BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 1
DESPERATE BEAUTY
Banner: Olussd
Beta: Mala_Nessi
BananowyMikacz presents®
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 2
Jak bardzo może być zdesperowany
mężczyzna?
Singiel z wyboru, który ma piękny dom,
najszybsze samochody, ubrania od
najlepszych projektantów i niesamowite
ciało…
Co pozwoliło stać mu się taką osobą?
Sukces? Utracona praca?
Czy pewna młoda dziewczyna, pewna
siebie licealistka, podoła otworzeniu się
na świat starszemu mężczyźnie?
OPIS
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 3
Spis treści
BananowyMikacz presents® ...................................................................................................................... 1
PROLOG ....................................................................................................................................................... 4
ROZDZIAŁ 1 ................................................................................................................................................. 6
ROZDZIAŁ 2 ................................................................................................................................................ 19
ROZDZIAŁ 3 ................................................................................................................................................28
Rozdział 4 ................................................................................................................................................... 40
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 4
Bella
- Kochanie, jesteś pewna, że chcesz zostać tutaj sama? Może powinnaś zamieszkać
u babci, albo Alice? Chociaż nie, nie mogę cię im tak podrzucić. Tony to miły człowiek, ale
nie jestem pewna czy powinnam cię z nim zostawić. Nie wiem, kiedy wrócimy. Może za
miesiąc, może za rok. To musi być ogromny kłopot dla niego. – Renne przez ostanie kilka
tygodni stale się o mnie zamartwiała. Bała się zostawić mnie z ich przyjacielem,
ponieważ był on młodym mężczyzną z drobnymi problemami emocjonalnymi. Ale był też
najlepszym, którego mogła wybrać, ponieważ nigdy jej nie zawiódł i ufała mu
bezgranicznie.
Modliłam się, aby nie zmieniła zdania, ponieważ, cholera, chciałam zamieszkać
z tym super, niesamowitym facetem!
- Mamo, jeśli on się zgodził, i to nie raz, a dwadzieścia trzy, to musisz mu zaufać,
że dla niego to nie kłopot. – Tak, liczyłam to, chciałam zobaczyć, jak bardzo mu na tym
zależy. Chociaż jego mina była nerwowa, był pewny swoich słów, a ja cholernie chciałam
znaleźć się bliżej niego. Byłam niemal zdesperowana, gdy nie mogłam zobaczyć go dłużej
niż przez kilka dni.
- No dobrze, ale jak ty sobie poradzisz? Niedługo kończysz szkołę, masz egzaminy.
- Szkołę kończę za dwa lata, mamo – przypomniałam jej.
Na razie była przerwa wiosenna mojego drugiego roku w liceum. Licząc
dokładnie, do egzaminów zostało mi półtora roku. Za kilka tygodni miały być moje
osiemnaste urodziny i wtedy mogłam już decydować sama o sobie, czego nie mogłam się
doczekać, chociaż nie narzekałam na reguły obowiązujące w domu rodziców, ponieważ
takie nie istniały. Ale brzmienie, że mam osiemnaście lat, było dla mnie świetne.
- Niedługo skończysz osiemnaście lat, może powinniśmy poczekać do tego czasu
i dopiero cię zostawić? Jezu, tak trudno mi cię opuścić, kochanie. – Mama przytuliła mnie
dziesiąty raz odkąd odwoziłam ich na lotnisko. Całą drogę musiałam jej tłumaczyć, że
jest okay, a gdy się trochę uspokoiła, zaczynała od nowa się zamartwiać.
Charlie, o dziwo, był spokojny, ale wiedziałam, że również się martwił.
PROLOG
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 5
- Pasażerów lotu 892 prosimy o zgłoszenie się do odprawy – usłyszałam
z głośników.
Renne zaczęła panikować, że nie zdążyła się ze mną pożegnać, a już ich wzywają.
Wywróciłam na nią oczami.
- Bella, pamiętaj, bądź grzeczna, zachowuj się, nie rób głupstw – wyliczał Charlie,
choć to wszystko zaliczało się do jednego, ale nie przerywałam mu. – Nie zażywaj używek
i podobnych takich. Jeśli już masz zamiar uprawiać seks, błagam cię, uważaj! – ostrzegł
mnie.
Moi rodzice pod względem wielu rzeczy, które inni rodzice uważali za złe w moim
wieku, byli wyluzowani i za to ich kochałam.
- Spokojnie tato, biorę pigułki – powiedziałam mu, jakby to miało go uspokoić.
- Byłbym spokojniejszy, gdybyś w ogóle nie uprawiała seksu – powiedział.
- Tak, tak – zgodziłam się z nim. Jak na razie, nie miał się o co martwić, ponieważ
byłam dziewicą na pigułkach i nie wiedziałam, kiedy będzie mój pierwszy raz, choć
miałam nadzieję, że niedługo, ale od jakiegoś czasu wolałam się ubezpieczać.
Renee w wielkim skrócie przypomniała mi o wszystkim, o czym rozmawialiśmy
przez ostatnich kilka dni. Ostatecznie się z nimi pożegnałam i poszłam w stronę
parkingu.
Zmierzałam spokojnym krokiem do wyjścia, drogi, do mojego nowego życia,
którego nie mogłam się już doczekać. I to nie dlatego, że nie było tam moich rodziców, ale
przez pewnego fascynującego mężczyznę.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 6
ROZDZIAŁ 1
Bella
Wysiadłam z mojego ukochanego Astona, którego dostałam przedwcześnie z okazji
moich osiemnastych urodzin. Rodzice dali mi go nie tyle co na urodziny, ale żeby jakoś
wynagrodzić to, że mnie opuszczają. Powiedziałam im, że to za wiele, a szansa na taki
projekt jest jak jeden na milion, ale oni nalegali, więc zgodziłam się przyjąć prezent. Mój
Aston Martin DB9 miał piękny srebrny kolor, a jego parametry były idealnie
dostosowane do mojego szybkiego stylu jazdy. Miał rozkładany dach i był moją dumą.
Zabrałam dwie najpotrzebniejsze i najlżejsze torby, i skierowałam się do wejścia
do ogromnej posiadłości. Parking, na którym zaparkowałam, był ogromny i wyłożony
żwirem. Przede mną wznosił się ogromny, nowoczesny dom. Miał dwa piętra i był
szeroki. Przeważały wielkie okna zamiast ścian. Zanim przeszło się do drzwi,
przechodziło się przez werandę z czarną barierką. Wokoło domu rosło pełno zieleni,
drzew, krzewów. Natomiast nie było w ogóle kwiatów, co wskazywało na to, że jest to
dom zamieszkiwany przez mężczyznę.
Przeszłam przez wyłożoną kafelkami werandę i zadzwoniłam do drzwi.
Po chwili otworzył mi je uśmiechnięty człowiek, posturą przypominający mini
ciężarówkę, a wyglądem uroczego misia, jeśli można było tak powiedzieć o mężczyźnie.
- Dzień dobry, pani musi być panienką Swan, zgadza się? – powitał mnie.
- Dzień dobry, tak, to ja. Proszę, mów mi Bella. – Odwzajemniłam uśmiech.
- Nazywam się Emmett McCarthy i jestem lokajem pana Cullena – przedstawił
się, wpuszczając mnie do środka.
Dom wewnątrz był jeszcze piękniejszy niż na zewnątrz. Był urządzony
minimalistycznie, lecz z klasą i bardzo nowocześnie.
- Pan Cullen powiedział … - zaczął Emmett.
- Jezu, Emmett, skończ z tym „panem Cullenem” czuję się jeszcze starzej niż
wyglądam. Proszę, nie pogłębiaj mojej depresji – usłyszałam zirytowany głos. Gdy
usłyszałam ten męski i piękny baryton, zmiękły mi nogi, a spojrzenie przeniosło się na
niesamowicie przystojnego, miedzianowłosego mężczyznę.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 7
Jego szmaragdowe, duże oczy, wwiercały się w moje z taką intensywnością, jakby
tylko dzięki patrzeniu chciał prześwietlić mnie od wewnątrz.
Poruszył się, a ja zwróciłam uwagę na jego niesamowite ciało. Był tak cholernie
dobrze zbudowany, że samo patrzenie mogło doprowadzić do orgazmu. Nie miał na sobie
koszulki, a jego pieprzony ośmiopak, przysięgam, właśnie śmiał mi się w twarz, gdy
stałam tam i nie mogłam go dotknąć i musiałam ukrywać moje odczucia. Był wysoki
i szeroki, ale nie tak ogromny jak Emmett. Miał umięśnione całe ciało i wyglądał tak
męsko, że chciałam go tylko dla siebie.
Posłał mi nerwowy uśmiech i mogłam się przyjrzeć jego idealnej twarzy. Nic
dziwnego, że dziesięć razy z rzędu był wybrany jako najseksowniejszy model świata. Miał
mocno zarysowaną szczękę, a jego kości wystawały w taki sposób, że chciałam je lizać
i ssać. Miał gładko ogoloną buzię. Męskie brwi i cholernie długie, czarne rzęsy, które
przypominały trochę kobiece, ale wyglądały niesamowicie. Jego brązowe, miedziane, czy
rude włosy opadały na czoło, a cała jego fryzura wyglądała jak
out of bed
. Musiałam
przestać się gapić na niego w ten sposób, ponieważ mogło wyglądać to trochę
niegrzecznie, choć specjalnie się tym nie przejmowałam.
- Witaj, Bello. – Podszedł bliżej, mając na sobie tylko wytarte dżinsy, opuszczone
lekko na biodrach, ukazujące pasek bokserek, oczywiście od Armaniego. Był bosy. Aww.
Miałam coś do facetów z bosymi stopami.
- Dzień dobry. – Posłałam mu mały uśmiech. Niestety, nie odwzajemnił go.
Wiedziałam, że miał jakieś kłopoty, ale nie miałam pojęcia jakie, dlatego dziwiłam się, że
jego postawa była trochę sztywna i chłodna, zupełnie inna od przyjaznej i miłej Emmetta.
Ale mimo wszystko, ten człowiek mnie fascynował. Nie tylko wyglądem, ale i jego
tajemniczą aurą.
- Zaprowadzę cię do twojego pokoju, a Emmett wniesie twoje rzeczy.
Skinęłam głową i podałam chłopakowi kluczyki. Mrugnął do mnie i odszedł.
Z powrotem spojrzałam na Edwarda. Wyraz jego twarzy był lekko skrzywiony i nie
wiedziałam, dlaczego tak jest, ale postanowiłam, że nie będę się przejmowała, podczas
gdy jestem z nim.
Pokazał mi, że mam za nim podążać, a ja jak grzeczny piesek, zrobiłam to.
Dziwnie mi było się wyluzować, zawsze, gdy spotykał się z rodzicami, miałam
z nim stosunki czysto formalne i nie wiedziałam, jak to ma teraz wyglądać. On przyjaźnił
się z nimi, był jak ich brat. Jego rodzice i moi znali się od piaskownicy, co było dziwne,
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 8
zważając na to, że była między nimi spora różnica wiekowa, ale zachowywali się
identycznie.
Weszliśmy na drugie piętro, gdzie były tylko dwie pary drzwi. Obie były czarne
jak smoła i wielkie. Natomiast korytarze były czyste i białe, z pojedynczymi zdjęciami na
ścianach i oknami po przeciwnych jego stronach.
Podeszliśmy do jednej pary z prawej strony. Edward otworzył je dla mnie
i przepuścił. Pokój był ogromny. Przeważał tu kolor fioletowy i biały, mieszany z czernią
i srebrem. Był piękny. Bardzo dziwnie, ponieważ niemal na środku pokoju stało ogromne
łoże z baldachimem i drewnianymi kolumienkami. Ogromne biurko stało niedaleko
drzwi. Naprzeciwko łóżka wisiał telewizor, niedaleko stała kanapa, dwa fotele i stolik.
Ściana naprzeciwko drzwi była cała oszklona, za nią znajdował się taras, a widok był tak
doskonały, że nawet z mojego okna nie był tak wyjątkowy. Widziałam San Francisco
z wielu panoram, ale ta była inna. Wszystko było tak daleko, a zarazem tak blisko.
Niesamowite. W pokoju były dwie pary drzwi. Jedna zapewne do łazienki, a druga
garderoby. To miejsce mogły być lepsze tylko jeśli
on
leżałby teraz nagi na łóżku. Kurwa.
Musiałam potrzeć nogami o siebie, ponieważ ta wizja była tak cholernie intensywna
i wiem, że nieosiągalna.
- Podoba ci się? – odezwał się. Spojrzałam na niego, nie patrzył na mnie. Jego
wzrok spoczywał na swoich stopach, a ręka przejeżdżała przez włosy.
- Jest idealny – powiedziałam, zachwycona. Jego spojrzenie spoczęło na chwilę na
mnie. Przez ten moment mogłam zauważyć błysk w jego oczach.
Stał tak blisko mnie, że mogłam wyczuć jego niesamowity zapach. Pachniał
męsko. Perfumami, mydłem, ale również jakimś niezidentyfikowanym zapachem, który
był nieziemski.
- Rozgość się, od teraz należy do ciebie – powiedział, wskazując mi, abym weszła
głębiej. – Jeśli będziesz mnie potrzebowała, mój pokój znajduje się obok, a gabinet na
niższym piętrze. Ostatnie drzwi po lewej. Emmett jest również do twojej dyspozycji. – To
były jego ostatnie słowa, zanim zniknął, jeszcze zanim zdążyłam mu podziękować.
Postanowiłam się rozgościć tak, jak powiedział. Ale zanim rzuciłam się na łóżko,
przyszedł Emmett i zaczął znosić moje rzeczy. Chciałam mu pomóc, lecz kategorycznie
mi zabronił. Nie kłóciłam się z nim. Zaczęłam się zadomawiać, aż zatraciłam się w czasie.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 9
Edward
Dlaczego zgodziłem się, a właściwie sam zaproponowałem, mieszkanie tej
wspaniałej dziewczynie w moim domu? Miałem dość problemów z samym sobą, żeby
jeszcze zajmować się kimś innym. Ale nie mogłem nie pomóc Swanom, gdy nie wiedzieli,
co mają z nią zrobić.
Bella była tak cholernie piękna. Brunetka o brązowych oczach. Była dosyć niska
i szczupła. Miała długie, niesamowite nogi. Jej piersi były duże, nawet za duże jak na tak
małą osóbkę, ale idealne, dla mnie. Jej tyłek był tak niesamowity, nawet bardziej niż
piersi, i zawsze, gdy go widziałem, chciałem go dotknąć. Co było popierdolone, ponieważ
ona była córką Charliego i Renne, którzy byli moimi przyjaciółmi, a ja byłem
popieprzony.
Znowu zacząłem wyrywać sobie włosy, myśląc o cały moim życiu. O tym, jakie
kiedyś było piękne, a teraz popieprzone. I o niej. O jej doskonałości i całej reszcie.
Nie potrzebowałem kobiety. Byłem samowystarczalny. Miałem Emmetta i jego
żonę. Byłem singlem z wyboru. Nie chciałem nikogo. Ale uwielbiałem gapić się na tą
małą doskonałość. Tak wiele chciałem jej zrobić, tak wiele chciałem od niej, ale
wiedziałem, że to wszystko jest nieodpowiednie pod każdym względem.
Musiałem sprawdzić, co ona o mnie sądzi, zanim cokolwiek będę mógł jej
powiedzieć, zrobić, jeśli ona, by mi pozwoliła. A chociaż, że nie potrzebowałem kobiety,
potrzebowałem jej.
Po kilku godzinach zadręczania się i marudzenia samemu sobie o moim życiu,
zszedłem na dół.
W kuchni zobaczyłem szwędającego się Emm’a, który przygotowywał cannelloni.
- Siema, Eddy – powitał mnie, kiedy wszedłem.
Emmett był jedyną osobą, która naprawdę mnie rozumiała i wiedziała o mnie
absolutnie wszystko, a mimo to mnie akceptowała. Był nie tylko moim lokajem, ale
najlepszym przyjacielem, na którego nie zasługiwałem, ale za każdym razem, gdy to mu
mówiłem, otrzymywałem ogromnego sinika na moim ramieniu. Niech chochla w jego ręce
was nie zmyli, ona jest zastępcza dla rękawicy bokserskiej. Emm był kiedyś mistrzem
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 10
Ameryki w boksie, ale musiał z niego zrezygnować, gdy doznał kontuzji barku i kolana.
Aktualnie wszystko było dobrze, ale czuł, że teraz ma inne priorytety, którymi była jego
żona, Rosalie.
- Co robisz?
- Cannelloni ze szpinakiem – odpowiedział.
- Mmm… Moje ulubione.
- Pamiętam o tym. – Błysnął uśmiechem. – Gdzie malutka panienka Swan? –
zapytał, odcedzając makaron.
- Tutaj jestem – zawołała i weszła do kuchni, cała uśmiechnięta, zanim zdążyłem
mu powiedzieć, że nie mam pojęcia, gdzie była.
- Przygotowuję na kolację cannelloni ze szpinakiem, odpowiada ci to? – zapytał ją
Emmett.
- O rany, to moje ulubione danie! Dzięki, Emm! – krzyknęła i wyglądała, jakby
miała go zaraz uściskać. On zaśmiał się na jej entuzjazm
Niezauważalny uśmiech rozciągnął moje usta, ponieważ mieliśmy to samo
ulubione danie.
Zdziwiłem się, kiedy usłyszałem, jak nazwała mojego przyjaciela, ale nie
przeszkadzało mi to tak długo, dopóki on nie miał nic przeciwko.
- Będzie gotowe za jakieś pół godziny – poinformował nas.
Uznałem, że to najlepszy czas, aby porozmawiać z nią o naszym przyszłym,
wspólnym mieszkaniu.
Widziałem, jak przemierza kuchnię w poszukiwaniu szklanki, a gdy nie mogła
sobie z tym poradzić, Emm jej pomógł, a następnie napełnił wodą. Widziałem, jak jej
czerwone i pełne usta otaczają szklankę, gdy pije i pomyślałem, że są na czymś innym.
Musiałem mentalnie walnąć sobie kilka razy w twarz, żeby otrzeźwieć.
- Ymm… - zaczęła i oboje na nią spojrzeliśmy. – Edward… - powiedziała moje
imię. Brzmiało to, jakby wymawiała je z czcią. Musiałem sprawić, aby mówiła je bardzo
często, ponieważ brzmiało niesamowicie w jej ustach. – Możemy pogadać? – zapytała.
Przez chwilę wyglądała na niepewną, ale po chwili to zniknęło i zastąpiła to pewną miną.
- Taa, jasne – powiedziałem. Wyprzedziła mnie, zanim ja to zaproponowałem.
