MaggieCox
Woliwnymgaju
Tłumaczenie:
Joanna
Żywina
ROZDZIAŁPIERWSZY
– Co
masz na myśli, mówiąc, że najemca potrzebuje więcej
czasu?Chceszpowiedzieć,żeniezamierzapodpisaćumowy?
Bastian
Carrera nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. Przez
ostatnie miesiące roztaczał przed inwestorami bajkowe wizje,
które miały zwiększyć w ich oczach wartość jego rodzinnej
firmy, zajmującej się produkcją organicznej oliwy z oliwek.
Pojutrze zamierzał wyjechać z kraju, wrócić na chwilę do
Włoch,apotemruszyćdoBrazylii.
Miał
tam
zaplanowaną serię wykładów. Rodzinna firma była
liderem na rynku i wiele osób chciało wiedzieć, w czym tkwił
ich sukces. Rodzinny biznes kwitł od pokoleń, rodzina Carrera
byłazamożna,więcBastianmógłsobiepozwolićnabeztroskie
życie, korzystając z pieniędzy rodziców, on jednak nie
spoczywałnalaurach–zamierzałbraćczynnyudziałwrozwoju
firmy.
Smutek
na ogorzałej, pokrytej siateczką zmarszczek twarzy
ojcazaniepokoiłgo.Mężczyznabyłwyraźniezmartwiony,żenie
miałdlasynalepszychwiadomości.
Bastian
wręczył niedawno lokatorom kamiennych domów,
których był właścicielem, informację o tym, że mają opuścić
lokale, ponieważ ziemia ma zostać zamieniona na pola
uprawne.Takakonwersjatrwałazwykleokołotrzechlat,firma
planowała zwiększyć produkcję organicznej oliwy, więc
potrzebowali więcej gruntu pod pola uprawne. Ich rodzina
ugruntowałasobiepozycjęjednegoznajlepszychproducentów
oliwy, ale nigdy nie chodziło tu tylko o pieniądze. Założeniem
firmy było dostarczanie ludziom najlepszych produktów,
aBastianrobiłwszystko,żebywprowadzićnoweulepszenia.
Ojciec
westchnął.
–Nie…
nie
dokońcaodmawia,ale…
– Dałeś
jej
jasno do zrozumienia, że nie ma wyboru?
Potrzebujemytejziemipodpolauprawne.
Alberto
Carrerawzruszyłramionami,czerwieniącsięlekko.
–Tak.Aletakobietaniechceodejść.Niedawnosięrozwiodła
i marzy o tym, żeby znów zacząć pracować. Światło w wiosce
jest idealne, to doskonałe miejsce do pracy. Ustawiła sztalugi
napoddaszu.
– A kto to w ogóle jest? Jakaś studentka malarstwa,
miłośniczka sztuki? – jęknął syn, a w jego
głosie nie słychać
byłonawetcieniawspółczucia.
– Nic z tych rzeczy. Lily jest ilustratorką książek dla dzieci
i mówi, że ma prawo tu zostać, ponieważ podpisała umowę na
dwalata,aminęło
zaledwie
sześćmiesięcy.
Bastian
skrzywił się i zaklął siarczyście. Pomimo grymasu
gniewu trzeba przyznać, że był bardzo przystojny – wysoki,
postawnyiniezwykłejurody.Albertoczęstoopowiadałludziom,
że urodę syn odziedziczył po matce, która była wyjątkowo
piękną kobietą. Bastian był jedyną furtką do przeszłości,
wspomnieniem po Annalisie, cudownej dziewczynie, dla której
Alberto stracił głowę lata temu, i którą los tak szybko mu
odebrał–zmarła,wydającnaświatjedynegosyna.
– Zaoferowałeś tej kobiecie rekompensatę, o której
rozmawialiśmy?Powiedziałeśjej,że
znajdziemy
jejodpowiednie
lokum?
–Tak,synu.Odniosłemjednakwrażenie,żeniebędziełatwo
jąprzekonać.Wsumie
wcalesięjejniedziwię.
– Co masz na myśli? – Bastian spojrzał na ojca z irytacją,
a w jego czarnych oczach zapalił się niebezpieczny płomień. –
Rzuciła na ciebie jakiś urok? Za dwa dni wyjeżdżam
winteresachidotegoczasumuszęmiećpewność,żewszystko
jest zapięte na ostatni guzik. Nieważne… Sam z nią
porozmawiam.
Wyszedł z domu rodzinnego i odetchnął. Był wściekły na tę
kobietę – ośmieliła się manipulować jego ojcem. Co za
bezczelność! Wykorzystała nieobecność Bastiana i postanowiła
urobićAlberta!Jużonjejwytłumaczy,ktoturządzi.
W drodze do kamiennego domku, wybudowanego przez jego
przodków,rozmyślałojego
upartejmieszkance.
Nie
znał jej, nie widział jej nigdy na oczy – te sprawy
zostawiałojcu.
Rok
temu Alberto miał atak serca i Bastian pilnował, żeby
ojciec się oszczędzał. Mieli zaufanych pracowników, którzy
troszczylisięoziemięidoglądaliplantacjioliwnej;Bastiansam
często pomagał, uwielbiał pracę fizyczną i bliski kontakt
zziemią.
Ojciec
nie narzekał za bardzo na nowe obowiązki i Bastian
podejrzewał, że sam zdawał sobie sprawę z upływającego
czasu. Całe życie ciężko pracował, a atak serca bardzo go
przestraszył…
Dotarł
do
niewielkiego domku, skrytego w cieniu drzew
oliwnych, i szybko pokonał wąskie kamienne schodki.
Przystanął na chwilę, spojrzał na dwa balkoniki o żelaznych
balustradach,spomiędzyktórychwylewałysiępurpurowepąki
wonnych bugenwilli, i odetchnął głęboko, rozkoszując się ich
słodkimzapachem.
Napięcie
powoli
ustępowało. Dobrze było być w domu,
choćbynachwilę.
Przypomniał
sobie
jednakpowódwizytyizapukałgwałtownie
do drzwi. Od razu musi pokazać, kto rozdaje karty w tej
rozgrywce.Niezamierzałjejniczegoułatwiać.
Drzwi
się otworzyły i stanął twarzą w twarz z zielonooką
pięknością, bosą, z rozwianymi włosami, ubraną w kolorową
sukienkę bez rękawów, która podkreślała kruchą, delikatną
sylwetkę – spokojnie mogła być baletnicą. Miał wrażenie, że
naglewszystkiejegoplanyspaliłynapanewce…
–Wczymmogępomóc?–spytała,ajej
śliczneustaniemogły
sięzdecydować,czyporanauśmiech.
Od
czego powinien zacząć? Nagle ogarnęło go pożądanie,
pragnienie tak silne, że nie mógł wydusić z siebie słowa. Miał
wrażenie, że ogień trawi go od środka i obawiał się, że
spłonie…
Ztrudempozbierałmyśliipowiedział:
– Signora
Alexander? Jestem Bastian Carrera… właściciel
tegodomu.
–Czyli
jestpansynemAlberta?
Teraz
się uśmiechnęła. Czy jakakolwiek kobieta potrafiła się
oprzeć urokowi jego ojca? Bastian nie mógł uwierzyć, że
stojąca przed nim dziewczyna była rozwódką. Było w niej coś
takniewinnego…jakbydziewiczego.
– Zgadza się. Czy mogę wejść? Chciałbym zamienić z panią
słowo.
Wiedział,żezabrzmiało
to
dośćchłodno.Przyszedłtutaj,żeby
wypowiedzieć jej umowę najmu, niezależnie od tego, jak była
atrakcyjna. Biznes to biznes, nie zamierzał kierować się
winteresachwłasnymlibido…
– Chodźmy
do
salonu, tam będziemy mogli porozmawiać –
zaproponowała–alemożenajpierwzaproponujęcośdopicia?
–Nie
trzeba.Wolałbymprzejśćdorzeczy.
Lily
Alexanderpoprowadziłagodosalonu.Musiałaprzyznać,
żeprzystojnyWłochprzyprawiłjąoniecoszybszebicieserca.
Młody
Carrera
wydawał się trochę ponury, ale nikt nie
zaprzeczy,żebyłnaprawdęprzystojny…Ciemnewłosyopadały
na ramiona, miał mocne kości policzkowe i uwodzicielskie
brązowe oczy, w których chyba każda kobieta chętnie by
utonęła… Biała koszula i jasne dżinsy podkreślały jego
szczupłą, wysportowaną sylwetkę. Była pewna, że nie musiał
się długo zastanawiać nad strojem; we wszystkim wyglądał
znakomicie.
Złapała się
na
tym, że od dawna nie patrzyła na żadnego
mężczyznę w ten sposób – z lekką tęsknotą. W końcu spędziła
trochę czasu z mężem, którego kontakt fizyczny w ogóle nie
interesował. Tak czy inaczej, nie zamierzała dać się omamić
tym uczuciom – jej celem było pozostanie w wynajmowanym
domku. Przyjazd tutaj pozwolił jej odzyskać wolność i był
przepustkądolepszegożycia.
Zawsze
cieszyła się, że może zarabiać na swoich rysunkach,
choćjejpracabawiłapragmatycznegoitwardostąpającegopo
ziemibyłegomęża.
– Naprawdę
nie
rozumiem, dlaczego tak się upierasz przy
tychrysunkach,skoromogłabyśmiećdużolepiejpłatnąpracę–
powtarzałnakażdymkroku.
Marc
poświęcił życie karierze finansowej w City i pieniądze
byłydlaniegowartościąnadrzędną.Lilypowinnasięwcześniej
zorientować, jak różne mają priorytety, ale chęć stabilizacji
i spokoju u boku dobrze sytuowanego mężczyzny wywiodła ją
w pole. To prawda, Marc był przystojny, błyskotliwy
i inteligentny. Gdy zaczęli się spotykać, wciąż powtarzał, jak
dobrzesięczujewjejtowarzystwieiżenigdyniepoznałtakiej
kobiety. Uczucie przyjaźni nie przerodziło się jednak
wpożądanie.
W pewnym momencie w ogóle zwątpiła,
czy
jest zdolna do
większychuniesień.
Choć
na
początku wszystko zapowiadało się dobrze, to ta
znajomośćzdecydowanieniepowinnaskończyćsięnaślubnym
kobiercu. Po ślubie ich związek zaczął się psuć, a Lily miała
dosyćpretensjonalnegoisnobistycznegolondyńskiegoświatka,
w którym obracał się jej mąż. Nie była w stanie dogadać się
z jego znajomymi, dla których najważniejsze były pieniądze
idobramaterialne.
Nie o takim życiu marzyła; rozwód okazał się nieunikniony.
Gdyroktemuwkońcubyło
po
wszystkim,obiecałasobie,żejuż
nigdy nie zrobi niczego równie głupiego. Następnym razem
będziedużoostrożniejsza.
Miałaoszczędności,apozatymmogławrócićdopracy;dzięki
temu nie będzie musiała polegać na alimentach, choć Marc
nalegał,żebyprzyjęłaczeknacałkiemokazałąsumę–nanowy
początek. Zależało mu na tym, żeby ich stosunki pozostały
przyjacielskie.
Stara,urokliwa
włoskachatkabyłamiejscem,jakiegoszukała
– idealnym na pracę nad nową książką. Miała nadzieję, że
dziękinowemuotoczeniuudajejsięodzyskaćwiaręipewność
siebie,zachwianepomałżeństwiezmężczyzną,którynigdyjej
niepożądał.
Może
po
prostuniemiaławsobietegoczegoś?
– Może usiądziemy? – zaproponowała, wskazując na trochę
zużytą sofę koloru wina. Sama usiadła w fotelu
obitym
perkalem.
Bastian
przysiadł na kanapie i Lily miała wrażenie, że był
gotowywkażdejchwilizerwaćsięnarównenogi.Najwyraźniej
tenmężczyznaniepotrafiłsięodprężyć.Wiedziała,żechciałjak
najszybciej przejść do rzeczy i miała nadzieję, że jego
zniecierpliwienieniewytrącijejzrównowagi.
–Dwa
tygodnie temu otrzymała pani wypowiedzenie umowy
najmu,prawda?–zaczął.
–Zgadza
się.Poinformowanomnie,żepotrzebujecietejziemi
poduprawę.
–Ojciec
powiedział mi dzisiaj, że zmieniła pani zdanie co do
wyprowadzki.
– Od początku nie zgadzałam się na wypowiedzenie
i powiedziałam mu o tym. Umowa najmu gwarantuje mi dwa
lata,amieszkam
tuodsześciumiesięcy.
– Wiem o tym,
signor
a
, ale
miałem nadzieję, że
odszkodowaniepokryjeewentualneniedogodności.
Lily
westchnęłaiwyprostowałasię.
– Nie chodzi o pieniądze. Przywiązałam się
do
tego miejsca.
Odnalazłamtuinspirację,którejoddawnaposzukiwałam.
Bastian
uniósłbrewiskrzyżowałramionanapiersi.
–Agdzie
indziejniemogłajejpaniodnaleźć?
–Miałamtrudnyokres.Podjęłamtrochęzłychdecyzji,ażycie
potoczyło się inaczej, niż tego oczekiwałam. W konsekwencji
straciłamwiaręwewłasnemożliwości.
Zadrżała
lekko
i przycisnęła dłonie do siebie, żeby
powstrzymać ich drżenie, ale wiedział, że nie umknęło to
uważnym oczom jej gościa. Dlaczego była z nim taka szczera?
Powinna pomyśleć, zanim coś powie! Teraz on może
wykorzystać jej słabość. Jego przenikliwe brązowe oczy
lustrowałyjąimiaławrażenie,żeprzeszywająjąnawylot.
– Ale prawdopodobnie wydawcy nadal chcą z panią
pracować?
– Tak. Tworzę ilustracje do opowiadań znanego autora
książek dla dzieci i do
tej pory nie mogłam narzekać. Książki
świetniesięsprzedają.
– Nie ma pani ochoty napisać czegoś własnego i to
zilustrować?
Zabawne, że o to zapytał. To było jedno z jej najskrytszych
marzeń.
Bastian
uśmiechnął się i teraz zadrżała z innego powodu…
Gdyby pracował dla wywiadu, byłby w stanie zmusić do
mówieniachybakażdąagentkę.
–Myślałamotym.Jużnapisałamkilkaopowiadań,ale…Cóż,
niejesttołatwabranżaitrudno
sięprzebić.
–Więc
lepiej
trzymaćsiętego,cosięzna?
–Nieoto
michodziło?–poczuła,żesięrumieni.–Uważam,
żelepiejskupićsięnajednejrzeczynaraz.
–Boi
siępaniryzyka,prawda?
– Przyszedł pan porozmawiać o umowie najmu, signor
Carrera… Może powinniśmy wrócić do tematu? – starała się,
żeby jej głos zabrzmiał ostro; nie mogła znieść myśli, że
przejrzałjąnawylotidostrzegł
wszystkie
słabości.
Bastian
z rozkoszą błądził wzrokiem po jej uroczej twarzy
i nagle zdał sobie sprawę, że załatwienie tej sprawy może się
dla niego okazać trudniejsze, niż powinno. Zastanawiał się, co
miała na myśli, mówiąc o trudnym okresie i utracie wiary
wsiebie.Czychodziłoożałobę,amożedochodziładozdrowia
po jakimś wypadku lub chorobie? Albo straciła pieniądze
wjakiejśszemranejinwestycji?
Nagle
go oświeciło. Ojciec wspominał, że niedawno się
rozwiodła.Najwyraźniejtonieudanemałżeństwopodkopałojej
wiarę w siebie. Pewnie było jej jeszcze trudniej, jeśli kochała
tamtego mężczyznę. Ta myśl okazała się zaskakująco przykra,
więcszybkowróciłdorzeczy.
– Bardzo dobrze. Niestety musimy odzyskać nieruchomość
jak najszybciej i chętnie wynagrodzimy pani niedogodności
i ewentualne straty. Jesteśmy skłonni poszukać dla pani
podobnegomiejscawokolicy.
Lily
potarładłońmiramiona,jakbybyłojejzimno.Poczuł,jak
sercezaczynamubićmocniejnamyśl,conajlepiejmogłobyją
rozgrzać. Dawno żadna kobieta nie wzbudziła w nim takiego
pożądania,afakt,żepadłoakuratnatę,byłmuwyjątkowonie
narękę.
– Naprawdę myśli pan, że zgodzę się odejść,
ot
tak? –
zapytała, zakładając za ucho pasmo złotych włosów. – Mam
swojeprawa.
– Oczywiście. Dlatego też przygotowaliśmy dla pani bardzo
dobrą ofertę. Nie zostawimy pani na lodzie. – Bastian wziął
głęboki oddech; poczuł lekkie mdłości na myśl o tym, co
za
chwilę powie. – Obawiam się, że jeśli nie przystanie pani na
nasząumowę,będziemymusielipaniąeksmitować.
Lily
poderwała się z fotela. Basitan widział, że broda drżała
jejlekko,apoliczkisięzaróżowiły.
Czułsiępodle,żedoprowadziłją
do
takiegostanu.Nigdynie
miał wyrzutów sumienia, jeśli chodzi o interesy. Już dawno się
nauczył,żeniedasięwszystkimdogodzić,gdysiędążydocelu.
Zjakiegośpowoduniechciałjejjednakzawieźć.
– Naprawdę
zamierzacie
to zrobić? Uważa pan, że to jest
sprawiedliwe?
– Daliśmy
pani
znać dużo wcześniej – powiedział, wstając. –
Czytoniewystarczy?
–Nie…
nie
wystarczy.
Lily
zamierzałamupokazać,żeniejestpopychadłem.Bastian
Carrera nie będzie traktować jej jak kruchego jagniątka,
którego potrzeby są bez znaczenia – doświadczyła już tego ze
stronyinnychludziiniezamierzaładłużejtolerować.
Powróciły
wspomnienia
z
czasów
szkolnych,
kiedy
wyszydzano ją, bo była nieśmiała i zagubiona, nie chciała
należeć do żadnej z grup i tym samym stała się celem ataków
najsilniejszychuczniów,którzyznęcalisięnadnią.Ichokrutne
żarty i próby wykluczenia jej z życia szkoły sprawiły, że czuła
się jeszcze bardziej odizolowana i samotna niż w domu, który
nie był przepełniony miłością i bliskością. Tamte przeżycia
sprawiłyjednak,żeterazczułapalącąpotrzebę,żebypostawić
sięswojemunajemcy.
– Jakby się pan czuł, gdyby to pana wyrzucano z domu, jak
bezużyteczny śmieć? Jakby pana potrzeby nie były ważne? –
Głosdrżałjejzgniewu.–Ludzietacyjakjawogólesię
dla
pana
nieliczą,dopókidostajepanto,czegochce,prawda?
–Co
mapaninamyśli?
– Dobrze pan wie, co. Jest pan przekonany, że moje interesy
niesąnawetwpołowietakważne,jakpańskie.Jestemzwykłą
kobietą, która stara się zarobić na życie najlepiej, jak potrafi,
i nie zamierzam słuchać rozkazów człowieka, który czuje się
lepszytylkodlatego,żeodziedziczyłziemięimajątekiniemusi
sięmartwićotak
podstawowesprawyjak…dachnadgłową!
–Myślipani,żeniedoceniamtego,comam?Żeuważam,że
towszystkomisięnależy?–Bastianspojrzałnaniąchłodno.–
Bardzo się pani myli. Pracuję tak samo ciężko, jeśli nie ciężej
od moich pracowników, ponieważ tego nauczył mnie ojciec.
Pokazał mi, że sukces firmy zależy od sukcesów pracujących
w niej ludzi, musimy doceniać pracowników i pokazywać im,
jakważnyjestichwkładwnasz
wspólnysukces.
Pasja
wjegogłosiedałajejjasnodozrozumienia,jakbardzo
dotknęła go jej uwaga. Wiedziała, że wyglądało to tak, jakby
przemawiała przez nią zawiść o jego sukces, a nie o to jej
chodziło.Chciałajedynie,żebytraktowanojązszacunkiem.
–Nie
tomiałamnamyśli.Bardzocenięciężkąpracę.Tylko…
Stali
teraz twarzą w twarz i Lily z trudem starała się
zapanować nad sobą, choć jego bliskość działała na nią
hipnotyzująco.
– Nie może pan zaczekać z tą inwestycją?
Przynajmniej
do
czasu wygaśnięcia mojej umowy najmu? Może chociaż pan to
przemyśli?
Oddychałaztrudem,byłobardzogorącoiczuła,żezaczynała
siępocić–choćpowodembyłanietylkowysokatemperatura…
Milczał,więcdodałaniezdarnie:
–Naprawdę…wyprowadziłmniepanzrównowagi.
Uśmiechnąłsiękwaśno.Wściekłośćustępowałaczemuśdużo
bardziej
niebezpiecznemu. Jego ciemne, urzekające oczy były
bezczelnieuwodzicielskie.
–Zabrzmiało
to
jakuwagawypowiedzianadokochanka.
–Oczym
panmówi?
Była
zbyt
poruszona, żeby zrozumieć nagłą zmianę tematu,
choć w głębi duszy wiedziała, o co chodzi. Napięcie pomiędzy
nimi były namacalne. Nagle jego dłoń znalazła się na jej szyi,
przyciągnął ją lekko do siebie. Nie było czasu na myślenie,
opanowało ją pragnienie, by poznać go z tej najbardziej
intymnejstrony,dotykaćgo,smakować,zaspokoićpalącygłód.
Pocałował ją zachłannie i poczuła, że krew zaczyna gęstnieć
w jej żyłach, zamieniając się w płynną lawę. Położyła drżące
dłonienajegoramionach,Bastianwyszeptałcośpowłoskuipo
chwili poczuła w ustach jego jedwabisty język. Jęknęła
z rozkoszy. Pocałunki były coraz bardziej namiętne i miała
wrażenie,żeztejdroginiemajużodwrotu…
Ugięły się
pod
nią kolana, z trudem łapała oddech. Bastian
instynktownie objął ją w talii, podniósł i ostrożnie położył na
sofie. Serce Lily waliło jak oszalałe, ale ani przez chwilę nie
miała wątpliwości, że tego właśnie pragnie. Była jak
zahipnotyzowana. Patrzyła, jak pospiesznie zdejmuje koszulę,
i zobaczyła jego gładką, muskularną pierś, zanim znów się do
niej zbliżył. Miał silne ramiona, czuła pod palcami twarde
mięśnie bicepsów, a pierś pokrywały kruczoczarne, kręcone
włosy. Brązowe oczy o przeszywającym spojrzeniu i niezwykła
charyzmasprawiały,żeniemożnamusiębyłooprzeć.
Zobaczyła,żewyciągnąłcośztylnejkieszenispodniirozpiął
rozporek. Pomyślała, że to na pewno zabezpieczenie i sama
powinna była o tym pomyśleć – ale przecież nie miała zbyt
dużegodoświadczeniawtymwzględzie.
Położył się
na
niej, przygniatając ciężarem idealnego ciała.
Spojrzała w górę, nie mogła oderwać od niego wzroku. Słowa
jejumykały,aczaszatrzymałsięwmiejscu.Bastiancałowałjej
usta, czoło, policzki i powieki, potem podciągnął jej sukienkę
i zaczął pieścić jej drobne ciało. Jęknęła, gdy rozpiął jej
kremowy
stanik,
uwalniając
drobne
piersi.
Powietrze
muskającejejnagąskóręsprawiło,żepoczułasięzupełnieinną
kobietą.
Lily
nigdy nie działała tak impulsywnie; wiedziała, że tylko
wyjątkowy mężczyzna byłby w stanie rozbudzić w niej
namiętność – taki, który nie będzie się bał wyjść naprzeciw
własnympragnieniom.
Bastian
schylił się i wziął do ust jej nabrzmiały sutek. Dotyk
jego zębów na wrażliwej skórze był najintensywniejszą
mieszanką rozkoszy i bólu, jakiej kiedykolwiek zaznała,
imarzyła,żebytosięnigdynieskończyło.
Uniósłgłowę,apukielwłosówopadłmunaczoło.Patrzącjej
woczy,spytałochrypłymgłosem:
–Czy
mogęcięwziąć,
signor
a?
–Tak…
och
tak…–jęknęła.
Zsunął
jej
majtki, położył dłonie na jej udach, rozsuwając je,
ijużpochwiliwszedłwniągłęboko.Chwilowybólsprawił,że
straciła dech, ale już po chwili dyskomfort minął. Miała
wrażenie, że czekała na niego całe życie. Był twardy i gorący,
idealny – ale do końca zdała sobie z tego sprawę dopiero, gdy
wniąwszedł.
Niezwykłośćizłożonośćtegodoznaniazaskoczyłyją.
Bastian
również był poruszony. Patrzył na nią, nie mogąc
uwierzyćwto,cosiędzieje.
–
Sei
incredible–wyszeptał.
Ich
ciała zaczęły się poruszać w pradawnym rytmie
kochanków, a Lily instynktownie oplotła szczupłymi nogami
jego ciało, żeby lepiej się z nim zespolić. Żadnym wątpliwości
czy wyrzutów sumienia. Jak mogłaby żałować czegoś tak
cudownego?
Bastian
nigdyniebyłtakpodnieconyinikogotakniepragnął;
drwiłzojca,żeLilychybarzuciłananiegourok,aterazzrobiła
znimdokładnietosamo.
Była niezwykła i zachwycająca, z jej miękką gładką skórą,
długimi rzęsami okalającymi rozpalone pożądaniem oczy. Była
tak ciasna – na początku zbyt ciasna. Zaskoczyło go to. Może
pożyciezbyłymmężemnieukładałosięnajlepiej.
Zatrzymał się
na
chwilę, gdy doszła – żeby mogła w pełni
doświadczyć rozkoszy; miał wrażenie, że była zupełnie
oszołomiona tym doznaniem, jakby nigdy wcześniej tego nie
przeżyła.
Bastian
musiał przyznać, że ta myśl napełniła go dumą.
Cudowne jęki rozkoszy, do której ją doprowadził, rozbudziła
w nim jeszcze większą żądzą. Zapomniał o całym świecie,
pogrążającsięwewszechogarniającejrozkoszy.
–Spójrz
na
mnie–powiedział.
Lily
posłuchała, jej zielone oczy lśniły jak szlachetne
kamienie, a piękne złote włosy rozsypały się na poduszce.
Wchodził w nią coraz mocniej i zachłanniej, a gdy jęknął
zrozkoszy,przytuliłagodosiebiejeszczemocniej.
Osiągnąwszyspełnienie,opadł
na
nią.Musiałprzyznać,żebył
to najlepszy seks w jego życiu. Dopiero się poznali, ale więź
pomiędzynimibyłaniezwykła.
Gdy
uniósł głowę, żeby na nią spojrzeć, zobaczył, że jej oczy
wypełniłysięłzami.Byłzszokowany;cotomogłooznaczać?
Podniósł się ostrożnie i przyciągnął ją do siebie. Ich serca
waliłyjakoszalałe.
–Dlaczego
płaczesz,
mia
dolce
?
Czy zrobiłem coś nie tak? –
zapytałostrożnie,zlekkimniepokojem.
–Nie,to
nietak…Niewiem,dlaczegopłaczę.
Jej
cichy szept był niczym najlżejsza pieszczota; uniosła dłoń
i dotknęła jego policzka. Nie mógł się powstrzymać, ujął jej
rękę i przycisnął usta do wnętrza dłoni, jakby była
najcenniejszymskarbem.
Co
sięznimdziało?Całkiemstraciłnadsobąkontrolęitogo
zaniepokoiło. Ogień płonący w jej oczach rozpalił w nim
namiętność,októrejistnieniuniemiałpojęcia…
ROZDZIAŁDRUGI
–Musiszjużiść.
Głos Lily nagle stał się niespodziewanie chłodny. Wstała,
próbując doprowadzić do porządku włosy i ubranie. Sięgnęła
podsukienkę,odszukałastanikischowałagodokieszeni.
Myślotym,żepodkolorowąsukienkąbyłazupełnienaga,na
nowo rozbudził w nim pożądanie. Bastian miał ochotę
przyciągnąć ją do siebie i kontynuować to, co przed chwilą
przerwali, ale nie odważył się. Byłoby to jak dolanie oliwy do
ognia, który już i tak wyrwał się spod kontroli. Potrzebował
czasu,żebytowszystkoprzemyśleći…
Wstał,zdjąłprezerwatywę,zapiąłspodnieipodniósłzpodłogi
koszulę. Ubrał się pospiesznie, przeczesał włosy palcami
iodwróciłsię,żebynaniąspojrzeć.
–Nieskończyliśmyrozmowyotwoimwynajmie–zaczął;czuł
się trochę niezręcznie z uwagi na to, co się przed chwilą
wydarzyło.
– Myślisz, że zapomniałam, że chcesz się mnie pozbyć? –
spytała.
–Nieotomichodzi–celowopowiedziałtołagodnymtonem.
Nie potrafił gniewać się na kobietę, z którą przed chwilą
przeżyłtakcudownechwile.
–Alenadalchcesz,żebymopuściłatomiejscei…–spojrzała
mu w oczy – tak jak mówiłam, mam swoje prawa i zamierzam
skonsultować się z prawnikiem. Nie pozbędziesz się mnie tak
łatwo,signor.
Tego się nie spodziewał, choć musiał przyznać, że jej
nieugiętapostawazrobiłananimwrażenie.
– Posłuchaj, chcę tylko powiedzieć, że chciałbym załatwić to
inaczejidaćciwięcejczasu.
–Toznaczy?
Bastian wiedział, że za tę niezręczną sytuację może winić
wyłącznie
siebie;
zawsze
był
ostrożny
w
kontaktach
zkobietami,aterazdałsięponieśćchwili.
Potarłbrodęipowiedział:
– Nie musisz się wyprowadzać od razu. Wyjeżdżam
winteresachdoBrazylii,niebędziemniejakieśsześćtygodni.
Możeszzostaćtutajdoczasumojegopowrotu,apotemjeszcze
razzastanowimysię,jaktorozwiązać.Odpowiadacito?
– Przyznaję, że trochę więcej czasu na przemyślenie na
pewnoniezaszkodzi.
–Todobrze.Wtakimrazieustalone.
–Acoznowymiplantacjamioliwnymi?
–Torównieżmożepoczekaćdomojegopowrotu.
–Rozumiem…
Jego piękna lokatorka objęła się ramionami, jakby było jej
zimno.
– Czy zmieniłeś zdanie ze względu na to, co przed chwilą
międzynamizaszło,signorCarrera?
–MówdomnieBastian.
Lily zarumieniła się. Wiedziała, że sytuacja wcale nie stanie
sięprzeztołatwiejsza.
–Niechcę,żebyśmyślał,żejesteśmicokolwiekwinien.
– Lubię myśleć, że jestem rozsądnym człowiekiem –
powiedział Bastian, wzdychając. – Gdybym nie przemyślał tej
sprawy raz jeszcze po tym, co przed chwilą zaszło, i kazał ci
odejśćodrazu,rozczarowałbymrównieżsiebiesamego.
–Cóż…cieszęsię,żetakmyślisz.
