Penny Jordan Światowe Życie 31 Arabski książę

background image
background image


















background image





ROZDZIAŁ PIERWSZY




Katrina stała pośrodku gwarnego, mieniącego się
kolorami, arabskiego bazaru, kiedy go ujrzała. Właśnie
targowała się ze sprzedawcą o haftowany jedwab,
gdy coś zmusiło ją do odwrócenia głowy. Stal
po przeciwnej stronie wąskiej alejki, ubrany w tradycyjną
białą galabiję. Promienie słońca migotały,
odbijając się od przypiętego do pasa ostrego, niebezpiecznie
wyglądającego noża.
Straganiarz. widząc, że przestała zwracać na niego
uwagę, obszedł ją i pobiegł wzrokiem za jej
spojrzeniem.
- Pochodzi ze szczepu Tuaregów - poinformował
uprzejmie.
Katrina nic nie odpowiedziała. Przed przyjazdem
do Zuranu przeczytała, że Tuaregowie byli dzikim,
wojowniczym plemieniem, które w ubiegłych wiekach
wynajmowano i dobrze opłacano za przeprowadzanie
karawan przez pustynię. Do dziś zachowali
niezależność, preferując tradycyjny, nomadzki
styl życia.
W odróżnieniu od wielu odzianych w galabije
mężczyzn, jakich dotychczas widywała, ten był
czysty i schludnie ogolony. Obrzucił ją wyniosłym
spojrzeniem błyszczących, ciemnych oczu. Przywodził

background image

jej na myśl wspaniałe, dzikie, drapieżne
zwierzę, którego nie można oswoić ani zamknąć
w klatce miejskiej cywilizacji. Prawdziwy człowiek
pustyni, żyjący według własnego kodeksu moralnego.
W rysach jego twarzy i sposobie bycia była
widoczna wywołująca lęk, a jednocześnie skupiająca
uwagę arogancja.
Miał niebezpiecznie namiętne usta!
Przeszył ją niekontrolowany, zmysłowy dreszcz.
Nie przyjechała przecież do pustynnego królestwa
Zuranu interesować się mężczyznami o namiętnych
ustach. Przybyła tu z grupą naukowców zajmujących
się badaniem miejscowej flory i fauny,
upomniała się w duchu. Nadal nie mogła jednak
oderwać od niego wzroku.
Najwidoczniej nieświadomy jej zainteresowania,
rozglądał się uważnie po ruchliwym bazarze. To
była scena jak z arabskiej baśni, pomyślała. Gdyby
usłyszał to jej szef, Richard Walker, wyśmiałby
pogardliwie te fantazje. Nie miała ochoty jednak
teraz o nim myśleć. Pomimo że w jasny sposób dala
mu do zrozumienia, że nie jest nim zainteresowana,
nie dawał jej spokoju. Za każdym razem, kiedy
odrzucała jego zaloty, stawał się nieprzyjemny i złośliwy.
Poza tym miał przecież żonę.
Samo wspomnienie umizgów Richarda wystarczyło,
aby sprowadzić ją na ziemię. Skuliła się
w cieniu straganu, gdzie natychmiast odnalazło ją
spojrzenie nieznajomego. Jego wzrok spoczął na
niej, co spowodowało, że wycofała się głębiej,
w cień, nie zastanawiając się, dlaczego to robi.
Grupa idących główną aleją kobiet, odzianych
w czarne hidżaby, na moment zasłoniła nieznajomego.

background image

Kiedy oddaliły się, ujrzała go ponownie, ale już
stracił zainteresowanie. Odwrócił się i chwytając
luźny koniec chusty w kolorze indygo, którą miał
okręconą wokół głowy, naciągnął na twarz, pozostawiając
tylko szparę na oczy. Było to tradycyjne
nakrycie głowy mężczyzn z plemienia Tuaregów.
Po chwili odwrócił się do niej plecami i otworzył
znajdujące się przed nim drzwi.
Katrina zauważyła, że miał szczupłe, opalone
dłonie o smukłych palcach i zadbanych paznokciach.
Zmarszczyła w zadumie czoło. Wiele wiedziała
o plemionach nomadów zamieszkujących
pustynię. Znała ich historię i zwyczaje. Dlatego tym
bardziej uderzył ją fakt, że mężczyzna z plemienia
Tuaregów, wbrew wielowiekowej tradycji, odsłonił
publicznie twarz. Zdziwiło ją, że przedstawiciel
dzikiego szczepu, rozpoznawalnego po charakterystycznych
strojach w kolorze indygo, określanego
mianem „błękitnych jeźdźców", miał dłonie, których
nie powstydziłby się żaden arystokrata czy
europejski biznesmen.
Nie była chyba na tyle niemądra i naiwna, żeby
wierzyć, że każdy interesujący nieznajomy ubrany
w galabiję jest arabskim księciem z bajki. Jednocześnie,
w głębi duszy, skrywała fantazje o namiętnym
seksie z takim właśnie mężczyzną.
Kiedy zniknął za drzwiami, wypuściła z ulgą
wstrzymywany od dłuższego czasu oddech.
- Bierze pani? To wspaniały jedwab. Najwyższej
jakości. I w bardzo dobrej cenie.
Posłusznie spojrzała na materiał. Był cieniutki
i delikatny, jasnobłękitnym odcieniem idealnie pasował
do jej jasnej karnacji i blond włosów. Ponieważ

background image

była teraz sama w miejscu publicznym, dla
bezpieczeństwa miała włosy dokładnie upięte pod
kapeluszem z szerokim rondem.
Suknia z tak zwiewnego materiału podkreślałaby
kusząco krągłości jej ciała. Mogłaby rozpuścić włosy,
a wtedy mężczyzna z oczami lwa spojrzałby na
nią i...
Katrina wypuściła z rąk jedwab, jakby nagle
zaczął parzyć. Sprzedawca podniósł go urażony.
W głównej alei bazaru pojawiła się grupa umundurowanych
mężczyzn, na ich widok gwarny tłum
zaczął się rozstępować. Wojskowi zdzierali ze straganów
zasłony, trzaskali otwartymi drzwiami. Najwyraźniej
kogoś szukali, nic przejmując się, że
niszczą kupcom towar i że mogą skrzywdzić kogoś
z otaczającego tłumu.
Katrina nic bardzo rozumiała, co się dzieje, ale
jej wzrok powędrował w kierunku drzwi, za którymi
zniknął nieznajomy.
Umundurowani zrównali się z nią. W budynku,
po przeciwnej stronie uliczki, otworzyły się drzwi
i na ulicę wyszedł mężczyzna. Wysoki, ciemnowłosy,
ubrany po europejsku, w spodniach khaki
i lnianej koszuli. Katrina od razu go rozpoznała.
Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Nieznajomy
z plemienia Tuaregów nagle stał się Europejczykiem.
Odwrócił się i ruszył główną aleją.
Właśnie mijał stragan, przy którym stała, kiedy
jeden z wojskowych zauważył go i przepchnął się
obok niej. wołając do niego po angielsku i zurańsku:
- Stój!
Zauważyła, jak spojrzenie mężczyzny nabiera
hardości. a jego oczy czujnie badają okolicę, jakby

background image

czegoś szukały. Nagle jego wzrok spoczął na niej.
- Tu jesteś, kochanie! Ostrzegałem cię, żebyś
się nic oddalała.
Chwycił ją mocno za nadgarstek, jego dłoń zsunęła
się niżej, po czym splótł długie palce z jej
palcami, stwarzając pozory intymności, jaka łączy
trzymających się za ręce zakochanych. Przez cały
czas mocno ściskał, nie pozwalając jej wyrwać
dłoni. Na jego twarzy w miejsce wcześniejszego
aroganckiego wyrazu pojawił się sztuczny uśmiech.
Zrobił krok w jej kierunku.
- Co pan... - wydusiła zaskoczona.
- Zacznij iść - wyszeptał, czarując ją magnetycznym
spojrzeniem, które mogłoby zniewolić niejedną
kobietę.

Jej błękitne, łagodne oczy spochmurniały. Jak to
możliwe, że wykonywała bezwolnie polecenia obcego
mężczyzny
Przysunął się do niej i poczuła w gorącym, przesyconym
wonią przypraw i orientalnych perfum
powietrzu, subtelny zapach drogiej wody kolońskiej
o cytrusowej nucie.
Cała główna aleja wypełniła się wojskowymi
przeszukującymi stoiska i okoliczne budynki. Żołnierze
przewracali stragany, niszczyli bezmyślnie
towary, bez skrupułów demolowali wszystko, co
stało im na drodze.
Zniknął nastrój gwarnej radości. Wokół rozbrzmiewały
ostre, podniesione głosy oraz jęki taranowanych
przekupniów i kupujących. Zapanowała
atmosfera lęku.
Na główną aleję, rozganiając tłum. wtoczył się

background image

duży terenowy samochód z przyciemnianymi szybami,
po czym zatrzymał się pośrodku. Otworzyły
się drzwi i z auta wysiadł umundurowany mężczyzna
z obstawą. Katrina rozpoznała ministra
spraw wewnętrznych Zuranu, kuzyna władcy państwa.
Targana sprzecznymi uczuciami, z. niepokojem
spojrzała na swego porywacza. Sądząc po zachowaniu,
niewątpliwie miał niejedno do ukrycia.. Prawdopodobieństwo,
że uzbrojeni, groźnie wyglądający
mężczyźni w głównej alei zainteresują się jej osobą,
a tym samym i nim, było raczej nikłe. Przestraszyła
się raczej własnych podejrzeń. Nieznajomy miał
w sobie tajemniczy, kuszący urok.
Zdecydowanym szarpnięciem postanowiła mu
się wyrwać. Wyczuł jej ruch, wzmocnił uścisk i pociągnął
ją dalej, w odległy zacieniony koniec alejki,
gdzie było tak wąsko i tłoczno, że mimowolnie
została przyciśnięta do jego ciała.
Nie wiem, o co tu chodzi, ale... - zaczęła
odważnie.
- Cicho! - rzucił jej do ucha pozbawionym
emocji głosem.
Katrina zadrżała, co wytłumaczyła sobie szokiem
i ogarniającym ją lękiem. Absolutnie nie miało
to związku z bliskością silnego, doskonale zbudowanego
mężczyzny. Usłyszała głośne, przyspieszone
bicie jego serca, jakby za chwilę miało wyskoczyć
mu z piersi. Czuła na skórze każde uderzenie,
zagłuszające delikatny rytm jej własnego serca.
Sączyła się w nią jego energia, jak gdyby jego serce
pompowało silę życiową dla nich obojga.
Nagle przeszył ją dobrze znany ból. Wróciły
wspomnienia. Taka była miłość między jej rodzicami,

background image

bezgraniczna, niezmierzona, aż do śmierci.
Wydala z siebie cichy jęk, nieartykułowany wyraz
osobistego, emocjonalnego lęku. Jego reakcja
była natychmiastowa i zdecydowana. Chwycił ją za
szyję, zasłonił głową jej twarz, a jego usta uciszyły
słowa protestu, zanim zdążyła nabrać powietrza,
aby je wykrzyczeć.
Smakował upałem i pustynią, tysiącem obcych,
nieznanych rzeczy. Nieznanych i niepokojąco podniecających.
Z odrazą musiała sama przed sobą
przyznać, że jej ciało, wbrew woli, poddało się
władzy instynktów.
Rozchyliła usta. Poczuła przyspieszone bicie jego
serca, a zaraz potem falę rozkoszy, kiedy rzucił
się na nią jak drapieżnik, wykorzystując przyzwolenie.
Jego wargi przywarły mocno do jej ust, rozniecając
w niej nieopisany żar. Jego pocałunek
stawał się coraz głębszy, żądał odpowiedzi. Katrina
nigdy wcześniej nie pomyślała, że mogłaby publicznie
całować się z mężczyzną w tak intymny sposób.
A już na pewno nie z obcym.
Prawie nie słyszała, jak odjeżdża terenowy samochód
ministra. Nieznajomy nie przerywał namiętnego
pocałunku.
Kiedy nagle wypuścił ją z objęć, o mało się nie
przewróciła. Podtrzymał ją i po chwili bez słowa
zniknął w tłumie, pozostawiając ją zagubioną
i zszokowaną.
- Wasza wysokość... - dało się słyszeć powitania,
którym towarzyszyły niskie, pełne szacunku ukłony,
kiedy przechodził przez pałac królewski, zmierzając
na spotkanie ze starszym przyrodnim bratem.
Uzbrojeni strażnicy, stojący w progu sali audiencyjnej,

background image

otworzyli przed nim pozłacane dwuskrzydłowe
drzwi, pokłonili się i wycofali.

Xander stanął przed obliczem swego brata, składając
głęboki ukłon. Choć mieli tego samego ojca
i choć wszyscy wiedzieli, jak ciepłym uczuciem
władca darzył swego młodszego brata, w oficjalnych
sytuacjach, takich jak audiencja u króla, zawsze
przestrzegali protokołu.
Władca, widząc krewnego, natychmiast wstał
i dał znak, aby ten również powstał i zbliżył się do
niego.
- Cieszę się, że wróciłeś. Słyszałem o tobie
wiele dobrego od przywódców większości państw,
bracie. Gorąco chwalą cię też przedstawiciele ambasad.
- Wasza wysokość jest zbyt łaskawy. Jestem
szczerze wdzięczny za zaufanie, jakim zostałem
obdarzony, i za powierzenie mi zaszczytnego zadania,
jakim było dobranie odpowiedniego, promującego
demokrację personelu w naszych ambasadach.
To dla mnie prawdziwy zaszczyt móc służyć...
Otworzyły się drzwi i wszedł lokaj, a za nim dwaj
służący z tacą aromatycznej, świeżo zaparzonej
kawy.
Obaj mężczyźni odczekali, aż ceremonia dobiegnie
końca.
- Chodźmy pospacerować po parku - zaproponował
król, kiedy w końcu zostali sami. - Tam
będziemy mogli spokojnie rozmawiać.
Na patio, na tyłach sali audiencyjnej, za ciężką
ozdobną kotarą znajdował się porośnięty bujną
roślinnością kameralny ogród, ożywiany szumem
wody pluskającej w licznych fontannach. Bracia,

background image

ubrani w nieskazitelnie białe galabije, ruszyli po
wyłożonej kolorową mozaiką ścieżce.
- Tak jak podejrzewaliśmy - powiedział cicho
Xander. kiedy zatrzymali się przy małym stawie
z rybami. Przykucnął, ze stojącej na brzegu misy
wziął garść pokarmu i wrzucił do wody. - Nazir
spiskuje przeciw tobie.
- Masz niepodważalne dowody?
- Jeszcze nie. ~ Xander zaprzeczył ruchem głowy.
- Jak wiesz, udało mi się przeniknąć do dowodzonej
przez El Khalida bandy rabusiów i renegatów.
- Nędzny zdrajca! Zamiast być tak pobłażliwym,
już dawno powinienem był wsadzić go do
więzienia na resztę życia - parsknął ze złością.
- El Khalid nigdy nie wybaczył ci. że odebrałeś
mu ziemie i majątek, kiedy odkryłeś jego oszustwa.
Podejrzewam, że Nazir obiecał mu. że jeśli pomoże
mu cię obalić, zwróci mu jego dobra. Domyślam się
również, że Nazirowi chodzi o to, aby to El Khalida
wiązano z buntem. On sam nie może sobie pozwolić,
aby łączono go w jakikolwiek sposób z twoim
zabójstwem. Musisz być ostrożny - dodał, marszcząc
brwi.
Mam doskonalą ochronę, nie boję się, Nazir
nienawidzi mnie od czasów, kiedy byliśmy dziećmi,
ale nie ośmieli się mnie jawnie zaatakować.
- Szkoda, że nie możesz go wygnać na zesłanie.
- Nie mamy prawa nic zrobić bez konkretnych
dowodów, bracie - odparł władca. - Jesteśmy państwem
demokratycznym, po części dzięki twojej
matce. Musimy przestrzegać prawa.
Wspomnienie matki wywołało na twarzy młodego
mężczyzny lekki grymas. Została zatrudniona

background image

w pałacu jako guwernantka obecnego króla, a jego
przyrodniego brata. Była niezwykłą kobietą o liberalnych
poglądach, które przekazała swemu uczniowi.
Zakochała się w jego ojcu. który odwzajemnił
jej miłość. Xander był owocem tego związku, nigdy
nie było mu dane poznać matki. Zmarła w miesiąc
po jego urodzeniu. Będąc na łożu śmierci, wymogła
na jego ojcu obietnicę, że wychowa ich syna w szacunku
i w zgodzie z dziedzictwem kulturowym,
jakie wniosła od ich rodziny.
Słowo zostało dotrzymane. Zanim Xander objął
posadę ambasadora Zuranu, był kształcony w Europie
i w Ameryce.
- Narażasz się na duże ryzyko - ostrzegł władca.
- Jako twój brat, a zarazem król, otwarcie mówię, że
mi się to nie podoba.
Xander wzruszył lekceważąco ramionami.
- Przecież ustaliliśmy, że nie mamy nikogo,
komu moglibyśmy w pełni zaufać. Poza tym
niebezpieczeństwo
wcale nie jest tak wielkie. El Khalid
przyjął mnie, kupując historyjkę o tym, że jestem
odrzuconym przez własne plemię Tuaregiem, ska-
zanym na wieczny ostracyzm. Udowodniłem mu
moje umiejętności. W zeszłym tygodniu napadliśmy
na karawanę kupiecką i zrabowaliśmy cały towar.
- Kim oni byli? spytał król, marszcząc czoło.
Muszę dopilnować, aby zrekompensowano im
straty choć dziwne, że nikt nie zwrócił się do mnie
ze skargą, że został ograbiony.
Jestem przekonany, że tego nie zrobią. Zatrzymaliśmy
ich na pustkowiu, za granicą Zuranu, niedaleko
bazy El Khahda. Wieźli fałszywe pieniądze!

background image

- To wyjaśnia wszystko.
El Khalid chełpi się, ze pracuje dla bardzo
ważnej osobistości. Jednak dotychczas nie zauważyłem,
aby Nazir lub ktokolwiek z jego ludzi się
z nim kontaktował. Jeśli jest tak, jak podejrzewam,
i Nazir będzie chciał zamordować cię podczas
publicznego wystąpienia podczas obchodów narodowego
święta, będą musieli się wkrótce spotkać. El
Khalid rozgłasza, że organizuje ważne zebranie, na
które wszyscy mamy się stawić. Nie mówi tylko,
kiedy i gdzie ma się ono odbyć.
- Uważasz, że Nazir się pojawi?
- Prawdopodobnie. To on układa plan. Chce
mieć pewność, że osoby, które będą pomagały Khalidowi
w wypełnieniu misji, są godne zaufania. Nie
zaryzykuje wysłania własnych ludzi, więc jestem
przekonany, że się pojawi na zgromadzeniu. Oczywiście
i ja tam będę.
- Nie obawiasz się, że cię rozpozna?
- W przebraniu Tuarega? - Xander potrząsnął
głową. - Wątpię. Zakrywanie twarzy to w końcu ich
obyczaj. Czy jesteś usatysfakcjonowany postępami
w budowie nowego kompleksu hotelowego? Odwiedzając
nasze ambasady, otrzymałem wiele pochlebnych
opinii dotyczących poziomu naszej infrastruktury
turystycznej - zmienił temat Xander.
rzucając bratu ostrzegawcze spojrzenie, gdy dojrzał,
że ktoś się do nich zbliża cichym krokiem.
Rozchyliła się ściana zieleni i pojawił się znienacka
niewysoki, przysadzisty, żwawy mężczyzna,
o którym przed chwilą rozmawiali. Na palcach obu
dłoni miał liczne złote, bogato inkrustowane pierścienie.
Jego jadowite, pełne niechęci oczy spoczęły

background image

najpierw na Xandrze, a następnie na władcy. Ignorując
młodszego z braci, przybysz pokłonił się
sztywno królowi.
- Cóż cię tu sprowadza, Nazirze? Tak rzadko
zdarza się, abyś mógł się oderwać od licznych
obowiązków ministra i odwiedzić nas tutaj - powiedział
król.
- To fakt, jestem bardzo zajęty, panie - przyznał,
pusząc się.
- Słyszałem, że miałeś jakieś problemy na bazarze
- mruknął Xander.
Nazir rzucił mu podejrzliwe spojrzenie.
- Nic takiego. Drobny złodziejaszek wprowadził
trochę zamieszania.
- Skoro drobny, to po co ty tam przyjechałeś?

Byłem w okolicy. Zresztą, nie twoja sprawa,
jak wypełniam moje obowiązki służbowe.
Moja, jako reprezentanta świadomej postawy
obywatelskiej - odparł beznamiętnie książę.
Nazir, zaciskając usta ze złości, odwrócił się do
niego plecami i zwrócił się do króla:
- Rozumiem, że wasza wysokość zlekceważył
moje rady i nie życzy sobie podczas uroczystości
uzbrojonej eskorty złożonej z mojej osobistej gwardii.
- Jestem ci wdzięczny za troskę, kuzynie, ale
zawsze na pierwszym miejscu powinniśmy stawiać
obowiązek wobec ludu. Nasi zagraniczni goście,
w szczególności ci wspierający rozwój turystyki
w naszym kraju, nie uwierzą w stabilną sytuację
w Zuranie, jeśli zobaczą, że władca nic może poruszać
się swobodnie wśród własnego narodu podczas
tak radosnego święta.

background image

Gdyby król się zgodził, zastanawiam się, kto
zająłby się pilnowaniem ochrony przerwał napiętą
ciszę Xander.
Nazir rzucił mu pełne nienawiści spojrzenie.
Jeśli sugerujesz, że... zaczął ostrym tonem.
Nic nie sugeruję przerwał mu chłodno. Jedynie
stwierdzam fakt.
- Fakt?
- Udowodniono, że obecność uzbrojonych po
zęby ochroniarzy może spowodować, że nawet mały
incydent wymknie się spod kontroli.

- Jestem przekonany, że nikt nic miałby ochoty
tłumaczyć ambasadorowi obcego państwa, że jeden
z jego rodaków został zastrzelony przez nadgorliwego
ochroniarza.
Wrócimy jeszcze do tego tematu na osobności,
kuzynie.
Nazir, z ponurą miną, całkowicie ignorując Xandra.
przekazał władcy wszystkie wiadomości, po
czym ukłonił się i odszedł.
Król zmarszczył czoło i wymienił znaczące spojrzenie
z. przyrodnim bratem.
- Nasz, kuzyn zapomina, co ci jest winien - powiedział
ze złością.
Xander wzruszył ramionami.
- Nigdy nie krył niechęci do mnie i do mojej
matki.
A do ojca? Nasz ojciec był największym władcą
w historii tego kraju. Warto, żeby Nazir o tym
pamiętał. Nazir był dla ciebie okrutny, kiedy byłeś
dzieckiem, wiem o tym. Ale wtedy ani ja, ani ojciec
nie mieliśmy o niczym pojęcia.

background image

- Poradziłem sobie z tym i z nim też sobie
poradzę.
- On i jego ojciec nienawidzili twojej matki. Nie
mogli ścierpieć. że miała na króla taki duży wpływ.
A potem kiedy poślubił ją...
- Mnie może i nie lubi, ale to ciebie chce pozbawić
tronu zauważył sucho Xander, - Muszę wracać
na pustynię, zanim moja nieobecność zwróci
czyjąś uwagę. Obawiałem się, że Nazir zacznie
mnie podejrzewać po tym, jak jego ludzie przeszukali
bazar, ale nagle zdałem sobie sprawę, że oni
szukają Tuarega.
- Oficjalna wersja mówi, że wróciłeś do Zuranu
na bardzo krótko i że dziś w nocy wyjeżdżasz na
zasłużony odpoczynek. Szkoda, że nie masz czasu
kierować naszymi nowymi spółkami. Twoja hodowa
klaczy wciąż powiększa się o nowe źrebaki,
Zbliża się do końca pierwszy etap rozbudowy przystani.
Xander uśmiechnął się szeroko, pokazując białe
zęby kontrastujące z opaloną skórą twarzy.
Wracając do pałacu, władca zatrzymał się na
moment i stanął twarzą w twarz z Xandrem.
- Mam duże wątpliwości, czy powinienem ci na
to wszystko pozwalać - zwrócił się do niego poważnie.
- Wiele dla mnie znaczysz. Więcej, niż potrafisz
to sobie wyobrazić. Twoja matka była mi
bliska jak własna. Otworzyła przede mną
nowe horyzonty wiedzy. To pod jej wpływem ojciec
zaczął myśleć o zbudowaniu wielkiej przyszłości
dla naszego kraju. Kiedy umarła, stracił wolę życia.
Naraz straciłem ich oboje. Nie chcę teraz stracić
i ciebie
- Ani ja ciebie - oświadczył Xander, obejmując

background image

go.
Witaj, kotku! Może wyjdziemy gdzieś dziś
wieczorem? Słyszałem, że król organizuje wielkie
przyjęcie na rozpoczęcie sezonu wyścigów. Może
potem skoczymy do jakiegoś klubu?
Katrina uśmiechnęła się na żartobliwą propozycję
kolegi pracującego w zespole jako fotograf. Tom
Hudson był kawalerem, a zarazem bezwstydnym
flirciarzem. Nie można było go nie lubić.
Pokiwała wesoło głową. Zanim zdążyła odpowiedzieć,
wtrącił się ostro Richard:
- Jesteśmy tu w pracy, a nie na spotkaniu towarzyskim.
Lepiej, żebyś o tym pamiętał. Poza tym
jutro zaczynamy wcześnie rano - przypomniał.
Po nagłym wybuchu kierownika zapadła krepująca
cisza. Tom wykrzywił twarz, robiąc zabawną
minę za plecami szefa.
Choć Richard był doskonałym specjalistą, nie był
lubiany przez pracowników. Najbardziej cierpiała
przez niego Katnna.
- On jest obleśny - oświadczyła z niesmakiem
Beverly Thomas, przysiadając wieczorem na brzegu
łóżka przyjaciółki.
Była to druga kobieta w zespole badawczym.
Naukowcy mieszkali w dużej, luksusowej, prywatnej
willi, zbudowanej w tradycyjnym arabskim
stylu Budynek podzielony był na dwie części: oddzielnie
pokoje dla mężczyzn i osobno te przeznaczone
dla kobiet. Dodatkowo dysponował kilkoma
pokojami gościnnymi.


background image

Z początku Katrinę peszył fakt. że były z Beverly
zamykane na noc w osobnej części domu. Ale
później, na skutek niechcianych awansów Richarda,
była nawet zadowolona, że zmuszono je do przyjęcia
miejscowych zwyczajów.
- Naprawdę współczuję jego żonie - wyznała
Katrina.
- Ja również. Wiesz, że stajesz się jego obsesją?
Widząc na twarzy koleżanki wyraz niepokoju,
dodała łagodniej: - Z tą obsesją trochę przesadziłam,
ale pewne jest. że chce zaciągnąć cię do łóżka.
- Może i chce. ale mu się to nie uda - zapewniła
stanowczo. - Poradzę sobie z jego zalotami, martwi
mnie jednak fakt, że wykorzystuje swoją pozycję,
aby mnie ukarać za odrzucenie. To moja pierwsza
praca, jestem dopiero na okresie próbnym.
- Unikaj go - poradziła Beverly, ziewając. - Idę
spać. To był długi dzień, a jutro wstajemy o świcie.
Katrina roześmiała się. Nie mogła doczekać się
wyprawy na pustynię. Mieli zbadać wyschnięte
koryto rzeki, czyli wadi.
Powinna już spać. Od ponad godziny leżała w łóżku,
przewracając się z boku na bok. Za każdym
razem kiedy zamykała oczy, pojawiał się niepokojący
obraz mężczyzny o ciemnych oczach.
Pozostało w pamięci wspomnienie cudownych
dreszczy, jakie ogarnęły jej ciało, kiedy jej dotknął
Jakby czyjeś silne palce zagrały na strunach liry.

