Kim jest kobieta w lustrze
IGA
Muszę kupić protezę. Sztuczne cycki wyglądają jak meduzy wyrzucone na brzeg. Ale to
nie koniec upokorzeń - jest jeszcze bonus w postaci najbrzydszej bielizny świata. Mam
to nosić? To już wolę chodzić bez cycka
Mam dopiero 33 lata, absorbującą pracę w wydawnictwie, w domu 11-letnią córką z burzą
hormonów i żadnych męskich koszul do prasowania. Bieganie w trójkącie bermudzkim: dom,
praca, hipermarket, czyni ze mnie automat. Bardzo zestresowany automat. I to całe moje
ż
ycie. Bez rewelacji. Do czasu...
Diagnoza
Prywatna klinika, gabinet doktora X - autorytetu z deficytem czasu. Okulary w złotych
oprawkach i recepta na wszystko. - To zmiana dysplastyczna - powiedział. Nie mam się czym
przejmować, dwudziestominutowy zabieg w ambulatorium, zwykła kosmetyka. Wyników
biopsji nie obejrzał. Widocznie ma rentgen w oczach. Wychodzę jakaś nieprzekonana. Ale
czym się przejmować - zabieg po wakacjach, a teraz śmigam wygrzać się do Turcji.
Tak leżę sobie nad basenem, a ta pierś rwie i boli. Kurde, a jak mam raka?
E tam, to histeria.
Zabieg
Nie był ani kosmetyczny, ani bezbolesny. Po "otwarciu" doktor X chyba zdębiał, w każdym
razie wycofał się ze wszystkiego, co powiedział. Widzę, że jest zdenerwowany. Kazał
przygotować się na najgorsze. Czyli na co?! Nie odpowiedział, za to wertował nerwowo
wyniki badań. Chyba trochę za późno. Co za pajac.
Mam w dupie poniedziałek
Czekam na wynik histopatologii. Aż trzy tygodnie! Dlaczego tak długo? Wiem, dlaczego, ale
nie chcę tego wiedzieć.
Namiętnie kupuję staniki. Moja mama jest po mastektomii. Widziałam.
A co, jeśli nie będzie wiosny, bzów, kasztanów? Jak mnie nie będzie? Po co planować
cokolwiek. Strata czasu.
Dzwonią, że są wyniki!
Wpadam do kliniki tuż przed zamknięciem, musiałam zostać dłużej w pracy. Doktora X
zastaję na korytarzu. Macham mu przed nosem zaklejoną kopertą.
- Ma pani nowotwór złośliwy - cedzi, stojąc do mnie tyłem i przekręcając klucz w zamku.
Wpuszcza mnie do środka.
- Trzeba uciąć pierś - mówi.
Jestem przekonana, że żartuje, więc ciągnę dalej w tym samym klimacie:
- Fajnie, kiedy?
Wtedy on zaczyna mówić po kolei, jak to będzie wyglądało. Stopniowo orientuję się, że to nie
ż
art. Mam raka! Wszystko zaczyna dziać się wolniej, chcę tylko stąd wyjść, wyjść, pobyć
chwilę sama, pozbierać myśli. To jest jak uderzenie w twarz. I nie można płakać. Uciekam,
mówiąc, że nie wiem, że muszę się zastanowić. - Te, co myślały, już nie żyją - rzuca na
odchodne lekarz. Biegnąc po korytarzu, słyszę jeszcze, że mam czas tylko do poniedziałku.
Mam go w dupie. Razem z jego poniedziałkiem! Błąkam się po centrum handlowym,
oglądam rzeczy nie dla mnie. Dlaczego jest tyle sklepów z bielizną, sukienek z dekoltami,
przezroczystych bluzek? O rany! A co z seksem? Co z moja córką, jak jej to powiedzieć? Co
mam zrobić z tą wiadomością? Mam dziwne wrażenie, że dopóki milczę, świat się trzyma
kupy. Tak, jakby niewypowiedziane nie istniało
Boże, jak ja się boję, nawet modlić się nie mogę! Mam w sobie straszną tajemnicę, potwora,
który zniszczy cały mój świat. Nic nie mówię nikomu. Dzwonię do doktora X, słyszę triumf
w jego głosie. Nie cierpię gościa, nie chcę, żeby mnie dotykał. Tylko nie on! Nie wiem, co
dalej robić. Wypuszczam potwora i patrzę, jak demoluje mój świat. Katastrofa! Tylko córce
nie mam siły powiedzieć. Trenuję mówienie o moim raku na innych, ją zostawiam na koniec.
