Legenda o poznańskich koziołkach
- legenda wielkopolska -
A. Plec, M. Skoczylas: „Czy znasz ten kraj?”
Było to dawno, dawno temu. W słoneczny dzień przywiózł gospodarz dwa małe
koziołki na jarmark do Poznania. Zaprowadził je na plac targowy, uwiązał pod wierzą
ratuszową i poszedł do gospody na obiad. W gospodzie spotkał kuma i zaczął z nim
rozmawiać o tym i owym. O koziołkach zapomniał.
Stoją smutne koziołki pod ratuszem. Najchętniej urwałyby się z postronka i
zjadły zielona kapustę i marchew leżącą na straganach. Aż tu Grześ idzie przez plac i
myśli, jak by tu figiel spłatać. Widzi koziołki uwiązane na postronku. Odwiązał je i
postanowił pokazać im cały Poznań. Zapędził koziołki na ratuszowa wieżę, skąd widać
było całą panoramę miasta.
Biedne koziołki trzęsły się ze strachu, chciałyby gdzieś uciec, ale nie wiedziały gdzie.
Gospodarz tymczasem najadł się, napił i o koziołkach sobie przypomniał. Pobiegł
na plac, a tam koziołków ani śladu. Zaczął biegać po placu i pytac ludzi, czy ich nie
widzieli. Aż tu nagle, gdzieś z wysoka, prawie z chmur, doleciał go głos:
-Me-e-e-e! Me-e-e-e!
Zadarł gospodarz głowę do góry i zamarł ze zdumienia. Na ratuszowej wieży dwa małe
koziołki stoją i – tryk! tryk! Różkami się bodą.
Wbiegł chłop do ratusza po dwa schody skacząc. Tak mu się teraz do koziołków
spieszyło. Zmęczył się okropnie. Aby odpocząć oparł się na galeryjce obok koziołków i
na cały Poznań z wysokiej wieży spogląda. Widzi rzekę Wartę, mury, wysokie kościoły,
domy. Wtem patrzy i oczom swoim nie wierzy. Wśród domów dym się unosi, czerwone
języki ognia strzelają w górę. – To pożar! To pożar! Ludzie, domy się palą! – zawołał
głośno z wieży gospodarz. Ludzie z jarmarku chwycili wiadra z wodą i pobiegli gasić
palące się domy. Zdążyli w samą porę, aby ugasić ogień i miasto od spalenia uratować.
A dzięki komu pożar dostrzeżono? Tak, tak, to dzięki małym koziołkom, które na
ratuszowej wieży się znalazły. Na pamiątkę tego wydarzenia do dzisiaj w Poznaniu na
ratuszowej wieży o godzinie dwunastej w południe, gdy rozlega się hejnał, na galeryjkę
wychodzą dwa małe drewniane koziołki i - tryk! - różkami się bodą.