0724 Graham Lynne Podróże z milionerem

background image
background image

LynneGraham

Podróżezmilionerem

Tłumaczenie:

MonikaŁesyszak

background image

ROZDZIAŁPIERWSZY

–Międzynamiwszystkoskończone,Rebo–oświadczyłstanowczoBastienZikos.
Prześlicznablondynkapopatrzyłananiegozrozgoryczeniem.
–Dlaczego?Przecieżbyłonamrazemtakdobrze.
–Nigdynieudawałem,żełączynascoświęcejniżseks.Aletojużkoniec.
Rebagwałtowniezamrugałapowiekami,jakbypowstrzymywałałzy,aleniezwio-

dłaBastiena.Znałjejtwardycharakter.Wiedział,żenicnieporuszyłobyjejdołez
próczhojnegozadośćuczynienia.Niewierzyłkobietom.Wcześniepoznałichfałsz.
Jużwdzieciństwiepostępowanierównierozpustnejcowyrachowanejmatkinauczy-
łogonieufnościwobecpłciprzeciwnej.

–Ostrzeganomnie,żeszybkoporzucaszkochanki.Szkoda,żeniesłuchałam–na-

rzekałaReba.

Bastienzaczynałtracićcierpliwość.Rebadostarczałamurozkoszywsypialni,ale

obecniemiałjejdość.Nieczułwyrzutówsumienia.Wkońcuwydałnaniąfortunę.
Niebrałniczadarmo.

–Skontaktujsięzmoimksięgowym–odrzekłbezskrupułów.
–Maszkogośinnegonaoku,prawda?–naciskałablondynka.
–Nietwojasprawa–odburknął.
Kierowcastałprzedbudynkiem,żebyzawieźćgonalotnisko.Dyrektorfinansowy,

RichardJames,jużczekałwobszernejkabinie.

– Czy mogę zapytać, co pana skłoniło do zakupu niewypłacalnego przedsiębior-

stwawtejzapadłejdziurzenapółnocy?–zagadnął.

–Pytaćmożesz,alenieobiecuję,żeodpowiem–odparłBastien,leniwieprzeglą-

dającnotowaniagiełdowenalaptopie.

– Czyżby dostrzegł pan jakieś atuty Moore Components, które umknęły mojej

uwadze?Ciekawypatent?Nowywynalazek?

–Fabrykastoinagrunciewartymmiliony.Toidealnemiejscenabudowęosiedla

mieszkaniowegowpobliżucentrummiasta.

– Myślałem, że dawno zaprzestał pan polowania na okazje – skomentował Ri-

chard,podczasgdypersonelBastienaiochroniarzezajmowalimiejscaztyłukabiny.

Bastien zaczął od wykupywania upadacych przedsiębiorstw, które modernizo-

wałirozwijał,żebyprzynosiłymaksymalnedochody.Niemiałwyrzutówsumienia.
Wiedział,żetrendysięzmieniają,fortunypowstająinikną,firmyprosperująiban-
krutują.Miałtalentdowychwytywaniaokazjiideterminacjęczłowieka,któregonie
wspierabogatarodzina.Samdoszedłdomiliardów.Zaczynałodzeraiwysokoso-
bieceniłuzyskanąniezależność.

LeczwtymmomencieniemyślałointeresachtylkooDelilahMoore–jedynejko-

biecie,któragoodtrąciła,zostawiłazniezaspokojonążądząiurażonąambicją.Le-
piej zniósłby odrzucenie, gdyby jej nie interesował. Ale widział tęsknotę w jej
oczach,słyszałjąwjejgłosie.Wielepotrafiłwybaczyć,aleniekłamstwo,żegonie

background image

chce.Bezczelnieoddziłagoodczciiwiary,rzuciławtwarzjegoreputacjękobie-
ciarzaniczymdamaodprawiacanatrętnegoulicznika.Rozgniewałagotak,żepo
dwóchlatachnadalniezapomniałzniewagi.

LeczkołofortunyobciłosięnaniekorzyśćDelilahMooreijejrodziny,kuponu-

rejsatysfakcjiBastiena.Tymrazemnieprzewidywałzawziętegooporu

–Jaksięczuje?–spytałaLilahpółgłosem,gdyspostrzegłaswojegoojca,Roberta,

napodwórkumałegodomkuszeregowego.

– Tak samo załamany i przegrany jak zawsze – westchnęła ciężko jej macocha,

Vickie, krągła blondynka tuż po trzydziestce, zmywaca naczynia nad zlewem. –
Budowałtęfirmęprzezcałeżycie,aterazwszystkostracił.Brakmożliwościznale-
zieniapracyjeszczebardziejgoprzygnębia.

Lilah wzięła na ręce dwuletnią przyrodnią siostrzyczkę, Clarę, uczepioną nogi

mamy,posadziłająnakrzesełkuidałazabawkę,żebynieprzeszkadzała.

–Miejmynadzieję,żewkrótcecośsiępojawi–pocieszyłasztuczniewesołymto-

nem.

Wychodziłazzałożenia,żewkażdej,nawetnajtrudniejszejsytuacjiwartoszukać

jakichśdobrychstron.Tłumaczyłasobie,żechoćojciecstraciłfirmęidom,rodzina
pozostałacałaizdrowa.Równocześniedziwiłoją,żepolubiłamacochę,którejzpo-
czątkunieznosiła.Uznałajązajednązrozrywkowychpanienek,któreojciecuwo-
dziłcałymistadami,pókiniezrozumiała,żemimodwudziestulatróżnicywiekupo-
łączyłaichprawdziwamiłość.Wzięliślubprzedczteremalaty.Obecniemielitrzy-
letniegosynka,Bena,imaleńkąClarę.

Naraziewszyscyzamieszkaliwjejwynatymdomkuzzaledwiedwiemamałymi

sypialniami,ciasnympokojemdziennymijeszczeciaśniejsząkuchnią.Alepókiwła-
dzemiastanieprzydzieląimmieszkaniasocjalnegoalboojciecnieznajdziepracy,
niemieliwyboru.

Imponucy dom z pięcioma sypialniami, który posiadali, przepadł wraz z przed-

siębiorstwem.Musieliwszystkosprzedać,żebyspłacićpożyczkę,którąRobertMo-
orezaciągnął,byratowaćMooreComponents.

–Wciążmamnadzieję,żeBastienZikosrzucitwojemutaciekołoratunkowe–wy-

znała Vickie w nagłym przypływie optymizmu. – Nikt nie zna branży lepiej od Ro-
berta.Napewnoznajdziejakieśzastosowaniedlajegoumiejętności.

ZdaniemLilahgreckimiliarderprędzejprzywiązałbymukamieńdoszyi,żebygo

utopić.DwalatawcześniejRobertodrzuciłofertęsprzedażyfabryki,choćBastien
Zikoszłożyłwyjątkowokuszącąpropozycję.Alewtedyfirmajeszczedoskonalepro-
sperowała,aRobertniewyobrażałsobieżyciabezkierowaniaswoimprzedsiębior-
stwem.

Najgorsze, że sam Bastien przewidział upadek zakładu, gdy odkrył, że jego do-

chodyzależąodjednegokluczowegokontrahenta.Kilkatygodnipoutraciekontrak-
tuMooreComponentswalczyłooprzetrwanie.

–Idędopracy–oświadczyła,zanimpogłaskałaswojegominiaturowegojamnicz-

ka,któryłasiłsiędojejnóg,proszącopieszczotę.

Gryzło ją sumienie, że zaniedbała Skippiego, odkąd rodzina u niej zamieszkała.

Nie pamiętała, kiedy wzięła go na dłuższy spacer. Zaraz jednak zostawiła pieska,

background image

żebyzałożyćpłaszczizawiązaćpasekwokółszczupłejtalii.Byładrobnaismukła,
miaładługie,czarnewłosy,porcelanowąceręiniebieskieoczy.

OpróczLilahlikwidatorzostawiłwzakładzietylkopracownikówdziałukadr,żeby

dopełnili formalności związanych z zamknięciem przedsiębiorstwa. Ponieważ za-
trzymanojątylkonadwanajbliższedni,wiedziała,żeteżzostaniezwolniona.

VickiejużzapinałakurtkęBenowi.Lilahodprowadzałagodoprzedszkolawdro-

dzedopracy.Gdywyszłanadwór,pożałowała,żeniespięławłosówwkok.Wrześ-
ki,wiosennydzieńwiatrciąglerozwiewałjejwłosy.Cochwilęmusiałaodgarniaćje
ztwarzy.Ponieważostatnioźlesypiałazezmartwienia,wstawaławostatniejchwili
ibrakowałojejczasunaukładaniefryzury.

Odkądusłyszała,żeBastienZikoskupiłfabrykęojca,dokładaławszelkichstarań,

bynieokazaćstrachu.Wszyscyinniwidzieliwnimwybawcę.Syndykszalałzrado-
ści,żewogóleznalazłnabywcę.Ojciecliczyłnato,żenowywłaścicielzatrudnijego
iczęśćzałogi,którastraciłapracę.TylkoLilah,którapoznałabezwzględnośćBa-
stiena, nie podzielała ich entuzjazmu. Wątpiła, czy przyniesie dobre wiadomości.
Prawdęmówiąc,niktwżyciujejtaknieprzerażał,jakzabójczoprzystojny,władczy
ipotężnyGrek.Dlategogdygopoznała,usiłowałazejśćmuzdrogi,cotylkopodsy-
ciłojegoinstynktłowcy.

Mimo że Lilah skończyła dopiero dwadzieścia trzy lata, nie ufała przystojnym,

pewnymsiebiemężczyznom.Niebezpowoduuważałaichzakłamców.Jejwłasny
ojciec unieszczęśliwił nieżycą już matkę, zdradzając ją nawet z jej koleżankami
iwłasnymipodwładnymi.DopierokiedypoznałVickie,Lilahzaczęłagoznówszano-
waćiwybaczyłabłędyprzeszłości,ponieważdrugiejżoniedochowywałwierności.

Bogaty,bystryizabójczoprzystojnyBastiennigdyniekrył,żeniezamierzazakła-

dać rodziny. Mimo to kobiety lgnęły do niego jak pszczoły do miodu. Tylko Lilah
umknęławpopłochu.Niemogłapozwolić,byczłowiek,któregointeresowałotylko
jejciało,złamałjejserceipodeptałgodność.Zasługiwałanaznaczniewięcej–na
człowieka,którydajejmiłość,otoczyopiekąipozostaniewiernywkażdychokolicz-
nościach.

Znówmusiałatosobiepowtórzyć,takjakprzeddwomalaty.Wysoki,przystojny,

ciemnookiBastienZikosjużwtedypociągałjątakbardzo,żeodparciepokusyprzy-
szłojejznajwiększymtrudem.

Porazpierwszyzobaczyłagowzatłoczonymsalonieaukcyjnym.Poszłatam,żeby

po kryjomu odkupić wisiorek po matce, który Vickie, wówczas konkubina jej ojca,
wystawiłanasprzedaż.Gdypodprowadzonojądootwartejgabloty,ujrzałaśniade-
gobruneta,któryoglądałuważniecoś,cotrzymałwręku.Podszedłszybliżej,roz-
poznałazwyczajny,srebrnywisiorekpomamiewkształciekonikamorskiego.

–Pocotopanu?–spytałabezzastanowienia.
–Acotopaniąobchodzi?
Gdypodniósłnaniąprzepiękne,ciemneoczywoprawiedługichrzęs,serceLilah

przyspieszyłodogalopu,awustachjejzaschło,jakbystałanabrzeguprzepaści.

–Należałdomojejmamy–wyjaśniła.
–Skądgowzięła?
–Kupiłagonawyprzedażynieodebranychprzedmiotówzbiurarzeczyznalezio-

nychokołodwadzieścialattemu.Zabrałamniezesobą.

background image

–MojazgubiłagowLondynieniewielewcześniej.Mójojciec,Anatole,dałgomo-

jejmatce,Athene.–Odwróciłwisiorek,żebypokazaćdwiewygrawerowane,sple-
cioneliteryAotoczonesercem.–Cozaniezwykłyzbiegokoliczności!

– Rzeczywiście niezwykły – powtórzyła, zbita z tropu zarówno wyjaśnieniem,

jak i jego bliskością. Stał tak blisko, że widziała cień zarostu na mocnej żuchwie
iczułacytrusowąnutęwodykolońskiej.Odstąpiładotyłutakniezręcznie,żepotrą-
ciłakogoś,ktostałzanią.

Bastienzłapałjąmocnozaramię,żebynieupadła.Gdynapotkałaspojrzeniegłę-

bokich,ciemnychoczu,oblałająfalagoca.

–Czymogęgoobejrzeć,zanimschowajągozpowrotemdogabloty?–poprosiła.
–Niemasensu.Zamierzamgokupić–poinformowałzwięźle.
–Jateż–mrukła.
Bastienzociąganiempodałjejwisiorek.Łzynapłyłyjejdooczuzewzruszenia.

Wisiorekprzypomniałjejnieliczneszczęśliwechwilezdzieciństwa.Matkabardzo
golubiła.Częstonosiłagolatem.LeczBastienzarazgoodebrał,żebyoddaćjedne-
muzesprzedawców.

–Zapraszamnakawę–zaproponował.
– To chyba niezbyt właściwe, zważywszy, że będziemy konkurować o tę samą

rzecz–zauważyła.

–Możekierujemnąsentyment?Chciałbymusłyszeć,ktogonosiłprzeztylelat.
Tym niezbyt wiarygodnym argumentem szybko ją przekonał. Uznała, że nie-

uprzejmiebyłobyodwićtakiejprośbie.

Następnegotygodniawolałaniewspominać.NieprędkozapomniałaBastienaZi-

kosa.Jednaknigdynieżałowała,żegoodtrąciła.Albowiemposzukiwaniawinterne-
cie zaowocowały odnalezieniem całej galerii piękności, dotrzymucych mu towa-
rzystwa.Wyglądałonato,żestawianailość,nienajakość.

Zanim przekroczyła bramę fabryki, powtórzyła sobie, że podła najwłaściwszą

zmożliwychdecyzji.Posmutniałanawidokpustegoplacubezsamochodówitłumu
robotników.

W tym momencie zadzwonił Josh, kolega ze studiów. Zaproponował wyjście do

kinairestauracjinastępnegowieczora.Cokilkatygodnichodziligdzieścałąpacz-
ką.Lilahchętnieprzyłazaproszenie.Ostatnichłopakporzuciłją,kiedyjejojciec
zbankrutował.Potrzebowałarozrywki,bychoćnachwilęzapomniećostrapieniach
iwyjśćzzatłoczonegodomu.Joshteżleczyłbólzłamanegosercapozerwanychza-
czynach.

ZokiengabinetunaostatnimpiętrzebiurowcaBastienobserwowałDelilahMo-

ore przemierzacą pusty parking. Odkąd poznał córkę Roberta Moore’a, przepu-
ściłprzezłóżkowielepiękności,ależadnaniezdołałazatrzymaćgoprzysobiena
dłużej.

Dziwiło go, że wciąż pamięta błękitne oczy, porcelanową cerę i burzę czarnych

loków spływacych do talii. Delilah wyglądała elegancko nawet w spranych dżin-
sachiciężkich,turystycznychbutach.Samnierozumiał,cogopociągałowtejdrob-
nejfigurce.Niebyławjegotypie.Wolałwysokieblondynkiowydatnych,kobiecych
krągłościach.Obiecałsobie,żetymrazemniepozwolijejumknąć.Poznawszystkie

background image

jejwadyiwyrzucizpamięci.

– Przyjechał nowy właściciel! – szepła Julie, koleżanka, z którą Lilah dzieliła

małebiuro.

Lilahzamarławbezruchu.
–Kiedy?
– Ochroniarz twierdzi, że o siódmej rano. Bardzo wcześnie. Przywiózł ze sobą

mnóstwoludzi.Tochybadobrze,niesądzisz?Awyglądajaksupermodel!Podobno
byłtujużdwalatatemu.

–Tak–potwierdziłaLilah.–Chciałkupićfabrykę.
–Widziałaśgo?Dlaczegootymniewspomniałaś?
–Moimzdaniemwobecnejsytuacjitobezznaczenia–wymamrotałaLilah.
Ledwieusiadłazabiurkiem,jedenzpodwładnychBastienapoprosiłjądogabinetu

szefa.Strachchwyciłjązagardło.Dlaczegotakjąprzerażał?

Wchodzącposchodach,tłumaczyłasobie,żenicjejniegrozi,żeprawdopodobnie

chcetylkonadniąostateczniezatriumfować,nicwięcej.Kupiłfabrykęzaśmiesz
cenę, a rodzina Moore’ów straciła ją zgodnie z jego przewidywaniami. Wpływowi
bogaczelubiąsięprzechwalać,aBastienZikosmiałpowodydodumy.Alecóżwie-
działaopotężnychbogaczach?PrzecieżnieznałażadnegopróczBastiena.

Zająłgabinetojca,cojąjeszczebardziejprzygnębiło.Zarazpowejściuspostrze-

gła,żepróczniegowpokojuniemanikogo.Czytodobry,czyzłyznak?

–Dzieńdobry,panieZikos–powitałagodrżącymgłosem.
–MożeszmnienadalnazywaćBastienem.
Bastien obserwował jej napięte rysy, zdziwiony, że tak świetnie wygląda w zwy-

kłej czarnej spódnicy nieokreślonej długości i rozciągniętym swetrze. Nie obcięła
bujnych loków, które przykuły jego uwagę, kiedy ją pierwszy raz zobaczył. Inten-
sywniebłękitneoczykontrastowałyzporcelanowącerą.

Lilahusiłowałarozluźnićmięśnietwarzy,żebyukryć,jakpiorunucewrażeniena

niejrobi.Wkońcumusiałamuspojrzećwoczy,choćswobodniemogłabyzatrzymać
wzrok na niebieskim krawacie z jedwabiu. Mierzył ponad metr dziewięćdziesiąt
iprzewyższałjąwzrostemoponadtrzydzieścicentymetrów.Leczoczysamepo-
żyłykujegotwarzy.SkrycieprzyznałaracjęJulie.Wyglądałjaksupermodelzpięk-
nie rzeźbionymi kośćmi policzkowymi, klasycznym, prostym nosem, mocną linią
szczęki i pełnymi, kuszącymi wargami. Poczuła, że płoną jej policzki. Okropnie ją
krępowało,żeniewątpliwietozauważył.Byłniezwyklespostrzegawczy.Nigdynic
nieumknęłojegouwadze.

–Usiądź,Delilah–poprosił,wskazującfotelprzystolikudokawywroguobszer-

negopokoju.

–Lilah–sprostowałanieporazpierwszy,ponieważskojarzeniazbiblijnąDali

[1]

przezcałąszkołępodstawowąiśredniąnarażałyjąnadrwiny.

–Wolętwojepełneimię–zamruczałzsatysfakcją,jakkot,którydostałśmietan-

kę.

Lilahsztywnoopadłanakrzesło.Niepotrafiłaoderwaćwzrokuodciemnobrązo-

wychoczuwoprawiegęstych,długichrzęs,najwspanialszych,jakiewżyciuwidzia-
ła.GdyMaggie,sprzątaczkaipomocnica,wniosłatacęzkawąiherbatnikami,sko-

background image

rzystałazokazji,byskoczyćnarównenogiiodebraćjąodniej.Maggieprzekro-
czyławiekemerytalnyidźwiganieciężarówprzychodziłojejzcorazwiększymtru-
dem.

–Dziękuję,aledałabymsobieradę–usiłowałająuspokoić.
Lilah postawiła na stole reprezentacyjną porcelanę, którą sekretarka jej ojca

trzymaładlanajważniejszychgości.PowyjściuMaggiebezzastanowieniaposłodzi-
łaBastienowikawę.Odebrałjąodniej,spróbowałistwierdziwszy,żetrafiławjego
gust,obdarzyłjązniewalacym,niemalchłopięcymuśmiechem,odktóregotopniało
jejserce.Patrzyłananiegojakzahipnotyzowana.

–Dlaczegomniewezwałeś?–spytała,gdyodzyskałagłos.
–Niewiesz?Cozaskromnośćzważywszy,żewłaśniezostałaśbardzowpływo-

wąosobą.DalszylosMooreComponentsspoczywaoddziśwyłączniewtwoichrę-
kach.

Lilahosłupiała.
–Jakimcudem?

background image

ROZDZIAŁDRUGI

Bastien obserwował Delilah z satysfakcją w głęboko osadzonych, ciemnych

oczach.Długoczekałnatęchwilę.Cieszyłagobardziej,niżprzewidywał.

– Przedstawię ci trzy możliwości. Od tego, którą wybierzesz, zależy dalszy los

MooreComponents.

Lilahgwałtownieodstawiłafiliżankęnastolik.
–Nadalnicnierozumiem.Dlaczego?
–Niejesteśażtaknaiwna,żebyniewiedzieć,żeciępragnę.
Lilahniewierzyławłasnymuszom.Myślała,żepoponaddwóchlatachzapomniał

nietylkojejtwarz,alenawetimię.

–Nadal?–wykrztusiłazbezgranicznymzdumieniem.
Policzki Bastiena lekko poczerwieniały, zanim potwierdził lakonicznie, lecz sta-

nowczo:

–Tak.
LeczLilahciągleniepojmowała,jaktomożliwe,żejeszczejąpamiętapocałejko-

lekcjiznanychpiękności,któreprzeztenczasdotrzymywałymutowarzystwa.Nie
należaładoichgrona,choćniemogłanarzekaćnabrakpowodzenia,przynajmniej
zpozoru.Mężczyźnizwracalinaniąuwagę,alegdydawaładozrozumienia,żena-
tychmiastniewskoczyimdołóżka,większośćznichszybkotraciłazainteresowa-
nie. Nawet nie próbowali jej bliżej poznać. Widocznie wychodzili z założenia, że
jest dewotką albo że czeka z oddaniem dziewictwa na pierścionek zaczynowy
iprzysięgędozgonnejmiłości.

Usiadła z powrotem, wciąż zaszokowana deklaracją Bastiena. Jak mógł nadal

uważać ją za atrakcyjną po tylu miłosnych przygodach? Czyżby jej opór podsycił
wnimpożądanie?Czymożliwe,żebyktośtakbystrymyślałjakpierwotnyłowca?

–Niezamierzamciętutrzymaćcałyranek–wyrwałjązzamyśleniagłosBastie-

na.–Przedstawięciwszystkietrzypropozycje.Opcjapierwsza:jeżelimnieodtrą-
cisz, sprzedam maszyny, a potem grunt deweloperowi. Już otrzymałem korzyst
ofertę.Sporonaniejzyskam.

Lilah spuściła głowę, przerażona sugestią zburzenia fabryki. Jej zamknięcie już

zachwiałogospodarkąmałegomiasteczka.Nawetsklepyiinstytucjekulturyucier-
piaływskutekzubożeniamieszkańców.Ludziedaremnieszukalizacia.Wieluwy-
stawiłodomynasprzedażzbrakumożliwościspłatykredytówhipotecznych.Znała
skutkikryzysu.Robiła,cowjejmocy,żebypomócbyłympracownikomojca.Wyko-
rzystującdoświadczeniezdobytewdzialekadr,udzielałaimwskawek,doradzała,
jakzdobyćnowyzawód.

– Opcja druga: jeżeli spędzisz ze mną jedną noc, wznowię produkcję na rok. To

nieopłacalnyikosztownyscenariusz,ponieważzakładwymagainwestycji,byspro-
stać konkurencji i zdobyć kontrakty. Ale jeżeli nic więcej nie mogę od ciebie uzy-
skać,jestemgotówzainwestować.

background image

Lilahzrobiławielkieoczy:
–WykorzystujeszsytuacjęwMooreComponentsjakośrodekdozdobyciamojego

ciała?–wykrztusiłazniedowierzaniem.–Chybaoszalałeś!

–Powinnaśbyćmiwdzięczna.Gdybymcięniepożądał,nicbymniezaproponował.

Niezadałbymsobienawettrudu,żebytuprzylecieć.Sprzedałbymziemięikoniec–
poinformowałlodowatymtonem.

Lilahosłupiała.
–Niemożliwe,żebyśażtakbardzomniepragnął–zaprotestowała,gdyodzyskała

mowę.–Przecieżtoczysteszaleństwo.

–Widocznienaprawdęzwariowałem–potwierdziłzestoickimspokojem,mierząc

ją wzrokiem od różowych, pełnych warg, poprzez drobne piersi pod swetrem, po
smukłebiodra,kształtnekolanaikostki.–Maszfantastycznenogi–orzekłpodość
długiejobserwacji.

DwalatawcześniejznajomośćzDelilahMoorekosztowałagowielenieprzespa-

nych nocy. Cierpiał męki niezaspokojonego pożądania. Nawet zimne prysznice nie
pomagały. Przysiągł sobie, że więcej na coś takiego nie pozwoli. Zrobi wszystko,
żebyjązdobyć–alenawłasnychwarunkach.

Drugiwariantbyłbyprzypuszczalnienajkorzystniejszydlaniego,niematerialnie,

alezewzględówosobistych.Przewidywał,żekiedyzaciągniejądołóżka,straciza-
interesowanie,takjakpoprzednimipartnerkami.Jednakchoćuważał,żejednanoc
wzupełnościmuwystarczy,niechętnienarzucałsobietakieograniczenie.

Lilah obciągnęła spódnicę. Cała płoła. Zmysłowe spojrzenie Bastiena działało

jak pieszczota. Atmosfera w gabinecie aż pulsowała erotycznym napięciem. Już
przeddwomalatyciągnęłojądoniegojakćmędopłomienia.Terazteżdesperacko
walczyłazpokusą.

– Nie wierzę, że mówisz serio – zaprotestowała. – Niemożliwe, żeby człowiek

o tak wysokiej pozycji tak bardzo pożądał takiej osoby jak ja, żeby proponować
tegorodzajuukład.

–Cotymożeszotymwiedzieć?Jeszczenieznasztrzeciejopcji.
Oburzonajegouporem,Lilahponowniewstała.
–Odmawiamwysłuchiwaniatakichbzdur!–wykrzykła.
–Wtakimraziedzisiajsprzedajęzakład–oświadczyłstanowczo,gdyruszyłaku

drzwiom.–Twójwybór.Maszszczęście,żewogólecokolwiekproponuję.

–Ładnemiszczęście!–wrzasnęła,upokorzonasugestią,żerobijejłaskę.
Jednakzdrugiejstronywyglądałonato,żeBastienjestgotówwieledać,żebyza-

ciągnąćjądołóżka.Czypowinnauznaćjegoszczególnezainteresowaniejejoso
zakomplement?Czemujegopropozycjetakbardzojąoburzałyiraniły?

–Przymoimpoparciumożeszmachnąćczarodziejskąróżdżkąizostaćbohaterką.

Zrobię niemal wszystko, czego sobie zażyczysz, łącznie z zatrudnieniem twojego
ojcanastanowiskukonsultantaimenedżera.

Lilah przystała w pół kroku. Zamarła w bezruchu, gdy zobaczyła oczami wy-

obraźni zrozpaczonego ojca. Przywróciłaby mu godność i dawną energię, gdyby
umożliwiłamuzarabianienażycieiutrzymywanierodziny.

–Awięctylkowtensposóbmożnacięzatrzymać.Prawdziwacóreczkatatusia!–

background image

skomentowałBastienznieskrywanymrozbawieniem.–Czyzechceszmniewkońcu
wysłuchać, zamiast robić dramat i wyzywać od szaleńców? Jedyny objaw mojego
rzekomegoszaleństwatoprzemożnachęćzaciągnięciaciędołóżka.

Lilahpoczerwieniała,gdyuświadomiłasobie,żewypowiedziałtesłowabezśladu

zażenowania.Wgruncierzeczyniepowinnojejtodziwićprzyjegodoświadczeniu
erotycznym.

–Dobrze.Wysłuchamcięzewzględunatatę.
–Tosiadaj!–rozkazałtakimsamymszorstkimtonem,jakimonaupominałaroz-

brykanegopsa.

Mimoprzykrości,jakąjejsprawił,spełniłapolecenie.
–Zostanieszmojąutrzymankątakdługo,jakzechcę.
– Myślałam, że ta forma seksualnego niewolnictwa przestała istnieć co najmniej

stolattemu.

–Wmoimświecietonorma.Zresztąjeszczeniewiesz,cootrzymaszwzamian.–

Przerwałnachwilę,gdywyobraziłjąsobiewjedwabiach,koronkachibrylantach.–
Zainwestuję w fabrykę i doprowadzę ją do rozkwitu. Jako właściciel sieci spółek
beztruduzałatwiękontrakty,żebyutrzymaćprodukcję.Poproszętwojegoojca,by
ponownie zatrudnił swoich dawnych pracowników. W końcu niełatwo zastąpić wy-
kwalifikowaną siłę roboczą. Przy moim wsparciu finansowym przywrócę Moore
Componentsdodawnejkondycjisprzedutratykluczowegokontraktu.

Lilah nareszcie poła znaczenie przenośni o czarodziejskiej różdżce. Ileż razy

w minionych miesiącach marzyła o takim cudzie? Chyba po raz pierwszy doceniła
możliwości Bastiena. Zdawała sobie sprawę, że potrzeba setek tysięcy funtów, by
fabryka mogła funkcjonować i dawać zyski w przyszłości. Nie wątpiła, że to ryzy-
kowneprzedsięwzięcie,aleodniegozależałloswieluosób.

– Widzę, że wizja czarodziejskiej różdżki przewiła do twojej wyobraźni – za-

uważyłznieskrywanymrozbawieniem.–Inicdziwnego,zważywszynatwojąskłon-
nośćdopoświęceń.Nietylkoprzyłaścałąrodzinępoddach,aleteżutrzymujesz
wszystkich.Zbieraszteżfunduszenabezdomnepsyigłoducedzieci.

–Skądwiesz?
–Musiałemcięsprawdzić,zanimprzyjechałem.Gdybyśwyszłazamążalbopode-

rwałachłopaka,nietraciłbymczasu.

–Miałamchłopaka!
–Niezbytdługo.Porzuciłcię,kiedytwójojcieczbankrutował.
Lilahomalgoniesklęła,aleuznała,żeniewartobronićkogośtakbezwartościo-

wegojakSteve.JaknaironięBastientrafiłwsedno.StevezacząłchodzićzLilah,
gdyMooreComponentsrozkwitało.Usiłowałnawićojca,żebyprzyjąłgodospół-
ki.Najgorsze,żeBastiennajwyraźniejznałprzyczynęjegonagłegoodwrotu.Unio-
sławysokogłowę,żebyukryć,jakciężkoprzeżywaupokorzenie.