Dobrze, że wiedziała, że pewne kwestie trzeba przedyskutować. – Chodźmy do mojego
gabinetu. Emm, przyjdziemy, jak skończymy, nie wołaj nas.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 11
Podążała za mną, gdy prowadziłem ją do mojego gabinetu. Po chwili znaleźliśmy
się w nim. Usiadłem w fotelu, a ona naprzeciwko mnie na kanapie. Nie chciałem siadać
za biurkiem, ponieważ to byłoby zbytnio formalne i sztywne.
- Chciałabyś zacząć? – zaproponowałem.
- Emmm, ta, jasne. Jak to ma właściwie wyglądać. Mam cię traktować jak kolegę,
brata, ojca, pana? –
Och, tak, proszę. Chcę być twoim panem i pragnę, abyś robiła
wszystko, czego zażądam
. Musiałem się walnąć w łeb, żeby tego nie powiedzieć.
- A jak chciałabyś mnie traktować? – zapytałem, pochylając się odrobinę w jej
stronę.
- Nie wiem – powiedziała. – Chyba normalnie.
- Mów mi po imieniu, bierz co chcesz. Jeśli będziesz potrzebowała czegokolwiek,
daj znać. Tak rozumiem normalnie – stwierdziłem.
- Pasuje mi to. Czy mogę tutaj kogoś zapraszać? – zapytała, a ja się skrzywiłem.
Nie za bardzo lubiłem poznawać obcych ludzi od momentu mojej zmiany. Nie chciałem jej
tu zamykać ani nic, ale to byłoby dla mnie niekomfortowe.
- Nie za bardzo lubię towarzystwo obcych – powiedziałem jej szczerze.
Najchętniej
trzymałbym cię tutaj samą, tylko dla mnie.
Jezu, kiedy zacząłem myśleć w ten sposób
o tej małej osóbce? – Ale to zależy kogo?
- Jeśli to dla ciebie zbyt duży problem, to tylko moją przyjaciółkę i jej męża –
powiedziała z uśmiechem. I nie wyglądała na wkurzoną. Wyglądała miło i szczerze. Była
wspaniała.
Postanowiłem zadać pytanie, za którego złą odpowiedź nigdy nie zgodziłbym się
mieć jej w moim domu na długi czas.
- A twój chłopak? – zapytałem i spiąłem się na całym ciele.
- Nie mam chłopaka – powiedziała. Odetchnąłem delikatnie. Myślę, że to
zauważyła, ponieważ delikatnie się uśmiechnęła.
- Co ze szkołą?
- Są ferie? – bardziej zapytała niż stwierdziła.
- Ach, tak. Nie wiedziałem – powiedziałem szczerze, ponieważ nie obchodziło mnie
to, dopóki ona mi tego nie powiedziała. Oznaczało, że całe trzy tygodnie będzie miała
wolne. Świetnie.
- Co masz zamiar robić podczas ferii, masz jakieś plany? – zadałem pytanie.
- Nieszczególnie. Spotkania z All i Jasperem, czytanie książek. Może basen.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 12
- Tylko tyle? Jesteś nastolatką, nie masz jakiś szalonych pomysłów, co do
spędzania czasu. Bungee i tym podobne?
- Nie każda nastolatka jest taka sama. Ja lubię inne rzeczy – powiedziała
z pewnym siebie i seksownym uśmiechem, patrząc na mnie intensywnie.
- Więc czym są te „inne rzeczy”? – zapytałem, przyglądając się jej.
- To trochę dziwne. Pewnie nie chcesz tego słuchać – odpowiedziała.
Jasne, że nie chcę tego słuchać, ale tak długo, jak mogę cię podziwiać, będę to robił
– pomyślałem.
- Jeśli nie chcesz, nie mów – odparłem, udając obojętność.
- A ty co masz w planach? – zmieniła temat, co było dobre, ale nie bardzo chciałem
rozmawiać o sobie.
- To, co zwykle.
- Co masz na myśli? – przekrzywiła głowę.
- Nic – odparłem prosto.
- Nic? – zapytała zdezorientowana.
- Tak, nic. Nie robię nic całymi dniami. Przesiaduję w domu. Jak najdzie mnie na
coś ochota realizuję to, ale najczęściej jest to łażenie po domu.
- Bardzo… - Nie wiedziała, co powiedzieć – ciekawe.
- Taaa – dodałem tylko.
Przez chwilę siedzieliśmy cicho. Chciałem już zostać sam, aby ponarzekać, ale nie
chciałem jej wyganiać. Zamierzała coś powiedzieć, ale nie wiedziała jak.
- Mam pewne przyzwyczajenie w domu – zacząłem. Dziwnie mi było o tym mówić,
ale przez z nią nie miałem zamiaru zmieniać swoich nawyków.
- Tak? – zainteresowała się.
- To trochę krępujące, mówić o tym, ale chcę ci to powiedzieć. Ja… chodzę po domu
nago.
Szczęka jej opadła i gapiła się na mnie jak na kompletnego idiotę. Trwało to kilka
minut, kiedy analizowała to wszystko w głowie. W pewnym momencie ogromny,
olśniewający uśmiech zagościł na jej ustach.
- Czemu? – zapytała po prostu.
- Lubię to – stwierdziłem tylko.
- Okay – powiedziała. Myślałem, że będzie dyskutowała na ten temat, ale nic nie
zrobiła. Gapiła się chwilę na mnie, a po chwili zapytała: - Ale tak serio nago?
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 13
Jeśli myślała, że się zaśmieję, była w błędzie.
- Czasami w samych bokserkach.
- Jesteś dziwny – stwierdziła.
- Taa, już gdzieś to słyszałem.
Bella
Nago, po domu? To było jak prezent gwiazdkowy, urodzinowy za kilka lat
w jednym! Mogłam zobaczyć tego mężczyznę nagiego, nie uwodząc go.
On był serio dziwny, ale nie przeszkadzało mi to. Trochę mnie to przerażało
momentami, ale to dziwactwo podsycało moją fascynację jego osobą.
- Jeśli to wszystko, chyba możemy już iść – powiedział, wstając.
Zareagowałam z lekkim opóźnieniem. Wstałam i poszłam z nim na dół, zjeść moje
ulubione, włoskie danie.
Po kolacji, nudziło mi się. Nie wiedziałam, co mogę robić. Chciałam pobyć
z Edwardem, ale nie wiedziałam, co miałabym mu w tym celu powiedzieć. Mogłam
posurfować po necie, ale to było zbyt nudne na ten moment. Jedynym wyjściem było
pozwiedzanie domu i właśnie na nie się zdecydowałam.
Opuściłam mój pokój i zeszłam na niższe piętro. Przechadzałam się po korytarzu,
oglądając zdjęcia Edwarda z różnych sesji i wybiegów. Był niesamowity, gdy był młodszy.
Ale miał w sobie coś takiego, że z latami stawał się seksowniejszy, a jego męskość była
uwydatniona i czarująca.
Przez samo patrzenie na jego zdjęcia, czułam, że robię się mokra. Zachowywałam
się, jak nastolatka, ale miałam takie prawo, ponieważ nią byłam. Nieważne, jak dojrzałą,
nadal nastką. Kiedyś nieśmiałą, a teraz bardzo pewną siebie. Słyszałam czasami, że
nawet za bardzo.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 14
Gdy byłam młodsza, wstydziłam się wszystkiego i wszystkich, szczególnie
Edwarda. Był świetny, a ja zwykłą szarą myszką.
Ale przyszedł taki okres, gdy zainteresowałam się nałogowo czytaniem książek
i to chyba one pomogły mi z tym. Od około piętnastego roku życia, nie byłam małą,
zagubioną dziewczynką, a stawałam się pewną siebie kobietą. Zaczęłam ubierać się
poważniej, mam na myśli, zmieniłam bluzę na ramoneskę, stałam się modniejsza
i kobieca. I podobało mi się to. Miałam to, czego chciałam bez większego trudu. Pewność
siebie pomaga, polecam.
Byłam ciekawa, jak Edward na mnie reaguje. Czy podobam mu się, czy jakoś na
niego działam? Tak na wszelki wypadek zmieniłam ubranie na krótkie szorty, które
delikatnie odsłaniały mi pośladki i koszulkę z mocno wyciętym dekoltem na
ramiączkach, trochę na mnie za krótką. No i brak bielizny. Strój był dla mnie bardzo
wygodny, a dodatkowo wiele odkrywał. I właściwie, mogłam w nim spać.
Dalej oglądałam zdjęcia. Miał kilka swoich z rodziną, samą rodzinę, siebie
z ważnymi osobowościami. Tj. Karl Lagerfeld i Donatella Versace. Cholera, kolesia miała
serio zmasakrowaną twarz, nawet bardziej, niż myślałam, ale mimo tego była
zjawiskowa.
Zeszłam na dół, gdy zdjęcia do oglądania się skończyły i poszłam do kuchni po
szklankę wody. Gdy w niej przebywałam usłyszałam głos, którego nigdy bym nie
pomyliła. Edward siedział w salonie i mamrotał coś do siebie, rwąc włosy z głowy.
Chciałam poobserwować go bliżej, dlatego ze szklanką w ręce, weszłam do salonu
i oparłam się o framugę. Przez ten ruch, moja koszulka trochę się podwinęła, a moje
cycki ścisnęły razem, dzięki moim rękom.
Siedział na kanapie w białych bokserkach i mamrotał do siebie coś jak brzmiało
„kurwa, czemu?”, „pierdolone gówno”, „młode pierdolone szczeniaki”, „stary pieprzony
człowiek”. Nie wiem o kim mówił, ale to ostatnie wyrzucił z największym jadem, dlatego
się tym zainteresowałam.
- Kto jest stary i pieprzony? – zapytała, delikatnie z zainteresowaniem.
Zamarł, a jego ręce mocniej szarpnęły za włosy. Jęknął przeciągle, a ten dźwięk
powędrował prosto do mojego krocza, chociaż był to odgłos frustracji. Odwrócił się do
mnie i gapił przez chwilę z szeroko otwartymi oczami, i odwrócił się z powrotem.
- Ja – wymamrotał.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 15
Zachłysnęłam się wodą, chyba to usłyszał, ponieważ szybko się odwrócił.
Wytarłam wodę z buzi, ale nie mogłam tej, która przemoczyła moją koszulkę, odkrywając
więcej niż przewidziałam. Jeden sutek był teraz zupełnie dla niego widoczny.
- Chcesz się zabić już pierwszego dnia? Trochę kontroli, Boże – powiedział
zirytowany.
Podeszłam bliżej, nie zwracając uwagi na jego ton. Schyliłam się, aby odstawić
szklankę na stolik i dać mu widok na mój tyłek. Chyba zadziałało, ponieważ usłyszałam
jak wciągnął głośniej powietrze. Uśmiech zaigrał na moich wargach. Pieprzenie
doskonale.
Odwróciłam się do niego i usiadłam naprzeciwko po turecku. Przekrzywiłam
głowę na bok i gapiłam na niego. Zerkał na mnie ukradkowo.
- Czemu mówisz, że jesteś stary?
- No bo jestem stary – prychnął.
- Ile masz lat?
- Pieprzone dwadzieścia dziewięć lat – wymówił z jadem. Kolejny raz szarpnął za
włosy. To był jego tik nerwowy. Według mnie było ich szkoda. Gdyby to były moje ręce,
szarpałyby je w inny sposób, mając ku temu dobry cel. Tak, wyobraziłam sobie jego głowę
między moimi nogami i te włosy… Musiałam potrzeć nogi o siebie kolejny raz. Niewielki
dreszcz przeszedł moje ciało. – Zimno ci? – zapytał.
Zmieszałam się dosłownie na sekundę.
- Umm, nie, raczej gorąco – wypowiedziałam te słowa patrząc mu prosto w oczy.
- Gorąco? W tym czymś? – wskazał na mnie. Och, czyli zauważył. Mini sukcesik!
- Taa – odpowiedziałam i sięgnęłam po wodę. Upiłam duży łyk i ponownie na
niego spojrzałam. Jego wzrok był skupiony na dłoniach, którymi się bawił.
Bello
– powiedziałam sobie –
jesteś pewną siebie kobietą. Jeśli czegoś chcesz, zrób
to,
niezależnie od wszystkiego.
Przysunęłam się odrobinę do niego i złapałam delikatnie palcami jego podbródek,
i zwróciłam jego głowę do mnie. Wyglądał na zszokowanego tym, co zrobiłam. Jego skóra
była miękka i cudowna, czułam pieczenie w miejscu, gdzie go dotykałam, a ono
rozchodziło się po moim ciele. To było miłe. Patrzyłam się chwilę na niego
i odpowiedziałam.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 16
- Nie jesteś stary. Nie jesteś nawet w kwiecie wieku. Masz niecałe trzydzieści lat.
Jesteś w takim okresie, kiedy jest czas na wszystko, on jest najlepszy. Musisz z niego
korzystać – powiedziałam łagodnie. Patrzył na mnie beznamiętnie.
- Jestem stary – stwierdził. W tym momencie zrozumiałam, że to nie będzie łatwa
znajomość. Ale to nie oznaczało, że się poddam. O nie. Uwielbiałam wyzwania.
Wyrwał się od mojego dotyku i na mnie nie patrzył.
- Ty tak sądzisz. Ja nie. Chciałbyś wiedzieć co ja uważam? – zapytałam.
- Nie – odpowiedział. Nie tego się spodziewałam. Nawet na mnie nie patrzył.
Jezu…
- Ale i tak ci powiem. – Chciałam zacząć moją wypowiedź.
- Nie mam zamiaru cię słuchać. – W końcu na mnie spojrzał, a jego wzrok był
ostry. To także mnie nie zraziło.
- To, co ja widzę, to niesamowity mężczyzna. Przystojny i cholernie seksowny.
Z ciałem tak pięknym, że kurwa, mam ochotę się na ciebie rzucić. – Spojrzał na mnie
niedowierzająco. Cóż, mówiłam prawdę, nie wiem czemu mu to wyjawiałam, ale
chciałam, żeby to wiedział. – Nie rozumiem czemu rzuciłeś pracę i nie… - Nie pozwolił mi
dokończyć.
- Wystarczy – uciął ostro.
- Co?
- Koniec. Wystarczy. Dziękuję za słowa, których nie chciałem słyszeć. Wydaje mi
się, że nasza rozmowa dobiegła końca – Spojrzał na mnie. W jego oczach pomimo
wkurzenia, zobaczyłam rozpacz i chciałam się dowiedzieć, czym była ona spowodowana.
Przybliżyłam się bliżej, nie poddawałam się. Położyłam dłoń na jego ramieniu, ale
strząsnął je.
- Co się stało? Powiedz mi – zachęcałam go.
- Nie. Koniec dyskusji. Idź spać czy cokolwiek wy tam, nastolatki, robicie.
Zachowywał się jak dziecko. Nie jak dorosły mężczyzna. Chciałam się dowiedzieć
czym to było spowodowane. I czy była to tylko skorupa, czy on taki był naprawdę. Nie
miałam porównania, dlatego musiałam to dopiero odkryć.
- Wiesz, my, nastolatki, to żaden zagrożony czy niebezpieczny gatunek. Nie
musisz o nich mówić w ten sposób. – Spojrzał na mnie powątpiewająco i znowu zaczął
bawić się rękami.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 17
- Edward, porozmawiaj ze mną – zachęcałam go. Uporczywie na mnie nie patrzył,
a ja gapiłam się na niego. – Mamy spędzić ze sobą sporo czasu, nie zachowuj się w ten
sposób.
- Nie chcę rozmawiać – mruknął. Jego dłonie powróciły na włosy.
- Proszę, panie Cullen – wymruczałam jego nazwisko.
Warknął na moje określenie i mocniej szarpnął za włosy, i odchylił się do tyłu na
kanapie, wyprężając klatę. Gdyby nie zależało mi teraz tak bardzo na poznaniu go,
gapiłabym się na nią, ale w tym momencie wolałam działać.
Niewiele myśląc, zrobiłam coś, aby zwrócić jego uwagę. Wiedziałam, że nie
powinnam, ale nad konsekwencjami postanowiłam pomyśleć później.
Wskoczyłam na niego, siadając na nim okrakiem. Nasze krocza były tak blisko
siebie, że aż bolało, żeby nie otrzeć ich o siebie. Jego bokserki były wypchane
i podejrzewałam, że był duży.
Natychmiast przykułam jego uwagę. Jego głowa natychmiastowo zwróciła się
w moim kierunku, zszokowane spojrzenie utkwił we mnie po raz kolejny.
- Proszę. – Miło powiedziałam, przesuwając się odrobinę na jego kolanach. Bliżej
jego krocza.
Tym, co zauważyłam, było to, że mnie nie dotknął. W ogóle.
- Oszalałaś! – krzyknął na mnie. – Złaź ze mnie. Powiedziałem, że nie mam
zamiaru z tobą rozmawiać. Ogłuchłaś?!
W tym momencie byłam tak blisko, że nacisnęłam na jego fiuta, a wyraz jego
twarzy zmienił się diametralnie.
Och, to było tak cholernie dobre, potrzebowałam tego.
Niemalże natychmiastowo zrzucił mnie ze swoich kolan na kanapę i stanął na
nogi. I nie był jedynym, który tutaj stanął. Leżałam na kanapie i gapiłam się na niego,
a moje spodenki były przekrzywione i więcej odkrywały niż zakrywały.
- Ogarnij się, kobieto! – powiedział do mnie, wskazując na dół mojego ciała.
- Och, i kto to mówi – mruknęłam pod nosem, poprawiając ubranie.
- Jeśli będę chciał pogadać, sam to zaproponuję Nie potrzebuję dopingu.
- Widzę – bąknęłam.
Chyba dopiero po chwili zrozumiał, jak dwuznacznie brzmiały jego słowa.
- Kurwa! – ryknął.
- Edward – chciałam coś dodać, ale jego spojrzenie mnie powstrzymało.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 18
- Ani-kurwa-słowa więcej – warknął, patrząc na mnie szalenie. Ale mojemu
wzrokowi nie umknęło widoczne pożądanie w jego oczach.
Do tej gry potrzeba dwojga, panie Cullen.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 19
ROZDZIAŁ 2
Bella
Minęło kilka tygodni odkąd się tutaj wprowadziłam. Każdego dnia próbowałam
namówić Edwarda, żeby ze mną porozmawiał. Wypróbowałam na nim tyle sztuczek, że
ich zapas zaczynał mi się kończyć. Szantażowanie i dotykanie w ogóle nie skutkowało.
Chyba nawet wszystko pogarszało, ponieważ stał się jeszcze większą emo-suką.