– Pamiętaj, że cokolwiek się wydarzy, nie żałuję tego, co się
dziśstało.
ZieloneoczyLilyrozbłysływodpowiedzi.
–Wporządku,aletosięjużniepowtórzy,signor.Gwarantuję!
Uśmiechnąłsięlekkoipodszedłdodrzwi.
–Jeszczezobaczymy,signora.
Lilyniechciałazadużomyślećotym,coprzedchwilązaszło
– przeżyła najbardziej cudowny seks z nieznajomym; było to
zupełnieniewjejstyluiztrudemmogłauwierzyćwto,cosię
stało.
Nie pomyślała nawet o zabezpieczeniu, co było wielką
głupotą. Na szczęście Bastian pamiętał o prezerwatywie.
Najwyraźniejbyłprzygotowanynategotypusytuację,podczas
gdyonabyłatakniedoświadczona…
Poszła pod prysznic, wciąż odtwarzając w głowie to, co się
przed chwilą stało. Stanęła przed lustrem i, rozczesując włosy,
przyglądała się uważnie swojemu odbiciu. Miała wrażenie, że
wygląda teraz zupełnie inaczej. Policzki zaróżowiły się,
woczachlśniłaszczeraniewinność.
Wróciła do szkicownika, wciąż lekko oszołomiona. Z trudem
była w stanie się skupić; włoski kochanek rozbudził w niej
uczucia od tak dawna tłumione, które w końcu miały szansę
wydostaćsięnapowierzchnię.Toniesprzyjałokoncentracji.
Przynajmniej nie musiała od razu opuszczać domu. Miała
chwilę,żebyprzemyślećnowąsytuacjęipodjąćjakąśdecyzję.
Najbliższe dni Lily spędziła na pracy, znajdując trochę czasu
na własne projekty i opowiadania. Przystojny Włoch rzucił jej
wyzwanieinajwyraźniejtobyłojejpotrzebne.Imdłużejotym
myślała,tympoważniejpodchodziładopomysłuprzygotowania
własnej książki. Musi spróbować, nawet jeśli nic z tego nie
wyjdzie.Byłymążzawszeuważał,żepracailustratorkitostrata
czasu, a Lily mogłaby zająć się czymś bardziej dochodowym.
Bastian nie podzielał jego opinii. Może przystojny biznesman
nieświadomiepowiedziałjejcoś,cobardzochciałausłyszeć?
Po
wyjeździe
Bastiana
do
Brazylii
Lily
często
się
zastanawiała,jakmogłapostąpićtaknierozważnie…czyżbynie
miała żadnych hamulców? Jednak na wspomnienie tamtej
namiętności i niezwykłej chemii wszystkie wątpliwości znikały.
Nie żałowała niczego. Zastanawiała się tylko, czy będzie
w stanie się mu oprzeć po jego powrocie? Miała przecież tak
wieledostracenia…
Może warto byłoby rozważyć propozycję i przenieść się do
domu zastępczego, który jej zaoferowali – dzięki temu trochę
się od niego odseparuje. Westchnęła i postanowiła, że
porozmawia o tym z ojcem Bastiana, Albertem. Polubiła
starszegopanaiwgłębisercaufała,żedobrzejejdoradzi.
Minęły cztery tygodnie od wyjazdu Bastiana i Lily
z niepokojem zauważyła, że okres spóźniał jej się coraz
bardziej. Kupiła test w miejscowej aptece, żeby potwierdzić
swojeobawyiwtedyzdrżeniemsercaodkryła,żejestwciąży…
Lipiec,sierpieńiwrzesieńtowBrazyliimiesiącezimowe,ale
temperatury były zbliżone do abruzyjskiego lata. Bastian był
przyzwyczajony do wysokich temperatur, więc nie odczuł
zmiany. Głowę zaprzątały mu inne sprawy, które zostały
w domu nierozwiązane. Zawsze miał powodzenie u kobiet,
często o niego zabiegały, jednak sytuacja z uroczą lokatorką
byławyjątkowa.Rzucilisięnasiebiepraktycznieodrazu,jakby
napędzani wewnętrzną, pierwotną i potężną siłą, której nie
sposóbsięprzeciwstawić.Niebyłomiejscanawątpliwości.
Nie mógł przestać o niej myśleć – może właśnie dlatego, że
po wszystkim Lily nie szukała z nim kontaktu? Tak czy siak,
miał jeszcze z nią sprawy do załatwienia i odliczał dni do
powrotu.
Tymrazemdojdądoporozumienia–jakiegośnapewno!
Lily rzuciła się w wir pracy. Odkąd dowiedziała się o ciąży,
pracowała ze zdwojoną siłą nad ilustracjami i własną książką,
aleteżskupiłasięnadomu,starającsięnadaćmuwłasnystyl.
Nowy dom był dużo przestronniejszy od poprzedniego, ale
równie urokliwie położony. Dużą sofę i fotele przykryła
jedwabnymi kapami i miękkimi poduchami, które kupiła na
lokalnym targu. Chciała nadać wnętrzu bardziej osobisty
charakter. Duża ceramiczna misa w kolorze pomarańczy, którą
znalazławkuchni,zawszebyławypełnionaświeżymiowocami.
Dodatkowo przypominało jej to, że musi się teraz dobrze
odżywiać,zewzględunadziecko.
Co się stało, to się nie odstanie. Była nieostrożna i nie
pomyślałaozabezpieczeniu,atobyłytegokonsekwencje.
Nie zastanawiała się jeszcze nad tym, jak wielkie zmiany
przyniesiepojawianiesięnaświeciedziecka,ponieważbyłoto
trochę przytłaczające. Ktoś mógłby powiedzieć, że decyzja
ourodzeniudzieckabyłanierozważna,wkońcubędziesamotną
matką, ale myśl o nowym życiu napełniała ją szczęściem
i ekscytacją. Życie nagle nabrało zupełnie nowego znaczenia.
TaknaprawdęLilycieszyłasię,żezostaniematką.
Niestety, jeszcze nie powiedziała o tym Bastianowi, który
nadalbyłwpodróży.Czyniepomyśli,żeLilypróbujegowrobić
i wyłudzić pieniądze? Zadrżała na myśl o tym. Nie zamierzała
być w żaden sposób uzależniona od mężczyzny – już raz
popełniła ten błąd. Choć tęskniła za poprzednim domem,
okienkiem w dachu i gajem oliwnym, mała kamienna willa,
którą teraz wynajmowała od Carrerów, była równie urokliwa.
Dom był położony bliżej morza, a wokół otaczały ją idylliczne,
wiejskie pejzaże. Rankiem budził ją szum fal rozbijających się
o brzeg, a wieczorem mogła podziwiać przepiękne zachody
słońca.
Gdy poszła do Alberta po radę, starszy mężczyzna okazał jej
wieleserca.
–Musipanizrobićto,codyktujeserce,signora–powiedział.
–Niemapowodówdopaniki,niezależnieodtego,comówiłmój
syn. Możemy poczekać, aż się pani zastanowi. Chcemy, żeby
byłapaniszczęśliwa.Tacyuroczylokatorzyniezdarzająsięza
często,pannoLily.
Przytulił ją do piersi i pocałował w oba policzki. Bardzo
polubiłastarszegopana,któregooczybłyszczały,ilekroćcośgo
ucieszyło, a okalające je zmarszczki dodawały mu ciepła
i uroku. Zastanawiała się, czy Bastian odziedziczył po ojcu
dobreiczułeserce…
Przechadzał się gorączkowo w tę i z powrotem, a ojciec
rozsiadłsięwulubionymfoteluiczekał,ażsynochłonie.
–Niemogęuwierzyć,żepozwoliłeśjejsięprzeprowadzić,ot
tak! – wściekał się Bastian. – Zgodnie z umową miała zostać
w villecie do mojego powrotu. Twierdziła, że praca przy oknie
dachowym pomaga jej się skupić i jest inspirująca. A jeśli
wnowymdomubędziejejtrudniej?
MłodyCarrerazatrzymałsięgwałtownie.
–Skąduciebietanagłatroska?Wcześniejnieobchodziłocię,
czytejmłodejdamiebędziesiędobrzepracować.Obajwiemy,
że villeta ma zostać zburzona. Czy nie o tym kazałeś mi
pamiętać, zarzucając mi, że byłem dla niej zbyt łagodny?
Myślałem,żechceszsięjejjaknajszybciejpozbyć.
–Takbyło…toznaczy,jest.
Bastian ze zniecierpliwieniem odgarnął włosy z twarzy.
Dlaczego ta kobieta wzbudzała w nim tyle emocji? Znów miał
wrażenie,żerzuciłananiegourok.
– Zapomnijmy o tym. Jeśli jest zadowolona, to nam też
odpowiada ta sytuacja, prawda? Później do niej wstąpię, żeby
sprawdzić,jaksięurządziła.Iżebypodziękować,żeposzłanam
narękę.
Westchnąłciężko,jakbyzrzuciłzpiersiwielkiciężar,apotem
podszedł,żebyuściskaćojcaserdecznie.
– Jak się czujesz? Dolores mówiła mi, że dba o twoje posiłki
i pilnuje, żebyś odpoczywał. Mam nadzieję, że nie doskwierają
cijużbólewpiersianinicpodobnego?
Albertoskrzywiłsię.
– Traktujesz mnie jak dziecko, które trzeba pilnować na
każdymkroku!Aterazmożeusiądzieszwreszcieiopowieszmi
opodróżydoBrazylii.Byłowarto?
Synuśmiechnąłsię.
– A masz jakieś wątpliwości? Powinieneś wiedzieć, że nie
podejmujęsięniczego,coniebyłobywartezachodu.
ROZDZIAŁTRZECI
Bastian dawno nie zapuszczał się w te rejony posiadłości
ziemskich Carrerów. Choć wiedział, że zarządca Mario
doskonale dba o majątek, to był zaskoczony, jak uroczo
wyglądał ten konkretny dom. Wybudowany był w tradycyjnym
włoskim stylu wiejskim, w środku miał ceglane sufity, które
zostałyodrestaurowaneidelikatnieuwspółcześnione.Kuchnia,
sypialnie i łazienki były przestronne, a z okien rozciągał się
przepięknywidoknaocean.Zauważył,żeziemiaprzeddomem
została skopana i przygotowana pod uprawę. Niektóre cebulki
zaczęły już kiełkować, a spośród grudek ziemi widać było
przepiękne żółcie, róże i błękity. Większą część zajmowało
jednakpatio;dawnoniktnieuprawiałtutajkwiatów.
Czy to Lily była odpowiedzialna za te nowe porządki?
Wiedział, że Mario raczej nie zrobiłby czegoś takiego bez
konsultacji…
Bastianpodszedłdodrzwiizzaskoczeniemzauważył,żebyły
otwarte.Zapukałizajrzałdośrodka.
– Jest tam ktoś? – zawołał, najpierw po włosku, później po
angielsku.
–Czytoty,Alberto?Dajmichwilę,zarazprzyjdę…
Niezdawałsobiesprawy,jaktęskniłzajejgłosem.Wszedłdo
środka i zobaczył piękną lokatorkę siedzącą tyłem do niego
przy rustykalnym biurku z drewna orzechowego, które sam tu
zainstalował. Pochylała się, a jej dłoń wprawnie tańczyła na
kartce papieru. Jej rozświetlone słońcem włosy były związane
luźno szmaragdowym szalem, odsłaniając piękną długą szyję.
Zatrzymał się na chwilę, marząc, by musnąć wargami tę
nieskazitelną, nagą skórę. Na szczęście w porę się opamiętał;
Lilysięodwróciła.
–SignorCarrera…–zarumieniłasię.–Niewiedziałam,żejuż
wróciłeś.
Odłożyła ołówek i wstała. Miała na sobie biały top bez
rękawów, który eksponował jej szczupłe, lekko opalone
ramiona, oraz luźne morelowe spodnie z jedwabiu, które
falowałyleciutkoprzykażdymruchu.
Bastianztrudempanowałnadpożądaniem.
–Wczoraj…wczesnymrankiem.
–Więcpewnienadaljesteśzmęczony?
– Ani trochę… Myśl o powrocie do domu zawsze działa na
mnieenergetyzująco.
– Cóż, ja… – zarumieniła się jeszcze bardziej, wskazując na
kuchnię.–Możesięczegośnapijesz?
– Nie. Nie mam na nic ochoty. – Tylko na ciebie, pomyślał. –
Jakcisiępodobanowelokum?
– Bardzo! Nie wiem, dlaczego tak się obawiałam
przeprowadzki.
–Todobrze,cieszęsię.Widzę,żepracujesz.Mogęzerknąć?
–Proszębardzo.Toilustracjadonowejksiążki.
Odsunęła się, żeby go przepuścić, a Bastian poczuł jej
cudowny zapach. Przywoływał w pamięci wszystkie cudowne
wspomnienia…Jakmógłzapomnieć,żetakpiękniepachniała?
Choć krew zawrzała w nim na wspomnienie tamtego
popołudnia,spojrzałnależącynabiurkuszkic,przedstawiający
pręgowanego
kota
o
olbrzymich,
zielonych
oczach,
z przesadnym wyrazem determinacji malującym się na
włochatejmordce.
–Todotwojejksiążki?
–Amatojakieśznaczenie?
–Myślę,żetak.Rysunekjestświetny,wolałbym,żebytrafiłdo
twojejpublikacji.
–Dlaczego?
Skrzyżował ręce na piersi i spojrzał na nią; była tak piękna
iurocza.Nigdyniebyłzaborczywstosunkudokobiet,alemyśl
otym,żejąposiadł,napełniłagodzikąsatysfakcją.
– Z dwóch powodów. Po pierwsze, przypomina mi ciebie,
i jestem pewien, że twoje opowiadania są równie dobre, jak
ilustracje. Po drugie, rysunek jest świetny i szkoda byłoby
oddaćgokomuśinnemu.
Skinęłagłową,czującrosnącąpewnośćsiebie.
– Cóż, masz rację. Posłuchałam twojej rady i to ilustracja do
jednegozmoichopowiadań.
–Więczaczęłaśtraktowaćpisaniebardziejpoważnie?
–Powiedzmy,żesięstaram.
– A co ma oznaczać ta determinacja na twarzy kota? –
uśmiechnąłsięlekko.
–Musiszprzeczytaćksiążkę,żebysiędowiedzieć.Oczywiście,
jeślizostanieopublikowana.
– Dlaczego miałaby nie być? Po samym rysunku widać, że
potrafisztworzyćdladzieci.Jakibędzietytuł?
–„Wszystkojestmożliwe”.
–Czytoradazczasówdorastania?
Wzruszyła ramionami i spróbowała się uśmiechnąć, ale
przyszłojejtoztrudem.
–Tak…aleniezawszeżyłamzgodnieznią.Usłyszałamtood
nauczycielki podczas podróży do Francji. Obudziłam się
w środku nocy, bo nie mogłam zasnąć. Bałam się ciemności.
Nauczycielka przekonywała mnie, że nie ma się czego bać,
niedługo wrócę do domu i zamiast się zamartwiać, powinnam
cieszyć się podróżą. Kazała mi wracać do łóżka i spróbować
zasnąć,ajawtedypowiedziałam,żeniemogę.
–Ilemiałaślat,Lily?
–Dziewięćalbodziesięć.
–Wtymwiekuwiększośćdzieciczujesięnieswojozdalaod
domu.Jestempewien,żenietylkotysiębałaś.
Zmarszczyłabrwi.
– Inne dziewczynki w pokoju nie miały takich problemów.
Powinnambyćodważniejsza.Czułamsięjakidiotka.
–Niemówtak–powiedziałBastianznaciskiem.–Byłaśtylko
dzieckiem.Niewątpię,żesłowanauczycielkipomogłyci,skoro
do dziś je pamiętasz. Może dzięki temu dziś jesteś bardziej
zdeterminowana,żebystawiaćczołolękom?
–Chciałabym,żebytakbyło.
–Myślę,żeprzedewszystkimbrakujeciwiarywewłasnesiły.
–Skądmożesztowiedzieć?Takmałosięznamy.
Powiedziała to tak cicho, że słowa ledwie zadrgały
w powietrzu. Wszystko zawisło w niemym oczekiwaniu,
powietrze było ciężkie i naładowane, jakby gdzieś czaiło się
niebezpieczeństwo,któregoniepotrafilinazwać.
–Chybajednakzmieniłemzdanie.Chętniesięczegośnapiję.
–Oczywiście.Nacomaszochotę?
–Możekawa.Czarna,jednałyżeczkacukru.
–Zarazprzygotuję.Usiądźsobieipoczekajchwilę.
Wybrał fotel; uznał, że to bezpieczniejsza opcja niż kanapa,
biorącpoduwagęto,doczegodoszłoostatnimrazem.Zaschło
mu usta, gdy na nią czekał, a kiedy wróciła z tacą, nadal nie
miał pojęcia, co powiedzieć. Jak mógł wytłumaczyć coś, co od
początku wydawało się nieuniknione? Poza tym Lily nie była
pierwszą lepszą ślicznotką, o której można tak łatwo
zapomnieć. Między nimi zaszło coś więcej, a on nie mógł
przestaćoniejmyśleć…
–Proszębardzo.Mamnadzieję,żeniezamocna.
Lily postawiła filiżanki na sporej wielkości stoliku kawowym
iusiadłanasofie.
–Grazie–uśmiechnąłsię,upijającłyk.–Dokładnietaka,jaką
lubię.
–Cieszęsię.Jaksięudałapodróżwinteresach?
Próbowała prowadzić luźną rozmowę, ale nie potrafiła ukryć
napięcia,conieumknęłouwagiBastiana.Naglepodjąłdecyzję,
odstawiłkubekispojrzałjejprostowoczy.
–Niebędziemymarnowaćczasunarozmowyomojejpodróży.
Musimyporozmawiaćotym,comiędzynamizaszło.
Lily nie spodziewała się, że Bastian od razu przejdzie do
rzeczy. Poczuła mdłości, które przypomniały jej o ciąży,
a zapach ziołowej herbaty nie pomagał. Odstawiła filiżankę,
wyprostowała się na sofie i skrzyżowała ramiona, żeby ukryć
brzuch, choć nic jeszcze nie było widać. Musiała poczekać
jeszczekilkamiesięcy,choćpiersizrobiłysięwyraźniecięższe.
Podniosła wzrok i przyjrzała się Bastianowi. Jak mogła
zapomnieć, jaki był przystojny? Czarne kręcone włosy,
uwodzicielskie spojrzenie brązowych oczu, okolonych długimi
rzęsami i szczupłe wysportowane ciało, któremu najwyraźniej
nie obca była praca fizyczna. W czasach antycznych byłby
idealnymmodelemdlagreckiegorzeźbiarza…
–Niebardzowiem,cochceszusłyszeć,signorCarrera.
Uśmiechnąłsięlekko,słyszącjejoficjalnyton.
–Awięcznówjesteśmytylkonajemcąilokatorką?Pytam,czy
myślałaś o tym, co między nami zaszło… czy może uznałaś, że
będziemyudawać,żenicsięniestało?
Poczuła na policzkach gorące rumieńce. Wiele razy
fantazjowałaotym,comupowie,jeśliznówsięspotkają,teraz
jednak była zakłopotana i nie potrafiła wydusić z siebie słowa.
Zwłaszczażemusiałamujeszczepowiedziećodośćpoważnych
konsekwencjachichostatniegowspólnegopopołudnia.
– Nie mówię, że powinniśmy udawać, że nic się nie stało.
Zresztąchybaniemożemy.
–Comasznamyśli?
Czuła, jak wszystko w środku zaciska jej się z niepokoju
inadziei.Niepotrafiłaudawaćprzednimobojętności.
–Chceszmipowiedzieć,żejestktośjeszcze?Dlategochcesz
zapomniećotym,cosięwydarzyło?
Zaskoczyła ją uraza w jego głosie. Odgarnęła z twarzy
kosmykwłosów,ztrudempanującnaddrżeniemdłoni.
–Nieotochodzi…ijakmogęzapomniećotym,cosięstało,
skoro…
– Skoro co? – Pochylił się do przodu, opierając dłonie
o kolana, jakby w gotowości, żeby stawić czoło wszystkim jej
argumentom.
Sercewaliłojejjakptakschwytanywpułapkę.Uniosłagłowę
iodważniespojrzałamuwoczy.
–Skorospodziewamsiętwojegodziecka.
ROZDZIAŁCZWARTY
Bastianwkońcuprzerwałciszę.
–Jesteśwciąży?
Wstał i podszedł do niej, wyraźnie poruszony tym, co przed
chwiląusłyszał.
–Nieżartowałabymzczegośtakiego.
Serce biło jej jeszcze szybciej. Czy wyznanie prawdy nie
powinno przynieść ulgi? Ten, kto tak twierdził, nie był przy
zdrowych zmysłach! Była to najtrudniejsza sytuacja, jakiej
musiałastawićczoło;łatwiejprzyszłojejnawetpoinformowanie
byłegomęża,żechcerozwodu.
–Kiedysiędowiedziałaś?
– Niedługo po twoim wyjeździe… Spóźniał mi się okres,
azawszejestregularny.
–Alezrobiłaśtest,żebysięupewnić?
Bastian podszedł bliżej i Lily poczuła zmysłowy zapach jego
perfum. Musiała zachować zimną krew, a tak bardzo go
pragnęła.
– Tak. Choć nie był konieczny. Znam dobrze swoje ciało
ipotrafięzauważyćzmiany.
Bastian przeczesał włosy palcami i milczał, najwyraźniej
pogrążonywmyślach.Pochwiliodwróciłsięgwałtownie,jakby
podjął decyzję, skrzyżował ramiona i powiedział niepokojąco
spokojnymgłosem:
–Wtakimraziebędzieszmusiałamniepoślubić.
–Co?Chybaoszalałeś!
– Dlaczego? Jesteś zaskoczona, że chcę zachować się wobec
ciebieuczciwie?Amożeboiszsięstałegozwiązku,bomaszjuż
zasobąnieudanemałżeństwo?
–Skądmożesztowiedzieć?
–Zgaduję.
Lilyniezamierzałamuniczegotłumaczyć.Byłprzekonany,że
powinnagopoślubić!
–Uważam,żetenpomysłjestszalony!Prawiesięnieznamy.
Jesteś właścicielem domu, który wynajmuję, nic poza tym nas
niełączy,oprócz…
– Namiętnego nieplanowanego seksu? – dokończył za nią,
unoszącbrew.
–Nieoczekiwanegozbliżenia–poprawiłago.
Znów się zarumieniła jak pensjonarka. Nie wierzyła, że
Bastiannaprawdęchciałzalegalizowaćichzwiązekzewzględu
na dziecko. To nie brzmiało zbyt wiarygodnie. Był bogatym
właścicielem ziemskim, podczas gdy ona… Cóż, nie była nikim
ważnym.
– Najważniejsze jest dziecko i o nim musimy teraz myśleć,
Lily. Nie wiemy jeszcze, czy coś nas łączy, oprócz łóżka,
w którym dogadujemy się bardzo dobrze. Z tego względu
uważam,żepowinnaśpoważnierozważyćmojąpropozycję.
Poczuła,żekrewsięwniejgotuje.
– To nie jest takie proste. Jest całe mnóstwo samotnych
matek,pozatym…
–Tak?
– Nie chcę, żeby ktoś podejmował za mnie decyzje o mojej
przyszłości.
Wstała i instynktownie położyła dłoń na brzuchu, jakby
chciałaochronićrosnącewnimżycie.
– Nie spodziewałam się, że zaproponujesz mi małżeństwo.
Biorę pełną odpowiedzialność za własne decyzje i zamierzam
sama zatroszczyć się o siebie i o dziecko… nawet jeśli będzie
namciężko.
– Dlaczego chcesz sobie wszystko utrudnić? Odmowa
przyjęcia pomocy nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem. To
dziecko jest również moje, co prowadzi mnie do kolejnego
pytania. Dlaczego nie pomyślałaś o aborcji? Wiele kobiet w tej
sytuacjizdecydowałabysięnatakierozwiązanie.
Lilybyłazszokowana.
– Wiem, że mnie nie znasz, ale od pierwszego momentu
pokochałam to dziecko. Jest moje i bardzo go pragnę, od
samegopoczątku.
– Cieszę się, że tak mówisz – w jego głosie wyraźnie słychać
było satysfakcję – ale choć szanuję to, czego chcesz, muszę ci
powiedzieć, że jako ojciec dziecka zamierzam stanąć na
wysokościzadaniaiutrzymywaćwasoboje.
– Nie musisz. Mamy dwudziesty pierwszy wiek! To nie jest
średniowiecze!
Bastianskrzywiłsięzezłością.
– Uważasz, że ojciec troszczący się o matkę dziecka jest
zacofanym idiotą? Według mnie w tej kwestii trochę się
ostatnio pogubiliśmy. Dobrze jest, aby każdy znał swoją rolę
isięzniejwywiązywał.
– Naprawdę? – warknęła. – A czy ty w ogóle chcesz być
ojcem?
Zamarłispojrzałnaniąlodowato.
– Nie o to chodzi. O tym porozmawiamy później. Przede
wszystkimniezamierzamunikaćodpowiedzialności.Niewiem,
jakie miałaś doświadczenia z mężczyznami, ale ja chcę zadbać
orodzinę.
Lily musiała przyznać, że podobało jej się, gdy mówił o niej
i dziecku jako o rodzinie, poza tym podziwiała go za postawę
wobec całej sytuacji. Przecież to było jak sen, który właśnie
zaczynałsięziszczać.
Problem w tym, że doświadczenie nauczyło ją, że ludzie
rzadkowywiązująsięzezłożonychobietnic.
Odetchnęła, usiadła i sięgnęła po aksamitną poduszkę, którą
zasłoniłabrzuch.
– Myślę, że powinieneś to jeszcze przemyśleć. Dopiero
wróciłeśzpodróżyizamierzaszrozbudowaćfirmę.Wiem,żeto
jestteraznajważniejsze.
Uniósłlekkobrewispojrzałnaniądrwiąco.
–Naprawdęchceszmipowiedzieć,żeniezamierzaszstawiać
własnych potrzeb na pierwszym miejscu? Mam zgoła inne
doświadczeniazkobietami.
Krew zaszumiała jej w skroniach; naprawdę nie musiała
słuchaćojegodoświadczeniachzkobietami.Samamyślotym,
żetrzymałwramionachinnąkochankę,byładlaniejtorturą.
Bastianpokręciłgłową.
– Większość Włochów stawia sobie za punkt honoru opiekę
nadżonąidziećmi.Rodzinajestdlanaswszystkim.
Wzmianka o rodzinie przypomniała mu o utracie matki
i o tym, jaki to miało wpływ na niego i na ojca. Choć jej nie
poznał, wciąż się zastanawiał, jak wyglądałoby jego życie,
gdybydorastał,otoczonyjejtroskąimiłością…
Przez te wszystkie lata Alberto był sam. Był wspaniałym
człowiekiem, pełnym miłości do całego świata, ale utracił
kobietę, która była dla niego wszystkim. Nigdy nie próbował
znaleźćkogoś,ktozająłbyjejmiejsce.Jakpowtarzałsynowi,nie
dało się zastąpić ideału. Myśląc o wszystkich nieudanych
związkach – i jednym w szczególności – Bastian nie mógł
wyzbyćsięlęku,żejegorównieżczekapodobnyzawód.Niebył
w stanie znieść myśli, że może utracić kobietę, zwłaszcza
podczasporodu.
Naszczęścieuczucia,jakimdarzyłLily,niedałosięporównać
dotego,cołączyłojegorodziców.Niezaryzykujewiele,żeniąc
się z nią. Będzie się troszczył o nią i ich dzieci – ponieważ
z pewnością będzie ich więcej – i postara się być najlepszym
mężem pod słońcem, ale będzie to małżeństwo z rozsądku
iwygody…zniewątpliwymikorzyściami.
– To cudownie – odpowiedziała Lily. – Alberto pewnie był
wspaniałymojcem.
–Toprawda.
– Pewnie czasem bywaliście trochę samotni? Mam na myśli
twojąmatkę.
– Powiedział ci o tym? – Bastian starał się nie dać po sobie
poznać, jak bardzo go to wzburzyło. Był wściekły na ojca, że
podzielił się tak osobistą historią z Lily, która w końcu była
tylkoichlokatorką.
–Jakośwyszłowrozmowie.
– Cóż… nie zawsze byliśmy sami – powiedział ostro. – Mam
dwieciotki,którepilnowały,żebyniczegonamniezabrakło,no
i wielu kuzynów. Poza tym ojciec zatrudnił Dolores. Mieliśmy
towarzystwo.
Lily nie do końca mu uwierzyła; sięgnęła po kubek z niezbyt
zachęcającą zawartością i postanowiła wynieść go do kuchni.
Zdziwiłasię,gdyruszyłzanią.
Gdy myła kubek, Bastian chwycił ją nagle za rękę. Przez
chwilępoczuła,jakjegodotykpalijążywymogniem.Ztrudem
byławstaniemyśleć,acodopieromówić…
Odwróciłjądosiebie.
–Ocochodzi?–spytała,puszczająckubek.
–Zastanawiałemsię,jakpoznałaśbyłegomęża.
Spojrzałananiegozaskoczona.
– Poznaliśmy się na kolacji u wspólnej znajomej. – Słychać
byłowyraźnie,żeniemaochotyciągnąćtegotematu.
–Mówdalej.
– Cóż… ta koleżanka zawsze próbowała swatać mnie
z różnymi mężczyznami. Uważała, że jestem zbyt niedostępna.
Od razu polubiliśmy się z Markiem. Spotykaliśmy się przez
chwilę, a potem dość szybko mi się oświadczył. Koleżanka
przekonywała mnie, że to świetny pomysł… wydawał się
idealnym kandydatem na męża… a to znacznie lepiej niż być
samą.
– A więc jakie twoje kryteria spełniał? – W głosie Bastiana
słychać było lekką irytację. – Koleżanka uznała, że jest dobrą
partiąiuratujecięprzedsamotnością?
– Nie zrozum mnie źle, naprawdę go polubiłam. Był uroczy
i dobrze mnie traktował. Dość szybko po ślubie zdałam sobie
sprawę, że jednak nie był to najlepszy pomysł. Był finansistą,
pracowałwCityibardzowielenasróżniło.
–Toznaczy?
Lilywestchnęła.
–Jestemartystką,apieniądzeniesądlamnienajważniejsze.
Mieliśmy zupełnie inne priorytety, a to chyba duża różnica,
prawda? W każdym razie zdecydowaliśmy się na rozstanie.
Uznałam, że w przyszłości wolę mieć kota niż mężczyznę. Są
zdecydowaniemniejkłopotliwe.
Uśmiechnąłsię.
– Nie zgadzam się z tobą. Po prostu wybrałaś złego
mężczyznę.
–Dobrzejestbyćmądrymposzkodzie,prawda?
Wyswobodziłasięzjegouściskuiodetchnęła.Trudnojejbyło
sięopanować,gdybyłtakblisko.
– Muszę w każdym razie przemyśleć twoje słowa. Czy
możemynaraziezostawićwszystkotak,jakjest?
