Święta Franciszka Rzymianka
Kawa z Aniołem Stróżem
Marcin Jakimowicz
Ludzie z wypiekami na twarzy opowiadali o jej niezwykłych
wizjach, ekstazach i proroctwach. Wielu zawdzięczało jej
uzdrowienie. Kroniki wspominają również o wskrzeszonych
zmarłych.
Mężatka zakonnicą
U ludzi to niemożliwe, u Boga na wszystko jest czas, zaświaty przyszły
na świat i kręcą się wokół nas. I piją z nami herbatę, i sadzą cynie po
wsiach – z głośników sączy się piosenka Budzyńskiego. Hmm.
Jak uwierzyć, że zaświaty są na wyciagnięcie ręki? Jak zaprzyjaźnić się
ze swoim aniołem? Wyjść poza dziecinną rymowankę: „Stróżu mój, ty
zawsze przy mnie stój” i rozmawiać z nim jak z konkretną, pełną ognia
istotą? Franciszka Rzymianka miała ten niezwykły dar. Często
rozmawiała ze swoim Aniołem Stróżem. W jej życiu było wiele
cudowności, ale ona, jak to zazwyczaj bywa, wcale ich nie szukała.
Modliła się, a znaki i cuda były tylko potwierdzeniem trafności wyboru
jej drogi.
Urodziła się w 1384 roku w arystokratycznej rodzinie. Młodo wydano ją
za mąż za Wawrzyńca di Ponziani. Miała z nim troje dzieci. I choć
sąsiedzkie patrycjuszowskie rodziny zatrudniały do wychowania obce
kobiety, Franciszka sama wychowywała swe pociechy. Mimo że od
rana do wieczora miała ręce pełne roboty, jej dom na rzymskim
Zatybrzu słynął z dobroczynności. Zaopatrywała kościoły w szaty i
naczynia liturgiczne, karmiła i ubierała biedaków. Modliła się nocami,
gdy jej dzieci już słodko spały. Dwoje z nich, siedmioletni synek
Ewangelista i sześcioletnia córka Agnieszka, wcześnie zmarło.
Gdy wybuchła wojna króla Neapolu z papieżem, pałac Franciszki
obrabowano, a jej męża i syna skazano na wygnanie. Została sama,
bez środków do życia. Większość na jej miejscu rozpaczałaby, ona była
jednak pełna ufności. Gdy w Wiecznym Mieście wybuchła epidemia, na
rzymskich placach często widziano ją, jak z narażeniem życia
usługiwała zarażonym. Zamieniła swój pałac w szpital. „Zabierała
zużyte łachmany i zabrudzoną odzież biedaków. Po oczyszczeniu i
dokładnym naprawieniu, składała starannie, skrapiając wonnościami,
jak gdyby miały służyć samemu Panu” – pisali świadkowie.
Gdy mąż wrócił z wygnania, zachęciła go do złożenia ślubu czystości.
Pełna życia Franciszka zarażała ufnością wszystkich dookoła. Nic
dziwnego, że niebawem znalazły się kobiety, które zapragnęły żyć jak
ona. Powstało stowarzyszenie Oblatek Benedyktynek z Góry Oliwnej.
Siostry osiadły przy kościele tuż przy Koloseum. Po śmierci syna i
męża Franciszka ubrała habit. Zmarła 9 marca 1440 r., mając 56 lat.
Jeszcze za jej życia ludzie z wypiekami na twarzy opowiadali o jej
niezwykłych wizjach, ekstazach i proroctwach. Wielu zawdzięczało jej
uzdrowienie. Kroniki wspominają również o wskrzeszonych zmarłych.
Największym jednak przywilejem było częste widzenie Anioła Stróża.
Jego obecność była dla niej tak naturalna jak rozmowa z najbliższymi.
Teraz, gdy piszę te słowa, stoi przy mnie anioł. Panie, wierzę, ale
proszę, zaradź memu niedowiarstwu. Franciszko z Rzymu, módl się za
nami.
Mężatka zakonnicą
ks. Tomasz Jaklewicz
Żona, matka i zakonnica. Połączenie tych powołań wydaje się
niemożliwe. A jednak św. Franciszce Rzymskiej to się udało. Przez
czterdzieści lat łączyła życie małżeńskie z życiem ascezy, modlitwy i
służby ubogim. Najoryginalniejszym z licznych mistycznych darów,
było widzenie z własnym Aniołem Stróżem.
Franciszka urodziła się w 1384 r. Jako 11-letnia dziewczynka
postanowiła wstąpić do zakonu. Jednak posłuszna swoim zamożnym
rodzicom wyszła z mąż za rzymskiego patrycjusza Wawrzyńca di
Ponziani.
Żyła w zgodnym związku, ponoć nigdy nie pokłóciła się z mężem.
Wydała na świat trójkę dzieci, z których dwoje zmarło w dzieciństwie.
Zajęta prowadzeniem domu znajdowała czas na modlitwę i pomaganie
nędzarzom i chorym. Kiedy tylko ktoś z domowników potrzebował jej
pomocy, przerywała modlitwę. Mówiła: „Mężatka musi, jeśli wzywają
ją rodzinne obowiązki, zostawić Boga przed ołtarzem i znaleźć Go w
domowej krzątaninie”. Legenda mówi, że kiedyś cztery razy
przerywano jej modlitwę przy tym samym wersie psalmu, który
odmawiała. Kiedy za piątym razem powróciła do modlitwy, znalazła ten
wers zapisany złotymi literami. Mieszkała w pałacu na Zatybrzu.
Gdy wybuchła wojna króla Neapolu z papieżem, pałac obrabowano, a
jej męża i syna skazano na wygnanie. Franciszka została bez środków
do życia, ale nie straciła ufności i doczekała się ich powrotu. Kiedy
miasto ogarnęła epidemia dżumy, na ulicach rozdawała żywność i
ubrania. Wokół niej gromadziły się kobiety, które tak jak ona chciały
podjąć życie ascetyczne i działalność charytatywną. W 1425 roku
Franciszka utworzyła kongregację oblatek benedyktyńskich. Sama
przyjęła habit i zamieszkała w klasztorze dopiero po śmierci syna i
męża. Była obdarzona niezwykłymi łaskami mistycznymi: wizjami,
ekstazami, zmysłem proroczym, mocą uzdrawiania, a nawet
wskrzeszania umarłych. Zmarła 9 marca 1440 r., mając 56 lat.
Pochowano ją w kościele S. Maria Nova przy Forum Romanum. Świętą
ogłosił ją Paweł V w 1609 roku.
Św. Franciszka chciała być zakonnicą, a prawie całe życie była żoną i
matką, zakonnicą jedynie „półetatową”. Jej życie pokazuje, że nie
każde pobożne pragnienie musi być koniecznie wolą Boga. Cała rzecz
w tym, aby umieć to mądrze rozróżniać. Pomocą może być dobra
rozmowa, a aniołem stróżem może okazać się mąż, żona, brat, siostra,
przyjaciel czy spowiednik.