Narkotyki w Polsce Mity i rzeczywistość Ewa Korpetta Ewa Szmerd Sisicka

background image

tytuł: "Narkotyki w Polsce - Mity i rzeczywisto

ść

"

autor: Ewa Korpetta Ewa Szmerd-Sisicka



Prószynski i S-ka Warszawa 2000

Copyright (c) by Ewa Korpetta, Ewa Szmerdt-Sisicka, 2000

Projekt okładki Natalia Cyrankiewicz
Redakcja Lidia Doma

ń

ska

Redakcja techniczna El

ż

bieta Urba

ń

ska

Korekta Gra

ż

yna Nawrocka

Łamanie Gra

ż

yna Janecka




Spis tre

ś

ci


WSt

ę

P 7

Wprowadzenie 9
CZ

ĘŚĆ

I. PROBLEMATYKA UZALE

ś

NIE

Ń

13

ROZDZIAŁ I. Uzale

ż

nienie jako choroba 17

1. Uzale

ż

nienie psychiczne 18

2. Uzale

ż

nienie fizyczne 22

3. Uzale

ż

nienie społeczne 24

ROZDZIAŁ II. Drogi ku uzale

ż

nieniu 27

1. "Ja si

ę

nie uzale

ż

ni

ę

" 28

2. "Młodo

ść

ma swoje prawa" 31

3. "Winna rodzina" 33
4. "Winna szkoła" 38
5. "Na skróty" 39
ROZDZIAŁ III. Leczenie uzale

ż

nie

ń

41

1. Wchodzenie w trze

ź

wo

ść

43

2. Trze

ź

wo

ść

48

3. Zapobieganie nawrotom 50
4. Programy redukcji szkód 51
5. Praca z rodzin

ą

52

Podsumowanie 55
CZ

ĘŚĆ

II. SUBSTANCJE PSYCHOAKTYWNE 57 ROZDZIAŁ I. Substancje

wziewne 59 ROZDZIAŁ II. Konopie indyjskie 63 ROZDZIAŁ III.
Psychostymulanty 69
1. Amfetamina (amfa, proszek, speed) 69
2.Ecstasy 76
3. Kokaina 78
4. Crack 81
5.Khat 82
ROZDZIAŁ IV. Halucynogeny 83
1. Ro

ś

linne i syntetyczne 83

2. "Kwasy" 87
ROZDZIAŁ V. Pochodne opium 89
1. Morfina 90
2. Heroina 92
3. "Kompot" 94
ROZDZIAŁ VI. Skuny 97
ROZDZIAŁ VII. Leki 99
1. Barbiturany 100
2. Benzodiazepiny 101
3. Przeciwbólowe leki opiatowe 102
CZ

ĘŚĆ

III. l CO DALEJ? - GDZIE SZUKA

Ć

POMOCY 103

^'^'i CZ

ĘŚĆ

N. LIST DO... - ZAMIAST ZAKO

Ń

CZENIA lii?

background image

•CZ

ĘŚĆ

\/. SŁOWNIK 117


WSt

ę

P

Ksi

ąż

ka ta nie jest publikacj

ą

naukow

ą

. Nie przytaczamy w niej

ani psychologicznych koncepcji uzale

ż

nie

ń

, ani te

ż

mechanizmów

fizjologicznych, towarzysz

ą

cych przyjmowaniu

ś

rodków

odurzaj

ą

cych. Chcemy natomiast podzieli

ć

si

ę

naszymi obserwacjami

płyn

ą

cymi z pracy zespołu terapeutycznego Poradni Uzale

ż

nie

ń

w

Warszawie przy ul. Dzielnej 7, a tak

ż

e wiedz

ą

, jak

ą

nabywamy w

codziennych kontaktach z młodymi narkomanami i ich rodzinami.
Kontakty te pozwalaj

ą

nam bezpo

ś

rednio i szybko zapoznawa

ć

si

ę

z nowymi zjawiskami zwi

ą

zanymi z narkomani

ą

w Polsce. Problem

u

ż

ywania substancji psychoaktywnych od dziesi

ę

ciu lat narasta

lawinowo, pojawiaj

ą

si

ę

nowe

ś

rodki, obni

ż

a si

ę

wiek inicjacji

narkotykowej, zdecydowanie nasila si

ę

przest

ę

pczo

ść

w

ś

ród młodych

narkomanów. Zdajemy sobie spraw

ę

,

ż

e do

ś

wiadczenia nasze ró

ż

ni

ą

si

ę

nieco od do

ś

wiadcze

ń

praktyków z innych o

ś

rodków w kraju.

Jeste

ś

my natomiast gł

ę

boko przekonane,

ż

e za kilka lat obraz

narkomanii z terenu Warszawy i okolic "pójdzie w Polsk

ę

".



Wprowadzenie
Narkotyki znane s

ą

od tysi

ę

cy lat i od tysi

ę

cy lat wła

ś

ciwo

ś

ci,

jakie maj

ą

, były wykorzystywane do zmieniania rzeczywisto

ś

ci. Ju

ż

przed nasz

ą

er

ą

u

ż

ywano ich dla relaksu, w rytuałach religijnych

i społecznych, w celu łagodzenia bólów. Stosowano je na
wszystkich kontynentach - w Afryce, obu Amerykach, Azji, Europie,
na Dalekim i Bliskim Wschodzie. Historii stosowania narkotyków
mo

ż

na po

ś

wi

ę

ci

ć

wielk

ą

ksi

ę

g

ę

. W tej ksi

ąż

ce zajmiemy si

ę

narkotykami, które w ci

ą

gu ostatnich lat pojawiły si

ę

i zacz

ę

ły

upowszechnia

ć

w Polsce. Liczba przyjmuj

ą

cych je osób ro

ś

nie w

post

ę

pie geometrycznym. S

ą

to przewa

ż

nie ludzie młodzi, a

ś

rednia

wieku obni

ż

a si

ę

z ka

ż

dym rokiem. Po narkotyki si

ę

gaj

ą

ju

ż

12-

i 13-latki. Zmiana sytuacji gospodarczej (w tym wzrost warto

ś

ci

złotówki wzgl

ę

dem dolara) spowodowała,

ż

e od pocz

ą

tku lat

dziewi

ęć

dziesi

ą

tych dystrybucja narkotyków w Polsce stała si

ę

opłacalna, zwłaszcza

ż

e do pa

ź

dziernika 1997 roku przepisy prawne

dotycz

ą

ce przest

ę

pczo

ś

ci zwi

ą

zanej z dystrybucj

ą

i handlem

narkotykami były przestarzałe, wr

ę

cz gwarantowały bezkarno

ść

.

Brak adekwatnych przepisów dał szans

ę

na rozwini

ę

cie si

ę

szerokiej i

ś

wietnie zorganizowanej sieci dealerów, docieraj

ą

cych

do dyskotek, klubów, szkół, osiedli. Umo

ż

liwił równie

ż

powielanie

w mass mediach informacji nieprawdziwych, czasem wr

ę

cz

zach

ę

caj

ą

cych do brania narkotyków, bo utrwalaj

ą

cych ich podział

na "twarde" i "mi

ę

kkie". Sprzyjał nawet rozwojowi w niektórych

kr

ę

gach mody na branie. Zmieniła si

ę

równie

ż

forma handlu -

zwłaszcza w Warszawie. Dawniej zawsze mo

ż

na było zaopatrzy

ć

si

ę

na tzw. bajziu. Obecnie dealerzy narkotyków przenie

ś

li si

ę

"w

miasto" - handluj

ą

przede


wszystkim w miejscach, w których zbiera si

ę

młodzie

ż

, ale

handluj

ą

wsz

ę

dzie, gdzie tylko si

ę

da. "Dobry" dealer zawsze wie,

gdzie znajdzie klienta i jak do niego trafi

ć

. Wie dobrze, kto

jest "potrzebuj

ą

cy", kto ma problemy i - rzecz najwa

ż

niejsza -

kto jest wypła-calny. Zna mo

ż

liwo

ś

ci finansowe swoich nabywców

i mo

ż

liwo

ś

ci ich rodzin. "Dobry" dealer nie bierze narkotyków,

jest trudny do zidentyfikowania. Cz

ę

sto dostarcza towar na

zamówienie telefoniczne - najcz

ęś

ciej słu

ż

y do tego telefon

komórkowy, st

ą

d nazwa slangowa współczesnych narkomanów "Hera

GSM". Obecnie prawie nie u

ż

ywa si

ę

nazwy "

ć

pun".

Ć

pun był dawniej

- pi

ęć

- dziesi

ęć

lat temu. Współczesny narkoman to kto

ś

zupełnie

background image

inny. Inny w wygl

ą

dzie zewn

ę

trznym, inny w zachowaniu, inne ma

cele, z innego pochodzi domu, inna jest jego rodzina. Wi

ę

kszo

ść

społecze

ń

stwa tkwi jednak w starym schemacie. Brudny, wychudzony,

zaniedbany, obdarty młody człowiek z patologicznej rodziny, z
błyszcz

ą

cym wzrokiem, marz

ą

cy tylko o tym, by zdoby

ć

"towar",

"da

ć

sobie w kanał" i "odlecie

ć

". Oto obraz narkomana, który

znamy, który - niestety - nadal si

ę

powiela. A to ju

ż

tylko mit.

Współczesny narkoman wygl

ą

da zupełnie inaczej - w pierwszej fazie

uzale

ż

nienia nie rozpoznamy go w grupie młodych ludzi. Jest

czysty, zadbany, uczy si

ę

lub pracuje, czasem bywa wprawdzie

bezrobotny, ale wtedy szuka pracy, oczywi

ś

cie bardzo dobrze

płatnej. Chce co

ś

osi

ą

gn

ąć

w

ż

yciu i wła

ś

nie narkotyk ma mu w tym

pomóc. Nierzadko pochodzi z pełnej, tzw. dobrej rodziny. "Dobra
rodzina" obecnie nie chroni przed narkotykami. Rodzice bardzo
cz

ę

sto s

ą

pewni,

ż

e ten problem ich nie dotyczy, bo wi

ę

kszo

ść

z

nich dostrzega tylko

ć

puna, a bardzo niewielu wie o "towarze,

który obecnie chodzi na rynku"... Równie

ż

strzykawka przestała

by

ć

atrybutem narkomana. Teraz nie bierze si

ę

do

ż

ylnie. Teraz si

ę

w

ą

cha, pali, wdycha - to nie zostawia

ś

ladów, a równie dobrze

"kr

ę

ci"... A przecie

ż

ś

lady wkłu

ć

do

ż

ylnych stanowi

ą

dla

dorosłych jedyny dowód brania narkotyków: nie ma

ś

ladów - nie ma

narkotyku. To kolejny mit. Młody narkoman zacznie bra

ć

do

ż

ylnie -

stanie si

ę

ć

punem - dopiero za kilka lat. Mity dotycz

ą

ce

narkomanii mo

ż

na mno

ż

y

ć

w niesko

ń

czono

ść

.

Nasza ksi

ąż

ka ma na celu przybli

ż

y

ć

Czytelnikom problem

narkomanii, rozwia

ć

cho

ć

cz

ęść

istniej

ą

cych mitów, pomóc młodym

ludziom w dokonaniu wła

ś

ciwego wyboru. 10


Jeste

ś

my przekonane,

ż

e gdyby nasi pacjenci posiadali cał

ą

wiedz

ę

o tym, co zaczynaj

ą

przyjmowa

ć

, to 85%, a mo

ż

e nawet wi

ę

cej,

nigdy nie si

ę

gn

ę

łoby po

ś

rodki psychoaktywne. Niestety, oni znaj

ą

wył

ą

cznie mity, wiedz

ą

jedynie,

ż

e po za

ż

yciu "jest super", a o

dalszych skutkach na ogół nie maj

ą

poj

ę

cia. Zdarza si

ę

,

ż

e po

otrzymaniu od nas informacji o tragicznych konsekwencjach
stosowania narkotyku mówi

ą

: "to nie mo

ż

e by

ć

prawda" lub nawet

"pani si

ę

na tym nie zna, skoro mówi takie rzeczy", "

ż

aden mój

znajomy, a niektórzy długo bior

ą

, nic takiego nie mówił"...

Najcz

ęś

ciej zaczyna si

ę

od "spróbowania", od tego "tylko jednego

jedynego razu". Nikt nie bierze narkotyku po to,

ż

eby si

ę

uzale

ż

ni

ć

. I nie uwzgl

ę

dnia takiej ewentualno

ś

ci. My natomiast

wiemy,

ż

e ten "jeden jedyny raz" mo

ż

e by

ć

pocz

ą

tkiem

uzale

ż

nienia, ze wszystkimi zagra

ż

aj

ą

cymi skutkami, o których

powiemy w dalszej cz

ęś

ci tej ksi

ąż

ki. Mamy nadziej

ę

,

ż

e si

ę

gn

ą

po ni

ą

ludzie młodzi i

ż

e da im szans

ę

na poznanie całej prawdy.

Mamy nadziej

ę

,

ż

e równie

ż

rodzice, wychowawcy i opiekunowie

skorzystaj

ą

z przekazanych tu informacji.










CZ

ĘŚĆ

PROBLEMATYKA UZALE

ś

NIE

Ń

...D

ąż

eniem naszym jest, by przyczyny przestały by

ć

grzechem, a

skutki katem... F.W. Nietzsche
Uzale

ż

nienie - jak ju

ż

wspominały

ś

my - jest jednym z tych

zjawisk, dokoła których narosło wiele mitów i fałszywych

background image

przekona

ń

. Bł

ę

dne opinie na temat czynników jego powstawania,

sposobów leczenia i innych zagadnie

ń

zwi

ą

zanych z t

ą

chorob

ą

s

ą

niestety powielane na coraz szersz

ą

skal

ę

i czyni

ą

coraz wi

ę

cej

złego. To one łagodz

ą

obaw

ę

przed pierwsz

ą

prób

ą

wzi

ę

cia

narkotyku. To one w du

ż

ej mierze sprawiaj

ą

, i

ż

chory i jego

najbli

ż

si bardzo długo nie widz

ą

objawów choroby. To one cz

ę

sto

stanowi

ą

przyczyn

ę

braku efektywnej pomocy dla osoby uzale

ż

nionej

ze strony rodziny i przyjaciół uwikłanych we współ-uzale

ż

nienie.

To one w ko

ń

cu utrudniaj

ą

decyzj

ę

o podj

ę

ciu leczenia oraz

powoduj

ą

,

ż

e chory cz

ę

sto je przerywa. Có

ż

wi

ę

c jest prawd

ą

, a

co mitem dotycz

ą

cym zjawiska uzale

ż

nienia? Czym

ż

e jest samo

uzale

ż

nienie? Spróbujmy si

ę

nad tym zastanowi

ć

...


ROZDZIAŁ l
Uzale

ż

nienie jako choroba

Istnieje wiele teorii psychologicznych staraj

ą

cych si

ę

wyja

ś

ni

ć

mechanizmy powstawania uzale

ż

nienia, jego przebiegu, sposobów

leczenia. Nie b

ę

dziemy powoływa

ć

si

ę

na

ż

adn

ą

z nich,

ż

adnej z

nich nie przytoczymy. Postaramy si

ę

natomiast podzieli

ć

do

ś

wiadczeniami płyn

ą

cymi z praktyki, z codziennej pracy

terapeutycznej z lud

ź

mi uzale

ż

nionymi od narkotyków, a wi

ę

c tym

wszystkim, czego nauczyły

ś

my si

ę

o uzale

ż

nieniu od naszych

pacjentów. Wszyscy teoretycy i praktycy zajmuj

ą

cy si

ę

uzale

ż

nieniami s

ą

zgodni co do tego, i

ż

uzale

ż

nienie jest

chorob

ą

. Jedyn

ą

za

ś

spójn

ą

definicj

ą

choroby, z jak

ą

zgadzaj

ą

si

ę

wszyscy, jest jak

ż

e proste stwierdzenie,

ż

e "choroba to brak

zdrowia". Co to znaczy? Według WHO (

Ś

wiatowa Organizacja Zdrowia)

zdrowie to stan dobrego samopoczucia psychicznego, fizycznego i
społecznego. Subiektywny dyskomfort w której

ś

z tych sfer

ż

ycia

mo

ż

e wi

ę

c by

ć

ju

ż

chorob

ą

. Ale czy tylko dyskomfort subiektywny?

Cz

ę

sto chorujemy, nie wiedz

ą

c o tym, poniewa

ż

objawy choroby nie

s

ą

jeszcze dost

ę

pne naszym zmysłom czy naszej

ś

wiadomo

ś

ci.

Wychwytuj

ą

je natomiast badania lekarskie, dodatkowe badania

diagnostyczne, a nawet po prostu inni ludzie - pojawia si

ę

czynnik obiektywny diagnozuj

ą

cy chorob

ę

. Mo

ż

na zatem uzna

ć

,

ż

e

choroba to brak dobrego samopoczucia w sferze naszej psychiki,
naszego ciała lub naszego funkcjonowania społecznego, czyli pod
wzgl

ę

dem tego, jak my odbieramy

ś

wiat zewn

ę

trzny i jak

ś

wiat

zewn

ę

trzny odbiera nas. Bardzo cz

ę

sto trzy sfery naszego

funtelffi^ESWilmia rozdzielamy na: "moja psychika" (czyli "ja"),
,j^re ciałof^ynoje bycie w

ś

wiecie". Trudno nam u

ś

wiadomi

ć

|Kfpie

do k^i^i

ż

e te trzy


2. Narkotyki w Polsce M» ^ .^^\
A"y 17

sfery

ż

ycia s

ą

ze sob

ą

nierozerwalnie zwi

ą

zane,

ż

e zawirowanie

w jednej z nich rzutuje w mniejszym lub wi

ę

kszym stopniu na

pozostałe. S

ą

choroby, w których główne objawy dotycz

ą

psychiki

człowieka, oddziałuj

ą

c po

ś

rednio na jego stan fizyczny i

funkcjonowanie społeczne. S

ą

takie, które atakuj

ą

sfer

ę

naszego

ciała - te uwa

ż

amy za "chorob

ę

prawdziw

ą

", bo s

ą

namacalne dowody

tego,

ż

e jeste

ś

my chorzy, np. co

ś

nas boli, wyst

ą

pił konkretny

objaw, mo

ż

liwy do opisania, a jego przyczyn

ę

da si

ę

zlokalizowa

ć

i usun

ąć

. Przy chorobie fizycznej bez trudu znajdujemy

wyja

ś

nienie dla naszego dyskomfortu psychicznego i społecznego.

S

ą

te

ż

choroby wynikłe z szeroko poj

ę

tych zaburzonych relacji ze

ś

wiatem, te najtrudniej zdiagnozowa

ć

, ale ich wpływ na nasz

ą

kondycj

ę

psychiczn

ą

jest bezdyskusyjny. Istniej

ą

ponadto choroby,

które zaburzaj

ą

wszystkie trzy sfery

ż

ycia jednocze

ś

nie, przy

czym zaburzenia w jednej pot

ę

guj

ą

zaburzenia w pozostałych.

background image

Uzale

ż

nienie nale

ż

y do ostatniej z wymienionych grup chorób, co

oznacza,

ż

e jest chorob

ą

ci

ęż

k

ą

i przewlekł

ą

. Przyjrzyjmy si

ę

zatem trzem aspektom uzale

ż

nienia - psychicznemu, fizycznemu i

społecznemu. l. Uzale

ż

nienie psychiczne

O uzale

ż

nieniu psychicznym zazwyczaj mówi si

ę

lekko. Mo

ż

emy

usłysze

ć

,

ż

e co

ś

"tylko uzale

ż

nia psychicznie",

ż

e psychika "to

ż

aden problem, bo jak si

ę

ma siln

ą

wol

ę

, to...",

ż

e "wystarczy

wzi

ąć

si

ę

w gar

ść

",

ż

e "gdyby nie chciał, to by nie brał (nie

pił)",

ż

e "to tylko kwestia kontroli". Nikomu nie przychodzi

natomiast do głowy, by choremu na raka powiedzie

ć

: "gdyby

ś

nie

chciał, to by ci

ę

nie bolało", a komu

ś

ze złamaniem otwartym nogi

poradzi

ć

: "we

ź

si

ę

w gar

ść

, gdyby

ś

miał siln

ą

wol

ę

, to samo by

ci si

ę

zrosło". Dlaczego? Dlatego,

ż

e objaw fizyczny jest czym

ś

namacalnym, znajomym, swojskim, wczucie si

ę

za

ś

w czyj

ąś

psychik

ę

, czyje

ś

doznania i emocje jest bardzo trudne. Emocji nie

wida

ć

- mo

ż

na spróbowa

ć

je opisa

ć

, okaza

ć

gestem^c

ż

y^cała gam

ą

zachowa

ń

, ale nigdy nie nabior

ą

kształtu realnego, do

ś

t

ę

toego

zmysłom drugiego człowieka. Nasze postrzeganie i prze

ż

ywanie

ś

wiata oraz swojego bycia w nim 18 . .'/


- niezale

ż

nie od tego, jak bardzo si

ę

staramy to uzewn

ę

trzni

ć

-

pozostaje w znacznej mierze tylko nasze. Nie mo

ż

emy zapomina

ć

o

tym,

ż

e całokształt naszego

ż

ycia psychicznego determinuje jako

ść

naszego bycia w

ś

wiecie i ze

ś

wiatem. Dlatego bagatelizowanie

tego, co dzieje si

ę

w psychice człowieka uzale

ż

nionego,

bagatelizowanie całej zło

ż

ono

ś

ci mechanizmów psychicznych

uzale

ż

nienia, sprowadzanie ich do prostych stereotypów jest

zasadniczym bł

ę

dem. Czym

ż

e wi

ę

c jest uzale

ż

nienie psychiczne?

Jest ono gł

ę

bokim przymusem za

ż

ycia

ś

rodka lub wykonania pewnej

czynno

ś

ci, przymusem manifestuj

ą

cym si

ę

narastaj

ą

cym napi

ę

ciem,

l

ę

kiem, niepokojem. Osoba uzale

ż

niona ma wra

ż

enie,

ż

e nie

rozładuje ich w danym momencie w

ż

aden inny sposób. Te emocje s

ą

tak silne,

ż

e stopniowo zagłuszaj

ą

racjonalne my

ś

lenie, a procesy

intelektualne nakierowuj

ą

na osi

ą

gni

ę

cie celu, jakim jest

rozładowanie napi

ę

cia za wszelk

ą

cen

ę

. Nasi pacjenci nazywaj

ą

ów

stan "ci

ś

nieniem" i w tym słowie zawiera si

ę

wła

ś

ciwie wszystko.

"Niewa

ż

ne, co b

ę

dzie za godzin

ę

, za dwie, za trzy, za tydzie

ń

,

za rok - niewa

ż

ne, poniewa

ż

jak teraz nie wezm

ę

, to p

ę

kn

ę

, wi

ę

c

ś

wiat i tak si

ę

sko

ń

czy". Dodatkowo, je

ż

eli pomi

ę

dzy człowiekiem

w silnym stanie napi

ę

cia a jego narkotykiem pojawi si

ę

jaka

ś

przeszkoda, to wtedy napi

ę

cie jeszcze si

ę

kumuluje, narasta

zło

ść

, gniew, agresja o ró

ż

nym nat

ęż

eniu - od słownej do czynnej

(w tym zdarza si

ę

i autoagre-sja). W stanie napi

ę

cia człowiek

jest zdolny, w mniejszym lub wi

ę

kszym stopniu, złama

ć

swoje tabu,

nakazy swojego sumienia, swoje zasady moralne. Wie,

ż

e post

ę

puje

ź

le, ale z drugiej strony ma poczucie,

ż

e musi tak post

ę

powa

ć

-

wszystko zale

ż

y od stopnia napi

ę

cia. Jak wida

ć

, bierze si

ę

nie

po to,

ż

eby "mie

ć

odlot", "

ż

eby czu

ć

si

ę

ś

wietnie" - bierze si

ę

po to,

ż

eby znów było normalnie,

ż

eby dozna

ć

ulgi. Narkotyk staje

si

ę

wi

ę

c jedynym gwarantem normalnego, zwykłego samopoczucia, a

ka

ż

de zaburzenie równowagi psychicznej (niezale

ż

nie z jakiego

powodu) staje si

ę

sygnałem: "we

ź

". Mo

ż

na powiedzie

ć

,

ż

e człowiek

uzale

ż

niony traci zdolno

ść

prze

ż

ywania emocji, radzenia sobie z

nimi - nie potrafi by

ć

ani "zimny", ani "gor

ą

cy" - potrafi by

ć

jedynie "letni". Zawirowanie emocjonalne staje si

ę

sygnałem

uruchamiaj

ą

cym proces przymusu psychicznego. Czasem takim

zawirowa-19
niem mo

ż

e by

ć

wyobra

ż

enie sobie,

ż

e

ś

rodek stanie si

ę

niedost

ę

pny

lub

ż

e go zabraknie - narasta niepokój: "trzeba zdoby

ć

.

Wystarczy zaobserwowa

ć

pal

ą

cych papierosy i ich reakcje, gdy

wieczorem zostaje jeden lub dwa papierosy Po mc w nocy by nie

background image

wyszli, po papierosy pójd

ą

albo b

ę

d

ą

mieli ci

ęż

k

ą

noc . Je

ż

eli

przyjmujesz jakikolwiek

ś

rodek psychoaktywny, wyobra

ź

sobie,

ż

e

go ju

ż

nie ma i nigdy me b

ę

dzie. Co czujesz? Je

ż

eli masz nawet

ulotne poczucie straty, zawodu, niepokoju, potraktuj to jako
sygnał ostrzegawczy. Tak ju

ż

zostało powiedziane, uzale

ż

nienie

psychiczne jest przymusem spowodowanym silnym napi

ę

ciem

emocjonalnym, niweluj

ą

cym przesłanki intelektualne i

uniemo

ż

liwiaj

ą

cym odroczenie czynno

ś

ci, przesuni

ę

cie jej w

czasie. Uzale

ż

nienie jest wi

ę

c utrat

ą

kontroli nad swoim

ż

yciem,

nad swoim funkcjonowaniem. Kontrol

ę

przejmuje narkotyk, on jest

silniejszy, z nim si

ę

nie wygra. I tu dochodzimy do jednego z

mitów, który głosi,

ż

e uzale

ż

nienie jest chorob

ą

woli. Nasza wola

jest nierozerwalnie zwi

ą

zana z naszym intelektem - je

ż

eli emocje

wył

ą

czaj

ą

intelekt, wył

ą

czaj

ą

te

ż

wol

ę

, w danym momencie

przestaje ona istnie

ć

. Czy

ż

wi

ę

c chore mo

ż

e by

ć

co

ś

, czego nie

ma? Osoba uzale

ż

niona cz

ę

sto obiecuje sobie i innym,

ż

e wi

ę

cej

nie we

ź

mie,

ż

e "to był ostatni raz". Wierzy w swoj

ą

"siln

ą

wol

ę

",

wierzy,

ż

e nast

ę

pnym razem uda jej si

ę

zwyci

ęż

y

ć

, wierzy w to,

co mówi, bo w danym momencie jej równowaga psychiczna jest
zachowana, a przymusu nie czuje, cho

ć

pami

ę

ta, co si

ę

z ni

ą

dzieje, gdy ów przymus daje o sobie zna

ć

. A ponadto wierzy,

ż

e

w gruncie rzeczy kontroluje swoje "branie". Do całego procesu
mechanizmów uzale

ż

nienia dorabia swoist

ą

ideologi

ę

- zaprzecza

cz

ę

sto faktom oczywistym, przedstawia nieraz absurdalne

usprawiedliwienia i wyja

ś

nienia, znajduje zawsze przyczyn

ę

przyj

ę

cia narkotyku w

ś

wiecie zewn

ę

trznym. U innych widzi i

potrafi opisa

ć

uzale

ż

nienie - na swoje, takie same objawy jest

po prostu

ś

lepa. Zwykło si

ę

uwa

ż

a

ć

,

ż

e narkoman, lekoman czy

alkoholik kłamie i manipuluje i

ż

e to wypływa z jego "zaburzonej

moralno

ś

ci". To prawda,

ż

e człowiek uzale

ż

niony kłamie i

manipuluje, ale wypływa to z jego choroby, stanowi jeden z
objawów uzale

ż

nienia. W odró

ż

nieniu od człowieka o "zaburzonej

moralno

ś

ci", który łami

ą

c zasady, czerpie z tego korzy

ś

ci i

zadowolenie, człowiek uza 20

le

ż

niony wie,

ż

e robi

ź

le, i zamiast zadowolenia ma stale

pogł

ę

biaj

ą

ce si

ę

poczucie winy. Wiemy doskonale, jak silny

dyskomfort psychiczny powoduje poczucie winy, jak trudno upora

ć

si

ę

z płyn

ą

cymi st

ą

d negatywnymi emocjami. Człowiek uzale

ż

niony

radzi sobie z nimi tylko w jeden sposób - si

ę

ga po narkotyk.

Czasem najbli

ż

si chorego, borykaj

ą

cy si

ę

z problemem, jakim jest

dla nich jego uzale

ż

nienie, s

ą

dz

ą

,

ż

e najlepiej u

ś

wiadomi

ą

mu

zaburzenia, które wyst

ę

puj

ą

w jego funkcjonowaniu, gdy b

ę

d

ą

go

"zawstydza

ć

i demaskowa

ć

", czyli wywoływa

ć

poczucie winy. Nie

zdaj

ą

sobie sprawy,

ż

e poczucie winy ju

ż

jest -"oszukuj

ę

, kłami

ę

,

zawodz

ę

zaufanie, zaczynam łama

ć

własn

ą

hierarchi

ę

warto

ś

ci" -

i

ż

e towarzysz

ą

ce mu uczucia (l

ę

k, niepokój, napi

ę

cie) s

ą

sygnałem: "we

ź

". Musimy zrozumie

ć

,

ż

e poczucie winy wzmacnia

mechanizmy uzale

ż

nienia na zasadzie bł

ę

dnego koła - bior

ę

,

ż

eby

zlikwidowa

ć

dyskomfort psychiczny, gdy trze

ź

wiej

ę

, czuj

ę

si

ę

winny, dyskomfort narasta, wi

ę

c bior

ę

. Ale z drugiej strony,

skoro "nie bior

ę

codziennie, skoro bior

ę

»z jakiego

ś

powodu«, to

znaczy,

ż

e nadal mam kontrol

ę

". Cz

ę

sto spotykamy si

ę

z

argumentem: "przecie

ż

mog

ę

nie bra

ć

(nie pi

ć

) przez tydzie

ń

czy

dwa, a zatem nie jestem uzale

ż

niony i kontroluj

ę

swoje branie

(picie)". Argument wydaje si

ę

i mówi

ą

cemu, i słuchaczom logiczny,

ale z drugiej strony tak naprawd

ę

oznacza: "mog

ę

nie bra

ć

(nie

pi

ć

) tylko przez tydzie

ń

czy dwa - pó

ź

niej moja kontrola si

ę

ko

ń

czy". Mechanizmy uzale

ż

nienia psychicznego narastaj

ą

stopniowo, pocz

ą

tkowo - niedostrzegalnie tak

ż

e dla najbli

ż

szego

otoczenia. Cz

ę

sto choroba trwa ju

ż

wiele lat, zanim otoczenie si

ę

background image

zorientuje w problemie. A zanim sam chory zorientuje si

ę

,

ż

e

stracił kontrol

ę

nad swoim

ż

yciem, mo

ż

e min

ąć

kilka kolejnych

lat. Uzale

ż

nienie psychiczne nie daje objawów, które zwykli

ś

my

uwa

ż

a

ć

za chorob

ę

- ciało nie boli, wi

ę

c jest w porz

ą

dku. L

ę

k,

niepokój, napi

ę

cie, szeroko rozumiane zaburzenia zachowania

zwykli

ś

my rozpatrywa

ć

nie jako objawy choroby, ale jako "co

ś

",

co mo

ż

na ocenia

ć

, gdy

ż

zaburza jako

ść

funkcjonowania człowieka.

Nie pami

ę

tamy, a mo

ż

e po prostu nie wiemy,

ż

e to, co zaburza

jako

ść

naszego funkcjonowania, mo

ż

e by

ć

tak

ż

e objawem choroby,

mo

ż

e by

ć

sam

ą

chorob

ą

. Musimy zda

ć

sobie spraw

ę

z tego,

ż

e

psychiczny aspekt uzale

ż

nienia jest chorob

ą

przewlekł

ą

,

determinuj

ą

c

ą

funkcjonowanie człowieka na wiele lat. Wymaga ona

specjalistycznego lecze-21

ni

ą

, którego podstaw

ą

jest u

ś

wiadomienie pacjentowi, co utracił,

i rozbudzenie w nim ch

ę

ci odbudowy swojego

ż

ycia, rekonstrukcji

swego funkcjonowania psychicznego. Trzeba przy tym pami

ę

ta

ć

,

ż

e

w chorob

ę

t

ę

"wpisane" s

ą

nawroty w sytuacjach silnego stresu

emocjonalnego (czyja

ś

ś

mier

ć

, rozstanie, problemy w pracy itp.),

mog

ą

cego sta

ć

si

ę

sygnałem: "we

ź

". 2. Uzale

ż

nienie fizyczne

Uzale

ż

nienie fizyczne stanowi jedyny aspekt uzale

ż

nienia, który

w obiegowej opinii jest traktowany jako choroba. Jest chorob

ą

,

poniewa

ż

daje obiektywny, namacalny objaw. Jest chorob

ą

, poniewa

ż

cierpi ciało. Niew

ą

tpliwie uzale

ż

nienie fizyczne to forma

uzale

ż

nienia, któr

ą

najszybciej widzi otoczenie i najszybciej

odczuwa sam chory. Nic dziwnego - objawy s

ą

bezpo

ś

rednio dost

ę

pne

"m

ę

drca szkiełku i oku". Czym

ż

e jest uzale

ż

nienie fizyczne?

Jest to stan biologicznego przystosowania si

ę

organizmu do

przyjmowanej substancji. Jej brak w organizmie prowadzi do
dolegliwo

ś

ci fizycznych, płyn

ą

cych ze wszystkich układów -

pojawia si

ę

zespół abstynencyjny. Objawy tego zespołu wyst

ą

pi

ć

mog

ą

tak

ż

e wtedy, gdy organizm dostanie zbyt mał

ą

dawk

ę

w

stosunku do zapotrzebowania. Zespoły abstynencyjne towarzysz

ą

jedynie trzem grupom

ś

rodków uzale

ż

niaj

ą

cych: alkoholowi, lekom

uspokajaj

ą

cym oraz opłatom. Zespół abstynencyjny przy

barbituranach i benzodiazepi-nach oraz alkoholu objawia si

ę

dr

ż

eniem, potliwo

ś

ci

ą

, l

ę

kiem, podnieceniem, nudno

ś

ciami, bólami

i skurczami mi

ęś

ni, zaburzeniami postrzegania, ogólnym złym

samopoczuciem, a czasami tak

ż

e napadami drgawkowymi. Z

odstawieniem opiatów zwi

ą

zane s

ą

dreszcze, bóle mi

ęś

nio-wo-

stawowe, zaburzenia wydzielania, nudno

ś

ci i wymioty, bóle

brzucha, biegunka, zaburzenia w układzie sercowo-naczynio-wym,
zaburzenia pracy poszczególnych narz

ą

dów (serce, w

ą

troba, nerki),

zaburzenia hormonalne. Z tymi zaburzeniami ł

ą

cz

ą

si

ę

: silny l

ę

k,

niepokój, napi

ę

cie (cz

ę

sto rozładowywane zachowaniami

agresywnymi), problemy ze snem (we wszystkich jego fazach). 22

Wymienione objawy powoduj

ą

,

ż

e osoba uzale

ż

niona od wspomnianych

ś

rodków nie mo

ż

e ju

ż

wmawia

ć

sobie,

ż

e to ona decyduje o tym,

kiedy we

ź

mie. Decyduje objaw, decyduje ciało. Stopniowo,

ż

eby

uzyska

ć

efekt, trzeba systematycznie przyjmowa

ć

coraz wi

ę

ksze

dawki

ś

rodka (ro

ś

nie tolerancja) i coraz cz

ęś

ciej - nawet kilka

razy dziennie. Cala aktywno

ść

ż

yciowa zaczyna by

ć

skierowana na

zdobycie narkotyku,

ż

yje si

ę

"od działki do działki", wszystko

inne przestaje by

ć

wa

ż

ne. Przymus fizyczny przesłania mechanizmy

psychologiczne brania. Na plan pierwszy wchodz

ą

doznania, których

ź

ródłem jest ciało - "to nie ja utraciłem kontrol

ę

, to moje

ciało". Zatem "dajcie mi leki, wyleczcie mnie, a ja ju

ż

sobie

poradz

ę

". W tej fazie na ogół nie trzeba nikogo motywowa

ć

do

leczenia farmakologicznego, natomiast niezwykle trudno jest
przebi

ć

si

ę

do sfery psychicznej pacjenta i ukaza

ć

mu cały

background image

zło

ż

ony proces uzale

ż

nienia psychicznego. Osoba maj

ą

ca objawy

fizyczne wywołane narkotykami przychodzi do psychologa czy
psychiatry z własn

ą

koncepcj

ą

leczenia, z konkretnymi, cz

ę

sto

nieadekwatnymi, oczekiwaniami. Ka

ż

d

ą

prób

ę

przekonania jej,

ż

e

leczenie uzale

ż

nienia, tak jak leczenie wielu innych chorób,

zawiera w sobie element szeroko poj

ę

tej rehabilitacji i

ż

e jej

koncepcje i pomysły na "wyj

ś

cie z brania" b

ę

d

ą

nieefektywne,

traktuje jako odmow

ę

pomocy. Fakt,

ż

e odtrucie, najlepiej w

warunkach szpitalnych, jest dopiero pocz

ą

tkiem leczenia, dociera

do

ś

wiadomo

ś

ci pacjentów dopiero po kolejnej próbie odstawienia

narkotyków, kiedy to na własnej skórze ucz

ą

si

ę

,

ż

e objawy

fizyczne ukrywaj

ą

sił

ę

uzale

ż

nienia psychicznego, kiedy sami

zobacz

ą

,

ż

e po ust

ą

pieniu objawów fizycznych nadal jedynym celem

i sensem ich istnienia pozostaje narkotyk,

ż

e nadal s

ą

skłonni

zrobi

ć

wszystko,

ż

eby go zdoby

ć

,

ż

e to jednak nie ciało

determinuje ich zachowanie, lecz rozregulowana psychika. Cz

ę

sto

spotykamy si

ę

z oczekiwaniem na lek idealny, na złoty

ś

rodek,

który zlikwiduje chorob

ę

, bo - niestety - w obiegowej opinii

choroba to objawy, a ust

ą

pienie objawów to koniec choroby.

