Powinne poszanowanie, czyli co winien jest wszytkiej Rusi samodzierżca wojewodzie sandomierskiemu Oracja weselna na ślubie Dymitra Iwanowicza; Napis, Seria XII (2006); Powin

background image

NAPIS SERIA XII 2006

„Powinne poszanowanie”, czyli co winien jest

wszytkiej Rusi samodzierżca wojewodzie

sandomierskiemu. O racja weselna na ślubie

Dymitra Iwanowicza

Małgorzata Trębska

http://rcin.org.pl

background image

Tt/rW S

Seria X II 2006

Małgorzata Trębska

„Powinne poszanowanie”, czyli co winien jest

wszytkiej Rusi sam odzierżca wojewodzie

sandomierskiemu. O racja weselna na ślubie

Dym itra Iwanowicza

S

lub i wesele D ym itra Sam ozw ańca i M aryny M niszków ny same w sobie, pom ijając

wszystko, co nastąpiło po nich, stanowiły wydarzenie, a raczej serię zdarzeń, które odbiły

się szerokim echem wśród ów czesnej szlachty. Z je d n e j strony, ja k pisze Wacław Sobieski:

dum ę szlachty polskiej łechtało niezaw odnie to w yniesienie je d n e j z je j córek

na tak wysoką g od n o ść1,

przepisywano do ksiąg dom ow ych spisy upom inków ofiarowanych pannie m łodej, zwła­

szcza że zadziwiały w yrafinow aniem 2, wydawano panegiryki i epitalamia3; z drugiej zaś — nie

obyło się bez kom entarzy krytycznych pod adresem dum nej carow ej, która prezentowała się

w sposób godny je j nowego tytułu4.

U roczystości rzeczywiście odbyły się z wielką pompą i przepychem . Ałła Aronow a dzieli

je na pięć części: ślu b pcrprocum w Krakowie, podróż ślubnego orszaku przez R osję, uroczysty

1 W. S o b iesk i. Dymitr Samozwaniec a Polska, w: idem . Studia histoiyczne, Lw ów 1912. s. 143; J . M a c isz e w sk i.I W-

ska a Moskwa 1 6 0 3 - 1 6 1 8 . Opinie i stanowiska szlachty polskiej. W arszaw a 1968, s. 89.

: Z o b .

M aciszew ska, op. cit., s. 89.

’ U tw o ry o k o liczn o ścio w e p rze d staw iaj. M aciszew sk i (op. cit.. s.

86

-

96

.). Badacz om aw ia p okrótce utw ory:

jan a Z ab czy ca (Mars moskiewski krwawy. K raków 1605), Ja n a Ju rk o w sk ieg o (Hymenaens Naiaśnicjszego M onar­

chy Dymitra Iwanowicza

K raków

1605

), Stanisław a G ro ch o w sk ieg o (Pieśni na fest ncieszny..., K raków

1606

).

P o d o b n ie J . N o w a k -D łu ż e w sk i, Okolicznościowa poezja polityczna w Polsce. Zygmunt III, W arszaw a 1971,

s. 1 8 9 -1 9 8 .

' Z o b . A. I Iirsch b erg , Maryna Mniszchówna, Lw ów 1906, s. 13.

http://rcin.org.pl

background image

128 M ałgorzata T ręb sk a

wjazd do miasta, ślub i koronacja w soborze U spienskim na K rem lu oraz uroczystości po­

ślubne w M oskw ie3. Jak twierdzi Aronow a:

D w orski cerem oniał D ym itra Sam ozw ańca łączył w sobie zarów no tradycyjne

form y (koronacja, pełna przepychu uczta), ja k i nowe (ślu b perprocura, korona­

cja carow ej, bankiet z muzyką, rycerskie walki, sztuczne ognie, tańce).

„D w orskie innow acje Sam ozw ańca’1, ja k określa owe now inki badaczka, naznaczone były

w idocznym piętnem renesansow ym i ciążyły ku kulturze zachod nioeuropejskiej0. W esele

M aryny stanow iło zatem swoistą m ieszankę dw óch różnych dw orskich tradycji, zaś przekro­

czenie granicy przez orszak w eselny oznaczało przeniesienie w zupełnie nowy, fascynujący

pam iętnikarzy świat innej kultury. Polscy goście w eselni planowali ją w zbogacić o dodatkowe

elem enty stricte szlacheckie.

Pod datą 12 m aja roku 1606 (wszystkie uroczystości odbywające się tego dnia m iały ju ż

charakter w schodni — ruski) Stanisław N iem ojew ski w sw oim D iariuszu drogi spisanej i róż­

nych przypadków pociesznych i żałosnych prow adząc córkę Jerzeg o M niszcha, M arynę D ym itrowi Iw a-

now iczow i w roku 16067

zapisał tekst niezwykle ciekawej oracji w eselnej. N osi ona znam ienny

tytuł: P rzem ow a do Najaśniejszego z łaski B ożej Dymitra Iw anow icza, cesarza moskiewskiego, wszy-

tkiej Rusi samodzierżce, imieniem Ja śn ie Wieli nożnego Jeg o Miełości Pana, PanaJerzego M niszka, woje­

wody sendomierskiego, lwowskiego, Samborskiego, mendenickiego etc., etc., starosty, za przyprow adze­

niem córkiJej Miełości, a poślubionej cesarzowej Jeg o Miełości m ałżonki, w mieście stolicznym M oskw ie,

12 maja w roku 1606 napisana.

Z punktu widzenia tak historyka, ja k i badacza oratorstw a w esel­

nego przem ów ienie to stanowi bardzo interesujące źródło — dodajmy: źródło niem al zagad­

kowe. N iem al wszystko, co związane je s t z tym tekstem , jaw i się ja k o albo niejasne, niepew ­

ne, albo co najm niej intrygujące: autorstw o, okoliczności powstania, sam tytuł, a nawet po­

szczególne sform ułow ania w tekście mowy, czy motywy, którym i kierował się autor, podej­

m ując kolejne decyzje inw encyjne, dyspozycyjne i elokucyjne.

C elem niniejszego artykułu nie je s t udzielenie odpowiedzi na wszystkie pytania, które

m ożna postawić po lekturze P rzem ow y ..., ale przede wszystkim ukazanie je j ja k o swoistego

oratorskiego fenom enu w eselnego na tle ów czesnego uzusu i szeroko pojętego obyczaju.

