PennyJordan
Dziecimilionera
Tytułoryginału:Marriage:ToClaimHisTwins
PROLOG
AlexanderKonstantinakos,szalenieprzystojnyiwładczymiliarder,właścicielświetnieprosperującej
firmytransportumorskiego,którąodziedziczyłpodziadku,stałpośrodkuluksusowegosalonuwswym
domunagreckiejwyspieTheopolis,wpatrującsięwfotografiędwóchchłopcówobliźniaczym
wyglądzie.
Patrzyłynaniegodwieślicznebuzieoczarnychoczachioliwkowejcerze;obokklęczałaichmatka.
Całatrójkabyłaskromnieubrana.
Onsambyłwysokiiciemnowłosy,azrysówjegotwarzymożnabyłowyczytaćstarożytnedziedzictwo
zwycięskichwojownikówHellady.Wjegożyłachpłynęłaichwalecznadeterminacjainieustępliwość.
Wgłowiedźwięczałymuechemoskarżycielskiesłowasiostry.
–Tomusząbyćtwoisynowie–zarzuciłaichmłodszemubratuNikosowi.–Mającechynaszejrodziny,
atyprzecieżstudiowałeśwManchesterze.
Sander,jakzwracałasiędoniegorodzina,niemusiałsięzbytdługoTLR
przyglądaćzdjęciuzrobionemutelefonemkomórkowymnaangielskimlotnisku.Twarzedzieciwryły
musięwpamięćjużnazawsze.
–Niconichniewiem–zarzekałsięNikos.–Przysięgam,Sander,żeniemamztymnicwspólnego.
–Tojasne,żedzieciakisątwoje–upierałasięElena.–Wystarczysięprzyjrzeć.Nikoskłamiewżywe
oczy.Tedziecitonaszakrew.
Jakzwyklerodzeństwoomalsięniepokłóciło.Sanderbyłodobojgaokilkalatstarszy,apośmierci
dziadkajakojedynydorosłyczłonekrodzinyw1
naturalnysposóbzacząłpełnićwobecnichrolęojca.Częstooznaczałotorozstrzyganiezaciętych
sporów.
Tymrazemjednakproblemleżałwczyminnym.
Sanderjeszczerazspojrzałnazdjęcieiorzekł:
–Nikosmówiprawdę.Torzeczywiścienaszakrew,aleonniemaztymnicwspólnego.Toniesąjego
dzieci.
Elenawpatrywałasięweńzezdumieniem.
–Skądwiesz?–spytaławojowniczo.
SanderwyjrzałprzezdużeoknonabezkresnybłękitMorzaEgejskiego.
Wydawałsięspokojny,leczwjegosercurosłaniepohamowanafuria.W
głowiekłębiłysiędawnopogrzebaneobrazy.
–Ponieważsąmoje–odparłsucho.Oczysiostryrozszerzyłysiępodwpływemszoku.Otwarteusta
łapczywiełowiłypowietrze.
Musiałprzyznać,żesamtakżebyłwstrząśniętydogłębi.Gdytylkospojrzałnawyświetlacztelefonu,
odrazurozpoznałmłodąkobietęklęczącąobokchłopcówpodobnychdoniegojakdwiekroplewody.
Codziwne,wydawałasięmłodszaniżtamtejnocy,kiedyspotkałjąwmanchesterskimTLR
klubieuczęszczanymprzezmłodychpiłkarzyikręcącesięprzynichdziewczyny.Zaprowadziłgotam
znajomy,któryszybkopoderwałjednąznichizachęciłSandera,byzrobiłtosamo.
Miliarderzacisnąłusta.Wspomnieniejednorazowejprzygodyzjaskrawoumalowanądziewczynąw
obcisłejwydekoltowanejsukiencepogrzebałnajgłębiej,jakmógł.Podrywałagowręczbezwstydnie.W
pewnejchwilichwyciłagozarękę,jakbygochciałazaciągnąćdołóżka.Zpewnościąnależałajakinne
dogronachciwychniemoralnychdziewczynszukającychbogatychkochanków,ajeszczelepiejmężów.
Znajomywspominał,żebywalczynieowegoklubusąztegoznane.
2
Uprawiałzniąsekswskutekniechęciigniewu–nanią,żebyłaażtaknachalna,nadziadka,który
kontrolowałwszystkieaspektyjegożycia,naojca,którytakwcześnieumarł,pozbawiającjakże
potrzebnegowsparcia,wreszcienamatkę,którawyszłazaojcazobowiązku,nieprzestawszykochać
innegomężczyzny.Wezbrałwnimkipiącygniew,aterazoglądałrezultatswoichpoczynań.
Miałsynów.
Bliźnięta.
Ogarnęłogonieznanedotąduczucie.Miałchłodnyilogicznyumysł,niepoddającysięłatwoemocjom.
Znagłymszarpnięciemwtrzewiachuświadomiłsobie,żekulturowedziedzictwonakazujemujedno–
jeślimężczyznamasynów,musząoniznimmieszkaćpodjednymdachem.
Chłopcynależelidoniego.Ichmiejscebyłotu,przynim,niezaśwzimnejAnglii.Tylkotutajmoglisię
dowiedzieć,cooznaczabyciepotomkamiroduKonstantinakosówzTheopolis.Jakoojciecmógłich
nauczyćodpowiedzialności.Jakdalecezdołałaichzepsućtarozwiązłakobieta?
Spłodziłichnieświadomie,niewiedząc,coczyni,terazjednaknicnaTLR
świecieniepowstrzymagoprzedsprowadzeniemichdoTheopolis,gdziejestichmiejsce.
3
ROZDZIAŁPIERWSZY
NadźwiękdzwonkaRubyzaklęłapodnosem,niepodnoszącsięzkolan.
Miałanadzieję,żeintruzzrezygnujeidajejspokojnieposprzątać.Jednakdzwonekzabrzmiał
ponownie,tymrazembardziejnatarczywie.
ZgrzanaispoconaRubyprychnęłazniecierpliwionaiwstała.Bliźniacyniedługoprzyjdązeszkoły,na
sprzątaniepozostałoniewieleczasu.Odgarnęłaztwarzymiękkieblondloki,podeszładodrzwidomu,
którydzieliłazdwiemastarszymisiostrami,iotworzyłajeszarpnięciem.
Nawidokstojącegowprogumężczyznyeksplodowaławniejmieszaninaszoku,niedowierzania,paniki
igniewu,omalniepozbawiającjejprzytomności.
Onoczywiścieprezentowałsiębezzarzutuwciemnymgarniturzeiświeżowyprasowanej
jasnoniebieskiejkoszuli,podczasgdyonamiałanasobiewystrzępionedżinsyispranypodkoszulek.
Zresztącotozaróżnica,przecieżitakniechciałamusiępodobać.Poczułarozlewającąsięwjejciele
dziwnąsłabość.Byłjeszczebardziejprzystojnyimęski,niżzapamiętała.
TLR
Możewydałjejsiętakatrakcyjny,bobyłajużkobietą,niezaśniedoświadczonądziewczynąjakwtedy.
Niewiedziałainiechciałategowiedzieć.
–Toty–wyjąkałapełnymiróżanymiustami,nacojegoczarneoczyposłałyjejwzgardliweiwładcze
spojrzenie.Ostatecznieniepodzielniekrólowałnawyspie,którabyłajegodomem.
Instynktowniezaczęłazamykaćdrzwi,alebyłszybszyibezwysiłkuzdołałotworzyćjeszerzej.Wszedł
doholuistanąłtużprzyniej,wchmurzezapachuśrodkówczyszczących.Mimotobeztruduwyczuła
jegozapachizadrżała.Przecieżtośmieszne.Sandernicdlaniejnieznaczył,takjakiona4
dlaniegotamtejpamiętnejnocy.Niewolnojejotymmyśleć.Musisięskupićnatym,jakajestteraz,i
nadanejbliźniakomobietnicy,żecałkowiciezerwiezprzeszłością.
Niespodziewałasięjednak,żeprzeszłośćjąodnajdzie...
–Czegochcesz?–spytałaostrymtonem.–Pocosiętutajzjawiłeś?
Miałślicznezmysłoweusta,któreterazzacisnąłgniewnie,ajegosłowabyłyrówniezimnejak
powietrzenazewnątrzmanchesterskiegohotelu,wktórymzostawiłjątamtegozimowegoporanka.
–Sądzę,żeznaszodpowiedźnaswojepytania–wycedziłbezbłędnymangielskim.–Zjawiłemsiętutaj
pomoichsynów.
–Twoichsynów?–prychnęłazgniewem.NazazwyczajspokojnejtwarzyRubywykwitłyrumieńce,
niebieskozieloneoczymiotałybłyskawice.
Upłynęłoponadsześćlatoddnia,gdytenmężczyznająposiadł,wykorzystał,apotemporzucił,jakby
nicnieznaczyła.Jakbybyłatanim,przypadkowokupionymubraniem,którewświetleporankawydaje
siętaktandetne,żelepiejjewyrzucić.Owszem,wiedziała,żetylkoonajestwinnatemu,cosię
wydarzyłotamtejfatalnejnocy.Toonagopodrywała,rozgrzanaTLR
alkoholem,cowciążjeszczenapawałojąwstydem.Jednakzażenowanieniedotyczyłojejpięknych
kochanychsynków.Byłaibędzieznichdumna,ichciałabyćdlanichmatką,zktórejtakżeonimogą
byćdumni.Choćwduchużałowałaokoliczności,wjakichzostalipoczęci,nigdyniepragnęłacofnąć
czasu,bytegouniknąć.Synowiebylicałymjejżyciem.
–Moisynowie...–zaczęła,alejejprzerwał.
–Sąmoi–rzekł–bowiemwmymkrajutoojciecposiadaprawadodzieci,niematka.
–Niejesteśojcemmoichsynów–oznajmiłastanowczoRuby,choćniebyłotoprawdą.
5
–Kłamiesz–odparłzespokojemisięgnąłdokieszenipozdjęcie.
Rubyzbladłajakściana.FotografiazostałazrobionanalotniskuwManchesterze,kiedycałarodzina
odprowadzałaśredniąsiostręlecącądoWłoch.Podobieństwuniedałosięzaprzeczyć.Obajchłopcy
byliSanderemwminiaturze,jegowiernąkopią.
ObserwującydziewczynęSanderposłałjejtriumfującespojrzenie.Jasne,żebylijegosynami.Wiedział
toodchwili,gdyujrzałichwkomórcesiostryipoczułprzypływgorącychemocji.
Prywatnaagencjadetektywistyczna,którąwynajął,beztruduodnalazłaRuby.Rozzłościłygo
wprawdziekomentarzewraporcie,żejestonaoddanąmatkąiraczejniezechcedobrowolniepozbyćsię
dzieci,uznałjednak,żemożesiętookazaćprzydatne.
–Miejscemoichsynówjestprzymnie,nawyspie,którajestichdomemiktórąpomnieodziedziczą.
Wedługprawamojegokrajuchłopcynależądomnie.
–Należą?Tosądzieci,anieprzedmioty.Żadensądniepozwolimiichodebrać.
TLR
Wgłębiduchazaczynaławpadaćwpanikę,leczniedałategoposobiepoznać.
–Czyżby?Mieszkaszkątemusiostry,domjestzadłużony,niemaszwłasnychpieniędzyani
wykształcenia,niczego!Jazaśmogęzapewnićmoimsynomwszystkoconajlepsze.
Mimowstrząsu,żeSandertyleoniejwie,Rubypostanowiłasięniepoddawać.
–Byćmoże.Czypotrafiszdaćimtakżemiłośćipoczucie,żesąkochaniipotrzebni?Nie,bowcaleich
niekochasz.Nawetichnieznasz,prawda?
6
Wgłębisercaodczuwałajednakniepokój.Sanderpodniósłpewienproblem,któregoniedałosię
zignorować.Postanowiłasięztymzmierzyć.
–Oczywiściezdajęsobiesprawę,żekiedyśzapytająoojcairodzinę–
przyznała.
Przyszłojejtoztrudem.Chłopcyjużkilkarazyotopytali;odparła,żeojciecprzebywazagranicą.
Byłojejprzykro,żezpowodubłędumłodościpozbawiaichpełnejrodziny.Wiedziała,żewprzyszłości
nieunikniedrążeniatematu.Narazieakceptowali,żewzoreminnychojcówichtatuśtakżepracujew
innymkraju,lecznatymniekoniec.Gdybędąstarsi,będziemusiaławyznaćimprawdę.Wizyta
Sanderawydobyłanapowierzchnięgłębokoskrywaneniepokoje.Pragnęłazapewnićdzieciom
spokojne,pełnemiłościdzieciństwo.Niechciała,żebymusiałysiętrapićkonfliktamidorosłych.
Dlategopoprzysięgłaniewiązaćsięznikim.Niechciałafundowaćsynomparadyciąglezmieniających
się„wujków"i„przybranychtatusiów".
PytaniaSanderazmusiłyjądopomyśleniaoprzyszłości.
–Dlaczegomitorobisz?–spytała.–Oninicdlaciebienieznaczą.
Dotądniewiedziałeśnawetoichistnieniu.
TLR
–Toprawda.Jednakłącząnaswięzykrwi,cooznacza,żejestemzanichodpowiedzialny.
Niechciałjejwtajemniczaćwswojeuczucia.Samniedokońcasiebierozumiał.Wiedziałjedynie,że
przywiodłygodoniejitupozostanie,dopókinieodzyskasynów.
–Niebyłociłatwoponosićkosztyichwychowania.
Słysząctezpozorusympatycznesłowa,Rubynatychmiaststałasięczujna.Chciałamuwyznać,że
najtrudniejszebyłodowiedziećsię,żejestwciążyzmężczyzną,którywykorzystałjąiporzucił,ale
zmilczała.
7
–Nawetjeśliudasięwamzatrzymaćtendom–mówiłdalej–cobędzie,jeślitwojesiostryzechcąsię
wyprowadzić?Jesteśodnichzależnafinansowo.
Przecieżpragniesznajlepszejprzyszłościdlaswoichdzieci.Mogęimzapewnićdostatnieżycie,atobie
równieżdaćśrodkinautrzymanie.Ciężkosamotniewychowywaćdwóchsynów,niemiećnawetczasu
sięzabawić.
WstrząśniętaRubysłuchałaprzemowySandera.Czynaprawdęspodziewałsię,żeonasprzedamu
dzieci?Czynierozumiał,jakohydnajestjegooferta?
Postanowiłabyćjednakostrożna.Instynktostrzegałjąprzedszczerymiwyznaniaminatemattrudnej
sytuacjifinansowej.Stłumiłagniewiodrzekłazespokojem:
–Dzieciposzłydoszkoły,więczamierzamdokończyćswojąedukację.Imamznimiażnadtozabawy.
–Wybacz,aletrudnomiwtouwierzyć,zważywszynaokoliczności,wjakichsiępoznaliśmy–
brzmiałagładkaiokrutnaodpowiedź.
–Tobyłosześćlattemui...–urwała.Dlaczegomasięprzednimtłumaczyć?Jejsiostrywiedziały,co
sprawiło,żezachowałasiętakTLR
nieodpowiedzialnie,iwspierałyją.Sanderniemusiałtegowiedzieć.–Cobyło,tobyło–ucięła
stanowczo.–Terazjestinaczej.
Znaczącespojrzeniemężczyznydopiekłojejdożywego.Myliszsię,chciałakrzyknąć,wcaletakanie
jestem.Tamtegowieczoruniebyłamsobą!
Dumakazałajejmilczeć.
–Jeśliprzekażeszmiopiekęnaddziećmi–rzekłSander–obiecuję,żetegoniepożałujesz.Jesteś
jeszczebardzomłoda,arekompensatabędzienadwyrazhojna.
Pamiętał,żezdziwiłogo,żeonamatylkosiedemnaścielat.Strójimakijażdodawałyjejwieku.Było
mupotemgłupio,żewziąłdołóżkatak8
młodądziewczynę.Gdybywiedział,ilemalat...toco?Odesłałbyjątaksówkądodomu?Gdybyumiał
sięwówczaskontrolować,wogólebysięzniąnieprzespał,aleprzykraprawdabyłataka,żestraciłnad
sobąkontrolę.Innimoglisobienatopozwolić,alenieon.Towspomnienienadalkąsałojegodumę.
Popełniłbłąd,aterazmiałtegokonsekwencje.Uważałzaswójobowiązeksprawić,bypoczętewskutek
owegobłędudzieciniecierpiałybiedy.Dlategosiętuznalazł.Inieodejdzie,dopókiniedostanietego,
pocoprzyszedł.
Rubypotrząsnęłagłową.
–Chceszkupićmojedzieci?–spytałazimno.Wjejgłosieioczachbyławrogość.–Boprzecieżotym
właśniemówisz–dodałazpasją.–Agdybymzamierzałakiedyśdopuścićciędoichżycia,tesłowa
sprawiłyby,żeodstąpiłabymodswegozamiaru.Zażadneskarbynienarażęmoichsynównakontaktz
tobą.
Sanderniechciałprzyznać,żejejsłowamocnogozabolały.Nieprzywykł,byktokolwiekmuczegoś
odmawiał,ajużzwłaszczadziewczyna,która,jakzapamiętał,zbytjaskrawoumalowanaitandetnie
ubrana,nachalniegopodrywała.Terazzresztąwyglądałazupełnieinaczej,wstarychdżinsachiTLR
spranympodkoszulku,bezśladumakijażu,znaturalnierozrzuconyminaramionachwłosami.Sander
zrozumiał,żepowinienzmienićpodejście,jeślichcejąprzekonaćdozmianystanowiska.
–Możeszniemyślećosobie,alepowinnaśmyślećomoichsynach.
Pomyśl,jaksiękiedyśpoczują,gdysiędowiedzą,żeodmówiłaśimkontaktuzojcem.
–Toniewporządku–sprzeciwiłasięgniewnieRuby,świetniewiedząc,żeSandertrafiłwjejczuły
punkt.
–Bardziejniewporządkujestodmawianieimpoznaniaojcaikultury,zktórejsięwywodzą.
9
–Jakotwojenieślubnedzieci?–Jakżegorzkosmakowałytesłowa,alemusiałajewypowiedzieć.–
Zmuszoneustąpićprzedprawowitymidziedzicamitwojegomajątku,narażonenaniechęćiwzgardę
twojejżony?
–Niemamdziecianiżony.
Dlaczegosercewaliłojejterazjakmłotem?Jakietomiałoznaczenie,czySanderjestżonaty?
–Ostrzegam,żezamierzamodebraćcimoichsynów.Wszelkimiśrodkami,niezawahamsięprzed
niczym.
Rubyzaschłowustach.Przezmyślprzeleciałyjejwszystkieteokropnehistorieoporywaniudzieci
przezjednozrodzicówiwyjeżdżaniuznimizagranicę...Sanderbyłmajętnyiwpływowy.Wieleonim
czytała,gdyjeszczeroiłasobie,żesiędoniejodezwieipojmiejązażonę.Wkońcupojęła,żetoczyste
mrzonki,wynikłezpotrzebyposiadaniakogoś,ktojejzastąpizmarłychtragicznierodziców.
Sandermiałniezaprzeczalniewiększemożliwościzapewnieniasynomwspaniałejsytuacjimaterialnej.
Wjejumyślezjawiłasięnieproszonamyśl,żebliźniakimogąjąkiedyśoskarżyćoto,żeniepozwoliła
imwykorzystaćTLR
majątkuojca.Chłopcypotrzebowaliwżyciuwzorcamężczyzny.Potajemnienierazsięzamartwiała,że
niemożeimtegozapewnić.Jeślinawetmodliłasięorozwiązanietegodylematu,zpewnościąniemiała
namyśliichbiologicznegoojca,araczejstatecznytypdziadka,którymiałbysiępojawić,niewiadomo
skąd.Onasamapragnęłazachowaćcelibat.
Miałauczucie,żestoinaskrajuprzepaści.Decyzja,którąterazpodejmie,zaważynażyciujejsynów.
Pożałowała,żeniematujejsióstr.
Zresztąszczęściedziecizależałoostatecznietylkoodniej.Sanderotwarciewyznałswojezamiary.
Przekonanieodpowiednichosób,żetojemunależysięopiekanadsynami,niesprawiłobymutrudności.
Leczonabyłaichmatką.
10
Niewolnojejoddaćsynów.Sanderichniekocha,pragnieichmieć,botaknakazująmuzwyczajejego
kraju.Wątpiłazresztą,byrozumiał,czymjestmiłość.Pieniądzetoniewszystko.Dziecijej
potrzebowały.
SkoroSanderzamierzałmiećsynówprzysobie,musiaładopilnować,żebypozostaćprzynich.On
oczywiścietegoniezechce.Nielubiłjejimiałjąwpogardzie.
Podświadomiewalczyłazpodsuniętymjejprzezrozumrozwiązaniem,jednakczuła,żeniemożego
ignorować.Sanderpowiedział,żeuczyniwszystko,bysynowiezamieszkaliwrazznim.Możepowinna
sprawdzićjegodeterminację,samabowiemniezawahałabysięprzedniczym,byletylkobyćznimi.
Byłazdolnadowszelkichpoświęceń.Wyzwanie,jakiezamierzałamurzucić,przedstawiałospore
ryzyko,leczbyłagotowajepodjąć.Wiedziała,żewygra,gdyżSanderniezgodzisięnajejwarunki.
Tegobyłapewna.
Odetchnęłazdrżeniem.
–Twierdzisz,żemiejscechłopcówjestwtwoimdomu?
–Tak.
–Majązaledwiepięćlat,ajajestemichmatką.–Zdenerwowana,TLR
walczyłazdrżeniemwgłosie,któremogłojązdradzić.–Jeślinaprawdęcinanichzależy,musisz
wiedzieć,żesązbytmali,bymożnaichbyłozemnąrozdzielić.
Choćniechętnie,Sandermusiałprzyznać,żetakwłaśniebyło.
–Musiszbyćszczerzeprzekonany,żechceszodzyskaćbliźniaki,Sander
–oznajmiła.–Iżetwojepragnienieposiadaniasynówniejesttylkokaprysembogacza,ponieważ
pozwolęimbyćztobątylkopodjednymwarunkiem,amianowicie,żejatakżetambędę:jakoich
matkaitwojażona.
11
ROZDZIAŁDRUGI
Awięcrzuciłamurękawicę.Ciekawabyła,czypodejmiewyzwanie.
Wmartwejciszy,którazapadła,Rubywyraźniesłyszałabicieswojegoserca.Wstrzymałaoddech,
czekającnanieuchronnąwzgardliwąodmowę,wiedziałabowiem,żeSandermusiodmówićjejżądaniu,
askorotak,toiprzyznać,żemiejscechłopcówjestprzymatce.
Usiłujączachowaćspokój,Rubydziwiłasięsobie,żemiałaodwagęwypowiedziećtesłowa.Zminy
Sanderawywnioskowała,żejejżądaniebyłodlaniegoszokiem,choćszybkosięopanował.
Wduchuoceniałmożliwości.Wiedział,żezależymunasynach.
Małżeństwozichmatkądawałomuwstosunkudonichpewneprawa,zarazemjednakRubyzyskiwała
prawodoczęścijegomajątku.Oczywiściedokładnietegochciała.Pozawarciuzwiązkuwystąpiłaby
szybkoorozwódizpomocąsprytnychadwokatówpuściłagoniemalztorbami.Jakżełatwoczytał
wjejmyślach.Mimotoudałojejsięgozaskoczyć,choćniedokońca.
Stwierdziłcynicznie,żewgłębiduchabyłprzygotowanynajejżądanie.
TLR
–Doceniamtwojebiznesowepodejście–odrzekłsucho,niedającposobiepoznać,jakbardzojest
rozgniewany.–Podpozoremmatczynegooddaniaodrzuciłaśmojąofertęfinansową,chciałaśbowiem
zagraćoznaczniewyższąstawkę.
–Nieprawda–zaprzeczyłagorącoRuby,zdumionainterpretacjąswojejpropozycji.–Twojepieniądze
nicdlamnienieznaczą.Podobniezresztąjaktysam–dodała.–Twojepodejścieutwierdzamniew
przekonaniu,żeniepozwolęcisięzbliżyćdosynów,jeślimnieprzytymniebędzie.
–Tytakczujesz,aleoni?–spytałkąśliwieSander.–Dobramatkaprzedłożyłabyinteresdziecinad
własny.
12
Rubymusiałaprzyznać,żeSanderzręcznieodwróciłsytuację.Jejżądanieokazałosięobosiecznym
mieczem,którymterazszermowałzwielkąwprawą.
–Dziecipotrzebująmatki...–zaczęła.
–Tomoisynowie–przerwałgniewnie.–Ibędąprzymnie.Jeśliwtymcelubędęsięmusiałztobą
ożenić,totrudno.Leczpamiętaj,Ruby,żezależymitylkonasynach.
Jegoodpowiedźbyłazaskakująca.Spodziewałasięprzecież,żeSanderodmówi,żesięwycofaizostawi
ichwspokoju.
Zrozumiałaterazjedno:Sanderowinaprawdęzależałonadzieciach.Był
bogatyiwpływowy,mógłsynomzapewnićprawdziwieświetlanąprzyszłość.
Gdybysprawaznalazłasięwsądzie,jejszanseniewyglądałybynajlepiej.
Mogłabypewnieliczyćnawspółopiekę,chłopcyprzenosilibysięodniejdoSanderaizpowrotem,
rozdarcimiędzydwomadomami.Niechciałatego.
DlaczegoSandermusiałodkryćswojeojcostwo?Czyżycieniebyłodostatecznieokrutneibeztego?
MałżeństwozSanderemzapewniłobydzieciomposiadaniematkiiojca.
TLR
Rubyprzełknęłaztrudem.Toprawda,żespędziławielebezsennychnocy,zamartwiającsięfaktem,że
synowiebędąwzrastaćbezmęskiegowzorca.
Nigdyjednakniemyślała,żebędzienimojciecbiologiczny.Zbytdobrzepamiętałaokropnetygodnie,
gdyzmuszonabyłapojąć,żenicdlaSanderanieznaczy.
Jednakniezamierzałasiępoddać.Będziewalczyładladobraswoichsynów.
–Wtakimraziewybórnależydociebie,Sander–oznajmiłazmocą.–
Jeślinaprawdęchceszmiećchłopcówprzysobie,poznaćichistaćsięczęścią13
ichżycia,musiszprzyznać,żerozłąkazemnąstanowipotworneobciążenieemocjonalne.
Rozumiesztakże,żedziecipowinnymiećobojerodziców,choćpewniejestcitoniewsmak.
Powinieneśbyćgotównatosamopoświęcenie,coja,izapewnićimpoczuciebezpieczeństwadzięki
małżeństwumatkiiojca.
–Poświęcenie?–powtórzyłzniedowierzaniem.–Zapominasz,żejestemmiliarderem.Niesądzę,żeby
wielekobietuznałozwiązekzemnązapoświęcenie.
Czynaprawdęwtowierzył?Skorotak,tosłuszniezamierzaławychowaćsynówwprzeświadczeniu,że
naświecielicząsięnietylkopieniądze.
–Jesteśstraszliwiecyniczny–orzekła.–Wielekobietprzedkładauczucienadmajątek,wiesz?Nie
potrzebujętwoichpieniędzy,zależymiwyłącznienaprzyszłościmoichdzieci.Jestemgotowapodpisać
stosownydokument.
