1
BYĆ KOBIETĄ,
CZYLI SKUTECZNY SPOSÓB NA
MĘŻCZYZNĘ
BARBARA JANINA ŁUKOWIAK
Jest to tylko fragment powieści!!!
Pełną wersję ebooka:
„BYĆ KOBIETĄ, CZYLI SKUTECZNY SPOSÓB NA
MĘŻCZYZNĘ”
pobierz tutaj:
http://www.bezkartek.pl/ti-v-ti163311/Byc_kobieta_czyli_skuteczny_sposob_na_mezczyzne.jsf
Copyright © by Barbara Łukowiak
Copyright © for the e-book edition by Bezkartek.pl Sp. z o.o. Warszawa, 2010
ISBN 978-83-62330-03-4
2
Słowo od autora
Kilka lat temu zapragnęłam napisać książkę – poradnik dotyczący umiejętności radzenia so-
bie z mężczyznami i z wieloma uczuciami, które oni w nas kobietach wzbudzają. Nie zawsze są
to uczucia radosne. Czasami nosimy w sobie w stosunku do przedstawicieli przeciwnej płci
wiele żalu, pretensji, tęsknoty, nienawiści, niechcianej miłości. Czasami stosując nawet wiele
starań nie potrafimy stworzyć satysfakcjonującego nas związku. Chciałam napisać coś, co
zarówno dobrze (czyli łatwo i z przyjemnością) się czyta – jak powieść, czy romans, coś co
może nas, kobiety od- prężyć po trudach dnia codziennego, jak i coś, co później będzie można
wykorzystać z powodzeniem we własnym życiu. Dlatego wpadłam na pomysł: może
połączyć jedno z drugim? Napisać dwa w jednym? I tak powstała książka: „Być kobietą, czyli
sposób na mężczyznę”.
Powieść tę dedykuję wszystkim kobietom, które szukają spełnienia w związku
partnerskim, które chciałyby odnaleźć swoją „drugą połowę” oraz tym, które pragną
uzdrowić swoje małżeństwo. To z myślą o nich pisałam tę książkę.
Dedykuję ją także wszystkim mężczyznom, którzy chcieliby choć trochę poznać wrażliwą
duszę kobiety oraz zrozumieć motywy jej działania.
Ty również możesz w swoim życiu z powodzeniem zastosować proponowane w
książce techniki. Są one bowiem już od dawna z powodzeniem wykorzystywane przeze mnie i
przez inne, znane mi kobiety, które zechciały podzielić się ze mną fragmentami swojego życia.
Dlatego z czystym sumieniem polecam je Tobie, która masz odwagę wkroczyć w nieznane
obszary swojego życia, nie boisz się odkrywać siebie, jesteś otwarta na nowe możliwości
wykorzystania potęgi swojego umysłu i swojej natury.
Pozdrawiam
Barbara Łukowiak
3
Część pierwsza: „Być kobietą”.
Rozdział I
To był piękny sen. Niestety nierealny, nieprawdziwy, sen, który niszczy równowagę, sen,
który od nowa wzbudza to wszechogarniające uczucie tęsknoty. Mimo, że minęło już kilka miesię-
cy odkąd go widziała po raz ostatni, Gabrysia ze zdwojoną siłą doznała uczuć, które ją łączyły z
Saszą. Leniwie otworzyła oczy, przeciągnęła się. Wcale nie chciało jej się wstawać. Jeszcze dwie
godziny i musi iść do pracy. Zamknęła powieki.
-
Może uda mi się wrócić do sennego obrazu? – pomyślała - Może chociaż jeszcze przez
chwilę porozmawiam z mężczyzną moich marzeń, chociażby tylko we śnie? Dotknęła ręką swoich
ust. Były nabrzmiałe i gotowe. Przeciągnęła palcami po wargach. - W tym śnie z pewnością się
całowaliśmy – kobieta wręcz czuła jeszcze smak partnera. Zamknęła oczy. Znowu napłynęły
obrazy. Niestety cudowny sen o kochanku prysnął z chwilą dźwięku budzika. Jednak
uczucia, o których wydawało jej się, że dawno zapomniała wróciły.
-
Tak naprawdę, to po co wszystko? Po co żyć, albo jak żyć, kiedy związek z Saszą nie
ma racji bytu?– Gabi przytuliła poduszkę do swoich piersi. Znowu czuła apatię, zniechęcenie, bez-
sens życia.
-
Hm – westchnęła głęboko - Jest w najgorszym wypadku mało realny. Jak mam się
po- zbyć tych dręczących, powracających uczuć? I wreszcie, co powinnam zrobić? Jak się
zachować? Nie mogę dłużej tak się męczyć, bo się spalę - w jej dużych, niebieskich oczach
pojawiły się łzy.
-
A było tak cudownie – jednak mała iskierka nadziei pojawiła się w głębi serca kobiety -
Ach, ta sala, romantyczny nastrój, lekkość – westchnęła – to był fantastyczny i jedyny w swoim
rodzaju bankiet. Faktycznie bardzo nam się udała wtedy ta kampania reklamowa. I ten mój facet:
wysoki, przystojny. Od razu mnie oczarował. - przed oczami Gabrieli zaczęły się przesuwać tak
bardzo spychane w głąb duszy obrazy. Znowu wróciły wspomnienia:
-
Widzisz tego wysokiego bruneta, stojącego przy bufecie? – szepnęła Iza konspiracyjnie
przysuwając się do Gabrysi. – Szalenie mi się podoba. To chyba ktoś nowy? Może go znasz?
- Gabi spojrzała we wskazanym kierunku.
