tytuł: "Narkotyki w Polsce - Mity i rzeczywisto
ść
"
autor: Ewa Korpetta Ewa Szmerd-Sisicka
Prószynski i S-ka Warszawa 2000
Copyright (c) by Ewa Korpetta, Ewa Szmerdt-Sisicka, 2000
Projekt okładki Natalia Cyrankiewicz
Redakcja Lidia Doma
ń
ska
Redakcja techniczna El
ż
bieta Urba
ń
ska
Korekta Gra
ż
yna Nawrocka
Łamanie Gra
ż
yna Janecka
Spis tre
ś
ci
WSt
ę
P 7
Wprowadzenie 9
CZ
ĘŚĆ
I. PROBLEMATYKA UZALE
ś
NIE
Ń
13
ROZDZIAŁ I. Uzale
ż
nienie jako choroba 17
1. Uzale
ż
nienie psychiczne 18
2. Uzale
ż
nienie fizyczne 22
3. Uzale
ż
nienie społeczne 24
ROZDZIAŁ II. Drogi ku uzale
ż
nieniu 27
1. "Ja si
ę
nie uzale
ż
ni
ę
" 28
2. "Młodo
ść
ma swoje prawa" 31
3. "Winna rodzina" 33
4. "Winna szkoła" 38
5. "Na skróty" 39
ROZDZIAŁ III. Leczenie uzale
ż
nie
ń
41
1. Wchodzenie w trze
ź
wo
ść
43
2. Trze
ź
wo
ść
48
3. Zapobieganie nawrotom 50
4. Programy redukcji szkód 51
5. Praca z rodzin
ą
52
Podsumowanie 55
CZ
ĘŚĆ
II. SUBSTANCJE PSYCHOAKTYWNE 57 ROZDZIAŁ I. Substancje
wziewne 59 ROZDZIAŁ II. Konopie indyjskie 63 ROZDZIAŁ III.
Psychostymulanty 69
1. Amfetamina (amfa, proszek, speed) 69
2.Ecstasy 76
3. Kokaina 78
4. Crack 81
5.Khat 82
ROZDZIAŁ IV. Halucynogeny 83
1. Ro
ś
linne i syntetyczne 83
2. "Kwasy" 87
ROZDZIAŁ V. Pochodne opium 89
1. Morfina 90
2. Heroina 92
3. "Kompot" 94
ROZDZIAŁ VI. Skuny 97
ROZDZIAŁ VII. Leki 99
1. Barbiturany 100
2. Benzodiazepiny 101
3. Przeciwbólowe leki opiatowe 102
CZ
ĘŚĆ
III. l CO DALEJ? - GDZIE SZUKA
Ć
POMOCY 103
^'^'i CZ
ĘŚĆ
N. LIST DO... - ZAMIAST ZAKO
Ń
CZENIA lii?
•CZ
ĘŚĆ
\/. SŁOWNIK 117
WSt
ę
P
Ksi
ąż
ka ta nie jest publikacj
ą
naukow
ą
. Nie przytaczamy w niej
ani psychologicznych koncepcji uzale
ż
nie
ń
, ani te
ż
mechanizmów
fizjologicznych, towarzysz
ą
cych przyjmowaniu
ś
rodków
odurzaj
ą
cych. Chcemy natomiast podzieli
ć
si
ę
naszymi obserwacjami
płyn
ą
cymi z pracy zespołu terapeutycznego Poradni Uzale
ż
nie
ń
w
Warszawie przy ul. Dzielnej 7, a tak
ż
e wiedz
ą
, jak
ą
nabywamy w
codziennych kontaktach z młodymi narkomanami i ich rodzinami.
Kontakty te pozwalaj
ą
nam bezpo
ś
rednio i szybko zapoznawa
ć
si
ę
z nowymi zjawiskami zwi
ą
zanymi z narkomani
ą
w Polsce. Problem
u
ż
ywania substancji psychoaktywnych od dziesi
ę
ciu lat narasta
lawinowo, pojawiaj
ą
si
ę
nowe
ś
rodki, obni
ż
a si
ę
wiek inicjacji
narkotykowej, zdecydowanie nasila si
ę
przest
ę
pczo
ść
w
ś
ród młodych
narkomanów. Zdajemy sobie spraw
ę
,
ż
e do
ś
wiadczenia nasze ró
ż
ni
ą
si
ę
nieco od do
ś
wiadcze
ń
praktyków z innych o
ś
rodków w kraju.
Jeste
ś
my natomiast gł
ę
boko przekonane,
ż
e za kilka lat obraz
narkomanii z terenu Warszawy i okolic "pójdzie w Polsk
ę
".
Wprowadzenie
Narkotyki znane s
ą
od tysi
ę
cy lat i od tysi
ę
cy lat wła
ś
ciwo
ś
ci,
jakie maj
ą
, były wykorzystywane do zmieniania rzeczywisto
ś
ci. Ju
ż
przed nasz
ą
er
ą
u
ż
ywano ich dla relaksu, w rytuałach religijnych
i społecznych, w celu łagodzenia bólów. Stosowano je na
wszystkich kontynentach - w Afryce, obu Amerykach, Azji, Europie,
na Dalekim i Bliskim Wschodzie. Historii stosowania narkotyków
mo
ż
na po
ś
wi
ę
ci
ć
wielk
ą
ksi
ę
g
ę
. W tej ksi
ąż
ce zajmiemy si
ę
narkotykami, które w ci
ą
gu ostatnich lat pojawiły si
ę
i zacz
ę
ły
upowszechnia
ć
w Polsce. Liczba przyjmuj
ą
cych je osób ro
ś
nie w
post
ę
pie geometrycznym. S
ą
to przewa
ż
nie ludzie młodzi, a
ś
rednia
wieku obni
ż
a si
ę
z ka
ż
dym rokiem. Po narkotyki si
ę
gaj
ą
ju
ż
12-
i 13-latki. Zmiana sytuacji gospodarczej (w tym wzrost warto
ś
ci
złotówki wzgl
ę
dem dolara) spowodowała,
ż
e od pocz
ą
tku lat
dziewi
ęć
dziesi
ą
tych dystrybucja narkotyków w Polsce stała si
ę
opłacalna, zwłaszcza
ż
e do pa
ź
dziernika 1997 roku przepisy prawne
dotycz
ą
ce przest
ę
pczo
ś
ci zwi
ą
zanej z dystrybucj
ą
i handlem
narkotykami były przestarzałe, wr
ę
cz gwarantowały bezkarno
ść
.
Brak adekwatnych przepisów dał szans
ę
na rozwini
ę
cie si
ę
szerokiej i
ś
wietnie zorganizowanej sieci dealerów, docieraj
ą
cych
do dyskotek, klubów, szkół, osiedli. Umo
ż
liwił równie
ż
powielanie
w mass mediach informacji nieprawdziwych, czasem wr
ę
cz
zach
ę
caj
ą
cych do brania narkotyków, bo utrwalaj
ą
cych ich podział
na "twarde" i "mi
ę
kkie". Sprzyjał nawet rozwojowi w niektórych
kr
ę
gach mody na branie. Zmieniła si
ę
równie
ż
forma handlu -
zwłaszcza w Warszawie. Dawniej zawsze mo
ż
na było zaopatrzy
ć
si
ę
na tzw. bajziu. Obecnie dealerzy narkotyków przenie
ś
li si
ę
"w
miasto" - handluj
ą
przede
wszystkim w miejscach, w których zbiera si
ę
młodzie
ż
, ale
handluj
ą
wsz
ę
dzie, gdzie tylko si
ę
da. "Dobry" dealer zawsze wie,
gdzie znajdzie klienta i jak do niego trafi
ć
. Wie dobrze, kto
jest "potrzebuj
ą
cy", kto ma problemy i - rzecz najwa
ż
niejsza -
kto jest wypła-calny. Zna mo
ż
liwo
ś
ci finansowe swoich nabywców
i mo
ż
liwo
ś
ci ich rodzin. "Dobry" dealer nie bierze narkotyków,
jest trudny do zidentyfikowania. Cz
ę
sto dostarcza towar na
zamówienie telefoniczne - najcz
ęś
ciej słu
ż
y do tego telefon
komórkowy, st
ą
d nazwa slangowa współczesnych narkomanów "Hera
GSM". Obecnie prawie nie u
ż
ywa si
ę
nazwy "
ć
pun".
Ć
pun był dawniej
- pi
ęć
- dziesi
ęć
lat temu. Współczesny narkoman to kto
ś
zupełnie
inny. Inny w wygl
ą
dzie zewn
ę
trznym, inny w zachowaniu, inne ma
cele, z innego pochodzi domu, inna jest jego rodzina. Wi
ę
kszo
ść
społecze
ń
stwa tkwi jednak w starym schemacie. Brudny, wychudzony,
zaniedbany, obdarty młody człowiek z patologicznej rodziny, z
błyszcz
ą
cym wzrokiem, marz
ą
cy tylko o tym, by zdoby
ć
"towar",
"da
ć
sobie w kanał" i "odlecie
ć
". Oto obraz narkomana, który
znamy, który - niestety - nadal si
ę
powiela. A to ju
ż
tylko mit.
Współczesny narkoman wygl
ą
da zupełnie inaczej - w pierwszej fazie
uzale
ż
nienia nie rozpoznamy go w grupie młodych ludzi. Jest
czysty, zadbany, uczy si
ę
lub pracuje, czasem bywa wprawdzie
bezrobotny, ale wtedy szuka pracy, oczywi
ś
cie bardzo dobrze
płatnej. Chce co
ś
osi
ą
gn
ąć
w
ż
yciu i wła
ś
nie narkotyk ma mu w tym
pomóc. Nierzadko pochodzi z pełnej, tzw. dobrej rodziny. "Dobra
rodzina" obecnie nie chroni przed narkotykami. Rodzice bardzo
cz
ę
sto s
ą
pewni,
ż
e ten problem ich nie dotyczy, bo wi
ę
kszo
ść
z
nich dostrzega tylko
ć
puna, a bardzo niewielu wie o "towarze,
który obecnie chodzi na rynku"... Równie
ż
strzykawka przestała
by
ć
atrybutem narkomana. Teraz nie bierze si
ę
do
ż
ylnie. Teraz si
ę
w
ą
cha, pali, wdycha - to nie zostawia
ś
ladów, a równie dobrze
"kr
ę
ci"... A przecie
ż
ś
lady wkłu
ć
do
ż
ylnych stanowi
ą
dla
dorosłych jedyny dowód brania narkotyków: nie ma
ś
ladów - nie ma
narkotyku. To kolejny mit. Młody narkoman zacznie bra
ć
do
ż
ylnie -
stanie si
ę
ć
punem - dopiero za kilka lat. Mity dotycz
ą
ce
narkomanii mo
ż
na mno
ż
y
ć
w niesko
ń
czono
ść
.
Nasza ksi
ąż
ka ma na celu przybli
ż
y
ć
Czytelnikom problem
narkomanii, rozwia
ć
cho
ć
cz
ęść
istniej
ą
cych mitów, pomóc młodym
ludziom w dokonaniu wła
ś
ciwego wyboru. 10
Jeste
ś
my przekonane,
ż
e gdyby nasi pacjenci posiadali cał
ą
wiedz
ę
o tym, co zaczynaj
ą
przyjmowa
ć
, to 85%, a mo
ż
e nawet wi
ę
cej,
nigdy nie si
ę
gn
ę
łoby po
ś
rodki psychoaktywne. Niestety, oni znaj
ą
wył
ą
cznie mity, wiedz
ą
jedynie,
ż
e po za
ż
yciu "jest super", a o
dalszych skutkach na ogół nie maj
ą
poj
ę
cia. Zdarza si
ę
,
ż
e po
otrzymaniu od nas informacji o tragicznych konsekwencjach
stosowania narkotyku mówi
ą
: "to nie mo
ż
e by
ć
prawda" lub nawet
"pani si
ę
na tym nie zna, skoro mówi takie rzeczy", "
ż
aden mój
znajomy, a niektórzy długo bior
ą
, nic takiego nie mówił"...
Najcz
ęś
ciej zaczyna si
ę
od "spróbowania", od tego "tylko jednego
jedynego razu". Nikt nie bierze narkotyku po to,
ż
eby si
ę
uzale
ż
ni
ć
. I nie uwzgl
ę
dnia takiej ewentualno
ś
ci. My natomiast
wiemy,
ż
e ten "jeden jedyny raz" mo
ż
e by
ć
pocz
ą
tkiem
uzale
ż
nienia, ze wszystkimi zagra
ż
aj
ą
cymi skutkami, o których
powiemy w dalszej cz
ęś
ci tej ksi
ąż
ki. Mamy nadziej
ę
,
ż
e si
ę
gn
ą
po ni
ą
ludzie młodzi i
ż
e da im szans
ę
na poznanie całej prawdy.
Mamy nadziej
ę
,
ż
e równie
ż
rodzice, wychowawcy i opiekunowie
skorzystaj
ą
z przekazanych tu informacji.
CZ
ĘŚĆ
PROBLEMATYKA UZALE
ś
NIE
Ń
...D
ąż
eniem naszym jest, by przyczyny przestały by
ć
grzechem, a
skutki katem... F.W. Nietzsche
Uzale
ż
nienie - jak ju
ż
wspominały
ś
my - jest jednym z tych
zjawisk, dokoła których narosło wiele mitów i fałszywych
przekona
ń
. Bł
ę
dne opinie na temat czynników jego powstawania,
sposobów leczenia i innych zagadnie
ń
zwi
ą
zanych z t
ą
chorob
ą
s
ą
niestety powielane na coraz szersz
ą
skal
ę
i czyni
ą
coraz wi
ę
cej
złego. To one łagodz
ą
obaw
ę
przed pierwsz
ą
prób
ą
wzi
ę
cia
narkotyku. To one w du
ż
ej mierze sprawiaj
ą
, i
ż
chory i jego
najbli
ż
si bardzo długo nie widz
ą
objawów choroby. To one cz
ę
sto
stanowi
ą
przyczyn
ę
braku efektywnej pomocy dla osoby uzale
ż
nionej
ze strony rodziny i przyjaciół uwikłanych we współ-uzale
ż
nienie.
To one w ko
ń
cu utrudniaj
ą
decyzj
ę
o podj
ę
ciu leczenia oraz
powoduj
ą
,
ż
e chory cz
ę
sto je przerywa. Có
ż
wi
ę
c jest prawd
ą
, a
co mitem dotycz
ą
cym zjawiska uzale
ż
nienia? Czym
ż
e jest samo
uzale
ż
nienie? Spróbujmy si
ę
nad tym zastanowi
ć
...
ROZDZIAŁ l
Uzale
ż
nienie jako choroba
Istnieje wiele teorii psychologicznych staraj
ą
cych si
ę
wyja
ś
ni
ć
mechanizmy powstawania uzale
ż
nienia, jego przebiegu, sposobów
leczenia. Nie b
ę
dziemy powoływa
ć
si
ę
na
ż
adn
ą
z nich,
ż
adnej z
nich nie przytoczymy. Postaramy si
ę
natomiast podzieli
ć
do
ś
wiadczeniami płyn
ą
cymi z praktyki, z codziennej pracy
terapeutycznej z lud
ź
mi uzale
ż
nionymi od narkotyków, a wi
ę
c tym
wszystkim, czego nauczyły
ś
my si
ę
o uzale
ż
nieniu od naszych
pacjentów. Wszyscy teoretycy i praktycy zajmuj
ą
cy si
ę
uzale
ż
nieniami s
ą
zgodni co do tego, i
ż
uzale
ż
nienie jest
chorob
ą
. Jedyn
ą
za
ś
spójn
ą
definicj
ą
choroby, z jak
ą
zgadzaj
ą
si
ę
wszyscy, jest jak
ż
e proste stwierdzenie,
ż
e "choroba to brak
zdrowia". Co to znaczy? Według WHO (
Ś
wiatowa Organizacja Zdrowia)
zdrowie to stan dobrego samopoczucia psychicznego, fizycznego i
społecznego. Subiektywny dyskomfort w której
ś
z tych sfer
ż
ycia
mo
ż
e wi
ę
c by
ć
ju
ż
chorob
ą
. Ale czy tylko dyskomfort subiektywny?
Cz
ę
sto chorujemy, nie wiedz
ą
c o tym, poniewa
ż
objawy choroby nie
s
ą
jeszcze dost
ę
pne naszym zmysłom czy naszej
ś
wiadomo
ś
ci.
Wychwytuj
ą
je natomiast badania lekarskie, dodatkowe badania
diagnostyczne, a nawet po prostu inni ludzie - pojawia si
ę
czynnik obiektywny diagnozuj
ą
cy chorob
ę
. Mo
ż
na zatem uzna
ć
,
ż
e
choroba to brak dobrego samopoczucia w sferze naszej psychiki,
naszego ciała lub naszego funkcjonowania społecznego, czyli pod
wzgl
ę
dem tego, jak my odbieramy
ś
wiat zewn
ę
trzny i jak
ś
wiat
zewn
ę
trzny odbiera nas. Bardzo cz
ę
sto trzy sfery naszego
funtelffi^ESWilmia rozdzielamy na: "moja psychika" (czyli "ja"),
,j^re ciałof^ynoje bycie w
ś
wiecie". Trudno nam u
ś
wiadomi
ć
|Kfpie
do k^i^i
ż
e te trzy
2. Narkotyki w Polsce M» ^ .^^\
A"y 17
sfery
ż
ycia s
ą
ze sob
ą
nierozerwalnie zwi
ą
zane,
ż
e zawirowanie
w jednej z nich rzutuje w mniejszym lub wi
ę
kszym stopniu na
pozostałe. S
ą
choroby, w których główne objawy dotycz
ą
psychiki
człowieka, oddziałuj
ą
c po
ś
rednio na jego stan fizyczny i
funkcjonowanie społeczne. S
ą
takie, które atakuj
ą
sfer
ę
naszego
ciała - te uwa
ż
amy za "chorob
ę
prawdziw
ą
", bo s
ą
namacalne dowody
tego,
ż
e jeste
ś
my chorzy, np. co
ś
nas boli, wyst
ą
pił konkretny
objaw, mo
ż
liwy do opisania, a jego przyczyn
ę
da si
ę
zlokalizowa
ć
i usun
ąć
. Przy chorobie fizycznej bez trudu znajdujemy
wyja
ś
nienie dla naszego dyskomfortu psychicznego i społecznego.
S
ą
te
ż
choroby wynikłe z szeroko poj
ę
tych zaburzonych relacji ze
ś
wiatem, te najtrudniej zdiagnozowa
ć
, ale ich wpływ na nasz
ą
kondycj
ę
psychiczn
ą
jest bezdyskusyjny. Istniej
ą
ponadto choroby,
które zaburzaj
ą
wszystkie trzy sfery
ż
ycia jednocze
ś
nie, przy
czym zaburzenia w jednej pot
ę
guj
ą
zaburzenia w pozostałych.
Uzale
ż
nienie nale
ż
y do ostatniej z wymienionych grup chorób, co
oznacza,
ż
e jest chorob
ą
ci
ęż
k
ą
i przewlekł
ą
. Przyjrzyjmy si
ę
zatem trzem aspektom uzale
ż
nienia - psychicznemu, fizycznemu i
społecznemu. l. Uzale
ż
nienie psychiczne
O uzale
ż
nieniu psychicznym zazwyczaj mówi si
ę
lekko. Mo
ż
emy
usłysze
ć
,
ż
e co
ś
"tylko uzale
ż
nia psychicznie",
ż
e psychika "to
ż
aden problem, bo jak si
ę
ma siln
ą
wol
ę
, to...",
ż
e "wystarczy
wzi
ąć
si
ę
w gar
ść
",
ż
e "gdyby nie chciał, to by nie brał (nie
pił)",
ż
e "to tylko kwestia kontroli". Nikomu nie przychodzi
natomiast do głowy, by choremu na raka powiedzie
ć
: "gdyby
ś
nie
chciał, to by ci
ę
nie bolało", a komu
ś
ze złamaniem otwartym nogi
poradzi
ć
: "we
ź
si
ę
w gar
ść
, gdyby
ś
miał siln
ą
wol
ę
, to samo by
ci si
ę
zrosło". Dlaczego? Dlatego,
ż
e objaw fizyczny jest czym
ś
namacalnym, znajomym, swojskim, wczucie si
ę
za
ś
w czyj
ąś
psychik
ę
, czyje
ś
doznania i emocje jest bardzo trudne. Emocji nie
wida
ć
- mo
ż
na spróbowa
ć
je opisa
ć
, okaza
ć
gestem^c
ż
y^cała gam
ą
zachowa
ń
, ale nigdy nie nabior
ą
kształtu realnego, do
ś
t
ę
toego
zmysłom drugiego człowieka. Nasze postrzeganie i prze
ż
ywanie
ś
wiata oraz swojego bycia w nim 18 . .'/
- niezale
ż
nie od tego, jak bardzo si
ę
staramy to uzewn
ę
trzni
ć
-
pozostaje w znacznej mierze tylko nasze. Nie mo
ż
emy zapomina
ć
o
tym,
ż
e całokształt naszego
ż
ycia psychicznego determinuje jako
ść
naszego bycia w
ś
wiecie i ze
ś
wiatem. Dlatego bagatelizowanie
tego, co dzieje si
ę
w psychice człowieka uzale
ż
nionego,
bagatelizowanie całej zło
ż
ono
ś
ci mechanizmów psychicznych
uzale
ż
nienia, sprowadzanie ich do prostych stereotypów jest
zasadniczym bł
ę
dem. Czym
ż
e wi
ę
c jest uzale
ż
nienie psychiczne?
Jest ono gł
ę
bokim przymusem za
ż
ycia
ś
rodka lub wykonania pewnej
czynno
ś
ci, przymusem manifestuj
ą
cym si
ę
narastaj
ą
cym napi
ę
ciem,
l
ę
kiem, niepokojem. Osoba uzale
ż
niona ma wra
ż
enie,
ż
e nie
rozładuje ich w danym momencie w
ż
aden inny sposób. Te emocje s
ą
tak silne,
ż
e stopniowo zagłuszaj
ą
racjonalne my
ś
lenie, a procesy
intelektualne nakierowuj
ą
na osi
ą
gni
ę
cie celu, jakim jest
rozładowanie napi
ę
cia za wszelk
ą
cen
ę
. Nasi pacjenci nazywaj
ą
ów
stan "ci
ś
nieniem" i w tym słowie zawiera si
ę
wła
ś
ciwie wszystko.
"Niewa
ż
ne, co b
ę
dzie za godzin
ę
, za dwie, za trzy, za tydzie
ń
,
za rok - niewa
ż
ne, poniewa
ż
jak teraz nie wezm
ę
, to p
ę
kn
ę
, wi
ę
c
ś
wiat i tak si
ę
sko
ń
czy". Dodatkowo, je
ż
eli pomi
ę
dzy człowiekiem
w silnym stanie napi
ę
cia a jego narkotykiem pojawi si
ę
jaka
ś
przeszkoda, to wtedy napi
ę
cie jeszcze si
ę
kumuluje, narasta
zło
ść
, gniew, agresja o ró
ż
nym nat
ęż
eniu - od słownej do czynnej
(w tym zdarza si
ę
i autoagre-sja). W stanie napi
ę
cia człowiek
jest zdolny, w mniejszym lub wi
ę
kszym stopniu, złama
ć
swoje tabu,
nakazy swojego sumienia, swoje zasady moralne. Wie,
ż
e post
ę
puje
ź
le, ale z drugiej strony ma poczucie,
ż
e musi tak post
ę
powa
ć
-
wszystko zale
ż
y od stopnia napi
ę
cia. Jak wida
ć
, bierze si
ę
nie
po to,
ż
eby "mie
ć
odlot", "
ż
eby czu
ć
si
ę
ś
wietnie" - bierze si
ę
po to,
ż
eby znów było normalnie,
ż
eby dozna
ć
ulgi. Narkotyk staje
si
ę
wi
ę
c jedynym gwarantem normalnego, zwykłego samopoczucia, a
ka
ż
de zaburzenie równowagi psychicznej (niezale
ż
nie z jakiego
powodu) staje si
ę
sygnałem: "we
ź
". Mo
ż
na powiedzie
ć
,
ż
e człowiek
uzale
ż
niony traci zdolno
ść
prze
ż
ywania emocji, radzenia sobie z
nimi - nie potrafi by
ć
ani "zimny", ani "gor
ą
cy" - potrafi by
ć
jedynie "letni". Zawirowanie emocjonalne staje si
ę
sygnałem
uruchamiaj
ą
cym proces przymusu psychicznego. Czasem takim
zawirowa-19
niem mo
ż
e by
ć
wyobra
ż
enie sobie,
ż
e
ś
rodek stanie si
ę
niedost
ę
pny
lub
ż
e go zabraknie - narasta niepokój: "trzeba zdoby
ć
.
Wystarczy zaobserwowa
ć
pal
ą
cych papierosy i ich reakcje, gdy
wieczorem zostaje jeden lub dwa papierosy Po mc w nocy by nie
wyszli, po papierosy pójd
ą
albo b
ę
d
ą
mieli ci
ęż
k
ą
noc . Je
ż
eli
przyjmujesz jakikolwiek
ś
rodek psychoaktywny, wyobra
ź
sobie,
ż
e
go ju
ż
nie ma i nigdy me b
ę
dzie. Co czujesz? Je
ż
eli masz nawet
ulotne poczucie straty, zawodu, niepokoju, potraktuj to jako
sygnał ostrzegawczy. Tak ju
ż
zostało powiedziane, uzale
ż
nienie
psychiczne jest przymusem spowodowanym silnym napi
ę
ciem
emocjonalnym, niweluj
ą
cym przesłanki intelektualne i
uniemo
ż
liwiaj
ą
cym odroczenie czynno
ś
ci, przesuni
ę
cie jej w
czasie. Uzale
ż
nienie jest wi
ę
c utrat
ą
kontroli nad swoim
ż
yciem,
nad swoim funkcjonowaniem. Kontrol
ę
przejmuje narkotyk, on jest
silniejszy, z nim si
ę
nie wygra. I tu dochodzimy do jednego z
mitów, który głosi,
ż
e uzale
ż
nienie jest chorob
ą
woli. Nasza wola
jest nierozerwalnie zwi
ą
zana z naszym intelektem - je
ż
eli emocje
wył
ą
czaj
ą
intelekt, wył
ą
czaj
ą
te
ż
wol
ę
, w danym momencie
przestaje ona istnie
ć
. Czy
ż
wi
ę
c chore mo
ż
e by
ć
co
ś
, czego nie
ma? Osoba uzale
ż
niona cz
ę
sto obiecuje sobie i innym,
ż
e wi
ę
cej
nie we
ź
mie,
ż
e "to był ostatni raz". Wierzy w swoj
ą
"siln
ą
wol
ę
",
wierzy,
ż
e nast
ę
pnym razem uda jej si
ę
zwyci
ęż
y
ć
, wierzy w to,
co mówi, bo w danym momencie jej równowaga psychiczna jest
zachowana, a przymusu nie czuje, cho
ć
pami
ę
ta, co si
ę
z ni
ą
dzieje, gdy ów przymus daje o sobie zna
ć
. A ponadto wierzy,
ż
e
w gruncie rzeczy kontroluje swoje "branie". Do całego procesu
mechanizmów uzale
ż
nienia dorabia swoist
ą
ideologi
ę
- zaprzecza
cz
ę
sto faktom oczywistym, przedstawia nieraz absurdalne
usprawiedliwienia i wyja
ś
nienia, znajduje zawsze przyczyn
ę
przyj
ę
cia narkotyku w
ś
wiecie zewn
ę
trznym. U innych widzi i
potrafi opisa
ć
uzale
ż
nienie - na swoje, takie same objawy jest
po prostu
ś
lepa. Zwykło si
ę
uwa
ż
a
ć
,
ż
e narkoman, lekoman czy
alkoholik kłamie i manipuluje i
ż
e to wypływa z jego "zaburzonej
moralno
ś
ci". To prawda,
ż
e człowiek uzale
ż
niony kłamie i
manipuluje, ale wypływa to z jego choroby, stanowi jeden z
objawów uzale
ż
nienia. W odró
ż
nieniu od człowieka o "zaburzonej
moralno
ś
ci", który łami
ą
c zasady, czerpie z tego korzy
ś
ci i
zadowolenie, człowiek uza 20
le
ż
niony wie,
ż
e robi
ź
le, i zamiast zadowolenia ma stale
pogł
ę
biaj
ą
ce si
ę
poczucie winy. Wiemy doskonale, jak silny
dyskomfort psychiczny powoduje poczucie winy, jak trudno upora
ć
si
ę
z płyn
ą
cymi st
ą
d negatywnymi emocjami. Człowiek uzale
ż
niony
radzi sobie z nimi tylko w jeden sposób - si
ę
ga po narkotyk.
Czasem najbli
ż
si chorego, borykaj
ą
cy si
ę
z problemem, jakim jest
dla nich jego uzale
ż
nienie, s
ą
dz
ą
,
ż
e najlepiej u
ś
wiadomi
ą
mu
zaburzenia, które wyst
ę
puj
ą
w jego funkcjonowaniu, gdy b
ę
d
ą
go
"zawstydza
ć
i demaskowa
ć
", czyli wywoływa
ć
poczucie winy. Nie
zdaj
ą
sobie sprawy,
ż
e poczucie winy ju
ż
jest -"oszukuj
ę
, kłami
ę
,
zawodz
ę
zaufanie, zaczynam łama
ć
własn
ą
hierarchi
ę
warto
ś
ci" -
i
ż
e towarzysz
ą
ce mu uczucia (l
ę
k, niepokój, napi
ę
cie) s
ą
sygnałem: "we
ź
". Musimy zrozumie
ć
,
ż
e poczucie winy wzmacnia
mechanizmy uzale
ż
nienia na zasadzie bł
ę
dnego koła - bior
ę
,
ż
eby
zlikwidowa
ć
dyskomfort psychiczny, gdy trze
ź
wiej
ę
, czuj
ę
si
ę
winny, dyskomfort narasta, wi
ę
c bior
ę
. Ale z drugiej strony,
skoro "nie bior
ę
codziennie, skoro bior
ę
»z jakiego
ś
powodu«, to
znaczy,
ż
e nadal mam kontrol
ę
". Cz
ę
sto spotykamy si
ę
z
argumentem: "przecie
ż
mog
ę
nie bra
ć
(nie pi
ć
) przez tydzie
ń
czy
dwa, a zatem nie jestem uzale
ż
niony i kontroluj
ę
swoje branie
(picie)". Argument wydaje si
ę
i mówi
ą
cemu, i słuchaczom logiczny,
ale z drugiej strony tak naprawd
ę
oznacza: "mog
ę
nie bra
ć
(nie
pi
ć
) tylko przez tydzie
ń
czy dwa - pó
ź
niej moja kontrola si
ę
ko
ń
czy". Mechanizmy uzale
ż
nienia psychicznego narastaj
ą
stopniowo, pocz
ą
tkowo - niedostrzegalnie tak
ż
e dla najbli
ż
szego
otoczenia. Cz
ę
sto choroba trwa ju
ż
wiele lat, zanim otoczenie si
ę
zorientuje w problemie. A zanim sam chory zorientuje si
ę
,
ż
e
stracił kontrol
ę
nad swoim
ż
yciem, mo
ż
e min
ąć
kilka kolejnych
lat. Uzale
ż
nienie psychiczne nie daje objawów, które zwykli
ś
my
uwa
ż
a
ć
za chorob
ę
- ciało nie boli, wi
ę
c jest w porz
ą
dku. L
ę
k,
niepokój, napi
ę
cie, szeroko rozumiane zaburzenia zachowania
zwykli
ś
my rozpatrywa
ć
nie jako objawy choroby, ale jako "co
ś
",
co mo
ż
na ocenia
ć
, gdy
ż
zaburza jako
ść
funkcjonowania człowieka.
Nie pami
ę
tamy, a mo
ż
e po prostu nie wiemy,
ż
e to, co zaburza
jako
ść
naszego funkcjonowania, mo
ż
e by
ć
tak
ż
e objawem choroby,
mo
ż
e by
ć
sam
ą
chorob
ą
. Musimy zda
ć
sobie spraw
ę
z tego,
ż
e
psychiczny aspekt uzale
ż
nienia jest chorob
ą
przewlekł
ą
,
determinuj
ą
c
ą
funkcjonowanie człowieka na wiele lat. Wymaga ona
specjalistycznego lecze-21
ni
ą
, którego podstaw
ą
jest u
ś
wiadomienie pacjentowi, co utracił,
i rozbudzenie w nim ch
ę
ci odbudowy swojego
ż
ycia, rekonstrukcji
swego funkcjonowania psychicznego. Trzeba przy tym pami
ę
ta
ć
,
ż
e
w chorob
ę
t
ę
"wpisane" s
ą
nawroty w sytuacjach silnego stresu
emocjonalnego (czyja
ś
ś
mier
ć
, rozstanie, problemy w pracy itp.),
mog
ą
cego sta
ć
si
ę
sygnałem: "we
ź
". 2. Uzale
ż
nienie fizyczne
Uzale
ż
nienie fizyczne stanowi jedyny aspekt uzale
ż
nienia, który
w obiegowej opinii jest traktowany jako choroba. Jest chorob
ą
,
poniewa
ż
daje obiektywny, namacalny objaw. Jest chorob
ą
, poniewa
ż
cierpi ciało. Niew
ą
tpliwie uzale
ż
nienie fizyczne to forma
uzale
ż
nienia, któr
ą
najszybciej widzi otoczenie i najszybciej
odczuwa sam chory. Nic dziwnego - objawy s
ą
bezpo
ś
rednio dost
ę
pne
"m
ę
drca szkiełku i oku". Czym
ż
e jest uzale
ż
nienie fizyczne?
Jest to stan biologicznego przystosowania si
ę
organizmu do
przyjmowanej substancji. Jej brak w organizmie prowadzi do
dolegliwo
ś
ci fizycznych, płyn
ą
cych ze wszystkich układów -
pojawia si
ę
zespół abstynencyjny. Objawy tego zespołu wyst
ą
pi
ć
mog
ą
tak
ż
e wtedy, gdy organizm dostanie zbyt mał
ą
dawk
ę
w
stosunku do zapotrzebowania. Zespoły abstynencyjne towarzysz
ą
jedynie trzem grupom
ś
rodków uzale
ż
niaj
ą
cych: alkoholowi, lekom
uspokajaj
ą
cym oraz opłatom. Zespół abstynencyjny przy
barbituranach i benzodiazepi-nach oraz alkoholu objawia si
ę
dr
ż
eniem, potliwo
ś
ci
ą
, l
ę
kiem, podnieceniem, nudno
ś
ciami, bólami
i skurczami mi
ęś
ni, zaburzeniami postrzegania, ogólnym złym
samopoczuciem, a czasami tak
ż
e napadami drgawkowymi. Z
odstawieniem opiatów zwi
ą
zane s
ą
dreszcze, bóle mi
ęś
nio-wo-
stawowe, zaburzenia wydzielania, nudno
ś
ci i wymioty, bóle
brzucha, biegunka, zaburzenia w układzie sercowo-naczynio-wym,
zaburzenia pracy poszczególnych narz
ą
dów (serce, w
ą
troba, nerki),
zaburzenia hormonalne. Z tymi zaburzeniami ł
ą
cz
ą
si
ę
: silny l
ę
k,
niepokój, napi
ę
cie (cz
ę
sto rozładowywane zachowaniami
agresywnymi), problemy ze snem (we wszystkich jego fazach). 22
Wymienione objawy powoduj
ą
,
ż
e osoba uzale
ż
niona od wspomnianych
ś
rodków nie mo
ż
e ju
ż
wmawia
ć
sobie,
ż
e to ona decyduje o tym,
kiedy we
ź
mie. Decyduje objaw, decyduje ciało. Stopniowo,
ż
eby
uzyska
ć
efekt, trzeba systematycznie przyjmowa
ć
coraz wi
ę
ksze
dawki
ś
rodka (ro
ś
nie tolerancja) i coraz cz
ęś
ciej - nawet kilka
razy dziennie. Cala aktywno
ść
ż
yciowa zaczyna by
ć
skierowana na
zdobycie narkotyku,
ż
yje si
ę
"od działki do działki", wszystko
inne przestaje by
ć
wa
ż
ne. Przymus fizyczny przesłania mechanizmy
psychologiczne brania. Na plan pierwszy wchodz
ą
doznania, których
ź
ródłem jest ciało - "to nie ja utraciłem kontrol
ę
, to moje
ciało". Zatem "dajcie mi leki, wyleczcie mnie, a ja ju
ż
sobie
poradz
ę
". W tej fazie na ogół nie trzeba nikogo motywowa
ć
do
leczenia farmakologicznego, natomiast niezwykle trudno jest
przebi
ć
si
ę
do sfery psychicznej pacjenta i ukaza
ć
mu cały
zło
ż
ony proces uzale
ż
nienia psychicznego. Osoba maj
ą
ca objawy
fizyczne wywołane narkotykami przychodzi do psychologa czy
psychiatry z własn
ą
koncepcj
ą
leczenia, z konkretnymi, cz
ę
sto
nieadekwatnymi, oczekiwaniami. Ka
ż
d
ą
prób
ę
przekonania jej,
ż
e
leczenie uzale
ż
nienia, tak jak leczenie wielu innych chorób,
zawiera w sobie element szeroko poj
ę
tej rehabilitacji i
ż
e jej
koncepcje i pomysły na "wyj
ś
cie z brania" b
ę
d
ą
nieefektywne,
traktuje jako odmow
ę
pomocy. Fakt,
ż
e odtrucie, najlepiej w
warunkach szpitalnych, jest dopiero pocz
ą
tkiem leczenia, dociera
do
ś
wiadomo
ś
ci pacjentów dopiero po kolejnej próbie odstawienia
narkotyków, kiedy to na własnej skórze ucz
ą
si
ę
,
ż
e objawy
fizyczne ukrywaj
ą
sił
ę
uzale
ż
nienia psychicznego, kiedy sami
zobacz
ą
,
ż
e po ust
ą
pieniu objawów fizycznych nadal jedynym celem
i sensem ich istnienia pozostaje narkotyk,
ż
e nadal s
ą
skłonni
zrobi
ć
wszystko,
ż
eby go zdoby
ć
,
ż
e to jednak nie ciało
determinuje ich zachowanie, lecz rozregulowana psychika. Cz
ę
sto
spotykamy si
ę
z oczekiwaniem na lek idealny, na złoty
ś
rodek,
który zlikwiduje chorob
ę
, bo - niestety - w obiegowej opinii
choroba to objawy, a ust
ą
pienie objawów to koniec choroby.
