Co bezpowrotnie tracimy...
Felieton • Radio Maryja • 21 lutego 2013
Szanowni Państwo!
Wtorkowa debata i środowe uchwalenie w Sejmie ustawy upoważniającej prezydenta do ratyfikacji
tak zwanego „paktu fiskalnego”, jakoś nie przyciągnęły uwagi niezależnych mediów głównego
nurtu. Wolą one skupiać zarówno swoją uwagę, jak i uwagę odbiorców na „matce Madzi”, której
proces właśnie się rozpoczął. Wiele wskazuje na to, że jak tak dalej pójdzie, to „matka Madzi”
zostanie przez postępactwo awansowana do rangi autorytetu moralnego, obok pani Anety
Krawczykowej, pani Alicji Tysiąc, no i oczywiście - obok osoby legitymującej się dokumentami
wystawionymi na nazwisko: „Anna Grodzka”. Jakie czasy, jakie środowiska, takie autorytety.
No dobrze - ale dlaczego właściwie niezależne media głównego nurtu tak niechętnie informują o
rządowych próbach ratyfikacji tak zwanego „paktu fiskalnego”? Przecież taka ratyfikacja
spowoduje amputowanie znacznej części politycznej suwerenności - tym razem w zakresie polityki
budżetowej i w ogóle - polityki finansowej państwa. Pakt fiskalny przewiduje bowiem wydatne
zwiększenie władczych uprawnień Rady Europejskiej i Komisji Europejskiej w zakresie tworzenia
budżetów krajów członkowskich. Im większe stają się władcze uprawnienia organów Unii
Europejskiej, tym mniejszy zakres uprawnień zostaje krajom członkowskim, to chyba jasne?
Zatem kwestia zakresu uprawnień, jaki po ratyfikacji tak zwanego „paktu fiskalnego” pozostanie
naszemu nieszczęśliwemu krajowi, jest chyba znacznie ważniejsza, niż proces „matki Madzi”, czy
zagadnienie odwagi cywilnej pana Jakuba Śpiewaka, co to sprawnie rozkradł fundację Kidprotect i
niedługo pewnie też powiększy grono autorytetów moralnych - a nawet ważniejsza od utworzonego
niedawno związku partnerskiego, którego uczestnicy dlaczegoś nazwali „Instytutem Myśli
Państwowej”.
Nie potrafię tedy wytłumaczyć sobie niechęci mediów głównego nurtu do obszerniejszego zajęcia
się następstwami ratyfikacji tak zwanego „paktu fiskalnego” inaczej, niż przysłowiem, iż w domu
wisielca nie mówi się o sznurze. Skoro już amputowanie, a może nawet całkowita likwidacja
suwerenności Polski została postanowiona przez Naszą Złotą Panią i przekazana do wykonania
naszym okupantom z bezpieczniackich watah, którzy odpowiednio w tym kierunku nakręcili
zarówno Umiłowanych Przywódców, jak i niezależne media głównego nurtu, to po co zawczasu
informować opinię publiczną? Czyż nie wystarczy, jeśli te skutki zostaną jej objawione już po
fakcie, kiedy niczemu nie będzie już można zapobiec? Jasne, że zarówno z punktu widzenia Naszej
Złotej Pani Anieli, jak i z punktu widzenia okupującej Polskę bezpieczniackiej hordy, tak właśnie
jest najlepiej. A skoro tak, to niezależne media głównego nurtu posłusznie się do tej dyrektywy
zastosują, epatując opinię publiczną tak zwanymi tematami zastępczymi.
My jednak tymi rozkazami nie jesteśmy związani, więc wykorzystajmy okazję, jaką stwarza
uchwalenie ustawy upoważniającej prezydenta do ratyfikacji tak zwanego „paktu fiskalnego”, do
przypomnienia o suwerenności. Kwestię suwerenności można rozpatrywać w dwóch aspektach:
wewnętrznym i zewnętrznym. Aspekt wewnętrzny dotyczy tego, kto w państwie ma ostatnie słowo
w sprawie własnych uprawnień i własnych kompetencji. Suwerenność w tym aspekcie to zdolność
do samodzielnego ustanawiania granic własnych kompetencji, samodzielnego decydowania, co mi
wolno, a czego nie. W ustroju monarchicznym takim suwerenem jest monarcha; na przykład papież
w Stolicy Apostolskiej - bo w Kościele jest ustrój monarchiczny, zgodnie ze skierowaną do
apostołów uwagą Pana Jezusa: „nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem”. W ustrojach
republikańskich za takiego suwerena uważany jest naród, który, nawiasem mówiąc, w różnych
epokach historycznych był różnie rozumiany.
Aspekt zewnętrzny suwerenności dotyczy państwa i oznacza zdolność państwa do samodzielnego
ustanawiania własnych praw. Jeśli państwo rzeczywiście samodzielnie kształtuje własne prawa, to
mówimy, że jest suwerenne. Jak wiadomo, około 90 procent prawa obowiązującego w Polsce
ustanawiane jest w organach Unii Europejskiej i to pokazuje, jak niewiele suwerenności już nam
pozostało. Warto tedy przypomnieć, że jest też wyższy stopień zdolności państwa do ustanawiania
własnych praw. Niektóre państwa bowiem są w stanie ustanawiać własne prawa nie tylko w swoich
granicach, ale również - poza swoimi granicami. Takie państwa nazywamy mocarstwami, a tę
zdolność - mocarstwowością. Zatem suwerenność w aspekcie zewnętrznym jest co najmniej
dwustopniowa: najwyższy stopień to mocarstwowość, a zwyczajny, to suwerenność. Warto zatem
przypomnieć o tych sprawach przy okazji uchwalenia ustawy upoważniającej prezydenta do
ratyfikacji tak zwanego „paktu fiskalnego”, żebyśmy wiedzieli, co bezpowrotnie tracimy.
Mówił Stanisław Michalkiewicz
Stanisław Michalkiewicz
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza z cyklu „Myśląc Ojczyzna” jest emitowany w Radiu
Maryja w każdy czwartek o godz. 7.00 i 17.50. Komentarze nie są emitowane podczas przerwy
wakacyjnej w lipcu i sierpniu.