Tytuł oryginału:
Der Weg durch die Wüste
WYDAWNICTWO WAM
ul. Kopernika 26 • 31-501 KRAKÓW
tel. (012) 429 18 88 • fax (012) 429 50 03
DZIAŁ
HANDLOWY
tel. wew. 322, 348, 366 • fax (012) 430 32 10
e-mail: handel@wydawnictwowam.pl
Zapraszamy do naszej
KSIĘGARNI
INTERNETOWEJ
Druk i oprawa
Drukarnia Wydawnictwa WAM • ul. Kopernika 26 • 31-501 Kraków
ISBN 83-7318-034-6
Projekt okładki
Robert Guzik
STUDIO
BALOGART
© Wydawnictwo WAM, 2003
NIHIL
OBSTAT
.
Prowincja Polski Południowej
Towarzystwa Jezusowego, ks. K. Dyrek SJ, prowincjał.
Kraków, dnia 27.09.2002 r., l.dz. 188/02.
©
Karmelitánské nakladatelství s.r.o., Kostelní Vydří 2000
5
WPROWADZENIE
Pomiędzy trzecim a szóstym wiekiem pustynie Egip-
tu i Syrii zamieszkiwali liczni mnisi. W ludziach, któ-
rzy pragnęli podążać duchową drogą, pustynia wy-
woływała niezwykłą fascynację. Pamiętajmy, że pu-
stynia uważana była wówczas za siedlisko demonów.
Mnisi chcieli zatem zwyciężyć moce ciemności w ich
własnym królestwie, by umożliwić tam rozbłyśnię-
cie światła Chrystusa. Wierzyli, że dzięki ich asce-
zie świat będzie mógł stać się jaśniejszy i zdrowszy.
Antoni był pierwszym, który około roku 270 odwa-
żył się wieść życie na pustyni. Za nim poszli inni, ci
dla których Kościół ludowy stał się nazbyt gnuśnym.
Pragnęli oni żyć słowami Jezusa tak radykalnie, jak
to pojmowano u zarania chrześcijaństwa.
Na pierwszy rzut oka pierwsi mnisi ucieleśniają
duchowość, która wydaje nam się obca. Jeśli jednak
przysłuchamy się dokładniej ich słowom, odkryje-
my ich zadziwiającą aktualność. Mnisi czerpią bo-
wiem z doświadczenia, nie tworzą żadnej teorii na
temat istoty człowieka, lecz osobiście doświadczają
tego, co to znaczy być istotą ludzką, jak wygląda dro-
ga do Boga, która droga prowadzi do celu, a która
6
wiedzie na manowce. Dlatego też na pustynie Egip-
tu napływały z Włoch i Grecji tłumy ludzi poszuku-
jących rady, pragnących odwiedzić starców (których
wkrótce zaczęto nazywać mnichami), aby otrzymać
od nich wskazówki co do swego życia.
Odpowiedzi, jakich mnisi udzielali na pytania swo-
ich gości, przechowywano najpierw w tradycji ustnej,
by potem pomieścić je w zbiorze „Apophthegmata
patrum” (Przypowieści Ojców). Słowa starców także
i dzisiaj trafiają prosto do serca. Nie można z nimi dys-
kutować. Trzeba wyjść im naprzeciw. Dzięki nim głę-
boko w naszej duszy zostaniemy poruszeni i odczuje-
my: „Tak. To istotnie prawda. To droga, na której
można stać się człowiekiem. Taki jest Bóg”.
Słowa starców tchną mądrością i łagodnością.
Nie ma w nich nic z moralizatorstwa, nic z groże-
nia uniesionym palcem. Mnisi widzą, co grozi
człowiekowi, lecz mimo to są oni pełni optymizmu.
Wierzą, że nie ciąży na nas przekleństwo powta-
rzania naszej przeszłości ani też cierpienia z powo-
du doznanych niegdyś zranień. Możemy pracować
nad sobą. Możemy uwolnić się od naszej przeszło-
ści i ruszyć w drogę ku Bogu. Jesteśmy powołani
do tego, aby być jedno z Bogiem. To jest nasza naj-
wyższa godność.
7
Na tej drodze ku byciu jedno z Bogiem spotyka-
my wszakże prawdę o nas samych, a to nie zawsze
jest przyjemne. Ale tak, jak realistycznie mnisi mó-
wią o przepaściach duszy, tak optymistycznie wypo-
wiadają się także o sile, jaką Bóg dał człowiekowi.
Nie jesteśmy po prostu ofiarami naszego wychowa-
nia, ofiarami naszego społeczeństwa. Możemy wal-
czyć, aby wygrać życie. I jesteśmy powołani do tego,
aby w kontemplacji stanowić z Bogiem jedno, sta-
piać się z Nim w ekstazie miłości.
Droga stawania się człowiekiem i zjednoczenia
z Bogiem to droga fascynująca. Napotykamy na niej
korzenie własnej duszy. Nic, co ludzkie, nie jest nam
obce. Na tej drodze potrzebujemy nie tylko wytrwa-
łości i Bożego Ducha, ale także sporo humoru. Po-
trzebujemy odwagi, by zagłębiać się we własne czło-
wieczeństwo. Z uśmiechem i swobodą ducha musi-
my patrzeć na liczne próby ucieczki, poprzez które
chcielibyśmy ominąć Boga. Ale wolno nam też mieć
nadzieję, że Bóg zawsze i wszędzie będzie nam to-
warzyszyć, nawet wówczas, gdy się od Niego odda-
limy. On nas nie opuszcza. Nigdy nie traci do nas
cierpliwości. Dlatego też możemy wciąż na nowo
odnajdywać Go i odkrywać życie w Jego miłości;
życie, o jakim On dla nas pomyślał. Ponieważ sam
Bóg ma do nas tak wiele cierpliwości, więc i Ojco-
8
wie w pełen miłości sposób zawracają nas ciągle na
drogę do Boga.
W książce tej zamieszczam 20 spośród ponad ty-
siąca przypowieści Ojców, które pozwolą rozbłysnąć
nieco mądrości pierwszych mnichów, a nam mogą
pomóc w naszej duchowej drodze. W drugiej części
do głosu dochodzi wyłącznie Ewagriusz z Pontu –
najznamienitszy autor duchowych dzieł w IV wie-
ku. Był on świetnie wykształconym teologicznie Gre-
kiem, który w samotności pustyni przeżywał swoją
tęsknotę za Bogiem, a przy tym zaglądał w zakamarki
swojej duszy. Zrozumiał wówczas, że nie można do-
trzeć do Boga na drodze duchowej, jeśli najpierw
nie spotka się samego siebie i nie odkryje – bez zbęd-
nych upiększeń – rzeczywistości własnej duszy.
W swoim dziele O praktyce [ascetycznej] Ewa-
griusz opisuje nasze życie jako walkę z namiętnościa-
mi. Rozprawienie się z myślami i uczuciami, z potrze-
bami i namiętnościami ludzkiej duszy to warunek od-
nalezienia wewnętrznego pokoju: zdrowia naszej du-
szy. Zdrowie duszy z kolei jest warunkiem koniecz-
nym, abyśmy mogli odnaleźć się w modlitwie, aby-
śmy mogli modlić się bez rozproszenia i dojść do kon-
templacji, w której stajemy się jedno z Bogiem. Dla
Ewagriusza celem wszelkich zmagań i poszukiwań jest
ustawiczna modlitwa; modlitwa, w której mnich wzno-
9
si się do Boga. W tym także zawiera się dla niego naj-
wyższa godność człowieka – przerastać na modlitwie
samego siebie i stapiać się z Bogiem. Te myśli zawarł
Ewagriusz w swojej książce O modlitwie. To fascy-
nujące dzieło pozwala nam śledzić jego miłość do
Boga oraz tęsknotę za Nim, bowiem jedynie Bóg może
zaspokoić nasze najskrytsze pragnienia
*
.
* Wjęzyku polskim dzieła Ewagriusza zebrano pod tytułem:
Ewagriusz z Pontu, Pisma ascetyczne, t. 1., przeł. K. Bielawski,
M. Grzelak, E. Kędziorek, O. L. Nieścior, A. Ziernicki, Tyniec,
Wydawnictwo Benedyktnynów, Kraków 1998.
Przytaczane przez A. Grüna myśli Ojców pustyni czerpali-
śmy zasadniczo z tłumaczeń polskich – o ile były one dostępne,
i o ile oddawały myśl Autora. Pozostałe cytaty (tj. Apo 741, 1128,
1151, 1764, O praktyce 83, O modlitwie 20, 22, 30, 34, 45, 69,
80, 122, 123 i 125 oraz myśli zaczerpnięte ze źródeł N i Bu II)
tłumaczyliśmy na podstawie ich niemieckiego przekładu [przyp.
tłum. i red.].
Apoftegmaty
Przypowieści mądrościowe
Ojców pustyni
12
1
PRZYPOWIEŚĆ
O
GRZECHU
Abba Antoni powiedział do abba Pojmena,
że takie oto jest wielkie dzieło człowieka:
winę swoją na siebie zawsze brać przed Bogiem,
a pokusy spodziewać się aż do ostatniego oddechu.
Apo 4
Kiedy Ojcowie pustyni myślą o Bogu, to jednocze-
śnie przypominają sobie, kim sami są jako ludzie.
Ich relacja do Boga naznaczona jest szczerością
i otwartością. Wobec Niego poznają siebie. Nie po-
przestają na tym, co osiągnęli. W życiu duchowym
pozostają nadal aktywni, gdyż liczą się z tym, że do
ostatniego tchnienia będą kuszeni. Nie jest to bynaj-
mniej duchowość lękliwa i małostkowa, lecz ducho-
wość, która nie pozwala zatrzymać się na drodze roz-
woju. Musimy nieustannie iść dalej, licząc się z tym,
że w każdy nasz pobożny czyn może się wśliznąć
coś, co wykrzywi naszą relację do Boga.
Dręcząca nas świadomość popełnionych grze-
chów nie zachęca nas do rozmowy z Bogiem, zaś
częste uzmysławianie nam naszych słabości sprawi
tylko, że poczujemy się mali. Antoni wie o tym i dla-
13
tego całkiem spokojnie mówi o grzechu i pokusach,
które towarzyszą nam przez całe życie. Nie czuje
przed tym strachu. Powierza wszystko Bogu. Nie ota-
cza się swoim grzechem, lecz patrzy na miłość Boga.
Nie osądza też sam siebie. Jego grzechy skłaniają go
raczej do skierowania swego wzroku na Boga. Czu-
je się przez Niego bezwarunkowo kochany, ale wie
również, iż doświadczenia miłości nie można zacho-
wać. Już w następnej chwili konfrontowany jest
z własną pustką i oddaleniem od Boga. Nie złości
się tym jednak, lecz pełen ufności przekazuje to
Bogu. Oto wyzwalająca droga mnichów: wszystko
może się zdarzyć. Nie oskarżamy się więc z powodu
żadnej winy. Wszystko, co jest w nas, dajemy Bogu.
Przez to dokonuje się w nas przemiana w obraz, jaki
Bóg chce w nas uformować.
14
2
PRZYPOWIEŚĆ
O
OPANOWANIU
Abba Pambo pytał abba Antoniego: „Co mam robić?”
Starzec mu odpowiedział:
„Nie ufaj własnej sprawiedliwości,
nie troszcz się o to, co minęło,
a powściągnij swój język i brzuch”.
Apo 6
Antoni pokazuje tutaj bardzo konkretną drogę, na któ-
rej można osiągnąć udane życie. Z jednej strony nie
powinniśmy bazować na własnej sprawiedliwości. Nie
powinniśmy być zarozumiali z powodu naszej poboż-
ności i ascezy. Sami siebie nie możemy przecież uspra-
wiedliwić. Jesteśmy tacy, jacy jesteśmy. Powinniśmy
zatem liczyć się z tym, że wiele jest w nas rzeczy, któ-
rych sobie nie uświadamiamy, że są w nas ciemne stro-
ny, których nie znamy. Nie możemy nieustannie zaj-
mować się sobą, obserwując, jak daleko postąpiliśmy
na drodze wewnętrznej. Podążajmy naszą drogą, nie
wynosząc się nad innych. Antoni myśli bardzo trzeź-
wo, konkretnie. Jest wolny od wyniosłości niektórych
guru, którym wydaje się, że są już całkowicie zanu-
rzeni w Bogu oraz napełnieni Bożym Duchem.
15
Z drugiej zaś strony wskazuje, w jaki sposób mo-
żemy radzić sobie z naszymi błędami i niepowodze-
niami. Zazwyczaj, gdy zrobimy coś źle – złościmy
się na siebie, mamy poczucie winy – zarzucamy so-
bie, że jesteśmy okropnymi grzesznikami i że nigdy
nie postąpimy dalej. Antoni zaś tak bardzo ufa w Bo-
że miłosierdzie, że po prostu nie rozmyśla o tym, co
było. Nie czyni sobie wyrzutów. Pozostawia to Bogu.
To bardzo dobry sposób, także i dla nas, na to, jak
radzić sobie z naszymi grzechami. Po prostu powin-
niśmy przekazać je Bogu. On nam przebacza. A skoro
Bóg nam przebacza, to musimy także przebaczyć
sami sobie.
Podobnie – jak pokazuje Antoni – winniśmy po-
stąpić z naszymi zranieniami. Znów: patrzymy na nie
i przekazujemy je Bogu. Potem powinniśmy pozwo-
lić im się zabliźnić. Nie musimy ich wszystkich roz-
pracowywać, jak to często czynimy, przechodząc od
jednej terapii do drugiej. Wystarczy je dostrzec, a po-
tem dać im odejść.
Bóg daruje mi dziś swego Ducha, aby umocnić
mnie w tej konkretnej chwili. Nie muszę najpierw
rozprawić się z ciężarem mojej przeszłości, ani „prze-
skakiwać” zranień całego mojego życia. Mam się im
tylko przyjrzeć i oddać je Bogu.
16
3
PRZYPOWIEŚĆ
O
POŻĄDLIWOŚCI
CIAŁA
Pewien brat radził się abba Agatona w sprawie nieczystości.
A on mu odrzekł:
„Idź, rzuć na ziemię przed Bogiem twoją słabość,
a znajdziesz pokój”.
Apo 103
Mnisi na pustyni – jak wszyscy – odczuwali własną
seksualność. Byli oni jednak wolni od lękliwej mo-
ralności seksualnej, jak ją do niedawna nazywało wie-
lu chrześcijan. Nie zajmowali się nieustannie swoją
seksualnością. Nie wypierali jej ani też nie tłumili.
Wiedzieli, że ona budzi się wciąż na nowo, i że ist-
nieje niebezpieczeństwo uzależnienia się od niej.
Działa ona bowiem na naszą wyobraźnię, która
tworzy seksualne obrazy, przygody… W wyobraźni
ciągle rozbijamy małżeństwo i tęsknimy za atrakcyj-
niejszymi partnerami czy partnerkami. Wielu chrze-
ścijan lęka się takich fantazji i uznaje się za zupeł-
nie zepsutych. Próbują więc stłumić swą seksualność.
To jednak prowadzi do tego, że pozostają skupieni
tylko na sobie, potem zaś doszukują się u innych ja-
kichś seksualnych uchybień.
