F R A N K F U R T C Z Y K
TEOLOGIA NIEMIECKA
F U N D A C J A A U G U S T A H R A B I E G O C I E S Z K O W S K I E G O
Przełożył
PIOTR AUGUSTYNIAK
WARSZAWA
K L A S Y C Y F I L O Z O F I I N I E M I E C K I E J
2013
Spis treści
Piotr Augustyniak. Przedmowa do wydania polskiego
Marcin Luter. Przedmowa do pełnego wydania Teologii niemieckiej z 1518 roku
Frankfurtczyk. Teologia niemiecka
Projekt okładki i stron tytułowych: KRZYSZTOF BIELECKI
Redaktor serii: WAWRZYNIEC RYMKIEWICZ
Redakcja: KRZYSZTOF ROSIŃSKI
Korekta: MAGDALENA PABICH
Skład: Studio Artix, Jacek Malik,
Książka współfinansowana przez Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie
Copyright © by Piotr Augustyniak
Copyright © for this edition by Fundacja Augusta hr. Cieszkowskiego
Wydanie pierwsze, Warszawa 2013
ISBN 978-83-62609-23-9
Fundacja Augusta hr. Cieszkowskiego
ul. Mianowskiego 15/65, 02-044 Warszawa
e-mail:
Konwersja:
Przedmowa do wydania polskiego
O wadze i formacie dzieła, z jakim mamy do czynienia w wypadku Teologii
niemieckiej, najlepiej świadczy uznanie, z którym spotykała się ona wśród
niemieckich teologów i filozofów, począwszy od wieku XVI. Szczególnie
bliska była tym, którzy w otaczającym nas świecie skończonych rzeczy,
a przede wszystkim w zamieszkującym i współtworzącym go człowieku,
widzieli sferę upadku i mroku. Luter i Schopenhauer, bo ich mam na myśli
przede wszystkim, nie tylko wypowiadali się o niniejszym traktacie
z największą estymą – Luter porównywał go z Pismem Świętym
i traktatami Augustyna, Schopenhauer zaś uważał jego anonimowego
autora za geniusza porównywalnego z Platonem i Buddą – ale też bez nauk
w nim zawartych nie sposób wyobrazić sobie w ogóle ich dzieła. Luter
odnalazł w Teologii niemieckiej, a następnie rozwinął właściwe sobie
rozumienie natury, grzechu i usprawiedliwienia. Schopenhauer zaś zręby
rozwiniętej przez siebie metafizyki woli. A że Lutra spotykamy u źródeł
całej – nomen omen – teologii niemieckiej, Schopenhauer zaś wieńczy
długą i jakże doniosłą niemiecką tradycję teozoficznych i filozoficznych
spekulacji na temat Boga i istnienia jako woli, dlatego śmiało można
powiedzieć, że bez niniejszego traktatu nie byłoby w znacznej części tego,
co znamy jako niemiecką tradycję intelektualną.
Teologię niemiecką warto jednak wziąć do ręki nie tylko po to, aby
poszerzyć wiedzę z zakresu dziejów (niemieckiego) Ducha. Warto ją czytać
dla niej samej, bo jest to doprawdy książka niezwykła. Aż chce się
powtórzyć słowa Lutra, który zachwycał się tym, jak wiele można z niej
nauczyć się o Bogu, człowieku i wszystkich rzeczach. Jest to przy tym
dzieło uniwersalne, zdolne zaspokoić potrzeby zarówno czytelnika
zaawansowanego w refleksji i spekulatywnej lekturze, jak i tego, kto
po lekturę taką sięga sporadycznie i nastawiony jest na jasne wskazówki
i spostrzeżenia. Odwołując się do języka zupełnie innej tradycji duchowej,
można powiedzieć, że niniejszy traktat jest lekturą obowiązkową dla
każdego, kto pragnie wyzwolić się z iluzji „ja”, aby zanurzyć się
w wyzwalającym, bezpośrednim doświadczeniu Istnienia.
Ponieważ omówieniu Teologii niemieckiej poświęciłem osobną książkę
(pt. Istnienie jest Bogiem, ja jest grzechem), która ukazuje się równolegle
z niniejszym tomem w serii „Klasycy filozofii niemieckiej. Komentarze”,
do niej chciałbym odesłać osoby zainteresowane zarówno historią
i strukturą tekstu, jak i interpretacją jego filozoficzno -teologicznej
zawartości. W tym miejscu ograniczę się tylko do informacji najbardziej
podstawowych. Traktat powstał najprawdopodobniej w drugiej połowie
XIV wieku w kręgu tzw. mistyki nadreńskiej, której najwybitniejszymi
przedstawicielami byli Mistrz Eckhart i Tauler. Teologia niemiecka
podejmuje zasadnicze wątki ich doktryny mistycznej, wzbogacając ją
o nowe, oryginalne elementy. Autorem traktatu był nieznany z imienia
Krzyżak, o którym wiadomo niewiele ponad to, że mieszkał w domu
zakonnym we Frankfurcie nad Menem. Pierwotny tytuł traktatu, podobnie
jak imię autora, nie jest znany. Dzisiejszy zawdzięczamy Lutrowi, podobnie
jak samą znajomość traktatu, albowiem właśnie ojciec reformacji
upowszechnił go, wydając dwukrotnie drukiem w roku 1516 (wersja
niepełna) i 1518 (pełny tekst). Traktat czasami tytułowany jest też inaczej –
Frankfurtczyk (taką nazwę przekazuje jeden z odnalezionych rękopisów).
Podobnie jak wielu tłumaczy i komentatorów, terminem tym określam
anonimowego autora traktatu.
Teologia niemiecka doczekała się dotąd bardzo wielu edycji niemieckich
oraz ogromnej liczby przekładów. Niniejszy, pierwszy przekład na język
polski powstał na podstawie tekstu staroniemieckiego, za najbardziej
źródłową uznając wersję krytycznej edycji von Hintena („Der
Franckforter” („Theologia Deutsch”). Kritische Textausgabe, red. W. von
Hinten, München 1982).
Oddając do rąk czytelnika Teologię niemiecką, chciałbym podziękować
Wawrzyńcowi Rymkiewiczowi, który nie tylko zaproponował mi jej
przełożenie, ale na różne sposoby wspierał mnie w czasie pracy nad
przekładem. Krzysztofowi Rosińskiemu dziękuję za uważne przeczytanie
przekładu i redakcyjne uwagi. Przekład ten nie powstałby, gdyby nie pobyt
w Evangelisch -Theologische Fakultät Uniwersytetu Wiedeńskiego,
sfinansowany z funduszu stypendialnego Republiki Austriackiej. W czasie
tego pobytu wiele życzliwości i zrozumienia okazał mi dziekan Wydziału
prof. Christian Danz, za co chciałbym mu złożyć serdeczne podziękowania.
24 grudnia 2012
Piotr Augustyniak
Teologia niemiecka
Przedmowa do pełnego wydania Teologii niemieckiej
z 1518 roku
Można przeczytać
, że Paweł, osoba nędzna i lekceważona, pisał jednak
listy mocne i nieubłagane. I sam szczycił się tym, że jego mowa nie była
przyozdobiona przymilnymi i ujmującymi słowami
, a jednak odkryte
zostało za jej sprawą całe bogactwo mądrości
. Również gdy przyjrzymy
się cudownym dziełom Boga, jasne jest, że zawsze dla głoszenia jego słów
nie są wybierani wspaniali, wydający się coś znaczyć orędownicy, lecz jak
jest napisane: ex ore infantium etc., „przez usta dzieci i niemowląt
utwierdziłeś sobie chwałę”
. Oraz: „Mądrość Boga najbardziej
wymownymi uczyniła języki niewprawnych”
. Natomiast gani ona ludzi
pysznych, którzy godzą w prostaczków i się na nich złoszczą: concilium
inopis etc.
. „Wyście nisko cenili dobrą radę i naukę, dlatego że zostały
udzielone przez ludzi ubogich i niepozornych” itd.
Mówię to dlatego, że chcę ostrzec każdego, kto będzie czytać
tę książeczkę, żeby nie przyniósł sobie szkody i nie złościł się na słaby
niemiecki lub na nieozdobne słowa. Ta szlachetna książeczka bowiem, jak
jest uboga i nieujmująca co do słów i ludzkiej mądrości, tak jest w tym
samym stopniu i jeszcze bardziej bogata i drogocenna co do wiedzy i bożej
mądrości. Tak że stosownie do mojej starej głupoty szczycę się tym, iż obok
Biblii i Augustyna nie przytrafiła mi się żadna książka, z której nauczyłem
się więcej i wciąż chcę się uczyć, czym jest Bóg, Chrystus, człowiek
i wszystkie rzeczy. Prawdą więc jest – jak obelżywie mówią o nas,
teologach wittenberdzkich, niektórzy wielcy uczeni – że chcielibyśmy
dokonać nowych rzeczy, jakby skądinąd nie było dotąd żadnych [mądrych]
ludzi. Tak, oczywiście, że byli, lecz gniew boży, spowodowany naszymi
grzechami, nie pozwolił nam ich oglądać i słyszeć. Teraz jest bowiem tak,
że na uniwersytetach od długiego czasu coś takiego nie było podejmowane,
doszło więc do tego, iż święte słowo boże nie tylko zostało wzgardzone
,
lecz prawie całkiem zostało rozłożone przez kurz i mole. Niech czyta
tę książeczkę, kto chce, i niech powie potem, czy teologia jest u nas nowa,
czy stara. Książka ta bowiem nie jest nowa. Jeśli jednak przypadkiem będą
tak jak przedtem mówić, że jesteśmy niemieckimi teologami, zgadzamy się
na to. Dziękuję Bogu, że w języku niemieckim Boga mego słyszę
i odnajduję w taki sposób, w jaki ja, a wraz ze mną oni
, nie odnaleźliśmy
go dotąd ani w języku łaciński, greckim, ani hebrajskim. Niech Bóg sprawi,
że więcej takich książek ujrzy światło dzienne, a przekonamy się,
że niemieccy teolodzy są bez wątpienia najlepszymi teologiami. Amen.
4 czerwca 1518
Doktor Marcin Luter
augustianin z Wittenbergi
Prolog
Wszechmocny, wieczny Bóg wypowiedział tę książeczkę przez pewnego
mądrego, rozumnego, prawego, sprawiedliwego człowieka, swego
przyjaciela, który był w dawnych czasach niemieckim panem
i kustoszem w domu panów frankfurckich. Udziela ona wielu cennych
wskazówek dotyczących boskiej Prawdy, a w szczególności, jak i po czym
można rozpoznać prawdziwego, sprawiedliwego przyjaciela Boga oraz
niesprawiedliwe, fałszywe, wolne duchy
, które są bardzo szkodliwe dla
Kościoła świętego.
Spis rozdziałów
Czym jest to, co doskonałe, a czym są części, oraz że części zostają
usunięte, gdy przychodzi doskonałe
Czym jest grzech oraz że nie należy przywłaszczać sobie żadnego dobra,
ponieważ ono należy jedynie do prawdziwego dobra
O tym, że upadek i odwrócenie się człowieka musi być tak samo
naprawione jak upadek Adama
O tym, że człowiek przez przywłaszczanie sobie, gdy przywłaszcza sobie
coś dobrego, upada i godzi w cześć Boga
Jak należy to rozumieć, że człowiek powinien zostać pozbawiony
„sposobu”, woli, miłości, pożądania, poznania i innych tego typu rzeczy
O tym, że najbardziej należy miłować to, co najlepsze i najszlachetniejsze,
wyłącznie dlatego, że jest najlepsze
O dwojgu duchowych oczach, dzięki którym człowiek patrzy w wieczność
i w czas, i o tym, że jedno przeszkadza drugiemu
O tym, że dusza człowieka, pozostając w ciele, może doznać przedsmaku
wiecznej szczęśliwości
O tym, że byłoby dla człowieka korzystniej i lepiej, żeby pojął, co Bóg chce
zdziałać przy jego pomocy oraz do czego chce go użyć, niż gdyby wiedział,
co Bóg zdziałał kiedykolwiek przy pomocy wszystkich stworzeń
i co jeszcze zamierza zdziałać; oraz o tym, że nasza szczęśliwość zależna
jest jedynie od Boga i jego dzieł, a nie od stworzeń
O tym, że doskonali ludzie nie pragną niczego innego prócz tego,
że chcieliby być dla wiecznego dobra tym, czym dla człowieka jest jego
ręka, oraz że stracili lęk przed otchłanią i przestali pragnąć królestwa
niebieskiego
O tym, że sprawiedliwy człowiek, żyjąc w czasie, zostaje strącony
do otchłani i nie może w niej znaleźć pocieszenia i że zostaje wzięty
z otchłani i wprowadzony do królestwa niebieskiego i w nim nie może
doznać zasmucenia
Czym jest właściwy, prawdziwy, wewnętrzny pokój, który Chrystus
na końcu pozostawił swym uczniom
O tym, że człowiek niekiedy zbyt wcześnie daje wolne zmysłowym
obrazom
O trzech stopniach, które prowadzą człowieka do doskonałości
O tym, że wszyscy ludzie umarli w Adamie, a w Chrystusie znów stali się
żywi, oraz o prawdziwym posłuszeństwie i nieposłuszeństwie
O tym, kim jest stary człowiek, jak również, kim jest nowy człowiek
O tym, że nie należy przywłaszczać sobie dobra, lecz obarczyć się winą za
zło, które się popełniło
O tym, że życie Jezusa jest najszlachetniejszym i najlepszym życiem, jakie
kiedykolwiek było i kiedykolwiek może być, i że życie beztroskie, fałszywe
i wolne jest życiem najgorszym ze wszystkich
O tym, że prawdziwego światła i życia Chrystusowego nie można osiągnąć
ani za pomocą rozlicznych dociekań i lektur, ani za pomocą wysokich,
przyrodzonych umiejętności i rozumu, lecz jedynie za sprawą wyrzeczenia
się siebie samego i wszystkich rzeczy
Ponieważ dla wszelkiej natury i sobności życie Chrystusa jest czymś
najbardziej gorzkim, dlatego natura nie chce go przyjąć i obiera beztroskie,
fałszywe życie, które jest dla niej najwygodniejsze i najprzyjemniejsze
O tym, że przyjaciel Chrystusa swoimi czynami chętnie dokonuje
na zewnątrz rzeczy, które tam muszą i powinny być, a o resztę nie dba
O tym, że czasami włada człowiekiem Duch Boży i ma go w swej mocy,
i takoż zły duch
O tym, że kto ma doznać Boga i chce być mu posłusznym, ten musi zostać
doświadczony przez wszystkie rzeczy, to jest przez Boga, siebie samego
i wszystkie stworzenia, oraz musi być im wszystkim posłuszny pasywnie,
a niekiedy też aktywnie
O czterech rzeczach związanych z tym, w jaki sposób człowiek staje się
podatny na prawdę bożą i zostaje owładnięty przez Ducha Świętego
O dwóch złych owocach, które wyrastają z nasienia złego ducha,
i są dwiema siostrami, które chętnie razem zamieszkują. Jedna nazywa się
duchowym bogactwem i pychą, druga nieuporządkowaną, fałszywą
wolnością
O ubóstwie ducha i prawdziwej pokorze, i po czym można rozpoznać
sprawiedliwych, poddanych regułom, prawdziwie wolnych ludzi, których
prawda uczyniła wolnymi
O tym, jak należy to rozumieć, gdy Chrystus mówi: „Trzeba zostawić
i porzucić wszystkie rzeczy” i od czego zależy zjednoczenie z wolą bożą
O tym, że po zjednoczeniu z wolą bożą wewnętrzny człowiek trwa
nieporuszenie, a człowiek zewnętrzny jest w ruchu tu i tam
O tym, że człowiek przed własną śmiercią nie może stać się nieporuszony
od zewnątrz i wolny od cierpienia
O tym, jak można wyjść poza „sposób”, regułę, prawa, przykazania i tym
podobne
O tym, że życia Chrystusa nie wolno porzucić, lecz trzeba aż do śmierci je
praktykować i mieć o nie staranie
O tym, że Bóg jest prawdziwym, niezłożonym, doskonałym dobrem,
i że jest światłem i rozumem, i wszystkimi cnotami oraz że spośród
wszystkiego powinno się najbardziej miłować owo najwyższe, najlepsze
dobro
O tym, że w przebóstwionym człowieku miłość jest czysta i nieskalana
i że ta miłość chce miłować wszystkie stworzenia i czynić to, co najlepsze
O tym, że jeśli człowiek ma osiągnąć to, co najlepsze, to musi porzucić
swoją własną wolę, i o tym, że kto dopomaga człowiekowi w spełnianiu
jego własnej woli, ten pomaga mu w tym, co najgorsze
O tym, że w przebóstwionym człowieku jest obecna prawdziwa, głęboka,
istotna pokora oraz duchowe ubóstwo
O tym, że nic innego nie sprzeciwia się Bogu prócz grzechu, oraz o tym,
czym jest grzech
O tym, że w Bogu, o ile jest Bogiem, nie może pojawić się smutek,
przykrość, niezadowolenie i tym podobne; jest to jednak obecne
w przebóstwionym człowieku
O tym, że życie Chrystusa należy wziąć na siebie z miłości, a nie dla
nagrody i że nie wolno go nigdy odrzucić ani poniechać
O tym, że Bóg chce mieć w stworzeniach regułę, „sposób”, miarę i tym
podobne, ponieważ bez stworzeń nie może tego mieć; oraz o czterech
rodzajach ludzi, którzy stosują regułę, prawo oraz „sposób” i mają o nie
staranie
Dokładne objaśnienie dotyczące fałszywego światła i jego własności
O tym, że ten, kto zowie się człowiekiem przebóstwionym i jest nim, jest
przeniknięty bożym światłem i pałający wieczną miłością bożą, i że światło
oraz poznanie na nic się nie zdadzą bez miłości
Pytanie, czy można Boga poznać i nie miłować, oraz o tym, że istnieje
dwojakie światło: prawdziwe i fałszywe, i dwojaka miłość
Po czym można rozpoznać prawdziwego, przebóstwionego człowieka, i to,
co mu przysługuje, oraz to, co przysługuje również fałszywemu światłu
względnie fałszywemu, wolnemu duchowi
O tym, że nic innego nie jest wbrew Bogu prócz własnej woli i że kto szuka
tego, co dla niego najlepsze jako czegoś należącego do niego, ten tego nie
znajduje, i że człowiek sam z siebie nie zna niczego dobrego i nie do tego
jest zdolny
O tym, że gdzie jest życie Chrystusowe, tam też jest Chrystus, i że życie
Chrystusowe jest życiem najlepszym i najszlachetniejszym ze wszystkich,
które kiedyś były lub kiedykolwiek mogą być
O tym, że pełne zaspokojenie i spoczynek znajduje się jedynie w Bogu,
a nie w jakimkolwiek stworzeniu, i że ten, kto chce być posłuszny Bogu,
musi być pasywnie wszystkiemu posłuszny, a kto chce miłować Boga, musi
miłować w nim wszystkie rzeczy
O tym, czy również grzech trzeba miłować, skoro trzeba miłować wszystkie
rzeczy
O tym, że trzeba najpierw uwierzyć w niektóre aspekty prawdy bożej,
zanim dojdzie się do prawdziwej wiedzy i doświadczenia
O własnej woli oraz o tym, że Lucyfer i Adam przez własną wolę odpadli
od Boga
O tym, że czas jest rajem i przedmieściem królestwa niebieskiego i że nie
ma w nim nic więcej prócz zakazanego drzewo, którym jest własna wola
Dlaczego Bóg stworzył własną wolę, skoro jest mu tak przeciwna
O tym, jak należy rozumieć dwa zdania, które wypowiedział Chrystus.
Pierwsze: „Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze mnie”,
drugie: „Nikt nie przychodzi do mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec”
Drugie zdanie: „Nikt nie przychodzi do mnie, jeżeli go nie pociągnie
Ojciec”
Rozdział 1
Czym jest to, co doskonałe, a czym są części, oraz że części zostają
usunięte, gdy przychodzi doskonałe
Święty Paweł mówi: „Gdy przyjdzie to, co doskonałe, zniknie to,
co niedoskonałe oraz cząstkowe”
. Uważaj teraz: Czym jest to,
co doskonałe, i to, co cząstkowe? Doskonałe jest istnieniem, które wszystko
objęło i zawarło w sobie, i we własnym istnieniu
, i bez którego,
i na zewnątrz którego nie ma prawdziwego istnienia, i w którym wszystkie
rzeczy mają swe istnienie, bo ono jest istnieniem wszystkich rzeczy
i w sobie samym jest niezmienne i nieporuszone, a przemienia oraz porusza
wszystkie inne rzeczy.
To zaś, co cząstkowe albo niedoskonałe, jest tym, co z doskonałego
wzięło lub
bierze swój początek, podobnie jak blask lub poświata
wypływa ze słońca lub z jakiegokolwiek światła i oświetla coś, to lub
tamto, i zwie się stworzeniem
. I żadna rzecz ze wszystkiego,
co cząstkowe, nie jest tym, co doskonałe. A zatem i doskonałe nie jest
żadną z rzeczy cząstkowych, które są uchwytne, poznawalne,
wypowiadalne. To, co doskonałe, jest dla wszystkich stworzeń – w tej
mierze, w jakiej są stworzeniami – niepoznawalne, niepojmowalne
i niewypowiadalne. Doskonałe zatem nazywa się „nic”, ponieważ nie jest
ono żadnym spośród nich. Stworzenie jako stworzenie nie może go poznać
ani pojąć, nazwać ani pomyśleć. A więc kiedy przychodzi to, co doskonałe,
wzgardzone zostaje to, co częściowe. Kiedy jednak ono przychodzi?
Powiadam: gdy w takiej mierze, w jakiej to jest możliwe, zostanie poznane,
odnalezione i zakosztowane
Można by więc teraz powiedzieć: Skoro jest niepoznawalne
i niepojmowalne przez wszystkie stworzenia, a dusza jest przecież
stworzeniem, jak więc może być poznane w duszy? Odpowiedź: Dlatego
właśnie powiada się: „w tej mierze, w jakiej jest stworzeniem”, a znaczy to:
„stworzeniem w jego stworzoności i w jego byciu stworzonym”
Ze względu na jego bycie-czymś
i jego sobność
jest to dla niego
niemożliwe. Jeśli doskonałe ma być poznane w jakimś stworzeniu, tam
bycie stworzonym, stworzoność, bycie-czymś i sobność muszą zostać
utracone i zniknąć. Takie znaczenie mają słowa św. Pawła: „gdy przyjdzie
to, co doskonałe”. Mianowicie: gdy ono zostanie poznane, wówczas to,
co częściowe, czyli bycie stworzonym, stworzoność, bycie-czymś, sobność,
mojość zostanie całkiem wzgardzone i uznane za nic. Jak długo się o tym
coś sądzi i jest się do tych sądów przywiązanym, tak długo doskonałe
pozostaje niepoznane.
Można by teraz powiedzieć również: „Mówisz, że na zewnątrz tego,
co doskonałe, i bez niego nie ma nic, mówisz też jednak, że z niego coś
wypływa. A przecież to, co wypłynęło, jest na zewnątrz niego”.
Odpowiedź: Dlatego powiada się, że na zewnątrz niego i bez niego nie ma
prawdziwego istnienia. To bowiem, co wypłynęło, nie jest prawdziwe
i poza tym, co doskonałe, nie ma istnienia, lecz jest jego padaniem
blaskiem albo poświatą
. Poświata ta poza ogniem, z którego wypływa
blask, albo poza słońcem czy innym światłem ani nie jest istnieniem, ani go
nie posiada.
Rozdział 2
Czym jest grzech oraz że nie należy przywłaszczać sobie
żadnego dobra, ponieważ ono należy jedynie do prawdziwego
dobra
Pismo, wiara i prawda mówi, że grzech to nic innego niż odwracanie się
stworzenia od nieprzemijającego dobra i zwracanie ku przemijającemu,
czyli zwracanie się od tego, co doskonałe, ku temu, co cząstkowe
i niedoskonałe, a najczęściej ku sobie samemu.
Zauważ teraz: Stworzenie wtedy odwraca się od doskonałego, gdy
przywłaszcza sobie coś dobrego, na przykład istnienie, życie, wiedzę,
poznanie, moc, krótko mówiąc wszystko, co należy nazwać dobrym, tak
jakby stworzenie było tym albo to byłoby jego własnością, albo do niego
należało, albo od niego pochodziło. Cóż innego robi diabeł i czym innym
był jego upadek, względnie jego odwrócenie się, niż przypisaniem sobie,
że również on jest czymś i coś jest jego, i do niego należy.
To zawłaszczenie oraz jego „ja” i jego „mnie”, i jego „mi”, i jego „moje”,
to stanowiło jego odwrócenie się i upadek. I tak jest z nim wciąż.
Rozdział 3
O tym, że upadek i odwrócenie się człowieka musi być tak samo
naprawione jak upadek Adama
Cóż innego uczynił Adam, jeśli nie to samo? Powiada się: dlatego, że Adam
zjadł jabłko, zagubił się i upadł. Ja powiadam: stało się tak ze względu
na jego przywłaszczanie sobie oraz ze względu na jego „ja”, „moje”, „mi”,
„mnie” i na tym podobne. Gdyby zjadł siedem jabłek, a niczego by sobie
nie przywłaszczył, nie upadłby. Kiedy jednak zaczął sobie przywłaszczać,
upadł, [upadłby więc również], gdyby nigdy nie ugryzł żadnego jabłka.
A skoro ja upadłem sto razy niżej i odwróciłem się [od Boga] bardziej niż
Adam, a upadku Adama i jego odwrócenia się nie potrafił naprawić ani
uleczyć żaden człowiek, w jaki więc sposób naprawiony może zostać mój
upadek? Musi zostać naprawiony tak samo jak upadek Adama i przez tego,
kto naprawił upadek Adama, i w ten sam sposób. Przez kogo i w jaki
sposób się to dokonało? Człowiek nie potrafił tego dokonać bez Boga, Bóg
zaś nie mógł
obyć się bez człowieka. Dlatego Bóg przybrał ludzką
naturę, czyli człowieczeństwo i stał się człowiekiem, człowiek zaś został
przebóstwiony
. W ten oto sposób dokonała się naprawa
Tak też musi zostać naprawiony mój upadek. Nie jestem w stanie uczynić
tego bez Boga, a Bóg nie może lub nie chce uczynić tego beze mnie. Jeśli
ma się to dokonać, Bóg musi również we mnie stać się człowiekiem, tak
że Bóg bierze na siebie wszystko, co jest we mnie, zarówno w wymiarze
zewnętrznym, jak wewnętrznym, ażeby nie było we mnie niczego,
co przeciwdziała Bogu lub szkodzi jego dziełu. Gdyby Bóg przybrał postać
wszystkich istniejących ludzi
, i w nich stał się człowiekiem, i ich
w sobie przebóstwił, a nie stałoby się to we mnie, mój upadek i moje
odwrócenie się od niego nigdy nie zostałyby naprawione, dokonuje się
to jednak również we mnie.
Do tego uleczenia i naprawienia mnie nie mogę, nie chcę i nie
powinienem w żaden sposób się przyczyniać, lecz być nagim, czystym
doznawaniem, tak żeby Bóg sam czynił i działał, a ja doznawał jego
samego oraz jego dzieł i jego woli. A ponieważ nie chcę tego doznawać,
lecz [liczy się dla mnie tylko] „moje” i „ja”, i „mi”, i „mnie”, przeszkadza
to Bogu, by mógł sam i bez przeszkód działać. Dlatego też mój upadek
i moje odwrócenie się od Boga pozostaje nienaprawione. Spójrz,
to wszystko sprawia moje przywłaszczanie siebie.
Rozdział 4
O tym, że człowiek przez przywłaszczanie sobie, gdy przywłaszcza
sobie coś dobrego, upada i godzi w cześć Boga
Bóg powiada: „Chwały mojej nie oddam nikomu”
. Znaczy to tyle,
że chwała i cześć nie należą do nikogo, jak tylko do Boga. Kiedy więc
przypisuję sobie coś dobrego: jakobym tym był, albo coś dobrego potrafił,
albo wiedział, albo czynił, lub jakoby ono było moje, albo ode mnie
pochodziło, albo było moją własnością, albo mi się należało i tym podobne,
wówczas przypisuję sobie też coś z chwały i czci [Boga], i dopuszczam się
dwojakiego zła. Po pierwsze, jak zostało już powiedziane, powoduję
upadek i odwrócenie się od Boga. Po drugie, godzę w cześć Boga
i przypisuję sobie to, co należy tylko do niego. Ponieważ wszystko to,
co należy nazwać dobrym, nie jest własnością nikogo prócz wiecznego,
prawdziwego dobra, kto więc sobie to przywłaszcza, ten postępuje
niewłaściwie i wbrew Bogu.
Rozdział 5
Jak należy to rozumieć, że człowiek powinien zostać pozbawiony
„sposobu”
, woli, miłości, pożądania, poznania i innych tego
typu rzeczy
Niektórzy ludzie mówią
, że człowiek powinien zostać pozbawiony
„sposobu”, woli, miłości, pożądania, poznania i innych tego typu rzeczy.
Nie należy jednak rozumieć tego w ten sposób, że w człowieku nie będzie
wówczas żadnego rodzaju poznania lub że Bóg nie będzie w nim
poznawany ani kochany, ani chciany, ani pożądany, ani wielbiony, ani
otaczany czcią, ponieważ byłoby to wielką ułomnością i człowiek byłby jak
krowa albo jak wół. Ale należy wiązać to z tym, że gdy poznanie staje się
tak czyste i doskonałe, to zostaje poznane, że nie jest to poznanie
człowieka, czy też w ogóle stworzenia, lecz wiecznego poznania, którym
jest wieczne Słowo.
Spójrz, w ten sposób człowiek czy też stworzenie usuwa się i nie
przywłaszcza sobie tego wszystkiego. A im mniej stworzenie przywłaszcza
sobie poznanie, tym ono staje się doskonalsze. Tak samo jest też z wolą,
miłością, pożądaniem i tego typu rzeczami. Ponieważ im mniej
przywłaszcza się je sobie, tym stają się szlachetniejsze, czystsze i bardziej
boskie, a im bardziej się je sobie przywłaszcza, tym stają się bardziej
prostackie, pomieszane i niedoskonałe. Spójrz, należy się więc tego
wyzbyć, to jest wyzbyć się przywłaszczania sobie. Kiedy się zaś tego
wyzbędzie, wtedy ma miejsce najszlachetniejsze i najczystsze poznanie,
jakie może mieć miejsce w człowieku, jak i najszlachetniejsza, najczystsza
miłość i pożądanie, ponieważ to wszystko jest wówczas wyłącznie Boga.
Jest lepiej i szlachetniej, gdy jest Boga, niż gdy jest stworzenia.
To bowiem, że przypisuję sobie coś dobrego, bierze się z urojenia, że ono
jest moje lub że ja nim jestem. Gdybym poznał prawdę, poznałbym
również, że ani ja tym czymś nie jestem, ani ono nie jest moje, ani ode mnie
nie pochodzi i tym podobne, i tak przywłaszczanie samo by ustało. Jest
lepiej, gdy się Boga oraz to, co jego, w tej mierze, w jakiej to możliwe,
poznaje i kocha, i wielbi, i czci, nawet jeśli człowiek tylko roi sobie,
że wielbi i kocha Boga, niż gdyby Bóg wcale nie był wielbiony, kochany,
otaczany czcią oraz poznawany. Jeśli bowiem urojenie i brak wiedzy w ten
sposób przemienią się w wiedzę i poznanie, wówczas ustanie
przywłaszczanie sobie. Człowiek powie wtedy tak: „Ach, ja biedny głupiec,
roiłem sobie, że to ja tym jestem, zgodnie z prawdą zaś jest tym i zawsze
był Bóg”.
Rozdział 6
O tym, że najbardziej należy miłować to, co najlepsze
i najszlachetniejsze, wyłącznie dlatego, że jest najlepsze
Pewien mistrz, noszący imię Boecjusz, powiada: „To, że nie miłujemy tego,
co najlepsze, bierze się z ułomności”
. Powiedział prawdę: To,
co najlepsze, powinno być tym, co najbardziej umiłowane
, a trwając
w tej miłości, nie powinno się zważać ani na korzyść, ani brak korzyści, ani
na zysk, ani na szkodę, ani na zwycięstwo, ani na przegraną, ani na sławę,
ani na hańbę, ani na pochwałę, ani na naganę i na tym podobne. Lecz
powinno być nam najmilsze to, co zgodnie z prawdą jest najszlachetniejsze
i najlepsze, i nie inaczej, jak tylko ze względu na to, że jest najlepsze
i najszlachetniejsze.
Człowiek powinien ukierunkować na to swoje życie zarówno
w wymiarze zewnętrznym, jak i wewnętrznym. W zewnętrznym: ponieważ
wśród stworzeń jedno jest lepsze od drugiego, zgodnie z tym, że wieczne
dobro w jednym przejawia się i działa bardziej lub mniej niż w drugim.
Najlepsze spośród stworzeń jest zaś to, w którym wieczne dobro najbardziej
przejawia się i lśni, i działa, i jest poznawane i miłowane. To zaś, w którym
najmniej, jest też najmniejszym dobrem.
Gdy więc człowiek posługuje się stworzeniem i ma z nim do czynienia,
i rozpoznaje tę różnicę, to wtedy najlepsze stworzenie powinno być mu
najmilsze i ku niemu powinien się zwrócić i z nim się jednoczyć; przede
wszystkim więc z takimi [stworzonymi przymiotami], jak dobro i prawda,
pokój, miłość, sprawiedliwość i im podobnymi, które przypisuje się
Bogu jako należące do niego i będące jego własnością. Na nie powinien
ukierunkować się człowiek zewnętrzny, a tym, co by się temu sprzeciwiało,
należy wzgardzić i uciekać od tego.