Cały czas słyszałam, jak mamrocze do siebie i krzyczy o swoim beznadziejnym
życiu i sobie. Za każdym razem chciałam go pocieszyć, ale nie udawało mi się to,
ponieważ mnie od siebie odsuwał. I tak bardzo, jak myślał, że się poddam, chciałam go
poznać jeszcze bardziej.
Odniosłam mały sukces, kiedy dotknął delikatnie moją dłoń, gdy chciał mi coś
powiedzieć. I to nie było nic, czego oczekiwałam. Zwykłe słowa, głupi, beznadziejny
temat. Cieszyłam się tylko pod tym względem, że mnie w ogóle dotknął.
Nie mogłam zapomnieć o chwili, gdy na nim siedziałam. Czułam się, jakbym
znalazła się na właściwym miejscu. Tak dobrze było go czuć pod sobą. Nawet jeśli
wrzeszczał na mnie, że jestem szurnięta. To samo mogłam powiedzieć o nim, dlatego się
nie obrażałam. Był taki ciepły i twardy, że doprowadzało mnie do szaleństwa to, że nie
mogłam do tego powrócić. Cholerny Cullen!
Właśnie to zdarzenie i jego częste chodzenie nago, a także wizje powstałe w mojej
głowie, doprowadziły do bólu mojego nadgarstka. To było nieznośne. Oglądanie,
wyobrażanie go sobie, a nieposiadanie, sprawiało, że musiałam sobie radzić sama. A to
i tak było niewystarczające i cholernie frustrujące.
Dwa dni przed weekendem, kiedy miałam wrócić do szkoły, wcieliłam w życie mój
nowy plan.
Weszłam do jego pokoju i zamknęłam za sobą drzwi na klucz, który włożyłam do
stanika. Nazwijcie mnie chorą, obłąkaną, byłam po prostu zdesperowana, zupełnie jak
on, i chciałam poznać prawdę.
Leżał w swoim wielkim łóżku w czarnym pokoju. Jedynym światłem było to
zewnętrzne i srebrne elementy na ścianach oraz niektóre jaśniejsze meble. Był
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 20
odwrócony do mnie tyłem, nie wiem czy słyszał, jak weszłam, ale nie poruszył się. Wypiął
tyłek w stronę drzwi. Muszę dodawać, że był nagi?
Podeszłam do łóżka i spojrzałam na niego. Spał. Wyglądał jak anioł, wyciągnięty
prosto z niebios. Albo zrzucony, przez swój popieprzony charakter. Cokolwiek.
Obeszłam je i położyłam się naprzeciwko. Ułożyłam twarz na wprost jego
i obserwowałam, jak śpi. Miał kilka zmarszczek mimicznych na twarzy, które mogły być
spowodowane jego ciągłym krzywieniem się i zamartwianiem. Może kiedyś śmianiem, no
i mijającymi latami. Chociaż to, co on mówił, że jest stary, było tak cholernie śmieszne
i żałosne. Nawet bardziej niż te całe skandale Hollywoodzkich gwiazdeczek. Cholera, on
był jakby jedną z nich, ale cóż… był trochę inny, a mi chodziło o Brangelinę i tym
podobnych.
Poruszył się delikatnie i zaczął coś mamrotać, ale na szczęście nie było to nic
z serii „jestem żałosną kupą gówna”. Szkoda, że jeszcze nie wytapetował sobie wielkiego
napisu „leave me alone” na każdej ścianie w domu.
Zrobiłam coś, co zawsze chciałam uczynić. Wplotłam palce w jego włosy. Były
takie, jak myślałam. Delikatne i gładkie, zbyt miękkie, aby tak nimi pociągać, jak on to
robił. Mój ruch spowodował jego ponowne mamrotanie i mruczenie? Tak to przynajmniej
zabrzmiało, dlatego nie wyciągnęłam ręki z jego włosów, tylko zaczęłam delikatnie
drapać skórę jego głowy. Tym razem nie wydawało mi się, faktycznie zamruczał, a po
chwili zamarł, a wraz z nim moja ręka.
Wyszarpnął głowę z dala od mojej dłoni, otworzył na mnie szeroko oczy,
wystraszony i zszokowany, i szarpnął się. Ale nie przewidział tego, jak blisko był
krawędzi, dlatego zwalił się z łóżka z wielkim hukiem. A razem z nim usłyszałam
wiązankę siarczystych przekleństw.
- Nic ci nie jest? – Zbliżyłam się na łóżku do niego, patrząc w dół. Był zaplątany
w kołdrę, na której leżał, a jego przyrodzenie było zdecydowanie odkryte. Cholera, był
naprawdę duży, co mogłam zauważyć przez jego niewielką erekcję. Zazwyczaj, gdy
chodził nago po domu, co rzeczywiście robił, a myślałam, że tylko żartuje, nigdy nie
widziałam go w całej okazałości, chociaż nawet wtedy był imponujący. Jeśli teraz był
taki, to jak musiał wyglądać w pełnym wzwodzie? Jęknęłam na tą myśl i musiałam
ścisnąć nogi.
- Jak bardzo pojebana jesteś, kobieto?! – krzyknął i walnął mnie poduszką prosto
w głowę.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 21
- Hej! – zaśmiałam się, gdy grzmotnął mnie nią kilka razy pod rząd.
- Co cię napadło, żeby wparować do mojego pokoju, a dopiero do łóżka i dotykać
mnie?! Czy nie dałem ci wystarczająco do zrozumienia, że nie chcę z tobą rozmawiać?!
Odpowiedz! – Nadal walił mnie nią.
- To może przestań mnie nawalać tym kawałkiem gówna?! – krzyknęłam do niego.
- To nie jest żadne gówno! To poduszka z jedwabiu, prosto z Indii! – warknął
i wstał, nadal mnie nią lejąc.
Wywróciłam się do tyłu, kiedy on już robił to po całym moim ciele. To było nawet
zabawne.
- Co za różnica! Poduszka jest poduszką! Kawałkiem czegoś! Wielkie mi rzeczy! –
Zachichotałam.
Zobaczyłam, że się przemieścił w momencie, gdy na chwilę jego ruchy zwolniły.
Teraz górował nade mną. Był na kolanach, a ja zostałam umieszczona między nimi, gdy
on powrócił do masakrowania swojego indyjskiego gówna na mnie.
- Nie mów tak! Trzeba szanować pracę innych!
- To czemu tego nie robisz?! Właśnie psujesz moją pracę, którą wykonałam na
moich włosach, a także biednych Azjatów, którzy męczyli się, aby wykonać ten kawałek
czegoś – krzyknęłam do niego.
I nagle przestał. Wykorzystałam jego moment zdezorientowania i powaliłam na
łóżko, siadając na nim. To go jeszcze bardziej wytrąciło. A po chwili poduszka została
przyciśnięta do mojej twarzy. Zachichotałam w nią na jego dziecinne zachowanie
i zaczęłam się siłować buzią, wciskając ją bardziej w materiał. Był silny, ponieważ nie
puszczał, ale wiedziałam, że nie można trzymać wiecznie rąk w górze, dlatego w końcu je
opuści.
I właśnie to zrobił, a ja nie panowałam przez chwilę nad resztą ciała i poleciałam
prosto na niego, a moja twarz wylądowała na jego.
- Ouuu – wymamrotałam, wyczuwając moje usta na jego. Cholera, marzyłam o tej
chwili wieczność i ona nareszcie nadeszła.
Robiąc to, co zawsze, czyli postanawiając pomyśleć nad konsekwencjami później,
przycisnęłam swoje wargi do niego z jękiem. Zaczęłam go całować. Jego miękkie wargi
pozostały w stanie spoczynku, a kiedy poruszyłam się na jego ciele, chcąc go jakoś
otrzeźwić, on zrobił to. Odwzajemnił pocałunek, łapiąc mocno za moją szyję, a moje wargi
atakując swoimi oraz językiem i zębami. Kolejny jęk uciekł z mojego gardła. Ten moment
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 22
był idealny. Wyobrażałam go sobie setki razy i nigdy nie było to tak dobre, jak
w rzeczywistości. Jego wargi były zaborcze i spragnione, a ręce mocne i niedelikatne.
Przewrócił nas w ten sposób, że wcisnął mnie w łóżko, kładąc się całym sobą na
mnie i nadal molestując ustami. Ani trochę nie przeszkadzało mi bycie w takiej pozycji.
To było po prostu świetne. Kolejny, mało atrakcyjny, dźwięk opuścił moje wargi. Ale
wcale go nie odstraszył, poczułam jego podniecenie na moim brzuchu.
Kiedy już zabrakło mi powietrza, odsunął się ode mnie i spojrzał mi prosto w oczy.
Te dwa pieprzone, zielone magnesy wgapiały się we mnie z ogromną intensywnością.
Tak wiele emocji się w nich kotłowało, że byłam zdziwiona, że tak można.
Nagle, jakby otrzeźwiał, odsunął się ode mnie i rzucił na plecy, zakładając dłonie
na twarz i jęcząc.
Nie wiedziałam, co się z nim dzieje, a w tym momencie martwiłam się o niego,
dlatego wstałam i przysunęłam się, pytając o co chodzi.
- Zostaw mnie - wymamrotał, szarpiąc swoje włosy.
W ogóle nie przeszkadzało mi to, że był nagi. I pobudzony. Chciałam jedynie jego.
I nie czułam się niekomfortowo.
- Najpierw całujesz mnie jak wariat, a później każesz zostawić? Coś chyba jest nie
tak – zaczęłam moją mowę. – Chcę z tobą porozmawiać. Teraz, po tym, co się stało,
myślę, że szczególnie powinniśmy to zrobić. Nie chcę, żebyś czuł się niezręcznie w moim
towarzystwie, dlatego…
- Jeśli tego nie chcesz, to po prostu zostaw mnie w spokoju – zirytował się.
A nie mówiłam? Tapetowanie „leave me alone”…
- Edward, proszę, porozmawiaj ze mną – ruszyłam moją ręką, ponieważ chciałam
dotknąć ją jego twarzy, a przy okazji, zupełnie przypadkowo, otarłam nią o jego
nabrzmiałego kutasa.
- Kurwa! – krzyknął, rzucając odrobinę biodrami. – Jeśli stąd nie wyjdziesz, ja to
zrobię – powiedział i wstał, nakładając na siebie dżinsy, które leżały na fotelu.
Uniosłam na niego brew. Siedziałam na łóżku pobudzona, dysząca i mokra, a on
mnie wyganiał. Co z nim było, do cholery, nie tak? Myślałam, że faceci marzą o takich
sytuacjach, a on zachowywał się jak kobieta z PMS, jak nie gorzej. Nie miałam zamiaru
się ruszyć.
Kolejny jęk frustracji opuścił jego usta, kiedy szedł do drzwi. Czekałam tylko na
jego reakcje. Złapał za klamkę i pociągnął za nią. Drzwi były zamknięte, oczywiście.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 23
- Do kurwy, ty naprawdę jesteś chora?! Dlaczego ja jeszcze z tobą w ogóle
mieszkam, zamiast odesłać cię do rodziców?! – krzyknął, szarpiąc się z klamką. Trochę
zabolało, że chciał się mnie pozbyć, ale byłam zbyt pewna siebie, aby przejąć się jego
mało istotnym gadaniem na ten temat. – Gdzie jest ten cholerny klucz? – wrzasnął na
mnie, odwracając się w moją stronę. Jego twarz była czerwona i zmarszczona ze złości.
Po prostu się do niego delikatnie uśmiechnęłam i obrysowałam palcem, bardzo
delikatnie i subtelnie, dekolt, przejeżdżając nim po linii piersi.
Oczy ledwo co nie wyszły mu z orbit, gdy tak gapił się na mnie. Sapnął ze złości i
zmrużył na mnie oczy.
- Jeśli go chcesz – zaczęłam, rysując ósemkę na moim rowku. – Przyjdź po niego. –
Rzuciłam mu uśmiech.
Warknął na mnie i wszedł do drugiego pomieszczenia. Miałam tylko nadzieję, że
nie ma gdzieś zapasowego klucza. Modliłam się o to do momentu, kiedy wrócił z
uśmiechem na ustach i czterema krawatami w dłoni. Podszedł do łóżka i zrzucił z niego
pościel. Poduszki i resztę kołdry, którą zerwał spode mnie, co spowodowało, że
wylądowałam jak długa na całym łóżku.
- Och, idealnie – mruknął do siebie. Podniosłam się, aby zobaczyć, co on
wyprawia.
- Leż – warknął tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Zaczął zawiązywać moją stopę krawatem, a następnie zrobił to samo z drugą i
obie przyczepił do ramy łóżka. Poruszyłam nogami, mocno je przymocował.
- Co ty, do kurwy… - chciałam się go zapytać, ale mi nie pozwolił.
- Zamknij się i leż.
Och, a więc jednak zdecydował się na coś. Cholera, wchodząc tu nie liczyłam na
tyle. Chciałam tylko pogadać, a to było nawet lepsza. Cholera, zawsze chciałam być przez
niego zdominowana. Kurwa, to było dobre. Kolejna fala zalała moja bieliznę i ruszyłam
biodrami, co za bardzo mi nie pomogło, ponieważ byłam związana.
Teraz przeszedł do moich rąk, które przywiązał do górnej ramy. Byłam
rozciągnięta i przywiązana na całym łóżku. To powinno mnie trochę niepokoić, ale
cholera, nie mogłam poradzić nic na to, że to było gorące i podniecało mnie.
Edward stanął w nogach łóżka i obserwował mnie. Na jego ustach gościł pełen
zadowolenia uśmiech. Na moje wpłynął podobny.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 24
Po chwili znalazł się nade mną. Zaczął drażnić nosem moją szyję, chuchając
jednocześnie na nią ciepłym powietrzem z jego ust. Automatycznie odchyliłam głowę do
tyłu, udostępniając mu więcej miejsca.
- Taka gotowa, huh? – wymamrotał, łapiąc ustami moje ucho i przygryzając je.
Poczułam jego rękę na moim biodrze, która sunęła do góry. Moje ciało było
naelektryzowane jakimiś niesamowitymi siłami, które czułam przechodzące od niego. To
uczucie było niesamowite. A każdy jego gest był jak pozostawiony ślad ognia.
Moja koszulka zaczęła się podwijać, kiedy on sunął ręką wzdłuż mojego boku.
Czułam jego język na mojej szyi, a kiedy jego zęby zetknęły się z moją skóra, musiałam
wydać z siebie dźwięk zadowolenia. Moja górna część ubrania była już tak wysoko, że
mój brudnoróżowy, koronowy stanik był na jego widoku. Odsunął buzię od mojej szyi,
a ja na ten brak kontaktu chciałam zacząć krzyczeć, cholera.
- Hmmm, to te cycki, którymi torturowałaś mnie już pierwszego dnia, prawda? –
zapytał. Nie wiem czy mnie, czy siebie, ponieważ patrzył na nie, kiedy podsuwał
koszulkę jeszcze wyżej.
- Hmmmph – wydostało się z moich ust. W roli potwierdzenia, tak mi się wydaje.
Złapał je delikatnie przez materiał. Ścisnął je, a cichy pisk wypłynął ze mnie
zanim zdołałam się powstrzymać.
- Podoba ci się to, prawda? – wyszeptał miękko, nawet na mnie nie patrząc.
Znowu powrócił do mojej koszulki i podciągnął ją na moja twarz, aż zasłonił mi
wszystko. Myślałam, że to taka jego gra, dopóki go nie usłyszałam.
- Tak strasznie mi przykro, że muszę cię tutaj zostawić – prychnął obojętnie,
grzebiąc w moim staniku i zabierając z niego klucz. – Bardzo niemiło było cię tu widzieć
– Kolejny raz prychnął i ciepło jego ciała znikło.
- Co ty… - Chciałam za nim krzyknąć, gdy usłyszałam dźwięk przekręcanego
klucza.
- Do zobaczenia, Bello – zaśmiał się i trzasnął drzwiami.
Kurwa, czy ten pieprzony Edward Cullen naprawdę zostawił mnie przywiązaną
w jego pokoju? Kurwa, bo zaraz dojdę. Ja pierdole, jestem pojebana…
Zastanawiałam się czy był gejem, że zostawił mnie taką napaloną i związaną
w jego własnym łóżku, czy chciał mi dać nauczkę. Co z nim było nie tak? Czyżby moje
zachowanie było aż tak natrętne, że chciał się na mnie odegrać? Ale on był dorosłym
mężczyzną, dlaczego miałby się tak zachowywać? Zachowywać jak nastolatek. Ale
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 25
przecież
zemsty nigdy nie należy marnować
1
.
I może wtedy, gdy miał okazję, po prostu to
zrobił? Nie miałam pojęcia. Nie chciał ze mną w ogóle gadać, dlatego nie miałam pojęcia,
o co mu chodziło i nie zapowiadało się, abym się tego dowiedziała.
Nie wiem ile już tu leżałam, ale było mi trochę niewygodnie i zimno. Pokręciłam
trochę głową, aby ściągnąć koszulkę z mojej twarzy i w końcu mi się udało, choć nie
zeszła tak nisko, jakbym tego chciała.
Zastanawiałam się, kiedy przyjdzie i mnie stąd uwolni. Szarpnęłam ręką, aby
sprawdzić stan węzła. Ani trochę. Był bardzo mocno zawiązany i ciężko byłoby mi się
z tego wyplątać. Nie pozostało mi nic innego, jak poleżeć tu i poczekać. Nie starałam się
nawet krzyczeć, bo wiedziałam, że to na nic się nie zda. Ciekawe co moi rodzice by o tym
pomyśleli…
Rozejrzałam się po pokoju i nie zobaczyłam żadnych prywatnych zdjęć. Nie było
takich fotografii, jak na korytarzu. Puste ściany, proste meble, zero pamiątek. Jedynie
niewielka biblioteczka wypełniona po brzegi. Jedyne prywatne rzeczy w tym
pomieszczeniu. Żadnego telewizora, laptopa. Nic. Jak on żył?
Na prawo od łóżka były drzwi, zapewne do łazienki, a naprzeciwko nich do
garderoby. Koło okna stał wielki fotel, na którym siedząc, można było wyglądać za okno,
które akurat było zasłonięte i nie przebijało porannego światła, przez co pokój pogrążony
był w ciemnościach.
Westchnęłam, nudząc się tą bezczynnością. Nie byłam przyzwyczajona do takiego
bezczynnego leżenia. Nawet, gdy oglądałam film, nie potrafiłam usiedzieć spokojnie, bo
się niecierpliwiłam i co chwilę zmieniałam pozycję. Nie potrafiłam siedzieć spokojnie,
byłam raczej z tych narwanych.