–Wciążniemogęuwierzyć,żenaserioprzedstawiłeśmitakniemoralnepropozy-

cje.

–Niejestembardzomoralny–oświadczyłbezżenady.–Dążęwprostdoceluiza-

wszedostajęto,czegochcę.Achcęciebie.Powinnaśsięczućwyróżniona.

–Tynikogoniewyróżniasz.Traktujeszkobietyjaktowar,jakzabawki.Toobrzy-

dliweiwulgarne.

background image

–Będędlaciebiedobry.
– Nic z tego. Tata nie przehandluje mnie za żadne pieniądze czy nawet najbar-

dziejeksponowanestanowisko!

–Niemusiznaćszczełów.Oficjalnieoferujęcipracęmarzeńzlicznymipodró-

żamisłużbowymiiwysokimfunduszemreprezentacyjnym.

Lilahprzeszedłdreszczobrzydzenia.
–Widzę,żewszystkoprzemyślałeś–wytknęłaoskarżycielskimtonem.
–Owszem,atobiedajęczasnazastanowieniedojutrarana.
–Nadczymtumyśleć?Niezłożyłeśmianijednejsensownej,przyzwoitejpropozy-

cji.

–Jeżelinieotrzymamodpowiedzidojutra,sprzedajęzakład–ostrzegłlodowatym

tonem.

Lilahbezwiedniezacisnęładłoniewpięści.Niepierwszyrazmiałaochotęwybić

muzęby.Bastienwydałpomrukzniecierpliwienia.Następniewziąłgłębokioddech.

–Niemusimysię kłócić,Delilah–powiedział pojednawczo.–Możemyspokojnie

przedyskutowaćwszystkoprzykolacji.

–Wykluczone!–odparła,chwytajączaklamkę.–Jestemjużumówionanadzisiej-

szywieczór.

–Zkim?
–Nietwojasprawa.ZostałeśwłaścicielemMooreComponents,aleniemoim.
–Niebyłbymtegotakipewien–odrzekł,otwierającdlaniejdrzwi.
RoztrzęsionaLilahzbiegłaposchodachwprostdotoalety,żebyochłonąć,zanim

stanie twarzą w twarz z zaciekawioną Julie. Umyła spocone ręce pod kranem
iwzięłagłębokioddechdlauspokojeniawzburzonychnerwów.

NiestetyBastientrafiłwjejnajsłabszypunkt,dającnadziejęnauratowanienaj-

bliższychodnędzy.Gdybydawnipracownicyojcadostalizpowrotemangaże,praca
wzmodernizowanymprzezBastiena,przynoszącymdochodyzakładziezapewniłaby
imstabilizację.Perspektywazatrudnieniauszczęśliwiłabywszystkich.

Ale Bastien Zikos żądał od niej nieprawdopodobnie wysokiej ceny za dokonanie

tegocudu.Wciążwrzałagniewem.Jakmógłjątakupokorzyć?Niekrył,żetraktuje
jąjakprzedmiot,jakzabawkęnajednąlubkilkanocy,pókimusięnieznudzi.

Rozbolała ją głowa. Pulsowanie w skroniach uniemożliwiało logiczne myślenie,

podobnie jak za pierwszym razem, kiedy roztoczył przed nią swój urok osobisty.
Nie pozostał po nim żaden ślad, ale doskonale pamiętała, jak ją zauroczył, kiedy
przeddwomalatyzaprosiłjąnakawęwdomuaukcyjnym.

Po wymianie podstawowych informacji wyciągnął wizytówkę, żeby pokazać, że

wybrałnalogoswojejspółkiwizerunekkonikamorskiego.Świadomośćjegowięzi
emocjonalnej z licytowanym wisiorkiem przełamała pierwsze lody. Spostrzeszy
złotegorolexanaręceidoskonałykrójgarnituru,Lilahdoszładowniosku,żeprzy
takewidentnychdowodachbogactwanieistniejeszansa,żebygoprzelicytowała.

Gdy dokuczała mu, że sypie zbyt dużo cukru do kawy, posłał jej szelmowski

uśmiech,któryprzyspieszyłrytmjejserca.Otak,pociągałjąnieodparcieodpierw-
szegowejrzenia.Chłołazachłanniekażdejegosłowo.

–Niewyjaśniłaśjeszczejednejkwestii–zagadnąłwpewnymmomencie.–Skoro

takceniszsobietenwisiorek,dlaczegozostałwystawionynasprzedaż?

background image

Lilah w skrócie nakreśliła mu swoją sytuację rodzinną. Wytłumaczyła, że ojciec

ofiarowałmacoszecałąbiżuteriępozmarłejżonie.

–AterazVickierobiporządkiwszafachiwyprzedajeto,czegonienosi.Żebynie

sprawićjejprzykrości,postanowiłamodkupićgowsekrecie–dodałanazakończe-
nie.

–Oconiepoprosisz,tegoniedostaniesz–skomentowałzprzesem.–Alenie

narzekam.Twójtaktprzyniósłmikorzyść.Gdybynietrafiłnaaukcję,nigdybymgo
nieodnalazł.Odlatpróbowałemgowytropić.

–Pamiętasz,jakmamagonosiła?
– Nie. Pamiętam, jak tata jej go podarował – sprostował bezbarwnym głosem. –

Miałemwtedyokołoczterechlatiwierzyłem,żestanowimyidealnąrodzinę–dodał
nieoczekiwaniezgoryczą.

–Toniczłego–zapewniłazszerokimuśmiechem,gdywyobraziłagosobiejako

ślicznegochłopczykazwielkimi,ciemnymioczamiiburzączarnychwłosów.

–Niezależnieodwynikujutrzejszejaukcjiobiecaj,żezjeszzemnąjutrokolację–

poprosił.

–Mimowszystkobędępróbowaławygrać–ostrzegła.
–Mogęsobiepozwolićnaprzelicytowaniewiększościosób.Przyjdzieszdomnie

wieczoremdohotelu?–naciskałniezmordowanie.

Oczywiścieprzyłazaproszenie.BastiennieskojarzyłjejzMooreComponents.

Kujejzaskoczeniupoprzegranejnaaukcjispotkałagowbiurzeojca,któryzaprosił
ichnakolacjędoswojegodomu.Gdyzadzwoniłtelefon,RobertMoorepoprosiłją,
żebyodprowadziłagościadosamochodu.

– Jeżeli oczekujesz gratulacji z powodu wygranej, czeka cię rozczarowanie –

ostrzegła,schodzącznimposchodach.–Sporoprzepłaciłeśzatenwisiorek.

–Itomówiosoba,którapodbiłacenędotakzawrotnejkwoty!–wytknąłześmie-

chem.

–Musiałamprzynajmniejspróbowaćgoodzyskać.Pocoodwiedziłeśmojegoojca?

–spytała,gdydotarlinaparking.

– Jestem zainteresowany zakupem fabryki, ale poprosił mnie o trochę czasu na

przemyślenie oferty. Ponieważ tam pracujesz, niewykluczone, że pozyskałbym też
ciebie–wyszeptałjejdouchatakzmysłowymgłosem,żeoblałająfalagoca.

Zaniepokojonawłasnąreakcją,Lilahzesztywniała.
–Niesądzę.Zresztąpodejrzewam,żetataniezechcesprzedaćzakładu,niete-

raz,kiedypłynienafalipowodzenia.

–Tonajlepszyokresdosprzedaży.
Bastienpowolizmierzyłjątaksucymspojrzeniem.Lilahzrobiławielkieoczyna

widokpodjeżdżacejlimuzyny.Uświadomiłasobiewpełniróżnicęstatusufinanso-
wego.Postanowiła,żejaktylkoznajdzieczas,poszukaoniminformacjiwinterne-
cie.

–Szkoda,żetwójojcieczaprosiłnasnakolację–westchnąłBastien.–Wolałbym

miećciętylkodlasiebieumniewhotelu.

JegowyznaniezaniepokoiłoLilah.Zpoczątkupochlebiałojejjegozainteresowa-

nie,alewyglądałonato,żeoczekiwał,żespędziznimnoc,cojejnieodpowiadało.

Wprawdzienieplanowałapozostaćnietkniętadowiekudwudziestujedenlat,ale

background image

na uniwersytecie nie spotkała nikogo, kto by pociągał ją na tyle, by zaryzykować.
Nie ufała mężczyznom i słusznie. Po pierwszym roku studiów, gdy obserwowała
bardziejlekkomyślnekoleżanki,porzucone,załamaneizapłakane,postanowiłaza-
czekaćzofiarowaniemcałejsiebie,dokiniepoznakogoś,komubędzienaniejza-
leżałonatyle,żezaczeka,ażbędziegotowananawiązanieintymnejwięzi.

–Bastienniemożeodciebieoczuoderwać–szepłaVickiezrozbawieniempo

kolacjiujejojca.–Śledzikażdytwójruch.Choćwolęstarszychmężczyzn,muszę
przyznać,żejestzabójczoprzystojny.

ZanimLilahzdążyławezwaćtaksówkę,Bastienzaproponował,żeodwieziejądo

domu.Ledwiewsiadła,porwałjąwobciaiwycisnąłnajejustachzachłannypoca-
łunek,któryrozpaliłjejzmysły.Odsułago,aleBastienzignorowałjejprotest.

–Spędźzemnąnoc–nalegał,gładzącpalcemjejnadgarstek,gdziekrewpulso-

waławzawrotnymtempie.

–Prawiecięnieznam–przypomniała.
–Poznaszmniewłóżku.
–Toniewmoimstylu,Bastien.
Bastienpopatrzyłnanią,jakbyspadłazksiężyca.
Diavelos!–zakląłpodnosem.–Zostanętutylkodwadni.
–Trudno,niezmieniszmicharakteru–odrzekłapółgłosem,gdykierowcazatrzy-

małlimuzynęprzedszeregowymdomkiem,wktórymmieszkała.

–Janiemuszęnicwiedziećoswoichpartnerkach–przyznałbezcieniazażenowa-

nia.–Szczerzemówiąc,interesujemnietylkoseks.

– Stąd wniosek, że różnimy się od siebie jak ogień i woda – podsumowała, po-

spieszniewysiadajączauta.

Zamknąwszyzasobądrzwi,odetchnęłazulgą.Leczzarazpotemłzynapłyłyjej

do oczu. Przeklinała własną naiwność. Nie mogła sobie darować romantycznych
marzeń.Dostałaupokarzacąnauczkę.

OilezpoczątkupociągałająatrakcyjnapowierzchownośćBastiena,otyleznacz-

nie bardziej fascynowała ją jego silna osobowość i bezpośredni sposób bycia. Tej
nocysiedziaładopóźnaprzykomputerze,szukającinformacjinajegotematwin-
ternecie. Obejrzała całą galerię piękności, które dotrzymywały mu towarzystwa.
Jegoreputacjakobieciarzamocnoniąwstrząsnęła,aleteżstanowiłapewnepocie-
szenie.To,cowyczytała,utwierdziłojąwprzekonaniu,żepodławłaściwądecyzję
izraziłodobliższychkontaktów.Bastienniepragnąłstałegozwiązku,aonanieszu-
kałaerotycznychprzygód.

PodwóchlatachBastienznówsprawił,żepłakała.Obmyłatwarz,zaszokowana,

żenadalpotrafiwyprowadzićjązrównowagi.

–Długosiedziałaśunowegoszefa–zauważyłaJulie,gdyzpowrotemusiadłaza

biurkiem.

– Pan Zikos chciał ze mną przedyskutować plany na przyszłość – wymamrotała

zrumieńcemnapoliczkach.

–Czyżbyzamierzałwznowićprodukcję?Niesprzedafabryki?
–Jeszczeniepodjąłdecyzji–zastrzegłaLilah,żebynierobićnikomuzłudnychna-

dziei.–Niewykluczamożliwościsprzedaży.

background image

Juliezciężkimwestchnieniemwróciładoswoichzajęć.AleLilahniepotrafiłasku-

pić uwagi na pracy. Jeszcze nie ochłoła po wstrząsie. Równie dobrze mógł jej
obiecaćgwiazdkęznieba.Jejrodzinabiedowałatakjakwszyscy,którzyutraciliza-
robek w wyniku upadłości Moore Components. Mały pasierb i pasierbica stracili
ogróddozabawy.Wszystkiewiększezabawkizostałyrozdane,ponieważwmałym
domkuLilahzabrakłonaniemiejsca.Ojcieccierpiałnadepresjęiprzyjmowałleki.
Wdniuzamknięciazakładucałyjegoświatległwgruzach.Bezpracy,bezmożliwo-
ściprowadzeniainteresówRobertMooreniewiedział,cozesobązrobić.

Lilahzamrugałapowiekami,żebypowstrzymaćłzy.Mimotrudnychlatnieszczę-

śliwegomałżeństwarodzicówbardzokochałaojca.Miałazaledwiejedenaścielat,
kiedyjejmamazmarłanatętniaka.Ojciecwspierałcórkęwżałobie,aleniezanie-
dbał interesów. Szybko wrócił do pracy. Harował po osiemnaście godzin dziennie,
byrozwinąćprzedsiębiorstwo.

Naglepozbawionywysokichdochodówiperspektywnaprzyszłość,czułsiębez-

wartościowyjakomężczyzna.Ktozatrudnibankrutawśrednimwieku?ChoćLilah
powtarzałasobie,żeniepowinnarozważaćodrażacejofertyBastiena,wizjeak-
tywnego,odzyskucegoenergiępopowrociedopracyojcawciążkrążyłyjejpogło-
wie.

Poraziłająświadomośćwłasnejsłabości.Czynaprawdębyłagotowazostaćsek-

sualną niewolnicą? Ze wstydem przyznała przed sobą, że kusi ją, by przystać na
niemoralną propozycję. Pewnie Bastien nie spodziewał się, że zachowała dziewic-
two, ale to bez znaczenia. Przecież nie rozważała na serio jego nieprzyzwoitych
opcji.

Nadalniezdolnadoskupieniasięnapracy,wróciłapamięciądonastępnegoporan-

ka po rodzinnej kolacji sprzed dwóch lat. Przysłał jej wtedy kwiaty, a wieczorem
stanąłnajejprogu,żebyznówzaprosićnakolację.Jegoupórwyprowadziłjązrów-
nowagi.

Dlaczego?Gdyuświadomiłasobieprzyczynęówczesnegowybuchugniewu,pobla-

dła,apotempoczerwieniała.OczarowanaBastienem,niemalgopokochała.Dozna-
łabolesnegozawodu,gdyuświadomiłją,żeinteresujegotylkojejciało.Niemogła
sobiedarować,żeuległajegoczarowipojednympocałunku,skradzionymwlimuzy-
nie. Zaczęła kwestionować swoje niewzruszone dotąd zasady. Rozczarowana nim
iwściekłanasiebiezakarygodnąsłabość,rzuciłamuwtwarzcałąwiedzęnatemat
jegoreputacjiinazwałabuhajem.

Wdrodzepowrotnejdodomunadalprześladowałojątoniefortunnewspomnienie.

Popełniłabłąd,żegozwymyślałajakźlewychowanedziecko.Niejegowina,żemie-
li odmienne charaktery i reprezentowali różne wartości. Wciąż pamiętała zimny
błyskwciemnychoczach.Nieodpowiedziałanijednymsłowemnaobelgi.Odwrócił
sięnapięcie,wsiadłdoswojejluksusowejlimuzynyiodjechałbezsłowa.

Kilka tygodni później przysłano jej do pracy nieoczekiwany podarunek: niemal

wierną kopię wisiorka w kształcie konika morskiego, który Bastien zakupił na au-
kcji. Jedyną różnicę stanowił brak wygrawerowanych inicjałów na odwrocie. Na-
tychmiastodgadłatożsamośćofiarodawcy.Zaszokowana,żemimojejniekulturalne-
go zachowania zadał sobie dla niej trud, by zawić i przysłać odlew, doszła do
wniosku, że nic o nim nie wie. Zaczęła wątpić, czy rzeczywiście zobaczyła gniew

background image

wpociemniałychoczach,czytylkogosobiewyobraziła.

Dwalatapóźniejzyskałapewność,żedoprowadziłagowtedydopasji.Podejrze-

wała,żeprzyjechał,żebyodpłacićjejzazniewagę.

background image

ROZDZIAŁTRZECI

WśrodkunieprzespanejnocyLilahzeszłanaparter,żebyzaparzyćsobieherbaty.

PrzykuchennymstolezastałaVickie.

–Teżniemożeszusnąć?–zagadła.
–Tozezmartwienia.KiedyposzłampoBena,rodziceinnychdziecipowiedzielimi,

żeBastienZikosbyłdziśwMooreComponents.Dziwne,żeotymniewspomniałaś.

Lilahzesztywniała.
–Niewidziałampowodu.
– Nie śmiem prosić, ale gdybyś miała okazję, czy mogłabyś zapytać, czy nie za-

trudniłbyRoberta?

–Dobrze,jeżelidamiszansę–odrzekła,czerwonazewstydu,żezataiłaprawdę.
Bastien miał rację. Nikt nie podziękuje jej za prawdę, której nie chciałby usły-

szeć.Jakmogłabydalejżyć,wiedząc,żedostałaczarodziejskąróżdżkę,zdolnąod-
mienićlosywieluludzi,alejąodrzuciła?Najłatwiejbyłobywyładowaćcałązłośćna
Bastienie i odejść z podniesioną głową, ale musiała myśleć praktycznie. Szczerze
wiąc,oferowałjejcud,zaokreślonącenę.

Czy warto bronić dziewictwa bez względu na koszty? W końcu, czy jej to odpo-

wiadało,czynie,odpoczątkująpociągał.Jakmogłaszukaćusprawiedliwieńdlasie-
bie, kiedy z tego układu wynikłoby tyle dobrego? Nie ulegało wątpliwości, że Ba-
stien szybko straci zainteresowanie. Nie wytrwał długo przy żadnej z kochanek.
Wkrótcewróciłabydonormalnegożycia,alenajprawdopodobniejniedodomu.Gdy-
byjąporzucił,poszukałabypracywLondynieizaczęławszystkoodnowa.

Lilahubrałasiędopracystaranniejniżzwykle.Związałaniesforneloki,założyła

czarną,wąskąspódnicęikremową,jedwabnąbluzkę.Wolałaniemyślećotym,co
jączeka.Jejrówieśniczkioddawnaprowadziłyżycieerotyczne.Onateżprzywyk-
nie. Bogate doświadczenie Bastiena ułatwi jej wejście w nieznany świat erotyki,
zwłaszczażeodpoczątkujądoniegociągnęło.Zachowanieemocjonalnegodystan-
su powinno jej przyjść bez trudu wobec braku zaangażowania emocjonalnego ze
stronypartnera,zwłaszczażeznienawidziłagozaniemoralnąpropozycję.

Jeszczeprzedwczorajwidziaławnimkobieciarza,któryzraniłjejwrażliweserce

ipozostawałpozajejzasięgiem.Obecnieuważałagozanędznegołotra,którypo-
traktowałjąjakprostytutkę,kupującjejciało.

ZadrżałanamyślospotkaniuzBastienem.Zawierałapaktzdiabłem,aleprzysię-

głasobie,żenieokażesłabości.Powolinabrałapowietrzawpłucaiwyprostowała
plecy.Ledwieweszładobiura,Juliepopatrzyłananiązzaciekawieniem.

–PanZikosdzwonił,żebyociebiezapytać.Wyjaśniłammu,żenigdynieprzycho-

dziszprzeddziewiątą,ponieważodprowadzaszmałegobraciszkadoprzedszkola.

–Dziękuję.
Lilahdrżącąrękąpowiesiłapłaszcznawieszaku.Wyznaczyłspotkanienadziesią-

background image

tą, ale najwyraźniej nie starczyło mu cierpliwości, żeby zaczekać. Rozsadzała go
energia.Ciąglepotrzebowałzacia.Zmuszonydobezczynności,jużpochwilibęb-
niłpalcamiwstółinerwowoprzebierałnogami.

Obciągnęłaspódnicęnabiodrachiweszłaposchodach.Dlaczegozżerałyjąner-

wy?Czyżniewytłumaczyłasobie,żesekstonicstrasznego?Przecieżnierzucijej
nabiurkoiniewykorzystanatychmiast.Tymniemniejprzerażałająperspektywafi-
zycznego kontaktu. Najlepiej byłoby, gdyby odebrał swoją nagrodę w kompletnej
ciemnościiciszy.

Gdywkroczyładodawnegogabinetuojca,Bastienjednymruchemrękiodprawił

podwładnychiodłożyłtablet.

–Wezwałeśmnie,alejeszczeniemadziesiątej–zwróciłamuuwagę.–Jestdopie-

rodziesięćpodziewiątej.

–Mójbiologicznyzegarwskazujedziesiątą.
–Wtakimrazieźlechodzi.
Bastienzmierzyłjąwzrokiemspoddługichrzęs.Zmysłowespojrzeniepodziałało

jakpieszczota.

– Nigdy się nie mylę, Delilah. Lekcja pierwsza: nie po to utrzymuję kochankę,

żebymniekrytykowała,tylkopoto,żebypodbudowywałamojeego.

Lilahzamarławbezruchu.Skryciepożeraławzrokiemdoskonaleskrojonygarni-

tur,podkreślacyszerokie,muskularneramiona,smukłebiodraidługienogi.Gdy
przeniosławzroknaregularnerysytwarzy,jejciałozareagowało.

–Nieumiemnikomuschlebiać–oświadczyła.
–Jakośprzeżyjętwojedocinki–odparłzszelmowskimuśmiechem.–Anaczym

polegajątwojeprawdziwetalenty?

–Wyglądanato,żechociażjeszczeniewyraziłamzgody,uznałeśjązaoczywistą!

–wykrzykłaLilahzoburzeniem.

–Czyżbymsięmylił?
–Nie.
–Więcktórąopcjęwybierasz?Drugączytrzecią?

Bastien błagał w myślach Delilah, żeby wybrała trzecią opcję, najkorzystniejszą

dla niego. Sprzedałby grunt, przeniósłby fabrykę na przedmieścia i uzyskał hojne
dotacjerządowenastworzeniemiejscpracywrejonachowysokiejstopiebezrobo-
cia. Upiekłby dwie, a właściwie trzy pieczenie na jednym ogniu. Zdobyłby Deilah,
natychmiastowyzyskizałożyłbydochodoweprzedsiębiorstwobezżadnychkosztów
własnych.

–Niemaszwstydu–wycedziłaLilahprzezzaciśniętezęby.
–Nie,jeżelitojedynysposób,żebyśprzestałauparciezaprzeczać,żemniepra-

gniesz. Nie mogę się doczekać chwili, gdy sobie uświadomisz, że nie potrafisz
utrzymaćrąkprzysobiewmojejobecności.

–Prędzejsięzestarzejesz–odburkła.
Bastienzacząłkrążyćpopokojujakdrapieżnik,okrążacyofiarę.
–Nietrzymajmniewniepewności.Którąopcjęwybierasz?Drugączytrzecią?
–Trzecią,alemuszęcięostrzec,żewybrałeśniewłaściwąosobę.
–Nibydlaczego?

background image

Lilahniepewnieprzestąpiłaznoginanogę.
–Ponieważbrakujemidoświadczenia,któregozapewneoczekujesz.
–Mojegowystarczydlanasdwojga.Czypróbujeszmipowiedzieć,żerzadkoko-

rzystaszzuciechcielesnych?

–Nigdyniepróbowałam–oświadczyła,unoszącdumniegłowę.–Jestemdziewicą.
Bastienodstąpiłkilkakrokówdotyłu,wyraźniezaszokowany.
–Żartujeszsobiezemnie?
– Nie. Uznałam, że powinnam cię uprzedzić, na wypadek, gdybyś uważał moje

dziewictwozaprzeszkodęwdopełnieniuwarunkówumowy.

–Jeżelimówiszprawdę,tonieprzeszkoda,tylkonajbardziejfascynucapodnie-

ta,jakąmożnasobiewymarzyć.

Dopiero teraz doszedł do takiego wniosku. Nigdy nie interesowały go niewinne,

młodedziewczęta.Jakonastolatekwybierałstarszepartnerki,późniejrówieśnice,
ale z doświadczeniem. Nie lubił tracić czasu na przełamywanie zahamowań. Lecz
kujegozaskoczeniuperspektywazostaniapierwszymkochankiemDelilahogromnie
goucieszyła.Nierozumiałdlaczego.Niebyłzaborczyaniteżnatyleniepewnywła-
snychumiejętności,byobawiaćsięporównaniazinnymi.Zmarszczyłbrwi,usiłując
odgadnąćprzyczynęzmianyswojegonastawieniadodziewic.Ponamyśledoszedłdo
wniosku,żepociągagouroknowości.

–Toodrażace!–skomentowałaLilahzwściekłością.–Jakmożesztakotwarcie

przyznawaćcośtakiego?

Bastien najchętniej przyciągnąłby ją do siebie i pokazał, co czuje, ale nerwowy

błyskwbłękitnychoczachDelilahostrzegłgo,żegotowaumknąćwpopłochu.

–Poproszęcięopodpisaniedeklaracjipoufności.Tostandard.Oznacza,żeniko-

muniewyjawiszszczełównaszejumowy,publicznieczyprywatnie.

–Niesądzę,żebymchciała–prychła.
–Wzamiankupiętwojemuojcuodpowiednidom.
–Nie!Jeżelizacznieszszastaćpieniędzmi,nabierzepodejrzeńcodocharakteru

mojejpracydlaciebie.Zatrudnijgo,asamzadbaorodzinębeztwojegowsparcia–
dodałazgodnością.

–Życzęsobie,żebyśjutropoleciałazemnądoLondynu.
–Jużjutro?
–Zadzwoniędotwojegoojca,żebydomnieprzyszedł,iprzekażęmudobrąwia-

domość.Poinformujęgo,żedołączyszdomojejosobistejasysty.Możeszwcześniej
wyjśćzpracy,żebyspakowaćbagaż,zanimzjeszzemnąkolacjęwmoimhotelu.

–Jestemjużumówionazprzyjaciółmi.
–Poco?
–Dokinairestauracji.
Bastienzacisnąłzęby.Najchętniejuświadomiłbyjej,żewkrótceniebędziemogła

nic zrobić bez jego zezwolenia, ale postanowił zaczekać, żeby jej nie wystraszyć.
Niebawembędzienależaławyłączniedoniego,cogoniepomierniecieszyło.Niebę-
dziemusiałsięniądzielićzżadnymiznajomymi,rodzinączykimkolwiekinnym.

Zaniepokoiła go własna zaborczość. Zaraz jednak wytłumaczył sobie, że długie

oczekiwaniewywołałownimchęćzagarnięciajejnajakiśczaswyłączniedlasiebie.
Wyciągnąłtelefonirozkazałjednemuzeswoichochroniarzydyskretniejąśledzić.

background image

Lilahwmilczeniuobserwowała,jakwydajekomuśpoleceniapogrecku.
–Mójkierowcaodwieziecięterazdodomuizaczekanatwojegoojca,żebyprzy-

wieźćgodomnie–poinformowałpowyłączeniuaparatu,ujmującjejdłoń.–Niezo-
baczę cię do jutra, póki nie wsiądziesz do mojego samolotu. To nawet dobrze, że
wychodziszdzisiajzprzyjaciółmi,boniewzbudzimypodejrzeń,aczkolwiekniewiele
obchodzimnieopiniatwojegoojca.To,corobimysamnasam,totylkonaszaspra-
wa. – Przyciągnął ją do siebie, pochylił głowę i delikatnie musnął jej usta zębami
iwsunąłwniejęzyk.

–Jesteśmywpracy!–wydyszała.
–Pocałunektoniczdrożnego.
Nibytak,alechoćpamiętała,żeBastienwkrótcezażądawięcej,oddałagozpa-

sją. Nie starczyło jej siły woli, by ponownie zaprotestować, gdy przyciągnął ją do
siebietakmocno,żeczuła,jakbardzojejpożąda.Chłołajegobliskośćwszystkimi
zmysłami,dokinieodsunąłjejodsiebie.

–Niepowinienemzaczynaćczegoś,czegoniemogędokończyć–wymamrotał.
Lilahprzystaławdrodzedodrzwi.Pełnapogardydlasiebie,gorączkowoszu-

kała jakiegoś neutralnego tematu, żeby odwrócić uwagę od własnej słabości.
Wkońcugoznalazła.

–Czymogłabymzabraćzesobąpsa?–zapytała.
–Nie.Zostawgowdomu.
–Niemogę.Mojamacochanielubipsów.Niebędzienamprzeszkadzał.Tomały,

spokojny zwierzak – zapewniła, niezupełnie zgodnie z prawdą, ponieważ Skippy
zwykledośćhałaśliwieobszczekiwałnowopoznaneosoby.

Bastienzmarszczyłbrwi.
–Nodobrze.Spiszwszystkiedane.Przekażęjespecjalistycznejfirmietranspor-

towej,któragoprzywiezie.AleweFrancjitrzymajgozdalaodemnie.

–WeFrancji?–powtórzyłazbezgranicznymzdumieniem.
–Tak.Wylatujemytampojutrze.
Lilahzeszłaposchodach,wstrząśniętawłasnąreakcjąnapocałunekBastiena.Jak

mógłrozpalićwniejogieńpomimotakwstrętnychwarunkówumowy?Dotejpory
naiwnie sądziła, że odrażaca forma traktatu handlowego zabezpieczy ją przed
jegozwodniczymurokiem.Czynieprzyszłomudogłowy,żekupującjąjaktowar,
zrazijądosiebie?Najwyraźniejnie.Nieobchodziłogo,coonaczuje.

W drodze powrotnej do domu usiłowała sobie wytłumaczyć, że nie pozostaje jej

nicinnego,jakwziąćzniegoprzykład.Nadwrażliwośćtylkojejzaszkodzi,narazina
ból i upokorzenie. Nie mogła liczyć na komplementy czy inne romantyczne gesty,
które pozwoliłyby jej zachować twarz. Nawet nie próbował ubrać bezdusznego
kontraktuwjakąścywilizowanąformę.

Wieczorem, nakarmiwszy rodzinę stekiem niewiarygodnych kłamstw, spakowała

rzeczyiwyszładokina.TowarzyszyłjejJosh,wysoki,przystojnydwudziestokilkula-
tek o brązowych włosach i zielonych oczach, i dwie pary: Ann z Jackiem i Dana
zGeorge’em.