-
Niestety nie, ale wygląda jak Marek, mój chłopak z dawnych lat! – wykrzyknęła - Też
ma ciemną karnację, brązowe, ciepłe, głębokie oczy – rozmarzyła się - Wyprostowany, szczu-
pły, a co najważniejsze wysoki. Uwielbiam wysokich facetów.
4
–
Widzę, że tobie również wpadł w oko? – zaśmiała się Iza – ale ja mam większe szanse.
Jestem wolną, niezależną kobietą!!! – dobitnie podkreśliła ostatnie słowa.
–
Chyba się o niego nie pobijemy? – roześmiała się Gabi – Idź, zatańcz z nim.
-
No wiesz, przecież go wcale nie znam! – oburzyła się Iza a jej twarz zalał rumieniec.
-
No problem. Jeżeli chcesz, to zaraz dowiem kim jest ten przystojniak – Gabrysia pomy-
ślała, że przecież może pomóc przyjaciółce. Wiedziała, że Izabela sama nigdy nie zdobędzie się
na pierwszy krok. Była ładną kobietą, atrakcyjną, lecz niestety nieśmiałą jeżeli chodzi o
mężczyzn. Dlatego pomimo swych 36 lat pozostawała nadal samotna.
- Właśnie zaczynają grać, ja uwielbiam muzykę. Po prostu poproszę go do tańca i wszystkie-
go się o nim dowiem. Zgadzasz się? A może jednak sama tak zrobisz? – zachęcająco spojrzała na
Izę.
- Nie, tylko nie to. Nigdy bym się nie ośmieliła poprosić mężczyzny do tańca. Co by o mnie
pomyślał. Może by stwierdził, że jestem łatwa? – Z niepokojem odpowiedziała Izabela.
- A ja mam dzisiaj wspaniały humor. Chyba też, gdyby chodziło o mnie nie zdobyłabym się na
taki krok, ale ponieważ nie dotyczy mnie to osobiście, to czemu nie? Dziś chcę się bawić. –
Gabrysia z rozmarzeniem i radością popatrzyła w stronę przystojnego mężczyzny.
- No to idę. Właśnie zjawił się koło niego Tadeusz, będzie okazja do zawarcia znajomości. A
może jednak podejdziesz ze mną?
- Nie, wiesz wolałabym nie – w oczach Izy widać było strach.
- W takim razie trzymaj za mnie kciuki– powiedziała Gabrysia kierując się w stronę męż-
czyzn, jednocześnie myśląc: - Szkoda mi tej dziewczyny. Ale co zrobić, to jej wybór. Może uda mi
się jej pomóc? Dobrze, że szef namówił mnie na ten wyjazd.
Kobieta niezbyt często uczestniczyła w wyjazdowych bankietach. Przeważnie rezygnowała z nich
na rzecz dzieci. Nie lubiła też chodzić na imprezy bez męża. Ale dzisiejszy dzień był wyjątkowy.
Właśnie skończyli tę kampanię reklamową. A ona była jedną z bohaterek wieczoru. W dodatku pre-
zes się uparł i powiedział, że bez niej, pomysłodawczyni reklamy bankiet się nie odbędzie. Ale sko-
ro się już tu znalazła, postanowiła spędzić wieczór naprawdę przyjemnie. I tak też się czuła.
Nie- przypadkowo przecież kupiła sobie „małą czarną” na tę okazję. Sukienka leżała na niej jak
ulał, w dodatku tuszowała pewne nie lubiane przez Gabi nierówności jej ciała. Niestety przytyła po
drugim dziecku i tak jej zostało. Nie, żeby była gruba, ale pewne partie jej figury, oczywiście
według kobiety, pozostawiały wiele do życzenia. Ale dziś wyglądała znakomicie. Jasne włosy
spadające jej na ramiona lśniły w świetle lamp, do tego znakomicie dobrany makijaż, podkreślający
jej niebieskie oczy. Długi sznur pereł stanowił doskonałe dopełnienie stroju. Gabi lekkim krokiem
zbliżała się do bufetu. Od jakiegoś czasu czuła wzrok mężczyzn skierowany w jej stronę. Wzrok
pełen zachwytu i aprobaty. Może nawet oczarowania?
5
–
Dzień dobry Tadeuszu, szukam prezesa. Nie widziałeś go przypadkiem? – blondynka
uśmiechnęła się promiennie do kolegi z pracy.
–
Ach, cóż za bóstwo zaszczyciło nasze skromne progi! Koleżanko - wyglądasz cudownie.
Uważaj, bo jeszcze się w tobie zakocham – odezwał się Tadeusz prawie poważnym tonem.
- Nie żartuj – roześmiała się Gabi i jednym ruchem ręki odrzuciła włosy na tył głowy, staran-
nie unikając wzroku nieznajomego – To co z tym prezesem?
- Gdzieś się tu kręci. Ale po co ci on? Jest tu tylu wspaniałych facetów. Może ja ci się na coś
przydam? – odpowiedział Tadeusz i zachęcająco spojrzał na Gabrysię.
- Hym, może to dobry pomysł. Ale ciebie już znam na wylot i wiem jakim jesteś podrywa-
czem. Wolę mężczyzn subtelnych i statecznych. Może więc przedstawisz mi swojego znajomego?
– kobieta teraz już ostentacyjnie spojrzała na bruneta.
- Ach te dziewczyny. Cicha woda brzegi rwie. Stary kolega już im nie wystarcza. Wolą nowe
podboje. Jak modliszki. Sasza – radziłbym ci uważać na tę kobietę, bo jeszcze cię pożre żywcem
– Tadeusz zwrócił się do mężczyzny stojącego obok. Ten uśmiechnął się szeroko.
- Przedstawiam ci koleżankę dosłownie zza biurka - Tadeusz odsunął się i zachęcającym ge-
stem i spojrzeniem ogarnął przyjaciół - Gabriela– Sasza, Sasza – Gabi.