17
Starzec Agaton wskazuje nam inną drogę. Win-
niśmy po prostu „rzucić” naszą niemoc w opanowa-
niu swej seksualności przed Bogiem. Wtedy nie bę-
dzie ona panowała nad nami. Nie możemy zatem wy-
rzucać sobie, że nie potrafimy dojść do ładu ze swo-
ją seksualnością. Nie powinniśmy zaciskać zębów
i sądzić, że musimy ją zupełnie opanować. Nasza sek-
sualność to część nas samych, musimy się liczyć
z tym, że będzie budzić się wciąż na nowo. Ale nie
możemy z tego powodu dramatyzować, winniśmy
raczej zaakceptować ten fakt, a naszą niemoc przeka-
zać Bogu. To przyniesie nam spokój. Może zdarzyć
się tak, że pośrodku naszych zmagań zachowamy spo-
kój, gdyż nie będziemy patrzeć na seksualność z lę-
kiem, lecz przyjmiemy ją przed Bogiem zwyczajnie –
jako część naszego życia. Ale może zdarzyć się także,
iż nasza pożądliwość się uspokoi. Jeśli nie będziemy
walczyć przeciw niej nieustannie, to sama z siebie
da nam spokój. To jest uwalniająca droga. Na niej
możemy oddychać większą wolnością, niż na dro-
dze, jaką wskazywały nam moralistyczne książki
z początku naszego wieku.
18
4
PRZYPOWIEŚĆ
O
ĆWICZENIU
CZUJNOŚCI
Pewien brat przyszedł do Sketis do abba Mojżesza,
prosząc go o słowo.
A starzec mu odpowiedział:
„Idź, usiądź w swojej celi, a cela cię wszystkiego nauczy”.
Apo 500
Siedzenie w celi było dla starców ważnym ćwicze-
niem. Mogli oni zatem powiedzieć: „Nie potrzebu-
jesz robić nic pobożnego. Nie musisz modlić się ani
pościć. Tylko znoś siebie w swojej celi. Nie wypusz-
czaj swego ciała z celi. Decydujące jest to, żebyś nie
uciekał przed sobą, ale abyś znosił przed Bogiem sie-
bie takiego, jakim jesteś”.
Ja proponuję następujące ćwiczenie: Usiądź
w swoim pokoju na pół godziny. Nie bierz do ręki
żadnej książki, nawet Biblii. Nie myśl o żadnych
sprawach. Nie medytuj ani nie odmawiaj żadnej mo-
dlitwy. Twoje zadanie polega na tym, by usadowić
się po prostu przed Bogiem i obserwować, co się
w tobie budzi. Mnisi określają to ćwiczenie słowem
nepsis – czuwanie. Porównują w nim mnicha do ry-
baka. Czeka on w swojej łódce, aż woda przed nim
19
uspokoi się. Potem widzi, jak w spokojnej wodzie
pojawiają się ryby. Wtedy może je chwytać. Tak też
i ty możesz czekać w swoim pokoju, aż woda wo-
kół ciebie uspokoi się i oczyści. Kiedy odczujesz,
że wszystko w tobie się unosi – bierz to w ręce
i przekazuj Bogu. Wtedy też poznasz, która „ryba”
może cię nasycić, a którą powinieneś z powrotem
wrzucić do wody.
To proste ćwiczenie. Zobaczysz wszakże, że nie
jest ono takie łatwe, jak się wydawało. Siedzisz
przecież bezbronny przed Bogiem. Ostatnio pod-
czas pewnego kursu poprosiłem ludzi, by wykonali
to ćwiczenie. Dla wielu było to niezwykle ważne
doświadczenie. Dowiedzieli się o sobie czegoś, cze-
go dotychczas nie poznali ani na modlitwie, ani pod-
czas medytacji. I nagle w tej bezbronności znaleźli
się całkiem blisko Boga. Odkryli swoją prawdę i po-
czuli się w swojej prawdzie całkowicie ukochani
przez Boga. To ich uwolniło i napełniło głębokim
pokojem.
20
5
PRZYPOWIEŚĆ
O
POZOSTAWIANIU
Pewien brat radził się abba Mojżesza, mówiąc:
„Widzę cel przed sobą, ale nie potrafię go osiągnąć”.
Starzec mu odpowiedział: „Jeśli nie staniesz się martwy jak ci,
którzy leżą w grobie, nie zdołasz go osiągnąć”.
Apo 505
Abba Mojżesz udzieli tu osobliwej rady. Kto stoi
przed ważnym zadaniem, powinien sobie najpierw
wyobrazić, że jest martwy i leży w grobie. Jeśli spró-
bujesz tego ćwiczenia, zobaczysz, że ono dobrze ci
zrobi. Jeśli bowiem całkowicie identyfikujesz się ze
swoim zadaniem, boisz się, czy rzeczywiście mu
podołasz. Skupiasz się na tym zadaniu i łamiesz so-
bie głowę nad tym wszystkim, czego musisz się jesz-
cze nauczyć, aby je wykonać. A kiedy to zadanie staje
przed tobą, często jesteś zablokowany.
Jeśli jednak wyobrazisz sobie, jakobyś już był
umarły i leżał w grobie, to poznasz, kim w istocie
jesteś. W grobie wszystko, co nieważne przestaje się
liczyć. Tam będziesz skonfrontowany ze sobą samym,
taki, jaki jesteś przed Bogiem. Wszystko inne ulega
rozkładowi. W końcu likwidujesz swoją identyfika-
21
cję z zadaniem, a to uwalnia cię od obsesji na jego
punkcie. Ta wewnętrzna wolność jest warunkiem
tego, abyś mógł dobrze rozwiązać zadanie.
To, co tutaj zaproponował starzec Mojżesz, od-
powiada temu, co transpersonalna psychologia na-
zywa „dez-identyfikacją”. Nie powinniśmy identy-
fikować się z naszymi zadaniami. Naszą identyfika-
cję powinniśmy odnaleźć ostatecznie w Bogu. Gdy
widzimy przed sobą zadanie do wykonania, mówmy
sobie: „Mam zadanie, ale nie jestem moim zadaniem.
Mam problem. Nie jestem jednak moim problemem”.
Jest we mnie pewna przestrzeń, do której nie
mają dostępu troski o wykonanie moich zadań, do
której nie mogą się wedrzeć problemy i lęki. To jest
w końcu to, co Jezus obiecuje nam w Ewangelii
św. Jana, że jesteśmy na świecie, ale nie jesteśmy
ze świata (por. J 17,16). Jeśli moją najgłębszą toż-
samość odnajduję w Bogu, mogę z całą wolnością
oddać się zadaniu. Nie czuję presji, że muszę wy-
konać je perfekcyjnie. Nawet jeśli popełnię jakiś
błąd, to nie niszczy on mojej identyfikacji z Bogiem.
To nie oznacza wszak, że nie powinienem się wysi-
lać. Bardzo często wolność warunkuje autentyczne
oddanie się zadaniu.
22
6
PRZYPOWIEŚĆ
O
SAMOPOZNANIU
Abba Mojżesz powiedział:
„Jeśli ktoś dźwiga ciężar własnych win,
to nie ogląda się za cudzymi”.
Apo 510
Mnisi nieustannie napominali, aby nie sądzić się
wzajemnie. Jednak moralny wymóg nieosądzania
innych jest mało skuteczny. Tylko ten, kto sam sie-
bie doświadczył w swojej grzeszności, będzie wol-
ny od wewnętrznego przymusu nieustannego ocenia-
nia i osądzania innych. Jeśli uczciwie wnikniemy we
własne wnętrze, zobaczymy, że często żyjemy obok
siebie samych. „Grzeszyć” oznacza z greckiego „chy-
biać, nie trafiać celu, żyć obok siebie samego”. Cią-
gle uciekamy od prawdy o nas i w ten sposób rozmi-
jamy się z życiem, jakie zamierzył dla nas Bóg.
Abba Mojżesz w symboliczny sposób wyjaśnia,
co oznacza jego zalecenie, aby nosić własne grze-
chy. Bracia zebrali się, aby odbyć sąd nad jednym
z nich i usunąć go ze wspólnoty, gdyż był on winny.
Starzec Mojżesz nie broni tego brata. Nie włącza się
także w dyskusję. Bierze natomiast do ręki dziura-
23
wy worek, napełnia go piaskiem i niesie na ramio-
nach wokół zgromadzenia. Bracia z zainteresowa-
niem patrzą, do czego zmierza. Wtedy abba Mojżesz
wyjaśnia, że wzięli oni na ramiona swoje grzechy
i dlatego nie widzą. Jednakże ich grzechy pozosta-
wiają piaskowy ślad. Oni sypią piasek w tryby. Wszy-
scy inni widzą ślady, które pozostawiają ich grze-
chy. Tylko grzesznicy są na to ślepi.
Powinniśmy zatem patrzeć na własne grzechy.
Wtedy nie będziemy ciągle wpatrywać się w grze-
chy innych. Pokorne poznanie siebie uwolni nas od
pokusy ciągłego oceniania bliźnich. Bez samopozna-
nia rzutujemy jedynie nasze błędy na innych i oce-
niamy ich, zamiast polecać samych siebie miłosier-
dziu Bożemu.
24
7
PRZYPOWIEŚĆ
O
PORZĄDKU
ZEWNĘTRZNYM
Abba Pojmen mawiał:
„Jeśli człowiek zachowuje porządek, nie zagmatwa się”.
Apo 741
Często cierpimy z powodu jałowości i pustki. Chce-
my się modlić, ale nam się to nie udaje. Idziemy na
Mszę, ale wewnętrznie jesteśmy na niej nieobecni.
Nie porusza nas żadne słowo. Owszem, nawet Ko-
munia święta nie rozpala naszego serca. W takiej
sytuacji abba Pojmen radzi nam po prostu zachowy-
wać porządek. Żadną duchową techniką nie jeste-
śmy w stanie zmusić się do doświadczenia Boga, ale
zachowywanie porządku leży w zasięgu naszej ręki.
Jeśli uporządkujemy nasze życie zewnętrzne, to
wprowadzimy porządek także do naszej duszy.
Porządek zewnętrzny może oznaczać zdrowe
praktyki, którymi rozpoczynamy i kończymy dzień.
Może to być dobre rozporządzanie czasem, w któ-
rym jest dosyć miejsca na pracę, obowiązki, rozmo-
wę z innymi, ciszę i modlitwę. Niekiedy trzeba bę-
dzie zrobić porządek w swoim pokoju, usunąć ru-
25
piecie. Zbyt dużo zewnętrznego nieporządku może
także uciskać duszę. Zewnętrzny nieporządek od-
zwierciedla nasz wewnętrzny stan.
Abba Pojmen uważa, że porządek zewnętrzny nie
tylko doprowadza nas do ładu, ale także chroni nas
od zagmatwania się. Chroni nas przed tym, żeby na-
sza dusza nie pogubiła się, nie poplątała w samej
sobie. Gdy bowiem jest w zamęcie, nie może swo-
bodnie „oddychać”. Traci zdolność widzenia, jest
skuta kajdanami w sobie samej. Zewnętrzny porzą-
dek rozplątuje zawikłania naszej duszy i w wewnętrz-
ny chaos wprowadza przejrzystą strukturę. Jest on
warunkiem tego, byśmy mogli autentycznie żyć, a nie
tylko „biernie egzystować”.
26
8
PRZYPOWIEŚĆ
O
MIŁUJĄCYM
SERCU
Powiedział abba Pambo:
„Jeżeli masz serce, możesz być zbawiony”.
Apo 771
Niektórzy praktykują wiele nabożnych form po to,
by uzyskać coś od Boga, aby czuć się przed Nim do-
brze. Nie chodzi im przy tym o Boga, ale o własną
doskonałość, o odczucie, że wobec Niego i wobec
innych wszystko robią właściwie. Chcą więc potwier-
dzenia siebie, ale ich serce jest nieobecne. Nie po-
zwalają na to, by Bóg spotkał się z nimi w ich sercu.
Zamykają je także przed bliźnim. Są tak zajęci sobą
i swoimi nabożnymi praktykami, że chronią się przed
wszystkim tym, co mogłoby zburzyć ich spokój lub
dotknąć ich głęboko w sercu.
Abba Pambo wskazuje, że istota naszej ducho-
wości polega na tym, aby mieć serce. Serce, które
może współczuć, które daje się spotkać, które od-
czuwa, które kocha. Kto ma takie serce, może być
uratowany. Nawet jeśli to serce schodzi na manow-
ce, gdyż jest zafascynowane czymś, co nie jest zgod-
27
ne z wolą Bożą, może ono w końcu doprowadzić
człowieka do Boga. Jest tak dlatego, że serce bole-
śnie odczuwa wszystko, co czyni przeciwko miłości.
Serce, które kocha, ukazuje Boga. I nawet wtedy, gdy
miłość błądzi, otwiera na Niego nasze serce. W każ-
dej miłości jest bowiem ukryta głęboka tęsknota za
miłością Bożą, za miłością, która jest trwała, w prze-
ciwieństwie do naszej ludzkiej miłości – kruchej,
naznaczonej zawsze chęcią posiadania i zazdrością.
Niektórzy ludzie gorliwie spełniają pobożnościo-
we praktyki, aby uciec przed swoim sercem. Taki akty-
wizm nie pomoże im jednak. Najważniejsze jest to,
abyśmy nasze serce, także nasze złamane serce, otwarli
dla Boga. Wówczas miłość Boża będzie wlewać się
do niego, przenikać je, przemieniać i prowadzić do
spokoju, jaki może ono odnaleźć tylko w Bogu.
28
9
PRZYPOWIEŚĆ
O
MODLITWIE
OCZYSZCZAJĄCEJ
Pewien starzec powiedział: „Ustawiczna modlitwa
w krótkim czasie poprawia stan ducha”.
Apo 1128
Wiele przypowieści Ojców dotyczy modlitwy. Są one
hymnem pochwalnym na jej cześć. W modlitwie upa-
trują mnisi nie tyle obowiązku, ile podarunku od
Boga. Ma ona terapeutyczne działanie: leczy ludz-
kie rany, daje duszy oddech i oczyszcza ducha. Mo-
dlitwa odmienia nasze myśli i uczucia.
Jest przy tym ważne, abyśmy nie modlili się prze-
ciwko naszej złości lub lękom, przeciwko naszej za-
zdrości lub naszej depresji, ale wraz z nimi. Na mo-
dlitwie powinniśmy zanosić do Boga nasz lęk, naszą
złość i nasz smutek. Jeśli stajemy przed Bogiem
w naszym smutku i postępujemy za nim aż do same-
go dna, to wówczas on otworzy nas na Boga. Na sa-
mym dnie naszego lęku, naszej depresji i goryczy
odnajdziemy wtedy Boga, który ukoi nasze poranio-
ne serce i rozświetli zakamarki naszej duszy swoim
łagodnym światłem.
29
Nasz duch jest często zmącony poprzez negatyw-
ne emocje. Nie widzimy jasno naszego życia i na-
szych współbraci, ale jakby przez okulary, zamglo-
ne z powodu naszego gniewu lub naszych projekcji.
W modlitwie chodzi zaś o to, aby przekazać Bogu
naszą złość. Gdy przynoszę moją złość przed Niego,
zyskuję wobec niej pewien dystans. A kiedy w mo-
jej złości patrzę świadomie na Boga i Boże miłosier-
dzie, traci ona swą moc.