–Podłaśmądrądecyzję–zagadnąłJoshpowyjściuzkina.–Wmiędzynarodowej

firmie zdodziesz wszechstronne doświadczenie. Praca w dziale kadr w biurze
ojcaniedawałacitakichszansnarozwójkarieryzawodowej.

background image

Lilahspłołarumieńcem,zawstydzona,żeprzyjacielerówniegładkojaknajbliżsi

przełknęliwszystkiekłamstwanatematcharakterujejpracyuBastiena.

–Mamnadzie–wymamrotałazzażenowaniem.
– Szkoda tylko, że wyjeżdżasz akurat teraz, kiedy zamierzałem cię zaprosić na

prawdziwąrandkę–ciągnąłJosh.

–Cotakiego?–wykrztusiłazbezgranicznymzdumieniem.
Joshobdarzyłjąszerokimuśmiechem,ignorującszyderczegwizdnięcieJacka.
–Musiałaśsięzastanawiać,czystanowilibyśmydobranąparę.
Lilahniewiedziała,coodpowiedzieć,ponieważnigdyniezwracałananiegouwa-

gi.

–Pocałujmnie–poprosił,przypierającjądościany.
–Nie.
Lilah zesztywniała, wsparła ręce o jego pierś, ale ponieważ go nie odepchnęła,

wykorzystałmomentzaskoczenia,żebyskraśćpocałunek.Nieczułaabsolutnienic.
LubiłaJosha,chętnieprzebywaławjegotowarzystwie,alenigdyjejspecjalnienie
interesował.

–Kiedywyjedziesz,pomyśl,czychciałabyśzemnąchodzić–zaproponował,obej-

mującją,żebyzaprowadzićdoswojegosamochodu.

–Niesądzę–mrukła,gorączkowoszukająctaktownegosposobuuświadomie-

niamu,żenieodwzajemniajegozainteresowania.Ponieważgonieznalazła,doszła
downiosku,żenajlepiejzignorowaćcałezdarzenie.

Popowrociedodomuzastałaojcawsalonie.Zaskoczyłjąuszczęśliwionywyraz

jego twarzy, choć wiedziała, że Bastien zadzwonił do niego, jeszcze przed jej po-
wrotempopołudniudodomu.Zanimwróciła,zdążyłzałożyćgarnitur.Kiedywycho-
dziławieczorem,nadalprzebywałwgabinecieBastiena,cojąmartwiło.

–Czywszystkowporządku,tato?–spytałazdrżeniemserca.
–Wspaniale!–zapewniłRobertMoorezentuzjazmem.Następniepoinformował

ją, że pan Zikos zatrudnił go na stanowisku menedżera w Moore Components, co
mu bardzo odpowiada. – Zaczynam rozumieć, dlaczego tak szybko doszedł do bo-
gactwa–dodałnakoniec.–Jestbardzobystry.Wychwyciłokazję,którejniktinny
niedostrzegł,aktóraprzyniesieprzedsiębiorstwupokaźnezyski.

–Cotozaokazja?–spytałaLilah.
–Wykrył,żeradamiejskawyznaczyłanoweterenypodinwestycje,żebyumożli-

wić rozwój przedsiębiorczości. Sprzedaje obecną siedzibę za olbrzymią sumę
iprzenosifabrykęnaMoatRoad,couprawniagodootrzymaniakilkuhojnychdota-
cjirządowychpootwarciujejwnowymmiejscu.Sprytneposuniecie!

– O rany! – jękła Lilah, gdy uświadomiła sobie, jak świetny interes zrobił Ba-

stienjejkosztem.Podstępniewykorzystałjąwdwójnasób.Nietylejąkupił,cowziął
za darmo i jeszcze na tym zarobi. Świadomość, że nie musiał nic zainwestować,
żebyjązdobyć,doprowadziłajądopasji.

background image

ROZDZIAŁCZWARTY

LilahwkroczyłanapokładodrzutowcaBastienazwysokopodniesionągłową.Nie

zamierzałaokazywaćwstydu,któryczuła.Powtórzyłasobie,żeniejestjegoofiarą.
Choćpostawiłjejupokarzacewarunki,toonawostatecznymrozrachunkudoko-
naławyboru.Inieżałowała,ponieważjejpoświęcenieprzyniosłorodziniewymier-
nekorzyści.

Ojcieczarządzałukochanymprzedsiębiorstwem.NaraziezostalizVickieidzieć-

mi w domku Lilah ze względu na niski czynsz i bliską odległość do przedszkola
Bena.Lilahprzypuszczała,żejeszczeniedokońcawierząwtrwałąodmianęlosu.
Straciwszywszystkowjednejchwili,pewnienadalżyliwstrachuprzedkolejnąka-
tastrofą.

Lilahzełzamiwoczachżegnałategorankasiostrzyczkęibraciszka.Niewiedzia-

ła,kiedyichznowuzobaczy.Czyutrzymanceprzysługujeurlop?Czywogólemaja-
kiekolwiekprawa?

Bastien uniósł głowę i obserwował Lilah wchodzącą do kabiny. Wykrzywił usta

zniesmakiemnawidokjejstroju.Włożyłastareczarnespodnieimarynarkęizno-
wusplotławłosywwarkocz.Najwyraźniejdołożyławszelkichstarań,żebywyglą-
dać jak najmniej atrakcyjnie, ale go nie zwiodła. Nie potrafiła zamaskować ani
zgrabnejfigury,anizdrowej, młodejcery.Ledwierozpięła żakiet,widokbiałej ko-
szulowejbluzki,opinacejjędrnepiersi,rozbudziłwnimpożądanie.Tegowieczora
nareszciejezaspokoi.

Czynaprawdęzachowaładziewictwo?Jeżelitak,przypuszczał,żebędziewyma-

gałaszczególniedelikatnegotraktowania.Zirytowałagotamyśl,zwłaszczażeusi-
łowałagowyminąć,żebyzająćmiejsceztyłuwrazzresztąpersonelu.Wyciągnął
rękęipochwyciłjązanadgarstek.

–Usiądźprzymnie–rozkazał.–Zdejmijtenpaskudnyżakietirozpuśćwłosy.
Lilahzesztywniała.
–Ajeżeliodwię?
–Samgozciebiezedręirozplotęciwarkocz–odparłbezwahania.
Lilah, w pełni świadoma, że cała załoga obserwuje ich z drugiego końca kabiny,

spłołarumieńcemispuściłarzęsy.Niewątpliwieciekawiłoich,coturobi.Gdyby
nie posłuchała, zaspokoiłaby ich ciekawość i narobiła sobie wstydu. Z ociąganiem
spełniła polecenie, żeby uniknąć skandalu, choć ręka jej drżała, gdy rozwiązywała
wstążkę.ZwściekłościąopadłanafotelobokBastienaispuściłagłowę,byzakryć
włosamizaczerwienionepoliczki.

–Znówśliczniewyglądasz,laleczko–pochwalił.
– Czy zawsze będziesz wymagał bezwzględnego posłuszeństwa? – wycedziła

przezzaciśniętezęby.

–Ajakmyślisz?

background image

–Żeprawdziwymężczyznaniemusinakażdymkrokuudowadniaćswojejpogi!
Przystojną,śniadątwarznieoczekiwanierozjaśniłpromiennyuśmiech.
–Całykłopotwtym,żelubięcirozkazywać.
Lilah gwałtownie zaczerpła powietrza. Nie po raz pierwszy wyprowadził ją

zrównowagi.Pókigoniepoznała,rzadkowpadaławgniew,aleBastienciągledzia-
łałjejnanerwy.

– Dlaczego pragniesz kobiety, która cię nie chce? – spytała. – Czyżby opór cię

podniecał?

Jej sugestia uraziła Bastiena. Nie zniósłby najlżejszych objawów niechęci u ko-

chanki.Zwróciłkuniejgniewnespojrzenieiwplótłpalcewgęstewłosy,żebymusia-
łaspojrzećmuwoczy.

–Nie.Tysamastanowiszwystarczacąpodnietę,chociażpotrafiszmniepoważ-

nierozgniewać.

–Naprawdę?
Zamiastodpowiedziwycisnąłnajejustachtakzachłannypocałunek,żenachwi

zabrakłojejtchu.Światzawirowałwokółniej.Rozpaliłwniejniepohamowanążą-
dzę.

PrzezkilkasekundBastienrozważał,czyniezanieśćjejdowydzielonejkabinysy-

pialnej,alezarazzrezygnowałztegozamiaru.Skrzywdziłbyją,ponieważtakroz-
paliłajegozmysły,żeniezdołałbyzachowaćkontrolinadsobą.ZresztąodLondynu
dzieliłaichniewielkaodległość.Wkrótcewydują.Mimożepożądałjejdobólu,od-
sunąłsięodniej.

– Chcesz mnie, od pierwszego spotkania – stwierdził z niezachwianą pewnością

nawidokrozpalonychpoliczkówiopuchniętych,zaczerwienionychwarg.

Lilah odwróciła wzrok. Choć drażniła ją jego arogancja, skłamałaby, gdyby za-

przeczyła. Wbrew rozsądkowi, mimo trudnego charakteru i fatalnych manier każ-
dym spojrzeniem czy dotknięciem rozpalał w niej ogień. Doskonale zdawała sobie
sprawę,żegdybypotraktowałjąniecosubtelniejiniewyłożyłtakbezceremonialnie
swojegopodejściadopłciprzeciwnej,prawdopodobnieuwiódłbyjąbeztrudu.

Załoga samolotu serwowała napoje. Śliczna, jasnowłosa stewardessa otwarcie

kokietowałaBastiena.Choćwychodziłazeskóry,byzwróciłnaniąuwagę,zignoro-
wałjejsłodkąpaplaninę.Nawetnaniąniespojrzał.

–Dokądpojedziemy?–spytałaLilah,gdyodrzutowiecwydował.
–Zabioręcięnazakupy.JutrowylatujemydoParyża.Mamtamważnąnaradę.
–Nazakupy?–powtórzyłazezdziwieniem.
Bastientylkowzruszyłramionamizamiastodpowiedzi.Lilahspostrzegła,żeste-

wardessa patrzy na nią z dziką zazdrością. Gdybyś znała prawdę, dziewczyno
pomyślałazprzygnębieniem.

Leczjakwyglądałaprawda?Zadawałasobietopytaniewlimuzynie,którawiozła

ichzatłoczonymiulicamiLondynu.Dałasłowo,aBastienjakdotejporydotrzymy-
wałobietnic,cooznaczało,żewnajbliższejprzyszłościbędziedoniegonależała.Ta
świadomośćstawiałająwpozycjiofiary,pókinieprzyznałaprzedsobą,żewystar-
czyjednospojrzenienapięknierzeźbionerysyiatletycznąsylwetkę,żebyobudzić
w niej nieznane dotąd erotyczne tęsknoty. Zważywszy na jego reputację kobiecia-
rza,pewnieniejednaczułaprzynimtosamo.

background image

Kilkaosóbwyszłoponichprzeddrzwiznanegomagazynumody.Wjechaliwin

nagóręwasyściestylistki,osobistejdoradczynidosprawzakupówikilkorgasprze-
dawców. Widocznie Bastien już określił swoje preferencje, ponieważ skierowano
ichdowydzielonegopomieszczenia,gdziewskazanomufotel.Lilahprzystała,ob-
serwując,jakpodająmuszampana.Zarazjednakzaprowadzonojądoprzebieralni,
gdzieczekałnaniąnieprawdopodobniewielkiwybórubrań.

Zcałąpewnościąmogłająspotkaćwiększaprzykrośćniżprzymierzaniestrojów

dlaBastiena,alenieodpowiadałajejrolamanekinaprezentucegokreacjedlajego
wyłącznej przyjemności. Nie pozostało jej jednak nic innego, jak zacisnąć zęby
ispełnićjegowolę.Zrumieńcemnapoliczkachwyszładoniegowsukiencezbłękit-
negojedwabiu,przylegacejdociałajakdrugaskóra.

Bastien rozsiadł się wygodnie w fotelu w oczekiwaniu miłych dla oka widoków.

Z rozbawieniem obserwował, jak Delilah wychodzi z przebieralni niepewnym,
chwiejnym krokiem. Najwyraźniej nie przywykła do wysokich obcasów. Sukien
natychmiastuznałzazbytwyzywacą.Wtakprowokucejkreacjimogłabypara-
dować wyłącznie po jego sypialni i nigdzie więcej. Machnął lekceważąco ręką
ioczekiwałkolejnejprezentacji.

Jasnożowyżakietzespódnicąpasowałdokruczoczarnychwłosówiniebieskich

oczu. Niedostatek krągłości rekompensowała delikatnością i kobiecą klasą. Kiedy
pierwszyrazjązobaczył,przypominałamudoskonałą,porcelanowąlaleczkę,póki
niedostrzegłfascynucej,zmiennejgryuczućnajejtwarzy.Wyrażaławszystko,co
czuła.Czytałwniejjakwotwartejksiążce.

–Niezaprezentujęcibielizny–zastrzegłaszorstkimtonem.
Wyrwany z zadumy, Bastien podniósł wzrok na jej twarz. Błękitne oczy płoły

gniewem.

–Nicnieszkodzi–rzuciłlekkimtonem.–Odłożymytenpokaznapóźniej.Poka-

żeszmijąwsypialni.

–Toniewmoimstylu–zaprotestowałazurazą.–Wybrałeśniewłaściwąosobę.
–Dlamniejesteśdoskonała.
– Niestety nie mogę odwzajemnić tego komplementu – odburkła. – Nie ulega

wątpliwości,żeniestanowimydobranejpary.Potrzebujeszwystrojonejmarionetki,
posłuszniewykonucejrozkazy,ajaniecierpię,jakktośmnąrządzi.

Bastienwstałipopatrzyłnaniązgóryznieprzeniknionymwyrazemtwarzy.
–Nietegochcę.
–Żądaszbezwzględnegoposłuszeństwa.Potrzebujeszuległejkobiety,ajabronię

swojego stanowiska przed osobami stawiacymi nierozsądne wymagania, tak jak
ty.Cozemnązrobisz?

–Spróbujęciwytłumaczyć,żefałszywieinterpretujeszmojeintencje.
– Czyżby? Jesteś tak apodyktyczny, że chcesz decydować nawet o tym, co mam

nosić.

–Tonieprawda.Widzęwtobieklejnotwymagacyodpowiedniejoprawy.Dlatego

nielubię,jaknosisztanierzeczy.Chciałbym,żebyśbłyszczała

– Bastien! – wykrzykła, ale zamilkła raptownie, zaszokowana nieoczekiwa

deklaracją.Odpoczątkutraktowałjąjaktowar.Cogoobchodziłoopakowanie?Nie
krył,żeinteresujegowyłączniejejciało,bezubrania.

background image

Paradowaładlajegoprzyjemnościwjednymstrojupodrugim.Oddanojejdodys-

pozycji obszerną garderobę. Podejrzewała, że nie zdąży założyć nawet jednej
czwartejztego,cowybrał,zanimjąodprawi.Najakdługoplanowałjązatrzymać?
Słynąłzniestałości.Przyżadnejkochanceniewytrwałdłużejniżmiesiąc.Mimoto
wyposażyłjąwniezliczonesztukiubranianawszelkiemożliweokazjeikażdąporę
roku.Popołudniowawyprawapozakupypotrwałaażdowieczora.

– Teraz wrócimy do hotelu na kolację – poinformował w pewnym momencie ze

stoickimspokojem,jakbyniedoszłomiędzynimidosprzeczki.

Lilahwróciładoprzebieralni.Rozdartawewnętrznie,zdjęłazwieszakaspódni

ibluzkę,żebynasiebiezałożyć.Zjednejstronykusiłoją,żebystawićopórBastie-
nowi, z drugiej chciała mu sprawić przyjemność. W końcu, cóż znaczyła jej duma
wobecradościiodzyskanejenergiiojca?To,coBastiendał,mógłodebraćwjednej
chwili.OferującRobertowistanowisko,przywróciłmuwiaręwsiebieichęćdoży-
cia. Lilah tłumaczyła sobie, że powinna być mu wdzięczna, ale przy swoim ideali-
stycznym nastawieniu do świata nie potrafiła praktycznie myśleć. W przeciwień-
stwiedoBastienapragnęłaintymnejwięziwpołączeniuzduchowąwromantycznej
otoczce.

Bastienzabrałjądoluksusowegohotelu,wktórymwynająłprzestronnyaparta-

mentzłożonyzdwóchsypialni.Przystanąłprzeddrzwiamipierwszej.

–Totwójpokój–oznajmił.–Jazamieszkamwdrugim.Potrzebujęwłasnejprze-

strzeni.

Lilah z ulgą przyła do wiadomości, że tym samym i jej zapewnił prywatność.

Uspokojona,patrzyła,jaksłużbahotelowawnosiniezliczonepudłaitorbyzawiera-
cejejnowągarderobęorazpokaźnąkolekcjęmarkowychwalizek.

Bastienodebrałodjednegozpodwładnychtelefon.Zpoważnąminądługodebato-

wał z kimś po francusku, przywołując gestem pozostałych pracowników. Podczas
rozmowypodszedłdobiurkawwielkimholu,gdziejużustawionodlaniegolaptop.
WmgnieniuokazapomniałoobecnościLilah.Obserwowałswoichludzirozkłada-
cych telefony i laptopy, żeby wypełnić jego polecenia. Ciągle powtarzali jedną na-
zwę:DufortPharmaceuticals.

Lilahzrzuciłabutynawysokichobcasachiwłączyłatelewizorwrogupokoju.Za-

miast ekskluzywnej kolacji, którą obiecywał, dopiero po godzinie kelnerzy wnieśli
tacezzimnymiprzeskamidlapracowników,którzywoleliprzegryźćcośnasto-
coniżusiąśćdostołu.

–Delilah!–zawołałBastienzdrugiegokońcapokoju.–Chodź,weźsobiecoś.Na

pewnozgłodniałaśdotejpory.

–Umieramzgłodu–przyznała,zanimpodeszłanabosakaodebraćtalerz,który

dlaniejnapełnił.Dopieroteraz,bezbutów,wpełnidostrzegłaróżnicęwzrostu.

–Wychwyciliśmyobiecucąokazję–wyznał,mierzącjąwzrokiemodburzyroz-

czochranychwłosówpomaleńkiepaluszkiunóg.

Podziwiałjązabrakpróżności.Nieusiłowałamuzaimponować.Szanowałjejpo-

czuciewłasnejwartości.

–Takmyślałam–odrzekła,starannieukrywającradość,żecośodwróciłouwa

Bastienaodjejosoby.

Bastienpatrzył,jaksiadawygodnienasofie,żebyobejrzećdokońcaodcinekre-

background image

alityshow.Zaakceptowałabezurazy,żestawiainteresynapierwszymmiejscu.Nie
próbowałazwrócićnasiebiejegouwagi.Widząc,jakzajadazapetytemswojąpor-
cję,pomyślał,żewłaściwiepowinienuznaćjejobojętnośćzazniewagę.Bynajmniej
niepochlebiałomu,żenieprzeszkadzajejbrakzainteresowaniazjegostrony.

PogodzinieznudzonaDelilahwyłączyłatelewizorizpowrotemzałożyłabuty.Nie

nadeszłajeszczeporaspaniainajwyraźniejniemogławysiedziećnamiejscu.

–Dokądidziesz?–spytał,gdyruszyłakudrzwiom.
–Naspacer.Potrzebujęwytchnienia.
Kiedywsiadaładowindy,kujejzaskoczeniudołączyłdoniejjedenzpracowników

Bastiena.

–CzyBastienboisię,żeucieknę?–spytała,gdygorozpoznała.
–Niestety,jestpaniskazananamojetowarzystwo.Dostałempolecenie,żebynie

spuszczaćzpanioka.

–Jakmapannaimię?
–Ciro.
–AjaLilah–odrzekłazuśmiechem,świadoma,żebyłobyniesprawiedliwiewyła-

dowywać złość na Bogu ducha winnym człowieku, wykonucym tylko swoje obo-
wiązki.

Wbarzenadole,oświetlonymnastrojowym,przyćmionymświatłem,grałpianista.

Lilahzawiłasobienapój.Cirousiadłprzystolikupodścianąizostawiłjąwspo-
koju. Lilah żałowała, że nie wzięła ze sobą nic do czytania. Postanowiła wypełnić
nadmiarczasu,dzwoniącdorodziny.

Jako pierwszy wybrała numer ojca. Robert Moore przedstawił córce plany Ba-

stienawobecfirmyizaletynowejlokalizacjizakładu.NastępnieusłyszałaodVickie,
żejejpiesek,Skippy,zostałzabranytegorankazgodniezprzepisamiprzezspecjali-
stycznąfirmętransportową.

Wkładałatelefonzpowrotemdotorebki,kiedyjakaśblondynkabezpytaniaopo-

zwoleniezałamiejscenaprzeciwko.Lilahpopatrzyłananiązezdziwieniem.

–MieszkapanizBastienemZikosem,prawda?–zagadłazuśmiechem.
Lilahzmarszczyłabrwi.
–Dlaczegopanipyta?
–NazywamsięJennyGower.Piszęartykułynastronydlapańw„DailyPageant”–

wyjaśniłapogodnymtonem,wyjmującwizytówkę.–Otomójnumertelefonu.Proszę
dzwonićodowolnejporze.Bastiennależydoulubieńcównaszychczytelniczek.Dla-
tegozbieramyinformacjeojegonajnowszychpodbojach.

–Niemampaninicdopowiedzenia–odparłaLilah,przerażonaatakiemreporter-

ki.

–Proszęsięniekrępować.Hojniepłacimynawetzadrobneploteczki.
NieoczekiwaniepodszedłdonichCiroiostrzegł:
–Lilah!Nierozmawiajzdziennikarzami.
– Właściwie nie rozmawiałyśmy. Właśnie zamierzałam wyjść. – Po ostatnich sło-

wachdopiłanapójiwstałaodstolika.

–PanZikosnieznosiplotkarskichgazet–poinformowałjąCiro.–Jeżelitobędzie

możliwe,nieprzekażęmu,żedociebiepodeszła.

Gdywróciładoapartamentu,Bastienwłaśnieodprawiałswoichludziprzednocą.

background image

–Planowałemzejśćnadółidociebiedołączyć–oznajmił,kiedyjąspostrzegł.
Lilahdrgnęła,spłołarumieńcemizprzestrachempodniosłananiegowzrok.
Bastienazdenerwowałojejspłoszonespojrzenie.Niebudziłwkobietachstrachu,

tylkopożądanie.Musiałamówićprawdęoswojejniewinności.Tylkobrakdoświad-
czeniausprawiedliwiałjejlęk.Uznał,żenajwyższyczaspokazaćjej,żeniemapo-
wodudoobaw.

–Zawićcicośdopicia?–zaproponował.
–Nie,dziękuję.
Bastienprzemierzyłpokójiuniósłjądogóry.Usiłującsięoswobodzić,wiłasięjak

gorz.

–Przestańhisteryzować–upomniałjąsurowo.
Lilahzastygławbezruchuwjegoramionach,jakbywymierzyłjejpoliczek.Uświa-

domiłasobie,żefaktycznieprzesadniezareagowała.Wiedziała,żezamierzajejdo-
tykać.Powinnabyćnatoprzygotowana.

–Zaskoczyłeśmnieiwystraszyłeś–wymamrotałazzażenowaniem.
– Nie zamierzam przepraszać. – Usiadł na krześle, nadal tuląc ją do szerokiej

piersi.Potemrozsunąłzamekbłyskawicznynaplecachizsunąłjejbluzkęzramion.

–Och!–westchnęłaznowu,zawstydzona,żerozebrałjądostanika.
Bastientymczasemobjąłztyłujejwąskątalię,żebyjąprzytrzymać,podczasgdy

jegoustabłądziłypokarku.Sercewaliłojejjakmłotem,gdydelikatniechwytałzę-
bamiskóręiwodziłjęzykiempozagłębieniupomiędzyszyjąaramieniem.Przyspie-
szyłjejnietylkopuls,aleioddech.Chłołazmysłowedoznaniatakintensywnie,że
chwilamibrakowałojejtchu,abiustonoszzacząłuwieraćnabrzmiałepiersi.Później
uniósłjądogóry,posadziłzrozstawionyminogamiprzodemdosiebieiwycisnąłna
jejustachnamiętnypocałunek.Przyciągnąłjąbliżej,żebyczuła,jakbardzojejpra-
gnie.

–Bastien
Wystarczyło jedno spojrzenie pięknych, ciemnych oczu w oprawie długich rzęs,

żebyjąuciszyć.Przestałaprotestować,przestałanawetmyśleć.Odbierałajegobli-
skośćkażdąkomórkąciała.Niewiedziałanawet,kiedyzdjąłjejbiustonosz.Zanim
zdążyła odczuć skrępowanie z powodu małych rozmiarów piersi, objął je dłońmi
iwprawnymiruchamipalcówzacząłpieścić,budzącnieznanedotąd,erotycznetę-
sknoty.

–Maszpięknybiust.Itakiwrażliwy–wymamrotał,zanimobjąłwargamijeden

sutek.

Długo,rytmiczniekołysałjąwramionach,zanimjegodłoniedotarłydonajwraż-

liwszychmiejsc.Wmgnieniuokaskruszyłwszelkieopory,takżekrzyczałazrozko-
szybezwstydu,bezoporów,bezzahamowań.

Wyczerpanaponieziemskichdoznaniach,wsparłagłowęomocnąpierś,zadziwio-

na,żejejciałopotrafitakgwałtowniereagowaćnasamjegodotyk.Zprzyjemno-
ściąwdychałazapachwodykolońskiej,testosteronuipiżma.

Bastienaogarłaczułość,gdyDelilahprzytuliłasiędoniego.Oblizałpalce,żeby

poczućjejsmak.Pragnąłwięcej,takwiele,żenieśmiałjejdotknąć,pókinieochło-
nie.Niebyłcierpliwyiznałswojewady.Wstał,nadaltulącjąwobciach,zaniósł
dojejsypialni,położyłnałóżkuizgasiłlampkęnocną.

background image

–Dozobaczeniarano.
Gdy poczuła na nagich piersiach powiew zimnego powietrza, podniosła na niego

zdumionespojrzenie.Czyżbyniezamierzałdoniejdołączyćidokończyćtego,coza-
czął?

–Ale
–Dzisiejszywieczórbyłdlaciebie,niedlamnie–oświadczyłwdrodzedodrzwi.–

Nagle przystanął i obdarzył ją zniewalacym uśmiechem. – Wyobraź sobie, że to
najbardziejniewinnedoświadczeniezkobietąwcałymmoimżyciu.

Gdyzamknąłzasobądrzwi,Lilahuniosłabrwizezdumienia.Jakmógłtakintym-

ny kontakt nazwać niewinnym? Na miękkich nogach doszła do łazienki. Półnaga,
zrozmazanymmakijażemirozwichrzonymiwłosami,bynajmniejniewyglądałajak
uosobienie niewinności. Zawstydzona, ściągnęła spódnicę i weszła pod prysznic.
Lecz nawet pod orzeźwiacym strumieniem chłodnej wody miejsca, których Ba-
stiendotykał,płołyipulsowały.

Zadrżałanamyślopowtórce,bynajmniejniezodrazy.Późniejprzezpółnocynie

mogłazasnąć.

background image

ROZDZIAŁPIĄTY

–Czymogępanaprosićnasłówko?–zagadnąłzniepewnąminąszefochronyBa-

stiena,Manos.–SprawadotyczypannyMoore.

Manos w ciągu kilku minut zburzył spokój Bastiena. Ponieważ z początku uznał

DelilahMoorezanowąpracownicę,niewidziałpowodu,byinformowaćszefa,jak
spędzawolnyczas.Zbytpóźnodoszedłdowniosku,żejejspotkaniezinnymmęż-
czyznąmogłobygozainteresować.

Bastienprzeżyłszok.Gdytrochęochłonął,ogarłagozłośćnasiebie,żeotrzy-

manyraporttakmocnonimwstrząsnął.Ilerazykobietagozawiodła,okłamała,na-
ciągnęła, okazywała fałszywe emocje? Zbyt wiele razy, żeby mógł zliczyć. Lecz
ztego,cowiedział,żadnazkochanekgoniezdradziła.

JeżeliDelilahposzłanarandkęzinnymzaledwiewczoraj,jużjejniechce.Przekli-

nałjednakochroniarzyzato,żeniepojechalizaniądodomu,sprawdzić,jakzakoń-
czyła wieczór. Sfrustrowany, zacisnął pięści, wsadził je do kieszeni i postanowił
wyjśćnamiasto,żebyrozładowaćnadmiarzłychemocji.

Dziewica?Wierutnekłamstwo!Niewątpił,żejezmyśliła,żebyzrobićzniegopo-

twora,azsiebiezniewolonąofiarę.ABastiennieznosiłdramatów.Jużprzeddwo-
malatyuznałswojąfascynacjęDelilahMoorezaszkodliwą.Czykiedykolwiekpra-
gnąłjakiejśosobytakbardzo,żebypamiętaćjąprzezdwalata?

Poszedłdoekskluzywnegonocnegoklubu,znaleźćdziewczynęnanoc.Musiałso-

bie udowodnić, że nie bardzo obeszło go postępowanie Delilah. Pijąc trzeci kieli-
szek,powtarzałsobie,żeniczymszczególnymsięniewyróżnia.Każdamożejąza-
stąpić.

Wklubienatychmiastotoczyłygoślicznotki,którewprostwychodziłyzeskóry,by

zwrócił na nie uwagę. Obejrzał je dokładnie w nadziei, że któraś go zainteresuje.
Blondynkęuznałzazbytpulchną.Ubrunetkiprzeszkadzałymuzbytbliskoosadzo-
neoczy,urudejzbytgłośnyśmiech,jeszczeuinnejpaskudnasukienkawkwiatki,
aukolejnejzbytwielkiestopy.

Delilahmiałamaleńkiepaluszkizpaznokietkamijakperełki.
Uświadomiłsobie,żezanimjąpoznał,nigdyniezwracałuwaginatakiedrobiazgi.

Każdaładnadziewczynapowinnajązpowodzeniemzastąpić.Dlaczegowięcnadal
siedziałsam?Niepowinienpoświęcićanijednejmyśliosobie,któragooszukała.

