Benson Robert Hugh Paradoksy katolicyzmu

background image

R. H. BENSON

P A R A D O K S Y K A T O L I C Y Z M U

*

TŁUM. DR. L. J.

f

7

NAKŁAD KSIĘGARNI ŚW. WOJCIECHA

- POZNAŃ - WARSZAWA - WILNO - LUBLIN

background image

:

MIN$S

(

ł|

K,3W

#

fc- *V* VMS.

U l L Ł t

nihil

obstat

.

Posnaniae, die 8 Octobris

1922

.

Dr. Źychliński,

cens. libr.

IMPRIMATUR.

Posnaniae, die

28

Octobris

1922

.

(L. S.)

Meissner,

Yicarius Generalia.

X. K. Bajerouńcz,

Dir. Cons.

K>ę,A7ę>

CZCIONKAMI DRUKARNI ŚW. WOJCIECHA

background image

\

WSTĘP.

Ł Jezus Chrystus — Bóg i Człowiek.

Ja i Ojciec jedno jesteśmy.

Jan X. 30.

Ojciec jest większy ode Mnie.

Jan XIV. 28.

Tajemnice Kościoła, powiedział jakiś uczo­

ny materjalista, są igraszką dziecinną w po­
równaniu z tajemnicami natury.

Oczywiście mylił się, lecz błąd jego można

wytłumaczyć. Sam nam powiada, że w tej na­

turze, tak dobrze sobie znanej, napotykał
wszędzie anomalje i paradoksy, z teologji zaś znał
jedynie twierdzenia najprostsze i najjaśniejsze.

My, którzy rozumiemy, że tajemnice na­

tury należą do zamkniętego kręgu rzeczy

stworzonych, podczas gdy tajemnice Łaski

wznoszą się do tajemnicy najwyższej życia
wiecznego i niestworzonego samego Boga, my

możemy być pewni, że jeśli natura jest tajem­
niczą i paradoksalną, to Łaska będzie miała

ten charakter w większym, nieobliczalnym
stopniu. Każdemu paradoksowi, który na­
potkamy w świecie materji, gdzie zamknięte

Paradoksy katolicyzmu.

1

i

background image

są nasze ciała, odpowie sto paradoksów w sfe­
rze duchowej, gdzie żyje i działa nasz duch,
który (co już samo jest dość paradoksalne),

zmuszony jest poddać się ograniczeniom ma­
terii, żeby swą energję ujawnić.

Aby napotkać tajemnice, wystarczy spoj­

rzeć w to malutkie zwierciadło Nadprzyrodzo­
nego, jakiem jesteśmy sami. jakiem jest nasze

..ja‘\ i nie potrzebujemy niczego więcej prócz
wątłej nici doświadczenia, które zowiemy „ży­
ciem duchowem“.

Czem się to dzieje, naprzykład, że, jeśli

religja jest światłem w naszem mrocznem by­
towaniu, jest ona również jedyną ciemną pla­

mą w świecie uciech: z jednej strony — jedy­
ną rzeczą, która czyni życie godnem przeży­
cia, — z drugiej zaś jedyną przeszkodą w na­

szem zadowoleniu? Jakież są te smutne i ra­
dosne tajemnice życia ludzkiego, które wciąż
sobie przeczą, a jednak prowadzą razem (jak.
w różańcu) do innych — chwalebnych? Za­

stanówcie się nad tern głównem podłożem

.wszystkich tajemnic — nad uczuciem, które

nazywamy miłością — i powiedzcie, czy jest
coś bardziej niewyjaśnionego, jak właśnie ta­

kie wyjaśnienie? Czemże jest to uczucie, któ­

re zmienia radość w smutek, a smutęk w unie­

sienie radości, które popycha człowieka do
utraty życia, by je zbawić, które z goryczy
słodycz czyni, a z krzyża jarzmo lekkie, które

background image

3

przyucza człowieka do znajdowania swego
centrum poza swem kołem i do radowania się

tern bardziej, im bardziej radości się pozba­

wia ? Czemże jest ta siła, która tak często na­

pełnia nas rozkoszą, zanim przystąpimy do

dzieła, a nagradza nasz trud mrokiem wewnętrz­

nego rozstroju?

Jeśli więc nasze życie wewnętrzne pełne

jest paradoksów i sprzeczności pozornych, ■—

a nikt temu nie zaprzeczy, kto choć trochę żył
życiem duchowem — tern bardziej musimy się

spodziewać, że życie boskie Jezusa Chrystu­
sa na zielni, życie, które jest światłem objek-

tywnem wszechświata odbitego w nas, będzie
pozornie pełne jeszcze większych anomalii.

Rozpatrzmy dzieje tego życia i sprawdźmy,
czy tak jest w istocie. Dla większej jasności
wyobraźmy sobie badania dokonywane przez -
badacza, który nie zetknął się nigdy z tra­

dycją chrześcijańską.

Rozpoczyna on czytać oczywiście w przy­

puszczeniu, że to życie Chrystusowe jest jako

inne życia i że ten człowiek jest jako inni lu­
dzie; w miarę jak czyta, znajduje setki po

1

-

twierdzen swego założenia. Oto widzi czło­
wieka, zrodzonego z niewiasty doznającego

głodu i pragnienia w podróży, człowieka wzra­
stającego w mądrości, pracującego w warszta­

cie ciesielskim, człowieka, który cieszy się

.

i*

v

/

background image

/

i smuci, który jest oszukiwany przez jednych,

spotwarzany przez drugich, który, słowem,

przechodzi przez wszystkie doświadczenia,

jakim podlega ludzkość, człowieka, który

umiera jak inni, którego składają w grobie.

Nawet cuda tego życia stara się wytłuma­

czyć przez cudowne człowieczeństwo bohate­
ra. Może sobie wyobrazić (jak to rzeczywiście

jeden z tego rodzaju badaczów był powie­

dział), że czar jego obecności był tak wielki,
czar jego prostego, lecz doskonałego człowie­
czeństwa, że ślepym otwierały , się oczy, by

ujrzeć piękność jego oblicza, a głuchym uszy,

, by słyszeć głos jego.

Jednak' czytając dalej, zaczyna napotykać

trudności. Jeśli ten człowiek był tylko czło­
wiekiem. choćby najdoskonalszym i najwznio­

ślejszym. czemże się tedy dzieje, że świętość
jego innemi drogami dąży niż te. któreini inni

święci chodzili? Inni ludzie doskonali, w

r

miarę

jak się doskonalili, coraz św iadomsi byli swych
niedoskonałości, inni święci im bliżej byli Bo­
ga, tern bardziej narzekali, że są od Niego od­
daleni, inni mistrze życia duchowego wskazy­
wali zawsze poza sobą, poza sw^emi brakami
to Prawo wieczyste, do którego wzdychali.

Lecz u tego Człowieka wszystko jest inaczej.

On, gdy ukazuje się św iatu, nawołuje ludzi, by

(

jo

naśladowali, a nie mówi im. jak to czynili

inni mistrze ludzkości, by unikali Jego grze-

4

background image

o

chów; Człowiek ten nie wskazuje celu dale­

kiego i wzniosłego, wskazuje siebie samego,
jako drogę prowadzącą do Ojca; nie adoruje
prawd

5

% ku którejby sam zmierzał, lecz siebie

podaje za wcielenie tej prawdy. Nietylko nie
opisuje życia, do jakiego sam również miałby

nadzieję wznieść się kiedyś, lecz nakazuje słu­

chaczom uważać Siebie za ich życie; nie żali

się. przyjaciołom na grzechy, któreby Go mogły
obciążać, przeciwnie wzywa swych nieprzy­

jaciół, by Go przekonali, choć o jednym jedy­
nym przez Niego popełnionym. Jest w Nim

świadomość siebie nadzwyczajna, która jed­

nakże nie ma w sobie nic z tego ,.ja‘\ jak się

je rozumie zazwyczaj.

Być może jednak, że nasz badacz zbliży

się do Ewangelji z nową hipotezą. Omylił się

— myśli — uważając to życie za życie ludz­
kie. „Nigdy jeszcze człowiek nie mówił był
jako ten Człowiek

4

*, powtarza za Ewangelją:

„Kim jest Ten, któremu w iatry i morze są po­
słuszne ?“ Jak może — pyta siebie — czło­
wiek zrodzić się bez ojca wśród ludzi, jak mo­

że trzeciego dnia po śmierci wystać z grobu?
A w' każdym razie jak takie cudowności mo­

głyby być przypisywane komuś, któryby nie

był niczem więcej niż inni ludzie?

Wów

r

czas zaczyna rozumować na nowo;

„Oto, powiada do siebie, urzeczywistniło się
stare podanie mistyczne: oto zstąpił Bóg, by

background image

6

zamieszkać wśród ludzi; — jedyne rozwiąza­

nie wszystkich trudności*

4

. I znowu, raz jesz­

cze czuje, że się myli. Jakże Bóg może znać, co
to zmęczenie podróżą, pracować w warsztacie
i umrzeć na krzyżu? Jak Słowo przedwieczne

może milczeć lat trzydzieści? Jak Nieskończo­

ny może leżeć w żłobku? Jak źródło.życia
może być podległe śmierci?

Zrozpaczony, przerzucany od jednej teorji

do drugiej, zwraca się do słów samego Chry­
stusa, a niepokój jego wzrasta za każdem sło­
wem, które słyszy. Jeśli Chrystus jest czło­
wiekiem, jakże mówić może: Ojciec mój i Ja

jedno jesteśmy. Jeśli Chrystus jest Bogiem,
jakże może twierdzić, że Ojciec Jego jest wię­
kszy od Niego? Jeśli Chrystus jest człowie­
kiem, jak mógł rzec: Zanim Abraham stał się,
Jam jest. Jeśli Chrystus jest Bogiem, jakże mo­
że się sam nazywać Synem Człowieczym?...

Skoro się zwróci do nauki Jezusa Chry­

stusa,. trudności coraz bardziej zaczynają się
piętrzyć, sprzeczności rosną.

Oto ten, który przyszedł, by ukoić cier­

pienia ludzi, by dać wytchnienie znużonym,

ten, którego jarzmo jest słodkie, a ciężar lek­

ki, powiada, że nikt nie może być jego

uczniem, kto nie zechce dźwigać jego krzyża
— ciężaru ze wszystkich najcięższego. Oto le­
karz dusz i cia^ który p r z e s z e d ł , d o ­
b r z e c z y n i ą c , i dał przykład gorliwości

background image

czynnej w służbie Bożej, a powiada, że mil­

cząca bierność Marji jest najlepszą cząstką,
i nie będzie jej odjęta.

Jest moment, gdy zwraca się z błyskawi­

cami walki w oczach, nakazując swym przy­

jaciołom, którzy nie posiadają mieczów, by
sprzedali płaszcze, a zaopatrzyli się w miecze,
a w innej znów chwili każe schować miecz do
pochwy, bo królestwo jego nie jest z tego
świata. Oto człowiek pokoju, który jednego
dnia błogosławi pokój czyniącym, a drugiego

zapowiada, że przyszedł nie aby p o k ó j

p r z y n i e ś ć l e c z m i e c z .

Mianuje s z c z ę ś l i w y m i t y c h , k t ó ­

r z y p ł a c z ą , a nakazuje uczniom r a d o ­

w a ć s i ę i c i e s z y ć d o z b y t k u . Czyż

bywają gdzie podobne paradoksy, i takie trud­

ności do rozwiązania? Zda się, że ani w oso­

bie jego, ani w nauce niema ni spoczynku, ni

jasności. Co m y ś l i c i e o C h r y s t u s i e ?
C z y i m j e s t s y n e m ?

*

Rzecz oczywista, że jedynie doktryna ka­

tolicka daje klucz do rozwiązania wszystkich
tych zagadnień, a jednak... jest to klucz, który
sarn, jakwogóle wszelkie specjalne klucze, jest
tak bardzo skomplikowany, jak bardzo tajem­

niczy jest zamek, który on tylko może otwo­
rzyć. Heretycy, jeden po drugim szukali

uproszczenia i jeden po drugim popadali

i

background image

w błędy. Chrystus jest Bogiem, wołają dokeci,
wykreślcie z Ewangelji wszystko, co mówi
0 rzeczywistości Jego człowieczeństwa. Bóg

nie może cierpieć, krwawić i umierać. Bóg’nie

może doznawać zmęczenia; nie może do­
świadczać smutków ludzkich. Chrystus jest

człowiekiem, woła 'krytyka nowożytna, usuń­
cie z Ewangelji jego narodziny dziewicze, jego

Zmartwychwstanie, bo nikt prócz katolików nie
może przyjąć Ewangelij. tak jak były napisane.

Nikt, prócz człowieka, który wierzy, że

Chrystus jest zarazem Człowiekiem i Bogiem,
1 wierząc szczęśliwy jest i uchyla czoło przed
tym paradoksem paradoksów, który nazywa­

my Wcieleniem, i przyjmuje tajemnicę oślepia­
jącą, że natura nieskończona i natura skoń­

czona połączone są w jednej osobie, że Od­

wieczny znajduje wyraz w czasie, a Stwórca
niestworzony jednoczy się ze stworzeniem;

słowem, nikt'prócz katolika nie może przyjąć
bez wyjątku wszystkich zjawisk cudownych
w życiu Chrystusa.

Przejdźmy więc teraz do tajemnic nasze­

go życia ograniczonego, a dzięki tej odległej
i mglistej paraleli zaczniemy rozumieć.

My również posiadamy podwójną naturę.

Jak B ó g i c z ł o w i e k j e s t C h r y s t u s e m ,
t a k d u s z a i c i a ł o j e s t c z ł o w i e k i e m .

I jak dwie natury w Chrystusie, Jego bo­

ska istota połączona z doskonałem człowie-

8 .

background image

9

czeństwem stanowią jądro zagadnień, jakie
przedstawia Jego życie, tak samo nasze pokre­
wieństwo z gliną ziemską, skąd pochodzą na­

sze ciała, i z Ojcem Duchów, który tchnął
w nas duszę żyjącą, wyjaśniają sprzeczności
naszych własnych przeżyć.

Gdybyśmy byli zwierzętami tylko, mogli­

byśmy być szczęśliwi równie jak zwierzęta;
gdybyśmy byli duchami czystemi, zatopionemi
w Bogu, radość aniołów byłaby naszym udzia­

łem: A jednak jeślibyśmy przyjęli jedną z tych

alternatyw, na pewno wpadlibyśmy w gma­
twaninę. Bo jeślibyśmy żyli jak zwierzęta, nie

moglibyśmy odczuwać ich zadowolenia, gdyż
nie pozwoliłaby nam na to nieśmiertelna część

naszego jestestwa; jeśli zaś zlekceważymy lub

zakwestjonujemy legalne prawo naszego ciała,
to ciało samo, pomiatane, zgnębi i przerazi na­

szego ducha nieśmiertelnego. Jedynie uznanie
dwu natur w Chrystusie daje rozwiązanie za­
gadnień Ewangelji; tylko uznanie dwu skład­

ników naszej własnej natury pozwala nam żyć

według zamierzeń Boskich. Nasz tryb życia
duchowy, czy fizyczny podnosi się i opada za­
leżnie od tego, która strona bierze górę. Cza­

sem religja jest ciężarem dla ciała, to znowu
jest dźwignią radosną dla duszy; bywa ona

jedyną rzeczą, która życie czyni godnem prze­
życia, lecz-bywa też jedyną przeszkodą w ko­
rzystaniu z uciech życia. Stany te zmieniają

background image

10

się nieuniknienie, nieprzeparcie, zależnie od te­

go, czy podlegamy rozstrojowi, czy też utrzy­

mujemy w nienaruszonej równowadze naszą
podwójną naturę. I* tak, ostatecznie nie jest na­
szym udziałem ani uciecha zwierząt, ani szczę­
ście aniołów, lecz radość ludzka. Jesteśmy
wyżsi od jednych,niżsi od drugich, abyśmytnogli

być ukoronowani przez Tego. który obdarzony
takiemże człowieczeństwem zasiada tron Boży.

Oto nasz wstęp; zobaczyliśmy, jak para­

doks Wcielenia Jedynie uzgadnia się z faktami

podanemi przez Ewangelie, jak ten najwyższy

paradoks jest kluczem do wszystkiego. Zoba­

czymy, że jest on również kluczem do zrozu­

mienia innych paradoksów' religijnych i trud­

ności, jakie przedstawia historja katolicyzmu.

Bo Kościół katolicki jest rozszerzeniem życia

Chrystusa na ziemi, jest zatem dziwną mie­
szaniną tajemnic i przyrodzonego rozumu: ta
łączność ziemi i nieba, gliny i ognia może być
zrozumiana przez tego jedynie, kto uzna go za

boski i ludzki jednocześnie, gdyż Kościół jest
mistycznem odtworzeniem w obrazach ludz­
kich Tego, który będąc Bogiem nieskończo­
nym i Stwórcą wiecznym, pojawił się jako

s ł u g a .

Tego,

który

p r z e b y w a j ą c

w c i ą ż n a ł o n i e O j c a , z s t ą p i ł
z n i e b a d l a n a s z e g o z b a w i e n i a .

t

ł

\

V

background image

II. Kościół katolicki boski i ludzki.

Błogosławiony

jesteś Szy­

monie, synu Jana, gd

yi

ciało

i krew nie objawiły ci, lecz Oj­

ciec mój. którj* jest w niebie-

siech...

Odejdź

ode

Mnie,

ku­

sicielu! Jesteś Mi obrazą! bo

nie myślisz o tern, co Boże —

ale o tern, co ludzkie.

Mat. XVI, 17, 23.

'

/

Widzieliśmy, żc sprzeczności Ewangelii

dadzą się uzgodnić jedynie przez naukę ka­
tolicką o Wcieleniu. Tylko dla tego, kto wie­

rzy, że Jezus Chrystus jest Bogiem i Człowie­

kiem, opowiadanie ewangeliczne w pełni bę­
dzie zrozumiałe i logiczne. Heretycy, ludzie,

którzy przeważnie odrzucają natchnione opo­
wieści lub do nich dorzucają własne mniema­

nia. albo uznawali bóstwo Chrystusa, a odrzu­
cali dowody Jego człowieczeństwa, albo przyj­

mowali człowieczeństwo, a odrzucali dowody
bóstwa. W pierwszych wiekach ludzie ci, po

największej części, uznawali bóstwo, a odrzu­
cając człowieczeństwo, wymyślali dziecinne

background image

12

cudowności, które uważali za odpowiednie dla

Boga przebywającego na ziemi pod marą czło­

wieczeństwa; za naszych dni, przeciwnie, ne­

gując bóstw o, przeczą cudom, które'ono tylko

mogłoby wyjaśnić wystarczająco.

,

Otóż Kościół katolicki jest rozszerzeniem.

Wcielenia. On także (choć zestawienie, jak się
przekonamy, nie będzie we wszystkich pun­
ktach ścisłe) posiada naturę boską i ludzką za­
razem, co jedynie tłumaczy sprzeczności jego
dziejów', a sprzeczności te są albo przepowie­
dziane przez Chrystusa — stwierdzone przez

Niego, wchodzące w skład Jego duchowych
pouczań — albo rzeczywiście wykazane

w

t

Je­

go własnem życiu.

Znajdziemy je, że tak powiem, usymboli-

zowane w słowach Chrystusa, wyrzeczonych
do św. Piotra, gdy najpierfc chwali go jako
człowieka natchnionego przez Boga i prawie

natychmiast gromi go, że nie potrafi wznieść
się ponad ideał czysto ziemski.

*

Jakeśmy sobie wyobrazili badacza pełne­

go dobrej w^oli, który po raz pierwszy zetknął
się z zagadnieniami Ewangelii, tak wyobraźmy
sobie jeszcze człowieka, któremu świtać za­

czyna jutrzenka wiary i który poznaje dzieje
katolicyzmu.

Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje

mu się — boskiem. Spostrzega naprzykład, że

background image

>

13

katolicyzm jest czemś wyjątkowem, ni-epodob-
nem do innych społeczności ludzkich. Kiedy
byt tamtych uzależniony jest od jakiegoś jed­

nego miejsca, jednakowej natury, katolicyzm
przeciwnie rozwija się w miejscach jak naj­
bardziej różnych. Inne społeczności mają swój

czas rozwoju, poczem zdążają do rozkładu

i zamarcia. Różne dynastje powstają i upada­
ją, dynastja Piotra rybaka pozostaje nienaru­

szona. Inne sprawy rodzą się i zanikają, sto­
sownie do wpływu, jaki wywierają na bieg'

świata; tu przeciwnie, katolicyzm najczynniej-

szym jest wówczas właśnie, gdy jego udział

w sprawach ziemskich zupełnie jest udarem­
niony.

Badacz nasz wpada w zachwyt nad jego

boską pięknością i dostrzega, nawet w jego
czynach najzwyklejszych ^ Łaskę, której nie

może zrozumieć. Patrzy ze zdumieniem, jak

katolicyzm bierze, co jest iudzkie i śmiertelne:

język, pogański, który zamiera, architekturę
w upadku, naukę czy filozofję — obie dziecinne

— i wlewa w nie swą nieśmiertelność. Bierze
przesądy popularne i zatrzymując ich stronę

zewnętrzną, ich „akcydensy“, przeistacza je
w prawdy. Przyjmuje zwyczaje i rytuały spo­
łeczeństwa pogańskiego i czyni z nich sym­
bole żywego kultu. A

%

\ve wszystkie te rzeczy

potrafi tchnąć ducha, który całkowicie jemu

tylko jest właściwy, ducha Łaski i tego subtel-

ł

background image

14

nego piękna, którego sam tylko posiada ta­
jemnicę...

Tę boskość więc widzi, nasz badacz prze-

dewszystkiem. Błąd zaś jego polega na tern,
że z rozpatrywań wyciąga pewne wnioski nie­
kompletne. Ponieważ katolicyzm jest tak do­

skonały, rozumuje (przynajmniej nieświado­
mie), musi przeto być tylko doskonałym; po­
nieważ jest boski,, w żaden sposób nie może

być ludzkim. Jego arcykapłani muszą wszyscy

#

być świętymi, iego kapłani — światłami wspa-

niałemi, a wierni — jako gwiazdy na jego fir­
mamencie. Ponieważ jest boski, polityka jego
powinna być nieomylna, wszystkie jego czy­

ny — pełne łaskawości, najmniejsze porusze­
nia — natchnione z góry. Nie może w nim być
nigdzie brutalności, ani Samolubstwa, ani am­
bicji, ani zmienności. Jakżeby to być mogło,

9

skoro jest boski?

/

Takie są pierwsze wrażenia. I oto, poma­

łu, pomału przychodzi rozczaiowanie.

Bo w miarę jak głębiej poznaje dzieje Ko­

ścioła, zaczyna napotykać oczywiste dowody
jego człowieczeństwa. Widzi papieża, którego
życie mało upodabnia się do Tego, którego
jest namiestnikiem. Napotyka kapłana apo­

statę; dowiaduje się o okrucieństwach popeł­
nianych w imię

.Chrystusa,

rozmawia z kon-

wertytą, który powrócił z upodobaniem do

błędów niewiary, to znowu słyszy opowieść

i

background image

15

0 rodzinie, która zachowała wiarę przez cały
okres prześladowania, a utraciła ją w dobie to­

lerancji. I niepokój go ogarnia i przygnębienie.
„Jakżeby

podobne

rzeczy

były

możliwe

w społeczności o charakterze boskim? Myśla­
łem. że to on w y b a w i I z r a e l a , a te-

r a z...“

Ktoś inny zabiera się do historii katoli­

cyzmu z wyręcz przeciwnej strony. Dla niego

jest to społeczność ludzka i nic w ięcej, i w sa­
mej rzeczy ten badacz znajduje tysiące dowo­
dów*. które popierają jego teorję. Notuje zadzi-

wiające powodzenie chrystjanizmu w pierw­
szych wiekach, szybkie rozszerzenie się nauki,
wzrost wpływu i nie w idzi w tern nic innego

prócz szczęśliw ych dla Kościoła w

r

arunków ist­

nienia państwa rzymskiego. Zauważa nagłe

1 szybkie wywyższenie biskupa rzymskiego
i tłumaczy je sobie przez szczególny traf,

który przeniósł centrum państwa na wschód,
a Rzymowi pozostawił dawny urok i tron pu­
sty. Widzi, jak Kościół skorzystał z podziałów
w

7

Europie, jak odziedziczył stary genjusz ła­

ciński: prawa i ładu, i w tern znajduje wyja­

śnienie jego jedności i jego uroszczeń do rzą­
dzenia książętami i królami. Dla niego Ko­

ściół jest ludzki i nic wńęcej. Na pierw szy rzut
oka niema w jego życiu ani jednego zjawiska,

któreby nie mogło być wyjaśnione przez przy­
czyny ludzkie. Jest on interesujący jako re-

#

background image

76

zultat sił niezliczonych i złożonych, jest godzien

szacunku jako najstarsza zorganizowana spo­
łeczność w Europie: posiada przewagę dyplo­
macji włoskiej; był przenikliwy, niezmordo­
wany, wytrwały, lecz nic poza tern.

Jednak im bardziej badacz zagłębia się

w jego dzieje, tern częściej napotyka zjawiska,

które nie dadzą się łatwo zamknąć w zbyt
uproszczonych teorjach. Jeśli Kościół ma wy­
łącznie chafakter ludzki, to dlaczego praw^a,

rządzące w^szystkiemi innemi społecznościami

ludzkiemi, jak gdyby go nie dotyczyły? Dla­
czego jest on społecznością jedyną, ktpra nie
wykazuje żadnego znaku rozkładu i upadku?

Dlaczego ona również nie podzieliła się na tyle
grup, ile zawierała elementów ? Czem się to
dzieje, że zachowała ona jedność, wobec któ­
rej wszystkie związki ziemskie są zaledwie
cieniem? Albo też zatrzymując się przed fa­
ktami świętości Kościoła, spostrzega, że różni­

ca

między

charakterami,

jakie

wytwarza

w swych świętych, i najszlachetniejszemi cha­
rakterami, tych, którzy mu nie podlegają, jest

różnicą nietylko stopnia, ale natury. Jeśli jest
instytucją czysto średniowieczną, to jakże mógł
zdobyć taką wierność, jaką mu świadczy no­
wożytna Ameryka? Jeśli jest instytucją czysto

europejską, to czemże się dzieje, że on tylko
porozumieć się możę ze Wschodem w jego
właściwym języku? Jeśli katolicyzm jest je-

* '

background image

17

dynie wynikiem warunków doczesnych, to
dlaczego wpływ jego duchowy nie okazuje

i wtedy żadnych oznak słabnięcia, kiedy siły.

które współdziałały w jego utwierdzeniu, są

rozbite?

I teorja jego zaczyna tracić na pewności:

bo jeśli Kościół jest instytucją ludzką, dlacze­
go jest tak wyraźnie boski? Jeśli jest boski,

skądże ren pierwiastek tak realnie ludzki? Jak
ongi niektórzy pytali się: jeśli Chrystus jest

Bogiem, jakże mógł doznawać naszych do­

legliwości i umrzeć na krzyżu? tak dziś inni

pytają: jeśli Chrystus był człowiekiem, jak

mógł wypędzać demony i zmartwychwstać?

Powracamy do odpowiedzi katolickiej. Je­

śli Kościół katolicki uważać będziecie tylko
jako boski, natkniecie się na zgorszenia, upad­
ki, braki. Jeśli uznacie w nim tylko rzecz ludz­

ką, to zmuszą was do milczenia jego cuda, je­

go świętość i jego wieczne zmartwychwstania.

Naturalnie, że Kościół katolicki jest ludzki.

Składa się z ludzi ułomnych, a jego człowie­
czeństwo nie jest nawet zabezpieczone jak
Chrystusowe od grzechu. Zawsze więc były
w nim rzeczy gorszące i będą zaws^ć. Papie­

że mogą sprzeniewierzać się swemu zadaniu

f

w tem wszystkiem, co dotyczy spraw ludz-

zdradzać swe owczarnie,

*

background image

18

laicy — wiarę. Żaden człowiek nie jest pewien.
Również prawdą jest, że Kościół, p o n i e ­
w a ż j e s t l u d z k i , korzystał z okoliczno­

ści ludzkich, by wzmóc swą potęgę. Bez wąt­
pienia, że istnienie państwa rzymskiego, z je­
go drogami, z jego szybkiemi środkami wy­
miany, z jego sposobami organizacji umożli­
wiło tak szybkie rozprzestrzenienie się Ewan-

gelji w pierwszych wiekach. Niewątpliwie, że

do

uznania

autorytetu

Stolicy

Piotrowej

w sposób coraz bardziej rzeczywisty przyczy­

nił się fakt pustego tronu Cezarów i urok
Rzymu. Podziały Europy scementowały je­

dność Kościoła i doprowadziły ludzi do zwraca­

nia się do jednego autorytetu najwyższego dla
regulowania różnorodnych autorytetów. Nie­

ma prawie sprawy ludzkiej,' w którąby się
Kościół nie wmieszał, — sposobności, którąby

pominął. Interesy ludzkie, grzechy ludzkie

i ułomności ludzkie tak jak i cnoty współdzia­
łały w rozwoju jego potęgi. W ten sposób
wzrasta drzewo nawet na gruncie nieodpo­
wiednim: skały, które z początku tamują roz­

rost korzeni, później je podtrzymują; wiatry,

które groziły młodym latoroślom', rozwijają
również ich odporność. A przecież wszystko to
razem nie tworzy samego drzewa.

Człowieczeństwo Kościoła, chociaż jest

ciałem, w którem’przebywa jego boskość, nie

stwarza jednak tej boskości. Pewną jest rze-

background image

cza, że warunki ludzkie dopomogły do jego
rozwoju, a jednak tylko Opatrzność Boska sko­

jarzyła i rozwinęła te warunki ludzkie. Czyż
nie ta sama moc, przebywająca w Kościele

i poza Kościołem, kazała mu zapuścić korze-
ne w epoce i w miejscu, któreby najbardziej

sprzyjały jego rozrostowi? Z pewnością, że
jest on instytucją ludzką. Zupełnie jest możli­
we, że jego przewódcy przeczyli jeden drugie­

mu w rzeczach ludzkich: w nauce, polityce,

karności, ale dlaczego między nimi niema
sprzeczności w sprawach boskich? Przypuść­
my, że jeden z papieży podjął politykę wręcz
przeciwną prowadzonej przez jego poprzedni­

ka, któż więc mu zabronił wprowadzenia po­
dobnej zmiany w teologji? Z pewnością, że

były przerażające zgorszenia, okropni grzesz­
nicy, bluźniercy apostaci, lecz co powiemy
o świętych?

«

A ponad wszystko Kościół dowodzi swej

bo^kości przez ten sam znak, jaki dawał

Chrystus na dowód swego bóstwa. Przy­
puśćmy, że umiera codzień, że jego sprawa
upada w danym wieku i w danym kraju, że je­

go nauka jest zdyskredytowana w jćdnem po­
koleniu, jego moralność — w drugiem, a jego
ideał w trzeciein, — a jednak,, jak to wytłuma­

czyć, że Kościół codzień również zmartwych­
wstaje, że jego stare symbole zatykane są na

nowo na ruinach, że jego cnoty głoszone są

%

2

*

19

I

background image

20

i

przez dzieci tych, którzy się go wypierali; że

jego dzwony i muzyka rozbrzmiewają znowu

tam, gdzie jego świątynie i gmachy były opu­

stoszały?

Oto odpowiedź katolicka, która jedynie

tłumaczy znaczenie historji. jak nauka kato­
licka jedna tylko wyjaśnia sens opowieści

ewangelicznej.

Odpowiedź

jest

identyczna

w obu wypadkach, a odpowiedzią tą jest uzna­
nie, że życie, które wytwarza fakty w Ewan­
geliach i historję Kościoła, jest ludzkie i boskie
zarazem.

V

*

*

/

ł

background image

CHRYSTUS I KOSCIOŁ

background image

\

ł

i

* %

C-

\

t

te

ł:

I

/

background image

I.

Pokój i Wojna.

Błogosławieni

pokój

czy­

niący.

albowiem

oni

synami

Bożymi nazwani będą.

Mat. V. Q.

Nie

sądźcie, że

przysze­

dłem

pokój

zapewnić

ziemi.

Nie przyszedłem, aby wnieść

pokój, ale miecz.

Mat. X, 34.

