Spis treści
Wstęp 9
CZĘŚĆ I
PODSTAWOWE REGUŁY GRY HANDLOWEJ 13
1. Jak zrozumieliśmy, że handlowanie to gra? 15
Dlaczego klienci grają? 21
2. Filozofia handlowania: najważniejsze jest
zadowolenie klienta 25
Pozytywna transakcja handlowa 28
Rozmawiaj o potrzebach i obawach klienta. Zrozum jego interesy... 34
3. Najważniejsze „narzędzia" poznawania
i rozumienia interesów klienta 41
Trudne pytania. Nie daj się zbyć byle czym 44
Parafraza. Jak słuchać i nie wchodzić z klientem w polemikę? 47
Parafraza. I co dalej? 52
CZĘŚĆ II
DEBIUTY HANDLOWE 55
4. Pierwszy kontakt z klientem 57
5. Zbuduj ludzki kontakt i zainteresuj się
potrzebami klienta 61
SPIS TREŚCI
6. Debiutowe gry klienta 69
Gra „Nie mam czasu" 72
Gra „To mnie nie interesuje" 77
Przejmowanie klienta od konkurencji 81
Gra „Interesuje mnie wyłącznie..." 83
7. Typy klienta. Jak je rozpoznać
i dopasować się do nich? 85
Komu pozostawiać wybór, a komu polecać? (JA —INNI) 89
Komu przypominać o jego celach, a komu dawać gwarancje?
(CELE—PROBLEMY)
96
Jak radzić sobie z klientem, który gotów jest kupić wszystko
i jak docenić klienta krytykującego? (ZGODNY — NEGUJĄCY)...100
Klient SYSTEMATYCZNY i klient CHAOTYCZNY 108
Klient OSOBISTY i klient RZECZOWY. 110
CZĘŚĆ III
GRA ŚRODKOWA. CO OSŁABIA HANDLOWCA
I JAK WYKORZYSTUJĄ TO KLIENCI? 113
8. Mity i stereotypy działania handlowca 115
Mit pośledniości zawodu sprzedawcy 117
Stereotyp obowiązującej postawy 119
Mit ceny 125
Jak przeciwstawiać się mitowi ceny? 128
Mit, że konkurencja jest tylko zagrożeniem 131
Mit, że klient ma nieograniczone możliwości wyboru 135
9. Trudne zagrywki klienta wykorzystujące
stereotypy i lęki handlowca 141
Straszenie konkurencją 146
Mamienie dużym i długotrwałym kontraktem 148
Ultimatum, czyli „ostateczne warunki" 149
SPIS TREŚCI
Presja czasu 151
Osobisty atak na handlowca lub jego firmę 152
Jaką mam pewność, że mi się to opłaca? 153
Niezwykłe mamienie kontraktem (Wspólne lizanie loda) 155
Rozmiękczenie i niespodziewany atak (Dr Jeckyll i Mr. Hyde) 156
Odwołanie się do lojalności i honoru handlowego
(Twój wspólnik już mi obiecał)
157
Wykorzystanie interesów handlowca
(Nie mam żadnych zastrzeżeń, ale...)
159
Fałszywa informacja (Zostawiony notes) 160
Co nas najbardziej trafia w zagrywkach klienta? 161
10. Zachowania asertywne. Sposoby radzenia sobie
z typowymi grami klienta 163
Stawianie granic klientowi 167
Asertywne stawianie granic 169
Kiedy musisz lub chcesz odmówić klientowi
(Zdarta płyta handlowca)
177
Asertywne, profesjonalne reakcje na krytykę klienta 185
Zasady postępowania wobec uzasadnionej reklamacji klienta 193
Ogólną krytykę sprowadzaj do konkretów
(Poszukiwanie krytyki)
196
Co robić, gdy klient czepia się szczegółów i osłabia Cię,
wytykając niedoskonałości? (Zamianie) 199
Zamiana oceny na opinię 202
CZĘŚĆ IV
KOŃCÓWKI W NEGOCJACJACH.
ZAPOMNIANA SZTUKA TARGOWANIA 205
11. Targuj się, dając klientowi satysfakcję 207
SPIS TREŚCI
CZĘŚĆ V
JAK UTRZYMAĆ ENTUZJAZM HANDLOWY? 217
12.0słabiony handlowiec. Co z nim robić? 219
„Zatrucie handlowe" 221
„Osłabiacze" w firmie 224
13Jak budować pozytywne nastawienie? 227
Umiejętności i aktywność 231
Masz tyle, ile myślisz, że masz (Wiara czyni cuda) 232
Odporność na „śmieć informacyjny" 234
Mierz wysoko i podejmuj nowe wyzwania 237
Bierz odpowiedzialność za swój rozwój zawodowy 239
Kilka sposobów na przeciwdziałanie „zatruciu" handlowca 241
Złote myśli smerfów-ważniaków 243
Zakończenie 245
Informacje o szkoleniach 249
Informacje o innych książkach i kasetach
Grupy Szkoleniowej Kontrakt-OSH 255
Wstęp
Dlaczego napisaliśmy tę książką?
O
d dwudziestu lat zajmujemy się praktyczną psycho
logią. Przez dłuższy czas nasza praca polegała głów
nie na pomaganiu ludziom w rozwiązywaniu ich
problemów oraz prowadzeniu szkoleń dla oświaty i służby
zdrowia. Gdyby jeszcze w 1990 roku ktoś powiedział nam, że
zmienimy zawód, staniemy się właścicielami kilku firm i bę
dziemy czymś handlować, to próbowalibyśmy go skierować
do szpitala psychiatrycznego.
W owym czasie byliśmy przesiąknięci typowymi dla homo
sovieticus
lękami przed prywatnym biznesem, a handlowanie
wydawało się zajęciem niegodnym ludzi, których kształtowała
psychologia humanistyczna i kontrkultura.
W roku 1991 w naszym życiu zawodowym nastąpiła rewo
lucja. Założyliśmy firmę szkoleniową Ośrodek Negocjacji Kontrakt.
Na początku uczyliśmy rozwiązywania konfliktów na drodze
negocjacji. I ten program szkoleniowy musieliśmy sprzedać.
Napisaliśmy książkę Docenić konflikt, którą postanowiliśmy sa
mi wydać i rozpowszechniać. Musieliśmy się więc nauczyć ak
tywnie handlować. Bogatsi o te doświadczenia, rozpoczęliśmy
prowadzenie warsztatu Negocjacje handlowe, czyli jak zadowolić
klienta, nie ulegając jego żądaniom.
WSTĘP
Po sześciu latach pracy zorientowaliśmy się, że coraz rza
dziej sprzedajemy, a coraz bardziej czujemy się szefami firm,
które stworzyliśmy. W związku z tym większość szkoleń han
dlowych przejmują teraz nasi współpracownicy, a my uczymy
głównie szefów.
Uznaliśmy więc, że jest to bardzo dobry moment na pod
sumowanie naszych doświadczeń handlowych i podzielenie
się dorobkiem wyniesionym z warsztatów szkoleniowych.
Innym powodem napisania tej książki było nasze przeko
nanie, że w dostępnej literaturze nikt nie uwzględnia specyfiki
handlowania w Polsce. A przecież przez pięćdziesiąt lat nie było
tutaj normalnego rynku i musi to mieć swoje konsekwencje.
Wielokrotnie złościło nas bezkrytyczne przenoszenie z Za
chodu wzorców wizyty handlowej, sposobów rozmawiania
z klientem.
Często czuliśmy się bezradni wobec szefów-obcokrajowców
i ich ekspertów. Wierzą oni, że wszyscy ludzie są tacy sami, jak
w krajach, z których pochodzą, i bardzo trudno ich przeko
nać, że między Polską a Zachodem istnieją istotne różnice
w postawach zarówno klientów, jak i sprzedawców.
Wydaje nam się, że zbyt wielu handlowców żyje w prze
konaniu, że sprzedawanie to wciskanie ludziom produktów.
Wydając naszą książkę, chcemy jeszcze raz przypomnieć, że
prawdziwe handlowanie to zaspokajanie potrzeb klientów.
I z tego dopiero może wynikać satysfakcja i duma handlowca
oraz szacunek do wykonywanego zawodu.
Napisaliśmy tę książkę również dlatego, że obiecaliśmy ją
kilku tysiącom uczestników naszych warsztatów. Czujemy się
z nimi zaprzyjaźnieni i mamy świadomość, że bez anegdot
i doświadczeń, którymi się z nami dzielili, książka ta byłaby
znacznie uboższa. Jest więc ona naszym podziękowaniem za
te spotkania i współpracę.
CZĘŚĆ I
PODSTAWOWE REGUŁY
GRY HANDLOWEJ
Jak zrozumieliśmy,
że handlowanie to gra?
P
rzez wiele lat zajmowaliśmy się rozwiązywaniem kon
fliktów i negocjacjami, które miały pomóc ludziom
w porozumieniu.
Nasze umiejętności w tym zakresie okazały się mało skutecz
ne w negocjacjach handlowych. Sprzedając usługi, często byli
śmy niezadowoleni z warunków umowy lub uzyskanej ceny.
Pewnego razu umówiliśmy się z dużym i poważnym ban
kiem na przeprowadzenie cyklu zajęć dla pracowników. Oso
ba, która reprezentowała ten bank, była z nami zaprzyjaźnio
na. Przyjęła naszą ofertę na piśmie i nie rozmawialiśmy na
temat proponowanej ceny. Sądziliśmy więc, że nasze warunki
zostały zaakceptowane. Uzgodniliśmy wspólnie termin i miej
sce szkolenia. Na dziesięć minut przed rozpoczęciem warszta
tów niespodziewanie zjawiła się nasza klientka i przemówiła
dramatycznym głosem:
— Chłopcy, za tę cenę szef mnie zabije.
Cóż mieliśmy robić? Siedziała przed nami znajoma osoba
w bardzo trudnej sytuacji. Chcieliśmy więc jej pomóc. Zapyta
liśmy naiwnie:
— A ile możesz zapłacić, żeby nie narazić się szefowi?
JAK ZROZUMIELIŚMY, ŻE HANDLOWANIE TO GRA?
Wymieniła kwotę o czterdzieści procent niższą od zapro
ponowanej przez nas. Zaraz dodała także:
— To naprawdę ostateczna granica moich możliwości bu
dżetowych!
Było nam przykro. Mieliśmy poczucie, że jest to zapłata
nieadekwatna do wartości naszej pracy. Ale pod presją czasu
(właśnie rozpoczynały się umówione zajęcia) i z życzliwości
dla naszej koleżanki wyraziliśmy zgodę.
Wydawała się tym zaskoczona. I z własnej inicjatywy zwięk
szyła swoją ostateczną (!) cenę o dziesięć procent. W pierw
szym odruchu poczuliśmy się oszukani i byliśmy źli, że nami
manipuluje. Uwierzyliśmy, że naprawdę jest w podbramkowej
sytuacji i prosi nas o pomoc, a rzeczywistość okazała się zu
pełnie inna. Po pewnym czasie dowiedzieliśmy się, że mogła
zapłacić dużo więcej.
To było olśnienie. Odkryliśmy, że nie rozumiemy pewnego
rodzaju negocjacji, jakim jest handlowanie. Zaczęliśmy więc
się go uczyć, wykorzystując wiedzę doświadczonych handlow
ców i swoją praktykę psychologiczną. Zdobyte umiejętności
sprawdzaliśmy w naszej firmie i w zaprzyjaźnionych firmach
handlowych. Tak powstały nowe warsztaty poświęcone negocja
cjom handlowym: Jak zadowolić klienta, nie ulegając jego żądaniom.
Zrozumieliśmy, że nasza znajoma nie miała zamiaru nas
wykorzystać ani nadużyć naszego zaufania. Zaprosiła nas tyl
ko do gry, której nie znaliśmy. Jest to najpowszechniejsza ha
zardowa gra na świecie, a nazywa się handlowanie. My, naiwni
psycholodzy, nie nauczyliśmy się tej gry w rzeczywistości PRL-u
z jej karykaturalnym rynkiem.
JAK ZROZUMIELIŚMY, ŻE HANDLOWANIE TO GRA?
W opisanej sytuacji popełniliśmy kilka podstawowych błę
dów handlowych:
• Pozwoliliśmy postawić się w niedoczasie (podjęliśmy
rozmowę o ostatecznych warunkach tuż przed zajęciami).
• Słowa klientki: „szef mnie zabije, budżet mi nie pozwala"
potraktowaliśmy dosłownie, a nie jako zaproszenie
do gry handlowej.
• Skoncentrowaliśmy się na cenie i zbyt łatwo ulegliśmy,
nie żądając niczego w zamian („No dobrze, zgoda.
Ile możesz dać?").
• Poczuliśmy się dotknięci zagrywką klientki, zamiast
docenić jej umiejętności kupieckie.
Dziś jesteśmy wdzięczni naszej znajomej, gdyż zmusiła nas
do tego, żebyśmy zaczęli się uczyć najciekawszej hazardowej
gry na świecie, czyli handlowania.
Teraz prawdziwe handlowanie kojarzy nam się z dwiema
grami: pokerem i szachami. Z pokerem — bo jest pełne psy
chologicznych zagrywek i dopuszcza zachowania nieakcepto
wane na co dzień w stosunkach między ludźmi. Poker bez
nich byłby śmiertelnie nudny. Partner, który obraża się na
blef innego gracza, ośmiesza się i zapewne wykluczono by go
z dalszej gry. A my, handlując z naszą znajomą, zachowaliśmy
się jak obrażeni, niedoświadczeni gracze.
Pewien wytrawny pokerzysta powiedział: „Jeżeli będziesz
traktował tę grę zbyt osobiście i postanowisz zniszczyć prze
ciwnika — to przegrasz".
Handlowanie przypomina też rozgrywkę szachową, gdyż
wymaga inteligencji, wiedzy, pracowitości i przygotowania.
Skorzystaliśmy także z logiki tej gry, dzieląc negocjacje han
dlowe na trzy etapy: debiuty, grę środkową i końcówki.
JAK ZROZUMIELIŚMY, ŻE HANDLOWANIE TO GRA?
Debiuty to pierwszy kontakt z klientem, próba zjednania go
i skupienia uwagi oraz rozpoznanie jego prawdziwych potrzeb.
Gra środkowa to rozbudowane negocjacje, zawierające za
grywki i manipulacje klienta oraz kontrtaktyki sprzedawcy.
Końcówki to sztuka targowania się, dawania satysfakcji
klientowi i zawierania ostatecznego kontraktu.
DLACZEGO KLIENCI GRAJĄ?
Dlaczego klienci grają?
Podejście do handlowania w kategoriach gry było dla nas prze
łomem. Dzięki temu zaczęliśmy dostrzegać wiele zagrywek
stosowanych (zazwyczaj nieświadomie) przez klientów i han
dlowców. Klienci grają, ponieważ chcą Ci odebrać pewność
siebie i pomniejszyć Twój entuzjazm handlowy. Wiedzą, że
kiedy stracisz wiarę w produkt lub w swoją firmę, jeśli prze
straszysz się możliwości utraty kontraktu lub prowizji albo je
śli wzbudzą w Tobie współczucie — to będziesz skłonny do
szczególnych ustępstw. Klienci przeczuwają, że jeśli im się to
uda, wtedy staniesz się ich darmowym pracownikiem.
Od tej pory będziesz działał bardziej na rzecz ich interesów
niż swojej firmy. Pobiegniesz do szefa działu handlowego i za
czniesz go przekonywać:
„Trzeba klientowi wydłużyć termin płatności, bo nasza
konkurencja daje lepsze warunki."
„Klient myśli o długotrwałej współpracy, więc dajmy mu
już teraz upust, chociaż bierze niewielką partię towaru."
„Szefie, nie mam szans sprzedać tego za gotówkę. Prze
cież nikt tak dzisiaj nie handluje."
„Klient obiecał, że weźmie nasz produkt, jak zejdziemy
z ceny jeszcze kilka procent."
Jeżeli niekiedy tak postępujesz, oznacza to, że klient Cię za
truł i jesteś osłabionym handlowcem. Klienci są mądrzy. Naj
częściej nie będą podkreślać mocnych stron Twojej oferty.
Wiedzą, że opłaca im się wytknąć każde niedociągnięcie Two
jej firmy, wszystkie niedokładności Twojego produktu i pod
kreślić przewagę konkurencji. Nazywamy to „śmieciem infor
macyjnym".
Handlowiec, który uwierzy w krytyczne uwagi klienta, stra
ci entuzjazm do sprzedawania i zacznie negatywnie myśleć
JAK ZROZUMIELIŚMY, ŻE HANDLOWANIE TO GRA?
o
warunkach proponowanych klientom przez własną firmę.
Takich zniechęconych i narzekających sprzedawców bę
dziemy w tej książce nazywać zatrutymi lub osłabionymi.
Grą naszej partnerki z banku było odwoływanie się do
osobistej pomocy, wzbudzenie współczucia i postawienie
nas wobec presji czasu. Nieświadomie też odniosła się ona
do naszych kilkunastoletnich doświadczeń pomagania lu
dziom. Słysząc jej prośbę o pomoc, zareagowaliśmy odru
chowo i zachowaliśmy się jak psycholodzy wobec człowieka
z problemami, zapominając o własnych interesach. W tych
negocjacjach handlowych byliśmy ulegli, a jednocześnie
źli na klientkę.
Odkryliśmy wtedy regułę, którą polecamy także Twojej
uwadze:
i Kiedy w kontakcie z klientem stajesz sic uległy
lub agresywny, powinno być to dla Ciebie sygna
łem, że poddajesz się grze partnera.
Tak jak wszyscy handlowcy, mamy różne obszary po
datności na gry klientów. Jeden z nas staje się nadmiernie
uległy, kiedy rozmawia o pieniądzach z osobą, która chce
zamówić szkolenie. Osłabiają go na przykład takie teksty:
„Zależy nam bardzo na tych zajęciach, ale ogranicza nas
budżet. Jesteśmy ubogą firmą i potrzebujemy państwa po
mocy, ale nas na to nie stać. Pieniądze nie staną chyba na
przeszkodzie takiemu ważnemu przedsięwzięciu?".
Drugi z nas staje się agresywny, kiedy kontrahent draż
ni jego ambicję lub okazuje lekceważenie i wyraża brak za
ufania: „Takie zajęcia jak wasze prowadzi wiele firm. Nie
jesteście warci tych pieniędzy. Słyszałem, że jakiś czas temu
miał pan poważną wpadkę zawodową."
DLACZEGO KLIENCI GRAJĄ?
Znamy swoje słabe strony w negocjacjach handlowych, więc
jeden rozmawia o pieniądzach, a drugi przeciwstawia się atakom
osobistym. Często kopiemy się pod stołem, żeby powstrzymać
wspólnika przed destrukcyjną reakcją. Kopniak oznacza, że
ma się po prostu nie odzywać. Oczywiście, nie zdradzimy, na
jaką grę każdy z nas jest podatny, bo może spotkamy się kiedyś
jako partnerzy handlowi.
Zachęcamy, żebyś i Ty rozpoznał zagrywki, jakich najczę
ściej używasz jako klient, oraz te, którymi najłatwiej Cię osła
bić, gdy jesteś handlowcem. Wyobraź sobie, że idziesz na bazar
z postanowieniem skłonienia sprzedawcy do jak największej
obniżki ceny. Jakich metod użyjesz? Jest ich bardzo dużo. Oto
najbardziej typowe:
„Panie, na innym bazarze widziałem taki sam towar
znacznie tańszy i lepszej jakości."
(Straszenie konkurencją)
„Oj, zabrakło mi pieniędzy. Niech pan trochę zejdzie
z ceny, bo mam przy sobie tylko tyle."
(Branie na litość)
„Co pan? Takie małe te warzywa i nieświeże, a pan chce
tyle pieniędzy?"
(Krytyka produktu)
„Jak pan mi teraz sprzeda taniej, to na pewno będę robił
zakupy tylko u pana."
{Mamienie długotrwałym kontraktem)
Wierzymy, że kiedy, w trudnych momentach handlowania,
uświadomisz sobie, iż masz do czynienia z grą, pozwoli Ci to
zachować pozytywne nastawienie do klienta, utrzymać dystans
wobec jego zagrywek i nie stracić entuzjazmu. A to decyduje
o efektach każdego handlowania.
^ M _
JAK ZROZUMIELIŚMY, ŻE HANDLOWANIE TO GRA?
Klient ma prawo grać, a wręcz jest to jego zadaniem. Nie
obrażaj się więc, tylko naucz się radzić sobie z jego trikami
i manipulacjami.
My szanujemy wszelkie zagrywki naszych klientów, o ile
nie naruszają granic godności osobistej.
Kiedy ulegasz grom klientów i wierzysz w to, co mówią,
dochodzi do paradoksalnej sytuacji: za pieniądze swojej firmy
i kosztem części swojej prowizji stajesz się najlepszym darmo
wym pracownikiem klienta.
Ciekawe, czy masz ochotę być takim „jeleniem"?
Filozofia handlowania:
najważniejsze jest
zadowolenie klienta
P
rzygotowując się do gry handlowej, przyjęliśmy pierw
szą zasadę:
Nie interesuje nas wciskanie klientowi naszej
usługi.
Musimy poznawać i uwzględniać jego prawdzi
we potrzeby.
Klient ma być zadowolony.
Zrozumieliśmy bowiem, że najważniejszym towarem han
dlowym jest satysfakcja klienta. Jeżeli jest on zadowolony, masz
szansę na długotrwałą, korzystną dla obu stron współpracę.
A kiedy polujesz na klienta, próbujesz go oszołomić i wcisnąć
swój towar za wszelką cenę, na pewno na dłuższą metę stracisz.
Możesz nawet szybko i dużo zarobić, ale klient zrewanżuje Ci
się kiedyś za lekceważenie jego potrzeb i wyciąganie od niego
pieniędzy.
FILOZOFIA HANDLOWANIA
Pozytywna transakcja handlowa
Zaczęliśmy myśleć o handlowaniu bardziej jako o transakcji
psychologicznej, która polega na spotkaniu ludzi w celu zaspo
kojenia potrzeb, a nie tylko na wymianie towarowo-finanso-
wej. W związku z tym posługujemy się pojęciem „pozytywna
transakcja". Do jej zawarcia dochodzi wtedy, kiedy klient od
czuwa satysfakcję z kontaktu ze sprzedawcą. Żeby to osiągnąć,
handlowiec powinien zainteresować się klientem, nawiązać
z nim ludzki kontakt, wysłuchać go i zrozumieć jego potrzeby
oraz sprawić, aby rozmowa była przyjemna i niebanalna. Klient
musi mieć pewność, że chcesz zaspokoić jego interesy, a nie
uzyskać szybki zysk jego kosztem. Można przecież zarobić na
kimś dużo pieniędzy i nie zawrzeć z nim pozytywnej transak
cji handlowej.
Jeden z szefów małej firmy komputerowej, który twierdził,
że handlowanie polega na tym, aby uwieść klienta, a później
go wykorzystać, z dumą opowiadał nam taką historię...
Podpisał umowę na dostarczenie dużej partii komputerów.
W nocy raptownie zmienił się kurs dolara, co zmniejszyło
zysk z dopiero co zawartej transakcji. Zadzwonił więc do swo
jego klienta i przekonał go do zmiany warunków już podpi
sanej umowy. Użył do tego presji, wpędzania w poczucie winy,
straszenia. Przy okazji zademonstrował swoim podwładnym,
jak należy rozmawiać z opornymi klientami. Byliśmy zdumie
ni, że człowiek, który uważał się za prawdziwego handlowca,
był bardzo zadowolony z tego, co osiągnął. W naszym prze
konaniu zawarł negatywną transakcję handlową. Jego klient
musiał poczuć się wykorzystany i przegrany. Kiedyś na pewno
zechce wyrównać rachunki.
POZYTYWNA TRANSAKCJA HANDLOWA
Wszystkie znane nam badania i relacje doświadczonych
handlowców potwierdzają, że klient niezadowolony z obsługi
zraża dużo więcej potencjalnych klientów, niż zadowolony ich
przysparza. Mimo to, wciąż obserwujemy sprzedawców, któ
rzy wywierają presję, zalewają potokiem informacji, wpędzają
w poczucie winy, przekonują do atrakcyjności swojej oferty,
w ogóle nie słuchając klienta. Wzbudzają nieufność i lęk przed
kolejnymi wizytami sobie podobnych. Jedynym skutkiem ich
działalności pozostają tabliczki: „Akwizytorom wstęp wzbro
niony", „W tym budynku niczego nie kupujemy" itp.
Jako klienci codziennie spotykamy się z przedmiotowym
podejściem ze strony handlowców. Mamy poczucie, że jeste
śmy traktowani jak kukły, które nic nie czują i nie są warte
uwagi szanownych sprzedawców. Powinniśmy tylko dużo ku
pić, jak najwięcej zapłacić i szybko zniknąć. Chcemy opowie
dzieć, jak potraktowano nas w salonach dwóch prestiżowych
firm samochodowych, będzie to doskonały przykład negatyw
nej transakcji handlowej. Tak jak dla wielu mężczyzn, zakup
nowego samochodu jest dla nas sytuacją szczególną. Wiąże się
bowiem z wydaniem dużych pieniędzy, ale także z marzenia
mi, potrzebami i obawami. Tym bardziej zdumiewa nas, jak
w ogóle nie interesuje to sprzedawców i jak często urażają oni
swoich klientów.
Kilka lat temu zdecydowaliśmy się wziąć samochód w le
asing. Poszukując odpowiedniego modelu, udaliśmy się do sa
lonu jednego z dealerów, którego oferta wydawała się nam
szczególnie atrakcyjna. Była ciepła wiosna, ubrani byliśmy
swobodnie: w dżinsy i podkoszulki. W salonie przyjął nas
młody sprzedawca „pod krawatem", sztywny i służbowy jak
jego garnitur. Wyjaśniliśmy mu, o co chodzi, a on obrzucił
nas krytycznym spojrzeniem i wręczył nam ofertę na piśmie.
Jeden z punktów mówił, że można nabyć samochód bez cła
FILOZOFIA HANDLOWANIA
i podatku. Zapytaliśmy o warunki takiej transakcji. Pan sprze
dawca, chyba próbując nawiązać kontakt i siląc się na dowci
py, odpowiedział:
— Ta oferta jest między innymi dla dyplomatów. Ale pa
nowie to na dyplomatów nie wyglądacie.
Osłupieliśmy. Doskonale zdajemy sobie sprawę, jak wyglą
damy, i nie jest łatwo nas urazić. Ale poczuliśmy się zlekcewa
żeni i wyszliśmy z salonu, tracąc serce do całej firmy.
Nietrudno się domyślić, że kupiliśmy samochód innej
marki. A tę anegdotę zdążyliśmy opowiedzieć tysiącom łudzi
na naszych warsztatach, być może zniechęcając niektórych do
wizyty u tego dealera.
Swoją drogą, jesteśmy zdumieni (również po wizytach w in
nych „salonach" samochodowych), jak beznadziejnie obsłu
guje się klientów, którzy przychodzą dokonać tak wyjątkowego
zakupu. Zamierzają wydać duże pieniądze. Dręczą ich różne
wątpliwości. Potrzebują wielu informacji. Zależy im na auten
tycznym zainteresowaniu i dłuższej rozmowie, w czasie której
zostaliby wysłuchani. Niestety, traktuje się ich zazwyczaj jak
natrętów, którzy przyszli kupić dwa kilogramy ziemniaków.
Opisane wcześniej zdarzenie miało miejsce w 1993 roku
i cymbalskie zachowanie sprzedawcy łatwo było wytłumaczyć
brakiem doświadczenia. Cztery lata później jeden z nas, z wia
rą, że coś się w tej sprawie zmieniło, udał się do innego dużego
i znanego dealera samochodowego. A oto historia Wojtka.
Pamiętając poprzednie wydarzenie, specjalnie ubrałem się
w dżinsy i podkoszulek. Znów spotkałem sztywnego, wbitego
w garnitur sprzedawcę. Powiedziałem mu, że jestem zaintere
sowany kupnem samochodu jednorocznego. Kiedy usłyszał,
że nie zależy mi na nowym produkcie, zaczął mnie ignorować.
POZYTYWNA TRANSAKCJA HANDLOWA
Nie zadał ani jednego pytania, kilkakrotnie odrywał się od roz
mowy ze mną i zajmował czymś innym. Gdy zapytałem, kiedy
mogę nabyć interesujący mnie samochód, odpowiedział:
— Niech pan zajrzy na jesieni.
Handlowiec mógł zrobić bardzo wiele, żeby dać mi satys
fakcję, ale nie zrobił nic. Nie dowiedział się nawet, dlaczego
interesuje mnie samochód używany, jaki to ma być model
i dlaczego właśnie taki. Nie zrobił również nic, żebym się po
czuł ważnym gościem w jego salonie. Nie zadbał o kontakt —
nie dowiedział się, jak i gdzie mnie szukać. Nie zaproponował
też oczywiście, że to on zadzwoni, kiedy będzie miał coś inte
resującego. Dał mi odczuć, że jestem intruzem.
Po takim spotkaniu kupiłem samochód innej marki,
a sprzedawca w kilka minut naraził swoją firmę na utratę za
robku i prestiżu.
Do naszego biura, w odróżnieniu od wielu innych instytu
cji, akwizytorzy mogą wejść bez problemu. Ćwiczymy na nich
różne zagrywki jako klienci. Zagajenie tych „handlowców"
zawsze odbywa się w taki sam sposób:
— Dzień dobry. Jan Kowalski. Firma Export-Import
kłania się.
Jeżeli pozwolimy im kontynuować przemówienie, zalewa
nas słowotok:
— Proszę pana, to są najtańsze książeczki na rynku. Wyda
nie amerykańskie. Promocja tylko dwa dni. Dzieci to uwiel
biają. Niech pan weźmie do rączki. To nie gryzie, niech się
pan nie boi...
Taki wstęp śmieszy nas i drażni. Zostaliśmy przecież „olani".
Sprzedawcę kompletnie nie interesuje, z kim ma do czynienia,
co nas w tej chwili absorbuje ani w jakim jesteśmy nastroju.
FILOZOFIA HANDLOWANIA
Próbuje nas tylko oszołomić i jak najszybciej wyciągnąć pie
niądze.
Nie wiemy, czy w Tobie, ale w nas budzi to irytację. Dlate
go, aby nie popełniać podobnych błędów w roli handlowca,
często przypominamy sobie, co czujemy jako klienci. Staramy
się przestrzegać życiowej zasady:
Nie rób drugiemu, co tobie niemiłe.
Jeden z najlepszych handlowców, jakiego spotkaliśmy, czę
sto powtarzał:
„Każdemu możesz wcisnąć wszystko (nawet najgorszy chłam
i dużo), ale tylko raz. Później będziesz długo omijał tego klien
ta, bojąc się jego uzasadnionych pretensji: że zalega mu towar,
że zamroził pieniądze, że został wykorzystany. Prawdziwą
sztuką jest natomiast zdobycie wiernego klienta na całe życie".
Handlowiec ten pokazywał nam, jak klienta zahipnotyzo
wać, „oszołomić" i zmusić do uległości. Rzeczywiście, był
w tym mistrzem, lecz nie sprzedaje na co dzień w ten sposób,
bo wie, że mu się to nie opłaca. Co więcej, gdy pewnego razu
rozmawiał z nowym, ważnym klientem i zorientował się, że
nie jest w stanie zaspokoić jego istotnych potrzeb, skierował
go do konkurencyjnej firmy, o której wiedział, że akurat może
to zrobić.
Zachował się pozornie wbrew swoim interesom. W osta
tecznym efekcie jednak zyskał wiernego klienta, ponieważ
zdobył jego zaufanie. Dał odczuć klientowi, że zależy mu na
nim, a nie na jego pieniądzach. Dla nas jest to przykład pozy
tywnej transakcji handlowej.
POZYTYWNA TRANSAKCJA HANDLOWA
W Polsce nadal większość klientów nie potrafi przeciwstawić
się presji sprzedawców. Boją się odmawiać, wyrażać krytyczne
opinie i domagać się właściwej obsługi. W związku z tym na
chalni, agresywni handlowcy odnoszą jeszcze pewne sukcesy
handlowe. Działając jednak w ten sposób, podtrzymują stereo
typ sprzedawcy-naciągacza.
W tej książce nie będziemy pisać o tym, jak szybko ustrzelić
klienta. Jest ona w całości poświęcona zawieraniu pozytyw
nych transakcji handlowych, które mają stworzyć warunki do
długotrwałej współpracy.
Jeżeli nie zgadzasz się z taką filozofią handlowania, prze
stań czytać.
My uważamy, że prawdziwe sprzedawanie to:
• zaciekawienie klientem i jego potrzebami,
• dawanie mu satysfakcji i zadowolenia,
« traktowanie go jak partnera, a nie przeciwnika,
• stałe poszukiwanie nowych zagrywek handlowych,
• docenianie umiejętności handlowych kupującego.
FILOZOFIA HANDLOWANIA
Rozmawiaj o potrzebach i obawach
klienta. Zrozum jego interesy
Interesy to kluczowe pojęcie w negocjacjach handlowych. We
wszystkich sytuacjach, w których ludzie próbują się ze sobą
dogadać, mają tendencję do upierania się przy swoim stano
wisku. Podejmują negocjacje z gotowymi pomysłami, np.:
„Chcę dostać dziesięć procent rabatu", „Chcę zostawić u tego
klienta paletę soków", „Chcę zdobyć wyłączność", „Spróbuję
mu sprzedać najdroższy model".
Kiedy napotykają opór, zaczynają mnożyć argumenty na
poparcie swojego stanowiska lub zadają podchwytliwe pytania,
które mają naprowadzić klienta na właściwą odpowiedź np.:
„Niech pan to weźmie, przecież to się świetnie sprzedaje.
Wszyscy pana konkurenci już złożyli zamówienie."
„A czy nie zależy panu na zwiększeniu obrotów?"
„Czy nie uważa pan, że klienci będą rozczarowani,
jeśli nie znajdą u pana tego produktu?"
Według nas, tego typu zachowania to jeden z najczęstszych
i największych błędów, jakie popełniają handlowcy w Polsce.
Po pierwsze: sugerują klientowi, że jest matołem, który nie
rozumie najprostszych spraw i nie troszczy się o swoją firmę.
Po drugie: naciskając na klienta, nie mogą poznać jego naj
ważniejszych potrzeb, obaw i ograniczeń.
Po trzecie: nie biorą pod uwagę, że w konflikcie argumenty
działają albo od razu, albo w ogóle, więc mnożenie ich nie ma
najmniejszego sensu.
ROZMAWIAJ O POTRZEBACH I OBAWACH KLIENTA
Można wymyślić kilkadziesiąt pozornie sensownych argu
mentów na poparcie dowolnego stanowiska i tyle samo kontr
argumentów. Kiedy jednak argumenty nie działają (a tak się
dzieje najczęściej), oznacza to, że spotkały się dwa sprzeczne
interesy. Każdy handlowiec musi zrozumieć różnicę między
stanowiskiem a interesami. Inaczej nie będzie mógł rozpoznać
potrzeb klienta i zawrzeć z nim pozytywnej transakcji.
Stanowisko to pewien konkretny pomysł zaspokojenia
swoich potrzeb, czyli odpowiedź na pytanie: „Czego chcę?".
Interesy to wiele potrzeb ukrytych za tym stanowiskiem.
Można je rozpoznać, konsekwentnie pytając: „Dlaczego ci na
tym zależy? Dlaczego zajmujesz takie stanowisko? Co chcesz
przez to osiągnąć?".
Teraz prosimy Cię o szczególną uwagę, ponieważ chcemy
przedstawić fundamentalną zasadę filozofii handlowania, w któ
rej najważniejsze jest zadowolenie klienta:
Rozpoznaj jak najwięcej interesów klienta.
Odbiorcy Twoich produktów prezentują różne stanowiska:
„Chcę z wami handlować", „Nie interesuje mnie wasza propo
zycja", „Chcę dostać dziesięć procent upustu", „Chcę przedłu
żonego terminu płatności".
Jeżeli ograniczysz dalszą rozmowę handlową do negocjacji
wokół stanowiska, które zaproponował Ci klient, to jesteś
w ciemnym lesie.
Twoim najważniejszym zadaniem jest poznanie i zrozu
mienie powodów, które skłoniły partnera do sformułowania
takiego stanowiska; innymi słowy, musisz zrozumieć jego
interesy. Wtedy dopiero masz szansę na znalezienie nowych,
interesujących dla obu stron sposobów zadowolenia klienta
i zaspokojenia jego ważnych potrzeb.
FILOZOFIA HANDLOWANIA
Klient w trakcie negocjacji handlowych, koncentrując się na
stanowisku, bardzo często nie uświadamia sobie swoich waż
nych interesów. Kiedy pomagasz mu je nazwać, jest to sygnał,
że zależy Ci na nim, a nie tylko na jego pieniądzach. Uświa
damiasz jemu i sobie jednocześnie, że istnieją inne możliwości
współpracy niż kompromis między waszymi stanowiskami.
Zastanówmy się wspólnie, ile może być różnych interesów
ukrytych za tak często powtarzającym się żądaniem (stanowi
skiem) klienta: „Chcę przedłużonego terminu płatności".
Zadając życzliwie i konsekwentnie pytanie: Dlaczego ci na tym
zależy?
— możesz uzyskać bardzo różnorodne i nieraz zaska
kujące odpowiedzi:
„Nie lubię zalegać z płatnościami. A ponieważ nie jestem
pewien, jak do mnie będą spływały pieniądze, chcę mieć
rezerwę czasową, żeby być w porządku wobec kontrahentów."
„Wydaje mi się, że jestem dla was szczególnie ważnym
klientem i w związku z tym chcę być specjalnie
potraktowany."
„Robię w tej chwili duże inwestycje i każda odroczona
płatność to dla mnie wielka ulga."
„Chcę wiedzieć, z kim mam do czynienia; jakie ma pan
moce decyzyjne, na ile jest pan elastyczny i czy warto robić
z wami długotrwałe interesy."
Jeżeli w przytoczonym przykładzie handlowiec nie zrozu
mie, który z interesów jest dominujący, będzie działał na oślep.
Ale jeśli dowie się np., że klientowi zależy najbardziej na satys
fakcji i docenieniu go, może próbować zaspokoić tę potrzebę
na wiele sposobów, niemających nic wspólnego z dłuższym
terminem płatności.
Oczywiście, doświadczony klient to nie jest naiwna gaduła
i musisz się nieraz ciężko napracować, żeby zechciał Ci ujawnić
ROZMAWIAJ O POTRZEBACH I OBAWACH KLIENTA
swoje interesy. O sposobach pomocnych w osiąganiu tego ce
lu piszemy w kolejnym rozdziale.
Za każdym stanowiskiem klienta kryje się przynajmniej
kilka interesów. Im więcej ich zrozumiesz, tym większą masz
szansę na zawarcie pozytywnej transakcji.
Niestety, wielu polskich handlowców żyje w przekonaniu,
że klientom chodzi tylko o jedno, np. wyłącznie o pieniądze,
terminy płatności, wielkość dostaw. Doświadczyliśmy tego ja
ko klienci już na początku istnienia naszej firmy.
Założyliśmy konto w zaprzyjaźnionym banku, którego per
sonel wcześniej się u nas szkolił. Przemiłe dziewczyny z obsłu
gi życzliwie mówiły nam podczas zajęć:
— Chłopaki, nie zakładajcie u nas konta. To się wam nie
opłaca. Ten bank daje najgorszy procent dla takich firm jak
wasza.
Było nam miło, że się o nas troszczą. Zaskoczyło nas jed
nak, że one także uwierzyły, iż zawsze chodzi o cenę (w tym
wypadku — oprocentowanie konta bankowego). Nas już na
wet nie dziwi, że w banku nikt nam nie zadał oczywistego py
tania: „Dlaczego panowie zdecydowali się na nasz bank?" Ale
zdziwiło nas, że w życzliwych kuluarowych rozmowach pod
czas warsztatów też nikt nas o to nie spytał. A i tak otworzyli
śmy u nich konto, ponieważ żaden inny bank (do jakich udało
nam się dotrzeć) nie chciał z nami rozmawiać, bo dysponowa
liśmy wtedy zbyt skromną sumą na założenie konta firmowe
go. Nie mieliśmy także czasu ani ochoty, aby porównywać
oferty bankowe. Czuliśmy się niekompetentni w tematyce fi
nansowej, więc poszukiwaliśmy znajomych i życzliwych osób,
które mogłyby nam pomóc. Pracownica naszego biura nie
dysponowała samochodem, więc zależało nam, żeby miała ła
twy dojazd do banku. I tak dalej, i tak dalej, i tak dalej. To były
nasze interesy, ale nikt nie był ich ciekaw.
FILOZOFIA HANDLOWANIA
Po pewnym czasie zdecydowaliśmy się przenieść do innego
banku. I historia się powtórzyła. Urzędnik, który załatwiał
formalności, nie zapytał nas, dlaczego odchodzimy. Nikt też
nie próbował nas zatrzymywać. Nasi znajomi życzliwie sko
mentowali:
— Słusznie robicie, bo bank, do którego przechodzicie, daje
lepsze warunki finansowe.
Znowu głęboko się mylili, myśląc, że chodzi o pieniądze.
Powodem było to, że bank, w którym mieliśmy konto, mieścił
się w centrum miasta i w pobliżu nie można było zaparkować
samochodu. Kiedy zaczęto zakładać blokady na koła, uznali
śmy, że nie chcemy ryzykować. Przenieśliśmy się do innego
banku, ale z dużym parkingiem. Gdyby umożliwiono nam,
chociaż tylko raz w tygodniu, dziesięciominutowy postój na
służbowym parkingu, nie chciałoby się nam odchodzić. Ale
ktoś z pracowników musiałby się zainteresować naszymi po
trzebami.
Można by sądzić, że rasowi sprzedawcy z firm handlowych
nie popełniają podobnych błędów, jak „urzędnicy" bankowi.