Zapominamy,
ż
e objaw jest sygnałem, i
ż
dzieje si
ę
co
ś
złego.
Ust
ą
pienie objawu nie oznacza,
ż
e przyczyna przestała istnie
ć
.
Warto zda
ć
sobie spraw
ę
z tego,
ż
e najcz
ęś
ciej narkotyki z grupy
opiatów przyjmowane s
ą
po kilkunastu miesi
ą
cach czy kilku latach
u
ż
ywania innych
ś
rodków - takich, które spowodo-23
wały ju
ż
uzale
ż
nienie psychiczne, ale cały czas dawały pozorne
poczucie,
ż
e wci
ąż
ma si
ę
nad sob
ą
kontrol
ę
. Tak modna dzi
ś
heroina (brown sugar, br
ą
z), sama z siebie bardzo silnie
uzale
ż
niaj
ą
ca psychicznie, wchodzi najcz
ęś
ciej na grunt
przygotowany ju
ż
przez inne narkotyki. Bardzo szybko do objawów
uzale
ż
nienia psychicznego doł
ą
cza uzale
ż
nienie fizyczne - u osoby
bior
ą
cej pojawia si
ę
paradoksalny podział na narkotyk "zły"
(brown) i narkotyk "dobry", bo daj
ą
cy poczucie iluzorycznej
wolno
ś
ci. Pojawia si
ę
oczekiwanie: "wyleczcie mnie z heroiny, bo
cała reszta mi nie szkodzi". Pojawia si
ę
du
ż
e zapotrzebowanie na
ś
rodek "chroni
ą
cy" wył
ą
cznie przed heroin
ą
. Takie
ś
rodki ju
ż
si
ę
pojawiły - efekt jest przera
ż
aj
ą
cy. Młody człowiek, który wie,
ż
e jednoczesne przyjmowanie tych
ś
rodków i opiatów grozi
ś
mierci
ą
, a cały czas czuje dyskomfort psychiczny (patrz:
uzale
ż
nienie psychiczne), likwiduje ten dyskomfort tak jak
potrafi -bierze inne narkotyki, i to w dawkach kilkakrotnie
wi
ę
kszych ni
ż
wcze
ś
niej. I ju
ż
nawet bez tej pozornej kontroli.
Zaczyna si
ę
wi
ę
c codzienne przyjmowanie ponad l g amfetaminy,
ponad l g skuna, du
ż
ych dawek kokainy czy te
ż
codzienne picie
alkoholu. A
ż
do momentu, kiedy znów mo
ż
na "przypali
ć
browna".
Trzeba wiedzie
ć
,
ż
e nie ma leku lecz
ą
cego mechanizmy
uzale
ż
nienia, nie ma leku gwarantuj
ą
cego pełn
ą
abstynencj
ę
od
wszystkich
ś
rodków psychoaktywnych. S
ą
natomiast leki, które -
stosowane pod
ś
cisł
ą
kontrol
ą
lekarza - mog
ą
wspomaga
ć
wchodzenie
w trze
ź
wo
ść
, likwiduj
ą
c elementy dyskomfortu psychicznego,
spowodowanego "
ż
ałob
ą
po narkotyku". Wspomaga
ć
wchodzenie w
trze
ź
wo
ść
to wspomaga
ć
długoterminow
ą
psychoterapi
ę
. 3.
Uzale
ż
nienie społeczne
O społecznych aspektach uzale
ż
nie
ń
zazwyczaj mówi si
ę
w
kontek
ś
cie zjawisk patologicznych, zwi
ą
zanych ze szkodami
ponoszonymi przez społecze
ń
stwo. Natomiast społeczny aspekt
uzale
ż
nienia jest niezwykle istotny tak
ż
e dla samego narkomana.
Wszak kontakty z narkotykami - cel i sposób ich przyjmowania,
kontynuacja, rodzaj u
ż
ywanego narkotyku, mo
ż
liwo
ś
ci zdobycia go,
nast
ę
pstwa i powikłania, proces uzale
ż
nienia i proces leczenia -
maj
ą
swoje uwarunkowania społeczne. Nikt z nas nie
ż
yje w
pró
ż
ni. 24
Najcz
ęś
ciej narkotyk pojawia si
ę
pierwszy raz w grupie
zaprzyja
ź
nionych lub znanych sobie osób. Pocz
ą
tkowo zaczyna
istnie
ć
w formie pozytywnych mitów i legend, w ko
ń
cu kto
ś
go
zdobywa. Tym kim
ś
jest dobry kolega, kumpel, osoba bliska, do
której mo
ż
na mie
ć
zaufanie. Stopniowo zaczyna pojawia
ć
si
ę
coraz
cz
ęś
ciej, "bo czas inaczej płynie, bo mo
ż
na si
ę
ś
wietnie bawi
ć
,
bo ogólnie jest fajnie". Staje si
ę
zazwyczaj nieodł
ą
cznym
atrybutem spotka
ń
danej grupy. Jak go nie ma, mo
ż
na godzinami
rozmawia
ć
o tym, kto si
ę
jak "upalił", kto co wzi
ą
ł, kiedy i z
kim. Pojawia si
ę
"klimat" - co
ś
wspólnego, co
ś
, co ł
ą
czy i
fascynuje, daje gwarancj
ę
,
ż
e jak nawet nie ma co robi
ć
, to
przecie
ż
zawsze mo
ż
na wzi
ąć
.
Stopniowo rozchodz
ą
si
ę
drogi bior
ą
cych i niebior
ą
cych, "bo
niebior
ą
cy s
ą
nudni, nie czuj
ą
klimatu, nie ma z nimi o czym
rozmawia
ć
". Narkotyk zwalnia z wysiłku nawi
ą
zywania kontaktów z
innymi lud
ź
mi, bo zainteresowane nim grono nie musi ju
ż
szuka
ć
ż
adnych innych punktów stycznych, "klimat" wystarcza. Tkwi
ą
cy za
ś
w nim człowiek coraz bardziej traci ł
ą
czno
ść
ze
ś
wiatem
zewn
ę
trznym, zamyka si
ę
w swoistej subkulturze. We wst
ę
pnej pracy
z pacjentem cz
ę
sto na plan pierwszy wysuwa si
ę
dramat samotno
ś
ci.
Nieraz łatwiej poradzi
ć
sobie z odstawieniem narkotyku ni
ż
z
odstawieniem grupy, z któr
ą
si
ę
dorastało i poza któr
ą
praktycznie nie ma si
ę
ż
adnego
ż
ycia towarzyskiego. A skoro
chcesz przesta
ć
bra
ć
, to musisz "wyj
ść
z klimatu", zerwa
ć
nawet
bierny kontakt z narkotykiem, bo jest on od ciebie silniejszy i
zetkni
ę
cie si
ę
z nim mogłoby sko
ń
czy
ć
si
ę
twoj
ą
pora
ż
k
ą
. Nie do
ść
wi
ę
c,
ż
e człowiek, który decyduje si
ę
na abstynencj
ę
, musi
poradzi
ć
sobie z szeregiem bolesnych prze
ż
y
ć
psychicznych, to
jeszcze zostaje w tym wszystkim sam - bez bliskich kolegów, z
nieumiej
ę
tno
ś
ci
ą
bycia z innymi lud
ź
mi. Okazuje si
ę
,
ż
e
ś
wiat
niebior
ą
cych jest tak inny, tak obcy, i
ż
trzeba od nowa uczy
ć
si
ę
ż
y
ć
. Nieraz nawet te same słowa i gesty maj
ą
w nim inne znaczenie
ni
ż
"w klimacie". A jeszcze pojawia si
ę
nuda i pustka, któr
ą
trzeba zapełni
ć
, umiej
ę
tno
ść
za
ś
zorganizowania sobie czasu bez
narkotyku jest
ż
adna. Jest mi
ź
le, jestem sam, nudz
ę
si
ę
, nikt
mnie nie rozumie, ja nikogo nie rozumiem. Na dodatek od kolegów
wcale nie jest łatwo si
ę
uwolni
ć
. O
ś
mieszaj
ą
, kusz
ą
, namawiaj
ą
,
robi
ą
wszystko,
ż
eby grupa si
ę
nie rozpadła. Nie jest te
ż
łatwo
uwolni
ć
si
ę
od 25
dealera który nie chce straci
ć
ź
ródła dochodu - on te
ż
zrobi
wszystko,
ż
eby odzyska
ć
klienta. Innym aspektem społecznym
uzale
ż
nienia jest samo "zdobywanie towaru" lub pieni
ę
dzy,
ż
eby
go kupi
ć
. Sposoby s
ą
ró
ż
ne, w zale
ż
no
ś
ci od narkotyku i stopnia
uzale
ż
nienia. Przy heroinie, która jest droga i któr
ą
trzeba
systematycznie przyjmowa
ć
, pojawia si
ę
łamanie prawa - kradzie
ż
e,
włamania, handel narkotykami. Konsekwencje tego znamy wszyscy.
Nast
ę
pnym społecznym skutkiem przyjmowania narkotyku staje si
ę
utrata szkoły czy pracy. Pr
ę
dzej czy pó
ź
niej ka
ż
dy z narkotyków
destabilizuje zdolno
ść
do wysiłku psychicznego i fizycznego, do
systematyczno
ś
ci, do wykonywania swoich obowi
ą
zków. Psychiczne,
fizyczne i wspomniane społeczne aspekty uzale
ż
nienia zaburzaj
ą
w ko
ń
cu rodzin
ę
i zwi
ą
zki partnerskie. Bywa,
ż
e na wymienione
trudno
ś
ci nakładaj
ą
si
ę
jeszcze zaburzenia psychiczne, b
ę
d
ą
ce
efektem przyjmowania narkotyków, i dodatkowo niszcz
ą
relacje z
otoczeniem. Stopniowo mo
ż
na straci
ć
wszystko - tylko czy warto?
ROZDZIAŁ II
Drogi ku uzale
ż
nieniu
Dróg prowadz
ą
cych ku uzale
ż
nieniu jest wiele, a przyczyn
wkraczania na nie dociekaj
ą
zarówno psycholodzy, jak i
filozofowie. W tym rozdziale nie zamierzamy jednak dyskutowa
ć
^
ich koncepcjami, lecz z mitami i obiegowymi opiniami, które
narosły wokół przyczyn si
ę
gania przez młodzie
ż
po narkotyki i
wokół przyczyn samego powstawania uzale
ż
nie
ń
. W obiegowych
opiniach wskazuje si
ę
przede wszystkim winnych. Z jednej strony
wymienia si
ę
winnych "instytucjonalnych", zewn
ę
trznych. Mo
ż
emy
wi
ę
c usłysze
ć
: "winna jest rodzina", "winna jest szkoła", "winne
jest pa
ń
stwo, społecze
ń
stwo, urz
ę
dy". Zapominamy przy tym,
ż
e te
instytucje nie s
ą
oderwane od nas,
ż
e sami je tworzymy. Na ogół
je
ż
eli widzimy dziecko pij
ą
ce alkohol czy pal
ą
ce papierosy
(najcz
ęś
ciej s
ą
to pierwsze
ś
rodki psychoaktywne, z którymi styka
si
ę
przyszły narkoman), to nie zastanawiamy si
ę
,
ż
e dziecko
kupiło je w sklepie czy kiosku od czyjego
ś
ojca czy czyjej
ś
matki. Rzadko zdarza si
ę
, aby kto
ś
z nas, jako członek
społecze
ń
stwa, zareagował na powy
ż
szy proceder - nie nasza
sprawa, nie trzeba si
ę
wtr
ą
ca
ć
, unikamy odpowiedzialno
ś
ci. Chyba
ż
e... problem dotknie bezpo
ś
rednio nas czy naszych bliskich. Bo
wtedy mamy pretensj
ę
,
ż
e w odpowiednim czasie nikt nie
interweniował. Z drugiej strony winy poszukuje si
ę
te
ż
w samym
uzale
ż
nionym. Czasami słyszymy przecie
ż
,
ż
e uzale
ż
nienie jest
chorob
ą
z wyboru,
ż
e zadecydował o niej sam narkoman. To prawda.
To on dokonuje wyboru. Najcz
ęś
ciej jednak dokonuje go na
podstawie mitów, a nie pełnej, rzetelnej wiedzy, wi
ę
c nie do
ko
ń
ca jest to wybór w pełni
ś
wiadomy. Kolejnego winowajcy mo
ż
emy
poszuka
ć
w mediach, które teoretycznie maj
ą
obowi
ą
zek poma-27
ga
ć
w kształtowaniu hierarchii warto
ś
ci i norm, a tak
ż
e dawa
ć
nam
rzeteln
ą
wiedz
ę
o rzeczywisto
ś
ci. Jednak zapominamy czy po prostu
nie wiemy,
ż
e od momentu wzrostu konkurencyjno
ś
ci mi
ę
dzy stacjami
radiowymi i telewizyjnymi oraz mi
ę
dzy czasopismami, to my, jako
społecze
ń
stwo, kształtujemy ich obraz (problem ogl
ą
dalno
ś
ci i
nakładu) i to my decydujemy - "skacz
ą
c" po kanałach - o tym, co
ogl
ą
damy. A media dostosowuj
ą
si
ę
do naszych gustów i
zainteresowa
ń
. Mo
ż
na równie
ż
poprzesta
ć
na stwierdzeniu,
ż
e
uzale
ż
nia si
ę
kto
ś
"słaby, zagubiony w rzeczywisto
ś
ci, z
poczuciem braku akceptacji, zaburzon
ą
hierarchi
ą
warto
ś
ci,
zaburzonym poczuciem to
ż
samo
ś
ci", czyli specyficzna grupa ludzi
"i tak niedostosowanych". I wreszcie mo
ż
emy znale
źć
zbiorowego
winowajc
ę
, powielaj
ą
c obecne od tysi
ą
cleci hasło: "ach, ta
dzisiejsza młodzie
ż
". Ale nawet je
ż
eli uda nam si
ę
znale
źć
winnych, to czy st
ą
d wyniknie co
ś
konstruktywnego? Chyba jednak
nie. Znalezienie winnego nie rozwi
ąż
e problemu, nie zniweluje
powstałych szkód. Có
ż
wi
ę
c mo
ż
emy zrobi
ć
? S
ą
dzimy,
ż
e mo
ż
emy
zapozna
ć
si
ę
z patologicznymi mechanizmami, które spotykamy w
codziennym
ż
yciu. Zapozna
ć
si
ę
po to,
ż
eby ich unika
ć
,
ż
eby
zobaczy
ć
prawdy nieraz oczywiste,
ż
eby zapobiega
ć
pewnym
zjawiskom,
ż
eby nie musie
ć
kiedy
ś
szuka
ć
winy w sobie i innych.
Kiedy mówimy o uzale
ż
nieniach, jedno jest pewne - nie ma jednej,
ś
ci
ś
le okre
ś
lonej przyczyny uzale
ż
nienia. Warto wi
ę
c przyjrze
ć
si
ę
pewnym czynnikom, sprzyjaj
ą
cym powstaniu tej choroby. l. "Ja
si
ę
nie uzale
ż
ni
ę
"
ś
aden z naszych pacjentów nie wzi
ą
ł po raz pierwszy narkotyku z
my
ś
l
ą
: "chc
ę
by
ć
narkomanem".
ś
aden z nich nie przypuszczał,
ż
e
to wła
ś
nie on po pewnym czasie straci kontrol
ę
nad swoim
ż
yciem.
Do tego pierwszego razu zawsze dorabiał stosown
ą
ideologi
ę
- to
miał by
ć
ten jedyny raz, "który nie uzale
ż
nia", to miało by
ć
"wzi
ę
cie pod kontrol
ą
, bo przecie
ż
ja mam siln
ą
wol
ę
". To miała
by
ć
próba, eksperyment, bo "eksperymentowa
ć
mo
ż
na bezkarnie,
wszystko zale
ż
y od człowieka". 28
Sk
ą
d takie przekonanie?
Warto u
ś
wiadomi
ć
sobie,
ż
e podobne przekonania, dotycz
ą
ce ró
ż
nych
aspektów naszego
ż
ycia, towarzysz
ą
nam codziennie, cho
ć
nie
zdajemy sobie do ko
ń
ca z tego sprawy. Wiemy,
ż
e
ś
wiat, w którym
ż
yjemy, nie jest wolny od ró
ż
nego rodzaju zagro
ż
e
ń
, wiemy,
ż
e nie
tylko rodzimy si
ę
, ale i umieramy. Mamy
ś
wiadomo
ść
tego,
ż
e
ludzkie ciało podatne jest na liczne choroby,
ż
e w pewnych
sytuacjach okazuje si
ę
kruche i bezbronne. To wszystko wiemy, ale
nasza psychika broni nas przed t
ą
wiedz
ą
. I dobrze,
ż
e tak si
ę
dzieje, gdy
ż
w przeciwnym wypadku
ż
yliby
ś
my w stałym l
ę
ku o nasze
ż
ycie i zdrowie. Dzi
ę
ki mechanizmowi izolowania od siebie
zagro
ż
e
ń
, mo
ż
emy spełnia
ć
marzenia, cieszy
ć
si
ę
ż
yciem, snu
ć
plany na przyszło
ść
. Gdyby nie ten mechanizm, z l
ę
ku przed
ś
wiatem tkwiliby
ś
my zamkni
ę
ci w domach, w silnym poczuciu
zagro
ż
enia, przewiduj
ą
c kolejne nieszcz
ęś
cia i kataklizmy. Nie
ja złami
ę
nog
ę
, nie ja b
ę
d
ę
mie
ć
wypadek, nie ja zachoruj
ę
- to
wszystko mo
ż
e przydarzy
ć
si
ę
innym, mnie - nie. Ka
ż
dy z nas ma,
w mniejszym lub wi
ę
kszym stopniu, poczucie wyj
ą
tkowo
ś
ci i
odr
ę
bno
ś
ci. Słusznie - ka
ż
dy z nas jest jedyny i niepowtarzalny.
Kto
ś
kiedy
ś
powiedział,
ż
e jest tyle
ś
wiatów, ile ludzi. Ka
ż
dy
z nas prze
ż
ywa swoje jedno niepowtarzalne
ż
ycie. S
ą
jednak
sytuacje, w których warto pami
ę
ta
ć
,
ż
e prawa gatunku, jakim jest
Homo sapiens, dotycz
ą
nas wszystkich. Szczególnie wtedy, gdy
dokonujemy wyboru mog
ą
cego mie
ć
wpływ na nasze
ż
ycie lub
ż
ycie
innych ludzi, np. pijany kierowca odrzuca my
ś
l,
ż
e to wła
ś
nie on
mo
ż
e spowodowa
ć
wypadek, lub gdy młody człowiek si
ę
ga po jaki
ś
narkotyk, bo "wszyscy mog
ą
si
ę
uzale
ż
ni
ć
, tylko nie ja". A sk
ą
d
to przekonanie, sk
ą
d ta pewno
ść
? Je
ż
eli działanie narkotyku ci
si
ę
spodoba, nie łud
ź
si
ę
,
ż
e na tym poprzestaniesz - we
ź
miesz
po raz kolejny. Czy chcemy tego, czy te
ż
nie - kierujemy si
ę
cz
ę
sto w
ż
yciu zasad
ą
przyjemno
ś
ci - powtarzamy czynno
ść
, która
daje nam zadowolenie, unikamy tej, która nam sprawia ból. Je
ż
eli
narkotyk da ci przyjemno
ść
, b
ę
dziesz do niej d
ąż
ył. Je
ż
eli
dodatkowo, poza przyjemno
ś
ci
ą
, da ci jeszcze jaki
ś
inny profit,
"trafi w twój słaby punkt", tym bardziej b
ę
dziesz do niego
wracał. Stopniowo oduczysz si
ę
czerpania przyjemno
ś
ci i
umiej
ę
tno
ś
ci "radzenia sobie z problemami" w inny sposób. Tak nie
musi by
ć
, ale jest du
ż
e prawdopodobie
ń
stwo,
ż
e tak b
ę
dzie. 29
Istnieje szansa,
ż
e narkotyk ci si
ę
nie spodoba, nie spełni
twoich oczekiwa
ń
. S
ą
wtedy dwie drogi - albo nigdy ju
ż
po niego
nie si
ę
gniesz, albo - w poczuciu bezkarno
ś
ci - zaczniesz
eksperymentowa
ć
z czym
ś
nowym. Warto mie
ć
ś
wiadomo
ść
,
ż
e przy
całej gamie tak ró
ż
nie działaj
ą
cych
ś
rodków "ka
ż
dy z nas mo
ż
e
trafi
ć
na co
ś
swojego". Mo
ż
e by
ć
i tak,
ż
e narkotyk poka
ż
e ci
swoje dwa oblicza -działanie, na które czekasz i które ci
zachwalano, a nast
ę
pnie "zej
ś
cie", "kaca" - stan szalenie przykry
i dla ciała, i dla ducha. "Na zej
ś
ciu" pomy
ś
lisz: "nigdy wi
ę
cej,
to okropne". Ale miej i t
ę
ś
wiadomo
ść
,
ż
e pami
ęć
rzeczy przykrych
szybko blednie, za to
ś
wietnie pami
ę
tamy rzeczy przyjemne. Mo
ż
e
by
ć
i tak,
ż
e niepomny nast
ę
pstw, we
ź
miesz znowu, a
ż
eby unikn
ąć
przykrych prze
ż
y
ć
, b
ę
dziesz przyjmowa
ć
"działki", które je
likwiduj
ą
. Z czasem zaczniesz bra
ć
"ci
ą
gami" - codziennie przez
kilka, kilkana
ś
cie dni. Pó
ź
niej - od "ci
ą
gu" do "ci
ą
gu" -
b
ę
dziesz sobie i innym udowadniał,
ż
e masz nad sob
ą
kontrol
ę
, "bo
mo
ż
esz tydzie
ń
czy dwa nie bra
ć
". A tak naprawd
ę
kontroli ju
ż
nie
masz, bo wprawdzie mo
ż
esz nie bra
ć
, ale tylko przez tydzie
ń
lub
dwa. Czasami mo
ż
emy usłysze
ć
lub przeczyta
ć
wypowiedzi osób
dorosłych, które osi
ą
gn
ę
ły znaczny status społeczny (bywa,
ż
e i
tytuł profesorski) i - powołuj
ą
c si
ę
na własne do
ś
wiadczenie z
narkotykami - twierdz
ą
,
ż
e jednorazowe próby nie prowadz
ą
do
uzale
ż
nienia. Warto pami
ę
ta
ć
,
ż
e to ich nie doprowadziły do
uzale
ż
nienia - innych mog
ą
. Ka
ż
dy z nas w du
ż
ej mierze widzi to,
co chce widzie
ć
, słyszy to, co chce słysze
ć
. Takie wypowiedzi
mog
ą
by
ć
wr
ę
cz zach
ę
caj
ą
ce - "próbował, został profesorem, nawet
si
ę
przyznał,
ż
e egzaminy zdawał, wspomagaj
ą
c si
ę
narkotykiem,
wi
ę
c dlaczego ja nie mog
ę
skorzysta
ć
z tej drogi, mnie te
ż
si
ę
uda". Cz
ęś
ciej jednak nie udaje si
ę
. Wi
ę
cej odpowiedzialno
ś
ci,
Panie i Panowie, w tym, co i jak mówicie, co i jak piszecie. Bo
czy
ż
to powód do chwały,
ż
e w czasie studiów "za
ć
pało si
ę
,
zakuło, zdało i zapomniało"? Po jednej z takich wypowiedzi w
prasie przez kilkana
ś
cie tygodni podczas zaj
ęć
z młodzie
żą
był
to "
ż
elazny argument" za przyjmowaniem amfetaminy. Tylko jeden
pi
ę
tnastolatek powiedział,
ż
e nie chciałby by
ć
pacjentem lekarza,
który na studiach zdawał egzaminy "na am-fie", ale tylko jeden -
to o czym
ś
ś
wiadczy. 30
2. "Młodo
ść
ma swoje prawa"
Mo
ż
na powiedzie
ć
,
ż
e wła
ś
ciwie ka
ż
dy okres w
ż
yciu człowieka ma
swoje prawa i przywileje, ale ma te
ż
i swoje powinno
ś
ci. Bywaj
ą
chwile,
ż
e ka
ż
dy z nas chciałby si
ę
znale
źć
w innym momencie
ż
ycia, ni
ż
jest aktualnie. Dziecko t
ę
skni za dorosło
ś
ci
ą
, "bo
dorosłym wszystko wolno", dorosły za dzieci
ń
stwem, "bo nic nie
musiał", przy czym dorosły ocenia dzieci
ń
stwo z perspektywy czasu
i własnych do
ś
wiadcze
ń
, dziecko - poprzez pryzmat wyobra
ż
e
ń
i
oczekiwa
ń
. Pomi
ę
dzy dzieci
ń
stwem i dorosło
ś
ci
ą
plasuje si
ę
"bycie
nastolatkiem". Nie jest si
ę
dzieckiem, nie jest si
ę
dorosłym.
Jest si
ę
młodzie
żą
. Nikt nie w
ą
tpi,
ż
e jest to dla człowieka
bardzo trudny okres. Okres poszukiwania własnej to
ż
samo
ś
ci,
swojego miejsca w
ś
wiecie. Okres, gdy chce si
ę
znale
źć
odpowiedzi
na pytania o sens i cel istnienia, o istot
ę
bytu. Młody człowiek
czuje si
ę
nie-rozumiany. Uwa
ż
a si
ę
za dorosłego, a
ś
wiat
dorosłych to neguje, dla dorosłych jest nadal dzieckiem. Pomi
ę
dzy
nastolatkiem i rodzicami powstaje "konflikt interesów". Młody
człowiek pragnie korzysta
ć
i z praw dziecka, i z praw dorosłego,
doro
ś
li pragn
ą
wyegzekwowa
ć
obowi
ą
zki płyn
ą
ce z tych
ż
e praw.
Młodzie
ż
buntuje si
ę
przeciwko nakazom i zakazom, uwa
ż
aj
ą
c,
ż
e
jej wolno
ść
jest ograniczana. Wszak młody człowiek nie nabył
jeszcze tej wiedzy i do
ś
wiadczenia, które uczy,
ż
e wolno
ść
ma
swoje granice, którymi mi
ę
dzy innymi s
ą
prawa i wolno
ść
innych
ludzi. Młodzie
ż
"
ś
wie
ż
ym okiem" patrzy na otaczaj
ą
cy nas
ś
wiat.
Zwraca uwag
ę
na wiele rzeczy, których my, doro
ś
li, ju
ż
nie
dostrzegamy. Buntuje si
ę
przeciwko zastanemu stanowi rzeczy.
Cz
ę
sto chce zmienia
ć
te same rzeczy, które i nam przeszkadzały,
które my chcieli
ś
my zmieni
ć
, gdy mieli
ś
my "na
ś
cie" lat. Nam si
ę
cz
ę
sto nie udało, z czasem okazało si
ę
,
ż
e nasze wewn
ę
trzne i
zewn
ę
trzne ograniczenia na wiele działa
ń
nam nie pozwoliły. Nasze
dzieci po prostu nie zdaj
ą
sobie sprawy z tego,
ż
e my w ich wieku
nie byli
ś
my ani lepsi, ani gorsi - tylko bardzo do nich podobni.
Obwiniaj
ą
nas za to,
ż
e
ś
wiat jest taki, jaki jest,
ż
e my nic nie
zmienili
ś
my,
ż
e nam tak było, jest i b
ę
dzie dobrze. Chcemy cz
ę
sto
ustrzec nasze dzieci przed problemami, które sami mieli
ś
my, ale
warto pami
ę
ta
ć
,
ż
e nasza wiedza nie zast
ą
pi własnego 31
odkrycia, własnego do
ś
wiadczenia. Staraj
ą
c si
ę
przekaza
ć
młodzie
ż
y swoj
ą
wiedz
ę
, pami
ę
tajmy,
ż
e i sami w kontaktach z
młodymi lud
ź
mi mo
ż
emy wiele skorzysta
ć
dzi
ę
ki ich nowemu
spojrzeniu na
ś
wiat i cz
ę
sto trafnym interpretacjom. Reklamodawcy
i dealerzy narkotyków znacznie lepiej rozumiej
ą
specyfik
ę
wieku
dojrzewania ni
ż
wi
ę
kszo
ść
dorosłych. Oni doskonale wiedz
ą
,
ż
e
bardziej podatni na uzale
ż
nienie s
ą
ci, którzy szukaj
ą
swojej
to
ż
samo
ś
ci, borykaj
ą
si
ę
z problemami emocjonalnymi i
egzystencjalnymi, maj
ą
kłopoty z akceptacj
ą
siebie i poczucie
bycia niezrozumianym - czyli wła
ś
nie młodzie
ż
. Reklama narkotyków
jest przekazywana w
ś
ród młodych ludzi "poczt
ą
pantoflow
ą
".
Została tak opracowana,
ż
eby narkotyk stał si
ę
szans
ą
na pozbycie
si
ę
"kompleksów", na "bycie z lud
ź
mi", na "
ś
wietn
ą
zabaw
ę
", na
"spotkanie ze swoim wy
ż
szym ja". Ma dawa
ć
szans
ę
na zrozumienie
siebie, zrozumienie
ś
wiata, realizacj
ę
ambicji. Ma sta
ć
si
ę
czym
ś
, co ł
ą
czy, stwarza "klimat". Narkotyk trafia przez koleg
ę
,
do którego ma si
ę
zaufanie, a który zach
ę
ca, namawia, wzbudza
ciekawo
ść
. Je
ż
eli ciekawo
ść
nie jest wystarczaj
ą
cym bod
ź
cem,
dealer znajdzie inny sposób, by nakłoni
ć
do wzi
ę
cia. Czasem
presja kolegów jest tak silna,
ż
e nie sposób odmówi
ć
, bo mo
ż
na
wypa
ść
z grupy lub by
ć
wy
ś
mianym jako gorszy i
"niewtajemniczony". S
ą
te
ż
młodzi ludzie, którzy bior
ą
"dla
szpanu". Chc
ą
udowodni
ć
za wszelk
ą
cen
ę
,
ż
e s
ą
dojrzalsi i
doro
ś
lejsi od innych. Naprawd
ę
szukaj
ą
czego
ś
, co podniesie ich
presti
ż
i ukryje kompleksy. Najłatwiejsze s
ą
gad
ż
ety dorosło
ś
ci -
papieros, alkohol i narkotyk. Bywa,
ż
e narkotyk pojawia si
ę
, gdy
młody człowiek ma idola, którego twórczo
ść
odzwierciedla i
wypowiada to, co młody człowiek my
ś
li i czuje, co stanowi istot
ę
prze
ż
ywanych przez niego problemów. Ów idol staje si
ę
kim
ś
, z kim
mo
ż
na si
ę
identyfikowa
ć
. Je
ż
eli elementem jego twórczo
ś
ci jest
narkotyk, młody człowiek - na
ś
laduj
ą
c idola - bezkrytycznie si
ę
ga
po ten
ś
rodek. Na ogół pierwszym miejscem, w którym si
ę
bierze,
jest "impreza". Na "imprez
ę
" idzie si
ę
po to,
ż
eby si
ę
"
ś
wietnie
bawi
ć
". Je
ż
eli nie ma nastroju, je
ż
eli "jest dr
ę
two", a ty
czujesz si
ę
nieatrakcyjny, bo np.
ź
le ta
ń
czysz - narkotyk zniesie
wszystko, co "przeszkadza zabawie", da "luz". Niewa
ż
ne, jakim
kosztem, niewa
ż
ne,
ż
e tak naprawd
ę
nie ty si
ę
bawisz, tylko
"prochy" bawi
ą
si
ę
tob
ą
. Wa
ż
ne,
ż
e "impreza si
ę
udała". Zaczyna
si
ę
ż
ycie od im-32
pr
ęż
y do imprezy, od weekendu do weekendu. Bez poczucia utraty
zdolno
ś
ci prawdziwej zabawy i bez poczucia,
ż
e zacz
ę
ło si
ę
ż
y
ć
"od działki do działki" - tyle
ż
e w systemie tygodniowym. W
momencie gdy człowiek przestaje by
ć
dzieckiem, zaczyna dostrzega
ć
i prze
ż
ywa
ć
nowy, dot
ą
d niedost
ę
pny mu zakres zjawisk, poj
ęć
i
do
ś
wiadcze
ń
. Niby pocz
ą
tkuj
ą
cy badacz i podró
ż
nik chciałby
dowiedzie
ć
si
ę
jak najwi
ę
cej, a cz
ę
sto jak najszybciej. Szuka
wi
ę
c i eksperymentuje. Cz
ę
sto, niestety, bł
ą
dzi na
ś
lepo lub
decyduje si
ę
na pozornie łatwiejsz
ą
drog
ę
- drog
ę
"na skróty".
Dokonuje własnych wyborów zgodnie z wiedz
ą
, jak
ą
posiada. I tu
tkwi sedno rzeczy. Wydaje si
ę
, i
ż
nasz
ą
rol
ą
nie powinno by
ć
pouczanie młodych ludzi, co i jak maj
ą
robi
ć
, lecz dawanie im
rzetelnych podstaw do dokonywania tych wyborów. W tym wypadku -
pełnej i rzetelnej wiedzy o narkotykach, uzale
ż
nieniu i innych
nast
ę
pstwach przyjmowania
ś
rodków psychoaktywnych, wiedzy o tym,
co kryje si
ę
pod hasłem "zagra
ż
a zdrowiu", oraz o tym, czym
naprawd
ę
jest wolno
ść
. Dost
ę
pna im dotychczas wiedza na temat
narkotyków pochodzi od zainteresowanych zarobkiem dealerów oraz
od bior
ą
cych kolegów, którzy
ż
yj
ą
w nie
ś
wiadomo
ś
ci strat, jakie
ju
ż
ponie
ś
li. Młodzie
ż
potrafi my
ś
le
ć
i przy pełnej "bazie
danych" dokonuje naprawd
ę
trafnych wyborów. Dajmy młodym ludziom
szans
ę
na dysponowanie t
ą
"baz
ą
danych". 3. "Winna rodzina"
Trzy lata temu, zim
ą
, w jednym z programów telewizyjnych
psycholog o gło
ś
nym nazwisku autorytatywnie stwierdził:
"narkomana wychowuje zimny dom". Nast
ę
pnego dnia najtrafniej
skomentowała to piel
ę
gniarka, od lat pracuj
ą
ca w naszej poradni:
"słuchajcie, wychowuj
ę
narkomank
ę
, od tygodnia w domu nie grzej
ą
mi kaloryfery". Czasem słyszymy: "gdzie byli rodzice,
ż
e nie
widzieli,
ż
e dziecko zacz
ę
ło bra
ć
?". A jak mieli widzie
ć
, skoro
tkwi
ą
w schemacie "
ć
puna z Centralnego", skoro narkotyk to
"kompot", a sposób brania to strzykawka. Od dziesi
ę
ciu lat bierze
si
ę
inaczej i co innego, ale zim
ą
1998 roku cała Polska
oplakatowana była stylizowanym trupem ze strzykawk
ą
w sercu.
Skoro tak to wygl
ą
da - my
ś
li rodzic - to mnie ten problem nie
dotyczy i dokładniejsza wiedza na ten te-
mat nie jest mi potrzebna. Moja rodzina jest "ciepła" i "dobra",
a to przecie
ż
chroni przed narkotykami. "Wszyscy inni, ale nie
moje dziecko". Takie postawy, niestety, cz
ę
sto obserwujemy na
organizowanych w szkołach naszych spotkaniach z rodzicami.
Uczestniczy w nich 20-30% zaproszonych osób. A szkoda, gdy
ż
w
wielu wypadkach jest to jedyna szansa poznania prawdy o
problemie; trzeba wtedy jej wysłucha
ć
; "kanału zmieni
ć
nie
mo
ż
na", bo to nie telewizor. O roli rodziny i jej znaczeniu dla
rozwoju dziecka, dla kształtowania si
ę
jego
ż
ycia emocjonalnego,
sposobów komunikacji i relacji ze
ś
wiatem, stosunku do samego
siebie czy hierarchii warto
ś
ci nie trzeba nikogo przekonywa
ć
, a
na rynku dost
ę
pnych jest szereg interesuj
ą
cych publikacji na te
tematy. Co natomiast warto wiedzie
ć
o roli rodziny maj
ą
cej w swym
gronie osob
ę
uzale
ż
nion
ą
? Na pewno trzeba cały czas pami
ę
ta
ć
,
ż
e
rodzina nie tkwi w pró
ż
ni,
ż
e
ż
yje w
ś
ci
ś
le okre
ś
lonym miejscu
i czasie, w
ś
ci
ś
le okre
ś
lonych uwarunkowaniach społecznych i
kulturowych. I podobnie jak nie ma ludzi idealnych, nie ma tak
ż
e
idealnych rodzin (dobrze sobie to uprzytomni
ć
, zanim zaczniemy
"wbija
ć
" kogokolwiek w poczucie winy). Przyjrzyjmy si
ę
polskiej
rodzinie, przyjrzyjmy si
ę
uwarunkowaniom społecznym i kulturowym,
w których jest ona osadzona. W ci
ą
gu ostatnich dziesi
ę
ciu lat
nast
ą
piły w naszym kraju zmiany ustrojowe i gospodarcze, co nie
jest bez wpływu na funkcjonowanie typowej polskiej rodziny.