Modlitwa pomaga mi odnaleźć samego siebie,
zwrócić się na powrót do mojego serca. Jeśli nato-
miast utwierdzam się we własnej złości, nie jestem
u siebie, ale trwam przy tym, co uczyniło mnie cho-
rym. I daję temu władzę nad sobą. Pozwalam na to,
by mnie określało. Modlitwa zaś pozbawia złość
mocy i uwalnia mnie od człowieka, któremu w mo-
jej złości udzieliłem władzy nad sobą. Modlitwa
oczyszcza ducha i poprawia oddech mojej duszy. Kto
jest pełen złości, ten często „pachnie” nienawiścią
i wściekłością. Ten kto się modli, rozsiewa natomiast
przyjemny zapach, zapach miłości i pokoju.
30
10
PRZYPOWIEŚĆ
O
STAWANIU
SIĘ
SOBĄ
Abba Pojmen prosił abba Józefa:
„Powiedz mi, jak mam zostać mnichem”.
On odpowiedział:
„Jeśli chcesz znaleźć pokój tu i na tym świecie,
w każdej sprawie stawiaj sobie to pytanie:
Kimże ja jestem? – i nie sądź nikogo”.
Apo 385
Był oto człowiek, który chciał zostać mnichem, to
znaczy chciał być w pełni człowiekiem. Słowo
„mnich” (monachos) pochodzi od monas – jedność,
byt pojedynczy. W tym sensie każdy z nas może być
mnichem. Dzisiaj często czujemy się targani poprzez
różne obowiązki, rozdarci pomiędzy rodziną a pra-
cą, pomiędzy Kościołem a światem, pomiędzy na-
szą pobożnością a naszym życiem w zeświecczonym
środowisku.
Jeśli pragniemy znaleźć spokój, jeśli chcemy od-
naleźć się w naszej pełni, zawsze powinniśmy pytać:
Ja – kimże ja jestem? Czy cały jestem w tym, co wła-
śnie czynię? Czy też może jestem w tej sprawie obec-
ny tylko połowicznie? Kim właściwie jestem? Żyję
31
własnym życiem czy też odgrywam tylko jakąś rolę?
Odpowiadam w moim życiu tylko na oczekiwania in-
nych, czy też przeżywam ów jedyny w swoim rodzaju
obraz, jaki Bóg uczynił sobie ze mnie?
Pytanie o to, kim właściwie jestem, prowadzi
mnie coraz bardziej do odkrycia mojej prawdziwej
istoty. Uczy mnie ono, aby całkowicie oddawać się
temu wszystkiemu, co czynię. Prowadzi mnie do mo-
jej prawdziwej tożsamości, do mojej autentyczno-
ści. Nie dopasowuję się i nie pozwalam się odwieść
od własnej istoty. Ja to jestem ja. Jestem tym, kogo
Bóg stworzył jako niepowtarzalnego człowieka. Du-
chowa wędrówka będzie mnie prowadzić nie tylko
do Boga, ale także do mnie samego, do mojej naj-
głębszej istoty, do owego niezniekształconego obra-
zu, jaki Bóg ze mnie uczynił.
Starzec Józef wymienia jeszcze drugi warunek,
konieczny, aby być w pełni człowiekiem: Nie wolno
mi nikogo sądzić. Jak długo sądzę, jestem „u innych”.
To powstrzymuje mnie od poznania prawdy o sobie.
Zajmuję się innymi, aby uciec od własnej prawdy.
Poprzez swoją odpowiedź mądry starzec zachęca nas,
byśmy pozostali „u siebie” i byśmy zatroszczyli się
o bycie sobą. Wtedy także nasze stosunki z bliźnimi
będą poprawne.
32
11
PRZYPOWIEŚĆ
O
MIŁOSIERDZIU
Abba Pojmen powiedział:
„Jeżeli jakiś człowiek zgrzeszył, a wypiera się tego i mówi:
««Nie zgrzeszyłem», nie karć go,
bo byś w nim przygasił dobrą wolę;
ale jeżeli mu powiesz:
«Odwagi bracie, pilnuj się na przyszłość»
to pobudzisz jego ducha do nawrócenia”.
Apo 597
W przypowieści tej dostrzegamy miłosierdzie, z ja-
kim mnisi odnosili się do innych. Z ich sztuki du-
chowego kierownictwa możemy i my wiele dziś się
nauczyć. Zamiast zniewalać drugiego, narzucając mu
prawdę o nim, Pojmen pociesza go i pokrzepia. Wy-
wieranie przemocy w stosunku do drugiego przez to,
że stawia mu się przed oczy prawdę, jest według nie-
go bezcelowe. Odejdzie zasmucony – smutek spara-
liżuje go i przeszkodzi mu cokolwiek zmienić. Zre-
zygnowany człowiek dopiero wtedy zacznie solid-
nie grzeszyć.
Abba Pojmen dobrze wie, że taki człowiek nie
może skonfrontować się ze swoją prawdą. Bierze pod
33
uwagę jego wewnętrzną sytuację i wnika w nią. Przez
to, że dodaje mu odwagi i umacnia go, uzdalnia go
także do tego, aby mógł rozprawić się ze swoimi
ciemnymi stronami i wszelkimi błędami. Kto jest tak
podniesiony, ma siłę, aby zdystansować się do swo-
ich błędów. Kto natomiast jest oskarżony i osądzo-
ny, ten łatwo popada w zwątpienie i odchodzi.
Z tej przypowieści starca Pojmena wynika, że Oj-
cowie pustyni nie moralizują, najważniejsze nie jest
dla nich to, by człowiek nie popełniał żadnego błędu.
O wiele ważniejsze jest, by zwrócił się on ku miło-
sierdziu Bożemu i czuł się bezwarunkowo przyjęty
przez Boga. Kto czuje się kochany przez Boga bez-
warunkowo, ten znajduje także odwagę, aby skonfron-
tować się z nieprzyjemnymi stronami swojego życia.
Ma szansę nawrócić się do miłosiernej miłości Bożej
i ukierunkować swoje życie według Bożej woli.
Niestety, nie wszyscy duszpasterze postępują za
tą miłosierną wskazówką starca Pojmena. Niekiedy
zniechęcają ludzi przy konfesjonale, doprowadzając
do tego, że ci oddalają się od Kościoła i od Boga.
Potrzebujemy dziś w Kościele owej mądrości Ojców
pustyni, aby ludzie poczuli się przyobleczeni w wiel-
koduszną miłość Boga i sami chętnie zdawali się na
Niego.
34
12
PRZYPOWIEŚĆ
O
DIALOGU
Z
BOGIEM
Starzec Makary mawiał:
„On jest mnichem właśnie dlatego,
że dniem i nocą rozmawia sam na sam z Bogiem”.
Apo 1764
Celem mniszego życia jest nieustanna modlitwa.
Modlić się bez ustanku – oto, co zaleca św. Paweł
tesaloniczanom (1 Tes 5,17). Mnisi starają się odna-
leźć drogi, prowadzące do tego celu. Ich zmaganie
o nieustanną modlitwę może i nam pomóc porzucić
modlitwę zewnętrzną i odkryć modlitwę wewnętrz-
ną, która trwa w nas bez przerwy.
Wewnętrzną modlitwę osiąga się żyjąc przed Bo-
giem i w Bożej obecności oraz odnosząc do Boga
wszystko, co robimy, nie wymawiając przy tym słów
modlitwy. Inna droga polega na tym, aby rozmawiać
sam na sam z Bogiem. To jest to, co później święta
Teresa z Avila opisała jako swoją przyjacielską roz-
mowę z Bogiem.
Teresa mówi do Boga jak do przyjaciela, który
słucha jej i odpowiada poprzez myśli, jakie w niej
się rodzą. Do tego potrzebna jest jednakże przestrzeń
35
samotności. Samotność tylko wtedy jest dla nas
owocna, gdy staje się dla nas byciem we dwoje, nie-
ustannym dialogiem z Bogiem. Dopiero wtedy za-
smakujemy w niej, jako że przez nią staniemy się jed-
no z Bogiem. Relacja z Bogiem nie będzie zakłóco-
na przez tysiące rzeczy, którymi zazwyczaj się zaj-
mujemy.
Trzecia droga do nieustannej modlitwy polega na
ćwiczeniu medytacji. Przy każdym oddechu powta-
rzam jakieś słowo z Pisma Świętego lub tak zwaną
modlitwę Jezusową: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży,
ulituj się nade mną!” Ćwiczenie ruminatio (powta-
rzanie) przenika powoli do ciała i krwi. Gdy budzę
się pośrodku nocy, modlitwa zaczyna się sama z sie-
bie. Kiedy wstaję, rozpoczynam modlitwę Jezuso-
wą. Podczas spaceru czy przy pracy, a także w czasie
rozmowy z bratem moje serce modli się nieustannie.
W modlitwie jest ono powiązane z Bogiem. Z tego po-
wiązania czerpię moc, aby pracować, mówić, czytać,
chodzić, spać, wypoczywać. Jestem w Bogu. Modli-
twa trwa we mnie. Bóg jest we mnie.
36
13
PRZYPOWIEŚĆ
O
LĘKU
Pewien brat zapytał starca:
„Dlaczego ogarnia mnie strach, gdy nocą wychodzę sam?”
Starzec powiedział:
„Ponieważ życie tego świata
stanowi jeszcze dla ciebie wartość”.
Bu II 190
Lęk i strach dręczą dziś wielu ludzi. Boją się oni kom-
promitacji, wypadnięcia słabo wobec innych. Boją się,
że popełnią błąd, że nie poradzą sobie z życiem. Inni
znów przepełnieni są lękiem, gdy myślą o swojej śmier-
ci. Albo też z lękiem patrzą, czy aby nie są chorzy.
Strach, o którym mówi ów brat, to strach przed
ciemnością, przed zagrożeniem, które wypływa
z mroku. To może być zagrożenie ze strony złych lu-
dzi, strach przed śmiercią, przed byciem ograbionym,
przed niebezpieczeństwem ze strony zwierząt. Ale
może to być także strach przed zagrożeniem we-
wnętrznym. Ciemność zewnętrzna przypomina mu
o mrokach wewnętrznych. W jego duszy wszystko
jest ciemne. Ogarniają go depresyjne nastroje. Nie
znajduje już żadnego oparcia.
37
U podstaw tego strachu leży fakt, iż życie tego
świata wciąż jest dla nas zbyt ważne. Uczepiamy się
życia, życia wypełnionego sukcesem, dobrej opinii,
naszego zdrowia, naszego bezpieczeństwa. Lecz gdy
doświadczę życia z tamtego świata, gdy tylko odnaj-
dę Boże życie w sobie, strach będzie coraz słabszy.
Już nie jest dla mnie ważne jak długo żyję, czy od-
noszę jakiś zewnętrzny sukces, czy jestem zdrowy,
czy jestem lubiany i uznawany wśród ludzi.
To wszystko staje się dla mnie względne, gdyż
odnajduję w sobie inną jakość życia: jakość życia Bo-
żego, któremu nie zagraża nawet choroba czy śmierć.
Doświadczenie Boga uwalnia mnie od strachu przed
ludźmi i niweczy lęki, które mnie wciąż nawiedzają.
38
14
PRZYPOWIEŚĆ
O
NAWRÓCENIU
Pewien starzec powiedział: „Oto jest głos,
który nawołuje ludzi do ich ostatniego tchnienia:
Nawróć się dzisiaj”.
N 10
Nawrócenie było istotnym rysem mniszego życia.
Mnich to ten, który się nawraca, i to codziennie. Nie
chodzi tu o wielkie nawrócenie, które wszystko we
mnie zmienia. Chodzi o to, aby codziennie zawra-
cać z dróg, które nie wiodą nigdzie dalej, które koń-
czą się ślepym zaułkiem. To wymaga dużej czujno-
ści na drodze, którą właśnie idę. Czy jest to droga
właściwa, czy też okrężna albo błędna? Czy jest to
droga, która prowadzi do życia, czy też do powierz-
chowności, ciasnoty, do strachu i zguby? Dokąd idę?
Jak idę? Kto idzie ze mną? Idę sam, czy też jestem
wiedziony?
Po grecku „nawracać się” oznacza „odmienić my-
ślenie” (metanoein). Nawrócenie zaczyna się w my-
ślach. Muszę myśleć inaczej, rozwijać nowe myśli.
To wymaga, abym najpierw badał moje myśli – skąd
się biorą i dokąd zdążają? Czy spaceruję bez celu
39
w moich myślach? Czy rozmyślam o czymś świado-
mie czy też po prostu pozwalam myślom biec? Czy
poddaję się negatywnym myślom i uczuciom?
Po dokonaniu przeglądu i zbadaniu swoich my-
śli, muszę odmienić myślenie, myśleć w taki spo-
sób, jaki odpowiadałby Bogu. Muszę myśleć z per-
spektywy Boga, z Jego perspektywy przemyśleć
swoje życie. I muszę myśleć sam, a nie pozwalać się
owładnąć obcym myślom. Myślenie ma także coś
wspólnego z dziękowaniem. Moje myślenie nie ma
być ciągłym krytykowaniem, buntowaniem się prze-
ciwko wszystkiemu, co jest. Myślenie to raczej zga-
dzanie się z rzeczywistością, przyjmowanie jej taką,
jaką naprawdę jest. A to jest możliwe tylko z wdzięcz-
nością, jako że myśląc o tym, dziękuję zarazem za
to, co Bóg mi podarował.
40
15
PRZYPOWIEŚĆ
O
BLISKOŚCI
BOGA
Pewien starzec powiedział:
„Czy śpisz czy czuwasz, cokolwiek czynisz,
gdy masz Boga przed oczyma,
twój nieprzyjaciel w niczym nie może cię przestraszyć.
Gdy twoje myśli goszczą w Bogu,
gości także w tobie Boża moc”.
N 377
Doświadczyć Boga, być w Bogu, być powiązanym
z Bogiem – to były najgłębsze tęsknoty mnichów.
Wszystko powinniśmy czynić pod miłującym i życz-
liwym okiem Boga. Doświadczenie Boga to doświad-
czenie wyzwalające, umacniające i leczące. Uwalnia
mnie ono od strachu i lęku przed nieprzyjacielem.
Jeśli mam Boga przed oczyma, wówczas ludzie
wokół mnie nie mogą mnie zranić. Owszem, mogą
przeciwko mnie zaciekle walczyć, knuć intrygi, zdra-
dzać mnie. Ale ostatecznie nie mogą mnie dotknąć
ani zranić. Gdy Bóg jest przy mnie, ludzie nie mają
nade mną żadnej władzy. Bliskość Boga uwalnia
mnie od dręczącej bliskości ludzi, którzy chcą wyła-
dować na mnie swoje niezadowolenie.
41
Nasze myśli powinny tkwić w Bogu. To oznacza
także, że nie musimy o Bogu rozmyślać, ale że nasz
duch ma być w Nim zakotwiczony. Gdy jesteśmy
z naszymi myślami i uczuciami w Bogu, to także Bóg
jest w nas. A wraz z Bogiem jest w nas Jego siła. Ona
jest potężniejsza od siły, jaką dysponują nasi we-
wnętrzni i zewnętrzni wrogowie. Pod tym względem
pustynia była dla mnichów bardzo ważnym doświad-
czeniem. Kto jest zanurzony w Bogu, ten nie jest wy-
dany na pastwę ludzi. W Bogu jest on umocniony
i chroniony. Jest przepełniony siłą i osłonięty tarczą,
których nie przemoże żaden nieprzyjaciel.