Nic podobnego. Ani jako klienci, ani jako obserwatorzy nie
zauważyliśmy u nich zbyt dużych skłonności do zadawania
pytań o interesy. Wychodzą z tego często komiczne sytuacje.
W pewnym ekskluzywnym salonie ze sprzętem elektronicznym
uczestnik naszych warsztatów był świadkiem takiego zdarze
nia. Do eleganckiego i sympatycznego sprzedawcy zwrócił się
klient:
— Chciałbym kupić jakiś dobry magnetowid. Co by mi
pan polecił?
Sprzedawca uśmiechnął się szeroko, podszedł do najnowsze
go produktu markowej firmy i pełen zapału zaczął zachwalać:
— Serdecznie panu polecam ten egzemplarz: cztery głowice,
wielosystemowy, ma show view i szereg dodatkowych funkcji...
ROZMAWIAJ O POTRZEBACH I OBAWACH KLIENTA
W miarę jak sprzedawca rozwijał swoje przemówienie,
klient zaczął się niecierpliwić, robić zdziwione oczy, ale nie
śmiał przerwać rozentuzjazmowanemu handlowcowi. Wresz
cie nie wytrzymał i powiedział:
— Dla mnie dobry to taki, który jest najprostszy w obsłu
dze. Ten magnetowid ma być dla mojej starej, która jest bez-
techniczna.
W jednej chwili sprzedawcę opuścił cały entuzjazm. A prze
cież wystarczyło zapytać: Co to dla pana znaczy „dobry ma
gnetowid"? — i nie byłoby tej wpadki.
Wybitny handlowiec Frank Bettger w jednej ze swoich ksią
żek (które serdecznie polecamy) opisuje, jak liczył pytania, któ
re zadawał klientowi w rozmowie handlowej. Im więcej ich by
ło, tym bardziej był zadowolony.
No bo niby skąd sprzedawca ma wiedzieć, co dla klienta
znaczy np.: ładny, funkcjonalny, niezawodny, dobry, nowo
czesny, elegancki?
Najważniejsze „narzędzia"
poznawania i rozumienia
interesów klienta
P
ierwszą przeszkodą na drodze do zawierania pozytyw
nych transakcji handlowych i rozpoznawania interesów
było nasze gadulstwo. Chcieliśmy koniecznie przeko
nać klienta do swoich usług, zauroczyć go i zaciekawić na
szym produktem. Zapominaliśmy o prostej zasadzie, że kiedy
mówisz, to niczego się nie dowiadujesz. A kiedy zadajesz py
tania i uważnie słuchasz, zdobywasz istotne informacje na
temat klienta.
Na naszych warsztatach często widzimy, jak trudno sprze
dawcom zrezygnować z inwazyjnego i pełnego słów początku
rozmowy handlowej. Jak trudno im zamilknąć, zadać pytanie
i cierpliwie czekać na odpowiedź klienta. Proponujemy im
wtedy, aby przećwiczyli umiejętność zadawania wielu (także
trudnych) pytań i parafrazowania odpowiedzi klienta.
„
NARZĘDZIA " POZNAWANIA INTERESÓW KLIENTA
Trudne pytania.
Nie daj się zbyć byle czym
Kiedy mówimy: „trudne pytania", mamy na myśli te, które
obawiasz się zadać klientowi. Każdy ma w sobie wewnętrzne
go cenzora, który powstrzymuje naturalną ciekawość, podpo
wiadając:
„Nie pytaj o pieniądze, bo to nie wypada."
„Nie rozmawiaj o kłopotach, bo go to rozzłości."
„Nie pytaj o sprawy osobiste, bo się zmiesza i zawstydzi."
Cenzor skłania do zadawania bezpiecznych i banalnych py
tań o pogodę, wystrój sklepu lub wielkość zamówienia. Omijasz
tym samym kwestie zasadnicze, związane np. z obawami klien
ta, potrzebnymi mu gwarancjami i celami, które chce osiągnąć.
Nigdy nie da się przewidzieć, jaki temat poruszony pyta
niem handlowca okaże się dla klienta ważny, trudny lub nie
przyjemny. Nawet pytając pro forma: „Jak się czuje tata, bo nie
widzę go dzisiaj w sklepie?", możesz wywołać dramatyczny
i poruszający wątek śmiertelnej choroby ojca.
Z drugiej strony, zadając tak zwane niedyskretne pytanie,
np. o wyniki kontroli skarbowej lub kłopoty ze spłatą kredy
tów, możesz spotkać się z wdzięcznością i zadowoleniem
klienta, który wreszcie dostał szansę otworzenia się i wygada
nia na ważny dla siebie temat.
Kiedy mówimy na warsztatach, że bez licznych dociekli
wych pytań nie ma prawdziwego handlowania, wielu sprze
dawców protestuje:
TRUDNE PYTANIA. NIE DAJ SIĘ ZBYĆ BYLE CZYM
—Jak będę tak ciągłe dręczył klienta pytaniami, to wreszcie
mnie pogoni: „Co to pana obchodzi? To moja sprawa. Czy
pracuje pan w urzędzie skarbowym lub innej wywiadowni?".
Być może, niektórzy klienci tak się do Ciebie odezwą. Ale
zamiast rezygnować z ważnych pytań, naucz się radzić sobie
w takich sytuacjach. Najprostszym sposobem jest powiedzenie:
— Bardzo przepraszam. Nie chciałem pana urazić. Próbuję
tylko jak najlepiej zrozumieć pana sytuację i pańskie potrzeby,
żeby pana dobrze obsłużyć.
Wierzymy, że kiedy odsłonisz swoje intencje i powiesz
klientowi, iż powodem zadawania pytań jest chęć zrozumie
nia jego sytuacji i zaspokojenia ważnych interesów — to tylko
wariat się obrazi. Dlatego pytaj klienta o różne sprawy, odsła
niając swoje intencje i dając mu wybór, np.:
„Chciałbym jak najlepiej pana obsłużyć, więc próbuję zro
zumieć pana potrzeby. Czy w związku z tym mogę panu
zadać kilka, być może trudnych, pytań?".
Jeżeli klient wyrazi zgodę, pytaj o wszystko, co jest dla
Ciebie ważne i co pozwoli lepiej zrozumieć jego interesy:
„Dlaczego zechciał pan się ze mną spotkać?"
„Co, według pana, powinno być głównym tematem
naszej rozmowy?"
„Kto jest moim najpoważniejszym konkurentem i jakie
proponuje warunki?"
„Dlaczego cena jest dla pana taka ważna?"
„Dlaczego nie jest pan zainteresowany tym produktem?"
„Co mogłoby skłonić pana do podjęcia współpracy?"
„NARZĘDZ/A"
POZNAWANIA INTERESÓW KLIENTA
Te pytania mają sens tylko wtedy, kiedy po każdym z nich
cierpliwie poczekasz na odpowiedź. Handlowcom trudno nie
raz wytrzymać dłuższe milczenie w bezpośrednim kontakcie
z ważną dla siebie osobą. Musisz się jednak tego nauczyć, bo
danie klientowi czasu na odpowiedź (po parafrazie lub pyta
niu) to objaw zwykłego ludzkiego szacunku. Wielu klientów
potrzebuje też chwili ciszy na zastanowienie się i źle znosi po
pędzanie.
Żeby zadawanie pytań w kontakcie z klientem miało sens,
musisz:
• umieć nazwać swoje intencje,
• nastawić się na słuchanie,
• nie podejmować polemiki z odpowiedziami klienta,
• nie dać się zbyć byle czym.
Frank Bettger żałował, że w trakcie swojej pracy zbyt mało
pytał i niewystarczająco słuchał swoich klientów. Sformułował
także zasadę, że na pytanie: „Dlaczego panu na tym zależy?"
klient daje zazwyczaj gładką i ładnie brzmiącą odpowiedź.
Dopiero następne pytania: „Dlaczego jeszcze?" mogą skło
nić go do podania prawdziwych i ważnych interesów.
JAK
SŁUCHAĆ I NIE WCHODZIĆ Z KLIENTEM W POLEMIKĘ?
Parafraza. Jak słuchać i nie wchodzić
z klientem w polemikę?
Wiele firm uczy swoich handlowców przekonywania klientów
i tak zwanego przełamywania zastrzeżeń. Najczęściej więc
pierwszy kontakt z klientem wygląda następująco:
Klient: Proszę pana, ta cena jest za wysoka.
Handlowiec: Sam pan chyba rozumie, że za dobrą jakość
trzeba zapłacić więcej.
K.: Inni oferują mi podobny towar znacznie taniej.
H.: Ale na pewno nie dają takiego dobrego serwisu jak my.
K.: Co mnie obchodzi serwis, kiedy ludzie nie kupią tego
towaru za tę cenę.
H.: Niech pan weźmie na próbę, na pewno pójdzie jak
świeże bułeczki.
Można by dłużej ciągnąć ten dialog, jednak kolejne argu
menty handlowca nie doprowadzą do niczego poza irytacją
klienta. Sprzedawca uwierzył w siłę przekonywania, a zapo
mniał o konieczności słuchania i rozumienia swojego partnera.
Jeszcze raz chcemy podkreślić, że podstawą handlowania
nie jest gadanie, ale pytanie i uważne słuchanie klienta. A naj
ważniejszym narzędziem skutecznego słuchania jest parafraza.
Najkrócej mówiąc, polega ona na dokładnym powtórzeniu
zasadniczych sformułowań z wypowiedzi klienta. Zazwyczaj
zaczyna się od frazy:
Czy dobrze rozumiałem, że w pana interesie leży...?
Z tego, co pan powiedział, zrozumiałem, że zależy panu na...
Jak rozumiem, obawia się pan,że...
„NARZĘDZIA" POZNAWANIA INTERESÓW KLIENTA
Dialog, podczas którego parafraza użyta jest poprawnie
(z odniesieniem do interesów klienta), może wyglądać na
stępująco:
K.: Zależy mi na stałych dostawach.
H.: To ciekawe. A mógłby mi pan powiedzieć, dlaczego
akurat na tym panu szczególnie zależy?
K.: Proszę pana, klienci strasznie się denerwują, kiedy
nie mogą dostać towaru, do którego się przyzwyczaili.
A wtedy muszę wysłuchiwać od nich przykrych uwag,
czego bardzo nie lubię.
H.: Czy dobrze rozumiem, że chciałby pan nie być
narażany na krytyczne uwagi klientów, związane np.
z brakiem jakiegoś asortymentu?
K.: (kiwającgłową): Tak. Zgadza się.
H.: Czy jest jeszcze jakiś inny powód, dla którego
sprawa systematycznych dostaw jest dla pana tak ważna?
K.: Dobrze, że pan pyta. Owszem, jest taki powód.
Już wiele firm obiecywało mi na początku złote góry.
Potem znikały i nie wywiązywały się ze swoich
zobowiązań. A ja traciłem klientów i pieniądze.
Jaką mam pewność, że to się nie powtórzy?
H.: Rozumiem, że rozczarowała pana współpraca
z niektórymi firmami i obawia się pan, że to się może
powtórzyć w naszym przypadku.
K.: Tak, to chyba jest dla mnie najważniejsza sprawa.
H.: W związku z tym, czy zechciałby mi pan powiedzieć,
jakie gwarancje z naszej strony mogą zmniejszyć pana
obawy i zachęcić do rozpoczęcia współpracy?
Zauważ, że w tej rozmowie handlowiec nie użył ani jedne
go argumentu, a mimo to jest bliski nawiązania współpracy,
która uwzględnia interesy obu stron. Zaczyna bowiem rozu
mieć sytuację klienta. Wychodząc naprzeciw jego obawom
JAK
SŁUCHAĆ I NIE WCHODZIĆ Z KLIENTEM W POLEMIKĘ?
i wątpliwościom, może zawrzeć pozytywną transakcję i rozpo
cząć wspólne poszukiwania gwarancji handlowych, które by
łyby wystarczające dla klienta.
UWAGA! Parafraza w terminologii psychologicznej ozna
cza nazwanie interesów partnera, z dokładnym powtórzeniem
użytych przez niego sformułowań. Różni się więc od pojęcia
parafrazy używanego w literaturze, sztuce i języku potocznym.
Używamy parafrazy już kilkanaście lat, bo była także nie
zbędna w naszej pracy psychologicznej. Nie my pierwsi po
stanowiliśmy uczyć handlowców tej techniki. Ku naszemu
zdumieniu, część z nich twierdziła, że parafraza nie działa,
złości klientów, a wręcz szkodzi rozmowom handlowym.
Poprosiliśmy wówczas, żeby pokazali nam, jak jej używają.
Dzięki temu zrozumieliśmy, na czym polegają dwa najważ
niejsze błędy w stosowaniu parafrazy: odnoszenie się do sta
nowisk i interpretacje.
Błąd 1. Parafrazowanie stanowiska
K.: Ten towar mnie nie interesuje. (stanowisko)
H.: Dlaczego?
K.: Bo cena jest za wysoka. (też stanowisko)
H.: Aha. Czy dobrze rozumiem, że cena jest dla pana
za wysoka?
K.: Świetnie pan rozumie. Do widzenia.
Kolejna sytuacja:
K.: Zależy mi na stałych dostawach. (stanowisko)
H.: Czy dobrze rozumiem, że zależy panu na stałych
dostawach?
K. (z irytacją): No przecież mówię wyraźnie. Co pan, głuchy?
„NARZĘDZIA" POZNAWANIA INTERESÓW KLIENTA
Parafraza stanowiska często drażni klienta i nie wnosi do
rozmowy niczego nowego. Bywa też, że, stosując ją w taki spo
sób jak w pierwszej scence, handlowiec podkłada się klientowi,
bo koncentruje się na niewygodnym dla siebie temacie.
Przedmiotem parafrazy muszą być interesy klienta.
Nigdy nie zdarzyło nam się, aby poprawna parafraza zabu
rzyła przebieg rozmowy. Co więcej, zauważyliśmy, że im waż
niejszy interes partnera uda nam się celnie sparafrazować, tym
energiczniej on go potwierdza. Taka parafraza zazwyczaj skła
nia też klienta do rozwijania ważnego dla siebie tematu. Po
rusza bowiem sprawy, w które są zaangażowane jego emocje
i które dotykają jego potrzeb. Trudno, żeby to zignorował.
Wiemy, że parafrazy mogą wydawać się śmieszne i przesadne,
ale tylko komuś przysłuchującemu się rozmowie z zewnątrz,
bo nie dotyczą jego ważnych interesów. Klienta natomiast za
chęcają do mówienia o coraz ważniejszych sprawach.
Błąd 2. Interpretacja
Zamiast powtórzyć, jaki jest zasadniczy interes klienta, sprze
dawca wyciąga wnioski. Szczególnie irytujące jest, gdy inter
pretuje wypowiedź klienta w wygodny dla siebie sposób, pró
bując go skłonić do potwierdzenia swojego stanowiska. I choć
często handlowiec dobrze rozpoczyna rozmowę, zadając pyta
nie otwarte, to nie wykorzystuje tego, bo gubi go interpretacja.
H.: Co jest dla pana w tej chwili najważniejsze
w działalności firmy?
K.: Proszę pana, przede wszystkim muszę ograniczyć
koszty i straty.
H.: Rozumiem więc, że zależy panu na najtańszych
dostawcach. Świetnie się składa, bo moja firma jest jedną
z najtańszych na rynku.
JAK SŁUCHAĆ I NIE WCHODZIĆ Z KLIENTEM W POLEMIKĘ?
K.: Źle pan rozumie. Szukam dostawców wcale nie
najtańszych, ale renomowanych oraz dających najwyższe
gwarancje jakości i serwisu. Właśnie na tych najtańszych
przejechałem się finansowo.
Sądzimy, że sprzedawcy znacznie bardziej opłacało się do
kładnie dopytać, co klient ma na myśli, mówiąc o ograniczeniu
kosztów, niż wyciągać pochopne i wygodne dla siebie wnioski.
W handlowaniu interpretacje nie przynoszą korzyści, bo za
zwyczaj są nietrafione lub zbyt ogólne i budzą irytację klienta.
A nawet wtedy, kiedy klient zgadza się z nimi, stwarzają wra
żenie, że mądrzejszy handlowiec poucza głupszego klienta. To
także nie jest korzystna relacja i rzadko się opłaca, ponieważ
klientowi trudno z niej czerpać satysfakcję i zadowolenie.
Robiąc parafrazę, musisz pamiętać, że Twoją intencją po
winno być zrozumienie interesów klienta, a nie ocenianie ich,
komentowanie i polemika z nim.
Nawet jeśli rozmówca w odpowiedzi na Twoje pytanie bę
dzie mówił rzeczy, z którymi głęboko się nie zgadzasz, nie
dyskutuj z nim. Daj sobie czas, wysłuchaj go i zrób parafrazę
jego interesów. Przestrzeganie tej zasady uchroni Cię przed
destrukcyjnymi zachowaniami wobec klienta.
„ NARZĘDZIA" POZNAWANIA INTERESÓW KLIENTA
Parafraza. I co dalej?
Jak zauważyłeś, parafraza jest pytaniem-prośbą o potwierdze
nie, czy właściwie zrozumiałeś interesy swojego partnera. Nie
stety, handlowcom często się zdarza, że po zrobieniu parafra
zy nie czekają na reakcję klienta lub ignorują ją. Tłumaczą się
często presją czasu. Mówią także, że trudno im znieść ciszę,
gdyż czują się odpowiedzialni za kierunek rozmowy i ostatecz
ny, szybki sukces. Działając w ten sposób, przekreślają sens
parafrazy, której najważniejszym zadaniem jest zrozumienie
klienta i podążanie za tokiem jego myślenia.
Reakcją na parafrazę: „Czy dobrze rozumiem, że w pana
interesie leży...?" — może być ze strony klienta potwierdzenie,
zaprzeczenie albo sygnał „tak, ale..."
Potwierdzenie
Jeżeli klient wyraźnie i jasno zgadza się z Twoją parafrazą,
warto zachęcić go do mówienia o innych interesach. Można
to zrobić, zachowując milczenie lub zadając pytania:
„Co jeszcze w tej sprawie jest dla pana ważne?"
„Dlaczego tak bardzo panu na tym zależy?"
Zaprzeczenie
Kiedy klient nie zgadza się z Twoją parafrazą, kręci głową,
mówi: „Źle mnie pan zrozumiał. Nie o to dokładnie mi cho
dziło" — nie irytuj się ani nie zniechęcaj. Spokojnie poproś
o wyjaśnienie tych interesów, których nie zrozumiałeś. W ten
sposób potwierdzisz swoją intencję, że chcesz go zrozumieć,
a nie przekonać. Możesz np. powiedzieć:
„Słyszę, że źle pana zrozumiałem. Chcę właściwie zrozu
mieć pańskie potrzeby. Czy mógłby mi pan jeszcze raz powie
dzieć, dlaczego realizacja tego celu jest dla pana taka ważna?".
PARAFRAZA. I CO DALEJ?
„Tak, ale..."
Kiedy po Twojej parafrazie klient z wahaniem mówi: „No
tak, właściwie o to mi chodziło", „Można to i tak nazwać",
„Zasadniczo oddałeś moje intencje" — to oznacza, że ma
wątpliwości, czy go zrozumiałeś, a Twoja parafraza niedo
kładnie odzwierciedliła jego interesy. Nie warto takiego sygnału
ignorować, a zwłaszcza nie opłaca się skłaniać klienta argu
mentami do wyzbycia się wątpliwości. Trzeba się dowiedzieć,
czego one dotyczą:
„Widzę, że ma pan wątpliwości. Chyba nie do końca pana
zrozumiałem. Czy mógłby mi pan wyjaśnić, o co chodzi?".
Z doświadczenia wiemy, że właśnie wtedy klient ujawnia
swoje najistotniejsze interesy.
Na koniec, jeszcze raz chcemy podkreślić znaczenie para
frazy w negocjacjach handlowych.
• Przede wszystkim chroni Cię ona przed pułapką gadania
i destrukcyjnych reakcji: oceniania, dobrych rad,
przekonywania klienta.
• Jest też dla partnera sygnałem Twojej uwagi, szacunku
i zainteresowania jego potrzebami. Parafraza daje
gwarancję właściwego zrozumienia intencji oraz
interesów klienta.
• Skłania ludzi do mówienia o sprawach, które są dla nich
ważne, oraz ułatwia kierowanie rozmową.
Ponieważ ta książka dotyczy handlowania, nie chcemy po
święcać parafrazie zbyt dużo miejsca, choć bardzo ją cenimy
i w kolejnych przykładach będziemy prezentować możliwości
jej wykorzystania. Zainteresowanych poszerzeniem wiedzy na
ten temat zapraszamy do lektury naszej książki o negocjacjach
Docenić konflikt.
CZĘŚĆ II
DEBIUTY HANDLOWE
4
Pierwszy kontakt z klientem
D
ebiuty to wstępna faza negocjacji handlowych. Jest
szczególnie ważna, kiedy spotykasz klienta po raz
pierwszy, ponieważ wrażenie, jakie zrobisz, będzie
mocno wpływać na wasze dalsze kontakty.
Wiele firm nie rozumie istoty pierwszego kontaktu z klien
tem, koncentrując się głównie na powierzchownych aspektach
wyglądu i zachowania handlowca. Są to ważne sprawy, często
opisywane w służbowych regulaminach. Ale nawet najbardziej
elegancki garnitur, najczystsze buty i sztampowe, grzeczno
ściowe formułki nie wystarczą do zjednania klienta.
Żeby dobrze rozegrać debiuty handlowe, musisz umieć:
• nawiązać ludzki kontakt i rozpoznać potrzeby klienta,
• poradzić sobie z zagrywkami debiutowymi,
• dostosować się do typu klienta.
PIERWSZY KONTAKT Z KLIENTEM
Sposób, w jaki handlowiec zachowuje się podczas pierw
szego spotkania, jest dla klienta sygnałem, jak będzie trakto
wany w przyszłości. Czy spotkał prześladowcę, który będzie
zalewał go potokiem argumentów, wciskał mu produkty, mą
drzył się i chciał wykorzystać? Czy też będzie miał do czynie
nia z partnerem, który będzie go słuchał i rozumiał, aby za
proponować biznes korzystny dla obu stron?
Złe rozegranie debiutów mści się wieloma nieporozumie
niami podczas dalszych etapów współpracy.
5
Zbuduj ludzki kontakt
i zainteresuj się
potrzebami klienta
N
a wszystkich naszych warsztatach zachęcamy handlow
ców, aby zobaczyli w swoim kliencie przede wszyst
kim człowieka, a nie źródło przyszłych dochodów.
O wiele łatwiej prowadzić interesy, kiedy spotkanie rozpocz
niemy od sprawienia przyjemności klientowi, rozmawiając na
ważne dla niego tematy. Warto więc zagajać po ludzku:
• zapytać o sukcesy i kłopoty klienta,
• docenić jego zalety jako szefa i kupca,
• nawiązać do jego ważnych życiowych spraw (wakacje,
hobby, dzieci),
• dać wyraźne sygnały, że zależy nam na nim, i odsłonić
własne interesy.
Zanim więc przejdziesz do sprzedaży swojego towaru lub
usługi, zacznij np. w taki sposób:
„Słyszałem, że otwiera pan nową filię. Serdecznie gratuluję.
Jak się panu udało zdobyć lokal w tak dobrym punkcie?"
„Ma pan bardzo miłą i kompetentną sekretarkę. Jak pan
wyszukuje takich fajnych pracowników?"
„Jest pan ładnie opalony. Jak pan spędzał urlop w to desz
czowe, beznadziejne lato?"
ZBUDUJ LUDZKI KONTAKT I ZAINTERESUJ SIĘ POTRZEBAMI KLIENTA
„Bardzo zależy mi na współpracy z pana prestiżową firmą
i z panem osobiście jako doświadczonym fachowcem. Co
pan na to?"
Jak zauważyłeś, każde zagajenie kończy się pytaniem, które
ma zachęcić klienta do mówienia. Są to pytania otwarte, któ
re, w odróżnieniu od pytań zamkniętych, trudno skwitować
zdawkowym „tak" lub „nie".
W początkach naszego handlowania, kiedy postanowili
śmy nauczyć się zawierania pozytywnych transakcji, nam też
trudno było przestać mówić. Zapominaliśmy o prostej zasa
dzie, że większość ludzi chce się czuć ważna i woli mówić, niż
słuchać.
Moment pierwszego kontaktu handlowego jest trudny dla
obu stron. Klient nie ufa sprzedawcy i często podejrzewa go
o różne złe zamiary. Myśli sobie: „Będzie wywierał na mnie
presję, chce mnie wykorzystać, zajmie mi dużo czasu".
Handlowiec natomiast, bojąc się spotkania, często myśli:
„Nie będzie chciał ze mną rozmawiać, muszę go przekonać,
na pewno konkurencja przedstawiła mu bardziej atrakcyjne
warunki".
W wyniku tych fantazji klienci najczęściej nieufnie traktują
oferenta, a handlowcy próbują poradzić sobie z lękiem, zaga
dując klienta. Namawiają go do zakupu, opowiadają o ewen
tualnych rabatach, przewadze nad konkurencją, niezwykłych
parametrach technicznych towaru. A właśnie wtedy powinni
zadawać pytania i uważnie słuchać, aby zrozumieć sytuację
klienta i dopasować swoje propozycje do jego potrzeb.
Jakże często się zdarza, że taka wstępna rozmowa wygląda
następująco:
ZBUDUJ LUDZKI KONTAKT I ZAINTERESUJ SIĘ POTRZEBAMI KLIENTA
Handlowiec: Dzień dobry. Jestem przedstawicielem
firmy „Wspaniałe Obuwie". Mam do sprzedania świetne
brazylijskie buty. Gwarantujemy najwyższą jakość
i wyjątkową cenę. Ludzie rozchwytują te buty.
Mogę przedstawić atesty i wyniki badań wśród klientów.
Klient: Proszę pana, mnie to nie interesuje. Nie mam
czasu. Mam inne sprawy na głowie.
H.: Ale to przecież wyjątkowa okazja. Te buty są bardzo
tanie. Za chwilę cena pójdzie w górę i będzie pan żałował.
Pana konkurencja wzięła już 500 par. Może się jednak
pan zdecyduje?
K.: Proszę pana, ja już mam dostawcę bardzo dobrych
butów. Nie będzie mi pan mówił, jak mam robić interesy.
Nie przywykłem brać towaru z niepewnego źródła.
Żegnam!
H.: Ależ one się świetnie sprzedają. Zrobi pan
wspaniały interes.
K.: No dobrze, niech pan zostawi wizytówkę.
Jak będziemy potrzebować, to zadzwonię.
H.: Naprawdę, dziwię się panu, że odrzuca pan tak
wspaniałą ofertę. Ostatecznie mogę jeszcze zejść z ceny.
K.: Słusznie by pan zrobił, bo cena nie wydaje mi się zbyt
atrakcyjna. Ale proszę dać mi spokój. Mam ważniejsze
sprawy na głowie.
Sprzedawcy po takiej rozmowie są często wściekli, tracą za
pał handlowy, myślą o kliencie, że to „beton", i mają poczu
cie, że nic więcej nie da się zrobić. A przecież nie wykorzystali
wielu szans, jakie stworzyło to krótkie spotkanie.
W powyższym przykładzie handlowiec całkowicie skupił
się na towarze, a nie na swoim partnerze. Klient dał mu kilka
konkretnych sygnałów o swoim obecnym stanie psychicznym
i określił także kontekst sytuacji: mówił o braku czasu, okazywał
^1
ZBUDUJ LUDZKI KONTAKT I ZAINTERESUJ SIĘ POTRZEBAMI KLIENTA
zniecierpliwienie i brak zaufania, podkreślał potrzebę doce
nienia. Sprzedawca wszystko to zignorował.
Handlowiec, chcąc nawiązać kontakt i wykazać zaintereso
wanie klientem, mógł się odnieść do każdej z tych spraw.
Do braku czasu:
„Rozumiem, że jest pan zajęty. Ja też bywam w podobnej
sytuacji i nie lubię, jak ktoś mi wtedy przeszkadza. Czy
może poświęcić mi pan teraz tylko pięć minut lub umówić
się na inny dogodny dla pana termin?"
Do zniecierpliwienia:
„Widzę, że jest pan zajęty i chyba czymś pana zniecierpliwi
łem. Co się stało? Może mogę być jakoś przydatny?"
Do potrzeby zaufania:
„Rozumiem, że nie może mieć pan do mnie jeszcze zaufa
nia. Ale co stanowiłoby dla pana wystarczającą gwarancję?
Cieszę się, że pan dba o jakość towaru i troszczy się o swo
ich klientów. Nam także na tym zależy."
Do prestiżu i docenienia:
„Przepraszam, jeśli czymś pana uraziłem. Nie miałem takie
go zamiaru. Po prostu bardzo przejmuję się tą rozmową,
ponieważ zależy mi na współpracy z pana wspaniałym
sklepem."
Do lojalności wobec dostawców i klientów:
„Doceniam pańską lojalność wobec dotychczasowego kon
trahenta i potrzebę stałych, pewnych dostaw. Pod jakimi
warunkami byłby pan skłonny rozważyć możliwość współ
pracy także z moją firmą?"
ZBUDUJ LUDZKI KONTAKT I ZAINTERESUJ SIĘ POTRZEBAMI KLIENTA
Po każdej takiej interwencji handlowcy muszą wytrzymać
ciszę i czekać na odpowiedź klienta. Niestety, najczęściej czują
się zobowiązani do szybkich reakcji i przekonywania o atrak
cyjności swojej oferty. Tymczasem cisza jest wspaniałym spo
sobem skłonienia klienta do mówienia, choć posługiwanie się
nią wymaga treningu.
Sprzedawca może również zadać kilka pytań, które wciągną
potencjalnego klienta w rozmowę: o sklep, o rodzaj klientów,
o wymagania stawiane dostawcom, o konkretne warunki ewen
tualnej współpracy.
Podczas pierwszego kontaktu z klientem, którego chcesz
zdobyć, musisz się do niego dopasować, docenić go i skłonić,
żeby zechciał mówić o sobie. Jeśli udało Ci się przykuć jego
uwagę i nie wyrzucił Cię za drzwi, napotykasz często opór
w postaci typowych dla debiutów zagrywek klienta.
Debiutowe gry klienta
W
debiutach klienci używają kilku gier, które wprawia
ją wielu handlowców w popłoch i wywołują destruk
cyjną reakcję. Pamiętając o tym, możesz się przygo
tować i mieć w zanadrzu sprawdzone kontrtaktyki. Wstępne
zagrywki, które klient stosuje przy pierwszym kontakcie, to:
„Nie mam czasu".
„Nie jestem zainteresowany".
„Interesuje mnie wyłącznie...".
DEBIUTOWE GRY KLIENTA
Gra „Nie mam czasu"
W obliczu tej gry klienta większość handlowców reaguje na
dwa sposoby, oba destrukcyjne. Jedni próbują gorączkowo
przedstawić ofertę:
Klient (nerwowoprzejadając papiery): Proszę mi szybko
zreferować, z czym pan przyszedł. Mam dla pana tylko
kilka minut czasu.
Handlowiec: Parę minut to bardzo niewiele, ale postaram
się powiedzieć panu wszystko, co najważniejsze. Jestem
przedstawicielem prestiżowej zachodniej firmy. Działamy
w naszej branży od wielu lat. Mamy następujące produkty...
(tra ta ta...). Oferujemy bardzo atrakcyjne warunki
współpracy, które pana firmie przyniosą na pewno
rozliczne korzyści... (bla, bla, bla...).
K. (znudzony): To bardzo interesujące, ale ja już nie mam
więcej czasu. Proszę zostawić materiały. W razie potrzeby
odezwiemy się do państwa.
Inni handlowcy (zwłaszcza przedstawiciele tzw. prestiżo
wych firm) czują się lekceważeni i reagują pretensjami, próbu
jąc wpędzić klienta w poczucie winy.
K.: Umówiłem się z panem na tę rozmowę, ale mam
dosłownie tylko kilka minut. Proszę mi szybko przedstawić
ofertę pańskiej firmy.
H.: No jak to? Przecież pan się ze mną umówił na poważną
rozmowę. Czuję się zaskoczony. Ja nie jestem w stanie
zreferować tak obszernego tematu w kilka minut.
K. (zirytowany): Proszę pana, to już jest pański kłopot,
a przypominam, że czas płynie.
H.: Jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby ktoś mnie tak
potraktował!
GRA „NIE MAM CZASU"
Kiedy klient działa na Ciebie presją czasu lub brakiem uwagi,
najczęściej robi to z trzech powodów:
• rzeczywiście znalazł się w trudnej sytuacji i musi pilnie
załatwić coś bardzo ważnego,
• chce uzyskać od Ciebie jak najwięcej informacji, nie od
słaniając swoich interesów,
• przewiduje, że ta rozmowa będzie schematyczna, mało
interesująca i że będziesz wywierał na niego presję, więc
próbuje się ochronić i wypchnąć Cię za drzwi.
Na początku rozmowy nigdy nie możesz być pewien, o któ
ry powód naprawdę chodzi.
W naszym przekonaniu ustawiczny brak czasu to najrzad
szy powód wywierania presji na handlowca. Twoi kontrahenci
to najczęściej szefowie, którzy dobrze organizują sobie czas
i potrafią odwołać niewygodne dla siebie spotkanie. Nie wpę
dzaj więc klienta w poczucie winy ani nie zaczynaj pospiesznej
prezentacji, bo w tak krótkim czasie nie powiesz nic ciekawe
go. Odezwij się po ludzku, zainteresuj się sprawami klien
ta i miej na uwadze swoje interesy:
K.: Wiem, że byliśmy umówieni na dłuższą rozmowę.
Przepraszam pana bardzo, ale mam tylko kilka minut.
H.: Bardzo żałuję, bo byłem przygotowany na pełną
prezentację mojej oferty. Czy mogę w tej sytuacji zadać
panu trudne pytanie?
K.: Proszę bardzo.
H.: Co takiego się stało, że ma pan dla mnie tak
mało czasu?
K.: Niespodziewanie przyjechał zachodni właściciel
i zarządził spotkanie dyrektorów.
DEBIUTOWE GRY KLIENTA
H.: Rozumiem pana sytuację i chciałbym się umówić
na następne dłuższe spotkanie. Jeśli jednak mamy kilka
minut, postaram się je tak wykorzystać, aby jak najlepiej
przygotować się do naszej drugiej rozmowy. Czy mogę
panu zadać kilka pytań, żeby zrozumieć pańskie interesy?
Jeszcze raz przypominamy, że kiedy masz do dyspozycji
naprawdę tylko kilka minut — nie daj się wpuścić w gadanie,
tylko wykorzystaj je na zbieranie informacji o kliencie.
Przy zagrywce klienta — „nie mam czasu", Twoim najważ
niejszym zadaniem jest wzbudzenie zainteresowania partnera
i skłonienie go, żeby zaczął mówić na jakikolwiek temat. Nie
osiągniesz tego, klepiąc szybko stereotypowe formułki czy wpę
dzając go w poczucie winy.
Wielokrotnie zdarzało nam się, że klient, który rozpoczął
rozmowę od stwierdzenia: „Nie mam dla pana czasu. Mogę
poświęcić panu tylko pięć minut", spędzał z nami dwie go
dziny i nie żałował tego. Rozmowa nie toczyła się jednak wo
kół sprzedaży naszych usług, lecz dotykała nurtujących go
problemów.
Klient stawia handlowców w niedoczasie, gdyż boi się pre
sji z ich strony i nie chce słuchać długich przemówień panów
sprzedawców. Nie chce też rozmawiać na tematy, które go nie
interesują. Próbuje również w ten sposób osłabić handlowca,
zmusić go do szybkiego odkrycia kart, a przy okazji testuje je
go profesjonalizm. Aby nie ulec tej grze, musisz pamiętać
o zasadzie „czas to pieniądz". Oznacza ona, że im dłużej to
klient będzie mówił, tym większą masz szansę na zawarcie
z nim pozytywnej transakcji.
Przypominamy też, że Twój klient spotyka wielu handlow
ców, którzy starają się nawiązać z nim współpracę, więc mu
sisz pozytywnie wyróżnić się na tym tle.
GRA „NIE MAM CZASU"
Sądzimy, że ważne dla klienta tematy rozmowy można
znajdować przynajmniej na trzy sposoby.
Doceniaj klienta oraz prawdziwe walory jego firmy, pro
duktu lub pracowników:
„Ma pan bardzo ładne biuro."
„Gratuluję sukcesu na ostatnich targach."
„Doceniam wiedzę pana pracowników na temat merchan-
disingu. Jak pan znajduje i szkoli takich ludzi?"
Stosuj pytania „otwieracze":
„Jak udało się panu osiągnąć taki sukces?"
„W jaki sposób radzi pan sobie z konkurencją?"
„Co decyduje o sukcesie w pana branży w nowej polskiej
rzeczywistości?"
„Czy udaje się panu mieć wolny czas i jak go pan najchęt
niej spędza?"
Są to pytania, na które klienci szczególnie chętnie odpowia
dają. Dotyczą one najczęściej ich ambicji, kariery zawodowej,
sukcesów, marzeń i problemów. Sądzimy, że każdy handlo
wiec powinien szukać własnych „otwieraczy". Nam np. świet
nie służy wspólne narzekanie z klientem: „Chyba niełatwo
prowadzić hurtownię przy takiej konkurencji i ciągle zmienia
jących się przepisach, prawda?"
Odnoś się do tego, co przykuwa uwagę klienta.
Nazywamy to podążaniem za procesem i wydaje nam się, że
jest to najbardziej naturalny i skuteczny sposób zjednania klien
ta. Reagując na to, co sygnalizuje klient, możesz go skłonić do
mówienia bez konieczności wymyślania atrakcyjnych tematów.
Kiedy klient np. przegląda papiery, pisze na komputerze lub
mówi, że nie ma czasu — nie warto tego ignorować.
DEBIUTOWE GRY KLIENTA
Zwrócenie uwagi na to, czym klient jest zaabsorbowany,
może być początkiem ważnej rozmowy i okazją do pozna
nia jego interesów.
K.: (nerwowo przeglądając dokumenty): Przepraszam, ale mimo
to, że się umówiliśmy, mam dla pana tylko pięć minut.
H.: Szkoda. Widzę, że trafiłem nie w porę. Wobec tego,
nie zamierzam pana absorbować swoimi sprawami.
Chciałbym się tylko dowiedzieć, co się stało, że ma pan
dla mnie tak niewiele czasu?
K.: A, wie pan, mam za chwilę ważne posiedzenie
zarządu, nagłą wizytę w urzędzie skarbowym, a jeszcze
na dodatek zepsuł mi się samochód.
H.: To rzeczywiście trudna sytuacja. Ja też nie znoszę
wizyt w urzędzie skarbowym. Czy mogę jakoś panu
pomóc? Może gdzieś pana podrzucić?
Po takiej interwencji klient może czuć, że został potrakto
wany podmiotowo. Dostał sygnał, że jego szczególna sytuacja
została zauważona i zrozumiana przez handlowca. Sprzedaw
ca nie dał się wciągnąć w pułapkę pośpiesznej prezentacji to
waru, która zapewne wzbudziłaby tylko irytację klienta.
GRA „TO MNIE NIE INTERESUJE"
Gra „To mnie nie interesuje"
Jest to gra, której szczególnie obawiają się handlowcy. Po ta
kim tekście wycofują się, obrażają na klienta albo zaczynają go
energicznie przekonywać. Boją się straconego kontraktu, utra
ty prowizji, zmarnowanego czasu i szefa, który ich rozliczy.
Wychodzą od klienta sfrustrowani i nie znają powodów, dla
czego spotkali się z odmową.
Przedstawiciele handlowi Grupy Szkoleniowej Kontrakt-OSH
nie są przez nas rozliczani z wielkości sprzedaży. Kiedy klient
nie chce kupić naszej usługi, muszą wiedzieć, dlaczego nie
sprzedali. Wymagamy od nich parafrazy kilku ważnych inte
resów klienta, które spowodowały, że nasza oferta w tym mo
mencie była dla niego nieopłacalna.
Chcemy podkreślić, że nasi pracownicy muszą przedstawić
nam interesy klienta, a nie tylko jego stanowisko. Nie zadowa
la nas np. stwierdzenie: „Nie wziął, bo było za drogo". Zaak
ceptujemy tylko informacje w rodzaju:
„Klient obawia się, że związki zawodowe rozliczą go ze zbyt
dużych wydatków na szkolenie dla kadry kierowniczej."
„Zachodni właściciele nie mają zaufania do polskich firm
i chcieliby mieć pewność, że nie poniosą zbyt dużego ryzyka."
„Firma się reorganizuje i dyrektor handlowy nie chce inwe
stować w tej chwili zbyt dużych pieniędzy w ludzi, którzy
będą musieli odejść."
Nasi handlowcy są także zobowiązani do zawarcia pozy
tywnej transakcji. Muszą sprawić, żeby klient z sympatią wspo
minał ich wizytę i nie czuł niechęci przed ewentualnym na
stępnym spotkaniem.
DEBIUTOWE GRY KLIENTA
To żadna sztuka sprzedawać towar klientowi, który o nim
marzy i jest gotów szybko zgodzić się na warunki dyktowane
przez Twoją firmę.
Prawdziwe handlowanie zaczyna się od momentu, kiedy
klient ma wątpliwości, stawia opór i rozpoczyna swoje gry.
Jeśli klient mówi: „Nie jestem zainteresowany" — musi mieć
ku temu ważne powody, których zbyt łatwo i szybko Ci nie
ujawni. Twoim zadaniem jest dotrzeć do jego obaw i potrzeb,
aby zrozumieć warunki, pod którymi byłby gotów rozpocząć
jakiekolwiek negocjacje i współpracę. Przyjrzyjmy się więc
dwóm sytuacjom, w których możesz się znaleźć:
• kiedy chcesz zdobyć nowego klienta,
• kiedy rozmawiasz ze swoim stałym odbiorcą.