Wkurzona, zaczęłam się rzucać i warczeć, ale to mi nie pomogło i byłam nadal
wkurzona i znudzona, a więzy nawet się nie ruszyły. Co do kurwy?! Ile czasu ma zamiar
mnie tu trzymać?
- Edward?! – spróbowałam zawołać. Poczekałam kilka minut, ale nie usłyszałam
żadnego najmniejszego odgłosu. Żadnego szelestu, niczego.
O ile było to możliwe, położyłam się wygodniej i spróbowałam zasnąć. Było mi
trochę chłodno, ale po chwili już usnęłam.
1
„Amore 14”
Federico Moccia
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 26
- Kurwa, Edward, tak! – krzyknęłam, gdy Edward pchał we mnie z całą siłą, na
jaką tylko było go stać. Nigdy nie spodziewałam się, że było to możliwe, ale okazało się
prawdziwe.
- Lubisz tak brutalnie, co, kwiatuszku? – warknął do mnie. Złapał mocniej moją
nogę na jego ramieniu, aby mnie trochę unieruchomić, gdy przesuwałam się po blacie
kuchennym.
- Z tobą zawsze – szepnęłam, a jęk rozkoszy pozbawił mnie możliwości dalszego
mówienia. Odrzuciłam głowę w tył, a moje usta otworzyły się szeroko, lecz nie wypłynął
z nich żaden dźwięk.
- Jesteś taką bezwstydną dziwką – ugryzł mnie w łydkę i pociągnął za mój sutek.
Musiałam się mocniej przytrzymać blatu, aby nie polecieć do tyłu i znaleźć się w naszej
kolacji. Jęknęłam na to co zrobił i mocniej wbiłam stopę w jego tyłek. Ten zajebisty tyłek.
- Ale twoją dziwką – warknęła, gdy pieprzył mnie tak, jak tylko on potrafił.
Czułam się niesamowicie. Nigdy nie było mi lepiej. Zawsze czułam się wspaniale, gdy
przejmował kontrolę nade mną i moim ciałem. To było uczucie nie do opisania. Poruszał
się we mnie i doprowadzał mnie na najwyższe szczyty. Widok jego skupionej
i podnieconej twarzy, sam w sobie mógł wywołać orgazm i patrzenie było aż bolesne, gdyż
jego piękno porażało moje oczy. Jak ktoś tak cudowny z wyglądu i w łóżku, mógł w ogóle
istnieć? Kurwa.
- Tylko moją – wymamrotał i pochylił się, rozciągając niemiłosiernie moją nogę,
aby mnie pocałować. Wysunęłam się bliżej i spotkałam jego usta w połowie drogi. Nie był
delikatny. Pchał we mnie z siłą i tak samo mnie pocałował, wdarł się językiem głęboko
w moje usta i pieprzył je nim. Jęczałam, jak opętana i zwariowana.
- Taaaaak – wyjęczałam w jego usta.
Odsunął się ode mnie i patrzył z kpiącym uśmiechem, jakby czegoś oczekiwał.
Jakby było coś, czego jeszcze pragnął, ale nie miałam pojęcia co to było. I nie miałam siły,
aby o tym myśleć, więc po prostu darowałam to sobie i wygięłam plecy w łuk, gdy uderzył
w mój punkt G. Gorąco i wrażenie odrętwienia przeszyło przez moje ciało, a moje ścianki
ścisnęły mocniej jego nieugiętego fiuta.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 27
- Kurwa – warknął i złapał w palce moją łechtaczkę, pocierając ją energicznie
i podszczypując. – Bella – powiedział twardo, lecz lekko zdyszanym głosem. – Kochanie –
warknął.
To był dla mnie ten moment. Rozpadłam się na milion malutkich kawałeczków,
mocno go ściskając i wrzeszcząc, gdy dochodziłam. Jego palce torturowały moją
łechtaczkę, sprawiając, że mój orgazm był jeszcze silniejszy.
Po chwili zdarzyło się coś, czego się nie spodziewałam. Jakaś dziwna substancja
pokryła brzuch Edwarda i nie miałam pojęcia, skąd się wzięła.
Edward zerknął szybko na brzuch, potem znowu na moją cipkę i na mnie. Głośno
warknął, niemalże zaryczał. Patrzyłam na niego zszokowana, wciąż dysząca
i dochodząca. Nie wiedziałam, co się stało.
- Kurwa, kotku – sapnął, patrząc mi prosto w oczy. Pochylił się bliżej. – Jesteś
zajebista – zamruczał, pierwszy raz od początku naszego stosunku będąc dla mnie
miłym. Nie wiedziałam o czym dokładnie mówił.
- Huh? – sapnęłam, wbijają stopę w jego tyłek i jęcząc, nawet po orgazmie, na
uczucie jego wewnątrz mnie. – Edward – wymruczałam, patrząc na niego z pod rzęs. Mój
oddech wciąż był urywany, a ciało stało w płomieniach, choć było zrelaksowane i błogie.
- Zajebista – warknął, uderzając we mnie głębiej i dochodząc, krzycząc moje imię
i wiązankę siarczystych przekleństw. Jego głowa była odchylona do tyłu, jego zajebista
szczęka mocno zaciśnięta, a biodra zwalniały.
Po chwili trochę się uspokoił, choć nadal zachowywał się odrobinę jak szaleniec.
Zrzucił moją nogę ze swojego ramienia i oplótł nią swoją talię, pochylając się nade mną.
Był zaraz przy mojej twarzy.
- Co to… - spróbowałam zapytać go o tą dziwną substancję na jego brzuchu, ale
nie pozwolił mi dokończyć, nakrywając swoimi ustami moje.
- Twój wytrysk, kochanie – wymamrotał w moje usta i mocno mnie pocałował, a ja
zaczęłam odlatywać ponownie. Nie tylko przez jego dotyk, ale przez to, co mi powiedział.
Wytrysk? Co ja, do cholery, zrobiłam? Nie wiedziałam, czy to było coś dobrego, czy
powinnam się wstydzić, ale jego usta i ręce nie pozwoliły mi się dłużej nad tym
zastanawiać.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 28
ROZDZIAŁ 3
Bella
Obudziłam się zdyszana i spocona, pociągnęłam ręką i okazało się, że już nie
jestem uwięziona, ale wciąż znajduję się w łóżku mojego opiekuna. Nadal nie było po nim
śladu.
Zastanowiłam się chwilę nad tym, co właśnie się stało. Miałam jeden z licznych
snów erotycznych z Edwardem w roli głównej. Jeszcze nigdy nie był on tak realistyczny
i tak wyjątkowy. Ale także zaskakujący. Najdziwniejsze było to, że skutkował on
pewnym zjawiskiem. A mianowicie osiągnęłam orgazm. I to przez sen. Mając
w wyobraźni wyłącznie nas i wizję jego pieprzącego mnie. Czy stało się to za sprawą tego
pocałunku? Jego dotyku? To było bardzo możliwe. Ten sen był najbardziej intensywny ze
wszystkich. Jeszcze nigdy nie osiągnęłam spełnienia podczas snu.
Rozejrzałam się, oddychając głęboko i próbując doprowadzić się do względnego
porządku. Spojrzałam na moje wolne ręce. Coś zwróciło moją uwagę. Palce u jednej ręki
były pokryte jakąś substancją i wciąż odrobine mokre. To przywiało mi na myśl, że nie
tylko osiągnęłam orgazm przez sen, ale także się dotykałam. I to sprawiało, że mój senny
orgazm wydawał się bardziej możliwy. Jasna cholera, co się ze mną działo?
Nigdy nie byłam choćby bliska tego, co się właśnie wydarzyło. Nie czułam już
niewygody wywołanej związaniem. Czułam się żywa i wolna. To musiał być naprawdę
mocny i intensywny sen, tak samo orgazm.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i wytarłam rękę w chusteczkę leżącą na szafce
nocnej. Wstałam z łóżka i ruszyłam do drzwi. Po ich otwarciu, nie zobaczyłam nikogo na
korytarzu. Weszłam do mojego pokoju i spojrzałam na zegarek. Okazało się, że spałam
z jakieś dobre trzy godziny i nikt mnie nie obudził. Jak on mógł na to pozwolić? Spałam
w jego łóżku! Nie miałam nic przeciwko temu, ale to było sprzeczne z nim samym. Może
jednak w jego sercu pozostała jakaś nieużywana dobroć…
Po chwili zdałam sobie sprawę, że zgłodniałam, więc nałożyłam jakieś klapki
i zeszłam na dół. Na pierwszy rzut oka nie było nikogo widać. Emmetta nie było
w kuchni, pomimo że była pora obiadowa. Na wyspie znalazłam talerz owinięty folią
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 29
z moim imieniem. Kochany, przygotował mi coś do jedzenia. Ściągnęłam ją, znajdując ryż
z kurczakiem curry. Włożyłam to do mikrofali i odgrzałam. Gdy czekałam, nalałam sobie
soku pomarańczowego i zachłannie wypiłam. Po tej całej sesji byłam nieźle spragniona.
Nie tylko picia.
Gdy jedzenie się zagrzało, wzięłam je i usiadłam przy wyspie. Zaczęłam jeść,
nucąc pod nosem. W domu panowała grobowa cisza. Zastanawiałam się, gdzie się
wszyscy podziali.
Przypomniałam sobie pocałunek z Edwardem. Był on najlepszym, jaki
kiedykolwiek miałam. To było nie do opisania. Czułam, że chcę pochłonąć go całego, że
w tej chwili nie istnieje nic innego oprócz naszej dwójki.
A później ta akcja z krawatami? Pomimo mojego wieku, wiedziałam co nieco
o grze wstępnej i różnych takich, ale nigdy nie myślałam, że tak szybko zostanę w coś
takiego wplątana. Pomimo tego, że nic nie zrobiliśmy, na początku byłam lekko
zaniepokojona. Później, wiedząc, że to Edward, maksymalnie się rozluźniłam i zaczęło mi
się to podobać. Dominacja, związanie. Nie byłam jakąś masochistką, ale to wydawało mi
się naprawdę seksowne i pociągające. Dlatego mu na to pozwoliłam. W tamtej chwili nie
myślałam, że za chwilę mogę stracić dziewictwo. W mojej głowie panował chaos i jedyną
spójna myślą było to, że chcę go mieć tylko dla siebie, że moje ciało pragnie jego i jego
dotyku. Byłam przez niego zawładnięta. Ale to on wykazał się większą kontrolą
i sprytem. Uwięził mnie i uciekł. Jak słaby człowiek, jak tchórz. A może i dobrze, że się
tak stało? Co niby mielibyśmy powiedzieć rodzicom o tym, co mogło się wydarzyć?
W tamtym momencie o tym nie myślałam, teraz stało się to bardziej realne
i zrozumiałam, że to nie było takie łatwe i przyjemne. To miało swoje konsekwencje.
Pragnęłam go każdą cząstką siebie, nie mogłam tego ukryć. Miałam przeczucie, że
on także mnie pragnie, ale nie okazuje tego, tak jak ja. Był chłodny i zdystansowany. Jak
przystało na dorosłego. Ale ja wiedziałam, że wciąż pozostało w nim coś z nastoletnich
lat.
- Puk, puk – usłyszałam za plecami i zastygłam z widelcem przed moją otwartą
buzią. Po chwili oprzytomniałam i obróciłam się. Zobaczyłam go w drzwiach do kuchni.
Kompletnie ubranego. Miał na sobie przecierane, jasne brązowe rurki z paskiem, szary
sweter i białe trampki. Na nadgarstku miał brązowy zegarek. Gdybym to było możliwe,
moja szczęka znajdowałaby się właśnie na podłodze. Jak w zwykłych spodniach i swetrze
mógł wyglądać tak kurewsko seksownie? Do tego te jego rozwiane włosy. Ja pierdole.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 30
Jego twarz nie była chłodną maską, w końcu. Miała neutralny wyraz, mogłabym nawet
powiedzieć, że całkiem miły.
Gapiłam się na niego, nie wiedząc, co powiedzieć. To on mnie związał i porzucił,
do tego był dorosły, niech on coś wymyśli.
- Widzę, że wstałaś – powiedział. No brawo, zauważyłeś….
- Tak – odpowiedziałam zwięźle, wciąż się na niego gapiąc.
- Jak drzemka? – zapytał, wchodząc do kuchni. Zmierzał powolnym krokiem
w moją stronę, aby jednak stanąć po przeciwnej stronie.
- W porządku – dokończyłam jedzenie, wciąż go obserwując. Dopiłam sok
i czekałam aż coś powie. Cokolwiek. Odstawiłam szklankę na blat i wciąż się na niego
patrzyłam.
- To dobrze – pokiwał głową i odwrócił wzrok.
- Mhm – dałam mu w odpowiedzi. Zerknął na mnie ponownie, a później podszedł
do lodówki, aby wyciągnąć z niej butelkę wody.
- Jakieś plany? – zapytał, choć nigdy ze mną nie gadał. Co mu się stało, do
cholery? Nie dość, że się ubrał, to jeszcze zaczyna przemawiać.
- Nie wiem.
- Kolejny nudny dzień w domu? – kontynuował.
Nie mogłam już wytrzymać tego gówna.
- Co do kurwy?! – krzyknęłam na niego. Jedynie uniósł brew, niewzruszony.
- Język – powiedział, odstawiając butelkę na blat.
- Nie masz mi nic do powiedzenia po tym, co stało się na górze? – wskazałam
palcem w tamtą stronę. Wydawało mi się, że moje oczy mogą wkrótce zacząć ciskać
gromy.
- A co miałbym ci powiedzieć? – zapytał spokojnie.
- Może na początek, co to było, do cholery?! – ponownie się uniosłam.
- O czym mówisz? O twoim wtargnięciu do mojego pokoju?
- To akurat było najmniej istotne! – powiedziałam.
- Czyżby? Więc nie nauczono cię, aby szanować czyjąś prywatność? – uniósł brew
i oparł się o blat.
- Oczywiście, że tak! Jestem wychowana bardzo dobrze.
- To co zrobiłaś temu zaprzecza, czyż nie? – zapytał.
Popatrzyłam się na niego zwężonymi oczami.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 31
- Nie o tym chcę rozmawiać! Zostawiłeś mnie w swoim łóżku związaną! Co to o
tobie świadczy?! - wrzasnęłam.
- Po pierwsze, nie krzycz – pokazał gest dłonią, żebym się uspokoiła. – Po drugie,
zasłużyłaś na to. Po tym wszystkim co robiłaś, to było najłagodniejszą karą.
- Karą? Ty chcesz mnie karać? Nie, właściwie już to zrobiłeś! Co to ma w ogóle
znaczyć?! – Spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami.
- To nauczka. Ostrzeżenie przed tym, abyś więcej nie zachowywała się jak
zwariowany bachor i nie robiła tego, co robisz.
- A co ja niby robię?! – ponownie się uniosłam.
- Nie wiesz, co robisz? Uwodzisz mnie… - powiedział spokojnie, patrząc głęboko
w moje oczy. To był pierwszy raz, kiedy odbywaliśmy tak długo rozmowę. To było
całkowicie zaskakujące. Tak bardzo inne od naszych wcześniejszych relacji.
- Co? – zdziwiłam się. Nie nazwałabym tak tego. Ja jedynie chciałam zdobyć jego
uwagę. Ale po dłuższej chwili namysłu, zdałam sobie sprawę, że tak było. Uwodziłam go,
flirtowałam z nim. Ale bez wzajemności. I nie mogłam pozwolić, żeby tak myślał, choć
była to prawda. – To nie prawda! – Musiałam skłamać.
- A jak nazwiesz to wszystko co robisz? Byciem sobą? Graniem? Robieniem
z siebie głupka? Hmmm? No pytam się ciebie. – mówił, wciąż wwiercając się we mnie
wzrokiem.
Patrzyłam się na niego owładnięta pewnym rodzajem furii. Myślałam, co mam mu
do cholery powiedzieć?!
- Ale to nie daje ci prawda do związywania mnie i zostawienie w swoim łóżku. Jak
jakiś pedofil! Gwałciciel albo porywacz! Dlaczego mnie nie obudziłeś?
Na jego ustach zaczął igrać delikatny, miałam wrażenie, że ironiczny uśmieszek.
Przybliżył się do mnie. Dzieliło nas już tylko pół blatu. Spojrzał na mnie z uniesioną
brwią.
- A co miałem zrobić, gdy ty rzucałaś się na łóżku i dotykałaś sama siebie, jęcząc?
W tym momencie mnie zatkało. Totalnie. A więc widział mnie?! Ja pierdole.
Chyba się zaczerwieniłam i spuściłam wzrok. Widział, jak się zaspokajam? I to we śnie?
Jak ja musiałam wyglądać… I co on teraz o mnie w ogóle myśli?
- Nie chciałem ci przeszkadzać… - dodał spokojnie.
Gapiłam się na niego, nic nie mówiąc. Jego wyraz twarzy był przesiąknięty ironią.
- Dlatego zostawiłeś mnie w swoim łóżku, gapiąc się na nieletnią? To pedofilia!
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 32
- Nigdy nie powiedziałem, że się gapiłem. Po tym, jak cię rozwiązałem, zaczęłaś
się bardziej rzucać i zabawiać ze sobą. Odłożyłem krawaty i wyszedłem z pokoju –
wyjaśnił.
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam. Nie wiedziałam czy ma mi być głupio,
czy mam się śmiać. Nie miałam pojęcia, co mam ze sobą zrobić. Z natury nie byłam
wstydliwa, ale ta sytuacja wydawała mi się aż za dziwna. I poczułam odrobinę
zażenowania. Moja pewność siebie na chwilę się wycofała.
- Naprawdę to widziałeś? – zapytałam już spokojnie, prawie szeptem.
- Tak.
- I… - zaczęłam, lecz nie wiedziałam, co dokładnie chcę się jeszcze dowiedzieć.
- Tak? – zapytał.
- I… i co teraz? – podniosłam na niego wzrok.
- Co masz na myśli? – uniósł brew.
- Sama nie wiem – odpowiedziałam, skołowana.
Popatrzył się na mnie jeszcze chwilę i podniósł z blatu.
- Teraz. Teraz to ja idę do teatru – powiedział poważnie.
- Co? – zapytałam zaskoczona. – Przecież ty nigdy nie wychodzisz. To koniec
rozmowy?!
- To prawda, ale dzisiaj mam ochotę. Tak – powiedział, spoglądając na zegarek.
- Och, super. Czyli zachowujemy się jak gdyby nigdy nic? – zapytałam, aby mieć
pewność. Chciałam odpowiedzi, ale nie potrafiłam zadać pytań. Chciałam jakiejś reakcji,
ale nie miałam pojęcia, jak ją osiągnąć. Z jednej strony ulżyło mi, że tak chciał zostawić
sprawę, ale z drugiej wolałabym mieć wszystko wyjaśnione.