Z asadniczo P rzem ow a... je s t typowym przykładem jed n eg o z dw óch najw ażniejszych

i cieszących się największym prestiżem gatunków szlacheckich m ów w eselnych — oddawa­

nia panny od rodziców. O rację taką wygłaszano w dniu ślubu, najpraw dopodobniej ju ż p o je -

go zawarciu. O dpow iedzią na nią było dziękow anie, z którym występował reprezentant ro-

’ A. A ron ow a, Ślub Dymitra Samozwańca i Maryny Mniszchówny: święto europejskiego dworu monarszego na rosyjskiej

scenie, tłu m . I. O b u c h o w a -Z ie liń sk a , „P in akoth eke. C zaso p ism o k o n ese ró w i am atorów sztuki"’ N r 2 0 - 2 1 ,

M o sk w a 2 0 0 5 , s. 9 - 1 0 .

Ibidem, s. 9.

7 S. N ie m o je w sk i. Diariusz drogi spisanej i różnych przypadków pociesznych i żałosnych prowadząc córkę Jerzego

Mniszcha, M aiyuę Dymitrowi Iwanowiczowi w ivku 1606, wyd. R . Krzywy. W arszawa 2 0 0 6 (P o lo n ik a w Z b io ra ch

A rch iw u m N aro d o w eg o S zw ecji t. 4 ). s. 5 2 - 5 5 .

http://rcin.org.pl

background image

dżiny oblubieńca. Zadanie reprezentacji rodów powierzano najczęściej najgodniejszym

członkom rodziny lub cieszącym się pow szechnym szacunkiem przyjaciołom d o m in Jed n ak

w tym wypadku doszło do przem ieszania oratorskiej kultury szlacheckiej z oratorską kulturą

dworską, czego skutki okazały się dość niezwykłe.

Ju ż sam tytuł btidzi kontrow ersje. Ja k z niego wynika, „przemowa" została 12 maja 1606 ro­

ku „napisana", nie ma tu natomiast ani jed nego określenia, które m ogłoby wskazywać, iż istot­

nie została wygłoszona. N a ten brak pewności wskazują obaj wydawcy Diariusza drogi spisanej

i Aleksander H irschberg, i R om an K r z y w y C o w ięcej, zarówno we w spom nieniach samego

N iem ojew skiego, jak i w jedynych zapiskach, które dorównują im dokładnością w opisie wyda­

rzeń — Abrahama Rożniatow skiego10, nie znajdujem y na ten temat żadnej wzmianki.

Z badań nad obfitą weselną materią oratorską wynika, iż teksty m ów tytułowano bardzo

różnie. N ajczęściej były to nagłówki, w których zaznaczano, kto kom u i za kogo lub za co

dziękował, ew entualnie kto kom u kogo lub co oddawał. Przeważnie dodawano określenia

czasu (dzień, m iesiąc, rok), m iejsca (np. w W ilanow ie, w Czarnkow ach). W wielu przypad­

kach tytuły jed noznaczn ie wskazują na fakt wygłoszenia: M ow a na weselu JM Pana A ndrzeja

Kryszpiua K irszensztgua, pisarza polnego W. X . L ., z je jm cią Panną Rachelą Brzostowską, referenda-

rzówną W. X. L . dziękując za pannę. M iana p rzez mię pod alegoryją łowów. IV Wilnie A nno 1692 die

13 Julii u

lub M owa, w którejem dziękow ał za Pannę młodą od P. młodego die 2 9 Octobris 1 6 5 3 [1. Jeśli

natom iast przygotowana oracja ostatecznie me doczekała się actionis, rów nież czasem to od­

notowyw ano. O to kilka przykładów: M ow a J P A ndrzeja M aksym iliana Fredrą, wojewody podo­

lskiego na weselu J P J a u a Wielopolskiego, podkanclerzego kor, który się pieczętuje Białym Koniem , gdy

pojm ow ał we L w ow ie Jejm śPannę margrabiankę dA rquiau, we Francyi urodzoną, siostrę rodzoną N a -

jaśniejszej Król owy Jejm ości, die 2 Iuuii A nno D n i 1678,

opatrzona dopiskiem : „ale nie m ów io­

n a "1'; Ta mowa miała się mówić, ale nie jest mówiona. D ziękow an ie za pannę JM P Stanisławowi L u ­

bomirskiemu, staroście spiskiemu, w dzień sam N ow ego L a ta u

itd. Teksty oracji powstawały więc

w związku z konkretnym i mającym i zaistnieć okolicznościam i w eselnym i, ale nie zawsze by­

K O p in ie badaczy od n ośn ie m o m e n tu oddaw ania panny i dziękow ania dość się różnią. Z o b . A. B riick n er. IŁ ó r-

Ic, hasło w: idem . Encyklopedia staropolska, t. 2, Warszawa 1939, s. 8 5 9 : J . B y stro ii, D zieje obyczajów w dawnej Pol­

sce, t. 2: 117(6’ A l 7 -A l III, W arszawa 1976, s. 9 2 - 9 4 ; K. M ro cz ek . Epitalamium staropolskie. M iędzy tradycją literac­

ką a obrzędem weselny

i i i ,

W rocław 1989, s. 5 8 : Z . K u ch ow icz, Obyczaje staropolskie A I 7/-A I III wieku, Łód ź 1975.

s. 1 9 4 -1 9 8 ; |. N ied źw ied ź. NieśniieUelne teatra sławy. Teoria i praktyka tworczos'ci panegiiyczuej na Litwie

w X I 7/-A1 I I I wieku, K raków 2 0 0 3 , s. 1 7 6 -1 7 8 .

4 S. N ie m o je w sk i, op. cit.. s. 52.

111 Z o b . Diariusz Wacława Dyaineutowskiego (1 6 0 5 - 1 6 0 9 ) . w : Polska a Moskwa w pierwszej połowie wieku A I II.

Zbiór materiałów do historii stosunków polsko-rosyjskich za Zygmunta III. wyd. A. H irsch b erg , L w ów 1901. N a te­

m at autorstw a diariusza zob .: W. K ętrzyński, Diariusze Widawa Dyaineutowskiego i Marcina Stadnickiego o wypra­

wie cara Dymitra, „Przegląd H isto ry cz n y " 19 0 8 , s. 2 6 5 - 2 7 5 ; D . Sy n ow iec, Rożuiatowski (Roźniatowski) Abraham,

Polski słownik biograficzny t. 3 2 , W roclaw 1991, s. 4 5 5 ; R. Krzywy, Wprowadzenie do lektury, w: S. N iem o je w sk i,

op. cit.. s. 14.