Przykład 1
Handlowiec (przedstawiciel firmy reklamowej) umówił się
telefonicznie na pierwsze spotkanie z nowym klientem i tak
rozpoczyna się ich rozmowa:
K.: Umówiłem się z panem, bo bardzo mnie pan
namawiał, ale uprzedzam, że nie jestem zainteresowany
pana ofertą.
H.: Zapewniam, że nie będę pana do niczego przekonywał.
Byłbym jednak bardzo zobowiązany, gdyby pomógł
mi pan zrozumieć, dlaczego pańska firma nie jest
zainteresowana współpracą z nami?
K.: Wie pan co? Powiem panu. Sądzę, że współpraca
z innymi mediami będzie tańsza i bardziej opłacalna.
H.: A co to dla pana znaczy „bardziej opłacalna"?
K.: To chyba oczywiste. Chodzi o stosunek ceny do
liczby klientów, którzy zetkną się z reklamą naszych
produktów.
GRA „ TO MNIE NIE INTERESUJE "
Ten handlowiec zaczął w taki sposób. Ale można, jak się do
myślasz, zadać jeszcze wiele innych pytań, które dotyczą waż
nych interesów klienta i skłonią go do mówienia np.: „Co pan
sądzi o skuteczności reklamy w ogóle?", „Jaki rodzaj klientów
chce pan przyciągnąć i dlaczego?", „Jakich gwarancji pan po
trzebuje, żeby uznać, że ta reklama jest dla pana opłacalna?",
„Co mogłoby skłonić pana do współpracy?". A wreszcie trud
ne, lecz bardzo interesujące pytanie: „Dlaczego, mimo braku
zainteresowania, zdecydował się pan poświęcić mi swój czas?
Dlaczego pan się ze mną umówił?".
Pamiętaj jednak, że aby klienci odpowiadali na te pytania,
muszą mieć pewność, że nie będziesz na nich naciskał i wy
korzystywał ich odpowiedzi do udowodnienia swoich racji ani
namawiał do zakupu. Powinni dostać od Ciebie wyraźny sy
gnał, że kieruje Tobą wyłącznie chęć zrozumienia ich sytuacji
oraz interesów:
„Pytam nie po to, żeby pana do czegokolwiek przekonać.
Chcę tylko zrozumieć specyfikę pana sytuacji.
Zapewniam, że nie będę pana skłaniał do zakupu, o ile
nie uzna pan, że jest on korzystny dla pańskiej firmy."
Przykład 2
Do obsługiwanej od dawna apteki przychodzi z kolejną,
rutynową wizytą przedstawiciel firmy farmaceutycznej, pod
czas której ma zamiar uzupełnić towar. Pani magister wita go
już w progu niezbyt zachęcającym zawołaniem:
— Panie Janku, miło pana widzieć, ale niepotrzebnie się
pan fatygował. Mam pełny asortyment produktów pana firmy
i nie jestem niczym więcej zainteresowana. Proszę mnie do ni
czego nie namawiać.
^1
DEBIUTOWE GRY KLIENTA
Wielu handlowców w podobnej sytuacji widzi tylko taką
alternatywę: albo wyjść ze sklepu i narazić się szefowi, który
naciska, żeby zwiększyć sprzedaż, albo wciskać klientowi ko
lejną partię towaru, narażając się na jego irytację i pretensje, że
niepotrzebnie zamraża pieniądze w wolno schodzącym pro
dukcie.
Oczywiście, nie warto wciskać klientowi towaru na siłę ani
wychodzić od niego bez zawarcia pozytywnej transakcji. Być
może niczego mu w tym momencie nie sprzedasz, ale musisz
zadbać o różne jego i swoje interesy.
Podtrzymaj sympatyczny kontakt:
„Miło mi, że się z panią zobaczyłem. Widać, że kiedy sze
fowa jest w aptece, to wszystko chodzi jak w zegarku".
Zainteresuj się problemami i sukcesami klienta — zwłasz
cza tymi, które są związane z Twoim produktem i firmą:
„Słyszałem, że miała pani ostatnio jakieś kłopoty z naszą
hurtownią. Co się stało?" .
Sprawdź, w czym możesz być pomocny:
„Czy mi się zdaje, czy ma pani jakiś kłopot? Czy mogę zrobić
szkolenie dla personelu i pomóc w ustawieniu produktów?"
Jeżeli chcesz się naprawdę dobrze wywiązać z zadań posta
wionych przez firmę, to Twoim celem nie może być tylko
zwiększanie ilości towaru w sklepie klienta. Musisz mu po
móc lepiej sprzedawać Twoje produkty. To jest wasz wspólny
interes. Możesz go zrealizować przez merchandising, szkole
nie personelu, pomoc oraz wzbudzanie życzliwości właściciela
i pracowników do Ciebie i Twojej firmy.
PRZEJMOWANIE KLIENTA OD KONKURENCJI
Przejmowanie klienta od konkurencji
Bardzo często klient mówi: „Nie interesuje mnie pana propo
zycja, bo współpracuję już z pana konkurencją i jestem z niej
zadowolony".
Większość handlowców czuje się w tej sytuacji bezradna i wy
cofuje się szybko z rozmowy lub zaczyna przekonywać klienta:
Handlowiec: Proponuję panu współpracę z naszym
nowoczesnym bankiem.
Klient: To mnie nie interesuje. Ja jestem zadowolony
ze swojego banku.
H.: Panie prezesie, oferujemy produkty, których oni na
pewno nie mają. My jesteśmy uniwersalnym bankiem,
dysponujemy świetną kadrą i na pewno możemy spełnić
wszystkie pana oczekiwania.
(Przekonywanie, mówienie źle o konkurencji i składanie pochopnych
obietnic)
K.: Proszę pana, wszystkie banki tak mówią. A tak
konkretnie, to co macie takiego, czego inni nie mogliby
mi zaoferować?
H.: Mamy szeroką sieć oddziałów w całej Polsce i to się
panu na pewno przyda.
K.: Nie, to nie jest dla mnie takie ważne.
H.: W takim razie polecam panu home banking.
(Handlowiec w dalszym ciągu nie zadaje pytań i strzela w ciemno)
K.: Niestety, to też mnie nie interesuje. Widzę, że nie jest
pan najlepiej przygotowany do tej rozmowy, więc chyba
szkoda naszego czasu.
Pamiętaj, że przejmowanie klienta od konkurencji to bardzo
delikatna sprawa. Nie możesz przekonywać klienta i liczyć na
to, że łatwo przejdzie do Ciebie. Za dużo ma do stracenia i nie
chce ponosić niepotrzebnego ryzyka. Przejmowanie klienta
DEBIUTOWE
GRY KLIENTA
to długotrwały proces, więc Twoim zadaniem jest zdobycie
przyczółka. Możesz próbować zrobić to na kilka sposobów.
H.: Powiedział pan, że nie jest pan generalnie
zainteresowany współpracą z naszym bankiem,
więc chciałbym zapytać, dlaczego był pan łaskaw
spotkać się ze mną i poświęcić mi swój cenny czas?
(Uświadamiamy klientowi, że musi mieć jakieś powody,
dla których się z nami spotkał)
K.: Wie pan, próbuję być na bieżąco z nowościami
na rynku bankowym.
H.: A co pana prezesa szczególnie interesuje?
(Początek pytań na temat interesów klienta)
Możesz też zacząć w inny sposób:
H.: Szanowny panie prezesie, wspomniał pan, że jest
pan zadowolony ze swojego banku. Czy wolno mi
zapytać, czym szczególnie zasłużył sobie na taką opinię?
K.: Powiem panu. Pracownicy tego banku dogadują się
dobrze i szybko z moim działem księgowym i kilka razy
zachowali się bardzo lojalnie w trudnej dla mnie sytuacji.
H.: Czy dobrze rozumiem więc, że we współpracy
z bankiem szczególnie ważne są dla pana dobre stosunki
z księgowością i lojalność wobec pana.
(Parafraza interesów klienta)
K.: Tak, zgadza się.
H.: W takim razie chciałbym zapytać, czy widzi pan
możliwość rozpoczęcia współpracy w jakimkolwiek
zakresie także z naszym bankiem, bez naruszania
lojalności i komplikowania pracy działu księgowego?
(Próba zdobycia przyczółka, z uwzględnieniem interesów klienta)
GRA
„INTERESUJE MNIE WYŁĄCZNIE..."
Gra „Interesuje mnie wyłącznie..."
Klienci często mówią:
„Proszę pana, ja rozumiem, że pan by mi chciał wcisnąć
swój towar, ale mnie interesuje tylko cena. I tylko o tym bę
dziemy rozmawiać. Jeżeli ma pan niższą od innych, to biorę,
jeżeli nie, to nie".
Niekiedy przedmiotem podobnych zagrywek klienta jest
nie cena, ale np. termin płatności, wyposażenie sklepu, termin
dostaw, wyłączność dystrybucji. W wyniku takiego stanowczego
żądania klienta wielu handlowców próbuje naciskać na swoich
przełożonych, aby zgodzili się na ustępstwa. A przecież jeszcze
nie wiadomo, o co chodzi. Nie rozumiejąc interesów, prze
chodzą od razu do ostatniego etapu negocjacji handlowych
— do targowania się. I to na dodatek na poziomie stanowisk.
Klient ma prawo do dowolnych zagrywek. Zdumiewające
jest jednak to, jak handlowcy łatwo w nie wierzą. Cena jest
bardzo ważna, ale nigdy nie jest jedynym powodem dokona
nia transakcji. Rzadko też jest najważniejsza. Gdyby tak było,
zniknęłyby np. drogie sklepy w centrach miast, a sprzedaż od
bywałaby się głównie na bazarach.
Jeśli w jakiejś branży decydowałyby jedynie terminy płat
ności, firma, która zaproponowałaby najdłuższe, wygrałaby
z konkurencją i została monopolistą na rynku. Chyba sam ro
zumiesz, że po to, aby wykosić przeciwników handlowych
i zostać monopolistą, nie wystarczą najniższe ceny lub naj
dłuższe terminy płatności. Zagrywka klienta: „Interesuje mnie
tylko cena" — to stanowisko. Ty musisz „dobrać się" do jego
interesów:
K.: Proszę pana, najważniejsza jest cena. Tylko ona się liczy
w naszej branży. A pan ma za drogi produkt.
(Jeżeli uwierzysz w to, co klient mówi na dzień dobry, przegrałeś.
Zaczniesz kombinować, jak mu dać ekstra bonifikatę, jak namówić
DEBIUTOWE GRY KLIENTA
szefa działu handlowego do obniżki ceny. W ten sposób wpadniesz
w pułapkę, którą klient na Ciebie zastawił. Staniesz się jego
darmowym pracownikiem. Zamiast się denerwować i gorączkowo
przekonywać rozmową, spróbuj zmusić go do mówienia o interesach.)
H.: Rozumiem, że cena jest dla pana bardzo ważna.
Ale chciałbym wiedzieć, co jeszcze liczy się dla pana przy
wyborze kontrahenta?
Jeżeli po takim Twoim wejściu klient nadal uparcie twier
dzi „Tylko cena naprawdę się liczy", możesz spróbować po
dejść go z innej strony:
H.: No, dobrze. A jeżeli dwie firmy dają panu ofertę bardzo
zbliżoną cenowo, a tak przecież często się dzieje w branży,
to co wtedy zdecyduje o pana ostatecznym wyborze?
Kiedy klient konsekwentne gra twardziela, próbując znie
chęcić Cię do rozmowy lub zmusić do wielkich ustępstw, war
to mieć w zanadrzu jeszcze inną kontrtaktykę. Przedstawiamy
tu jedną z nich, którą nazywamy „handlowiec-sierotka":
H.: Widzę, że mam do czynienia z bardzo doświadczonym
handlowcem. Ja dopiero startuję w tym zawodzie
i rozpoznaję rynek. Proszę mi powiedzieć, dlaczego
w tej branży cena jest aż tak ważna? Będę panu bardzo
wdzięczny za każdą uwagę.
Niejeden twardziel „popłynął" na tym numerze i przez pół
godziny dokształcał „sierotkę", a przy okazji mówił o wielu
swoich ważnych interesach. Broniąc się przed tą powszechną
zagrywką klientów: „Interesuje mnie tylko cena", Ty też się za
stanów, czy kupujesz wyłącznie ze względu na cenę?
Typy klienta.
Jak je rozpoznać
i dopasować się do nich?
N
ajczęściej handlowcy rozumieją, że ich klienci są
różni, że nie ma dwóch takich samych osób. Lecz
mimo to, zdarza im się zachowywać stereotypowo
i traktować wszystkich klientów podobnie. Wielokrotnie wi
dzimy sprzedawców, którzy pełni zapału i dobrych intencji
polecają jakiś produkt, zapewniają o jego niezawodności, wy
chwalają jego markę itp. I zniechęcają się, gdy część klientów
nie okazuje zainteresowania lub się irytuje.
Powodem takiej negatywnej reakcji może być nierozpo
znanie przez handlowca ważnych interesów kupującego lub
gra klienta nastawiona na osłabienie sprzedawcy. Tym zagad
nieniem zajmowaliśmy się dotychczas.
Ale kolejnym powodem niezawierania pozytywnej transakcji
jest brak dopasowania zachowań handlowca do typu klienta.
Psycholodzy opracowali wiele typologii osobowości czło
wieka. My chcemy zaproponować Ci taką, która wydaje nam
się szczególnie użyteczna w handlowaniu i łatwa do opanowa
nia. Dzieli ona ludzi w zależności od sposobu, w jaki porząd
kują informacje o świecie, co stanowi podstawę podejmowania
decyzji na nieświadomym poziomie. Sposoby te, nazywane
programami informacyjnymi, określają nieświadome kryteria,
według których klienci podejmują decyzje o zakupie.
TYPY KLIENTA. JAK JE ROZPOZNAĆ I DOPASOWAĆ SIĘ DO NICH?
Takich programów jest wiele. My skupimy się na kilku,
które wydają nam się najbardziej użyteczne dla handlowca.
Aby skutecznie wykorzystywać wiedzę na ich temat, musisz
rozpoznać, według jakich dominujących programów działasz
Ty sam. Możesz to zrobić, czytając naszą książkę. Ponieważ
jednak programy tkwią w podświadomości, może będziesz
musiał skorzystać z pomocy innych osób, które widzą Cię
w sytuacjach handlowych. Powinieneś poznać swoje progra
my, aby nie obsługiwać wszystkich według jednego schematu,
korzystnego tylko dla pewnej grupy klientów.
Programy informacyjne (typy klienta), którymi zajmujemy
się w tej książce, to:
• ja — inni,
• cele — problemy,
• zgodny — negujący,
• systematyczny — chaotyczny,
• osobisty — rzeczowy.
KOMU POZOSTAWIAĆ WYBÓR, A KOMU POLECAĆ? (JA — INNI)
Komu pozostawiać wybór,
a komu polecać?
(JA — INNI)
Zapewne nieraz byłeś świadkiem podobnej rozmowy:
Klient: Chcę sobie kupić porządną marynarkę do pracy.
Sprzedawca: Świetnie pan trafił. Mam właśnie idealną dla
pana. Oto ona.
K.: Proszę pana, my się chyba nie zrozumieliśmy.
Ja potrzebuję marynarki w znacznie ciemniejszym kolorze.
I to chyba nie jest czysta wełna?
S.: Ale to najmodniejszy kolor. Wielu klientów bardzo
go sobie chwali.
K.: Rozumiem, że to się może komuś podobać, ale ja
na pewno jej nie kupię.
A oto druga scenka ze sklepu:
K.: Muszę sobie kupić nowy telewizor. Czy może mi pan
pomóc coś wybrać?
S.: Świetnie pan trafił. Mamy największy wybór telewizorów
w mieście. Są japońskie, koreańskie, polskie i nawet fińskie.
Ekrany od 14 do 32 cali, bardzo zróżnicowane ceny. Proszę,
niech pan obejrzy. Na pewno coś pan sobie wybierze.
K.: To ciekawe. Ja się jeszcze zastanowię i może przyjdę
później z żoną.
Na pozór wszystko jest w porządku. Sprzedawcy są grzecz
ni, uczynni i bardzo się starają. Czy wiesz, dlaczego nie do
chodzi do pozytywnej transakcji? My sądzimy, że obaj han
dlowcy popełnili dwa ważne błędy. Nie zadali istotnych pytań
o interesy klienta, np.: „Co to dla pana znaczy porządna
marynarka? Jaki jest charakter pana pracy? O jakim telewizo
rze pan myśli?".
TYPY KLIENTA. JAK JE ROZPOZNAĆ I DOPASOWAĆ SIĘ DO NICH?
Sprzedawcy nie odnieśli się również do wyraźnie sygnali
zowanego programu klienta.
Pierwszy z kupujących miał program JA. Taki klient musi
mieć możliwość wyboru, bo chce sam podjąć decyzję i czuć się
ważny. Irytuje go polecanie przez sprzedawcę konkretnego
towaru, przekonywanie do takiego, a nie innego zakupu i su
gerowanie, że się na czymś nie zna.
Drugi klient miał program INNI. Ten typ potrzebuje od
sprzedawcy pomocy w wyborze potrzebnego towaru. Z tru
dem podejmuje decyzje. Zachęcany do tego, odczuwa niepo
kój i zazwyczaj wychodzi ze sklepu.
Rozumienie potrzeb klienta z programem JA to kluczowy
problem handlowców w rzeczywistości polskiej. Są oni przy
gotowywani do przekonywania klienta, przedstawiania swoich
racji, przełamywania zastrzeżeń. Te techniki mogą przynieść
i sukces handlowy w kontakcie z klientem INNI, natomiast czło
wieka z programem JA będą co najmniej irytować.
A przecież zdecydowana większość klientów-decydentów to
osoby z silnym programem JA. Dlatego temu typowi klienta
chcemy poświęcić szczególnie dużo uwagi.
Klient z programem JA
Z tym klientem nie wolno dyskutować i przekonywać go
do swoich racji. Należy dawać mu wybór, doceniać jego opinie
i upewniać go, że będzie podejmować ostateczną decyzję. Do
tego typu klienta (po rozpoznaniu jego interesów) handlowiec
powinien więc mówić:
„Rozumiem, że pan najlepiej wie, na czym panu zależy.
To są towary odpowiadające pańskim kryteriom.
Proszę sobie wybrać ten, który pan uzna za najlepszy dla
siebie. Ja służę wszelkimi potrzebnymi informacjami."
KOMU POZOSTAWIAĆ WYBÓR, A KOMU POLECAĆ? (JA — INNI)
Przyjrzyjmy się jeszcze raz scence ze sklepu, w której tym
razem sprzedawca odnosi się do programu klienta nasta
wionego na JA oraz uwzględnia jego interesy:
K.: Chcę sobie kupić porządną marynarkę do pracy.
Co mi pan może zaproponować?
S.: Dziękuję, że zechciał pan odwiedzić właśnie nasz salon.
Czy może pan trochę bliżej określić, jaka marynarka
pana interesuje?
(Pytanie otwarte)
K.: Potrzebuję ciemnej marynarki, najchętniej
granatowej, dobrej jakości, głównie do noszenia w pracy.
S.: Chciałbym obsłużyć pana jak najlepiej i dlatego proszę,
aby pan mi powiedział, co to dla pana znaczy marynarka
dobrej jakości i w jakiej pracy będzie pan jej używał?
(Konkretyzowanie interesów klienta)
K.: Ma to być marynarka, która się nie gniecie, koniecznie
z czystej wełny, jednorzędowa. Dużo czasu spędzam
w samochodzie, odwiedzając moich kontrahentów,
więc zależy mi, żeby wyglądała zawsze świeżo.
S.: Rozumiem, że szuka pan jednorzędowej granatowej
marynarki z czystej wełny, która nie będzie się gniotła
podczas częstych podróży samochodem. Czy coś jeszcze
jest dla pana ważne?
(Parafraza i konieczne pytanie, aby nie pominąć istotnego interesu klienta)
K.: Nie, myślę, że to wszystko. Co w takim razie mi pan
zaproponuje?
S.: Proszę, tutaj są marynarki, które odpowiadają
pańskim kryteriom. Proszę je obejrzeć i wybrać tę, którą
pan uzna za najlepszą. Pan najlepiej wie, która z nich
będzie dla pana odpowiednia.
(Klientowi nastawionemu na JA handlowiec niczego nie poleca,
tylko daje mu wybór)
TYPY KLIENTA. JAK JE ROZPOZNAĆ I DOPASOWAĆ SIĘ DO NICH?
Gdyby sprzedawca miał tylko jedną marynarkę, też powi
nien pozostawić klientowi ostateczną decyzję, mówiąc:
— Mam tylko jedną marynarkę, która, jak sądzę, może
spełniać podane przez pana warunki. Proszę ją przymierzyć
i zdecydować, czy panu odpowiada.
Jeden z naszych współpracowników, Mariusz, ma dominu
jący program JA i często przytacza nam anegdoty ze swojego
życia, które obrazują siłę działania tego programu.
Pewnego razu w sklepie odzieżowym zauważył spodnie, któ
re bardzo mu się spodobały i miały akurat jego, rzadko spoty
kany, rozmiar. Właściwie zdecydował się już na zakup, gdy
pani sprzedawczyni ruszyła do boju:
— W czym mogę pomóc? Na pewno znajdziemy coś dla
pana, bo mamy największy wybór w mieście.
Po takim wstępie Mariusz czuł, że czeka go niełatwa prze-
prawa, lecz mimo to grzecznie i rzeczowo odpowiedział:
— Szukam spodni dla siebie.
— To świetnie się składa, bo mam wyjątkowo idealną parę
dla takiego wysokiego, przystojnego mężczyzny jak pan. Niech
pan się nie zastanawia, tylko bierze.
Ku swojemu zdumieniu, Mariusz zdał sobie sprawę, że
upatrzone wcześniej spodnie przestały mu się nagle tak bar
dzo podobać, i odpowiedział:
— Niestety, nie odpowiadają mi, bo mają rozporek na
guziki, a ja tego nie lubię.
Następnego dnia wkroczył do tego samego sklepu i nie
dopuszczając ekspedientki do głosu, zarządził:
— Proszę mi zapakować te spodnie.
Tkwiąca w nim potrzeba wyboru była tak silna, że nieświa
domie wolał się narazić na stratę czasu lub ryzyko utraty po
żądanego towaru, niż pozwolić sobie narzucić decyzję.
KOMU POZOSTAWIAĆ WYBÓR, A KOMU POLECAĆ? (JA — INNI)
Zauważyliśmy też, że bardzo lubi chodzić w ubraniach
firmy Mustang Jeans i twierdzi, że świetnie się reklamują. Re
klama brzmiała: „Ty wybierasz, Ty decydujesz". I rzeczywiście,
idealnie trafiała ona do osób z dominującym programem JA.
Ale na klientach z programem INNI nie robiła wielkiego
wrażenia.
Pozwoliliśmy sobie na tę dygresję, bo chcemy Ci uświado
mić, jak silny jest ten program i jak bardzo ignorowany przez
handlowców. Prawie w każdej ofercie spotykamy sformułowa
nia naruszające program JA.
„Zaspokoimy wszystkie pana potrzeby."
„Nasza firma jest najlepsza na rynku."
„Mamy wspaniałych specjalistów."
„Na pewno będzie pan zadowolony."
„Powinien pan się zastanowić."
Wszystkie te teksty zachwalają firmę handlowca i próbują
odebrać klientowi możliwość własnej oceny.
W Polsce wciąż zbyt wielu sprzedawców namawia klienta
do zakupu, przekonuje go i poleca konkretny produkt. A za
tem z założenia traktuje go jak osobę z programem INNI.
Ty także możesz znaleźć się w tej pułapce. Jeżeli chcesz jej
uniknąć, zacznij traktować wszystkich swoich klientów jak
osoby z programem JA. Przekonaliśmy się, że to się opłaca,
gdyż w ten sposób unika się najczęstszej przyczyny irytacji
tych, którym chcemy coś sprzedać.
W nielicznych przypadkach, kiedy zauważysz, że dając klien
towi wybór, wywołujesz zakłopotanie i bezradność, zdążysz
mu jeszcze dzięki swoim umiejętnościom gorąco polecić jakiś
konkretny produkt.
TYPY KLIENTA. JAK JE ROZPOZNAĆ I DOPASOWAĆ SIĘ DO NICH?
Klient z programem INNI
Kupujący w drugiej scence miał program INNI. Taki klient
potrzebuje od sprzedawcy pomocy w wyborze odpowiedniego
towaru. Z trudem podejmuje decyzje. Zachęcany do tego, od
czuwa niepokój i zazwyczaj wychodzi ze sklepu.
Handlowiec, jak zwykle, powinien rozpoznać jego najważ
niejsze potrzeby, a następnie, zgodnie ze swoją najlepszą wie
dzą i wiarą, powiedzieć:
„Polecam panu ten towar.
W pana sytuacji sam bym go sobie kupił.
Klienci i eksperci wyrażają pozytywną opinię
na jego temat.
To naprawdę dobry wybór."
W przedstawionej na początku rozdziału scence z zakupem
telewizora sprzedawca, uwzględniając program klienta INNI,
mógł zachować się tak:
K.: Muszę sobie kupić nowy telewizor.
S.: Miło mi, że zechciał pan odwiedzić nasz sklep.
Czy mógłby mi pan coś więcej powiedzieć, jakiego
telewizora pan szuka?
(Docenienie klienta, otwarte pytanie o interesy)
K.: Nie jestem zdecydowany. Wiem tylko, że powinien
być niezawodny i duży.
S.: Jakie telewizory uważa pan za najbardziej
niezawodne i co to dla pana znaczy duży telewizor?
(Doprecyzowanie interesów klienta)
KOMU POZOSTAWIAĆ WYBÓR, A KOMU POLECAĆ? (JA — INNI)
K.: Chciałbym, żeby miał około 25 cali, bo mam dosyć
duży, czterdziestometrowy salon. A słyszałem,
że najrzadziej psują się telewizory firmy Sony.
Czy pan też tak uważa?
S.: Rozumiem, że szuka pan telewizora 25-calowego,
który nie będzie się psuł, i myśli pan o Sony.
(Parafraza potrzeb klienta)
K.: O, tak, tak. Chociaż to niekoniecznie musi być
ta firma. A co pan kupiłby sobie na moim miejscu?
(Klient konsekwentnie domaga się, aby handlowiec pomógł mu
podjąć decyzję. Oznacza to, że ma dominujący program INNI)
S.: Proszę pana, ja też uważam, że te pozytywne opinie
o niezawodności Sony są prawdziwe. A 25-calowy
odbiornik do dużego salonu wydaje mi się idealny.
Proszę bardzo, tu jest taki telewizor. Serdecznie panu
polecam ten model i jestem przekonany, że w pana
sytuacji będzie najbardziej odpowiedni.
(Handlowiec poleca klientowi, uwzględniając program INNI)
Zapewne interesuje Cię, jak rozpoznawać dominujący pro
gram klienta. Ludzie z programem JA często używają zwro
tów: „Ja uważam..., ja potrzebuję..., moim zdaniem...".
Wyrażają zdecydowane i jednoznaczne opinie, a kiedy im coś
konkretnego polecasz, to krzywią się i szukają dziury w całym.
Klienci z programem INNI poszukują Twojego wsparcia
i aprobaty. A kiedy stawiasz ich przed koniecznością wyboru,
okazują niepokój i bezradność oraz najczęściej próbują odwlec
moment decyzji.
TYPY KLIENTA. jAKiE ROZPOZNAĆ I DOPASOWAĆ SIĘ DO NICH?
Komu przypominać o jego celach,
a komu dawać gwarancje?
(CELE — PROBLEMY)
Przedstawiamy dwie sytuacje handlowe, w których znów nie
dochodzi do zawarcia pozytywnej transakcji.
Klient: Chcę kupić jakiś dobry samochód, najwyżej
trzyletni.
Sprzedawca: Co to dla pana znaczy dobry samochód?
K.: No, wie pan, duży, komfortowy, najlepiej amerykański,
o klasycznej linii i koniecznie z klimatyzacją.
S.: Akurat amerykańskich nie mamy. Ale polecam panu
ten model Toyoty. Mało pali, ma dobry serwis, części są
znacznie tańsze niż amerykańskie, a też jest duży.
K.: Nie... To ja poszukam jeszcze w innych miejscach.
A oto druga scenka:
K.: Chciałbym kupić jakiś dobry radiomagnetofon.
S.: Jaki powinien być, aby uznał go pan za dobry?
K.: Musi mieć przynajmniej roczną gwarancję, być
nieskomplikowany w obsłudze, odporny na wstrząsy
i z dobrym serwisem.
S.: Proszę pana, bardzo dobry jest serwis Samsunga. A ten
radiomagnetofon ma ponadto CD, wyświetlane wszystkie
funkcje, pilota i wspaniałe głośniki. No i oczywiście roczną
gwarancję, ale ten sprzęt i tak w ogóle się nie psuje.
K.: Ja jeszcze się zastanowię.
Nasi „starający się" sprzedawcy nadal błądzą. Nie słuchają,
na czym przede wszystkim zależy temu konkretnemu klien
towi, i próbują go przekonać, stosując argumenty ważne dla
nich samych.
w-
CELE — PROBLEMY
Klient nastawiony na CELE
Człowiek z tym programem chce przez kupno towaru osią
gnąć konkretne cele. Sprzedawca powinien je rozpoznać i za
pamiętać, żeby móc się do nich odnosić. Takiego klienta nie
interesują problemy związane z serwisem, częściami zamien
nymi, oszczędnością. On chce tylko osiągnąć swoje cele. I do
tego handlowiec musi się odnosić.
Nasz sprzedawca z pierwszej scenki mógł powiedzieć:
„Co pan myśli o Toyocie? Nie jest to, co prawda, wóz ame
rykański, ale jest duży, ma klasyczną linię i świetnie działa
jącą klimatyzację".
W ten sposób handlowiec zwiększa szansę sprzedania któ
regoś ze swoich samochodów. A jeśli nawet mu się to nie uda,
da satysfakcję klientowi, bo pokaże, że rozumie jego potrzeby.
Doprowadzi więc do pozytywnej transakcji.
Gdyby klient nadal nie okazywał większego zainteresowa
nia i upierał się przy amerykańskim samochodzie, należałoby
zrozumieć stojące za tym potrzeby:
S.: Dlaczego zależy panu tak bardzo na amerykańskim
samochodzie?
K.: O takich samochodach marzyłem od dziecka,
oglądając filmy drogi. Podobało mi się, że są wielkie,
komfortowe, i wierzę w amerykańską technologię
z tradycjami.
S.: Proszę pana, nie mam akurat nic takiego na placu.
Ale może uda mi się spełnić pana marzenia. Mam tu
katalog amerykańskich wozów. Proszę wskazać te, które
najbardziej odpowiadają panu pod względem wielkości
i komfortu. Spróbuję je dla pana sprowadzić.
TYPY KLIENTA. JAK JE ROZPOZNAĆ I DOPASOWAĆ SIĘ DO NICH?
Przypominanie klientowi o jego najważniejszych celach
w trudnych momentach rozmowy handlowej staje się wspa
niałym narzędziem zjednywania go.
Klient z dominującym programem PROBLEMY
Wróćmy do klienta z drugiej scenki. Nasz sprzedawca w dal
szym ciągu ignoruje potrzeby klienta. Nie odnosi się do obaw,
które on sygnalizuje. Klient z programem PROBLEMY szcze
gólnie obawia się kłopotów, jakie może mu sprawić zakupio
ny produkt. Staje się nieufny, gdy sprzedawca bagatelizuje jego
obawy i przekonuje o doskonałości towaru. Potrzebuje różne
go rodzaju gwarancji i pewności, że uzyska pomoc handlowca,
gdyby pojawiły się jakieś problemy, np.:
„Ten produkt ma gwarancję i firmowy serwis.
Może pan go sprawdzić i zwrócić w ciągu kilku dni, bez
konieczności wyjaśniania powodów.
W razie jakichkolwiek kłopotów proszę zwrócić się do
mnie — ja zajmę się tą sprawą osobiście.
Jakich gwarancji pan potrzebuje, żeby bez obaw
dokonać zakupu?"
Sprzedawca, który zaopiekuje się klientem nastawionym
na problemy, wspomoże go w kłopotach i zmniejszy jego oba
wy przed ryzykiem, ma szansę zjednać go sobie na całe życie.
Handlowiec w sklepie RTV tak mógłby się odnieść do tego ty
pu klienta:
— Rozumiem, że zależy panu głównie na niezawodnym,
wytrzymałym radiomagnetofonie. Sony uchodzi za sprzęt naj
bardziej wytrzymały na wstrząsy, ma dwa lata gwarancji i dobry
serwis. Jednak w przypadku jakichkolwiek problemów proszę
przyjść do mnie — ja osobiście zajmę się pana kłopotami.
CELE — PROBLEMY
Sprzedawcy często boją się mówić takie rzeczy, gdyż wydaje
im się, że klient może nadużyć ich życzliwości. A przecież bę
dzie on interweniował tylko w ostateczności, bo obawia się
również kłopotów z reklamacjami i straty czasu.
Kiedy założyliśmy Ośrodek Negcjacji Kontrakt, to, mimo łą
czącej nas przyjaźni, zdarzały nam się od czasu do czasu gwał
towne awantury. Kłóciliśmy się na temat rozwoju naszej firmy
i czuliśmy wtedy, że kompletnie się nie rozumiemy. Okazało
się, że jeden z nas ma bardzo silny program CELE, a drugi —
PROBLEMY.
Po to, żeby się dogadywać, musieliśmy się nauczyć odnosić do
sposobu widzenia spraw przez partnera. Jeden z nas, przekonu
jąc do uruchomienia biura wspólnika nastawionego na proble
my, musiał pokazać, jakich dzięki temu uniknie kłopotów np.:
— Nie będziesz musiał zajmować się papierami, chodzić
do urzędów, odbierać telefonów w domu.
Z kolei drugi z nas, chcąc utrzymać rezerwy finansowe fir
my, musiał pokazać partnerowi nastawionemu na cele, jakie
korzyści może osiągnąć, odwlekając wydatki, na które nalegał:
— Dzięki stworzonej rezerwie finansowej będziemy mogli
wydać następną książkę, podniesiemy prestiż firmy, z czasem
kupimy lepszy komputer.
Teraz znacznie rzadziej dochodzi między nami do awantur,
gdyż nauczyliśmy się doceniać zalety obu naszych programów.
Teraz już wiemy, że równowaga programów CELE i PRO-
BLEMY
jest korzystna dla każdej firmy. Szefowie nastawieni
na problemy chronią ją bowiem przed nadmiernym ryzykiem,
a ci nastawieni na cele dbają o jej rozwój.
TYPY KLIENTA. JAKjE ROZPOZNAĆ I DOPASOWAĆ SIĘ DO NICH?
Jak radzić sobie z klientem,
który gotów jest kupić wszystko
i jak docenić klienta krytykującego?
(ZGODNY — NEGUJĄCY)
Klient ZGODNY
Dla wielu sprzedawców to ulubiony typ klienta. Ze wszyst
kim się zgadza, łatwo mu wcisnąć wiele rzeczy, rzadko kryty
kuje towar, obsługę lub firmę. Handlowcy jednak powinni ro
zumieć, że naprawdę jest to jeden z najtrudniejszych klientów.
Często sprawia wrażenie zadowolonego z zakupu, choć w rze
czywistości nie zaspokoił swoich najważniejszych potrzeb. Ta
kiemu klientowi sprzedawca powinien pomagać w określaniu
interesów, zadając wiele pytań i reagując na wszelkie oznaki
wątpliwości. W przeciwnym wypadku może być to klient jed
norazowy albo nawet w ogóle nie dojdzie do transakcji.
Trudność z takim klientem polega na tym, że, chcąc go za
dowolić, powinieneś poświęcić mu bardzo dużo czasu. Musisz
bowiem zrozumieć wszystkie jego potrzeby i ograniczenia oraz
pomóc mu podjąć najwłaściwszą dla niego decyzję. Bo prze
cież może się zdarzyć, że równie szybko, jak zgodził się z To
bą, zgodzi się również z żoną lub znajomym, którzy skrytyku
ją kupiony przez niego towar.
Nauczyliśmy się po wielu bolesnych doświadczeniach, że
zgodnych klientów musimy pytać o wątpliwości i zastrzeżenia.
Pewnego razu rozmawialiśmy o możliwości współpracy
z szefową szkolenia dużej instytucji. Dla nas było to bardzo
miłe spotkanie. Klientka rozumiała i w pełni akceptowała ideę
naszych szkoleń, proponowany program oraz zgadzała się
ZGODNY — NEGUJĄCY
z wieloma naszymi sugestiami. Udało nam się znaleźć kilkana
ście wspólnych interesów. Rozmowa trwała prawie trzy godzi
ny i zawarliśmy ustne porozumienie o długotrwałej współpra
cy. Na koniec spotkania szefowa, uśmiechając się, powiedziała:
„Ciekawe, co na to powie moja główna księgowa?" Zignorowa
liśmy ten delikatny sygnał o obawach klientki. Pojechaliśmy do
biura, aby jak najszybciej zredagować umowę. Ku naszemu zdu
mieniu sekretarka poinformowała nas, że pani dyrektor zdą
żyła już telefonicznie odwołać wszystkie wspólne ustalenia.
Okazało się, że nasza klientka ma bardzo silny program
ZGODNY.
I tak, jak chętnie zgadzała się z naszymi sugestiami
dotyczącymi szkoleń, równie chętnie zgodziła się z finansowy
mi zastrzeżeniami głównej księgowej. Doświadczeni handlow
cy boją się zgodnych klientów, bo wiedzą, że będą musieli się
bardzo ciężko napracować i poświęcić wiele czasu, aby zawrzeć
z nimi kontrakt. Muszą bowiem odkryć i zrozumieć wszelkie
możliwe wątpliwości i przeszkody, o których tacy klienci nie
chętnie mówią. Konieczne jest więc zadawanie pytań:
„Co może stanąć na przeszkodzie w podpisaniu
umowy?"
„Kto w pana firmie może być ewentualnym oponentem
naszej współpracy?"
„Kto jeszcze będzie podejmował decyzję i z czyim
zdaniem musi pan się liczyć w tej sprawie?"
„Jak pan myśli, co mogłoby zjednać potencjalnych
przeciwników do realizacji naszego wspólnego
przedsięwzięcia?"
Po znalezieniu odpowiedzi na te pytania handlowiec po
winien zjednywać ewentualnych oponentów i podrzucić zgod
nemu klientowi argumenty do rozmowy z nimi.
TYPY KLIENTA. JAK JE ROZPOZNAĆ I DOPASOWAĆ SIĘ DO NICH?
Klient NEGUJĄCY
Tego klienta handlowcy boją się najbardziej. Nic mu się nie
podoba, w każdym towarze dostrzega wiele wad, szuka dziury
w całym. Podejrzewa się go o złośliwość i złą wolę. W rzeczy
wistości jest to tylko jego specyficzny sposób zbierania infor
macji o świecie — przez dostrzeganie negatywów.
Sprzedawca, który to zrozumie i wykorzysta, zdobędzie
wiernego klienta.
Spotkanie handlowca (nawet dobrego) z klientem negującym
często wygląda tak:
K.: Chciałbym kupić partię dwustu waszych książek.
S.: Proszę bardzo, już panu przynoszę.
K.: Dlaczego one są tak kiepsko zapakowane?
Przecież to mi się zaraz podrze.
S.: Dotychczas nasi klienci nie narzekali.
K.: Poza tym wasza cena jest stanowczo za wysoka,
zwłaszcza przy licznych brakach technicznych tej książki:
kiepski lakier i druk, sporo literówek.
S.: Proszę pana, przecież te drobiazgi nie mają żadnego
znaczenia dla czytelnika. Najważniejsza jest treść.
K.: Dla pana może to nic nie znaczy, ale mnie złości, gdy
amatorzy biorą się za wydawnictwa. Widać, że panowie się
na tym nie znają. A tak w ogóle, radziłbym panu bardziej
liczyć się ze słowami. Jestem pana klientem!
Czy znasz takich klientów? Co o nich myślisz? Jak na nich
reagujesz? Nas też oni często irytują i obawiamy się ich. Ale
uczymy się radzić sobie z krytycyzmem i wytykaniem braków
przez ten typ klienta. Tak naprawdę nie jest on przecież zło
śliwy i nie stara się nas dotknąć. Zbiera tylko informacje
o świecie, rejestrując szczególnie to, co negatywne. Jego uwagi
na ogół są bardzo wnikliwe i prawdziwe. Oczekuje on od Ciebie
W"
ZGODNY —NEGUJĄCY
wdzięczności za pomoc w doskonaleniu Twojego produktu,
firmy i obsługi.
Rozmawiając z klientem negującym, nie wolno podejmo
wać polemiki, udowadniać, że nie ma racji, okazywać irytacji
ani pouczać. Takiemu klientowi dają natomiast wielką satys
fakcję takie oto teksty handlowca:
„Widzę, że zna się pan na rzeczy.
Chętnie słuchamy krytycznych uwag naszych klientów,
ponieważ pomagają nam poprawić obsługę. Co jeszcze
usprawniłby pan w działalności naszej firmy? Czy
zechciałby pan wypełnić ankietę na ten temat?"
Kiedy tacy kontrahenci słyszą podobne stwierdzenia, są
wdzięczni, że ktoś ich wreszcie zrozumiał i (nadal narzekając)
pozostają naszymi najwierniejszymi klientami. Handlowcy po
winni otaczać negujących klientów szczególnym szacunkiem.
Bowiem to oni przypominają stale, że handlowanie to tylko
gra. Są też źródłem wspaniałych i pouczających anegdot han
dlowych. A choć trudno w to uwierzyć — najłatwiej ich zjed
nać i zadowolić.
Ludzie z silnym programem NEGUJĄCY nie powinni być
handlowcami, gdyż z racji swojego programu widzą wszystkie
braki własnej firmy i towaru. Chętnie słuchają krytycznych
uwag klientów i identyfikują się z nimi. Sprawia to, że tracą
zapał i źle wpływają na innych sprzedawców. Świetnie nadają
się za to na kontrolerów i księgowych, w tej roli mogą być
bardzo użyteczni dla firmy, gdyż żaden błąd lub usterka nie
ujdzie ich uwadze.