–Och,możeszbyćpewna,żesiębeztegonieobejdzie–rzekł
wzgardliwie.Czyżbysądziła,żeudajejsięgonabraćnafałszywegadanieoTLR
brakuzainteresowaniajegomajątkiem?–Niezostawięsynówpodopiekąmatki,którawkrótcemoże
stracićdachnadgłowąizwrócićsięopomocdoopiekispołecznej.Kobiety,któraubierasięjakdziwka
isprzedajenieznajomemumężczyźnie.
Rubydrgnęłataksilnie,jakbySanderjąuderzył.
–Atyuważaszsięmożezakogoślepszego?–wykrztusiła.–Czyteżfakt,żejesteśmężczyzną,jazaś
kobietąsprawia,żemojezachowaniewydajecisiębardziejnaganne?Miałamtylkosiedemnaścielat,ty
jednakbyłeśdorosły.
14
Byławtedypodlotkiem.RozzłoszczonyprzypomnieniemniemiłegofaktuSanderzareagował
przesadnie.
–Zpewnościątwójubiórnieświadczyłoniewinności–wysyczał.–Itotyzaproponowałaśmiłóżko,a
niejatobie.
Teraznadodatekbędziesięmusiałzniąożenić.Niechciałmałżeństwa,zwłaszczaztakąwywłoką.
Napatrzyłsiędośćnakłótnierodziców,byzmądrzećisamemuniepragnąćprzykrejniewoli.To
postanowienieszalenierozwścieczyłojegodespotycznegodziadka,któryuważał,żemaświęteprawo
dysponowaćczłonkamirodzinyniczymswojąflotątransportową.
GdybyodrzuciłpropozycjęRuby,skorzystałabynatym.Mogłobysiętoobrócićprzeciwniemu,jeśli
doszłobydorozprawywsądzie.Leczpróbazyskanianadnimprzewagitylkoutwierdziłagow
determinacji.Zawszelkącenęmusisprowadzićsynównawyspę.Innesprawymajądrugorzędne
znaczenie.
Rozległsięzgrzytoponnapodjeździe.Rubypospieszyładodrzwi.
Sąsiadka,zktórądzieliłasięobowiązkiemprzywożeniadziecizeszkoły,TLR
pomagałachłopcomwysiąśćzsamochodu.Mimochłoduniechcielizapiąćpłaszczyków.
Byliidentyczni,pomijającmaleńkieznamięzauchemFreddie'ego.Staliwpatrzeniwzaparkowane
przeddomemdrogieauto.PochwilispojrzelinaRuby.
–Czyjtosamochód?–spytałzezdziwieniemFreddie.
Rubyniezdobyłasięnaodpowiedź.Przeklęłasięwduchu,żeniepozbyłasięSanderaprzedpowrotem
dziecizeszkoły.Terazbędązadawaćpytania,naktóreniemogłaimszczerzeodpowiedzieć,abardzo
nielubiłakłamać.
15
Freddiepatrzyłnaniąwyczekująco.
–Znajomego–zbyłago,zmuszającsiędouśmiechu.–Chodźciedodomu,jestchłodno,jeszczesię
przeziębicie.
–Jestemgłodny.Czymożemydostaćgrzankęzmasłemorzechowym?–
spytałznadziejąHarry.
Ostatniobyłatojegoulubionapotrawa.
–Zobaczymy–odrzekłaRuby,łagodniepopychającsynkówprzedsobą.
–Biegnijcienagórę–dodała,starającsięzachowaćspokój,chłopcybowiemgapilisięwmilczeniuna
Sandera,którygórowałnadnimiwciasnymholu.
Byłbardzowysoki,miałdobrzeponadmetrosiemdziesiątiwnormalnychokolicznościachrozbawiłby
jąsposób,wjakiHarryodchylił
głowędotyłu,żebymusięprzyjrzeć.Freddienatomiastprzysunąłsiędoniejbezsłowa,jakbychciałją
chronić.WskutekmilczącegoporozumieniazbratemHarryszybkoprzywarłdoniejzdrugiejstrony.
Rubyzapiekłypodpowiekaminiepotrzebnełzy.Jejukochanisynkowie.
Niezasługiwalinato,żebysprawyprzybrałytakiobrót,tobyławyłączniejejwina.Podwpływem
nagłegoimpulsuuklękłaiotoczyłachłopcówramionami.
TLR
BardziejuczuciowyFreddienatychmiastwtuliłwniątwarz,HarrynatomiastzerknąłwstronęSandera,
poczymposzedłwśladybrata.
Sanderwrósłwziemię.Wchwili,gdyujrzałchłopców,jużwiedział,żegotówjestuczynićdlanich
wszystko,wyrwaćsobiesercezpiersiipodaćimjenasrebrnejtacy.Siłamiłościdonichzmiatała
wszelkieinnedoznaniajakfalatsunami.Należelidoniego,bylikrwiązjegokrwi,kościązkości.Byli
jegosynami.Jednakobserwującchłopców,widział,jaksilnawięźłączyichzmatką.Poczułprzypływ
dumynamyśl,żenawetwtakmłodymwiekuprzejawialiinstynktownąmęskąopiekuńczość.
16
Zzakamarkówpamięciwydobyłosięstarewspomnienie:słońcepalijegogołągłowę,nadsobąsłyszy
gniewnegłosyrodziców.Ontakżezwrócił
siędomatki,leczniezaznałuściskukochającychramion.Matkaodwróciłasięgwałtownie,wskoczyła
dosamochoduiodjechałazpiskiemopon,obrzucającgodrobinkamiżwiru.
Odwróciłsięwówczasdoojca,leczonrównieżodszedłzostawiającgosamego,iwróciłdodomu.
Rodzicebylitakpochłonięcikłótniamiiwzajemnąniechęcią,żeniemieliczasupomyślećoswym
małymsynku.
Sanderspojrzałnachłopcówiichmatkę.
Synowiemielitylkoją–ijego.
Znówpomyślałowłasnychrodzicachiwprzypływieemocjipoprzysiągłsobie,żezrobiwszystko,by
jegodzieciotrzymaływżyciuto,czegojemubrakowało.
–Wtakimraziezgadzamsięnamałżeństwo.Aleostrzegam,tojestprzysięganacałeżycie.Imiara
mojegoprzywiązaniadonich–dodał,zuczuciempatrzącnachłopców.
Gdybynieobejmowałasynów,chybaprzewróciłabysięnaziemiępodTLR
wpływemszoku.ZnadziejąspojrzałanaSandera;możetojakiśdziwnyżart?
Alenie–najegotwarzymalowałasiężelaznadeterminacja.
Bliźniacywiercilisięniecierpliwie.Zamomentzacznązadawaćniewygodnepytania.
–Nojuż,biegnijcienagórę–poleciła,zdejmującznichpłaszczyki.–
Przebierzciesięiumyjcieręce.
PrzemknęliobokSandera,celowogoignorując,poczymrazemwbiegliposchodachnapiętro.Dwie
ciemnowłoseminiaturyojca.
17
–Stawiamdwawarunki–kontynuowałzimnoSander.–Spiszemykontraktprzedślubny.Na
małżeństwiemająskorzystaćnasisynowie,anietwojekontobankowe.
Wstrząśniętanowymdowodemnato,jakzłemniemaniemaoniejSander,Rubyschowaładumę.
Ostatecznierobiętotylkodlachłopcowipowiedziałasobie.
–Adrugiwarunek?–spytałaprzezzaciśniętezęby.
–Zgodanaprzyjmowaniepigułkiantykoncepcyjnejipotwierdzenie,żetorobisz.Przekonałemsięjuż,
jaklekkodotegopodchodzisz.Nieżyczęsobie,bynaświatprzyszłokolejnedziecko,dowódtwojej
lekkomyślności.
Rubybyłaterazzbytwściekła,byukrywaćswojeuczucia.
–Bezobaw,napewnodotegoniedojdzie!Ostatniąrzeczą,jakiejpragnę,jestznalezieniesięwtwoim
łóżku!
UrażonySandernatychmiastpostanowiłjąukarać.
–Byćmoże,aleitaksięwnimznajdzieszibędzieszmniebłagała,bymuśmierzyłdręczącycięgłód.
Zbytwielemęskichramionrozbudziłowtobiepragnienieseksualnegozaspokojenia,żebyśumiałasię
tegowyrzec.
TLR
–Nieprawda!
Rubyczuła,żetwarzjąpali.DobrzepamiętałażenietylkooddałasięSanderowi,aleizachęcałago,
żebyjąposiadł.Wspomnienietamtejnocywyryłosięnazawszewjejsumieniu.Jejzmysłynie
zapomnądoznanychwówczaspieszczot,0którebłagały–smakujegowarg,dotykurąk,ciepłanagiej
gładkiejskóry.Byłotodoznanietakprzejmujące,żebałasięjekiedykolwiekpowtórzyć.
Otrząsającsięzniechcianychwspomnień,wyjąkałacicho:
–Wtedybyłoinaczej...popełniłambłąd.–Zacisnęładłoniewpięścinawidokcynicznegospojrzenia,
jakimjąobrzucił.–Nigdywięcejnie18
zamierzamgopowtórzyć.Zanicniepragnęznaleźćsięztobąwłóżku,możeszmiwierzyć.
GwałtownezaprzeczeniawznieciłygniewSandera.Byłpewien,żedziewczynakłamie,izamierzałjej
toudowodnić.Niebyłpróżny,aleWiedział,żepodobasiękobietom,atamtejnocyRubyuczyniła
wszystko,żebygoprzekonać,żemananiegoochotę.Zazwyczajwolałpolować,niżdawaćsięłowić,
alejejupartepróbyprzypominałykamykwbucie,drażniłyizmuszałydozaniechaniaoporu.Wkońcu
straciłnadsobąkontrolę.Pamiętał
jejzdławioneokrzyki,gdysiędoniegotuliła.Zachowywałasiętak,jakbypieszczotybyłydlaniej
czymśnowym,nigdywcześniejniedoświadczonym.
Powszystkimprzywarładoniegoicichoszlochała.
Dlaczegowogóleotymmyślał?
Znówwezbrałwnimgniewnajejzaprzeczenia,nadomaganiesięmałżeństwaznim.Zanimzdążyłsię
zastanowić,przyciągnąłjądosiebieimocnopocałował.
Zaskoczona,niestawiałaoporu.Gdydoszładosiebie,byłojużzapóźno.
Zapłonąłwniejjejwłasnygniew,walczączchęciąSandera,byjąukarać.NieTLR
sądziła,żeodczujeteżpożądanie,alekuswemuzaskoczeniujegopocałunekniąwstrząsnął.Łatwość,z
jakąrozpaliłjejzmysły,byławręczprzerażająca.
Toniepowinno,niemogłosięstać.Kujejzawstydzeniubyłojednakinaczej.
Panikazmagałasięzroznieconymwniejpożądaniem,którezalewałojąniczympłynnalawa.
Rozchyliłaspragnionewargi,zjejkrtaniwydobyłosięzdławionewestchnienie.Wyczuwałanamiętność
pocałunkuSandera,jegopodniecenie,iniepomnaostrzeżeńosłabłegoumysłupoddałasiętemu,drżąc
całaztłumionejżądzy.
19
Sanderrównieżniesłuchałostrzegawczychsygnałówwewnętrznegogłosu,żewszystkozmierzawzłą
stronę;ogarnęłogodzikie,bolesnepożądanieipodniecenie.Niepowinienbyłjejpragnąć,ajednak
mocpierwotnejmęskościstopniowobrałagowswojeposiadanie.Płonąłjakpochodnia,pragnął
cieszyćsięjejcudowniemiękkimciałem...
Rubyzadrżała,gdySanderpocząłrytmiczniewsuwaćjęzykwjejusta.
Podmateriałembluzkijejsutkinabrzmiałyizrobiłysiętwardejakkamyki.
GdySanderująłwdłońpełnąpierś,zjejgardławydobyłsięzduszonyjęk.
Promieniowałakobiecymżaremizmysłowością.Jejchętnepoddaniesięjegopieszczotombyło
pułapką,uświadomiłsobienagleSander.Jeżelinatychmiastnieochłonie,będziemusiałjąposiąśćtu,
gdziestali,zedrzećzniejubranie,bypoczućsłodycznagiej,aksamitnejskóry,zatracićsięwniej
całkowicie.
Wsunąłdłoniepodjejspłowiałypodkoszulek.IchdotykprzeniósłRubywnieodległąprzeszłość.
Rozbierałjąwtedyszybkoifachowo,obdarzającwtrakciesłodkimipocałunkami,którepozbawiałyją
resztekrozsądku,dokładnietakjakteraz.UniósłjejwłosyimuskałwargamizagłębienieTLR
obojczyka.
Jegociepłyoddechowiewałjejodsłoniętąskórę.Płomieniewjejwnętrzutrawiłyostatnieśladyoporu.
Przeszedłjądreszczrozkoszy.
Oddychałaztrudem.
Sanderdaremnienapominałsię,żeniepowinientegorobić.Niepowinienulegaćpodszeptomgniewnej
dumy.Tobowiemwłaśnierobił.Żarkrążącywjegożyłachbyłwywołanydumą,niczymwięcej.
Jejkrągłepiersibyłydoskonałe,takpiękniedopasowanedojegodłoni,jakbyichprzeznaczeniembyło
siętamznaleźć.Patrzył,jakunosząsięiopadająwrytmprzyspieszonegooddechu.Głaskałjeilekko
ugniatał,20
pieszczącprzezcienkimateriałpodkoszulka.Przypomniałsobie,jakwtedyczyniłtaksamo,ajej
natychmiastowanamiętnaodpowiedźwywołałauniegostraszliwepodniecenie.
Niepragnąłjejwłaściwie,totylkodumadomagałasięjejukarania,obnażeniakłamstwazawartegow
twierdzeniu,żejejnanimniezależy.
RównieżRubymusiaławspomniećprzeszłość.Cichyjękzdradziłburzęmiotającychniąsprzecznych
uczuć.
Sanderodepchnąłjągwałtownie,przywołanytymdźwiękiemdorzeczywistości.
Stali,wpatrującsięwsiebie,walczącowyrównanieoddechów,powrótopanowania.Ichżądza
wydawałasięniemalnamacalna.
Obojeczulijejniebezpiecznąmoc.Widzielijąwswychzamglonychoczach.
Poczułaprzypływbolesnegozawstydzenia.
TwarzRubypobielała,pociemniałeoczywydawałysięwniejzbytwielkie.
Sanderbyłrówniezaszokowanyrozmiaramiżądzy,którazjawiłasięzTLR
pozoruznikąd,zagrażającjegosamokontroli,leczpotrafiłjąukryćlepiejniżdziewczyna.
–Będzieszstosowałapigułkęantykoncepcyjną–powtórzyłzimno.
Sercezaczęłomuwalić,gdyzrozumiał,coimplikujejegopolecenie.
–Wszelkieprotestyniezdadząsięnanic.Rubyczułasięstraszliwieosłabionafizycznie,mentalniei
emocjonalnie.Wciągukilkukrótkichminutwarstwaochronna,jakąwokółsiebieutkała,została
zerwana,stawiającjąwobliczusłabości,którą,jakjejsięzdawało,miałapodpełnąkontrolą.Towprost
niemożliwe,żepragnęłaSandera.
21
Rozpoczęłasięreakcjanato,cosięstało.Czułasięchora,oszołomiona,niezdolnadoprawidłowego
funkcjonowania,rozdartawewnętrznymkonfliktempragnieniaiwstydu.Wjejgłowietrwałagonitwa
myśli.Możepowinnapoprosićlekarzaopigułkęantysanderowąopróczantykoncepcyjnej?
Jakimcudemjegoodpychającezachowanieniewystarczyło,bygoznienawidziła?Dumaiupokorzenie
powinnyjąprzecieżstosownieochronićprzeduleganiemjegopieszczotom.
Niemożewyjśćzaniegozamąż.Nieteraz.Poczułaprzypływpaniki.
–Zmieniłamzdanie–oznajmiłanerwowo.
–Natemat...naszegomałżeństwa.
Sanderzmarszczyłbrwi.Tegosięniespodziewał.WbrewsobienatychmiastzapragnąłodwieśćRuby
odzmianynastawienia.Dladobradzieci.Wszakonicinnegomuniechodziło.Ajużzwłaszczao
bolesnążądzę,któranadalpłynęławjegożyłach.
–Zatemprzyszłośćnaszychdzieciniejestjednakdlaciebietakistotna,jakmówiłaś?–rzuciłchłodno.
Rubyuświadomiłasobie,żeznalazłasięwpotrzasku.MogłajedynieTLR
trzymaćsiękruchejnadziei,żemimowszystkoznajdziewsobiedośćsiły,bysięniepoddaćurokowi
Sandera.
–Ależjest–zaprotestowała.
–Wtakimraziepowinniśmysiępobrać,atymusiszsięzgodzićnamojewarunki.
–Ajeśliodmówię?
–Wtedyporuszęnieboiziemię,żebyodebraćcimoichsynów.
Nieżartował,tegobyłapewna.Zatemniemiaławyboru.
Sanderwiedział,żejąpokonał,alesmaktriumfuniebyłwcaletaksłodki,jaksięspodziewał.
22
–Mojelicznezajęciazawodowewymagają,żebyjaknajszybciejzałatwićtęsprawę.Zlecę
przygotowaniekontraktuprzedślubnegoiceremonii.
Musisz...
Nagłyłomotnapiętrzeiokrzykbólu,któryponimnastąpił,kazałyobojguspojrzećnaschody.
ZaniepokojonaRubypobiegładopokojusynków,nieświadoma,żeSanderpodążazanią.Zapłakany
Harryleżałnapodłodze,anadnimstał
Freddie,ściskającwdłoniachplastikowąciężarówkę.
–Freddiemniepopchnął–poskarżyłsięHarry.
–Wcalenie.Harrychciałmizabraćsamochód.
–Pokażnosię.–Rubyszybkosprawdziła,czyniestałosięnicpoważnego,poczymspojrzałana
Freddie'ego.Zamiastsiędomejzbliżyć,stałtużprzySanderze,jakbyszukałuniegopoparcia.Sander
obronnymruchempołożyłrękęnaramieniuchłopca.
Poczułażalzpowoduwszystkichtychlat,kiedychłopcyniemieliojca.
Wiedziała,żejesttemuwinna,ajejmiłośćniewystarczy,bywychowaćichnadobrychludzio
zrównoważonymcharakterze.
TLR
ZrękąnaramieniusynaSanderobrzuciłRubyposępnymspojrzeniem.
Jegodziecigopotrzebowałyinic,ajużzpewnościąniekobietatakajakRuby,niepowstrzymago
przeduczestniczeniemwichżyciu.
Nieuświadamiającsobienapięciamiędzydwojgiemdorosłych,Freddiepowtórzył:
–Tomójsamochód.
–Wcalenie,bomój–upierałsięHarry.
Chłopcyzaczęlisięsprzeczać.Bardzosiękochali,aleczasemwybuchałykłótnieozabawki,jakby
jedenusiłowałnarzucićswojąwolę23
drugiemu.InnematkizapewniałyRuby,żetowśródchłopcównormalne,aleonasiętymprzejmowała.
–Mampropozycję–wtrąciłspokojnieSander.Obajchłopcynatychmiastnaniegospojrzeli.–Jeśli
obiecacie,żeprzestanieciesięterazkłócić,kupiękażdemuzwasnowysamochód,żebyściesięnie
musielidzielić.
Rubyzsykiemwciągnęłapowietrze.Niepodobałojejsiętojawneprzekupstwo.Ponieważbrakowało
jejpieniędzynaosobnezabawkidlakażdegoznich,wpoiłasynom,żepowinnisiędzielićporówno,a
terazjednawypowiedźSanderazniweczyłajejwychowawczedziałania.
Poichbłyszczącychoczekiwaniemoczachpoznała,żejejnaukizostałykompletniezapomniane,
jeszczezanimHarryspytałwpodnieceniu:
–Akiedy...kiedyjedostaniemy?
Chłopieczerwałsięzpodłogiidołączyłdobrata,oparłszysięufnieodrugąnogęSandera.Spojrzałna
niego,odchylającgłówkędotyłu,idodał:
–Jachcętakieautojakto,costoiprzeddomem...
–Jateż–zawtórowałmuFreddie,niechcącstracićkontrolinadsytuacją.
TLR
–WtakimrazieniedługozabioręwasobuimamędoLondynu.
DlaRubybyłatonowina,alezanimzdążyłacośpowiedzieć,Sanderdodał:
–Znamtamdużysklepzzabawkami,gdzienapewnoudawamsięwybraćpiękneauta,leczpod
warunkiem,żewprzyszłościniebędzieciesięoniekłócić.
Dwieciemnowłosegłówkipotaknęłyzentuzjazmem.Sanderotrzymał
teżdwaidentyczneszerokieuśmiechy.Chłopcypatrzylinaniegozuwielbieniem.
24
WidokświetnejkomitywysynówiSanderapowiedziałRubywszystkonatemattego,czegobrakłow
ichdotychczasowymżyciu.Nieszłoprzytymopieniądze,leczouczucia.
Czytylkosobieroiła,czyteżnaprawdęwydawalisięwyżsi,demonstrowaliwiększąpewnośćsiebie,
ichmowaciałanieświadomieprzypominałazachowanieojca?Poczułaukłuciesmutku.Niebylijuż
niemowlętami,całkowiciezależnymiodmatki;dorastali,aichreakcjanaSanderadowodziła,żejej
przeczuciebyłosłuszne–bardzobrakowałoimnacodzieńmęskiegowzorca.Przepełniłająmatczyna
miłość,agdySanderposłałjejbezsłowawyzywającespojrzenie,dumniepodniosłagłowę.
Automatyczniewyciągnęłarękę,żebypogłaskaćburzęciemnychlokównagłówkachsynów.Sander
zrobiłtosamo.Ichdłoniesięzetknęły.Rubynatychmiastcofnęłarękę,leczniezdążyłapowstrzymać
falinowychwspomnień.TamtejnocyrękaSanderapieściłająumiejętnieiczule,onazaśpowiedziała
sobiewswojejniewinności,żewyczuwawtejpieszczocieżarinamiętnośćświadcząceotym,żejej
kochanekniepragnieinnychkobietpozanią.Cooczywiściebyłowytworemjejwybujałejwyobraźni.
TLR
Nieznałapieszczotinnegomężczyzny.Wspomnienia,októrychmyślała,żesądawnopogrzebane,jęły
sięwydobywaćnapowierzchnię.
ZwłaszczawcześniejszypocałunekSanderasprawił,żeprzeszłośćwróciła.
Pożałowałaswojejsłabości,alezapóźno.NieumiałaodpędzićobrazurąkSanderanaswoimciele,
gorącegooddechumuskającegojejskórę.Niewolnojejterazotymmyśleć.Musibyćsilna.Musimu
stawićbezwzględnyopór,zachowaćwjegoobecnościzimnąkrew.Niebyłajużprzecież
nieopierzonympodlotkiem,leczdorosłąkobietą,dotegomatką,apotrzebyjejsynówliczyłysię
bardziejniżjejrojenia.
25
ROZDZIAŁTRZECI
GłowaRubypulsowałaodbóluwywołanegonapięciemnerwów,ażołądekkurczyłsięboleśnie.Byłyto
znanejejreakcjenastres,poktórych,jakdobrzewiedziała,czekajągwałtownyatakmigreny.Niebyła
toodpowiedniaporanachorowanieaniokazywaniesłabości,nawetjeśliźlespaławnocyiobudziłasię
ranozmdłościami.
Bliźniacymielinasobienoweswetryzkapturemidżinsy,któredostaliodjejsiostrynaGwiazdkę,a
takżenowebutysportowe,naktórewydałaskrupulatnieoszczędzanepieniądzepotym,jakSander
obrzuciłstareizniszczoneniechętnymspojrzeniem.Zadzwonił,żebysięspotkaći„wszystkoomówić",
mającnamyśliprzygotowania,jakiepoczyniłprzedślubemiprze-prowadzkąichczwórkinagrecką
wyspę,któramiałasięstaćichdomem.
SpotkaniezaplanowanowLondynie,achłopcybylitakpodekscytowani,żestaliwoknie,czekającna
przyjazdSandera,którymiałichzawieźćdomiasta.
Czypodjęłabyinnądecyzję,gdybysięmogłanajpierwporadzićsióstr?
Rubyniebyłapewna.Wspierałyjąradąipieniędzmi,żebysięmogłaTLR
opiekowaćwdomusynkami,leczRubybyłaboleśnieświadomafaktu,żepewnegodniajejsiostry
zakochająsięiwyjdązamąż.Kiedytaksięstanie,niechciaławrazzbliźniakamistaćnadrodzeich
szczęścia.
Tak,podjęładobrądecyzję.Dlasynków,którzyjużniemoglisiędoczekaćwizytywLondynieiz
radościąprzyjęliwiadomość,żemamawyj-dziezamążzaSandera,atakżedlasióstr,któredarzyłyjąi
dziecimiłościąiwsparciem.
Chłopcyzareagowalinawieśćorychłymślubieradościąipodnieceniem,aFreddiepoinformowałjąz
wyraźnąnadzieją,że„Luke26
Simpsonmatatusia,któryzabieragonameczeidoMcDonalds'a,ikupiłmunowyrower".
Prawdęmówiąc,wszystkodziałałonakorzyśćSandera.Niemogłasięnawetwymówićodlondyńskiej
wycieczkiargumentem,żechłopcymusząiśćdoszkoły,bowłaśnietrwałyferiewielkanocne.
Kiedywrócądonauki,będąsięuczyćwmałejangielskojęzycznejszkółcenagreckiejwyspie.Sander
wyjawiłjej,żecizmieszkańców,którzypragnęlinauczyćswedzieciprzydatnegowżyciujęzyka
obcego,moglijeposyłaćdotejszkoły.
Przedtemodbylirozmowętelefonicznąnatematprzyszłościbliźniaków,któraprzypominałaraczej
teleturniej–Rubystawiałapytania,naktóreSanderodpowiadał.Dowiedziałasię,żeSandernajchętniej
przebywaipracujenawyspiebędącejodstuleciwposiadaniujegorodziny,chociażfirma,którą
prowadzi,posiadabiuraifiliewportachnacałymświecie,wtymtakżewangielskimFelixstowe.
Sanderpowiedziałjejteż,żeobecniefirmęnadzorujejegomłodszybrat,którymieszkawAtenach.
Wkwestiiprzyszłejedukacjichłopcówdowiedziałasię,żeSanderjestTLR
przeciwnyszkołomzinternatem,coprzyjęłazulgą.Oznajmił,żegdyprzyjdzienatopora,pojadącałą
rodzinądoAnglii,awakacjebędąspędzaliwGrecji.
OpróczbrataSandermiałjeszczesiostrę,tę,którazrobiłaRubyzdjęcienalotnisku.Onarównież
mieszkaławrazzmężemwAtenach.
–Więcnawyspiebędziemytylkomydwojeichłopcy?–spytałanieufnie.
–Tochybanorma,prawda?–odparował.–Podstawowakomórkarodzinna:ojciec,matkaidzieci.
27
Możetogłupie,alewcześniejniewielemyślipoświęcałaproblemowiichwspólnegożycia.Uciekała
przedrozważaniemtego,jakbysięczegośobawiała.CzybałasięSandera,czyraczejswojego
pożądania?Twarzjąpaliła,gdyżznałaodpowiedźnatopytanie.
Terazczekaławrazzdziećmi,żebySanderzabrałichdoLondynu.
Napisałalistdoswoichsióstr,wktórympobieżniewyjaśniłazaistniałąsytuację.Niemiałaochoty
roztrząsaćtegoznimiprzeztelefon.Czuła,żebólwskroniachstajesięcorazdokuczliwszy,ażołądek
kurczyjejsięzniepokoju.
