psychologiczny portret bohatera oraz uzupełnienie mapy mentalnej o treści
dotyczące i wyglądu, i usposobienia Konrada.
5. Charakterystyka bohatera. Samodzielna praca grup, praca metodą wzorowaną
na mapie mentalnej.
Uczniom pozostającym w czteroosobowych grupach przydzielamy nieopracowane
jeszcze fragmenty Korsarza (jedna grupa – jeden fragment) i prosimy, aby
analizując sposób narracji, środki artystycznego wyrazu (koniecznie pytania
retoryczne), ustalili kolejne cechy bohatera powieści. Pracując, uczniowie mogą
wykorzystać sugestie zawarte w pytaniach 1–4, s. 57. Efektem zadania mają być
treści, które wzbogacą informacje zapisane już na mapie.
6. Podsumowanie lekcji.
Na zakończenie lekcji należy uporządkować i omówić mapę mentalną oraz
poinformować uczniów o tym, że:
Zarówno fizyczny, jak i psychiczny portret Konrada to model modnego w litera-
turze romantycznej bohatera, od nazwiska autora Korsarza zwanego bohaterem
bajronicznym.
7. Praca domowa.
Napisz charakterystykę Konrada, bohatera powieści poetyckiej Korsarz.
Temat:
„Moje serce mam ja tylko” – Werter. Co jest istotą
romantycznej miłości?
(czas realizacji – 1 lekcja)
Cele szczegółowe:
poznanie pierwowzoru romantycznych kochanków
charakterystyka miłości romantycznej
odróżnianie indywidualnych przeżyć czytelniczych od utrwalonych w tradycji
i krytyce
przypomnienie obecnych w kulturze wzorów miłości
formułowanie tez na temat współczesnego pojmowania miłości i sposobów jej
wyrażania
Materiał:
podręcznik: Miłość romantyczna, s. 104
J. W. Goethe, Cierpienia młodego Wertera, s. 105–106
zbliżenie Werteryzm, s. 105
załącznik 6
arkusze papieru i przybory do rysowania
Dokument pochodzi ze strony www.gwo.pl
Przygotowanie:
Uczniowie powinni przeczytać w domu następujące teksty:
Miłość dworna (podręcznik cz. 1., s. 193)
J. B´
edier, Dzieje Tristana i Izoldy (podręcznik cz. 1., s. 194)
Poezja dworsko-rycerska (podręcznik cz. 1., s. 196)
Wzory miłości (podręcznik cz. 2., s. 89)
Tok lekcji:
1. Wprowadzenie, praca w małych grupach.
Uczniowie dobierają się w trzyosobowe grupy. Zadaniem każdej z nich będzie
przygotowanie w formie komiksu (np. pod tytułem Zakochani) współczesnej historii
miłosnej, historii Tristana i Izoldy lub jeszcze innej pary sławnych kochanków.
Komiksy powinny się składać ze scenek przedstawiających trzy wydarzenia:
dostrzeżenie (lub pierwsze spotkanie),
pierwsza rozmowa,
dalsze perypetie (tragiczne lub szczęśliwe zakończenie).
Można zaproponować, aby każda grupa ustaliła spójny scenariusz komiksu,
a następnie, by każda osoba należąca do zespołu wykonała jeden rysunek. Grupy
prezentują wykonane przez siebie komiksy, a oglądający zwracają uwagę na
przykład na to, w jakich okolicznościach doszło do pierwszego spotkania, co
spowodowało, że jedno z zakochanych zwróciło uwagę na swojego partnera itp.
Przedstawienie kilku komiksowych historii i porównanie ich ma na celu zbadanie,
czy i w jaki sposób zmieniały się wzorce kochanków i wzory miłości na przestrzeni
wieków.
2. Lotta jako ideał kochanki. Praca z tekstem, praca indywidualna.
Rozdajemy skserowany fragment Cierpień młodego Wertera (załącznik 6) i prosimy,
aby uczniowie sporządzili notatkę z lektury według jednego z kryteriów:
wygląd, zainteresowania i przymioty Lotty,
Werter i inni o Lotcie,
etapy zbliżania się Lotty i Wertera.