Widzieliśmy, że kluczem do zrozumienia

paradoksów w Ewangelji i paradoksów katoli­
cyzmu jest uznanie, że życie, które je wytwa­
rza, boskie jest i ludzkie zarazem. Rozpatrzmy,

w jaki sposób tłumaczy ono sprzeczności ka­

tolicyzmu, zwłaszcza te, które nam wyrzucają

nasi przeciwnicy.

Żyjemy w epoce, kiedy katolicyzm prze­

stał już być uważany przez ludzi inteligent­
nych za absurd tak jaskrawy, że wykluczają­
cy dyskusję. Ci, którzy się znajdują poza jego

granicami, podają wyraźne powody, dla któ­

rych zajęli takie stanowisko; są zarzuty okre­

ślone. które trzeba albo odeprzeć albo przyjąć.

%

%

background image

24

Z drugiej strony, prawda, że ci, którzy

trzymają się zdała poza murami Miasta Po­
koju, nie wiedzą nic o życiu, jakie wiodą jego

obywatele, nic o harmonji i radości, jakie tylko
katolicyzm daje. Jednak pod pewnemi wzglę­
dami, być może, iż obserwując z zewnątrz

wielkie linje, jakie mury miasta zarysowują na

sklepieniu niebieskiem, lepiej mogą zdać sobie
sprawę ze stanowiska, jakie ono zajmuje
w świecie, i wielkiego wpływu, jaki wywiera
na życie ludzkie wogóle, aniżeli pobożni
mieszkańcy, żyjący w jego murach w pokoju.

Rozpatrzmy więc ich uwagi, nie uznając

ich zgóry za całkowicie błędne. Mogą oni mieć

poglądy, które myśmy pominęli, lub względy,
przez nas przeceniane, lub których wcale nie
dostrzegliśmy. Być może, że ich zarzuty
wkońcu okażą się naszemi własnemi wierze­
niami, tylko w przebraniu, które je ukrywa.

*

Każęla religja, mówią nam, godna swego

imienia, za główny przedmiot ma wprowadze­
nie i utrzymanie pokoju między ludźmi, a fakt
ten nadaje jej prawo do poważania. To samo
było w stopniu najdoskonalszym i w pierw­

szych czasach chrystjanizmu. To właśnie
przepowiedział był jego wielki prorok o dzie­

łach boskiego Założyciela na ziemi. Natura od­
najdzie swą utraćoną harmonję i ludzkie dy­
sonanse ustany, gdy zbliży się Książę Pokoju.

»

background image

Zwierzęta nawet spoczną razem w zgodzie,

lew i j a g n i ę , l a m p a r t i k o ź l ę obok

siebie. Aniołowie „głosili orędzie pokoju nad
kołyską w Betlejem, On sam obiecał swym
uczniom dać pokój; p o k o j o w i B o g a ,
p r z e c h o d z ą c e m u w s z e 1 k i e r o z u ­

m i e n i e , polecał wdelki Apostoł swe nawró-
cone owieczki. A więc, powiadają nam, po­
kój jest istotą chrystjanizmu; takie jest naj­
wyższe błogosławieństwo p o k ó j czyniącym,
którzy będą nazwani d z i e ć m i B o ż e m i .

A tymczasem, gdy spojrzymy na katoli­

cyzm, musimy przyznać, że zamiast łączyć
rozprasza, nie córką jest pokoju, lecz matką

niezgody. Czy jest w Ku ropie, pytają dalej
z naciskiem, choć jeden kraj, którego niepo­

kojom i niedoli, choć w części, nie byłyby win­

ne uroszczenia katolicyzmu? Czy nie katoli­

cyzm właśnie ujrzymy na dnie' rozłamów we

Francji, trosk Portugalji. rozdźwięków we Wło­

szech. Odczytajcie uważnie historię, wszędzie
to samo znajdziecie. Co wywoływało tak czę­
ste zamęty w polityce Anglji od XII do XV wie­
ku i rozdarło ją na dwie części w XVI, jeśli nie
odporność zdecydowana młodego narodu wo­

bec tyranji rzymskiej? Cóż znajdziemy u źró­
deł wojen religijnych w Europie, pożaru

Smithfieldu, tortur Elżbiety, krwi w Nocy św.
Bartłomieja? — zawsze tę religję nietoleran-
cyiną i niemożliwą do tolerowania, która nie

25

background image

26

chce wchodzić w układy z najrozsądniejszym *

nawet przeciwnikiem. Naturalnie, że nie moż­

na całej winy zwalać na katolicyzm i twierdzić,
że w każdym wypadku napastującymi byli ka­
tolicy, lecz przynajmniej można powiedzieć, że
zasady katolickie były powodem, a uroszcze-

nia katolików nieszczęsną przyczyną tego na­

pływu nieobliczalnego bied i trosk ludzkich.

Jakże więc bardzo, mówią nam, jak dziw­

nie różni się od religji Jezusa Chrystusa ta re-
ligja niezgody, a od słodyczy Ubogiego z Na­
zaretu, jakże odskakują jej dogmaty i dyscy­

plina? Jeśli prawdziwy chrystjanizm istnieje

dzisiaj gdzie jeszcze, to kryje się on nie w Ko- -
ściele, szukać go raczej należy pomiędzy ci­

chymi

ludźmi,

prawdziwie

humanitarnymi

w naszym kraju i w innych, pomiędzy ludźmi

walczącymi o pokój za wszelką cenę, ludźmi,

których najwybitniejśzemi cnotami są tole­
rancja i miłosierdzie, którzy bardziej niż kto­

kolwiek zasłużyli na błogosławione miano:
d z i e c i B o ż y c h .

*

Przejdźńiy od życia katolicyzmu do życia

Jezusa Chrystusa. Otóż na pierwszy rzut oka.
zdaje się' naprawdę, że kontrast jest jawny. Nie

możemy .przeczyć zarzutom naszych oskar­

życieli. Każde ich twierdzenie historj',czne jest

prawdziwe:

bezsprzecznie, katolicyzm dał

background image

27

okazję do większego rozlewu krwi niż jakie­
kolwiek ambicje i zazdrości ludzkie.

Prawdą jest rówmież, że Chrystus Pan

wypowiedział to błogosławieństwo, że uczniom

swym rozkazał szukać pokoju, i że ich powie­
rzył w

r

momencie najwyższego uniesienia Po­

kojowi, jaki On tylko dać może.

Jednak, jeśli się uważniej zastanowimy,

rzeczy nie przedstaw iają się tak prosto. Prze-

dewszystkiem, jaki w rzeczywistości był bez­
pośredni skutek życia i wpływ* osobowości
Chrystusa w społeczeństwie, w* którem żył?
Czyż nie rozstrój, czyż nie wylew' krwi i te
klęski właśnie, które zarzucają Jego Kościoło­
wi? Wszak z tego powodu przecież wydany
był w ręce Piłata: „ B u r z y n a r . ó d , m i a -

n u j e s i ę k r ó l e m

4

, to demagog, prowoka­

tor, obywatel nielojalny i niebezpieczny dla
pokoju państwa rzymskiego.

I zdaje się, że te oskarżenia mogły zna­

leźć usprawiedliwienie. Słow

r

a, jakie padały

z usł Chrystusa, nie są językiem nowoczesne­

go „humanitarysty“, nowoczesnego „chrześci-
janina“ toleranta. I d ź c i e i p o w i e d z c i e
t e m u l i s o w i , woła. mów iąc o naczelniku
swogo narodń. G r o b y p o b i e l a n e , p e ł ­

n e w e w n ą t r z z e p s u c i a ! P l e m i ę
j a s z c z u r c z e ! H i p o k r y c i ! Takim ję­
zykiem

posługuje

się

Chrystus,

mówiąc

o przedstawicielach religji Izraela. Czy przy-

9

background image

28

pominą to sposób przemówień dzisiejszych mi­
strzów myśli religijnej? Czyi podobny język

* byłby tolerowany dziś na kazalnicach chrze­

ścijańskich? Czy można wyobrazić sobie mo­
wę bardziej podżegającą, uczucie „mniej chrze-
ścijańskie“, jakby dziś powiedziano, niż te
słowa wypowiedziane przez boskiego założy­
ciela chrystjanizmu? Cóż rzec o zdumiewają­
cej scenie wypędzenia kupczących ze świą- *
tyni ?

O celu zaś tej metody i tych słów Pan

nasz mówi zupełnie wyraźnie, wołając do

dzisiejszych

zwolenników

humanitaryzmu,

którzy uważają siebie za jedynych Jego przed­
stawicieli : „Nie mylcie ‘się. Nie p r z y ­
s z e d ł e m p r z y n i e ś ć p o k ó j za każdą

cenę; są rzeczy gorsze od wojny i od przela­

nej krwi. Nie p r z y s z e d ł e m

p o k ó j

p r z y n i e ś ć a l e m i e c z . Przyszedłem,
by r o z d z i e l i ć r o d z i n y , a nie złą­
czyć, by wzburzyć królestwa, a nie umac­
niać, by wnieść rozbrat między matkę i jej
córkę, między córkę a jej matkę; przyszedłem
nie nato, aby. ugruntować powszechną tole-

* rancję, lecz pow szechną P r a w d ę“.

Jak wytłumaczyć te paradoksy? Jakże

to być może, żeby Książę Pokoju, a w ięc i Ko­
ściół Jego, chociaż głoszą, iż są przyjaciółmi

Pokoju, przynosili n i e p o_k ó j, l e c z m i e c z .

N

r

background image

29

Kościół katolicki jest społecznością ludz­

ką. To znaczy, że składa się z ludzi, zależny

jest, mówiąc po ludzku, od okoliczności ludz­

kich; może być napastowany, osłabiony i roz­
brojony przez wrogów z pośród ludzi. Prze­

bywa wśród społeczeństwa ludzkiego i w niem

działa.

Otóż, gdyby nie był społecznością ludzką,

ale wyłącznie boską, odległą, gdzieś w niebio­

sach zbudowaną, ideałem dalekim, ku któremu
ludzkośćby dążyła, wówczas nie byłoby kon­

fliktów*. Nie napotykałby nigdy namiętności

i antagonizmów ludzkich; co pewien czas po­
wstrzymywałby swe rady, swe nawoływania
do wyższego życia, jeśliby te rady nie były

zasadami żywotnemi i aktualnemi. któreby na­
leżało szerzyć między ludźmi.

Gdyby Kościół był wyłącznie instytucją

ludzką, również nie byłoby konfliktów. Jeśliby
był powstał od dołu, jako wytwór najczystszej
myśli religijnej tego świata, najwyższy poziom

zdobyczy duchowych, mógłby dopuszczać
kompromisy, mógłby coś kasować, zachowy­

wać milczenie.

Lecz on jest ludzki i boski zarazem, i dla­

tego stan walki jest dla niego nieunikniony.

Tkwi bowiem pośrodku państw tego świata,

te zaś — dotychczas przynajmniej — założo­

ne są na podstawach w zupełności ludzkich.
Politycy i władcy naszych czasów nie opierają

background image

30

polityki na względach nadprzyrodzonych; za
cel stawiają' sobie rządzenie podwładnymi,

utrzymanie ich w pokoju i jedności, jeśli po­

trzeba — prowadzenie wojny w interesie sa­

mego pokoju, a wszystko opierają na przyczy­

nach czysto przyrodzonych. Handel, finanse,
rolnictwo, wyszkolenie w rzeczach tego świa­
ta, nauka, sztuka, badania, cały wogóle zakres
działalności ludzkich, wszystkie te sprawy ze
stanowiska czysto naturalnego — oto. co sta­

nowi niemal całą wiedzę dzisiejszego statysty.
Nasze rządy, według ich własnego zdania, nic
są ani za religją ani przeciw niej. Religja uwa­
żana jest za sprawę prywatną, która dotyczy

jedynie jednostki, a rząd trzyma się w tej spra­

wie na uboczu, a przynajmniej taką głosi zasadę.

1 oto w świecie tak zorganizowanym,

w tego rodzaju społeczności ludzkiej Kościół

katolicki

wskutek

swego

człowieczeństwa

zmuszony jest żyć. Jest on również króle­
stwem, a choć nie z tego świata, jednak w nim

żyje.

Ale wszak on jest również boski. Jego po­

słannictwo zawiera zasady nadprzyrodzone,

które mu były objawione przez Boga; utwo­
rzony jest w sposób nadprzyrodzony. Spo­
czywa na podstawach nadprzyrodzonych, nie

jest zorganizowany tak, jak gdyby świat ten
miał być wszystkiem. Przeciwnie, zupełnie
wyraźnie na pierwszem miejscu stawia króle-

background image

31

stwo Boże, a na drugiem królestwo ziemskie,

pokój Boży przedewszystkiem, a potem zgodę
mięazy ludźmi.

Gdy więc jego zasady nadprzyrodzone

napotykają opór w przyrodzonych zasadach
ludzkich, siłą rzeczy zmuszony jest stać się

przyczyną rozdwojenia. Naprzykład prawa
Kościoła o małżeństwie są w opozycji z takie-

miż prawami większości państw współcze­
snych. Bezcelową jest rzeczą żądać od niego,
by zmienił swe zasady, znaczyłoby to żądać,

by przestał być nadprzyrodzonym, by prze­
stał być sam sobą. Jak może' zmienić to, co
uważa za swe boskie posłannictwo?

-ł-

Przytem, ponieważ jest założony na pod­

stawie nadprzyrodzonej, ustawa jego zawiera
składniki nadprzyrodzone, których niemniej
jak dogmatów zmienić nie może. Niedawno we

Francji ofiarowywano mu k r ó l e s t w a t e ­
g o ś w i a t a , gdyby był uległ; obiecywano
mu,‘że zachowa swe bogactwo, swe kościoły,

gmachy, niechaj tylko zaprze się swej zasady

odwoływania się duchowego do Namiestnika

Chrystusa Pana. Jeśliby Kościół był tylko

ludzki, jakżeby jasnym był jego obowiązek!

Konieczncmby wówczas było zmienić^ zarzą­
dzenia, zgodnie z pojęciami ludzkiemi i zacho­
wać swą własność nienaruszoną. Lecz bez-

względnie niemożliwe jest podobne postępo-

background image

32

v\anie dla społeczności ludzkiej i boskiej za­

razem.

A więc odwagi! Pragniemy pokoju ponad

wszystko —Pokoju Bożego, nic tego pokoju,
którego nas może świat pozbawić, nie tego po­
koju, który zależy od harmonji natury z na­
turą, lecz — natury z Łaską.

Jednak póki w świecie na punkcie wiary

będzie panowała rozbieżność, dopóki świat,
czy kraj jakiś, jakaś rodzina, czy nawet jedna
dusza oprze się na podstawach przyrodzonych
wyłącznie, dopóty dla świata, dla tego kraju,
dla tej rodziny, czy tego serca ludzkiego, re-

ligja nadprzyrodzona katolicyzmu p r z y n i e ­

s i e n i e p o k ó j l e c z m i e c z # ł tak bę­
dzie aż po koniec wieków, aż do ostatniej ka­
tastrofy. gdy św iaty w^alić się będą.

„Przychodzę, woła Ten, ktpry iedzie na

białym koniu, przynieść Pokój, pokój o jakim
świat nawet nie marzy, pokój wzniesiony na
podwalinach wiecznych, założonych przez sa­

mego Boga, a nie na ruchomym piasku wzglę­

dów ludzkich. I jak długo wizja takiego Pokoju
jaśnieć będzie, walka iest konieczna, aż Po­
kój Boży naprawdę zstąpi i będzie przyjęty.
Aż do tego czasu o d z i e ż m o j a k r w i ą
z l a n a b ę d z i e , a z u s t moich wyjdzie n i e
p o k ó j , a l e m i e c z o b o s i e c z n y *

4

.

background image

/

I I .

Ubóstwo i Bogactwo.

Czyńcie sobie przyjaciół ze

zwodniczych bogactw.

Luk. XVI, o.

Nie możecie Bogu służyć

i mamonie. Łuk. XVI, 13.

Widzieliśmy, że Kościół Księcia Pokoju

musi być ciągle ośrodkiem walki. Rozważmy
teraz, że Kościół, będąc społecznością ludzką,

żyjącą na tym świecie, musi mieć wzrok

utkwiony w świat przyszły, którego oczekuje,

a j‘ako społeczność boska musi być narażony

na zarzut przywiązywania się do dóbr do­

czesnych.

* - •

Zarzut bardzo rozpowszechniony:
„Spójrzcie na bogactwa i przepych nie­

zwykły, jakim się oiacza Kościół Ubogiego

z Nazaretu, i powiedzcie, czy ma prawo uwa­

żać się za Jego przedstawiciela! Przebiegnijcie

Rzym, miasto święte, a ujrzycie na najbogat­

szych, najbardziej ozdobnych budowlach godła
heraldyczne Namiestnika Chrystusowego!

* Przejdźcie przez jaki bądź kraj z tych, które

Paradoksy katolicyzmu

3

»

*

background image

34

•nie potrafiły, zdjęte niesmakiem, odrzucić tego
pozoru „Kościoła Chrystusowego

14

, a przekona­

cie się, że żadne władze świeckie nie używają

tylu ozdób pysznych*co sługi Jezusa Chry­

stusa, że niema wspanialszych pałaców niż te,_
które zamieszkują ci, co przemawiają w imie­

niu Mistrza, k t ó r y n i e m i a ł k a m i e ­

n i a p o d g ł o w ę d l a s p o c z y n k u .

„A przedewszystkiem przenieście wzrok

z postaci ubogiej i pokornej Chrystusa, jaką

nam przedstawia Ewangelia, na człowieka, któ­

ry się mianuje Jego namiestnikiem na ziemi.

Spójrzcie: zdobny w tiarę, spoczywa na tronie
niesionym na ramionach ludzkich; głos srebr­

nych trąb oznajmia jego przybycie, wachlarze

z piór strusich chwieją się po bokach lektyki:

popatrzcie, a zrozumiecie, dlaczego świat nie
może brać Kęścioła na serjo. Spójrzcie na za­

stęp dworski, jaki go otacza, na tych ludzi
przybranych

w

t

purpurę i szkarłat i porównaj­

cie ich'w myśli z garstką rybaków miotanych
burzą.

„Nie, jeśliby Kościół. ten był Chrystuso­

wym, naśladowałby swego Mistrza lepiej.

Wszak Jego naj\Vyższem posłannictwem było
wskazywać ludziom t o, co w g ó r z e
j e s t , wznosić ich myśl ponad błyskotki, po­

nad złoto i klejnoty, ponad wpływy światowe,
wysokie stanowiska i władze, a wskazywać

J e r u z a l e m N i e b i e s k i e , którego nie

\

\

background image

r

i

35

zbudowała r ę k a l u d z k a ; pocieszać smut­

nych obrazem przyszłego pokoju, a nie zniża­
niem się do rzeczy doczesnych, mówić o Ła­

sce, o niebie i o rzeczach przyszłych, a p o-

z o s t a w i ć u m a r ł y m g r z e b a ć i c h .
u m a r ł e ! Najlepiej uczynimy dJa Kościoła,

jeśli go pozbawimy jego bogactw, nadając jego
dobrom doczesnym cel otwarcie doczesny,
wyzwalając go z niewoli ambicji i zwracając

mu swobodę ubóstwa dzieci Bożych".

Słowem, Kościół jest zbytnio światowy,

aby mógł być Kościołem Chrystusa: ,.N i e

m o ż e c i e B o g u s ł u ż y ć i m a m o nic

11

.

Jednakże z innej przyczyny krytyka wy­

rzuca nam, że jesteśmy za bardzo z innego

świata, by móc być Kościołem Chrystusa:
„Najgłówniejszy zarzut, jaki czynią chryslja-
nizmowr, powiada jeden, z krytyków, jest brak

zmy

r

słu praktycznego, który cechuje Kościół.

Jeśliby , on był rzeczywiście Kościołem Chry­

stusa Pana, Icpiejby umiał przejąć się tern, co
stanowi prawdziwą oznakę Jego- boskości
\y sensie najwznioślejszym, czyli Jego ludzko­

ścią względem ludzi. Chrystus nie przyszedł
na świat, by nauczać metafizyki i mówić

wciąż o niebie przyszłeni. Przyszedł raczej, by
zająć się potrzebami najskromniejszy cli, naj­

prostszych ludzi: g ł o d n y c h n a k a r m i ć ,

n a g i c li p r z y o d z i a ć. zreformować spo­
łeczeństwo na lepszych 'podstawach. Nie

3

*

ł

L

background image

36

przez dogmaty zjednał sobie serca ludzkie,
lecz przez swą naturalną, prostą sympatję dla

ich trosk codziennych. Przyszedł był, aby wy­
ciągnąć najlepsze części ze świata, posługiwać

się tem, co njiał pod ręką, aby uświęcić

wszystkie rzeczy zwykłe, z jakiemi się stykał

na ziemi.

»

„Ci katolicy z innego świata są za bardzo

obcy ogólnym potrzebom, powszechnemu £y-

ciu. Ich dogmaty, ich dążenia, ich metafizyka

niepotrzebne są światu, który pragnie Chleba.
Niechaj mniej marzą, a więcej działają. Niechaj
pokażą, naprzykład, przez pomyślny rozwój
krajów katolickich, że katolicyzm jest prak­

tyczny, nie jest marzeniem tylko. Niechaj mniej
nauczają, a bardziej zajmują się ludźmi. Nie- '
chaj wykażą, iż posiadają klucz postępu tego
świata, a może skłonniejsi będziemy uznać
bez zniecierpliwienia, że posiadają klucze kró­

lestwa Niebieskiego**.

Zarzut jest naprawdę nieco przykry dla

katolików. Kiedy staramy się rozgospodiaro*-

wać na tym świecie, pouczają nas, że Chry­

stus Pan nie m i a ł n a c z e n i g ł o w y
z ł o ż y ć . Kiedy nauczamy o życiu przy-

' szłem, przypominają nam, że Jezus Chrystus

zstąpił był z tamtego świata, aby nasz świat
uczynić lepszym. Kiedy budujemy kościół wy­
godny, ozdobny, zarzucają nam zbytnią'mięk­
kość, rozmiłowanie w wygodzie; kiedy budu-

background image

37

jemy skromny i surowy, pytają, jak możemy

chcieć coś dobrego zrobić, wykazując taki
brak liczenia się z życiem realnem.

-*

Naturalnie, że te zarzuty spadały już na

#

naszego Mistrza. On również rozwijał swą
działalność w dwojaki sposób. Prawda, że da­

wał ludziom chleb ziemski, ale również jest
prawdą, że darzył ich Chlebem niebieskim.
I3yłyj dni, w których troszczył się. o ich ciała j

lecz były dni inne, kiedy rozkazywał poświę­
cić wszystko, co czyni życie cielesne wartem

przeżycia: czasami brał udział w uczcie w do­
mu bogacza, to znów pościł na pustyni.

, A świat i jedno i drugie mfał Mu za złe.

Był zbyt światowy, gdy w sabat uzdrawiał
ludzi, bo czyż Zakon Boży nie więcej waży

niż pomoc człowiekowi udzielona? Czemu nie
czekał do następnego dnia? Był zbyt świato­
wy, gdy pozwalał uczniom rozgniatać w ręku

ziarna ^zbożowe, bo czyż Zakon Boży nie za­

brania robić chleba w dzień sabatu? Był zbyt

światowy i niepraktyczny, był przyjacielem
zniewieściałości, gdy pozwlalał, aby drogocen­

nym balsamem namaszczono Mu stopy, bo
czyż nie l e p i e j , b y ł o s p r z e d a ć w o n ­
n y o l e j d r o g o i p i e n i ą d z e r o z d a ć , ■

u b o g i in?

Ale gdy wygłaszał Kazanie na Górze, był

za bardzo z poza tego światła. Cóż że mówił:

background image

B ł o g o s ł a w i e n i c i s i *— kiedy cały

świat wie, że „szczęśliwymi są ci. którzy

umieją się postawić

14

. .Był za bardzo z innego

świata, gdy mówił o Chlebie niebieskim. Na-

cóż mówić o Chlebie niebieskim, kiedy poży­
wienia ziemskiego przedewszystkiem ludziom

potrzeba? Był za bardzo poza światem, gdy

w dzień świąteczny pozostawał daleko za mu-

rami miasta. J e ś l i J e s t C h r y s t u s e m ,

niechaj ma zmysł praktyczny; niechaj to wy­
jawi!

N adzie tych dwojakich oskarżeń ska­

zany „ la śmierć: Dla Piłata był zanadto
z tego świata jako Syn człowieczy i możliwy

współzawodnik Cezara. Dla Kaifasza był za­

nadto z tamtego świata, ponieważ p o d aw a ł
się za S y n a

B o ż e g o , a więc jako

współzawodnik Jehowy.

*

4

Rozwiązanie tego paradoksu katolickiego

jest zupełnie proste;

Kościół i© społecznością zeszłą z góry.

niebieską i co do źródeł* i co do pow stania.

Jest Królestwem Bożein przedewszystkiem
i jedynie, całkowicie istnieje dla Jego chwały.
Szuka naprzód rozszerzenia się Jego Króle­

stwa i w porównaniu z tern nic nie może mieć
w jego oczach najmniejszej wartości. Nigdy

nie poświęci Boga dla mamony; nie waha się

nigdy ani chwili, gdy zmuszony jest wybierać.

background image

39

Wie bowiem, że wieczność większą jest od
czasu, a dusza ludzka większą ma wartość niż

ciałoV Sakramenty zatem są w jego oczach

o wiele wartościowsze niż środki komunika­

cyjne, a jeśli ma wybierać — ważniejszem jest

dla Kościoła, aby dusza ludzka była w stanie

Łaski, niż by ciało było w dobrym stanie zdro­

wia. Woli księdza od lekarza, jeśli nie ma cza­

su, by powołać ich obu, woli Komunję świętą

od uroczystych obchodów.

Kościół wydaje się więc naturalnie, że stoi

poza światem i jego interesami, ponieważ

w rzeczywistości przekłada rzeczy boskie

nad ludzkie i „szuka przedewszystkiem Kró­
lestwa Bożego**.

A w s z y s t k a r e s z t a b ę d z i e m u

p r z y d a n a .

Jest on bowiem ludzki zarazem, w tern

znaczeniu, że przebywa na tym świecie, gdzie

go Bóg umieścił, posługuje się zatem rzeczami,
któremi go otoczył. Powiedzieć, że jest nad­

przyrodzony, nie jest to bynajmniej przeczyć
jego pierwiastkowi ludzkiemu, tak samo jak
tw ierdząc, że człowiek ma duszę nieśmiertelną,
nie przeczymy, że ma i ciało. I oto ciało jego

— ta ludzkość, którą się osłania jego boskość—
potrzebuje rzeczy ziemskich i niemi się po­
sługuje: to ciało, które z a m i e s z k u j e d o ­

m y , l u d z k i e m i r ę k o m a z b u d o w a n e ,

żąda dla czci swego Oblubieńca, aby domy te,

/

background image

40

dopóki duchowość w nich nie jest przyćmiona,

jaśniały blaskiem, jakiego tylko sztuka może im

użyczyć. Gdyż Kościół nie jest ani purytań-

skim ani manichejskim; nie mówi, żeby jaka-
kolwiek rzecz, przez Boga stworzona, mogła
być zła sama w sobie*, choć można jej w ohyd­

ny sposób nadużyć; przeciwnie ma za sobą
autorytet Pana, który orzekł: iż w s z y s t ­
k o j e s t b a r d z o d o b r e .

Posługuje się zatem wszelkiem pięknem

ziemskiem, by uczcić Jego majestat. Może być
rzeczą dobrą w brylanty przyozdobić główkę
kobiecą, lecz z pewnością lepiej jest ozdobić
brylantami kielich Krwi Pańskiej. Jeśli król
ziemski nosi strój złotem połyskujący, to czyż

Król nieba nie powinien o wiele wspanialsze
mieć szaty? Jeśli muzyka służy ludziom
w świecie na zgubę dusz, to dlaczego nie
miałby posługiwać się nią Kościół dla ich zba­
wienia? Jeśli pałac z marmuru odpowiada na­
czelnikowi wielkiego narodu, jakiem prawem

ludzie pozbawialiby go Króla królów?

Lecz bywa czasem, że świat pozbawia

Kościół jego bogactw. I to mu nie zaszkodzi,
bo może, odarty ze swych praw, służyć nadal
Bogu w ubóstwie. Jeśli ludzie skarżą się i ję­
czą lub popełniają gwałty dla klejnotów, któ-
remi ich przodkowie czcili Boga, Kościół rzu­

ci je na stopnie ołtarza i bez nich wielbić bę­

dzie Pana choćby w stodole lub w cieniu ka-

background image

*

takumb. Bo chociaż nic s ł u ż y B o g u
i m a m o n i e , czyni sobie przyjaciela z ma­

mony nieprawości. Chociaż nie służy i nic mo­
że nigdy służyć Bogu i mamonie, może jednak,
gdy na to świat pozwala, czynić sobie z ma­

mony sługę. Gdyż Kościół jest Majestatem Bo­
żym zamieszkującym świat' Chwała jego za­
tem jest całkowicie niezależną od czci, jaką
odbiera. Jeśli więc zwraca się do s w o i c h.

a s w o i g o n i e p r z y j m u j ą , niemniej
jednak są oni swoimi, bo choć użytkuje
wszystkie rzeczy ziemskie na swą chwałę,

choć uważa, że żaden balsam nie jest zmar­

nowany, choćby najdrogocenniejszy, jeśli ini-

, łość go wylała na jego stopy, to jednak nie

w tych rzeczach tkwi jego istotna chwała.

Jest chwalebny w swem wnętrzu, czy

szaty ma ze złota, czy ich nie ma, bo s y n e m

j e s t k r ó l e w s k i m . Jest równie chwalebny

w katakumbach jak w bazylikach Rzymu, rów.

. nie miły w bosonogim mnichu jak w namiest­

niku Chrystusa w jego szatach pontyfikalnycli
z tłarą na czole — jednako majestatyczny

w Chrystusie na krzyżu, jak w Chrystusie za- *
siadającym w niebie na tronie.

Lecz ponieważ jest Jego majestatem na

ziemi, więc ma prawo do wszystkiego, co zie­

mia dać może. Wszelkie z w i e r z ę z i e m -

, s k i e jego jest, i s t a d a r o z p r o s z o n e

n a t y s i ą c z n y c h w z g ó r z a c h , wszyst-

41

/

background image

I

42

* kie gwiazdy nieba i klejnoty ziemi, wszystkie

rzeczy tego świata jemu należfie są prawem
boskiem.

Wszystko jest jego, bo on jest Chrystu­

sowy. A jednak z n i e s i e r a c z e j u t r a t ę

wszystkiego, niżby utracić miał Chrystusa.

\

ł

/

I

background image

III.

Świętość i Grzech.

Święty, Święty, Święty.

Izaj. VI, 3.

Jezus

Chrystus

przyszedł

na świat, by zbawić grzeszni­

ków.

1 Tym.

1

. 15.

Inne dwa zarzuty bardzo różne, jakie czy­

nią Kościołowi, są cokolwiek donioślejsze
niźli oskarżenie, że jest on zbyt światowy lub

zbyt pozaświatowy. Dotyczą one zasad do­
skonałości, głoszonych przez* Kościół, i jego

jakoby nieudolności w trzymaniu się tych za­

sad. Streścić je można mówiąc, że połowa

świata uważa Kościół za nazbyt święty dla
życia ludzkiego, połowią zaś za niedostatecznie

święty..Możemy nazwać obie krytyki: pogań­
ską i purytanską.

Oto poganin oskarża Kościół q przesadną

świętość.

„Wy, katolicy, jesteście twardego serca

dla grzeszników, nie macie dość pobłażliw'ości .

dla biednej, ułomnej natury ludzkiej. Pozwól­
cie, że przytoczę jako przykład grzechy ciała.

1

background image

44

Mamy zespół pożądań zaszczepionych przez
Boga, czy Naturę (jak wam się podoba nazwfać

Siłę panującą ponad życiem) dla celów mą­
drych i rzeczywiście najważniejszych. Są to

pożądania najgwałtowniejsze, jakich doznaje
człowiek, są na pewno najbardziej pociągające,

a natura ludzka, jak wiemy, jest niezwykle
chwiejna. Otóż rozumiem, że nadużycia na­

miętności doprowadzają do okropnych skut­

ków, natura ma swe prawa i karze nieubłaga­

nie, ale wy, katolicy, obciążacie jeszcze życie,
kładąc w sposób niemądry nacisk na obrazę,
jaką te nadużycia wyrządzają Bogu. Bo nief-

tylko piętnujecie grzechy „przeciw czystością
jak je nazywacie, ale idziecie jeszcze dalej, aż
do samych pożądań. Jesteście dość dziwaczni,
dość okrutni, aby mówić, że sama myśl grze­

chu, dobrowolnie utrzymywana, może pozba­
wić Łaski Bożej duszę, która się temu oddaje.