Wszystkomogłobybyćzupełnieinaczej,gdybysięniepoddałabezwstydnejżądzy,którąSandertak
łatwowniejrozpalił.Wtorebcemiałapigułkiantykoncepcyjne,którychzażywaniaodniejwymagał.
Czułapokusę,żebymuodmówićpodpretekstem,żesiławoliwystarczy,byodrzucićjegoawanse.
Nadaljednakprześladowałojąwspomnienietego,coprzydarzyłoimsięnieoczekiwaniewkorytarzu,
gdySanderzjawiłsięwjejdomu.Gwałtownośćtegodoznaniaprzypominałapożarwdżungli.Czuła,
żeniepowinnasobieufać.
Sanderpowiedziałjej,żepodżadnympozoremniemożezajśćwciążę.
TLR
Onatakżeniechciałapowoływaćnaświatnowegożyciazmężczyzną,któryniedarzyłjejuczuciemani
szacunkiem,niekochałjej.Miłość?Czyżniewyrosłajużzsamooszukiwaniasięiubieranianagiej
żądzywszaty
„uczucia"?Tegorodzajunaiwnerojeniaprzystawałygłupiutkimpodlotkom.
Zniechęciąmusiałaprzyznać,żeniemożepolegaćnaswejdumieisamokontroli.Pocieszającebyłoto,
żeSanderbyłrówniebliskiutratyopanowaniajakona.Spośródwszystkichokrutnychsztuczek,jakie
naturamożespłataćdwojgudorosłym,tajestzpewnościąnajgorsza.Gdybyumiaławyrwaćsobiespod
sercatężądzę,bezwątpieniatakbyuczyniła.Byłato28
obca,niechcianaobecność,wrógwjejtrzewiach,któregobędziemusiałapokonaćizniszczyć.–Już
jest!Przyjechał!
PodnieconyokrzykFreddie'egoprzerwałtokjejniewesołychmyśli.
Chłopcypognalibiegiemdodrzwiipodskakiwaliwprogu,witającSandera.
Ubranybyłswobodnie–wczarnąkoszulkępolo,beżowepłóciennespodnieiciemnobrązowąkurtkęz
miękkiejskóry–mimotoemanował
władczościąipewnościąsiebie.Rubymusiałaprzyznać,żebyłczłowiekiem,któregomężczyźni
słuchali,kobietyzaśpożądały.Niechodziłooto,żebył
przystojny,takichbyłowielu.Nie,Sander,miałwsobiecoświęcej,aurępotęgizmieszanązsurową
męskąseksualnością.Wyczułatojakonaiwnanastolatkaiwyczuwałateraz,choćbyładojrzalszai
mądrzejsza.Jegoseksualnymagnetyzmprzyciągał,zagrażałwciągnięciemwniebezpiecznywir.
Przeszedłjądreszcz,którysprawił,żeotoczyłasięramionami,żebyukryćnaprężoneznagłasutki.Nie
chodzioobecnośćSandera,powiedziałasobie,leczochłodnypowiewodotwartychdrzwi.
PełnenamysłuspojrzenieSanderaprześlizgnęłosięponiej,zatrzymującTLR
siędłużejnajejbiuście.Pożądaniewezbrałownimzsiłąwodospadu.Mimowolinaprężyłmięśnie,
jakbychciałutrzymaćjewryzach.
Ostatniospędziłwięcejgodzin,niżchciałtoprzyznać,nawalcezpłonącymwjegocielepragnieniem,
udręczony,nawpółoszalały.
Żadnakobietaniepotrafiłagodotądkontrolowaćpoprzezsiłężądzy,jakądoniejodczuwał.Powinien
posłuchaćgłosurozsądku,któryostrzegałgoprzedRubyinakazywałodejść.Siłanamiętności,
wyzwolonajednympocałunkiem,naprawdęgoprzeraziła.Taksilnegopożądanianiesposób
kontrolować,możnajetylkołagodzić.Niczymmitycznypółbógdomagałosięofiaryipoświęceniana
ołtarzu.
29
Wtemujrzałbiegnącychkusobiebliźniakówigłosrozsądkuumilkł,zalanyfaląbezbrzeżnejmiłoścido
nich.Przykląkłiwyciągnąłramiona.
ObserwującatęscenęRubypoczułauciskwgardle.Synowieiojciec,któryichkocha,chroni,przytula.
Obiecałasobie,żepodejmiewszelkieryzyko,byleimtozapewnić.
Trzymającchłopcówwobjęciach,Sanderczuł,żenieistniejedlańnicważniejszegonaświecie.
Nieważne,jakdalecenieufałichmatce.
–Mamamówi,żejeślichcemy,możemycięnazywaćtatusiem.
PowiedziałtoFreddie.Kuswojemuzdumieniubyłniemalbliskiłez,choćuważałsięzaczłowieka
kontrolującegoemocje.
–Achcecie?–spytałochryple,tulącichjeszczemocniej.
–NaszkolegaLukematatusia.Kupiłmunowyrower.
Sanderpojął,żezostałpoddanytestowi.MimowolizerknąłnaRuby.
–TataLuke'azabieragoponoćnameczeidoMcDonalds'a–odrzekłananiezadanegłośnopytanie
Sandera.
Sanderspojrzałnachłopców.
–Rowerybyćmożesięznajdą,zobaczymy.NameczezcałąpewnościąTLR
waszabiorę.JeślizaśchodzioMcDonalds'a,touważam,żedecyzjanależydowaszejmamy.
Rubybyłarozdartamiędzyniechęciąaulgą.Myślałbykto,żeSanderradzisobiezbliźniakamiod
urodzenia.Onasamanieudzieliłabyimlepszejodpowiedzi.
–Gotowa?–spytałSanderchłodnym,obojętnymtonem,któregozwykł
używać,zwracającsiędoRuby.
Omiotławzrokiemdżinsyiluźnysweter,którywłożyła.Nogawkispodniwsunęławwysokiebotki,
prezentgwiazdkowyodsiostry.Niewątpiła,żeSanderprzywykłdotowarzystwaoszałamiająco
pięknychkobiet,30
odzianychwkreacjeprojektantówświatowychmarek,którewielegodzinspędzałyprzedlustrem.
Zrobiłojejsięprzykro,żeniemożesobiepozwolićnaładnestroje,niemówiącjużoluksusie.
–Tak,jesteśmygotowi.Chłopcy,włóżciepłaszczyki–poleciła,udającsiędoholupowalizkę.
Popędzilitakszybko,żeniemaljąprzewrócili.
Sanderpodtrzymałjązaramię.Podwpływemwstrząsuwywołanegodotykiemjegopalcówzachwiała
sięznaczniesilniejniżpopotrąceniuprzezsynków.
Jejramięwydałomusięcienkieikruchewkontraściezsilnymikończynamichłopców.Twarzbyła
dziwnieblada,jakbyRubyczęstoniedojadała.Postanowiłsięnadtymnierozwodzić.
Chociażstałzanią,doskonalewyczuwałazapachjegoluksusowejwodykolońskiejiciepłoemanujące
zjegociała.Wjejgłowiepojawiłosięwspomnieniepocałunku,doktóregodoszłoniedawnowtym
samymmiejscu.
Jejżołądekścisnęłypanikaistrach,zwiększającjeszczenapięcie.Zadrżała,gdyspojrzenieSandera
spoczęłonajejustach.
Jakżełatwobyłobyulecdręczącejmnieżądzy,pomyślał.PosiąśćjąwTLR
dzikiinieokiełznanysposób,jakwtedy,gdymusięoddała.Pragnąłtegokażdąkomórkąciała.Marzyło
spełnieniu,jakieobiecywałomujejgibkieciało.
Byćmoże,aleczynaprawdęzależałomunatandetnejrozkoszy,jakichdostarczałykobietytakiejak
ona?
Rubywyrwałaramięzjegouścisku,coraptownieprzywróciłogodorzeczywistości.
–Totwójjedynybagaż?–spytałszorstko,spoglądającnapodniszczonąwalizkę.
31
Rubyskinęłagłową,nacoustaSanderawykrzywiłysiępogardliwie.Tojasne,żechciałamupokazać,
jakjestuboga.Małżeństwoznimoznaczałodostępdonowegowielocyfrowegokontawbanku.Już
pewnieplanowałapierwszezakupy.Pamiętał,zjakąrozkosząjegomatkaszastałapieniędzmiojca,
wydającjenakosztownestrojeibiżuterię.Jakodzieckouważał,żejestolśniewającopiękna,nie
rozumiejąckryjącegosiępodtymzepsucia.
SanderczułpokusęzignorowaniaaluzjiipozwoleniaRubynawyjazdzjednymnędznymbagażem,ale
rozumiał,żeukarałbywtensposóbnietylkoją,lecztakżesynów.Ponadtonieżyczyłsobie,żebyjego
małżeństwostałosięprzedmiotemplotekispekulacji,gdybyRubynieposiadałagarderoby
odpowiedniejdojegopozycjiimajątku.
–Pobierzemysięwpiątek–oznajmił.–Wsobotępolecimynawyspę.
Spełniłaśmojeżądaniecodopigułkiantykoncepcyjnej?
–Tak–odrzekłaRuby.
–Czymożesztoudowodnić?
Rozgniewałoją,żeSanderwątpiwjejuczciwość,idrżącymipalcamiwyszarpnęłaopakowaniepigułek
ztorebki.WyraźniebyłowidaćpusteTLR
miejscapotabletkach,którezdążyłajużzażyć.
Jeślimiałanadziejęnaprzeprosiny,tosiępomyliła.Skinąłledwodostrzegalniegłowąidodałz
cynizmem:
–Skorowypełniłaśswojezobowiązanie,spodziewaszsię,jakmniemam,żejawypełnięswojeiobkupię
cięwzestawnowychwalizekiubrań,którebędzieszmogładonichwłożyć.
Brutalnesłowazapiekłyjąjakranaposypanasolą.
–Twoimjedynymzobowiązaniemwobecmniejestbyćdobrymojcemdlabliźniaków.
32
–Nie–poprawiłzimno–tomojezobowiązaniewobecnich.–Niespodobałamusięjejodpowiedź.
Nietakiejsięspodziewał.NiepasowaładoobrazuRuby,jakinaszkicowałwswoimumyśle.Powinna
sięokazaćnicniewarta,codałobymumoralneprawododalszegoupokarzaniajej.–Niemusiszsięaż
takpoświęcać.–Niechęćdoprzyjęciaroli,jakąjejwyznaczył,prowokowałagotylkodowiększych
wysiłków,byudowodnić,żemiałracjęcodoniej.–Jakomojażonamusiszodpowiedniowyglądać,
aczkolwiekprzestrzegamcięprzednabywaniemtegorodzajustrojów,jakimiałaśnasobiewtedy,gdy
mniepoderwałaś.Maszgraćrolęmojejżony,anietaniejdziwki.
Rubyoniemiałanatęwzgardliwąuwagę.
–Mamywystarczającodużoubrań–bąknęłaledwodosłyszalnie.–
Więcejnamniepotrzeba.
Ośmielałasięupierać,żejestinna,niżonmyśli.Należałodaćjejstosownąnauczkę,bysięwkońcu
wyzbyłaswegouporu.Będzienosiłaubraniakupionezajegopieniądze,żebyobojewiedzieli,kimona
jest.Został
wpewnymsensiezmuszonydomałżeństwaznią,żebymócsprawowaćlegalnąopiekęnadswymi
synami,leczniezamierzałpozwolićjejzapomnieć,TLR
żenależydocałkiemlicznejgrupykobietsprzedającychsweciałazaefektowneciuchyiblichtr
luksusowegożycia.
–Achtak,wystarczającodużoubrań–zadrwił.–Wjednejwalizce?Natrzyosoby?Moisynowiei
żonamusząsięubieraćstosowniedoswegostatusu,anie...
–Aniejak?–Rubyniewytrzymała.
–Czynaprawdęmuszęodpowiadaćnatopytanie?–spytałzjadowitąuprzejmością.
33
Podniszczonawalizkależaławbagażnikuluksusowegoauta,chłopcysiedzielibezpiecznienatylnym
siedzeniu,decyzjazostałapodjęta,ajednakRubyzawahałasięnaprogudomu.
–Gdziemaszswójpłaszcz?–PytanieSanderawytrąciłojązzamyślenia.
–Niepotrzebujępłaszcza–odparłazpozornąbeztroską.
Wistocieniemiałaodpowiedniegociepłegookrycia,aleniezamierzałamuotymmówić,niepotym,
cojejpowiedział.Czekał,przytrzymującdlaniejdrzwisamochodu.Drżącwskutekmarcowegochłodu,
zamknęładom.
Wnętrzeautapachniałodrogąskórą,zupełnieinaczejniżtaksówka,którawiozłaichwtedydojego
hotelu...
Rubyzaschłowustach.
Chłopcywpatrywalisięwekrantelewizorazainstalowanywoparciuprzedniegofotela.Niepora
wspominaćtamtenwieczór,powiedziałasobie,alenapróżno.Zalałająfalawspomnień.
Tragicznaśmierćrodzicówwwypadkubyłastraszliwymszokiem.
Starszesiostrypostanowiłysprzedaćdom,rodzicebowiempozostawilipoTLR
sobiedługi.Rubyoniczymniewiedziała,sądząc,żemotywemdecyzjiosprzedażyrodzinnegogniazda
jestchęćzałożeniaprzeznajstarsząsiostręfirmyprojektującejwnętrzawCheshire.Zbuntowana
nastolatkawpadławzłetowarzystwo.ZaczęłasięzadawaćzniejakąTracy,starsząopółtoraroku
dziewczyną,którajednakzdecydowaniesięodniejróżniła.Ubierałasięwobcisłewyzywające
sukienki,farbowaławłosynaplatynowyblondijaskrawosięmalowała.
Rubybyłazaszokowananiektórymiwyznaniamiswojejnowejprzyjaciółki,choćnigdyprzyznałabysię
dotegostarszymsiostrom.CelemTracybyłomiećchłopaka,któryzawodowograłbywpiłkęnożnąi
zarabiał
34
krocie.Słyszała,żemłodzipiłkarzezManchesteruchętniebywająwpewnymklubieipoprosiłaRuby,
żebytamzniąposzła.
Rubyniemiałanatoochotyiotwarciepowiedziałaprzyjaciółce,żewątpi,byjejsiostrysięnato
zgodziły.Tracyjąwyśmiałainazwaładzieciakiem,któryowszystkomusipytaćdorosłych.Ruby
oczywiściezaprzeczyła,nacoTracyrzuciłajejwyzwanie:skorotak,niechRubytowarzyszyjejdo
osławionegoklubu.
Rubybyłaledwiesiedemnastolatką,wdodatkuszalenienaiwną.
Niedawnojejbezpiecznyświatkompletniesięzawalił.Siostrywielokrotniezapewniałyją,żerozumieją
jejbunt,alewgłębiduchaRubywiedziała,żezawszebędziesięczuławinna.
ZanimwyruszyłydoManchesteru,Tracyoznajmiła,żemusząsię
„rozluźnić",inalałaimobuwódkizsokiempomarańczowym.PonieważRubynigdydotądnie
próbowałaalkoholu,trunekodrazuuderzyłjejdogłowy.Rozchichotana,nieprotestowała,gdyTracy
kazałajejwłożyćobcisłąminiikusytopiumalowałająrówniejaskrawojaksiebie.
OdbiciewlustrzetakdalecenieprzypominałozwykłejRuby,żegapiłaTLR
sięnanieoszołomiona.
Wzburzoneloki,ciężkieodtuszurzęsy,ciemnoróżowewydętewargi.
Mizdrzącsię,Tracynamówiłabramkarza,żebyjewpuściłdoklubu.
Rubynatychmiastzrozumiała,żetoniejestmiejscedlaniej,leczwobawie,żeprzyjaciółkająwykpi,
nieodważyłasięwycofać.
Obserwowałainnedziewczyny,starszeodsiebie,ubraneniemalidentyczniewkuseminispódniczkii
odsłaniającedekoltbluzeczki,zopaleniznązsolarium.Instynktpodpowiadałjej,żedonichniepasuje.
Wgorącymidusznymklubieroiłosięodwstawionychdziewczyn,mającychwgłowiejedencel–
poderwaćbogategopiłkarza.
35
Gdystanęłyprzybarze,podeszłodonichkilkumłodychmężczyzn.
Tracyodmówiłaprzeniesieniasiędostolikawkąciezaprzepierzeniem.„Niebądźidiotką,niktnastam
niezauważy",powiedziała.Dodałateż,żenieotakichchłopcówjejchodzi,boto„zwyklifaceci
usiłującypoderwaćdziewczynę".
Zamówiłakolorowenapoje,którezdawałysięzupełnieniewinne.
SpragnionaRubyniemalduszkiemwypiłaswój.Naefektnietrzebabyłodługoczekać.Zakręciłojejsię
wgłowieodnadmiarualkoholu.
Wzatłoczonejsalipanowałogłuszającyhałas.Rubyzaczęłabolećgłowa.Mimotłumuczułasię
osamotniona,aalkoholpotęgowałjejrozchwianieemocjonalne.Czułasięcorazbardziejnieszczęśliwa.
TracynawiązałarozmowęzmłodymmężczyznąicelowoodwróciłasiędoRubyplecami.
Właśniewtedydziewczynauświadomiłasobieboleśnie,jakstrasznejestto,żestraciłarodzicówi
bezpiecznydom,żeniemanikogo,ktobyjąkochałiopiekowałsięnią,starszesiostrybowiemtylko
sięzniąkłóciłyiciosałyjejkołkinagłowie.JejwzrokprzypadkowospocząłnaSanderze,który
siedział
TLR
poprzeciwnejstroniebaru.
Cośwjegowyglądziewyróżniałogospośródinnychmężczyznwhałaśliwymklubie.Byłelegancko
ubranywciemnygarnituridoskonaleostrzyżony,otaczałagoaurawładczościimocy.Walkoholowym
oszołomieniuRubyuznałagozabezpiecznąwyspęnaoceanienieszczęścia.
Niemogłaoderwaćodniegooczu,agdynaniąspojrzał,momentalniezaschłojejwustachimusiała
oblizaćwargi.Odniosławrażenie,żeSanderwyróżniająspośróddziewczynwbarze,iuwierzyła,że
łączyichwięźporozumienia.
Podwpływemdrinkauznała,żesąsobiewręczprzeznaczeni,żejeślisiędoń36
zbliży,będziewreszciebezpieczna,boonjąochroni,jakczynilitojejzmarlirodzice.
Niepamiętała,jakdoniegopodeszła.Pamiętałatylko,żesiędoniegouśmiechnęłazpełnym
przekonaniem,żedobrzesięznają,żeotodotarładobezpiecznegoschronienia.Takoczywiścienie
było.Zupełniesiępomyliłam,stwierdziłaterazzgoryczą,zwysiłkiemodciągającswemyśliod
niechcianychwspomnień.Siedziaławpatrzonawokno,masującsobiepulsującebólemskronie,podczas
gdySanderwyjechałzpodjazdunaszosęinacisnąłpedałgazu.
TLR
37
ROZDZIAŁCZWARTY
SanderzamówiłapartamentwhoteluCarltonTowerswpobliżuSloaneStreet.Byłytamtrzysypialniez
oddzielnymiłazienkamiiobszernysalon.
Rubyczułasięintruzem,gdyweszlidolobby,gdzieeleganckoubranekobietypiłypopołudniową
herbatę,szczebioczącoudanychzakupach,oczymświadczyłylśniącetorbyzlogoluksusowych
marek.
Sercewaliłojejjakmłotem,azmysłypracowałynanajwyższychobrotach,przezcoczułasięniezwykle
świadomaobecnościSandera,mimożeznajdowałsiękilkametrówodniej.Dźwiękjegogłosusprawił,
żeniemalpoczułaciepłojegooddechunaskórze.
Sandertłumaczyłjejwłaśnie,żejednązsypialnikazałurządzićspecjalniedlabliźniaków.
WumyśleRubypojawiłsięobrazjegorękiujmującejjejpierś.
Natychmiastpoczułapodniecenie,nabrzmiałesutkiotarłysięzmysłowoojejubranie.Daremnie
próbowałasięotrząsnąć.Cosięzniąwłaściwiedzieje?
Przecieżodbliskosześciulatszczęśliwieobywałasiębezseksu.
TLR
Tozwykłareakcjanawspomnienia,nicwięcej.PociągdoSanderanależydoprzeszłości,podobniejak
wywołanezniejobrazy.Rubybardzosięstarałasiebieprzekonać,alebezskutecznie.Źlesięczuła,silny
bólgłowyspowodowałmdłości.Wymiotowałanastacjibenzynowej,gdzieSanderzatrzymałsię,aby
zatankować,imusiałakupićszczoteczkędozębówipastę,abyodświeżyćoddech.Terazmarzyłatylko
otym,żebysięwreszciepołożyćwzaciemnionympokoju.Oczywiściebyłotoniemożliwe.
–Tyijazajmiemypozostałesypialnie–wyjaśniałSander.–
Przypuszczam,żewolisztębliżejchłopców?
38
–Mogłamspaćrazemznimiwpokoju–wymamrotałaRuby.Możewspólnasypialniazdziećmi
odgoniłabyniechcianewspomnienia?–Niemusiałeśwynajmowaćażtrzechsypialni.
–Gdybymwziąłdwiesypialnie,byłobywówczasjasne,żedzieliszzemnąłoże–odrzekłkrótko.
Przezjejumysłprzemknąłkolejnyniepokojącyobraz:splecionenagieciała,lśniąceodpotu,ręce
mężczyznypieszczącekobietę,któraodrzucagłowęwniemejekstazie.RęceSandera,jejwłasnagłowa.
Zrobiłojejsięgorąco.Chybareagowałajakofiarywypadków,któreniepotrafiłykontrolować
przebłyskówwspomnień.NagłepojawieniesięSanderawjejżyciuwywołałopodobneobjawy.
Odczułaulgę,gdychłopcywpadlidosalonu.Harrypodbiegłdoniejiuradowanyoznajmił:
–Wieszco?Wnaszympokojujesttelewizori...
–Będziewyłączony,kiedypołożyciesiędołóżek–dokończyłazaniego,zadowolona,żemożewrócić
dobezpiecznejrolimatki.–Znaszzasady.
TLR
–Rubypilnowała,żebydziecinieoglądałyzbytdługotelewizjiiwymyślałyraczejwłasnezabawy.
SformułowanieSanderao„dzieleniuznimłoża"tłukłojejsięwgłowie,aprzecieżwcalejejnatymnie
zależało,boonnicdlaniejnieznaczył.Niemającdoświadczeńwdziedzinieseksu–wkońcuSander
byłjejjedynympartnerem–reagowałanawzmiankęołóżkujaknastolatka,rumieniącsięijąkając.
Miałasiebienaprawdędosyć.
–Myślę,żeresztępopołudniaspędzimynazakupach.Chłopcypotrzebująubrańodpowiednichdla
greckiegoklimatu.MożemypójśćpieszodoHarrodsaalbowziąćtaksówkę,jakwolisz–rzekłSander.
39
Rubydoprawdyniemiałaochotynazakupy,marzyłaochłodnejpościeliizimnymkompresienaczole,
alepostanowiłanieokazywaćsłabości.JeszczeSanderoskarżyłbyjąobyciezłąmatką.
Miałanadzieję,żepodrodzeznajdzieaptekęikupitabletkiprzeciwbólowe.Ostatniatakmigreny
przydarzyłjejsiętakdawnotemu,żeniemiałazapasu.Stanowczoignorująccorazsilniejszemdłości,
skinęłagłowąijęknęłacichozbólu.
–Chłopcybędąpotrzebowaliletnichubrań–powiedziałSander.–
NawetwmarcutemperaturanawyspiedochodzidodwudziestudwóchstopniCelsjusza,wleciezaś
znacznieprzekraczatrzydzieści.
Rubynapróżnostarałasięzminimalizowaćsumępieniędzy,jakąSandermiałprzeznaczyćnazakupy
dlasynów,wybierająccotańszemodeleodzieży.
Zdrugiejstronyzmatczynądumąmusiałaprzyznać,żechłopcyprezentowalisięświetniewletnich
ubrankach,któreniedawnoznalazłysięnawieszakach.
Świadczyłyotympełneaprobatyspojrzeniaekspedientek.Wnagrodęzadobrezachowaniesynów
Sanderobiecałichzabraćdodziałuzzabawkami.
Obajdostaliwspaniałe,zdalniesterowanemodeleciężarówekiwprostnieTLR
posiadalisięzradości.
WczasiezakupówRubyniemogłaignorowaćzachwyconychspojrzeń,jakimiobdarzałySandera
kobiety.Uznała,żebyłybyprzeszczęśliwe,gdybymogłyzadwadnistanąćwrazznimnaślubnym
kobiercu.Natęmyślserceścisnęłojejsięboleśnie.
–Wieczoremmamważnespotkanie–oznajmiłSander,gdywracającdohotelu,wstąpiliwrazz
chłopcamidoHydeParku.Zwdzięcznościąpowitałapropozycjęspaceru,miałabowiemnadzieję,że
świeżepowietrzedobrzejejzrobi.
40
Rubywmilczeniuprzyjęławiadomośćidalejobserwowałarozbrykanychsynków.
–Przedtemjednakspotkamysięzjubilerem,którypokażenamkolekcjępierścionkówzaręczynowychi
ślubnychobrączek–kontynuowałSander.–
UmówiłemcięjutroranowsaloniekosmetycznymifryzjerskimHarveyaNicholsa,natomiastpotem
asystentkazakupowapomożeciskompletowaćnowągarderobę.Wtymczasiewybioręsięzchłopcami
doMuzeumHistoriiNaturalnej,napewnoimsięspodoba.
Rubyzatrzymałasięispojrzałananiegozgniewem.
–Dzięki,niepotrzebujęwizytyukosmetyczki,nowejfryzuryanigarderoby.Ajużnapewnoniechcę
zaręczynowegopierścionka!
Oczywiściekłamała.Amożesądziła,żezaprzeczając,więcejzniegowyciągnie?
NieświadomarozważańSanderamówiładalej:
–Jeślimójobecnywyglądciniewystarczy,totrudno.Jasięsobiepodobam.
Nieczekającnaodpowiedź,pobiegłazasynkami.Czułasięcorazgorzej.
TLR
Wiedziała,żeSanderjądogonił,alecelowosięnieodwróciła.
–Maszdwieopcje–poinformowałjązimno.–Albozgodziszsięnaumówionewizyty,albobędziesz
sięmusiałazdaćnawybórodzieżydokonanywtwoimimieniuprzezekspedientkę.Mojażonaniemoże
sięubieraćtakjakty,towykluczone.Takcizależynapokazywaniuciałamężczyznom,żenawetnie
wkładaszpłaszcza,gdyjestchłodno!
–Tookropne,comówisz,iwdodatkunieprawdziwe.Przecieżwiesz,żeniewłożyłampłaszcza,bo...
Urwałaraptownie,uświadomiwszysobie,żeniechciałaczynićżadnegoszczeregowyznania.
41
–Bo...?–ponagliłSander.
–Bozapomniałam–dokończyłasłabo.Wistocieniemogłasobiepozwolićnatakiwydatek,bliźniacy
bowiembardzoszybkowyrastalizubranek.NiechciałajednakprzyznaćsiędotegoSanderowi.