Po skończeniu pracy uczniowie powinni przedstawić i porównać swoje notatki,
a następnie ustalić, w czym relacje między Lottą a Werterem przypominają
„komiksowe” historie miłosne, czym się zdecydowanie od nich różnią, a także czy
Lotta ma cechy, których nie miały inne kochanki itp. Ustalenia te pozwolą zauważyć,
iż:
Lotta nie jest postacią wybitną, mającą wyrazistą lub też nietypową osobowość. Jej
wyjątkowość nie wynika z tego, jaka jest, ale z tego, jak postrzega ją Werter.
3. Werter o sobie. Praca z tekstem, praca indywidualna i zbiorowa.
Prosimy uczniów, by jeszcze raz prześledzili otrzymany tekst i zaznaczyli w nim
fragmenty, w których Werter mówi o sobie, oraz by wybrali jedną frazę, w której
wyraziście wypowiada się na swój temat. Uczniowie odczytują i zapisują na
tablicy wybrane przez siebie sformułowania (np. cała ma dusza była wypełniona
jej postacią, jej głosem, jej zachowaniem się; ledwo miałem czas ochłonąć
Dokument pochodzi ze strony www.gwo.pl
z niespodziewanego wrażenia). Dopisujemy na tablicy zdanie: Moje serce mam
ja tylko. Analiza wypisanych fraz pozwoli zauważyć, że Werter informuje przede
wszystkim o stanie swego ducha, emocjach i wrażeniach, jakie wywołuje w nim
Lotta, jej słowa i zachowanie. Ustalenie proporcji między objętością fragmentów
dotyczących samego Wertera a fragmentów dotyczących Lotty pozwoli spostrzec, że
mimo iż Lotta jest w tym urywku postacią pierwszoplanową, to tytułowy bohater nie
skupia się wyłącznie na niej, lecz opisuje też własne odczucia. Prosimy uczniów, by
zastanowili się nad powodami takiego postępowania Wertera. Na koniec uczniowie
ustalają, jaki związek ma ten fragment z tytułem powieści.
4. Werter – ofiara miłości?, praca w grupach.
Ostatnie zadanie wcześniejszego ćwiczenia jest jednocześnie pierwszym zadaniem
następnego etapu lekcji. Prosimy uczniów, aby przeczytali zamieszczony w pod-
ręczniku fragment powieści oraz porównali jego stylistykę ze stylistyką czytanego
wcześniej urywka (pomocne w tym będzie zadanie 1, s. 106). W tych samych
grupach uczniowie szukają w obydwu fragmentach odpowiedzi na pytanie: Kto lub
co jest źródłem cierpienia Wertera? lub odgrywając role detektywów, wyjaśniają
motywy samobójczej śmierci Wertera na podstawie jego ostatniego listu. Aby
uniknąć uproszczeń, można wskazać uczniom frazy, które trudno jednoznacznie
interpretować, np. my śnimy, mówiąc o śmierci; ona mnie kocha!; idę do mego Ojca.
Po zakończeniu pracy grupy przedstawiają hipotezy, objaśniają i argumentują swoje
stanowiska. Jak zwykle, gdy pracuje się nad fragmentem tekstu, ważną rolę –
szczególnie w trakcie prezentacji – będzie odgrywał nauczyciel. Musimy czuwać
nad tym, aby uczniowie w swych hipotezach nie posunęli się zbyt daleko i nie
zafałszowali literackiego obrazu Wertera i jego miłości.
5. Podsumowanie lekcji. Ustalenie tematu.
Proponujemy temat, np. „Moje serce mam ja tylko” – Werter. Co jest istotą roman-
tycznej miłości?, i ustalamy, czy tak sformułowana myśl zawiera treści, o których
była mowa na lekcji. Pomoże to zebrać i uporządkować wiadomości. W trakcie tej
czynności może się okazać, że trzeba będzie zmienić lub przeformułować temat.
Być może uczniowie zgłoszą zupełnie inną propozycję tematu lekcji.
6. Praca domowa.
Sporządź notatkę z lekcji, w której zawrzesz odpowiedź na pytanie: Co jest istotą
werterowskiej miłości?
Temat:
Portrety romantycznych kochanków albo wiem, czego szukam.