To zupełnie niedorzeczne. Dwudziestoczteroletnia
kobieta z doktoratem z biochemii nie powinna
ulegać prymitywnym instynktom seksualnym i tak
reagować na zupełnie obcego mężczyznę lub - co

background image

gorsza - na przestępcę. Koniuszkami palców musnęła
delikatne krągłości warg, starając się przypomnieć
sobie dotyk jego ust. Wyobraźnia nieomylnie
odtworzyła wszystkie uczucia, które ogarnęły ją
pod wpływem jego namiętnego pocałunku.
Rodzice Katriny byli parą naukowców bezgranicznie
sobie oddanych. Żyli tylko dla siebie nawzajem
i umarli razem, kiedy zawalił się na nich
strop odkopywanego stanowiska. Katrina miała
wtedy siedemnaście lat. Nie była już dzieckiem.
ale też jeszcze nie osobą dorosłą. Jej rodzice, którzy
byli jedynakami, nie mieli żadnych krewnych. Zostawili
ją samą. tak bardzo pragnącą, aby ktoś
ją pokochał, wypełnił jej życie. Ból po stracie
zrodził w niej głęboki lęk przed uczuciami, pewien
rodzaj bezbronności i nadwrażliwości. Ukryła je
więc w najgłębszym zakamarku duszy, zbyt niedojrzała
i zbyt przerażona, aby stawić im czoło.
Uciekając przed nimi. skupiła się na nauce. Uważnie
dobierała przyjaciół, nie pozwalając nikomu
zbytnio się zbliżyć.
W wieku dwudziestu czterech lat uznała, że jest
dojrzała emocjonalnie i wystarczająco rozsądna, ale
teraz... To. co czuła w stosunku do nieznajomego,
całkowicie temu przeczyło.

Przeanalizuj to, co się wydarzyło - pomyślała
Z determinacją. Jesteś w kraju należącym do obcego
kręgu kulturowego. W państwie, które zawsze cię
fascynowało. Dlatego tak bardzo pragnęłaś tu przyjechać.
Dlatego nauczyłaś się miejscowego języka.
Nagle znalazłaś się w nietypowej sytuacji. Zadziałała
adrenalina. Jak to jednak możliwe. ż.e jej ciało aż

background image

tak mocno zareagowało na obcego mężczyznę?
Mężczyznę którego zdecydowanie powinna się
wystrzegać.
Każdy w końcu ma prawo do błędów, pocieszyła
się w duchu. Poza tym istniało bardzo małe
prawdopodobieństwo,
że go jeszcze kiedyś spotka. Jednocześnie
bala się sama przed sobą przyznać, jak ją
ta myśl przygnębiała.




ROZDZIAŁ DRUGI



Słońce zaczynało powoli wspinać się nad horyzont.
Spod willi w kierunku pustyni ruszył konwój
nowoczesnych, doskonale wyposażonych terenówek.
Richard zmusił Katrinę, aby pojechała z nim
jednym samochodem, który on będzie prowadził.
- Będzie ci ze mną o wiele wygodniej, jedziemy
jako pierwsi - oświadczył, uśmiechając się. - Ci za
nami będą dusili się od kurzu - dodał nieuprzejmie.
Faktycznie, przy prędkości, z jaką przemierzał
pustynię, wzbijał się za nimi ciężki tuman piachu.
Mimo wszystko Katrina chętnie zamieniłaby się
z kimś, kto jechał za nimi.
- Zamknij oczy i odpręż się - zaproponował
przymilnie. - Prześpij się trochę. Czeka nas długa
droga. Najpierw jednak wypij łyk wody. Pamiętasz
zasady, trzeba bardzo uważać, żeby się nie odwodnić.

background image

Posłusznie wzięła od niego butelkę z wodą i napiła
się.
Może to dobry pomysł z tą drzemką, pomyślała,
ziewając szeroko po piętnastu minutach monotonnej
jazdy. Poczuła nieodpartą chęć, by zamknąć
oczy. Jeśli w ten sposób uniknie konieczności
podtrzymania rozmowy z Richardem. Z wolna morzył
ją sen. Pewnie dlatego, że większość nocy
spędziła fantazjując o nieznajomym. Odpływając
w objęcia Morfeusza. czuła, jak samochód nabiera
prędkości.
Obudziło ją wpadające przez przednią szybę popołudniowe
słońce. Kiedy zdała sobie sprawę z tego
ile spała, usiadła gwałtownie, zerkając z zakłopotaniem
na Richarda.
- Powinieneś był mnie obudzić powiedziała
z wyrzutem. - Daleko jeszcze do celu?
Minęło dobrych kilka sekund, zanim jej odpowiedział.
Kiedy odwrócił głowę i spojrzał na nią,
wyraz jego oczu ją zaniepokoił.
- Nie jedziemy do wadi. Wybieramy się w bardziej
odosobnione, romantyczne miejsce - odparł
z zadowoleniem. - Gdzieś, gdzie będę miał cię tylko
dla siebie. Gdzie będę mógł ci pokazać... nauczyć
cię...
Katrina wpatrywała się w niego z przerażeniem,
mając nadzieję, że źle go zrozumiała Wyraz jego
twarzy mówił jednak coś innego.
Nie możesz się tak zachowywać! Musimy
jechać do wadi. Będą tam na nas czekać niepokoić
się!
Wiedzą, ze zawróciliśmy - odparł spokojnie.
- Powiedziałem im, że się źle czujesz. Miałem

background image

doskonały pomysł z tą wodą. Rozpuściłem w niej
tabletki nasenne.
Katrina poczuła się jak w filmie grozy.
- Nie bądź niedorzeczny. Zaraz zadzwonię po
kogoś i...
- Obawiam się. że ci się to nie uda - uśmiechnął
się z zadowoleniem. - Mam twoją komórkę. Wyjąłem
ci ją z torby, kiedy zatrzymaliśmy się. żeby
powiedzieć grupie, że wracamy.
Katrina nie mogła uwierzyć, że to się naprawdę
dzieje.
- To czyste szaleństwo. Jedźmy stąd, dołączmy
do ekspedycji, zapomnijmy...
- Nie! - uciszył ją. - Wybieramy się do oazy.
Od dawna planowałem, jak porwać cię tylko dla
siebie. Właśnie nadarzyła się doskonała okazja,
a oaza to idealne miejsce. Położona jest w rzadko
odwiedzanej części pustyni, istne odludzie. Takiej
wielbicielce historii regionu jak ty na pewno się
spodoba. Dawniej zatrzymywały się tu karawany
wielbłądów.
Katrina utkwiła w nim pełne paniki spojrzenie.
Zaschło jej w gardle, serce zaczęło walić z przerażenia.
Nie tyle bała się, że ją skrzywdzi, ile po prostu
nagle zdała sobie sprawę, że stała się jego obsesją,
dokładnie tak jak przewidziała Beverly.
- Spójrz, przed nami oaza - poinformował Richard,
gdy zakurzona droga skręciła pomiędzy
skały, skąd widać było kępę palm oraz bujnej
roślinności, zza których prześwitywała błękitna
tafla migocącej w słońcu wody.
Kiedy samochód zatrzymał się. Katrina przyznała,
że w innych okolicznościach miejsce, gdzie

background image

się znaleźli, urzekłoby ją i zafascynowało.
Roślinność porastająca oazę była wyjątkowo
bujna, szczególnie na przeciwległym brzegu jeziora.
Kiedyś musiała tędy przepływać rzeka, która
wyrzeżbiła głębokie koryto w stromej skalistej skarpie.
Być może był tu nawet kiedyś wodospad.
Musiało znajdować się tu podziemne źródło, może
nawet podziemna rzeka. Krajobraz był przepiękny,
Katrina nie potrafiła się nim jednak cieszyć. Była
przekonana, że nie uda jej się wyperswadować
Richardowi jego planu. Jedynym wyjściem była
ucieczka. Aby mogła się powieść, musiałaby na
dłuższy moment odwrócić jego uwagę, zabrać niepostrzeżenie
kluczyki terenówki i odjechać, zanim
zdąży ją powstrzymać.
- Zabrałem namiot i wszystkie niezbędne rzeczy.
Jesteś dobrze zorganizowany - odparła, udając
podziw.- Ja tu posiedzę, a ty w tym czasie wszystko
rozpakujesz, zgoda?
- Przykro mi, ale to niemożliwe powiedział.
- Nie po to zadałem sobie tyle trudu, żebyś teraz i
to zepsuła, robiąc cos głupiego, na przykład uciekając
Richard spróbował zmusić Katrinę, aby wysiadła
z samochodu. Ani drgnęła, oświadczając, że nigdzie
się nie ruszy. Po chwili jednak zdała sobie sprawę.
że źle oceniła jego zamiary i że zdolny jest posunąć
się do wszystkiego.
W takim razie nie pozostawiasz mi wyboru,
kochanie - oświadczył, wyciągając z kieszeni kajdanki.
Nie sądziłem, że to będzie konieczne, ale
skoro odmawiasz współpracy, będę zmuszony przykuć
cię do drzwi.
Muszę zaczerpnąć świeżego powietrza - poprosiła.

background image

Może mogłabym posiedzieć w cieniu
palm. a ty w tym czasie rozpakujesz rzeczy?
Oczywiście, kochanie - odparł z uśmiechem.
Chodź, znajdziemy ci jakieś wygodne miejsce.
Nie możesz tracić nadziei - starała się dodać
sobie trochę otuchy.
Richard odprowadził ją nad wodę. Przez cały
czas zachowywał się bardziej jak strażnik więzienny
niż jak przyszły kochanek.
Tu będzie dobrze - oświadczył, wskazując
miejsce pod jedną z palm.
Katrina ruszyła we wskazanym kierunku. Richard
przytrzymał ją. Usłyszała za sobą ostrzegawczy
szczęk metalu. Bez trudu odgadła, że to kajdanki,
które wcześniej jej pokazywał. Niewiele myśląc,
wyrwała się i zaczęła biec przed siebie. Wiedziona
strachem, pędziła do przodu, kierując się
w stronę przełęczy pomiędzy stromymi skałami, nie
zważając na dochodzące stamtąd odgłosy ciężkich
samochodów jadących po nierównym podłożu oraz
okrzyki. Kiedy zdała sobie sprawę z dobiegających
hałasów, była już w wąwozie, stając twarzą w twarz
z bandą przestępców.
Na ich czele stał El Khalid. Pierwszy dostrzegł
Katrinę młody kierowca. Aby ją wyminąć, skręcił
mocno land-roverem, o mało go nie przewracając.
Po chwili za nią pojawił się Richard. Oceniając
z przerażeniem sytuację, rzucił się do odwrotu,
zostawiając Katrinę na pastwę losu. Pobiegł do
dżipa i odjechał. Katrina nawet nie zwróciła uwagi,
że ją porzucił i uciekł.
Wokół niej wzbił się duszący tuman kurzu. Ostatnie
promienie słońca odbijały się od przejeżdżającego

background image

obok niej samochodu. Przez okno wychylił się
kierowca. Jedną ręką trzymał kierownicę, drugą
wyciągnął w jej kierunku, starając się ją chwycić.
Na jego twarzy pojawił się lubieżny uśmieszek.
Katrina rzuciła się do ucieczki. Pomyślała, że
łatwiej poradziłaby sobie z niechcianymi zalotami
Richarda niż z tym, co ją tu czekało. Z przerażeniem
stwierdziła, ze drogę odwrotu odciął jej mężczyzna
na koniu. Starała się go wyminąć, ale on na nią
natarł, nie wypuszczając z pułapki. Tętent i odgłosy
końskich kopyt wymieszały się z okrzykami okrążających
ją mężczyzn. Jeden z jeźdźców podjechał tak
blisko, że poczuła na skórze gorący oddech konia.
Serce o mało nie wyskoczyło jej z piersi. Mężczyz-
na wychylił się z siodła, zrównał się z nią, wyciągnął
rękę, jednym wprawnym ruchem podniósł ją i posadził
przed sobą na grzbiecie konia. Była jego więźniem.
Bez tchu, z ledwie bijącym sercem i twarzą
przyciśniętą do jego szorstkiej galabiji, poczuła
przez materiał delikatny cytrusowy zapach. Nagle
zesztywniała. Nieomylnie rozpoznała wodę kolońską...
Starała się odwrócić, żeby spojrzeć nieznajomemu
w twarz.
Udało jej się ujrzeć jedynie jego oczy. Kiedy
spojrzała w nie, serce podskoczyło jej w piersi.
Odwróciła głowę, w oddali dostrzegła znikającą
terenówkę Richarda. Do oczu napłynęły jej łzy,
jedna spłynęła po policzku, padając na opaloną rękę
trzymającą lejce.
Mężczyzna zacisnął usta i strząsnął ją. Mruknął
coś do konia, który posłusznie obrócił się
i ruszył w kierunku grupy przyglądających im
się jeźdźców.

background image

Nagle jakby znikąd pojawił się dżip jadący z zawrotną
prędkością prosto na nich. Na miejscu kierowcy
siedział Arab. który wcześniej próbował ją
schwytać. Pomachał zaciśniętą pięścią w ich stronę,
wykrzykując coś w nieznanym jej dialekcie, po
czym odjechał, dołączając do ludzi przyglądających
się scenie z. przodu konwoju.
Katrinie cisnęły się na usta tysiące pytań. Zanim
jednak zdążyła się odezwać, porywacz pociągnął za
cugle wierzchowca, zatrzymując się przed gestykulującym,
mocno zbudowanym mężczyzną.
Zadrżała, widząc przewieszona przez ramię potężną
strzelbę. Na biodrach miał pas z amunicją oraz
groźnie wyglądający, tradycyjny zakrzywiony sztylet.
U jego boku pojawił się jej prześladowca z dżipa.
Wskazywał na nią. wymachiwał rękoma, coś
wykrzykując. Z jego przemowy zrozumiała
zaledwie parę słów.
Porywacz skinął delikatnie głową w stronę Araba.
Katrina wywnioskowała, że mężczyzna ze strzelbą
był przywódcą grupy.
- Dlaczego pozwoliłeś uciec temu mężczyźnie?
- zażądał wyjaśnień wściekłym głosem.
Zapadła chwila ciszy, zanim jej porywacz udzielił
mu odpowiedzi.
-To pytanie powinieneś skierować do innych,
El Khalidzie. Jak człowiek na koniu, nawet najszybszym,
jak ten pochodzący ze stajni władcy, mógłby
dogonić dżipa z napędem na cztery koła? Suliman
mógł puścić się za nim w pościg, ale wybrał łatwiejszy
łup.
- Odebrał mi moją nagrodę i teraz stara się mnie
skompromitować.

background image

- Słyszysz, Tuaregu. co mówi Suliman? Co mu
odpowiesz?
Katrina musiała mocno zacisnąć usta, aby nie
zacząć błagać porywacza, żeby nie pozwolił jej
oddać Sulimanowi. Przywódca nazwał go Tuare-
giem, używając jedynie nazwy szczepu, z którego
pochodził. Do Sulimana mówił po imieniu. Czy
oznaczało to. że przychyli się do prośby tego drugiego?
Na samą myśl o tym poczuła mdłości.
Dlaczego on nic nie odpowiada? Czuła, że się jej
przygląda, ale nie śmiała odwrócić głowy i odpowiedzieć
spojrzeniem. Bała się tego. co może
ujrzeć w jego oczach.
- Odpowiem mu. że ja mam dziewczynę, a on
nie. Kiedy wrócę do Zuranu, wezmę za nią spory
okup.
- Nikt nie opuści obozu, dopóki na to nic pozwolę
- padło ostre stwierdzenie. - Zebrałem was tu
do wypełnienia specjalnej misji. Jeśli odniesiemy
sukces, wszyscy staniemy się bardzo bogaci. Skoro
obaj rościcie sobie prawo do kobiety, walczcie o nią.
Arab skinął głową i dwóch uzbrojonych, dziko
wyglądających mężczyzn ściągnęło ją z konia i odprowadziło
na bok.
Niespokojna, zdołała jeszcze odwrócić głowę
i ujrzeć, jak El Khalid rzuca jej porywaczowi
sztylet.
Na moment wstrzymała oddech. Z ulgą zauważyła,
że złapał broń w locie. Mężczyźni stanęli naprzeciw
siebie, powoli okrążając się. Suliman trzymał
w dłoni podobny sztylet i natychmiast rzucił się
na przeciwnika. Pojedynkujących się otoczyła
szczelnie grupa ciekawskich. Katrina widziała tylko

background image

krótkie fragmenty walki. Tym razem jednak miała
poważny powód, żeby poznać jak najszybciej zwycięzcę.
Rywale zrzucili galabije, odsłaniając nagie
torsy. Walczyli boso, ale w nakryciach głowy.
Zrobił się wieczór i zapalono latarnie. Dziewczyna
czuła się, jakby znalazła się w innym świecie.
Blask lamp odbijał się od sztyletów, słychać było
odgłosy walki.
Usłyszała jęk bólu. Zebrany tłum mężczyzn zawył
z aprobatą. Ponad głowami zgromadzonych
dojrzała dłoń trzymającą w górze sztylet. W niewyraźnym
świetle widać było spływające po nim krople
krwi. Poczuła silne mdłości. Czy mężczyzna
o ciemnych oczach został zraniony? W sytuacji,
w jakiej się znalazła, absurdalnie bardziej bala się
o niego niż o siebie. Gdyby tylko mogła, natychmiast
pobiegłaby, aby przy nim być.
Usłyszała kolejny jęk i ryk aplauzu.
Walka wydawała się ciągnąć w nieskończoność.
W Katrinie narastała coraz większa odraza na myśl
o tak prymitywnym okrucieństwie. Nigdy nie potrafiła
zaakceptować żadnej formy fizycznej przemocy.
Wcześniejsze pragnienie przyglądania się
pojedynkowi ustąpiło miejsca uczuciu ulgi, że
oszczędzono jej uczestniczenia w tak haniebnym
spektaklu.
Chwilę później walka zakończyła się. Pilnujący
ją Arabowie zaciągnęli ją przed oblicze El Khalida
Katrinę interesował tylko jeden z trzech mężczyzn
stojących obok siebie. Żołądek podchodził jej do
gardła. Poczuła silne mdłości, a zarazem wielką
ulgę. gdy usłyszała, jak tłum skanduje: Tu-a-reg! Jej
porywacz trzymał w podniesionych rękach dwa

background image

sztylety. Obok stał pokonany przeciwnik ze zgnębioną
miną.
Kiedy zwycięzca odwrócił się, straciła na moment
dech w piersi. Na jego ciele widoczne były
rany. Jedna znajdowała się na twarzy, niebezpiecznie
blisko oka. druga powyżej serca, a trzecia na
ramieniu, z tej obficie sączyła się krew.
Katrina poczuła zawrót głowy. Ignorując mdłości,
odwróciła wzrok od błyszczącego od potu.
umięśnionego męskiego torsu. Suliman nie miał na
ciele żadnych ran, co ją zaskoczyło, gdyż to Tuareg
został zwycięzcą.
- Oto twoja nagroda, weź ją - usłyszała slow a El
Khalida.
Zwycięzca skiną głową w kierunku przywódcy.
W geście tym Katrina dostrzegła więcej cynizmu
niż szacunku, a przynajmniej tak jej się wydawało.
Mężczyzna odrzucił sztylet i schylił się po leżącą
na ziemi galabije. Nagle kątem oka dostrzegła,
jak Suliman niespodziewanie rzuca się rozjuszam
na przeciwnika, zaciskając sztylet w podniesionej
dłoni.
Katrina usłyszała mimowolnie wydobywające
się z jej piersi ostrzeżenie. Coś jednak musiało
wcześniej zaalarmować Tuarega. gdyż okręcił się
w mgnieniu oka i błyskawicznym ruchem, za
którym jej oczy nie były w stanie nadążyć, silnym
kopnięciem wytrącił sztylet z ręki Sulimana.
Natychmiast trzej inni mężczyźni obezwładnili
napastnika i odciągnęli go na bok. Zwycięzca, zupełnie
jakby nic się nie stało, niezbyt uprzejmym
gestem nakazał Katrinie, aby za nim poszła.
Miała trudności, aby za nim nadążyć. Gdy się

background image

z nim zrównała, zatrzymał się i odwrócił, aby na nią
spojrzeć.
- Masz iść za mną - oświadczył zimno.
Katrina nie mogła uwierzyć własnym uszom.
Chyba pozwala sobie na zbyt wiele Wściekła z powodu
urażonej dumy. zapomniała o wcześniejszej
traumie.
- Mowy nie ma - zaprotestowała. - Nie jestem
twoją własnością. Poza tym w Zuranie kobiety mają
prawo chodzić u boku swych partnerów.
- Jesteśmy na pustyni, a nie w Zuranie. A ty
jesteś moją zdobyczą i mogę zrobić z tobą, co
zechcę.
Nie pozostawiając jej czasu na ripostę, odwrócił
się i ruszył szybkim krokiem w stronę namiotów,
które wtapiały się w skalny krajobraz. Przed niektórymi
płonęły niewielkie ogniska, krzątały się
tam kobiety odziane w czadory. mieszały w garnkach
strawę. Intensywny zapach gotowanego jedzenia
uświadomił Katrinie, jak dawno nie miała nic
w ustach
Tak jak się spodziewała, namiot Tuarega znaj-
dowal się na uboczu. Obok stał zaparkowany zdezelowany
samochód terenowy. Na tyłach przywiązany
był koń, z zadowoleniem skubiący siano i doglądany
przez młodego chłopaka. Zanim Katrina zdołała
przyjrzeć się lepiej okolicy, poczuła na ramieniu
ciężką dłoń, która popchnęła ją do namiotu.
Widziała już podobne namioty na edukacyjnej
wystawie w mieście Zuran, nigdy jednak nie przyszło
jej do głowy, że kiedyś sama w takim będzie
mieszkać. We wnętrzu płonęło delikatnym światłem
kilka lamp, oświetlających przestrzeń mieszkalną

background image

z kolorowymi, wzorzystymi dywanami oraz
kanapą. Na ziemi leżało kilka poduszek. Na środku
pomieszczenia znajdował się niski drewniany stolik,
na którym stał dzbanek.
Nagle dotarła do niej prawda. Puściły emocje
i wybuchnęła głośnym płaczem.
- Dlaczego płaczesz? Martwisz się o swojego
kochanka? Oceniając po szybkości, z jaką uciekał,
nie sądzę, żeby uronił po tobie choć jedną łzę.
- Richard nie jest moim kochankiem! - rzuciła
ze złością. - Jest żonaty i,..
- To wyjaśnia, dlaczego zabrał cię w tak odlegle
i odosobnione miejsce przerwał z cynicznym
uśmiechem.
- Nie chciałam tu przyjechać. Zmusił mnie!
Oczywiście - zakpił.
Katrina uniosła głowę i spojrzała na niego wyzywająco.

- Dlaczego udajesz Tuarega. skoro na pierwszy
rzut oka widać, że nim nie jesteś?
- Cicho! - rozkazał ze złością.
- Nie będę cicho! Pamiętam cię z bazaru w Zuranie.
Zdążyła jeszcze wydać stłumiony okrzyk, kiedy
zakrył jej dłonią usta. W jego oczach migotał gniew.
- Bądź cicho - powiedział łagodnie, zbliżając
do niej twarz.
Katrina miała dość. Porwano ją, zastraszono,
grożono jej i teraz jeszcze to... Z wściekłością
ugryzła go w dłoń. Przerażona swym czynem, poczuła
na ustach słonawy smak jego krwi. Mężczyzna
odepchnął ją od siebie.
- Ty żmijo! - syknął, spoglądając na ślady po
zębach, tuż pod kciukiem. - Nie licz, że zatrujesz

background image

mnie swoim jadem. Oczyść mi ranę!
Katrina wpatrywała się w niego z niedowierzaniem.
Płonęła jej twarz. Urażona i wściekła drżała
na całym ciele. Ku własnemu zaskoczeniu ogarnęły
ją. ukryte dotąd gdzieś w głębi, odurzająco niebezpieczne,
zmysłowe myśli. Myśli odzwierciedlające
jej pragnienia. Pragnienia, które błagały
o spełnienie.
Wzięła szmatkę, którą jej podał, zamoczyła
w miseczce z wodą i przemyła ranę. Niespodziewanie
puścił ją i odsunął się.
- Nie dam ci sposobności, abyś wyrządziła jeszcze
większe szkody - oświadczył szorstkim głosem

- Dlaczego tak dziwnie się zachowujesz? - spytała.
- Kim jesteś? Na bazarze wyglądałeś na Europejczyka.
- Nie wolno ci mówić takich rzeczy! Nic o mnie
nie wiesz! - krzyknął gwałtownie. W jego głosie
wyczuwało się wrogość.
- Wiem. że nie jesteś Tuaregiem - powtórzyła
z uporem.
- Niby skąd? - spytał szyderczo.
- Wiem, ponieważ studiowałam historię i kulturę
Zuranu - odparła śmiało. - Prawdziwy Tuareg
nigdy nie pokazałby twarzy w miejscu publicznym.
- Na twoim miejscu zapomniałbym o tym, co
widziałaś w Zuranie - powiedział spokojnym, lecz
groźnym głosem.
- Powiesz mi. kim jesteś?
- Nie ma znaczenia, kim jestem. Ważne, co
robię. Wszyscy, którzy złożyliśmy przysięgę wierności
El Khalidowi. mamy ku temu powody. Żyjemy
poza prawem i lepiej o tym pamiętaj.

background image

- Jesteś przestępcą? Zbiegiem?
- Zadajesz zbyt wiele pytań. Zapewniam cię, że
wolałabyś nie wiedzieć, kim jestem i co robię.
- Przynajmniej powiedz, jak ci na imię ,jak mam
do ciebie mówić? Nie możesz chcieć, abym nazywała
cię Tuaregiem. Ja wolałabym, żebyś nie mówił
do mnie: Angielko.
Ku jej zaskoczeniu roześmiał się.
- No dobrze. Mów do mnie...

Nie mógł jej podać prawdziwego imienia Alexander.
Było zbyt charakterystyczne. W obozie
rebeliantów respektowano anonimowość. Wszyscy
znali go tu jako „Tuarega". Nie miał jednak ochoty,
żeby ona tak go nazywała.
- Możesz mówić do mnie Xander. - Było to
zdrobnienie od jego pełnego imienia. Używali go
tylko jego najbliżsi. Jego brat przyrodni i bratowa.
Było więc mało prawdopodobne, aby ktoś go rozpoznał.
- Xander? Bardzo rzadkie imię. Nigdy wcześniej
się z nim nie spotkałam - powiedziała, marszcząc
czoło.
- Wybrała je moja matka - oświadczył szorstko.
- A jak ty masz na imię?
- Jestem Katrina Blake - przedstawiła się.
- Kiedy będę mogła wrócić do Zuranu? - spytała
z wahaniem w głosie.
- Nie wiem. El Khalid wydał rozkaz, że nikt nie
może opuścić oazy. dopóki on nie da pozwolenia.
Przez chwilę miała ochotę zapytać go. po co tu
przyjechał, ale z czystej ostrożności wolała nie
drążyć tematu.
- Bardzo roztropnie - powiedział chłodno, jakby

background image

odgadł jej myśli. - Zostań tu. Nie wolno ci
opuszczać namiotu.
- Dokąd idziesz? - spytała z paniką w głosie
kiedy ruszył do wyjścia.
- Idę się przebrać - odparł spokojnie.