„Rozważcie również niemożliwy do urze­

czywistnienia, a stawiany przez u

r

as ideał

małżeństwa. Nie jest on pozbawiony uroku
dla osób, które go mogą przyjąć; można go
zaliczyć, że użyję wyrażenia katolickiego, do
„rad ewangelicznych*‘, lecz śmieszną jest

wprost rzeczą upierać się przy nim i podawać

jako regułę obowiązującą całą ludzkość. Natu­

ra ludzka jest naturą ludzką. Nie możecie krę­

pować olbrzymiej większości mrzonkami nie­

wielu jednostek.

background image

45

..Jeśli od poszczególnych nakazów mamy

przejść do ogólnej zasady życia katolickiego,

to przyjrzyjmy się wzorom, jakie nam dajecie,
wskazując życie waszych świętych. Święci lu­
dziom zwykłym bynajmniej nie wydają się
godni zachwytu. Nie zachwyca nas to bowiem,

że święty Alojzy Gonzaga z trudnością pod­
nieść mógł wzrok wciąż w ziemię spuszczony,
lub że święta Teresa zamknęła się w celi
klasztornej, albo że święty. Franciszek biczo­
wał się cierniami w obawie popełnienia grze­

chu. Tego rodzaju postępowanie jest nienatu-

nalne. Wy, katolicy, dążycie jakby do ideału

bynajmniej niepożądanego; i cel wasz i wasze

metody są nieludzkie i niezastosowane do

świata, w którym żyć musimy. Prawdziwa re-

ligja na pewno jest rozsądniejsza, nie wy­
niszczałaby się przez daremne wysiłki dla

zdobycia niemożliwości; nie starałaby się do­
skonalić natury ludzkiej przez okaleczanie.

Macie niekiedy dobre pomysły i świetne me-
fbdy, ale jeśli chodzi o wyższe aspiracje, to —

doprawdy tracicie wszelką miarę. My, poga­

nie, nie godzimy się na waszą moralność i nie

zachwycamy się tern, co wy uważacie za swój
triumf. Gdybyście byli mniej święci, lecz bar­
dziej naturalni, mniej idealistami, a bardziej

ludźmi

praktycznymi,

więcej

oddalibyście

usług światu, któremu chcecie pomóc. Religja
byłaby pędem silnym i zdrowym, a nic

i

ł

background image

-Ił)

jakąś roślinką cieplarnianą, jaką z niej

robicie".

Oruni zarzut pochodzi od purytanów:
„Katolicyzm nie jest dość święty, by być

Kościołem Jezusa Chrystusa; popatrzcie, jakże
jest niezwykle pobłażliwy dla tych. którzy

obrażają Pana i k r z y ż u j ą na n o w o.
Może być, że nie jest prawdą to. w co po­
wszechnie wśród nas w ierzą, mianowicie, że

księża katoliccy pozwalają swoim penitentom

grzeszyć, lecz ta niesłychana łatwość w udzie­
laniu rozgrzeszenia praw ie że na jedno wycho­

dzi. Nietylko Kościół ten nic podniósł rodzaju
ludzkiego, ale przeciw nie obniżył poziom przez
postawę, jaką. zajął w stosunku do swoich

dzieci, które nie słuchają praw Bożych.

„A pomyślcie, czem niektóre z nich były!

Czy historia zna zbrodniarzy równych zbrod­

niarzom katolickim? Czyż byli kiedy ludzie,

którzyby upadli tak nisko jak Borgia na prze­
łomie wieków średnich, jak Gilles de Rais,

i wielu innych mężczyzn i kobiet, którzy przez
swą wiarę byli może dość „dobrymi katolika­

mi*

4

, lecz przez swe życie wstyd przynosili

ludzkości ? Spójrzcie na kraje łacińskie, na dzie­

je ich namiętności i zbrodni; płciową liiejno-
rainość Francji lub Hiszpanii, wrzaskliwość
i ekstrawagancje Irlandji, brutalność prostaczą

Aiiglji katolickiej. Czy w jakichkolwiek innych

społecznościach chrześcijańskich spotykają się

background image

#

takie opłakane okazy ludzkości, jak zakonnice

zrzucające welon, księża apostaci, grzeszni pa­

pieże katoliccy? Czemże się dzieje, że katoli­
cyzmowi przypisują nieprawości, jakich nie

zarzucają innym wyznaniom chrześcijańskim?
Przypuśćmy, że jest w tern dużo przesady,
przesądów historyków, urazy jego wrogów,

zawsze jednak z pewnością zbrodnie katolickie
wystarczą, aby pokazać, że Kościół ten nie

jest lepszy od innych ugrupowań religijnych,
a nawet, że jest gorszy. Kościół katolicki nie
jest więc dość święty, aby był Kościołem Je­
zusa Chrysusa".

*

47

Jeśli odwołamy się do Ewangelii, to zo­

baczymy, że oba zarzuty są właśnie te same,

jakie robiono Zbawicielowi.

Przedewszystkicm, nie ulega najmniejszej

wątpliwości, że Zbawiciel nienawidzony był za

swą świętość, któż bowiem wątpi, że surowe
zasady moralności, jakie głosił (a głoszenie

tychże zasad przez Kościół katolicki jest także
jednem z oskarżeń rzucanych mu przez po­
gan), ściągały nań wrogie usposobienie wielu.

Wszak On pierwszy oznajmił, że praw a

Boże obowiązują nietylko w czynach, lecz
i w myślach; On pierwszy orzekł, że ten po­

pełnia

zabójstwo

lub

cudzołóstwo, który

w sercu sw em pragnie tych grzechów. Wszak

background image

I

to On streścił zasadę chrześcijańską w zasa­

dzie doskonałości: b ą d ź c i e d o s k o n a ł y ­
m i , j a k O j c i e c w a s z N i e b i e s k i d o ­

s k o n a ł y m j e s t ; On nakazał ludziom dą­

żyć do tego, aby się stać równie dobrymi jak
Bóg!

Naprzód więc Jego świętość wywołała

nienawiść świata, świętość promieniejąca i ja­

śniejąca. którą Jego święte człowieczeństwo
było przyozdobione. Kto z was d o w i e ­

d z i e n a M n i e g r z e c h u ? . . . N i e c h a j

t e n , k t ó r y j e s t b e z g r z e c h u , c i ­

ś n i e p i e r w s z y k a m i e n i e m . Tego

rodzaju słowa godziły w samo serce formaliz­

mu skrybów i faryzeuszów i budziły w nich

niewygasłą nienawiść. Pewną jest rzeczą, że
właśnie to Oo doprowadziło niepowstrzyma­
nie przed trybunał Piłata i sprawiło, że wy­

brany został na ofiarę zamiast Barabasza:

„Nie, nie t e g o c z ł o w i e k a ! nie ten typ

doskonałości bez plamy, świętości przenikają­
cej wszystkie serca, lecz wypuśćcie Baraba­

sza, poczciwego grzesznika, tak do nas podob­
nego! tego złodzieja, w którego towarzystwie
czujemy się dobrze, tego zbójcę, którego życie

w każdym razie nie stanowi takiego kontrastu

z naszcm". Jezus Chrystus był uznany za zbyt
świętego dla świata.

/ Ale był też uważany za niedość świętego,

i to wyraźne oskarżenie było nieraz przeciw

48

background image

49

Niemu podnoszone. Ci, którzy uważali się za
stróżów Prawa, nie mogli Mu darować, że On,
wyznawca

sprawiedliwości,

zasiadał

przy

stole z publikanami i grzesznikami, że ten pro­

rok pozwoli zbliżać się do siebie takiej kobie­

cie jak Magdalena. Gdyby ten człowiek na­

prawdę był prorokiem, nie mógłby znieść ze­

tknięcia się z grzesznikami; gdyby naprawdę
pełen był zapału dla królestwa Bożego, nie

ścierpiałby towarzystwa tylu jego nieprzyja­

ciół. A jednak zasiada przy stole Zacheusza,
spokojny i pogodny zamiast wzywać nań ka­

ry Nieba; powołuje Mateusza z urzędu celne­
go zamiast potraktować go z całą surowością,
dotyka trędowatych, których nawet prawo
Boże ogłasza za nieczystych.

Są to zarzuty, czynione tak uczniom Chry­

stusa jak i samemu Mistrzowi, i niezaprzecze-

nie zawierają w obu wypadkach część prawdy.

Prawda więc, że moralność, jaką głosi

Kościół katolicki, jest zupełnie ponad możność
natury ludzkiej pozostawionej samej sobie, że
są to wzory doskonałości, i że Kościół woli

najniższy stopień w porządku nadprzyrodzo­
nym niż najwyższy w porządku naturalnym.

Prawda również, że katolik upadły lub

katolik niewierny jest członkiem .ludzkości

o wiele bardziej poniżonym niż również upadły
poganin lub protestant; że najbardziej ohydni

Paradoksy katolicyzmu.

4

background image

50

zbrodniarze dziejowi są to zbrodniarze kato­
liccy, i że potwory tego świata — Henryk VIII,

naprzykład,. świętokradca, morderca i cudzo­
łożnik; Marcin Luter, którego wydrukowane

przemówienia biesiadne powinny być zdała od

każdego szanującego się ogniska domowego;

królowa Elżbieta, krzywoprzysiężczyni, de­
spotka, nawskroś zepsuta — były to osobisto­
ści, które posiadały wszystko, czem mógł je

Kościół Katolicki obdarzyć: zasady jego nauki,
kierownictwo jego przykazań, Łaskę jego sa­

kramentów. Jak więc pogodzić te sprzeczności?

Przedewszystkicm Kościół katolicki jest

boski. To znaczy, że zamieszkuje przestworza
nadziemskie, wznosi oczy ku obliczu Boga.

W sercu swem jak w tabernaculum mieści
święte

człowieczeństwo

Jezusa

Chrystusa

i doskonałość bez cienia Marji Niepokalanej,

z której człowieczeństwo święte Pana powsta-'

ło. Czyż można wobec tego pomyśleć nawet,

aby zadowolić się miał przepisami, któreby nie -
dążyły do doskonałości? Jeśliby Kościół po­

wstał był od dołu, czyli był społecznością czy­

sto ludzką, nie mógłby nigdy przekroczyć wzo­
rów, jakie jego najszlachetniejsze dzieci osiąg­
nęły były w przeszłości. Lęcz ponieważ nad-
przyrodzoność w nim zamieszkuje, ponieważ

Marja otrzymała dar, do jakiego żadne inne
stworzenie nie może rościć pretensji, ponieważ
samo Słońce Sprawiedliwości zstąpiłoś nie-

background image

ba, by ż y ć życiem ludzkiem, w warunkach

ludzkich, jakżeby mógł Kościół zadowolić się
czemśkolwiek, coby nie dążyło do wysokości,
z których Tamci zstąpili?

Lecz jest on również społecznością ludz­

ką, żyjącą na łonie ludzkości, założoną tu na

tym padole w wyraźnym celu zgromadzenia

w sobie i uświęcenia przez swe łaski świata,

który przez swój upadek oddalił śtę był od
Boga. Ci grzesznicy, ci parjasi są właśnie tym

materiałem, nad którym ma pracować, te
resztki ludzkie, te typy zmarnowanego czło-
w ieczeństwa nie mają poza nim żadnej nadziei.

Pragnie on, jeśli tylko może — a udawało

mu się często — doprowadzić tych ludzi do
świętości i wprowadzić na ołtarze: do niego
i do niego jedynie należy p o d n i e ś ć u b o ­

g i c h z k a ł u i u m i e ś c i ć o b o k k s i ą ­
ż ą t . Nic mniejszego nie wskazuje Magdalenie
czy łotrowi od swego własnego wzoru dosko­

nałości.

Chociaż nie może uznać za dostateczne

nic. co jest poniżej tej doskonałości, to jednak

z drugiej strony zadowala się nieskończenie
niałem. Jeśli może doprowadzić grzesznika
choć na skraj Łaski, jeśli potrafi wyrwać umie-
rająęemu mordercy jeden jedyny okrzyk skru­
chy, jeśli może choć oczy jego z wejrzeniem

miłosnem zwrócić na krucyfiks, — trudy jego
są już tysiąckrotnie wynagrodzone, bo choć

background image

nie zdołał doprowadzić go do szczytu święto­
ści, to jednak udało inu się go pobudzić do

pierwszych kroków, postawić na pierwszym
szczeblu drabiny nadprzyrodzoności. wiodącej

z piekła do nieba.

Bo on jeden tę moc posiada. On jeden tyl­

ko ma ufność absolutną wobec grzesznika, bo

on jedynie posiada tajemnicę jego uzdrowienia.

Tam w cieniu jego konfesjonałów jest Krew

Chrystusowa, mogąca obmyć duszę splamio­

ną, a w jego tabernaculum Ciało Chrystusa,

które będzie jej pożywieniem na żywot wiecz­
ny. On jeden śmie być jej przyjacielem, ponie­

waż on jeden może być jej zbawcą. Jeśli więc

święci Kościoła są oznaką jego prawdziwości,
grzesznicy są niemniej ważnym znakiem.

Bo Kościół jest nietylko Majestlatem Bo­

żym na ziemi, lecz i Miłością Bożą, a więc
granice tej miłości i tylko te granice są jego

granicami.

Słońce miłosierdzia, które świeci, i rosa

miłości, która spada na sprawiedliwych i nie­
sprawiedliwych, są tern słońcem i rosą, które
mu dają życie. J e ś l i d o n i e b a w s t ą ­
p i ę , o n tam jest i zasiada w osobie Chry­
stusa tron po prawicy Bożej: jeśli zstąpię do

piekieł, o n tam jest również i wyrywa dusze
z nad brzegu przepaści, skąd tylko o n. je mo­
że wybawić. Bo o n właśnie jest tą drabiną, . ,
którą przed wiekami widział był Jakób; sto-

52

i

background image

53

p«ic jej nurzają się w krwi i biocie ziemskiem,
a wstępują w górę aż po światło czyste Ba­
ranka. świętość i życie grzeszne oboje don

należą, i nie wstydzi się ani jednego, ani dru­
giego, —■ świętość jego własnej boskości. któ­
ra jest Chrystusową, i życie grzeszne ludzi

pogardzanych, którzy należą do jego człowie­
czeństwa, i o których się troszczy.

Jego mocą, która jest też mocą Chrystu­

sową, Magdalena staje się pokutnicą. Łotr —
pierwszym odkupionym, a Piotr, piasek ru­

chomy ludzkości, o po k ą, na k t ó r e j

i e s t z b u d o w a n y .

$

1

t

background image

I V .

Radość i Smutek.

Cieszcie się i radujcie—

Błogosławieni, którzy się

smucą.

Mat. V, 12, 5. --

Kościół katolicki, jak mieliśmy już sposob­

ność zauważyć, jest dla świata zawsze nazbyt
„krańcowy

4

". Pragnie pokoju boskiego i na nic

niższego nie przystanie, a tymczasem dawał
powody do wojen bardziej krwawych, niż.te,
które wzniecały motywy czysto ludzkie. Nie
zadowala się zwykłą dobrocią, lecz przymu­

sza swe dzieci do świętości, a jednocześnie to­
leruje grzeszników, których nawet świat od­

trąca. Rozpatrzmy, jak Kościół, stosując się

do sprzecznego pozornie rozkazu Chrystusa

Pana, — hby radować się i płakać, znowu

w oczach świata zasługuje na miano dziwacz-

ności.

Zarzucają mu zwykle nadmierną radość,

arogancję, pewność siebie i optymizm, wów­
czas gdy powinien być raczej cichy, poddany
i pobłażliwy.

\

i

$

V

background image

00

„Świat, wołają nasi krytycy, jest miej­

scem smutku i niepewności. Każdy blask
przyciemniają chmury, każda nadzieja fnoże
być zawiedziona. Religja więc. która uważa

się za zgodną z naturą ludzką, musi mieć zaw­
sze w sobie nieco smutku, a nawet niepew­

ności. Religja postępować musi pomału, krok

za krokiem, jeśli chce iść ręka w rękę z ży­

ciem. Śmierć jest pewna; a życie jestże rów­

nież? Zadaniem religji zatem jest pomagać do

rozproszenia ciemności, lecz nie przez światło

zbyt jaskrawe. Może wzbudzać nadzieje, po­

żądać, odgadywać i podsuwać, jest to nawet

jej obowiązkiem. Lecz nie powinna obwiesz­
czać, zapowiadać i nakazywać. Powinna ra­
czej poddawać myśli, niż usiłować rozwiązać
wszystkie zagadnienia, odznaczać się raczej

delikatnością, niż męską stanowczością, raczej
być pełną nadziei, niż podawać twierdzenia.

Na doświadczeniu raczej, na przeżyciu, niż na

dogmacie powinna być oparta.

„Katolicyzm jest zbyt hałaśliwy i zaro­

zumiały. Popatrzcie na którą bądź z jego cere-

monij liturgicznych w dniu wielkiego święta.
Czyż może być coś bardziej niemile jaskrawe­

go? Czyż ten przepych barw, głośne pienia,
dźwięk trąb może mieć coś wspólnego z ci­
chym półcieniem naszej teraźniejszości i mro­

kiem tajemnic riaszego pochodzenia i przezna­
czenia? Cóż wspólnego może mieć dogma-

background image

56

tyczna pewność z krucliemi hipotezami filo­

zofii. ten optymizm z niepewnością życia

i przyszłości? A nadewszystko jakie odczucie

nędz tego świata może mieć takie stałe rozra­
dowanie nierozumne? Jakże to różne z du­
chem Człowieka Boleści. Czytamy, że Jezus
płakał, ale nigdzie nie czytaliśmy, żeby się
śmiał. Życie Jego było pełne smutków .od
ciemnej betlejemskiej stajenki począwszy, aż

po jeszcze bardziej ponurą Kahvarję. Był ta­
kim, jakim był, wiaśnie dlatego, że wiedział, co
to cierpienie; swemi własnemi cierpieniami

„wyruszył serce ludzkości

4

'. „Szczęśliwi któ­

rzy płaczą", powiedział. Szczęśliwi, którzy

niczego nie oczekują, bo nie będą zawiedzeni".

*

Niemniej jednak mamy i krytykę przeciw­

ną, która gromi nasz smutek...

* „Dlaczego w asza religja katolicka nie har­

monizuje z radością świata, w którym żyje­

my? Pewną jest rzeczą, że najgłówniejs^em

zadaniem religji jest pocieszać, dodawać ducha
i zwra-cać uwagę na jasne strony życia. Po­
winna być treściwa, inteligentna i braterska.

Bo jednak pomimo wszystko świat ten jest ‘

miły i pełen wesela. Prawda, że miewa swe

cienie, lecz niema cienia bez słońca. Śmierć
istnieje, ale spójrzcie, jakie życie tryska z gro­

bów’. Ponieważ wszystko, razem wziąwszy,

współpracuje w osiągnięciu dobra, ponieważ
Bogu podobało się stworzyć śwńat takim mi-

background image

57

łyrn, nie należy więc być wobec Niego o tyle

nieuprzejmym, aby Jego dzieło stworzenia

uważać za padół płaczu. Róbmy więc z rze­

czy jak najlepszy użytek, a zapominajmy
o gorszym. Zostawmy to co minęło i idźmy
krokiem pewnym-na spotkanie tego, co jest

przed nami. Zaznaczajmy wszędzie, że świat
jest biały, choć ma czarne plamy, 'bądźmy

optymistami, szczęśliwa i ufni.

„Wy. katolicy, jesteście jakąś nędzną rasą

o ciasnym umyśle. Kiedy inne zgromadzenia

religijne usuwają smutek, wy, przeciwnie,

szczególny nań kładziecie nacisk. Kiedy my
zgodnie twierdzimy, że piekło jest zmorą je­
dynie, grzech — błędem, a cierpienie bynaj­

mniej nie jest lekarstwem, wy, przeciwmie,

upieracie się przy ich realności. Twierdzicie,

że piekło jest wieczne, że grzech jest prze­
ciwstawieniem rozmyśliłem woli ludzkiej —
woli Boga, a zatem cierpienie jest dziełem

sprawiedliwości. Orzech, pokuta, ofiara, czy­

ściec, piekło — oto stare zmory dogmatyczne,
a ow oce ich — łzy, cierpienie, lęk. Błędem ka­
tolicyzmu jest jego ponura strona i jego smu­
tek. Nie jest on nauką Chrystusa, chrystjaniz-
niem, jak go dziś zaczynamy rozumieć. Chry­

stus dobrze zrozumiany jest Człow iekiem Ra­
dości, nie Smutku. Ukazuje nam się, można po-
w iedzieć, w pełni swego charakteru, gdy wi­

dzimy Oo jako pasterza galilejskiego ze słód-

background image

58

kim uśmiechem na twarzy, otoczonego owiecz­
kami, przyjaciela dzieci, kwiatów i ptactwa;

jako Tego, który głosi życie i zmartwychwsta­
nie. Jest on bardziej sobą — ukoronowany

w niebie i uwielbiony, niżeli okrwawiony i umę­

czony na krzyżu, którego umieszczacie ponad

ołtarzami. C i e s z c i e s i ę i r a d u j c i e ,

a bardziej Mu podobać się będziecie“.

Tak więc, raz jeszcze, wydaje się jako-

byśmy błądzili, w którąkolwiek zwróceni
stronę. Mnich rozradowany, o rumianem obli­
czu przed kuflem piwa.— oto karykatura na­
szej radości. Czyż i ten, pytają nas ironicznie,

może być uczniem Człowieka Boleści? Asce­
ta zaś o twarzy wychudłej, oczach wzniesio­
nych w niebo, odtwarza pojęcie, jakie świat

ma o naszym smutku. Radości katolików

i smutki katolików są zbyt gorące, zbyt żywe
dla świata, który smakuje tylko w umiarkowa­

nym smutku i w umiarkowanej radości — tro­

chę melancholii, lecz nie za wiele, trochę rado*

ści lecz nie nadmiernej.

Rzecz ciekawa, że z pow'yższemi zarzutami

spotykamy się już nie po raz pierwszy. Za ce­

sarstwa rzymskiego przytaczano je jako oznaki

nienormalności chrześcijan: „Chrześcijanie,mó­

wiono, są najwidoczniej pod wpływem czarów.

Spójrzcie, jak uśmiechają się wobec tortur

i pod razami, a na arenę dążą jak do łoża

V

background image

59

ślubnego. Widzieliście, jak Wawrzyniec dow­
cipkował rozciągnięty na rozżarzonej kracie“.
A również drugi zarzut: „Muszą być pod wła­

dzą czarów, stąd ich stan chorobliwy i miłość

ciemności. Są to nieprzyjaciele radości i we­
sela, a nawet zwykłej przyjemności. W jed­

nym i drugim wypadku, nie są godni miana

•ludzi*'. Ich nadzwyczajna radość, tam gdzie

inniby płakali, a ich niezwykły smutek,' gdy
świat się radował, były oznakami przytacza-

nemi przez ich nieprzyjaciół, dla dowiedzenia

ich* stosunku ze światem czarów, i jako dowód,

że nie należy ich uważać za przyjaciół rodzaju
ludzkiego, za jakich śmią się podawać.

Również ciekawą jest rzeczą, żc sam

Mistrz Boski nie uniknął podobnych oskarżeń.

..Syn Człowieczy przyszedł jedząc i pijąc, Syn
Człowieczy uczestniczył w godach weselnych

w Kanie Galilejskiej, jest na uczcie u bogacza

i oto mówią o Nim: „Obżerca i pijak**. Syn
Człowieczy weseli się, a wy nakazujecie Mu

być smutnym. A ś w i ę t y Jan C h r z c i ­

c i e l z j a w i ł s i ę a n i j e d z ą c a n i

p

i-

j ą c. Święty Jan przychodzi z pustyni, jako
asceta, przyodziany w’ skórę wielbłądzią, ze
słowami pokuty w* uściech, i oto mówacie:

„M a w s o b i e s z a t a n a... P r z y g r y ­
w a l i ś m y n a f l e c i e , a w y ś c i e n i e

t a ń c z y l i . Gdy myśmy się weselili na go­
dach, jak dziatwa na rynku, nakazano nam

background image

bO

spokój, i polecono myśleć o naszych grze­
chach. P ł a k a l i ś m y n a d w a m i , prosi­

liśmy, abyście grali raczej pogrzebowe pieśni,
a wyście odrzekli, że chorobliwa jest rzeczą
myśleć o śmierci. N u c i l i ś ‘ m y w a m d o
p ł a c z u , a w y ś c i e n i e p ł a k a l i
z n a m i“.

*

Oczywiście, że smutek i radość muszą być

w każdej religji. bo żadne przeżycie ludzkie

nie jest całkowite bez radości i smutku. Świat
nie jest ani biały o czarnych plamach, ani czar­
ny o jasnych, ale jest czarny i biały zarazem.

Jest taką samą prawdą, że jesień idzie po

lccic, jak, że po zimie następuję wiosna. Nie

mniej prawdziwym jest faktem, że życie wy­
łania się ze śmierci, niż że śmierć kończy życie.

Religja, jeśli ma być zgodna z naszem do-

i

świadczeniem życiowem, nie może być obo­
jętną, bez wzruszeń i namiętności. Przeciwnie,
ponieważ natura ludzka jest namiętna, religja

*

powinna być o wiele więcej. Nie powinna osła­
biać cierpienia, lecz pogłębiać; nie powinna
usuwać radości, lecz podniecać. Powinna pła­

kać — i to najbardziej gorzkiemi łzami, jakie
człowiek może wylewać — z tymi, którzy
płaczą, a weselić się — radością, której ża­
den człowiek w^ydrzeć jej nie może — z tymi,
którzy też się radują. Jeśli naprawdę od Boga

x

pochodzi i służyć ma ludziom —. powinna

background image

61

mnieć zstępować do głębin przepaści i wzno­

sić się na wysokości, powinna triumfować
i konać w całej pełni, bo wszak jej myśli są
wznioślejsze od naszych, a miłość gorętsza.

Tak bowiem Chrystus żył na ziemi. Były

chwile, gdy r a d o w a ł

s i ę

w i e l c e

w d u c h u, do tego stopnia, że ci, co Nań pa­

trzyli, zdumiewali się; a były też inne, takiego
cierpienia, że krwawym potem się pocił. Oto

godzina wielkiego uniesienia na płomiennej
górze Przemienienia, a oto inna, gdy pogrążo­

ny jest w przepaściach boleści, bardziej niż
jakiekolwiek serce ludzkie w ogrodzie Gethse-

mani. P r z y j d ź c i e i o g l ą d a j c i e , c z y -

v

l i ż j e s t s m u t e k r ó v \ n y m o j e m u .

A Kościół, pamiętajmy, jest jak Mistrz je­

go, boski i ludzki zarazem.

Boskim jest, więc się raduje, odurzony do

tego stopnia winem Królestwa Bożego, że lu--
dzie patrzą na niego z pogardą.

Jest w tern dużo słuszności, gdy mówią,

że świat jest nieszczęśliwy, że wiele serc

złamanych, że rodziny, kraje i wieki całe stra­
wione są przez grzech. Lecz ponieważ Kościół

jest boski, zatem w i e, (nie odgaduje tylko,
ufa i pragnie jedynie, ale wie), że c h o ć
w s z y s t k i e r z e c z y p r z e m i n ą , p r z y .
k a z a n i a B o ż e s ą p o n a d m i a r ę
c z a s u . Od wieków już Kościołowi wia-

background image

6?

dorno, — a więc cała krytyka świata nie

może go w tem zachwiać — że Pan
jego zstąpił z 'Nieba, że się narodził, że
umarł

i

zmartwychwstał,

że

wstąpił

na

Niebiosa i panuje, posiadając władzę nie-

zwyciężalną. Wie, że powróci na świat i weź­

mie w posiadanie Królestwo swe i panować
będzie; wie, gdyż jest boskim, że w każdem
tabernakulum ukrywa się Mistrz Radości; że

Marja wstawia się za nami, że Święci są

z Bogiem;że K r e w C h r y s t u s a P a n a
z m y w a g r z e c h k a ż d y . Spójrzcie na
gmachy kościelne, a ujrzycie symbole i obrazy
tych rzeczy. Oto radosny płomień światła

przed ołtarzem; oto Święci w szatach kapią­
cych od złota i klejnotów; Marja, „Przyczyna
naszej radości“. promienna z Dzieciątkiem
w ramionach. Gdyby Kościół był instytucją

ludzką, w półmroku jedynie ośmieliłby się
ukazywać cienie swych własnych pragnień;

tylko półgłosem wymawiałby swe Credo;
szeptałby modlitwy, przyciemnił swe witraże.

Lecz ponieważ jest boskim, ponieważ sam

z Nieba zstąpił, więc nie odgaduje, nie przy­

puszcza, nie spodziewa się nawet, ale

av

i e,

wie z całą pewnością.

Lecz ludzkim jest zarazem i przebywa po­

śród ludzi, którzy nie wiedzą i nie wierzą mu

na słowo, i oto dlaczego stopień jego radości

jest miarą jego smutku. To samo, że wie z ta-

background image

63

ką pewnością, tysiąckrotnie potęguje jego bo­

leść ludzką, gdy będąc p o t o, by d a w a ć

ż y c i e , widzi, że nie p r z y c h o d z ą d o ń ,

widzi jak bardzo ich niewiara oddala dzień

triumfu niezawodnego. „ G d y b y ś c i e w T e ­
d z i e 1 i, wola, jak Chrystus Pan w płaczu

nad Jęrozolimą, g d y b y ś c i e w i e d z i e l i ,
c o w a m p o k ó j d a ć m o ż e ! P r z y j d ź ­

c i e i p a t r z c i e , c z y ż j e s t b o l e ś ć

r ó w n a m o j e j. czyż może być cierpienie
rów nie głębokie i okrutne, jak moje, gdy trzy­

mam klucze nieba, a widzę, jak ludzie odwra­

cają się i od wrót odchodzą**.

Tak więc w

r

każdym kościele w znoszą się

grupy symboliczne, statuy przedstawiające ra­
dość i boleść tak tragiczną, że wmbec nich We­
nus i Adonis są tylko dziecinnemi i barbarzyń-

skiemi obrazami. Marja, królowa triumfująca

z Dzieciątkiem na ręku, i Marja, Matka Bole­

ści z Synem iftartw ym. spoczywającym na Jej
kolanach. Gdyż Ona jedna, będąc boską i ludz­
ką zarazem, rozumie jasno, co ludzkość uczy­

niła z Boskości.

Czyż wobec tego dziwne jest, że świat

uważa Kościół za niedorzeczny, że świat od­

wraca się niechętnie od głębin niewysłowio-

nej bołeści Wielkiego Piątku i niedostępnych
wyżyn radości święta Zmartwychwstania, na-
zywając tę boleść chorobliwą, radość zaś hi­

steryczną ?

background image

64

I rzeczywiście, czyż światu mogił być

zrozumiałe podobne uniesienia? Co naprawdę

człowiek zmysłowy wiedzieć może o istotnej
radości? lub zrujnowany finansista o prawdzi­
wym smutku, a światowiec, człowiek umiar­

kowany, szanujący siebie i opanowany, jakże

znać może jedno lub drugie?

Kościół w swej paradoksalnej miłości po­

siada obie namiętności w najwyższym stopniu.
Jak miłość ludzka zmienia radość w cierpie­
nie i cierpi wśród radości ekstazy, tak Miłość
Boska przekształca cierpienie w radość i ra­
duje się i panuje na Krzyżu. Bo Kościół jest
czeinś więcej niż Majestatem Bożym na ziemi,
czemś więcej niż niezmienną miłością Wiekui­

stego, jest Świętem Sercem Samego Chrystu­
sa, Odwiecznym, złączonym z człowiekiem,

z którym cierpi i raduje się zarazem w tein

zjednoczeniu. Kościół doświadcza szczęśliwo­
ści Chrystusa i roztacza ją jednocześnie, dzięki

swej tożsamości z Nim, a pośród upadłego
świata cierpienie jest największem szczęściem
tego Serca Świętego.

\

i

background image

V.

Miłość Boga i Miłość Ludzi.