11 Rps B ib lio tek i Z akład u N arod ow eg o im . O sso liń sk ic h w e W rocław iu (dalej: O sso l.) 3 4 8 , k. 11 -1 1 r.

12 Rps O sso l. 2291/1. s. 72.

' R ps O sso l. 2 8 7 , k. 1 -2 u.

u Ibidem, k. 3 - 4 u.

„P ow inn e p o szan ow an ie", czyli co w in ien je s t w szytkiej R nsi sam od zierżca... 129

http://rcin.org.pl

background image

130 M ałgorzata T ręb sk a

ły wygłaszane, na przykład z powodu nieoczekiw anej nieobecności m ów cy na uroczystości

zaślubin.

D op isek odnoszący się do daty powstania (czyli napisania) P rzem ow y... je s t jed y n y m zna­

nym tego typu. N ie zdarza się bow iem , aby kopiści czy autorzy podawali takie inform acje

w nagłówkach oracji. M o zę to oznaczać, iż N iem o jew ski nadał taki tytuł lub go skopiował

(w tym m o m en cie n ie je s tto istotne), ponieważ m owa nie została wygłoszona: data powstania

zamiast tradycyjnie odnotow ywanej daty wygłoszenia. O czyw iście je s t to tylko przypuszcze­

nie, je d n a k pozostawienie tekstu przem ów ienia jed y n ie w notatkach, bez publicznego z nią

wystąpienia, zdarzało się nierzadko. B iorąc w ięc pod uwagę b rakjakichkolw iek inform acji na

tem at actio tej mowy, nie je s t to przypuszczenie bezzasadne.

Druga istotna kwestia wiążąca się z nagłów kiem to tytulatura. D y m itr je s t tu określan y ja-

ko: „najaśniejszy z łaski B ożej D ym itr Iw anow icz, cesarz m oskiew ski, wszytkiej Rusi sarno-

dzierżca.” Ja k w iadom o, od dłuższego ju ż czasu toczył się dyplom atyczny spór o tytuły należ­

ne Sam ozw ańcow i jak o władcy R osji: Rzeczpospolita odmawiała żądaniom D ym itra, aby ty­

tułow ać go „carem ”, „cesarzem ” „cezarem A ugustem ”, czy „im peratorem ”l:>. Z kolei sam D y ­

m itr reagował na taki despekt konsekw entnie i stanow czo: wysłany w styczniu 1606 roku

w poselstwie do Z ygm unta III Iwan Biezobrazow został poinstruowany, aby nie przyjm ow ać

w odpowiedzi żadnych listów, które by nie zawierały stosow nych tytułów, zaś kanclerz carski

Afanasij W łasiew odm ów ił przyjęcia listu przyw iezionego przez poselstwo w orszaku M ary­

ny, kom entując brak stosow nych tytułów następująco:

Tu nie masz nijakiego kniazia wszytkiej Rusi, tylko Je g o M ajestat Cesarski D y ­

m itr Iwanowicz wszytkiej Rusi na swych przesław nych hospodarstwach i ce­

sarstwie. Wy ten list w eźcie do siebie i donieście go do swego hospodara16.

M im o iż spór o tytulaturę szybko przestał być sporem czysto form alnym , gdyż w grę

w chodziły autentyczne am bicje Sam ozw ańca, w P rzem ow ie... je s t on tytułow any zgodnie

z żądaniami dyplom acji m oskiew skiej. P rzem ow a... miała bow iem zostać wygłoszona nie

w im ieniu króla polskiego, ale im ien iem Jerzeg o M n iszclia, ojca carskiej m ałżonki. M niszech

ju ż od dłuższego czasu w korespondencji zwracał się do D ym itra per „Wasza Cesarska M i­

łość”17, był osobą prywatną, w ięc w tym wypadku nie d ochodziło do konfliktu natury dyplo­

m atycznej. D odać tu należy, iż w m ow ie pow italnej w ygłoszonej „od panów przyjaciół i wszy-

tkiego dw oru” przez M arcina Stadnickiego, ochm istrza Maryny, rów nież znajdujem y tytuł

135 Sam D y m itr np. list do Z y g m u n ta III z 1

6

grudnia 1

605

roku zaczął od slow : „Nos serenissimus et inrictissinms

monarchii DemetriusJoannis Deigratia imperatorDominus et RexserenissimoprincipiDomino Sigismundo Deigratia R e­

gi Poloniae. .. ” — zob. W. Sob iesk i, op. cit.. s. 78. N a tem at sporu o tytuły: ihidem. s. 77, 9 4 : Diariusz drogi Króla

J mci Zygmunta III od szczęśliwego wyjazdu z \\rilna pod Smoleńsk mroku 1 609 a die 18 Augusta ¡fortunnego powodzenia

przez lat dwie do wzięcia zamku Smoleńska w roku 1611. opr. J . B y liń sk i. W rocław 1999, s. 2 5 ; [. M atuszew ski,

op. cit., s. 85.

1(1 S. N ie m o je w sk i. op. cit.. s. 66.

17 W. Sobicska. op. cit.. s. 147.

http://rcin.org.pl

background image

„Pow inno p o szan ow an ie", czyli co w in ien je s t w szytkiej R usi sam od zierzca... 131

cesarski. Także w panegirykach, najpraw dopodobniej inspirowanych przez M niszchów , m ó­

wi się o „carze D y m itrze”18.

W ygłoszenie P rzem ow y... miało być więc całkow icie prywatnym aktem oratorskim , ijak o

taka mowa ta została skom ponow ana. Je s t to dość istotne dla dalszych rozważań. O rację przy

oddawaniu panny wygłasza się z zasady w im ieniu rodziców lub opiekunów panny. W tym

przypadku, m im o iż można sobie wyobrazić taką sytuację, oblubienica była oddawana nie od

króla Rzeczypospolitej jak o je g o poddana, ale od w ojew ody sandom ierskiego ja k o córka. Au­

tor mowy, którym być m oże był sam N iem ojew ski, stanął przed niezwykle trudnym zada­

niem : chciał zastosować szlachecką norm ę oratorską w zasadniczo nieadekwatnej sytuacji.