- Bardzo mi miło panią poznać - powiedział mężczyzna posługując się mieszaniną języka ro-
syjskiego i polskiego, oraz szarmancko całując Gabrysię w rękę. Dziewczyna poczuła się
dziwnie. Pocałunek sprawił jej niebywałą przyjemność. Nigdy jeszcze jej reakcja na dotyk
mężczyzny nie była tak silna. Trochę się nawet tego przestraszyła. Sasza jeszcze przez chwilę
nie wypuszczał ze swojej dłoni jej ręki.
- Mnie również – powiedziała w końcu, przerywając zaległą nagle ciszę. Przypomniała sobie
również o obietnicy danej koleżance - Pan jest Rosjaninem?
- Kanieszno. Możemy rozmawiać po rosyjsku?
- Jak najbardziej – odpowiedziała Gabrysia w języku ojczystym Saszy – Doskonale znam ten
język.
- To wspaniale – mężczyzna odetchnął z ulgą - Właśnie oswajam się z tutejszym klimatem.
- Sasza jest naszym honorowym gościem - Tadeusz po przyjacielsku poklepał mężczyznę po
plecach - To o nim mówił prezes na zebraniu. Pamiętasz jak zaznaczył, że należy nim się szczegól-
nie zaopiekować?
- Ach tak. Coś niecoś słyszałam. Świetnie się składa. Mogę wprowadzić pana w świat naszej
firmy.
- Ależ teraz jesteśmy na imprezie – przypomniał Tadeusz – i na razie bawmy się!
- Rzeczywiście. Wie pan jestem pracoholiczką i każda sytuacja pobudza mnie do działania.
- Och tak, coś na ten temat wiem – roześmiał się Tadek.
- Proszę się nie martwić, to podobnie jak ja. Widzę, że znajdziemy wiele wspólnych tematów
6
–
brunet spojrzał przeciągle na kobietę. Gabrysia poczuła się dziwnie. Tak, jakby prąd
przeszedł przez całe jej ciało. Postanowiła to zignorować.
- I jak, tutejsza atmosfera odpowiada panu? – zapytała, znowu przerywając zaległą na chwilę ciszę.
- O tak. Bardzo mi się tu podoba. Szczególnie kobiety. Są piękne i tajemnicze. Tak jak pani –
dodał i obdarzył partnerkę kolejnym spojrzeniem.
- Widzę, że ma pan szerokie zainteresowania – zażartowała Gabrysia – Czyżby przyjechał
pan do naszego kraju nie tylko w celach zawodowych?
- Jest pani bardzo dociekliwa, ale pozwolę sobie nie udzielić odpowiedzi na to pytanie.
- Ma pan coś do ukrycia?
- Nie. Nigdy. Chciałbym się wydać pani interesujący.
- No no, zaczyna się robić ciekawie – wtrącił się do rozmowy Tadeusz – może nie traćmy
czasu i po prostu przejdźcie na „ty” – zaproponował ze śmiechem - To pan, pani jest takie sztuczne.
A tu tak pięknie gra muzyka i robi się naprawdę odpowiednia atmosfera.
- Odpowiednia atmosfera do czego? – Gabrysia udawała, że nie rozumie znaczenia słów kole-
gi. Ale kokieteryjnie spojrzała na niego.
- Do wszystkiego – odpowiedział krótko. I roześmiał się.
- No właśnie, a’propos możemy tą doniosłą chwilę zrealizować z moją przyjaciółką. Bardzo
chciała pana poznać – dodała Gabrysia konspiracyjnie nachylając się w stronę Saszy.
- Tak? – mężczyzna uniósł brwi do góry. Wydawał się być zainteresowany.
- Na co czekasz? Poproś ją tutaj. A o kogo chodzi? – dopytywał się Tadek.
- O Izę – odpowiedziała i zapraszającym gestem przywołała koleżankę.
Izbela cały czas obserwowała scenę wydarzeń, natychmiast więc zareagowała na zaproszenie i
podeszła do trójki rozmawiających. Podała rękę nowo poznanemu mężczyźnie, ten pocałował ją
po- dobnie jak wcześniej Gabrysię. Tadeusz zaproponował „bruder schaft”. Sasza podszedł
do Izy z kieliszkiem koniaku, skrzyżowali ręce, podali swoje imiona i pocałowali się lekko w
policzki, zgodnie z tradycją. Byli na „ty”. Kiedy przyszła kolej na Gabrysię ...
- Mamo, już późno. Dlaczego nie wstajesz? – chłopięcy głos wyrwał kobietę ze wspomnień.
- Już, już – odparła, niechętnie wracając do rzeczywistości.
- Koniec marzeń. Może i dobrze? – pomyślała – Najwyższy czas zabrać się do pracy.
Rozdział II
Gabi z ulgą usiadła na kanapie.
- Przez te parę dni naprawdę zrobiłam kawał dobrej roboty – pomyślała.
7
Wreszcie była z siebie zadowolona. Dokończyła najnowszy szkic reklamy i doprowadziła dom
do używalności. To była jej pięta achillesowa. W domu zawsze musiało być czysto i schludnie.
Nie lubiła bałaganu. Dlatego starała się, by wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Teraz
mieszkanie po prostu błyszczało, a domownicy oglądali film w telewizji. Mimo późnej pory
i znużenia nie chciało jej się jeszcze spać. Zamierzała trochę poczytać. Włączyła swoją ulubioną
stację radiową. Właśnie otwierała książkę, kiedy usłyszała TĘ melodię.