Popatrzył na mnie i jedynie wzruszył ramionami.
- Pięknie – warknęłam, wstając i chowając naczynia do zmywarki.
Odwróciłam się do niego, ale on był pogrążony czytaniem czegoś w swoim IPhonie.
- Więc ty naprawdę wybierasz się do teatru? – Nie mogłam w to uwierzyć. Byłam
ciekawa czy rzeczywiście się tam wybiera, choć za bardzo nie chciało mi się z nim gadać.
Pierwszy raz.
- Tak – pokiwał głową, nawet na mnie nie spoglądając.
Miałam ochotę krzyczeć na tą jego obojętność. Co się z nim działo? Aż do tego
ranka był niedostępny i szlajający się po domu. Wszystko go wkurzało, a tu nagle taka
zmiana. Jakby był zupełnie inna osobą. Nie miałam pojęcia, co o tym wszystkim myśleć.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 33
- Masz dziesięć minut – poinformował mnie.
- Co? – zdziwiłam się. – Na co?
W końcu na mnie spojrzał i zmierzył mnie wzrokiem.
- Na przygotowanie się. – Nasze oczy się spotkały.
- Po co?
- Idziesz ze mną – powiedział zwyczajnie.
- Co? – zapytałam zszokowana. Chciał, żebym poszła z nim do teatru? Czy ktoś
sobie ze mnie kpi? Ten dzień był tak inny od wszystkich, że pomyślałam, że ktoś mnie
chyba nabiera. Robi sobie ze mnie żarty. Zaraz pewnie wybiegnie ktoś z kamerą,
krzycząc „Mamy cię!”. Co, do cholery, się tu dzieje?!
- Czas cię trochę ukulturalnić – odpowiedział. Spojrzał na zegarek i powiedział –
Pozostało ci dziewięć minut – poinformował mnie, biorąc wodę i wychodząc z kuchni do
salonu.
Co tu się wyrabia?!
Oszołomiona poszłam na górę, nie wiedząc, co mam ze sobą zrobić, a przede
wszystkim, w co się ubrać.
Faceci nie lubią, kiedy chce się wyjaśniać konflikty. Nie lubią analizować każdego
pojedynczego faktu, tak jak robimy to my, kobiety. Zawsze zastanawiałam się, dlaczego.
Przecież także mają mózg i rozmyślają. Chciałam pogadać z Edwardem o tym, co się
stało. Dziwnie się czułam z tym, że widział mnie, jak się zaspokajam. To było w tym
najgorsze. To, że mnie związał, mogłam jeszcze przeboleć. Nie było to takie strasznie.
I w jakiś niewytłumaczalny sposób, zgadzałam się z nim, zasłużyłam na to. Ale nie
odczuwałam tego jako kary. Bardziej jako nauczkę, ale nigdy karę. Kara tak nie
wyglądała. Przynajmniej w mojej wyobraźni.
Chciałam przedyskutować z nim całą zaistniałą sytuację, ale on nie miał na to
ochoty. Nie chciało mi się drążyć tego, widząc jego stosunek do tej sprawy. Widziałam, że
nie miał ochoty. I musiałam powstrzymać mój narwany tyłek przed zadawaniem pytań
i wymaganiem odpowiedzi. To ja ich od niego oczekiwałam, to nie było coś, co on chciał
mi po prostu dać. A czegoś, co nie jest dobrowolne, nie chcę brać. Wolę szczere słowa
i czyny. Inaczej one nie mają sensu. Nie jestem jedną z psychicznych osób, które czerpią
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 34
radość ze słyszenia słów, które pomimo tego, że nie są prawdziwe, uznają je za takie,
gdyż wymyśliły je sobie w swojej głowie. To totalnie bez sensu.
Nie udało mi się z nim pogadać tak, jak bym tego chciała. Kiedy teraz tak o tym
myślałam, jasne, chciałam z nim pogadać, ale z drugiej strony naprawdę nie wiedziałam,
jakie dokładnie chciałam zadać pytania. I właściwie dobrze, że przerwał nasza rozmowę,
zmieniając temat. A może ja to zrobiłam?
Ale była jedna osoba, która była na bieżąco ze wszystkim, co się tutaj działo. Alice.
Ona wiedziała, jaki mam stosunek do Edwarda, jaki on jest. Po prostu wiedziała
wszystko. I zawsze mnie wspierała. Dlatego najlepszą opcją było po prostu powiedzenie
jej, co się tu, do cholery, dzieje. Jako, że nie miałam teraz najwięcej czasu, postanowiłam
napisać do niej po drodze do teatru. Nah, jak to brzmi… Idę do teatru…
Wyciągnęłam szybko jakieś ubrania i narzuciłam na siebie. Padło na czarne,
skórzane rurki, do tego czarna bluzka z baskinką, która opinała moje cycki, co wyglądało
naprawdę seksownie, mimo tego, że nie miała dekoltu. Do tego wzięłam czarną, skórzaną
kurtkę i czarne szpilki. Nawet siedemnastolatka może być seksowna… Do tego zestawu
dołączyłam złoty naszyjnik z grubych linek i czarną, małą torebeczkę. Włosy związałam
w niechlujnego, acz ładnego kucyka. Nie miałam czasu na szaleństwa. Użyłam jeszcze
moich ulubionych perfum od Gucciego i mogłam iść. Cofnęłam się po błyszczyk i telefon,
który wrzuciłam szybko do torebki i pognałam na dół. Byłam zadowolona, że makijaż
zrobiłam wcześniej. Składał się on z cienkiej kreski eyelinerem i wytuszowanych rzęs.
Na całe szczęście masakra poduszką i sen aż tak mi go nie zniszczyły. Dlatego też byłam
gotowa w jakieś dziesięć minut.
Zbiegłam na dół i stanęłam w salonie, czekając aż szanowny pan domu mnie
zauważy. Aktualnie był rozwalony na kanapie, oglądając Californication i ponownie
szarpiąc swoje włosy.
- Gotowa! – postanowiłam poinformować go o mojej obecności. Jego ręka zamarła
i wydawało mi się, że usłyszałam przeciągły jęk. Ale z nim nigdy nie byłam niczego
pewna. Raz mnie całował, a później kazał spadać. Hej, nie wińcie mnie, każdy mógłby
tego nie ogarnąć.
Stałam w miejscu, czekając, aż wykona jakiś ruch. Usłyszałam głośne
westchnięcie, po czym wyłączył telewizor i wstał. Odwrócił się i zaczął kierować w moją
stronę. Jego oczy zlustrowały całą moją sylwetkę. Jego twarz pozostała bez wyrazu,
kiedy skierował się w stronę drzwi, ze mną depczącą mu po piętach. Nie powiedział mi,
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 35
że dobrze wyglądam. On taki nie był, ale i bez tego wiedziałam, że wyglądam świetnie
i z pewnością mu się spodobałam. Takie rzeczy się po prostu wie. Zazwyczaj.
- Czy spektakle teatralne nie mają zazwyczaj miejsca wieczorem? – zapytałam,
ponieważ nie potrafiłam znieść ciszy.
- Na ogół – odpowiedział, przepuszczając mnie w drzwiach. Nie powiedział nic
więcej.
- Aha – skwitowałam, schodząc po schodach i zatrzymując się przy drzwiach od
garażu.
Otworzył go za pomocą pilota i wszedł, aby wyprowadzić auto. Po chwili zaraz pod
moje nogi podjechało piękne, czarne auto. Z tego co się orientowałam, Chevrolet. Lśniło
i było typowo sportowe. Musiało kosztować majątek. Było naprawdę zadbane. Po prostu
cudo. Ale i tak wolałam mojego ukochanego Astona.
Otworzył szybę od mojej strony i kazał wsiadać. Co za dżentelmen.
Usadowiłam się na bardzo wygodnym, skórzanym siedzeniu. Po chwili ruszyliśmy
z piskiem opon w stronę miasta.
Żadne z nas nic nie mówiło. Niemiłosiernie mnie to irytowało, ale skoro on nie
okazywał zainteresowania, postanowiłam mieć to w dupie.
Wyciągnęłam telefon i zaczęłam pisać sms’a do Alice.
Nigdy nie uwierzysz, co się stało. Sama wciąż w to nie wierzę. Szanowny Pan E,
przemówił! A do tego się ubrał… I to jak :3 Ale chyba nie to jest najbardziej zaskakujące.
Otóż w tym momencie jesteśmy w drodze do teatru. Czy ty to rozumiesz? On, świrnięty
Edward, zabiera mnie do teatru. Nie mam pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi… - B
Spojrzałam na niego, ale on był skupiony na drodze. Jedną rękę trzymał na
kierownicy, zręcznie prowadząc, a drugą wybijał jakiś rytm na swojej nodze. Może się
denerwował? To u niego było naprawdę możliwe, ale nie wiedziałam, z jakiego powodu.
Koleś był jedną, wielką, pieprzoną zagadką.
W aucie panowała cisza. Spojrzałam na drogę. Jechaliśmy autostradą w stronę
centrum miasta. W dali migały mi domy, wieżowce i drzewa. Kochałam to miasto. Było
naprawdę wyjątkowe i piękne. Byłam szczęściarą, że mogłam tu mieszkać.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 36
Po chwili, nie pytając się o zgodę, włączyłam radio i spojrzałam na Edwarda.
Zerknął na mnie z uniesioną brwią, ale po chwili ponownie odwrócił się w stronę drogi.
W radiu akurat leciała piosenka
Under
control.
Zaczęłam ją sobie nucić i zrobiłam
głośniej. Niestety, E musiał ją ściszyć. Dupek.
- Obejrzymy „Mistrza i Małgorzatę” – poinformował mnie. Więc dlatego ściszył. Po
chwili muzyka ponownie zaczęła być głośniejsza.
Zerknęłam na niego, a on przez chwilę patrzył na mnie. Zdziwił mnie jego wybór.
Coś słyszałam o tej książce i byłam jej ciekawa. Wzruszyłam ramionami i odwróciłam się
do okna, wznawiając śpiewanie.
Poczułam wibrację telefonu i sprawdziłam go.
Wiem, że jest coś, czego mi nie mówisz. Nie mógł od tak się zmienić. No, Bello, co przede
mną ukrywasz? :> - A
Skubana Alice, zawsze wiedziała, kiedy jej czegoś nie mówię. Jakby była jakimś
medium czy coś. Czasem była przerażająca. Po prostu wiedziała wszystko. Niczego nie
dało się przed nią ukryć. Zaśmiałam się i odpisałam jej.
Jak zwykle, niezawodna. ;) Spotkajmy się o 20 u Ciebie. Zapytam, czy mnie podwiezie. –
B
Zanim się zorientowałam, już miałam odpowiedź.
Ok, czekam! - A
Ściszyłam trochę muzykę i odwróciłam się w stronę kierowcy.
- Um, czy po sztuce będziesz mnie mógł zawieść do Alice? – zapytałam,
spoglądając na niego miło.
Zerknął na mnie i mogłam przysiąc, że na moje nogi także.
- A nie będzie na to za późno?
- O której kończy się sztuka?
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 37
- Jeszcze się nie zaczęła, a ty już pytasz o koniec – odpowiedział przemądrzale.
Fuknęłam na niego i się odwróciłam.
- O 20 mam być u Alice – poinformowałam go.
- Zobaczymy – odpowiedział i skręcił gwałtownie, parkując przed teatrem.
O rany, ten budynek był piękny! Wysoki, biały, z wielkimi, zdobionymi oknami,
oświetlony malutkimi lampeczkami. Jak mogłam go wcześniej nie widzieć?
Dookoła widziałam tłumy ludzi i pełno samochodów. Wszyscy kierowali się
w stronę wejścia.
- Idziesz? – zapytał mnie Edward, stojący już na zewnątrz. Otrząsnęłam się
i wysiadłam z samochodu.
Skierowaliśmy się w stronę wejścia. Ramię przy ramieniu. Mimo moich wysokich
szpilek i tak przewyższał mnie wzrostem. I nie miałam nic, a nic przeciwko temu.
Uwielbiałam wysokich facetów.
I potem nastąpiło coś, czego nie oczekiwałam. Poczułam jego rękę w dole moich
pleców. Moje ciało ogarnęły delikatne prądy, wywołane jego dotykiem. Kurwa.
Zerknęłam na niego, ale on uporczywie wpatrywał się w wejście, w stronę którego nas
prowadził. Moje ramię było oparte o jego twardy tors i gdybym przysunęła się trochę
bliżej, można by uznać, że się przytulamy.
Jako, że byłam sobą, przysunęłam się kawałek bliżej, a jego ręka wylądowała na
moim biodrze. Tym razem już zerknął na mnie i nasze oczy się spotkały.
- Ups – powiedziałam z niewinnym uśmiechem. W odpowiedzi uzyskałam niemal
niewidoczny, krzywy uśmieszek. Po chwili znów się odwrócił, gdyż wchodziliśmy właśnie
po schodach.
Wnętrze było jeszcze piękniejsze niż budynek. Oświetlony lampkami
i gdzieniegdzie świeczkami. Dominowała biel i złoto. Widziałam wielkie, zdobione
kolumny. Podłoga była chyba marmurowa i lśniła, odbijając światło. Byłam zachwycona
tym wnętrzem.
Ludzie zerkali na nas i posyłali uśmiechy lub kiwnięcia głową. Czyżby znali
Edwarda? Czy wynikało to jedynie z kultury, jaka panowała w luksusowych miejscach?
Zerknęłam na niego, ale wydawało mi się, że raczej nikogo nie znał, choć w odpowiedzi
także posyłał niewielkie uśmiechy, więc ja zrobiłam to samo, naśladując go.
Udaliśmy się w stronę kasy biletowej. Musieliśmy poczekać w kolejce.
Moje myśli do mnie powróciły.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 38
- Dlaczego? – zapytałam się go cicho. Zerknął na mnie z uniesioną brwią.
Widocznie myślał, że nadużywanie słów jest błędem, więc używał ich jedynie wtedy, gdy
było to konieczne.
- Dlaczego mnie tu zabrałeś? – ponowiłam pytanie, wyjaśniając, co mam na myśli.
- Już ci mówiłem – powiedział zwięźle.
- Tak, ale nie rozumiem tej całej twojej przemiany. Raz zatrzaskujesz przede mną
drzwi, później mnie całujesz, więzisz, podglądasz i nagle zabierasz mnie na miasto.
Naprawdę tego nie rozumiem – wyjaśniłam mu, używając odrobiny metafory.
Usłyszałam jego westchnięcie, gdy poruszyliśmy się o dwa miejsca do przodu.
- Nie zawsze musisz wszystko rozumieć. Ja też nie zawsze wiem, co się dzieje. Po
prostu zapomnijmy o tym co się stało dziś rano. – Zmarszczył brwi i złapał się za nasadę
nosa.
- Ale ja nie chcę o tym zapominać! – poinformowałam go, będąc już trochę
wzburzona.
- Jak chcesz, po prostu o tym nie gadajmy, nie widzę potrzeby – powiedział
spokojnie, ale poczułam, że jego ręka na moim ciele zaczęła się zaciskać.
- Ale ja tak! To nie jest normalne. Dziwnie się z tym czuję! – wyznałam mu,
patrząc się uporczywie w jego twarz. Wciąż na mnie nie patrzył.
Pomimo tej całej mojej śmiałości, to, co zdarzyło się w sypialni, było dla mnie
trochę zawstydzające. On był dorosłym mężczyzną, przyjacielem moich rodziców, a ja
tylko nastolatką. Pewność siebie nie musiała istnieć zawsze. To była trochę żenująca
sprawa.
Kolejne westchnięcie opuściło jego płuca.
- Zróbmy tak. Ty widziałaś mnie nago, ja widziałem cię w moim łóżku
w niejednoznacznej sytuacji. Uznajmy, że jesteśmy kwita. Tylko, proszę, nie
rozmawiajmy już o tym – zakończył, nie dając mi już nic powiedzieć, gdyż znaleźliśmy się
przy kontuarze, odbierając bilety na jego nazwisko. Kasjerka chciała z nim flirtować, ale
on nie wykazał nawet cienia zainteresowania jej osobą. Czy ona nie widziała jego ręki na
mnie? Jędza…
- Nie podoba mi się to – powiedziałam, gdy wchodziliśmy na salę, nawiązują do
wcześniejszego tematu.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 39
- Pogódź się z tym – powiedział, wskazując miejsce, na którym miałam usiąść.
Znajdowało się w loży naprzeciwko sceny. Musiałam przyznać, że mieliśmy niezłe
miejsca.
- To nie takie proste – szepnęłam.
Czułam stratę po jego dotyku, ale wiedziałam, że to nie było dobre miejsce, aby
zaczynać moje podboje, jak te na kanapie lub w jego łóżku. Jeśli chciałam czegoś więcej,
musiałam zaczekać. Ale cierpliwość nie była moją zaletą. Ale skoro postanowiłam
rozgryźć tego człowieka, a to w żadnym wypadku nie była łatwa droga, wręcz
momentami męczarnia, mogłam równie dobrze poczekać, aby ponownie go poczuć.
I chodź wiedziałam, że nic z tego nie jest właściwe, planowałam i tak to zrobić. Taki już
był świat. Zmuszał nas do robienia niepoprawnych rzeczy. Szczególnie, gdy w grę
wchodziły pragnienia.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 40
Rozdział 4
Bella
- Chcesz znać moje zdanie? – zapytała Alice, po tym jak opowiedziałam jej, co się
dziś zdarzyło. Ze szczegółami. I nie osądzała mnie, ponieważ była Alice-toleruje-każde-
gówno.
- Yeah, chyba po to przyszłam – przewróciłam oczami, pijąc moją Sangrię.
- Nie wymądrzaj się, dzieciaku – uszczypnęła mnie w udo, wystawiając język.
Sprawiła, że zaczęłam chichotać jak szalona i trochę się oplułam. – Ew, uważaj,
świntuchu.
- Do rzeczy – pośpieszyłam ją ręką.
- Cóż. Obie uważamy, że ten koleś jest walnięty. Ale yeah, coś musiało się stać i to
coś, czego musisz się dowiedzieć, abyśmy mogły go zrozumieć.
- Dzięki, Sherlocku – westchnęłam. Powiedziała wszystko, co już doskonale
wiedziałam. Nie taki był cel tego spotkania.
- Zamknij się i słuchaj – warknęła. Napiła się swojego drinka i kontynuowała. –
Wydaje mi się, że przez to, co zobaczył, postanowił cię inaczej traktować, ponieważ
zobaczył, że nie jesteś jakąś malutką dziewczynką, ale kobietą.