Będziesz

miłował

Pana

Boga

swego

z

całego

serca

swego... a bliźniego swego jak

siebie samego.

Łukasz X, 27.

Rozpatrywaliśmy zarzuty przeciw katoli­

cyzmowi, skierowane z dwu przeciwnych obo­
zów, mianowicie, że jesteśmy nazbyt świato­
wi, że zbytnio zajmujemy się interesami docze-

snemi, aby móc być ludźmi prawdziwie ducho­

wymi, i przeciwnie, że jesteśmy za bardzo me­
tafizykami, zbyt dalecy od/życia i nazbyt pod­

dani dogmatom, aby móc być ludźmi prawdzi­

wie praktycznymi. Te same zarzuty spotykamy

na polu bardziej duchowem, gdzie nam wyrzu­

cają zbytnią gorliwość w usługach dla luęlzi

i zbyt wielką w służbie Bożej.,

Powszechnie oskarżają katolików świec­

kich czy duchownych, że wykazują nadmierną

gorliwość w nawracaniu. Religja prawdziwa

i duchowa, mówią nam, jest czemś tak we-

wnętrznem i osobistem, jak miłość między

Paradoksy katolicyamu,

5

i

background image

66

małżonkami, jest rzeczą nawskroś prywatną

, i indywidualną. „Religją wszystkich rozum­

nych ludzi, powiedziano, jest właśnie to, co
zawsze chowają dla siebie“. Tolerancja jest

objawem duchowości, bo' jeśli jestem na­
prawdę religijny, będę miał tyleż szacunku dla

religji mego bliźniego, co dla mej własnej. Nie

będę usiłował mieszać się w jęgo stosunki
z Bogiem, jak i jemu nie pozwolę mieszać się

w moje własne. Otóż katolicy są notorycznie
nietolerancyjni, a twierdzenie to nietyle odno­
si się do nich, ponieważ wszędzie umysły cia­

sne są nietolerancyjne, ile do zasad katolic­
kich, które z natury są nietolerancyjne i zmu­

szają do braku tolerancji tych,którzy się poddają
ich autorytetowi. Mamy tego codzienne dowody.

Przedewszystkiem — misje katolickie po­

śród pogan. Powiadają nam, że niema bardziej

oddanych i niestrudzonych misjonarzy niż

misjonarze katoliccy. Ich gorliwość jest oczy­
wiście dowodem ich szczerej wiary, lecz za­

razem i nietolerancji; dlaczegóż bowiem nie

mogą pogan pozostawić w spokoju, skoro re-
ligja w swej istocie jest rzeczą prywatną i in­
dywidualną?

Nasi krytycy malują wzruszające obrazy

pogody i szczęścia domowego plemion Afryki
środkowej, aż do czasu przybycia zakonników

z ich burzącemi dogmatami. Każą nam adrni-
rować wzniosłe nauki i życie ascetyczne bra-

background image

67

minów, symbolizm Hindusów i doktryny filo­
zoficzne Konfucjusza. Wszystkie te rozmaicie
ujęte stosunki z Bogiem, powiadają nam, są
całkowicie prywatną sprawą tych, którzy po­
dług nich regulują swoje życie, i jeśliby kato­

licy byli rzeczywiście rozwinięci duchowo, ro­
zumieliby to i nie staraliby się przez system,
który w gruncie rzeczy jest nawskroś euro­
pejski, zastąpić te starożytne wierzenia i sta­

rożytne fiJozofje, o wiele lepiej dostosowane do
temperamentu wschodniego.

Są rzeczy jeszcze poważniejsze. Można

rozumnie przypuszczać, mówi jeden z ludzi
współczesnego świata, że religje Wschodu nie

wytworzyły tylu cnót co chrześcijanizm. Moż­

na również przypuszczać, że zczasem religja

Zachodu, jeśli dzieło misjonarzy trwać będzie,
podniesie wyżej Hindusóvv niż ich wszeteczno-
ści mogłyby to uczynić, i że cywilizacja wy­
tworzona przez chrystjanizm jest rzeczywiście
wyższego rzędu niż wytwory dzikich z Bor­

neo czy krwiożerczych Afrykańczyków. Nie­

ma jednak żadnej wymówki dla nietolerancyj-
nego prozelityzmu katolików w środowisku

angielskiem. Bo,'mówiąc brutalnie, katolikowi

zawierzyć nie można w ognisku rodzinnem;
prędzej czy później! ujrzysz, jeśli on żyje cał­

kowicie w zgodzie ze swemi zasadami, jak

wysuwać zacznie pochwały dla swej wiary
i wykazywać słabości twojej; na synów i cór-

5

*

background image

68

ki twoje patrzy jak na przedmioty swej gorli­
wości, a za nic ma pokój domowy wobec pro­

pagowania swej nauki. Charakteryzuje go we^
wszystkiem umysł dogmatyczny i nietoleran-’
cyjny, który jest antytezą tego, co świat uwa­

ża za prawdziwy chrystjanizm. Chrystjanizm
zatem jest, jak już było powiedziane, rzeczą
całkowicie prywatną, osobistą, indywidualną.

Przeciwne oskarżenie głosi, że katolicy

ze swej religji robią rzecz zbyt osobistą, pry­

watną i wewnętrzną, aby ją można było uwa­

żać za religję Jezusa Chrystusa, Zarzut ten
opiera się na szczególnej wartości, jaką Ko­

ściół przypisuje życiu kontemplacyjnemu.

Życie zakonowi zamkniętych jest specjal­

nym przedmiotem nagany ze strony ludzi po­
spolitych.- Mają je za egoistyczne, chorobliwe,
introspekcyjne, nierealne; zestawiają je dla
kontrastu dramatycznego z życiem apostol-

skiem Jezusa Chrystusa. Na ten temat_płyną
potoki wymowy, jak gdyby nic w tym rodzaju
przedtem

nie

było

wypowiedziane.

Mó­

wią nam, że „człowiek nie może wycofywać

się ze świata i zamykać w klasztorze

44

, żę

„człowiekowi nie wolno do tego stopnia trosz­

czyć się tylko o swoją duszę, lecz raczej my­
śleć powinien, co może zrobić w świecie, gdzie

go Bóg umieścił**, że „cztery ściany pobielane

4

*

nie są otoczeniem, które przystoi miłującemu
ludzkość chrześcijaninowi.

V

background image

69

A jednak, czyż życie kontemplacyjne nie

jest właśnie tern, co świat zaleca? Czyż bo­

wiem religja może być rzeczą bardziej we­
wnętrzną, prywatną i osobistą między duszą

i Bogiem, niż właśnie w życiu kartuza czy kar­

melity ?

Oczywiście, katolicy zawsze się mylą, co­

kolwiek czynią, i zawsze są zbyt krańcowi

we wszystkiem, co przedsiębiorą. Zanadto są
czynni i za mało odosobnieni w swym prozeli­
tyzmie, zanadto odosobnieni i niedość czynni

.w swej kontemplacji.

Otóż życie Chrystusa Pana posiadało oba

pierwiastki czynu i kontemplacji, które też
wyróżniały zawsze Jego Kościół.

Przez trzy lata Chrystus pracował nad

rozpowszechnieniem Objawienia i założeniem

Kościoła, który miał być Jego narzędziem po
wszystkie wieki. Szedł więc krokiem szybkim
to do miasta, to do wsi. Głosił swe boskie za­

sady i przedstawiał dowody swego posłan­

nictwa podczas uczt weselnych, na rynkach,

na drogach, na ulicach ludnych, po domach.

Spełniał dzieła miłosierdzia duchowego i cie­
lesnego, które w przyszłości i na zawsze mia­

ły być wzorem wszystkich czynów miłosier­
nych. Dał naukę duchową i ascetyczną w Ka­
zaniu na Górze, polecenia dogmatyczne w Ka-

v

background image

70

farnaum i w pustyni na wschód od Galilei,
a przemówienia mistyczne miał w Jerozolimie

w wieczerniku i na dziedzińcu świątyni. Jego
działalność, Jego prozelityzm był bez granic.

Burzył ogniska domowe i rutynę biuralistycz-
ną. Odwodził młodych' ludzi od ich zajęć, Ma­
teusza pociągnął z komory celnej, Jakóba i Ja­

na od zawodu ich ojca rybaka. Zademonstro­
wał ostatecznie swe prawo bezgraniczne nad
ludzkością w procesji w dzień Palmowy,

a w dzień Wniebowstąpienia uświęcił na zaw­

sze działalność apostolską Kościoła znamien­

nym rozkazem, wydanym grupie Apostołów:

I d ź c i e i n a u c z a j c i e w s z y s t k i e

n a r ó d y... n a u c z a j ą c j e , b y p r z e ­
s t r z e g a ł y w s z y s t k i e g o , c o k o l ­
w i e k w a m p r z y k a z a ł e m . A o t o J . a
j e s t e m z w a m i p o w s z y s t k i e d n i ,

a ż d o s k o ń c z e n i a ś w i a t a .

Wszakże trzeba pamiętać, że nietylko nie

wypełniało to całego Jego życia na ziemi, lecz
w stosunku do lat było zaledwie drobną cząst­

ką. Przez trzy lata działał, lecz trzydzieści lat
żył na uboczu w domu w Nazarecie, a i praca
tych trzech lat była przerywana co pewien .
czas przez chwile odosobnienia. To przeby wa
czterdzieści dni na pustyni, to spędza noc na
modlitwie, to nakazuje swym uczniom usunąć
się i wypocząć. Najwyższe momenty Jego po­

słannictwa wypełniły się w milczeniu i odo-

/

V

background image

71

sobnieniu. Oddalił się w ogrodzie Gethsemani
na rzut kamienia od tych, co Go najlepiej ko­
chali; przerwał milczenie na krzyżu, jedynie by
pożegnać swą Matkę. Ponad wszystko zale­
cał wyraźnie i uroczyście życie oparte na mo­

dlitwie i kontemplacji, życie najwznioślejsze,
jakie na świecie może być prowadzone, zwra­
cając uwagę Marcie, że czynność w obowiąz­

kach nawet najkonieczniejszych nie jest jesz­
cze najlepszym użytkiem, jaki można zrobić
z czasu i z miłości, i że raczej M a r j a n a j ­

l e p s z ą c z ą s t k ę o b r a ł a... j e d y n ą
r z e c z p o t r z e b n ą , k t ó r a j e j n i e

b ę d z i e o d j ę t a nawet przez gorliwość ko­
chającej siostry.

Na zakończenie powiedzmy, że właśnie

w tych dwu punktach zarzucano błędy Chry­

stusowi i Kościołowi Jego. Kiedy żył życiem
odosobnionem na wsi, zarzucano Mu, że nie

występuje publicznie z domaganiem się swych

praw,'czyli nie potwierdza przez swą działal­

ność swego stanowiska Mesjasza, a kiedy to
czynił, błagano Go, by nakazał milczenie tym,
którzy Go obwoływali, czyif aby przez poko­

rę i usunięcie się dowiódł swego uduchowienia.

*

Uzgodnienie tych dwu elementów syste­

mu katolickiego jest zatem łatwe.

*

background image

72

Przede wszy stkiem więc owa namiętność

dla Boga jest wynikiem boskości Kościoła. Ko­
ściołowi, jak nikomu na ziemi, objawione jest
oblicze Boże, jako Piękno absolutne i końcowe

poza granicami stworzenia. W swej boskości
cieszy się Kościół nawet w swem istnieniu na

ziemi wizją błogosławioną, jaka zachwycała

zawsze

święte człowieczeństwo

Chrystusa.

Z całym dworem niebieskim, z Marją Niepo­
kalaną, z serafinami i świętymi w chwale w i-
dzi T e g o , k t ó r y j e s t n i e w i d z i a 1-

n y. Kiedy oczy człowieczeńskie Kościoła po­
zbawione są widzenia bezpośredniego, kiedy
jego członkowie ludzcy d ą ż ą p r z e z w i a - ’

r ę a n i e p r z e z w i d z e n i e , Kościół

w swej boskości, która jest zapowiedzianą

obecnością Jezusa Chrystusa pośród niego,

z a m i e s z k u j e j u ż m i e j s c e n i e b i e ­
s k i e i j u ż p r z y b y ł n a gó'rę S y j o n ,

d o m i a s t a B o ż e g o i c H o S a m e g o B o g a

— do Światła, w którem wszystko, co jest

piękne, w swem pięknie jest' widziane.

Czyż może wilęc być rzeczą dziwną, że

od czasu do czasu dziecię wybrane z pośród

swoich ogląda jakby w zwierciedle odblask te­

go, co Kościół widzi twarzą odkrytą; że nie­
które dusze katolickie, uprzywilejowane i po­

wołane przez Boga, spostrzegają nagle, jak
nigdy przedtem, że Bóg jest jedynem Pięk­

nem absolutnem i że w porównaniu z kontem-

background image

73'

placją tego Piękna — widzeniem, które osta­
tecznie jest życiem wieczności, jakie ma osiąg­
nąć każda dusza odkupiona — wszelkie czyn­

ności życia ziemskiego są niczem; i że
u swem zachwyceniu biegną do izdebki swej

i, z a m k n ą w s z y , d r z w i , m o d l ą s i ę

w s k r y t o ś c i d o O j c a s w e g o , k t ó ­

r y j e s t w s k r y t o ś c i , i tak trwają
w modlitwie, w tajemniczym zdroju Łaski,
wstawiając się za całą społeczność, której są

jednostkami. Tam w milczeniu dusza siada
u stóp Pana i wsłuchuje się w głos Jego, k t ó-
ry j e s t j a k s z u m w i e l k i c h w ó d ,

upatrując w białości swej celi Tego, czyje
o b l i c z e j e s t j a k p ł o m i e ń o g n i ­

s t y , i w umartwieniach i postach z n a j d u j e .
ż e P a n j e s t d o b r y .

Oczywiście jest to szaleństwem dla tych,

którzy znają Boga tylko w Jego stworzeniu,
którzy wyobrażają Go sobie, jako duszę świa­

ta i żywotność życia stworzonego. Dla takich
umysłów ziemia jest najwznioślejszem niebem,.,
a piękność świata najpiękniejszem widzeniem,

jakie się da pomyśleć. Lecz duszy katolickiej,
która rozumie, że tron Doży jest rzeczywiście

ponad gwiazdami i że transcendentalność Boga
jest równie pełną prawdą jak i Jego imma-
nentność, że Bóg Sam w Sobie, niezależnie od
wszystkiego, co uczynił, jest pięknym i całko­

wicie wystarczającym w swem pięknie,—takiej;

\

background image

74

duszy, jeśli jest do takiego życia powołana,
Kościół nie potrzebuje wyraźnie oznajmiać, że

życie kontemplacyjne jest najwyższe; ona wie
o tern sama.

Za p i / e r w i s j e m w i e 1 k i e m p r z y ­

k a z a n i e m Zakonu idzie natychmiast drugie,

a interpretacja katolicka drugiego jest dla świa^
ta, który nie pojmuje ani jednego, ani drugiego,
również niedorzeczna.

Gdyż Kościół ten boski, który zna Boga,

jest również społecznością ludzką, zamieszku­
jącą wśród ludzi, a ponieważ w sobie łączy
bóstwo i człowieczeństwo, nie może spocząć,

póki nie urzeczywistni wszędzie tej łączności.

Bo skoro wzrok swój od Boga zwróci ku

ludziom, widzi dusze nieśmiertelne, uczynione

na podobieństwo Boga, stworzone wyłącznie
dla Niego, a usiłujące zadowolić się stworze­
niem zamiast Stwórcą... Słyszy naukę świata

• o „świętości temperamentu i indywidualnego

poglądu

41

, jak gdyby Bóg transcendentalny

nie istniał i jakby nigdy nie było Objawienia.

Widzi, jak ludzie, zamiast dostosować swe ży­
cie do ‘ Objawienia samego Boga, starają się
raczej‘dopasować do fragmentów Objawienia,
które sobie sami wybrali; słyszy, jak się mó­
wi o „postaciach prawdy

44

, o „szkołach my­

śli

44

, o „wartości doświadczenia

44

,, jak gdyby

Bóg nigdy nie był przemawiał, czy to w bły-

i

%

background image

I

4.

/

sku grzmotów na Synai, czy to głosem słod­
kim i spokojnym w Galilei.

Czyż dziwną jest rzeczą wobec tego, że

prozelityzm Kościoła wydaje się światu równie
niedorzecznym, jak kontemplacja; namiętność

jego dla ludzi równie nierozsądną, jak namię­

tność dla Boga, — gdy świat widzi, jak Kościół

porzuca swe klasztory i ukrycia, by głosić,

raby przy dźwięku trąb, żądania Boga.
które sam ogłosił, te prawa, które szerzył

wśród ludzi, i* te nagrody, które przyobiecał.

Jakżeby inaczej mógł działać Kościół, który -
widział pblicze chwalebne Boga, a potem zgnę­

bione twarze ludzkie, pełne cierpienia, Kościół,
który zna nieskończoną moc Bożą dla zado­

wolenia ludzi i nieskończoną nieudolność ludz­

ką do szukania Boga — kiedy widzi niektóre

biedne dusze zamykające się dosłownie w mu-

rach śmiertelnych i zimnych swego „tempera-

mentu“ i „indywidualnego punktu patrzenia

4

*,

podczas gdy ziemia i niebo i Pan nieba i ziemi

oczekują, aby wyszły z więzienia? --

Kościół zatem za bardzo interesuje się

ludźmi i zanadto zajmuje się Bogiem. Oczywi­

ście jest nadmiernie zainteresowany i nadmier­

nie zajęty, gdyż on jeden rozumie wartość
i zdatność obu, on który jest ludzki i boski, za­

razem. Religja dla niego nie jest rozrywką,

miłą filozofją, zręcznym systemem koniunktur.
Jest związkiem płomiennym między Bog'etn

75

/

background image

\

i człowiekiem, w którym jeden bez drugiego

nie może być zadowolony — jeden ze względu
na swą Miłość, drugi z powodu swej natury
stworzonej. Kościół jeden zatem rozumie i go­

dzi paradoks tego przykazania, zarazem sta-

. rego i nowego: Będziesz miłował Pana Boga

twego z całego serca twego, a bliźniego swego

jak siebie samego.

*

V

ś

I

background image

VI.

Wiara i Rozum.

„Kto nie przyjmuje króle-

»

stwa Bożego tak jak dziecię,

nie wnijdzie do niego.

Marek X, 15.

...w których są niektóre

rzeczy trudne do wyrozumie­

nia, które nieuczeni i niesta-

— teczni wykręcają, jako i

Jnne

Pisma, ku swemu zatraceniu.

II. Piotr IIlL 16. .

Są dwa wielkie dary albo dwie władze,

któremi człowiek dosięga

1

prawdy: rozum

i wiara. Z obu więc stron padają zarzuty prze­
ciw nauce katolickiej, które odpierać musi

w obu kierunkach. Z jednej strony mówią nam,

że jesteśmy zbyt naiwni, zbyt prości w swych
wierzeniach; z drugiej — przeciwnie, że brak •

naszej wierze prostoty; z jednej strony zarzu­

cają, że rozumujemy za dużo, z drugiej — że

niedość rozumujemy. Musimy je odeprzeć ko­

lejno. *

„Wy katolicy, powiada pewien krytyk,

jesteście za bardzo łatwowierni w przedmiocie

background image

78

wiary. Wierzycie nie jak ludzie rozumni, któ­

rzy wierzą, ponieważ sprawdzili i doświad­

czyli prawdy, które wyznają, lecz wierzycie

dlatego poprostu, że Kościół wskazuje wam
dogmaty. Jeśli rozum i rozsądek są darami Bo- *

żerni, to oczywiście należy robić z nich użytek,
i zaiste dziwną jest rzeczą, że zmuszacie je do

milczenia w poszukiwaniu najwyższej prawdy.

Wiara naturalnie musi mieć swe prawa, lecz
nie powinna być wiarą ślepą. Rozum powi­

nien sprawdzać, próbować, wyjaśniać, jeśli
wiara nie ma być zwykłą łatwowiernością.

„Rozważmy, naprzykład słowa Chrystu­

sa: To j e s t C i a ł o m o j e . Można oczy­
wiście przypuszczać, że słowa te mają takie
znaczenie, jakie wy im przypisujecie, ale jeśli

idzie o wyjaśnienie ich rozumowe, to zapewne
nic podobnego nie oznaczają. Czy Chrystus,
wymawiając je, nie siedział był sam w swej

postaci cielesnej za stołem? Jakżeby więc

mógł sam siebie trzymać w rękach? Czyż nie
mawiał zwykle metaforycznie i obrazowo?
Wszak nazywał siebie B r a m ą i S z c z e ­

p e m W i n n y m ! Jeżeli więc posiłkować się
będziemy rozumem, aby wytłumaczyć te sło­
wa, jasną będzie rzeczą, że Chrystus chciał

przez nie powiedzieć, że ustanawia, posiłek
pamiątkowy, w którym chleb będzie symbolem

Jego Ciała, wino — Jego Krwi. Tak samo

rzecz się ma i z innemi twierdzeniami nauki

v

background image

I

katolickiej, jak naprzykład z uroszczeniami
zwierzchnictwa Piotrowego, z władzą „zwią­
zywania i rozwiązywania** i t. p. Wierzenia
katolickie co do tych punktów nie wykazują

wiary, we właściwem znaczeniu tego słowa,
to jest, oświeconej przez rozum, lecz czystą

łatwowierność. Bóg wszystkim udzielił rozu­

mu. Posługujmy się nim zatem w Jego Imieniu!"

Z drugiej strony słyszymy zarzuty wręcz

przeciwne:

„Wy, katolicy, woła inna krytyka, nadu­

żywacie argumentów, wnioskowań i wogóle
logiki w waszej wierze. Prawdziwa wiara

jest rzeczą nader prostą, to stanowisko dziecka,
które wierzy i nie pyta. Ale u was religja prze­
kształciła się w teologię. Chrystus nie napisął

1

był Summy, On dał kilka prostych wyjaśnień,
które zawierają, tak jak są, całą religję chrze­

ścijańską, pełne są tajemnic, bez wątpienia, ale
to On sam pozostawił je tajemniczemi. Dlacze­

góż więc wy, teolodzy, chcecie przeniknąć
dziedziny

1

, których On nie wyjawił, i zbadać

dokładnie to, co pozostawił był bez wykoń­
czenia?

'

v

„Weźmy dla przykładu słowa Chrystusa:

To j e s t C i a ł o m o j e . Rozumie się, że
słowa są tajemnicze, lecz gdyby Chrystus
chciał, aby było inaczej, sam byłby dodał do

nich komentarz potrzebny. Otóż nie uczynił
tego, pozostawił je w icii prostocie straszliwej *

79

background image

w

i głębokiej, i żadna logika ludzka nie powinna
nawet próbować ich przeniknąć. A jednak

spójrzcie na tę obszerną i skomplikowaną teo­

logię, którą tradycja wokół nich nagromadzi­
ła; na teorje filozoficzne, przy których pomocy

starano się je wyjaśnić, na mnóstwo skompli­

kowanych nabożeństw, które na nich oparto.
Cóż takie słowa jak „Przeistoczenie** i „Kon-
komitancja“, nabożeństwa — jak „Błogosła-

~wieństwo“„ zgromadzenia, jak „kongres eu­

charystyczny “ — cóż mają wspólnego z wspa­
niałą

prostotą

postanowienia

Chrystuso­

wego? Wy, katolicy, za dużo dowodzicie. Za

dużo posługujecie się dedukcją, sylogizmami,

analizami, tak że urok prostoty tajemnicy

zdziałanej przez Pana jest jakby zagłuszony
tern wszystkiem. Bądźcie prości. L e p i e j
j e s t k o c h a ć B o g a , n i ż r o z p r a w i a ć
u c z e n i e o T r ó j c y Ś w i ę t e j . B ó g

n i e m i a ł z a m i a r u z b a w i a ć s w e g o

l u d u

p r z e z

u c z o n e

r o z p r a w y .

Wierzcie więcej, mniej rozprawiajcie**.

I A więc jak zwykle dwojakie oskarżenia

zwrócone są przeciwko nam: wierzymy, jak

nam zarzucają, tam gdzie powinniśmy rozumo-

* wać, rozumujemy tam, gdzie powinniśmy wie­

rzyć; wierzymy zbyt ślepo i niedoś£ ślepo, ro­

zumujemy zbyt ściśle i niedość ściśle.

Oto obszerne i głębokie zagadnienie sto­

sunku wiary i rozumu oraz miejsca, jakie im

background image

81 .

się należy wobec Prawdy. Musimy naturalnie
ograniczyć się do szybkiego tylko rozpatrzenia

tej kwestji.

*

Przedewszystkiem spójrzmy na ich stosu­

nek w zwykłej codziennej wiedzy ludzkiej.

Będzie to dla nas jakby ilustracją. Naturalnie,

że i wiara i rozum inne zajmują stanowisko
w rzeczach nadprzyrodzonych, jednak znaj­

dziemy tu wystarczające dla naszych zamia­

rów porównanie:

Uczony chce zbadać strukturę łapki mu­

chy. Chwyta ią. rozkrawa, preparuje, umiesz­

cza pod mikroskopem, obserwuje i notuje spo­

strzeżeni. Zdaje się. żc w tym wypadku ma­

my do czynienia z czystą wiedzą w jej naj­
czystszej postaci i rozumem w jego najbar­

dziej rozumowej formie. Otóż w tym prostym
fakcie, jeśli uważnie popatrzymy, znajdziemy

nieskończoną liczbę aktów

7

wiary. Uczony

musi wykonać przy tem wszystkiem akty wia­

ry, które oczywiście są rozumne, niemniej jed­

nak są aktami wiary: przedewszystkiem wie­

rzyć musi, że jego okaz nie jest wyjątkiem

w naturze, następnie, że jego soczewki są sy­

metrycznie oszlifowane, dalej, żc jego obser­

wacja odpowiada rzeczywistości, że pamięć

nie przeinacza jego obserwacji i sprawozdań,

jakie z niej ułożył. Są to akty tak rozumne, żc

zapominamy, iż są aktami wiary. Są uspra-

Paradoksy katolicyzmu.

G

background image

82

wiedliwione przez rozum, zanim zostaną speł­

nione, i zazwyczaj, jeśli nie zawsze, sprawdzo­
ne później przez rozum. Niemniej jednak
w swej istocie są wiarą, nie rozumem.

To samo się dzieje, kiedy dziecko uczy .

się obcego języka. Rozum usprawiedliwia jego
akty wiary, gdy wierzy w kompetencję swe­

go nauczyciela, w prawidłowość swego pod-

• ręcznika gramatyki; gdy wierzy, iż słyszy,

widzi i pojmuje dobrze, czego je nauczają, —

i że język taki w rzeczywistości istnieje. Pó­
źniej, kiedy będzie w kraju, .gdzie tym językiem

mówią, będzie mogło w pewnej mierze spraw­

dzić swe uprzednie akty wiary. W każdym

jednak razie były to akty wiary, jakkolwiek
rozumne.

Słowem, widzimy, że żadna zdobycz, ża­

den postęp w dziedzinie wiedzy ludzkiej nie

byłby możliwy bez wiary. Nie mogę zejść ze

schodów w ciemności, nie robiąc przynajmniej
tylu aktów wiary, z ilu stopni schody się

składają. Społeczeństwo nie mogłoby istnieć

przez jeden dzień nawet, gdyby zaginęła wia­
ra wzajemna między ludźmi. Pewną jest rze­

czą, że naprzód posiłkujemy się rozumem, aby

usprawiedliwić swoją wiarę, a następnie rozu­

mujemy dla sprawdzenia. Niemniej jednak

szczeblem pośrednim jest wiara. Krzysztof Ko­

lumb rozumował, twierdząc, że poza Atlanty­

kiem musi być łąd stały, i rozumem również

background image

8

3

posługiwał się, aby sprawdzić swe odkrycie.
Jednak bez wspaniałego aktu wiary, bez tego

momentu niemal szalonego, w którym pod­
niósł kotwicę i opuścił Europę, rozum nie wy­

szedłby nigdy ponad teorję spekulatywną.
Wiara uczyniła realnem to, co rozum.podsu­
nął. Wiara uczyniła rzeczywistem to, o czem
rozum mógł tylko marzyć.

Rozważmy teraz przyjście Jezusa Chry­

stusa na ziemię. Przyszedł, jak to nam teraz
wiadomo, jako' Mistrz Boski, który zstąpił

z Nieba, aby przynieść Objawienie od Boga.
Przyszedł, by zażądać od ludzi wiary w Sie­

bie. Sam był Mądrością wcieloną i przeto wy­
magał, jak nikt inny żądaćby nie śmiał, całko­
witego uznania praw swoich. Postęp w wiedzy

bożej, jak nam to sam powiedział, jest więc

niemożliwy bez tego początkowego aktu wia­
ry. K t o k o l w i e k n i e p r z y j m u j e k r ó ­

l e s t w a B o ż e g o j a k d z i e c i ę , n i e
w e j d z i e d o ń . Każda dusza, która pragnie
przyjąć naukę w całej pełni, uznać musi Mi­
strza i zasiąść u stóp Jego.

Jednak wymagań tych nie oparł był je­

dynie na swych słowach bez poparcia świa­

dectwami. Przyniósł z sobą listy uwierzytel­
niające, to znaczy, spełnił proroctwa, czynił
cuda, zadowolił zmysł moralny ludzkości.

6*

background image

84

W i e r z c i e w e M n i e , mówił, z p o w o ­

d u d z i e ł m o i c h . Zanim więc zażądał

podstawowego aktu wiary, od którego zależy
przyjęcie Objawienia, zatroszczył się, aby ta
wiara była rozumną. „Widzicie, co robię, ob­

serwowaliście mc życie, słowa, czyny. Czyż
nie jest rzeczą rozumną, abyście przyjęli me

żądania? Czyż potraficie wytłumaczyć rozum­

nie fakty z mojego życia, wychodząc z in­

nych podstaw niż te, jakie wam daję?“

Oczywiście, że odwoływał się wówczas

do rozumu i odwoływał się do osobistego są­
du słuchaczy, ponieważ na niczem innem aż
do tej chwili nie mogli się oprzeć. Ale żądając
wiary, odwoływał się do osobistego sądu, po-

to, by sam z siebie ustąpił na bok. Wezwał ro­
zum jakby dla zapytania, czy nie byłoby ro-

zumnein, aby usuwając się na chwilę, zostawił

miejsce wierze: Co ' p o w i e c i e , k i m j e ­
s t e m ?... i wiemy, jak uczniowie odpowie­
dzieli '. Tyś j e s t C h r y s t u s , S y n B o ­

g a ż y w e g o .

W tym momencie rozpoczęła się nowa

era. Uczniowie z pomocą rozumu i sądu oso­
bistego, wspierani Łaską, uznali, że trzeba
wierzyć. Dotychczas obserwowali, rozpatry­
wali, krytykowali i analizowali Jego słowa,
wogółe sprawdzali Jego listy uwierzytelniają­
ce. I oto rozum właśnie popchnął ich ku wie­
rze: abdykujc z tego, co dotychczas było jego

i

background image

85

prawem i obowiązkiem, i ustępuje miejsca wie­
rze. Odtąd postawa ich będzie inna. Dotych-

* czas rozumem roztrząsali żądania Chrystusa,

obecnie wiara, wspomagana i przynaglana
przez rozum, uznaje je w całości. Jednak i te­
raz dzieło rozumu nie jest skończone, lecz pra­

ca jego musi pójść w innym kierunku. Rozum

już nie rozpatruje więcej, czy Chrystus jest
Bogiem, gdyż wiara to przyjęła, lecz czynny
musi być bardziej niż kiedykolwiek, gdyż sta- *

rać się winien wszystkiemi siłami zrozumieć
Jego naukę, Jego Objawienie. Wiara dała im

jakby liczne szkatułki klejnotów, gdyż każde
słowo Chrystusa od tej pory jest prawdziwa

kopalnią bogactw najzupełniej autentyczną,
gdyż udzielił im ich Mistrz Boski. I oto rozum

rozpoczyna nową pracę, nie w celu usprawie­
dliwienia wiary, ale w celu, rzec można, in­
terpretacji, nie aby rozpatrywać wymagania
Chrystusa, gdyż te raz na zawsze zostały za­

akceptowane, ale aby rozpatrzeć, zrozumieć
i przyswoić sobie wszystko, co On objawia.

Przejdziemy teraz do katolicyzmu.