Pojawiło si
ę
nieznane dot
ą
d zjawisko bezrobocia i pracy "na
czarno" (niedaj
ą
cej
ż
adnych zabezpiecze
ń
socjalnych). Przy stale
trwaj
ą
cej restrukturyzacji przedsi
ę
biorstw i reformach tzw. sfery
bud
ż
etowej pojawił si
ę
l
ę
k przed utrat
ą
ź
ródła utrzymania.
Rodzice "trzymaj
ą
cy si
ę
pracy" lub "łapi
ą
cy chałtury" cz
ę
sto nie
maj
ą
czasu dla dzieci (poza: "jak było w szkole"), a na dodatek
dzieci nie s
ą
głuche i słysz
ą
o trudnym, szarym, bezsensownym
ż
yciu. Nasze rodziny coraz bardziej "zamykaj
ą
si
ę
" w domu,
najcz
ę
stszy model sp
ę
dzania wolnego czasu to siedzenie przed
telewizorem. Telewizor "zwalnia nas" od rozmowy, towarzyszy nam
przy obiedzie i przy kolacji, w czasie
ś
wi
ą
t i spotka
ń
towarzyskich. Towarzyszy te
ż
naszym dzieciom, a nierzadko
przecie
ż
nie jeste
ś
my w stanie kontrolowa
ć
, co, jak i kiedy
ogl
ą
daj
ą
, gdy 34
nie ma nas w domu. Pojawia si
ę
cz
ę
sto konflikt mi
ę
dzy warto
ś
ciami
kształtowanymi przez rodzin
ę
(opartymi na katolickim "by
ć
") a
warto
ś
ciami kształtowanymi przez spoty reklamowe i ró
ż
nego
rodzaju programy (opartymi na "mie
ć
"). Nie oznacza to wcale,
ż
e
w
ś
ród telewizyjnej "papki" nie ma programów warto
ś
ciowych, ale...
Coraz mniej rozmawiamy ze sob
ą
. Coraz cz
ęś
ciej te
ż
w tym, co
nazywamy rozmow
ą
, umiemy tylko mówi
ć
, natomiast nie umiemy
słucha
ć
, w rezultacie wi
ę
c narzucamy swoje racje, nie przyjmuj
ą
c
racji innych; ginie sztuka dialogu i kompromisu. W kontaktach z
małymi dzie
ć
mi rodzice zwykle przekazuj
ą
te sformułowania, które
kiedy
ś
sami słyszeli, b
ę
d
ą
c dzie
ć
mi. Nie zdaj
ą
sobie sprawy z
wagi słowa w kształtowaniu struktur poznawczych u dziecka, np.
dziecko namawiane do jedzenia mo
ż
e by
ć
motywowane: "zjedz zupk
ę
,
to b
ę
dziesz dobrym synkiem mamusi", z czego wynika: "je
ż
eli nie
zjesz, b
ę
dziesz złym synkiem". Czasem mo
ż
emy usłysze
ć
: "gdy
zrobisz to i to, mama b
ę
dzie ci
ę
bardzo kochała", czyli: "je
ż
eli
nie spełni
ę
oczekiwa
ń
, to nie b
ę
d
ę
kochany". Dziecko jest
niechc
ą
cy uczone tego, co stanowi problem tak
ż
e dla wielu osób
dorosłych. Uczone jest warunkowej miło
ś
ci: "je
ż
eli nie b
ę
d
ę
takim, jakim chc
ą
,
ż
ebym był, to nie b
ę
d
ą
mnie kocha
ć
". Pojawia
si
ę
l
ę
k przed odrzuceniem, przed negatywn
ą
ocen
ą
swoich działa
ń
,
równoznaczn
ą
dla wielu osób z utrat
ą
sympatii czy miło
ś
ci. Kocha
si
ę
za co
ś
, lubi si
ę
za co
ś
, szanuje si
ę
za co
ś
. Cz
ę
sto
obserwujemy ten mechanizm u naszych pacjentów. Pragn
ą
pomocy
rodziców, a zarazem staraj
ą
si
ę
jak najdłu
ż
ej ukrywa
ć
swój
problem narkotykowy -boj
ą
si
ę
,
ż
e skoro zrobili "co
ś
złego",
strac
ą
miło
ść
i akceptacj
ę
. Zacz
ę
li co
ś
bra
ć
, bo bali si
ę
odrzucenia ze strony kolegów. W bardzo podobny sposób, dzi
ę
ki
słowom, kształtowane jest przekonanie,
ż
e skoro robi
ę
ź
le, to
znaczy,
ż
e jestem zły. Skoro zrobiłem co
ś
"głupiego", to znaczy,
ż
e jestem głupi. Ocena zachowania staje si
ę
dla człowieka ocen
ą
jego jako osoby. Pami
ę
tajmy,
ż
e mo
ż
e nam si
ę
nie podoba
ć
czyje
ś
zachowanie, nie mo
ż
emy jednak na jego podstawie ocenia
ć
człowieka. Innym wa
ż
nym elementem, o którym warto wspomnie
ć
, jest
tzw. wychowywanie bezstresowe, niepozwalaj
ą
ce dziecku naby
ć
do
ś
wiadczenia i nauczy
ć
si
ę
ponoszenia konsekwencji własnych
działa
ń
i własnych wyborów. W dorosłe
ż
ycie wchodzi ono wtedy z
przekonaniem,
ż
e je
ż
eli w wyniku jego działa
ń
powstan
ą
ja-35
kies komplikacje, to w "cudowny sposób" same znikn
ą
albo ich
konsekwencje b
ę
dzie ponosił kto
ś
inny - "czego Ja
ś
si
ę
nie
nauczy, tego Jan nie b
ę
dzie umiał...". Tak wychowany młody
człowiek stosunkowo łatwo si
ę
ga po narkotyki, a potem oczekuje,
ż
e kto
ś
lub co
ś
go "wyleczy", i jest wr
ę
cz oburzony,
ż
e nie ma
"proszków" na jego chorob
ę
i
ż
e proponuje mu si
ę
"jakie
ś
spotkania z terapeut
ą
". Warto te
ż
zwróci
ć
uwag
ę
na to,
ż
e
oczekiwania i wymagania rodziców wobec dziecka powinny by
ć
adekwatne do jego mo
ż
liwo
ś
ci i zainteresowa
ń
. Nie ka
ż
dy - cho
ć
by
chciał - zostanie wirtuozem, uzdolnionym sportowcem czy geniuszem
matematycznym i nie zawsze wymarzona przez rodziców przyszło
ść
dla dziecka jest wymarzon
ą
przyszło
ś
ci
ą
samego dziecka. Bywaj
ą
wr
ę
cz skrajno
ś
ci, kiedy rodzice wymuszaj
ą
na dorastaj
ą
cym lub
dorosłym dziecku podj
ę
cie wymarzonych przez siebie studiów. Znam
lekarza, który został nim pod presj
ą
rodziców (chciał studiowa
ć
na politechnice) i nie był wcale dobrym lekarzem, a po kilku
latach po prostu odszedł z zawodu. Nie dokonujmy wyborów za
dziecko, starajmy si
ę
wa
ż
ne decyzje podejmowa
ć
z udziałem
dziecka, z szacunkiem dla jego oczekiwa
ń
. By
ć
mo
ż
e rzeczywi
ś
cie
wiemy lepiej, ale przedyskutujmy to wspólnie. Bywa,
ż
e rodzice,
chc
ą
c zmobilizowa
ć
dziecko do lepszych wyników, s
ą
dz
ą
,
ż
e
najlepiej "zagra
ć
na ambicji". Uwa
ż
aj
ą
,
ż
e powinno ono wzorowa
ć
si
ę
na najlepszych. Zaczynaj
ą
porównywa
ć
i dawa
ć
przykłady.
Dzi
ę
ki takim "motywacjom" kształtuje si
ę
w dziecku zani
ż
ony,
nieadekwatny obraz samego siebie. Rodzice wykazuj
ą
mu,
ż
e w
ka
ż
dej dziedzinie jest kto
ś
lepszy. Wynajduj
ą
w
ś
ród kolegów, w
sposób wybiórczy, tych, którzy maj
ą
lepsze osi
ą
gni
ę
cia od ich
własnego dziecka. Kasia jest lepsza z matematyki, Krysia ładniej
ś
piewa, Marek szybciej biega, Krzysio ładniej rysuje itd.
Niewa
ż
ne,
ż
e w innych dziedzinach, poza wymienionymi,
ż
adne z
tych dzieci nie jest lepsze od własnego, ale samo dziecko tego
nie widzi, nikt mu na to nie zwróci uwagi. W rezultacie dziecko
uwa
ż
a,
ż
e do niczego si
ę
nie nadaje i
ż
e we wszystkim jest gorsze
od innych - droga do narkotyków gotowa. Innym czynnikiem, na
który warto zwróci
ć
uwag
ę
, jest zachowanie równowagi mi
ę
dzy
krytyk
ą
a pochwałami. Zasłu
ż
ona pochwala, nawet za najdrobniejsz
ą
rzecz, stanowi nagrod
ę
- działa 36
na dziecko du
ż
o skuteczniej ni
ż
krytyka, a tak
ż
e daje mu poczucie
warto
ś
ci i adekwatnej pewno
ś
ci siebie. Krytyka za
ś
to kara, budzi
poczucie wstydu i winy, wywołuje l
ę
k przed nast
ę
pn
ą
podobn
ą
kar
ą
.
Nie nale
ż
y jej unika
ć
, ale trudno uzna
ć
za rozs
ą
dne podkre
ś
lanie
tylko tego, co w naszej opinii dziecko robi
ź
le, a niezauwa
ż
anie
tego, co robi dobrze. Ka
ż
dy z nas popełnia bł
ę
dy. Rodzice ani od
siebie, ani od dzieci nie mog
ą
wymaga
ć
, by byli idealni. W chwili
za
ś
, gdy stan
ą
przed problemem narkomanii, zaczynaj
ą
szuka
ć
wyja
ś
nie
ń
w
ś
wiecie zewn
ę
trznym, w dziecku, w swoim post
ę
powaniu.
Wraz z rodz
ą
cym si
ę
wtedy poczuciem winy i zwi
ą
zan
ą
z nim
gotowo
ś
ci
ą
do naprawienia nawet iluzorycznego bł
ę
du wobec dziecka
pojawia si
ę
współuzale
ż
nienie. To, czym jest współuzale
ż
nienie
i jak
ą
funkcj
ę
spełnia w procesie uzale
ż
nienia i leczenia,
wyja
ś
nimy, gdy b
ę
dziemy omawia
ć
rol
ę
rodziny w procesie terapii.
Reasumuj
ą
c, b
ą
d
ź
my w rodzinie razem, a nie obok siebie, sp
ę
dzajmy
wspólnie wolny czas, rozmawiajmy ze sob
ą
w sposób otwarty, nie
bójmy si
ę
trudnych rozmów. Niech dzieci od rodziców dowiaduj
ą
si
ę
o seksie, narkotykach, alkoholu, sektach itp. Je
ż
eli mało o tym
wiemy, wska
ż
my dziecku lektury czy miejsca, gdzie mo
ż
e znale
źć
odpowied
ź
na gn
ę
bi
ą
ce je pytania. Rozmawiajmy o uczuciach i
emocjach, okazujmy je. Udowadniajmy sobie nawzajem w rodzinie,
ż
e kochamy si
ę
niezale
ż
nie od tego, czy spełniamy wzajemne swoje
oczekiwania,
ż
e nie kochamy si
ę
"za co
ś
", ale "pomimo czego
ś
".
Podejmuj
ą
c wa
ż
ne decyzje dotycz
ą
ce rodziny, podejmujmy je
wspólnie. Niech ka
ż
dy członek rodziny ma poczucie,
ż
e jest w niej
wa
ż
ny,
ż
e ma swoje miejsce. Respektujmy wzajemnie swoje prawa,
pami
ę
tajmy o obowi
ą
zkach. B
ą
d
ź
my te
ż
otwarci na informacje z
zewn
ą
trz - by
ć
mo
ż
e dzi
ę
ki nim zdołamy szybciej pomóc naszemu
dziecku w kłopotach. Warto tak
ż
e pami
ę
ta
ć
,
ż
e "rodzina niepełna"
czy "rodzina rozbita" nie daje, wbrew pozorom i ogólnie
przyj
ę
temu mniemaniu, mniejszego poczucia bezpiecze
ń
stwa i nie
stwarza wi
ę
kszego zagro
ż
enia patologiami ni
ż
rodzina pełna. Wszak
wzorce rodzinne to nie tylko rodzice b
ę
d
ą
cy razem (których
konflikt mał
ż
e
ń
ski jest cz
ę
sto bardziej zaburzaj
ą
cy ni
ż
rodziców
mieszkaj
ą
cych osobno), ale tak
ż
e cały system wielopokoleniowych
norm i warto
ś
ci oraz umiej
ę
tno
ść
przekazania przez rodziców i
dziadków tego systemu. 37
4. "Winna szkoła"
Od wielu lat wokół polskich szkół narósł mur oskar
ż
e
ń
, zbudowany
z licznych generalizacji i uproszcze
ń
. Mur skutecznie
odgradzaj
ą
cy dwie instytucje, które dla szeroko rozumianego dobra
dziecka powinny ze sob
ą
ś
ci
ś
le współpracowa
ć
- rodzin
ę
i szkoł
ę
.
Szkole cz
ę
sto zarzuca si
ę
nieskuteczno
ść
zarówno edukacyjn
ą
, jak
i wychowawcz
ą
. Ale jak mo
ż
e by
ć
skuteczna instytucja, której
autorytet zburzono. Jak mo
ż
e by
ć
skuteczny nauczyciel, który -
"odgórnie", niezale
ż
nie od swojej wiedzy i umiej
ę
tno
ś
ci - został
pozbawiony szacunku. Je
ż
eli pytamy o to, co w sytuacjach szeroko
rozumianej patologii w
ś
ród młodzie
ż
y robi szkoła - miejmy
ś
wiadomo
ść
,
ż
e szkoła bez współpracy z rodzicami nie mo
ż
e nic.
Musimy te
ż
pami
ę
ta
ć
,
ż
e szkoła nie zast
ą
pi rodziny. Dla nikogo
chyba nie ulega w
ą
tpliwo
ś
ci,
ż
e na terenie szkoły narkotyków nie
brakuje. Nie mo
ż
na jednak o to wini
ć
szkoły, bo nie nauczyciele
je przynosz
ą
. Nauczyciele zabezpieczaj
ą
szkoł
ę
przed dealerami
z zewn
ą
trz, ale nie s
ą
w stanie wychwyci
ć
dealerów wewn
ę
trznych,
czyli handluj
ą
cych uczniów. Je
ż
eli nawet nauczyciel ma podstawy,
by przypuszcza
ć
,
ż
e ucze
ń
bierze, to w praktyce te
ż
nie mo
ż
e nic
zrobi
ć
; cz
ę
sto zaproszony na rozmow
ę
rodzic z oburzeniem odrzuca
tak
ą
informacj
ę
- "na pewno nie moje dziecko". Narkotyki s
ą
w
szkole, bo s
ą
w
ś
ród młodzie
ż
y. Sp
ę
dzaj
ą
c wi
ę
kszo
ść
czasu w
szkole, młodzi ludzie wnosz
ą
na jej teren swoje zainteresowania,
prze
ż
ycia, kłopoty, wnosz
ą
wi
ę
c równie
ż
narkotyki i swoj
ą
wiedz
ę
o nich. Coraz wi
ę
cej szkół zdaje sobie spraw
ę
, czym to grozi,
widzi potrzeb
ę
działa
ń
profilaktycznych i organizuje np.
spotkania młodzie
ż
y, rodziców i nauczycieli z osobami w pełni
znaj
ą
cymi problem. Narkotykami najcz
ęś
ciej spotykanymi w szkole
s
ą
kanabino-le (w tym skuny), które "towarzysko" pali si
ę
na
przerwach, oraz amfetamina, która dla cz
ęś
ci uczniów staje si
ę
sposobem na zdobycie dobrej oceny, nierzadko uznawanej za
wa
ż
niejsz
ą
od realnej wiedzy. Bywa,
ż
e przeładowany program,
ambicje szkoły, by realizowa
ć
tzw. programy autorskie, bardzo
wysokie wymagania ze strony nauczycieli wszystkich przedmiotów -
przekraczaj
ą
mo
ż
liwo
ś
ci fizyczne i psychiczne ucznia. Nikt z nas
nie mo
ż
e by
ć
ś
wietny we wszystkim, a niektórzy rodzice i
niektórzy nauczy-38
ciele tego wła
ś
nie od młodzie
ż
y wymagaj
ą
. Takie sytuacje
powoduj
ą
,
ż
e uczniowie zaczynaj
ą
"wspomaga
ć
" nauk
ę
amfetamin
ą
.
Pami
ę
tajmy,
ż
e wa
ż
na jest młodzie
ż
i ta wiedza, któr
ą
wykorzystaj
ą
młodzi ludzie w dorosłym
ż
yciu. Wymagajmy adekwatnie
do mo
ż
liwo
ś
ci. Pami
ę
tajmy,
ż
e nie wszystko jest "lenistwem".
ś
e
poza nauk
ą
młody człowiek ma prawo do odpoczynku i własnych
zainteresowa
ń
, nawet je
ż
eli nie s
ą
one zgodne z zainteresowaniami
rodziców. Warto te
ż
czasem zastanowi
ć
si
ę
nad tym, czy za wysokie
miejsce w rankingu szkół nie płaci ucze
ń
. 5. "Na skróty"
ś
yjemy w
ś
wiecie, w którym zdobycze cywilizacyjne zaczynaj
ą
zwalnia
ć
z wysiłku dnia codziennego. Pralka pierze, zmywarka
zmywa, współczesne odkurzacze pior
ą
dywany, mikrofalówka
odgrzewa. Nasza rola cz
ę
sto ogranicza si
ę
do odkr
ę
cenia kurka,
naci
ś
ni
ę
cia guzika. Na dodatek wszystko to dzieje si
ę
szybko.
Szybko te
ż
przemieszczamy si
ę
z miejsca na miejsce. Szybko
otrzymujemy informacje ze
ś
wiata. W rezultacie tego post
ę
pu
technicznego, z którym nie wszyscy daj
ą
sobie rad
ę
, pojawia si
ę
czas wolny. Nie umiej
ą
c
ż
y
ć
aktywnie - szukaj
ą
czego
ś
, co wypełni
im czas, niewiele od nich wymagaj
ą
c. Tak
ą
"szans
ę
" daj
ą
narkotyki. Cz
ęść
młodych ludzi, zmuszona warunkami
ż
ycia do
po
ś
piechu, a równocze
ś
nie przyzwyczajona do wygody, oczekuje
sukcesu bez wysiłku i nadziej
ę
tak
ą
wi
ąż
e z mitem o
psychostymulantach. Dodatkowo od dzieci
ń
stwa uczymy si
ę
z
przekazów kulturowych i reklam leków,
ż
e wi
ę
kszo
ść
dyskomfortów
fizycznych i psychicznych te
ż
mo
ż
na obej
ść
"na skróty" - wzi
ąć
lek "i po bólu". Objaw choroby przestał by
ć
sygnałem,
ż
e w
organizmie dzieje si
ę
co
ś
złego i
ż
e nale
ż
y si
ę
tym zaj
ąć
,
zdiagnozowa
ć
, wyleczy
ć
. Objaw stał si
ę
dyskomfortem, który trzeba
natychmiast zlikwidowa
ć
. Nie ma objawu - nie ma choroby. Młody
człowiek uczy si
ę
,
ż
e na wszystko jest prosta rada - łykn
ąć
tabletk
ę
i "po problemie". Narkotyk idealnie pasuje do tego
modelu. Do tego modelu idealnie pasuj
ą
tak
ż
e barbiturany i
benzodia-zepiny, które w "cudowny" sposób uwalniaj
ą
od l
ę
ku i
napi
ę
cia. Droga do uzale
ż
nienia stoi otworem - i to dla ka
ż
dego
ch
ę
tnego. Zwalniaj
ą
c si
ę
z własnej aktywno
ś
ci i wysiłku, sami
zastawiamy na siebie sidła - sidła uzale
ż
nienia. 39
Omawiaj
ą
c przyczyny powstawania uzale
ż
nie
ń
, nie mo
ż
emy zapomina
ć
o du
ż
ej grupie osób, których uzale
ż
nienie jest efektem innych
chorób. W
ż
yciu ka
ż
dego człowieka bywaj
ą
momenty, gdy ma objawy
depresji, gdy dr
ę
cz
ą
go stany l
ę
kowe. Je
ż
eli o tym mówi, znajomi
i przyjaciele otaczaj
ą
go trosk
ą
, pocieszaj
ą
("to minie"), nie
szcz
ę
dz
ą
c rad ("we
ź
si
ę
w gar
ść
"). Rzadko kiedy natomiast
zasugeruj
ą
pomoc specjalisty - psychologa czy psychiatry.
Niestety, w Polsce korzystanie z pomocy profesjonalistów -
psychologa, a tym bardziej psychiatry - wi
ąż
e si
ę
ze wstydem, z
poczuciem "gorszo
ś
ci". Bywa,
ż
e osoba prze
ż
ywaj
ą
ca stany depresji
czy l
ę
ku wstydzi si
ę
o nich mówi
ć
, "prze
ż
uwa" swoje nieszcz
ęś
cie
w samotno
ś
ci. Cz
ę
sto efektem takiego deprecjonowania problemów
psychicznych bywa uzale
ż
nienie. Niechc
ą
cy, szukaj
ą
c pocieszenia,
znajduje si
ę
to, co daje ulg
ę
, co dora
ź
nie pomaga. Zreszt
ą
przekaz kulturowy doradza: "jest ci
ź
le, to si
ę
napij" albo "utop
smutek w alkoholu". To dlatego wła
ś
nie w
ś
ród pacjentów poradni
odwykowych jest wiele osób, które alkoholem "leczyły" depresj
ę
czy nerwic
ę
. I co im to dało? Nadal maj
ą
objawy tych zaburze
ń
i
jeszcze dodatkowo problem uzale
ż
nienia od alkoholu. Coraz
cz
ęś
ciej obserwujemy to zjawisko w naszej poradni. Bywa,
ż
e za
u
ż
ywaniem narkotyków ukryte s
ą
niezdiagnozowane i nie-leczone
wcze
ś
niej zaburzenia depresyjne czy zaburzenia zwi
ą
zane z l
ę
kiem,
dawniej okre
ś
lane jako ró
ż
nego rodzaju nerwice. Bywa te
ż
,
ż
e
narkotykami "leczone" s
ą
niedostrze
ż
one przez otoczenie objawy
chorób psychicznych. Narkotyki łagodz
ą
objawy zespołów
paranoidalnych. Mamy pacjentów, którzy zamiast leczy
ć
nerwic
ę
,
leczyli jej objawy. I wpadli w szpony uzale
ż
nienia od
benzodiazepin. Drodzy Pa
ń
stwo, problemy natury psychologicznej
i psychicznej nie s
ą
wstydem. Nie nale
ż
y ich bagatelizowa
ć
.
Nauczmy si
ę
szuka
ć
efektywnej pomocy, gdy pojawi
ą
si
ę
w naszym
ż
yciu. Zacznijmy psychiatrów i psychologów traktowa
ć
na równi z
innymi specjalistami. Nie wstyd
ź
my si
ę
szuka
ć
u nich pomocy -
przecie
ż
po to s
ą
. Na pewno łatwiej jest łykn
ąć
tabletk
ę
czy
wypi
ć
kieliszek alkoholu, by zlikwidowa
ć
uczucie dyskomfortu, ni
ż
podj
ąć
wysiłek nauczenia si
ę
strategii np. niwelowania l
ę
ku czy
napi
ę
cia. Łatwiej - ale niesie to niebezpiecze
ń
stwo uzale
ż
nienia.
Zastanówmy si
ę
wi
ę
c, czy warto tak ryzykowa
ć
.
ROZDZIAŁ III
Leczenie uzale
ż
nie
ń
W leczeniu uzale
ż
nienia cały czas trzeba pami
ę
ta
ć
o wszystkich
jego aspektach: fizycznym, społecznym i psychicznym, przy czym
w aspekcie fizycznym chodzi nie tylko o sam
ą
zale
ż
no
ść
fizyczn
ą
,
ale tak
ż
e o powikłania na skutek uszkodzenia narz
ą
dów lub
zaburzonego ich działania. W aspekcie społecznym uzale
ż
nienia
bardzo du
żą
rol
ę
, poza "klimatem", odgrywa rodzina. Wokół
leczenia uzale
ż
nie
ń
narosło szereg mitów i id
ą
cych za nimi
nieadekwatnych oczekiwa
ń
ze strony zarówno samych chorych, jak
i ich rodzin. Pocz
ą
wszy od mitu "silnej woli" i "wzi
ę
cia si
ę
w
gar
ść
" a
ż
po oczekiwanie złotego
ś
rodka, który od razu zlikwiduje
wszystkie mechanizmy uzale
ż
nienia. Oczekuje si
ę
od chorego,
ż
e
w bli
ż
ej nieokre
ś
lony sposób dokona samowyleczenia. Nikt nie
proponuje tej metody choremu na gru
ź
lic
ę
.
ś
adnej choroby nie
mo
ż
na leczy
ć
bez pełnej współpracy leczonego z lecz
ą
cym. W
przypadku chorób, w których zaburzone zostało głównie
funkcjonowanie psychiczne człowieka, taka współpraca z
maksymalnym zaanga
ż
owaniem pacjenta w proces leczenia jest
niezb
ę
dna. Jest podstaw
ą
. W Polsce leczenie uzale
ż
nienia od
narkotyków opiera si
ę
z jednej strony na procedurach i
standardach lecznictwa specjalistycznego, opracowanych przez
profesjonalistów, a z drugiej -na przepisach prawnych zawartych
w Ustawie o Zapobieganiu Narkomanii, w Ustawie o Ochronie Zdrowia
Psychicznego oraz w Karcie Praw Pacjentów. Ustawa o Zapobieganiu
Narkomanii gwarantuje osobie pełnoletniej dobrowolno
ść
leczenia.
Osoba pomi
ę
dzy 16. a 18. rokiem
ż
ycia mo
ż
e by
ć
leczona wbrew swej
woli, na mocy decyzji s
ą
du rodzinnego. Je
ż
eli za
ś
osi
ą
gn
ę
ła
pełnoletno
ść
w trakcie 41
procesu rehabilitacji, to s
ą
d mo
ż
e nakaz przedłu
ż
y
ć
. Do 16. roku
ż
ycia uzale
ż
nione dziecko mo
ż
e by
ć
leczone na mocy decyzji
rodziców. Ten zapis ustawy budzi kontrowersje, zwłaszcza w
ś
ród
bezsilnych rodziców uzale
ż
nionych młodych ludzi w wieku 18-20
lat. W tym miejscu nie b
ę
dziemy si
ę
ustosunkowywa
ć
do sensowno
ś
ci
tych uwarunkowa
ń
prawnych w procesie leczenia -mamy nadziej
ę
,
ż
e
wyja
ś
ni to po prostu cały ten rozdział. Ustawa o Ochronie Zdrowia
Psychicznego przewiduje,
ż
e leczenie osoby psychicznie chorej
wbrew jej woli na mocy decyzji s
ą
du rodzinnego jest mo
ż
liwe, gdy
osoba ta zagra
ż
a bezpo
ś
rednio swojemu
ż
yciu lub
ż
yciu i zdrowiu
innych ludzi. Zapis ten; nie dotyczy jednak wszystkich zaburze
ń
psychicznych, lecz jedy- nie psychoz. Psychozy jako
ś
ciowo
zmieniaj
ą
odbiór i interpreta-1'; cj
ę
ś
wiata, przez co znosz
ą
pełn
ą
zdolno
ść
rozumienia i znaczenia tego, co dzieje si
ę
dookoła
człowieka. Jego działania s
ą
wówczas efektem uroje
ń
i
halucynacji, a nie obiektywnych faktów. W uzale
ż
nieniu sytuacja
wygl
ą
da inaczej. Obserwujemy tu ilo
ś
ciowe zaburzenia emocjonalne,
natomiast zdolno
ść
interpretacji faktów i realnej oceny zjawisk
zostaje w pełni zachowana. Tote
ż
w
ś
wietle Ustawy o Ochronie
Zdrowia Psychicznego uzale
ż
nienie nie spełnia kryteriów leczenia
pacjenta bez jego zgody. Człowieka uzale
ż
nionego od narkotyków
mo
ż
emy leczy
ć
wbrew niemu wył
ą
cznie wtedy, kiedy wyst
ą
pi
ą
u
niego, w efekcie przyjmowania narkotyków, zaburzenia psychiczne
stanowi
ą
ce bezpo
ś
rednie zagro
ż
enie jego
ż
ycia lub zdrowia i
ż
ycia
innych ludzi. Zarówno w lecznictwie otwartym, jak i zamkni
ę
tym
obowi
ą
zuje Karta Praw Pacjenta. Daje ona osobie lecz
ą
cej si
ę
gwarancj
ę
zachowania w tajemnicy wszelkich danych dotycz
ą
cych jej
choroby, ł
ą
cznie z informacj
ą
,
ż
e jest ona pacjentem danej
instytucji. Je
ż
eli pacjent nie wyrazi zgody, personel placówki
lecz
ą
cej nie ma prawa udzielenia informacji nawet najbli
ż
szej
rodzinie. Jak wspomniały
ś
my wcze
ś
niej, leczenie uzale
ż
nie
ń
opiera
si
ę
na standardach i procedurach opracowanych przez specjalistów.
Bardzo cz
ę
sto jednak zdarza si
ę
,
ż
e i pacjent, i rodzina
podwa
ż
aj
ą
sensowno
ść
proponowanych form terapii, opieraj
ą
c si
ę
na własnych koncepcjach. Koncepcje te i ich realizacja na własn
ą
r
ę
k
ę
nie tylko opó
ź
niaj
ą
proces leczenia, ale tak
ż
e pogł
ę
biaj
ą
sam
ą
chorob
ę
. Powoduj
ą
równie
ż
pojawienie si
ę
powikła
ń
somatycznych. Niekiedy wr
ę
cz zabrania si
ę
specjalistom 42
"wiedzie
ć
lepiej". Przychodzi si
ę
do lekarza z list
ą
konkretnych
leków i
żą
da wypisania recept. Bywa,
ż
e nawet argument, i
ż
s
ą
to
leki dla danej osoby wr
ę
cz szkodliwe, nie działa. Jako
ś
nikt sam
nie zaczyna leczenia z
ę
ba, nikt nie wpada na pomysł samodzielnego
usuni
ę
cia sobie woreczka
ż
ółciowego czy nowotworu -to zostawiamy
specjalistom. Wierzymy w ich wiedz
ę
. Nie dyktujemy denty
ś
cie, jak
ma borowa
ć
, ani nie pouczamy chirurga, jak ma przeprowadzi
ć
operacj
ę
. Dajcie wi
ę
c i nam, drodzy Pa
ń
stwo, szans
ę
na
wykorzystanie posiadanej wiedzy. W naszej poradni bardzo cz
ę
sto
zdarza si
ę
,
ż
e zanim rozpoczniemy konstruktywn
ą
terapi
ę
uzale
ż
nienia, musimy najpierw zaj
ąć
si
ę
naprawianiem szkód
spowodowanych "domorosłym" leczeniem, opartym na mitach
dotycz
ą
cych tej choroby. Leczenie uzale
ż
nienia to cz
ę
sto proces
wieloletni. Proces, w którym z pacjentem współpracuje cały zespół
specjalistów -terapeuta, lekarz psychiatra, piel
ę
gniarka
psychiatryczna i pracownik socjalny. Punktem wyj
ś
cia terapii jest
wst
ę
pna psychologiczna analiza problemu. Dlatego pierwszy kontakt
z poradni
ą
to spotkanie z psychologiem. Takie spotkanie pozwala
pozna
ć
indywidualne kłopoty pacjenta, histori
ę
jego choroby, jego
sytuacj
ę
rodzinn
ą
i towarzysk
ą
. Na tej podstawie, wspólnie z
pacjentem, ustala si
ę
dalszy, adekwatny do jego potrzeb, program
terapeutyczny. l. Wchodzenie w trze
ź
wo
ść
W pocz
ą
tkowej fazie leczenia najwa
ż
niejsze jest poznanie
motywacji pacjenta, powodów czy te
ż
objawów choroby, które
skłoniły go do szukania pomocy i do podj
ę
cia leczenia. Innymi
słowy - poznanie, co tak naprawd
ę
chce on leczy
ć
. Je
ż
eli s
ą
to
objawy b
ę
d
ą
ce nast
ę
pstwem zale
ż
no
ś
ci fizycznej od opiatów,
pacjent chce leczy
ć
wła
ś
nie te objawy, czyli chce leczy
ć
ciało.
Jest przekonany,
ż
e to nie on stracił kontrol
ę
nad braniem
narkotyku, lecz jego ciało. Oczekuje wi
ę
c podania leków, które
zlikwiduj
ą
dolegliwo
ś
ci, na jakie si
ę
uskar
ż
a. Widzi u siebie
wył
ą
cznie mechanizmy uzale
ż
nienia fizycznego. Do detoksykacji i
leczenia biologicznego namawia
ć
go nie trzeba. Sam tego chce.
Motywuje go ból, motywuj
ą
zaburzenia pracy organów wewn
ę
trznych.
Nie ma natomiast
ś
wiadomo
ś
ci,
ż
e detoksykacja 43
jest dopiero pierwsz
ą
faz
ą
leczenia,
ż
e jedynie daje mu szans
ę
na odstawienie narkotyków,
ż
e nie jest wej
ś
ciem w trze
ź
wo
ść
, ale
jedynie pocz
ą
tkiem trze
ź
wienia. Nie wie,
ż
e objawy fizyczne
skutecznie maskuj
ą
wszystkie mechanizmy uzale
ż
nienia
psychicznego. Nie jest dla niego istotne,
ż
e zanim si
ę
gn
ą
ł po
brown, przez wiele lat brał inne narkotyki. Nie u
ś
wiadamia sobie,
ż
e bez nich nie umiał ju
ż
ż
y
ć
, bo jego psychika przestawała
funkcjonowa
ć
, i
ż
e heroina skutecznie je zast
ą
piła. Zaledwie dla
2% naszych pacjentów brown był pierwszym narkotykiem. Nie jest
sztuk
ą
skierowa
ć
kogo
ś
do szpitala, do oddziału de-
toksykacyjnego. Sztuk
ą
jest przekona
ć
go o potrzebie dalszego
leczenia po odtruciu. Najcz
ęś
ciej przed pierwsz
ą
detoksykacj
ą
młody człowiek
ś
wi
ę
cie wierzy,
ż
e po heroin
ę
wi
ę
cej nie si
ę
gnie -
ma naprawd
ę
jej dosy
ć
. Widzi, jak zaburza ona jego codzienne
funkcjonowanie, i tylko jej przypisuje szkodliwy wpływ, innym
narkotykom nie. Nie czuje si
ę
od nich uzale
ż
niony - przecie
ż
nic
nie bolało i mógł nie bra
ć
"nawet tydzie
ń
". Brał wtedy, gdy "miał
ci
ś
nienie". Sam sobie z nimi poradził, "odk
ą
d pali browna, to o
nich nie my
ś
li". Owszem, zazwyczaj brał, "bo go nosiło, bo nie
mógł zasn
ąć
, bo wszystko go denerwowało, bo nie potrafił sobie
odmówi
ć
", ale - jego zdaniem - to o niczym nie
ś
wiadczy. Mówi
ą
c
o objawach uzale
ż
nienia psychicznego, nie widzi ich. Niektórzy
z pacjentów s
ą
dz
ą
nawet,
ż
e inne narkotyki mog
ą
by
ć
wspaniałym
lekarstwem na br
ą
z. "Co te
ż
pani mówi, w czasie wakacji nie
brałem dzi
ę
ki amfetaminie -
ś
wietnie zbijała ci
ś
nienie. Gdyby nie
ona, po trzech dniach wróciłbym do Warszawy po towar. A tak przez
miesi
ą
c byłem czysty". Przygotowanie do odtrucia, które ma by
ć
wej
ś
ciem w proces leczenia, polega na uzmysłowieniu pacjentowi
jego uzale
ż
nienia psychicznego. Musi zrozumie
ć
,
ż
e jego problemem
nie jest ból fizyczny, ale psychiczny przymus brania. Musi
wiedzie
ć
z góry,
ż
e w trzeciej - czwartej dobie pobytu na
oddziale "zacznie go nosi
ć
",
ż
e zat
ę
skni za heroin
ą
niezwykle
intensywnie i zapragnie jej jak niczego w
ś
wiecie,
ż
e przestanie
pami
ę
ta
ć
, dlaczego jest w szpitalu, i zechce wypisa
ć
si
ę
na
własn
ą
pro
ś
b
ę
,
ż
eby bra
ć
dalej. Im wi
ę
ksz
ą
b
ę
dzie miał
ś
wiadomo
ść
, co mo
ż
e si
ę
wydarzy
ć
, tym wi
ę
ksza jest szansa,
ż
e
przejdzie leczenie szpitalne do 44
ko
ń
ca. Je
ż
eli przed hospitalizacj
ą
w pełni uzmysłowi sobie,
ż
e
jego problem tkwi przede wszystkim w psychice, to by
ć
mo
ż
e zaraz
po wyj
ś
ciu "nie wsi
ą
knie w klimat" i podejmie leczenie. Niestety,
młodzi ludzie musz
ą
najcz
ęś
ciej na własnej skórze sprawdzi
ć
to,
co si
ę
im mówi -
ż
e nie b
ę
d
ą
mieli po detoksie "silnej woli",
ż
e
to oni stracili kontrol
ę
, a nie tylko ich ciało. W proces
leczenia tak naprawd
ę
młody człowiek wchodzi dopiero wtedy, gdy
uda mu si
ę
zdiagnozowa
ć
własny problem i gdy naprawd
ę
dotrze do
niego,
ż
e podlega działaniu tych samych mechanizmów, które
obserwował u kolegów. Podobne trudno
ś
ci w motywowaniu do podj
ę
cia
leczenia mamy w przypadku młodych ludzi zgłaszaj
ą
cych si
ę
do
poradni "dla
ś
wi
ę
tego spokoju". Na pro
ś
b
ę
rodziców. Taki pacjent
"bierze" i "nie widzi w tym problemu", ale "mo
ż
e pogada
ć
".