Bastian odwrócił się bez słowa i wrócił do salonu. Lily
poczekałachwilęiruszyłazanim.Zdążyłasięjużzorientować,
że był uparty i miał żelazną wolę – trudno go było przekonać,
żebyzmieniłzdanie.Gdybyzgodziłasięzaniegowyjść,zawsze
musiałabywalczyćoswoje…
– Następnym razem omówimy szczegóły ślubu. Wiem, że
masz wątpliwości, ale nie zamierzam tracić czasu na
zastanawianie się, czy to dobry pomysł. Nie szukam
romantycznych uniesień, więc tym nie musisz się przejmować.
Nasz związek będzie czysto pragmatyczny. Jestem pewien, że
z czasem będziesz zadowolona, że nie wybrałaś samotnego
macierzyństwa. Nie możesz pozwolić, żeby twoje zmartwienia
miaływpływnadziecko.
– Oczywiście, że bym tego nie chciała. Ale poczekaj… ja się
jeszcze nie zgodziłam. Mam już za sobą nieudane małżeństwo
iniechcępowtarzaćtegobłędu.
– Nasze małżeństwo nie będzie nieudane… jeśli oboje
będziemywiedzieć,czegochcemyijasnoprzedstawimywłasne
oczekiwania.
Jegotokmyśleniazaskoczyłją.
– A więc czego chcesz, Bastianie? Powiedziałeś już, że nie
szukaszromantycznegozwiązku.
Najegoopalonejtwarzypojawiłsięlekkirumieniec.
– Lepiej będzie, jeśli porozmawiamy o tym jutro. Muszę już
wracać,mamsporopracy.
– Ja również, ale uważam, że najpierw powinniśmy to
wyjaśnić,niesądzisz?
Bastian zamilkł na chwilę. Przyglądał jej się uważnie, jakby
próbował ją rozgryźć, co przypomniało Lily, że prawie się nie
znali. Jednak pomiędzy nimi była wyraźna więź, której nie
potrafiławytłumaczyćanisięjejoprzeć…
–Niezamierzamznówryzykowaćidaćsięponieśćuczuciom
– powiedział poważnym tonem – ale rozczarowania i zawody,
których
doświadczyliśmy,
mogą
nam
pomóc.
Możemy
wykorzystać te doświadczenia na własną korzyść. Jeśli nie
zainwestujemy zbyt dużo uczuć w małżeństwo, będzie to
bardziej jak kontrakt biznesowy. Gdy przystaniemy na
konkretnewarunki,obojebędziemyusatysfakcjonowani.
Lily przełknęła z trudem. Zrobiło jej się niedobrze. Dla niej
nie brzmiało to zbyt zachęcająco. Nie chciała i nie mogła być
usatysfakcjonowana taką chłodną kalkulacją, nawet jeśli
zrobiłaby to dla dobra dziecka. Znów przypomniała jej się noc
poślubnazMarkiemito,czegosięwtedydowiedziała.
– Więc w efekcie skazujemy się na samotność, choć u boku
współmałżonka?–podsumowała.–Szczerze,dlamnietobrzmi
dośćkiepsko.
– Nie twierdzę, że nie będzie między nami bliskości. Te
sprawy mają wielką wagę i połączyły nas. Przyznaję, że nie
byłbymwstanieżyćutwegoboku,niemogącciędotknąć.
Czuła, jak na twarzy wykwitają jej szkarłatne rumieńce.
Przeraziło ją to, że Bastian czuł to samo – jak miałaby się nie
zaangażowaćemocjonalnie,skorobędązesobąsypiać?
– Jutro wieczorem – odezwał się nagle – powiedzmy około
ósmej?
Patrzyłaoszołomiona,jakkierujesiędowyjścia.
Nieobejrzałsięanirazu.
Odgłos zatrzaskiwanych drzwi przeszył jej ciało. Miała
wrażenie, że stoi nad przepaścią, zastanawiając się, czy
skoczyć, a może odwrócić się i zaakceptować to, co ma
nadejść…
Bastian zostawił samochód i postanowił pójść do domu ojca
na piechotę. Sporo czasu spędził ostatnio w hotelach
i samolotach, musiał odetchnąć świeżym powietrzem. Teraz
zaprzątałygojedyniemyśliotym,żezostanieojcem.
Wydawałosiętonierealne.Odkądsięotymdowiedział,miał
wrażenie, że porusza się we śnie. Było to jego największe
marzenie, które zawsze odkładał na później, odkąd jego była,
Marissa, zdradziła go w tak perfidny sposób. Od zawsze miał
w sercu pustkę, której nawet ojciec nie potrafił wypełnić.
Wiedział, że była to żałoba po matce, której nawet nie poznał,
a smutek potęgował się za każdym razem, gdy słyszał płacz
ojcagdzieśwśrodkunocy,gdyobajniemogliusnąć.
Dawnotemu,gdybyłjeszczedzieckiem,zapytałgo,czynadal
tęsknizamamą.
–Jakaonabyła?
Nigdyniezapomniałodpowiedziojca.
– Była niczym anioł z zastępów Boga. Najpiękniejsza kobieta
na ziemi. Nigdy jej nie zapomnę. Nie potrafię pogodzić się
ztym,żeodeszłatakwcześnie.
Odkąd Marissa tak bardzo go skrzywdziła, Bastian trzymał
uczucianawodzyinikomusięniezwierzałzeswoichpragnień.
Obiecałsobiejednak,żejeślikiedykolwieksięożeni,tojedynie
z kobietą, która będzie szczera, oddana i wierna. Poza tym
wierzył, że każde dziecko zasługuje na to, by mieć oboje
rodziców.
Delikatnywiatrwzburzyłjegowłosy,przynoszączesobąsilny
aromat drzew oliwnych. Bastian był szczęśliwy, że to właśnie
tym cudownym drzewom jego rodzina poświęciła życie, a one
w zamian przyniosły im majątek. Kiedyś nauczy swoje dzieci
historiitychroślinisymbolikigałązkioliwnej.Wsercuwidział
już twarz nienarodzonego dziecka. Wyobrażał sobie, że będzie
doskonałąmieszankącechjegoimatkiinigdyniezapomni,że
niezwykła namiętność, która zrodziła się pomiędzy nim a Lily,
dała początek nowemu życiu. Przed nimi rysowała się
szczęśliwa przyszłość. Nawet jeśli ich związek został
podyktowanyrozsądkiem…
Gdy wszedł do kuchni, doleciał go zapach ulubionego
makaronu i po chwili zobaczył ojca pochylonego razem
zgospodyniąnaddużymgarnkiem.Albertośmiałsięzczegoś,
copowiedziałaDolores,którazespokojemmieszałasos.
Bastianuznał,żejeszczezawcześnie–zaczekadochwili,jak
będąplanowaćślub,choćniemógłsiędoczekaćreakcjiojca.
– Znajdzie się dodatkowa porcja dla twojego ulubionego
syna? – zapytał. Dolores odwróciła się z uśmiechem. Miała
szczerą, okrągłą twarz i lśniące oczy. Czarne włosy
poprzetykane były srebrnymi nićmi, choć jak na swoje
siedemdziesiątlatnadalbyłaatrakcyjnąkobietą.
– Jak zawsze w samą porę, mi querido. Oczywiście, że
znajdziesiędlaciebietalerz!
– Chłopak potrzebuje żony, która o niego zadba – powiedział
Alberto z uśmiechem. – Przestanie wtedy wpadać do domu
iwyjadaćnamjedzenie.
– Jeszcze byś za mną zatęsknił – odparł Bastian. – A gdy się
ożenię, będę wpadać z żoną, żeby ona też mogła skosztować
waszychspecjałów.
Ojcieczamarłispojrzałnaniegoszerokootwartymioczami.
–Chceszpowiedzieć,żekogośpoznałeś?
– Nie chciałbym ci robić nadziei, ale wiesz, że zawsze
powtarzam:nawszystkoprzyjdziepora.
– Co to znaczy? Zawsze musisz być taki tajemniczy! –
wykrzyknąłojciec.
Bastianniemógłpowstrzymaćśmiechu;miłobyłopoczućnić
porozumienia z ojcem na innej płaszczyźnie niż praca.
Przypomniały mu się wszystkie dobre chwile z dzieciństwa –
ojciec zawsze potrafił momentalnie rozproszyć jego troski
i pomagał mu odzyskać spokój. Nawet większe zmartwienia
łagodziłdobrymhumorem.
– Sam jesteś sobie winny – odparł wesoło. – To ty mnie
nauczyłeś, żeby nie odkrywać kart przed innymi. Niech
zgadują,powtarzałeś.
– Jakie było to francuskie słowo? – zapytał z ironicznym
uśmiechemAlberto.–O,jużwiem…touche.
Doloresposłałamuwymownespojrzenieibezsłowapodeszła
dokredensu.Wyciągającnaczynia,odwróciłasięipowiedziała:
– Będziesz tak stał i prężył muskuły czy może pomożesz mi,
BastianieCarrera?
Bastianzasalutował.
– Ależ oczywiście, signora. Jakże bym śmiał dyskutować ze
starszymi!
Gospodynirzuciławniegościerką.
ROZDZIAŁPIĄTY
Lily czekała na przyjazd Bastiana cała w nerwach. Nawet
pracaniepomogłajejsięuspokoić,amyślikłębiłysięwgłowie
niczymburzowechmury.Wkońcupoddałasię,wstałaodbiurka
ipostanowiłazająćsięsprzątaniem,choćwdomubyłoczysto.
Za piętnaście ósma pobiegła do sypialni, żeby się przebrać.
Zrzuciła luźną koszulkę i dżinsy i wyciągnęła z szafy lekką
sukienkę w uroczy wzór lilii. Kupiła ją w dniu rozwodu, jako
symbol nowego życia. Rozpuściła włosy, umalowała się lekko
i
spryskała
ulubionymi
perfumami.
Przygryzła
wargę,
przyglądając się swojemu odbiciu; nie mogła się pozbyć
poczucia winy. Jakby na potwierdzenie, na policzkach pojawiły
sięrumieńce.
Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Odetchnęła głęboko
ipowoliruszyłanadół.Niechciałasprawiaćwrażenia,jakbyna
niegoczekała.
Gdy otworzyła drzwi, zaparło jej dech piersiach – przed nią
stał
zdecydowanie
najpiękniejszy
mężczyzna,
jakiego
kiedykolwiek widziała. Miał na sobie białą, batystową koszulę
iciemnedżinsy,włosylekkozmierzwione,agdysięuśmiechnął,
powoliileniwie,poczuła,jakżołądekkurczyjejsięboleśnie.
–Buonasera,Lily…Oczekiwałaśmnie?
–Spodziewałamsię,żeprzyjdziesz,jeśliotopytasz.
Przyjrzałjejsięodgórydodołu,nieukrywając,żepodobamu
sięto,cozobaczył.
–Czynaprawdęjestemtakprzewidywalny,miadolcezza?
–Lepiejwejdźdośrodka–odparła,czując,żecałkiemzaschło
jejwustach.
Zamknęłazanimdrzwi,odetchnęłagłębiejipoprowadziłago
do salonu. Bastian rzucił okiem na stolik, na którym stała
butelkaczerwonegowinaidwakryształowekieliszki,któreLily
znalazławkuchni.
–Chybaniepowinnaśpićwina?–spytał,marszczącczoło.
–Oczywiście,żenie.Niezamierzampić.
–Todobrze.
Bastian spojrzał jej w oczy i podsunął kieliszek z sokiem
pomarańczowym. Lily wypiła kilka łyków i usiadła w fotelu.
Niestety,soknieukoiłjejnerwów.
–Winojestdlaciebie.
–Jakmiłoztwojejstrony.Mogęsobienalać?
–Pozwól,żejatozrobię.Wkońcujesteśmoimgościem.
Gdy usiadł naprzeciwko, na eleganckiej sofie w morskim
kolorze, Lily nie mogła przestać myśleć o tym, co stało się
ostatnim razem, gdy znaleźli się sami w całkiem podobnym
saloniku…
Czymyślałotymsamym?
Odsunęła od siebie te myśli, otworzyła wino i ostrożnie
napełniłakieliszek,aBastianpochyliłsięisięgnąłpobutelkę.
– Widzę, że znasz się na winach, Lily – pokiwał z aprobatą
głową,studiującetykietę.
Jeszczemocniejścisnęłakieliszekzsokiem.
–TosporykomplementzustWłocha.
– Nie mamy już monopolu – powiedział, kosztując trunek. –
Wielekrajówprodukujeterazdoskonałewina.Alewracającdo
tematu,mamychybaważniejszerzeczydoomówienia.
– To prawda. Może ty zaczniesz? – powiedziała, czując, jak
zasychajejwustachnamyślotym,cozarazmożeusłyszeć.
Nie mogła przestać myśleć o tym, że traktował ich układ
wyłączniejakowygodnewyjściezsytuacjiiwgręniewchodziły
żadneuczucia.
– Musimy ustalić, kiedy się pobierzemy. Uważam, że
powinniśmytozrobićwmiaręszybko.
–Awięcniezmieniłeśzdania?
Wyprostowałsięispojrzałnaniąprzenikliwymwzrokiem,aż
poczułasięnieswojo.
– Naprawdę myślałaś, że zmienię zdanie w tak ważnej
sprawie? Gdy poznasz mnie lepiej, będziesz wiedzieć, że nie
rzucamsłównawiatrizawszedotrzymujęobietnicy.
– Nawet jeśli druga strona nie jest przekonana i nie zgadza
sięztobą?
–Skoronadalsięwahasz,Lily…będęmusiałbyćpewnymza
nasoboje.
–Jakieszczęście,żejesteśprzekonanyoswojejnieomylności.
Uniósłbrew,rozbawionyjejuwagą.
– Chcę coś jeszcze powiedzieć i mam nadzieję, że to cię
uspokoi. Nie zamierzam zostawić cię samej z wychowaniem
dziecka. Zatrudnię najlepszą nianię, jaką uda mi się znaleźć.
Będę ci pomagał i zawsze będę przy was, gdy będziecie mnie
potrzebować, ty i dzieci. Zrobię wszystko, żebyś była
zadowolona.
OszołomionaLilyzamrugała.
– Powiedziałeś „dzieci”? Ustaliłeś już, że będziemy mieć ich
więcej?
Uśmiechnąłsiębezwstydnieiuwodzicielsko.
– Nic nie ustaliłem. Po prostu wiem, co nas łączy. Chcesz,
żebymudawał,żecięniepragnę?
Mówiąc to, wyjął kieliszek z jej dłoni i przyciągnął ją do
siebie. Miała wrażenie, że bicie jej serca zagłuszyło wszystkie
innedźwięki.Krewjejzgęstniała,pulsującmocnowskroniach.
– Małżeństwo nie powinno opierać się jedynie na pożądaniu,
nie sądzisz? – zapytała ochrypłym głosem. – Chodzi o… chodzi
o…
Niezdążyładokończyć,bozamknąłjejustawpocałunku;jego
gorący język badał słodkie wnętrze jej ust, a ona nie mogła
uwierzyć,jaktęskniłazajegodotykiem.
Bez wahania zarzuciła mu ramiona na szyję, czując pod
palcamisiłęjegomięśni.Namiętnośćbyłataksilna,żewkażdej
chwilimogłasięwyrwaćspodkontroli.Teraznicsięnieliczyło,
oprócz tego, że jej pragnął, a wspomnienie ostatniej schadzki
sprawiało,żeniemogłasiędoczekać,bytopowtórzyć.
Nagle otrzeźwiała i zaczęła go odpychać ze stanowczością,
którająsamązaskoczyła.
Bastianspojrzałnaniązzaskoczeniem.
–Zamierzaszudawać,żetegoniechcesz?
– Niczego nie zamierzam udawać – powiedziała, odsuwając
się od niego. – Po prostu nie powinniśmy tak łatwo dawać się
ponieść
namiętności.
Wynikły
już
z
tego
poważne
konsekwencje.
– Nie zależy mi tylko na twoim ciele, Lily. Przecież ci się
oświadczyłem.
–Tak,wiem–westchnęła.–Wiemrównież,żeniezależycina
normalnym małżeństwie, ale raczej na kontrakcie, co nie
ułatwia mi podjęcia decyzji. Muszę wiedzieć, że robię dobrze.
Mówiłam ci, że już raz popełniłam błąd, wychodząc za
niewłaściwegomężczyznę.Niechcętegopowtórzyć,zwłaszcza
żespodziewamsiędziecka.
Bastianrzuciłjejwściekłespojrzenie.
–Tojestrównieżmojedziecko,Lily.Niezapominajotym.
Zaskoczona jego wybuchem, nie wiedziała, co zrobić.
W głowie miała mętlik, jednak wiedziała, że nie chce być
zmężczyzną,któryuważałjązaswojąwłasność,niebiorącpod
uwagę jej uczuć. Po historii z Markiem była tym bardziej
wyczulona, a Bastianowi nie zależało na związku opartym na
uczuciach. Powiedział jej, że nie oczekuje romantycznych
uniesień…
Ruszyła do kuchni, żeby się trochę uspokoić; zamierzała
przynieść przygotowane wcześniej przekąski. Jej przystojny
gośćmiałjednakinnypomysł.
Złapałjąlekkozaramię.
– Wiem, że powinienem ci się oświadczyć jak należy. Teraz
chciałbymtonaprawić.Lily,czywyjdzieszzamnie?
–Jużcimówiłam,żetoniejestdlamniełatwadecyzja.
Parsknąłzirytacją.
– Posłuchaj… będę z tobą szczery. Byłem raz zaręczony
z kobietą, którą kochałem, a przynajmniej tak mi się wtedy
wydawało. Ona nie odwzajemniała moich uczuć i zdradziła
mnie z kolegą. Jakby tego było mało, przyłapałem ich w moim
mieszkaniu.Potym…–wzruszyłramionamiiuciekłwzrokiem–
obiecałem sobie, że już nigdy nie zaangażuję się w nic
poważniejszego.
–Tomusiałobyćbardzobolesne.Alecopotem?Przestałeśsię
spotykaćzkobietami?
– Niezupełnie. Jestem tylko człowiekiem – uśmiechnął się
lekko. – Ale wracając do moich oświadczyn, zapytam jeszcze
raz.Czyzgodziszsięzostaćmojążoną?
Najejtwarzypojawiłysięgorącerumieńce.
– Nadal nie jestem pewna. To zbyt poważna decyzja i nie
mogęjejpodjąćtakszybko.
– Zgadzam się, małżeństwo to poważna sprawa. Ale jeśli
dokładnie omówimy warunki, oboje będziemy wiedzieć, czego
oczekiwaćiwtensposóbniktniebędziezawiedziony.
– Wydajesz się przekonany, że będziemy w stanie wytrwać
wpostanowieniu…
–Oczywiście.
Lily wiedziała, że nie było sensu dłużej się nad tym
zastanawiać. Można rozważać sprawę bardzo długo i nadal
mieć mętlik w głowie, a tutaj chodziło o dobro i przyszłość jej
dziecka.
– Muszę stawiać los dziecka na pierwszym miejscu –
powiedziała z powagą – więc moja odpowiedź chyba brzmi
„tak”.Zostanętwojążoną,Bastianie.
Przezmomentmiaławrażenie,żepodjęłasłusznądecyzję,ale
jużpochwilinaszłyjąwątpliwości.
Kilka dni po podjęciu decyzji o ślubie i ustaleniu terminu
Bastian zgodził się dać Lily trochę więcej przestrzeni, żeby
mogła dokończyć pracę. Radość i beztroska z podjętej decyzji
nie trwała jednak zbyt długo. Pewnego popołudnia, gdy wrócił
do domu z plantacji oliwek, odebrał telefon od spanikowanej
Dolores.
–SignorCarrera,musipanjaknajszybciejtuprzyjść!Pański
ojciecznówmabólewpiersiiobawiamsię,żetokolejnyzawał!
Bastianzakląłostroiruszyłbiegiemdosamochodu.Odsunął
od siebie wszystkie lęki. Nie chciał nawet myśleć, że mógłby
stracićczłowieka,którybyłdlaniegocałymświatem…
Gdy dotarł na miejsce, Dolores od razu zaprowadziła go do
kuchni. Alberto siedział w bujanym fotelu z poduszką pod
plecami i pocił się mocno, a siwiejące włosy lepiły mu się do
czoła.BastiankazałDoloresodrazuzadzwonićpokaretkę.
–Si,signor.Sąjużwdrodze.PróbowałamdaćpanuAlbertowi
cośdopicia,alechybaniemożenicprzełknąć.
Jej słowa ledwie docierały do Bastiana. Ukląkł przy fotelu
iwziąłojcazarękę,zapewniającgo,żewszystkobędziedobrze,
sąwstaniezapłacićzanajlepsząopiekęmedyczną,jużniedługo
znów stanie na nogi i zacznie uprzykrzać Dolores życie
wkuchni.
Doloresparsknęła,jakbypróbowałapowstrzymaćszloch.
Albertouśmiechnąłsięztrudemiwyszeptał.
–Leieunacuocaterribile!Jestfatalnąkucharką.
Spróbowałsięroześmiać,aleśmiechzamieniłsięwkaszel.
Bastianpodniósłgowyżejnafotelu,żebypomócmuoczyścić
gardło, i zaczął go klepać po plecach. W tym momencie
usłyszelisygnałnadjeżdżającejkaretki.
Bastianbyłwykończonyfizycznieiemocjonalnie.Byłtojeden
z najgorszych dni w jego życiu. Była trzecia nad ranem; po
przyjeździe do szpitala postanowił zostać z ojcem i teraz
siedział przy jego łóżku. Na szczęście Alberto spał głęboko
w prywatnej jednoosobowej sali, a kardiolog zapewniał
Bastiana, że wszystko będzie dobrze. Ojciec wyjdzie z tego,
aterazpotrzebujedużospokojuiopiekilekarzy.Trudnojednak
było w to uwierzyć, gdy patrzył na ojca, który był tak blady,
słaby i z trudem oddychał. Po przeprowadzonych badaniach
podłączono go do maski z tlenem, ale Bastian nie zamierzał
wracaćdodomu,dopókisięnieupewni,żenajgorszeminęło.
Gdy w końcu wyszedł ze szpitala, wiedział, że nie da rady
wrócićdopustegodomu.Pochwilizorientowałsię,żeparkuje
pod domem Lily – tak jakby była to jedyna przystań, do której
mógłterazzacumować…
–Bastian…jestczwartanadranem.Cosięstało?
Pod zielonym szlafroczkiem w kwiaty miała krótką kremową
piżamkę podkreślającą długie, szczupłe nogi. Włosy miała
wnieładzieiprzecierałaoczy,żebysiępozbyćreszteksnu.
Nigdyniewidziałniczegorówniepięknego.
–Mójojciecjestwszpitalu,podejrzewajązawał.
Nie był w stanie dłużej nad sobą panować; głos mu się
załamał,apopoliczkachpopłynęłyłzy.
Lilyotworzyłaszerzejdrzwi.
–Takmiprzykro.Mogęcośdlaciebiezrobić?Powiedztylko,
jakmogłabympomóc–szepnęłamiękko.
– Nie chcę być teraz sam. Mogę zostać z tobą? Tylko tego
potrzebuję.
Wstrzymałanachwilęoddech,zanimodpowiedziała:
–Oczywiście,wejdź.
ROZDZIAŁSZÓSTY
Tejnocykochałsięzniągwałtownieizachłannie.Owładnęły
nim silne pierwotne instynkty, które przejmują stery w obliczu
zagrożenia życia, a on czuł gorącą potrzebę, żeby poczuć, że
żyje. Paraliżował go strach na wspomnienie ojca, tak słabego
i kruchego; w konsekwencji był mniej delikatny, gdy tej nocy
posiadłLily.
– Sono cosi dispaciuto… tak mi przykro… – Po wszystkim
przepraszał ją gorąco, przygnieciony dodatkowo wyrzutami
sumienia. Obsypywał ją pocałunkami, jakby chciał ukoić ból,
którymógłjejnieświadomiezadać.
Lilybyłazupełnieoszołomiona.Nawetwnajśmielszychsnach
nie byłaby w stanie wymarzyć sobie kochanka równie
namiętnegojakBastian.Przeczesującpalcamijegogęstewłosy,
myślała o tym, że był jak iskra, która w każdej chwili mogła
rozpalić jej pożądanie. Naga, okryta zmiętym prześcieradłem
Lily odwróciła się ostrożnie i spojrzała na Bastiana, którego
oczywciążspowijałamgiełkapożądania.
– Powinniśmy się przespać. Prawie całą noc spędziłeś
wszpitalu.
–Wiem–szepnął.–Przepraszam,żetakdługoniepozwoliłem
cizasnąć,tesoro.
Usłyszała w jego głosie smutek. Położył dłoń na jej brzuchu,
którybyłcorazwyraźniejzaokrąglony,ipowiedział:
– Dobrze się czujesz? To znaczy… czy dziecko dobrze się
czuje?
– Oboje czujemy się znakomicie. Naprawdę nie musisz się
tymmartwić.Maszwystarczającodużoproblemów.
– Si… ale ty i dziecko wkrótce też będziecie moją rodziną,
pamiętasz?
Poczuła ucisk w żołądku. Przypomniała sobie o planach
Bastiana, żeby zalegalizować ich związek. Po nieudanym
małżeństwie z Markiem trudno się było dziwić, że wolała być
ostrożnaichciałasięustrzecprzedkolejnymbłędem.
– Skoro rozmawiamy o dziecku, chciałbym, żebyś poszła do
lekarza, którego znalazłem. Jest znakomitym specjalistą
izapewniwamnajlepsząopiekę.Zgadzaszsię?
–Oczywiście,ale…
–Wahaszsię?
– Już byłam u miejscowego lekarza i jestem z niego całkiem
zadowolona.
–Wporządku,aledlamnietozamało.
– Naprawdę chcesz wydawać pieniądze na prywatnych
lekarzy,skoroniejesttokonieczne?
– Nie muszę się martwić o koszty, chcę jedynie, żeby moja
narzeczonaidzieckomielijaknajlepsząopiekę.Oddałbymzato
majątek,jeślibyłobytrzeba.
–Ale…
–Żadnychale.Jutrocięumówię.
Wziął ją czule w objęcia, przytulając do muskularnej piersi
i całując w czubek głowy. Nigdy nie czuła się tak bezpieczna
i miała wrażenie, że nikt tak się o nią nie troszczył. Miała
nadzieję, że udało jej się ukoić jego niepokój i choć na chwilę
rozproszyć smutki. Gdy zapadł w sen, odprężyła się trochę.
Zamknęłaoczyisamazaczęłazasypiać,pocieszającsiętym,że
pomiędzyniąiBastianembyłasilnawięź–coprawdafizyczna,
alelepszetoniżnic,aonwydawałsięzadowolonyigotowydo
roliojca.
Tuż przed zaśnięciem nawiedziły ją jednak myśli o Marcu
i ich nieudanym małżeństwie. To prawda, na początku wiązała
spore nadzieje z ich związkiem, chciała zaznać poczucia
bezpieczeństwa i stabilizacji u boku męża bankiera, ale była
wstaniepokochaćgojedyniejakprzyjaciela;pomiędzyniminie
byłożadnychgłębszychuczuć.
Napoczątkuznajomościpocałowalisiękilkarazy,aLilybyła
zauroczona
jego
delikatnością
i
powściągliwością,
ale
jednocześniemartwiłjątrochębraknamiętności.Zastanawiała
się, czy wina nie leży po jej stronie, że nie potrafi wzbudzić
w mężczyźnie pasji, a jej brak doświadczenia jest aż nazbyt
widoczny. Wydawało jej się, że pomiędzy narzeczonymi
powinnobyćwięcejbliskościiintymności.
Niestety, sytuacja nie ulegała poprawie, choć Marc obiecał
jej, że noc poślubna będzie wyjątkowa i nigdy jej nie zapomni,
a on wstrzymuje się, żeby ten jeden moment był jeszcze
bardziejniezwykły.
Tak naprawdę jednak zwodził ją; noc poślubna okazała się
całkowitą porażką. Marc nie był w stanie skonsumować ich
związku, ponieważ, jak powiedział, nie pociągała go „w taki
sposób”.Jejnajwiększeobawyokazałysięprawdziwe,czułasię
zupełnie bezwartościowa i nieatrakcyjna. Zapytała, dlaczego
niepowiedziałjejtegowcześniej.Dlaczegozwodziłjąipozwolił
uwierzyć, że będą szczęśliwi? Marc w końcu się załamał
ipowiedziałjejprawdę;kochałjąiszanował,aletaknaprawdę
byłgejem.
Była szczęśliwa, że tamten rozdział był już zamknięty.
Rozmyślała o namiętności, która niespodziewanie wybuchła
pomiędzy nią i Bastianem. Czy zdecydowała się na seks
znieznajomymdlatego,żedotejporywjejżyciuzabrakłopasji
i czułości? Może pod wpływem małego impulsu jej ciało
zareagowałooddawnatłumionymgłodem?
Żadne opowieści nie byłyby jej w stanie przygotować na
niezwykłośćtegowydarzenia.Jejkochanekniemiałpojęcia,że
konsekwencje tamtego popołudnia były dużo większe niż fakt,
żejestwciąży…
Bastian otworzył oczy; serce waliło mu jak oszalałe, pokój
zalewały promienie słońca, a on zdał sobie sprawę, że nie był
we własnym łóżku. Poczuł lekkie rozczarowanie, gdy zobaczył,
że Lily już wstała. Wciąż czuł na sobie jej zapach, a poza tym
znówjejpragnął.Dlaczegozostawiłagosamego?
Spojrzałzirytacjąnazegarekiwtymmomencieprzypomniał
sobie,żeojciecwciążleżywszpitalu.
–Cholera!
Nie mógł uwierzyć, że spał tak długo. Musiał się jak
najszybciejdowiedzieć,czystanojcanieuległzmianie.Sięgnął
potelefonizulgąstwierdził,żeniebyłożadnychwiadomości.
Odetchnął głęboko, po czym napisał do lekarza z prośbą
o informację o stanie ojca, do którego również wysłał
wiadomość. Odłożył telefon i poszedł wziąć prysznic.
W łazience zobaczył, że Lily zostawiła mu czyste ręczniki na
stojącympodoknemkrześle.
Umyłsiępospiesznie,ubrałizszedłnadół.Jeszczewdrodze
poczuł cudowny aromat świeżej kawy. Wszedł do kuchni
i zobaczył Lily ubraną w prostą żółtą sukienkę, jej stopy były
kusząco bose, a ona stała odwrócona tyłem i smażyła bekon.
Podświadomiewiedziała,jaksprawićmuprzyjemność.
Podszedł,objąłjąwpasieiodwróciłdosiebie.
–Buongiorno…
Pocałował ją czule w szyję, odetchnął jej zapachem
iuśmiechnąłsię.
– Szkoda, że wstałaś tak wcześnie. Miałem nadzieję, że
powtórzymycośzwczorajszejnocy,adopieropóźniejnapijemy
siękawy.