D odać tu należy, że raczej próżno by szukał w zorców retorycznych, które m ógłby im itow ać,

przy okazji oddawania szlachcianki władcy obcego państwa. Postanowił w ięc w ja k iś sposób

wykorzystać w zorce sobie znane.

Siedem nastow ieczni teoretycy zalecają, aby kom ponow ać m owę przy oddawaniu panny

w oparciu o kilka podstawowych punktów tem atycznych: wstęp i pochwała małżeństwa lub

przyjaźni m ałżeńskiej, pochwała panny i je j rodu, oraz zakończenie, w którym oddaje się pan­

nę, prosi się o szacunek dla oblu bienicy i je j rodziny oraz składa życzenia1 \ Paradygmat ten

był m odyfikow any zależnie od okolicznos'ci towarzyszących cerem onii, zwłaszcza je ś li na

uroczystos'ci obecny był król. Wówczas początkową laudację związku m ałżeńskiego zastępo­

wano lub poprzedzano obszernym enkom ionem władzy królewskiej i osoby monarchy,

zwłaszcza tradycyjnie przypisywanych m u cnót, takich ja k : sprawiedliwość, łaskawość, m i­

łość do poddanych etc. W takiej sytuacji nierzadko tez ograniczano pochwałę samej panny do

2(1

m inim um .

Analogicznie postąpił więc autor oddawania M niszchów ny. W ystąpienie otwierają słowa

mające wyrazić radość Jerzego M niszcha z dobrego zdrowia D ym itra i m iłości poddanych do

now ego władcy:

N ie m ogło się nic pocieszniejszego temi czasy stać Jaśn ie W ielm ożnem u Jeg o

M iełości Panu W ojew odzie, M ielościw y N ajaśniejszy Cesarzu, Panie, Panie

M iełościw y, niczego i też od Pana Boga gorącszem sercem nie żądał nad tę po­

ciechę, aby Waszę Cesarską M iełość w dobrem zdrowiu, spokojnie z wielką sła­

wą na ojczystej stolicy z m iełością wszytkich poddanych m onarchijej m o­

s [. M aciszew sk i. op. cit., s. 9 5 -9 6 .

111 Z o b . rps B ib lio te k i C zarto ry sk ich w K rakow ie 1884; rps B ib lio te k i K ó rn ick iej BAN 6 1 6 : rpsy B ib lio tek i N a ­

rod ow ej w W arszaw ie 6 7 4 2 i 6 8 6 4 : rps B ib lio tek i U n iw ersy te ck iej w W arszaw ie 2021 (w ykład zawarty w tym

kod eksie na kartach 2 0 5 - 2 0 6 r. został n iem al d osłow n ie przedrukow any przez Sam u ela W ysockiego w je g o

zbiorze: Orator Polonus Primo aliquot Instuctiouibus dc Comitiis, Legatiouibus, Militia, Politica; Dcinde Occasiouibus

ibidem diccndi, modis, materiis, c.wmplis ct supplewentis lujormatus..

W arszaw a 1740): K. M ro c z ek , op. cit., s. 58;

M . Trębska. Mowy weselne na tle staropolskiego obrzędu weselnego. N a podstawie rękopiśmiennego zbioru „Pcim Syuop-

ticum" Stanisława Różyckiego, „Barok. H istoria — Literatura — Sztu k a" IX/1 -2 (1 7 - 1 8 ) 2 0 0 2 , s. 131—146; t tii/cn/.

O d konkurów do zrękowiu. Grzecznie i niegrzecznie w oracjacli weselnych „N ap is" seria 10 (2 0 0 4 ), s. 6 5 - 8 0 i in.

:,i Z o b . M . Trębska. Teoria i uzus. Praktyczne realizacje paradygmatów gatunkowych staropolskich ornej i weselnych, w:

Proza staropolska znana i nieznana [w d ru k u j.

http://rcin.org.pl

background image

132 M ałgorzata T ręb sk a

skiewskiej należących w idzieć i oględać mógł. C o iż m u Pan B ó g dać raczeł,

im ię Je g o święte za to chwali i szczęśliw em się być rozum ie21.

Po tym m ów ca podejm uje tem at bardzo charakterystyczny dla oddawania panny, a m ia­

now icie satysfakcji i zadowolenia z powodu realizacji planów:

B o cóż pocieszniejszego kom u się stać m oże, ja k o kiedy widzi szczęśliwy sku­

tek, pożądany koniec zamysłów, prac, trudów, kosztów, ważenia zdrowia

i wszytkich fortun w szczęśliw em i pożądanem porcie i ju ż od wszelakich na-

wałności obw arow anem postaw ionych-2.

Podobne rozważania pojawiały się niem al we wszystkich m ow ach wygłaszanych przy od ­

dawaniu lub dziękow aniu za pannę. M iały am plifikow ać tem at radości z zawiązywanego w ła­

śnie m ałżeństwa i przygotowywać słuchacza na je g o pochwałę. M am y tu w ięc klasyczne dla

gatunku sform ułow ania i motywy: „pożądany koniec zam ysłów ”, „pożądany port”, do k tó re­

go wpływa się z niebezpiecznego m orza sam otnego życia. Jed n ak tym razem ten stały zestaw

został uzupełniony o „koszty” i „ważenie zdrow ia” ja k o elem enty całkow icie obce oracjom

w eselnym . I tym razem zupełnie inna je s t je g o wymowa.

Tradycyjnie refleksja taka odnosiła się przede wszystkim do oblubieńca, który pow inien

się cieszyć, widząc „pożądany koniec zam ysłów ”, to znaczy odbierając now o poślubioną

m ałżonkę z rąk teścia lub szwagra. Tym czasem w P rzem ow ie... m ów ca opisuje radość ojca

panny. To bow iem M niszech „szczęśliw em się być ro zu m ie”, widząc ow oce sw oich prac

i skutki sw oich zabiegów. O czy w istym jest, że m ówca w sposób bynajm niej niezawoalowany

w spom ina o trudach i kosztach podróży do M oskw y poniesionych przez w ojew odę sando­

m ierskiego, ale nie je s t w ykluczone, że to także aluzja do faktu udzielenia pom ocy i protekcji

D ym itrow i w Sam borze i później, zanim ten objął carski tron.

M am y w ięc do czynienia nie tylko z widoczną i bezprecedensow ą m odyfikacją tradycyj­

nej części refleksyjnej oddawania panny, ale także ze swoistym przypom nieniem panu m ło ­

dem u o je g o zobow iązaniach w obec teścia.