Aha... - wyszeptała, rumieniąc się. - A twoje
rany? Ktoś powinien je opatrzyć - zasugerowała
z poczuciem winy.
- To tylko zadrapania, same szybko się zagoją
odrzekł, wzruszając ramionami.
- Dlaczego Suliman przegrał walkę, skoro ty
otrzymałeś więcej ran?
- Zwycięzcą zostaje nie ten. kto zada więcej ran,
lecz ten, kto rozbroi przeciwnika - odpowiedział
obojętnie.
Spojrzała w kierunku wyjścia.
- Stąd do Zuranu dzieli nas ponad trzysta kilometrów
pustyni - oznajmił niepytany.
Ta beznamiętnie wypowiedziana informacja wywołała
nieprzyjemny dreszcz lęku. Poczuła ogarniającą
ją rozpacz. Pustynia stanowiła swoisty rodzaj
więzienia, była naturalną strażniczką uniemożliwiającą
ucieczkę.
Zdeterminowana, postanowiła stanąć z nim twarzą
w twarz.
- Richard zaalarmuje władze i...
- Jesteśmy na ziemi niczyjej, poza zasięgiem
władz i twojego kochanka - odparł.
- Richard nie jest moim kochankiem, jest moim
szefem - wykrztusiła.
- Dlaczego przyjechaliście sami do oazy? Z drugiej
strony nie dziwi mnie. że wypierasz się znajomości

background image

z nim po tym, jak cię zostawił.
- Widocznie uznał, że rozsądniej będzie ruszyć
po pomoc, niż żebyśmy oboje zostali zakładnikami
- rzuciła.
- Rozsądniej? Oczywiście, jesteś Europejką!
- zadrwił. - Tu, na pustyni, uznałbym to raczej za
lekkomyślność. W stosunkach z płcią przeciwną my
kierujemy się emocjami. Jeśli jesteśmy związani
z kobietą, to bezgranicznie się jej oddajemy. Oczywiście
w waszej kulturze nic ceni się takiej postawy.
Ja raczej pozwoliłbym sobie wyrwać żywcem serce
z piersi, niż opuścił kobietę, narażając ją na zniewagę
lub niebezpieczeństwo.
Kartina dostała gęsiej skórki. Poczuła nieprzyjemne
pieczenie w oczach. Jego słowa przywołały
w jej wyobraźni intymne obrazy, które pobudzały
fantazje, odbywając najskrytsze marzenia. Czyż
nie pragnęła od zawsze takiego właśnie mężczyzny,
takiej miłości? Zawsze powtarzała sobie, że szuka
nieistniejącego ideału. Starała się odrzucić niemądre
mrzonki i starać się przyjąć życie takim, jakie
jest.
- Idź. jeśli chcesz - powiedział niedbale. - Jeśli
Suliman cię nie schwyta, zginiesz na pustyni.
Katrina nic nie odpowiedziała. Niewątpliwie
miał rację. Choć stała do niego tyłem, wyczuła, że
wyszedł do części sypialnej namiotu.
Opadła adrenalina, która wcześniej dodawała jej
odwagi. Poczuła się słaba i zaczęła drżeć na całym
ciele. Znalazła się w więzieniu, które jednocześnie
było jej schronieniem.

Nie wolno jej jednak zapominać, kim był ten

background image

mężczyzna. Przeczytała kiedyś, że zakładnik może
się uzależnić emocjonalnie od porywacza. Ona nie
może do tego dopuścić.
Nawet nie zauważyła, kiedy znowu się pojawił.
Miał na sobie czystą, białą galabiję, był bosy i nie
mial nakrycia głowy. Miał mokre włosy. Kiedy się
do niej zbliżył, poczuła zapach czystej skóry i subtelną
woń wody kolońskiej. Jej serce wykonało
salto.
Czuła się skrępowana. On był taki czysty i świeży,
a ona zmęczona i brudna. Przyznała w głębi
duszy, że i bez lego czuła się przy nim nieswojo.
Rozpaczliwie starała się odwrócić spojrzenie od
jego ciemnej dłoni zapinającej guziki galabiji.
- Jak długo zamierzasz mnie tu trzymać? - zapytała,
starając się ukryć uczucia.
- Tak długo, jak będę musiał - odparł, rzucając
jej zimne, aroganckie spojrzenie.
- Co zamierzasz... zrobić? - wycedziła, obawiając
się. że usłyszy w jej głosie niepokój.
- Zrobić? - spytał drwiąco, spoglądając na nu
badawczo.
- No tak. to znaczy... - Urwała, z trudem przełykając
ślinę. - To znaczy... jak dasz znać ekspedycji...?
- Zadajesz zbyt wiele pytań! Macie w Anglii
takie powiedzenie na temat ciekawości, pamiętasz?
- Że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?

- W obecnej sytuacji powinnaś się zastanowić,
ile warta jest twoja wolność dla twoich przyjaciół,
a dopiero potem martwiłbym się. jak ich o tym
poinformuje.
Katrinę ogarnęła panika, ale postanowiła jej się

background image

nic poddawać. Śmierć rodziców zmusiła ją wcześnie
do samodzielności. Nauczyła się polegać tylko
na sobie. Przyzwyczaiła się stawać twarzą w twarz
z rzeczywistością i radzić sobie w trudnych sytuacjach
życiowych.
Zwilżyła językiem zaschnięte usta.
- A jeśli moi... to znaczy firma nic zapłaci
żądanego okupu? - spytała zachrypniętym głosem.
Zapadła chwila milczenia. W jego oczach dostrzegła
błysk, którego nie potrafiła zinterpretować.
- Wtedy wystawię towar na rynek - odparł łagodnie.
- Na pewno znajdzie się ktoś, kto dobrze
zapłaci za atrakcyjną, młodą kobietę - wyjaśnił,
kiedy spojrzała na niego w osłupieniu.
Otworzyła szeroko oczy i wbiła w niego przerażony
wzrok. Czyżby był do tego zdolny?
Bez słowa zawiązał na głowie tuareską chustę,
włożył sandały, po czym odsunął ciężką kotarę
i wyszedł z namiotu.
Została sama! Mogłaby po prostu wyjść, gdyby
chciała. Ale dokąd by poszła? Była przekonana, że
mężczyźni przebywający w obozie prowadzili działalność
przestępczą, musieli więc trzymać straże
Gdyby chciała uciec, na pewno by ją złapali i siłą
sprowadzili z powrotem. Nawet gdyby jej się poszczęściło,
nie doszłaby pieszo do Zuranu. Nie
miała wyjścia, musiała potulnie czekać. On również
doskonale o tym wiedział.
Sądząc po wystroju i urządzeniu wnętrza, prowadzony
przez Xandra proceder przestępczy musiał
być opłacalny, stwierdziła cynicznie. Na podłodze
i na ścianach znajdowały się wysokiej jakości, misternie
tkane dywany, jakich jeszcze nigdy nie spotkała

background image

w żadnym z odwiedzanych sklepów. Ostrożnie
dotknęła jednego z nich, delikatnie gładząc opuszkami
palców utkany wzór, przedstawiający drzewo
życia. Jedwabne nici były cieple w dotyku Gdyby
zamknęła oczy. mogłaby wyobrazić sobie jak...
Poczuła, jak plonie jej twarz, oderwała dłoń od
dywanu jak oparzona. W centralnej części, na podwyższeniu,
stała bogato rzeźbiona, pozłacana sofa.
na której piętrzyły się aksamitne poduszki. Przykryta
była udrapowaną, ciemną narzutą. Migoczące
światło lamp olejowych rzucało wokół tajemnice
cienie, które podkreślały zmysłowe bogactwo materiałów.
Przy sofie leżał porzucony instrument muzyczny
przypominający lutnię oraz kilka oprawionych
W skórę książek.
Podeszła i wzięła do ręki jedną z nich. Tytuł
wygrawerowano złotymi literami: „Rubayat Omara
Khayyam". Tomik poezji. Dziwne, pomyślała.

Jakoś do tego wszystkiego nie pasuje. Odłożyła
książkę i usiadła na jednej z puf. Nadal bolała ją
głowa. Czuła się emocjonalnie i fizycznie wyczerpana.
Zmęczona zamknęła oczy.
Xandcr w zamyśleniu wędrował pomiędzy namiotami,
przystając co chwila, aby sprawdzić, jak
czuje się jego klacz.Gdy zobaczyła go, schyliła łeb
i przytuliła nozdrza do jego ramienia, prosząc
o smakołyk, który zawsze jej przynosił.
Katrina, domyślając się jego europejskich korzeni,
dotknęła czułego punku. Jego matka była kochana
i szanowana przez zurańską rodzinę, z wyjątkiem
Nazira i jego ojca. Zdaniem jego przyrodniego
brata, matka odmieniła życie władcy, uszczęśliwiając

background image

go. Kochała pustynię i zamieszkujący ją lud. tak
jak on. Jednak płynęła w niej obca krew, tak jak
w nim. Ojciec zdecydował, że wykształci syna
w Europie. Chciał, aby poznał kulturę, z której po
części się wywodził. Spełnił daną umierającej żonie
przysięgę. Xander nigdy jednak nie zapomniał podsłuchanej
rozmowy między ojcem i przedstawicielem
brytyjskiego rządu, który miał eskortować go
do szkoły w Anglii,
- Problem sv tym. że chłopak nie przynależy ani
do jednej kultury, ani do drugiej - oświadczył
krytycznie dyplomata. Tak przynajmniej odczul to
wtedy Xander.
Dygnitarz miał rację, pomyślał posępnie książę.

Choć należał do pustyni, czuł się spełniony, pracując
w dyplomacji w Londynie, Waszyngtonie i Paryżu.
Dorastał i wychowywał się w otoczeniu miłości
zurańskich krewnych. Jednocześnie zdawał sobie
sprawę, że się od nich różni. Nie był Europejczykiem
ani Zurańczykiem.
Z tego względu nosił głęboko skrywany w sercu
sekret, brzemię osobistego poczucia wyobcowania.
W pewien sposób Katrina dotknęła ciemnych
obszarów jego duszy. Dlatego pragnął wyrzucić ją
jak najszybciej ze swego życia.
Kiedy był dzieckiem, jego pochodzenie było dla
niego źródłem zakłopotania i wielu zmartwień. Jako
dorosły zaczął postrzegać to w pozytywnym świetle
i wykorzystywać dla dobra innych. Przez cały czas
zdawał sobie jednak sprawę, że wielu nim gardziło.
Przy wsparciu starszego brata pracował niestrudzenie
nad poprawą stosunków pomiędzy Zuranem

background image

i większością państw na świecie. Jego wysiłki zostały
docenione przez Radę Państwa i został mianowany
posłem nadzwyczajnym. Stworzył szeroki
program odnowy, który między innymi zakładał
zacieśnienie więzów poprzez wymianę między studentami
z Bliskiego Wschodu i z Europy. Młodzi
ludzie mogli się w ten sposób lepiej poznać, zrozumieć
odmienną kulturę. Projekt księcia zyskał
uznanie wśród wielu dyplomatów i dygnitarzy. Mówiło
się nawet o nominacji Alexandra do Pokojowej
Nagrody Nobla.

W tej jednak chwili w jego uczuciach panowało
zamieszanie. A wszystko przez Katrinę Blake. Zakładał
wszelkie możliwe komplikacje i problemy,
które mogłyby zagrozić jego drobiazgowo opracowanym
planom. Nieoczekiwane pojawienie się tej
kobiety było, z logicznego punktu widzenia, ostatnią
rzeczą, której mógł się spodziewać. I ostatnią, na
jaką był przygotowany. Była poważnym niebezpieczeństwem,
dla niego i dla samej siebie. W sytuacji,
w jakiej się znalazła, powinna milczeć, umierając
ze strachu, a nie atakować go setkami pytań.
A już na pewno nie dzielić się z całym światem
swymi obserwacjami na jego temat. Mogła wszystko
zepsuć. Nie wolno mu było brać na siebie takiej
odpowiedzialności. Panna Blake nieświadomie była
w stanie udaremnić jego tajną misję. Problem
w tym, że El Khalid wydal absolutny zakaz opuszczania
obozu. Inaczej mógłby ją wywieźć z bazy,
wezwać przez radio samochód z kierowcą, który
odtransportowałby ją do przyjaciół i... tchórzliwego
kochanka, po czym wrócić i wykonać zadanie.

background image

Powinienem był ją zostawić na pastwę losu lub
oddać Sulimanowi. stwierdził surowo. Musiał przyznać
jednak, że miała charakter i była odważna.
I pachniała różami, a smakowała jak migdały
w miodzie. Była szczupła i smukła jak młoda gazela.
a jej oczy...
Bratowa zapoznała go z wieloma odpowiednimi
pannami, jako potencjalnymi, przyszłymi narzeczonymi.
Żadna jednak nie przypadła mu do gustu.
Wszystkie były zbyt słodkie, zbyt ulegle i nie miały
charakteru, jak delikatne gołębice, które jadły z ręki
każdego mężczyzny. Xander marzył o dumnej, niezależnej,
dzikiej kobiecie, która pozwoliłaby się
oswoić tylko jednemu mężczyźnie i tylko na własnych
warunkach.
Śnił o kobiecie, która by mu się oddała ciałem
i duszą, żądając od niego tego samego. Kobiecie,
która nie bałaby się przemierzać z nim, ramię w ramię,
piasków pustyni, która by układała głowę na
jego kolanach, a on by dla niej grał lub czytał jej
najwspanialsze poematy o miłości. Kobiecie takiej,
jak jego matka, jedynej i niepowtarzalnej.
Już dawno uznał, że taka kobieta może istnieć
tylko w jego wyobraźni.
Katrina Blake na pewno nią nie była.
Zamiast marnować czas, rozmyślając o niej, powinien
się skupić na ważniejszych sprawach. Uważał,
przekonany, że Nazir był tą ważną osobistością,
o której mówił El Khalid.
Choć starał się dyskretnie wyciągnąć informację
o dacie przybycia gościa, przywódca rebelii utrzymywał,
że termin jeszcze nie został sprecyzowany.
Z drugiej stron y ni e chciał zbyt mocno naciskać ,

background image

żeby nie wzbudzić podejrzeń.
Nazir nie miał zbyt wiele czasu. Obchody święta
narodowego rozpoczynały się za pięć dni. Obecność
Katriny w obozie stanowiła dla ministra potencjalne
zagrożenie. Gdyby go zobaczyła, mogłaby go zdradzić.
Dlatego najprostszym rozwiązaniem byłoby
usuniecie jej. Zapach gotowania przypomniał mu,
że nie ma nic do jedzenia. Zawrócił więc do wspólnego
ogniska i nałożył sobie misę gulaszu oraz
spory kawał przaśnego chleba.




ROZDZIAŁ TRZECI




Kiedy Xander wrócił do namiotu, zastał Katrinę
śpiącą na jednej z puf. Miała bladą ze zmęczenia
twarz. Zmarszczył brwi. Jej włosy, związane z tyłu,
były w nieładzie. Spod gumki wyślizgnęły się liczne
kosmyki. Taki piękny kolor nie może być naturalny,
pomyślał z niechęcią. Na pewno był nieprawdziwy,
tak jak większość dotycząca jej rzeczy. Wpatrywał
się w nią z coraz większą niechęcią. Jeśli będzie tak
dłużej spała, rano obudzi się z bolącym karkiem
i zesztywnialymi mięśniami. Odstawił na stół przyniesione
jedzenie, podszedł do niej i przykucnął.
Jego matka miała bardzo jasną karnację i naturalne
blond włosy. Dlatego odcień jego skóry był
bardziej brzoskwiniowy niż brązowawy. Jego rodzice

background image

bardzo się kochali, tak przynajmniej twierdził
jego brat przyrodni, a on nie miał powodów, by w to
wątpić.
Pozycja, w której leżała Katrina, uwydatniała
kształtne krągłości jej piersi, ukryte pod przylegającym
do ciała podkoszulkiem. Książę poczuł silne
ukłucie w żołądku. Przez jego ciało przebiegł rozkoszny
dreszcz podniecenia.

Xander znał wiele atrakcyjnych, młodych kobiet,
znacznie bardziej skąpo i prowokacyjnie ubierających
się. Nigdy jednak nie zareagował tak na żadną
z nich. To nieoczekiwane, silne pobudzenie zezłościło
go, szczególnie że dotyczyło kobiety, z którą
nie chciał mieć nic wspólnego.
W końcu nic był niedoświadczonym erotycznie
nastolatkiem. Mógł mieć na zawołanie setki kobiet.
Czy również tę? Była kochanką innego mężczyzny.
I to żonatego, przypomniał sobie.
Spojrzał w zamyśleniu na Katrinę. Choć rozum
odrzucał wysyłaną przez ciało wiadomość, z trudem
powstrzymał się, aby nie wziąć jej w ramiona i nie
zanieść do sypialni.
Przekręciła głowę, opadł jej na twarz kosmyk
włosów. Zmarszczyła przez sen brwi. Xander automatycznie
wyciągnął rękę i odgarnął kosmyk .
Niespodziewanie Katrina otworzyła oczy. Serce
zaczęło walić jej w piersi jak oszalałe, kiedy ujrzała
nad sobą jego oczy. Leżała bezradnie, nie będąc
w stanie wykonać najmniejszego gestu. Bezbronna
i bezwolna.
Pogłaskał ją delikatnie koniuszkami palców po
policzku. Zalała ją fala rozkoszy, wywołująca dreszcze

background image

na całym ciele. Otworzyła szeroko oczy, dając
znak przyzwolenia.
Gwałtownie oderwał dłoń od jej twarzy. Zanim
odwrócił głowę, dojrzała w jego spojrzeniu coś
niebezpiecznego.

- Przyniosłem ci coś do jedzenia - oznajmił
szorstko.
Katrina poczuła smakowity zapach. Zaburczało
jej w brzuchu.
- Nie jestem głodna - oświadczyła nieszczerze.
- Kłamiesz powiedział stanowczo. - O co
chodzi? Czyżby nasze jedzenie nie było dla ciebie
wystarczająco dobre?
- Richard...
- Masz na myśli swojego kochanka?
- Nie jest moim kochankiem. Chciał nim być,
ale... mu się nie udało. Podstępnie podał mi środki
odurzające.
- I myślisz, że ja mógłbym zrobić to samo?
Ciekawe po co?
Katrina milczała.
- Naprawdę sądzisz, że musiałbym podać ci
narkotyk, żeby ...?
Jej twarz spłonęła rumieńcem. W jego ustach zabrzmiało
to bezsensownie. Wystarczyło na niego spojrzeć.
Każda kobieta oddałaby mu się bez wahania.
- Właśnie! Czy nie jest przyjęte w zwyczaju
wśród plemion żyjących na pustyni, że mężczyźni
zawsze jedzą pierwsi, przed swymi kobietami?
- Swymi kobietami, a ty nie jesteś moją kobietą
- zwrócił uwagę. - Nasza kultura uczy też. że goście
pierwsi zapraszani są do stołu.

background image

- Ale ja nie jestem twoim gościem - rzuciła
ostro. - Jestem twoim więźniem!

Xander usiadł ze skrzyżowanymi nogami i zaczął
jeść, mocząc chleb w gulaszu i nabierając smakowicie
pachnące kawałki jagnięciny.
Kartina poczuła, że cieknie jej ślina. Omdlewała
z głodu.
- Opowiedz mi coś więcej o swoim kochanku
-rozkazał.
- Richard nie jest moim kochankiem! Już ci
mówiłam.
- Ale zgodziłaś się pojechać z nim sama na
pustynię.
- Wybraliśmy się całą ekspedycją, w kilka osób.
Katalogujemy faunę i florę charakterystyczną dla
tego regionu. Richard użył podstępu, żebym pojechała
z nim samochodem i potem... kiedy się ocknęłam,
było już za późno. W oazie miałam nadzieję,
że odwrócę jego uwagę i ucieknę.
- Jak chciałaś to zrobić? Niech zgadnę. Jest
tylko jeden sposób, w jaki kobieta może rozproszyć
mężczyznę.
- Jesteś taki sam jak on! Nic nie rozumiesz!
Myśl sobie, co chcesz, nic mnie to nie obchodzi.
- Ani mnie. Interesuje mnie tylko twoja handlowa
wartość. - Wstał i ruszył zdecydowanie w jej
kierunku.
Przeszył ją dreszcz łęku. Z niepokojem spojrzała
na wyjście. Znajdował się dokładnie na jej drodze.
- Bierz - powiedział ostro, wręczając jej miskę.
- Nie jest zatrute. Siadaj i jedz.
Poczuła ulgę. Przez moment bała się, że... Wyglądało

background image

jednak na to, że w tym człowieku drzemie
życzliwość i współczucie.
Potrawa była doskonała. Katrina nie zdawała
sobie sprawy z tego, jak bardzo była głodna.
- Muszę omówić kilka spraw z El Khalidem
oraz zająć się koniem. Zanim wyjdę, pokażę ci.
gdzie będziesz spała - poinformował chłodno, kiedy
skończyła.
Katrina posłusznie powędrowała za Xandrem do
znajdującej się za grubą kotarą części sypialnej.
Dopiero po dłuższej chwili jej oczy przyzwyczaiły
się do panującego tam mroku. W pomieszczeniu
znajdowało się niskie łoże ozdobione licznymi poduszkami.
- Tam jest prysznic
- Prysznic! - wykrzyknęła głosem pełnym zaskoczenia
i jednocześnie ulgi. Wizja kąpieli stanowiła
cudowną perspektywę.
Zanim zdołała się odezwać, mężczyzna zniknął,
zostawiając ją w blado oświetlonej, pełnej cieni
sypialni. Nieufnie rozejrzała się wokół. W rogu
pomieszczenia stał przenośny prysznic i toaleta.
Były nieskazitelnie czyste.
Nie wiedząc, jak długo będzie mogła się cieszyć
prywatnością, wzięła szybki prysznic. Z lekkim
wahaniem zawinęła się w jeden z pięknych, mięsistych
ręczników starannie ułożonych na wiszącej
półeczce. Pewnie były kradzione Ogarnęły ją
wyrzuty sumienia. Wyprała podkoszulek i bieliznę,
a potem resztką sił wczołgała się na loże i zasnęła.
Kiedy przyszedł na plac. wszyscy zgromadzeni
już na niego czekali, aby rozpocząć codzienne,
wieczorne zebranie. Xander znalazł wolne miejsce
i usiadł ze skrzyżowanymi nogami.

background image

Spóźniłeś się, Tuaregu - skomentował jeden
z mężczyzn.
Pewnie cieszył się swoją zdobyczą! - zawołał
inny. Miej się na baczności, Suliman uważa, że
dziewczyna prawnie należy do niego. Chce ją odzyskać.
Xander wzruszył lekceważąco ramionami.
- Suliman może mi grozić do woli, dziewczyna
zostaje ze mną. Czy El Khalid mówił już. kim jest ta
ważna osobistość, która uczyni nas wszystkich bogatymi?
- spytał.
Paru zebranych potrząsnęło głowami. Po chwili
pojawił się El Khalid w towarzystwie kilku rebeliantów.
Wśród zgromadzonych zapadła cisza.
Spotkanie zakończyło się tuż po północy. El
Khalid i tym razem nic ujawnił tożsamości wielkiego
pana. Książę zniechęcony wrócił do namiotu
zatrzymując się po drodze przy koniu i jego śpiącym
opiekunie.
Chłopiec był sierotą. Przyłączył się do przestęp-
ców, gdyż nic miał się gdzie podziać. Xander obiecał
sobie, że jak to wszystko się skończy, poprosi
brata, żeby zapewnił mu dach nad głową, wysłał do
szkoły i dał pracę w stajniach.
Kiedy znalazł się w środku, wyjął z kieszeni
telefon komórkowy i włączył go. Celowo nie miał
zapisanych żadnych danych, które mogłyby go
zdradzić. Wybrał prywatny numer swego brata,
obserwując uważnie wejście na wypadek, gdyby
pojawił się intruz.
- Mały braciszek! - usłyszał uradowany głos
władcy w słuchawce.
Pospiesznie streścił mu ostatnie wydarzenia, posługując
się specjalnym kodem słownym.

background image

- Zapewne poinformowano cię o porwaniu młodej
Brytyjki, członkini naukowej ekspedycji - powiedział
powoli.
- Słyszałem o takim incydencie. Szef wyprawy
poinformował nas, że miało to miejsce na pustyni
około pięćdziesięciu kilometrów na wschód od miasta.
Tam też prowadzone są poszukiwania.
Xander zmarszczył brwi. Oaza znajdowała się
ponad trzysta kilometrów na północ od Zuranu.
Oznaczało to, że Richard skłamał.
- Dziewczyna jest bezpieczna i dopilnuję, aby
nic jej się nie stało - poinformował Xander starszego
brata.
Richard pragnął Katriny, ale z pewnością jej
nie kochał - pomyślał książę z pogardą. Jego wro-
gość do tego mężczyzny rosła z każdą chwilą.
Bynajmniej nie uwierzył w nieprawdopodobną historyjkę
Angielki. Nie była w końcu naiwną panienką,
lecz obytą w świecie, doświadczoną młodą
kobietą.
Mimo wszystko nie zasłużyła na los, jaki czekałby
ją w rękach Sulimana.
Xander zacisnął usta. Choć Katrina skomplikowała
jego plan, stając się dla niego niechcianym
balastem, nie mógł oddać jej Sulimanowi. Znalazła
się w jego kraju, miał obowiązek ją chronić.
Ze słów szejka dowiedział się, że Nazir ogłosił,
że wyjeżdża z kraju na kilka tygodni. Obaj doszli do
wniosku, że przygotowuje sobie w ten sposób alibi,
które umożliwi mu nie tylko spotkanie i spiskowanie
z El Khalidem, ale również kierowanie zamachem
stanu bez wzbudzania czyichkolwiek podejrzeń.
Jeśli Nazir pozbędzie się władcy, którego synowie

background image

są nieletni, będzie mógł ogłosić się regentem
i przejąć faktycznie władzę w państwie. Dlatego
postara się ze wszelkich sił ukryć swój udział
w przestępstwie przed Radą Państwa.
Zaczeka do ostatniej chwili z przedstawieniem
planu El Khalidowi. aby zminimalizować ryzyko
zdrady, wkrótce jednak będzie zmuszony zrobić
pierwszy krok.
Xander wszedł do sypialni i zaczął się rozbierać.
Odłożył rozwinięty turban i podszedł do łóżka.
Nagle zatrzymał się. widząc śpiącą na nim Katrinę.
Jej głowa spoczywała na jednej z jedwabnych poduszek.
Była zawinięta w ręcznik, który zdecydowanie
więcej odsłaniał, niż zakrywał. Miała drobne.
delikatne ramiona, długie, smukłe nogi o kremowym
odcieniu skóry i szczupłe kostki, które mógłby
objąć jedną dłonią Wyglądała bardziej na dziecko
niż na kobietę. Podszedł bliżej i dostrzegł krągłe
kształty jej nagich piersi o sterczących sutkach.
Eksplodowała w nim fala namiętności. Zawładnęło
pragnienie nie do odparcia.
Czuł, że traci nad sobą kontrolę.
Minął łóżko, zrzucił z siebie ubranie szybkimi,
gniewnymi ruchami i w szedł pod chłodny prysznic.
Spokój ciemnej nocy na pustyni przeszyło nagle
przeraźliwe rżenie koni. które przestraszyły się
skradających się drapieżników. Obce dźwięki zbudziły
Katrinę ze snu.
Otworzyła oczy i rozejrzała się, przez moment
zastanawiając się, gdzie jest. Prawie natychmiast
przypomniała sobie, skąd się tu wzięła.
Noce na pustyni były bardzo chłodne, szczególnie
w okresie zimy. Katrina zadrżała i naciągnęła na

background image

siebie nadal jeszcze wilgotny ręcznik, po czym
rzuciła lękliwe spojrzenie na łoże.
Leżała na nim sama. Zmarszczyła czoło i zerknęła
na zegarek. Była trzecia nad ranem.
Czyżby czuła z tego powodu rozczarowanie?
Niemożliwe. Nie po tak długo pielęgnowanych
marzeniach o mężczyźnie, jej mężczyźnie, bratniej
duszy, tym jedynym, któremu odda całą siebie,
z którym będzie dzieliła los, pierwszym i ostatnim
kochankiem.
Ten człowiek, Xander, na pewno nim nie był!
Mężczyzna z jej snów był szlachetny w słowach
i czynach, honorowy, dobry i ciepły. Tuareg nie
posiadał żadnej z tych cech. Nie szanowała go, nie
ufała mu. Czy na pewno?
Pożądała go, przyznała ze wstydem sama przed
sobą. Lęk walczył z potrzebą, złość z pragnieniem,
ostrożność z niecierpliwością, a duma z dziką, nienasyconą
namiętnością.
Nie powinna poddawać się takim uczuciom.
Ześlizgnęła się z łóżka, nie dbając o to, że jest
półnaga i że jest zimno.
Co zrobiłaby, gdyby pojawił się tu teraz? Jak
poczułaby się, gdyby jej dotknął? Jego szczupłe,
silne dłonie błądzące po jej skórze, poznające ją,
uczące się jej, pieszczące jej piersi, posuwające się
niżej i niżej, na brzuch i dalej... Przeszył ją niekontrolowany
dreszcz rozkoszy.
Jak mogła dopuszczać do siebie takie myśli?!
Zawsze wierzyła, że najpierw się zakocha, a dopiero
później przyjdzie pożądanie.
Osobowość Xandra i sposób jego życia nie pasowały
do jej przekonań i nie mieściły się w jej

background image

wykładni wartości. Był kłamcą i kryminalistą, mężczyzną.
który ponad wszystko przekładał własne
potrzeby. Jak mogła pragnąc takiego człowieka?
Ludzie, których podziwiała i szanowała, na pierwszym
miejscu stawiali innych i dobro ogółu.
Potrzebowała zaczerpnąć świeżego powietrza,
aby oczyścić umysł. Podniosła ręcznik, owinęła się
nim szczelnie i z wahaniem ruszyła do wyjścia.
Aleksander obudził się dokładnie w chwili, gdy
wstawała z łóżka. Kiedy zobaczył, że kieruje się na
zewnątrz, pośpiesznie ruszył za nią.
Katrina właśnie unosiła ciężką kotarę, kiedy niespodziewanie
poczuła silny uścisk na nagim ramieniu.
- Dokąd się wybierasz? - spytał spokojnie.
Puszczaj - zażądała, wyrywając się.
Jej reakcja na jego dotyk podsyciła żar. Zamiast
uwolnić ją. chwycił mocniej, przyciągając do siebie.
Błyskawicznym ruchem drapieżnego, pustynnego
sokoła wpił się w jej usta, zanim zdążyła wykrzyczeć
słowa protestu .
Pokonały ją i zdradziły jej własne potrzeby.
Poddała się oszołomiona jego pieszczotom, rozchyliła
spragnione wargi, przyjmując jego gorący,
głęboki pocałunek. Płonąc z pożądania, czuła,
jak topnieje w niej wszelki opór. Połączył ich
wspólny, niezaspokojony głód rozkoszy. Odchylając
delikatnie do tylu głowę, pozwoliła mu
głębić się w krainie zniewalającej przyjemności.
Gdy ześlizgnął się z niej ręcznik, przeszył ja
dreszcz podniecenia. Poczuła przywierające do
niej spod rozpiętej galabiji jego nagie ciało. Płonęła
pod jego dotykiem. Czy ją miała zgubić ta namiętność?
Jęknęła i odepchnęła go. Podniosła z ziemi ręcznik

background image

i uciekła do sypialni.