42
16
PRZYPOWIEŚĆ
O
UMACNIAJĄCEJ
PRÓBIE
Jeden z Ojców powiedział:
„Jeśli drzewo nie jest targane wiatrem,
nie rośnie i nie rozwija korzeni.
Tak samo jest z mnichem:
Jeśli nie jest kuszony i nie znosi pokusy,
nie jest człowiekiem”.
N 396
Ojcowie pustyni nie byli tchórzliwi, lecz stawiali ży-
ciu czoła. Wystawiali się na życiowe burze. Tak jak
drzewo nie unika wiatru, tak oni nie uniknęli prób.
Próby i utrapienia stanowią przecież nieodłączną
część życia. Mnisi uczą nas, że pomimo naszych du-
chowych dążeń jesteśmy nieustannie kuszeni. Jest
w nas nie tylko tęsknota za Bogiem, ale także agre-
sywne i bezbożne skłonności, które chcą nad nami
zapanować. Z tym właśnie musimy się zmagać.
Kościół pierwotny dostrzegał w życiu duchowym
walkę. Nie uczył jednak jakiejś płaczliwej ducho-
wości, która wszystkiego oczekuje od Boga, lecz du-
chowej drogi, na której mamy walczyć ze wszyst-
kim, co staje przed nami. Walczyć oznacza także być
43
obeznanym z przeciwnikami, dokładnie ich poznać.
W przeciwnym razie walczy się daremnie.
Niektórym z trudem przychodzi pogodzić pochwal-
ną pieśń mnichów pod adresem pokus, które pozwa-
lają nam stać się człowiekiem, z prośbą zawartą w mo-
dlitwie Ojcze nasz: „i nie wódź nas na pokuszenie”.
Jednakże mnisi inaczej rozumieją pokusę niż Biblia.
Greckie słowo używane na oznaczenie pokusy –
peirasmos – znaczy: odstępstwo, zamęt. Oby Bóg
uchronił nas od zagmatwania, od pobłądzenia na na-
szej drodze, od podążania za fałszywymi prorokami.
Wszelako pokusy dnia codziennego, pokusa, aby
jeść więcej, niż to konieczne dla zdrowia; pokusa,
aby obrażać innych – oto są codzienne utrapienia,
które obnażają nas i ukazują, że nie jesteśmy tacy
dobrzy. Z nimi możemy walczyć. A walka czyni nas
wypróbowanymi.
44
17
PRZYPOWIEŚĆ
O
DUCHOWEJ
OCHRONIE
ŚRODOWISKA
Pewien starzec powiedział:
„Kiedy przebywasz na pustyni jako hezychasta,
nie wyobrażaj sobie, że robisz coś wielkiego,
ale uważaj się raczej za psa,
którego odpędzono od sfory i przywiązano,
ponieważ gryzie i jest ciężarem dla ludzi”.
N 573
Dzisiaj wiele mówimy o ochronie środowiska. Nie
chcemy zanieczyszczać naszego otoczenia odpadami.
Ojcowie pustyni mieli natomiast na uwadze środowi-
sko duchowe i emocjonalne. Nie chcieli zanieczysz-
czać świata swoimi nierozwiązanymi problemami
i mętnymi emocjami. Byli świadomi tego, że wszyst-
ko, co mówimy i czynimy ma wpływ na naszych
współbraci. Jeśli w sposób niekontrolowany lżymy
kogoś, jeśli w naszej mowie rozpowszechniamy wła-
sne uprzedzenia, wówczas dochodzi do zatrucia ludz-
kiego środowiska. A to jest z pewnością tak samo szko-
dliwe, jak zanieczyszczanie zasobów naturalnych.
W wielu rodzinach, wspólnotach i firmach klimat
emocjonalny jest tak zmącony, że ludzie chorują.
45
Oczyszczenie własnych emocji wytwarza natomiast
uzdrawiającą atmosferę, która służy naszej duszy.
Aby nie zanieczyszczać świata swoimi emocja-
mi i agresją, swoimi nieuświadomionymi potrzeba-
mi i swoimi stłumionymi namiętnościami, mnisi
wycofali się w IV wieku w stronę samotności. Chcieli
najpierw poprawić siebie, zanim będą mogli zmie-
nić świat. Chcieli uchronić ludzi przed swoimi nie-
rozwiązanymi problemami. Udawali się na pustynię,
by tam zwyciężać demony.
Dzięki temu – jak sądzili – świat będzie zdrow-
szy i jaśniejszy. Kiedy niezamieszkała pustynia sta-
nie się zamieszkałą dzięki ich miłości, odmieni się
cała Ziemia, tak, że stanie się ona domem, w którym
ludzie będą się czuć u siebie.
46
18
PRZYPOWIEŚĆ
O
MODLITWIE
TOWARZYSZĄCEJ
Pewien starzec powiedział:
„Nie czyń nic bez modlitwy, a nie będziesz żałować”.
Bu II 192
Kiedy pracujemy bez zastanowienia, często nie do-
strzegamy tego, co naprawdę jest potrzebne. Sądzi-
my, że musimy zaangażować naszą energię w ten czy
też tamten projekt, choć nie sprawdziliśmy, czy jest
to sensowne. Pomagamy jakiemuś człowiekowi, ale
wcale nie zauważamy, że w tej chwili człowiek ów
potrzebuje czegoś innego. Byś może lepiej zrobiłby
mu spokój, dzięki któremu odkryłby prawdę o so-
bie. Zdarza się też, że wdajemy się w jakieś interesy,
które nam szkodzą.
Modlitwa, zdaniem tego starca, chroni nas przed
nieprzemyślanym działaniem. Kiedy wszelka nasza
aktywność obleczona jest w modlitwę, wówczas przy-
nosi błogosławieństwo. Sama modlitwa będzie nas
prowadzić w naszym działaniu, abyśmy mieli pewną
i szczęśliwą rękę. Modlitwa będzie także odmieniać
nasze wewnętrzne nastawienie. Kiedy pracuję, aby
47
potwierdzić siebie, przeoczam ryzyko mojego postę-
powania. Podejmuję się pracy, która nic nie wnosi.
Modlitwa oczyszcza moją motywację i przez to
czyni moje działanie efektywniejszym i przejrzyst-
szym. Nie będę się ślepo rzucał w wir pracy, ale osą-
dzał po Bożemu, co jest ważne i jak mam wykonać
konkretne zadanie. Modlitwa jest więc warunkiem
tego, aby moje działanie się powiodło, i aby się stało
źródłem błogosławieństwa dla mnie samego i dla
wielu innych.
48
19
PRZYPOWIEŚĆ
O
DUCHOWYM
OJCOSTWIE
Ktoś kiedyś spytał abba Paizjosa:
„Co mam robić z moją duszą, bo jest nieczuła
i nie boi się Boga?” A ten mu odpowiedział:
„Idź i przyłącz się do człowieka, który boi się Boga:
a z jego bliskości nauczysz się i ty bojaźni Bożej”.
Apo 639
Najlepszą szkołą jest spotkanie z dojrzałym czło-
wiekiem. Zasada ta odnosi się także do życia du-
chowego. Młody mnich, który przychodzi do abba
Paizjosa z pewnością wiele słyszał o Bogu. Został
przecież religijnie wychowany. Ale słowa o Bogu
nie docierają do jego serca. Ono pozostaje zimne,
nie daje się spotkać Bogu. Byłoby zatem bezsen-
sowne, gdyby jeszcze więcej czytał lub rozmyślał
o Bogu, gdyż to wszystko i tak pozostałoby tylko
w jego głowie. Niewiele pomaga też opanowanie
duchowych technik. Sama wola nie jest w stanie
otworzyć serca na Boga tak, by ono czuło przed nim
bojaźń, by Go odczuwało.
Gdy udajemy się na naukę do jakiegoś człowie-
ka, który boi się Boga i pozwala Mu dotykać się
49
w sercu, wtedy także i nasze serce będzie się stop-
niowo otwierać. Ale nie wystarczy jedynie słuchać
słów tego człowieka. Powinniśmy go bacznie obser-
wować, aby sprawdzić, czy on także żyje tym, co
mówi. Powinniśmy śledzić jego serce, czy jest sze-
rokie, miłosierne i pełne miłości. Patrzmy na jego
ręce, czy z miłością obchodzą się z rzeczami. Patrz-
my w jego oczy, czy widać w nich dobro.
Gdy poznamy, że wszystko, co ów człowiek czy-
ni, jest harmonijne, wtedy także w nas coś się od-
mieni. Wtedy wzbudzi się w nas tęsknota za tym, by
dać się dotknąć Bogu, aby i nasze serce skruszało.
Bliskość człowieka przenikniętego przez Boga po-
maga także i nam zwrócić się do Niego. W promie-
niowaniu tego człowieka wyczuwamy coś ze światła
i miłości Boga, które nas przezeń oświecają.
50
20
PRZYPOWIEŚĆ
O
ROZDZIELANIU
PRACY
„Mój synu, pracuj codziennie tyle tylko,
ile twoje ciało zajmuje przestrzeni, gdy się kładziesz.
W ten sposób twoja praca
będzie stopniowo posuwać się do przodu,
a ty przy tym nie upadniesz na duchu”.
Gdy młodzieniec to usłyszał,
według tego właśnie postępował,
i wkrótce pole było uprzątnięte i zaorane.
Także i ty, bracie, postępuj w ten sposób,
pracuj po trochu, a w ten sposób nie stracisz otuchy.
Apo 1151
Oto zjawia się młody człowiek, który jest bardzo
smutny, gdyż jego pole pełne jest chwastów. Nie
ma on siły, by zacząć je obrabiać. Sądzi, że byłoby
to bezcelowe, gdyż nigdy nie uda mu się tego zro-
bić. W obliczu jakiegoś trudnego zadania często jest
z nami podobnie. Jeśli nie wiemy, jak długo praca
będzie trwała, i ile na nas przypada, czujemy się
jak sparaliżowani. Stoimy przed „górą” i mamy po-
czucie, że nie zdobędziemy jej naszym wysiłkiem.
Nie wiemy, jak się do tego zabrać i – wszystko po-
rzucamy.
51
Starzec dał młodemu człowiekowi dobrą radę. Nie
powinien on patrzyć na całe pole. To tylko odbierze
mu siły. Wystarczy, jeśli codziennie obrobi tyle pola,
ile miejsca zajmuje jego ciało. A to nie jest dużo. To
można łatwo osiągnąć. Jeśli więc codziennie będzie
on pracował tylko tyle, to pole w niedługim czasie
zostanie zaorane.
Gdy wstaję rano, wystarczy, że wyproszę Boże
błogosławieństwo na ten dzień. Dziś chciałbym zro-
bić to, czego się ode mnie wymaga. Kiedy przycho-
dzę do biura, zaczynam pracę na swoim stanowisku.
Jeśli wykonuję jedno zadanie za drugim, to do wie-
czora uda mi się coś zrobić. Jeśli jednak przestraszę
się sterty dokumentów i pism, leżących na moim biur-
ku i będę załatwiać trochę tu, trochę tam, nie posunę
się naprzód. Jedno po drugim, krok za krokiem – to
jest droga, którą wszyscy możemy iść, nie przemę-
czając się ponad miarę.
Dotyczy to nie tylko pracy w domu, w biurze,
w warsztacie, ale także pracy nad sobą. Jeśli w obli-
czu naszych błędów cofamy się i sądzimy, że nie je-
steśmy w stanie się poprawić, to nigdy nie zaczniemy.
Sami rezygnujemy z siebie. A wystarczy przecież każ-
dego dnia zagrabić małą część pola naszej duszy. Pew-
nego dnia cała dusza będzie „uprawiona”.
Przypowieści mądrościowe
Ewagriusza z Pontu
54
21
PRZYPOWIEŚĆ
O
BADANIU
MYŚLI
Bądź „odźwiernym” swego serca
i nie wpuszczaj żadnej myśli bez pytania.
Pytaj każdą jedną myśl i mów do niej:
Jesteś jedną z naszych czy od naszego wroga?
A jeśli należy do domu, napełni cię pokojem.
Jeśli natomiast pochodzi od wroga,
wprawi cię w zamieszanie przez gniew
lub poruszy przez żądzę.
Listy 11
W piękny sposób pokazuje Ewagriusz, jak winniśmy
obchodzić się z myślami. Opiera się w tym celu na
obrazie, jakiego użył Jezus w swojej przypowieści
o czujności. Pan, który udaje się w drogę, poleca stró-
żowi, aby był czujny (Mk 13,34). My także powinni-
śmy siedzieć przed bramą naszego domu i pytać każ-
dą myśl, jaka puka do naszego serca, czy należy do
nas, czy też nie. Powinniśmy przy tym nawiązać roz-
mowę z myślą. Wtedy będziemy mogli odkryć, czy
nie jest ona „najeźdźcą”, który chciałby wyrzucić nas
z własnego domu. Takimi najeźdźcami mogą być:
gwałtowny gniew, zazdrość lub seksualne pożąda-
55
nie. Jeśli je wpuścimy, nie będziemy już mogli spo-
kojnie mieszkać w naszym domu. Wtedy być może
pozostanie nam już tylko piwniczny loch, do które-
go będziemy musieli się wycofać.
Ewagriusz radzi nam wpuszczać tylko te myśli,
które przynoszą nam pokój. Te przynależą do nasze-
go domu. Pochodzą bowiem od Boga. W tych my-
ślach sam Bóg chciałby wejść do naszego domu.
Dlatego badanie myśli, które wciąż krążą po naszej
głowie i pytanie o ich oddziaływanie – to jedno z naj-
ważniejszych zadań mnichów.
Badanie myśli to początek drogi duchowej. Bez
tego nie możemy wejść na modlitwie do izdebki
swojego serca, jak to nam radzi Jezus: „Ty zaś, gdy
chcesz się modlić, wejdź do swojej izdebki, zamknij
drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukry-
ciu” (Mt 6,6). Jeśli nie badamy naszych myśli, w na-
szej izdebce spotkamy nie Boga, ale wzburzenie,
chaos naszych uczuć. Naszej modlitwy powinien
strzec „odźwierny”. Potrzebujemy zaufanego „odź-
wiernego”, który wpuszcza tylko te myśli, które na-
pełniają nas pokojem. Wtedy w izdebce naszego ser-
ca spotkamy Boga, który jest w nas ukryty, i który
odkryje przed nami i rozjaśni to, co stłumione i nie-
świadome.
56
22
PRZYPOWIEŚĆ
O
DIALOGU
UCZUĆ
Kiedy wpadniemy w sidła demona acedii,
wśród łez rozdzielmy swą duszę na dwie części:
pocieszającą i pocieszaną, zasiewając w nas samych
dobrą nadzieję i śpiewając te słowa świętego Dawida:
„Czemu jesteś zgnębiona, moja duszo,
i czemu trwożysz się we mnie?
Ufaj Bogu, bo jeszcze Go będę wysławiać:
zbawienie mego oblicza i mojego Boga”.
O praktyce ascetycznej 27
Ewagriusz liczy się z tym, że stróż naszego serca nie
może powstrzymać wszystkich myśli. Niektóre ujaw-
nią swoje prawdziwe oblicze dopiero wtedy, gdy
wnikną już do naszego serca.
W tym celu Ewagriusz używa innego obrazu. Po-
winniśmy podzielić naszą duszę na dwie części i roz-
począć między nimi dialog. Jest to rada, której w po-
dobny sposób udziela nam dzisiejsza psychologia.
