W
ydaje mi si´, ˝e w oglàdzie
historii sk∏aniam si´ raczej ku
dostrzeganiu chaosu, a nie
porzàdku, w duchu tego nazbyt cz´sto
przytaczanego frazesu zaczerpni´tego
z teorii chaosu, i˝ trzepot skrzyde∏ mo-
tyla w Chinach mo˝e spowodowaç bu-
rze na drugim koƒcu Êwiata. Postano-
wi∏em wi´c tym razem sam przeÊledziç,
w jaki sposób „efekt motyla” zostawia
swój Êlad na wielkiej paj´czynie ludz-
kiej wiedzy, po której w´druj´ w tych
felietonach.
Pomys∏ ten przyszed∏ mi do g∏owy,
kiedy ujrza∏em gigantycznego bielinka
kapustnika na wystawie motyli w lon-
dyƒskim Natural History Museum.
Przypomnia∏o mi si´ inne wielkie mu-
zeum przyrodnicze: Smithsonian Insti-
tution. Do jego powstania doprowadzi∏
niejaki Robert Dale Owen, demokrata
reprezentujàcy przez dwie kadencje
stan Indiana w Kongresie Stanów Zjed-
noczonych. W∏aÊciwie w pojedynk´
przeforsowa∏ on w 1846 roku ustaw´
aprobujàcà legat Anglika Jamesa Smith-
sona, wynoszàcy 10 mln dolarów z gro-
szami (w przeliczeniu na dzisiejszà wa-
lut´), który umo˝liwi∏ stworzenie owej
szacownej instytucji.
Zabiegi Owena przyczyni∏y si´ rów-
nie˝ do wyjaÊnienia jednej z bardziej po-
dejrzanych transakcji finansowych
w dziejach USA: wi´kszoÊç owej sumy
od paru lat przechowywano, nie wie-
dzieç czemu, w upadajàcym banku
ziemskim w stanie Arkansas, gdzie
nierozwa˝nie zdeponowa∏ jà skarb
paƒstwa.
Owen by∏ liberalnym myÊlicielem, sy-
nem g∏oÊnego reformatora brytyjskie-
go, który przed laty bezskutecznie pró-
bowa∏ utworzyç utopijnà spo∏ecznoÊç
w miejscowoÊci New Harmony (India-
na). Da∏ si´ poznaç jako pionier w ró˝-
nych dziedzinach: by∏ or´downikiem
krycia dróg deskami, emancypacji i rów-
nouprawnienia kobiet oraz planowania
rodziny. Tej ostatniej sprawie poÊwi´-
ci∏ pamflet wydany w 1830 roku. Nosi∏
on podtytu∏: „Krótkie i jasne omówie-
nie kwestii przyrostu naturalnego”
(mo˝na z niego wnioskowaç o osobo-
woÊci autora) i zalecajàc powszechnà
SKOJARZENIA
James Burke
Trzepot skrzyde∏ bia∏ego motyla
KOMENTARZ
Numer
poprzedniego
zamówienia
Po ile egz.
Od
Op∏ata
Tytu∏
ka˝dego
którego
z∏
numeru
numeru
RAZEM Z¸
SN 03
„Âwiat Nauki”
Segregator
na czasopisma
.................sztuk
po 11,95 z∏
Numer
poprzedniego
zamówienia
Po ile egz.
Od
Op∏ata
Tytu∏
ka˝dego
którego
z∏
numeru
numeru
RAZEM Z¸
SN 03
„Âwiat Nauki”
Segregator
na czasopisma
.................sztuk
po 11,95 z∏
Numer
poprzedniego
zamówienia
Po ile egz.
Od
Op∏ata
Tytu∏
ka˝dego
którego
z∏
numeru
numeru
RAZEM Z¸
SN 03
„Âwiat Nauki”
Segregator
na czasopisma
.................sztuk
po 11,95 z∏
✃
✃
1
3,50
21,00
42,00
2
3,30
39,60
79,20
ponad 2
3,20
„Âwiat Nauki” – cena 1 egz. w kiosku 4,90 z∏
1
2,50
15,00
30,00
2
2,30
27,60
55,20
ponad 2
2,20
„Wiedza i ˚ycie” – cena 1 egz. w kiosku 3,50 z∏
SZANOWNI PA¡STWO!
Aby zaprenumerowaç „Âwiat Nauki”, „Wiedz´ i ˚ycie” lub któryÊ z pozo-
sta∏ych miesi´czników, nale˝y wp∏aciç odpowiednià kwot´ na nasze kon-
to bankowe, pos∏ugujàc si´ przekazem zamieszczonym na dole strony.
„Âwiat Nauki” oraz „Wiedz´ i ˚ycie” mo˝na zaprenumerowaç na dowol-
ny okres, nie krótszy ni˝ kwarta∏, poczynajàc od dowolnego miesiàca.