(czas realizacji – 1 lekcja)
Cele szczegółowe:
pogłębienie znajomości twórczości literackiej Adama Mickiewicza
doskonalenie umiejętności podporządkowania pracy z tekstem literackim
przyjętej metodologii
rekonstrukcja Mickiewiczowskiego modelu kochanki i kochanka
Dokument pochodzi ze strony www.gwo.pl
Załącznik 6
Służąca, która wyszła z bramy, prosiła nas, byśmy chwilę poczekali, bo panna Lota
wnet przyjdzie. Poszedłem podwórzem ku porządnie zbudowanemu domostwu
i gdy wstępowałem po schodach prowadzących do domu i wchodziłem w drzwi,
oczy moje ujrzały najpiękniejsze widowisko, jakie mi się kiedykolwiek nastręczyło.
W przedsieni kręciło się sześcioro dzieci, od jedenastu do dwu lat, wokół
dziewczyny średniego wzrostu, o pięknej figurze, odzianej w prostą białą suknię
z różowymi kokardami u ramion i piersi. Trzymała czarny chleb i krajała swym
małym stojącym dokoła, każdemu po kawałku wedle proporcji ich wieku i apetytu,
i podawała każdemu uprzejmie; a każde wołało szczerze: – Dziękuję! – wyciągając
wpierw długo małe rączki w górę, zanim kawałek został odkrojony, a potem ze
swą wieczerzą zadowolone albo odbiegało na bok, albo, jeżeli miało łagodniejsze
usposobienie, odchodziło spokojnie ku bramie, by zobaczyć obcych i karetę,
w której odjechać miała ich Lota. – Proszę przebaczyć – rzekła – że trudzę pana
wejściem do domu i pozwalam paniom czekać. Wskutek ubierania się i wydawania
różnych dyspozycji w domu na czas mej nieobecności zapomniałam dać dzieciom
mym wieczerzę; one zaś nie chcą, by ktoś inny krajał im chleb. – Powiedziałem
jej nic nieznaczący komplement i cała ma dusza była wypełniona jej postacią, jej
głosem, jej zachowaniem się; ledwo miałem czas ochłonąć z niespodziewanego
wrażenia, gdy ona pobiegła do izby po rękawiczki i wachlarz. Dzieci w pewnym
oddaleniu patrzyły na mnie z ubocza; podszedłem do najmłodszego o miłej, ładnej
twarzyczce. Cofnęło się, gdy właśnie Lota weszła drzwiami i rzekła: – Ludwiku,
podaj kuzynkowi rękę. – Chłopak uczynił to z ogromną szczerością i nie mogłem
się powstrzymać, by go serdecznie nie ucałować, nie zwracając uwagi na jego mały
zasmarkany nosek. – Kuzynek? – rzekłem, podając jej rękę. – Sądzi pani, że jestem
godzien szczęścia być jej krewnym? – O – rzekła ze swawolnym uśmiechem –
nasze związki rodzinne są szeroko rozgałęzione i byłoby mi przykro, gdyby pan
miał być tym najgorszym krewniakiem. – Idąc, dała Zofii, najstarszej po sobie
siostrze, dziewczynie mniej więcej jedenastoletniej, zlecenie, by uważała na dzieci
i pozdrowiła papę, gdy wróci z przejażdżki konnej. Dzieciom rzekła, by słuchały
swej siostry Zofii, jak gdyby jej samej, co też niektóre wyraźnie przyrzekły. Jednak
mała wścibska blondyneczka, mniej więcej lat sześciu, rzekła: – Ty przecież nie
jesteś nią. Lotko, my ciebie więcej kochamy. – Dwaj najstarsi chłopcy wleźli na tył
karety i na me prośby pozwoliła im Lota pojechać aż pod las, o ile przyrzekną, że
nie będą się przekomarzać i że będą się mocno trzymać.
Zaledwieśmy usiedli, panie się przywitały, poczyniły wzajemne uwagi co do ubrania,
a zwłaszcza kapelusików, i zlustrowały towarzystwo, jakie się zastać spodziewano,
gdy Lota kazała przystanąć woźnicy i zsiąść swoim braciom; jeszcze raz pragnęli
ucałować jej rękę, co najstarszy uczynił z całą czułością właściwą wiekowi lat
piętnastu, młodszy z wielkim impetem i lekkomyślnością. Kazała raz jeszcze
pozdrowić małe i pojechaliśmy dalej.