Ożenekztakąkobietątoczysteszaleństwo,pomyślałSander.Żałował,żewraporcieagencji,której
zleciłposzukiwaniaRuby,nieznalazłysięuwagi,żezaniedbujeonadzieci,botoznaczniebardziej
przysłużyłobysięjegocelom.Beztruduzałatwiłbywsądzieodebraniejejsynów.Niestety,raport
stwierdzał,żebyłatakdobrąmatką,żejejbrakodbiłbysięnegatywnienażyciuchłopców.Niechciał
oczywiściepodejmowaćtakiegoryzyka.
–Chłopcyniedługobędąwwieku,kiedybardzoliczysięwyglądinnychludzi–rzekłsucho.–Z
pewnościątorozumiesz.PozycjaroduKonstantinakosówwymagauczestniczeniawrozmaitych
wydarzeniachtowarzyskich.Oczekuję,żebędziesztamzemnąbywała.Niewspomnęjuż,żemoja
siostra,atakżeżonymoichwspółpracownikówinteresująsięmodąimająodpowiednieśrodki
finansowe,abysięeleganckoubierać.Szybkozrozumieją,żenaszemałżeństwojestniecodziwne,jeśli
będzieszsięupierałaTLR
przyswoimguścieodnośniedoubrań.Twójupórodbijesięnegatywnienanaszychsynach.
Naszychsynach.SerceRubyścisnęłalodowatałapa.Podwpływemimpulsuchciałakrzyknąć,że
jeszczeniedawnoniemiałpojęciaoichistnieniu,aterazrościsobieprawowyrokowania,cosięnanich
odbije,aledałaspokój.Sanderznowuzniąwygrał.Niewolnojejsięwyróżniać,bochłopcybędą
cierpieli;wtymwiekunieznosisięodmiennościizakłopotania.Będziemusiałaprzełknąćswojądumę
iprzyjąćjałmużnęSandera.
Niecierpiałabyćuzależnionaodinnych.Kochałasiostryibyłaimwdzięcznazawsparcie,aleczasami
skryciełkała,żeniestaćjejnawłasne42
utrzymanie.Miałanadzieję,żegdychłopcybędąstarsi,udajejsiędokończyćnaukęiznaleźć
odpowiedniąpracę.Terazzaśokazałosię,żebędziejeszczebardziejzależnafinansowoniż
kiedykolwiek.Największeznaczeniemajednakszczęściechłopców,aniejejduma,powiedziałasobie
wduchu.Oninieprosilisięoprzyjścienaświat.OnazaśnieprosiłaSanderaouwaginatematswojego
wygląduaniopieniądze.Chciałojejsiępłakać.Tośmieszne,jestprzecieżdorosłąkobietą!
Chcącukryćpomieszanie,nachyliłasiędosynkówipoprosiła,żebysięzbytnionieoddalali.Skinęli
niecierpliwiegłówkamiijużichniebyło.
Wyprostowałasięchybazbytgwałtownie,bowłaśniewtedytosięstało.
Bólniemaljąoślepiłizakręciłojejsięwgłowie.Byłabyupadła,gdynieSander,którybłyskawicznieją
podtrzymałiprzyciągnąłdosiebie.
Natychmiastprzeniosłasięzpowrotemwprzeszłość.Okolicznościbyływprawdzieinne,aleonatak
samosięzachwiała,aSanderjąuratował.
WówczasprzyczynąpotknięciabyłyzbytwysokieobcasypożyczonychodTracypantofliiefekt
działaniaalkoholu.WtedyteżmiaławuszachodgłosbiciasercaSandera,podczasgdyjejwłasnegubiło
rytm,sprawiając,żeTLR
brakowałojejtchu.Wtedyrównieżbliskośćjegosilnegomęskiegociaładziałałanajejzmysły,czyniąc
jąosłabłąznieznanejdotądrozkoszy.Pragnęławówczas,abyjużnigdyniewypuszczałjejzramion,
leczteraz...Poczułaprzypływpaniki.Niepowinnainiechciałatakczuć.Sanderbyłjejwrogiem,z
którymzmuszonabyławprawdziedzielićsięsynami,alektóryzarazemniągardził.
Zaczęławysuwaćsięzjegoobjęć,leczjejniewypuścił.Wiedział,żejestszczupła,aleteraz,trzymając
jąwramionach,wyczuwałjejkościpodskórą.Drżałazzimna,mimotwierdzenia,żeniepotrzebuje
płaszcza.
Przypomniałsobieszczegółyzleconegoraportu.Czytomożliwe,że43
niedojadała,byletylkojejdziecimiaływszystko,czegoduszazapragnie?
Sandermiałsięokazjęprzekonać,żeFreddieiHarrybylisilniidobrzeodżywieni,zdrowiienergiczni.
Powiedziałsobie,żenatymmuwłaśniezależy,acodoichmatki,tomusiałjąprzyjąćz
dobrodziejstweminwentarza.
SpojrzałwtwarzRuby.Byłaniezwykleblada.Alemożetakąmiałakarnację?Gdysiępoznali,miała
grubąwarstwęmakijażu.Kościpoliczkowebyłybardziejwydatne,ustazaśtaksamozmysłoweipełne
jakusyreny,któraświetniewiedziała,jakwykorzystaćswemłodeciałodlawłasnejkorzyści.
Sanderniemiałzłudzeń,dlaczegoRubysiędoniegozbliżyła.Podsłuchałjejrozmowęzprzyjaciółkąna
tematbogatychpiłkarzy,którychzamierzałypoderwać.Rubysięwidocznienieudało,więcpostanowiła
zabraćsięzaniego.
Zmarszczyłbrwi,niechętnieprzyjmującdowiadomościkontrastmiędzywyzywającądziewczyną,z
którąsięprzespałkilkalattemu,abezbronnąkobietą,którąteraztrzymałwobjęciach.Dlaczegomiałby
sięniąprzejmować?Niezależałomunaniej.Ajednakgdyzaczęłasięodniegoodsuwać,niemiał
ochotyjejwypuścić.PrzezwarstwęchmurprzebiłsięnagleTLR
promieńmarcowegosłońca,ujawniającświetlistośćjejceryiślicznąbarwęblondwłosów.Sander
opuściłramionajakrażonygromem.
OszołomionaRubymrugałaniepewniepowiekami.PrzecieżchciałasięuwolnićzrąkSandera,ajednak
gdytosięstało,zrobiłojejsięprzykro.
Właściwiedlaczego?Przecieżniespędziłaostatnichsześciulatżycia,marzącojegoobjęciach.
Pamiętała,żeodrzuciłjąwtedy,okazującpogardę.
Zacząłkropićdrobnydeszcz.Rubyzadrżałazchłoduiprzywołałasynów.Sanderzatrzymałtaksówkęi
pojechalizpowrotemdohotelu.Chłopcysiedzieliwciśnięcimiędzynich,dziękiczemurodzicenie
musielisiędotykać.
Rubyuznała,żepowinnasięskupićnatym,coprzyniesieprzyszłość,44
zwłaszczadlajejukochanychbliźniaków.Ichszczęścieipomyślnośćbyłynajważniejsze,onasamasię
nieliczyła.Zesmutkiempomyślała,jakłatwopogodzilisięzobecnościąSanderawswoimżyciu.
Niewątpliwieprzyczyniłasiędotegojegoobietnicakupowaniakolejnychwspaniałychprezentów,
uzmysłowiłasobiezgoryczą.Bylijednakstanowczozbytmali,abyzrozumieć,żemiłośćokazujesię
nietylkoupominkami.Przyrzekłasobie,żepostaraimsiękiedyśwytłumaczyć,żemajątektonie
wszystko.Jakomatkapragnęła,byumieliokazaćpotrzebującymwspółczucieipomoc.
Gdywrócilidoapartamentuwhotelu,Rubyzamknęłasięwłazience,żebyzażyćdwietabletki
przeciwbólowe,którekupiławaptecepodpozorem,żepotrzebnajejpastadozębów.Nasamąmyślo
ichprzełknięciupoczułajednaktaksilnemdłości,żezrezygnowałazzamiaru.
Pulsującybólnieustępował.Wykąpałasynówipołożyłaichdołóżek.
Gdyzasnęli,przyszedłumówionyprzezSanderajubiler,niosąceleganckąaktówkę.Wyjąłzniej
sporychrozmiarówaksamitnepuzderko,którepołożyłostrożnienaniskimstoliku.Gdyjeotworzył,
Rubystłumiłaokrzyknawidokkolekcjiwspaniałychpierścionków.Wszystkiebyłypiękne,TLR
alecośjąodnichodrzucało.Pierścionekpowinienbyćwyrazemmiłościioddania,awtymwypadku
niemogłobyćotymmowy.Jejmałżeństwomiałopozostaćpustąwydmuszką.
–Samwybierz–powiedziałaobojętnie,niepatrzącnaklejnoty.
ZdumionytymbrakiemzainteresowaniaSanderzmarszczyłbrwi.Jegomatkauwielbiałabiżuterię.
Przypomniałsobie,jaksiadywaławgarderobieprzedlustrem,szykującsięnawieczornewyjście,i
podziwiałabezcennebransoletyCartiera,którebłyszczałynajejprzegubach.
–Twojeprzyjścienaświatzatozapłaciło–mawiała.–Twójdziadektwierdził,żewystarczyłabymi
jedna,aleprzypomniałammu,żewkońcu45
urodziłamdziedzicafortunyKonstantinakosów.DziękiBogu,niejesteśdziewczynką.Gdybytakbyło,
jużtwójdziadekbydopilnował,żebymniedostałaniczego.Pamiętaj,Sander,gdybędzieszdorosłym
mężczyzną,radzęciobdarzaćkobietyklejnotami,awtedybędąciprzychylne.Kobietykochają
błyskotki.–Śmiałasięgłośno,szerokootwierającumalowaneszminkąusta.
–Niepowinnamchybazdradzaćsekretówmojejpłci,prawda?
Jegopiękna,próżna,chciwamatka,którądziadekwybrałnażonędlaojcazewzględunajej
arystokratycznepochodzenie.Zgodziłasięzochotą,gdyżmiaładośćbiedy,jejrodzinabowiem
zubożałaizostałojejtylkonazwisko.GdySanderdorósł,cierpiałkatusze,obserwując,jakjego
subtelnyojciecmusiznosićupokorzeniazestronymatkiidziadka.Matkatraktowałagojakotwarty
rachunekbankowy.Sanderpoprzysiągłsobie,żenigdyniepójdziewśladyojca.
NacoliczyłaRuby,udającbrakzainteresowaniabiżuterią?Spojrzał
gniewnienapierścionki,zamierzającwybraćnajmniejefektowny.Chciałjąprzeztoukarać.Wtem
dostrzegłprzepięknypierścionekzdwomadiamentami,którylśniłwjasnymświetle.
TLR
Rubyczułasięzbytobolała,abyinteresowaćsięwyboremSandera.
Chciałatylko,żebytafarsawreszciesięskończyła.Zulgąspostrzegła,żedokonałwyboru.
–Weźmiemyten–powiedziałSanderzirytacją.Złościłagojegonagłaczułostkowość.
JubilerpodałpierścionekRuby.Wzięłagozociąganiemiwsunęłanapalec.Sercezabiłojejżywiej.
Dwaślicznediamentyjakdwóchślicznychsynów,pomyślałazczułością.Mimowoliposzukała
wzrokiemSandera.
Gardłomiałajakzasznurowane.Jednakwjegooczachniebyłoporozumiewawczegociepła,tylko
zimnatwardość,którajązmroziła.
46
–Znakomitywybór–mówiłjubiler.–Każdykamieńważydwakaraty,toabsolutnieniezwykłajakość.
Zgodniezpańskimżyczeniempochodzązkopalni,któraniewyzyskujeludzijakniewolników–dodał,
zwracającsiędoSandera.
TauwagazaskoczyłaRuby.Nieprzypuszczała,żeSanderowibędziezależałonasposobie,wjaki
zostaływydobytediamenty,ajednaktakwłaśniebyło.Cotooznaczało?Czyżbyjednakźlegooceniła?
Bzdury,odpowiedziałasamasobiezlekkąirytacją.NiezamierzałazmieniaćopiniinatematSandera.
Dlaczego?Czyobawiałasię,żegdytozrobi,gdypozwolisobieujrzećgowinnymświetle,staniesię
wobecniegojeszczebardziejbezbronna?Nie,niewolnodotegodopuścić.
Mdłościstałysięjeszczebardziejdokuczliwe.Zulgąprzyjęłaodejściejubilera.Sanderwyszedł
wkrótceponimnaswojespotkanie.
Wreszciemogłasięspokojniepołożyć,oczywiściepotym,jaksprawdziła,czychłopcyśpiąbezpiecznie
wswoichłóżkach.
TLR
47
ROZDZIAŁPIĄTY
–Mapaniładne,gęstewłosy,alesąmocnoskręcone,więcmyślę,żenajlepiejbędziejeostrzyc
asymetrycznie–orzekłstylista,obejrzawszyuważnieczuprynęRuby.Skinęłabezsłowa,gdyżniewiele
jątoobchodziło.
Głowanadaljąbolała,byłojejniedobrze,azdoświadczeniawiedziała,żetamigrenamożepotrwać
nawetdwa,trzydni,zanimwkońcuodpuści.
–Copaniotymsądzi?–zapytałpozakończeniustrzyżeniaicofnąłsięnieco.
Przyjrzawszysięsobiewlustrze,Rubywprostoniemiała.Rozwichrzonąburzęlokówzastąpiła
elegancka,wyrafinowanafryzura,delikatnieokalającajejtwarzispływającanaramionajedwabistą
kaskadą.Takwłaśnieprezentowałysięelegantkipijąceherbatęwhotelowymlobby.Zapozorną
prostotąkryłsięluksusifinezja.
–Bardzomisiępodoba–wyjąkałasłabo.
–Jestprostawutrzymaniu,poumyciułatwonabierzepoprzedniegokształtu.Mapaniszczęście,będąc
naturalnąblondynką.
TLR
StylistaodprowadziłRubydowyjścia.Bólgłowyzelżałniecodziękitemu,żeranopołknęłakilka
tabletekprzeciwbólowych,którezdołałautrzymaćwżołądkupozjedzeniusuchejgrzanki.
Następnieudałasiędosalonukosmetycznego.Kobietyobrzucałyjąuważnymi
spojrzeniami,
zapewne
zdziwione
kontrastem
między
wyrafinowanąfryzurąatwarząbezmakijażuiskromnymubraniem.
Musiałaniechętnieprzyznać,żenaprawdęliczysiępierwszewrażenie.
Zwłaszczapłećpięknakierowałasiętązasadą.Doprawdyniechciała,żebychłopcyczulisię
zakłopotani,żeichmamaprezentujesięgorzejodinnychmatek.
48
Przedsobąmiałajasnooświetlonysalonpiękności.Wzięłagłębokioddechizwysokouniesionągłową
wkroczyładośrodka.
Dwiegodzinypóźniejspotkałasięzkobietą,któramiałapójśćzniąnazakupyipomócwwyborze
garderoby.Mijająclustra,niemogłasiępowstrzymaćprzedzerkaniemnaodbicieprześlicznej
dziewczyny,która–
choćtoniedowiary–musiałaprzecieżbyćnią.Miałapomalowanenamodnyodcieńpaznokcie,
wyskubanebrwiitaksubtelnymakijaż,żeniemalniebyłogowidać.Mimotooczywydawałysię
większeiciemniejsze,ustapełniejszeibardziejmiękkie,aceratakrozświetlona,żeRubyniemogłasię
wprostnapa-trzeć.ChociażnieprzyznałabysiędotegoSanderowi,wizytawsaloniesprawiłajej
ogromnąprzyjemność.Czułasięterazmłodą,ładnąkobietą,aniezatroskanąmamusią.
–Oiledobrzezrozumiałam,potrzebujepanistrojówodpowiednichdozamieszkanianagreckiej
wyspie,atakżekreacjiprzydatnychnaspotkaniatowarzyskieibiznesowe?–Nieczekającna
odpowiedźRuby,asystentkadodała:–Naszczęściemamyjużdużączęśćnaszejnowejkolekcjioraz
sporoubrańprojektuinnychautorów,więcjestempewna,żeudanamsięwybraćTLR
wszystko,czegopanipotrzebuje.Jeślizaśchodziosuknięślubną...
SerceRubywykonałosalto.Niespodziewałasię,żeSanderwspomniałotegorodzajustroju.
–Tomabyćcichaceremoniawurzędzie–wyjaśniła.
–Kobietanazawszezachowujewpamięcistrój,wjakimbrałaślubzukochanymmężczyzną–
odrzekłaasystentka.
Namawiamnie,bochodzijejwyłącznieozyskbutiku,pomyślałaRuby.
Wjejprzypadkuniemiałotoznaczenia,boprzecieżniekochałaSandera,onzaśniekochałjej.To,co
nasiebiewłożywtymszczególnymdniu,niejestważne,żadneznichbowiemniebędziechciało
wracaćdoniego49
wspomnieniami.Natęmyślserceścisnęłojejsięboleśnie.Przywołałasięjednakdoporządku.Jest
przecieżdorosłąkobietą,matkąkilkuletnichsynów.
Dawnotemuporzuciłanadobremyślioromantycznychuczuciach,porównującjedoczekolady–czuje
sięjejsłodycznajęzykuprzezbardzokrótkiczas,apotemczłowiekwpadawnałógitylkotyje.
Najlepiejjejunikaćnakorzyśćbardziejzrównoważonejdietyemocjonalnej.Naprzykładbezgranicznej
miłościdosynkówiprzywiązaniadosióstr.Teuczuciaprzetrwającałeżycie,romantycznamiłość
natomiastjest,jaksłyszała,tylkoiluzją.
BliźniacybylizachwyceniwycieczkądoMuzeumHistoriiNaturalnej.
ObajtrzymaliSanderazaręce,przyciskalisiędoniego,gdycośichprzestraszyło,nazywalitatusiemi
nakażdymkrokuokazywaliradośćzjegotowarzystwa.CzemuwięctakbardzobrakowałomuRuby?
Wytłumaczył
sobie,żeniepokoigo,czychłopcyniebędątęsknićzamatką,towszystko.
Nimsięzorientowała,dokonaławyboruznaczniedroższychubrańiwwiększejliczbie,niżpierwotnie
zamierzyła.Gdyusiłowałaprotestować,asystentkazakażdymrazemuprzejmie,alestanowczo
przekonywałajądoTLR
zmianyzdania,powołującsięnaotrzymaneodSanderainstrukcje.Strojebyłyzresztąoszałamiające–
świetnieskrojonespodnieiszortyzkremowegolnu,adotegokrótkieżakietyijedwabnebluzki,
miękkospływającesukniezjedwabiu,eleganckiekoktajlowesukienki,topybezramiączekpod
marynarkiokobiecymkroju,bardziejswobodne,choćrówniedrogie„ubraniasportowo–
plażowe",jaksięwyraziłaasystentka.Dokażdegozestawuubrańdobrałateżpantofle,aponadto
jedwabno–koronkowąbieliznę.Jakorzekła,bezwszystkichtychrzeczyRuby„absolutnieniemogłasię
obyć".
Nakoniecpozostałwybórsukniślubnej.Asystentkazdumązaprezentowałaświetnieskrojoną
kremowąkreacjęzbolerkiem.
50
–ZnajnowszejkolekcjiVeryWang–oznajmiła.–Jestkrótka,więcidealniesięnadajenaskromny
ślub,apotemmożejąpaninosićjakosukienkękoktajlową.Właściwiezostałazamówionaprzezinną
klientkę,leczniestetyokazałasięodrobinęzaciasna.Jestempewna,żebędziepasowałaznakomicie.
Rubydomyśliłasię,żesprzedawczynimiałanamyślito,żekrójsukienkiukryjejejnadmiernąchudość.
Kreacjazjedwabnejsatynybyłaśliczna,kobiecaielegancka,właśnietaka,jakąmożnabyzapamiętać
nacałeżycie.IdlategoRubyniechciałajejprzymierzyć.Jednakasystentkaniechciałanawetotym
słyszeć.
Sukniapasowałajakulał.Biodrawydawałysięwniejwęższe,natomiastcałasylwetkanabierała
apetycznejkrągłości.Rubyprzyglądałasięsobiewlustrzejakobcejosobie.
Zdrżeniemzaczęłazdejmowaćsukienkę.Nigdyniebędziekobietą,jakiejodbiciewidziała–pewną
swejurody,kochanąprzezswegowybranka.
–Niechcętejsukienki–oznajmiłazdumionejasystentce.–Proszęjązabrać.Wybioręsobieinną.
–Ależleżydoskonale...
TLR
Rubypotrząsnęłagłowąwmilczeniu.Ubierałasięwprzymierzalni,gdyasystentkawróciłazciepłą
popielatąkurtkątypuparka.
–Omalniezapomniałam–usprawiedliwiłasię.–Paniprzyszłymążpowiedział,żeomyłkowo
zostawiłapaniwdomupłaszczipotrzebujeciepłegookryciapodczaspobytuwLondynie.
Rubybezsłowawzięłaodniejparkę.Byładobrejjakości,łączyłaswobodnykrójzmodnąelegancją.
–Tonaszanowaprojektantka–wyjaśniłaasystentka.–SzkoliłasięuPrady.
51
Rubyukryłatwarz,bykobietaniedostrzegłajejrumieńca.Sanderodgadł,żewcaleniezapomniała
płaszcza,tylkogonieposiadała,awczorajwparkuzwyczajnietrzęsłasięzzimna.
Wracającdohoteluotulonanowąkurtką,żałośnierozmyślała,żemimonowejfryzuryiładnego
makijażunadalbyłatąsamąosobą;niemoglijejzmienić,zdjąćzjejramionprzytłaczającegojąciężaru
odpowiedzialnościiwiny.Kosztownestrojebyłytylkoudawaniem,podobniejakmałżeństwoz
Sanderem.
Dlaniej,aleniedlabliźniaków.Oniniedowiedząsięnigdy,jakajestprawda.Musząwierzyć,żemama
jestszczęśliwa.
Zamierzaławrócićdopokoju,alezdradzającepewnośćsiebiespojrzenieiuśmiechjakiejśkobietyw
lobby–jakbyuznała,żeRubyniejestdlaniejżadnąkonkurencją–zadrasnęłyjejdumęizmieniła
zdanie.
Dyskretnakelnerkapokazałajejstolikodfrontu.Rubywolałabysięskryćwciemnymkącie,niebyła
bowiemprzyzwyczajonadosamotności.Zawszemiałaprzysobiesiostryalbosynków.
Zamówiłaherbatę.Nicniejadłaprzezcałydzień,alenieczułagłodu,TLR
byłanatozbytzdenerwowana.
Kawiarniazwolnasięzapełniała.Weszłokilkaszalenieeleganckichkobiet,zanimizaśgrupa
biznesmenówwciemnychgarniturach.Jedenznichposłałjejtakciepłyuśmiech,żeRubyoblałasię
rumieńcem.
Podniosładoustfiliżankę,gdyztupotemdobieglidoniejbliźniacy,zaktórymiszedłSander.
Wszyscytrzejmieliwilgotnewłosy,jakbyprzed;chwiląwyszlispodprysznica.Rękazadrżałajejtak
silnie,żemusiałaodstawićfiliżankę.Chłopcyrozprawialijedenprzezdrugiegoowspaniałejwycieczce,
onajednakzerkałanaSandera,któryprzyglądałjejsięuważnie.
52
Niechodziłobynajmniejonowąfryzuręimakijaż,byłyonetylkopotwierdzeniemtego,cojużwiedział
–żeRubyjestrzadkąpięknością.
Towidokmatkizsynamisprawił,żezastygłwmiejscu,czującniezwykłądumę.Całatrójkapowinna
byćzawszerazem,należećdoniego.
Potrząsnąłgłowąnateatawistycznerozmyślania.Przecieżnietakchciałsięczuć.Chodziłomu
wyłącznieosynów.Cosięznimwogóledzieje?
Rubywstrzymałaoddech,czekającnakomentarzSanderawzwiązkuzezmianamiwjejwyglądzie.
Ostatecznienajejwidokstanąłjakwryty.Gdyjednakznalazłsięprzyniej,zezmarszczonymibrwiami
spytał,dlaczegoniezamówiłanicdojedzenia?
–Ponieważchciałamsięnapićherbaty–odparła.Czyżbyniespodobałamusięnowafryzura?Nie
zamierzałagootopytać.Zwróciłasiędochłopców:
–Jakbyłowmuzeum?
–Fajnie–odrzekłHarry.–Potemtatazabrałnasnabasen.
RubyrzuciłaSanderowizaniepokojonespojrzenie.
–Tu,whotelu–wyjaśnił.–Skoromająmieszkaćnawyspie,powinniumiećpływać.
TLR
–Tatakupiłnamnowekąpielówki–poinformowałzzachwytemFreddie.
–Podczaspływaniawbaseniepowinnybyćznimidwieosobydorosłe.
–Rubyniemogłasiępowstrzymaćprzedtąuwagą.–Dzieckomożeutonąćwciągukilkusekundi...
–Nabaseniebyłratownik–przerwałjejSander.–Świetniesobieradzili,majątowgenach.Mójbrat
byłwreprezentacjiGrecjijuniorów.
–Mamamainnewłosy–oznajmiłnagleHarry.Rubydrgnęła.TerazSanderzpewnościąskomentujejej
nowąfryzurę.Pomyliłasię.
53
–Mamnadzieję,żezałatwiłaśwszystko,copotrzeba,boniebędziewięcejczasunazakupy–rzekł
obojętnie.–Lecimynawyspęnastępnegodniapoślubie.
Rubykiwnęłagłową.Toidiotyczne,żeczułasięrozczarowanabrakiemaprobatydlaswegonowego
wyglądu.
Chłopcybyligłodni,onazaśzmęczona.Powinnasięraczejskupićnaswoichmatczynychobowiązkach,
niezaśmartwićkomentarzamiSanderalubichbrakiem.
–Zabioręichnagóręizamówięcośdojedzenia–powiedziała.
–Dobrypomysł.Jamamjeszczesprawędozałatwieniawambasadzie.
–Acozkolacją?–zapytałaodruchowoinatychmiastzaschłojejwustach.MilczenieSanderaupewniło
ją,żepopełniłafauxpas.
Rozzłościłasięsamanasiebie,żepozwoliłamuprzypuszczać,żemaochotęzjeśćrazemznimkolację.
Sandergotowałsięwśrodku,gdyżzpozoruniewinnepytanieRubywytrąciłogozkruchejrównowagi.
Przezmomentwyobrażałsobie,jakjedząkolacjętylkowedwoje.Śnieżnobiałyobrus,ciepłyblask
płonącychświec,TLR
cichybrzększtućców...Toniemożliwe,pewniechodziłojejocałączwórkę.
Przecieżtylkodlategoprzyjąłjązpowrotemdoswegożycia.Takczysiak,lepiejzachowaćstosowny
dystans.
–Umówiłemsięjużnakolację–skłamałniechętnie.–Niewiem,októrejwrócę.
Awięcjużsięumówiłnawieczór.Czyzjekolacjęzkobietą?Możezkochanką?–zastanawiałasię
Ruby,gdychłopcyzapetytempochłonęlipodwieczorek,onazaśzmusiłasię,abyskubnąćcośrazemz
nimi.TakmałowiedziałaożyciuSandera.Poczułasiędziwnienieswojo.
54
–Mamusiu,chodź,popatrzymysobienanasząwyspę–zawołałFreddie,usiłującotworzyćlaptop.
–Nie,kochanie,niepowinniśmytegoruszać.
–Niemartwsię,mamusiu–poparłbrataHarry.–Tatapowiedział,żemożemypopatrzeć.