Osobom zamawiajàcym po kilka egzemplarzy ka˝dego numeru propo-
nujemy dodatkowà BONIFIKAT¢.
Prosimy o dokonywanie wp∏at z wyprzedzeniem CO NAJMNIEJ miesi´cznym, liczàc od zamawianego numeru
czasopisma. Na przyk∏ad prenumerat´ zaczynajàcà si´ od numeru majowego nale˝y op∏aciç do koƒca marca.
„Wiedza i ˚ycie”
„Wiedza i ˚ycie”
„Wiedza i ˚ycie”
Â
WIAT
N
AUKI
Marzec 1997 93
kontrol´ urodzeƒ, podawa∏ trzy sposo-
by jej praktykowania. W dwa lata póê-
niej wiele z tekstu Owena przyw∏asz-
czy∏ sobie i zamieÊci∏ w szalenie po-
pularnym traktacie The Fruits of Phi-
losophy (Owoce fi-
lozofii) dr Charles
Knowlton z Bosto-
nu, który bardziej
si´ wg∏´bi∏ w szcze-
gó∏y fizjologiczne.
Po 40 latach (da-
je to poj´cie o tempie przemian) prac´
Knowltona wznowi∏a w Anglii sufra-
˝ystka Annie Besant. Dzie∏o uznano tam
za obsceniczne i demoralizujàce. Pani
Besant, która sama si´ broni∏a w wyto-
czonym jej procesie, by∏a pierwszà ko-
bietà mówiàcà publicznie o zapobie-
ganiu cià˝y. Zarobi∏a tym sobie na
grzywn´ i wyrok skazujàcy. Nie znie-
ch´cona, by∏a or´downiczkà innych, nie
mniej wa˝nych spraw: niepodleg∏oÊci
Indii (przewodniczy∏a pierwszemu Kon-
gresowi Narodowemu w tym kraju),
wegetarianizmu i religioznawstwa po-
równawczego. Sta∏o si´ to w par´ lat po
zerwaniu przez nià romantycznego
zwiàzku z innym lewicowcem, nikomu
nie znanym facetem bez grosza nazwi-
skiem George Bernard Shaw. Annie gry-
wa∏a z nim duety fortepianowe na ze-
braniach Ligi Socjalistycznej Williama
Morrisa w Londynie.
Shaw zyska∏ z czasem spory rozg∏os ja-
ko autor Pigmaliona, a nast´pnie Êwiato-
wà s∏aw´, kiedy sztuk´ przerobiono na
hollywoodzki musical My Fair Lady. Te-
matem utworu by∏o prawid∏owe wys∏a-
wianie si´ (czego, jak zapewne pami´tacie,
nie potrafi∏a Eliza Doolittle). Wyst´powa∏
w nim profesor wymowy, Henry Higgins,
którego pierwowzorem by∏a autentycz-
na postaç lingwisty Henry’ego Sweeta.
W latach osiemdziesiàtych XIX wieku
Sweet sta∏ si´ jednym z wynalazców al-
fabetu fonetycznego, zainspirowanego
ówczesnà modà na studiowanie j´zy-
ków staro˝ytnych, którà zapoczàtkowa∏
Walijczyk William Jones, prawnik z Kal-
kuty. W 1786 roku opublikowa∏ prac´
o nadzwyczajnych podobieƒstwach, ja-
kie zaobserwowa∏ pomi´dzy sanskry-
tem i grekà. Na poczàtku XIX wieku re-
welacja ta podbudowa∏a romantyczny
ruch niemieckich nacjonalistów (ci´˝ko
sfrustrowanych po kl´skach w wojnach
napoleoƒskich i prze˝ywajàcych okres
kulturowej paranoi), gdy˝ umo˝liwi∏a
im doszukiwanie si´ w indoeuropejskiej
otch∏ani wieków korzeni w∏asnego j´-
zyka poÊwiadczajàcych, ˝e ich dziedzi-
ctwo jest co najmniej równie paleolitycz-
ne jak szacownych pary˝an.
Ów p´d do odbudowy dumy naro-
dowej by∏ te˝ zapewne powodem finan-
sowania takich powa˝nych przedsi´-
wzi´ç naukowych jak rozsy∏anie 40 tys.
kwestionariuszy do nauczycieli w ca-
∏ym kraju z zapytaniem o wymow´
w lokalnym dialekcie zdania: „Zimà
unoszà si´ w po-
wietrzu zesch∏e li-
Êcie.” Na podsta-
wie owych wa˝-
kich danych opra-
cowano atlasy wy-
mowy, a dialekto-
logia sta∏a si´ dyscyplinà naukowà. Tak
dalece, ˝e pewien facet nazwiskiem
Edward Schwann z Uniwersytetu w Je-
nie dosta∏ fundusze na badania fono-
metryczne akcentu francuskiego. Nie-
z∏a cha∏tura, warto takà mieç.