Jestem cudownie ocalona - kolega z pracy znalazł mi panią doktor. Uf, teraz wiem, co robić,
dam sobie radę. Doktor Y jest konkretna, uważna i życzliwa. Jestem w dobrych rękach,
pójdzie dalej ze mną, a ona zna drogę.
Operacja
Poranek zdominowały nerwy przed spowiedzią. Po tylu latach, Boże, ale trzeba zrobić
generalne porządki, bo a nuż mnie szlag trafi. Pan Bóg załatwiony, dziecko w szkole.
Wyszorowana, z manikiur i pedikiur jestem gotowana na wszystko. Tylko jeść mi się
strasznie chce. Miły, czysty, przestronny oddział. Napis "Blok operacyjny", wchodzimy. Jest
doktor Y - to ona zdecyduje w trakcie operacji, czy utną mi część piersi, czy całą. Ja wiem, że
całą. Ona liczy, że tylko część. Cudowna ta narkoza, wreszcie mogę zasnąć. Teraz martwią
się inni.
Przebudzenie
Ktoś dotyka mojej dłoni, słyszę wyraźnie doktor Y. Mówi, że musiała mi usunąć całą pierś
łącznie z mięśniem. Jest taka zmęczona i zmartwiona. Chcę ją troszkę pocieszyć. - Dobrze -
mówię. I zasypiam. Budzę się. Dotykam. W miejscu piersi jest mokro i ciepło, nic nie boli.
Jestem bardzo głodna. Na łóżku obok leży pani, wystaje z niej rurka, którą do buteleczki leci
czerwona maź, ohyda! Coś cudnie pachnie! Mleko! Jedzenie! Hurra, jestem uratowana! Tylko
strasznie trudno posmarować chleb masłem. Nie mogę się ruszyć, ciało jest jakieś obce i
dalekie. Tylko nogi działają jak dawniej. Ruszam do łazienki. Zaraz, a co to?! Rurka, butelka
z gęstym płynem! Fuj! O rany, to ze mnie!
Ćwiczenia
Jestem już w domu. Skulona jak gołąb ze złamanym skrzydłem. Nie umiem myć głowy jedną
ręką. Muszę ćwiczyć, wiem. Mimo bólu muszę. Muszę. Ręka prostuje się na ścianie, ciurkiem
płyną łzy.
Wizyta kontrolna
Gabinet. Dwie pielęgniarki zajęte rozmową - zimne i obojętne. Siedzę na wysokim stole
zabiegowym. Jestem tylko do połowy naga, a w życiu nie byłam tak goła! One pod oknem
szepczą coś do siebie. Czuję się, jakbym była uszkodzoną szmacianą lalką, której nikt nawet
nie chce dotknąć. Naprzeciw mnie wisi lustro, boję się spojrzeć. Zasłońcie je - myślę -
jesteście ślepe czy okrutne?! Czekamy na doktor Y, staram się nie płakać - nie dam im tej
satysfakcji, żmije. Wiem, co myślą - młoda taka, jaka szkoda... W domu płaczę. Upokorzona.
Odwiedziny
Odwiedził mnie mój były kochanek. Dowiedziałam się, że dobrze wyglądam. Ubrana to i
owszem. Głupek spytał, kiedy będę mogła się kochać! Nigdy. Ten rozdział w moim życiu jest
już zamknięty. Koniec! Spytał, czy przy okazji zrobili mi też lobotomię. Objaśnił, że brak
cycka u kobiety nie jest niczym strasznym, natomiast brak rozumu jest nie do przyjęcia. I jeśli
moje życie erotyczne zależy od cycka, to on mi bardzo współczuje.