Jeśli jednak wewnętrzny człowiek dokonałby skoku i przeskoczyłby ku
temu, co doskonałe, to odnalazłby i zakosztował, że to, co doskonałe, jest
bezmiernie, bezgranicznie i nieskończenie szlachetniejsze i lepsze nad
wszystko, co niedoskonałe i cząstkowe, to, co wieczne zaś, nad to,
co przemijające, a źródło oraz początek nad wszystko, co z nich wypływa
i może wypłynąć. W ten sposób rzeczy niedoskonałe i cząstkowe zaczęłyby
budzić niesmak i zostałyby unicestwione. Zauważ: to właśnie musi się stać,
jeśli miłowane ma być to, co najszlachetniejsze i najlepsze.
Rozdział 7
O dwojgu duchowych oczach, dzięki którym człowiek patrzy
w wieczność i w czas, i o tym, że jedno przeszkadza drugiemu
Należy rozważyć to, co się czyta i mówi, mianowicie że dusza Chrystusa
miała dwoje oczu: prawe i lewe oko. Na początku, gdy została stworzona,
zwróciła prawe oko ku wieczności i ku Boskości i zastygła w doskonałym
oglądzie oraz doznaniu
boskiego istnienia i boskiej doskonałości.
A wszystkie zdarzenia, zajęcia i poruszenia, cierpienie, męka, udręczenie,
które są zawsze udziałem człowieka zewnętrznego, nie przeszkodziły jej
w tym i pozostała nieporuszona. Lewym okiem patrzyła zaś w stworzenie
i poznawała oraz ujmowała obecne w stworzeniu różnice między tym,
co jest tam lepsze, a tym, co gorsze, tym, co szlachetniejsze, a tym,
co mniej szlachetne. Na to został ukierunkowany zewnętrzny człowiek
Chrystusa. Tak więc wewnętrzny człowiek Chrystusa, podług prawego oka
duszy, trwał w doskonałym doznawaniu boskiej natury, w doskonałej
rozkoszy i radości. Zaś zewnętrzny człowiek oraz lewe oko duszy trwali
w całkowitym cierpieniu, nędzy, i trudzie. I działo się to w ten sposób,
że wewnętrzne, prawe oko, nie doznając przeszkód, pozostało nieruchome
i nieporuszone przez jakiekolwiek trudy, cierpienie i mękę, które były
udziałem zewnętrznego człowieka.
Powiada się, że gdy Chrystus był biczowany przy słupie i gdy podług
zewnętrznego człowieka wisiał na krzyżu, to dusza, czyli wewnętrzny
człowiek podług prawego oka, trwała w tak samo doskonałym doznaniu
[Boga], w rozkoszy i radości, jak po wniebowstąpieniu albo jak teraz. Tak
samo człowiek wewnętrzny nigdy nie przeszkodził i nie umniejszył niczego
zewnętrznemu człowiekowi, czyli duszy podług lewego oka, w jej dziełach
i we wszystkim, co jej przysługuje jako skierowanej na zewnątrz; żaden
z nich nie ogląda się na drugiego.
Również stworzona dusza człowieka ma dwoje oczu. Jedno oko jest
możnością patrzenia w wieczność, drugie patrzenia w czas i w stworzenie,
i rozpoznawania w nim różnic – o czym była już mowa – i ożywiania ciała,
i kierowania nim i rządzenia. Tych dwoje oczu w wypadku duszy człowieka
nie potrafi jednak w tym samym momencie wspólnie spełniać swych dzieł,
lecz jeśli dusza ma prawym okiem patrzeć w wieczność, to lewe oko musi
powstrzymać się od wszystkich swych dzieł i zachowywać się tak, jakby
było martwe. Jeśli zaś lewe oko ma dokonywać swych dzieł, zgodnie
ze swym ukierunkowaniem na zewnątrz, czyli mieć do czynienia z czasem
i stworzeniem, to trzeba prawemu oku przeszkodzić w jego dziele, czyli
w jego oglądzie.
Rozdział 8
O tym, że dusza człowieka, pozostając w ciele, może doznać
przedsmaku wiecznej szczęśliwości
Stawia się często pytanie, czy jest możliwe, aby dusza, pozostając w ciele,
mogła wejrzeć w wieczność i poczuć przedsmak życia wiecznego
i wiecznej szczęśliwości. Powiada się zwykle
, że nie i jest to prawda
w tym sensie, że jak długo dusza patrzy na ciało i na rzeczy, które
przysługują ciału, oraz na czas, czyli na stworzenia, i się za sprawą tego
deformuje i rozdrabnia, tak długo nie może mieć to miejsca. Jeśli dusza ma
tego dostąpić, musi być czysta i ogołocona ze wszystkich obrazów
i oddzielona
od wszystkich stworzeń, a najpierw od siebie samej. To zaś,
jak się mniema, nie może dokonać się w czasie.
Jednakże św. Dionizy chce widzieć to możliwym. Wynika to z jego słów,
które napisał do Tymoteusza: „Żeby kontemplować boską tajemnicę,
musisz pozostawić zmysły i zmysłowość, i wszystko, co zmysły mogą
pojąć, oraz rozum i rozumowanie, i wszystko stworzone i niestworzone,
co rozum może pojąć i poznać. I w wychodzeniu ponad siebie samego
i w niewiedzy dotyczącej wyżej wymienionych rzeczy wznieś się do góry
i wejdź w zjednoczenie z tym, co jest ponad wszelkim istnieniem
i poznaniem”
. Gdyby uważał, że to niemożliwe w czasie, dlaczego
nauczałby tego i mówił o tym do człowieka żyjącego w czasie? Powinno
się też wiedzieć, co o tych słowach św. Dionizego mówi pewien Mistrz.
Mianowicie, że jest to możliwe i przydarza się człowiekowi tak często,
że staje się dla niego zwyczajne, iż spogląda tam, jak często chce
A spośród tego, czego może dokonać wszelkie stworzenie jako stworzenie,
nie ma nic, co byłoby dla Boga milsze oraz bardziej szlachetne i godne
od tego oglądu
Rozdział 9
O tym, że byłoby dla człowieka korzystniej i lepiej, żeby pojął,
co Bóg chce zdziałać przy jego pomocy oraz do czego chce go
użyć, niż gdyby wiedział, co Bóg zdziałał kiedykolwiek przy
pomocy wszystkich stworzeń i co jeszcze zamierza zdziałać; oraz
o tym, że nasza szczęśliwość zależna jest jedynie od Boga i jego
dzieł, a nie od stworzeń
Trzeba zdać sobie sprawę i wiedzieć z całą jasnością, że wszystkie cnoty
i dobra, i nawet dobro, którym jest sam Bóg, nie czynią nigdy człowieka
cnotliwym, dobrym lub błogosławionym, jak długo to wszystko jest
na zewnątrz duszy. W ten sam sposób rzecz ma się również z grzechem
i złem. Dlatego chociaż to dobrze, że się pyta, docieka i poznaje, co czynili
dobrzy i święci ludzie oraz co wycierpieli i jak żyli, jak również, co Bóg
w nich i przez nich zdziałał i czego chciał, to jednak byłoby stokroć lepiej,
gdyby człowiek dociekał i poznawał, czym jest i jak się przedstawia jego
własne życie, a także czym jest w nim Bóg, czego chce, czego dokonuje
oraz do czego Bóg chciałby go użyć albo nie. Dlatego prawdą jest, gdy się
mówi: wyjście na zewnątrz nie było nigdy tak dobre, żeby pozostawanie
wewnątrz nie było lepsze.
Należy też wiedzieć, że wieczna szczęśliwość zależy tylko od jednego
i od niczego innego. I jeśli człowiek albo dusza ma jej dostąpić, to w jego
duszy powinno i musi być tylko jedno. Można by jednak zapytać: „Czym
wszelako jest to jedno?”
. Powiadam: jest dobrem, albo: dobrem się
stało
. A przecież ani tym dobrem, ani tamtym, które można nazwać,
poznać lub wskazać, lecz nimi wszystkimi i ponad nimi wszystkimi. Nie
musi ono również przychodzić do duszy, ponieważ jest już wewnątrz. Jest
jednak nierozpoznane. Gdy powiada się, że trzeba tego dostąpić lub
że powinno przyjść do duszy, znaczy to tyle, że należy tego szukać,
doznawać i smakować. Skoro zaś jest jednym, a więc jest raczej jednością
i prostotą niż wielorakością, to szczęśliwość jest zależna nie od liczby
i wielości
, lecz od jednego i jedności.
Krótko mówiąc, szczęśliwość nie zależy od żadnego stworzenia ani
od jego dzieł, lecz jedynie od Boga i od jego dzieł. Dlatego powinienem
zważać jedynie na Boga oraz jego dzieło i zostawić wszystkie stworzenia
wraz ze wszystkimi ich dziełami, w pierwszej kolejności zaś siebie samego.
Również wszystkie dzieła i cuda, które Bóg kiedyś zdziałał lub
kiedykolwiek jeszcze zechce zdziałać w stworzeniach lub przez nie, jak też
sam Bóg ze wszystkimi jego dobrami, jak długo to wszystko jest i dokonuje
się na zewnątrz mnie, nie czynią mnie szczęśliwym, lecz jedynie o tyle,
o ile to wszystko jest i dokonuje się we mnie, oraz jest we mnie poznawane
i miłowane, doznawane i smakowane.
Rozdział 10
O tym, że doskonali ludzie nie pragną niczego innego prócz tego,
że chcieliby być dla wiecznego dobra tym, czym dla człowieka jest
jego ręka, oraz że stracili lęk przed otchłanią
i przestali pragnąć
królestwa niebieskiego
Należy teraz zwrócić uwagę, że ludzie oświeceni prawdziwym światłem
poznają, że nic z tego, czego chcą pragnąć lub co chcą wybrać, nie jest tym,
co było kiedykolwiek pożądane, wybierane lub poznawane przez wszystkie
stworzenia jako stworzenia
. Dlatego porzucają wszelkie pragnienie
i wybór i polecają oraz oddają
siebie i wszystkie rzeczy wiecznemu
dobru. Mimo to pozostaje w nich pragnienie postępu dla nich samych
i zbliżenia się do wiecznego dobra, to znaczy, bliższego poznania, gorętszej
miłości i czystszej rozkoszy, całkowitej uległości i posłuszeństwa, tak
że każdy oświecony człowiek może powiedzieć: „byłbym chętnie dla
wiecznego dobra, jak dla człowieka jego ręka”. Ludzie ci obawiają się cały
czas, że nie są w stanie temu sprostać, i pragną zarazem tego szczęścia dla
wszystkich ludzi. I pozostają niezwiązani
przypisują go sobie, gdyż ludzie ci dobrze wiedzą, że to pragnienie nie jest
pragnieniem człowieka, lecz wiecznego dobra, gdyż nikt nie powinien sobie
przypisywać niczego, co jest dobre, ponieważ należy to wyłącznie
do wiecznego dobra.
Następnie, ludzie ci trwają w wolności, tak że utracili lęk przed karą oraz
przed otchłanią, jak i nadzieję na nagrodę i na królestwo niebieskie, lecz
z niewymuszonej miłości żyją w czystej uległości i posłuszeństwie
wiecznemu dobru. W sposób doskonały było tak w Chrystusie, a w jego
naśladowcach jest tak w jednym bardziej, w innym mniej. Jaką nędzą jest,
że wieczne dobro wskazuje nam to, co najlepsze, i ku temu pobudza, a my
tego nie chcemy! Cóż jest szlachetniejsze niż prawdziwe, duchowe
ubóstwo? A gdy nas dosięga, nie chcemy go. Chcemy pieszczot, żeby
odczuwać w sobie wspaniały smak
[przyjemności], słodycz i rozkosz;
wtedy byłoby nam dobrze i kochalibyśmy Boga. Gdy zaś nie przypada nam
to w udziale, ogarnia nas ból i zapominamy o Bogu, i wydaje się nam,
że jesteśmy zgubieni. Jest to wielka ułomność i zły znak, gdyż prawdziwy
miłośnik miłuje Boga, czyli wieczne dobro, tak samo w dostatku, jak
i w biedzie, w słodyczy, jak i w goryczy itp. Każdy człowiek niech siebie
tu miarkuje.
Rozdział 11
O tym, że sprawiedliwy człowiek, żyjąc w czasie, zostaje strącony
do otchłani i nie może w niej znaleźć pocieszenia i że zostaje
wzięty z otchłani i wprowadzony do królestwa niebieskiego
i w nim nie może doznać zasmucenia
Dusza Chrystusa musiała zstąpić do otchłani, zanim poszła do nieba.
Dlatego musi też zstąpić tam dusza człowieka. Zważcie, jak się to dzieje:
Kiedy człowiek pozna siebie samego, przyjrzy się i uzna, że jest zły i że nie
jest godny żadnego dobra i pociechy, które mogą mu się przytrafić ze strony
Boga lub stworzenia, lecz wyłącznie wiecznego potępienia i zatraty,
to wydaje mu się, że nawet tego jest niegodny. Zaprawdę, wydaje mu się,
że nie jest godny żadnego cierpienia, które może mu się przytrafić w czasie;
i że jest słuszne i właściwe
, aby wszelkie stworzenie było przeciwko
niemu oraz sprawiało mu cierpienie i wymierzało karę; i że tego
wszystkiego wciąż jest niegodny. Słusznie wydaje mu się również,
że powinien zostać potępiony na wieki i być w piekle wręcz podnóżkiem
wszystkich diabłów, i że tego wszystkiego jeszcze jest niegodny. Słusznie
też nie chce i nie może pragnąć, ani od Boga, ani od stworzeń, żadnej
pociechy ani wybawienia
, lecz chętnie pozostałby bez pociechy
i wybawienia, a jego potępienie i jego cierpienie nie są mu przykre,
ponieważ jest to słuszne i właściwe, i nie sprzeciwia się Bogu, lecz jest
wolą Boga, a to jest dla niego miłe i dobre. Przykra jest dla niego jedynie
własna wina i zło, gdyż jest to coś niewłaściwego i sprzeciwia się Bogu,
i dlatego jest przepełniony bólem i czuje się podle. To zaś nazywa się i jest
prawdziwym żalem za grzechy. Kto zaś, pozostając w czasie, zstępuje w ten
sposób do otchłani, ten – gdy opuści czas – idzie do królestwa niebieskiego,
a w czasie zdobywa jego przedsmak, przewyższający wszystkie rozkosze
i radości, które kiedykolwiek zaistniały i mogą zaistnieć w czasie za sprawą
czasowych rzeczy. A jak długo człowiek w ten sposób pozostaje w otchłani,
nikt nie może go pocieszyć, ani Bóg ani stworzenie, jak jest napisane:
„W otchłani nie ma wybawienia”. Pewien człowiek tak powiedział o tym:
Zepsucie i śmierć
bez pociechy los
cały potępiony
na zewnątrz i wskroś
abym był zbawiony
nie zanoście prośb
.
Jednak Bóg nie zostawia człowieka w tej otchłani, ale człowiek zostaje
przez niego przejęty
, tak że niczego innego nie pragnie jak tylko
wiecznego dobra i poznaje jego rozkosz, pokój, radość, ciszę i pełnię oraz
to, że wieczne dobro jest dla niego ponad-przyjemne
. A więc gdy
człowiek nie pragnie ani nie pożąda nic innego prócz wiecznego dobra i nie
pragnie nic dla siebie samego, to pokój, radość, rozkosz i błogość
wiecznego dobra, i cokolwiek tego rodzaju, wszystko to staje się udziałem
człowieka, i w ten sposób człowiek jest w królestwie niebieskim. Otchłań
i królestwo niebieskie są to dwie dobre, pewne drogi dla człowieka
w czasie. Dobre dla tego, kto je właściwie i dobrze rozumie, gdyż otchłań
przemija, zaś królestwo niebieskie ostaje się.
Człowiek powinien również pamiętać, że gdy jest w tej otchłani, nic nie
może go pocieszyć; będąc tam, nie potrafi uwierzyć, że kiedykolwiek
zostanie odkupiony lub pocieszony. Ale gdy jest w królestwie niebieskim,
nic nie jest w stanie go zasmucić i odebrać mu pociechy, i nie wierzy,
że mógłby zostać zasmucony i nie mieć żadnej pociechy. Jakkolwiek
po wyjściu z otchłani może zostać pocieszony i odkupiony,
a po opuszczeniu królestwa niebieskiego może zostać zasmucony i stracić
pociechę.
Ponadto otchłań i królestwo niebieskie przychodzą do człowieka w taki
sposób, że nie wie, skąd przychodzą, i ani on, ani nic, co do niego należy,
nie może sprawić ani dopuścić niczego, dzięki czemu przyszłyby albo
odeszły. I człowiek nie może sobie samemu żadnego z nich dać ani odebrać,
zbudować ani zniszczyć, lecz – jak jest napisane – „Duch tchnie, kędy chce,
i głos jego słyszysz”, co odnosi się do jego obecności, „lecz nie wiesz, skąd
przychodzi i dokąd podąża”
. A kiedy człowiek znajduje się w którymś
z nich, wydaje się mu to słuszne, i może przebywać w otchłani, czując się
tak samo pewnie jak w królestwie niebieskim. I jak długo człowiek jest
w czasie, może bardzo często przechodzić
z jednego do drugiego.
A mianowicie wiele razy w ciągu dnia i nocy, i zawsze bez swego udziału.
Gdy jednak człowiek nie jest w żadnym z nich, ma wtedy do czynienia
ze stworzeniami i chwieje się to tu, to tam, i nie wie, gdzie jest. Jednakże
nie powinien nigdy zapomnieć o tych dwóch w swoim sercu.
Rozdział 12
Czym jest właściwy, prawdziwy, wewnętrzny pokój, który
Chrystus na końcu pozostawił swym uczniom
Wielu mówi, że nie znajdują pokoju i ciszy, spotyka ich zaś wiele
przeciwności, pokus, udręk i cierpień. Chciej to jednak ujrzeć w prawdzie
i pojąć: również diabeł znalazłby pokój, gdyby działo się według jego woli
i upodobania. I dlatego pokój, który Chrystus na końcu zostawił swym
uczniom, powinniśmy postrzegać i ujmować według jego słów: „Pokój
zostawiam wam, pokój mój daję wam, nie tak jak daje świat”
, gdyż
świat swymi darami zwodzi.
Jaki pokój Chrystus ma na myśli? Ma na myśli wewnętrzny pokój, który
przebija się i przenika przez wszystkie pokusy i przeciwności, udrękę,
cierpienie, nędzę, hańbę i cokolwiek jest tego rodzaju, tak że trwa się w tym
wszystkim radośnie i cierpliwie, tak jak trwali jego umiłowani uczniowie
i nie tylko oni, ale wszyscy wybrani przyjaciele Boga i prawdziwi
naśladowcy Chrystusa. Spójrz i zobacz: kto więc zachowałby odnośnie
do tego miłość, pilność i powagę, ten mógłby, na miarę możliwości
stworzenia, poznać prawdziwy, wieczny pokój, którym jest Bóg.
Rozdział 13
O tym, że człowiek niekiedy zbyt wcześnie daje wolne zmysłowym
obrazom
Tauler powiada: „Są ludzie w czasie, którzy za szybko dają wolne
zmysłowym obrazom”
, zanim wydobyli z nich prawdę; dlatego zaś,
że sami się z nich wydobywają, nie mogą wcale albo prawie wcale
dosięgnąć prawdy. Dlatego też trzeba cały czas z pilnością rozważać dzieła
Boga i jego żądania, impulsy i napomnienia skierowane do człowieka.
Rozdział 14
O trzech stopniach, które prowadzą człowieka do doskonałości
Należy bowiem wiedzieć, że nikt nie może zostać oświecony, zanim nie
będzie oczyszczony, nieskazitelny i niezwiązany. Ponadto nikt nie może
zjednoczyć się z Bogiem, zanim nie dostąpi oświecenia. I dlatego są trzy
drogi: Po pierwsze oczyszczenie, po drugie oświecenie, po trzecie
zjednoczenie.
Rozdział 15
O tym, że wszyscy ludzie umarli w Adamie, a w Chrystusie znów
stali się żywi, oraz o prawdziwym posłuszeństwie
i nieposłuszeństwie
Wszystko, co w Adamie zmierzchło i umarło, w Chrystusie ponownie
wzeszło i ożyło. Wszystko, co w Adamie wzeszło i ożyło, to w Chrystusie
zmierzchło i umarło
. Czym to jednak było i jest? Powiadam:
prawdziwym posłuszeństwem i nieposłuszeństwem.
Czym jednak jest prawdziwe posłuszeństwo? Powiadam: człowiek
powinien trwać i być tak zupełnie wolny od siebie
– żeby siebie i tego, co własne
, tak mało szukał we wszystkich rzeczach
i miał na względzie, jakby go nie było. Powinien też tak mało odczuwać
swoje ja
i tak mało zważać
na siebie i na to, co własne, jakby go nie
było; i tak mało jak na siebie, tak również na wszystkie stworzenia. Czym
jest zaś to, co wtedy jest dane i na co trzeba zważać? Powiadam: jest
jedynym jednem, które zwane jest Bogiem. Patrz, oto jest prawdziwe
posłuszeństwo w prawdzie i tak samo jest w błogosławionej wieczności.
Skoro niczego się nie poszukuje ani nie ma na względzie, ani nie kocha
prócz jedna, to i na nic się nie zważa prócz jedna.
Przy tej sposobności można zdać sobie sprawę, czym jest
nieposłuszeństwo. Polega ono na tym, że człowiek zważa po trosze
na siebie i roi sobie, iż jest czymś i wie coś, i potrafi, oraz na tym, że szuka
w rzeczach siebie samego i tego, co własne, i że siebie samego miłuje, i tym
podobne.
Człowiek był i jest stworzony do prawdziwego posłuszeństwa, i jest je
winny Bogu. I posłuszeństwo to w Adamie zmierzchło i umarło,
w Chrystusie zaś wzeszło i ożyło. Nieposłuszeństwo zaś w Adamie
powstało i żyło, a w Chrystusie umarło. Zaiste, człowieczeństwo Chrystusa
pozostawało tak zupełnie wolne od siebie i od wszystkiego, jak nigdy żadne
stworzenie, i nie było niczym innym niż domem lub mieszkaniem Boga.
I nie przywłaszczyło sobie niczego, co należy do Boga, również tego, czym
samo jako człowieczeństwo było, ani tego, że żyło, ani że było
mieszkaniem Boskości. Nie przywłaszczyło sobie również nic z Boskości,
której było mieszkaniem, ani tego wszystkiego, czego Boskość w nim
chciała, co czyniła lub na co przyzwalała, ani tego, co w tym
człowieczeństwie kiedykolwiek dokonało się lub zostało doznane; lecz
w człowieczeństwie Chrystusa nie było ani przywłaszczania sobie, ani
szukania korzyści
, ani pragnienia czegokolwiek, ale wyłącznie
poszukiwanie i pragnienie tego, jak uczynić zadość Boskości, i nawet tego
sobie ono nie przywłaszczyło. O sensie Chrystusowego człowieczeństwa
nie sposób tu więcej napisać ani powiedzieć. Ów sens jest
niewypowiadalny: nie został jeszcze nigdy wypowiedziany do końca
i nigdy nie zostanie, ponieważ nie chce się ani dać wypowiedzieć, ani
zapisać, jak tylko temu
, kto nim jest i go zna
Rozdział 16
O tym, kim jest stary człowiek, jak również, kim jest nowy
człowiek
Należy również rozważyć, kiedy mówi się o kimś, że jest starym
człowiekiem, a kiedy o nowym człowieku. Spójrz: starym jest Adam
i nieposłuszeństwo, i sobność, i jaźń, i tym podobne. Zaś nowym
człowiekiem jest Chrystus i posłuszeństwo. Kiedy więc mówi się
o umieraniu i niszczeniu, lub o czymś podobnym, ma się na myśli, że stary
człowiek powinien stać się niczym, a gdy dokona się to w prawdziwym,
boskim świetle, wówczas odradza się nowy człowiek.
Powiada się również, że człowiek powinien umrzeć w sobie samym,
to jest, powinna umrzeć jaźń i sobność człowieka. Mówi o tym św. Paweł:
„Trzeba porzucić starego człowieka wraz z jego czynami i przyoblec
człowieka nowego, który został stworzony i uformowany według Boga”
Kto trwa w swej sobności i żyje według starego człowieka, ten nazywa się
i jest dzieckiem Adama. Może on trwać w tym tak gorliwie i tak istotowo,
że staje się również dzieckiem i bratem diabła. Kto jednak trwa
w posłuszeństwie i w nowym człowieku, ten jest bratem Chrystusa
i dzieckiem Boga.
Zobacz, gdzie umiera stary człowiek i rodzi się nowy, tam mają miejsce
drugie narodziny. Chrystus powiada o nich: „Jeśli się ktoś nie narodzi
powtórnie, nie wejdzie do królestwa bożego”
. Powiada też św. Paweł:
„Jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą
ponownie ożywieni”
. Oznacza to tyle: wszyscy, którzy naśladują Adama
w nieposłuszeństwie, są martwi i nigdy nie staną się żywi jak tylko
w Chrystusie. Jest tak dlatego, że jak długo człowiek jest Adamem lub jego
synem, tak długo pozostaje bez Boga. Chrystus powiada: „Kto nie jest
ze mną, jest przeciwko mnie”
. Kto zaś jest przeciw Bogu, ten jest
martwy przed Bogiem. Wynika stąd, że wszystkie dzieci Adama są martwe
przed Bogiem. Ale kto wraz z Chrystusem trwa w posłuszeństwie, ten jest
z Bogiem i żyje.
Wcześniej zostało też napisane: grzech polega na odwróceniu się
stworzenia od Boga. Jest to zaś równoznaczne i jest tym samym,
co powiedziano tutaj, bo gdy ktoś trwa w nieposłuszeństwie, trwa
w grzechu, a grzech nie zostanie odpokutowany ani naprawiony inaczej niż
przez nawrót
do posłuszeństwa. A dopóki człowiek trwa
w nieposłuszeństwie, grzech nigdy nie będzie naprawiony, człowiek zaś
będzie czynił, co czyni. Trzeba o tym pamiętać, gdyż nieposłuszeństwo jest
samym grzechem. Gdy zaś człowiek powraca do prawdziwego
posłuszeństwa, wszystko jest już naprawione, odpokutowane i odpuszczone
– nie inaczej. Trzeba to mieć na uwadze. I jeśli diabeł zechciałby
podążyć ku prawdziwemu posłuszeństwu, stałby się aniołem i wszystkie
jego grzechy i zło byłyby naprawione i odpokutowane, i byłyby w jednej
chwili
odpuszczone. I jeśli anioł chciałby podążyć ku nieposłuszeństwu,
stałby się od razu diabłem, nawet gdyby nie uczynił nic więcej.
Jeśli byłoby możliwe, aby człowiek trwał w prawdziwym posłuszeństwie
tak całkowicie i nieskazitelnie wolny od siebie samego i wszystkich rzeczy,
jak człowieczeństwo Chrystusa, to byłby bez grzechu i pozostawałby
jednym z Chrystusem, będąc tym samym z łaski, czym Chrystus był
z natury. Jednak powiada się, że to jest niemożliwe. Dlatego mówi się też,
że nikt nie jest bez grzechu. Ale jakkolwiek by było, tak czy tak, to jednak
prawdą jest, że im bliżej jest się owego posłuszeństwa, tym mniej grzechu,
a im dalej się jest od niego, tym więcej grzechu. Krótko mówiąc, czy
człowiek jest dobry, lepszy czy najlepszy, zły, gorszy czy najgorszy,
grzeszny czy błogosławiony przed Bogiem, to wszystko zależy za każdym
razem od owego posłuszeństwa i nieposłuszeństwa. Dlatego też
napisano
: Im więcej sobności i jaźni, tym więcej grzechu i zła; a im tego
mniej, tym również mniej tamtego. Napisano też: Im bardziej skurczy się
moje „ja”, to jest jaźń i sobność, tym bardziej rozrośnie się
we mnie „ja”
boże, to jest sam Bóg.
Spójrz, jeśli wszyscy ludzie trwaliby w prawdziwym posłuszeństwie, nie
byłoby ani bólu, ani cierpienia, lecz tylko lekkie, zmysłowe cierpienie;
na nie zaś nie ma co się uskarżać. Zważ: gdyby tak było, wszyscy ludzie
byliby jednością i nikt nie sprawiałby drugiemu ani bólu, ani cierpienia.
Nikt też nie żyłby i nie postępował wbrew Bogu. Skąd miałyby wziąć się
wtedy ból i cierpienie? Ale teraz niestety wszyscy ludzie i wszystek świat
trwają w nieposłuszeństwie. Gdyby jednak jakiś człowiek trwał
w posłuszeństwie w sposób czysty i zupełny – tak jak wierzymy, że miał
trwać i rzeczywiście trwał Chrystus, bo inaczej nie byłby Chrystusem –
to nieposłuszeństwo wszystkich ludzi byłoby dla niego rozpaczliwym
i gorzkim cierpieniem, gdyż wszyscy ludzie byliby przeciw niemu. Należy
jednak pamiętać, że wówczas człowiek byłby w tym posłuszeństwie
jednym z Bogiem, a wtedy też Bóg byłby sam tym człowiekiem.
Spójrz, wszelkie zatem nieposłuszeństwo jest przeciw Bogu i nic innego
oprócz niego. Zaprawdę, Bogu nic się nie sprzeciwia; ani żadne stworzenie,
ani dzieła stworzeń, ani to wszystko, co można nazwać i pomyśleć nie
sprzeciwia się Bogu i nie jest Bogu niemiłe, jak tylko nieposłuszeństwo
i nieposłuszny człowiek. Krótko mówiąc, wszystko, co jest, jest Bogu
w smak i bardzo się mu podoba, z wyjątkiem nieposłuszeństwa.
A nieposłuszny człowiek jest mu tak okropnie nie w smak i jest mu tak
wstrętny
, i tak głośno woła tym nieposłuszeństwem
, że Bóg – zamiast
mieć do czynienia z tym nieznośnym człowiekiem, wykazującym się
i poruszanym przez to
, co się Bogu sprzeciwia – wolałby raczej sto razy
przecierpieć śmierć, żeby zniszczyć w nim nieposłuszeństwo i tym samym
móc odrodzić jego posłuszeństwo. Spójrz, choć bodaj żaden człowiek nie
trwa w tym posłuszeństwie tak całkowicie i w sposób tak czysty, jak trwał
Chrystus, to jest jednak możliwe takie zbliżenie się człowieka do tego,
że nazywa się i jest bożym i przebóstwionym człowiekiem. A gdy człowiek
zbliża się do tego i staje się boży i przebóstwiony, to przykre mu jest
wszelkie nieposłuszeństwo, grzech i niesprawiedliwość i sprawia mu ból
i jest wielkim, gorzkim cierpieniem. Nieposłuszeństwo i grzech są jednym.
Nie
ma
żadnego
grzechu
prócz
nieposłuszeństwa
i
tego,
co z nieposłuszeństwa wynika.
Rozdział 17
O tym, że nie należy przywłaszczać sobie dobra, lecz obarczyć się
winą za zło, które się popełniło
Zobacz, mówi się, że są ludzie rojący sobie i twierdzący, że tak bardzo
sobie obumarli i wyszli poza siebie, iż trwają i żyją w stanie braku
cierpienia i nie są przez nic poruszani, zupełnie tak, jakby wszyscy ludzie
trwali w posłuszeństwie albo jakby nie było wcale stworzeń; żyją więc
dobrze i lekko w dobrym i lekkim stanie ducha
, pozwalają sobie, by było
im dobrze ze wszystkimi rzeczami, z tym czy tamtym. Zaiste nie, to nie tak.
Jest bowiem, jak napisano powyżej. Byłoby co prawda tak, gdyby wszyscy
ludzie trwali w posłuszeństwie, jednakże tak się nie dzieje, dlatego też
ta kwestia ma się inaczej.
Zobacz – można by teraz powiedzieć – człowiek powinien przecież trwać
niezwiązany z niczym i niczego sobie nie przywłaszczać, ani złego, ani
dobrego. Powiadam: nikt nie powinien przywłaszczać sobie tego, co dobre,
ponieważ ono należy do Boga i do dobroci bożej. Niech więc będą dzięki
oraz wieczna zapłata, i błogosławieństwo temu człowiekowi, który jest
zdatny, gotowy i posłuszny, żeby być domem i mieszkaniem wiecznego
dobra i Boskości, która będzie w nim bez przeszkód sprawować swą
władzę, wolę i dzieło. Jeśli jednak ktoś chce się wymówić od winy
i również tego, co złe, sobie nie przypisywać, i chce przerzucić to na diabła
i na jego złość
, takiemu powiadam: Przekleństwo
, hańba i krzywda,
i wieczne nieszczęście i potępienie człowiekowi, który jest zdatny, gotowy
i posłuszny, żeby diabeł i fałsz, i kłamstwo albo nieprawda, i inne zło
mogło wyrażać w nim swą wolę i władzę, dzieło i słowo, i żeby stał się ich
domem i mieszkaniem.
Rozdział 18
O tym, że życie Jezusa jest najszlachetniejszym i najlepszym
życiem, jakie kiedykolwiek było i kiedykolwiek może być,
i że życie beztroskie, fałszywe i wolne jest życiem najgorszym
ze wszystkich
Następnie należy zdać sobie sprawę, uwierzyć i wiedzieć, że żadne życie
nie jest tak szlachetne dobre i miłe Bogu jak życie Chrystusa, i że jest ono
dla wszelkiej natury i wszelkiej sobności życiem najbardziej gorzkim.