- I jak tu można uciec od wspomnień? – pomyślała ze złością. Ale dźwięki muzyki już działa-
ły na jej zmysły i Gabi sama nie wiedząc kiedy przeniosła się w chwile ich drugiego pocałunku, je-
śli brać pod uwagę pocałunek w rękę. Znowu się rozmarzyła:
Stała naprzeciw bardzo przystojnego mężczyzny. Jego postawa, uśmiech, ujmujące gesty onieśmie-
lały ją. Nie wiedziała co powiedzieć, jak się zachować. Pierwszy impuls odwagi gdzie zniknął. Czu-
ła się bardzo bezradna. Patrzyła jak on całuje Izę w policzek i poczuła iskierkę zazdrości, że to nie
ona jest na miejscu koleżanki. Już wtedy chciała mieć go całego dla siebie.
- No to teraz kolej na ciebie! – słowa Tadeusza usłyszała jak przez mgłę, nie ruszyła się, nie
wykonała żadnego gestu. Widziała jak brunet odwraca się w jej stronę. Uśmiech gaśnie na
jego twarzy, pojawia się powaga i zamyślenie. Jednak bezradnie zatrzymuje się wpół kroku.
- No dalej, przecież jesteście dorosłymi, kulturalnymi ludźmi. Znacie podstawy dobrego wy-
chowania. Bruder schaft jest konieczny! – Tadeusz nie dawał za wygraną. Widział wahanie Gabi i
ta cała sytuacja bardzo go bawiła. Pierwszy raz miał okazję oglądać koleżankę bez jej
urzędowego mundurka i zawodowej, ostrożnej i odpowiedzialnej postawy. Nie mógł przepuścić
takiej okazji. Pomyślał nawet, że mógłby porobić zakłady, czy ta znajomość nie przerodzi się w
coś bardziej pikantnego.
- Z wami będzie łatwiej. Jesteś Gabrysiu niewiele niższa od Saszy.
- Jestem Saszka – powiedział w końcu mężczyzna cichym głosem.
- Miło mi – Gabi.
Skrzyżowali kieliszki. Ich głowy zbliżyły się do siebie. Mężczyzna lekko dotknął swoimi ustami
ust kobiety. Muśnięcie motyla – pomyślała kobieta równocześnie czując przeszywające ją
dreszcze. Pocałunek, jakże niewinny a wzbudził tyle emocji. Jeszcze nigdy nie czuła się w ten
sposób. Była zaskoczona reakcją swojego ciała. Gabrysi zakręciło się w głowie. – To na pewno
wpływ alkoholu – próbowała zbagatelizować sprawę. A tak naprawdę jeden kieliszek
szampana wypity godzinę temu nie miał żadnego znaczenia. Teraz ledwie zamoczyła usta.
- Przepraszam, muszę na chwilę was opuścić – powiedziała i szybkim krokiem udała się do
8
wyjścia.
Oddychała głęboko ciesząc się z zimnych, ochładzających powiewów wiatru na swojej twarzy.
- Coś się stało? Żle się pani czuje? – usłyszała za sobą melodyjny męski głos. TEN głos. Nie
dał jej ochłonąć.
- Nie jest pani zimno? Wyszła pani tak nagle...
–
Przecież jesteśmy już na ty – Gabrysi z trudem udało się wydobyć z siebie głos.
–
Rzeczywiście. Widzę, że świeże powietrze działa cuda! Na twoich policzkach pojawiły się
rumieńce. A byłaś taka blada. Czyżby mój pocałunek sprawił ci przykrość? - zapytał cicho
mężczyzna.
- Nie, nie, wręcz przeciwnie – impulsywnie wykrzyknęła Gabi.
Sasza uniósł brwi i powtórzył pytająco – Wręcz przeciwnie?
- Może nie mówmy już o tym? Zmarzłam. Możemy wrócić na salę?
–
O nie. Nie dam się zbić z tropu. Oczywiście wracajmy, nie możesz mi się rozchorować. Ale
temat pocałunku jeszcze nie jest zakończony! – Sasza ostatnie słowa niemal krzyczał,
Gabrysia bowiem szybkim krokiem oddalała się w głąb sali.
Schowała się w toalecie. - Tu mnie dopadnie- powiedziała do siebie głęboko oddychając - Co
mnie podkusiło, by tak się ubrać? Co powiem mężowi? Przecież zawsze byłam mu wierna. No nie,
chwileczkę, przecież nic się takiego nie stało. To był tylko bruder schaft. Normalka. Pamiętaj
jednak, by więcej nie pić – kobieta pochłaniała wielkie ilości powietrza i powoli dochodziła do
siebie. Przez jej głowę przesuwała się burza myśli – Najważniejsze teraz, by nie pchać się mu w
oczy. Że też nie mogę wrócić do domu! Cóż, jakoś sobie poradzę. Niemożliwe, by ten mężczyzna
tak na mnie dziaał! No już, weź się w garść! – Gabrysia poprawiła makijaż, wyprostowała się,
zaczerpnęła jeszcze trzy głębokie oddechy i weszła na salę. Rozglądnęła się. Jej wzrok błądził po
tańczących właśnie parach, przesuwał się bezładnie aż wreszcie zatrzymał się na jednej z nich.
Zdradziecki. Sasza tańczył z Izą. Znowu poczuła iskierkę zazdrości, że to nie ona jest w jego
ramionach. – Nie mogę mieć przecież o to pretensji. Sama uciekłam. – Gabi szybko zapomniała o
danej sobie obietnicy. Śledziła wzrokiem tańczącą parę, aż dostrzegła wzrok Saszy na sobie.
Szybko odwróciła spojrzenie i pode- szła do bufetu. Już po minucie usłyszała ciepły baryton:
- Wreszcie cię znalazłem. Gdzie się ukrywałaś? Co powiesz na partyjkę pokera?