Freddie'emuudałosięuruchomićkomputer.Naekranieukazałysięzdjęciagórzystejwyspywkształcie
niemalregularnegopółksiężyca.
ZanimRubyprzekonałasię,żeSanderpotraktowałichznajomośćjakprzelotnąprzygodę,starałasię
jaknajwięcejonimdowiedzieć.
LeżącaobokCypruwyspa,naktórejmieszkał,byławielokrotnienajeżdżana.WżyłachSanderapłynęła
krewmauretańskichwojowników.Jegorodzinaodstulecirządziłanawyspie,jegodziadekzaś,obecny
seniorrodu,założyłirozwinąłfirmętransportumorskiego.Konstantinokosowiebylibardzozamożni.
NatymjejwiedzaoSanderzesiękończyła.
–Czasnakąpiel,chłopcy–powiedziałastanowczo.
Noweubraniadlaniejidziecizostałyjużdostarczonedoapartamenturazemznowoczesnymi
walizkami.PopołożeniusynówspaćRubyzamierzałaTLR
sięzająćpakowaniem.
Nicztego;gdytylkoznaleźlisięwłóżkach,znowudopadłakomputera.
Zaczęłaprzeglądaćplikizezdjęciami.Napierwszymwidniałaoślepiającobiałaforteca,przycupnięta
naszczycieschodzącegoprostodoszafirowegomorzaklifu.Mauretańskiewieżestrzelaływ
jaskrawobłękitneniebo.Innezdjęciepokazywałotęsamąbudowlęodfrontu;przedniąrozciągałsię
kwadratowydziedziniec,naktórymstalistrażnicywgranatowychmundurach.
Kolejnezdjęciaprzedstawiałypiaszczystezatoczkiwotoczeniuwysokichklifów,małeportyrybackie,
wapienneskały,wielobarwnepołaciełąk,atakżeschludnemiasteczkazwąskimi,cienistymiuliczkami.
Ruby55
przyznała,żewyspaprezentujesięwspaniale,tyleżecałkowicieobcowstosunkudotego,coonai
chłopcyznalizdotychczasowegożycia.Czyabypostąpiławłaściwie?Nicniewiedziałaorodzinie
Sanderaanionimsamym,agdyjużznajdziesięnawyspie,będziezdanawyłącznienajegołaskę.Była
jednakpewna,żewrazieodmowySanderodebrałbyjejdzieci.Wtensposóbprzynajmniejbędziez
nimi.
Synowiebylidlaniejwszystkim.Ichszczęścieliczyłosiębardziejniżcokolwiekinnego.Musiałasię
jaknajwięcejdowiedziećnatematSandera,żebysięprzekonać,zjakimczłowiekiemmadoczynienia.
Wkońcuzamierzałapowierzyćmulosswoichdzieci.
Niepewniespojrzałanakomputer.Niemogłasięoprzećnagłemuimpulsowi.Wpisaławwyszukiwarkę
nazwiskoSandera.Powiedziałasobie,żerobitowyłączniedlaswoichsynów.Niebyłapewna,czego
sięmaspodziewać,więcoczyrozszerzyłyjejsięzezdumienia,gdyodkryła,żeSanderjestterazwładcą
prześlicznejwyspy.Wiązałsięztymtytułkróla,którywedleinformacjizestronyinternetowejzostał
przezniegoodrzuconynarzeczbardziejdemokratycznychstandardówrządzenia.
TLR
GdySandermiałosiemnaścielat,jegorodzicezginęliwkatastrofielotniczej.Samolotpilotowałkuzyn
zestronymatki.Rubyodczuławstrząs,jakbyniechcącydotknęłakablapodprądem.Obojezostali
sierotamiwpodobnymwieku...Ichrodzicezginęlitragicznie.Gdybywiedziałaotymprzypierwszym
spotkaniu...Toco?Czyrobiłobytojakąśróżnicę?Bynajmniej.
Sandermiałtrzydzieściczterylata,byłodniejojedenaścielatstarszy.
Znajdowałsięuszczytuswoichmożliwości.Mimowolniezadrżała.Umysł
natychmiastpodsunąłjejdobrzeznaneobrazy.OpalonadłońSanderagładzącajejnagąpierś,czubek
językapieszczotliwiemuskającyróżowy56
sutek.Rubyszybkozamknęłapokrywęlaptopa.Znówodczuwałamdłości.
Caładrżąca,skierowałasiędołazienki.
TLR
57
ROZDZIAŁSZÓSTY
–Ogłaszamwasmężemiżoną.
Stałosię.Niemaodwrotu.RubyzawszelkącenęstarałasięukryćprzedSanderemswojeroztrzęsienie.
MiałanasobiekremowąsukienkęodVeryWang.Wprawdziejejniechciała,gdyjednakznalazłają
pośródprzysłanychzesklepuubrań,poczułasiędziwniezobowiązanająwłożyć.Wkońcubyłtodzień
jejślubu.Mimopozorówopanowaniaznowuzadrżała.Czegosięwłaściwiespodziewała?
Pocałunkówikwiatów?Przysiągwiecznegooddania?WychodziłazamążzaSandera,któryanirazuna
niąniespojrzałpodczaskrótkiejceremoniiwprzypadkowymurzędzie.Niemógłjużwyraźniejokazać,
jakbardzotenślubjestmunienarękę.Nocóż,onatakżeniebyłatymzachwycona.
SanderzerknąłnalewądłońRuby.Pierścionek,któryprzedchwiląwsunąłjejnapalec,byłniecoza
luźny.Byłastanowczozbytchudainadaltraciłanawadze.Zresztąjejkondycjazupełniegonie
obchodziła.
Kobietyumiałydoskonaleoszukiwać.DlasynówRubybyłabezTLR
wątpieniaukochanąmatką,dającąimtakpotrzebnepoczuciebezpieczeństwa.
Gdyonsambyłwichwieku,właśnietegopotrzebował.Poczułprzypływgoryczy.
Pośmiercirodzicówczęstosięzastanawiał,czyojcieculegałtakłatwofinansowymżądaniommatki,bo
szaleńczojąkochał,onazaśnazimnotowykorzystywała.Poprzysiągłsobie,żetaktoksycznyzwiązek
nigdyniestaniesięjegoudziałem.
Ajednaksięożenił,itozkobietą,której,jakwiedział,niemógłzaufać,któraoddałamusiękiedyśz
takązmysłowością,żewspomnienieotym58
wyryłomusięwmózgunazawsze.Pozwalającnato,postąpiłbardzonierozważnie.Drugirazsiętonie
powtórzy.
Wtaksówcewiozącejichzpowrotemdohotelupanowałomilczenie.
Rubywiedziała,żeSandermaważnespotkania,cooznaczało,żebędziemiałatrochęczasudlasiebiei
będziemogławspokojuwszystkoprzemyśleć.
Sanderodprowadziłichdoapartamentuicmoknąwszychłopcównapożegnanie,wyszedłbezsłowa.No
cóż,wkońcutojazaproponowałammumałżeństwo,anienaodwrót,pomyślałazwestchnieniem.
Chłopcybylizmęczeninadmiaremlondyńskichwrażeń.Krótkadrzemkawszystkimsięprzyda,być
możeminiejejpotymćmiącybólgłowy,jakiwciążodczuwała.
Zdjęłaślubnąsukienkę,ubrałasięwstaryszlafrokipołożyłasynówdołóżek.Gdyzasnęli,udałasiędo
łazienkiiposzukaławtorebcetabletekprzeciwbólowych.Przypadkowonamacałapigułki
antykoncepcyjne.Towystarczyło,bynaskutekoczywistychskojarzeńsercezaczęłojejwalićjak
młotem.Szczęśliwietymrazemniewymiotowała.
Byłatakznużona,żeporelaksującejkąpielibylejaksięwytarłaipadłaTLR
dołóżka,nietroszczącsięowłożeniekoszuli.Zasnęłaprawienatychmiast.
Ocknęłasięzesnu,wyrwanapodświadomąpotrzebąbezzwłocznegodziałania.Wciągukilkusekund
zrozumiała,cojąspowodowało.Cisza.Niesłyszaładzieci.Jakdługospała?Drgnęła,zerknąwszyna
zegarek.Trzygodzinytemuzapakowałachłopcówdołóżek.Dlaczegobyłotakcicho?
Zaniepokojona,zerwałasięzłóżkaiowinęłaręcznikiem,rzuconymniedbalenaporęczfotela.Boso
pobiegładopokojusynów.
Byłpusty.Sercetłukłojejsięwpiersijakprzerażonyptak.
Roztrzęsionabiegałapoapartamencie,nawołującdzieci.Niechciałanaraziedopuścićdosiebiemyśli,
żestałosięcośzłego.
59
Wprzerażającejciszy–tylkorodzicwie,jakstraszniebrzmicisza,którąwinnywypełniaćdziecięce
głosiki–opadłanakanapę.ChłopcymusieligdzieśpójśćzSanderem,powiedziałasobie,tojedyne
wytłumaczenie.Pewniewrócił,gdyspala,iwykorzystałokazję.Niechciałsięzniążenić,podobniejak
onaznim.Zależałomutylkonadzieciach.Aterazjemiał.
Czyzabrałsynównapokładlecącegonawyspęsamolotu?Wyspę,naktórejrządziłiustanawiałswoje
prawa?Zabrałpaszportychłopców,ponoćbyłotokonieczne.TerazRubyjużnigdynieodzyskadzieci.
Szok,żal,strachigniew–miotałyniąsprzeczneodczucia.Dominował
niepokójosynów.Ifuria,żeSandermógłtakpodlepostąpić.
Wtemusłyszałajakiśdźwięk.Otworzyłysiędrzwidoapartamentu,rozległsięgwarpomieszanych
głosów.
Bliźniacy!
Zerwałasięnarównenogiirzuciładoholu.Podbieglidoniej,opowiadającjedenprzezdrugiego,że
tatazabrałichnapodwieczorek,bo„tyspałaś".Pachnielichłodnym,świeżympowietrzemi
herbatnikami.
Rubyopadłanakolanaichwyciłaichwobjęcia.Bylijejżyciem,jejTLR
sercem,wszystkim,coposiadała.Wyrywalisięześmiechem,aleniechciałaichwypuścić.
Sanderobserwowałjąwmilczeniu.Uświadomiłasobie,żemanasobietylkokusyręcznik.
Wpadładoswojejsypialni,włożyłaczystefigiistarywelurowyszlafrok.Chciałajaknajszybciej
wrócićdodzieciinieprzejmowałasięswoimwyglądem.Wprawdzieichnieporwał,alesamfakt,że
mógłtozrobić,napawałjąprzerażeniem.Zasmakowałauczuciautratyijużwiedziała,żeuczynii
poświęciwszystko,bylebyćrazemznimi.
60
Drżącymipalcamiwiązałapasekszlafroka.Zsalonudochodziływrzaskipostacizkreskówki,agdytam
weszła,zobaczyła,żechłopcysiedząnakanapie,oglądająctelewizję,Sanderzaśsiedziprzybiurkuz
otwartymlaptopem.
Nieodezwalisiędosiebie,leczmilczeniemówiłowięcejniżsłowa.
Bólgłowyminął,zastąpionyprzezrównienieprzyjemnepoczuciewiny.
Rubypoczytałasynkom,wykąpałaichipołożyładołóżek.Patrzyła,jakusnęliznużeni.Dziśstałosię
coś,czegonigdydotądnieprzeżyła.Spałatakmocno,żenieusłyszała,jakSanderwróciłiwyszedł
wrazzchłopcami.Jakmogłazachowaćsięażtaklekkomyślnie?
Niechciałaichopuszczać.Postanowiłasiedziećprzynichprzezcałąnoc.
Drzwisięuchyliły.Rubybezwiedniezesztywniała.
–Czegochcesz?
–Przyszedłempowiedziećdobranocmoimsynom.
–Zasnęli.–Podeszładodrzwi,zamierzającwyjśćijezamknąć,niedopuszczającSanderadodzieci,ale
nieustąpił.Patrzyła,jakcałujeśpiąceTLR
twarzyczkichłopców.
Ruszyładosiebie.Zanimzdążyłazniknąćmuzoczu,straciłajednakopanowanie.
–Niemaszprawazabieraćdzieci,niepytającmnieopozwolenie–
wycedziła.
–Tomoisynowie.Mamdotegoprawo.Codoinformacjinatomiast...
Informacji.Czyliniezamierzapytać,ajedynieinformować,pomyślałazfurią.
–Spałaś.
61
–Mogłeśmnieobudzić.Nawetpowinieneś.Jakomatkamamprawowiedzieć,gdziesiępodziewają.
–Maszprawo?Aonisięnieliczą?Możemająprawomiećmatkę,któranieuważaswoichpotrzebza
najważniejsze,co?Domyślamsię,żekobieta,którawychodziwieczorem,żebypodrywaćmężczyzn,
musisięwyspaćwdzień.Jakcięznam,totakwłaśniepostępujesz.
Rubyzakręciłosięwgłowie.Czyonsugeruje...?
–Wcalemnienieznasz!Atenidiotycznyscenariusz,którynaszkicowałeś,niebyłinigdyniebędzie
prawdziwy.Nigdyniezostawiałamdziecisamychnanocinapewnoniepodrywałamżadnych
mężczyzn!
Zdrzemnęłamsię,boźlesięczułam,zresztąniespodziewamsię,żemiuwie-rzysz.Woliszmnie
obrażaćswoimiwymysłami,niżdowiedziećsięprawdy.
–Zapominasz,żeświetniewiem,jakajestprawda.
Rubyoblałasięrumieńcem.
–Oceniaszmniepojednymspotkaniu,kiedywdodatku...
–Byłaśzbytpijana,żebywiedzieć,corobisz?–dokończyłzewzgardą.
Zgięłasięjakpodwpływemciosu.OdlatdręczyłojąwspomnienieTLR
tamtegostrasznegowieczoru.
–Byłamwtedynaiwnaigłupia–przyznałazgoryczą.–Coś,comiałobyćbajką,zamieniłosięw
horror.Niemusiszpodkreślaćpogardydomnie.Jatakżesobągardzę,bobyłamtakłatwowierna,że
łudziłamsię,żejesteśkimśwyjątkowym.
Kręciłojejsięwgłowie.Jakżebyłagłupia,szukającwtedywjegoramionachbezpieczeństwai
ukojenia.
–Cóżzadramat–zadrwiłzimnoSander.
–Szkoda,żesiępoznałemnatwoimoszustwie.
–Tysamsięoszukujesz–rzuciłazpasjąRuby.
62
–Ośmielaszsięoskarżaćmnieoto,żesamsięoszukuję?–spytał
gniewnie,podchodzącdoniejizmuszając,żebyweszładosypialni.Cofnęłasiętakgwałtownie,że
nadepnęłanapasekszlafroka.Miękkiepołyrozchyliłysię,ukazujączarysporcelanowobiałychpiersii
ciemniejszekręgibrodawek.
Sandernatychmiastspostrzegł,cosięstało.
–Ach,więctegochcesz,prawda?–spytałironicznie.–DobrastaraRuby...Wsumiedlaczegonie?Z
pewnościącośmisięodciebienależy.
–Nie!–krzyknęłarozpaczliwie,alezdusiłjejprotestyżarliwympocałunkiem.
WmgnieniuokaszlafrokzsunąłsięzramionRuby.Sandernieprzestawałjejcałować.Wlustrze
widziałodbiciejejwąskichpleców.
Połyskującabladoskóraprzypomniałamuwnętrzemuszli.Wbrewjegowolinasunęłymusię
wspomnienia,jakchętniepoddawałasięjegopieszczotom.
Najlżejszedotknięciewywoływałowniejgwałtownąreakcję.
Sanderwsunąłjęzykwjejustawnadziei,żetoodpędzidręczącegoobrazy.Ichmiodowasłodycztylko
spotęgowałaprzyjemność.MiałanasobieTLR
zwykłebawełnianefigi,cogoniesamowiciepodnieciło.Pragnąłjejnagiejichętnej,odartejzkłamstwi
oszustw,zaktórymiskrywałaswąprawdziwąnaturę.Jużonzdołasprawić,żeRubywyzna,jakajest
naprawdę.Powiódł
dłońmipojejciele,bycałkiemjąobnażyć.
Byławręczidealniezbudowana,choćzdaniemSanderaprzydałobyjejsiękilkakilogramówwięcej.
Wąskieramiona,szczupłatalia,kobiecekrągłebiodra,jędrnekulepośladków.Miaładługie,smukłe
nogi,wproststworzonedotego,byowijaćsiępożądliwiewokółciałakochanka.Piersipełneimiękkie,
sutkinadwyrazwrażliwenapieszczotę;gdyjessał,krzyczałazrozkoszy.
63
Byłanaga,miałjąwswojejmocy.Rubywiedziała,żepowinnawalczyćjaklwica.Jejciałomiało
jednaknatentematinnezdanie.
Przeszedł
ją
dreszcz
pożądania,
wyczarowany
przez
złego
czarnoksiężnika.Czułasiębezwolnaiosłabiona,jakbypokonanaprzeznieznanąjejsiłę.Wramionach
Sanderastawałasięinnąosobą–dzikąinamiętną,pierwotniezmysłową,skoncentrowanąwyłączniena
rozkoszy.
Niewystarczyłomu,żewidziidotykajejnagości.Pragnąłczućjątużprzysobie,przywartądojego
nagiejskóry.Byłabólem,potrzebą,przymusem;niespocznie,pókijejniezdobędzie.Pragnąłsłyszeć
jękupojeniadobywającysięzjejkrtani.Dopierowtedysampozwoliłbysobienaspełnienie.
Zostałschwytanywpułapkętakstarąjakpra–matkaEwa,usidlonywjedwabistejsiecipożądania,którą
tylkoonapotrafiłarozsnuć.Gniewałogoto,azarazemrozpalałojeszczewiększążądzę.Byłtorodzaj
szaleństwa,gorączki,obsesji,którymnieumiałsięwymknąć.
SanderwziąłRubynaręceizaniósłdołóżka.Nieodrywającodniejspojrzenia,położyłjąostrożniei
zerwałzsiebieubranie.Jejzamglonywzrokzdradził,coczuła,widzącgoprzedsobąnagiegoi
gotowego.
TLR
Oczypociemniałyjejzżądzy.Wyciągnęłarękę,byująćjegowspaniałąerekcję,napawającsię
aksamitnągładkościąjegociała.Przesunęładłoniąwgóręiwdół,samasiebiejużniepoznając.Była
wewładaniuciemnychmocypożądania,oddychałaszybkoichrapliwie,mimowolirozchyliłaudaw
oczekiwaniunaspodziewanąprzyjemność.
WoczachSanderawyczytałatensamgłód.Cofnęłapieszczącągorękę,anatenznakpopchnąłjąna
plecyiopadłnanią,ugniatającjejpiersirękoma,liżącjejrozpalonąskórę.Bezwiedniewygięłasię,
jęcząccichojakieśsłowabezzwiązku.Niewitałachętniejegopieszczot,onaichpotrzebowała,by
przeżyć.
64
Sprawdził,czybyławilgotnaigotowanajegoprzyjęcie,takjakwtedy.
Naułameksekundyogarnęłagonieufność,smutnedziedzictwopomatce.Niewolnodopuścićdo
kolejnegoniechcianegopoczęcia.
–Pigułka...–zaczął.
Rubyskinęłaniecierpliwie.
Jegoopalonaskórapokryłasięwarstewkąpotu.Intensywnośćpragnieniaobojganiemalprzerażała.
Byłotakprzedsześciomalaty,iterazteż.Żądza,jakąwniejbudził,wymagaławprostniewolniczego
oddaniamusięwewładanie.Sandernadalczekałnaodpowiedź.
–Tak,biorępigułkę.
–Przysięgasz?
–Przysięgam...
Jejtonzdradzałniecierpliwość,którąonsamtakżeodczuwał.Odchwili,gdyjąznówujrzał,walczyłz
tęsknotązajejciałemirozkoszą,jakąmuobiecywało.Płonącywnimogieńzdawałsięgopochłaniać.
Jużnicwięcejsięnieliczyło.Znalazłsięwmocytakpotężnej,żemusiałjejulec.
Poruszalisięrazembezsłowa,widealnymporozumieniuwiodącTLR
pojedynektęsknotyigniewu.Jejciałoporuszałosięwrazżnimiprzeciwniemu,domagającsięruchów
szybszychigłębszych,prowadzącichobojedomiejsca,skądwzlecąwniebiosa,apotemzwolna
opadnąnaziemię.
Jużtubyli,wstrząsanisłodkimbólemspełnienia,któremogłoprzynieśćnoweżycie.Tymrazemtaknie
będzie,gdyżRubybrałapigułkę.
Leżelirazemwciemności,oddychającnierównoichrapliwie.
Teraz,gdybyłojużpowszystkim,Sanderzostałzmuszonydoujrzeniaprawdy.Nieumiałkontrolować
żądzy,jakąRubywnimwzbudzała.
Sprawiała,żetraciłzmysły,ibyłojasne,żebędziesiętopowtarzało.Był
tobolesnyciosdlajegodumy.
65
NiepatrzącnaRuby,powiedziałtonempozbawionymemocji:
–Odtejchwilijestemjedynymmężczyzną,zktórymmożeszuprawiaćseks,czytojasne?Nieżyczę
sobie,żebymojażonaoddawałasięinnym.
Dopilnujętego,żebytwójrozbuchanyapetytseksualnybyłzawszezaspokojony.
Sanderwiedział,żetesłowapodyktowanesąjednym:niemógłznieśćmyślioRubywramionach
innegomężczyzny.Ponadtoniebyłwstaniekontrolowaćswojegopożądania,mimożepogardzałsobą
zatęjawnąsłabość.
TwarzRubypłonęłarumieńcemupokorzenia.Chciałamuwyjaśnić,żegdyjestwjegoramionach,nie
rozumie,cosięzniądzieje.Żeinnitaknaniąniedziałają.Iżejestonjedynymmężczyzną,zktórym
uprawiałaseks.Byłajednakprzekonana,żeSanderniezechcejejwysłuchać.
Znalazłszysięwswojejsypialni,Sanderusiłowałprzeanalizowaćswojeuczucia.Jegochućbyła
silniejszaniżpostanowienienieuleganiajej.Musiał
przyznać,żeżadnakobietaniewzbudziławnimdotądtakiegopożądania.
TLR
66
ROZDZIAŁSIÓDMY
WiedzącozamożnościSandera,Rubyprzypuszczała,żepolecądoGrecjiklasąbiznes,niespodziewała
sięjednakbajecznegoluksusuprywatnegoodrzutowca,wktórymbylijedynymipasażerami.Steward
zabrał
chłopcównachwilędokabinykapitana,aonaiSanderzostalisamiwfotelachzkremowejskóry.
–Zapieniądzepotrzebnenautrzymanietegosamolotumożnabynakarmićsetkiubogichrodzin–
zauważyła.
Taniewinnauwagasprawiła,żeSanderzmarszczyłbrwi.Jegomatkanigdyniewyrażałatroskio
„ubogierodziny".Niechętnieprzyznałwduchu,żejegoopiniaoRubyjestniedokońcaprawdziwa.
Kuswemuzdziwieniuzacząłsięprzedniąusprawiedliwiać.
–Toniejestmojawłasność.Samolotnależydomałegokonsorcjumbiznesmenów,którzyczarterujągo
zgodniezeswymipotrzebami.Ajeśliidzieoubogich,tonawyspiemamysystem,któryzapewnia
wszystkimdzieciombezpłatnydostępdonauki.Pozatymnikttamniechodzigłodny.MójojciecTLR
założyłtakżefunduszemerytalnydlanajuboższych.
Dlaczego,naBoga,zacząłsięprzedniątłumaczyć?
Gdywylądowalinawyspie,byłojużciemno,choćpasstartowybył
jasnooświetlony.Wieczórbyłwyjątkowociepły.Lekkiwietrzykrozwiewał
lokichłopców,którzynagleprzywarlidoRuby,onieśmieleninowąsytuacją.
Pojazdprzypominającywózekgolfowyzawiózłichdobudynkuprzylotów,gdziezostaliprzywitani
przezwładzeiodprowadzenidoczekającejnanichlimuzyny.Sanderposadziłsobiezaspanego
Harry'egonakolanach,adrugąrękąobjąłFreddie'ego.Rubysiedziałasamotnieoboknich.Pragnęła
przytulićsynków,aleniechciałaichobudzić.
67
Cieszyłasię,żemigrenawreszcieminęła,choćnadalnieczułasiędobrze.
Samochódjechałszybkoszerokąszosą,zktórejpopewnymczasiezjechałnawęższą,bardziejkrętą
drogę.WblaskuksiężycaRubydostrzegławdolemorze.Zdrugiejstronywznosiłysięstromeskały,
którepopewnymczasieprzeszływmurmiejski.Przejechaliprzezbramę,minęlikilkawysokich
budynkówiwjechaliwwąskąuliczkę,zaktórąrozciągałsięplacyk,jakiwidziałanazdjęciuw
internecie.
–Tojestgłównyplacmiasta,przednamiwidaćpałackrólewski–
poinformowałjąSander.
–Czytotubędziemymieszkali?–spytałanieśmiałoRuby.
–Nie.Pałacjestobecnieośrodkiemadministracyjnym.Pośmiercidziadkawybudowałemwillęna
obrzeżachmiasta.Nielubiępompy.Liczysiędlamniepoziomżyciamieszkańców,takjakdlamojego
ojca.Staramsięichszanować.
Rubypodziwiałatakienastawienie,leczprzecieżniemogłaobdarzyćpodziwemSandera.Musiała
pozostaćchłodna.
TLR
–Miastowyglądanabardzostare–bąknęła.
–Botakiejest.
Jakzwykle,gdypowracałnawyspę,miotałynimsprzeczneemocje.
Kochałtomiejsce,leczzarazemmusiałsięzmagaćzprzykrymiwspomnieniamizdzieciństwa.
–PrzybywalituFenicjanieiEgipcjanie–rzekł,żebyodpędzićzłemyśli.
–Myrównież,takjakCypr,posiadamysporezłożamiedzi,więcwczasiewojenperskichtoczyłysiętu
zaciętewalki.Ichkoniecnastąpiłpozawarciumałżeństwaprzezprzedstawicielizwaśnionychstron.Tak
zazwyczajkończyłysięnatychterenachwszelkiespory...–urwał,gdyżRubyciężkowestchnęła.
68
–Biedne,zmuszanedomałżeństwakobiety–mruknęła.
–Zapominasz,żeczasemmoglitobyćmężczyźni–odparłsucho.
–Powszechniewiadomo,żekobietymiałyzawszemniejprawwmałżeństwie.
–Prawodowolnościwyborudotyczyobupłciipowinnobyćrespektowane–oświadczył.
Rubyspojrzałananiegozniedowierzaniem.
–Jakmożesztaktwierdzić,skorozmusiłeśmnie...?
–Totynalegałaśnazawarciezwiązku.
–Boniemiałamwyboru!
–Zawszejestjakiśwybór.
–Aleniedlamatki.Dlaniejdobrodziecijestnajważniejsze.
Przekonaniewjejgłosiemusiałobyćfałszywe,rzekłsobieSander.
Cynicznespojrzenie,jakiejejposłał,sprawiło,żesięzaczerwieniła.Wkońcutoonausnęłajakkamień,
niebacząc,żepowinnapilnowaćsynków.
Sanderbyłzirytowany.Rubymogłasobiemyśleć,żechciałamałżeństwa,gdyżzależałojejnadobru
synów,leczonwiedział,jakjestTLR
naprawdę.Miałanadzieję,żeskorzystazjegomajątku.Otojejwistociechodziło.