Spojrzała na niego lekko zmieszana. W tym momencie
Bastianzdałsobiesprawę,żejednąznajbardziejpociągających
cechLilybyłajejskromność.
– Wstałam wcześniej, bo chciałam przygotować śniadanie.
Mamnadzieję,żelubiszjajkanabekonie?
– Lubię wszystko, co mi podasz, kochanie, zwłaszcza jeśli
samatoprzygotowałaś.
– Widzę, że odziedziczyłeś po Albercie trochę jego uroku –
powiedziałazuśmiechem,poczymodwróciłasiędokuchenki.
Nie odpowiedział, więc Lily odstawiła bekon, wytarła ręce
wściereczkęispytałazniepokojem:
–Maszjakieświeścizeszpitala?
– Nie. Wysłałem kilka wiadomości, ale nie dostałem
odpowiedzi. Chyba pójdę zadzwonić i spróbuję osobiście
porozmawiać z lekarzem. Możemy poczekać kilka minut ze
śniadaniem?
–Oczywiście.Wstawięjedzenienachwilędopiekarnika.Nie
spieszsię.
Gdy wrócił, na jego twarzy widać było wyraźną ulgę. Opadł
nakrzesło,zktóregomógłpatrzeć,jakLilykrzątasięwkuchni.
– Nie jest jeszcze po wszystkim, ale lekarz powiedział, że
zojcemjestdziśdużolepiej.Terazśpi,alepopołudniumogęgo
odwiedzić.Chceszpójśćzemną?Napewnosięucieszy,jakcię
zobaczy.
Lilyzarumieniłasię,takjaksięspodziewał.
–Bardzobymchciałagozobaczyć,ale…
–Widzę,żeznówszukaszwymówek.
–Toniejestwymówka.Poprostupewniewolałbynapoczątku
zobaczyć tylko ciebie. Może wpadnę do niego następnym
razem?
– Co masz na myśli? – zapytał wprost, podszedł i wziął ją
wramiona.
– Nie należę do rodziny. Nie jestem nawet żadną bliską
przyjaciółką–odparłaszczerze.
– Nie zgadzam się – powiedział, odgarniając kosmyk z jej
czoła. – Spodziewasz się mojego dziecka, niedługo bierzemy
ślub,więcjaknajbardziejzaliczaszsiędorodziny.
Odsunęła się ostrożnie od niego i wytarła ręce w fartuszek,
wyraźniezmieszana.
– Pewnie masz rację. Usiądź, a ja podam śniadanie, dobrze?
Potemzdecydujemy,kiedypojedziemydoszpitala.
Lilyprzebrałasięwgranatowątunikęibiałelnianespodnie.
Jedyną ozdobą był złoty łańcuszek z krzyżykiem, który dostała
odmatkinaosiemnasteurodziny.
Rzadkogonosiła,ponieważprzypominałjejowyjeździematki
doSzkocji;oznajmiłajej,żechcerozpocząćnoweżycie,astare
zostawićzasobą.
Ojciecodszedłwkońcupodziesięciulatachciągłychawantur
i pretensji, które wybuchały głównie ze względu na jego
niewierność.Zostawiłżonęsamązcórką,aLilymiałaniewiele
miłychwspomnieńzichwspólnegożycia.Jaknaironię,matka
mieszkała teraz z nowym mężczyzną, któremu pomagała
wychowywać jego dziecko z poprzedniego związku. Czy nigdy
nie przyszło jej do głowy, że jej własne dziecko jest
pozostawionenapastwęlosu?Raczejnie.
Trudno się dziwić, że tak wielu ludzi wątpiło w to, że
rzeczywiście można żyć razem długo i szczęśliwie. Tak
naprawdę oboje rodzice opuścili ją, zanim zdążyła zaznać
jakiejkolwiekstabilizacji.Nicdziwnego,żeteraztaktrudnojej
byłokomuśzaufaćiuwierzyćwszczęście.
Odsunęła od siebie nieprzyjemne wspomnienia i weszła
z Bastianem do windy, która zawiozła ich na ostatnie piętro
szpitala, gdzie mieściły się prywatne sale. Gdy szli eleganckim
korytarzem,Bastiannaglewziąłjązarękę,tużprzedwejściem
dosaliDaVinci.
Podczas jazdy samochodem nie odzywał się za wiele i czuła,
że był niespokojny i zmartwiony, choć nie chciał dać tego po
sobie poznać. Smutek i niepokój zniknęły, gdy tylko weszli do
saliispojrzałnaojca.
Alberto nadal wyglądał na osłabionego i zmęczonego. Przy
łóżku stała szczupła pielęgniarka, która przed chwilą mierzyła
mu temperaturę. Był wyraźnie zaskoczony, gdy zobaczył Lily
ubokusyna,choćjużpochwiliskupiłuwagęnaBastianie.
– Cieszę się, że lepiej się czujesz. Widzę, że maska tlenowa
już nie jest potrzebna? To dobry znak. – Bastian przytulił ojca
ostrożnie, uważając na przewody, do których był podpięty. –
Słyszałem, że zamęczasz wszystkich swoimi zachciankami!
Pewniemyśleli,żebędąmiećztobąmniejkłopotów.
Ojciecuśmiechnąłsięwesoło.
– Nie sprawiam żadnych kłopotów. Jestem potulny jak
baranek.
Bastianroześmiałsię.
–
Zostawię
was
samych,
żebyście
mogli
spokojnie
porozmawiać–wtrąciłapielęgniarka–alenienadługo.Zapół
godzinyprzyjdzielekarz,żebyprzeprowadzićdalszebadania.–
Powiesiłakartęzpowrotemwnogachłóżkaiwyszła,zamykając
zasobądrzwi.
AlbertospojrzałnaLily,którastanęławkącie,starającsięnie
przeszkadzać.
Zdawałsięniezauważaćjejonieśmieleniaiuśmiechnąłsiędo
niejciepło.
– Podejdź bliżej i siądź tutaj, tesero… Nie spodziewałem się
twojejwizyty,alebardzosięcieszę,żecięwidzę.
–Bastianpoprosił,żebymprzyszła.Mamnadzieję,żeniema
pannicprzeciwko?Bardzosięopanamartwiłam…
Wziąłjązarękęiuśmiechnąłsię.
–Czujęsięzadziwiającodobrze,biorącpoduwagęmójstan,
nawet lekarze są zdziwieni. Teraz marzę tylko o tym, żeby
wrócićdodomu,dobliskich.
– Wiem, że pański syn też tego pragnie, signor… To znaczy,
chce,żebypanwyzdrowiałiwróciłdodomu.
Spojrzała nieśmiało na Bastiana, który siedział teraz na
brzegułóżka;mocnemięśniejegoudrysowałysięwyraźniepod
czarnymi dżinsami. Poczuła się pewniej, gdy odwzajemnił jej
uśmiech.
– Nie mogę się doczekać, kiedy wrócisz do domu, ale poza
tymmamdobrewieści–zwróciłsiędoojca.
–Naprawdę?Cotakiego,synu?
ZanimmłodyCarrerazdążyłodpowiedzieć,serceLilybiłojuż
jak szalone – wiedziała, co zamierzał zrobić. Nie ustalili, czy
powiedzieć o tym Albertowi, biorąc pod uwagę jego stan. Gdy
ogłoszątotutaj,przyszpitalnymłóżku,będzietooznaczałozjej
strony zobowiązanie. Wiedziała, że klamka zapadnie i nie
będziejużodwrotu…
–Lilyijazamierzamysiępobrać.
Alberto pobladł, po czym rozpogodził się i spojrzał na nich
zniekrywanąradością.
–Mówiszpoważnie?Kiedytosięstało?
–Generalnietużpotym,jaksiępoznaliśmy.
– To cudowna wiadomość! Tak się cieszę, od razu czuję się
lepiejichybazaczynamzdrowieć!
Przyciągnął dłoń Lily do ust i ucałował ją, jakby była
drogocennymskarbem.
– Od razu wpadliśmy sobie w oko – powiedział Bastian –
azkażdymspotkaniemuczuciebyłocorazsilniejsze.
Brzmiał zadziwiająco pewnie, jakby nie miał najmniejszej
wątpliwości.
– Dość szybko poczuliśmy, że to coś więcej, a teraz chcemy
spędzićzesobąresztężycia.
Lily poczuła dziwne ciepło w piersi i zapragnęła, żeby te
słowa były prawdą. Staną przed ołtarzem dlatego, że się
pokochaliiniepotrafiąwyobrazićsobieżyciabezsiebie.
–Niemogęuwierzyć,żemojenajwiększemarzeniesięspełni
– powiedział Alberto, ściskając delikatnie jej dłoń. – Przyznaję,
żejużpogodziłemsięztym,żebędzieszwiecznymkawalerem,
Bastianie. Wychowywałeś się bez matki, więc zbudowanie
bliższej relacji z kobietą musiało być dla ciebie trudne. Gdyby
żyła, pokazałaby ci, jak wspaniała może być kobieca miłość.
Doloreszawszepowtarzała,żekiedybędzieszgotowy,spotkasz
właściwą kobietę… Bóg już się o to zatroszczy… A teraz
wtwoimżyciupojawiłasięLily.Nigdyniepowinienembyłwto
wątpić.
– Bardzo się cieszę, ale nie powinieneś się za bardzo
ekscytować.Jeszczeskoczyciciśnienieibędzieszmusiałdłużej
zostaćwszpitalu.
–Niemartwsię,synu.Takaradosnanowina…Wierzmi,mam
teraz powód, żeby żyć. Ale… powiedzcie mi, skąd taka szybka
decyzjaoślubie?
Lilywstrzymałaoddech,czekającnaodpowiedźBastiana.
–Będziemymielidziecko–powiedziałcicho.Przeczesałwłosy
palcamiiuśmiechnąłsiędoniejlekko.–Lilyjestwciąży.
Pożegnanie z ojcem nie było łatwe; dopiero zaczynał
dochodzićdosiebiepozawale.Bastianmodliłsię,żebyAlberto
wyzdrowiał,aleniktniebyłwstanietegozagwarantować.
Ojciec był jednak wyraźnie ożywiony na wieść o dziecku
izbliżającymsięślubie.PolubiłLilyodsamegopoczątku.Teraz
Bastian musi się skupić na przygotowaniach do ślubu i zrobić
wszystko,żebyprzyszłapannamłodaniebyłazbytoszołomiona
zbliżającąsięuroczystościąinieuciekłasprzedołtarza.
Chciałpoznaćjąbliżej,boLilywciążbyładlaniegozagadką.
Praktyczne strony ich związku dominowały jednak nad
wszystkim, choć Bastian nie mógł zaprzeczyć, że jego uczucia
w stosunku do Lily są coraz mocniejsze. Odezwały się nagle
i niespodziewanie, zaskakując go do tego stopnia, że bał się
sprawdzić,comogłyoznaczać.
OdsunąłodsiebieniepokójinastępnegorankazabrałLilydo
domu na wzgórzach. Dzień był ciepły i słoneczny, delikatny
wiatr był miłym orzeźwieniem. Samochód piął się pod górę,
w kierunku ukochanego miejsca Bastiana, z którego roztaczał
się cudowny widok. Sam wybudował ten dom i nazwał go
Buona Stella, czyli Szczęśliwa Gwiazda, gdy postanowił po
latach ciężkiej pracy stworzyć coś własnego. Uwielbiał tu
wracać,takjakdodomuojca.
Powietrze było ciężkie od zapachów aromatycznych ziół,
roślin i kwiatów, charakterystycznych dla tego regionu, które
rosły dookoła, a pomiędzy nimi wiła się kręta dróżka,
prowadzącadogajuoliwnego.Samdomrównieżbyłwspaniały,
wznoszącsięmajestatycznieponadurzekającykrajobraz.
Bastian nie szczędził środków, żeby uczynić go jeszcze
piękniejszym. Głównym budulcem był tradycyjny kamień
i marmur, wzbogacony o elementy nadające mu bardziej
nowoczesny charakter. W środku znajdowały się piękne
łazienki, dwa przestronne salony ze wszystkimi nowinkami
technologicznymi oraz sala kinowa, w której goście mogli
obejrzeć wspólnie film. W jednym z pokoi urządził dużą
bibliotekę,ponieważksiążkizawszebyłyjegopasją.
Reakcja Lily zaniepokoiła go. Narzeczona była wyjątkowo
milcząca, gdy posłusznie szła za nim z pokoju do pokoju.
Bardzochciałwiedzieć,oczymterazmyślała.
–Zatrzymajmysięnachwilę.
Poprowadziłjąwstronęikuchniistanąłprzeddrzwiami.
–Noijak?Chciałbymwiedzieć,oczymmyślisz.
–Chodziciodom?
– Tak – odparł, unosząc brwi. – Czy będziesz tu szczęśliwa,
gdyzamieszkamyrazempoślubie?
Odrazusięzarumieniła.
–Jestempewna,żekażdakobietachciałabytumieszkać.
–Więcdlaczegomamwrażenie,żeniejesteśzachwycona?
– Nie wiem, dlaczego tak myślisz. – Jej usta drżały lekko,
oplotła się ramionami, jakby próbowała ochronić się przed
zagrożeniem.
–Możedlatego,żechybanadalminieufasz,Lily?
– Zaufanie przychodzi z czasem, nie sądzisz? My… dopiero
zaczynamysiępoznawać.
– To prawda… Na razie zapomnijmy o tym, mamy sporo
sprawdoomówienia.Muszęwiedzieć,czyzamierzaszzaprosić
naślubswoichrodziców.Niconichniewspominałaś.
Spojrzałananiegozaskoczona.
–Czyichobecnośćmajakieśznaczenie?
– Jak najbardziej. Poza tym, który rodzic nie chciałby być na
ślubieswojejcórki?
– Uwierz mi, że nie wszyscy rodzice są tacy, jak twój ojciec,
Bastianie. Mój zostawił matkę, gdy miałam dziewięć lat. Gdy
byłam starsza, dowiedziałam się, że regularnie ją zdradzał,
dlatego codziennie się kłócili. Pewnego dnia po prostu wstał
iodszedł.Pewniemiałdosyćciągłychawantur.Potem…
Wzruszyłaramionamiiuciekłaspojrzeniem,jakbypróbowała
odegnaćnieprzyjemnewspomnienia.
– Matka radziła sobie najlepiej, jak umiała, ale nigdy nie
widziałam,żebysięśmiałalubbyłazadowolona.Nicdziwnego,
niewierność ojca pewnie odcisnęła na niej piętno. Gdy miałam
osiemnaścielat,poznałakogoś.PracowałczasowowLondynie,
był inżynierem i pochodził z Edynburga. Po wygaśnięciu
kontraktu wrócił do Szkocji, a matka wyjechała razem z nim.
A więc jeśli chodzi o moich rodziców, to rzadko mam z nimi
kontakt. Gdy kilka lat temu powiedziałam im, że wychodzę za
mąż,amójnarzeczonypracujewbanku,matkastwierdziła,że
to świetny wybór, bo przynajmniej o mnie zadba. Mam
wrażenie,żejejulżyło,żebędziemiałamniezgłowy.Czytaka
odpowiedźciwystarczy?
BastianpatrzyłnaLilybezsłowa.
– Nie jestem taki jak twój ojciec, Lily. Nigdy nie zdradziłem
żadnejkobietyiniezamierzamtegorobić.
– Mogę mieć tylko nadzieję, że to prawda. Nie chciałabym
przechodzićprzeztosamo,comojamatka.
Bastian czuł frustrację, że nie może przekonać jej o tym od
razu.
– Powiedziałaś, że ojciec odszedł, gdy miałaś dziewięć lat?
Czytoniewtedypojechałaśnawycieczkęszkolnąibudziłaśsię
wśrodkunocy?
–Tak,icoztego?
– Odejście ojca wpłynęło na ciebie bardziej, niż myślisz, Lily.
Mylęsię?
Skinęła głową bez słowa, a po jej policzku pociekła łza, do
której od razu dołączyły kolejne. Bastian nie mógł patrzeć na
to, jak płacze. Wziął Lily w ramiona, wplótł palce w jej włosy
i przyciągnął jej głowę do swojej piersi. Przycisnął usta do jej
jedwabistych
włosów
i
wyszeptał
delikatnie,
jak
do
niespokojnegodziecka.
– Wszystko będzie dobrze, tesorino. Płacz jest zupełnie
naturalny, w ten sposób możesz wyrazić swój żal. Złe emocje
najlepiejzsiebiewyrzucić.Rodzicebylichybazbytzajęcisobą,
żeby dać ci odpowiednie wsparcie, ale to się może zmienić.
Mamnadzieję,żewkońcuzacznieszmiufać.
Odgarnęławłosyispojrzałananiego.
– Oni nawet nie wiedzą, kim tak naprawdę jestem, i nie
jestempewna,czychcąsiędowiedzieć.
–Ajajestempewien,żechcą–powiedział,kładącdłońnajej
wilgotnym od łez policzku. – Nie potrafię sobie wyobrazić, że
rodzice
mogliby
nie
kochać
tak
wspaniałej,
pięknej
i utalentowanej córki. Powinnaś z nimi porozmawiać.
Powiedziećimodzieckuinaszymślubie.
–Takmyślisz?–Wjejgłosiewciążsłychaćbyłoniepewność.
–Niemusiszmniepytaćozdanie–odparł.–Musiszuwierzyć
wsiebieiswojedecyzje.
–Maszrację–powiedziałalekkozdyszanairuszyławstronę
drzwi.–Pokażeszmiresztędomu?
–Oczywiście.
Przepuścił ją w drzwiach i ruszył za nią, marząc o tym, by
zburzyć mur, jaki wokół siebie postawiła. Był przekonany, że
zobaczyłby wtedy, jaka jest naprawdę – odważna, samodzielna
i pewna siebie. Chciał, żeby zrozumiała, że jest ważną
iwartościowąosobą.
Gdyweszlidokuchni,wkońcuzareagowałaentuzjazmem,na
którycałyczasliczył.
– Och, Bastian! Tu jest cudownie! Jestem pewna, że twoja
mamabyłabyzachwycona,gdybytylkożyła.
Zaskoczyłagojejbezpośredniość.Ojciecczęstoopowiadał,że
mama bardzo lubiła gotować. Przyciągnął Lily do siebie,
rozkoszując się ciepłem jej cudownego ciała, i pocałował ją
delikatnie. Była zaskoczona, ale nie kryła radości, która biła
zjejprzepastnych,zielonychoczu.
–Atozaco?
– Gdy projektowałem ten dom, dużo myślałem o matce. Nie
poznałem jej, ale czasem mam wrażenie, że czuję jej
obecność…Lubięmyśleć,żeczuwanademnąimipomaga.
–Jestempewna,żebyłabyzciebiebardzodumna.
Westchnąłiprzesunąłdłoniąpojejwłosach.
– Jeśli będziesz dla mnie taka miła, chyba nigdy nie
przejdziemydorzeczy–powiedziałochrypłymgłosem.
–Dlaczego?
– Ponieważ gdy znów zajmiemy się czymś przyjemnym,
wszystkoinnebędzienieważne.
ROZDZIAŁSIÓDMY
Okazało się, że jednak zaczęli rozmawiać o ślubie. Kwestia
ślubu została w końcu rozstrzygnięta, a Lily przestała się
wahać, więc Bastian powiedział jej o umówionej wizycie
ujubilera,zktóregousługjegorodzinakorzystałaodlat.
Wciąż zapominała, że Bastian był bardzo zamożnym
iwpływowymczłowiekiem,aonajużniedługostaniesięczęścią
tejrodziny.Nasamąmyślpoczułaskurczżołądka.Copomyślą
jego krewni i przyjaciele, gdy odkryją, że jest tak zwykła
iprzeciętna?
Gdy wrócili do jej domu, czuła się wyczerpana nadmiarem
wrażeń i emocji. Ślub miał się odbyć w zabytkowym kościele,
doktóregorodzinaCarrerauczęszczałaodpokoleń,ająwciąż
dręczyło tyle wątpliwości. Czy w ogóle nadaje się na żonę
Bastiana? Do tego była w ciąży i gdy stanie przed ołtarzem,
zpewnościąwszyscytozobaczą.
Gdyotwieraładrzwi,przyszłymążzłapałjązarękęiodwrócił
dosiebie.
– Czuję, że nadal coś jest nie w porządku – powiedział,
marszczącbrwi.–Wiem,żemożeszbyćtrochęoszołomiona,to
wszystko dzieje się tak szybko, ale pamiętaj, że robię to dla
ciebieidziecka.
– A co z tobą, Bastianie? Czy naprawdę chcesz poślubić
kobietę,którąledwieznasz,tylkodlatego,żejestwciąży?
–Czytymniewogólesłuchasz?–Przezchwilęwjegooczach
zapłonął gniew. – Powiedziałem ci, że żenię się z tobą dlatego,
żetegochcę.Niktmnieniezmusza.
Lilywzdrygnęłasię.Gdybytylkopowiedział,żeżenisięznią
z miłości, ale nadal miała wrażenie, że robi to wyłącznie
zpoczuciaobowiązku.
Wiedziała, że nie może się łudzić, jeśli chce uniknąć bólu
irozczarowania.
–Wiem,Bastianie,ijestemciwdzięczna.Naprawdę.
Puściłjąiprzeczesałpalcamiwłosy,wciążnieprzekonany.
–Nieoczekujęwdzięczności,Lily.Poprostuchciałbym…
–Tak?
– Nieważne – odparł. – Nic ważnego. Muszę już wracać do
pracy,mampopołudniuważnespotkaniezpracownikami.
– Oczywiście. Nie musisz dłużej zostawać. Omówiliśmy już
najważniejszesprawy,prawda?
–Chybatak.
– A jeśli chciałbyś, żebym pojechała z tobą do szpitala, po
prostuzadzwoń.
– Wyglądasz na bardzo zmęczoną, musisz koniecznie
odpocząć. Miałaś dzień pełen wrażeń, pewnie chciałabyś już
wrócićdopracy?
PogładziłdelikatniejejpoliczekiserceLilyznówzadrżało.Ile
bydała,żebypobyćznimsamnasam…
Onjednakodwróciłsięiodszedł,zuśmiechempełnymżalu.
– Zobaczymy się jutro, około południa. Przyjadę po ciebie
i pojedziemy do jubilera. Wyśpij się dzisiaj i uważaj, żebyś się
nieprzemęczała.Arrivederci.
Westchnęła,
patrząc,
jak
odchodzi
ścieżką
pomiędzy
kwiatami, które zasadziła; miały symbolizować nowy początek
dla niej i dziecka. On jednak o tym nie wiedział. Dlaczego mu
niepowiedziała?
Miała podkrążone oczy po kolejnej nieprzespanej nocy.
Liczyła,żemożefiliżankakawypostawijąnanogi,alepochwili
wszystko wylądowało w zlewie – w ciąży już sam zapach kawy
przyprawiałjąomdłości.
Wciąż dręczyły ją sprawy, które nie pozwoliły jej usnąć.
Wiedziała, że musi jak najszybciej wszystko wyjaśnić, inaczej
stchórzy.PostanowiławięczadzwonićdoBastiana.Niespodoba
mu się to, co miała mu do powiedzenia, ale to on twierdził, że
powinnazaufaćintuicji.Zamierzałaskorzystaćzjegorady.
– Lily… Czemu zawdzięczam ten zaszczyt? – powitał ją,
wyraźniezadowolony.
Zanim odpowiedziała, odetchnęła głęboko i spojrzała przez
oknonazalanesłońcempatio.
–Muszęztobąoczymśporozmawiać.
–Ztobąidzieckiemwszystkowporządku?
–Tak,nicnamniejest.
–Todobrze.Więcoczymchciałaśporozmawiać?
–Chodzio…Chciałabymporozmawiaćoślubie.
–Wczorajchybawszystkoomówiliśmy?
–Tak,ale…
Jej ton zaniepokoił Bastiana. Poczuł, jak napina się każdy
mięsieńjegociała.
–Awięcocochodzi?
–Zmieniłamzdaniewpewnejkwestii.
Miał wrażenie, jakby jego serce przebiła śmiercionośna
strzała.
– Co masz na myśli? – z trudem wydobył z siebie słowa. –
Chcesz mi powiedzieć, że jednak postanowiłaś za mnie nie
wychodzić?
Milczałazbytdługo;niepokójiniecierpliwośćwzięłygórę.
–Namiłośćboską,Lily!Wcotyzemnąpogrywasz?
Usłyszał, jak odetchnęła lekko i miał wrażenie, że stoi tuż
obok niego. Gdyby zamknął oczy, byłby w stanie przywołać jej
cudowny,
uwodzicielski
zapach…
Wszystkie
cudowne
wspomnieniasprawiały,żetachwilabyłajeszczetrudniejsza.
–Nadalchcęzaciebiewyjść,Bastianie–powiedziała–alenie
chcę tradycyjnego ślubu. Nie w kościele, do którego twoja
rodzina chodzi od stuleci, w sukni, która kosztowała majątek,
z pierścionkiem, którego boję się nosić, ponieważ jest tak
drogi…
Mówiłapospiesznie,jakbysiębała,żestracioddech.Wkońcu
zatrzymałasięnachwilęiodetchnęła.
– Nie lubię robić wokół siebie zamieszania – ciągnęła. –
Wolałabym, żebyśmy się pobrali w jakimś pięknym ogrodzie
albo gdzieś bliżej natury. Po ceremonii moglibyśmy pójść do
lokalnejrestauracji.Chciałabym,żebywłaśnietakwyglądałmój
ślub.
Bastianwszedłdojadalni;lubiłtuprzebywać,gdymiałsporo
do przemyślenia. Usiadł przy stole i ścisnął mocniej telefon.
Przyglądał się słojom widocznym na drewnianym blacie i nie
mógłuwierzyćwto,cosłyszy.
– Słucham? – wybuchnął. – Proponuję ci ślub, o jakim marzy
każda kobieta, a ty twierdzisz, że to za mało? Zamiast
odpowiednio uczcić nasz związek, w kościele, z którym moja
rodzina jest związana od pokoleń, razem z przyjaciółmi
irodziną,tychceszsiępobraćpocichu,jakbytoniemiałodla
ciebieżadnegoznaczenia!
Zapadłapełnanapięciacisza.
– Nie wiem, jak mogłeś pomyśleć, że nasz ślub nie jest dla
mnie ważny. Wręcz przeciwnie. Ale ten kościół i cała oprawa
mają znaczenie tylko dla ciebie i twojej rodziny, Bastianie. Ja
dorastałam gdzie indziej i wychowano mnie zupełnie inaczej.
Mówiłamci,jakwyglądałomojedzieciństwo.Nieoznaczato,że
nie doceniam tego, co dostałam. Po prostu nie chcę być
hipokrytkąiudawać,żetakahucznaceremoniatomojabajka.
Serce Bastiana waliło jak oszalałe. Jedynie Marissa była
w stanie wywołać w nim takie emocje – tamtego dnia, gdy
nakrył ją z innym mężczyzną, swoim rywalem również
w interesach. Tamten obraz wrył mu się w pamięć
iprześladowałgojeszczedługo.
Lily go nie zdradziła, po prostu powiedziała mu wprost, że
wolałaby,abyichślubwyglądałtrochęinaczej.Niestety,emocje
wzięłygóręiBastianniebyłwstanietrzeźwomyśleć.Odrzuciła
to,cojejoferował,iczułsięupokorzony.
– A więc uważasz za hipokryzję przyjęcie tego, co chcę ci
zaoferować… Piękny ślub i wspomnienia, do których zawsze
mogłabyśzradościąwracać?
–Co?Czytynaprawdętak…?Och,Bastian!
Usłyszałjejpłaczipochwilirozmowazostałaprzerwana.
Dzwonił do niej wiele razy, ale nie odbierała. Odchodził od
zmysłów, aż w końcu postanowił, że musi do niej pojechać –
wiedział,żeLilyczęstoobwiniałasię,gdycośszłonietak.
Pod domem nie widać było jej pomarańczowego samochodu,
pewnieniebyłojejwdomu.Zadzwoniłdodrzwi,choćwiedział
już,żeniktmunieotworzy.Miałrację,wdomupanowałacisza.
Zmrużył oczy w blasku bijącym z błękitnego nieba i zaklął
pod nosem. Gdzie ona się podziała, do cholery? Zakończyła
rozmowę bez słowa i wiedział, że była zdenerwowana. Teraz
pewniejeździłabezcelupookolicy,boniemogłasięuspokoić.
Postanowił skupić się na bieżących sprawach, wybrał numer
jubilera i poinformował go, że muszą przesunąć dzisiejszą
wizytę. Potem pojechał do miasteczka – chciał sprawdzić, czy
Lily nie była w którejś z miejscowych kafejek lub sklepików.
Popytamiejscowych,czyktośjejniewidział.
Kobietatakiejurodyzpewnościąnieuszłaniczyjejuwadze.
Lily spacerowała krętymi uliczkami, aż całkiem opadła z sił.
Okolicabyłagórzysta,więculicewznosiłysięiopadały,spacer
okazałsiędośćmęczący,więcpostanowiławstąpićdopobliskiej
kawiarni. Weszła do środka, zamówiła herbatę ziołową i siadła
przy oknie, przyglądając się turystom i miejscowym, którzy
spacerowalitłumnieulicą.
Czuła dziwną ulgę, słuchając strzępków rozmów i śmiechu
mijających ją ludzi. Czasami miło było być w obcym mieście,
gdzieczłowiekjestcałkiemanonimowy.
Wciąż jednak wracała myślami do Bastiana, przypominając
sobie ostatnie słowa ich rozmowy. Ślub w kościele miał być
prezentem dla niej, piękną pamiątką szczególnego dnia. Czuła
siętakarozbita;zupełniejązaskoczyłiterazbyłojejgłupio,że
nalegała na prostą i skromną ceremonię. Bastian już tyle dla
niej zrobił, a ona odrzucała jego dobroć – tak to przynajmniej
wyglądało. Nie wiedziała, jak to teraz naprawić. Nie odbierała
jego telefonów, bo cokolwiek by nie powiedziała, zabrzmiałoby
żałośnie i niewłaściwie. Potrzebowała więcej czasu, żeby
zdecydować,codalej.
Wtedyprzyszłojejdogłowy,żebyzadzwonićdomatki.Odich
ostatniej rozmowy minęło sporo czasu, ale może to był dobry
moment na odnowienie kontaktu? Potrzebowała usłyszeć
znajomygłoskogoś,ktokiedyśznałjąnajlepiej–pozatymkto
lepiejniżJaneAlexanderznałsięnakłopotachzmężczyznami?
Po skończonej rozmowie była bardzo zadowolona, że
zdecydowała się na ten krok. Jane wydawała się zachwycona,
żesłyszygłoscórki,ipytała,dlaczegoLilyniedałajejznać,że
zmienianumerkomórki.Ostatnimrazemrozmawiałytużprzed
jej ślubem z bankierem i Jane martwiła się, jak sprawy się
potoczyły.
Kiedypowiedziałajejorozwodzie,matkanachwilęzamilkła.
Lilypodałajejpowód:Marcokazałsięgejem.
– Dlaczego, do cholery, od razu ci tego nie powiedział?