Schwannowi dopomaga∏ w tym
przedsi´wzi´ciu wybitny fizyk niemiecki
Ernst Pringsheim. By∏ on jednym z na-
ukowych bonzów, z którymi w 1876 ro-
ku kontaktowa∏ si´ Franz Boll zajmujà-
cy si´ badaniem, w jaki sposób oko
ludzkie mo˝e widzieç w s∏abym oÊwie-
tleniu dzi´ki obecnoÊci pewnej substan-
cji chemicznej. Albo te˝ jest do tego nie-
zdolne, gdy jej brak. Spraw´ owego
niedostatku posunà∏ o wa˝ny krok na-
przód pewien spostrzegawczy medyk
holenderski Christiaan Eijkman.
Zdarzy∏o mu si´ przebywaç na Jawie
w holenderskiej jednostce sanitarnej wy-
s∏anej tam w 1886 roku z zadaniem upo-
rania si´ z chorobà beri-beri dziesiàtku-
jàcà personel administracji kolonialnej
i wojsko. Na podwórzu szpitala zauwa-
˝y∏ zataczajàce si´ kurczaki, zdradzajà-
ce symptomy doÊç zbli˝one do tych, ja-
kie obserwowa∏ u cierpiàcych na t´
chorob´ ludzi. Poniewa˝ jednak by∏y to
tylko kurczaki, nie zajmowa∏ si´ nimi.
Pewnego dnia wszak˝e kurczaki poczu-
∏y si´ lepiej. Kurcz´, co tu jest grane? –
zachodzi∏ w g∏ow´ Eijkman.
Okaza∏o si´, ˝e nowy kucharz szpital-
ny zdecydowa∏, i˝ tym, co jedzà Jawaj-
czycy, mo˝na spokojnie karmiç drób.
Przesta∏ wi´c dawaç kurcz´tom resztki
frykasów ze sto∏u europejskiego perso-
nelu medycznego. Tajemnica kry∏a si´
w ry˝u. Europejczykom podawano
oczyszczony („wojskowy”), tubylcom
zaÊ i ptactwu nie ∏uskany. Kilka miesi´-
cy obserwacji pozwoli∏o Eijkmanowi
sformu∏owaç wa˝nà hipotez´: w ∏upi-
nach ry˝u by∏o coÊ, co leczy∏o kurcza-
ki. Czyli, idàc dalej, bez tego „czegoÊ”
kurcz´ta s∏ania∏y si´ na nogach. Czemu˝
by wi´c to coÊ nie mia∏o pomagaç rów-
nie˝ ludziom?
W par´ lat póêniej w Anglii Frederick
Gowland Hopkins, agent ubezpiecze-
niowy, który przekwalifikowa∏ si´ na
biochemika, zaobserwowa∏, ˝e m∏ode
szczury nie rosnà – bez wzgl´du na to,
czym si´ je karmi – jeÊli ich dieta nie za-
wiera mleka. Zyska∏ pewnoÊç, ˝e w nor-
malnym po˝ywieniu, poza bia∏kiem,
w´glowodanami, t∏uszczami i solà, musi
byç jeszcze coÊ niezb´dnego dla zdro-
wia. Nazwa∏ owe tajemnicze substancje
„pomocniczymi czynnikami od˝ywczy-
mi” i w 1929 roku podzieli∏ si´ z Eijkma-
nem Nagrodà Nobla w dziedzinie fizjo-
logii i medycyny, gdy˝ obaj przyczynili
si´ do odkrycia, czym by∏y w istocie te
czynniki: witaminami! (W przypadku
kurczàt chodzi∏o o witamin´ B
1
.)
A teraz wypada∏oby powiedzieç, dla-
czego pomyÊla∏em sobie, ˝e funkcjono-
wanie paj´czyny wiedzy przywodzi na
myÊl, przynajmniej w pewnym stopniu,
teori´ chaosu. Otó˝ rzecz w tym, co ro-
bi∏ Hopkins, zanim zajà∏ si´ dietetykà.
Móg∏ on pos∏ugiwaç si´ czystym bia∏-
kiem i badaç jego rol´ w od˝ywianiu
dzi´ki nowym metodom (wypracowa-
nym w londyƒskim Guy’s Hospital,
gdzie si´ kszta∏ci∏) analizowania bia∏ek
moczu. A kwasem moczowym zainte-
resowa∏ si´ w zwiàzku ze swymi pierw-
szymi badaniami naukowymi nad owa-
dami. W trakcie tych badaƒ przy-
puszcza∏ (jak si´ potem okaza∏o – b∏´d-
nie), ˝e z udzia∏em kwasu moczowego
powstaje bia∏y pigment na skrzyd∏ach
niektórych motyli.
T∏umaczy∏
Boles∏aw Or∏owski
DUSAN PETRICIC
Pewnego dnia kurczaki
poczu∏y si´ lepiej.
Kurcz´, co tu jest grane?