Wewnętrznygłospodpowiedziałmunieoczekiwanie,żeprzecieżbezprotestupodpisałakontrakt
przedmałżeński.Wytłumaczyłsobie,żepewniesądziła,żeudajejsięominąćzałożeniakontraktu.Lecz
dziecijąkochają,mówiłdalejgłos.Nieufałybyjej,gdybybyłazłąmatką.Onsambędącwtymwieku,
takżekochałswojąmatkę.Jednakniespędzałzniąażtyleczasu.Byładlańegzotyczną,wytęsknioną
postacią,mimożeczęstowybuchałagniewem,gdyniechcącydotknąłjejkosztownegoubrania.Anna,
gospodyniwilli,byładlaniegoirodzeństwalepsząmatkąniżtaprawdziwa.
69
Zawszeimtowarzyszyła,takjakRubyswoimsynom.Musiałprzyznać,żeniejestmożliweudawanie
przywiązaniaprzezcałądobę.Kobietakochającapieniądzeidzieci?Toniemiałosensu.Byłzłyna
siebie,żewogóletorozważa.Miałprzecieżnajejtematugruntowanąopinię.
Mocniejprzytuliłsynów.Tylkoonisiędlaniegoliczyli.
PosmutniałaRubywyglądałaprzezokno.Odnosiławrażenie,żechłopcylgnąbardziejdoojcaniżdo
niej.Limuzynawyjechałajużzmiastaiposuwałasięteraznadmorskąszosą.Okolicastałasięnieco
bardziejpłaska.
Zapóźno,żebyżałować,żeSanderznowupojawiłsięwjejżyciu.
Ponadtoówżalświadczyoegoizmie.Przecieżchciaładladziecitego,conajlepsze,awięctakże
szczęśliwegodzieciństwawpełnejrodzinie,bezproblemówfinansowych.
Sandertakżewpatrywałsięwciemnośćza
oknem.Zaludniałyjąduchyprzeszłości.Wczasachdziadkarodzinamieszkaławpałacu.Dzieciomnie
wolnosiębyłowidywaćzrodzicami,chybażeonisamitegopragnęli.Mimotodziadekznałkażdy
krokswoichwnuków,ichnajdrobniejszeprzewinienia,zaktórebylisurowokarani.
TLR
SiostraibratSanderabalisięstarszegopana,leczon,jakonajstarszy,szybkosięnauczył,żejedynym
sposobemradzeniasobieznimjestnieokazywaniestrachu.Mimotodziadeknierazboleśniezadrasnął
jegochłopięcądumę.
GdySanderskończyłuniwersytetipodjąłpracęwrodzinnejfirmie,kłótniezdziadkiemstałysię
jeszczeczęstszeibardziejzawzięte.Dladziadkaliczyłasięjedyniekontynuacjaliniiroduirozwój
firmy.Jegosyniwnuczętamielibyćśrodkamidotegocelu.Dziadekodnajwcześniejszychlat
planował,zkimSander,jegobratisiostrapowinnisięzwiązać,bysięprzyczynićdojegorealizacji.
JednakSanderpostanowiłsięoprzećnamowomseniorarodu.
70
Powieluzażartychdyskusjachwykrzyczał,żewogóleniezamierzasiężenić,adziedzicemrodzinnej
fortunyjestprzecieżmłodszybrat.
Dziadekzagroził,żegowydziedziczy,aleSandersięnieugiął.
Powiedział,żechętnieznajdziepracęukonkurencji.Przezkilkatygodnipanowałspokój,przezco
Sandernabrałzłudnegoprzekonania,żedziadeksiępoddał.WprzeddzieńwylotudoManchesteru
odkrył,żepodczasjegonieobecnościstarszypanzamierzaogłosićpubliczniejegorzekomezaręczynyz
młodąwdowąpowłaścicielufirmytransportumorskiego.Sanderprzypadkiemwiedział,żerzeczona
wdowajestnałogowąpijaczkąiwielbicielkąmężczyzn,aletoniestanowiłodladziadkaprzeszkody.
Doszłodostraszliwejkłótni.Sanderzagroził,żejeślidziadekogłosirzekomezaręczyny,onzłoży
publicznedementi.
WczasiepobytuwAngliipostanowił,żepopowrociedoGrecjizerwiewszelkąwięźzdziadkiemi
założyodpodstawwłasnąfirmę.WtymbuntowniczymstanieumysłuspotkałwklubieRuby.Pamiętał,
jakwyzywającoumalowanadziewczynazerkałananiegozdrugiejstronybaru.
Kusaobcisłasukienkazgłębokimdekoltemniepozostawiałazłudzeń,żejestTLR
onajednązrzeszywielbicielekmłodychfutbolistów.
JedynympowodemwizytywtamtymklubiebyłanadziejaSandera,żespotkaczłowieka,którybędzie
mógłmupomócrozkręcićinteres.W
międzyczasieotrzymałtelefonodprzyjaciela,któryradziłmu,bysiępowstrzymałodwszelkich
ruchów.Ktośzdradziłgoprzeddziadkiem.
Wściekłośćzapłonęławjegożyłachjaklawawulkanu,grożącerupcją.WtedywłaśniedostrzegłRuby,
którapojawiłasięnadrodzejegofurii,stającsięjejofiarą,skoropozwoliłazrobićzesobąwszystko,
czegozapragnął.
Wystarczyłojednojegocyniczniepowłóczystespojrzenie.Przysunęłasiędoń.Wjejoddechuczućbyło
wódkę,askórapachniałamydłem.Pamiętał,71
żegotozastanowiło,gdyżresztadziewczynwydzielaławońtanichperfum.
Zaproponowałjejdrinka,leczodmówiła,patrzącnańtakgłodnymwzrokiem,żetenbrakszacunkudo
samejsiebieroznieciłjegogniew.Czemudziewczynytakiejakonawykorzystująswojeciałazamiast
umysłów?Oddająsięmężczyznomwnadziei,żezdobędąbogatychprotektorów.
Onsięnaprotektoranienadawał.Pamiętał,żedopiłdrinkaikazałjejiśćzasobą.
Autopodskoczyłonawyboju.Chłopcynatychmiastsięobudzili.
–Dojechaliśmy?–spytałniewyraźnieHarry,przywracającSanderadorzeczywistości.
–Prawie.Zarazskręcimynapodjazd.Samochódpokonałzakręttakgwałtownie,że
Rubyomalnieuderzyłagłowąwszybę.ChłopcybylibezpieczniwramionachSandera.Kochałsynów,
alenieją.
Zabolałojąto,ajednocześniezaskoczyło.Chybaniebyłazazdrosnaowłasnedzieci?Ostatniąrzeczą,
jakiejpragnę,jestznaleźćsięwobjęciachSandera,pomyślałazgniewem,gdyprzejechaliprzez
ozdobnąbramęzkutegoTLR
żelaza.Długiżwirowypodjazdbyłwysadzanycyprysamiioświetlonyzamontowanymiwgruncie
lampami.
Kończyłsięwysypanymżwiremplacykiem,zaktórymstałanowoczesnawilla.
–Annawszystkowampokaże.OnaijejmążGeorgiou,którynastuprzywiózł,zajmująsiędomemi
ogrodem.Mająswojemieszkanienadgarażem–tłumaczyłSander,gdyauto,chrzęszczącoponamina
żwirze,zatrzymałosięprzedwejściemdowilli.
Wprogustanęławysokazgrabnakobietazciemnymi,przetykanymisiwiznąwłosamiimiłym
uśmiechemnatwarzy.
72
ChłopcychwyciliSanderazaręceipomaszerowalikuniej,coRubyzauważyłazukłuciembólu.W
zdumieniewprawiłjąciepłyuścisk,jakimobdarzyłjąSander.Zupełniesiętegoniespodziewała.Anna
znaczyładlaniegowięcejniżzwykłagospodyni.
Kobietanachyliłasię,żebyprzywitaćbliźniaków.Zwyczuciempoczekała,ażsamidoniejpodejdą,
skonstatowałazaprobatąRuby.
–TojestAnna–powiedziałSander,leciutkoichpopychając.–
Opiekowałasięmną,kiedybyłemmały,aterazzaopiekujesięwami.
Rubyodrazusięnapięła.Chłopcyniepotrzebowaliopiekinikogopozanią,ichmatką.Podeszłai
położyłaimdłonienaramionach,nacoAnnaposłałajejaprobującyuśmiech.Tojąkompletnie
rozbroiło.
Sanderprzedstawiłjąjakoswojążonę,coAnnyniezdziwiło.Wyraźniesiętegospodziewała.Co
Sanderpowiedziałodzieciachrodzinieiznajomym?
Jakwyjaśniłfakt,żenaglezjawiasięnawyspiezżonąidwojgiemkilkuletnichdzieci?Wkażdymrazie
Annabyławyraźnieucieszona.Byłowidać,żejestgotowarozpieszczaćchłopcówjakkiedyśichojca.
–Annapokażewamdomipodacośdojedzenia–rzekłSander.
TLR
PowiedziałdoAnnykilkasłówpogrecku,nacoonaskinęłagłowązuśmiechem,onzaśzniknąłza
ciężkimidrzwiamizciemnegodrewna.
CzyżbyRubypoczułasięporzucona?StęsknionazapowrotemSandera,bezniegobowiemichmała
rodzinabyłaniekompletna?Onasamabyłaniekompletna?
Gdytylkoumysłpodszepnąłjejtezdradzieckiesłowa,Rubymimowolniezesztywniaławgeście
zaprzeczenia.Ichechojednakniedałosiętakłatwouciszyć.
73
ROZDZIAŁÓSMY
–Najpierwpokażęwamwaszepokoje–powiedziałaAnna–apotemproponujęnapićsięherbaty,
zanimobejrzymyresztędomu.
Byłowniejtylematczynegociepłaiłagodności,żepoczątkowarezerwaRubyszybkostopniała.
Gdyposchodachzmarmuruweszlinapiętro,chłopcyznadziejąspojrzelinadługikorytarz.
–Nie–zaczęłaRuby–żadnegobieganiawśrodku...–urwała,widzącszerokiuśmiechAnny.
–Toterazichdom–rzekłagospodyni.–Mogąbiegaćdowoli.
–Nodobrze–zgodziłasię,wdzięcznazazrozumienieAnny.Chłopcyrzucilisiębiegiemprzedsiebie.
–PrzypominająmiSandera,kiedybyłmały,tyleżeon...–Annaurwała.
Uśmiechzniknąłzjejtwarzy.
–Cotakiego?–ponagliłająRuby,gotowaodeprzećwszelkikrytycyzm.
Annajakbytowyczuła,bopoklepałająuspokajającoporamieniu.
TLR
–Tyjesteśdobrąmatką,towidać.Otwojejmiłościświadcząuśmiechytwoichsynów.MatkaSandera
byłainna.Dziecibyłydlaniejniechcianymobowiązkiem.ZwłaszczaSandernauczyłsięnieoczekiwać
odniejuczucia.
UmysłRubywytworzyłobrazsmutnegochłopca,samotnegoizranionegobrakiemmatczynejmiłości.
Ówobrazzniknąłbezśladu,gdyzobaczyła,żebędziedzieliłazSanderemsypialnięiłóżko.
Właściwiezdziwiłająwłasnaniechęć.PrzecieżSanderwcalenieukrywał,żeichmałżeństwonie
będziepozbawionewspółżyciaseksualnego.
Obojewiedzieli,żeRubygopragnie,więcczegosięobawiała?
74
Uzależnieniaemocjonalnego,odpowiedziałasobiewduchu.Zawszelkącenęmusisięstaraćtego
uniknąć.
Pokójchłopcówwychodziłnadziedzinieczbasenem,zaktórymrozciągałsiębezkresbłękitnego
morza.ZsypialniSanderamożnabyłowyjśćnaobszernepatio,podczasgdywpokojumalcówze
względówbezpieczeństwabyłotylkookno.Rubypowitałatorozwiązaniezradością.
Przeszklonedrzwi,basenidwóchrozhukanychpięciolatkówstanowiłogroźnąmieszankę.
Gładzącichciemnegłówki,rozmyślałaodzieciństwieSandera.
Okoliczności,wjakichsięwychował,rzutowałynajegodorosłeżycie,niemiałacodotego
wątpliwości.GdzieSanderukrywałswójból?Jątrzącąranę,któraniemogłasięzagoić?Matka
pozbawiłagoswojejmiłości.Nicgorszegoniemogłospotkaćwrażliwegodziecka.
Rubypołożyłachłopcówdołóżekizaczekała,ażzasną.Niepokoiłyjąjejwłasnemyśli.Byłazmęczona
ichętniepołożyłabysięspać.Sercezabiłojejnierównymrytmem.Czybyłagotowadzielićłóżkoz
Sanderem?
Willabyławspanialeurządzona.Pokojedlagości,którepokazałajejTLR
AnnaiwktórychRubywolałabyzamieszkać,byłynowoczesneieleganckie,aniecochłodnyklimat
popielatychścianimeblizostałprzełamanyśródziemnomorskąkolorystykąobrazów.
ZpokojubliźniakówRubyudałasiędosypialni,którąmiaładzielićzSanderem.Zamierzała
rozpakowaćwalizki.Gdyotworzyładrzwi,niespostrzegłaichtam,gdzieprzedtemstały,zatoz
łazienkidoszedłjąszumlecącejwodyizapachlawendowegomydła.
CzytoSanderkazałwynieśćjejbagaże?CzypowiedziałAnnie,żeniechcedzielićsypialnizRuby?
Ulgamieszałasięzniepokojem.GdybySanderjąwtensposóbodrzucił,czułabysięupokorzona.
75
Niespokojnieprzestąpiłaznoginanogę.Jużchciaławyjśćnakorytarz,gdywtemdrzwiłazienkisię
otworzyłyistanąłwnichSander.Owinąłbiodraręcznikiem.Opalone,muskularneciałobyłonadal
lekkowilgotnepokąpieli.
Rubychciałaodwrócićwzrok,niepragnęławspominaćaniczućzmysłowego,pulsującegoognia,który
płomieniemrozlewałsięwjejżyłach.Daremnie.
Przestałasiebierozumieć.Przezsześćlatspokojnieobywałasiębezseksu,terazzaśjednospojrzeniena
Sanderarozpalałojejzmysły.
Toprzezniąodczuwamtaksilnepożądanie,pomyślałSander.Jejgłodnywzrok,zamgloneoczy,
namiętneustawzniecająwemniepożar.
Połączonażądzaobojgakipiałajaktornado,grożąc,żeichpochłonie.
Poczułalęk.Niechciałatego.Jejodczucianapawałyjąwstydem,czułasiębezwolnaisłaba.Wpanice
rzuciłasiędodrzwi.Sanderbyłjednakszybszy,doskoczyłtamprzednią.Zderzyłasięznim.
Zjejoczutrysnęłyłzygniewu–nasiebie,naniego,nacałątęsytuację.
Zwinęładłoniewpięściiuderzyłabezradniewjegotwardytors.Sanderchwyciłjązanadgarstki.
–Niechcęsiętakczuć–wykrzyknęłazrozpaczą.
TLR
–Trudno.Chcesztego,chceszmnie–odparłinakryłjejustaswoimi.
Smakjejmiękkichwargwyzwoliłwnimnieopanowanygłódjejciała.
Drżała,wydająccichejęki,corozpaliłogowprostdoszaleństwa.Całysięwtymzatracił.
Zdarłzniejubranie,napawającsięlśniącąbladościąjejgładkiejskóry,znajomąkrągłościąpiersii
bioder,smukłościąud,międzyktórymikryłasiębramarozkoszy.Każdyjęk,każdedrżeniepomnażało
jegoprzyjemność,był
jakwirtuozgrającynaskomplikowanyminstrumencie.Jejcorazsłabszeprotestytylkomocniejgo
podniecały,zachęcającdotymbardziejwyrafinowanychpieszczot.
76
Wkońcupoddałamusięcałkowicie,zespolonaznimwjednakowymrytmie,niezdolnamyślećo
niczympozaspełnieniem.Zanimwykrzyknął
gardłowozgłębitrzewi,uświadomiłsobie,żenietylkochwytająwpułapkęprzywiązaniadosiebie,
lecztakżesyciswąnienasyconążądzę.
TLR
77
ROZDZIAŁDZIEWIĄTY
Siedzącwcieniuobrośniętejwinorośląpergoli,Rubypatrzyłanasynówpluskającychsięwbaseniepod
czujnymokiemSandera.Odprzybycianawyspęminęłosześćtygodniibliźniacypokochaliswoje
noweżycie.Sanderawprostuwielbiali.Byłdobrymojcem,poświęcałimdużoczasu,okazywał
miłość.Zerknęławstronędomu.WkrótceAnnaprzyniesielunch.Przeszedłjądreszcz,jakbylodowata
kroplawodyspłynęłajejwzdłużkręgosłupa.
Tegorankazmusiłasięwreszciedospojrzeniaprawdziewoczy.
Prawdopodobniebyławciąży!Odczuwałaporannemdłości,popołudniamibywałaznużona,piersi
miaładziwnienabrzmiałe.Dotegodoszedł
opóźniającysięokres.
Czytomożliwe,żezaszławciążę?PrzecieżSanderwyraźniejąuprzedził,żeniechcemiećwięcej
dzieci.Kazałjejbraćpigułkę.Robiłatoskrupulatnie,terazjednakmiałatesameobjawy,coprzy
poprzedniejciąży.
Sanderbędziewściekły,cóżjednakmogłapocząć?Byłajegożonąimiałamiećznimdziecko,którego,
jakwiedziała,niebędziechciał.
TLR
Przypływmdłościsprawił,żeoblałasiępotem.Annachybacośpodejrzewała.Zachowywałasięwprost
cudownie.GdyRubybyłazmęczona,bezsłowaprzejmowałajejobowiązkiiuśmiechemkwitowała
tłumaczenie,żewinnajejzłemusamopoczuciujestzmianaklimatu.
Sanderlubiłpracowaćwdomu,odkądjednaksprowadziłtuRubyisynów,stałosiętojegostałym
zwyczajem.
Siedziałterazwgabinecieistarałsięskupićnaekraniekomputera,coprzychodziłomuztrudem.
Rozmyślałorozmowie,jakąodbyłdziśranozAnną.Powiedziałamu,żejestszczęściarzem,boRuby
jestdobrąmatkąiżoną.
78
Annaznałasięnaludziach.Nigdynieprzepadałazajegomatkąibroniładzieciprzedporywczym
dziadkiem,którylubiłjekarać.Todziękiniejpoznał,czymjestmatczynamiłość.Szczera,lojalnaAnna
zaakceptowałaRuby,comiałoswojąwagę.
Sanderzmarszczyłbrwi.Musiałniechętnieprzyznać,żeRubybyłakochającąmatką,dlaktórejsynowie
bylicałymżyciem.Byłagotowapoświęcićdlanichwszystko.
Musiałprzyznaćjeszczejedno–odchwiliichpierwszegospotkaniatakobietapowracaławjego
myślach,byłajakcierńwbitywciało,októrymniedawałosięzapomnieć.Posiadłjąiwykorzystał,by
złagodzićwspomnieniepiekielnejawantury,jakąurządziłmudziadek.Miałdotegoprawo,bowkońcu
toonagopoderwała.
Wierciłsięniespokojniewfoteluprzedkomputerem.Wciążjeszczenieodpowiedziałnapilnemejle.
Przypomniałsobietęostatniąkłótnięzdziadkiem.Starszypantaksięrozzłościł,żeSanderośmieliłmu
sięsprzeciwić,ażhuknąłpięściąwblatbiurka.Zapóźno,byteraztegożałować.
Mimotodalejwspominał,jakobrzaskudniawmanchesterskimhoteluzaczął
TLR
dzwonićjegotelefon.Zwiniętaobokniegowkłębek,uśpionaRubyzaprotestowała,gdysięodniej
odsunął,alesięnieobudziła.
Dzwoniłaprzerażona,zaszokowanaAnna.Dziadekzemdlałwswoimgabinecieiznajdowałsięw
drodzedoszpitala.
Sanderzerwałsięzłóżka,obudziłRubyipowiedziałjej,żebysięwyniosłazjegopokojuihotelu.Tona
niejskrupiłysięjegowyrzutysumieniaibezsilnazłość.
Patrzyłananiego,nicniepojmując;zpewnościąliczyłanawięcejniżkilkagodzinłóżkowychigraszek.
Wjejoczachzabłysłyłzy.Usiłowałasiędoniegoprzytulić.Poirytowany,żedziewczynanieprzestrzega
ustalonych79
zasad,odsunąłją,sięgnąłdoportfelaiwyjąłkilkaszeleszczącychbanknotówpięćdziesięciofuntowych.
Zaczęłaodgrywaćdramatycznąscenę,kręcącgłowąipatrzącnańztakąminą,jakbyudusiłkociaka,a
nieofiarowałjejgodziwąopłatęzajejusługi.
Warknął,żemasięubraćiwyjść,poczymodprowadziłjądotaksówki,dopilnował,żebyodjechała,i
dopierowtedyzabrałsięzaorganizowaniejaknajszybszegopowrotudokraju.
Dziadekzmarłnaataksercatużpoprzyjeździedoszpitala.
WjegogabinecieSanderznalazłoświadczeniedlaprasy,żewnukzamierzawkrótceogłosićswoje
zaręczyny.Poczuciewinynatychmiastsięulotniło,jednakgniewpozostał.MimotoSanderodczuwał
żal,żedziadeknieżyje.
Popogrzebieodnowiłprzyrzeczenie,żenigdysięnieożeni.
Jakżelosmusiałsięwtedyzniegonaśmiewać,wiedząc,żenasieniezostałozasianeiwzrasta.
Otrząsnąłsięiznówspojrzałnakomputer.Napróżno,drzwidoskrytkizewspomnieniemtamtej
pamiętnejnocyzRubyzostałyszerokootwarte.
TLR
Umeblowanyciężkimiciemnymisprzętamipokójhotelowybyłmrocznyicichy,grubezasłony
odcinałyulicznyhałas,potęgujączarazemdźwiękurywanegooddechuRuby.Wblaskupojedynczej
lampySanderwidziałzarysjejpełnychpiersi.Gdypochwyciłajegospojrzenie,uniosłaręce,jakby
chcącjezasłonić.Pamiętał,żetodziałaniewzburzyłogojeszczemocniej,boprzecieżpróbowała
udawać,żeniejestosobą,którąoczywiściebyła.Gniewnaniąpołączyłsięzgniewemnadziadka,
którynadalwnimkipiał.Wspólniesyciłyterazjegomrocznążądzę.
Podszedłdoniejiszarpnąłzaręce.Drżałalekko.Czyzawahałsięwtedynamoment,usiłującopanować
wściekłość,czytylkomusięzdawało?
80
Tworzyłsobieobrazczłowiekapozbawionegonadsobąkontroli,niezdolnegodoopanowaniaemocji.
Gdybyprezentowałtoinnymężczyzna,napełniłobygotoodrazą.NatomiastRubyprzysunęłasiędoń
bliżej,jakzapamiętał,onzaśzsunąłzniejtopwrazzestanikiem.Działałinstynktownie,awidokjej
nagich,doskonalekrągłychpiersiwznieciłwnimtakpotężnążądzę,żemusiałjąbezzwłocznie
zaspokoić.
Obojezłapaliurywanyoddech,jakbydzielilitesamemyśliipragnienia.
Powietrzewokółnichzdawałosięwibrować.Rubywydałacichy,gardłowyjęk,onzaś,jakbyuznałto
zasygnałdlaswychzmysłów,objąłjąbezsłowaipocałował.Nierozchyliłaust,oczywiściecelowo,
tylkopoto,żebysięznimdrażnić,aleszybkozmusiłjądokapitulacji.Muskałjejwargiprędkimi,
delikatnymipocałunkami,ażwreszciewczepiłamudłoniewewłosyijęcząc,błagałaowięcej.
Sanderprzymknąłoczynawspomnieniemęskiegotriumfu,jakiwówczaspoczuł.Atakżeżądzytak
silnej,żemusiałamiećsweźródłowgniewienadziadka,boprzecieżniemogławynikaćztego
szczególnegowrażenia,jakiewywierałanajegozmysłyRuby.NasamąmyślotympoprawiłsięTLR
gniewniewfotelu.Żadnakobietaniebędziemiałanadnimtejwładzy,jużonsięotopostara.
Pochwiliznówzatopiłsięwewspomnieniach.
Gdysięcałowali,czułnasobiedotykjejnagichpiersi.Wsunąłjednądłońmiędzyichciała,chcąc
poczućwniejciężartejmiękkiejkuli.Nasamowspomnieniepoczułmrowieniewpodbrzuszu.Potem
ssałjejnabrzmiałesutki,jakbypiłkrystalicznieczystąwodę,ipogryzałjeleciutkozębami.
Rubyjęknęłagłośnoizadrżaławjegoramionach.Szybkozdjąłzniejspódnicęiwsunąłdłoniepod
zaskakującozwyczajnebiałefigi,ugniatającjej81
jędrnepośladki.Drżączpożądania,zaniósłjąnałóżko.Podrodzecałował,zdejmującjednocześnie
swojeubranie.
Rubyotoczyłagoramionamiiukryłatwarzwzagłębieniuobojczyka,udajączawstydzeniejego
nagością.Niedotknęłateżjegoczłonka.Sanderniebyłjednakzainteresowanygierkami.Dlaniego
Rubybyłapoprostuśrodkiemdocelu.Ponadtoniemusiałagowcaledotykać,byłjużdostatecznie
podniecony.Stałosiętakporazpierwszywjegoerotycznymżyciu.Nigdydotądtakszybkoniedoznał
erekcji.
Niechciałterazrozważać,czypowodembyłasytuacja,czywłaśnietakobieta.Niezamierzałzagłębiać
sięwprzeszłość.Przyciągnąłbliżejlśniącylaptopiotworzyłpocztę.Niewidzącymwzrokiem
wpatrywałsięwmejle.
Pojawiłysięnoweobrazyzprzeszłości.Znówznalazłsięwciemnawymhotelowympokojuw
Manchesterze.Przymknąłoczyioddałsięwspomnieniom.
WprzyciemnionymświetlezgrabneciałoRubymiałoalabastrowyodcień.Sanderpłynnymruchem
ściągnąłzniejbiałefigi,odkrywająckępkęjasnychwłosów.Mimowolispojrzałnajejczuprynęize
zdumieniemodkrył,TLR
żejestnaturalnąblondynką.Niepasowałotodojaskrawegomakijażuiobcisłegostroju,wjakim
wystąpiła.
Zerknęłananiegoiszybkoodwróciłaspojrzenie.
–Jesttakiduży–bąknęła,omiótłszywzrokiemjegopotężnąerekcję.
Czysądziła,żejesttakgłupiipróżny,żedasięnabraćnatakprostąsztuczkę?Jeślitak,topostanowił
daćjejdozrozumienia,żesięwcalenienabrał.Szorstkimruchemrozłożyłjejuda.
–Zpewnościąniewiększyniżuinnych–odparł.
82
Odpowiedziałamucośniewyraźnie,aleniesłuchał,zajętybadaniemnajwrażliwszegomiejscawjej
ciele.Czubkiempalcadelikatniejąpieścił,ażjęczączrozkoszy,zaczęłasięwićpodjegodotykiem.