Zapominamy,

ż

e objaw jest sygnałem, i

ż

dzieje si

ę

co

ś

złego.

Ust

ą

pienie objawu nie oznacza,

ż

e przyczyna przestała istnie

ć

.

Warto zda

ć

sobie spraw

ę

z tego,

ż

e najcz

ęś

ciej narkotyki z grupy

opiatów przyjmowane s

ą

po kilkunastu miesi

ą

cach czy kilku latach

u

ż

ywania innych

ś

rodków - takich, które spowodo-23


wały ju

ż

uzale

ż

nienie psychiczne, ale cały czas dawały pozorne

poczucie,

ż

e wci

ąż

ma si

ę

nad sob

ą

kontrol

ę

. Tak modna dzi

ś

heroina (brown sugar, br

ą

z), sama z siebie bardzo silnie

uzale

ż

niaj

ą

ca psychicznie, wchodzi najcz

ęś

ciej na grunt

przygotowany ju

ż

przez inne narkotyki. Bardzo szybko do objawów

uzale

ż

nienia psychicznego doł

ą

cza uzale

ż

nienie fizyczne - u osoby

bior

ą

cej pojawia si

ę

paradoksalny podział na narkotyk "zły"

(brown) i narkotyk "dobry", bo daj

ą

cy poczucie iluzorycznej

wolno

ś

ci. Pojawia si

ę

oczekiwanie: "wyleczcie mnie z heroiny, bo

cała reszta mi nie szkodzi". Pojawia si

ę

du

ż

e zapotrzebowanie na

ś

rodek "chroni

ą

cy" wył

ą

cznie przed heroin

ą

. Takie

ś

rodki ju

ż

si

ę

pojawiły - efekt jest przera

ż

aj

ą

cy. Młody człowiek, który wie,

ż

e jednoczesne przyjmowanie tych

ś

rodków i opiatów grozi

ś

mierci

ą

, a cały czas czuje dyskomfort psychiczny (patrz:

uzale

ż

nienie psychiczne), likwiduje ten dyskomfort tak jak

potrafi -bierze inne narkotyki, i to w dawkach kilkakrotnie
wi

ę

kszych ni

ż

wcze

ś

niej. I ju

ż

nawet bez tej pozornej kontroli.

Zaczyna si

ę

wi

ę

c codzienne przyjmowanie ponad l g amfetaminy,

ponad l g skuna, du

ż

ych dawek kokainy czy te

ż

codzienne picie

alkoholu. A

ż

do momentu, kiedy znów mo

ż

na "przypali

ć

browna".

Trzeba wiedzie

ć

,

ż

e nie ma leku lecz

ą

cego mechanizmy

uzale

ż

nienia, nie ma leku gwarantuj

ą

cego pełn

ą

abstynencj

ę

od

wszystkich

ś

rodków psychoaktywnych. S

ą

natomiast leki, które -

stosowane pod

ś

cisł

ą

kontrol

ą

lekarza - mog

ą

wspomaga

ć

wchodzenie

w trze

ź

wo

ść

, likwiduj

ą

c elementy dyskomfortu psychicznego,

spowodowanego "

ż

ałob

ą

po narkotyku". Wspomaga

ć

wchodzenie w

trze

ź

wo

ść

to wspomaga

ć

długoterminow

ą

psychoterapi

ę

. 3.

Uzale

ż

nienie społeczne

O społecznych aspektach uzale

ż

nie

ń

zazwyczaj mówi si

ę

w

kontek

ś

cie zjawisk patologicznych, zwi

ą

zanych ze szkodami

ponoszonymi przez społecze

ń

stwo. Natomiast społeczny aspekt

uzale

ż

nienia jest niezwykle istotny tak

ż

e dla samego narkomana.

Wszak kontakty z narkotykami - cel i sposób ich przyjmowania,
kontynuacja, rodzaj u

ż

ywanego narkotyku, mo

ż

liwo

ś

ci zdobycia go,

nast

ę

pstwa i powikłania, proces uzale

ż

nienia i proces leczenia -

maj

ą

swoje uwarunkowania społeczne. Nikt z nas nie

ż

yje w

background image

pró

ż

ni. 24

Najcz

ęś

ciej narkotyk pojawia si

ę

pierwszy raz w grupie

zaprzyja

ź

nionych lub znanych sobie osób. Pocz

ą

tkowo zaczyna

istnie

ć

w formie pozytywnych mitów i legend, w ko

ń

cu kto

ś

go

zdobywa. Tym kim

ś

jest dobry kolega, kumpel, osoba bliska, do

której mo

ż

na mie

ć

zaufanie. Stopniowo zaczyna pojawia

ć

si

ę

coraz

cz

ęś

ciej, "bo czas inaczej płynie, bo mo

ż

na si

ę

ś

wietnie bawi

ć

,

bo ogólnie jest fajnie". Staje si

ę

zazwyczaj nieodł

ą

cznym

atrybutem spotka

ń

danej grupy. Jak go nie ma, mo

ż

na godzinami

rozmawia

ć

o tym, kto si

ę

jak "upalił", kto co wzi

ą

ł, kiedy i z

kim. Pojawia si

ę

"klimat" - co

ś

wspólnego, co

ś

, co ł

ą

czy i

fascynuje, daje gwarancj

ę

,

ż

e jak nawet nie ma co robi

ć

, to

przecie

ż

zawsze mo

ż

na wzi

ąć

.

Stopniowo rozchodz

ą

si

ę

drogi bior

ą

cych i niebior

ą

cych, "bo

niebior

ą

cy s

ą

nudni, nie czuj

ą

klimatu, nie ma z nimi o czym

rozmawia

ć

". Narkotyk zwalnia z wysiłku nawi

ą

zywania kontaktów z

innymi lud

ź

mi, bo zainteresowane nim grono nie musi ju

ż

szuka

ć

ż

adnych innych punktów stycznych, "klimat" wystarcza. Tkwi

ą

cy za

ś

w nim człowiek coraz bardziej traci ł

ą

czno

ść

ze

ś

wiatem

zewn

ę

trznym, zamyka si

ę

w swoistej subkulturze. We wst

ę

pnej pracy

z pacjentem cz

ę

sto na plan pierwszy wysuwa si

ę

dramat samotno

ś

ci.

Nieraz łatwiej poradzi

ć

sobie z odstawieniem narkotyku ni

ż

z

odstawieniem grupy, z któr

ą

si

ę

dorastało i poza któr

ą

praktycznie nie ma si

ę

ż

adnego

ż

ycia towarzyskiego. A skoro

chcesz przesta

ć

bra

ć

, to musisz "wyj

ść

z klimatu", zerwa

ć

nawet

bierny kontakt z narkotykiem, bo jest on od ciebie silniejszy i
zetkni

ę

cie si

ę

z nim mogłoby sko

ń

czy

ć

si

ę

twoj

ą

pora

ż

k

ą

. Nie do

ść

wi

ę

c,

ż

e człowiek, który decyduje si

ę

na abstynencj

ę

, musi

poradzi

ć

sobie z szeregiem bolesnych prze

ż

y

ć

psychicznych, to

jeszcze zostaje w tym wszystkim sam - bez bliskich kolegów, z
nieumiej

ę

tno

ś

ci

ą

bycia z innymi lud

ź

mi. Okazuje si

ę

,

ż

e

ś

wiat

niebior

ą

cych jest tak inny, tak obcy, i

ż

trzeba od nowa uczy

ć

si

ę

ż

y

ć

. Nieraz nawet te same słowa i gesty maj

ą

w nim inne znaczenie

ni

ż

"w klimacie". A jeszcze pojawia si

ę

nuda i pustka, któr

ą

trzeba zapełni

ć

, umiej

ę

tno

ść

za

ś

zorganizowania sobie czasu bez

narkotyku jest

ż

adna. Jest mi

ź

le, jestem sam, nudz

ę

si

ę

, nikt

mnie nie rozumie, ja nikogo nie rozumiem. Na dodatek od kolegów
wcale nie jest łatwo si

ę

uwolni

ć

. O

ś

mieszaj

ą

, kusz

ą

, namawiaj

ą

,

robi

ą

wszystko,

ż

eby grupa si

ę

nie rozpadła. Nie jest te

ż

łatwo

uwolni

ć

si

ę

od 25


dealera który nie chce straci

ć

ź

ródła dochodu - on te

ż

zrobi

wszystko,

ż

eby odzyska

ć

klienta. Innym aspektem społecznym

uzale

ż

nienia jest samo "zdobywanie towaru" lub pieni

ę

dzy,

ż

eby

go kupi

ć

. Sposoby s

ą

ż

ne, w zale

ż

no

ś

ci od narkotyku i stopnia

uzale

ż

nienia. Przy heroinie, która jest droga i któr

ą

trzeba

systematycznie przyjmowa

ć

, pojawia si

ę

łamanie prawa - kradzie

ż

e,

włamania, handel narkotykami. Konsekwencje tego znamy wszyscy.
Nast

ę

pnym społecznym skutkiem przyjmowania narkotyku staje si

ę

utrata szkoły czy pracy. Pr

ę

dzej czy pó

ź

niej ka

ż

dy z narkotyków

destabilizuje zdolno

ść

do wysiłku psychicznego i fizycznego, do

systematyczno

ś

ci, do wykonywania swoich obowi

ą

zków. Psychiczne,

fizyczne i wspomniane społeczne aspekty uzale

ż

nienia zaburzaj

ą

w ko

ń

cu rodzin

ę

i zwi

ą

zki partnerskie. Bywa,

ż

e na wymienione

trudno

ś

ci nakładaj

ą

si

ę

jeszcze zaburzenia psychiczne, b

ę

d

ą

ce

efektem przyjmowania narkotyków, i dodatkowo niszcz

ą

relacje z

otoczeniem. Stopniowo mo

ż

na straci

ć

wszystko - tylko czy warto?



ROZDZIAŁ II
Drogi ku uzale

ż

nieniu

background image

Dróg prowadz

ą

cych ku uzale

ż

nieniu jest wiele, a przyczyn

wkraczania na nie dociekaj

ą

zarówno psycholodzy, jak i

filozofowie. W tym rozdziale nie zamierzamy jednak dyskutowa

ć

^

ich koncepcjami, lecz z mitami i obiegowymi opiniami, które
narosły wokół przyczyn si

ę

gania przez młodzie

ż

po narkotyki i

wokół przyczyn samego powstawania uzale

ż

nie

ń

. W obiegowych

opiniach wskazuje si

ę

przede wszystkim winnych. Z jednej strony

wymienia si

ę

winnych "instytucjonalnych", zewn

ę

trznych. Mo

ż

emy

wi

ę

c usłysze

ć

: "winna jest rodzina", "winna jest szkoła", "winne

jest pa

ń

stwo, społecze

ń

stwo, urz

ę

dy". Zapominamy przy tym,

ż

e te

instytucje nie s

ą

oderwane od nas,

ż

e sami je tworzymy. Na ogół

je

ż

eli widzimy dziecko pij

ą

ce alkohol czy pal

ą

ce papierosy

(najcz

ęś

ciej s

ą

to pierwsze

ś

rodki psychoaktywne, z którymi styka

si

ę

przyszły narkoman), to nie zastanawiamy si

ę

,

ż

e dziecko

kupiło je w sklepie czy kiosku od czyjego

ś

ojca czy czyjej

ś

matki. Rzadko zdarza si

ę

, aby kto

ś

z nas, jako członek

społecze

ń

stwa, zareagował na powy

ż

szy proceder - nie nasza

sprawa, nie trzeba si

ę

wtr

ą

ca

ć

, unikamy odpowiedzialno

ś

ci. Chyba

ż

e... problem dotknie bezpo

ś

rednio nas czy naszych bliskich. Bo

wtedy mamy pretensj

ę

,

ż

e w odpowiednim czasie nikt nie

interweniował. Z drugiej strony winy poszukuje si

ę

te

ż

w samym

uzale

ż

nionym. Czasami słyszymy przecie

ż

,

ż

e uzale

ż

nienie jest

chorob

ą

z wyboru,

ż

e zadecydował o niej sam narkoman. To prawda.

To on dokonuje wyboru. Najcz

ęś

ciej jednak dokonuje go na

podstawie mitów, a nie pełnej, rzetelnej wiedzy, wi

ę

c nie do

ko

ń

ca jest to wybór w pełni

ś

wiadomy. Kolejnego winowajcy mo

ż

emy

poszuka

ć

w mediach, które teoretycznie maj

ą

obowi

ą

zek poma-27


ga

ć

w kształtowaniu hierarchii warto

ś

ci i norm, a tak

ż

e dawa

ć

nam

rzeteln

ą

wiedz

ę

o rzeczywisto

ś

ci. Jednak zapominamy czy po prostu

nie wiemy,

ż

e od momentu wzrostu konkurencyjno

ś

ci mi

ę

dzy stacjami

radiowymi i telewizyjnymi oraz mi

ę

dzy czasopismami, to my, jako

społecze

ń

stwo, kształtujemy ich obraz (problem ogl

ą

dalno

ś

ci i

nakładu) i to my decydujemy - "skacz

ą

c" po kanałach - o tym, co

ogl

ą

damy. A media dostosowuj

ą

si

ę

do naszych gustów i

zainteresowa

ń

. Mo

ż

na równie

ż

poprzesta

ć

na stwierdzeniu,

ż

e

uzale

ż

nia si

ę

kto

ś

"słaby, zagubiony w rzeczywisto

ś

ci, z

poczuciem braku akceptacji, zaburzon

ą

hierarchi

ą

warto

ś

ci,

zaburzonym poczuciem to

ż

samo

ś

ci", czyli specyficzna grupa ludzi

"i tak niedostosowanych". I wreszcie mo

ż

emy znale

źć

zbiorowego

winowajc

ę

, powielaj

ą

c obecne od tysi

ą

cleci hasło: "ach, ta

dzisiejsza młodzie

ż

". Ale nawet je

ż

eli uda nam si

ę

znale

źć

winnych, to czy st

ą

d wyniknie co

ś

konstruktywnego? Chyba jednak

nie. Znalezienie winnego nie rozwi

ąż

e problemu, nie zniweluje

powstałych szkód. Có

ż

wi

ę

c mo

ż

emy zrobi

ć

? S

ą

dzimy,

ż

e mo

ż

emy

zapozna

ć

si

ę

z patologicznymi mechanizmami, które spotykamy w

codziennym

ż

yciu. Zapozna

ć

si

ę

po to,

ż

eby ich unika

ć

,

ż

eby

zobaczy

ć

prawdy nieraz oczywiste,

ż

eby zapobiega

ć

pewnym

zjawiskom,

ż

eby nie musie

ć

kiedy

ś

szuka

ć

winy w sobie i innych.

Kiedy mówimy o uzale

ż

nieniach, jedno jest pewne - nie ma jednej,

ś

ci

ś

le okre

ś

lonej przyczyny uzale

ż

nienia. Warto wi

ę

c przyjrze

ć

si

ę

pewnym czynnikom, sprzyjaj

ą

cym powstaniu tej choroby. l. "Ja

si

ę

nie uzale

ż

ni

ę

"

ś

aden z naszych pacjentów nie wzi

ą

ł po raz pierwszy narkotyku z

my

ś

l

ą

: "chc

ę

by

ć

narkomanem".

ś

aden z nich nie przypuszczał,

ż

e

to wła

ś

nie on po pewnym czasie straci kontrol

ę

nad swoim

ż

yciem.

Do tego pierwszego razu zawsze dorabiał stosown

ą

ideologi

ę

- to

miał by

ć

ten jedyny raz, "który nie uzale

ż

nia", to miało by

ć

"wzi

ę

cie pod kontrol

ą

, bo przecie

ż

ja mam siln

ą

wol

ę

". To miała

by

ć

próba, eksperyment, bo "eksperymentowa

ć

mo

ż

na bezkarnie,

wszystko zale

ż

y od człowieka". 28

background image


Sk

ą

d takie przekonanie?

Warto u

ś

wiadomi

ć

sobie,

ż

e podobne przekonania, dotycz

ą

ce ró

ż

nych

aspektów naszego

ż

ycia, towarzysz

ą

nam codziennie, cho

ć

nie

zdajemy sobie do ko

ń

ca z tego sprawy. Wiemy,

ż

e

ś

wiat, w którym

ż

yjemy, nie jest wolny od ró

ż

nego rodzaju zagro

ż

e

ń

, wiemy,

ż

e nie

tylko rodzimy si

ę

, ale i umieramy. Mamy

ś

wiadomo

ść

tego,

ż

e

ludzkie ciało podatne jest na liczne choroby,

ż

e w pewnych

sytuacjach okazuje si

ę

kruche i bezbronne. To wszystko wiemy, ale

nasza psychika broni nas przed t

ą

wiedz

ą

. I dobrze,

ż

e tak si

ę

dzieje, gdy

ż

w przeciwnym wypadku

ż

yliby

ś

my w stałym l

ę

ku o nasze

ż

ycie i zdrowie. Dzi

ę

ki mechanizmowi izolowania od siebie

zagro

ż

e

ń

, mo

ż

emy spełnia

ć

marzenia, cieszy

ć

si

ę

ż

yciem, snu

ć

plany na przyszło

ść

. Gdyby nie ten mechanizm, z l

ę

ku przed

ś

wiatem tkwiliby

ś

my zamkni

ę

ci w domach, w silnym poczuciu

zagro

ż

enia, przewiduj

ą

c kolejne nieszcz

ęś

cia i kataklizmy. Nie

ja złami

ę

nog

ę

, nie ja b

ę

d

ę

mie

ć

wypadek, nie ja zachoruj

ę

- to

wszystko mo

ż

e przydarzy

ć

si

ę

innym, mnie - nie. Ka

ż

dy z nas ma,

w mniejszym lub wi

ę

kszym stopniu, poczucie wyj

ą

tkowo

ś

ci i

odr

ę

bno

ś

ci. Słusznie - ka

ż

dy z nas jest jedyny i niepowtarzalny.

Kto

ś

kiedy

ś

powiedział,

ż

e jest tyle

ś

wiatów, ile ludzi. Ka

ż

dy

z nas prze

ż

ywa swoje jedno niepowtarzalne

ż

ycie. S

ą

jednak

sytuacje, w których warto pami

ę

ta

ć

,

ż

e prawa gatunku, jakim jest

Homo sapiens, dotycz

ą

nas wszystkich. Szczególnie wtedy, gdy

dokonujemy wyboru mog

ą

cego mie

ć

wpływ na nasze

ż

ycie lub

ż

ycie

innych ludzi, np. pijany kierowca odrzuca my

ś

l,

ż

e to wła

ś

nie on

mo

ż

e spowodowa

ć

wypadek, lub gdy młody człowiek si

ę

ga po jaki

ś

narkotyk, bo "wszyscy mog

ą

si

ę

uzale

ż

ni

ć

, tylko nie ja". A sk

ą

d

to przekonanie, sk

ą

d ta pewno

ść

? Je

ż

eli działanie narkotyku ci

si

ę

spodoba, nie łud

ź

si

ę

,

ż

e na tym poprzestaniesz - we

ź

miesz

po raz kolejny. Czy chcemy tego, czy te

ż

nie - kierujemy si

ę

cz

ę

sto w

ż

yciu zasad

ą

przyjemno

ś

ci - powtarzamy czynno

ść

, która

daje nam zadowolenie, unikamy tej, która nam sprawia ból. Je

ż

eli

narkotyk da ci przyjemno

ść

, b

ę

dziesz do niej d

ąż

ył. Je

ż

eli

dodatkowo, poza przyjemno

ś

ci

ą

, da ci jeszcze jaki

ś

inny profit,

"trafi w twój słaby punkt", tym bardziej b

ę

dziesz do niego

wracał. Stopniowo oduczysz si

ę

czerpania przyjemno

ś

ci i

umiej

ę

tno

ś

ci "radzenia sobie z problemami" w inny sposób. Tak nie

musi by

ć

, ale jest du

ż

e prawdopodobie

ń

stwo,

ż

e tak b

ę

dzie. 29


Istnieje szansa,

ż

e narkotyk ci si

ę

nie spodoba, nie spełni

twoich oczekiwa

ń

. S

ą

wtedy dwie drogi - albo nigdy ju

ż

po niego

nie si

ę

gniesz, albo - w poczuciu bezkarno

ś

ci - zaczniesz

eksperymentowa

ć

z czym

ś

nowym. Warto mie

ć

ś

wiadomo

ść

,

ż

e przy

całej gamie tak ró

ż

nie działaj

ą

cych

ś

rodków "ka

ż

dy z nas mo

ż

e

trafi

ć

na co

ś

swojego". Mo

ż

e by

ć

i tak,

ż

e narkotyk poka

ż

e ci

swoje dwa oblicza -działanie, na które czekasz i które ci
zachwalano, a nast

ę

pnie "zej

ś

cie", "kaca" - stan szalenie przykry

i dla ciała, i dla ducha. "Na zej

ś

ciu" pomy

ś

lisz: "nigdy wi

ę

cej,

to okropne". Ale miej i t

ę

ś

wiadomo

ść

,

ż

e pami

ęć

rzeczy przykrych

szybko blednie, za to

ś

wietnie pami

ę

tamy rzeczy przyjemne. Mo

ż

e

by

ć

i tak,

ż

e niepomny nast

ę

pstw, we

ź

miesz znowu, a

ż

eby unikn

ąć

przykrych prze

ż

y

ć

, b

ę

dziesz przyjmowa

ć

"działki", które je

likwiduj

ą

. Z czasem zaczniesz bra

ć

"ci

ą

gami" - codziennie przez

kilka, kilkana

ś

cie dni. Pó

ź

niej - od "ci

ą

gu" do "ci

ą

gu" -

b

ę

dziesz sobie i innym udowadniał,

ż

e masz nad sob

ą

kontrol

ę

, "bo

mo

ż

esz tydzie

ń

czy dwa nie bra

ć

". A tak naprawd

ę

kontroli ju

ż

nie

masz, bo wprawdzie mo

ż

esz nie bra

ć

, ale tylko przez tydzie

ń

lub

dwa. Czasami mo

ż

emy usłysze

ć

lub przeczyta

ć

wypowiedzi osób

dorosłych, które osi

ą

gn

ę

ły znaczny status społeczny (bywa,

ż

e i

tytuł profesorski) i - powołuj

ą

c si

ę

na własne do

ś

wiadczenie z

background image

narkotykami - twierdz

ą

,

ż

e jednorazowe próby nie prowadz

ą

do

uzale

ż

nienia. Warto pami

ę

ta

ć

,

ż

e to ich nie doprowadziły do

uzale

ż

nienia - innych mog

ą

. Ka

ż

dy z nas w du

ż

ej mierze widzi to,

co chce widzie

ć

, słyszy to, co chce słysze

ć

. Takie wypowiedzi

mog

ą

by

ć

wr

ę

cz zach

ę

caj

ą

ce - "próbował, został profesorem, nawet

si

ę

przyznał,

ż

e egzaminy zdawał, wspomagaj

ą

c si

ę

narkotykiem,

wi

ę

c dlaczego ja nie mog

ę

skorzysta

ć

z tej drogi, mnie te

ż

si

ę

uda". Cz

ęś

ciej jednak nie udaje si

ę

. Wi

ę

cej odpowiedzialno

ś

ci,

Panie i Panowie, w tym, co i jak mówicie, co i jak piszecie. Bo
czy

ż

to powód do chwały,

ż

e w czasie studiów "za

ć

pało si

ę

,

zakuło, zdało i zapomniało"? Po jednej z takich wypowiedzi w
prasie przez kilkana

ś

cie tygodni podczas zaj

ęć

z młodzie

żą

był

to "

ż

elazny argument" za przyjmowaniem amfetaminy. Tylko jeden

pi

ę

tnastolatek powiedział,

ż

e nie chciałby by

ć

pacjentem lekarza,

który na studiach zdawał egzaminy "na am-fie", ale tylko jeden -
to o czym

ś

ś

wiadczy. 30


2. "Młodo

ść

ma swoje prawa"

Mo

ż

na powiedzie

ć

,

ż

e wła

ś

ciwie ka

ż

dy okres w

ż

yciu człowieka ma

swoje prawa i przywileje, ale ma te

ż

i swoje powinno

ś

ci. Bywaj

ą

chwile,

ż

e ka

ż

dy z nas chciałby si

ę

znale

źć

w innym momencie

ż

ycia, ni

ż

jest aktualnie. Dziecko t

ę

skni za dorosło

ś

ci

ą

, "bo

dorosłym wszystko wolno", dorosły za dzieci

ń

stwem, "bo nic nie

musiał", przy czym dorosły ocenia dzieci

ń

stwo z perspektywy czasu

i własnych do

ś

wiadcze

ń

, dziecko - poprzez pryzmat wyobra

ż

e

ń

i

oczekiwa

ń

. Pomi

ę

dzy dzieci

ń

stwem i dorosło

ś

ci

ą

plasuje si

ę

"bycie

nastolatkiem". Nie jest si

ę

dzieckiem, nie jest si

ę

dorosłym.

Jest si

ę

młodzie

żą

. Nikt nie w

ą

tpi,

ż

e jest to dla człowieka

bardzo trudny okres. Okres poszukiwania własnej to

ż

samo

ś

ci,

swojego miejsca w

ś

wiecie. Okres, gdy chce si

ę

znale

źć

odpowiedzi

na pytania o sens i cel istnienia, o istot

ę

bytu. Młody człowiek

czuje si

ę

nie-rozumiany. Uwa

ż

a si

ę

za dorosłego, a

ś

wiat

dorosłych to neguje, dla dorosłych jest nadal dzieckiem. Pomi

ę

dzy

nastolatkiem i rodzicami powstaje "konflikt interesów". Młody
człowiek pragnie korzysta

ć

i z praw dziecka, i z praw dorosłego,

doro

ś

li pragn

ą

wyegzekwowa

ć

obowi

ą

zki płyn

ą

ce z tych

ż

e praw.

Młodzie

ż

buntuje si

ę

przeciwko nakazom i zakazom, uwa

ż

aj

ą

c,

ż

e

jej wolno

ść

jest ograniczana. Wszak młody człowiek nie nabył

jeszcze tej wiedzy i do

ś

wiadczenia, które uczy,

ż

e wolno

ść

ma

swoje granice, którymi mi

ę

dzy innymi s

ą

prawa i wolno

ść

innych

ludzi. Młodzie

ż

"

ś

wie

ż

ym okiem" patrzy na otaczaj

ą

cy nas

ś

wiat.

Zwraca uwag

ę

na wiele rzeczy, których my, doro

ś

li, ju

ż

nie

dostrzegamy. Buntuje si

ę

przeciwko zastanemu stanowi rzeczy.

Cz

ę

sto chce zmienia

ć

te same rzeczy, które i nam przeszkadzały,

które my chcieli

ś

my zmieni

ć

, gdy mieli

ś

my "na

ś

cie" lat. Nam si

ę

cz

ę

sto nie udało, z czasem okazało si

ę

,

ż

e nasze wewn

ę

trzne i

zewn

ę

trzne ograniczenia na wiele działa

ń

nam nie pozwoliły. Nasze

dzieci po prostu nie zdaj

ą

sobie sprawy z tego,

ż

e my w ich wieku

nie byli

ś

my ani lepsi, ani gorsi - tylko bardzo do nich podobni.

Obwiniaj

ą

nas za to,

ż

e

ś

wiat jest taki, jaki jest,

ż

e my nic nie

zmienili

ś

my,

ż

e nam tak było, jest i b

ę

dzie dobrze. Chcemy cz

ę

sto

ustrzec nasze dzieci przed problemami, które sami mieli

ś

my, ale

warto pami

ę

ta

ć

,

ż

e nasza wiedza nie zast

ą

pi własnego 31


odkrycia, własnego do

ś

wiadczenia. Staraj

ą

c si

ę

przekaza

ć

młodzie

ż

y swoj

ą

wiedz

ę

, pami

ę

tajmy,

ż

e i sami w kontaktach z

młodymi lud

ź

mi mo

ż

emy wiele skorzysta

ć

dzi

ę

ki ich nowemu

spojrzeniu na

ś

wiat i cz

ę

sto trafnym interpretacjom. Reklamodawcy

i dealerzy narkotyków znacznie lepiej rozumiej

ą

specyfik

ę

wieku

dojrzewania ni

ż

wi

ę

kszo

ść

dorosłych. Oni doskonale wiedz

ą

,

ż

e

bardziej podatni na uzale

ż

nienie s

ą

ci, którzy szukaj

ą

swojej

background image

to

ż

samo

ś

ci, borykaj

ą

si

ę

z problemami emocjonalnymi i

egzystencjalnymi, maj

ą

kłopoty z akceptacj

ą

siebie i poczucie

bycia niezrozumianym - czyli wła

ś

nie młodzie

ż

. Reklama narkotyków

jest przekazywana w

ś

ród młodych ludzi "poczt

ą

pantoflow

ą

".

Została tak opracowana,

ż

eby narkotyk stał si

ę

szans

ą

na pozbycie

si

ę

"kompleksów", na "bycie z lud

ź

mi", na "

ś

wietn

ą

zabaw

ę

", na

"spotkanie ze swoim wy

ż

szym ja". Ma dawa

ć

szans

ę

na zrozumienie

siebie, zrozumienie

ś

wiata, realizacj

ę

ambicji. Ma sta

ć

si

ę

czym

ś

, co ł

ą

czy, stwarza "klimat". Narkotyk trafia przez koleg

ę

,

do którego ma si

ę

zaufanie, a który zach

ę

ca, namawia, wzbudza

ciekawo

ść

. Je

ż

eli ciekawo

ść

nie jest wystarczaj

ą

cym bod

ź

cem,

dealer znajdzie inny sposób, by nakłoni

ć

do wzi

ę

cia. Czasem

presja kolegów jest tak silna,

ż

e nie sposób odmówi

ć

, bo mo

ż

na

wypa

ść

z grupy lub by

ć

wy

ś

mianym jako gorszy i

"niewtajemniczony". S

ą

te

ż

młodzi ludzie, którzy bior

ą

"dla

szpanu". Chc

ą

udowodni

ć

za wszelk

ą

cen

ę

,

ż

e s

ą

dojrzalsi i

doro

ś

lejsi od innych. Naprawd

ę

szukaj

ą

czego

ś

, co podniesie ich

presti

ż

i ukryje kompleksy. Najłatwiejsze s

ą

gad

ż

ety dorosło

ś

ci -

papieros, alkohol i narkotyk. Bywa,

ż

e narkotyk pojawia si

ę

, gdy

młody człowiek ma idola, którego twórczo

ść

odzwierciedla i

wypowiada to, co młody człowiek my

ś

li i czuje, co stanowi istot

ę

prze

ż

ywanych przez niego problemów. Ów idol staje si

ę

kim

ś

, z kim

mo

ż

na si

ę

identyfikowa

ć

. Je

ż

eli elementem jego twórczo

ś

ci jest

narkotyk, młody człowiek - na

ś

laduj

ą

c idola - bezkrytycznie si

ę

ga

po ten

ś

rodek. Na ogół pierwszym miejscem, w którym si

ę

bierze,

jest "impreza". Na "imprez

ę

" idzie si

ę

po to,

ż

eby si

ę

"

ś

wietnie

bawi

ć

". Je

ż

eli nie ma nastroju, je

ż

eli "jest dr

ę

two", a ty

czujesz si

ę

nieatrakcyjny, bo np.

ź

le ta

ń

czysz - narkotyk zniesie

wszystko, co "przeszkadza zabawie", da "luz". Niewa

ż

ne, jakim

kosztem, niewa

ż

ne,

ż

e tak naprawd

ę

nie ty si

ę

bawisz, tylko

"prochy" bawi

ą

si

ę

tob

ą

. Wa

ż

ne,

ż

e "impreza si

ę

udała". Zaczyna

si

ę

ż

ycie od im-32

pr

ęż

y do imprezy, od weekendu do weekendu. Bez poczucia utraty

zdolno

ś

ci prawdziwej zabawy i bez poczucia,

ż

e zacz

ę

ło si

ę

ż

y

ć

"od działki do działki" - tyle

ż

e w systemie tygodniowym. W

momencie gdy człowiek przestaje by

ć

dzieckiem, zaczyna dostrzega

ć

i prze

ż

ywa

ć

nowy, dot

ą

d niedost

ę

pny mu zakres zjawisk, poj

ęć

i

do

ś

wiadcze

ń

. Niby pocz

ą

tkuj

ą

cy badacz i podró

ż

nik chciałby

dowiedzie

ć

si

ę

jak najwi

ę

cej, a cz

ę

sto jak najszybciej. Szuka

wi

ę

c i eksperymentuje. Cz

ę

sto, niestety, bł

ą

dzi na

ś

lepo lub

decyduje si

ę

na pozornie łatwiejsz

ą

drog

ę

- drog

ę

"na skróty".

Dokonuje własnych wyborów zgodnie z wiedz

ą

, jak

ą

posiada. I tu

tkwi sedno rzeczy. Wydaje si

ę

, i

ż

nasz

ą

rol

ą

nie powinno by

ć

pouczanie młodych ludzi, co i jak maj

ą

robi

ć

, lecz dawanie im

rzetelnych podstaw do dokonywania tych wyborów. W tym wypadku -
pełnej i rzetelnej wiedzy o narkotykach, uzale

ż

nieniu i innych

nast

ę

pstwach przyjmowania

ś

rodków psychoaktywnych, wiedzy o tym,

co kryje si

ę

pod hasłem "zagra

ż

a zdrowiu", oraz o tym, czym

naprawd

ę

jest wolno

ść

. Dost

ę

pna im dotychczas wiedza na temat

narkotyków pochodzi od zainteresowanych zarobkiem dealerów oraz
od bior

ą

cych kolegów, którzy

ż

yj

ą

w nie

ś

wiadomo

ś

ci strat, jakie

ju

ż

ponie

ś

li. Młodzie

ż

potrafi my

ś

le

ć

i przy pełnej "bazie

danych" dokonuje naprawd

ę

trafnych wyborów. Dajmy młodym ludziom

szans

ę

na dysponowanie t

ą

"baz

ą

danych". 3. "Winna rodzina"

Trzy lata temu, zim

ą

, w jednym z programów telewizyjnych

psycholog o gło

ś

nym nazwisku autorytatywnie stwierdził:

"narkomana wychowuje zimny dom". Nast

ę

pnego dnia najtrafniej

skomentowała to piel

ę

gniarka, od lat pracuj

ą

ca w naszej poradni:

"słuchajcie, wychowuj

ę

narkomank

ę

, od tygodnia w domu nie grzej

ą

mi kaloryfery". Czasem słyszymy: "gdzie byli rodzice,

ż

e nie

widzieli,

ż

e dziecko zacz

ę

ło bra

ć

?". A jak mieli widzie

ć

, skoro

background image

tkwi

ą

w schemacie "

ć

puna z Centralnego", skoro narkotyk to

"kompot", a sposób brania to strzykawka. Od dziesi

ę

ciu lat bierze

si

ę

inaczej i co innego, ale zim

ą

1998 roku cała Polska

oplakatowana była stylizowanym trupem ze strzykawk

ą

w sercu.

Skoro tak to wygl

ą

da - my

ś

li rodzic - to mnie ten problem nie

dotyczy i dokładniejsza wiedza na ten te-



mat nie jest mi potrzebna. Moja rodzina jest "ciepła" i "dobra",
a to przecie

ż

chroni przed narkotykami. "Wszyscy inni, ale nie

moje dziecko". Takie postawy, niestety, cz

ę

sto obserwujemy na

organizowanych w szkołach naszych spotkaniach z rodzicami.
Uczestniczy w nich 20-30% zaproszonych osób. A szkoda, gdy

ż

w

wielu wypadkach jest to jedyna szansa poznania prawdy o
problemie; trzeba wtedy jej wysłucha

ć

; "kanału zmieni

ć

nie

mo

ż

na", bo to nie telewizor. O roli rodziny i jej znaczeniu dla

rozwoju dziecka, dla kształtowania si

ę

jego

ż

ycia emocjonalnego,

sposobów komunikacji i relacji ze

ś

wiatem, stosunku do samego

siebie czy hierarchii warto

ś

ci nie trzeba nikogo przekonywa

ć

, a

na rynku dost

ę

pnych jest szereg interesuj

ą

cych publikacji na te

tematy. Co natomiast warto wiedzie

ć

o roli rodziny maj

ą

cej w swym

gronie osob

ę

uzale

ż

nion

ą

? Na pewno trzeba cały czas pami

ę

ta

ć

,

ż

e

rodzina nie tkwi w pró

ż

ni,

ż

e

ż

yje w

ś

ci

ś

le okre

ś

lonym miejscu

i czasie, w

ś

ci

ś

le okre

ś

lonych uwarunkowaniach społecznych i

kulturowych. I podobnie jak nie ma ludzi idealnych, nie ma tak

ż

e

idealnych rodzin (dobrze sobie to uprzytomni

ć

, zanim zaczniemy

"wbija

ć

" kogokolwiek w poczucie winy). Przyjrzyjmy si

ę

polskiej

rodzinie, przyjrzyjmy si

ę

uwarunkowaniom społecznym i kulturowym,

w których jest ona osadzona. W ci

ą

gu ostatnich dziesi

ę

ciu lat

nast

ą

piły w naszym kraju zmiany ustrojowe i gospodarcze, co nie

jest bez wpływu na funkcjonowanie typowej polskiej rodziny.
Pojawiło si

ę

nieznane dot

ą

d zjawisko bezrobocia i pracy "na

czarno" (niedaj

ą

cej

ż

adnych zabezpiecze

ń

socjalnych). Przy stale

trwaj

ą

cej restrukturyzacji przedsi

ę

biorstw i reformach tzw. sfery

bud

ż

etowej pojawił si

ę

l

ę

k przed utrat

ą

ź

ródła utrzymania.