Gdy wyczuwamy w sobie smutek i wewnętrzny nie-
pokój, wyrzucanie z siebie depresyjnych uczuć nie
ma sensu. Będą one ciągle powracać, gdyż są czę-
ścią naszego domu. Musimy się z tym pogodzić. Tak-
że niepokój ma swój sens, podobnie, jak może go
57
mieć depresja. Nie możemy tylko pozwolić, by nam
przeszkadzały. Musimy z nimi rozmawiać.
Ewagriusz radzi nam recytować podczas dialogu
z naszymi smutnymi uczuciami pewien psalm, któ-
ry wyraża oba nastroje: smutek i nadzieję. Przede
wszystkim powinniśmy wkroczyć na ten obszar na-
szej duszy, który jest smutny, zmartwiony i pełen nie-
pokoju. Powinniśmy zapoznać się z wewnętrznym
niepokojem. Co on chce nam powiedzieć? Jaki jest?
Jak go odczuwamy? Dokąd chce nas poprowadzić?
Powinniśmy go wpierw zapytać, co chce nam wska-
zać. Potem możemy skierować niepokój ku Bogu:
„Zaufaj Bogu!”
Poprzez tę metodę Ewagriusz chce powiedzieć,
że każde uczucie może nas doprowadzić do Boga.
Musimy tylko potraktować je poważnie, przyjrzeć
mu się, zbadać je i pozwolić mu skierować się ku
Bogu. Nie możemy dotrzeć do Boga niejako „obok”
naszych uczuć, lecz tylko poprzez nie. Wszystkie
nasze emocje, czy jest to strach, złość, nienawiść,
zazdrość, gorycz czy smutek, nie dadzą nam spo-
koju, dopóki nie doprowadzą nas do Boga i w Nim
nie znajdą ukojenia.
58
23
PRZYPOWIEŚĆ
O
ROZRÓŻNIANIU
DEMONÓW
Trzeba też poznać różnice między demonami
i wskazać na okoliczności, w których się pojawiają.
Rozpoznamy je mianowicie po [podsuwanych] myślach,
a myśli – po rzeczach [które wyobrażamy]:
jakie demony pojawiają się rzadziej, ale mocniej dręczą,
jakie są stale obecne, choć mniej uciążliwe,
jakie gwałtownie wdzierają się do duszy,
by porwać umysł ku bluźnierstwu.
O praktyce ascetycznej 43
Ewagriusz radzi w tej wskazówce dokładnie obser-
wować własne myśli i uczucia. Niekiedy mówi on
o myślach, które są podsuwane przez demony. Nie-
kiedy identyfikuje myśli z demonami. Uważa, że
powinniśmy przebadać swoistość naszych myśli. Jak
je odczuwamy? Jak długo pozostają w sercu? Kiedy
przychodzą? Jakie warunki zewnętrzne im towarzy-
szą? Dowiemy się wówczas, że fantazje seksualne
pojawiają się zawsze wtedy, gdy jesteśmy z siebie
niezadowoleni, gdy jesteśmy określani z zewnątrz,
i gdy zbyt często negujemy swoje zmysły. Będziemy
też odkrywać, że gniew pojawia się w nas wówczas,
59
gdy zbytnio się przystosowujemy i dajemy innym lu-
dziom zbyt dużo władzy nad sobą.
Ewagriusz nie wartościuje myśli. On po prostu je
obserwuje. To jest warunek właściwego obchodze-
nia się z myślami. Skłonność do natychmiastowego
wartościowania wszyskich myśli tkwi w nas głębo-
ko i przeszkadza nam. Jeśli wyczuwamy w sobie nie-
nawiść, osądzamy samych siebie. Stwierdzamy, że
jesteśmy złymi chrześcijanami. Ewagriusz obchodzi
się z tym bardziej trzeźwo. Nienawiść jest w nas.
Zapytajmy więc, co ona nam wskazuje? Kiedy do-
stała się do nas i jakie były okoliczności towarzyszą-
ce? Co chce nam powiedzieć? Dopiero kiedy bez
emocji przypatrzymy się temu, co odbija się w na-
szej duszy, znajdziemy sposób, aby tak poradzić so-
bie z myślami, by nie uzyskały one nad nami żadnej
władzy.
60
24
PRZYPOWIEŚĆ
O
SPOTKANIU
Z
DEMONAMI
Jeśliby któryś z mnichów
chciał przez doświadczenie poznać okrutne demony
i nabyć wprawy [w rozpoznawaniu] ich sztuczek,
niech obserwuje myśli,
niech bada uważnie ich wzmaganie się i osłabianie,
ich powiązania, pory [o których się pojawiają],
a zarazem – które demony to wszystko sprawiają,
które demony sobie towarzyszą, a które za sobą nie postępują.
I niech u Chrystusa dopytuje się o przyczyny tych zjawisk.
O praktyce ascetycznej 50
Owe porady w kwestii obserwowania myśli mogły-
by równie dobrze znaleźć się w jakiejś psychologicz-
nej książce. Także i tutaj widzimy, jak w sposób
wolny od lęku, Ewagriusz obchodzi się z myślami
i uczuciami. Za jego radą powinniśmy spoufalić się
z myślami. Powinniśmy się zatem w nie wczuć.
Jak je odczuwam? Jakie obrazy pojawiają się, gdy
wpadam w złość? Czy pojawiają się jakieś twarze,
których ów gniew dotyczy? Jacy ludzie wywołują we
mnie gniew? Dlaczego właśnie ci? Czy przypomi-
nają mi oni kogoś z przeszłości? Jeśli tak, należało-
61
by się z nimi porozumieć. Być może odkryję wów-
czas urazy, jakie z ich powodu chowam w sercu.
I oto udaje mi się wreszcie wyprzeć te urazy
z serca. Ale przy spotkaniu z pewnymi ludźmi poja-
wiają się one na nowo i przeszkadzają mi traktować
ich właściwie. Rzutuję na nich pewne złe doświad-
czenia z dzieciństwa. W ich głosie słyszę głos tych,
którzy niegdyś mnie zranili. W tej sytuacji Ewagriusz
udziela nam ciekawej rady: prośmy Chrystusa o wy-
jaśnienie nam tego, co w sobie zaobserwowaliśmy. Nie
powinniśmy poprzestawać na obserwowaniu myśli, ale
włączyć je do naszych modlitw. Jeśli oddam je Chry-
stusowi i pozwolę Mu je przebadać, poznam ich wła-
ściwy sens.
Być może zobaczę wówczas, że Chrystus chce mi
dodać odwagi, abym pojednał się ze swoim człowie-
czeństwem, wrażliwością, seksualnością. Dopuszcza
On, aby złość targała mną tak mocno po to, bym wresz-
cie porzucił moje wyobrażenia idealnego, uduchowio-
nego człowieka i w całej pokorze zgodził się na to,
jaki naprawdę jestem. Chrystus chce mi pokazać, że
tylko wówczas dotrę do Boga, gdy zdobędę się na
odwagę wejścia we własną rzeczywistość.
62
25
PRZYPOWIEŚĆ
O
CZYSTOŚCI
SERCA
Jak długo człowiek zmaga się tylko z namiętnościami,
nie może jasno rozpoznać sensu swojej walki,
gdyż podobny jest do człowieka,
który w ciemności walczy z nocą.
Kto jednak odnalazł jasność serca,
łatwo może rozpoznać zamiary swego przeciwnika.
O prakyce ascetycznej 83
Walka z namiętnościami nie ma większego sensu,
bowiem im zacieklej walczę z własnym gniewem,
z własną zazdrością i seksualnością, tym mocniej-
szy jest opór, z jakim namiętności te przeciwstawia-
ją mi się. W ten sposób ciągle będę skupiony na na-
miętnościach. Całą swoją energię będę zużywać na
to, aby zwalczać własne instynkty, a zabraknie mi
jej przy zmaganiu się z moimi zadaniami. Niestety,
wielu chrześcijan skupia się na swoich grzechach,
zamiast z całą mocą zwrócić się ku Bogu i ludziom.
Dla Ewagriusza warunkiem właściwego podej-
ścia do namiętności jest odnalezienie jasności serca.
Rozumie on przez to kontemplację, stan wewnętrz-
nego spokoju. W kontemplacji odnajduję się we wła-
63
snym wnętrzu, w moim wewnętrznym miejscu mil-
czenia, w którym zamieszkuje sam Bóg. Z tego miej-
sca mogę jasno rozpoznać, czemu właściwie służą
namiętności, jaka tkwi w nich siła, kiedy mogą mi
one służyć, a kiedy mogą być niebezpieczne.
Ten, kto ślepo walczy ze swoimi namiętnościa-
mi, będzie zawsze przegrywał. Kto jednak rozpozna
zamysły namiętności, ten może je zintegrować ze
swoją duchową drogą. Wtedy nie będzie się lękał
ich obecności. One nadal będą się w nim poruszać,
ale będą dla niego jak przyjaciele, nieustannie przy-
pominający mu, że jest człowiekiem tej ziemi. I do-
piero wówczas, gdy zaakceptuje on swoje człowie-
czeństwo i ziemskość, może ponad nimi oddać się
kontemplacji Boga.
64
26
PRZYPOWIEŚĆ
O
TRZECH
OBSZARACH
DUSZY
Dusza rozumna działa zgodnie z naturą,
gdy jej część pożądliwa dąży do cnoty,
popędliwa walczy o cnotę,
a rozumna oddaje się kontemplacji bytów.
O praktyce asceycznej 86
Ewagriuszowi chodzi o to, aby człowiek żył zdro-
wo, zachowując się stosownie do swojej natury. Dro-
ga duchowa nie polega na pogwałceniu duszy, lecz
jest drogą jej uzdrawiania, drogą urzeczywistniania
jej istoty. Każdy z trzech obszarów ma więc ważne
zadanie do wypełnienia.
Część pożądliwa, którą dręczą namiętności z po-
wodu żądzy jedzenia, seksualności i pragnienia po-
siadania, ma za zadanie to, byśmy dążyli do cnoty.
Cnota to sprawność człowieka. Po łacinie cnota –
virtus – to siła, której potrzebuje człowiek, aby wy-
trwać w swoim życiu. Instynkty chcą nas w zasadzie
skłonić, abyśmy żyli właściwie, abyśmy rozwijali
w sobie siły, jakie darował nam Bóg. Powinniśmy
rozpoznać, jakie są najgłębsze pragnienia naszego ser-
ca. Dla Ewagriusza polega to nie tylko na tym, aby
65
stanowić jedno z Bogiem, ale także na tym, aby odna-
leźć drogę do samego siebie w codziennym życiu.
Część pobudliwa w człowieku to obszar emocji.
Emocje poruszają nas do działania. Ostatecznie chcą
nas one pobudzić do tego, byśmy walczyli o cnoty
i urzeczywistniali je na co dzień w swym życiu.
Obszar duchowy w nas ma za cel kontemplację
rzeczy stworzonych, po to, abyśmy we wszystkich
rzeczach rozpoznawali Boga. Nasz duch zmierza ku
poznaniu. Jak długo tylko pomnażamy naszą wie-
dzę, nasz duch jest niespokojny. Ale wówczas, kie-
dy widzimy rzeczy dogłębnie i rozpoznajemy w nich
samego Boga, nasza myśl dociera do celu. Dopiero
kontemplacja czyni zdrowym naszego ducha.
66
27
PRZYPOWIEŚĆ
O
KSIĘDZE
NATURY
Do sprawiedliwego Antoniego przyszedł kiedyś człowiek
zaliczany wówczas do mędrców i zapytał:
„Jak możesz to znieść, ojcze,
że jesteś pozbawiony pociechy płynącej z ksiąg?”
On zaś powiedział:
„Moją księgą, filozofie, jest natura bytów,
i zawsze mam ją pod ręką, gdy pragnę poznać słowa Boże!”
O praktyce ascetycznej 92
Wielu sądzi, że mnich medytuje nad słowem Bożym
dzień i noc, jak nam to przekazano w Piśmie świętym.
Ale dla Antoniego Bóg przemawia nie tylko w Piśmie
świętym, ale również w stworzeniu. Antoni medyto-
wał oczywiście nad słowami Biblii. Zapewne znał on
– jak wielu mnichów – całe Pismo święte, albo przy-
najmniej znaczną jego część, na pamięć.
A jednak to natura była księgą, z której nieustan-
nie „czytał” on słowo Boże. Dostrzegał on w natu-
rze Boże piękno, wyczuwał w niej Bożego Ducha.
Całe stworzenie przeniknięte jest przecież Bożym
Duchem. Tak więc w stworzeniu możemy dotknąć,
pomacać, powąchać, oglądać i słyszeć samego
67
Stwórcę. Bóg to nie jest „coś” intelektualnego.
W stworzeniu doświadczamy Go wszystkimi naszy-
mi zmysłami. Ale do tego potrzeba pewnego okre-
ślonego sposobu podejścia do stworzenia. Antoni
mówi nam zatem o naturze bytów.
Poznanie natury, istoty rzeczy stworzonych – to
pierwszy stopień kontemplacji. Nie osądzam więc
rzeczy, ale patrzę na nie dogłębnie. Poznaję ich isto-
tę. Widzę w nich dzieło dobrej ręki Boga. Patrzę
w nich na samego Boga. Ów przystęp do Boga po-
przez naturę wydaje się dzisiaj niektórym ludziom
łatwiejszy niż studiowanie teologicznych ksiąg.
Mogliby oni pójść do Antoniego po nauki, aby wy-
ostrzyć swój wzrok, rozpoznać w stworzeniu same-
go Stwórcę, i poprzez stworzenie patrzeć na Niego.
68
28
PRZYPOWIEŚĆ
O
OBCHODZENIU
SIĘ
Z
NAMIĘTNOŚCIAMI
Skoro Mojżesz, kiedy chciał podejść do krzewu gorejącego
na ziemi, był powstrzymywany, aż zdjął sandały z nóg,
to dlaczego ty, pragnąc ujrzeć Tego,
który przewyższa wszelką myśl i wszystkie zmysły,
i chcąc stać się Jego rozmówcą,
nie miałbyś wyzbyć się wszelkich namiętnych myśli?
O modlitwie 4
Wielkim pragnieniem Ewagriusza jest, abyśmy mo-
gli modlić się bez rozproszenia. Celem modlitwy
jest bycie jedno z Bogiem, tak, by nasze myśli nie
wpychały się pomiędzy nas a Boga. To udaje się
nam tylko wtedy, gdy zapominamy przy tym o nas
samych. Gdy nie patrzę już na siebie, lecz na Boga
i Jego miłość, wtedy jestem w Nim i będę jedno
z Jego miłością.
Pierwszy krok ku temu zjednoczeniu z Bogiem po-
lega według Ewagriusza na tym, abyśmy – wzorem
Mojżesza – „zdjęli z nóg sandały”. Sandały są sym-
bolem namiętności. Jak długo tkwią w nas namiętno-
ści, tak długo nie możemy prawdziwie się modlić. Nasz
gniew, nasza zazdrość i smutek zawsze stoją modli-
69
twie na przeszkodzie. Kiedy się modlimy, nieustannie
myślimy np. o jedzeniu, albo w naszym umyśle poja-
wiają się fantazje seksualne. Bezcelowym byłoby zmu-
szać się wówczas do koncentracji. Najpierw musimy
oddalić namiętności. Ale możemy to uczynić tylko
wtedy, gdy wcześniej się z nimi zapoznamy i zwal-
czymy je. Właściwe podejście do namiętności jest więc
warunkiem udanej modlitwy.