Zawił czwartego drinka, usiadł i spróbował zebrać myśli. Wbrew własnym

zwyczajomczułpotrzebękonfrontacji zDelilah,cogo niepokoiło.Nigdynie kłócił
się z kochankami. Jeżeli któraś go drażniła, szybko wykreślał ją definitywnie ze
swojegożyciaiznajdowałnastępnąnajejmiejsce.Doszedłdowniosku,żenajlepiej
byłoby odesłać Delilah z powrotem na północ, zerwać wszelkie kontakty i zapo-
mniećocałejprzygodzie.

Lilahobudziłdźwiękgwałtownieotwieranychdrzwi.Usiadłanałóżku.Wświetle,

background image

dochodzącymzzewnątrz,ujrzałapotężną,męskąsylwetkę.Natychmiastrozpozna-
łaBastiena.

Zapaliłświatło,którejąoślepiło,iwkroczyłdośrodkazchmurnąminą.Wystra-

szonajegonagłymwtargnięciem,podciągnęłakolanapodbrodę.Gdyzatrzasnąłza
sobądrzwiipodszedłbliżej,wyczułalekkizapachalkoholu.

Porazpierwszyuświadomiłasobie,żeprawieniconimniewie.To,cowyczytała

winternecie,bynajmniejjejnieuspokoiło.Czydużopije?Czypopijanemujestzdol-
nydoprzemocy?Czymagwałtownycharakter?–zastanawiałasięgorączkowo,gdy
obserwowałjąbaczniespoddługich,gęstychrzęs.

–Niepatrznamnieztakimprzestrachem–upomniałjąsurowo.–Nigdywżyciu

nieskrzywdziłemkobiety–dodałjużłagodniej.

–Obudziłeśmnienagle.Jużmocnospałam–wyjaśniła,zatajającnajbardziejnie-

wygodnączęśćprawdy,żenaprawdęjąprzeraża.

Wysoki,potężny,nieprzewidywalnybudziłwniejlęk,zwłaszczateraz,gdystałtuż

przyłóżkuipatrzyłnaniąbadawczozgóryzgniewnymbłyskiemwoku.

–Wyjaśnij,dokądizkimwychodziłaśwczorajwieczorem–zażądał.
–Poszłamzpaczkąprzyjaciółnakolacjęidokina–niemalwyszeptała,zdziwiona,

żeżądatakichwyjaśnieńnaglewśrodkunocy.

–Czyzawszecałujeszkolegówiwracaszznimisamochodamidodomupóźnymi

wieczorami?–dociekałzponurąminą.

Lilahzrobiławielkieoczy.
–Skądwieszopocałunku?
Bastienpilnieśledziłgręuczućnajejtwarzy.Wyczytałzniejzażenowanie,urazę,

aleaniśladuskruchy.

–Wysłałemzatobąjednegozmoichochroniarzy.Straciłcięzoczu,gdywsiadłaś

dosamochodutegofaceta.

–Och!–jękłaLilah,ponieważodebrałojejmowęnawieść,żekazałjąśledzić,

jeszczezanimopuściłarodzinnemiasto.Jakśmiałnaruszaćjejprywatność?

–Niemiałeśprawamnieszpiegować!–zaprotestowała.
–Zyskałemjewmomencie,kiedyprzystałaśnamojewarunki.Czyspędziłaśznim

noc?

Lilahwzięłagłębokioddechdlauspokojeniawzburzonychnerwów.
–Nie–zaprzeczyłastanowczo.–Joshodwiózłmniedodomu.Pocałowałmnietyl-

koraz,zzaskoczenia.Nigdywcześniejniepróbowałmnieuwodzić.

–Niezrobiłaśnic,żebygopowstrzymać.
–Niebyliśmysami.Niechciałamrobićprzyjacielowiwstyduprzyludziach,żeby

niepostawićgowniezręcznejsytuacji.

Bastiendługoobserwowałjąwnapięciu,niezdecydowany,czyuwierzyć,czynie.
–Okazałaśmuzbytwielkąwyrozumiałość.Niepozwolę,żebyktośpróczmniecię

dotykał.

–Ajanieżyczęsobie,żebyktokolwiekdeptałmipopiętach.
–Tokoniecznedlamojegospokojuitwojegobezpieczeństwa.
–Niepotrzebujęochrony.
–Tojaotymdecyduję–oświadczyłtonemnieznoszącymsprzeciwu,gaszącświa-

tło.

background image

–Czasamiokropniemniedenerwujesz–odburkła.
–Tymnieteż.–Zamilkłnachwilę,następnieodrzuciłkołdrę,wziąłjąnaręceiru-

szyłkudrzwiom.

–Corobisz?–zaprotestowała,gdyspostrzegła,żeniesiejądoswojejsypialni.–

Obiecałeśmiosobnypokój.

–Nadziśzmieniłemzdanie–uciąłkrótko,układającjąnawłasnymłóżku.Następ-

niezdjąłmarynarkęipowiesiłnaoparciukrzesła.–Idępodprysznic–oświadczył
bezbarwnymgłosem.

Lilah zwiła się w kłębek, zbyt zmęczona, zdezorientowana i zalękniona, żeby

wszczynaćkłótnie.Zaskoczyłoją,żezakończyłdyskusjęrównienagle,jakjąrozpo-
czął.Czyprzekonałago,żeniespałazJoshem?Niepotrafiłaodgadnąćjegomyśli
ani przewidzieć reakcji. Doszła do wniosku, że niesłusznie uznała go za zimnego,
pozbawionegouczućczłowieka.

Odkądgopoznała,wjejgłowiepanowałtotalnyzamęt.Jeszczekilkagodzinwcze-

śniejnieśmiałabyponowniespojrzećmuwoczypointymnychpieszczotach,które
określiłjakoniewinne.Dopieroterazzaczynałasobieuświadamiać,żejejpruderia
inaiwnośćwynikałyzbrakudoświadczenia.Polatachdobrowolnejwstrzemięźliwo-
ścinicniewiedziałaożyciu.SkoroznaczniebardziejdoświadczonyBastienuważał,
żeniezrobiliniczdrożnego,onateżniepowinnaodczuwaćwstydu.

Następnego ranka obudziła ją służba, która przyniosła obfite śniadanie na tacy.

Lilah zerkła na wgniecenie na poduszce obok, zdziwiona, że spokojnie zasnęła
obokBastienaiprzespałacałąnoc.

Jadławłaśnierogalikaznadzieniemczekoladowym,kiedyosobistaasystentkaBa-

stiena o imieniu Berdina przyszła ją poinformować, że wyszedł na ważną naradę.
Dodała,żepospotkaniuzjegoprawnikiemzakilkagodzinodlecądoParyża.

Zachodzącwgłowę,pocojąznimumówił,spakowałanowonabytągarderobę.

Włożyłaintensywnieniebieskipłaszczijasnąsukienkę.Powiedziałasobie,żenosze-
nieeleganckichstrojównależydojejobowiązków,zaktórehojniezapłacił.Musiała
sobie regularnie przypominać, że zawarli prosty układ handlowy. Zaakceptowała
jegowarunkiwzamianzaponowneotwarciefabrykiizatrudnieniedawnejzałogi,
łącznie z ojcem. Wątpiła, czy kiedykolwiek wybaczy Bastienowi, że udowodnił, że
możnająkupić.

Gdywyszłazsypialni,prawnikBastienazaprezentowałjejdeklaracjępoufności,

którązgodziłasiępodpisać.Starszypanrozłożyłdokumentnastole.Podczasczyta-
niazwracałjejuwagęnaróżneklauzule,zanimwręczyłdługopis.Ponieważniezna-
lazłanicpodejrzanego,bezoporówzłożyłapodpis.

Gdytragarzeprzyszlizabraćbagaże,opuściłahotelwtowarzystwieBerdiny.
–MarielleiFrançoisDurandzaprosilinasdzisiajnalunchwParyżu–poinformo-

wałBastien,gdyledwiezałamiejsceobokniegowobszernejkabiniejegoodrzu-
towca.

Grafitowygarniturdoskonaleleżałnasmukłej,barczystejsylwetce.Białakoszula

podkreślałaśniadącerę.

–Cotozaludzie?–spytałaLilahzzaciekawieniem.
–Mariellebyłakiedyśmojądziewczyną.PóźniejwyszłazaFrançois–wyznałbez

background image

cieniazażenowania,kiedypodanokawę.–Twojaobecnośćrozładujeatmosferę.

Jego wyznanie podsyciło ciekawość Lilah. Bastien wyciągnął kartę kredyto

irzuciłnadziecyichstolik.

–Todlaciebie.Idźnazakupy,gdyjabędęprowadziłinteresy.Przyjadępociebie

przedlunchem.

Lilahpopatrzyłazniesmakiemnakartę,poczymodsułająodsiebie.
–Niechcęwydawaćtwoichpieniędzy.
–Niemaszwyboru.Oczekujętegoodciebie.
Lilah dla świętego spokoju wsuła kartę do torebki. Powiedziała sobie, że nie

musiniczegokupować.Nieumknęłojejuwadze,żepodwładniBastienaśledząkaż-
dy jej ruch. Nie ulegało wątpliwości, że rozsadza ich ciekawość, co ją łączy z ich
szefem.Ichzainteresowanieświadczyłootym,żeprzynajmniejdlapostronnegoob-
serwatoraichwzajemnerelacjeniesprawiaływrażeniatypowych.

Gdyuniosłagłowę,gocespojrzenieBastienaprzypomniałojejniedawneintym-

ne pieszczoty. Natychmiast wzrosła jej temperatura, a serce szybciej zabiło. Bez-
wiedniezwilżyłajęzykiemwyschniętewargi.

Sethelo.Pragnęcię–wyszeptał,gładzącjąpodłoni.–Nigdynażadnąkobie

nieczekałemtakdługo.Wczorajszywieczórpodsyciłmójapetyt.

–Wcalenieczekałeś!–wypomniała,cofającrękę.–Wprzeciągudwóchlatuwio-

dłeścałytłumpiękności.

–Sprawdziłaś,ile?
–Apoco?Comnieobchodzątwojeprywatnesprawy?
–Racja.Niepowinnycięinteresować.Niełączynasnicpróczpociągufizycznego.
–Oczywiście.
PoprzejściuprzezbramkęportulotniczegowParyżuLilahzaskoczyłwidokwyce-

lowanychwnichobiektywów.Strachchwyciłjązagardło,żemediaokrzyknąjąnaj-
nowszą zdobyczą Bastiena. Martwiło ją, że gdy rodzina lub znajomi zobaczą ich
zdjęciawgazetach,zacznąpodejrzewać,żełączyichcoświęcejniżstosunkisłuż-
bowe.

Aby zminimalizować ryzyko, odstąpiła do tyłu i próbowała udawać jedną z pra-

cownic.Mimotofleszewciążbłyskały.Dziennikarzewykrzykiwalipytaniapofran-
cuskuiangielsku,alezignorowałaichtaksamojakfotografów.Wsiadładolimuzyny
wtowarzystwieBerdiny,zktórąmiaławspólnierobićzakupy,iCira,przydzielonego
jejdoochrony.

Kierowca zawiózł ich na Avenue Montaigne, ekskluzywną aleję handlową. Gdy

Berdinaniezwracałananiąuwagi,LilahposzukaławtelefonieinformacjioMariel-
leDurand.Naekranieujrzałasmukłą,ślicznąblondynkęiwyczytała,żeprzedwyj-
ściemzamążbyłasławnąmodelką.

Nieobecnaduchem,przemierzyłafirmowesklepyLouisaVuittona,DioraiChanel.

WkońcuzgodniezżyczeniemBastienaskorzystałazkartykredytowej,żebykupić
mukrawatuRalphaLaurena.Skorospełniłajegożyczenie,niepowiniennarzekać.

Dołączyłdoniejwpołudnie.
–Gdzietorbyzzakupami?–zapytałzamiastpowitania.
Lilahwyciągnęłaztorebkimalutkąpaczuszkęiwręczyłamu.
–Proszę,todlaciebie.

background image

–Dlamnie?
–Kazałeśmiwydawaćswojepieniądze–przypomniała.
–Alenienamnie!–wykrzyknął,gdyrozpakowałkrawatzezłocistegojedwabiu.
–KupiłeśmitylerzeczywLondynie,żeniebędępotrzebowałaniczegonowegoco

najmniejdokońcastulecia.

–Nieotomichodziło.Chciałem,żebyśprzynajmniejrazspełniłamojeżyczenie.

Czywypełnianiejakichkolwiekpoleceńsprawiaciażtakwielkątrudność?

–Nie.Tylkotwoich.Wybacz,panie.Następnymrazemposłuchamrozkazu–za-

drwiła.

–Powinnaśzwłasnejwolidążyćdotego,żebymniezadowolić.
–Nibydlaczego?
–Żebywprawićmniewdobrynastrój.
PodczasgdyLilahpróbowałasobiewyobrazić,cobyzyskała,okazującuległość,

samochódruszyłwdrogę.

Durandowie mieszkali w imponucym osiemnastowiecznym domu na Wyspie

ŚwiętegoLudwika.Pokojówkazaprowadziłaichdoprzestronnegosalonu,gdziewy-
mienilizgospodarzamipowitalneuprzejmościigdziepodanonapoje.

OkropnieskrępowanabadawczymspojrzeniemMarielle,Lilahnapróżnousiłowa-

ła opanować zdenerwowanie. Marielle na żywo wyglądała jeszcze piękniej niż na
zdjęciach.Ucieszyłająwiadomość,żejestAngielką.

BastienzaskoczyłLilah,ujmującjejdłońiprzyciągającjądosiebiepodczaspoga-

wędkizFrançois.Rozmawialiwyłączniepofrancusku,dokiMarielleniezapytała
Lilahorodzinnemiasto.Zadowolona,żeniemusiprzywoływaćzzakamarkówpa-
mięci szkolnej francuszczyzny, Lilah odprężyła się nieco podczas lunchu. Przy kie-
liszkuwinapięknablondynkazaprosiłająnaprzechadzkępoogrodzie.

–OdjakdawnajesteśzBastienem?–spytałaprostozmostu,gdyodeszłynatyle

daleko,żepanowieniemogliichusłyszeć.

–Zaledwieodkilkudni–przyznałaLilahzociąganiem.–Czywolnomizapytać,

kiedyznimchodziłaś?

– Bardzo dawno temu, gdy zaczęłam odnosić sukcesy jako modelka. Uwielbiam

męża,alemuszęprzyznać,żenigdywżyciunieprzeżyłamtakfascynucejprzygo-
dy jak z Bastienem. Lecz złe doświadczenia wywarły na niego zbyt destrukcyjny
wpływ,bymógłzaufaćjakiejkolwiekkobiecieizostaćprzyjednejnastałe.Dlatego
łamiedamskieserca.

–Cogospotkało?
–Niewiem,aledamgłowę,żedorastałwnieprzyjaznymśrodowisku.Przypusz-

czam,żetrudnedzieciństwowycisnęłopiętnonajegopsychice,stądjegoniestałość
inieuzasadnionanieufność.Dlamniemazbytskomplikowanąosobowość.

Lilah odkryła, że właśnie nieprzewidywalność Bastiena najbardziej ją pociąga.

Stanowiłdlaniejzagadkęiciekawewyzwanie.Nieprzypominałnikogo,kogoznała.
Nieprzeciętnieinteligentny,niecierpliwy,skryty,bezresztyoddanypracyinienasy-
conywdążeniudokolejnychsukcesów,intrygowałjąjakniktinny.Coukształtowało
jegocharakter?Albokto?Jakiemotywynimkierowały?Idlaczegowogólełamała
sobienadnimgłowę?

background image

–SkutecznieoczarowałaśDurandów–orzekłBastienwdrodzepowrotnejnalot-

nisko.–Niejesteśomnieanitrochęzazdrosna.

–Aczemumiałabymbyć?–odpowiedziałapytaniem,żebyukryćzaskoczenienie-

oczekiwanymstwierdzeniem.–Niesądzę,żebyślubiłzaborczekobiety.

Bastienprzyznałjejwduchurację,alegdyobserwowałprzezotwartedrzwina

patio,jakswobodniegadziiżartujezjegobyłąkochanką,zabolałagojejobojęt-
ność.

ZawstydziłniecoLilah,ponieważniepowiedziałamucałejprawdy.Niecierpiała

mąkzazdrości,aleprzeszkadzałajejświadomość,żeprześlicznamodelkaniegdyś
dzieliłaznimłoże.

–Dokądterazpolecimy? –spytała,żebyodwrócić jegouwagęod niewygodnego

tematu.

–MamzamekwProwansji.

background image

ROZDZIAŁSZÓSTY

Opuścililotniskosamochodemterenowym.Ochronapożałazanimidrugimau-

tem.

Jasneprowansalskiesłońcechyliłosiękuzachodowi,łagodzącostrekonturycie-

ni. Jechali przez wyboiste wzgórza z głębokimi wąwozami i żyznymi dolinami. Na
szczytachwybudowanomalownicze,fortyfikowaneosadyzwąskimi,krętymiulicz-
kamiidomkamizokiennicamiwoknach.Wspaniałykrajobrazporastałabujnazie-
leń. Zbocza wzgórz pokrywały stare winnice. W sadach na kamiennych tarasach
rozkwitałybrzoskwinie,grusze,nektarynkiiwiśnie.

–Czyodziedziczyłeśrezydencjępoprzodkach?–spytałaLilah.
–Niepochodzęzzamożnegorodu–poinformowałBastienoschłymtonem.–Moja

matkaurodziłasięnaprzedmieściuAten.Pracowałajakokelnerka.Ojciecprowadzi
małeprzedsiębiorstwobudowlane.Poślubiłbogatąkobietę.Niestety,nigdynieoże-
niłsięzmojąmatką.

– Och! – westchnęła Lilah po dość długim, niezręcznym milczeniu. – Gdy wspo-

mniałeś,żepodarowałjejwisiorekwkształciekonikamorskiego,idodałeś,żejako
dzieckouważałeśzwiązekswoichrodzicówzadoskonały,odniosłammylnewraże-
nienatematwaszychstosunkówrodzinnych.

–Jakomałychłopiecnierozumiałem,jakwyglądająprawdziwerelacjemiędzyro-

dzicami.

–Ajakwyglądały?
–Fatalnie.MojamatkabyłakochankąAnatole.Razprzyznała,żecelowozaszła

wciążęwnadziei,żeporzuciżonęiożenisięznią.Jednakjejplanspaliłnapanew-
ce. Doznała gorzkiego rozczarowania. Nieco wcześniej spłodził z żoną mojego
przyrodniegobrata,Leona,starszegoodemniezaledwieokilkamiesięcy.

–Powiedziałaciotym?–dopytywałasięLilahzniedowierzaniem.
Bastienwykrzywiłpiękniewykrojoneusta.
–Atheneniemiałazagroszinstynktumacierzyńskiego.Nigdynieprzezwyciężyła

rozgoryczenia. Nie kryła żalu, że spadła na nią odpowiedzialność i wydatki na
dziecko,którenieprzyniosłojejżadnegopożytku.

Lilahzacisnęłazęby,żebyniewyrzucićzsiebie,comyśliotakbezdusznejosobie.

Przeżyłaszok,aleprzewidywała,żeBastienbyjąwyśmiał,gdybywyraziłaoburze-
nie.Bolałojąjednak,żedorastał,myśląc,jakobyniepotrzebnieprzyszedłnaświat.
Żadnepoczęciedzieckaniepowinnobyćnarzędziemmoralnegoszantażu.

–Czemumilczysz?–zagadnąłBastienpodłuższejchwili.–Dałbymgłowę,żewy-

głosiszmoralizatorskąprzemowę.

–Bomnienieznasz.Doskonalezdajęsobiesprawę,żeniewszystkiedziecidora-

stająwbajkowymświecie.Inaczejmójojcieckochałbymamęipozostałjejwierny.

–Aniebył?–zapytałzniedowierzaniem.–Ponieważłączywasbliskawięź,uzna-

łemzaoczywiste

background image

–Moirodziceniebylizesobąszczęśliwi.Niewzięliślubuzmiłości.Ojcieczdra-

dzałmamę,zkimpopadło.Zpowodujegoniewiernościciągledochodziłowdomudo
kłótni. Zostali parą bardzo wcześnie, w wieku kilkunastu lat. Wszyscy oczekiwali,
żesięzniąożeni,więcwkońcutozrobił.Nieprędkozrozumiałam,żepresjaspo-
łecznaspowodowała,żeczułsięjakschwytanywpułapkę.Zupełnieinaczejtraktuje
mojąmacochę.

–Czyniestałośćojcawpłyłanatwojąocenę,kiedywyzwałaśmnieodbuhajów?
ZawstydziłLilah,przypominającobelgęsprzeddwóchlatwnajmniejspodziewa-

nymmomencie.

–Oczywiścieżenie,aletyteżczęstozmieniaszkochanki.
–Aleniezdradzaminieśpięzbylekim.Choćwyznajęinnewartościniżty,jatak-

żeprzestrzegamokreślonychstandardów.

Lilahzewstydumocnozacisnęłapalce,splecionenakolanach.
–Tamtegowieczoraniepotrzebnieponiosłymnienerwy.Niepowinnamoddzać

odczciiwiarykogoś,kogoprawienieznałam–przyznaławnadziei,żetymwyzna-
niemzamknieniewygodnytemat.

–Czytoprzeprosiny?–Gdyzamiastpotwierdzeniausłyszałtylkogłębokioddech,

dodałpochwili:–Przyjmuję,żetak.Wkońcuniezrobiłemcikrzywdy.Zaprosiłem
ciętylkonakolacjęizaproponowałem,żebyśspędziłazemnąnoc.Niepróbowałem
cięzniewolić.

–Nodobrze,przepraszamuniżenie.Zadowolony?–warkłazurazą.
–Swojądrogą,codziewicamożewiedziećomęskichzwyczajach?–zadrwił.
–Możeczytambrukowąliteraturę–odburkła.
Bastien roześmiał się na widok zaczerwienionych policzków i gniewnego błysku

wbłękitnychoczach.Bawiłogo,żenawetjeżeliniemiałaracji,niedawałazawy-
granąjakinne.Lubiłtęjejprzekorę.

Wjechali pomiędzy dwiema potężnymi kamiennymi kolumnami w aleję starych

drzew.Wkrótcezatrzymałsamochód.

–WitajwChateauSainte-Monique.
Kinkietywformieżelaznychlatarńoświetlałystarąbudowlę,podkreślającmiodo-

wą barwę kamieni. Wiele okien przesłaniały typowo prowansalskie fioletowo-nie-
bieskieokiennice.Rabatkikwiatowepomiędzyżwirowymialejkamizdobiłyfronto-
wydziedziniec.

LilahwysiadłaipodeszłazBastienemkuwejściu.
–Kiedykupiłeśtęposiadłość?–zapytała.
–Okołotrzechlattemu.Należaładosędziwejhrabiny,którąpoznałem,kiedypo-

szukiwałemterenówpodwiejskązabudowę.Ledwiezobaczyłemtęrezydencję,zło-
żyłemjejofertę,aledopieropokilkumiesiącachzgodziłasięjąsprzedać.Remont
zajął następny rok. Przyjeżdżam tu odpocząć albo kiedy mogę pracować w domu.
Mieszkałemtuprzezostatnimiesiąc.

Otworzył im mężczyzna w średnim wieku w sztywno wykrochmalonej białej ko-

szuliimuszce.Powitałichuśmiechem.

–Stefanwrazzżoną,Marie,dbająodom–poinformowałBastienpoprzedstawie-

niujejdomownikom.NastępnieobjąłLilahiwprowadziłdośrodka.

Wystrójwnętrzazapierałdechwpiersi.Holznowoczesnymimeblamipokrywała

background image

posadzkazułożonegowszachownicęczarnegoibiałegomarmuru.Nagóręprowa-
dziłyszerokie,kręconeschody.

Gdywniesionobagaże,Bastienruszyłkuschodom.StefanotworzyłdrzwiiLilah

usłyszałaznajome,radosneszczekanie.Stefanuśmiechnąłsięnawidokjamniczka
zdługimiuszami,którywpodskokachdopadłdoLilah.

–Jateżzatobątęskniłam–przyznała,kucając,żebywziąćpupilanaręce.Wyła

mu z pyszczka jedną z piszczących zabawek, które uwielbiał aportować, po czym
zpowrotempostawiłagonapodłodze.Gdymująrzuciła,pochwyciłjąipospieszył
doBastiena.

– Zignoruj jego zaczepki – doradziła. – Zrozumie, że nie chcesz się z nim bawić

idacispokój.Vickiezawszetakrobi.Nieprzepadazapsami.Wolikoty.

SkippytrąciłnoskiemczubekbutaBastiena.Mimożepatrzyłnaniegobłagalnie

wielkimi,ciemnymioczami,Bastienodsunąłgonogą.Lilahpatrzyłazprzerażeniem,
jakpiesekspadazeschodka.Stefanpodbiegł,żebygopodnieść,najwyraźniejświa-
domy,żejegopracodawcanielubizwierząt.

LilahpożyłazaBastienemdonastrojowejsypialni,wyposażonejwmieszani

zabytkowychiwspółczesnychmebli.Woknachzawieszonoperłowezasłony.Drape-
ria z tego samego materiału spływała obfitymi falami z obczy z kutego żelaza
wkształciekoronynadwielkimłożem.

–Jakiprzepięknypokój!–wyszeptałaLilahwzachwycie.
–Pokojówkirozpakujątwojerzeczy.Przyjdźzagodzinęnakolację–powiedział,

gdyjakiśmężczyznaprzyniósłjejbagaż,adwiedziewczynywuniformachprzyszły
przenieść walizki do przyległej garderoby, widocznej przez otwarte drzwi. – Włóż
cośwyjątkowego,żebymrozbierałciępóźniejzprzyjemnością,mojasłodka.

Lilah spłoła rumieńcem, gdy napotkała goce spojrzenie Bastiena. Delikatnie

pogładziłjąpopoliczku,poczymwycisnąłnajejustachnamiętnypocałunek,który
przyspieszyłjejoddechipuls.Gdyjąpuścił,patrzyłnaniąwmilczeniuprzezkilka
długichsekund,zanimruszyłkudrzwiom.

Lilah weszła do wyłożonej marmurami łazienki. Kompletnie zagubiona, powiodła

palcempoopuchniętychwargach.Niemogłasobiedarować,żepragnieBastienado
bólu.Tylkotegobrakowało,żebypolubiłarolęutrzymanki!Aleczytonaprawdęta-
kie złe? Czy nie przemawiała przez nią urażona duma? Przecież ludzie uprawia
seksdlaprzyjemności,aczkolwiekzrelacjiprzyjaciółekwynikało,żeczęstodozna-
wały rozczarowania. W końcu uznała, że kiedy wypełni zobowiązanie, prawdopo-
dobniebędziesiędziwićsamasobie,żełamałasobiegłowęnadzupełnienatural
ludzkąaktywnością.

Wzięłaprysznic,zabrałakosmetykidomakijażuiowiniętawręcznikwróciłado

sypialni.Wgarderobieprzejrzałanowozakupionestroje.Bastienkazałjejwłożyć
cośwyjątkowego.Zbłyskiemrozbawieniawokuściągnęłazwieszakasukniębalo-
wąbrzoskwiniowejbarwy,bardziejprzypominacąkostiumteatralnyniżwspółcze-
sneubranie.Uznała,żewsamrazpasujedopałacu.KiedyprezentowałająBastie-
nowiwdomumody,dostrzegławjegooczachpłomieńpożądania.

BastienstanąłwholuizzachwytemobserwowałDelilah.Schodziłazeschodów

zwdziękiemigodnościąkrólowej.Wspaniała,lśniącakreacjaopinałajejsmukłąfi-
gurędotalii.Poniżejniezliczonewarstwycieniutkiegotiuluspływałypokamiennych

background image

schodach. Burza czarnych loków opadała na plecy. Pojedyncze pasemka okalały
trójkątnątwarzyczkę,podkreślającbłękitoczu.Podałjejrękę,wpatrzonywpełne,
żoweusteczka.

–Zaparłomidechwpiersinatwójwidok–wyznał.
Lilahzaskoczyłnieoczekiwanykomplement.Bastienprzeprowadziłjąprzezprze-

stronnysalonzzabytkowym,rzeźbionymkominkiemieleganckimi,niebieskimiso-
faminawyłożonykamiennąposadzkątaraszpłocymiświecaminastole.

–Jestembardzogłodna–stwierdziła,gdylokajodsunąłdlaniejkrzesłoirozłożył

jejserwetkęnakolanach.

–Powinnocismakować.Marie,żonaStefana,gotowaławrenomowanejrestaura-

cji,oznaczonejgwiazdkamiMichelinawParyżu,zanimpodliumniepracę–poin-
formował.

–Zatrudniasztuwieluludzi–zauważyła.–Żyjeszjakkról.
–Tylkowtedy,gdyobowiązkipozwalająmituspędzićjakiśczas.Podczaspodróży

służbowychjadamwlokalachlubsamprzyrządzamsobieposiłki.

–Umieszgotować?–spytałazniedowierzaniem.
–Oczywiście.Niktmnienierozpieszczał.Aledoceniamto,cowżyciunajlepsze.
–Czytwojamamażyje?–spytałapodczaspierwszegodania.
Bastienprzezchwilęobserwowałjązezmarszczonymibrwiami.
–Widzę,żeciekawicięmojeżycie.
–Czemunie?Tochybanicdziwnego–odrzekła,wzruszającramionami.
– Zgiła w wypadku samochodowym, gdy byłem jeszcze dzieckiem, i musiałem

zamieszkaćuojca.

–Jakcitambyło?
–Koszmarnie.Jegożona,Cleta,znienawidziłamnieodpierwszegowejrzenia.Sta-

nowiłemdlaniejżywydowódniewiernościmęża.Amójprzyrodnibrat,Leonagle
przestałbyćukochanymjedynakiem.Naturalnieionmnienieznosił.Aleodniosłem
pewnekorzyścizprzeprowadzkidonowegodomu.

–Jakie?
– Przede wszystkim wreszcie regularnie widywałem ojca i poszedłem do lepszej

szkoły.

–Wyglądanato,żezojcemłączyciębliskawięź–skomentowałaLilahwnadziei,

żepotwierdzi.Ucieszyłoją,żemówiłonimciepło,ponieważnieulegałowątpliwo-
ści,żemiałbardzociężkiedzieciństwo.

