Jay Friedman Reflections 07/10/2008, tłum. Łukasz Michalski
Jest zgubiony, kto się waha!
He who hesitates
1
Reflections - 10/07/2008 październik 2008
W tym miesiącu refleksje będą krótkie i sympatyczne lecz, mimo to, bardzo
ważne. Wiele osób ma kłopot z rozpoczęciem pierwszego dźwięku, co z kolei
może przerodzić się w poważny problem, który dla wielu grających stał się
przyczyną zakończenia kariery . Obmyśliłem mechanizm który stosuję by pomóc i
ulżyć takim ludziom. Rozpoczęcie pierwszego dźwięku zwykle traktujemy jako
działanie dwustopniowe: 1.-nabranie powietrza, 2.-wydech. Czasami bywa, że
dźwięk nie odzywa się od razu, co powoduje niepokój grającego i po jakimś czasie
może przekształcić się w poważny lęk przed rozpoczęciem pierwszej nuty.
Z myślą o mających ten problem przeanalizowałem ponownie proces
rozpoczynania dźwięku i proponuję zmianę owego dwustopniowego procesu na
jednostopniowy. Zamiast nabrania powietrza, zatrzymania go i uwolnienia
proponuję wyobrazić sobie następującą jednostopniową wizualizację: nabrane
powietrze wykonuje w ustach nawrót w kształcie litery U (jak na przykład pływak w
sprinci,e nawracający przy brzegu basenu- przyp. tłum.)
i wypływa nieprzerwanym
strumieniem. Jeszcze język na milisekundę korkuje ujście powietrza, by dźwięk
zaczął się czysto i jędrnie, zaś powietrze w jednym, nieprzerwanym ciągu, dzięki
U-kształtnemu nawrotowi, zapewnia pewny i pozbawiony lęku początek
pierwszego dźwięku.
Mam też inny sposób, w którym zmieniam przewidywany punkt startowy. Jeśli
ktoś odlicza przed wejściem pełen takt 4/4 w umiarkowanym tempie i bierze
oddech na 4. (na czwartą miarę)- co jest właściwe pod fizjologicznym i mentalnym
(rozumowym) względem- a mimo to ma kłopoty z rozpoczęciem pierwszego
dźwięku, zalecam następujące działanie: Przesuwam punkt startowy z „raz” w
pierwszym takcie grania na „i” z 4. miary taktu poprzedzającego. Zamiast wdechu
na 4. w takcie przed rozpoczęciem, każę zaczynać wdech na „i” z 3. miary („3-i ”),
wciągać powietrze przez całą miarę i rozpocząć dźwięk na „i” z 4. miary („4-i ”).
Takie działanie całkowicie przesuwa punkt wywołujący strach i powoduje nowe
wrażenie, zwykle wolne od niezdecydowania. Potem pozostaje już tylko kwestia
budowania pewności siebie idącej w kierunku popisywania się, kiedy grający są
tak bardzo dumni z swej łatwości artykułowania, że chcą pokazać to innym.
1
He who hesitates is lost (przysłowie angielskie)
Jay Friedman Reflections 07/10/2008, tłum. Łukasz Michalski
Teraz pogadajmy o kłopotach z wydobyciem na puzonie dźwięków G i As
powyżej F- dźwięku kluczowego w kluczu basowym. Jest bardzo trudno w
dynamice forte i fortissimo zagrać te dźwięki piękną, ciepłą barwą. Mam pewną
sugestię, która pomoże osiągnąć grającym okrągły dźwięk przy głośnym graniu
tych nut i uniknąć ostrości wiązki laserowej.
Przede wszystkim ważne jest, by nieco mocniej przycisnąć ustnik, aby
ustabilizować zadęcie w tym rejestrze. Idea, która zakłada że stosujesz identyczny
nacisk we wszystkich różnych rejestrach, brzmi bardzo pięknie, ale nie ma
praktycznego zastosowania. Nawet prosty skok z Es na pięciolinii o oktawę wyżej
wymaga dołożenia siły nacisku ustnika i oczywiście odpowiedniej ilości
przepływającego powietrza, by ten nacisk zrównoważyć. Oprócz większego
przycisku (jak to nazywam) lubię dodawać inną jeszcze technikę wydobycia
okrągłego, pozbawionego szklistej ostrości dźwięku w tym rejestrze. Faktycznie
ustawiam me zadęcie tak, że nieco bardziej przyciskam na tych nutach a zaraz
potem próbuję wesprzeć niskie alikwoty owych dźwięków. Czynię to w ten
sposób, że kieruję uderzenie mego strumienia powietrza pod nieco niższym kątem
niż zwykle, co daje cieplejszy dźwięk. Od kiedy bardziej zaciskam kąciki ust na
tych dźwiękach przestałem mieć z nimi kłopoty.
Można to osiągnąć przez przesunięcie ustnika nieco wyżej na wargach lub przez
skierowanie powietrza pod niższym kątem. To zupełnie inaczej, niż z graniem B
(nad liniami), gdzie musisz wydobyć górne alikwoty by uniknąć martwego,
tępego brzmienia które dziś tak często słyszę u wielu osób.
Prawie wszyscy w którymś momencie swojej kariery będziecie nauczać więc chcę
Wam powiedzieć o problemie, który czasami się ujawnia. Zwykle uczniowie, gdy
pracuję z nimi nad szeroko pojętymi podstawami, nie są początkowo
wystarczająco krytyczni wobec swych błędów i fałszywych dźwięków: trzasków,
kiksów, czy choćby najgorszej, pośledniej jakości brzmienia. Nastawieni są raczej
na przegranie całości, niż rzeczywiste skupienie się na swych niedoskonałościach.
(To dotyczy nas wszystkich- nie róbmy tak!).
Zwyczajnie ich zawracam, by upewnili się czy każda wykonana nuta jest zagrana
możliwie najlepszą dla niej barwą itd. Inaczej mówiąc, naprawdę się czepiam!
Jednakże, gdy już popracujemy jakiś czas, niektórzy mają zupełnie przeciwny
problem. Teraz oni stają się niezwykle wybredni i nie mogą zagrać trzech nut bez
przerywania; dręczą ich problemy rzeczywiste i takie, które w danych miejscach
nie mogą się zdarzyć.
Dla każdego ucznia trzeba znaleźć złoty środek między tymi dwoma
skrajnościami i jak się zdaje, w każdym przypadku tego środka trzeba szukać
Jay Friedman Reflections 07/10/2008, tłum. Łukasz Michalski
gdzie indziej. To chyba sztuka wymagająca obserwacji i najwyższej intuicji.
Podnoszę tę kwestię by problem uwidocznić i może spowodować jakieś badania,
czy choćby wszcząć dyskusję na ten temat.