Modlitwa zaś nie jest po prostu techniką koncen-
trowania się na Bogu. Modlić się o wiele bardziej
oznacza stanowić jedno z Bogiem. Do tego jednak
wszystko w nas musi stanowić jedno z Bogiem, tak-
że i namiętności. „Zdjąć sandały” oznacza dla Ewa-
griusza, że powinniśmy zdystansować się do naszych
namiętności. Wtedy będziemy mogli przekazać je
Bogu, aby je oświecił i przemienił.
Jeśli rośniemy razem z naszymi namiętnościami,
one trzymają nas w szachu. Przeszkadzają nam w mo-
dlitwie. „Zdjąć sandały” oznacza także wziąć je
w garść. Muszę poważnie traktować swoje namiętno-
ści, brać je w garść i przyglądać się im. Potem mogę
je odłożyć. I tak, boso ukażę się przed Bogiem. Na-
miętności nie stoją już pomiędzy mną a Nim. Ogień
Bożej miłości może przeniknąć moje ciało i duszę,
i przemienić je tak, jak przemienił ciernisty krzew.
70
29
PRZYPOWIEŚĆ
O
ANIELE
UZDROWIENIA
Modlitwa jest lekarstwem na smutek i zniechęcenie.
O modlitwie 16
Ewagriusz nie tylko opisuje mozolną drogę dotar-
cia do modlitwy, której nie stałyby już na przeszko-
dzie myśli, emocje, potrzeby i troski. Wychwala on
także dobroczynne oddziaływanie modlitwy na
ludzką duszę. Modlitwa jest lekarstwem na smutek
i zniechęcenie. Dzisiaj wielu ludzi cierpi na depre-
sję. Próbują oni opanować depresję przy pomocy
medykamentów, albo poddają się terapii, aby uwol-
nić się od depresyjnych nastrojów. Dawni mnisi
widzieli w modlitwie właściwą terapię dla duszy.
Kto podąża drogą modlitwy, będzie uleczony ze
smutku i zniechęcenia.
Ale jaka modlitwa może uzdrowić naszą depre-
syjną duszę? Ewagriusz z pewnością nie ma tu na myśli
modlitwy błagalnej, w której prosimy Boga, aby uwol-
nił nas od naszej depresji. Modlitwa według Ewagriu-
sza polega raczej na przekazaniu Bogu własnych smut-
nych uczuć. Usadawiam się wraz z moimi depresyj-
71
nymi nastrojami przed Bogiem i wyobrażam sobie, jak
wlewa On miłość w mój smutek i zniechęcenie. Kon-
centruję się na moim oddechu i pozwalam, aby Boża
miłość i Boże światło wniknęło w ciemne zakamarki
mojej depresji. Potem może dojść do tego, że mój na-
strój powoli się rozjaśni, że pośrodku mojego smutku
odczuję głęboki pokój.
Mogę także połączyć mój oddech z modlitwą Je-
zusową. Przy każdym wdechu kieruję do mojego
smutku modlitwę: „Panie Jezu Chryste, Synu Boga,
zmiłuj się nade mną!” Dopuszczam tym samym mój
depresyjny nastrój. Nie walczę z nim. Ale też nie po-
zwalam mu się uwięzić. Wypowiadam modlitwę do
mojego smutnego nastroju. Dzięki temu uczucie
może się powoli rozjaśnić.
Niekiedy jednak potrzeba będzie długiego czasu,
zanim modlitwa wytworzy w moim smutku przestrzeń
pokoju. W modlitwie Boży anioł zstępuje w obszar
mojego smutku i zniechęcenia i okrywa mnie płasz-
czem nadziei i radości. Terapeutyczna droga modli-
twy może nam pomóc nie tylko w smutku i zniechę-
ceniu, ale także w strachu i słabości, w złości i roz-
czarowaniu. Nie musimy z każdym problemem zaczy-
nać takiej samej terapii. Modlitwa mogłaby uzdrowić
w nas wiele z tych stanów, co do których oczekujemy
pomocy od kompetentnych lekarzy lub psychologów.
72
30
PRZYPOWIEŚĆ
O
WOLNOŚCI
WEWNĘTRZNEJ
„Idź, sprzedaj to, co masz i rozdaj ubogim,
weź swój krzyż i zaprzyj się samego siebie”,
abyś mógł modlić się bez przeszkód.
O modlitwie 17
Ewagriusz przeformułowuje tutaj samowolnie Jezu-
sowe wezwanie do pójścia za Nim. W Ewangelii
Mateusza Jezus mówi do bogatego młodzieńca: „Je-
śli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz,
i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Po-
tem przyjdź i chodź za Mną!” (Mt 19,21). Ewagriusz
zrównuje zatem naśladowanie Jezusa z modlitwą bez
rozproszenia. To śmiała zamiana znaczenia słów Je-
zusa. W tej interpretacji właściwe naśladowanie Go
wypełnia się w modlitwie, w kontemplacji.
Jednakże warunkiem modlitwy bez rozproszenia
jest, abyśmy wszystko to, do czego jesteśmy przy-
wiązani i od czego zależymy, sprzedali i rozdali ubo-
gim. Powinniśmy uwolnić się od wszystkiego, co
posiadamy. Dotyczy to nie tylko dóbr zewnętrznych,
ale wszystkiego, z czym się utożsamiamy: naszych
73
przyzwyczajeń i myśli, naszej pracy, naszych trosk,
osiągnięć i dobrej reputacji. Wewnętrzna wolność jest
warunkiem modlitwy, w której będziemy stanowili
jedno z Bogiem.
Ewagriusz wymienia jeszcze jeden warunek kon-
templacji: powinniśmy wziąć na siebie swój krzyż.
Krzyż to jedność wszystkich przeciwieństw. Powin-
niśmy zatem przyjąć na siebie wszystkie przeciwno-
ści, także i mroczne strony, które zaciemniają wy-
idealizowany obraz nas samych. Przyjąć krzyż ozna-
cza powiedzieć „tak” wszystkiemu, co nas krzyżuje,
powiedzieć „tak” na cierpienie, które nas spotyka,
na klęski, na zerwane stosunki, na załamania, które
spotykają nas w trakcie naszego życia.
Tylko wtedy, gdy pogodzimy się z krzyżem, któ-
ry nakłada na nas życie, będziemy zdolni modlić się
bez rozproszenia. Rzeczywiście, tylko ten może się
modlić, kto bezwarunkowo przyjmuje siebie. W prze-
ciwnym razie nieustannie będzie mu przeszkadzać
to, przeciwko czemu wewnętrznie się buntuje.
74
31
PRZYPOWIEŚĆ
O
NOWYM
BYCIU
RAZEM
Jeśli chcesz się modlić jak należy,
to nie bądź dla nikogo powodem do smutku,
w przeciwnym bowiem razie trudzisz się nadaremnie.
O modlitwie 20
Modlitwa wymaga nie tylko uwolnienia się od na-
szych namiętności i pojednania się z sobą samym.
Modlitwa wymaga od nas nowego podejścia do sie-
bie nawzajem. Nie możemy modlić się należycie, jeśli
w naszych stosunkach brakuje zgody. Nie powinni-
śmy być dla nikogo powodem do smutku. Nikogo
nie powinniśmy martwić ani ranić. W przeciwnym
razie trudzimy się na modlitwie nadaremnie. Pod-
czas modlitwy przed naszymi oczami ciągle pojawiać
się będą ludzie, których zraniliśmy. Modlitwa pro-
wadzi nas bowiem do prawdy. Odkrywa wszystko,
co uczyniliśmy opacznie.
Jeśli ktoś przyprawi kogoś o zmartwienie, a po-
tem spróbuje się modlić, nie powiedzie mu się. Gdyż
albo w jego wnętrzu wyłaniać się będzie sytuacja,
w jakiej zranił on drugiego, i będzie nią zaabsorbo-
wany, albo też będzie próbował wyprzeć drugiego
75
ze swojego serca. Wtedy uczyni je zatwardziałym.
Ale ta zatwardziałość zamknie go także na Boga. Nie
będzie już zmierzał ku Niemu. Dopiero wtedy, gdy
zaniecha on tego obraźliwego zachowania wobec
Boga i poprosi Go o przebaczenie, będzie mógł się
modlić. Potem jednak sama modlitwa będzie go po-
budzać do zwrócenia się z prośbą o przebaczenie do
tego, kogo zranił oraz do naprawienia szkód. Modli-
twa skłania nas do zachowania, które odpowiada du-
chowi modlitwy.
76
32
PRZYPOWIEŚĆ
O
ŁAGODZĄCEJ
OFIERZE
„Zostaw swój dar – jak zostało powiedziane –
przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim”,
a będziesz mógł modlić się bez przeszkód.
Bowiem pamięć złego zaślepia umysł modlącego się
i zaciemnia jego modlitwę.
O modlitwie 21
Także i tutaj Ewagriusz interpretuje słowa Jezu-
sa z Kazania na Górze w sobie właściwy sposób.
W Ewangelii świętego Mateusza brzmią one: „Jeśli
więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspo-
mnisz, że brat twój ma coś przeciwko tobie, zostaw
tam dar twój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojed-
naj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój
ofiaruj!” (Mt 5,23n). Dla Jezusa pojednanie z bra-
tem jest więc warunkiem koniecznym, gdy chcemy
złożyć swój dar na ołtarzu. Ewagriusz bez wahania
porównuje modlitwę do składania ofiary. Prawdzi-
wą ofiarą chrześcijanina jest modlitwa. Celem ofia-
ry jest przecież wzniesienie do Boga tego, co ziem-
skie. W modlitwie to człowiek unosi się do Boga.
Staje się jedno z Bogiem.
77
Jednakże warunkiem modlitwy bez rozproszenia
jest pojednanie z bratem i siostrą. Ewagriusz patrzy
na to przede wszystkim z płaszczyzny psychologicz-
nej. Jak długo żywię złość do tego drugiego, tak dłu-
go nie mogę się modlić. Złość mąci spokój mojego
ducha i pogrąża go w mroku. Modlitwa zaś wymaga
wewnętrznej jasności.
Jezus mówi, że powinniśmy odłożyć nasz dar
przed ołtarzem, jeśli przypomnimy sobie, że jakiś brat
lub siostra ma coś przeciwko nam. Często inni bez
naszego udziału rzutują na nas swoje problemy. Gdy
ktoś jest z siebie niezadowolony, często wykorzystuje
drugiego człowieka jako kozła ofiarnego dla swoich
nierozwiązanych problemów. I choć nie możemy tego
uniknąć, to możemy przynajmniej sprawić, aby nasz
gniew przeciwko drugiemu nie przemógł nas. Nie
możemy odpowiadać na jego projekcję naszą wła-
sną przeciwprojekcją. Musimy pojednać się we-
wnętrznie z drugim, to znaczy wierzyć, że w głębi
jest w nim dobro i modlić się o jego wewnętrzny
pokój. Tylko wtedy nasza modlitwa się powiedzie.
78
33
PRZYPOWIEŚĆ
O
OBCHODZENIU
SIĘ
Z
CHOROBAMI
Człowiek, który nie może zapomnieć doznanych urazów
i nieporozumień, a pomimo tego próbuje się modlić,
podobny jest do człowieka, który czerpie wodę ze źródła
i wlewa ją do beczki pełnej dziur.
O modlitwie 22
Ewagriusz ma tutaj na uwadze inną sytuację. Oto
jakiś brat lub jakaś siostra urazili nas czymś, albo
też pogniewaliśmy się na nich. W tej sytuacji nie
sposób się modlić. Modlitwa będzie możliwa dopie-
ro wtedy, gdy zapomnimy o urazach i nieporozumie-
niach. Pytanie tylko, jak to zrobić.
Uczucie złości i obrazy będzie się w nas pojawia-
ło, jak tylko rozpoczniemy modlitwę. Tłumienie ich
nic nie da. To, co stłumimy, będzie znowu pojawiać
się – właśnie w czasie modlitwy. Nie powinniśmy tłu-
mić tych uczuć, ale przyjrzeć się im i przekazać je
Bogu. Mówię więc Bogu, że ten czy tamten uraził
mnie, że to mnie bardzo boli, i że nie mogę się od
tego uwolnić. Nie stawiam drugiemu żadnych zarzu-
tów. Nie obwiniam się też, że nie mogę tego zapo-
mnieć. Kiedy przekażę te urazy Bogu, uzyskam do
79
nich dystans. Nie muszę już nic załatwiać. Patrzę na
nie i przekazuję je Bogu. To zaś uwalnia mnie od nich.
Tego, kto nieustannie koncentruje się na dozna-
nych urazach i pogrąża się w użalaniu się nad sobą,
Ewagriusz porównuje do kogoś, kto czerpie wodę ze
źródła i wlewa ją do beczki pełnej dziur. Modlitwa
jest źródłem, z którego możemy czerpać, aby się na-
pić lub nawodnić pole naszej duszy. Kiedy jednak wle-
wamy wodę do beczki pełnej dziur, to wycieknie nam
ona bezużytecznie. Modlitwa nie będzie działać. Aby
woda modlitwy mogła zrosić i użyźnić pole mojej
duszy, muszę przekazać Bogu urazy i nieporozumie-
nia. Wtedy przestaną one „trawić” moją duszę.
80
34
PRZYPOWIEŚĆ
O
ANIELE
CISZY
Kiedy wszystkie niepokojące nas myśli nagle znikną,
rozlewa się w nas głęboki pokój
i gdy docieramy w ten sposób do modlitwy czystej,
to jest to znak, że blisko nas jest anioł.
Ale są także okresy, gdy jesteśmy bardzo niespokojni
i tak bardzo umęczeni z powodu różnorakich namiętności,
że ani na chwilę nie zaznajemy spokoju.
Jeśli jednak nie przestajemy się bronić,
w końcu odniesiemy zwycięstwo.
Potrzeba jednak uparcie pukać,
a wtedy drzwi zostaną nam otworzone.
O modlitwie 30
Ewagriusz liczy się z tym, że w naszym życiu są okre-
sy, w których nie możemy się modlić, gdyż wewnętrz-
nie jesteśmy zbyt niespokojni. Bywamy też uciskani
przez troski i namiętności. Jesteśmy tak bardzo za-
jęci sobą, że nie możemy nawet podnieść wzroku ku
Bogu. Pocieszające jest, że nawet tak doświadczony
duchowy nauczyciel jak Ewagriusz, zna takie stany
z własnego doświadczenia. To, co możemy zrobić,
to nie zaprzestawać nieustannych prób wzniesienia
serca do Boga, aż On napełni je głębokim pokojem.
81
Któregoś dnia może się zdarzyć, że naraz dostrzeże-
my w sobie pełne pokoju ukojenie. To dla Ewagriu-
sza znak, że Boży anioł jest blisko.