W ym ow ę tego fragm entu osłabia nieco podsum ow anie tej części, które stanowi zapo­

wiedź pochwały władcy:

Z a taką dobroć i łaskę N aw yższem u wprzód dzięki oddawszy, opatrzności

i sprawiedliwości Je g o świętej przeciw chytrem zam ysłom ludzkiem nad Waszą

Cesarską M iełością tylko się podziwować przyjdzie23.

D ym itr jaw i się jak o Boży pom azaniec, którego Stw órca wyraźnie wskazał i nam aścił na

praw ow itego władcę R osji, czego dow odem Je g o nadzwyczajna, wręcz budząca zdziwienie

łaska. M ów ca wylicza fakty, które tego dowodzą:

21 S. N ie m o je w sk i, op. cit., s. 52.

22 Ibidem.

2’ Ibidem, s. 5 2 - 5 3 .

http://rcin.org.pl

background image

„P ow inn e p oszan ow an ie", czyli co w in ien je s t w szytkiej R usi sain od zierzca... 133

Podał C i Pan B ó g pod nogi nieprzyjacioły Tw oje, zjednoczeł rozróżnione serca,

wygasiel z myśli ich rozm aite zam niem ania (za udaniem przeciw nie niechętli-

w ycli Waszej Cesarskiej M ieło ści), starł i z plem ieniem niesprawiedliwego

zdziercę i gwałtownika państw7 Tw oich. U w ikłał się sam w tych sidłach, które

zastawiał, sługą będąc, na pana, niew olnikiem , na dobrodzieja swego, opieku­

nem niesprawiedliwern i niew iernem nad dzieciną24.

Ta nieco zm etaforyzow ana narratio, naznaczona trudnym szykiem inw ersyjnym , daje

streszczenie trudnej drogi D ym itra do odzyskania należnego mu tronu od m om en tu zama­

chu w U gliczu, a jed n ocześn ie świadectwo niewątpliwej opieki N iebios. W idoczne są tu alu­

zje do spisku Szujskich i do śm ierci G odunow a i jego syna Fiodora, zaś sam B ógprzed staw io-

n y je s tja k o sprawiedliwy strażnik porządku feudalnego, który w cudow ny sposób ratuje „pa­

na” przed zam achem je g o „niew olnika”.

Tem at tych wydarzeń i osobliw ości B ożej łaski je s t amplifikowany, także za pom ocą sto­

sow nych cytatów biblijnych, wszystko zaś prowadzi do ponow nego wyrażenia radości w o je­

wody sandom ierskiego.

W dalszych słowach m ówca w kunsztow ny sposób wplata w' orację kolejne ważkie kwe­

stie polityczne. R adość je s t bow iem udziałem nie tylko samego M niszcha, ale całego świata

chrześcijańskiego, czyli rzym skokatolickiego, które obiecu je „z dawmego oderwania zjed no­

czenie w Kościele B o ż e m ”. Stanow i to wyraźnie zw erbalizow ane życzenie realizacji przez

D ym itra wiązanych z jego panow aniem przez papiestwo, ale żywionych także przez Zyg­

m unta III nadziei na włączenie R osji w orbitę wyływów7 Rzym u. Dalej orator przemawia

w im ieniu narodów w przęgniętych w „jarzm o pogańskie”, których D ym itr ma być wybawi­

cielem , wszystkie zaś powyższe myśli bogato inkrustuje cytatami i parafrazami z Pism a Św ię­

tego, szczególnie zaś z ksiąg prorockich. W ybór cytatów nie je s t oczyw iście przypadkowy, ma

jed n ozn aczn ie wskazywać na powołanie now ego cara, którego czyny wpisują się w B oży plan:

O Tobie, potężny m onarcha, takie tegoż proroka słowa i dalej rozum ieć się m o ­

gą: „O tom go dał świadkiem narodom i w7odzem uczyniłem . O to naród, które­

goś nie znal, powołasz, a narody, które cię nie znały, pobieżą do cieb ie”"0 .

U czestn ik iem pow szechnej radości je s t rów nież Rzeczpospolita, gdyż:

takiego sąmsiada, takiemi cnotam i oślachconego i obdarzonego, a związkiem

przyjaźni, s p o w i n o w a c e n i e m i u c z y 1111 o ś c i a m i o b o w i ą z a -

n e g o [podkr. M . T .J, dostała, za czym ju z z um ysłów ludzkich wygasywają

one przez tak długi czas niepodutności m iędzy obiem a narody, a na czas zm y­

ślona przyjaźń. Ju ż następują szczęśliwe czasy: miasto ostrych broni — m ie-

24 Ibidem, s. 53.

25 W łaśc. „ O to m go dal św iadkiem n arod om , w o d zem i n au czy cielem n arod om . O to naród, któregoś n ie znal,

pow ołasz, a narody, które cię m c znały, pobiezą do cieb ie dla Rana. Bog a tw ego, i Św ięteg o Izraelow ego, że cię

u w ielb ił" (Iz. 55. 4, tl. J . W ujek).

http://rcin.org.pl

background image

134 M ałgorzata T ręb sk a

łość, srogiej strzelby — dufność, okrutnego a prawie pogańskiego rozlewania

krwie — chęć przeciw ko sobie, m iasto chytrego podeścia — radości ze wszy-

tkich pociech zobopólne, a jeśliby co podejrzanego jeszcze zostawało, związki

2 (i

'

i spow inowacenia gaszą .

Z god nie z powszechną opinią nieodm iennie wyrażaną w oracjach w eselnych ju ż od X V

w ieku w oracjach w łoskich hum anistów, m ałżeństw o przynosi kres w szelkim w aśniom , zno­

si nieprzyjaźń i w rogość, często jest w ięc przedstawiane nie ty lk o jak o prawo natury i Boga,

i spoiwo utrzym ujące je d n o ść i całość wszechświata, ale ja k o czynnik gwarantujący trw ałość

sojuszu politycznego.