Zdarzyło się nam szkolić grupę akwizytorów, w której je
den z uczestników miał silny program NEGUJĄCY. Nie zda
waliśmy sobie sprawy, jak potężne jest jego działanie, dopóki
nie zobaczyliśmy w akcji tego młodego człowieka, któremu
TYPY KLIENTA. JAK JE ROZPOZNAĆ I DOPASOWAĆ SIE DO NICH?
bardzo zależało na pracy, pieniądzach i awansie. Rozmawiał
on z klientami w następujący sposób:
S.: Dzień dobry. Mam faksy do sprzedania.
K.: Tak? Mam chwilę czasu i chętnie posłucham, co mi pan
może o nich ciekawego powiedzieć.
S.: To jest faks koreański, ale nie jest najlepszy, nie
wyświetla funkcji, nie ma gilotyny do papieru oraz...
K.: To po co pan do mnie przyszedł?
Choć temu młodemu człowiekowi naprawdę zależało na
rozpoczęciu kariery sprzedawcy, nie potrafiliśmy zmienić jego
zachowań handlowych. Nie mógł powstrzymać się przed kry
tykowaniem swojego produktu. Tak silny bywa ten program.
Jeden z naszych najwierniejszych klientów (szef szkolenia
poważnej zagranicznej firmy reklamowej) jest również typem
negującym. Współpracowaliśmy z nim kilka lat. Po każdych
zajęciach, z których uczestnicy byli zadowoleni, w trakcie wspól
nej rozmowy powtarzała się następująca sekwencja:
My: Jak podobało ci się ostatnie szkolenie i co planujesz
na przyszłość?
(Ciągle łudziliśmy się, że może nas wreszcie pochwali)
Klient: Nasi handlowcy ogólnie są zadowoleni, ale...
przerwy były zbyt długie, macie niestarannie wykonane
pomoce dydaktyczne, a ankiety dla uczestników są zbyt
ogólnikowe.
My: Dziękujemy ci za te spostrzeżenia. Na pewno
weźmiemy je pod uwagę. Dzięki nim możemy ciągle
doskonalić nasze warsztaty. Czy coś jeszcze
usprawniłbyś w naszej pracy?
(Dopasowanie do klienta z programem NEGUJĄCY)
r
ZGODNY — NEGUJĄCY
Efektem takiej rozmowy były zamówienia na dalsze etapy
szkoleń. Jesteśmy pewni, że gdybyśmy okazali irytację lub pod
jęli polemikę — stracilibyśmy ważnego klienta. Nic tak bar
dzo nie zjednuje negującego człowieka, jak gotowość do przy
jęcia jego ciekawych, choć nieraz bolesnych opinii.
Prowadziliśmy kiedyś parogodzinne pokazowe zajęcia z ne
gocjacji handlowych dla kilkudziesięciu przedstawicieli firmy
komputerowej. Temat negującego klienta pojawił się jako waż
ny problem dla handlowców, więc poświęciliśmy mu sporo
czasu. W zainscenizowanej psychodramie do roli sprzedawcy
zgłosił się przypadkowo człowiek z silnym nastawieniem na
„nie" i obsłużył klienta w sposób modelowy.
Dostał wiele pochlebnych opinii. Sytuacja była nagrywana
na wideo i podczas odtwarzania szczegółowo omawialiśmy me
chanizmy budowania dobrego kontaktu z negującym typem
klienta. Uczestnik warsztatów, który grał rolę sprzedawcy,
oglądając tę scenkę, uświadomił sobie, że jest osobą negującą.
Po zakończonych zajęciach nie mógł się jednak powstrzymać
od swoich odruchowych krytycznych reakcji. Podszedł szybko
do nas i powiedział:
— Szkolenie było nawet interesujące, ale daliście za długi
wstęp teoretyczny, nie macie materiałów i folderów waszej fir
my, zabrakło wam wizytówek, a przecież prawdziwi handlow
cy nie powinni sobie na to pozwolić.
Wojtek nie wytrzymał. Zaczął się śmiać i jednocześnie pod
jął grę handlową, mówiąc klasyczne formułki do krytycznego,
negującego klienta:
— Dziękuję ci za te cenne uwagi. To dla nas bardzo ważne,
kiedy możemy korzystać z opinii doświadczonych handlow
ców. Dzięki takim informacjom nasza firma może się ciągle
rozwijać i coraz lepiej obsługiwać klientów. W dowód uznania
wręczam tylko tobie nasze materiały szkoleniowe.
TYPY KLIENTA. JAK JE ROZPOZNAĆ I DOPASOWAĆ SIĘ DO NICH?
Świadkowie tej sceny, rozumiejąc kontekst sytuacji, byli
rozbawieni. Negujący uczestnik szkolenia także zrozumiał, że
Wojtek mówi wprost do jego dominującego programu kla
sycznymi gotowcami. A mimo to nie potrafił ukryć zadowo
lenia i na pewno nie poczuł się urażony.
Ten przykład jeszcze raz uświadomił nam siłę, z jaką działa
ją teksty dopasowane do programu klienta. Wywołują one zaw
sze uśmiech i zadowolenie — a to jest przecież podstawą two
rzenia dobrej relacji handlowej.
Jedna z naszych zasad brzmi:
Jeżeli klient Cię słucha, a przy okazji uśmiecha
się, kiwa głową i ma ochotę z Tobą rozmawiać
— oznacza to, że dajesz mu satysfakcję i zawie
rasz pozytywną transakcję handlową, choćbyś nie
wiem co wygadywał.
I przeciwnie: jeśli klient, w trakcie Twojej najwspanialszej
nawet prezentacji handlowej, pozostaje obojętny i znudzony
lub okazuje irytację — Twoje złote myśli są w tym momencie
niewiele warte. Musisz natychmiast zamilknąć lub zmienić
temat rozmowy na bardziej interesujący dla klienta.
Jak widzisz, klientowi negującemu poświęcamy w tej książ
ce sporo miejsca, przytaczając kilka anegdot. Zrobiliśmy to,
gdyż darzymy go szczególną atencją. Pomaga nam on bowiem
w szkoleniu i rozwoju naszych handlowców. Spotkanie z nim
jest dla wielu z nich przełomem. Opowiadają nam, że kiedy,
pełni obaw, po raz pierwszy docenili klienta negującego, mó
wiąc: „Dziękujemy za te krytyczne uwagi. Co jeszcze uspraw
niłby pan w naszej firmie?" to podejrzewali, że odpowie: „Co
pan, jaja sobie ze mnie robi?!"
i
ZGODNY — NEGUJĄCY
Zamiast tego spotykał ich uśmiech i zadowolenie. Uwierzy
li wtedy w znaczenie programów informacyjnych, w siłę prze
kazu skierowanego do podświadomości klienta oraz w to, że
handlowanie jest tylko grą.
Opisane powyżej trzy kategorie programów informacyjnych
klienta wydają się nam szczególnie ważne. Zignorowanie ich
uniemożliwia zawarcie pozytywnej transakcji. Istnieją też inne
programy, które wpływają na klimat rozmów handlowych.
TYPY KLIENTA. JAK JE ROZPOZNAĆ I DOPASOWAĆ SIĘ DO NICH?
Klient SYSTEMATYCZNY
i klient CHAOTYCZNY
Klient SYSTEMATYCZNY wylicza swoje najważniejsze po
trzeby i właściwości produktu, akcentując je sposobem mó
wienia i gestykulacją. Mówi np.:
— Po pierwsze, interesuje mnie, żeby wasze zajęcia popra
wiły współpracę w zespole; po drugie, zwiększyły motywa
cję; po trzecie, podniosły sprzedaż; po czwarte, podobały się
uczestnikom.
Ponieważ większość ludzi jest chaotyczna, ten typ klienta
rzadko czuje się słuchany i rozumiany przez sprzedawcę. Żeby
dać mu satysfakcję, należy go odzwierciedlić. Oznacza to, że
handlowiec powinien powtórzyć wymienione cechy produktu
w podobnej kolejności i rytmie, jak to zrobił klient, i z po
dobną gestykulacją. Z boku może wyglądać to na małpowanie
i wielu sprzedawców obawia się, że klient się zirytuje. My zaw
sze obserwowaliśmy odwrotną reakcję. Klient uśmiechał się
i był zadowolony, że ktoś rozumie jego potrzeby. Bardzo ważne
jest, aby na zakończenie parafrazy interesów klienta handlo
wiec zadał pytanie:
— Na czym jeszcze panu zależy?
Zauważyliśmy, że klient SYSTEMATYCZNY właśnie wtedy
wymienia najważniejszą cechę produktu, który zamierza ku
pić. Wcześniej udzielone informacje często mają charakter
testu sprawdzającego uwagę sprzedawcy i jego umiejętność
słuchania.
Mając do czynienia z klientem tego typu, tak możemy re
agować na jego program:
SYSTEMATYCZNY — CHAOTYCZNY
S.: Rozumiem, że zależy panu po pierwsze, na poprawie
współpracy w zespole; po drugie, na zwiększeniu
motywacji; po trzecie, na podniesieniu poziomu
sprzedaży. Czy wszystko dobrze zapamiętałem
i czy jest jeszcze coś dla pana ważnego?
K.: Zajęcia mają się także podobać uczestnikom,
ale najważniejsze jest dla mnie, żeby dzięki temu
szkoleniu powstał mechanizm stałego doskonalenia
pracy moich handlowców.
Klient CHAOTYCZNY przeskakuje z tematu na temat,
odnosząc się do bardzo różnych kwestii. Sprzedawca syste
matyczny usypia go, męczy i złości. Dlatego powinien unikać
wszelkich uporządkowanych wyliczanek.
TYPY KLIENTA. JAK JE ROZPOZNAĆ I DOPASOWAĆ SIĘ DO NICH?
Klient OSOBISTY i klient RZECZOWY
Klient OSOBISTY
Klient w sklepie sportowym zagaja:
— Chcę kupić piłkę dla syna. Wie pan, on już od kilku lat
uprawia piłkę nożną, a właśnie ma teraz urodziny. Chciałbym
mu sprawić przyjemność.
Sprzedawca szybko i chłodno przechodzi do rzeczy.
— A o jaką piłkę panu chodzi?
Wydawałoby się, że w tej sytuacji handlowiec zachowuje
się poprawnie, zadając otwarte pytanie o cechy towaru. Nie
i uwzględnia jednak programu, zgodnie z którym działa klient
OSOBISTY.
Klienci z takim programem chcą nawiązać ludzki
kontakt, podzielić się swoimi kłopotami i radościami, chcą
uczynić sytuację zakupu bardziej komfortową i bezpieczną
dla siebie. Ponieważ sprzedawca zignorował te potrzeby, nie
zawarł pozytywnej transakcji. Chcąc zjednać takiego klienta,
musisz nawiązać do poruszanych przez niego wątków, zanim
zaczniesz rozmawiać o produkcie, np.:
„W jakim klubie gra pana syn i jak mu idzie?"
„A które to są urodziny?"
„Urodziny syna to ważna chwila. Ja też bardzo lubię
sprawiać moim dzieciakom przyjemność."
Klient RZECZOWY
Rzecz dzieje się w salonie meblowym:
K.: Interesuje mnie to małżeńskie łóżko.
S. (z życzliwym uśmiechem): Pan taki młody. Jest pan już
po ślubie czy się dopiero szykuje? Takie łóżko to ważna
OSOBISTY — RZECZOWY
111sprawa w małżeństwie. Wiem, co mówię. Przeżyłem z moją
starą już 15 lat.
K. (z irytacją): Proszę pana, nie mam czasu i ochoty na takie
rozmowy. Proszę mi podać katalog z cenami.
Wielu polskich handlowców, podobnie jak ten sprzedawca,
w każdej sytuacji stara się skrócić dystans z klientem i wpro
wadzić familiarną atmosferę. Kiedy trafi im się klient osobi
sty, odnoszą sukces. Klient RZECZOWY jednak czuje się takim
traktowaniem zażenowany. Przychodzi bowiem załatwić kon
kretną sprawę. Nie lubi osobistych wynurzeń sprzedawcy i oso
bistych pytań. Takie zachowania traktuje nieufnie i odbiera je
jako spoufalanie się. Wielu sprzedawców w najlepszej wierze
może zrazić takiego klienta, ignorując sygnały o jego niechęci
do osobistego kontaktu.
Opisaliśmy te scenki po to, aby jeszcze raz przypomnieć, że
najważniejsze w budowaniu dobrego kontaktu z klientem jest
reagowanie na sygnały, które on wysyła.
Nic należy wszystkich klientów mierzyć swoją
miarką. Handlowcy nastawieni na kontakt oso
bisty muszą nauczyć się szanować dystans za
chowywany przez rzeczowego klienta, a sprze
dawcy zadaniowi powinni przekraczać swoją
sztywność, rozmawiając z klientem po ludzku
o jego sprawach.
Bywa, że klient rzeczowy w obliczu jakiegoś wyjątkowego
wydarzenia zachowa się bardziej osobiście. Zignorowanie tej
przemiany przekreśla jakąkolwiek możliwość dalszej współ
pracy.
TYPY
KLIENTA. JAK JE ROZPOZNAĆ I DOPASOWAĆ SIĘ DO NICH?
Nasz niezwykle rzeczowy kolega kupił sobie pierwszy w ży
ciu samochód. Był podekscytowany tym faktem i przy tanko
waniu na stacji benzynowej zachował się w sposób niezwykle
dla siebie nietypowy. Do panienki za ladą powiedział:
— Wie pani co? Kupiłem sobie właśnie pierwszy samochód
i przyjechałem specjalnie do państwa, bo słyszałem, że macie
najlepszą benzynę.
Sprzedawczyni na to:
— Faktura VAT czy rachunek uproszczony?
Nasz kolega poczuł się tak urażony zignorowaniem jego
osobistego wystąpienia, że nigdy więcej nie zatankował na
tej stacji.
Często na naszych zajęciach spotykamy się z pytaniem, czy
programy są czymś niezmiennym. Uważamy, że każdy czło
wiek ma jeden lub dwa dominujące programy i niemal zawsze
działa zgodnie z którymś z nich. Poznaliśmy kiedyś wyczyno
wego zawodnika w wędkarstwie spławikowym, z dominują
cym programem INNI. Mimo że żaden sprzedawca nie miał
nawet części jego wiedzy, nasz znajomy wolał sam nie doko
nywać wyboru i wciąż chętnie kupował akcesoria wędkarskie,
które mu umiejętnie polecano.
Dostosowanie się do podświadomych programów informa
cyjnych klientów jest dla nas jednym z najważniejszych spo
sobów zjednywania ich i dawania im satysfakcji.
CZĘŚĆ III
GRA ŚRODKOWA.
CO OSŁABIA
HANDLOWCA
I JAK WYKORZYSTUJĄ
TO KLIENCI?
Mity i stereotypy
działania handlowca
Mit pośledniości zawodu sprzedawcy
W
Polsce, na skutek istnienia przez pięćdziesiąt lat
rynku producenta, zawód handlowca ma zdecydo
wanie za niski prestiż. Wciąż kojarzy się wielu lu
dziom z akwizytorem, domokrążcą, naciągaczem. Kiedy zgła
szają się do nas psycholodzy, żeby podjąć współpracę z Grupą
Szkoleniową Kontrakt-OSH,
większość z nich na wieść, że będą
musieli handlować naszymi usługami lub książkami, szybko
się wycofuje. Boją się utraty prestiżu. Uważają, że zabieganie
o klienta w roli prostego handlowca jest dyshonorem dla po
ważnego, doświadczonego trenera.
Ten sam problem dotyczy także lekarzy i inżynierów. Re
nomowane, specjalistyczne firmy dystrybucyjne oferują im bar
dzo dobrze płatną pracę, a mimo to często nie mogą znaleźć
odpowiednich kandydatów.
W wielu gazetach w działach ogłoszeń poświęconych pracy
ukazują się liczne anonse o poszukiwaniu handlowców. Na ko
lejnych stronach można znaleźć oferty osób, które starają się
o pracę. Często są to ludzie bezrobotni lub bardzo potrzebu
jący pieniędzy. Zgłaszają najczęściej jedno zastrzeżenie: „Przyj
mę każde zajęcie poza akwizycją".
MITY I STEREOTYPY DZIAŁANIA HANDLOWCA
Wydaje nam się, że polscy pracownicy nie zauważyli jeszcze,
jak bardzo zmienia się znaczenie zawodu handlowca i jakie daje
on możliwości w nowych warunkach.
Przed 1990 rokiem bywało w naszym kraju tak, że w dziale
handlowym dużej firmy pracowało kilka osób. Wtedy mógł to
być byle kto, bo bardziej spełniał rolę rozpuszczonego maga
zyniera niż handlowca. Klienci kupowali wszystko. Warunki
dyktował producent i dział produkcji był w firmie najważniej
szy. Teraz działy handlowe liczą często kilkadziesiąt lub nawet
kilkaset osób, wśród których są świetnie wykształceni ludzie.
Ich znaczenie w firmie gwałtownie rośnie i to oni zaczynają de
cydować, co produkować i w jakiej ilości.
My sami kilka lat temu też trochę wstydziliśmy się roli han
dlowców. Baliśmy się wizyt u klientów, dyshonorem wydawa
ło nam się proszenie o zamówienie, nie umieliśmy się targo
wać. Obecnie nasz stosunek do tego zawodu jest diametralnie
inny. Uczymy handlowania i myślimy o sobie jak o handlow
cach. Wiemy, jak wielu specyficznych umiejętności wymaga
ten zawód i jakie możliwości twórczego rozwoju stwarza. Do
brzy handlowcy przyznają, że kiedy przez dłuższy czas nie spo
tykają się z klientami, zaczyna im czegoś brakować. Według
nas to znak, że wpadli w jeden z najpożyteczniejszych nałogów
— nałóg handlowania.
Zawód sprzedawcy stwarza duże możliwości: interesujących
znajomości, satysfakcji zawodowej i finansowej, zdobywania
nowych kontaktów na rynku pracy oraz pomagania ludziom
(to znaczy klientom) przez zaspokajanie ich prawdziwych po
trzeb. Jest też ciągle okazją do zrobienia szybkiej kariery, co
z przyjemnością obserwujemy przez ostatnie lata. Niezwykle
cenimy wszystkich handlowców, którzy lubią swój zawód.
STEREOTYP OBOWIĄZUJĄCEJ POSTAWY
Stereotyp obowiązującej postawy
Dyrektorzy handlowi twierdzą, że największym wrogiem han
dlowca jest rutyna. Zrutynizowany sprzedawca traktuje wszyst
kich klientów jednakowo i zaczyna myśleć, że wszystkim klien
tom chodzi o to samo (np. tylko o niską cenę).
W rozmowie handlowej trzyma się więc sztywnych proce
dur. W efekcie nudzi się, traci entuzjazm i łatwo ulega grom
klientów. Przestaje skutecznie sprzedawać.
W czasie warsztatów często jesteśmy pytani o cechy do
brego handlowca. Przychodzi nam do głowy tylko jedna —
elastyczność. Sprzedawca musi być bardziej elastyczny niż
jego klienci, to znaczy, że powinien być zdolny do różnych
zachowań w zależności od sytuacji. W przeciwnym wypadku
będzie trafiał tylko do pewnego typu klientów lub będzie
klientom ulegał (klienci przejmą nad nim kontrolę). Świet
nym tego przykładem może być kilka historii.
Do jednego z nas w połowie lat osiemdziesiątych zgłosił się
po pomoc psychologiczną młody dyrektor firmy odzieżowej.
Bardzo przeżywał trudną sytuację, która powtarzała się w jego
życiu zawodowym. Co pewien czas wyjeżdżał do Stanów na
rozmowy handlowe ze stałym kontrahentem — starym, do
świadczonym kupcem. Nasz dyrektor był człowiekiem sztyw
nym, rzeczowym i pełnym konwenansów. Jego partner han
dlowy wykorzystywał to bezwzględnie.
Ile razy usłyszał propozycję cenową, spadał z krzesła (dosłow
nie), turlał się po podłodze i naśmiewał z dostawcy. Sprzedaw
ca przeżywał męki. Chcąc jak najszybciej skończyć z sytuacją,
która była dla niego nie do zniesienia, godził się na warunki
klienta, pełen złości, frustracji i niezadowolenia z siebie.
MITY I STEREOTYPY DZIAŁANIA HANDLOWCA
Lęk przed powtarzaniem się podobnych sytuacji przywiódł
go do gabinetu psychoterapeuty. Zwierzał mu się:
— Wie pan, w takich chwilach zabiłbym dziada, ale nie
mogę, bo to klient i muszę z nim handlować.
Oczywiście, wszystkie „dobre rady" były dla niego bezuży
teczne. Kiedy terapeuta zażartował: „Niech się pan też prze
wróci i prowadzi rozmowę z klientem, turlając się po podło
dze", handlowiec z oburzeniem odpowiedział: „Ja?! Przecież
tak nie można. Nie będę się zniżał do jego poziomu".
W owym czasie przedmiotem pracy psychologicznej była
próba uelastycznienia zachowań młodego człowieka w waż
nych sytuacjach życiowych. Dzisiaj, starając się pomóc han
dlowcowi w podobnej sytuacji, spróbowalibyśmy opracować
i przećwiczyć z nim odpowiedź na zagrywkę klienta, dostoso
waną do możliwości naszego dyrektora. Mógłby z nami tre
nować grobowe milczenie w obliczu gry klienta, odsłonięcie
swoich emocji: „Złości mnie, kiedy w ten sposób reaguje pan
na moje propozycje" lub zadanie trudnego pytania: „Co pana
tak bardzo rozbawiło?"
Zapewne i Ty widzisz wokół siebie setki przedstawicieli
handlowych jak spod sztancy. Odziani w białą koszulę i ciem
ny garnitur, zagajają zawsze w ten sam sposób, zalewają klien
ta potokiem słów, są „nakręceni" i udają luzaków. Nikogo,
oczywiście, nie chcemy namawiać, żeby odwiedzał klienta
w niechlujnym stroju. Istnieją pewne minimalne standardy
tego zawodu. Ale handlowiec musi być twórczy i czujny, aby
dopasować się do potrzeb, charakteru i temperamentu kon
kretnego klienta.
Nasz przyjaciel, przedstawiciel potężnego, światowego kon
cernu, miał trudności ze złapaniem dobrego kontaktu z wła
ścicielem dużego sklepu spożywczego. Nie dawało mu to spo-
i
i
STEREOTYP OBOWIĄZUJĄCEJ POSTAWY
koju. Myślał, jak się do niego przebić i między innymi zwrócił
uwagę na to, że ten klient nigdy nie nosi marynarki i krawata.
Świadomie więc złamał zasadę swojej firmy i na kolejną wi
zytę wybrał się w golfie. Właściciel sklepu uśmiechnął się i po
wiedział:
— No, nareszcie jeden się domyślił, że nie lubię krawaciarzy.
Handlowcy po nieudanych wizytach często wygłaszają tek
sty w rodzaju: „Z tym betonem nic się nie da zrobić. Klient
jest głupi. Nie można się z nim dogadać".
Jest to próba usprawiedliwienia własnego braku elastyczno
ści. A nie ma przecież sensu obwiniać klientów za nieudany
kontakt handlowy. Klienci się nie zmienią na nasze życzenie.
Jedyne interesujące pytanie brzmi: „Co ja, handlowiec, mogę
zmienić podczas następnej wizyty?".
Tych nowych sposobów zachowań możemy się uczyć często
w niespodziewanych sytuacjach i od osób, których nie podejrze
waliśmy o skuteczne handlowanie. Widzieliśmy sprzedawców,
osiągających sukcesy dzięki swojej nieśmiałości, wadzie wymowy,
zaawansowanemu wiekowi, łamaniu konwencji. Umieli oni
świadomie lub nieświadomie wykorzystać to i wzbudzić zain
teresowanie klienta, jego wdzięczność, współczucie i zaufanie.
Koszmarem dla wielu handlowców z branży spożywczej
jest tak zwany „beton z PSS". Najczęściej nazywają tak kie
rowniczkę sklepu, której, według nich, na niczym nie zależy.
Twierdzą, że nie można do niej trafić żadnymi racjonalnymi
argumentami; czasem można tylko dać łapówkę.
Podczas jednego z warsztatów wysłuchiwaliśmy po raz ko
lejny podobnych narzekań. W kącie siedział jeden z uczestni
ków grupy, Zdzicho, wyraźnie zdegustowany tym, co mówią
koledzy. Wreszcie nie wytrzymał i powiedział:
—Jaki beton?! Przecież to są najfajniejsze klientki.
MITY I STEREOTYPY DZIAŁANIA HANDLOWCA
Zainteresowani tym, postanowiliśmy zobaczyć go w akcji
i poprosiliśmy, żeby zabrał nas ze sobą na wizytę handlową do
sklepu PSS. Przeżyliśmy szok. To, co zobaczyliśmy, przeszło
nasze najśmielsze wyobrażenia.
Już przed sklepem Zdzicho wyraźnie się ożywił. Udał się
bezpośrednio do pani kierowniczki (około pięćdziesięciolet
niej, trochę zaniedbanej kobiety) i swobodnie, „po ludzku"
nawiązał kontakt z klientką. To znaczy klepnął ją w tyłek (!!!)
i powiedział:
— Pani Zosiu, jak pani ładnie dzisiaj wygląda.
Myśleliśmy, że dostanie w gębę. Nic podobnego. Kierow
niczka zachichotała i przyjaźnie powiedziała:
— Panie Zdziśku, może się pan napije kawki? Zapraszam
na zaplecze.
Rozumiesz, że Zdzicho w niekonwencjonalny sposób do
tarł do ważnej potrzeby kierowniczki sklepu — potrzeby po
czucia się atrakcyjną kobietą. Ona sama miała głęboko w nosie
racjonalne argumenty innych handlowców na temat zysku,
obrotu, obsługi klientów. Ale nadal miała ważne interesy, któ
re trzeba było uwzględnić, jeśli chciało się zawrzeć z nią pozy-
tywną transakcję.
Ta historia przypomina nam o ważnej zasadzie.
i,
Do każdego jest jakaś droga, tylko nie zawsze
handlowcy mają odwagę na nią wkroczyć.
Dla nas sposób Zdzicha, co stwierdzamy ze smutkiem, nadal
jest nieosiągalny. Po pewnym czasie dowiedzieliśmy się jednak,
że jego również zgubiła rutyna. Został zwolniony z pracy, bo
uwierzył, że każdą klientkę można zjednać, klepiąc ją w tyłek.
Wiele firm, chcąc utrzymać pewien minimalny standard
pracy handlowca i wesprzeć go na początku uprawiania no-
r
STEREOTYP OBOWIĄZUJĄCEJ POSTAWY
wego zawodu, uczy ścisłych procedur postępowania w kon
takcie z klientem, które nazywa etapami handlowania, kro
kami, zasadami.
Jest to słuszna idea pomocy sprzedawcom w pierwszych
miesiącach ich pracy. Ale po pewnym czasie sztywne prze
strzeganie tych procedur sprawia, że handlowcy stają się mniej
twórczy i elastyczni. Zaczynają zadawać zawsze te same pyta
nia, nie zwracają uwagi na reakcje klienta, ciągle używają tych
samych argumentów — nie uwzględniając w rozmowie istot
nych, specyficznych interesów partnera.
Nie daj się wtłoczyć w te ramy! Jeśli nie chcesz popaść w ru
tynę, na każde spotkanie przygotuj sobie choć jedno nowe za
chowanie, świadomie zastosuj jakiś chwyt, drobną, nietypową
zagrywkę. My pozwalamy sobie czasem na bardzo śmiałe eks
perymenty. Obliguje nas do tego rola szkoleniowców.
Jednemu z nas przydarzyła się taka historia. Dyrektor han
dlowy znanej, polskiej firmy kosmetycznej nalegał telefonicz
nie na możliwie szybkie spotkanie. Tego dnia wyjeżdżaliśmy
na tygodniowy rejs po Mazurach. Mieliśmy na sobie bermu
dy, podkoszulki i klapki. Jurek uprzedził, że jest nieodpo
wiednio ubrany, nie precyzując szczegółów. Zdecydował się
zaryzykować i udał się na spotkanie handlowe w stroju waka
cyjnym, mimo obaw o reakcję klienta. Ostatecznie mógł poje
chać do domu i przebrać się, ale postanowił sprawdzić, czy
i jak ubiór wpłynie na przebieg rozmowy.
Największe kłopoty spotkały go ze strony recepcjonistki,
która nie chciała uwierzyć, że ktoś, kto tak wygląda, przyszedł
na spotkanie z dyrektorem jej firmy. Myśląc, że ma przed sobą
osobę niezrównoważoną psychicznie, podjęła dyskretne roz
mowy z szefem i ochroną. Klient natomiast, który był elastycz
nym handlowcem, roześmiał się, zdjął krawat i marynarkę,
dopasowując się chociaż trochę do nietypowego stroju swojego
MITY I STEREOTYPY DZIAŁANIA HANDLOWCA
rozmówcy. Szybko przeszedł do długiej rozmowy o intere
sach. Umowę z jego firmą podpisaliśmy już na drugim spo
tkaniu, a przyjaźnimy się do dziś.
Te codzienne eksperymenty nie muszą być aż tak drastycz
ne. Wystarczy umówić się ze sobą, że zrobisz jedną z kilku
prostych, a zaniedbywanych rzeczy, np.:
• rozpoznasz typ klienta i adekwatnie odniesiesz się
do niego,
• sparafrazujesz co najmniej trzy jego ważne interesy,
• spowodujesz, że przez pierwszy kwadrans będzie mówił
Twój partner,
• wciągniesz go w rozmowę na ważny dla niego temat,
• odsłonisz niektóre swoje emocje i interesy, np.:
„Bardzo mi zależy na tym kontrakcie. Boję się, że mnie
pan wyrzuci",
• wytrzymasz ciszę i nie odezwiesz się pierwszy,
• zachowasz się (jak na siebie) niezwykle, na przykład
od razu poprosisz o kawę.
MIT CENY
Mit ceny
Skupianie się na cenie we wszelkich rozmowach handlowych
występuje zapewne na całym świecie. Ale w Polsce obezwład
nia sprzedawców szczególnie. Cena jest ważna, lecz to, że staje
się najważniejszym przedmiotem transakcji handlowej, wy
nika z nastawienia i działania sprzedawców. Rozmawiając
głównie o cenie, ułatwiają doświadczonym klientom rozgry
wanie ich gier.
Jest przecież oczywiste, że zazwyczaj klient chce
kupić jak najtaniej, a sprzedawca chce uzyskać
jak najwyższą cenę.
Rozmowa głównie o cenie nie ma więc sensu, gdyż nie wnosi
niczego nowego do transakcji między sprzedającym a kupują
cym. Kiedy podejmujesz rozmowę o cenie, lądujesz od razu
w ostatnim etapie handlowania (targowanie), omijając wcze
śniejsze fazy negocjacji.
Pamiętaj i przypominaj sobie zawsze w momentach osła
bienia handlowego o prostym i oczywistym fakcie. Gdyby ce
na naprawdę była najważniejsza, to wszyscy, którzy oferują
droższe produkty, już dawno zniknęliby z rynku.
Zdarza się też tak, że zbyt niska cena odstrasza klientów,
dla których ważne są gwarancje solidności i prestiżu. Niektó
rym klientom paradoksalnie nawet zależy na wysokiej cenie,
kiedy chcą wykorzystać swój budżet pod koniec roku lub „na
bić" koszty.
Pewna osoba z banku opowiadała nam o kliencie, który
przyszedł ulokować pieniądze. Zapytał:
— Jakie dajecie oprocentowanie na trzymiesięczną lokatę?
Pracownica z dumą w głosie odpowiedziała:
MITY I STEREOTYPY DZIAŁANIA HANDLOWCA
— Proszę pana, w tej chwili chyba najlepsze w Polsce —
dwadzieścia cztery procent.
Klient jednak nie wyglądał na zachwyconego i z irytacją za
reagował:
— Wie pani co? Jeśli dajecie tak wysokie oprocentowanie,
to pewnie chcecie szybko ściągnąć pieniądze od klientów, bo
macie kłopoty finansowe. Ja w tej sytuacji nie będę ryzykował.
Pójdę do innego banku, który wzbudza większe zaufanie.
Śmieszy nas też, kiedy jakiś właściciel sklepu, położonego
wśród wielu innych takich samych placówek, próbuje konku
rować z nimi, obniżając nieznacznie cenę. Skuteczność tego
zabiegu jest bardzo wątpliwa, ponieważ konkurenci od ręki
mogą zrobić to samo. Paradoks polega na tym, że, chcąc przy
ciągnąć zamożnych klientów (co często deklaruje), stosuje me
tody, robiące wrażenie tylko na najuboższych, dla których pie
niądze są rzeczywiście najważniejsze.
Konkurowanie ceną może być nawet niebezpieczne. W książ
ce Negotiating Rationally autorzy opisują „grę o dolara", w której
proponowali grupom studentów licytację banknotu dwudzie-
stodolarowego. Szczególnym warunkiem tej licytacji było to,
że w jej finale płaci nie tylko „zwycięzca", ale i ostatni z poko
nanych, tak jak to bywa przy realnej walce cenowej. Przecież
nie tylko ten, kto zaproponuje najniższą cenę, traci swój zysk,
ale tracą również ci, którzy próbują z nim rywalizować ceno
wo do końca. W sytuacji, gdy banknot został sprzedany za 10
dolarów, płaci także ten, kto zgłosił przedostatnią stawkę, np.
9 dolarów.
Ku zdumieniu autorów tego eksperymentu zbywali oni swo
ją dwudziestodolarówkę za absurdalne sumy, nawet w grani
cach kilkuset dolarów (np. 240 + 239) — płaconych przez
dwóch „jeleni". Od pewnego momentu ludzie uwikłani w grę
MIT CENY
o
dolara zaczynają walczyć o zwycięstwo, w imię ambicji
i godności, nie zważając na realne koszty. Znane są liczne fir
my (np. towarzystwa lotnicze), do których upadku przyczynił
się podobny wyścig. Początkowo konkurenci wierzą, że od
niosą korzyści z obniżki cen, a potem walczą już tylko o wy
granie z przeciwnikiem i zachowanie twarzy.
Jesteśmy przekonani, że o wiele bezpieczniejsze i skutecz
niejsze jest konkurowanie reklamą, dobrym serwisem lub umie
jętnościami handlowców. Na takie działania konkurencja nie
może natychmiast zareagować.
Z fascynacją obserwowaliśmy wchodzenie na polski rynek
pewnej zachodniej firmy, która miała drogi i nieznany w Pol
sce produkt. Jej potężny konkurent, obecny w Polsce od lat,
czuł się w tej sytuacji bezpieczny. Dyrektor generalny nowej
na rynku firmy, wspaniały menedżer, nie próbował nawet
zajmować się sprawą ceny. W związku z porównywalną jako
ścią produktów postawił na świetną i oryginalną kampanię
reklamową, która trafiała w specyficzne polskie sentymenty.
Przede wszystkim jednak zdołał zatrudnić grupę doświadczo
nych handlowców wraz z polskim, wybitnym dyrektorem
handlowym. Wykorzystali oni swoje umiejętności i dobre
kontakty z klientami. Dzięki temu już po roku nowy produkt
sprzedawał się najlepiej w Polsce.
i
MITY I STEREOTYPY DZIAŁANIA HANDLOWCA
Jak przeciwstawiać się mitowi ceny?
Klient często przekonuje nas (a czasami też wierzy), że cena
jest dla niego najważniejsza. I ma do tego prawo. Ale handlo
wiec nie może dać się nabrać na tę grę.
Cena jest bardzo ważna, ale rzadko bywa najważniejsza.
Gdyby tak było, wszyscy kupowaliby produkty na bazarach,
a nie w droższych sklepach w centrum miasta, chodziliby
w chińskich ubrankach, siedzieliby przed rosyjskimi telewizo
rami i jeździliby trabantami. Skoro tak nie jest, to oznacza, że
klienci mają także potrzeby niezwiązane z ceną.
Sztuka handlowania to umiejętność odkrycia
i zaspokojenia pozacenowych interesów naszego
partnera. Tym bardziej, że możliwości manipu
lowania ceną są zawsze ograniczone.
Pamiętaj, że w każdej transakcji w grę zawsze wchodzi wie
le interesów. Dobrym przykładem może być pewien znany
właściciel restauracji. Kolejni potencjalni dostawcy napojów
złoszczą go bardzo, przekonując przede wszystkim o atrakcyj
ności finansowej swojej oferty. Nie zadają sobie trudu, by zba
dać, co naprawdę jest ważne dla restauratora. I dziwią się, że
kolejne ustępstwa cenowe nie robią na nim wrażenia. A prze
cież dla niego cena takiego produktu naprawdę nie jest bardzo
ważna. Klientowi, płacącemu w eleganckiej restauracji kilku-
setzłotowe rachunki, nie robi różnicy, czy coś kosztuje kilka
dziesiąt groszy więcej czy mniej. Dla właściciela restauracji
o wiele ważniejsza jest stałość i systematyczność dostaw, ogra
niczanie dokumentacji lub możliwość krótkoterminowego
kredytu. Ci, którzy to odkryją, stają się jego kontrahentami.
JAK PRZECIWSTAWIAĆ SIĘ MITOWI CENY?
Kiedy napisaliśmy książkę o negocjacjach Docenić konflikt,
postanowiliśmy zmierzyć się też z mitem ceny. Zapytaliśmy
znajomych wydawców, za jaką najwyższą cenę i w jakim na
kładzie można sprzedać nasze „dzieło". Cena, którą ostatecz
nie ustaliliśmy, była dwukrotnie wyższa od proponowanej
przez nich. Nakład też kilkakrotnie przewyższał sceptyczne
prognozy specjalistów. Uznaliśmy, że problem leży nie w ce
nie, lecz w sposobie dotarcia do osób i środowisk naprawdę
zainteresowanych tematem negocjacji i rozwiązywania kon
fliktów. Sprawdziliśmy bowiem, że osoba nie zainteresowana
nie kupi tej książki za żadną cenę. Jednocześnie ktoś, kto jej
potrzebuje, może będzie narzekał, że jest droga, lecz ją kupi.
Jak dotychczas, sprzedaliśmy znacznie więcej egzemplarzy,
niż przewidywali nasi znajomi.
Klient, który akurat nie potrzebuje Twojego produktu i wie,
że na pewno go nie weźmie, najczęściej uzasadni swoją odmo
wę zbyt wysoką ceną. Działa bowiem zgodnie ze swoimi długo
falowymi interesami. Przygotowuje sobie broń na przyszłość,
gdyby ewentualnie potrzebował Twojego towaru, i już teraz
próbuje Cię osłabić.
Gry wokół ceny są najczęstszymi i przez to najbardziej ba
nalnymi grami klientów. Mają oni nie tylko prawo, ale wręcz
kupiecki obowiązek narzekać, że cena jest za wysoka, a u kon
kurencji mogą kupić taniej.
Próbują w ten sposób wywalczyć dla siebie najkorzystniej
sze warunki zakupu. Sprzedawcy muszą się nauczyć, jak sobie
z tym radzić. Jednak w Polsce o sile tych gier świadczy fakt, że
zdecydowana większość handlowców i akwizytorów jest prze
konana, że sprzedaje za drogi towar.
Wyobraź sobie, że klient mówi do Ciebie: „Cena jest dla
mnie najważniejsza". Co możesz zrobić? My staramy się nie
rozmawiać o cenie tak długo, jak długo nie poznamy przy-
MITY I STEREOTYPY DZIAŁANIA HANDLOWCA
najmniej pięciu interesów naszego klienta. Jeśli upiera się on
przy swoim żądaniu i nie chce podjąć dalszej rozmowy, przed
stawiamy swoją ofertę na piśmie, gdyż nie chcemy sami być
źródłem informacji może trudnej lub przykrej dla niego. Wy
korzystujemy też w ten sposób zasadę legalizmu, tzn. fakt, że
w naszym kraju, siłą przyzwyczajenia, ceny wyrażone na pi
śmie są często traktowane jako urzędowe, jedynie obowiązują
ce i niepodlegające negocjacjom.
Potem próbujemy prowadzić rozmowę, np. w ten sposób:
Klient: Proszę panów, mam ograniczony budżet i cena
jest dla mnie najważniejsza. Nie ukrywam też, że nie
tylko wasza firma stara się o to zamówienie.
My: Rozumiemy, że budżet to ważna sprawa i cieszymy
się, że chce pan wybrać najlepszą ofertę. Ale nim
porozmawiamy o warunkach finansowych,
chcielibyśmy się dowiedzieć, jakie cele i efekty chce
pan osiągnąć dzięki temu szkoleniu?
i
Możemy też inaczej zapytać o interesy klienta:
Klient: Państwa usługi są takie drogie. Musicie zejść
z ceny, ponieważ mój szef nigdy się nie zgodzi na takie
warunki.
My: Rozumiemy, że może mieć pan kłopoty
z przekonaniem szefa. Ale jak pan sądzi, czego on tak
naprawdę się obawia i czego dotyczą jego wątpliwości?
Chętnie porozmawiamy z nim na ten temat osobiście.
Po takim wstępie staramy się dalej dowiadywać o inne (po
za ceną) potrzeby i ograniczenia naszego rozmówcy. Każdy roz
poznany interes parafrazujemy, aby sprawdzić, czy dobrze ro
zumiemy motywy kierujące klientem.
MIT, ŻE KONKURENCJA JEST TYLKO ZAGROŻENIEM
Mit, że konkurencja
jest tylko zagrożeniem
Handlowcy narzekają na konkurencję i obawiają się jej.
Ulegają powszechnej grze klientów, którzy przekonują, że kon
kurencja oferuje lepsze warunki. Klienci, w swoich próbach
osłabienia handlowca, zawsze będą podkreślać walory konku
rencji (prawdziwe lub wyimaginowane) oraz wytykać słabości
w ofercie sprzedawcy.