- Yeah, to dlaczego w takim razie rozkazywał mi? Mam na myśli to całe pójście do
teatru.
- Może zrozumiał, że nigdzie się nie wybierasz i prawdopodobnie się nudzisz, więc
musi się jakoś tobą zająć jako twój opiekun. Zapewne zauważył, że ostatnich kilka
tygodni byłaś praktycznie cały czas w domu. Rzadko kiedy się widywaliśmy. A wątpię, że
widywałaś się z kimś innym, eh?
- Może masz rację. W sumie nie będziemy wiedziały o co mu chodzi, bo go nawet
nie znamy.
- Dokładnie – pokiwała głową.
- Ale to nie zmienia faktu, że wciąż jestem w czarnej dupie – westchnęłam,
nalewając sobie kolejną szklankę Sangrii.
- Po prostu poczekaj, aż coś się zdarzy.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 41
- A myślisz, że co robiłam przez tych kilka tygodni?! – warknęłam na nią, choć
wiedziałam, że nie powinnam, ponieważ ona nie była niczemu winna.
- Ale wskakiwanie mu do łóżka kiedy spał nie było trzymaniem się z daleka –
skrzywiła się z dezaprobatą.
- Dobra. Zapomnijmy o tym – westchnęłam, wciąż zażenowana tym, co zdarzyło
się kilka godzin temu.
- Nie osądzam cię, kwiatuszku! – krzyknęła wesoło, będąc na powrót moją starą
Alice. – To było nawet całkiem gorące – zachichotała, a ja trzepnęłam ją, również się
śmiejąc.
- To co powinnam teraz zrobić? – potrzebowałam jakiejś konkretnej rady, byłam
totalnie zmieszana.
- Tak jak on powiedział, zapomnieć i nie myśleć o tym. Zaraz zacznie się szkoła,
więc będziesz miała jakieś zajęcie. Spróbuj kogoś poznać. Może jakieś nowe koleżanki,
z którymi będziesz mogła wychodzić. Wiesz, że ja i Jazz będziemy odrobinę zajęci. A co
z Angelą i Sam, rozmawiałaś z nimi ostatnio?
- Yeah, tydzień temu. Wszystko u nich ok, ale nie chciało mi się z nimi widzieć.
Nie czułam takiej potrzeby – powiedziałam jej szczerze.
- Cóż. Sama barykadujesz się od innych, myśląc tylko o Edwardzie. To nie jest
łatwe w waszym przypadku. Nie masz nawet osiemnastki.
- Mówisz jak jakaś matka – skrzywiłam się. – Przestań.
- Jestem totalnie za tym, byś spróbowała nawiązać z nim kontakt, ale pomyśl też
o innych sprawach. Czy to jest tego warte? Cholera. On jest przystojny jak samo piekło,
ale jest w pewnym sensie poza zasięgiem – powiedziała.
- Wiem o tym – westchnęłam. – Ale naprawdę mi się podoba.
- Domyślam się, kochanie. Po prostu zobacz, co się stanie. Nie możesz na niego
naciskać, widziałaś w jakim jest stanie. Musisz podejść do tego z dystansem. Nie oczekuj
nie wiadomo czego. On jest dorosły i lepiej wie, co robi i zdaje sobie sprawę
o konsekwencjach. Jestem pewna, że mu się podobasz – błysnęła uśmiechem.
Od razu zareagowałam na jej słowa. Ogromny, lekko pijacki uśmiech zagościł na
moich ustach. Usiadłam po turecku i gapiłam się na nią, jak na pieprzonego guru.
Spijałam każde jej słowo.
- Naprawdę? – zapytałam.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 42
- Nah, oczywiście, że tak! – krzyknęła, śmiejąc się wesoło. – Musiałby być gejem,
aby nie zauważyć, jak seksowna jesteś – mrugnęła. – Założę się, że nawet mój Jasper
startowałby do ciebie, gdyby mnie nie spotkał – odrobinę się skrzywiła i po prostu
musiałam zachichotać na jej minę.
- Czy słyszałem właśnie moje imię? – powiedział Jasper, który właśnie pojawił się
w przejściu z jadalni do salonu. Wyglądał jak zawsze wspaniale. Sprane dżinsy, biała
koszula, trampki, rozwiane blond włosy i ten jego typowy, błyszczący uśmiech.
- Hej, Jazz! – pomachałam do niego, bardzo podekscytowana tym, co właśnie
usłyszałam od mojej przyjaciółki.
- Witam panie – mrugnął do mnie i odwrócił się, by pokazać komuś, aby weszli za
nim.
Po chwili zaraz za Jasperem do pokoju weszło trzech mężczyzn.
Ja pierdole.
Jeden z nich.
Kurwa jego mać.
Chyba zemdlałam.
Wyglądał, jak pieprzony bóg. Czarne włosy, czarne, magiczne spojrzenie,
wysportowany, ale nie obleśnie napakowany. Z ciemna karnacją i ubrany w wiszące,
czarne dżinsy i czarną, kurewsko opinającą koszulkę. Ach i trapery.
A jego uśmiech? Chyba straciłam majtki.
Na chwilę zupełnie zapomniałam o Edwardzie. Mógł równać się z nim wyglądem
i miałam dylemat, który z nich podoba mi się bardziej.
Otrząsnęłam się i spojrzałam na Jazza, który całował na powitanie Alice.
- Hej, chłopaki! – pomachała im moja przyjaciółka.
Wszyscy odpowiedzieli jej, a później spojrzeli na mnie z zaciekawionym
spojrzeniem. Pozostała dwójka nie powalała urodą, choć nie byli brzydcy. Jeden z nich
miał blond włosy, krótko ścięte, był napakowany, a jego niebieskie oczy taksowały moją
sylwetkę. Drugi miał kolor włosów podobny do Edwarda, lecz jego oczy były brązowe,
a uśmiech przyjazny. Nie patrzył na mnie w chamski sposób.
Trzeci z nich, czarny bóg, spojrzał na mnie z uznaniem i uśmiechnął się,
powodując, że znowu chyba mnie zatkało. Kurwa. Nigdy się tak nie zachowywałam. To
przez ta Sangrię. Alice przegięła z winem.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 43
- Blake, Dylan, Adam, to nasza przyjaciółka Bells – przedstawił mnie swoim
kolegom. Mój przystojniak miał na imię Adam. Awww.
- Hej wam! – pomachałam im, choć mój wzrok nie opuszczał spojrzenia
czarnookiego. Trzymał jedna rękę w kieszeni, a w drugiej bawił się kluczykami od
samochodu.
Przywitali się ze mną, a następnie zajęli miejsca na pozostałych kanapach. Jazz
usiadł obok mnie i Alice, pozostała dwójka na kanapie obok Jazza, a Adam naprzeciwko
mnie w fotelu.
- Będziemy wam przeszkadzać, jeśli się przyłączymy? – zapytał Jazz, cmokając
Ally w usta.
- Oczywiście, że nie, kochanie! – pisnęła zadowolona, spoglądając na mnie
i Adama. – Prawda, Belly?
- Nie mów tak na mnie, do cholery – warknęłam na nią, patrząc się złowrogo.
Powróciłam wzrokiem do Adama. – Prawda – odpowiedziałam na pytanie, patrząc się mu
prosto w oczy.
Uśmiechnął się jednym kącikiem, przygryzając odrobinę swoją pełną wargę.
Chyba sapnęłam, gapiąc się na jego usta.
- Co porabiałyście? – zapytał Blake.
- A takie tam, ploteczki i babska gadka – zachichotała Alice.
- A wy gdzie byliście? – zapytałam Jaspera, który bawił się włosami Alice.
- Graliśmy w bilard – uśmiechnął się. – Pijemy coś, panowie?
- Yeah, stary – zgodził się Blake, a Dylan przytaknął.
- Prowadzę – westchnął Adam. Zachichotałam na to, co powiedział i sama nie
wiem czemu. A i J spojrzeli na mnie podejrzliwie, a uśmiech Adama się poszerzył.
Zerknęłam na nich, a oni dzięki synchronizacji i całym innym gównie, które
dzielili, unieśli na mnie brew. Zmarszczyłam na nich brwi i pokazałam szklanką gest „na
zdrowie” i się napiłam. Dziwni ludzie.
Chłopacy zaczęli gadać o jakimś meczu, a Alice przybliżyła się do mnie.
- Spoko? – uśmiechnęła się wszystkowiedzącym uśmiechem.
- Yeah – wyszczerzyłam się.
- Idziemy zrobić coś do jedzenia czy zamawiamy? – zapytała, puszczając Jazza
i łapiąc mnie za rękę, abyśmy mogły wstać.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 44
- Nie mam siły nic gotować, zamówmy – powiedziałam, wstając za nią i udając się
do kuchni. Aby się tam dostać, musiałam przejść obok fotela Adama. Szłam, trzymając
All za rękę i patrząc się na niego. Patrzył na mnie pożądliwie, taksując całe moje ciało.
Ale nie czułam się z tym źle. Schlebiało mi to. Przez to, że nie miałam szpilek, byłam
niższa, ale wydawało mi się, że i tak wyglądam dobrze.
Zauważyłam, jak minimalnie oblizał swoja dolną wargę. Cholera. Patrząc mi w
oczy.
Alice pociągnęła mnie mocniej do kuchni i zatrzasnęła za nami drzwi
- Awww! Widziałam to! – krzyknęła szeptem, szczerząc się jak debil.
- Co?- udawałam, że nie wiem o co jej chodzi, choć głupi uśmiech mnie nie
opuszczał.
- Ty i Adam! To po prostu wisi w powietrzu. Czuję to, kurwa! – krzyknęła głośno.
- Zamknij się, bo mnie wydasz!
- Twoja twarz cię wydała – wystawiła język.
- Wal się – odpyskowałam jej i poszłam do lodówki.
- Co z Edwardem? – dociekała.
- Nie wiem – przyznałam szczerze, wyciągając z lodówki wino i wódkę.
- Wciąż go wolisz? – dopytywała, choć nie chciałam by to robiła, i bez Adama
miałam mętlik w głowie.
- Nie wiem – warknęłam.
- Z nim sprawy byłyby prawdopodobnie łatwiejsze – wzruszyła lekko ramionami.
- Łatwiejsze nie oznaczają lepszych – spojrzałam na nią z góry.
- Okej, okej, poddaję się – powiedziała zrezygnowana. – Cholera. Zamiast
roztrząsać się nad tym gównem, powinnaś działać. Masz 17 lat, a nie 70! Halo, musisz
się bawić! Później będziesz analizować.
- Halo, a co ja niby robiłam przez tych kilka tygodni, uwodząc go? – spojrzałam na
nią z podniesiona brwią. Dopiero do niej to dotarło?
- Przyznaj – powiedziała, ruszając w moją stronę. – Analiza także była obecna. To
nie było jakieś katharsis. Carpe diem. Nope. Po prostu hmm. Bądź jak ja? – zaśmiała się.
– Zwolnij i bierz, co masz. Ale wiesz, nie chcę być jeszcze ciocią – skrzywiła się.
- Alice! – moje oczy się poszerzyły i trzepnęłam ją w rękę.
- Tylko mówię! – powiedziała obronnie.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 45
Zbliżyła się do mnie i objęła mnie swoimi małymi ramionami. Musiała zadrzeć
głowę, by patrzeć mi prosto w oczy.
- Wiesz, że cię kocham, prawda? – pokiwałam twierdząco głową. – Jedyne czego
chcę to, żebyś była szczęśliwa. Wtedy i ja będę – uśmiechnęła się ciepło. – Cokolwiek
zrobisz, będę z tobą. Proszę cię tylko o jedno – uważaj. Nie chcę, byś została
skrzywdzona. Postępuj racjonalnie, ale i spontanicznie. I jeśli nie jesteś pewna swoich
uczuć, prawdopodobnie lepiej będzie, jeśli o nich zapomnisz i na razie się zabawisz.
- To brzmi jak dobry plan – zgodziłam się, przytulając ją.
- Na inne mnie nie stać, kochanie – zaśmiała się, ściskając mnie z siłą małego
sumo.
- Ugh, Alice, stop – zaśmiałam się.
- Sorka – zachichotała, puszczając mnie. – Dorobię Sangrii, a ty zapytaj czego oni
chcą. Mam na myśli, alkohol i jedzenie. Zaraz zamówimy – mrugnęła do mnie, klepiąc
mnie po tyłku i ruszając po to, co było jej potrzebne.
Westchnęłam, myśląc, jaką szczęściarą jestem, że mam kogoś takiego przy sobie.
Wyszłam z kuchni i zastałam roześmianych chłopaków, którzy się
przekrzykiwali. Zachichotałam.
- Chłopcy, na co macie ochotę? – zapytałam, przerywając im. Cztery pary oczy
spojrzały na mnie. – Zamawiamy coś do jedzenia – wytłumaczyłam.
- Włoska czy chińska?
- Włoska – powiedziałam szybko, gdyż miałam ochotę na Spaghetti.
- Proszę Kurczaka Alla Diavola – powiedział Dylan.
- Ja też i Caponate – powiedział Blake.
- To co Alice – wyszczerzył się Jazz.
Spojrzałam na Adama, który wpatrywał się we mnie, a ja czekałam, aż złoży
zamówienie.
Jego spojrzenie przemknęło po mnie i powróciło do oczu.
- Na ciebie – odczytałam z jego ust i chyba lekko się zarumieniłam i ze
zdenerwowania przygryzłam wargę. Jego uśmiech stał się krzywy i pewny siebie. Ale nie
mogłam nazwać go dupkiem, zbytnio mi się podobał. I jak mówiłam, kurwa, schlebiał mi.
- Jakaś propozycja? – zapytał już głośno, a jego głos był lekko ochrypnięty, ale
wciąż głęboki i moczący majtki.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 46
- Hmm. Ja biorę Linguini z małżami. Nie wiem czy lubisz owoce morza? –
zapytałam z podniesiona brwią.
- Okej – kiwnął głową. – Poproszę Zuppa di cozze i zapiekankę z bakłażana –
uśmiechnął się lekko.
- Okej – odwzajemniłam uśmiech, szczerząc się jak wariatka.
- Jazz, chodź na chwilę do kuchni! – usłyszeliśmy krzyk Alice.
- Sorka – powiedział i wszedł za mną do kuchni.
- Tak, kochanie? – zapytał.
- Co pijecie? Nie wiem co mam podać.
- Wódkę. Chyba, że mamy jakieś piwo – powiedział, zbliżając się do niej.
- Nie, skończyło się – powiedziała, wyciągając z lodówki cole i stawiając ją obok
wódki, którą wyciągnęłam.
- Ew, cola? Serio, ludzie? Lepsze jest z sokiem bananowym – powiedziałam im,
a oni zerknęli na mnie.
- Skąd ja ci wezmę teraz sok? – zapytała Ally.
- Hm, nie wiem. Ze sklepu? - zapytałam ją jakby miała dwie głowy i nie
rozumiała.
- Pijesz Sangrię czy przestawiasz się na wódkę? – zapytała Ally.
- Wszystko jedno, ale i tak proponuję wam sok. Mogę nawet po niego iść –
wskazałam na drzwi. Kurwa. Chciało mi się, serio?
- No co ty, nie będziesz nigdzie szła – szybko zareagował Jasper.
Później poczułam jak coś we mnie uderzyło. Wciąż stałam przed drzwiami
i wchodząca osoba obiła nimi o mój tył.
- Whoops, przepraszam! – usłyszałam ten głęboki głos za mną. Już nie bolało.
- Spoko – powiedziałam, cofając się z przejścia. Uśmiechnęłam się do Adama, aby
wiedział, że nic się nie stało.
- Co jest? – zapytał go Jazz, wyciągając szklanki i kieliszki z szafek.
- Szukam czegoś do picia – powiedział, trącając mnie, gdy przechodził obok mnie.
Ow, poczułam to.
- Co byś chciał, A? – zapytała go Alice, jak dobra gospodyni, którą była.
- Cokolwiek. Sok czy coś – mrugnął do niej, a ona zachichotała.
- Bananowy? – zapytałam szybciej niż pomyślałam.
- Yeah, lubię go – powiedział, zerkając na mnie.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 47
- Widzicie, on też jest za sokiem bananowym! Pójdę do sklepu! – krzyknęłam i już
zaczęłam wychodzić z kuchni, ale ktoś złapał moje ręce.
Jedną z nich trzymał Adam i palił mnie swym dotykiem, a drugą Jasper.
- Chyba oszalałaś. Jest ciemno i późno, nie będziesz leciała po głupi sok do wódki
– powiedział Jazz.
- Ale to naprawdę żaden problem – powiedziałam, ruszając rękami. – Czuję się
uwięziona – poinformowałam ich. Usłyszałam śmiech Alice, a po chwili Jazz mnie puścił,
lecz Adam nie. Odwróciłam się do nich przodem, ale przez to, że on mnie trzymał,
musiałam zbliżyć się do niego na tyle, że uderzyłam plecami o jego twardy tors. Cholera.
To było prawie to.
- Mogę jej towarzyszyć – poinformował ich Adam.
- Halo, jestem tu – źle się poczułam, gdy tak o mnie powiedział. Jakbym była ich
własnością.
- Czuję – szepnął Adam i znów poczułam to gorąco.
- Afera o cholerny sok – zirytowała się Alice. – Dobra, idźcie. Ale uważaj na Bell,
jeden włos jej spadnie, spotka cię mój gniew. Ah, i możecie od razu kupić jedzenie kilka
bloków dalej – powiedziała, ustawiając wszystko na tacy.
- Dam wam kasę – powiedział Jazz, a ja wciąż byłam oparta o Adama. I wcale mi
to nie przeszkadzało.
- Daj spokój, nie przejmuj się tym – powiedział Adam i puścił moją uwięziona rękę
i kawałek odsunął.
- Jak chcecie, dzieci – westchnął i wziął tacę od Alice i minął nas, wchodząc do
salonu.
Alice wyszczerzyła się do mnie. To był moment, gdy mogłam z nim zostać sam na
sam. Cholera, chciałam tego.
- Możemy? – zapytał, otwierając mi drzwi i przepuszczając w nich. Przeszliśmy
przez salon, mijając gadających mężczyzn i poszliśmy do wyjścia. Założyłam moje szpilki.
Musiałam przytrzymać się ściany, aby się nie wywalić i zachichotałam. Alkohol zaczynał
się ponownie ujawniać.
- Powoli – usłyszałam głos przy moim uchu i poczułam ręce na moich biodrach
oraz jego ciało na moim.