ROZDZIAŁ CZWARTY




Katrina zmarszczyła czoło, koncentrując się na
wykonywanym właśnie szkicu rośliny. Skoro
utknęła tu bez możliwości ucieczki, to przynajmniej
wykorzysta ten czas, robiąc coś pożytecznego. Kiedy
poprosiła Xandra o przybory do rysowania, trochę
kręcił nosem, ale w końcu przyniósł jej wszystko,
czego potrzebowała, a nawet mały stołeczek, na
którym mogła siadać podczas szkicowania.
Od porwania minęły trzy dni i trzy noce... Choć
starała się skupić uwagę na roślinie, nie potrafiła
przestać myśleć o Xandrze.
Zauważyła kątem oka jakiś ruch, podniosła głowę
i ujrzała Sulimana. Przeszył ją lęk. Postanowiła
jednak nie dać po sobie poznać, jak bardzo jego
obecność ją przerażała. Wiedziała, że on nieustannie
ją obserwuje. Sytuacja ta wyprowadzała ją z równowagi,
czuła się całkowicie bezradna.
Starała się dokończyć szkic, nie zwracając uwagi
na jego bezczelne spojrzenia.
Sposób, w jaki na nią patrzył, powodował, że
miała ochotę przywdziać tradycyjny czarny czador.
jaki nosiły kobiety w obozie. Pragnęła się przed nim

background image


ukryć. Tym bardziej że z każdą chwilą coraz trudniej
było go ignorować.
Odwróciła się do niego plecami i zaczęła spiesznie
zbierać rzeczy. Słońce chowało się właśnie za
horyzontem, więc i tak musiałaby kończyć pracę.
Wracając do namiotu, zauważyła przemykającego
niespostrzeżenie wśród cieni Sulimana. W obozie
narastało coraz większe napięcie. Panowała atmosfera
pełnego niepokoju wyczekiwania.
Katrina zadrżała. Żyła wśród kryminalistów. wyrzutków
społecznych, mających niejedno na sumieniu
Xander był jednym z. nich, musiała o tym
pamiętać.
Nagle poczuła na ramieniu czyjąś dłoń.
Wydała stłumiony okrzyk. Zbyt późno zdała
sobie sprawę, że kiedy maszerowała pochłonięta
własnymi myślami, dogonił ją Suliman i teraz trzymał
ją, wpatrując się w nią pożądliwym wzrokiem.
Wiedziona strachem wyrwała się i rzuciła do ucieczki.
- Katrina! - usłyszała swe imię, prawie wpadając
na Xandra. który rzucił jej pełne dezaprobaty
spojrzenie Był w towarzystwie El Khalida i kilku
innych mężczyzn.
- Ile chcesz za nią, Tuaregu? - spytał surowo
Suliman.
Przerażoną Katrinę oblał zimny pot. Ten Arab
chce ją odkupić'! To nie może dziać się naprawdę!
Błagam, niech się okaże, że to tylko zły sen...
Wzburzona, wbiła wzrok w pozbawioną wyrazu
twarz Xandra. Nie odrywając od niego niemego.
przerażonego spojrzenia, modliła się w duszy, żeby
jej nie sprzedawał.

background image

Najwyraźniej nie śpieszył się z odpowiedzią.
Pewnie zastanawia! się, ile mógłby za nią wziąć
A może rozważał, co będzie bardziej opłacalne:
sprzedać ją Sulimanowi czy żądać za nią okupu,
kiedy wrócą do Zuranu.
Poczuła na sobie jego wzrok. Ich oczy spotkały
się. Wpatrując się w niego błagalnie, czuła, jak
cierpi jej duma
- Nie jest na sprzedaż
Stanowczo wypowiedziane słowa odmowy wypełniły
jej oczy łzami ulgi. Nie czekając, podbiegła
do niego uradowana. Szybko jednak okazało się, że
jej radość była przedwczesna.
- I tak będę ją miał - oświadczył gniewnie Suliman.-
Dam ci dwa razy tyle, ile zechcesz. Czy to nie
uczciwa oferta? - dodał, zwracając się do El Khalida.
Katrina obserwowała, jak przywódca rebeliantów
spogląda to na Sulimana, to na Xandra.
To dobra oferta. Tuaregu. Nie życzę sobie
waśni pomiędzy moimi braćmi .Chcę, abyś sprzedał
ją Sulimanowi.
Słysząc to, omal nie zemdlała. Ogarnęła ta rozpacz.
Suliman zbliżył się do nich Katrina cofnęła
się, chowając się za ramieniem Xandra. Z jej piersi
wydobył się okrzyk przerażenia.

Musiał ją chronić. Poczucie honoru i zwykła
przyzwoitość nakazywały mu zrobić wszystko co
w ludzkiej mocy, aby ustrzec ją przed podłym
losem, jaki ją czekał w rękach tego prymitywnego
człowieka. Był tylko jeden sposób, aby ją ocalić.
- Przepraszam uniżenie. El Khalidzie, ale nie
mogę uczynić tego, o co mnie prosisz - oświadczył.

background image

- Co takiego?
Przywódca rebeliantów wyglądał na rozgniewanego.
Jego żołnierze sięgnęli po przypięte przy
pasach sztylety, które do tej pory wydawały się
Katrinie jedynie ozdobą. Bała się spojrzeć na Xandra.
Wiedziała, że będzie musiał ją oddać.
- Co to ma znaczyć? - spytał wyzywająco El
Khalid, a Suliman podsunął się jeszcze bliżej.
- Postanowiłem, że wezmę tę kobietę za żonę
- odparł spokojnie Xander.
Zapadła cisza. Katrina zaczęła drżeć na całym
ciele. Zdawała sobie sprawę, że on wcale nie chce
się z nią żenić, że to tylko wybieg, aby ją chronić.
Znała zwyczaje i historię tego regionu i wiedziała,
że kobieta zamężna staje się nietykalna.
- Kłamie! - wrzasnął wściekły Suliman. - Nie
słuchaj go!
- Ta sprawa ma się zakończyć. Wkrótce czekają
nas ważne zadania i nie życzę sobie żadnych waśni
wśród moich ludzi. Tuaregu, powiedziałeś, że
chcesz, poślubić tę kobietę, niech tak się stanie
Przyjdźcie wieczorem do mnie, dam wam ślub. Ty,
Sulimanie, pamiętaj, że za zbliżenie się do cudzej
żony grozi straszna kara.
Odchodząc, przywódca zatrzymał się na moment
i spojrzał Xandrowi w oczy.
- Macie dwie godziny na przygotowanie uroczystości.
Zostali sami. wśród cieni rzucanych przez namioty
w świetle zachodzącego słońca. Zapadał
zmierzch, Katrina jednak wyraźnie widziała twarz
Xandra w blasku wschodzących na niebie gwiazd,
- Co El Khalid miał na myśli, mówiąc o małżeństwie?
Dokładnie to, co powiedział - poinformował

background image

zimno. - Mamy dwie godziny, żeby przygotować
się do ślubu.
- Nie chcę! zareagowała spontanicznie. - To
niemożliwe! Myślałam, że w Zuranie przygotowania
do ślubu trwają dwa tygodnie -- zaprotestowała
drżącym głosem. Sama ceremonia trwa kilka
dni i...
Zazwyczaj tak jest. Ale istnieje też krótsza
wersja, stworzona na takie okoliczności jak ta. Jeszcze
całkiem niedawno wiele szczepów ze sobą
walczyło. Niejednokrotnie poślubienie siostry lub
córki wroga w prosty sposób rozwiązywalo problem.
Są tylko dwa warunki. Musimy razem stanąć
przed El Khalidem i zgodnie oświadczyć, że chcemy
wziąć ślub
- Ale jak weźmiemy ślub? - spytała

- Zwyczajnie, zgodnie z tradycją. Oczywiście
jeśli wolisz, żebym oddał cię Sulimanowi, wystarczy
jedno słowo.
- Nie! - krzyknęła. - Ale przecież nie chcesz się
ze mną ożenić.
Nie - przyznał. - Jednak nawet my, przestępcy,
mamy swój kodeks honorowy. O Sulimanie
mówi się wiele złych rzeczy. Nic mógłbym spać
z czystym sumieniem, gdyby cię kupił.
- Kupił! Jestem człowiekiem...a nie rzeczą - zaprotestowała.
Xander chwycił ją za ramię, potrząsając ostrzegawczo
- Piękne słowa, ale na pustyni nie mają znaczenia
To barbarzyństwo. Jesteś barbarzyńca! - krzyknęła,
wyrzucając z siebie słowa jak pociski. Puściły
tłumione emocje.
To nie Europa ani Zuran - odparł. - Pustynia to

background image

surowa władczyni, mieszkańcy muszą przestrzegać
jej okrutnych praw. Jeśli tego nie robią, giną.
Jego starannie dobrane słowa i srogie spojrzenie
wywołały w niej nieprzyjemny lęk. Nagle zawładnęły
nią strach i podejrzenia, które starała się dotychczas
ignorować.
- Co ty tu robisz? Co się tu w ogóle dzieje?
- zażądała wyjaśnień. - Coś planujecie, wiem
o tym, i myślę, że to jest coś strasznego.
- Cisza! - padła ostra komenda.
Mocno nią potrząsnął, co wprawiło ją w dygot,
tym razem jednak nie ze strachu, lecz z gniewu.
Spojrzała na niego ze złością.
- Jeśli szanujesz swoje życie, więcej tego nie
powtórzysz! - ostrzegł.
Katrina przygryzła wargę, aby nie zauważył, jak
drżą jej usta.
- Jeśli zgodzę się na ten ślub, obiecaj mi, że to
nie będzie prawdziwe małżeństwo!
- Co masz na myśli? Pytasz, o to, czy zamierzam
skorzystać z przywileju nocy poślubnej?
- Nie o to mi chodziło! - parsknęła, czując,
jak rumieniec zalewa jej twarz, ciesząc się równocześnie,
że w panującym mroku nic będzie mógł
zauważyć jej reakcji. - Chciałam się tylko upewnić,
że... nasze małżeństwo nie będzie miało mocy
prawnej.
Zapadła krótka chwila milczenia, choć jej wydawało
się, że upłynęła wieczność.
- W rozumieniu europejskiego czy międzynarodowego
prawa nie będzie - odparł.
Takiej odpowiedzi oczekiwała. Westchnęła
z ulgą. Nic chciała być zmuszana do wzięcia ślubu,

background image

czuła się urażona i znieważona, Tuareg swymi
cynicznymi uwagami budził w niej odrazę. Jednak
logicznie oceniając sytuację, nieskończenie bardziej
wolała być z nim, niż zostać sprzedana Sulimanowi.
Od pierwszej chwili, kiedy ujrzała Xandra,
w jej sercu działo się coś niezwykłego, nie-
przewidzianego Rzeczywistość, w jakiej się znalazła,
i wszystko czego się, od tamtej pory o nim
dowiedziała, powinny były zdusić w niej rodzące
się pragnienie. Dlaczego tak się nie stało? Dlaczego
nadal widziała w nim niebezpiecznie zmysłowego
mężczyznę, który działał na nią jak magnes? Przecież
był zwykłym przestępcą i kłamcą, nie potrafiła
odnaleźć w nim żadnej cechy, która zasługiwałaby
na szacunek. Lub miłość.
Jej ciało przeszył spazm bólu. Nie kochała go!
Ale pragnęła, podszeptywał głos wewnętrzny. Pragniesz
go tęsknisz za nim...
Dość! Nie będzie o tym myśleć. Ani fantazjować
o intymnych chwilach, kiedy zostanie jego żoną.
Marzyć o nocach na pustyni pełnych głębokiej,
słodkiej ciszy, jego dłoniach błądzących po jej
rozpalonej skórze. Ani o jego nagim gorącym ciele,
o rozkoszy, jaką mógłby jej dać. Z odrazą odrzuciła
uciekające na zakazane terytorium myśli.
Miłość nie może istnieć bez wzajemnego szacunku.
Ponury Xander stał w wejściu do namiotu i wpatrywał
się niewidzącym wzrokiem w ciemność. Czekał
na Katrinę, żeby udać się przed oblicze El
Khalida, przed którym mieli złożyć przysięgę małżeńską
. Pozwolił uwierzyć dziewczynie, że ślub nie
będzie miał prawnych konsekwencji. Miał jednak
pełną świadomość, że w Zuranie taka tradycyjna

background image

forma zawarcia związku była uznawana za wiążącą
i nieodwołalną. W ich przypadku, kiedy wszystko
się już skończy, ślub będzie musiał być formalnie
anulowany. Jako członek rodziny królewskiej,
przed zawarciem małżeństwa musi otrzymać akceptację
władcy. Miał więc pewność, że władca
pomoże przyśpieszyć rozwód. Zrozumie, że nie
miał innego wyjścia, aby zapewnić Angielce bezpieczeństwo.
Nieważne, jakie prowadziła wcześniej
życie. Nie mógł jej oddać w ręce Sulimana.
Dla nikogo w obozie nie było tajemnicą, że wśród
wielu występków był oskarżony o zgwałcenie i pobicie
kilku kobiet. Miał opinię sadysty i rozpustnika.
Specjalnie nie powiedział o tym Katrinie.
Wcześniej w ciągu dnia udało mu się zorganizować
spotkanie z agentami specjalnymi, wysianymi
przez Radę Narodową Zuranu w celu infiltrowania
armii rebeliantów El Khalida. Podobnie jak on
słyszeli o ważnej osobistości, z którą przywódca
miał robić interesy.
Xander podejrzewał, że tajniacy nie byli w pełni
przekonani, że królowi grozi niebezpieczeństwo,
podobnie jak sam władca.
Usłyszał za sobą szelest i odwrócił się. Tuż przed
nim, w mroku, stała Katrina. Jej wielkie oczy były
przepełnione lękiem.
- Kilka słów ostrzeżenia. Kiedy zostaniemy
małżeństwem, nic wolno ci robić nic. co mogłoby
przyciągnąć uwagę innych mężczyzn.
Spojrzała na niego ze złością. Ostanie pól godziny
spędziła, zastanawiając się, jak to wszystko
przetrwa, i walcząc z zalewającymi ją uczuciami
samotności i rozpaczy. Nie tak wyobrażała sobie

background image

swój ślub. Przez lata bardzo cierpiała pozbawiona
rodzicielskiej miłości i poczucia bezpieczeństwa.
Tęskniła za bliską osobą. Zawsze była sama. Teraz
była na dodatek więźniem, upokorzona i poniżona,
zmuszona do małżeństwa, które nie miało nic wspólnego
z miłością.
- Jakim prawem tak do mnie mówisz? - zaprotestowała.
- To nie moja wina, że Suliman...
- Nie? - zakpił, rzucając jej nieprzyjemne spojrzenie.
- Gdybym go chciała, nie byłoby mnie teraz
tutaj, nie wydaje ci się? - odparła wyzywająco.
- Nie powiedziałem, że masz na niego ochotę.
Może go zachęciłaś? Może wcześniej nie zauważyłaś
też zalotów swojego kochanka?
Katrina zacisnęła pięści, wbijając paznokcie
w dłonie. Kipiała złością.
- Nie zachęcałam go, a Richard nie był moim
kochankiem.
Łatwo powiedzieć, zwłaszcza że nie da się
niczego udowodnić.
Nie miał racji, ale nie zamierzała wyprowadzać
go z błędu. Nigdy jeszcze nie była z mężczyzną.
- Czas na nas.
Xander podniósł kotarę w wejściu i przepuścił ją.
Miał na głowie tuareską chustę tylko z otworem na
oczy. Katrina wyczuwała instynktownie, że był
rozdrażniony i miał pogardliwie wykrzywione usta.
Choć nie chciała tego sama przed sobą przyznać,
doskonale zdawała sobie sprawę, że otaczała go
aura władzy, swą postawą budził respekt i cieszył
się autorytetem.
Zaczęła zastanawiać się, skąd wziął lak strojnie
haftowaną, drogą galabiję. Sądząc po bogactwie

background image

ozdób, musiał ją ukraść jakiemuś bardzo zamożnemu
dostojnikowi. Z jednej strony starała się zakpić
z zabawnie wyglądającego teatralnego stroju,
z drugiej była nim oczarowana, rozpalał jej zmysły
i pobudzał wyobraźnię.
Wyglądał teraz na człowieka szlachetnie urodzonego,
który ma władzę i szanuje tradycję. Był nieprzystępny,
a zarazem pociągający, tak jak pustynia,
z której pochodził. Budził strach i podziw,
jego obecność wywoływała zmysłowe dreszcze.
Inni mężczyźni instynktownie czuli przed nim respekt,
a obce kobiety pożądały go. Tak jak ona.
Pragnęła go tak bardzo, że bała się sama przed
sobą do tego przyznać.
Stanęła przed nim dumna i wyprostowana, rzucając
mu wyzywające spojrzenie.
- Jeśli myślisz, że będę szła kilka kroków za
tobą. to grubo się mylisz.

- A twierdziłaś, że studiowałaś historię i obyczaje
plemion żyjących na pustyni.
- Bo to prawda przyznała.
W takim razie powinnaś wiedzieć, że w społeczności
Tuaregów panują stosunki patriarchalne.
- Ale ty nie jesteś Tuaregiem - odparowała, idąc
niechętnie u jego boku.
Kiedy wędrowali przez obóz, nagle podbiegi do
nich chłopiec. Ku zaskoczeniu Katriny Xander pogłaskał
go czule po głowie, mówiąc coś w niezrozumiałym
dla niej dialekcie.
- To sierota - poinformował, kiedy chłopak
oddalił się. - Płacę mu za pilnowanie konia. Stworzenie
przywykło do towarzystwa, a dzieciak potrzebuje

background image

ciepłego łóżka i strawy.
Dziewczyna poczuła, jak wzruszenie dławi jej
gardło. Pomimo okazywanej surowości gdzieś
w środku ukrywała się dobra, pełna troski i współczucia
osoba.
W powietrzu czuło się chłód. Katrina dostała
gęsiej skórki, nie mając pewności, czy to z zimna,
czy ze zdenerwowania.
Z obozowych ognisk rozchodził się zapach pieczonej
jagnięciny. Na samą myśl o jedzeniu poczuła
lekkie mdłości. Kiedy dotarli na plac zebrań, czekała
tam już na nich niewielka grupa zainteresowanych,
chcących przyjrzeć się ceremonii. Grała muzyka
i słychać było śpiewy kobiet.
- To świadkowie. Słyszeli, że bierzemy ślub
i zgodnie z obyczajem przybyli świętować z nami.
Ta muzyka to tradycyjna pieśń weselna. Nie musisz
się niczego obawiać.
Czyżby chciał dodać jej otuchy? Z trudem przełknęła
ślinę, po raz kolejny zalała ją fala niechcianych,
ciepłych uczuć.
El Khalid siedział na prowizorycznym tronie,
w otoczeniu gwardii ochroniarzy. Za nim stała
grupa kobiet należąca do jego rodziny oraz muzycy.
Katrinę ogarnęła panika, jęknęła desperacko,
rozglądając się rozpaczliwie wokół, szukając wśród
tłumu gapiów drogi ucieczki. Nie mogła tego zrobić.
Nie potrafiła.
- Pamiętaj, to nie jest prawdziwy ślub. To nic
nie znaczy.
Usłyszała łagodne słowa, które podziałały jak
kojący balsam na jej rozpaloną skórę. Xander wziął
ją delikatnie za rękę. jakby starał się ją pocieszyć

background image

i uspokoić. Spojrzała na niego szeroko otwartymi
oczyma.
Muzyka ucichła. El Khalid skinął w ich kierunku.
Narzeczeni spletli palce. Drżąc, Katrina ruszyła do
przodu, trzymając się u boku przyszłego męża, a nie
jak nakazywał zwyczaj - tuż za nim.
Młodzi zatrzymali się tuż przed obliczeni dowódcy
rebeliantów. Xander puścił rękę Katriny. Dziewczyna
natychmiast jednak chwyciła jego dłoń. szukając
pocieszenia i fizycznego kontaktu.
Wszystko, co się teraz działo, było tak nierealne,
że tylko absurdalność wydarzeń pozwoliła jej przetrwać
ten koszmar senny. Instynktownie przysunęła
się bliżej do Xandra, odnajdując pokrzepienie w cieple
jego ciała. Jak gdyby znalazła się w magicznym
kręgu, który ją obejmował i chronił. Podobnie jak
miłość chroni zakochanych.
Gorączkowo odrzuciła od siebie osaczające myśli,
koncentrując się na prowadzonej przez El Khalida
ceremonii.
- Podaj mi swoją dłoń - powiedział.
Z niechęcią wyciągnęła do niego rękę. W przeciwieństwie
do Xandra miał brudne paznokcie i zaniedbane
dłonie.
- Teraz ty - zwrócił się do Tuarega.
Katrina zadrżała, kiedy Xander położył swą
brzoskwiniową dłoń na jej dłoni, a El Khalid ścisnął
je mocno razem.
- Czy oboje pragniecie tego małżeństwa?
- Tak - usłyszała znajomy głos.
Przywódca spojrzał na nią wyczekująco.
- Tak - wyszeptała.
- Doskonale! Zatem zgodnie z obyczajem i nadanym

background image

mi prawem oddaję ci. Tuaregu, tę kobietę za
żonę.
Katrina otworzyła szeroko oczy. Słowa El Khalida
brzmiały tak poważnie i dostojnie.
- Weź dłoń tej kobiety, Tuaregu - rozkazał.
Zaschło jej w gardle i serce zaczęło walić w piersi
jak oszalałe. Xander sięgnął po jej rękę, splatając
palce z jej palcami. Intymność gestu połączyła ich
emocjonalnie, uświadamiając im równocześnie fizyczność
ich związku. Słowa były niepotrzebne.
Dłoń połączona z dłonią, ciało z ciałem.
El Khalid wypowiedział kilka słów i stojąca za
nim kobieta ubrana w czador, odsłaniający jedynie
jej ciemne błyszczące oczy. przyniosła zwiniętą
wstęgę delikatnego jedwabiu.
Wziął go od niej i obwiązał nim ich nadgarstki,
mamrocząc coś po zurańsku. Zdenerwowana Katrina
zaryzykowała i spojrzała na Xandra Natychmiast
jednak tego pożałowała, widząc jego ponury,
srogi wyraz twarzy.
Symboliczna wymowa wydarzeń przerosła ją.
Do oczu napłynęły łzy.
Xander powiedział, że ich ślub nie ma znaczenia,
może i dla niego nie miał, dla niej stał się doniosłym
aktem połączenia.
El Khalid wypowiedział jeszcze kilka słów po
czym zwrócił się do Xandra:
- Wziąłeś tę kobietę za żonę. Tuaregu. Odtąd
zawsze będzie przy tobie. Niech Allah pobłogosławi
was długim i szczęśliwym życiem oraz gromadą
dzieci.
Kobieta zdjęła z ich rąk szarfę Xander uwolnił
dłoń żony. Katrina czuła, że słabnie, w żyłach

background image

pulsowała jej krew. Muzycy zaczęli grać Bezradnie
zajrzała w oczy męża. Ceremonia wywarta na niej
ogromne wrażenie. Nawet gdy będą dzieliły ich
setki kilometrów, nic nie wymaże tego, co tu się
przed chwilą stało. Jak on mógł być tak spokojny
w obliczu czegoś, co jej wydawało się wieczne
i nieodwracalne.
Z logicznego punktu widzenia można by uznać,
że zareagowała zbyt emocjonalnie. W końcu ślub
nie miał prawnych konsekwencji.
W milczeniu Xander poprowadził Katrinę w głąb
obozowiska. Zebrani wiwatowali na ich cześć i śpiewali.
Jeśli zamierzasz zemdleć, poczekaj, az wrócimy
do namiotu ostrzegł ją. podtrzymując delikatnie
pod rękę.