Powiedziałsobie,żedziewczynanieźleudajepodniecenie,mimotowyraźniegotopodkręciło.Gdy
zwaliłsięnaniąciężko,wpatrzyłasięwniegorozszerzonymioczami,wktórychukazałysięłzy,
zapewnefałszywe.Wszedł
wniąbrutalnie,czując,jakmięśniepochwysięzaciskają,jakbygochciałyprzytrzymać.Tenopór
zachęciłgotylkododalszychwysiłków.Dźgałcorazszybciejimocniej,ijużpochwilidoszedł,cogo
nawettrochęzaskoczyło.
Ztrudemzmusiłsiędopowrotumyślamidoteraźniejszości.Czuł
niesmakdosiebie.Kilkachwil–niepohamowanejmęskiejzmysłowościokazałosięmiećdalekosiężne
konsekwencje.Niepodobałomusię,żejegosynowiezostalipoczęciwtakichokolicznościach.Teraz
tegożałował.Byłimwinienlepszypoczątekichżycia.
Cogowłaściwiedręczyło?Żal,żesynowiezostalispłodzenitakbeztrosko,beznamysłuiwgniewie?A
możecoświęcej?Żal,żeniedałsobiewięcejczasu...?Naco?Nalepszepoznanieichmatkiczy
zastanowieniesięTLR
nadkonsekwencjąswojegodziałania?Czywgłębisercaczułsięwinnyzasposób,wjakipotraktował
Ruby?Wkońcumiaławtedyzaledwiesiedemnaścielat.
Sanderusprawiedliwiałsię,żeniemógłtegowiedzieć.Przyjął,żejestkilkalatstarsza.Agdybywtedy
wiedział...?
Wstałizacząłprzemierzaćgabinet,poczymwrósłwziemięnawspomnienie,jakRubynatychmiastpo
stosunkuudałasiędołazienki.Onsamodwróciłsięnabok,ignorującjejnieobecność,choćzazwyczaj
taksięniezachowywał.Mimożestarałsięnienasłuchiwać,doszedłgoszumwodywprysznicu.Po
chwiliwróciła,lekkowilgotna,idrżąc,położyłasięobokniego.
83
Niepotrzebowałjejwięcej.Spełniłaswojezadanie,onzaśwolałsypiaćsamotnie.Ajednakodwrócił
siędoniejiwziąłjąwramiona,czując,jaklekkozesztywniała,azarazpotemsięrozluźniła.
Zasnęłazgłowąnajegopiersi,mamroczącprzezsenzakażdymrazem,gdypróbowałsięodniej
odsunąć.Wtensposóbspędzilinoc,ciasnowsiebiewtuleni.Wciągutychkilkulatpowielekroćbudził
sięnocązgłębokiegosnu,przekonany,żeonależytużprzynim.Potemzaś,samotny,czułsiętak,jakby
mubrakowałocząstkijegosamego.
Odjakdawnawalczyłztymwyznaniem,negującjegoistnienie,udającsamprzedsobą,żewcaletak
niebyło?Niecierpliwiepodszedłdooknaiwdychałhaustamibalsamicznepowietrze.
Skądsięwzięłyterozmyślania?CzysprawiłatouwagaAnny,żeuważaRubyzadobrąmatkęiżonę?
Zadzwoniłajegokomórka.Zmarszczyłbrwi,gdyujrzałnawyświetlaczuimięswojejsiostryEleny.
–Sander,jużprawietydzieńtemuwróciliśmyzeStanów.KiedyzamierzaszprzywieźćRubydoAten,
żebymmogłająwreszciepoznać?
TLR
Elenabyłagadatliwa,więczanimzdołałzakończyćrozmowę,upłynęłoconajmniejpiętnaścieminut.
Sanderobiecał,żewnajbliższymczasiezłożywrazzRubywizytęwAtenach.
84
ROZDZIAŁDZIESIĄTY
Rubyuważała,żepowinnajaknajszybciejustalić,czyjestwciąży,ajeślitak,topoinformowaćotym
fakcieSandera.Niebyłosensudłużejzwlekać.Nieczułasięwinna.Ostateczniebrałapigułkę.
Faktemjest,żeniedawnoźlesięczuła,niespokojnaipodenerwowanasytuacjązSanderem,ato
zmniejszaskutecznośćdziałaniapigułki.Sanderpowinientochybarozumieć.Cobędzie,jeślijednak
oskarżyjąocelowedziałanie?Tylkojakimiałabymiećpowód?Byłprzecieżinteligentnym
człowiekiem,świetnieprosperującymbiznesmenem.Musiałrozumieć,żeniemiałalogicznego
powodu,żebyakuratterazzajśćwciążę.Jednakjegomatkaoszukiwałagonakażdymkroku.Ruby
instynktownieczuła,żetenfaktmożemiećznaczenie.
Obiecałasobie,żeporozmawiaznimwieczorem,gdychłopcypołożąsięjużdołóżek.
Uspokoiłasięnieco,gdywtemujrzałazdążającegowjejstronęSandera.
Jejsercezamarłozestrachu.Czyjużsięczegośdomyślił?Jeślitak,tomożeiTLR
lepiej,będąmoglispokojnieporozmawiać.Sanderjednakoznajmiłjejtylko,żejutroranowyjadądo
Ateniodwiedząjegosiostrę,którachcepoznaćRuby.
Wgłębiduchapoczułarozczarowanie.Wolała,żebykwestiaciążyprzestałajużbyćtajemnicą.
Skorosięniedomyślił,tochybalepiejpoczekać,ażwrócązAten?Rubywiedziała,żeSanderbędziena
niązły,alemiałanadzieję,żebędziekochał
nowedzieckotaksamomocnojaksynów.
–MamwAtenachmieszkanie,przenocujemytam.ChłopcyzostanąpodopiekąAnny.
85
–Mamyichtuzostawić?Odkądsięurodzili,niespędzilianijednejnocybezemnie–zaprotestowała
Ruby.
Sanderwiedział,żetoprawda.ReakcjaRubybyłanatychmiastowa.
Próbowałsobiewyobrazić,żejegomatkaodmawiawyprawydodużegomiasta,pełnegolokalii
sklepów,żebyzostaćzdziećmi,iniemógł.Matkaniecierpiałaustronnejwyspyiwyrywałasięzniej
najczęściej,jakmogła.OnsamwwiekusiedmiulatzostałwysłanydoszkołyzinternatemwAnglii.
–Elenabędziechciałaspędzićczasztobą,ajamamważnesprawydozałatwienia.Chłopcybędą
znacznieszczęśliwsinawyspiepodopiekąAnnyniżwAtenach.
Rubyprzygryzławargę,nadalnieprzekonana.
–Zapewniamcię,żeufamAnnie.Gdybytakniebyło,zpewnościąniechciałbymichtuzostawić.
Rubynatychmiastsięrozjaśniła.
–Wiem!Uważam,żemogęcizaufaćwtejkwestii,bowiem,jakbardzoichkochasz.
Fakt,żeprzyznawałamuprawodoocenysytuacji,jeślichodziłooTLR
bliźniaków,sprawiłSanderowiniezwykłąprzyjemność.Czułsiętak,jakbypromieńsłońcaprzedarłsię
przezciemnąchmurę.Rubyufała,żeonpodejmiewłaściwądecyzję.Poczułszalonąchęćporwaniajej
wramionaiprzytulenia.
Zrobiłkrokkuniej,poczymjednakzrezygnował.Wolałutrzymaćdystans.
Rubywestchnęła,nieświadomareakcjiSanderanaswojesłowa.
Wiedziała,żeniepotrzebniesięmartwi.ChłopcybędązAnnąbezpieczni.
Podświadomiepragnęłaichobecności,obawiającsiękontaktuzsiostrąSandera.Gdybybyli
normalnymmałżeństwem,przyznałabymusiędotego,podobniejakjużdawnopowiedziałabymuo
swoichpodejrzeniachociąży.A86
wieśćotym,żespodziewasiędziecka,byłabypowodemdowielkiejradościdlanichobojga.
–PolubiszElenę,choćjestszaleniegadatliwainiesłuchainnych,cojejzawszewypominałam–
oznajmiłaAnna,pakującrzeczyRubynapobytwAtenach.Samazaproponowałatępomoc,zapewne
wyczuwającjejniepewnośćizdenerwowanie.–Jestdumnazbraci,zwłaszczazSandera,icieszysięz
jegomałżeństwa.Będziezachwycona,gdyzobaczy,jakbardzogokochasz.
Rubyupuściłapantofleiszybkosięponieschyliła,zadowolona,żemożeukryćtwarz.Skądten
pomysł,żeonakochaSandera?Przecieżwcaletakniebyło.
Amoże?
Oczywiście,żenie.Niedałjejzresztążadnegopowodu.
Aodkiedytomiłośćpotrzebujeuzasadnienia?Drgnieniesercawmanchesterskimklubiewystarczyło,
byjądoSanderaprzyciągnąć.Wtedyjednakbyłanaiwnąnastolatką.
ZpewnościąAnnasiępomyliła.Spojrzałajejwoczyiprzekonałasię,żeTLR
ciemnowłosakobietawcaletaknieuważa.
CzyżbyzaczęłakochaćSandera,nieuświadamiającsobietego?Czypragnieniejegobliskościwynikało
właśniezuczucia?Gdysześćlattemuprzekonałasię,żejestwciąży,uznała,żedopoczęciadoszłoze
względunaintensywnośćłączącegojązkochankiemuczucia.Ponieważbyłanaiwna,samotnai
przestraszona,pragnęławierzyć,żebliźniacyzostalipoczęcizmiłości.
Nowedzieckotakżezasługiwałonatakąakceptację.
–PolubiszElenę–powtórzyłaAnna–aonapolubiciebie.
87
Rubymiałatesłowawpamięci,gdysamolotwylądowałnalotniskuwAtenach,onizaśznaleźlisięw
haliprzylotów.Naspotkaniewybiegłaimniezwyklemodnieubranaciemnowłosakobietaw
wymyślnychokularachprzeciwsłonecznych.
–Sander,jużmyślałam,żesięspóźnię!Strasznekorki,ajakismog!Nicdziwnego,żezabytkiniszczeją.
Andreastwierdzi,żejestprawiepewien,żepodpiszecietenkontraktnaTajwanie.Zapraszamwasdziś
nakolację.Nicszczególnieformalnego...
–Elena,pędziszjakwagonbezhamulców.Zatrzymajsięipozwól,żeprzedstawięcięRuby.–Wgłosie
Sanderapobrzmiewałżartobliwyton.ElenaroześmiałasięgłośnoichwyciłaRubywobjęcia.
–Annazdążyłamipowiedzieć,żeSanderjestszczęściarzem.Niemogęsięjużdoczekać,kiedypoznam
bliźniaków.Czyżniebyłamsprytna,kiedyichwypatrzyłamnalotnisku?Gdybynieja,pewnienigdy
byściesięniezeszli.
Wyszlizhaliprzylotówwjaskrawyblasksłońca.
–Japoprowadzę,Elena.Pamiętam,cosiędzieje,gdykierujeszirozmawiaszjednocześnie.
TLR
–Och,ty!–Elenapacnęłagożartobliwiewramięipodałamukluczyki.
–Toniebyłamojawina–wyjaśniła,zwracającsiędoRuby.–Totamtenźlezaparkował.
Rubypomyślała,żeistotniepolubiElenę.JechalizatłoczonymiulicamiAten,asiostrajejmężanie
przestawałamówić.ZjejsłówRubyzdążyłasięzorientować,żeSanderniewyjawiłrodzinie,żejego
dziecizostałyspłodzonepodczasprzypadkowejprzygody.Byłamuzato.wdzięczna.Chciałchronićjąi
chłopców.Ciepło,jakieczuławsercu,niebyłochybaszczęściem,prawda?
Wieczórbyłciepły,lekkiwietrzykmuskałrozpalonątwarzRuby,gdywrazzSanderemwysiadłaz
taksówki,kierującsiędojegomieszkaniaw88
nowoczesnymapartamentowcu.ZjedlikolacjęwdomuAndreasaiEleny,rankiemnatomiastmieli
wracaćnawyspę.Tęskniłajużzachłopcami.Jeślisięnieoszukiwała,wnastawieniuSanderadoniej
nastąpiładostrzegalnazmiana.
Stałsięcieplejszyimilszy.
SanderspojrzałnaRuby.Miałanasobiejasno–brzoskwiniowąjedwabnąsuknięwewzórz
bladoszarychwachlarzy.Obcisłagóranaramiączkach,niecoluźniejskrojonydół,którypodkreślał
kształtjejbioder.Wczasiepobytunawyspieładniesięopaliła.Obserwującjądziśprzykolacji,gdy
śmiałasię,rozmawiałaiżartowała,byłdumny,żematakążonę.Coś–niechciałtegojeszczenazywać
–zaczęłosięzmieniać.Onsamzaczynałsięzmieniać.Czydlatego,żeRubybyładobrąmatką?Żemu
ufała?Pokazaładzisiajinteligencjęipoczuciehumoru,które,jakjużwiedział,różniłyjącałkowicieod
jegomatkiikobiet,jakiezdążyłwcześniejpoznać.
Sanderniebyłgotowydoodpowiedzinatepytania.Natomiastchętnieznalazłbysięwłóżkuzeswoją
żoną.
Chciałbysięzniąkochaćwłaśniedlatego,żeniąbyła.Wreszciebył
gotówtoprzyznać.
TLR
Gdyweszlidobudynku,ująłRubyzarękę.Żadneznichsięnieodezwało,alejejsercewykonało
gwałtownyskokitłukłosięożebraniczymspłoszonyptakwklatce.Nadziejarosławniejjak
nadmuchiwanybalon,choćnadalusiłowałająkontrolować.
Wwindziemodliłasięwduchu,żebywszystkosięułożyło...dlanichwszystkich.Miałatunamyśli
takżenoweżycie,którenosiławłonie.
ZamierzałapowiedziećSanderowi,leczdopieropowykonaniutestuciążowego,któryudałojejsię
niepostrzeżeniekupićwmieście.Poczekadopowrotunawyspę,przekonasię,apotempowiemuo
wszystkim.Dopiero89
wtedy,alejeszczenieteraz.Dziśjestbardzoszczególnywieczór.ChciałasiękochaćzSanderem,
wiedząc,żedarzygowielkimuczuciem.
Gdyweszlidoniedużegosalonu,Sanderzdjąłlnianąmarynarkęiprzewiesiłjąprzezoparciefotela.
Napiąłprzytymmięśniepleców,atenzwyczajnyruchsprawił,żeRubyzadrżała.Miaławrażenie,że
brakujejejtlenu,więcodetchnęłapełnąpiersią.Podcienkimmateriałemsukienkiwidaćbyłosterczące
sutki.Sanderodwróciłsiędoniejinatychmiasttozauważył.
Jegowłasneciałoodrazuzareagowałonatęprowokację.
Rubyczuła,żeniepowinnatakstać,prężącsięprzednim.Niechciała,żebySanderpomyślał,żego
prowokuje.Niechciałasprawiaćwrażeniakobiety,któraniemożesięobejśćbezseksu.Wolała,żebyto
onwyznał,żeniemożesięjejoprzeć,uwielbiająbowiemikochaponadżycie.Odwróciłasiędodrzwi,
żebyniemógłdostrzecwyrazujejtwarzy.Kuswemuzdziwieniuusłyszałajegospokojnygłos:
–Śliczniewyglądałaśdzisiajwtejsukni.
Rubywrosławziemięipatrzyłananiegowmilczeniu.
Podszedłdoniejidelikatniezsunąłramiączkasukienki.
TLR
–Leczjeszczepiękniejbędzieszwyglądałabezniej.
Pozorniezwykłesłowa,atakwieleznaczyły.Caładrżąca,Rubyledwieważyłasięoddychać,gdy
Sanderrozpiąłsuwakisukniaopadłanapodłogę.
Wziąłjąwramionaidelikatniepocałował.Oddałamupocałunekzniezwykłymżarem,tulącsiędo
niegoiczując,jakrozwiewająsięwszelkiejejlękiiwątpliwości.
Gładziłjejnagąskórę,anajlżejszydotyksprawiał,żeprzechodziłjąrozkosznydreszcz.Marzyła,bytak
jejpragnął,bezcieniagniewuzaprawionegogoryczą.Wjegoczułychramionachbyłaterazgotowa
wyznaćmumiłość,niebojącsię,żezostaniewydrwiona.Kłamstwaizaprzeczenia,90
którestosowała,bychronićsiebie,zostałyzapomniane.Jęczałazrozkoszy,gdycałowałjąznamiętną
czułością.Lgnęładoniegocałymciałem.
TakwłaśniesięczułaowejpamiętnejnocywManchesterze,każdąkomórkąciałachłonącniebiańską
przyjemność.Wzmysłowymuniesieniuledwiezauważyłautratędziewictwa.
Należaładoniego,Sanderzaśrozkoszowałsiętąwiedzą.Płonął,ogarniętypierwotnym,odurzającym
pożądaniem,azarazempragnąłjaknajdłużejprzeciągnąćchwilęspełnienia.Nachyliłsię,chwyciłjąw
ramionaizaniósłdomrocznejsypialni.Nieodrywaliodsiebiezamglonychspojrzeń.
–Nigdycięniezapomniałem,czywiesz?Wspomnienieotobienazawszewryłomisiępamięć.Twoje
drżeniepodmoimdotykiem,upojnyzapachtwojejskóry,twójurywanyoddech,gdypieściłemcięw
takiwłaśniesposób.
Rubypróbowałaoddychaćnormalnie,alenapróżno.Sanderpowiódł
opuszkiempalcawzdłużliniijejszyiikręgosłupa.
–Tak,właśnietak...
Rubyjęknęłacichopodwpływemnieznośniesłodkiegobólu.SanderTLR
dręczyłjąnieubłaganie,niemogłajużtegodłużejznieść,onjednakniezwracałnaniąuwagi,
pokrywającdrobnymipocałunkamizagłębieniewokolicyobojczyka.Potemprzysunąłtwarzdojej
ramionizacząłcałowaćwrażliwewnętrzanadgarstkówiłokci.Musiałprzyznać,żenieznałdotądtak
wielkiejrozkoszy.Pocałowałjąwusta,delikatniewodzącponichkoniuszkiemjęzyka,aona,drżącna
całymciele,wygięłasiępodnim.
Pragnęłaczućjegodłonienaswojejskórze,chciała,byjąpieściły,głaskały,łagodziłychoćtrochęjej
nieuśmierzonąpotrzebęspełnienia.
Chciała,byjącałował,wysysałzjejpiersidręczącyból,zamieniającgow91
płynnyrozkosznyżar.Onzaśodsuwałsięodniej,porzucałją,gdytakrozpaczliwiegopotrzebowała.
Usiadłanałóżku,usiłującprotestować.
Nieodrywającodniejroznamiętnionegospojrzenia,ująłjejdłońipołożyłsobienapodbrzuszu.Jej
reakcjapobudziłagododziałania.
Niecierpliwiezacząłrozpinaćguzikikoszuli.Rubyuklękłainiemopoprosiła,byzostawiłjejtozadanie.
Nachyliłasięicałowałakażdyfragmentciała,któryodsłaniała,wciągającwnozdrzazapachjego
feromonów.Koniuszkiemjęzykawodziławzdłużliniiobojczyka,międzytwardymimuskułamiklatki
piersiowej,napawającsięjegoniekontrolowanymdrżeniem.Sanderzdjął
spodnieiledwienadsobąpanując,chwyciłjąwobjęcia.Przywarlidosiebiejakrozbitkowiemiotani
falamioceanu.
RubyotoczyłaSanderaramionami,zżaremoddającmupocałunek.
Sanderpomyślał,żewłaśniezatymtęskniłojegoserce.Dawanieibranie,intymnośćbezbarier,właśnie
ztąkobietą.Rubyjestwszystkim,czegopragnę,przyznałsięwduchu,anawetczymświęcej.
Kontynuował
odkrywanieodnowajejjedwabiściemiękkiegociała.
Uważałsięzautalentowanegokochanka,jednaknigdydotądnieTLR
przejawiałtakichreakcji.Niebyłnatoprzygotowany.Pragnąłpieścićkażdącząstkęjejciała,wryćsię
wnajgłębszewarstwyjejjestestwa,takbyżadeninnymężczyznaniemógłbyćdlaniegorywalem.
Pożądałtylkojej,chłonącjejurywanyoddech,zduszonejękiiwestchnienia.
JeśliRubysądziła,żeprzeżyłajużzSanderemszczytyrozkoszy,toterazmogłasięprzekonać,jak
bardzosięmyliła.Niebyłomiędzynimiżadnychbarier,apoprzedniedoznaniajawiłysięledwie
cieniemobecnychprzeżyć.
Czułasiętak,jakbyjejciałoprzeszywałimpulselektryczny,jejtętnocorazbardziejprzyspieszało.
PieszczotySanderadoprowadzałyjądosłodkiegoszaleństwa,onzaśpostanowiłdaćjejwszystko,co
mógł.Spleceniciasnoze92
sobą,poruszalisięwspólnympierwotnymrytmem,dążąckuspełnieniu.
Gardłowyjęk,zduszonykrzyk,ciałazastygłewspazmatycznymruchu.
Podługiejchwili,ciężkodysząc,oderwalisięwreszcieodsiebie.
Rubypomyślała,żetegowieczoruprzydarzyłosięimobojgucośbardzoszczególnegoicennego.Jej
serceprzepełniłosiębezbrzeżnymuczuciem.
TLR
93
ROZDZIAŁJEDENASTY
Bliźniacypowitaliichpowrótnawyspęjakocośoczywistego,colepiejniżsłowaudowodniło,żeAnna
znakomiciesięnimiopiekowała,onizaśniemielipowodu,byjakośszczególnietęsknićzarodzicami.
Przebierającsięwswoimpokoju,Rubyczułamieszaninęulgiismutku.Skarciłasięzatemyśli.
Czyżbywolałazastaćsynkówwełzachrozpaczyzpowodurozłąki?
Sanderposzedłdogabinetu,żebysprawdzićmejle,onazaśmiałajeszczecośdozałatwienia.
Zleżącejnałóżkutorebkiwyjęłatestciążowy.Ręcelekkojejdrżały,gdyrozrywałaopakowanie.
Mrugającpowiekami,szybkoprzeczytałainstrukcję.Sześćlattemupodczastejsamejczynności
okropniesiębaławyniku.
Terazbyłazwyczajnieciekawa.
Wielesięzmieniło,odkąduświadomiłasobie,żemożebyćwciąży.GdyAnnawspomniałaojejmiłości
doSandera,początkowochciałazaprzeczyć.
Szybkosięjednakzorientowała,żeniesposóbnegowaćoczywistychfaktów.
Tojasne,żekochaSandera.Dziwnebyłojedynieto,żesamasobietegonieTLR
uświadomiła,leczdopieroAnnajejotympowiedziała.Teraznasamąmyśloukochanymodczuwała
bolesnątęsknotę.
MożenienarodzonejeszczedzieckozbudujepomiędzyniąaSanderemtrwałymost,oiletylkoRuby
przełknieswądumęiwyznamuotwarcieswojeuczucia.Wyjawiłamu,jakbardzopotrzebujejego
ciała;czyażtaktrudnobędziegobłagać,byprzyjąłjejmiłośćizaakceptowałnowegopotomka?
Kochałswoichsynów;bezwątpieniabędzieteżmógłpokochaćnowedziecko,nawetjeślibyodrzucił
jejmiłość.Musiaławtowierzyć.Ztąmyśląruszyładołazienki.
94
Dziesięćminutpóźniejnadalstaławłaziencezespojrzeniemutkwionymwteścieciążowym.
Oczywiściewiedziałajużwcześniej,jakibędzierezultat,mimotopotrzebowałapotwierdzenia.Wbrew
wyraźnemużyczeniuSanderapoczęła
jego
dziecko.
A
przecież
regularnie
zażywała
pigułki
antykoncepcyjne,gdyżtakiwarunekpostawiłjejprzedmałżeństwem.Byćmożetodziecko,poczęte
mimojawnychprzeszkód,byłoimprzeznaczone?
Byłodarem,którymielizesobądzielić?Położyładłońnawciążjeszczepłaskimbrzuchuiodetchnęła
głęboko.PowieSanderowiteraz,imszybciej,tymlepiej.
Niespodziewanyokrzykdziecięcegogniewu,którydoszedłjązpatia,sprawił,żeupuściłatestna
marmurowąpółkęprzyumywalceibiegiemruszyłanapomoc.Takjaksięspodziewała,bliźniacy
sprzeczalisięojakąśzabawkę.Freddieszarpałjąwswojąstronę,aHarryżałośnieprotestował.
ZaalarmowanapodobniejakRubyAnnanadbiegłatużzanią.Obieszybkoopanowałysytuację.
–Będzieszmiałapełneręceroboty,jeśliznowunosiszwłoniebliźnięta
–powiedziałaAnnazespokojem.
TLR
Rubypotrząsnęłagłową.Niebyłaspecjalniezaskoczonatym,żeAnnasiędomyśliła.Domowe
pierniczki,którezaczęłysięodniedawnapojawiaćwrazzjejporannąfiliżankąsłabejherbaty,były
wskazówką,żeAnnapodzielałajejpodejrzenia.
Sanderodsunąłfoteldotyłu.Ledwiegodzinętemuwrócilidodomu,ajużodczuwałprzemożną
potrzebęodszukaniaRuby.Brakowałomujejtowarzystwa,itonietylkowłóżku.Czułsiędziwnie
bezbronny,aprzecieżodkądsięgałpamięcią,unikałtegouczucia.Mimotowyszedłzgabinetui
długimikrokamiruszyłkorytarzem.
95
Rubypewniejestprzeddomemzbliźniakami.Jakoojciecmiałprawoprzebraćsięidonichdołączyć.
WtensposóbniezdradzisięztęsknotązaRuby.Niktpozanimniemusitegowiedzieć.
Byłniestetyuwarunkowany,przezcałeżyciebowiemlękałsięzdradyuczuciowej.Kilkakrótkich
tygodniniebyłowstanietegozmienić.Bliskiemuosoby,jakAnnaczyElena,mogłypodziwiaćRubyi
uważaćjązadobrążonę,aleSanderwiedział,żepotrzebujewięcejdowodów,żemożejejzaufać.
ZauważyłotwartątorebkęRubynałóżku,leczdopierogdywziął
pryszniciprzebrałsięwswobodnystrój,spostrzegłporzuconytestciążowynaumywalce.
GdyRubywróciładosypialni,odrazuzauważyłamarynarkęSanderanałóżku.Sercezaczęłojejwalić
jakmłotempodwpływemlękuzmieszanegozpoczuciemwiny.Podeszładołazienkiigwałtownie
przystanęłanawidokSanderaztestemciążowymwdłoni.
Miałminę,jakbynierozumiał,wcosięwpatruje.Oszołomienieszybkozastąpiłpłonącygniew.
–Jesteśwciąży–rzuciłoskarżycielskimtonem.
TLR
SerceRubyścisnęłosięboleśnie.
–Tak–przyznała.–Podejrzewałamto,alewolałamsięupewnić,zanimcięzawiadomię.Dobrzewiem,
jakipostawiłeśwarunekprzedzawarciemzwiązkuzemną,boniechciałeśmiećwięcejdzieci.
Dotrzymałamgo–
powiedziałazgodniezprawdą.Kiedynieodpowiedział,wpatrującsięwniąbezsłowa,spanikowana
odwołałasiędojegouczuć:–Proszę,niepatrztaknamnie.Kochasznaszychsynów,aprzecieżto
dziecko,twojedziecko,równieżzasługujenamiłość.
–Mojedziecko?Samapowiedziałaś,żebrałaśpigułkę,więcdzieckoniemożebyćmoje.Obojedobrze
otymwiemy.Czyuważaszmniezagłupca?