Rodzice "trzymaj

ą

cy si

ę

pracy" lub "łapi

ą

cy chałtury" cz

ę

sto nie

maj

ą

czasu dla dzieci (poza: "jak było w szkole"), a na dodatek

dzieci nie s

ą

głuche i słysz

ą

o trudnym, szarym, bezsensownym

ż

yciu. Nasze rodziny coraz bardziej "zamykaj

ą

si

ę

" w domu,

najcz

ę

stszy model sp

ę

dzania wolnego czasu to siedzenie przed

telewizorem. Telewizor "zwalnia nas" od rozmowy, towarzyszy nam
przy obiedzie i przy kolacji, w czasie

ś

wi

ą

t i spotka

ń

towarzyskich. Towarzyszy te

ż

naszym dzieciom, a nierzadko

przecie

ż

nie jeste

ś

my w stanie kontrolowa

ć

, co, jak i kiedy

ogl

ą

daj

ą

, gdy 34


nie ma nas w domu. Pojawia si

ę

cz

ę

sto konflikt mi

ę

dzy warto

ś

ciami

kształtowanymi przez rodzin

ę

(opartymi na katolickim "by

ć

") a

warto

ś

ciami kształtowanymi przez spoty reklamowe i ró

ż

nego

rodzaju programy (opartymi na "mie

ć

"). Nie oznacza to wcale,

ż

e

w

ś

ród telewizyjnej "papki" nie ma programów warto

ś

ciowych, ale...

Coraz mniej rozmawiamy ze sob

ą

. Coraz cz

ęś

ciej te

ż

w tym, co

nazywamy rozmow

ą

, umiemy tylko mówi

ć

, natomiast nie umiemy

słucha

ć

, w rezultacie wi

ę

c narzucamy swoje racje, nie przyjmuj

ą

c

racji innych; ginie sztuka dialogu i kompromisu. W kontaktach z
małymi dzie

ć

mi rodzice zwykle przekazuj

ą

te sformułowania, które

kiedy

ś

sami słyszeli, b

ę

d

ą

c dzie

ć

mi. Nie zdaj

ą

sobie sprawy z

wagi słowa w kształtowaniu struktur poznawczych u dziecka, np.
dziecko namawiane do jedzenia mo

ż

e by

ć

motywowane: "zjedz zupk

ę

,

to b

ę

dziesz dobrym synkiem mamusi", z czego wynika: "je

ż

eli nie

background image

zjesz, b

ę

dziesz złym synkiem". Czasem mo

ż

emy usłysze

ć

: "gdy

zrobisz to i to, mama b

ę

dzie ci

ę

bardzo kochała", czyli: "je

ż

eli

nie spełni

ę

oczekiwa

ń

, to nie b

ę

d

ę

kochany". Dziecko jest

niechc

ą

cy uczone tego, co stanowi problem tak

ż

e dla wielu osób

dorosłych. Uczone jest warunkowej miło

ś

ci: "je

ż

eli nie b

ę

d

ę

takim, jakim chc

ą

,

ż

ebym był, to nie b

ę

d

ą

mnie kocha

ć

". Pojawia

si

ę

l

ę

k przed odrzuceniem, przed negatywn

ą

ocen

ą

swoich działa

ń

,

równoznaczn

ą

dla wielu osób z utrat

ą

sympatii czy miło

ś

ci. Kocha

si

ę

za co

ś

, lubi si

ę

za co

ś

, szanuje si

ę

za co

ś

. Cz

ę

sto

obserwujemy ten mechanizm u naszych pacjentów. Pragn

ą

pomocy

rodziców, a zarazem staraj

ą

si

ę

jak najdłu

ż

ej ukrywa

ć

swój

problem narkotykowy -boj

ą

si

ę

,

ż

e skoro zrobili "co

ś

złego",

strac

ą

miło

ść

i akceptacj

ę

. Zacz

ę

li co

ś

bra

ć

, bo bali si

ę

odrzucenia ze strony kolegów. W bardzo podobny sposób, dzi

ę

ki

słowom, kształtowane jest przekonanie,

ż

e skoro robi

ę

ź

le, to

znaczy,

ż

e jestem zły. Skoro zrobiłem co

ś

"głupiego", to znaczy,

ż

e jestem głupi. Ocena zachowania staje si

ę

dla człowieka ocen

ą

jego jako osoby. Pami

ę

tajmy,

ż

e mo

ż

e nam si

ę

nie podoba

ć

czyje

ś

zachowanie, nie mo

ż

emy jednak na jego podstawie ocenia

ć

człowieka. Innym wa

ż

nym elementem, o którym warto wspomnie

ć

, jest

tzw. wychowywanie bezstresowe, niepozwalaj

ą

ce dziecku naby

ć

do

ś

wiadczenia i nauczy

ć

si

ę

ponoszenia konsekwencji własnych

działa

ń

i własnych wyborów. W dorosłe

ż

ycie wchodzi ono wtedy z

przekonaniem,

ż

e je

ż

eli w wyniku jego działa

ń

powstan

ą

ja-35

kies komplikacje, to w "cudowny sposób" same znikn

ą

albo ich

konsekwencje b

ę

dzie ponosił kto

ś

inny - "czego Ja

ś

si

ę

nie

nauczy, tego Jan nie b

ę

dzie umiał...". Tak wychowany młody

człowiek stosunkowo łatwo si

ę

ga po narkotyki, a potem oczekuje,

ż

e kto

ś

lub co

ś

go "wyleczy", i jest wr

ę

cz oburzony,

ż

e nie ma

"proszków" na jego chorob

ę

i

ż

e proponuje mu si

ę

"jakie

ś

spotkania z terapeut

ą

". Warto te

ż

zwróci

ć

uwag

ę

na to,

ż

e

oczekiwania i wymagania rodziców wobec dziecka powinny by

ć

adekwatne do jego mo

ż

liwo

ś

ci i zainteresowa

ń

. Nie ka

ż

dy - cho

ć

by

chciał - zostanie wirtuozem, uzdolnionym sportowcem czy geniuszem
matematycznym i nie zawsze wymarzona przez rodziców przyszło

ść

dla dziecka jest wymarzon

ą

przyszło

ś

ci

ą

samego dziecka. Bywaj

ą

wr

ę

cz skrajno

ś

ci, kiedy rodzice wymuszaj

ą

na dorastaj

ą

cym lub

dorosłym dziecku podj

ę

cie wymarzonych przez siebie studiów. Znam

lekarza, który został nim pod presj

ą

rodziców (chciał studiowa

ć

na politechnice) i nie był wcale dobrym lekarzem, a po kilku
latach po prostu odszedł z zawodu. Nie dokonujmy wyborów za
dziecko, starajmy si

ę

wa

ż

ne decyzje podejmowa

ć

z udziałem

dziecka, z szacunkiem dla jego oczekiwa

ń

. By

ć

mo

ż

e rzeczywi

ś

cie

wiemy lepiej, ale przedyskutujmy to wspólnie. Bywa,

ż

e rodzice,

chc

ą

c zmobilizowa

ć

dziecko do lepszych wyników, s

ą

dz

ą

,

ż

e

najlepiej "zagra

ć

na ambicji". Uwa

ż

aj

ą

,

ż

e powinno ono wzorowa

ć

si

ę

na najlepszych. Zaczynaj

ą

porównywa

ć

i dawa

ć

przykłady.

Dzi

ę

ki takim "motywacjom" kształtuje si

ę

w dziecku zani

ż

ony,

nieadekwatny obraz samego siebie. Rodzice wykazuj

ą

mu,

ż

e w

ka

ż

dej dziedzinie jest kto

ś

lepszy. Wynajduj

ą

w

ś

ród kolegów, w

sposób wybiórczy, tych, którzy maj

ą

lepsze osi

ą

gni

ę

cia od ich

własnego dziecka. Kasia jest lepsza z matematyki, Krysia ładniej

ś

piewa, Marek szybciej biega, Krzysio ładniej rysuje itd.

Niewa

ż

ne,

ż

e w innych dziedzinach, poza wymienionymi,

ż

adne z

tych dzieci nie jest lepsze od własnego, ale samo dziecko tego
nie widzi, nikt mu na to nie zwróci uwagi. W rezultacie dziecko
uwa

ż

a,

ż

e do niczego si

ę

nie nadaje i

ż

e we wszystkim jest gorsze

od innych - droga do narkotyków gotowa. Innym czynnikiem, na
który warto zwróci

ć

uwag

ę

, jest zachowanie równowagi mi

ę

dzy

krytyk

ą

a pochwałami. Zasłu

ż

ona pochwala, nawet za najdrobniejsz

ą

rzecz, stanowi nagrod

ę

- działa 36

background image


na dziecko du

ż

o skuteczniej ni

ż

krytyka, a tak

ż

e daje mu poczucie

warto

ś

ci i adekwatnej pewno

ś

ci siebie. Krytyka za

ś

to kara, budzi

poczucie wstydu i winy, wywołuje l

ę

k przed nast

ę

pn

ą

podobn

ą

kar

ą

.

Nie nale

ż

y jej unika

ć

, ale trudno uzna

ć

za rozs

ą

dne podkre

ś

lanie

tylko tego, co w naszej opinii dziecko robi

ź

le, a niezauwa

ż

anie

tego, co robi dobrze. Ka

ż

dy z nas popełnia bł

ę

dy. Rodzice ani od

siebie, ani od dzieci nie mog

ą

wymaga

ć

, by byli idealni. W chwili

za

ś

, gdy stan

ą

przed problemem narkomanii, zaczynaj

ą

szuka

ć

wyja

ś

nie

ń

w

ś

wiecie zewn

ę

trznym, w dziecku, w swoim post

ę

powaniu.

Wraz z rodz

ą

cym si

ę

wtedy poczuciem winy i zwi

ą

zan

ą

z nim

gotowo

ś

ci

ą

do naprawienia nawet iluzorycznego bł

ę

du wobec dziecka

pojawia si

ę

współuzale

ż

nienie. To, czym jest współuzale

ż

nienie

i jak

ą

funkcj

ę

spełnia w procesie uzale

ż

nienia i leczenia,

wyja

ś

nimy, gdy b

ę

dziemy omawia

ć

rol

ę

rodziny w procesie terapii.

Reasumuj

ą

c, b

ą

d

ź

my w rodzinie razem, a nie obok siebie, sp

ę

dzajmy

wspólnie wolny czas, rozmawiajmy ze sob

ą

w sposób otwarty, nie

bójmy si

ę

trudnych rozmów. Niech dzieci od rodziców dowiaduj

ą

si

ę

o seksie, narkotykach, alkoholu, sektach itp. Je

ż

eli mało o tym

wiemy, wska

ż

my dziecku lektury czy miejsca, gdzie mo

ż

e znale

źć

odpowied

ź

na gn

ę

bi

ą

ce je pytania. Rozmawiajmy o uczuciach i

emocjach, okazujmy je. Udowadniajmy sobie nawzajem w rodzinie,

ż

e kochamy si

ę

niezale

ż

nie od tego, czy spełniamy wzajemne swoje

oczekiwania,

ż

e nie kochamy si

ę

"za co

ś

", ale "pomimo czego

ś

".

Podejmuj

ą

c wa

ż

ne decyzje dotycz

ą

ce rodziny, podejmujmy je

wspólnie. Niech ka

ż

dy członek rodziny ma poczucie,

ż

e jest w niej

wa

ż

ny,

ż

e ma swoje miejsce. Respektujmy wzajemnie swoje prawa,

pami

ę

tajmy o obowi

ą

zkach. B

ą

d

ź

my te

ż

otwarci na informacje z

zewn

ą

trz - by

ć

mo

ż

e dzi

ę

ki nim zdołamy szybciej pomóc naszemu

dziecku w kłopotach. Warto tak

ż

e pami

ę

ta

ć

,

ż

e "rodzina niepełna"

czy "rodzina rozbita" nie daje, wbrew pozorom i ogólnie
przyj

ę

temu mniemaniu, mniejszego poczucia bezpiecze

ń

stwa i nie

stwarza wi

ę

kszego zagro

ż

enia patologiami ni

ż

rodzina pełna. Wszak

wzorce rodzinne to nie tylko rodzice b

ę

d

ą

cy razem (których

konflikt mał

ż

e

ń

ski jest cz

ę

sto bardziej zaburzaj

ą

cy ni

ż

rodziców

mieszkaj

ą

cych osobno), ale tak

ż

e cały system wielopokoleniowych

norm i warto

ś

ci oraz umiej

ę

tno

ść

przekazania przez rodziców i

dziadków tego systemu. 37

4. "Winna szkoła"
Od wielu lat wokół polskich szkół narósł mur oskar

ż

e

ń

, zbudowany

z licznych generalizacji i uproszcze

ń

. Mur skutecznie

odgradzaj

ą

cy dwie instytucje, które dla szeroko rozumianego dobra

dziecka powinny ze sob

ą

ś

ci

ś

le współpracowa

ć

- rodzin

ę

i szkoł

ę

.

Szkole cz

ę

sto zarzuca si

ę

nieskuteczno

ść

zarówno edukacyjn

ą

, jak

i wychowawcz

ą

. Ale jak mo

ż

e by

ć

skuteczna instytucja, której

autorytet zburzono. Jak mo

ż

e by

ć

skuteczny nauczyciel, który -

"odgórnie", niezale

ż

nie od swojej wiedzy i umiej

ę

tno

ś

ci - został

pozbawiony szacunku. Je

ż

eli pytamy o to, co w sytuacjach szeroko

rozumianej patologii w

ś

ród młodzie

ż

y robi szkoła - miejmy

ś

wiadomo

ść

,

ż

e szkoła bez współpracy z rodzicami nie mo

ż

e nic.

Musimy te

ż

pami

ę

ta

ć

,

ż

e szkoła nie zast

ą

pi rodziny. Dla nikogo

chyba nie ulega w

ą

tpliwo

ś

ci,

ż

e na terenie szkoły narkotyków nie

brakuje. Nie mo

ż

na jednak o to wini

ć

szkoły, bo nie nauczyciele

je przynosz

ą

. Nauczyciele zabezpieczaj

ą

szkoł

ę

przed dealerami

z zewn

ą

trz, ale nie s

ą

w stanie wychwyci

ć

dealerów wewn

ę

trznych,

czyli handluj

ą

cych uczniów. Je

ż

eli nawet nauczyciel ma podstawy,

by przypuszcza

ć

,

ż

e ucze

ń

bierze, to w praktyce te

ż

nie mo

ż

e nic

zrobi

ć

; cz

ę

sto zaproszony na rozmow

ę

rodzic z oburzeniem odrzuca

tak

ą

informacj

ę

- "na pewno nie moje dziecko". Narkotyki s

ą

w

szkole, bo s

ą

w

ś

ród młodzie

ż

y. Sp

ę

dzaj

ą

c wi

ę

kszo

ść

czasu w

background image

szkole, młodzi ludzie wnosz

ą

na jej teren swoje zainteresowania,

prze

ż

ycia, kłopoty, wnosz

ą

wi

ę

c równie

ż

narkotyki i swoj

ą

wiedz

ę

o nich. Coraz wi

ę

cej szkół zdaje sobie spraw

ę

, czym to grozi,

widzi potrzeb

ę

działa

ń

profilaktycznych i organizuje np.

spotkania młodzie

ż

y, rodziców i nauczycieli z osobami w pełni

znaj

ą

cymi problem. Narkotykami najcz

ęś

ciej spotykanymi w szkole

s

ą

kanabino-le (w tym skuny), które "towarzysko" pali si

ę

na

przerwach, oraz amfetamina, która dla cz

ęś

ci uczniów staje si

ę

sposobem na zdobycie dobrej oceny, nierzadko uznawanej za
wa

ż

niejsz

ą

od realnej wiedzy. Bywa,

ż

e przeładowany program,

ambicje szkoły, by realizowa

ć

tzw. programy autorskie, bardzo

wysokie wymagania ze strony nauczycieli wszystkich przedmiotów -
przekraczaj

ą

mo

ż

liwo

ś

ci fizyczne i psychiczne ucznia. Nikt z nas

nie mo

ż

e by

ć

ś

wietny we wszystkim, a niektórzy rodzice i

niektórzy nauczy-38
ciele tego wła

ś

nie od młodzie

ż

y wymagaj

ą

. Takie sytuacje

powoduj

ą

,

ż

e uczniowie zaczynaj

ą

"wspomaga

ć

" nauk

ę

amfetamin

ą

.

Pami

ę

tajmy,

ż

e wa

ż

na jest młodzie

ż

i ta wiedza, któr

ą

wykorzystaj

ą

młodzi ludzie w dorosłym

ż

yciu. Wymagajmy adekwatnie

do mo

ż

liwo

ś

ci. Pami

ę

tajmy,

ż

e nie wszystko jest "lenistwem".

ś

e

poza nauk

ą

młody człowiek ma prawo do odpoczynku i własnych

zainteresowa

ń

, nawet je

ż

eli nie s

ą

one zgodne z zainteresowaniami

rodziców. Warto te

ż

czasem zastanowi

ć

si

ę

nad tym, czy za wysokie

miejsce w rankingu szkół nie płaci ucze

ń

. 5. "Na skróty"

ś

yjemy w

ś

wiecie, w którym zdobycze cywilizacyjne zaczynaj

ą

zwalnia

ć

z wysiłku dnia codziennego. Pralka pierze, zmywarka

zmywa, współczesne odkurzacze pior

ą

dywany, mikrofalówka

odgrzewa. Nasza rola cz

ę

sto ogranicza si

ę

do odkr

ę

cenia kurka,

naci

ś

ni

ę

cia guzika. Na dodatek wszystko to dzieje si

ę

szybko.

Szybko te

ż

przemieszczamy si

ę

z miejsca na miejsce. Szybko

otrzymujemy informacje ze

ś

wiata. W rezultacie tego post

ę

pu

technicznego, z którym nie wszyscy daj

ą

sobie rad

ę

, pojawia si

ę

czas wolny. Nie umiej

ą

c

ż

y

ć

aktywnie - szukaj

ą

czego

ś

, co wypełni

im czas, niewiele od nich wymagaj

ą

c. Tak

ą

"szans

ę

" daj

ą

narkotyki. Cz

ęść

młodych ludzi, zmuszona warunkami

ż

ycia do

po

ś

piechu, a równocze

ś

nie przyzwyczajona do wygody, oczekuje

sukcesu bez wysiłku i nadziej

ę

tak

ą

wi

ąż

e z mitem o

psychostymulantach. Dodatkowo od dzieci

ń

stwa uczymy si

ę

z

przekazów kulturowych i reklam leków,

ż

e wi

ę

kszo

ść

dyskomfortów

fizycznych i psychicznych te

ż

mo

ż

na obej

ść

"na skróty" - wzi

ąć

lek "i po bólu". Objaw choroby przestał by

ć

sygnałem,

ż

e w

organizmie dzieje si

ę

co

ś

złego i

ż

e nale

ż

y si

ę

tym zaj

ąć

,

zdiagnozowa

ć

, wyleczy

ć

. Objaw stał si

ę

dyskomfortem, który trzeba

natychmiast zlikwidowa

ć

. Nie ma objawu - nie ma choroby. Młody

człowiek uczy si

ę

,

ż

e na wszystko jest prosta rada - łykn

ąć

tabletk

ę

i "po problemie". Narkotyk idealnie pasuje do tego

modelu. Do tego modelu idealnie pasuj

ą

tak

ż

e barbiturany i

benzodia-zepiny, które w "cudowny" sposób uwalniaj

ą

od l

ę

ku i

napi

ę

cia. Droga do uzale

ż

nienia stoi otworem - i to dla ka

ż

dego

ch

ę

tnego. Zwalniaj

ą

c si

ę

z własnej aktywno

ś

ci i wysiłku, sami

zastawiamy na siebie sidła - sidła uzale

ż

nienia. 39


Omawiaj

ą

c przyczyny powstawania uzale

ż

nie

ń

, nie mo

ż

emy zapomina

ć

o du

ż

ej grupie osób, których uzale

ż

nienie jest efektem innych

chorób. W

ż

yciu ka

ż

dego człowieka bywaj

ą

momenty, gdy ma objawy

depresji, gdy dr

ę

cz

ą

go stany l

ę

kowe. Je

ż

eli o tym mówi, znajomi

i przyjaciele otaczaj

ą

go trosk

ą

, pocieszaj

ą

("to minie"), nie

szcz

ę

dz

ą

c rad ("we

ź

si

ę

w gar

ść

"). Rzadko kiedy natomiast

zasugeruj

ą

pomoc specjalisty - psychologa czy psychiatry.

Niestety, w Polsce korzystanie z pomocy profesjonalistów -
psychologa, a tym bardziej psychiatry - wi

ąż

e si

ę

ze wstydem, z

background image

poczuciem "gorszo

ś

ci". Bywa,

ż

e osoba prze

ż

ywaj

ą

ca stany depresji

czy l

ę

ku wstydzi si

ę

o nich mówi

ć

, "prze

ż

uwa" swoje nieszcz

ęś

cie

w samotno

ś

ci. Cz

ę

sto efektem takiego deprecjonowania problemów

psychicznych bywa uzale

ż

nienie. Niechc

ą

cy, szukaj

ą

c pocieszenia,

znajduje si

ę

to, co daje ulg

ę

, co dora

ź

nie pomaga. Zreszt

ą

przekaz kulturowy doradza: "jest ci

ź

le, to si

ę

napij" albo "utop

smutek w alkoholu". To dlatego wła

ś

nie w

ś

ród pacjentów poradni

odwykowych jest wiele osób, które alkoholem "leczyły" depresj

ę

czy nerwic

ę

. I co im to dało? Nadal maj

ą

objawy tych zaburze

ń

i

jeszcze dodatkowo problem uzale

ż

nienia od alkoholu. Coraz

cz

ęś

ciej obserwujemy to zjawisko w naszej poradni. Bywa,

ż

e za

u

ż

ywaniem narkotyków ukryte s

ą

niezdiagnozowane i nie-leczone

wcze

ś

niej zaburzenia depresyjne czy zaburzenia zwi

ą

zane z l

ę

kiem,

dawniej okre

ś

lane jako ró

ż

nego rodzaju nerwice. Bywa te

ż

,

ż

e

narkotykami "leczone" s

ą

niedostrze

ż

one przez otoczenie objawy

chorób psychicznych. Narkotyki łagodz

ą

objawy zespołów

paranoidalnych. Mamy pacjentów, którzy zamiast leczy

ć

nerwic

ę

,

leczyli jej objawy. I wpadli w szpony uzale

ż

nienia od

benzodiazepin. Drodzy Pa

ń

stwo, problemy natury psychologicznej

i psychicznej nie s

ą

wstydem. Nie nale

ż

y ich bagatelizowa

ć

.

Nauczmy si

ę

szuka

ć

efektywnej pomocy, gdy pojawi

ą

si

ę

w naszym

ż

yciu. Zacznijmy psychiatrów i psychologów traktowa

ć

na równi z

innymi specjalistami. Nie wstyd

ź

my si

ę

szuka

ć

u nich pomocy -

przecie

ż

po to s

ą

. Na pewno łatwiej jest łykn

ąć

tabletk

ę

czy

wypi

ć

kieliszek alkoholu, by zlikwidowa

ć

uczucie dyskomfortu, ni

ż

podj

ąć

wysiłek nauczenia si

ę

strategii np. niwelowania l

ę

ku czy

napi

ę

cia. Łatwiej - ale niesie to niebezpiecze

ń

stwo uzale

ż

nienia.

Zastanówmy si

ę

wi

ę

c, czy warto tak ryzykowa

ć

.



ROZDZIAŁ III
Leczenie uzale

ż

nie

ń

W leczeniu uzale

ż

nienia cały czas trzeba pami

ę

ta

ć

o wszystkich

jego aspektach: fizycznym, społecznym i psychicznym, przy czym
w aspekcie fizycznym chodzi nie tylko o sam

ą

zale

ż

no

ść

fizyczn

ą

,

ale tak

ż

e o powikłania na skutek uszkodzenia narz

ą

dów lub

zaburzonego ich działania. W aspekcie społecznym uzale

ż

nienia

bardzo du

żą

rol

ę

, poza "klimatem", odgrywa rodzina. Wokół

leczenia uzale

ż

nie

ń

narosło szereg mitów i id

ą

cych za nimi

nieadekwatnych oczekiwa

ń

ze strony zarówno samych chorych, jak

i ich rodzin. Pocz

ą

wszy od mitu "silnej woli" i "wzi

ę

cia si

ę

w

gar

ść

" a

ż

po oczekiwanie złotego

ś

rodka, który od razu zlikwiduje

wszystkie mechanizmy uzale

ż

nienia. Oczekuje si

ę

od chorego,

ż

e

w bli

ż

ej nieokre

ś

lony sposób dokona samowyleczenia. Nikt nie

proponuje tej metody choremu na gru

ź

lic

ę

.

ś

adnej choroby nie

mo

ż

na leczy

ć

bez pełnej współpracy leczonego z lecz

ą

cym. W

przypadku chorób, w których zaburzone zostało głównie
funkcjonowanie psychiczne człowieka, taka współpraca z
maksymalnym zaanga

ż

owaniem pacjenta w proces leczenia jest

niezb

ę

dna. Jest podstaw

ą

. W Polsce leczenie uzale

ż

nienia od

narkotyków opiera si

ę

z jednej strony na procedurach i

standardach lecznictwa specjalistycznego, opracowanych przez
profesjonalistów, a z drugiej -na przepisach prawnych zawartych
w Ustawie o Zapobieganiu Narkomanii, w Ustawie o Ochronie Zdrowia
Psychicznego oraz w Karcie Praw Pacjentów. Ustawa o Zapobieganiu
Narkomanii gwarantuje osobie pełnoletniej dobrowolno

ść

leczenia.

Osoba pomi

ę

dzy 16. a 18. rokiem

ż

ycia mo

ż

e by

ć

leczona wbrew swej

woli, na mocy decyzji s

ą

du rodzinnego. Je

ż

eli za

ś

osi

ą

gn

ę

ła

pełnoletno

ść

w trakcie 41


procesu rehabilitacji, to s

ą

d mo

ż

e nakaz przedłu

ż

y

ć

. Do 16. roku

background image

ż

ycia uzale

ż

nione dziecko mo

ż

e by

ć

leczone na mocy decyzji

rodziców. Ten zapis ustawy budzi kontrowersje, zwłaszcza w

ś

ród

bezsilnych rodziców uzale

ż

nionych młodych ludzi w wieku 18-20

lat. W tym miejscu nie b

ę

dziemy si

ę

ustosunkowywa

ć

do sensowno

ś

ci

tych uwarunkowa

ń

prawnych w procesie leczenia -mamy nadziej

ę

,

ż

e

wyja

ś

ni to po prostu cały ten rozdział. Ustawa o Ochronie Zdrowia

Psychicznego przewiduje,

ż

e leczenie osoby psychicznie chorej

wbrew jej woli na mocy decyzji s

ą

du rodzinnego jest mo

ż

liwe, gdy

osoba ta zagra

ż

a bezpo

ś

rednio swojemu

ż

yciu lub

ż

yciu i zdrowiu

innych ludzi. Zapis ten; nie dotyczy jednak wszystkich zaburze

ń

psychicznych, lecz jedy- nie psychoz. Psychozy jako

ś

ciowo

zmieniaj

ą

odbiór i interpreta-1'; cj

ę

ś

wiata, przez co znosz

ą

pełn

ą

zdolno

ść

rozumienia i znaczenia tego, co dzieje si

ę

dookoła

człowieka. Jego działania s

ą

wówczas efektem uroje

ń

i

halucynacji, a nie obiektywnych faktów. W uzale

ż

nieniu sytuacja

wygl

ą

da inaczej. Obserwujemy tu ilo

ś

ciowe zaburzenia emocjonalne,

natomiast zdolno

ść

interpretacji faktów i realnej oceny zjawisk

zostaje w pełni zachowana. Tote

ż

w

ś

wietle Ustawy o Ochronie

Zdrowia Psychicznego uzale

ż

nienie nie spełnia kryteriów leczenia

pacjenta bez jego zgody. Człowieka uzale

ż

nionego od narkotyków

mo

ż

emy leczy

ć

wbrew niemu wył

ą

cznie wtedy, kiedy wyst

ą

pi

ą

u

niego, w efekcie przyjmowania narkotyków, zaburzenia psychiczne
stanowi

ą

ce bezpo

ś

rednie zagro

ż

enie jego

ż

ycia lub zdrowia i

ż

ycia

innych ludzi. Zarówno w lecznictwie otwartym, jak i zamkni

ę

tym

obowi

ą

zuje Karta Praw Pacjenta. Daje ona osobie lecz

ą

cej si

ę

gwarancj

ę

zachowania w tajemnicy wszelkich danych dotycz

ą

cych jej

choroby, ł

ą

cznie z informacj

ą

,

ż

e jest ona pacjentem danej

instytucji. Je

ż

eli pacjent nie wyrazi zgody, personel placówki

lecz

ą

cej nie ma prawa udzielenia informacji nawet najbli

ż

szej

rodzinie. Jak wspomniały

ś

my wcze

ś

niej, leczenie uzale

ż

nie

ń

opiera

si

ę

na standardach i procedurach opracowanych przez specjalistów.

Bardzo cz

ę

sto jednak zdarza si

ę

,

ż

e i pacjent, i rodzina

podwa

ż

aj

ą

sensowno

ść

proponowanych form terapii, opieraj

ą

c si

ę

na własnych koncepcjach. Koncepcje te i ich realizacja na własn

ą

r

ę

k

ę

nie tylko opó

ź

niaj

ą

proces leczenia, ale tak

ż

e pogł

ę

biaj

ą

sam

ą

chorob

ę

. Powoduj

ą

równie

ż

pojawienie si

ę

powikła

ń

somatycznych. Niekiedy wr

ę

cz zabrania si

ę

specjalistom 42


"wiedzie

ć

lepiej". Przychodzi si

ę

do lekarza z list

ą

konkretnych

leków i

żą

da wypisania recept. Bywa,

ż

e nawet argument, i

ż

s

ą

to

leki dla danej osoby wr

ę

cz szkodliwe, nie działa. Jako

ś

nikt sam

nie zaczyna leczenia z

ę

ba, nikt nie wpada na pomysł samodzielnego

usuni

ę

cia sobie woreczka

ż

ółciowego czy nowotworu -to zostawiamy

specjalistom. Wierzymy w ich wiedz

ę

. Nie dyktujemy denty

ś

cie, jak

ma borowa

ć

, ani nie pouczamy chirurga, jak ma przeprowadzi

ć

operacj

ę

. Dajcie wi

ę

c i nam, drodzy Pa

ń

stwo, szans

ę

na

wykorzystanie posiadanej wiedzy. W naszej poradni bardzo cz

ę

sto

zdarza si

ę

,

ż

e zanim rozpoczniemy konstruktywn

ą

terapi

ę

uzale

ż

nienia, musimy najpierw zaj

ąć

si

ę

naprawianiem szkód

spowodowanych "domorosłym" leczeniem, opartym na mitach
dotycz

ą

cych tej choroby. Leczenie uzale

ż

nienia to cz

ę

sto proces

wieloletni. Proces, w którym z pacjentem współpracuje cały zespół
specjalistów -terapeuta, lekarz psychiatra, piel

ę

gniarka

psychiatryczna i pracownik socjalny. Punktem wyj

ś

cia terapii jest

wst

ę

pna psychologiczna analiza problemu. Dlatego pierwszy kontakt

z poradni

ą

to spotkanie z psychologiem. Takie spotkanie pozwala

pozna

ć

indywidualne kłopoty pacjenta, histori

ę

jego choroby, jego

sytuacj

ę

rodzinn

ą

i towarzysk

ą

. Na tej podstawie, wspólnie z

pacjentem, ustala si

ę

dalszy, adekwatny do jego potrzeb, program

terapeutyczny. l. Wchodzenie w trze

ź

wo

ść

W pocz

ą

tkowej fazie leczenia najwa

ż

niejsze jest poznanie

background image

motywacji pacjenta, powodów czy te

ż

objawów choroby, które

skłoniły go do szukania pomocy i do podj

ę

cia leczenia. Innymi

słowy - poznanie, co tak naprawd

ę

chce on leczy

ć

. Je

ż

eli s

ą

to

objawy b

ę

d

ą

ce nast

ę

pstwem zale

ż

no

ś

ci fizycznej od opiatów,

pacjent chce leczy

ć

wła

ś

nie te objawy, czyli chce leczy

ć

ciało.

Jest przekonany,

ż

e to nie on stracił kontrol

ę

nad braniem

narkotyku, lecz jego ciało. Oczekuje wi

ę

c podania leków, które

zlikwiduj

ą

dolegliwo

ś

ci, na jakie si

ę

uskar

ż

a. Widzi u siebie

wył

ą

cznie mechanizmy uzale

ż

nienia fizycznego. Do detoksykacji i

leczenia biologicznego namawia

ć

go nie trzeba. Sam tego chce.

Motywuje go ból, motywuj

ą

zaburzenia pracy organów wewn

ę

trznych.

Nie ma natomiast

ś

wiadomo

ś

ci,

ż

e detoksykacja 43


jest dopiero pierwsz

ą

faz

ą

leczenia,

ż

e jedynie daje mu szans

ę

na odstawienie narkotyków,

ż

e nie jest wej

ś

ciem w trze

ź

wo

ść

, ale

jedynie pocz

ą

tkiem trze

ź

wienia. Nie wie,

ż

e objawy fizyczne

skutecznie maskuj

ą

wszystkie mechanizmy uzale

ż

nienia

psychicznego. Nie jest dla niego istotne,

ż

e zanim si

ę

gn

ą

ł po

brown, przez wiele lat brał inne narkotyki. Nie u

ś

wiadamia sobie,

ż

e bez nich nie umiał ju

ż

ż

y

ć

, bo jego psychika przestawała

funkcjonowa

ć

, i

ż

e heroina skutecznie je zast

ą

piła. Zaledwie dla

2% naszych pacjentów brown był pierwszym narkotykiem. Nie jest
sztuk

ą

skierowa

ć

kogo

ś

do szpitala, do oddziału de-

toksykacyjnego. Sztuk

ą

jest przekona

ć

go o potrzebie dalszego

leczenia po odtruciu. Najcz

ęś

ciej przed pierwsz

ą

detoksykacj

ą

młody człowiek

ś

wi

ę

cie wierzy,

ż

e po heroin

ę

wi

ę

cej nie si

ę

gnie -

ma naprawd

ę

jej dosy

ć

. Widzi, jak zaburza ona jego codzienne

funkcjonowanie, i tylko jej przypisuje szkodliwy wpływ, innym
narkotykom nie. Nie czuje si

ę

od nich uzale

ż

niony - przecie

ż

nic

nie bolało i mógł nie bra

ć

"nawet tydzie

ń

". Brał wtedy, gdy "miał

ci

ś

nienie". Sam sobie z nimi poradził, "odk

ą

d pali browna, to o

nich nie my

ś

li". Owszem, zazwyczaj brał, "bo go nosiło, bo nie

mógł zasn

ąć

, bo wszystko go denerwowało, bo nie potrafił sobie

odmówi

ć

", ale - jego zdaniem - to o niczym nie

ś

wiadczy. Mówi

ą

c

o objawach uzale

ż

nienia psychicznego, nie widzi ich. Niektórzy

z pacjentów s

ą

dz

ą

nawet,

ż

e inne narkotyki mog

ą

by

ć

wspaniałym

lekarstwem na br

ą

z. "Co te

ż

pani mówi, w czasie wakacji nie

brałem dzi

ę

ki amfetaminie -

ś

wietnie zbijała ci

ś

nienie. Gdyby nie

ona, po trzech dniach wróciłbym do Warszawy po towar. A tak przez
miesi

ą

c byłem czysty". Przygotowanie do odtrucia, które ma by

ć

wej

ś

ciem w proces leczenia, polega na uzmysłowieniu pacjentowi

jego uzale

ż

nienia psychicznego. Musi zrozumie

ć

,

ż

e jego problemem

nie jest ból fizyczny, ale psychiczny przymus brania. Musi
wiedzie

ć

z góry,

ż

e w trzeciej - czwartej dobie pobytu na

oddziale "zacznie go nosi

ć

",

ż

e zat

ę

skni za heroin

ą

niezwykle

intensywnie i zapragnie jej jak niczego w

ś

wiecie,

ż

e przestanie

pami

ę

ta

ć

, dlaczego jest w szpitalu, i zechce wypisa

ć

si

ę

na

własn

ą

pro

ś

b

ę

,

ż

eby bra

ć

dalej. Im wi

ę

ksz

ą

b

ę

dzie miał

ś

wiadomo

ść

, co mo

ż

e si

ę

wydarzy

ć

, tym wi

ę

ksza jest szansa,

ż

e

przejdzie leczenie szpitalne do 44

ko

ń

ca. Je

ż

eli przed hospitalizacj

ą

w pełni uzmysłowi sobie,

ż

e

jego problem tkwi przede wszystkim w psychice, to by

ć

mo

ż

e zaraz

po wyj

ś

ciu "nie wsi

ą

knie w klimat" i podejmie leczenie. Niestety,

młodzi ludzie musz

ą

najcz

ęś

ciej na własnej skórze sprawdzi

ć

to,

co si

ę

im mówi -

ż

e nie b

ę

d

ą

mieli po detoksie "silnej woli",

ż

e

to oni stracili kontrol

ę

, a nie tylko ich ciało. W proces

leczenia tak naprawd

ę

młody człowiek wchodzi dopiero wtedy, gdy

uda mu si

ę

zdiagnozowa

ć

własny problem i gdy naprawd

ę

dotrze do

niego,

ż

e podlega działaniu tych samych mechanizmów, które

obserwował u kolegów. Podobne trudno

ś

ci w motywowaniu do podj

ę

cia

background image

leczenia mamy w przypadku młodych ludzi zgłaszaj

ą

cych si

ę

do

poradni "dla

ś

wi

ę

tego spokoju". Na pro

ś

b

ę

rodziców. Taki pacjent

"bierze" i "nie widzi w tym problemu", ale "mo

ż

e pogada

ć

".