Lustro
Trudno. Trzeba się temu przyjrzeć. Raz, dwa, trzy Ohyda! Bleee, niedobrze mi! To ja?
Wygląda jak lej po bombie, jakby mi granat wybuchł w ręku! Jak głupio wygląda ta, która
została. Jak samotnie! Cholera! Cholera, cholera.
Terapia
Terapia antyhormonalna. Ciekawe, czy personel medyczny wie, jak gruba jest igła od
zoladexu? Zostają po niej blizny na brzuchu - dokładnie 24 blizny. Coraz mniej kawałków
człowieka mam do pokazywania. Nagle robię się stara, smutna i przegrana. Świat zszarzał.
Trzeba kupić protezę. Nie chcę iść do tego sklepu. Sztuczne cycki wyglądają jak meduzy
wyrzucone na brzeg. Czy muszę tego dotknąć? To nie koniec upokorzeń - jest jeszcze bonus
w postaci najbrzydszej bielizny świata. Wybór między stanikami jak między dżumą a cholerą.
Mam to nosić? To już wolę chodzić bez cycka.
Wznowa
Znalazłam go podczas kąpieli, siedzi sobie spokojnie w bliźnie, drwi z lekarzy, ze mnie i z
całej tej terapii antyhormonalnej. Nie mam już ochoty na leczenie. Przecież jest nieskuteczne.
Jak długo się umiera? Czy zakwitną dla mnie kwiaty w moim ogrodzie? Czy dobrze żyłam?
Moja córka jest za młoda, by zostać sierotą. Może im powiem? Boże, znowu muszę walczyć z
rakiem i lekarzami. Wytnijcie sobie tego raka, a mi dajcie żyć. Stół, narkoza, pobudka i do
domu, byle dalej od tej umieralni. Wynik: "nowotwór złośliwy izolowany w stanie zapalnym"
(co to znaczy?). Oni zdziwieni. Nie ma się co tak dziwić, trzeba dokładnie ludzi badać. Jak
mam wam ufać, skoro wszystkie nowotwory znajduję sobie sama, będąc stale pod waszą
opieką!
Chemia
Trucizna i do tego boli. Z każdą kroplą, która wpływa do mojej żyły, mam wrażenie, że coraz
bardziej umieram. Pocieszam się, że za trzy dni zmartwychwstanę. To najdłuższe trzy dni w
moim życiu. Boli wszystko, nawet myśli. Jestem za eutanazją! Mam dość! Dość! Ja nie wiem,
jak wytrzymują ludzie w hospicjach. Dlaczego umieranie jest takie trudne? Mija kilka dni i
jest lepiej. Idę z psem do weterynarza. W gabinecie stojak z kroplówką. Rzygam do
umywalki. Odruch.
Włosy
Definitywnie opuściły mnie dziś włosy. Niedobitki usunęłam maszynką, lubię jasne sytuacje.
Jaka delikatna skóra! Tylko gdzie mam teraz skończyć nakładanie make-upu? Chodzę łysa.
ś
adnych peruk, chusteczek. Nie będę się ukrywać. Tak, mam raka! Prowokacja? Być może, i
co z tego - radźcie sobie, ja też muszę! Szkoda tylko rzęs i brwi. Jakoś nie wierzę, że odrosną.
Depresja
Kim jest ta kobieta w lustrze? Uśmiech, komplementy, dobre wyniki, radość ze zwycięstwa. I
pytanie, co mam zrobić z tym pokruszonym życiem? Wygrałam z rakiem, a czuję się
pokonana. Nie ma drogi powrotnej - jestem inna fizycznie i psychicznie. Czekanie, codzienne
zakładanie protezy, ukrywanie, udawanie. Nadal zatrzymuję na sobie męskie spojrzenia.
Podobam się panu? Oj, naprawdę, gdyby mnie pan zobaczył naprawdę, szybko by pan uciekł.
Jestem młodą-starą kobieta z rysą, rencistką. Stary świat stracił sens, nowego jeszcze nie
zbudowałam. Krajobraz po bitwie, zwycięzców brak.
A co jest dalej?