Umawiamy si
ę
wtedy na kilka spotka
ń
, w trakcie których staramy
si
ę
, aby rzeczywi
ś
cie usłyszał to, co mówi, i zobaczył to, co z
nim si
ę
dzieje. Je
ż
eli "załapie", sam decyduje si
ę
na odstawienie
narkotyków i terapi
ę
. Je
ż
eli nie - wraca po pewnym czasie, gdy
sam zauwa
ż
ył,
ż
e co
ś
stracił,
ż
e ci
ą
gle traci. Zgłaszaj
ą
si
ę
do
nas tak
ż
e młodzi ludzie, u których narkotyki wywołały chorob
ę
psychiczn
ą
. W ich przypadku rzecz
ą
najwa
ż
niejsz
ą
jest zwalczenie
objawów psychozy. W zale
ż
no
ś
ci od nasilenia choroby s
ą
leczeni
przez lekarza psychiatr
ę
ambulato-ryjnie lub na oddziale
psychiatrycznym. Po ust
ą
pieniu psychozy pozostaje l
ę
k przed jej
nawrotem, a co za tym idzie - l
ę
k przed narkotykiem. Niestety,
taki l
ę
k działa na krótk
ą
met
ę
. T
ę
"wymuszon
ą
" abstynencj
ę
nale
ż
y
wykorzysta
ć
na rozpocz
ę
cie wła
ś
ciwego leczenia, na u
ś
wiadomienie
pacjentowi,
ż
e jego problemem nie była choroba psychiczna, lecz
narkotyki, a psychoza stanowiła "efekt uboczny" uzale
ż
nienia.
W
ś
ród zgłaszaj
ą
cych si
ę
pacjentów s
ą
i tacy, którzy przyszli po
pomoc, poniewa
ż
sami spostrzegli,
ż
e bior
ą
, bo musz
ą
, sami
zdiagnozowali u siebie uzale
ż
nienie psychiczne, zdali sobie
spraw
ę
z tego,
ż
e utracili kontrol
ę
nad własnym
ż
yciem. Pacjent,
który ma
ś
wiadomo
ść
swego uzale
ż
nienia, zwykle chce przesta
ć
bra
ć
. Nie zmusza go ju
ż
do podj
ę
cia leczenia ani ciało, ani
rodzice, ani choroba psychiczna - rozpoczyna si
ę
kolejny etap
wchodzenia w trze
ź
wo
ść
. Człowiek, który przez wiele lat oduczał
si
ę
siebie, którego emocje i potrzeby wi
ą
zały si
ę
z narkotykiem,
którego relacje ze 45
ś
wiatem i lud
ź
mi szły przez "filtr" tego narkotyku, staje przed
ogromnym wyzwaniem.
Ś
wiadomie rezygnuje z tego, co dawało mu
poczucie komfortu psychicznego i bezpiecze
ń
stwa, niwelowało
stresy i napi
ę
cia, było niezb
ę
dne do
ż
ycia. Nauczył si
ę
szybkiej,
wr
ę
cz natychmiastowej gratyfikacji potrzeb. Wi
ę
c skoro podejmuje
tak heroiczny wysiłek, spodziewa si
ę
i tym razem natychmiastowej
nagrody. A tu nagrody nie ma - wr
ę
cz przeciwnie. Po wielu latach
brania staje bezbronny wobec samego siebie, swoich emocji, swojej
nieumiej
ę
tno
ś
ci redukcji napi
ęć
i niepokoju, swoich problemów,
od których uciekał w narkotyk. Bez narkotyku czuje si
ę
psychicznie tak, jakby został wystawiony w pi
ż
amie na 30-
stopniowy mróz - spotykanie na trze
ź
wo ze
ś
wiatem jest bolesne.
A na dodatek, je
ż
eli naprawd
ę
chce przesta
ć
bra
ć
, musi wyj
ść
z
"klimatu". Wie,
ż
e narkotyk jest od niego silniejszy, i
ż
e w
bezpo
ś
redniej z nim konfrontacji przegra. Nie, mo
ż
e walczy
ć
, musi
stosowa
ć
uniki. Bardzo szybko okazuje si
ę
,
ż
e tkwi
ą
c w
"klimacie", zaw
ę
ził swoje zainteresowania i sposób sp
ę
dzania
czasu wył
ą
cznie do narkotyków.
ś
e narkotyk był jedynym tematem
rozmów, kluczem do nawi
ą
zywania wszelkich kontaktów.
ś
e to
narkotyk bawił si
ę
na imprezach, a nie on.
ś
e tak naprawd
ę
oduczył si
ę
bycia i rozmawiania z innymi lud
ź
mi,
ż
e nie wie, co
robi
ć
z wolnym czasem. Nie ma nagrody - jest "ból istnienia",
samotno
ść
, pustka i nuda. Co
ś
, co mo
ż
na nazwa
ć
"zespołem
ż
ałoby
po narkotyku", cho
ć
takiego rozpoznania w klasyfikacji chorób
(ICD-10) nie znajdziemy. W tym etapie wchodzenia w trze
ź
wo
ść
pacjent uczy si
ę
siebie od nowa. Zaczyna zdobywa
ć
pocz
ą
tkow
ą
wiedz
ę
o swoich emocjach - zaczyna je ró
ż
nicowa
ć
i nazywa
ć
,
zamiast ładowa
ć
do jednego worka pt. "ci
ś
nienie". Zaczyna
dostrzega
ć
swoje własne ograniczenia i ograniczenia w
ś
wiecie
zewn
ę
trznym. Uczy si
ę
akceptowa
ć
fakt,
ż
e
ż
ycie nie jest
pozbawione cierpienia. Zaczyna pracowa
ć
ju
ż
nie nad tym,
ż
eby
powstrzyma
ć
si
ę
od narkotyku, lecz nad tym, co ma zrobi
ć
, by nie
przyszło mu do głowy,
ż
e mo
ż
e wzi
ąć
. To on musi podj
ąć
wysiłek
dokonania tak zasadniczych zmian w swoim
ż
yciu. Terapia daje
propozycje, jak skutecznie sobie radzi
ć
z napi
ę
ciami i stresami
bez narkotyku, pomaga dostrzec, co szwankuje. Ale to pacjent
dokonuje wyboru i tak naprawd
ę
46
to sam znajduje sposób, jak ma si
ę
obej
ść
bez
ś
rodka psycho-
aktywnego. Je
ż
eli pacjent nie wyka
ż
e własnej aktywno
ś
ci, je
ż
eli
nie przyswoi sobie i nie wdro
ż
y w
ż
ycie tego, co zostało
przepracowane na sesjach terapeutycznych, to nie pomo
ż
e mu nawet
najlepszy terapeuta. I jeszcze jedno. Pacjent, który zostawia
sobie "furtk
ę
", dopuszcza my
ś
l,
ż
e "kiedy
ś
we
ź
mie znów w sposób
kontrolowany", pr
ę
dzej czy pó
ź
niej zaprzepa
ś
ci cały swój wysiłek,
bo ta "furtka" stanowi dowód,
ż
e narkotyk ju
ż
zwyci
ęż
ył. Podstaw
ą
powodzenia jest decyzja "nigdy nic". Takiej decyzji nikt za
chorego nie podejmie. Musi to by
ć
jego decyzja.
Ś
wiadoma. W fazie
wchodzenia w trze
ź
wo
ść
, gdy tworz
ą
si
ę
fundamenty
ż
ycia bez
narkotyku, cz
ę
sto niezb
ę
dne jest podtrzymuj
ą
ce leczenie
farmakologiczne. Pacjent nie mo
ż
e bra
ć
ż
adnych leków na własn
ą
r
ę
k
ę
pod
ż
adnym pozorem. Odpowiedni dla pacjenta lek dobiera
lekarz psychiatra. O doborze i dawkowaniu leku decyduj
ą
objawy
psychiczne pacjenta, a nie jego "wiedza" o cudownym
ś
rodku, który
pomógł koledze. Szczególnie gro
ź
ne jest przyjmowanie na własn
ą
r
ę
k
ę
benzodiazepin i barbituranów, wokół których narósł mit
"wspaniałej skuteczno
ś
ci". Mamy nadziej
ę
,
ż
e zawarte w tej
ksi
ąż
ce informacje o barbituranach i benzodiazepinach skutecznie
ten mit rozbij
ą
. Kolejnym mitem, z którym walczymy w pracy z
pacjentem wchodz
ą
cym w trze
ź
wo
ść
, jest "browarek", czyli piwo.
Młodzie
ż
- w du
ż
ym stopniu pod wpływem reklamy "bezalkoholowej"
wersji tego napoju - nie widzi w piwie alkoholu, nie u
ś
wiadamia
sobie,
ż
e pij
ą
c "browarek", zast
ą
piła jeden
ś
rodek zmieniaj
ą
cy
ś
wiadomo
ść
innym. Stosowane leki maj
ą
na celu wspieranie procesu
terapii. Nie zast
ę
puj
ą
narkotyków, natomiast obni
ż
aj
ą
skutki
"zespołu
ż
ałoby po narkotyku" - daj
ą
szans
ę
na to,
ż
e rozchwiana
gospodarka neurohormonalna wróci do normy. W ten etap terapii
wpisane s
ą
"wpadki" - sytuacje, kiedy pacjent "sobie odpu
ś
ci" i
we
ź
mie, bo skusz
ą
koledzy "z klimatu" lub napi
ę
cie emocjonalne
si
ę
gnie szczytu. Wtedy wła
ś
nie "si
ę
we
ź
mie". Ta bezosobowa forma
jest charakterystyczna, gdy
ż
u pacjenta - jak gdyby "poza nim" -
wł
ą
cza si
ę
mechanizm przymusu. Przegrał w konfrontacji z
narkotykiem. Bardzo cz
ę
sto w takiej sytuacji nie mówi: "ja
wzi
ą
łem", "ja miałem wpadk
ę
", 47
tylko wła
ś
nie: "si
ę
wzi
ę
ło...", "człowiek wzi
ą
ł". Zupełnie jak
małe dziecko, według którego co
ś
"si
ę
zepsuło", co
ś
"si
ę
wylało"
co
ś
"si
ę
samo przewróciło". Uciec od poczucia winy pomaga bli
ż
ej
nieokre
ś
lone "si
ę
". Słysz
ą
c tego rodzaju wypowiedzi pacjenta, nie
ugruntowujemy w nim poczucia winy - on ju
ż
je ma. Staramy si
ę
pracowa
ć
nad "wpadk
ą
" jako kolejnym do
ś
wiadczeniem mechanizmów
uzale
ż
nienia. Gdy ko
ń
cz
ą
si
ę
"wpadki", zaczyna si
ę
trze
ź
wo
ść
.
Zanim jednak przejdziemy do trze
ź
wo
ś
ci, warto zwróci
ć
uwag
ę
na
jeszcze jedn
ą
bardzo istotn
ą
rzecz, która czasami bywa wr
ę
cz
podstaw
ą
przy wchodzeniu w trze
ź
wo
ść
. W pocz
ą
tkowej terapii
wi
ę
kszo
ść
pacjentów wie, dlaczego nie chce bra
ć
- wiedz
ą
, co
stracili. Natomiast bardzo trudno im sprecyzowa
ć
, dlaczego chc
ą
nie bra
ć
- niby zmiana szyku słów, a jednak znaczenie pytania
zupełnie inne. Przyjrzyjmy si
ę
ró
ż
nicy. Nie chc
ę
bra
ć
, bo
straciłem pieni
ą
dze, straciłem szkoł
ę
, straciłem rodzin
ę
,
"prze
ć
pałem" najpi
ę
kniejsze lata
ż
ycia itp. Chc
ę
nie bra
ć
,
poniewa
ż
chc
ę
sko
ń
czy
ć
szkoł
ę
, chc
ę
normalnie
ż
y
ć
, chc
ę
odzyska
ć
szacunek do siebie itp. "Dlaczego nie chc
ę
bra
ć
" - bo to
wspomnienia przykre, które szybko gin
ą
w niepami
ę
ci, bo to
przeszło
ść
. "Dlaczego chc
ę
nie bra
ć
" - bo to plany, marzenia, to
przyszło
ść
. Pracuj
ą
c z pacjentem uzale
ż
nionym, zawsze wi
ę
c musimy
pami
ę
ta
ć
,
ż
e powinien mie
ć
ś
wiadomo
ść
celu, dla którego w danej
chwili ponosi cierpienie. Konkretnego celu, a nie ogólnikowego:
"chc
ę
normalnie
ż
y
ć
". Przedyskutujmy wspólnie, co to dla niego
znaczy, co przez to rozumie, co naprawd
ę
chce osi
ą
gn
ąć
. Wierzmy
te
ż
,
ż
e leczenie pacjent podejmuje naprawd
ę
dopiero wtedy, kiedy
robi to dla siebie. Skoro dla siebie
ć
pa, to trze
ź
wieje tak
ż
e dla
siebie. 2. Trze
ź
wo
ść
Okres trze
ź
wo
ś
ci to ten czas, kiedy uzale
ż
niony zaczyna
wprowadza
ć
w swoje
ż
ycie strategie, które pozwalaj
ą
"nie bra
ć
",
rozładowywa
ć
stres i napi
ę
cie bez narkotyku. To równie
ż
czas,
kiedy stopniowo zaczyna wdra
ż
a
ć
si
ę
w utracone role społeczne lub
zaczyna spełnia
ć
je naprawd
ę
w sposób efektywny. Wraca do szkoły
lub przestaje udawa
ć
,
ż
e si
ę
uczy. Wraca do pracy lub 48
przestaje udawa
ć
,
ż
e pracuje. Zaczyna bez narkotyku, co prawda
z du
ż
ym trudem, wchodzi
ć
w
ś
rodowisko ludzi niebior
ą
cych i - co
najwa
ż
niejsze - przestaje si
ę
z nimi nudzi
ć
. Nabywa umiej
ę
tno
ś
ci
sp
ę
dzania czasu - ju
ż
go nie "zabija". Zaczyna czu
ć
si
ę
dobrze
w swoim własnym towarzystwie. Nie uto
ż
samia bycia samemu z
poczuciem samotno
ś
ci. Zaczyna akceptowa
ć
fakt,
ż
e "
ż
ycie nie jest
usłane ró
ż
ami",
ż
e norm
ą
s
ą
wzloty i upadki - uczy si
ę
radzi
ć
sobie i z pierwszymi, i z drugimi. To wcale nie jest takie łatwe,
jak by si
ę
wydawało, gdy
ż
w odró
ż
nieniu od ludzi zdrowych
człowiek uzale
ż
niony musi by
ć
wobec siebie czujny. Musi uwa
ż
a
ć
na swoje emocje, bardziej
ś
wiadomie je nazywa
ć
, bo z reguły
intensywniej je prze
ż
ywa. Cały czas musi
ż
y
ć
w przekonaniu,
ż
e
jest słabszy ni
ż
narkotyk i
ż
e nigdy nie mo
ż
e pozwoli
ć
sobie na
stwierdzenie: "jestem wyleczony".
Jak ju
ż
wcze
ś
niej zostało powiedziane, pami
ęć
rzeczy przykrych
w nas blednie, pami
ęć
przyjemnych - zostaje. Człowiek uzale
ż
niony
gorzej znosi monotoni
ę
, z trudem toleruje nud
ę
, ani na chwil
ę
nie
zapomina,
ż
e "w klimacie było fajnie". W sytuacjach bardzo
silnego stresu -
ś
mierci bliskiej osoby, rozstania, problemów w
pracy - kto
ś
, kto swoich napi
ęć
nie rozładowywał narkotykami,
pragnie,
ż
eby czas płyn
ą
ł szybciej. Najch
ę
tniej przespałby ten
okres. Je
ś
li zaczyna mie
ć
objawy depresji, stara si
ę
jako
ś
sobie
z nimi radzi
ć
- sam lub przy pomocy osób drugich. Człowiek
uzale
ż
niony w takich sytuacjach "łapie ci
ś
nienie", a zna sposób
na szybkie i efektywne rozładowanie napi
ę
cia - o konsekwencjach
nie my
ś
li. Bardzo wa
ż
ne jest wi
ę
c, aby w okresie trze
ź
wo
ś
ci "nie
odpu
ś
ci
ć
sobie", aby cały czas systematycznie pracowa
ć
z
terapeut
ą
lub w grupie terapeutycznej nad tym, co si
ę
dzieje,
mie
ć
wgl
ą
d w swoje prze
ż
ycia i zachowywa
ć
czujno
ść
, nie sta
ć
si
ę
zbyt pewnym siebie. Cz
ęść
osób, przebywaj
ą
c w swoim
ś
rodowisku,
z ró
ż
nych wzgl
ę
dów nie jest w stanie wej
ść
w trze
ź
wo
ść
lub
utrzyma
ć
abstynencji. Pozostaje wtedy podj
ę
cie leczenia w o
ś
rodku
terapeutycznym, w miejscu, gdzie przy pomocy społeczno
ś
ci
terapeutycznej mo
ż
na przepracowa
ć
i wdro
ż
y
ć
w
ż
ycie te strategie,
o których wcze
ś
niej była mowa. Społeczno
ść
terapeutyczna daje
dodatkowo szans
ę
na nauczenie si
ę
zdrowych relacji w grupie, a
tak
ż
e na przystosowanie si
ę
do obowi
ą
zków dnia codzien-
ego. Cz
ę
sto pacjenci, którym proponujemy leczenie w o
ś
rodku, jako
argument "przeciw" podaj
ą
: "tam trzeba pracowa
ć
". A praca w
o
ś
rodku to tak naprawd
ę
zwykłe obowi
ą
zki dnia codziennego -
sprz
ą
tanie, gotowanie, pranie (czyli to, co robi si
ę
tak
ż
e w
domu), to zabezpieczenie własnego bytu, które jest zarówno
przywilejem, jak i obowi
ą
zkiem zwi
ą
zanym z dorosło
ś
ci
ą
. To tak
ż
e
szansa nauczenia si
ę
systematyczno
ś
ci i zadowolenia z własnych
działa
ń
, gdy widzi si
ę
ich efekty. Pobyt w o
ś
rodku to zarówno
wchodzenie w trze
ź
wo
ść
, jak i
ż
ycie w trze
ź
wo
ś
ci. Ale pobyt w
o
ś
rodku nie trwa wiecznie. Kiedy
ś
wreszcie o
ś
rodek trzeba opu
ś
ci
ć
i wróci
ć
do własnego
ś
rodowiska. Utrzymanie trze
ź
wo
ś
ci poza
o
ś
rodkiem jest trudniejsze. Pierwsz
ą
prób
ę
stanowi
ą
wi
ę
c
przepustki - kilkudniowe pobyty w domu, daj
ą
ce szans
ę
na
konfrontacj
ę
. W ko
ń
cu człowiek wraca "na stare
ś
mieci".
Pami
ę
tajmy,
ż
e uzale
ż
nienie, jak ka
ż
da choroba przewlekła, mo
ż
e
mie
ć
nawroty. A zatem, co robi
ć
, aby ich nie było? 3.
Zapobieganie nawrotom
Zapobieganie nawrotom jest t
ą
faz
ą
leczenia, która ma pomóc
choremu w zachowaniu trze
ź
wo
ś
ci jak najdłu
ż
ej. Człowiek
uzale
ż
niony - była ju
ż
o tym mowa - zna "rewelacyjny", szybki
sposób na rozładowywanie napi
ęć
, na pozorne radzenie sobie w
sytuacjach trudnych. Wiemy doskonale,
ż
e
ż
ycie nie szcz
ę
dzi
takich sytuacji nikomu z nas. Kontakt z terapeut
ą
czy grup
ą
wsparcia daje narkomanowi szans
ę
na to, aby mógł on bezpiecznie
przej
ść
przez wszystkie ci
ęż
kie chwile w
ż
yciu. Szczególnie wa
ż
ne
jest obj
ę
cie tego typu wsparciem osoby, która opuszcza o
ś
rodek
terapeutyczny. Dzi
ę
ki przebytej w o
ś
rodku terapii narkoman ma
mo
ż
liwo
ść
utrzymania si
ę
w trze
ź
wo
ś
ci, a tak
ż
e ponownego podj
ę
cia
niektórych ról społecznych - cz
ę
sto tam ko
ń
czy nauk
ę
i zaczyna
pracowa
ć
w pobli
ż
u. Ale cały czas czuje nad sob
ą
parasol
ochronny. Bardzo natomiast trudnym momentem jest dla niego powrót
do
ś
rodowiska - do rodziny, do miejsc, gdzie si
ę
brało, do
sytuacji kojarz
ą
cych si
ę
z braniem. Nieraz musi
ż
y
ć
w s
ą
siedztwie
kumpli, którzy nadal bior
ą
, "klimat" za
ś
zrobi wszystko,
ż
eby
człowieka z powrotem wchłon
ąć
. W trakcie leczenia w o
ś
rodku
pacjent uczy si
ę
50
wprawdzie, jak sobie radzi
ć
w
ś
rodowisku, ale w bezpo
ś
redniej z
nim konfrontacji stosowanie poznanych strategii nie nale
ż
y do
zada
ń
łatwych. Dlatego bardzo wa
ż
ne jest, aby na pocz
ą
tku nie był
sam, aby miał wsparcie poradni czy grupy samopomocy. Aby nie
uznał swojego leczenia za zako
ń
czone. Cz
ę
sto zdarza si
ę
,
ż
e w
konfrontacji ze
ś
rodowiskiem chory ponosi kl
ę
sk
ę
. Bywaj
ą
pacjenci, którzy po prostu nie mog
ą
wróci
ć
tam, gdzie kiedy
ś
brali narkotyki, wi
ę
c nale
ż
ałoby im stworzy
ć
mo
ż
liwo
ść
ż
ycia w
innym miejscu. Niestety, wci
ąż
zbyt mało jest w Polsce hosteli
i mieszka
ń
readaptacyjnych, w których pacjenci mieliby szans
ę
stopniowego wchodzenia w nowe
ś
rodowisko. Bywa,
ż
e w trakcie
leczenia ambulatoryjnego pacjent, który przez dłu
ż
szy czas
zachowywał abstynencj
ę
, rezygnuje z terapii. Wielomiesi
ę
czne
niebranie narkotyku budzi w nim poczucie siły i pewno
ś
ci, co ka
ż
e
mu lekcewa
ż
y
ć
zagro
ż
enia. Nie widz
ą
c zagro
ż
e
ń
, nie widzi dalszej
potrzeby pomocy. Jednak
ż
e uznanie si
ę
za wyleczonego przed ko
ń
cem
terapii zwykle powoduje powrót do narkotyku. 4. Programy redukcji
szkód
S
ą
uzale
ż
nieni, którzy - mimo wielokrotnych prób odstawienia
narkotyków - nie s
ą
w stanie skorzysta
ć
z
ż
adnej formy dost
ę
pnej
pomocy. Nie potrafi
ą
w
ż
aden sposób przełama
ć
mechanizmów
uzale
ż
nienia. Chc
ą
przesta
ć
bra
ć
, a nie mog
ą
. Ich
ż
ycie toczy si
ę
od "działki" do "działki". Wszystkie działania s
ą
nastawione na
"zdobycie towaru". Cho
ć
by nawet byli bardzo zdeterminowani, nie
zdołaj
ą
podj
ąć
innych form bycia w
ś
wiecie. "Załatwianie towaru"
wyklucza nauk
ę
czy prac
ę
, wyklucza jakiekolwiek
ż
ycie rodzinne
czy towarzyskie. Z my
ś
l
ą
o tak funkcjonuj
ą
cych narkomanach
opiatowych stworzono tzw. programy metadonowe. Pacjent
zakwalifikowany do uczestniczenia w owym programie raz na dob
ę
-
pod kontrol
ą
lekarza - dostaje syntetyczny opłat, czyli metadon.
Stosowany jest on doustnie w minimalnej dawce, pozwalaj
ą
cej
jednak na normalne funkcjonowanie. Daje to pacjentowi szans
ę
wyrwania si
ę
z zakl
ę
tego kr
ę
gu
ż
ycia wokół zapewnienia sobie
narkotyku. Daje szans
ę
na to, aby mógł, chocia
ż
nadal bierze
narkotyk, wdra
ż
a
ć
si
ę
w formy codziennego zdrowego
funkcjonowania. Samo podawanie metadonu nie jest leczeniem.
Leczeniem jest pro-51
gram readaptacyjny, który wdra
ż
aj
ą
c pacjenta stopniowo do
normalnego
ż
ycia, ma w przyszło
ś
ci ułatwi
ć
mu całkowite
zrezygnowanie z narkotyku. Do programów kwalifikowani s
ą
ci,
którym nie udało si
ę
osi
ą
gn
ąć
celu w inny sposób. Kryteria
przyj
ę
cia do programu s
ą
ś
ci
ś
le okre
ś
lone. Warunkiem
uczestniczenia w nim jest tak
ż
e zakaz łamania abstynencji innym
narkotykiem. Nie wszyscy uzale
ż
nieni decyduj
ą
si
ę
na podj
ę
cie
takiego leczenia. Jest cala grupa czynnych narkomanów do
ż
ylnych,
w której - w wyniku u
ż
ywania wspólnego "sprz
ę
tu" - dochodzi
cz
ę
sto do licznych zaka
ż
e
ń
i infekcji. Najgro
ź
niejsze z nich to
HIV/AIDS i HCV. Redukcja szkód w przypadku tego typu narkomanów
to edukacja zdrowotna oraz zapewnienie dost
ę
pu do igieł i
strzykawek jednorazowego u
ż
ytku. To tak
ż
e nieustaj
ą
ce próby
motywowania ich do leczenia. Wymienione działania s
ą
prowadzone
bezpo
ś
rednio w
ś
rodowisku bior
ą
cych przez street workerów.
Programy redukcji szkód to ponadto umo
ż
liwianie czynnym
narkomanom dost
ę
pu do lecznictwa otwartego celem diagnozowania
i leczenia chorób, które wi
ążą
si
ę
z bezdomno
ś
ci
ą
i obni
ż
on
ą
przez narkotyki odporno
ś
ci
ą
immunologiczn
ą
organizmu. 5. Praca
z rodzin
ą
Młody człowiek, który zaczyna bra
ć
w wieku 14-18 lat, nie tkwi
w pró
ż
ni. Jego choroba stopniowo destabilizuje
ż
ycie całej
rodziny. Dla niektórych rodzin przyjmowanie narkotyków przez
dziecko staje si
ę
punktem centralnym, odsuwaj
ą
cym wszystko inne
na plan dalszy. Praca z rodzin
ą
stanowi bardzo istotny element
procesu terapii pacjenta, ale równie wa
ż
na jest dla samej
rodziny, która musi wypracowa
ć
strategi
ę
radzenia sobie z
objawami choroby, w tym tak
ż
e z jej nawrotami. Przy uzale
ż
nieniu
psychicznym, sam chory przez bardzo długi czas nie widzi objawów
swojej choroby. Natomiast do
ść
szybko zauwa
ż
aj
ą
je inni ludzie.
Rodzina nie tylko dostrzega zaburzenie, ale i bezpo
ś
rednio
odczuwa jego skutki. Zaburzone zachowanie członka rodziny zaburza
zachowanie całej rodziny. Istotne jest, aby rodzina zdobyła pełn
ą
wiedz
ę
o chorobie zwanej uzale
ż
nieniem, o jej objawach. Bez tej
wiedzy nie zdoła realizowa
ć
efektywnych strategii motywacji do
leczenia ani 52
efektywnych strategii pomocy w samym procesie leczenia.
Jednocze
ś
nie sama rodzina te
ż
potrzebuje pomocy i wsparcia, gdy
ż
jej członkowie cz
ę
sto s
ą
uwikłani przez chorego w poczucie winy
oraz w zaburzone mechanizmy jego funkcjonowania społecznego.
Bywa,
ż
e taka rodzina ze wstydu zaczyna izolowa
ć
si
ę
, zamyka
ć
ze
swoimi problemami we własnym gronie. Narkoman dopiero wtedy
zaczyna widzie
ć
potrzeb
ę
leczenia si
ę
, kiedy narkotyk daje mu
wi
ę
cej szkód ni
ż
profitów. Tote
ż
podstaw
ą
w motywowaniu go do
leczenia jest uzmysłowienie mu, ile traci, oraz pozwolenie na
odczucie konsekwencji tego,
ż
e bierze. Pierwsz
ą
faz
ę
pracy z
rodzin
ą
stanowi przekazywanie jej tej wła
ś
nie wiedzy daj
ą
cej
szans
ę
nieuwikłania si
ę
w mechanizmy wspóluzale
ż
nienia. Je
ż
eli
współuzale
ż
nienie ju
ż
powstało, praca z rodzin
ą
zaczyna by
ć
terapi
ą
ukierunkowan
ą
na nauczenie rodziny efektywnych strategii
radzenia sobie z problemem. Czym jest współuzale
ż
nienie?
O współuzale
ż
nieniu mówimy wtedy, kiedy osoby bliskie choremu,
pomagaj
ą
c mu, niechc
ą
cy zapewniaj
ą
tak
ż
e dalszy komfort brania,
bo przyjmuj
ą
na siebie wszystkie konsekwencje płyn
ą
ce z
zaburzonego funkcjonowania młodego narkomana i nie pozwalaj
ą
na
ponoszenie pełnej odpowiedzialno
ś
ci za swoje czyny. Spłacaj
ą
np.
długi, ukrywaj
ą
i usprawiedliwiaj
ą
przed otoczeniem efekty jego
działa
ń
, "tuszuj
ą
" m.in. zwolnieniem lekarskim wszelkie
niedoci
ą
gni
ę
cia w szkole czy pracy. Daj
ą
mu przywileje, nie
umiej
ą
c wyegzekwowa
ć
wypełniania obowi
ą
zków. Podejmuj
ą
w imieniu
chorego decyzje i w jego imieniu je realizuj
ą
. A poniewa
ż
uzale
ż
nienie jest chorob
ą
, w któr
ą
została wpisana manipulacja,
młody człowiek umiej
ę
tnie bazuje na poczuciu obowi
ą
zku rodziców
i ich, cz
ę
sto nieuzasadnionym, poczuciu winy za istniej
ą
cy stan
rzeczy. Dopóki rodzina nie wyzwoli si
ę
z tych mechanizmów, dopóty
młody człowiek b
ę
dzie czuł si
ę
zwolniony z odpowiedzialno
ś
ci za
swoje
ż
ycie i z potrzeby podj
ę
cia jakiegokolwiek wysiłku,
ż
eby
co
ś
w nim zmieni
ć
. Jednak
ż
e leczenie uzale
ż
nienia to osobisty
wysiłek - rodzina nie mo
ż
e si
ę
leczy
ć
zamiast pacjenta. Praca z
rodzin
ą
ma na celu nauczy
ć
, jak nie nagradza
ć
brania i jak
nagradza
ć
ka
ż
dy wysiłek chorego, zmierzaj
ą
cy do zmiany stylu
ż
ycia. Rodzina, która umie wdro
ż
y
ć
w
ż
ycie efektywne formy
pomocy, jest olbrzymim wsparciem w procesie leczenia.
Podsumowanie
Je
ż
eli mówimy o uzale
ż
nieniu, to pami
ę
tajmy: po pierwsze -
ż
e jest
ono chorob
ą
, po drugie -
ż
e jest chorob
ą
zaburzaj
ą
c
ą
psychiczn
ą
,
fizyczn
ą
i społeczn
ą
sfer
ę
funkcjonowania człowieka, wi
ę
c leczy
ć
j
ą
trzeba na wszystkich tych płaszczyznach; po trzecie -
ż
e nie
ma jednej przyczyny uzale
ż
nienia,
ż
e jest ono efektem splotu
wielu okoliczno
ś
ci, zatem przy całej gamie dost
ę
pnych na rynku
ś
rodków i sprzyjaj
ą
cej kondycji psychofizycznej mo
ż
e sta
ć
si
ę
udziałem ka
ż
dego z nas. Niew
ą
tpliwie, im lepiej radzimy sobie w
ś
wiecie, im wi
ę
ksze czerpiemy zadowolenie z własnej aktywno
ś
ci,
im łatwiej akceptujemy własne ograniczenia i ograniczenia płyn
ą
ce
ze
ś
wiata zewn
ę
trznego, tym mniejsze jest prawdopodobie
ń
stwo,
ż
e
zapadniemy na t
ę
chorob
ę
. Mówimy: "prawdopodobie
ń
stwo", nie
mówimy: "pewno
ść
", bo eksperymentowanie ze
ś
rodkami psycho-
aktywnymi to zawsze zabawa z ogniem, szczególnie
ż
e nie ma -wbrew
mitom i obiegowej opinii - narkotyków bezpiecznych, przyjaznych
człowiekowi. Pami
ę
tajmy,
ż
e skoro uzale
ż
nienie jest chorob
ą
, to
wymaga leczenia. Leczenia specjalistycznego, a nie na własn
ą
r
ę
k
ę
, nie według własnych koncepcji. Leczenie jest długoterminowe
i wymaga aktywnego zaanga
ż
owania ze strony chorego. Osoby
uzale
ż
nionej nic i nikt nie wyleczy, je
ś
li własn
ą
ci
ęż
k
ą
prac
ą
-
ale przy pomocy profesjonalistów - nie dokona zmian w swoim
ż
yciu. Ka
ż
de odizolowanie człowieka od narkotyku wi
ą
za
ć
si
ę
musi
z jego
ś
wiadom
ą
zmian
ą
stylu całego swego
ż
ycia, ze
ś
wiadom
ą
zmian
ą
swoich psychicznych mechanizmów funkcjonowania.
ś
aden lek,
ż
adna izolacja "tu i teraz" nie daj
ą
gwarancji trze
ź
wo
ś
ci na
przyszło
ść
. 55
CZ
ĘŚĆ
II
SUBSTANCJE PSYCHOAKTYWNE
ROZDZIAŁ l
Substancje wziewne
Wiadomo z prastarych pism perskich i greckich (wł
ą
cznie z
wyroczni
ą
delfick
ą
), a tak
ż
e z malowideł w jaskiniach,
ż
e ju
ż
w
tych odległych czasach u
ż
ywano
ś
rodków gazowych do wywoływania
zmian
ś
wiadomo
ś
ci.
Ś
rodków wziewnych u
ż
ywano w XIX wieku w celach
rozrywkowych, ale równie
ż
dla złagodzenia bólu. To wła
ś
nie
ś
rodki
wziewne - podtlenek azotu, nast
ę
pnie za
ś
chloroform - dały
pocz
ą
tek znieczuleniu i przyczyniły si
ę
do rozwoju
anestezjologii. Pami
ę
tajmy jednak,
ż
e kontrol
ę
nad ich
stosowaniem sprawował specjalista i
ż
e działał bardzo ostro
ż
nie.
Problem wdychania par rozpuszczalników pojawił si
ę
w USA w latach
czterdziestych. Dotyczył głównie młodych i biednych ludzi,
których nie było sta
ć
na inne narkotyki zmieniaj
ą
ce
ś
wiadomo
ść
.
A substancje te były ogólnie dost
ę
pne - mo
ż
na je było kupi
ć
w
sklepach gospodarstwa domowego. W Polsce równie
ż
odurza si
ę
substancjami wziewnymi. Substancji tych nie w
ą
cha si
ę
, lecz
gł
ę
boko wdycha przez usta. Najcz
ęś
ciej robi
ą
to bardzo młodzi
ludzie (w wieku 12-16 lat, a nawet młodsi), zwani potocznie
"w
ą
chaczami" lub "klejarzami". Posługuj
ą
si
ę
zwykle plastikowymi
torebkami, a gdy odurzaj
ą
si
ę
w grupie, przekazuj
ą
tak
ą
torebk
ę
kolejnym osobom. Wdychany
ś
rodek daje im stan euforii i upojenia.
Zatruty mózg produkuje wizje. U
ż
ywaj
ą
produktów codziennego
u
ż
ytku zawieraj
ą
cych takie substancje, jak: benzen, ksylen,
aceton, toluen, tri, chloroform, eter, benzyna. Substancje te
szybko docieraj
ą
do mózgu i obwodowego układu nerwowego.
Niewielka ich cz
ęść
jest wydychana, wi
ę
kszo
ść
rozkłada si
ę
w
w
ą
trobie. Praktycznie zabu-59
r
żą
j
ą
prac
ę
wszystkich układów, niszcz
ą
c komórki bez mo
ż
liwo
ś
ci
ich regeneracji. Uszkadzaj
ą
układ pokarmowy, nerki, w
ą
trob
ę
,
układ krwiono
ś
ny, serce, płuca. Mog
ą
dawa
ć
stany zapalne błon
ś
luzowych i skóry. Upo
ś
ledzaj
ą
tak
ż
e układ nerwowy, powoduj
ą
c
zaburzenia pami
ę
ci, zdolno
ś
ci logicznego my
ś
lenia i widzenia (do
ś
lepoty wł
ą
cznie) oraz stany zapalne nerwów obwodowych. Prowadz
ą
ponadto do zaburze
ń
zachowania w postaci napadów agresji,
dysforii, niemo
ż
liwo
ś
ci zapanowania nad afektem. Konsekwencj
ą
przedawkowania bywa nagła
ś
mier
ć
.