Anioł jest znakiem uzdrawiającej i miłującej
obecności Boga. Aniołowie dzień i noc patrzą na
oblicze Boga. Jeśli jakiś anioł jest przy nas i czuwa,
strzegąc naszej modlitwy, wówczas nasze serce spo-
czywa w Bogu; dotarliśmy do modlitwy czystej. Czy-
sta modlitwa to dla Ewagriusza kontemplacja. Tutaj
nasza modlitwa nie jest zmącona przez żadne myśli
i wyobrażenia. Po prostu trwamy w Bogu. Jesteśmy
z Nim jedno. Nic nie zakłóca tej jedności – żadne
przemyślenia, żadne namiętności, także żadne wy-
obrażenie, jakie o Nim mamy. Czujemy tylko jed-
ność bycia (Einssein). Jesteśmy jedno z sobą, z na-
szym życiem, jedno z Bogiem, jedno z aniołem, któ-
ry jest przy nas na modlitwie i pomaga nam się mo-
dlić, oraz jedno ze wszystkimi ludźmi.
82
35
PRZYPOWIEŚĆ
O
WOLI
BOŻEJ
Nie powinieneś tak bardzo dążyć do tego,
aby twoje prośby zostały natychmiast wysłuchane
i nie powinieneś być przy tym tak uparty.
Być może Pan chce ci dać jeszcze większy podarunek
niż to, o co się modliłeś i chciałby przy tym
nagrodzić twoją wytrwałość.
Bo czy jest coś lepszego niż zażyłe przestawanie z Bogiem
i coś wznioślejszego niż życie całkowicie w Jego obecności?
Modlitwa, która przez nic nie jest wytrącana ze swojego toru,
to coś najwznioślejszego, co człowiek może osiągnąć.
O modlitwie 34
Wielu porzuca modlitwę, gdy ich prośby nie zostają
wysłuchane. Mają wrażenie, że modlitwa była po
prostu nadaremna. Ich ukochani, o których uzdrowie-
nie tak intensywnie się modlili, umarli… Bóg nie
zabrał mi lęku, choć tak bardzo Go o to prosiłem…
Dla niektórych modlitwa polega przede wszystkim
na prośbie. Użyteczność modlitwy mierzą więc wy-
słuchaniem swoich próśb.
Ewagriusz wskazuje nam inną drogę. Jeśli Bóg nie
wysłuchuje nas natychmiast, to dlatego, że chce dać
nam większy podarunek, niż to, o co prosiliśmy. Być
83
może byliśmy w modlitwie nazbyt skupieni na na-
szych życzeniach. Sądziliśmy, że muszą one zostać
bezwzględnie spełnione, w przeciwnym razie nie bę-
dziemy mogli dalej żyć. Możemy i powinniśmy
przedstawiać nasze życzenia przed Bogiem. Ale na
końcu każdej prośby powinno znajdować się: „Niech
się spełni Twoja wola”. Proszę w modlitwie o uzdro-
wienie mojego przyjaciela. Ale jeśli pomimo tego on
umiera, modlitwa nie była nadaremna. Ukazałem
przed Bogiem moją bezsilność. Próbuję zbadać tajem-
nicę Jego woli oraz oddać Mu się.
Celem wszystkich modlitw jest dla Ewagriusza
zażyłe przestawanie z Bogiem, zjednoczenie z Nim
na modlitwie, która przez nic nie będzie już wytrą-
cana ze swego toru. Na tym polega dla Ewagriusza
godność człowieka, że na modlitwie może on stano-
wić jedno z Bogiem, może doświadczać osobistej,
intymnej relacji z Nim, że wszędzie i zawsze jest on
napełniony Jego miłującą i uzdrawiającą obecnością.
Modlitwa, która nie przyniosła spodziewanego
efektu, wzniosła nasze serce do Boga. I tak oto wzro-
sła relacja, która jest warta więcej, niż wypełnienie
naszych próśb. Dopiero poprzez modlitwę odkryli-
śmy naszą prawdziwą godność: że oto zyskaliśmy
na współuczestnictwie w Bogu, i że możemy zjed-
noczyć się z Nim w ekstazie miłości.
84
36
PRZYPOWIEŚĆ
O
PRAWDZIE
ŻYCIA
Gdy trwasz na modlitwie, zdarza się,
że pojawiają się w tobie rzeczy,
którymi zajmowałeś się w przeszłości,
albo które są dla ciebie ważne aktualnie.
Albo też może być tak, że musisz myśleć o osobach,
którym kiedyś sprawiłeś przykrość.
O modlitwie 45
Modlitwa konfrontuje nas z prawdą o nas. Ukazuje
się w niej wszystko, co nas wewnętrzne porusza.
Pojawiają się konflikty z przeszłości, urazy i zra-
nienia z dzieciństwa. Odzywa się w nas to, czym
się akurat zajmujemy: troski o finansową przy-
szłość, zmartwienie o rozwój dzieci, cierpienie z po-
wodu własnych lęków, wewnętrzne niezadowole-
nie, niepokój. Mogą też pojawiać się osoby, które
sami zraniliśmy. Modlitwa odkrywa nam te sytu-
acje, w których sami ponosimy winę. Nie powinni-
śmy wówczas skupiać się na naszej winie, czy też
na naszych troskach i problemach. Raczej powin-
niśmy wręczyć je Bogu, skierować na Niego nasze
oczy. Wtedy On ukoi nasze serce pośród życiowych
85
burz, pośród poczucia winy, które w przeciwnym
razie rozszarpałoby nas.
Modlitwa nie jest ucieczką od rzeczywistości. Nie
mogę się omamić modlitwą, w której chciałbym
uciec od niezadowalającej rzeczywistości. Na mo-
dlitwie prawda mojego życia pozostaje odkryta, a nie
zawsze jest ona przyjemna. Ukazuje się wszystko,
co zrobiłem przewrotnie, sytuacje, w których urazi-
łem innych lub nie byłem wobec nich sprawiedliwy.
W moim sercu będą pojawiać się rozczarowania.
Dlatego też wielu ucieka przed ciszą modlitwy.
Chętniej rzucają się w gorączkową aktywność, aby
tylko uniknąć prawdy swojego serca. Pewien spo-
sób ucieczki polega na tym, że poprzez wielość słów
na modlitwie uniemożliwiamy jakikolwiek dialog
z Bogiem i nie dajemy Mu szansy, by nas prowadził
do prawdy. Modlitwą, w czasie której objawia się
nam nasza prawda, jest modlitwa ciszy. Modlitwa,
w której stajemy bezbronni wobec Boga, w której
wszystko, co w nas jest, przynosimy przed Boga, aby
to przemienił i uzdrowił.
86
37
PRZYPOWIEŚĆ
O
CZYSTYM
MILCZENIU
Uważaj na to, abyś podczas swojej modlitwy
nie uczepiał się żadnych wyobrażeń,
lecz abyś utwierdzał się w głębokiej ciszy.
Tylko wtedy Ten, który lituje się nad niewiedzącymi,
nawiedzi tak nic nie znaczącego człowieka jak ty,
i obdaruje cię największym ze wszystkich darów:
modlitwą.
O modlitwie 69
Wielu ekscytuje się tym, że podczas modlitwy zoba-
czyli jakąś piękną postać, że sam Jezus lub Maria
spotkali się z nimi. Czują się wówczas jak wybrań-
cy. Albo też rozkoszują się obrazami, jakie się w nich
rodzą… Trzeba jednak wiedzieć, że gdy będę sku-
piać się na samych obrazach, to staną one między
mną a Bogiem. Bóg nie jest żadnym obrazem. Wy-
obrażenia, jakie rodzą się we mnie na temat Boga,
są o tyle ważne, o ile wznoszą moje serce do Niego.
Ale kiedyś muszę pozostawić owe obrazy za sobą.
W przeciwnym razie będę się zajmował tylko sobą
samym i moimi projekcjami.
W czystej ciszy przed Bogiem ustają wszelkie
myśli o Nim. Jak długo myślę o Bogu, jestem od Nie-
87
go oddzielony, wytwarza się nieprzekraczalny dy-
stans pomiędzy Bogiem a mną. Jak długo zajmuję
się tworami wyobraźni, krążę ostatecznie tylko wo-
kół siebie i wokół swoich wzniosłych uczuć, które
owe obrazy wywołują. Chodzi natomiast o to, aby to
wszystko zostawić poza sobą i w czystym milczeniu
zanurzyć się w Bogu.
Wtedy – jak mówi Ewagriusz – Bóg odwiedzi cię
i podaruje ci największy dar, jaki może otrzymać
człowiek: modlitwę. Modlitwa dla Ewagriusza nie
jest obowiązkiem. To największy prezent, jaki ist-
nieje. Odpowiada on godności człowieka. Łatwo od-
czuć fascynację, jaką modlitwa wywołała w Ewagriu-
szu. W niej to doświadczył, do jak wielkiej godności
Bóg wyniósł człowieka.
Człowiek, nic nie znaczący i mały, ciągle zawo-
dzący i błądzący w swoim życiu, zraniony i raniący,
obrażony i obrażający, jest mimo to powołany do
tego, by być jedno z Bogiem, by wznieść do Niego
swoją duszę i stopić się z Nim. Aby osiągnąć ten
najwyższy ludzki cel, opłaca się wciąż na nowo za-
biegać o modlitwę.
88
38
PRZYPOWIEŚĆ
O
ANIELE
ZAUFANIA
Jeśli się prawdziwie modlisz,
budzi się w tobie uczucie ufności.
Aniołowie będą ci towarzyszyć
i otwierać przed tobą sens całego stworzenia.
O modlitwie 80
Obok pokoju największym owocem modlitwy jest
ufność. Ufność, że oto wszystko układa się dobrze.
Kontemplacja jest dla Ewagriusza zgodą na byt, zga-
dzaniem się na własne życie, na świat – taki, jaki
został stworzony. Jakkolwiek cierpię z wielu powo-
dów, jakkolwiek napotykam na swoje własne ogra-
niczenia, to w modlitwie kontemplacyjnej czuję, że
głęboko we mnie wszystko jest dobrze.
Kiedy doświadczam w sobie Boga, to wszystko
inne, z powodu czego cierpię, nie jest już tak ważne.
Nie mogę wyjaśnić swojego życia, ale w głębi czuję,
że wszystko co się stało, jest dobre. Ufam, że to sam
Bóg tak mnie uformował, że także teraz jest przy mnie
i wszystko prowadzi ku dobremu. Ufność, jaką rodzi
modlitwa, rozciąga się także na ludzi. Będę się więc
89
spodziewał, że i w nich jest dobro. I ufam w to, że
Bóg trzyma nad nimi swoją dobrą rękę.
W modlitwie towarzyszyć mi będą aniołowie.
Anioł, który patrzy na oblicze Boga, otworzy także
moje oczy na Jego tajemnicę. Anioł odkryje przede
mną także sens stworzenia. Ukaże mi, że stworzenie
stanowi odblask Stwórcy, że w stworzeniu można do-
świadczyć Bożego ducha i Bożej miłości. Będzie wy-
ostrzał mój wzrok, abym we wszystkim poznawał
Boga. Dzięki Niemu będę dostrzegał piękno trawy,
i odkrywał w tym Bożą wrażliwość. Jesienią będę
podziwiał kolory liści, widząc w nich piękno Boga.
Góry będą mi wskazywać na wzniosłość Boga, na
Jego świętość i wielkość. Będę się modlił nie tylko
w izdebce mojego serca, ale we wszystkim, co wi-
dzę, słyszę, wącham, czego dotykam i smakuję. Anio-
łowie wprowadzą mnie w sztukę dotykania i do-
świadczania Boga we wszystkim.
90
39
PRZYPOWIEŚĆ
O
POKOJU
WEWNĘTRZNYM
Błogosławiony mnich,
który wita pomyślność i postęp innych
z równie wielką radością, jakby były jego własne.
O modlitwie 122
Jeśli Ewagriusz nazywa tutaj błogosławionym mni-
cha, który z wielką radością wita pomyślność innych,
to jest to dla niego owoc modlitwy. Mnich jest bo-
wiem dla niego obrazem szczerze modlącego się
człowieka. Modlić się nieustannie – oto jego głów-
ne zadanie. Modlitwa zaś przemienia nasze relacje
z innymi ludźmi. Często traktujemy naszych współ-
braci jako rywali i konkurentów. Na przykład jest
jakiś dobry kaznodzieja, który zrozumiale wykłada
słuchaczom Słowo Boże i przez wielu jest lubiany.
Nie może on jednakże znieść sąsiedniego probosz-
cza, bo ten jest jeszcze lepszy w wygłaszaniu kazań.
Musi go jakoś pomniejszyć. Albo jest kobieta, która
wykazuje wielkie zdolności w prowadzeniu kursów.
Ale jeśli tylko w jej kursie uczestniczy jakaś silna
kobieta, musi ją zdeprecjonować i okazać jej swoje
lekceważenie. Postrzega w niej konkurentkę. Jakże
91
często deprecjonujemy innych, aby dowartościować
siebie samych…
Kto jednak na modlitwie doszedł do zgody ze sobą
samym i odnalazł swoje własne wnętrze, ten nie po-
trzebuje myśleć o rywalizacji. Będzie raczej cieszyć
się ze zdolności innych, z tego, że innemu dzieje się
dobrze, lub że postąpił on na drodze zawodowej albo
duchowej.
Jeśli odnalazłem w Bogu głęboki pokój, nie bu-
dzą się we mnie myśli o rywalizacji. Nie myślę, że
oto w istocie doszedłem dalej, niż ten człowiek obok
mnie. Wprawdzie ten drugi ma osiągnięcia, ale jego
dusza jest pusta. Może nawet prowadzi całkiem nie-
złe kursy, ale w zasadzie kopiuje tylko to, czego na-
uczył się ode mnie… Tamta kobieta zaszła wpraw-
dzie daleko w karierze zawodowej, ale zaniedbała
swoją rodzinę… Tak oto staramy się przypiąć dru-
giemu jakąś łatkę. Ciężko nam jest znieść myśl, że
jest on lepszy, milszy, bardziej doświadczony oraz
bardziej niż my niezależny.
Kto na modlitwie ukoił i napełnił pokojem swoje
serce, ten może szczerze radować się drugim i wspie-
rać go, bez żadnych ukrytych zamiarów. Modlitwa
sprawia, że przyjmuje on drugiego takim, jakim jest.
Poprzez modlitwę widzi on w drugim działanie sa-
mego Boga i prosi o to, aby Bóg mógł w nim okazać
swoją chwałę i wielkość.
92
40
PRZYPOWIEŚĆ
O
BYCIU
JEDNO
Z
BOGIEM
I
Z
LUDŹMI
Błogosławiony mnich,
który we wszystkich ludziach widzi Boga.
Mnich widzi, że stanowi jedno ze wszystkimi ludźmi,
ponieważ zawsze odnajduje siebie w każdym człowieku.
O modlitwie 123 i 125
Także i tutaj błogosławieństwo mnicha wskazuje na
owoc modlitwy. Ewagriusz wymienia dwa oddziały-
wania modlitwy. Po pierwsze, dzięki modlitwie wi-
dzimy w każdym człowieku Boga. Tak jak w stworze-
niu możemy dostrzec Boga jako podstawę wszelkich
bytów, tak też odkrywany Go w każdym człowieku.
Bóg jest nie tylko Stwórcą człowieka, ale i mieszka
w sercu każdego z nas. Starcy mówili o sakramencie
brata lub siostry: „Zobaczyłeś brata – zobaczyłeś
Chrystusa”.
Modlitwa prowadzi do pełnej szacunku bojaźni
wobec tajemnicy człowieka. Nie mogę zagłębić się
w modlitwie, a potem znieważać i ranić mojego współ-
brata. Modlitwa wymaga nowego odniesienia między
ludźmi. Kiedy na modlitwie patrzę na człowieka no-
wymi oczami, to będę go również inaczej traktował:
93
z miłością i szacunkiem, z respektem i współczuciem.