Kościół katolicki i tylko Kościół katolicki

czyni, jak czynił Jezus Chrystus, i przedstawia
rozumowi i wierze przedmiot właściwy. Więc

przedewszystkiem, jeśli' Chrystus chciał, by
Objawienie Jego trwało zawsze, musiał zna-

background image

%

leźć jakiś środek, któryby mu trwałość za­

pewnił, jakąś władzę, któraby je głosiła i prze­
chowywała nieskażone, takie, jakie je Sam po­

dał. Oczywistą jest rzeczą, że ponieważ jedy­
nie Kościół katolicki żądał tego przywileju
wyraźnie i konsekwentnie, przeto jego prawo

do reprezentowania tej władzy jest proporcjo­

nalne do jasności i konsekwencji jego roszczeń.

Ola wzmocnienia ich Kościół przedstawia te -

same właśnie listy uwierzytelniające, któremi
Chrystus się świadczył, i wskazuje na swe cu­
da, spełnienie proroctw, jedność nauki, odwo­
ływanie się do zmysłu moralnego ludzi;

wszystko to przedstawia rozumowi, a ten
zwrot do rozumu prowadzi tak samo, jak po

r

dobnc wezwanie Mistrza, do największego żą­

dania: do zażądania wiary w siebie jako we
władzę boską.

Kościół jedynie w

T

ymaga takiego aktu wia­

ry. Inne odłamy chrystjanizmu wskazują na

Księgę, na pisma Ojców łub przykład swoich

członków', na co Kościół katolicki również mo­
że w

r

skazać. Ale on jeden powołuje się na nie,

nie żeby je uważał za wystarczające same
w sobie, lub mogące służyć do wydania osta­
tecznego sądu, lecz dlatego, że świadczą one
o autorytecie jego głosu, jedynie uprawnionego
do wydania sądu bez apelacji. Kościół mówi
również: „ W i e r z c i e w e m n i e n a s k u ­
t e k d z i e ł m o i ę h . Posługujcie się ro-

86

r

background image

»

zumem, aby zbadać moje listy uwierzytelnia­

jące; studiujcie proroctwa, historję, Ojców
Kościoła. Zbadajcie moje roszczenia w każdej

dziedzinie dostępnej waszemu intelektowi,
i pomyślcie wówczas, czy po tern wszystkiem
nie najbardziej rozumną rzeczą dla rozumu
jest właśnie zrzec się tego tronu, na którym

tyle czasu zasiadał, i ustąpić miejsca wierze?
Oczywiście idźcie zą głosem rozumu i' posłu­

gujcie się osobistym sądem, ponieważ nie ma­

cie narazie innego przewodnika, a wówczas,

jeśli Bóg zechce, rozum uchyli czoła przed

wiarą, przezeń wspieraną, i zajmie zkolei miej­
sce nie na tronie, lecz na stopniach, które doń
prowadzą.

Czyż rozum ma zachować milczenie?'Ca­

ła teologja jest dostateczną na to odpowiedzią.

Czyż Newman przestał myśleć, gdy został ka

L

tolikiem? Czyż św. Tomasz z Akwinu zrezy­

gnował z pracy umysłowej, gdy poświęcił się

studjom? Ani przez chwilę rozum nie milczy.
Przeciwnie, jest bardziej czynny niż uprzednio.

Naturalnie, że nie bada już, czy Kościół jest
boski, ale z nakładem wielkiego wysiłku oddaje

się pracy nad konsekwencjami, wynikającemi
z takiego pochodzenia, nad uporządkowa­

niem nowych skarbów, które stanęły dlań
otworem na skutek światła płynącego z Ob­

jawienia, nad zrozumieniem szczegółów i bu­
dowy zdumiewającej wizji Prawdy. Przytem

87

t

a

background image

88

nie jest bynajmniej skrępowany, żaden bowiem
artykuł wiary nie . może być sprzeczności

z jego naturą, ponieważ Objawienie i rozum
nie mogą sobie przeczyć. Rozum przekonał

się, że tajemnice Boże przewyższają go, że

nie może, sam skończony, przeniknąć Nieskoń­
czonego, a jednak nigdy, na chwilę nawet nie

jest zmuszony do porzucenia swego stanowi­

ska, lub do wierzenia w coś, co uznaje za fał­

szywe. Poznał własne granice, i to pozwoliło
mu zrozumieć nienaruszalność swych praw.

Widzimy więc, jak rysy Chrystusa prze­

bijają się poprzez zarys Kościoła. On jeden

śmie domagać się wiary boskiej w siebie, gdyż
to Chrystus przemawia jego głosem. On jeden,
ponieważ jest boski, rozkazuje najmędrszym
z pośród ludzi stać się jako dzieci małe u jego

stóp, a małe dzieci; darzy mądrością starych.
Jednakże, z drugiej strony, w swem wspania-

łem człowieczeństwie, dzięki pracy oświeco­
nego rozumu, stworzył takie bogactwo teo­
logii, jakiego świat nie widział. Czyż może nas
dziwić, że świat uwiążą i rozum i wiarę Ko­

ścioła za krańcowe?

Wiara jego bowiem wynika z jego bo-

t

skości, a rozum z jego człowieczeństwa; a ta­
ki w

r

ylew boskości i taka pełnia człowieczeń­

stwa, taka wzniosła wiara w Objawienie Bo­

że i taka niezmordowana praca nad treścią
tego Objawienia, przechodzą całkowicie wy-

background image

89

obrażenie świata, który w rzeczywistości lęka
się i wiary i rozumu.

U 'stóp Kościoła i tam jedynie klęczą obok

siebie mędrcy i prostaczkowie. Święty To­
masz i tuż przy nim małe dziecię, święty Augu­

styn i prostak nieznany, tak różni w swem
człowieczeństwie, jak tylko ludzie różni być

mogą, a zjednoczeni w świetle Boskości, jak

zjednoczonymi są ci, którzy jc znaleźli!

Oto jak Kościół zbliża się ku zwycięstwu:

„Róbcie użytek z waszego rozumu, woła do
świata, abyście widzieli, czy nie jestem bo-
ski“. Wówczas, przynaglani i wspomagani

przez Łaskę, wznieście się do wyżyn wiajy.
Potem, zwróćcie się ponownie do rozumu, aby

sprawdził i zrozumiał tajemnice, które uzna­

liście za prawdziwe. W ten sposób, pomału,

pomału oczom waszym otworzą się rozległe
perspektywy prawdy, a wiedza zajaśnieje

światłem przechodzącem wszelkie marzenia.
Tak wiara będzie wyjaśniona przez rozum,
a rozum podtrzymywany przez wiarę, dopóki
nie dojdziecie do widzenia bez osłony Praw­
dy, której stopy obejmujecie w adoracji i mi­

łości, aż póki nie ujrzycie twarzą w twarz
w niebie Tego, który jest zarazem dawcą ro­

zumu i twórcą wiary.

background image

-n

%

VII.

Autorytet a Wolność.

...a prawda was wyzwoli.

Jan VIII, 32.

...w niewolę podbijając

wszelki rozum pod posluszeń-

0

stwo Chrystusowe.

IT. Kor. X, 5.

Rozpatrzyliśmy już w głównych zarysach

wzajemne stosunki wiary i rozumu; widzie­
liśmy, że są panami we własnej dziedzinie i że
się nawzajem wspierają i utwierdzają. Przejdź­
my teraz do tematu, który się niemal narzuca

jako wynik poprzednich rozważań, a miano­

wicie — do stosunku autorytetu i wolności.

Zaczniemy również od zarzutów świata prze­
ciw Kościołowi. Pokrótce są one następujące:

„Wolność, powiadają, jest cechą chrystja-

nizmu takiego, jakim go widzimy w Ewan­
geliach, zarówno w postępowaniu, jak i w na­
uce. Jezus Chrystus przyszedł był na ten

-

świat, aby na miejsce Starego Zakonu dać No­
wy i przez to uwolnić ludzi od zawiłej teologji

i od drobiazgowej rutyny' religijnej, w której

background image

91

przejawiało się dążenie współczesnych dp
zredukowania Starego Zakonu do praktyk re­
ligijnych. Stary Zakon może był, może nie był

doskonale dostosowany do potrzeb ludu Bo­
żego, gdy im był dany na samym początku,
w pierwszych etapach cywilizacji żydowskiej;

.wszakże pewną jest rzeczą, na mocy setki

tekstów z Ewangelji, że Chrystus Pan w

T

swo­

im czasie uznał te zawiłości teologji i praktyk
za nieznośną niewolę, narzuconą życiu religij­

nemu narodu. Teologja zwyrodniała pod
względem dogmatycznym w nieprawdopodobny
system śmiesznych subtelności, a praktyki

%

składały się wyłącznie z mnóstwa dokuczli­

wych przepisów.

/ „Wówczas Jezus Chrystus na miejsce te­

go systemu dał proste w swej istocie Credo

i równocześnie zastąpił zawdkłany ceremonja-

lizm faryzeuszów przez ducha wolności. Do­

gmat, który obwieścił, pouczał, że Bóg jest

- Ojcem ludzi i że wskutek tego wszyscy są

braćmi; rygoryzmu niema w Ewangelji, cere-

monjału zaś niema również prócz tego mini­

mum, jakie potrzebne jest do spełnienia dwu
nadzwyczaj prostych obrzędów ustanowionych
przez Chrystusa — Chrztu i Stołu Pańskiego.

„Ten duch wolności, powsiadają nam, znaj­

duje się dziś tylko w protestantyzmie. W tym

systemie, jeśli go można tak nazw

r

ać, jedynie

w nim, może człowiek mieć swobodę, jaką mu

background image

92

ł

zapewnił

Chrystus

Pan.

Przedewszystkiem

każdy sam maże wybierać drogi życia i czy­

nu, jakie uważa za użyteczne dla swego roz­
woju duchowego. Może, naprzykład, składać
cześć Bogu w jakimkolwiek kościele, który
woli, bywać na tych tylko nabożeństwach,

które mu się podobają, może jeść lub nie jeść

danej potrawy, zależnie od swej woli, i wogóle

urządzić sobie dzień podług siebie. I jest to,

mówią nam, zgodne z prawdziwym duchem
chrześcijańskim Nowego Zakonu. Prawda go
wyzwoliła, jak Chrystus sam był obiecał.

„Kościół katolicki zaś jest w swej istocie

niewolnictwem.

Przedewszystkiem

obciąża

swe dzieci mnóstwem obowiązków i przepi­
sów, które można porównać jedynie z syste­

mem faryzeuszowskim. Katolik musi modlić

się w takim, a nie w innym kościele, w ten,

a nie w inny sposób. Musi mieć na względzie

miejsca, dni, okresy czasu i to nietylko w kwe-

stjach religijnych, ale w stosunkach ludzkich.

Musi jeść dziś takie pożywienie, a znowu in­

nym razemfinne, musi uczęszczać do sakra­

mentów w określonym czasie, musi spełniać

jedne czyny, a zaniechać innych dla motywów
samych w sobie bez znaczenia.

..Również w treści dogmatycznej niemniej-

szym ciężarem jest obciążony. Nietylko pro­
ste słowa Chrystusa rozwinięte zostały przez
Kościół w obszerny system, ale całość tego

background image

systemu przygniata nieszczęsnego wyznawcę,
jako artykuł wiary aż do najdrobniejszych
szczegółów. Nie może naprzykład wybierać

między tą lub inną teorją o obecności Chrystu­

sa w Eucharystii, musi uznać tę, jaką wypra­

cował jego Kościół, żadną inną.

„Naprawdę i w praktyce i w nauce Kościół

katolicki powrócił do panowania dawnej ty­

ranii, którą Chrystus był zniszczył. Katolik,

w przeciwieństwie do protestanta, który za­

chował ducha wolności, znajduje się w

r

tych

samych warunkach, pod któremi jęczał nie­

gdyś Izrael. To niewolnik, a nie dziecko: krę­

puje własne swe członki, jak mówiono ongi.
przez akt wiary i umieszcza koniec łańcucha

w rękach księdza'

4

.

Takie są, mniej więcej zarzuty nam czy­

nione.

Niemal w'szystko w nich jest błędem na­

wet nie domagającym się odparcia. I tak. nie­

prawda, jakoby teologja Nowego Testamentu
była zupełnie prosta. O w iele słuszniej można-
by było pow iedzieć, że w porów naniu do usy-

stematyzow anej teologji Kościoła katolickiego
jest ona skomplikowana, o trudnościach za­
trważających; że tak jest w istocie, za do­

wód służyć może mnóstwo wierzeń, które

protestanci z Pisma wysnuli, przyczem każde

credo protestanckie podaje się za jedynie

w ierną interpretację tekstu. Jeśli ludzie nowo-

background image

#

cześni mogą uważać ją za prostą, to tylko

dzięki desperackiemu usunięciu wszystkich
punktów, co do których ogół protestantów nic

jest zgodny. To co pozostało, jest zaiste proste.
Tylko to nie jest teologją Nowego Testamen­
tu! Dogmaty takie jak Trójca Święta, pocho­
dzenie Ducha Świętego, natura Laski i grze­
chu — w twierdzeniu prawowiernych, czy

nieprawowiernych — w każdym razie nie mo­
gą być uważane za proste, i fałszem jest za­
pewniać, że Chrystus nie dawał w tych kwe­
stiach żadnych wyjaśnień. Przytem, fałszem

stanowczym jest twierdzenie, jakoby teologją

protestancka była prosta, ona równie jest

skomplikowana jak teologją katolicka, a o wie­
le bardziej zawikłana w kwestjach, w których
teolodzy protestanccy nie są zgodni. Kontro­

wersje o usprawiedliwieniu grzesznika, po­
chłaniające takich ludzi jak Luter, Kalwin i ich
uczniowie, są niemniej skomplikowane niż ja­
ka bądź dysputa na temat Łaski między jezui-

t tami i dominikanami.

Jednakże różnica^ jest jasna: polega na

tern, że katolik jest obowiązany wierzyć
w pewną ilość dogmatów, podczas gdy pro­
testant może uznawać je lub odrzucać. Wsku­
tek czego uważa się, że protestant jest wolny,
a katolik nim nie jest. To nas doprowadza
wprost do rozpatrzenia stosunków autorytetu:
i wolności.

94

4

*

r

background image

95

Czeinże jest wolność religijna? Trzeba ko­

niecznie ustalić pojęcie zawarte w słowie
..wolność'‘ niezależnie od religji.

W krótkości można powiedzieć, że ten oso­

bnik cieszy się wolnością społeczną, który jest
zdolny do posłuszeństwa prawom, i władzom
swej prawdziwej natury i do posługiwania się

niemi; społeczeństwo zaś jest wolne, jeśli

wszyscy jego członkowie korzystają z tej wol­

ności, nie krępując jedni drugich. Im większa

jest możność w tym kierunku, tern doskonal­
sza wolność.

Nasuwa się znamienny paradoks: oto wol­

ność może być tylko zapewniona przez prawa.
Tam gdzie niema praw, lub jest ich zbyt mało,

zjawia się natychmiast niewola, niemniej pew­
nie, niż tam, gdzie ich jest za wiele, gdyż
osobniki silniejsze wskutek braku praw mają

możność tyranizować słabszych. Nowoczesne

prawodawstwo, obszerne i skomplikowane, ma
na celu wzmożenie, nie zaś ograniczenie wol­

ności, a jego budowa tak skomplikowana wy­

nika z bardzo różnorodnych i powikłanych

stosunków nowoczesnego społeczeństwa. Ro­
zumie się, że prawa mogą być nieracjonalne,

nadmiernie drobiazgowe lub rozmyślnie uciąż­
liwe, ale nie zmienia to istoty rzeczy, że dla
wszystkich prawa są konieczne celem ochrony

ich wolności. Kupcy, kobiety, dzieci i wszyscy

obywatele o tyle mogą cieszyć się sprawiedli-

background image

96

wą wolnością, o ile są pod ochroną prawa.

Wolnym jest człowiek starannie strzeżony.

Tak samo wolność naukowa nie polega

na braku wiadomości albo dogmatów nauko-
w ych, ale na ich znajomości. Otoczeni je­

steśmy mnóstwem zjawisk naturalnych, a ten
z nas jest wolny, kto rozumie ich oddziaływa­

nie na jego własne życie. Prawdą jest, że
dwa razy dwa jest cztery i że ciała ciążą ku
środkowi ziemi, i chyba nikt nie będzie dość

naiwny, by uważać, że nieznajomość tych

praw wyzwala z pod niewolnictwa dogmatów
naukowych. Jeśli ich nie znani,.wolro mi oczy­
wiście przypuszczać, że dwa razy dwa jest

pięć, lub skoczyć z dachu swego domu; jednak
nie będzie to wolnością, jak ją rozumieją lu­
dzie rozumni, ponieważ moja znajomość praw
pozwala mi działać i żyć pośród świata, gdzie

one panują,. Zatem człowiek, który jest o tych
prawach poinformowany i im się poddaje, bę­
dzie wolniejszy niż ten, który ich nie zna. In­
teligencja Marconiego poddaje się prawom bły­
skawicy i wskutek tego zdolna jest bronić się
przed niemi. Ajaks ich nie zna, i dlatego jest

przez nie zmiażdżony.

P’r a w d a więc c z y n i n a s w o l n y -

m i. Państwo, które kontroluje czyny, kształci
inteligencję, słowem wzmacnia poznanie pra­
wdy i nakazuje w

r

zględem niej posłuch, wy­

zwala przez to prawdziwie swych obywateli.

background image

97

Tylko przez nadużycie słów, lub niezdolność

uchwycenia idei mógłbym utrzymywać, iż
dziki nieuk jest wolniejszy od człowieka wy­

kształconego. Prawda, że w pewnem znacze­
niu wolny jestem, mogąc myśleć, że dwa razy
dwa jest pięć, jeśli się nie uczyłem arytme­

tyki, z drugiej jednak strony, kiedy się dowia­

duję, że dwa razy dwa jest cztery, w

r

znoszę

się do wolności wyższej i bardziej rzeczywi­

stej, jaką daje znajomość arytmetyki. Jestem

przez to nie gorzej, lecz lepiej uzdolniony do

czynu, swobodniejszy w używaniu swoich

władz i posiłkowaniu się siłami świata, w któ­

rym żyję, i niemniej wolny, mimo że skłaniam

głowę przed faktami. •

Otóż dusza ma też swoje środowisko* Lu­

dzie różnić się mogą w zapatrywaniach na jej
naturę i warunki bytowania, lecz wszyscy,

którzy uznają istnienie duszy, przyznają rów­

nież, że jest ona w sferze, która podlega pra­
wom niemniej niż świat fizyczny. Modlitwa

naprzykład podnosi duszę, myśli niskie ją po­

niżają.

Otóż prawa rządzące sferą duszy były

prawdziwe, zanim jeszcze przyszedł był Chry­
stus. Dawid w każdym razie wiedział już coś

o pokucie i karygodności grzechu, a Natan
wiedział przynajmniej coś o przebaczeniu

Paradoksy katolicyzmu.

i

background image

98

grzechów i karze doczesnej za nie. Chrystus

zatem przyszedł był i

W

tym celu między in-

nemi, aby objawić prawa Łaski i pouczyć du­
sze niektórych przynajmniej ludzi o faktach

duchowego życia środowiska, do którego ży­
ciem swem należą. Przyszedł był ponadto
i poto, aby poczęści zmodyfikować działanie

tych praw, rozszerzyć jedne, zacieśnić inne,

słowem, aby być Objawicielem Prawdy

i Dawcą Łaski.

• Przyszedł więc, żeby zwiększyć wolność

ludzi, powiększając ich wiedzę, tak samo jak
w innej sferze * przychodzi ku nam uczony

z tym samym zamiarem. Oto, naprzykład,
prawo stanowiące, że zabójstwo jest grzechem

przed Bogiem i pociąga za sobą konsekwencje,

• prawo postanowione krótko w przykazaniu:

„ N i e z a b i j a j “ . Lecz Pan nasz pouczył

0 działaniu tego prawa o wiele więcej, niż lu-
dzie do tej pory przypuszczali. P o w i a d a m
w a m , mówił Chrystus, że k t o k o l w i e k

n i e n a w i d z i s w e g o b r a t a , j e s t z a -

1

b ó j c ą. Czyli objawił fakt, że prawo to sięga
aż do sfery myśli, że duch nienawiści, a nie

sam tylko akt zbrodni, ściąga na siebie winę
1 karę zabójstwa. Czyż ludzie, dowiedziawszy

.się o tern, stali się mniej wolni? Nie, o ile nie

uważam się za mniej wolnego, niż byłem
przedtem, zanim się dowiedziałem, że piorun

zabija. Chrystus zatem przyszedł był, aby nam

background image

99

objawić P r'a w d ę, k t ó ra nas czy n i w o l ­
n y m i , a czynił to uświadamiając naszą, inte­
ligencję i żądając p o d d a n i a o s o b i s t e g o

s ą d u .

Przejdźmy teraz do Kościoła katolickiego.

Jest to społeczność, której zadaniem jest za­
chowanie i zastosowanie nauki Chrystusa, za­

nalizowanie jej i ujęcie w formy i systemy, któ-

reby nadawały się dla każdego pokolenia.

W tym celu formułuje nietylko Credo, które

jest systematycznem przedstawieniem Obja­

wienia chrześcijańskiego, ale i przepisy dyscy­

plinarne i regulaminy, które uczynią to Credo
i życie na niem oparte łatwiejszein do urze­

czywistnienia, a czyni to, aby duszę indywi­

dualną uzdolnić do życia w jej właściwem

środowisku duchowem, do korzystania w pełni
ze swych sił i swych praw/ Jak uczeni lub
statyści rozpatrują wielkie prawa natury i spo­

łeczeństwa i układają je w kodeksy, kierując
się jedynie ich rzeczywistością, bez względu

na to, czy uznane one są przez ogół, a robią

to dla zwiększenia, nie zaś zmniejszenia wol­

ności powszechnej, — tak samo Kościół, ochra­
niany przez Boga w swej pracy, bierze Obja­

wienie Chrystusa i przez swe dogmaty i przy­

kazania popularyzuje i czyni je zrozumiałem
i skutecznem zarazem. Czemże więc jest to

bezmyślne narzekanie na niewolnictwo do­

gmatów? Jakże Prawda mogłaby nie czynić

background image

100

ludzi wolnymi? Kto nie śmie powiedzieć, że

uczony odbiera wolność jego inteligencji, po­
uczając go o faktach, ten nie może twierdzić,

że Kościół krępuje jego inteligencję, określając

dogmaty. Chrystus nie dlatego potępił system

faryzeuszów, że był systemem, ale dlatego, że
był faryzeuszowskim, to znaczy, że nie był

prawdziwy, ponieważ zaciemniał, zamiast wy­
jawiać prawdziwe stosunki między Bogiem
i człowiekiem, bo c z y n i ł b e z o w o c n e m

S ł o w o B o ż e .

%

Czyżby nauka katolicka pozornie odbie­

rała wolność ^ludziom? Tak, gdyż jedynym

sposobem dążenia do Prawdy i korzystania
z tej P r a w d y , k t ó r a n a s w o l n y m i

c z y n i , j e s t p o d d a ć m y ś l w . p o s ł u ­
s z e ń s t w o C h r y s t u s o w i .

*

*

*

background image

Indywidualizm i Społeczeństwo.

...ii. ktoby "traci? duszę

swą dla Mnie, odnajdzie ją.

J>o cóż pomoże człowiekowi

choćby cały świat pozyskał,

jeśli na duszy swej szkodę po­

niesie?

Mateusz XVI. 25, 20.

Ze wszystkich słów Chrystusa Pana, ja­

kie przechowaliśmy, te najlepiej ilustrują zdu­

miewający i paradoksalny sposób Jego nau­
czania. Ten, któr^r wie — co j e s t w c z ł o ­
w i e k u , którego słowa wiązały się zawsze

z najgłębszemi sprawami ludzkiemi, mówi

w tej chwili o królestwie prawdy, które jest

Jego siedzibą, o królestwie, gdzie paradoksal­

na natura ludzka najbardziej się uwydatnia:
gdzie powodzenia inaczej nie osiąga, jak przez
wyniszczenie ręką nielitościv\ ą, gdzie przez

umartwienia dopiero wznosi się do najwyż­
szego rozwoju swej natury. Taką właśnie na­

ukę daje Chrystus w tych słowach. Z n a ­

l e ź ć ż y c i e — oto najwznioślejszy cel każ­
dego człowieka, przeznaczenie, dla którego zo-

VIII.

background image

stal stworzony, w

r

szakże cel ten nie może być

inaczej osiągnięty jeno przez u t r ą t ę t e g o

ż y c i a d l a m i ł o ś c i C h r y s t u s a . In­
dywidualność może być zachowana jedynie

przez poświęcenie indywidualizmu. Postaraj­
my się zgłębić tę myśl i rozpatrzyć ją
w szczegółach.

„Katolicy — powiadają — są ludźmi naj­

głębiej egoistycznymi w świecie, ponieważ
wszystko, ćo robią, mówią, myślą, jest obli­
czone i skierowane, przynajmniej w tej mie­

rze, w jakiej są „dobrymi katolikami*

4

, ku

zbawieniu ich dusz. Widać to z ich rozmów

i zapewne jest to główną ich troską. Jednak ze
wszystkich metod to chyba najgorsza dla

osiągnięcia celu. Nie wyryw

r

a się kwiatów,

aby zobaczyć, jak rosną. Prawdziwą tajemnicą

zdrowia jest jego nieświadomość. Katolicy

działają wbrew tej prawdzie: wciąż się anali­

zują, chodzą jak najczęściej do spowiedzi, roz­

wijają i hodują w sobie cnoty małe, nędzne.

Cała kazpistyka .ma za zadanie dokładnie

określić granice, w których zbawienie duszy

jest zapewnione, a poza któremi grozi niebez­

pieczeństwo f Wiemy, jakie przygnębiające

wrażenie wywiera kazuistyka na wszystkich,

którzy ją studjują.

„Przypatrzmy się, jak prawdziwy rozwój

i rozrost duchowy musi być zatamowany
przez podobny ideał. „Nie powinienem czytać

background image

tej książki, choćby była najpiękniejszą, gdyż

może być niebezpieczna dla mej wiary. Nie

powinienem przebywać w tern towarzystwie,

chociaż jest miłe, ponieważ złe stosunki psują

dobre obyczaje!" Jakiem może być życie,

które na każdym kroku musi być w ten sposób
powściągane i tamowane? Czem może być

zbawienie, które osiąga się kosztem tego, co

nas uszlachetnia i pobudza? Prawdziwe życie
zasadza się na doświadczeniu, a nie na intro-
spekcji, polega na wyjściu z siebie, by pójść
ujrzeć świat, a nie na wycofaniu się ze świata,

aby ukryć się w sobie. Żyjmy swem życiem

bez lęku, zagubmy się w ludzkości, zapomnij­

my o swojem ja w przeżyciach i pozostawmy

resztę Bogu!"

Lecz z drugiej strony usłyszymy właśnie

wręcz przeciwną krytykę. Katolicy nie są do­

statecznie indywidualistami, starają się zagu­

bić siebie i swą osobowość w życiu wspólnem

Kościoła. Nietylko ich czyny zewnętrzne są

skrępowane i dozorowane, ale nawet ich su­
mienie i myśli przyjmują formę sumienia zbio­
rowego i myśli cudzych. Najwyższą ambicją
każdego dobrego katolika jest współczuć z Ko­

ściołem : s e n t i r e c u r n E c c l e s i a ; ka­
tolik chce nietylko działać i mówić, ale nawet
niyśleć w posłuszeństwie. Prawdziwe życie

ludzkie polega na zaznaczeniu swej indywidu­

alności. Pan Bóg nie stworzył dwu ludzi po-

background image

104

t

dobnych. Jeśli zatem chcemy być tein, czeirr
Bóg chciał, abyśmy byli, powinniśmy urzeczy­
wistniać, o ile tylko możemy, swoją osobo-

s wość, musimy myśleć swojemi myślami, a nie

cudzemi, kierować własnem życiem, wypo­
wiadać swoje myśli, naturalnie w granicach,
w

r

jakich możemy to uczynić bez szkody dla

wolności bliźniego.

A więc raz jeszcze żądają od nas, byśmy

żyli pełnera życiem, jednak tym razem nie

jako część ludzkiej społeczności, lecz przeci­

wnie, ponieważ jesteśmy z niej wyodrębnieni.

Jesteśmy więc, katolicy, w błędzie dla

dwu przeciwnych racyj i w dwojaki sposób.
Błądzimy, gdy wysuwamy nasze ja, błądzimy
również, gdy tego nie robimy. Błądzimy, gdy
rzucamy się w wir życia, błądzimy, gdy się

zeń wycofywamy. Błądzimy, gdy kładziemy

nacisk na osobistą odpowiedzialność, błądzi­
my, gdy tą odpowiedzialnością obarczamy
Kościół.

*•

Tkwi w tern istotny paradoks, aie jest to

jeden z tych, które Chrystus Pan wyraźnie
podkreśla. Najdobitniej podkreślał i najczęściej

„ powracał do nauki o najwyższej i niezwykłej

wartości zbawienia każdej duszy. Jeśli zba­
wienia się nie osiągnie, wszystko stracone.

Cóż przyjdzie człowiekowi ze zdobycia świa­
ta całego, jeśli zgubi sw

r

ą duszę? Wszystko

background image

105

zatem musi być poświęcone, jeśli dusza jest

w niebezpieczeństwie. Żadne wartości ludzkie,
choćby najświętsze, nie mogą przeciwstawiać

się jej potrzebom. Nietylko d o m y i w ł o ­

ści, ale o j c i e c i m a t k a , ż o n a i d z i e-
c i muszą się usunąć na drugie miejsce, skoro

tylko w grę wchodzi życie wieczne. A jednak

w ten, czy w inny sposób zbawienia nie da się

osiągnąć inaczej, jak przez zatracenie; nasze
ja żyje tylko, gdy jest umartwiane, nie może

być zbawione inaczej niż przez zaparcie się

siebie. Indywidualność, jak powiedzieliśmy,

może* być zachowana tylko przez zatracenie

indywidualizmu.

Nie jest to jednak wyłącznością życia du­

chowego: paradoks ten można zastosować
w pewnem znaczeniu, we wszystkich dziedzi­

nach: do życia obywatelskiego, intelektualne­

go, artystycznego, ludzkiego. Człowiek, który
pragnie wznieść swe siły umysłowe i osobi­
ste na wyższy stopień, musi je zanurzyć, jeśli
tak można powiedzieć, w wirze życia swych

towarzyszy, wyczerpując je wciąż, zużywa­

jąc i męcząc. Musi zaryzykować i, w znacze­

niu bardzo rzeczywistem, zatracić swój osobi­
sty punkt patrzenia, jeśli chce posiąść punkt*
widzenia, który warto jest zdobyć; musi ra­

dować się widząc teorje swoje i myśli

zmodyfikowane, zburzone, zmienione, jeśli
myśl jego ma mieć swą wartość. O ile bowiem

background image

106

usuwa się od swych współczesnych w odo­

sobnienie fizyczne, czy umysłowe, o tyle zbli­

ża się do obłędu egoistycznego. Nie może

wzrastać, jeśli nie maleje, nie może pozostać

sobą, jeśli nie przestanie być sobą.

To samo jest prawdą i dla życia obywa­

telskiego i artystycznego. Obywatel, który
żyje naprawdę dla państwa, którego jest człon­
kiem — człowiek, któremu kraj wznosi naprzy-

kład pomnik — jest zawsze człowiekiem, który
sam się z a t r a c i ł dla swego narodu, czy
to ginąc w walce, czy to poświęcając się poli­
tyce lub filantropii. Obywatel zaś, który dla
siebie tylko zachował tytuł obywatela, który
korzystał ze wszystkich przywilejów, jakie

mógł osiągnąć, a nic wzamian nie dał, a nade-

wszystkó nic nie dał z siebie, — który, można
rzec, p o z y s k a ł ś w i a t , w rzeczywisto­
ści sam się zgubił, i . z datą swej śmierci za­

padł w niepamięć. Tak samo artysta. Czło­

wiek, który sobie ze sztuki uczynił sługę, któ­

ry posługiwał się nią, powiedzmy otwarcie,
dla zdobycia pieniędzy, który trzymał się

w szczupłych granicach własnej myśli, był

ostrożny, metodyczny, ograniczony, — czło­
wiek ten, pod pewnym względem u r a t o ­

w a ł s w o j e ż y c i e ; wszakże, jednocze­

śnie stracił je. Ale ten, dla którego sztuka jest

namiętnością, a w porównaniu z nią nic nie po-

.siada wartości, który zagubił się w swej

background image

107

sztuce, poświęcił jej dni i noce, poświęcił jei
wszystkie swe zdolności i całą energję ducha

i ciała, ten zaiste z a t r a c i ł się. A jednak
on właśnie żyje w swej sztuce, podczas gdy

tamten jest nieobecny; u r a t o w a ł s i e b i e
w tem znaczeniu, jakiego tamten nawet nie
rozumie — i w tej mierze, w jakiej zdobył się na

wyrzeczenie, zyskał, jak powiadamy, nie­
śmiertelność. Niema zatem sfery życia, w któ­
rej paradoks przytoczony nie byłby prawdzi­

wy. Wielcy ludzie znani z historji, pionierzy

nauki, nieśmiertelni wszelkiego rodzaju, są

właśnie tymi, którzy urzeczywistnili w innej,

niższej sferze duchowy aforyzm Jezusa Chry­

stusa.