Umawiamy si

ę

wtedy na kilka spotka

ń

, w trakcie których staramy

si

ę

, aby rzeczywi

ś

cie usłyszał to, co mówi, i zobaczył to, co z

nim si

ę

dzieje. Je

ż

eli "załapie", sam decyduje si

ę

na odstawienie

narkotyków i terapi

ę

. Je

ż

eli nie - wraca po pewnym czasie, gdy

sam zauwa

ż

ył,

ż

e co

ś

stracił,

ż

e ci

ą

gle traci. Zgłaszaj

ą

si

ę

do

nas tak

ż

e młodzi ludzie, u których narkotyki wywołały chorob

ę

psychiczn

ą

. W ich przypadku rzecz

ą

najwa

ż

niejsz

ą

jest zwalczenie

objawów psychozy. W zale

ż

no

ś

ci od nasilenia choroby s

ą

leczeni

przez lekarza psychiatr

ę

ambulato-ryjnie lub na oddziale

psychiatrycznym. Po ust

ą

pieniu psychozy pozostaje l

ę

k przed jej

nawrotem, a co za tym idzie - l

ę

k przed narkotykiem. Niestety,

taki l

ę

k działa na krótk

ą

met

ę

. T

ę

"wymuszon

ą

" abstynencj

ę

nale

ż

y

wykorzysta

ć

na rozpocz

ę

cie wła

ś

ciwego leczenia, na u

ś

wiadomienie

pacjentowi,

ż

e jego problemem nie była choroba psychiczna, lecz

narkotyki, a psychoza stanowiła "efekt uboczny" uzale

ż

nienia.

W

ś

ród zgłaszaj

ą

cych si

ę

pacjentów s

ą

i tacy, którzy przyszli po

pomoc, poniewa

ż

sami spostrzegli,

ż

e bior

ą

, bo musz

ą

, sami

zdiagnozowali u siebie uzale

ż

nienie psychiczne, zdali sobie

spraw

ę

z tego,

ż

e utracili kontrol

ę

nad własnym

ż

yciem. Pacjent,

który ma

ś

wiadomo

ść

swego uzale

ż

nienia, zwykle chce przesta

ć

bra

ć

. Nie zmusza go ju

ż

do podj

ę

cia leczenia ani ciało, ani

rodzice, ani choroba psychiczna - rozpoczyna si

ę

kolejny etap

wchodzenia w trze

ź

wo

ść

. Człowiek, który przez wiele lat oduczał

si

ę

siebie, którego emocje i potrzeby wi

ą

zały si

ę

z narkotykiem,

którego relacje ze 45

ś

wiatem i lud

ź

mi szły przez "filtr" tego narkotyku, staje przed

ogromnym wyzwaniem.

Ś

wiadomie rezygnuje z tego, co dawało mu

poczucie komfortu psychicznego i bezpiecze

ń

stwa, niwelowało

stresy i napi

ę

cia, było niezb

ę

dne do

ż

ycia. Nauczył si

ę

szybkiej,

wr

ę

cz natychmiastowej gratyfikacji potrzeb. Wi

ę

c skoro podejmuje

tak heroiczny wysiłek, spodziewa si

ę

i tym razem natychmiastowej

nagrody. A tu nagrody nie ma - wr

ę

cz przeciwnie. Po wielu latach

brania staje bezbronny wobec samego siebie, swoich emocji, swojej
nieumiej

ę

tno

ś

ci redukcji napi

ęć

i niepokoju, swoich problemów,

od których uciekał w narkotyk. Bez narkotyku czuje si

ę

psychicznie tak, jakby został wystawiony w pi

ż

amie na 30-

stopniowy mróz - spotykanie na trze

ź

wo ze

ś

wiatem jest bolesne.

A na dodatek, je

ż

eli naprawd

ę

chce przesta

ć

bra

ć

, musi wyj

ść

z

"klimatu". Wie,

ż

e narkotyk jest od niego silniejszy, i

ż

e w

bezpo

ś

redniej z nim konfrontacji przegra. Nie, mo

ż

e walczy

ć

, musi

stosowa

ć

uniki. Bardzo szybko okazuje si

ę

,

ż

e tkwi

ą

c w

"klimacie", zaw

ę

ził swoje zainteresowania i sposób sp

ę

dzania

czasu wył

ą

cznie do narkotyków.

ś

e narkotyk był jedynym tematem

rozmów, kluczem do nawi

ą

zywania wszelkich kontaktów.

ś

e to

narkotyk bawił si

ę

na imprezach, a nie on.

ś

e tak naprawd

ę

oduczył si

ę

bycia i rozmawiania z innymi lud

ź

mi,

ż

e nie wie, co

robi

ć

z wolnym czasem. Nie ma nagrody - jest "ból istnienia",

samotno

ść

, pustka i nuda. Co

ś

, co mo

ż

na nazwa

ć

"zespołem

ż

ałoby

po narkotyku", cho

ć

takiego rozpoznania w klasyfikacji chorób

(ICD-10) nie znajdziemy. W tym etapie wchodzenia w trze

ź

wo

ść

pacjent uczy si

ę

siebie od nowa. Zaczyna zdobywa

ć

pocz

ą

tkow

ą

wiedz

ę

o swoich emocjach - zaczyna je ró

ż

nicowa

ć

i nazywa

ć

,

zamiast ładowa

ć

do jednego worka pt. "ci

ś

nienie". Zaczyna

dostrzega

ć

swoje własne ograniczenia i ograniczenia w

ś

wiecie

zewn

ę

trznym. Uczy si

ę

akceptowa

ć

fakt,

ż

e

ż

ycie nie jest

pozbawione cierpienia. Zaczyna pracowa

ć

ju

ż

nie nad tym,

ż

eby

powstrzyma

ć

si

ę

od narkotyku, lecz nad tym, co ma zrobi

ć

, by nie

background image

przyszło mu do głowy,

ż

e mo

ż

e wzi

ąć

. To on musi podj

ąć

wysiłek

dokonania tak zasadniczych zmian w swoim

ż

yciu. Terapia daje

propozycje, jak skutecznie sobie radzi

ć

z napi

ę

ciami i stresami

bez narkotyku, pomaga dostrzec, co szwankuje. Ale to pacjent
dokonuje wyboru i tak naprawd

ę

46


to sam znajduje sposób, jak ma si

ę

obej

ść

bez

ś

rodka psycho-

aktywnego. Je

ż

eli pacjent nie wyka

ż

e własnej aktywno

ś

ci, je

ż

eli

nie przyswoi sobie i nie wdro

ż

y w

ż

ycie tego, co zostało

przepracowane na sesjach terapeutycznych, to nie pomo

ż

e mu nawet

najlepszy terapeuta. I jeszcze jedno. Pacjent, który zostawia
sobie "furtk

ę

", dopuszcza my

ś

l,

ż

e "kiedy

ś

we

ź

mie znów w sposób

kontrolowany", pr

ę

dzej czy pó

ź

niej zaprzepa

ś

ci cały swój wysiłek,

bo ta "furtka" stanowi dowód,

ż

e narkotyk ju

ż

zwyci

ęż

ył. Podstaw

ą

powodzenia jest decyzja "nigdy nic". Takiej decyzji nikt za
chorego nie podejmie. Musi to by

ć

jego decyzja.

Ś

wiadoma. W fazie

wchodzenia w trze

ź

wo

ść

, gdy tworz

ą

si

ę

fundamenty

ż

ycia bez

narkotyku, cz

ę

sto niezb

ę

dne jest podtrzymuj

ą

ce leczenie

farmakologiczne. Pacjent nie mo

ż

e bra

ć

ż

adnych leków na własn

ą

r

ę

k

ę

pod

ż

adnym pozorem. Odpowiedni dla pacjenta lek dobiera

lekarz psychiatra. O doborze i dawkowaniu leku decyduj

ą

objawy

psychiczne pacjenta, a nie jego "wiedza" o cudownym

ś

rodku, który

pomógł koledze. Szczególnie gro

ź

ne jest przyjmowanie na własn

ą

r

ę

k

ę

benzodiazepin i barbituranów, wokół których narósł mit

"wspaniałej skuteczno

ś

ci". Mamy nadziej

ę

,

ż

e zawarte w tej

ksi

ąż

ce informacje o barbituranach i benzodiazepinach skutecznie

ten mit rozbij

ą

. Kolejnym mitem, z którym walczymy w pracy z

pacjentem wchodz

ą

cym w trze

ź

wo

ść

, jest "browarek", czyli piwo.

Młodzie

ż

- w du

ż

ym stopniu pod wpływem reklamy "bezalkoholowej"

wersji tego napoju - nie widzi w piwie alkoholu, nie u

ś

wiadamia

sobie,

ż

e pij

ą

c "browarek", zast

ą

piła jeden

ś

rodek zmieniaj

ą

cy

ś

wiadomo

ść

innym. Stosowane leki maj

ą

na celu wspieranie procesu

terapii. Nie zast

ę

puj

ą

narkotyków, natomiast obni

ż

aj

ą

skutki

"zespołu

ż

ałoby po narkotyku" - daj

ą

szans

ę

na to,

ż

e rozchwiana

gospodarka neurohormonalna wróci do normy. W ten etap terapii
wpisane s

ą

"wpadki" - sytuacje, kiedy pacjent "sobie odpu

ś

ci" i

we

ź

mie, bo skusz

ą

koledzy "z klimatu" lub napi

ę

cie emocjonalne

si

ę

gnie szczytu. Wtedy wła

ś

nie "si

ę

we

ź

mie". Ta bezosobowa forma

jest charakterystyczna, gdy

ż

u pacjenta - jak gdyby "poza nim" -

ą

cza si

ę

mechanizm przymusu. Przegrał w konfrontacji z

narkotykiem. Bardzo cz

ę

sto w takiej sytuacji nie mówi: "ja

wzi

ą

łem", "ja miałem wpadk

ę

", 47


tylko wła

ś

nie: "si

ę

wzi

ę

ło...", "człowiek wzi

ą

ł". Zupełnie jak

małe dziecko, według którego co

ś

"si

ę

zepsuło", co

ś

"si

ę

wylało"

co

ś

"si

ę

samo przewróciło". Uciec od poczucia winy pomaga bli

ż

ej

nieokre

ś

lone "si

ę

". Słysz

ą

c tego rodzaju wypowiedzi pacjenta, nie

ugruntowujemy w nim poczucia winy - on ju

ż

je ma. Staramy si

ę

pracowa

ć

nad "wpadk

ą

" jako kolejnym do

ś

wiadczeniem mechanizmów

uzale

ż

nienia. Gdy ko

ń

cz

ą

si

ę

"wpadki", zaczyna si

ę

trze

ź

wo

ść

.

Zanim jednak przejdziemy do trze

ź

wo

ś

ci, warto zwróci

ć

uwag

ę

na

jeszcze jedn

ą

bardzo istotn

ą

rzecz, która czasami bywa wr

ę

cz

podstaw

ą

przy wchodzeniu w trze

ź

wo

ść

. W pocz

ą

tkowej terapii

wi

ę

kszo

ść

pacjentów wie, dlaczego nie chce bra

ć

- wiedz

ą

, co

stracili. Natomiast bardzo trudno im sprecyzowa

ć

, dlaczego chc

ą

nie bra

ć

- niby zmiana szyku słów, a jednak znaczenie pytania

zupełnie inne. Przyjrzyjmy si

ę

ż

nicy. Nie chc

ę

bra

ć

, bo

straciłem pieni

ą

dze, straciłem szkoł

ę

, straciłem rodzin

ę

,

"prze

ć

pałem" najpi

ę

kniejsze lata

ż

ycia itp. Chc

ę

nie bra

ć

,

poniewa

ż

chc

ę

sko

ń

czy

ć

szkoł

ę

, chc

ę

normalnie

ż

y

ć

, chc

ę

odzyska

ć

szacunek do siebie itp. "Dlaczego nie chc

ę

bra

ć

" - bo to

background image

wspomnienia przykre, które szybko gin

ą

w niepami

ę

ci, bo to

przeszło

ść

. "Dlaczego chc

ę

nie bra

ć

" - bo to plany, marzenia, to

przyszło

ść

. Pracuj

ą

c z pacjentem uzale

ż

nionym, zawsze wi

ę

c musimy

pami

ę

ta

ć

,

ż

e powinien mie

ć

ś

wiadomo

ść

celu, dla którego w danej

chwili ponosi cierpienie. Konkretnego celu, a nie ogólnikowego:
"chc

ę

normalnie

ż

y

ć

". Przedyskutujmy wspólnie, co to dla niego

znaczy, co przez to rozumie, co naprawd

ę

chce osi

ą

gn

ąć

. Wierzmy

te

ż

,

ż

e leczenie pacjent podejmuje naprawd

ę

dopiero wtedy, kiedy

robi to dla siebie. Skoro dla siebie

ć

pa, to trze

ź

wieje tak

ż

e dla

siebie. 2. Trze

ź

wo

ść

Okres trze

ź

wo

ś

ci to ten czas, kiedy uzale

ż

niony zaczyna

wprowadza

ć

w swoje

ż

ycie strategie, które pozwalaj

ą

"nie bra

ć

",

rozładowywa

ć

stres i napi

ę

cie bez narkotyku. To równie

ż

czas,

kiedy stopniowo zaczyna wdra

ż

a

ć

si

ę

w utracone role społeczne lub

zaczyna spełnia

ć

je naprawd

ę

w sposób efektywny. Wraca do szkoły

lub przestaje udawa

ć

,

ż

e si

ę

uczy. Wraca do pracy lub 48


przestaje udawa

ć

,

ż

e pracuje. Zaczyna bez narkotyku, co prawda

z du

ż

ym trudem, wchodzi

ć

w

ś

rodowisko ludzi niebior

ą

cych i - co

najwa

ż

niejsze - przestaje si

ę

z nimi nudzi

ć

. Nabywa umiej

ę

tno

ś

ci

sp

ę

dzania czasu - ju

ż

go nie "zabija". Zaczyna czu

ć

si

ę

dobrze

w swoim własnym towarzystwie. Nie uto

ż

samia bycia samemu z

poczuciem samotno

ś

ci. Zaczyna akceptowa

ć

fakt,

ż

e "

ż

ycie nie jest

usłane ró

ż

ami",

ż

e norm

ą

s

ą

wzloty i upadki - uczy si

ę

radzi

ć

sobie i z pierwszymi, i z drugimi. To wcale nie jest takie łatwe,
jak by si

ę

wydawało, gdy

ż

w odró

ż

nieniu od ludzi zdrowych

człowiek uzale

ż

niony musi by

ć

wobec siebie czujny. Musi uwa

ż

a

ć

na swoje emocje, bardziej

ś

wiadomie je nazywa

ć

, bo z reguły

intensywniej je prze

ż

ywa. Cały czas musi

ż

y

ć

w przekonaniu,

ż

e

jest słabszy ni

ż

narkotyk i

ż

e nigdy nie mo

ż

e pozwoli

ć

sobie na

stwierdzenie: "jestem wyleczony".
Jak ju

ż

wcze

ś

niej zostało powiedziane, pami

ęć

rzeczy przykrych

w nas blednie, pami

ęć

przyjemnych - zostaje. Człowiek uzale

ż

niony

gorzej znosi monotoni

ę

, z trudem toleruje nud

ę

, ani na chwil

ę

nie

zapomina,

ż

e "w klimacie było fajnie". W sytuacjach bardzo

silnego stresu -

ś

mierci bliskiej osoby, rozstania, problemów w

pracy - kto

ś

, kto swoich napi

ęć

nie rozładowywał narkotykami,

pragnie,

ż

eby czas płyn

ą

ł szybciej. Najch

ę

tniej przespałby ten

okres. Je

ś

li zaczyna mie

ć

objawy depresji, stara si

ę

jako

ś

sobie

z nimi radzi

ć

- sam lub przy pomocy osób drugich. Człowiek

uzale

ż

niony w takich sytuacjach "łapie ci

ś

nienie", a zna sposób

na szybkie i efektywne rozładowanie napi

ę

cia - o konsekwencjach

nie my

ś

li. Bardzo wa

ż

ne jest wi

ę

c, aby w okresie trze

ź

wo

ś

ci "nie

odpu

ś

ci

ć

sobie", aby cały czas systematycznie pracowa

ć

z

terapeut

ą

lub w grupie terapeutycznej nad tym, co si

ę

dzieje,

mie

ć

wgl

ą

d w swoje prze

ż

ycia i zachowywa

ć

czujno

ść

, nie sta

ć

si

ę

zbyt pewnym siebie. Cz

ęść

osób, przebywaj

ą

c w swoim

ś

rodowisku,

z ró

ż

nych wzgl

ę

dów nie jest w stanie wej

ść

w trze

ź

wo

ść

lub

utrzyma

ć

abstynencji. Pozostaje wtedy podj

ę

cie leczenia w o

ś

rodku

terapeutycznym, w miejscu, gdzie przy pomocy społeczno

ś

ci

terapeutycznej mo

ż

na przepracowa

ć

i wdro

ż

y

ć

w

ż

ycie te strategie,

o których wcze

ś

niej była mowa. Społeczno

ść

terapeutyczna daje

dodatkowo szans

ę

na nauczenie si

ę

zdrowych relacji w grupie, a

tak

ż

e na przystosowanie si

ę

do obowi

ą

zków dnia codzien-



ego. Cz

ę

sto pacjenci, którym proponujemy leczenie w o

ś

rodku, jako

argument "przeciw" podaj

ą

: "tam trzeba pracowa

ć

". A praca w

o

ś

rodku to tak naprawd

ę

zwykłe obowi

ą

zki dnia codziennego -

sprz

ą

tanie, gotowanie, pranie (czyli to, co robi si

ę

tak

ż

e w

domu), to zabezpieczenie własnego bytu, które jest zarówno

background image

przywilejem, jak i obowi

ą

zkiem zwi

ą

zanym z dorosło

ś

ci

ą

. To tak

ż

e

szansa nauczenia si

ę

systematyczno

ś

ci i zadowolenia z własnych

działa

ń

, gdy widzi si

ę

ich efekty. Pobyt w o

ś

rodku to zarówno

wchodzenie w trze

ź

wo

ść

, jak i

ż

ycie w trze

ź

wo

ś

ci. Ale pobyt w

o

ś

rodku nie trwa wiecznie. Kiedy

ś

wreszcie o

ś

rodek trzeba opu

ś

ci

ć

i wróci

ć

do własnego

ś

rodowiska. Utrzymanie trze

ź

wo

ś

ci poza

o

ś

rodkiem jest trudniejsze. Pierwsz

ą

prób

ę

stanowi

ą

wi

ę

c

przepustki - kilkudniowe pobyty w domu, daj

ą

ce szans

ę

na

konfrontacj

ę

. W ko

ń

cu człowiek wraca "na stare

ś

mieci".

Pami

ę

tajmy,

ż

e uzale

ż

nienie, jak ka

ż

da choroba przewlekła, mo

ż

e

mie

ć

nawroty. A zatem, co robi

ć

, aby ich nie było? 3.

Zapobieganie nawrotom
Zapobieganie nawrotom jest t

ą

faz

ą

leczenia, która ma pomóc

choremu w zachowaniu trze

ź

wo

ś

ci jak najdłu

ż

ej. Człowiek

uzale

ż

niony - była ju

ż

o tym mowa - zna "rewelacyjny", szybki

sposób na rozładowywanie napi

ęć

, na pozorne radzenie sobie w

sytuacjach trudnych. Wiemy doskonale,

ż

e

ż

ycie nie szcz

ę

dzi

takich sytuacji nikomu z nas. Kontakt z terapeut

ą

czy grup

ą

wsparcia daje narkomanowi szans

ę

na to, aby mógł on bezpiecznie

przej

ść

przez wszystkie ci

ęż

kie chwile w

ż

yciu. Szczególnie wa

ż

ne

jest obj

ę

cie tego typu wsparciem osoby, która opuszcza o

ś

rodek

terapeutyczny. Dzi

ę

ki przebytej w o

ś

rodku terapii narkoman ma

mo

ż

liwo

ść

utrzymania si

ę

w trze

ź

wo

ś

ci, a tak

ż

e ponownego podj

ę

cia

niektórych ról społecznych - cz

ę

sto tam ko

ń

czy nauk

ę

i zaczyna

pracowa

ć

w pobli

ż

u. Ale cały czas czuje nad sob

ą

parasol

ochronny. Bardzo natomiast trudnym momentem jest dla niego powrót
do

ś

rodowiska - do rodziny, do miejsc, gdzie si

ę

brało, do

sytuacji kojarz

ą

cych si

ę

z braniem. Nieraz musi

ż

y

ć

w s

ą

siedztwie

kumpli, którzy nadal bior

ą

, "klimat" za

ś

zrobi wszystko,

ż

eby

człowieka z powrotem wchłon

ąć

. W trakcie leczenia w o

ś

rodku

pacjent uczy si

ę

50


wprawdzie, jak sobie radzi

ć

w

ś

rodowisku, ale w bezpo

ś

redniej z

nim konfrontacji stosowanie poznanych strategii nie nale

ż

y do

zada

ń

łatwych. Dlatego bardzo wa

ż

ne jest, aby na pocz

ą

tku nie był

sam, aby miał wsparcie poradni czy grupy samopomocy. Aby nie
uznał swojego leczenia za zako

ń

czone. Cz

ę

sto zdarza si

ę

,

ż

e w

konfrontacji ze

ś

rodowiskiem chory ponosi kl

ę

sk

ę

. Bywaj

ą

pacjenci, którzy po prostu nie mog

ą

wróci

ć

tam, gdzie kiedy

ś

brali narkotyki, wi

ę

c nale

ż

ałoby im stworzy

ć

mo

ż

liwo

ść

ż

ycia w

innym miejscu. Niestety, wci

ąż

zbyt mało jest w Polsce hosteli

i mieszka

ń

readaptacyjnych, w których pacjenci mieliby szans

ę

stopniowego wchodzenia w nowe

ś

rodowisko. Bywa,

ż

e w trakcie

leczenia ambulatoryjnego pacjent, który przez dłu

ż

szy czas

zachowywał abstynencj

ę

, rezygnuje z terapii. Wielomiesi

ę

czne

niebranie narkotyku budzi w nim poczucie siły i pewno

ś

ci, co ka

ż

e

mu lekcewa

ż

y

ć

zagro

ż

enia. Nie widz

ą

c zagro

ż

e

ń

, nie widzi dalszej

potrzeby pomocy. Jednak

ż

e uznanie si

ę

za wyleczonego przed ko

ń

cem

terapii zwykle powoduje powrót do narkotyku. 4. Programy redukcji
szkód
S

ą

uzale

ż

nieni, którzy - mimo wielokrotnych prób odstawienia

narkotyków - nie s

ą

w stanie skorzysta

ć

z

ż

adnej formy dost

ę

pnej

pomocy. Nie potrafi

ą

w

ż

aden sposób przełama

ć

mechanizmów

uzale

ż

nienia. Chc

ą

przesta

ć

bra

ć

, a nie mog

ą

. Ich

ż

ycie toczy si

ę

od "działki" do "działki". Wszystkie działania s

ą

nastawione na

"zdobycie towaru". Cho

ć

by nawet byli bardzo zdeterminowani, nie

zdołaj

ą

podj

ąć

innych form bycia w

ś

wiecie. "Załatwianie towaru"

wyklucza nauk

ę

czy prac

ę

, wyklucza jakiekolwiek

ż

ycie rodzinne

czy towarzyskie. Z my

ś

l

ą

o tak funkcjonuj

ą

cych narkomanach

opiatowych stworzono tzw. programy metadonowe. Pacjent
zakwalifikowany do uczestniczenia w owym programie raz na dob

ę

-

background image

pod kontrol

ą

lekarza - dostaje syntetyczny opłat, czyli metadon.

Stosowany jest on doustnie w minimalnej dawce, pozwalaj

ą

cej

jednak na normalne funkcjonowanie. Daje to pacjentowi szans

ę

wyrwania si

ę

z zakl

ę

tego kr

ę

gu

ż

ycia wokół zapewnienia sobie

narkotyku. Daje szans

ę

na to, aby mógł, chocia

ż

nadal bierze

narkotyk, wdra

ż

a

ć

si

ę

w formy codziennego zdrowego

funkcjonowania. Samo podawanie metadonu nie jest leczeniem.
Leczeniem jest pro-51

gram readaptacyjny, który wdra

ż

aj

ą

c pacjenta stopniowo do

normalnego

ż

ycia, ma w przyszło

ś

ci ułatwi

ć

mu całkowite

zrezygnowanie z narkotyku. Do programów kwalifikowani s

ą

ci,

którym nie udało si

ę

osi

ą

gn

ąć

celu w inny sposób. Kryteria

przyj

ę

cia do programu s

ą

ś

ci

ś

le okre

ś

lone. Warunkiem

uczestniczenia w nim jest tak

ż

e zakaz łamania abstynencji innym

narkotykiem. Nie wszyscy uzale

ż

nieni decyduj

ą

si

ę

na podj

ę

cie

takiego leczenia. Jest cala grupa czynnych narkomanów do

ż

ylnych,

w której - w wyniku u

ż

ywania wspólnego "sprz

ę

tu" - dochodzi

cz

ę

sto do licznych zaka

ż

e

ń

i infekcji. Najgro

ź

niejsze z nich to

HIV/AIDS i HCV. Redukcja szkód w przypadku tego typu narkomanów
to edukacja zdrowotna oraz zapewnienie dost

ę

pu do igieł i

strzykawek jednorazowego u

ż

ytku. To tak

ż

e nieustaj

ą

ce próby

motywowania ich do leczenia. Wymienione działania s

ą

prowadzone

bezpo

ś

rednio w

ś

rodowisku bior

ą

cych przez street workerów.

Programy redukcji szkód to ponadto umo

ż

liwianie czynnym

narkomanom dost

ę

pu do lecznictwa otwartego celem diagnozowania

i leczenia chorób, które wi

ążą

si

ę

z bezdomno

ś

ci

ą

i obni

ż

on

ą

przez narkotyki odporno

ś

ci

ą

immunologiczn

ą

organizmu. 5. Praca

z rodzin

ą

Młody człowiek, który zaczyna bra

ć

w wieku 14-18 lat, nie tkwi

w pró

ż

ni. Jego choroba stopniowo destabilizuje

ż

ycie całej

rodziny. Dla niektórych rodzin przyjmowanie narkotyków przez
dziecko staje si

ę

punktem centralnym, odsuwaj

ą

cym wszystko inne

na plan dalszy. Praca z rodzin

ą

stanowi bardzo istotny element

procesu terapii pacjenta, ale równie wa

ż

na jest dla samej

rodziny, która musi wypracowa

ć

strategi

ę

radzenia sobie z

objawami choroby, w tym tak

ż

e z jej nawrotami. Przy uzale

ż

nieniu

psychicznym, sam chory przez bardzo długi czas nie widzi objawów
swojej choroby. Natomiast do

ść

szybko zauwa

ż

aj

ą

je inni ludzie.

Rodzina nie tylko dostrzega zaburzenie, ale i bezpo

ś

rednio

odczuwa jego skutki. Zaburzone zachowanie członka rodziny zaburza
zachowanie całej rodziny. Istotne jest, aby rodzina zdobyła pełn

ą

wiedz

ę

o chorobie zwanej uzale

ż

nieniem, o jej objawach. Bez tej

wiedzy nie zdoła realizowa

ć

efektywnych strategii motywacji do

leczenia ani 52

efektywnych strategii pomocy w samym procesie leczenia.
Jednocze

ś

nie sama rodzina te

ż

potrzebuje pomocy i wsparcia, gdy

ż

jej członkowie cz

ę

sto s

ą

uwikłani przez chorego w poczucie winy

oraz w zaburzone mechanizmy jego funkcjonowania społecznego.
Bywa,

ż

e taka rodzina ze wstydu zaczyna izolowa

ć

si

ę

, zamyka

ć

ze

swoimi problemami we własnym gronie. Narkoman dopiero wtedy
zaczyna widzie

ć

potrzeb

ę

leczenia si

ę

, kiedy narkotyk daje mu

wi

ę

cej szkód ni

ż

profitów. Tote

ż

podstaw

ą

w motywowaniu go do

leczenia jest uzmysłowienie mu, ile traci, oraz pozwolenie na
odczucie konsekwencji tego,

ż

e bierze. Pierwsz

ą

faz

ę

pracy z

rodzin

ą

stanowi przekazywanie jej tej wła

ś

nie wiedzy daj

ą

cej

szans

ę

nieuwikłania si

ę

w mechanizmy wspóluzale

ż

nienia. Je

ż

eli

współuzale

ż

nienie ju

ż

powstało, praca z rodzin

ą

zaczyna by

ć

terapi

ą

ukierunkowan

ą

na nauczenie rodziny efektywnych strategii

radzenia sobie z problemem. Czym jest współuzale

ż

nienie?

background image

O współuzale

ż

nieniu mówimy wtedy, kiedy osoby bliskie choremu,

pomagaj

ą

c mu, niechc

ą

cy zapewniaj

ą

tak

ż

e dalszy komfort brania,

bo przyjmuj

ą

na siebie wszystkie konsekwencje płyn

ą

ce z

zaburzonego funkcjonowania młodego narkomana i nie pozwalaj

ą

na

ponoszenie pełnej odpowiedzialno

ś

ci za swoje czyny. Spłacaj

ą

np.

długi, ukrywaj

ą

i usprawiedliwiaj

ą

przed otoczeniem efekty jego

działa

ń

, "tuszuj

ą

" m.in. zwolnieniem lekarskim wszelkie

niedoci

ą

gni

ę

cia w szkole czy pracy. Daj

ą

mu przywileje, nie

umiej

ą

c wyegzekwowa

ć

wypełniania obowi

ą

zków. Podejmuj

ą

w imieniu

chorego decyzje i w jego imieniu je realizuj

ą

. A poniewa

ż

uzale

ż

nienie jest chorob

ą

, w któr

ą

została wpisana manipulacja,

młody człowiek umiej

ę

tnie bazuje na poczuciu obowi

ą

zku rodziców

i ich, cz

ę

sto nieuzasadnionym, poczuciu winy za istniej

ą

cy stan

rzeczy. Dopóki rodzina nie wyzwoli si

ę

z tych mechanizmów, dopóty

młody człowiek b

ę

dzie czuł si

ę

zwolniony z odpowiedzialno

ś

ci za

swoje

ż

ycie i z potrzeby podj

ę

cia jakiegokolwiek wysiłku,

ż

eby

co

ś

w nim zmieni

ć

. Jednak

ż

e leczenie uzale

ż

nienia to osobisty

wysiłek - rodzina nie mo

ż

e si

ę

leczy

ć

zamiast pacjenta. Praca z

rodzin

ą

ma na celu nauczy

ć

, jak nie nagradza

ć

brania i jak

nagradza

ć

ka

ż

dy wysiłek chorego, zmierzaj

ą

cy do zmiany stylu

ż

ycia. Rodzina, która umie wdro

ż

y

ć

w

ż

ycie efektywne formy

pomocy, jest olbrzymim wsparciem w procesie leczenia.

Podsumowanie
Je

ż

eli mówimy o uzale

ż

nieniu, to pami

ę

tajmy: po pierwsze -

ż

e jest

ono chorob

ą

, po drugie -

ż

e jest chorob

ą

zaburzaj

ą

c

ą

psychiczn

ą

,

fizyczn

ą

i społeczn

ą

sfer

ę

funkcjonowania człowieka, wi

ę

c leczy

ć

j

ą

trzeba na wszystkich tych płaszczyznach; po trzecie -

ż

e nie

ma jednej przyczyny uzale

ż

nienia,

ż

e jest ono efektem splotu

wielu okoliczno

ś

ci, zatem przy całej gamie dost

ę

pnych na rynku

ś

rodków i sprzyjaj

ą

cej kondycji psychofizycznej mo

ż

e sta

ć

si

ę

udziałem ka

ż

dego z nas. Niew

ą

tpliwie, im lepiej radzimy sobie w

ś

wiecie, im wi

ę

ksze czerpiemy zadowolenie z własnej aktywno

ś

ci,

im łatwiej akceptujemy własne ograniczenia i ograniczenia płyn

ą

ce

ze

ś

wiata zewn

ę

trznego, tym mniejsze jest prawdopodobie

ń

stwo,

ż

e

zapadniemy na t

ę

chorob

ę

. Mówimy: "prawdopodobie

ń

stwo", nie

mówimy: "pewno

ść

", bo eksperymentowanie ze

ś

rodkami psycho-

aktywnymi to zawsze zabawa z ogniem, szczególnie

ż

e nie ma -wbrew

mitom i obiegowej opinii - narkotyków bezpiecznych, przyjaznych
człowiekowi. Pami

ę

tajmy,

ż

e skoro uzale

ż

nienie jest chorob

ą

, to

wymaga leczenia. Leczenia specjalistycznego, a nie na własn

ą

r

ę

k

ę

, nie według własnych koncepcji. Leczenie jest długoterminowe

i wymaga aktywnego zaanga

ż

owania ze strony chorego. Osoby

uzale

ż

nionej nic i nikt nie wyleczy, je

ś

li własn

ą

ci

ęż

k

ą

prac

ą

-

ale przy pomocy profesjonalistów - nie dokona zmian w swoim

ż

yciu. Ka

ż

de odizolowanie człowieka od narkotyku wi

ą

za

ć

si

ę

musi

z jego

ś

wiadom

ą

zmian

ą

stylu całego swego

ż

ycia, ze

ś

wiadom

ą

zmian

ą

swoich psychicznych mechanizmów funkcjonowania.

ś

aden lek,

ż

adna izolacja "tu i teraz" nie daj

ą

gwarancji trze

ź

wo

ś

ci na

przyszło

ść

. 55



CZ

ĘŚĆ

II

SUBSTANCJE PSYCHOAKTYWNE

ROZDZIAŁ l
Substancje wziewne
Wiadomo z prastarych pism perskich i greckich (wł

ą

cznie z

wyroczni

ą

delfick

ą

), a tak

ż

e z malowideł w jaskiniach,

ż

e ju

ż

w

tych odległych czasach u

ż

ywano

ś

rodków gazowych do wywoływania

zmian

ś

wiadomo

ś

ci.

Ś

rodków wziewnych u

ż

ywano w XIX wieku w celach

background image

rozrywkowych, ale równie

ż

dla złagodzenia bólu. To wła

ś

nie

ś

rodki

wziewne - podtlenek azotu, nast

ę

pnie za

ś

chloroform - dały

pocz

ą

tek znieczuleniu i przyczyniły si

ę

do rozwoju

anestezjologii. Pami

ę

tajmy jednak,

ż

e kontrol

ę

nad ich

stosowaniem sprawował specjalista i

ż

e działał bardzo ostro

ż

nie.

Problem wdychania par rozpuszczalników pojawił si

ę

w USA w latach

czterdziestych. Dotyczył głównie młodych i biednych ludzi,
których nie było sta

ć

na inne narkotyki zmieniaj

ą

ce

ś

wiadomo

ść

.

A substancje te były ogólnie dost

ę

pne - mo

ż

na je było kupi

ć

w

sklepach gospodarstwa domowego. W Polsce równie

ż

odurza si

ę

substancjami wziewnymi. Substancji tych nie w

ą

cha si

ę

, lecz

ę

boko wdycha przez usta. Najcz

ęś

ciej robi

ą

to bardzo młodzi

ludzie (w wieku 12-16 lat, a nawet młodsi), zwani potocznie
"w

ą

chaczami" lub "klejarzami". Posługuj

ą

si

ę

zwykle plastikowymi

torebkami, a gdy odurzaj

ą

si

ę

w grupie, przekazuj

ą

tak

ą

torebk

ę

kolejnym osobom. Wdychany

ś

rodek daje im stan euforii i upojenia.

Zatruty mózg produkuje wizje. U

ż

ywaj

ą

produktów codziennego

u

ż

ytku zawieraj

ą

cych takie substancje, jak: benzen, ksylen,

aceton, toluen, tri, chloroform, eter, benzyna. Substancje te
szybko docieraj

ą

do mózgu i obwodowego układu nerwowego.

Niewielka ich cz

ęść

jest wydychana, wi

ę

kszo

ść

rozkłada si

ę

w

w

ą

trobie. Praktycznie zabu-59


r

żą

j

ą

prac

ę

wszystkich układów, niszcz

ą

c komórki bez mo

ż

liwo

ś

ci

ich regeneracji. Uszkadzaj

ą

układ pokarmowy, nerki, w

ą

trob

ę

,

układ krwiono

ś

ny, serce, płuca. Mog

ą

dawa

ć

stany zapalne błon

ś

luzowych i skóry. Upo

ś

ledzaj

ą

tak

ż

e układ nerwowy, powoduj

ą

c

zaburzenia pami

ę

ci, zdolno

ś

ci logicznego my

ś

lenia i widzenia (do

ś

lepoty wł

ą

cznie) oraz stany zapalne nerwów obwodowych. Prowadz

ą

ponadto do zaburze

ń

zachowania w postaci napadów agresji,

dysforii, niemo

ż

liwo

ś

ci zapanowania nad afektem. Konsekwencj

ą

przedawkowania bywa nagła

ś

mier

ć

.