ROZDZIAŁ PIĄTY




- Dlaczego nie powiedziałeś mi, co się wydarzy?-
rzuciła gniewnie, kiedy miała pewność, że
nikt ich nie podsłucha.
- Chodzi ci o związanie nadgarstków? Nie wiedziałem,
że tak się to odbędzie - odparł wymijająco.
- To bardzo stary zwyczaj i rzadko się do niego
wraca
- To dlaczego oni sobie o nim przypomnieli?
- Tu rządzi El Khalid, nie ja - oświadczył

background image

sucho. - Zresztą to nie miało większego znaczenia.
Kiedy to mówił, stał odwrócony do niej plecami,
nie chcąc, aby zauważyła, że równie mocno był
poruszony ceremonią. Zgodnie z tradycją jego plemienia
byli teraz ze sobą połączeni nierozerwalnym
węzłem Skrzywił się, starając się odepchnąć od
siebie pożądanie, które go opanowało Nie mógł
pozwolić sobie na słabość.
- To berberyjski zwyczaj, nie przywiązuj do
niego zbyt dużej wagi Nie wracajmy więcej do tego
tematu. - dodał, udając obojętność.
Być może Nazir odwiedzi dzisiejszej nocy El
Khalida, pomyślał. Muszę być czujny. Nie mogę się
dekoncentrować.
- Kładź się spać - rozkazał apodyktycznym
tonem.
Jej oczy zrobiły się okrągłe. Są małżeństwem
zaledwie od kilku minut, a on już jej rozkazuje.
Przeszył ją nagły dreszcz. To była ich noc poślubna
i jeśli Xander postanowi skorzystać ze swego przywileju,
nie oprze mu się.
- Nic jesteśmy prawdziwym małżeństwem
- przypomniała mu. - Nie masz prawa mi rozkazywać.
- Jako mąż, nie. Zapominasz chyba jednak, że
zdobyłem cię. Jesteś moją własnością i jesteś zdana
na moją łaskę. Mogę zrobić z tobą, co zechcę. Masz
iść do sypialni i tam zostać. Koniec dyskusji.
Xander stał z założonymi rękoma i czekał, aż ona
wykona polecenie.
Katrina nie była przygotowana do zakończenia
tej rozmowy. Zawsze starała się dostrzec w innych
coś pozytywnego. Pragnęła odnaleźć to dobro również
w nim. Czyżby dlatego, że nie potrafiła przezwyciężyć

background image

w sobie pożądania i szukała usprawiedliwienia?
Musi zwalczyć te uczucia. Poza tym fascynacja
minie, jak wróci do normalnego życia.
- Dlaczego mnie poślubiłeś? spytała, nic mogąc
powstrzymać ciekawości. - Liczysz na wysoki
okup, który za mnie dostaniesz, czy chciałeś mnie
ochronić przed Sulimanem?
Tuareg posłał jej piorunujące spojrzenie. Jak
gdyby chciał poznać jej najtajniejsze sekrety. Jak na
złoczyńcę, był dumny i arogancki, co do niego pasowało,
musiała niechętnie przyznać.
Jego twarz pociemniała. Przestraszył się, że odkryła
jego kamuflaż, przejrzała go i dostrzegła, kim
naprawdę jest. Czy zorientowała się. że ma do niej
słabość? Czy wyczula panujące między nimi napięcie?
Jego pożądanie i walkę, jaką toczył? Miał
nieodpartą chęć wziąć ją w ramiona i urzeczywistnić
złożone śluby.
Zrobił w jej kierunku kilka kroków, zanim uświadomił
sobie, w jakiej znajdowali się sytuacji. Ona
była młodą, nowoczesną dziewczyną, która wykorzystywała
swe atuty kobiecości dla osiągnięcia
obranych celów.
- Jakiej oczekujesz odpowiedzi? Że ożeniłem się
z tobą, aby cię ocalić? Masz nadzieję, że uczynisz
mnie wobec siebie bezbronnym i że pewnego dnia
uda ci się to wykorzystać? Na przykład skusisz mnie.
żebym zwrócił ci wolność? - spytał drwiącym tonem.
Twarz Katriny spłonęła rumieńcem.
- Mogłam się domyślić, że przyjdzie ci coś
takiego do głowy. Jak taki obłudny typ jak ty
mógłby pomyśleć coś innego.
- A nad czym tu się zastanawiać? odparował.

background image

Dla twojej informacji, miałam nadzieję, że
odnajdę w tobie coś, za co będę mogła cię szanować
Jakąś zaletę, to znaczy...
- Czyli sposób, dzięki któremu będziesz mogła
mną manipulować!
Swymi słowami Katrina dotarła do ciemnych
zakamarków jego duszy, odsłoniła ukrywany przed
światem czuły punkt. Zwerbalizowała jego własne
opinie na temat miłości i małżeństwa. Jego starszy
brat twierdził, że rodzice Xandra kochali się nad
życie. Tak bardzo, że nie bali się wykroczyć poza
granice kultur, z których się wywodzili, i rodzinne
tradycje. Tak niezwykłe uczucie pozostawiło
w księciu pragnienie równie wielkiej miłości. Duma
była jednak silniejsza. Wiedział, że nie potrafi pokochać
kobiety, której nie szanuje. Kultura, w jakiej
się wychował, odrzucała kobiety prowadzące bogato
życie erotyczne.
Osoba pokroju Katriny, podająca w wątpliwość
jego szlachetność, za taką obrazę powinna zostać
ukarana.
Nie skusisz mnie tak łatwo, nie jestem kretynem
bez charakteru, jak ten twój angielski kochanek.
Nie oślepisz mnie sztucznym blaskiem taniego
towaru, który masz na sprzedaż. W rzeczywistości
tak bezwartościowego jak ty sama. Mnie nie tak
łatwo zadowolić, a tym bardziej oszukać.
Katrinie zaschło w ustach. Czuła się upokorzona
podłymi oskarżeniami.
- Nie masz prawa tak do mnie mówić!
Wiedział, jak zranić do żywego. Żadna nie chciałaby
usłyszeć tylu podłych słów z ust mężczyzny.
- Wychodzę oświadczył krótko, rzucając jej

background image

pogardliwe spojrzenie.
Idąc przez obóz, Xander czynił sobie wyrzuty
w związku z tym, co czuł do Angielki. Rozum pytał,
jak mógł pożądać tak rozwiązłej kobiety, ciało
błagało o spełnienie.
Działała na niego jak jeszcze nigdy żadna kobieta.
Wszystko w niej go pociągało, na tysiąc sposobów.
Jednak w jego życiu nie było na nią miejsca.
Duma nie pozwalała mu jej pożądać.
Zbliżając się do namiotu El Khalida, zaczął zastanawiać
się, czy nie popełnił poważnego błędu.
Agenci mieli duże wątpliwości co do udziału Nazira
w spisku. Xander był przekonany, że minister planuje
przewrót. Pytanie brzmiało tylko: kiedy i jak?
Kryjąc się w mroku w pobliżu siedziby przywódcy
rebeliantów, usłyszał niespodziewanie warkot
silnika nadjeżdżającego samochodu. Z ciemności
pustyni wyłoniła się elegancka terenówka z napędem
na cztery kola. Zatrzymała się z piskiem opon
nieopodal wejścia do obozowiska. Książę nie mógł
uwierzyć własnemu szczęściu. Otworzyły się drzwi
i z samochodu wyskoczyli uzbrojeni ochroniarze,
a zaraz po nich jego kuzyn.
El Khalid wyszedł powitać gości. Skłonił im się
nisko, po czym zaprosił do namiotu.
Więc jednak Xandcr miał rację! Musi natychmiast
powiadomić agentów.





background image




ROZDZIAŁ SZÓSTY




Katrina nagle przebudziła się ze snu pełnego
erotycznych symboli. Przyśniło jej się, że przyniesiono
jej zawiniętą w bogato zdobionym, wielobarwnym
dywanie do namiotu potężnego wojownika,
zdumiewająco podobnego do Xandra .Tak jak Kleopatrę
do Cezara.
Paliła ją twarz. Starała się odrzucić od siebie
zmysłowe fantazje i wizje. Bez rezultatu, przed
oczyma stanęły senne obrazy, jak pojawia się przed
Xandrem w zwiewnych, przezroczystych szatach
w kolorach tęczy, przez które widać jej nagie ciało.
Zbliża się do niego, dostrzegając w jego oczach
ukrywane pragnienie. Zwilża usta koniuszkiem języka
Jej skóra płonie słodkim, nienasyconym pożądaniem.
Nie pytając o pozwolenie, przywiera do
niego całym ciałem, jej dłonie błądzą po jego torsie .
Ich usta spotykają się w namiętnym, zapierającym
dech pocałunku...
Więcej nie chciała pamiętać. Leżała nieruchomo,
bojąc się zasnąć.
Za jakieś trzy godziny nadejdzie świt, pomyślał
Xander. Agenci specjalni zgodzili się, że jak tylko
El Khalid ogłosi, jaki jest cel wizyty Nazira. opuszczą
obóz. i pojadą powiadomić Radę Państwa. Książę
zacisnął usta. Choć ich ponaglał, pozostawali

background image

niewzruszeni Nie chcieli podjąć żadnych działań
przeciw ministrowi, dopóki nie będą mieli niepodważalnych
dowodów, że szykuje przewrót przeciw
władcy Zuranu.
Z części sypialnej dobiegało cichutkie posapywanie
śpiącej Katriny. Jego żony, ale też kobiety
innego. Może nawet wielu. Zalało go uczucie gniewu
i zazdrości. Zrobił krok w jej kierunku i zastygł.
To wszystko nieprawda - powiedział do siebie
ostrym tonem. Jeśli to zlekceważy, wyrzuci z serca
i z głowy, problem zniknie. Podobnie jak pragnienie
Katrinę przebudziło poranne nawoływanie do
modlitwy. Po chwili zmęczenie wywołane wydarzeniami
poprzedniego dnia wzięło górę i zapadła
w sen.
Xander tymczasem oczekiwał w napięciu na rozwój
akcji. Wiadomość, że El Khalid ma ważnego
gościa, rozeszła się po obozie jak błyskawica. Natychmiast
zwołano naradę, aby omówić cel wizyty,
Razem z innymi książę ruszył na plac zebrań.
gdzie zasiadł w pobliżu tajnych agentów.
Przemowa El Khalida była krótka i konkretna.
On i jego ludzie zostali wynajęci, aby w trakcie
obchodów uroczystości Dnia Narodowego w Zuranie
przeniknąć w tłum świętujących i wywołać
uliczne zamieszki.
- Nic nie wspomniał o podjęciu próby zabicia
twego brata -jeden z agentów zwrócił uwagę księciu
po zakończeniu zgromadzenia.
- Nazir nikomu nie ufa. sam będzie chciał go
zabić podczas rozruchów. Oficjalnie przebywa poza
krajem - wyjaśnił Xander ponuro. - Przebierze się
za jednego z łudzi El Khalida i uderzy podczas

background image

tradycyjnego przemarszu władcy ulicami wśród tłumu
obywateli Zuranu.
- Nie mamy na to żadnych dowodów.
- Chcesz wziąć na siebie ryzyko, że nie mam
racji? - spytał wyzywająco. - Tu chodzi o życie
króla.
Na moment zapadło kłopotliwe milczenie.
- Wyjeżdżamy złożyć meldunek. Jak tylko znajdziemy
się poza zasięgiem radiowym, wezwiemy
helikopter. Nasz raport przedstawimy Radzie w ciągu
najbliższych kilku godzin. Wydamy zalecenie.
aby natychmiast wysłano do obozu wojska i wzięto
wszystkich do aresztu. Jeśli faktycznie się nie mylisz,
będzie wśród nich również Nazir.
Xander wiedział, że nie uda mu się już nic więcej
osiągnąć. Naciskanie agentów nie miało sensu, podobnie
jak proszenie przyrodniego brata, żeby dla
własnego bezpieczeństwa odwołał tradycyjny pochód
w dzień narodowego święta Zuranu.

Poranne słońce powoli nagrzewało piasek pustyni.
Wokół rozchodził się zapach gotowanego jedzenia.
Z głębokiego snu obudził Katrinę aromat świeżo
parzonej kawy. Będąc w półśnie, przez krótką chwilę
rozkoszowała się wybornym zapachem, zanim
wróciła do smutnej rzeczywistości.
Usiadła na łóżku, czuła lekkie zawroty głowy
i mdłości.
Zanim wstała i pobiegła do łazienki, przez moment
nasłuchiwała, starając się zlokalizować Xandra.
Wzięła szybki prysznic, odkrywając podczas
namydlania się nieznaną dotychczas wrażliwość
swej skóry na dotyk. Zmysłowy sen, który przyśnił

background image

jej się w nocy, pozostawił na jej ciele fizyczny ślad,
jak gdyby Xander się z nią kochał. Z ulgą wytarła się
i ubrała.
W chwilę później znalazła się na dworze. Tuareg
stal o kilka metrów od niej.
Obserwując ją, Xander niechętnie przyznał, że
rumieńce na jej policzkach i spuszczony wzrok,
kiedy na niego patrzyła, były wszystkim, czego mąż
może oczekiwać od panny młodej pierwszego ranka
po nocy poślubnej. Jej skromność i zawstydzenie
wywołały w nim rozczulenie. Miał ochotę podbiec,
chwycić ją w ramiona i zanieść do łóżka, aby
pokazać jej nowe ogrody rozkoszy. Było to oczywiście
niemożliwe.
Na jego ustach pojawił się gorzki uśmiech.

Można by powiedzieć o niej wiele rzeczy, ale na
pewno nie to, że była niewinna. Czuł, jak pulsuje
w nim krew europejskich przodków. Jak miał znaleźć
kobietę, która zrozumie i zaakceptuje jego
podwójną tożsamość, a on pokocha ją tak mocno, że
nie będzie potrafił bez niej żyć? Niemożliwe. Ułożył
już sobie życie bez kobiety i był całkiem szczęśliwy.
Poza tym miał ważniejsze sprawy na głowie.
- Przed chwilą panował tu spory hałas i poruszenie
- powiedziała Katrina, starając się zachowywać
naturalnie, jak gdyby nic się nie stało, jakby zeszłego
wieczoru nie została jego żoną.
- To tu normalne - skłamał gładko. - A co,
liczyłaś, że przybędzie po ciebie twój kochanek?
- Starałam się nawiązać rozmowę odparła ze złością.
- To dla ciebie - powiedział, ignorując jej uwagę
i wręczając jej czarną burkę. - Zawsze kiedy

background image

wychodzisz z namiotu, masz ją zakładać.
Katrina zrobiła wielkie oczy. spoglądając na niego
z niedowierzaniem.
- Mowy nie ma - odmówiła stanowczo.
- Nic opuścisz namiotu bez burki - powtórzył.
- Jeśli nie posłuchasz, nic pozostawisz mi wyboru
i będę musiał posunąć się do bardziej drastycznych
środków, aby zapewnić sobie twoją uległość.
- Ciekawe jak? - spytała buntowniczo. - Założysz
mi ją na siłę?
- Nie - odpowiedział spokojnie. - Po prostu
uniemożliwię ci wychodzenie z namiotu. Spętam
cię tak, jak pasterz niepokorną kozę.
Katrina nie mogła uwierzyć własnym uszom,
z odrazą wzdrygnęła się, zbulwersowana prymitywną
groźbą. Nie była w stanie wydobyć z siebie
słowa. Zamachała tylko ze złością rękoma i obrzuciła
go mrożącym spojrzeniem.
- Pora coś zjeść. Podnieś burkę i załóż ją - rozkazał.
- Nie - powtórzyła. - Pachnie perfumami innej
kobiety - dodała ze złością.
Xander nic nie odpowiedział. Burkę udało mu się
nabyć, słono przepłacając, po długich targach z jedną
z kobiet El Khalida. Katrina miała słuszność.
materiał przesiąknięty był intensywnym zapachem
wody toaletowej. Xander musiał mieć jednak pewność,
że dla własnego bezpieczeństwa dziewczyna
usłucha go.
Gdyby jego kuzyn wrócił do obozu i spotkał
Europejkę, mógłby nabrać podejrzeń. Gdyby doszedł
do wniosku, że stanowi dla niego najmniejsze
nawet ryzyko, zabiłby ją bez wahania. Jako żona
Tuarega. nosząca burkę, nie wzbudzi zainteresowania

background image

Nazira.
- Musisz ją nosić dla własnego bezpieczeństwa
- powiedział cicho.
Ta nieoczekiwana troska w jego glosie zwróciła
jej uwagę. Czyżby tliła się w nim iskierka ciepła
i opiekuńczości?

- Z powodu Sulimana? - odgadła, kryjąc nieumiejętnie
lek.
- Nie obawiaj się, nie pozwolę mu cię skrzywdzić.
Kobiety mieszkające w obozie oczekują, że
będziesz ubierała się tak jak one, mężczyźni będą
chcieli widzieć w tobie moją żonę.
Instynktownie uznała, że ma rację. Podniosła
burkę i założyła ją, marszcząc nos.
Xander odwrócił wzrok i zniknął w sypialni,
z której po chwili przyniósł prześcieradło. Ku jej
zaskoczeniu rozłożył je i zaczął zgniatać rękoma.
Następnie wyjął sztylet, podciągnął rękaw i zaciął
się w ramię, z którego zaczęła sączyć się powoli
krew. Zwinął środek prześcieradła i przyłożył do
rany.
- Co robisz? - spytała zdziwiona.
- Kiedy targowałem się o burkę, matka El Khalida
przypomniała mi, że wśród plemion nomadzkich
istnieje zwyczaj, że po nocy poślubnej wywiesza się
zaplamione krwią prześcieradło, jako dowód niewinności
panny młodej. Jeśli nie potwierdzimy twego
dziewictwa, oboje zostaniemy okryci hańbą.
Katrina zbladła i zaczęła wpatrywać się w niego
wzrokiem pełnym odrazy. Po tym, co jej powiedział,
ostatnią rzeczą, na jaką miała ochotę, było
publiczne pokazywanie się.

background image

- O co chodzi? - spytał Xander, kiedy zaczęła
zdejmować burkę.
- Straciłam apetyt - oznajmiła. - Naprawdę

uważasz, że możesz robić ze mnie pośmiewisko,
żeby zaspokoić chorą ludzką ciekawość?
Poczuła, jak łzy napływają jej do oczu. Starała się
je powstrzymać, wciągając wielkimi haustami powietrze.
Nie mogła się przed nim rozpłakać.
- Nie możesz oceniać nas w europejskich kategoriach.
W tym zwyczaju nie ma nic niewłaściwego.
Chroni waszą płeć, a nie upokarza jej.
- Niby jak? - spytała.
- W prosty sposób - odparł. - Nomadzi prowadzą
dość niebezpieczne życie. Mężczyźni walczą
i często giną. Jeśli mężczyzna umiera, jego rodzina
może nie chcieć przyjąć dziecka jego żony, jeśli nie
ma dowodu, że kobieta była niewinna, wychodząc
za mąż. Dowód dziewictwa panny młodej chroni
honor jej i jej rodziny. Na twoim miejscu tuareska
dziewczyna towarzyszyłaby dumnie mężowi, potwierdzając
publicznie swą niewinność.
- Być może, ale ja nią nie jestem.
- Nie jesteś również dziewicą.
- Nie... to znaczy tak - bąknęła.
- Jestem głodny, idę coś zjeść - przerwał sucho.
Wyglądał srogo i budził respekt. Serce Katriny
zaczęło mocniej bić, Xander wziął prześcieradło,
rzucił jej złowrogie spojrzenie i wyszedł.
Nie mogła za nim pójść, nie pozwalała jej urażona
duma.

background image






ROZDZIAŁ SIÓDMY



Katrinie burczało w brzuchu z głodu, ale wcale
nie przejmowała się, że on może to usłyszeć.
- Przyniosłem ci kawę i coś do jedzenia.
Dziewczyna odwróciła się i patrzyła oniemiała.
bo oto Xander wkroczył do namiotu z dzbankiem
kawy i talerzem, na którym piętrzyły się owoce
i ciasteczka. Pomyślał o czymś do jedzenia? To
dopiero! Była przekonana, że to barbarzyńca, zdolny
do wszelkiego okrucieństwa, a jednak umiał nie
tylko zachować się kulturalnie, ale wręcz okazać
troskę o drugą osobę. Bez wątpienia pomyliła się.
I to nie po raz pierwszy. To niepokoiło ją i jednocześnie
urzekało. Zupełnie jakby gdzieś, głęboko
w niej małe źródełko szczęścia biło krystaliczną
wodą.
- Masz szczęście, matka El Khalida w końcu
uznała, że skoro odmówiłaś przyjścia dziś rano,
widocznie jesteś skromną dziewczyną.
To znaczy, że on uważała, że Katrina nie jest
skromną dziewczyną? Źródełko szczęścia przestało
bić, a wesołe rozbawienie zastąpiła mieszanka
wściekłości i żalu.
Xander ustawił przyniesione naczynia na ławie,
a Katrina. patrząc na smakołyki, mimo targających

background image

nią sprzecznych uczuć uświadomiła sobie, jak bardzo
jest głodna.
- Muszę już iść. Pamiętaj, nie wolno ci wychodzić
z namiotu bez burki.
Katrina nie tknęła jedzenia, dopóki nie upewniła
się, że sobie poszedł. Kawa roztaczała niebiański
aromat i smakowała jeszcze lepiej. Soczyste, kwaskowe
owoce zaostrzały apetyt, a maleńkie migdałowe
ciasteczka rozpływały się w ustach.
Xander zajął się dopinaniem uprzęży swojego
konia, ale myślami dryfował daleko od cierpliwego
zwierzęcia, które z czułością skubało go w ramię.
Jak mógł pozwolić, by obraz Katriny u boku
innego mężczyzny tak bardzo go ranił? Jak mógł
dopuścić do sytuacji, że sam jej widok wzbudzał
w nim takie pożądanie, że musiał wyjść z namiotu,
by zachować bezpieczny dystans? Czyżby wstrząsnęła
nim wielowiekowa tradycja ślubna? Akurat
W końcu to była tylko potrzeba chwili, jedyny
sposób uchronienia Katriny przed napastliwym Sulimanem.
Już nawet zdecydował się poprosić brata
przyrodniego o unieważnienie małżeństwa.
Xander podrapał klacz za uchem. Była prawdziwą
arabską pięknością czystej krwi. po jednym
z najlepszych ogierów ze stajni brata. W jej mądrych,
czarnych oczach odbijała się arystokratyczna
duma i szlachetność.

Dlaczego tak bardzo wzruszyły go ciemne podkówki
pod oczami Katriny, gdy wszedł rano do
namiotu? Czemu tak trudno było się oprzeć chęci,
by podejść i pocałować ją w drżące usta? Wiedział,
że nie wolno mu nawet o tym marzyć, na takie

background image

uczucia nie ma w jego życiu miejsca.
Po przygotowaniu klaczy do drogi poszedł spacerkiem
w stronę oazy, powoli, niedbale, z wesołą
miną, jak gdyby nigdy nic. O ile El Khalid mógł
zlecić swoim najbardziej zaufanym ludziom by
mieli oko na wszystkich. Nazir na pewno ustawił
własnych szpiegów tak, by w razie czego pierwszy
wiedział o grożącym mu niebezpieczeństwie
Xander z trudem opierał się pokusie, by zadzwonić
do brata. Miał komórkę w kieszeni i wystarczyłoby
po nią sięgnąć, jednak zdawał sobie sprawę,
że Nazir może mieć ich rozmowy na podsłuchu,
mimo że teoretycznie przebywa poza granicami
kraju. Xander usłyszał daleki warkot śmigła i zmarszczył
brwi. Przesłonił oczy dłonią i spojrzał pod
słońce. Nad horyzontem widniał punkt powiększający
się z chwili na chwilę. Nisko nad ziemią leciał
helikopter.
To Nazir! Nikt inny! Jaka może być lepsza metoda
pojawienia się w Zuranie, a potem opuszczenia
miasta natychmiast, gdy tylko władca zginie i cel
zostanie osiągnięty? Ciekawe, czy Nazir powiedział
El Khalidowi o twoich zamiarach. Xander raczej
nie przypuszczał. Nie sądził, by przywódca buntow-
ników miał opory przed popełnieniem okrutnego
morderstwa. Nie, za duże pieniądze zrobi to bez
wahania.
Nazir był zresztą za sprytny, żeby udzielać komukolwiek
informacji, które mogłyby kiedykolwiek
zostać wykorzystane przeciw niemu. O nie!
Śmierć władcy zostanie oczywiście przypisana rebeliantom,
o tym Xander był przekonany.
Helikopter w maskujących barwach zbliżał się

background image

coraz bardziej. Xander odwrócił się do niego tyłem
i udał. ze przygląda się oazie. Lepiej nie zwracać na
siebie uwagi, gapiąc się na tych ludzi zbyt otwarcie
Chciał jednak być na miejscu, gdy maszyna
wyląduje. Ruszył więc z powrotem w stronę obozu.
Jak można się było spodziewać, pojawienie się
helikoptera wzbudziło dużą ciekawość i gorączkowe
dyskusje, o czym Xander mógł się przekonać,
gdy dołączył do grupy mężczyzn zebranych najbliżej
lądowiska.
Gdy śmigło przestało się kręcić, z helikoptera
wysiadł człowiek w tradycyjnym stroju, w którym
Xander bez trudu rozpoznał swojego kuzyna, mimo
że ten zwykle przecież pojawiał się W eleganckim,
włoskim garniturze, teraz zaś szczelnie spowity
islamską szatą
A więc jednak! Potwierdzenie przypuszczeń dało
mu miłe poczucie satysfakcji, ale zaraz zagłuszyła
je wściekłość na Nazira. Władca miał dla niego
zawsze otwarte serce, pełne miłości i szczodrości,
tymczasem pazerność i żądza władzy skłaniały Nazira
do odpłacenia mu złem; zamierzał go zgładzić
i zająć jego miejsce. Xander w żadnym wypadku nie
mógł na to pozwolić!
Odkąd Xander wyszedł, minęło około godziny
i Katrinie całkiem znudziło się bezczynne siedzenie
w namiocie.
Ze zbuntowaną miną wstała i zdecydowanie ruszyła
do wyjścia. Czemu niby to on ma jej mówić,
co ma robić! Przecież tak naprawdę w końcu nie jest
jego żoną!
Myśl o tym, że mógłby ją traktować jak równą
sobie, szanować i kochać, wzbudzała w niej dziwną

background image

mieszankę uczuć, nad którą w tej chwili nie była
zdolna zapanować. Chyba nie byłoby to w sumie
takie złe...
Poza tym, jak sobie pomyślała, chociaż nie jest
jego żoną, to w każdym razie na pewno może się
uważać za jego więźnia!
Ciekawe, jak wysokiego okupu zażąda za jej
powrót? Wydział rządowy, dla którego pracuje, jest
malutki, na pewno nie ma budżetu na nieprzewidziane
wydatki. A może wydaje mu się, że trafił na
kobietę z bogatej rodziny, gotowej złożyć się na
okup? Nieraz słyszy się o takich przypadkach, chociaż
nigdy w życiu nie pomyślałaby, że taka historia
może się przytrafić jej samej!
Chciałaby być tak dzielna, żeby odważyć się na
próbę ucieczki, ale nie widziała takiej możliwości,
bo obóz był dobrze strzeżony. Nawet gdyby udało
jej się zmylić czujność strażników, dobrze wiedziała,
na co się naraża, oddalając się od oazy. Na
pustyni czekała ją pewna śmierć.
Mogłaby jeszcze spróbować ukraść samochód,
ale z goryczą pomyślała, że musiałaby to być maszyna
z zainstalowanym systemem nawigacji satelitarnej
i pełnym bakiem benzyny.
A więc niestety najrozsądniejsze, co może zrobić,
to zostać tam. gdzie jest. Zresztą, co to ma
wspólnego z rozsądkiem? Czy gdyby ktoś dał jej
szansę ucieczki, faktycznie by z niej skorzystała?
Czy może mieć stuprocentową pewność, że nie
działa pod wpływem niebezpiecznych uczuć, jakie
pojawiają się na myśl o Xandrze? Że nie ma ochoty
się im poddać? Jeszcze czego! - zbeształa się
i uświadomiła sobie, że palą ją policzki. Poczuła,