Rodzice stosunkowo łatwo mog
ą
zauwa
ż
y
ć
zmian
ę
w zachowaniu
dziecka-"w
ą
chacza". Przestaje ono interesowa
ć
si
ę
otoczeniem,
zaczyna by
ć
nieufne, szuka nowych kolegów, gorzej si
ę
uczy,
niekiedy ma zmiany na skórze. Czasem jego ubranie jest
poplamione, a w rzeczach znajduj
ą
si
ę
cuchn
ą
ce torby lub szmaty.
W
ą
chanie rozpuszczalników powoduje bardzo du
ż
e i bardzo szybkie
uzale
ż
nienie psychiczne i - niestety - daje znacznie wi
ę
ksz
ą
ś
miertelno
ść
poni
ż
ej 20. roku
ż
ycia ni
ż
jakikolwiek inny
narkotyk. Nawet jednorazowe w
ą
chanie mo
ż
e spowodowa
ć
nieodwracalne skutki, w tym tak
ż
e
ś
mier
ć
. O tym wszystkim nasi
młodzi pacjenci nie wiedz
ą
. Wiedz
ą
jedynie to,
ż
e mo
ż
e im by
ć
wesoło i
ż
e w grupie
ś
wietnie si
ę
bawi
ą
. Niektóre kraje, w
ś
ród
nich Polska, wprowadziły znaczne ograniczenia wolnej sprzeda
ż
y
towarów zawieraj
ą
cych omówione substancje lub zabroniły ich
sprzeda
ż
y nieletnim. W Polsce dzieci si
ę
gaj
ą
ce po kleje i
rozpuszczalniki to najcz
ęś
ciej dzieci z rodzin biednych, których
nie sta
ć
na "prawdziwy" narkotyk. To tak
ż
e dzieci z tzw. rodzin
patologicznych, gdzie "odlot" daje jedyn
ą
szans
ę
na zapomnienie
o smutku i bólu, o pijanym ojcu, o n
ę
dzy. Bywa,
ż
e z klejem
spotykaj
ą
si
ę
po raz pierwszy w grupie równolatków, a nast
ę
pne
"sesje" prze
ż
ywaj
ą
ju
ż
samotnie w ustronnym miejscu, np. w
piwnicy. W rodzinach patologicznych jest bardzo mała szansa, aby
ktokolwiek z dorosłych zauwa
ż
ył odurzanie si
ę
i uzale
ż
nienie
dziecka, aby reakcja otoczenia, gdy si
ę
w ko
ń
cu zorientuje w
sytuacji, była adekwatna do wagi problemu. Dlatego bardzo du
żą
rol
ę
maj
ą
tu do odegrania słu
ż
by specjalne, które przy szybkiej
i sprawnej diagnozie s
ą
w stanie -a przynajmniej powinny próbowa
ć
- wyrwa
ć
dziecko ze
ś
rodowi-60
ska i zapewni
ć
mu odpowiednie formy opieki i pomocy (np. sprawnie
działaj
ą
ca sie
ć
ś
wietlic
ś
rodowiskowych daje szans
ę
na
profilaktyk
ę
patologii i minimalizowanie jej skutków). Na
zako
ń
czenie tego rozdziału chcemy przestrzec rodziców,
ż
e ze
ś
rodkami wziewnymi, ogólnie przecie
ż
dost
ę
pnymi w naszych domach,
eksperymentowa
ć
mo
ż
e ka
ż
de dziecko, do którego dotarła zach
ę
ta
kolegi.
ROZDZIAŁ II
Konopie indyjskie
Konopie indyjskie, jedn
ą
z najstarszych ro
ś
lin narkotycznych,
opisywano ju
ż
w XVI wieku p.n.e. Pochodz
ą
z Azji
Ś
rodkowej i w
ci
ą
gu wieków rozprzestrzeniły si
ę
na całym
ś
wiecie - maj
ą
ponad
350 nazw. U
ż
ywano ich do osi
ą
gni
ę
cia relaksu i uspokojenia, dla
odurzenia si
ę
lub złagodzenia bólów, np. porodowych. Były
stosowane w Asyrii w VIII wieku p.n.e., hodowali je Chi
ń
czycy w
IV wieku p.n.e. Pisma indyjskie wspominaj
ą
o nich w n wieku
p.n.e. Znano je równie
ż
w staro
ż
ytnej Grecji. Do Hiszpanii i
Portugalii dotarły za po
ś
rednictwem Maurów ponad tysi
ą
c lat temu.
St
ą
d za
ś
z czasem poznała je reszta Europy. W 1758 roku zostały
opisane przez Linneusza pod nazw
ą
Can-nabis sativa. Jako lek
ziołowy konopie indyjskie rozpowszechniły si
ę
w kra^ j ach
kultury europejskiej dopiero w XVIII wieku i zacz
ę
ły stanowi
ć
konkurencj
ę
dla opium - te
ż
stosowanego wtedy w celach
leczniczych. Działaniem odurzaj
ą
cym obu
ś
rodków wówczas si
ę
jeszcze nie interesowano. Nast
ą
piło to pod koniec XIX wieku, gdy
konopi indyjskich, a
ś
ci
ś
lej - marihuany, zacz
ę
to u
ż
ywa
ć
dla
relaksu, zwłaszcza w koloniach brytyjskich. Powołana została
nawet Komisja Konopi Indyjskich, która szukała przekonywaj
ą
cych
dowodów,
ż
e palenie marihuany powoduje "szkody psychiczne lub
moralne". Spo
ś
ród wszystkich narkotyków konopie indyjskie budziły
i budz
ą
najwi
ę
ksze spory mi
ę
dzy ich przeciwnikami a obro
ń
cami.
Dyskusja na temat szkodliwo
ś
ci palenia marihuany toczy si
ę
do
dnia dzisiejszego. Tak
ż
e Polsce nieobca jest idea wprowadzenia
konopi indyjskich do otwartej sprzeda
ż
y dla dorosłych. Gdy "owoc
nie b
ę
dzie zakazany - nie b
ę
dzie kusił". A co z młodzie
żą
, która
jeszcze nie uko
ń
czyła 18. roku
ż
ycia? 63
Konopie indyjskie - ro
ś
lina jednoroczna, odporna na mróz -bardzo
łatwo przystosowuj
ą
si
ę
do ró
ż
nych warunków. W zale
ż
no
ś
ci od
klimatu i podło
ż
a, na którym rosn
ą
, zmieniaj
ą
ilo
ść
wyst
ę
puj
ą
cego
w nich psychoaktywnego czynnika uzale
ż
niaj
ą
cego - Delta 9 THC.
ś
ywica konopi indyjskich zawiera ponad 60 substancji
psychoaktywnych, a wspomniana Delta 9 THC jest najsilniejsza. Z
konopi indyjskich otrzymuje si
ę
wła
ś
nie marihuan
ę
. S
ą
to li
ś
cie
i szczytowe cz
ęś
ci kwiatowo-owocono
ś
ne, które po posiekaniu i
wysuszeniu maj
ą
posta
ć
tytoniu lub herbaty. Marihuana jest
dost
ę
pna w wielu odmianach, a zawarto
ść
czynnika uzale
ż
niaj
ą
cego
THC waha si
ę
od 1% do 30%. Tak otrzyman
ą
marihuan
ę
pali si
ę
podobnie jak tyto
ń
. Innym produktem otrzymywanym z konopi
indyjskich jest haszysz - zag
ę
szczona
ż
ywica uzyskiwana z li
ś
ci,
któr
ą
pali si
ę
po wymieszaniu z tytoniem w postaci jointów lub
w specjalnie do tego celu stworzonych fajkach. Sama masa ma
posta
ć
małych, twardych placków lub tabliczek o mocnym zapachu.
Kolor i zawarto
ść
czynnika psychoaktywnego zale
ż
y od kraju, z
którego konopie pochodz
ą
. Efekty palenia konopi indyjskich mog
ą
by
ć
odczuwane ju
ż
po kilkunastu minutach i utrzymuj
ą
si
ę
nawet
kilka godzin. A jakie s
ą
te efekty? Marihuana zaburza
koncentracj
ę
uwagi i pami
ęć
. Zmienia odbiór otoczenia, podnosi
nastrój, zdecydowanie zaburza ocen
ę
odległo
ś
ci, zdolno
ść
prawidłowej oceny sytuacji, koordynacj
ę
ruchów i poczucie czasu,
spowalnia te
ż
reakcje. Osoby pozostaj
ą
ce pod wpływem marihuany
cz
ęś
ciej wi
ę
c doznaj
ą
urazów, cz
ęś
ciej ulegaj
ą
wypadkom na skutek
bł
ę
dnych decyzji wynikaj
ą
cych z nieprawidłowej oceny sytuacji.
Ale przecie
ż
wszyscy s
ą
gł
ę
boko przekonani,
ż
e "marihuana nie
szkodzi",
ż
e to tylko "mi
ę
kki" narkotyk. Ten szeroko
rozpowszechniony mit robi bardzo wiele zła. Wró
ć
my do opisanych
wy
ż
ej zaburze
ń
i wyobra
ź
my sobie czwórk
ę
młodych ludzi, którzy
ś
wietnie bawili si
ę
w dyskotece i wracaj
ą
do domu samochodem.
Trzech z nich wypiło po kilka piw, czwarty "tylko palił trawk
ę
".
Jest dla wszystkich oczywiste,
ż
e wracaj
ą
samochodem, a prowadzi
ć
b
ę
dzie ten, który "tylko palił". A to wła
ś
nie on jako kierowca
stanowi najwi
ę
ksze zagro
ż
enie. Niestety, nie zdaje sobie 64
z tego sprawy, bo przecie
ż
jest gł
ę
boko przekonany,
ż
e "marihuana
nie szkodzi". To zdanie słyszymy bardzo cz
ę
sto od naszych młodych
pacjentów, którzy prawie zawsze na poparcie swych słów
przytaczaj
ą
informacje z prasy, radia, telewizji. Takie zdanie
o marihuanie w sposób nieodpowiedzialny publicznie wypowiadaj
ą
idole młodzie
ż
y. Cz
ę
sto powtarzaj
ą
je dziennikarze oraz... osoby
z tytułami naukowymi. Niejednokrotnie po ukazaniu si
ę
w prasie
artykułu "jak to marihuana nie szkodzi" nasi pacjenci przynosz
ą
taki artykuł do poradni i, machaj
ą
c nim jak transparentem, mówi
ą
:
"sam pan profesor napisał,
ż
e nie szkodzi", "sam pan profesor
napisał,
ż
e brał na studiach amfetamin
ę
i został profesorem" -
"i co pani na to?". W jednej z warszawskich szkół, wysoko
stoj
ą
cej w rankingach, terapeuta oczekiwał w pokoju
nauczycielskim na spotkanie z młodzie
żą
na temat narkotyków.
Poniewa
ż
była akurat przerwa, nauczyciele i wychowawcy
rozmawiali. Usłyszał m.in., jak dobra, skuteczna i nieszkodliwa
jest marihuana. Byli o tym przekonani - wi
ę
c co przeka
żą
młodzie
ż
y? Cz
ę
sto, gdy mówi
ę
o szkodliwo
ś
ci konopi, słysz
ę
od
dziennikarzy: "oj, przesadza pani z t
ą
szkodliwo
ś
ci
ą
" i zaraz
pada wiele argumentów, jakie to profity daje palenie marihuany
w porównaniu np. z papierosami - argumentów zaczerpni
ę
tych z
własnych do
ś
wiadcze
ń
lub do
ś
wiadcze
ń
kolegów. Niektórzy wielbi
ą
marihuan
ę
za to,
ż
e dzi
ę
ki niej "nie maj
ą
problemów z alkoholem".
Moich argumentów nikt nie słucha - po co, skoro ma si
ę
własne
do
ś
wiadczenia, i te s
ą
najwa
ż
niejsze. A marihuana jest bardzo
szkodliwym narkotykiem.
Pierwsza i najwi
ę
ksz
ą
szkod
ą
, jak
ą
si
ę
z ni
ą
ł
ą
czy, jest do
ść
powszechne przekonanie o jej zupełnej nieszkodłiwo
ś
ci. I
rzeczywi
ś
cie - marihuana nie daje zale
ż
no
ś
ci fizycznej. Organizm
ż
adnym objawem nie sygnalizuje,
ż
e co
ś
si
ę
dzieje nie tak.
ś
adnego ostrze
ż
enia. Nie ro
ś
nie tolerancja - mo
ż
na przez długi
czas pali
ć
mał
ą
, jednakow
ą
dawk
ę
i ona wystarcza. Nie czuje si
ę
przymusu zapalenia.
Ma si
ę
"pełn
ą
kontrol
ę
", kiedy si
ę
zapali.
Naprawd
ę
jednak to zawsze wiadomo,
ż
e b
ę
dzie "imprezka" i
ż
e
b
ę
dzie "marycha" lub "jeszcze lepiej skun" (uwa
ż
any za
"silniejsz
ą
holendersk
ą
marihuan
ę
") - wiadomo,
ż
e przy ka
ż
dej
dyskotece znajdzie si
ę
kto
ś
, kto "wspomo
ż
e". Drug
ą
wieikcf szkod
ą
wyrz
ą
dzan
ą
przez marihuan
ę
jest to, ze z reguły od niej si
ę
zaczyna. To ona pozwala zobaczy
ć
, jak mo
ż
na zmieni
ć
sobie
ś
wiadomo
ść
. To ona wskazuje drog
ę
do innych narkotyków, wprowadza
w d
ż
ungl
ę
uzale
ż
nienia. Gdy do poradni w połowie 1996 roku
zacz
ę
li zgłasza
ć
si
ę
pacjenci z dolegliwo
ś
ciami fizycznymi
spowodowanymi paleniem brown sugar, wi
ę
kszo
ść
z nich twierdziła,
ż
e nigdy wcze
ś
niej nie zetkn
ę
ła si
ę
z
ż
adnym narkotykiem. Byli
o tym przekonani - mówili swoj
ą
prawd
ę
. Ale pytani, ile czasu
palili marihuan
ę
, odpowiadali: "trawk
ę
- przecie
ż
to nie narkotyk
- pal
ę
tak ze 3,4,6 lat". Ponad 95% naszych pacjentów zaczynało
poznawa
ć
narkotyki od "nieszkodliwej", "poczciwej" i
"nieuzale
ż
niaj
ą
cej" "mary
ś
ki". To wła
ś
nie palona latami marihuana
wprowadziła ich w uzale
ż
nienie. Brown sugar był tylko nowym
ś
rodkiem, który "lepiej kr
ę
cił".
Marihuana polubiła polsk
ą
ziemi
ę
w całym tego słowa znaczeniu.
Mimo - jak by si
ę
wydawało - nie najlepszych warunków
klimatycznych jest w Polsce hodowana. W doniczkach, skrzynkach
balkonowych, na działkach. Bo to hodowla na własny i przyjaciół
u
ż
ytek. Po zbiorach suszy si
ę
ś
ci
ę
t
ą
ro
ś
lin
ę
i jest "towar" dla
całej klasy, na "imprezki", do nast
ę
pnego zbioru. Cz
ę
sto
nie
ś
wiadomi rodzice sami opiekuj
ą
si
ę
konopiami, gdy młodzie
ż
wyje
ż
d
ż
a na wakacje. Znana jest w Warszawie anegdotyczna wr
ę
cz
historia, gdy rodzice w czasie upalnego lata je
ź
dzili po
kilkana
ś
cie kilometrów na działk
ę
, aby podlewa
ć
"do
ś
wiadczalne
poletko" syna, studenta biologii. W ko
ń
cu kto
ś
ze znajomych
rozpoznał "ro
ś
link
ę
", ale co sobie poje
ź
dzili przez całe
wakacje... to poje
ź
dzili... Marihuana jest cz
ę
sto u
ż
ywana jako
ś
rodek daj
ą
cy "luz" i ułatwiaj
ą
cy zabaw
ę
. I rzeczywi
ś
cie - budzi
w człowieku rado
ść
, poprawia humor, zwi
ę
ksza poczucie własnej
atrakcyjno
ś
ci. Nastrój wokół te
ż
"jest super". Mo
ż
na gaw
ę
dzi
ć
i
gaw
ę
dzi
ć
. Ka
ż
dy mówi swoje, mówi o czym
ś
innym, ale wszyscy razem
"rozumiej
ą
si
ę
doskonale". Wyobra
ź
nia jest wspaniała. To wszystko
wie si
ę
, gdy si
ę
pali.
Ale nie wie si
ę
,
ż
e palenie marihuany zaburza koncentracj
ę
uwagi,
zmniejsza zdolno
ść
przyswajania sobie nowych informa-66
cji, znacznie pogarsza pami
ęć
, a co najwa
ż
niejsze - osłabia j
ą
w sposób trwały. I cz
ę
sto zdarza si
ę
,
ż
e nawet po wielu
tygodniach abstynencji pami
ęć
nie wraca ju
ż
do normy - taka jest
prawda.
Ale jak ma si
ę
ta niezaprzeczalna prawda do wypowiedzi
w TV zawodowego wygrywacza teleturniejów, który twierdził,
ż
e
przygotowuje si
ę
do nich, pal
ą
c marihuan
ę
, i dlatego odnosi
sukcesy? Po tej wypowiedzi przez par
ę
miesi
ę
cy młodzi pacjenci
poradni powoływali si
ę
na ni
ą
jako na argument. Wiele miesi
ę
cy
równie
ż
argumentem za marihuan
ą
były słowa lidera jednego z
zespołów: daj
ę
swoim dzieciom marihuan
ę
, bo wol
ę
,
ż
eby paliły j
ą
,
a nie papierosy.
Mo
ż
e troch
ę
wi
ę
cej odpowiedzialno
ś
ci w publicznych wypowiedziach!
Wypowiedziach opartych na mitach i własnych do
ś
wiadczeniach, a
nie na rzetelnej wiedzy. Osoby pal
ą
ce du
ż
o marihuany mog
ą
mie
ć
przykre doznania psychotyczne, np. urojenia prze
ś
ladowcze, gdy
czuj
ą
si
ę
nieustannie
ś
ledzone i obserwowane i mimo
ś
wiadomo
ś
ci,
ż
e to tylko wytwór ich wyobra
ź
ni, jest im z tym bardzo
ź
le. Po
marihuanie czasami wyst
ę
puj
ą
równie
ż
halucynacje. Innym du
ż
ym
problemem jest destabilizacja emocjonalna. Z marihuan
ą
wi
ążą
si
ę
równie
ż
zaburzenia, które wyst
ę
puj
ą
"na zej
ś
ciu" - obni
ż
enie
nastroju, spadek aktywno
ś
ci, ogólna apatia i niech
ęć
do
jakiegokolwiek działania, brak koncentracji uwagi i wspomniane
ju
ż
uszkodzenia pami
ę
ci. Te wszystkie objawy utrudniaj
ą
codzienne
funkcjonowanie, uczenie si
ę
. A zawsze mo
ż
e znale
źć
si
ę
"kolega",
"przyjaciel" albo dealer, który "pomo
ż
e" dr
ę
czonemu nimi
narkomanowi. "
ś
yczliwa" r
ę
ka poda nast
ę
pny
ś
rodek, który usunie
dokuczliwe objawy - nadal jednak b
ę
dzie on brn
ąć
w uzale
ż
nienie.
Warto jeszcze wspomnie
ć
o niekorzystnym wpływie marihuany na
gonady. Wprawdzie wyników bada
ń
nad trwałym z jej powodu
uszkodzeniem układu rozrodczego i immunologicznego jeszcze nie
ma, ale ju
ż
wiadomo,
ż
e dzieci palaczek marihuany rodz
ą
si
ę
mniejsze,
ż
e w pierwszym okresie
ż
ycia s
ą
bardziej ospałe i
łatwiej zapadaj
ą
na infekcje.
Bada si
ę
równie
ż
wpływ marihuany na trwałe uszkodzenie
komórek mózgowych.
Nale
ż
y ponadto pami
ę
ta
ć
,
ż
e dym powstaj
ą
cy przy paleniu
marihuany zawiera liczne substancje rakotwórcze.
67
Cz
ę
sto młodzi "browniarze" w okresach abstynencji od heroiny
"zbijaj
ą
sobie ci
ś
nienie" marihuan
ą
. Bardzo du
ż
ymi dawkami tego
"mi
ę
kkiego" narkotyku obni
ż
aj
ą
napi
ę
cie emocjonalne zwi
ą
zane z
brakiem heroiny. Czy
ż
mo
ż
e by
ć
"mi
ę
kki"
ś
rodek, który tak działa?
Najcz
ęś
ciej młody heroinista dzieli narkotyki na szkodliwe i
"dobre" na podstawie własnych objawów, własnych do
ś
wiadcze
ń
.
Cz
ę
sto twierdzi,
ż
e od marihuany nie był uzale
ż
niony, bo "nie
łapał głodów", problemów za
ś
nie miał, gdy
ż
"palił j
ą
tak, jak
inni pal
ą
papierosy, wi
ę
c o co chodzi". Ale pytany, czy brałby
brown, gdyby nie palił marihuany, po namy
ś
le ze zdziwieniem
odpowiada: "a wie pani,
ż
e nie". Warto,
ż
eby ci, którzy
zachwalaj
ą
marihuan
ę
, pami
ę
tali o tym. Złamanie jednego tabu, bez
szybkich i widocznych konsekwencji - pozwala pozby
ć
si
ę
l
ę
ku
przed złamaniem kolejnego, podobnego tabu.
ROZDZIAŁ III
Psychostymulanty
l. Amfetamina (amfa, proszek, speed)
Chocia
ż
przyjmowanie amfetaminy urosło do rangi problemu w wielu
krajach, tak naprawd
ę
mało jest bada
ń
i opracowa
ń
naukowych na
temat tego narkotyku. A to wła
ś
nie amfetamina, spo
ś
ród wszystkich
narkotyków,
daje najci
ęż
sze powikłania zarówno fizyczne, jak i psychiczne.
Nawracaj
ą
ce zespoły paranoidalne, które wywołuje, mo
ż
na leczy
ć
wył
ą
cznie w szpitalu psychiatrycznym. Nigdy nie wiadomo, która
dawka wywoła chorob
ę
psychiczn
ą
- mo
ż
e to zrobi
ć
zarówno
pierwsza, jak i setna. Nigdy te
ż
nie wiadomo, w którym momencie
konieczna b
ę
dzie pomoc innych ni
ż
psychiatra specjalistów -
kardiologów, gastrologów, neurologów, endokrynologów czy
dermatologów.
Praktyka psychiatryczna pokazuje,
ż
e czasem jednorazowe przyj
ę
cie
małej (50 mg) dawki amfetaminy powoduje wyst
ą
pienie zespołu
paranoidalnego z pełnym obrazem formalnych zaburze
ń
my
ś
lenia, z
urojeniami ksobnymi, prze
ś
ladowczymi, z interpretacjami, którym
towarzysz
ą
omamy słuchowe. Narasta równie
ż
poczucie zagro
ż
enia,
a towarzysz
ą
cy mu l
ę
k cz
ę
sto rodzi agresj
ę
. Miałam pacjenta,
który po jednorazowym przyj
ę
ciu amfetaminy przez 3 miesi
ą
ce był
leczony w Instytucie Psychiatrii i Neurologii. Miałam pacjentów,
których po kilkakrotnym jej wzi
ę
ciu trzeba było przez kilkana
ś
cie
tygodni leczy
ć
w szpitalu psychiatrycznym. Miałam równie
ż
pacjentów, którzy brali amfetamin
ę
przez dłu
ż
szy czas -
dochodzili do kilkugramowej dawki speeda, ale w
ś
ród ró
ż
nych ich
dolegliwo
ś
ci nie wyst
ą
piły zaburzenia psychiczne. 69
Przy przyjmowaniu amfetaminy nigdy nie jest wiadomo, która dawka
zaprowadzi na wiele tygodni do szpitala. Nale
ż
y o tym pami
ę
ta
ć
,
zanim we
ź
mie si
ę
"ten jeden jedyny, pierwszy raz". Bo amfetamin
ę
bierze si
ę
nie tylko po to, aby si
ę
lepiej bawi
ć
. Bierze si
ę
równie
ż
po to,
ż
eby by
ć
lepszym, szybszym, bardziej błyskotliwym.
ś
eby w krótszym czasie osi
ą
gn
ąć
cel - lepsz
ą
ocen
ę
, lepsze
stanowisko... Nikt nie bierze po to, aby si
ę
uzale
ż
ni
ć
- takiego
"powikłania" w ogóle si
ę
nie uwzgl
ę
dnia w swych rachubach.
Amfetamina jest silnym
ś
rodkiem pobudzaj
ą
cym, utrzymuj
ą
cym cały
organizm w stanie czuwania. Syntez
ę
amfetaminy przeprowadzono pod
koniec XIX wieku, a w 1910 roku otrzymano syntetyczne aminy,
nazwane amfetaminowymi. W latach dwudziestych-trzydziestych
stosowano je jako lek w narkolepsji (niekontrolowany nagły sen),
próbowano równie
ż
leczy
ć
nimi depresj
ę
, ale poniewa
ż
dawały
bezsenno
ść
, zrezygnowano z tego zamiaru. Przez długi czas
korzystano z amfetaminy przy leczeniu otyło
ś
ci, poniewa
ż
powodowała utrat
ę
łaknienia. W czasie II wojny
ś
wiatowej
amfetamin
ę
otrzymywali
ż
ołnierze walcz
ą
cy w wyj
ą
tkowo trudnych
warunkach. Dostawali j
ą
tak
ż
e dzielni ameryka
ń
scy marines,
wysłani do tropikalnej d
ż
ungli na Malajach. Dawała im poczucie
siły, wiar
ę
we własne mo
ż
liwo
ś
ci, pewno
ść
siebie, przekonanie,
ż
e s
ą
niezwyci
ęż
eni. Znosiła potrzeb
ę
snu i łaknienie, usuwała
zm
ę
czenie - mogli walczy
ć
w bardzo trudnych warunkach. Wkrótce
jednak okazało si
ę
,
ż
e po tych oczekiwanych efektach
błyskawicznie pojawiaj
ą
si
ę
nieoczekiwane: wyczerpanie, l
ę
ki,
poczucie zagro
ż
enia, narastaj
ą
ce nastawienia ksobne i
prze
ś
ladowcze. W rezultacie du
żą
grup
ę
ż
ołnierzy trzeba było
prosto z d
ż
ungli odwie
źć
do szpitali psychiatrycznych. Pocz
ą
tkowo
s
ą
dzono,
ż
e jest to wynik napi
ę
cia, klimatu tropikalnego i
ogólnej atmosfery trudnej walki z niewidzialnym przeciwnikiem,
ale szybko wspomniane objawy poł
ą
czono z amfetamin
ą
i wycofano
si
ę
z jej podawania. Bada
ń
nad tym zjawiskiem jednak nie
kontynuowano - były wa
ż
niejsze sprawy. Warto doda
ć
,
ż
e amfetamin
ę
podawano
ż
ołnierzom równie
ż
w armii angielskiej i niemieckiej,
i
ż
e równie
ż
szybko wycofano si
ę
z tego pomysłu.
Ś
ledz
ą
c to, co
działo si
ę
w czasie II wojny
ś
wiatowej na Dalekim Wschodzie -
mamy tu na my
ś
li zwłaszcza wspaniałych, dziel-70
nych i zdolnych do wszystkiego japo
ń
skich kamikadze ("boski
wiatr") - nie mo
ż
emy oprze
ć
si
ę
przekonaniu, i
ż
w armii
cesarskiej tak
ż
e stosowano amfetamin
ę
, zwłaszcza
ż
e to wła
ś
nie
japo
ń
scy uczeni prowadz
ą
do tej pory badania nad psychoz
ą
amfetaminow
ą
. Na konferencji w Genewie w 1996 roku najwi
ę
cej
najciekawszych doniesie
ń
o psychozie amfetaminowej było wła
ś
nie
z Japonii. Czwart
ą
cz
ęść
ż
ołnierzy, którzy w czasie n wojny
ś
wiatowej walczyli wspomagani amfetamin
ą
, leczono potem
psychiatrycznie. Amfetamina mo
ż
e by
ć
przyjmowana w ró
ż
nych
formach -w pigułkach i kapsułkach ró
ż
nej wielko
ś
ci. Bywa w
postaci płynu. Cz
ę
sto wyst
ę
puje jako biały lub be
ż
owy proszek.
Mo
ż
e by
ć
brana doustnie, wdychana w czasie inhalacji. Mo
ż
na j
ą
równie
ż
przyjmowa
ć
do
ż
ylnie. Czasem jest sprzedawana czysta, ale
w sprzeda
ż
y detalicznej cz
ę
sto ł
ą
czy si
ę
j
ą
z glukoz
ą
lub laktoz
ą
- wtedy czystego produktu jest do 40%. Dodatkami mog
ą
by
ć
tak
ż
e
m
ą
ka i kreda. Po przyj
ę
ciu doustnym lub w
ą
chaniu na efekty trzeba
poczeka
ć
od pół do półtorej godziny i utrzymuj
ą
si
ę
one ponad 12
godzin. Przyj
ę
ta do
ż
ylnie działa szybciej. Amfetamina "wszystko
pobudza". Przyspiesza procesy my
ś
lenia, lepszego rozumienia i
przyswajania sobie wiedzy, przyspiesza czynno
ść
serca,
przyspiesza prac
ę
wszystkich układów. Pocz
ą
tkowo daje poczucie
lepszej koncentracji, uwagi i lepszej pami
ę
ci. Jednocze
ś
nie
rozbudza przekonanie o własnej warto
ś
ci, mocy i sile. Poprawia
nastrój. Zapewnia dobry humor i olbrzymi
ą
, niczym nieuzasadnion
ą
,
pewno
ść
siebie. Jednocze
ś
nie znosi potrzeb
ę
snu i jedzenia. Mo
ż
na
nie je
ść
i nie spa
ć
, mo
ż
na niewielkim wysiłkiem przygotowa
ć
si
ę
do egzaminu i zda
ć
go dobrze, o ile dobrze wyliczy si
ę
dawki.
A to,
ż
e dobra pami
ęć
nie trwa zbyt długo,
ż
e wiadomo
ś
ci s
ą
niepełne i raczej opieraj
ą
si
ę
na skojarzeniach - tym si
ę
nikt
nie przejmuje. Istotne jest wył
ą
cznie uzyskanie wysokiej oceny
i po
ś
wi
ę
cenie na nauk
ę
mo
ż
liwie najmniejszej ilo
ś
ci czasu.
Amfetamin
ę
bierze si
ę
"tylko" na bardzo wa
ż
ny egzamin. "Ten jeden
jedyny raz". I nigdy wi
ę
cej. Tyle
ż
e po pewnym czasie jest drugi
egzamin - tak samo wa
ż
ny, a mo
ż
e nawet wa
ż
niejszy, wi
ę
c bierze
si
ę
tylko "ten jeden jedyny", ale ju
ż
drugi raz, potem kolejne
"bardzo wa
ż
ne razy". 71
Warto te
ż
mie
ć
ś
wiadomo
ść
,
ż
e nauka na amfetaminie to nie
jednorazowa dawka narkotyku - po stanie "naspeedowania"
przychodzi "zej
ś
cie" (które opisane zostanie dalej). Na "zej
ś
ciu"
nikt si
ę
nie nauczy, nikt nie zda - potrzebne s
ą
kolejne dawki.
Nauka na amfetaminie to kilku- czy kilkunastodniowy ci
ą
g,
rujnuj
ą
cy fizycznie i psychicznie. Amfetamin
ę
produkuje si
ę
w
Polsce nielegalnie. Jest ona wysoko ceniona, poniewa
ż
jej
czysto
ść
waha si
ę
mi
ę
dzy 90% a 99%. Nielegalna polska produkcja
amfetaminy stanowi około 10% produkcji
ś
wiatowej. Ch
ę
tnie
zaopatruj
ą
si
ę
w ni
ą
Skandynawo-wie, Niemcy, wła
ś
ciwie cała
Europa. Na naszym rynku narkotycznym jest łatwo dost
ę
pna i
stosunkowo tania, bo odpada cały "nawis" dystrybucji. O tym, co
zostało ju
ż
napisane o amfetaminie, wiedz
ą
wszyscy, którzy
skorzystali z jej "pomocy". O tym, jaka jest "wspaniała" i jak
wiele dobrego daje, mówi si
ę
przy podsuwaniu "działki"
przyjacielowi w kłopotach. Nie mówi si
ę
jednak, jak koszmarne s
ą
"zej
ś
cia", gdy amfetamina przestaje działa
ć
, gdy ma si
ę
poczucie
totalnego zm
ę
czenia, a sen nie przychodzi. Gdy nie ma si
ę
siły
na
ż
adn
ą
aktywno
ść
, nawet na przej
ś
cie do łazienki. Nie mówi si
ę
o tym,
ż
e dla osoby, która kilka godzin wcze
ś
niej miała poczucie,
ż
e jest
ś
wietna i mo
ż
e przesuwa
ć
góry, teraz problem stanowi
podniesienie ze stołu ksi
ąż
ki, a poczucie własnej nico
ś
ci skłania
do rozwa
ż
a
ń
, czy warto
ż
y
ć
na tym
ś
wiecie. O takim samopoczuciu
trzeba wiedzie
ć
, zanim si
ę
gnie si
ę
po pierwsz
ą
kresk
ę
, bo pojawia
si
ę
ono zawsze, gdy amfetamina przestaje działa
ć
. Wprawdzie mo
ż
na
wtedy wzi
ąć
kolejn
ą
działk
ę
i tak dalej - do całkowitego
wyczerpania organizmu. Niepokoj
ą
ce jest równie
ż
to,
ż
e amfetamin
ę
bierze coraz młodsza młodzie
ż
- niemal dzieci. Jeszcze kilka lat
temu w przyjmowaniu amfetaminy przodowali studenci, zwłaszcza
tych kierunków, które wymagały pami
ę
ciowego opanowania du
ż
ej
ilo
ś
ci materiału. Pó
ź
niej zacz
ę
ła po ni
ą
si
ę
ga
ć
młodzie
ż
maj
ą
ca
zdawa
ć
egzaminy na wy
ż
sze uczelnie, a w nast
ę
pnej kolejno
ś
ci -
w trakcie przygotowa
ń
do matury i do zalicze
ń
w ci
ą
gu roku -
uczniowie szkół
ś
rednich. Ostatnio za
ś
"z pomocy" amfetaminy
korzysta si
ę
ju
ż
w podstawówce. Przypominam,
ż
e poczucie, i
ż
"na
amfie" człowiek uczy si
ę
lepiej, szybciej i łatwiej, jest złudne.
"Na amfie" wiedz
ę
72
przyswaja si
ę
na krótko. Niewiele z niej pozostaje na dłu
ż
szy
czas.
Kolejn
ą
grup
ą
młodych ludzi, która wpadła w sidła amfetaminy, s
ą
zdolni, dobrze zapowiadaj
ą
cy si
ę
, ambitni pracownicy dobrych
firm. Je
ż
eli chc
ą
szybko zaj
ść
wy
ż
ej, musz
ą
w podejmowanych
zadaniach i uzyskiwanych efektach by
ć
lepsi od współpracowników,
aktywniejsi od konkurentów, bardziej od nich silni i pr
ęż
ni,
zawsze gotowi do podj
ę
cia ka
ż
dej funkcji, cz
ę
sto przez 16-18
godzin na dob
ę
. Nie mog
ą
sobie pozwoli
ć
na zm
ę
czenie, senno
ść
i
głód. A przecie
ż
zdarza si
ę
,
ż
e kampanie czy promocje trwaj
ą
czasem 2-3 tygodnie. Wła
ś
ciwie nikt ich do takiej pracy nie
zmusza - to oni sami chc
ą
by
ć
lepsi, to ich wybór.
I wtedy cz
ę
sto decyduj
ą
si
ę
na
ś
rodki psychoaktywne, a amfetamina
w tych sytuacjach mo
ż
e konkurowa
ć
jedynie z kokain
ą
, od której
jest znacznie ta
ń
sza. Dokonuj
ą
wi
ę
c wyboru, nie znaj
ą
c zagro
ż
e
ń
,
nie licz
ą
c si
ę
z mo
ż
liwo
ś
ci
ą
uzale
ż
nienia i innych powikła
ń
.
Przecie
ż
s
ą
ju
ż
doro
ś
li i co
ś
w
ż
yciu osi
ą
gn
ę
li. A amfetamina
spełniła jednak nie tylko ich oczekiwania - wchodz
ą
w
uzale
ż
nienie tak samo jak nastolatki.
Tymczasem amfetamina, poza powikłaniem w postaci zespołu
paranoidalnego, wywołuje szereg zaburze
ń
we wszystkich układach
naszego organizmu. Daje przyspieszon
ą
prac
ę
serca, podnosi
ci
ś
nienie t
ę
tnicze, wpływa na stan naczy
ń
krwiono
ś
nych, mo
ż
e
prowadzi
ć
do udarów mózgu i niedowładów, a tak
ż
e .do
niewydolno
ś
ci serca i całego układu kr
ąż
enia. Wyobra
ź
my sobie
młodego człowieka, który po za
ż
yciu amfetaminy poszedł do
dyskoteki - jest pobudzony, bardzo du
ż
o ta
ń
czy, poci si
ę
obficie,
nie odczuwa pragnienia, wi
ę
c nie pije płynów, odwadnia si
ę
, traci
elektrolity. Jego serce pracuje coraz szybciej, wzrasta
temperatura ciała, gorzej działaj
ą
nerki i w
ą
troba - taki stan
bardzo łatwo doprowadzi do zapa
ś
ci i
ś
mierci. Jego mniej
tragiczne, ale przecie
ż
te
ż
bardzo gro
ź
ne skutki to uszkodzenia
narz
ą
dów mi
ąż
szowych, zaburzenia hormonalne wynikaj
ą
ce z
zaburzonej funkcji wszystkich gruczołów dokrew-nych, zaburzenia
w przewodzie pokarmowym, spowodowane brakiem łaknienia i
zwi
ą
zanym z nim fizycznym wyniszczeniem. Najwi
ę
ksze spustoszenie
amfetamina czyni w centralnym
układzie nerwowym.