Modlitwa uświadamia mi bowiem jedność miłości
Boga i bliźniego.
Drugie oddziaływanie modlitwy na stosunki po-
między ludźmi polega na tym, że modlący się odnaj-
duje siebie w każdym człowieku. Na modlitwie od-
krywam w sobie przestrzeń ciszy, w której mieszka
sam Bóg. W tej przestrzeni nie tylko jestem jedno
z Bogiem, ale także z całym stworzeniem i ze wszyst-
kimi ludźmi. Tam wyczuwam, że w głębi siebie je-
stem powiązany ze wszystkimi. Tam doświadczam
wewnętrznej prawdy przykazania Boga i bliźniego:
„miłuj bliźniego swego jak siebie samego” (Mt 22,39).
Albo też – jak to tłumaczy Martin Buber: „Masz mi-
łować bliźniego, bo ty sam nim jesteś”. W bliźnim spo-
tykam siebie samego. List do Hebrajczyków mówi
o tym, że zarówno Chrystus jak i my, ludzie, wszyscy
od Jednego pochodzimy (Hbr 2,11). W najgłębszej
istocie wszyscy stanowimy jedno. Na modlitwie do-
cieramy do tej najgłębszej przestrzeni, w której na-
wzajem jesteśmy zjednoczeni. Tak więc modlitwa
zbliża nas nie tylko do Boga, ale także do ludzi.
94
ŻYĆ
Z
PUSTYNI
Książki z rodzaju poradników życiowych spotykają
się dziś najwyraźniej z wielkim zapotrzebowaniem
człowieka. Patrzymy na siebie pod kątem udanego
życia. Coraz lepiej jednak rozumiemy, że bez relacji
do Boga powodzenie w życiu nie jest możliwe. Na
naszej drodze do udanego życia, na drodze do nas
samych i do Boga, nie jesteśmy zdani tylko na sa-
mych siebie i na własne doświadczenie. Możemy
czerpać z bogatych źródeł, jakie proponuje nam
chrześcijańska tradycja.
Czystym i zawsze orzeźwiającym źródłem ducho-
wego życia są pisma pierwszych mnichów. Gdy się
je czyta, można wyczuć, że nie zawierają one teorii,
ale że odzwierciedlają ich osobiste doświadczenie,
a więc to, co przeżyli sami ze sobą, z innymi mni-
chami i z Bogiem. Przede wszystkim jednak prze-
mawia z tych pism wielka tęsknota za Bogiem oraz
pragnienie, aby udać się na poszukiwanie Boga i nie
spocząć, aż ludzkie serce nie stanie się miejscem Jego
przebywania. Wówczas to niespokojne serce znaj-
dzie swój pokój w Bogu. Jego tęsknota zostanie
zaspokojona. Człowiek będzie jedno z Bogiem.
Wszystko w nim będzie zanurzone w Bożej miłości
95
oraz przeniknięte i przemienione przez Bożego Du-
cha. W Bogu odnajdziemy naszą pierwotną postać,
ów jedyny w swoim rodzaju obraz, który uczynił On
z każdego z nas.
Dzięki konsekwentnej ascezie, szczeremu pozna-
niu siebie samych i nieustannemu pukaniu do Bożych
drzwi pierwsi mnisi zostali zupełnie przeniknięci przez
Bożą miłość i Boże światło. Pozwalali na to, aby Chry-
stus rozświetlał ciemny i rozdarty świat ich ciała i du-
szy. Pustynię, siedlisko demonów, przemienili w miej-
sce zamieszkałe przez Boga, a przez to uczynili ten
świat jaśniejszym i zdrowszym.
Także i dla nas są oni wielkim wyzwaniem, gdyż
i my powinniśmy stać się znakiem Bożej obecności
dla naszych czasów. Jeśli pozwolimy przeniknąć się
Bożej miłości tak, jak pierwsi mnisi, to także i nasz
zeświecczony świat zostanie za naszym pośrednic-
twem rozświetlony Bożym światłem. Jeśli pozwoli-
my Bożej miłości uzdrowić nasze rany, to także miej-
sce, w którym żyjemy będzie zdrowsze. Będzie się
od nas rozchodzić uzdrawiające promieniowanie.
Z uzdrawiającego działania naszego przemienionego
człowieczeństwa ludzie czerpać będą nadzieję na to,
że i oni mogą doświadczyć w Jezusie Chrystusie
uzdrowienia i wyzwolenia, oświecenia i przemiany.
Za przykładem mnichów, powinniśmy też pozo-
stawiać otwartym pytanie o Boga. Własnym życiem
96
możemy zaświadczyć, że człowiek dopiero wtedy
staje się człowiekiem, gdy pozwala Bogu wniknąć
w siebie. Gdy nasze serce stanie się niebem, w któ-
rym mieszka Bóg, wtedy również i my naszym ży-
ciem będziemy ponad ludźmi otwierać niebo, które
dotychczas wydawało się zamknięte i zasłonięte.
Wówczas także ich serca rozpalą się na nowo tęsk-
notą za Bogiem. I nie spoczną oni, póki nie zaznają
spokoju w Bogu.
97
SŁOWNIK
Agaton: mnich z IV w., żyjący na pustyni egipskiej.
Antoni (Wielki): urodzony ok. 251 roku w Środkowym
Egipcie, jako pierwszy udał się około 270 roku na
pustynię, najpierw do opuszczonej twierdzy, potem na
wznoszącą się na uboczu górę. Pielgrzymowały do
niego niezliczone rzesze ludzi pragnących rady i szu-
kających Boga. Zmarł w 365 roku, w wieku 105 lat.
Opis historii jego życia, dokonany przez świętego Ata-
nazego, poruszył wówczas wielu ludzi i skłonił ich do
podjęcia – wzorem Antoniego – życia na pustyni, opar-
tego na ascezie i modlitwie.
Apoftegmat: dosłownie – przypowieść. Już w IV wieku gro-
madzono wypowiedzi starców. Zostały one wydane
pod nazwą: Apophthegmata patrum – Przypowieści
Ojców. Apoftegmat to krótka wypowiedź, jaką starzec
kieruje do poszukującego rady. Ale pod tą nazwą kry-
ją się także krótkie historie o pierwszych mnichach.
Ewagriusz z Pontu (345-399): najznamienitszy pisarz ducho-
wy IV wieku, pochodził z Grecji. Jako diakon był wspa-
niałym kaznodzieją. Ewagriusz uciekł przed naporem
Konstantynopola do Palestyny i tam został mnichem.
Uchodzi za psychologa pośród Ojców, za tego, który
najlepiej zna się na namiętnościach duszy, na tak zwa-
nych logismoi, „myślach naznaczonych uczuciami”.
98
Hezychia: jest to spokój serca. W pewnym sensie jest to
antycypacja stanu niebiańskiego, ustanie wszelkich
pokus, pożądań i pragnień, przede wszystkim własnej
woli. Hezychastami nazywano mnichów, którzy po-
szukiwali wewnętrznego spokoju. Hezychazm ozna-
cza także określony sposób modlitwy, modlitwę spo-
koju, bez wielu słów.
Józef z Panefo: współczesny abba Antoniemu.
Makary: urodzony około roku 300, mnich i kapłan, wielki
organizator sketyjskiego monastycyzmu. Od niego
pochodzą ważniejsze przypowieści Ojców. Zmarł oko-
ło roku 390.
Mojżesz: Etiopczyk, najpierw niewolnik, wypędzony przez
swego pana z powodu kradzieży. Potem przyłączył się
do bandy rozbójników, której został hersztem. Nawró-
cony, stał się szeroko poważanym mnichem. W wie-
ku 75 lat został zamordowany podczas zniszczenia
Sketis (r. 410).
Nitria, Pustynia Nitryjska (Libijska): północno-zachodnia
część doliny Natrunu, rozciągającej się od ok. 65 do
100 km na południe od Aleksandrii, od południowego
wschodu na północny wschód. Główny obszar osie-
dlania się pustelników egipskich; z wieloma klaszto-
rami. Pomimo bliskości Morza Słonego są tam źródła
słodkiej wody.
Pambo: pustelnik na Pustyni Nitryjskiej (zmarł około roku
390); wyróżniał się szczególnie zadziwiającym ubó-
99
stwem oraz wielkim umiłowaniem milczenia. Znał się
z Antonim Wielkim. Od niego pochodzi 14 przypo-
wieści Ojców.
Pojmen: pustelnik na Pustyni Sketyjskiej, jeden z najzna-
mienitszych Ojców. Po zniszczeniu Sketis powrócił
tam i osiadł w opuszczonej świątyni, gdzie żył do roku
450. Zmarł podobno w wieku 110 lat. Od niego po-
chodzą najliczniejsze, często bardzo krótkie przypo-
wieści. Łącznie przekazał około 300 apoftegmatów.
Sketis, Pustynia Sketyjska: jeden z trzech głównych obsza-
rów osiedlania się pustelników. Według apoftegma-
tów Sketis stanowi centrum Ojców pustyni. Pozostaje
kwestią sporną, czy leży ona na północ, czy na połu-
dnie od Doliny Natrunu.
Starzec: tak nazywano mnichów, którzy towarzyszyli in-
nym duchowo. Właściwe wyrażenie to Abba – ojciec.
100
LITERATURA
Evagrius Ponticus, Praktikos. Über das Gebet, übers.
v. J. E. Bamberger und G. Joos, Münsterschwarzach
1986.
Evagrios Ponticos, Briefe aus der Wüste, übers. v. G. Bun-
ge, Trier 1986.
Anselm Grün, Geistliche Begleitung bei den Wüstenvätern,
Münsterschwarzach 1991.
Weisung der Väter, Apophthegmata Patrum, übers. v. B.
Miller, Trier 1986.
Les sentences des pčres du dčsert. Nouveau recueil, hrsg.
v. L. Regnault, Solesmes 1977.
Les sentences des pčres du dčsert. Troisičme recueil & ta-
bles, hrsg. v. L. Regnault, Solesmes 1976.
W języku polskim:
Apoftegmaty Ojców Pustyni, Alphabeticon, tłum. M. Bor-
kowska, M. Starowieyski, M. Rymuza, ATK, Warsza-
wa 1986, PSP 33, z. 1.
Ewagriusz z Pontu, Pisma ascetyczne, t. 1, tłum. K. Bie-
lawski, M. Grzelak, E. Kędziorek, O. L. Nieścior,
A. Ziernicki, Tyniec, Wydawnictwo Benedyktnynów,
Kraków 1998, ŹrMon 18.
101
SKRÓTY
Skróty pod apoftegmatami
odnoszą się do następujących źródeł:
Apo – Apoftegmaty Ojców Pustyni, Alphabeticon,
tłum. M. Borkowska, M. Starowieyski, M. Ry-
muza, ATK, Warszawa 1986, PSP 33, z. 1,
s. 77nn.
N
– Apoftegmaty, seria anonimowa z manuskryptu
z Coislin 126 wg numeracji F. Nau.
Bu II – E. A. Wallis Budge, The Paradise of the Holy
Fathers, London 1907, seria II.
103
Spis treści
WPROWADZENIE
5
APOFTEGMATY
–
PRZYPOWIEŚCI
MĄDROŚCIOWE
OJCÓW
PUSTYNI
11
1.
PRZYPOWIEŚĆ
O GRZECHU
12
2.
PRZYPOWIEŚĆ
O OPANOWANIU
14
3.
PRZYPOWIEŚĆ
O POŻĄDLIWOŚCI
CIAŁA
16
4.
PRZYPOWIEŚĆ
O ĆWICZENIU
CZUJNOŚCI
18
5.
PRZYPOWIEŚĆ
O POZOSTAWIANIU
20
6.
PRZYPOWIEŚĆ
O SAMOPOZNANIU
22
7.
PRZYPOWIEŚĆ
O PORZĄDKU
ZEWNĘTRZNYM
24
8.
PRZYPOWIEŚĆ
O MIŁUJĄCYM
SERCU
26
9.
PRZYPOWIEŚĆ
O MODLITWIE
OCZYSZCZAJĄCEJ
28
10.
PRZYPOWIEŚĆ
O STAWANIU
SIĘ
SOBĄ
30
11.
PRZYPOWIEŚĆ
O MIŁOSIERDZIU
32
12.
PRZYPOWIEŚĆ
O DIALOGU
Z BOGIEM
34
13.
PRZYPOWIEŚĆ
O LĘKU
36
14.
PRZYPOWIEŚĆ
O NAWRÓCENIU
38
15.
PRZYPOWIEŚĆ
O BLISKOŚCI
BOGA
40
16.
PRZYPOWIEŚĆ
O UMACNIAJĄCEJ
PRÓBIE
42
17.
PRZYPOWIEŚĆ
O DUCHOWEJ
OCHRONIE
ŚRODOWISKA
44
18.
PRZYPOWIEŚĆ
O MODLITWIE
TOWARZYSZĄCEJ
46
19.
PRZYPOWIEŚĆ
O DUCHOWYM
OJCOSTWIE
48
20.
PRZYPOWIEŚĆ
O ROZDZIELANIU
PRACY
50
PRZYPOWIEŚCI
MĄDROŚCIOWE
EWAGRIUSZA
Z PONTU
53
21.
PRZYPOWIEŚĆ
O BADANIU
MYŚLI
54
22.
PRZYPOWIEŚĆ
O DIALOGU
UCZUĆ
56
104
23.
PRZYPOWIEŚĆ
O ROZRÓŻNIANIU
DEMONÓW
58
24.
PRZYPOWIEŚĆ
O SPOTKANIU
Z DEMONAMI
60
25.
PRZYPOWIEŚĆ
O CZYSTOŚCI
SERCA
62
26.
PRZYPOWIEŚĆ
O TRZECH
OBSZARACH
DUSZY
64
27.
PRZYPOWIEŚĆ
O KSIĘDZE
NATURY
66
28.
PRZYPOWIEŚĆ
O OBCHODZENIU
SIĘ
Z
NAMIĘTNOŚCIAMI
68
29.
PRZYPOWIEŚĆ
O ANIELE
UZDROWIENIA
70
30.
PRZYPOWIEŚĆ
O WOLNOŚCI
WEWNĘTRZNEJ
72
31.
PRZYPOWIEŚĆ
O NOWYM
BYCIU
RAZEM
74
32.
PRZYPOWIEŚĆ
O ŁAGODZĄCEJ
OFIERZE
76
33.
PRZYPOWIEŚĆ
O OBCHODZENIU
SIĘ
Z CHOROBAMI
78
34.
PRZYPOWIEŚĆ
O ANIELE
CISZY
80
35.
PRZYPOWIEŚĆ
O WOLI
BOŻEJ
82
36.
PRZYPOWIEŚĆ
O PRAWDZIE
ŻYCIA
84
37.
PRZYPOWIEŚĆ
O CZYSTYM
MILCZENIU
86
38.
PRZYPOWIEŚĆ
O ANIELE
ZAUFANIA
88
39.
PRZYPOWIEŚĆ
O POKOJU
WEWNĘTRZNYM
90
40.
PRZYPOWIEŚĆ
O BYCIU
JEDNO
Z BOGIEM
I Z
LUDŹMI
92
ŻYĆ
Z PUSTYNI
94
SŁOWNIK
97
LITERATURA
100
SKRÓTY
101