Zwróćmy się znowu do Kościoła katolic­

kiego i zobaczmy, jak w życiu, które nan]
ofiarowywa, dane są jak nigdzie indziej środki

do wypełnienia naszego celu.

Kościół jeden bowiem wymaga w sferze

duchowej zupełnego i ^całkowitego zaparcia

się siebie. Ze wszystkich innych społeczności
chrześcijańskich dochodzi nawoływanie: ra­

tujcie swą duszę, zaznaczcie swą indywidual­

ność, idźcie za głosem sumienia, miejcie wła­
sny sąd, podczas gdy jeden tylko Koścfół ka­
tolicki żąda od swych dzieci ofiary ze swej

inteligencji, poddania osobistego sądu, ukształ­

towania według Niego sumień, i posłuszeństwa

woli aż do najdrobniejszych Jego nakazów'.

background image

\

Gdyż On jeden tylko ma świadomość posiada­

nia tej boskości, która wymaga od człowieczeń­
stwa całkowitego poddania się, aby je zbawić.
Jako Ciało mistyczne Chrystusa, w doskona­
łym związku organicznym, nawołuje wszyst­

kich, co doń się uciekają, aby się stali nietylko
dziećmi, lecz jego własnemi członkami, nie­
tylko aby byli mu posłuszni, jako żołnierze

swemu wodzowi, albo obywatele rządowi, ale
jak ręce, i oczy, i nogi posłuszne są mózgowi.

Jeśli raz to zrozumiem, zrozumiem również,
jak to być może, że zatracając się w Kościele,
zbawiam się; że tracę to tylko, co tamuje mo­
ją czynność, a nie to, co ją pobudza. Kiedyż
ręka moja jest bardziej sobą? czy wówczas,

gdy odłączona jest od ciała przez paraliż, czy

« amputację? czy też wtedy, gdy w związku ży­

wym z mózgiem, przez każdy nerw i każdy

muskuł posłuszna jest każdemu ruchowi i od­
biera w każdem czuciu życie nieskończenie

szersze i wyższe, niźli to, którem do czasu mo­
głaby się cieszyć w swej niezależności? To
prawda, że jej zdolność do odczuwania bólu

jest o wiele większa w tym związku i że prze­

stałaby cierpieć, gdyby jej odłączenie się speł­

niło; jednak w tym samym momencie utraci­

łaby wszystko, naco Bóg ją uczynił, i r a t u ­

j ą c s i ę s a m a , naprawdęby z g i n ę ł a .

Doskonały katolik, bardziej niż ktokolwiek

inny, może powiedzieć: ja żyję, .kiedy przesta-

108

background image

/

109

łem być sobą. A jednak, to nie ja, ponie­
waż zatraciłem swój indywidualizm. Nie chcę

żadnej własnej czynności, ani własnych opinij,

ani chcę trzymać się swego sumienia, poza

tern co w niem jest od Boga, ani żyć własnem

*

życiem. Wszakże utraciwszy swój indywidua­
lizm, zdobyłem swoją indywidualność, bo zna­
lazłem

wreszcie

swe

właściwe

miejsce.

U t r a c i ł e m ś w i a t ? Tak, w tej mierze,

w jakiej świat oddzielony jest od woli Boga

lub jej przeciwni^, lecz uratowałem duszę i zy­

skałem nieśmiertelność. Bo ż y j ę j u ż n i e

j a , a l e ż y j e w e m n i e C h r y s t u s .

background image

0

\

IX.

Łagodność i Gwałtowność.

Błogosławieni cisi.

Mateusz V, 4.

Królestwo Boże gwałt cierpi i

gwałtownicy wydzierają je.

Mateusz XI, 12.

Rozpatrywaliśmy już stosunek Kościoła do

bogactw, wpływów i potęg ludzkich, widzie­
liśmy, jak niekiedy posługuje się niemi, a nie­
kiedy niemi pogardza. Wejdźmy teraz głębiej
w zagadnienie i starajmy się zrozumieć ducha,

który ożywia i tłumaczy tę pozorną zmienność.

Oskarżano chrystjanizm wogóle, a więc

w pierwszym rzędzie Kościół, który był tyle
czasu jedynem jego wcieleniem, a i teraz jest

jedynie odpowiednim przedstawicielem, że

rozwijał cnoty, które wstrzymywały postęp.
Postęp, według filozofa niemieckiego, Jętóry

wyraźnie podniósł był to oskarżenie, jest czy­
sto naturalny w swem działaniu i celu, a na­
tura, jak o tern wiemy dobrze, nie zna ani

przebaczenia, ani współczucia, ani czułości:
przeciwnie dąży od form najniższych do naj-

background image

1 1 1

wyższych pod wpływem sił wręcz tym uczu­

ciom przeciwnych. Jeleń zraniony nie jest
przez swych towarzyszy pielęgnowany, lecz
otrzymuje od nich razy, póki śmierć nie na­

stąpi. Stary wilk jest rozdzierany w kawałki,

chory lew usuwa się i idzie na los szczęścia
umrzeć gdzieś z głodu, a wszystkie t£ in-

stynkta mają na celu udoskonalenie stopniowe
rodzaju przez wydzielenie słabych i ^ nieuży­
tecznych osobników. Byłoby to samo z rodza­

jem ludzkim, mówi nam filozof, a eugeniści
krańcowi stanowią echo dla jego twierdzeń.
Chrystjanizm ze swej strony osłania właśnie
słabych i naucza, że poświęcenie się silnego

jest największym heroizmem. Chrystjanizm
pobudował szpitale i przytułki dla kalek i sta­

ra się zachować istnienia, które natura, pozo­

stawiona sobie, dawnoby usunęła. Chrystja­
nizm zatem jest wrogiem rodu ludzkiego, a nie

jego przyjacielem, ponieważ — czego żadna
inna religja nie potrafiła uczynić — opóźnił zja­
wienie się nadczłowieka, którego natura chce
zrodzić. Nic dziwnego, że ktoś, co głosił po­

dobną naukę, umarł jako obłąkany.

Podobne zasady są jednak dziś głoszone

przez osoby, które mają się za praktyczne
i poważne. Słodycz, życzliwość, współczucie,

powiadają swym synom, są to cnoty bardzo
eleganckie i miłe u tych, którzy mogą sobie
na nie pozwolić, u kobiet, dzieci, które są

background image

112

mniej więcej poza obrębem walki o życie, jak
również u ludzi słabych i nieużytecznych,
którzy do niczego innego nie są zdolni. Lecz

ludzie, którzy mają coś w życiu do zrobienia,
i chcą. by się im powiodło, potrzebują ko­

deksu surowszego i użyteczniejszego; dla nich
potrzebne są reguły działania takie, jakie prze­
pisuje sama natura. Ufajcie samym sobie

i umiejcie się postawić, nie bądźcie łagodny­

mi... Wiedzcie, że słabość waszego bliźniego
jest warunkiem waszego własnego powodze­
nia. Miejcie wzgląd na jednostki, a zostawcie
ogółowi troskę o siebie. Człowiek nie zaj­

muje się finansami lub handlem, żeby wyka­
zać w tern cnoty chrześcijańskie, lecz zdolno­

ści do interesów. Słowem chrystjanizm w tem.

co dotyczy postępu materialnego, handlowego,
politycznego jest raczej słabością niż siłą,
wrogiem raczej niż przyjacielem.

Lecz jeśli z jednej strony życzliwość

i ustępliwość, wpajane przez chrystjanizm, sta­

ją się przedmiotem oskarżeń przeciw Kościo­

łowi, niemniej inni nie omieszkują zarzucać mu

gwałtowności i oporności. Katolicy, mówią
nam, nie godzą się na to, by być prawdziwymi
uczniami słodkiego Proroka z Galilei, nie są

dość miłosierni, aby zasługiwali na błogosła­
wieństwa, które był wygłosił. Przeciwnie,

trudno o ludzi bardziej upartych, zapamięta-

łyęh, a nawet gwałtownych, jak ci mniemani

i

'

I

f

background image

113

uczniowie Chrystusa. Spójrzcie na sposób,
w jaki obstają przy swoich prawach; na prze­

szkody, jakie stawiają, naprzyktad, systemom
wychowania narodowego, tak rozumnym, lub

sądom pełnym litościwego pobłażania w spra­
wach rozwodowych. A nadewszystko rozważ­
cie iich gwałtowność zatrważającą i naprawdę

brutalną, jaką widzimy w instytucjach ta­
kich, jak indeks lub ekskomunika; dzi­

kość, z jaką obstają przy posłuszeństwie ab-

solutnem i dckładnem autorytetowi; nielitości-

wy sposób, w jaki wyrzucają ze swej spo­

łeczności tych, którzy nie głoszą icli haseł.
Prawda, że w naszych czasach roszczenia

swoje mogą poprzeć tylko groźbami i karami
duchowemi, lecz historja nas poucza, że gdyby

mogli, robiliby więcej. Dzieje tortur i stosów,
dzieje inkwizycji wykazują dość jasno, że Ko­

ściół posiłkował się, a więc posiłkowałby się

prawdopodobnie i nadal, gdyby mógł, bronią

doczesną w swej walce- duchowej. Czy może

być coś bardziej przeciwnego słodkiemu du­

chowi Tego, który, k i e d y b y ł z n i e w a ­
ż a n y , nie znieważał; Tego który kazał lu-

* dziom u c z y ć s i ę o d s i e b i e , ż e j e s t c i ­

c h y i p o k o r n e g o s e r c a , a b y z n a l e ­

ź l i u k o j e n i e d l a s e r c .

Mamy więc dwie charakterystyki Kościo­

ła katolickiego: jest słodki i zbyt dumny, na­
zbyt łagodny i nazbyt gwałtowny. Jest to pa-

Paradoksy katolicj ztnu.

8

background image

1 J 4

\

rado-ks, któremu jak echo odpowiadają słowa

samego Pana, gdy w wieczerniku nakazuje

swym uczniom, którzy nie m i e l i m i e ­
cza, s p r z e d a ć p ł a s z c z e , a k u p i ć
m i e c z e , a w Gethsemani zwraca się do

ucznia, polecając mu s c h o w a ć m i e c z d o
p o c h w y , g d y ż c i , k t ó r z y m i e c z e m

w o j u j ą , o d m i e c z a p o g i n ą . Ten sam
paradoks znajdujemy w Jego czynach, gdy

chwyta rózgę w rękę w przedsionku świątyni,

i gdy później, w dzień męczeństwa wydaje

swe obnażone ramiona pod rózgi w ręku in­
nych. Jak wytłumaczyć ten paradoks?

Jeszcze raz przypomnijmy, że Kościół

jest ludzki i boski zarazfem.

Składa się z ludzi, którzy są związani ze

sobą, a jednocześnie ze światem zewnętrznym
całym systemem doskonale zrównoważonym

praw ludzkich, uznanych za sprawiedliwe. To
prawo sprawiedliwości, jakkolwiek w rzeczy­

wistości pochodzi od Boga, jest w pewnem

znaczeniu naturalne i_ludzkie. Istnieje do pew­

nego stopnia w każdem społeczeństwie, po­
dobnie jak w Starym Zakonie było ściśle okre­

ślone i nadane na Synai. Jest to prawo, które

ludzie byliby mogli opracować, przynajmniej
w ogólnych zasadach, w świetle samego rozu­

mu, bez pomocy Objawienia, a przytem jest to

background image

prawo tak zasadnicze, że nie da się pomyśleć
żadne objawienie, któreby mogło je zlekcewa­
żyć lub odrzucić.

*

Z zejściem Chrystusa na ziemię zstąpiła

miłość nadprzyrodzona. Prawo sprawiedliwo­
ści pozostało; ludzie mieli i nadal prawa, przy

których mogli obstawać; mieli prawa, któ­

rych żaden chrześcijanin nie może nie uzna­
wać. Lecz taki był potok hojności Bożej, którą

wykazał Chrystus, taki piorunujący był obraz,

jaki objawił, miłości nadprzyrodzonej Boga dla
łudzi, że zrodziły się idealne pojęcia, o jakich
świat nigdy nie marzył; co więcej, miłość zja­
wiła się z taką mocą, że jej rozkazy w wielu
wypadkach opanowały nikłe dopominania się

sprawiedliwości, do tego stopnia, że nakazy­

wała naprzykład ludziom od tej pory przeba­
czać nie według sprawiedliwości, lecz według

swej natury boskiej, p r z e b a c z a ć a ż d o
s i e d m d z i e s i . ę c i u r a z y p o s i e d m .

dawać p o n a d m i a r ę , a nie według do-

kałdnego minimum, które ludzie mogli zasłużyć.

Od momentu zstąpienia Miłości zrodziły

się wszystkie cnoty najistotniej chrześcijań­
skie, hojności, łagodności, poświęcenia, potę­
pione przez Nietzschego jako wrogie postępo­
wi materialnemu.

Od tej pory, jeśli k t o ś z a b i e r a c i

s u k n i ę , m a s z m u p ł a s z c z j o d d a ć ;

j e ś l i c i ę p r z y m u s z a d o t y s i ą c a k r o -

b *

115

background image

116

k ó w , i d ź z n i m d r u g i e t y l e ; j e ś l i c i ę
u d e r z y w j e d e n p o l i c z e k , n a d ­

s t a w m u i d r u g i . Prawo sprawiedliwości

jest przekroczone; jego miejsce zajęło prawo
miłości i ofiary. Nie o p i e r a j c i e s i ę z ł e-
m u, nie obstawajcie zawsze przy swych pra­
wach naturalnych; dawajcie ludziom więcej,

niż się im należy, a kontentujcie się mniejszem.
U c z c i e s i ę o d e M n i e , ż e j e s t e m
c i c h y i p o k o r n e g o s e r c a , a z n a j ­

d z i e c i e u k o j e n i e d l a s e r c w a ­

s z y c h . O d p u s z c z a j c i e w i n y j e d n i

d r u g i m z równie hojną miłością, jakiej do­
wody daje Bóg, a On odpuści wam wasze.

Nie s ą d ź c i e , a n i e b ę d z i e c i e s ą ­
d z e n i . Nie obstawajcie przy ścisłej sprawie­
dliwości w rzeczach, które was dotyczą, ale

czyńcie podług tej miary i tych zasad, któ-

remi Bóg posługuje się względem was.

Łagodność jest więc niewątpliwie cnotą

chrześcijańską.' Czasem jest ona obowiązkiem,
czasem tylko radą doskonałości; w każdym
razie zajmuje zaszczytne miejsce pośród cnót,

których stworzenie jest chwałą chrystjanizmu.

Ale w życiu poza tern, co jest czysto ludz­

kie i przyrodzone, są inne pierwiastki ponad
prawa i wymagania osobiste, z jakich chrze­
ścijanin może, jeśli dąży do doskonałości, ustą­
pić przez miłość. Kościół jest również boski,
nietylko ludzki.

background image

117

Kościół strzeże praw nietylko ludzkich,

które przez posiadaczy ich mogą być poświę­

cone, ale również praw i wymagań Boga, któ­
rych nikt prócz Niego nie może odrzucać. Po­
wierzone mu, naprzyklad, zostało przez Boga

Objawienie prawd i zasad, które wynikając
z Jego własnej natury i woli są równie nie­

zmienne i wieczne, jak On. I właśnie w obro­
nie tych prawd i zasad Kościół wykazuje to-,

co świat zowie n i e u s t ę p l i w o ś c i ą , a Je-

• zus Chfystus g w a ł t o w n o ś c i ą .

Oto, naprzykład, prawo dziecka katolic­

kiego ochrzczonego do wychowania w swej

religji, a raczej prawo Boga do wychowania
tego dziecka w sposób, jaki nakazał. Oto zno­

wu prawda objawiona o nierozerwalności mał­
żeństwa. A tu inna, która mówi, że Jezus
Chrystus jest Synem Bożym. Nie idzie tu o są­
dy i prawa ludzkie, sądy i prawa, które ludzie

przez miłość, przez pokorę mogą odrzucić, lub .
z których mogą zrezygnować wobec opozycji.

Ich podstawa jest zupełnie różna. Są to, można

rzec, własności nienaruszalne Boga, i nie by­
łoby to ani miłosierdziem, ani pokorą, lecz

czystą zdradą ze strony Kościoła, gdyby
w tym przedmiocie wykazywał łagodność .
i ustępliwość, gdyż te prawa i sądy były mu

dane nie nato, aby niemi rozporządzał według
swej woli, lecz żeby je zachował nienaruszo­
ne. Tu więc da się zastosować rozkaz: N i e -

background image

118

c h a j t e n , k t o n i e m a m i e c z a , s p r z e ­
d a s w ó j p ł a s z c z , a k u p i m i e c z , gdyż

tu jest granica między Boskiem i Ludzkiem.

Niechaj wszystkie wartości osobiste znikną,
wszystkie prawa i wymagania czysto przyro- '
dzone ustąpią, a niechaj je zastąpi miecz. Po-'

nieważ idzie tu o sprawę, w której trzeba

s t a w i ć o p ó r , a ż d o p r z e l a n i a

k r w i .

Kościół katolicki będzie zatem

9

zawsze

nieugięty i gwałtowny, gdy w grę wejdą prawa
Beże. Będzie, naprzykład, zawsze nieubłaga­
ny wobec herezji, gdyż herezja nie dotyczy

interesów osobistych, z których miłosierdzie
może ustąpić, lecz jest zamachem na prawo

Boże,

które

nie

dopuszcza

ustępliwości.

Wszakże jednocześnie' będzie on nieskończe­
nie dobry dla heretyka, ponieważ tysiące mo­
tywów ludzkich i okoliczności mogły wpłynąć

na

ukształtowanie

jego

odpowiedzialności.

Wystarczy jedno słowo skruchy z jego strony,
aby umieścił na nowo jego osobę w swym
skarbcu dusz, ale nie jego herezję w skarbcu

swej mądrości: wykreśli z radością dobrowol­
nie jego imię z księgi czarnej zbuntowanych,
ale nie skreśli jego dzieł ze stronic Indeksu.

Złoży

dowody

łagodności

wobec

niego,

a gwałtowności wobec jego błędu, ponieważ
jest ludzki, ale prawda jego jest Boską.

background image

119

Wskutek nowożytnego pomieszania pojęć

w rzeczach, dotyczących królestwa Boskiego
i ludzkiego, wytworzyła się ze strony świata
zadziwiająca nieudolność do zrozumienia za­

sad odnośnych, według których działa Kościół
katolicki w tych dwu dziedzinach całkowicie
odrębnych, Świat uważa za słuszne, jeśli kraj

jakiś broni swych dóbr materjalnych mieczem,

ale uważa za nietolerancyjne i nierozsądne

ze strony Kościoła, że ten potępia, opierając
się aż do przelewu krwi, zasady, które uznaje

za błędne i fałszywe. Kościół natomiast zachę­
ca sw

y

e dzieci tysiąckrotnie, aby ustępowały,

gdy idzie o dobra czysto materialne, gdyż mi­
łość pozwala, a czasem nakazuje ludziom za­
dowolić się mniejszem, niż im według ich

praw się należy; wszakże, gdy iść będzie
o prawdę lub prawo boskie, nie ustąpi; trwać
będzie mocno i nieustraszenie, gdyż nie może

okazywać „miłosierdzia*

4

w tern, co nie jego

jest; sprzeda zatem paszcz, a kupi miecz, któ­

ry' był włożył do pochwy, kiedy spór szedł
o rzeczy czysto doczesne.

W tym dniu, gdy Chrystus wszedł do Je­

rozolimy, ujrzeliśmy, jakby w zwierciedle jasne

odbicie paradoksu. K r ó l t w ó j p r z y c h o ­
d z i d o c i e b i e p e ł e n s ł o d y c z y .
Czyż był kiedy pochód prostszy niż ten ? Czy1

* była kiedy rówma miłość i słodycz? Ten, któ­

remu z prawa osobistego „usługują

4

* w Niebie

background image

120

h u f c e n a b i a ł y c h k o n i a c h , teraz ja­
ko człowiek zadawala się kilku rybakami i gro­

nem dzieci. Ten, któremu z prawa osobistego
harfiarze i aniołowie grają wieczną melodję,
zadawala się, ponieważ stał się człowiekiem
dla nas, zgiełkliwemi okrzykami tłumu. Ten,
k t ó r y n o s z o n y j e s t p r z e z s e r a f i ­

n ó w i u n o s i s i ę n a s k r z y d ł a c h

w i a t r u, siedzi na oślątku. Przychodzi, pe­
łen słodyczy z dróg złotych Jeruzalem nie­

bieskiej na błotniste drogi Jeruzalem ziem­

skiej, zrzekając się praw osobistych, ponieważ
jest tym ogniem miłości, który sprawia, że
chrześcijanie zrzekają się praw swoich.

A jednak jako Pan, K r ó l t w ó j p r z y ­

c h o d z i d o c i e b i e... Nie zrzeknie się

swego tytułu nienaruszalnego; nie wyrzecze
się niczego istotnego. Ma swą świtę królew­

ską, choć w łachmanach; ma swych włóczni-
ków, choć włócznie ich są palmami; ma swych
heroldów, aby Go obwoływali, choć pobożni
faryzeusze są zgorszeni ich okrzykami; wjeż­
dża w mury swego królewskiego miasta, choć

to miasto Go odrzuca, i będzie ukoronowany,
choć cierniową koroną. Tak też i Kościół ka­
tolicki idzie naprzód poprzez wieki.

Tam, gdzie idzie jedynie o prawa ludzkie

i interesy osobiste, zrzeknie się raz po raz
wszystkiego, co posiada, protestując tylko dla

sprawiedliwości i nic więcej. I przynagla dzie-

background image

k

ci swe do postępowania podobnie. Jeśli świat

nie dozwoli, by Kościół miał klejnoty, ozdobi
paciorkami szklanemi swe monstrancje, i po­

sługiwać się będzie gipsem zamiast marmu­
rów, a mosiądzem, zamiast złota.

Ale będzie miał procesje i obstawać bę­

dzie przy godności królewskiej. Może się to
wydawać równie ubogie i proste i równie
w złym smaku, jak wejście Chrystusa Pana

przez wrota królewskie. Gdyż Kościół wy­

rzeknie się wszystkiego, czego świat od nie­
go zażąda, dopóki jego prawa boskie pozo­

staną nienaruszone. Wydawać będzie rozkazy,
choćby garstka tylko go miała słuchać; od­
trąci od swego łona zbuntowanych, którzy

zwątpią o jego autorytecie, i oczyści dziedzi­
niec swej świątyni rózgą, z której ludzie się

śmieją. Zostawi wszystko, co jest czysto
ludzkie, jeśli świat tego zażąda, i nie sprzeciwi
się złu, jeśli tp zło jego tylko dotyczy. Ale jest

coś, czego się nie wyrzeknie, coś, czego się

domagać będzie nawet z całą g w a ł t o w n o ­

ś c i ą i „uporczywością

4

*: oto godności kró­

lewskiej, w którą Bóg sam go przyozdobił.

121

background image

1

\

0

s>

I

background image

SIEDM SŁÓW CHRYSTUSA.

X .

»

background image

. •?; -. V-. .? •_

v

x

\ ' X -^V.;'»

v

v-;/

-O .

X

. ' t- >

; ••

v «

*

*

O- s

y-£<

j

.\* :

^ ■•

j\(fsz

-

\ *

>

.

a

'’,-* ^i-T-

■’. “. vv~* (. ■

• ł .

.

r

*

S

i. -

•/••>•-y*. , ;

s, -

.

*

•V ►

• jr*;

y<

background image

Wstęp.

.,Trzy godziny".

Nabożeństwo do trzech godzin konania ma

dla wiernych wartość, w miarę jak rozumieją,

że kontemplują w niem nietyle tragedję
z przed dwudziestu wieków, ile z ich własnego

życia, i ich czasów. Zastanawianie się jedynie

nad śmiercią Chrystusa na Kalwarji nie więcej
przyniosłoby im pożytku niż rozważanie za­

bójstwa Cezara u Stóp posągu Pompejusza.
Takie rozmyślania mogą rzeczywiście być in­
teresujące, podniecające i do pewnego stopnia

pouczające, mogą być też źródłem natchnienia,
ale niczem więcej, o ile nie stałyby się chorobli-
wemi i niebezpiecznemu

Śmierć Chrystusa zresztą jest jedyna

w swoim rodzaju, ponieważ jest, można po­

wiedzieć, istotą śmierci. Jest czemś więcej niż

kulminacyjną

ohydą

wszystkich

dziejów

zbrodni; jest nawet czemś więcej niż t y p e m
wszelkich możliwych zniewag ludzi względem

Boga. Jest bowiem uzewnętrznieniem na vvi-

downi dziejowej świata wewnętrznych trage-
dyj, powtarzających się w każdej duszy, która

background image

126

<

(

j o

obraża

i

odrzuca, ponieważ Bóg, którego

krzyżujemy w nas, jest tym samym Bogiem

niegdyś ukrzyżowanym na Golgocie. I niema

w opowieściach Ewangelji ani jednego szcze­

gółu, któryby nie mógł być powtórzony we­

wnętrznie w życiu duchowem grzesznika;
wydarzenia, podane przez ewangelistów, mu­
szą być mniej więcej identyczne z faktami

każdej apostazji.

Tragedfa rozpoczyna się więc zdradą su­

mienia, zdradą spełnioną przez te czynniki na­
szej natury, które są przeznaczone na przy­

jaciół sumienia i jego obrońców, jak uczu­

cie i rozumowanie. Sumienie jest pojma­

ne, związane i m'a być sądzone; niema bowiem

grzechu śmiertelnego bez uprzedniego zasta­
nowienia, i nigdy człowiek go nie popełnił bez
przeprowadzenia naprzód szybkich i urągli­
wych sądów

r

, w których kłamliwa ostrożność

lub fałszywe pojęcie wolności solennie wyro­

kuje, że sumienie jest w błędzie.

Jednakże i wówczas sumienie pozostaje,

i oto Boga przyodziewają pozory śmieszne
i niemądre i stawią poniżej Barabasza, natury
grubjańskiej i brutalnej, natury pozbawionej
wyższych pragnień. I tak dramat się rozgry-
wm, sumienie jest ukrzyżowane. Oto umilkło,
tylko czasem przerywa ciemności, które się
nagromadziły, przez protesty coraz słabsze, aż

wreszcie zamiera w rzeczywistości. Od tej

V.

background image

127

pory nie istnieje nadzieja, chyba w cudzie

Zmartwychwstania.

Krzyż Kalwarji nie jest zatem ani typem,

ani obrazem; jest to fakt identyczny z tak do­

brze i straszliwie nam znanym z własnego ży­
cia duchowego. Ponieważ Chrystus nie jest
jedną osobą, a sumienie drugą, lecz to rzeczy­

wiście Chrystus przemawia w głosie sumie­

nia, Jego zatem krzyżujemy w grzechu śmier­

telnym.

Bądźmy więc szczerzy z sobą. Nie kon­

templujemy tylko śmierci Chrystusa, ale włas-

✓ ną, ponieważ patrzymy na śmierć Chrystusa,

k t ó r y j e s t n a s z e m ż y c i e m .

background image

Pierwsze Słowo.

Ojcze, przebacz im, gdyż nie wiedzą, co czynią.

W poprzednich rozdziałach rozważaliśmy

życie Chrystusa w Jego ciele mistycznem ze
stanowiska, które uwydatnia dziwaczne i licz­

ne paradoksy, w jakie na pewnym poziomie

obfitują wszystkie formy życia. I widzieliśmy,
że paradoksy te istnieją w strefie, gdzie się

styka człowieczeństwo z bóstwem. Chrystus
jest Bogiem, a Bóg umrzeć nie może, Chrystus

więc stał się człowiekiem, by móc umrzeć.

Kościół jest boski, a zatem święty, ale prze­

bywa w ciele grzesznej ludzkości i uważa za

swe dzieci zarówno grzeszników, jak i świę­
tych.

Pod tym samym kątem widzenia rozpa­

trzymy ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa, Je­

go Słowa, jakie z wysokości krzyża był wy­
rzekł, aby odnaleźć te same charakterystyczne
paradoksy i te same tajemnice. W pierwszem

Słowie napotykamy p a r a d o k s p r z e b a ­
c z e n i a B o s k i e g o .

background image

129

Zwykłe przebaczenie ludzkie, jest cnotą

przyrodzoną, wynikiem naturalnego zmysłu
sprawiedliwości i w człowieku normalnym
przebaczenie będzie naturalną i nieuniknioną

częścią pojednania, z chwilą, gdy nastąpi pe­
wien rodzaj zadośćuczynienia. Naprzykład,
grzeszy przeciw mnie mój przyjaciel, szkodzi,
być może, mojej dobrej sławie; pierwszem
uczuciem we mnie będzie uraza, może myśl

pomsty. Lecz nadewszystko dziwi mię głupo­

ta mego przyjaciela, i nieznajomość z jego

strony mego charakteru. „Gniewa mię, mówię

zupełnię szczerze, nietyle to, co o mnie opo­

wiada, ile dowód, jaki przez to daje, że zupeł­

nie niezdolny jest mnie zrozumieć. Myślałem,
że jest moim przyjacielem, że ze mną sympa­
tyzuje, a przynajmniej o tyle rozumie, aby mi
oddać sprawiedliwość. A teraz, sądząc go po
tem, co o mnie opowiada, widzę, że się myli­

łem. O połowę mniejbym się gniewał, gdyby
to, co opowiada, było prawdą. Z tego wszyst­

kiego widzę, że mię nie zna“.

Lecz oto przyjaciel mój zrozumiał, że mi

wyrządził krzywdę, że kłamstwa, jakie o mnie
powtarzał, i przypuszczenia, jakie robił o mo­

ich czynach, nie były ani słuszne, ani praw­

dziwe. I skoro o tem jestem przez kogoś po­
wiadomiony, moja uraza znika, jeśli mam choć

najmniejszą cnotę naturalną; rozwiewa się,

Paradoksy katolicyzmu.

9

i

J

»

background image

130

ponieważ moja duma urażona jest zaspokojo­
na. Przebaczam mu łatwo i w sposób natural­

ny, ponieważ wie teraz, jak pobłądził.

Jakaż różnica absolutna między przeba­

czeniem ludzkiem, łatwem i pełnem miłości
własnej, a boskiem przebaczeniem Chrystusa f
W sumieniu Piłata, niesprawiedliwym przed­
stawicielu prawa, i w tern, co się nazywało

sumieniem w Herodzie, i w sercu kapłanów,
którzy wydali swego Boga, i żołnierzy, któ­

rzy wykonali wyrok na swym Panu, i w sercu

Judasza, który zdradził przyjaciela, — u tych
wszystkich było pewne niezadowolenie z sie­

bie, niezadowolenie wyraźnie zaznaczane przy

pierwszej i ostatniej osobie z tej listy; jakiś
cień nikły postrzeżenia i zeznania tego, co

czynili i spełnili. I dla człowieka zwykłego by­

łoby może względnie łatwo z tego powodu

przebaczyć obelgi. „Przebaczam im, rzekłby
ów człowiek z wysokości krzyża, bo pozostał
im choć promyk zeznania, jest w nich jeszcze
iskierka, która ich usprawiedliwia, i dlatego

postaram się przynajmniej odrzucić swoją ,
urazę i. prosić Boga, by im przebaczył**.