background image

jak znane już i bardzo szczególne napięcie ogarnia
jej ciało.
Mamy przecież dwudziesty pierwszy wiek; żadna
kobieta nic musi już ukrywać, że także i jej
zdarza się odczuwać pożądanie. Nie musi sobie
wmawiać, że podniecenie może się brać tylko z miłości.
Ma pełne prawo tak czuć i jeśli uzna za
stosowne, nie ma przeszkód, by zaangażowała się
w znajomość, która da obojgu trochę czystej przyjemności,
bez wielkich konsekwencji. Mówiąc wprost,
co stoi na przeszkodzie, by z kimś spać, a potem się
z nim pożegnać, jeżeli oboje akceptują takie rozwiązanie?
Katrina zastanawiała się, czy ona akceptuje
takie rozwiązanie. Czy właśnie tego by
chciała?
Snując takie rozważania, chodziła tam i z powrotem
po dywanie, aż nagle przypadkiem zaczepiła
palcem stopy o kant jakiejś skrzynki, której
w zamyśleniu nie zauważyła, a która wystawała
spod niskiej kanapy.
Zmarszczyła brwi i schyliła się. by rozmasować
bolący palce, a przy okazji uklękła i chciała popchnąć
skrzynkę pod kanapę, żeby nie przeszkadzała.
Po chwili zmieniła jednak zdanie i wyciągnęła ją
na środek.
Ciekawe, co jest w środku. Oczywiście zdawała
sobie sprawę, że nieładnie robi. zaglądając do wnętrza,
ale kobieca ciekawość zwyciężyła i Katrina
uniosła pokrywkę.
W skrzynce były książki. Nic więc dziwnego, że
taka ciężka! Wzięła jedną z nich do ręki i ze
zdziwienia otworzyła usta. To nie książki, to dzieła
sztuki godne biblioteki konesera - bardzo zresztą

background image

zamożnego, gdyż woluminy oprawione były w skórę,
ze złotymi literami na grzbiecie i złoconymi
brzegami stronic. Jedna taka książka warta jest
majątek! Z nabożną czcią Katrina otwarła książkę.
Pierwsze wydanie. Książka o wartości kolekcjonerskiej,
przypuszczalnie niezwykle rzadka. Był to tom
poezji, zawierający między innymi wiersze Roberta
Browninga dedykowane Elizabeth Barret. Na marginesie
czyjaś ręka pięknym, eleganckim pismem
skreśliła następujące słowa: ,.Dla mojej ukochanej
Elizabeth".
Gorące łzy wzruszenia zaćmiły jej wzrok. Tak
proste słowa, a dla kogoś musiały znaczyć więcej
niż tysiąc pierwszych wydań. Ta książka była prezentem
ofiarowanym z miłości. Dla ukochanej osoby.
Bardzo delikatnie zamknęła ją i odłożyła na
miejsce, po czym podniosła drugą.
Ta była dla odmiany po francusku - dzieło autora
o nieznanym jej nazwisku, ale podobnie jak poprzednia
nosiła dedykację „dla Elizabeth". Pod
dedykacją widniał zamaszysty, męski podpis,
a obok rodowy półksiężyc władcy Zuranu.
Serce podskoczyło jej w piersi. To oznacza, że
książki pochodzą z samego pałacu królewskiego!
A Elizabeth, kimkolwiek była, musiała być wielką
miłością królewskiego syna!
Podniosła trzeci wolumin. Tym razem książka
była po arabsku.
Nie trzeba być znawcą, by mając w ręku takie
książki, ocenić ich wartość. Białe kruki, niepowtarzalne,
warte fortunę. Ale o wiele większe znaczenie
miała dla niej nic ich wartość materialna, lecz to.
że były świadectwem czyjegoś niezmiernego oddania

background image

i głębokiej miłości. Jak wspaniale byłoby być
kobietą, którą ktoś aż tak bardzo kocha.
Po stanie książek można bvlo poznać, że zawsze


ktoś troskliwie się z nimi obchodził, szanował je
i traktował jak cenny skarb. Teraz jednak znalazły
się w posiadaniu Xandra, a nietrudno zgadnąć, jak
trafiły do jego namiotu. Pewnie zostały skradzione
prawowitemu właścicielowi - pomyślała.
Choć nie było jej zimno, przeszył ją dreszcz. Co
ją tak zaskoczyło? Przecież zdawała sobie sprawę,
kim jest Xander!
To zdarzenie w alejce, jego chłodne kalkulacje
w sprawie okupu za jej wolność, odkrycie, że trzyma
u siebie skradzione przedmioty... Teraz już
naprawdę zdawała sobie sprawę, w jak smutnym
położeniu się znalazła, trafiając w ręce kogoś takiego.
Powoli zaczęła układać książki z powrotem
w skrzynce, zatrzymała się jednak nad ostatnią.
- Co ty robisz?!
Ponieważ nie słyszała, jak Xander wchodzi, podskoczyła,
niemal upuszczając ciężki tom na ziemię.
W jego glosie brzmiała agresja. Ale Katrina
nie zamierzała dać się zastraszyć. Na pewno nie
jemu!
Wstała i odwróciła się do niego, on jednak klęczał
nad skrzynką, nie zwracając na nią najmniejszej
uwagi. Sprawdził zawartość, a następnie opuścił
pokrywę i zamknął skrzynkę na kluczyk, który
miał przypięty przy pasku.
- Jak śmiałaś grzebać w moich rzeczach?! - powiedział
ostro.

background image

Twoich! Akurat! - odpowiedziała śmiało.

- Nie wmówisz mi, że te książki są twoje! Widziałam
dedykacje. Ukradłeś je!
Xander nic wierzył własnym uszom. Nie dość, że
grzebała w jego prywatnych rzeczach, skarbach,
pamiątkach odziedziczonych po rodzicach, to jeszcze
miała czelność oskarżać go o kradzież! W porywie
furii Xander zapomniał, że mogła mieć powody,
by nie do końca wierzyć w jego uczciwość; pamiętał
tylko o tym, ile starań zawsze dokładał, by niezależnie
od okoliczności chronić cenne książki, które
ojciec dawał matce w dowód miłości, jeszcze zanim
zostali małżeństwem.
Przywiązanie do książek było w nim tym silniejsze,
że jako dziecko, mając przy sobie te tomy, czuł
się bliżej matki, której nigdy nie poznał. Potem stały
się jego talizmanem i nigdzie nie ruszał się bez nich.
Gdyby któryś z buntowników El Khalida znalazł je,
musiałby oczywiście udawać, że je ukradł. Szczęśliwie,
niepisany kodeks moralności nawet buntownikom
nakazywał zachować szacunek dla prywatnych
rzeczy innych osób, choćby wroga.
Tylko Katrina nie stosuje się do obowiązujących
zasad. Przez nią nie sypia po nocach i nie może
pozbierać myśli, a ona jeszcze śmie rzucić mu
w twarz, że nie ma prawa do pamiątek po swojej
matce!
- Te książki są moje - mruknął ponuro, a ze
złości oczy pociemniały mu jeszcze bardziej.
Katrina jednak nie była skłonna mu uwierzyć.

Spojrzała na niego wzrokiem pełnym podejrzliwości.

background image

- To mało prawdopodobne. Te książki warte są
fortunę, to eksponaty muzealne, pierwsze wydania
- powiedziała pewnym siebie głosem.
Xander stał sztywno, zdecydowanie zbyt blisko.
Górował nad nią i emanowała z niego wrogość.
Zbyt późno zdała sobie sprawę, jaki efekt wywierają
jej słowa i jak go rozdrażniła. Ze strachu próbowała
się cofnąć choć o krok. ale za nią stała kanapa i nie
było gdzie uciec.
- Śmiesz mi zarzucać, że kłamię? - wysyczał
i zrobił pól kroku w przód.
- Tak, uważam, że kłamiesz - odważyła się
rzucić mu gniewnie w twarz. - Jesteś kłamcą, a do
tego złodziejem.
Powiedziała to z niekłamaną pasją, patrząc na
niego z taką pogardą, że Xander poczuł się dogłębnie
zraniony. Złapal ją za ramiona i ścisnął tak
mocno, że zabolało. Próbowała się wyrwać, ale nie
miała dość siły.
- Nie będziesz mnie oskarżać! - zagrzmiał.
- Właśnie że będę, skoro to prawda! - odparła
Katrina coraz bardziej zawzięcie. Nie zamierzała
się poddać.
- Skoro musisz wiedzieć, te książki dostałem
w prezencie od matki. - Xander nie mógł już dłużej
się powstrzymać i powiedział to. co dotąd starał się
utrzymać w najgłębszej tajemnicy.

Czuł, jakby te słowa ktoś siłą wyrwał mu prosto
z serca i została tam po nich bolesna rana.
Katrina patrzyła na niego ze zdziwieniem, powtarzając
w myśli to, co powiedział. Czy on naprawdę
przypuszcza, że da się nabrać na taki tani

background image

chwyt? Z drugiej strony widziała, jak mocno był
poruszony tym, co sam mówi - wokół niego unosiła
się aura cierpienia, niemal mogła poczuć w ustach
smak goryczy i bólu.
Miała też świadomość ciepła bijącego od jego
płonącego z gniewu ciała i ku swemu zaskoczeniu
zauważyła, że jej własne ciało odpowiada podobnym
ogniem, lecz nie mającym wiele wspólnego
z gniewem. Jak to możliwe? Dlaczego ją aż tak
podniecał mężczyzna, dla którego nic mogła mieć
nawet odrobiny szacunku? Musi walczyć ze sobą,
by nic dać się ponieść imaginacji, lecz twardo stać
na ziemi.
- Niemożliwe. - Zmusiła się, by jeszcze raz
zaprzeczyć, modląc się jednocześnie, by nie zobaczył
w jej oczach, jak bardzo chciałaby, żeby
się okazało, że mówi prawdę i wszystko jest w porządku.
Ale cóż, uparł się przy swojej wersji, zamiast
przyznać, jak jest naprawdę, i zranił ją tym o wiele
bardziej. Uspokoiła się na chwilę i powiedziała
cichym głosem:
- Te książki mają na pierwszej stronie znak
władcy Zuranu.

Słowa te padły w całkowitej ciszy, niczym kamienie
rzucane w czarną przepaść. Nie miała odwagi
spojrzeć mu w oczy. Nie mogła znieść widoku tych
oczu teraz, gdy musiał pogodzić się z przywołanym
przez nią faktem. Napięcie w namiocie stało się tak
siłne, że odczuwała je fizycznie, jakby coś zaciskało
się wokół jej ciała i miało ją zaraz zgnieść. Z trudem
nabrała powietrza do płuc i rozprostowała plecy.
- Nie masz po co dłużej kłamać. Xander - ciągnęła

background image

- bo sam wiesz, że ci nie uwierzę. Jesteś
zwykłym kłamcą i zło...
W tym momencie Xander poczuł, że jego duma
nie zniesie takiego upokorzenia. Najbardziej bolało
go, że odkrył się przed nią, a ona i tak mu nie
uwierzyła. Nigdy czegoś takiego nie przeżył - bólu.
rozgoryczenia, a jednocześnie żalu i potrzeby, by
mimo wszystko go zrozumiała.
- Dosyć tego! - wydusił nieswoim głosem.
Przyciągnął ją do siebie i przycisnął usta do jej
warg.
Był to pocałunek za karę, w gniewie, sposób
podkreślenia męskiej dominacji. Jednak gdy tylko
Xander poczuł miękkość jej warg. coś w nim się
zmieniło i stracił zarówno kontrolę nad sobą, jak
i chęć pokazania jej, kto tu rządzi. Jakaś alchemia,
nad którą nie miał władzy, zmieniła gniew w głód,
kara zadana jej stała się karą dla niego, bo jego
zmysły rozpaliła tęsknota, burząca wszelkie bariery,
które dotąd tak pieczołowicie stawiał.

Delikatność jej ust. lekkie drżenie ciała, słodki
smak. gdy oddała mu pocałunek, sprawiły, że pragnął
jej całym ciałem. Nigdy nikogo tak bardzo nie
pożądał. Chciał ją przytulić, objąć mocno, zjednoczyć
się z nią. odcisnąć na niej swoje piętno tak.
by pozostało na niej wiecznie.
Uczucia, myśli, pragnienia krążyły po jego głowie
bezładnie i szybko, nie dając mu szansy na
rozsądne zastanowienie się. co robi.
Nie mógł się obronić przed przemożną siłą. pchającą
go ku niej.
Katrina próbowała się opierać; starała się wyrwać,

background image

bo całował ją tak mocno, że aż bolało. Zdawała
sobie sprawę, że kieruje nim złość, i nie
chciała się poddać, ale jednocześnie jej usta przywarły
do jego warg i wcale nie chciały słuchać
głosu rozsądku.
Tymczasem ten właśnie rozsądek, którym zawsze
się w życiu kierowała, oraz instynkt samozachowawczy
podporządkowały się tłumionym dotąd
tęsknotom i podnieceniu ogarniającemu ją od
stóp do głów. Pod palcami czuła szorstkość jego
gęstych włosów, napięte mięśnie karku i ciepło
jego skóry. Był bardzo męski, a jednocześnie tak
groźny. Dlaczego więc go nie odepchnie, tylko
zagłębia palce w jego włosy i coraz mocniej się
w niego wtula, dlaczego rozpalone do białości płomienie
pożądania napełniają ją słodyczą?
Pod wpływem tak agresywnego pocałunku po-
winna chcieć uciekać od niego, tymczasem wywoływał
on zalewające ją fale rozkoszy. Zauważyła,
że każdy ruch jej ust wywołuje w nim dreszcze,
w końcu popchnął ją delikatnie na miękkie,
jedwabne poduszki leżące na kanapie. Jej instynktowną
odpowiedzią było przyciągnięcie go
do siebie.
Ogień wypełniał jej tętnice, rozpalając namiętność,
której jeszcze próbowała się oprzeć.
Nieraz wcześniej śniła o takim mężczyźnie, ogarniętym
dziką namiętnością, nieprzewidywalnym
i nie do opanowania, o mężczyźnie, którego każdy
dotyk budziłby wszystkie jej zmysły na tysiąc sposobów,
właśnie o takim jak Xander. I w tym niezwykle
intymnym śnie czuła, podobnie jak teraz,
przemożną chęć odwzajemnienia namiętności.

background image

Dłonie trzymające ją za ręce wsunęły się delikatnie
pod jej plecy i czule chroniły ją i podtrzymywały
w momencie, gdy opadła na kanapę.
Xander wiedział, że nie powinien tego robić. Jak
raz zacznie, będzie źle. Jednak wypowiedziane
przez nią niesprawiedliwe oskarżenia tak go zirytowały,
że nie mógł się powstrzymać. Ale jak to się
stało, że gniew z powodu ugodzonej dumy przerodził
się w namiętność? Nie wiadomo. Teraz już
tylko czuł, że pociąga go pierwotny instynkt, nakazujący
mu wziąć ją tak. jak nigdy żaden mężczyzna
nie bral kobiety, by odrzuciła od siebie wspomnienia
po jakimkolwiek innym mężczyźnie, jakiego
dotąd kiedykolwiek miała.
Wziął ją pod brodę i podniósł jej twarz tak, by
musiała na niego spojrzeć.
- Popatrz mi w oczy.
Na ten rozkaz Katrina podniosła wzrok. Własne
odbicie w kobiecej świadomości sprawiło mu niezwykłą
przyjemność, ona zaś poczuła na sobie jego
płonący wzrok pełen pożądania. Wpatrując się
w nią czule, podniósł do jej twarzy szczupłe palce
i odgarnął splątane włosy. Gdyby nie wcześniejsze
agresywne zachowanie i ostre słowa, byłaby przekonana,
że nie ma w nim nic prócz czułości.
W jego pocałunku natomiast czaiła się namiętność
pełna agresji; jej usta były miękkie, jego nie.
Domagał się, zmuszał, był zaborczy.
Powody, dla których znaleźli się w tym miejscu
w takiej sytuacji, straciły jakiekolwiek znaczenie.
Jego zachowaniem przestała kierować urażona duma
i chęć ukarania jej za niesprawiedliwe słowa.
Xander ze zdziwieniem zauważył, że zupełnie zapomniał

background image

o złości i poddał się gwałtownej potrzebie
ogarniającej całe ciało.
Katrina czuła jego dłonie na sobie, głaskał ją
i stopniowo zdejmował z niej ubranie, zamiast jednak
się opierać, pomagała mu w tym chętnie, aby
tym szybciej doczekać się chwili, gdy te dłonie
dotkną jej skóry.
Przez grubą materię namiotu przenikała zaledwie
odrobina słonecznego światła, lecz wystarczyła, by
oblać zlotem jej nagie ciało. Xander znieruchomiał
i przyglądał się jej z podziwem, a wówczas poczuła
lekki dreszcz wstydu. Był w końcu pierwszym mężczyzną,
który przyglądał się jej nagiej, pierwszym,
któremu chciała pokazać swe ciało.
W jego spojrzeniu było coś elektryzującego,
przez co jej piersi stały się twarde. Nawet jej jeszcze
nie dotknął, a ona już reagowała.
Chciała go, czuła to mocno, pragnęła go i tęskniła
za jego bliskością, potrzebowała go, właśnie tu
i teraz. Mimowolnie wydala z siebie westchnienie
i zauważyła, że Xander coraz silniej zaciska szczęki,
jakby ostatnimi siłami próbował zwalczyć ogarniającą
go pokusę. Nagle zrzucił z siebie ubranie,
nawet nie dając jej czasu na dokładniejsze przyjrzenie
się jego brzoskwiniowemu ciału. Zauważyła
tylko, że ma silne muskuły, ciemne, jedwabiste
włoski na piersi wąskim paskiem przechodzące
w dół brzucha. Więcej nie zdążyła zobaczyć.
Trzymanie nagiej Katriny w ramionach było dla
niego czymś niezwykłym. Żadna kobieta nic wywoływała
w nim takich emocji, a na pewno nie spodziewał
się czegoś takiego po tej zbuntowanej blondynce.
Napawał się dotykiem jej gładziutkiej skóry,

background image

jej zapachem i smakiem.
Jedwabne poduszki leżące na kanapie miękko
głaskały jej nagie ciało, lecz o wiele milszy był
dotyk skóry Xandra. Budził w niej taki zachwyt, że
czuła, że jeszcze trochę, a znajdzie się w siódmym
niebie. Jednocześnie zaczęła głaskać go po ramionach
i plecach, zamknęła oczy i wczuwała się
w każdą sekundę tej przyjemności.
Gdyby już nigdy więcej nie miała być z nim tak
blisko, chciała chociaż zapamiętać dokładnie to
doświadczenie. Tworzyła sobie w głowie dokładną
mapę jego ciała, oprócz obrazu zawierającą wiążące
się z każdym fragmentem jego ciała zmysłowe
doznania. Jego własny zapach, zmieszany z chłodnym
zapachem wody kolońskiej, który znała już
przedtem, tworzyły boski bukiet, bardzo męski,
jakby połączenie piżma z czymś lekkim. Jego skóra
była gorąca, gładka, napięta na wypukłościach twardych
muskułów, co przyprawiało ją o dreszcze, gdy
zdawała sobie sprawę z jego męskiej potęgi, którą
właśnie udało jej się poskromić.
Patrząc, jak wygina się w jego rękach, z przymkniętymi
oczami, Xander poczuł, jak bardzo ma
ochotę stać się dla niej tym jednym, jedynym mężczyzną,
z którym będzie jej dobrze, tak by nigdy nie
pomyślała o nikim innym. Chciał, wręcz musiał,
odcisnąć na jej ciele swój znak najlepszego, wymarzonego
kochanka tak. by nigdy go nie zapomniała.
Ona tymczasem w zapamiętaniu nie czuła nawet,
że wbija paznokcie w jego ciało. Dla niego jej zachowanie
było tak prowokujące, tak zmysłowe, że
mimowolnie odpowiadał na każdy jej ruch takim
samym ruchem.

background image


- Xander. bardzo, bardzo cię pragnę - wyszeptała
mu do ucha zduszonym szeptem.
W tym momencie ostatecznie stracił panowanie
nad sobą i był gotów zrobić dla niej wszystko, byle
zaspokoić palącą go żądzę.
- Będę twój - odpowiedział - cały twój. A ty
będziesz moja. Moja, ze mną. przy mnie, będziesz
się czuła tak jak z żadnym innym mężczyzną na
świecie... Tego chcesz?
- O tak - jęknęła.
Wiedziała, że teraz jest gotowa zgodzić się na
wszystko, co on powie, zrobić wszystko, co tylko
rozkaże, tak bardzo go pragnęła.
Zaczął ją więc pieścić tak, jak tylko mogła sobie
wyobrażać w najśmielszych marzeniach, wsłuchując
się w dźwięki, jakie wydawała, czując coraz
większą przyjemność. Jakiś ostatni przebłysk rozsądku
podpowiadał mu, że nie powinien się temu
poddawać, ale nie był w stanie się opanować i szybko
przegonił te myśli.
Nigdy tak bardzo nie pragnął żadnej kobiety,
nawet nie przypuszczał, że jest w stanie odczuwać
lak silną namiętność. Ciągnęło go do niej. pchało,
czul się zmuszony działać niezależnie od swej
woli.
Ona, rozbudzona i chętna, pozwoliłaby mu teraz
na wszystko. Gdy zatrzymał się na chwilę nad nią,
westchnęła, bo właśnie nadszedł dla niej ten wielki
moment, kiedy pierwszy raz... Tyle razy zastana-
wiała się, jak to będzie. Trochę się tego bała. trochę
marzyła o tym... a teraz miało się stać.
Podniosła dłoń do jego twarzy i pogłaskała go po

background image

policzku.
- Pocałuj mnie powiedziała cicho.
Xander schylił głowę i delikatnie zaczął ją całować
w usta, namiętnie i głęboko...

Gdy na jego twarzy odmalował się wyraz spełnienia,
wtuliła się w zagłębienie między jego szyją
a ramieniem.

- Jak to możliwe, że okazałaś się dziewicą?
Szorstkie słowa wypowiedziane bez jakichkolwiek
emocji wyrwały ją z błogostanu.
- Z tego, co wiem, jest tylko jedna możliwość
- odpowiedziała po prostu nie straciłam dziewictwa
wcześniej.
Odkrycie, że była dziewicą, a on jej pierwszym
kochankiem, zmieniało wszystko radykalnie. Natychmiast
poczuł się moralnie odpowiedzialny za
nią i za to, co się z nią dalej stanie.
- Trzeba było mi powiedzieć!
W jego głosie wyczula złość i niechęć, i natychmiast
przeszła od stanu przepełniającej ją radości do
poczucia, że jest niechciana.
- Mówiłam ci, że nic mnie z Richardem nie
łączyło - przypomniała.
- Mogłaś powiedzieć, żebym przestał - odparł,
ale zaraz zrobił taką minę, że Katrina nie wiedziała.
co może mieć na myśli. - Bo gdy zorientowałem się,
że powinienem przestać, było już za późno - dodał
szybko.
A wiec miał do mej pretensje za to, co się stało!
Żałował! I jeszcze robił jej wyrzuty! Z drugiej
strony, mimo rozgoryczenia i poczucia upokorzenia

background image

Katrina zdawała sobie sprawę, że Xander ma trochę
racji. Oczywiście, że mogła mu o tym powiedzieć,
ale specjalnie tego nic zrobiła. Bo i po co? Zresztą,
co to ma za znaczenie! Dla niego widocznie miało,
czuła się więc trochę głupio i była na niego zła.
Jeszcze hardziej jednak czuła się odrzucona, nieszczęśliwa,
zrozpaczona i miała wrażenie, że jej
własny wkład w całą tę erotyczną sytuację nie został
w żadnym stopniu doceniony. Przeszedł ją dreszcz
- Okryj się.
Katrina zesztywniała, bo owinął ją w swoją własną
szatę. Miał przy tym ściągnięte brwi. oficjalną
minę i szybkie ruchy i w ogóle zachowywał się jak
urzędnik.
- Oczywiście zdajesz sobie sprawę, że to całkowicie
zmienia układy między nami. Gdybym
tylko wcześniej wiedział, że jesteś dziewicą, nigdy
nawet przez myśl by mi nic przeszło...
Katrina z trudem powstrzymała łzy napływające
jej do oczu.
- A ty oczywiście zdajesz sobie sprawę, jaki
jesteś podły - odgryzła się. Była tak załamana, że
z trudem cedziła słowa. Nabrała głęboko powietrza
i ciągnęła: - Gdy myślałeś, że byłam z Richardem,
uważałeś, że może się do czegoś nadam, prawda?
Ale gdy okazało się. że jestem dziewicą, nagle coś
się zmieniło? Myśl sobie, co chcesz, może to dla
ciebie się zmieniło, bo dla mnie nie - ciągnęła.
- I dalej uważam to samo, nie mam dla ciebie za
grosz więcej szacunku niż wcześniej! Trudno mi
szanować kogoś, kto bardziej ceni moje dziewictwo
od mojej osoby! Jesteś podły!
W jego oczach znów pojawiły się iskry gniewu

background image

i wyraz urażonej dumy. ale wcale jej to nie poruszyło.
Miała takie samo prawo do mówienia, co myśli, jak
i on! W środku by ta jednak chora z żalu. upokorzenia
i wściekłości, że wyobraziła sobie go jako kogoś
wyjątkowego i oddała mu się jak mężowi. Nabrała
się na swoje własne marzenia, a teraz płaciła cenę za
złudzenia - nawet nie chodziło o utracone dziewictwo,
co o zranione uczucia i złamane serce.
Teraz będzie w stanie zniszczyć tę dziwaczną
miłość, tłamsić głupie odruchy i iść za głosem
rozsądku. Wystarczy tylko, że będzie sobie przypominać
dzisiejszą sytuację i to, jaki on był dla niej
okrutny.
Bolesne słowa, rzucane przez nią, Xander odczuł
jako krzywdę zadaną znienacka, nie był na to przygotowany,
podobnie jak nie był przygotowany, że
ulegnie jej wdziękom. Słowa te dotknęły go do
żywego, ale jednocześnie rozumiał, że faktycznie
mogło tak wyglądać, jak mówiła Katrina.

Skłamał. Fakt. Powiedział jej przecież, że kochał
się z nią tylko dlatego, że myślał, że jest doświadczona.
A prawda była laka, że po prostu nie mógł się
powstrzymać, bo ona niesamowicie na niego działała.
Był jednak zbył dumny, by się do tego przyznać,
a co więcej, teraz było już za późno, by do tego
wracać. Tak samo jak było za późno, by martwić się
o antykoncepcję. Nawet nie ma co robić sobie
wyrzutów z tego powodu.
Spojrzał na Katrinę. Miała bladą twarz i wielkie
oczy. Chociaż owinięta szatą, w dalszym ciągu
drżała, trochę z chłodu, trochę ze złości.
Nagle wstał, z ponurą miną i bez słowa wziął ją

background image

na ręce razem z szatą, którą była otulona.
- Co ty robisz? Zostaw mnie! - krzyknęła, ale na
niewiele się to zdało, bo Xander niósł ją w głąb
namiotu.
Ale zamiast skręcić do swojej sypialni, wniósł
ją do małej łazienki. Odsunął drzwi kabiny prysznicowej
i wszedł do niej.
Postawił ją wreszcie, zdjął z niej szatę i rzucił na
ziemię. Zamknął kabinę.
- Co to ma znaczyć? - spytała Katrina, ale chyba
nie dosłyszał, bo tymczasem włączył wodę i zajął
się jej regulowaniem. Strumienie cudownie ciepłej
wody koiły jej nerwy.
- Jest ci zimno, a może nawet jesteś w szoku
- oznajmił chłodno.

