„Poetą się nie jest, poetą się bywa” – jak pisał przed ponad wiekiem Cyprian Kamil Norwid. Mogę
sobie wyobrazić twarze wielkich behawiorystów, Watsona i Skinnera, twarze, które z niepokojącą
pewnością siebie i nutką samozadowolenia uzupełniłyby sentencję Norwida prawdopodobnie o
następującą frazę – „Poetą się nie jest, poetą się bywa, w odpowiedzi na określony bodziec
środowiskowy”. Potrafię także przedstawić sobie, bardzo plastycznie, oblicze Bandury, który mógł
rzec, co następuje – „Nie wiem czy poetą się jest, czy też bywa się od czasu do czasu. Wiem jedno.
Na pewno nikt się nie urodził poetą. Bycia poetą, artystą czy ogólnie rzec biorąc osobą twórczą
trzeba się nauczyć. Idę o zakład, że modelowanie społeczne odgrywa tu rolę decydującą.”
Twórczość, i ta przez duże „T”, jak i przez małe „t”, wielka sztuka, odkrywcza nauka oraz
niecodzienne codzienne życie – co sprawia, że przynajmniej niektórzy z nas, choćby od czasu do
czasu, robią coś, co zadziwia innych, co inspiruje przez swoją głębię, nietypowość, urzekające
piękno? Czy zjawisko twórczości to tajemnicze i niewytłumaczalne „coś”, impuls, wizja,
efemeryczny stan ducha, który swobodnie i niestereotypowo kształtuje materię? Czy może jest to
fenomen, który można opisać językiem prostym, zrozumiałym, bez konieczności odwoływania się
do bytów nadprzyrodzonych, ich interwencji czy też bliżej nieokreślonych chwil natchnienia?
Zjawisko twórczości jest opisywane i wyjaśniane na wiele różnych sposobów, przez rozmaite teorie
reprezentujące właściwie wszystkie najważniejsze orientacje teoretyczne współczesnej psychologii.
Być może za wyjątkiem właśnie behawioryzmu. Szczerze mówiąc do tej pory spotkałem się z
wyjaśnieniami omawianego fenomenu w ramach teorii psychoanalitycznej (konfliktowy model
twórczości Freuda, pojęcia sublimacji i regresji w służbie ego), teorii cech (korelacje twórczości z
psychotycznością – Eysenck lub otwartością na doświadczenie – Costa i McCrae) i psychologii
poznawczej (struktura procesu twórczego, rola stylu poznawczego, emocji pozytywnych i
negatywnych oraz motywacji autotelicznej itp.). Nie napotkałem natomiast, jak do tej pory,
stanowiska jakiegokolwiek badacza o orientacji behawiorystycznej lub neobehawiorystycznej
odnośnie interesującego mnie zagadnienia. Nie twierdzę przez to, że mój skromny esej jest
pionierską próbą opisu twórczości w ramach teorii S-R. Zamierzam tylko udowodnić, że można
przynajmniej postarać się wytłumaczyć pewne aspekty twórczości używając pojęć różnych teorii
skupionych pod flagą orientacji behawiorystycznej. Na podbój nieznanego wybieram się uzbrojony
w „szkiełko i oko” – teorie i pojęcia oraz postulaty sygnowane nazwiskami Watsona, Skinnera,
Dollarda, Millera oraz Bandury.
Jak za pomocą pojęć teorii behawiorystycznej opisać
zagadnienie twórczości?
Behawioryzm to szkoła uprawiania psychologii, której naczelną zasadą jest badanie ludzkiego
zachowania i próba jego opisania oraz wytłumaczenia w ramach sztywnego schematu bodziec –
reakcja (Watson, 1990). Behawioryzm, zwany także psychologią obiektywną, stroni od wyjaśnień
mentalistycznych jako nienaukowych i niewiele wnoszących. Sami zaś behawioryści wielką wagę
przypisują do precyzyjnego definiowania pojęć, którymi się posługują. Wszelkie pojęcia starają się
zdefiniować za pomocą definicji operacyjnych. Zajmują się tylko tym, co można zaobserwować i
zmierzyć. Stoją na stanowisku, że struktura ludzkiego zachowania jest zasadniczo
odzwierciedleniem struktury środowiska, w którym organizm się rozwijał i przebywa aktualnie.
Tym samym zachowanie człowieka znajduje się pod ścisłą kontrolą bodźców środowiskowych
(Kozielecki, 1998).