Bowiem dla wszelkiej natury, sobności i jaźni życiem najsłodszym
i najpełniejszym radości jest życie beztroskie
i wolne, ono jednak nie
jest ani najlepsze, ani najszlachetniejsze, a w niejednym człowieku może
stać się życiem najgorszym. Lecz życie Chrystusa, choć jest najbardziej
gorzkie, jest też najlepsze ze wszystkich; można zdać sobie z tego sprawę
w następujący sposób:
Jest pewne poznanie, przez które zostaje poznane prawdziwe,
niezłożone
dobro, a dobro to nie jest ani tym, ani tamtym, lecz jest
dobrem, o którym św. Paweł powiedział: „Gdy przyjdzie to, co doskonałe
i zupełne, zniknie wszelki podział i niedoskonałość”
. Znaczy to zaś,
że to, co zupełne, całkowicie przewyższa wszelki podział, a wszelka część
i niedoskonałość są niczym wobec tego, co doskonałe. Gdy zatem zostanie
poznane to, co zupełne, zniknie również wszelkie poznanie tego,
co cząstkowe. A gdzie zostaje poznane dobro, tam musi być ono również
pożądane i kochane – wtedy druga miłość, którą człowiek umiłował siebie
i inne rzeczy, zostaje całkowicie unicestwiona. To poznanie zaś poznaje
również to, co najlepsze i najszlachetniejsze we wszystkich rzeczach,
i miłuje to w prawdziwym dobru i nie inaczej jak ze względu na prawdziwe
dobro.
Zobacz, tam, gdzie jest takie poznanie, tam poznaje się, że życie
Chrystusa jest najlepsze i najszlachetniejsze, i w związku z tym również
najmilsze ze wszystkich, i znajduje tam ono upodobanie, i chętnie się je
znosi, i nie pyta się i nie dba o to, czy naturze lub komukolwiek sprawia
przyjemność czy ból ani czy jest miłe, czy przykre.
Trzeba też pamiętać, że jeśli to prawdziwe dobro rozpoznaje się w jakimś
człowieku, to musi być tam również życie Chrystusa i pozostać
aż do cielesnej śmierci. Kto zaś roi sobie inaczej, ten się myli; a kto inaczej
mówi, ten kłamie. A jeśli w jakimś człowieku nie ma życia Chrystusa, tam
też prawdziwe dobro i prawda nigdy nie zostały poznane.
Rozdział 19
O tym, że prawdziwego światła i życia Chrystusowego
można osiągnąć ani za pomocą rozlicznych dociekań i lektur, ani za
pomocą wysokich, przyrodzonych
lecz jedynie za sprawą wyrzeczenia się siebie samego i wszystkich
rzeczy
Niech nikt nie myśli, że dojdzie do prawdziwego światła i prawdziwego
poznania lub do życia Chrystusowego za pomocą rozlicznych dociekań,
albo zasłyszanych rzeczy, albo przez czytanie lub studiowanie, albo też za
pomocą wysokich umiejętności i biegłości w czymś lub wysokiego,
przyrodzonego rozumu. Powiadam więcej: jak długo człowiek, trwając we
własnej miłości albo przy własnym zdaniu, lub przy pragnieniu albo
szukaniu korzyści, zatrzymuje cokolwiek dla siebie, albo czyni, lub
zachowuje
coś, jakieś to albo tamto – czy byłby to on sam, czy
cokolwiek innego – tak długo nie dostąpi owego życia. Powiedział to sam
Chrystus: „Kto chce iść za mną, niech się zaprze siebie samego i mnie
naśladuje, a kto się nie zaprze i nie pozostawi siebie, ten nie jest mnie
godzien i nie jest moim uczniem”
. Oznacza to zaś: kto nie pozostawia
i nie porzuca wszystkich rzeczy, ten nie będzie mógł nigdy prawdziwie
mnie poznać ani dostąpić mojego życia. I jeśli nie zostałoby to nigdy
wypowiedziane ludzkimi ustami, powie to prawda sama w sobie, ponieważ
zaiste jest w ten sposób. Ale jak długo człowiek miłuje to, co częściowe
i poszczególne, a przede wszystkim siebie samego, i jest tym zaprzątnięty,
i coś sobie z tego zatrzymuje, tak długo jest on i będzie ślepy, nie znając
innego dobra, poza tym, które jest najkorzystniejsze, najwygodniejsze
i najprzyjemniejsze dla niego samego i dla tego, co jego własne. To ma za
najlepsze i to jest mu najmilsze.
Rozdział 20
Ponieważ dla wszelkiej natury i sobności życie Chrystusa jest
czymś najbardziej gorzkim, dlatego natura nie chce go przyjąć
i obiera
beztroskie, fałszywe życie, które jest dla niej
najwygodniejsze i najprzyjemniejsze
Skoro zaś dla wszelkiej natury, sobności i jaźni życie Chrystusa jest czymś
najbardziej przykrym – gdyż do prawdziwie Chrystusowego życia
konieczne jest, aby wszelka sobność i jaźń, i natura została pozostawiona
i porzucona, i by umarła – dlatego życie to przejmuje wszelką naturę grozą
i wydaje się jej złe, niesprawiedliwe oraz głupie; i obiera ona życie, które
jest dla niej wygodne i przyjemne, oraz twierdzi i roi sobie w swej ślepocie,
że jest najlepsze ze wszystkich.
Zobacz, żadne życie nie jest zaś dla natury tak wygodne i przyjemne jak
życie wolne i beztroskie. Dlatego trzyma się go i rozkoszuje się
sobą, swą sobnością i swym niepodzielnym pokojem i wygodnym
urządzeniem się w życiu i wszystkim, co jej własne, a dzieje się
to najczęściej tam, gdzie jest wysoki, przyrodzony rozum. Gdyż on dociera
tak wysoko dzięki swemu własnemu światłu i sam z siebie, że roi sobie,
jakoby był wiecznym, prawdziwym światłem, i podaje się za nie,
i pozostaje zwiedziony w sobie samym, i wraz ze sobą zwodzi innych,
którzy nie poznali nic lepszego i również mają do tego skłonność.
Rozdział 21
O tym, że przyjaciel Chrystusa swoimi czynami chętnie dokonuje
na zewnątrz rzeczy, które tam muszą i powinny być, a o resztę nie
dba
Można by teraz zapytać, jak to jest z takim człowiekiem, który w tej
mierze, w jakiej to możliwe, zbliżył się do tego prawdziwego światła.
Zaprawdę powiadam: Tego się nigdy nie wyrazi we właściwy sposób.
Dlaczego? Bo ani ten, kto tym nie jest, nie potrafi tego wyrazić, ani ten, kto
tym jest i to wie, również nie potrafi tego wyrazić
. Dlatego chcący
to wiedzieć musi czekać, aż się tym stanie. Sądzę wszelako, że z jego
zewnętrzną przemianą i sposobem bycia byłoby tak: To, co musi i powinno
być, może z tą przemianą z powodzeniem współistnieć, ale to, czego być
nie musi i nie powinno, lecz jest czystym chceniem
, nie może z nią
współistnieć. Jednakże człowiek sam tworzy sobie wiele „powinno i musi
być”, które są przecież fałszywe. Gdy buta, żądza i inne przywary oraz zło
popychają człowieka, aby coś zrobił lub czegoś zaniechał, powiada on: tak
musi i powinno być. Gdy go tylko względy ludzkie, przyjaźń lub cielesna
przyjemność przywodzą do czegoś lub od czegoś odwodzą, powiada on: tak
musi i powinno być. Spójrz, wszystko to jest fałszywe. Jeśli człowiek nie
miałby innego „musi i powinno być”, lecz tylko to, na które wskazuje
i do którego przynagla go Bóg oraz prawda, miałby on znacznie mniej
i do zrobienia niż teraz.
Rozdział 22
O tym, że czasami włada człowiekiem Duch Boży i ma go w swej
mocy, i takoż zły duch
Mówi się, że kiedy diabeł i jego duch posiądzie
i spęta jakiegoś
człowieka, wtedy człowiek nie wie, co robi i na co przyzwala, i nie ma
władzy nad sobą, lecz zły duch ma nad nim władzę i czyni oraz przyzwala
w człowieku i przez niego na to
, co sam chce. Jest to w tym sensie
prawdziwe, że wszystek świat jest spętany i owładnięty przez diabła,
to znaczy kłamstwo i fałsz oraz innymi rodzajami zła i występku.
To wszystko jest diabłem, tak samo jak w innym znaczeniu jest tak również
[z Bogiem]. Kto bowiem byłby owładnięty i ogarnięty przez Ducha Bożego
i nie wiedziałby, co robi lub na co przyzwala, i sam nie miałby władzy nad
sobą, a wola i Duch Boga władałyby nim i działałyby, i czyniły,
i przyzwalały przez niego
na to, czego chcą, i tak, jak chcą, ten byłby
wtedy jednym z ludzi, o których św. Paweł mówi: „Ci, których prowadzi
Duch Boży, są synami Bożymi
i nie podlegają prawu”
. Zaś Chrystus
mówił do nich: „Nie wy będziecie wtedy mówili, lecz Duch Ojca waszego
będzie mówił przez was”
. Obawiam się wszelako, że gdzie jest jeden
owładnięty przez Ducha Bożego, tam są setki tysięcy lub zgoła bez liku
owładniętych przez diabła. Bierze się to stąd, że ludzie mają więcej
podobieństwa do diabła niż do Boga. Jaźń oraz sobność należy w całości
do diabła, i właśnie ze względu na nie jest on diabłem. Spójrz, wszystko,
co mówią te liczne słowa, wyrazi jedno słowo lub dwa: Bądź czysty
i całkowicie wolny od siebie samego. Te liczne słowa wyjaśniły to jednak
i rozważyły dokładniej i lepiej.
Powiada się zaś: „ponieważ jestem na to wszystko całkowicie niegotowy,
dlatego nie może się to we mnie dokonać”. I w ten sposób zyskuje się
i
wynajduje
usprawiedliwienie.
Należy
więc
odpowiedzieć
na to i stwierdzić, że jeśli człowiek nie jest i nie staje się gotowy, jest
to zaiste jego winą. I gdyby człowiek miał o nic innego się nie zatroszczyć
i nic innego nie zdziałać, prócz tego, że we wszystkich rzeczach
dostrzegałby gotowość do tego oraz {rozmyślałby nad tym pilnie}, jak
prawdziwie stać się gotowym
, wówczas Bóg przygotowałby go
do tego. A Bóg odznacza się tak samo wielkim zapałem, upodobaniem
i zdecydowaniem do tych przygotowań, jak do wlania się w człowieka, gdy
człowiek będzie na to gotowy.
Jednakże są do tego potrzebne pewne poczynania, zgodnie z tym jak się
mówi: „gdy ktoś chce nauczyć się jakiejś sztuki, której nie zna, należą
do tego cztery rzeczy”. Pierwsza, która jest najbardziej potrzebna,
to wielkie pragnienie i gorliwość oraz nieprzerwane zdecydowanie, aby tak
się stało. A gdzie tego brak, tam nigdy się to nie dokona. Druga, że ma się
coś, na przykładzie czego można się uczyć. Trzecia, że się bacznie
przygląda nauczycielowi i podąża za nim
, i wierzy się mu, i jest się mu
posłusznym, i naśladuje się go. Czwarta, że się o to walczy i się w tym
wprawia. Gdzie brak jednej z tych rzeczy, tam sztuka ta nigdy nie zostanie
wyuczona i opanowana.
Spójrz, tak samo jest również z ową gotowością. Ten zaś, kto ma
pierwszą z tych rzeczy, to jest gorliwość, nieprzerwane, pełne
zdecydowania pragnienie osiągnięcia celu, ten szuka i znajduje wszystko,
co do tego należy, służy temu i jest do tego przydatne. Kto zaś nie ma
zdecydowania, upodobania oraz pragnienia, ten również nie szuka. A więc
też nie znajduje i pozostaje niegotowy, i nigdy nie osiąga celu.
Rozdział 23
O tym, że kto ma doznać Boga i chce być mu posłusznym, ten musi
zostać doświadczony przez wszystkie rzeczy, to jest przez Boga,
siebie samego i wszystkie stworzenia, oraz musi być im wszystkim
posłuszny pasywnie, a niekiedy też aktywnie
Mówi się też o drogach i sposobach przygotowania do tego. Powiada się,
że trzeba doznać Boga, być mu posłusznym, zdanym na niego
i poddanym mu. To prawda. Gdyż w tym, kto osiągnąłby cel, który można
mieć i osiągnąć w czasie, to wszystko byłoby obecne w pełni doskonałości.
Kto zatem chce i ma doznać Boga, ten musi i powinien zostać
doświadczony przez wszystko, to jest przez Boga i siebie samego, i przez
wszystkie stworzenia
, nie wyłączając niczego. A kto chce i ma być
posłuszny Bogu, zdany na niego i poddany mu, ten pasywnie, nie aktywnie,
musi i powinien być na wszystko zdany, wszystkiemu posłuszny i poddany.
A wszystko to w milczącym pozostawaniu wewnątrz
, w podstawie
swojej duszy, oraz w tajemnym, ukrytym cierpieniu, zdolnym wszystko
znieść i wycierpieć, i w tym wszystkim nie szukać i nie pragnąć ani
pomocy, ani usprawiedliwienia, ani zemsty, ani nie podnosząc sprzeciwu,
lecz we wszystkim tym mówić w łagodnym, pokornym, prawdziwym
miłosierdziu: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”
.
Zobacz, to byłaby dobra droga do tego, co najlepsze, i przygotowanie
do ostatecznego celu, który człowiek może osiągnąć w czasie; droga
ta to słodkie życie Chrystusa, ponieważ w życiu Chrystusa wymienione
powyżej drogi były i są całkowicie i w pełni zawarte, aż do końca
cielesnego życia. Dlatego nie ma lepszej drogi ani przygotowania
do słodkiego, błogiego życia Jezusa Chrystusa niż samo to życie
i ćwiczenie się w nim w takim stopniu, w jakim jest to możliwe. A o tym,
co się z tym wiąże, wcześniej już nieco powiedziano. I wszystko, co tu lub
gdzie indziej powiedziano i napisano, to wszystko jest drogą lub
drogowskazem do prawdziwego celu. Lecz czym jest cel, tego nikt nie
potrafi powiedzieć. Ten jednak, kto ma chęć, by się dowiedzieć, ten będzie
kroczył ku temu właściwą drogą. To jest ścieżką takiego życia.
Rozdział 24
O czterech rzeczach związanych z tym, w jaki sposób człowiek
staje się podatny na prawdę bożą i zostaje owładnięty przez Ducha
Świętego
A przecież istnieją również {inne}
wcześniej powiedziano. W miejscu i czasie zjednoczenia Boga i człowieka
– czyli gdy mówi się zgodnie z prawdą, a prawda jest tu przewodniczką,
że prawdziwy, doskonały Bóg i prawdziwy, doskonały człowiek są jednym,
człowiek bowiem tak zupełnie ustąpił miejsca Bogu, że sam Bóg jest tam
człowiekiem, a jest przecież Bogiem samym, i gdy samo to jedno
nieprzerwanie działa, czyni i przyzwala na coś bez jakiegokolwiek „ja”,
„mi”, „moje” i tym podobnych – zobacz, tam jest prawdziwy Chrystus
i nigdzie indziej.
Skoro jest tu prawdziwy, doskonały człowiek, jest też doskonałe czucie
i doznawanie, doskonała przyjemność i ból, doskonała radość i strapienie,
i wszystko to, co może być odczute i doświadczone zewnętrznie
i wewnętrznie. Skoro zaś to Bóg jest tam owym człowiekiem, jest on więc
też kimś doświadczającym i doznającym radości i strapienia, i tym
podobnych. Tak jak człowiek, który nie jest Bogiem, doznaje i odczuwa
wszystko to, co sprawia człowiekowi przyjemność i ból, w szczególności
to, co jest mu wbrew, tak jest też tam, gdzie Bóg i człowiek są jednym
i Bóg jest człowiekiem. Tam ujmuje się i doznaje wszystkiego, co jest
wbrew Bogu i człowiekowi. I tak samo jak człowiek staje się niczym i Bóg
jest wszystkim, tak też dzieje się z tym, co jest wbrew człowiekowi, i jego
cierpienie staje się zupełnie niczym wobec tego, co jest wbrew Bogu i jest
jego cierpieniem. I musi być to zachowane również przez Boga, jak długo
trwa i jest cielesne oraz istotowe
Trzeba też pamiętać, że owo jedno, w którym Bóg i człowiek
są zjednoczeni, pozostaje wolne od siebie samego i od wszystkiego i jest
niezwiązane z niczym, i jeśli jest czymś, to jest tak ze względu na Boga,
a nie ze względu na człowieka lub stworzenie. Gdyż jest właściwe Bogu,
żeby być i trwać bez tego i tamtego, i bez sobności i jaźni, i tym
podobnych. Zaś stworzeniu i naturze właściwe jest, że szuka, i że we
wszystkim, co czyni i na co przyzwala, chce siebie samej i tego, co jej, tego
i tamtego, „tu” i „tam”. Gdzie więc stworzenie lub człowiek porzuca
i wychodzi poza to, co jemu właściwe, oraz poza swoją sobność, tam
wchodzi Bóg z tym, co jemu właściwe, to jest ze swoją sobnością.
Rozdział 25
O dwóch złych owocach, które wyrastają z nasienia złego ducha,
i są dwiema siostrami, które chętnie razem zamieszkują. Jedna
nazywa się duchowym bogactwem i pychą, druga
nieuporządkowaną, fałszywą wolnością
Należy też pamiętać, że gdy człowiek przeszedł wszystkie drogi, które
kierują ku prawdzie, i się w nich ćwiczył oraz trudził się tak długo i tak
bardzo, aż uznał, że dokonało się i umarł, i wyszedł poza swoją sobność
i oddał się Bogu, to wtedy diabeł zasiewa w nim swoje nasienie. Z tego
nasienia wyrastają dwa owoce. Pierwszy to duchowe bogactwo lub
duchowa pycha, drugi to nieuporządkowana, fałszywa wolność. Jest
to dwoje rodzeństwa, które często i chętnie przebywa u siebie nawzajem.
Zobacz, zaczyna się to tak: diabeł tchnie w człowieka, tak
że człowiekowi się wydaje i roi sobie, że dotarł do tego, co najwyższe
i ostateczne, i nie potrzebuje już ani Pisma, ani nic innego
wolny od jakichkolwiek potrzeb. I powstaje w nim dlatego pokój i wielka
radość, w następstwie czego mówi on: „Zaiste, jestem teraz ponad
wszystkimi ludźmi i wiem oraz pojmuję więcej niż cały świat, i dlatego jest
słuszne i właściwe, żebym był dla wszystkich stworzeń Bogiem, i żeby
służyły mi i usługiwały wszystkie stworzenia, a w szczególności wszyscy
ludzie, i żeby były mi poddane”. I szuka, i pożąda tego, i przyjmuje
to chętnie od wszystkich stworzeń, a w szczególności od człowieka,
i wydaje się mu, że jest tego wszystkiego jak najbardziej godny i jest mu się
to winnym, i uważa wszystkich ludzi za osły albo bydło. I wydaje mu się
również, że się mu należy
wszystko, co jego organizmowi, jego
ciału
i jego naturze może przysporzyć dobra i przyjemności, rozrywki
i zabawy, i szuka, i bierze sobie to, gdzie tylko może się to stać jego
własnością. I za małe wydaje się mu wszystko, co można dla niego zrobić,
i mniema, że jest całkowicie godny wszystkiego, co jest jego własnością.
A o wszystkich ludziach, którzy mu służą i są mu poddani, gdyby byli
nawet złodziejami lub mordercami, mówi, że są ludźmi o szlachetnych,
wiernych sercach i że cechuje ich miłość i wierność względem prawdy oraz
ludzi ubogich. I są przez niego wychwalani, i szuka ich i podąża za nimi
wszędzie tam, gdzie są. Kto jednak nie postępuje z takimi, pełnymi pychy
ludźmi według ich woli i nie usługuje im, i nie jest im poddany, ten też nie
jest przez nich wychwalany, ale łatwo jest łajany i unikany
, nawet jeśli
byłby tak święty jak św. Piotr.
Skoro więc tej przemożnej, duchowej pysze wydaje się, że nie potrzebuje
Pisma ani żadnej nauki i tym podobnych, to wszystkie wskazówki, reguły,
prawa i przykazania Kościoła świętego oraz sakramenty uważa się
wówczas za nic, wręcz za kpinę, i tak samo wszystkich ludzi, którzy się
tymi regułami posługują i zważają na nie. Widać tu dobrze, że te dwie
siostry zamieszkują razem. Skoro tej przemożnej pysze wydaje się, że wie
i pojmuje więcej niż wszyscy ludzie, to chce ona też więcej ujadać i mówić
niż wszyscy inni ludzie i chce, żeby tylko jej słowa i jej wypowiedzi były
poważane i słuchane, i mniema, że wszelkie inne słowa i wypowiedzi
powinny być uważane za niesłuszne, a nawet za kpinę i głupstwo.
Rozdział 26
O ubóstwie ducha i prawdziwej pokorze, i po czym można
rozpoznać sprawiedliwych, poddanych regułom
wolnych ludzi, których prawda uczyniła wolnymi
Gdzie jednak jest duchowe ubóstwo i prawdziwa, duchowa pokora, tam jest
zupełnie inaczej. A biorą się one stąd, że zgodnie z prawdą dostrzega się
i rozpoznaje, iż człowiek sam z siebie i na podstawie tego, co jego własne,
jest niczym i nie może ani nie ma niczego, i nie jest zdatny do niczego
prócz ułomności, występku i zła. W konsekwencji człowiek uważa się za
zupełnie niegodnego wszystkiego, co może mu się przytrafić ze strony
Boga lub stworzenia, oraz tego, co pasywnie, a czasem też aktywnie
i służebnie, jest winien Bogu i w zastępstwie Boga wszystkim stworzeniom.
I dlatego naprawdę słusznie niczego się nie posiada i w pokornym
usposobieniu mówi się tak: „Godne to i sprawiedliwe, że Bóg i wszystkie
stworzenia są przeciw mnie i mają prawo do mnie i [władzę] nade mną,
oraz że ja nie jestem przeciw nikomu i nie mam do niczego prawa”.
Dlatego też człowiek nie może i nie chce o nic prosić ani niczego
pragnąć od Boga, ani od człowiek prócz tego, co konieczne, a i tego
z bojaźnią i jako płynącego z łaski, a nie z prawa do tego. Nie pozwala
on też na to, by uczyniono dla dobra i dla przyjemności jego ciała lub jego
natury cokolwiek więcej niż to, co konieczne, i nie dopuszcza i nie pozwala
na to, by ktokolwiek mu pomagał lub usługiwał, jak tylko w koniecznej
potrzebie, a i na to wszystko przystaje z bojaźnią, ponieważ nie ma prawa
do niczego i wydaje się sobie niegodnym wszystkiego, co jego własne.
Takiemu człowiekowi wydaje się również, że wszystkie jego słowa i jego
wypowiedzi są niczym – jedynie głupstwem. Dlatego nie wypowiada się
i nie mówi, by kogoś pouczyć lub skarcić. Do tego, by mówić, przywodzi
go bowiem boża miłość i wierność, a i to dzieje się z bojaźnią i w tak
małym stopniu, jak to możliwe.
W tym duchowym ubóstwie i pokorze zostaje też zrozumiane
i dostrzeżone, że wszyscy ludzie są ukierunkowani wyłącznie na siebie
samych, a mają skłonność i zwracają się ku występkowi i złu, i dlatego jest
konieczne i pożyteczne, że istnieją reguły i wskazówki, i prawa,
i przykazania, gdyż za ich pomocą ślepota zostaje pouczona, a zło
przywołane do porządku. A jeśli nie byłoby ich, ludzie staliby się o wiele
gorsi i bardziej niesforni niż psy lub inne bydlęta. A niejeden człowiek
zostaje za sprawą tych wskazówek i reguł pociągnięty i zwrócony ku
prawdzie, co w inny sposób by się nie dokonało.
Również tych, tak niewielu ludzi, którzy doszli do prawdy, najpierw
rozpoczęło od reguł i wskazówek i się w nich ćwiczyło, dopóki nie poznali
nic innego i lepszego. Spójrz, dlatego w duchowości nacechowanej pokorą
i w duchowym ubóstwie nie pogardza się ani prawami, ani przykazaniami,
ani regułami, ani wskazówkami, ani też ludźmi, którzy je stosują
i praktykują. I nie wyszydza się ich. Lecz mówi się tam w pełnym miłości
miłosierdziu i w żałosnym zawodzeniu
Tobie niech wznosi się skarga, a i ty sam uskarżasz się na to, że ludzka
ślepota, ułomność i złość sprawia, iż jest konieczne i musi być to,
co w świetle prawdy nie jest konieczne i czego nie musiałoby być”
I jest tam pragnienie, żeby ludzie, którzy nie znają niczego lepiej lub
inaczej
prowadzącego
do
prawdy,
wiedzieli
i
poznawali,
po co są i obowiązują prawa i reguły. I kładzie się na to nacisk
w kontaktach z innymi, którzy nie znają nic innego i lepszego, i praktykuje
się z nimi, aby ich przy tym zatrzymać, tak by nie zwrócili się ku złym
rzeczom, lub aby sprawdzić, czy można przywieść ich do tego, co wyższe.
Zobacz, wszystko, co powiedziano tu dotąd o ubóstwie i pokorze, ma się
zgodnie z prawdą właśnie w ten sposób, a dowodzi tego i zaświadcza o tym
życie Chrystusa i jego słowa. Albowiem on praktykował i spełniał
wszystkie dzieła prawdziwej pokory, tak jak widać to w jego życiu i jak
sam o tym mówi: „uczcie się ode mnie, bo jestem cichy i pokorny
. On również nie zaniedbywał i nie miał w pogardzie ani praw,
ani zasad, ani ludzi podległych prawu
. Powiada on jednak: to nie
wystarczy. Należy pójść dalej, tak jak domaga się tego prawda. To samo
napisał również św. Paweł: Chrystus wziął na siebie prawo, „aby wyzwolić
tych, którzy podlegają prawu”
, mając na myśli, że Chrystus chce ich
przywieść ku czemuś wyższemu i lepszemu. Chrystus powiedział też: „Nie
przyszedłem, aby mi służono, ale aby służyć”
. Krótko mówiąc,
w słowach, czynach i w życiu Chrystusa nie ma nic poza prawdziwym,
czystym posłuszeństwem i ubóstwem, i tym, co zostało powiedziane
powyżej. I gdzie Bóg jest człowiekiem, i gdzie obecny jest Chrystus, tam
w sposób konieczny musi i ma tak być. Gdzie zaś jest pycha i duchowe
bogactwo, oraz beztroski, swobodny stan ducha, tam nie ma ani Chrystusa,
ani jego prawdziwych naśladowców. Chrystus powiedział: „Smutna jest
moja dusza aż do śmierci”
, mając na myśli śmierć cielesną. A było tak
dlatego, że aż po cielesną śmierć był zrodzony z Maryi, a dlaczego tak było,
zostało wcześniej powiedziane. Chrystus powiada: „Błogosławieni ubodzy
w duchu – są nimi ludzie prawdziwie pokorni – albowiem ich jest
Królestwo Boże”
. Prawda zaś mówi ponadto, a jedynie nie zostało
to zapisane: „Nieszczęśni i przeklęci bogaci w duchu i pyszni, albowiem
ich jest królestwo diabła”. Spójrz, tak oto zgodnie z prawdą jest tam, gdzie
Bóg jest człowiekiem. Gdzie bowiem jest Chrystus i jego prawdziwi
naśladowcy, tam z konieczności musi być prawdziwa, dogłębna, duchowa
pokora, duchowe ubóstwo i uniżony, skupiony wewnątrz stan ducha
i powinien on być od wewnątrz przepełniony utajoną, ukrytą boleścią
i cierpieniem, aż do cielesnej śmierci. A kto roi sobie inaczej, ten trwa
w błędzie i wraz ze sobą wprowadza w błąd innych, jak to zostało
wcześniej powiedziane. I dlatego wszelka natura i sobność odchodzi
od takiego życia i trzyma się życia fałszywego, swobodnego, jak to zostało
wcześniej powiedziane.
Zobacz, zatem przychodzi teraz Adam lub diabeł i chce zatroszczyć się
o siebie
i usprawiedliwić się, więc powiada: „Mówi się wciąż,
że Chrystus był wolny od siebie samego i tym podobne. Mówił on jednak
często o sobie samym i szczycił się tym lub tamtym i tym podobne”.
Odpowiedź: gdzie prawda powinna oraz chce działać i chcieć, tam jej wola
i pragnienie, i czyny nie dokonują się ze względu na nic innego, jak tylko,
by prawda stawała się znana i jawna, i tak właśnie było w Chrystusie.
I obejmuje to jego słowa i czyny. A z tym, co oprócz tego było dla niego
najkorzystniejsze i najlepsze i co spośród tego się dokonało, trwał
całkowicie niezwiązany, jak i ze wszystkim innym, co się zdarzyło.
Teraz jednak powiesz: „A więc w Chrystusie było jakieś »dlaczego«?”.
Powiadam: Gdyby ktoś pytał słońce: dlaczego świecisz?, ono
odpowiedziałoby: muszę świecić i nie mogę inaczej, ponieważ jest to mi
właściwe i przysługuje mi, a mimo to trwam niezwiązane z tą własnością
i ze świeceniem. Tak samo jest też z Bogiem i Chrystusem. I wszystkiego,
co jest boże i przysługuje Bogu, nie chce on, i nie czyni, i nie pragnie
inaczej niż jako dobro samo w sobie oraz dla dobra, a żadnego innego
„dlaczego” tam nie ma.
Rozdział 27
O tym, jak należy to rozumieć, gdy Chrystus mówi: „Trzeba
zostawić i porzucić wszystkie rzeczy”, i od czego zależy
zjednoczenie z wolą bożą
Zastanówmy się teraz nad następującą kwestią, o której mówi również
Chrystus: „Należy pozostawić i porzucić wszystkie rzeczy”
. Słów tych
nie należy tak rozumieć, że człowiek powinien nie mieć z niczym nic
do czynienia i nie mieć nic na podorędziu, ponieważ jak długo żyje, musi
przecież także coś robić i mieć coś do wykonania. Trzeba to rozumieć tak,
że żadna władza, czyn i przyzwolenie na coś, i żadna wiedza człowieka, jak
też jakiegokolwiek stworzenia nie jest tym, od czego zależy zjednoczenie.
Czym więc jest zjednoczenie? Niczym innym niż tym, że w czysty,
prosty i pełny sposób jest się prawdziwie jednym z niepodzielną, wieczną
wolą bożą, czy też w ogóle jest się pozbawionym woli, a więc że stworzona
wola jest zanurzona w wiecznej woli i w niej roztopiona i unicestwiona, tak
że tam tylko sama wieczna wola chce działać i na coś przyzwalać.
Zważ więc na to, co może człowiekowi w tym dopomóc i się temu
przysłużyć. Spójrz, nie potrafi tego ani jego słowo, ani dzieło, ani sposób
postępowania, ani też dzieło, wiedza, zdolność, czyn lub przyzwolenie
jakiegokolwiek stworzenia, ani wszystkich stworzeń naraz. Spójrz, dlatego
właśnie należy wszystko porzucić i zostawić, czyli nie opłakiwać ani
rozpamiętywać tego, że żadne dzieło, żadne słowo lub sposób
postępowania, ani umiejętności lub biegłość w jakiejś sztuce, krótko
mówiąc, że nic z tego, co jest stworzone, nie może ani w tym dopomóc, ani
się temu przysłużyć, lecz trzeba temu wszystkiemu pozwolić być tym,
czym jest, i kroczyć ku zjednoczeniu. Rzeczy muszą przecież istnieć
i trzeba działać i na coś przyzwalać, i w szczególności człowiek musi spać
i czuwać, chodzić, stać, mówić, i milczeć, i robić wiele innych rzeczy, które
przecież muszą mieć miejsce, dopóki człowiek żyje.
Rozdział 28
O tym, że po zjednoczeniu z wolą bożą wewnętrzny człowiek trwa
nieporuszenie, a człowiek zewnętrzny jest w ruchu tu i tam
Należy też zgodnie z prawdą zauważyć, że gdzie dokonuje się zjednoczenie
i gdzie staje się czymś istotowym
, tam od tego momentu
człowiek
wewnętrzny trwa w tym zjednoczeniu w sposób nieporuszony, a Bóg
pozwala zewnętrznemu człowiekowi być w ciągłym ruchu w obrębie tego
i ku temu, co musi lub powinno stać się i być; tak że człowiek zewnętrzny
mówi i zaprawdę tak jest: „Nie chcę ani być, ani nie być, ani żyć, ani
umrzeć, ani wiedzieć, ani nie wiedzieć, ani czynić czegoś, ani przyzwalać
na coś i tak samo ze wszystkim, co do tego jest podobne. Lecz jestem
posłuszny – czy to pasywnie, czy aktywnie – wszystkiemu, co musi
i powinno stać się i być”. I nie ma człowiek zewnętrzny żadnego
„dlaczego”, ani interesu w tym, lecz tylko taki, aby uczynić zadość
wiecznej woli. Albowiem zgodnie z prawdą poznaje się tu, że człowiek
wewnętrzny powinien trwać nieporuszenie, a człowiek zewnętrzny musi
i powinien być w ruchu. A jeśli człowiek wewnętrzny ma w swej
ruchliwości jakieś „dlaczego”, to nie jest ono niczym innym niż „musi
i powinno być”, stanowionym przez wieczną wolę. I tam, gdzie Bóg sam
byłby lub jest człowiekiem, tam jest w ten sposób. Widać to w Chrystusie.