Zdarzyło się nam pracować w krótkim odstępie czasu dla
dwóch bezpośrednich konkurentów. Bardzo zabawnie było
słuchać, jak handlowcy zazdrościli sobie wzajemnie różnych
rzeczy i myśleli negatywnie o swojej firmie, porównując ją
z konkurencją. Odnosiliśmy wrażenie, że chętnie przenieśliby
się natychmiast do zespołu przeciwnika, gdzie praca byłaby
łatwiejsza i przyjemniejsza.
Jest dla nas oczywiste, że dopóki Twoja firma istnieje na
rynku, oznacza to, że jest potrzebna jakiejś grupie klientów
i wyróżnia się czymś na tle konkurencji. Klient, oczywiście,
nie będzie Ci o tym mówił, ponieważ nie leży to w jego intere
sie. Na pewno natomiast nie omieszka Ci przypomnieć:
„Macie gorszą reklamę niż konkurencja.",
„Nie dajecie gadżetów i sprzętu.",
„Jesteście za drodzy.",
„Inni tę usługę realizują dużo szybciej."
Takimi tekstami klient sugeruje, że robi z Tobą interesy jedy
nie z łaski. Jeżeli w to uwierzysz, jesteś ugotowany. Wielokrot
nie widzieliśmy ciężko „zatrutych" handlowców, wylewających
wiadra pomyj na swoją firmę, ponieważ dali się przekonać
klientowi, że pracują w kiepskiej firmie i sprzedają produkty
MITY I STEREOTYPY DZIAŁANIA HANDLOWCA
gorsze od konkurencji. Na nasze pytanie: „To dlaczego klienci
kupują wasze towary?" robią zdziwione, kwadratowe oczy i do
piero wtedy zaczynają myśleć nad tą ważną odpowiedzią.
Przypominamy Ci raz jeszcze: klient chce zrobić z Ciebie
darmowego pracownika, abyś reprezentował głównie jego in
teresy. Dlatego krytykuje Cię i podkreśla walory konkurencji.
Pamiętaj, że z innymi postępuje tak samo, wychwalając dla
odmiany Ciebie i Twoją firmę. Nie daj się wpuścić w ten ka
nał. Spisuj zalety swojej firmy i korzyści, wynikające z zakupu
Twojego produktu (na tle konkurencji). Przypominaj je sobie
często z kolegami i szefem oraz pamiętaj, że krytykowanie Cię
przez porównanie z konkurencją to jedna z najczęstszych i naj
bardziej banalnych gier handlowych. My pomijamy to mil
czeniem i staramy się rozmawiać o ważnych, pozacenowych
interesach klienta. Pomaga nam w tym jedna z zasad naszej
firmy:
Dopóki klient w rozmowie z Tobą narzeka na
Twój produkt i wychwala konkurencję, oznacza
to, że masz coś, czego on potrzebuje. Twoim han
dlowym zadaniem jest odkryć, na czym tak bar
dzo mu zależy.
Inaczej przecież przerwałby rozmowę i odszedł
szybko do „wspaniałej" konkurencji.
Tak naprawdę potrzebujemy konkurencji. Dzięki niej mo
żemy się rozwijać i docenić walory własnej firmy. Często na
naszych warsztatach pytamy handlowców:
— Chcielibyście, żeby zniknął wasz największy konkurent
na rynku?
Większość z nich wpada w zastawioną pułapkę i (chociaż
wietrzy podstęp) entuzjastycznie potakuje. Ci handlowcy
MIT, ŻE KONKURENCJA JEST TYLKO ZAGROŻENIEM
zapominają, że gdyby nie było konkurencji, natychmiast stra
ciliby atrakcyjną i dobrze płatną pracę.
Żadna firma nie zdecydowałaby się utrzymywać rzeszy sprze
dawców w sytuacji, gdy klienci sami przyjeżdżaliby po towar
do monopolisty, grzecznie przyjmując dyktowane warunki.
Potrzebni byliby tylko magazynierzy. Już kiedyś to w Pol
sce ćwiczyliśmy. Konkurencja sprawia także, że to, czym Ty
dysponujesz, a czego nie mają Twoi handlowi rywale, nabiera
szczególnego znaczenia.
Pamiętamy, jak w początkach istnienia naszej firmy dosta
liśmy pierwsze prestiżowe zamówienie. Mieliśmy przeszkolić
dyrektorów ważnej państwowej instytucji. Bardzo przejęci,
przyjechaliśmy do ośrodka wieczorem w przeddzień zajęć.
W kuluarach spotkaliśmy uczestników zaplanowanego warsz
tatu, którzy (ku naszemu przerażeniu) przywitali nas tekstem:
— Panowie, już my wam jutro pokażemy!
I rzeczywiście, pokazali. Następnego dnia spotkaliśmy się
z niechętną i bardzo bojowo nastawioną grupą. Przez całe
przedpołudniowe zajęcia uczestnicy odrzucali nasze propozy
cje, żartowali z nas, zadawali podchwytliwe pytania, niektórzy
nawet ostentacyjnie wychodzili z sali. Udało nam się to prze
trwać bez walki, a po południu nawiązaliśmy wreszcie z nimi
dobry, ludzki kontakt. Wieczorem w kuluarach dowiedzieli
śmy się, czemu zawdzięczamy takie mocne przywitanie.
Okazało się, że konkurencja (także dwóch psychologów),
na zajęciach poprzedzających nasze, stworzyła inteligentnym
ludziom na prestiżowych stanowiskach bardzo trudną sytu
ację. Koledzy psycholodzy ćwiczyli z nimi elementy treningu
wrażliwości: chodzenie boso po sali, dotykanie się wzajemnie,
MITY I STEREOTYPY DZIAŁANIA HANDLOWCA
wydawanie różnych dźwięków. Jednocześnie nie uzasadnili
wystarczająco celu i sensu tych ćwiczeń.
Kiedy uczestnicy (poważni i dociekliwi dyrektorzy) pytali,
po co mają to robić, w odpowiedzi usłyszeli:
— Takie pytania zadają tylko ludzie o ubogim życiu we
wnętrznym.
Uzasadniona złość „kursantów" na prowadzących odbiła
się rykoszetem na nas.
Po zakończeniu warsztatów zrozumieliśmy jednak, że kon
kurencja podarowała nam wielki prezent. Nasze zajęcia, które
z perspektywy lat oceniamy jako dobre i rzetelne, na tle działań
konkurencji zostały odebrane jako wspaniałe i niepowtarzal
ne. Dzięki takiej ocenie dyrektorów dostaliśmy w tej instytucji
długotrwały kontrakt, mogliśmy okrzepnąć merytorycznie
i finansowo, a korzyści handlowe z tego zdarzenia czerpiemy
do dziś.
Sądzimy, że powinniśmy serdecznie podziękować naszej
konkurencji. Nauczyliśmy się ją szanować. Zmusza nas ona
bowiem do stałego rozwoju, gromadzenia listy atutów naszych
firm i jej uaktualniania, co pomaga nam i naszym pracowni
kom w chwilach kryzysu i zwątpienia.
Kiedy w rywalizacji o klienta zdarzy nam się przegrać
z konkurentem, mamy zwyczaj wzmacniać się, przywołując ta
ką perspektywę:
— Od tej pory konkurencja pracuje dla nas. Wszystkie jej
błędy możemy wykorzystać w przyszłości. Jeżeli nie uda jej się
wystarczająco zadowolić klienta, to wróci on do nas.
M/7",
ŻE KLIENT MA NIEOGRANICZONE MOŻLIWOŚCI WYBORU
Mit, że klient ma nieograniczone
możliwości wyboru
Mit ten przyszedł do nas wraz z kapitalizmem. Po pięćdziesię
ciu latach rynku producenta i „gonienia" klientów teraz trze
ba się o nich starać. Dla wielu handlowców z bardzo długim
stażem jest to nie do pojęcia. Pewien starszy wiekiem przed
stawiciel branży meblarskiej zwierzał nam się ze smutkiem:
— Panowie, co się w tym handlowaniu porobiło? Dawniej
to mi często próbowano dawać łapówki, żebym załatwił jakiś
mebelek. A teraz przychodzi młodziak, kupiec z byle jakiej
firmy, i pyta: „Ile pan da, żebym właśnie u pana złożył zamó
wienie?"
Mamy rynek klienta i zaczynamy wierzyć, że klienci mogą
na nim robić, co chcą. Utwierdzają nas oni w tym z całej siły.
W przeciwstawianiu się temu przekonaniu przełomowa była
dla nas historia opisana w książce Gary'ego Karrasa Dobić tar
gu.
Opowiada ona o kobiecie, która w sklepie mięsnym narze
kała na cenę:
— Strasznie u pana drogo. Taka sama szynka, która u pana
kosztuje dwadzieścia złotych, w sklepie na sąsiedniej ulicy jest
po piętnaście.
Sprzedawca zareagował niezbyt handlowo, mówiąc:
— W takim razie niech pani idzie tam i kupi sobie tę szynkę.
Kobieta, wyraźnie skonsternowana, stojąc nadal twardo przy
ladzie, odpowiedziała:
— Problem w tym, że oni dzisiaj nie mają szynki, a do mnie
za chwilę przychodzą goście.
Na to sprzedawca szybko i czujnie zareagował:
— Wie pani, co? Jak ja bym nie miał szynki, to u mnie cena
byłaby jeszcze niższa — nawet pięć złotych.
MITY I STEREOTYPY DZIAŁANIA HANDLOWCA
Na pewno ta klientka mogłaby kupić gdzieś szynkę znacz
nie taniej niż u naszego rzeźnika. Jeszcze taniej kosztowałoby
ją zapewne wyhodowanie własnego świniaczka. Ale goni ją
czas. Nie może sobie pozwolić na długie poszukiwania. Musi
zdążyć z kolacją. Będzie narzekać, ale kupi szynkę w tym
sklepie za dwadzieścia złotych.
Klienta zawsze coś ogranicza: brak czasu lub dostępu do in
formacji, obawy przed oszukaniem, potrzeba gwarancji, chęć po
siadania jakiegoś szczególnego, trudno osiągalnego produktu
(np. o oryginalnym kolorze lub nietypowym kształcie). Klient
chce też często być obsłużony w specjalny sposób i w związku
z tym nie kupi u byle kogo. Pamiętaj więc, że kiedy klient stra
szy Cię, że zaraz sobie pójdzie i kupi gdzie indziej, to udaj
przejętego (aby mu dać satysfakcję), lecz nie wierz mu i nie ob
rażaj się na niego. Staraj się szybko rozpoznać, co go ograni
cza i jakie ważne potrzeby powodują, że nie odchodzi i wciąż
z Tobą rozmawia.
Bywa, że mitowi o nieograniczonych możliwościach klien
ta ulegają nawet przedstawiciele renomowanych firm. Wierzą
oni, że np. właściciel dużego sklepu (odbiorca ich produktu)
może bezkarnie przerwać z nimi współpracę. Zapominają, że
groziłaby mu utrata rzeszy klientów, którzy są przyzwyczajeni
do tego produktu. Klienci nie zmieniają swoich nawyków tyl
ko dlatego, że szef sklepu obraził się na producenta lub jego
przedstawiciela handlowego.
Słyszeliśmy setki historii o klientach, którzy naprawdę uwie
rzyli, że mają nieograniczony wybór i w ostentacyjny sposób
odeszli do konkurencji, po czym bardzo szybko wracali.
Napotkali bowiem wiele trudności i ograniczeń, których nie
brali wcześniej pod uwagę. Prawie wszyscy nasi klienci, rozpo
czynając z nami rozmowy, mówią:
MIT, ŻE KLIENT MA NIEOGRANICZONE MOŻLIWOŚCI WYBORU
— Rozumieją panowie, że będziemy wybierać z kilkunastu
ofert. Robimy staranny przegląd tego, co jest na rynku. Takich
firm jest wiele. Musicie się więc szczególnie postarać i zaofe
rować korzystne warunki, żebyśmy wybrali właśnie was.
Pozornie brzmi to logicznie i można by się tego przestra
szyć. Ale zastanów się, który z decydentów miałby czas i siły,
żeby przejrzeć wszystkie możliwe oferty? Klient musiał doko
nać wstępnej selekcji i odrzucił już wiele firm, nawet nie pro
sząc ich o ofertę. Jeśli kontaktuje się z Tobą, to znaczy, że po
ważnie rozważa możliwość współpracy z Twoją firmą, kierując
się specyficznymi interesami. Twoim zadaniem jest je rozpo
znać. Zawsze warto docenić kunszt i grę klienta, połechtać je
go próżność i zareagować na przykład w ten sposób:
— Rozumiemy, że konkurencja jest ostra i niełatwo będzie
zdobyć takiego wymagającego klienta. To pan zdecyduje, czy
nasza oferta jest dla pana opłacalna.
A w dalszej rozmowie, zamiast bać się lub przekonywać go
rączkowo do swojego produktu, uzyskaj odpowiedź na któreś
z następujących pytań:
„Co pana skłoniło do zainteresowania się naszą firmą?"
„Co poza ceną zadecyduje o wyborze kontrahenta
i dlaczego?"
„Czego chciałby pan uniknąć przy ewentualnej
współpracy, biorąc pod uwagę dotychczasowe
doświadczenia?"
Klient często nie uświadamia sobie, czego naprawdę po
trzebuje.
MITY I STEREOTYPY DZIAŁANIA HANDLOWCA
Pamiętaj o tym, że klient może zapomnieć o wielu swoich
ważnych interesach. Ty, jako ekspert, musisz je zidentyfiko
wać. Pytaj więc o potrzeby, które nie pojawiły się w rozmowie,
a wiesz, że bywają ważne dla klientów z tej branży:
„Czy zależy panu na jakimś terminie realizacji?"
„Co w działalności naszego serwisu będzie dla pana
najważniejsze?"
W jednym z ośrodków szkoleniowych barek prowadził bar
dzo sympatyczny sprzedawca — pan Piotruś. Co jakiś czas mię
dzy nim a Jurkiem powtarzała się rozmowa podobna do tej:
— Panie Piotrusiu, poproszę dwa piwka. Jakie by mi pan
polecił?
— Według mnie najlepsze jest to czeskie. Ale panie Jurecz
ku, ja za chwilę już zamykam, a panowie pewnie posiedzą tro
chę wieczorem. Dwa piwka wystarczą?
— Rzeczywiście. Mamy jeszcze coś napisać. Niech pan
da sześć.
— Panie Jureczku, pan przecież pali. Wystarczy panu pa-
pierosków?
— Rzeczywiście, może mi zabraknąć. Niech pan mi da
paczkę, tych co zawsze.
— Nie wiem, jak to jest z panem, ale ja, kiedy piję piwo, to
mi się strasznie chce jeść.
— Mam ten sam problem. Pan dołoży paczkę orzeszków,
migdałków i słone paluszki.
Jurek poszedł po dwa piwa, a wrócił z siatką pełną zakupów.
I był zadowolony. Pan Piotruś, nie wywierając presji, przypo
mniał mu jego potrzeby. Ty też pewnie pamiętasz sytuacje, kie
dy kupiłeś coś innego lub więcej niż planowałeś. I choć wydałeś
więcej pieniędzy, byłeś zadowolony i wdzięczny sprzedawcy.
MIT, ŻE KLIENT MA NIEOGRANICZONE MOŻLIWOŚCI WYBORU
Odkrywanie i uświadamianie klientowi jego prawdziwych
potrzeb — to najważniejsze zadanie handlowca. Nie ma ono
jednak nic wspólnego z tak częstym w naszej rzeczywistości
handlowej wciskaniem, namawianiem, „przełamywaniem za
strzeżeń" i wpędzaniem klienta w poczucie winy.
Te inwazyjne metody są w Polsce, niestety, nadal skuteczne
Prowadzą jednak do krótkotrwałych sukcesów i nie zjednują
do dłuższej współpracy klientów, którzy czują się traktowani
przedmiotowo.
Jeżeli sam, w roli klienta, nie lubisz być przekonywany i czuć
presji sprzedawcy - to nie rób też tego swoim klientom
W handlowaniu, tak jak w życiu, warto kierować się zasadą:
Nic rób drugiemu, co tobie niemiłe.
Trudne zagrywki klienta
wykorzystujące stereotypy
i lęki handlowca
G
ra środkowa zaczyna się od momentu, gdy klient sy
gnalizuje, że jest zainteresowany Twoim produktem
lub usługą. Dopiero teraz dochodzi do właściwych
negocjacji, ponieważ w debiutach walczyłeś o zjednanie klien
ta i rozpoznanie jego najważniejszych interesów. Tak więc gra
środkowa rozpoczyna się wtedy, kiedy klient pozytywnie odpo
wie na pytanie: „Czy jest pan zainteresowany moją ofertą?"
Gdy słyszysz odpowiedź: „Tak, to mnie wstępnie interesuje",
możesz przejść do ustalania warunków współpracy, szykując
się jednocześnie na nieuniknione w tej fazie zagrywki klienta.
Handlowcy często boją się zadać to ostateczne dla debiu
tów pytanie, bo nie wiedzą, co zrobić po negatywnej odpo
wiedzi klienta. Nie warto jednak zbytnio oddalać tego pyta
nia, gdyż zaczynasz wówczas tracić czas na przekonywanie
klienta i nie otwierasz drogi do końcówek, w których możesz
dopinać kontrakt.
Jeśli rzeczywiście usłyszysz: „Nie, to mnie nie interesuje",
powinieneś spróbować wrócić do debiutów, aby rozpoznać
nieujawnione dotychczas interesy klienta, które mogłyby go
skłonić do podjęcia współpracy. Bardzo pomocne jest wtedy
zapewnienie ze strony handlowca:
TRUDNE ZAGRYWKI KLIENTA
„Dopóki pan nie uzna, że jest chociaż jeden powód,
dla którego moja oferta byłaby dla pana korzystna
i opłacalna, nie będę pana naciskał i namawiał do
zakupu. Chcę, żeby pan miał poczucie, że możemy
zrobić biznes dobry dla obu stron."
Gdyby się okazało, że oferta jest dla klienta naprawdę nie
opłacalna lub w tej chwili nie może jej podjąć — powinieneś
się skupić na zawarciu pozytywnej transakcji psychologicz
nej i na budowaniu pomostów do ewentualnej współpracy
w przyszłości.
Gry środkowe to potencjalnie najbardziej rozbudowany
obszar negocjacji handlowych. Różnorodność i stopień wyra
finowania zagrywek zależy od umiejętności kupca, wielkości
kontraktu, rodzaju branży i typowego czasu trwania rozmów
handlowych. Znamy branże, w których toczą się one przez
minimum kilka miesięcy.
Nie chcemy teraz wymieniać długiej listy możliwych gier,
które spotykaliśmy w naszej praktyce negocjacyjnej. Nie wie
rzymy, że istnieje jedna najlepsza recepta na każdą z nich. We
dług nas, skuteczna kontrtaktyka handlowca musi uwzględ
niać nie tylko rodzaj zagrywki klienta, ale także jego osobowość
(np. dominujący program), okoliczności zewnętrzne (np. czas,
dostępne informacje), obszar manewru dany przez firmę. Ale
przede wszystkim trzeba wziąć pod uwagę możliwości wyko
nawcy, czyli handlowca. Cóż z tego, że podamy Ci nawet naj
wspanialszy sposób na jakąś grę klienta, jeśli nie będziesz w sta
nie go zastosować?
TRUDNE ZAGRYWKI KLIENTA
Kiedy dłużej współpracujemy z jakąś firmą, szkoląc wielo
krotnie jej handlowców, na zajęciach zajmujemy się głównie
doskonaleniem umiejętności radzenia sobie z trudnymi klien
tami. Zrozumieliśmy bowiem, że każdemu sprzedawcy trzeba
pomóc w opracowaniu indywidualnego (to znaczy dostoso
wanego do jego możliwości) sposobu reagowania na najtrud
niejsze dla niego zagrywki klienta.
Dlatego nie oczekuj od nas w tej książce szczegółowej listy
gier i przepisów, jak sobie radzić z każdą z nich. Postanowili
śmy przedstawić najpierw kilka podstawowych kategorii gier
klienta, a w drugiej kolejności uniwersalne „narzędzia" psycho
logiczne (sprawdzone wielokrotnie w praktyce), które mogą być
pomocne w tworzeniu przez handlowca własnych kontrtaktyk.
Wybraliśmy te kategorie gier, które najczęściej występują
w repertuarze klientów i w związku z tym najczęściej możesz
się na nie natknąć.
TRUDNE ZAGRYWKI KLIENTA
Straszenie konkurencją
Prawie każdy klient czuje się w obowiązku powiedzieć:
„Chyba jest dla pana oczywiste, że oferta pana firmy jest
jedną z wielu, które rozpatruję."
„Z góry uprzedzam, że o wyborze kontrahenta decydować
będzie głównie cena. A mam już kilka bardzo atrakcyjnych
propozycji."
„Takich firm, jak pańska, jest na rynku dużo, a wy jesteście
najmniej elastyczni."
Mówiąc to, klienci chcą nas postraszyć i obezwładnić mi
tem konkurencji, która jest tylko zagrożeniem. Zgodnie z tym,
co napisaliśmy wcześniej, nie wierzymy, żeby klient kierował
się głównie ceną i miał możliwość przeglądu wszystkich ofert na
rynku. Dodatkowo wzmacniamy się, zadając trudne pytania:
Czy możemy wiedzieć, kim są nasi główni konkurenci i ja
kie proponują warunki, w tym również finansowe? Czym
różnią się nasze oferty?
Klienci bronią się przed odpowiedziami na te pytania, za
słaniając się tajemnicą handlową. Taka reakcja oznacza dla nas,
że blefują. Bo cóż stoi na przeszkodzie, żeby nas dobić, poka
zując te lepsze oferty kilkunastu konkurentów? Po usłyszeniu
takiej wymijającej odpowiedzi jesteśmy już pewni, że rywalizu
jemy co najwyżej z dwiema firmami, a nasze oferty są porów
nywalne pod względem interesujących klienta parametrów.
Niedawno zdarzyła nam się taka historia. Zadzwonił poten
cjalny, duży klient i zaczął dopytywać się o tematykę naszych
szkoleń. Na propozycję osobistego spotkania odpowiedział:
— Nie, to jeszcze za wcześnie. Jestem w trakcie zbierania
różnych ofert. Mam już kilka, a chcę zebrać kilkanaście.
STRASZENIE KONKURENCJĄ
Proszę mi przesłać swoją, koniecznie z cenami, gdyż one będą
decydować.
Wojtek wyjaśnił więc, dlaczego prosi o spotkanie:
— Doceniam pana potrzebę przeglądu sytuacji na rynku,
lecz nie chcę wysyłać standardowego i ogólnego programu.
Byłoby mi przyjemnie dostosować go do potrzeb pańskiej
firmy. Czy może mi pan krótko powiedzieć, co chce osiągnąć
dzięki tym szkoleniom?
Klient nazwał swoje interesy, a rola Wojtka w rozmowie
ograniczała się jedynie do parafrazowania. Wreszcie po dzie
sięciu minutach zwierzeń potencjalny kontrahent wyznał:
— No, właśnie. Pan potrafi mnie zrozumieć. Bo w tej dru
giej firmie, z którą rozmawiałem dotychczas, powiedziano mi,
że przedstawią szczegółowy program, jeśli wcześniej podpiszę
z nimi umowę.
W ten sposób zrozumieliśmy, że na tym etapie nie mamy
żadnej konkurencji.
W innej sytuacji jeden z naszych wspaniałych klientów to
czył z nami rozmowy, strasząc bardzo niezwykłymi ofertami
konkurencji. A czas płynął. Popełnił, niestety, drobny błąd.
Zarezerwował termin w ośrodku, z którym na stałe współpra
cujemy, i podał naszą firmę jako prowadzącą zajęcia. Po zdoby
ciu tej informacji staliśmy się bardzo miłymi, ale stanowczymi
negocjatorami. Byliśmy spokojni, bo wiedzieliśmy, że nieza
leżnie od liczby konkurentów klient zdecydował się na nas.
Jesteśmy pewni, że rozmówca, który twierdzi, iż rozpatruje
kilkanaście interesujących propozycji, na pewno blefuje. Stra
ciłby bowiem masę czasu i chyba oszalał, gdyby musiał prze
czytać i rzetelnie porównać wszystkie te programy.
TRUDNE ZAGRYWKI KLIENTA
Mamienie dużym
i długotrwałym kontraktem
Jest to druga z najczęściej spotykanych przez nas gier. Klienci
mówią:
— Proszę panów, potraktujmy ten pierwszy kontrakt wy
jątkowo, promocyjnie. Jeśli zajęcia się spodobają, na pewno
zamówimy następne. Przy niższej cenie na początku łatwiej
będzie mi namówić zarząd do rozpoczęcia dłuższej współpra
cy, którą jesteśmy bardzo zainteresowani.
W początkach naszej działalności handlowej zdarzało nam
się ulegać tej grze. I zawsze kończyło się to na jeden z dwóch
sposobów.
Odbywały się pojedyncze zajęcia, bo tylko tyle firma na
prawdę planowała, a mamienie dużym kontraktem służyło
jedynie obniżce ceny. Czasami rzeczywiście dochodziło do
dłuższej współpracy, ale powrót do naszych normalnych sta
wek był prawie niemożliwy. Klienci przyzwyczajali się do niż
szej ceny. Byli też przekonani (i słusznie), że praca za niższą
stawkę również nam się opłaca, bo inaczej nie zgodzilibyśmy
się na nią wcześniej.
Tę grę spotykamy tak często, że całkowicie się na nią uod
porniliśmy. Uśmiechamy się, parafrazujemy interesy klien
tów, ale stanowczo odmawiamy uczestnictwa w proponowa
nej grze. Mówimy np.:
— Jeżeli od razu podpiszemy umowę na cykl zajęć, to mo
żemy porozmawiać o ewentualnych rabatach i bonusach, ale
nie wyłącznie finansowych.
ULTIMATUM, CZYLI „ OSTATECZNE WARUNKI"
Ultimatum,
czyli „ostateczne warunki"
W tej grze klienci bardzo stanowczo stawiają sprawę, określa
jąc nieprzekraczalną granicę ceny, terminu płatności, wysoko
ści prowizji, czasu trwania i miejsca szkolenia. Próbują nas
przestraszyć wizją utraty kontraktu i zmusić do dużych, nie
opłacalnych ustępstw. Spotkaliśmy się np. z takim ultimatum:
— To jest stanowczo za drogo. Moja ostateczna cena to
pięćdziesiąt procent tego, co panowie zaproponowali. Albo
się na to godzicie, albo nie mamy o czym rozmawiać.
Czasami klienci stawiali ostateczne warunki i straszyli nas
w inny sposób:
— Panowie szkoleniowcy, moi handlowcy są bardzo zaję
tymi ludźmi i każda minuta ich pracy przynosi firmie zyski.
Nie stać mnie, żeby z tego rezygnować. Zajęcia muszą się więc
odbywać w miejscu pracy i nie mogą trwać dłużej niż cztery
godziny, raz w tygodniu! W przeciwnym razie nie ma mowy
o współpracy.
Ta gra robiła na nas duże wrażenie w początkach istnienia
naszej firmy, gdy bardzo zależało nam na szybkim zdobyciu
nowych klientów, aby przetrwać i nie stracić bezpieczeństwa
finansowego. Widzimy też, jak skutecznie działa na naszych
nowych współpracowników, którym zależy na tym samym.
Specjalnie dla nich, dużym nakładem pracy, zbadaliśmy, ile
kontraktów nie doszło do skutku, bo klient rzeczywiście nie
mógł zapłacić w danej chwili więcej pieniędzy i dlatego stawiał
ultimatum. Były to absolutnie jednostkowe przypadki, gdy
zarząd postawił do dyspozycji działu szkolenia wyjątkowo
małe środki. We wszystkich innych firmach klienci podejmo
wali dalsze negocjacje, gdy ze spokojem i bez urazy przetrwali
śmy wyjściową grę, jaką były tzw. ostateczne warunki. Gdyby-
TRUDNE ZAGRYWKI KLIENTA
śmy ulegli ultimatum klienta i przyjęli jego warunki, byłoby
to z naszej strony krokiem samobójczym. Oznaczałoby albo
stratę pieniędzy, albo poddanie się bez walki.
Aby łatwiej przeciwstawiać się ultimatum klienta, przypo
minamy sobie ważną dla nas wartość i zasadę prawdziwego
troszczenia się o jego interesy. Nie pójdziemy na wariant pro
wadzenia zajęć byle gdzie, w byle jakich warunkach, w za dużej
grupie, w zbyt krótkim czasie — choć nieraz tego domagają
się od nas szefowie firm. Grozi nam bowiem to, że uczestnicy
warsztatów będą z nich niezadowoleni, efekty treningu okażą
się gorsze, a firma, która zamawia szkolenie, wyda niepo
trzebnie część pieniędzy. Taka inwestycja jest nieopłacalna dla
obu stron.
Przypominamy raz jeszcze, że klient niezadowolony z ob
sługi zniechęci do Ciebie i Twoich usług znacznie więcej po-
i tencjalnych klientów, niż zadowolony Ci ich przysporzy. Ta
zasada pomaga nam skuteczniej przeciwstawiać się ultimatum
I klienta bez zrywania z nim kontaktu i jednocześnie utrzymać
standard naszych usług.
PRESJA CZASU
Presja czasu
Ta gra ma Cię skłonić do pochopnych i niekorzystnych decy
zji. Klient często zagaja w ten sposób:
— Proszę pana, musimy jeszcze dzisiaj podpisać umowę,
bo mój szef, który powinien złożyć swój podpis, wylatuje ju
tro na dwa tygodnie za granicę. Jeśli się nie dogadamy w tej
chwili, ten kontrakt może nam przepaść. A mojej firmie zale
ży tylko na standardowym dwudziestoprocentowym upuście
i zgodzie na pracę w niedziele. Szkoda byłoby, żeby z takich
powodów nasza współpraca nie doszła do skutku w tym roku.
Zauważ, iż w tej wypowiedzi zawarta jest informacja, że
obu stronom zależy na współpracy, więc nie pozwól sobie
wcisnąć, że tylko Ty jesteś na musiku. Zrób parafrazę, która
odnosiłaby się do waszego wspólnego interesu:
— Rozumiem, że, tak jak i mnie, panu również zależy na
jak najszybszym rozpoczęciu współpracy. Bardzo się cieszę,
lecz na pracę w niedziele na pewno się nie zgodzę, a dwadzie
ścia procent rabatu to stanowczo za dużo. Wszystko, co mogę
dać, to pięć procent upustu, ale pod warunkiem, że umowa
zostanie podpisana do końca tygodnia.
Kiedy, mimo presji czasu ze strony klienta, kontynuujesz
negocjacje — możesz dojrzeć dwie nowe perspektywy: albo
klient blefuje i rozmowy będą prowadzone dalej, albo tak na
prawdę to on jest w niedoczasie, bo np. jego szef domaga się
szybkiej umowy.
Jeśli nie uwzględnisz tych dwóch możliwości, poniesiesz
niepotrzebne straty, ulegając presji czasu. Oczywiście, istnieje
pewne ryzyko utraty kontraktu, lecz negocjacje handlowe to
przecież odmiana gry hazardowej. Po co więc odbierać sobie
satysfakcję i dużą szansę na wyższą wygraną?
TRUDNE ZAGRYWKI KLIENTA
Osobisty atak na handlowca
lub jego firmę
Z tymi zagrywkami najczęściej stykają się młodzi lub niedo-
świadczeni handlowcy. Klienci (kierując się swoim wewnętrz
nym radarem) przyjmują wobec nich postawę wyższości, kreu
ją się na autorytety, wypowiadają lekceważące teksty i próbują
ich zdeprymować. Chcą w ten sposób stworzyć relację petent
— decydent, w której będą mogli dyktować warunki:
„Pan jest bardzo młody. Co pan może wiedzieć o mojej
branży? Jeszcze wiele lat będzie musiał się pan uczyć, żeby
cokolwiek zrozumieć."
„Nie będzie pan mi mówił, jak mam robić interesy! Skąd
się pan tu w ogóle wziął? Teraz to już dzieciaki zaczynają
handlować."
„Macie złodziejskie ceny. Znam dobrze takie firmy, które
pojawiają się i znikają, narażając poważnych ludzi na straty."
Jeżeli podobne zaczepki nie naruszają Twojej godności,
najlepiej je zignorować. Zachowaj milczenie i czekaj, co klient
powie dalej. Podejmij rozmowę dopiero wtedy, kiedy zacznie
mówić o sobie lub swoich interesach. Jeżeli natomiast czujesz,
że zachowanie klienta narusza Twoją godność, proponujemy
Ci technologię stawiania granic, którą opisujemy w następ
nym rozdziale.
JAKĄ MAM PEWNOŚĆ, ŻE Ml SIĘ TO OPŁACA?
Jaką mam pewność,
że mi się to opłaca?
W naszej branży klienci, próbując grać w tę grę, mówią:
— Te wasze szkolenia i ich efekty są takie niewymierne.
Nigdy nie wiadomo, czy ludzie coś z tego wyniosą i jakie ko
rzyści przyniesie to mojej firmie. Jaką mam gwarancję, że do
brze wydaję tak duże pieniądze?
W sklepach i hurtowniach klienci często mówią:
— Proszę pana, nie wierzę, żeby to się sprzedało. Skąd mam
mieć pewność, że na tym nie stracę?
Klient próbuje tą zagrywką podważyć wiarę handlowca
w sens tego, co robi i wciągnąć go w pułapkę przekonywania,
na co klient z lubością wyciągnie wszystkie swoje kontrargu
menty. Możesz tego uniknąć, podejmując wyzwanie w inny
sposób:
— Proszę pana, a jakich gwarancji pan oczekuje? Kiedy
pan uzna, że pieniądze włożone w ten zakup to jest wystarcza
jąco dobra inwestycja?
Pamiętaj, żebyś to Ty wypytywał klienta o potrzebne gwa
rancje, a nie dał się wciągnąć w pułapkę przekonywania
i obietnic. Większość handlowców niechętnie rozmawia o gwa
rancjach. Nie chce ponosić współodpowiedzialności za wspól
ny przecież biznes. Próbuje jak najszybciej upchnąć towar
i zostawić klienta z jego kłopotami i trudnościami. Nic dziw
nego, że taka postawa budzi nieufność klienta.
Wychodząc naprzeciw uzasadnionym wątpliwościom klien
ta, możesz przygotować jakieś gwarancje w swojej ofercie. My np.
dajemy gwarancję zadowolenia. Zobowiązuje nas ona do nie-
pobierania wynagrodzenia, jeżeli połowa uczestników naszego
szkolenia jest niezadowolona z zajęć lub uzna je za bezużyteczne.
TRUDNE ZAGRYWKI KLIENTA
To nie jest żaden bajer z naszej strony. Traktujemy tę dekla
rację bardzo poważnie. Wystarczy, że klient po otrzymaniu
faktury powie, że większość uczestników warsztatu wyraziła
swoje niezadowolenie, a na pewno nie weźmiemy od niego
pieniędzy.
Nikt nigdy nie próbował nas oszukać, choć wielokrotnie
klienci żartowali sobie, że przecież bez problemu mogą na
kłonić zespół do zmowy i w ten sposób nas wykiwać. My wie
my, że to nie jest takie proste, a zasada ta mobilizuje nas do
wysiłku, aby utrzymać wysoki poziom szkoleń.
Zdumiewa nas, jak wielu przedstawicieli handlowych (na
wet renomowanych firm) obawia się rozmowy na temat gwa
rancji i ponoszenia konsekwencji własnych błędów, umożli
wiając tym samym klientowi rozwijanie gry: „A jaką mam
pewność, że...?"
Jesteśmy przekonani, że klient przy pomocy tej gry spraw
dza także, na ile wierzysz w swój produkt i firmę oraz czy pro
ponujesz mu uczciwy biznes, gdzie ryzyko transakcji handlo
wej rozkłada się po obu stronach.
Przedstawiliśmy Ci kilka rodzajów gier klienta, na które
handlowcy narażeni są najczęściej. Być może w Twojej branży
występują też inne, więc zachęcamy Cię do ich nazwania
i przygotowania sobie choć jednej kontrtaktyki. Te gry nie
oddają jednak subtelności i piękna indywidualnych, wyrafi
nowanych zagrywek doświadczonych klientów (kupców), z
którymi mieliśmy przyjemność też się spotkać. Kilka z nich
chcemy teraz opisać.
i
i
i
i
NIEZY/YKŁE MAMIENIE KONTRAKTEM
Niezwykłe mamienie kontraktem
(Wspólne lizanie loda)
Nasi współpracownicy prowadzili rozmowę handlową z sze
fem, który był zainteresowany szkoleniem swoich podwład
nych. W pewnym momencie klient zaczął mówić pozornie nie
na temat:
— Zrobimy te zajęcia w takim fajnym ośrodku. W jego po
bliżu jest niesamowita lodziarnia. Sprzedają tam pyszne lody:
śmietankowe, owocowe, pistacjowe i inne o dziwnych sma
kach. A wszystkie są w niezwykłych, wymyślnych polewach:
czekoladowej, karmelowej, rumowej, bakaliowej... Można też
wziąć do tego świeżutką bitą śmietanę. I obsługuje śliczna,
pachnąca dziewczyna, która tak się porusza, że...
Nasi handlowcy weszli w trans, dali się ponieść malowni
czej fantazji klienta. I nagle uświadomili sobie, że coraz trud
niej jest im się pogodzić z ewentualnością, że mogłoby nie
dojść do zajęć i spotkania w tak wspaniałym miejscu. Już lizali
te lody, już rozmawiali z uroczą sprzedawczynią, weszli w po
ciągające klimaty — i w ten sposób stawali się coraz bardziej
ulegli wobec klienta. Uratowało ich to, że w ostatniej chwili
zorientowali się, w jakim seansie uczestniczą i w co wciąga ich
sprytny partner. Roześmieli się, docenili głośno kunszt klien
ta i udało im się wyjść z transu.
TRUDNE ZAGRYWKI KLIENTA
Rozmiękczenie i niespodziewany atak
(Dr Jeckyll i Mr. Hyde)
Innym razem nasi koledzy spotkali przemiłego klienta. Uśmie
chał się, prawił komplementy, ofiarował atrakcyjne firmowe
gadżety. Swoim grzecznym i pełnym szacunku traktowaniem
całkowicie ich ujął i rozmiękczył.
I nagle w kliencie nastąpiła przemiana. Jego twarz stała się
groźna i zacięta. Wziął do ręki ofertę i przez zaciśnięte zęby
zaczął cedzić słowa:
— My się chyba nie rozumiemy. Traktujecie mnie niepo
ważnie. To są jakieś złodziejskie ceny!
Po czym umilkł na pół minuty, odwrócił się plecami i pa
trzył w okno. Zaskoczeni handlowcy nie zareagowali, więc po
przerwie ciągnął dalej:
— Co to w ogóle za firma?! Skąd się wzięliście i co was, psy
chologów, uprawnia do pouczania doświadczonych w zawo
dzie ludzi?
Bardzo trudno było nie osłabnąć w obliczu tak gwałtowne
go i niespodziewanego ataku. Kiedy jednak klient zorientował
się, że nie osiągnie spodziewanej reakcji sprzedawców (np.:
tłumaczenia się, protestów, pospiesznych deklaracji ustępstw),
znów stał się bardzo sympatycznym rozmówcą. Jesteśmy prze
konani, że straszenie i branie na krzyk to jeden z najczęstszych
sposobów, przy użyciu, którego wytrawni klienci testują, czy
wykażesz się profesjonalnymi odruchami i czy warto z Tobą
w ogóle dalej rozmawiać.
ODWOŁANIE SIĘ DO LOJALNOŚCI I HONORU HANDLOWEGO
Odwołanie się do lojalności
i honoru handlowego
(Twój wspólnik już mi obiecat)
Jednemu z nas przytrafiła się taka oto historia: Poszedłem na
umówione spotkanie z klientem, żeby ostatecznie ustalić cenę
i podpisać umowę na cykl szkoleń. Wcześniej rozmowy pro
wadził mój wspólnik, ale musiał wyjechać i był nieosiągalny.
Nie uważałem tego za kłopot, ponieważ w imieniu klienta de
cyzję miał podjąć człowiek, którego znałem osobiście z wcze
śniejszej współpracy. Byliśmy po imieniu, mieliśmy obaj do
bre wspomnienia z dotychczasowych kontaktów i decydująca
rozmowa zapowiadała się jako przyjemna formalność.
Klient: Wojtku, cieszę się, że cię widzę. Zanim przejdziemy
do omówienia ostatnich szczegółów programu szkolenia,
musimy natychmiast podpisać umowę, bo mój generalny
za chwilę wyjeżdża. Znam wartość usług twojej firmy, więc
nie zamierzam się targować.
Ja: Bardzo mi miło, Jacku, że tak stawiasz sprawę, ale z tego,
co przekazał mi mój wspólnik, ostateczna cena nie została
jeszcze ustalona.
K.: No jak to? Jestem zdumiony. Przecież z Jurkiem
dogadałem już się i w tej sprawie. Umówiliśmy się, po starej
znajomości, na kwotę pięćdziesięciu tysięcy złotych.
Byłem zaskoczony, że Jurek mógł zrobić aż tak duże ustęp
stwo, właściwie za nic. Nie chciałem jednak podważać jego de
cyzji i pokazywać klientowi, że w naszej firmie brakuje poro
zumienia. Zapytałem więc:
— Czy na pewno zawarliście takie porozumienie?
TRUDNE ZAGRYWKI KLIENTA
Klient (patrząc mi szczerze i niewinnie w oczy): No, oczywiście.
Znamy się przecież tak długo i nie śmiałbym cię wprowadzać
w błąd. Czy myślisz, że oszukuję?