73
Pracuj
ą
ce na najwy
ż
szych obrotach komórki nerwowe ulegaj
ą
przem
ę
czeniu. Rozregulowany jest całkowicie system neuro-
przeka
ź
ników. Wyst
ę
puj
ą
trudne do opanowania zaburzenia snu -
praktycznie ka
ż
dej jego fazy. Pojawia si
ę
"hu
ś
tawka nastroju" -
od euforii do skrajnego przygn
ę
bienia, jednak ze zdecydowanie
wi
ę
kszym wychyleniem w kierunku obni
ż
enia nastroju. Towarzyszy
temu bardzo niska samoocena swojej osoby, któr
ą
niejako
potwierdza całkowity brak aktywno
ś
ci. Pojawiaj
ą
si
ę
my
ś
li
samobójcze - "po co takie zero jak ja ma istnie
ć
", na szcz
ęś
cie
cz
ę
sto poł
ą
czone z refleksj
ą
: "nic mi si
ę
nie udaje - to nawet
nie b
ę
d
ę
potrafił odebra
ć
sobie
ż
ycia". I zaczyna si
ę
bra
ć
,
ż
eby
móc funkcjonowa
ć
, a nie po to,
ż
eby by
ć
na topie. Taki nastrój,
takie samopoczucie towarzyszy ka
ż
dej przerwie w przyjmowaniu
amfetaminy. Je
ś
li u osoby bior
ą
cej amfetamin
ę
nie wyst
ę
puje pełny
zespół paranoidalny, to na ogół wyst
ę
puj
ą
jego elementy zwiewne,
znajduj
ą
ce czasem wyraz w nastawieniach ksobnych oraz zwi
ę
kszonej
nieufno
ś
ci i podejrzliwo
ś
ci. Niekiedy obserwujemy narastaj
ą
cy l
ę
k
i poczucie zagro
ż
enia, z którego rodzi si
ę
agresja - równie
wielka, jak owo poczucie zagro
ż
enia. Te nastroje "faluj
ą
" -
nasilaj
ą
si
ę
, wygasaj
ą
, by znowu si
ę
wzmóc. Czasem mo
ż
na w tych
przypadkach swoje zachowania korygowa
ć
, ale rzadko tak bywa.
Zdarzyło si
ę
kiedy
ś
,
ż
e do poradni przybiegł młody człowiek -
roztr
ą
cił oczekuj
ą
cych, wpadł do gabinetu, rozejrzał si
ę
, opadł
na fotel i powiedział: "wiedziałem,
ż
e tutaj b
ę
d
ę
bezpieczny...".
Był w poradni kilka tygodni wcze
ś
niej,
ż
eby "pogada
ć
o
amfetaminie", bo miał wra
ż
enie,
ż
e przyjmuje "za cz
ę
sto". Zacz
ą
ł
bra
ć
w klasie przedmaturalnej. Teraz zaliczał egzaminy zimowego
semestru pierwszego roku studiów i wła
ś
ciwie do ka
ż
dego
przygotowywał si
ę
"na amfie". Wła
ś
nie zdał na pi
ą
tk
ę
"cholernie"
trudny egzamin u "strasznej kosy". Tu
ż
po wyj
ś
ciu z egzaminu był
przekonany,
ż
e "jest jednak genialny" i
ż
e wszyscy wokół zdaj
ą
sobie z tego spraw
ę
. Wsiadł do tramwaju. Zorientował si
ę
,
ż
e
współpasa
ż
erowie znaj
ą
jego tajemnic
ę
, podziwiaj
ą
go, zazdroszcz
ą
mu. Widział to w ich spojrzeniach, słyszał, jak mówili,
ż
e ma
wspaniały mózg i
ż
e trzeba to wykorzysta
ć
. W ko
ń
cu zaniepokoił
si
ę
, poniewa
ż
oczekuj
ą
cy na przystankach ludzie przekazywali
sobie informacj
ę
na jego temat. U
ś
wiadomił sobie,
ż
e z jego mó-74
zgu chce skorzysta
ć
mafia. Doje
ż
d
ż
aj
ą
c do przystanku, zobaczył
oczekuj
ą
cych na niego zbirów, którzy mieli go zabi
ć
i zabra
ć
mu
mózg.
Zmylił przeciwników - wyskoczył z tramwaju w ostatniej
chwili, wpadł na czerwonym
ś
wietle na jezdni
ę
, przemkn
ą
ł si
ę
mi
ę
dzy ruszaj
ą
cymi ju
ż
ze skrzy
ż
owania autami i - chowaj
ą
c si
ę
za ludzi, samochody i drzewa oraz klucz
ą
c podwórkami - dotarł do
poradni. Wierzył,
ż
e tu znajdzie pomoc.
Był bardzo napi
ę
ty i pełen l
ę
ku, ale zarazem przekonany,
ż
e
zapewnimy mu bezpiecze
ń
stwo.
Obiecałam mu,
ż
e schowam go przed prze
ś
ladowcami i
ż
e zaufani
ludzie zawioz
ą
go w miejsce, gdzie na pewno b
ę
dzie bezpieczny.
Wezwałam karetk
ę
pogotowia z sanitariuszami i napisałam
skierowanie do szpitala psychiatrycznego. Do karetki wsiadł pełen
optymizmu i nadziei, mimo
ż
e niepokoił si
ę
długim oczekiwaniem
na jej przyjazd. Sanitariusze wzbudzili jego zaufanie - dojechali
do szpitala, ale ju
ż
w izbie przyj
ęć
, oczekuj
ą
c na przyj
ś
cie
lekarza, nasz pacjent zacz
ą
ł mie
ć
wyra
ź
ne w
ą
tpliwo
ś
ci, czy
powinien zosta
ć
w szpitalu. W rozmowie z badaj
ą
cym go lekarzem
opowiedział wszystko, co robił i czuł. Opowiedział równie
ż
dokładnie, co mu si
ę
wydawało - powi
ą
zał te doznania z przyj
ę
t
ą
wcze
ś
niej amfetamin
ą
i obydwaj z lekarzem dy
ż
urnym izby przyj
ęć
uznali,
ż
e jego hospitalizacja nie jest konieczna. Sanitariusze,
którzy odwozili go do domu, nie mogli uwierzy
ć
,
ż
e bez leczenia
i w tak krótkim czasie objawy ust
ą
piły zupełnie. Niestety, w domu
wieczorem ponownie wyst
ą
pił pełny zespół prze
ś
ladowczy - chłopak
bal si
ę
kroków na schodach, a nawet bardzo agresywnie zaatakował
s
ą
siada - oczywi
ś
cie poruszony został cały dom, sprowadzono
policj
ę
. A potem... karetka pogotowia i znów izba przyj
ęć
,
oddział i leczenie psychiatryczne. Tak faluj
ą
cy przebieg ma ostra
psychoza amfetaminowa. Po okresie silnych zaburze
ń
objawy
ust
ę
puj
ą
, a pacjent odnosi si
ę
do nich z pełnym krytycyzmem,
pó
ź
niej jednak znów wracaj
ą
z jeszcze wi
ę
ksz
ą
ekspresj
ą
. Musimy
o tym pami
ę
ta
ć
, gdy mamy podejrzenie psychozy wywołanej
amfetamin
ą
. Musimy równie
ż
pami
ę
ta
ć
o wspomnianym ju
ż
działaniu
amfetaminy na nasze ciało: o "przyspieszonej" pracy wszystkich
narz
ą
dów, zaburzaj
ą
cej ich funkcjonowanie. Nierzadko zdarza si
ę
,
ż
e po przedawkowaniu pacjent trafia na sal
ę
"R" i z trudem udaje
si
ę
go uratowa
ć
.
Amfetamina bywa cz
ę
sto ł
ą
czona z innymi narkotykami -. z heroin
ą
albo z barbituranami i benzodiazepinami, które daj
ą
"zwolnienie"
po przyspieszeniu uzyskanym "dzi
ę
ki" amfetaminie. Wtedy
przychodzi zbawczy sen i objawy depresji ulegaj
ą
złagodzeniu.
Niektórzy nasi pacjenci wpadli nawet na "wspaniały" pomysł:
utrzymywali abstynencj
ę
od heroiny, stosuj
ą
c amfetamin
ę
. Z dum
ą
opowiadali,
ż
e nie musz
ą
ju
ż
za
ż
ywa
ć
heroiny, bo "wystarcza" im
amfetamina, która wprawdzie nie daje zale
ż
no
ś
ci fizycznej, ale
jej niszcz
ą
ce działanie na organizm wymaga cz
ę
sto intensywnego
leczenia w szpitalu ogólnym. Z amfetaminy nie odtruwa si
ę
, ale
zaprzestanie jej przyjmowania - zwłaszcza du
ż
ych dawek - powinno
odbywa
ć
si
ę
w warunkach szpitalnych i to nie tylko z uwagi na
wyst
ę
puj
ą
ce "na zej
ś
ciu" objawy depresyjne, lecz równie
ż
z uwagi
na mog
ą
ce wyst
ą
pi
ć
zaburzenia somatyczne, które mog
ą
zagra
ż
a
ć
ż
yciu. 2. Ecstasy
Ecstasy to
ś
rodek psychoaktywny, stanowi
ą
cy pochodn
ą
amfetaminy.
Wszystkie pochodne amfetaminy - a jest ich wiele -produkuje si
ę
nielegalnie. Maj
ą
posta
ć
tabletek, proszków, kapsułek, nas
ą
czonej
bibuły. Ju
ż
po kilkunastu minutach od za
ż
ycia poprawiaj
ą
samopoczucie, pobudzaj
ą
, "rozja
ś
niaj
ą
umysł", usuwaj
ą
zm
ę
czenie.
Daj
ą
nadwra
ż
liwo
ść
na bod
ź
ce zewn
ę
trzne. Muzyka, której słucha
si
ę
po przyj
ę
ciu tych
ś
rodków, "brzmi tak jak powinna", zwłaszcza
muzyka techno. Najsilniejszymi pochodnymi amfetaminy s
ą
: MDA,
MDMA, MDE. Najwi
ę
ksze powodzenie ma MDMA, czyli wła
ś
nie ecstasy.
MDA (narkotyk miło
ś
ci) to poł
ą
czenie muskaliny (alkaloid
psychoaktywny uzyskany z kaktusa meksyka
ń
skiego) i amfetaminy.
Daje długotrwale stany euforii. Szybko i silnie uzale
ż
nia.
Stosowanie tego
ś
rodka, zmieniaj
ą
cego
ś
wiadomo
ść
, zapewnia bardzo
silne doznania zmysłowe i emocjonalne. Im dłu
ż
ej i silniej
działa, tym trudniej potem wróci
ć
do normalnego
ż
ycia
emocjonalnego, a z czasem staje si
ę
to niemo
ż
liwe. MDMA - ecstasy
- jest chemicznym analogiem MDA. Została uzyskana w 1914 roku.
Pobudza ze zmian
ą
odbioru zmysłowe-76
go, bardzo dobrze usposabia do całego
ś
wiata i wszystkich ludzi,
ułatwia kontakty.
W latach siedemdziesi
ą
tych zainteresowanie tym narkotykiem
wzrosło tak,
ż
e zacz
ą
ł stanowi
ć
du
ż
e zagro
ż
enie; w Stanach
Zjednoczonych zdelegalizowano go w 1985 roku. Ecstasy bierze si
ę
,
by si
ę
dobrze bawi
ć
, "by
ć
na luzie, lepiej słysze
ć
muzyk
ę
"...
Wywołuje eufori
ę
tak samo jak amfetamina. Działa na
neuroprzeka
ź
niki. Zaburza nastrój i sen, likwiduje głód, rodzi
agresj
ę
, wzmaga pop
ę
d seksualny, brutalizuje zachowania, wpływa
na ich gwałtowno
ść
. Tyle wiedz
ą
wszyscy, którzy si
ę
gn
ę
li po ten
ś
rodek, ale wiedz
ą
tylko tyle. Ecstasy to według nich
nieszkodliwy, "fajny"
ś
rodek. Kolejny mit. Ecstasy niebezpiecznie
podnosi ci
ś
nienie t
ę
tnicze i nawet małe dawki mog
ą
powodowa
ć
skurcze mi
ęś
ni szcz
ę
kowych, do szcz
ę
ko
ś
cisku wł
ą
cznie, ze
wszystkimi jego konsekwencjami. Mo
ż
e równie
ż
uszkodzi
ć
bezpo
ś
rednio nerw wzrokowy. Wzmagaj
ą
c pop
ę
d seksualny, zaburza
erekcj
ę
i hamuje uzyskanie orgazmu. Działa około 5 godzin
(najpełniej - przez pierwsze godziny), potem nast
ę
puje "zej
ś
cie"
trwaj
ą
ce ponad 24 godziny.
"Zej
ś
cie" - to obni
ż
enie nastroju, któremu mog
ą
towarzyszy
ć
halucynacje i stany l
ę
kowe, do napadów paniki wł
ą
cznie, oraz
dekoncentracja uwagi. Stany pobudzenia bywaj
ą
bardzo m
ę
cz
ą
ce,
zwłaszcza
ż
e ł
ą
cz
ą
si
ę
z zaburzeniami snu - wszystkich jego faz.
Nawet ju
ż
"po zej
ś
ciu" nie mija poczucie utraty kontroli,
zaburzenia koordynacji, obni
ż
enie nastroju i wiele dozna
ń
somatycznych. Wyst
ę
puj
ą
bóle, zawroty głowy, nudno
ś
ci, wymioty,
czasem omdlenia. Mog
ą
pojawia
ć
si
ę
elementy zespołu parano-
idalnego, halucynacje i hu
ś
tawka emocjonalna (od euforii do
totalnej depresji). Pami
ę
tajmy równie
ż
o tym,
ż
e zdarzaj
ą
si
ę
flash backi - podobnie jak przy stosowaniu amfetaminy czy te
ż
ś
rodków halucynogennych. Ecstasy - mimo
ż
e nie daje zale
ż
no
ś
ci
fizycznej - bardziej ni
ż
inne narkotyki niszczy narz
ą
dy
wewn
ę
trzne. Powoduje np. niewydolno
ść
w
ą
troby i silnie zaburza
prawidłowe funkcjonowanie wielu układów.
Zale
ż
no
ść
psychiczna przy stosowaniu ecstasy jest bardzo du
ż
a,
a przedawkowanie niesie
ś
mier
ć
. 77
3. Kokaina
Jeszcze cztery lata temu w ulotkach po
ś
wi
ę
conych kokainie pisano:
"w Polsce kokaina nie jest za
ż
ywana". I pisano prawd
ę
. Znało j
ą
w
ą
skie grono osób, które po raz pierwszy zetkn
ę
ły si
ę
z tym
ś
rodkiem i uzale
ż
niły od niego w trakcie pobytów zagranicznych.
Dwa lata temu w poradni uzale
ż
nie
ń
zarejestrowanych było kilka
osób, które - obok innych narkotyków - brały kokain
ę
. W tym samym
czasie w wielu prywatnych gabinetach psychiatrycznych pojawili
si
ę
pacjenci z zaburzeniami nastroju, z niech
ę
ci
ą
do
ż
ycia, z
l
ę
kami czy te
ż
trudno
ś
ciami w opanowaniu agresji. Osoby te
przyjmowały kokain
ę
, ale nie zawsze ł
ą
czyły z ni
ą
swoje
dolegliwo
ś
ci. Gabinety prywatne, w ich przekonaniu, gwarantowały
dyskrecj
ę
i skuteczno
ść
w leczeniu zaburze
ń
. Cz
ęść
z tych osób
po kilku lub kilkunastu miesi
ą
cach, gdy sko
ń
czyły si
ę
zasoby
finansowe, trafiła do poradni i tutaj kontynuowała leczenie.
Leczenie uzale
ż
nie
ń
musi by
ć
leczeniem kompleksowym z udziałem
terapeuty, lekarza, ludzi najbli
ż
szych choremu. Pacjent musi mie
ć
tak
ż
e wsparcie grupy osób maj
ą
cych podobne problemy. Tylko wtedy
leczenie daje szans
ę
. Dobry specjalista nie podejmie si
ę
leczenia
uzale
ż
nie
ń
samodzielnie. Dotyczy to uzale
ż
nie
ń
od ka
ż
dego
ś
rodka.
Obecnie w poradni ponad połowa naszych pacjentów miewa kontakt
z kokain
ą
. Wielu z nich, gdyby miało mo
ż
liwo
ś
ci finansowe,
ch
ę
tnie u
ż
ywałoby jej znacznie cz
ęś
ciej. Sta
ć
ich jednak tylko
na dorzucenie co jaki
ś
czas do ta
ń
szych narkotyków jednej lub dwu
"
ś
cie
ż
ek", bo kokaina jest bardzo droga. Kokaina przestała by
ć
elitarna, trafiła ju
ż
na ulic
ę
. Jest tak samo łatwo dost
ę
pna jak
inne narkotyki. Jest
ś
rodkiem bardzo silnie uzale
ż
niaj
ą
cym
psychicznie - bywa,
ż
e ju
ż
pierwszy raz wywołuje potrzeb
ę
powtórki. Ciało nie sygnalizuje, "
ż
e jest co
ś
nie tak", a wgl
ą
d
w mechanizmy psychiczne brania pojawia si
ę
du
ż
o pó
ź
niej ni
ż
przy
innych
ś
rodkach. Kokaina uszkadza struktury czołowe mózgu
odpowiedzialne m.in. za nasze funkcjonowanie społeczne, "hamulce
moralne", zdolno
ść
wyci
ą
gania wniosków. Jest jedynym narkotykiem,
dla którego mo
ż
na nawet zabi
ć
. Kokaina była znana i u
ż
ywana od
ok. 3000 roku p.n.e. w Ameryce Południowej. Tam wła
ś
nie ro
ś
nie
1-1,5-metrowy krzew ko-78
kainowy (Erythroxylon coca). Potrzebuje stałej temperatury
20-25°C i wysoko
ś
ci 500-1500 m nad poziomem morza. Zbiory
odbywaj
ą
si
ę
wtedy kilka razy do roku. Z li
ś
ci otrzymuje si
ę
, po
odpowiednim przetworzeniu, czysty produkt - kokain
ę
. Ma'posta
ć
białego, krystalicznego proszku, zwanego "
ś
niegiem". Inne nazwy
to chanie lub po prostu coca. Z 200-400 kg li
ś
ci mo
ż
na otrzyma
ć
l kg chlorowodorku kokainy, proszku o gorzkim smaku, od którego
cierpnie j
ę
zyk, i o czysto
ś
ci od 50% do 70%. Indianie od wieków
ż
uli li
ś
cie koki, mieszaj
ą
c je z popiołem, który zwi
ę
ksza ilo
ść
ś
liny, potrzebnej do wchłoni
ę
cia
ś
rodka. Kokaina przyjmowana w
ten sposób docierała do organizmu w ilo
ś
ciach, które nie dawały
euforii i pobudzenia, usuwały natomiast zm
ę
czenie, obni
ż
ały
uczucie głodu, zwi
ę
kszały wytrzymało
ść
organizmu. Li
ś
cie koki
bywały czasem niezb
ę
dne do przetrwania w trudnych warunkach
Ameryki Południowej, ale wył
ą
cznie tam.
W 1895 roku pierwszy raz wyekstrahowano kokain
ę
z li
ś
ci koka i
zastosowano j
ą
w medycynie jako
ś
rodek znieczulaj
ą
cy w okulistyce
- przy operacjach na gałce ocznej. Kokain
ę
podawał swojemu
przyjacielowi w okresie pooperacyjnym Zygmunt Freud, aby
zmniejszy
ć
bóle; wtedy nie znano jeszcze tragicznych skutków,
jakie niesie u
ż
ywanie tego
ś
rodka. Pod koniec XIX wieku, gdy
poznano dokładniej działanie kokainy, ograniczono jej dost
ę
pno
ść
- tak samo zreszt
ą
jak i opiatów. Obecnie krzewy kokainowe
wyst
ę
puj
ą
głównie na wy
ż
ynach Boliwii, Ekwadoru, Kolumbii i Peru.
Tam te
ż
otrzymywana jest kokaina, a produkcja jej jest do
ść
prosta. Pakuje si
ę
j
ą
najcz
ęś
ciej w worki foliowe. W sprzeda
ż
y
detalicznej dawki kokainy s
ą
zawijane w foli
ę
aluminiow
ą
lub
plastikow
ą
, a tak
ż
e w papier. Kokain
ę
na ogół si
ę
w
ą
cha. Mo
ż
na
równie
ż
podgrzewa
ć
i u
ż
ywa
ć
do inhalacji, rozpuszcza
ć
i
przyjmowa
ć
w kroplach lub bezpo
ś
rednio wstrzykiwa
ć
do
ż
yły. Bez
wzgl
ę
du na sposób przyj
ę
cia kokaina działa bardzo szybko - ju
ż
po kilku minutach ma si
ę
uczucie,
ż
e wzrasta energia, podwy
ż
sza
si
ę
samoocena, zwi
ę
ksza jasno
ść
my
ś
lenia i pewno
ść
siebie, nasila
si
ę
pop
ę
d seksualny. Człowiek jest pełen optymizmu, ma ochot
ę
na
kontakty z innymi i wielk
ą
łatwo
ść
w ich nawi
ą
zywaniu, a
wszystkie przyjemno
ś
ci odczuwa mocniej. Na dodatek ma poczucie
własnej błyskotliwo
ś
ci, wspaniałe pomysły i sił
ę
do ich
realizacji. 79
Czas działania kokainy bywa ró
ż
ny - czasem kilkana
ś
cie minut,
czasem kilka godzin, ale jest sposób, aby ten czas wydłu
ż
y
ć
- po
prostu przyjmuje si
ę
kolejne "linie", czasami a
ż
do zupełnego
wycie
ń
czenia organizmu lub wyczerpania finansów. Takie ci
ą
gi
kokainowe mog
ą
ko
ń
czy
ć
si
ę
ś
mierci
ą
. Du
ż
a grupa osób najpierw
przyjmuje kokain
ę
tylko okazjonalnie, nieraz "podlewaj
ą
c" j
ą
alkoholem, a potem "okazje" staj
ą
si
ę
coraz cz
ę
stsze i wreszcie
zaczyna si
ę
bra
ć
regularnie. To, co do tej pory zostało napisane,
mo
ż
e wygl
ą
da
ć
na zach
ę
canie do kokainy. Kokaina działa silnie
pobudzaj
ą
co, wywołuje objawy upojenia, poł
ą
czone ze stanem bardzo
dobrego samopoczucia. Znosi zm
ę
czenie i głód, daje wra
ż
enie
lepszej koncentracji umysłowej - to wie ka
ż
dy, kto cho
ć
raz
spróbował koki.
T
ę
informacj
ę
przekazuj
ą
ci, co bior
ą
, tym, którzy jeszcze nie
dokonali wyboru. Potwierdzenie znale
źć
mo
ż
na tak
ż
e w filmach.
Pami
ę
tajmy jednak,
ż
e kokaina rozregulowuje prac
ę
centralnego
układu nerwowego, zwi
ę
ksza aktywno
ść
neuroprze-ka
ź
ników.
Miejscowe znieczulenie kokain
ą
zwi
ą
zane jest z hamowaniem
przewodzenia bod
ź
ców nerwowych w ramach obwodowego układu
nerwowego. Szybko i silnie działa na układ krwiono
ś
ny -
przyspiesza czynno
ść
serca, podwy
ż
sza ci
ś
nienie t
ę
tnicze i
jednocze
ś
nie rozszerza obwodowe naczynia krwiono
ś
ne (łatwo
prowadzi do udarów mózgu). Przyspiesza metabolizm i powoduje
wzrost ilo
ś
ci tlenu w płucach. Niezale
ż
nie, jak
ą
drog
ą
jest
przyj
ę
ta - palona, w
ą
chana czy wstrzykni
ę
ta do
ż
yły - działa
bezpo
ś
rednio i bardzo szybko na komórki nerwowe mózgu. Nadmierne
dawki wywołuj
ą
zwykle zawroty głowy, pocenie si
ę
, sucho
ść
w
ustach, wysok
ą
temperatur
ę
, dzwonienie w uszach. Mo
ż
e wyst
ą
pi
ć
równie
ż
utrata przytomno
ś
ci i drgawki. Długotrwałe w
ą
chanie
kokainy mo
ż
e prowadzi
ć
do zw
ęż
enia naczy
ń
krwiono
ś
nych w obr
ę
bie
przegrody nosa, do przewlekłego kataru lub do uszkodzenia
chrz
ą
stki przegrody nosa.
U niektórych osób po kokainie wyst
ę
puj
ą
zaburzenia hormonalne,
zwłaszcza dotycz
ą
ce układu rozrodczego. Kobiety ci
ęż
arne ryzykuj
ą
przedwczesny poród lub urodzenie martwego noworodka. Je
ś
li
dziecko urodzi si
ę
ż
ywe, to rozwija si
ę
bardzo powoli, miewa
drgawki, jest niespokojne i nadwra
ż
liwe, jego zacho-80
wanie bywa zaburzone - zbyt impulsywne, cz
ę
sto agresywne
czasem dr
ę
cz
ą
go napady l
ę
ku, paniki.
Du
ż
e zagro
ż
enie dla
ż
ycia osoby uzale
ż
nionej od kokainy stanowi
okres "zej
ś
cia". Po kilku godzinach "wspaniałego
ż
ycia" nast
ę
puje
czas gł
ę
bokiej depresji poł
ą
czonej z poczuciem własnej
bezwarto
ś
cio-wo
ś
ci, niepokojem, l
ę
kiem, my
ś
lami samobójczymi i
ogromn
ą
potrzeb
ą
wypoczynku, snu, który jednak nie przychodzi.
A wtedy najcz
ęś
ciej i najch
ę
tniej si
ę
ga si
ę
po inny
ś
rodek, który
na t
ę
chwil
ę
niesie ukojenie - po alkohol, heroin
ę
czy ben-
zodiazepin
ę
.
Gdy wreszcie uda si
ę
zasn
ąć
(czasem nawet na dwie doby), to i tak
po przebudzeniu utrzymuje si
ę
okres obni
ż
onego nastroju,
zmniejszonej aktywno
ś
ci i zupełnego braku motywacji do
jakichkolwiek działa
ń
, niech
ę
ci do jedzenia, niech
ę
ci do
jakichkolwiek kontaktów z lud
ź
mi. Taki okres mo
ż
e trwa
ć
wiele
tygodni. Bardzo cz
ę
sto wyst
ę
puje wtedy "głód kokainowy", który
mo
ż
e prowadzi
ć
do zdobycia "upragnionej koki" za ka
ż
d
ą
cen
ę
,
nawet za cen
ę
ż
ycia innego człowieka.
O tym powinien wiedzie
ć
ka
ż
dy, kto po raz pierwszy si
ę
ga po
kokain
ę
- bez wzgl
ę
du na to, z jakiego powodu to robi. Pierwsza
dawka mo
ż
e by
ć
pierwszym krokiem w uzale
ż
nienie. 4. Crack
Crack jest słabiej oczyszczon
ą
odmian
ą
kokainy, otrzyman
ą
z li
ś
ci
krzewu kokainowego. S
ą
to kamyczki lub
ż
wirek do podgrzewania na
folii. Nazwa crack pochodzi od angielskiego to crackle - p
ę
ka
ć
,
strzela
ć
. To wła
ś
nie podgrzewane na folii kamyczki wydaj
ą
taki
odgłos, gdy p
ę
kaj
ą
. Crack zawiera 70-90% surowej kokainy.
Sprzedawany jest
w małych fiolkach, plastikowych torebkach lub zawini
ę
ty w foli
ę
aluminiow
ą
. Mo
ż
e by
ć
ł
ą
czony z tytoniem lub palony w fajkach
wodnych. Młodzi ludzie si
ę
gaj
ą
po niego ch
ę
tniej ni
ż
po kokain
ę
,
bo jest łatwy w u
ż
yciu i ta
ń
szy, a efekt odurzaj
ą
cy daje
natychmiast - ju
ż
po kilkunastu sekundach (kokaina "zaczyna
kr
ę
ci
ć
" po 30-50 sekundach, a heroina "dopiero" po 3 minutach).
81
6. Narkotyki w Polsce
Crack błyskawicznie działa na komórki centralnego układu
nerwowego, wywołuje eufori
ę
, poczucie wielkiej siły i olbrzymich
mo
ż
liwo
ś
ci, pobudza seksualnie. Nie uzale
ż
nia fizycznie, ale
psychiczna zale
ż
no
ść
przychodzi bardzo szybko. Jest przyswajany
bezpo
ś
rednio w płucach i mózgu, cz
ę
sto omija w
ą
trob
ę
, co zwi
ę
ksza
i przyspiesza jego bezpo
ś
rednie działanie. Cz
ę
sto jednak szybko
osi
ą
gni
ę
ta euforia równie szybko mija, a zaczyna si
ę
złe
samopoczucie. Uzale
ż
nieni od cracka bior
ą
wtedy heroin
ę
, aby ten
przykry stan nie wyst
ą
pił. Wiedz
ą
o tym dealerzy i przy sprzeda
ż
y
cracka proponuj
ą
dodatkowo opłaty. Crack bardzo szybko zaburza
układ oddechowy, cz
ę
sto doprowadza do spadku wagi, bywa,
ż
e
euforii towarzysz
ą
zaburzenia my
ś
lenia (urojenia) i zaburzenia
postrzegania (halucynacje). Przedawkowanie cracka niesie
ś
mier
ć
.
5. Khat
Silne działanie narkotyczne daje khat - li
ś
cie krzewu Catha
edulis, rosn
ą
cego na Madagaskarze i w Afryce Wschodniej. Li
ś
ci
tych od wielu wieków u
ż
ywano przy obrz
ę
dach rytualnych. S
ą
one
ż
ute, a suszone mog
ą
by
ć
dodatkiem do herbaty. Aktywnym
ś
rodkiem
jest cathinone, który pobudza centralny układ nerwowy, daje
energi
ę
, ale bardzo szybko uzale
ż
nia psychicznie. Działanie jego
mo
ż
e by
ć
porównywane z działaniem amfetaminy. Nie powoduje
wprawdzie uzale
ż
nienia fizycznego, lecz przedawkowany wywołuje
dramatyczne reakcje przewodu pokarmowego (bóle brzucha, biegunki)
oraz takie objawy jak przy zatruciu alkoholem. Mo
ż
e równie
ż
dawa
ć
zaburzenia psychiczne. W Polsce jest mniej popularny z uwagi na
szybkie psucie si
ę
li
ś
ci i rozpad alkaloidów daj
ą
cych odurzenie.
ROZDZIAŁ IV
Halucynogeny
Ś
rodki halucynogenne to substancje, które działaj
ą
c na organizm
ludzki, maj
ą
zdolno
ść
do wywoływania zmian w odbieraniu otoczenia
zmysłami, w sposobie my
ś
lenia i prze
ż
ywania emocjonalnego.
Zmuszaj
ą
nasz mózg do produkcji snów na jawie. Daj
ą
zwi
ę
kszon
ą
wra
ż
liwo
ść
na bod
ź
ce zewn
ę
trzne, poczucie wi
ę
kszej zdolno
ś
ci do
weny twórczej. Jak wi
ę
kszo
ść
ś
rodków narkotycznych były znane i
stosowane od tysi
ę
cy lat, ale głównie w rytualnych spotkaniach
religijnych. l. Ro
ś
linne i syntetyczne
Du
ż
a grupa
ś
rodków halucynogennych jest pochodzenia ro
ś
linnego.
Aztekowie i Majowie w czasie obrz
ę
dów religijnych stosowali na
przykład grzyby zawieraj
ą
ce psylozyn
ę
i psylocybryn
ę
. Grzyby
takie rosn
ą
we wszystkich cz
ęś
ciach
ś
wiata i jest ich ponad 100
gatunków. W Polsce mo
ż
na spotka
ć
kilka ich gatunków - w lasach,
na ł
ą
kach i połoninach. Jako
ś
rodki halucynogenne s
ą
spo
ż
ywane
w ró
ż
nych formach. Mo
ż
na je je
ść
na surowo - tn
ą
c w drobne
pasemka, mo
ż
na robi
ć
z nich wywar i napar, mo
ż
na suszy
ć
i u
ż
ywa
ć
dopiero w długie zimowe wieczory. Grzyby halucynogenne zbiera si
ę
raczej grupowo i przyjmuje w grupie. Cz
ę
sto towarzysz
ą
takim
spotkaniom rytuały ustalone przez liderów danej grupy. Bywa,
ż
e
wykorzystuj
ą
to sekty. Po przyj
ę
ciu tego rodzaju
ś
rodka ma si
ę
zwi
ę
kszon
ą
wra
ż
liwo
ść
na bod
ź
ce, w grupie mo
ż
na dzieli
ć
si
ę
swymi
prze
ż
yciami -83
jest "naprawd
ę
super". Wprawdzie miłym prze
ż
yciom towarzysz
ą
czasem zawroty głowy, zamazanie obrazu, nieskoordynowane ruchy,
wreszcie stany l
ę
kowe, ale o tym si
ę
nie my
ś
li, o tych przy.
krych doznaniach lepiej milcze
ć
.
Opowiada si
ę
głównie o tym, jak gł
ę
boki odczuwa si
ę
spokój, jak
mocno, przyjemnie i "super" "łapie si
ę
haluny", jak łatwo
dostrzec pi
ę
kno otoczenia i znale
źć
si
ę
w
ś
wiecie pełnym
t
ę
czowych, ciepłych barw. Nie mówi si
ę
natomiast o wyst
ę
puj
ą
cym
poczuciu dezorientacji w miejscu i czasie, o zaburzeniach pami
ę
ci
i my
ś
lenia, o poczuciu chaosu. Nie mówi si
ę
równie
ż
o tym,
ż
e w
mieszaninie złudze
ń
i halucynacji tak naprawd
ę
nie wiadomo, kim
si
ę
jest i jakie ma si
ę
mo
ż
liwo
ś
ci. Je
ż
eli w takim stanie
zaburze
ń
w odbiorze
ś
wiata wszystkimi zmysłami oraz zaburze
ń
w
my
ś
leniu i prze
ż
ywaniu emocji ma si
ę
poczucie,
ż
e jest si
ę
pi
ę
knym, wielkim, wspaniałym ptakiem, je
ś
li widzi si
ę
swoje silne
rozło
ż
yste skrzydła i czuje si
ę
potrzeb
ę
za
ż
ycia ruchu i wolno
ś
ci
- to skorzystanie z otwartego okna na którym
ś
tam pi
ę
trze
wie
ż
owca nie tylko nie jest trudne czy niebezpieczne, ale jest
nakazem chwili - a ko
ń
czy si
ę
tragicznie.
W Polsce halucynogenne s
ą
równie
ż
ro
ś
liny z rodziny psianko-
watych - takie jak chwast bielu
ń
dzi
ę
dzierzawa (popularnie zwany
szalejem), pokrzyk mandragora (wilcza jagoda) czy lulek czarny.
Za
ż
ywanie owoców tych ro
ś
lin daje zmniejszenie napi
ę
cia
mi
ęś
niowego, przej
ś
ciowe zaburzenia w widzeniu (zamazane kontury
przedmiotów poł
ą
czone z bł
ę
dn
ą
ocen
ą
odległo
ś
ci), narastaj
ą
ce
poczucie zagro
ż
enia, l
ę
k, a nawet napady paniki. Doznaniom tym
towarzysz
ą
halucynacje wzrokowe, słuchowe i nadwra
ż
liwo
ść
na
bod
ź
ce. W latach siedemdziesi
ą
tych w jednym z warszawskich
szpitali na oddziale ostrych zatru
ć
obserwowano swoist
ą
epidemi
ę
.
Zdarzało si
ę
,
ż
e w ci
ą
gu tygodnia do oddziału przywo
ż
ono w stanie
ostrego zatrucia bieluniem nawet kilka młodych osób. Co si
ę
okazało? Na buduj
ą
cym si
ę
wtedy osiedlu na Bródnie rosło du
ż
o
bielunia, a kto
ś
pu
ś
cił informacj
ę
,
ż
e działa on jak afrodyzjak.
Natychmiast znalazło si
ę
wielu ch
ę
tnych do sprawdzenia, czy to
prawda. Eksperymenty sko
ń
czyły si
ę
w szpitalu, o czym
ś
wiatek
bior
ą
cych dowiedział si
ę
natychmiast. A mimo to do dzi
ś
mass
media informuj
ą
o dramatach zwi
ą
zanych z nawracaj
ą
c
ą
mod
ą
na
eksperymenty z bieluniem. Dwa lata temu przedsi
ę
biorczy młodzi
ludzie podj
ę
li produkcj
ę
"
ś
rodka, który "dobrze kr
ę
ci". Robili
wywar czy te
ż
napar z owoców bielunia i sprzedawali go w małych
fiolkach zamkni
ę
tych gumowym korkiem. Okazało si
ę
,
ż
e
ź
le
obliczyli dawk
ę
i w ci
ą
gu tygodnia dwie osoby, które spróbowały
"wspaniałego nowego
ś
rodka", znalazły si
ę
w stanie ostrego
zatrucia na sali reanimacyjnej. Wie
ść
o bezpo
ś
rednim zagro
ż
eniu
ż
ycia błyskawicznie dotarła do potencjalnych odbiorców i
"produkcja" natychmiast upadła - na szcz
ęś
cie.
Ro
ś
linne substancje halucynogenne znajduj
ą
si
ę
równie
ż
w wyst
ę
puj
ą
cych w Ameryce Południowej i Arabii nasionach
ró
ż
nych krzewów.