96
Sądzisz,żeudacisięwmówićwemnie,żejakiśbękart,owoctwojegozwiązkuzktórymśzlicznych
facetów,zjakimisięzadawałaś,jestmoimpotomkiem?Wtakimrazietotyjesteśgłupia.Aleprzecież
takniejest,prawda,Ruby?Jesteśpodstępną,kłamliwą,niemoralnąichciwąkobietą.
Jegosłowazabrzmiałyjaksalwakarabinumaszynowego,niszczącawszystko,coznajdziesięnajej
drodze.NarazieRubybyławzbytwielkimszoku,bycokolwiekodczuć,leczpodświadomiewiedziała,
żezostałaśmiertelniezraniona.
–Wiedziałaśoczywiście,żejesteśwciąży,kiedynalegałaśnamałżeństwo–dodałwzgardliwie.
Twierdziłwprawdzie,żeniejestgłupcem,aledałjejsiępodejśćjakdziecko.Byłbliskizaufaniatej
podstępnejkobiecie.Oczywiścieniemyliłsięcodoniej.Zasługiwałjednaknakaręzato,jaksięteraz
czuł,opuściłbowiememocjonalnągardę,świadomieignorującwszelkieostrzeżenia.DumaSandera
cierpiała,rażonagorzkimimyślami.
–Sądziłem,żewychodziszzamniezpowodówfinansowych,terazjednakwidzę,żeniedoceniłem
głębintwojegozepsuciaibrakumoralności.
TLR
Rubyniemogłajużtegodłużejznosić.
–Wyszłamzaciebiezewzględunadobronaszychsynów–powiedziałatwardo.–Adziecko,które
noszęwłonie,jesttwoje.Owszem,zażywałampigułkę,alejakmożepamiętasz,podczaspobytuw
Londynienieczułamsiędobrze.Przypuszczam,żetojestwłaśnieprzyczyna.Wpewnychsytuacjach
mdłościikłopotyzżołądkiemmogąosłabićdziałaniepigułki.
–Bardzowygodnewytłumaczenie–zadrwiłSander.–Czynaprawdęsądzisz,żeciuwierzę,skoro
zdążyłemcięjużnieźlepoznać?Niewyszłaśzamniedladobrasynów,Ruby,tylkodlapieniędzy!
97
–Nieprawda–zaprzeczyłażarliwie.Jakmógłmiećoniejażtakzłezdanie?Poczułaprzypływgniewu.
Byładoprawdygłupia,żegopokochałaiuwierzyła,żedziękitemuuczuciuzdołasięprzebićprzezjego
pancerz.
–Dobrzecięznam–powtórzył,awówczasRubystraciłanadsobąpanowanie.
–Wcalemnienieznasz,Sander.Maszzwykłeuprzedzenia.Gdydzieckosięurodzi,zrobięmutest
DNA,alejużterazmogęciprzysiąc,żebędzietwoje.Wtedyjednakbędziejużzapóźno,byśmógłje
poznaćipokochać,Sander.Niejestbowiemmożliwe,żebympozwoliłaswoimdzieciomwychowywać
sięzojcem,którymyśliimówitakjakty.Widzę,żekochaszsynów,alekiedydorosną,twoje
nastawieniedomnie,ichmatki,nazawszeokaleczyichstosunekdopłciprzeciwnej.Niechcę,żeby
wyroślinatakichludzijakty,niezdolnychdorozpoznaniamiłości,docenieniaczyjegośuczucia.Czy
wiesz,cojestmoimnajwiększymgrzechem?Czegonajbardziejżałuję?Tego,żeciępokochałam.
Kochającciębowiem,niejestemdobrąmatkądlamoichdzieci.Oskarżaszmniewiecznieoto,jaksię
zachowałam,gdysiępoznaliśmy.Prawdajesttaka,żebyłamwtedysiedemnastoletniąTLR
dziewicą.Takbyło,niepatrznamnietakimwzrokiem.Naiwnąigłupiutkądziewczyną,którastraciła
obojerodzicówitakbardzocierpiała,pragnącmiłości,żezdołałaprzekonaćsiebiesamą,żemężczyzna,
któregoujrzałaprzybarze,będziejejzbawcą,bohaterem,kimśszczególnym,ktoobdarzyjąciepłemi
poczuciemutraconegobezpieczeństwa.Natympolegałamojazbrodnia,Sander.Zrobiłamzciebie
swojegoidola,kogoś,kimpoprostuniejesteśiniemożeszbyć.Acimężczyźni,którymsięrzekomo
oddawałam,nigdynieistnieli.Anijeden.Czynaprawdęsądzisz,żeumiałabymzaufaćinnemupotym,
jaktyokrutniemniepotraktowałeś?Możeizasłużyłamnatakąkaręzaswojągłupotę.Przypuszczam,
żechciałeśmidaćnauczkę.W
98
takimrazieodniosłeśsukces.–Znużonymruchempotarładłoniączołoimówiładalej:–
Zaproponowałamcimałżeństwowyłączniezjednegopowodu.Miałamnadzieję,żewycofaszsięw
popłochu.Gdyzobaczyłam,żenaprawdęzależycinabliźniakach,uznałam,żebędziedlanichdobrze,
gdywyrosnąwpełnej,kochającejrodzinie.Samasięwtakiejwychowałamitegowłaśniepragnęłam
dlamoichdzieci.Twojeoskarżeniazmieniająwszystko.
Niechcę,byśzatruwałumysłychłopcówswoimifobiami.Dzieckowmoimłoniejestznimi
spokrewnione,choćwątpię,żebytestDNAzdołałcięotymprzekonać.Poprostuniechceszwto
wierzyć,bojestcitonienarękę.
Współczujęci.Jakomatka,muszęchronićwszystkiemojedzieci.Chłopcysąbardzointeligentni.
Szybkosięzorientują,żenieakceptujeszichsiostryalbobrata,ibyćmożezechcąnaśladowaćtwoje
zachowanie.Niemogęnatopozwolić.
Początkowozamierzałzaprzeczyć,żewemocjonalnymwybuchuRubymożebyćchociażziarno
prawdy.Wgłębiduchajednakmusiałprzyznać,żebyćmożemaonachoćpoczęścirację.Czyjednak
mógłwziąćjejstronęprzeciwkosobie?Czułsiękompletnieskołowany.DwieprzeciwstawnesiłyTLR
toczyływnimzażartąwalkę.
Rubyprzyznaławduchu,żereakcjaSanderabyłaznaczniegorsza,niżsięspodziewała.Obawiałasię
jegogniewu,nieprzyszłojejjednakdogłowy,żeSanderzanegujeswojeojcostwo.Powinnagozato
znienawidzić.
Naprawdęchciałaby,abysiętakstało.Nienawiśćbyłabyoczyszczająca,dałabyjejchoćodrobinę
satysfakcji.
Oczywiściebędziemusiałaopuścićwyspę.Niepojedzienigdziebezbliźniaków,topewne.Będą
okropnietęsknićzaSanderem,niemogłajednakryzykować,żeprzejmąjegonastawieniedokobiet.Nie
chciała,byichzaraził
swoimrozgoryczeniem.
99
Odwróciłasię,byukryćnapływającejejdooczułzy.
–Niemasensutoczyćdłużejtejdyskusji–powiedziałaześciśniętymgardłem.–Dobrzewiem,że
woliszmyślećomniejaknajgorzej.
NieczekającnaodpowiedźSandera,Rubywyszłanapatio,pragnącoddalićsięodniego,nimcałkiem
ogarniejąrozpacz.Łzypiekłyjąpodpowiekami.
Sanderobserwowałjązsypialni,nadalwalczączmyślami.Rubydotarławłaśniedoszczytuschodów,
któreprowadziłydoniżejpołożonejczęściogrodu.Mrugającgwałtownie,bypowstrzymaćcisnącesię
dooczułzy,postąpiłakrokdoprzodu,nietrafiającwstopień,iciężkozwaliłasięwdół.
Sanderzobaczył,jakRubypotykasięispada,obijającsięotwardymarmur.Pobiegłzanią,
przeskakującpodwastopnie,idopadłskulonegociała.Byłajeszczeprzytomna.Wypowiedziała
zdławionymgłosemtylkodwasłowa:–Mojedziecko...
TLR
100
ROZDZIAŁDWUNASTY
–Dochodzidosiebie.Ruby,słyszysznas?
Stopniowoodzyskałaostrośćwidzenia.Rozmazanelinieułożyłysięwsylwetkidwóchpielęgniareki
lekarzawbiałychkitlach.Wszyscytrojeuśmiechalisiędoniejuspokajająco.Szpital.Znalazłasięw
szpitalu?
Natychmiastzaczęładrżećzestrachu.
–Wszystkowporządku,Ruby.Tobyłprzykryupadek,alejużwszystkodobrze.Utrzymywaliśmycię
przezkilkadniwśpiączcefarmakologicznej,żebyorganizmmógłdojśćdosiebie,izrobiliśmykilka
badań.Możeszodczuwaćlekkiemdłościizawrotygłowy.Postarajsięrozluźnić.
Rubyprzesunęłarękąpookrywającymjąbiałymprześcieradle.
Uświadomiłasobie,żejestpodłączonadokroplówki.
–Cozmoimdzieckiem?–wyszeptałazniepokojem.
Pielęgniarkipopatrzyłynalekarza.
Straciładziecko.Upadekzeschodów–właśniegosobieprzypomniała–
skończyłsięśmierciądziecka.Przeszyłjąstraszliwyból,niedoukojenia.
TLR
Zawiodłanienarodzonemaleństwo.Nieobroniłagoaniprzedupadkiem,aniprzedodrzuceniemze
stronyojca.Byłazbytogłuszonażalem,żebysięrozpłakać.
Pielęgniarkapoklepałająpogrzbieciedłoni.Lekarzuśmiechnąłsiędoniejzsympatią.
–Zdzieckiemwszystkowporządku,Ruby.
Patrzyłananichzniedowierzaniem.
–Chceciemniezwyczajniepocieszyć,prawda?Straciłamtodziecko,tak?
Lekarzporozumiałsięwzrokiemzpielęgniarką.
101
–Sądzę,żeRubypowinnasamazobaczyć.SiostrazabierzecięnaUSG
–zwróciłsiędodziewczyny–iwtedynaoczniesięprzekonasz,żedzieckunicsięniestało.Alejeślinie
przestanieszsiędenerwować,ztobąmożebyćznaczniegorzej.
PogodzinieRubybyłajużzpowrotemwswoimszpitalnympokoju.
Dzieckojestbezpieczne,powtarzałatosobiewupojeniu.
–Tyidzieckomieliściewielkieszczęście–wyjaśniłajejpielęgniarka.–
Maszpaskudnąranęgłowy,alekarzezeszpitalanawyspieTheopolisobawialisię,żezrobiłsiękrwiak.
Oznaczałobyto,żetrzebabydokonaćaborcji.Twójmążsięnatoniezgodził.Zorganizował
przewiezienieciędoszpitalawAtenach,azAmerykisprowadziłspecjalistę,którysiętobązajął.
Powiedział,żenigdyniewybaczyłabyśmu,gdybypozwoliłnaprzerwanietejciąży.Onsamtakżeby
sobieniewybaczył.
Sandertakpowiedział?Rubyniewiedziała,cootymmyśleć.
–Przypuszczam,żeniedługosiętupojawi–mówiładalejpielęgniarka.
–Najpierwnalegał,żechcetuztobązostać,aleprofesorSmythsonkazałmuiśćdodomuiodpocząć,
dopókinieodzyskaszprzytomności.
TLR
WtejsamejchwilidrzwisięotworzyłyistanąłwnichSander.
Pielęgniarkausunęłasiędyskretniezpokoju,zostawiającichsamych.
–Chłopcy...–zaczęłazniepokojemRuby.
–Dowiedzielisię,żespadłaśzeschodówipojechałaśdoszpitala.
Oczywiścietęskniązatobą,aleAnnawspanialesięnimizajmuje.
–Pielęgniarkapowiedziałami,żedziękitobiemojedzieckonadalżyje–
wyszeptała.
–Naszedziecko–poprawiłjądelikatnieSander.
102
Rubyniewiedziała,conatoodpowiedzieć.Niewiedziałateż,comaotymmyśleć,więcpoddałasię
przypływowiemocji.Pojejpoliczkachpotoczyłysięgorącełzy.
–Ruby,niepłacz–poprosiłSander,podchodzącbliżejiujmującjązarękę.Niepotrzebnajuż
kroplówkazostaławcześniejodłączona.–Kiedyzobaczyłem,jakspadaszzeschodów,wszystko
przestałobyćważnepozajednym:żeciękochamnadżycie.WiedziałemtojużtamtejnocywAtenach,
leczpowiedziałemsobie,żepozbyciesięwątpliwościcodociebiepowinnobyćpowolnymprocesem.
Dopierogroźba,żemogęcięstracić,ukazałamiprawdę.Celowoniechciałemjejwidzieć,mamiłem
samsiebie.Chciałemipotrzebowałemwiary,żejesteśzłymczłowiekiem,aprzezto,zpowodulęku
przeduczuciem,omalniestraciłemciebieidziecka.
–Przecieżtobyłwypadek–sprzeciwiłasięsłabo.
–Którywynikłzfaktu,żeniechciałemciwierzyć.Czyzdołaszmiwybaczyć?
–Kochamcię,Sander.Dobrzeotymwiesz.Pragnęjedynie,żebyśwybaczyłsamsobie.–Rubyzajrzała
mugłębokowoczy.–NietylkozTLR
mojegopowodu.–Czyodważysiępowiedziećto,cozamierzała?Jeżelinieskorzystaznadarzającejsię
okazji,będzietegomocnożałowała.–Wiem,żematkacięzraniła.
–Matkanigdynasniekochała.Byliśmydlaniejtylkociężarem.Ja,siostraibratbyliśmyceną,jaką
zapłaciłazadostępdomajątkuojcaiżycie,najakimjejzależało.Byłapustą,zakochanąwluksusie
kobietą.Widywaliśmyjątylkowtedy,gdyprzyjeżdżałaprosićojcaowięcejpieniędzy.Wjej
kamiennymsercuniebyłodlanasmiejsca.
Rubyprzyglądałamusięzbólemwoczach.TakbardzowspółczułaSanderowi.
103
–To,żecięodrzuciła,niebyłotwojąwiną–pocieszyłago.
Konwulsyjnieściskałjejrękę.
–Podejrzewam,żewskutekmojejwypaczonejrelacjizmatkązawszebyłemnieufnywobeckobiet.
Kiedyujrzałemcięwtedywnocnymklubie,widziałemcięprzezpryzmatmoichzłychdoświadczeń.
Niechciałemspojrzećgłębiej.Przyznaję,żejakaścząstkamniewidziała,żejesteśniewinnaiwrażliwa,
aleniechciałemtegozaakceptować.Wykorzystałemcię,bywyrazićgniewnamojegodziadka.To
niewybaczalnezachowanie.
–Nie.–Rubypotrząsnęłagłową.–Możnatobyłoprzewidziećwtamtychokolicznościach.Gdybym
miałalicznedoświadczeniazmężczyz-nami,pewniezdołałabymsiędomyślić,żekierujetobącoś
więcejniżpożądanie.Obojepopełniliśmybłędy,Sander,aletonieznaczy,żeniemożemysobie
wybaczyćiprzejśćnadtymdoporządkudziennego.Gdyspotkaliśmysięponownie,obojemieliśmy
trudnąsytuację.Tyzewzględunamatkę,jazaśczułamwstyd,żeoddałamswojedziewictwo
mężczyźnie,któryztakąłatwościąwyrzuciłmniepotemzłóżkaizeswojegożycia,kiedyjużdostałto,
naczymmuzależało.
TLR
–Niemówtak...–wyjęczałSander.–Takmiprzykrozpowodumojejreakcjinawieśćodziecku.Gdy
upadłaś,zanimstraciłaśprzytomność,wyszeptałaś:„Mojedziecko",awówczaswiedziałem,żetoja
jestemojcem,żepoprostuniemożebyćinaczej.Czymożemyzacząćwszystkoodpoczątku?Czy
nadalmożeszmniekochaćpotym,jakciępotraktowałem?
WodpowiedziRubyuniosłasięztrudemnapoduszkachizłożyłanajegoustachlekkipocałunek.
–Niepotrafięciebieniekochać,Sander–wyszeptała.
Minąłmiesiąc,odkądRubypowróciłanawyspęzeszpitala.Byłajużcałkowiciezdrowa,akolejne
słonecznednipotęgowałyjejszczęście.
104
Przynajmniejtakjejsięwydawało.Sanderudowodniłjuż,żepotrafibyćwspaniałymojcemdla
bliźniaków,aterazudowadniał,żezamierzabyćcudownym,kochającymmężemiojcemtrzeciego
maleństwa.
Leżącobokniegowłóżku,Rubyczuła,jakjejsercewzbieraradościąimiłością.Uśmiechającsięw
ciemności,obdarzyłaSanderagorącympocałunkiem.
–Wiesz,cobędzie,jeżelinieprzestaniesz–ostrzegłjążartobliwie.
–Myślałam–odrzekłaześmiechemRuby–żetojaniepotrafięcisięoprzeć,anienaodwrót.–
Przysunęłasiędoniegobliżej,kuszącociepłaimiękka.
–Czyżbymsprawiałwrażenieniedostępnego?–spytałkpiąco.
Jegoręcegładziłyjejaksamitnąskórę,austaspoczęłymiękkonajejwargach.Rubywtuliłasięwniego,
jakzawszestęsknionapieszczot.
–Kochamcię...
Całowalisiężarliwie,namiętnie,głęboko.
Wciemnościsłychaćbyłoichprzyspieszoneoddechyiszelestświeżejpościeli.Ichspragnioneciała
ocierałysięosiebielubieżnie.PodniecenieRubyTLR
jakzwyklerozpaliłożądzęSandera.Okazywałamumiłośćwsposóbtaknaturalnyiotwarty,szepcząc
czulesłowatęsknoty,zachętyiobietnicy,jakbyrecytowałaerotycznąlitanięemocji.Jużwiedział,że
właśnietogodoniejprzyciągnęło.
Jejsylwetkawyraźniesięzmieniła,brzuchznaczniesięzaokrąglił.
Pocałowałgoterazzbezmiernączułością.
Patrzącnajegociemnowłosągłowę,Rubydelikatniegładziłajegokark.
Wiedziałajuż,ileonasamainienarodzonedzieckodlaniegoznaczą.
Leżąctużprzyniej,Sanderpieściłjejpełnepiersi,drażniącnabrzmiałesutki.Tylerazymiałokazjęsię
przekonać,żeRubywprostuwielbiatę105
pieszczotę.Rubyprzymknęłaoczyipoddałasięjegodłoniom,unoszącsięnafalisłodkiegopożądania,
którepulsowałowniejnieznośnierozkosznymbólem.Sanderdoskonaleopanowałsztukę
doprowadzaniajejniemaldoszaleństwazapomocąswoichwyrafinowanychpieszczot.
NierównyoddechświadczyłorosnącympodnieceniuRuby.Sanderwiedział,żedelikatnegłaskanie
czubkamipalcówźródłajejrozkoszydoprowadzijądobłyskawicznegospełnienia.Potemrozpaliw
niejnowążądzę,którązaspokoi,wchodzącwniąirazemzniąosiągającszczyt.Byłytodobrzeznane,
azarazemwciążupragnioneczynności.Poczuł,żejegoopanowaniesłabnie.
Przesunąłdłonieniżej.Podałamuswojeciałoztakąszczodrobliwością,żeserceścisnęłomusięw
piersisłodkimbólem.Wpatrywałsięwjejpociemniałeoczy,pieszczącjątak,jaklubiłanajbardziej.
Wiłasiępodnim,toprzysuwającsiędoń,tooddalając,jednakciągleznimpołączona.Przywarłdoniej,
ledwiesiękontrolując,alewiedział,żemusiwyczekać,ażdelikatnydreszczwstrząśniejejciałem,i
jeszczeraz,ijeszcze.
–Sander...–jęknęła.TLR
Jejbłagalnytonzawszewywierałnanimpiorunującewrażenie.Sanderniemógłjużdłużejczekać.
Wszedłwniązdecydowanieiporuszałsięwpierwotnymrytmie,złączonyzRubyniczymjednociało.
Wtuleniwsiebiedoszlijednocześnienaszczytspełnienia,krzyczącwekstazie.
–Kochamcię...
–Kochamcię...
–Jesteśmoimżyciem,moimświatem,światłemwciemności,moimbezcennymrubinem–szeptał
gorączkowo.
106
BezpiecznawramionachSandera,Rubyprzymknęłapowieki,wiedząc,żegdysięobudzirano,każdego
ranaichwspólnegożycia,będziewtulonawczułeikochająceramionaswojegomęża.
TLR
107
EPILOG
–Och,Ruby,jestprześliczna.Uśmiechającsięzdumą,Rubypatrzyłanasiostry,którepodziwiałyjej
miesięcznącóreczkę.
Sandersprawiłjejcudownąniespodziankęwiadomością,żezaprosiłnawyspęjejsiostrywrazz
mężami.Rubyuznała,żeniemógłjejpodarowaćpiękniejszegoprezentu,nielicząc,rzeczjasna,swojej
miłościiichnowonarodzonegodziecka.
–JesttakapodobnadoSandera–oznajmiłaLizzie,najstarszazsióstr.
Rubyniezamierzałazniąpolemizować.
Zresztąbyłatoprawda.MaleńkaHebebyłabardzopodobnadoojcaibracibliźniaków,achociaż
Sandertwierdziłzuporem,żewolałby,żebybyłapodobnadomatki,Rubyuznała,żewcalejejnie
przeszkadza,żemałamaczarnewłoskiiciemneoczkajaktatuś.
–Mamwrażenie,żecórciaowiniesobiebraciszkówitatusiawokół
małegopaluszka–włączyłasiędorozmowyCharlotte,poczymdodałazżalem:–Strasznie
chciałabymjąprzytulić,aletoto...–poklepałasiępowydatnymbrzuchu,znamionującymsiódmy
miesiącciąży–najwyraźniejniechceminatopozwolić.Kopnąłmniezcałejsiły,kiedyspróbowałam.
–Ach,więctojednakchłopiec.
RubyiLizziepowiedziałytounisono,śmiejącsięwgłos,gdyichśredniasiostrapróbowała
protestować,poczymzerknęłanaswegomężaRaphaela,któryrozmawiałzożywieniemzSanderem.
OboknichstałmążLizzie,Ilios,pewnietrzymającwobjęciachichdwumiesięcznegosynkaPerry'ego.
Trzejmężczyźnizaśmiewalisięzczegoś,coprzedchwiląpowiedziałSander.
108
–Nocóż,potym,cowidziałamnaekraniemonitora,przypuszczam,żetochłopiec–przyznała
niechętnieCharlotte.—Oczywiściemogęsięmylić,aleprawdęmówiąc,Raphaelowijestwszystko
jedno,czytobędziechłopiec,czydziewczynka,chociażosobiście...–westchnęłacichoidodała:–
Wiem,żetogłupie,aleniemogęsiępowstrzymać,żebyniewyobrażaćsobiemałegochłopcaorysach
Raphaela.
–Towcaleniejestgłupie–Rubyrzuciłasiębronićsiostrę.–Tocałkowicienaturalne.Bardzomisię
podoba,żebliźniacyiHebewyglądajądokładniejakSander.
–Jateżtakczuję–zgodziłasięzniąLizzie.
–Perryjesttakipodobnydoojca...Takwłaśniedziałamiłość.
Wszystkietrzyodwróciłysię,żebypopatrzećnamężów.
–Jakietocudowne,żenaszedziecibędąwpodobnymwieku...
Bliźniacymająsiebie,aleHebeprzydasięrodzeństwo–powiedziałaRuby.
–Sanderjesttakidumnyzchłopców–rzekłaLizzie.–Idumnyzciebie,Ruby,zasposób,wjakisama
ichwychowałaś.
–Przecieżniebyłamsama–sprzeciwiłasięRuby.–TylenamTLR
pomogłyście,dałyścienamwsparcieimiłość.Bezwasnigdybymsobienieporadziła.
–Niepozwoliłybyśmycisamejsobieradzić–odrzekłaLizzie.–
Prawda,Charlotte?
–Ależoczywiście–zgodziłasięzsiostrąCharlotte,ściskającRubyzarękę.
Przezchwilębyłytylkowetrzy,zupełniejakwdzieciństwie.Połączyłajezwłaszczaprzeżytatragedia,
dziękiktórejumocniłosięichwzajemneuczucieizaufanie.Charlotteprzerwałapełnewzruszenia
milczenie,mówiąc:
–Myślę,żeczuwanadnamijakiśszczególnyanioł.
109
Znowuspojrzałynamężów,poczymzwróciłysiędosiebie.
–Miałyśmyszczęście,żemogłyśmyspotkaćizakochaćsięwtakniezwykłychmężczyznach–
powiedziałaRuby.
–Aconajlepsze,toonimyślą,żemieliszczęście,gdyżspotkalinaswojejdrodzewłaśnienas–dodała
Lizzie.–Żadnaznasnieumiałasobiewyobrazić,jaksięsprawypotoczą,kiedymartwiłamsiętak
bardzowyjazdemdoThessalonik.
Spojrzenie,jakimobrzuciłaIliosa,mówiłowyraźnie,jakbardzogokocha.Pozostałesiostryrównież
popatrzyłyzmiłościąnaswoichmężów.
–Powinnyśmyterazprzedyskutowaćpewnąsprawę–oznajmiłaLizzie.
–Dotyczytopośredniofaktu,żejesteśmytakieszczęśliwe.–RubyiCharlottespojrzałynaniąz
uwagą.–Dom.Iliosuparłsięispłaciłzaniegokredyt,bowtedyjeszczemyślałam,żebędzieciego
potrzebowały.Własnośćzostałaprzeniesionanawasobie.Skorożadnaznasgoterazniepotrzebuje,
sugeruję,żebyśmyoddałygonaceledobroczynne.Rozpytałamsięwokolicyiokazałosię,żew
Cheshirejestpewnafundacja,któraopiekujesięsamotnymimatkami.Jeśliprzekażemydomtej
fundacji,tekobietybędąmogływnimTLR
zamieszkaćalbozostaniesprzedany,afunduszebędąwykorzystanewinnysposób.Cootymmyślicie?
–Uważam,żetowspaniałypomysł.
–Jatakże.
–Wtakimraziepostanowione.
–Jestpewienmałyproblem–ostrzegłaRuby.
–PonieważIliosspłaciłkredyt,przypuszczam,żeRaphaeliSanderbędąchcieliofiarowaćtakiesame
dotacje.
Znowuspojrzałynamężów,którzyposłaliimciepłeuśmiechy.
110
Trzechsilnychmężczyzn,natylemęskich,żeumieliprzyznać,żezostalipokonaniprzezmiłość,atakże
otwarcieokazywaćuczucieukochanymżonom.
–Mamynaprawdęniesamowiteszczęście–oświadczyłaRubywimieniuswoichsióstriswoim.
Sander,któryodłączyłsięodIliosaiRaphaela,izmierzałprostowichstronę,usłyszałjejsłowai
podniósłszyrękę,oznajmił:
–Nie,tomytrzejjesteśmyszczęściarzami.Otrzymaliśmybłogosławieństwobogów,żebypozyskać
miłośćprawdziwychtrzechgracji.
TLR
111
DocumentOutline
��
��
��
��
��
��
��
��
��
��
��
��
��
��