Powoli się wyprostowałam. Czułam jego dobrze zbudowane ciało za mną i nie
chciałam się ruszać.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 48
- Dzięki – powiedziałam, choć jego pomoc była zbędna, lecz ta pozycja jak
najbardziej miła.
Odwróciłam głowę w jego stronę głowę. Nasze usta były tak blisko siebie i on
patrzył właśnie na nie. Cholerka.
Szybko odsunęłam się od niego zanim zaczęłabym go całować na korytarzu
u mojej przyjaciółki.
Założyłam szybko kurtkę i byłam gotowa do wyjścia.
On narzucił swoją skórę i przepuścił mnie w drzwiach. Dżentelmen.
Szliśmy ramię w ramię do windy, aby zjechać z dziesiątego piętra na sam dół.
- Więc, co porabiasz? – zagadnął.
- Wciąż się uczę – powiedziałam. – A ty?
- Jestem modelem – powiedział z lekkim uśmiechem. Ach, stąd ten wygląd.
- Ciekawa praca, musisz być znany – przyznałam. Albo i nie, bo nigdy o tobie nie
słyszałam, czarnooki.
- Jestem ceniony, ale nie za bardzo popularny. I nie narzekam. Brałem udział
w mniejszych kampaniach. Za kilka miesięcy mam wielką sesję dla Vogue’a i kampanię
dla Calvina Kleina, być może po tym stanę się bardziej znany, choć nie liczę na to. Jest
dobrze tak, jak jest – wzruszył ramionami, gdy wchodziliśmy do windy.
- Hm, nie jesteś jakimś zadufanym dupkiem, yeah. Podoba mi się to –
przyznałam, naciskając przycisk.
- A ty podobasz się mnie – powiedział, więżąc mnie między ścianą, a swoim
ciałem. Zachichotałam na jego słowa.
- Cóż, dziękuję. Tak sądzę – powiedziałam, kładąc rękę na jego klatce i czując, jak
twarda była. Jego ręce nie opuszczały moich bioder i ściskały je.
- Brzmisz, jakbyś nie była za często komplementowana – przyglądał się mi
z prawdziwym zainteresowaniem.
- Ostatnio nie jestem zbyt towarzyska, więc nie mam okazji usłyszeć, jak ktoś
mnie komplementuje – pomyślałam o spędzaniu, w sumie, samotnego czasu w rezydencji
Edwarda. On to już w ogóle nie potrafił powiedzieć nic miłego.
- Dlaczego nie jesteś? – zapytał, odsuwając się kawałek i obejmując mnie jedną
ręką, byśmy mogli wyjść z windy. Nawet nie zauważył, że już byliśmy na dole. Jego
spojrzenie za bardzo mnie pochłonęło.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 49
- Sprawy się…. skomplikowały i cóż, nie mieszkam na razie w domu –
powiedziałam, gdy wychodziliśmy na chłodne powietrze.
- Więc gdzie mieszkasz? – zapytał, średnio rozumiejąc, o czym mówię.
- Chyba za szybko, bym wyjawiła ci mój adres – zachichotałam, spoglądając na
niego. Mimo moich szpilek, musiałam zadrzeć głowę, by na niego spojrzeć. Był bardzo
wysoki. Eh, jak na modela przystało. Kolejnego. Kurwa.
Zaśmiał się serdecznie i mnie uścisnął.
- Mądrze – pochwalił, gdy szliśmy wzdłuż ulicy. – Jeśli nie chcesz, nie musisz
mówić.
- To dziwna sprawa. Moi rodzice wyjechali na inny kontynent. I mieszkam u ich
przyjaciela – wytłumaczyłam mu.
- Nie masz rodziny w pobliżu? – zapytał.
- Nope. Mieszka kilka godzin drogi stąd, a ja miałam tutaj szkołę i przyjaciół, więc
rodzice stwierdzili, że nie powinnam opuszczać tego miasta.
- W porządku. To ma sens – przytaknął.
Uśmiechnął się do mnie pięknie, gdy na niego spojrzałam. Ponownie byłam
oczarowana jego oczami. Były tak czarne i niesamowite, że nie sposób było oderwać od
nich wzrok. Były idealne. A w połączeniu z jego wyglądem, byłam zagubiona.
Wydawało mi się, że jego usta zaczynają zbliżać się do moich. Uh, chciałam tego,
ale było za szybko. Dzisiaj całowałam innego mężczyznę i nie chciałam wyjść na jakąś
zdesperowaną zdzirę. Kurwa.
- Wiesz, zanim coś się stanie, powinieneś coś wiedzieć – wyznałam, odwracając
głowę.
- Yeah?
- Um, mam siedemnaście lat – zagryzłam wargę, czekając na jego odpowiedź. Nie
mogłam na niego spojrzeć w tym momencie.
Usłyszałam przekleństwo i lekko zachichotałam. Mój wiek chyba zaczynał
wszystkim przeszkadzać. Dzięki, mamo i tato. Nie, oczywiście to nie była ich winna. Po
prostu wszyscy byli tacy starzy. Eh.
- Cóż – podrapał się po głowie. – Ja mam dwadzieścia trzy.
- Uh, okej.
Kurwa. Nie był aż tak bardzo stary. Sześć lat. W porównaniu z jedenastoma. Cóż
to było… kurwa mać.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 50
- Jeśli myślisz, że jestem jakimś pedo, który lubi młodsze, cholera, od razu
przestań – zaczął od razu. Zerknęłam na niego. Wyglądał poważnie i szczerze. –
Podobasz mi się i nie chcę cię wykorzystać.
Ta informacja dotarła do mojego pijanego mózgu z pewnym opóźnieniem. Ale gdy
to usłyszałam, mały uśmiech uformował się na moich ustach. Podobała mi się jego
szczerość. Nie grał w gierki, był po prostu prawdomówny i nie owijał w bawełnę. To co
powiedział uspokoiło mnie. Ale musiał wiedzieć, że nie byłam gotowa ani nie chciałam
wchodzić w jakieś poważne związki.
- Miło słyszeć – szybko cmoknęłam go w policzek i roześmiałam się, ponownie
wpasowując się pod jego ramię.
Usłyszałam jego śmiech i mocniej mnie ścisnął, gdy wchodziliśmy do sklepu, aby
kupić mój sok.
- Co słychać u Magdy? – zapytała Alice Blake’a, gdy jedliśmy nasze włoskie żarcie.
Spojrzał na nią i odpowiedział zaraz po tym, jak przeżuł.
- Wszystko dobrze, jest u swoich rodziców w Sacramento.
- Musimy niedługo spotkać się wszyscy razem! – powiedziała podekscytowana.
- Yeah, brzmi spoko – zgodził się z nią z uśmiechem.
Rozejrzałam się po pozostałych, ale każdy był zajęty jedzeniem. Zerknęłam na
Adama, który siedział obok mnie. On także na mnie spojrzał i mrugnął. Aww.
Usłyszałam, że dostałam wiadomość, więc poszłam po telefon.
O której masz zamiar wrócić? – E
Oooo, czyżby się o mnie martwił? – zachichotałam sama do siebie.
Tęsknisz za mną? – B
Odpowiedź nadeszła ekspresowo.
Nie drocz się. Wciąż jestem twoim opiekunem. – E
Ewww, pan poważny powrócił. A już myślałam, że zaczyna się między nami
ocieplać.
Wszystko okej, będę późno. Nie czekaj na mnie. Jestem bezpieczna i mam
podwózkę. – B
Ok – E
Ok? Serio, kurwa? Moja mama nieraz pisała więcej.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 51
Przewróciłam na niego oczami, choć nie mógł tego zobaczyć i powróciłam do
jedzenia mojego makaronu.
Kurwa. Miałam dylemat. Edward wciąż był na pierwszym miejscu, ale musiałam
przyznać, że Adam totalnie zawrócił mi w głowie. O nim także myślałam jako o kimś,
z kim chciałabym robić brudne rzeczy. Kurwa. Robię się wstydliwa.
Nadal miałam ochotę rzucić się na Edwarda, lecz Adam wywoływał u mnie
podobne uczucia. Był przystojny, z tego co go poznałam miły i bardzo w porządku.
I prawdopodobnie wszystko byłoby z nim łatwiejsze. Był tylko trochę starszy, nie
przyjaźnił się z moimi rodzicami i znał Alice i Jaspera.
Znałam go dopiero kilka godzin, ale już bardzo polubiłam. Postanowiłam, że się z
nim zakoleguję, może nawet zaprzyjaźnię. I posłucham rady Ally, będę się bawić i nie
będę nic planować, co ma być, przyjdzie samo. Będę robiła to, na co mam ochotę. Ale nie
rzucę się na niego, choć to było tym, czego chciałam. Musiałam znać umiar. Halo, nie
jestem dziwką. I wciąż dziewicą.
Po kilku kolejnych Sangriach, grach w pokera, nawet tańcach i ciągłych żartach
i rozmowach, Adam zabrał mnie do domu. Yeah, chciałam być z nim ponownie sama. I że
był jedynym, który był w stanie mnie odwieźć, wylądowałam z nim sam na sam. Ally
trochę się martwiła, ale Jazz ja uspokoił. Łatwo poszło. Gdyby tyle nie wypiła, darłaby
się w niebogłosy. Dzięki, Sangrio.
Po drodze do rezydencji Edwarda wciąż się śmiałam. Nie mogłam tego opanować.
Alkohol sprawiał, że stawałam się chichotką. Jest w ogóle takie słowo?
Cała drogę rozmawiałam z Adamem i poznawaliśmy się. Wydawało mi się, że
może przerodzić się to w piękną przyjaźń. Lecz nie chciałam zapeszać. Mieliśmy o czym
gadać, ale jednocześnie nawet momenty ciszy nie były niekomfortowe. Było naprawdę
miło.
Podjechaliśmy pod wskazany przeze mnie adres. Adam, ponownie dżentelmen,
otworzył dla mnie drzwi i pomógł mi wysiąść.
- No, no, niezła chata – zagwizdał. Stanęłam na nogi i zachichotałam. Ponownie.
Spojrzałam na niego. Podziwiał dom, ale po chwili jego spojrzenie powróciło do mnie. –
Twój opiekun musi mieć niezłą robotę.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 52
- Także jest modelem – powiedziałam i objęłam go. On także położył swoje ręce na
mnie. Wydaje mi się, że bardziej niż chętnie. Kolejny głupi chichot wydostał się ze mnie.
- Whoa, musi być niezły. Jak się nazywa?
- Edward – powiedziałam jego imię z rozmarzeniem, choć patrzyłam w czarne,
lśniące oczy Adama.
- Hmmm, nie wiem czy znam jakiegoś Edwarda. Chyba nigdy go nie spotkałem –
wzruszył lekko ramionami, jakby z przeprosinami.
- Mhm – zamruczałam, wciąż się w niego wpatrując. Nie pozostawał mi dłużny.
- Więc, choć nie lubię tego mówić, chyba czas spadać – powiedział delikatnie. Ta
informacja nie chciała dostać się do mojego umysłu. Nie chciałam jeszcze iść. – Jest
trzecia nad ranem – powiedział.
Wytrzeszczyłam na niego oczy. Serio było tak późno? Eddy mnie zabije. Ponownie
się zaśmiałam.
- Późno – stwierdziłam zwyczajnie.
Przytuliłam się do niego. Pachniał wspaniale. Doskonale czułam jego wodę
kolońską. Nie była mocna ani drażniąca. Wdychałam jego zapach i chyba nawet
westchnęłam. Złapał mnie mocniej i poczułam jego twarz w moich włosach.
- Zobaczymy się niedługo? – zapytał z ustami przyciśniętymi do moich włosów.
- Yeah, z przyjemnością – wymamrotałam w jego klatkę. Było mi tak wygodnie.
I czułam się bezpiecznie.
- Co powiesz na sobotę wieczór? Możemy iść gdzieś potańczyć. Chyba że masz
inny pomysł – zaproponował, gładząc moje plecy. Miałam ochotę zasnąć. Odsunęłam się
zanim bym odleciała.
- Brzmi wspaniale – uśmiechnęłam się leniwie.
- Dogadamy się w sprawie szczegółów. Masz mój numer – mrugnął. Ach tak, dał
mi go, gdy byliśmy jeszcze u Ally.
- Jasne – przytaknęłam i zaczęłam się odsuwać. Nasze ręce złączyły się. Nawet
one nie chciały tracić z nim kontaktu.
- Wyśpij się, Bell – potarł mój policzek kciukiem. Troszczył się o mnie, to takie
miłe. I niespotykane. Wyglądał
na bad boya
i faceta, który mógł mieć każdą. A troszczył
się o mnie. Zwykłą siedemnastolatkę.
- Miłej nocy – cmoknęłam go szybko w policzek i odsunęłam się z chichotem.
Zawtórował mi i zaczął podchodzić do drzwi kierowcy.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 53
- Na razie, mała – mrugnął ostatni raz i wsiadł. Odwróciłam się i z uśmiechem
zaczęłam iść do domu.
Mała? Nawet nie przeszkadzało mi to określenie. A nienawidziłam tego. Słonko,
kwiatuszku? Rzygam, kurwa, tęczą.
Weszłam do domu i skierowałam się do salonu.
Nie spodziewałam się zastać tam Edwarda. Wciąż obudzonego. Siedział na
kanapie w szarych dresach. W ręce trzymał szklaneczkę z jakimś płynem.
Na stoliku porozrzucane były różne opakowania po słodyczach i chrupkach. I stało
kilka butelek alkoholu i soków. W TV leciał serial „Trawka” o ile się nie mylę i właśnie
pokazywali tego sexy syna tej wariatki. Mmm.
- Heeeej! – postanowiłam dać mu znać, że wróciłam.
Odwrócił się powoli w moją stronę i zmierzył moją sylwetkę wzrokiem. Poczułam
wypieki na polikach. Kurde. Lekki uśmiech wykwitł na jego ustach.
- Najwyższy czas – stwierdził zachrypniętym głosem.
Podeszłam bliżej i przyjrzałam się jego twarzy. Był już wstawiony. Zazwyczaj się
nie uśmiechał, a jego oczy były zamglone. Spojrzałam na jego klatę. Te mięśnie, cholerka.
Zagryzłam wargę, by nie jęknąć. Adam odszedł na dalszy plan, gdy tylko go zobaczyłam.
Zdjęłam kurtkę i usiadłam na drugiej kanapie. Podążał za mną wzrokiem
i obserwował niczym sokół.
- Napijesz się? – uniósł szklaneczkę, jak w geście toastu. – Whops, nie. Masz tylko
siedemnaście lat – zaśmiał się.
Mi nie było do śmiechu. Naburmuszyłam się, patrząc na niego groźnie.
- Wiek to tylko liczba – powiedziałam przemądrzale.
- Tylko tak się z tobą pierdolę, kochanie – powiedział z krzywym uśmieszkiem.
Zatkało mnie. Co on do mnie powiedział? Pierdolę? O tak, kurwa. Zdecydowanie
bym tego chciała. Skąd u niego takie słownictwo? I do tego kochanie? Musiał być nieźle
zalany.
- Huh – spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami.
- Nagle jesteś zdziwiona? Kusiłaś mnie, zagadywałaś, nękałaś, a teraz wstydzisz
się, gdy powiem słowo „pierdolić”? – sapnęłam, gdy słowa wyszły z jego ust. – Pierdolić,
pieprzyć, jebać, rżnąć, bzykać. Znasz te słowa, prawda? – uniósł na mnie brew i w dwóch
łykach skończył swojego drinka. A było go jeszcze z pół.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 54
Co się z nim działo? Zachowywał się dziwnie. Nie tak, jak wcześniej. Zaszła w nim
jakaś cholerna transformacja. I nie wiedziałam, co mam z tym zrobić. Dlatego
postanowiłam się przyłączyć. I nie być zszokowanym dzieciakiem.
- Chyba każdy zna te słowa – powiedziałam do niego miłym tonem i wstałam, by
zbliżyć się do niego.
Postanowiłam zagrać kokietkę, by go sprawdzić. Nie liczyłam na nic. Tak jak
poradziła mi Ally. Potrzebowałam jedynie pomocy.
Przysiadłam na jego kolanach tyłem do niego.
- Mógłbyś rozpiąć mi bluzkę? – poprosiłam go. Poczułam ruch pod sobą, a po
chwili jego ręce zaczęły delikatnie dotykać moich pleców. Zamknęłam oczy na ten dotyk.
Był lekki jak piórko i tak bardzo przyjemny. Walczyłam z jękiem. Zaczął powoli rozpinać
zamek, a mnie przechodziły ciarki, gdy to robił. Nie wiem, jak to było możliwe, ale moja
własna gierka zaczęła obracać się przeciwko mnie, gdy poczułam, jak między moimi
nogami zaczyna mi być coraz goręcej.
Gdy już skończył, odsunął kawałek bluzki i w bardzo erotyczny sposób przejechał
opuszkami palców przez mój kręgosłup. Przeszła przeze mnie ogromna fala
przyjemności, ciało objęły je ciarki. Tym razem nie mogłam powtrzymać jęku
przyjemności.
- Podoba ci się to, kochanie? – usłyszałam jego szept przy uchu. Jego gorący
oddech pieścił je i sprawiał, że szalałam. Jego palce wybijały delikatny rytm na moich
plecach, a moje oczy pozostawały ściśle zamknięte. Cieszyłam się tą chwilą, ponieważ
wiedziałam, że zaraz odejdzie.
- Uhuh – wymamrotałam na ten kontakt.
Po chwili odsunął się ode mnie, a jego palce zniknęły. Chwilę zajęło mi
otrząśnięcie się i wstanie z jego kolan.
Gdy już byłam na nogach, obróciłam się do niego. Wciąż mi się przypatrywał.
Z zaciekawieniem oglądał mój rozanielony wyraz twarzy.
Uśmiechnęłam się do niego lekko i spontanicznie postanowiłam pobawić się nim
jeszcze trochę.
Złapałam za dół bluzki i szybko pociągnęłam ją do góry, a następnie odrzuciłam
na wolną kanapę. Stałam przed nim w samym staniku, spodniach i pieprz-mnie
szpilkach.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 55
Ogromny uśmiech zaczął wkradać się na jego usta, gdy mnie oglądał. Patrzyłam
na niego z przejęciem, ciekawa, co zrobi. Przygryzł wargę, a następnie westchnął.
- Taka piękna – wyszeptał, oglądając mnie.
Złapał mnie za rękę i splótł nasze palce. Spojrzałam na nie i podczas tej chwili
nieuwagi, zostałam pociągnięta na jego kolana.
Sapnęłam zaskoczona moją nową pozycją. Wylądowałam siedząc na nim
okrakiem.