Zwodził cię i udawał, że mu na tobie zależy! – wykrzyknęła
matka.
– On naprawdę mnie kochał, ale jak przyjaciółkę. Prawdę
mówiąc, podejrzewałam, że mnie nie pożąda, ale nie miałam
odwagigootozapytać.Jasne,powinienpowiedziećmiprawdę
przedślubem,aletwierdził,żezależałomunanaszejprzyjaźni
i bał się, że mnie straci. Nie powinniśmy byli się pobierać.
Zresztą nieważne, po kilku miesiącach się zakochał. Poznał
jakiegoś mężczyznę na seminarium ekonomicznym. Wtedy
postanowiliśmysięrozejść.
–Atyjaknatymwyszłaś?Mamnadzieję,żezabezpieczyłcię
finansowo?
– Zaproponował alimenty, ale odmówiłam. Przyjęłam pewną
kwotę pieniędzy i dzięki temu stanęłam na nogi. Razem
zoszczędnościamiwystarczyłominaprzeprowadzkędoWłoch.
Naszczęścienadalmamsporozleceń.
–DoWłoch?
– Nie martw się, mamo. Jestem tu bardzo szczęśliwa.
Mieszkam w Abruzji, jest tu naprawdę pięknie, mam blisko do
plaży.Czujęsięjakwdomu.
– Zawsze mnie zaskakujesz, Lily. Straciłam zbyt dużo czasu,
żebyciępoznać,kochanie…
–Tojeszczeniewszystko…
Powiedziała jej o ślubie i ciąży. Bastian był zupełnie inny niż
Marcistanąłnawysokościzadania.Nakoniecdodała,żeślub
odbędzie się w pięknym starym kościele, do którego jego
rodzinauczęszczałaodpokoleń.
– Bardzo chciałabym być tego dnia przy tobie, kochanie –
powiedziała Jane. – Wiem, że mamy sporo do nadrobienia, ale
postaram się wszystko naprawić. Mam tylko nadzieję, że twój
przyszły mąż wie, jakim jest szczęściarzem. Jesteś wspaniałą
dziewczyną,Lily,izasługujesznawszystko,conajlepsze.
– Dziękuję, mamo. Tamta historia z Markiem była dla mnie
bardzo bolesna i z jakiegoś powodu uwierzyłam, że to moja
wina.Niezawszemiałamosobiedobrezdanie…
–Apowinnaś…Niemożeszwinićsiebiezaczynyinnychludzi,
wtymmojeiojca.Czynadalrysujeszitworzyszilustracje?Są
takie piękne. Chciałam ci też powiedzieć, że nawiązałam
kontakt z twoim ojcem. Rozmawiamy i staramy się poukładać
sobie wszystko, żeby w końcu zostawić przeszłość za nami.
Jestempewna,żebardzochciałbyprzyjechaćnaślub.
Po tych słowach Lily bez wahania podała matce wszystkie
szczegóły,wtymrównieżnowynumertelefonu.
– Bardzo cię kocham, skarbie. I zawsze kochałam. Wiem, że
nie miałaś takiego dzieciństwa, na jakie zasłużyłaś, ale
pochłonęły mnie własne problemy i zazdrość o ojca, więc nie
skupiłamsięnatym,conajważniejsze…namoimdziecku.Mam
nadzieję,żedaszmiszansęibędęmogłacitowynagrodzić.
–Oczywiście.Jateżciękocham,mamo.
Miała wrażenie, że wielki ciężar spadł jej z serca. Zamówiła
herbatę rumiankową i sprawdziła telefon. Próbowała znaleźć
numerBastiana,gdylekkiezamieszanieprzybarzezwróciłojej
uwagę.Barmankawitaławylewnienowegogościa.
Przy barze stał Bastian. W dżinsach i białej koszuli wyglądał
wspaniale, a czarne loki opadające na czoło dodawały mu
uroku.Dziewczynazabaremnajwyraźniejchciałakontynuować
rozmowę, ale on szybko przebiegł wzrokiem po sali.
Praktycznie od razu ją zauważył. Gdy ich oczy się spotkały,
poczuła,jaksercezabiłojejgwałtowniezpodekscytowania,ale
on się nawet nie uśmiechnął. Wiedziała, że go zawiodła, i ta
świadomośćbardzojejciążyła.
Pozostali goście uśmiechali się i witali go, jakby był jakimś
celebrytą.
Gdy
się
przesuwali,
żeby
go
przepuścić,
przypomniałajejsięscenabiblijna,gdymorzerozstępowałosię
przedMojżeszem.Jegourokdziałałnaludzimagnetyzująco.
Jej dłoń automatycznie powędrowała do brzucha, w którym
biłosercejegodziecka.
Nie takiego powitania się spodziewała. Stanął nad nią,
zasłaniającjąciałemprzedwzrokiemgapiów.
–Dlaczego,docholery,nieodbieraszmoichtelefonów?
Zastanawiałasięwduchu,czykiedykolwiekjejwybaczy.
–Nigdywięcejtegonierób.Niewiem,cobymzrobił,gdybym
cięnieodnalazł.
W jego głosie słychać było raczej niepokój niż złość. Było jej
bardzo przykro, że przysporzyła mu zmartwień. Wyciągnęła
rękęichwyciłagozadłoń.
–Niechciałam,żebyśpomyślał,żeuciekłam.Poprostu…nie
wiedziałam,cocipowiedzieć.
Zacisnąłzęby,ledwiepanującnademocjami.
– Chodźmy stąd – powiedział. – Wrócimy do mnie.
Przynajmniejbędęwiedział,żejesteśbezpieczna.
– Nie groziło mi żadne niebezpieczeństwo. Po prostu
musiałamsobieprzemyślećparęsprawitrochęodetchnąć.
–Wyglądasznazmęczoną…jakbyścałyczassięprzemęczała.
Toniepomożeanitobie,anidziecku,prawda?
Bałasię,żeznówpowiecośnietak,więcmilczała.Pozwoliła,
żeby piękny Włoch wyprowadził ją z kawiarni. Postanowiła, że
późniejmupowie,żezdecydowałasięnaceremonięwkościele
izaprosiłarodziców.
Miała tylko nadzieję, że nadal chce się z nią ożenić i nie
uważajejzaniewdzięcznicę.Bałasię,żebyniezmieniłzdania…
ROZDZIAŁÓSMY
Bastian obchodził się z Lily jak z jajkiem – jeden fałszywy
ruch i rozbije się na kawałki. Choć chciał jak najlepiej, zdawał
sobie sprawę, że jego nadopiekuńczość tworzy między nimi
przepaść.
Nie padali już sobie w ramiona, skończyły się czułe gesty
i namiętne noce. Gdy znalazł ją tamtego dnia w kawiarni, jej
wygląd go zaniepokoił. Miał wrażenie, że jest jeszcze bardziej
krucha,ajegowidokwyraźniewytrąciłjązrównowagi.
Nie mógł się pogodzić z tym, że jego obecność wzbudzała
wniejtakieuczucia.Czyczułasiętakrównieżwtowarzystwie
swojegoeks?Żałował,żeniewiedziałwięcejojejbyłymmężu
i ich związku. Czy Marc ją zdradzał? Czy dlatego się rozstali?
I najważniejsze, czy jej zdenerwowanie wynikało z lęku, że on
potraktujejątaksamo,jakbyłymąż?
Poczuł na plecach zimny dreszcz. Wspomnienie Marissy i jej
zdradyznównapełniłogolękiemprzedoddaniemkomukolwiek
serca. Teraz Lily wystawiała jego postanowienie na poważną
próbę.
Bałsię,żeostatniewydarzeniazbytnadwyrężyłyjejsiły,więc
po powrocie od razu umówił ją na wizytę u lekarza, żeby
porządnie ją przebadał. Nie musieli długo czekać, już po kilku
dniach zjawili się w ekskluzywnej klinice położniczej, gdzie
dowiedzieli się, że jak na razie wszystko jest w porządku
i dziecko rozwija się prawidłowo. Lily została jednak
poinstruowana, że musi unikać stresu i dbać o wypoczynek.
Pozatymmusiałatrochęprzytyć.
Słysząc to, Bastian spojrzał na nią z niepokojem, ale jego
uroczanarzeczonauśmiechnęłasiętylkoiodparła:
– Dobrze, w takim razie postaram się jeść więcej pizzy
imakaronów!
Następnego dnia Bastian zajął się przygotowaniami do
powrotu ojca ze szpitala. Dolores miała się nim zająć i syn
przykazał jej, że ma się o niego troszczyć i nie lekceważyć
żadnych niepokojących sygnałów. Stan zdrowia Alberta
poprawił się na tyle, że został wypisany ze szpitala. Czy to
wieściodzieckuorazślubieBastianaiLilywpłynęłanaszybką
poprawę? Nawet lekarze byli zaskoczeni, że tak szybko
odzyskiwałsiły;zalecilimuodpowiedniądietęićwiczeniaoraz
dużoodpoczynku,bywpełniwróciłdosił.
Bastian odetchnął, że przynajmniej jedno zmartwienie miał
z głowy. Modlił się w duchu, prosząc o opiekę nad ojcem
i dziękując za jego powrót do zdrowia. Lily nalegała, że do
ślubu chce utrzymać umowę najmu domu, ale Bastian
powiedziałjej,żeniezamierzabraćodniejanigrosza.Wkrótce
zostaniejegożonąibędziemumiłojągościć.
Starałsięjednakniewspominaćprzyniejoślubie,obawiając
się,żeznówwytrącijątozrównowagi.Musiałbyćostrożny,nie
chciał jej denerwować, bo mogło to zaszkodzić i jej, i dziecku.
Choć starał się być pełen zrozumienia, gdzieś w głębi duszy
nadalbyłwściekły,żeznikłataknagleinieodbierałaodniego
telefonów,gdypróbowałjąodnaleźć.
Kilkadnipóźniej,gdynadalchodziliwokółsiebienapalcach,
Lily weszła do kuchni, gdy Bastian przygotowywał dla nich
lunch. Mógł bez problemu wynająć kucharza, ale przyzwyczaił
się wpadać na lunch i sprawdzać, czy Lily odpowiednio się
odżywia.
– Możemy zamienić słowo? – spytała, a ton jej głosu był
poważniejszyniżzazwyczaj.
Bastian, który kroił właśnie paprykę, zamarł. Miała na sobie
luźne dżinsy i jasnożółty sweter, ale te codzienne ubrania
w żaden sposób nie maskowały jej wrodzonej zmysłowości.
Patrzącnanią,poczułrosnącepożądanie.
– O co chodzi? – spytał, odgarniając z jej twarzy zabłąkany
kosmyk włosów. Jej duże zielone oczy lśniły niczym szmaragdy
i Bastian wiedział, że jeśli będzie patrzył w nie zbyt długo,
będziestraconynazawsze.
– Postanowiłam, że chcę wziąć ślub w twoim kościele –
oznajmiła.
Odetchnął głęboko; miał wrażenie, że jego serce na chwilę
zamarło.
–Dlaczegozmieniłaśzdanie?
–Zdałamsobiesprawę,żetobyłosamolubnezmojejstrony.
Dla ciebie to tak wiele znaczy. Zrozumiałam, że tradycja
irodzinasątutajdlaludzibardzoważne.
–Toprawda.
– Dlatego też postanowiłam skorzystać z twojej rady
izaprosiłamrodzicównaślub.Mamapowiedziała,żeprzyjadą.
Odnowiła kontakt z ojcem i próbują poukładać swoje sprawy,
żeby w końcu zamknąć tamten rozdział. Chciałam ci o tym
powiedzieć.
Wzruszyła ramionami, jakby to nie było nic takiego, jednak
Bastian wiedział, ile ją to kosztowało. Podszedł do niej
iprzyciągnąłdosiebie.
– Czy naprawdę chcesz, żeby wszystko odbyło się tak, jak
ustaliliśmy na początku, czy robisz to tylko ze względu na
mnie?
– Dlaczego miałabym to robić ze względu na ciebie? Nie,
naprawdętegochcę.Awięcustalone?Mogęwracaćdopracy?
– Czy to oznacza, że między nami będzie znów normalnie?
Miałem wrażenie, że traktujesz mnie ostatnio bardziej jak
wroganiżkochanka.
– Nigdy nie traktowałam cię jak wroga – odparła, poruszona
jego słowami. – Jak mogłeś tak myśleć? A może to ty tak mnie
postrzegasz,Bastianie?
– Oczywiście, że nie. Chciałbym cię o coś zapytać. Dlaczego
tak nagle przerwałaś naszą rozmowę? Zdenerwowało cię coś,
copowiedziałem?
–Tak…toznaczy,nie…
Zaciskała dłonie i przygryzała dolną wargę, próbując
zapanowaćnademocjami.
– Gdy powiedziałeś, że ślub w kościele był prezentem dla
mnieimiałeśnadzieję,żesprawiszmitymradość,zupełnienie
wiedziałam, co odpowiedzieć. To była ostatnia rzecz, jaką się
spodziewałam usłyszeć, zwłaszcza że nasz związek powstał
wdośćniecodziennychokolicznościach.
Spojrzałnaniązlekkodrwiącąminą.
–Chodzicioto,żezrodziłsięzniepohamowanejnamiętności,
aniejakwromantycznejbajce?
–Chybatak…
–Myślisz,żeprzeztomniejcięszanuję?
–Tegoniepowiedziałam–odparłapospiesznie,rumieniącsię.
– Każdą kobietę wzruszyłyby takie słowa. Po prostu nie
spodziewałam się tego. Rozłączyłam się, bo musiałam to
przemyśleć, to wszystko. Doszłam do wniosku, że tego chcę.
Tylu twoich przodków pobrało się w tym kościele, więc to
naturalne, żebyś poszedł w ich ślady. Poczułam, że to dobra
decyzja.
W duchu był przeszczęśliwy, że Lily przemyślała tę kwestię
i była wzruszona jego słowami. Był też poruszony tym, że
odnowiła kontakt z rodzicami i zaprosiła ich na wesele – to
wymagałonieladaodwagi.
Wiedziałjuż,żechcesięzniąożenićniezależnieodtego,czy
jest w ciąży. Była piękna, utalentowana i bardzo wrażliwa;
zrozumiała, jak ważne są dla niego pewne wartości,
iuszanowałato.
– Cieszę się, że tak myślisz – powiedział. – Może teraz
będziemysięlepiejdogadywać?
– Oczywiście. Dobro dziecka jest najważniejsze. Malec
powinien czuć, że jego mama jest szczęśliwa, nieprawdaż?
Naszenieprozumieniazpewnościątemuniesprzyjają.
–Skądwiesz,żetobędziechłopiec?
–Powiedziałamtak?
– Powiedziałaś, że „malec powinien czuć, że jego mama jest
szczęśliwa”.
–Naprawdę?–PorcelanowepoliczkiLilyzaróżowiłysię.–To
było tylko takie wyrażenie. Równie dobrze może to być
dziewczynka.
–Acobyśwolała?
– Wszystko mi jedno, najważniejsze, żeby dziecko było
zdrowe.
–Chybaniemuszęmówić,żeuważamtaksamo.Aterazmoże
przypieczętujemynaszeporozumieniepocałunkiem?
Ku jego zaskoczeniu Lily przejęła inicjatywę, przysunęła się
ipocałowałagodelikatnie,kładącdłonienajegopoliczkach.
– Mam wrażenie, że zupełnie wyszłaś z wprawy, l’affeto mio
amore–uśmiechnąłsięBastian.–Pozwól,żeciprzypomnę,jak
wyglądaprawdziwypocałunek…
Pocałował ją zachłannie, jak mężczyzna, który zdecydowanie
zbyt długo był spragniony. Gdy tylko posmakował jej ust, głód
stałsięprawieniedozniesienia,przypominającmu,jakbardzo
za nią tęsknił. Namiętność i pożądanie było niczym lawina,
która porwała go ze sobą; pragnął dotykać jej wszędzie,
zatracićsięwniej,wiedząc,żebyłakobietą,naktórączekałod
dawna. Dobrą, szczerą, o gorącym sercu, która pomimo
doznanychwprzeszłościkrzywdniezamykasięnauczucia,dla
którejnajważniejszesądomirodzina.
Gdy trzymał ją w objęciach na środku kuchni, jego dłonie
poczęły błądzić po jej ciele coraz bardziej zachłannie, a ona
poddałasięzrozkoszą,miękkowtulającsięwniego.Pieściłjej
piersiicałowałzachłannieposzyi.
Jednak gdy zaczął zdejmować jej sweter, zamarła nagle i się
odsunęła.
–Cosięstało?–zapytałzezdziwieniem.–Niechcesz?
–Wiesz,żezawszeciępragnę.Iwtymproblem.Gdydajęsię
ponieść pożądaniu, wszystko inne schodzi na dalszy plan.
Próbuję dokończyć książkę, żebym mogła wysłać ją do
wydawcy, a ty musisz dokończyć lunch i wracać do pracy.
Musimybyćczasemrozsądni,Bastianie.
Choć tylko wypowiedziała na głos to, co sam myślał,
w niczym to nie pomogło. Tak bardzo jej pragnął, że nie
pomógłby mu nawet kubeł zimnej wody. A słowa Lily, że
równieżbardzogopożąda,tylkopogorszyłysprawę.
Aleoczywiściemiałarację.
Powinnasięskupićnaksiążce,onmusiprzygotowywaćlunch
i wracać do pracy. Jego zespół pracował nad przygotowaniem
gruntupodplantacjęoliwną,aonmusiałdopilnowaćprocedur
ipomagaćwszędzietam,gdziebyłotokonieczne.Niemógłsię
jednakpowstrzymać,żebyniezaprotestować…
– Więc powiedz mi, dlaczego zawsze musisz być taka
kusząca?Jużsamtwójzapachdoprowadzamniedoszaleństwa!
W odpowiedzi na te słowa wyswobodziła się z jego objęć
ipospiesznieruszyławkierunkusalonu.
–Jeszczemizatopodziękujesz,uwierzmi.Postaramcisięto
potem wynagrodzić, dziś wieczorem lub jutro. Przynajmniej
będzieszmiałnacoczekać.
Jej uwodzicielski uśmiech z pewnością rozpaliłby nawet
człowieka z lodu. Jęknął zawiedziony i mimowolnie się
uśmiechnął.
Wnętrzesklepujubilerskiegobyłourządzoneluksusowo.Lily
była podekscytowana od momentu, gdy weszli z Bastianem do
budynku.
Gdy usiedli na eleganckiej kanapie obitej purpurowym
aksamitem,
stojącej
w
wytwornej
poczekalni,
Bastian
zaniepokoiłsiętym,żezamilkłaiwyglądałanazagubioną.
–Cosięstało?Denerwujeszsię?
–Oczywiście,żesiędenerwuję.Niekażdegodniakobietama
okazję odwiedzać słynnego jubilera, żeby wybrać pierścionek
zaręczynowy.Przynajmniejniewmoimświecie.
Spojrzałjejgłębokowoczyiwziąłjązarękę.
– Teraz to jest również twój świat, Lily. Chcę, żebyś cieszyła
siętymdoświadczeniem.Postaramcisiętoułatwićipamiętaj,
żejestemprzytobie.
Uśmiechnęłasiędelikatnie.
– Cóż, w takim razie w porządku. Mam wrażenie, że przy
tobiemogęzrobićwszystko.
Toniezwykłewyznanieprzyprawiłogooszybszebicieserca–
tak jakby jego dusza należała do niej. Był zdezorientowany
i kręciło mu się w głowie, jakby wypił duszkiem całą karafkę
mocnego wina. Nagle poczuł potrzebę, żeby wypowiedzieć
słowa,którychprzysiągłsobiejużnigdyniemówić.
Na szczęście przypomniał sobie, że miało to być małżeństwo
zrozsądkuizapanowałnadnagłymimpulsem.
– Signor Carrera. Najmocniej przepraszam, że musiał pan
czekać…
Lily uniosła wzrok i zobaczyła przystojnego mężczyznę po
czterdziestce, który właśnie wszedł do pomieszczenia. Gianni
deLuca,przyjacielrodzinyCarreraiwytrawnyjubiler,miałna
sobieidealnieskrojonygarniturwgrafitowymkolorze,dotego
pasującąmarynarkęibordowykrawatzjedwabiu.
Bastian wstał, żeby się przywitać, i mężczyzna od razu go
przytulił.
– Dobrze pana widzieć, przyjacielu – powiedział Gianni. –
Minęłozdecydowaniezadużoczasu.
– Tak, to prawda. Przepraszam, że odwołaliśmy wizytę
wostatniejchwili,alejużjesteśmy.
–Achtak!Wrzeczysamej.
Lily również wstała i czekała bez słowa obok Bastiana, aż
zostaną sobie przedstawieni. Miała na sobie granatowy żakiet,
różowytopzjedwabiu,białelnianespodnieiprostegranatowe
czółenka. Jak zwykle była bez makijażu, choć na tę okazję
uczesała się trochę inaczej, zaczesując włosy z przedziałkiem
zboku.
Patrząc na nią, Bastian czuł dumę. Jego zdaniem
niewymuszona klasa i wdzięk, jakim emanowała, były nie do
podrobienia.Ztymtrzebasięurodzić.
Objąłjąwpasieipowiedział:
–Proszępozwolić,żeprzedstawiępanumojąnarzeczoną.Oto
LilyAlexander.
– Bardzo miło mi panią poznać, signora. – Jubiler skłonił
głowę. – Pani uroda jest zniewalająca. Jakim cudem mój
przyjacieltakdługoutrzymałpaniąwukryciu?
–Niesądzę,bychciałmnieukrywać,signor.Poprostuzajęło
muchwilę,zanimsięzdecydował.
Obaj mężczyźni wybuchli śmiechem, a Bastian przyciągnął
Lilybliżejdosiebie.
–Widzipan,żeniebędęsięzniąnudzić–zażartował.
– Zazdroszczę, że nie ja jestem tym szczęśliwcem –
powiedział Gianni – ale teraz przejdźmy do ważnych spraw,
czylidoceluwaszejwizyty.Muszęwiedzieć,czegopanipragnie
ijakiemaoczekiwaniawzględempierścionka.Orazjakiezdanie
ma przyszły małżonek. Nie potrafię pracować w pełni, jeśli
najpierwsięniedowiem,czegowgłębisercapragniecie.
–MożeszwierzyćpanuGianniemunasłowo,tesoro–wtrącił
Bastianzuśmiechem.–Jegofilozofiajestniezawodna.Stworzy
dokładnietakipierścionek,ojakimmarzysz,iprzedewszystkim
taki,jakimaszwsercu.
Najejtwarzypojawiłysięgorącerumieńce,jakbyzdradziłjej
sekret. Bastian zastanawiał się, co ją tak poruszyło. Wiedział
jedno: myśl o poznaniu jej bliżej wydawała mu się coraz
bardziej ekscytująca. Z czasem może odkryje również jej
największetajemnice…
Lilymiaławrażenie,żetosen.DwóchWłochówtraktowałoją
jak księżniczkę, nawet jeśli czasem sobie przeczyła – dla nich
każde jej słowo było na wagę złota. W przerwach przynoszono
przekąski i coś do picia, ale prawie za każdym razem
odmawiała.Gdybyłazdenerwowana,zawszeodbijałosiętona
jej żołądku. Po omówieniu kilku propozycji z Giannim ze
zdziwieniem zauważyła, że jest bardziej podekscytowana niż
zdenerwowana. Szczególnie gdy się dowiedziała, że Bastian
poprosił o czysty, ręcznie szlifowany diament, który miał
ozdobićpierścionek.
Gdy Gianni to ogłosił, z bijącym sercem spojrzała na
narzeczonego. Posłał jej leniwy uśmiech i wzruszył ramionami.
To naprawdę był inny świat i lepiej, żeby się do tego
przyzwyczaiła.Jeśliobdarowywaniejejprezentamisprawiamu
przyjemność, to niech tak będzie. Nie zamierzała więcej
okazywać
niewdzięczności,
tak
jak
podczas
rozmowy
oceremoniiwkościele.
Potem przeszli do dyskusji nad obrączką dla Bastiana. Gdy
skończyli, Lily była wykończona. Pożegnali się wylewnie
z jubilerem, zjedli kolację w uroczej lokalnej restauracji
iwrócilidodomu.
Lily starała się nie zasnąć, ale zmęczenie okazało się
silniejsze i gdy Bastian przygotowywał jej w kuchni gorącą
czekoladę, nie mogła dłużej walczyć z sennością. Była
naprawdę zmęczona, a kanapa okazała się nieprzyzwoicie
wygodna, więc gdy tylko przyłożyła głowę do miękkiej
poduszki,momentalnieodpłynęła.
Ocknęła się w jego ramionach, gdy niósł ją po schodach na
górę,wpatrującsięwniąlśniącymiczarnymioczami.
–Tobyłdługidzień–powiedział.–Chybadamysobiespokój
zczekoladąipójdziemyprostodołóżka.
–Tak…–szepnęła,wtulającsięwjegopierś.Tobyłaostatnia
rzecz,jakąpamiętała.
Obudziła się nazajutrz rano, gdy słońce zdążyło już wzejść,
zapowiadając nadejście nowego dnia. Nie miała pojęcia, jak to
się mogło stać. Czuła się nieswojo z myślą, że nie pamiętała
nawet, jak się kładła do łóżka, ale to był dopiero początek
niespodzianek.
Byłaprzykrytakołdrąposzyjęizupełnienaga.
Usiadła, owijając się szczelnie kołdrą, i próbowała sobie to
wszystko poukładać. Jak mogła nie wiedzieć, że Bastian ją
rozebrał, skoro tak doskonale znała jego dotyk i zapach, które
zawsze rozpalały ją do czerwoności? A tak poza tym, gdzie on
terazbyłiczyspędziłzniąnoc?
Pobiegła do łazienki, przemyła twarz i umyła zęby. Czy tylko
onawyglądałaranotakfatalnie?
Wtedyzdałasobiesprawę,żedochodziłopołudnie,awięcnie
zbudziła się o świcie. Bastian pewnie już wyszedł do pracy
idoglądałpracywpolu.Cosobieoniejpomyśli,gdywyleguje
sięprawiedopołudnia?
Założyła pospiesznie szlafrok i w tej chwili rozległo się
pukaniedodrzwi.
–Lily?Nieśpiszjuż?–usłyszałaukochanygłos.
–Zaczekajchwilę,dobrze?
Mrucząc coś pod nosem, wpadła do sypialni, otworzyła
szufladękomodyisięgnęłapobieliznę.
W tym momencie Bastian wszedł do środka, ignorując jej
prośbę.
–Nacomamczekać?–zapytał.
–Chciałamsięubrać.
–Czytonaprawdękonieczne?
Ton jego głosu nie pomagał. Nie miał na sobie nic oprócz
dżinsów. Od pasa w górę był nagi, mogła więc w pełni
podziwiać jego silną, muskularną sylwetkę, efekt godzin
spędzonych na pracy w polu. W jego ciele nie było chyba ani
gramatłuszczu.
Patrząc na niego teraz, Lily nie mogła uwierzyć, że jest
biznesmanem. Większość mężczyzn wiele by dała, żeby mieć
takieciało,akobietyzpewnościąfantazjowałyonimnocami.
Uśmiechnął się do niej w sposób, który roztopiłby serce
zlodu,przeczesałwłosypalcamiiopadłnałóżko.
–Dlaczegopozwoliłeśmitakdługospać?–spytałazirytacją.
– Chciałam wstać wcześniej, a tak cały dzień mam z głowy.
Spędziliśmyrazemnoc?
Uśmiechnąłsięrozbrajająco.
– Wiesz, jak moje ego cierpi, skoro musisz pytać o takie
rzeczy?Mówisz,żenicniepamiętasz?
–Atypamiętasz?
–Tokolejnycios,skoronadalniejesteśpewna.
Zmieszana,owinęłasięszczelniejszlafrokiem.
–Niedrażnijsięzemną.Pamiętamtylko,żeniosłeśmniedo
łóżkaipowiedziałeś,żejużnieporanaczekoladę.Apotem…–
zaczerwieniłasięjeszczebardziej–jużnicniepamiętam.
–Niemartwsię,tesoro.Choćjesteśbardzokusząca,tomam
swój honor. Zadzwoniłem na chwilę do ojca, który serdecznie
cię pozdrawia, potem wykonałem kilka ważnych telefonów
i położyłem się spać w pokoju gościnnym. Przyszedłem, żeby
spytać,czyczegośniepotrzebujesz.
W końcu mogła odetchnąć, bo miała pewność, że nie doszło
do niczego bez jej wiedzy i zgody. Spojrzała mu w oczy;
wiedziała już, że naprawdę może mu zaufać, a on nigdy tego
nienadużyje.
– Zawsze sprawdzasz, czy czegoś mi nie potrzeba –
powiedziała cicho – ale co z twoimi potrzebami, Bastianie?
Masznacośochotę?
ROZDZIAŁDZIEWIĄTY
Popatrzył na jej zarumienioną twarz. Jej prowokacyjne
pytaniepodziałałonajegozmysły.
–Nicprostszego–odparł,choćwgardlecałkiemmuzaschło.
Po pierwsze, bardzo przydałby mi się masaż. Moje mięśnie się
potwornie spięte po pracy w polu. Po drugie, proszę, żebyś
zdjęłanajpierwubranie.
Wciągnęłapowietrzeiwstrzymałaoddech.
–Podejdźbliżej,zobaczę,cosiędazrobić.
Weszła na łóżko i odwróciła się do niego. Jak mogła mu
odmówić,skorojeszczeniewywiązałasięzobietnicy?Pozatym
bardzochciałaznówpoczućjegobliskość.Tylkoichdwojeinic
pozatym.
Usiadłposłusznie,odwracającsiędoniejplecami.Całeciało
miałspiętewoczekiwaniu.Jaksięokazało,nierozebrałasięod
razu; najpierw położyła dłonie na jego plecach i zaczęła
wykonywaćkulisteruchy,najpierwdelikatnie,potemstopniowo
zwiększała nacisk. Gdy zaczęła masować jego ramiona, które
byłynajbardziejspięte,jęknąłgłośno.
– Przepraszam, jeśli cię boli, ale staram się rozmasować
największenapięcie–wyjaśniła.Gdypoczułnaskórzejejciepły
oddech, zamiast się rozluźnić, mięśnie napięły się jeszcze
bardziej.
–Niemartwsię,wytrzymam.Alechybatylkomasochistalubi
takierzeczy–dodałkwaśno.
Jej dłonie sprawiały mu rozkosz połączoną z bólem –
najbardziej
intensywne
przeżycie,
jakiego
kiedykolwiek
doświadczył. Krew w nim wrzała i jeszcze chwila, a sam
odwrócisięizerwiezniejtenszlafrok.
Nagle przestała go masować. Bastian wstrzymał oddech,
słysząc szelest jedwabnego szlafroczka; poczuł na skórze
chłodnydotyksatynowegomateriału.
–Mogęprzynajmniejwynagrodzićcito,żebyłeśtakidzielny.