Znane jest działanie halucynogenne substancji zawartej
w ziarnach jednego z gatunków agawy. Z ziaren tych sporz
ą
dza si
ę
proszek i u
ż
ywa jako
ś
rodka halucynogennego.
W 1777 roku zauwa
ż
ono zmiany w zachowaniach ludzi, którzy
ż
ywili
si
ę
zbo
ż
em zawieraj
ą
cym grzyb paso
ż
ytniczy bazuj
ą
cy w kłosach
zbó
ż
. Dzi
ś
wiemy,
ż
e był to sporysz, ale wtedy zbiorowe
zaburzenia
ś
wiadomo
ś
ci ko
ń
czyły si
ę
procesami czarownic i
oznacza dawk
ę
) oraz w formie papierowych pasków lub płynu; wtedy
jest trudniejszy do wykrycia.
Za
ż
ywanie LSD prowadzi do bardzo niebezpiecznych dla osoby
bior
ą
cej i jej otoczenia zaburze
ń
psychicznych. Poproszono mnie
pewnego dnia, abym zaj
ę
ła si
ę
młodym,
dwudziestoletnim pacjentem. Jego zachowanie budziło niepokój
rodziny. Nie spał od kilku dni, widział wszystko w niespotykanych
kolorach, a swego małego 1,5-rocznego synka, mimo bardzo złej
pogody, zaniósł w tajemnicy przed rodzin
ą
do pobliskie-85
84
go ko
ś
cioła i oddal pod opiek
ę
proboszcza do momentu, "gdy
przyjdzie czas"... Zanim jednak "przyszedł czas", spotkałam si
ę
z tym młodym człowiekiem. Na szcz
ęś
cie dla wszystkich zobaczył
we mnie Matk
ę
Bosk
ą
, która "zeszła na ziemi
ę
, by mu pomóc w walce
z szatanem". Był gotów jecha
ć
ze mn
ą
do "odpowiedniego ko
ś
cioła"
i "zwyci
ęż
y
ć
tam szatana". Bał si
ę
bardzo, aby "Matka Boska" po
drodze nie znikn
ę
ła, chwycił wi
ę
c mnie w ramiona i w takim
u
ś
cisku trzymał przez cał
ą
drog
ę
do miejsca, gdzie mu pomog
ą
"zniszczy
ć
szatana". Do dzisiaj czuj
ę
ten u
ś
cisk i ze szczegółami
pami
ę
tam drog
ę
do "odpowiedniego ko
ś
cioła", którym był oddział
w szpitalu psychiatrycznym. A min
ę
ło ju
ż
kilka lat. Ów młody
człowiek "tylko" przez miesi
ą
c przyjmował LSD, a po leczeniu, gdy
mówił o swych doznaniach, okazało si
ę
,
ż
e widział i słyszał
szatana, któremu miał zło
ż
y
ć
dziecko w ofierze. Słyszał równie
ż
,
ż
e Matka Boska mu to odradzała. To ona "poradziła", aby dał synka
ksi
ę
dzu w opiek
ę
. Jak zjawiła si
ę
osobi
ś
cie i chciała zabra
ć
go
"do ko
ś
cioła", zacz
ą
ł mie
ć
nadziej
ę
,
ż
e zwyci
ęż
y szatana. Gdy
rozmawiałam z nim pó
ź
niej, miał poczucie,
ż
e mnie zna, ale nie
ł
ą
czył tej znajomo
ś
ci z jazd
ą
do szpitala. Leczenie tego ostrego
epizodu psychotycznego trwało kilka tygodni. Przedstawiłam t
ę
histori
ę
, bo bardzo chciałabym, aby młodzi ludzie, zanim si
ę
gn
ą
po LSD, wiedzieli,
ż
e ka
ż
dego za
ż
ywaj
ą
cego ten
ś
rodek mo
ż
e
spotka
ć
takie prze
ż
ycie, ale nie dla ka
ż
dego sko
ń
czy si
ę
tak
szcz
ęś
liwie, jak w opisanym przypadku.
ś
e nara
ż
aj
ą
si
ę
na ró
ż
ne
zaburzenia psychiczne,
ż
e gro
żą
im zaburzenia my
ś
lenia, urojenia,
halucynacje, poczucie oddziaływania sił nadprzyrodzonych,
narastaj
ą
cy l
ę
k i zwi
ą
zana z nim niekontrolowana agresja itd. LSD
nie daje zale
ż
no
ś
ci fizycznej, ale bardzo silnie oddziałuje na
wszystkie układy naszego organizmu. Przyspiesza czynno
ść
serca,
podwy
ż
sza ci
ś
nienie t
ę
tnicze, mo
ż
e równie
ż
doprowadzi
ć
do
zatrzymania oddechu. Cz
ę
sto wywołuje zawroty głowy, utrat
ę
apetytu i spadek masy ciała. Najlepiej wchłania si
ę
ze
ś
luzówek
i najch
ę
tniej umiejscawia si
ę
w narz
ą
dach mi
ąż
szowych, sk
ą
d
wydala si
ę
bardzo powoli. Ten narkotyk jest najsilniejszym
ś
rodkiem halucynogennym. Daje "totalny odlot", który trwa czasem
kilka godzin. Zaburzo-86
na jest wtedy ostro
ść
widzenia. Nieprawidłowo ocenia si
ę
odległo
ść
(dziesi
ą
te pi
ę
tro to
ż
adna wysoko
ść
). Ma si
ę
halucynacie wzrokowe i słuchowe - widzi si
ę
całe sceny, ró
ż
ne
postacie, cz
ę
sto w ruchu. Traci si
ę
poczucie czasu. Towarzyszy
tym doznaniom albo du
ż
e podniecenie z eufori
ą
, albo wr
ę
cz
przeciwnie - przygn
ę
bienie, płacz. Czasem wyst
ę
puje bardzo du
ż
a
agresja, czasem autoagresja - do prób samobójczych wł
ą
cznie.
Jednej czwartej osób korzystaj
ą
cych ze
ś
rodków halucynogennych
zdarzaj
ą
si
ę
flash backi. S
ą
to zaburzenia wyst
ę
puj
ą
ce nagle, w
trakcie utrzymywania abstynencji, i niczym si
ę
nieró
ż
-ni
ą
ce od
zaburze
ń
, jakie si
ę
ma w okresach przyjmowania
ś
rodka. Mog
ą
trwa
ć
od kilku minut do kilku godzin. Mog
ą
kilkakrotnie si
ę
powtórzy
ć
.
Substancje halucynogenne daj
ą
du
ż
e uzale
ż
nienie psychiczne i
zmniejszaj
ą
c
ą
si
ę
tolerancj
ę
. Przy braniu tych
ś
rodków nast
ę
pna
dawka, która wywołuje zaburzenia, mo
ż
e by
ć
mniejsza ni
ż
poprzednia, a doznania takie same.
Halucynogennie działaj
ą
równie
ż
ś
rodki u
ż
ywane w medycynie - w
anestezjologii. Fencyklidyna (PCP) została wycofana w 1965 roku.
Bywa u
ż
ywana na rynku narkotycznym w formie papierosów lub do
wci
ą
gania do nosa.
Nadal stosowana jest w medycynie ketamina. Podaje si
ę
j
ą
pod
ś
cisłym nadzorem lekarskim, jako
ś
rodek znieczulaj
ą
cy. Na
rynku narkotykowym ma posta
ć
białego proszku lub tabletek.
Wymienione
ś
rodki s
ą
bardzo niebezpieczne, a przedawkowanie
powoduje uszkodzenie mózgu, cz
ę
sto z majaczeniem, i trwale
uszkadza pami
ęć
. Czasem ich skutkiem s
ą
równie
ż
nagłe,
nieuzasadnione, nieoczekiwane i niekontrolowane wybuchy agresji
czy wr
ę
cz akty przemocy. 2. "Kwasy"
Ś
rodki halucynogenne - jak wi
ę
kszo
ść
narkotyków - bywaj
ą
mieszane
z innymi substancjami psychoaktywnymi. Jedn
ą
z takich mieszanin
s
ą
"kwasy", czyli narkotyki halucynogenne poł
ą
czone z amfetamin
ą
lub z ecstasy. Działanie "kwasów" daje doznania takie jak po
halucynoge-nach i takie jak po amfetaminie oraz jej pochodnych.
Ale nie 87
tylko doznania. Konsekwencje równie
ż
. Bardzo szybko i bardzo
gł
ę
boko uzale
ż
niaj
ą
psychicznie.
Warto wiedzie
ć
,
ż
e nigdy nie jeste
ś
my w stanie przewidzie
ć
tre
ś
ci
prze
ż
y
ć
i gł
ę
boko
ś
ci halucynacji. Z koszmarnego snu mo
ż
emy si
ę
obudzi
ć
, koszmarnego filmu nie musimy ogl
ą
da
ć
do ko
ń
ca. Koszmarów
prze
ż
ywanych po halucynogenach w
ż
aden sposób przerwa
ć
nie mo
ż
na.
Trwaj
ą
.
ROZDZIAŁ V
pochodne opium
szaj
ą
l
ę
k i niepokój, obni
ż
aj
ą
temperatur
ę
, nieco zwalniaj
ą
oddech i czynno
ś
ci przewodu pokarmowego, rozlu
ź
niaj
ą
mi
ęś
nie ~
słowem - spowalniaj
ą
funkcjonowanie wszystkich układów w naszym
organizmie. Działanie tych substancji, tzn. utrzymywanie si
ę
ich
stałego poziomu we krwi, trwa kilka godzin. Wszystkie opłaty daj
ą
zale
ż
no
ść
fizyczn
ą
, przy czym zawsze wzrasta tolerancja na nie,
tote
ż
trzeba przyjmowa
ć
coraz wi
ę
ksze dawki i coraz cz
ęś
ciej, aby
uzyska
ć
ten sam efekt lub zapobiec wyst
ą
pieniu zespołu
abstynencyjnego. Opłaty stosowane w medycynie pod stał
ą
kontrol
ą
lekarza s
ą
lekami bezpiecznymi ł przynosz
ą
dobre efekty w
leczeniu. Niestety, zacz
ę
to ich u
ż
ywa
ć
równie
ż
jako
ś
rodka
odurzaj
ą
cego, zmieniaj
ą
cego
ś
wiadomo
ść
, słu
żą
cego rozrywce.
Powstał wielki podziemny rynek produkcji i dystrybucji tych
substancji. Wprawdzie uprawa i eksport odbywaj
ą
si
ę
pod nadzorem
Mi
ę
dzynarodowego Organu Kontroli Narkotyków ONZ, ale od ko
ń
ca
ubiegłego wieku rozwin
ą
ł si
ę
nielegalny rynek i działa do
dzisiaj. Nielegaln
ą
produkcj
ę
prowadzi si
ę
głównie w rejonie tzw.
Złotego Trójk
ą
ta (Birma, Laos, Tajlandia), a tak
ż
e Złotego
Półksi
ęż
yca (Afganistan, Iran, Pakistan), w Meksyku, Libanie,
wreszcie w południowych republikach dawnego ZSRR. Jak ju
ż
wspomniano, opium produkuje si
ę
z zielonych makówek - z jednego
hektara maku mo
ż
na uzyska
ć
około 33 kg czystego opium. Samo opium
jest nie tylko narkotykiem. Jest równie
ż
surowcem do otrzymania
tak silnych narkotyków, jak morfina, heroina czy kodeina. Ci,
którzy narkotyzuj
ą
si
ę
opium, najcz
ęś
ciej pal
ą
go (odpowiednio
spreparowane kulki) w specjalnych opiumowych fajkach. l. Morfina
Morfin
ę
po raz pierwszy wyizolowano z opium na pocz
ą
tku XIX
wieku. Wyst
ę
puje w postaci białego proszku, tabletek lub płynu
w ampułkach. Przyjmowana jest doustnie, do
ż
ylnie, domi
ęś
niowo
oraz w inhalacji. Działa silnie przeciwbólowe i uspokajaj
ą
co (po
krótkim okresie euforii). 90
Daje silne uzale
ż
nienie fizyczne i psychiczne. Przedawkowanie
powoduje zaburzenia kr
ąż
eniowo-oddechowe, które mog
ą
by
ć
przyczyn
ą
ś
mierci.
Morfina jest od XIX wieku do dnia dzisiejszego jednym z leków
stosowanych w medycynie w walce z bólem. Ze wzgl
ę
du na wspomniane
du
ż
e zagro
ż
enie uzale
ż
nieniem, jej dystrybucja i podawanie s
ą
ś
ci
ś
le okre
ś
lone zarówno przepisami prawnymi, jak i wskazaniami
medycznymi. Stosowana jest przy przewlekłych bólach w stanach
terminalnych, a dora
ź
nie - wył
ą
cznie w przypadku bólów silnych
i bardzo silnych. Niweluje si
ę
ni
ą
cierpienie m.in. przy zawale
mi
ęś
nia sercowego, ci
ęż
kim urazie klatki piersiowej, uszkodzeniu
opłucnej lub oskrzeli, w przypadku bólów pooperacyjnych. Dawk
ę
dobiera si
ę
tak, aby zlikwidowa
ć
objaw, a nie spowodowa
ć
euforii.
Trzeba tu jednak wyra
ź
nie powiedzie
ć
,
ż
e do stosowania morfiny
i jej pochodnych jest wi
ę
cej przeciwwskaza
ń
medycznych ni
ż
wskaza
ń
.
W
ś
ród wskaza
ń
wymieni
ć
mo
ż
na: urazy głowy, stany drgawkowe,
zaburzenia układu oddechowego (astma, nie
ż
yt oskrzeli,
niewydolno
ść
oddechowa), niewydolno
ść
nerek i w
ą
troby, niedo-
czynno
ść
tarczycy, ostre zapalenie trzustki. Kobiecie w ci
ąż
y
morfin
ę
mo
ż
na podawa
ć
jedynie wówczas, gdy - zdaniem lekarzy -
korzy
ść
, jak
ą
przyniesie ona matce, przewa
ż
a nad potencjalnym
zagro
ż
eniem dla dziecka. Efekty uboczne stosowania morfiny s
ą
takie same jak przy
wszystkich opłatach. Pami
ę
tajmy o tym, kiedy zamierzamy
przyjmowa
ć
je na własn
ą
r
ę
k
ę
ju
ż
jako narkotyk.
Czasem fakt,
ż
e morfina jest lekiem, młodzi ludzie wykorzystuj
ą
jako argument za eksperymentowaniem z narkotykami. Zapominaj
ą
albo nie chc
ą
wiedzie
ć
,
ż
e jest lekiem niweluj
ą
cym jedynie objaw
silnego bólu i to tylko w wybranych chorobach. Jest lekiem, który
daje ulg
ę
w cierpieniu, ale nie leczy.
Je
ż
eli wi
ę
c kto
ś
ma zamiar zacz
ąć
przyjmowa
ć
opłaty dla
"wyleczenia bólu istnienia" ł znajduje sobie usprawiedliwienie
w tym,
ż
e cz
ęść
z nich to zalegalizowane leki - niech jeszcze raz
uwa
ż
nie przeczyta rozdział o uzale
ż
nieniu jako chorobie.
Stosowanie leków opiatowych poza kontrol
ą
i wskazaniami
lekarskimi grozi tym samym co u
ż
ywanie opiatów nielegalnych,
takich jak heroina.
91
2. Heroina
Jest to półsyntetyczny produkt wprowadzony do medycyny pod koniec
XIX wieku jako silny
ś
rodek przeciwbólowy, prze-ciwkaszlowy i
przeciwastmatyczny. Pocz
ą
tkowo nie wiedziano,
ż
e szybko i gł
ę
boko
uzale
ż
nia. Stosowano go nawet w leczeniu uzale
ż
nienia od morfiny!
Ale ju
ż
w latach dwudziestych heroina została wycofana z
medycyny, natomiast zacz
ę
ła rosn
ąć
jej popularno
ść
na rynku
narkotycznym, gdzie "króluje" do dzi
ś
. Wytwarza si
ę
j
ą
nielegalnie, głównie w rejonach upraw maku opiumowego - w
Meksyku, na Bliskim Wschodzie, w rejonie Złotego Trójk
ą
ta, a
tak
ż
e Złotego Półksi
ęż
yca, sk
ą
d pochodzi około 70-80% heroiny
znajduj
ą
cej si
ę
na rynku europejskim. Heroin
ę
otrzymuje si
ę
w
procesach chemicznych z nieoczysz-czonej morfiny, a wi
ę
c surowcem
wyj
ś
ciowym jest opium. Brown sugar- heroina najmniej oczyszczona
- zawiera 15-40%
ś
rodka odurzaj
ą
cego i ma posta
ć
drobno
ż
wirowatego lub granu-Iowatego proszku w kolorze białawym,
szarawym b
ą
d
ź
ró
ż
owo-br
ą
zowym. Dobrze oczyszczona jest białym
proszkiem, czasem z odcieniem be
ż
u - zawiera wtedy 60-95%
ś
rodka
odurzaj
ą
cego i kosztuje znacznie dro
ż
ej. W sprzeda
ż
y detalicznej
miesza si
ę
j
ą
z talkiem, cukrem, sod
ą
oczyszczon
ą
, m
ą
k
ą
itp.
Zapach heroiny jest lekko gorzkawy, wła
ś
ciwie trudny do
okre
ś
lenia. Palona heroina ma z kolei słodkawy zapach
"podpalonych starych opon". Wstrzykni
ę
cie heroiny powoduje
natychmiastowe intensywnie przyjemne samopoczucie, cz
ę
sto
granicz
ą
ce z eufori
ą
. Potem jest 2-6-godzinny okres pełnego
relaksu i odpr
ęż
enia poł
ą
czonego ze zoboj
ę
tnieniem. Intensywnie
przyjemne uczucie to doznanie, które daje zadowolenie, a zarazem
ulg
ę
i wiar
ę
we własne mo
ż
liwo
ś
ci intelektualne - odczuwa si
ę
to
na jawie - bez jakichkolwiek halucynacji lub wizji. Tak po prostu
jest. Po heroinie ma si
ę
wysokie mniemanie o sobie, ch
ęć
działania, by wykorzysta
ć
swoje mo
ż
liwo
ś
ci, poczucie siły
fizycznej.
Narkomani nazywaj
ą
ten stan błogostanem, ekstaz
ą
. Niestety,
ż
eby
go powieli
ć
, trzeba zwi
ę
ksza
ć
i dawki, i cz
ę
stotliwo
ść
ich
przyjmowania, bo tolerancja wzrasta bardzo szybko. Opisane
doznania s
ą
nieco mniej intensywne w przypadku inhalacji lub
palenia, ale utrzymuj
ą
si
ę
dłu
ż
ej. 92
Heroina bardzo szybko uzale
ż
nia fizycznie i psychicznie. Przy
systematycznym jej stosowaniu mog
ą
wyst
ę
powa
ć
nud-no
ś
ci,
zaburzenia oddechu, zakłócenia pracy serca i układu kr
ąż
enia,
czasem podwy
ż
szona temperatura. Nieprzy jecie w odpowiednim
czasie nast
ę
pnej dawki powoduje obni
ż
enie nastroju, zmniejszenie
aktywno
ś
ci i zupełny spadek zainteresowa
ń
. Do tego doł
ą
czy
ć
mog
ą
objawy fizyczne, objawy zespołu abstynen-cyjnego - bóle i zawroty
głowy, uczucie duszno
ś
ci, zlewne poty, bóle brzucha, biegunka i
bardzo silne bóle mi
ęś
niowo-stawowe. S
ą
one trudne do zniesienia,
a mo
ż
na je przerwa
ć
bardzo szybko - po prostu przyj
ąć
nast
ę
pn
ą
dawk
ę
heroiny. I cz
ę
sto jest tak,
ż
e ju
ż
dawno przestało si
ę
pali
ć
heroin
ę
, by osi
ą
gn
ąć
ekstaz
ę
. Pali si
ę
po to, by móc
funkcjonowa
ć
, by stłumi
ć
narastaj
ą
ce dolegliwo
ś
ci, tym bardziej
ż
e narasta niepokój i l
ę
k, pojawia si
ę
bezsenno
ść
.
Wyst
ą
pienie objawów abstynencyjnych cz
ę
sto jest pierwszym
sygnałem dla rodziców czy bliskich,
ż
e dzieje si
ę
co
ś
złego. Bywa
te
ż
tak,
ż
e młody człowiek, zm
ę
czony ci
ą
głym organizowaniem "kasy
na towar" lub zdobywaniem towaru, sam informuje swoich bliskich
o problemie. I wtedy zaczyna si
ę
"szukanie pomocy". S
ą
to bardzo
cz
ę
sto własne koncepcje, oparte na intuicji, "zdrowym rozs
ą
dku"
czy wreszcie zasłyszanych "dobrych radach".
Niestety, takie koncepcje nie maj
ą
nic wspólnego z prawdziw
ą
wiedz
ą
. Zdarza si
ę
niejednokrotnie,
ż
e rodzice przyprowadzaj
ą
do
poradni 22-25-letniego "dzieciaka", który wła
ś
nie wczoraj
"przyznał si
ę
,
ż
e od pół roku bierze", i
żą
daj
ą
np.
natychmiastowego podania mu leków. Nawet nie pozwalaj
ą
na rozmow
ę
z tym dorosłym człowiekiem, sam na sam. Oni "s
ą
rodzicami i musz
ą
wiedzie
ć
wszystko" - teraz, natychmiast. "Przecie
ż
on bierze
tylko pół roku", wi
ę
c "troch
ę
lekarstw, silnej woli - przecie
ż
to proste". Informacj
ę
,
ż
e proces leczenia po odtruciu na
oddziale de-toksykacyjnym b
ę
dzie trwał par
ę
miesi
ę
cy, kwituj
ą
słowami: "tu nie chc
ą
nam pomóc". S
ą
tak bardzo przej
ę
ci swoim
problemem,
ż
e nie słysz
ą
nic z tego, co si
ę
do nich mówi. Maj
ą
własn
ą
koncepcj
ę
, która ich całkowicie pochłania. Tacy rodzice
wymagaj
ą
intensywnej pomocy, ale o tym było ju
ż
wcze
ś
niej.
Pacjenci zgłaszaj
ą
si
ę
na ogół do poradni po kilku miesi
ą
cach
palenia heroiny. Ale z reguły nie jest to ich pierwszy narkotyk.
Najcz
ęś
ciej brown pojawia si
ę
po kilku latach intensywnego brania
innych
ś
rodków, gdy uzale
ż
nienie psychiczne jest 93
ju
ż
faktem. W
ś
ród owych
ś
rodków prym wiedzie marihuana a ostatnio
coraz cz
ęś
ciej skun. : Brown sugar - heroina do palenia - w
ostatnich czasach zdominowała rynek narkotyczny w Warszawie.
Pierwsi pacjenci - wytrawni niegdy
ś
palacze "mary
ś
ki" - trafili
do naszej poradni we wrze
ś
niu 1996 roku (brown sugar pokazała si
ę
na rynku w lutym-kwietniu 1996) i do ko
ń
ca roku zostało
zarejestrowanych 20 pacjentów uzale
ż
nionych od tego
ś
rodka. W dwa
lata pó
ź
niej, po analogicznym okresie (l wrze
ś
nia -31 grudnia
1998) zarejestrowano ju
ż
ponad 400 pacjentów z tym samym
uzale
ż
nieniem.
Ś
wiadczy to niew
ą
tpliwie o randze problemu i jego
narastaniu. Szkoda,
ż
e ci, którzy mog
ą
podejmowa
ć
decyzje, tego
nie widz
ą
, a mo
ż
e nie chc
ą
widzie
ć
. I jeszcze jedno - przy takim
wzro
ś
cie liczby pacjentów uzale
ż
nionych od heroiny liczba łó
ż
ek
detoksykacyjnych dla narkomanów w Warszawie jest od 20 lat stała.
Si
ę
ga "a
ż
" 20 łó
ż
ek. Pozostawimy to bez komentarza. 3. "Kompot"
"Kompot", czyli mieszanina morfiny, heroiny i odczynników
u
ż
ywanych do uzyskania tych opiatów ze słomy makowej, jest
narkotykiem specyficznie polskim. To domoro
ś
li polscy chemicy,
t
ę
skni
ą
cy w okresie "dzieci kwiatów" za niedost
ę
pnymi wówczas
drugami, pokazali,
ż
e "Polak potrafi". Sami, w domowych
warunkach, uruchomili produkcj
ę
. Przez wiele lat (do ko
ń
ca lat
osiemdziesi
ą
tych) był to praktycznie jedyny, szeroko dost
ę
pny
narkotyk w Polsce. Ze wzgl
ę
du jednak na wygl
ą
d i sposób
przyjmowania (zastrzyki do
ż
ylne) nie wszyscy spragnieni
narkotyków decydowali si
ę
na eksperymentowanie. To wła
ś
nie
"kompot" stworzył pokutuj
ą
cy do dzi
ś
sztandarowy obraz narkomana
- tzw.
ć
puna, kojarzonego ze strzykawk
ą
, makówk
ą
, bezdomno
ś
ci
ą
,
melin
ą
i bajziem, a w pó
ź
niejszych latach - z HIV/AIDS. Od
momentu, gdy na polskim rynku zacz
ę
ły pojawia
ć
si
ę
prawdziwe
narkotyki o atrakcyjnym wygl
ą
dzie oraz bezpiecznym i "eleganckim"
sposobie przyjmowania, "kompot", szczególnie w Warszawie,
przestał by
ć
numerem l. 94
W połowie lat dziewi
ęć
dziesi
ą
tych wydawało si
ę
,
ż
e
ś
rodek ten
przejdzie do historii. Na terenie Warszawy królowała wtedy
amfetamina, wspierana przez kanabinole, zacz
ą
ł si
ę
te
ż
pojawia
ć
skun. Nie znano jeszcze heroiny do palenia, nazwa brown sugar nic
nie mówiła.
Ludzie uzale
ż
nieni od "kompotu" trafiali coraz rzadziej do
lecznictwa ambulatoryjnego - cz
ęść
z nich zabrało AIDS, cz
ęść
weszła do programów metadonowych w ramach likwidacji szkód
spowodowanych przez narkotyki, cz
ęść
podj
ę
ła długoterminowe
leczenie rehabilitacyjne w o
ś
rodkach. Nowy narkoman po "kompot"
nie si
ę
gał. Pod koniec 1998 roku "kompot" jednak wrócił. Wrócił
jako
efekt epidemii brown sugar. Coraz wi
ę
cej młodych ludzi, którzy
2-3 lata "palili tylko brouma", dzi
ś
w wyniku braku
ś
rodków
finansowych na "br
ą
z", przyjmuje "kompot". Kiedy
ś
od "kompotu"
si
ę
zaczynało i na "kompocie" si
ę
ko
ń
czyło. Młodzi ludzie,
pogardzaj
ą
cy teraz do
ż
ylnymi narkomanami -"
ć
punami", ale
eksperymentuj
ą
cy z "traw
ą
", pal
ą
cy "zioło", nie zdaj
ą
sobie
sprawy z tego,
ż
e s
ą
na najlepszej drodze do "kompotu".
Powstaj
ą
ce obecnie pokolenie "kompociarzy" zaczynało od "trawy"
i brzydziło si
ę
wtedy "kompotem". Nawet gdy doszło ju
ż
do browna,
czuło si
ę
inne, lepsze od "
ć
punów" -"ja tylko pal
ę
, ja nie bior
ę
do
ż
ylnie, ja nigdy do
ż
ylnie nie wezm
ę
". Czas poka
ż
e, jak b
ę
dzie
dalej. "Kompot" jest produkowany ze słomy makowej, traktowanej
według ustalonej procedury ró
ż
nymi substancjami chemicznymi, w
tym rozpuszczalnikami organicznymi. Otrzymywany wywar jest słabo
oczyszczony, zawiera - w zale
ż
no
ś
ci od producenta - około 30-40%
morfiny, tyle samo heroiny, reszt
ę
stanowi
ą
substancje powstałe
z odczynników u
ż
ywanych do produkcji. "Kompot" jest produktem
polskim i polski "kompociarz" -"
ć
pun" - ró
ż
nił si
ę
od
europejskiego heroinisty.
Substancje u
ż
ywane do produkcji s
ą
bardzo toksyczne,
zwłaszcza dla narz
ą
dów mi
ąż
szowych. Niejednokrotnie zdarza si
ę
wi
ę
c,
ż
e to wła
ś
nie niewydolno
ść
tych narz
ą
dów - stan fizyczny
pacjenta - przyspiesza
ś
mier
ć
. "Kompot" jest sprzedawany w
strzykawkach (w ka
ż
dej chwili gotowy do podania), a strzykawki
napełnia si
ę
prosto z gara, w którym "kompot" był przygotowany.
95
Trudno w tej sytuacji mówi
ć
o aseptyce, cho
ć
s
ą
narkomani którzy
"bior
ą
w
ż
ył
ę
" tylko własn
ą
produkcj
ę
i zawsze czyst
ą
now
ą
igł
ą
,
dezynfekuj
ą
c miejsce wkłucia - ale s
ą
to bardzo rzadkie
przypadki. Zdarzaj
ą
si
ę
te
ż
tacy, którzy kupiony w strzykawce
"kompot" podgrzewaj
ą
,
ż
eby zniszczy
ć
wirusa HIV. To jednak
równie
ż
wyj
ą
tki. Wi
ę
kszo
ść
na takie sprawy nie zwraca uwagi i
wstrzykuje sobie, "byle szybciej działało". Korzystanie z ju
ż
u
ż
ywanego sprz
ę
tu grozi nie tylko zaka
ż
eniem si
ę
HIV/AIDS. Grozi
równie
ż
-a kto wie, czy to nie jest gorsze - zaka
ż
eniem si
ę
wirusem typu C (HCV), który wywołuje zapalenie w
ą
troby i jej
uszkodzenie. Trudno nie wspomnie
ć
te
ż
o tym,
ż
e podawanie
"kompotu" drog
ą
do
ż
yln
ą
niszczy
ż
yły - wymaga szukania coraz to
nowych miejsc do nakłuwania, a takie wkłucia nios
ą
za sob
ą
infekcje bakteryjne nie tylko
ż
ył, ale i otaczaj
ą
cej je tkanki
podskórnej. Była kiedy
ś
w poradni 16-letnia pacjentka, która
bior
ą
c do
ż
ylnie "kompot" z amfetamin
ą
, wprowadziła sobie
dodatkowo gronkowca złocistego, który wywołał u niej zapalenie
mi
ęś
nia sercowego. Po wielotygodniowym leczeniu szpitalnym udało
si
ę
uratowa
ć
jej
ż
ycie, niestety wróciła do narkotyków. Potem
podj
ę
ła kolejn
ą
prób
ę
leczenia. Niestety, nie wiem, co si
ę
teraz
z ni
ą
dzieje. "Kompot" podawany do
ż
ylnie cz
ę
sto bywa ł
ą
czony me
tylko z amfetamin
ą
, ale równie
ż
z innymi
ś
rodkami - z
benzodiazepi-nami czy barbituranami. Takie mieszanki stwarzaj
ą
olbrzymie niebezpiecze
ń
stwo przedawkowania, co cz
ę
sto prowadzi
do
ś
mierci. "Kompociarz" to ten narkoman, którego wida
ć
na
dworcach i w pasa
ż
ach. Coraz cz
ęś
ciej równie
ż
to ten narkoman,
który kilka lat temu zaczynał od "trawy". Mijaj
ą
c go, pomy
ś
l,
ż
e
zaczynał po to, "
ż
eby było fajnie".
ROZDZ/AŁ VI
Skuny
Skuny, narkotyki na bazie marihuany, s
ą
szalenie rozpowszechnione
w
ś
ród młodzie
ż
y. Pali je si
ę
pod hasłem "marihuana", "zioło",
ewentualnie "mocniejsza holenderska marihuana". Młodzi ludzie
najcz
ęś
ciej nie maj
ą
poj
ę
cia o tym, co przyjmuj
ą
, z czym naprawd
ę
si
ę
stykaj
ą
.
Skuny powstały zgodnie z "prawem rynku" - dostarczy
ć
towar ze
wszech miar atrakcyjny, a co za tym idzie, szybko i skutecznie
uzale
ż
niaj
ą
cy. Towar, który w obiegowej opinii jest "mi
ę
kki i
nieszkodliwy". Czasami młody człowiek ma
ś
wiadomo
ść
,
ż
e jednak
co
ś
jest
nie tak, wie,
ż
e "tam jest jaka
ś
chemia", ale na tym jego wiedza
si
ę
ko
ń
czy.
Czym
ż
e wi
ę
c s
ą
skuny?
Skuny to narkotyki, w których obok podstawowego składnika, czyli
marihuany, znajduj
ą
si
ę
inne substancje psychoaktyw-ne dost
ę
pne
na rynku - amfetamina i jej pochodne,
ś
rodki halucynogenne i
substancje lotne. Do "krajanki" z li
ś
ci konopi dodawana mo
ż
e by
ć
"krajanka" z li
ś
ci rosn
ą
cych w naszym kraju ro
ś
lin truj
ą
cych,
maj
ą
cych "przy okazji" działanie halucynogenne, takich jak bielu
ń
czy lulek. Bywaj
ą
skuny, w których znale
źć
mo
ż
na
ś
ladowe, ale ju
ż
uzale
ż
niaj
ą
ce fizycznie ilo
ś
ci brown su-gar. Mo
ż
e by
ć
chyba
wszystko, poza kokain
ą
i grzybami. Nigdy nie wiadomo, na jaki
zestaw narkotyków si
ę
trafi, nigdy nie wiadomo, ile w skunie
naprawd
ę
ich jest. Skun daje psychiczne i fizyczne powikłania
zwi
ą
zane ze wszystkimi wymienionymi narkotykami. Daje "zej
ś
cia"
i psychozy po-amfetaminowe, daje nawracaj
ą
ce flash backi - jak
po LSD. Pojawiaj
ą
si
ę
zaburzenia nastroju i faz snu, zaburzenia
łaknienia, 97
7. Narkotyki w Polsce
problemy z pami
ę
ci
ą
i koncentracj
ą
uwagi. Wyst
ę
puj
ą
objawy
zatrucia bieluniem. Zdarzaj
ą
si
ę
fizyczne objawy abstynencvi ne,
charakterystyczne dla opiatów. A przecie
ż
to "zioło". Komu
zaszkodziło "zioło"? Jednak wbrew obiegowym opiniom - jest ono
jednym z najgro
ź
niei-szych narkotyków dost
ę
pnych w Polsce.
ROZDZIAŁ VII
Leki
Leki s
ą
substancjami chemicznymi i powinny by
ć
stosowane jedynie
pod kontrol
ą
lekarza i z jego zalecenia, gdy
ż
trzeba zna
ć
ich
budow
ę
, mechanizm działania i wpływ na organizm. Wielu pacjentów
bierze je jednak "na własn
ą
r
ę
k
ę
", czyni
ą
c sobie wi
ę
cej krzywdy
ni
ż
dobra. Wynika to st
ą
d,
ż
e jako pacjenci oceniamy lek na
podstawie jego działania na przykry, uci
ąż
liwy dla nas objaw. Im
szybciej i łatwiej lek usuwa objaw, tym w ocenie pacjenta jest
lepszy, skuteczniejszy i tym ch
ę
tniej si
ę
po niego si
ę
ga.
Niestety, leki, o których b
ę
dzie mowa, usuwaj
ą
wprawdzie objawy,
ale nie likwiduj
ą
ich przyczyny. A poniewa
ż
przyczyna nadal
istnieje, nadal b
ę
d
ą
wyst
ę
powały przykre objawy. Dlatego wła
ś
nie
o przyjmowanych lekach powinien zawsze decydowa
ć
lekarz, który
zastosuje leczenie przyczynowe. Wielu pacjentów za
ż
ywa jaki
ś
lek,
kieruj
ą
c si
ę
informacjami z plakatów reklamowych lub poleceniem
znajomych - "bo komu
ś
kiedy
ś
pomógł"... Cz
ę
sto pacjent przychodzi
do lekarza po konkretny lek, o którym "tyle dobrego słyszał", a
nie po porad
ę
. I z du
ż
ym trudem udaje si
ę
go przekona
ć
,
ż
e ów lek
nie tylko nie jest dla niego dobry, ale wr
ę
cz szkodliwy. Utarło
si
ę
równie
ż
mniemanie,
ż
e leki wypisywane przez psychiatr
ę
lub
leki "na uspokojenie" to "psychotropy", czyli leki stosowane w
ci
ęż
kich zaburzeniach psychicznych. I tak do jednego worka wrzuca
si
ę
neuroleptyk!, leki prze-ciwdepresyjne i np. benzodiazepiny.
Neuroleptyk! i antydepre-santy nie daj
ą
uzale
ż
nienia, natomiast
benzodiazepiny, zwłaszcza stosowane bez kontroli lekarskiej,
uzale
ż
niaj
ą
bardzo szybko - tak fizycznie, jak i psychicznie. 99
Wiele osób uzale
ż
nionych od narkotyków za
ż
ywa leki uspokajaj
ą
ce,
nasenne lub przeciwbólowe w okresach
ś
wiadomej abstynencji od
narkotyku lub zamiast narkotyku. Sporo osób jest uzale
ż
nionych
od leków, cho
ć
nigdy nie u
ż
ywały narkotyków, a pierwsze leki
uspokajaj
ą
ce przepisywał im lekarz - pó
ź
niej traciły kontrol
ę
nad
ich przyjmowaniem i same "organizowały" sobie recepty. l.