Spojrzała na niego przytomniej – czyżby był hazardzistą? Prawie ochłonęła.
Sasza roześmiał się. – Żartowałem – chciałem tylko byś zeszła z tych obłoków. Chyba, że marzyłaś
o mnie?
- Jest bardzo bezpośredni – pomyślała kobieta, a na głos odpowiedziała już bardziej przytom-
9
nie ale zarazem kokieteryjnie:
- Chciałbyś.
- Oczywiście, że chciałbym. Ja o tobie myślę już od naszego pierwszego spojrzenia ... i poca-
łunku – dodał po krótkiej przerwie.
- To było tylko podporządkowanie się tradycji.
- Czyżby? – mężczyzna znowu uniósł brwi, w ten charakterystyczny dla siebie sposób – Za-
tańczymy?
–
Chętnie.
Ruszyli na parkiet. Sasza delikatnie objął ją w tali. Jej ręka znalazła się w jego dłoni. Leonard Coen
prowadził ich swoim cudownym, mruczącym głosem. Na chwilę dla Gabi cały świat przestał
istnieć.
- Długo będziesz tak siedzieć? – głos męża wyrwał kobietę z rozmyślań.
- Nie idę zaraz spać – odpowiedziała rzeczowym tonem – Może mi się przyśni Sasza – pomy-
ślała. W jej wyobraźni pojawiały się kolejne sceny przeżytego wieczoru. Nigdy wcześniej nie
przeżywała czegoś tak zmysłowego. Czuła się oszołomiona i pobudzona. Sasza także wydawał
się być zainteresowany właśnie nią. Wprawdzie zatańczył raz czy dwa z Izą, jednak widocznie nie
zafascynowała go, bo krążył cały czas wokół Gabi. A ona czuła się cudownie. Taki wspaniały
człowiek, taki przystojny mężczyzna i właśnie ona mu się spodobała! Tańczyli i bardzo dużo
rozmawiali. Całkowicie wystarczało im wzajemne towarzystwo. Opowiadał jej o swoim życiu,
nieudanym małżeństwie i o prawie dorosłej córce, która zginęła w wypadku samochodowym.
- Myślałem wtedy, że świat się dla mnie skończył. Cała radość życia mnie opuściła – Sasza ze
smutkiem opowiadał o tym tragicznym wydarzeniu.
- Kiedy się to stało?
- Prawie dwa lata temu. I przyznam się że do tej pory raczej snułem się po świecie, niż żyłem
naprawdę. Ale nasze dzisiejsze spotkanie, poznanie ciebie – mężczyzna spojrzał na Gabi z
wdzięcznością - wróciła mi chęć do życia. Jestem jak nowo narodzony. Bardzo się cieszę, że
możemy rozmawiać.
- I ja się cieszę. Czuję się tak, jakbyśmy się znali od dawna – Gabrysia delikatnie uścisnęła
rękę Saszy.
- Wiesz mam ochotę na przejażdżkę - powiedział mężczyzna, zmieniając ton głosu, na
bar- dziej radosny – wynająłem samochód, ale jeszcze nie miałem okazji zwiedzić waszego
miasta. Może wybierzesz się ze mną na mały rekonesans?
- To nie jest moje miasto. Jestem w nim obca, podobnie jak ty.
10
- To tym bardziej przejażdżka jest wskazana.
- Teraz? Po nocy? – Gabrysia spojrzała na zegarek. Piętnaście minut po drugiej. Nie, nie była
aż tak szalona. Racjonalna część natury kobiety włączyła ostrzegawcze światełko. – Wiesz, chyba
jednak nie skorzystam z tej propozycji.
- Dlaczego? Może być miło. Jest taka cudowna noc. Tyle gwiazd na niebie. Ja interesuję się
astronomią, mogę ci pokazać niektóre gwiazdozbiory - zachęcał.
–
Astronomią – to wspaniale! – Gabrysia uwielbiała oglądać gwiazdy. Trafił w jej czuły
punkt. Tak mało jeszcze o nim wiedziała - Chodźmy w takim razie – szybko podjęła decyzję i
z uśmiechem spojrzała na Saszę. Miała zaufanie do tego mężczyzny. A noc rzeczywiście była w
miarę ciepła, bezchmurna i wręcz zachęcała do spacerów.
–
Czy wiesz, że jestem też kierowcą rajdowym? – powiedział Rosjanin podając płaszcz blon-
dynce.
- Znowu niespodzianka. To twoje hobby? – Gabrysia zastanawiała się czym ją jeszcze zasko-
czy.
- Tak. Uwielbiam szybką jazdę, ten pęd, chciałoby się powiedzieć wiatr we włosach.
- I adrenalina? – dodała ze śmiechem Gabrysia.
- Tak, to przede wszystkim – odpowiedział Sasza także się śmiejąc.
Wyszli na zewnątrz, wsiedli do czerwonego Opla. Mężczyzna włączył silnik i ruszyli z
piskiem opon. Jechali pustymi o tej porze ulicami. Milczeli. Gabi rozkoszowała się chwilą –
Ciekawa przygoda – myślała – Kiedy byłam młoda nic takiego mi się nie zdarzyło. W ogóle, to
nie miałam szczęścia do mężczyzn. Jeżeli którymś byłam zaintrygowana, to właśnie ten nie
zwracał na mnie uwagi. Z kolei liczne propozycje innych, nie wzbudzały mojego zainteresowania.
Może byłam zbyt wybredna?
- Zatrzymamy się na tym pagórku? – głos Saszy przerwał rozważania kobiety - Świetnie stąd
widać gwiazdy.