Rodzice stosunkowo łatwo mog

ą

zauwa

ż

y

ć

zmian

ę

w zachowaniu

dziecka-"w

ą

chacza". Przestaje ono interesowa

ć

si

ę

otoczeniem,

zaczyna by

ć

nieufne, szuka nowych kolegów, gorzej si

ę

uczy,

niekiedy ma zmiany na skórze. Czasem jego ubranie jest
poplamione, a w rzeczach znajduj

ą

si

ę

cuchn

ą

ce torby lub szmaty.

W

ą

chanie rozpuszczalników powoduje bardzo du

ż

e i bardzo szybkie

uzale

ż

nienie psychiczne i - niestety - daje znacznie wi

ę

ksz

ą

ś

miertelno

ść

poni

ż

ej 20. roku

ż

ycia ni

ż

jakikolwiek inny

narkotyk. Nawet jednorazowe w

ą

chanie mo

ż

e spowodowa

ć

nieodwracalne skutki, w tym tak

ż

e

ś

mier

ć

. O tym wszystkim nasi

młodzi pacjenci nie wiedz

ą

. Wiedz

ą

jedynie to,

ż

e mo

ż

e im by

ć

wesoło i

ż

e w grupie

ś

wietnie si

ę

bawi

ą

. Niektóre kraje, w

ś

ród

nich Polska, wprowadziły znaczne ograniczenia wolnej sprzeda

ż

y

towarów zawieraj

ą

cych omówione substancje lub zabroniły ich

sprzeda

ż

y nieletnim. W Polsce dzieci si

ę

gaj

ą

ce po kleje i

rozpuszczalniki to najcz

ęś

ciej dzieci z rodzin biednych, których

nie sta

ć

na "prawdziwy" narkotyk. To tak

ż

e dzieci z tzw. rodzin

patologicznych, gdzie "odlot" daje jedyn

ą

szans

ę

na zapomnienie

o smutku i bólu, o pijanym ojcu, o n

ę

dzy. Bywa,

ż

e z klejem

spotykaj

ą

si

ę

po raz pierwszy w grupie równolatków, a nast

ę

pne

"sesje" prze

ż

ywaj

ą

ju

ż

samotnie w ustronnym miejscu, np. w

piwnicy. W rodzinach patologicznych jest bardzo mała szansa, aby
ktokolwiek z dorosłych zauwa

ż

ył odurzanie si

ę

i uzale

ż

nienie

dziecka, aby reakcja otoczenia, gdy si

ę

w ko

ń

cu zorientuje w

sytuacji, była adekwatna do wagi problemu. Dlatego bardzo du

żą

rol

ę

maj

ą

tu do odegrania słu

ż

by specjalne, które przy szybkiej

i sprawnej diagnozie s

ą

w stanie -a przynajmniej powinny próbowa

ć

- wyrwa

ć

dziecko ze

ś

rodowi-60

background image

ska i zapewni

ć

mu odpowiednie formy opieki i pomocy (np. sprawnie

działaj

ą

ca sie

ć

ś

wietlic

ś

rodowiskowych daje szans

ę

na

profilaktyk

ę

patologii i minimalizowanie jej skutków). Na

zako

ń

czenie tego rozdziału chcemy przestrzec rodziców,

ż

e ze

ś

rodkami wziewnymi, ogólnie przecie

ż

dost

ę

pnymi w naszych domach,

eksperymentowa

ć

mo

ż

e ka

ż

de dziecko, do którego dotarła zach

ę

ta

kolegi.

ROZDZIAŁ II
Konopie indyjskie
Konopie indyjskie, jedn

ą

z najstarszych ro

ś

lin narkotycznych,

opisywano ju

ż

w XVI wieku p.n.e. Pochodz

ą

z Azji

Ś

rodkowej i w

ci

ą

gu wieków rozprzestrzeniły si

ę

na całym

ś

wiecie - maj

ą

ponad

350 nazw. U

ż

ywano ich do osi

ą

gni

ę

cia relaksu i uspokojenia, dla

odurzenia si

ę

lub złagodzenia bólów, np. porodowych. Były

stosowane w Asyrii w VIII wieku p.n.e., hodowali je Chi

ń

czycy w

IV wieku p.n.e. Pisma indyjskie wspominaj

ą

o nich w n wieku

p.n.e. Znano je równie

ż

w staro

ż

ytnej Grecji. Do Hiszpanii i

Portugalii dotarły za po

ś

rednictwem Maurów ponad tysi

ą

c lat temu.

St

ą

d za

ś

z czasem poznała je reszta Europy. W 1758 roku zostały

opisane przez Linneusza pod nazw

ą

Can-nabis sativa. Jako lek

ziołowy konopie indyjskie rozpowszechniły si

ę

w kra^ j ach

kultury europejskiej dopiero w XVIII wieku i zacz

ę

ły stanowi

ć

konkurencj

ę

dla opium - te

ż

stosowanego wtedy w celach

leczniczych. Działaniem odurzaj

ą

cym obu

ś

rodków wówczas si

ę

jeszcze nie interesowano. Nast

ą

piło to pod koniec XIX wieku, gdy

konopi indyjskich, a

ś

ci

ś

lej - marihuany, zacz

ę

to u

ż

ywa

ć

dla

relaksu, zwłaszcza w koloniach brytyjskich. Powołana została
nawet Komisja Konopi Indyjskich, która szukała przekonywaj

ą

cych

dowodów,

ż

e palenie marihuany powoduje "szkody psychiczne lub

moralne". Spo

ś

ród wszystkich narkotyków konopie indyjskie budziły

i budz

ą

najwi

ę

ksze spory mi

ę

dzy ich przeciwnikami a obro

ń

cami.

Dyskusja na temat szkodliwo

ś

ci palenia marihuany toczy si

ę

do

dnia dzisiejszego. Tak

ż

e Polsce nieobca jest idea wprowadzenia

konopi indyjskich do otwartej sprzeda

ż

y dla dorosłych. Gdy "owoc

nie b

ę

dzie zakazany - nie b

ę

dzie kusił". A co z młodzie

żą

, która

jeszcze nie uko

ń

czyła 18. roku

ż

ycia? 63


Konopie indyjskie - ro

ś

lina jednoroczna, odporna na mróz -bardzo

łatwo przystosowuj

ą

si

ę

do ró

ż

nych warunków. W zale

ż

no

ś

ci od

klimatu i podło

ż

a, na którym rosn

ą

, zmieniaj

ą

ilo

ść

wyst

ę

puj

ą

cego

w nich psychoaktywnego czynnika uzale

ż

niaj

ą

cego - Delta 9 THC.

ś

ywica konopi indyjskich zawiera ponad 60 substancji

psychoaktywnych, a wspomniana Delta 9 THC jest najsilniejsza. Z
konopi indyjskich otrzymuje si

ę

wła

ś

nie marihuan

ę

. S

ą

to li

ś

cie

i szczytowe cz

ęś

ci kwiatowo-owocono

ś

ne, które po posiekaniu i

wysuszeniu maj

ą

posta

ć

tytoniu lub herbaty. Marihuana jest

dost

ę

pna w wielu odmianach, a zawarto

ść

czynnika uzale

ż

niaj

ą

cego

THC waha si

ę

od 1% do 30%. Tak otrzyman

ą

marihuan

ę

pali si

ę

podobnie jak tyto

ń

. Innym produktem otrzymywanym z konopi

indyjskich jest haszysz - zag

ę

szczona

ż

ywica uzyskiwana z li

ś

ci,

któr

ą

pali si

ę

po wymieszaniu z tytoniem w postaci jointów lub

w specjalnie do tego celu stworzonych fajkach. Sama masa ma
posta

ć

małych, twardych placków lub tabliczek o mocnym zapachu.

Kolor i zawarto

ść

czynnika psychoaktywnego zale

ż

y od kraju, z

którego konopie pochodz

ą

. Efekty palenia konopi indyjskich mog

ą

by

ć

odczuwane ju

ż

po kilkunastu minutach i utrzymuj

ą

si

ę

nawet

kilka godzin. A jakie s

ą

te efekty? Marihuana zaburza

koncentracj

ę

uwagi i pami

ęć

. Zmienia odbiór otoczenia, podnosi

nastrój, zdecydowanie zaburza ocen

ę

odległo

ś

ci, zdolno

ść

prawidłowej oceny sytuacji, koordynacj

ę

ruchów i poczucie czasu,

background image

spowalnia te

ż

reakcje. Osoby pozostaj

ą

ce pod wpływem marihuany

cz

ęś

ciej wi

ę

c doznaj

ą

urazów, cz

ęś

ciej ulegaj

ą

wypadkom na skutek

ę

dnych decyzji wynikaj

ą

cych z nieprawidłowej oceny sytuacji.

Ale przecie

ż

wszyscy s

ą

ę

boko przekonani,

ż

e "marihuana nie

szkodzi",

ż

e to tylko "mi

ę

kki" narkotyk. Ten szeroko

rozpowszechniony mit robi bardzo wiele zła. Wró

ć

my do opisanych

wy

ż

ej zaburze

ń

i wyobra

ź

my sobie czwórk

ę

młodych ludzi, którzy

ś

wietnie bawili si

ę

w dyskotece i wracaj

ą

do domu samochodem.

Trzech z nich wypiło po kilka piw, czwarty "tylko palił trawk

ę

".

Jest dla wszystkich oczywiste,

ż

e wracaj

ą

samochodem, a prowadzi

ć

b

ę

dzie ten, który "tylko palił". A to wła

ś

nie on jako kierowca

stanowi najwi

ę

ksze zagro

ż

enie. Niestety, nie zdaje sobie 64


z tego sprawy, bo przecie

ż

jest gł

ę

boko przekonany,

ż

e "marihuana

nie szkodzi". To zdanie słyszymy bardzo cz

ę

sto od naszych młodych

pacjentów, którzy prawie zawsze na poparcie swych słów
przytaczaj

ą

informacje z prasy, radia, telewizji. Takie zdanie

o marihuanie w sposób nieodpowiedzialny publicznie wypowiadaj

ą

idole młodzie

ż

y. Cz

ę

sto powtarzaj

ą

je dziennikarze oraz... osoby

z tytułami naukowymi. Niejednokrotnie po ukazaniu si

ę

w prasie

artykułu "jak to marihuana nie szkodzi" nasi pacjenci przynosz

ą

taki artykuł do poradni i, machaj

ą

c nim jak transparentem, mówi

ą

:

"sam pan profesor napisał,

ż

e nie szkodzi", "sam pan profesor

napisał,

ż

e brał na studiach amfetamin

ę

i został profesorem" -

"i co pani na to?". W jednej z warszawskich szkół, wysoko
stoj

ą

cej w rankingach, terapeuta oczekiwał w pokoju

nauczycielskim na spotkanie z młodzie

żą

na temat narkotyków.

Poniewa

ż

była akurat przerwa, nauczyciele i wychowawcy

rozmawiali. Usłyszał m.in., jak dobra, skuteczna i nieszkodliwa
jest marihuana. Byli o tym przekonani - wi

ę

c co przeka

żą

młodzie

ż

y? Cz

ę

sto, gdy mówi

ę

o szkodliwo

ś

ci konopi, słysz

ę

od

dziennikarzy: "oj, przesadza pani z t

ą

szkodliwo

ś

ci

ą

" i zaraz

pada wiele argumentów, jakie to profity daje palenie marihuany
w porównaniu np. z papierosami - argumentów zaczerpni

ę

tych z

własnych do

ś

wiadcze

ń

lub do

ś

wiadcze

ń

kolegów. Niektórzy wielbi

ą

marihuan

ę

za to,

ż

e dzi

ę

ki niej "nie maj

ą

problemów z alkoholem".

Moich argumentów nikt nie słucha - po co, skoro ma si

ę

własne

do

ś

wiadczenia, i te s

ą

najwa

ż

niejsze. A marihuana jest bardzo

szkodliwym narkotykiem.
Pierwsza i najwi

ę

ksz

ą

szkod

ą

, jak

ą

si

ę

z ni

ą

ł

ą

czy, jest do

ść

powszechne przekonanie o jej zupełnej nieszkodłiwo

ś

ci. I

rzeczywi

ś

cie - marihuana nie daje zale

ż

no

ś

ci fizycznej. Organizm

ż

adnym objawem nie sygnalizuje,

ż

e co

ś

si

ę

dzieje nie tak.

ś

adnego ostrze

ż

enia. Nie ro

ś

nie tolerancja - mo

ż

na przez długi

czas pali

ć

mał

ą

, jednakow

ą

dawk

ę

i ona wystarcza. Nie czuje si

ę

przymusu zapalenia.
Ma si

ę

"pełn

ą

kontrol

ę

", kiedy si

ę

zapali.

Naprawd

ę

jednak to zawsze wiadomo,

ż

e b

ę

dzie "imprezka" i

ż

e

b

ę

dzie "marycha" lub "jeszcze lepiej skun" (uwa

ż

any za






"silniejsz

ą

holendersk

ą

marihuan

ę

") - wiadomo,

ż

e przy ka

ż

dej

dyskotece znajdzie si

ę

kto

ś

, kto "wspomo

ż

e". Drug

ą

wieikcf szkod

ą

wyrz

ą

dzan

ą

przez marihuan

ę

jest to, ze z reguły od niej si

ę

zaczyna. To ona pozwala zobaczy

ć

, jak mo

ż

na zmieni

ć

sobie

ś

wiadomo

ść

. To ona wskazuje drog

ę

do innych narkotyków, wprowadza

w d

ż

ungl

ę

uzale

ż

nienia. Gdy do poradni w połowie 1996 roku

zacz

ę

li zgłasza

ć

si

ę

pacjenci z dolegliwo

ś

ciami fizycznymi

background image

spowodowanymi paleniem brown sugar, wi

ę

kszo

ść

z nich twierdziła,

ż

e nigdy wcze

ś

niej nie zetkn

ę

ła si

ę

z

ż

adnym narkotykiem. Byli

o tym przekonani - mówili swoj

ą

prawd

ę

. Ale pytani, ile czasu

palili marihuan

ę

, odpowiadali: "trawk

ę

- przecie

ż

to nie narkotyk

- pal

ę

tak ze 3,4,6 lat". Ponad 95% naszych pacjentów zaczynało

poznawa

ć

narkotyki od "nieszkodliwej", "poczciwej" i

"nieuzale

ż

niaj

ą

cej" "mary

ś

ki". To wła

ś

nie palona latami marihuana

wprowadziła ich w uzale

ż

nienie. Brown sugar był tylko nowym

ś

rodkiem, który "lepiej kr

ę

cił".

Marihuana polubiła polsk

ą

ziemi

ę

w całym tego słowa znaczeniu.

Mimo - jak by si

ę

wydawało - nie najlepszych warunków

klimatycznych jest w Polsce hodowana. W doniczkach, skrzynkach
balkonowych, na działkach. Bo to hodowla na własny i przyjaciół
u

ż

ytek. Po zbiorach suszy si

ę

ś

ci

ę

t

ą

ro

ś

lin

ę

i jest "towar" dla

całej klasy, na "imprezki", do nast

ę

pnego zbioru. Cz

ę

sto

nie

ś

wiadomi rodzice sami opiekuj

ą

si

ę

konopiami, gdy młodzie

ż

wyje

ż

d

ż

a na wakacje. Znana jest w Warszawie anegdotyczna wr

ę

cz

historia, gdy rodzice w czasie upalnego lata je

ź

dzili po

kilkana

ś

cie kilometrów na działk

ę

, aby podlewa

ć

"do

ś

wiadczalne

poletko" syna, studenta biologii. W ko

ń

cu kto

ś

ze znajomych

rozpoznał "ro

ś

link

ę

", ale co sobie poje

ź

dzili przez całe

wakacje... to poje

ź

dzili... Marihuana jest cz

ę

sto u

ż

ywana jako

ś

rodek daj

ą

cy "luz" i ułatwiaj

ą

cy zabaw

ę

. I rzeczywi

ś

cie - budzi

w człowieku rado

ść

, poprawia humor, zwi

ę

ksza poczucie własnej

atrakcyjno

ś

ci. Nastrój wokół te

ż

"jest super". Mo

ż

na gaw

ę

dzi

ć

i

gaw

ę

dzi

ć

. Ka

ż

dy mówi swoje, mówi o czym

ś

innym, ale wszyscy razem

"rozumiej

ą

si

ę

doskonale". Wyobra

ź

nia jest wspaniała. To wszystko

wie si

ę

, gdy si

ę

pali.

Ale nie wie si

ę

,

ż

e palenie marihuany zaburza koncentracj

ę

uwagi,

zmniejsza zdolno

ść

przyswajania sobie nowych informa-66


cji, znacznie pogarsza pami

ęć

, a co najwa

ż

niejsze - osłabia j

ą

w sposób trwały. I cz

ę

sto zdarza si

ę

,

ż

e nawet po wielu

tygodniach abstynencji pami

ęć

nie wraca ju

ż

do normy - taka jest

prawda.
Ale jak ma si

ę

ta niezaprzeczalna prawda do wypowiedzi

w TV zawodowego wygrywacza teleturniejów, który twierdził,

ż

e

przygotowuje si

ę

do nich, pal

ą

c marihuan

ę

, i dlatego odnosi

sukcesy? Po tej wypowiedzi przez par

ę

miesi

ę

cy młodzi pacjenci

poradni powoływali si

ę

na ni

ą

jako na argument. Wiele miesi

ę

cy

równie

ż

argumentem za marihuan

ą

były słowa lidera jednego z

zespołów: daj

ę

swoim dzieciom marihuan

ę

, bo wol

ę

,

ż

eby paliły j

ą

,

a nie papierosy.
Mo

ż

e troch

ę

wi

ę

cej odpowiedzialno

ś

ci w publicznych wypowiedziach!

Wypowiedziach opartych na mitach i własnych do

ś

wiadczeniach, a

nie na rzetelnej wiedzy. Osoby pal

ą

ce du

ż

o marihuany mog

ą

mie

ć

przykre doznania psychotyczne, np. urojenia prze

ś

ladowcze, gdy

czuj

ą

si

ę

nieustannie

ś

ledzone i obserwowane i mimo

ś

wiadomo

ś

ci,

ż

e to tylko wytwór ich wyobra

ź

ni, jest im z tym bardzo

ź

le. Po

marihuanie czasami wyst

ę

puj

ą

równie

ż

halucynacje. Innym du

ż

ym

problemem jest destabilizacja emocjonalna. Z marihuan

ą

wi

ążą

si

ę

równie

ż

zaburzenia, które wyst

ę

puj

ą

"na zej

ś

ciu" - obni

ż

enie

nastroju, spadek aktywno

ś

ci, ogólna apatia i niech

ęć

do

jakiegokolwiek działania, brak koncentracji uwagi i wspomniane
ju

ż

uszkodzenia pami

ę

ci. Te wszystkie objawy utrudniaj

ą

codzienne

funkcjonowanie, uczenie si

ę

. A zawsze mo

ż

e znale

źć

si

ę

"kolega",

"przyjaciel" albo dealer, który "pomo

ż

e" dr

ę

czonemu nimi

narkomanowi. "

ś

yczliwa" r

ę

ka poda nast

ę

pny

ś

rodek, który usunie

dokuczliwe objawy - nadal jednak b

ę

dzie on brn

ąć

w uzale

ż

nienie.

Warto jeszcze wspomnie

ć

o niekorzystnym wpływie marihuany na

gonady. Wprawdzie wyników bada

ń

nad trwałym z jej powodu

background image

uszkodzeniem układu rozrodczego i immunologicznego jeszcze nie
ma, ale ju

ż

wiadomo,

ż

e dzieci palaczek marihuany rodz

ą

si

ę

mniejsze,

ż

e w pierwszym okresie

ż

ycia s

ą

bardziej ospałe i

łatwiej zapadaj

ą

na infekcje.

Bada si

ę

równie

ż

wpływ marihuany na trwałe uszkodzenie

komórek mózgowych.
Nale

ż

y ponadto pami

ę

ta

ć

,

ż

e dym powstaj

ą

cy przy paleniu

marihuany zawiera liczne substancje rakotwórcze.
67

Cz

ę

sto młodzi "browniarze" w okresach abstynencji od heroiny

"zbijaj

ą

sobie ci

ś

nienie" marihuan

ą

. Bardzo du

ż

ymi dawkami tego

"mi

ę

kkiego" narkotyku obni

ż

aj

ą

napi

ę

cie emocjonalne zwi

ą

zane z

brakiem heroiny. Czy

ż

mo

ż

e by

ć

"mi

ę

kki"

ś

rodek, który tak działa?

Najcz

ęś

ciej młody heroinista dzieli narkotyki na szkodliwe i

"dobre" na podstawie własnych objawów, własnych do

ś

wiadcze

ń

.

Cz

ę

sto twierdzi,

ż

e od marihuany nie był uzale

ż

niony, bo "nie

łapał głodów", problemów za

ś

nie miał, gdy

ż

"palił j

ą

tak, jak

inni pal

ą

papierosy, wi

ę

c o co chodzi". Ale pytany, czy brałby

brown, gdyby nie palił marihuany, po namy

ś

le ze zdziwieniem

odpowiada: "a wie pani,

ż

e nie". Warto,

ż

eby ci, którzy

zachwalaj

ą

marihuan

ę

, pami

ę

tali o tym. Złamanie jednego tabu, bez

szybkich i widocznych konsekwencji - pozwala pozby

ć

si

ę

l

ę

ku

przed złamaniem kolejnego, podobnego tabu.


ROZDZIAŁ III
Psychostymulanty
l. Amfetamina (amfa, proszek, speed)
Chocia

ż

przyjmowanie amfetaminy urosło do rangi problemu w wielu

krajach, tak naprawd

ę

mało jest bada

ń

i opracowa

ń

naukowych na

temat tego narkotyku. A to wła

ś

nie amfetamina, spo

ś

ród wszystkich

narkotyków,
daje najci

ęż

sze powikłania zarówno fizyczne, jak i psychiczne.

Nawracaj

ą

ce zespoły paranoidalne, które wywołuje, mo

ż

na leczy

ć

wył

ą

cznie w szpitalu psychiatrycznym. Nigdy nie wiadomo, która

dawka wywoła chorob

ę

psychiczn

ą

- mo

ż

e to zrobi

ć

zarówno

pierwsza, jak i setna. Nigdy te

ż

nie wiadomo, w którym momencie

konieczna b

ę

dzie pomoc innych ni

ż

psychiatra specjalistów -

kardiologów, gastrologów, neurologów, endokrynologów czy
dermatologów.
Praktyka psychiatryczna pokazuje,

ż

e czasem jednorazowe przyj

ę

cie

małej (50 mg) dawki amfetaminy powoduje wyst

ą

pienie zespołu

paranoidalnego z pełnym obrazem formalnych zaburze

ń

my

ś

lenia, z

urojeniami ksobnymi, prze

ś

ladowczymi, z interpretacjami, którym

towarzysz

ą

omamy słuchowe. Narasta równie

ż

poczucie zagro

ż

enia,

a towarzysz

ą

cy mu l

ę

k cz

ę

sto rodzi agresj

ę

. Miałam pacjenta,

który po jednorazowym przyj

ę

ciu amfetaminy przez 3 miesi

ą

ce był

leczony w Instytucie Psychiatrii i Neurologii. Miałam pacjentów,
których po kilkakrotnym jej wzi

ę

ciu trzeba było przez kilkana

ś

cie

tygodni leczy

ć

w szpitalu psychiatrycznym. Miałam równie

ż

pacjentów, którzy brali amfetamin

ę

przez dłu

ż

szy czas -

dochodzili do kilkugramowej dawki speeda, ale w

ś

ród ró

ż

nych ich

dolegliwo

ś

ci nie wyst

ą

piły zaburzenia psychiczne. 69


Przy przyjmowaniu amfetaminy nigdy nie jest wiadomo, która dawka
zaprowadzi na wiele tygodni do szpitala. Nale

ż

y o tym pami

ę

ta

ć

,

zanim we

ź

mie si

ę

"ten jeden jedyny, pierwszy raz". Bo amfetamin

ę

bierze si

ę

nie tylko po to, aby si

ę

lepiej bawi

ć

. Bierze si

ę

równie

ż

po to,

ż

eby by

ć

lepszym, szybszym, bardziej błyskotliwym.

ś

eby w krótszym czasie osi

ą

gn

ąć

cel - lepsz

ą

ocen

ę

, lepsze

background image

stanowisko... Nikt nie bierze po to, aby si

ę

uzale

ż

ni

ć

- takiego

"powikłania" w ogóle si

ę

nie uwzgl

ę

dnia w swych rachubach.

Amfetamina jest silnym

ś

rodkiem pobudzaj

ą

cym, utrzymuj

ą

cym cały

organizm w stanie czuwania. Syntez

ę

amfetaminy przeprowadzono pod

koniec XIX wieku, a w 1910 roku otrzymano syntetyczne aminy,
nazwane amfetaminowymi. W latach dwudziestych-trzydziestych
stosowano je jako lek w narkolepsji (niekontrolowany nagły sen),
próbowano równie

ż

leczy

ć

nimi depresj

ę

, ale poniewa

ż

dawały

bezsenno

ść

, zrezygnowano z tego zamiaru. Przez długi czas

korzystano z amfetaminy przy leczeniu otyło

ś

ci, poniewa

ż

powodowała utrat

ę

łaknienia. W czasie II wojny

ś

wiatowej

amfetamin

ę

otrzymywali

ż

ołnierze walcz

ą

cy w wyj

ą

tkowo trudnych

warunkach. Dostawali j

ą

tak

ż

e dzielni ameryka

ń

scy marines,

wysłani do tropikalnej d

ż

ungli na Malajach. Dawała im poczucie

siły, wiar

ę

we własne mo

ż

liwo

ś

ci, pewno

ść

siebie, przekonanie,

ż

e s

ą

niezwyci

ęż

eni. Znosiła potrzeb

ę

snu i łaknienie, usuwała

zm

ę

czenie - mogli walczy

ć

w bardzo trudnych warunkach. Wkrótce

jednak okazało si

ę

,

ż

e po tych oczekiwanych efektach

błyskawicznie pojawiaj

ą

si

ę

nieoczekiwane: wyczerpanie, l

ę

ki,

poczucie zagro

ż

enia, narastaj

ą

ce nastawienia ksobne i

prze

ś

ladowcze. W rezultacie du

żą

grup

ę

ż

ołnierzy trzeba było

prosto z d

ż

ungli odwie

źć

do szpitali psychiatrycznych. Pocz

ą

tkowo

s

ą

dzono,

ż

e jest to wynik napi

ę

cia, klimatu tropikalnego i

ogólnej atmosfery trudnej walki z niewidzialnym przeciwnikiem,
ale szybko wspomniane objawy poł

ą

czono z amfetamin

ą

i wycofano

si

ę

z jej podawania. Bada

ń

nad tym zjawiskiem jednak nie

kontynuowano - były wa

ż

niejsze sprawy. Warto doda

ć

,

ż

e amfetamin

ę

podawano

ż

ołnierzom równie

ż

w armii angielskiej i niemieckiej,

i

ż

e równie

ż

szybko wycofano si

ę

z tego pomysłu.

Ś

ledz

ą

c to, co

działo si

ę

w czasie II wojny

ś

wiatowej na Dalekim Wschodzie -

mamy tu na my

ś

li zwłaszcza wspaniałych, dziel-70


nych i zdolnych do wszystkiego japo

ń

skich kamikadze ("boski

wiatr") - nie mo

ż

emy oprze

ć

si

ę

przekonaniu, i

ż

w armii

cesarskiej tak

ż

e stosowano amfetamin

ę

, zwłaszcza

ż

e to wła

ś

nie

japo

ń

scy uczeni prowadz

ą

do tej pory badania nad psychoz

ą

amfetaminow

ą

. Na konferencji w Genewie w 1996 roku najwi

ę

cej

najciekawszych doniesie

ń

o psychozie amfetaminowej było wła

ś

nie

z Japonii. Czwart

ą

cz

ęść

ż

ołnierzy, którzy w czasie n wojny

ś

wiatowej walczyli wspomagani amfetamin

ą

, leczono potem

psychiatrycznie. Amfetamina mo

ż

e by

ć

przyjmowana w ró

ż

nych

formach -w pigułkach i kapsułkach ró

ż

nej wielko

ś

ci. Bywa w

postaci płynu. Cz

ę

sto wyst

ę

puje jako biały lub be

ż

owy proszek.

Mo

ż

e by

ć

brana doustnie, wdychana w czasie inhalacji. Mo

ż

na j

ą

równie

ż

przyjmowa

ć

do

ż

ylnie. Czasem jest sprzedawana czysta, ale

w sprzeda

ż

y detalicznej cz

ę

sto ł

ą

czy si

ę

j

ą

z glukoz

ą

lub laktoz

ą

- wtedy czystego produktu jest do 40%. Dodatkami mog

ą

by

ć

tak

ż

e

m

ą

ka i kreda. Po przyj

ę

ciu doustnym lub w

ą

chaniu na efekty trzeba

poczeka

ć

od pół do półtorej godziny i utrzymuj

ą

si

ę

one ponad 12

godzin. Przyj

ę

ta do

ż

ylnie działa szybciej. Amfetamina "wszystko

pobudza". Przyspiesza procesy my

ś

lenia, lepszego rozumienia i

przyswajania sobie wiedzy, przyspiesza czynno

ść

serca,

przyspiesza prac

ę

wszystkich układów. Pocz

ą

tkowo daje poczucie

lepszej koncentracji, uwagi i lepszej pami

ę

ci. Jednocze

ś

nie

rozbudza przekonanie o własnej warto

ś

ci, mocy i sile. Poprawia

nastrój. Zapewnia dobry humor i olbrzymi

ą

, niczym nieuzasadnion

ą

,

pewno

ść

siebie. Jednocze

ś

nie znosi potrzeb

ę

snu i jedzenia. Mo

ż

na

nie je

ść

i nie spa

ć

, mo

ż

na niewielkim wysiłkiem przygotowa

ć

si

ę

do egzaminu i zda

ć

go dobrze, o ile dobrze wyliczy si

ę

dawki.

A to,

ż

e dobra pami

ęć

nie trwa zbyt długo,

ż

e wiadomo

ś

ci s

ą

niepełne i raczej opieraj

ą

si

ę

na skojarzeniach - tym si

ę

nikt

background image

nie przejmuje. Istotne jest wył

ą

cznie uzyskanie wysokiej oceny

i po

ś

wi

ę

cenie na nauk

ę

mo

ż

liwie najmniejszej ilo

ś

ci czasu.

Amfetamin

ę

bierze si

ę

"tylko" na bardzo wa

ż

ny egzamin. "Ten jeden

jedyny raz". I nigdy wi

ę

cej. Tyle

ż

e po pewnym czasie jest drugi

egzamin - tak samo wa

ż

ny, a mo

ż

e nawet wa

ż

niejszy, wi

ę

c bierze

si

ę

tylko "ten jeden jedyny", ale ju

ż

drugi raz, potem kolejne

"bardzo wa

ż

ne razy". 71


Warto te

ż

mie

ć

ś

wiadomo

ść

,

ż

e nauka na amfetaminie to nie

jednorazowa dawka narkotyku - po stanie "naspeedowania"
przychodzi "zej

ś

cie" (które opisane zostanie dalej). Na "zej

ś

ciu"

nikt si

ę

nie nauczy, nikt nie zda - potrzebne s

ą

kolejne dawki.

Nauka na amfetaminie to kilku- czy kilkunastodniowy ci

ą

g,

rujnuj

ą

cy fizycznie i psychicznie. Amfetamin

ę

produkuje si

ę

w

Polsce nielegalnie. Jest ona wysoko ceniona, poniewa

ż

jej

czysto

ść

waha si

ę

mi

ę

dzy 90% a 99%. Nielegalna polska produkcja

amfetaminy stanowi około 10% produkcji

ś

wiatowej. Ch

ę

tnie

zaopatruj

ą

si

ę

w ni

ą

Skandynawo-wie, Niemcy, wła

ś

ciwie cała

Europa. Na naszym rynku narkotycznym jest łatwo dost

ę

pna i

stosunkowo tania, bo odpada cały "nawis" dystrybucji. O tym, co
zostało ju

ż

napisane o amfetaminie, wiedz

ą

wszyscy, którzy

skorzystali z jej "pomocy". O tym, jaka jest "wspaniała" i jak
wiele dobrego daje, mówi si

ę

przy podsuwaniu "działki"

przyjacielowi w kłopotach. Nie mówi si

ę

jednak, jak koszmarne s

ą

"zej

ś

cia", gdy amfetamina przestaje działa

ć

, gdy ma si

ę

poczucie

totalnego zm

ę

czenia, a sen nie przychodzi. Gdy nie ma si

ę

siły

na

ż

adn

ą

aktywno

ść

, nawet na przej

ś

cie do łazienki. Nie mówi si

ę

o tym,

ż

e dla osoby, która kilka godzin wcze

ś

niej miała poczucie,

ż

e jest

ś

wietna i mo

ż

e przesuwa

ć

góry, teraz problem stanowi

podniesienie ze stołu ksi

ąż

ki, a poczucie własnej nico

ś

ci skłania

do rozwa

ż

a

ń

, czy warto

ż

y

ć

na tym

ś

wiecie. O takim samopoczuciu

trzeba wiedzie

ć

, zanim si

ę

gnie si

ę

po pierwsz

ą

kresk

ę

, bo pojawia

si

ę

ono zawsze, gdy amfetamina przestaje działa

ć

. Wprawdzie mo

ż

na

wtedy wzi

ąć

kolejn

ą

działk

ę

i tak dalej - do całkowitego

wyczerpania organizmu. Niepokoj

ą

ce jest równie

ż

to,

ż

e amfetamin

ę

bierze coraz młodsza młodzie

ż

- niemal dzieci. Jeszcze kilka lat

temu w przyjmowaniu amfetaminy przodowali studenci, zwłaszcza
tych kierunków, które wymagały pami

ę

ciowego opanowania du

ż

ej

ilo

ś

ci materiału. Pó

ź

niej zacz

ę

ła po ni

ą

si

ę

ga

ć

młodzie

ż

maj

ą

ca

zdawa

ć

egzaminy na wy

ż

sze uczelnie, a w nast

ę

pnej kolejno

ś

ci -

w trakcie przygotowa

ń

do matury i do zalicze

ń

w ci

ą

gu roku -

uczniowie szkół

ś

rednich. Ostatnio za

ś

"z pomocy" amfetaminy

korzysta si

ę

ju

ż

w podstawówce. Przypominam,

ż

e poczucie, i

ż

"na

amfie" człowiek uczy si

ę

lepiej, szybciej i łatwiej, jest złudne.

"Na amfie" wiedz

ę

72


przyswaja si

ę

na krótko. Niewiele z niej pozostaje na dłu

ż

szy

czas.
Kolejn

ą

grup

ą

młodych ludzi, która wpadła w sidła amfetaminy, s

ą

zdolni, dobrze zapowiadaj

ą

cy si

ę

, ambitni pracownicy dobrych

firm. Je

ż

eli chc

ą

szybko zaj

ść

wy

ż

ej, musz

ą

w podejmowanych

zadaniach i uzyskiwanych efektach by

ć

lepsi od współpracowników,

aktywniejsi od konkurentów, bardziej od nich silni i pr

ęż

ni,

zawsze gotowi do podj

ę

cia ka

ż

dej funkcji, cz

ę

sto przez 16-18

godzin na dob

ę

. Nie mog

ą

sobie pozwoli

ć

na zm

ę

czenie, senno

ść

i

głód. A przecie

ż

zdarza si

ę

,

ż

e kampanie czy promocje trwaj

ą

czasem 2-3 tygodnie. Wła

ś

ciwie nikt ich do takiej pracy nie

zmusza - to oni sami chc

ą

by

ć

lepsi, to ich wybór.

I wtedy cz

ę

sto decyduj

ą

si

ę

na

ś

rodki psychoaktywne, a amfetamina

w tych sytuacjach mo

ż

e konkurowa

ć

jedynie z kokain

ą

, od której

jest znacznie ta

ń

sza. Dokonuj

ą

wi

ę

c wyboru, nie znaj

ą

c zagro

ż

e

ń

,

background image

nie licz

ą

c si

ę

z mo

ż

liwo

ś

ci

ą

uzale

ż

nienia i innych powikła

ń

.

Przecie

ż

s

ą

ju

ż

doro

ś

li i co

ś

w

ż

yciu osi

ą

gn

ę

li. A amfetamina

spełniła jednak nie tylko ich oczekiwania - wchodz

ą

w

uzale

ż

nienie tak samo jak nastolatki.