Jego ręce powędrowały na moje biodra i przysunęły bliżej swojej klatki, a oczy nie
odrywały się od moich piersi. Cholerni faceci.
Zdziwiło mnie to, co zrobił, lecz nie miałam na co narzekać. To było coś, na co
czekałam bardzo długi czas.
- Tu mam oczy – pstryknęłam mu palcami przed oczami.
- Yeah, wiem to – powiedział zerkając na mnie, a następnie przycisnął mnie bliżej
do siebie i uderzył w moje usta swoimi wargami.
Krzyknęłam zszokowana na ten kontakt. Czyste niebo. Natychmiast wplotłam
palce w jego włosy i poruszyłam się niespokojnie na jego kolanach. Jęknął i złapał mnie
za tyłek. Jego ręce idealnie go obejmowały.
Dotknęłam językiem jego dolnej wargi i lizałam, dopóki nie przerwał mi, ssąc
moją górną. Nie mogłam dłużej czekać i po prostu musiałam ponownie poczuć jego smak.
Niewiele myśląc, wtargnęłam językiem do jego buzi, by połączyć je w walce. Jęknęłam na
ten kontakt. Smakował jak ananas, wódka i mięta. Ssałam go. Byłam jak zdesperowana.
Chciałam więcej. Edward z lekkim opóźnieniem dorównywał mi w tym pocałunku. To ja
byłam tą bardziej zachłanną.
Gdy zabrakło nam tlenu, odsunęłam się i oparłam moje czoło o jego, spoglądając
mu w oczy. Oboje ciężko oddychaliśmy, patrząc na siebie. Objęłam go za szyję, by poczuć,
jak moje cycki wgniatają się w jego klatkę. Jego ręce na moim tyłku masowały go
w bardzo przyjemny sposób.
- Nie wiem czy wolę twoje cycki, czy tyłek – sapnął, ugniatając moja pupę.
Zachichotałam i zaczęłam bawić się jego włosami. Składałam lekkie pocałunki
wzdłuż jego szczęki, czując lekki zarost, który delikatnie drapał moją skórę. Ale w ten
przyjemny sposób. Polizałam go wzdłuż jego wyrzeźbionej szczęki, a na koniec
przygryzłam jego ucho.
- Nie musisz wybierać. Możesz mieć i to, i to – przyznałam powoli.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 56
Przejechałam ustami po jego policzku, aż dotknęłam jego ust i połączyłam je
w delikatnym pocałunku. Jedynie nasze wargi się poruszały, języki pozostawały
nietknięte.
- Kurewsko się cieszę – odpowiedział.
Jedna z jego rąk zaczęła sunąć wzdłuż mojego boku, aż dotarł z do mojej piersi.
Złapał ją mocno przez stanik, a jęk opuścił moje usta.
- Czy to znaczy, że odpowiednio się nimi zajmiesz? – zapytałam go, gdy wkradł
dwa palce pod miseczkę i uszczypnął mój sutek. – Kurwa – warknęłam, gryząc go
w dolną wargę.
- Yeah, taki mam zamiar – polizał moje usta.
Odsunęłam się od niego i uniosłam na kolanach. Patrzyłam na niego z góry. Jego
głowa była na poziomie mojego brzucha. Położył swoje ręce na mojej talii i przysunął
mnie bliżej swojej twarzy. I zaczął robić to, co chciałam.
Lekkimi pocałunkami, liźnięciami i przygryzaniem, torował sobie drogę do góry,
do moich piersi.
Czułam, jak wszystko w moim wnętrzu krzyczy, prosząc o więcej. Wilgoć, jaka
zebrała się na mojej bieliźnie była tak intensywna, że prawdopodobnie mogłam ją
wyciskać. Ew.
Polizał mój brzuch i ugryzł mnie w talii, wywołując mój chichot, gdyż miałam tam
łaskotki. Zerknął szybko na mnie i krzywo się uśmiechnął. Powrócił do cmokania mojego
brzucha, a jego ręce przeniosły się na biodra i dalej na plecy. Masował je lekko. Wplotłam
ręce w jego włosy, by móc intensywniej poczuć to, co ze mną robił. Przygryzłam wargę
i przeczesywałam jego włosy, czując się zajebiście, gdy robił tak niewinne rzeczy. Jeśli
zajmując się jedynie moim brzuchem był tak wspaniały, to nie mogłam się doczekać, co
będzie, gdy zacznie zajmować się innymi częściami mojego ciała. Zadrżałam na tą myśl
i cicho jęknęłam.
Gdy moje kolana odmawiały mi już posłuszeństwa, usiadłam na jego kolanach
i pociągnęłam jego głowę do pocałunku. Tym razem od razu wepchnęłam mu język do
buzi. I nie narzekał.
Zapomniałam o tym, jak zachowywał się przez kilka ostatnich tygodni. Cieszyłam
się jedynie z tej chwili, gdy zajmował się moim ciałem. I odczuwałam wszystko jak
najmocniej, by móc później odtworzyć to w mojej wyobraźni. Czerpałam ze wszystkiego,
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 57
co mi dawał. Nie myślałam o tym, ile ma lat, kim jest, co pomyśleliby moi rodzice.
Brałam to takim, jakie było.
Pogłębiłam pocałunek, szarpiąc jego włosy. Jego język szamotał się z moim, chcąc
go zdominować. Moje ciało szalało na to, co robiliśmy. Jego ręce ugniatały moje plecy
oraz tyłek, a ja mocno obejmowałam jego szyję.
Odsunęłam się od niego, a on zajął się moją szyją. Robił to samo, co z brzuchem,
lecz szyja była bardziej wrażliwa, więc odczucia były silniejsze.
- Edward – powiedziałam powolnie, odczuwając to wszystko w całym ciele.
- Yeah, mała. Mów moje imię – zassał moją szyję i mogłam przysiąc, że właśnie
zrobił mi malinkę. Ale byłam zbyt pochłonięta jego dotykiem i alkoholem, by go za to
ukarać. To oznaczało mnie jako jego, cóż. Czy mogłam narzekać?
Jedna z moich rąk podążyła w dół jego ciała, drapiąc jego brzuch, na co zadrżał.
Dotarłam do jego spodni, zastanawiając się, jak wkurwiony będzie, gdy mu je ściągnę.
Nie chciałam tego kończyć, więc wybrałam bezpieczniejsza opcję i skradłam się palcami
na jego spodnie, aż poczułam pod nimi jego twardego, stojącego fiuta, którego wcześniej
nie czuła, gdyż siedziałam na jego kolanach, a nie na kroczu, czyli tam, gdzie najbardziej
chciałam. Ale hej, i tak nie mogłam narzekać. Przesunęłam dłoń i objęłam go całą ręką.
Kurwa, był naprawdę gruby i wielki, nie zdołałam go objąć całego, zabrakło mi ręki.
- Kurwa – zawarczał, odsuwając się od mojej szyi i szarpiąc moim ciałem, aż
wylądowałam moim kroczem na jego. Ja pierdole, to było dobre, nawet przez moje
cholerne spodnie. Moja ręka ścisnęła go mocniej, gdy na niej siedziałam. – Ja pierdole.
Potrzebowałem tego od tak, kurwa, dawna – sapnął, spoglądając na mnie.
- Żyjesz w pieprzonym celibacie? – zapytałam zszokowana. Halo, koleś wyglądał
jak pieprzony bóg seksu, z pewnością nie było mowy, by kogoś nie poderwał, a następnie
przeleciał.
- Można tak powiedzieć – złapał moje usta w kolejnym pocałunku, tym samym
kończąc naszą rozmowę i pozostawiając mnie zszokowaną. Złapał mocno za moje biodra
i poruszył nimi na swoim twardym fiucie. Zaskomlałam na ten wyczekiwany dotyk,
a wszystkie myśli uleciały z mojej głowy i zajęłam się wyłącznie czuciem.
Pogłębił nasz pocałunek i poruszał moimi biodrami, dopóki nie załapałam stałego
rytmu ujeżdżania go na sucho. Jak pieprzeni nastolatkowie. Cóż, ja wciąż nią byłam. Ale
on? Z pewnością, kurwa, nie.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 58
Następnie przeniósł swoje ręce na moje plecy i zaczął skradać się nimi do góry, aż
nie dotarł do zapięcia mojego stanika. Zassałam powietrze, wyczekując na to, co ma
nastąpić. Byłam ciekawa czy się na to odważy. Po chwili mój stanik został rozpięty
i odrzucony przez niego w daleki kąt pokoju, nie przerywając pocałunku.
Poczułam, że moje sutki momentalnie stwardniały i chciałam się odsunąć, by
zasłonić, gdyż poczułam się lekko zawstydzona. Ale mi na to nie pozwolił. Mocniej mnie
złapał, jakby wyczuwając, co chce zrobić i uderzył ustami mocniej, aż zajęczałam. Jego
fiut otarł się o moją łechtaczkę. Chciałam sapać, skomleć, jęczeć i wszystko inne, ale
dźwięki nie mogły się ze mnie ostatecznie wydostać.
Po kilku minutach całowania się ode mnie, a jego ręce ujęły moje piersi.
- Kurwa – wydostało się z naszych ust jednocześnie i wywołało u mnie chichot,
który uciszył, jak tylko szarpnął jednym z moich sutków. – Ahhh … - sapnęłam,
wyginając plecy do tyłu.
Spojrzał na mnie z półprzymkniętych powiek i zaczął ugniatać moje cycki. Moje
oczy przymknęły się pod wpływem przyjemności, która objęła moje ciało. Coś w moim
podbrzuszu szarpnęło i niecierpliwiło się.
- Twoje cycki wyglądają idealnie w moich dłoniach – wymruczał.
- Zgadzam się – sapnęłam i zamknęłam oczy, gdy wykręcił jeden z sutków. –
Twoje ręce są, um… magiczne – powiedziałam, próbując się skupić.
- Myślisz, że mam magiczne ręce? Nah. Poczekaj na moje usta, maleńka –
powiedział pewnym siebie głosem, prychając.
Nie miałam nawet siły, by mu dogadać, ponieważ przesunął mnie z powrotem na
swojego fiuta, a ja poruszałam się na nim, gdy on objął mnie i przyssał się do moich
piersi.
- Ogh, ja pierdole – warknęłam, czując go tam.
- Twój język jest bardzo brudny, moja droga – wymruczał, liżąc mój cycek jakby
był pieprzonym lodem. – Jeszcze nie zdecydowałem, co z nim zrobię.
Jęknęłam i nic mu nie odpowiedziałam. Wsadziłam ręce w jego włosy
i przycisnęłam jego głowę mocniej do siebie.
W pewnym momencie przygryzł mój sutek tak mocno, że krzyknęłam na całe
gardło, ale zanim zdążyłam cos powiedzieć, zassał go, co spowodowało, że ból okazał się
słodką torturą i rozlał po całym moim ciele. Spowodował, że moja bielizna nadawała się
już prawdopodobnie do wyrzucenia.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 59
W szybszym tempie zaczął ssać i lizać moje cycki, zostawiając na nich ślady
swoich zębów i malinki, a jego ręce ugniatały części, których akurat nie dotykał. Moje
biodra poruszały się coraz szybciej, ponieważ czułam, że mogę dojść od tego, co robił. I to
było prawdopodobnie bardzo blisko.
- Cullen – sapnęłam jego nazwisko bez zastanowienia. Poczułam mocniejsze
ugryzienie i zaskomlałam jego imię. Zajął się dogłębnym lizaniem mojego lewego sutka,
a ja szalałam na jego kolanach i kroczu. Jęczał, gdy mocniej go ujeżdżałam, ale doznania
były tak intensywne, że musiałam jakoś sobie pomóc. Pragnęłam by dotknął mnie gdzieś
indziej niż tylko w piersi.
Po chwili znalazłam się w powietrzu. Edward wstał, odrywając się od moich cycek
i przywierając do ust i prowadząc nas w jakimś kierunku ze mną oplecioną wokół jego
bioder. Nawet nie zorientowałam się kiedy, a przycisnął mnie mocno do ściany, aż
sapnęłam na ten niespodziewany kontakt z zimną powierzchnią. Przygryzłam jego język,
a on przestał mnie całować i przeniósł się na moją szyję. Odchyliłam głowę, aby miał do
niej lepszy dostęp.
Lizał ją i przygryzał, a następnie przeniósł się ponownie na moje cycki i ponowił
to, co robił na kanapie, lecz z większym zaangażowaniem i siłą.
Tym razem seria jęków i sapnięć wydostawała się ze mnie, gdy tak zajmował się
moimi dziewczynkami. Wymawiałam jego imię z błaganiem i czcią. Byłam owładnięta
tym, co robił, a moje ciało wrzało i błagało o więcej.
- Twoje usta są, kurwa, pieprzenie magiczne – wymamrotałam z odchyloną głową
i szarpnęłam biodrami, uderzając w niego i otrzymując od niego odpowiednią reakcję.
- Nie rzucam słów na wiatr – szybko cmoknął moje usta i ponownie całował jedną
pierś, a drugą się bawił, sprawiając, że szalałam w środku.
- Edward, proszę. Dotknij mnie, tak bardzo cię potrzebuję – wyszło ze mnie, zanim
się zastanowiłam. Wydaje mi się, że zawył na moje słowa, ale nic nie powiedział ani nie
zrobił w tym kierunku.
Czułam, że mogę niedługo dojść przez drażnienie się z moimi piersiami, lecz
chciałam poczuć tam chociaż jego palce, a nie od razu tracić dziewictwo. I to pod
wpływem alkoholu.
Zdecydowałam, że ten jeden raz, będę go błagać, dopóki się nie ugnie przede mną
i zrobi to, czego tak bardzo pragnęłam.
- Błagam, Edward – zaskomlałam, lecz on wciąż nie reagował, ssąc moje cycki.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 60
Czułam w podbrzuszu ściskanie, które miało niedługo przemienić się w coś
wielkiego. Moje ścianki ścisnęły się, a ja złapałam go za biodra, chcąc go bliżej mnie.
Uderzył we mnie i potarł swoją długością po szwie moich spodni, wysyłając niesamowite
uczucia, które jednak mogłyby być jeszcze lepsze.
- Proszę, proszę, proszę – skandowałam, wiercąc się w jego ramionach. – Tak
bardzo tego potrzebuję. Edward. Błagam, dotknij mnie – skomlałam w jego ramionach,
rzucając głową w obydwie strony i czując, jak moje ciało zaczyna płonąć. – Zaraz dojdę –
wysapałam, zyskując jego reakcję.
- Dojdź. Chcę sprawić ci przyjemność – powiedział, mocno wykręcając moje sutki
i ponownie je ssąc.
- To mnie, kurwa, dotknij! – krzyknęłam sfrustrowana. Usłyszałam jego chichot.
Ugryzł mnie i zassał praktycznie jednocześnie, a ja krzyknęłam, gdy w tym samym
czasie uderzył mocno w moje krocze, prawdopodobnie sprawiając sobie ból, gdyż głośno
przeklął. Moje oczy rozszerzyły się gwałtownie, gdy krzyk nie cichł, a moje ciało objęły
konwulsje wywołane tym, że właśnie osiągnęłam orgazm. Przyjemność rozlała się po
moim ciele i nie słabła, gdy on pracował na mnie i przyciskał się mocno do mojego
wrażliwego ciała.
Moje oczy zaszły mgłą, krzyk zaczął cichnąć, a ciało relaksować się. Sapałam
głośno, gdy odsuwał się ode mnie, by spojrzeć na moją twarz, a następnie pocałować mnie
mocno, trzymając swoje oczy otwarte, by móc mnie obserwować. Odsunęłam się od niego
szybko, ponieważ ogromnie potrzebowałam powietrza.
- To… było… kurwa. Nie myślałam, że jestem do tego zdolna – wysapała, gdy
udało mi się zacząć normalnie oddychać. Moje ciało było bardziej zrelaksowane, lecz
nadal czułam niedosyt.
- Ty? Gdy ja wkraczam do akcji, wszystko jest możliwe – mrugnął z kurewsko
pewnym siebie uśmieszkiem. A mi przypomniał się mój sen, w którym pieprzył mnie tak
mocno i dobrze, że miałam wytrysk. Ale nie podzieliłam się z nim tą informacją. Może
kiedyś…
Zmrużyłam na niego oczy i szarpnęłam za włosy. Zachichotał pijacko.
Odsunął nas od ściany i wciąż ze mną wokół jego ciała, zaniósł nas na kanapę.
Położył mnie na niej z głową na poduszce, lecz ja po chwili usiadłam, gdyż miałam ochotę
na coś do picia.
BANANOWYMIKACZ PRESENTS® - DESPERATE BEAUTY
S t r o n a | 61
- Poproszę sok – powiedziałam do niego, gdy jeszcze stał. Po chwili nalał mi soku
ananasowego, a ja pochłonęłam go w dwóch łykach. Byłam kurewsko spragniona. On
zrobił sobie kolejnego drinka. Tym razem mniejszego i wypił go za jednym razem.
Kurwa, dobry jest.
Wziął pilota, który wyłączył światło w kuchni i korytarzu, a w salonie pozostawił
jedynie jedną lampkę, aby było cokolwiek widać. Przełączył kanał na muzyczny
i położył się za mną na kanapie, tyłem do oparcia.
Zmusił mnie, abym także się położyła. Po chwili leżałam na poduszce, mając nogi
zarzucone na jego. Swoją rękę przerzucił na mój brzuch, a głowę ułożył między moimi
cyckami. Zachowywał się niczym małe dziecko, a nie dwudziestodziewięcioletni
mężczyzna, lecz nie mogłam narzekać. Zdecydowanie, kurwa, nie. Lekki uśmiech
wykwitł na moich ustach.
- A co z tobą? – zapytałam, odnosząc się do jego potrzeby.
- Nie martw się, słonko – powiedział w moją skórę, łaskocząc.
- Um, czy nie powinnam ci się odwdzięczyć? – zapytałam niepewnie. Mówił, że
dawno tego nie czuł, a przyjemność dał tylko mnie, więc on chyba także powinien jej
zaznać.
- Dam sobie radę – powiedział. Nie mogłam stwierdzić czy mówi szczerze,
ponieważ nie widziałam jego twarzy, a jedynie włosy i tył głowy.
- Huh, okay. Tak sądzę – powiedziałam z powątpieniem.
- Yeah – mruknął.
Leżeliśmy w ciszy, a ja zaczęłam się zastanawiać, co do kurwy nędzy, się właśnie
stało?! I jak to się skończy? Lecz nie zajęło to dużo czasu, gdyż wsłuchana w jego oddech
i muzykę, niedługo odpłynęłam w poorgazmowy, edwardowy, odrobinę adamowy
i pijacki sen.