- Wspaniale – odpowiedziała mechanicznie i rozejrzała się po okolicy. Daleko za nimi zostały
światła miasta. W tej chwili znajdowali się na jakimś wzniesieniu i rzeczywiście widok był stąd
cu- downy. Nocne niebo w pełnej swojej krasie. Rosjanin wysiadł z samochodu, otworzył
drzwi od strony pasażera. Pomógł jej wysiąść podając rękę.
- Znowu ten przeszywający dreszcz. A swoją drogą, ciekawe, czy on też to czuje? – myślała
Gabi delikatnie zabierając rękę z jego dłoni - To dziwne uczucie absolutnie nie pozwala mi się
sku- pić. Nie poznaję sama siebie!
- Gabrysiu? – odezwał się Sasza cichym głosem.
- Tak? – odpowiedziała równie cicho.
11
- Może porozmawiamy o naszym pocałunku? Wiesz, nigdy dotąd nie zdarzyło mi się coś ta-
kiego.
- Jakiego?
- Te przenikające całe ciało dreszcze....
- A więc on czuje to samo. Ten sam przyciągający magnetyzm – pomyślała kobieta, a na głos
powiedziała niemal szeptem – U mnie objawy są podobne.
Roześmieli się. Żart rozładował atmosferę.
- Zobacz - Wielka Niedżwiedzica!
- Ten gwiazdozbiór chyba każdy potrafi rozpoznać.
- A widzisz Oriona?
- Nie???
–
To te trzy jasno świecące gwiazdy z lewej strony nieba.
–
Gdzie?
Sasza stanął za Gabrysią, przytulił się do jej pleców i wyciągnął dłoń wskazując na gwiazdy. Jego
dotyk był bardzo delikatny, niemal niezauważalny, ale jak działał! Gabi znowu poczuła
znajome dreszcze.
- Taaak, teraz widzę – odpowiedziała, chociaż tak naprawdę wcale nie była skupiona na roz-
gwieżdżonym niebie. Czuła jego oddech na swoim policzku i była bardzo pobudzona.
Mężczyzna delikatnie odwrócił ją twarzą do siebie. Ich oddechy spotkały się, usta zbliżyły i nastąpił
chyba najcudowniejszy pocałunek świata, jak pomyślała Gabi. Czuła go całą sobą.
- Nagle nastąpiła konsternacja: - Co ja robię? – pomyślała i gwałtownie cofnęła się do tyłu
niemal upadając, w ostatniej chwili ją podtrzymał.
- Coś się stało? Jest to dla ciebie nieprzyjemne? – Sasza wyglądał na kompletnie zaskoczonego.
-
Nie, to nie to – Gabi pokręciła głową - Ale wiesz, ja jestem mężatką.
-
Tak?
-
Nie przeszkadza ci to?
-
Wcale. Kiedy jestem z tobą zapominam o całym świecie. Jesteś dla mnie kimś bardzo
ważnym.
- Przecież nic o mnie nie wiesz?
- Nic nie poradzę na to, jakie uczucia we mnie wzbudzasz.
- Musimy wracać. Nie chciałabym, by na nasz temat rozniosły się jakieś plotki. Przecież
12
dopiero zaczynasz współpracę z naszą firmą. Chociaż chyba i tak będą mówić – z rezygnacją
powie- działa kobieta.
- Dobrze, jedźmy już.
Wracali pogrążeni w milczeniu. Atmosfera między nimi zmieniła się, nabrała jakiegoś odcienia
smutku. Sasza zatrzymał samochód na parkingu.
- W którym pokoju mieszkasz? Czy w głównym budynku? – zapytał.
- Tak, w tym samym, w którym odbywał się bankiet - odpowiedziała Gabrysia, kierując się w
stronę głównych drzwi.
- Ja mieszkam w drugim budynku. A może zaprosiłabyś mnie na herbatę? – Jego pytanie było
nieśmiałe. Dobrze jednak wiedział jaką odpowiedź otrzyma.
- Niestety nie tym razem – odparła stanowczo. Tempo, jakie zaproponował mężczyzna, było
dla niej stanowczo za szybkie. Pochlebiało jej oczywiście, że ktoś tak przystojny w ogóle się nią za-
interesował. Wcześniej była wierna mężowi, przez głowę nawet nie przeszła jej myśl o
zdradzie. Ale ten człowiek miał w sobie coś wyjątkowego, jak nikt inny dotąd budził jej zmysły.
- Wielka szkoda. Zobaczymy się w takim razie jutro. Ale nie będziemy mieli zbyt dużo czasu
na rozmowy, bo wyjeżdżam z samego rana. – Sasza wyglądał na zawiedzionego. Aby go pocieszyć,
zdjęła swój ulubiony srebrny łańcuszek z ametystem i podała go mężczyźnie:
- Proszę to dla ciebie, na pamiątkę.
- Dziękuję bardzo, ale ja nic dla ciebie nie mam - mężczyzna był zaskoczony i skrępowany.
- Nie szkodzi. Dziś podarowałeś mi piękne chwile. Nie zapomnę tego. Dziękuję.
Stali niezdecydowanie naprzeciwko siebie. W końcu Gabi wyciągnęła dłoń mówiąc - No to do ju-
tra.
- Do jutra – uścisnął i pocałował jej rękę znanym sposobem. Gabrysia znowu poczuła znajo-
my dreszcz. Bardzo niechętnie rozstawała się z tym mężczyzną.
- Dobranoc. Cieszę się, że cię poznałam – Gabrysia z ociąganiem weszła do budynku....
Rozdział III
- I znowu święta. No i oczywiście same przyjemności z tego powodu – pomyślała Gabi z
sarkazmem - pranie, generalne sprzątanie, mycie okien. Przed każdymi świętami ta sama
gonitwa. Powiesiła kolejną wypraną bluzkę na suszarce – Chyba należy mi się chwila przerwy,
na kawę – zadecydowała kierując się do kuchni. Usiadła, czekając aż woda się zagotuje.