Jego serce zaczęło bić jak szalone. Kiedy się odwrócił, Lily
klęczała na łóżku. Po raz pierwszy zobaczył ją całą; była
przepiękna. Jej brzuch był gładki i już lekko zaokrąglony,
apiersikrągłeiidealne,zakończoneróżowymisutkami.
Zakręciło mu się w głowie na myśl, że dziecko, które nosiła
podsercem,byłojego.
Przysunąłsiędoniej,położyłdłonienajejkrągłychbiodrach
i przyciągnął ją do siebie. Pocałował ją gwałtownie
inamiętnie…ichjęzykizatańczyłyzgodnie.
Słysząc,żejęknęłazrozkoszy,położyłjąnałóżkuiusiadłnad
nią. Ku jego zaskoczeniu, Lily sięgnęła do jego paska, a gdy
rozpinała rozporek, położył ręce na jej drobnych dłoniach
ipoprowadziłją.Chwilępóźniej,gdyspojrzałwjejzieloneoczy,
zobaczyłwnichniewypowiedzianenagłoszaproszenie.
– Jak ty to robisz? – zapytał. – Potrafisz jednym spojrzeniem
doprowadzićmniedoszaleństwa.
–Chybanieporanarozmowy.
Uśmiechnęła się, pomagając mu jednocześnie zsunąć
spodnie. Gdy sięgnęła i wzięła w dłoń jego twardą męskość,
pożądaniemomentalniesięgnęłozenitu.Tymrazemjednaknie
posiadłjejodrazu.
Pocałował ją w usta, pchnął na łóżko, po czym rozsunął jej
jedwabiste uda i zaczął pieścić palcami wilgotną płeć,
doprowadzającjąnaskrajrozkoszy.Gdypoczuł,żejestgotowa,
wsunąłwniąpalce.
Lily jęknęła i odrzuciła głowę do tyłu, a jej piękne włosy
rozsypały się na poduszce; pragnął dać jej rozkosz
i doprowadzić ją go orgazmu, zanim pomyśli o własnej
satysfakcji.
Wiedział doskonale, kiedy ten moment się zbliżał. Uniosła
biodraizaczęłajęczeć,jakbyniemogładłużejznieśćrozkoszy,
a potem opadła na łóżko, oddychając ciężko. Na jej twarzy
widaćbyłoszczerezdumienie.
– Nie spodziewałam się, że tak się zakończy ten poranek…
zabrałeśmniewpodróżdonieba…
– Więc może nie trzeba było wpuszczać mnie do środka –
uśmiechnąłsięBastian.
Zanim zdążyła odpowiedzieć, zamknął jej usta w pocałunku
i po chwili w nią wszedł. Uważając na jej brzuch, podniósł się
i wsparł na ramionach; bicepsy napięły się mocno. Z radością
patrzył na jej twarz – pozostała spokojna, ale wpatrywała się
wniegoznapięciem,gdywniąwchodził,bezcieniaoporuczy
wahania. Gdyby miał opisać jej reakcję, powiedziałby, że była
pełna ufności i poddała mu się całkowicie. Pierwszy raz
odczuwał tak głęboką więź, nie tylko fizyczną, czerpał wielką
przyjemność z dawania jej rozkoszy i doświadczania własnej.
Gdypożądaniesięgnęłozenitu,jegociałemwstrząsnąłdreszcz
spełnienia,jęknąłgłośnoiprzytuliłjąmocnodosiebie.
–Terazbyłamojakolej,żebyzabraćciędonieba,amore… –
uśmiechnęłasię.
Przesunąłsięipołożyłujejboku,gładzącdelikatniejejwłosy.
–Najchętniejnigdybymnieopuszczałnieba,gdybytylkobyło
tomożliwe.Odnalazłemjeztobą,mójaniele.
Uniosłalekkobrwi.
– Gdybym cię nie znała, pomyślałabym, że w głębi ducha
jesteśromantykiem.Amoże?
–Tylkoprzytobie,mojapiękna.
–Cóż…–westchnęła.–Więcwporządku.
Wypowiadając te słowa, Lily wiedziała już, że nigdy nie
będziewporządku–dopókiBastianniepowie,żejąkocha…
Gdy
przekroczyła
próg
szesnastowiecznej
świątyni,
opanowało ją przytłaczające poczucie winy. Z początku nie
miała pojęcia, skąd wzięły się te uczucia, ale szybko doszła do
wniosku, że musiał to być efekt wychowania i doktryn, które
wpajanoludziomodwieków.
Jeśli myślała w ogóle o Bogu, to nie potrafiła uwierzyć, że
byłby zdolny do karania ludzi za grzechy czy wykroczenia.
Wolała myśleć, że był dużo bardziej miłosierny, niż zwykło się
nauczać w kościele. Pomimo to, siadając w jednej z ostatnich
ławek,automatyczniepołożyładłońnabrzuchu.
Jejdzieckozrodziłosięzmiłości–przynajmniejzjejstrony–
itylkotosięliczyło.Tamyśljednakniedawałajejspokoju.
Prawda była taka, że choć Bastian tak chętnie się z nią
kochał, nigdy nie wypowiedział tych dwóch magicznych słów.
Gdy go spytała, na co ma ochotę, a on poprosił o masaż,
skończyło się to namiętnym zbliżeniem i choć mówił do niej
potem tak czule, nie powiedział tego, co naprawdę chciała
usłyszeć.
Z pewnością każdy uznałby, że nie miała na co narzekać
i wiedziała, że z pozoru ma wszystko, o czym może marzyć
kobieta; w końcu mieszkała w pięknym domu, okolica była
wręcz bajkowa i mogła spełniać się zawodowo, do tego
spodziewała się dziecka z najbardziej niezwykłym mężczyzną,
jakiegokiedykolwiekspotkała.
Od początku między nimi była niezwykła chemia, która
zdarza się nielicznym. Miała jednak wrażenie, że brakuje jej
tego,conajważniejsze–jegomiłości.
Otarła oczy chusteczką i skupiła się na cudownej
architekturze kościoła. Użalanie się nad sobą nie miało sensu.
Lepiejskupićsięnatym,codobre.
To była jej druga wizyta w kościele, do którego uczęszczała
rodzina Bastiana, a piękno wnętrza urzekło ją i zrozumiała,
dlaczegobyłotodlaniegotakważne.
Poznawała go coraz lepiej, wiedziała już, że był bardzo
troskliwy i odczuwał głęboką wdzięczność za wszystko dobre,
co go spotykało, i nie skupiał się na rzeczach materialnych.
Podczas ich pierwszej wizyty w kościele powiedział jej, że był
przekonany, że ich dziecko to wspaniały dar dla nich obojga
imiałnadzieję,żeonateżtakczuje.
Oczywiście, że tak, choć cały czas nie mogła uwierzyć, że
wszystko, co ją w ostatnim czasie spotykało, działo się
naprawdę. Było to zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe.
Wciąż czekała, aż coś się nie uda i czar pryśnie – jakby się
spodziewała, że wszystko musi się popsuć. Te uczucia nie
opuszczały jej od tamtej pamiętnej i tak przykrej nocy
poślubnej.
Pokusa,bypoddaćsiętymlękom,byławtymmomenciezbyt
silna,alenabożnacisza,którająotaczała,zaczęłaprzenikaćdo
jej wnętrza. W tej milczącej i zaklętej przestrzeni Lily po raz
pierwszywżyciupoczułaprawdziwyspokój.
Odetchnęła głęboko i pomyślała, że może jednak tym razem
wszystkosięułoży.
Kate Barrington, redaktorka, z którą Lily współpracowała,
postanowiła się z nią niezwłocznie skontaktować. Lily wysłała
jejksiążkędladzieci,którąsamanapisałaizilustrowałaiteraz
czekała jak na szpilkach. Redaktorka poinformowała ją, że
właśnie tego potrzebuje rynek wydawniczy dla dzieci –
„świeżego głosu, który w subtelny sposób przekazuje ważne
życiowe lekcje, będąc jednocześnie świetną rozrywką”. Lily
była oszołomiona opinią Kate i zachwycona faktem, że
wydawnictwojestzainteresowanejejksiążką.
Była już w trzecim miesiącu ciąży, a brzuch stawał się coraz
bardziej widoczny. Podczas przymiarki sukni ślubnej modliła
się, żeby się nie okazało, że się w nią nie wciśnie i będą to
pieniądzewyrzuconewbłoto.
–Niemartwsię,kotku–droczyłsięzniąBastian–znajdęci
krawcową, która będzie w stanie naddać tyle materiału, ile
potrzeba. Nieważne, jak bardzo urośniesz, i tak będziesz
najseksowniejsząmamuśką!
Poczymbrałjąwramionaiszeptałpowłosku,jakbardzojej
pragnie.
Terazmiałajednakinnykłopot.KatezaprosiłajądoLondynu,
żebyomówićsprawyzwiązanezksiążką.
– Weź kilka dni wolnego. Może przy okazji pójdziesz na
zakupy?–zasugerowała.
Prawdę mówiąc, była to ostatni rzecz, na jaką Lily miała
ochotę. Po pierwsze, nie będzie widziała Bastiana przez całe
trzy dni, wliczając w to podróż, do tego dochodziły emocje
związane z powrotem do miasta, w którym spotkało ją tyle
rozczarowań.Konieckońcówpostanowiłajednak,żepojedzie.
Była to świetna okazja, żeby podyskutować o książce
i dowiedzieć się, co wydawnictwo zamierzało jej zaoferować
i jaki jest plan wydawniczy. Czy zaproponują jej umowę na
kolejną książkę? Na to liczyła najbardziej. Pisanie książek
iilustrowanieichbyłojejnajwiększymmarzeniem.
Tegowieczorupokolacjizebrałasięnaodwagęipowiedziała
Bastianowioplanowanejwyprawie.
Wziął od niej kieliszek z winem i poprosił, żeby koło niego
usiadła. Milczał przez dłuższą chwilę, ale widać było, że był
pogrążonywmyślach.
–Czuję,żechceszmicośpowiedzieć–odezwałsięwkońcu.
Lilyniebyłazaskoczona,żewyczułwniejtonapięcie.
– To prawda. Zostałam zaproszona do Londynu, żeby
porozmawiaćzredaktorkąomojejksiążce.
–Toznaczy,żesąniązainteresowani?
–Tak…natowygląda.
–Kiedysiędowiedziałaś?
–Dziśrano.
– I nie zamierzałaś powiedzieć mi wcześniej? Mogłaś
zadzwonić.
Słyszącwjegogłosiesmutek,poczuła,żeżołądekzaciskajej
sięwtwardywęzeł.
– Chyba nie powiedziałam ci od razu, bo wiedziałam, że
muszęleciećdoLondynu.Niebędziemniejakieśtrzydni.Nie
chciałamcięmartwić…
Czarne,hipnotyzująceoczyzwęziłysięlekko.
–Czymampowód,żebysięmartwić?
–Oczywiście,żenie.
– Jesteś dorosłą kobietą, nie dzieckiem, Lily… Powinnaś
pojechaćnatospotkanie.
–Cieszęsię,żetakmyślisz.
–Ichętniedotrzymamcitowarzystwa.
– Naprawdę? – To była ostatnia rzecz, jaką spodziewała się
usłyszeć.
– Oczywiście. Niedługo urodzisz moje dziecko i chcę mieć
pewność,żejesteśbezpieczna.
Był szczery, ale bolało ją to, że najwyraźniej troszczył się
głównie o dziecko, ona natomiast nie była dla niego aż tak
ważna…
– Oczywiście, że będę bezpieczna – odparła z irytacją. –
Zapomniałeś, że mieszkałam w Londynie przed przyjazdem do
Włoch?
Bastiannieporuszyłsię.
– Tak czy inaczej, to wielkie miasto, a ludzie są zbyt
zaabsorbowanisobą,żebyzwracaćuwagęnakobietęwciąży.
–Myślisz,żebędęjedynąciężarnąkobietąwLondynie?
–Sprawiaciprzyjemnośćdroczeniesięzemną?–westchnął
Bastian.
Lily wiedziała, że z nim nie wygra. Czuła, że tracił
cierpliwość.
– Nie droczę się z tobą. Po prostu chcę powiedzieć, że nie
maszsięocomartwić.
– Dobrze, w takim razie pójdę kupić dla nas bilety
i zarezerwuję hotel. Powiesz mi, gdzie dokładnie ma się odbyć
tospotkanie?
Bastianniebyłzachwycony,żeLilyzamierzaiśćnaspotkanie
sama.Niewyobrażałsobie,żemógłbyspędzićtrzydnibezniej
i poczuł niepokój, gdy mu oznajmiła, że chce polecieć do
Londynu.Wiedział,żemieszkałtamjejbyłymąż.
A jeśli postanowią się spotkać? Może ona nadal kocha tego
człowieka? Na myśl o tym poczuł piekący ból w żołądku.
Spróbował zapanować nad emocjami i powtarzał sobie, że
przynajmniej będzie jej towarzyszył. Poczuł lekką ulgę
ipostanowiłskupićsięnapozytywnychstronachwyjazdu.
Bardzo się cieszył, że wydawnictwo było zainteresowane
książką Lily, ale z tego co pamiętał, to nawet jej nie
pogratulował. Będzie jej musiał pokazać, że jest z niej bardzo
dumny.
Gdy powiedziała mu o Londynie, nie mógł przestać myśleć
o tym, co mogłoby się stać jej lub dziecku w tym wielkim,
przytłaczającymmieście;byłatakakruchaidelikatna.Wiedział,
że nie może pozwolić, żeby poleciała sama. Choć wciąż jej
powtarzał, że musi mieć do siebie więcej zaufania, musiał
zadbaćojejbezpieczeństwo.
Świadomość, że narzeczony będzie na nią czekał w hotelu
powinnajejpomócsięrozluźnićprzedspotkaniem,aleLilyitak
była
kłębkiem
nerwów.
Bastian
oczywiście
życzył
jej
powodzenia i powtarzał, że wszystko będzie dobrze, ale jego
nadopiekuńczość działała jej na nerwy. Miała wrażenie, że
interesowało go jedynie bezpieczeństwo dziecka, a jej dobro
byłodlaniegodrugorzędne.Napięciemiędzynimipojawiłosię
już podczas lotu i z każdą chwilą irytacja narastała, a Lily nie
czuła już takiej ekscytacji na myśl o spotkaniu w sprawie
książki.
Kate Barrington była jednak pokrzepiająco czarująca, a jej
serdeczność podziałała na Lily jak balsam i pozwoliła ukoić
nerwy. Redaktorka była pewna siebie i profesjonalna,
a jednocześnie bardzo przystępna i otwarta; Lily była pod
ogromnymwrażeniem.
Spotkały się w eleganckiej londyńskiej restauracji i Kate od
pierwszej chwili sprawiła, że Lily się odprężyła. Zamówiły
jedzenieiredaktorkapłynnieprzeszładorzeczy.
Miejsce było bardzo eleganckie, pełne tu było biznesmenów
zCityiLilyodrazuprzypomniałasobieczasy,gdybyłajeszcze
żoną Marca. Pamiętała doskonale, jak to było należeć do tego
środowiska.Nigdynieczułasiętaksamotnaiwyobcowanajak
wtedy.
Znów poczuła znajome uczucie, że nie jest wystarczająco
dobra, ale przypomniała sobie radę, której udzielił jej Bastian.
Nigdy nie powinna myśleć, że nie zasługuje na szczęście
i podziw, ponieważ każdy jest tego wart. Może dorównać
każdemu, nie tylko dlatego, że jest piękna i utalentowana, ale
przede wszystkim jest dobrym człowiekiem, a to rzadkość na
tymświecie.
Zniecierpliwienie, które wcześniej czuła, wyparowało i teraz
myśl o nim dodawała jej otuchy. Położyła rękę na brzuchu
ipoklepałagodelikatnie.
–Kiedyrozwiązanie?–spytałaKate.
–Zajakieśpięćmiesięcy–odparłaLily.
–DzieckourodzisięweWłoszech?
–Tak.
–Aojciecjest…Włochem?
–Tak.
–Jakionjest?Tylkominiemów,żejestzabójczoprzystojny,
ma czarne włosy i wielkie brązowe oczy, bo zaraz zacznę
płakać.
Lilyuśmiechnęłasięiwtymmomenciekątemokadostrzegła
grupęeleganckoubranychmężczyzn,którychkelnerkasadzała
właśnieprzystolikuobok.Niemogławtouwierzyć,alejednym
znichbyłMarc–wciążutrzymywałzniąsporadycznykontakt,
aleniewidzielisięodrozwodu.
Widzącjejminę,Katespytaławesoło:
–Zobaczyłaśkogośznajomego?
–Tak,byłegomęża.
–Och.Tochybatrochękrępującasytuacja?
–Nie…–pokręciłagłową–chociażoczywiściesprawymiędzy
namipotoczyłysięniezadobrze.
– Większość kobiet jest załamanych po rozpadzie związku.
Moja siostra spotykała się z kolegą z tej samej branży –
powiedziała Kate lekceważąco, wskazując głową na Marca
i jego kolegów. – Wyglądał dokładnie tak samo. Był bardzo
pewny siebie i czasami potrafił być naprawdę wredny. Nie
mówię, że oni wszyscy są tacy, ale na szczęście siostra z nim
zerwałaiterazspotykasięzkimśinnym…zupełnieinnyzawód.
Jest pielęgniarzem w Great Ormond Street Hospital.
Przynajmniej serce ma na właściwym miejscu. Może i nie
zarabia kokosów, ale bardzo ją kocha, a siostra nigdy nie była
szczęśliwsza.
–Możewtakimraziewzniesiemytoastzawszystkichdobrych
mężczyznnaświecie?–spytałaLily.
ROZDZIAŁDZIESIĄTY
Bastian wyszedł na miasto, żeby coś zjeść. W City było
mnóstwo restauracji, ale poczuł, że traci apetyt. Nie mógł
przestaćmyślećoLily.Miałnadzieję,żespotkaniezredaktorką
przebiega dobrze, obawiał się tylko, że z powodu braku wiary
wsiebiepodpiszekażdąumowę,jakąjejpodsuną.Onwiedział,
żejestwartadużowięcej.
Wszedł do eleganckiej kawiarni nieopodal Hyde Park,
zamówił espresso i usiadł przy oknie. Wśród gazet znalazł
również włoskie dzienniki, ale nawet to nie było w stanie
zaprzątnąćjegouwagi.
Popółgodziniewyszedłnaulicęizłapałtaksówkę.
Poprosił, by kierowca zawiózł go do Art. Deco. Wiedział, że
przyjechał za wcześnie, ale to nie miało znaczenia. Musiał na
własneoczyzobaczyć,żenicjejniejest…
Lilywłaśniewyszłaztoaletyinieoczekiwaniestanęłatwarzą
wtwarzzbyłymmężem.Marcmusiałjązauważyćprzystoliku.
–Lily…cozaniespodzianka!
Wydawałsięszczerzezadowolony,żejąwidzi,ipocałowałją
wylewniewobapoliczki.
– Gdy cię zobaczyłem, nie mogłem uwierzyć, że to ty. Co
robiszwLondynie?
–Mamspotkaniezredaktorką.
–AwięcwpadłaśzwizytąprostozWłoch?
Marcwiedziałojejprzeprowadzce.
–Zgadzasię.
– Cóż, muszę powiedzieć, że wyglądasz rewelacyjnie. Okaz
zdrowia.Życietamnajwyraźniejcisłuży.
–Toprawda.Zakochałamsięwtymmiejscu.
–Awięcopowiadaj,couciebie?
– W sumie to całkiem sporo. Jestem w ciąży i niedługo
wychodzęzamąż.
Wydawał się naprawdę poruszony i poczerwieniał lekko na
twarzy.
–Będzieszmiaładziecko?
–Tak.
– Pewnie dlatego wyglądasz tak kwitnąco. Kim jest ten
szczęśliwiec?
– Zajmuje się uprawą oliwek. Jego rodzina produkuje
organicznąoliwęzoliwek.
–Wtensposóbzarabianażycie?
–Tak…iidziemucałkiemnieźle.
–Toświetnie.
–Jegorodzinasprzedajeoliwęnacałymświecieidorobilisię
sporegomajątku.
–Wtakimraziemaciesporoszczęścia.–Znówpoczerwieniał.
–Awięckiedyślub?
–Zakilkatygodni.
–Ikochaszgo?
–Oczywiście.
Powiedziałatobezzastanowieniainaglezdałasobiesprawę,
żejejmiłośćdoBastianabyłatakróżnaodtego,coczułakiedyś
doMarca.
–Awięcjakijesttentwójrolnik?
–Jestszczery,pracowity…inaprawdęwspaniały.
Mówiąc te słowa, Lily poczuła nagły przypływ radości, że
Bastian jednak przyleciał z nią do Londynu. Pragnęła mu
udowodnić,żesobieporadzi,główniedlategochciałapojechać
sama,aleterazbyławdzięczna,żenalegałipostawiłnaswoim.
Myślonimbyładużąpociechą.
–Czyjesttuztobą?
– Masz na myśli restaurację? – Pokręciła głową. – Czeka na
mniewhotelu.
Marcspojrzałnaniąznamysłem.
–Mamtylkonadzieję,żewie,jakiemaszczęście.
–AcouciebieMarc?Jesteśszczęśliwszy?
–Muszęprzyznać,żetak.
–Wyglądanato,żelosuśmiechnąłsiędonasobojga?
Milczał przez chwilę, po czym odezwał się, a w jego głosie
słychaćbyłoskruchę.
– Tak mi przykro, że cię skrzywdziłem, Lily. Byłem tchórzem
i pozwoliłem ci odejść. Bałem się, że już nigdy nie spotkam
nikogo,ktozrozumiemnietakjakty.Chciałemmiećwszystko,
choć wiedziałem, że nie mogę dać ci tego, czego pragniesz,
istojęcinadrodzedoszczęścia.
Z trudem zapanowała nad emocjami, które kłębiły się w jej
sercu.
–Wiem,żeniechciałeśmnieskrzywdzić.Pobraliśmysięzbyt
szybko,poprostuobojepragnęliśmypoczuciabezpieczeństwa.
Dobrze
się
czuliśmy
w
swoim
towarzystwie,
więc
postanowiliśmy pójść najprostszą drogą. Nie ma sensu karać
sięzadawnebłędy.Chybamuszęjużwracać.Mojaredaktorka
pewniesięzastanawia,gdziezniknęłam.
Stanęłanapalcachipocałowałagodelikatniewpoliczek.
Kate Barrington tymczasem poinformowała Bastiana, że Lily
jest w toalecie i coś długo nie wraca, co od razu go
zaniepokoiło.
Ruszył do toalety i nagle stanął jak wryty. Zobaczył swoją
narzeczoną, która całuje wysokiego eleganckiego blondyna.
Najwyraźniejdobrzegoznała–Bastianodrazupomyślał,żeto
napewnojejbyłymąż.
Wyglądało na to, że jego największy lęk okazał się
uzasadniony. Lily nadal coś do niego czuła i pewnie
zaaranżowała całe to spotkanie. Wyjazd do Londynu był tylko
pretekstem.
–Lily!Możemiwyjaśnisz,cosiętudzieje?
SpojrzałananiegozaskoczonaiodsunęłasięodMarca.
–
Bastian?
Dlaczego
przyjechałeś
tak
wcześnie?
Powiedziałam,żezadzwonię,kiedybędziepowszystkim.
–Wtakimraziechybadobrze,żenieposłuchałem.–Spojrzał
na nią lodowato, ale szybko skierował swój gniew na jej
towarzysza.–PanjestpewniebyłymmężemLily?
–Apankimjest,jeślimożnawiedzieć?
Byłbardzoelegancki,ajegoarogancjadoprowadziłaBastiana
dowściekłości.
ZłapałLilyzarękęiprzyciągnąłdosiebie.
– Jestem narzeczonym Lily i ojcem jej dziecka… Czy to panu
wystarczy?
–Możemipanniewierzyć,aleprzedchwiląjejgratulowałem
ipowiedziałem,jakbardzosięcieszę.
– Naprawdę? – spytał ze złością, podchodząc bliżej. – Więc
dlaczego zaaranżowaliście to spotkanie? Przecież pan musi
wiedzieć,żeLilyprzeprowadziłasiędoWłochimakogoś?
Marcuniósłbrodę.
– Niczego nie zaaranżowałem! Spotkaliśmy się czystym
przypadkiem.
Bastian odetchnął głęboko, ale wolna dłoń zaciskała się już
wpięść.
–Niewierzę,żetoprzypadek.Aleostrzegam,trzymajsięod
niejzdaleka!
–Rozumiem.AledecyzjachybanależydoLily?
WtymmomencieBastianpoczuł,żeLilydrży.Czydlatego,że
pragnęła Marca bardziej niż jego? Z jakiego innego powodu
mielibysiętuspotkać?
Nagle zrozumiał, że zależy mu nie tylko na dziecku. Pragnął
Lily.Wkońcumusiałprzyznaćsamprzedsobą,żezależymuna
niej bez względu na to, czy jest w ciąży. Wywróciła jego życie
do góry nogami; nie miał pojęcia, co by zrobił, gdyby odeszła
iwróciładobyłegomęża.Czyprzetrwałbytencios,skorobyła
dlaniegocałymświatem?
–Popierwsze,Bastianie,przestańmówićomnie,jakbymnie
tu nie było. Mam na imię Lily i nie jestem niewidzialna. Po
drugie, wpadliśmy na siebie z Markiem przypadkiem, choć
zgadzam się, że nie ma sensu, żebyśmy utrzymywali kontakt.
Zaczęłam nowe życie, a tamten rozdział jest już dawno
zamknięty.
Przeniosławzroknadrugiegomężczyznę.
– Nigdy wcześniej ci tego nie mówiłam, Marc, ale byłam
bardzo nieszczęśliwa, gdy byliśmy razem, oboje wiemy,
dlaczego. Myślę więc, że chyba nie ma sensu udawać, że
jesteśmyprzyjaciółmi.
–Naprawdętegochcesz?–Marcwyglądałnazrozpaczonego.
LilyścisnęłamocniejrękęBastiana.
–Tak,Marc.Właśnietegochcę.
Umowa wydawnicza, którą przedstawiła Kate, była bardzo
korzystna – głównie dlatego, że Lily miała już ugruntowaną
pozycjęjakoilustratorka.
Świadomość tego, że już niedługo wyda własną książkę,
pomogłaLilyuwierzyćwewłasnytalent.Podpisanaumowabyła
dowodemnato,żepotrafitworzyćwspaniałehistoriedladzieci
ijeilustrować.Głębokoskrywanemarzeniawkońcuzaczęłysię
stawaćrzeczywistością.
Jak na razie dzień był pełen wrażeń; najpierw podpisanie
umowy,potemnagłeprzybycieBastiana,któryzastałjąwdość
niezręcznej sytuacji z Markiem, ale to jeszcze nie był koniec.
Bastianmilczałcałądrogędohotelu.Czywciążsięgniewał?
–Powiedzmi,oczymterazmyślisz?Widzę,żecośjestnietak
–powiedziała.
Spojrzał na nią, ale nie mogła odgadnąć, co się kryje w jego
oczach.
– Czy zaaranżowałaś spotkanie z byłym mężem, zanim
postanowiłemztobąpojechać?
Lilypobladła.
– Oczywiście, że nie. Już ci mówiłam, że to był czysty
przypadek.Obojebyliśmybardzozaskoczeni.
–Naprawdę?
– Dlaczego mi nie wierzysz? Chyba zauważyłeś, że między
naminicniema.
–Więcdlaczegozaniegowyszłaś?
Lilywestchnęła.
–Przecieżjużcimówiłam.
– Mówiłaś, że nie chciałaś być sama, a przyjaciółka
twierdziła, że Marc to świetna partia, ale to nic mi nie mówi,
Lily. Chciałbym poznać całą historię. Musimy o tym
porozmawiać,alenietutaj.Terazchciałbymskorzystaćznaszej
wycieczkiizabraćcięnazakupy.
–Najakiezakupy?
–Dlaciebieidziecka.
–Niczegoniepotrzebuję.
– A dziecko? – spytał, unosząc brew. – Będzie potrzebować
ubrań, kocyków i innych rzeczy… – Otworzył okienko
oddzielająceichodkierowcyipowiedział:–Proszęzawieźćnas
doHarrodsa.
PodrodzeBastianpoinformowałją,żezarezerwowałdlanich
osobistego asystenta, który pomoże im w zakupach. Na
początkuczułasiętrochęskrępowana,szybkojednakodnalazła
się w nowej sytuacji i bawiła się całkiem nieźle. Gdy zaczęli
wybierać ubranka i inne rzeczy dla dziecka, Bastian był
w siódmym niebie. Lily zauważyła, że uwielbiał opowiadać
odzieckukażdemu,ktotylkochciałsłuchać,awokółpełnobyło
sprzedawczyń i asystentek, które ochoczo dzieliły się swoimi
doświadczeniamiiopiniami.
Naniąrównieżpodziałałjegourok.Wybralimnóstworzeczy,
które miano im dostarczyć do domu we Włoszech. Wtedy
Bastianodwróciłsięizbłyskiemwokupowiedział,żeterazjej
kolej.
–Comasznamyśli?Mówiłam,żeniczegoniepotrzebuję.
– To prawda, nie potrzebujesz niczego, żeby wyglądać
pięknie,aletobędzieprezent.
NakoniecodwiedziliShard;zbarunapięćdziesiątymdrugim
piętrzerozciągałsięprzepięknywidoknaLondyn.Lilyznałato
miasto bardzo dobrze, ale teraz mogła spojrzeć na nie oczami
turystyicieszyłasię,żemożejezobaczyćrazemzukochanym.
Zanimwyszli,Bastianwzniósłtoastzaichślubipocałowałją
wusta–takjakzrobiłbykażdyzakochanymężczyzna,jąjednak
wciążprześladowałajednamyśl;Bastianjejniekocha.Żenisię
zniąwyłączniezewzględunadziecko.
Lilybyłanagórzeirozpakowywaławalizki.
Choćwrócilidodomu,Bastiannadalniemógłsięnaniczym
skupić. Dawny, znajomy lęk – że znów straci kogoś bliskiego –
odezwał się ze zdwojoną siłą. Najpierw stracił matkę, a potem
Marissę, a jeśli za bardzo się zaangażuje, utrata Lily będzie
jeszcze boleśniejsza. Wiedział, że chce z nią spędzić życie, ale
po tym, jak zobaczył ją z Markiem, z trudem panował nad
emocjami.
–Bastian.
Zatrzymałasięwpołowieschodówiwyjrzała.
–
Pomyślałam,
że
rozpakowywanie
może
poczekać.
Chciałabymcicośpowiedzieć.
Czy zamierzała się przyznać, że żałuje rozstania z byłym
mężem?
Podniósłsięzkanapyispojrzałnanią.Przebrałasięwluźne
lniane spodnie i białą koszulę i rozpuściła włosy. Jedwabiste
złote pasma opadały lśniącą falą na jej ramiona. Przyznał
wduchu,żebardzojąkocha.Takobietaniewiedziała,cotojest
fałsz,zawszebyłasobą.