Ciotka spytała, czy skończyła książkę, którą jej niedawno posłała. – Nie –
odrzekła Lota – nie podoba mi się. Mogę ją cioci oddać. Poprzednia też nie była
lepsza. – Byłem zdumiony, gdy spytałem, co to za książki, a ona mi odrzekła*.
* Jest rzeczą konieczną usunąć ten ustęp listu, by nikomu nie dać powodu do zażaleń. Choć
w gruncie rzeczy każdemu autorowi mało zależy na zdaniu jednej dziewczyny i niestałego
młodzieńca (przyp. aut.).
Dokument pochodzi ze strony www.gwo.pl
Znajdowałem tyle charakteru we wszystkim, co mówiła; przy każdym jej słowie
dostrzegałem nowe dźwięki, nowe promienie ducha bijące z jej twarzy, które
stopniowo z zadowoleniem zdawała się roztaczać, gdyż czuła, że ją rozumiem.
– Gdy byłam młodsza – rzeka – niczego tak nie lubiłam jak romansów. Bóg wie, jak
miło mi było siąść w niedzielę w kąciku i całym sercem uczestniczyć w szczęściu
i nieszczęściu jakiejś miss Jenny. Nie przeczę też, że rodzaj ten ma jeszcze dla mnie
pewien urok. Ale że tak rzadko mogę dorwać się do książki, musi ona być wedle
mego smaku. I ten autor jest mi najmilszy, w którym odnajduję swój świat, u którego
tak się dzieje jak u mnie, a którego opowieść jednak jest dla mnie tak zajmująca,
tak serdeczna, jak me własne życie domowe; oczywiście nie jest ono rajem, jednak
na ogół jest źródłem niewymownej szczęśliwości.
Starałem się ukryć swe uczucia z powodu tych słów. Nie udało mi się to oczywiście
na długo. Bo gdym usłyszał ją mówiącą mimochodem z taką prawdą o Plebanie
z Wakefieldu, o. . .*, utraciłem równowagę, mówiłem wszystko, com wiedział,
i spostrzegłem dopiero po pewnym czasie, gdy Lota zwróciła rozmowę do innych,
że ci przez ten czas siedzieli z otwartymi szeroko oczyma, jakby nieobecni. Ciotka
niejednokrotnie patrzyła na mnie, szyderczo marszcząc nosek, co mię jednak nic
nie obchodziło.
Rozmowa zeszła na przyjemności tańca. – Jeśli ta namiętność jest wadą – rzekła
Lota – to wyznam panu chętnie, że nie znam nic ponad taniec. A jeśli mam jakieś
zmartwienie i zabębnię sobie kontredansa** na mym rozstrojonym fortepianie, to
wszystko wraca do ładu.
Jakżem się wśród rozmowy upajał czarnymi oczyma! Jak te żywe wargi i świeże,
hoże policzki pociągały mą duszę! Jakżem, zatopiony we wspaniałą treść jej mowy,
nie słyszał czasem nawet słów, które wypowiadała! O tym masz pojęcie, bo mnie
znasz. Słowem, wysiadłem z powozu jak we śnie, gdyśmy przystanęli przed willą,
i byłem tak zatopiony w marzeniu wśród pogrążającego się w zmierzchu świata, że
ledwo zważałem na muzykę, która płynęła ku nam z oświetlonej sali. [. . .]
Wiliśmy się w menuetach*** wokół siebie, zapraszałem niewiastę po niewieście
i właśnie najnieznośniejsze nie mogły się zdobyć na to, by podać rękę i skończyć.
Lota i jej tancerz zaczęli angielskiego i co czułem, gdy i ona w szeregu zaczęła
z nami figurę, możesz sobie wyobrazić. Trzeba ją widzieć tańczącą! Wiesz! Jest tak
przejęta całym sercem i całą duszą, jej całe ciało jest harmonią tak niefrasobliwą,
tak prostą, jakby to było właściwie wszystkim, jakby poza tym nic nie myślała, nic
nie czuła; i w tej chwili niewątpliwie wszystko inne znika dla niej.
Prosiłem ją do drugiego kontredansa; przyrzekła mi trzeciego i z najmilszą na
świecie szczerością zapewniła mnie, że ogromnie lubi tańczyć niemieckiego****.
