Mam wszystko oprócz... chłopaka
Autor: Paulina Wójtowicz
Są po trzydziestce, mieszkają w dużych
miastach, mają świetną pracę,
zabezpieczenie materialne i pozycję.
Wiedzą, czego, a właściwie kogo chcą i
szukają. Problem w tym, że nie mogą go
znaleźć..
Mając wszystko, czują się niespełnione,
nieszczęśliwe, bo nie mają z kim dzielić swojego
"wspaniałego życia".
Fala samotności
"Atrakcyjna, inteligentna, uśmiechnięta. 31 lat.
Wysoka pozycja zawodowa, własne mieszkanie i
stabilna sytuacja materialna. Mam wszystko
oprócz człowieka, z którym mogłabym cieszyć się
tym życiem". To fragment ogłoszenia, które
Wiktoria przygotowała, logując się na jednym z
serwisów matrymonialnych. Nigdy go nie
opublikowała. Nie kliknęła nawet w link
aktywacyjny, umożliwiający dostęp do bazy osób
w podobnej sytuacji.
Psychozabawa: Czy jesteś gotowy na związek?
Psychozabawa: Jak uczysz się w związku?
– To byłby koniec, znak, że nie potrafię o własnych siłach
Swój problem Wiktoria porównuje do narastającej fali, która powoli przykrywa wszystkie jej życiowe
sukcesy. A było ich dużo. Najpierw najlepszy wynik egzaminów maturalnych w szkole średniej
przodującej w krajowych rankingach, potem dyplomy z wyróżnieniem na zakończenie studiów z
finansów i rachunkowości oraz gospodarki przestrzennej, w międzyczasie rozwojowy staż w
Oksfordzie i rozpoczęcie pracy w jednej z największych europejskich korporacji finansowych już na
piątym roku studiów. Świetnie radzi sobie zresztą także dziś już w innej firmie, do której została
zrekrutowana przez headhuntera – z zarobkami powyżej 7 tys. zł, pozwalającymi na zakup 70
metrowego mieszkania w dobrej lokalizacji i podróżowanie, które jest jej pasją.
– Nie chcę, żeby to wyglądało, jakbym narzekała, bo zdaję sobie sprawę, że moje życie może być dla
kogoś idealnym, że ludzie mi zazdroszczą. Ale powiedz, jaka to przyjemność mieć wszystko, osiągnąć
tak wiele i nie mieć możliwości, aby podzielić się tym z kimś, cieszyć się tym z nim, opowiedzieć mu
o tym? Codziennie wracam do pustego mieszkania, a wracam późno, bo w biurze zawsze ktoś
jeszcze siedzi wieczorem i jakoś tak milej w towarzystwie, i choć mam swoje pasje,
, zajęcia, to
jednak jak każdy mam też potrzebę pobycia z drugim człowiekiem, i to nie zwykłym, ale swoją drugą
połową – opowiada.
taka jak ona nie ma partnera, uśmiecha się smutno.
– Nie wiem. To znaczy podejrzewam, że to, co osiągnęłam może mieć jakiś wpływ na postrzeganie
mnie przez mężczyzn, ale to nigdy nie był też powód zakończenia moich dotychczasowych kilku
związków. Bardziej chyba chodziło o jakieś wypalenie, brak czasu dla siebie. Nie jestem
pracoholiczką, jestem skłonna ograniczyć pracę, by rozwijać się na polu prywatnym, rodzinnym.
Tylko nie mam z kim – przyznaje.
To nie wybór
W społecznej percepcji takie osoby jak Wiktoria kwalifikuje się jednoznacznie do grupy singli. O ile
jednak jeszcze do niedawna uważano, że single świadomie wybierają taki model życia i otwarcie
przyznają, że aktualnie nie szukają partnera (bo praca, podróże, pasje itp.), o tyle dziś powszechnie
twierdzi się, że
Wyniki badania CBOS dotyczącego społecznych ocen alternatyw życia małżeńskiego jednoznacznie
dowodzą, że w społecznej opinii powodem, dla którego osoby, które – będąc w wieku odpowiednim
do założenia rodziny – nie wstępują w związek małżeński, jest głównie trudność w znalezieniu
odpowiedniego partnera (34 proc. kobiet, 29 proc. mężczyzn).