Tymczasem amfetamina, poza powikłaniem w postaci zespołu
paranoidalnego, wywołuje szereg zaburze

ń

we wszystkich układach

naszego organizmu. Daje przyspieszon

ą

prac

ę

serca, podnosi

ci

ś

nienie t

ę

tnicze, wpływa na stan naczy

ń

krwiono

ś

nych, mo

ż

e

prowadzi

ć

do udarów mózgu i niedowładów, a tak

ż

e .do

niewydolno

ś

ci serca i całego układu kr

ąż

enia. Wyobra

ź

my sobie

młodego człowieka, który po za

ż

yciu amfetaminy poszedł do

dyskoteki - jest pobudzony, bardzo du

ż

o ta

ń

czy, poci si

ę

obficie,

nie odczuwa pragnienia, wi

ę

c nie pije płynów, odwadnia si

ę

, traci

elektrolity. Jego serce pracuje coraz szybciej, wzrasta
temperatura ciała, gorzej działaj

ą

nerki i w

ą

troba - taki stan

bardzo łatwo doprowadzi do zapa

ś

ci i

ś

mierci. Jego mniej

tragiczne, ale przecie

ż

te

ż

bardzo gro

ź

ne skutki to uszkodzenia

narz

ą

dów mi

ąż

szowych, zaburzenia hormonalne wynikaj

ą

ce z

zaburzonej funkcji wszystkich gruczołów dokrew-nych, zaburzenia
w przewodzie pokarmowym, spowodowane brakiem łaknienia i
zwi

ą

zanym z nim fizycznym wyniszczeniem. Najwi

ę

ksze spustoszenie

amfetamina czyni w centralnym
układzie nerwowym.
73

Pracuj

ą

ce na najwy

ż

szych obrotach komórki nerwowe ulegaj

ą

przem

ę

czeniu. Rozregulowany jest całkowicie system neuro-

przeka

ź

ników. Wyst

ę

puj

ą

trudne do opanowania zaburzenia snu -

praktycznie ka

ż

dej jego fazy. Pojawia si

ę

"hu

ś

tawka nastroju" -

od euforii do skrajnego przygn

ę

bienia, jednak ze zdecydowanie

wi

ę

kszym wychyleniem w kierunku obni

ż

enia nastroju. Towarzyszy

temu bardzo niska samoocena swojej osoby, któr

ą

niejako

potwierdza całkowity brak aktywno

ś

ci. Pojawiaj

ą

si

ę

my

ś

li

samobójcze - "po co takie zero jak ja ma istnie

ć

", na szcz

ęś

cie

cz

ę

sto poł

ą

czone z refleksj

ą

: "nic mi si

ę

nie udaje - to nawet

nie b

ę

d

ę

potrafił odebra

ć

sobie

ż

ycia". I zaczyna si

ę

bra

ć

,

ż

eby

móc funkcjonowa

ć

, a nie po to,

ż

eby by

ć

na topie. Taki nastrój,

takie samopoczucie towarzyszy ka

ż

dej przerwie w przyjmowaniu

amfetaminy. Je

ś

li u osoby bior

ą

cej amfetamin

ę

nie wyst

ę

puje pełny

zespół paranoidalny, to na ogół wyst

ę

puj

ą

jego elementy zwiewne,

znajduj

ą

ce czasem wyraz w nastawieniach ksobnych oraz zwi

ę

kszonej

nieufno

ś

ci i podejrzliwo

ś

ci. Niekiedy obserwujemy narastaj

ą

cy l

ę

k

i poczucie zagro

ż

enia, z którego rodzi si

ę

agresja - równie

wielka, jak owo poczucie zagro

ż

enia. Te nastroje "faluj

ą

" -

nasilaj

ą

si

ę

, wygasaj

ą

, by znowu si

ę

wzmóc. Czasem mo

ż

na w tych

przypadkach swoje zachowania korygowa

ć

, ale rzadko tak bywa.

Zdarzyło si

ę

kiedy

ś

,

ż

e do poradni przybiegł młody człowiek -

roztr

ą

cił oczekuj

ą

cych, wpadł do gabinetu, rozejrzał si

ę

, opadł

na fotel i powiedział: "wiedziałem,

ż

e tutaj b

ę

d

ę

bezpieczny...".

Był w poradni kilka tygodni wcze

ś

niej,

ż

eby "pogada

ć

o

amfetaminie", bo miał wra

ż

enie,

ż

e przyjmuje "za cz

ę

sto". Zacz

ą

ł

bra

ć

w klasie przedmaturalnej. Teraz zaliczał egzaminy zimowego

semestru pierwszego roku studiów i wła

ś

ciwie do ka

ż

dego

przygotowywał si

ę

"na amfie". Wła

ś

nie zdał na pi

ą

tk

ę

"cholernie"

trudny egzamin u "strasznej kosy". Tu

ż

po wyj

ś

ciu z egzaminu był

przekonany,

ż

e "jest jednak genialny" i

ż

e wszyscy wokół zdaj

ą

sobie z tego spraw

ę

. Wsiadł do tramwaju. Zorientował si

ę

,

ż

e

współpasa

ż

erowie znaj

ą

jego tajemnic

ę

, podziwiaj

ą

go, zazdroszcz

ą

mu. Widział to w ich spojrzeniach, słyszał, jak mówili,

ż

e ma

wspaniały mózg i

ż

e trzeba to wykorzysta

ć

. W ko

ń

cu zaniepokoił

si

ę

, poniewa

ż

oczekuj

ą

cy na przystankach ludzie przekazywali

background image

sobie informacj

ę

na jego temat. U

ś

wiadomił sobie,

ż

e z jego mó-74


zgu chce skorzysta

ć

mafia. Doje

ż

d

ż

aj

ą

c do przystanku, zobaczył

oczekuj

ą

cych na niego zbirów, którzy mieli go zabi

ć

i zabra

ć

mu

mózg.
Zmylił przeciwników - wyskoczył z tramwaju w ostatniej
chwili, wpadł na czerwonym

ś

wietle na jezdni

ę

, przemkn

ą

ł si

ę

mi

ę

dzy ruszaj

ą

cymi ju

ż

ze skrzy

ż

owania autami i - chowaj

ą

c si

ę

za ludzi, samochody i drzewa oraz klucz

ą

c podwórkami - dotarł do

poradni. Wierzył,

ż

e tu znajdzie pomoc.

Był bardzo napi

ę

ty i pełen l

ę

ku, ale zarazem przekonany,

ż

e

zapewnimy mu bezpiecze

ń

stwo.

Obiecałam mu,

ż

e schowam go przed prze

ś

ladowcami i

ż

e zaufani

ludzie zawioz

ą

go w miejsce, gdzie na pewno b

ę

dzie bezpieczny.

Wezwałam karetk

ę

pogotowia z sanitariuszami i napisałam

skierowanie do szpitala psychiatrycznego. Do karetki wsiadł pełen
optymizmu i nadziei, mimo

ż

e niepokoił si

ę

długim oczekiwaniem

na jej przyjazd. Sanitariusze wzbudzili jego zaufanie - dojechali
do szpitala, ale ju

ż

w izbie przyj

ęć

, oczekuj

ą

c na przyj

ś

cie

lekarza, nasz pacjent zacz

ą

ł mie

ć

wyra

ź

ne w

ą

tpliwo

ś

ci, czy

powinien zosta

ć

w szpitalu. W rozmowie z badaj

ą

cym go lekarzem

opowiedział wszystko, co robił i czuł. Opowiedział równie

ż

dokładnie, co mu si

ę

wydawało - powi

ą

zał te doznania z przyj

ę

t

ą

wcze

ś

niej amfetamin

ą

i obydwaj z lekarzem dy

ż

urnym izby przyj

ęć

uznali,

ż

e jego hospitalizacja nie jest konieczna. Sanitariusze,

którzy odwozili go do domu, nie mogli uwierzy

ć

,

ż

e bez leczenia

i w tak krótkim czasie objawy ust

ą

piły zupełnie. Niestety, w domu

wieczorem ponownie wyst

ą

pił pełny zespół prze

ś

ladowczy - chłopak

bal si

ę

kroków na schodach, a nawet bardzo agresywnie zaatakował

s

ą

siada - oczywi

ś

cie poruszony został cały dom, sprowadzono

policj

ę

. A potem... karetka pogotowia i znów izba przyj

ęć

,

oddział i leczenie psychiatryczne. Tak faluj

ą

cy przebieg ma ostra

psychoza amfetaminowa. Po okresie silnych zaburze

ń

objawy

ust

ę

puj

ą

, a pacjent odnosi si

ę

do nich z pełnym krytycyzmem,

ź

niej jednak znów wracaj

ą

z jeszcze wi

ę

ksz

ą

ekspresj

ą

. Musimy

o tym pami

ę

ta

ć

, gdy mamy podejrzenie psychozy wywołanej

amfetamin

ą

. Musimy równie

ż

pami

ę

ta

ć

o wspomnianym ju

ż

działaniu

amfetaminy na nasze ciało: o "przyspieszonej" pracy wszystkich
narz

ą

dów, zaburzaj

ą

cej ich funkcjonowanie. Nierzadko zdarza si

ę

,

ż

e po przedawkowaniu pacjent trafia na sal

ę

"R" i z trudem udaje

si

ę

go uratowa

ć

.


Amfetamina bywa cz

ę

sto ł

ą

czona z innymi narkotykami -. z heroin

ą

albo z barbituranami i benzodiazepinami, które daj

ą

"zwolnienie"

po przyspieszeniu uzyskanym "dzi

ę

ki" amfetaminie. Wtedy

przychodzi zbawczy sen i objawy depresji ulegaj

ą

złagodzeniu.

Niektórzy nasi pacjenci wpadli nawet na "wspaniały" pomysł:
utrzymywali abstynencj

ę

od heroiny, stosuj

ą

c amfetamin

ę

. Z dum

ą

opowiadali,

ż

e nie musz

ą

ju

ż

za

ż

ywa

ć

heroiny, bo "wystarcza" im

amfetamina, która wprawdzie nie daje zale

ż

no

ś

ci fizycznej, ale

jej niszcz

ą

ce działanie na organizm wymaga cz

ę

sto intensywnego

leczenia w szpitalu ogólnym. Z amfetaminy nie odtruwa si

ę

, ale

zaprzestanie jej przyjmowania - zwłaszcza du

ż

ych dawek - powinno

odbywa

ć

si

ę

w warunkach szpitalnych i to nie tylko z uwagi na

wyst

ę

puj

ą

ce "na zej

ś

ciu" objawy depresyjne, lecz równie

ż

z uwagi

na mog

ą

ce wyst

ą

pi

ć

zaburzenia somatyczne, które mog

ą

zagra

ż

a

ć

ż

yciu. 2. Ecstasy

Ecstasy to

ś

rodek psychoaktywny, stanowi

ą

cy pochodn

ą

amfetaminy.

Wszystkie pochodne amfetaminy - a jest ich wiele -produkuje si

ę

nielegalnie. Maj

ą

posta

ć

tabletek, proszków, kapsułek, nas

ą

czonej

bibuły. Ju

ż

po kilkunastu minutach od za

ż

ycia poprawiaj

ą

background image

samopoczucie, pobudzaj

ą

, "rozja

ś

niaj

ą

umysł", usuwaj

ą

zm

ę

czenie.

Daj

ą

nadwra

ż

liwo

ść

na bod

ź

ce zewn

ę

trzne. Muzyka, której słucha

si

ę

po przyj

ę

ciu tych

ś

rodków, "brzmi tak jak powinna", zwłaszcza

muzyka techno. Najsilniejszymi pochodnymi amfetaminy s

ą

: MDA,

MDMA, MDE. Najwi

ę

ksze powodzenie ma MDMA, czyli wła

ś

nie ecstasy.

MDA (narkotyk miło

ś

ci) to poł

ą

czenie muskaliny (alkaloid

psychoaktywny uzyskany z kaktusa meksyka

ń

skiego) i amfetaminy.

Daje długotrwale stany euforii. Szybko i silnie uzale

ż

nia.

Stosowanie tego

ś

rodka, zmieniaj

ą

cego

ś

wiadomo

ść

, zapewnia bardzo

silne doznania zmysłowe i emocjonalne. Im dłu

ż

ej i silniej

działa, tym trudniej potem wróci

ć

do normalnego

ż

ycia

emocjonalnego, a z czasem staje si

ę

to niemo

ż

liwe. MDMA - ecstasy

- jest chemicznym analogiem MDA. Została uzyskana w 1914 roku.
Pobudza ze zmian

ą

odbioru zmysłowe-76


go, bardzo dobrze usposabia do całego

ś

wiata i wszystkich ludzi,

ułatwia kontakty.
W latach siedemdziesi

ą

tych zainteresowanie tym narkotykiem

wzrosło tak,

ż

e zacz

ą

ł stanowi

ć

du

ż

e zagro

ż

enie; w Stanach

Zjednoczonych zdelegalizowano go w 1985 roku. Ecstasy bierze si

ę

,

by si

ę

dobrze bawi

ć

, "by

ć

na luzie, lepiej słysze

ć

muzyk

ę

"...

Wywołuje eufori

ę

tak samo jak amfetamina. Działa na

neuroprzeka

ź

niki. Zaburza nastrój i sen, likwiduje głód, rodzi

agresj

ę

, wzmaga pop

ę

d seksualny, brutalizuje zachowania, wpływa

na ich gwałtowno

ść

. Tyle wiedz

ą

wszyscy, którzy si

ę

gn

ę

li po ten

ś

rodek, ale wiedz

ą

tylko tyle. Ecstasy to według nich

nieszkodliwy, "fajny"

ś

rodek. Kolejny mit. Ecstasy niebezpiecznie

podnosi ci

ś

nienie t

ę

tnicze i nawet małe dawki mog

ą

powodowa

ć

skurcze mi

ęś

ni szcz

ę

kowych, do szcz

ę

ko

ś

cisku wł

ą

cznie, ze

wszystkimi jego konsekwencjami. Mo

ż

e równie

ż

uszkodzi

ć

bezpo

ś

rednio nerw wzrokowy. Wzmagaj

ą

c pop

ę

d seksualny, zaburza

erekcj

ę

i hamuje uzyskanie orgazmu. Działa około 5 godzin

(najpełniej - przez pierwsze godziny), potem nast

ę

puje "zej

ś

cie"

trwaj

ą

ce ponad 24 godziny.

"Zej

ś

cie" - to obni

ż

enie nastroju, któremu mog

ą

towarzyszy

ć

halucynacje i stany l

ę

kowe, do napadów paniki wł

ą

cznie, oraz

dekoncentracja uwagi. Stany pobudzenia bywaj

ą

bardzo m

ę

cz

ą

ce,

zwłaszcza

ż

e ł

ą

cz

ą

si

ę

z zaburzeniami snu - wszystkich jego faz.

Nawet ju

ż

"po zej

ś

ciu" nie mija poczucie utraty kontroli,

zaburzenia koordynacji, obni

ż

enie nastroju i wiele dozna

ń

somatycznych. Wyst

ę

puj

ą

bóle, zawroty głowy, nudno

ś

ci, wymioty,

czasem omdlenia. Mog

ą

pojawia

ć

si

ę

elementy zespołu parano-

idalnego, halucynacje i hu

ś

tawka emocjonalna (od euforii do

totalnej depresji). Pami

ę

tajmy równie

ż

o tym,

ż

e zdarzaj

ą

si

ę

flash backi - podobnie jak przy stosowaniu amfetaminy czy te

ż

ś

rodków halucynogennych. Ecstasy - mimo

ż

e nie daje zale

ż

no

ś

ci

fizycznej - bardziej ni

ż

inne narkotyki niszczy narz

ą

dy

wewn

ę

trzne. Powoduje np. niewydolno

ść

w

ą

troby i silnie zaburza

prawidłowe funkcjonowanie wielu układów.
Zale

ż

no

ść

psychiczna przy stosowaniu ecstasy jest bardzo du

ż

a,

a przedawkowanie niesie

ś

mier

ć

. 77


3. Kokaina
Jeszcze cztery lata temu w ulotkach po

ś

wi

ę

conych kokainie pisano:

"w Polsce kokaina nie jest za

ż

ywana". I pisano prawd

ę

. Znało j

ą

w

ą

skie grono osób, które po raz pierwszy zetkn

ę

ły si

ę

z tym

ś

rodkiem i uzale

ż

niły od niego w trakcie pobytów zagranicznych.

Dwa lata temu w poradni uzale

ż

nie

ń

zarejestrowanych było kilka

osób, które - obok innych narkotyków - brały kokain

ę

. W tym samym

czasie w wielu prywatnych gabinetach psychiatrycznych pojawili
si

ę

pacjenci z zaburzeniami nastroju, z niech

ę

ci

ą

do

ż

ycia, z

background image

l

ę

kami czy te

ż

trudno

ś

ciami w opanowaniu agresji. Osoby te

przyjmowały kokain

ę

, ale nie zawsze ł

ą

czyły z ni

ą

swoje

dolegliwo

ś

ci. Gabinety prywatne, w ich przekonaniu, gwarantowały

dyskrecj

ę

i skuteczno

ść

w leczeniu zaburze

ń

. Cz

ęść

z tych osób

po kilku lub kilkunastu miesi

ą

cach, gdy sko

ń

czyły si

ę

zasoby

finansowe, trafiła do poradni i tutaj kontynuowała leczenie.
Leczenie uzale

ż

nie

ń

musi by

ć

leczeniem kompleksowym z udziałem

terapeuty, lekarza, ludzi najbli

ż

szych choremu. Pacjent musi mie

ć

tak

ż

e wsparcie grupy osób maj

ą

cych podobne problemy. Tylko wtedy

leczenie daje szans

ę

. Dobry specjalista nie podejmie si

ę

leczenia

uzale

ż

nie

ń

samodzielnie. Dotyczy to uzale

ż

nie

ń

od ka

ż

dego

ś

rodka.

Obecnie w poradni ponad połowa naszych pacjentów miewa kontakt
z kokain

ą

. Wielu z nich, gdyby miało mo

ż

liwo

ś

ci finansowe,

ch

ę

tnie u

ż

ywałoby jej znacznie cz

ęś

ciej. Sta

ć

ich jednak tylko

na dorzucenie co jaki

ś

czas do ta

ń

szych narkotyków jednej lub dwu

"

ś

cie

ż

ek", bo kokaina jest bardzo droga. Kokaina przestała by

ć

elitarna, trafiła ju

ż

na ulic

ę

. Jest tak samo łatwo dost

ę

pna jak

inne narkotyki. Jest

ś

rodkiem bardzo silnie uzale

ż

niaj

ą

cym

psychicznie - bywa,

ż

e ju

ż

pierwszy raz wywołuje potrzeb

ę

powtórki. Ciało nie sygnalizuje, "

ż

e jest co

ś

nie tak", a wgl

ą

d

w mechanizmy psychiczne brania pojawia si

ę

du

ż

o pó

ź

niej ni

ż

przy

innych

ś

rodkach. Kokaina uszkadza struktury czołowe mózgu

odpowiedzialne m.in. za nasze funkcjonowanie społeczne, "hamulce
moralne", zdolno

ść

wyci

ą

gania wniosków. Jest jedynym narkotykiem,

dla którego mo

ż

na nawet zabi

ć

. Kokaina była znana i u

ż

ywana od

ok. 3000 roku p.n.e. w Ameryce Południowej. Tam wła

ś

nie ro

ś

nie

1-1,5-metrowy krzew ko-78

kainowy (Erythroxylon coca). Potrzebuje stałej temperatury
20-25°C i wysoko

ś

ci 500-1500 m nad poziomem morza. Zbiory

odbywaj

ą

si

ę

wtedy kilka razy do roku. Z li

ś

ci otrzymuje si

ę

, po

odpowiednim przetworzeniu, czysty produkt - kokain

ę

. Ma'posta

ć

białego, krystalicznego proszku, zwanego "

ś

niegiem". Inne nazwy

to chanie lub po prostu coca. Z 200-400 kg li

ś

ci mo

ż

na otrzyma

ć

l kg chlorowodorku kokainy, proszku o gorzkim smaku, od którego
cierpnie j

ę

zyk, i o czysto

ś

ci od 50% do 70%. Indianie od wieków

ż

uli li

ś

cie koki, mieszaj

ą

c je z popiołem, który zwi

ę

ksza ilo

ść

ś

liny, potrzebnej do wchłoni

ę

cia

ś

rodka. Kokaina przyjmowana w

ten sposób docierała do organizmu w ilo

ś

ciach, które nie dawały

euforii i pobudzenia, usuwały natomiast zm

ę

czenie, obni

ż

ały

uczucie głodu, zwi

ę

kszały wytrzymało

ść

organizmu. Li

ś

cie koki

bywały czasem niezb

ę

dne do przetrwania w trudnych warunkach

Ameryki Południowej, ale wył

ą

cznie tam.

W 1895 roku pierwszy raz wyekstrahowano kokain

ę

z li

ś

ci koka i

zastosowano j

ą

w medycynie jako

ś

rodek znieczulaj

ą

cy w okulistyce

- przy operacjach na gałce ocznej. Kokain

ę

podawał swojemu

przyjacielowi w okresie pooperacyjnym Zygmunt Freud, aby
zmniejszy

ć

bóle; wtedy nie znano jeszcze tragicznych skutków,

jakie niesie u

ż

ywanie tego

ś

rodka. Pod koniec XIX wieku, gdy

poznano dokładniej działanie kokainy, ograniczono jej dost

ę

pno

ść

- tak samo zreszt

ą

jak i opiatów. Obecnie krzewy kokainowe

wyst

ę

puj

ą

głównie na wy

ż

ynach Boliwii, Ekwadoru, Kolumbii i Peru.

Tam te

ż

otrzymywana jest kokaina, a produkcja jej jest do

ść

prosta. Pakuje si

ę

j

ą

najcz

ęś

ciej w worki foliowe. W sprzeda

ż

y

detalicznej dawki kokainy s

ą

zawijane w foli

ę

aluminiow

ą

lub

plastikow

ą

, a tak

ż

e w papier. Kokain

ę

na ogół si

ę

w

ą

cha. Mo

ż

na

równie

ż

podgrzewa

ć

i u

ż

ywa

ć

do inhalacji, rozpuszcza

ć

i

przyjmowa

ć

w kroplach lub bezpo

ś

rednio wstrzykiwa

ć

do

ż

yły. Bez

wzgl

ę

du na sposób przyj

ę

cia kokaina działa bardzo szybko - ju

ż

po kilku minutach ma si

ę

uczucie,

ż

e wzrasta energia, podwy

ż

sza

si

ę

samoocena, zwi

ę

ksza jasno

ść

my

ś

lenia i pewno

ść

siebie, nasila

background image

si

ę

pop

ę

d seksualny. Człowiek jest pełen optymizmu, ma ochot

ę

na

kontakty z innymi i wielk

ą

łatwo

ść

w ich nawi

ą

zywaniu, a

wszystkie przyjemno

ś

ci odczuwa mocniej. Na dodatek ma poczucie

własnej błyskotliwo

ś

ci, wspaniałe pomysły i sił

ę

do ich

realizacji. 79

Czas działania kokainy bywa ró

ż

ny - czasem kilkana

ś

cie minut,

czasem kilka godzin, ale jest sposób, aby ten czas wydłu

ż

y

ć

- po

prostu przyjmuje si

ę

kolejne "linie", czasami a

ż

do zupełnego

wycie

ń

czenia organizmu lub wyczerpania finansów. Takie ci

ą

gi

kokainowe mog

ą

ko

ń

czy

ć

si

ę

ś

mierci

ą

. Du

ż

a grupa osób najpierw

przyjmuje kokain

ę

tylko okazjonalnie, nieraz "podlewaj

ą

c" j

ą

alkoholem, a potem "okazje" staj

ą

si

ę

coraz cz

ę

stsze i wreszcie

zaczyna si

ę

bra

ć

regularnie. To, co do tej pory zostało napisane,

mo

ż

e wygl

ą

da

ć

na zach

ę

canie do kokainy. Kokaina działa silnie

pobudzaj

ą

co, wywołuje objawy upojenia, poł

ą

czone ze stanem bardzo

dobrego samopoczucia. Znosi zm

ę

czenie i głód, daje wra

ż

enie

lepszej koncentracji umysłowej - to wie ka

ż

dy, kto cho

ć

raz

spróbował koki.
T

ę

informacj

ę

przekazuj

ą

ci, co bior

ą

, tym, którzy jeszcze nie

dokonali wyboru. Potwierdzenie znale

źć

mo

ż

na tak

ż

e w filmach.

Pami

ę

tajmy jednak,

ż

e kokaina rozregulowuje prac

ę

centralnego

układu nerwowego, zwi

ę

ksza aktywno

ść

neuroprze-ka

ź

ników.

Miejscowe znieczulenie kokain

ą

zwi

ą

zane jest z hamowaniem

przewodzenia bod

ź

ców nerwowych w ramach obwodowego układu

nerwowego. Szybko i silnie działa na układ krwiono

ś

ny -

przyspiesza czynno

ść

serca, podwy

ż

sza ci

ś

nienie t

ę

tnicze i

jednocze

ś

nie rozszerza obwodowe naczynia krwiono

ś

ne (łatwo

prowadzi do udarów mózgu). Przyspiesza metabolizm i powoduje
wzrost ilo

ś

ci tlenu w płucach. Niezale

ż

nie, jak

ą

drog

ą

jest

przyj

ę

ta - palona, w

ą

chana czy wstrzykni

ę

ta do

ż

yły - działa

bezpo

ś

rednio i bardzo szybko na komórki nerwowe mózgu. Nadmierne

dawki wywołuj

ą

zwykle zawroty głowy, pocenie si

ę

, sucho

ść

w

ustach, wysok

ą

temperatur

ę

, dzwonienie w uszach. Mo

ż

e wyst

ą

pi

ć

równie

ż

utrata przytomno

ś

ci i drgawki. Długotrwałe w

ą

chanie

kokainy mo

ż

e prowadzi

ć

do zw

ęż

enia naczy

ń

krwiono

ś

nych w obr

ę

bie

przegrody nosa, do przewlekłego kataru lub do uszkodzenia
chrz

ą

stki przegrody nosa.


U niektórych osób po kokainie wyst

ę

puj

ą

zaburzenia hormonalne,

zwłaszcza dotycz

ą

ce układu rozrodczego. Kobiety ci

ęż

arne ryzykuj

ą

przedwczesny poród lub urodzenie martwego noworodka. Je

ś

li

dziecko urodzi si

ę

ż

ywe, to rozwija si

ę

bardzo powoli, miewa

drgawki, jest niespokojne i nadwra

ż

liwe, jego zacho-80


wanie bywa zaburzone - zbyt impulsywne, cz

ę

sto agresywne

czasem dr

ę

cz

ą

go napady l

ę

ku, paniki.

Du

ż

e zagro

ż

enie dla

ż

ycia osoby uzale

ż

nionej od kokainy stanowi

okres "zej

ś

cia". Po kilku godzinach "wspaniałego

ż

ycia" nast

ę

puje

czas gł

ę

bokiej depresji poł

ą

czonej z poczuciem własnej

bezwarto

ś

cio-wo

ś

ci, niepokojem, l

ę

kiem, my

ś

lami samobójczymi i

ogromn

ą

potrzeb

ą

wypoczynku, snu, który jednak nie przychodzi.

A wtedy najcz

ęś

ciej i najch

ę

tniej si

ę

ga si

ę

po inny

ś

rodek, który

na t

ę

chwil

ę

niesie ukojenie - po alkohol, heroin

ę

czy ben-

zodiazepin

ę

.

Gdy wreszcie uda si

ę

zasn

ąć

(czasem nawet na dwie doby), to i tak

po przebudzeniu utrzymuje si

ę

okres obni

ż

onego nastroju,

zmniejszonej aktywno

ś

ci i zupełnego braku motywacji do

jakichkolwiek działa

ń

, niech

ę

ci do jedzenia, niech

ę

ci do

jakichkolwiek kontaktów z lud

ź

mi. Taki okres mo

ż

e trwa

ć

wiele

tygodni. Bardzo cz

ę

sto wyst

ę

puje wtedy "głód kokainowy", który

background image

mo

ż

e prowadzi

ć

do zdobycia "upragnionej koki" za ka

ż

d

ą

cen

ę

,

nawet za cen

ę

ż

ycia innego człowieka.

O tym powinien wiedzie

ć

ka

ż

dy, kto po raz pierwszy si

ę

ga po

kokain

ę

- bez wzgl

ę

du na to, z jakiego powodu to robi. Pierwsza

dawka mo

ż

e by

ć

pierwszym krokiem w uzale

ż

nienie. 4. Crack

Crack jest słabiej oczyszczon

ą

odmian

ą

kokainy, otrzyman

ą

z li

ś

ci

krzewu kokainowego. S

ą

to kamyczki lub

ż

wirek do podgrzewania na

folii. Nazwa crack pochodzi od angielskiego to crackle - p

ę

ka

ć

,

strzela

ć

. To wła

ś

nie podgrzewane na folii kamyczki wydaj

ą

taki

odgłos, gdy p

ę

kaj

ą

. Crack zawiera 70-90% surowej kokainy.

Sprzedawany jest
w małych fiolkach, plastikowych torebkach lub zawini

ę

ty w foli

ę

aluminiow

ą

. Mo

ż

e by

ć

ł

ą

czony z tytoniem lub palony w fajkach

wodnych. Młodzi ludzie si

ę

gaj

ą

po niego ch

ę

tniej ni

ż

po kokain

ę

,

bo jest łatwy w u

ż

yciu i ta

ń

szy, a efekt odurzaj

ą

cy daje

natychmiast - ju

ż

po kilkunastu sekundach (kokaina "zaczyna

kr

ę

ci

ć

" po 30-50 sekundach, a heroina "dopiero" po 3 minutach).

81
6. Narkotyki w Polsce

Crack błyskawicznie działa na komórki centralnego układu
nerwowego, wywołuje eufori

ę

, poczucie wielkiej siły i olbrzymich

mo

ż

liwo

ś

ci, pobudza seksualnie. Nie uzale

ż

nia fizycznie, ale

psychiczna zale

ż

no

ść

przychodzi bardzo szybko. Jest przyswajany

bezpo

ś

rednio w płucach i mózgu, cz

ę

sto omija w

ą

trob

ę

, co zwi

ę

ksza

i przyspiesza jego bezpo

ś

rednie działanie. Cz

ę

sto jednak szybko

osi

ą

gni

ę

ta euforia równie szybko mija, a zaczyna si

ę

złe

samopoczucie. Uzale

ż

nieni od cracka bior

ą

wtedy heroin

ę

, aby ten

przykry stan nie wyst

ą

pił. Wiedz

ą

o tym dealerzy i przy sprzeda

ż

y

cracka proponuj

ą

dodatkowo opłaty. Crack bardzo szybko zaburza

układ oddechowy, cz

ę

sto doprowadza do spadku wagi, bywa,

ż

e

euforii towarzysz

ą

zaburzenia my

ś

lenia (urojenia) i zaburzenia

postrzegania (halucynacje). Przedawkowanie cracka niesie

ś

mier

ć

.

5. Khat
Silne działanie narkotyczne daje khat - li

ś

cie krzewu Catha

edulis, rosn

ą

cego na Madagaskarze i w Afryce Wschodniej. Li

ś

ci

tych od wielu wieków u

ż

ywano przy obrz

ę

dach rytualnych. S

ą

one

ż

ute, a suszone mog

ą

by

ć

dodatkiem do herbaty. Aktywnym

ś

rodkiem

jest cathinone, który pobudza centralny układ nerwowy, daje
energi

ę

, ale bardzo szybko uzale

ż

nia psychicznie. Działanie jego

mo

ż

e by

ć

porównywane z działaniem amfetaminy. Nie powoduje

wprawdzie uzale

ż

nienia fizycznego, lecz przedawkowany wywołuje

dramatyczne reakcje przewodu pokarmowego (bóle brzucha, biegunki)
oraz takie objawy jak przy zatruciu alkoholem. Mo

ż

e równie

ż

dawa

ć

zaburzenia psychiczne. W Polsce jest mniej popularny z uwagi na
szybkie psucie si

ę

li

ś

ci i rozpad alkaloidów daj

ą

cych odurzenie.


ROZDZIAŁ IV
Halucynogeny

Ś

rodki halucynogenne to substancje, które działaj

ą

c na organizm

ludzki, maj

ą

zdolno

ść

do wywoływania zmian w odbieraniu otoczenia

zmysłami, w sposobie my

ś

lenia i prze

ż

ywania emocjonalnego.

Zmuszaj

ą

nasz mózg do produkcji snów na jawie. Daj

ą

zwi

ę

kszon

ą

wra

ż

liwo

ść

na bod

ź

ce zewn

ę

trzne, poczucie wi

ę

kszej zdolno

ś

ci do

weny twórczej. Jak wi

ę

kszo

ść

ś

rodków narkotycznych były znane i

stosowane od tysi

ę

cy lat, ale głównie w rytualnych spotkaniach

religijnych. l. Ro

ś

linne i syntetyczne

Du

ż

a grupa

ś

rodków halucynogennych jest pochodzenia ro

ś

linnego.

Aztekowie i Majowie w czasie obrz

ę

dów religijnych stosowali na

przykład grzyby zawieraj

ą

ce psylozyn

ę

i psylocybryn

ę

. Grzyby

takie rosn

ą

we wszystkich cz

ęś

ciach

ś

wiata i jest ich ponad 100

background image

gatunków. W Polsce mo

ż

na spotka

ć

kilka ich gatunków - w lasach,

na ł

ą

kach i połoninach. Jako

ś

rodki halucynogenne s

ą

spo

ż

ywane

w ró

ż

nych formach. Mo

ż

na je je

ść

na surowo - tn

ą

c w drobne

pasemka, mo

ż

na robi

ć

z nich wywar i napar, mo

ż

na suszy

ć

i u

ż

ywa

ć

dopiero w długie zimowe wieczory. Grzyby halucynogenne zbiera si

ę

raczej grupowo i przyjmuje w grupie. Cz

ę

sto towarzysz

ą

takim

spotkaniom rytuały ustalone przez liderów danej grupy. Bywa,

ż

e

wykorzystuj

ą

to sekty. Po przyj

ę

ciu tego rodzaju

ś

rodka ma si

ę

zwi

ę

kszon

ą

wra

ż

liwo

ść

na bod

ź

ce, w grupie mo

ż

na dzieli

ć

si

ę

swymi

prze

ż

yciami -83


jest "naprawd

ę

super". Wprawdzie miłym prze

ż

yciom towarzysz

ą

czasem zawroty głowy, zamazanie obrazu, nieskoordynowane ruchy,
wreszcie stany l

ę

kowe, ale o tym si

ę

nie my

ś

li, o tych przy.

krych doznaniach lepiej milcze

ć

.

Opowiada si

ę

głównie o tym, jak gł

ę

boki odczuwa si

ę

spokój, jak

mocno, przyjemnie i "super" "łapie si

ę

haluny", jak łatwo

dostrzec pi

ę

kno otoczenia i znale

źć

si

ę

w

ś

wiecie pełnym

t

ę

czowych, ciepłych barw. Nie mówi si

ę

natomiast o wyst

ę

puj

ą

cym

poczuciu dezorientacji w miejscu i czasie, o zaburzeniach pami

ę

ci

i my

ś

lenia, o poczuciu chaosu. Nie mówi si

ę

równie

ż

o tym,

ż

e w

mieszaninie złudze

ń

i halucynacji tak naprawd

ę

nie wiadomo, kim

si

ę

jest i jakie ma si

ę

mo

ż

liwo

ś

ci. Je

ż

eli w takim stanie

zaburze

ń

w odbiorze

ś

wiata wszystkimi zmysłami oraz zaburze

ń

w

my

ś

leniu i prze

ż

ywaniu emocji ma si

ę

poczucie,

ż

e jest si

ę

pi

ę

knym, wielkim, wspaniałym ptakiem, je

ś

li widzi si

ę

swoje silne

rozło

ż

yste skrzydła i czuje si

ę

potrzeb

ę

za

ż

ycia ruchu i wolno

ś

ci

- to skorzystanie z otwartego okna na którym

ś

tam pi

ę

trze

wie

ż

owca nie tylko nie jest trudne czy niebezpieczne, ale jest

nakazem chwili - a ko

ń

czy si

ę

tragicznie.

W Polsce halucynogenne s

ą

równie

ż

ro

ś

liny z rodziny psianko-

watych - takie jak chwast bielu

ń

dzi

ę

dzierzawa (popularnie zwany

szalejem), pokrzyk mandragora (wilcza jagoda) czy lulek czarny.
Za

ż

ywanie owoców tych ro

ś

lin daje zmniejszenie napi

ę

cia

mi

ęś

niowego, przej

ś

ciowe zaburzenia w widzeniu (zamazane kontury

przedmiotów poł

ą

czone z bł

ę

dn

ą

ocen

ą

odległo

ś

ci), narastaj

ą

ce

poczucie zagro

ż

enia, l

ę

k, a nawet napady paniki. Doznaniom tym

towarzysz

ą

halucynacje wzrokowe, słuchowe i nadwra

ż

liwo

ść

na

bod

ź

ce. W latach siedemdziesi

ą

tych w jednym z warszawskich

szpitali na oddziale ostrych zatru

ć

obserwowano swoist

ą

epidemi

ę

.

Zdarzało si

ę

,

ż

e w ci

ą

gu tygodnia do oddziału przywo

ż

ono w stanie

ostrego zatrucia bieluniem nawet kilka młodych osób. Co si

ę

okazało? Na buduj

ą

cym si

ę

wtedy osiedlu na Bródnie rosło du

ż

o

bielunia, a kto

ś

pu

ś

cił informacj

ę

,

ż

e działa on jak afrodyzjak.

Natychmiast znalazło si

ę

wielu ch

ę

tnych do sprawdzenia, czy to

prawda. Eksperymenty sko

ń

czyły si

ę

w szpitalu, o czym

ś

wiatek

bior

ą

cych dowiedział si

ę

natychmiast. A mimo to do dzi

ś

mass

media informuj

ą

o dramatach zwi

ą

zanych z nawracaj

ą

c

ą

mod

ą

na

eksperymenty z bieluniem. Dwa lata temu przedsi

ę

biorczy młodzi

ludzie podj

ę

li produkcj

ę

"

ś

rodka, który "dobrze kr

ę

ci". Robili

wywar czy te

ż

napar z owoców bielunia i sprzedawali go w małych

fiolkach zamkni

ę

tych gumowym korkiem. Okazało si

ę

,

ż

e

ź

le

obliczyli dawk

ę

i w ci

ą

gu tygodnia dwie osoby, które spróbowały

"wspaniałego nowego

ś

rodka", znalazły si

ę

w stanie ostrego

zatrucia na sali reanimacyjnej. Wie

ść

o bezpo

ś

rednim zagro

ż

eniu

ż

ycia błyskawicznie dotarła do potencjalnych odbiorców i

"produkcja" natychmiast upadła - na szcz

ęś

cie.

Ro

ś

linne substancje halucynogenne znajduj

ą

si

ę

równie

ż

w wyst

ę

puj

ą

cych w Ameryce Południowej i Arabii nasionach

ż

nych krzewów.

Znane jest działanie halucynogenne substancji zawartej

background image

w ziarnach jednego z gatunków agawy. Z ziaren tych sporz

ą

dza si

ę

proszek i u

ż

ywa jako

ś

rodka halucynogennego.