– Jest tu taka moda – dodała – że każda para, która do siebie należy, pozostaje
w niemieckim razem, a mój danser walcuje źle i będzie mi wdzięczny, gdy go od
* I tu opuszczono też nazwiska kilku rodzimych autorów. Kto zasługuje na uznanie Loty,
odgadnie to z pewnością sercem, gdyby miał ustęp czytać. A poza tym nikt o tym wiedzieć
nie potrzebuje (przyp. aut.).
** Kontredans – angielski taniec figurowy tańczony przez pary stojące naprzeciwko siebie.
*** Menuet – francuski taniec dworski tańczony parami.
**** Niemiecki – popularny narodowy taniec niemiecki, stanowiący prototyp późniejszego
walca.
Dokument pochodzi ze strony www.gwo.pl
tej pracy uwolnię; pańska dama zaś nie umie go także i nie lubi, a widziałam
w angielskim, że pan dobrze tańczy walca, więc jeśli pan chce być moim
w niemieckim, to idź pan i poproś o to mego partnera, ja poproszę pańską damę.
– Podałem jej na to rękę i urządziliśmy tak, że jej tancerzowi powierzone zostało
tymczasem zabawienie mojej tancerki.
Otóż zaczęło się i zabawialiśmy się chwilę różnorodnym splataniem ramion.
Z jakimż wdziękiem, z jakąż chyżością poruszała się! A gdyśmy przeszli do walca
i krążyli wokół siebie jak sfery, ponieważ niewielu umiało go tańczyć, wytworzyło
się na początku małe zamieszanie. Byliśmy jednak na tyle sprytni, że daliśmy się
im wyhasać, a gdy najniezgrabniejsi ustąpili, puściliśmy się i wraz z drugą parą,
Audranem i jego tancerką, wytrwaliśmy dzielnie do końca. Nigdy mi tak lekko nie
było. Nie byłem już człowiekiem. Trzymać miłe stworzenie w ramionach i lecieć
z nim jak burza, aż wszystko ginęło wokoło! By wyznać szczerą prawdę, Wilhelmie,
przysiągłem sobie, że dziewczyna, którą bym kochał, co do której miałbym zamiary,
nie mogłaby nigdy tańczyć walca z nikim innym tylko ze mną, chociażbym miał za
to zginąć. Rozumiesz mnie!
Przeszliśmy się kilka razy po sali, by odsapnąć. Potem usiadła, a odłożone przeze
mnie pomarańcze, ostatnie i jedyne, jakie zostały, znakomicie ją orzeźwiły, tylko że
przy każdym plasterku, który uprzejmie podawała natrętnej sąsiadce, uczuwałem
ukłucie w sercu.
W trzecim angielskim tańcu byliśmy drugą parą.
Gdyśmy tak z kolei tańczyli, a ja Bóg wie z jaką rozkoszą tonąłem w jej ramionach
i oczach pełnych najprawdziwszej, najczystszej błogości, zbliżyliśmy się do pewnej
pani, która zwróciła moją uwagę miłym wyrazem nie całkiem już młodej twarzy.
Ta patrzy z uśmiechem na Lotę, podnosi, grożąc, palec i wymienia w przelocie
dwukrotnie, znacząco imię Albert.
– Kto to jest Albert? – rzekłem do Loty. – Jeśli to nie zuchwalstwo pytać? – Miała mi
odpowiedzieć, gdyśmy musieli się rozstać, by zrobić wielką ósemkę*, i zdawało mi
się, że widziałem pewien namysł na jej czole, gdyśmy się znowu spotkali w nowej
figurze. – Po cóż mam kryć – rzekła, podając mi rękę do promenady. – Albert jest
dzielnym człowiekiem, z którym jestem prawie zaręczona. – Nie było to dla mnie
nowością, bo dziewczęta powiedziały mi o tym po drodze, a jednak było czymś
całkiem nowym, ponieważ nie przemyślałem jeszcze tego w związku z istotą, która
od niewielu chwil stała mi się tak drogą. Dość, że zmieszałem się, zapomniałem,
co robię, i wszedłem pomiędzy niewłaściwą parę, tak że wszystko się powikłało
i trzeba było całej przytomności Loty i szarpania, i targania, by to znów szybko
doprowadzić do ładu.
Johann Wolfgang Goethe, Cierpienia młodego Wertera, tłum. L. Staff, s. 38–44.
* Ósemka – jedna z figur tanecznych kontredansa.
Dokument pochodzi ze strony www.gwo.pl