–Tak.Bardzogokocham.Fatalniewybierałżyciowepartnerki,alebyłwspania-

łymojcem.Zawszemogłemnanimpolegać–przyznałznieskrywanądumą.

Lilahodetchnęłazulgą,żeprzynajmniejjedenczłowiekgokochał.Kujejzasko-

czeniu bardzo przygnębiła ją myśl, że dorastał w osamotnieniu, bez rodzicielskiej
miłości.OdpowiedziBastienawyjaśniłyjej,coukształtowałojegotwardy,bezkom-
promisowycharakter.

– Ale dajmy spokój mojej przeszłości, glikiamou – wyrwał ją z zadumy głos Ba-

stiena.–LepiejopowiedzmioJoshuBurrowesie.

Lilahzesztywniała,zbitaztropu.
–Niemaoczymmówić.Studiowałzemnąnajednymrokunauniwersytecie.Jest

dlamnietylkokolegą.

background image

–Alenajwyraźniejjemutoniewystarcza.Chciałbyczegoświęcej.Powinnaśpo-

wiedziećmuprawdę.

–Opowiedziałamznajomymtęsamąhistorięcorodzinie,żezaoferowałeśmipo-

sadę.

Bastienwbiłwzrokwkusząceusta,gdypróbowaławspaniałejjagnięciny,podanej

nadrugiedanie.

–Dlajegodobralepiej,żebyśmuuświadomiła,żejesteśmoja.
–Nienależędociebie–wycedziłaprzezzaciśniętezęby.
–Należysz.Ilekroćnaciebiespojrzę,widzę,żeodwzajemniaszmojepragnienia.
Lilahuznałamilczeniezanajbardziejdyplomatycznąodpowiedź.Zażadneskarby

nieprzyznałaby,żepociągająnieodparcie.Spróbowałaskupićuwagęnajedzeniu,
aleoczysamepożyłyzaBastienem.Odpierwszegowejrzeniauznałagozanaja-
trakcyjniejszegomężczyznę,jakiegowżyciuwidziała.Przezdwalataniezmieniła
zdania.Dopierokiedyzabranopustetalerzeinapełnionoimkieliszki,zdołałaode-
rwaćwzrokodpięknierzeźbionychrysów.

–ŻonaStefanawspanialegotuje–pochwaliła,gdyspróbowałapieczonągrusz

z sosem czekoladowym, którą podano na deser. – Ale nic więcej już nie zdołam
przełknąć–dodała,odsuwająctalerzyk.

–Chceszkawy?
–Nie,dziękuję.–Zamarławbezruchu,gdyBastienwstałipodszedłdoniej.
– Reaguję na ciebie jak nastolatek – wyznał schrypniętym głosem. – Nie mogę

czekaćaniminutydłużej.

Lilahwsparłaręceostółiwstała.Fałdybrzoskwiniowejsuknispłyłynapodło-

gę.Czasspłacićzobowiązanie–myślałagorączkowo.

Bastiennieodrazujejdotknął.Pochyliłgłowęimusnąłjejustazapraszacympo-

całunkiem, który przyspieszył jej puls i przyprawił o zawroty głowy, tak że ledwie
mogłaustaćnanogach.Następnieporwałjąnaręce.

– Wczoraj zdenerwowała mnie wiadomość, że Josh cię pocałował – oświadczył

nieoczekiwanie,niosącjąposchodachztakąłatwością,jakbynicnieważyła.–Póki
pozostajeszzemną,niepozwól,żebyktośinnyciędotykał.

Nadal oszołomiona niewypowiedzianie słodkim pocałunkiem, Lilah podniosła na

niegozamglonespojrzenie.

–Niegrozimito–wymamrotała.
–Dlaczego?Jesteśpiękna.Nietylkojatowidzę.Joshteż.
–Widziszwemniewięcej,niżsamadostrzegam–odrzekła,ponieważwedługwła-

snejocenyniedorastaładopiętpięknymmodelkom,zktórymiwcześniejromanso-
wał.Zawszewybierałdługonogie,jasnowłose,klasycznepięknościwtypieMarielle.
Niska,zaszczupłaLilahwniczymnieprzypominałaideałuurody.Wszkolechłopcy
niezwracalinaniąuwagizpowoduzbytmałegobiustuizbytwąskichbioder.

–Wiemtylkotyle,żeciępragnę.Nicinnegosięnieliczy.
–Nic?–powtórzyłazniedowierzaniem.
–Nic–potwierdził,wdychajączlubościąaromatkokosowegoszamponuzmiesza-

nyzdelikatnymzapachemkosmetykówijejwłasnym,unikalnym,niepowtarzalnym.
Ateoczy,błękitnejakszafiry,lśniłyjakklejnoty!

Ułożyłjąnałóżkuwjejsypialni.Samjejwidokrozpalałmuzmysły.Powiedziałso-

background image

bie,żegdyjąposiądzie,nasycigłód.Niewykluczał,żedoznarozczarowania,zwa-
żywszy na jej brak doświadczenia i zainteresowania cielesnymi uciechami. Bo czy
zmysłowakobietapozostałabytakdługonietknięta?Nawetjeżelijejoczybłyszcza-
łyjakgwiazdy,gdynaniegopatrzyła,nawetjeślizpasjąoddawałapocałunki,mało
prawdopodobne,bymiaławieledozaoferowania.

Zdejmującjejbuty,świadomieodparłpokusępogłaskaniarozczulacomaleńkich

stópek.Wytłumaczyłsobie,żenieumiezniąpostępować,ponieważjejdziewictwo
zbijagoztropu.Alejeżelimówiłaprawdę,aniemiałapowodu,żebykłamać,będzie
doniegonależałabardziejniżjakakolwiekinnapartnerka.Zezdziwieniemstwier-
dził,żeogromniegotocieszy.

–Oczymmyślisz?–wyszeptałaLilahnieśmiało,gdyrozsunąłzamekbłyskawiczny

sukienki.

–Oczywiścieoseksie.
–Jasne.Głupiepytanie–mrukła.
Ponad jej głową Bastien uśmiechnął się szelmowsko. Zsunął sukienkę z białych,

smukłychramion,zdumionyjejprzyspieszonymoddechem.

–Bezobawy.Niezrobięcikrzywdy–zapewnił.
–Słyszałam,żepierwszyrazboli.
–Przemawiaszjakśredniowiecznamęczennica,prowadzonanatortury–wytknął

zurazą.

–Jużzamykambuzię.Nakłódkę.
Bastienzdarłzniejsuknięirzuciłzmiętąnadywan.
–Bastien!Widziałamcenę.Niemożnataktraktowaćtakicheleganckichrzeczy!–

zaprotestowałażarliwie.–Tonieprzyzwoite.

–Niezbytdługomilczałaś.Przestańmniedenerwować–upomniałjąsurowo.
– Jakie ty możesz mieć powody do zdenerwowania? – spytała z bezgranicznym

zdumieniem,pomnajegobogategodoświadczenia.Najchętniejodrazuzanurkowa-
łaby pod kołdrę, zamiast siedzieć na łóżku w samej bieliźnie. Podciągnęła kolana
podbrodę,żebyzakryćtyle,ilemożna.

Bastienwsunąłrękędokieszeniiwyciągnąłpudełeczkoodjubilera.
–Todlaciebie.
–Niechcęprezentów.
–Załóżgodlamojejprzyjemności,mojaśliczna.Odkądciępoznałem,chciałemcię

zobaczyćwdiamentach.–Otworzyłpudełeczko,wyjąłbrylantowywisioreknałań-
cuszkuizapiąłjejnaszyi.

Lilahniewykonałażadnegoruchu.Czułachłódiciężarklejnotunaszyi.Bastien

odstąpiłodłóżka,żebyzdjąćmarynarkęirozpiąćkoszulę,aleprzezcałyczasnie
odrywał od niej wzroku. Jego spojrzenie działało jak pieszczota, rozpalało zmysły.
Pożerała wzrokiem wspaniałe mięśnie na jego klatce piersiowej. Lecz gdy wyjął
zkieszenikilkafoliowychpakiecików,apotemsięgnąłdopaskaspodni,zzażenowa-
niem odwróciła wzrok. Usiadł koło niej na łóżku w samych bokserkach i jednym
zręcznymruchemrozpiąłjejbiustonosz,odsłaniającsutki.

–Zgaśprzynajmniejświatło!–krzykła.
–Jesteśpiękna.Chcęnaciebiepatrzeć.Jeżeliciętokrępuje,zamknijoczy–zasu-

gerował.

background image

Lilahnieśmiaładalejprotestować,gdygoceustabłądziłypojejrozpalonejskó-

rze.Zaskoczyłająjegodelikatność.Potakniecierpliwym,apodyktycznymczłowie-
kuspodziewałasięgwałtowności.Przestaławalczyćzesobąibezoporówchłoła
cudownedoznania.Każdedotknięcie,każdyintymnypocałuneksprawiałjejniewy-
powiedzianąrozkosz.

– Powiedz, że mnie pragniesz, od pierwszego spotkania – zażądał, gdy nieco

ochłoła.

–Przecieżwiesz–wydyszaławśródprzyspieszonychoddechów.–Niepotrzebu-

jeszpotwierdzenia.

Ułożyłjąwygodnieiznówrozbudzałpowoli.Rozpaliłwniejtakiżar,żewmomen-

cie połączenia radość spełnienia przyćmiła lekkie ukłucie bólu. Gdy opadł na nią,
wyczerpany,zgłowąwtulonąwjejpoliczek,czułakażdeuderzeniejegoserca.Gdy
wyrównał oddech, porwał ją znowu w ramiona i spontanicznie pocałował w czoło.
Sprawiła mu taką przyjemność, jakiej nie pamiętał. Sam nie rozumiał, co w niego
wstąpiło,alewiedział,żenieprzestałjejpragnąć.Przerażony,żezaczynapopadać
wuzależnienie,wstałzłóżkairuszyłwstronęłazienki,choćnajchętniejpozostałby
przyniej.

–Nieśpięspokojnie,dlategopójdęspaćdopokojuobok–rzuciłprzezramięod

niechcenia.

Lilahdoznałazawodu.Tłumaczyłasobie,żeniepowinnaoczekiwaćniczegowię-

cej.Odpoczątkuniekrył,żenieczujedoniejnicpróczfizycznegopociągu.Mimo
wszystko było jej przykro, że po zaspokojeniu pożądania zostawił ją samą. Czy
oczekiwałacieplejszegozakończeniapierwszejwspólnejnocy?Jeżelitak,toniepo-
trzebnie robiła sobie złudzenia. Przecież odtrąciła go przed dwoma laty właśnie
dlatego,żenieinteresowałogonicpróczjejciała,podczasgdyonapragnęławięcej.
Nietylkouraziłjejdumę,aleteżzłamałserce.Wreszcieprzyznałaprzedsobą,że
odpierwszegospojrzeniautoławtychgłębokich,tajemniczychoczach.

Oczywiście nic o nim nie wiedziała. Określiłaby swoje początkowe zauroczenie

raczejmianemfascynacjiniżmiłości.Odrzuciłagotylkodlatego,żegłębokorozcza-
rowałojąpowierzchownepodejścieBastienadokobiet.Ponieważuwodziłjerównie
łatwojakporzucał,odparłapokusę,żebyjejnieunieszczęśliwił.

Terazznówmusiałaspojrzećwoczybolesnejprawdzie,żeznaczydlaniegonie

więcejniżinne,jedynietyle,cotymczasowazabawka,przelotny,erotycznykaprys.
Nie ulegało wątpliwości, że zapłacił jej za uległość wysoką cenę nie z powodów
uczuciowych,tylkodlatego,żeprzywykłnaginaćinnychdoswejwoliwszelkimido-
stępnymisposobami.Nieumiałprzegrywaćinieprzyjmowałdowiadomościodmo-
wy.

Żeby oddzić przygnębiace myśli, usiłowała skupić uwagę na zaletach tego

bezdusznego układu: na ponownym otwarciu fabryki, zatrudnieniu ojca, zapłaco-
nychrachunkach.Jejprzyrodnierodzeństwomogłodorastaćbezpiecznie,beztrosk
materialnych, a byli pracownicy Moore Components wkrótce powrócą do pracy.
Podczas rozmowy telefonicznej ojciec wspomniał, że zwołał zebranie załogi, żeby
poinformowaćjąoplanachotwarciazakładuwnowymmiejscu.Tawiadomośćucie-
szywszystkich.

Tylko bardzo samolubna osoba mogłaby użalać się nad sobą, widząc tyle pozy-

background image

tywnych skutków poświęcenia własnej dumy. Przysięgła sobie, że nie będzie robić
dramatuztego,czegoniemożnazmienić.

Wstała z łóżka, przeszła nago do garderoby, wyła szlafrok i zawiązała pasek

wtalii.Gdyzmierzaławstronęłazienki,Bastienwyszedłzniejwsamymręczniku
nabiodrach.Kropelkiwodynaowłosionejpiersilśniłyjakkryształy.Mokre,kręco-
ne włosy opadały na czoło. Cień zarostu podkreślał mocny zarys żuchwy i pięknie
wykrojone usta. Gdy popatrzył na nią spod długich rzęs, jej serce przyspieszyło
rytm.NawidokLilahzmarszczyłbrwi.

–Myślałem,żeśpisz.
–Potrzebujękąpieli.
Żebyzmyćwspomnieniatwojegodotyku–dodała,oczywiściejedyniewmyślach.

Próbowałagowyminąć,alewyciągnąłrękęichwyciłjązanadgarstek.

–Byłaśwspaniała,glikiamou–pochwalił.
–Niebyłotakstrasznie,jaksobiewyobrażałam–odpowiedziałazwysokopodnie-

sionągłową,oswobodziwszyrękę.

Bastien aż zamrugał powiekami po usłyszeniu tak prozaicznej odpowiedzi.

Zchmurnąminąotworzyłdrzwi,łącząceobiesypialnieiwyszedłbezsłowa.Delilah
jakzwyklekąsałajakosa.

Czego oczekiwał? Komplementów? – myślała Lilah pod prysznicem. Powiedziała

mu prawdę, aczkolwiek niecałą. Musiała przyznać, że dołożył wszelkich starań,
żebyniesprawićjejbólu,tylkoprzyjemność.Mógłpotraktowaćjąbardziejsamo-
lubnie.Lecztroskaojejodczucianiezmieniałaodrażacegofaktu,żezaciągnąłją
do łóżka za pomocą szantażu. Nie miał prawa oczekiwać ciepłych słówek jak od
ukochanej.

Wyczerpana,szybkozasnęła,aleBastienaobudziłtelefonwśrodkunocy.Wiado-

mość,którąusłyszał,zepsułamunastrójnacałydzień.

background image

ROZDZIAŁSIÓDMY

–Delilah!–wrzasnąłBastienodprogu.–Wstawaj!Muszęztobąporozmawiać.
Lilahzwysiłkiemuchyliłaciężkiepowieki,zadającsobiepytanie,czymzasłużyła

natakbrutalneprzebudzenie.Budzikkołołóżkawskazywałdopierosiódmąrano.
Zamrugałaistłumiłaziewnięcie,poczymzwróciławzroknapotężnąsylwetkęBa-
stienastocegowdrzwiachsypialni.

–Ocochodzi?–spytałapółprzytomnie.
–Podyskutujemy,jakwstaniesz–odparłlodowatymtonem.–Zejdźnadółzapięć

minut.

Lilahprzewróciłaoczamizezgrozy.Doprowadzałojądopasji,żetraktujejąjak

niegrzecznąuczennicę.Ponamyśledoszładowniosku,żemusiałosięwydarzyćcoś
złego, co również jej w jakiś sposób dotyczyło. Inaczej nie patrzyłby na nią spode
łba.Mimowszystkonawetjeżelitak,niepozwolisobąpomiataćjakniewolnicą.Nie
przybiegniewpodskokachwprzeciągupięciuminut.Niedoczekanie!

Przeszładogarderoby,przeszukałaniezliczoneszuflady,zapchanenowozakupio-

nymi strojami, póki nie znalazła własnych ubrań, które ze sobą zabrała. Wybrała
dżinsowe krótkie spodenki i zwykły biały podkoszulek, w sam raz odpowiedni na
upały.Wzięłajeszczeszybkiprysznic,nałożyłalekkimakijaż,poczymzeszłanadół
wpłóciennychtenisówkach,przygotowanananajgorsze.

Skippypospieszyłzanią,głośnoskrobiącpazurkamipopodłodze.Stefanpoinfor-

mowałją,żeBastienczekawgabinecie,iskierowałjąkorytarzemwodpowiednią
stronę.Dodał,żeśniadaniezostanieprzygotowanenatarasie.

Bastien stał przy oknie w wielkim, wypełnionym książkami pokoju, zwrócony ty-

łemdoniej.Drogimateriałmarynarkiopinałwspaniałąmuskulaturę.Usłyszawszy
jejkroki,odwróciłsiętwarządoniej.Lilahwbrewwoliskryciepodziwiaławspania-
łąsylwetkęwświetnieuszytymgarniturze.Pobladłanawidokbadawczego,niemal
wrogiegospojrzenia.

Bastienpowolizmierzyłjąwzrokiem.Wswobodnym,dziewczęcymstroju,zdługi-

mi włosami i bardzo dyskretnym makijażem wyglądała jak nastolatka, nawiasem
wiącprześliczna.Nie,nigdynieużywałtakstaroświeckichokreśleń.Określiłby
jąraczejjakoapetycznąztąsmukłątalią,drobnymi,jędrnymipiersiamiizgrabny-
mi, długimi nogami. Usiłował oddzić niewygodne myśli, ale sam jej widok budził
wnimpożądanie.

–Ocochodzi?–spytałazniewinnąminą.
Bastienprzemierzyłpokój,porwałtabletzbiurkaipodsunąłjejpodnos.
–Oto!–warknął.
Lilahodczytałazekranutytułzbrytyjskiejgazety:

CzyZikosprzyłączyDufortPharmaceuticalsdoswojegoimperium?

background image

–Nadalnicnierozumiem–stwierdziłaLilah,choćjakprzezmgłęprzypominała

sobienazwęspółki.CzęstopadałapodczaswieczornejnaradyBastienazpodwład-
nymiwhoteluwLondynie.Niestety,ponieważniesłuchałauważniedyskusji,nadal
niepotrafiłaodgadnąćprzyczynyzdenerwowaniaBastiena.

– Tamtego wieczora w Londynie ktoś wyjawił prasie tajną informację. Podejrze-

wam,żety–wycedziłprzezzaciśniętezęby.

Lilahraptowniesięwyprostowała.Zaszokowanabezpodstawnymzarzutem,unio-

słagłowęipopatrzyłamuprostowoczy.

–Ja?Oszalałeś?
RysyBastienastężały.
–Jakojedynaopuściłaśapartamentpodczasmojejdebatyzpersonelem.Moiin-

formatorzy donoszą, że ktoś zawiadomił prasę w trakcie trwania dyskusji. Ochro-
niarz, który ci towarzyszył, widział, jak dzwoniłaś do kilku osób. Nawiązałaś też
kontaktzdziennikarką.

Lilahniewierzyławłasnymuszom.Szczękajejopadła.Jakśmiałoskarżaćoszpie-

gostwogospodarczeosobę,zktórąspędziłnoc?Zarazjednakprzypomniałasobie,
żeniecałą,ponieważpozaspokojeniużądzyzostawiłjąsamąiposzedłspaćdosie-
bie.

– Nie wierzę, że mówisz serio. Niemożliwe, żebyś podejrzewał mnie o kradzież

poufnejinformacji.Pocoktokolwiekmiałbyjąrozpowszechniać?

– Wiadomość, że planuję zakup Dufort Pharmaceuticals, jest warta setki tysięcy

funtównarynku.

–Niejaponoszęwinęzaprzeciek.Niedyskutowałamznikimotejsprawie.Nie

obchodzimnie,jakieinteresyprowadzisziniesłuchałamwaszejdebaty.Oglądałam
telewizję.

–Mimowszystkobyłaśobecna.Słyszałaśwszystko–przypomniałnieubłaganie.
–Conajmniejczterechtwoichludziuczestniczyłowzebraniu.Dlaczegotypujesz

właśniemnie?

–Ponieważbezgranicznieufamswoimnajbliższymwspółpracownikom.
–Miłomitosłyszeć,alenajwyraźniejconajmniejjedenznichzawiódłtwojeza-

ufanie.Zapewniamcię,żenikomuniesprzedałaminformacjiotwoichplanach.

–Niewierzęci–odparł,ponieważwszystkieposzlakiwskazywałynanią.
Lilahpołożyłatabletzpowrotemnastole.
–Nieróbzemniekozłaofiarnego.Zamiasttracićczasnabezpodstawneoskarże-

nia, poszukaj prawdziwego winowajcy. Dlaczego mnie podejrzewasz? Mam zbyt
wieledostracenia,żebyciszkodzić.

–Jakto?–warknął,corazbardziejzły,ponieważkiedyobudziłgotelefonzostrze-

żeniem,miałochotęznówporwaćjąwramiona.

–Dałeśtaciepracę,którawieledlaniegoznaczy.Niepodłabymżadnychdzia-

łań,któremogłybymuzagrozić.Zadobrzezdajęsobiesprawę,żegdybymzawiodła
twojezaufanie,zerwałbyśumowę.

Bastienzacisnąłzęby.Niemógłliczyćnajejlojalność.Niepracowałauniego.Nie

wykluczał,żepostanowiłagoukaraćzawywarcienaniąpresji,costanowiłobywy-
starczacy motyw. Poza tym miała okazję tamtego wieczora, żeby wysłuchać, co
ustalili,iwyjawićjegozamiaryprasie.Najgorsze,żepublikacjaodebrałamuszan

background image

okazyjnegozakupu.Istniałytylkodwiemożliwości:alboprzepłacić,albozrezygno-
wać.

–Pozbawiłaśmnieogromnychpieniędzy–wytknąłoskarżycielskimtonem.
–Wogólemnieniesłuchałeś,skoronieprzyłeśdowiadomościanijednegosło-

wa, które wypowiedziałam w swojej obronie. Powtarzam jeszcze raz: jestem nie-
winna. Nie plotkuję o twoich przedsięwzięciach ani nie przekazuję twoich planów
nikomu, komu wiedza o twoich poczynaniach mogłaby przysporzyć korzyści. Po
opuszczeniu apartamentu w hotelu zadzwoniłam do dwóch osób: najpierw do taty,
a później do macochy. W żadnej z rozmów nie wspomniałam o waszej naradzie.
Dziennikarka,któramniezaczepiła,piszedoplotkarskiejkolumnydlapań,aniedo
gazetyekonomicznejaletynadalniesłuchasz–stwierdziła,patrzącwchmurne,
kamienneoblicze.Nieulegałowątpliwości,żezgóryuznałjązawinną,zanimodpo-
wiedziałanajegozarzuty.Bolałajątaniesprawiedliwość.–Czyżadnejkobiecienie
potrafiszzaufać,czytylkomnie?

–Kobietydoskonaleumiejąwykryćiwykorzystaćmęskiesłabości.
–Żebyichoszukaćiokraść?Jeżeliwtensposóbmniepostrzegasz,niepozwo

siędotknąć,pókinieoczyściszmojegoimienia.

–Zawarliśmyumowę.
–Przestałaobowiązywać,odkąduznałeśmniezaoszustkęizłodziejkę.Chybanie

wyobrażasz sobie, że po tak uwłaczacych oskarżeniach radośnie wskoczę ci do
łóżka!Sprawdziszwszystkichpracowników,którzybyliobecniprzynaradzie,oraz
tych,którzywiedzieli,żeinteresujecięzakupspółki,wykryjeszzdrajcęiprzepro-
siszmniezazniewagę.

Bastienpopatrzyłnaniązniedowierzaniem.Rysymustężały,wciemnychoczach

migotałygroźnebłyski.

–Mamcięprosićowybaczenie?
–Tak,choćbyśmiałpotemumrzeć–odburkła.–Straszliwiemnieznieważyłeś.

Niezamierzamtolerowaćtakponiżacegotraktowania.Atosobiezatrzymaj–do-
dała,kładącnastolewisiorekzbrylantem.–Nieprosiłamoniego,niecenięgoiod-
mawiamnoszeniabłyskotekodciebie,pókimnienieprzeprosisz.

–Skończyłaś?–warknąłzwściekłością.–Jeżelitak,toprzyjmijdowiadomości,że

niezwykłemzanicprzepraszać.

– Na szczęście nigdy nie jest za późno na naukę dobrych manier – odparowała

równiestanowczo,zanimodwróciłasięnapięcieiruszyłakuwyjściunataras,żeby
zjeśćobiecaneprzezStefanaśniadanie.

Skippypożyłzaniąjakcień.
Cała roztrzęsiona, bezwładnie opadła na fotel przy stoliku, ale nie żałowała ani

słowa.Gdybyniestawiłamuczoła,stłamsiłbyjąipodeptałresztkigodności.Zakwe-
stionowałjejuczciwość,żelaznązasadę,którejbezwzględnieprzestrzegaławkaż-
dychokolicznościach.Niebyłaaniołem,aleniekłamała,nieoszukiwałainiezdra-
dzała,zwłaszczadlatakniskichmotywówjakzysk.

Przeżyła wstrząs, gdy rzucił jej w twarz wyjątkowo odrażace oskarżenia po

tym, jak zostali kochankami. Ta myśl powinna ją ostrzec, że nadal naiwnie myśli
o ich związku. Zawsze sobie wyobrażała, że jej pierwszym partnerem zostanie
ktoś, kto dobrze ją pozna i będzie rozumiał. Lecz z Bastienem połączyła ją tylko

background image

więź cielesna, a nie intelektualna czy duchowa. Nie interesował go jej charakter.
Ale czy powierzchowna znajomość usprawiedliwiała podejrzenie o podstępne zdo-
bycieisprzedanietajnychinformacji?

Już wcześniej doszła do wniosku, że Bastien nie ma zbyt dobrego mniemania

o płci przeciwnej, zwłaszcza o kobietach, które dzieliły z nim łoże. Zadrżała na
wspomnieniezimnegociężaruwisiorkazbrylantem,któryzawiesiłnajejszyiminio-
negowieczora.Czyuważał,żedrogieprezentyusprawiedliwiająobrzydliwezacho-
wanie?Czyjejpoprzedniczkinauczyłygotakiejarogancji?

Jedząc czekoladowe rogaliki i popijając herbatą, Lilah spróbowała bezstronnie

ocenić Bastiena. Nieprawdopodobnie atrakcyjny wygląd, bajeczne bogactwo i bo-
gatedoświadczeniewsypialnistanowiłyniewątpliweatuty.Niewątpiła,żedlanie-
jednej sam jego status społeczny i materialny rekompensował wady charakteru.
NiestetyBastienaniewieleobchodziło,żeonaniezamierzananieprzymykaćoczu.
Nie interesowały go jej uczucia, tylko ciało. Za każdym razem, kiedy sobie o tym
przypominała,dochodziładowniosku,żetkwiwmartwympunkcieiżedalszeroz-
ważaniadoniczegoniedoprowadzą.

PośniadaniupoprosiłaStefanaobutelkęwodyiwyszłazwiedzićokolicęznieod-

łącznymSkippymprzynodze.Niewysiedziałabybezczynnie,pokornieczekając,aż
Bastienjązrehabilituje.

Ogrody otaczace pałacyk urządzono w tradycyjnym francuskim stylu. Kwatery

ozdobnieprzystrzyżonychkrzewówzespatynowanymiurnamiiżwirowymialejkami
otaczałyniskie,geometryczneżywopłoty.Lilahbalansowałajakbaletnicanabrzegu
starej,kamiennejfontannyrozpryskucejlśniącekropledomisyupodstawy.

Z okna na górze Bastien obserwował jej zabawę. Wyglądała niemal dziecinnie,

jak długonoga dziewczynka, gdy raz po raz podnosiła głupią, piszczącą zabaw
irzucałająrozbrykanemupsu.

Niewiedział,cooniejmyśleć.Wciążgozaskakiwała,aBastiennielubiłniespo-

dzianek.Musiałprzyznać,żeniewyglądanawinowajczynię.Jednakzdrugiejstrony
znałwielekobietnacodzieńprzewyższacychtalentamiaktorskiminajsłynniejsze
gwiazdyHollywood.Jegowłasnamatkanieustannieodgrywałaprzekonuceprzed-
stawienianaużytekjegoojca,którydokońcająadorował.

AleoileAnatoleomotałabeztrudu,otylesynwyciągnąłlogicznewnioskizob-

serwacji z dzieciństwa, że nie należy wierzyć pozorom. Nie miał zbyt wysokiego
mniemania o gatunku ludzkim i wolał najbardziej brutalną prawdę od najpiękniej-
szychkłamstw.Zauważyłteż,żewmiaręwzrostujegomajątkuprzybywałotakich,
którzyusiłowaligowykorzystać.Ponieważnieznosiłmanipulacji,obserwowałbacz-
nieswojeotoczeniewposzukiwaniufałszywychpochlebcówczywielbicielek.

Jeżeliktokolwiekgozranił,nieznałlitości.Odpłacałwdwójnasób,byukaraćwin-

nego i nauczyć szacunku. Od najmłodszych lat udowadniał sobie, że jest silniejszy
od dobrego, ale nieodpornego na manipulację ojca, którego bardzo kochał. Przy-
siągłsobie,żeniktnieomamigotakjakAtheneAnatole.

AtheneprzezywałaAnatole„panemuniżonym”.Dręczonypoczuciemwiny,zakaż-

dymrazem,kiedyodwiedzałkochankęisynawciążzacośprzepraszał,żebyzacho-
waćwzględnyspokójwswoimnieuporządkowanym,podwójnymżyciu.DlategoBa-
stiengardziłpokorą.Wjegoodczuciuwyrażanieskruchystanowiłoobjawsłabości

background image

itchórzostwa.

Leczterazprzyznałsamprzedsobą,żenieprzewidziałkonsekwencjinatychmia-

stowejkonfrontacjizDelilahpootrzymaniudoniesieniaoprzecieku.Samnierozu-
miał, dlaczego poniosły go nerwy. Czemu nie sprawdził wszelkich dowodów przed
sformułowaniemzarzutów?Przecieżdoświadczenienauczyłogo,żepochopnedzia-
łania przynoszą więcej szkody niż pożytku. Dlatego nigdy nie pozwalał sobie na
utratękontrolinadsobą.JednakDelilahdwukrotniezdołaławyprowadzićgozrów-
nowagi, choć przewidział, że będzie odgrywała uciśnioną niewinność. Jak inaczej
mogłabypostąpić?