Po takim stwierdzeniu wyraziłem zgodę, lecz czułem, że
ulegam jakiejś manipulacji. Gdy Jurek wrócił, dowiedziałem
się, że nie było ostatecznych ustaleń cenowych. Padały tylko
pewne propozycje i uzasadnienia. I nigdy już się nie dowiem,
czy klient wierzył w to, co mówił, biorąc życzenia za rzeczywi
stość, czy też zastosował wyrafinowaną zagrywkę, na którą da
łem się złapać. Tak czy inaczej, należą mu się słowa uznania za
kunszt kupiecki.
Mogłem przecież poprosić o czas na zastanowienie się w tej
niejasnej dla mnie sytuacji i możliwość kontaktu ze wspólni
kiem. Nie zrobiłem tego, choć zazwyczaj potrafię przeciwsta
wić się ze spokojem presji czasu, którą stwarza klient. Ale tym,
co mnie przekonało i pokonało w tej rozmowie — było odwo
łanie się klienta do mojej lojalności wobec przyjaciela i wspól
nika. I tak przegrałem tę małą grę.
r.
WYKORZYSTANIE INTERESÓW HANDLOWCA
Wykorzystanie interesów handlowca
(N/e
mam żadnych zastrzeżeń, ale...)
Pewnego razu znajomy właściciel firmy komputerowej zapro
sił nas na negocjacje. Poczęstował kawą, powiedział kilka kom
plementów i z przyjaznym uśmiechem stwierdził:
— Wasza oferta bardzo mi odpowiada, a cena, którą poda
liście, wydaje mi się adekwatna do wysokiej wartości waszej
usługi. Nie mam żadnych zastrzeżeń do warunków propono
wanych przez was w umowie.
Zrobiło nam się bardzo przyjemnie i straciliśmy handlową
czujność. A nasz partner kontynuował swoje przemówienie:
— Pamiętam też, że zależy wam na utrwalaniu umiejętno
ści, które zdobywają uczestnicy prowadzonych przez was warsz
tatów, i interesują przede wszystkim realne efekty treningu. Ja
również bardzo sobie cenię takie podejście.
Kiedy klient zrobił bardzo trafną parafrazę naszych intere
sów i ważnych dla nas wartości, ochoczo i z satysfakcją kiwali
śmy głowami. Kolega prezes, widząc naszą reakcję, dorzucił
jeszcze, jako rzecz niemal oczywistą, „skromną" prośbę:
— Chciałbym więc, abyście w ramach przyjętego przeze mnie
budżetu poprowadzili po zasadniczym 2,5-dniowym warszta
cie króciutkie, kilkugodzinne zajęcia utrwalające wiedzę.
Znowu chętnie kiwnęliśmy głowami i tym sposobem nasz
klient uzyskał dwadzieścia procent upustu, bez targowania się
o cenę. Zyskał go w postaci naszej darmowej pracy. Wzbudził
też nasz szacunek swoją błyskotliwą zagrywką kupiecką.
TRUDNE ZAGRYWKI KLIENTA
Fałszywa informacja
(Zostawiony notes)
Pewien znany nam kupiec, szef dużej firmy produkcyjnej, uwiel
bia wymyślać nowe, interesujące zagrywki. Pewnego razu za
prosił przedstawicieli firmy, której jest największym odbiorcą.
Miały się odbyć rozmowy na temat bardzo dużego zamówie
nia. Po oficjalnych powitaniach rozpoczął typową zagrywką
klienta. Przez piętnaście minut wyliczał oferentom wszystkie
ich wady, niedociągnięcia i obsuwy.
Kiedy zauważył, że handlowcy wyraźnie osłabli, odebrał
„niespodziewany" telefon i powiedział:
— Muszę wyjść na dziesięć minut w bardzo ważnej sprawie.
Serdecznie przepraszam.
Wybiegł w pośpiechu, przypadkiem zostawiając na stole
otwarty notes. Delegacja sprzedawców, nie mogąc się powstrzy
mać, zajrzała do pozostawionych notatek. Był tam zapis osta
tecznych możliwych ustępstw, do jakich miał prawo ich klient.
Wpadli w tę pułapkę i w negocjacjach nie śmieli przekroczyć
zapisanych granic. A jak się domyślasz, cała sytuacja była wy
kreowana i wyreżyserowana.
Przykłady takich gier moglibyśmy mnożyć. Kiedyś może
opiszemy je w kolejnej książce. Budzą w nas szacunek i podziw
dla uczestników gry handlowej — naszych klientów. Przygo
tuj się, że i Ty będziesz spotykał je coraz częściej.
CO NAS NAJBARDZIEJ TRAFIA W ZAGRYWKACH KLIENTA?
Co nas najbardziej trafia
w zagrywkach klienta?
Wielu handlowców nie zdaje sobie sprawy, że najgroźniejsze
i najskuteczniejsze gry, które stosuje wobec nich klient, wcale
nie muszą być związane z presją lub krytyką. Sprzedawców ła
two również osłabić i podejść, odwołując się do współczucia,
prosząc o pomoc w szlachetnym i społecznie użytecznym przed
sięwzięciu lub pokazując wspólny, ważny cel.
My np. do dziś pracujemy od czasu do czasu prawie za
darmo lub w ogóle bez zapłaty dla niektórych instytucji bu
dżetowych (oświata, służba zdrowia) lub organizacji pozarzą
dowych (non-profit). Myślimy o sobie, że jesteśmy szlachetni,
i czerpiemy z tego dużą satysfakcję. Lecz tak naprawdę to naj
częściej ulegamy grze klienta, pod tytułem: „Sierotka" i „Po
móż w ważnej sprawie". Klienci mówią:
— Nie mamy za dużo pieniędzy. Jesteśmy ubogą firmą,
a pracownikom tak bardzo zależy na szkoleniu. Pomóżcie nam,
to taka ważna sprawa. Przecież wam też zależy, żeby dzieciom
było lepiej.
Kilka razy, ulegając tym zagrywkom, poczuliśmy się szcze
gólnymi jeleniami handlowymi. Podczas prowadzenia kolej
nych, darmowych warsztatów okazywało się, że program jest
finansowany z zasobnych funduszy międzynarodowych, szko
lenie odbywa się w najdroższym, ekskluzywnym ośrodku, ze
spół, dla którego pracujemy, kupił sobie właśnie ostatnio sprzęt
biurowy o wielkiej wartości, a przed nami prowadził wykłady
człowiek z Zachodu za horrendalną stawkę. A my, w imię szla
chetnej idei, pracowaliśmy za darmo. Sami sobie na to zasłu
żyliśmy, przegrywając w grze handlowej.
TRUDNE ZAGRYWKI KLIENTA
Ponieważ jednak większość trudnych gier klienta, o których
opowiadają nam uczestnicy naszych warsztatów, dotyczy presji
i krytyki — podajemy zestaw uniwersalnych narzędzi, przydat
nych przy wymyślaniu i stosowaniu kontrtaktyk handlowca.
Zachowania asertywne.
Sposoby radzenia sobie
z typowymi grami klienta
H
andlowanie to Twój zawód. Jest dla Ciebie oczywiste,
że nie pójdziesz do swojego klienta w podkoszulku
i adidasach. Doceniasz znaczenie znajomości towa
ru, reklamy itp. Prawdziwy profesjonalista powinien również
świadomie używać „narzędzi" z zakresu negocjacji i praktycznej
psychologii. W debiutach są to: odzwierciedlanie, budowanie
dobrego kontaktu, trudne pytania, rozpoznawanie i parafra
zowanie interesów partnera, odnoszenie się do jego progra
mów. W drugiej fazie, którą nazywamy „grą środkową", mie
rzymy się z trudnymi grami naszych partnerów handlowych.
Miarą profesjonalizmu handlowca jest to, że na skutek takich
działań klientów nie stanie się on ani uległy, ani agresywny.
Sprzedawca, który przestraszy się nacisków klienta lub ule
gnie jego prośbom, zacznie szkodzić interesom swoim i firmy,
którą reprezentuje. Natomiast ten, który stanie się agresywny
(np. na skutek bolesnej krytyki klienta), także przegra, gdyż
zwiększy ryzyko zerwania rozmów i da klientowi okazję do
roszczeń z powodu niewłaściwej obsługi. Znamy wielu kup
ców, którzy prowokują sprzedawców do agresywnych zacho
wań, a potem żądają od ich przełożonych rekompensaty i za
zwyczaj ją uzyskują.
ZACHOWANIA ASERTYWNE
Człowiek, którego uda się przestraszyć lub rozzłościć, pod
wpływem emocji staje się mało elastyczny, nie korzysta w peł
ni ze swoich możliwości intelektualnych, więc łatwo nim ma
nipulować.
Handlowanie to gra. Nie możesz traktować jej zbyt osobi
ście, bo staniesz się wtedy uległy lub agresywny i doprowa
dzisz do negatywnej transakcji psychologicznej z klientem.
Między agresją a uległością jest miejsce na łagodną stanow
czość. Psychologia określa to jako zachowania asertywne, któ
rymi stanowczo, konsekwentnie bronimy swoich praw i inte
resów, ale z szacunkiem i uwagą traktujemy naszego partnera,
nawet jeśli próbuje nami manipulować.
Jest dla nas oczywiste, dlaczego polscy handlowcy nie mają
wpojonych tych zachowań. Po prostu dlatego, że przez kilka
dziesiąt lat mieli do czynienia z uległymi klientami i dominu
jącymi, agresywnymi sprzedawcami.
Chcemy zaproponować kilka technik, które pozwolą Ci
zachować się asertywnie w kontakcie z trudnym klientem.
STAWIANIE GRANIC KLIENTOWI
Stawianie granic klientowi
Handlowanie to gra. Każda gra ma swoje reguły, których nie
wolno łamać. Kiedy grasz w pokera i zorientujesz się, że Twój
partner oszukuje (na przykład podmienia karty) — to zapew
ne przerwiesz grę i będziesz protestował. Uważamy, że han
dlowiec też powinien ustalić te nieprzekraczalne dla klienta
granice. Oznacza to, że nawet kosztem utraty kontraktu nie
godzi się na pewne zachowania.
Nasi podwładni wiedzą, że bardziej opłaca się nam stracić
jakiegoś klienta, niż pozwolić mu obrażać firmę lub jej pra
cowników. Kiedy klient narusza ich osobistą godność albo
dobre imię firmy, mówiąc np.: „Nie będę rozmawiał z gów
niarzami. Jesteście złodziejską firmą" — handlowcy mają
prawo (a wręcz obowiązek) protestować. Wymagamy jednak,
żeby robili to w asertywny sposób. To znaczy, że mają bronić
swoich praw, ale nie oceniać klienta ani go nie atakować. Nie
zgadzamy się także, żeby obrażali się na swoich klientów.
Często można zaobserwować, jak w tak zwanym słusznym
gniewie osoba z obsługi wykrzykuje oceny i dobre rady pod
adresem „niegrzecznego" klienta:
— Pan nie umie się kulturalnie zachować. Co pan sobie
wyobraża? Gdzie się pan nauczył takich manier? Niech pan się
uspokoi!
Jest to jeden z najszybszych sposobów rozkręcania destruk
cyjnego, bezsensownego konfliktu. Rzadko kiedy klient bę
dzie słuchał spokojnie takich pouczeń. Jeśli do któregoś z nas
sprzedawca powie: „Niech się pan nie denerwuje!", najczęściej
odpowiadamy:
— Proszę mi nie mówić, jak mam się czuć i co mam robić,
bo to moja prywatna sprawa.
ZACHOWANIA ASERTYWNE
Część handlowców, bojąc się takich konfliktów, udaje, że
nic się nie stało, kiedy klient ich rani, a nawet narusza ich
godność.
Pewien handlowiec (były zapaśnik) opowiadał nam, że gdy
został przedstawicielem prestiżowej firmy, jeden z jego waż
nych klientów przywitał go słowami:
— Cześć, skurwysynku.
Kiedy to usłyszał, poczuł się obrażony i wściekły, lecz udał,
że nic się nie stało — robiąc dobrą minę do złej gry. Bał się
utraty klienta i spadku sprzedaży. Od tej pory, podczas każdej
wizyty w tej hurtowni, witany był w taki sam sposób:
„Cześć, skurwysynku".
Kumulowała się w nim złość, ale nadal nie dawał jej wyrazu.
Któregoś dnia już nie wytrzymał. Pomyślał sobie: „Mogą mnie
nawet wyrzucić z roboty, ale tym razem już mu nie daruję".
Złapał kierownika za klapy, podniósł do góry i powiedział:
| —Jeszcze raz tak się do mnie odezwiesz, to cię tak pierdol
nę, że się nie pozbierasz.
Użył jeszcze kilku mocnych określeń, których nie odwa
żymy się zacytować. Dziwnym trafem ta historia skończyła się
szczęśliwie dla naszego handlowca, ponieważ kierownik od
rzekł pojednawczym tonem:
— Czemu się, kolego, denerwujesz? Ja tak mówię do
wszystkich.
Ale już więcej nie odezwał się obraźliwie do naszego zna
jomego i nie przerwał też kontaktów handlowych.
My jednak sądzimy, że taki atak na klienta jest niedopusz
czalny. Z naruszeniem granic przez klientów (np.: klepaniem
po ramieniu, molestowaniem seksualnym, obraźliwymi epite
tami) — można sobie skutecznie poradzić w inny sposób.
ASERTYWNE STAWIANIE GRANIC
Asertywne stawianie granic
Ideą tej techniki jest stopniowanie reakcji na nieakceptowane
zachowanie klienta. Składa się ona z czterech kroków:
• informacja zwrotna i prośba,
• wyznaczenie granicy: „Nie życzę sobie",
• zapowiedź sankcji,
• wykonanie sankcji.
Informacja zwrotna i prośba
Wielu ludzi narusza granice handlowca, nie zdając sobie
z tego sprawy. Podnoszą głos, przerywają rozmówcy, używają
epitetów. Mówią np.:
—Jesteście złodzieje, to jest jakaś bandycka firma!
Zdarza im się także spoufalać, poklepywać sprzedawcę po
ramieniu, nadmiernie skracać dystans fizyczny, używać pro
tekcjonalnych określeń:
— Młody człowieku, synu, koteczku, laluniu.
Jeżeli takie zachowanie Cię denerwuje i wprawia w zakło
potanie, to, nim zaleją Cię emocje, warto zasygnalizować
o swoim dyskomforcie. Nasz handlowiec-zapaśnik mógłby
zareagować już podczas pierwszego spotkania:
— Panie kierowniku, kiedy mówi pan do mnie per „skur-
wysynku", złości mnie to i deprymuje. Proszę, niech pan tego
nie robi.
Ważne jest, aby zostało to powiedziane w tonie prośby,
a nie pretensji czy roszczenia. Zawsze nas zaskakiwało, jak wie
lu ludzi po takim sygnale, wypowiedzianym w łagodny spo
sób, przeprasza i przestaje naruszać nasze granice.
Zdajemy sobie sprawę, że dla handlowców takie zwrócenie
uwagi klientowi jest trudniejsze niż w osobistych relacjach.
ZACHOWANIA ASERTYWNE
Sprzedawcy boją się utraty kontraktu, pogorszenia stosunków
z klientem i pretensji ze strony szefa. Tę trudną informację
zwrotną można złagodzić, wyrażając swoje intencje i obawy:
— Zależy mi na dobrych kontaktach z panem. Jest pan dla
mnie ważnym klientem. Nie chciałbym pana urazić, ale pro
szę mnie nie poklepywać i nie mówić: „młody człowieku", bo
to mnie deprymuje i nie jestem w stanie sensownie prowadzić
tej rozmowy.
Jeszcze raz chcemy podkreślić, że informacja zwrotna to,
w odróżnieniu od pouczania, mówienie nie o zachowaniach
partnera, ale o swoich odczuciach w związku z tymi konkret
nymi zachowaniami. Nie dziw się więc wybuchowi złości
klienta, kiedy nawet bez złych intencji powiesz mu:
— Niech się pan nie denerwuje. Lepiej trzymajmy ręce przy
sobie.
Pamiętaj, masz prawo bronić swojego poczucia godności,
ale nikt nie dał Ci prawa do oceniania i pouczania innych.
To zraża bardzo wielu ludzi.
1
Zatrzymanie dla siebie negatywnych informacji zwrotnych
grozi poważnymi konsekwencjami. W handlowcu narastają ne
gatywne emocje: rozdrażnienie, przechodzące z czasem w złość
i wściekłość na klienta. Pojawia się też lęk przed kolejnymi wi
zytami handlowymi. Sprzedawca zaczyna być negatywnie na
stawiony do klienta, a co za tym idzie — nie może zawrzeć
z nim pozytywnej transakcji.
Wyobraźnia, żerując na tych emocjach, przypisuje partne
rowi coraz gorsze intencje. W efekcie prowadzi to do zerwania
kontaktu z klientem bądź wybuchu niekontrolowanej wście
kłości, tak jak stało się to z naszym zapaśnikiem.
W skondensowanej postaci negatywny efekt powstrzymy
wania własnej reakcji na przekraczanie granic obrazuje histo
ria, która przydarzyła się jednemu z nas wiele lat temu.
ASERTYWNE
STAWIANIE GRANIC
Jako młody człowiek, trenujący zresztą sporty walki, wybra
łem się do kina z dziewczyną, która bardzo mi się podobała.
Sala była pełna ludzi. Kiedy zgasły światła i rozpoczął się se
ans, ktoś za nami otworzył torebkę z chrupkami i zaczął je
głośno jeść, szeleszcząc i mlaszcząc. Siedzenie akcji filmu stało
się mocno utrudnione, a moja partnerka dawała mi wyraźne
sygnały, że jest niezadowolona z tego, co się dzieje.
Obawiałem się zwrócić uwagę głośnemu konsumentowi, bo
nie chciałem się ośmieszyć ewentualną nieudaną interwencją.
Jednocześnie narastała we mnie złość, więc moja wyobraźnia
zaczęła pracować. Podpowiadała mi, że siedzi za mną wielki
bamber, który z premedytacją próbuje mnie sprowokować.
Kiedy ta wizja dostatecznie już mnie rozjuszyła i zalała
mnie wściekłość — zerwałem się i z ciężkimi wyzwiskami rzu
ciłem się w ciemność do walki wręcz. Siedział tam drobny,
skromny mężczyzna, który na widok rozwścieczonego czło
wieka, próbującego go dusić i wykrzykującego obelżywe wyra
zy, przeraził się i krzyknął tylko: O, Jezu!
Pewnie po dziś dzień wspomina wariata, który bez żadnego
powodu napadł go w kinie. Ja natomiast byłem zawstydzony
atakiem swojej bezsensownej wściekłości. Wystarczyło bowiem,
gdybym się na samym początku odwrócił i powiedział:
— Kiedy tak głośno pan je, to ja nie mogę spokojnie oglą
dać filmu. Proszę, niech pan tego nie robi.
Na pewno przestałby mi przeszkadzać, chociażby z racji róż
nic w możliwościach fizycznych, widocznych gołym okiem.
Wyznaczenie granicy
Naszym zdaniem jest to najważniejsza i jednocześnie naj
trudniejsza umiejętność w proponowanej przez nas technice.
Kiedy klient nie reaguje na naszą informację zwrotną i prośbę,
możemy pogodzić się z jego zachowaniem (ponosząc koszty we
wnętrznego dyskomfortu) lub wyznaczyć mu wyraźną granicę.
ZACHOWANIA ASERTYWNE
Gdyby kierownik sklepu w dalszym ciągu zwracał się do
naszego handlowca-zapaśnika per „skurwysynku", postawie
niem granicy byłoby powiedzenie:
— Nie życzę sobie, żeby mówił pan do mnie „skurwysynku".
Zdanie to musi być powiedziane dobitnie, stanowczym to
nem, z akcentem na „nie życzę sobie". Jego siłę warto wzmoc
nić spojrzeniem w oczy i gestem, który wyznacza dystans, np.
wyciągnięciem uniesionej dłoni. Moc takiego przekazu jest
niezwykła. Żaden opis nie odda tej energii. Można jej do
świadczyć tylko w praktyce.
Nim użyjesz tego sposobu na kliencie, wypróbuj go w bez
pieczniejszej sytuacji. Każdy człowiek spotyka wiele osób, które
naruszają jego granice. Podnoszą głos lub pouczają: urzędni
cy, ekspedientki, dozorcy, taksówkarze... Wytyczając im grani
ce, załatwiasz dwie rzeczy. Uczysz się ważnej dla handlowca
techniki, a jednocześnie jako klient wymuszasz lepszą obsługę.
Ludziom, którzy często naruszają granice innych, bardzo
służy, kiedy ktoś im o nich przypomni. Wielu handlowców
sądzi, że powiedzenie do klienta: „Nie życzę sobie" to koniec
współpracy. Najczęściej tak nie jest. Partner handlowy, który
umie postawić granice, zyskuje szacunek i respekt. Klienci nie
j będą Cię szanować, jeżeli przekonają się, że pozwolisz im na
każdy numer, byleby tylko podpisać kontrakt.
Pewnego razu przyszedł do nas po pomoc Key Account
bardzo znanej firmy. Jego najważniejszy klient doprowadzał
go do furii i robił z nim, co chciał przy pomocy prostego za
biegu. Już na pierwszym spotkaniu zaproponował mu przej
ście na „ty", co bardzo ucieszyło naszego handlowca. Miał
nadzieję, że będzie to podstawą do świetnej, bezkonfliktowej
współpracy. Chodził dumny i przechwalał się, że udało mu się
tak szybko zaprzyjaźnić z najważniejszym partnerem handlo
wym. Niewiedział, że wpadł w zastawioną pułapkę. Już na
drugim spotkaniu klient objął go protekcjonalnie ramieniem
i powiedział:
ASERTYWNE STAWIANIE GRANIC
— Rysiu, nie pierdol. Mój sklep to nie kondom, nie roz
ciągnie się. Gdzie ja ci wstawię ten cały chłam?
Nasz znajomy to człowiek bardzo ambitny. Dumny był tak
że z pracy w powszechnie znanej firmie. Potwornie więc uraża
ły go lekceważące i wulgarne słowa klienta oraz gesty spoufa-
lania. Bojąc się go utracić, nie śmiał jednak wyrazić swoich
uczuć. W konsekwencji zaczął bać się wizyt handlowych, czuł
rosnącą niechęć do klienta i zaczął nawet myśleć o zmianie
zawodu. Szukając odpowiedzi na tę grę kupiecką, przygotowa
liśmy handlowca do postawienia granicy. Długo walczył ze
sobą, obawiając się, że będzie to koniec współpracy z najwięk
szym odbiorcą jego towaru i że szefowie w firmie rozliczą go
za to. Wreszcie uznał, że woli stracić pracę, niż przeżywać ka
tusze urażonej godności. Kiedy klient po raz kolejny poklepał
go po ramieniu i rozpoczął zdanie od: „Nie pierdol, Rysiu"
— handlowiec odsunął się od niego i, patrząc mu w oczy, po
wiedział drżącym z napięcia głosem:
— Wiesiu, bardzo mi zależy na naszej współpracy. Ale pro
szę cię, nie klep mnie i nie mów do mnie „nie pierdol", bo
mnie to złości, deprymuje i czuję się lekceważony.
Zauważył, że po tych słowach klient zawahał się, lecz mimo
to zagrał jeszcze raz w ten sam sposób:
— Rysiu, nie pierdol! Co się zrobiłeś taki wrażliwy?
Handlowiec zrobił pół kroku w stronę kupca i, patrząc mu
w oczy, z naciskiem powiedział:
— Nie życzę sobie, żebyś mówił do mnie „nie pierdol".
W efekcie tej wymiany zdań obaj panowie zaczęli traktować
się bardziej formalnie, a handlowiec zauważył, że klient unika
jego wzroku i dąży do szybkiego zakończenia spotkania. Spo
dziewał się najgorszego: telefonu do firmy, skargi do szefa
i związanych z tym konsekwencji. Nic takiego się nie stało. Po
dwóch dniach zadzwonił telefon od wiadomej osoby, która
grzecznie i z atencją powiedziała:
ZACHOWANIA ASERTYWNE
— Rysiek, jeśli możesz, wpadnij do mnie jutro. Chciałem
przedyskutować twoją propozycję wyeksponowania towaru
w sklepie.
Ku swojemu zdumieniu bohater opisanej historii już nigdy
więcej nie poczuł się lekceważony przez swojego klienta, a ich
współpraca zaczęła się układać znacznie lepiej.
W ciągu wielu lat naszej pracy przygotowywaliśmy ludzi do
wyznaczenia granicy różnym agresorom: rodzicom, nauczycie
lom, szefom, klientom. Jesteśmy teraz pewni, że prawie zawsze
takie zdarzenie służy obu stronom. Jedni wyzwalają się z roli
dziecka, petenta. Nabierają wiary we własne siły i dorośleją.
Drudzy uczą się szanować granice i potrzeby innych ludzi.
Spotkali bowiem na swojej drodze kogoś, kto, wymuszając na
nich partnerską relację, staje się ważny i atrakcyjny.
Ostrzegamy, że wyznaczenie granic nie działa na pijanych.
Próbowaliśmy i ponieśliśmy całkowitą klęskę.
Zapowiedź sankcji
Istnieją ludzie, którzy, mimo wyraźnie wyznaczonej grani
cy, próbują ją dalej naruszać. Kiedy się z tym spotkasz, zasta
nów się, jakie sankcje masz do dyspozycji. Muszą być one wy
konalne i chociaż trochę dolegliwe dla namolnego agresora.
Handlowcy często nas pytają:
— A co ja takiego mogę zrobić swojemu klientowi?
Możesz. Jedna z uczestniczek naszych warsztatów, którą
klient głaskał czule po kolanach, postawiła granicę:
— Nie życzę sobie, żeby pan mnie dotykał.
Kiedy i to nie poskutkowało, zapowiedziała sankcję:
— Jeżeli jeszcze raz pan mnie dotknie, zacznę obsługiwać
pana standardowo, a nie wyjątkowo, tak jak dotychczas.
Wyobraź sobie, że zadziałało. Klientowi przecież też zależy
na specjalnej obsłudze z Twojej strony, na opinii, jaką wygła-
ASERTYWNE STAWIANIE GRANIC
szasz o jego firmie. Przeczuwa, że role mogą się kiedyś zmienić
i to on będzie potrzebował Twojego zrozumienia i pomocy.
Możesz więc te jego potrzeby wykorzystać, formułując sankcje.
Kiedy, mimo Twoich próśb i ostrzeżeń, klient nadal np.
krzyczy na Ciebie, możesz zapowiedzieć:
—Jeśli jeszcze raz podniesie pan na mnie głos, zapewniam,
że przestanę pana bronić u szefa, gdy zawali pan terminy
płatności, i nie będę walczyć o częste promocje w pana sklepie.
Wykonanie sankcji
Jeżeli zapowiedziałeś sankcję, a klient nadal narusza Twoje
granice, nadchodzi czas wykonania sankcji. Kiedy nie czujesz
się na siłach, aby wykonać sankcję — nie zapowiadaj jej, bo
wówczas agresor uwierzy, że może bezkarnie robić to, co jest
dla niego wygodne. Przestanie Cię traktować poważnie. W świe
cie biznesu i gry handlowej konieczność użycia sankcji zdarza
się niezwykle rzadko i dotyczy wyjątkowych oszołomów.
Na koniec chcemy przypomnieć Ci algorytm techniki
stawiania granic, na przykładzie klienta, który w pewnym
banku wrzeszczał i ubliżał obsłudze:
K.: Wy wszyscy tu jesteście dziwki, złodzieje, czerwone
pająki! Znowu źle naliczyliście mi procenty, barany!
H.: Proszę pana, rozumiem, że jest pan zdenerwowany.
Chętnie zajmę się pana problemem, ale proszę na mnie
nie krzyczeć i nie używać obraźliwych epitetów, bo mnie
to uraża i nie jestem w stanie dobrze pana obsłużyć.
(Prośba i informacja zwrotna)
K.: Jak na was, złodzieje, nie wrzeszczeć, kiedy już drugi
raz próbujecie mnie okraść!
ZACHOWANIA ASERTYWNE
H.: Nie życzę sobie, żeby pan na mnie podnosił głos
i mówił do mnie „złodzieju".
(Wyznaczenie granicy)
K.: Będę krzyczał, bo tylko w ten sposób można coś
z wami załatwić! Tylko to na was działa!
H.: Proszę pana, jeżeli jeszcze raz podniesie pan na mnie
głos, wezwę strażnika, żeby wyprowadził pana z banku,
i nie załatwi pan dzisiaj ważnej dla siebie sprawy.
(Zapowiedź sankcji)
W tym momencie klient „wymiękł", ale gdyby wrzeszczał
dalej, bankowcowi pozostałby ostatni krok, czyli wykonanie
zapowiedzianej sankcji.
KIEDY MUSISZ LUB CHCESZ ODMÓWIĆ KLIENTOWI
Kiedy musisz lub chcesz odmówić
klientowi
(Zdarta płyta handlowca)
Handlowcy boją się odmawiać klientom. Wydaje im się, że
stracą kontrakt, zrażą partnera handlowego, a przez to pod
padną swoim szefom. Mając takie czarne myśli, unikają słowa
NIE
i zazwyczaj kręcą, starając się odmawiać nie wprost.
Na naszych warsztatach większość handlowców w symulo
wanych sytuacjach (a także w realnym kontakcie z klientem)
odmawia, nie używając słowa NIE.
Taki niewyraźny przekaz zazwyczaj powoduje, że klient
zwiększa nacisk i łudzi się, iż jego życzenie da się spełnić.
W efekcie handlowiec ulega, narażając na szwank interesy swoje
bądź swojej firmy, lub zaczyna się denerwować i nieświadomie
staje się agresywny.
Nietrudno sobie wyobrazić rozczarowanie klienta i poczu
cie straconego czasu, kiedy wreszcie dowiaduje się, że czegoś
po prostu nie da się załatwić, tylko handlowiec obawiał się
powiedzieć mu o tym wcześniej.
Nasza znajoma, która sprzedawała powierzchnie reklamo
we, na początku swojej pracy wikłała się w absurdalne sytuacje,
nie umiejąc odmawiać. Pewnego razu obiecała klientowi usłu
gę niezgodną z zasadami firmy i niemożliwą do wykonania
przez redakcję. Tłumaczyła to sobie koniecznością zachowania
dobrych stosunków z ważnym klientem, utrzymania kontak
tu i zdobycia prowizji. W efekcie straciła dużą część prowizji,
sympatię klienta, naraziła się szefom i redakcji. A odkręcając
całą sprawę, zmarnowała dużo czasu i straciła entuzjazm han
dlowy. Paradoksalną konsekwencją tego wydarzenia okazała
się jej niechęć do klienta, który „przysporzył tyle kłopotów".
Często widzimy, jak pod wpływem presji klienta handlow
cy wyczyniają różne głupstwa:
ZACHOWANIA ASERTYWNE
Klient: Podejmę z wami współpracę, ale pod warunkiem,
że będziecie dostarczać towar nie później niż w ciągu 24
godzin od złożenia zamówienia.
Handlowiec: Proszę pana, zasadniczo mamy 48 godzin.
Zobaczę, co się da zrobić, a teraz podpiszmy umowę.
(Brak wyraźnej odmowy, próba wciśnięcia klientowi produktu
bez rozpoznania i uwzględnienia jego ważnych potrzeb)
K.: Niech mnie pan tutaj nie zwodzi. Bez gwarancji
dwudziestoczterogodzinnej dostawy nie będę z wami
handlował.
H.: Ależ proszę pana, nikt na rynku nie oferuje takich
warunków. To są nierealistyczne oczekiwania.
(Pouczanie i ocenianie klienta z programem JA
— samobójstwo!)
K.: Proszę pana, niech pan nie zmyśla, bo ja mam oferty
waszej konkurencji.
H.: To niemożliwe. Nikt nie może zagwarantować panu
takich warunków. Dał się pan podpuścić. Co panu zależy?
Niech pan weźmie trochę mojego towaru na próbę.
Zobaczy pan, jaki to będzie świetny interes. A żeby pana
zachęcić, daję panu od razu trzy procent rabatu.
(Bezsensowna dyskusja z klientem, presja, brak pytań, ustępstwo za nic
— niezgodne z zasadami targowania się)
Lęk przed odmową i brak podstawowych odruchów han
dlowych może także wzbudzić agresję sprzedawców wobec
klienta. Najczęściej nie zdają sobie oni sprawy, że podnoszą
głos i obrażają rozmówcę, gdyż czują się naciskani i nie wie
dzą, jak spokojnie odmówić. Mimo że ich intencją jest zjed
nanie klienta, przechodzą do nieświadomego ataku.
Skrajną sytuację tego typu przeżyliśmy jako klienci, wynaj
mując pewien ośrodek na nasze zajęcia. Ponieważ zachęcili
śmy wcześniej kilka firm do zorganizowania szkoleń w tym
miejscu, postanowiliśmy wynegocjować jakąś bonifikatę. Na
tydzień przed kolejnymi warsztatami umówiliśmy się na
KIEDY MUSISZ LUB CHCESZ ODMÓWIĆ KLIENTOWI
osobistą rozmowę z dyrektorem administracyjnym. I tu się
zaczęło. Na początek pan dyrektor kazał nam czekać pół go
dziny. A w odpowiedzi na naszą prośbę o rabat (chyba na
turalną w kontaktach handlowych), zareagował kilkuminu
towym przemówieniem, wygłoszonym podniesionym tonem
i pełnym obraźliwych dla nas zdań:
— Uczciwi ludzie nie stawiają takich żądań w tak krótkim
czasie przed realizacją kontraktu. Ja wam zaufałem, nie pod
pisując umowy, a wy mnie stawiacie pod ścianą. Nie jestem in
stytucją charytatywną!
Przez dłuższy czas nasz rozmówca nie pozwalał nam dojść
do głosu, krzycząc: „Proszę mi nie przerywać!"
Mieliśmy świadomość, że przypisuje nam złe intencje: pa
zerność, bezwzględność, zimne wyrachowanie itp. Jednocze
śnie boi się utraty kontraktu i odpowiedzialności przed szefa
mi. My naprawdę jednak nie chcieliśmy stawiać go w trudnej
sytuacji, chociaż jako klienci dawaliśmy sobie prawo do nego
cjowania korzystniejszych warunków współpracy. Byliśmy
zdecydowani przeprowadzić zajęcia w tym ośrodku, niezależ
nie od wyników rozmowy. Chcieliśmy tylko jakiegoś gestu
(niekoniecznie finansowego), świadczącego o tym, że zostali
śmy docenieni.
W wyniku gwałtownych i bardzo nieprzyjemnych negocja
cji uzyskaliśmy upust cenowy (sale za darmo). Czuliśmy się
jednak fatalnie potraktowani jako klienci, więc postanowiliśmy
nie prowadzić więcej szkoleń w tym ośrodku i zniechęcamy
do niego naszych kontrahentów. A przecież wystarczyłoby,
żeby dyrektor nam wyraźnie i spokojnie odmówił, przedstawia
jąc swoje powody, oraz uczynił jakiś gest, świadczący o tym, że
nas docenienia i jest gotów potraktować wyjątkowo. Nasza
rozmowa skończyłaby się wtedy bez żadnych negatywnych
konsekwencji.
ZACHOWANIA ASERTYWNE
Podstawowym narzędziem, które proponujemy przy od
mowie handlowej, jest „zdarta płyta". Wprowadzona do re
pertuaru zachowań handlowca, chroni przed destrukcyjnymi
emocjami.
Składa się ona z następujących elementów:
• odsłonięcie swoich intencji i docenienie klienta
(bufor pierwszy),
• kilkakrotne parafrazowanie wypowiedzi klienta,
połączone z wyraźną odmową („Ja rozumiem...,
ale nie zrobię tego, ponieważ..."),
• rozpoznanie najważniejszego interesu klienta i propozycja
współpracy („Dlaczego panu na tym zależy? Jak inaczej
mogę zaspokoić pana potrzeby?").
Dyrektor, wynajmujący nam ośrodek, mógł zachować
się asertywnie, używając „zdartej płyty", i wtedy rozmowa
przebiegłaby w zupełnie inny sposób:
My (klienci): Proszę pana, ponieważ dzięki nam wiele
firm przeprowadziło w tym ośrodku szkolenia,
oczekujemy satysfakcji w postaci dwudziestu procent
rabatu od kosztów pobytu naszych grup szkoleniowych.
Dyrektor (sprzedawca): Panowie, naprawdę jestem
wdzięczny za przysporzenie mojej firmie nowych
klientów. Doceniam to, więc tym bardziej trudno
mi odmówić. Rabatu panom nie dam, ponieważ
rada nadzorcza ustaliła sztywne ceny i ja oberwałbym
od nich, gdybym zgodził się na panów prośbę.
My: Ale chyba rozumie pan, że inne ośrodki oferują
znaczne bonifikaty w przypadku stałej współpracy.
Dlatego stanowczo nalegamy na zniżkę.
(Gra „inni dają lepiej")
KIEDY MUSISZ LUB CHCESZ ODMÓWIĆ KLIENTOWI
Dyr.: Ja rozumiem, że inne ośrodki udzielają zniżki
stałym kontrahentom. Jeszcze raz podkreślam, że cenię
sobie naszą współpracę, ale rabatu panom nie dam,
bo przełożeni wyciągnęliby w stosunku do mnie surowe
konsekwencje po takiej decyzji.
(Parafraza, docenienie klienta, asertywna odmowa)
My: No jak to? Ma pan chyba jakąś władzę i jako
dyrektor może pan samodzielnie podejmować
decyzje lub wpłynąć na radę nadzorczą w tej sprawie.
(„Braniepod włos")
Dyr.: Bardzo mi przyjemnie, że doceniają panowie
moje możliwości wpływania na radę w sprawie
bonifikaty. Niemniej ja panom upustu nie dam,
ponieważ wyciągnięto by w stosunku do mnie
konsekwencje.
My: W tej sytuacji będziemy musieli się chyba
zastanowić nad sensem dalszej współpracy z pana
ośrodkiem. Nie jest pan elastyczny i nie chce wyjść
nam naprzeciw.
(Dwiegry: „straszenie utratą kontraktu" i „atak osobisty")
Dyr.: Jest mi przykro, że uważają mnie panowie za
osobę mało elastyczną. Zapewniam, że zależy mi
bardzo na dalszej współpracy. Chcę panom wyjść
naprzeciw i zrobię wiele, aby dać satysfakcję, która
leży w zasięgu moich możliwości. Rabat nie wchodzi
w grę, bo ci z góry urwą mi głowę. Rozumiem jednak,
że przede wszystkim zależy panom na docenieniu
starań, które przysporzyły nam klientów?
(Podtrzymanie odmowy i parafraza główmgp interesu klienta)
My: Tak. O to właśnie chodzi.
Dyr.: W takim razie, jak inaczej, poza rabatem, mogę
dać panom satysfakcję w tej sprawie?
(Propozycja kompromisu na poziomie interesów)
ZACHOWANIA ASERTYWNE
Pewnie zorientowałeś się, że „zdarta płyta", której używał
dyrektor, polega na parafrazowaniu ważnych kwestii klienta,
odsłanianiu własnych intencji i powtarzaniu wyraźnej odmo
wy (musi paść zdanie: „Nie zrobię tego"), z podaniem praw
dziwego uzasadnienia. W handlowaniu niezbędna jest także
na koniec propozycja współpracy, uwzględniająca ważne po
trzeby klienta.
Tak długo, jak utrzymujesz kontakt wzrokowy z klientem
i parafrazujesz jego wypowiedzi, masz gwarancję, że nie ule
gniesz destrukcyjnym emocjom. Nie będziesz krzyczał, oce
niał klienta ani przypisywał mu złych intencji. Przypomnij
sobie ostatnią awanturę z kimś dla Ciebie ważnym. Na pewno
nie wytrzymałeś kontaktu wzrokowego, przypisywałeś drugiej
stronie złe intencje, a zwłaszcza nie robiłeś parafraz, które
pomogłyby Ci zrozumieć partnera. Podobnie dziecko w na
padzie histerycznej złości zamyka oczy, przewraca się na plecy
i wrzeszczy (zrywa kontakt z rzeczywistością). Nie byłoby
w stanie tego zrobić, stojąc i patrząc w oczy.
Największą zaletą „zdartej płyty" jest to, że chroni ona
przed pochopnymi i destrukcyjnymi reakcjami, które wynika
ją z lęku i złości na klienta. W życiu „zdarta płyta" służy
obronie własnych praw przed presją partnera. Piszemy o tym
w naszej książce Docenić konflikt, wykorzystując tekst Manuela
J. Smitha When I Say No, IFeel Guilty.
W kontaktach handlowych musieliśmy tę technikę zmody
fikować. Głównym zadaniem sprzedawcy jest dawanie klien
towi maksimum satysfakcji, a nie tylko obrona własnych praw
i interesów. Dlatego, używając „zdartej płyty", należy łagodzić
swoją odmowę na trzy sposoby:
• Odsłonięcie własnych obaw i interesów: „Jest mi trudno
panu odmówić. Nie chciałbym, żeby poczuł się pan
rozczarowany i zawiedziony. Zależy mi na realizacji
kontraktu i utrzymaniu dobrych stosunków".
KIEDY MUSISZ LUB CHCESZ ODMÓWIĆ KLIENTOWI
• Dopieszczenie i docenienie klienta: „Jest pan dla nas
ważnym klientem. Szczególnie zależy nam na współpracy
z panem".
• Propozycja współpracy na innych warunkach:
„W jaki inny sposób mogę pana usatysfakcjonować
i zaspokoić pana potrzeby?"
Według nas, ta ostatnia umiejętność jest najważniejsza. Klient
wywiera na nas nacisk i domaga się ustępstw, formułując swo
je stanowiska:
„Oczekuję od pana wyższego rabatu."
„Chcę dłuższych terminów płatności."
„Zorganizujcie mi ekstra promocję."
„Załatwcie mi lepsze wyposażenie sklepu."
Bardzo zraża go i denerwuje, kiedy sprzedawca zachowuje
się jak formalistyczny urzędas, mówiąc tylko: „Nie ma, nie
mogę, nie da rady".