Pomyślałnagle,żejegomatkabyłabyzachwyconaLily.
–Więcmożeprzyjdziesztuiusiądziesz?
Posłuchała bez namysłu i siadła obok niego. Bastian miał
ochotę wziąć ją za rękę, ale zobaczył, że splotła dłonie ciasno
nakolanach.Pobladłaipatrzyłananiegopoważnie.
ŻołądekBastianazacisnąłsięznerwów.
–Nowięc,ocochodzi?
–Mówiłeś,żechciałbyśpoznaćcałąhistorięzMarkiem…
Odetchnąłgłębiej.
– A więc… – założyła za ucho pasmo włosów i ciągnęła – po
spotkaniuznimpostanowiłampowiedziećciprawdęonaszym
związku.
– Co masz na myśli? Chcesz mi powiedzieć, że doszłaś teraz
downiosku,żetojegopragniesz?
Wyglądałananaprawdęzszokowaną.
– Jak mogłeś tak pomyśleć? Czy to, co jest między nami,
i fakt, że będziemy mieli dziecko, nic dla ciebie nie znaczy?
Myślisz,żecałyczasudawałam,żechcębyćztobą?
Pokręciłgłową,czującbolesnyuciskwsercu.
–Narazieniewiem,comammyśleć.
Lilyspojrzałamuprostowoczy.
– Chciałam opowiedzieć ci o wszystkim, bo niedługo się
pobierzemy. Nie chcę, żeby jakiekolwiek sprawy z mojej
przeszłościstanęłypomiędzynami.Chciałabym,żebywszystko
było jasne i żebyś poznał całą prawdę o moim związku
zMarkiem.
–Wtakimraziemów.
Odchrząknęłaisplotładłonie.
– Kiedy go poznałam, miałam dwadzieścia sześć lat i to był
praktycznie
mój
pierwszy
prawdziwy
związek.
Zawsze
trzymałam mężczyzn na dystans i bałam się zaangażować.
Zdomuniewyniosłamnajlepszychwzorców,rodziceciąglesię
kłócili i nie wyglądali na szczęśliwych. Marc powiedział, że od
razuwpadłammuwoko,amojakoleżankaprzekonywałamnie
do tego związku, jej mąż pracował z Markiem w jednej firmie.
Pomyślałamwięc:dlaczegonie.Możemysięspotkaćkilkarazy
i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Od dawna byłam sama,
odnosiłam sukcesy w pracy, ale nie miałam z kim podzielić się
szczęściem… W każdym razie dobrze się czułam w jego
towarzystwie. Był dla mnie bardzo dobry i potrafił mnie
rozweselić, gdy byłam smutna. Zaczęłam się cieszyć na nasze
spotkania i kiedy poprosił mnie o rękę, pomyślałam, że to
całkiem niegłupi pomysł. Miałam poczucie, że będę mogła na
niego
liczyć.
Potem
jednak
dowiedziałam
się
czegoś
niespodziewanego i moje nadzieje na przyszłość legły
wgruzach.
–Zdradzałcię?Miałkogośnaboku?
Lily wzruszyła ramionami, a lśniące pasmo włosów
wyswobodziłosięiopadłonajejpoliczek.
– Tego nie wiem, ale po tym, co mi powiedział w noc
poślubną,niemiałotonawetznaczenia.Naszzwiązekniemiał
szans.Marcjestgejem.
Bastianzaniemówił.Spodziewałsięwszystkiego,alenietego.
Niemógłdłużejusiedzieć,więcwstałizacząłsięprzechadzać
popokoju.Wkońcuzatrzymałsięprzedniąipokręciłgłową.
–Wcoonztobąpogrywał,dodiabła?Chceszpowiedzieć,że
postanowiłwyjawićciterewelacjedopieropoślubie?
–Tak.
Wjejoczachdostrzegłból.
– Wtedy nie mogłam uwierzyć, że może być tak samolubny
iwogólesięzemnąnieliczyć.Poczasiejednakzrozumiałam,
że zignorowałam wszystkie przeczucia, które od początku
podpowiadałymi,żecośjestnietak.
–Chceszpowiedzieć,żepodejrzewałaśtojużwcześniej?
Skinęłagłową.
–Tak,aleprzekonywałamsiebie,żemisięwydaje.
–Niemożeszsięzatoobwiniać.Doskonalewiedział,corobi,
oszukał cię i wmanewrował w to małżeństwo. Zwyczajnie cię
wykorzystał.Powinnaśbyłazawiadomićpolicję!
Spojrzałananiegozniedowierzaniem.
– Po co? Już sobie wyobrażam te pytania: czy zmusił panią
siłą lub groźbami do małżeństwa? Przecież tak nie było. Sama
się na to zgodziłam. Po nocy poślubnej, która nie doszła do
skutku,Marczłożyłmipropozycję.Powiedział,żejeślizostanę
znimibędęodgrywaćrolęprzykładnejżony,uczęszczaćznim
na firmowe kolacje, będzie mu łatwiej awansować, ponieważ
zarząd był zaskakująco staroświecki. W zamian będzie mnie
wspierał finansowo. Nie miałam się gdzie podziać, więc co mi
pozostało? Zgodziłam się na jego propozycję. Zrezygnowałam
z wynajmowanego mieszkania i spaliłam za sobą wszystkie
mosty. Wiedziałam, że jeśli z nim zostanę, będę przynajmniej
mogłapracować.
–Ibyłaśznimprzezrok?
Bastian wiedział, że dostrzegła zawód w jego głosie, bo
wzdrygnęłasięlekko.
– Nie jestem z tego dumna. Wyobrażasz sobie, jakie to było
dla mnie upokarzające? Żyłam u boku mężczyzny, który mnie
nie kochał i nie pożądał. Wiedział jednak, że mnie skrzywdził
istarałsiętojakośwynagrodzić.
–Jak?Kupowaniemdrogichprezentów?
Pokręciłazesmutkiemgłową.
–Naprawdęmyślisz,żejestemażtakąmaterialistką?
–Nie–odparł,awjegooczachczaiłsięgniew–alenawetnie
chcęmyśleć,nacocięnaraziłtenczłowiek.
– Wiedziałam, co powinnam zrobić, i wymyśliłam, jak się
uwolnić. Odłożyłam trochę pieniędzy, które zarobiłam na
ilustracjach i dostawałam od Marca na prowadzenie domu
iwłasnewydatki.Chciałamjaknajszybciejwyjechaćzagranicę.
Miałam nadzieję, że uda mi się jakoś naprawić ten błąd
i zostawić przeszłość za sobą. Chciałam zacząć wszystko od
początkuwnowymmiejscu.Jużwtedymyślałamowyjeździedo
Włoch…
–Więcpowiedziałaśmu,żechceszrozwodu?
–Chciałamtozrobić,ale,odziwo,Marcmnieubiegł.Poznał
kogośipowiedziałmi,żetocośpoważnego.Chciałzamieszkać
ztymmężczyznąizakończenienaszegomałżeństwabyłomuna
rękę.Zaoferowałmipieniądze,aleodmówiłam.Zaoszczędziłam
wystarczająco, żeby jakoś sobie poradzić, przynajmniej na
początku,pozatymniechciałambyćmunicdłużna.Onjednak
nalegał, że wypisze mi czek, żeby mnie zabezpieczyć, aż stanę
nanogi.
Lilywstałaispojrzałananiegozrozpaczą,aleBastiannieod
razuzrozumiał.
– Pewnie myślisz, że jestem głupia i powinnam była
wyciągnąćodniegojaknajwięcej,ale…
Rozpacz w jej oczach obezwładniła go i w końcu zrozumiał,
dlaczegobyłataksmutna,ajejsłowatopotwierdziły.
–Alejatakaniejestem.Nieumiemdziałaćwbrewsobieinie
chcębyćdlakogośokrutnadlatego,bozostałamskrzywdzona.
Pewnie myślisz, że jestem zbyt miękka i sama jestem sobie
winna.Imaszrację.
–Wcaletakniemyślę.Podobamisięto,jakajesteś,iwpełni
cięakceptuję.Gdybyśbyłainnąkobietą,pewnieniebylibyśmy
razem.
Na koniec wziął ją w ramiona. Spojrzał w jej wilgotne
szmaragdoweoczyidelikatniepogładziłjąpowłosach.
– Z tego, co mówisz, on sam ma sporo problemów, ale to go
nieusprawiedliwia.Cieszęsię,żekazałemmusiędociebienie
zbliżać. On jest częścią twojej przeszłości, tesoro, a ja jestem
twoją teraźniejszością, i, mam nadzieję, również przyszłością.
Zapomnij o nim. Był zaledwie jedną ciemną chmurą na
błękitnymniebieżycia.
– Jakim cudem zawsze udaje ci się mnie przekonać, że
wszystkobędziedobrze?–szepnęła.
–Ponieważminatobiezależyiniechcę,żebymatkanaszego
dzieckawątpiławsiebie.
–Rozumiem.Wtakimraziepostaramsiębyćbardziejpewna
siebie,kiedydzieckopojawisięnaświecie.
–Niemusiszsięzmieniać,Lily.Poprostumusiszprzebaczyć
sobieto,couważaszzawłasnebłędy.Tocinapewnopomoże.
–Chybaporawrócićnagóręidokończyćrozpakowywanie.
Sprawnie wysunęła się z jego objęć i ruszyła na górę, zanim
zdążyłjązatrzymać.Pochwilizniknęławsypialni.
Bastian wciąż rozmyślał o tym, czego się dowiedział
o małżeństwie Lily. Czy znów została wmanewrowana
wmałżeństwowbrewswejwoli–tymrazemprzezniego?Miał
nadzieję,żenie.
Ulżyło mu, że poznał prawdę i w końcu mógł się skupić na
ślubie,niezastanawiającsię,czyLilyprzypadkiemniezostawi
godlabyłegomęża.
Była
trochę
spóźniona,
jak
nakazywał
obyczaj,
tak
przynajmniejszeptaligoście.
Bastian zaczynał nienawidzić teraz wszystkich głupich
obyczajów.
Poluzował lekko ciasny kołnierzyk; choć kamienne wnętrze
kościołapowinnobyćchłodne,Bastianmiałwrażenie,żezaraz
sięugotuje.
– Wszystko będzie dobrze, synu – powiedział ojciec
pokrzepiającym tonem. Wyglądał świetnie w eleganckim
smokingu; praktycznie doszedł już do siebie po niedawnym
ataku serca. – Jestem pewien, że matka i druhny chcą się
upewnić,żewyglądaidealnieiwszystkojestdopiętenaostatni
guzik.
–Lilyzawszewyglądaidealnie.
–Zgadzamsię–odparłAlfredo–alewiesz,jakiesąkobiety.
– Ona nie jest jakąś tam kobietą – powiedział Bastian
gorączkowo,zniżającgłos.–Jestdlamniecałymświatem.
Ojciecotarłoczy,którenaglesięzaszkliły.
–Takjakkiedyśtwojamatkabyłamoim…
Bastian ścisnął dłoń ojca i w tym momencie gitarzysta
wyprostował się i zaczął grać pierwsze akordy marsza
weselnego. Pieśń popłynęła czystymi dźwiękami, wypełniając
kościelnąprzestrzeń.
Ojciec i syn odwrócili się jednocześnie i spojrzeli na pannę
młodą. Bastianowi z wrażenia zaparło dech w piersi. Moc
uczuć, jakie żywił do tej kobiety, można było objąć jedynie
sercem, nie rozumem. Niezwykła suknia z odkrytymi
ramionami,zjedwabiuwodcieniacheleganckiegobeżuibieli,
nadawałajejwyglądwróżkizjakiejśmitycznejopowieści.
Obszernaspódnicaledwiemaskowałajejbłogosławionystan,
aleBastianniedbałoto,copomyśląludzie.Byłpewnyjednego
– każdy mężczyzna w kościele pragnąłby znaleźć się teraz na
jegomiejscu.
Podczas weselnego śniadania, które miało miejsce tuż po
ceremonii,wznosiłtoastyzanajpiękniejsząinajbardziejuroczą
kobietęnaświecie,swojążonę,LilyCarrerę.
ROZDZIAŁJEDENASTY
Nie wybrali się od razu w podróż poślubną, bo nie mogli
zdecydować,gdziepojechać.Lilytwierdziła,żejestjejwszystko
jedno, ponieważ liczy się nie miejsce, ale towarzystwo. Dla
niego jednak miało to znaczenie. Być może ich związek nie
zacząłsięzbytkonwencjonalnie,alechciał,żebyterazwszystko
było tak, jak trzeba. Pragnął, by tym razem Lily miała idealny
miesiącmiodowy,nietak,jakpoprzednio.
W końcu powiedział żonie, że zajmie się wyborem miejsca.
Postanowił wynająć pokój w luksusowym hotelu, słynącym ze
wspaniałejobsługiiwszelkichwygód.Położonybyłsześćmilod
wybrzeża Oceanu Adriatyckiego i cieszył się doskonałą opinią.
Jedzenie było wyśmienite, wybór win doskonały, a hotel
posiadał wszelkie udogodnienia, jakich mógłby sobie zażyczyć
najbardziejwybrednygość.
Uznał, że to będzie doskonały pomysł i właśnie zbierał się,
żeby odebrać Lily z wynajmowanego domu, w którym nadal
lubiła pracować, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Czyżby Lily
postanowiłazrobićmuniespodziankę?Nasamąmyślprzeszedł
godreszczrozkoszy.
Naproguniestałajednakjegopięknażona,alejakaśkobieta
okołotrzydziestki,atrakcyjna,okasztanowych,modnieściętych
włosach i dziwnie znajomej twarzy. Na jej karmazynowych
ustachpojawiłsięniepewnyuśmiechiwtymmomencieBastian
jąpoznał.Marissa!
– Bastian! Miałam nadzieję, że cię zastanę. Popytałam
miejscowych i powiedzieli mi, że mieszkasz na wzgórzu.
Przypomniałam sobie, że zawsze marzyłeś, by zbudować tu
dom.Przypomnijmi,jakzamierzałeśnazwaćtomiejsce?
Mówiłabardzoszybkoiwyczuł,żejestzdenerwowana.
Zaschłomuwgardleiztrudembyłwstaniewydusićzsiebie
odpowiedź.
– Nie spodziewałem się, że cię jeszcze zobaczę, Marisso.
Słyszałem,żewyjechałaśdoAmeryki.
– To prawda, przeprowadziłam się do Stanów, ale wróciłam
zsentymentudodawnychczasów.Chciałamprzypomniećsobie
chwile,kiedybyłamnaprawdęszczęśliwa.
Przerwała i spojrzała na niego wymownie. Choć jej oczy
wyrażałytyleemocji,Bastianniemógłsięoprzećwrażeniu,że
kłamie. Był pewien, że było to tylko przedstawienie, wiele
razemprzeszliiznałjąażzadobrze.
–Mogęwejść?–spytała.
–Tochybaniejestdobrypomysł.
–Proszę,Bastianie.
Instynkt wyraźnie mu podpowiadał, że nie powinien się
zgodzić,jednakjegozwiązekzLilyzmiękczyłjegonieustępliwą
naturę i sprawił, że był dużo bardziej wyrozumiały. Po co
rozpamiętywaćdawneurazy?Obojebyliwtedybardzomłodzi–
zpewnościąbylijużzupełnieinnymiludźmi.
– Dobrze… ale tylko na chwilę – odparł. – Muszę się potem
zkimśspotkaćitojestbardzoważne.
Otworzył szerzej drzwi i patrzył, jak Marissa wchodzi do
środka, uwodzicielsko kołysząc biodrami. Jak zwykle miała na
nogachniebotyczniewysokieszpilki.
Bastianwyprostowałsię,zamknąłdrzwiipostanowiłodsunąć
od siebie wszystkie słodko-gorzkie wspomnienia; zaprowadził
Marissędosalonu.
Lily wkładała właśnie pranie do pralki – zaczęła już
przygotowania do podróży poślubnej – gdy poczuła w brzuchu
wyraźny ruch dziecka. Miała wrażenie, że maluch zrobił pełny
piruet!Zatrzymałasię,położyładłońnabrzuchuipoczułakilka
kolejnychruchówdziecka.Nicniemogłobyjejprzygotowaćna
to doświadczenie. To było niesamowite! Wiedziała, że musi
natychmiast pojechać do Buona Stella i powiedzieć o tym
Bastianowi.Postanowiła,żezrobimuniespodziankę…
Przez całą drogę była podekscytowana, ale gdy dotarła na
miejsce,dobrynastrójjąopuścił.Zobaczyłazaparkowanyprzed
domem czerwony sportowy samochód; do kogo mógł należeć?
Miałazłeprzeczucia…
Z lekkim niepokojem postanowiła zaparkować samochód
trochę dalej, obok niewielkiego zagajnika wysokich cyprysów.
Wyłączyła silnik i wysiadła. Była zdecydowanie za bardzo
zdenerwowana,aniewiedziałanawet,czymapowód.
Odetchnęła głębiej, żeby się trochę uspokoić, i ruszyła
w stronę domu. Było gorąco, wokół panowała cisza i dziwny
zastój; Lily zakradła się do najbliższego okna i ostrożnie
zajrzaładośrodka.
Zamierzała iść na tył domu i sprawdzić, czy Bastian jest
w kuchni razem z tajemniczym gościem, ale w tym momencie
zobaczyła, jak jej mąż wchodzi do salonu razem z atrakcyjną
brunetką, oboje wyglądali na poruszonych. Lily patrzyła
oniemiała i w tym momencie kobieta niespodziewanie
odwróciła się, zarzuciła Bastianowi ramiona na szyję
ipocałowałagonamiętnie.
Lily zamarła, nie była w stanie zebrać myśli. Nagle jej serce
zaczęło walić jak oszalałe, a każdy nerw w ciele napiął się
boleśnie.
Och,Boże,proszę!Przecieżonniemożemiećromansu!
Z tą myślą odwróciła się i ruszyła biegiem do samochodu.
Zapłakana, odjechała najszybciej, jak mogła; mężczyzna,
któregokochała,zdradzałjązinnąkobietą.
TymczasemBastianodrazuwyswobodziłsięzobjęćMarissy.
Miała czelność tak bezceremonialnie rzucić się na niego! Był
wściekły i nie siląc się na uprzejmość, odsunął Marissę od
siebie,jakbybyłatrędowata.
– Nigdy więcej nie waż się mnie dotykać! – warknął,
odsuwającsię.
–Dlaczego?Boiszsię,żeznówbędzieszmniepragnął?Mogę
sięzałożyć,żetwojanowadziewczynaniepotraficięzadowolić
takjakja.
–Moja„nowadziewczyna”jestmojążoną,atyniedorastasz
jejdopięt.
Marissabyławściekła,niemogłauwierzyć,żejąodtrącił.Za
kogo on się uważał? Wykrzyczała mu to w twarz, po czym
odwróciła się na pięcie, wypadła z domu, wsiadła do
ekstrawaganckiegoautaiodjechałazpiskiemopon.
Bastian patrzył za oddalającym się samochodem i poczuł
ulgę, choć cała sytuacja wyprowadziła go z równowagi.
SpotkaniezMarissąprzywołałodawnebolesnewspomnienia.
Cieszyłsię,żeLilyniebyłaświadkiemtejsceny.Twierdził,że
nie jest zdolny do zdrady, a po tym wszystkim żona mogłaby
nabrać wątpliwości. Jeszcze zaczęłaby podejrzewać, że wciąż
cośdoniejczuł,aprzecieżtobyłabzdura!
Cała sytuacja wytrąciła go z równowagi, musiał ochłonąć
i przemyśleć wszystko na spokojnie, a gdy się zorientował,
któragodzina,okazałosię,żejestspóźniony.GdydotarłdoLily,
zmierzch zamienił się w noc; choć wciąż było ciepło, duchota
nieustąpiła,apowietrzewypełnionebyłotysiącamizapachów.
Gdyotworzyłamudrzwi,wyglądałanaporuszoną.
–Cześć–powiedziała,jakgdybynigdynic.
Bastianzmarszczyłbrwiiwszedłzaniądosalonu.
– Przepraszam, że przyjechałem tak późno. Miałem parę
sprawnagłowie.
–Praca?
– Tak – odparł, mając nadzieję, że kłębiące się w środku
emocjegoniezdradzą.
– To przykre, miałeś mieć dziś wolne. Napijesz się kawy? –
spytała,idącdokuchni,jeszczezanimzdążyłusiąść.
– Nie, dziękuję – mruknął; jej włosy wciąż były wilgotne po
prysznicu,
miała
na
sobie
zwiewną
zieloną
sukienkę
z perłowymi guziczkami, której nigdy wcześniej nie widział. –
Wolałbym,żebyśtuprzyszłaiusiadłazemną.
–Wporządku.
Zaniepokoił go jej dziwnie spokojny ton. Nagle poczuł, że
wolałby, żeby zaczęła krzyczeć i oskarżać go o najgorsze.
Przynajmniej wiedziałby, o czym teraz myśli i mógłby jej
wszystkowytłumaczyć.
Lilyusiadłaostrożniewfotelu,aBastiannadalstał.
– Widzę, że coś jest nie tak – zaczął – i nie mów mi, że jest
inaczej,boitaknieuwierzę.
Lilyodetchnęłagłęboko.
– Dobrze… powiem ci, w czym problem. Jestem wściekła, że
mnie okłamałeś. Kim była ta kobieta w czerwonym
samochodzie, która cię dziś odwiedziła i dlaczego to przede
mnąukryłeś?
–Byłaśwcześniejwdomu?–zapytałzaskoczony.
– Tak. Zaparkowałam na początku drogi, kiedy zobaczyłam
obcy samochód. Wiedziałam, że masz gości. Nie chciałam
przeszkadzać,jeśliokazałobysię,żetoktośważny.Pomyślałam,
żezaczekam,ażzostanieszsam.Martwiłamsię,żetakdługoto
trwa, więc zajrzałam do środka i zobaczyłam cię. Zobaczyłam
znacznie więcej, niż chciałam. Był tam też twój gość, bardzo
atrakcyjna brunetka – zamilkła na chwilę. – Widziałam, jak cię
całowała.Czytotwojakochanka,Bastianie?
–Nie,oczywiście,żenie…Czytakpomyślałaś?–Sercewaliło
mujakoszalałe.
– A co innego miałam sobie pomyśleć, kiedy zobaczyłam cię
zinnąkobietą?Kilkadnipotym,jakślubowałeśmiwierność…
–Więcmusiałaśteżzobaczyć,żejąodepchnąłem.
–Nie.Chciałamjaknajszybciejstamtąduciec.Kimonabyła,
Bastianie? Dlaczego tak się zachowywała, skoro nic was nie
łączy?
– To była Marissa – powiedział; Lily milczała, więc mówił
dalej.–Pamiętasz,jakcimówiłem,żebyłemjużrazzaręczony?
– Chcesz powiedzieć, że to jest ta kobieta, która cię
zdradziła?
PrzyglądałsięLilybacznie,starającsięocenić,czynaprawdę
uwierzyła,żemaromans.
– Zgadza się. Przeprowadziła się do Stanów, jej drugie
małżeństwo rozpadło się i postanowiła wrócić do Włoch, żeby
odwiedzićstarekątyipowspominaćprzeszłość.
Jęknąłiodgarnąłzczołapukielczarnychwłosów.
–Czyliciebie?
–Nietylko…przyjechaładorodziny.
–Icojejpowiedziałeś?
–Żesięożeniłem.
–Więcdlaczegociępocałowała?
– Ponieważ potrafi być bardzo zazdrosna… i podła. Nie
potrafiznieśćmyśli,żektośmógłbyjejniepragnąć.
–Skądwiesz,żeniebędziepróbowałacięzdobyć?
–Toniemaznaczenia,itakjejsięnieuda.
Lily tak bardzo pragnęła usłyszeć, że Bastian ją kocha i że
w jego życiu nie ma i nigdy nie będzie nikogo innego. On
jednakmilczał,więcwypaliłabezzastanowienia:
–Mamwrażenie,żenaszemałżeństwonieukładasiętak,jak
powinno, Bastianie. Muszę mieć zaufanie do własnego męża,
ateraz…Nieufamci.Spakujęrzeczyizatrzymamsięnajakiś
czas w hotelu, aż będę mogła wszystko na spokojnie
przemyśleć.
–Naprawdęminieufasz?–Jegotwarzbyłapełnabólu.
Skinęłazesmutkiemgłową.
– Nie pogarszajmy sprawy jeszcze bardziej. Będę z tobą
wkontakcie,aleniechcęcięwidzieć,dopókiniezdecyduję,co
dalej.
–Terazzachowujeszsięniedorzecznie…
Lilyspojrzałananiegozezłością.
–Nie.Porazpierwszyzachowujęsięzupełnierozsądnie.
Wstałairuszyławkierunkuschodów.
–Zamierzaszodebraćmidziecko…Czywiesz,cotodlamnie
oznacza?
Przez chwilę w jego oczach widać było dziką rozpacz;
wiedziała już, ile dla niego znaczy bycie ojcem. Teraz jednak
musiałamyślećprzedewszystkimosobie.
– Idę na górę się spakować, a potem jadę do hotelu. Nie
martw się. Zadzwonię i powiem ci, gdzie jestem. Może
spotkamy się jutro, oboje trochę ochłoniemy i porozmawiamy
naspokojnie.
–Powiedzmiodrazu,czyzamierzaszmniezostawić.
–Niewiem,aleobawiamsię,żetaksiętomożeskończyć.
– Nie możesz tak po prostu odejść i zabrać dziecko… Nie
pozwolęcinato!
Złapałjązaramięiprzyciągnąłdosiebie.Jegopięknatwarz
była wykrzywiona z bólu. Jego wybuch ją przeraził, miała
wrażenie, że za chwilę pęknie jej serce, opanowała się jednak
ipowiedziałanajspokojniej,jakpotrafiła:
–Puśćmnie,Bastianie.
Trzymał ją jeszcze przez chwilę, patrząc na nią z rozpaczą;
miała wrażenie, że był przerażony tym, co się dzieje. W końcu
niechętniepuściłjejramię.
Nieoglądającsięzasiebie,Lilypobiegłanagórę…
–Niewierzę,żeodeszła.
Bastian siedział przy kuchennym stole w domu ojca, topiąc
smutki w szklance brandy. Już sam dźwięk słów, których miał
nadzieję nigdy nie wypowiadać, sprawił, że zrobiło mu się
niedobrze.Patrzył,jakLilyodchodzizwalizkąwręku,ibyłzbyt
zrozpaczony,żebyzaoferowaćjejpomoc.
Zresztą,dlaczegomiałbyjejpomagaćodejść?Świadomość,że
przestałamuufać,prawiegozabiła.
Alberto usiadł naprzeciwko i podrapał się z namysłem po
brodzie.
–Cosięstało,synu?Dlaczegoodeszła?
Bastian wziął duży łyk brandy i poczuł, jak alkohol pali mu
przełykiżołądek.Spojrzałnaojcazrozpaczą.
–Myśli,żezdradzamjązMarissą.
–Marissą?Aco,dodiabła,maztymwspólnegotakobieta?
–Niewiesz?Wróciła,żebyodwiedzićrodzinę.
–Toznaczy,żesięzniąwidziałeś?
– Przyjechała do mnie, a Lily zobaczyła przez okno, jak
Marissapróbowałamniepocałować.
–Co?Niemogęwtouwierzyć.Alejednowiemnapewno,ta
kobietaoznaczakłopoty…zawszetakbyło.Mamnadzieję,żeją
odprawiłeśnadobre?
Bastian odstawił szklankę z brzękiem i wstał, chwiejąc się
lekko.
–Tak,alejużzapóźno,tato.Stałosię,bezLilyjestemnikim.
Zbytdługozwlekałem,żebyjejpowiedzieć,iledlamnieznaczy,
aterazmyśli,żejązdradzam.
–Wtakimraziemusisztonaprawić.
–Jak?Przecieżtakbardzojązraniłem…
– Siadaj, synu. Porozmawiamy o tym. Ale zanim zaczniesz
cokolwiekrobić,dajsobiespokójzbrandy.Musiszbyćtrzeźwy,
kiedy do niej pójdziesz i będziesz błagać o przebaczenie. I nie
żartuję,musiszjąbłagać,bonigdynieznajdziesztakiejkobiety.
Bądź z nią szczery, powiedz jej to, co powiedziałeś mi: że jest
miłościątwojegożyciaidlategosięzniąożeniłeś.
Lily nie wiedziała, że pokoje hotelowe mogą być tak urocze;
tenbyłnaprawdęwyjątkowoprzytulny.Rozejrzałasiędookoła,
gdypokojówkazamykałazaniącichodrzwi,ijejwzrokpadłna
pojedynczełóżkozasłaneślicznąnarzutą.
Lily poczuła, jak oczy wypełniają jej się łzami. Wciąż
odtwarzała w głowie tamtą koszmarną scenę; Bastian
wykrzyczał, że nie może odebrać mu dziecka i wtedy
zrozumiała, że był w stanie pogodzić się z tym, że ją straci;
zależałomuwyłącznienadziecku.
Zrozumiaławtedy,żemusiodejść–ichzwiązekopierałsięna
namiętności,niemiłości,ategopragnęłaodniegonajbardziej.
Nie potrafiąc zaznać ukojenia, wróciła myślami do tamtego
popołudnia. Czy Bastian mówił prawdę i nie miał romansu
z Marissą? Czy zbyt pochopnie uznała, że nie jest godzien
zaufania?Pewnienie…
Byłotodlaniejszczególniebolesne,ponieważkolejnyrazjej
nadzieje na szczęście u boku mężczyzny okazały się
kłamstwem. Dlaczego nie mogła uczyć się na własnych
błędach?
Naglepoczuła,żedzieckoporuszyłosięwjejbrzuchu,jakby
wyczuło smutek matki. Zakręciło jej się w głowie, więc opadła
na łóżko i zaczęła gładzić brzuch delikatnymi, kojącymi
ruchami.
– Przepraszam, maleństwo – szeptała. – Mamusi nic nie
będzie.Poprostuposprzeczałasięztatusiemiterazjejsmutno.
Jednak gdy tylko wypowiedziała te słowa, ukryła twarz
wdłoniachipoczuła,jakzalewająobezwładniającafalasmutku
iżalu.
–Musimyporozmawiać.
Bastian zadzwonił nazajutrz rano, a jego głos był poważny
ipełendeterminacji.Gdybytylkomogłacofnąćczas,żebyznów
wszystko było jak przed przyjazdem Marissy, zrobiłaby to bez
wahania. Tak bardzo tęskniła za głosem Bastiana i bała się
tego, co może za chwilę usłyszeć. Obawiała się również, że
w przypływie emocji zgodzi się na coś, co nie będzie dla niej
dobre;wiedziała,żemusibyćsilna.
–Teraz?Przeztelefon?
Usłyszała,żeodetchnąłgłęboko,poczymodpowiedział:
– Nie. Wolałbym, żebyśmy się spotkali. Zgodzisz się na
spotkanie?
–Jeślibędzieszsięzachowywaćrozsądnie.
–Myślisz,żeniepotrafię?