W 1777 roku zauwa

ż

ono zmiany w zachowaniach ludzi, którzy

ż

ywili

si

ę

zbo

ż

em zawieraj

ą

cym grzyb paso

ż

ytniczy bazuj

ą

cy w kłosach

zbó

ż

. Dzi

ś

wiemy,

ż

e był to sporysz, ale wtedy zbiorowe

zaburzenia

ś

wiadomo

ś

ci ko

ń

czyły si

ę

procesami czarownic i



oznacza dawk

ę

) oraz w formie papierowych pasków lub płynu; wtedy

jest trudniejszy do wykrycia.
Za

ż

ywanie LSD prowadzi do bardzo niebezpiecznych dla osoby

bior

ą

cej i jej otoczenia zaburze

ń

psychicznych. Poproszono mnie

pewnego dnia, abym zaj

ę

ła si

ę

młodym,

dwudziestoletnim pacjentem. Jego zachowanie budziło niepokój
rodziny. Nie spał od kilku dni, widział wszystko w niespotykanych
kolorach, a swego małego 1,5-rocznego synka, mimo bardzo złej
pogody, zaniósł w tajemnicy przed rodzin

ą

do pobliskie-85


84

go ko

ś

cioła i oddal pod opiek

ę

proboszcza do momentu, "gdy

przyjdzie czas"... Zanim jednak "przyszedł czas", spotkałam si

ę

z tym młodym człowiekiem. Na szcz

ęś

cie dla wszystkich zobaczył

we mnie Matk

ę

Bosk

ą

, która "zeszła na ziemi

ę

, by mu pomóc w walce

z szatanem". Był gotów jecha

ć

ze mn

ą

do "odpowiedniego ko

ś

cioła"

i "zwyci

ęż

y

ć

tam szatana". Bał si

ę

bardzo, aby "Matka Boska" po

drodze nie znikn

ę

ła, chwycił wi

ę

c mnie w ramiona i w takim

u

ś

cisku trzymał przez cał

ą

drog

ę

do miejsca, gdzie mu pomog

ą

"zniszczy

ć

szatana". Do dzisiaj czuj

ę

ten u

ś

cisk i ze szczegółami

pami

ę

tam drog

ę

do "odpowiedniego ko

ś

cioła", którym był oddział

w szpitalu psychiatrycznym. A min

ę

ło ju

ż

kilka lat. Ów młody

człowiek "tylko" przez miesi

ą

c przyjmował LSD, a po leczeniu, gdy

mówił o swych doznaniach, okazało si

ę

,

ż

e widział i słyszał

szatana, któremu miał zło

ż

y

ć

dziecko w ofierze. Słyszał równie

ż

,

ż

e Matka Boska mu to odradzała. To ona "poradziła", aby dał synka

ksi

ę

dzu w opiek

ę

. Jak zjawiła si

ę

osobi

ś

cie i chciała zabra

ć

go

"do ko

ś

cioła", zacz

ą

ł mie

ć

nadziej

ę

,

ż

e zwyci

ęż

y szatana. Gdy

rozmawiałam z nim pó

ź

niej, miał poczucie,

ż

e mnie zna, ale nie

ł

ą

czył tej znajomo

ś

ci z jazd

ą

do szpitala. Leczenie tego ostrego

epizodu psychotycznego trwało kilka tygodni. Przedstawiłam t

ę

histori

ę

, bo bardzo chciałabym, aby młodzi ludzie, zanim si

ę

gn

ą

po LSD, wiedzieli,

ż

e ka

ż

dego za

ż

ywaj

ą

cego ten

ś

rodek mo

ż

e

spotka

ć

takie prze

ż

ycie, ale nie dla ka

ż

dego sko

ń

czy si

ę

tak

szcz

ęś

liwie, jak w opisanym przypadku.

ś

e nara

ż

aj

ą

si

ę

na ró

ż

ne

zaburzenia psychiczne,

ż

e gro

żą

im zaburzenia my

ś

lenia, urojenia,

halucynacje, poczucie oddziaływania sił nadprzyrodzonych,
narastaj

ą

cy l

ę

k i zwi

ą

zana z nim niekontrolowana agresja itd. LSD

nie daje zale

ż

no

ś

ci fizycznej, ale bardzo silnie oddziałuje na

wszystkie układy naszego organizmu. Przyspiesza czynno

ść

serca,

podwy

ż

sza ci

ś

nienie t

ę

tnicze, mo

ż

e równie

ż

doprowadzi

ć

do

zatrzymania oddechu. Cz

ę

sto wywołuje zawroty głowy, utrat

ę

apetytu i spadek masy ciała. Najlepiej wchłania si

ę

ze

ś

luzówek

i najch

ę

tniej umiejscawia si

ę

w narz

ą

dach mi

ąż

szowych, sk

ą

d

wydala si

ę

bardzo powoli. Ten narkotyk jest najsilniejszym

ś

rodkiem halucynogennym. Daje "totalny odlot", który trwa czasem

kilka godzin. Zaburzo-86

na jest wtedy ostro

ść

widzenia. Nieprawidłowo ocenia si

ę

odległo

ść

(dziesi

ą

te pi

ę

tro to

ż

adna wysoko

ść

). Ma si

ę

halucynacie wzrokowe i słuchowe - widzi si

ę

całe sceny, ró

ż

ne

postacie, cz

ę

sto w ruchu. Traci si

ę

poczucie czasu. Towarzyszy

background image

tym doznaniom albo du

ż

e podniecenie z eufori

ą

, albo wr

ę

cz

przeciwnie - przygn

ę

bienie, płacz. Czasem wyst

ę

puje bardzo du

ż

a

agresja, czasem autoagresja - do prób samobójczych wł

ą

cznie.

Jednej czwartej osób korzystaj

ą

cych ze

ś

rodków halucynogennych

zdarzaj

ą

si

ę

flash backi. S

ą

to zaburzenia wyst

ę

puj

ą

ce nagle, w

trakcie utrzymywania abstynencji, i niczym si

ę

nieró

ż

-ni

ą

ce od

zaburze

ń

, jakie si

ę

ma w okresach przyjmowania

ś

rodka. Mog

ą

trwa

ć

od kilku minut do kilku godzin. Mog

ą

kilkakrotnie si

ę

powtórzy

ć

.

Substancje halucynogenne daj

ą

du

ż

e uzale

ż

nienie psychiczne i

zmniejszaj

ą

c

ą

si

ę

tolerancj

ę

. Przy braniu tych

ś

rodków nast

ę

pna

dawka, która wywołuje zaburzenia, mo

ż

e by

ć

mniejsza ni

ż

poprzednia, a doznania takie same.
Halucynogennie działaj

ą

równie

ż

ś

rodki u

ż

ywane w medycynie - w

anestezjologii. Fencyklidyna (PCP) została wycofana w 1965 roku.
Bywa u

ż

ywana na rynku narkotycznym w formie papierosów lub do

wci

ą

gania do nosa.

Nadal stosowana jest w medycynie ketamina. Podaje si

ę

j

ą

pod

ś

cisłym nadzorem lekarskim, jako

ś

rodek znieczulaj

ą

cy. Na

rynku narkotykowym ma posta

ć

białego proszku lub tabletek.

Wymienione

ś

rodki s

ą

bardzo niebezpieczne, a przedawkowanie

powoduje uszkodzenie mózgu, cz

ę

sto z majaczeniem, i trwale

uszkadza pami

ęć

. Czasem ich skutkiem s

ą

równie

ż

nagłe,

nieuzasadnione, nieoczekiwane i niekontrolowane wybuchy agresji
czy wr

ę

cz akty przemocy. 2. "Kwasy"

Ś

rodki halucynogenne - jak wi

ę

kszo

ść

narkotyków - bywaj

ą

mieszane

z innymi substancjami psychoaktywnymi. Jedn

ą

z takich mieszanin

s

ą

"kwasy", czyli narkotyki halucynogenne poł

ą

czone z amfetamin

ą

lub z ecstasy. Działanie "kwasów" daje doznania takie jak po
halucynoge-nach i takie jak po amfetaminie oraz jej pochodnych.
Ale nie 87

tylko doznania. Konsekwencje równie

ż

. Bardzo szybko i bardzo

ę

boko uzale

ż

niaj

ą

psychicznie.

Warto wiedzie

ć

,

ż

e nigdy nie jeste

ś

my w stanie przewidzie

ć

tre

ś

ci

prze

ż

y

ć

i gł

ę

boko

ś

ci halucynacji. Z koszmarnego snu mo

ż

emy si

ę

obudzi

ć

, koszmarnego filmu nie musimy ogl

ą

da

ć

do ko

ń

ca. Koszmarów

prze

ż

ywanych po halucynogenach w

ż

aden sposób przerwa

ć

nie mo

ż

na.

Trwaj

ą

.


ROZDZIAŁ V
pochodne opium


szaj

ą

l

ę

k i niepokój, obni

ż

aj

ą

temperatur

ę

, nieco zwalniaj

ą

oddech i czynno

ś

ci przewodu pokarmowego, rozlu

ź

niaj

ą

mi

ęś

nie ~

słowem - spowalniaj

ą

funkcjonowanie wszystkich układów w naszym

organizmie. Działanie tych substancji, tzn. utrzymywanie si

ę

ich

stałego poziomu we krwi, trwa kilka godzin. Wszystkie opłaty daj

ą

zale

ż

no

ść

fizyczn

ą

, przy czym zawsze wzrasta tolerancja na nie,

tote

ż

trzeba przyjmowa

ć

coraz wi

ę

ksze dawki i coraz cz

ęś

ciej, aby

uzyska

ć

ten sam efekt lub zapobiec wyst

ą

pieniu zespołu

abstynencyjnego. Opłaty stosowane w medycynie pod stał

ą

kontrol

ą

lekarza s

ą

lekami bezpiecznymi ł przynosz

ą

dobre efekty w

leczeniu. Niestety, zacz

ę

to ich u

ż

ywa

ć

równie

ż

jako

ś

rodka

odurzaj

ą

cego, zmieniaj

ą

cego

ś

wiadomo

ść

, słu

żą

cego rozrywce.

Powstał wielki podziemny rynek produkcji i dystrybucji tych
substancji. Wprawdzie uprawa i eksport odbywaj

ą

si

ę

pod nadzorem

Mi

ę

dzynarodowego Organu Kontroli Narkotyków ONZ, ale od ko

ń

ca

ubiegłego wieku rozwin

ą

ł si

ę

nielegalny rynek i działa do

dzisiaj. Nielegaln

ą

produkcj

ę

prowadzi si

ę

głównie w rejonie tzw.

Złotego Trójk

ą

ta (Birma, Laos, Tajlandia), a tak

ż

e Złotego

background image

Półksi

ęż

yca (Afganistan, Iran, Pakistan), w Meksyku, Libanie,

wreszcie w południowych republikach dawnego ZSRR. Jak ju

ż

wspomniano, opium produkuje si

ę

z zielonych makówek - z jednego

hektara maku mo

ż

na uzyska

ć

około 33 kg czystego opium. Samo opium

jest nie tylko narkotykiem. Jest równie

ż

surowcem do otrzymania

tak silnych narkotyków, jak morfina, heroina czy kodeina. Ci,
którzy narkotyzuj

ą

si

ę

opium, najcz

ęś

ciej pal

ą

go (odpowiednio

spreparowane kulki) w specjalnych opiumowych fajkach. l. Morfina
Morfin

ę

po raz pierwszy wyizolowano z opium na pocz

ą

tku XIX

wieku. Wyst

ę

puje w postaci białego proszku, tabletek lub płynu

w ampułkach. Przyjmowana jest doustnie, do

ż

ylnie, domi

ęś

niowo

oraz w inhalacji. Działa silnie przeciwbólowe i uspokajaj

ą

co (po

krótkim okresie euforii). 90

Daje silne uzale

ż

nienie fizyczne i psychiczne. Przedawkowanie

powoduje zaburzenia kr

ąż

eniowo-oddechowe, które mog

ą

by

ć

przyczyn

ą

ś

mierci.

Morfina jest od XIX wieku do dnia dzisiejszego jednym z leków
stosowanych w medycynie w walce z bólem. Ze wzgl

ę

du na wspomniane

du

ż

e zagro

ż

enie uzale

ż

nieniem, jej dystrybucja i podawanie s

ą

ś

ci

ś

le okre

ś

lone zarówno przepisami prawnymi, jak i wskazaniami

medycznymi. Stosowana jest przy przewlekłych bólach w stanach
terminalnych, a dora

ź

nie - wył

ą

cznie w przypadku bólów silnych

i bardzo silnych. Niweluje si

ę

ni

ą

cierpienie m.in. przy zawale

mi

ęś

nia sercowego, ci

ęż

kim urazie klatki piersiowej, uszkodzeniu

opłucnej lub oskrzeli, w przypadku bólów pooperacyjnych. Dawk

ę

dobiera si

ę

tak, aby zlikwidowa

ć

objaw, a nie spowodowa

ć

euforii.

Trzeba tu jednak wyra

ź

nie powiedzie

ć

,

ż

e do stosowania morfiny

i jej pochodnych jest wi

ę

cej przeciwwskaza

ń

medycznych ni

ż

wskaza

ń

.

W

ś

ród wskaza

ń

wymieni

ć

mo

ż

na: urazy głowy, stany drgawkowe,

zaburzenia układu oddechowego (astma, nie

ż

yt oskrzeli,

niewydolno

ść

oddechowa), niewydolno

ść

nerek i w

ą

troby, niedo-

czynno

ść

tarczycy, ostre zapalenie trzustki. Kobiecie w ci

ąż

y

morfin

ę

mo

ż

na podawa

ć

jedynie wówczas, gdy - zdaniem lekarzy -

korzy

ść

, jak

ą

przyniesie ona matce, przewa

ż

a nad potencjalnym

zagro

ż

eniem dla dziecka. Efekty uboczne stosowania morfiny s

ą

takie same jak przy
wszystkich opłatach. Pami

ę

tajmy o tym, kiedy zamierzamy

przyjmowa

ć

je na własn

ą

r

ę

k

ę

ju

ż

jako narkotyk.

Czasem fakt,

ż

e morfina jest lekiem, młodzi ludzie wykorzystuj

ą

jako argument za eksperymentowaniem z narkotykami. Zapominaj

ą

albo nie chc

ą

wiedzie

ć

,

ż

e jest lekiem niweluj

ą

cym jedynie objaw

silnego bólu i to tylko w wybranych chorobach. Jest lekiem, który
daje ulg

ę

w cierpieniu, ale nie leczy.

Je

ż

eli wi

ę

c kto

ś

ma zamiar zacz

ąć

przyjmowa

ć

opłaty dla

"wyleczenia bólu istnienia" ł znajduje sobie usprawiedliwienie
w tym,

ż

e cz

ęść

z nich to zalegalizowane leki - niech jeszcze raz

uwa

ż

nie przeczyta rozdział o uzale

ż

nieniu jako chorobie.

Stosowanie leków opiatowych poza kontrol

ą

i wskazaniami

lekarskimi grozi tym samym co u

ż

ywanie opiatów nielegalnych,

takich jak heroina.
91

2. Heroina
Jest to półsyntetyczny produkt wprowadzony do medycyny pod koniec
XIX wieku jako silny

ś

rodek przeciwbólowy, prze-ciwkaszlowy i

przeciwastmatyczny. Pocz

ą

tkowo nie wiedziano,

ż

e szybko i gł

ę

boko

uzale

ż

nia. Stosowano go nawet w leczeniu uzale

ż

nienia od morfiny!

Ale ju

ż

w latach dwudziestych heroina została wycofana z

medycyny, natomiast zacz

ę

ła rosn

ąć

jej popularno

ść

na rynku

background image

narkotycznym, gdzie "króluje" do dzi

ś

. Wytwarza si

ę

j

ą

nielegalnie, głównie w rejonach upraw maku opiumowego - w
Meksyku, na Bliskim Wschodzie, w rejonie Złotego Trójk

ą

ta, a

tak

ż

e Złotego Półksi

ęż

yca, sk

ą

d pochodzi około 70-80% heroiny

znajduj

ą

cej si

ę

na rynku europejskim. Heroin

ę

otrzymuje si

ę

w

procesach chemicznych z nieoczysz-czonej morfiny, a wi

ę

c surowcem

wyj

ś

ciowym jest opium. Brown sugar- heroina najmniej oczyszczona

- zawiera 15-40%

ś

rodka odurzaj

ą

cego i ma posta

ć

drobno

ż

wirowatego lub granu-Iowatego proszku w kolorze białawym,

szarawym b

ą

d

ź

ż

owo-br

ą

zowym. Dobrze oczyszczona jest białym

proszkiem, czasem z odcieniem be

ż

u - zawiera wtedy 60-95%

ś

rodka

odurzaj

ą

cego i kosztuje znacznie dro

ż

ej. W sprzeda

ż

y detalicznej

miesza si

ę

j

ą

z talkiem, cukrem, sod

ą

oczyszczon

ą

, m

ą

k

ą

itp.

Zapach heroiny jest lekko gorzkawy, wła

ś

ciwie trudny do

okre

ś

lenia. Palona heroina ma z kolei słodkawy zapach

"podpalonych starych opon". Wstrzykni

ę

cie heroiny powoduje

natychmiastowe intensywnie przyjemne samopoczucie, cz

ę

sto

granicz

ą

ce z eufori

ą

. Potem jest 2-6-godzinny okres pełnego

relaksu i odpr

ęż

enia poł

ą

czonego ze zoboj

ę

tnieniem. Intensywnie

przyjemne uczucie to doznanie, które daje zadowolenie, a zarazem
ulg

ę

i wiar

ę

we własne mo

ż

liwo

ś

ci intelektualne - odczuwa si

ę

to

na jawie - bez jakichkolwiek halucynacji lub wizji. Tak po prostu
jest. Po heroinie ma si

ę

wysokie mniemanie o sobie, ch

ęć

działania, by wykorzysta

ć

swoje mo

ż

liwo

ś

ci, poczucie siły

fizycznej.
Narkomani nazywaj

ą

ten stan błogostanem, ekstaz

ą

. Niestety,

ż

eby

go powieli

ć

, trzeba zwi

ę

ksza

ć

i dawki, i cz

ę

stotliwo

ść

ich

przyjmowania, bo tolerancja wzrasta bardzo szybko. Opisane
doznania s

ą

nieco mniej intensywne w przypadku inhalacji lub

palenia, ale utrzymuj

ą

si

ę

dłu

ż

ej. 92


Heroina bardzo szybko uzale

ż

nia fizycznie i psychicznie. Przy

systematycznym jej stosowaniu mog

ą

wyst

ę

powa

ć

nud-no

ś

ci,

zaburzenia oddechu, zakłócenia pracy serca i układu kr

ąż

enia,

czasem podwy

ż

szona temperatura. Nieprzy jecie w odpowiednim

czasie nast

ę

pnej dawki powoduje obni

ż

enie nastroju, zmniejszenie

aktywno

ś

ci i zupełny spadek zainteresowa

ń

. Do tego doł

ą

czy

ć

mog

ą

objawy fizyczne, objawy zespołu abstynen-cyjnego - bóle i zawroty
głowy, uczucie duszno

ś

ci, zlewne poty, bóle brzucha, biegunka i

bardzo silne bóle mi

ęś

niowo-stawowe. S

ą

one trudne do zniesienia,

a mo

ż

na je przerwa

ć

bardzo szybko - po prostu przyj

ąć

nast

ę

pn

ą

dawk

ę

heroiny. I cz

ę

sto jest tak,

ż

e ju

ż

dawno przestało si

ę

pali

ć

heroin

ę

, by osi

ą

gn

ąć

ekstaz

ę

. Pali si

ę

po to, by móc

funkcjonowa

ć

, by stłumi

ć

narastaj

ą

ce dolegliwo

ś

ci, tym bardziej

ż

e narasta niepokój i l

ę

k, pojawia si

ę

bezsenno

ść

.

Wyst

ą

pienie objawów abstynencyjnych cz

ę

sto jest pierwszym

sygnałem dla rodziców czy bliskich,

ż

e dzieje si

ę

co

ś

złego. Bywa

te

ż

tak,

ż

e młody człowiek, zm

ę

czony ci

ą

głym organizowaniem "kasy

na towar" lub zdobywaniem towaru, sam informuje swoich bliskich
o problemie. I wtedy zaczyna si

ę

"szukanie pomocy". S

ą

to bardzo

cz

ę

sto własne koncepcje, oparte na intuicji, "zdrowym rozs

ą

dku"

czy wreszcie zasłyszanych "dobrych radach".
Niestety, takie koncepcje nie maj

ą

nic wspólnego z prawdziw

ą

wiedz

ą

. Zdarza si

ę

niejednokrotnie,

ż

e rodzice przyprowadzaj

ą

do

poradni 22-25-letniego "dzieciaka", który wła

ś

nie wczoraj

"przyznał si

ę

,

ż

e od pół roku bierze", i

żą

daj

ą

np.

natychmiastowego podania mu leków. Nawet nie pozwalaj

ą

na rozmow

ę

z tym dorosłym człowiekiem, sam na sam. Oni "s

ą

rodzicami i musz

ą

wiedzie

ć

wszystko" - teraz, natychmiast. "Przecie

ż

on bierze

tylko pół roku", wi

ę

c "troch

ę

lekarstw, silnej woli - przecie

ż

to proste". Informacj

ę

,

ż

e proces leczenia po odtruciu na

background image

oddziale de-toksykacyjnym b

ę

dzie trwał par

ę

miesi

ę

cy, kwituj

ą

słowami: "tu nie chc

ą

nam pomóc". S

ą

tak bardzo przej

ę

ci swoim

problemem,

ż

e nie słysz

ą

nic z tego, co si

ę

do nich mówi. Maj

ą

własn

ą

koncepcj

ę

, która ich całkowicie pochłania. Tacy rodzice

wymagaj

ą

intensywnej pomocy, ale o tym było ju

ż

wcze

ś

niej.

Pacjenci zgłaszaj

ą

si

ę

na ogół do poradni po kilku miesi

ą

cach

palenia heroiny. Ale z reguły nie jest to ich pierwszy narkotyk.
Najcz

ęś

ciej brown pojawia si

ę

po kilku latach intensywnego brania

innych

ś

rodków, gdy uzale

ż

nienie psychiczne jest 93


ju

ż

faktem. W

ś

ród owych

ś

rodków prym wiedzie marihuana a ostatnio

coraz cz

ęś

ciej skun. : Brown sugar - heroina do palenia - w

ostatnich czasach zdominowała rynek narkotyczny w Warszawie.
Pierwsi pacjenci - wytrawni niegdy

ś

palacze "mary

ś

ki" - trafili

do naszej poradni we wrze

ś

niu 1996 roku (brown sugar pokazała si

ę

na rynku w lutym-kwietniu 1996) i do ko

ń

ca roku zostało

zarejestrowanych 20 pacjentów uzale

ż

nionych od tego

ś

rodka. W dwa

lata pó

ź

niej, po analogicznym okresie (l wrze

ś

nia -31 grudnia

1998) zarejestrowano ju

ż

ponad 400 pacjentów z tym samym

uzale

ż

nieniem.

Ś

wiadczy to niew

ą

tpliwie o randze problemu i jego

narastaniu. Szkoda,

ż

e ci, którzy mog

ą

podejmowa

ć

decyzje, tego

nie widz

ą

, a mo

ż

e nie chc

ą

widzie

ć

. I jeszcze jedno - przy takim

wzro

ś

cie liczby pacjentów uzale

ż

nionych od heroiny liczba łó

ż

ek

detoksykacyjnych dla narkomanów w Warszawie jest od 20 lat stała.
Si

ę

ga "a

ż

" 20 łó

ż

ek. Pozostawimy to bez komentarza. 3. "Kompot"

"Kompot", czyli mieszanina morfiny, heroiny i odczynników
u

ż

ywanych do uzyskania tych opiatów ze słomy makowej, jest

narkotykiem specyficznie polskim. To domoro

ś

li polscy chemicy,

t

ę

skni

ą

cy w okresie "dzieci kwiatów" za niedost

ę

pnymi wówczas

drugami, pokazali,

ż

e "Polak potrafi". Sami, w domowych

warunkach, uruchomili produkcj

ę

. Przez wiele lat (do ko

ń

ca lat

osiemdziesi

ą

tych) był to praktycznie jedyny, szeroko dost

ę

pny

narkotyk w Polsce. Ze wzgl

ę

du jednak na wygl

ą

d i sposób

przyjmowania (zastrzyki do

ż

ylne) nie wszyscy spragnieni

narkotyków decydowali si

ę

na eksperymentowanie. To wła

ś

nie

"kompot" stworzył pokutuj

ą

cy do dzi

ś

sztandarowy obraz narkomana

- tzw.

ć

puna, kojarzonego ze strzykawk

ą

, makówk

ą

, bezdomno

ś

ci

ą

,

melin

ą

i bajziem, a w pó

ź

niejszych latach - z HIV/AIDS. Od

momentu, gdy na polskim rynku zacz

ę

ły pojawia

ć

si

ę

prawdziwe

narkotyki o atrakcyjnym wygl

ą

dzie oraz bezpiecznym i "eleganckim"

sposobie przyjmowania, "kompot", szczególnie w Warszawie,
przestał by

ć

numerem l. 94


W połowie lat dziewi

ęć

dziesi

ą

tych wydawało si

ę

,

ż

e

ś

rodek ten

przejdzie do historii. Na terenie Warszawy królowała wtedy
amfetamina, wspierana przez kanabinole, zacz

ą

ł si

ę

te

ż

pojawia

ć

skun. Nie znano jeszcze heroiny do palenia, nazwa brown sugar nic
nie mówiła.
Ludzie uzale

ż

nieni od "kompotu" trafiali coraz rzadziej do

lecznictwa ambulatoryjnego - cz

ęść

z nich zabrało AIDS, cz

ęść

weszła do programów metadonowych w ramach likwidacji szkód
spowodowanych przez narkotyki, cz

ęść

podj

ę

ła długoterminowe

leczenie rehabilitacyjne w o

ś

rodkach. Nowy narkoman po "kompot"

nie si

ę

gał. Pod koniec 1998 roku "kompot" jednak wrócił. Wrócił

jako
efekt epidemii brown sugar. Coraz wi

ę

cej młodych ludzi, którzy

2-3 lata "palili tylko brouma", dzi

ś

w wyniku braku

ś

rodków

finansowych na "br

ą

z", przyjmuje "kompot". Kiedy

ś

od "kompotu"

si

ę

zaczynało i na "kompocie" si

ę

ko

ń

czyło. Młodzi ludzie,

pogardzaj

ą

cy teraz do

ż

ylnymi narkomanami -"

ć

punami", ale

eksperymentuj

ą

cy z "traw

ą

", pal

ą

cy "zioło", nie zdaj

ą

sobie

background image

sprawy z tego,

ż

e s

ą

na najlepszej drodze do "kompotu".

Powstaj

ą

ce obecnie pokolenie "kompociarzy" zaczynało od "trawy"

i brzydziło si

ę

wtedy "kompotem". Nawet gdy doszło ju

ż

do browna,

czuło si

ę

inne, lepsze od "

ć

punów" -"ja tylko pal

ę

, ja nie bior

ę

do

ż

ylnie, ja nigdy do

ż

ylnie nie wezm

ę

". Czas poka

ż

e, jak b

ę

dzie

dalej. "Kompot" jest produkowany ze słomy makowej, traktowanej
według ustalonej procedury ró

ż

nymi substancjami chemicznymi, w

tym rozpuszczalnikami organicznymi. Otrzymywany wywar jest słabo
oczyszczony, zawiera - w zale

ż

no

ś

ci od producenta - około 30-40%

morfiny, tyle samo heroiny, reszt

ę

stanowi

ą

substancje powstałe

z odczynników u

ż

ywanych do produkcji. "Kompot" jest produktem

polskim i polski "kompociarz" -"

ć

pun" - ró

ż

nił si

ę

od

europejskiego heroinisty.
Substancje u

ż

ywane do produkcji s

ą

bardzo toksyczne,

zwłaszcza dla narz

ą

dów mi

ąż

szowych. Niejednokrotnie zdarza si

ę

wi

ę

c,

ż

e to wła

ś

nie niewydolno

ść

tych narz

ą

dów - stan fizyczny

pacjenta - przyspiesza

ś

mier

ć

. "Kompot" jest sprzedawany w

strzykawkach (w ka

ż

dej chwili gotowy do podania), a strzykawki

napełnia si

ę

prosto z gara, w którym "kompot" był przygotowany.

95

Trudno w tej sytuacji mówi

ć

o aseptyce, cho

ć

s

ą

narkomani którzy

"bior

ą

w

ż

ę

" tylko własn

ą

produkcj

ę

i zawsze czyst

ą

now

ą

igł

ą

,

dezynfekuj

ą

c miejsce wkłucia - ale s

ą

to bardzo rzadkie

przypadki. Zdarzaj

ą

si

ę

te

ż

tacy, którzy kupiony w strzykawce

"kompot" podgrzewaj

ą

,

ż

eby zniszczy

ć

wirusa HIV. To jednak

równie

ż

wyj

ą

tki. Wi

ę

kszo

ść

na takie sprawy nie zwraca uwagi i

wstrzykuje sobie, "byle szybciej działało". Korzystanie z ju

ż

u

ż

ywanego sprz

ę

tu grozi nie tylko zaka

ż

eniem si

ę

HIV/AIDS. Grozi

równie

ż

-a kto wie, czy to nie jest gorsze - zaka

ż

eniem si

ę

wirusem typu C (HCV), który wywołuje zapalenie w

ą

troby i jej

uszkodzenie. Trudno nie wspomnie

ć

te

ż

o tym,

ż

e podawanie

"kompotu" drog

ą

do

ż

yln

ą

niszczy

ż

yły - wymaga szukania coraz to

nowych miejsc do nakłuwania, a takie wkłucia nios

ą

za sob

ą

infekcje bakteryjne nie tylko

ż

ył, ale i otaczaj

ą

cej je tkanki

podskórnej. Była kiedy

ś

w poradni 16-letnia pacjentka, która

bior

ą

c do

ż

ylnie "kompot" z amfetamin

ą

, wprowadziła sobie

dodatkowo gronkowca złocistego, który wywołał u niej zapalenie
mi

ęś

nia sercowego. Po wielotygodniowym leczeniu szpitalnym udało

si

ę

uratowa

ć

jej

ż

ycie, niestety wróciła do narkotyków. Potem

podj

ę

ła kolejn

ą

prób

ę

leczenia. Niestety, nie wiem, co si

ę

teraz

z ni

ą

dzieje. "Kompot" podawany do

ż

ylnie cz

ę

sto bywa ł

ą

czony me

tylko z amfetamin

ą

, ale równie

ż

z innymi

ś

rodkami - z

benzodiazepi-nami czy barbituranami. Takie mieszanki stwarzaj

ą

olbrzymie niebezpiecze

ń

stwo przedawkowania, co cz

ę

sto prowadzi

do

ś

mierci. "Kompociarz" to ten narkoman, którego wida

ć

na

dworcach i w pasa

ż

ach. Coraz cz

ęś

ciej równie

ż

to ten narkoman,

który kilka lat temu zaczynał od "trawy". Mijaj

ą

c go, pomy

ś

l,

ż

e

zaczynał po to, "

ż

eby było fajnie".


ROZDZ/AŁ VI
Skuny
Skuny, narkotyki na bazie marihuany, s

ą

szalenie rozpowszechnione

w

ś

ród młodzie

ż

y. Pali je si

ę

pod hasłem "marihuana", "zioło",

ewentualnie "mocniejsza holenderska marihuana". Młodzi ludzie
najcz

ęś

ciej nie maj

ą

poj

ę

cia o tym, co przyjmuj

ą

, z czym naprawd

ę

si

ę

stykaj

ą

.

Skuny powstały zgodnie z "prawem rynku" - dostarczy

ć

towar ze

wszech miar atrakcyjny, a co za tym idzie, szybko i skutecznie
uzale

ż

niaj

ą

cy. Towar, który w obiegowej opinii jest "mi

ę

kki i

nieszkodliwy". Czasami młody człowiek ma

ś

wiadomo

ść

,

ż

e jednak

background image

co

ś

jest

nie tak, wie,

ż

e "tam jest jaka

ś

chemia", ale na tym jego wiedza

si

ę

ko

ń

czy.

Czym

ż

e wi

ę

c s

ą

skuny?

Skuny to narkotyki, w których obok podstawowego składnika, czyli
marihuany, znajduj

ą

si

ę

inne substancje psychoaktyw-ne dost

ę

pne

na rynku - amfetamina i jej pochodne,

ś

rodki halucynogenne i

substancje lotne. Do "krajanki" z li

ś

ci konopi dodawana mo

ż

e by

ć

"krajanka" z li

ś

ci rosn

ą

cych w naszym kraju ro

ś

lin truj

ą

cych,

maj

ą

cych "przy okazji" działanie halucynogenne, takich jak bielu

ń

czy lulek. Bywaj

ą

skuny, w których znale

źć

mo

ż

na

ś

ladowe, ale ju

ż

uzale

ż

niaj

ą

ce fizycznie ilo

ś

ci brown su-gar. Mo

ż

e by

ć

chyba

wszystko, poza kokain

ą

i grzybami. Nigdy nie wiadomo, na jaki

zestaw narkotyków si

ę

trafi, nigdy nie wiadomo, ile w skunie

naprawd

ę

ich jest. Skun daje psychiczne i fizyczne powikłania

zwi

ą

zane ze wszystkimi wymienionymi narkotykami. Daje "zej

ś

cia"

i psychozy po-amfetaminowe, daje nawracaj

ą

ce flash backi - jak

po LSD. Pojawiaj

ą

si

ę

zaburzenia nastroju i faz snu, zaburzenia

łaknienia, 97
7. Narkotyki w Polsce


problemy z pami

ę

ci

ą

i koncentracj

ą

uwagi. Wyst

ę

puj

ą

objawy

zatrucia bieluniem. Zdarzaj

ą

si

ę

fizyczne objawy abstynencvi ne,

charakterystyczne dla opiatów. A przecie

ż

to "zioło". Komu

zaszkodziło "zioło"? Jednak wbrew obiegowym opiniom - jest ono
jednym z najgro

ź

niei-szych narkotyków dost

ę

pnych w Polsce.


ROZDZIAŁ VII
Leki
Leki s

ą

substancjami chemicznymi i powinny by

ć

stosowane jedynie

pod kontrol

ą

lekarza i z jego zalecenia, gdy

ż

trzeba zna

ć

ich

budow

ę

, mechanizm działania i wpływ na organizm. Wielu pacjentów

bierze je jednak "na własn

ą

r

ę

k

ę

", czyni

ą

c sobie wi

ę

cej krzywdy

ni

ż

dobra. Wynika to st

ą

d,

ż

e jako pacjenci oceniamy lek na

podstawie jego działania na przykry, uci

ąż

liwy dla nas objaw. Im

szybciej i łatwiej lek usuwa objaw, tym w ocenie pacjenta jest
lepszy, skuteczniejszy i tym ch

ę

tniej si

ę

po niego si

ę

ga.

Niestety, leki, o których b

ę

dzie mowa, usuwaj

ą

wprawdzie objawy,

ale nie likwiduj

ą

ich przyczyny. A poniewa

ż

przyczyna nadal

istnieje, nadal b

ę

d

ą

wyst

ę

powały przykre objawy. Dlatego wła

ś

nie

o przyjmowanych lekach powinien zawsze decydowa

ć

lekarz, który

zastosuje leczenie przyczynowe. Wielu pacjentów za

ż

ywa jaki

ś

lek,

kieruj

ą

c si

ę

informacjami z plakatów reklamowych lub poleceniem

znajomych - "bo komu

ś

kiedy

ś

pomógł"... Cz

ę

sto pacjent przychodzi

do lekarza po konkretny lek, o którym "tyle dobrego słyszał", a
nie po porad

ę

. I z du

ż

ym trudem udaje si

ę

go przekona

ć

,

ż

e ów lek

nie tylko nie jest dla niego dobry, ale wr

ę

cz szkodliwy. Utarło

si

ę

równie

ż

mniemanie,

ż

e leki wypisywane przez psychiatr

ę

lub

leki "na uspokojenie" to "psychotropy", czyli leki stosowane w
ci

ęż

kich zaburzeniach psychicznych. I tak do jednego worka wrzuca

si

ę

neuroleptyk!, leki prze-ciwdepresyjne i np. benzodiazepiny.

Neuroleptyk! i antydepre-santy nie daj

ą

uzale

ż

nienia, natomiast

benzodiazepiny, zwłaszcza stosowane bez kontroli lekarskiej,
uzale

ż

niaj

ą

bardzo szybko - tak fizycznie, jak i psychicznie. 99


Wiele osób uzale

ż

nionych od narkotyków za

ż

ywa leki uspokajaj

ą

ce,

nasenne lub przeciwbólowe w okresach

ś

wiadomej abstynencji od

narkotyku lub zamiast narkotyku. Sporo osób jest uzale

ż

nionych

od leków, cho

ć

nigdy nie u

ż

ywały narkotyków, a pierwsze leki

uspokajaj

ą

ce przepisywał im lekarz - pó

ź

niej traciły kontrol

ę

nad

background image

ich przyjmowaniem i same "organizowały" sobie recepty. l.
Barbiturany
W 1903 roku został wykryty kwas barbiturowy, a jego pochodne -
barbiturany - zostały wprowadzone jako leki

ś

wietnie działaj

ą

ce

w bezsenno

ś

ci i nadpobudliwo

ś

ci. Ju

ż

po kilku latach zauwa

ż

ono

objawy uzale

ż

nienia fizycznego od barbituranów, ale dopiero w

latach pi

ęć

dziesi

ą

tych uznano barbiturany za leki daj

ą

ce

uzale

ż

nienie. W tym czasie osoby za

ż

ywaj

ą

ce amfetamin

ę

zauwa

ż

yły,

ż

e barbiturany łagodz

ą

skutki jej działania i pozwalaj

ą

szybciej

wróci

ć

"do normy". Osoby za

ż

ywaj

ą

ce heroin

ę

odkryły,

ż

e z

powodzeniem j

ą

zast

ę

puj

ą

. Dealerzy zacz

ę

li wtedy dodawa

ć

barbiturany do opiatów, by zyska

ć

ta

ń

szy produkt, a do amfetaminy-

by zmniejszy

ć

jej negatywny wpływ. Nast

ą

pił wzrost niemedycz-

nego stosowania barbituranów przez młodych ludzi. W latach
sze

ść

dziesi

ą

tych wielu narkomanów uzale

ż

nionych od opiatów

wstrzykiwało sobie barbiturany do

ż

ylnie, wielu z nich zmarło z

przedawkowania. W latach siedemdziesi

ą

tych spadła liczba osób

za

ż

ywaj

ą

cych barbiturany, rozpowszechniła si

ę

bowiem inna grupa

leków - benzodiazepiny, które uwa

ż

ane były za znacznie

"bezpieczniejsze" - niestety, one równie

ż

szybko i skutecznie

uzale

ż

niaj

ą

. Małe dawki barbituranów daj

ą

- poza działaniem

nasennym - poczucie uspokojenia, wyciszenia, wyrównania nastroju.
Bardzo szybko jednak wzrasta na nie tolerancja i dawki trzeba
zwi

ę

ksza

ć

, by nie wyst

ą

piły przykre dolegliwo

ś

ci fizyczne.