- Saszka.... Cudownie, że przyjeżdża. Tak tęsknię – pomyślała – Może i dobrze, że mam tyle
pracy, tym samym zapominam chociaż na chwilę o tej historii – właśnie zalewała kawę, kiedy
13
usłyszała dzwonek domofonu. Podniosła słuchawkę.
- Słucham?
- Hej – wpuścisz mnie? – po drugiej stronie odezwał się wesoły, kobiecy głos.
- To ty Bożenko? Jak się cieszę, że przyszłaś. Mam Ci coś ważnego do powiedzenia.
- Tak? To mów.
- Ale nie przez domofon. Może wejdziesz? – roześmiała się blondynka– Już otwieram.
- Cześć Gabrysiu – Bożenka rozbierała się w przedpokoju – Byłam właśnie na targu i
zobaczyłam te cudowne wydmuszki. Nie mogłam się oprzeć i kupiłam także dla ciebie. Proszę, to
prezent świąteczny od „zajączka” – roześmiała się kobieta wręczając Gabi kilka bajecznie
kolorowo, wręcz artystycznie pomalowanych jajek.
- Są naprawdę piękne! Dziękuję ci bardzo – Gabrysia musnęła koleżankę w policzek - Napijesz
się kawy, właśnie zagotowałam wodę?
–
Z przyjemnością, ale może zrób mi herbatę. Trochę zmarzłam. Już niedługo Wielkanoc, a tu
zima w pełni.
–
Tak, tego roku aura nas nie rozpieszcza – mówiła Gabrysia równocześnie przygotowując
gorący napój.
- Dobrze, że przyszłaś. Odsapnę sobie na chwilę – Gabi naprawdę cieszyła się z wizyty kole-
żanki. Już od paru miesięcy były dobrymi przyjaciółkami. Bożenka zawsze miała czas i ochotę
wysłuchiwać zwierzeń. I bardzo często też jej rady naprawdę okazywały się dla Gabrysi zbawienne.
- Co robisz? – zapytała nowo przybyła siadając przy kuchennym stole. Długie, ciemne włosy
odrzuciła jednym ruchem na plecy. Były znakomicie zadbane: błyszczące, gęste. Współgrały z
jej pociągłą, nieco bladą twarzą.
- Porządki przedświąteczne– odpowiedziała znużonym głosem Gabrysia.
- Mogłabyś poprosić swoich menów o pomoc – Bożena pokręciła głową z dezaprobatą. – To
już prawie dorośli chłopcy – Nie chcę się wtrącać, ale uważam, że trochę obowiązków domowych
tylko wyszłoby im na zdrowie.
- Masz całkowitą rację Bożenko, ale przyznam ci się, że bardzo trudno jest mi wyegzekwo-
wać coś od nich. Jestem za miękka.
- Mówiąc meni miałam na myśli także twoją drugą połowę. Nie rozumiem dlaczego on ci nie
pomaga w domu. Mógłby chociaż przypilnować chłopców.
- Przecież wiesz jak jest zapracowany.
- Chyba jesteś śmieszna! A ty, to co? Leżysz i odpoczywasz całymi dniami, obijasz się? Prze-
14
cież także pracujesz. A w domu jest jak w pudełeczku.
- To prawda. Ale chyba sama szukam sobie tylu zajęć i nie chcę by mi pomagano. To pozwa-
la mi choć na chwilę zapomnieć o Saszy.
- No właśnie kiedy przyjeżdża?
- To właśnie ta niespodzianka! Już za parę dni – Gabrysia triumfalnie spojrzała na przyjaciółkę.
-
To cudownie. Może wreszcie się dogadacie. Same marzenia nie wystarczą, tylko cię spalają.
Przyjeżdża na same święta? Nie ma z kim ich spędzić?
- Przecież u nich święta przesunięte są o dwa tygodnie.
- Ach prawda. To dokładnie kiedy ma nastąpić ten doniosły dzień?
- Święta w Rosji?
- No nie żartuj. Kiedy dokładnie przyjeżdża przystojniak?
- Podobno w czwartek. Nie mogę się już doczekać. Opowiadałam ci jak na mnie podziałał?
- I to ze szczegółami – roześmiała się Bożena.
–
O mały włos nie wylądowałam z nim wtedy w łóżku! W tym alkoholu chyba były jakieś
narkotyki.
–
-Nie zrobiłaś tego wtedy i teraz przez cały czas się zadręczasz. Gabi, nie chciałabym być na-
chalna, ale wydaje mi się, że zaangażowałaś się za bardzo. Przez tyle lat taka świętoszka, a tu
nagle......
- Nie obrażaj mnie – Gabrysia poczuła się nieswojo.
- Wcale nie miałam tego na myśli – łagodnie powiedziała brunetka - Ale sama wiesz jacy są
mężczyźni. No nie, tego właśnie nie wiesz – natychmiast się poprawiła – Dla celów łóżkowych zro-
bią wszystko. Są wtedy bardzo przyjaźni, mili i mówią właśnie to, co kobieta chciałaby usłyszeć.
- Myślisz, że mam zbyt wyidealizowany obraz partnera? Że zrobiłam z niego bóstwo?
- No może nie aż tak. Ale na twoim miejscu byłabym ostrożniejsza i emocje bardziej trzyma-
łabym na wodzy.
- To spotkanie pokaże, czy się myliłam.
- No właśnie. Mam nadzieję, że ci się wszystko wyjaśni.
15
- Ale swoją drogą masz trochę racji.