Wątki polityczne, które obserw ujem y w tej przem ow ie w szczególnym nagrom adzeniu,

me były obce gatunkom w eselnym . Wygłaszając oracje na przestrzeni całego wieku X V II, od­

dający lub dziękujący za pannę wykorzystywali okazje, aby kom entow ać bieżące bądź n ie­

dawne wydarzenia polityczne, m ilitarne zwycięstwa i porażki, chw alić dem okrację i ganić ty­

ranię, dawać wyraz przekonaniom religijnym . N igdy oczyw iście nie czynili z tych gatunków

okolicznościow ych sw oich manifestów, niem niej takie elem enty łatwo dają się zauważać

w tekstach epitalam ijnych wystąpień krasom ów czych. P rzem ow a... za przyprowadzeniem cór­

ki. ..

nie je s t zatem jed ynym , choć niew ątpliw ie je d n y m z w cześniejszych znanych upolitycz­

nionych przem ów ień w eselnych. N ie oznacza to, że je j autor był prekursorem pew nych te n ­

dencji, a jed y n ie, że z pierwszej dekady X V II wieku wiele tekstów w ogóle nie się zachowało.

Inw encyjną i dyspozycyjną kulm inacją oddawania panny ja k o gatunku mowy w eselnej

było zawsze wprowadzenie enkom ionu oblu bienicy i je j rodu. W polskiej tradycji szlachec­

kiej pochwała ta form ułow ana była w zależności od wyznania i godności m ów cy oraz samych

chw alonych. Zazwyczaj otw ierano laudację ogólną pochwałą całego rodu wraz z enum eracją

poszczególnych rodzin i herbów, następnie w łączano krótsze lub dłuższe fragm enty narracyj­

ne dotyczące poszczególnych krew nych najpierw po m ieczu, następnie po kądzieli. N a sa­

m ym zaś końcu zalecano osobiste przym ioty samej m ło d e j; należały do nich: skrom ność, nie­

w inność (czyli wstyd niew ieści i ru m ieniec panieński), pobożność, pokora i posłuszeństw o,

nierzadko do tego żelaznego spisu włączano także rozsądek. Jed n ak w pewnych określonych

okolicznościach rezygnow ano z rozwijania enkom ionu i ograniczano go do ogólników. N a j­

częściej zabiegi takie były dokonyw ane, gdy m ów cą był brat lub inny bardzo bliski krewny

panny (aby uniknąć zarzutu m eskrom ności mówcy, którem u nie uchodziło „pro dom osua być

Tuliuszem ’')27. C zęsto ograniczali enkom iony również m ów cy kalwińscy i ariańscy. Z upełnie

inna motywacja przyświecała Stanisław owi I lerakliuszow i L ubom irskiem u , który dziękując

w 1678 roku Jan o w i III i M arii Kazim ierze za oddaną Jan o w i W ielopolskiem u M arię A nnę de

la G range d’A rquien, w pochwale przodków pana m łodego wypowiedział zaledwie kilka

zdań, co uzasadniał oryginalnie ujętym poczuciem stosow ności:

2h S. N ie m o je w sk i. op. c it., s. 54.

27 Z o b . M . Trębska. Teoria i u zu s... [w d r u k u j.

http://rcin.org.pl

background image

„Pow inno p o szan o w an ie", czyli co w in ien je s t w szytkiej ltu si sam od zierżca... 135

A któżby śmiał przed Słońcem wystawiać gwiazdy, i by najśw ietniejsze H ytne-

na pochodnie niezw yciężonym najaśniejszego Feba p rom ieniom w ym iatać

przed oczy?23.

G eneralnie laudacja ma wykazać rów ność obojga oblu bieńców — to je s t je j podstawowy

cel. W przypadku ślubu W ielopolskiego rów ności takiej form alnie nie było, i podczas gdy re­

prezentant panny m łodej cofał się w swej opow ieści o je j przodkach do średniow iecznych

królów francuskich i analizował przepływ błękitnej krwi w szesnastu albo i w ięcej pokole­

niach20 — Lubom irski zachował niezwykle daleko posuniętą powściągliw ość panegiryczną.

N ieco podobnie uczynił autor oracji oddającej m ałżonkę carowi R osji. N ajpierw chwali

011

ogólnie ród M niszchów — ze względu na zacność, urzędy i godności będące w rodzinie

i cnoty rycerskie:

O brałeś sobie do spólnego pożycia, do uczcsnictw a łaski tej i błogosławiństwa,

którego Pan B óg Waszej Cesarskiej M iełości hojnie użycza, towarzysza w do­

mu Ich M iełości Panów M niszków , zacnem od w ielu lat wszytkiem i honoram i,

ile ich je n o z dawna ozdobionem nie tylko w chrześcijaństw ie, ale i między po­

gaństw em , a m oże się rzec: po wszytkiem świecie słynącem ja k o wielką dziel­

nością i m ęstw em przeciwko pogaństwu, tak też i roztropnością w zadzierży-

waniu i rozszerzaniu chwały m iełego Boga i spraw rzeczypospolitej chrześci­

ja ń sk ie j30.

N astępnie mówca stosuje częsty w takich sytuacjach zabieg odrzucenia potrzeby pochwały:

Ale m nie się z tern szerzyć m niej potrzeba, co tak wiele i dawnych, i taraźniej-

szych historyków wielą ksiąg pozostałem u wiekowi podało, a Wasza Cesarska

M iełość sarneś się przez niektóry czas przypatrzę!. Przypatrzyć-eś się zaraz ra-

czeł w tym dom u wychowaniu zacnego potom stw a we wszytkich cnotach,

w bogobojn ości, w wstydzie, w skrom ności u matki tak św iętobliw ej, którą

(musi tak każdy m niem ać, że choczaż w tak słebem zdrowiu) Pan B ó g sam tyl­

ko chow a na przykład i w izerunk stanowi białogłow skiem u. O zacności także

i starożytności fam ilijej [ego M iełości nie chcąc się dla ścisłości czasu szerzyć,

do tychże historyków odwoływana się. [edno tylko w spom nię: przed dwiema

sty lat król sławnej pam ięci Władysław, m ając sobie wszytkich w iernych, to, co

chciał m ieć natajem niejszego, je d n em u z tej fam ilijej powierzeł31.

2S Mowa Jaśnie Wielmożnego Jego Mści P. Stanisława Hrabi na 117 śniczu i Jarosławiu Lubomirskiego, marszałka wielkie­

go koronnego, starosty spiskiego, dziękującego Królestwu Ich Mościom, imieniem Jaśnie W eb Jego Mści P. Podkanclerzego

Koronnego, na akcie Jego Mości Weselnym we Lwowie, dnia 19 lipca Roku Pańsk. 1678. k. nlb. 1 u.