Lecz Chrystus woła:- „Przebacz im, gdyż;

nie wiedzą, *to czynią! Przebacz im, gdyż te­
go strasznie potrzebują, ponieważ nawet nie

background image

wiedzą, że potrzebują. Przebacz w nich to,
co jest nieprzebaczalne!“

131

Nasuwają się same przez się dwie re­

fleksje:

l-o. Przede wszystkiem potrzebujemy B o-

s k i e g o przebaczenia, ponieważ żaden grze­
sznik z pośród nas nie zna zła- spowodowanego

Drzez grzech. Powiadamy o jakimś człowieku,

że jest niewolnikiem grzechu ciała, a on sam
stara się uspokoić myślą, że nie obraża przez
to nikogo prócz siebie, gdy nie wie, jaką obel­
gę czyni Duchowi Świętemu, rozwalając Jego

świątynię. Jakaś kobieta powtarza wszystkie
plotki oczerniające, jakie zasłyszy, i pociesza
się w chwilach skruchy myślą, że „nie wy­
rządza szkody“, nie wiedząc, jak winna jest

za zniechęcenie, którego jest przyczyną, za

posiew nieufności i niechęci, rzucony między

przyjaciół. Naprawdę, niemożliwe jest, aby ja­
kikolwiek grzesznik mógł ocenić wpływ grze­
chu. Potrzeba nam więc przebaczenia Boskie­
go, a nie ludzkiego, przebaczenia, które zstę­

puje na nas, gdy nie wiemy, że musimy je
osiągnąć lub też umrzeć; potrzeba miłości

Ojca, który, gdy j e s z c z e d l a l e k o j e ­

s t e ś m y , b i e g n i e n a n a s z e s p o t k a ­

n i e i poucza nas, po raz pierwszy, przez go-
rącość przyjęcia, po jakich odległych zimnych

9*

i

background image

• 132

%

przestrzeniach błąkaliśmy się. Gdybyśmy w i e-

d z i e l i , pierwszy lepszy mógłby nam wy­

baczyć. Lecz ponieważ nie wiemy, więc Bóg

tylko, który wie wszystko, może nam skutecz­

nie przebaczyć.

2-o. I to B o s k i e przebaczenie my sami

musimy stosować do tych, którzy zawinili wo­
bec nas, bo ci tylko co przebaczają, otrzymają
przebaczenie. Nie powinniśmy czekać, aż na­
sza urażona duma znajdzie satysfakcję we
wstydzie świadomym naszego wroga, aż dług

będzie spłacony, ponieważ został zeznany,
a my sami zadowoleni będziemy z siebie, wie­
dząc, że sprawiedliwość wkońcu jest nam wy­

mierzona. Jedyne przebaczenie nadprzyrodzo­
ne, a więc pełne zasługi jest to, które udzielamy

ludziom, ponieważ nie wiedzą, że go potrze­

bują, a

1

nie, ponieważ czują jego potrzebę.

/

background image

t

Drugie Słowo.

Zaprawdę, powiadani ci, dziś jeszcze będziesz

ze Mną w raju.

Mistrz nasz w tem drugiem Stówie sto­

suje bezpośrednio pierwsze: daje dowód, co
ono w sobie mieści, poucza poglądowo. Poka­
zuje nam, jak strumień miłosierdzia, który

spłynął z Nieba w odpowiedzi na modlitwę,
tylko co przez Niego sformułowaną, oświeca
człowieka, który najbardziej z pośród obec­

nych na Kalwarji był pogrążony w najciem­

niejszej nieświadomości; człowiek ten, umiesz­

czony w samem sercu tragedii, mniej ją rozu­

miał zapewne, niż najmniejsze z dzieci, za­
błąkane w ostatnich rzędach tłumu.'

Życie jego było jakby jednem wyzwa­

niem rzuconem prawom boskim i ludzkim. Na­
leżał do band zorganizowanych z wyrzutków

społecznych; bandy te grasowały w okolicach

Jerozolimy, rabując domy odosobnione, napada­
jąc na samotnych podróżnych, obciążając się

grzechami najkrwawszemi i najsromotniejsze-
mi zarazem, podobni do tych zbrodniarzy, któ­
rzy zakażają wielkie miasta. Nakoniec schwy-

r

/

background image

134

tany został przez państwową machinę rzym­
ską, ujęty w jakiejś ohydnej wyprawie i nie­

nawidzący, wściekły i pogardzający, pełen
zarazem zuchwałości i strachu, warcząc jak
dziki zwierz, wobec każdej napotkanej twa­
rzy, urągał i. złorzeczył Obliczu Boskjejnu.
które nań spoglądało z w

r

ysokości krzyża" ta- ^

kiego, na jakim sam wisiał, a nie mając iskierki

honoru, który podobno, tkwi nawet „między

złoczyńcamiwyrzucał

sw

r

emu

„towarzyszo­

wi zbrodni

44

szaleństwa jego „zbrodni

44

.

„Jeśliś ty jest Chrystus, wybawże sam

siebie i nas

44

.

Paradoks jest tu dość wyraźny. Sądzićby

można, że któryś z kapłanów, jakiś lękliwy'
uczeń, lub żołnierz wierny swemu obowiąz­
kowi, o sercu jeszcze dostępnem dla dobroci,

nienawidzący czynu, w którym brał udział —

że jeden z tych będzie pierwszym przedmio­
tem przebaczenia. Byłoby tak niezawodnie,
gdyby który z nas ludzi wisiał był na krzyżu

Chrystusowym. Lecz skoro Bóg przebacza,

przebacza naprzód najbardziej nieświadome­

mu, czyli najdalej stojącemu od' przebaczenia,
— nie czyni z Piotra, Kaifasza, czy setnika, lecz

z Dyzmy, rozbójnika, pierwszego w' Odku­
pieniu.

V

background image

135

Pierwszym skutkiem miłosierdzia Bożego

jest oświecenie. Z a n i m o n i z a w o ł a j ą ,

J a o d p o w i e m . Zanim złoczyńca odczuje

pierwszy niepokój żalu, już Łaska w nim pra­

cuje i oto po raz pierwszy w swem smutnem
życiu zaczyna on rozumieć. Niezwykłe światło

napełnia jego duszę. Żaden bowiem pokutnik,

mający doświadczenie wielu lat życia ducho­

wego, żaden święty o sercu skruszonem przez

kajanie się nie mógłby modlić się doskonalej
niż ten parjas ludzkości. Jego inteligencja za­

pewne nic nie chwytała, albo bardzo niewiele,
z wielkich mocy ‘działających wokół niego
i w nim; nie wiedział jasno nic lub bardzo

mało o Tym, który obok niego był ukrzyżo­

wany; jednak intuicją duszy sięga samego

jądra tajemnicy i wypowiada się w modlitwie,
która wyraża miłość doskonałą wraz z pokorą

głęboką, całkowitą ufność, pełną nadzieję,

wiarę jasnowidzącą i niewysłowioną cierpli­

wość; dusza jego w tym jednym momencie

całkowicie rozkwitła: P a n i e p o m n i j n a

m n i e , g d y b ę d z i e s z w k r ó l e s t w i e

T w o j e m . Widział chwałę poprzez hańbę,

Tron wieczny poprzez krzyż i przyszłość po­
za teraźniejszością i prosi tylko, by wspomnia­
no o nim, gdy hańba przeobrazi' się w chwałę,

a krzyż stanie się tronem, gdyż zrozumiał

znaczenie tego wspomnienia: „ W s p o m n i j

K

background image

136

P a n i e , ż e c i e r p i a ł e m o b o k C i e -

Tak doskonałe usposobienie urobiła w nim

Łaska, że w jednej chwili z o s t a t n i e g o
s t a ł s i ę p i e r w s z y m . Nawet Marja
i Jan nie otrzymali tak bezpośredniej nagro­
dy, jaka będzie jego udziałem. Ich oczekują
inne dary, a pierwszemi będą rozłąka i wy­

gnanie. W danej chwili człowiek ten wysuwa
się na pierwsze miejsce, i ukrzyżowani obok

siebie na Kalwarji — pójdą obok siebie na spo­
tkanie dusz, które ich oczekują w otchłaniach

i nadbiegną z taką radością, by ich przyjąć.

D.ziś j e s z c z e

b ę d z i e s z z e M n ą

w R a j u.

.v.

*

Paradoks „ o s t a t n i b ę d ą p i e r w ­

s z y m i“, jest stałą nauką Chrystusa, tak
zbijającą z tropu i wzburzającą, że zmuszony

był powtarzać ją po wiele, wiele razy

1

. Na­

uczał jej przynajmniej w czterech przypowie­

ściach : o z g u b i o n e j m o n e c i e , o z a ­
g i n i o n e j o w c y , o s y n u m a r n o - '
t r a w n y m , o r o b o t n i k a c h w w i n n i -
c y. Dziewięć monet jest porzuconych na sto­

le, dziewięćdziesiąt dziewięć owiec jest pozo­
stawionych, syn najstarszy ma się za wzgar­
dzonego i zaniedbanego, robotnicy żalą się na
faworyzowanie ^ towarzyszów, pracujących

background image

137

krócej niż oni. Wszelako pomimo te wszystkie
pouczenia wydobywa się skarga z łona chrze­
ścijan, że Bóg jest nazbyt miłującym, aby był
zupełnie sprawiedliwy. Oto nawrócona jakaś
dusza przychodzi do kościoła już w latach doj­
rzałych i w ciągu paru miesięcy zdobywa łaski

nie mniejsze od świętej Teresy i staje się jej

córką. Niefrasobliwy łotr skazany' jest na

śmierć za zabójstwm, a w trzy tygodnie po wy­
roku umiera na szubienicy jak święty. Zdaje

się, że skarga jest naturalna. Z r ó w n a ł e ś
i c h z n a m i , k t ó r z y z n o s i l i ś m y u p a ł
i z n ó j d z i e ni n y.

Wszakże

popatrzcie

jeszcze,

synowie

starsi. Wasze życie religijne staranne, ciche,
czy wykazywało kiedy tak głęboką pogardę
dla siebie, do jakiej doszedł syn młodszy?

Rzeczywiście byliście cnotliwi i sumienni,
i byłby zaiste w^styd, gdybyście takimi nie
byli, zważywszy na obfitość Laski, którą się
zawsze cieszyliście. Ale czyście pracowali

kiedy poważnie nad osiągnięciem jedynej za­

lety moralnej, na którą, Chrystus wskazuje

w sobie jakonatę, którą przedew szystkiem trze­

ba naśladować? U c z c i e s i ę o d e M n i e .

i ż j e s t e m c i c h y i p o k o r n e g o s e r -
c a. Mą to na pewno swoje znaczenie, że nie

mówi wyraźnie: uczcie sj^ ode Mnie czysto­
ści, męstwa, gorliwości, ale uczcie się pokory,
bo w niej nadewszystko z-najdziecie w y p o-

t

background image

«

c z y n e k d l a d u s z w a s z y c h . Czyż.

przeciwnie, nie odczuwaliście pewnej dumy
z religji swojej, "cnoty lub lekceważenia dla

drugich? Słowem wy, syhowie starsi, nie by­
liście równie doskonałymi jak wasi młodsi
bracia. Nie odpowiadaliście łaskom odbiera­

nym, tak jak oni odpowiedzieli. Nigdy nie by­
liście zdolni do takiego poniżenia, aby wrócić

do domu (co jest trudem o wiele twardszym,

niż w nim przebywać), ani dość pokory, by
rozpocząć po raz pierwszy pracę, na godzinę

zaledwie przed zachodem słońca.

Rozpocznijcie więc od początku, a nie

z pół drogi. Zejdźcie przed drzwi kościoła,

uderzcie się w piersi i nie mówcie: niech Bóg

mię wynagrodzi, bo tyle dlań uczyniłem,-lecz:
niech Bóg mi będzie miłościw, bo uczyniłem
tak mało. Porzućcie miejsce obok faryzeuszów
i padnijcie na kolana i płaczcie u stóp Chry­
stusa w nadziei, że będzie mógł wam wkońcu
powiedzieć: P r z y j a c i e l u , w s t ą p w y ­
ż e j .

138

j

background image

Trzecie Słowo.

Niewiasto, oto syn Twój. Oto Matka twoja.

Pan zostawiając teraz duszę, która w je­

dnej chwili stanęła w szeregu wybranych,

zwraca się do dwu innych, które nigdy nie opu-

-szczały tego miejsca, a przedewszystkiem do

Marji, której duszy nie skaził nigdy oddech

grzechu, na której łonie Bóg wcielony spoczy­
wał z taką ufnością i spokojem, jak na sercu
Ojca Przedwiecznego, do Matki, która była Je­

go Niebem na ziemi. Obok niej stoi ze wszyst­
kich ludzi najgodniejszy, by stanąć przy boku

Marji, skoro Józef poszedł już po nagrodę do

Pana, ai święty Jan Chrzciciel połączył się
z prorokami — stoi u c z e ń , k t ó r e g o J e ­
z u s m i ł o w a ł , który spoczywał na łonie"Je­

zusa, jak Jezus na łonie Marji.

Pan nasz dał nam poznać, jak obchodzi

się z grzesznikami, teraz wskazuje, jak
u w i e l b i o n y j e s t w s w y c h ś w i ę ­
t y c h . Paradoks Słowa trzeciego tkwi w tern,

że śmierć, która dzieli i rozłącza tych. co są

background image

140

rozłączeni z Bogiem, jest węzłem między tymi*

którzy są z Nim złączeni.

Śmierć

jest

nieubłaganym

wrogiem

społeczności ludzkiej ' zorganizowanej poza

Bogiem. Król umiera i oto królestwo jego na­

tychmiast jest w niebezpieczeństwie rozbicia.
Umiera dziecko i oto matka modli się,^y mo­
gła począć drugie, by ojciec i ona nie oddalili

się od siebie. Śmierć jest siewcą niezgody i roz­
działu w związkach naturalnych, ponieważ

jest najwyższym przeciwnikiem życia natu­

ralnego. Jest grozą południa z przypowieści

4

o bogaczu niemądrym i zmorą niemądrego

ubogiego, ponieważ ci, co swe'' nadzieje

umieszczają w tern życiu, widzą, że śmierć

jest grobem tych nadziei. Dla nich niema od­

woływania się poza grób.

ł

Otóż,

właśnie,

przeciwieństwo

tego

wszystkiego napotykamy w porządku nad­

przyrodzonym, ponieważ wrota śmierci, wi­
dziane ze strony* nadprzyrodzonej, są począt­
kiem, nie zaś końcem. Tak samo gdy się
śmierć zjawia w rodzinie, która żyje życiem

nadprzyrodzonem, zjednoczoną już na tym
świecie w miłości Bożej, łączy i zbliża nietyl-
ko pozostałych, ale i tych nawet, których,

*

background image

f

zdawaćby się mogło, rozłączyła. Nie wnosi

z sobą zamieszania, zgrozy, rozdziału, lecz

budzi nadzieję i serdeczność, łagodzi dawne
różnice, rozprasza b:>te nieporozumienia.

Już na grobie Łazarza Boski nasz Mistrz

dał do zrozumienia, że tak będzie, skoro

uświęci śmierć swą śmiercią własną'. K t o
we M n i e w i e r z y , n i e u m r z e . Czyli

ten, kto umiera z Chrystusem, którego punkt
ciężkości jest w nadprzyrodzoności, nie uwa­
ża, aby śmierć była tern, za co ją ma natura.

W istocie ona nie rozłącza ale łączy, nie wy­

stawia na zgubę i nie kończy życia i interesów

i posiadania, lecz oswobadza od ryzyka, jakie
w nich tkwiło, i od tego, co w nich było śmier­

telne.

Chrystus rozmyślnie i wyraźnie działa

zgodnie z tą prawdą. Niegdyś wskrzesił był

Łazarza i córkę Jaira, i syna wdowy,
gdyż cierń śmierci nie mógł być w inny spo­
sób wyrwany, lecz teraz, gdy s a i n d o ­

ś w i a d c z y ł ś m i e r c i z a k a ż d e g o

c z ł o w i e k a , spełnia czyn jeszcze bardziej

uroczysty i nadprzyrodzony i odnosi triumf nad

śmiercią, poddając się jej, ale nie rozkazując.

Życie już było połączyło, o ile życie

śmiertelne może połączyć, te dwie dusze, któ­
re Go tak kochały i tak się kochały nawza­

jem. Dusze te, ponieważ Go znały tak dosko­

nale, znały i siebie tak doskonale, jak tylko '

141

background image

142

poznanie i sympatja może łączyć dusze w tent
życiu. Lecz oto trzeba, aby to zespolenie było
podniesione do wyższego stopnia. Były już

połączone na żywem łome Jezusa, obecnie na

Jego sercu, które już bić przestaje, poznać

mają jedność doskonalszą.

Jest zaiste faktem zdumiewającym, że

wyobraźnia nasza może być tak niepokojona
i gnębiona na myśl o śmierci, że do tego stop­
nia jesteśmy wciąż bez z r o z u m i e n i a ,

że poczytujemy umiłowanie śmierci za objaw
chorobliwy, kiedy o wiele bardziej chorobli­

wym jest lęk przed nią. Nie dlatego iżby ro­

zum nasz lub wiara błądziła, lecz jedynie
przez to, że władza najbardziej ruchliwa i nie­
poskromiona, którą nazywamy wyobraźnią,

nie przyswoiła sobie jeszcze prawdy uznanej
przez nasz rozum, jak również przez wiarę
naszą, a mianowicie, że dla tych, którzy są
w przyjaźni z Bogiem, śmierć nie jest tern sa­
mem, czem dla innych. Nie kładzie kresu, jak

już

było

powiedziane,

naszej

egzystencji

i wszystkiemu, co nam ją miłą czyni, lecz
przeciwnie, wyswobadza ją i doprowadza do
pełni doskonałej.

A wszystko dzięki temu, że Jezus Chry­

stus sam zanurzył się w czeluście śmierci
i tern ugasił jej płomienie. Od tej pory#je­
steśmy rodziną w Nim, jeśli pełnimy Jego wo­
lę: J e g O ' b r a t e m i s i o s t r ą i m a t k ą ;

background image

143

a Marja jest nasza Matką nie z natury, co nie
jest rzeczą istotną, lecz w sposób nadprzyro­

dzony, co jest najistotniejsze. Marja jest moją
matką, a Jan moim bratem, ponieważ, jeśli

umarłem w Chrystusie z Chrystusem, to ż y j ę

już nie ja, ale ż y j e w e m n i e C h r y ­

s t u s . Czyli słowami temi Chrystus zapo-

czątkowywa Świętych Obcowanie i nakłada
na nie pieczęć swej śmierci.

*

background image

Czwarte Słowo.

* •

Boże mój! Boże mój! Czemuś Mię opuścił?

Nasz Błogosławiony Mistrz w Objawie­

niu, kóre daje z wysokości krzyża, dochodzi

stopniowo do wnętrza tego Objawienia, do

jego

centrum

czyli

do

Samego

Siebie.

Rozpoczyna od kół najbardziej zewnętrznych,

od nieświadomych grzeszników, zajmuje się

następnie jedynym z nich, który przestał być
nieświadomy, później tymi, którzy byli zawsze
najbliżej Niego, aż wreszcie* objawia najgłęb­
szą tajemnicę. Jest to, w każdem znaczeniu,

Słowo środkowe wpośród siedmiu, jakie wy­

powiedział. Niema potrzeby zwracać uwagi

na paradoks w niem zawarty.

*

Przypomnijmy najpierw dogmat obja­

wiony, że Jezus Chrystus jest Synem odwiecz­
nym Ojca, że przebywał zawsze w Jego ło­
nie, że kiedy był opuścił Niebo, nie opuścił

swego miejsca przy Nim; że w Betlejem,
w Nazarecie, w Galilei, w Jerozolimie,
w Gethsemani i na Kalwarii był zawsze S ł o-

background image

145

w e m, k t ó r e j e s t w Bop, i że 15o-

? i e tn b y ł o S l o w u. Przypomnijmy, że
Jego święte człowieczeństwo patrzyło usta­
wicznie w oblicze Roga. ponieważ Jego łącz­

ność z Rogiem była zupełna i całkowita; że
kiedy w swym żłobku zwróci! oczy na t w a r z
Matki, widział poza Nią oblicze sw'ego Ojca;
kiedy w ołał w (ictłisemaiii: J e ś l i t o m o ż 1 i-

w e... nawet w świętem swem człow iec/cń-

•stwie wiedział, że to być nie może; a kiedy

na Kai war ji jęczał, że Róg Go opuścił, oglądał
i wówczas, bez jednego momentu przerw \.

chwałę Niebios i Ojca swego.

Jednakże prawdą jest. że Jego krzyk roz­

dzierający był rzeczywistością nieobliczalnie

większą, niż kiedy wydał go Dawid, a po nim

grzesznik pełen rozpaczy w najgłębszych
ciemnościach duchowych pogrążony. Cała bo-

Jeść dusz świętych i grzesznych, wziętych ra­

zem, nie może nawet w przybliżeniu być po­
równana do cierpienia Chrystusa. Z własnej

bowiem woli odmówił przyjęcia pociechy od
tej Obecności, której Mu nigdy brakować nie

mogło, i z własnej woli zgodził się być prze­

niknięty, nasycony i torturowany przez smu­

tek, na jaki nigdy nie zasłużył. Nakazał
wszystkim władzom swej istoty ludzkiej i bo­

skiej uchylić się od najlżejszego zetknięcia
z pociechą, a natomiast wydał jef wszystkie

bez obrony na łup wszelakich cierpień. Jeśli

Paradoksy katolicyzmu.

10

background image

146

i

psychologia tego stanu przechodzi zupełnie na­

szą możność rozumienia, musimy pamiętać, że
patrzymy na stan psychiczny S ł ó w a, któ­

re s t a ł o s i ę C i a ł e m . . . Czyż

możemy

się

spodziewać, że go rozumiemy?

*

Jest jedno zdanie, samo w sobie para­

doksalne,

odpowiadające

jednak

czemuś,

o czem wiemy, że jest prawdziwe; rzuca ono

jakby słaby promień światła na nieprzeniknio­
ne ciemności i jakby rozciąga przeżycia Chry­

stusa na krzyżu do tego punktu, który się styka

z naszem własnem ludzkiem życiem. Jest to
zdanie, które maluje stan dobrze znany przez
osoby uduchowione: „O p u ś c i ć B o g a d l a
B o g a“.

Najprostszą i najniższą formą tego stanu

jest przystanie całą naszą wolą na pozbawie­
nie nas zwykłej pociechy duchowej.

Stan taki z pewnością jest niewytłumaczo­

ny, ponieważ zwykłe podpory naszej woli —
inteligencja i uczuciowość — z samej swej na­
tury nie mogą mu przyjść z pomocą. Serce na­

sze wzdryga się na takie opuszczenie, a rozum
nie może pojąć motywów. My jednakże na to
przyzwalamy a przynajmniej widzimy, żeśmy
to uczynić powinni, a czyniąc to — czyli prze­

stając wyczuwać obecność Boga, bliżsi jęj

jesteśmy niż kiedykolwiek przedtem. Opusz­

czamy Boga, by Oo znaleźć.

background image

147

Drugiego stanu doświadczamy wówczas.»

kiedy nietylko opuszczają nas wszystkie po­
ciechy, lecz nawet wiara rozumiejąca przyga­

sa, kiedy wydają się znikać nawet słuszne
racje, dla których wierzymy. Wszakże nie jest
to jeszcze ostatni stopień spustoszenia ducho­

wego, jakie człowiek ijioże odczuwać.

Jest to doświadczenie bardzo ciężkie

i wiele dusz przez nie przechodzi, muszą być

jednak na nowo pocieszane przez Boga, który

je prowadzi potem drogami mniej stromemi.
aby w zupełności nie upadły.

Jest stan trzeci, o którym Święci opowia­

dają nam tylko słowami urywanemi i oderwa-
nerni obrazami...

Aby skończyć, powiedzmy, że stany

opuszczenia w takiej lub innej formie są eta­
pami w rozwoju duchowym, podobnie jak je­

sień i zima są porami roku. Początkujący do­

świadczają pierwszego stanu pustki duchowej,
bliżsi Boga doświadczają drugiego, a ci, któ­
rzy doszli do rzeczywistego związku z Bo­

giem — trzeciego. Każdy jednak musi je cier­
pieć w odpowiednim stopniu, bez nich bowiem

postęp jest niemożliwy.

Odwagi zatem, przyjmijmy dopust Boży

śmiało w świetle tego Słowa Chrystusowego.
Jak bowiem możemy uświęcić cierpienia cie­

lesne wspomnieniem ran Chrystusa, tak sarno

1 0 *

/

background image

14S

możemy uświęcić cierpienie duchowe wspo­
mnieniem .Tego ciemności. Jeśli Ten. k t ó r y

n i c o p u s z c z a ! n i g d y m i c j s c a p o
p r a w i c y O j c a s w e g o, mógł doznawać
takich cierpień i to w sposób jedyny i naj­
wyższy, jakże powinniśmy być zadowoleni

mogąc je znosić w stopniu nieskończenie mnicj-

, szym, my, cośmy od chwili dojścia do używa­

nia rozumu, porzucali wciąż nietylko nasze
miejsce u Jego boku. lecz nawet sam Pont

Jego.

%

background image

Piąte Słowo.

ł^rmpię.

■ Pan nam w dalszym ciągu wyjawia »uun

swój stan wewnętrzny, ponieważ jest on, na-
ogół biorąc, kluczem do zrozumienia życia ca­

łej ludzkości. Jeśli cośkolwiek pojmiemy z te­

go, co Jego dotyczy, to jednocześnie zrozu­

miemy siebie samych o wiele lepiej.

Wskazał nam. że może być pozbawiony

wszelkiej pociechy duchowej i czem jest takie

wyzbycie, a tera/ nam wskazuje na wartość

cierpień fizycznych. Paradoksem, który mamy

rozpatrzyć, jest fakt. że Fen. który jest Źró­

dłem wszystkiego, może wszystko utracie, że

Stwórca potrzebuje swego stworzenia, że I e-
mu. który nam daje w o d ę ż y w ą. k t ó r a

w y t r ys k a n a ż y w ot w i e c z n y. .mo­

że braknąć wody życia ludzkiego, najprostszej
ze wszystkich potrzeb. W swem pognębieniu

boskiem nic przestaje przecież być człowiekiem.

Jest w zwyczaju na temat tego Słowa

rozmyślać

o Chrystusów em pragnieniu dusz.

background image

150

Oczywiście jest to myśl słuszna, ponieważ na

krzyżu nietyiko część Jego istoty, ale całe Je­
go jestestwo było w każdem Jego pragnieniu.

Z pewnością pragnął dusz. Kiedyż bowiem
ich nie pragnie?

Łatwo jednak stracić miarę prawdy, jeśli

będziemy każdą rzecz uduchowiać, i pomijać —
jakby niegodne uwagi — cierpienia fizyczne

Chrystusa Pana.

To pragnienie Ukrzyżowanego jest sumą

ostateczną wszystkich cierpień krzyżowania:
agonja fizyczna, gorączka, którą powodowała,
spiekota słoneczna — wszystkie te cierpienia
doszły do punktu kulminacyjnego w męce.
którą Chrystus wyraził w tym okrzyku.

Zatem bóle fizyczne, ponieważ Jezus nie-^

tylko chciał je znosić, ale nawet mówił o nich,

stanowią cz

t

ęść boskiego działania narówni

z najbardziej duchowemi cierpieniami. W ży­

ciu są one rzeczywistością potężną, życiodajną.
W modzie obecnie jest uważać nas za istoty
wyższe ponad tę rzeczywistość, jakoby zbyt
brutalną dla naszej natury, lub nawet niezdro­

wą. Naprawdę jednak boimy! się cierpienia

fizycznego i wskutek tego wszystkiemi spo­
sobami staramy się je oddalić. Uśmiechamy
się nad pokutą dawnych świętych i ascetów,

jak gdybyśmy byli na wyższym stopniu roz­
woju i nie potrzebowali tak elementarnych po-

4

mocy w pobożności.

background image

151

Niechże to Słowo sprowadzi nas do na­

szych prawdziwych rozmiarów. Jesteśmy bez

ciał niekompletni. Dusza sama sobie nie wy­

starcza i ciało ma też swą rolę w dziele Od­

kupienia. również rzeczywistą jak dusza, któ­

ra je zamieszkuje i rządzić niem powinna.

Oczekujemy z b a w i e n i a i z m a r t w y c h ­
w s t a n i a c i a ł . Zdobywamy zasługę lub

grzeszymy w duszy przed Bogiem czynami,
spełnioneini w swojem ciele.

'

Tak samo jest w Chrystusie Panu wsku­

tek Tfcgo nieskończonego współczucia. S ł o-

w o s t a ł o s i ę C i a ł e m , mieszkało w cie­
le i wzniosło to ciało do Nieba. Więcej jeszcze.

Pan nasz cierpiał w ciele i powiedział nam —

że cierpienie to jest nie do wytrzymania.

łfr

W książce powszechnie znanej

1

) poeta ka­

tolicki opisuje z wielką siłą rozwój systemu
nerwowego współczesnych ludzi i ostrzega
czytelnika przed skrupułami, któreby mogły

naprowadzić go na myśl, że ci, którzy nie bi­
czują się cierniami, lekceważą sobie środek

uświątobliwienia. Zwraca uwagę z wielką
słusznością, że ludzie współcześni doznają

w

sposób o wiele subtelniejszy, niż ich

przodkowie średniowieczni, cierpień, które są

również fizyczne; przestrzega nas przed

*) W ..Zdrowiu i Świętości" Franciszka Tłiompsoua.

\

background image

umartwieniami

nieumiarkowanemi.

Musimy

jednak uważać, by nic popaść w przeciwna
krańców ość i nic patrzeć na ból fizyczny, jako
na zbyt elementarny dla naszych wydelika­

conych natur i wobec tego nieodpowiedni"

w alchemii duchowej. Byłoby to zarazem nie­

bezpieczne i błędne: C o ' ‘ B ó g z ł ą c z y ł ,

n i e c h a j c z ł o w i e k n i e r o z ł ą c z a .

Bo skoro tylko zaczniemy traktować duszę
i ciało jak tow arzyszy niedopasowanych i zaj­

mować się każdym oddzielnie, naroścież

otworzymy wrota z jednej strony starożytnym
błędom gnostyków — sensualizmow i, z dru­
giej zaś okaleczeniu i zapoznaniu zdrowych
wymagań człowieczeństwa.

Kościół ze swej strony z całą jasnością

podkreśla takt, że dusza i ciało tworzą całko­
witego człowieka, jak Bóg i Człowiek stanów f

jednego Chrystusa:

wskazuje i ilustruje ten

dziwny związek i oddziaływanie wzajemne
obli składników przez stale trwanie przy ta­
kich wymaganiach jak post i wstrzemięźli­

wość. A święci mówią z równą jasnością

i z równym naciskiem. Nie\było ani jednej du­

szy wyniesionej przez Kościół na ołtarze, któ­

rej życie nie znałoby pod jakąkolwiek postacią

umartwdeń cielesnych. Rzeczywiście, niektó-'
rzy z nich przestrzegali nas przed nadużyciem,

ale w jaki sposób i przed jakiem nadużyciem!
„Bądźcie umiarkowani—powiada święty lgną-

background image

cy. najrozsądniejszy i najumiarkow ańszy ze
wszystkich świętych - uważajcie, abyście się*

nie okaleczyli, biczując się prętami żelaznemi.
Hóg tego nie wymaga

1

*.

Cierpienie ma rzeczywiste miejsce w na­

szym postępie. Któż, doznawszy cierpienia,
mógłby o tern wątpić?

Rozważmy zatem, według Chrystusowego

Słowa, czy nasza postawa wobec cierpienia fi­

zycznego jest taka, jakiej I3óg chce. Dwa błę­

dy możemy popełnić. Albo za mało możemy się
go obawiać — to jest przyjmować je ze stoi­
cy zmem pogańskim, a nie w duchu chrześci­

jańskim, - albo możemy obawiać się go
zbytnio. Nie gardźcie karaniem, ale i nie upa­
dajcie pod niem. Oczywiście druga przestroga

jest dziś konieczniejsza. Cierpienie zajmuje

rzeczywiste miejsce w programie życia Chry­

stusa. Pościł czterdzieści dni na początku

swego posłannictw a i chciał przenieść wszyst­

kie okropności sądu. trybunału i Kai w ani aż
do końca. Powiedział nam był. ż e D u c li

J e g o t e g o p r a g n ą ł , i bardziej jeszcze

wzruszająco, że C i a ł o J e g o b y ł o s ł a-

b e. Objaw ił zatem, że cierpiał istotnie i że

tego chciał... P r a g n ę .

background image

Szóste Słowo.