Handlowiec musi zrozumieć powody, dla których klient
naciska na ustępstwa. Powinien zapytać: „Dlaczego panu na
tym tak bardzo zależy?", a następnie sparafrazować najważ
niejsze interesy klienta. Rozumiejąc je, może odwrócić uwagę
klienta od wyjściowego stanowiska i wspólnie z nim poszukać
innych sposobów zaspokojenia jego potrzeb:
„W jaki inny sposób mogę dać panu satysfakcję?"
„Rabatu panu nie udzielę, bo nie mam takich
uprawnień. Ale czy mogę w jakiś inny sposób docenić
pana wkład w naszą dotychczasową współpracę?"
„Jak inaczej mogę dać panu poczucie, że jest pan
naszym szczególnie ważnym klientem?"
ZACHOWANIA ASERTYWNE
Częstym błędem handlowców jest to, że, widząc nową możli
wość zaspokojenia potrzeb klienta, zbyt pochopnie proponują:
„A może zamiast rabatu zorganizujemy panu promocję
lub szkolenie personelu?"
„Aby wyrazić nasze uznanie i docenić pańskie zasługi,
zapraszam na kolację."
Klient rzadko docenia taki gest, a nasza propozycja często
staje się punktem wyjścia do dalszych roszczeń:
— Proszę pana, to dla mnie za mało. Oczekuję poważniej
szej oferty.
Wielokrotnie sprawdzaliśmy, że najlepiej jest, kiedy klient
sam wymyśli nowy sposób dania mu satysfakcji. Bierze wtedy
współodpowiedzialność za przyjęte rozwiązania i na pewno
nie będzie podważał sensowności własnego pomysłu. Nieza
leżnie od tego, kto wymyśli nowe rozwiązanie, handlowiec,
godząc się na nie, powinien postępować zgodnie z zasadami
targowania — ustępować z wysiłkiem, podkreślając wyjątko
wość tego, co ma do zaoferowania, i żądać czegoś w zamian.
Więcej na ten temat piszemy w rozdziale „Końcówki".
W opisywanej przez nas sytuacji dyrektor ośrodka mógł
dać nam wiele satysfakcji, kończąc rozmowę w taki sposób:
— Doceniam to, że przysporzyliście naszemu ośrodkowi
licznych klientów. Podziwiam także prezentowane tu przez
panów umiejętności negocjacyjne. Specjalnie dla was mogę
spróbować, choć jest to bardzo trudne, zawalczyć z radą, aby
nie płacili panowie za sale wykładowe. Jednak w zamian za to
proszę o punktualne przychodzenie na kolację i nieprzecią-
ganie zajęć.
ASERTYWNE, PROFESJONALNE REAKCJE NA KRYTYKĘ KLIENTA
Asertywne, profesjonalne reakcje
na krytykę klienta
Jak już wspomnieliśmy, krytyka jest nieuniknionym ele
mentem gry, jaką toczą klienci z handlowcem. Jednocześnie
jest ona wielkim zagrożeniem, ponieważ odbiera mu entu
zjazm do pracy. Dlatego każdy sprzedawca powinien treno
wać umiejętności radzenia sobie z krytyką. Chcemy Ci zapro
ponować kilka prostych i sprawdzonych sposobów, które są
pomocne w tym treningu.
Potraktuj krytykę jako grę.
Wielu handlowcom trudno zastosować się do tej reguły.
Krytyka klienta wydaje im się bardzo często uzasadniona.
Ale traktując ją jak grę, o wiele łatwiej jest zachować dystans
i spokój. Bez tej wyjściowej postawy wobec klienta wszystkie
asertywne techniki radzenia sobie z krytyką są mało użytecz
ne. Nasi współpracownicy na początku sprzedaży usług firmy
Kontrakt
zaczęli wyglądać na bardzo „zatrutych" i namawiali
nas do obniżenia ceny na terenie swojej działalności. Klienci
przekonali ich, że nie można stosować warszawskich cen poza
stolicą. Oczywiście, okazało się to tylko grą, gdyż sprzedali
później wiele szkoleń po cenach firmowych. Jak twierdzą,
w uodpornieniu się na zagrywki klientów najbardziej pomo
gło im spotkanie z dyrektorem personalnym pewnej znanej
firmy, który miał silny program NEGUJĄCY.
Nasi handlowcy przeżywali okres osłabienia. Od dłuższego
czasu nie udało im się podpisać żadnej umowy. Wszystkie
krytyczne uwagi klienta (np.: „Cena jest za wysoka. Wasza
ZACHOWANIA ASERTYWNE
firma nie jest znana na naszym rynku. Przynieśliście mi cha
otyczną i mało profesjonalną ofertę") wydawały im się głębo
ko uzasadnione. Już byli gotowi zakończyć tę trudną dla sie
bie rozmowę, gdy uświadomili sobie, że mają do czynienia
z klasycznym przykładem osoby negującej. Mimo wątpliwości
i oporów, postanowili po raz pierwszy świadomie rozegrać grę
z tego typu partnerem. Zamiast tłumaczyć się i przekonywać,
zaczęli słuchać i ograniczyli się do najprostszych reakcji, do
stosowanych do programu klienta:
K.: Panowie, ten tytuł warsztatu „Psychologia szefa" brzmi
głupio.
H.': Dziękujemy za tę krytyczną uwagę. Być może
rzeczywiście ten tytuł nie jest najlepszy. Czy ma pan
jeszcze jakieś uwagi na temat naszego programu?
Po tych słowach dyrektor, który wcześniej odłożył z nie
chęcią przedstawioną ofertę, zaczął ją wreszcie uważnie i sys
tematycznie studiować, udzielając następnych dobrych rad:
K.: To sformułowanie „gry i manipulacje" należałoby
zmienić. To jest żargon psychologiczny, niezrozumiały
dla prostych handlowców.
H.: Dziękujemy. Widzę, że mamy do czynienia
z prawdziwym fachowcem od szkoleń. Na pewno
weźmiemy pod uwagę pana opinię. Czy coś jeszcze
zmieniłby pan w naszej ofercie?
K.: Należałoby też ją troszkę skrócić i uatrakcyjnić
szatę graficzną.
H.: Dziękujemy za te opinie. Dzięki takiej fachowej
i konstruktywnej krytyce klientów możemy stale
doskonalić nasze usługi. Czy widzi pan jeszcze jakieś
niedociągnięcia?
,i
ASERTYWNE, PROFESJONALNE REAKCJE NA KRYTYKĘ KLIENTA
Klient dorzucił kilka krytycznych uwag i na koniec powie
dział:
— Przekonaliście mnie, panowie. To bardzo profesjonalna
oferta.
Nasi handlowcy osłupieli. Przecież do niczego go nie prze
konywali. Reagowali tylko na jego program NEGUJĄCY. Za
skakujące było też zakończenie tej wizyty. Kiedy bardzo zado
woleni wyszli z gabinetu dyrektora, spotkali znajomą pracowni
cę z firmy, w której odbyli spotkanie. Zapytała ich z przekąsem:
— No i jak było?
— Bardzo interesująca rozmowa.
— Z nim? To niemożliwe.
Okazało się, że podwładnym również przydałaby się umie
jętność uwzględniania programu negującego szefa, zamiast
traktowania jego zachowań tylko osobiście.
Kiedy w negocjacjach traktujesz partnera (klienta, szefa) jak
gracza, a nie osobistego przeciwnika, myślisz o nim:
„Dobry gracz. Wytrawny handlowiec. Ciekawie zagrywa".
Możesz wtedy łatwiej wymyślać skuteczne kontrposunięcia,
świadomie używać różnych chwytów handlowych, a przede
wszystkim zachowujesz życzliwość i szacunek dla swojego
klienta.
Kiedy zagrywki klienta traktujesz zbyt osobiście i myślisz np.:
„On ma rację. Moja firma jest beznadziejna w tej sprawie"
albo „Ale świnia, ale beton. Chce mnie upokorzyć" — stajesz
się zbyt uległy lub agresywny i nie może się to dobrze dla Cie
bie skończyć.
W wyniku opisanego zdarzenia nasi handlowcy przekonali
się do kilku zasad, w które trudno im było dotychczas na
prawdę uwierzyć:
• odnoś się do krytyki klienta jak do elementu gry i nie bierz
jej do siebie,
ZACHOWANIA ASERTYWNE
"
klienci przekonują się sami, a nie ulegają argumentom
handlowca,
• kiedy ktoś Cię krytykuje, używaj tekstów jak do klienta
z programem NEGUJĄCY, nawet jeśli wydają Ci się one
banalne lub prowokacyjne.
Kiedy popełniłeś błąd, staraj się to wykorzystać.
Zachowanie postawy gracza umożliwia wykorzystanie na
wet pozornie beznadziejnych sytuacji. Kiedyś daliśmy okrop
ną plamę. Na trzy dni przed zajęciami „Psychologia szefa", na
które wybierali się szefowie różnych firm, zmuszeni byliśmy je
odwołać. Zrobiliśmy to po raz drugi w historii naszej firmy
i czuliśmy się naprawdę nie w porządku wobec klientów,
zwłaszcza że termin był krótki. Najbardziej oburzony tą decy
zją był prezes bardzo prestiżowej i ważnej dla nas firmy.
Wyglądało na to, że jednego z nas czeka niezwykle trudna
i przykra rozmowa.
Prezes: To oburzające. Ja jestem bardzo zajętym
człowiekiem. Zmiana terminu nie wchodzi w rachubę.
Ja (w poczuciu winy, spocony i pełen obaw, gorączkowo myślałem,
jak rzecz całą roztgrać):
Proszę pana, jest mi ogromnie
przykro i uważam, że to rzeczywiście nie w porządku
z naszej strony. Przepraszam pana. Ponieważ jednak
zależy mi bardzo, żeby nie myślał pan źle o naszej
firmie, chciałbym spytać, w jaki sposób możemy
zrekompensować pana straty?
P.: Zrekompensować...? No chyba tylko tak, że zajęcia
odbędą się w umówionym wcześniej terminie.
Ja: Ja rozumiem, że pan jest bardzo zajętym człowiekiem
i ta zmiana komplikuje pana plany. Ale decyzja już
zapadła i zajęcia nie odbędą się w tym terminie.
ASERTYWNE, PROFESJONALNE REAKCJE NA KRYTYKĘ KLIENTA
Ponieważ zależy mi naprawdę, aby pan o nas źle nie
myślał — czy w jakiś inny sposób możemy dać panu
satysfakcję?
(„Zdarta płyta ")
P. (po długiej i ciężkiej do wytrzymania ciszy): Wie pan,
tak się nie postępuje. Nic mi w tej chwili nie przychodzi
do głowy. To chyba będzie trudne — wymyślić jakąś
zadowalającą mnie rekompensatę.
Ja: Ja rozumiem, że trudno znaleźć zadowalające
rozwiązanie tak na poczekaniu. Gdyby jednak panu
przyszło coś do głowy, proszę nas zawiadomić.
Bardzo chętnie podejmiemy rozmowy na ten temat.
P. (znów po dłuższym milczeniu):Wie pan, co? Niech
pan przyjdzie do mnie za tydzień. Porozmawiamy
o rekompensatach, a także o innych sprawach,
które mnie interesują.
Stała się rzecz zadziwiająca. Na skutek naszej plamy udało
nam się osobiście spotkać z prezesem dużego banku, co nor
malnie dla zwykłego śmiertelnika jest rzeczą niemożliwą. Mi
mo naszych starań, nigdy więcej nie zdołaliśmy dokonać ta
kiej sztuki. W trakcie spotkania w banku doszło do ustalenia
rekompensaty (zobowiązaliśmy się przeszkolić innego pra
cownika firmy), a przy okazji Ośrodek Negocjacji Kontrakt uzyskał
interesującą ofertę współpracy.
Po tej historii zrozumieliśmy, że nawet największe wpadki
mogą, paradoksalnie, stać się okazją do intensywnego, osobi
stego kontaktu z potencjalnym klientem, gdyż wyróżniają nas
z tła. Żeby jednak odnieść sukces, nie możemy tylko uporczy
wie bronić swoich racji i tłumaczyć się, ignorując potrzeby
rozczarowanego partnera.
Przypomnij sobie, ile sympatii i wdzięczności wzbudził
w Tobie ktoś, kto zrozumiał Twoje zdenerwowanie i życzliwie
ZACHOWANIA ASERTYWNE
się do niego odniósł. Kiedy więc popełnisz błąd lub gdy klient
czuje się rozczarowany poziomem obsługi, musisz go spytać,
jakiej w związku z tym satysfakcji oczekuje.
Wielu handlowców boi się zadać to pytanie, gdyż podej
rzewa, że klient postawi nierealistyczne, wygórowane żądania.
Zdarza się to bardzo rzadko, lecz nawet gdyby klient przesadzał
ze swoimi roszczeniami, masz przecież w zanadrzu „zdartą
płytę", dzięki której możesz asertywnie odmówić, utrzymując
się w konwencji gry handlowej.
Zdarza się także, że klient na pytanie handlowca: „Jaką
możemy dać panu satysfakcję, aby uznał pan tę przykrą sytu
ację za zamkniętą?", odpowiada wyraźnie zadowolony:
— Sposób, w jaki państwo podchodzą do mojej sprawy, jest
już dla mnie wystarczającą satysfakcją.
Poza tym, że prowadzimy działalność szkoleniową, to jeste
śmy także współwłaścicielami małej firmy turystycznej na Su-
walszczyźnie. Organizujemy między innymi spływy kajakowe.
W pierwszym sezonie działalności jeden z pracowników, ob
sługujący bezpośrednio kajakarzy, zachował się w pewnej sytu
acji skandalicznie. Umówił się w środku Puszczy Augustowskiej
na odbiór kajaków z małą grupą ludzi, którzy właśnie tam
kończyli swój spływ. Zjawił się o ustalonym czasie, mówiąc:
— Na razie zabiorę tylko kajaki, bo nie mam więcej miej
sca. Najdalej za godzinę wrócę i odwiozę państwa z bagażami
tam, gdzie zostawiliście samochody.
Zabrał kajaki, zniknął i więcej się już nie pokazał. Nie dał
też nikomu z nas żadnego sygnału, że coś się stało. Wyobraź
sobie gehennę ludzi, którzy nocą, po kilkugodzinnym ocze
kiwaniu musieli z bagażami przedzierać się przez puszczę
w poszukiwaniu jakiegoś transportu. Nie chcemy nawet my
śleć o tym, co przeżywali i co mówili o naszej firmie, która za-
j fundowała im taką szkołę przetrwania.
i
ASERTYWNE, PROFESJONALNE REAKCJE NA KRYTYKĘ KLIENTA
Jeden z uczestników tej niezapomnianej przygody (zamoż
ny i znany adwokat) zadzwonił do biura, wściekły i rozżalony,
informując nas, jak „wspaniale" został obsłużony:
— Pan jest właścicielem tej firmy Hobbit czy jakoś tam ina
czej?
— Tak, a co się stało?
Już po pierwszych słowach klienta wiedziałem, że będzie
źle, więc postanowiłem zachować rozwagę w tej rozmowie.
— To skandal! Ja jestem poważnym człowiekiem. Jeszcze
nikt nigdy mnie tak nie potraktował. Straciłem masę czasu,
zdrowia i pieniędzy na taksówki. Ja nie odpuszczę tej sprawy.
Wyciągnę konsekwencje i będę wam robił antyreklamę!
Po wysłuchaniu całej dramatycznej historii zaczęło do mnie
docierać, co się naprawdę stało. Zdeprymowany, drżącym gło
sem próbowałem ratować sytuację i byłem gotów zapłacić wy
soką cenę za prestiż firmy:
— Bardzo, bardzo gorąco pana przepraszam. To rzeczywi
ście jest karygodne i niewybaczalne. Natychmiast wyciągnę
w stosunku do mojego pracownika bardzo ostre sankcje, do
zwolnienia włącznie. Wyobrażam sobie, co musiał przeżywać
pan i pana znajomi. Przede wszystkim jednak chciałbym na
prawić tę straszną wpadkę. Proszę mi więc powiedzieć, jak
mógłbym zrekompensować to przykre doświadczenie i ponie
sione koszty? Jest dla mnie oczywiste, że pokrywamy od razu
wszelkie pana wydatki.
— Proszę pana, ja mam wystarczająco dużo pieniędzy i tych
parę groszy nie ma dla mnie znaczenia.
— Jak w takim razie inaczej mogę pana usatysfakcjonować
aby uznał pan tę sprawę za zamkniętą i nie żywił zbyt długo
słusznej urazy? Bardzo mi na tym zależy, bo chciałbym odbu
dować w pana oczach dobry wizerunek mojej firmy.
Byłem przygotowany na daleko idące żądania, lecz w od
powiedzi usłyszałem:
ZACHOWANIA ASERTYWNE
— Dziękuję panu. Ta rozmowa i pana postawa w zupełno
ści mi wystarcza. Nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek skorzy
stam z usług Hobbita, ale złość już mi przeszła i nie zamierzam
szyć panu butów w środowisku. Do widzenia.
Była to dla nas bolesna lekcja pokory handlowej, lecz jed
nocześnie zrozumieliśmy, że bez przygotowania do tego ro
dzaju sytuacji moglibyśmy zaszkodzić sobie i firmie. Ratowała
nas jedna zasada, w którą wierzymy i którą kierowaliśmy się
w tej trudnej rozmowie:
Wysłuchaj, przeproś, napraw swój błąd i daj
klientowi satysfakcję.
Kiedy ze strony klienta spotyka Cię zasłużona krytyka, gdy
popełniłeś błąd lub Twój produkt okazał się wadliwy — nie
tłumacz się i nie udowadniaj, że klient nie ma racji, bo to się
zawsze dla Ciebie źle skończy.
Zamiast tego proponujemy Ci następujący model działania.
l
ALGORYTM PRZYJMOWANIA REKLAMACJI 193
Zasady postępowania wobec
uzasadnionej reklamacji klienta
1. Uważnie, życzliwie i bez przerywania
wysłuchaj zdenerwowanego klienta.
2. Okaż mu swoje zrozumienie i szacunek
dla jego uczuć. Przeproś w imieniu swoim
i firmy:
„Nie dziwię się, że jest pan zdenerwowany
w tej sytuacji."
„Rozumiem pana trudności
i rozczarowanie."
„Serdecznie przepraszam za kłopoty,
których pan doświadczył, i za zaistniałe
komplikacje."
3. Ustal wspólnie z klientem sposób i tryb
naprawienia błędu.
4. Zapytaj klienta, jakie możesz dać mu
zadośćuczynienie za zaistniałe komplikacje:
Jakiej satysfakcji pan oczekuje?"
„Co mogę zrobić, aby przywrócić dobrą
opinię o mojej firmie?"
„Co mogę zrobić, aby uznał pan tę sprawę
za zakończoną?"
5. Podziękuj za wytknięcie błędu (odniesienie
do programu NEGUJĄCY):
„Dziękuję za zwrócenie nam uwagi na
zaistniały błąd. Dzięki temu możemy
doskonalić naszą pracę i uniknąć
podobnych pomyłek w przyszłości".
ZACHOWANIA ASERTYWNE
Kiedy zaczęliśmy stosować te zasady, ze zdumieniem stwier
dziliśmy, że reklamacje stanowią jedną z najlepszych okazji do
zjednywania klienta i zdobywania go na całe życie.
Po naszych zajęciach wręczamy uczestnikom dyplomy ukoń
czenia szkolenia. Czasem, niestety, zdarzają się w nich błędy
w imieniu lub nazwisku. Sytuacja taka jest dla nas bardzo nie
zręczna i naraża nas na krytykę ze strony klientów.
Pewnego razu poważna pani dyrektor dostała dyplom, gdzie
zamiast imienia Barbara wpisano BARA BARA. Wyobrażasz
sobie, ile żartów na ten temat usłyszała ona od kolegów z gru
py. Byliśmy wściekli na pracownicę sekretariatu. Nasza złość
zdecydowanie zmalała, kiedy uświadomiliśmy sobie, że dzięki
temu nieporozumieniu mamy okazję spotkać się osobiście
z naszą klientką, wręczając jej poprawiony dyplom. A w ra
mach dawania satysfakcji możemy spędzić z nią mile czas
w restauracji. Okazało się zatem, że mieliśmy dwa razy dodat
kową szansę porozmawiania o współpracy z przedstawicielką
firmy, na której nam zależało.
Na fali podobnych doświadczeń zaczęliśmy rozważać moż
liwość popełniania specjalnie drobnych „obsuw" w stosunku
do klienta, aby móc go zjednywać, naprawiając swój błąd.
Właściwie przeprowadzona rozmowa w sprawie reklamacji
powinna, według nas, wyglądać następująco:
Wzburzony klient przychodzi do swojego banku.
K.: Proszę pana, trzy miesiące temu złożyłem u pana
stałe zlecenie przelewania w określonym terminie
pieniędzy na konto mojego kontrahenta, jako zapłatę
za jego usługi. Dowiedziałem się wczoraj, że bank w tym
miesiącu nie wykonał mojej dyspozycji. Kontrahent
nalicza mi od dwóch tygodni duże, karne odsetki i ma
do mnie uzasadnione pretensje. To jest niedopuszczalne,
żebyście narażali klientów na takie straty.
ALGORYTM PRZYJMOWANIA REKLAMACJI
H.: Bardzo pana przepraszam za zaistniałą sytuację
i kłopoty, na które pana naraziliśmy. Rozumiem
pańskie zdenerwowanie i natychmiast idę wyjaśnić tę
sprawę... Rzeczywiście, wina jest ewidentnie po stronie
banku. Jeszcze raz serdecznie przepraszam. Chciałem
pana zapytać, w jaki sposób możemy naprawić ten błąd?
K.: Jak pan wie, poniosłem wymierne koszty. Oczekuję,
że pieniądze znajdą się natychmiast na koncie mojego
kontrahenta, a bank weźmie na siebie wszystkie
naliczone dotychczas karne odsetki.
H.: Oczywiście, zrobimy to. Ale niezależnie od tego
chciałbym wiedzieć, jak mogę dać panu satysfakcję w tej
przykrej sytuacji, bo zależy nam bardzo na dobrej opinii
klientów.
K.: Jestem mile zaskoczony takim podejściem,
ale nie przychodzi mi do głowy, co jeszcze mogliby
państwo zrobić.
H.: Wspomniał pan, że, poza stratami finansowymi,
naraził się pan na pretensje ze strony swojego klienta.
Może tu moglibyśmy jakoś panu pomóc?
K.: Rzeczywiście, to dla mnie ważne. Nie chciałbym
utracić wiarygodności w oczach mojego kontrahenta.
Może moglibyście wysłać do niego list z wyjaśnieniem
i przeprosinami? To bardzo ułatwiłoby mi
podtrzymanie dobrej współpracy.
H.: W zasadzie nie piszemy takich listów. Jednak
specjalnie dla pana zrobię to, ale pod warunkiem,
że nie będzie pan już źle myślał o naszym banku.
K.: Dziękuję panu. Załatwione.
H.: To ja panu dziękuję za zwrócenie uwagi na nasz
błąd. Dzięki temu unikniemy w przyszłości
podobnych pomyłek.
/
ZACHOWANIA ASERTYWNE
Ogólną krytykę sprowadzaj
do konkretów
(Poszukiwanie krytyki)
Klient w ramach swoich zagrywek używa często krytyki uogól
nionej:
„Wasza firma jest kiepska. Macie marny marketing. Ten
towar sprzedaje się beznadziejnie. Wasi handlowcy nie za
chowują się profesjonalnie".
Zdarzyło nam się słyszeć następujące destrukcyjne reakcje
handlowca z firmy reklamowej:
H.: Zachęcam pana do współpracy z naszą prężną
i profesjonalną firmą.
K.: Ja uważam, że pana firma jest beznadziejna,
a pracownicy nie mają nic wspólnego z profesjonalizmem!
H.: Jak pan może tak mówić? Realizujemy projekty
dla zachodnich firm. Wygraliśmy konkurs na najlepszą
reklamę organizowany przez Klub Biznesmena w Strzelcach
Opolskich i z każdym rokiem zwiększamy obroty.
K.: Proszę pana, ja nie od dziś pracuję w marketingu
i dobrze się orientuję, które firmy reklamowe są coś warte
na tym rynku. Waszą zaliczam do „garażowych".
H.: Pracowaliśmy z różnymi firmami. Niektóre z nich były
bardziej znane niż pańska i nikt nam jeszcze dotychczas
nic podobnego nie zarzucał.
K.: Nie zamierzam z panem dyskutować! Żegnam pana.
Zauważyłeś zapewne, że krytyka ze strony klienta jest bar
dzo ogólna. Nie ma w niej żadnych konkretów. Handlowiec
wpadł w pułapkę osobistej, emocjonalnej reakcji na ostrą kry
tykę i zaczął spierać się z klientem na poziomie subiektyw
nych opinii. Jeżeli zatrzymasz się na tym poziomie ogólności,
jesteś skazany na własne fantazje i domysły, o co naprawdę
OGÓLNĄ KRYTYKĘ SPROWADZAJ DO KONKRETÓW
chodzi klientowi. Na skutek braku konkretnych informacji
Twoja wyobraźnia podpowie Ci czarne scenariusze i popro
wadzi do konfrontacji z klientem.
Handlowcy boją się krytyki i zapominają, że najczęściej
opłaca im się wychodzić jej naprzeciw. Kiedy klient mówi: „Pana
firma jest beznadziejna" — to zazwyczaj ma na myśli dwie lub
trzy wady. Warto to uświadomić sobie i jemu, pytając:
— Co konkretnie się panu nie podoba?
Ponadto trudno jest się rozwijać, jeśli nie wiesz, co prze
szkadza klientowi we współpracy. Kiedy konkretyzujesz i pa
rafrazujesz krytyczne uwagi klienta, możesz uniknąć polemiki
z nim. A dyskusje z klientem, o czym już wielokrotnie wspomi
naliśmy, to jedna z największych wad polskich handlowców.
Ile razy masz ochotę podjąć polemikę z krytyką klienta i udo
wadniać, że nie ma racji — daruj sobie. Najczęściej doprowa
dza to do wzajemnych urazów i do zdenerwowania klienta.
Twoje argumenty rzadko wpływają na zmianę jego opinii.
Zamiast tego dopytuj się o konkrety:
„Co konkretnie ma Pan na myśli?"
„Dlaczego pan uważa, że nasza firma jest beznadziejna
a pracownicy mało profesjonalni?"
Uważnie parafrazuj uzyskane odpowiedzi i dopytuj klienta
o zmiany konieczne do uzyskania jego akceptacji. Przy okazji
jest to jeden z najlepszych sposobów zjednania negatywnie na
stawionego klienta i znalezienia sensownego rozwiązania w kon
kretnych przypadkach, które utrudniają waszą współpracę.
Wyobraź sobie sytuację, w której handlowiec proponuje
hurtownikowi zakup większej partii książek i słyszy w odpo
wiedzi: „Przejrzałem tę książeczkę. Moim zdaniem jest ona
beznadziejna i nie ma szans się sprzedać".
ZACHOWANIA ASERTYWNE
Profesjonalna reakcja handlowca na uogólnioną kryty
kę klienta powinna wyglądać następująco:
H.: Przykro mi słyszeć podobną opinię, ale nawet
krytyczne uwagi od tak doświadczonego dystrybutora
jak pan są dla mnie bardzo cenne. Czy może mi pan
powiedzieć, co pan ma konkretnie na myśli, mówiąc,
że jest beznadziejna?
K.: Przede wszystkim jest fatalnie wykonana!
H.: To znaczy, że...
K.: Ma bardzo nietrwały lakier na okładce i jest tak
sklejona, że rozpadnie się przy pierwszym czytaniu.
H.: Czy jeśli wzmocnimy oprawę i poprawimy lakier,
to uzna pan, że już nadaje się do sprzedaży?
K.: No nie, to nie wszystko. Ta książka jest nudna.
H.: Co ma pan konkretnie na myśli, mówiąc, że jest
nudna?
K.: Okładka powinna być bardziej kolorowa, komercyjna,
powinna przyciągać uwagę, a przy tej tematyce
niezbędne są ilustracje uatrakcyjniające czytanie.
H.: Czy jeśli uwzględnimy również pana uwagi
dotyczące okładki i dodamy ilustracje, to ta książka
będzie dla pana wystarczająco interesująca, żebyśmy
mogli podjąć współpracę?
K.: No, wtedy możemy poważnie porozmawiać.
Może handlowiec nie zdecyduje się na proponowane zmia
ny i nie sprzeda swojej książki temu hurtownikowi. Ważne na
tomiast jest, że nie wszedł z nim w zwarcie oraz uświadomił
sobie i klientowi, że ta książka nie jest kompletnie beznadziej
na, lecz jedynie ma kilka konkretnych niedostatków. Zdobył
także parę ważnych, jasnych informacji od doświadczonej oso
by z branży, co na pewno przyda mu się w przyszłości.
CO ROBIĆ, GDY KLIENT CZEPIA SIĘ SZCZEGÓŁÓW?
Co robić, gdy klient czepia się
szczegółów i osłabia Cię, wytykając
niedoskonałości?
(Zamglanie)
Nie ma rzeczy doskonałych. Wszystko można skrytykować.
Oceny są zawsze względne i dlatego — przynajmniej w handlu
— nie warto się wdawać w poszukiwanie obiektywnej prawdy.
Przestrzeganie zasady „klient ma zawsze rację" polega na
tym, że nie podejmujemy dyskusji z jego opiniami.
Zapewne i Ty masz czasem wrażenie, że ktoś się Ciebie cze
pia. Może zdarzyło Ci się spotkać osobę negującą (i wiesz już,
w jaki sposób możesz ją potraktować), ale często też bywa tak,
że Twój klient ma do Ciebie o coś poważniejszą pretensję i nie
potrafi jej wyrazić wprost. Aby okazać swoje niezadowolenie,
czepia się wtedy namolnie mało istotnych szczegółów. Jeżeli
konfrontacja z nim nie leży w Twoim interesie, zastosuj tech
nikę, zwaną przez nas zamglaniem.
Zdarzało się nam, że klienci mówili:
— Wasze plansze na wykładach są niezbyt czytelne i niesta
rannie wykonane.
Odpowiadaliśmy wtedy:
— Być może rzeczywiście nie są one wyjątkowo czytelne.
Dziękujemy za tę krytyczną uwagę. Czy, twoim zdaniem, war
to coś jeszcze poprawić?
(Zamglanie i reakcja na program NEGUJĄCY)
— Uważam, że przerwy były za długie. W tym czasie nie by
ło co z sobą zrobić.
— To bardzo interesująca uwaga. Być może rzeczywiście
moglibyśmy bardziej zadbać o atrakcyjność przerw podczas
warsztatów.
ZACHOWANIA ASERTYWNE
— Poza tym wydaje mi się, że na tego typu szkoleniach
powinno się mieszkać w pokojach jednoosobowych, a nie
w „dwójkach".
— Być może rzeczywiście warto byłoby stworzyć klientom
taką możliwość. Sami myślimy o tym od pewnego czasu.
W takim dialogu klient negujący dostaje swoją porcję satys
fakcji, a ten, który nie wprost wyraża swój żal („czepialski"),
ma do wyboru dwie reakcje. Albo przestaje się czepiać, nie na
potykając okazji do walki, albo mówi wreszcie, o co naprawdę
mu chodzi:
— Tak naprawdę to mam do was żal, że nie umieściliście
mojej firmy na liście referencyjnej i nie zajęliście się ważnym
dla mnie tematem, choć o to prosiłem.
Zasadniczym sformułowaniem w odpowiedzi na tego ro
dzaju krytykę lub czepianie się przez klienta mało istotnych
drobiazgów jest wyrażenie „być może". Przypomina ono o tym,
że nic nie jest doskonałe, że możliwe są różne nieporozumie
nia lub przekłamania i że każdy ma prawo do własnej opinii
na dowolny temat.
Pewnego razu umówiliśmy się z dyrektorem handlowym
dużego koncernu, że w ciągu tygodnia dostarczymy mu szcze
gółową ofertę i program zajęć. Po dwóch dniach zadzwonił do
naszego biura z pretensjami:
— Panowie są chyba niepoważni. Obiecaliście, że mi przy
gotujecie ofertę na następny dzień. Chyba wam nie zależy na
współpracy. Nie przywykłem, żeby mnie tak traktować.
W pierwszym odruchu chciałem przypomnieć mu o naszej
umowie i poczułem się niesłusznie zaatakowany. Na szczęście
powstrzymałem się:
— Bardzo pana przepraszam. Być może nastąpiło jakieś
nieporozumienie, bo myślałem, że ma to być za tydzień. To
zapewne moje przeoczenie. Czy mogę dostarczyć tę ofertę
CO ROBIĆ, GDY KLIENT CZEPIA SIĘ SZCZEGÓŁÓW?
w ciągu najbliższych dwóch dni? Jeszcze raz serdecznie prze
praszam za kłopot.
Nasz dyrektor błyskawicznie się udobruchał i powiedział:
— Nie ma sprawy, proszę mi to dostarczyć w czwartek.
Sądzimy, że dostał swoją porcję satysfakcji. A trudno ją do
starczyć klientowi, któremu udowadniamy (nawet bez złych
intencji), że jest matołkiem niezdolnym do zapamiętania pro
stych faktów, że mylą mu się daty i nie zna się na rzeczy. Na
wet jeśli ktoś Cię krytykuje, pamiętaj, że podstawowym towa
rem w handlowaniu jest satysfakcja klienta i zaspokajanie jego
potrzeb.
Kombinacja zamglania i poszukiwania konkretnych po
wodów krytyki to jeden z najlepszych sposobów poradzenia so
bie z zagraniami klienta negującego. Dlatego zachęcamy Cię do
biegłego opanowania tej techniki. A wygląda ona tak:
K.: Wasza firma jest beznadziejna.
H.: Przykro mi, że pani tak myśli. Ale co konkretnie
się pani nie podoba?
K.: Proszę pana, słyszałam, że macie kłopoty
z transportem i utrzymaniem ciągłości dostaw.
H.: Czy może mi pani wyjaśnić, o jakie sytuacje chodzi?
K.: Proszę bardzo! Mojemu znajomemu w zeszłym
miesiącu dwa razy nie dowieźliście zamówionego
towaru i nie mógł się doprosić tych wafelków,
które się najlepiej sprzedają.
H.: Może rzeczywiście nasz transport nie zawsze jest
doskonały i nie zawsze mamy pełen asortyment.
Dziękuję za zwrócenie mi na to uwagi. Czy jest jeszcze
coś, o co powinienem zadbać, aby była pani
usatysfakcjonowana z naszej współpracy?
ZACHOWANIA ASERTYWNE
Zamiana oceny na opinię
Oceny nie najlepiej służą komunikacji między ludźmi, ale
klient często się nimi posługuje. Kiedy słyszysz: „ Ten towar
się nie sprzeda. Pana firma jest mało wiarygodna. Jest pan za
młody na handlowca" — to te oceny mogą Cię denerwować,
lecz ich wartość informacyjna jest niewielka. Pamiętaj, że oce
na brzmi jak prawda obiektywna, a jest tylko subiektywną (i to
najczęściej wyolbrzymioną) opinią. Ty, tak jak Twój klient, też
masz prawo mieć własne zdanie na dowolny temat. Zamiast
się z nim spierać, zostaw mu prawo do jego opinii, ale przed
staw mu własną i skłoń do rozmowy o interesach:
K.: Pana firma jest mało wiarygodna.
H.: Przykro mi, że pan tak uważa. Ale nie zgadzam się
z panem. Mam inne zdanie na ten temat.
(Zamiana oceny na opinię)
K.: Proszę pana, ja nie mówię tego bezpodstawnie. Kilka
znanych mi osób rozczarowało się współpracą z wami.
H.: Być może rzeczywiście nie wszyscy klienci są z nas
zadowoleni. Niemniej jednak ja nadal uważam, ze moja
firma jest wiarygodna.
(Zamglanie i początek ewentualnej „zdarte; płyty")
Ale ponieważ zależy mi na współpracy z panem,
chciałbym się dowiedzieć, co konkretnie musielibyśmy
zrobić, aby uznał pan moją firmę za dostatecznie
wiarygodną i został naszym partnerem handlowym?
(Ucieczka od sporu wokół ocen, poszukiwanie krytyki, rozmowa
o gwarancjach)
ZAMIANA OCENY NA OPINIĘ
Kochany handlowcu, nie obrażaj się na swojego klienta,
kiedy przedstawia Ci nawet bolesną ocenę na temat Twój lub
Twojej firmy. Ucz się tolerancji, pozostawiając każdemu pra
wo do dowolnej opinii. Nie szukaj winnego i nie ustalaj obiek
tywnej prawdy, bo jest to niemożliwe. Pamiętaj, że wszelkie
negocjacje (także handlowe) dotyczą przyszłości, a nie prze
szłości. Nie trać więc czasu na bezproduktywne spory na temat
tego, co minęło.
CZĘŚĆ IV
KOŃCÓWKI
W NEGOCJACJACH.
ZAPOMNIANA SZTUKA
TARGOWANIA
Targuj się,
dając klientowi satysfakcję
Z
naczenie targowania zostało w Polsce wypaczone i za
pomniane. Dla wielu ludzi jest to najtrudniejszy etap
rozmowy handlowej. Czują się zażenowani i skrępowa
ni (bazarowe skojarzenia). Obawiają się utraty kontraktu, ura
żenia partnera lub poczynienia zbyt daleko idących ustępstw.
Zapominają, że targowanie zostało wymyślone dla dania sa
tysfakcji obu stronom.
Wyobraź sobie taką sytuację. Kupujesz dużą partię kompu
terów, więc mówisz do swojego kontrahenta:
— Przy tak dużym zakupie oczekuję dwudziestu pięciu pro
cent rabatu.
— Oczywiście, rozumiem. Nie ma żadnego problemu —
odpowiada szybko sprzedawca.
Skoro tak łatwo ustąpił, to czy nie podejrzewasz, że mógł
byś dostać jeszcze większy upust? Ale w tej sytuacji trudno już
się o niego upomnieć. Czy nie nabierasz wątpliwości co do
firmy, produktu i osoby sprzedawcy, który tak łatwo idzie na
ustępstwa?
TARGUJ SIĘ, DAJĄC KLIENTOWI SATYSFAKCJĘ
Zapewne pomyślisz sobie:
„Jaką on musi brać marżę, skoro tak szybko zrezygnował
z tylu pieniędzy?"
„A może to są podróbki albo przemyt?"
„O jaki szwindel tutaj chodzi i jaką bombę zegarową szyku
je mi ten cwaniak?"
Podobne wątpliwości mogą przeżywać Twoi klienci, kiedy,
ciesząc się z uzyskanej ceny, zbyt łatwo zaakceptujesz ich wa
runki. Znamy liczne przykłady intratnych kontraktów, które
nie doszły do skutku z tego powodu. W handlowaniu, para
doksalnie, można zapłacić więcej pieniędzy i mieć poczucie
satysfakcji. Można też wziąć maksimum (ale bez walki) i mieć
poczucie niedosytu.
Kilka lat temu zaprosił nas na poważne rozmowy dyrektor
generalny znanej firmy zachodniej. Udało nam się wcześniej
dowiedzieć, że bardzo zależy mu na współpracy z naszym Ośrod
kiem. Wykorzystując tę informację, przygotowaliśmy ofertę
z nową, wyższą ceną. Odbyliśmy interesującą półtoragodzinną
rozmowę handlową, a na zakończenie nasz klient zapytał:
— Proszę mi jeszcze raz powiedzieć, dlaczego mam skorzy
stać z waszych usług, a nie jakiejś firmy zachodniej?
Przypomnieliśmy nazwane już wspólne interesy, w imię
których zależało mu na współpracy z nami, dodając:
— Przypominamy też panu, że rynek polski ma swoją spe
cyfikę. My nie zamierzamy szkolić nikogo na Zachodzie, bo
nie rozumiemy tamtego rynku. Sądzimy, że oni także mogą
mieć kłopoty ze zrozumieniem naszej rzeczywistości handlo
wej. Ponadto jesteśmy znacznie tańsi.
To ostatnie zdanie powiedzieliśmy z pewnym niepokojem
i czekaliśmy na reakcję klienta. Szef przejrzał naszą ofertę raz
jeszcze, przeczytał cennik i stwierdził:
— Rzeczywiście, jesteście tańsi. Cena nie będzie problemem.
TARGUJ SIĘ, DAJĄC KLIENTOWI SATYSFAKCJĘ
Powinniśmy skakać z radości, ale nam wcale nie było weso
ło. Czuliśmy, że można było uzyskać znacznie więcej. Nasz
klient, nie targując się z nami, pozbawił nas satysfakcji han
dlowej. Poczuliśmy się marnymi sprzedawcami, którzy za ta
nio sprzedali swoje usługi. Uznaliśmy więc, że warto nauczyć
się kilku podstawowych, prostych zasad targowania.
Nigdy nie zgadzaj się na pierwszą propozycję ce -
nową klienta.
Jeżeli masz kłopot z wyraźnym odmawianiem, możesz uży
wać zwrotów:
„To chyba będzie niemożliwe."
„To jest bardzo trudne."
„Tego się nie da zrealizować."
^
Ustępuj z wysiłkiem, stawiając warunki.
Postępując w ten sposób, możesz odnieść następujące
korzyści:
• zaspokoisz swoje pozacenowe interesy, często ważniejsze
od pieniędzy, np.: odroczenie płatności, darmowy
transport, dodatkowe gwarancje, wyłączność na
działalność, specjalne przywileje w dostępie do dóbr
lub informacji,
• poznasz inne ważne interesy klienta, których dotychczas
nie ujawnił, a które może nazwać, stawiając swoje kolejne
warunki,
• nie wpadniesz w pułapkę walki na stanowiska.
Warunki można stawiać np. w taki sposób:
TARGUJ SIĘ, DAJĄC KLIENTOWI SATYSFAKCJĘ
K.: Proszę pana, w tej sytuacji oczekuję przynajmniej
dziesięciu procent rabatu.