2q Z o b . rps. M u z e u m N arod ow eg o w K rakow ie nr 52, s. 1 3 5 -1 4 3 . M ow a zatytułow ana je s t: Oddawanie Jejmsc

Panny Margrabianki della grandę, Rodzonej królowej Jejmsci Panu Janow i Wielopolskiemu, Podkanclerzemu Koronnemu,

przez J M c i Pana Stanisława Jabłonowskiego Wojewodę ziem ruskich, hetmana polnego Koronnego we Lwowie 1679.

10 S. N ie m o je w sk i, op. cit., s. 54.

11 Ibidem, s. 54—55.

http://rcin.org.pl

background image

136 M ałgorzata T ręb sk a

O rator podaje tutaj dwa ważne argum enty; oba były szeroko stosowane w szlacheckich

m ow ach w eselnych pierwszej połow y X V II wieku. Pierwszy to odw ołanie się do daw niej­

szych dziejopisów, który uw iecznili na kartach kronik resgestae M niszchów i ich pow inow a­

tych — w obec istnienia tak rzetelnych źródeł niektórzy m ów cy dodawali nierzadko: „gdzie

każdy sobie doczytać m o że”. O rator nie widzi tu potrzeby podejm ow ania ponow nie ju ż raz

wykonanej pracy, powtarzania faktów', które wszystkim obyw atelom Rzeczpospolitej są do­

skonale znane. Ale car R osji nie był obywatelem Rzeczypospolitej. O ile w przypadku m ów ­

ców w ystępujących na weselach szlacheckich argum ent ten mial realną podbudow ę, tu pełni

fu nkcję jed y n ie ozdobnika.

Z kolei odwołanie do doświadczenia osobistego oblubieńca form ułow ano najczęściej

w wystąpieniach towarzyszących ślubom sąsiadów lub dalekich pow inow atych, gdzie dłuż­

sza znajom ość poprzedzała decyzje m atrym onialne. W przypadku przem ow y kierow anej do

m onarchy obcego kraju argum ent byłby absurdalny, jed n ak w odniesieniu do Sam ozwańca

miał sens z uwagi na je g o pobyt w Sam borze, doskonalą znajom ość zarów no samej panny, ja k

i całej je j rodziny. D ym itrow i nie trzeba zatem zachwalać ani Maryny, ani je j rodu, gdyż miał

on sposobność przekonać się osobiście o w ysokich cnotach i panny, i tego dom u.

N ie zm ienia to taktu, że z oratorskiego punktu widzenia autor Przem ow y traktuje od bior­

cę enkom ionu p an n y — czyli sam odzierżcę W szechrusi — tak samo ja k polskiego szlachcica

z sąsiedniego dworku. M o żliw e je stje d n ak , że celem tw órcy oracji było wykazanie pewnej za­

żyłości m iędzy koronow anym oblu bieńcem a rodziną je g o wybranki.

Potwierdzałyby to następujące słowa:

Takich tedy rodziców i w szytkiem i cnotam i ozdobioną panną, a ju ż poślubioną

Waszej Cesarskiej M ielości m ałżonką, p rzy jach ałjeg o M iełość Pan W ojew oda,

choczaż w slabem zdrow iu swem , m niej sobie ważąc odległość m iesca, niespo-

sobność drogi, w ielkich pociech się spodziewając albo raczej pewnie sobie

obiecując, ze chęć tę, którąś Wasza Cesarska M ieło ść w dom u Je g o M iełości

znał, w7 d z i ę c z n o ś c i ą o d d a w a ć b ę d z i e s z r a c z e 1 [podkr. M . T. ]32.

N ajp ierw dochodzi do przypom nienia trudów podróży do M oskwy, które znosił ojciec

panny m łodej (przypomnijmy, iż w pierwszych słowach oracji m owa je s t rów nież o k o­

sztach), zagrożeń i problem ów zdrow otnych w ojew ody sandom ierskiego. To w yliczenie ma

zilustrow ać bynajm niej nie pokorę w obec now o koronow anego władcy, ale pośw ięcenie star­

ca dla zięcia. Za to wszystko, ale także za „chęć”, której doznał D ym itr w Sam borze, w dom y­

śle: za pom oc polityczną i materialną w w yniesieniu go na tron, w końcu także za oddanie mu

Maryny, car w in ien jest M niszchow i w dzięczność: „wdzięcznością oddawać będziesz raczeł”.

Z w ro t ten był absolutnie standardowo używany w przem ów ieniach szlacheckich przez cały

w iek X V II. Jed n ak za stosow ny uznać go należy w odniesieniu do rodzin przynajm niej

w zględnie sobie równych. O ddaw anie pow inno bow iem im plikow ać dziękow anie, z którym

Ibidem, s. 55.

http://rcin.org.pl

background image

„Pow inno p oszan ow an ie", czyli co w in ien je s t w szytkiej R usi sam od zicrżca... 137

w inien wystąpić reprezentant pana m łodego — z tej racji oblubieniec, ja k o dziękujący, w per­

spektywie oratorskiej z założenia był widziany ja k o postawiony o stopień niżej w hierarchii.

Tu je d n a k sytuacja była niezwykle złożona — dawny protegowany M niszchów stał się teraz

„cesarzem m oskiew skim ’-, w ięc nie byli oni 11111 w najm niejszym stopniu równi stanem,

z drugiej strony fakt wspierania D ym itra przez w ojew odę sandom ierskiego w drodze po ko­

ronę pozostawał faktem pow szechnie znanym. Trudno określić, czy m ówca istotnie wierzył

w carskie pochodzenie D ym itra — urodzeniem czerniec nie mógł nawet m arzyć o m ierzeniu

się z M niszcham i, ci z kolei nie mogli zgłaszać pretensji do równania się ze „wszystkiej Rusi

sam odzierżcą’’.

W ym ow ę wezwania do wdzięcznos'ci osłabia nieco zakończenie oracji, w którym prosi się

o obrócenie tej w dzięczności w „uprzejm ą m iełość” do now o poślubionej m ałżonki. Po tym

następują życzenia „rozszerzenia sławy im ienia” Bożego, doprowadzenia do je d n o ści K ościo­

ła, ostatecznego pokonania wrogów i doczekania się licznego potomstw a. W ostatnich sło­

wach m ówca wykrzykuje z emfazą:

N iechajże szczęśliwie wprowadzona do tronu Waszej Cesarskiej M iełości oblu­

bienica Twoja będzie! A dzień ten sprowadzenia jak o szczęśliwy sobie obiecują

życzliwi Waszej Cesarskiej M iełości, tak niechętliw em niech będzie straszliwy!