–Sprawdzękażdegoczłonkapańskiejzałogi–zadeklarowałManos,szefochrony

Bastiena, po wysłuchaniu jego instrukcji. – Zdaję sobie sprawę, że panna Moore
miałaokazjęprzekazaćwiadomość,alejakośjejniepodejrzewam.

–Poczymrozpoznajeszpodejrzaneosoby?–spytałBastienlodowatymtonem,ob-

serwując zgrabne nogi Delilah w krótkich spodenkach z wystrzępionym brzegiem
nogawek.

Ręcegoświerzbiły,żebyjezniejściągnąć,aleoddziłniedorzecznepragnienia.

Miał nadzieję, że nie planuje opuścić posiadłości w tak wyzywacym stroju. Zaci-
snąłzęby.Drażniłogo,żewciążjejpożąda.Niewątpił,żegdybywiedziała,jakbar-
dzo, wykorzystałaby jego słabość przeciwko niemu. Wolałby, żeby go szybko znu-
dziłajakwszystkiewcześniejszezdobycze.Musiałjaknajszybciejwyrzucićjązpa-
mięci.

Poranekminąłmuszybko.Żebyodwrócićwłasnąuwagęodraportu,któryzabu-

rzyłjegoplandnia,usiłowałnadrobićpowstałezaległości.

Zszedłszynataras,odkrył,żeprzyjdziemusamotniespożywaćlunch.Delilahbo-

wiem postanowiła przesić coś w swoim pokoju. Ponownie zacisnął zęby i prze-
niósłwzroknapsa,dyszącegowcieniu.Prawdopodobniezadrowałatakdaleko,
że nażenie za nią na króciutkich łapkach kosztowało miniaturowego jamniczka
wielewysiłku.

NawidokwywieszonegojęzykaBastienopróżniłmiseczkęzowocami,napełniłją

wodąipostawiłprzedSkippym.Pieseknatychmiastdoniejpodszedłiwypiłwszyst-
kozgłośnymmlaskaniem.Potemwszedłdośrodka,przyniósłwpyszczkuzabaw
ipołożyłobokbutaBastiena,alejegozaczepkazostałazignorowana.

Lilahniemogłausiedziećnamiejscu.Nerwowoprzemierzałapokój,zadającsobie

pytanie,czymusibyćuwięzionawzamku.Nieodpowiadałojejsiedzenieiczekanie
narozkazyBastiena.

Przypomniawszysobie,żewdrodzedorezydencjimijalimalownicząwioskęLour-

marin,doszładowniosku,żezwiedzenieokolicydobrzejejzrobi.Opłukałazakurzo-
nestopy,zmieniłaszortyitenisówkinabiałą,letniąsukienkęisandały,poczymze-
szłanadół,odszukaćStefanaizapytać,czymogłabyurządzićsobieprzejażdżkę.

Kilkaminutpóźniejprzyjechałponiąsamochód.PowitałauśmiechemCirasiedzą-

cegoobokkierowcy.

Bastienazaskoczyławiadomość,żeopuściłarezydencję.Rozdrażniłagojejdzie-

cinnataktykauników.PotelefoniedokierowcypożyliwśladzaniądoLourmarin.

background image

Co w niej widział? Sprawiała same kłopoty. Absorbowała jego uwagę jak żadna

inna.Dlaczegojejnatopozwalał?Idlaczegonadaljejpragnął,mimożeciąglewy-
prowadzałagozrównowagi?

WLourmarintrafilinadzieńtargowy.Długieposzukiwaniemiejscadoparkowa-

niabynajmniejniepoprawiłomunastroju.

GdyustaliłmiejscepobytuDelilah,usłyszałjejśmiech,cogojeszczebardziejzde-

nerwowało,ponieważostatnirazwidziałjąroześmianąprzeddwomalaty.Oilenie
znosiłchichotek,otylejejwesołośćzwyklepoprawiałamuhumor.Dostrzegłjąna
tarasiekawiarni.Czarnewłosyokalałyożywionąbuzię,gdygadziłaiżartowała
z Cirem. W pewnym momencie nawet dotknęła jego ramienia. Bastien zacisnął
zęby,widząctakąpoufałość,zwłaszczażeCiropatrzyłnaniąznieskrywanymza-
chwytem.

–Delilah!
Lilah zesztywniała, słysząc dezaprobatę w jego głosie. Uniosła głowę i utoła

w ciemnych, głębokich oczach. Na ich widok zapomniała o czarownym otoczeniu.
NawetsrogaminaikarcespojrzenienieodbierałoBastienowizniewalacejmę-
skiejurody.

– Szukałeś mnie? – spytała, odstawiając kieliszek. – Nie sądzę, żebyś trafił na

mniewskuteknieszczęśliwegozbieguokoliczności.

WodpowiedziBastienpochwyciłjejdłońipociągnąłdogóry,zmuszając,bywstała

zkrzesła.

–Dziękuję,żejejpopilnowałeś,Ciro.Terazwracamydodomu.
–Wyglądanato,żeniewolnomiwyjśćztwojegozamku–szepła,gdyprowa-

dziłjądosamochodu.

–Nieprawda.Uważamzaniedopuszczalnetylkoflirtowaniezochroniarzem.
–Wcaleznimnieflirtowałam–zaprotestowała,ztrudemdotrzymującmukroku.

Szedł bardzo szybko, nie zważając na to, że roztrąca przechodniów, a po prawie
dwóchlampkachwinatrochękręciłojejsięwgłowie.

–Ciroteżniepowinienpozwalaćsobienatakąpoufałośćzmojąkobietą–dodał

gniewnymtonem,gotówwziąćjąnaręceizanieśćdoautaprzypierwszychozna-
kachbuntu.

– Nie jestem twoja – odburkła ze złością. – Zgodziłam się tylko z tobą spać,

pókicisięnieznudzę.

Bastienspostrzegł,żepoostatnimzdaniukilkaosóbodwróciłogłowywichstro-

nę.

– Nie wrzeszcz tak głośno. Czy potrzebujesz megafonu, żeby rozgłosić tę infor-

mację?–upomniałjąsurowo.

–Niepodniosłamgłosu–wycedziłaprzezzaciśniętezęby,wzruszającramionami.

–Przypomniałamcitylkopodstawowewarunkinaszejumowy.Zawarłampaktzdia-
błem, ale mimo to wypełniłam swoje zobowiązanie. W zamian oczekuję przynaj-
mniejodrobinyszacunkuizrozumienia.

–Akiedyjazasłużęsobienaszacunek?
–Kiedyzrobiszcoś,czymgosobiezaskarbisz–odparowałabezwahania.
Bastien otworzył ferrari, wziął Delilah na ręce i posadził na miejscu pasażera,

głuchynajejnarzekania.Niewielebrakowało,bynaniąnakrzyczał.Porazpierw-

background image

szyoddzieciństwaspotkałosobę,któradotegostopniawyprowadzałagozrówno-
wagi.

–Pocomnieciągnieszzpowrotemdozamku?–dopytywałasięwojowniczymto-

nem,kiedyzająłmiejsceobokniej.–Wobecnejsytuacjipowinieneśmnieunikaćjak
zarazy.

Bastienpowolizanurzyłpalcewgęstwiniedługich,czarnychwłosów,żebyodwró-

cićjejtwarzkusobie.Drugądłońdelikatniepołożyłnapoliczku,żebyjąprzytrzy-
mać.Gdywycisnąłnajejustachgocypocałunek,Lilahdrgnęła,apotembezwied-
nie wplotła mu palce we włosy. Rozpalił w niej ogień pożądania, jakby wczorajsze
zbliżenieobudziłowulkannamiętności,którejniepotrafiłastłumić.Pragnęłagodo
bólu. Lecz gdy wsunął palce pod rąbek sukienki, przyszło opamiętanie. Odchyliła
głowęiprzytrzymałajegorękę,żebyniezadrowaładalej.

–Nie–zakazaładrżącymgłosem.
Bastienzakląłpogrecku.Najchętniejwywlókłbyjązsamochodu,ułożyłnamasce

i posiadł natychmiast, bez żadnej gry wstępnej. Zacisnął zęby, zapiął pas i skręcił
wkrętą,wąskądrogęprowadzącąwdółwzgórza.

Lilah męczyło napięcie panuce w samochodzie, ale to Bastien ponosił za nie

winę.Niepowinienjejdotykać.Napróżnousiłowałastłumićniezaspokojonepożą-
danie. Każde jego dotknięcie rozpalało jej zmysły. Żeby odwrócić swoją uwagę od
niego,wysiadłapospiesznie,gdydojechalinamiejsce.

Manosjużnanichczekał.Skorzystałazokazji,byumknąćnagórę.
Bastien nie potrzebował świadków, gdy usłyszał, że wstępne śledztwo ujawniło

faktyobciążacejednegozjegoosobistychwspółpracowników.AndreasTheodakis
zrobiłsobieprzerwęnapapierosapodczaswieczornejnaradywLondynie.Widzia-
nogo,jakkorzystałztelefonunabalkonie.Cowięcej,jedenzkolegówwyjawił,że
uprawiahazard.Bastienuznałzabardzoprawdopodobne,żetoonprzekazałpra-
siewiadomośćoplanowanymzakupieDufortPharmaceuticals.

– Przypuszczalnie do końca tygodnia zdodę niepodważalne dowody jego winy

lubniewinności–podsumowałManos.

Bastien nalał sobie kieliszek i rozważał to, co usłyszał. Nie zamierzał przepra-

szać Delilah po tym, jak urządziła mu scenę. Nie zniósłby takiego upokorzenia.
Zjadłkolacjęsamprzybiurkuiswoimzwyczajemposzukałukojeniawpracy.

Rozproszyłogoskrobaniepazurkamipopodłodze.Oderwawszywzrokodekranu,

zobaczyłSkippy’ego,którymusiałsięwśliznąćdogabinetu,gdyStefanprzyniósłpo-
siłek.

Miniaturowyjamniczekużyłteczkileżącejnapodłodzewcharakterzetrampoliny,

żeby wskoczyć na krzesło po przeciwnej stronie biurka. Następnie jednym susem
skoczył na blat, powiewając długimi uszami, podszedł do Bastiena i położył swo
zabawkęobokjegolaptopa.Bastienzciężkimwestchnieniemprzeniósłgozpowro-
temnapodłogę,żebyniepołamałłapekprzyzeskoku.Potemzniesmakiemwziąłdo
rękizabawkęirzuciłpieskowi,którypognałzaniąradośnie.

–Drugirazcijejnierzucę–ostrzegł.
Niemogącskupićuwaginapracy,wyszedłnabalkoniwydałgłośnypomruk,gdy

owiołogociepłe,wieczornepowietrze.Zesztywniałymuwszystkiemięśnie.Prze-
gonił Skippy’ego, który najwyraźniej postanowił dotrzymać mu towarzystwa, i po-

background image

szedłdosaligimnastycznejwpiwnicy,żebyrozładowaćnapięcie.Pomaratoniepły-
wackim i zawziętej walce z workiem treningowym wziął prysznic. Kusiło go, żeby
zajrzećdoDelilah,alepowiedziałsobiewcalejejniepotrzebuje.Wystarczymupo-
rządnysen.

Lilahczytaładopóźna.Zasnęłaprzyświetleiobudziłasię,zdezorientowana,oko-

łotrzeciejwnocy.Wdrodzezłazienkiusłyszała,żektośkrzyczy.Podeszładookna,
odsułazasłonyipopatrzyłanaskąpanywblaskuksiężycaogród,aleniedostrze-
głanikogo,nawetcienia.

Gdyponowniedobiegłjąpodobnydźwięk,ustaliła,żedochodzizsypialniBastie-

na. Ze zmarszczonymi brwiami podeszła do drzwi dziecych obie sypialnie. Roz-
dzieracykrzykzmusiłjądoichotwarcia.

Bastienrzucałsięnałóżku,naprzemianszlochająciwyrzucajączsiebiegreckie

słowa.Najwyraźniejdręczyłygojakieśstraszliwenocnekoszmary.Sumienieniepo-
zwalało jej go zostawić, by dalej tak cierpiał. Przez chwilę stała niezdecydowana
przyłóżku,apotemścisnęłamocnoopaloneramię,żebynimpotrząsnąć.

–Obudźsię,Bastien.Totylkosen–powiedziałałagodnie.

background image

ROZDZIAŁÓSMY

Bastiengwałtowniewyrzuciłprzedsiebierękę,złapałjązaszyjęiściągnąłwdół,

otwierającszerokooczy.

–Spokojnie,Bastien,toja,Lilah–wydyszała,przerażonarezultatemswojejinter-

wencji.–Miałeśkoszmarnysen.Próbowałamcięobudzić.

Bastienzamrugałipółprzytomniepokręciłgłową.Ciemneoczybłyszczaływsła-

bymświetle,dochodzącymzjejpokoju.

–Delilah!Coturobisz?
–Przyszłamzobaczyć,coztobą,kiedyusłyszałamtwójkrzyk.Musiałocisięprzy-

śnićcośokropnego–wyjaśniła,siadającnawolnymbrzegułóżka.Spostrzeszy,że
nadaldrżyicałybłyszczyodpotu,spytała:–Cociętakwykończyło?

–Chwyciłemcięzaszyję.Niezrobiłemcikrzywdy?–zapytał,zanimzapaliłnoc

lampkęprzyłóżkuiobejrzałlekkiezaczerwienienienabiałejszyi.–Przepraszam.
Nigdyniepodchodźdomniewtakichsytuacjach.Bywambardzoniespokojny,dlate-
gozawsześpięsam.

–Niezrobiłeśminiczłego.Martwiłamsięociebie–przyznała.
–Dlaczegotroszczyszsięofaceta,którynieokazujeciszacunkuanitroski?
Lilah zignorowała pytanie, ponieważ nie umiałaby na nie odpowiedzieć nawet

samasobie.

–Nieważne.Powiedzlepiej,cotakiegostrasznegocisięśniło–poprosiła.
–Uwierzmi,niechciałabyświedzieć–odparłznieprzeniknionymwyrazemtwa-

rzy.Zanimzdołałaochłonąćzzaskoczenia,porwałjąwobcia.

Lilahczuła,żenadalwstrząsająnimdreszcze.
–Spróbujsięodprężyć–doradziła.
–Niezastępujmimatki,glikiamou.Nietegoodciebieoczekuję–przypomniał,

poczymopadłnapoduszkiiwziąłgłębokioddech.

–Narazieniczegowięcejniedostaniesz–ostrzegła.
ŚmiałaodpowiedźnareszcierozbawiłaBastiena,boroześmiałsięgłośno.
–Opowiedzmiswójsen–nalegałaniezmordowanie.
Bastienprzewróciłoczamiiobjąłjąwtalii,gdyzpowrotemzłożyłagłowęnajego

piersi.

–Przeżywałemnanowodramatzdzieciństwa–wyznałzociąganiem.–Pewnego

dniazostałemciężkopobity.

–Jakodziecko?Przezkogo?
–Przezkochankamojejmatki.Kiedyśwszedłemdosypialniizastałemjąwłóżku

z handlarzem narkotyków. Pobił mnie do nieprzytomności. Nie interweniowała
zobawy,żewyjawięojcu,żesypiazinnymi,podczasgdyonpłacinaszerachunki.

Lilahniewierzyławłasnymuszom.
–Onie!Ilemiałeśwtedylat?
Bastienwzruszyłramionami.

background image

– Nie pamiętam dokładnie. Około pięciu. Najwyżej sześć. O mało nie umarłem.

Athenezabrałamniedoszpitaladopieronastępnegodnia,kiedywyuczyłamniena
pamięćzeznania,żespadłemzeschodów.

LilahprzypomniałasobieprzypuszczenieMarielleDurand,żeBastienprawdopo-

dobnieprzeżyłcośokropnego,cowycisnęłostraszliwepiętnonajegopsychice.Te-
razzobaczyłabólwjegooczach.Nicdziwnego,żestraciłzaufaniedoludziprzytak
bezwzględnej,samolubnejmatce,któragoniechciałaaniniekochała.Ponieważwi-
działa, jak bardzo zawstydziło go wyznanie brutalnej prawdy, odwróciła wzrok,
żebyoszczędzićmuskrępowania.Łzynapłyłyjejdooczu.

Jako dziecko cierpiała męki, kiedy ojciec przyprowadzał kochanki do domu na

noc. Czasami musiała jeść z nimi śniadanie. Z perspektywy czasu doszła do wnio-
sku,żemogłojąspotkaćcośowielegorszego.Choćniewiernośćojcazawstydzała
jąizasmucała,niemogłanarzekaćnabrakrodzicielskiejtroski.Zawszejąkochał
iotaczałopieką.Bastienniemiałtyleszczęścia.

– Sam nie wiem, czemu opowiedziałem ci tę historię – wyszeptał schrypniętym

głosem.

–Ponieważnalegałam.Jeżelichcęcoświedzieć,bywambardzouparta–przyzna-

łarozmyślnielekkimtonem.–Iponieważrobiłeśwrażeniezałamanego.

–Nicmnieniezałamuje–zaprotestowałzgodniezjejprzewidywaniami.
–Oczywiście–potwierdziłazdrwiącymuśmieszkiem.
Bastienbezostrzeżeniawyskoczyłzłóżka,nadaltrzymającjąwobciach.
–Corobisz?
–Muszęwziąćprysznic.
–Wtakimraziewrócędosiebie.
–Nigdziecięniepuszczę.–Zanimzdążyłaponowniezaprotestować,zaniósłjądo

łazienki,wprostdokabinyprysznicowej,inacisnąłłokciemprzycisk.

–Cotywyprawiasz?–krzykła,gdyoblałjąstrumieńciepłejwody,przylepiając

nocnąkoszulędociała.

Bastien zdawał sobie sprawę, że zachowuje się jak szalony, ale działał automa-

tycznie.NieobchodziłogonicpróczDelilah.Wporywiedzikiejnamiętnościodgar-
nąłmokrewłosyzjejtwarzyizamknąłjejustazachłannympocałunkiem.

Oszołomiona chwyciła go za ramiona, żeby zachować równowagę, gdy penetro-

wałjęzykiemwnętrzejejust.Podejrzewała,żerozpaczliwieposzukujebliskości.Po
razpierwszyjegogwałtownośćjejnieraziła.Wręczprzeciwnie,odurzałabardziej
niżwypitepoprzedniegowieczorawinoinapawaładumą,żeprzyniejtracikontro
nadsobą.

Powiodła dłońmi po gładkim, mocnym torsie, a potem bez zastanowienia opadła

na kolana i obdarzyła go intymnymi, czułymi pieszczotami, nadrabiając brak do-
świadczeniaspontanicznością.Gdyniemógłdłużejwytrzymaćnapięcia,podniósłją
dogóry,oparłokafelkiispełniłwspólnepragnienie.Zanimzdążyłaochłonąć,zdjął
jejkoszulęiowinąłjąwręcznik.

–Niepowinnamnatopozwolić–wymamrotała,gdyodzyskałazdolnośćlogiczne-

gomyślenia.–Nieprzeprosiłeśmnie.

–Doszedłemdowniosku,żeniesprawiedliwiecięosądziłem.Wyglądanato,żeje-

den z moich współpracowników przekazał informację prasie – przyznał z ociąga-

background image

niem,sięgającpodrugiręcznik,żebyowinąćwniegomokrewłosyDelilah.

–Aniemówiłam?–wypomniałaniezbytuprzejmie.
–Wbrewswoimzwyczajomstraciłempanowanienadsobą.Niepotrzebnieponio-

słymnienerwy.Wgniewieczłowiekpopełniabłędy.

–Czytoznaczy,żemnieprzepraszasz?–wyszeptała,słabajakkociak,gdyzaniósł

jądojejsypialni,ułożyłdelikatnienałóżkuiprzykryłprześcieradłem.

Bastien zamilkł. Przeprosiny nie przeszły mu przez gardło, ale cieszyło go, że

przyła jego wyjaśnienie za dobrą monetę. Chciał zawrzeć z nią pokój, ponieważ
przy niej czuł, że żyje. Jedno zbliżenie rozbudziło apetyt na powtórkę. Objął jej
twarzdługimi,śniadymipalcami.Zprzyjemnościądotykałgładkiej,jedwabistejskó-
ryismakowałróżaneusteczka.Wmgnieniuokarozpaliłwniejogień.Gdygouga-
sił,opadłabezwładnienapoduszki,wyczerpana,alespełniona.

Bastien z lubością wdychał zapach jej szamponu. Pachniała jak łąka latem. Nie

wypuszczającDelilahzobjęć,ucałowałjąwczoło.

–Jesteśnajlepszymlekarstwemnanocnekoszmary–stwierdziłzrozbawieniem,

zanimruszyłdołazienki.

Dopierotamuświadomiłsobie,żedwukrotniezapomniałozabezpieczeniu.Gar-

dziłsobązatakkarygodnezaniedbanie.Kiedystałpodprysznicem,powróciłynaj-
straszniejsze wspomnienia, które przyprawiły go o dreszcze. Szybko zdecydował,
copowinienzrobić.Niemógłsobiepozwolićnabierneoczekiwanienakonsekwen-
cje.Delilahmusiwiedzieć,żecokolwieknastąpi,zabezpieczyprzyszłośćjejidziec-
ka. Obwiązał ręcznik wokół bioder i wrócił do sypialni, żeby zadać bardzo ważne
pytanie,któreuznałazawysoceniestosowne.

–Dlaczegowypytujeszotakierzeczy?–zaprotestowałazrumieńcemnapolicz-

kach.

–Ponieważzapomniałemzadbaćozabezpieczenie–wyjaśniłponurymgłosem.–

Niczymcięniezarażę,boregularnierobiębadaniaijestemzdrowy.Usiłujętylko
ocenićryzykozapłodnienia.

Lilahzamarłazezgrozy.Zimnydreszczprzeszedłjejpoplecach.Wszalenamięt-

nościniezauważyła,żeniezadbałoantykoncepcję.Świadomaewentualnychkonse-
kwencji, nie mogła sobie darować niedopatrzenia. Zawstydzona swą lekkomyślno-
ścią,obliczyłaipodaładatęostatniejmiesiączki.Zprzerażeniempatrzyła,jakBa-
stienmarszczybrwizestrapienia.

–Istniejedużeprawdopodobieństwo,żezaszłaśwciążę–orzekł.–Jesteśmłoda,

płodna.Weźmiemyślubtakszybko,jaktylkozdołamzałatwićformalności.

Lilahgwałtownieusiadłanałóżkuizrobiławielkieoczy.
–Ślub?–powtórzyłazniedowierzaniem.
–Musiszwiedzieć,żeniezależnieodtego,cosięwydarzy,możesznamniepole-

gać.Obrączkatonajlepszysposóbzapewnieniakobieciepoczuciabezpieczeństwa
wtakiejsytuacji.

– To czyste szaleństwo. Ludzie nie pędzą do urzędu stanu cywilnego zaraz po

wstaniuzłóżka.

–Doskonalewiem,corobię.Straciłempierwszedzieckowwiekuzaledwiedwu-

dziestujedenlat.Niezaryzykujęporazdrugi–oświadczyłgłosemnieznoszącym
sprzeciwu.

background image

–Ale–zamilkła,zaszokowanawyznaniemBastiena.
– Żadnego ale. Jeżeli zostaniesz mężatką, nie będzie cię kusiło, żeby dokonać

aborcji.Niemusimyogłaszaćnaszychplanów.Urządzimykameralnąceremonię.Je-
żeli okaże się, że nie ma powodu, żebyśmy pozostali małżeństwem, szybko dosta-
niemyrozwód–zapewnił,jakbynagłazmianastanucywilnegobyłanajbardziejna-
turalnąrzecząnaświecie.

Lilahzpowrotemopadłanapoduszki,wstrząśniętaiwyczerpana.Zadużonanią

spadło: szokuce wyznanie na temat jego przeszłości i nierealny plan na przy-
szłość.

–Moimzdaniemtoabsurdalnypomysł,aleprzedyskutujemygorano–zapropono-

wała,wciążoszołomionaniespodziewanymioświadczynami.–Przewidujesznajgor-
szyscenariusz.

–Nie.Jużgoprzeżyłem.Straciłemupragnionedziecko,ponieważmojapartnerka

postanowiłausunąćciążę.

Lilahsłyszałarozgoryczeniewjegogłosie.Ciekawiłoją,ktogotakstraszliwieza-

wiódł. Wyznanie Bastiena mocno ją poruszyło. Zdumiało ją odkrycie głębokiej,
wrażliwejstronyjegonatury.Porazpierwszyspróbowałasobiewyobrazić,coczuł.
Zpewnościąciężkoprzeżył utratędziecka,alemusiał teżodebraćdecyzjęswojej
dziewczynyjakoodrzucenieiupokorzenie,copewniejeszczebardziejbolało.Bar-
dzomuwspółczuła.

Odprowadziłagowzrokiem,gdywróciłdosiebie,bynajmniejnieskrępowanyswo-

ją nagością. Ale co miałoby go krępować przy tak doskonałej budowie? Mimo
wszystko żałowała, że u niej nie został. To, co usłyszała, kompletnie wytrąciło ją
zrównowagi.

Czykochałkobietę,którazdecydowała,żenieurodzimudziecka?Idlaczegoza-

smuciłoją,żekiedyśBastienowizależałonainnej?Widoczniewtedyniebyłtakza-
mknięty w sobie i oziębły uczuciowo jak teraz. Wyglądało na to, że oddał komuś
serceizostałzraniony.Dlaczegotaświadomośćtakbardzojąprzygnębiła?Chyba
niepowodowałaniązazdrość?

Wmawiała sobie, że nie zależy jej na Bastienie. Została jego utrzymanką, żeby

dotrzymać zawartej umowy. Niczego więcej od niej nie chciał. Ani ona od niego.
Przystała na jego warunki, żeby nakłonić go do ponownego otwarcia fabryki i za-
pewnićojcupracę.

UczciwośćzmusiłaLilahdoprzyznania,żeokłamujesamąsiebie.Dwalatawcze-

śniej,gdypoznałaBastiena,obudziłwniejgłębokieuczucia.Rozczarowałojąjego
powierzchownezainteresowanieowyłącznieerotycznymcharakterze.Niestetynie
zmieniłnastawienia.Ibezwątpienianiezmieni,nawetgdybyzaniegowyszła.Jeże-
linicdoniejnieczułodsamegopoczątku,nieistniałaszansanapoważnąwięź.

Alejakśmiałzakładać,żepostanowidokonaćaborcji,jeżelinieprzejmienadnią

kontroli?Niemiałprawaanitakmyśleć,anidecydowaćzanią.Znużonabezowoc-
nymirozważaniami,szybkozapadławgłębokisen.

NastępnegorankanietypoweoświadczynyBastienawydałysięLilahzupełnienie-

realne,wręczsurrealistyczne.Głębokozamyślona,zeszłanadółnaśniadanie.

Bastienobserwowałjejdrobnąpostać,gdyprzemierzałataras.Letni,turkusowy

background image

kombinezonpodkreślałsmukłośćtaliiidługośćszczupłychnóg.Zczarnymilokami
na ramionach wyglądała bardzo młodo. Gdy usiadła naprzeciwko, pochwycił jej
spłoszonespojrzenie.

NawidokBastienaLilahzaparłodech.Siedziałnaniskimokalacymtarasmurku

z filiżanką kawy w ręku. Świeżo ogolony, w kremowych, świetnie uszytych
spodniachiwswobodnejpozie,emanowałcharyzmąipewnościąsiebie.

–Przemyślałamnasząsytuację–zagadłapospieszniezamiastpowitania.–Nie-

potrzebniezgórysięmartwisz.Nietakłatwozajśćwciążę.Mojamacochaczekała
kilkamiesięcy.

– Nie zmieniłem zdania. Nadal uważam małżeństwo za najlepsze rozwiązanie –

odparł,starannieukrywającrozbawieniejejoporem.Niejednanajejmiejscuskwa-
pliwieskorzystałabyzokazji,bywyjśćbogatozamąż.–Zanimzałatwimyniezbęd-
neformalności,cotutaj,weFrancji,trwadosyćdługo,moiprawnicyprzygotująin-
tercyzę.Nawetjeżelimojapropozycjabrzmidlaciebiedziwniewnaszymukładzie,
udowodnię,żemamwieledozaoferowaniajakomążiojciec.

Lilahniepowstrzymałaciekawości.Musiaławiedzieć,ktoodebrałBastienowipo-

czuciewłasnejwartościuprogudorosłegożycia.

–Wiem,Bastien–zapewniłabezwahania.–Kimbyładziewczyna,któradokonała

aborcji?

TwarzBastienawykrzywiłbolesnygrymas.
–Miłotyleczasu,żeniemasensuwracaćdotamtychwydarzeń.
– Jeżeli chcesz, żebym za ciebie wyszła, mam prawo poznać całą historię –

oświadczyła,patrzącmuprostowoczy.

–NazywasięMarinaKouros.Jestcórkąbogategoprzedsiębiorcy.
–Greckiego?
–Tak.Wypatrywałaoczyzamoimprzyrodnimbratem,aleonwidziałwniejtylko

koleżankę.

–Skomplikowanasytuacja
–Wtedyniemyślałemwtensposób.Niewątpiłem,żeprzymnieonimzapomni.

Oczywiściebyłemniązauroczony,aleizbytpewnysiebie.Spędziłemzniątylkojed-
nąnoc,aletominiewystarczyło.Chciałem,żebyzemnązostała.Niezdawałemso-
biesprawy,żewykorzystałamnie,żebywzbudzićzazdrośćwLeonie.

–Topodłe!Niepowinnawchodzićmiędzybraci.
–Szczerzemówiąc,niezamierzałanasporóżnić.Zresztąnigdynieżyliśmywzgo-

dzie. Rozumiem też, dlaczego pozbyła się dziecka za moimi plecami. Bękart bez
pensa przy duszy nie stanowił odpowiedniej partii dla córeczki bogatego tatusia.
Najgorsze,żegdyLeousłyszałplotkiociąży,okłamałago,żezaciągnąłemjąwbrew
wolidoklinikiaborcyjnej.Późniejwykorzystywałkażdąokazję,bywytknąćmibez-
duszność.

–Toniesprawiedliwe!–skomentowałaLilahzoburzeniem.
–Przezcałeżycieniemogłemliczyćnasprawiedliwość.Dlategomusiałemwziąć

swójloswewłasneręce.Doszedłemdoobecnejpozycjibezniczyjejpomocy.Wolę
samdbaćoswojesprawyniżcokolwiekkomuśzawdzięczać.