H.: Bardzo mi zależy na współpracy, ale to jest
niemożliwe. Ostatecznie jednak mógłbym spróbować
zawalczyć u szefa o wyjątkowy trzyprocentowy upust
specjalnie dla pana, mojego wyjątkowego klienta.
Ale pod warunkiem, że pan zapłaci gotówką.
K.: Kto teraz płaci gotówką? Ostatecznie mogę zapłacić
nawet w ciągu tygodnia, ale pod warunkiem, że dostanę
siedem procent i wyłączność na moim terenie.
Doceniaj klienta, gdy opierasz się jego żądaniom.
Żadna z zasad targowania się nie będzie w pełni skuteczna,
jeżeli nie przyjmiesz tej postawy. Musisz wyrobić w sobie od
ruch mówienia wielu miłych zdań, pełnych uznania i szacun
ku dla klienta. W innym wypadku grozi Ci, że targowanie
zamieni się w kłótnię i wzajemne urażanie.
Przypominamy, że istotą targowania jest danie satysfakcji
klientowi. Najłatwiej to zrobić, gdy wciągasz go w zabawną
grę. Stale zdumiewa nas, jak bardzo tej swoistej zabawie służy
„bajerowanie" w stylu:
„Widzę, że mam przed sobą wytrawnego handlowca.
Nie będzie mi chyba łatwo targować się z panem. Sporo
mogę się od pana nauczyć."
„Ale z pana twardziel. Widać, że zna się pan na rzeczy."
„Bardzo cenię sobie ludzi, którzy tak ostro walczą
w interesie firmy."
TARGUJ SIĘ, DAJĄC KLIENTOWI SATYSFAKCJĘ
Klienci często śmieją się z takich tekstów i mówią: „Niech
mnie pan nie bajeruje". Czasem nawet podejrzewają żart. My
jednak mówimy rzeczy prawdziwe. We wszystkie te zdania
głęboko wierzymy. Dociera to do naszych partnerów i sprawia
im przyjemność, ochoczo podejmują więc zabawę. Dzięki te
mu końcówki negocjacji, rozgrywane z naszymi stałymi klien
tami, bywają najmilszymi momentami handlowania.
Nie tylko sprzedawcy, ale i klienci obawiają się targowania.
Każdy wesoły i życzliwy tekst wypowiedziany w tej fazie przez
handlowca zmniejsza ich napięcie, więc przyjmują go z wdzięcz
nością. Zdaliśmy sobie również sprawę, że życzliwość i doce
nianie klienta jest realizacją jednej z najważniejszych zasad
wszelkich negocjacji:
Oddzielaj ludzi od problemów, czyli bądź mięk
ki dla ludzi, a twardy dla problemów.
A tak może wyglądać modelowe targowanie się:
K.: Rozmawiamy już dosyć długo. Ja zdecydowałem
się podjąć współpracę. Pozostaje nam jeszcze jedna,
ale ważna sprawa — ile pan sobie życzy za tę usługę?
H.: Proszę pana, ponieważ jest pan dla mnie bardzo
interesującym, przyszłościowym klientem, proponuję
cenę specjalną 25 000 zł.
K.: Pan chyba żartuje. Ta cena jest powalająca.
Wszystko, co mogę dać, to 18 000 zł.
H. (z uśmiechem): Widzę, że mam do czynienia
z wytrawnym negocjatorem. Nie będzie mi łatwo dużo
wywalczyć, ale pańska kwota nie wchodzi w grę. (cisza)
Ostatecznie mogę z najwyższym trudem zejść do
23 500 zł, ale... pod warunkiem, że grupa nie będzie
liczyć więcej niż 20 osób i pokryje pan koszty pobytu
jednego trenera więcej. (Docenianie klienta, coś za coś)
TARGUJ SIĘ., DAJĄC KLIENTOWI SATYSFAKCJĘ
K.: Obawiam się, że będzie nam trudno dojść do
porozumienia w tej kwestii. Ja mam bardzo ograniczony
budżet, a szef patrzy mi na ręce. Ale jednak wyjątkowo
dla pana, doceniając wysiłek, który pan włożył
w przygotowanie programu, mogę zawalczyć u szefa
o 20 000 zł... Ale pod warunkiem, że przedstawi pan
zarządowi szczegółowy raport ze szkolenia.
(Pojawiają się nawe, ważne interesy klienta)
H.: Podziwiam pana umiejętności handlowe i doceniam
zaangażowanie w obronie interesów firmy, mimo że to
nie są bezpośrednio pana pieniądze. Ale jak pan wie,
taki raport to bardzo pracochłonna sprawa. Więc
ostatecznie jestem gotów przygotować dla pana krótkie
podsumowanie warsztatu. Ale cena 20 000 zł absolutnie
nie wchodzi w grę. Wszystko, na co mogę się zgodzić, to
22 500, ale pod warunkiem, że zamówi pan dłuższy cykl
zajęć, jeśli te warsztaty spodobają się pana podwładnym.
K.: Ale z pana piła. Nie mam już sił i czasu, żeby dłużej
rozmawiać. Zgoda na ten cykl, bo widzę, że pan wierzy
w swój produkt. Moja ostatnia cena to 22 000, ale
zabiera mnie pan dzisiaj na kolację.
H.: No dobrze, niech stracę — będzie 22 000 zł.
Na kolację chętnie pana zaproszę, bo bardzo pana
polubiłem i przy okazji będziemy mogli omówić
szczegóły naszej współpracy. Ale pan stawia alkohole?
i
Inne szczegółowe zasady targowania są świetnie opisane
w książce Gary'ego Karrassa Dobić targu. Co prawda, trudno ją
teraz znaleźć w księgarniach, ale wytrwałym z pewnością uda
się do niej dotrzeć. Natomiast dla leniwych podajemy zestaw
najważniejszych zasad opracowanych przez Karrassa:
TARGUJ SIĘ, DAJĄC KLIENTOWI SATYSFAKCJĘ
• Zanim powiesz TAK, zawsze choć raz powiedz NIE.
• Zawsze żądaj czegoś w zamian za swoje (nawet drobne)
ustępstwo.
• Ustępuj tak, aby Twój klient czuł się usatysfakcjonowany.
• Nigdy nie ustępuj pierwszy w sprawach zasadniczych,
ale czyń małe gesty i podkreślaj ich znaczenie.
• Ustępuj powoli i z wysiłkiem, zmniejszając stopniowo
skalę ustępstw.
• Daj klientowi odczuć, że zrobił świetny interes.
• Podkreślaj korzyści, wynikające z Twoich ustępstw.
• Pamiętaj o swoich ustępstwach i przypominaj o nich
klientowi, który stawia opór.
• Nie akcentuj swojej gotowości bycia elastycznym,
gdyż druga strona odbierze to jako zapowiedź znacznych
ustępstw.
• Zanim uczynisz poważne ustępstwo, uzyskaj zobowiązanie
kupującego, że złoży odpowiednie zamówienie.
Nie okazuj zadowolenia z ustępstwa klienta, chyba że jest
nim bezwarunkowa akceptacja Twojej oferty. Nie daj się wcią
gnąć w pozornie oczywisty równy podział różnicy między pro
pozycją Twoją a propozycją klienta („krakowskim targiem",
„pół na pół"). Nie rezygnuj zbyt łatwo z tzw. śmiesznego pie
niądza („Nie będziemy się przecież kłócić o pół procenta"),
bo może chodzić o całkiem konkretne, duże pieniądze. Nie
musisz na każde ustępstwo klienta odpowiadać swoim. Nego
cjacje rozpoczynaj z możliwie wysokiego pułapu, żebyś miał
z czego ustępować.
Pamiętaj, że sztuka handlowania to sztuka za-
dowolenia klienta bez ulegania jego wygórowanym
żądaniom.
CZĘŚĆ V
JAK UTRZYMAĆ
ENTUZJAZM
HANDLOWY?
Osłabiony handlowiec.
Co z nim robić?
„Zatrucie handlowe"
P
racując przez kilka lat z handlowcami kilkuset firm,
spotkaliśmy wielu ludzi zniechęconych, osłabionych
i pełnych wątpliwości. Często rozmawiamy z nimi o ich
kłopotach i trudnościach. Prowadzimy zajęcia dla znanych
i renomowanych firm handlowych, które sprzedają bardzo
dobre towary. Ku naszemu zdumieniu, w szczerych rozmo
wach duża część handlowców przedstawia bardzo krytyczny
obraz własnej firmy. Uważają, że ich produkty są za drogie,
szwankują dostawy, jest zły przepływ informacji, konkurencja
oferuje lepsze warunki.
Zjawisku temu podlegają prawie wszyscy handlowcy na
świecie, choć w Polsce jest ono szczególnie nasilone. Handlo
wiec jest narażony na systematyczną krytykę ze strony klien
tów, którzy podkreślają złe strony współpracy oraz wady to
waru, usług i w ogóle całej firmy handlowca. Nazywamy to za
Garym Karrassem — „śmieciem informacyjnym".
W grze, jaką jest handlowanie, klient najczęściej krytykuje
i straszy konkurencją. W ten sposób próbuje osłabić sprzedaw
cę, aby uzyskać dla siebie jak najlepsze warunki. Nie omieszka
więc przypomnieć o każdym potknięciu firmy, blefuje, że kon
kurencja daje lepsze warunki, skupia uwagę handlowca na praw
dziwych bądź wyimaginowanych wadach towaru. W związku
OSŁABIONY HANDLOWIEC. CO Z NIM ROBIĆ?
z tym handlowiec ciągle słyszy od klientów, że jest za drogo,
„krzywo", niedobrze. W konsekwencji zaczyna w to wierzyć,
zapominając o wielu zaletach oraz mocnych stronach własnej
firmy i towaru, który oferuje. Taki stan nazywamy „zatruciem
handlowym".
Czasami doprowadza on do karykaturalnych sytuacji. W jed
nym z banków, w którym mieliśmy okazję pracować z osoba
mi bezpośrednio obsługującymi klientów, zadaliśmy pytanie:
„Jakie zalety ma wasza firma?".
Najpierw rozległ się gromki śmiech, a potem uczestnikom
warsztatów z trudem udało się wymienić tylko jedną zaletę:
„Istnieje już kilkadziesiąt lat". Po półgodzinnej pracy zdołali
śmy wspólnie ustalić kilkanaście ewidentnych atutów tego ban
ku w stosunku do konkurencji.
Co więcej, okazało się, że to, co było powodem jednego
z najbardziej osłabiających zarzutów ze strony klientów (czas
trwania pewnej operacji), jest w rzeczywistości wielką zaletą te
go banku. Klienci często krzyczeli:
— Na Zachodzie to się robi w ciągu trzech dni. A wy po
trzebujecie aż dwóch tygodni!
Bankowcy tłumaczyli się, przepraszali i zaczynali bardzo
źle myśleć o swojej firmie. Ulegali „zatruciu" ze strony klien
tów. Nikt ich bowiem nie poinformował, że choć na Zacho
dzie operacja ta trwa znacznie krócej, to w Polsce ich bank
przeprowadza ją najszybciej.
Bardzo wielu handlowców ogromnie osłabia informacja
i skarga klienta, że towar do niego nie dojechał bądź zawalony
został umówiony termin. Klienci wyjątkowo czujnie i konse
kwentnie punktują takie wpadki, pozwalając sobie na ostrą
i uogólnioną krytykę przedsiębiorstwa dostawcy. Handlowcy
zapominają, że nie ma na świecie firmy doskonałej, która jest
w stanie dotrzymać wszystkich zobowiązań i której nigdy nie
zdarza się żadna „obsuwa". O ostatecznej ocenie firmy powinno
decydować, jak jej niedociągnięcia wypadają na tle konkurencji.
„ZATRUCIE HANDLOWE"
Gdyby handlowcy w wielu znanych nam, dobrych firmach
pamiętali o faktach i zachowali dystans wobec krytyki klienta,
mogliby nie poddawać się „zatruciu" i rozmawiać z klientem
w inny sposób, bez poczucia winy. Kiedy klient piekli się: „Już
drugi raz w tym roku wasz towar nie dojechał do mnie w umó
wionym terminie. Macie beznadziejny dział logistyki!", han
dlowiec ma obowiązek przeprowadzić rozmowę reklamacyjną,
zgodnie z zasadami, które wcześniej opisaliśmy.
Aby jednak nie ulec „zatruciu" i nie utrwalić u klienta ne
gatywnego obrazu firmy, może powiedzieć:
— Jeszcze raz serdecznie pana przepraszam. Ale jeśli cho
dzi o ocenę naszej logistyki, nie zgadzam się z panem. Ze
wszystkich dostępnych mi informacji wynika, że nasz dział
transportu jest jednym z najbardziej niezawodnych w Polsce.
OSŁABIONY HANDLOWIEC. CO Z NIM ROBIĆ?
„Osłabiacze" w firmie
Wielu zachodnich menedżerów mówi nam, że dwie rzeczy
przeszkadzają im najbardziej we współpracy z polskimi pod-
władnymi-handlowcami: „Nie dają oni sobie prawa do błędu"
i „siedzą na problemach".
Lęk przed popełnieniem błędu powoduje, że handlowcom
grozi popadniecie w rutynę, która jest jedną z największych
przeszkód w skutecznym handlowaniu. Wielokrotnie na na
szych zajęciach proponujemy uczestnikom, aby wcielili się
w postać „antyhandlowca", tzn. odegrali scenkę, w której pró
bują sprzedać swój towar w sposób niezgodny (w ich mnie
maniu) ze sztuką handlowania. Filmujemy te scenki kamerą
wideo. Później, podczas wspólnego ich oglądania, handlowcy
ze zdumieniem odkrywają, ile wspaniałych i twórczych pomy
słów użyli, kiedy dali sobie prawo do błędu i odrzucili gorset
stereotypów.
W Polsce często również szefowie nie dają swoim pod
władnym prawa do błędów i w konsekwencji sami odbierają
sobie szansę na stworzenie zespołu prawdziwie samodzielnych
i twórczych handlowców.
Siedzenie na problemach to obawa przed nazywaniem
swoich potrzeb i trudności. W każdej firmie konflikty intere
sów są nieuniknione. Kiedy się ich nie ujawnia i nie próbuje
rozwiązać, działają destrukcyjnie. Dział sprzedaży zawsze bę
dzie miał jakieś sprzeczne interesy z działem produkcji lub
z księgowością. O tych konfliktach rozmawia się najczęściej
w sposób bolesny dla drugiej strony:
— Wy, w dziale produkcji, nie możecie zrozumieć, że czasy
się zmieniły. Klient już nie kupi byle czego i nie może czekać
na towar. To my powinniśmy decydować o tym, co i jak pro
dukować.
„OSŁABIACZE" W FIRMIE
— Wy, handlowcy, jesteście bałaganiarze. Nie potraficie
porządnie wypełnić najprostszych formularzy i dostarczyć ich
na czas.
W pewnej dużej firmie zostaliśmy poproszeni o interwen
cję, ponieważ na spotkaniu integracyjnym przy ognisku pobił
się dział logistyki z działem handlowym. Okazało się, że każda
ze stron podejrzewała tę drugą o działanie na szkodę firmy.
W całym zdarzeniu duży udział miał szef obcokrajowiec.
Do pracowników działu sprzedaży mówił: „Pamiętajcie, że
w tym roku najważniejsze dla firmy jest zdobywanie nowych
klientów. Za wszelką cenę". Ludziom z logistyki powtarzał nato
miast: „Najważniejsze w tym roku jest ograniczenie kosztów".
Kiedy więc handlowcy domagali się, żeby w celu zjednania
ważnego klienta wysłać dodatkowo niewielką partię towaru na
większą odległość, pracownicy logistyki uważali ich za dy-
wersantów. Dochodziło do dramatycznych kłótni, w których
każda ze stron była przekonana, że to właśnie ona broni inte
resów firmy. Ponieważ ludzie nie potrafili rozmawiać o inte
resach, tylko walczyli na stanowiska — nic z tych awantur nie
wynikało, poza rozgoryczeniem i utratą zapału do pracy.
Po kilku podobnie nieudolnych próbach rozwiązania ist
niejących konfliktów pracownicy zazwyczaj zamykają się we
własnym kręgu, nie ujawniając kłopotów na zewnątrz. Siedzą
na problemach. Trudne tematy porusza się tylko w wąskim,
zaprzyjaźnionym gronie. Pełno wówczas bezproduktywnych
pretensji, narzekań i „gorzkich żalów". Często widzimy grupy
handlowców, którzy, popijając wódeczkę, godzinami narzeka
ją na firmę, dyrekcję, inne działy. Trudno sobie wyobrazić,
żeby po takim seansie udali się następnego dnia do klienta ra
dośnie nastawieni do handlowania.
OSŁABIONY HANDLOWIEC CO Z NIM ROBIĆ?
My ze swojej strony uczymy handlowców i szefów firmy
rozwiązywania nieuniknionych konfliktów przez negocjacje
nastawione na współpracę. Za każdym razem porusza nas, ile
energii, radości i prawdziwych kontaktów wyzwala rozmowa
o trudnych, realnych problemach, jeśli tylko ludzie się przy
tym nie ranią. Ten sposób negocjowania, który pozwala uciec
od bezproduktywnego „siedzenia na problemach", opisujemy
w naszej książce Docenić konflikt.
W naszym przekonaniu firmy, które zrozumieją polską spe
cyfikę i zadbają o przepływ trudnych informacji, mają szansę
stworzyć w zespole niepowtarzalną atmosferę i osiągać lepsze
wyniki.
Jak budować
pozytywne nastawienie?
W
handlowaniu efekty pracy i stopień satysfakcji zale
żą od nastawienia sprzedawcy do klienta, towaru
i firmy. Jeżeli wierzysz, że masz atrakcyjny towar,
reprezentujesz dobrą firmę i proponujesz uczciwy interes oraz
jesteś życzliwie nastawiony do swojego klienta — handlowa
nie nie jest trudne. Jeżeli myślisz inaczej, staje się koszmarnym
i niewdzięcznym zadaniem.
Czasami na warsztatach poświęconych doskonaleniu umie
jętności handlowych inscenizujemy sytuację, która była nieraz
opisywana w literaturze fachowej. Zapraszamy do scenki dwóch
handlowców, którzy mają odegrać role sprzedawcy i klienta.
„Klientowi" mówimy, że ma się zachowywać neutralnie,
a „sprzedawcy", że za chwilę przyjdzie do niego okropny klient,
który marudzi, czepia się i krytykuje. Filmujemy ich kilkumi
nutową rozmowę w sklepie. Potem powtarzamy tę scenkę, zmie
niając tylko w prosty sposób nastawienie handlowca. „Klient"
w dalszym ciągu ma się zachowywać neutralnie, a „sprzedaw
cy" mówimy, że tym razem przyjdzie do niego sympatyczny,
życzliwy i zgodny klient. Tę drugą sytuację też filmujemy.
Stosunek sprzedawcy do klienta jest oczywiście odmienny
w dwóch różnych scenkach — w zależności od tego, jak go na
stawiliśmy. Kiedy odtwarzamy nagrania, widać, że za każdym
230 JAK BUDOWAĆ POZYTYWNE NASTAWIENIE?
razem sprzedawca stara się dobrze obsłużyć klienta. Ale nigdy
nie udaje mu się zachować tak samo. W scenie pierwszej zaw
sze jest bardziej sztywny, nieufny, lękliwy lub agresywny.
W drugiej natomiast prezentuje większą swobodę, nawiązuje
lepszy kontakt, nie walczy z klientem.
W psychologii przeprowadzono setki eksperymentów po
twierdzających wpływ nastawienia na zachowanie. My z kolei
znamy bardzo wiele przykładów, że sprzedawcy, którzy działa
li na tym samym terenie i oferowali ten sam towar, osiągali
skrajnie różne wyniki. Decydujące okazywało się nastawienie.
Kto nie wierzył w możliwość sukcesu, zazwyczaj go nie odnosił.
Dlatego musisz dbać o swoje pozytywne nastawienie. Jeśli
myślisz o kliencie w sposób niechętny i nieżyczliwy, będziesz
mimo woli wzbudzał w nim negatywne emocje i niechęć do
kontaktu z Tobą.
UMIEJĘTNOŚCI I AKTYWNOŚĆ
Umiejętności i aktywność
Często zadajemy szefom działu handlowego pytanie: „Jak duży
wpływ na wyniki sprzedaży mają umiejętności handlowców?"
Zazwyczaj odpowiadają, że, sprzedając ten sam produkt
w tym samym miejscu, handlowcy mogą uzyskiwać zupełnie
inne wyniki. Świetnym tego przykładem może być Joe Girard,
którego książki przetłumaczono już na polski. Handlował on
chevroletami i przez kilkanaście lat figurował w księdze Gui-
nessa jako najlepszy sprzedawca na świecie. W tym czasie sprze
dawał z ręki do ręki ponad półtora tysiąca samochodów rocz
nie, czyli pięć dziennie. Osiągnięte przez niego wyniki obra
zują, jakie znaczenie w procesie sprzedaży ma człowiek i jego
umiejętności.
JAK BUDOWAĆ POZYTYWNE NASTAWIENIE?
Masz tyle, ile myślisz, że masz
(Wiara czyni cuda)
Nasz znajomy opowiadał nam, iż pewnego razu urządził dla
przyjaciół wystawną imprezę w restauracji. Świetnie się bawił,
był rozluźniony, a w stosunku do obsługi „czuł się i zachowy
wał jak panisko". Pod koniec imprezy sięgnął do kieszeni mary
narki i zorientował się, że nie ma portfela. Stał się nagle zupeł
nie innym człowiekiem — spięty, przestraszony, zawstydzony.
Fakty się nie zmieniły. Portfela nie miał cały czas. O jego posta
wie i zachowaniu decydowało to, co myślał o swojej sytuacji.
W handlowaniu jest podobnie. Ważniejsze jest to, co my
ślisz o swoim produkcie, firmie i kliencie niż tak zwana obiek
tywna rzeczywistość. Jeśli jesteś przekonany, że masz potrzebny
towar, reprezentujesz dobrą firmę i szanujesz swojego klienta,
to nawet w obliczu ostrej konkurencji będziesz zachowywał się
w relacjach handlowych jak partner. Kiedy myślisz o tym wszyst
kim negatywnie, to nawet w korzystnych dla siebie okoliczno
ściach będziesz postępował jak proszący i namolny żebrak.
Szefowa grupy handlowców opowiadała nam, że zgłosił się
do niej podwładny o dość krótkim stażu pracy, osłabiony
i zniechęcony. Stwierdził, że chyba odejdzie z firmy, bo nie
potrafi sprzedawać. Nasza znajoma zrozumiała, że samym ga
daniem nic tu nie pomoże. Poszła z nim do tych samych
klientów, u których jemu się nie udało. Tym razem ona pro
wadziła sprzedaż i w kilku miejscach zawarła niewielkie kon
trakty. Kiedy jej handlowiec zobaczył to, został w firmie i za
czął osiągać dobre wyniki.
Po pewnym czasie szefowa spytała go, skąd taka wielka
zmiana. Przyznał wtedy, że prawdziwym powodem jego osła
bienia było przekonanie, że produkt, który oferuje, jest za
drogi, niepotrzebny klientom i w związku z tym nie można go
WIARA CZYNI CUDA
sprzedać. Od momentu kiedy, podczas wspólnej wizyty
u klienta, zobaczył, że produkt budzi zainteresowanie i da się
go sprzedać — początkujący handlowiec uwierzył. Zmienił
wtedy swoje nastawienie i zaczął się inaczej zachowywać pod
czas sprzedaży.
Każdy z nas mógłby przytoczyć dziesiątki takich historii.
Kłopot w tym, że rutyna i gry klientów odbierają handlow
com zapał oraz wiarę w siebie.
JAK BUDOWAĆ POZYTYWNE NASTAWIENIE?
Odporność na „śmieć informacyjny"
Jeszcze wyraźniej wpływ, jaki ma nastawienia handlowca na
sposób i skuteczność rozmowy z klientem, pokazuje pewne
doświadczenie, o którym już wspominaliśmy. Wymyśliliśmy
je na użytek warsztatów Negocjacje handlowe i nadaliśmy mu na
zwę „antyhandlowiec".
Prosimy uczestników zajęć, aby zagrali scenki, w których
będą sprzedawać w taki sposób, na jaki normalnie by sobie
nigdy nie pozwolili. Sugerujemy, aby zrzucili z siebie gorset
powinności i odważyli się na jakąś szaloną, nietypową metodę
kontaktu z klientem, której w życiu wstydziliby się użyć. Mo
gą oferować klientowi dowolny produkt czy usługę, z jednym
tylko zastrzeżeniem, że nie powinni zaczynać scenki od krań
cowej zagrywki:
— A tobie nic nie sprzedam, bo cię nie lubię.
Jesteśmy świadkami naprawdę niezwykłych sytuacji. Kiedy
odtwarzamy je na wideo, ich bohaterowie odkrywają nagle, że
pozwalają sobie na wiele niestereotypowych zachowań. Widzą,
że zaczęli w zupełnie naturalny sposób fantastycznie handlować.
• Nasi „antyhandlowcy" są całkowicie uodpornieni
na „śmieć informacyjny".
W trakcie psychodramy klienci mówią:
— Na pewno tego nie kupię. To mnie nie interesuje. Kto
pana tu w ogóle wpuścił?
I nic się nie dzieje. Nie robi to na sprzedawcach żadnego
wrażenia; ani się nie denerwują ani nie osłabiają.
• Prawie zawsze zaczynają od nawiązania ludzkiego
kontaktu.
Rozmawiają na tematy niezwiązane z produktem
i sprzedażą, np.: „Jakie fajne ma pani biuro",
ODPORNOŚĆ NA „ŚMIEĆ INFORMACYJNY"
„Co to za rozbity mercedes stoi przed firmą?"
„Ale zimno. Chętnie napiłbym się kawy. A może nawet
czegoś mocniejszego".
• Prezentują towar dopiero wtedy, kiedy klient wyrazi
zainteresowanie.
• Prawie nigdy nie zalewają klienta potokiem słów
— spokojnie wytrzymują ciszę, po zadaniu pytania
czekają na odpowiedź.
• Nie zrażają się odmową klienta. Nie wciskają też swojej
oferty, dopóki nie dotrą do takiego interesu klienta,
dla którego opłacałoby mu się dokonać zakupu.
• W naturalny sposób odzwierciedlają klienta. Dopasowują
się do niego pozycją ciała, siłą głosu, rytmem mówienia.
• Są bardziej elastyczni od klienta, dzięki czemu kontrolują
przebieg rozmowy.
• Reagują nawet na najdrobniejsze sygnały ze strony klienta.
Prawie wszyscy, grając „antyhandlowca", są wspaniałymi han
dlowcami, choć sprzedają często towar pozornie niesprzeda-
walny: rozpadające się buty, śmierdzące ryby, przeterminowa
ne kalendarze lub inne wybrakowane wyroby garażowej firmy.
Wniosek z tego doświadczenia jest dla nas oczywisty: każdy
handlowiec ma w sobie wielki potencjał i wie, co służy klien
towi. Jedynie rutyna, lęk i przywiązanie do stereotypów nie
pozwalają mu z tego skorzystać. Wystarczy taki drobny zabieg
jak umowa, że chodzi o grę i zabawę, aby ten istniejący poten
cjał się ujawnił. A przecież prawdziwe handlowanie to właśnie
gra. Sprzedawca bawiący się w „antyhandlowca" w sposób na
turalny robi to, czego my z mozołem uczymy na warsztatach.
Mi
JAK BUDOWAĆ POZYTYWNE NASTAWIENIE?
Od kilku lat mamy okazję śledzić, kto jest najskuteczniej
szym sprzedawcą w firmach, z którymi współpracujemy. Lu
dzie ci często wcale nie wyróżniają się największymi umiejęt
nościami handlowymi. Ich szczególną siłą jest odporność na
„śmieć informacyjny" klienta. Nie tracą więc entuzjazmu
i pozytywnego nastawienia do produktu, firmy oraz celów, któ
re są przed nimi stawiane.
W Polsce ciągle jeszcze najwięcej sprzedają najmniej zatruci
handlowcy, a nie ci, którzy mają najwięcej umiejętności han
dlowych.
MIERZ WYSOKO I PODEJMUJ NOWE WYZWANIA
Mierz wysoko i podejmuj
nowe wyzwania
W budowaniu pozytywnego nastawienia handlowca użytecz
na jest zasada, by mierzyć wysoko. Wiąże się ona ze stawia
niem sobie nowych, coraz trudniejszych celów. Cele te po
winny być bardzo konkretne i mogą dotykać granic, których
się obawiamy.
W początkach działalności naszej firmy, kiedy jeszcze nie
bardzo czuliśmy się handlowcami, obawialiśmy się zarzutów
ze strony uczestników naszych zajęć: „Jesteście teoretykami.
Ciekawe, czy sami potraficie dobrze' sprzedawać? Jakie macie
osiągnięcia na tym polu?"
Uzgodniliśmy wtedy między sobą pozornie nierealistyczną
zasadę: tak długo będziemy uczyć ludzi handlowania, jak dłu
go zdołamy podwajać co roku obroty naszego przedsiębior
stwa (firma szkoleniowa, turystyczna, handlowa, wydawni
cza). Zasada ta wiele razy uchroniła nas przed odpuszczeniem
pozornie nieważnych spraw i wciąż zmusza nas do stałego
rozwoju.
Przez dłuższy czas klienci naciskali na nas, żebyśmy praco
wali dla nich głównie w weekendy. Cierpiały na tym nasze ro
dziny, ale także mieliśmy mało czasu na prowadzenie warszta
tów. Pewnego dnia powiedzieliśmy sobie:
— Niech się dzieje, co chce. My w niedziele pracować nie
będziemy.
Może nam nie uwierzysz, ale to mocne nastawienie spowo
dowało, że większość klientów przestała naciskać na taki tryb
szkolenia. W ten sam sposób odparliśmy nacisk klientów na
prowadzenie zajęć w miejscu pracy, na trzygodzinne warszta
ty, na realizowanie pięciu tematów jednocześnie.
JAK BUDOWAĆ POZYTYWNE NASTAWIENIE?
Wielokrotnie dowiadywaliśmy się też od klientów, że byli
gotowi zapłacić za nasze usługi znacznie więcej, niż propono
waliśmy w ofercie. To my, bojąc się ustawić wysoko poprzecz
kę, sami pozbawialiśmy się pieniędzy. Myśleliśmy bowiem:
— Jeżeli damy za wysoką cenę, klient nie będzie chciał
z nami w ogóle rozmawiać, wyśmieje nas, stracimy ważny
kontrakt.
A przecież w trakcie negocjacji zawsze można zejść z ceny
w zamian za inne ustępstwa partnera handlowego.
Zachęcamy Cię gorąco do tego, abyś nazwał i zapisał sobie
cele, które zamierzasz zrealizować w swoim życiu zawodo
wym. Chcemy, żebyś nas dobrze zrozumiał. Nie namawiamy
Cię do robienia kariery za wszelką cenę i pracy po szesnaście
godzin na dobę, co grozi pracoholizmem. Nie mielibyśmy
serca, bo sami zresztą uważamy się za osoby leniwe.
Odpowiedz sobie tylko uczciwie na pytania:
• Czy chcesz być najlepszym handlowcem w swojej firmie?
• Czy raczej chcesz zrobić szybką karierę i zostać
menedżerem?
• Czy może wolisz zostać właścicielem dobrze
prosperującego przedsiębiorstwa i zyskać niezależność?
« A może chcesz być handlowcem, który rzetelnie i fachowo
wykonuje swoje obowiązki, ale stawia na pierwszym planie
inne wartości niż kariera zawodowa?
Bardzo cenimy ludzi, którzy potrafią ochronić swoje pasje,
marzenia, wartości, pod warunkiem, że nie narzekają na brak
pieniędzy, niższą pozycję społeczną czy niedocenianie. Złosz
czą nas natomiast ci, którzy, robiąc karierę, próbują mydlić
sobie i innym oczy, że można za to nie płacić żadnej ceny i nie
ponosić ryzyka.
BIERZ ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA SWÓJ ROZWÓJ ZAWODOWY
Bierz odpowiedzialność
za swój rozwój zawodowy
Zachodni szefowie zwrócili nam uwagę, że polscy sprzedawcy
„słabną" znacznie szybciej niż ich koledzy w innych krajach.
Niejednokrotnie proszą nas o wyjaśnienie tego zjawiska i py
tają, jak mu przeciwdziałać.
Wydaje nam się, że w Polsce traktuje się handlowanie wciąż
zbyt osobiście, przez co gry klientów działają na sprzedawców
z większą siłą. Brakuje im po prostu tradycji handlowych
i wielu nawyków, które zanikły za komuny, kiedy to produ
cent dyktował warunki.
Obserwujemy też u handlowców niechęć do brania od
powiedzialności za swoje porażki, brak sukcesów i związaną
z tym polską skłonność do narzekania. Najłatwiej jest szukać
przyczyn niepowodzeń w firmie, przełożonych, cenie, klien
tach — a nie w sobie. Handlowcy godzinami potrafią narze
kać i szukać winnych. Prawie w każdym zespole jest jakiś
„truciciel", który, odreagowując swoje frustracje, osłabia
wszystkich wokoło.
Na Zachodzie człowiek, który stale narzeka, nie ma szans
dłużej utrzymać się w firmie. W Polsce jest inaczej. „Maruda"
bywa nieraz skutecznym sprzedawcą. Zdarza się też, że zostaje
szefem i wtedy osłabia swoich podwładnych.
Duża część handlowców po nieudanej wizycie u klienta nie
chce zobaczyć swojego udziału w niepowodzeniu, lecz szuka
usprawiedliwień:
„Klient był głupi, czekał tylko na łapówkę, dał mi za mało
czasu. Nie można sprzedać tak drogiego towaru. Muszę
świecić oczami za obsuwy firmy."
JAK BUDOWAĆ POZYTYWNE NASTAWIENIE?
Nie chcą uznać, że, skoro ciągle decydują się pracować
w swojej firmie, to tak naprawdę stoją przed problemem: „Co
ja mogę zrobić, żeby, mimo różnych ograniczeń, moja na
stępna wizyta handlowa przyniosła lepsze efekty?".
Klienci przecież nie zmienią się na Twoje życzenie. Szefo
wie też raczej nie obniżą cen. A to, na co naprawdę masz wpływ,
to Twoje zachowanie w sytuacji handlowej.
Pomoc w kształtowaniu odpowiedzialnych postaw pod
władnych, sposoby systematycznego „odtruwania" handlow
ców i ich motywowanie — to główne zadania szefa działu
handlowego. Uczymy tego na naszych warsztatach: Psychologia
szefa
i Jak prowadzić superwizję/coaching?
Opiszemy je dokładniej w naszej kolejnej książce.
SPOSOBY NA PRZECIWDZIAŁANIE „ZATRUCIU" HANDLOWCA
Kilka sposobów na przeciwdziałanie
„zatruciu" handlowca
Nawet najtrudniejsze zachowania klienta traktuj jak grę.
f
Wielu doświadczonym handlowcom pomaga w tym nada
wanie tytułów (przyklejanie etykietek) zagrywkom klienta, np.:
„Sierotka", „Nie, bo nie", „Zimny głaz", „Ja wszystko wiem
najlepiej", „Milczek", „Ważniak".
Etykietuj gry, a nie ludzi.
Pozwala to zachować dystans i życzliwość wobec klienta.
Jednocześnie możesz poszukiwać skutecznych kontrtaktyk, za
miast wdawać się w osobistą walkę.
Stwórz i uaktualniaj listę atutów.
Poszukaj mocnych stron Twojego produktu, firmy i obsłu
gi, szczególnie w porównaniu z konkurencją. Pamiętaj, że
klienci zatruwają Cię codziennie, więc i Ty codziennie musisz
się temu przeciwstawiać. Wykorzystaj w tej sprawie swojego
szefa, bo on zawsze lepiej zna walory i sukcesy firmy.
Nie pozwól, żeby praca Cię znudziła.
Rutyna jest zabójcza dla handlowca. Każdą wizytę u klienta
wzbogacaj o nową zagrywkę lub nowe zachowanie. Traktuj
sprzedaż i spotkanie z klientem jako pasjonującą grę hazar
dową i baw się nią.
Nie narzekaj i unikaj kolegów „trucicieli".
Wielu wybitnych handlowców unikało swojego biura, bro
niąc się przed rozleniwieniem zawodowym i osłabnięciem.
Podobnie jak oni, najwięcej czasu spędzaj u klientów, realizu
jąc codziennie zaplanowaną liczbę wizyt.
JAK BUDOWAĆ POZYTYWNE NASTAWIENIE?
Poszukuj wsparcia.
Każdy handlowiec musi co jakiś czas osłabnąć, np. po ko
lejnych nieudanych wizytach, po „położonym" ważnym kon
trakcie lub po trudnym spotkaniu z klientem nastawionym na
„nie". Umów się z samym sobą, że w takich sytuacjach dajesz
sobie prawo do skorzystania z pomocy życzliwej Ci osoby. Ty
także wspieraj „zatrutych" kolegów, bo dzięki temu sam się
wzmocnisz.
Najprostszą metodę „odtruwania" stosujemy w ogródku
przy naszym biurze. Gdy któryś z nas przeżywa kryzys, prosi
drugiego o pomoc. Partner tak długo przypomina mu atuty
firmy, produktu, sytuacji rynkowej (musi oczywiście w nie
wierzyć), aż w oczach kolegi zobaczy powrót energii i wiary.
W takim momencie nie ma dla nas ważniejszej sprawy niż
„odtrucie" członka zespołu. Osłabiony handlowiec nic sen
sownie nie sprzeda, a może tylko nadwyrężyć obraz swojej
firmy w oczach klienta.
Stosując „odtruwanie", nie przekonuj, lecz jedynie przypo
minaj atuty, w które naprawdę wierzysz:
„Widzę i słyszę, że jesteś nieźle osłabiony.
Przypominam ci, że klienci mają obowiązek cię
zatruwać i właśnie im się to udało.
Przypominam ci, że pracujesz w stabilnej i znanej firmie.
Przypominam ci, że masz w niej szansę na awans,
szkolenie się i rozwój zawodowy.
Przypominam ci, że każda lekcja z trudnym klientem
doskonali cię jako handlowca.
Przypominam ci, że w ostatnim roku zwiększyliśmy
sprzedaż o ponad trzydzieści procent.
Przypominam ci, że chociaż nie jesteśmy doskonali, to
mamy najlepszy w branży serwis i klienci doceniają to,
choć rzadko nam o tym mówią".
ZŁOTE MYŚLI SMERFÓW-WAŻNIAKÓW
Złote myśli smerfów-ważniaków
Handlowanie to gra.
Tak jak w każdej grze, wygrywają profesjonaliści, a amato
rzy przegrywają.
Profesjonalny handlowiec nie boi się klientów ani nie daje
się wyprowadzić z równowagi. Rozumie, że klienci mają pra
wo i obowiązek grać, więc szanuje i docenia ich kunszt.
Profesjonalny sprzedawca okazuje swoim klientom atencję,
interesuje się ich potrzebami, jest nastawiony na słuchanie,
a nie na przekonywanie.
Profesjonalny handlowiec szanuje swój zawód, walczy z ru
tyną i stale doskonali swoje umiejętności. Wie bowiem, że jeśli
będzie bardziej elastyczny od klientów, zwiększy swoje szanse
na wygraną w grze handlowej. Dba o swój entuzjazm, unikając
zatruwania siebie i kolegów. Nie wierzy też we wszystkie kry
tyczne uwagi klientów.
Profesjonalny sprzedawca nie jest myśliwym. Zjednuje so
bie klienta na całe życie, opiekuje się nim, pomaga w kłopo
tach, bo wie, że na tym polega uczciwy biznes. Jest ciekawy
swoich klientów, więc próbuje zrozumieć prawdziwe interesy
klienta i jego głębsze motywacje, a nie zadowala się powierz
chownymi odpowiedziami.
Profesjonalny handlowiec umie bawić się swoją pracą, po
zwalając sobie na ryzyko i niekonwencjonalne zachowania. Ma
jednak też opracowaną taktykę postępowania z klientem w ty
powych i najtrudniejszych sytuacjach. Potrafi jej użyć nawet
obudzony w środku nocy.
JAK BUDOWAĆ POZYTYWNE NASTAWIENIE?
Profesjonalny handlowiec nie unika trudnych rozmów.
Bierze odpowiedzialność za błędy swoje i firmy, starając się je
naprawiać i dając satysfakcję klientowi.
Tu zakończymy, bo nie chcemy stworzyć wrażenia, że pi
szemy regulamin dla skautów.
i
Zakończenie
G
dy pisaliśmy tę książkę, cały czas brakowało nam
osobistego kontaktu z Tobą. Brakowało nam Twojej
reakcji na nasze pomysły i opinie. Podczas szkoleń
w bezpośrednim kontakcie z handlowcami toczymy boje ide
ologiczne, spieramy się i dyskutujemy. Pozwala to nam skupić
się na tych kwestiach praktyki handlowej, które są szczególnie
ważne dla danej grupy.
Ponieważ z Tobą nie mieliśmy takiej możliwości, przepra
szamy Cię za wszystkie te momenty, kiedy czułeś, że coś jest
niejasne lub potraktowane zbyt skrótowo.
Zdecydowaliśmy się też napisać tę książkę dość potocznym
i kolokwialnym językiem, ponieważ takiego używamy na co dzień
i nie chcieliśmy się tutaj „nadymać" i udawać kogoś innego.
Jeżeli udało nam się czymś Cię zainteresować i w związku
z tym miałbyś ochotę przećwiczyć z nami nowe umiejętności
handlowe lub przedyskutować jakiś problem — zapraszamy
Cię na nasze warsztaty do Grupy Szkoleniowej Kontrakt-OSH.
Dziękujemy Ci za trud dotarcia do ostatniej strony tej
książki. Mamy nadzieję, że się nie nudziłeś. Pozdrawiamy i ży
czymy sukcesów w negocjacjach handlowych.
Bitkowo, lipiec 1996
— Kalbornia, styczeń 1999
Wojtek Haman i Jurek Gut