Tam, gdzie dokonuje się to w bożym świetle i wypływa z bożego światła,
tam też nie ma duchowej pychy i beztroskiej wolności, czy też swobodnego
stanu ducha, lecz musi tam być dogłębna pokora i przybity, zapadnięty,
zasmucony stan ducha, a jednocześnie wszelkie uporządkowanie,
i rozsądek, i stałość, i prawda, oraz to, co jest właściwe wszystkim cnotom,
a dzięki nim i pokój, i zadowolenie
. Tam, gdzie tak nie jest, dzieje się
niewłaściwie, o czym gdzie indziej powiedziano więcej. I jak ani to, ani
tamto nie może ani być pomocne w tym zjednoczeniu, ani przysłużyć się
mu, tak też nie ma niczego, co może w tym przeszkodzić lub wprowadzić
pomieszanie, prócz samego człowieka działającego z własnej woli.
Rozdział 29
O tym, że człowiek przed własną śmiercią nie może stać się
nieporuszony
od zewnątrz i wolny od cierpienia
Mówi się i słyszy, że człowiek pozostający w czasie może i powinien stać
się pod każdym względem wolny od cierpienia, tak samo jak Chrystus
po zmartwychwstaniu. I próbuje się tego dowieść i wykazać za pomocą
słów Chrystusa: „Udam się przed wami do Galilei, tam mnie ujrzycie”
jak też: „Duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że ja mam”
I próbuje się objaśniać te słowa w następujący sposób: tak jak mnie
widzieliście i jak podążaliście za mną w śmiertelnym ciele i życiu, tak też
powinniście mnie teraz widzieć; ja powinienem iść przed wami, a wy
powinniście podążać za mną do Galilei, to znaczy znaleźć się i zasmakować
w wolności od cierpienia i nieporuszoności, oraz żyć w nich i trwać, zanim
jeszcze przejdziecie i poniesiecie cielesną śmierć. I jak widzicie, że mam
ciało i kości, a jestem przecież wolny od cierpienia, tak również wy, przed
nadejściem cielesnej śmierci, w waszej cielesności i w waszym
śmiertelnym człowieczeństwie, powinniście stać się wolni od cierpienia.
Spójrz, w odpowiedzi na ten wywód powiada się więc najpierw,
że Chrystus nie miał na myśli, iż człowiek może lub powinien to osiągnąć,
nie przecierpiawszy i nie przeszedłszy najpierw wszystkiego, co Chrystus
przecierpiał i przeszedł. Wszak Chrystus nie osiągnął tego, zanim nie
przeszedł i nie poniósł cielesnej śmierci oraz wszystkiego, co jest z nią
związane. A więc żaden człowiek nie może i nie powinien tego osiągnąć,
dopóki jest śmiertelny i podlega cierpieniu. Jeśli bowiem byłoby to czymś
najszlachetniejszym i najlepszym, i jeśli byłoby to możliwe
do urzeczywistnienia i miałoby tak być, że się to osiąga w czasie, to – jak
powiedziano wcześniej – dokonałoby się to również w Chrystusie,
ponieważ życie Chrystusa było i jest życiem najszlachetniejszym
i najlepszym, i najbardziej godnym Boga, i Bogu najmilszym, jakie
kiedykolwiek było i będzie. Jeśli zatem nie mogło i nie miało się
to dokonać w Chrystusie, nie powinno też dokonać się nigdy w żadnym
człowieku; zaprawdę więc, to, że się tak nie dzieje, jest czymś najlepszym
i najszlachetniejszym. Można więc roić to sobie i można takie rzeczy
mówić, nie jest jednak w ten sposób.
Rozdział 30
O tym, jak można wyjść poza „sposób”
, regułę, prawa,
przykazania i tym podobne
Mówi się też, że powinno się i można wyjść ponad wszelką cnotę i ponad
wszelki sposób, wszystkie reguły i przykazania, prawa i rozsądek, że się
powinno zatem tego wszystkiego wyzbyć, odsunąć i unicestwić. W tym
twierdzeniu jest coś prawdziwego i coś nieprawdziwego. Trzeba
to rozważyć. Spójrz, Chrystus wykracza poza
życie Chrystusowe i poza
wszystkie cnoty, sposoby postępowania i reguły, i co tylko jest tego typu.
I diabeł też poza to wykracza, wszelako zupełnie inaczej. Chrystus bowiem
wykroczył i wykracza poza to wszystko w tym sensie, że wszelkie słowo
i dzieło, i sposób, czyn i zaniechanie, milczenie i mówienie, cierpienie
i wszystko, co w Chrystusie się kiedykolwiek dokonało, nie było ani dla
niego konieczne, ani mu potrzebne, ani nie było dla niego żadną korzyścią.
Zobacz, tak samo było też i jest z wszelką cnotą, regułami, rozsądkiem i im
podobnymi, ponieważ to, co za ich pomocą jest i byłoby do otrzymania,
to wszystko jest w Chrystusie uprzednio i jest już tam dokonane.
W tym sensie jest to prawdą i w tym sensie są prawdziwe słowa św.
Pawła i tak należy je rozumieć, gdy mówi: „Ci, którzy są natchnieni
i prowadzeni przez Ducha Bożego, ci są synami Boga i nie podlegają
prawu”
. W jednym z możliwych sensów znaczy to, że nie trzeba ich
uczyć, co mają czynić lub na co przyzwalać, ponieważ ich nauczyciel,
Duch Boży, pouczy ich. Również nie ma potrzeby wymagać od nich lub
polecać im czynić dobro, lub poniechać zła i tym podobnych. Gdyż ten
sam, który ich uczy, co jest lub byłoby dobre albo niedobre, albo co jest lub
nie jest najlepsze, ten też wymaga od nich i poleca im, żeby trwali przy
tym, co najlepsze, i poniechali innych rzeczy, a oni są mu posłuszni.
Zobacz, w tym sensie oni nie potrzebują żadnego prawa, ani żeby ich
uczyło, ani im nakazywało.
Również w innym sensie nie potrzebują prawa, mianowicie w tym, że za
jego sprawą mieliby osiągnąć lub uzyskać coś dla siebie samych, lub że coś
byłoby dla nich z korzyścią. Ponieważ to, co mogą osiągnąć lub zdziałać
na drodze wieczności i dla życia wiecznego za jego sprawą lub z pomocą
wszystkich stworzeń, albo za sprawą wywodów, słów i działań, wszystko
to posiadają już jako osiągnięte. Spójrz, w tym sensie jest prawdą, że można
wyjść poza wszelkie prawo i cnotę, jak i poza dzieło, wiedzę i zdolność
wszystkich stworzeń.
Rozdział 31
O tym, że życia Chrystusa nie wolno porzucić, lecz trzeba
aż do śmierci je praktykować i mieć o nie staranie
Fałszem i kłamstwem jest, gdy się mówi, że trzeba wyzbyć się i odsunąć
obie te rzeczy, życie Chrystusowe oraz wszystkie przykazania i prawa,
sposoby i reguły, i tym podobne, i że trzeba je lekceważyć i gardzić nimi,
i mieć je za kpinę. Spójrz, można byłoby jednakże powiedzieć: Skoro
zarówno Chrystus, jak i inni ludzie, ani za sprawą Chrystusowego życia, ani
za sprawą wszystkich sposobów, reguł i tym podobnych nie mogą nic
osiągnąć i odnieść żadnej korzyści, gdyż to, co można dzięki nim osiągnąć,
już mają; cóż im to ma jeszcze dać, że mieliby sobie tego nie darować?
Czyż mimo to powinni mieć o to staranie oraz zajmować się tym
i to praktykować?
Zobacz, z czego trzeba sobie dobrze zdać sprawę. Są dwa rodzaje
światła: prawdziwe światło i drugie, fałszywe. Prawdziwym światłem jest
wieczne światło, to jest Bóg, lecz jest i stworzone światło, a przecież też
jest boże, i zwie się łaską, i to wszystko jest prawdziwym światłem. Takoż
fałszywym światłem jest natura lub to, co naturalne
. Dlaczego jednak
pierwsze światło jest prawdziwe, a drugie fałszywe? Trzeba to głębiej
rozważyć, a wtedy można napisać albo powiedzieć: Bóg jako Boskość nie
ma żadnej własności, ani woli, ani wiedzy, ani objawienia, ani tego
i tamtego, które można nazwać, wypowiedzieć, lub pomyśleć. Ale Bogu
jako Bogu przysługuje to, że siebie samego wypowiada
i siebie samego
poznaje, i kocha, i sobie samemu objawia siebie w sobie samym,
i to wszystko jeszcze bez stworzenia. I jak długo ma to miejsce bez udziału
stworzeń, wszystko to jest w Bogu jako istnienie, nie zaś jako działanie.
I w tym procesie i objawieniu powstaje w Bogu zróżnicowanie między
osobami. To zaś, co jest właściwe Bogu i przysługuje wyłącznie jemu,
a stworzeniom nie, przysługuje mu nawet wtedy, gdy stał się człowiekiem
albo gdy żyje w bożym i w przebóstwionym człowieku. I istnieje to w nim
samym bez udziału stworzeń w sposób źródłowy i istotny, nie jest jednak
uformowane i urzeczywistnione
, a Bóg chce to mieć jako
urzeczywistnione i praktykowane
, gdyż po to jest to w nim, żeby było
urzeczywistniane i praktykowane. Czy coś mogłoby tu być inaczej? Gdyby
miało to być nieaktywne, na co by się przydało? Byłoby wtedy tak samo
dobre, jakby go nie było, i jeszcze mniej niż to. Bowiem coś, z czego się
nigdy nie korzysta, jest daremne i ani Bóg, ani natura tego nie chcą.
Nuże, Bóg chce, żeby to było praktykowane i urzeczywistniane, a jeśli
ma tak być, nie może się to stać bez stworzeń. Tak, jeśli miałoby nie być
tego ani tamtego, lub nie byłoby tego ani tamtego, lub nie byłoby żadnego
działania ani nic urzeczywistnionego, ani tym podobnych, czym byłby albo
miałby być sam Bóg? Albo czym by było to, co jest w nim? Albo czyim
byłby Bogiem? Trzeba tu zatrzymać się i zawrócić. Gdyby się za tym
podążyło i doczołgało tak daleko, nie byłoby wiadomo, gdzie się jest i jak
się z powrotem stamtąd wyczołgać.
Rozdział 32
O tym, że Bóg jest prawdziwym, niezłożonym, doskonałym
dobrem, i że jest światłem i rozumem, i wszystkimi cnotami oraz
że spośród wszystkiego powinno się najbardziej miłować owo
najwyższe, najlepsze dobro
Należy więc pamiętać, że Bóg, jeśli jest dobry, to jest dobrem samym
w sobie
i nie jest ani tym dobrem, ani tamtym dobrem. Zwróć przy tym
uwagę na coś jeszcze. Zobacz, to, co jest gdzieś, tu albo tam, nie jest
bezgraniczne i nie jest czymś wykraczającym poza wszystkie granice
i miejsca. A to, co jest kiedyś, dziś lub jutro, nie jest zawsze i cały czas,
i ponad wszelkim czasem. A to, co jest czymś, tym albo tamtym, nie jest
wszystkim i ponad wszystkim. Zobacz, gdyby więc Bóg był czymś, tym
albo tamtym, to nie byłby wszystkim i ponad wszystkim, tak jak jest,
i w ten sposób nie byłby prawdziwą doskonałością. I dlatego Bóg, choć jest,
nie jest jednak tym ani tamtym, co stworzenie jako stworzenie może
poznać, nazwać, pomyśleć i wypowiedzieć. Dlatego gdyby Bóg jako ten,
który jest dobry, był tym dobrem lub tamtym dobrem, nie byłby wszelkim
dobrem i ponad wszelkie dobro, a w ten sposób nie byłby dobrem
niezłożonym i doskonałym, którym przecież jest.
Zobacz, Bóg jest również światłem i poznaniem, zaś światłu i poznaniu
przysługuje i jest jego własnością, że oświetla i oświeca, świeci i poznaje.
Skoro więc Bóg jest światłem i poznaniem, dlatego musi świecić, oświecać
i poznawać, i całe to świecenie i poznawanie jest w Bogu bez udziału
stworzeń. I jest tam nie jako działanie, lecz jako istnienie lub początek. Jeśli
zaś ma ziścić się jako działanie, na sposób czynny
, musi się to stać
w stworzeniach. Zauważcie, gdzie więc to poznanie i światło jest czynne
w stworzeniach, tam rozpoznaje się i uczy
, czym jest; jest zaś dobrem
i dlatego nie jest ani tym, ani tamtym
. Nie poznaje się tam więc i nie
uczy tego ani tamtego, lecz poznaje się i uczy poznawać prawdziwe,
niezłożone, doskonałe dobro, które nie jest ani tym, ani tamtym, lecz jest
wszelkim dobrem i ponad wszelkie dobro.
Zostało tu więc powiedziane, że naucza ono
jednak o nim uczy? Spójrz, trzeba to dobrze rozważyć. Zobacz, tak samo
jak Bóg jest dobrem, poznaniem i światłem, tak też jest wolą, i miłością,
i sprawiedliwością, prawdą, jak również wszelką doskonałością, a przecież
w Bogu wszystko jest jednym istnieniem. Nic więc nie może być nigdy
zdziałane i sprawiane
bez udziału stworzeń, gdyż w Bogu bez stworzeń
wszystko jest niczym innym niż jednym istnieniem i początkiem, nie zaś
działaniem. Gdzie jednak owo jedno, które jest przecież tym wszystkim,
przyjmuje kształt
jakiegoś stworzenia i ma nad nim władzę, i się z nim
scala i wydaje się, że może się tam rozpoznać w tym, co jemu właściwe,
spójrz, tak samo jak jest ono wtedy jedną wolą i miłością, tak – ponieważ
jest również jednym światłem i poznaniem – człowiek
zostaje przez nie
pouczony, że nie należy niczego innego chcieć prócz tego jednego, którym
jest.
Zobacz, tak więc odtąd nic innego nie jest chciane i kochane prócz dobra
ze względu na dobro i na nic innego niż to, że jest dobre, i nie ze względu
na to, że jest tym albo tamtym lub, że będąc tym lub tamtym, byłoby dla
tego lub tamtego czymś radosnym albo przykrym, przyjemnym albo
bolesnym, słodkim albo gorzkim i tym podobne. Nie pyta się już o to i się
tego nie poważa
ani ze względu na siebie samego, ani jako ktoś będący
sobą samym, gdyż tam wszelka sobność i jaźń, i „ja”, i „mi”, i tym podobne
zostały pozostawione i odrzucone. Wówczas nie mówi się: Miłuję siebie
lub ciebie, lub to, lub tamto i tym podobne. Lecz jeśli powiedziałoby się
do Miłości: „Co miłujesz?”, ona odpowiedziałaby: „Miłuję dobro”.
„Dlaczego?”, powiedziałaby: „Dlatego, że jest dobre, i ze względu
na dobro”. Tak miłować jest dobrze, słusznie i właściwie. I gdyby coś było
lepsze niż Bóg, musiałoby być miłowane pierwej aniżeli Bóg. I dlatego Bóg
nie miłuje siebie jako siebie samego, ale jako dobro. I gdyby było i istniało
dla Boga coś lepszego niż Bóg, miłowałby to właśnie, a nie siebie. Jaźń
i sobność jest bowiem zupełnie oddzielona od Boga i nie przysługuje mu,
z wyjątkiem tego, że jest mu konieczna do osobowego bycia. Spójrz, tak
powinno być i zaprawdę jest w bożym, czyli prawdziwym, przebóstwionym
człowieku, ponieważ inaczej nie byłby boży i przebóstwiony.
Rozdział 33
O tym, że w przebóstwionym człowieku miłość jest czysta
i nieskalana
i że ta miłość chce miłować wszystkie stworzenia
i czynić to, co najlepsze
Wynika z tego, że w przebóstwionym człowieku miłość jest czysta
i nieskalana, i życzliwa dla wszystkiego i dla wszystkich rzeczy. I dlatego
też wszystko i wszystkie rzeczy muszą być tam miłowane i odnośnie
do wszystkiego i wszystkich rzeczy musi on w sposób nieskazitelny dobrze
chcieć, życzyć im i czynić. Zaiste, można sprawić przebóstwionemu
człowiekowi, co się chce, przyjemność albo ból, radość albo przykrość,
to albo tamto. Zaiste, gdyby przebóstwiony człowiek został sto razy zabity
i znowu by ożył, musiałby miłować człowieka, który by go w ten sposób
uśmiercił. I choć wyrządziłby mu on przecież w ten sposób tak wiele
niesprawiedliwości, okropieństw i zła, i tak musiałby dobrze dla niego
chcieć, dobrze mu życzyć i pragnąć, jak i uczynić mu to, co najlepsze, jeśli
tylko on chciałby to przyjąć.
Spójrz, można to rozważyć, udowodnić i wykazać za pomocą słów
Chrystusa. Powiedział on do Judasza, który go zdradził: „Przyjacielu,
po coś przyszedł”
, tak jakby chciał powiedzieć: „Nienawidzisz mnie
i jesteś moim wrogiem, ale ja cię miłuję i jestem twoim przyjacielem.
Pragniesz też, życzysz i czynisz mi, co najgorszego potrafisz i możesz, lecz
ja chcę, i pragnę dla ciebie, i życzę ci tego, co najlepsze, i chętnie bym ci
to dał i uczynił, gdybyś tylko chciał to otrzymać i przyjąć”. Te słowa
brzmią tak, jakby Bóg mówił tu z wnętrza ludzkiej natury: „Jestem
czystym, niezłożonym dobrem, tak więc nie mogę niczego chcieć, pragnąć,
życzyć sobie, czynić, dawać prócz dobra. Jeśli mam ci odpłacić za twoje
nieprawości i za twoje zło, muszę to zrobić za pomocą dobra, gdyż nie
jestem niczym innym i nie mam nic innego”.
Wynika z tego, że Bóg w przebóstwionym człowieku nie pragnie i nie
chce, i nie dokonuje żadnej zemsty za wszystkie okropieństwa, które mu
można wyrządzić lub które go kiedykolwiek spotkały. Można to zaś
dostrzec u Chrystusa, który powiedział: „Ojcze, przebacz im, bo nie
wiedzą, co czynią”
Jest też Bogu właściwe, że nikogo nie zmusza przemocą do czynienia lub
zaniechania czegoś, lecz pozwala każdemu człowiekowi, żeby czynił
i dopuszczał do czegoś według swej własnej woli, bez względu na to, czy
byłoby to dobre, czy złe, i nie zamierza się nikomu sprzeciwiać. Widać
to zaś w Chrystusie, który nie chciał się opierać swoim prześladowcom
i bronić się przed nimi. Gdy więc św. Piotr chciał stanąć w jego obronie,
Chrystus powiedział: „Piotrze, schowaj miecz do pochwy
, gdyż
sprzeciwiać się przemocą, bronić się i nastawać nie przystoi ani mnie, ani
tym, którzy są moi”. Przebóstwiony człowiek nie może również nikogo
obciążać i trapić, to znaczy nigdy w swej woli lub pragnieniu, lub w swym
mniemaniu nie przywiedzie żadnego człowieka do bólu i utrapienia ani
uczynkiem, ani zaniechaniem, mową ani milczeniem.
Rozdział 34
O tym, że jeśli człowiek ma osiągnąć to, co najlepsze, to musi
porzucić swoją własną wolę, i o tym, że kto dopomaga
człowiekowi w spełnianiu jego własnej woli, ten pomaga mu
w tym, co najgorsze
Można by teraz powiedzieć: Skoro on dla każdego chce, pożąda i każdemu
czyni to, co najlepsze, to powinien też pomagać każdemu i czynić
wszystko, żeby spełniła się jego wola, a więc jednego uczynić papieżem,
innego biskupem i tym podobne. Niechaj jednak każdy rozważy,
co następuje: Kto dopomaga człowiekowi w pełnieniu jego własnej woli,
ten dopomaga mu w tym, co najgorsze. Gdyż im bardziej człowiek podąża
za swą własną wolą i rozrasta się
w niej, tym dalej jest od Boga
i prawdziwego dobra.
Bóg zaś chciałby człowiekowi chętnie pomóc i przywieść go do tego,
co zarówno samo w sobie jest najlepsze, jak i spośród wszystkich rzeczy
najlepsze dla człowieka. I jeśli ma się to stać, cała własna wola musi zostać
odrzucona, jak to powiedziano wcześniej. A Bóg miałby w tym upodobanie
i chętnie dopomógłby człowiekowi, gdyż jak długo człowiek szuka tego,
co dla niego najlepsze, tak długo nie szuka tego, co dla niego najlepsze
i nigdy też tego nie znajduje. Najlepsze dla człowieka byłoby i jest to, żeby
nie szukał i nie miał na względzie ani siebie, ani tego, co jego. Tego naucza
i to mówi Bóg. A kto chce, żeby mu Bóg dopomógł w tym, co najlepsze
i [w szczególności] co najlepsze dla niego, ten idzie za głosem Boga i za
jego nauką oraz przykazaniami. W ten sposób znajduje i uzyskuje pomoc,
a inaczej nie.
Bóg zaś naucza i mówi, że człowiek powinien pozostawić siebie samego
oraz wszystko inne i podążać za nim. Gdyż ten, kto miłuje swoją duszę,
to jest siebie samego, i chce ją ocalić i zachować, to znaczy, kto szuka
w rzeczach siebie i tego, co własne, ten duszę straci. Ale kto nie zważa
na swą duszę i straci siebie samego i wszystko, co własne, tego dusza
zostaje ocalona i zachowana na życie wieczne
Rozdział 35
O tym, że w przebóstwionym człowieku jest obecna prawdziwa,
głęboka, istotna pokora oraz duchowe ubóstwo
Przebóstwiony człowiek ma prawdziwą, głęboką, istotową pokorę, a gdzie
jej nie ma, tam nie ma przebóstwionego człowieka. I tego właśnie uczył
Chrystus słowem, działaniem i życiem, a z tego, czego uczył, wynika,
że w prawdziwym świetle rozpoznaje się zgodnie z prawdą, że istnienie,
życie i poznanie, wiedza i zdolności, i co jest tego rodzaju, wszystko to jest
własnością prawdziwego dobra, a nie stworzeń. Lecz stworzenie jako
stworzenie samo z siebie jest niczym i nie ma niczego, i gdy odwraca się
od prawdziwego dobra za sprawą swej woli i działań i wszystkiego, co jest
tego rodzaju, wówczas nie znajduje się tam nic prócz czystego zła. I dlatego
też zaprawdę jest tak, że stworzenie jako stworzenie samo z siebie nie jest
niczego godne i do niczego nie ma prawa, i nikt nie jest mu nic dłużny, ani
Bóg, ani stworzenie, i że słusznie powinno być poddane Bogu i zdane
na niego.
I jest to czymś największym i najbardziej godnym uwagi. Co więc ma
i chce być zdane na Boga i poddane mu, to musi i powinno być
wszystkiemu pasywnie poddane, albo wszystko to jest fałszem. I z tej
ostatniej kwestii i z ostatniego ustępu, jak też z pozostałych ustępów,
wynika znaczenie prawdziwej pokory. I gdyby zaprawdę miało tak nie być
i gdyby nie było to czymś najlepszym z mocy prawdziwej, bożej
sprawiedliwości, wówczas Chrystus nie nauczałby tego swym słowem i nie
wypełniał swym życiem. A tam zostaje to właściwie wyjaśnione i zaprawdę
tak to jest
Takie pokorne stworzenie powinno być z mocy bożej prawdy
i sprawiedliwości poddane Bogu i wszystkim stworzeniom, i nic nie
powinno być mu poddane lub pozostawione
, i Bóg oraz wszystkie
stworzenia mają prawo do niego i nad nim, a ono do niczego i nad niczym.
Ono też ponosi winę wobec wszystkich, a wobec niego nikt, i to wszystko
pasywnie, a niekiedy też aktywnie. I wyrasta z tego potem też duchowe
ubóstwo, o którym Chrystus powiedział: „Błogosławieni ubodzy w duchu,
ponieważ ich jest królestwo boże”
. Tego wszystkiego Chrystus nauczał
słowem i wypełniał to życiem.
Rozdział 36
O tym, że nic innego nie sprzeciwia się Bogu prócz grzechu, oraz
o tym, czym jest grzech
Trzeba tu jednak rozważyć coś jeszcze. Mówi się, że coś jest albo dzieje się
wbrew Bogu, i że coś jest Bogu przykre i doskwiera mu. Trzeba wiedzieć,
że żadne stworzenie nie jest wbrew Bogu i nie jest dla niego przykre ani
uciążliwe to, że ono jest i żyje, ani że coś wie i coś może, ani cokolwiek
w tym rodzaju. To wszystko nie jest wbrew Bogu. To, że diabeł albo
człowiek istnieje, żyje i tym podobne, to wszystko jest dobre i jest dzięki
Bogu, gdyż Bóg jest tym wszystkim naraz w istotowy i źródłowy sposób,
jako że Bóg jest istnieniem wszystkiego, co istniejące, i życiem
wszystkiego, co żyjące, i mądrością wszystkiego, co mądre. Jest tak
dlatego, że wszystkie rzeczy mają swe istnienie w Bogu prawdziwiej niż
w sobie samych i tak samo swoją moc, życie i tym podobne. Inaczej Bóg
nie byłby wszelkim dobrem, ze względu na które wszystko to razem wzięte
jest dobre. Co więc jest dobre, jest miłe Bogu i on chce to mieć. Dlatego nie
jest to wbrew Bogu.
Cóż zatem jest wbrew Bogu i jest dla niego przykre? Jest to wyłącznie
grzech. Czym jest jednak grzech? Niczym innym niż tym, że stworzenie
chce inaczej niż Bóg i chce czegoś wbrew Bogu. Niech każdy rozważy
to na własnym przykładzie. Gdyż ten, kto chce inaczej niż ja albo mi
wbrew, jest moim wrogiem, a kto chce tak jak ja, ten jest moim
przyjacielem i jest mi miły. Tak samo jest też z Bogiem. Zobacz, to właśnie
jest grzechem i jest wbrew Bogu, i jest mu przykre, i jest dla niego
utrapieniem. Gdy bowiem ten, kto chce inaczej niż ja, lub wbrew mnie
czyni coś, lub na coś przyzwala, mówi coś lub milczy, to wszystko jest mi
wbrew i jest dla mnie ciężarem. Tak samo jest też z Bogiem. Gdy ktoś chce
inaczej niż Bóg albo wbrew Bogu, wtedy to, co czyni i na co przyzwala,
i wszystko, co ma do wykonania, wszystko to jest wbrew Bogu i jest
grzechem. I czyja wola chce inaczej niż Bóg, ten również jest przeciw woli
Boga. Gdy więc Chrystus powiada: „Kto nie jest ze mną, jest przeciwko
mnie”
, ma na myśli: „kto nie chce wraz ze mną i nie jest ze mną jedną
wolą
, ten chce mi wbrew”.
Człowiek może w ten sposób zdać sobie sprawę, czy jest bez grzechu,
czy też nie, czy popełnia grzech, czy też nie, oraz co jest grzechem i jak
oraz za pomocą czego powinno się i można grzech odpokutować
i naprawić. A owa chęć przeciwna Bogu nazywa się i jest
nieposłuszeństwem. „Adam”, „jaźń”, „sobność”, „własna wola”, „grzech”
czy też „stary człowiek” oraz „odwrócenie się” i „oddzielenie od Boga”,
wszystko to jest czymś jednym.
Rozdział 37
O tym, że w Bogu, o ile jest Bogiem, nie może pojawić się smutek,
przykrość, niezadowolenie i tym podobne; jest to jednak obecne
w przebóstwionym człowieku
Trzeba też pamiętać, że o ile Bóg jest Bogiem, o tyle nie może pojawić się
w nim ani przykrość, ani smutek, ani niezadowolenie, choć Bóg przecież
smuci się z powodu grzechu człowieka. Tak więc nie może się to wydarzyć
w Bogu bez udziału stworzeń. A więc musi się to wydarzyć, gdy Bóg jest
człowiekiem, czyli w przebóstwionym człowieku. Zobacz, wtedy grzech
jest tak przykry dla Boga i męczy go tak bardzo, że Bóg sam chętnie
chciałby być umęczon i umrzeć cieleśnie, żeby w ten sposób móc zgładzić
grzech choć jednego człowieka. I gdyby ktoś go zapytał, czy wolałby żyć,
tak że grzech by pozostał, czy umrzeć i zgładzić grzech swoją śmiercią,
to on chciałby umrzeć, ponieważ dla Boga grzech jednego człowieka jest
bardziej przykry i sprawia mu więcej bólu niż jego własna męka i śmierć.
A jeśli grzech jednego człowieka sprawia mu tyle bólu, ile sprawia mu go
grzech wszystkich ludzi?
Spójrz, należy przy tej okazji uzmysłowić sobie, jak bardzo człowiek
zasmuca Boga swoimi grzechami, i że Bóg, tam gdzie jest człowiekiem,
czyli w przebóstwionym człowieku, nie uskarża się na nic innego prócz
grzechu, prócz tego ostatniego nie ma tam bowiem nic przykrego. Gdyż
wszystko to, co tam jest lub dzieje się bez grzechu, Bóg chce mieć i chce
tym być
. Lecz lament i rozżalenie, które mają miejsce z powodu
grzechu, muszą i powinny pozostać w przebóstwionym człowieku
aż do cielesnej śmierci. I gdyby człowiek miał żyć aż do dnia sądu, albo
i wiecznie, nikt prócz samego Chrystusa mu nie powie i nie dowie się tego
od nikogo innego, jakie było i jest ukryte cierpienie Chrystusa. I dlatego
nazywa się ono i jest ukrytym.
Są również pewne własności Boga
, które chce on mieć i które
podobają się mu w człowieku, są jednak własnością Boga, gdyż nie należą
do człowieka i on nie może nimi zawładnąć. I gdy gdzieś Bóg może to dla
siebie uzyskać, jest to dla niego coś najcenniejszego i najmilszego, podczas
gdy dla człowieka jest to coś najbardziej przykrego i ciężkiego.
Wszystkiego, co zostało tu napisane o własnościach Boga, które on chce
mieć w człowieku, gdzie powinny być praktykowane i urzeczywistniane,
naucza prawdziwe światło. I naucza ponadto, że człowiek, w którym
są praktykowane i urzeczywistniane, przywłaszcza je sobie w tak
znikomym stopniu, jakby go w ogóle nie było. Gdyż wówczas ma się
również świadomość, że człowiek nic sam z siebie nie może i że nic
do niego nie należy.
Rozdział 38
O tym, że życie Chrystusa należy wziąć na siebie z miłości, a nie
dla nagrody i że nie wolno go nigdy odrzucić ani poniechać
Spójrz, gdzie byłby lub gdzie jest ów przebóstwiony człowiek, tam
odpowiednio będzie lub jest życie najlepsze, najszlachetniejsze i najbardziej
godne Boga ze wszystkich, które kiedykolwiek były lub będą. A przez
wieczną miłość – ponieważ miłuje ona dobro jako dobro i ze względu
na dobro, oraz ze względu na dobro miłuje to, co najlepsze
i najszlachetniejsze we wszystkich rzeczach – tak bardzo miłowane jest
prawdziwe, szlachetne życie, że gdy jest w jakimś człowieku, nigdy już nie
zostaje ono tam porzucone i poniechane. Gdyby człowiek miał żyć
aż do dnia sądu, i tak niemożliwym jest, by je poniechał
. I gdyby ten
sam człowiek miał umrzeć tysiąc razy, i gdyby spadły na niego wszystkie
cierpienia, które mogą spaść na wszystkie stworzenia, wolałby raczej
wszystko to przecierpieć, niż musieć poniechać owo szlachetne życie,
i to nawet wtedy, gdyby można było otrzymać w zamian życie anielskie.
Spójrz, jaka jest więc odpowiedź, kiedy się stawia następujące pytanie:
Gdyby człowiek wraz z życiem Chrystusa nie otrzymał nic więcej
względnie nie osiągnął za jego pomocą żadnej korzyści, to czy mogłoby
być jeszcze coś więcej, [czego można byłoby pragnąć]
? Nie posiada się
go ze względu na to, żeby osiągnąć dzięki niemu korzyść albo wraz z nim
coś jeszcze otrzymać, lecz z miłości do jego doskonałości, i dlatego że jest
to dla Boga tak bardzo miłe i wartościowe. A kto twierdzi albo mniema,
że można go mieć kiedyś dość lub że trzeba będzie je porzucić, ten go
nigdy nie zakosztował ani nie poznał. Gdyż tam, gdzie się go prawdziwie
doświadcza i smakuje, tam nie może być już nigdy poniechane. A kto
posiadł życie Chrystusa dlatego, żeby dzięki niemu coś otrzymać albo sobie
na coś zasłużyć, ten posiadł je jak najemnik, a nie z miłości, i tym samym
nic z niego nie posiadł. Bowiem ten, kto nie posiadł go z miłości, ten nie
posiadł nic z tego, co jest jego. Może mu się wydawać, że je posiadł, jest
jednak w błędzie. Chrystus pędził swój żywot nie dla nagrody
, ale
z miłości, a miłość czyni życie lekkim
, a nie ciężkim, tak że się je
chętnie wiedzie i z ochotą się je znosi. Kto jednak nie posiada go z miłości,
lecz wydaje się mu, że posiada je z racji zapłaty, dla tego jest ono czymś
przykrym
i chętnie szybko by się go pozbył. A każdemu najemnikowi
właściwe jest to, że chętnie zakończyłby swoją pracę. Zaś prawdziwego
miłośnika nie zniechęci ani praca, ani stracony czas, ani doznane cierpienia.