Analizowaną Przem ow ę właściwie trudno porów nywać z jakikolw iek innym znanym tek­

stem . Istnieją liczne oracje dworskie, lecz sytuacje, w których były one wygłaszane, zgoła róż­

niły się od om awianej w tym m iejscu. W typowym wystąpieniu dw orskim m ówca oddaje

pannę z fraucym eru królowej lub dziękuje za nią, para królewska występuje zatem jak o opieku­

nowie oblubienicy. Z tej racji, ale przede wszystkim z powodu swojej godności, są oni główny­

mi postaciami oracji, i wszystkie niemal elem enty enkomiastyczne odnoszą się do nich. M onar­

cha w każdym ujęciu, czy to w oddawaniu czy dziękow aniu, je s t osobą, w obec której wyraża

się w dzięczność, deklaruje się posłuszeństw o, w ierność i m iłość oraz oddanie m ajestatowi,

lub uzasadnienie do tychże afektów i postaw wzywa. Idąc tym tropem , zasadniczo m ów ca od­

dający M arynę pow inien dziękować D ym itrow i, że ten zechciał ją pojąć za żonę.

Przem ow a do N ajaśidijszego z łaski B ożej Dymitra Iw an ow icza...

je s t tekstem niezwykle inte­

resującym przede wszystkim ze względu na zm ienność tonu — obecne są w niej oczywiste

elem enty panegiryczne, obszerna tytulatura, wskazanie na posłannictw o now ego cara poparte

cytatami z ksiąg prorockich i tak dalej, ale obok nich znajdujem y także elem enty pasujące zde­

cydowanie bardziej do okoliczności wesela polskiego szlachcica z polską szlachcianką niż do

oddawania panny władcy obcego kraju. N ie sposób określić, czy ta nierów ność stylu była za­

m ierzona, czy m oże wynikała z pewnych niedom agań um iejętności i wyobraźni mówcy.

Z całą pewnością je d n a k zupełnie nie pasowała do sposobu obchodzenia uroczystości w esel­

nych i koronacyjnych w M oskw ie.

Pow róćm y zatem do pytania — czy przem ów ienie to m ogło zostać w ygłoszone, czy do­

czekało się aetionis? Biorąc pod uwagę sztywność etykiety dworskiej na uroczystościach

w M oskw ie — nie całkiem znanej i zrozum iałej dla polskich gości w eselnych, sądząc z opisów

http://rcin.org.pl

background image

138 M ałgorzata T ręb sk a

świadków — m ożna w nosić, że nie przewidziano m iejsca na tego typu cerem onię. O ddaw a­

nia panny nie dokonuje się przy okazji w znoszenia toastu — je s t to osobny, niezm iernie waż­

ny obrzęd, w polskiej kulturze szlacheckiej w ręcz kulm inacyjny punkt wesela. Tym czasem ,

ja k wynika z opisów pamiętnikarzy, nie nadarzyła się żadna okazja, aby z całą wymaganą cele­

brą oddać M arynę w im ieniu ojca.

D rugi argum ent przemawiający za tą tezą to w niektórych m om en tach zbyt poufały ton

mowy. Zważywszy fakty: zaistniałego sporu tytulaturow ego, niezw ykle ścisłej kontroli prze­

strzegania obyczajów dw orskich, w końcu nawet przejaw ów iiytacji D ym itra i protekcjonal­

nego chw ilam i traktowania przez niego teścia, m ożna wysunąć hipotezę, że m ów ca m ógł sam

zrezygnow ać z wygłoszenia lub prób wygłoszenia w cześniej przygotowanej przemowy, która

w tych okolicznościach nie do końca spełniała zasady aptmn.

Staropolscy pam iętnikarze, je ś li ju ż opisywali wesela (a czynili to znacznie m niej detalicz­

nie, niż to m iało m iejsce w czasie godów m oskiew skich)33, to niem al z reguły w spom inali

o m ów cy oddającym i dziękującym za pannę. C zęsto bywa tojed yna bardziej rozw inięta uwa­

ga odnosząca się do danego ślubu. Tym czasem źródła m ilczą o w ygłoszeniu tej oracji — gdyby

ta cerem onia się dokonała, z pewnością zostałaby odnotow ana przez Polaków, którzy zanu­

rzeni w obcym i dziw nym dla nich obyczaju, doświadczyliby w reszcie czegoś znanego i sw oj­

skiego.

Dla m ow y ja k o takiej nie ma to większego znaczenia. I tak w eselne oratorstw o staropol­

skie poznajem y jed ynie poprzez teksty zapisane, które od tekstów w ygłoszonych m ogły się

znacząco różnić.

33 Z o b . M . Trębska. Swaty i swada w staropolskich pamiętnikach i diariuszach. „B arok. H isto ria — Literatu ra —

S ztu k a" 2 0 0 6 [w d ru k u ].

http://rcin.org.pl


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
co to jest biznes plan, Biznesplan jest to zbiór dokumentów planistycznych, które powinny określać
Masterton Graham Moc seksu czyli co każda para wiedzieć powinna
Masterton Graham Moc seksu czyli co każda para wiedzieć powinna
EDoc 6 Co to jest podpis elektroniczny slajdy
Co to jest seie
Co to jest teoria względności podstawy geometryczne
Co to jest widmo amplitudowe sygnału, SiMR, Pojazdy
T. Halik - Co nie jest chwiejne..., religia, Teologia
CO TO JEST SORBCJA, Ochrona Środowiska
25. Co to jest metoda PCR i do czego służy - Kopia, Studia, biologia
Co to jest budzet panstwa, prawo, Finanse
CO TO JEST TEORIA, POLONISTYKA, 1
Str '1 rozdz. Co to jest umysł' Ryle, Filozofia UŚ
Co to jest wada wymowy, logopedia
Lekcja 2- Co to jest szkoła wyższa, studia różne
Co to jest REIKI, Rozwój duchowy, Reiki
Co to jest informacja geologiczna
Co to jest integracja sensoryczna
amortyzacja sposób olbiczenia i co to jest

więcej podobnych podstron