Lilywestchnęła.
– To poważna sprawa, a ja muszę myśleć przede wszystkim
osobieiodziecku.
–Awięcuważasz,żemojeuczucianiemajątutajznaczenia?
Słyszała wyraźnie, że był zły i nie chciała dolewać oliwy do
ognia. Muszą zachować spokój, jeśli mają dojść do
porozumienia.
–Gdziechceszsięspotkać?
–Wwynajętymdomu.Tambędzieszmiałanajbliżej.
–Wtakimraziebędętamzagodzinę.
– W porządku – odparł, po czym dodał, jakby musiał mieć
ostatniesłowo:–Tylkosięniespóźnij.
Dzień znów zapowiadał się upalnie i Lily nie czuła się
najlepiej.Podejrzewałajednak,żepotspływającyjejpoplecach
związany był bardziej z nerwami i spotkaniem z mężem niż
lejącymsięzniebażarem.
Była pewna, że będzie na miejscu pierwsza, ale Bastian ją
ubiegł.Wiedziała,żewciążmiałkluczitoonotworzyłjejdrzwi.
Na myśl o tym, że ich związek być może właśnie dobiega
końca, poczuła się nieszczęśliwa i bardzo samotna. Do tego
Bastianwyglądałdziśnieziemsko,podczasgdyonasamaczuła
się wyjątkowo paskudnie i niechlujnie, w ciemnozielonej
sukienceibezgramamakijażu.Mogłasiętrochępodmalować,
żebydodaćsobieanimuszu,alenieczułasięwnastroju.
Bastianpierwszyprzerwałniezręcznąciszę.
–Możenapijeszsięczegośzimnego?
–Nie,dziękuję.Wolałabym,żebyśmyprzeszlidorzeczy.
Usiadłaizaczęłasiębawićwłosami,żebytylkoniepatrzećna
jego idealnie rzeźbioną twarz. Bastian usiadł naprzeciwko na
sofie.Jakmogłabyznieśćfakt,żejużnigdyniepójdzieznimdo
łóżka?
–JeślichodzioMarissę…
Spojrzałananiegoszerokootwartymioczami.
– Nigdy ci o tym nie mówiłem, ale zgotowała mi piekło, gdy
byliśmyrazem–powiedział.–Bawiłasięmnąiwodziłamnieza
nos, kłamiąc i manipulując. Wiem, że byłem głupi, ale
myślałem, że pomogę jej się zmienić, i rzeczywiście, zmieniła
się – ale na gorsze. Była urodzoną flirciarą i nie potrafiła się
powstrzymać. Kochała być adorowana przez mężczyzn.
Doprowadzało mnie to do rozpaczy i przez długi czas
obwiniałem
siebie.
Zastanawiałem
się,
dlaczego
nie
posłuchałemintuicjiiniezerwałemzniąwcześniej.
Lilywestchnęła.
– Jestem pewna, że kobiety potrafią być tak samo
bezwzględneicyniczne,jakmężczyźni.Możeonatakabyła?
–Napewnomaszrację,aleitakpowiniensięzorientować,do
czegojestzdolna.
– Więc nie masz z nią romansu i nie zamierzasz do niej
wrócić?–Lilywstrzymałaoddech,czekającnajegoodpowiedź.
– Chyba żartujesz! Nigdy nie zapomnę, ile krzywd mi
wyrządziła. Nie wspominając o tym, że mój ojciec bardzo to
przeżył. Czy naprawdę uważasz, że mógłbym chcieć do niej
wrócić?
–Nie.Pewnienie.
Wyglądał,jakbytrochęmuulżyło.
–Skorowyjaśniłemci,cosięstało,toczysądzisz,żemożesz
miznówzaufać?
– Powiedziałam to pod wpływem chwili, byłam pewna, że
mnie zdradzasz. Jednak nadal nie podoba mi się, że nie
powiedziałeśmiojejprzyjeździeiopocałunku.Dziwiszsię,że
podejrzewałam cię o romans, skoro słowem o niej nie
wspomniałeś?
– Nie powinienem ukrywać tego przed tobą. Teraz już to
wiem. Po prostu próbowałem oszczędzić ci zmartwień i nie
chciałem,żebyśtoźleodebrała.
– A jednak stało się. W każdym razie cieszę się, że sobie to
wyjaśniliśmy. Jednak jeszcze bardziej zabolały mnie twoje
słowa. Myślałeś, że chcę odebrać ci dziecko. Co więcej,
odniosłam wrażenie, że wcale nie przejąłeś się tym, że mnie
stracisz.
Byłnaprawdęwstrząśnięty.
Podszedłdoniejipodniósłjązfotela.
– Jak mogłaś tak pomyśleć, choćby przez chwilę! Uwielbiam
cię, Lily. Czy jeszcze tego nie wiesz? Czasami myślę, że nie
potrafięjużżyćbezciebie.Chcętylkociebie.Tyinaszedziecko
jesteściecałymmoimświatem.
Kręciłagłową,śmiałasięipłakaławtymsamymczasie.
–Niemogęuwierzyć,żepowiedziałamci,żenaszzwiązeknie
ma szans. Chyba na chwilę straciłam rozum. Nie potrafię
wyobrazićsobieżyciabezciebie,Bastianie.
– Skoro rozmawiamy tak szczerze, to chcę ci powiedzieć, że
popełniłem w życiu niejeden błąd, kochanie. Marissa była
jednymznich.Chybanajwiększym.Niejestemświęty.
– Ja też nie. Łatwo dać się komuś zwieść. Przekonałam się
otymnawłasnejskórze.Byłeśwtedybardzomłody,Bastianie,
i taka wprawna manipulatorka musiała cię zafascynować. Do
tegopewnieschlebiałocijejzainteresowanie.
–Cóż,terazwiesz,żejarównieżokazałemsiękiedyśnaiwny.
– Pokręcił ze smutkiem głową. – Po tym, co mi zrobiła,
przysiągłemsobie,żejużnigdyniedopuszczę,żebyktośznów
mnie tak skrzywdził. W każdym razie Marissa dała mi cenną
lekcję życia, a teraz pokazała swoją prawdziwą naturę.
Rozwodzisięzdrugimmężemiprzyznała,żezamierzaogołocić
gozewszystkiego;cogorsza,pewniejejsiętouda–zniżyłgłos
idodał:–Wyglądanato,żemiałemsporoszczęścia.Odszedłem
odniejwsamąporę.
Uśmiechnął się z przekąsem i w tym momencie dziecko się
poruszyło,więcLilyszybkowzięłagozarękęipołożyładłońna
swoimbrzuchu.
– Dio! – wykrzyknął, śmiejąc się z niedowierzaniem. –
Poruszyłosię!
Lilyuśmiechnęłasięczule.
– Wczoraj poruszyło się po raz pierwszy, kiedy wkładałam
pranie. Wskoczyłam do samochodu i pojechałam, żeby ci
powiedzieć.
Przyciągnął ją do siebie i wziął w ramiona, ale dostrzegła
jeszcze, jak radość i wzruszenie pierwszymi ruchami dziecka
zamieniłosięwbolesnygrymas.
–Idotarłaśwchwili,gdyMarissapróbowałamniepocałować.
Odetchnęłalekkoiskrzywiłasię.
– Zapomnijmy o tym, dobrze? Teraz już wiem, że chcesz być
ze mną i tylko to się liczy… Ty, ja i nasze dziecko. Dlatego za
ciebiewyszłam.
– Gdybym nie zaplanował już czegoś specjalnego na podróż
poślubną, zabrałbym cię teraz do sypialni i udowodnił, że
pragnętylkociebie,mójaniele.
Po tych słowach pocałował ją czule i delikatnie, rozbudzając
w Lily ten znajomy ogień. Była oszołomiona jego słowami
idopieroterazzaczynałodoniejdochodzić,copowiedział.
Odsunęłasięodniegonachwilę.
– Powiedziałeś, że masz jakieś plany na nasz miesiąc
miodowy?Dokądjedziemy?
– Zabieram cię do przepięknego hotelu nad Adriatykiem.
Bardzo dbają tam o komfort i wygodę gości, więc nikt nie
będzienasniepokoił.Doskonałemiejscenapodróżpoślubną.
–Brzmicudownie.
– Gwarantuję ci, że tak będzie, tesoro. – Spojrzał na nią. –
I nie będziemy się spieszyć z powrotem. Nikt i nic nie stanie
namnadrodze.
–Och…
– A teraz zapnij guziki sukienki, bo za bardzo mnie to
rozprasza.Apotemidźsięspakuj.
– Co mam ze sobą zabrać? – spytała, patrząc na niego
cudownymi lśniącymi oczami, które błyszczały niczym dwa
szmaragdoweksiężyce.
Spojrzałnaniąwymowniezuwodzicielskimuśmiechem.
–Jeślichceszznaćmojezdanie…toniebędzieszpotrzebować
zawieleubrań…
ROZDZIAŁDWUNASTY
Bastian chciał, żeby wszystko poszło bez problemów. Gdy
przyjechalinamiejsce,hoteliapartamentokazałysięidealne–
począwszy od doskonałej obsługi, po przepiękny luksusowy
wystrój. Zadbano tu o każdy detal, a rzeczywistość przerosła
nawet jego oczekiwania, a często miał okazję bywać w tego
typumiejscachpodczaspodróżysłużbowych.
Jedna rzecz nie dawała mu jednak spokoju – i to ta
najważniejsza. Od przyjazdu miał wrażenie, że Lily jest
podenerwowana. Czy nadal myśli o tamtym niefortunnym
incydencie z Marissą? Miał nadzieję, że nie. Nagle jednak
ucichła i gdy zadał jej kilka prostych pytań na recepcji,
zarumieniła się jeszcze bardziej, jakby zwrócenie na siebie
uwagibyłodlaniejprawiebolesne.
Elegancki consierge o nienagannych manierach skończył
właśnie oprowadzać ich po apartamencie i Bastian dał mu
hojny napiwek. Gdy mężczyzna wyszedł, Bastian odwrócił się
izobaczyłLilysiedzącąnabrzegueleganckiegokrzesła.
Uniosła głowę i powiedziała nieprzytomnym głosem, jakby
śniłanajawie:
–Tujestnaprawdępięknie,Bastianie.
–Cosięstało?
–Nic…Dlaczegopytasz?
–Bowidzę,żecościędręczy.
–Nicminiejest…
– Naprawdę? Bardzo mi zależy, żebyś się dobrze bawiła,
amore. A ty wyglądasz tak, jakbyś chciała uciec stąd jak
najdalej.
– To nieprawda. To przecież nasz miesiąc miodowy!
Oczywiście,żechcębyćztobą,Bastianie,tylko…
–Tak?
– Cóż, chciałabym, żebyś wiedział, że nie zależy mi na
luksusie i nie musisz dawać mi rzeczy, które według ciebie
uczynią mnie szczęśliwą. Tu jest przepięknie, ale będę
szczęśliwagdziekolwiek,jeślibędęztobą.
Bastian zrozumiał, że chyba za bardzo się starał, próbując
sprawić, żeby wszystko było idealne. Efekt był odwrotny do
zamierzonego–chciał,żebytacudownakobietazrozumiała,ile
dlaniegoznaczyiżezrobiłbydlaniejwszystko.Myślotym,że
mógłbyjąstracić,byłaniedozniesienia.
Toniejegomajątek,stylżyciaiwszystko,coztymzwiązane
sprawiły, że są razem. Była to jakaś tajemnicza wyższa siła
iBastianniemiałjużwątpliwości,żebylisobieprzeznaczeni…
Podszedł do niej i pomógł jej wstać. Położył dłoń na jej
miękkimpoliczku,zarumienionymigorącym.
– Tak długo zwlekałem, żeby powiedzieć ci, co czuję, tesoro.
Zdecydowaniezadługo–wyszeptał.–Kochamcię.Kochamcię
ponadwszystko,oddałbymżyciezaciebieinaszedzieci.
Westchnęła i spojrzała na niego, a jej oczy były wilgotne od
łez.
– Ja też cię kocham, kochałam i zawsze będę kochać. Bałam
się to powiedzieć, żeby cię nie stracić. Mógłbyś pomyślał, że
jestemzbytzaborcza.
– Nigdy! Moje najskrytsze marzenia spełniły się, skoro ty
również mnie kochasz. Przysięgam, że będę robił wszystko,
żebyśnigdyniezwątpiławnasinaszemałżeństwo.
Ichpocałunekzdawałsiębyćprzepełnionyniezwykłąmagią.
Ichoddechyzłączyłysię,austapołączonewzachłannymtańcu
poruszały się zgodnie w namiętnej, szczerej unii ciała i duszy.
PochwiliBastianpodniósłLilyiostrożniezaniósłdowspaniałej
sypialni.
Czasjakbysięzatrzymał.
Sekundy,minutyigodzinystopiłysięwjedno.
Delikatna biała firanka poruszała się lekko na ciepłym
wietrze, który wpadał przez otwarte okna, podczas gdy Lily
leżała pod nim na olbrzymim łożu, pokrytym jedwabiem
isatyną,obejmującgo.
Jegoramionabyłycudowne–silneimuskularne–dawałyjej
cudowne poczucie bezpieczeństwa, którego poszukiwała od
zawsze; cokolwiek się stanie, on będzie przy niej. Były też
niezaprzeczalnieseksowne…
Bastian posiadł ją namiętnie, wypełniając jej ciało twardą,
gorącą męskością. Poruszał się w niej głęboko, czując jej
paznokciewbijającesięwjegociało,gdyzaczynaładochodzić.
Jęczała coraz głośniej, gdy rozkosz zawładnęła jej ciałem,
aBastianpochwilidoniejdołączył.
Oddychaligłośno,patrzącnasiebiezniedowierzaniem.
W końcu pożądanie zostało na chwilę zaspokojone i Lily
wtuliła się w jego ramiona, wsłuchując się w bicie serca
Bastiana. Po chwili odsunęła delikatnie pasmo włosów, które
opadałonajegobrwiipocałowałagodelikatniewusta.
–Powiedziałaśmiwcześniej,żeprzedślubemzMarkiemnie
byłaś w żadnym związku, a wasze małżeństwo nie zostało
skonsumowane. Więc czy to prawda, że byłaś dziewicą, gdy
kochaliśmysięporazpierwszy?Żadenmężczyznaprzedemną
nigdycięniedotknął?
Milczałaprzezchwilę.
– Tak – szepnęła w końcu. – Jesteś moim pierwszym
kochankiem,Bastianie.
Odetchnęłazsatysfakcjąiprzycisnęłaustadojegopiersi.
Bastian obrócił się i przytulił ją do siebie delikatnie,
pamiętając, że nosi w brzuchu ich dziecko. Usiadła na nim
wygodniej, a Bastian patrzył na nią z błyskiem zadowolenia
woczach.
–Mówiępoważnie,Lily–zaczął.–Czywiesz,jakwielkijestto
dardlakażdegomężczyzny?
Szczerość na jego twarzy potwierdziła, że mówił całkiem
poważnie.
Poczuławpiersiciepłoiwestchnęła.
– Cieszę się, że tak uważasz. Tamta chwila była jeszcze
bardziejwyjątkowa,ponieważwtedypoczęłosięnaszedziecko.
–Toprawda.
Przyglądałsięjejseksowniezmierzwionymwłosomiznacznie
jużpełniejszympiersiomoróżanychsutkach.
–Możeporawznieśćtoast?Choćznówmamnaciebieochotę
itapokusajestniedoprzezwyciężenia.
W odpowiedzi uśmiechnęła się zalotnie i poruszyła się na
nim,ajejgładkapłećcudownieocierałasięojegomęskość.
– W drugim pokoju czeka na nas schłodzona butelka
najlepszego szampana. Wiem, że nie możesz skosztować zbyt
wiele, ale uważam, że takie okazje należy uczcić. Uwierz mi,
będziewarto.
– Nie wątpię, ale czy nie moglibyśmy trochę dłużej się sobą
nacieszyć?
Uśmiechnął się z satysfakcją i przyciągnął ją do siebie, żeby
jąpocałować.
– Wiesz, że nie potrafię ci niczego odmówić, kochanie… –
szepnąłBastian.
Lily stała na tarasie i spoglądała na kryształowo czysty
lazurowy ocean. Widok zapierał dech w piersi. Promienie
słonecznerozbijałysięolśniącątaflęwodytysiącamirefleksów.
Gdypomyślała,żejużpiękniejbyćniemoże,poczułanaglejego
obecność.Bastianpodszedłdoniejodtyłu,położyłdłonienajej
biodrach i wtulił twarz w szyję. Miała na sobie muślinową
tunikę, która pięknie układała się na coraz bardziej
zaokrąglonymbrzuchu,awłosyspięławwysokikok.
–Mmm…–westchnął.–Cudowniepachniesz.
Odwróciłasięipocałowałagowusta.
–Totyjesteścudowny.
–Jatylkochcęcięzadowolić.
Uśmiechnąłsięzsatysfakcją,przyciągającjąbliżej.
–PopowrocieprzeniesiemytwojąpracowniędoBuonaStella.
Nie mogę znieść myśli, że nie będziemy razem choćby przez
chwilę!
Poczuła rozkoszne mrowienie, które przebiegło wzdłuż
kręgosłupa. Po raz pierwszy myśl o przeprowadzce do jego
domu,którywcześniejtrochęjąprzytłaczałswoimprzepychem,
wydawałajejsiętakekscytująca.
–Mówiłamcijuż,żetwójdomjestwspaniały.Wokółjesttyle
przestrzeni i pięknych widoków. Nasze dzieci będą miały
szczęście,żemogądorastaćwtakimmiejscu.
–Mamnadzieję,żetyrównieżbędziesztamszczęśliwa?
–Naprawdęmusiszmnieotopytać?
–Nie,amore.Widzisz,wierzę,żebyliśmysobieprzeznaczeni
i musieliśmy się spotkać. Gdy budowałem ten dom, modliłem
się, żeby spotkać kiedyś kogoś tak pięknego i dobrego jak ty,
ktozamieszkatamzemną.Mojemodlitwyzostaływysłuchane.
Lily odchyliła głowę, żeby lepiej mu się przyjrzeć. Nie tylko
on miał szczęście. Był ucieleśnieniem męskiego piękna i miał
wszystko to, o czym kobieta mogła marzyć. Była wdzięczna
losowi,żesplótłzesobąichścieżki.
EPILOG
Lily była w ogrodzie, doglądając kwiatów, gdy nagle skuliła
sięzbólu.Ostryskurczprzeszyłjejbrzuch.Bólbyłtaknagły,że
upuściła sekator i złapała się za brzuch. Kolejne bolesne
skurcze nadciągały jeden po drugim. Była już trzy dni po
terminie,więcwiedziała,cotooznacza.
Przygryzła wargi i powoli ruszyła do domu; na szczęście
przez ostatnie tygodnie Bastian pracował głównie w Buona
Stella, w razie gdyby poród zaczął się wcześniej. Odkąd Lily
była po terminie, Bastian tym bardziej na nią uważał. Jego
matka umarła w połogu, więc Lily z trudem udawało się go
uspokoić.
Przeszła przez trawnik i weszła do środka; gdy dotarła do
gabinetu Bastiana, chwycił ją kolejny skurcz. Przystanęła,
wzięłakilkagłębszychoddechówispróbowałasięuspokoić,tak
jakuczonoichwszkolerodzenia.
W tym momencie Bastian otworzył drzwi, jakby wyczuł jej
obecność.
– Co się stało? – zapytał z niepokojem. – Wszystko
wporządku?
– Chyba się zaczęło – odparła, uśmiechając się z trudem. –
Mampierwszebóleporodowe.
– Mio Dio! – Bastian pobladł, ale szybko się uspokoił. –
W takim razie najpierw posadzimy cię gdzieś, żeby ci było
wygodnie,apotemdzwoniępokaretkę.
Jegogłosbyłkojącoopanowany.
Zaprowadziłjądodużej,skórzanejsofyidelikatniepołożyłjej
noginadużejpoduszce,naktórejczasemdrzemał,gdymusiał
pracowaćdopóźna.
– Skup się na oddechu, tesoro, i o nic się nie martw –
poradził,gładzącjąpowłosach.
–Łatwocimówić!–stęknęła;miałatylkonadzieję,żejejźle
niezrozumiał.
Zresztą nie była pewna, czy ją usłyszał, bo od razu podbiegł
dobiurkaizłapałzatelefon,żebyzadzwonićpokaretkę.
Popodaniuniezbędnychinformacjirozłączyłsięiodrazudo
niejwrócił.
–Karetkajestjużwdrodze.Czymogęcijakośpomóc?
Lily skupiła się na oddychaniu, oczekując na kolejną falę
bolesnychskurczy,którazpewnościąnadejdzie.Takbardzogo
kochała i wiedziała, że on również potrzebował wsparcia;
narodziny dziecka były najważniejszym wydarzeniem w życiu
każdejpary.
–Tak,kochany.Zostańprzymnie,wtedybędęmiećpewność,
żewszystkobędziewporządku.
–Boiszsię,żestaniesięcośzłego?
Bastian nie był w stanie ukryć niepokoju. Stanął twarzą
w twarz z jednym z największych lęków – że Lily, miłość jego
życia, może umrzeć podczas porodu, tak jak jego matka. Myśl
otymdręczyłagonieustannie.
Wjejzielonychoczachpojawiłsięblask.
–Oczywiście,żenie,ityteżniepowinieneś.Conieznaczy,że
nie zdecyduję się na znieczulenie, gdy ból będzie zbyt… – Jej
twarzwykrzywiłgrymasbóluiścisnęłamocnojegodłoń.
Bastian odsunął od siebie strach i skoncentrował się na
pomocyżonie.
–Oddychajgłęboko,kochanie.Otak.Agdyprzyjdziekolejna
fala, poddaj się jej i będzie lepiej. Doskonale, moja piękna
idzielnażono.
Ocierał jej czoło miękkim ręczniczkiem, który moczył
wzimnejwodzie;pochwiliusłyszeliwoddalisygnałkaretki.
Kilkaminutpóźniejbylijużwdrodzedoszpitala…
Bastian został z żoną na czas porodu, serce waliło mu jak
oszalałe, a żołądek skręcał się boleśnie z każdym krzykiem,
który z siebie wydawała – był przerażony tym, jak musiała
cierpieć.
Wpewnymmomenciestraciłzaufaniedolekarzaipołożnych.
Pytał kilkakrotnie, czy poród na pewno przebiega prawidłowo,
aleichzapewnienianienawielesięzdały.Myślośmiercimatki
nieopuszczałagoaninachwilę.
Albertorównieżniebyłwstanieukryćniepokoju,gdyBastian
zadzwonił z karetki, żeby powiedzieć mu, że są w drodze do
szpitala.
– Jak ona się czuje, synu? Nie jest za bardzo wystraszona? –
spytał.
Spojrzał na leżącą na noszach żonę, która cierpiała coraz
bardziej,gdyżskurczestawałysięcorazczęstsze.Ściskałajego
dłońtakmocno,żeprawiestraciłczuciewpalcach.
Robił,comógł,żebyzachowaćspokój,zanimodpowiedział.
–Jeślinieliczyćbóliporodowych,tomasięcałkiemnieźle.Po
prostuciężkojestpatrzeć,jakcierpi.
CiszawsłuchawcebyłabardzowymownaiBastianwiedział,
że ojciec myślał o tym, co spotkało matkę. U Annalisy po
porodzierozwinęłasięsepsa.
–Wszystkobędziedobrze,synu–powiedziałpokrzepiającym
tonem. – Lily jest silną kobietą i z pewnością da ci zdrowe
dziecko. Rozmawialiśmy o tym wiele razy i wiedziała, ile
radości to wam przyniesie. Ona bardzo cię kocha. Tamta
tragediasięniepowtórzy…uwierzmi.
–Dzięki,tato.Każdesłowootuchyjestteraznawagęzłota.
–Wiesz,żebędęprzytobieduchem,jeślinieciałem,prawda?
Przyjedziemy z Dolores tak szybko, jak to będzie możliwe.
Trzymajsię,Bastianie.MusiszbyćsilnydlaLily.
–Będę.Niezamierzamjejtracić,jestdlamniewszystkim.
Przezkilkagodzin,któreciągnęłysięwnieskończoność,bóle
sięnasilałyilekarzzaleciłznieczulenie.BastianuspokajałLily,
nie przestając mówić opanowanym tonem; głaskał ją przy tym
po czole, teraz już mokrym od potu, i trzymał za rękę.
Niezależnieodtego,cosięstanie,obiecał,żezostanieprzyniej
i będzie patrzył, jak ich dziecko przychodzi na świat. Miał
nadzieję,żejegoobecnośćwjakiśsposóbpomożeLilyidziecku
–nieważne,jakbardzobędzietotrudne.
Wkońculekarzpowiedział,żeporódrozpocząłsięnadobre.
Bastian wstrzymał oddech, ale wciąż modlił się w duchu, żeby
wszystkoposzłodobrze.
– Trzymaj się, kochanie – powiedział. – Niedługo będzie po
wszystkim…dzieckozaczynasięrodzić.
Zobaczył główkę, za którą po chwili wyłoniły się ręce, tułów
inogi.
– To chłopiec, signora Carrera – oznajmiła położna. – Macie
ślicznegosynka!
W tym momencie dziecko zaczęło przeraźliwie płakać,
a Bastian śmiał się przez łzy. Odwrócił się do Lily i obsypał jej
twarzpocałunkami.
W rodzinie toczyły się zażarte dyskusje na temat tego, jak
powinien mieć na imię nowy członek rodziny Carrera. Bastian
iLilybylidumnymirodzicamiślicznegoczarnowłosegochłopca
igdyjużmogliprzyjmowaćwizyty,szpitalnasalazapełniałasię
gośćmi, którzy chcieli złożyć swoje gratulacje. Pokój tonął
w kwiatach, prezentach i kartkach z życzeniami, a Dolores
krzątałasię,żebyjakośtoogarnąć.
Pewnego popołudnia, po obiedzie u Alberta, Bastian ukradł
na chwilę swoją żonę, zostawiając ojca z Dolores, którzy
doglądali leżącego w kołysce maluszka. Synek miał trzy
tygodnie i Bastianowi coraz bardziej przeszkadzało, że jego
pierworodnynadalniemaimienia.
Poszli prosto do ogrodu; w taką piękną pogodę grzechem
byłobysiedziećwdomu.Lilywyglądałaprzepiękniewbłękitno-
białej sukience z zakładanym dekoltem, który ułatwiał jej
karmieniedziecka.Cieszyłsię,żepostanowiłakarmićpiersią.
Była taka dzielna. Poród nie był łatwy, dziecko w pewnym
momencie się odwróciło i Bastian był pewny, że przysporzyło
mutokilkusiwychwłosów,zanimpołożnaniepomogłaobrócić
dzieckadoodpowiedniejpozycji.
WziąłLilyzaręceipocałował.
– Muszę mieć cię na chwilę tylko dla siebie – powiedział. –
Jutro wracam do pracy i będziemy się widywać znacznie
rzadziej,niżmiałbymochotę.
– Hm… A więc to doskonały moment, żeby wybrać imię dla
naszegosyna,niesądzisz?
Patrząc w jej niezwykłe szmaragdowe oczy, Bastian już
wiedział, że podjęła decyzję. Miał nadzieję, że jej wybór nie
wywoła między nimi sporu. Niektóre angielskie imiona
niespecjalnie mu się podobały, brzmiały zbyt wyniośle dla
włoskiegoucha.
–Widzę,żejużpodjęłaśdecyzję…Mamrację?
–Czasemmamwrażenie,żeczytaszmiwmyślach…
–Toprawda…ibardzomnietocieszy.Wtakimrazielepiejmi
powiedz,cozdecydowałaś.
– Pomyślałam, że moglibyśmy go nazwać po jednym
z archaniołów. Raphael to święty, który opiekuje się dziećmi
ipodróżującymi,pozatymtopiękneisilneimię.Cotynato?
Bastianuśmiechnąłsięszerokoipocałowałją.
–Jestidealne.Jestemzłynasiebie,żeniepomyślałemotym
wcześniej.
–Czylipodobacisię?
–RaphaelLeoCarrera.Postanowione.Takbędziesięnazywał
naszsyn.
–ALeopokim?
– W tym momencie przyszło mi do głowy. Spontaniczne
decyzjewychodząnamnajlepiej,niesądzisz,tesoro?
Jego piękna żona uśmiechnęła się; wiedziała doskonale, co
miałnamyśli.
Bastianobjąłjąipoprowadziłwstronępatia.
– Nie traćmy czasu i powiedzmy ojcu i Dolores. Zanim się
obejrzymy,zorganizująchrzest.
–Poczekaj.Możemysięnachwilęzatrzymać?
–Oczywiście.Ocochodzi?
Lilyspojrzałananiegointensywnie.
– Chcę ci tylko przypomnieć, jak bardzo cię kocham. Nigdy
o tym nie zapominaj, niezależnie od tego, co nam zgotuje los.
TyiRaphaelzawszebędzieciedlamnienajważniejsi,cokolwiek
bysiędziało.
–Razemzdziećmi,którebędziemymiećwprzyszłości?
–Oczywiście!
–Więcskorojużotymmowa…
Przyparł ją do ściany i przywarł do niej zachłannie; czując
ciepłojejoddechu,pragnąłjejjeszczebardziej.
–Kiedybędziemymogli…?–Zarumieniłsię,cobyłodoniego
niepodobne.
–Kochaćsię?
–Si…
–Zalecasię,byodczekaćsześćtygodni,żebywszystkomogło
sięzagoić.
Bastianjęknąłsfrustrowany.
– Czyli jeszcze trzy tygodnie. To może być najtrudniejsza
próbawmoimżyciu!
–Alezpewnościąwartobędziezaczekać,prawda,kochany?
Potarła
delikatnie
ustami
jego
nieogolony
policzek
i uśmiechnęła się z ukontentowaniem; czuła się bezgranicznie
szczęśliwa. W końcu znalazła mężczyznę, z którym chciała
spędzić resztę życia, a także swoje miejsce na ziemi, gdzie jej
rodzina, miejmy nadzieję, że coraz większa, będzie szczęśliwa.
Rzeczywistość okazała się piękniejsza od najcudowniejszego
snu.
Tytułoryginału:ClaimingHisPregnantInnocent
Pierwszewydanie:HarlequinMills&BoonLimited,2018
Redaktorserii:MarzenaCieśla
Opracowanieredakcyjne:MarzenaCieśla
©2018byMaggieCox
©forthePolisheditionbyHarperCollinsPolskasp.zo.o.,Warszawa2020
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A. Wszystkie
prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła
wjakiejkolwiekformie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób
rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe. Harlequin
i Harlequin Światowe Życie Ekstra są zastrzeżonymi znakami należącymi do
HarlequinEnterprisesLimitedizostałyużytenajegolicencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins
Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
IlustracjanaokładcewykorzystanazazgodąHarlequinBooksS.A.Wszystkieprawa
zastrzeżone.
HarperCollinsPolskasp.zo.o.
02-516Warszawa,ul.Starościńska1Blokal24-25
ISBN9788327647337