Dlatego napisano: „lekko jest służyć Bogu i dla niego żyć temu, kto
to czyni”. Jest to prawdą w wypadku tego, kto to czyni z miłości. Kto
jednak robi to ze względu na zapłatę, dla tego jest to ciężkie. Tak samo jest
odnośnie do wszystkich cnót i dobrych dzieł, i tak samo również
w przypadku reguł postępowania, trzymania się rozsądku i tym podobnych.
Rozdział 39
O tym, że Bóg chce mieć w stworzeniach regułę, „sposób”, miarę
i tym podobne, ponieważ bez stworzeń nie może tego mieć; oraz
o czterech rodzajach ludzi, którzy stosują regułę, prawo oraz
„sposób” i mają o nie staranie
Powiada się i jest to prawdą, że Bóg jest ponad i pozostaje bez
jakiegokolwiek „sposobu”, miary i reguły oraz że udziela „sposobu”,
reguły, miary i rozsądku wszystkim stworzeniom. Należy to rozumieć
następująco: Bóg chce mieć to wszystko i nie może mieć tego sam w sobie
bez udziału stworzeń, gdyż w Bogu bez stworzeń nie ma ani reguły, ani
braku reguły, „sposobu”, ani braku „sposobu” i tym podobnych. On dlatego
chce to mieć, ponieważ powinno i może się to dokonać i być. Gdyż tam,
gdzie jest słowo, działanie i czyn, tam musi być albo według reguły,
„sposobu”, miary i rozsądku, albo bez udziału rozsądku i reguły
. Zaś
reguła i rozsądek są lepsze i szlachetniejsze niż to drugie.
Trzeba jednak zdać sobie sprawę, że ludzie na cztery sposoby stosują
regułę, prawo i „sposób”. Niektórzy nie czynią tego ani ze względu
na Boga, ani ze względu na to lub tamto, lecz ze względu na przymus. Ci
czynią z tego, jak najmniej tylko mogą, a jest to dla nich i tak przykre
i ciężkie. Drudzy czynią to ze względu na nagrodę. Są to ludzie, którzy nie
znają nic innego niż taki sposób postępowania, i wydaje im się, że mogą
dzięki temu otrzymać i wysłużyć sobie królestwo niebieskie i życie
wieczne, a dzięki czemuś innemu nie. I kto czyni wiele z tego, co korzystne
dla siebie, ten jest święty, a kto coś należącego do siebie zaniedbuje i traci
po drodze, ten jest zgubiony i należy do diabła
. Ci mają też w sobie
wielką powagę i staranie o to, a stanowi to dla nich zarazem obciążenie
Trzeci – to są złe, fałszywe duchy. Ci roją sobie i twierdzą, że są doskonali
oraz że niczego z tego, co tamtym bliskie, nie potrzebują i mają to za kpinę.
Czwarci – to są ludzie oświeceni prawdziwym światłem. Ci nie robią tych
rzeczy dla nagrody, gdyż oni nie chcą nic dzięki nim otrzymać, ani dlatego,
że dzięki temu nic złego im się nie stanie, lecz z miłości czynią to,
co czynią spośród tego typu rzeczy. I nie martwią się tak bardzo, jak dużo
z tych rzeczy oraz jak szybko się ziści ani tym podobnymi sprawami, lecz
ich zmartwieniem jest to, co można spośród nich dokonać i to w pokoju
oraz ze swobodą. A jeśliby coś z tego przypadkiem zaniedbano i tym
podobne, również z tego powodu nie zbłądzą
, gdyż dobrze wiedzą,
że reguła i rozsądek są lepsze i szlachetniejsze niż brak rozsądku. Dlatego
chcą pamiętać i trzymać się tego, że świętość nie od tego zależy. Dlatego
nie martwią się tym tak bardzo jak inni. I ludzie ci są karceni i potępiani
przez dwie pozostałe strony. Gdyż najemnicy mówią: ci ludzie wciąż się
zaniedbują, i mówią na przykład, że są niesprawiedliwi i tym podobne. Inni
zaś, to jest wolne duchy, kpią sobie z nich i mówią, że oni zachowują się
prostacko i głupio, i tym podobnie. Ci jednak trzymają się środka i tego,
co najlepsze, ponieważ jeden miłośnik Boga jest lepszy i milszy Bogu niż
sto tysięcy najemników. Tak samo jest również z ich dziełami.
Trzeba też pamiętać, że przykazania Boga, jego słowa i cała jego nauka
odnoszą się do człowieka wewnętrznego, jak może zjednoczyć się
z Bogiem; a gdzie to się dokonało, tam człowiek zewnętrzny zostaje przez
człowieka wewnętrznego uporządkowany i pouczony, tak że nie potrzeba
tam żadnego zewnętrznego przykazania albo nauki. Ludzkie przykazania
i prawa odnoszą się bowiem do człowieka zewnętrznego. I są konieczne
tam, gdzie nie zna się nic lepszego. W przeciwnym razie nie wiedziałoby
się, co należy czynić lub na co przyzwalać, i byłoby się niczym psy albo
niczym bydlęta.
Rozdział 40
Dokładne objaśnienie dotyczące fałszywego światła i jego
własności
Ponieważ namysłowi zostało poddane również fałszywe światło, należy
więc powiedzieć coś o tym, czym ono jest i co mu przysługuje. Zobacz,
wszystko, co sprzeciwia się prawdziwemu światłu, to właśnie przysługuje
światłu fałszywemu. Prawdziwemu światłu przysługuje i musi tak być,
że ono nie chce zwodzić i nie może życzyć sobie, żeby ktoś został
zwiedziony; a ono samo też nie może zostać zwiedzione. Zaś fałszywe
światło dało się zwieść i pozostaje takie oraz zwodzi nadal innych wraz
z sobą samym. Ponieważ Bóg nie chce nikogo zwieść i nie może chcieć,
żeby ktoś został zwiedziony, tak samo jest również w wypadku
prawdziwego światła.
Uważaj teraz: Prawdziwe światło jest Bogiem, względnie jest boże, zaś
fałszywe światło jest naturą, względnie jest naturalne. Własnością Boga jest
zaś, że nie jest ani tym, ani tamtym i że nie chce, nie pragnie i nie szuka
w przebóstwionym człowieku ani tego, ani tamtego, lecz tylko dobra jako
dobra i ze względu na nic innego prócz dobra. Tak samo jest również
z prawdziwym światłem. Własnością zaś stworzenia i natury jest to, że jest
czymś, tym albo tamtym, jak również że zawsze coś, to lub tamto, ma
na względzie oraz za przedmiot poszukiwań, a więc nie czyste dobro jako
dobro i ze względu na dobro, lecz każde dobro ze względu na jakieś coś,
to lub tamto. I tak jak Bóg i prawdziwe światło pozostaje bez jakiejkolwiek
jaźni i sobności, i bez szukania tego, co własne
, tak naturze
i naturalnemu, fałszywemu światłu przysługuje „ja”, „mi”, „mnie” i tym
podobne, tak że szuka we wszystkich rzeczach bardziej siebie i tego,
co własne, niż dobra jako dobra. Jest to właściwe dla niego oraz dla
wszelkiej natury. Zobacz więc, jak bardzo od początku jest ono pomylone.
Ono nie chce i nie wybiera dobra jako dobra i ze względu na dobro, lecz
chce i wybiera siebie i to, co własne, i to, co najlepsze dla siebie, a jest
to fałsz i pierwsze oszustwo
Wydaje się mu również, że jest tym, czym nie jest, ponieważ roi sobie,
iż jest Bogiem, a jest naturą; a ponieważ roi sobie, że jest Bogiem,
przypisuje sobie to, co należy do Boga. Jednakże nie to, co jest własnością
Boga, gdy Bóg jest człowiekiem oraz gdy jest w przebóstwionym
człowieku; lecz przypisuje sobie to, co jest Boga i do niego należy, gdy jest
Bogiem bez stworzeń w wieczności. Gdyż, jak mówią: Bóg nie ma potrzeb,
jest wolny, pozostający w spoczynku
, z niczym niezwiązany oraz
trwający ponad wszystkim i tym podobne – wszystko to jest prawdą. I jest
niezmienny, i nie przywłaszcza sobie niczego, i jest wolny od sumienia
a to, co czyni, słusznie zostaje uczynione. Zobacz, fałszywe światło mówi:
ja też chcę być takie. Gdyż im bardziej się jest podobnym do Boga, tym
lepiej, i dlatego chcę być takie jak Bóg i w ogóle chcę być Bogiem,
i siedzieć po prawicy Boga
, i być mu równe
, tak samo jak uczynił
diabeł Lucyfer. W wieczności Bóg pozostaje bez cierpienia, bólu,
zmartwień i nie dopuszcza, by jakakolwiek rzecz, która istnieje lub staje
się, w jakikolwiek sposób go obciążała i sprawiała mu cierpienie. Inaczej
jest jednak tam, gdzie Bóg jest człowiekiem, i w przebóstwionym
człowieku. Krótko mówiąc, wszystko, co może dać się zwieść, musi zostać
zwiedzione przez to fałszywe światło. Skoro więc wszystko zostaje przez
nie zwiedzione, co może zostać zwiedzione, a zwiedzione mogą zostać
wszystkie stworzenia i natury, i wszystko to, co nie jest Bogiem i nie jest
boże, światło to zaś samo jest przecież naturą, jest więc możliwe, żeby
i ono zostało zwiedzione. Dlatego dało się zwieść sobie samemu i pozostaje
zwiedzione przez siebie samo.
Można by teraz powiedzieć: Skąd jest względnie skąd bierze się to,
że wszystko zostaje przez nie zwiedzione, co może być zwiedzione?
Zobacz, bierze się to z jego nadmiernej przemyślności
. Gdyż jest
w sobie samym tak bardzo bystre, wyrafinowane i zręczne, że wznosi się
i wspina tak wysoko, iż wydaje się mu, jakoby było ponad naturą, a dla
natury i stworzenia było niemożliwe dotrzeć tak wysoko. Dlatego roi sobie,
że jest Bogiem, i przypisuje sobie z tego powodu wszystko, co należy
do Boga, w szczególności zaś to, jaki Bóg jest w wieczności, a nie gdy jest
człowiekiem. Dlatego twierdzi ono i roi sobie, że jest ponad wszelkim
działaniem, słowem, sposobem, porządkiem i ponad cielesnym życiem
Chrystusa, które posiadał on w swym człowieczeństwie. Dlatego chce ono
być nietknięte przez żadne stworzenie i żadne działania stworzeń. Wszystko
mu jedno, czy byłoby ono złe, czy dobre, czy sprzeciwiałoby się Bogu, czy
nie. I trwa ono niezwiązane z tym wszystkim zupełnie tak samo, jak Bóg
w wieczności. I wszystko, co jest Boga, a nie stworzeń, to wszystko sobie
przypisuje, jakoby było jego własnością. Przypisuje sobie również, że jest
godne wszystkich rzeczy i że jest słuszne i sprawiedliwe, aby wszystkie
stworzenia mu służyły i były mu poddane. A więc nie pozostaje tam żadna
przykrość, cierpienie lub zmartwienie ze względu na jakąkolwiek rzecz lub
sprawę, z wyjątkiem cielesnego i zmysłowego odczuwania, które musi
pozostać aż do cielesnej śmierci, oraz tego cierpienia, które może stąd
wyniknąć. Twierdzi też i roi sobie, jakoby było ponad cielesnym życiem
Chrystusa i było oraz miało być tak wolne od cierpienia i nieporuszone jak
Chrystus po swoim zmartwychwstaniu; i głosi wiele innych
zdumiewających, fałszywych błędów, które tu powstają i będą się
wzmagać.
A skoro to fałszywe światło jest naturą, ma własności natury, to zaś
oznacza: mieć na względzie siebie samego oraz szukać we wszystkich
rzeczach, i dla natury, i dla samego siebie tego, co we wszystkich rzeczach
najdogodniejsze, najwygodniejsze oraz najprzyjemniejsze. A ponieważ
zostało zwiedzione, roi sobie i twierdzi, że to, co jest dla niego
najprzyjemniejsze, najlepsze i najwygodniejsze, jest w ogóle
ze wszystkiego najlepsze, i twierdzi, że najlepsze ze wszystkiego jest to,
żeby każdy szukał i robił to, co najlepsze dla niego, i nie chciał znać
żadnego innego dobra, prócz swojego, które jest – jak mu się zdaje – dobre
dla niego. A kto powie mu o prawdziwym, niezłożonym dobru, które nie
jest ani tym, ani tamtym, okazuje się, że nie wie o nim nic i jest dla niego
głupstwem, i zupełnie słusznie tak jest. Natura bowiem jako natura nie
może tego osiągnąć, skoro więc światło to jest samą naturą, również ono
nie może tego osiągnąć.
Owo fałszywe światło twierdzi również, że wznosi się ponad sumienie
i ponad rozpoznanie grzechu
oraz że wszystko, co czyni, słusznie
zostaje uczynione. Zaiste, o fałszywym, wolnym duchu, który trwa w tym
błędzie, zostało powiedziane, że gdyby zabił dziesięciu ludzi, miałby tak
małe wyrzuty sumienia, jakby zabił psa. Krótko mówiąc, to fałszywe,
zwiedzone światło ucieka przed wszystkim, co sprzeciwia się naturze i jest
dla niej trudne, a jest to jego własnością, ponieważ samo jest naturą.
A ponieważ zostało zwiedzione tak zupełnie, że roi sobie, iż jest Bogiem,
dlatego klnie się na wszystkich świętych, jakoby poznało to, co najlepsze,
a jego przekonania i dążenia opierają się na tym, co ze wszystkiego
najlepsze. I dlatego nie może się nigdy nawrócić i przyjąć pouczenia, tak
samo jak diabeł.
Należy też pamiętać: gdy wydaje się temu światłu, że jest Bogiem,
i sobie to przypisuje, jest wtedy diabłem Lucyferem. Gdy zaś odrzuca
Chrystusowe życie oraz inne rzeczy należące do prawdziwego dobra,
których uczył i którymi żył Chrystus, to jest ono Antychrystem
, gdyż
naucza ono i żyje wbrew Chrystusowi. I tak jak owo światło zostało
zwiedzione własną przemyślnością, tak zwodzi ono wszystko, co nie jest
Bogiem lub nie jest boże. To znaczy, wszystkich ludzi, których nie
oświeciło prawdziwe światło i jego miłość. Gdyż ci, których oświeciło
prawdziwe światło, gdziekolwiek i kimkolwiek są, nigdy nie zostaną
zwiedzeni. Kto jednak tego nie posiadł i musi oraz chce kroczyć wraz z tym
światłem i przebywać z nim, ten zostaje zwiedziony. Bierze się to stąd,
że wszyscy ludzie, w których nie ma prawdziwego światła,
są ukierunkowani na samych siebie. Siebie samych oraz to, co dla nich jest
dobre i dogodne, uważają też za to, co najlepsze. Podążają więc za tym i za
najlepszego nauczyciela uważają tego, kto właśnie to przedstawia im jako
najlepsze oraz pomaga i uczy ich, jak to zdobywać.
Zatem owo fałszywe światło naucza wszystkiego, co do niego należy.
Dlatego podążają za nim wszyscy, którzy nie znają prawdziwego światła.
W ten sposób nawzajem się zwodzą. Powiada się o Antychryście, że gdy
przyjdzie, to ten, kto nie nosi znaku Boga, podąży za nim; kto zaś go ma,
ten za nim nie podąży. Jest to tym samym.
Całkowitą prawdą jest, że najlepiej jest wtedy, gdy ktoś może otrzymać
to, co dla niego najlepsze. Lecz nie dokona się to, dopóki człowiek tego,
co dla niego najlepsze, szuka i ma to na względzie. Jeśli bowiem ma
znaleźć i otrzymać to, co dla niego najlepsze, musi to stracić, jak wcześniej
powiedziano. I jeśli człowiek chce zostawić i stracić, co dla niego
najlepsze, po to, aby to znaleźć, jest to przecież fałsz i wychodząc od tego,
mało kto może wejść na właściwą drogę; i twierdzi tak też Chrystus,
i zostało to również powiedziane powyżej.
Fałszywe światło mówi, że powinno się pozostawać wolnym od osądu
sumienia
, i jest głupotą oraz prostactwem mieć z tym do czynienia.
I próbuje to wykazać, odwołując się do Chrystusa, gdyż on był wolny
od osądu sumienia. Odpowiada się więc na to tak: diabeł również jest
od niego wolny i nie jest dzięki temu lepszy. Zważ, czym jest osąd
sumienia. Jest on tym, za pomocą czego się poznaje, że człowiek odwrócił
się lub odwraca od Boga przez swą wolę, a to nazywa się i jest grzechem;
i że jest to wina człowieka, a nie Boga, gdyż Bóg nie jest winny grzechu.
Kto więc wie, że jest niewinny, jeśli nie Chrystus i mało kto prócz niego?
Zobacz zatem – kto jest wolny od osądu sumienia, ten jest Chrystusem albo
diabłem.
Krótko mówiąc, tam, gdzie jest prawdziwe światło, tam jest prawdziwe,
sprawiedliwe życie, które jest godne Boga i miłe mu. A jeśli nie jest
to życie Chrystusa w pełni doskonałości, to jest ono przecież na nie
nakierowane i według niego ukształtowane, i życie Chrystusa jest tam
miłowane, jak i wszystko, co jest własnością rozsądku, porządku
i wszystkich cnót. I utracono tam, i traci się wszelką sobność i „ja”,
i „moje”, i tym podobne. I nie ma się tam na względzie ani się nie szuka
niczego prócz dobra ze względu na dobro i jako dobra. Gdzie zaś jest
fałszywe światło, tam się nie zważa na życie Chrystusa ani na żadne cnoty,
lecz szuka się tam i ma się na względzie to, co jest dogodne dla natury oraz
przyjemne. Fałszywa, nieuporządkowana wolność bierze się więc stąd,
że się nie zważa i nie troszczy ani o jedno, ani o drugie. Ponieważ
prawdziwe światło jest bożym nasieniem, dlatego przynosi boży owoc.
A fałszywe światło jest nasieniem diabła. Tam, gdzie ono zostaje posiane,
tam wyrasta owoc diabła oraz sam diabeł. Można to pojąć oraz zrozumieć
na podstawie wcześniej zapisanych słów oraz rozróżnień.
Rozdział 41
O tym, że ten, kto zowie się człowiekiem przebóstwionym i jest
nim, jest przeniknięty bożym światłem i pałający wieczną miłością
bożą, i że światło oraz poznanie na nic się nie zdadzą bez miłości
Chciałoby się zapytać, kto jest przebóstwionym względnie bożym
człowiekiem i czym on jest. Odpowiedź: Ten, kto jest przeniknięty
i rozświetlony wiecznym, bożym światłem i pałający wieczną i bożą
miłością, ten jest bożym względnie przebóstwionym człowiekiem. I właśnie
to światło zostało wcześniej poddane namysłowi.
Trzeba zaś wiedzieć, że światło lub poznanie jest niczym i na nic się nie
zda bez miłości. Można to dostrzec w tym, że jakiś człowiek bardzo dobrze
wie, czym jest cnota i jej brak, jeśli jednak nie miłuje cnoty, nie jest i nie
będzie cnotliwy; podąża za występkiem i porzuca cnotę. Jeśli zaś kocha
cnotę, podąża za nią, i ta miłość sprawia, że staje się wrogiem występku
i nie chce się go dopuścić ani praktykować, i nienawidzi go we wszystkich
ludziach. I miłuje cnotę tak bardzo, że tam, gdzie tylko może, nie
pozostawia jej niepodjętą i niepraktykowaną, i to nie dla nagrody lub dla
jakiegoś „dlaczego”, lecz wyłącznie ze względu na cnotę. I ten, dla kogo
cnota jest nagrodą i komu zupełnie wystarcza, i kto nie przyjąłby w miejsce
cnoty żadnego skarbu ani dobra, ten jest lub staje się cnotliwy. A kto jest
prawdziwie cnotliwym człowiekiem, ten nie przyjąłby w darze również
całego świata, gdyby miał stać się występny. Zaiste, chętniej zginąłby
marnie.
Zobacz, tak samo jest również ze sprawiedliwością. Niejeden człowiek
dobrze wie, co jest sprawiedliwe lub niesprawiedliwe, a przecież nie staje
się i nie jest sprawiedliwy, gdyż nie miłuje sprawiedliwości. Dlatego
praktykuje i czyni to, co niesprawiedliwe. Gdyby zaś miłował
sprawiedliwość, nie mógłby czynić nic niesprawiedliwego, gdyż byłby tak
wrogi wobec niesprawiedliwości i tak strapiony, iż rozpoznaje ją w jakimś
człowieku, że wielkie rzeczy chciałby wycierpieć i uczynić, żeby
niesprawiedliwość została wypleniona i człowiek stał się sprawiedliwy.
I miast postąpić niesprawiedliwie, wolałby umrzeć, i to wszystko
ze względu na nic innego, jak tylko przez wzgląd na sprawiedliwość. I dla
niego sprawiedliwość byłaby nagrodą i wynagrodziłaby mu sobą samą.
I tam staje się i jest sprawiedliwy człowiek. I wolałby sto razy umrzeć, niż
żyć niesprawiedliwie.
Zobacz, tak samo jest również z prawdą. Człowiek wiele wie, co jest
prawdziwe lub fałszywe, czyli skłamane; jeśli jednak nie miłuje prawdy, nie
przebywa w prawdzie. Jeśli ją jednak miłuje, dzieje się z nim tak samo jak
w wypadku sprawiedliwości. Izajasz mówi o sprawiedliwości w rozdziale
szóstym
: Biada, biada tym, których duch jest rozdwojony. Są to ci,
którzy na zewnątrz wydają się dobrzy, a wewnątrz są pełni kłamstwa
i w ustach których znajduje się kłamstwo. Widać więc, że wiedza
i poznanie bez miłości są nic niewarte. Widać to też u diabła: zna
i rozpoznaje zło i dobro, to, co sprawiedliwe i niesprawiedliwe i tym
podobne, a ponieważ nie ma miłości do dobra, które poznaje, więc nie staje
się dobry; co przecież dokonałoby się, gdyby miłował prawdę i inne dobra,
i cnotę, które poznaje. Całkowitą prawdą jest, że miłość potrzebuje
pouczania i nauki ze strony poznania. Lecz jeśli za poznaniem nie podąża
miłość, to nic z tego nie będzie.
Zobacz, tak samo jest również z Bogiem i z tym, co mu przysługuje. Gdy
człowiek wiele pojął z Boga oraz z tego, co jest właściwe Bogu, i roi sobie,
że wie i już poznał, czym jest Bóg, to jeśli nie ma miłości, nie stanie się
boży ani przebóstwiony. Jeśli jednak jest wraz z tym prawdziwa miłość,
to człowiek ten musi trzymać się Boga i zostawić wszystko, co nie jest
Bogiem lub do Boga nie należy. I jest wrogiem tego wszystkiego, i jest tym
strapiony, i jest to dla niego wstrętne i stanowi cierpienie. A owa miłość
jednoczy człowieka z Bogiem, tak że już nigdy nie zostanie od niego
oddzielony.
Rozdział 42
Pytanie, czy można Boga poznać i nie miłować, oraz o tym,
że istnieje dwojakie światło: prawdziwe i fałszywe, i dwojaka
miłość
Spójrz, pojawia się tu rozsądne pytanie. Ponieważ powiedziano, że kto
Boga poznaje i nie miłuje go, ten nigdy dzięki temu poznaniu nie osiągnie
szczęśliwości, brzmi to tak, jakby można było Boga poznać i nie miłować
go. Wszelako powiada się w innym miejscu: tam, gdzie Bóg jest
poznawany, tam jest on też miłowany, i ten, co poznaje Boga, musi go też
miłować. Jak to może współistnieć? Zobacz, trzeba tu bowiem z czegoś
zdać sobie sprawę. Mówiliśmy wcześniej o dwóch światłach: prawdziwym
i fałszywym. Tak samo trzeba uprzytomnić sobie dwa rodzaje miłości:
prawdziwą i fałszywą. Każda miłość musi być nauczana i prowadzona
przez jakieś światło lub poznanie. Tak więc światło prawdziwe sprawia
miłość prawdziwą, a światło fałszywe miłość fałszywą, gdyż to, co dla
światła jest najlepsze, to przedstawia miłości jako najlepsze i mówi,
że powinna to miłować; a miłość podąża za nim i spełnia jego nakazy.
Powiedziano zaś wcześniej, że fałszywe światło jest naturalne i jest
naturą. Dlatego jest mu właściwe i przysługuje mu wszystko, co jest
właściwe naturze i jej przysługuje. A mianowicie: „ja”, „moje”, „mi”, to,
tamto, tego i tym podobne
. I dlatego samo w sobie musi być ono
zwiedzione i fałszywe. Nigdy bowiem, z wyjątkiem osób bożych, żadne
„ja” lub „moje” nie wkroczyło w sposób, który nie byłby zwodniczy,
do prawdziwego światła i poznania. I gdzie ma dojść do poznania
niepodzielnej prawdy, tam to wszystko musi zostać odrzucone i utracone.
A do naturalnego światła należy w szczególności to, że chętnie wiele by
się dowiedziało, i chętnie chciałoby wiedzieć, ile tylko jest możliwe,
i czerpie ze swojej wiedzy i poznania ogromną przyjemność, radość oraz
tytuł do chwały. I dlatego pragnie ono wciąż więcej i więcej o wszystkim
wiedzieć i nie zaznaje w tym nigdy spoczynku i zaspokojenia. I im więcej
poznaje i wyżej sięga swym poznaniem, tym więcej ma przyjemności
i tytułu do chwały. I gdy dociera ono tak wysoko, że roi sobie, iż poznało
wszystko i więcej niż wszystko
, osiąga wtedy najwyższy stopień swej
przyjemności i chwały. I ma ono poznanie za coś najlepszego
i najszlachetniejszego i dlatego naucza ono miłość, że powinna miłować
poznanie i wiedzę jako to, co najlepsze i najszlachetniejsze. Zobacz, w ten
sposób poznanie i wiedza są bardziej miłowane niż to, co zostaje poznane,
gdyż fałszywe, naturalne światło miłuje swoje poznanie i wiedzę, którymi
samo jest, bardziej niż to, co zostaje poznane. I gdyby było możliwe,
że to naturalne światło poznałoby Boga i niepodzielną prawdę, tak jak jest
w Bogu i w prawdzie, nie porzuciłoby nic ze swoich własności, to jest
z siebie samego i tego, co własne. Zobacz, takie znaczenie ma poznanie,
pozbawione miłości do tego, co poznało i poznaje. I w ten sposób wchodzi
i wspina się ono tak wysoko, że roi sobie, iż poznało Boga i czystą,
niepodzielną prawdę, a i tak miłuje w tym tylko siebie.
Jest zaś prawdą, że Bóg przez nic nie jest poznawany prócz Boga. A więc
jeśli wydaje się temu światłu, że poznaje Boga, to wydaje mu się również,
że jest Bogiem i podaje się za Boga, i chce być uważane za niego, oraz
że jest godne wszystkich rzeczy i ma prawo do wszystkich rzeczy,
i że wykroczyło ponad wszystkie rzeczy, jak i ponad cnotę i tym podobne
sprawy, i też ponad Chrystusa i Chrystusowe życie. I wszystko to staje się
dla niego głupstwem, gdyż nie chce być Chrystusem, lecz chce być Bogiem
w wieczności. To zaś dlatego, że Chrystus i jego życie sprzeciwia się
wszelkiej naturze i jest dla niej trudny do zniesienia. Dlatego natura go nie
chce. Ale być Bogiem w wieczności, a nie człowiekiem, lub być
Chrystusem po zmartwychwstaniu, to wszystko jest dla natury łatwe,
przyjemne i wygodne. Dlatego ma to za coś najlepszego. Sądzi bowiem,
iż jest to najlepsze dla niej. Zobacz, za sprawą tego fałszywego światła i tej
fałszywej, zwiedzionej miłości coś jest poznawane, a nie jest miłowane,
lecz poznanie i wiedza są bardziej miłowane niż to, co jest poznawane.
Jest również poznanie, które zwie się wiedzą, ale wiedzą nie jest.
To znaczy, że za sprawą słuchania lub czytania, lub wielkiej biegłości
w Piśmie
wydaje się komuś, że wie bardzo wiele, i nazywa to wiedzą,
i powiada: „Wiem to i tamto”. A gdy się go pyta: „Skąd to wiesz?”,
powiada: „Przeczytałem to w Piśmie”, i tym podobne. Zobacz, nazywa się
to wiedzą i poznaniem. To nie jest jednak wiedza, lecz mniemanie
Zobacz, za sprawą tej wiedzy i poznania wiele się poznaje i wie, i nic się
nie miłuje.
Jest jeszcze pewna miłość, która jest szczególnie fałszywa, to jest taka,
która miłuje coś ze względu na nagrodę, a sprawiedliwości nie miłuje
ze względu na samą sprawiedliwość, lecz żeby coś dzięki niej otrzymać
i tym podobne. I gdy jakieś stworzenie miłuje inne stworzenie ze względu
na coś, co ono posiada, lub gdy stworzenie miłuje Boga ze względu
na cokolwiek innego, to wszystko to jest fałszywe i owa miłość należy
w ścisły sposób do natury. A natura jako natura nie zna i nie jest zdolna
do żadnej innej miłości niż ta, gdyż ten, kto to potrafi dostrzec, wie,
że natura jako natura nie miłuje nic prócz siebie samej. Zobacz, w ten
sposób coś jest rozpoznawane jako dobre i nie jest miłowane.
Prawdziwa miłość jest jednak nauczana i prowadzona przez prawdziwe
światło i poznanie, a prawdziwe, wieczne, boskie światło naucza miłość,
aby nie kochała nic prócz prawdziwego, niepodzielnego, doskonałego
dobra, i ze względu na nic innego prócz dobra i nie w ten sposób, żeby
chciała go lub czegoś od niego jako nagrody, lecz ze względu na dobro
i dlatego, że jest dobre i że słusznie powinno być miłowane. Tak więc,
co zostaje poznane przez prawdziwe światło, to musi też być miłowane
przez prawdziwą miłość. Doskonałe dobro zaś, które zwie się Bogiem, nie
może być poznane inaczej niż przez prawdziwe światło. Dlatego musi być
ono też miłowane tam, gdzie zostaje lub zostało poznane.
Rozdział 43
Po czym można rozpoznać prawdziwego, przebóstwionego
człowieka, i to, co mu przysługuje, oraz to, co przysługuje również
fałszywemu światłu względnie fałszywemu, wolnemu duchowi
Należy też pamiętać, że tam, gdzie w jakimś człowieku jest prawdziwe
światło i prawdziwa miłość
, tam doskonałe dobro jest poznawane
i miłowane przez nie samo. Jednakże nie w ten sposób, że z powodu siebie
samego miłowałoby siebie i to jako siebie, lecz w ten sposób,
że prawdziwe, niepodzielne i doskonałe dobro – w tej mierze, w jakiej trwa
w sobie samym – nie może i nie chce miłować nic innego niż jedyne,
prawdziwe dobro. A ponieważ samo jest nim, dlatego musi miłować siebie
samo, i nie siebie jako siebie, ani z powodu siebie jako siebie, lecz w ten
sposób i w tej mierze, w jakiej jedyne, prawdziwe dobro kocha i miłuje
jedyne, prawdziwe, doskonałe dobro, i jak jedyne, prawdziwe doskonałe
dobro jest miłowane przez jedyne, prawdziwe, doskonałe dobro.
I w tym sensie mówi się, i jest to prawdą, że Bóg nie miłuje siebie jako
siebie, ponieważ gdyby było coś lepszego niż Bóg, miłowałby to właśnie,
a nie siebie samego. W tym prawdziwym świetle i w tej prawdziwej miłości
nie ma bowiem i nie utrzymuje się ani „ja”, ani „moje”, „mi”, „ty”, „twoje”
i tym podobne, lecz owo światło poznaje i zna dobro, które jest wszelkim
dobrem i ponad wszelkim dobrem, a wszelkie dobro jest istotowo jednym
w owym jednym, i bez niego nie ma żadnego dobra. I dlatego nie ma się
tam na względzie tego lub tamtego, „ja” ani „ty” lub tym podobnych, lecz
wyłącznie owo jedno, które nie jest ani „ja”, ani „ty”, tym albo tamtym, ale
jest ponad wszelkim „ja” i „ty”, tym i tamtym. I w nim wszelkie dobro jest
miłowane jako jedno dobro, zgodnie z tym, co się mówi: wszystko
w jednym jako jedno i jedno we wszystkim jako wszystko, i jedno oraz
wszelkie dobro miłowane przez jedno, w jednym i ze względu na jedno
miłością do owego jedna. Zobacz, tu wszelka jaźń, mojość i sobność, i to,
co do niej należy, muszą zostać całkowicie utracone i pozostawione; to jest
właściwe Bogu, z wyłączeniem tego, na ile przysługuje to osobowemu
byciu.
I co dokonuje się w prawdziwym, przebóstwionym człowieku, czy
aktywnie, czy pasywnie, to dokonuje się w owym świetle i w owej miłości
i z niego, i przez nie raz jeszcze ku niemu
. I tam pojawia się i jest
zaspokojenie i uciszenie, tak że się nie pożąda, aby mniej lub więcej
wiedzieć, mieć, żyć, umrzeć, być albo nie być; i wszystko, co jest tego
rodzaju, jest i staje się wtedy jednym i tym samym.