Powyższa krótka „wizytówka” behawioryzmu, przedstawiająca go jako teorię stricte
deterministyczną, zdaje się indukować pewne wątpliwości odnośnie możliwości ujęcia czegoś tak
silnie kojarzonego ze spontanicznością, głębią przeżyć, natchnieniem, jak twórczość - w ramach
czegoś tak chłodnego, bezdusznego i nad wyraz mechanistycznego jak behawioryzm. Mimo to
sądzę, że właśnie „chłód behawioryzmu” może ofiarować nad wyraz orzeźwiające spojrzenie na
naturę twórczości. Behawioryzm, jak każda teoria redukcjonistyczno-mechanistyczna, sprowadza
nas na ziemię ogłaszając wszem i wobec, że coś, co do tej pory było czymś nieokreślonym,
wzniosłym, boskim jest w swej istocie bardzo proste, niezłożone, nieszczególne.
Nie jest moim celem deprecjacja twórczości, odmawianie artystom ich talentów. Pragnę tylko
zrobić użytek z mego twórczego (mam nadzieję) umysłu i spojrzeć na zagadnienie twórczości z
behawiorystycznego punktu widzenia.
Zachowania innowacyjne
Termin „twórczość” brzmi „niebehawiorystycznie”. Proponuję więc zastąpić go terminem
zachowania innowacyjne. Czymże one są? Cóż, moim zdaniem są one elementarnym przejawem
„twórczości”. Polegają na wyuczeniu się nowej reakcji lub zmianie w dotychczasowej hierarchii
reakcji. Mówimy tutaj o reakcjach sprawczych, instrumentalnych, które są emitowane przez
organizm po to, by mógł on otrzymać wzmocnienie.
Moje rozumowanie jest następujące. Zachowanie człowieka jest kontrolowane przez bodźce
zewnętrzne. Reagujemy na nie w specyficzny, wyuczony uprzednio sposób, który zapewnia nam
uzyskanie wzmocnienia. Tak długo, jak środowisko się nie zmienia, przynajmniej w aspektach
istotnych dla nas samych, nie ma potrzeby na jakąkolwiek zmianę w naszym zachowaniu.
Wszystko, czego nam trzeba, potrafimy uzyskać w wyuczony sposób. Powielamy więc tylko
określone formy reagowania. Jeśli jednak w środowisku zajdzie zmiana i zostaniemy
skonfrontowani z nową sytuacją bodźcową lub sytuacją znaną nam, lecz na tyle odmienioną, że
dotychczasowe, najczęściej używane w takich sytuacjach formy zachowania nie są wstanie
zapewnić nam dostępu do wzmocnień, musimy „wykazać” inwencję i nauczyć się nowej reakcji (na
przykład metodą prób i błędów lub za pomocą modelowania społecznego) lub też dokonać
przetasowania w hierarchii reakcji (być może jakaś rzadko używana dotychczas reakcja będąca w
naszym arsenale w nowej sytuacji okaże się nad wyraz efektywna i stosowna).
Nowe sytuacje środowiskowe są dylematami skłaniającymi nas do uczenia się (Hall, Lindzey,
1990). Implikują w naszym zachowaniu zmiany, które są dla nas czymś nowym i które mogą być
nietypowe, rzadkie. Tym samym postuluję, że synonimem „mentalistycznego” pojęcia twórczość są
zachowania innowacyjne, nowe, czasem nietypowe, zawsze jednak oznaczające jakąś zmianę w
dotychczasowym behawiorze. Postuluję, że na najbardziej podstawowym poziomie twórczość to
nic innego jak zmiana w zachowaniu wymuszona przez presję środowiska i polegająca na
wyuczeniu się nowej reakcji lub zmianie dotychczasowej hierarchii reakcji. W związku z
powyższym każdy z nas jest lub może być twórczy, gdyż na najbardziej podstawowym poziomie
twórczość według mojej „behawiorystycznej teorii twórczości” to nic innego jak nowość w naszym
dotychczasowym sposobie reagowania.
Nawiązując do poglądów Skinnera na temat tego, czym jest wolność i godność w ujęciu
behawiorystycznym (Skinner, 1978) pokuszę się o stwierdzenie, że ,b>twórczość związana jest z
dostępem jednostki do środowiska złożonego, zróżnicowanego i dynamicznego. Środowiska, w
którym czeka na człowieka wielość bodźców, sytuacji bodźcowych oraz w którym nieustannie
zachodzą zmiany wymuszające na jednostce dostosowanie się, czego efektem są zmiany w
zachowaniu jednostki, poszerzanie jej repertuaru zachowań i przesunięcia w hierarchii reakcji.
Dzięki takiej stymulacji środowiskowej jednostka działa na tle innych osób, których doświadczenie
środowiskowe jest stereotypowe, niezróżnicowane i ubogie, bardziej „twórczo”. Potrafi bowiem
„patrzeć na sprawy z wielu punktów widzenia”, „radzić sobie” z wieloma różnymi problemami,
które umie rozwiązać na rozmaite sposoby.
