Ślady starożytnej cywilizacji na Uralu
Ural był kolebką i bastionem wielkiej cywilizacji, której ślady są znacznie starsze niż egipskie
piramidy.
– „W górach znaleźliśmy kamienne bloki, które mają dziesiątki, a może i setki tysięcy lat”,
powiedział dyrektor Permskiego klubu geograficznego Radik Garipow. — Były one częścią
budowli, które imponowały swoją skalą.
To, że znalezione artefakty nie są grą natury, Garipow jest pewien – kamienie mają proste
boki, zbiegają się pod kątem 90 stopni. W niektórych miejscach powierzchnie są tak
wypolerowane, że nawet mech na nich nie rośnie. A co najważniejsze – na niektórych
blokach występują ślady obróbki, nacięcia, wewnętrzne rowki.
— Jakie olbrzymy mogły ustawiać takie kloce ważące dziesiątki ton? – ciśnie mi się na język.
— Przedstawiciele wysoko rozwiniętej cywilizacji, która istniała na Ziemi na długo przed
nami, — z przekonaniem odpowiada Radik Raufisowicz. – Nie potrafię dokładnie określić
ciężaru bloków, ale miejsca, w których je znalazłem są całkowicie niedostępne, nie można tam
zainstalować nowoczesnej technologii, chyba że tylko helikopterem. Pod rządami ZSRR nie
wydobywano tam kamienia i innych minerałów.
– A co, jeśli to wszystko przypadek, a w czasie epoki lodowcowej kamienie tak gładko
oszlifowała woda?
— Nie mogę dyskutować z przedstawicielami oficjalnej nauki o terytorium objętym lodowcem,
istnieje wiele wersji na ten temat. Jednak odniesienie do działalności lodowca jest bardzo
wątpliwe. Po pierwsze, natura nie lubi kątów prostych — czas i klimat raczej starają się je
zaokrąglić. Na artefaktach jest wiele ostrych kątów prostych. Po drugie, odpryski i erozja
mogą tworzyć zewnętrzne kąty proste, ale nie wewnętrzne. Widziałem bloki o niemal idealnej
formie, o gładkiej powierzchni, aczkolwiek ze śladami erozji. Przy czy jest ich wystarczająca
ilość aby wykluczyć przypadkowość takich form. Niektóre bloki są poważnie uszkodzone i
rozproszone. Prawdopodobnie po gwałtownej eksplozji. W okolicy istnieje dość dużo lejów,
przy czym są one w skale. Nie można wykluczyć naturalnego ich charakteru ale znając
warunki formowania krasowych lejów, trudno mi sobie wyobrazić takie, na górskiej odnodze,
pośrodku kurumów (rozproszonych kamieni).
Kurumami geolodzy nazywają kamienne tarasowce, nierzadkie na Uralu. Geolodzy
wyjaśniają ich występowanie dobową różnicą temperatur. W dzień przypieka słońce, do
pęknięć dostaje się woda, a nocą mróz zamienia ją w lód, te niczym kliny rozbijają monolit.
– Kamienie, które znalazłeś są pochodzenia naturalnego! — tak twierdzi Garipow oponent-
geolog.
– Powiedzmy, że jeden taki monolit na kamiennym placu to to natura. Ale obok niego są
jeszcze dwa. Takie wypadki się nie zdarzają!
To właśnie dzięki tym trzem sześcianom, które znalazł na górze Tulim, Radik Garipow
dokonał odkrycia, które położyło podwaliny pod jego hipotezę o megacywilizacji, która
istniała na Uralu.
— W 1994 roku pracowałem jako główny leśniczy rezerwatu „Wiszerskij” na północy regionu
Perm – wspomina Radik Raufisowicz. – Tam też natknąłem się na blok z dwumetrowymi
ścianami. Wspiąłem się na niego i byłem zaskoczony. W pobliżu były jeszcze dwa!
Pomyślałem: To pewnie jakiś radziecki wojskowy obiekt, ale inżynierowie wojskowi wolą
konstrukcje żelbetowe. A tu łupek serycytu o twardości porównywalnej z granitem. Aby pociąć
go na bloki potrzeba konkretnej mocy, specjalnego wyposażenia. Jednak niczego podobnego
zapytani mieszkańcy tu nie widzieli.
Do ponownych odwiedzin Garipowa do tego zagadkowego miejsca doszło prawie
dwadzieścia lat później. Dusza jego rwała się w góry ale zdarzyło się nieszczęście — z
powodu wypadku stracił on nogę, musiał uczyć się chodzenia na protezie.
I na przekór wszystkiemu Garipow w 2012 roku zaprowadził na swoje najdroższe miejsce
ekspedycję Permskiego Uniwersytetu Państwowego.
— Andriej Bołotow i Andriej Griszczenko znaleźli tam pozostałości kamiennych konstrukcji ze
śladami instrumentalnej obróbki, — opowiada podróżnik. – I wydłużoną piramidę
schodkową. Natychmiast przypomniały mi się legendy o starożytnym państwie Barma, o
przedhistorycznych wojnach jądrowych.
Kolejne wyprawy przyniosły Garipowowi i jego współpracownikom nowe odkrycia.
Artefakty spotykali na całym Uralu.
BOLIWIA
Artefakty znalezione na Uralu są bardzo podobne do kamiennych bloków Puma-Punku –
starożytnej struktury w Ameryce Południowej, której wiek którego uczeni oceniają na epokę
Mezolitu.
Bloki te są rozproszone jak po wybuchu. Obrobiono je bardzo dokładnie, są w nich zrobione
wycięcia. Szczeliny zaprojektowano tak aby bloki wchodziły między siebie, jak klocki
konstruktora.
Eksplozja, która rozproszyła bloki Puma-Punku była bardzo podobna do uderzenia
lotniczego: w centrum starożytnego kompleksu znajduje się gigantyczny lej, z którego
powstało jezioro.
— Okrągłe wodne jeziora w górach na Uralu też są bardzo podobne do śladów po
wybuchach, — dzieli się obserwacjami Garipow. – W jednym z tych jezior widziałem wysepkę
z twardą podstawą. Uzyskuje się to, gdy eksplozja naziemna ładunku jest o dużej mocy.
W indyjskim eposie Mahabharata istnieje legenda, że wiele tysięcy lat temu na Ziemi doszło
do wojny pomiędzy wielkimi mocarstwami a bogami. Opisuje się tam użycie broni bardzo
podobnej do jądrowej. Możliwe, że ruiny znalezione w Andach i na Uralu są pozostałościami
bastionów zniszczonych w tych bitwach.