–Alejaniepotrzebujęwżyciorysiepochopnegomałżeństwazakończonegoroz-

wodem.Lepiejzaczekaćisprawdzić,czymamypowóddozmartwień.Nawetjeśli

background image

zaszłamwciążę,niesądzę,żebymchciałająusunąć–zapewniłanakoniec.

Bastienraptownieodstawiłkawęiwstał.
–Tymrazemniezamierzamryzykować.
Lilahjeszczerazusiłowałaprzewićmudorozsądku,alezignorowałjejprote-

sty:

– Zrobimy tak, jak postanowiłem. Zostaniesz moją żoną. Uznaj moją decyzję za

dodatkowywarunekumowyipogódźsięzkoniecznościąjegospełnienia–oświad-
czyłbezwahania.–Dajęcikilkadninaprzemyślenieswojejsytuacji.Będęmusiał
poleciećdoAzji,żebyrozwiązaćproblemywjednymzmoichzakładówprodukcyj-
nych.

–Kiedywrócisz?–spytała,zaskoczona.
–Mniejwięcejzatydzień.
PodczasgdyBastienrozmawiałprzeztelefonwobcymjęzyku,Lilahprzydrugiej

filiżanceherbatyrozważałajegoostatniąwypowiedź.

Dlaczegoprzypomniałozawartymukładzie?Czyżbyjejgroził?Czypotraktujeod-

mowęzawarciazwiązkumałżeńskiegojakozerwanieumowy?Czywartopróbować
goprzekonać?Niemogławykluczyć,żeniepotrzebnieznimwalczy.Jeżelijegooba-
wy się potwierdzą, będzie potrzebowała jego wsparcia. Na samą myśl o takiej
ewentualnościprzeszedłjązimnydreszcz.

background image

ROZDZIAŁDZIEWIĄTY

Prosta,eleganckasukienkazdługimirękawamizgęstejkoronki,łódkowatymde-

koltemiwąskąspódnicąpodkreślałasmukłąfiguręLilah.Jejsukniaślubna!Ogląda-
jąc w lustrze własne odbicie, wciąż nie mogła uwierzyć, że za chwilę wyjdzie za
mążzaBastienaZikosa.

Przygotowaniazałycałyminionytydzień.Wtowarzystwiejednegozosobistych

asystentówBastiena,bieglewładacegofrancuskim,odwiedziłamerostwo–siedzi-
bęmiejscowegoburmistrza,gdziemiałasięodbyćceremonia.Całystosdokumen-
tów przetłumaczono notarialnie i przedstawiono jej do podpisu. Po dopełnieniu
wszystkichformalnościdwadnitemuwobecnościprawnikapodpisaławzameczku
Bastiena umowę przedślubną. Bastien zagwarantował jej wysokie alimenty w wy-
padkurozwodu,znaczniewyższe,niżuważałazakonieczne.

–Potraktujjejakoodszkodowanie–doradziłprzeztelefon,gdypróbowałaprote-

stować.–Wychodziszzamniewbrewswojejwoli.

Zapinającnaszyiwisiorekzbrylantem,którydostałaodBastiena,powtarzałaso-

biewmyślach,żeniezawieraprawdziwegozwiązkumałżeńskiego.Usiłowałasobie
wmówić,żetymlepiejdlaniej.Opuściłjązaledwienasiedemdni,azaczęłazanim
sknić zaraz po wyjeździe. Jak to możliwe? Do tej pory myślała, że go nie znosi.
Jakmogłojejtakbrakowaćczłowieka,któryzapomocąszantażuzmusiłjądoprzy-
cianiemoralnejpropozycji?

Podeszładookna,zaczerpnąćświeżegopowietrza.Wzięłakilkagłębokichodde-

chówdlauspokojeniawzburzonychnerwów.NiepokochałaBastiena,nieoddałamu
serca.Nieczuładoniegonicpróczpociągufizycznegoiwspółczucia.Zaczęłalepiej
rozumieć, że ciężkie dzieciństwo i bolesne doświadczenia z wczesnej młodości
ukształtowały jego trudny, agresywny charakter. Czyżby szukała dla niego uspra-
wiedliwień? Nie, skądże. Doskonale znała jego wady, więc nie istniało ryzyko, że
stracidlaniegogłowę.

Pukaniedodrzwiprzerwałogonitwęniespokojnychmyśliiprzypomniało,żeczas

wychodzić.PoopuszczeniupokojuManospowitałjąuśmiechem.Fałdylśniącegoje-
dwabiuwirowałyLilahwokółnóg.Bastienkazałjejprzysłaćcałągamęsukienślub-
nych od najlepszych projektantów, co ją zaskoczyło. Przewidywała, że zrezygnu
zezwyczajowegosplendoru.

– Powinniśmy wyglądać, jak przystało na normalnych nowożeńców – orzekł, gdy

wyraziłazdziwienie.

Alejakzachowaćchoćbypozorynormalnościbezudziałużadnegozczłonkówro-

dziny? Lilah dręczyło absurdalne poczucie winy, że wychodzi za mąż bez wiedzy
ojca.

Bastienczekałnaniąwholu.Wyglądałoszałamiacownienagannym,jasnosza-

rym garniturze. Gdy napotkała spojrzenie głębokich, ciemnych oczu, serce Lilah
przyspieszyłodogalopu.Czuła,żepłonąjejpoliczki.Bastienująłjejdłoń,gdydotar-

background image

ładonajniższegostopniaschodów.

–Wyglądaszfantastycznie–pochwalił.
–Kiedywróciłeś?
–Oświcie.Spałemwsamolocie.
Stefanwręczyłjejniewielkibukiecik,zaktóryserdeczniepodziękowała.Powyj-

ściuprzedfrontowedrzwiprzystali,gdyfotografwyszedłimnaprzeciw.

–Niespodziewałamsięgo–wyszeptałaLilah.
–Trzebauwiecznićtenmoment–odrzekłBastien.
–Dlakogo?
–Dlanaszegodziecka.Napewnozechcezobaczyćnagranieznaszegoślubu.
–Ale–przerwała,gdyfotografpoprosiłouśmiechdokamery.Niewierzyła,że

zaszławciążę,aleniewidziałasensudyskutowaćzBastienem.Itakbygonieprze-
konała.

Limuzynazawiozłaichdomerostwa,niewielkiegobudynkuzkremowegokamie-

nia,stocegozapomnikiemupamiętniacymofiarywojny.Cywilnąceremoniępro-
wadziłaurzędniczkawśrednimwieku.Lilahwstrzymałaoddech,gdyBastienwłożył
jejnapalecobrączkę.Kiedyprzyszłakolejnanią,ręcejejdrżały,gdyuświadomiła
sobie,żeBastienwłaśniezostałjejmężem.

Wsiadała z powrotem do limuzyny, gdy po przeciwnej stronie ulicy zaparkował

sportowysamochódidamskigłoszawołałBastiena.

Bastien wysiadł i odwrócił się ku szczupłej blondynce, która podbiegła, żeby go

powitać.Miałanasobietylkoszyfonowątunikę,rozciętąoddołuażdotalii,ukazu-
cąwspaniałenogiikostiumbikiniznadrukiemwzoruskóryleoparda.

Lilahwygładziłasukienkęnakolanachipatrzyła,jakmłodadamacałujeBastiena

na powitanie w oba policzki. Bastien powitał ją równie ciepło. Paplała z ożywie-
niem,gestykulującsmukłymirękami.Lilahstwierdziła,żewyglądabardzoszykow-
nie, jak typowa Francuzka. Celowo odwróciła wzrok, tłumacząc sobie, że nie ob-
chodzą jej znajomości Bastiena. Lecz gdy serce podeszło jej do gardła, doszła do
wniosku,żejakożonaBastienaniemusiakceptowaćnadmiernychpoufałościzinny-
mi,skorokilkaminuttemuprzysiągłjejwierność.

– Kim ona jest? – spytała, gdy wreszcie wsiadł z powrotem i samochód ruszył

zmiejsca.

–Mojąsąsiadką.NazywasięChantalBaudin.
– Spałeś z nią, prawda? – spytała bez zastanowienia, ku własnemu zaskoczeniu,

bowiemwcześniejnieuświadamiałasobie,żetopytaniekrążyjejpogłowie.

–Odczasudoczasu,odkądkupiłemtenzamek–odrzekłlodowatymtonem.–Jest

modelką.

–Nojasne,kimbyinnym?–warkła,wściekłanasiebie,żedemonzazdrościza-

ćmiłjejumysł.

–Niełączyłonasnicpoważnego,aletonietwojasprawa.
Lilahpopatrzyłananiegospodełba.Szafiroweoczybłyszczałygniewem.
– Owszem, teraz już moja – zapewniła bez wahania. – Przed chwilą złożyłeś mi

przysięgęmałżeńską.Obowiązujecię,dokipozostanieszmoimmężem.

Bastienpoczerwieniał.
–Tobrzmijakostrzeżenie–zauważył.

background image

– Zgodnie z moją intencją – odrzekła z godnością. – Czy oczekujesz ode mnie

wierności?

–Oczywiście–potwierdziłbeznamysłu.
–Wtakimrazietyteżjejdochowaj.Niebądźszowinistą.Żyjemywczasachrów-

nouprawnienia.Naczastrwaniamałżeństwazapomnijoromansach–dodałaznie-
skrywanąsatysfakcją.

–Mamnadzieję,żewynagrodziszmiograniczeniewolności?–zapytał,spogląda-

jącnaniąspoddługich,gęstychrzęs.

Wystarczyłojednozmysłowespojrzenie,byprzyspieszyćjejpuls.Zawszetaksil-

nienaniądziałał,nawetkiedygrałjejnanerwach.

Popowrociedozamkuwjadalniczekałnanichlunch.Stółnakrytobiałymobru-

sem,ozdobionokoronkąipłatkamiróżjaknawesele.Lilahotworzyłaszerokooczy
ze zdziwienia, ponieważ wyglądał bardzo romantycznie. Jedzenie smakowało wy-
śmienicie,arelacjaBastienazesłużbowejpodróżyniecojąodprężyła.Opowiedział
jej,najakieproblemynapotkałwazjatyckimzakładzieijakjerozwiązał.

Bastien pożerał wzrokiem Delilah, bardzo smukłą i kobiecą, zastanawiając się,

czyjestwciąży.Stwierdził,żepragniedziecka,pewniedlatego,żedojrzałdozmia-
nystylużycia.Aleczyczułbytosamoprzyinnej?

–Muszęsięprzebrać–zagadłaprzykawie.
–Nie.Chcęcięrozebraćztejsukni.
–Wśrodkudnia?
–Nieważne.Zegareknieregulujemojegolibido.Zresztąwobecfaktu,żeprzed

chwilązostałaśmojążoną,takiedrobnostkijakporadniatracąnaznaczeniu.

AleLilahusiłowałaniemyślećonimjakomężu.Doszładowniosku,żebezpiecz-

niejbędzieuznaćtomałżeństwozakolejnypunktumowy.Innymisłowy,noszącob-
rączkę na palcu, nadal pozostała jego utrzymanką, czyli erotyczną zabawką. Nie
byłobyrozsądneliczyćnato,żepozawarciuślubnegokontraktuzaławażniejsze
czyteżstałemiejscewjegożyciu.

Gdyująłjejdłońdługimi,opalonymipalcami,wnapięciuweszłaznimnagórę.Sy-

gnałtelefonucochwilęinformowałBastienaonadejściuwiadomości.Lilahdrażniło,
żenigdyniewyłączałaparatu,nawetwnajbardziejintymnychsytuacjach.

Bastien zerknął na ekran i zmarszczył brwi, przeczytawszy tekst. Chantal na-

przykrzałamusię,chociażjąuprzedził,żenieprzyjechałsam.Powinnazrozumieć,
żepozostajepozajejzasięgiem.Pewnieźlezrobił,żeniepoinformowałjej,żesię
ożenił,alepocorozgłaszaćzmianęstanucywilnego,niemającpewności,czytoko-
nieczne? W końcu jeżeli zapłodnienie nie nastąpiło, wkrótce weźmie rozwód i bę-
dziewolnyjakptak,takjakpragnął.Zawszewysokosobieceniłwolnośćbezżad-
nychregułczyzobowiązań.

Wyglądałojednaknato,żeupłyniejeszczetrochęczasu,zanimDelilahgoznudzi.

Zezdziwieniemstwierdził,żewcaleniepociągagoperspektywarozstania.Uświa-
domiłsobie,żechcejąprzysobiezatrzymać.Taświadomośćprzeczyławszystkie-
mu,cowiedziałosobie.

Gorączkowoszukającracjonalnegowytłumaczeniategonietypowegopragnienia,

powolutkurozsunąłzamekbłyskawicznyioswobodziłjązsukni.Porcelanowakar-
nacjakontrastowałazniekonwencjonalną,szkarłatnąbielizną.

background image

Myślał, że założy niebieską zgodnie ze starą tradycją, że panna młoda powinna

iśćdoślubuwczymśniebieskim,czymśstarymiczymśnowym.Obejrzałjejdługie
nogi,alepodwiązkiteżnieznalazł.

–Niewłożyłaśnicniebieskiego?–zapytałzezdziwieniem.
–Poco?Zawarliśmyzwiązekmałżeńskitylkonapapierze.Niewidziałampowodu

przestrzegaćtradycyjnychobyczajów–rzuciłabeztrosko.

JejlekceważenieuraziłoioburzyłoBastiena.Uważałjązabardziejsentymental-

nąosobę.

–Tymniemniejzostaliśmymałżeństwem–przypomniał.
–Tylkowświetleprawainienadługo.Trudnotraktowaćjepoważnie,skorojesz-

czeprzedślubemzaplanowałeśrozwód–wypomniałabezogródek.

– Nikt w mojej sytuacji majątkowej nie żeni się bez umowy przedmałżeńskiej.

Pozatymnierozwiodęsięztobą,jeżelinosiszwłoniemojedziecko–obiecał,sa-
dzającjąnabrzegułóżka,niezadowolony,żewspomniałaorozwodzie.

–Moimzdaniemtomałoprawdopodobne–wymamrotała,zawstydzona,żesiedzi

wsamejbieliźnie,podczasgdyonpozostałkompletnieubrany.

–Czaspokaże–stwierdził,ściągającjejsandały.–Mamcałytydzieńnazapłodnie-

nie.Odkądjesteśmymężemiżoną,stosowanieśrodkówantykoncepcyjnychstraciło
sens.

– Jak dla kogo. Gdybym planowała macierzyństwo, nie wybrałabym kobieciarza

nażyciowegopartnera–odburkła.

Bastien zdjął marynarkę, powiesił na oparciu krzesła i zaczął rozwiązywać kra-

wat.Postanowiłzrobićwszystko,żebyjąprzysobiezatrzymać,zawszelkącenę.

–Jeżelidaszmidziecko,zostanieszjedynąkobietąwmoimżyciu.
NieoczekiwanadeklaracjazaskoczyłaLilah.
–Takbardzopragnieszzostaćojcem?–zapytałazniedowierzaniem.
Bastienprzemilczał,żetylkojeżelionazostaniematką.Posiadałarzadkiezalety,

które dostrzegł już podczas pierwszego spotkania. Nie była chciwa, fałszywa czy
zakłamana,niemanipulowałaludźmi.Imponowałamuteżjejlojalnośćidobroćdla
bliskich. Stanowiła przedziwnie pociągacą kombinację autentycznej, staroświec-
kiej wrażliwości z uporem i przekorą. Jeżeli dodać do tego urodę i nieodparty
wdzięk,DelilahMoore-Zikosstanowiłaklasęsamąwsobie.

Niezamierzałjednakwyrażaćtejpochlebnejopinii,zwłaszczateraz,gdywykazy-

wałaabsolutnąobojętnośćzarównowobecniego,jakiwobecperspektywyzostania
matką. Nie wierzył jednak pozorom. Podobnie jak on, Delilah wolała przemyśleć
każdąsprawę,zanimobnażyduszęprzeddrugimczłowiekiemczypodejmiejakie-
kolwiekdziałanie.Podjąwszynietypowądlaniego,zadziwiacoszybkądecyzję,ujął
jejdłońwsmukłepalce.

–Chcęmiećztobądziecko–oświadczył.
–Alewintercyzie
– Zapomnij o niej. To tylko formalność. Jeżeli urodzisz mi dziecko, pozostanę ci

wierny.

–Dlaczegozakładasz,żeodpowiadamitakapropozycja?–dociekałaLilahzru-

mieńcemnapoliczkach.

–Anieodpowiadaci?

background image

Lilah nie wierzyła własnym uszom. Legendarny kobieciarz złożył jej deklarację

wierności.Ledwiemogłaoddychaćzwrażenia.

–Czyżbyśznowuusiłowałmnieprzekupić?–dociekałaniezmordowanie.
–Próbujętylkonegocjować.
–Niewiadomo,czyjestempłodna–ostrzegła.
– Pomyślimy o tym, jeżeli wynikną problemy. Nie oczekuję, że wszystko natych-

miastpójdziepomojejmyśli.Nicwartościowegonieprzychodziłatwo.

Trafił w samo sedno. Myślała tak samo jak on. Łzy wzruszenia napłyły jej do

oczu.Zamrugałapowiekami,żebyjepowstrzymać.

– W takim razie niech los zadecyduje za nas – wykrztusiła, niepewna, czy do-

brzerobi.Zjednejstronydręczyłająobawaprzeduczuciowąporażką,zdrugiej–
rozpaczliwiepragnęładaćmuszansę.

Alenaco?Nato,żebyzłamałjejserce,jeżeliznówodejdzieszukaćpocieszenia

wramionachinnych?Czymożliwe,żebypozostałjejwierny?Czywartoryzykować
macierzyństwowtakniepewnymzwiązku?Idlaczegowogólerozważałatakąmoż-
liwość?

Jedno ukradkowe spojrzenie dało jej jasną odpowiedź przynajmniej na ostatnie

znurtucychjąpytań.Nawidokpięknierzeźbionychrysówjakzwyklezaparłojej
dech.Kusiłoją,żebyspełnićjegożyczenie,ponieważkochałagooddwóchlat.

W końcu przestała oszukiwać samą siebie, przyznając, że utoła w tych ciem-

nychoczachwchwili,gdyporazpierwszyobdarzyłjąuśmiechem.Walczyłaztym
uczuciemzewszystkichsił,aleprzegrała.Obrączkanapalcuosłabiłajejsiłyobron-
ne,uczyniłabardziejpodatną,rozbudziłanadziejęnauczuciowespełnienie.

–Widzę,żespoważniałaś–wyrwałjązzadumygłosBastiena.
Lilahpatrzyłajakurzeczona,jakzdejmujekoszulę,ukazującmuskularnytors.Nie

wątpiła, że regularnie pracuje nad utrzymaniem doskonałej sylwetki. Chłoła
wzrokiemwspaniałemięśnieklatkipiersiowejibrzucha.

Gdy pochylił głowę, zaschło jej w ustach. Leciutko pochwycił zębami jej dol

wargęipowiódłkoniuszkiemjęzykapogórnej.Wodziładłońmiposzorstkimtorsie,
porośniętym twardymi włoskami. Bastien wydał pomruk pożądania, zaniósł ją na
łóżko,położyłnasobieirozpiąłbiustonosz.

–Pragnęcię–wyznałschrypniętymgłosem.–Niewidziałemcięprzezcałydługi,

czącytydzień.

Zaczekałjednakzespełnieniemwłasnychpragnieńdochwili,kiedyponamiętnych

pieszczotachwykrzyczałajegoimięwmiłosnejekstazie.

–Chybaniezdołamwykonaćżadnegoruchu–wyznała,gdyopadłanapoduszki,

wyczerpanainasycona.

–Jacięporuszę–wyszeptałjejdoucha,tulącjąwobciach.–Mamnadzieję,że

odpowiadacipomysłspędzeniaresztydniawłóżku?Wynagrodzęcitojutro.Wzią-
łemwolnedokońcatygodnia,kardoulamou.Będęsięzajmowałwyłącznietobą.

Lilahuśmiechłasię,gdypoczułajegozapachigocyoddechnaskórze.Potarła

policzkiemobrązoweramię,odprężonaiszczęśliwa.Wtymmomenciewystarczyło
jej,żeBastienskupiananiejcałąuwagę.Porazpierwszypoczułasięjakżona,nie
jakkochanka.

background image

TydzieńpoślubieLilahobudziłasięwśrodkunocy,słysząc,jakBastienrozmawia

przeztelefonpogrecku.Chodziłnerwowopopokojuwogromnymnapięciu.Ledwie
otworzyłausta,uciszyłjągestem.Lilahnakazałasobiecierpliwość,choćogromnie
niepokoiłyjąnapięterysyBastiena.

Miniony tydzień przyniósł radykalne zmiany. Bastien przełamał opory i co noc

dzieliłzniąłoże.Tylkorazmiałzłysen,leczbliskośćLilahszybkoodwróciłajego
uwagęodnocnychkoszmarów.Dotejporyfascynuceerotycznewspomnienieroz-
grzewałojejkrewwżyłach.

Najpierwoprowadziłjąponajbliższejokolicy,potemzabrałnadalsząwycieczkę.

Pojechali do klubu jazzowego niedaleko Vaison-Ventoux-en-Provence. Odwiedzali
kolorowetargi,wędrowaliwąskimi,brukowanymiuliczkamilubpilikawęnaocie-
nionychplacachzszemrzącymicichutkofontannami.Podarowałjejprześlicznąskó-
rzaną torebkę i śmiał się z kolorowej, ceramicznej kury, którą kupiła dla Vickie.
Żartował,żeniemożliwe,żebynaprawdęlubiłamacochę,jeżeliwybrałacośtakiego
naprezent.

Kilkakrotniewychodzilinakolacjedolokalnychrestauracji,ależadenposiłeknie

dorównywałpysznościom,przygotowanymprzezMariewzamkowejkuchni.Przez
kilka nocy kochali się aż do świtu. W niektóre popołudnia w ogóle nie opuszczali
łóżka, póki nie wygonił ich głód. Lilah w pełni odwzajemniała nienasycony apetyt
Bastiena.Dziękijegozachętomzaczęławykazywaćniecoinwencjiwsypialni.

Jedyne, co ją nurtowało, to niepokój, jak Bastien zareaguje, jeżeli nie zajdzie

wciążę.Czynapewnojejpragnie,czytylkopostanowiłspełnićdługotłumionema-
rzenieoojcostwie?Tłumaczyłasobie,żemógłjezrealizowaćzkażdąinną.Wolała
niemyśleć,żewybrałjątylkodlatego,żeakuratbyłapodręką.Wkażdymrazieza
kilka dni dowie się, czy nastąpiło zapłodnienie. Nawet jeżeli tak, prawdopodobnie
niewystarczyjejodwagi,bywyznaćBastienowimiłość,żebynieczułsięschwytany
wpułapkę.

–Cosiędzieje?–spytała,gdyBastienodłożyłtelefoninerwowoprzemierzyłpo-

kój.

–Dzwoniłmójbrat,Leo–poinformowałzponurąminą.–Mójojciectrafiłdoszpi-

talawAtenachzpodejrzeniemzawałuserca.Leotwierdzi,żeniemapotrzeby,że-
bymtamjechał.Obiecałmnieinformowaćnabieżąco,ale

–Naturalniechceszbyćprzynim–dokończyłazaniegoLilah.
–IrównienaturalnieLeoijegomatkanieżycząsobiemojejobecności.
– To wcale nie takie oczywiste! – zaprotestowała gwałtownie w jego obronie. –

Anatolejestzarównotwoimojcem,jakitwojegobrata.

– Chociaż żyłem z nimi całe lata pod jednym dachem, nigdy nie zostałem człon-

kiemtejrodziny–wyznałBastienzgoryczą.–Dodziśniejestemtammilewidziany.
Żonamojegoojca,Cleta,nienawidzimniezcałegoserca.

Lilahzacisnęłazęby.
– Po tylu latach, które upłyły od śmierci twojej matki i które spędziłeś w ich

domu,tojużtylkojejproblem,nietwój–przekonywałażarliwie.–Niepozwólniko-
mu pozbawić cię prawa do widywania rodzonego ojca. Ty również jesteś jego sy-
nem.

OczyBastienarozbłysłygniewem.

background image

–Postanowiłem,żedoniegopojadę.Wylecimy,jaktylkozorganizujęlot.

background image

ROZDZIAŁDZIESIĄTY

Bastien z Lilah wprost z lotniska pojechali do szpitala. Lilah zawahała się, gdy

wkroczylidozatłoczonejpoczekalni.Anatolenadalprzechodziłbadaniaitylkonaj-
bliższej rodzinie pozwolono go odwiedzać. Pod obstrzałem nieprzychylnych spoj-
rzeńLilahstwierdziła,żechociażwyszłazaBastiena,nieczujesięczłonkiemjego
rodziny.

Niska,pulchnakobietawśrednimwieku,przedziwniewystrojonawwieczorowy

płaszczzbrokatuipodobnąsukienkę,obwieszonatakąilościąbrylantów,jakiejLi-
lahniewidziałanigdziepozawystawąsklepujubilerskiego,popatrzyłanaBastiena
spodełba.

– Jak śmiałeś przyprowadzić do szpitala jedną ze swoich kochanic? – prychła

zwściekłością.

–Pozwólcie,żeprzedstawięwammojążonę–odrzekłBastien.–ToCletaZikos,

żonamojegoojca,atomójprzyrodnibrat,Leo,ijegożona,Grace.

– Twoja żona? – wykrzykła radośnie rudowłosa ślicznotka z nienagannym an-

gielskimakcentem,podchodzącbliżej.–Kiedywzięliścieślub?

–Niedawno–odpowiedziałaLilah,wdzięcznazażyczliwepowitanie.
Grace robiła wrażenie ciepłej i przyjacielskiej w przeciwieństwie do męża. Leo

wyglądałnazdumionegowiadomościąoślubieprzyrodniegobrata.Jegozgryźliwa
matka wykrzywiła twarz, wyraźnie dając do zrozumienia, że nie życzy sobie żad-
nychkontaktówzBastienem,żonatymczynie.WLilahnarastałazłość,gdywyobra-
ziłasobie,przezjakiepiekłoprzeszedł,zmuszonymieszkaćwjejdomupośmierci
matki.Nieulegałowątpliwości,żeCletaZikosniepróbowałatraktowaćgojakpa-
sierba.Gardziłanimzato,żeurodziłagokochankamęża.

LeopodszedłzłożyćBastienowigratulacje.
–Nieprzypuszczałem,żedożyjętegodnia–wymamrotałpodnosem.
Mimopodobnegowzrostuibudowydwajbraciadlapostronnegoobserwatoranie

sprawialiwrażeniaspokrewnionych.Wyczuwaławzajemnąrezerwę,kiedyprzeszli
nagrecki,prawdopodobnieżebyomówićstanzdrowiaojca.

GracewzięłaLilahzarękęipodprowadziładokrzesełprzyprzeciwległejścianie.
–Opowiedzmiwszystko,Delilah–poprosiła.–Leobyłprzekonany,żeBastiendo

końcażyciapozostaniekawalerem.

–WszyscyopróczBastienanazywająmnieLilah–poinformowałaLilahnieśmiało.
–Obydwiewyszłyśmyzaokropnieupartychludzi.Żadenznichnieustąpinakrok.
Lilahzobaczyła,żeprzybyłajeszczejednaosoba.CletaZikoswyszłanaprzeciw

wysokiej,zgrabnejbrunetce,mówiącejpogrecku.

–Ktotojest?–zapytałaLilah.
–MarinaKouros,przyjaciółkarodziny.
Dawna miłość Bastiena. Gdy Lilah skojarzyła nazwisko, serce zaciążyło jej jak

głaz.

background image

BezwątpieniaBastienmiałdobrygustjużwwiekudwudziestujedenlat.Papla-

ca z ożywieniem brunetka była klasyczną pięknością. Zesztywniała, pobladła i za-
milkła, dostrzeszy Bastiena. Nie wymienili powitalnych uśmiechów. Skili tylko
głowamizpoważnymwyrazemtwarzy,leczLilahspostrzegła,żeBastienpatrzyłna
dawnąkochankędłużejniżtokonieczne.Ogarłajądzikazazdrość.Czyżbyprzy-
słowie,żestaramiłośćnierdzewieje,mówiłoprawdę?SpuściławzroknarękęMa-
riny.Nienosiłaobrączki,cooznaczało,żeniewyszłazamąż.

–ChodźciedomniezMarinąnakawę–zaproponowałaGrace.–Żadnejznasnie

pozwolą odwiedzić teścia. Ciebie, Cleto, też bym zaprosiła, ale wiem, że nie opu-
ściszszpitala,pókiniezobaczyszmęża.

–Późniejprzyjadępociebie–zaoferowałBastienpółgłosem,wyraźniezadowolo-

ny,żewyjeżdża.

–Wolałabymzostać–usiłowałaprotestowaćLilah.
Bastienpopatrzyłwjejzatroskaneoczy.
–Nietrzeba.Niepotrzebujęwsparcia–zapewnił.
Lilahpomyślała,żenastawieniezależyodpunktuwidzenia.Mimożeunikaławro-

giegospojrzeniaCletyirównienieprzychylnego,choćzaciekawionegoLeona,wie-
działa, że Bastien będzie osamotniony w nieprzychylnie do niego nastawionym to-
warzystwie.Niechętniezostawiałagoznimi.Alezawszemusiałbyćbardzosamot-
ny w tej dysfunkcyjnej rodzinie. Nadal traktowali go jak bękarta – godną pogardy
istotęniższegorzędu,którąlepiejtrzymaćnadystans.Naturalnąkolejąrzeczyzdo-
łałjakośprzywyknąćdoniechęcinajbliższegootoczenia.Nauczyłsiężyćbezmię-
dzyludzkichwięziitłumićemocje.Nikomunieufał,ponieważzbytwielezłegospo-
tkałogowokresiedorastania.

–Jakżyjeszzteściową?–spytała,gdywsiadływetrzydowindy.
–Rzadkojąwiduję.JejżycietoczysięgłówniewokółAnatole.Uważamjązazim-

nąrybę–wyznałaGracezgrymasemniesmakunatwarzy.