Barbiturany
W 1903 roku został wykryty kwas barbiturowy, a jego pochodne -
barbiturany - zostały wprowadzone jako leki
ś
wietnie działaj
ą
ce
w bezsenno
ś
ci i nadpobudliwo
ś
ci. Ju
ż
po kilku latach zauwa
ż
ono
objawy uzale
ż
nienia fizycznego od barbituranów, ale dopiero w
latach pi
ęć
dziesi
ą
tych uznano barbiturany za leki daj
ą
ce
uzale
ż
nienie. W tym czasie osoby za
ż
ywaj
ą
ce amfetamin
ę
zauwa
ż
yły,
ż
e barbiturany łagodz
ą
skutki jej działania i pozwalaj
ą
szybciej
wróci
ć
"do normy". Osoby za
ż
ywaj
ą
ce heroin
ę
odkryły,
ż
e z
powodzeniem j
ą
zast
ę
puj
ą
. Dealerzy zacz
ę
li wtedy dodawa
ć
barbiturany do opiatów, by zyska
ć
ta
ń
szy produkt, a do amfetaminy-
by zmniejszy
ć
jej negatywny wpływ. Nast
ą
pił wzrost niemedycz-
nego stosowania barbituranów przez młodych ludzi. W latach
sze
ść
dziesi
ą
tych wielu narkomanów uzale
ż
nionych od opiatów
wstrzykiwało sobie barbiturany do
ż
ylnie, wielu z nich zmarło z
przedawkowania. W latach siedemdziesi
ą
tych spadła liczba osób
za
ż
ywaj
ą
cych barbiturany, rozpowszechniła si
ę
bowiem inna grupa
leków - benzodiazepiny, które uwa
ż
ane były za znacznie
"bezpieczniejsze" - niestety, one równie
ż
szybko i skutecznie
uzale
ż
niaj
ą
. Małe dawki barbituranów daj
ą
- poza działaniem
nasennym - poczucie uspokojenia, wyciszenia, wyrównania nastroju.
Bardzo szybko jednak wzrasta na nie tolerancja i dawki trzeba
zwi
ę
ksza
ć
, by nie wyst
ą
piły przykre dolegliwo
ś
ci fizyczne.
Zwi
ę
kszenie dawek stanowi zagro
ż
enie dla układu oddechowego, a
w konsekwencji - dla
ż
ycia. Łagodne zatrucie barbituranami
powoduje rozchwianie emocjonalne, nieprecyzyjno
ść
ruchów,
niewyra
ź
n
ą
mow
ę
, oczopl
ą
s, a czasem - wysypk
ę
na skórze. Wi
ę
ksze
dawki poci
ą
gaj
ą
za sob
ą
100
depresj
ę
układu oddechowego, zaburzenie układu kr
ąż
enia,
uszkodzenia nerek.
Przewlekłe przyjmowanie barbituranów prowadzi do zaburze
ń
emocjonalnych nastroju, do cz
ę
stych wybuchów niekontrolowanej
agresji. Gwałtowne odstawienie barbituranów mo
ż
e spowodowa
ć
bezsenno
ść
, dolegliwo
ś
ci
ż
oł
ą
dkowe, dreszcze, zaburzenie
kr
ąż
enia, wysok
ą
temperatur
ę
. Mo
ż
e równie
ż
pojawi
ć
si
ę
l
ę
k,
halucynacje, urojenia oraz trudne do opanowania drgawki
zagra
ż
aj
ą
ce
ż
yciu.
Barbiturany, jak wszystkie leki uspokajaj
ą
ce, leki nasenne i
przeciwbólowe leki opiatowe, daj
ą
uzale
ż
nienie fizyczne i
odstawienie ich powinno odbywa
ć
si
ę
tylko pod całodobow
ą
kontrol
ą
lekarsk
ą
i tylko na oddziale szpitalnym. 2. Benzodiazepiny
Benzodiazepiny to grupa leków, które od lat sze
ść
dziesi
ą
tych
zrobiły błyskawiczn
ą
karier
ę
. Działaj
ą
przeciwl
ę
kowo,
uspokajaj
ą
co, przeciwdrgawkowo - ułatwiaj
ą
zasypianie, obni
ż
aj
ą
napi
ę
cie mi
ęś
ni szkieletowych, daj
ą
poczucie wewn
ę
trznego luzu
i spokoju. Niestety, bardzo szybko uzale
ż
niaj
ą
, tote
ż
powinny by
ć
stosowane pod
ś
cisł
ą
kontrol
ą
lekarsk
ą
. Zdarza si
ę
jednak,
ż
e
rezultatem zbyt du
ż
ych dawek i zbyt długiego stosowania s
ą
objawy
zatrucia - pojawia si
ę
wtedy nadmierna senno
ść
, spowolnienie,
uczucie zm
ę
czenia, czasem obni
ż
enie ci
ś
nienia krwi i zaburzenia
libido. Rzecz paradoksalna,
ż
e niekiedy wyst
ę
puj
ą
bezsenno
ść
i
pobudzenie poł
ą
czone z du
ż
ym niepokojem. Ostre przedawkowanie
sygnalizuj
ą
: senno
ść
, spowolnienie psychoruchowe, apatia,
nudno
ś
ci, bóle głowy i zaburzenia pami
ę
ci.
Nagłe odstawienie, zwłaszcza po dłu
ż
szym stosowaniu, mo
ż
e
spowodowa
ć
napady drgawkowe typu padaczkowego, stan podniecenia
z zaburzeniami
ś
wiadomo
ś
ci, zespoły zaburze
ń
psychicznych i
psychotycznych, zaburzenie widzenia. Mog
ą
te
ż
wyst
ą
pi
ć
łagodniejsze objawy abstynencyjne, które niekiedy trudno odró
ż
ni
ć
od objawów leczonych zaburze
ń
, np. nasilenie niepokoju lub l
ę
ku,
bezsenno
ść
, nudno
ś
ci, dr
ż
enie mi
ęś
niowe i wzmo
ż
one napi
ę
cie
mi
ęś
niowe czy zlewne poty. Objawy abstynencyjne wyst
ę
puj
ą
na ogół
w ci
ą
gu tygodnia od chwili odsta-
101
si
ę
odbywa
ć
pod nadzorem lekarskim i powinna mu towarzyszy
ć
psychoterapia. Długotrwałe, niekontrolowane przyjmowanie
benzodiazepin powoduje zaburzenie koncentracji i pami
ę
ci,
zm
ę
czenie, apati
ę
, depresj
ę
, wahni
ę
cia nastroju, niezdarno
ść
,
która prowadzi do łatwiejszego ulegania wypadkom. Osobny problem
stanowi
ą
kierowcy, którzy bior
ą
ten lek i prowadz
ą
samochody,
poniewa
ż
benzodiazepiny mog
ą
da
ć
objawy uzale
ż
nienia fizycznego
ju
ż
po 6-8 tygodniach stosowania. Narkomani "zaopatruj
ą
si
ę
" w
benzodiazepiny na czarnym rynku i za
ż
ywaj
ą
je b
ą
d
ź
dla
osi
ą
gni
ę
cia "haju", b
ą
d
ź
dla zmniejszenia niepo
żą
danych efektów
działania przyj
ę
tego wcze
ś
niej narkotyku, b
ą
d
ź
dla zapewnienia
sobie odpoczynku lub snu, b
ą
d
ź
wreszcie dla wzmocnienia działania
opiatów, głównie heroiny. Stosuj
ą
na ogół dawki 20-30 razy
wi
ę
ksze, ni
ż
zaleca producent. Benzodiazepiny lub recepty na nie
to "dobry towar" na rynku narkotycznym. 3. Przeciwbólowe leki
opiatowe
Inn
ą
grup
ę
leków uzale
ż
niaj
ą
cych tworz
ą
leki przeciwbólowe, które
zawieraj
ą
w swoim składzie opiaty. Leki te, podawane narkomanom
w okresie detoksykacji, by zmniejszy
ć
ich dolegliwo
ś
ci, staj
ą
si
ę
ś
rodkiem, który bierze si
ę
pó
ź
niej zamiast narkotyku. wienia leku
i trwaj
ą
nawet ponad 2 tygodnie. Dlatego odstawienie powinno
Zdarza si
ę
,
ż
e pierwsz
ą
dawk
ę
opiatów zaleca lekarz w celu
złagodzenia bólów, np. pooperacyjnych. I dopóki dawki s
ą
kontrolowane przez lekarza, nie musi doj
ść
do uzale
ż
nienia. Bywa
jednak,
ż
e w obawie przed nim lekarz, mimo wskaza
ń
, ogranicza
podawanie tych leków. Na szcz
ęś
cie nie jest to cz
ę
ste.
CZ
ĘŚĆ
III
l CO DALEJ? GDZIE SZUKA
Ć
POMOCY
Zadaj
ą
c sobie pytanie: "i co dalej", musimy pami
ę
ta
ć
,
ż
e w
przypadku ka
ż
dej choroby lepiej jest zapobiega
ć
ni
ż
leczy
ć
. Temu,
ż
e narkotyki s
ą
obecne w
ś
wiecie i w Polsce, zaprzeczy
ć
si
ę
nie
da. Nie jeste
ś
my te
ż
w stanie zapobiec ich braniu. Zawsze znajd
ą
si
ę
ludzie, którzy po nie si
ę
gn
ą
. Có
ż
wi
ę
c mo
ż
emy zrobi
ć
?
Na pewno mo
ż
emy zrobi
ć
wiele, aby tych osób było jak najmniej.
Takiemu celowi słu
żą
szeroko poj
ę
te programy profilaktyczne,
programy nastawione nie tylko na zapobieganie uzale
ż
nieniom, ale
równie
ż
na kształtowanie tzw. zdrowego stylu
ż
ycia. Dzi
ę
ki owym
programom młody człowiek ma szans
ę
zdobycia pełnej wiedzy o sobie
i
ś
wiecie oraz efektywnego wykorzystania tej wiedzy. Ma szans
ę
nauczy
ć
si
ę
, jak osi
ą
ga
ć
zadowolenie z własnej aktywno
ś
ci w
ś
wiecie zewn
ę
trznym, jak poznawa
ć
własne realne mo
ż
liwo
ś
ci, jak -
adekwatnie do swych potrzeb -sp
ę
dza
ć
wolny czas. Jednak
równolegle do tych programów powinny istnie
ć
takie miejsca, w
których mógłby on rozwija
ć
swoje zainteresowania. Wydaje si
ę
tak
ż
e rzecz
ą
bardzo istotn
ą
u
ś
wiadomienie młodzie
ż
y, czym
naprawd
ę
jest wolno
ść
. Warto, by wiedziała,
ż
e pewne zakazy i
nakazy - zarówno formułowane w prawie, jak i innych zbiorach
przepisów (np. statut szkoły) - nie słu
żą
ograniczeniu naszej
wolno
ś
ci, lecz wr
ę
cz przeciwnie - zapewniaj
ą
j
ą
. S
ą
cz
ę
sto jej
gwarantem. Młodzie
ż
musi mie
ć
dost
ę
p do pełnej, rzetelnej wiedzy
o
ś
rodkach psychoaktywnych. Wiedzy, któr
ą
mogłaby konfrontowa
ć
z szerzonymi mitami na temat narkotyków. Musi te
ż
mie
ć
szans
ę
na
stworzenie mody na niebranie. 105
Je
ż
eli nie zwrócimy uwagi na wymienione zagadnienia, przegramy
z mitami. Przegramy z dealerami. Trzeba ponadto zwróci
ć
uwag
ę
na
sytuacj
ę
, jak
ą
obserwujemy obecnie. Brak
ś
rodków na leczenie,
brak adekwatnej liczby miejsc na oddziałach detoksykacyjnych oraz
w o
ś
rodkach terapeutycznych bardzo ogranicza mo
ż
liwo
ś
ci uzyskania
przez młodych narkomanów szybkiej pomocy, a tym samym sprzyja
wikłaniu ich w chorob
ę
. Musz
ą
bra
ć
dalej. Musz
ą
nadal nielegalnie
kupowa
ć
narkotyki. Musz
ą
wszelkimi sposobami zdobywa
ć
ś
rodki na
ich zakup. Nie tylko sama narkomania mo
ż
e by
ć
kryminogenna, ale
tak
ż
e nieleczenie jej z braku odpowiednich placówek. Nie mnó
ż
my
i nie powielajmy mitów, które ju
ż
zrobiły wystarczaj
ą
co du
ż
o
szkody, jak np. lansowany przez niektóre
ś
rodowiska mit
nieszkodliwej marihuany i d
ąż
enie do jej legalizacji. Trzeba
pami
ę
ta
ć
,
ż
e mamy ju
ż
w Polsce dwa legalne
ś
rodki psychoaktywne -
alkohol i papierosy. Cały czas borykamy si
ę
z nimi. W przypadku
alkoholu i papierosów obserwujemy nieskuteczno
ść
prawa, nagminne
jego łamanie bez
ż
adnych konsekwencji. Teoretycznie, zgodnie z
przepisami, osobie poni
ż
ej 18. roku
ż
ycia nie wolno sprzedawa
ć
tych
ś
rodków. A jak jest - sami widzimy. Nikt nie odbiera
sprzedawcom koncesji, nikt nie stawia ich przed kolegium za
łamanie ustawy. Im człowiek jest młodszy, tym wi
ę
ksze
spustoszenie czyni
ą
w jego ciele i psychice
ś
rodki psychoaktywne
- przepisy prawne maj
ą
dzieci przed tym chroni
ć
, ale nie s
ą
przestrzegane, jak gdyby stanowiło to cnot
ę
. A naprawd
ę
chodzi
o łatwy zarobek. Przy legalizacji jakiegokolwiek narkotyku byłoby
tak samo. Zwolennicy legalizacji twierdz
ą
,
ż
e "zakazany owoc
kusi". Ten owoc - zalegalizowany - te
ż
by kusił. Inicjacja
narkotykowa odbywa si
ę
najcz
ęś
ciej mi
ę
dzy 13. a 15. rokiem
ż
ycia,
czyli w okresie obwarowanym ju
ż
zakazem dotycz
ą
cym papierosów i
alkoholu. Z marihuan
ą
byłoby identycznie, tyle
ż
e stworzyłoby
dodatkow
ą
mo
ż
liwo
ść
dostarczania "małolatom" towaru, a
sprzedawcom - uzyskiwania lepszego zarobku. Nie jeste
ś
my krajem
gotowym na takie pomysły.
Rozwój narkomanii w naszym kraju trwa.
W niespełna dziesi
ęć
lat osi
ą
gn
ę
li
ś
my poziom narkomanii, na jaki
w Europie "czekano" dwadzie
ś
cia - trzydzie
ś
ci lat. W przypadku
brown sugar Warszawa dogoniła Zachód w ci
ą
gu zaledwie czterech
lat. 106
Liczba osób uzale
ż
nionych od brown sugar nadal ro
ś
nie w soo-sób
przera
ż
aj
ą
cy.
Tak naprawd
ę
nie wiadomo, ile jest w Polsce, szczególnie w du
ż
ych
aglomeracjach, osób uzale
ż
nionych od narkotyków. Wszelkie
statystyki to tylko wierzchołek góry lodowej. Pokazuj
ą
bowiem
jedynie t
ę
grup
ę
chorych, która zgłasza si
ę
do leczenia. Na pewno
ci, których jeszcze nie wykazuj
ą
statystyki, zgłosz
ą
si
ę
niedługo. Je
ż
eli nie zostanie rozszerzona baza leczenia
narkomanów, wielu z nich pomocy nie uzyska, po prostu zabraknie
miejsc i terminów. O konsekwencjach takiego stanu rzeczy nikogo
nie trzeba chyba przekonywa
ć
.
Dziesi
ęć
lat temu nikt nie był w stanie przewidzie
ć
skali
zjawiska i skali zagro
ż
e
ń
st
ą
d płyn
ą
cych. Dzi
ś
te
ż
nikt nie jest
w stanie oceni
ć
, co b
ę
dzie dalej. Jedno jest pewne - je
ż
eli nadal
tak b
ę
dzie wygl
ą
dał rozwój sytuacji jak do tej pory, scenariusz
b
ę
dzie naprawd
ę
czarny. Osoba uzale
ż
niona i jej rodzina mog
ą
znale
źć
pomoc w placówkach zajmuj
ą
cych si
ę
leczeniem uzale
ż
nie
ń
.
Nie dysponujemy adresami takich placówek w całej Polsce, ale w
Warszawie jest Biuro ds. Narkomanii i tam telefonicznie mo
ż
na
otrzyma
ć
informacje o poradniach i punktach konsultacyjnych w
poszczególnych rejonach kraju: • Biuro ds. Narkomanii Warszawa,
ul. Dereniowa 52/54 tel. (0-22) 641-15-01, 641-15-65 Mo
ż
na
równie
ż
otrzyma
ć
adres i numer telefonu placówki konsultacyjnej
lub poradni w rejonowych poradniach zdrowia psychicznego na
terenie całego kraju. Odpowiedni
ą
informacj
ą
słu
ż
y ponadto
infolinia "Pogotowia Makowego" - 0-800-20-117. W Warszawie
leczenie osób uzale
ż
nionych powy
ż
ej 18. roku
ż
ycia prowadzi:
• Poradnia Uzale
ż
nie
ń
przy ul. Dzielnej 7
tel. 831-78-43
od poniedziałku do pi
ą
tku w godz. S^-IS00 Dzieci i młodzie
ż
mog
ą
otrzyma
ć
pomoc w: • Poradni Uzale
ż
nie
ń
przy Poradni Zdrowia
Psychicznego
dla Dzieci i Młodzie
ż
y, ul. Dzielna 7
tel. 831-19-20 od poniedziałku do pi
ą
tku w godz. S^-ró^
107
Leczeniem ambulatoryjnym bez ograniczenia wieku zajmuj
ą
si
ę
: •
Poradnia Profilaktyki i Terapii Uzale
ż
nie
ń
"MONAR"
przy ul. Powsta
ń
ców Wielkopolskich 17
tel. 823-65-31, 823-65-32
od poniedziałku do pi
ą
tku w godz. lO00-!?00
Numer 823-65-31 jest równie
ż
telefonem zaufania
• Punkt Konsultacyjny "MONAR" przy ul. Ho
ż
ej 57
tel. 621-13-59
od poniedziałku do pi
ą
tku w godz. lO00-^00
• Stowarzyszenie Antynarkotyczne "KARAN" Punkt Konsultacyjny przy
ul. Grodzie
ń
skiej 65 tel. 679-02-33 Konsultacje i pomoc dla
rodziców zapewnia Towarzystwo Rodziców i Przyjaciół Dzieci
Uzale
ż
nionych "Powrót z U" w: • Poradni przy ul. Puławskiej
120/124
tel. 844-44-70
od poniedziałku do pi
ą
tku w godz. lO^-lO00
• Punkcie Informacyjnym przy ul. Dziennikarskiej 11
tel. 39-03-83
poniedziałek,
ś
roda w godz. 900-1600
wtorek, czwartek, pi
ą
tek w godz. 900-1900
Pomoc mo
ż
na uzyska
ć
tak
ż
e w:
• Poradni Społecznej Patologii "MARATON"
przy ul. Dunikowskiego 4
tel. 39-03-83
od poniedziałku do pi
ą
tku w godz. IG^-ZO00
• Centrum Pomocy Rodzinie przy ul. Wspólnej 35 m. 8 tel.
621-11-51 od poniedziałku do pi
ą
tku w godz. 1000-2000 oraz w
• Stowarzyszeniu "Eleuteria" przy Poradni Uzale
ż
nie
ń
,
ul. Dzielna 7
tel. 831-78-43, 831-30-11
Przy niektórych urz
ę
dach gmin s
ą
utworzone punkty konsultacyjne,
do których mog
ą
si
ę
zgłasza
ć
wszyscy zainteresowani problemem.
Na Ursynowie punkt taki znajduje si
ę
przy ul. Lo-108
kajskiego. Czynny jest w ka
ż
dy yk w go02- ^-W; tel.
649-72-59 lub 648-83-36.
W Wołominie: ul. Kazimierza W(r)^0 1 tel. 799-98-73
poniedziałek 1^° . , . By
ć
mo
ż
e do chwili wydania k^
uda nam sl
ę
P0^.1"1-mery telefonów i adresy innych gi które
widz
ą
c narasta]
ą
cy problem narkomanii na swoim te^ uruchomiły
analogiczne punkty. .
i
Oczywi
ś
cie te placówki, które ceniono, stanowi
ą
przysłowiow
ą
kropl
ę
w morzu potrzeb, bprowadzone w ostatnim roku reformy "nie
zauwa
ż
yły" prot-iu uzaleznionych.a ]uz zupełnie nie uwzgl
ę
dniły
tego,
ż
e pi-era narasta i liczba potrzebuj
ą
cych ro
ś
nie w post
ę
pie
geom^021^111'
CZ
ĘŚĆ
IV
LIST DO... ZAMIAST ZAKO
Ń
CZENIA
Cz
ę
sto mo
ż
emy usłysze
ć
,
ż
e narkomania jest chorob
ą
na własne
ż
yczenie. Taki chory jest wi
ę
c kim
ś
gorszym, kim
ś
, czyj
ą
chorob
ę
mo
ż
emy ocenia
ć
moralnie. Drodzy Pa
ń
stwo - nie ma chorób moralnie
złych ani moralnie dobrych. Je
ż
eli zaczniemy analizowa
ć
przyczyny
choroby i na tej podstawie ocenia
ć
, czy człowiek zasługuje na
pomoc i leczenie, czy te
ż
nie - zapłaczemy si
ę
we własne sidła.
Wyobra
ź
my sobie np. sytuacj
ę
w szpitalu, gdy decyduje si
ę
o
przyj
ę
ciu osoby po wypadku samochodowym w kategoriach winy i
kary: sprawca -nie leczymy, nie zasługuje, ofiara - przyjmujemy.
Albo przy diagnozie zawału serca: palił papierosy - sam sobie
winien, leczy
ć
nie b
ę
d
ę
- nast
ę
pny prosz
ę
. Przykłady mo
ż
na by
mno
ż
y
ć
w niesko
ń
czono
ść
. Bardzo cz
ę
sto si
ę
zdarza,
ż
e sami
pomagamy naszym chorobom zaistnie
ć
, ale nie dopuszczamy nawet
my
ś
li, i
ż
jest to powód do oceny moralnej. Bo nie jest. Nie
dzielmy wi
ę
c chorych na złych i dobrych, zasługuj
ą
cych na pomoc
i niezasłu-guj
ą
cych na ni
ą
.
ś
eby zobaczy
ć
problem, nie czekajmy,
a
ż
dotknie on naszego dziecka czy partnera. Nie powielajmy mitów
i niesprawdzonych informacji. Nie podawajmy własnych przykładów
na potwierdzenie swoich teorii, bo ka
ż
dy z nas jest inny. Drodzy
Radni - pami
ę
tajcie,
ż
e najcz
ęś
ciej pierwszymi substancjami
psychoaktywnymi, po które si
ę
gaj
ą
dzieci, s
ą
papierosy i alkohol.
Sk
ą
d
ś
je bior
ą
. Sk
ą
d? Od dorosłych kioskarzy i sklepikarzy,
nagminnie łami
ą
cych prawo. Nikt ich za to nie karze. A to
przecie
ż
gmina daje koncesje na alkohol. Skoro daje, mo
ż
e te
ż
i
zabra
ć
. Stra
ż
miejska, zamiast zajmowa
ć
si
ę
babciami handluj
ą
cymi
pietruszk
ą
, niech zajmie si
ę
tymi, którzy sprzedaj
ą
8. Narkotyki
w Polsce
113
dzieciom papierosy. Ci sprzedawcy te
ż
bywaj
ą
matkami i ojcami.
Drodzy Radni - zaj
ę
cie si
ę
tym problemem le
ż
y w waszej gestii.
Zadbajcie o respektowanie prawa w waszej społeczno
ś
ci lokalnej.
Drodzy Pa
ń
stwo - miejmy
ś
wiadomo
ść
,
ż
e dorosły sprzedaj
ą
cy osobom
nieletnim alkohol i papierosy jest takim samym dealerem, jak ten,
który sprzedaje marihuan
ę
- zarabia bowiem, łami
ą
c prawo. Nie
udawajmy,
ż
e tego nie widzimy - reagujmy, bo pijane dziecko to
problem nas wszystkich. Nie tylko rodziców - cz
ę
sto równie
ż
pijanych. Niech wreszcie zginie mur mi
ę
dzy rodzicami a szkoł
ą
.
Tylko pełna współpraca tych
ś
rodowisk da młodzie
ż
y szans
ę
na
naprawd
ę
przyjazn
ą
szkoł
ę
i na pełne powodzenie programów
profilaktycznych. Drogie Media - ogl
ą
dalno
ść
ogl
ą
dalno
ś
ci
ą
, ale
pami
ę
tajcie,
ż
e jeste
ś
cie opinio- i kulturotwórczy.
Wykorzystajcie to, podaj
ą
c rzeteln
ą
informacj
ę
o narkotykach w
atrakcyjny sposób. Drodzy Dziennikarze - nie róbcie z narkomanii
sensacji. To jest nabrzmiały problem - piszcie o niej, ale z
sensem, a przede wszystkim z wiedz
ą
. Drogie Kasy Chorych -
narkoman jest takim samym chorym jak inni. Z o
ś
rodkami i
miejscami szpitalnymi jest krucho. Je
ż
eli narkoman prosi o
refundacj
ę
leczenia poza waszym terenem, bo tam jest odpowiednie
dla niego miejsce, nie odmawiajcie tej refundacji. A mo
ż
e na
Waszym terenie warto wykupi
ć
wi
ę
cej usług w o
ś
rodkach i
szpitalach,
ż
eby nie musiał "szuka
ć
w Polsce"? Drogie Browary -
chyba dobrze wiecie,
ż
e dzi
ę
ki Waszym reklamom piwa
"bezalkoholowego" utrwaliło si
ę
przekonanie, i
ż
"browarek" to nie
alkohol i młodzie
ż
coraz cz
ęś
ciej si
ę
nim upija. Drodzy Decydenci
- profilaktyka jest ta
ń
sza ni
ż
leczenie, a leczenie jest ta
ń
sze
ni
ż
redukcja szkód spowodowanych przez narkotyki. Pami
ę
tajcie o
tym, dziel
ą
c bud
ż
et. Drodzy Pa
ń
stwo - nie czekajmy, a
ż
zrobi co
ś
gmina czy rz
ą
d. Pami
ę
tajmy,
ż
e to my tworzymy społeczno
ść
lokaln
ą
i
ż
e to my tworzymy pa
ń
stwo. Nauczmy si
ę
mie
ć
wpływ na to, co si
ę
wokół nas dzieje - skorzystajmy wreszcie z demokracji. Nauczmy
si
ę
, czym ona jest. Przede wszystkim za
ś
zacznijmy ze sob
ą
rozmawia
ć
. Nie mówi
ć
do siebie, lecz rozmawia
ć
. Tak w domu, jak
i w Sejmie. Mło-114
dzi ludzie widz
ą
, słysz
ą
i wyci
ą
gaj
ą
wnioski - a chcieliby mie
ć
^Sa'Młodzie
ż
y - je
ż
eli d
ąż
ysz do wolno
ś
ci to pami
ę
taj,
ż
e
narkotyk jej nie daje i nie jest jej symbolem. Wr
ę
cz przeciwnie -
zniewala iak nic na
ś
wiecie.
Je
ż
eli macie swoje plany, marzenia, zamierzenia, to me
zrealizujecie ich dzi
ę
ki narkotykom. Narkotyki je Warn odbior
ą
.
Dokonuj
ą
c wyboru, pami
ę
tajcie
o tym. _
CZ
ĘŚĆ
V
Stownik
abstynencja
-zaprzestanie przyjmowania substancji psychoaktywnej akcja
("łapa
ć
akcje") -wyst
ą
pienie niespecyficznych zaburze
ń
psychicznych po u
ż
yciu narkotyków amfetamina
-silny
ś
rodek pobudzaj
ą
cy, który
"przyspiesza" wszystkie czynno
ś
ci
organizmu analogi amfetaminy
-pochodne amfetaminy: metamfeta-
miny, deksydryna, ecstasy (MDMA) bajzel
- miejsce handlu narkotykami benzodiazepiny
- grupa leków, które szybko usuwaj
ą
niepokój, l
ę
k, uspokajaj
ą
,
ułatwiaj
ą
zasypianie i bardzo szybko daj
ą
uzale
ż
nienie br
ą
z
- slangowe okre
ś
lenie brown sugar brown
- patrz: brown sugar brown sugar
- brunatna heroina - syntetyczna
forma heroiny, patrz: heroina buch
-jednorazowe zaci
ą
gni
ę
cie si
ę
dymem substancji psychoaktywnej \-
\^' to
by
ć
na głodzie
- mie
ć
objawy abstynencyjne cent
-1 cm3 "kompotu" charlie
- kokaina ci
ś
nienie
- psychiczny przymus wzi
ę
cia narkotyku crack
- odmiana kokainy, która wyst
ę
puje pod postaci
ą
kamyków (
ż
wiru)
do podgrzewania
ć
pun
- pogardliwe okre
ś
lenie narkomana da
ć
sobie w kanał
- przyj
ąć
narkotyk do
ż
ylnie dealer (diier)
- handlarz narkotykami diiowa
ć
- sprzedawa
ć
narkotyki dzialka
-jednorazowa dawka
ś
rodka psy-
choaktywnego flash back (flesz bek)
-nawracaj
ą
ce, krótkotrwale stany zaburze
ń
ś
wiadomo
ś
ci, które
wyst
ę
puj
ą
w okresach abstynencji u osób u
ż
ywaj
ą
cych
ś
rodków
halucynogennych gandzia
117
- patrz: marihuana garowanie
- domowa produkcja "kompotu" grzanie
- przyjmowanie narkotyku halucynogeny
-
ś
rodki psychoaktywne, których za
ż
ycie wywołuje zaburzenia
postrzegania (halucynacje dotycz
ą
ka
ż
dego zmysłu) haluny
- omamy (halucynacje) wyst
ę
puj
ą
ce po za
ż
yciu halucynogenów
haszysz -
ż
ywica konopi indyjskich, zawieraj
ą
ca - w zale
ż
no
ś
ci od
kraju pochodzenia - od 8 do 28% THC hera
- patrz: heroina hera GSM
-
ż
artobliwe okre
ś
lenie Subkultury
młodych heroinistów heroina
- najsilniejszy narkotyk opiatowy hostel
- rodzaj mieszkania readaptacyjne-go, w którym pacjent wdra
ż
a w
ż
ycie umiej
ę
tno
ś
ci samodzielnego funkcjonowania na co dzie
ń
,
nabyte w o
ś
rodku lub szpitalu huana
- patrz: marihuana joint
- skr
ę
ty z czyst
ą
marihuan
ą
, czasem
poł
ą
czon
ą
z tytoniem kanał
-
ż
yła khat
- li
ś
cie krzewu Catha edulis z czynnikiem aktywnym cathinone
porównywalne w działaniu do amfetaminy (ro
ś
nie w Afryce
Zachodniej i na Madagaskarze) klimat (by
ć
w klimacie)
118
- młodzie
ż
owe okre
ś
lenie atmosfery towarzysz
ą
cej grupie osób,
któr
ą
ł
ą
cz
ą
wspólne zainteresowania i sposób sp
ę
dzania czasu koka
- patrz: kokaina kokaina
- substancja otrzymywana z li
ś
ci ro
ś
liny Erythroxylon coca,
wyst
ę
puj
ą
cej w Ekwadorze, Boliwii, Kolumbii, Peru kompot
- chałupniczo produkowany wywar ze słomy makowej, zawieraj
ą
cy
morfin
ę
, heroin
ę
i resztki rozpuszczalników u
ż
ywanych do
produkcji - specjalno
ść
polska konopie indyjskie (kanabinole)
- ro
ś
liny (Cannabis sativa Urna), z których otrzymuje si
ę
marihuan
ę
, haszysz kwas
-mieszanka
ś
rodków halucynogennych syntetycznych i metamfeta-min
kwasi
ć
si
ę
.-przyjmowa
ć
syntetyczne
ś
rodki
halucynogenne leki psychotropowe
- leki przeciwpsychotyczne, cz
ę
sto
uto
ż
samiane z benzodiazepinami linia
- działka kokainy listek
- znaczek - papierek nas
ą
czony
"kwasami" lufa
- szklana fifka u
ż
ywana do przyjmowania narkotyków łapa
ć
flesze -
patrz: flash back łapa
ć
haluny
- mie
ć
omamy po
ś
rodkach halucynogennych
t
ą
pa
ć
paranoj
ę
- mie
ć
zaburzenia psychiczne po
u
ż
ywaniu narkotyków mach
- patrz: buch makiwara
- wywar ze słomy makowej marihuana
-
ś
rodek otrzymywany z cz
ęś
ci owo-cono
ś
nej, kwiatowej i li
ś
ci
konopi indyjskich, zawieraj
ą
cy od 2 do 8% THC marycha (mary
ś
ka)
- patrz: marihuana morfina
- główny alkaloid pochodz
ą
cy
z opium nałóg
- patrz: uzale
ż
nienie fizyczne, uzale
ż
nienie psychiczne
narkomania - przyjmowanie narkotyków z negatywnymi skutkami
fizycznymi, psychicznymi i społecznymi narkotyk
- substancja uzale
ż
niaj
ą
ca, która powoduje mniejsz
ą
lub wi
ę
ksz
ą
zmian
ę
ś
wiadomo
ś
ci i emocji objawy abstynencyjne
- patrz: zespół abstynencyjny odstawienie narkotyku
- zaprzestanie przyjmowania opiaty
- opium i jego pochodne - heroina, morfina, produkowany
chałupniczo "kompot" i makiwara papier
- patrz: listek pompka
- strzykawka proszek
- patrz: amfetamina przedawkowanie
- przyj
ę
cie takiej ilo
ś
ci narkotyku,
która destabilizuje podstawowe funkcje organizmu a
ż
do
bezpo
ś
redniego zagro
ż
enia
ż
ycia puka
ć
- bra
ć
narkotyki do
ż
ylnie
rolki
- tabletki relanium shit
- slangowa nazwa brown sugar, u
ż
ywana przez cz
ęść
uzale
ż
nionych
skun - ró
ż
norodna mieszanka narkotyków na bazie marihuany, cz
ę
sto
okre
ś
lana jako "silniejsza, holenderska marihuana" lub "zioło"
speed
- amfetamina srebro
- folia aluminiowa u
ż
ywana przez
osoby przyjmuj
ą
ce brown sugar
drog
ą
wziewn
ą
street walker
- osoba działaj
ą
ca bezpo
ś
rednio w
ś
ród czynnych narkomanów (cz
ę
sto
na ulicy)
ś
cie
ż
ka
- patrz; linia
ś
nieg
- potoczna nazwa kokainy
ś
rodek odurzaj
ą
cy
- ka
ż
da substancja, która działaj
ą
c na centralny układ nerwowy,
zwi
ę
ksza lub obni
ż
a jego pobudliwo
ść
, powoduj
ą
c szkodliwe
nast
ę
pstwa dla stanu fizycznego i psychicznego organizmu
ś
rodki
psychoaktywne
- substancje w mniejszym lub wi
ę
kszym stopniu zmieniaj
ą
ce
ś
wiadomo
ść
oraz uzale
ż
niaj
ą
ce THC (tetrahydrokarnabinol)
- substancja psychoaktywna zawarta w kanabinolach toksykomania
119
- stałe przyjmowanie substancji, która szkodliwie działa na
organizm ludzki i wywołuje stan przewlekłego zatrucia
' tolerancja
- adaptacja organizmu do dawki substancji psychoaktywnej,
powoduj
ą
ca,
ż
e z czasem dawk
ę
t
ę
trzeba zwi
ę
ksza
ć
, aby uzyska
ć
taki sam efekt towar
- narkotyk trawa (trawka)
- patrz: marihuana upali
ć
si
ę
- wypali
ć
dostateczn
ą
ilo
ść
marihuany, haszyszu, heroiny, aby
uzyska
ć
oczekiwany skutek uzale
ż
nienie fizyczne
- stan biologicznego przystosowania si
ę
organizmu do przyjmowanej
substancji; jej niedobór znajduje wyraz w fizycznych objawach
(dolegliwo
ś
ciach), wyst
ę
puj
ą
cych we wszystkich układach - a
ż
do
powstania zespołu abstynencyjne-go uzale
ż
nienie psychiczne
- przymus za
ż
ywania okre
ś
lonego
ś
rodka w celu osi
ą
gni
ę
cia
oczekiwanego stanu emocjonalnego wspóluzale
ż
nienie
- zespół zachowa
ń
i reakcji osób bliskich osobie uzale
ż
nionej
wzrost tolerancji -konieczno
ść
przyjmowania coraz wi
ę
kszej dawki,
aby uzyskiwa
ć
wci
ąż
ten sam efekt, wynikaj
ą
ca z przystosowania
si
ę
organizmu do dawki mniejszej zaburzenia
ś
wiadomo
ś
ci
-prze
ż
ywanie zjawisk nieprawdziwych i nierealnych, wypływaj
ą
ce
z zaburzonej lub zniesionej percepcji rzeczywisto
ś
ci zaburzenie
psychotyczne
- zespół dozna
ń
psychicznych charakteryzuj
ą
cy si
ę
zniekształconym
postrzeganiem i interpretowaniem rzeczywisto
ś
ci zale
ż
no
ść
l
ę
kowa
- stan fizyczny i psychiczny wynikaj
ą
cy z interakcji mi
ę
dzy
organizmem a lekiem; charakteryzuje si
ę
szeregiem zachowa
ń
i
objawów ~ głównie niekontrolowanym przyjmowaniem leku w sposób
okresowy lub stały, aby b
ą
d
ź
prze
ż
y
ć
jego działanie, b
ą
d
ź
unikn
ąć
złego samopoczucia, spowodowanego jego brakiem zespół
abstynencyjny
- zespół objawów (dolegliwo
ś
ci) fizycznych wyst
ę
puj
ą
cych po
zaprzestaniu przyjmowania
ś
rodka, który uzale
ż
nia fizycznie zupa
- patrz: makiwara ziolo
- patrz: skun