Zgodnie z tym, o czym powiedziałem powyżej radą, jaką mógłby dać behawiorysta osobie, która
chciałaby być bardziej twórcza, jest zmiana środowiska z dotychczasowego, być może zbyt
„szarego”, mało zróżnicowanego i raczej stabilnego, niedynamicznego, na środowisko złożone,
zróżnicowane, zmienne, pełne nowych, nieznanych bodźców i sytuacji bodźcowych. W tym ujęciu
trening „twórczości” oznacza dla jednostki udział w szeregu sytuacji bodźcowych, które
wymagają od niej dostosowania się poprzez nabycie nowej reakcji lub przetasowanie w
dotychczasowej hierarchii reakcji po to, by uzyskać wzmocnienie. Środowisko można podzielić
na fizyczne i społeczne. Wszystkie cechy „twórczego” środowiska, o których dotąd mówiłem
odnoszą się do obydwu jego rodzajów. Tym niemniej uważam, że w wielu przypadkach rola
środowiska społecznego, jeśli chodzi o stwarzanie okazji do emitowania zachowań innowacyjnych,
może być bardziej znacząca.
Proste, „reaktywne” ujęcie twórczości wydaje się w dostatecznym stopniu wyjaśniać to, co
nazywamy aktywnością potencjalnie twórczą (Nęcka, 2000). Jednakże próba opisu „twórczości
wyższego rzędu” wymaga, według mnie, wzniesienia się ponad bezwzględny determinizm
środowiskowy i przyjęcia założenia, że równie ważna jest w tym wypadku aktywność samej
jednostki, aktywność, która pierwotnie aktywizowana była przez jej otoczenie społeczne i została
przyswojona poprzez modelowanie społeczne w postaci standardów samowzmacniania (Bandura,
1997).
Twórczość wyższego rzędu
Powyższe pojęcie odnosi się, według mnie, do specyficznej klasy zachowań innowacyjnych.
Oczywiście nadal chodzi o nabycie nowej reakcji lub zmianę w dotychczasowej hierarchii reakcji w
odpowiedzi na „nowość” środowiskową, lecz w tym wypadku rola środowiska, zwłaszcza
społecznego, choć duża nie jest wszechwładnie dominująca. W grę zaczynają wchodzić zjawiska i
procesy opisywane przez takie pojęcia jak zdolności samoregulacyjne, samowzmacnianie,
standardy samowzmacniania i modelowanie społeczne. Tym samym wyjaśniając ten rodzaj
twórczości odchodzimy od sztywnego schematu bodziec-reakcja i wkraczamy na pole
neobehawioryzmu, w tym wypadku reprezentowanego przez teorię ucznia się społecznego Alberta
Bandury, gdzie nie stronimy od zajmowania się także tym, co nie jest bezpośrednio obserwowalne,
jak na przykład operacje poznawcze. W tej teorii przyjmuje się, że ludzie sami są w stanie
wytwarzać czynniki środowiskowe, które pobudzają ich do działania. Ludzie mogą także
dokonywać wyboru takiego lub innego kierunku działania i dostarczać sobie wzmocnienia za
wykonane działanie, jeśli spełnia ono określony standard samowzmacniania. Standard
samowzmacniania ustalany jest przede wszystkim w toku modelowania społecznego, czyli jest
przejmowany od otocznia społecznego. To właśnie od niego zależy, czy „zadowolimy się” efektem
naszego działania i sami siebie nagrodzimy, czy też nadal będziemy działać tak, by uzyskać lepszy
efekt końcowy (Bandura, 1997).