Lilahprzycisnęłarękędonabrzmiałych,obolałychpiersi.Częstojąbolałyprzed

miesiączką,aletymrazemkrwawieniesięopóźniało.Planowałazrobićtestciążowy
następnegoranka,alenieprzewidywałapozytywnegowyniku.Jakośniemogłaso-
biewyobrazić,żezostaniemamą.Poczuła,żesłabnie,więcoparłasięościanękabi-
ny.WtymmomencienapotkałazaciekawionespojrzenieMariny.

–Zaskoczyłamniewiadomość,żeBastiensięożenił–przyznałaotwarcie.
–Zmusiłmniedomałżeństwa–odparłaLilahlodowatymtonem,ukradkiemobser-

wując osobę, która wywołała długotrwały zamęt w jego życiu po spędzeniu z nim
zaledwiejednejnocy.

–Musiałsięobawiać,żecięstraci–skomentowałaGrace.
– Bastiena niełatwo wystraszyć – odrzekła, wspominając, jak zaczęli znajomość

ijakszybkozmieniłanastawienie.

Oczywiście miłość pozbawiła ją odporności. Wszystko mu wybaczała, ponieważ

pokochałagoodpierwszegowejrzenia.Dlategoteżfatalniesięczuławobecności
Mariny.Budziławniejzarównozazdrość,jakiniechęć.Napróżnousiłowałasobie
wytłumaczyć,żeniepowinnaosądzaćosobyznanejtylkozrelacjiBastiena.Mimo
tonieznosiłajejzato,żekiedyśspałazBastienem,żeniegdyśjąkochał,anajbar-
dziejzato,żeodtrąciłajegomiłość,ajejoszczerstwaporóżniłygozjedynymbra-

background image

tem.

–Niejesteśzbytgadatliwa–zauważyłaGracewsamochodzie.
–Ucięłamsobiedrzemkęwsamolocie,alemimotopodróżmniezmęczyła–od-

rzekłaLilahzprzepraszacymuśmiechem.

–KiedypoznałaśBastiena?–spytałaMarina.
–Przedponaddwomalaty.
–Wspaniałyfacet–pochwaliłaMarina.–Niejednabędziecizazdrościć.
Łącznie z tobą? – pomyślała Lilah, która wyczuła ciepłą, niemal intymną nutę

wgłosiebyłejkochankiBastiena.Niemogławykluczyć,żeMarinażałuje,żekiedyś
go odtrąciła. Teraz, gdy doszedł do bogactwa i odnosił sukcesy, jego pozycja spo-
łeczna,azatemiatrakcyjnośćpewnieznaczniewzrosławjejoczach.Przerażałają
własnawrogośćwobecMarinyizaborczośćwstosunkudoBastiena.

Leo i Grace mieszkali w pałacowej, miejskiej rezydencji. Niania przyniosła ich

małącóreczkę,Rosie,żebyjąpoznały.Wobecnościślicznej,przemiłejdziewczynki
Lilahniecosięodprężyła,aletylkodochwili,gdyzaczęłasięzastanawiać,jakBa-
stienzareaguje,jeżeliniezaszławciążę.Czyzechcejąprzysobiezatrzymać,jeżeli
doznazawodu?Czyniedojdziedowniosku,żejużjejniepotrzebuje,kiedyzawie-
dziejegonadziejenaojcostwo?Bogaci,wpływowimężczyźniźleznosząrozczaro-
wania,ponieważrzadkoichspotykają.Zimnydreszczprzebiegłjejpoplecach,gdy
spróbowałaoptymistyczniemyślećopowrociedodawnegożyciabezBastiena.

–Miałamnadzieję,żeskorojesteściewAtenach,przyjdzieciedonasnakolację,

żebyprzełamaćlody–zagadłaGrace.

–Moimzdaniemdotegotrzebalodołamacza–skomentowałaLilah.
– Bastien nie przepada za życiem rodzinnym – wtrąciła Marina. – Jest typowym

samotnikiem.

Lilahzesztywniała.Błękitneoczyrozbłysłygniewem.
– Bastien mógłby dojść do porozumienia z bratem, gdybyś dziesięć lat temu nie

zatrułaichstosunkówoszczerstwem–wypaliłabezzastanowienia.

Pojejwypowiedzizapadładługa,niezręcznacisza.Marinapobladła,askonster-

nowanaGracezrobiławielkieoczy.

–Niewiem,coodpowiedzieć–wymamrotałaMarinazrumieńcemnapoliczkach.
–Alejawiem.Delilah,porawracać–wtrąciłznajomy,szorstkigłoszzasofy,na

którejsiedziała.

Lilahodwróciłagłowęistruchlałazprzerażenianawidokchmurnejminyigniew-

negobłyskuwoczachBastiena.Nieulegałowątpliwości,żesłyszałjejzarzutywo-
becMariny.Doprowadziłagodopasji,wyciągającnaświatłodzienneuczuciowąpo-
rażkęsprzedlat.Zarumienionazewstydu,wstałainapotkaławspółczucespojrze-
nieGrace.

–Przepraszam,żewkroczyłamtam,gdzieniepowinnam–wymamrotałazeskru-

chą,gdywsiedlidosamochodu.

–Przedyskutujemytęsprawępopowrociedomieszkania.
–Coztwoimtatą?
– Podejrzewają lekki zawał serca. Musi zmienić styl życia: mniej jeść, a więcej

ćwiczyć–rzuciłkrótko.–Cletaprzynimzostała.Jawrócędoniegopóźniej.

background image

LilahukradkiemzerkłanazagniewaneobliczeBastiena.Przeklinałazłośliwość

losu,którysprowadziłgoakuratwtymmomencie,kiedyzaatakowałajegobyłąuko-
chaną. Wiedziała, że źle postąpiła, że nie trzymała języka za zębami. Postawiła
GracewniezręcznejsytuacjiwjejwłasnymdomuijeszczerozgniewałaBastiena.
Zacisnęłazęby,złanasiebie,żeniepomyślałaokonsekwencjach,alenieżałowała,
żepowiedziałaMarinie,cooniejmyśli.

Wjechali windą do przestronnego, nowoczesnego apartamentu na ostatnim pię-

trze.Lilahrzuciłatorebkęwsalonieiciężkoopadłanasiedzenie.

–Mów,comaszdopowiedzenia–wyrzuciłazsiebie,caławnerwach.
Bastienwbiłwniąchmurnespojrzenie.
–Co,dodiabła,wciebiewstąpiło?Wyjawiłemciprywatnysekret,atyużyłaśgo

jakobroniprzeciwkoMarinie.Tonietwojasprawa.NarobiłaśwstydumnieiGrace.

–JeżelizawstydziłamteżMarinę,tonieżałuję–odparowałaLilah.–Zasłużyłana

to, żeby usłyszeć kilka słów prawdy. Zresztą nie opowiadałam całej historii, toteż
wątpię,żebymskompromitowałakogokolwiek.

–Czytowszystko?–odburknąłBastien.–Wyciągnęłaśnaświatłodziennebole-

sne przeżycie z mojej przeszłości. Aż trudno mi uwierzyć, że otworzyłem przed
tobąduszę.Powinienempamiętać,żekobietomniemożnaufać.

–Przestańhołdowaćtymstaroświeckimprzedom!Todlamnieżadenargument.

Poniosłymnienerwy,kiedyMarinawkroczyłamiędzywas,uśmiechniętaisłodkajak
najlepszaprzyjaciółkarodziny.

–Bonaprawdęjestprzyjaciółkąrodziny.
–Alenietwoją.Skłóciłacięzbratem.Niepowinieneśpozwolić,żebyoszczerstwa

uszłyjejpłazem.Fatalniewychodzisznaswojejdumie,Bastien.

– Niepotrzebnie dyskutujemy na ten temat. To, co zaszło dawniej między mną,

MarinąaLeonem,tonietwojasprawa.Jakśmiałaśinterweniować?

–Możepróbowałamcośdlaciebiezrobić.
–NiemiałaśprawasprawiaćMarinietakiejprzykrości.
–Jejżałujesz?–wydyszałaniemalbeztchu,jakbywymierzyłjejcios.Sercejąbo-

lało,żebardziejgoobchodząuczuciabyłejkochankiniżwłasnejżony.

–Tak–potwierdził.–Oczywiściebyłazałamana.Widziałemjejminę.Natychmiast

poła,oczymmówisz.Chybanieprzemyślałaśswojejwypowiedzi,Delilah.

Lilahcierpiałamęki,aledokładaławszelkichstarań,żebynieokazać,jakgłęboko

jązranił.Jejmążstałprzednią,potężny,pięknyigroźnyibroniłinnej,zamiasttrzy-
maćjejstronę.Zezdenerwowaniadostałamdłości.

–Marinaciężkoprzeżyłaaborcję–tłumaczyłBastien.–Samapodłatakądecy-

zję,aleniewątpię,żedrogojąkosztowała.Przedewszystkimdlategonieusiłowa-
łemprzekonaćLeonadomojejwersjiwydarzeń.Marinaniezasługujenato,żeby
przypominać jej ten koszmar. Fakt, skłamała, odgrywając ofiarę, żeby wzbudzić
współczucie mojego brata. Oczywiście źle postąpiła. Ale to Leo postanowił uwie-
rzyćjej,aniemnie.

WyjaśnienieBastienaobudziłowLilahwyrzutysumieniaWjednejkwestiimusiała

przyznaćBastienowirację.Niepomyślałaokonsekwencjachciężkichzarzutów,ja-
kie rzuciła w twarz Marinie. Z natury nie była bezwzględna ani zawzięta. Palił ją
wstyd,żetakokrutniejąpotraktowała.Wstałagwałtownie,żebyumknąćprzednie-

background image

przychylnymspojrzeniemBastienaiwyleczyćzranionądumęwsamotności.

Naglepokójzacząłwirowaćwokółniej.Dostałazawrotówgłowy.Zimnypotpo-

kryłjejskórę.Niezdążyłanawetjęknąć,gdyotoczyłająciemnośćipadłazemdlona
nadywan.

Bastienosłupiał.Przezchwilę patrzyłbezradnie,jakpada bezczucia,alezaraz

podbiegłiprzykucnął,żebyjąpodnieść.Strachchwyciłgozagardło,choćzreguły
niewpadałwpopłoch.Wyciągnąłkomórkę,żebyzadzwonićdodomubrataipopro-
sićdotelefonuGrace.

Leoonicniepytał,zatoGracezasypałagocałymgradempytań.Późniejspokoj-

nieudzieliłamuinstrukcji.Zrobiłwszystko,cokazała,złynasiebie,żenieposzedł
na kurs pierwszej pomocy, ponieważ wyszedł z założenia, że nigdy nie będzie po-
trzebowałtakichumiejętności.

KiedyschowałaparatiniósłDelilahdogłównejsypialni,zaczęładawaćznakiży-

cia. Zamrugała powiekami, poruszyła głową, a pobladłe policzki zabarwił leciutki
rumieniec.

DopierowtedyBastienodważyłsięgłębiejodetchnąć.Odgarnąłjejzczołaspląta-

newłosy.Nigdywżyciunieprzeżyłtakiegostrachu.Niemógłsobiedarować,żeją
popił,żenaniąkrzyczał.WciążbrzmiałymuwuszachsłowaDelilah:„Możepró-
bowałamcośdlaciebiezrobić”.Kiedyprzeanalizowałichsens,wstrząsnęłynimdo
głębi.Kiedyktokolwiekpróbowałpoprawićjegożycie?Kiedyktokolwiekpodjąłja-
kieśdziałanie,żebyochronićgoprzedkonsekwencjamijegowłasnegopostępowa-
nia?NapewnoniktprzedDelilah.

LeczBastienniepotrzebowałniczyjejochrony.Niktoniegoniedbał,animatka,

aniojciec.Musiałsięnauczyćżyć,nieczekającnaniczyjewsparcie.

Ale Delilah stała w jego obronie. Lekceważąc zasady dobrego wychowania,

w niezręczny i nieprzemyślany sposób spróbowała naprawić jego fatalne stosunki
zjedynymbratem.Stałapojegostronie,gdyspostrzegła,jakrodzinaZikosówgo
traktuje. Uświadomił sobie z bezgranicznym zdziwieniem, że zależy jej na nim
mimo nikczemnych metod, jakich użył, żeby ją zdobyć, i wszystkich błędów, jakie
popełnił.Wziąłgłębokioddechipopatrzyłnaniązuznaniem.

Lilahotworzyłaniebieskieoczyispojrzałananiegopółprzytomnie.
–Cosięstało?–zapytała.–Czyżbymzemdlała?Nigdyżyciuniestraciłamprzy-

tomności.Takmiprzykro!

–Byłaśzdenerwowana.Pozatymkiedyostatniocokolwiekjadłaś?Poleżjeszcze

chwilkę–poprosił,kładącjązpowrotem,kiedypróbowaławstać.Niedobrzeci?

–Mamlekkiemdłości.Aletonic,topewnieskutekomdlenia.
–Bardzoprzepraszam,żenaciebienakrzyczałem–powiedział,ujmującjejdłoń,

zdziwiony,żeprzeprosinytaklekkoprzeszłymuprzezusta.

–Niekrzyczałeś.
–Aleponiosłymnienerwy.MartwiłemsięoAnatoleimiałemwobecniegowyrzu-

tysumienia–wyznał,zaskoczonywłasnąszczerością.–Kochamojca,alenigdynie
potrafiłem go szanować, co mnie okropnie zawstydza. Zawsze czułem się podłym
synem.

Lilahuścisnęłajegodłoń.
–Moimzdaniemdojrzałeśdotego,żebykochaćgomimoświadomościjegowad.

background image

Uważam,żetodobrze.

–Czyzawszepotrafiszznaleźćusprawiedliwieniedlakażdegomojegouczynku?–

zapytał,patrzącnaniązpodziwem.

–Wątpię,aleprzyznajęciracjęwsprawieMariny.Postąpiłamokrutnie,wyciąga-

jąc na światło dzienne błąd wczesnej młodości. Niestety nie pomyślałam, żeby
wziąćpoduwagęjejodczucia,anietylkotwoje.Wstydprzyznać,alepowodowała
mnąprzedewszystkimzazdrość.Niemogęsobiedarowaćswojejbezwzględności.

–MyślałaśomnieiomojejrelacjizLeonem.Aledlaczegomiałabyśbyćzazdro-

sna o Marinę? Miło prawie dziesięć lat od tamtej niefortunnej przygody, kiedy
obojebyliśmymłodziigłupi.

Lilahwzięłagłębokioddech.
– Jestem zazdrosna o każdą twoją byłą partnerkę – wyznała. – Nigdy wcześniej

niezdawałamsobiesprawyzeswojejzaborczości.

–Takjakja–wtrąciłnieoczekiwanieBastien.–Tylkoprzytobiezżeramnieirra-

cjonalnazazdrość,jakożadnąinnąprzedtobą.Niemogłemnawetznieść,żeżarto-
wałaśigadziłaśzCirem.

Lilahzrobiławielkieoczy,usłyszawszytęniespodziewanądeklarację.
–Mówiszserio?–wykrztusiła.
– Tak. Zachowywałem się jak szaleniec, odkąd cię odzyskałem. Na twoje nie-

szczęściewolężycieztobąniżbezciebie.Kiedywidzęcięprzysobiepoprzebu-
dzeniu,jestemszczęśliwszyniżkiedykolwiek–wyrzuciłzsiebiejednymtchem.

Lilahniewierzyławłasnymuszom.Chłołakażdesłowo,niepewna,cootymmy-

śleć.

–Naprawdę?Czynadalbędzieszszczęśliwy,jeżeliniezajdęwciążę?
Diavelos!Acotozaróżnica?Jeżeliloszadecydujeinaczej,jakośsobieporadzi-

myoilezechceszzemnązostać.

Lilahusiadłanałóżku,zarzuciłamuręcenaszyjęizulgąwdychałazapachjego

skóry.

–Oczywiście,żechcę–zapewniłazcałąmocą.
–Towcalenietakieoczywiste–zaprotestowałzewstydem,układającjądelikat-

nie z powrotem na poduszkach. – Zaciągnąłem cię do łóżka za pomocą szantażu,
apotemzmusiłemdomałżeństwarównieniecnymsposobem.

–Wiem,żeniejesteśdoskonałyirobiłeśokropnerzeczy.Pamiętam,jakmnąma-

nipulowałeś, ale mimo wszystko cię kocham. To nierozsądne, ale silniejsze ode
mnie.

Bastienowizaschłowgardle.
–Niezasługujęnatwojąmiłość–powiedziałschrypniętymzemocjigłosem.
–Nie,alemimotociękocham.
–Todobrze,boniezdołamnaglezmienićswojegocharakteru.Lepiej,żewidzisz

wszystkiemojewady.Przynajmniejwiesz,cobierzesz–dodał,ściskającobiejejdło-
nie.–Alejateżciękocham,choćniesądziłem,żezdołampokochaćkogokolwiek.
Krótkomówiąc,szalejęzatobą.Dotejporyniezdawałemsobiesprawy,żestraci-
łemdlaciebiegłowę.Takzgłupiałemnatwoimpunkcie,żeuważałemzanormalne,
że spiskuję, jak przejąć fabrykę twojego ojca, by zyskać nad tobą wystarcza
władzę,żebycięusidlić.

background image

Lilahgwałtowniezamrugałapowiekami.
–Naprawdęmniekochasz?
Bastienuniósłjejdłońdoustiniemalnieśmiałopocałował.
–Takbardzo,żeniemogębezciebieżyć.Nieważne,czykiedykolwiekurodzisz

midziecko.Chcęcięipotrzebuję,bonadajeszsensmojemużyciu.

– Nawet jeżeli ingeruję bez zastanowienia w nie swoje sprawy? – wyszeptała

zmocnobicymsercem,wciążniewierzącwto,cousłyszała.

– Robisz to spontanicznie, z dobrego serca, żeby pomóc mi uporządkować moje

życie.Wyobraźsobie,żeodurodzenianiktmnieniebronił,niktniewsparł,doki
dziśtynieprzewiłaśwmojejobronie.Wtymmomencieuświadomiłemsobie,jak
bardzociękochamidlaczego.Prawdopodobniezakochałemsięwtobiejużwtym
momencie,kiedywyzwałaśmnieodbuhajówizatrzasnęłaśmidrzwiprzednosem
przeddwomalaty.Odtamtejporydostałemistnejobsesjinatwoimpunkcie.

–Którajakośnieprzeszkadzałacispaćzinnymi.
– Nie wiń mnie za to, skoro nie dałaś mi najmniejszej szansy powrotu. Zresz

zżadnąniewytrzymałemdługo.

ŁzynapłyłyLilahdooczu.Zamrugałagwałtowniepowiekami,żebyjepowstrzy-

mać.

–Nieśmiałamwierzyć,żecośtrwałegomożewyniknąćztwojegopowierzchow-

negozainteresowaniawyłącznieseksem.

–Och!–jęknąłzezbolałąminą.–Zmieniłaśmojeżyciewjednejminucie.Obudzi-

łaśwemniesilneuczucia.Bezciebieżycietracidlamniesens,jakbymniemiałna
coczekaćanidlakogopracować.

PopoliczkuLilahspłyłałza.
–Och,Bastien!–załkała.–Doprowadzaszmniedołez.Kochamcię,aleobawiam

się,żepewnegodniastwierdzisz,żeczujeszsięwmałżeństwiezemnąjakwpułap-
ce.

–Przytobienigdy.Przykażdejinnejczułemsięuwięzionyalboznudzony.–Popa-

trzyłnaniązmiłością,poczympochyliłgłowęizłożyłnajejustachpowolny,czuły
pocałunek.Wyraziłnimwszystko,czegoniepotrafiłująćwsłowa.

Niezdawałsobiesprawy,żeszukakogośtakiegojakona,żenaniączeka.Jejob-

razutkwiłwjegogłowieprzeddwomalatytakmocno,żeżadnainnaniezdołałago
zadowolićanizatrzymaćprzysobie.

PocałunekobudziłLilahnanowodożycia,wywołałprzyjemnewibracjepodskó-

rą.Wrażliwepiersinabrzmiały,akrewzaczęłaszybciejkrążyćwżyłach.Dzwonek
udrzwiniemógłzadzwonićwmniejodpowiednimdlaobojgamomencie.

Bastienuniósłgłowę.
–Zobaczę,ktoprzyszedł.Niewstawaj.
Ledwieopuściłpokój,Lilahwbrewzakazowiwyskoczyłazłóżkaipobiegładore-

prezentacyjnego salonu po torebkę. W drodze powrotnej przemierzyła hol i zoba-
czyła,żeodwiedziłichLeo.Bastienzmarszczyłbrwi,widząc,żeopuściłałóżkobez
pozwolenia.

Lilahuśmiechłasiędobraciizapewniła:
–Zarazsiępołożęzpowrotem.
Zamiastspełnićobietnicę,pomknęłaprostodołazienkiprzysypialniiwyciągnęła

background image

testciążowy,którykupiłaprzedkilkomadniami.Zrobiłabygowcześniej,gdybynie
strach, że negatywny wynik zrujnuje ich związek. Dopiero zapewnienia Bastiena
rozproszyły jej obawy. Poza tym utrata przytomności obudziła jej podejrzenia, po-
nieważ nigdy wcześniej nie zemdlała. Musiała wreszcie poznać prawdę. Kilka mi-
nut, które musiała odczekać, trwały w jej odczuciu nienaturalnie długo. Kiedy
w końcu wstała z brzegu wanny, zmarszczyła brwi. Porażona rezultatem, szeroko
otworzyładrzwiłazienkiiwrzasnęła:

–Bastien!Jesteśmywciąży!
Poczerwieniała,gdyspostrzegłaLeona.Zaabsorbowanaoczekiwaniemnarezul-

tat,zupełniezapomniałaojegoobecności.

Leo,zaskoczonyjejobwieszczeniem,niepowstrzymałuśmiechurozbawienia.Po-

gratulowałBastienowitypowopomęsku,klepiącgoporamieniu,poczympospiesz-
nieruszyłkudrzwiomfrontowym,żebyzostawićmałżonkówsamych.

–Naprawdę?–zapytałBastienniepewnie.–Przecieżbyłaśniemalpewna,żeto

niemożliwe.

–Symptomyniebyłyjednoznaczne–wytłumaczyłaLilahskromnie.–Powiedz,co

otymmyślisz?Coczujesz?

–Chybajestemwszoku.Zostałemtwoimmężem,awkrótcezostanęteżojcemi

niemogłaśmniebardziejuszczęśliwić–dokończyłzszerokim,promiennymuśmie-
chem.

Lilahpodbiegładoniego.
–Nawetjeżelizawarłeśinnąumowę?
–Widzę,żenieprzeczytałaśjejdokładnie,skoroniezauważyłaś,żeniezakończy-

łemjejobietnicą,żepozwolęciodejść.Jesteśmojążoną,nosiszwłoniemojedziec-
koizrobięwszystko,żebyzatrzymaćwasprzysobie.

–Niechcielibyśmybezciebieżyć–zapewniłaLilah,stałanapalcachizarzuciła

muręcenaszyję.–Takbardzociękocham,Bastien.

Bastienpopatrzyłnaniąwradosnymzdziwieniu.
–Wiem,alenierozumiemzaco.
–Bobudziszmiłość.
Bastien nadal nie ochłonął z zaskoczenia, ale uznał, że lepiej nie kwestionować

cudu. Popełnił wiele błędów, wielokrotnie postąpił niegodnie, ale wszystko mu wy-
baczyła.Naprawdęmusiałojejnanimzależeć.Czykomukolwiekinnemukiedykol-
wieknanimzależało?Zpodejrzaniebłyszczącymioczamiostrożniewziąłżonęna
ręceibardzodelikatniepołożyłnałóżku.

–Potrzebujeszodpoczynku–stwierdziłzpełnymprzekonaniem.
–Nie.Potrzebujęciebie–zaprotestowała,wyciągającręce,żebyprzyciągnąćgo

dosiebie.

Bastienodstąpiłkrokdotylu.
–Jeżelipołożęsięobokciebie–zaczął,aleniedałamudokończyć.
–Powitamcięzotwartymirękami.
–Wtakimrazietwojeżyczeniejestdlamnierozkazem–odrzekł,rozpinającma-

rynar

–Odkiedy?–dopytywałasięLilah,niewzruszonanieprawdopodobnądeklaracją.
–Odkądusłyszałem,żemniekochasz.

background image

–Kocham–westchnęła,wdychajączlubościąjegozapach.
–Jaciebieteż.Nadżycie–wyznał,odgarniającjejwłosyztwarzy.Ciemneoczy

płołymiłością.

Lilahpocałowałagonamiętnie,bezgranicznieszczęśliwa,żelospodarowałjejnie

tylkoBastiena,aleteżobietnicępowiększeniarodziny.

background image

EPILOG

Trzylatapóźniej

Lilahwygładziłakolorowąletniąsukienkęipopatrzyłanapierścionekzszafirem

ibrylantem,któryBastienpodarowałjejzokazjinarodzinsyna.Nikos,prześliczny
chłopczyk, odziedziczył po rodzicach gęste, czarne włosy, a po matce szafirowe
oczy. Był też bardzo uczuciowy. Uwielbiał ojca, który poświęcał mu wiele uwagi
irobiłwszystko,żebyzapewnićchłopcuszczęśliwe,pełnemiłościdzieciństwo.

Wciąguminionychtrzechlatzaszłowielezmian.Nastałemieszkaliwlondyńskim

domu,alekiedypotrzebowaliwytchnieniaodintensywnejpracy,lecielidorezyden-
cjiwProwansji.

Wielkidomstanowiłdoskonałąbazędorodzinnychzjazdów.OjciecLilah,jejma-

cochairodzeństworegularnieichodwiedzali.RobertMoorenadalkierowałMoore
Components.Rozbudowalifabrykę,żebymogłanażaćzrealizacjąnawałuzleceń.

KilkatygodnipozawaleAnatoleBastienzLilahwzięlidrugi,kościelnyślubwPro-

wansji,naktóryprzybyłacałarodzina.Urządziliponimhuczneweselewprowan-
salskiejrezydencjiBastiena.

PrzezjakiśczaspóźniejLilahpracowałajakoasystentkaBastiena,coumożliwiło

małżonkomspędzaniewięcejczasuzesobą,zwłaszczagdyBastiendużopodróżo-
wał. Jednak po narodzinach synka Bastien skonsolidował różne przedsięwzięcia
swojegoprzemysłowegoimperium,żebyograniczyćkoniecznośćpodróżyispędzać
więcejczasuzrodziną.

GraceiLeoregularnieichodwiedzali.Przełamanielodówzałowieleczasu,ale

LeozBastienemwkońcunawiązaliprawdziwąbraterskąwięź.Marinapowiedziała
Leonowiprawdęoaborcji.Leoprzyszedłzawrzećpokójwdniu,wktórymLilahod-
kryła,żezaszławciążę.

ZinicjatywyLilahiGrace,którepołączyłaserdecznaprzyjaźń,obierodzinykilka-

krotniespędziłyrazemmiłewakacjenajachcieLeonaiwzamkuBastiena.

Anatolepozawalesercazrzuciłsporokilogramówdlapoprawyzdrowia.Uwiel-

białwnukiiczęstoprzyjeżdżałzarównodoLondynujakidoProwansji.Jegożona,
Cleta,prawienigdynietowarzyszyłamuwtychwizytach.Radośćojcazpojednania
obydwusynówwzruszałaLilah.

–Przepraszamzaspóźnienie–zawołałBastienoddrzwi,zdejmująckoszulę,żeby

wziąćkąpiel.–NikoszeSkippymmniezatrzymali,żebymzagrałznimiwpiłkę.Leo
mniezastąpił,chociażRosiestwierdziła,żekopaniepiłektogłupiazabawadlachło-
paków.

Lilahroześmiałasięserdecznie.CóreczkaGrace,bardzobystrajaknaswójwiek,

częstorozbawiaładorosłychwesołymipowiedzonkami.

Przeszłaprzezpokój,żebypomócBastienowirozpiąćkoszulę.
– Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin – zagadła łagodnie. – Czy miałbyś

background image

ochotęnatowarzystwopodprysznicem?

–Czytoprezenturodzinowy?–spytałznadziejąwgłosie.
Lilahzdjęłasukienkęirozpięłabiustonosz.
– Nie. To tylko drobna niespodzianka. Nie było cię całe trzy dni. Tęskniłam za

tobą.

–Jazatobąteż.Uważaj,zamoczyszwłosy.
–Podepnęje.
Lilahwestchnęłabłogo,gdywziąłjąwobciainamiętniepocałował.Wtymmo-

mencietakiedrobiazgijakwyglądstraciłynaznaczeniuwobecbliskościBastiena.

–UprzedziłemLeona,żepozostanęztobątrochęsamnasam–wyznałBastien.
–Wykorzystałeśokazję?
–Jakzwykle,haramou-przyznałschrypniętymzpożądaniagłosem,zanimścią-

gnąłresztęubrania,niewypuszczającżonyzobjęć.

Odpoczywali później, ciasno spleceni, i wymieniali najnowsze ploteczki, szczęśli-

wi,żeznowusąrazem.

–Kochamcię–westchnęłaLilah.
–Jaciękochambardziej–wyszeptałBastien,którywkażdejsytuacji,nawettak

intymnej,lubiłkonkurowaćiwygrywać.

background image

[1]

Dalila – ukochana biblijnego Samsona, która rozkochała go w sobie, żeby podstępem wyciągnąć od

niego tajemnicę jego nadludzkiej siły (zaklętej w nieobcinanych nigdy włosach) i wydać wrogom – Filisty-
nom[przyp.tłum.].


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Graham Lynne Kaprys milionera
Graham Lynne Święta z milionerem
298 Graham Lynne Podróż do Grecji
244 Graham Lynne Pułapka na milionera
208 Graham Lynne Milioner z Petersburga
256 Graham Lynne Milioner szachista
Graham,Lynne la noche de bodas
Graham, Lynne Wieder nur ein Spiel
Spotkanie po latach Graham Lynne(1)
0092 Graham Lynne Spotkanie po latach
Graham Lynne Marokańska forteca
Graham,Lynne bodagriega
Graham Lynne Światowe Życie 358 Z ukochanym w Wenecji
220 Graham Lynne Magnat z Kastylii
Graham,Lynne reunion tempestuosa
Graham Lynne Arabskie noce
Graham Lynne Grecki biznesmen
Graham, Lynne Ein Prinz wie aus dem Märchen
Graham Lynne Spotkanie po latach

więcej podobnych podstron