I tam nie uskarża się na nic prócz grzechu, a czym on jest, zostało już
wcześniej powiedziane. Mianowicie, chcieć czegoś innego niż
niepodzielnego, doskonałego dobra względnie jedynej, wiecznej woli,
i chcieć czegoś bez niego i wbrew niemu względnie bez i wbrew owej
jednej woli. A to, co stąd wynika, jak na przykład kłamstwo, oszustwo,
niesprawiedliwość, fałsz i wszelki występek, krótko mówiąc, to, co zwie się
i jest grzechem, wszystko to pochodzi stąd, że się chce inaczej niż Bóg
i prawdziwe dobro. Jeśli więc nie byłoby żadnej innej woli niż ta jedna,
grzech nigdy by się nie dokonał. I dlatego słusznie można powiedzieć,
że wszelka własna wola jest grzechem oraz niczym innym niż tym
wszystkim, co z niego wynika. I tylko przeciw temu wznosi się skarga
w prawdziwym, przebóstwionym człowieku. I przejmuje tak wielką
żałością i sprawia tyle bólu, że gdyby ów człowiek miał przecierpieć sto
razy haniebną i niegodną śmierć, nie uskarżałby się na to tak bardzo i nie
sprawiałoby mu to tyle bólu. I tak musi pozostać aż do cielesnej śmierci.
A tam, gdzie tak nie jest, tam też bez wątpienia nie ma prawdziwego,
bożego względnie przebóstwionego człowieka.
Skoro więc w tym świetle i w tej miłości wszelkie dobro miłuje się
w jednym i jako jedno
, i owo jedno we wszystkim, i miłuje się je we
wszystkim jako jedno i jako wszystko, to musi być tam miłowane wszystko,
co zgodnie z prawdą nosi imię dobra, jak choćby cnota, porządek, rozsądek,
sprawiedliwość, prawda i tym podobne; i wszystko, co w prawdziwym
dobru przysługuje Bogu i stanowi jego własność, jest tam miłowane
i pochwalane, a wszystko, co się temu sprzeciwia i jest tego pozbawione,
jest cierpieniem i udręką i przejmuje żałością
jako grzech, gdyż
zaprawdę jest grzechem.
A gdy człowiek miłuje w prawdziwym świetle i w prawdziwej miłości,
jest to życie najszlachetniejsze, najlepsze i najbardziej godne ze wszystkich,
które kiedyś były lub kiedykolwiek będą. Dlatego też musi być miłowane
i sławione ponad wszelkie inne życie. I tak było i jest w Chrystusie w całej
doskonałości, inaczej nie byłby on Chrystusem. A ta miłość, przez którą
miłowane jest owo szlachetne życie oraz wszelkie dobro, sprawia,
że wszystko, co należy przecierpieć, uczynić lub dokonać, i co powinno
i musi być, zostaje chętnie i ochoczo uczynione i przecierpiane, jakkolwiek
byłoby to ciężkie dla natury. Dlatego powiada Jezus: „Moje jarzmo jest
słodkie, a moje brzemię lekkie”
. Bierze się to z miłości, która miłuje
owo szlachetne życie. Można to zaobserwować na przykładzie apostołów
i męczenników. Cierpieli chętnie i ochoczo, co wypadło im przecierpieć,
i nie pragnęli od Boga, żeby cierpienie lub udręka stały się dla nich krótsze,
lżejsze albo mniejsze, lecz wyłącznie żeby byli stali i wytrwali. Zaprawdę,
wszystko, co przysługuje boskiej miłości, jest w prawdziwym,
przebóstwionym człowieku tak całkowicie proste, właściwe i jednoznaczne,
że prócz tego, iż to jest obecne, nigdy nie zostało wypowiedziane, ani
opisane, ani nigdy, jak dotąd, poznane dzięki stosownemu rozróżnieniu.
A jeśli nie jest obecne
, wówczas nie można w to wierzyć. Jak bowiem
wtedy się o tym przekonać? I znów, naturalne życie jest tu, gdzie
wyrafinowana, bystra, biegła natura jest tak różnorodna i zagmatwana,
i gdzie szuka tak wielu punktów widzenia i je znajduje, oraz posługuje się
fałszem i oszustwem – a wszystko to przez wzgląd na siebie – że nie sposób
ani tego wypowiedzieć, ani to opisać. A ponieważ wszelki fałsz jest
następstwem zwodzenia i wszelkie oszustwo samo się od początku zwodzi,
dlatego tak samo dzieje się też z tym fałszywym światłem i życiem. Gdyż
ten, kto zwodzi, sam został zwiedziony, o czym więcej powiedziano
wcześniej. W tym życiu i świetle oraz w jego miłości jest wszystko,
co przysługuje diabłu i jest jego własnością, tak całkowicie, że nie ma tam
między nimi różnicy, bowiem fałszywe światło jest diabłem, a diabeł owym
światłem.
Można to dostrzec w tym, że dokładnie tak, jak diabeł roi sobie, że jest
Bogiem lub że chętnie stałby się Bogiem, albo był uważany za Boga, i dał
się w tym wszystkim zwieść i to tak całkowicie, że wydaje mu się, jakoby
nie został zwiedziony – zobacz – tak samo jest również z fałszywym
światłem, jego miłością i jego życiem. I jak diabeł chętnie zwiódłby
wszystkich ludzi i przyciągnąłby ich ku sobie i ku temu, co jego,
i uczyniłby podobnymi sobie, a może do tego użyć wielu sztuczek
i podstępów, tak samo jest również z tym światłem. I jak nikt nie byłby
w stanie wydobyć diabła z tego, co mu właściwe, tak samo jest również
tutaj. I bierze się to wszystko stąd, że oboje, diabeł i natura, roją sobie,
że nie dali się zwieść i że są na najlepszej ze wszystkich drodze. I jest
to oszustwo ze wszystkich najgorsze i najbardziej szkodliwe. Dlatego
diabeł i natura są jednym, i gdzie przezwyciężona została natura, tam
również przezwyciężony został diabeł; i znów, gdzie natura nie została
przezwyciężona, tam również diabeł nie został przezwyciężony. Czy coś
zwróciłoby się wtedy do światowego, czy do duchowego życia, pozostaje
jednak całkowicie pogrążone w fałszu swego oszustwa, zarówno w tym
sensie, że zostało zwiedzione, jak i że wraz z sobą zwodzi innych, gdzie
tylko może.
Dzięki temu, co zostało wcześniej powiedziane, można jeszcze lepiej
zrozumieć i poznać to, co tutaj rozpatrzono. Tam bowiem, gdzie i kiedy
mówi się o Adamie, nieposłuszeństwie i o starym człowieku, jaźni, własnej
woli, samowoli i swawoli
, o „ja”, „moje”, o naturze, fałszu, diable,
grzechu, wszystko to jest sobie równe i jest jednym. Wszystko to jest
wbrew Bogu i bez Boga.
Rozdział 44
O tym, że nic innego nie jest wbrew Bogu prócz własnej woli
i że kto szuka tego, co dla niego najlepsze jako czegoś należącego
do niego, ten tego nie znajduje, i że człowiek sam z siebie nie zna
niczego dobrego i nie do tego jest zdolny
Spójrz, jeśli chciałby ktoś teraz zapytać: „Czy jest coś przeciwnego Bogu
i prawdziwemu dobru?”, odpowiada się: „nie”. Nie ma też niczego bez
udziału Boga prócz chcenia inaczej, niż chce wieczna wola oraz prócz tego,
że coś innego jest chciane, niż chce wieczna wola. I to jest wbrew wiecznej
woli. Wieczna wola zaś chce, żeby nie chciano i nie kochano niczego
innego prócz prawdziwego dobra, i gdy tylko jest inaczej, jest to jej wbrew.
I w tym sensie prawdą jest, że kto nie jest z Bogiem
, jest przeciwko
Bogu. Trzeba to rozumieć w ten sposób, jakby Bóg mówił: „Kto chce
czegoś beze mnie albo chce nie tak jak ja, albo inaczej niż ja, ten chce
wbrew mnie. Ponieważ jest wolą moją, żeby nikt nie chciał inaczej niż ja
lub beze mnie i żeby bez mojej woli nie było żadnej woli. Tak samo, jak
beze mnie nie ma ani istnienia, ani życia, ani tego lub tamtego, tak samo nie
powinno być również żadnej woli beze mnie i bez woli mojej”. I tak samo,
jak zgodnie z prawdą wszystkie istnienia są istotowo jednym w doskonałym
istnieniu i jak wszelkie dobro jest jednym w jednym dobru i tym podobne,
i jak bez jedna niczego nie może być, tak samo wszystkie wole powinny
być jednym w jednej, doskonałej woli i nie powinno być żadnej woli bez
owej jednej woli. A gdzie jest inaczej, jest niesprawiedliwie oraz wbrew
Bogu i jego woli, i dlatego jest to grzech. Zobacz, w ten sposób okazuje się,
że wszelka wola bez woli Boga, to jest wszelka własna wola, jak i to,
co z własnej woli wynika, jest grzechem.
Jak długo człowiek szuka swego własnego dobra i tego, co dla niego
najlepsze, jako czegoś należącego do niego i przeznaczonego dla niego
i jako pochodzącego od niego
, nigdy tego nie znajdzie. Gdyż jak długo
jest w ten sposób, tak długo człowiek nie szuka tego, co dla niego
najlepsze. Jak więc miałby to znaleźć? Albowiem jak długo jest z nim w ten
sposób, tak długo człowiek szuka siebie samego i roi sobie, że jest sam tym,
co najlepsze. A skoro człowiek nie jest tym, co najlepsze, nie szuka więc
tego, co najlepsze, jak długo szuka siebie. Jest to jednak odnajdywane
w człowieku, który szuka, kocha i ma na względzie dobro jako dobro i dla
dobra i nie inaczej, niż wyłącznie ze względu na dobro, nie jako dobre
z mojego punktu widzenia, albo jako „ja”, „moje”, „mi”, lub „dla mnie”
i tym podobne; gdyż tam szuka się tego we właściwy sposób, a gdzie jest
inaczej, tam tkwi błąd. I zaprawdę w ten sposób szuka, ma na względzie
oraz miłuje siebie prawdziwe, doskonałe dobro, i dlatego znajduje siebie.
Jest ogromną głupotą, gdy jakiś człowiek lub jakieś stworzenie roi sobie,
że wie lub że może coś samo z siebie, a szczególnie, gdy roi sobie, że zna
lub potrafi coś dobrego, za pomocą czego mogłoby wiele wysłużyć sobie
u Boga lub otrzymać od niego. Któż to rozumie we właściwy sposób,
że hańbi się tak Boga? Prawdziwe dobro jednak nie bierze tego pod uwagę
w wypadku prostego, głupawego człowieka, który nic lepszego nie zna,
i pozwala, aby działo mu się tak dobrze, jak chce, żeby mu się zawsze
działo, i ile tylko dobra jest w stanie przyjąć, tyle użycza mu Bóg bardzo
chętnie
. Ale, jak zostało powiedziane, nie odnajdzie on tego i nie
przyjmie dopóty, dopóki tak się z nim dzieje. Trzeba bowiem odrzucić jaźń;
inaczej nic nie zostanie znalezione i przyjęte.
Rozdział 45
O tym, że gdzie jest życie Chrystusowe, tam też jest Chrystus,
i że życie Chrystusowe jest życiem najlepszym
i najszlachetniejszym ze wszystkich, które kiedyś były lub
kiedykolwiek mogą być
Ten, kto zna i poznaje życie Chrystusowe, ten zna i poznaje również
Chrystusa. I znów, kto nie poznaje tego życia, ten nie poznaje również
Chrystusa. I kto wierzy w Chrystusa, ten wierzy, że jego życie jest życiem
ze wszystkich najszlachetniejszym i najlepszym. A kto w to nie wierzy, ten
nie wierzy również w Chrystusa. I jak wiele życia Chrystusowego jest
w jakimś człowieku, tak wiele również jest w nim Chrystusa, i jak mało
jednego, tak mało i drugiego. Gdyż tam, gdzie jest życie Chrystusowe, tam
jest Chrystus, a tam, gdzie jego życia nie ma, tam nie ma również
Chrystusa. A gdzie jest lub gdzie byłoby życie Chrystusowe, tam mówiono
by, jak mówi św. Paweł: „Żyję już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus”
I to jest najszlachetniejsze i najlepsze życie, gdyż tam, gdzie jest to życie,
tam jest i żyje sam Bóg i wszelkie dobro. Jak mogłoby być jakieś lepsze
życie? Gdy mówi się o posłuszeństwie, o nowym człowieku
i o prawdziwym świetle, i o prawdziwej miłości, i o życiu Chrystusowym,
wszystko to jest jednym. A tam, gdzie jest jedno z nich, tam są one
wszystkie. A gdzie jedno z nich niedomaga lub gdzie go brak, tam nie ma
żadnego z nich, ponieważ wszystko to jest jednym w prawdziwy
i w istotowy sposób. I trzeba przylgnąć do tego, co pozwala, by to życie się
narodziło i było żywe w człowieku, a do czego innego nie. To zaś, co w tym
przeszkadza, trzeba zostawić i uciec. I kto przyjmuje to życie
w Najświętszym Sakramencie, ten prawdziwie i właściwie przyjął
Chrystusa. I im więcej się z niego przyjmuje, tym więcej Chrystusa, a im
mniej, tym mniej Chrystusa.
Rozdział 46
O tym, że pełne zaspokojenie i spoczynek znajduje się jedynie
w Bogu, a nie w jakimkolwiek stworzeniu, i że ten, kto chce być
posłuszny Bogu, musi być pasywnie wszystkiemu posłuszny, a kto
chce miłować Boga, musi miłować w nim wszystkie rzeczy
Powiada się: Kto dopuszcza wyłącznie zaspokojenie przez Boga, ten jest
zaspokojony
, i jest to prawda. A kogo zaspokaja coś, co jest tym albo
tamtym, tego Bóg nie zaspokaja; kogo natomiast zaspokaja Bóg, tego
zaspokaja nic i wszystko, które nie jest ani tym, ani tamtym, i jest
wszystkim. Gdyż Bóg jest jednem i musi być jednem, oraz jest wszystkim
i musi być wszystkim. To więc, co jest, ale nie jest jednem, to nie jest
Bogiem, i to, co jest, ale nie jest wszystkim i ponad wszystkim, to również
nie jest Bogiem. Ponieważ Bóg jest jednem i ponad jednem oraz jest
wszystkim i ponad wszystkim. Kogo więc zaspokaja Bóg, tego zaspokaja
jedno i wszystko zawarte w jednym jako jedno. A dla kogo wszystko nie
jest jednym, a jedno wszystkim, oraz dla kogo „coś” i „nic” nie jest jednym
i tym samym, tego Bóg nie może zaspokoić. Gdzie jednak byłoby tak, tam
byłoby również prawdziwe zaspokojenie i nigdzie indziej.
Zobacz, tak samo jest również, gdy ktoś ma się całkowicie zdać
na Boga
i być posłuszny, ten musi pasywnie być zdany na wszystko
i wszystkiemu być posłuszny i ani się nie sprzeciwiać, ani się nie bronić,
ani nie posiłkować się niczym. A kto nie jest w ten sposób zdany
na wszystko i na wszystkie rzeczy i posłuszny im w jednym i jako jednemu,
ten nie jest zdany na Boga ani mu posłuszny. Widać to w Chrystusie. A kto
chce i ma doświadczyć
Boga, ten musi w jednym jako jednym zostać
przez wszystko doświadczony i żadnemu doświadczeniu niczym się nie
przeciwstawiać. To zaś jest Chrystus. A kto przeciwstawia się różnorakim
doświadczeniom i się przed nimi broni, ten nie chce lub nie potrafi
doświadczyć Boga. Trzeba to rozumieć w następujący sposób: nie powinno
się sprzeciwiać żadnej rzeczy lub stworzeniu ani przemocą, ani walką
zarówno w zamiarze, jak i w działaniu. Można natomiast bez grzechu,
z powodzeniem zapobiegać doświadczeniom albo ich uniknąć i uciec przed
nimi.
Zobacz, kto więc chce i ma miłować Boga, ten miłuje wszystko
w jednym jako jedno i wszystko, oraz jedno we wszystkim jako wszystko
w jednym. A kto miłuje coś, to lub tamto, inaczej niż w jednym
i ze względu na jedno, ten nie miłuje Boga, ponieważ miłuje coś, co nie jest
Bogiem. Dlatego miłuje coś więcej niż Boga. Kto więc miłuje coś więcej
niż Boga albo prócz Boga coś jeszcze, ten nie miłuje Boga, ponieważ Bóg
powinien i chce być miłowany w sposób wyłączny, i zaprawdę nic nie
powinno być miłowane jak tylko Bóg. Gdzie jest w człowieku prawdziwe
światło i prawdziwa miłość, tam nic innego nie jest miłowane jak tylko
Bóg. Gdyż tam miłuje się Boga jako dobro i ze względu na dobro i wszelkie
dobro jako jedno, i jedno jako wszystko, zaprawdę bowiem wszystko jest
jednym i jedno jest wszystkim w Bogu.
Rozdział 47
O tym, czy również grzech trzeba miłować, skoro trzeba miłować
wszystkie rzeczy
Można by powiedzieć tak: Jeśli trzeba wszystko miłować, czy nie należy
zatem miłować również grzechu? Odpowiedź brzmi: nie. Twierdzi się
bowiem, że wszystko, ale rozumie się przez to dobro. Wszystko zaś, co jest,
jest dobre o tyle, że jest. Diabeł jest dobry o tyle, że jest; w tym sensie nie
jest zły lub niedobry. Ale grzech to jest chcieć, pragnąć lub miłować inaczej
niż Bóg. A chcenie nie jest istnieniem i dlatego również nie jest dobrem.
Żadna rzecz nie jest dobra jak tylko o tyle, o ile jest w Bogu i z Bogiem.
Wszystkie rzeczy są więc istotowo w Bogu i to bardziej istotowo niż
w sobie samych. Dlatego wszystkie rzeczy są dobre wedle istnienia.
I gdyby było coś, co nie byłoby istotowo w Bogu, to nie byłoby dobre.
Zobacz, chcenie zatem i pragnienie, które jest wbrew Bogu, nie jest
w Bogu, gdyż Bóg nie może, nie chce i nie pragnie wbrew Bogu lub inaczej
niż Bóg. Zobacz, dlatego chcenie to jest złe, czyli nie jest dobre lub jest
nawet zupełnym „nic”
.
Bóg miłuje również czyny, ale nie wszystkie. Które więc? Te, które
dokonują się, mając źródło w pouczeniach i wskazówkach prawdziwego
światła oraz w prawdziwej miłości. Gdyż to, co dokonuje się w tym i z tego
wypływa, dokonuje się w duchu i w prawdzie. A z czym rzecz ma się w ten
sposób, to należy do Boga i bardzo mu się podoba. Jednak to, co dokonuje
się, mając źródło w fałszywym świetle i fałszywej miłości – a to może mieć
miejsce zawsze, w szczególności zaś, gdy coś dokonuje się i jest czynione,
dopuszczane, sprawiane, albo doznawane na podstawie innej woli lub
pragnienia, lub innej miłości niż wola Boga i jego miłość – to dokonuje się
i jest bez Boga i wbrew Bogu, jest więc też przeciwne bożemu dziełu
i jest bez reszty grzechem.
Rozdział 48
O tym, że trzeba najpierw uwierzyć w niektóre aspekty prawdy
bożej, zanim dojdzie się do prawdziwej wiedzy i doświadczenia
Chrystus powiedział: „Kto nie wierzy” – lub nie może i nie chce uwierzyć –
„ten jest i będzie potępiony”
i zgubiony. Jest to najprawdziwsza
prawda. Człowiek bowiem, który wkroczył w czas, nie ma wiedzy i nie
może dotrzeć do wiedzy, musi zatem najpierw uwierzyć. A kto chce
najpierw wiedzieć zamiast wierzyć, ten nigdy nie osiągnie prawdziwej
wiedzy. I nie chodzi tu o artykuły chrześcijańskiej wiary, gdyż w te wierzy
każdy, czyli wszyscy w ogóle chrześcijanie, grzesznicy i błogosławieni, źli
i dobrzy. W nie trzeba wierzyć, nie zaś dochodzić wiedzy o nich. Tutaj ma
się na myśli coś z obszaru prawdy, co można poznać i doświadczyć;
w co trzeba uwierzyć, zanim się to pozna i tego doświadczy; co inaczej nie
stanie się nigdy prawdziwą wiedzą. I tę wiarę ma na myśli Chrystus.
Rozdział 49
O własnej woli oraz o tym, że Lucyfer i Adam przez własną wolę
odpadli od Boga
Powiada się, że w piekle niczego nie ma tak wiele jak własnej woli, i jest
to prawda, nie ma tam nic innego niż własna wola. I gdyby nie było własnej
woli, nie byłoby piekła oraz diabła. Gdy się powiada, że diabeł Lucyfer
odpadł od królestwa niebieskiego, odwrócił się od Boga i tym podobne, nie
oznacza to nic innego, niż że chciał mieć swoją własną wolę i nie być
jednomyślny
z wieczną wolą. I tak samo było też z Adamem w raju.
A gdy się coś nazywa „własną wolą”, rozumie się przez to: chcieć inaczej,
niż chce niepodzielna, wieczna wola.
Rozdział 50
O tym, że czas jest rajem i przedmieściem królestwa niebieskiego
i że nie ma w nim nic więcej prócz zakazanego drzewo, którym jest
własna wola
Czym jest zatem raj? Jest wszystkim, co istnieje
; gdyż wszystko,
co istnieje, jest dobre i pożądane, i jest również takie dla Boga, i dlatego
nazywa się to i jest rajem. Powiada się również, że raj jest przedzamczem
albo przedmieściem królestwa bożego. Tak więc bodaj wszystko,
co istnieje, jest przedmieściem tego, co wieczne, albo wieczności,
a szczególnie to, co można dostrzec i rozpoznać z Boga i wieczności
w obrębie czasu i w rzeczach podlegających czasowi oraz w stworzeniach,
stworzenia bowiem są wskazówką i drogą prowadzącą do Boga
i do wieczności. A więc wszystko to jest przedzamczem i przedmieściem
wieczności i dlatego może nazywać się i być rajem. A w tym raju
dozwolone jest wszystko, co jest wewnątrz niego, poza pewnym drzewem
i jego owocem. Oznacza to zaś tyle: we wszystkim, co istnieje, nie ma nic
zakazanego oraz niczego, co jest wbrew Bogu, prócz jednego tylko, czyli
własnej woli, względnie tego, że chce się inaczej, niż chce wieczna wola.
Trzeba o tym pamiętać, gdyż Bóg powiada do Adama, to jest do każdego
człowieka: „To, czym jesteś lub co czynisz, lub na co przyzwalasz,
i wszystko, co się dzieje, nie jest zabronione i jest dozwolone, jak długo nie
dzieje się to z twojej woli albo według niej, lecz z mojej woli i według
niej”. Co zaś dzieje się z twojej woli, to wszystko jest wbrew wiecznej
woli. Wbrew wiecznej woli nie jest jednak żadne z dzieł, które się w ten
sposób dokonują, lecz to, że dokonują się one z własnej woli albo inaczej
niż z wiecznej woli.
Rozdział 51
Dlaczego Bóg stworzył własną wolę, skoro jest mu tak przeciwna
Można by teraz zapytać: Skoro owo drzewo, to jest własna wola, jest tak
przeciwne Bogu i wiecznej woli, po co więc Bóg je stworzył i uczynił,
i zasadził w raju? Odpowiedź: człowiek lub stworzenie, które pragnie
doświadczyć i poznać skryte wyroki i wolę Boga, tak że chętnie by się
dowiedziało, dlaczego Bóg to lub tamto czyni lub dopuszcza, i tym
podobne, nie pragnie niczego innego niż Adam lub diabeł. Gdyż
to pragnienie rzadko odczuwa się ze względu na coś innego, niż aby mieć
z tego przyjemność i się tym chwalić, a jest to prawdziwa pycha.
Prawdziwy, pokorny, oświecony człowiek nie pragnie od Boga, aby mu
objawił swoje tajemnice, tak by miał pytać, dlaczego Bóg to lub tamto
czyni lub rozporządza i tym podobne, lecz pragnie jedynie tego, jak w sobie
samym ma stać się niczym i pozbawionym woli oraz jak wieczna wola ma
w nim żyć, władać nim i nie doznawać przeszkód ze strony żadnej innej
woli, i jak wieczna wola ma dokonywać się przez niego i w nim.
Można jednakże odpowiedzieć na to pytanie inaczej i powiedzieć: tym,
co najszlachetniejsze i najbardziej pożądane ze wszystkiego, co jest we
wszelkim stworzeniu, jest poznanie względnie rozum oraz wola. I tych
dwoje należy do siebie nawzajem; gdzie jest jedno, tam jest również drugie,
a gdyby nie było tych dwojga, nie byłoby też żadnego rozumnego
stworzenia, lecz jedynie bydło i bydlęcość. Byłaby to wielka ułomność,
i Bóg nie mógłby nigdy w rzeczywisty sposób osiągnąć tego, co własne,
i sobie właściwe, o czym mowa była powyżej, co przecież powinno
nastąpić i co należy do doskonałości.
Spójrz, wraz z wolą zatem stworzone i dane nam zostały poznanie
i rozum. Powinny one nauczać zarówno wolę, jak i siebie same, że ani
poznanie, ani wola nie pochodzą od samych siebie i że żadne z nich
do siebie samego nie należy i nie powinno należeć; i że nie powinno siebie
samego chcieć ani mieć za powinność; i że żadne z nich nie powinno
korzystać z siebie samego lub siebie samego używać dla swego pożytku lub
przez wzgląd na siebie; lecz od kogo pochodzą, do tego też należą,
i na niego powinny się zdać i ponownie w niego wpłynąć, a w sobie
samych, to jest w swej sobności, stać się niczym.
Trzeba tu jednak o czymś pamiętać, w szczególności odnośnie do woli.
Wieczna wola, która jest w Bogu w sposób źródłowy i istotowy, i bez
żadnych działań, i bez urzeczywistnienia, ta sama wola w człowieku
i w stworzeniu jest urzeczywistniona i chcąca. Ponieważ woli przysługuje
i jest jej właściwe, że powinna chcieć, cóż innego jej pozostaje? Inaczej
byłaby ona czymś daremnym, jeśli nie miałaby spełniać żadnego dzieła.
A to nie może się dokonać bez stworzeń. Dlatego stworzenie powinno
istnieć i Bóg chce je mieć, żeby wola, która w Bogu jest i musi być
pozbawiona działania, miała i urzeczywistniała w nim swoje działanie.
Dlatego wola obecna w stworzeniu, którą zwie się wolą stworzoną, należy
do Boga w tym samym stopniu co wola wieczna, a nie do stworzeń.
A ponieważ Bóg bez stworzeń nie może chcieć w sposób rzeczywisty
i czynny, dlatego chce to czynić w stworzeniach i przy ich pomocy. Dlatego
nie stworzenie powinno chcieć za pomocą owej stworzonej woli, lecz
to Bóg ma i chce w rzeczywisty sposób chcieć za pomocą woli, która jest
w człowieku, a przecież należy do Boga. I gdzie w jakimś człowieku
byłoby tak w sposób przeczysty i zupełny, tam nie człowiek by chciał, lecz
Bóg, i tam wola nie byłaby własną wolą, i tam nie chciano by nic inaczej,
niż chce Bóg. Bóg bowiem sam by tam chciał, a nie człowiek, i tam wola
byłaby jednym z wieczną wolą i by w nią wpłynęła. A w człowieku byłoby
i pozostało to, co miłe i przykre, przyjemność i ból, i tym podobne. Gdyż
tam, gdzie wola ochoczo czegoś chce, tam jest albo miłe uczucie, albo
przykre. Gdy jest tak, jak chce wola, jest to miłe, a co jest
chce wola, jest przykre. I to miłe uczucie i ta przykrość nie są człowieka,
lecz Boga, gdyż czyja jest wola, tego też jest miłe i przykre uczucie.
Zatem wola nie jest wolą człowieka, lecz Boga, dlatego miłe i przykre
uczucie również jest jego, i tam nikt nie skarży się na nic oprócz tego,
co jest wbrew Bogu. Tak też nie pojawi się tam żadna radość, prócz radości
z powodu Boga i tego, co jest własnością Boga i do niego należy. Tak samo
zaś, jak jest z wolą, jest też z poznaniem, rozumem, mocą, miłością,
i co tylko jest w człowieku, to wszystko jest Boga, a nie człowieka. I gdzie
stałoby się tak, że wola byłaby tak całkowicie zdana
wszystko inne zostałoby mu zupełnie poddane i tam Bóg cieszyłby się
posiadaniem wszystkiego, co mu należne, a wola nie byłaby własną wolą.
Spójrz, Bóg zatem stworzył wolę, ale nie po to, żeby miała być własną.
Przychodzi więc diabeł i Adam, to jest fałszywa natura, i przywłaszcza
sobie wolę i czyni ją swoją własną i korzysta z niej dla siebie samego, dla
własnego pożytku. I to jest przewinienie
i niesprawiedliwość, i owo
ugryzienie, którym Adam ugryzł jabłko, i jest to wbrew Bogu. A jak długo
jest gdzieś własna wola, nie będzie tam nigdy prawdziwego zaspokojenia
ani prawdziwego pokoju albo uciszenia. Widać to u człowieka i u diabła.
Tak więc, zaprawdę, prawdziwa szczęśliwość nigdy – zarówno w czasie,
jak i w wieczności – nie pojawi się tam, gdzie dokonuje się własna wola,
co ma tę właściwość, że się sobie przywłaszcza wolę i robi się z niej
własną. I jeśli nie zostanie poddana Bogu w czasie – lecz zostanie taka
wzięta z czasu – to należy się spodziewać, że nigdy nie będzie już mogła
być mu poddana. Zaprawdę nigdy też nie przekształci się tam
w zaspokojenie, pokój, uciszenie bądź szczęśliwość. Widać to zaś u diabła.
Gdyby nie było w stworzeniach rozumu ani woli, zaiste, Bóg pozostałby
i był niepoznany, niemiłowany, niewychwalany i niesławiony, a wszystkie
stworzenia byłyby nic niewarte i nie zdałyby się Bogu do niczego. Zobacz,
w ten sposób została udzielona odpowiedź na pytanie. Gdyby znalazł się
ktoś, kto mógłby i chciałby się stać lepszym dzięki tym licznym i długim
słowom, które są przecież dla Boga krótkie i pożyteczne, byłoby to Bogu
miłe.
To, co jest wolne, nie jest własnością nikogo, a kto to czyni własnym, ten
postępuje niewłaściwie. Zaś spośród wszystkiego, co jest obdarzone
wolnością
, nic nie jest tak wolne jak wola, i kto czyni ją swą własną
i nie pozostawia jej w jej szlachetnej wolności i w jej wolnym charakterze
i w jej wolnej postaci
, ten postępuje niewłaściwie. Czyni to diabeł,
i Adam, i wszyscy ich naśladowcy. Kto jednak pozostawia wolę w jej
szlachetnej wolności, ten postępuje właściwie, a czyni tak Chrystus
i wszyscy jego naśladowcy. Kto ograbia wolę z jej szlachetnej wolności
i czyni ją swą własną, ten jako zapłatę musi otrzymać to, że zostanie
dotknięty troskami i zmartwieniami, i niezaspokojeniem, i niezgodą,
i niepokojem, i wszelkim nieszczęściem, i tak pozostanie, jak długo trwać
będzie w czasie oraz gdy znajdzie się w wieczności. Lecz kto pozostawia
wolę w jej wolnej postaci, ten ma zaspokojenie, pokój, uciszenie,
szczęśliwość zarówno w czasie, jak i w wieczności. Wszędzie tam
i w każdym człowieku, w którym wola nie zostanie przywłaszczona
,
lecz trwa w swojej szlachetnej wolności, tam pojawia się i jest prawdziwy,
wolny, niezwiązany niczym człowiek względnie stworzenie, o którym
Chrystus mówi: „Prawda was wyzwoli” i zaraz potem: „Jeżeli Syn was
wyzwoli, wówczas jesteście rzeczywiście wolni”
Trzeba też pamiętać: W człowieku, w którym wola zażywa swojej
wolności, spełnia ona swoje własne dzieło, to jest chcenie, i chce ona tam
tego, czego chce, nie napotykając przeszkód, a więc chce również tego,
co we wszystkich rzeczach najszlachetniejsze i najlepsze. Wszystko zaś,
co nie jest szlachetne i dobre, jest jej wstrętne i jest dla niej powodem
do skarg i lamentów. A im wola jest bardziej wolna i nienapotykająca
przeszkód, tym bardziej boli ją i tym większym powodem do skarg
i lamentów jest dla niej brak dobra, niesprawiedliwość, zło, występek
i wszystko, co zwie się i jest grzechem. Widać to u Chrystusa. W nim była
obecna – ze wszystkich najbardziej wolna, najbardziej nienapotykająca
przeszkód i najbardziej nieprzywłaszczona sobie – wola, jakiej nie było
i nigdy nie będzie w żadnym człowieku. Tak też człowieczeństwo
Chrystusa było najbardziej ze wszystkich stworzeń wolne i niezwiązane
z niczym, a przecież było największą skargą i lamentem, i cierpieniem
z powodu grzechu – to jest z powodu wszystkiego, co jest wbrew Bogu
i co może mieć miejsce w niejednym człowieku
Gdzie jednak wolność jest przywłaszczana, tak że nie ma tam skarg ani
lamentów z powodu grzechu i tego, co jest wbrew Bogu, lecz gdzie [jest się
zdania, że] powinno się na nic nie zważać i być beztroskim, i że powinno
się w obrębie czasu być takim, jaki Chrystus był po zmartwychwstaniu
i tym podobne, tam nie ma prawdziwej, boskiej wolności wypływającej
z prawdziwego, bożego światła. Lecz jest to naturalna, niewłaściwa,
fałszywa, zwiedziona wolność diabła oraz naturalne, fałszywe, zwiedzione
światło. Jeśli nie byłoby własnej woli, nie byłoby żadnego posiadania
na własność
. W królestwie niebieskim nie ma nic własnego, stąd jest
tam zaspokojenie i prawdziwy pokój, i wszelka szczęśliwość. A gdyby był
tam ktoś, kto przypisałby sobie własność, musiałby stamtąd trafić
do otchłani i stać się diabłem. W otchłani bowiem każdy chce mieć własną
wolę, dlatego jest tam wszelkie nieszczęście i nędza. Tak samo jest również
w czasie. Jeśli jednak byłby w otchłani ktoś, kto stałby się wolny
od własnej woli i własności, ten z otchłani
trafiłby do królestwa
niebieskiego.