Rzeczywiście nie czuła się zbyt pewnie, ale wiedziała,
że gorzej nastrajają ją rozkazy Xandra wydawane
groźnym głosem niż jego bliskość.
Podjęła ryzyko spojrzenia mu w twarz. Xander
namydlał jej ciało z tak obojętną miną, że nikt nie
mógłby go posądzić, że odczuwa przy tym choć cień
przyjemności czy ma jakiekolwiek erotyczne skojarzenia.
Niestety jej ciało reagowało niezależnie od
jej chęci i Katrinę ogarnęło poczucie winy.
Zupełnie nie pomagało jej to, że była naga.
Wcale nieprzypadkowo zerknęła na niego i całkiem
milo jej się zrobiło, że to, co się dzieje, najwyraźniej
nie było mu aż tak obojętne, jakby wskazywała na to
jego mina.
Zmarszczyła czoło.
- Co? - zapytał.
Oblała się rumieńcem. Myślała, że wcale na nią

background image

nie patrzy.
- Nic. To znaczy...po prostu pomyślałam...-zaczęła
i zrobiła się jeszcze bardziej czerwona.
- Pomyślałaś, że zaraz znowu cię zaciągnę do
łóżka, tak? - spytał z goryczą w głosie.
- Wcale nie - zaprzeczyła.
- Nie? - zdziwił się. - To co myślałaś?
Najwyraźniej chciał ją zmusić do powiedzenia
prawdy.
- Myślałam tylko... popatrzyłam i był większy,
niż sobie wyobrażałam - dokończyła zawstydzonym
głosem.

Dała się złapać! Teraz on sobie pomyśli, że ona
fantazjuje na jego temat i nie wiadomo co jeszcze!
Zawstydziła się i nie była w stanie wykrztusić
z siebie ani jednego słowa więcej.
- Widzisz, chociaż wszyscy mężczyźni, zresztą
także kobiety, są mniej więcej zbudowani podobnie,
w ramach tego ogólnego podobieństwa różnią się
między sobą rozmiarami. Dlatego powinnaś mi była
powiedzieć, że jesteś dziewicą. - Zajął się spłukiwaniem
piany, a potem ciągnął dalej: - Dziwi mnie.
że twoi rodzice, mama, a tym bardziej tata, nie
powiedzieli ci, że może ci się taka sytuacja przytrafić...
- Nie mam ani mamy, ani taty - wyjaśniła,
korzystając z okazji. Oboje zginęli w wypadku,
kiedy byłam nastolatką.
- Samochodowym?
- Nic, byli naukowcami i pracowali nad jakimś
rozwiązaniem ekologicznym w Turcji. Zawalił się
na nich dach.
Usłyszała, że westchnął.

background image

Nie musisz się nade mną użalać. Nie potrzebuję
niczyjej litości. Cieszę się przynajmniej, że zginęli
razem, i jestem im wdzięczna za to. jak bardzo
mnie kochali i jak bardzo kochali się nawzajem.
Mówiła to z taką godnością, że musiał mocno się
postarać, by nie objąć jej i nie przytulić.
- Zostań tu na chwilę - powiedział, zmieniając
temat. Zakręcił kran i wyszedł z kabiny, ale zaraz
wrócił z wielkim, miękkim ręcznikiem, którym ją
otulił. - To egipska bawełna, najlepsza na świecie.
- I na pewno najdroższa - dodała Katrina, sugerując,
że wciąż nie zapomniała, co powinna myśleć
na jego temat.
Nie miała wątpliwości, że ręczniki pochodziły
z podobnego źródła. co cenne woluminy, ale pamiętała,
jak skończyła się poprzednia dyskusja na ten
temat, więc postanowiła nie drażnić go tym razem.
Owinął sobie jeden z ręczników wokół bioder
i zajął się wycieraniem Katriny. Musiała przyznać,
że był troskliwy, ale nie było w tym nic z czułości.
Potem owinął ją innym ręcznikiem, suchym, i znów
wziął ją na ręce.
- Ale ja umiem chodzić, wiesz? - zaprotestowała,
lecz na niewiele się to zdało, bo chyba jej nawet
nie usłyszał.
Będąc tak blisko w wąskim korytarzu, czuła
zapach jego czystej, umytej skóry. Serce biło jej
mocno w piersi. Miała wielką ochotę pocałować go
w szyję, a potem drobnymi całuskami pokryć całą
jego twarz i zbliżyć się do ust.
Musiała jednak przyznać, że poczuła niemałą
ulgę. gdy okazało się, że zaniósł ją do jej łóżka
i okrył prześcieradłem

background image

- Odpocznij sobie - powiedział.
- Nie jestem zmęczona - odparła odruchowo.
Myślisz, że skoro byłam dziewicą, to jestem taka
delikatna.

Już miał się odwrócić, ale zatrzymał się na chwilę
i szczupłą dłonią musnął jej kark tak, że musiała
spojrzeć mu prosto w twarz.
Powinna go nienawidzić, gardzić nim, a już na
pewno nie kochać. Powinna.
Ale czy go kocha? Na pewno nie. Nie może go
kochać. Całkiem jej się pomieszało w głowie.
Mogła go pragnąć, mogła chcieć być z nim
blisko, wariować dla niego, nawet wszystko to
razem i jeszcze więcej, ale z pewnością nic jest to
miłość!
Xander, stojąc na skraju oazy, posępnie przyglądał
się, jak zachodzące słońce chowa się za
horyzontem. Jego wszystkie myśli powinny skupiać
się na przyrodnim bracie, a jedyną jego troską
powinno stać się zapewnienie mu bezpieczeństwa.
Jutro narodowe święto Zuranu, dzień planowanego
morderstwa i zamachu stanu.
Jednak zamiast skoncentrować się na poważnych
sprawach, jego myśli i uczucia wciąż dryfowały
do Katriny.
Mówił i robił z nią rzeczy, które nie pasowały do
jego normalnego zachowania.
Gdzie, do licha, podziali się agenci? Już dawno
powinni byli wrócić z nakazem aresztowania Nazira.
Powoli zaczynał się obawiać, że mogą nie zdążyć
na czas. Wtedy sam będzie musiał powstrzymać
kuzyna.

background image

Xander zacisnął usta, pociemniały mu oczy, gdy
dostrzegł wyłaniającego się spośród rzędu namiotów
i kierującego się w stronę oazy Nazira. Odwrócił
się, ale minister,, jakby wyczuwając jego lęk
przed spotkaniem z nim, zawołał:

- Ty, podejdź tu!





ROZDZIAŁ ÓSMY




Udając, że go nie słyszał, ruszył przed siebie.
- Stój albo będę strzelał.
Znajdowali się w małym palmowym zagajniku.
Xander miał pewność, że kuzyn bez wahania zrealizuje
swą groźbę. Jego dłoń odruchowo spoczęła na
sztylecie. Jak wszyscy męscy członkowie królewskiego
rodu, książę przeszedł szkolenie wojskowe,
nigdy jednak nikogo nie zabił, nie potrafił sobie
nawet wyobrazić, że mógłby kogoś skrzywdzić.
Teraz los postawił go w sytuacji bez wyjścia. Jeśli
zignoruje rozkaz Nazira, zginie. Jeśli go usłucha,
zostanie rozpoznany, a tym samym minister zorientuje
się. że odkryto jego spisek.
Z dłonią na sztylecie, ukrytym w fałdach galabiji,
zatrzymał się i powoli odwrócił.
- Za długo to trwało, Tuaregu. Może mimo
wszystko powinienem cię zabić - oświadczył Nazir,
mierząc pistoletem prosto w jego serce.

background image

Katrina wyszła z namiotu. Chciała odnaleźć Xandra
i poprosić go, aby ją uwolnił. Przez cale popołudnie
analizowała to, co między nimi zaszło, dochodząc
do wniosku, że stała się przy nim całkowicie
bezbronna.
Miłość - to przerażające słowo zniewoliło jej
myśli i zagnieździło się w sercu. Zdawała sobie
sprawę, w jakim znalazła się niebezpieczeństwie.
Nienawidziła myśli, że będzie musiała się poniżyć.
Nie miała jednak innego wyjścia. Zdecydowała, że
spyta go o wysokość okupu, jaki chce za nią wziąć,
i sama spróbuje zebrać pieniądze. Miała w Anglii
mały dom odziedziczony po rodzicach.
Czekała już bardzo długo na jego powrót i w końcu
straciła cierpliwość. Postanowiła, że wyjdzie i go
poszuka. Wkrótce zapadnie zmierzch, a kiedy znajdzie
się z nim sam na sam w kameralnym wnętrzu
namiotu, powróci magia wypowiedzianych wcześniej
słów.
Kierując się bardziej instynktem niż logicznymi
przesłankami, ruszyła do oazy. Gdy się tam znalazła,
zastała mrożącą krew w żyłach scenę.
Jakiś mężczyzna celował pistoletem w Xandra.
Katrinie przyszło do głowy, że obcy mógł przybyć
po nią. zaalarmowany przez Richarda.
- Podejdź bliżej - usłyszała jego głos.
Serce zaczęło jej walić w piersi ze strachu jak
oszalałe. Xander był przestępcą i porywaczem. Mimo
wszystko była mu winna lojalność.
- Śmiesz być nieposłuszny, Tuaregu? Bardzo
dobrze.
W jego głosie dawało się wyczuć złowrogą satysfakcję.
Mężczyzna odbezpieczył broń.

background image

Zaraz strzeli, przeraziła się. Zabije Xandra!
Niewiele myśląc, rzuciła się rozpaczliwie do
przodu.
- Nie!
Obaj mężczyźni odwrócili się zaskoczeni.
- Katrina! - krzyknął Xander, skacząc ku niej
z desperacją, ale było już za późno. Kula była
szybsza.
Katrina poczuła silne uderzenie i ostry ból. Na jej
twarzy pojawił się wyraz zdziwienia i niedowierzania.
Zakręciło jej się w głowie.
Widziała, jak Xander na nią patrzy. Jego usta
poruszały się, jakby coś do niej mówił.
Ból nie pozwolił jej odpowiedzieć. Pociemniało
jej w oczach i ogarnął ją przeszywający chłód.
Najważniejsze, że Xander był bezpieczny.
Ostatnią rzeczą, jaką zapamiętała, zanim zemdlała,
był Xander tulący ją do piersi. Jego gorące
ramiona nic potrafiły powstrzymać wypełniającego
jej żyły lodowatego zimna. Opuszczała go.




ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY




- Katrina?
Niechętnie otworzyła oczy i dostrzegła śmiejącą
się twarz stojącej nad nią pielęgniarki. Zaschło
jej w ustach, miała ciężką głowę i nie była w stanie

background image

zmusić się do jasnego i logicznego myślenia. Przed
oczami wirowały jej zamazane, mieszające się obrazy.
Leżała w szpitalnym łóżku, jednak pomieszczenie,
w którym się znajdowała, niczym nie przypominało
szpitalnej sali. Wyglądało raczej na luksusowy
pokój hotelowy.
Spróbowała usiąść. Pielęgniarka natychmiast
zganiła ją ruchem głowy i podała pilota.
- Tym może pani zmieniać pozycje łóżka - poinstruowała.
- Zaraz przyjdzie lekarz. Czy coś panią
boli? Wczoraj po operacji dostała pani dożylnie
środek przeciwbólowy. Miała pani kulę w ramieniu.
Kulę? Ogarnął ją niepokój, w głowie zaczęły się
kłębić myśli. Xander... Pustynia, mężczyzna z pistoletem...
Xander...
- Gdzie ja jestem? Gdzie jest...
- Przebywa pani w prywatnym, królewskim
oddziale szpitala w Zuranie - odparła pielęgniarka
z namaszczeniem, będąc pod wrażeniem rangi, z jaką
rodzina królewska traktowała jej pacjentkę. - Król
osobiście nakazał naczelnemu chirurgowi, że co
godzinę chce być informowany o pani stanie zdrowia.
Jej wysokość zamierza odwiedzić tu panią dzisiejszego
ranka. Otrzymała pani w prezencie nowe stroje.
Nie może pani przyjąć królowej w ubraniu, w którym
pani do nas trafiła. To byłaby zniewaga.
Co ja tu robię? Jak się tu dostałam? - Była
zdezorientowana.
- Proszę pozwolić, naleję wody - zaoferowała
się pielęgniarka. - Musi pani jak najwięcej pić, aby
umknąć odwodnienia.
- A ten mężczyzna? - zaczęła z wahaniem.
- Został aresztowany. - W jej oczach odbijała

background image

się złość i pogarda. - Agenci rządowi dotarli do
obozu buntowników El Khalida w ostatniej chwili,
byli świadkami całego zajścia. To dzięki nim tak
szybko znalazła się pani w szpitalu. Rada Państwa
zadecyduje o losie tego podłego zdrajcy. Jedno jest
pewne, poniesie zasłużoną karę.
Gdzie on teraz przebywa? spytała zdławionym
głosem Katrina, zastanawiając się, jak mogłaby
pomóc Xandrowi.
Gdyby zastawiła swój domek, może wystarczyłoby,
żeby kupić mu wolność. Rozpracowując
szczegóły planu, nagle zdała sobie sprawę z tego, co
do niego czuje.

- Będzie w więzieniu do momentu procesu. Jego
wysokość wydal dziś rano oficjalne oświadczenie,
informując o planowanym przez zdrajców przewrocie
oraz zasługach dla kraju szejka Alexandra. który
wykrył spisek. Młody książę będzie towarzyszył
władcy podczas obchodów święta. Włączę telewizor,
aby mogła pani obejrzeć uroczystości zaproponowała
radośnie.
Katrina wpadła w rozpacz. Starła się przemówić
sobie do rozsądku. Życie i wykładnia wartości moralnych
Xandra były tak inne od jej własnych.
Powinna go wyrzucie z myśli, ale wszelki wysiłek
był nadaremny.
- O co będzie oskarżony? - spytała zachrypniętym
głosem.
- O zdradę stanu. Ośmielił się podnieść rękę na
naszego umiłowanego władcę.
Pielęgniarka wyszła i wkrótce pojawił się lekarz.
Katrina leżała sztywno w łóżku, umierając z niepokoju

background image

o Xandra. podczas gdy konsultant badał jej ramię.
Miała pani wiele szczęścia, młoda damo - poinformował
łagodnym głosem. - Kilka centymetrów
dalej i kuła przeszyłaby serce. Jego wysokość
zamartwiał się o pani zdrowie.
Stara się być miły, pomyślała, odwzajemniając
uśmiech.
- Doskonale!- wykrzyknął, kończąc badać ranę.
Jest pani na dobrej drodze do szybkiego
odzyskania pełnej sprawności.

- Kiedy będę mogła opuścić szpital? - spytała
niecierpliwie.
- Nie wcześniej niż jutro - odparł po chwili
zastanowienia. - Jeśli ma pani jakieś uwagi co do
naszej opieki, proszę powiedzieć. Nie chciałbym,
aby jego wysokość pomyślał, że źle się tu panią
zajmowaliśmy.
- Wszystko jest wspaniale - zapewniła go.
- Chodzi o to... -przerwała. Nie mogła mu przecież
powiedzieć, dlaczego chciała natychmiast opuścić
szpital.
Zadźwięczał biper i lekarz odwrócił się, aby go
odebrać.
- Jej wysokość za chwilę tu będzie. Zaraz przyślę
pielęgniarkę, aby pomogła pani przygotować się
do wizyty.
Lekarz zniknął, zanim Katrina zdążyła otworzy
usta. W chwilę po jego wyjściu pojawiła się siostra
oddziałowa z kilkoma kolorowymi reklamówkami.
- Musimy się spieszyć. Mamy tylko pół godziny.
Już szykuję kąpiel. Trzeba uważać, aby nie
zamoczyć rany na ramieniu.

background image

W eskorcie dwóch pielęgniarek Katrina została
zaprowadzona do eleganckiej łazienki, której bogactwo
i przepych przyprawiły ją o zawrót głowy. Choć
nalegała, że poradzi sobie sama, kobiety nie odstąpiły
jej nawet na krok, pomagając gorliwie we
wszystkich ablucjach.
Po kąpieli rozłożono przed nią na łóżku stroje,
prosząc, aby wybrała ten, który najbardziej przypadł
jej do gustu.
- Ależ to są bardzo drogie ubrania - zauważyła,
widząc metki znanych projektantów mody. - Nie
mogę sobie na nie pozwolić - zaprotestowała.
- To podarunki od królowej - poinformowała
pielęgniarka, po czym widząc na twarzy Katriny
wahanie, dodała z niepokojem: - Jeśli pani ich nie
przyjmie, zostanie to poczytane jako zniewaga.
Bez entuzjazmu wybrała bawełniane, kremowe
spodnie, bluzeczkę z długimi rękawami oraz komplet
eleganckiej, haftowanej bielizny w kolorze
ecru. Rzucając ukradkowe spojrzenie w lustro,
stwierdziła, że wszystko doskonale leżało, podkreślając
jej zgrabną figurę. Tak właśnie ubrałaby się dla
Xandra.
- Musimy się spieszyć - ponagliła pielęgniarka.
- Proszę usiąść, a ja wysuszę pani włosy.
Dziesięć minut później rozległo się pukanie do
drzwi i inna pielęgniarka zawiadomiła, że królowa
już przybyła.
- Zostanie pani przyjęta w sali audiencyjnej.
Pielęgniarki poprowadziły Katrinę długim korytarzem
wysłanym dywanem. Przed wejściem do sali
stał lekarz.
- Jej wysokość czeka - poinformował, otwierając

background image

przed nią wielkie drzwi.
Katrina weszła nieśmiało do środka. Siedząca na
podwyższeniu królowa skinęła zapraszająco w jej


kierunku. Niespodziewanie okazało się, że jest drobniutką,
szczupłą kobietą. Katrina ukłoniła się
z atencją. Pamiętała z lekcji protokołu, które brała,
zanim przyjechała do Zuranu, że w krajach arabskich
tego typu gesty były oznaką szacunku, nie
służalczości.
Drzwi sali audiencyjnej zamknięto i kobiety zostały
w niej same. Jej wysokość wstała i podeszła do
niej, podnosząc hidżab.
Wzięła ręce Katriny w swe dłonie i gorąco ucałowała
dziewczynę w oba policzki.
- Tak wiele ci zawdzięczamy...
- Nic takiego nie zrobiłam, wasza wysokość
- odparła ze wzruszeniem Katrina.
- Twoja skromność jest urocza, ale niepotrzebna.
Wiem, co dla nas zrobiłaś. Mam nadzieję, że
ramię już tak nie boli. Chirurg zapewnił, że odzyskasz
wkrótce sprawność, a po ranie nie pozostanie
żadna blizna. Król zalecił, abym przekazała ci, że
boleje nad rym, że musiałaś tyle wycierpieć z jego
powodu. Aż się boję pomyśleć, co by było, gdyby
temu podłemu zdrajcy udało się zrealizować plan.
Katrina wzięła głęboki oddech, postanawiając,
że musi wykorzystać choćby tę jedyną szansę, aby
pomóc Xandrowi.
- Czy mogłabym o coś spytać? To. co zaplanował
Xander, było nikczemne i haniebne i zdaję sobie
sprawę, że musi stanąć przed sądem. Czy mogłabym

background image

jednak błagać, aby okazano mu łaskę? Nie wierzę,
że jest z gruntu złym człowiekiem, choć... - zadrżał
jej glos, a w oczach stanęły łzy.
- Xander? - spytała królowa z dziwnym wyrazem
twarzy. - Więc błagasz o litość dla tego... Tuarega?
Katrina bez słowa skinęła głową.
- Zostałaś porwana, wycierpiałaś wiele upokorzeń
i zamiast prosić o ukaranie winnego, wstawiasz
się za nim?
- Nie twierdzę, że nie powinien ponieść kary.
Może jednak fakt. że nie pozwolił mnie skrzywdzić.
mógłby zostać potraktowany jako okoliczność łagodząca?
- Porozmawiam z mężem - odparła królowa,
wracając na tron. - Widzę, że jesteś dobra i skromna.
To ważne cechy u żony i matki - dodała rozbawionym
głosem, budząc w Katrinie konsternację.
-Mam nadzieję, że Xander wie,jak wspaniałego ma
w tobie poplecznika. Można by pomyśleć, że jesteś
w nim zakochana.
Dziesięć minut później audiencja była skończona.
Katrina wróciła do swego pokoju. Telewizor
nadal był włączony. Relacjonowano przebieg uroczystości
państwowych. Ulicami Zuranu maszerował
pochód, na czele którego kroczył władca.
Katrina wiedziała, że król cieszy się ogromnym
szacunkiem i zaufaniem poddanych oraz międzynarodowej
opinii publicznej. Powszechnie uważany
jest za nowoczesnego, postępowego władcę. który
zrobił wiele dobrego dla poprawienia standardu
życia wszystkich obywateli. Dzięki jego szerokiej
wizji politycznej Zuran stal się jednym z najbardziej
luksusowych miejsc wakacyjnych. Hodowle koni
wyścigowych zasłynęły na całym świecie. Organizowane

background image

corocznie zawody jeździeckie i wyścigi
stanowiły ważne wydarzenie kulturalno-towarzyskie
w kręgach europejskich elit.
Jak Xander mógł dać się wciągnąć w spisek
przeciw tak niezwykłemu, wielkiemu człowiekowi?
Niestety znała odpowiedź. Robił to dla pieniędzy.
Spojrzała nieobecnym wzrokiem w ekran telewizora.
Komentator opowiadał coś o uczestniczących
w pochodzie osobistościach.
Król defiluje w towarzystwie członków rodziny,
z których najważniejszy jest Alexander ben
Ahmeed Sayed. Wszyscy telewidzowie zapewne
wiedzą, że między królem i jego młodszym przyrodnim
bratem panuje ogromna zażyłość. Teraz, po
śmiałej akcji księcia, który osobiście wykrył spisek
uknuty przeciw władcy, więzy rodzinne uległy
wzmocnieniu. A oto i szejk Alexander, stojący po
prawicy króla.
Katrina już miała wyłączyć telewizor, nie chcąc
oglądać mężczyzny, który wtrącił Xandra do więzienia,
kiedy kątem oka dostrzegła na ekranie znajomą
twarz. Nie mogła uwierzyć własnym oczom.
Xander! - wyszeptała wstrząśnięta. - Brat
przyrodni władcy!

Zamrugała i ponownie spojrzała w telewizor. Nie
było wątpliwości. To był on.
Nic dziwnego, że królowa śmiała się, kiedy Katrina
prosiła o łaskę dla Xandra. Książę musiał się
nieźle ubawić, kiedy powtórzono mu, jak bardzo jej
na nim zależało. Ze złością chwyciła pilota i wyłączyła
telewizor, po czym zadzwoniła po pielęgniarkę.
Kiedy się zjawiła, zażądała drżącym głosem:

background image

- Proszę oddać mi ubranie, w którym tu przyjechałam,
oraz wezwać taksówkę.
- Nie może pani opuścić szpitala, dopóki nie
zostanie pani wypisana - powiedziała zdezorientowana
pielęgniarka.
- Sama się wypisuję - oświadczyła, unosząc
dumnie podbródek. - Proszę o ubranie.
- Pójdę poszukać - odparła przestraszona dziewczyna.
Może powinnam zadzwonić i uprzedzić Richarda,
że wracam. Mógłby przygotować wszystkie niezbędne
dokumenty wyjazdowe, pomyślała. I zadzwonić
na lotnisko, by zarezerwować bilet do domu.
Pielęgniarka pojawiła się dopiero po dłuższej
chwili.
- Zaraz będzie samochód - poinformowała,
wręczając Katrinie ubranie. - Przed wyjściem powinien
jednak zbadać panią lekarz.
- Nic mi nie jest.
Dziesięć minut później Katrina znajdowała się
w eleganckiej szpitalnej recepcji. Była osłabiona,
uginały się pod nią nogi. ale sama przed sobą nie
chciała się do lego przyznać.
Zamawiałam taksówkę - zwróciła się do recepcjonistki.
Ach, tak. czeka już na panią limuzyna - odparła
dziewczyna niepewnym głosem.
Katrina podziękowała i ruszyła w kierunku wyjścia.
Minęła wielkie. szklane automatyczne drzwi.
Gdy znalazła się na dworze, oślepiły ją jaskrawe
promienie słońca. Na podjeździe czekała na nią
elegancka limuzyna, z której wyskoczył kierowca
i otworzył usłużnie przed nią drzwi.
- Proszę na lotnisko powiedziała. - Po drodze
chciałabym zatrzymać się na chwilę przy L39 Ben

background image

Ahmed.
Kiedy zasiadła wygodnie na tylnym siedzeniu,
szofer zaciągnął szybę oddzielającą ich miejsca
oraz zamknął zamki w drzwiach. Pewnie wyglądała
na kogoś, kto może nie zapłacić za kurs.
Rozbolało ją ramię. Musiały przestać działać
środki przeciwbólowe. Poczuła dreszcze i lekkie
mdłości. Pewnie dlatego, że jeszcze nie była zupełnie
zdrowa. To nic. Kiedy wróci do domu, odwiedzi
swojego lekarza.
Nie znała drogi ze szpitala do willi, w której była
zakwaterowana grupa naukowców, odniosła jednak
wrażenie, że jadą już bardzo długo. Posuwali się
właśnie szeroką, elegancką aleją wysadzaną ozdobnymi
roślinami. Po jednej stronie roztaczał się ma-
lowniczy krajobraz pustynny, po drugiej wspaniała
morska plaża. Zaniepokojona zastukała w szybę,
kierowca nic zareagował, jak gdyby jej nie usłyszał.
Limuzyna zwolniła, gdyż nagle droga skończyła się
wysokim murem. Katrina wyjrzała przez okno. Tuż
przed nią znajdowała się ogromna, masywna brama.
Była złota, bogato ornamentowana wielobarwnymi
tradycyjnymi wzorami arabskimi. Poczuła się. jakby
znalazła się w bajce z tysiąca i jednej nocy.
Brama otworzyła się, minęli ją, po czym zatrzymali
się na rozległym dziedzińcu pilnowanym przez liczną
straż. Katrina nerwowo wychyliła się przez okno.
rozglądając się po nieznanej okolicy. Niespodziewanie
wyrósł przed nią Xander. Jeden ze strażników
podbiegł, aby otworzyć przed nią drzwi limuzyny,
lecz ubiegł go książę. Podał jej rękę, oferując pomoc
przy wysiadaniu. Odrzuciła ją, wciskając się głębiej
w fotel.

background image

- Nigdzie z tobą nie pójdę - oświadczyła gniew -
nie.
- Masz dwa wyjścia, albo wysiądziesz po dobroci,
albo... powiedział, spoglądając znacząco na
wartowników.
Katrina niechętnie wysunęła się z samochodu,
rzucając Xandrowi wściekłe spojrzenie. Podtrzymywana
pod ramię, została poprowadzona do imponującego,
kipiącego bogactwem pałacu.
Minęli ogromne wrota i znaleźli się w wielkiej
sali, z której misternie rzeźbione schody prowadziły
na ciągnącą się przez całe pomieszczenie wspaniałą
galerię.
- Źle wyglądasz. Samowolne wyjście ze szpitala
było nierozsądne. Lekarz był bardzo niezadowolony
z twojego nieodpowiedzialnego zachowania i natychmiast
mnie poinformował.
- Nie miał do tego prawa!
Wprost przeciwnie, w końcu jestem twoim
mężem.
- Nieprawda.
- Mój brat sądzi co innego. Szczególnie po tym,
czego dowiedział się od swej żony. Chodźmy. Nie
będziemy rozmawiać w pałacowym holu.
Xander ujął ją za rękę i zaprowadził do niewielkiego
ogrodu.
Nie mamy o czym rozmawiać - odparowała.
- Nie? To dlaczego wstawiłaś się za mną u mojej
bratowej.
- Zrobiłabym to samo dla każdego innego. Nie
doszukuj się w tym żadnych podtekstów. Oczywiście
nic byłeś o nic oskarżony. Królowa nic mi nie powiedziała,
wszystkiego dowiedziałam się z telewizji!