Uważam, że teoria uczenia się społecznego może być użyta do wyjaśnienia zjawiska
„twórczości wyższego rzędu”, czyli tego, co zwykliśmy utożsamiać z wielką sztuką, czy też
odkrywczą nauką. Moje rozumowanie jest następujące. Wiele zachowań przejmujemy od
środowiska społecznego poprzez naśladowanie. Przejmujemy nie tylko specyficzne zachowania, ale
także formę, sposób reagowania. Na przykład możemy naśladując modela nauczyć się wiązać
krawat, ale także możemy przejąć od niego „dążenie do niezadawalania się” pierwszym lepszym
sposobem zawiązania krawatu. Podobnie jak nasz „perefekcjonistycznie usposobiony” model,
możemy w przyszłości wiążąc krawat być bardzo „wybredni” i aprobować tylko „idealnie”
zawiązany krawat. Tym samym otoczenie społeczne może być źródłem zachowań do
naśladowania, jak i standardów do oceny tychże zachowań. Może „rozbudzić” w nas
zamiłowanie do rysowania, pisania i innych czynności jednocześnie ucząc nas byśmy nie
zadawalali się pierwszym lepszym rozwiązaniem, byśmy starali się zrobić to „jak najlepiej” a
zarazem, na przykład, w sposób wyszukany, nietypowy, rzadki, nowy, a w każdym razie inny
niż Jacek, Agatka i Marysia. Pokuszę się więc o hipotezę, że tym, co odróżnia wielkich twórców od
„nie-twórców” jest posiadanie, zwłaszcza w wieku dziecięcym, „twórczych” modeli zachęcających
ich do działań typu rysowanie, malowanie, pisanie i którzy jednocześnie przekazują im określony
standard oceny efektów tych zachowań, standard, który później staje się standardem
samowzmacniania. Owy standard implikuje wytrwałość w dążeniu do rozwiązania problemu w
sposób efektywny, ale i efektowny, inny niż wszystko dotąd, sposób wyszukany, nowy, robiący
wrażenie.
W wypadku „twórczości wyższego rzędu” trening twórczości powinien obejmować pracę nad
poważnymi problemami, wyzwaniami u boku osoby, modela, który nie tylko potrafi je
rozwiązać, ale dokonuje tego w sposób nowatorski, nietypowy niezadawalając się pierwszym
wystarczająco dobrym rozwiązaniem dylematu. Praca w takim otoczeniu społecznym nie tylko
owocuje nabyciem nowych zachowań, ale także określonych standardów wykonania. Standardów,
które kiedy już sami coś robimy, „nie pozwalają” nam na zakończenie naszego działania, jeśli jego
efekt nie odpowiada owym standardom. Standardom efektywności i efektowności.
Podsumowanie
W mojej, behawiorystycznej quasi-teorii twórczości, a właściwie zachowań innowacyjnych (taki
bowiem termin synonimiczny przypisałem „twórczości”) zwróciłem uwagę na to, że twórczość to
nic innego jak nabywanie nowych reakcji lub dokonywanie zmian w dotychczasowej hierarchii
reakcji w odpowiedzi na wymagania otoczenia fizycznego lub społecznego po to, by uzyskać
wzmocnienie. Na najbardziej pierwotnym poziomie wszyscy jesteśmy twórczy, wszyscy bowiem
jesteśmy zdolni do zmiany we własnym behawiorze. Ten pierwotny poziom można nazwać
„twórczością reaktywną”. Tutaj jakakolwiek zmiana w zachowaniu lub w hierarchii reakcji jest
determinowana tylko przez czynniki środowiskowe, które zmuszają jednostkę do dostosowania się.
Czym bardziej złożone, zróżnicowane i dynamiczne jest środowisko, tym bardziej złożone,
zróżnicowane i zmienne (plastyczne) jest zachowanie jednostki, która w porównaniu z osobą, której
doświadczenie środowiskowe jest znacznie uboższe i stereotypowe jest „bardziej twórcza”. Można
także wyróżnić drugi poziom zachowań innowacyjnych (twórczych), zarezerwowany dla tych
nielicznych „szczęśliwców”, którzy rozwijali się w otoczeniu społecznym, które dostarczało modeli
zachowań innowacyjnych, jednocześnie kształtując w jednostce specyficzne standardy oceny
efektów własnych działań – standardy efektywności i efektowności. Na tym poziomie rola
aktywności własnej jednostki jest równie ważna jak rola środowiska, które pobudza i
ukierunkowuje jej działanie. Jednostka zachęcana przez otoczenie społeczne do różnorodnych
czynności, takich jak pisanie, rysowanie, malowanie, nauka (i tym podobne) jednocześnie jest
dopingowana do krytycznej oceny efektów własnych działań, co „wchodzi jej w krew”, staje się po
prostu jej standardem samowzmacniania. Standard samowzmacniania „nie pozwala” jednostce
zadowolić się pierwszym lepszym rozwiązaniem problemu, lecz indukuje wytrwałość w dążeniu do
znalezienia rozwiązania dylematu, które jest nie tylko efektywne, ale i robiące wrażenie swoją
nietypowością, rzadkością, nowością.
Wiem, że nie poruszyłem w moim eseju wielu innych wątków z zakresu psychologii twórczości.
Nie wiem czy można by je wszystkie z powodzeniem wyjaśnić za pomocą pojęć teorii
behawiorystycznej. Wiem natomiast, że próba opisania zjawiska twórczości w ramach psychologii
S-R była dla mnie fascynującym i... twórczym wyzwaniem.