Człowiek w czasie znajduje się więc między królestwem niebieskim
a otchłanią, i może się zwrócić, do jednego albo do drugiego. Gdyż im
więcej własności, tym więcej otchłani i nędzy, a im mniej własnej woli, tym
mniej otchłani i tym bliżej królestwa niebieskiego. A jeśli człowiek
w czasie chciałby być nieskalanie wolny od własnej woli i wszelkiej
własności oraz być niezwiązany z niczym i wolny za sprawą prawdziwego,
bożego światła, i pozostawałby takim istotowo, to człowiek ten byłby
pewny królestwa niebieskiego. Kto ma coś własnego lub chce mieć, albo
chętnie by miał, ten sam jest tego własnością. A kto nie ma nic własnego
ani nie chce mieć, ani nie pragnie nic mieć, ten jest niezwiązany i wolny
i nie jest niczyją własnością.
Wszystkiego, co zostało tu napisane, nauczał Chrystus swym długim,
bo liczącym trzydzieści trzy i pół roku życiem oraz krótkim słowem, gdy
mówił: „Pójdź za mną”
. Kto jednak ma iść za nim, ten musi wszystko
zostawić, ponieważ przez niego
wszystko zostało pozostawione tak
całkowicie, jak w stworzeniach nigdy nie zostało pozostawione i nie może
się nigdy dokonać. Następnie, kto chce iść za nim, powinien wziąć na siebie
krzyż, a krzyż to nic innego niż Chrystusowe życie, gdyż ono jest krzyżem
goryczy dla wszelkiej natury. Dlatego powiada on: Kto nie zostawia tego
wszystkiego i „nie bierze krzyża, ten nie jest mnie godzien”
, i nie jest
moim uczniem, i nie idzie za mną. Wolna, fałszywa natura roi sobie zaś,
że wszystko pozostawiła, jednakże nie chce krzyża i mówi, że ma już go
dość i nie potrzebuje go już więcej, dała się więc zwieść. Gdyż jeśliby
kiedykolwiek zasmakowała krzyża, nie chciałaby go już nigdy zostawić.
Kto wierzy w Chrystusa, ten musi wierzyć we wszystko, co jest tu napisane.
Amen.
Rozdział 52
O tym, jak należy rozumieć dwa zdania, które wypowiedział
Chrystus. Pierwsze: „Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko
przeze mnie”
, drugie: „Nikt nie przychodzi do mnie, jeżeli go
nie pociągnie Ojciec”
Chrystus powiada: „Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze
mnie”. Zważcie więc, jak powinno się przez Chrystusa przyjść do Ojca.
Człowiek powinien uważać na siebie samego i na wszystko, co jest jego
od wewnątrz i na zewnątrz i tak się zachowywać – w stopniu, w jakim
to możliwe – żeby nigdy ani wola, ani pragnienie, miłość lub mniemanie,
myśl lub pożądanie od wewnątrz w nim nie powstawały albo żeby nie
mogły się w nim utrzymać inaczej, niż jako należące do Boga i jemu
należne, jak gdyby Bóg sam był tym człowiekiem. A tam, gdzie się
zauważy, że powstaje coś innego, co nie należy do Boga i mu nie przystoi,
trzeba to wytępić i się temu przeciwstawić, jak można najszybciej
i najlepiej. I tak samo powinno również być na zewnątrz człowieka
odnośnie do czynu i zaniechania, mowy, milczenia, czuwania, spania,
krótko mówiąc, odnośnie do wszystkich „sposobów” i przemian w stosunku
do siebie i w obchodzeniu się z sobą samym, oraz w stosunku do innych
ludzi i w obchodzeniu się z nimi. Tak żeby uchronić się całkowicie przed
dokonaniem się czegoś innego lub zwróceniem się człowieka ku czemuś
innemu, albo przed dopuszczeniem w sobie do powstania i utrzymywania
się wewnątrz i na zewnątrz siebie, i działania przez siebie czegoś innego niż
to, co właściwe jest Bogu oraz co byłoby możliwe i stosowne, gdyby Bóg
sam był tym człowiekiem.
Zobacz, gdzie jest, względnie gdzie byłoby tak, tam jest lub byłoby Boga
wszystko, co jest lub byłoby wewnątrz, lub dokonywałoby się na zewnątrz,
a człowiek jest lub byłby naśladowcą Chrystusa podług jego życia, na ile
możemy je zrozumieć i wyrazić. A kto miałby to życie, ten szedłby
i przychodził przez Chrystusa, gdyż byłby naśladowcą Chrystusa; a więc
również przychodziłby z Chrystusem i przez Chrystusa do Ojca, i byłby
prawdziwym sługą Chrystusa. Gdyż kto idzie za nim – jak on sam powiada:
„Kto by mi chciał służyć, niech idzie za mną”
, tak jakby mówił: Kto nie
idzie za mną, ten mi też nie służy – kto więc w ten sposób idzie za
Chrystusem i służy mu, ten przychodzi dokładnie tam, gdzie jest Chrystus,
to jest do Ojca. Mówi to sam Chrystus: „Ojcze, pragnę, aby także moi
słudzy byli ze mną tam, gdzie ja jestem”
.
Zobacz, kto idzie tą drogą, ten wchodzi przez drzwi do owczarni, to jest
do życia wiecznego, a odźwierny mu otwiera
. A kto idzie inną drogą
lub roi sobie, że chce i może przyjść do Ojca lub do wiecznej szczęśliwości
inaczej niż przez Chrystusa, ten dał się zwieść, gdyż nie idzie właściwą
drogą i nie wchodzi przez właściwe drzwi. Dlatego nie otworzą mu, lecz
jest on złodziejem i mordercą, jak powiada Chrystus
.
Zważcie tedy, czy trwając w nieuporządkowanej wolności
i niezależności, i beztrosce, [w pomieszanych ze sobą] cnocie i występku,
porządku i nieporządku i tym podobnych – czy w ten sposób wchodzi się
właściwą drogą i właściwymi drzwiami, czy nie? Tej lekkomyślności nie
było w Chrystusie, i nie ma jej również w żadnym z jego prawdziwych
naśladowców.
Rozdział 53
Drugie zdanie: „Nikt nie przychodzi do mnie, jeżeli go nie
pociągnie Ojciec”
Chrystus mówi też: „Nikt nie przychodzi do mnie, jeżeli go nie pociągnie
Ojciec”. Uważajcie zatem: Przez Ojca rozumiem doskonałe, niepodzielne
dobro, które jest wszystkim i ponad wszystkim; i bez którego oraz
na zewnątrz którego nie ma prawdziwego istnienia i prawdziwego dobra;
i bez którego nigdy nie dokonało się i nie dokona żadne prawdziwe, dobre
dzieło. A ponieważ jest wszystkim, musi być też we wszystkim i ponad
wszystkim
. Nie może być również niczym z tego, co stworzenie samo
w sobie, jako stworzenie, może pojąć i zrozumieć. Gdyż to, co stworzenie
może pojąć albo rozumieć jako stworzenie, czyli według swej
stworzoności, to wszystko jest czymś, tym albo tamtym, a to wszystko jest
wówczas stworzeniem. A jeśli doskonałe, niepodzielne dobro byłoby czymś
– tym albo tamtym – co jest rozumiane przez stworzenie, nie byłoby
wszystkim, i nie byłoby też doskonałe. Dlatego zwie się je również „nic”,
mając na myśli, że nie jest niczym z tego, co stworzenie może pojąć,
poznać, pomyśleć albo nazwać za sprawą swojej stworzoności. Zobacz, gdy
to doskonałe, nienazwane nic spływa w rodzącą osobę
, w której rodzi
ono swego jednorodzonego Syna i siebie samego w nim, wówczas nazywa
się je Ojcem.
Uważaj tedy, jak Ojciec pociąga ku Chrystusowi. Gdy przed duszą
względnie człowiekiem coś się odkryje lub coś zostanie mu objawione
z tego doskonałego dobra jakby w przebłysku lub zachwycie, rodzi się
w człowieku pragnienie, żeby zbliżyć się do doskonałego dobra i się z nim
zjednoczyć. A im większe jest owo pragnienie, tym więcej zostaje
objawione, a im więcej zostaje objawione, tym on bardziej pragnie i tym
mocniej zostaje pociągnięty. W ten sposób człowiek zostaje pociągnięty
i pobudzony do zjednoczenia z wiecznym dobrem, i to jest przyciąganie
Ojca. I w ten sposób człowiek zostaje pouczony przez to samo, co go
pociągnęło, że nie może dojść do tej jedności, jeśli nie będzie szedł ku niej
przez życie Chrystusa. Zobacz, bierze więc na siebie owo życie, o czym
mowa była wcześniej.
Zobacz, pamiętaj więc te dwa zdania, które wypowiada Chrystus.
Pierwsze: „Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze mnie”,
to jest przez moje życie, jak wcześniej powiedziano; drugie zdanie: „Nikt
nie przychodzi do mnie”, czyli nie bierze na siebie mojego życia i nie idzie
za mną, „jeżeli nie zostanie poruszony i pociągnięty przez Ojca”, to jest
przez niepodzielne dobro i to, co doskonałe, o którym mówi św. Paweł:
„Gdy przyjdzie to, co doskonałe, zniknie to, co cząstkowe”
. Oznacza
to zaś tyle: człowiekowi, w którym to, co doskonałe, zostanie – na tyle,
na ile to możliwe w czasie – poznane, odnalezione i zasmakowane,
wszystkie stworzone rzeczy wydają się niczym względem tego,
co doskonałe, i zaprawdę tak jest, gdyż na zewnątrz tego, co doskonałe,
i bez niego nie ma ani prawdziwego dobra, ani prawdziwego istnienia. Kto
więc ma albo poznaje, albo miłuje to, co doskonałe, ten ma i poznaje
wszystko i wszelkie dobro. Po cóż mu więc coś więcej albo coś innego, lub
po cóż mu części, jeśli wszystkie części w tym, co doskonałe, zjednoczone
są w jednym istnieniu.
To wszystko, co tu zostało powiedziane, dotyczy zewnętrznego życia
i jest opisem drogi i dostępu do prawdziwego, wewnętrznego życia;
a wewnętrzne rozpoczyna się tak: gdy człowiek, w stopniu, w jakim
to możliwe, będzie smakować to, co doskonałe, wówczas wszystkie
stworzone rzeczy – a nawet on sam – staną się dla tego człowieka niczym.
I jak poznaje się zgodnie z prawdą, że to, co doskonałe, samo jest
wszystkim i ponad wszystko, tak wynika z tego konieczność, że wszelkie
dobro, takie jak istnienie, życie, poznanie, wiedza, moc i tym podobne,
trzeba przyznać wyłącznie temu, co doskonałe, i żadnemu stworzeniu.
I skutkuje to tym, że człowiek nie przywłaszcza sobie ani życia, istnienia,
mocy, ani wiedzy, ani czynienia i przyzwalania na coś, ani wszystkiego,
co można nazwać dobrym. I w ten sposób człowiek staje się tak ubogi,
i w sobie samym w ogóle niczym, a w nim i wraz z nim wszelkie „coś”,
to jest wszystkie stworzone rzeczy. I tak najpierw rozpoczyna się
prawdziwe, wewnętrzne życie, a następnie sam Bóg staje się tym
człowiekiem, tak że nie ma tam już niczego, co nie byłoby Bogiem lub
Boga, i również nie ma tam niczego, co by sobie cokolwiek
przywłaszczało. W ten sposób jest i żyje, i poznaje, i może, i kocha, i chce,
i czyni, i przyzwala Bóg, czyli wyłącznie to wiecznie, jedynie doskonałe.
I zaprawdę powinno być tak, a gdzie jest inaczej, tam mogłoby być
znacznie lepiej i właściwiej.
Dobrą drogą i sposobem dostępu jest również, że się pojmuje, iż to,
co najlepsze, jest najmilsze, i że się wybiera to, co najlepsze, i się tego
trzyma, i z tym jednoczy. Najpierw to, co najlepsze w stworzeniach, czym
jednak to jest? Zapamiętajcie: [W stworzeniach to, co najlepsze, jest tam],
gdzie najczęściej jawi się i działa, i poznaje, i jest miłowane wieczne,
doskonałe dobro oraz to, co jego, które do niego należy. Czym jednak jest
to, co jest Boga i do niego należy? Powiadam: Jest tym wszystkim,
co słusznie i zgodnie z prawdą nazywa się i co można nazwać dobrym.
Zobacz, gdy więc człowiek trzyma się w stworzeniach tego, co najlepsze,
co tylko potrafi rozpoznać, i trwa przy tym, i się nie cofa
, wówczas
kroczy do tego, co lepsze i wciąż ku jeszcze lepszemu tak długo,
aż człowiek poznaje i smakuje, że to, co wiecznie i jedynie doskonałe, jest
bez miary i bez liczby ponad wszelkim stworzonym dobrem.
Jeśli więc to, co najlepsze, ma być tym, co najmilsze, i jeśli podąża się za
nim, to w sposób wyłączny i ponad wszystko powinno być miłowane
wieczne, jedyne dobro, oraz trzeba, żeby człowiek trzymał się wyłącznie
jego i z nim się jednoczył tak bardzo, jak to możliwe. A skoro powinno się
wiecznemu, jedynemu dobru przypisać wszelkie dobro, jak się słusznie
i zgodnie z prawdą należy, to trzeba mu słusznie i zgodnie z prawdą
przypisać również rozpoczęcie, przebieg i osiągnięcie celu. A trzeba mu
przypisać również samo zmierzanie, tak żeby człowiekowi względnie
stworzeniu nie pozostało zgoła nic. Zaprawdę powinno tak być, i niech
mówią i pieją
, co chcą. W ten sposób bowiem można dojść
do prawdziwego, wewnętrznego życia, a jak by wtedy dalej człowiekowi
się wiodło lub co tam zostałoby objawione, albo jak by się tam żyło, o tym
nikt nie śpiewa i nie mówi. Nie zostało również nigdy wypowiedziane
ustami ani rozważone i poznane sercem, jakie jest owo życie naprawdę.
Ten długi, przedstawiony powyżej wywód obejmuje w skrócie to, jak
właściwie i zgodnie z prawdą powinno być, żeby w człowieku nie było
zupełnie niczego, co przywłaszcza sobie coś lub co czegoś chce albo
pożąda, albo coś kocha, albo coś uważa, lecz wyłącznie Bóg i Boskość,
czyli wieczne, jedyne, doskonałe dobro. I jeśli jest w człowieku cokolwiek,
co przywłaszcza sobie albo chce, albo uważa, albo pożąda czegoś innego
albo czegoś więcej niż wiecznego dobra, jest to zbyt wiele i stanowi
ułomność.
Inne
krótkie dopowiedzenie: Jeśli człowiek może to osiągnąć,
że byłby dla Boga jak dla człowieka jego ręka, pozwoliłoby mu to osiągnąć
zaspokojenie, i zaprawdę powinno się to stać. I zaprawdę każde stworzenie
jest to właściwie Bogu winne, a szczególnie każde rozumne stworzenie,
a najbardziej człowiek. Widać to w tym, co napisano powyżej.
Należy również pamiętać: Gdy człowiek dociera tak daleko, że wydaje
się mu i roi sobie, że już to osiągnął, {to nadeszła pora, by miał się
na baczności}
, żeby diabeł nie zasiał w nim wówczas swego prochu,
tak że natura szukałaby i odnajdywała w tym swe schronienie i uciszenie,
i swój pokój, i swoją przyjemność, i że popadłaby w głupią,
nieuporządkowaną wolność i beztroskę, które są zupełnie obce
prawdziwemu życiu bożemu i od niego odległe. Przydarza się
to człowiekowi, który nie szedł i nie chce iść właściwą drogą i wejść
do właściwych drzwi, to jest przez Chrystusa, jak wcześniej powiedziano;
i który roi sobie, że chciałby i mógłby dojść do najwyższej prawdy w inny
sposób lub inną drogą; lub roi sobie, że już całkowicie ją osiągnął.
Zaprawdę, nie osiągnął. Dowodzą tego słowa Chrystusa, który powiada tak:
Kto chce wejść inaczej niż przeze mnie, ten nigdy nie wejdzie do środka ani
nie osiągnie najwyższej prawdy, lecz „jest złodziejem i rozbójnikiem”
.
Żebyśmy stracili samych siebie i umarli naszej własnej woli i miłowali
wyłącznie Boga i jego wolę, niech nam w tym dopomoże ten, który swoją
wolę oddał swojemu niebieskiemu Ojcu, który żyje i króluje z Bogiem
Ojcem, w jedności Ducha Świętego w doskonałej Trójcy na wieki.
Amen
.
Przypisy
2 Kor 10,10. Cytaty i parafrazy biblijne zawarte w przedmowie
przekładam za Lutrem, korzystając w miarę możliwości ze sformułowań
Nowej Biblii Gdańskiej, posiłkując się niekiedy również Biblią Tysiąclecia.
Ps 14,6. W przekładzie Nowej Biblii Gdańskiej: „Możecie gardzić radą
żebrzącego, ale Bóg jest jego obroną”.
„[...] under der bangk gelegen”.
Czyli pozostali „teologowie wittenberdzcy”.
Prawdopodobnie wstęp późniejszego redaktora.
Chodzi tu o potępioną na początku XIV wieku przez Kościół katolicki
herezję ruchu braci i sióstr wolnego ducha (freie Geister), powiązanego
z ruchem beginek i begardów.
1 Kor 13,10. Ponieważ autor Teologii niemieckiej (dalej TN) musiał
korzystać z Wulgaty, cytowane przez niego fragmenty Biblii różnią się
od jej polskich przekładów z języków oryginalnych. Dlatego cytaty z Biblii
przekładam zgodnie ze staroniemiecką wersją TN. Za punkt wyjścia biorę
przekład Biblii Tysiąclecia i odpowiednio go modyfikuję. Por. Jan Tauler,
Kazania, przeł. W. Szymona, Poznań 1985, s. 45, przyp. 1.
Autor TN używa tu terminu weßen. Wesen oznacza w języku
staroniemieckim, np. u Mistrza Eckharta, istotę oraz istnienie. Powyższy
cytat mógłby więc brzmieć tak: „[...] jest istotą, która wszystko objęła [...]
we własnym istnieniu”. Przekładam jednak weßen konsekwentnie jako
„istnienie”, ponieważ autorowi TN, w czym idzie za Eckhartem, zależy
na przedstawieniu za pomocą tego słowa ontologicznej struktury świata
jako zasadniczo niesubstancjalnej, będącej dynamiczną jednością. „Istota”
sugeruje zaś rzecz, która jest podmiotem swojego istnienia. W całym
przekładzie słowo „istnienie” pojawia się zasadniczo wtedy, gdy
w oryginale jest weßen.
Tam, gdzie to możliwe, rezygnuję z przekładania das volkommende
jako „to, co doskonałe”, zastępując je prostszym „doskonałe”, ponieważ
chodzi tu nie o doskonałe substancjalne „coś”, ale o pozbawione
statycznego podmiotu doskonałe istnienie. Das geteilte przekładam
konsekwentnie jako „to, co cząstkowe”. Kiedy jednak wyrażenie to pojawia
się w liczbie mnogiej, przekładam jako „cząstkowe rzeczy”. Wybieram
termin „rzeczy”, a nie np. „istnienia” albo „istoty”, ponieważ mogłoby
to sugerować, że oprócz doskonałego istnienia występuje również istnienie
cząstkowe. Temu zaś autor TN wyraźnie zaprzecza.
W oryginale ader lub adder, którego autor zdecydowanie nadużywa,
co polska składnia znosi z trudem, dlatego często tłumaczę ader nie jako
„albo” względnie „lub”, lecz jako „i”, „czy” lub w ogóle je pomijam.
Wyraźna gra słów i wieloznaczność związana z terminem scheinen:
„[...] ein scheyne vß flusset auß der sonne [...] unnd schynet etwas, diß ader
das, und heißet creatur”. Wieloznaczność słowa scheinen pozwala
przekładać schynet etwas zarówno jako „oświetlać coś”, jak i jako
„wydawać się czymś”, względnie „jawić się czymś [jako coś]”. Co, rzecz
jasna, rzutuje na interpretację ontologicznego statusu istniejącego konkretu
(stworzeń).
Można byłoby przetłumaczyć „doświadczone” i niekiedy w ten sposób
termin geschmeckt przekładam. Gdzie to jednak możliwe, pozostawiam
archaicznie brzmiące „skosztowane”, względnie „zakosztowane”,
nawiązując choćby do psalmu: „skosztujcie i zobaczcie, jak dobry jest
Pan”.
Określenie creaturlicheit jest abstraktem odnoszącym do bycia
stworzeniem vel do natury stworzenia (creatur), stąd „stworzoność”
stworzenia analogicznie do człowieczeństwa (menschheit – ludzkiej natury)
człowieka. Zaś geschaffenheit odsyła do stwórczego aktu, stąd przekładam
ten termin jako „bycie stworzonym”.
Ichtheit; obok tego terminu występuje w traktacie również fonetycznie
i graficznie bardzo bliskie ichheit, który to termin przekładam jako „jaźń”.
Formalna bliskość pozwala domniemywać, że terminy te, mimo
odmiennego znaczenia, mogły być (omyłkowo?) nawzajem zastępowane
w średniowiecznych rękopisach traktatu. Nie ma to jednak wielkiego
znaczenia, albowiem oba, mimo odrębnych znaczeń, mają opisywać fakt
ontologicznej odrębności, który kryje się zarówno za słowem „coś”, jak
i „ja”, w TN chodzi bowiem zawsze o „empiryczne ja” konkretnego
człowieka.
Selbheit – przekładam jako „sobność”, odchodząc od używanej
w literaturze jako tłumaczenie wysokoniemieckiego Selbstheit „sobości”.
Kieruję się zarówno zasadami słowotwórstwa, „sobność” to wszak człon
takich wyrazów jak „osobność”, „wsobność”, czy „zasobność”, jak i chęcią
podkreślenia specyficznego znaczenia, jakie selbheit ma w TN.
Czufal – dosłownie „przypadek”, co jednak Haas (<Der Franckforter>,
Theologia Deutsch, In neuhochdeutscher Übersetzung herausgegeben und
mit einer Einleitung versehen von Alois M. Haas, Einsiedeln 1980) oddaje
jako Zu-fall, używając dywizu, jak rozumiem po to, by uwypuklić człon
Fall, wiążący się z padaniem, upadaniem i upadkiem. Skończone istnienie
ma się do doskonałego jak padające światło do słońca, które to padanie jest
źródłem u-padku, będącego niczym innym niż „przypadek” złudnego
hipostazowania padającego światła, które przecież nie jest czymś o-sobnym
względem słońca, ale jest nim samym, z istoty swej promieniującym.
Pojawia się tu po raz pierwszy termin annemen, który w TN nie
oznacza po prostu „przyjmować” (tak jak wysokoniemieckie annehmen),
ale ma tu znaczenie pejoratywne. Dlatego na współczesną niemczyznę
przekładany jest najczęściej jako anmassen, gdy zaś pojawia się w formie
rzeczownikowej, przekładany jest jako Anmassung (oprócz tego pojawia się
również w przekładzie zueignen). Idąc tropem czasownika anmassen,
przekładam termin annemen jako: „przywłaszczać sobie”, „przypisywać
sobie” i odpowiednio w formie rzeczownikowej, rezygnując z uwydatniania
obecnego w rzeczowniku Anmassung aspektu wyniosłości i arogancji,
jakkolwiek z pewnością można się ich tu dopatrywać. Najdosłowniejszy
byłby chyba przekład: (bezprawnie coś) „przejmować”. Takie rozwiązanie
nastręczałoby jednak zbyt wielu trudności na poziomie stylistycznym.
W oryginale jest sold (forma czasu przeszłego od czasownika sollen).
Haas przekłada jednak wollte, czyli „Bóg nie chciał”. Sprawa nie jest
jednoznaczna, albowiem w kolejnym akapicie powraca ten sam czasownik
(w formie teraźniejszej) połączony spójnikiem ader („lub”) z wyrażeniem
„nie chce”. W tym wypadku Haas przekłada zaprzeczone sal jako „nie
może”. Pojawia się tu problem, który przewija się w całym traktacie,
polegający na niejednoznacznym (patrząc z wysokoniemieckiej
perspektywy) użyciu czasowników modalnych. W tym wypadku
zdecydowałem się przełożyć dwukrotnie zaprzeczone sollen jako „nie
móc”, ponieważ sens tekstu zmierza w tym kierunku, że wcielenie było
jedynym możliwym sposobem zbawienia.
Człowiek został przebóstwiony (vorgötet), Bóg „został” vormenscht.
Przekładam: „Bóg stał się człowiekiem”, ale chodzi tu nie tyle
o zjednoczenie dwu natur, ile o proces analogiczny do „przebóstwienia”,
czyli o „przemianę” Boga w człowieka.
Die besserunge, co można przełożyć również jako powrót do zdrowia
vel uzdrowienie.
Iz 48,11, por. też Iz 42,8.
Występujące tu słowo weißloß (w tekście paragrafu jako wißselos)
kryje w sobie dwuznaczność wynikającą z tego, że weise, czyli „mądry”
koresponduje z rzeczownikiem Weise, a ten w zależności od rodzajnika
oznacza „sposób” lub „mędrca”. Według słownika braci Grimm
staroniemieckie weißlos może więc oznaczać zarówno brak sposobu, jak
i bycie niemądrym. Decyduję się na pierwsze rozwiązanie i przekładam
„pozbawiony sposobu”, ponieważ jest to nawiązanie do Mistrza Eckharta,
który chętnie używa wyrażeń „bez sposobu” i „sposób bez sposobu” jako
charakterystyki drogi do unio mystica. Chce on w ten sposób podkreślić,
że nie jest ona kwestią jakiejś procedury („sposobu”) działania, ale
wzniesienia się ponad i wyjścia poza „logikę” działania i zdobywania. Por.
Meister Eckhart, Die deutschen und lateinischen Werke. Predigten, t. III,
red. J. Quint, s. 431: „Dar umbe sol diu wîse wîselôs sîn, dâ mite man in
minnen sol”.
Chodzi tu z całą pewnością o Mistrza Eckharta i jego słynne Kazanie
52, w którym mowa jest o doskonałym ubóstwie człowieka jednoczącego
się z Bogiem. Polega ono na tym, że niczego się nie chce, nic się nie wie
i niczego nie ma. Por. tamże, t. II, s. 488: „[...] daz ist ein arm mensche, der
niht enwil und niht enweiz und niht enhât”.
Według von Hintena nie jest to dosłowny cytat. Jako miejsce
najbardziej odpowiadające temu cytatowi wskazuje on De consolatione
philosophiae, lib. III, pr. 2: „Est enim mentibus hominum veri boni
naturaliter inserta cupiditas, sed ad falsa devius terror abducit”. „Ułomność”
to w oryginale gebrechen.
W tekście pojawia się słowo das libste, czyli dosłownie „najmilsze”.
Termin ten pozostaje jednak w całym traktacie w istotnym związku z lieben
i liebhaben (jak choćby w poprzednim zdaniu: lib han). Aby związek ten
podkreślić, lieben i liebhaben przekładam jako „miłować”, a lieb jako
„umiłowane”, tylko sporadycznie, z przyczyn stylistycznych decydując się
na „miłe”.
W tym wypadku zu eygent.
Die gebrauchunge, co Haas oddaje jako Genuß. Jednakże według braci
Grimm terminowi temu odpowiada współcześnie Gebrauch. Trudno jednak
tłumaczyć dosłownie jako „użycie boskiego istnienia”. Chodzi tu raczej
o to, że się ma z nim do czynienia (według Grimmów jednym ze znaczeń
Gebrauch może być Umgang), trwa się w jego towarzystwie czy bliskości,
uczestnicząc w nim. Dlatego właśnie zdecydowałem się na „doznanie”,
łącząc tę ostatnią konotację z intuicją Haasa.
Gemeyniglich (co Haas oddaje jako gewöhnlich) to jednak nie tylko
„zwykle”, ale też „normalnie”, „potocznie”, a więc w zgodzie ze zdrowym
rozsądkiem, czyli codziennym, ludzkim sposobem myślenia. Z tym zaś
autor TN i cała mistyka nadreńska próbuje zerwać.
Warto odnotować, że po raz pierwszy pojawia się tu typowy i bardzo
istotny dla Eckharta i całej mistyki niemieckiej czasownik abscheiden
(tu w formie imiesłowu ab gescheiden).
Fragment ten pochodzi z Teologii mistycznej Pseudo-Dionizego.
Ze względu na konsekwencję terminologiczną przekładu tłumaczę go za
TN. Wersja ta odbiega od greckiego oryginału i sprawia wrażenie parafrazy.
W przekładzie Dzielskiej fragment ten brzmi w sposób następujący:
„...ćwicząc się usilnie w kontemplacjach mistycznych, odrzuć od siebie
wszystkie postrzeżenia zmysłowe i intelektualne działania, i całość rzeczy
i postrzeganych, i pojmowanych intelektem, i wszystkie byty i wszystkie
niebyty, tak ażebyś w niewiedzy wzniósł się, tak dalece, jak jest
to możliwe, do zjednoczenia z tym, co jest ponad wszelką substancją
i ponad wszelką wiedzą” (Pseudo-Dionizy Areopagita, Teologia mistyczna,
w: tenże, Pisma teologiczne, przeł. M. Dzielska, Kraków 2005, s. 325).
Zapewne chodzi tu o Mistrza Eckharta, którego, jako „heretyka”, nie
wolno było wymieniać z imienia. Dokładnego umiejscowienia tego
fragmentu w dziełach Eckharta nie udało mi się jednak odnaleźć.
Zdanie nastręczające trudności: „Vnd der blicke ist keyner, er sey gote
liber vnnd edeler vnd wirdiger dan alles das, das alle creatur geleisten
mugen als creatur”.
Gra słów oparta na dwuznaczności stwierdzenia: „coś zależy tylko
od jednego” i „potrzebne jest tylko jedno”. Przechodzi się tu od znaczenia
codziennego: potrzeba tylko jednej rzeczy, do tezy metafizycznej, potrzebne
jest tylko boskie jedno (boska jednia).
Jak rozumiem, chodzi tu o to, że stwierdzenie „jedno jest dobrem”
oznacza, że to, co samo w sobie jest zupełną jednością, okazuje się – jako
„rozlewające się” – dobrem. Bycie dobrym jest więc pochodne i wtórne
względem bycia jednym. Jednakże nie w sensie czasowego następstwa, ale
w sensie logicznym. Dobro (rozlewanie się) jest pewną cechą jedności
(jedyności Boga).
W powyższym zdaniu „prostota” to einfeldikeit, „wielorakość” –
manigfeldikeit, zaś „liczba i wielość” to vil und vilikeit.
W oryginale użyty jest termin helle, co w pierwszej kolejności oznacza
piekło (Hölle). Decyduję się jednak zasadniczo na termin „otchłań”, gdyż –
jak się okaże w następnym rozdziale – chodzi o miejsce, do którego według
tradycji zstąpił po śmierci Jezus, a zarazem o pewien stan, w który człowiek
może popaść za życia, a więc niezupełnie o to samo, co jest miejscem
(stanem) wiecznego potępienia po śmierci. Kiedy jednak autor TN zdaje się
mieć na myśli to ostatnie (co zresztą zdarza się sporadycznie), posługuję się
wtedy również terminem „piekło”.
Zdanie trudne do przełożenia. Narzucające się tłumaczenie: „ludzie
oświeceni poznają, że wszystko, czego mogą pragnąć i chcieć, jest niczym
w porównaniu z tym [gein dem], co było kiedykolwiek pożądane...”,
wydaje się logicznie niespójne. Jakkolwiek gein to tyle co gegenüber,
jednak użycie „wobec” czy „w porównaniu” mogłoby sugerować, że to,
czego pragną stworzenia, jest czymś więcej (czymś doskonalszym) niż to,
czego pragną „ludzie oświeceni”, co jest pozbawione sensu. Z drugiej
strony, jest kwestia czasownik mögen, który w TN ma najczęściej
znaczenie: „móc”. W tym wypadku jednak „móc” mogłoby sugerować,
że „ludzie oświeceni” nie mogą chcieć tego, czego chcą stworzenia.
A przecież sami są stworzeniami, więc mogą. Jeśli pozostać przy „móc”,
trzeba byłoby dodać: „czego mogą pragnąć i chcieć [jako ludzie
oświeceni]”.