Wykonało #/{'.

t

Ukończył d z i e ł o O j c a S w e g o . Za­

jął się grzesznikami i świętymi, nakoniec wy­
jawił nam tajemnice swej duszy, swego cia­

ła, które są nadzieją zarówno grzeszników jak

świętych. Więcej nic nie pozostało Mu do
spełnienia.

Nowa era jest bliska, teraz kiedy nadszedł

ostatni sabbath — ostatni sabbath, większy od

pierwszego, w stosunku, w jakim odkupienie

jest większe od stworzenia. Stworzenie jest

zaledwie wstępem do księgi życia, uporząd­

kowaniem

materiałów

niemal

natychmiast

rozstrojonein przez człowieka, który powi­

nien był być koroną* i panem tego stworze­

nia. Stary Testament jest mieszaniną błędów,
oderwanych fragmentów,. obietnic chybio­
nych, umów zerwanych, a punktem kulmina­
cyjnym jest straszna omyłka na Kalwarji, kie­
dy ludzie nie w i e d z i e l i , c o c z y n i ą .
I Bóg sam w Nowym Testamencie, jak czło­
wiek w Starym, objęty jest katastrofą i zawisł

background image

okaleczony i złamany. Życie prawdziwe za­

tem ma się rozpocząć.

Wszakże — rzecz dziwna — Chrystus na­

zywa to raczej ikońcem niż rozpoczęciem:

W y k o n a ł o s i ę .

■ S?

Grzech jest jedyną rzeczą, której Bóg

chce położyć kres w życiu ludzkiem. Niema

takiej czystej radości, słodkich stosunków

ludzkich, ambicji bez egoizmu, boskich na­
dziei. którychby nie pragnął przedłużyć,
uwieńczyć i przeistoczyć ponad wszelkie am­

bicje i nadzieje. Chce natomiast położyć kres

tej jedynej rzeczy, która niszczy wzajemne

'stosunki, gasi radości i zatruwa dążenia. Do­

tychczas bowiem każda niemal karta historii

ma na sobie te plamy. Bóg musiał tolerować,

nie mając wyboru, takie marne okazy ludzkie!

J a k ó b , k t ó r e g o k o c h a ł e m ! . . . D a ­

w i d , m ą ż w e d ł u g s e r c a m e g o . Je­

den biedny, nędzny człowiek, wyrachowany,

który miał jednak ten odblask nadprzyrodzo-
ności, jakiej Ezaw przy całej swej radosnej

tężyźnie nie posiadał; drugi zabójca, cudzo­
łożnik, który jednak otrzymał łaskę w stopniu

dostatecznym dla rzeczywistej skruchy. Do­

tychczas Bóg zadowalał się tak małem. Przyj­
mował ocet w braku wina.

Bóg musiał tolerować, a nawet sankcjo­

nować kult tak Go niegodny: wszyśtką krew

background image

156

przelewaną w świątyni, wnętrzności rozdzie­

rane i okropności bez miana. Wszakże było to
wszystko, do czego mogli się wznieść ludzie..

gdyż bez tego nie poznaliby byli jeszcze więk­
szych okropności grzechu.

Wreszcie zadowolić się musiał czcią jedne­

go tylko narodu, zamiast wszystkich plemion

i narodów świata. 1 to jakiego narodu! — Sam

Mojżesz nic mógł go znosić dla jego zdrad

i niestałości. 1 cała ta wstrętna historja kończy
się zbrodnią na Kalwarji, wobec której ziemia
się wzburzyła, słońce ze wstydu pociemniało.

Czyż dziwne, że Chrystus wydaje okrzyk
dziękczynny, że wszystko to już się skoń­
czyło!

'

Wzainian za nędzną przeszłość jakaż

przyszłość się otwiera? Jakież jest to w i n o
n o w e , k t ó r e p i ć b ę d z i e z n a m i
w k r ó 1 e s t w i e O j c a s . w e g o ? Naprzód:
święci istotni i całkowici zajmą miejsce

świętych

niezupełnych

Starego

Przymie­

rza, świętych o głowach złotych, a nogach
glinianych. Wiele dusz zrodzi się na nowo

przez chrzest i wiele z nich zachowa przez

całe życie niewinność przy chrzcie osiągniętą
i pójdzie do Boga w białych szatach, które

im ofiarował. Inne ją utracą, ale na nowo zdo­
będą i mocą Krwi drogocennej wzniosą się na
szczyty, o jakich ani Jakób ani Paw id naw et •

background image

nie marzyli. W z b u d z i e s i ę n a J e g o

p o d o b i e

ii

s t w o było najwyższą am­

bicją c z I o w i c k a w e d ł u g s e r c a 1 5 o -

ż e g o , a nadzieją każdego chrześcijanina jest
nietylko być jak Chrystus, lecz stanowić jedno

z Chrystusem. Ź y j ę. powiedzą nowi święci,
a ż y j ę j u ż n i c j a , a l e - ż y j e w c ‘m a i c

C h r y s t u s.

Następnie, zamiast dawnego krwawego

kultu pełnego cierpienia, będzie Ofiara bez­

krwawa. O f i a r a c z y s t a. w której bę­

dzie cała moc i błaganie Kalwarji bez jej cier­

pień. cała chwała bez poniżenia. A wreszcie
zamiast Izraela, zazdrośnie odosobnionego,

będzie Kościół ze wszystkich narodów i ję­
zyków. olbrzymia społeczność bez żadnych

murów granicznych i podziałów, Jeruzalem,

"która zstąpiła z Wysokości, by Matką być nas

wszystkich.

To chciał Chrystus powiedzieć, kiedy

zawołał: W y k o n a ł o s i ę ! O t o w s z y s t -

k i e d a w n c r z e c z y m i n ę ł y ! O t o n o w e

< J z i e ł o u c z y n i o n e !

Zobaczymy, w jakiej mierze spełniły się

te słow

r

a. Gdzie jest we innie wino nowe

Kwangelji? Mam wszystko, czego Bóg uży­

czyć mi mógł z wysokości Krzyża. Mam

prawdę, którą głosił, i łaskę, której udzielił.
Czyż jednak jest we mnie cłioć słaby blask

background image

lob

tego, co zowiemy świętością? Czy jestem

choćby na znacznej odległości od Świętych,

którzy nie znali Chrystusa*? Czy walczyłem
kiedy jak Jakób lub płakałem jak Dawid? Czy
religja moja zdolna była natchnąć mnie do tego

stopnia, abym przeszedł od pospolitych unie­

sień radości na szczyty dostojne cierpienia?

Czyż to możliwe, że moje j a stare nie jest

jeszcze odrzucone, że c z ł o w i e k s t a r y
jeszcze nie umarł, a c z ł o w i e k n o w y
jeszcze nie zaczyna się rodzić ? Czy N o w a
O f i a r a jest światłem mego życia codzien­
nego? Czy przyczyniłem się do wzrostu Ko­
ścioła Jezusa Chrystusa, czy raczej tamowa­
łem jego' rozwój i obniżałem jego wzory,

o ile mogłem, do poziomu mojej własnej oso­
by? Czy jest choć jedna dusza na świecie.
któraby zawdzięczała swoje nawrócenie po

Bogu także i moim usiłowaniom?

Kiedy patrzę na życie swoje, wydaje mi

się, że nic pie zrobiłem, tylko trwoniłem je
z dnia na dzień. On, kapłan swej własnej
Ofiary wołał: „Idźcie, skończone jest! Ite

m i s s a e s t! Ofiara spełniona, idźcie, zasileni
nią, żyć życiem, jakie otwdera.

Obym dziś przynajmniej rozpoczął, zry­

wając raz na zawsze ze staremi półśrodkami-

11 e. m i s s a e s t!

• i

J

*c»

H

/

background image

»

Siódme Słowo.

Ojcze, ir ręce Twoje oddaję ducha nicyo.

Zawołał głosem silnym i skały otwarły

się na ten Jego okrzyk; ziemia się zatrzęsła,,
zasłona Starego Testamentu rozdarła się od

góry do dołu, Stare Przymierze ustąpiło miej­

sca Nowemu, a świętość zamknięta w Świętem
Świętych przenikła na świat. 1 w słońcu po­

ły skującem przez osłonę czarnych chmur,

szepce On, jak w Nazarecie na kolanach
Marji, dziecięcą swą modlitwę i oddaje ducha

w ręce Ojca swego.

A oto ostatni paradoks: Ten. który zba­

wiał innych, nie może siebie zbawić! Pasterz

dusz opuszcza duszę swoją. Bo jak my nie mo­
żemy zbawić swych dusz, jeśli ich nie utracimy

dła Niego, tak On nie może ich zbawić, jeśli nie
utraci swojego życia dla nas.

Oto więc krótkie streszczenie wszystkie­

go, co uczynił był dotychczas, słowo Ko­

n i e c na ostatniej stronie nowej księgi Ży-

.cia. którą napisał krw ią sw oją. Jest to cisza

\

background image

\

białej powierzchni na końcu ostatniej strony,

ale jest to zarazem akt ostatni, który nadaje
sens wszystkiemu, co go'poprzedzało, (idyby
Chrystus nie był umarł, wiara nasza byłaby

próżna.

Och. te nowe teologje. które w śmierci

Chrystusa widzą tylko koniec Jego życia!

Ależ to jest sam cel Jego życia i ostatnie sło­

wo. to wyrzeczenie się. jakie z niego uczynił!

Jak Samson. ten dziwny prototyp siły uzbro­

jonej — więcej nieprzyjaciół naszych dusz

zniszczył przez swą śmierć, niż przez całe ży­
cic pełne miłosierdzia. D l a t e g o p r z y ­

s z e d ł

n a

t e n

ś w i a t . aby ofiara,

która jest samem sercem kultu, jaki czło­

wiek insty nktownie oddaje Bogu, była speł­
niona na krzyżu niezniszczalnie, aby świad­

czyła o jcdvncj prawdziwej Ofierze, Jego ofie­

rze, która jedna tylko mogła gładzić grzechy.

Zaprzeczyć jej lub zaciemnić jest to zaciemnić

całą historię rodzaju ludzkiego od śmierci Abla
aż do śmierci Chrystusa, jest to zaprzeczyć

lub ząciemnić znaczenie krwi każdego baran­

ka, broczącej stopnie ołtarza świątyni, i każdej
kropli w ina ofiarnego, wylanego przed Świę­
tem Świętych: jest to wreszcie zaprzeczeniem
lub zaciemnieniem (jeśli sięgniemy do jądra

kw estji) wolnej woli człowieka i miłości Bo-

160

background image

161

%&. Jeśliby Chrystus nie byl umarł, wiara na­

sza byłaby próżna.

Raz jeszcze nawróćmy do momentu, któ­

ry wi naszem ludzkiem życiu stanowi jego

kres, db śmierci, która, zjednoczona ze śmiercią

Chrystusową, jest naszem przejściem do wol­
ności, a w rozłączeniu z Chrystusem jest naj­
okropniejszą grozą naszej egzystencji.

Gdyż bez Chrystusa śmierć jest gwaltow-

nem zerwaniem życia, wprowadzającem nas
albo w nową egzystencję, o której nic nie wie­
my, albo w nieistnienie. Bez Chrystusa, choć­

byśmy, mieli największe nadzieje, śmierć jest

gwałtowna i przerażająca, poraża i rozprasza

i taką jest w najkorzystniejszem przypuszcze­
niu; w przeciwnym razie niesie z sobą jedynie

spokój śmierci zwierzęcia.

Lecz w zjednoczeniu z Chrystusem śmierć

jest harmonią, przedłużającą przeszłość, po­
nieważ jest ostatniem poruszeniem życia, któ­
re już umarło w Chrystusie, ostatnim etapem
podróży w czasie i kresem cierpień. Jest to

tylko jedna więcej przemiana, która przechodzi

1 która zmienia klucz muzyczny melodji, jaką
jest życie każdej świętej duszy przed Bogiem.

Musimy zatem wybierać. Możemy — jeśli

chcemy-umrzeć, walcząc db ostatniego tchnie­

nia przeciw sile, która nas pokona, bez wzglę-

Paradoksy katolicyzmu.

11

background image

162

du na to, jaką byłaby nasza walka i nasza*
odporność. Możemy też umrzeć w jakiemś
odrętwieniu letargicznem na sposób zwierząt,
bez nadziei i bez żalu, gdyż przeszłość bez

Chrystusa nie większy ma sens niż przyszłość.

Ale możemy też umrzeć jak Chrystus, wraz

z Nim, polecając ducha, który pochodzi od Oj­
ca, w Jego ręce ojcowskie, szczęśliwi w prze­

świadczeniu, że Ten, który nas na świat po­
wołał, przyjmie nas, gdy zeń -zejdziemy, ma­
jąc tę ufność, że nić przeznaczenia, jasna już
w tern życiu, zabłyśnie światłem żywem w ży­
ciu przyszłem.

Ostatnie wejrzenie na Chrystusa daje nam

obraz Jego słodkiego oblicza bez grozy agonji.

Niechaj dusze nasze i dusze wiernych, które

odeszły, spoczywają w Nim przez Jego Miło­
sierdzie!

#

background image

ŻYCIE

XI.

I ŚMIERĆ.

11*

background image

-Ml

1

\

o

V

i

t

r

K

O !

*/

v

background image

\

Jako umarli, a jednak żywi.

IT Korynt. VI, 9.

dotychczas rozpatrywaliśmy pewną liczbę

zjawisk paradoksalnych, które widzimy w ży­
ciu katolicyzmu, ii staraliśmy się je uzgodnić

na zasadzie tego, że Kościół katolicki jest bo­
ski i ludzki zarazem. I tak, naprzykład, wal­
cząc gorąco o zdobycie pokoju boskiego, nad­

przyrodzonego, którego sam tylko zna tajemni­

cę, opiera się aż do p r z e l e w u k r w i

wszystkim próbom ludzkim zastąpienia tego
Pokoju przez inny. Jako społeczność ludzka
znowu korzysta swobodnie ze wszystkich

sposobności, posługuje się wszystkiemi środ­
kami ludzkiemi, pięknem ziemskiem stworzo-

nem, aby głosić swe posłannictwo, ale może

też, jak tego nie potrafi żadne inne społeczeń­
stwo ludzkie, przeżyć 'wszelkie pozbawienie
praw ludzkich

t

i bogactw, jakie zdobył. Jako

ludzki liczy wielką ilość grzeszników wśród

swych dzieci, jako boski wytwarza świętych.

Jako boski opiera całą naukę na Objawieniu,

które wiara jedynie może zrozumieć; jako lu­
dzki posługuje się inteligencjami najbardziej

\

\

#

background image

166

subtelnemi i głębokiemi, aby zbadać i rozpo­
wszechniać to Objawienie.

W tych i bardzo wielu innych punktach

staraliśmy się wykazać, dlaczego katolicyzm,
w tej czy innej przedstawiony postaci, narażo­
ny jest na krytykę ludzką, i w jaki sposób te
krytyki właśnie, widziane w świetle jego dwo­

jakiej natury, stają się potwierdzeniami i dowo­
dami na korzyść jego praw. Wreszcie w roz­

ważaniu

S i e d m i u

S ł ó w

Chrystusa,

w krótkości rozpatrzyliśmy, jak *w godzinach

najgłębszego poniżenia swego człowieczeń­
stwa wielekroć przejawia charakter swego
bóstwa.

Pozostaje nam jeszcze rozpatrzeć ten

punkt, w którym Kościół najbardziej ujawnia

właściwą sobie podwójną naturę, i wykazuje,

jakby w skrócie swą tożsamość, oczywiście

w granicach ludzkich, z Tym, który będąc Pa­

nem życia, zwyciężył śmierć poddając się jej,

a Zmartwychwstaniem dowiódł, że był Sy­

nem Bożym i miał nad nią władzę.

Śmierć,

twierdzi

świat,

jest

końcem

wszystkiego. Jest prawem powszechnem, któ­
rego za żadną cenę nie" można uniknąć, a od­

nosi się to nietylko do indywiduum ale i* do

społeczeństw, naródów, cywilizacji, zdawałoby

się, że do samego nawet życia fizycznego.

»

%

background image

#

167

Wszystkie zatem energje życiowe, jakie po­

siadamy, mogą być skierowane nie do zniesie­
nia, lecz do oddalenia tego ostatecznego wy­

niku, na którym musi się zakończyć każda

najidealniejsza harmonja stworzona.

Nasi lekarze nie mogą nas uleczyć, mogą

jedynie na pewien czas ograniczony oddalić
śmierć. Nasi mężowie stanu nie mogą utwier­

dzić Zjednoczenia Wiecznego, mogą jedynie po­
móc do utrzymania się nieco dłużej społeczeń­

stwa, które zmierza do rozpadnięcia się. Nasza

cywilizacja nie może w rzeczywistości wytwo­
rzyć nadczłowieka nieśmiertelnego, może tylko
zwykłe społeczeństwo uczynić trochę mniej
śmiertelnem, czasowo, w zewnętrznych pozo­
rach! Śmierć jest zatem w oczach świata za­

paśnikiem, który musi zwyciężyć. Możemy
odpierać jej ciosy, uniknąć ich i odsunąć na
czas pewien, możemy nawet iść naprzeciwko

niej i, zdawałoby się, grozić jej w samym jej

bycie; energje nasze przynajmniej muszą być

wszystkie uruchomione w tym konflikcie, je­

śli chcemy się ostać. A jednak wszystko to
tylko pozory. Przychodzi chwila wreszcie,
kiedy, przyciśnięci ostatecznie do muru, traci­

my brawurę... i śmierć może miecz obetrzeć.

Otóż postawa' Kościoła katolickiego wo­

bec śmierci niefylko jest zupełną antytezą

ostrożności światowej, ale jest najbardziej pa­
radoksalna ze wszystkich jego metod. Bo

background image

168

w przeciwieństwie do świata, który usiłuje
utrzymać

ł

śmierć w pewnem oddaleniu, K

ok

ściół czyni wszystko, by ją przyciągnąć. Świat

chwyta za miecz, by odeprzeć jej razy, Ko­

ściół nadstawia serce, by cios przyjąć. Jest on
miłośnikiem śmferci, szuka jej, czci, wielbi.

Umieszcza na swych ołtarzach najczęściej nie
Chrystusa żyjącego, ale Chrystusa umiera­
jącego.

J e ś l i c h c e s z b y ć d o s k o n a ł ą ,

woła do każdej duszy, o p u ś ć w s z y s t k o ,

c o p o s i a d a s z , i i d ź z a m n ą . „Zostaw

wszystko, co c^yni życie godnem przeżycia,
wyzbądź się wszystkiego, co twe życie pod­
trzymuje, co ci pozwala realizować swoje ja“.
Jest to najwyższe wezwanie, z jakiem się
zwraca, oczywiście nie do wszystkich swych
dzieci, lecz do tych jedynie, które pragną do-

{ skonałości. Jednakże, w pewnem znaczeniu

nawoływanie to odnosi .się do wszystkich.

U m i e r a ć <c o d ;z i e ń, umrzeć dla siebie,
umartwiać się, poddać się, ustąpić. Kto
c h c e z a c h o w a ć ż y c i e , t r z e b a b y j e

u t r a c i ł .

To samo widzimy w stosunkach Kościoła

do społeczeństwa i polityka jego uważana jest
za politykę samobójczą przez świat, rozmiło­

wany w swym rodzaju życia. To samobój­
stwo, woła świat, opuszczać we Francji
wszystko, co ma zapewnić życie doczesne

background image

169

Kościoła; jakże może przetrwać społeczeń­
stwo, które rezygnuje ze swych środków
egzystencji? -To samobójstwo, żądać dzie­

wictwa od najszlachetniejszych swych dzieci,

porzucać sprawę monarchizmu w jednym kra- f

ju, a stanąć w opozycji przeciw ideałom repu­

blikańskim w drugim. Bo w każdym razie
Kościół jest przecież społecznością ludzką i po­
winien naginać się do tego, co jest ludzkiem.

Najwznioślejsze

jego

wymagania

muszą

uzgodnić się ze światem, jeśli chce w nim żyć.

W ten sposób były komentowane czyny.

Kościoła we wszystkich epokach. Potępił był
Arjusza wówczas, gdy można było znaleźć
łatwo -delikatny kompromis, i przez swą nie­
ustępliwość utracił połowę swych dzieci. Po­
tępił Lutra i stracił Niemcy, potępił Elżbietę

i stracił Anglję. W każdym momencie przeło­

mowym robił najgorszy wybór, poddawał się

wówczas, gdy należało się opierać, a .opierał

się wtedy, gdy korzystniej było się poddać.
Cudem jest, że to wszystko przeżył.

Tak, jest to cud. U m i e r a j ą c y , j e d ­

n a k ą y w y.

*

Odpowiedź, ma się rozumieć, jest jasna:

Kościół nie pragnie tego rodzaju życia, jaki

świat uważa za samo życie. Dla niego nie jest
to życiem. Pragnie oczywiście jako społecz­

ność ludzka trwać i ma zapewnione przetrwa-

background image

170

nie. Ale nie w zwykłych warunkach zwykłe­

go społeczeństwa trwać pragnie. Idzie mu nie
o życie n a t u r a l n e , życie czerpiące swe
siły z warunków ludzkich i ze środowiska
ludzkiego, a zatem wzrastające i malejące
wraz z okolicznościami ludzkiemi, których los

dzieli, — l e c z o ż y c i e n a d p r z y r o d z o -
n e, czerpiące swą siłę w Bogu. I Kościół

stwierdza, jako paradoks jeden z najbardziej
podstawowych, że życie takie osiąga się przez
to, co świat zowie „śmiercią

4

*.

Kościół nie ma więc ambicji w kierunku

powodzeń ludzkich, nie idzie mu ani o mo­
narchię, ani o republikę... Bywały epoki w' je­

go dziejach, że współudział okoliczności ludz­

kich w jego realnem życiu był pożyteczny dla

jego działalności, a miał bezsprzecznie prawo,
jak każde inne społeczeństwo ludzkie, do po­

siadłości ziemskich zdobytych i ofiarowanych

mu przez jego dzieci. Może, również jak na-

przykład w Paragwaju, zarządzać przez pe­
wien czas zwykłemi cywiłnemi sprawami lu­

dzi, którzy chcą pozostać wierni jego rzą­
dowi. Wszakże, gdyby tego rodzaju odpowie­
dzialność miała choć na chwilę zagrażać jego

działalności duchowej. — jeśliby mu ofiaro­

wano wybór między władzą duchową i wła­

dzą doczesną, porzuciłby natychmiast wszyst­
kie królestwa tego* świata, by zachować kró­

lestwo, które mu przypadło od Boga, i z rado­

*

background image

171

ścią zniósłby utratę wszystkiego, by zacho­
wać Chrystusa.

Czyż można zaprzeczyć, że powodzenie

Kościoła było olśniewające i druzgocące:

czyż można przeczyć temu zasilaniu Życia

przez Śmierć?

Czy są, naprzykład, ludzie, których dzia­

łalność byłaby bardziej owocna i którzyby
wywierali większy wpływ niż święci — męż­

czyźni i kobiety — u m i e r a j ą c y c o d n i a .
aby żyć istotnie? Przyznajmy otwarcie, że nie

powodziło im się, jako funkcjonarjuszom pań­
stwowym, czy agentom handlowym, czy kie­
rownikom przedsiębiorstw; lecz tego rodzaju
sukces nie był ideałem Kościoła, ani ich włas­
nym. Jest to właśnie rodzaj życia, dla którego

chcieli umrzeć stanowczo i wytrwale. A jed­

nak skuteczność ich działania w świecie przez

to nie zmalała. Czy wielu jest królów, o któ­

rych pamięć przechowałaby się tak żywa —

jak wspomnienie żebraka Labra, ogryzającego

liście kapusty, zbierane w rynsztokach Rzy-,

mu ? Czy są imiona mężów stanu, którzyby po

wiekach tak byli czczeni i sławieni, jak ko­

bieta zwana Teresą od ‘Jezusa, która lat temu

czterysta kierowała grupą zakonnic za mu-
rami klasztoru? Czy są dziś muzycy i artyści

tak gorąco kochani, jak ubożuchny trubadur
Boży Franciszek, który grał sobie i aniołom,
trąc jeden kijek o drugi ? •

background image

172

Gdzie jest państwo, któreby było równie

wielkie, równie lojalnie zjednoczone, równie

powszechne, a zarazem równie nieprzejedna­
ne jak państwo duchowe, którego stolicą jest

Rzym ? Czy, jest naród, tak w swym patrioty­

zmie porywczy jak Ten, który jest ponad
narody? Królowie tego świata przemawiają

z wysokości tronów i jakiż jest skutek ich
słów? Starzec w Rzymie o czole opasanem
tiarą mówi ze swego więzienia w Watykanie
i ziemia cała rozbrzmiewa jego słowami.

Czyż zatem polityka Kościoła była w sa­

mej rzeczy tak dlań niekorzystna? Ze stanowi­

ska świata nieinaczej. Całe dzieje Kościoła były

długim ciągiem poświęcania działalności ludz­
kich 5 sprzyjających sposobności- ziemskich;

Kościół nakazywał schodzić z kazalnicy naj­

wybitniejszym swym dzieciom, nakazywał mil­
czenie lub usunięcie się najwymowniejszym

swym obrońcom. Odtrącił od swego łona
wszystko, co powinien był raczej przycisnąć
do serca, a czułym objął uściskiem wszystko,
co powinien był odrzucić. Wciąż tylko umie- ,
rał! A ciągle żyje.

*

Aby rozwiązać tę zagadkę, powrócimy

do życia jego Mistrza. W ostatnim tygodniu
szedł na śmierć. Pomału tracił wszystko, co

Go wiązało z życiem. Tłumy, które Mu za­
zwyczaj towarzyszyły, opuszczały Go poje-

background image

173

dyńczo lub grupami, tłumy, które powinny

x

tworzyć Jego armję, aby Go wprowadzić na
tron ojca Jego Dawida. Zdrada wkradła się na­
wet między gwardję wybraną, i Judasz targu- .

je się już o cenę krwi Pana. Najbardziej na­

wet lojalni są przerażeni i za chwilę p o r z u ­
c ą G o i r o z p i e r z c h n ą s i ę , skoro mie­

cze zabłysną w Gethsemani. Ofiara jest całko­

wita, i za Jego zezwoleniem jeden po drugim
opadają więzy, które Go wiązały z życiem.

Wreszcie w Wielki Piątek ścierpiał, żeby pięk­

no Jego oblicza 'było zeszpecone; nakazał
milczenie głosowi, który tyle serc łamał, by
je uzdrowić; wyciągnął ręce pasterza, któremi
jedynie mógł zebrać i do serca przycisnąć swą ^
owczarnię, i nogi, które mogły ponieść Go na /

p u s t y n i ę , s z u k a ć t y c h c o s i ę z b ł ą ­
k a ł y .

Czyż było kiedykolwiek podobne temu

samobójstwo, podobny upadek najwyższych
nadziei, podobna ruina wszystkich ambicyj,

śmierć równie kompletna i nie do naprawy,

jak śmierć Jezusa Chrystusa?

A w dzień Zmartwychwstania spójrzmy

na Niego i zobaczymy żyjącego życiem, jakie­

go przedtem nie miał. Zobaczymy, jak życie,

które było Jego życiem przez lat trzydzieści

— życie Boga, który się stał człowiekiem —

blednie jak nikły cień wobec chwały tego sa­
mego życia, przeistoczonego przez śmierć.

background image

174

\

Trzy dni temu mdlał pod razami, teraz wska­
zuje, blizny swej Męki jako godło siły nie-

/ śmiertelnej. Trzy dni temu przemawiał sło­

wami ludzkiemi do tych tylko, którzy byli

kolo Niego, i sam ogranicza! się do warunków
ludzkich przestrzeni i czasu, teraz mówi do

wszystkich serc. Trzy dni temu podawał Ciało

swoje grupce uczniów, klęczących przy Jego
stole, dziś to samo Ciało w tysiącach taberna­

kulów może być przez wszystkich adorowane.

Słowem zmienił życie przyrodzone na

nadprzyrodzone we wszystkich dziedzinach

jednocześnie. Złożył życie naturalne ciała, aby

je podjąć przeistoczone na zawsze. Umarł, by
życie Jego mogło być wyswobodzone, s k o ń ­
c z y ł , aby zacząć.

Łatwo zatem zrozumieć, dlaczego Kościół

u m i e r a k a ż d e g o d n i a ; dlaczego szczę­

śliwy jest, będąc pozbawiony wszystkiego, co
czyni życie skutecznem; dlaczego on również
pozwala, aby skrępowano mu ręce i okuto no­

gi, zeszpecono piękno jego, zmuszono do mil­
czenia głos jego, w tej mierze, w jakiej ludzie

mogą przeciw niemu działać. Czy jest ludz­
kim? Tak, ponieważ zamieszkuje c i a ł o

p r z y g o t o w a n e dla siebie, a przygoto­
wane głównie w tym celu, aby mógł w niem
cierpieć. Ręce jego, które może tak daleko w

T

y

ciągnąć, służą mu jedynie do opatrywania zła­

manych serc, a stopy jego szybkie są, aby

t

background image

175

mógł biec z pomocą tym, którzy giną; głowa
i serce służą mu do rozmyślania i miłości. Lecz
cały ten organizm ludzki czujący dany mu jest
poto przedewszystkiem, aby mógł umierać,

krwawić tysiącem ran i być p o d n i e s i o ­
n y m , aby przyciągnąć wszystkich ludzi.

Kościół nie pragnie zatem w tern życiu,

ani tronu ojca swego Dawida, ani triumfu ta­
kiego, jaki świat pojmuje. Pożąda jednego tyl­
ko życia i jednego triumfu... Życia zmartwych­
wstałego swego Zbawiciela. To właśnie jest

przeistoczeniem jego Człowieczeństwa przez

moc jego Bóstwa i uzasadnieniem obojga za­

razem.

background image

TREŚĆ:

ł

Wstęp.

Str.

1. Jezus Chrystus, Bóg i Człowiek................................ 1

U. Kościół katolicki, boski i ludzki................................ 11

Chrystus i KościóL -

I. Pokój i wojna............................................................. 23

II. Ubóstwo i bogactwo.................................................. 33

III. Świętość i grzech....................................................... 43
IV. Radość i smutek....................................................... 54

V. Miłość Boga i miłość ludzi . *...................................65

VI. Wiara i rozum........................................................... 77

VII. Autorytet a wolność,................................................. 90

VIII. Indywidualizm i społeczeństwo..............................101

IX.

Łagodność i gwałtowność.......................................110

X. Siedm Stów Chrystusa.

Wstęp: „Trzy godziny"

v

..................................................... 125

Pierwsze Słowo: Ojcze, przebacz im, gdyż nie wiedzą,

co czynią.............................................. 128

Drugie Słowo: Zaprawdę powiadam ci, dziś jeszcze

będziesz ze Mną w raju . . . . 133

Trzecie Słowo: Niewiasto, oto syn twój. Oto matka

twoja .

139

Czwarte Słowo: Boże mój! Boże mój! Czemuś Mię

'

* opuścił?.................................................... 144

Piąte Słowo: Pragnę.......................................................... 149

Szóste Słowo: Wykonało

się......................................154

Siódme Słowo: Ojcze, w ręce Twoje oddaję ducha

#

mego...................................................... 159

XI.

Życie i Śmierć........................................................ 163


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Paradoxes of Catholicism, by Robert Hugh Benson
Robert Hugh Benson Lord of the World
Lourdes, by Robert Hugh Benson
Faith and Friendships of Teenage Boys, T Robert C Dykstra & Allan Hugh Cole, Jr & Professor Donald C
Język jako narzędzie paradoksy
Katechizm rzymsko katolicki średni dla Archidiecezyi Gnieźnieńskiej i Poznańskiej 1871
Lemieux Paradoks glosowania
Hillsong – piewca I naganiacz ludzi do katolicyzmu
katolicy i polityka
Katolicka Nauka Spoleczna W Zar Nieznany
Akty strzeliste, Katolicyzm
czesc 02, BŁĘDNE DOKTRYNY RZYMSKIEGO KATOLITYCYZMU
Jaszczurki i Kościół Katolicki, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Demaskowanie katolickiej mitologii
MODLITWA Z KATECHIZMU KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO
Higiena po zabiegu paradontalnym
CZY KATOLIK MOŻE SIĘ BRONIĆ

więcej podobnych podstron