Zwi

ę

kszenie dawek stanowi zagro

ż

enie dla układu oddechowego, a

w konsekwencji - dla

ż

ycia. Łagodne zatrucie barbituranami

powoduje rozchwianie emocjonalne, nieprecyzyjno

ść

ruchów,

niewyra

ź

n

ą

mow

ę

, oczopl

ą

s, a czasem - wysypk

ę

na skórze. Wi

ę

ksze

dawki poci

ą

gaj

ą

za sob

ą

100

depresj

ę

układu oddechowego, zaburzenie układu kr

ąż

enia,

uszkodzenia nerek.
Przewlekłe przyjmowanie barbituranów prowadzi do zaburze

ń

emocjonalnych nastroju, do cz

ę

stych wybuchów niekontrolowanej

agresji. Gwałtowne odstawienie barbituranów mo

ż

e spowodowa

ć

bezsenno

ść

, dolegliwo

ś

ci

ż

ą

dkowe, dreszcze, zaburzenie

kr

ąż

enia, wysok

ą

temperatur

ę

. Mo

ż

e równie

ż

pojawi

ć

si

ę

l

ę

k,

halucynacje, urojenia oraz trudne do opanowania drgawki
zagra

ż

aj

ą

ce

ż

yciu.

Barbiturany, jak wszystkie leki uspokajaj

ą

ce, leki nasenne i

przeciwbólowe leki opiatowe, daj

ą

uzale

ż

nienie fizyczne i

odstawienie ich powinno odbywa

ć

si

ę

tylko pod całodobow

ą

kontrol

ą

lekarsk

ą

i tylko na oddziale szpitalnym. 2. Benzodiazepiny

Benzodiazepiny to grupa leków, które od lat sze

ść

dziesi

ą

tych

zrobiły błyskawiczn

ą

karier

ę

. Działaj

ą

przeciwl

ę

kowo,

uspokajaj

ą

co, przeciwdrgawkowo - ułatwiaj

ą

zasypianie, obni

ż

aj

ą

napi

ę

cie mi

ęś

ni szkieletowych, daj

ą

poczucie wewn

ę

trznego luzu

i spokoju. Niestety, bardzo szybko uzale

ż

niaj

ą

, tote

ż

powinny by

ć

stosowane pod

ś

cisł

ą

kontrol

ą

lekarsk

ą

. Zdarza si

ę

jednak,

ż

e

rezultatem zbyt du

ż

ych dawek i zbyt długiego stosowania s

ą

objawy

zatrucia - pojawia si

ę

wtedy nadmierna senno

ść

, spowolnienie,

uczucie zm

ę

czenia, czasem obni

ż

enie ci

ś

nienia krwi i zaburzenia

libido. Rzecz paradoksalna,

ż

e niekiedy wyst

ę

puj

ą

bezsenno

ść

i

pobudzenie poł

ą

czone z du

ż

ym niepokojem. Ostre przedawkowanie

sygnalizuj

ą

: senno

ść

, spowolnienie psychoruchowe, apatia,

nudno

ś

ci, bóle głowy i zaburzenia pami

ę

ci.

Nagłe odstawienie, zwłaszcza po dłu

ż

szym stosowaniu, mo

ż

e

spowodowa

ć

napady drgawkowe typu padaczkowego, stan podniecenia

z zaburzeniami

ś

wiadomo

ś

ci, zespoły zaburze

ń

psychicznych i

psychotycznych, zaburzenie widzenia. Mog

ą

te

ż

wyst

ą

pi

ć

łagodniejsze objawy abstynencyjne, które niekiedy trudno odró

ż

ni

ć

od objawów leczonych zaburze

ń

, np. nasilenie niepokoju lub l

ę

ku,

background image

bezsenno

ść

, nudno

ś

ci, dr

ż

enie mi

ęś

niowe i wzmo

ż

one napi

ę

cie

mi

ęś

niowe czy zlewne poty. Objawy abstynencyjne wyst

ę

puj

ą

na ogół

w ci

ą

gu tygodnia od chwili odsta-


101




si

ę

odbywa

ć

pod nadzorem lekarskim i powinna mu towarzyszy

ć

psychoterapia. Długotrwałe, niekontrolowane przyjmowanie
benzodiazepin powoduje zaburzenie koncentracji i pami

ę

ci,

zm

ę

czenie, apati

ę

, depresj

ę

, wahni

ę

cia nastroju, niezdarno

ść

,

która prowadzi do łatwiejszego ulegania wypadkom. Osobny problem
stanowi

ą

kierowcy, którzy bior

ą

ten lek i prowadz

ą

samochody,

poniewa

ż

benzodiazepiny mog

ą

da

ć

objawy uzale

ż

nienia fizycznego

ju

ż

po 6-8 tygodniach stosowania. Narkomani "zaopatruj

ą

si

ę

" w

benzodiazepiny na czarnym rynku i za

ż

ywaj

ą

je b

ą

d

ź

dla

osi

ą

gni

ę

cia "haju", b

ą

d

ź

dla zmniejszenia niepo

żą

danych efektów

działania przyj

ę

tego wcze

ś

niej narkotyku, b

ą

d

ź

dla zapewnienia

sobie odpoczynku lub snu, b

ą

d

ź

wreszcie dla wzmocnienia działania

opiatów, głównie heroiny. Stosuj

ą

na ogół dawki 20-30 razy

wi

ę

ksze, ni

ż

zaleca producent. Benzodiazepiny lub recepty na nie

to "dobry towar" na rynku narkotycznym. 3. Przeciwbólowe leki
opiatowe
Inn

ą

grup

ę

leków uzale

ż

niaj

ą

cych tworz

ą

leki przeciwbólowe, które

zawieraj

ą

w swoim składzie opiaty. Leki te, podawane narkomanom

w okresie detoksykacji, by zmniejszy

ć

ich dolegliwo

ś

ci, staj

ą

si

ę

ś

rodkiem, który bierze si

ę

ź

niej zamiast narkotyku. wienia leku

i trwaj

ą

nawet ponad 2 tygodnie. Dlatego odstawienie powinno

Zdarza si

ę

,

ż

e pierwsz

ą

dawk

ę

opiatów zaleca lekarz w celu

złagodzenia bólów, np. pooperacyjnych. I dopóki dawki s

ą

kontrolowane przez lekarza, nie musi doj

ść

do uzale

ż

nienia. Bywa

jednak,

ż

e w obawie przed nim lekarz, mimo wskaza

ń

, ogranicza

podawanie tych leków. Na szcz

ęś

cie nie jest to cz

ę

ste.


CZ

ĘŚĆ

III

l CO DALEJ? GDZIE SZUKA

Ć

POMOCY



Zadaj

ą

c sobie pytanie: "i co dalej", musimy pami

ę

ta

ć

,

ż

e w

przypadku ka

ż

dej choroby lepiej jest zapobiega

ć

ni

ż

leczy

ć

. Temu,

ż

e narkotyki s

ą

obecne w

ś

wiecie i w Polsce, zaprzeczy

ć

si

ę

nie

da. Nie jeste

ś

my te

ż

w stanie zapobiec ich braniu. Zawsze znajd

ą

si

ę

ludzie, którzy po nie si

ę

gn

ą

. Có

ż

wi

ę

c mo

ż

emy zrobi

ć

?

Na pewno mo

ż

emy zrobi

ć

wiele, aby tych osób było jak najmniej.

Takiemu celowi słu

żą

szeroko poj

ę

te programy profilaktyczne,

programy nastawione nie tylko na zapobieganie uzale

ż

nieniom, ale

równie

ż

na kształtowanie tzw. zdrowego stylu

ż

ycia. Dzi

ę

ki owym

programom młody człowiek ma szans

ę

zdobycia pełnej wiedzy o sobie

i

ś

wiecie oraz efektywnego wykorzystania tej wiedzy. Ma szans

ę

nauczy

ć

si

ę

, jak osi

ą

ga

ć

zadowolenie z własnej aktywno

ś

ci w

ś

wiecie zewn

ę

trznym, jak poznawa

ć

własne realne mo

ż

liwo

ś

ci, jak -

adekwatnie do swych potrzeb -sp

ę

dza

ć

wolny czas. Jednak

równolegle do tych programów powinny istnie

ć

takie miejsca, w

których mógłby on rozwija

ć

swoje zainteresowania. Wydaje si

ę

tak

ż

e rzecz

ą

bardzo istotn

ą

u

ś

wiadomienie młodzie

ż

y, czym

naprawd

ę

jest wolno

ść

. Warto, by wiedziała,

ż

e pewne zakazy i

nakazy - zarówno formułowane w prawie, jak i innych zbiorach
przepisów (np. statut szkoły) - nie słu

żą

ograniczeniu naszej

wolno

ś

ci, lecz wr

ę

cz przeciwnie - zapewniaj

ą

j

ą

. S

ą

cz

ę

sto jej

background image

gwarantem. Młodzie

ż

musi mie

ć

dost

ę

p do pełnej, rzetelnej wiedzy

o

ś

rodkach psychoaktywnych. Wiedzy, któr

ą

mogłaby konfrontowa

ć

z szerzonymi mitami na temat narkotyków. Musi te

ż

mie

ć

szans

ę

na

stworzenie mody na niebranie. 105

Je

ż

eli nie zwrócimy uwagi na wymienione zagadnienia, przegramy

z mitami. Przegramy z dealerami. Trzeba ponadto zwróci

ć

uwag

ę

na

sytuacj

ę

, jak

ą

obserwujemy obecnie. Brak

ś

rodków na leczenie,

brak adekwatnej liczby miejsc na oddziałach detoksykacyjnych oraz
w o

ś

rodkach terapeutycznych bardzo ogranicza mo

ż

liwo

ś

ci uzyskania

przez młodych narkomanów szybkiej pomocy, a tym samym sprzyja
wikłaniu ich w chorob

ę

. Musz

ą

bra

ć

dalej. Musz

ą

nadal nielegalnie

kupowa

ć

narkotyki. Musz

ą

wszelkimi sposobami zdobywa

ć

ś

rodki na

ich zakup. Nie tylko sama narkomania mo

ż

e by

ć

kryminogenna, ale

tak

ż

e nieleczenie jej z braku odpowiednich placówek. Nie mnó

ż

my

i nie powielajmy mitów, które ju

ż

zrobiły wystarczaj

ą

co du

ż

o

szkody, jak np. lansowany przez niektóre

ś

rodowiska mit

nieszkodliwej marihuany i d

ąż

enie do jej legalizacji. Trzeba

pami

ę

ta

ć

,

ż

e mamy ju

ż

w Polsce dwa legalne

ś

rodki psychoaktywne -

alkohol i papierosy. Cały czas borykamy si

ę

z nimi. W przypadku

alkoholu i papierosów obserwujemy nieskuteczno

ść

prawa, nagminne

jego łamanie bez

ż

adnych konsekwencji. Teoretycznie, zgodnie z

przepisami, osobie poni

ż

ej 18. roku

ż

ycia nie wolno sprzedawa

ć

tych

ś

rodków. A jak jest - sami widzimy. Nikt nie odbiera

sprzedawcom koncesji, nikt nie stawia ich przed kolegium za
łamanie ustawy. Im człowiek jest młodszy, tym wi

ę

ksze

spustoszenie czyni

ą

w jego ciele i psychice

ś

rodki psychoaktywne

- przepisy prawne maj

ą

dzieci przed tym chroni

ć

, ale nie s

ą

przestrzegane, jak gdyby stanowiło to cnot

ę

. A naprawd

ę

chodzi

o łatwy zarobek. Przy legalizacji jakiegokolwiek narkotyku byłoby
tak samo. Zwolennicy legalizacji twierdz

ą

,

ż

e "zakazany owoc

kusi". Ten owoc - zalegalizowany - te

ż

by kusił. Inicjacja

narkotykowa odbywa si

ę

najcz

ęś

ciej mi

ę

dzy 13. a 15. rokiem

ż

ycia,

czyli w okresie obwarowanym ju

ż

zakazem dotycz

ą

cym papierosów i

alkoholu. Z marihuan

ą

byłoby identycznie, tyle

ż

e stworzyłoby

dodatkow

ą

mo

ż

liwo

ść

dostarczania "małolatom" towaru, a

sprzedawcom - uzyskiwania lepszego zarobku. Nie jeste

ś

my krajem

gotowym na takie pomysły.
Rozwój narkomanii w naszym kraju trwa.
W niespełna dziesi

ęć

lat osi

ą

gn

ę

li

ś

my poziom narkomanii, na jaki

w Europie "czekano" dwadzie

ś

cia - trzydzie

ś

ci lat. W przypadku

brown sugar Warszawa dogoniła Zachód w ci

ą

gu zaledwie czterech

lat. 106

Liczba osób uzale

ż

nionych od brown sugar nadal ro

ś

nie w soo-sób

przera

ż

aj

ą

cy.

Tak naprawd

ę

nie wiadomo, ile jest w Polsce, szczególnie w du

ż

ych

aglomeracjach, osób uzale

ż

nionych od narkotyków. Wszelkie

statystyki to tylko wierzchołek góry lodowej. Pokazuj

ą

bowiem

jedynie t

ę

grup

ę

chorych, która zgłasza si

ę

do leczenia. Na pewno

ci, których jeszcze nie wykazuj

ą

statystyki, zgłosz

ą

si

ę

niedługo. Je

ż

eli nie zostanie rozszerzona baza leczenia

narkomanów, wielu z nich pomocy nie uzyska, po prostu zabraknie
miejsc i terminów. O konsekwencjach takiego stanu rzeczy nikogo
nie trzeba chyba przekonywa

ć

.

Dziesi

ęć

lat temu nikt nie był w stanie przewidzie

ć

skali

zjawiska i skali zagro

ż

e

ń

st

ą

d płyn

ą

cych. Dzi

ś

te

ż

nikt nie jest

w stanie oceni

ć

, co b

ę

dzie dalej. Jedno jest pewne - je

ż

eli nadal

tak b

ę

dzie wygl

ą

dał rozwój sytuacji jak do tej pory, scenariusz

b

ę

dzie naprawd

ę

czarny. Osoba uzale

ż

niona i jej rodzina mog

ą

znale

źć

pomoc w placówkach zajmuj

ą

cych si

ę

leczeniem uzale

ż

nie

ń

.

background image

Nie dysponujemy adresami takich placówek w całej Polsce, ale w
Warszawie jest Biuro ds. Narkomanii i tam telefonicznie mo

ż

na

otrzyma

ć

informacje o poradniach i punktach konsultacyjnych w

poszczególnych rejonach kraju: • Biuro ds. Narkomanii Warszawa,
ul. Dereniowa 52/54 tel. (0-22) 641-15-01, 641-15-65 Mo

ż

na

równie

ż

otrzyma

ć

adres i numer telefonu placówki konsultacyjnej

lub poradni w rejonowych poradniach zdrowia psychicznego na
terenie całego kraju. Odpowiedni

ą

informacj

ą

słu

ż

y ponadto

infolinia "Pogotowia Makowego" - 0-800-20-117. W Warszawie
leczenie osób uzale

ż

nionych powy

ż

ej 18. roku

ż

ycia prowadzi:

• Poradnia Uzale

ż

nie

ń

przy ul. Dzielnej 7

tel. 831-78-43
od poniedziałku do pi

ą

tku w godz. S^-IS00 Dzieci i młodzie

ż

mog

ą

otrzyma

ć

pomoc w: • Poradni Uzale

ż

nie

ń

przy Poradni Zdrowia

Psychicznego
dla Dzieci i Młodzie

ż

y, ul. Dzielna 7

tel. 831-19-20 od poniedziałku do pi

ą

tku w godz. S^-ró^

107

Leczeniem ambulatoryjnym bez ograniczenia wieku zajmuj

ą

si

ę

: •

Poradnia Profilaktyki i Terapii Uzale

ż

nie

ń

"MONAR"

przy ul. Powsta

ń

ców Wielkopolskich 17

tel. 823-65-31, 823-65-32
od poniedziałku do pi

ą

tku w godz. lO00-!?00

Numer 823-65-31 jest równie

ż

telefonem zaufania

• Punkt Konsultacyjny "MONAR" przy ul. Ho

ż

ej 57

tel. 621-13-59
od poniedziałku do pi

ą

tku w godz. lO00-^00

• Stowarzyszenie Antynarkotyczne "KARAN" Punkt Konsultacyjny przy
ul. Grodzie

ń

skiej 65 tel. 679-02-33 Konsultacje i pomoc dla

rodziców zapewnia Towarzystwo Rodziców i Przyjaciół Dzieci
Uzale

ż

nionych "Powrót z U" w: • Poradni przy ul. Puławskiej

120/124
tel. 844-44-70
od poniedziałku do pi

ą

tku w godz. lO^-lO00

• Punkcie Informacyjnym przy ul. Dziennikarskiej 11
tel. 39-03-83
poniedziałek,

ś

roda w godz. 900-1600

wtorek, czwartek, pi

ą

tek w godz. 900-1900

Pomoc mo

ż

na uzyska

ć

tak

ż

e w:

• Poradni Społecznej Patologii "MARATON"
przy ul. Dunikowskiego 4
tel. 39-03-83
od poniedziałku do pi

ą

tku w godz. IG^-ZO00

• Centrum Pomocy Rodzinie przy ul. Wspólnej 35 m. 8 tel.
621-11-51 od poniedziałku do pi

ą

tku w godz. 1000-2000 oraz w

• Stowarzyszeniu "Eleuteria" przy Poradni Uzale

ż

nie

ń

,

ul. Dzielna 7
tel. 831-78-43, 831-30-11
Przy niektórych urz

ę

dach gmin s

ą

utworzone punkty konsultacyjne,

do których mog

ą

si

ę

zgłasza

ć

wszyscy zainteresowani problemem.

Na Ursynowie punkt taki znajduje si

ę

przy ul. Lo-108


kajskiego. Czynny jest w ka

ż

dy yk w go02- ^-W; tel.

649-72-59 lub 648-83-36.
W Wołominie: ul. Kazimierza W(r)^0 1 tel. 799-98-73
poniedziałek 1^° . , . By

ć

mo

ż

e do chwili wydania k^

uda nam sl

ę

P0^.1"1-mery telefonów i adresy innych gi które

widz

ą

c narasta]

ą

cy problem narkomanii na swoim te^ uruchomiły

analogiczne punkty. .
i

background image

Oczywi

ś

cie te placówki, które ceniono, stanowi

ą

przysłowiow

ą

kropl

ę

w morzu potrzeb, bprowadzone w ostatnim roku reformy "nie

zauwa

ż

yły" prot-iu uzaleznionych.a ]uz zupełnie nie uwzgl

ę

dniły

tego,

ż

e pi-era narasta i liczba potrzebuj

ą

cych ro

ś

nie w post

ę

pie

geom^021^111'



CZ

ĘŚĆ

IV

LIST DO... ZAMIAST ZAKO

Ń

CZENIA


Cz

ę

sto mo

ż

emy usłysze

ć

,

ż

e narkomania jest chorob

ą

na własne

ż

yczenie. Taki chory jest wi

ę

c kim

ś

gorszym, kim

ś

, czyj

ą

chorob

ę

mo

ż

emy ocenia

ć

moralnie. Drodzy Pa

ń

stwo - nie ma chorób moralnie

złych ani moralnie dobrych. Je

ż

eli zaczniemy analizowa

ć

przyczyny

choroby i na tej podstawie ocenia

ć

, czy człowiek zasługuje na

pomoc i leczenie, czy te

ż

nie - zapłaczemy si

ę

we własne sidła.

Wyobra

ź

my sobie np. sytuacj

ę

w szpitalu, gdy decyduje si

ę

o

przyj

ę

ciu osoby po wypadku samochodowym w kategoriach winy i

kary: sprawca -nie leczymy, nie zasługuje, ofiara - przyjmujemy.
Albo przy diagnozie zawału serca: palił papierosy - sam sobie
winien, leczy

ć

nie b

ę

d

ę

- nast

ę

pny prosz

ę

. Przykłady mo

ż

na by

mno

ż

y

ć

w niesko

ń

czono

ść

. Bardzo cz

ę

sto si

ę

zdarza,

ż

e sami

pomagamy naszym chorobom zaistnie

ć

, ale nie dopuszczamy nawet

my

ś

li, i

ż

jest to powód do oceny moralnej. Bo nie jest. Nie

dzielmy wi

ę

c chorych na złych i dobrych, zasługuj

ą

cych na pomoc

i niezasłu-guj

ą

cych na ni

ą

.

ś

eby zobaczy

ć

problem, nie czekajmy,

a

ż

dotknie on naszego dziecka czy partnera. Nie powielajmy mitów

i niesprawdzonych informacji. Nie podawajmy własnych przykładów
na potwierdzenie swoich teorii, bo ka

ż

dy z nas jest inny. Drodzy

Radni - pami

ę

tajcie,

ż

e najcz

ęś

ciej pierwszymi substancjami

psychoaktywnymi, po które si

ę

gaj

ą

dzieci, s

ą

papierosy i alkohol.

Sk

ą

d

ś

je bior

ą

. Sk

ą

d? Od dorosłych kioskarzy i sklepikarzy,

nagminnie łami

ą

cych prawo. Nikt ich za to nie karze. A to

przecie

ż

gmina daje koncesje na alkohol. Skoro daje, mo

ż

e te

ż

i

zabra

ć

. Stra

ż

miejska, zamiast zajmowa

ć

si

ę

babciami handluj

ą

cymi

pietruszk

ą

, niech zajmie si

ę

tymi, którzy sprzedaj

ą

8. Narkotyki

w Polsce
113


dzieciom papierosy. Ci sprzedawcy te

ż

bywaj

ą

matkami i ojcami.

Drodzy Radni - zaj

ę

cie si

ę

tym problemem le

ż

y w waszej gestii.

Zadbajcie o respektowanie prawa w waszej społeczno

ś

ci lokalnej.

Drodzy Pa

ń

stwo - miejmy

ś

wiadomo

ść

,

ż

e dorosły sprzedaj

ą

cy osobom

nieletnim alkohol i papierosy jest takim samym dealerem, jak ten,
który sprzedaje marihuan

ę

- zarabia bowiem, łami

ą

c prawo. Nie

udawajmy,

ż

e tego nie widzimy - reagujmy, bo pijane dziecko to

problem nas wszystkich. Nie tylko rodziców - cz

ę

sto równie

ż

pijanych. Niech wreszcie zginie mur mi

ę

dzy rodzicami a szkoł

ą

.

Tylko pełna współpraca tych

ś

rodowisk da młodzie

ż

y szans

ę

na

naprawd

ę

przyjazn

ą

szkoł

ę

i na pełne powodzenie programów

profilaktycznych. Drogie Media - ogl

ą

dalno

ść

ogl

ą

dalno

ś

ci

ą

, ale

pami

ę

tajcie,

ż

e jeste

ś

cie opinio- i kulturotwórczy.

Wykorzystajcie to, podaj

ą

c rzeteln

ą

informacj

ę

o narkotykach w

atrakcyjny sposób. Drodzy Dziennikarze - nie róbcie z narkomanii
sensacji. To jest nabrzmiały problem - piszcie o niej, ale z
sensem, a przede wszystkim z wiedz

ą

. Drogie Kasy Chorych -

narkoman jest takim samym chorym jak inni. Z o

ś

rodkami i

miejscami szpitalnymi jest krucho. Je

ż

eli narkoman prosi o

refundacj

ę

leczenia poza waszym terenem, bo tam jest odpowiednie

background image

dla niego miejsce, nie odmawiajcie tej refundacji. A mo

ż

e na

Waszym terenie warto wykupi

ć

wi

ę

cej usług w o

ś

rodkach i

szpitalach,

ż

eby nie musiał "szuka

ć

w Polsce"? Drogie Browary -

chyba dobrze wiecie,

ż

e dzi

ę

ki Waszym reklamom piwa

"bezalkoholowego" utrwaliło si

ę

przekonanie, i

ż

"browarek" to nie

alkohol i młodzie

ż

coraz cz

ęś

ciej si

ę

nim upija. Drodzy Decydenci

- profilaktyka jest ta

ń

sza ni

ż

leczenie, a leczenie jest ta

ń

sze

ni

ż

redukcja szkód spowodowanych przez narkotyki. Pami

ę

tajcie o

tym, dziel

ą

c bud

ż

et. Drodzy Pa

ń

stwo - nie czekajmy, a

ż

zrobi co

ś

gmina czy rz

ą

d. Pami

ę

tajmy,

ż

e to my tworzymy społeczno

ść

lokaln

ą

i

ż

e to my tworzymy pa

ń

stwo. Nauczmy si

ę

mie

ć

wpływ na to, co si

ę

wokół nas dzieje - skorzystajmy wreszcie z demokracji. Nauczmy
si

ę

, czym ona jest. Przede wszystkim za

ś

zacznijmy ze sob

ą

rozmawia

ć

. Nie mówi

ć

do siebie, lecz rozmawia

ć

. Tak w domu, jak

i w Sejmie. Mło-114

dzi ludzie widz

ą

, słysz

ą

i wyci

ą

gaj

ą

wnioski - a chcieliby mie

ć

^Sa'Młodzie

ż

y - je

ż

eli d

ąż

ysz do wolno

ś

ci to pami

ę

taj,

ż

e

narkotyk jej nie daje i nie jest jej symbolem. Wr

ę

cz przeciwnie -

zniewala iak nic na

ś

wiecie.

Je

ż

eli macie swoje plany, marzenia, zamierzenia, to me

zrealizujecie ich dzi

ę

ki narkotykom. Narkotyki je Warn odbior

ą

.

Dokonuj

ą

c wyboru, pami

ę

tajcie

o tym. _


CZ

ĘŚĆ

V

Stownik

abstynencja
-zaprzestanie przyjmowania substancji psychoaktywnej akcja
("łapa

ć

akcje") -wyst

ą

pienie niespecyficznych zaburze

ń

psychicznych po u

ż

yciu narkotyków amfetamina

-silny

ś

rodek pobudzaj

ą

cy, który

"przyspiesza" wszystkie czynno

ś

ci

organizmu analogi amfetaminy
-pochodne amfetaminy: metamfeta-
miny, deksydryna, ecstasy (MDMA) bajzel
- miejsce handlu narkotykami benzodiazepiny
- grupa leków, które szybko usuwaj

ą

niepokój, l

ę

k, uspokajaj

ą

,

ułatwiaj

ą

zasypianie i bardzo szybko daj

ą

uzale

ż

nienie br

ą

z

- slangowe okre

ś

lenie brown sugar brown

- patrz: brown sugar brown sugar
- brunatna heroina - syntetyczna
forma heroiny, patrz: heroina buch
-jednorazowe zaci

ą

gni

ę

cie si

ę

dymem substancji psychoaktywnej \-

\^' to

by

ć

na głodzie

- mie

ć

objawy abstynencyjne cent

-1 cm3 "kompotu" charlie
- kokaina ci

ś

nienie

- psychiczny przymus wzi

ę

cia narkotyku crack

- odmiana kokainy, która wyst

ę

puje pod postaci

ą

kamyków (

ż

wiru)

do podgrzewania

ć

pun

- pogardliwe okre

ś

lenie narkomana da

ć

sobie w kanał

- przyj

ąć

narkotyk do

ż

ylnie dealer (diier)

- handlarz narkotykami diiowa

ć

- sprzedawa

ć

narkotyki dzialka

-jednorazowa dawka

ś

rodka psy-

choaktywnego flash back (flesz bek)

background image

-nawracaj

ą

ce, krótkotrwale stany zaburze

ń

ś

wiadomo

ś

ci, które

wyst

ę

puj

ą

w okresach abstynencji u osób u

ż

ywaj

ą

cych

ś

rodków

halucynogennych gandzia
117

- patrz: marihuana garowanie
- domowa produkcja "kompotu" grzanie
- przyjmowanie narkotyku halucynogeny
-

ś

rodki psychoaktywne, których za

ż

ycie wywołuje zaburzenia

postrzegania (halucynacje dotycz

ą

ka

ż

dego zmysłu) haluny

- omamy (halucynacje) wyst

ę

puj

ą

ce po za

ż

yciu halucynogenów

haszysz -

ż

ywica konopi indyjskich, zawieraj

ą

ca - w zale

ż

no

ś

ci od

kraju pochodzenia - od 8 do 28% THC hera
- patrz: heroina hera GSM
-

ż

artobliwe okre

ś

lenie Subkultury

młodych heroinistów heroina
- najsilniejszy narkotyk opiatowy hostel
- rodzaj mieszkania readaptacyjne-go, w którym pacjent wdra

ż

a w

ż

ycie umiej

ę

tno

ś

ci samodzielnego funkcjonowania na co dzie

ń

,

nabyte w o

ś

rodku lub szpitalu huana

- patrz: marihuana joint
- skr

ę

ty z czyst

ą

marihuan

ą

, czasem

poł

ą

czon

ą

z tytoniem kanał

-

ż

yła khat

- li

ś

cie krzewu Catha edulis z czynnikiem aktywnym cathinone

porównywalne w działaniu do amfetaminy (ro

ś

nie w Afryce

Zachodniej i na Madagaskarze) klimat (by

ć

w klimacie)

118

- młodzie

ż

owe okre

ś

lenie atmosfery towarzysz

ą

cej grupie osób,

któr

ą

ł

ą

cz

ą

wspólne zainteresowania i sposób sp

ę

dzania czasu koka

- patrz: kokaina kokaina
- substancja otrzymywana z li

ś

ci ro

ś

liny Erythroxylon coca,

wyst

ę

puj

ą

cej w Ekwadorze, Boliwii, Kolumbii, Peru kompot

- chałupniczo produkowany wywar ze słomy makowej, zawieraj

ą

cy

morfin

ę

, heroin

ę

i resztki rozpuszczalników u

ż

ywanych do

produkcji - specjalno

ść

polska konopie indyjskie (kanabinole)

- ro

ś

liny (Cannabis sativa Urna), z których otrzymuje si

ę

marihuan

ę

, haszysz kwas

-mieszanka

ś

rodków halucynogennych syntetycznych i metamfeta-min

kwasi

ć

si

ę

.-przyjmowa

ć

syntetyczne

ś

rodki

halucynogenne leki psychotropowe
- leki przeciwpsychotyczne, cz

ę

sto

uto

ż

samiane z benzodiazepinami linia

- działka kokainy listek
- znaczek - papierek nas

ą

czony

"kwasami" lufa
- szklana fifka u

ż

ywana do przyjmowania narkotyków łapa

ć

flesze -

patrz: flash back łapa

ć

haluny

- mie

ć

omamy po

ś

rodkach halucynogennych




t

ą

pa

ć

paranoj

ę

- mie

ć

zaburzenia psychiczne po

u

ż

ywaniu narkotyków mach

- patrz: buch makiwara
- wywar ze słomy makowej marihuana
-

ś

rodek otrzymywany z cz

ęś

ci owo-cono

ś

nej, kwiatowej i li

ś

ci

konopi indyjskich, zawieraj

ą

cy od 2 do 8% THC marycha (mary

ś

ka)

- patrz: marihuana morfina

background image

- główny alkaloid pochodz

ą

cy

z opium nałóg
- patrz: uzale

ż

nienie fizyczne, uzale

ż

nienie psychiczne

narkomania - przyjmowanie narkotyków z negatywnymi skutkami
fizycznymi, psychicznymi i społecznymi narkotyk
- substancja uzale

ż

niaj

ą

ca, która powoduje mniejsz

ą

lub wi

ę

ksz

ą

zmian

ę

ś

wiadomo

ś

ci i emocji objawy abstynencyjne

- patrz: zespół abstynencyjny odstawienie narkotyku
- zaprzestanie przyjmowania opiaty
- opium i jego pochodne - heroina, morfina, produkowany
chałupniczo "kompot" i makiwara papier
- patrz: listek pompka
- strzykawka proszek
- patrz: amfetamina przedawkowanie
- przyj

ę

cie takiej ilo

ś

ci narkotyku,


która destabilizuje podstawowe funkcje organizmu a

ż

do

bezpo

ś

redniego zagro

ż

enia

ż

ycia puka

ć

- bra

ć

narkotyki do

ż

ylnie

rolki
- tabletki relanium shit
- slangowa nazwa brown sugar, u

ż

ywana przez cz

ęść

uzale

ż

nionych

skun - ró

ż

norodna mieszanka narkotyków na bazie marihuany, cz

ę

sto

okre

ś

lana jako "silniejsza, holenderska marihuana" lub "zioło"

speed
- amfetamina srebro
- folia aluminiowa u

ż

ywana przez

osoby przyjmuj

ą

ce brown sugar

drog

ą

wziewn

ą

street walker

- osoba działaj

ą

ca bezpo

ś

rednio w

ś

ród czynnych narkomanów (cz

ę

sto

na ulicy)

ś

cie

ż

ka

- patrz; linia

ś

nieg

- potoczna nazwa kokainy

ś

rodek odurzaj

ą

cy

- ka

ż

da substancja, która działaj

ą

c na centralny układ nerwowy,

zwi

ę

ksza lub obni

ż

a jego pobudliwo

ść

, powoduj

ą

c szkodliwe

nast

ę

pstwa dla stanu fizycznego i psychicznego organizmu

ś

rodki

psychoaktywne
- substancje w mniejszym lub wi

ę

kszym stopniu zmieniaj

ą

ce

ś

wiadomo

ść

oraz uzale

ż

niaj

ą

ce THC (tetrahydrokarnabinol)

- substancja psychoaktywna zawarta w kanabinolach toksykomania

119
- stałe przyjmowanie substancji, która szkodliwie działa na
organizm ludzki i wywołuje stan przewlekłego zatrucia
' tolerancja
- adaptacja organizmu do dawki substancji psychoaktywnej,
powoduj

ą

ca,

ż

e z czasem dawk

ę

t

ę

trzeba zwi

ę

ksza

ć

, aby uzyska

ć

taki sam efekt towar
- narkotyk trawa (trawka)
- patrz: marihuana upali

ć

si

ę

- wypali

ć

dostateczn

ą

ilo

ść

marihuany, haszyszu, heroiny, aby

uzyska

ć

oczekiwany skutek uzale

ż

nienie fizyczne

- stan biologicznego przystosowania si

ę

organizmu do przyjmowanej

substancji; jej niedobór znajduje wyraz w fizycznych objawach
(dolegliwo

ś

ciach), wyst

ę

puj

ą

cych we wszystkich układach - a

ż

do

powstania zespołu abstynencyjne-go uzale

ż

nienie psychiczne

- przymus za

ż

ywania okre

ś

lonego

ś

rodka w celu osi

ą

gni

ę

cia

oczekiwanego stanu emocjonalnego wspóluzale

ż

nienie

- zespół zachowa

ń

i reakcji osób bliskich osobie uzale

ż

nionej

wzrost tolerancji -konieczno

ść

przyjmowania coraz wi

ę

kszej dawki,

aby uzyskiwa

ć

wci

ąż

ten sam efekt, wynikaj

ą

ca z przystosowania

si

ę

organizmu do dawki mniejszej zaburzenia

ś

wiadomo

ś

ci

background image

-prze

ż

ywanie zjawisk nieprawdziwych i nierealnych, wypływaj

ą

ce

z zaburzonej lub zniesionej percepcji rzeczywisto

ś

ci zaburzenie

psychotyczne
- zespół dozna

ń

psychicznych charakteryzuj

ą

cy si

ę

zniekształconym

postrzeganiem i interpretowaniem rzeczywisto

ś

ci zale

ż

no

ść

l

ę

kowa

- stan fizyczny i psychiczny wynikaj

ą

cy z interakcji mi

ę

dzy

organizmem a lekiem; charakteryzuje si

ę

szeregiem zachowa

ń

i

objawów ~ głównie niekontrolowanym przyjmowaniem leku w sposób
okresowy lub stały, aby b

ą

d

ź

prze

ż

y

ć

jego działanie, b

ą

d

ź

unikn

ąć

złego samopoczucia, spowodowanego jego brakiem zespół
abstynencyjny
- zespół objawów (dolegliwo

ś

ci) fizycznych wyst

ę

puj

ą

cych po

zaprzestaniu przyjmowania

ś

rodka, który uzale

ż

nia fizycznie zupa

- patrz: makiwara ziolo
- patrz: skun


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Narkotyki w Polsce mity i rzeczywistość Ewa Korpetta
Narkotyki w Polsce Mity i rzeczywistość
Toxykologia, Tekst o marihuanie, Tekst o marihuanie z książki Michaela Gossopa: Narkomania - mity i
Toxykologia, Tekst o marihuanie, Tekst o marihuanie z książki Michaela Gossopa: Narkomania - mity i
Ewa Pawela Kontrola umysłu w Polsce dowody
PLACEK Z RABARBAREM I KRUSZONKÄ„, ciasta i ciasteczka Ewa Wachowicz

więcej podobnych podstron