Według Wiktorii ten czynnik jest w większości przypadków dominujący.
– Jakie znaczenie w obliczu całego długiego życia ma kariera zawodowa, poczucie wolności czy chęć
rozwijania własnych pasji, co rzekomo lepiej się udaje w pojedynkę? Każda z tych rzeczy z
powodzeniem może być realizowana w partnerskim związku czy rodzinie. Twierdzenie, że jest
inaczej, to okłamywanie samego siebie – twierdzi.
Pomóc samej sobie
Marta, 30letnia graficzka z Krakowa, również wpisuje się we współczesną definicję wielkomiejskiego
singla. I podobnie jak Wiktoria, zdecydowanie się od niej odcina.
– To jakieś nieporozumienie, nie jestem singielką, nawet jeśli tak to wygląda.
, która bardzo chce mieć faceta. I mimo tego, że mam zadaniowy tryb pracy i w życiu jestem
zorientowana na cel, nie jest to kolejny punkt do odfajkowania na mojej "checkliście" –
przekonuje.
Jako freelancerka dużo czasu spędza w domu. To nie pomaga. Jak przyznaje, samotność daje jej
mocno w kość, szczególnie, że jej liczni znajomi są właśnie na etapie zawierania związków
małżeńskich albo rodzenia dzieci. Nie lubi odmawiać, szczególnie przyjaciołom, więc jeździ na wesela,
choć coraz mniej chętnie. Na początku zabierała ze sobą kolegów lub dobierała się w parę z innymi
samotnymi spośród wspólnych znajomych młodej pary, później – by do niczego się nie zmuszać –
jeździła sama, ale po każdym przyjęciu łapała doła.
– Ile można siedzieć przy stole i pilnować, żeby żaden wujek, wysłany przez współczujących
młodych, nie przykleił się do ciebie swoim spoconym cielskiem podczas wymuszonego tańca? – żali
się.
Oliwy do ognia dolewają rodzice, którzy coraz bardziej naciskają, by córka założyła wreszcie rodzinę.
– Mama ciągle powtarza, że przecież zegar biologiczny tyka, na co ja czekam, tylko praca i praca, a
może jakiegoś chłopaka bym przyprowadziła itd. Szybko się najeżam, bo nie mam ochoty nikomu
tłumaczyć, że się staram, że się rozglądam, ba, nawet umawiam na
, ale dzisiejsi faceci jakoś
niechętnie się angażują – opowiada Marta.
Nie czuje się "zaślubiona pracy". Jako wolny strzelec wypracowała sobie system, który pozwala jej
kontrolować czas przeznaczony na obowiązki i na przyjemności. Może pochwalić się dużą
niezależnością, nie narzeka na zarobki, chętnie angażuje się w różne projekty kulturalne i
rozrywkowe, lubi pomagać.
– Szkoda, że nie umiem pomóc samej sobie i
Zarówno Wiktoria jak i Marta powtarzają, że nie czekają na cud, nie siedzą z założonymi rękami,
szukają.
– Czuję, że gdybym znalazła tę właściwą osobę, sprawy potoczyłyby się szybko. Jestem już w tym
wieku, kiedy szkoda mi czasu na chodzenie za rączkę i przelotne pocałunki. Wiem, czego chcę, na
kogo czekam. Jeśli on też, to nic nie stoi na przeszkodzie, by rozpocząć budowanie wspólnej
przyszłość – mówi Wiktoria.
– Nie szukam księcia z bajki, znam realia. Chcę znaleźć albo dać się odszukać komuś, kto zrozumie
moją potrzebę niezależności, komu nie będzie przeszkadzać mój tryb pracy i który sam wniesie w
nasze wspólne życie coś od siebie. A przede wszystkim – nie ucieknie przed tym życiem – dodaje
Marta.