Pojawiający się tu dwukrotnie czasownik lassen, podobnie jak
abscheiden, ma dla mistyki niemieckiej niezwykle ważne znaczenie. Jako
tłumacz odczuwam ogromny niedosyt, nie mogąc w polszczyźnie znaleźć
uniwersalnego terminu, który pozwoliłby oddać semantyczne bogactwo
tego czasownika. Jest to termin tak istotny dla TN i dla całej mistyki
nadreńskiej (zwłaszcza dla Eckharta, u którego rozpoczyna się filozoficzna
„kariera” terminu Gelassenheit), że oddając go w zależności od kontekstu
za pomocą różnych polskich terminów, umieszczam go niekiedy dla
jasności w przypisie.
Ledig – kolejny techniczny termin Eckharta, odnoszący się
do przemiany, jakiej musi ulec człowiek owładnięty przez annemen.
Oznacza on tyle co „wolny”, ale ma specyficzne zabarwienie, nadawane mu
przez kontekst matrymonialny. Wolność ma w tym kontekście znaczenie
„braku związku”. Stąd przekładam dla odróżnienia od przymiotnika frey
jako „niezwiązany”, co ma i tę zaletę, że pozwala odróżnić w przekładzie
ledig od frey („wolny”).
W oryginale: willich vnd recht, przekładam jednak, jakby było billig
und recht, sugerując się tym, że w całym traktacie – również w tym
rozdziale – z reguły to właśnie te przysłówki występują razem ze sobą.
Gdyby uznać, że jest to świadome odstępstwo od reguły, trzeba by pewnie
przełożyć jak Haas: „zamierzone i słuszne”, względnie „celowe i słuszne”
[beabsichtigt und recht].
Erloßunge: wybawienie, zbawienie, odkupienie. Decyduję się
na pierwszy wariant, idąc za wyrażeniem: „wybawienie z otchłani”.
„Vorderben, sterben / ich lebe an trost / vßen und ynnen vordampt /
nymant bite, da ich werde erloßt”. Von Hinten uważa, że chodzi
tu o pseudo-eckhartiańskie pismo vom Zorn der Seele.
W oryginale strona czynna: er nympt yn an sich. Jakkolwiek nie
całkiem expressis verbis, powraca tu czasownik annemen (że tak trzeba
interpretować czasownik an sich etwas nemen, wynika choćby z tego,
co o annemen pisze Haas: Die „Theologia Deutsch”. Konstitution eines
mystologischen Texts, w: tenże, Geistliches Mittelalter, Fribourg 1984,
s. 398). Trzeba by więc konsekwentnie przetłumaczyć: „on (Bóg)
przywłaszcza sobie człowieka” – miałoby to jednak ów negatywny
wydźwięk „zagarnięcia” i „zawłaszczenia”, którego tu nie ma. Dlatego
zdecydowałem się na czasownik „przejąć”, używając go dodatkowo
w stronie biernej. Tak oto wyłania się piękna struktura teologiczna:
człowiek przywłaszczył sobie siebie i świat stworzeń i w ten sposób upadł.
Bóg może go odkupić tylko przywłaszczając go na powrót sobie, a wraz
z nim „odzyskując” zawłaszczony przez niego świat.
Fallen – co podkreśla bierność człowieka, który nie „przechodzi”
gdzieś samodzielnie, ale raczej „popada” w jedno lub drugie.
Chodzi tu o kazanie 40 według edycji Vettera, s. 167,16: „sie hant den
bilden urlob gegeben e zit”, co Szymona przekłada tak: „Przedwcześnie
zarzucili też zmysłowe obrazy rozbudzające pobożność” (s. 336). Termin
Urlaub według słownika braci Grimm oznaczał pierwotnie Erlaubnis oraz
Abschied, mając między innymi konotację zezwolenia na opuszczenie
służby, wystąpienie z określonego porządku. Decyduję się na przekład
możliwie prosty i obrazowy „dać wolne”, bo taki jest język mistyki
niemieckiej, lubiący odwoływać się do prostych, namacalnych obrazów
z codziennego życia. Trzeba to koniecznie czytelnikowi pozwolić odczuć.
Dobrym przykładem takiej metaforyki jest choćby stwierdzenie Eckharta,
że człowiek, który „pozostaje wewnątrz”, nie wychodzi na spacer
z pięcioma zmysłami, co można byłoby wygładzić, pisząc, że unika
kontaktu z nimi. W ten sposób jednak czar mistycznych tekstów łatwo
może prysnąć.
W tekście obecne jest przeciwieństwo: ging vnder oraz stunt auff. Aby
je unaocznić, decyduję się przełożyć aufstehen jako „wzejść”, jakkolwiek
nie jest to z pewnością narzucająca się konotacja tego słowa. Można byłoby
zdecydować się na parę „upadać” – „powstawać”, ale stwierdzenie, że „coś
upadło w Chrystusie”, brzmi raczej niefortunnie.
Pojawia się tu zaimek an, czyli poprzednik wysokoniemieckiego ohne
– „bez”. Dosłownie więc nie „wolny od”, ale „wolny bez siebie”.
Pojawia się tu termin das seyne. Dosłownie należałoby przełożyć „to,
co swoje”, ze względów stylistycznych decyduję się jednak tu i dalej na „to,
co własne”.
Seyne selbs – przekładam „swoje ja”, aby ze względu na negatywną
konotację obecną w TN uniknąć narzucającego się przekładu: „swoją
sobność”.
Obecny tu termin halden oznacza tyle co neigen. Słownik Grimmów
jednoznacznie rozstrzyga jednak, że w TN pod tą postacią występuje
czasownik halten. W moim przekładzie idę za Haasem, który przekłada
achten.
Termin gesuch według słownika braci Grimm oznacza tyle co łacińskie
commodum albo fenus, a więc m.in. interes, korzyść, zysk, procent,
pożytek, wygoda. Zgodnie z tym decyduję się na szukanie korzyści, aby
podkreślić etymologiczny związek z czasownikiem suchen, albowiem
szukanie (swego) to termin techniczny zarówno u Eckharta, jak i w TN.
Lan weder von dem – co Wehr przekłada: ausser allein von dem.
Kolejne zdanie, zakwestionowane przez von Hintena jako późniejszy
dodatek, brzmi tak: „To jest Bogu samemu, który wszystko może [gar wohl
vermag]”.
Widerkeren – co ma też niewątpliwe konotacje z nawróceniem.
Zapewne dlatego Haas oddaje ten termin słowem Umkehr.
Mochte – może oznaczać również „mógłby”.
Czu mal, co w Mittelhochdeutsch oznacza przede wszystkim tyle
co zugleich.
Chodzi tu o twierdzenia samego Frankfurtczyka z pierwszej części
traktatu, które teraz rozwija i uzasadnia. Tego typu autocytaty pojawiają się
w TN stosunkowo często.
Dosłownie zu nympt, a wcześniej ab nympt, co być może – biorąc pod
uwagę pewnego rodzaju dosłowność i dosadność języka mistyki
nadreńskiej – należałoby przełożyć jako „przytyje”, czyli „przybierze
(na wadze)” i odpowiednio „schudnie”, czyli „straci (na wadze)”.
„Ist ym [...] wider” – jeśli chciałbym tłumaczyć konsekwentnie, tak jak
wcześniej, powinno być „sprzeciwia się mu” względnie „jest mu wbrew”.
Ze względów stylistycznych wprowadzam jednak sformułowanie „jest mu
wstrętny”. Poniekąd podobnie robi Haas, oddając oryginalne wider
terminem zuwider.
„Claget also ßere do von” – trudno byłoby przełożyć, że nieposłuszny
człowiek uskarża się z powodu swego nieposłuszeństwa. Sięgnąłem więc
po etymologiczne konotacje klagen, które według słownika braci Grimm
odnoszą do krzyku i wołania i odsyłają do znaczenia słów krachen
i klingen.
Pojawiają się tu przymiotniki befintlich oraz fullich. Za słownikiem
braci Grimm utożsamiam befindlich z aufweisbar; fullich z kolei to według
tego samego słownika tyle co fühlig, czyli sensilis i sensibilis, a więc
„czujący” i „wrażliwy”. Przekładam „poruszany”, bo człowiek może zostać
poruszony tylko tym, co jest w stanie odczuć.
„[...] leben also yn eynem guthen, lichten leben und gemute”. Gemute
przekładam jako „stan ducha”, bo Gemüt to pierwotnie wszystko, co prócz
ciała składa się na człowieka. Oczywiście, w czasach, gdy powstawała TN,
stosowano ten termin i w węższym sensie, jako odpowiednik łacińskiego
mens.
Boßheit, które przekładam najczęściej jako zło, jakkolwiek niekiedy,
jak tu, ma ono bardziej subiektywne zabarwienie.
Undang – przeciwieństwo Dank. Przede wszystkim więc
niewdzięczność, ale według słownika braci Grimm w średniowiecznej
niemczyźnie również „przekleństwo”.
Zarówno tu, jak i w nagłówku pojawia się termin ruchlos.
Podstawowa,
współcześnie
narzucająca
się
konotacja
odsyła
do przymiotnika „nikczemny”, „niecny”, „bezbożny”. Jednakże według
słownika braci Grimm termin ten ma również drugie podstawowe
znaczenie, zbliżone do łacińskiego incuriosus. Nim właśnie się
tu posługuję, bowiem Frankfurtczyk dopiero dowodzi, że życie, określane
jako wolne oraz będące ruchlos, jest bezbożne i nikczemne.
Eynfeldig – generalnie „proste”, ale w przeciwieństwie do złożonego
(podwójnego etc.).
1 Kor 13,10 – ten sam cytat co na początku pojawia się teraz w innym
sformułowaniu. Przez „zupełne” oddaję das gantze.
W traktacie występują dwie formy: Cristus leben i leben Cristi.
Zasadniczo staram się je przekładać jako „życie Chrystusowe” i „życie
Chrystusa”, co kojarzy się odpowiednio z życiem na sposób Chrystusa oraz
z tym oto życiem tego oto Chrystusa. Należy zaznaczyć jednak, że nie
jestem w tym konsekwentny, ponieważ autor TN w moim przekonaniu nie
różnicuje znaczenia tych sformułowań, mając na myśli zawsze jedno życie
Chrystusa, które powinno stać się formą życia każdego z nas.
Tu i poniżej pojawia się słowo naturlicher, a więc „naturalny”
w sensie odnoszenia się do natury (upadłej). Wprowadzam więc termin
„przyrodzony”, aby ten związek z nią podkreślić.
Kunst – termin ten etymologicznie związany jest z czasownikiem
können. I choć we współczesnej niemczyźnie związek ten jest słabo
uprzytamniany, według słownika braci Grimm było to wyraźnie
wyczuwalne w języku staroniemieckim.
Vorhanden hat – pierwotnie termin vorhanden zachowywał swe
etymologiczne znaczenie i oznaczał tyle co łacińskie ad manum.
1 Mt 16,24. Tylko pierwsza część zdania znajduje się we
współczesnych przekładach Biblii z języka greckiego.
Pojawia się tu dwa razy czasownik an sich nemen.
Gebruchet sich – gebrauchen, które pozostawało pierwotnie w ścisłym
związku z geniessen.
Późniejszy redaktor dodaje, że kto tym jest, ten to wie co prawda, ale
nie potrafi wyrazić, bo to jest niewypowiadalne (unaußsprechlich).
Wtrącenie to o tyle istotne, że pozwala lepiej zrozumieć logiczne wynikanie
następnego zdania.
„[...] was nicht muß und sal seyn, sundern eyn luter wellen seyn”.
Zdanie rozpoczynające się od sundern jest kłopotliwe, ponieważ seyn –
gramatycznie rzecz biorąc – trudno uznać tu za orzeczenie. Dlatego
zapewne Haas przekłada tak: „[...] sondern ein reines Sein-Wollen”. Wydaje
mi się, że luter wellen trzeba by raczej wiązać z „samowolą” i tak
ewentualnie tłumaczyć.
W tekście wyraźna ironia: etwan mynder – „trochę mniej”.
Czu schicken – które miało pierwotnie szerokie znaczenie, obejmujące,
według braci Grimm, ordnen, rüsten, bereiten, einrichten, fügen, ins werk
setzen, bewirken, schaffen, wenden, richten.
Habe besessen najlepiej byłoby przetłumaczyć jako „opętał”, w dalszej
części tekstu pojawia się jednak ten sam czasownik w odniesieniu do Boga.
Trudno zaś mówić, że Bóg opętał człowieka. Z tego samego względu
przekładam besessen występujące w funkcji przymiotnikowej nie jako
„opętany”, ale „owładnięty”.
Moje „przez niego” odpowiada trzem, wymienionym w oryginale
jednym tchem określeniom: mit ym und durch und auss ym.
Por. Ga 5,18.
W związku z nieprzejrzystością tego zdania w oryginale, umieszczam
w nawiasie klamrowym tekst uzupełniony zgodnie z alternatywną, możliwą
(uwzględnioną przez von Hintena w przypisie) wersją tekstu.
Pojawia się tu czasownik zuwarten, który według słownika braci
Grimm oznacza w tym miejscu TN tyle co dem unterricht folgen.
Pojawia się w tym miejscu trzykrotnie leiden, przetłumaczone przeze
mnie jako „doznać”, „zostać doświadczonym” i „pasywnie”. Termin ten
odgrywa kluczową rolę w niniejszym rozdziale. W jego znaczeniu,
podobnie jak w znaczeniu łacińskiego passio, zbiegają się trzy aspekty:
doznanie, cierpienie (w tym sensie używam słowa „doświadczony”)
i bierność. Niestety, nie znam polskiego słowa, którym można byłoby
wszystko to wyrazić, dlatego też w zależności od kontekstu przekładam ten
termin w różny sposób.
Gelassen.
Użyta tu przeze mnie strona bierna nie występuje w oryginale
(podobnie jest w tytule tego rozdziału). Mamy tam konstrukcję trudną
do jednoznacznej interpretacji. Dosłownie: „kto chce [...] doznać [liden]
Boga, ten musi [...] doznać [liden] wszystkiego [...] Boga i siebie samego,
i stworzeń”. Mój przekład oparty jest na przekonaniu, że w pierwszym
wypadku leiden ma charakter doznawania, a w drugim cierpienia.
Ynbliben – termin charakterystyczny dla Eckharta.
Łk 23,34.
Tekst uzupełniony według wysokoniemieckiego przekładu Haasa.
Wesenlich – termin wywodzący się od wesen („istota”, „istnienie”).
Biorąc pod uwagę znaczenie wesen w TN oraz występujące w tym miejscu
połączenie z „cielesnym”, musi tu chodzić o życie w danej, takiej a nie
innej, formie istnienia. Komentuje to kolejny akapit: kiedy Bóg jest
człowiekiem, nie oznacza to, że znika konkretna forma, ale że zmienia się
jej zasada z „ludzkiej” (którą jest eigenschaft) na „boską”.
Selbs.
Dosłownie: „tego i tamtego” – w tym wypadku stwierdzenie to nie
ma jednak moim zdaniem ściśle ontologicznego, technicznego znaczenia.
Dosł.: „że jest godny”.
Seyme leibe, seym fleische.
Geschulden und ungesucht – przekładam za Haasem: gescholten und
gemieden.
Geordenten – przekładam konsekwentnie, utożsamiwszy powyżej
ordnung z regułą.
Clagende iamer – czasownik clagen pojawia się jeszcze dwukrotnie
w tym zdaniu, tłumaczony przeze mnie jako „skarżyć się” i „uskarżać”.
Oczywiście chodzi o owe przykazania, reguły i wskazówki.
Potwierdza to dopisek późniejszego redaktora, mówiący, że doskonali
ludzie nie podlegają żadnemu prawu. Dlatego reguły, prawa, przykazania
i wskazówki są tylko dla tych, którzy nic lepszego nie rozumieją i nic
innego nie znają.
Mt 11,29.
In der ee – Ehe pierwotnie oznaczało tyle co łacińskie lex.
Ga 4,5.
Mt 20,28.
Mt 26,38.
Mt 5,3.
Sich behelffen – według braci Grimm termin ten oznacza tyle
co consulere sibi, czyli „myśleć o sobie”.
Według von Hintena jest to nawiązanie do Mt 19,21: „Jeśli chcesz
być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał
skarb w niebie”.
Wesenlich wirt – trudno jednoznacznie stwierdzić, czy chodzi
tu o „istotowe zjednoczenie”, czyli zjednoczenie nie w działaniu, a w bycie,
czy też o to, że zjednoczenie to staje się „istniejące”, czyli „dokonuje się”
(byłoby to wtedy powtórzenie, a więc też wzmocnienie tego, co już zostało
w tym zdaniu powiedziane).
Vorbaß, które według słownika braci Grimm oznacza weiter fort.
Genuge – „zadowolenie”, ale nie tyle (a z pewnością nie tylko)
w znaczeniu „bycia radym”, ile przede wszystkim w sensie zaspokojenia
i sytości.
Unbeweglich – czytając „nieporuszony”, należy mieć na względzie,
że chodzi tu o zaprzestanie tego, co dla zewnętrznego człowieka jest
naturalne, czyli bycia her und dar beweget, o czym mowa była
w poprzednim rozdziale.
Unleidlich – to według słownika braci Grimm tyle co frei von leiden.
Pierwsza część cytatu pochodzi z Mt 26,32. Jednakże cytat w całości
odpowiada raczej Mt 28,8 lub 28,10.
Łk 26,39.
Znów weiße – tym razem jednak powracam do technicznego
znaczenia „sposób”.
W wyrażeniu ist ubir przekładam ubir jako „poza”, a nie „ponad”,
bo to samo ubir zostanie w następnym zdaniu użyte na określenie stosunku
diabła do tych samych fenomenów.
Zapewne chodzi tu przede wszystkim o Rz 8,14.
Underwegenn laßen według słownika braci Grimm oznacza między
innymi unterlassen.
„[...] natur ader naturlich”.
Voriehe przekładam za Haasem, który daje w tym miejscu aussage.
„[...] formelich ader wircklich”.
„[ ...] gewirckt und geubet”.
Dosłownie: „dobrem jako dobrem” (gut als gut).
„[...] als eyn werck yn wirckender wiße”.
Formuła ta (bekennet eß und leret) nastręcza kłopotów. Podmiotem
jest tutaj zapewne poznanie (tożsame z Bogiem) – tak interpretuje również
Haas. Jednakże jego (poznania) poznawanie dokonuje się jako
doprowadzanie do poznania stworzeń (stąd Haas oddaje oryginalne
bekennen zamiennie jako erkennen i kundgeben). Idąc właśnie tym tropem,
że chodzi zarazem o poznawanie za sprawą stworzeń i sprawianie, by
poznawały, zdecydowałem się na „rozpoznaje się i uczy”, gdyż można
to stwierdzenie zrozumieć zarówno tak, że boskie poznanie samo się
rozpoznaje, jak i że dzięki niemu poznaje się (czyli że stworzenia poznają).
„...bekennet eß und leret, das ess ist; ßo ist eß gut. Und dar ummb so
ist es wider diß oder das” – te trudne do jednoznacznego zrozumienia
zdania przekładam za Wehrem.
Haas dodaje w nawiasie: „światło”.
Geubet – ponieważ üben to zasadniczo „uprawiać”, zamiast dość
sztucznie brzmiącego w tym miejscu „praktykować”, decyduję się
na czasownik o tym samym rdzeniu s-prawiać.
Powraca tu po raz kolejny czasownik annehmen (ponownie w formie
an sich etwas nehmen). Tym razem jednak nie chodzi o przejęcie już
istniejącego (i upadłego) stworzenia, ale w ogóle o jego zaistnienie, dlatego
właśnie używam terminu „przyjąć kształt”.
W tych skomplikowanych zdaniach podmiotem zaimkowym jest cały
czas eß, czyli boskie Jedno, Dobro, Poznanie. W tym miejscu pojawia się
jednak zaimek er, który gramatycznie nie pasuje do żadnego pojawiającego
się w tym fragmencie tekstu rzeczownika. Mowa jest w nich jednak
o stworzeniu (die creatur), myślę, że o nie tutaj chodzi, a dlatego określa się
je niegramatycznie jako er, bo przecież chodzi o stworzenie, którym jest
człowiek.
Wirt gerucht – choć wyraz gerucht powinien kojarzyć się przede
wszystkim z czasownikiem rufen, to jednym z rzeczownikowych znaczeń
Gerücht jest według braci Grimm Ehre. Haas posługuje się
tu czasownikiem achten.
Unvormischt; dosłownie oznacza „niezmieszany”, ale według
Grimmów znaczy również merus i sincerus, a więc też „nieskażony”,
„szczery”, „bezstronny” etc.
Mt 26,50.
Łk 23,34.
J 18,11.
Zu nympt – słownik braci Grimm przywołuje to miejsce TN jako
przykład użycia zunehmen w znaczeniu gedeihen, odniesionego do zła.
Akapit ten to parafraza słów Ewangelii wg św. Mateusza (16,25––
26): „[...] kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie
z mego powodu, znajdzie je. Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek,
choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł?”.
Gelassen.
Pojawia się tu czasownik vorjehen, który według słownika braci
Grimm oznacza przede wszystkim tyle co sagen i bekennen, ale należy go
kojarzyć również z anerkennen, zugestehen, auslegen, erklären. Korzystam
z ostatniej możliwości. W oryginale zdanie to brzmi następująco: „Und alda
wirt eyn ware vorjehen”.
Gelassen.
Mt 5,3.
Mt 12,30.
Eynigk willigk.
„Das wil got han und seyn”. Chce tym być, ponieważ Bóg to istnienie
i jest wszystkim, co istnieje.
„Es ist auch eyn eygenschafft gotis” – cały ten akapit, gramatycznie
rzecz ujmując, odnosi się do jednej własności. Trudno przy tym
jednoznacznie powiedzieć, czy chodzi o tę samą własność Boga, o której
była mowa bezpośrednio wyżej, czy też o inną lub inne. Decyduję się
na tę drugą możliwość, ponieważ z wcześniejszych ustępów wynika,
że cierpienie z powodu grzechu nie jest Bogu żadną miarą miłe, a teraz
mowa jest o czymś, w czym znajduje on upodobanie.
Lassen.
„Was sold es danne vorbas me?”
Lone – w pierwszym rzędzie oznacza oczywiście zapłatę, ale
zważywszy na kontekst biblijny, przekładam ten termin również jako
„nagroda”.
Zgodnie ze stwierdzeniem Jezusa, że jego brzemię jest lekkie (por. Mt
11,30).
Suere – dosł. kwaśnym, przenośnie gorzkim lub przykrym.
„[...] yn unredelichkeit ader yn unordnung”.
Zdanie trudne do interpretacji. Należy, jak sądzę, rozumieć je tak,
że świętym względnie potępionym jest według nich(!) ten, kto odpowiednio
zabiega o własne (ich?) dobro lub uchybia mu. Do takiego sensu zbliża się
przekład Wehra.
„[...] und wirt yn doch sure” – dosł.: „jest dla nich jednak gorzkie”.
Oczywiście, gorzkie, czyli sprawiające przykrość jest nie samo to, co robią
i uważają za słuszne, ale sam wysiłek robienia tego.
„[...] werden [...] nicht verloren”, co Haas oddaje jako „verloren
gehen”. „Zbłądzą” pasuje tu najlepiej ze względu na następne zdanie,
w którym pojawia się wiedza, którą mają i która ich „ratuje”.
Wyrażenie An eygen gesuch, co bardziej dosłownie można by
przełożyć „bez własnych dążeń”, z pewnością jednak chodzi tu właśnie
o „szukanie tego, co własne”.
Betrigunge.
Mussig, co Haas oddaje jako untätig.
„[...] und ist an gewissen” – nic w tym dziwnego, skoro sumienie, jak
chce Akwinata, jest aktem rozumu praktycznego.
Bey got.
Warto nadmienić, że w zdaniu tym trzykrotnie pojawia się
przymiotnik glich. Najpierw w stopniu wyższym glicher („bardziej
podobny”) i dwa razy w stopniu równym glich („taki jak” oraz „równy”).
Chodzi tu generalnie o podobieństwo, ale polegające na dorównaniu, wręcz
utożsamieniu.
Kundickeit – słownik braci Grimm podaje, że termin ten oznaczał
w XV wieku tyle co pericia, solertia. Haas przekłada zaś jako Findigkeit.
Conscientz – u Tomasza z Akwinu constientia to sumienie, jako sąd
rozumu praktycznego. Przekład Haasa jako Sündenbewusstsein wydaje się
więc nieprecyzyjny.
Endecrist.
„[...] ane consciencz seyn” – dosł. „był bez constientia”, czyli „bez
sumienia”. Brzmi to jednak zbyt niejednoznacznie, aby posłużyć się takim
przekładem. Podobnie w kolejnych zdaniach.
Von Hinten uważa, że chodzi tu o Iz 5,20. Jeśli tak, mamy
do czynienia raczej z parafrazą. Fragment ten w Biblii Tysiąclecia brzmi
w sposób następujący: „Biada tym, którzy zło nazywają dobrem, a dobro
złem, którzy zamieniają ciemności na światło, a światło na ciemności,
którzy przemieniają gorycz na słodycz, a słodycz na gorycz”.
Tekst, zdaniem von Hintena, wypaczony, dlatego pomijam drugą
część tego zdania, która brzmi: „und ist doch das beste und alles ich, myn,
mir und des glich”. Podobnie w swym przekładzie czyni Haas.
„[...] alle und ubir alle” – można by odnieść to również do boskiego
istnienia, które jest wszystkim i ponad wszystkim. Wówczas można byłoby
przełożyć tak: „[...] poznało wszystko i ponad-wszystko”.
„Meisterschafft der geschrifft” – dalej pojawia się schrifft. Oddaję
to jako „Pismo”, stosując wielką literę, gdyż wychodzę z założenia,
że chodzi tu o Pismo Święte.
Glaube – z pewnością nie chodzi tu o wiarę w religijnym sensie tego
słowa. Nawiasem mówiąc, „wiara” w tym znaczeniu pojawia się w tym
traktacie jedynie sporadycznie. Podobnie jest w Kazaniach Eckharta.
„[...] wo das ware licht und die ware liebe ist und joch yn eyme
menschen” – według von Hintena tekst tego zdania jest zepsuty, dlatego
zaproponowany przekład jest parafrazą.
„[...] durch das selbe wider yn das selbe”.
Zwrot wirt geclaget pojawia się dwukrotnie w kolejnym zdaniu.
„[...] alle gut yn eyme und alles eyn und” – określenie alles eyn
poprawiam i przekładam za Wehrem jako als eines, gdyż tekst wydaje się
w tym miejscy zepsuty. Świadczy o tym przekład Haasa, który stara się być
wierny oryginałowi, którego przekład nie wydaje się jednak przekonujący:
„alles Gute in Einem, und alles Eine und das Eine in allem”.
Wirt gecklaget.
Mt 10,30.
Jak rozumiem, w sposób ewidentny (widomy).
„[...] eigen willen und eigenwillikeit und selbwillikeit” – tłumaczenie
selbwillikeit jako „swawola” jest trochę za mocne, w gruncie rzeczy
to właściwie to samo co eigenwillikeit. Z drugiej strony, z pewnością taki
przekład nie sprzeciwia się zasadniczemu sensowi całego fragmentu.
Przeciwnie, eksponuje go.
Dosłownie: „Kto jest bez Boga” (an got). Przekład zmieniony
ze względu na konotację biblijną: „Kto nie jest ze mną, jest przeciwko
mnie” (Łk 11,23).
„[...] als das seyne und ym selber und als von ym selber”.
Termin czumale wol Haas oddaje jako gern.
Ga 2,20.
„Wer ym an got genugen leth, der hat genug” – dla jasności staram się
konsekwentnie przekładać wyrazy z członem genug przez wyrazy należące
do rodziny czasownika „zaspokajać”.
Got laßen sal.
Allen gelassen.
Liden – pojawiający się tu termin „doświadczać” należy kojarzyć
z doznaniem, a zarazem cierpieniem (ten, kto cierpi, ten wszak „zostaje
doświadczony”, a w tym kontekście „doświadczenie” to jakieś trudne
i bolesne wydarzenie).
Nichts nicht.
Von Hinten za najbardziej prawdopodobną wersję przyjmuje: „und ist
doch nicht wider gotis werck”, co Haas przekłada dosłownie, że nie jest
przeciw dziełu bożemu, co można byłoby interpretować, że nie jest wbrew
jego planowi, całości jego ekonomii etc. Von Hinten odnotowuje jednak
w przypisie inną wersję tekstu, w której nicht jest zastąpione przez auch.
Ponieważ wydaje mi się to bardziej spójne z myślą Frankfurtczyka, jak
i dlatego, że idzie tym tropem większość znanych mi edycji
przedkrytycznych oraz przekład Wehra, przyjmuję tę właśnie alternatywną
wersję tego zdania.
We fragmencie „waren wisßen und befinden” przekładam befinden
jako „doświadczenie“, kierując się tym, że słowo to występuje niekiedy
w znaczeniu empfinden.
Mk 16,16.
Einwillig.
Decyduję się na termin „istnieje”, choć w tym wypadku w oryginale
pojawia się da ist, nie zaś stosowna forma czasownika wesen. Należy cały
czas pamiętać, że w sensie ścisłym istnienie można orzec tylko o boskim
istnieniu. Wszystko inne jest zaś jego „postacią”, należy do niego i „orzeka
coś” o nim (jest jego wyrazem), ale nie jest podmiotem w sensie substancji,
która istnieje.
Wurcklich – oczywiście „rzeczywisty” nie w przeciwieństwie
do „fikcyjnego”, ale „potencjalnego”. Można by więc użyć tu terminu
„efektywny”, „faktyczny” etc.
W wersji zaakceptowanej przez von Hintena jest tu will, zamieniam je
jednak na ist, zgodnie z alternatywną możliwą formą, zaznaczoną przez
niego w przypisie.
Gelassen.
Schade – według słownika braci Grimm schade jest odpowiednikiem
między innymi łacińskiego noxa. Stąd właśnie taki przekład. Oczywiście
narzucające się „szkoda”, „krzywda” byłyby również jak najbardziej
dopuszczalne, wydaje mi się jednak, że ich użycie byłoby ze stratą dla
jasności tego zdania.
Under aller freiheit.
„[...] an syner edeln freiheit und yn synem freyen adel und yn seyner
freyen art” – adel to według braci Grimm nie tylko nobilitas, lecz również
indoles.
Geeygent wirt.
J 8,32.36.
„Das yn keyner kreatur geseyn mag” – zdanie problematyczne,
ze względu na zaimek keyner. Być może należałoby przełożyć:
„co w żadnym stworzeniu nie powinno mieć miejsca”. Tak czy inaczej,
co potwierdzają przekłady Haasa i Wehra, chodzi tu o grzech, mający
miejsce w jakimś stworzeniu.
Kein eygenschafft – warto podkreślić, że termin eigenschaft ma
u Mistrza Eckharta znaczenie techniczne, zbliżone do tego, jakie znaczenie
ma „sobność” w TN. Nie tylko więc odnosi się do faktycznego stanu
posiadania, co do sposobu bycia, polegającego na „szukaniu swego” we
wszystkim, czyli na „przywłaszczaniu”. Pisałem o tym szeroko w mojej
książce: P. Augustyniak, Inna Boskość. Mistrz Eckhart, Zaratustra
i przezwyciężenie metafizyki, Kraków 2009.
W akapicie tym, zgodnie z przyjętą przeze mnie konwencją,
przekładam helle jako „otchłań”, a nie „piekło”, gdyż i tu – co tekst
wyraźnie sugeruje – chodzi nie tylko o miejsce pośmiertnego przebywania
potępionych dusz, lecz zarazem o pewien modus egzystencji (bycia
w czasie).
Por. np. Mk 1,17.
Yn ym – dosłownie „w nim”, co o tyle jest znaczące, że i człowiek
idący za nim nie tyle ma go naśladować, ile znaleźć się w nim, czyli
w Chrystusowym życiu.
Mt 10,38.
J 14,6.
J 6,44.
J 12,26.
J 17,24.
Por. J 10,3
Por. J 10,1–3.
„Und wan eß nu alle ist, so muß eß auch allem seyn und uber alle”.
Interpretuję to zdanie za Haasem.
„[...] flusset yn eyn geberende persone”.
1 Kor 13,10.
„[...] nicht hinder sich gehet” – Wahr wyjaśnia, że hinder sich
oznacza w tym wypadku rückwärts.
Singe – wyraz ten powraca w kolejnym zdaniu.
W tym miejscu w wydaniach przedkrytycznych, opartych
na niektórych rękopisach, rozpoczynał się ostatni, 54 rozdział traktatu. Von
Hinten rezygnuje jednak z jego wyodrębniania, ponieważ ustala,
że większość jego zawartości jest nieautentyczna. Przytoczmy jednak tytuł
tego rozdziału: „O tym, że w żadnych rzeczach człowiek nie powinien
szukać swego, ani w duchu, ani w naturze, lecz jedynie chwały bożej, oraz
o tym, że do życia wiecznego należy wejść przez właściwe drzwi, czyli
przez Chrystusa”.
Fragment odrzucony przez von Hintena chyba pochopnie, bo bez
niego trudno zrozumieć sens całego zdania.
J 10,1.
Jeszcze jedna kończąca fraza, dodana przez późniejszego redaktora
(kopistę) brzmi tak: „Tu kończy się Frankfurtczyk, Panu Bogu niech będzie
chwała i cześć, oraz szlachetnej Królowej i Dziewicy Maryi, Matce Bożej.
Amen. 1497 w dzień świętych męczenników Kosmy i Damiana”.