background image

- Sam chciałem ci wszystko wyjaśnić, ale bratowa
wyprzedziła mnie i odwiedziła cię jako pierwsza
odparł szorstko. Kiedy byliśmy na pustyni
, nie mogłem powiedzieć ci prawdy. Przede
wszystkim musiałem zapewnić bezpieczeństwo mojemu
bratu.
- Przyrodniemu bratu, nawet w tym mnie okła-
małeś! Myślisz, że chcę być żoną człowieka, którym
gardzę? Ślub jest nieważny, sam tak twierdziłeś. Nie
jesteś moim mężem.
- Jego wysokość szanuje tradycje przodków,
a skoro zostaliśmy połączeni zgodnie z dawnym
rytuałem, uważa, że...
- Skąd wie? - spytała ostro.
-El Khalid wyjawił wszystko podczas przesłuchania.
- Nasze małżeństwo nie ma mocy prawnej! - zaprotestowała.
- Właśnie dlatego mój brat postanowił, że natychmiast
dyskretnie weźmiemy ślub cywilny.
- Mowy nie ma. Poza tym co to znaczy: natychmiast?
- spytała z niepokojem.
Urzędnicy już na nas czekają. Królowa była
zawiedziona, że nie może zorganizować dla nas
hucznej uroczystości, ale król był niewzruszony.
- Nie możesz zmusić mnie do małżeństwa!
- wykrzyknęła, drżąc na całym ciele. - Jestem
obywatelką Wielkiej Brytanii i mogę opuścić Zuran,
kiedy zechcę.
Zgodnie z prawem zurańskim jesteś moją żoną,
a tym samym należysz do rodziny królewskiej.
Żaden członek królewskiej rodziny nie ma prawa
opuścić państwa bez zezwolenia mego brata.
- Czemu to robisz? - wyszeptała, wpatrując się
w niego z oburzeniem. - Przecież nie chcesz tego

background image

związku.
- Moim obowiązkiem jest słuchać poleceń kró-
la. Poza tym odebrałem ci niewinność.
- I z tego powodu chcesz wziąć ze mną ślub? To
absurd, powrót do średniowiecza.
- Chcę dać mojemu dziecku nazwisko. Jesteś
moją kobietą, a teraz zostaniesz moją żoną.
- Jakiemu dziecku? Nie ma żadnego dziecka!
W rzeczywistości nie miała pewności, czy po
tamtej nocy nie nosiła w łonie jego dziecka.
- Chodźmy, czekają na nas.
Katrina nie chciała nigdzie iść. Na dodatek ból
ramienia stawał się coraz silniejszy, musiała zagryźć
zęby, żeby nie jęczeć. Spojrzała bezradnie na
Xandra. Z wyrazu jego twarzy wyczytała, że opór na
nic się tu nie zda.
Piętnaście minut później urzędnik sprawnie
i szybko udzielił im ślubu. Po zakończonej ceremonii
Xander złożył na jej ustach zdawkowy pocałunek,
który niczym nie przypominał pocałunku zakochanego
pana młodego. Katrina próbowała mu się
wyrwać z uścisku, gdyż przeszywał ją coraz silniejszy
ból.
- Jesteś teraz moją żoną i nie pozwolę ci uciec
- wyszeptał jej Xander do ucha, źle interpretując jej
zachowanie.






background image






ROZDZIAŁ DZIESIĄTY



Katrina otworzyła oczy i poruszyła ramieniem.
Nie bolało!
- Dobrze, że się obudziłaś, Xander od kilku
godzin chodzi w kółko, zamartwiając się o ciebie.
Lekarz chciał przyjąć cię z powrotem do szpitala,
ale Xander zadecydował, że zostaniesz w pałacu.
Ból nie powinien już wrócić, dostajesz odpowiednie
środki. Gdyby ramię znów zaczęło doskwierać,
po prostu powiedz, wezwiemy konsultanta.
- Nic nie boli -- powiedziała Katrina sztywno.
- Mój mąż jest bardzo szczęśliwy, że Xander
nareszcie spotkał właściwą kobietę. Tę jedyną, która
kocha go i rozumie.
- Nastąpiła tu chyba jakaś pomyłka - zaczęła
zdecydowanym głosem, ale królowa przerwała jej.
- Mój umiłowany mąż się nie myli. Potrafi kochać
i wie, co jest najlepsze dla jego bliskich.
Xander zajmuje szczególne miejsce w jego sercu.
Od dawna martwił się, że jego młodszy brat nie
może sobie znaleźć żony, teraz jest już spokojny.
- A czy moje uczucia się nie liczą?
- Przecież kochasz księcia.

- Okłamał mnie.

background image

- Nie miał wyjścia. Powinnaś być z niego dumna.
Kiedy mój mąż dowiedział się, co się wydarzyło
w oazie, nakazał zalegalizować wasz związek. Jesteś
teraz pod jego opieką. Pragnie chronić twoje
dobre imię. Nie mógłby pozwolić, aby Xander zostawił
cię po tym, jak żyliście ze sobą jak mąż
i żona. Xander uraduje się, gdy się dowie, że masz
się znacznie lepiej. Chciałby wyruszyć w góry jeszcze
dziś wieczorem, żeby podróżować nocą, kiedy
jest chłodniej. Poleciłam już służącej spakować
twoje rzeczy. Mam nadzieję, że podobały ci się
ubrania, które wystałam do szpitala. Kiedy wrócicie,
twój mąż naturalnie założy ci konto, żebyś
swobodnie mogła kupować stroje. W Zuranie panuje
zwyczaj, że zaraz po ślubie młoda para spędza ze
sobą cały miesiąc, starając się lepiej poznać. Liczę,
że spodoba ci się górska willa, którą ojciec zostawił
Xandrowi w spadku. Wybudował ją dawno temu dla
matki księcia.
Katrina chciała zaprotestować. Jedyne, czego
pragnęła, to wrócić do domu, do Anglii. Wiedziała
jednak, że jej sprzeciw na nic się nie zda.
- Czy na pewno na tyle dobrze się czujesz, że
możesz jechać? - spytał z niepokojem Xander.
- Lekarz twierdzi, że tak - odparła.
Stali oboje na dziedzińcu, czekając na przyjście
władcy i jego małżonki. Katrina była zaskoczona
i wzruszona troską, jaką okazywał jej król Zuranu,
i że tak ciepło przyjął ją do swej rodziny.
- To teraz twoja żona, możesz ją śmiało pocałować
zwrócił się do młodszego brata. - Wręcz ci to
nakazuję. Dziewczyna żle wygląda, potrzebuje miłości
i opieki.

background image

- Zawstydzasz ją, mój drogi - pouczyła go królowa.
- Katrina jest młodą mężatką i publiczne okazywanie
czułości ze strony męża może ją krępować.
- Mam cię pocałować? - spytał książę żonę.
- Jak możesz być tak mało romantyczny - pouczyła
go królowa. - Oczywiście, że tak, nie oczekuj
tylko, że ci to sama powie.
- W takim razie będzie musiała poczekać na
moje pocałunki.
Królowa śmiała się radośnie, Katrina tymczasem
miała ochotę się rozpłakać. Jej twarz płonęła, była
zła i czuła się upokorzona. Choć nie chciała tego
sama przed sobą przyznać, pragnęła, żeby Xander
wziął ją czule w ramiona i przytulił. A potem
wyszeptał jej do ucha. że ją kocha.
Podejrzewała, że jedynym powodem, dla którego
zdecydował się spędzić z nią miesiąc, była chęć
odpoczynku od odgrywania publicznie roli kochającego
męża, Na osobności Xander okazywał jej
oziębłość. Zupełnie inaczej zachowywał się w stosunku
do licznej rodziny. Czule pożegnał się ze
wszystkimi bratankami, uścisnął mocno przyrodniego
brata i z poważaniem pokłonił się bratowej.

Katrina poczuła zazdrość o łączącą ich rodzinną
więź. Jednak skoro król tak mocno kochał młodszego
brata, dlaczego zmuszał go do niechcianego
małżeństwa?
- Modlę się za wasz związek, aby był długi
i szczęśliwy - powiedziała królowa, przytulając
Katrinę, której stanęły w oczach łzy rozczulenia.
Xander już na nią czekał. Posłusznie poszła za
nim do głównego wyjścia. Strażnicy otworzyli

background image

przed nimi wrota i ku swemu zaskoczeniu ujrzała,
że czekał na nich nie samochód, lecz helikopter.
- To nim będziemy podróżować? spytała niepewnie.
Willa znajduje się w górach, ponad dwanaście
godzin drogi stąd. Nie obawiaj się. mam licencję
pilota od ponad dziesięciu lat i nigdy nie miałem
wypadku.
- Ty będziesz prowadził helikopter? - nie mogła
powstrzymać zdziwienia.
Zawsze kiedy to możliwe wolę sam pilotować.
Katrina wiedziała, że na północ od miasta ciągnie
się malownicze pasmo gór, nigdy jednak nie spodziewała
się. że je zobaczy, a już na pewno nie
w takich okolicznościach.
- Moi koledzy... przypomniało jej się nagle.
- Zostali poinformowani, że jesteś bezpieczna
i że wyszłaś za mąż. Zresztą zaraz, po twoim porwaniu
wrócili do Anglii.
- Zmusiłeś ich do tego, zanim zakończyli badania?
- Ja? Byłem z tobą na pustyni, pamiętasz?
Decyzja została podjęta na wyraźną prośbę Richarda,
który uznał, że ekspedycja nie jest bezpieczna.
Katrina przetrawiła informacje w milczeniu. Nigdy
nie lubiła szefa, jednak wiadomość, że wyjechali,
nie interesując się jej losem, mocno nią wstrząsnęła.
Lecieli w ciemnościach, niebo rozświetlały im
jedynie gwiazdy i księżyc. Niespodziewanie Katrina
dostrzegła w oddali coś. co przypominało mauretańską
fortecę. Z minaretów i okien budowli sączyło
się delikatne światło.
- Co to? - spytała, nie kryjąc zachwytu.
- Nasz cel.
To jest willa? Ależ to...

background image

To stary bastion. Moja matka zakochała się
w zabytkowych ruinach i ojciec je dla niej odbudował.
Moi rodzice spędzali tu wiele czasu. To
był ich ukochany dom.
Helikopter zaczął wytracać wysokość i po chwili
Xander zręcznie wylądował na małym lądowisku,
znajdującym się w obrębie murów zamku.
Przechodząc przez zewnętrzny dziedziniec do
wewnętrznego zamku, Katrina przystawała co
chwila oniemiała z zachwytu, przytłoczona urokiem
i majestatem obiektu. W mury starodawnego bastionu
wbudowana była imponująca willa magicznej
piękności. Widok zapierał dech w piersi. Na podzamczu
założony był bajkowy ogród z tysiącem
fontann i strumyków. Nocne powietrze wypełniał
odurzający zapach kwiatów.
- Tu jest przepięknie - wyszeptała zauroczona.
- Moi rodzice wspólnie to zaprojektowali. Willa
nie jest wykonana w tradycyjnym stylu zurańskim.
Nie ma w niej wydzielonych osobnych pomieszczeń
dla kobiet i mężczyzn - poinformował, kładąc jej
dłoń na ramieniu i delikatnie popychając ją do
przodu.
Jego dotyk zelektryzował ją. Tak bardzo pragnęła,
żeby ją przytulił i pocałował. Jej pożądanie nie
miało logicznego uzasadnienia. Ale czy miłość miała
w sobie jakąkolwiek logikę?
Miłość? Czyżby go kochała? Zadrżała gwałtownie
zaszokowana własnymi przemyśleniami.
- Co się stało? Rozbolało cię ramię? - spytał,
widząc, jak mocno drży.
- Nie, jestem po prostu zmęczona.
- Poproszę Miriam, która jest tu gospodynią,

background image

żeby zaprowadziła cię prosto do twoich pokoi. Lekarz
dal mi dla ciebie środki przeciwbólowe, gdybyś
potrzebowała.
Weszli do głównego holu, urządzonego i umebowanego
z elegancką prostotą, w stylu arabsko-
europejskim.

W powietrzu unosił się słodki zapach róż.
- A oto i Miriam - przedstawił niską, korpulentną
kobietę, która podekscytowana przybiegła
ich powitać. Chwyciła w ramiona AIexandra, serdecznie
obejmując go i wykrzykując coś po zurańsku.
- To moja żona. Katrina.
Małe czarne oczka uważnie zlustrowały Katrinę.
- Twoja matka na pewno by ją polubiła.
- Proszę zaprowadź panią do jej apartamentu,
jest zmęczona, więc dopiero jutro pokażesz jej
willę.
- Młoda mężatka jest zmęczona! - wykrzyknęła
zachwycona gosposia, wywołując rumieniec na policzkach
Katriny.
- Jest ranna - wyjaśnił Xander. - Zostawiam cię
w dobrych rękach - powiedział, zwracając się do
żony. - Muszę coś załatwić. Gdybyś czegoś potrzebowała,
nie krępuj się. Powiedz Miriam.
Zanim zdołała otworzyć usta, zniknął w korytarzu.
- Proszę za mną - zachęciła gosposia.
Pokój, do którego ją zaprowadzono, wywołał
w niej westchnienie zachwytu. Umeblowany był
prostymi eleganckimi meblami, ściany pomalowane
przecieraną zielonkawą farbą działały kojąco na
zmysły, drogocenne dywany przykrywały marmurową,
kremową posadzkę. Panowała tu atmosfera

background image

spokoju i harmonii.

- Czy to pokój matki Xandra?
Tak, królowa sama tu wszystko urządziła. To
była jej oaza. gdzie mogła mieć męża tylko dla
siebie. Wyczuwa pani ten nastrój?
- O tak - przyznała Katrina.
- Od razu wiedziałam, gdy tylko panią ujrzałam,
że jest pani odpowiednią kobietą dla księcia. Kiedy
królowa zaszła w ciążę, pierwsza się domyśliłam.
Była taka dumna, że dała mężowi syna. Tak bardzo
kochała swoje dziecko. Niestety wkrótce rozchorowała
się. Choć tak bardzo pragnęła żyć, musiała
odejść. Biedaczka. Cieszy się teraz na pewno, że
została pani żoną jej syna. Płynie w was ta sama
krew, i kocha go pani, tak jak ona kochała swego
męża.
Katrina nie zaprotestowała.
- Ubrania zostały już rozpakowane. Pokażę pani
jeszcze garderobę i łazienkę.
Kobiety przeszły do przebieralni, a następnie do
ogromnego pokoju kąpielowego, z okrągłą wpuszczoną
w podłogę wanną i wielkimi przeszklonymi
oknami wychodzącymi na taras i ogród.
- Jeśli pani pozwoli, zostawię teraz panią. Czy
podać coś do zjedzenia lub picia?
Katrina potrząsnęła głową. Jedyne, o czym marzyła,
to kąpiel i łóżko.
Xander otworzył drzwi sypialni, spojrzał na śpiącą
żonę i przeszedł na palcach do łazienki. Zrzucił
ubranie, odkręcił prysznic i wszedł pod strumień
ciepłej wody.
Nie powinien był zgodzić się na to małżeństwo.

background image

Może jego bratowa była przekonana, że Katrina go
kocha, ale on w końcu wiedział lepiej. Nie kochała
go całą duszą i ciałem, tak jak tego pragnął. Fizyczne
oddanie nie było równoznaczne z miłością.



ROZDZIAŁ JEDENASTY




Katrinę obudził brzęk rozkładanej na stole porcelany
i zapach świeżo parzonej kawy. Mrużąc oczy
w blasku porannego słońca, dostrzegała Miriam,
nakrywającą na tarasie do śniadania. Siadając na
łóżku, z przerażeniem zauważyła, że leżąca obok
poduszka była wgnieciona. Oznaczało to, że nie
spędziła nocy sama.
- Już pani nie śpi - ucieszyła się gospodyni.
- Poprosiłam kucharkę o przygotowanie ulubionego
śniadania królowej. Mam nadzieję, że pani posmakuje.
- Z pewnością - odparła uprzejmie.
Na szczęście spałam w koszuli, którą zabrałam ze
szpitala, a nie jak zawsze nago - pomyślała z ulgą.
Nagle otworzyły się drzwi garderoby i stanął w nich
Xander. Musiał dopiero co wyjść spod prysznica,
gdyż miał jeszcze mokre włosy. Pachniał czystością
i mydłem.
Pomyślałam, że chętnie zjecie śniadanie na dworze,
pani na pewno spodoba się ogród pana matki!
- zawołała wesoło Miriam. Podała księciu szlafrok
Katriny i odwracając się plecami do łoża, dodała:

background image


- Jak już będzie pani gotowa, chętnie pokażę pani
całą willę. Mam nadzieję, że pokocha ją pani jak my
wszyscy. Gdyby miała pani ochotę coś zmienić...
- O nie, na pewno nic nie będę zmieniała - zapewniła.
Jak tylko gospodyni wyszła, Katrina, ignorując
przyśpieszone bicie serca, rzuciła Xandrowi miażdżące
spojrzenie.
- Nie uprzedziłeś mnie, że będziemy dzielić
sypialnię!
- Sądziłem, że to oczywiste. Jesteśmy młodym
małżeństwem. Gdybym powiedział Miriam, że
chcemy spać w osobnych pokojach, mogłyby powstać
niepotrzebne plotki.
- Być może, ale nie jesteśmy normalnym małżeństwem!
- Co masz na myśli?
- Zazwyczaj ludzie biorą ślub, ponieważ się
kochają i chcą ze sobą być.
- Nie zapomniałaś jeszcze o czymś ważnym?
Małżonków łączy również związek fizyczny.
- To prawda, ale...
- I chyba zgodzisz się, że wzajemnie siebie
pożądamy.
- To wtedy... to była pomyłka - wyznała nieszczerze.
- Pomyłka? - powtórzył, zbliżając się do łóżka.
- To, że oddałaś mi swą niewinność, było pomyłką?
- Tak! - wydusiła.
- A ja twierdzę, że nie, i ci to zaraz udowodnię.
- To, co się wydarzyło tamtego dnia, nie miało
dla mnie znaczenia.
- Oszukujesz - powiedział, zbliżając się.
- Nie dotykaj mnie!
- Ależ będę cię dotykał i pieścił. A ty będziesz

background image

błagała mnie o spełnienie wyszeptał jej do ucha
z kpiącym uśmiechem na twarzy.
Chwycił ją za nadgarstki i odciągnął jej ręce za
głowę. Unieruchomiona, szarpnęła się, starając się
uwolnić, zacisnęła usta. Jego wargi musnęły jej
szyję. Przeszył ją spazm podniecenia. Poczuła, jak
twardnieją jej piersi, skóra łaknie dotyku, pieszczot.
Rozchyliła delikatnie usta, w jej oczach zapłonęło
pożądanie. Pragnęła przytulić go. poczuć jego smak,
chciwy dotyk, zatracić się w nienasyconej rozkoszy.
- Nie chcesz tego? Jesteś pewna?
Zdarł z niej nocną koszulę. Jego dłonie zaczęły
błądzić po jej spragnionym ciele. Ustami zaczął
pieścić jej piersi. Ogarnęła ją euforia zmysłów.
Niespodziewanie pieszczoty ustały.
Katrina jęknęła.
Czego pragniesz? Powiedz! Tego? - wyszeptał,
całując jej szyję, piersi, brzuch.
- Tak! - zawołała, tracąc kontrolę.
Oddała mu się całą sobą, chciwie czerpiąc rozkosz,
aż do spełnienia.
- Wiem, to twój syn, ale dłużej nie wytrzymam
tego, jak mnie traktuje - wyszeptała Katrina, siedząc
w chłodnej bibliotece, która była ulubionym
pokojem matki księcia.
Chętnie tu przebywała, gdyż czuła się tu swobodnie,
zwierzając się na glos nieżyjącej królowej,
która stała się jej wyrozumiałą powierniczką.
Myśli, że mnie upokarza, ale tak naprawdę
upokarza nas oboje. Nienawidzi tego, że jestem
Angielką. Jednocześnie czci pamięć po tobie, a tak
jak ja byłaś cudzoziemką. Wydaje mu się. że nie
szanuję jego arabskich korzeni, a kiedy zaprzecz mi,

background image

nie słucha mnie. Kocham go całym sercem i duszą,
takiego, jakim jest, i za to, kim jest .Nie mogę
jednak z nim zostać. Za bardzo go kocham i ta
miłość mnie niszczy.
Siedząc na kanapie i prowadząc wyimaginowaną
rozmowę z matką Xandra. usłyszała nieoczekiwane
skrzypnięcie otwieranych drzwi biblioteki. Spodziewała
się ujrzeć Miriam, dlatego chwyciła pierwszą
z brzegu książkę z półki i otworzyła ją, chcąc ukryć
przed gosposią zalewające ją cierpienie. Czekała ja
jednak spora niespodzianka, w progu stał Xander.
- Co czytasz? - spytał.
- Ja... to są wiersze - wyznała, pokazując oprawiony
w skórę elegancki wolumin.
- Te poezje ojciec napisał dla mojej matki - powiedział
oskarżycielskim tonem, wyjmując książkę
z jej ręki.

Katrina poczuła bolesne ukłucie w sercu. Potraktował
ją. jakby profanowała świętość.
- Są intymnym wyznaniem jego uczuć do kobiety,
którą kochał.
- Chcesz powiedzieć, że nie powinnam ich czytać?
Skoro tak, to dlaczego są w bibliotece z innymi
książkami?
Nagle poczuła, że ma dość.
- Tak dalej być nie może! Chcę wrócić do domu.
Do Anglii! Nic i nikt mnie nie powstrzyma! - krzyknęła,
wybiegając z pokoju.



background image




ROZDZIAŁ DWUNASTY



- Chcesz wrócić do Anglii, pamiętaj jednak, że
jesteśmy małżeństwem oświadczył Xander, który
przyszedł za nią do sypialni
- Nic mnie to nie obchodzi - odparła ostro.
- Nie?
- Nie możemy tak dłużej żyć. To jest złe.
- Co chcesz przez to powiedzieć? Co jest złe?
- Wiesz, co mam na myśli. W ciągu dnia nie
widujemy się, a jeśli się spotykamy, to mnie ignorujesz,
za to w nocy...
- Biorę cię w ramiona i kochamy się do utraty
zmysłów.
- Przestań! Wiem, jak lubisz mnie poniżać .Jesteś
zwykłym sadystą!
- Nie mogę uwierzyć w szczęśliwy los, który dał
mi za żonę kobietę, która oddała mi się całym
sercem i duszą. Nie jestem sadystą i nie mogę
pozwolić ci odejść.
- Bo myślisz, że spodziewam się dziecka? Nie
jestem w ciąży!
- Nie? Skąd wiesz?
- Bo wiem... - odparła nieszczerze.

W skrytości ducha dopuszczała jednak możliwość,
że nosi jego dziecko.
- W takim razie sam się dowiem. Jeśli jednak

background image

okaże się. że spodziewasz się dziecka, możesz
być pewna, że nie pozwolę mu stąd wyjechać. Być
może nie będziesz potrafiła kochać go tak mocno
jak ja.
- Oczywiście, że będę je kochać!
- Więc dlaczego chcesz mnie opuścić?
- Nie kochamy się - wyjąkała.
- Ty mnie kochasz!
- Skąd wiesz? - spytała drżącym głosem.
- Słyszałem, jak mówiłaś to mojej matce.
- To niemożliwe...
- A jednak - zapewnił ją, przytaczając jej własne
słowa i rozkoszując się nimi.
- Nie myślałam tak.
- Nieprawda - wyszeptał, całując ją czule
w usta. - Kochasz mnie. Powiedz to!
- Dobrze, kocham cię i nawet nie wiesz jak
bardzo -- wyznała zrezygnowana, czując w oczach
palące łzy.
- Płaczesz, bo mnie kochasz? - spytał, ocierając
jej łzy. - Miłość może ranić. Moja miłość do ciebie
daje mi więcej bólu, niż mogę znieść.
- Przecież mnie nic kochasz!
- W takim razie dlaczego walczyłem o ciebie na
noże, choć nienawidzę przemocy? Dlaczego wziąłem
z tobą ślub na pustyni? I kochałem się z tobą,
choć nie powinienem. I tak bardzo nienawidziłem
się za to, że cię źle oceniłem.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - spytała.
- Ty też ukrywałaś miłość do mnie. Nasz drugi
ślub miał udowodnić moje uczucia.
- A ja myślałam, że zrobiłeś to ze względu na
brata - powiedziała z wyrzutem.

background image

- Stwierdziłaś wtedy, że to podłość.
- Czułam się upokorzona. Prosiłam królową
o litość dla ciebie, a potem odkryłam, kim naprawdę
jesteś. Pomyślałam sobie, że się musiałeś z tego
nieźle ubawić.
- Powiedziała mi, że mnie kochasz, ale nie
uwierzyłem.
- Ja też nie mogę uwierzyć, że mnie kochasz
- zamruczała z zachwytem.
- Mam ci pokazać jak bardzo? Mówiłaś wcześniej,
że nie nosisz mojego dziecka...
- To nie do końca prawda - wyznała zawstydzona.
- Istnieje prawdopodobieństwo, że jestem w ciąży.
Nie chciałam ci mówić, gdyż postanowiłam od
ciebie uciec.
- Jest tylko jedna rzecz, której bardziej pragnę,
niż mieć z tobą dzieci. To twoja miłość.
- Masz ją, tak jak całą mnie, moją duszę i ciało.
- Zawsze będziesz moja i będę cię kochał aż do
końca świata - obiecał, składając słodki pocałunek
na jej ustach.

*

- To wspaniały pomnik dla twej matki i hojny
dar ze strony twego brata.
- Masz rację - zgodził się Xander, stojąc w otoczeniu
członków rodziny podczas uroczystego otwarcia
żeńskiego uniwersytetu w Zuranie, wybudowanego,
aby uczcić pamięć matki księcia.
Katrina uśmiechnęła się do męża trzymającego
na rękach ich dziesięciomiesięcznego syna.

koniec

background image


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Jordan Penny Światowe Życie 07 Zacznijmy od nowa
Jordan Penny Światowe Życie 137 Hiszpański zamek
346 Jordan Penny Trzy siostry 02 Florenckie marzenie (Światowe Życie 346)
Jordan Penny Światowe Życie 05 Dobrana para
Jordan Penny Światowe Życie 322 Żona księcia
Jordan Penny Światowe Życie 01 Magiczna moc perfum
Jordania Światowe Forum Ekonomiczne nt Bliskiego Wschodu (Izrael a kraje Arabskie) (17 05 2009)
Joprdan Penny Trzy siostry 01 Dług u greckiego milionera (Światowe Życie 334)
George Catherine Światowe Życie 44 Towarzyski skandal
0352 Penny Jordan Dzieci milionera
Hunter Kelly Światowe Życie Duo 297 Romans w Szampanii
0278 Mayo Margaret Wloskie wakacje (Harlequin Światowe Życie Duo)
Hollis Christina Światowe Życie Extra 343 W ogrodach Castelfino
Grey India Córki Oscara Balfoura 03 Lekcje tańca (Światowe Życie Extra 360)
Monroe Lucy Światowe Życie 364 Wieczorna sonata
Mortimer Carole Światowe Życie Duo 338 Amerykanin w Londynie
Graham Lynne Światowe Życie 358 Z ukochanym w Wenecji
Grey India Światowe Życie 156 Wyprawa do Florencji

więcej podobnych podstron