- Tak? – Bożenka z zaciekawieniem spojrzała na przyjaciółkę – w czym?
- Że na swój prywatny użytek tworzę ideał mężczyzny mojego życia.
- Myślałam, że kiedyś twój mąż był tym ideałem?
- Niezupełnie.
- Jak to? Ty, taka marzycielka, nie wyszła za mąż z miłości? – głos Bożeny zdradzał najwyż-
sze zdumienie.
- Kiedyś widziałam w wyobraźni swój ideał i mówiłam: ten, albo żaden. Płynęły lata i
najczęściej otrzymywałam odpowiedź: żaden. Kiedy kogoś poznawałam ale nie odpowiadał mi
pod- czas pierwszych kontaktów, nawet nie chciałam nawiązywać z nim głębszej znajomości
wiedząc, że i tak nic by z tego nie wyszło. Tak naprawdę nie dawałam szans ani sobie, ani
potencjalnemu kan- dydatowi na partnera.
- Marzycielka. W takim razie jak to się stało, że masz rodzinę?
- Po prostu zwyciężył rozsądek. Poznałam mężczyznę, który wydawał się być odpowiedzial-
ny i wyczułam, że z nim mogłabym mieć dzieci. Czysta kalkulacja. Miałam już dość bycia samą.
No może przesadzam. Wtedy wydawało mi się, że jestem w nim w jakiś sposób zakochana.
- Czy w ogóle można być w jakiś sposób zakochanym?
- Chyba tak, w każdym razie ja byłam. Poza tym z moim przyszłym mężem łączyła mnie
głęboka więź psychiczna. Trochę gorzej jeżeli chodzi o więź fizyczną. Nie za bardzo podobał mi
się jego wygląd zewnętrzny, ale wychodziłam z założenia, że do tego można się przyzwyczaić.
Natomiast Sasza....Tu nie mam najmniejszych wątpliwości. I te dreszcze, kiedy mnie dotyka.
- Taaak. Stanowisz nieuleczalny przypadek. Jesteś po prostu nie wyżyta fizycznie droga kole-
żanko - stwierdziła brunetka na poły żartobliwym tonem.
–
Tak myślisz?
–
Na 100% Zastanów się, czy to, co czujesz do Saszy nie jest tylko i wyłącznie fizycznym po-
żądaniem. W końcu jesteśmy tylko ludźmi.
- Ale do nikogo wcześniej nie czułam tego, co do niego.
- Może wcześniej nie dopuszczałaś do siebie tych uczuć? Może je blokowałaś? Na tym ban-
kiecie natomiast pozwoliłaś sobie na luz. Sama zresztą stwierdziłaś, że zachowywałaś się inaczej
niż zwykle. I to z pełną premedytacją!
16
- No tak. Może masz trochę racji. Potem zastanowię się nad tym.
- Potem ?– roześmiała się Bożenka.
- Tak, przecież teraz przyjeżdża ON.
- Nie gniewaj się, ale przecież nie jesteś kobietą wolną. Czy wobec tego nie dręczą cię wyrzu-
ty sumienia?
- Że zdradzam swojego męża?
- Tak.
- Widzisz, to uczucie, którego doświadczam jest dla mnie czymś nowym. Czymś wręcz nie-
zrozumiałym. Dzięki niemu odkrywam w sobie coś, z czego nie zdawałam sobie sprawy. Jest to tak
silne, że o poczuciu winy nie może być mowy. Zresztą wiesz, że w moim małżeństwie nie układa
się ostatnio zbyt dobrze. Brakuje porozumienia. My przecież prawie wcale z sobą nie rozmawiamy!
Może także dlatego ten mężczyzna wzbudził we mnie te wszystkie ucucia.
- No tak, przepraszam, że zapytałam.
- Nie szkodzi – Gabi położyła rękę na ramieniu koleżanki – dzięki twoim dociekaniom wy-
raźniej uświadamiam sobie sytuacje i motywy mojego postępowania. Powinnam ci za to raczej po-
dziękować, co nieniejszym czynię – zakończyła blondynka, składając przed koleżanką
dworski ukłon.
- Jednak cię lubię – roześmiała się Bożenka.
Rozdział IV
Gabi niepewnie rozglądała się w holu agencji - Ciekawe, czy już przyjechał? – zastanawiała się.
- Pani kogoś szuka?
- Nie, nie – szybko odpowiedziała i już chciała udać się do swojego biura, kiedy usłyszała
dalsze słowa portiera:
- Ale panią to szukają już od rana - Portier stał z tajemniczą miną na twarzy. Lubił takie sytu-
acje. Wreszcie ktoś zainteresuje się jego osobą.
- Panie Edziu kto mnie szuka? O co chodzi?
- Proszę się nie denerwować. Wszystko w porządku. To tylko ten Rosjanin od 8 rano wypytu-
je się, czy już pani przyszła. Widać, ma jakąś pilną sprawę.
- Ach tak – odpowiedziała Gabrysia na pozór obojętnym tonem – Kiedy go pan zobaczy, pro-
szę mu powiedzieć, że już jestem.
- O.k.
Gabi odwróciła się i wtedy GO ujrzała. Stał w towarzystwie jakiegoś mężczyzny. Nie mogła nasy-
cić się jego widokiem. Nagle spojrzał na nią, jakby szóstym zmysłem odkrył jej obecność. Ich oczy
się spotkały. Wzrok Saszy był tak głęboki, że poczuła go w koniuszkach swoich palców. Znowu za-
kręciło jej się w głowie. Podszedł do niej i przywitał się.
- Dzień dobry Gabi. Cieszę się, że cię widzę – Sasza uśmiechnął się szeroko i ciepło.
- Ja również się cieszę – Gabrysia podała mu rękę na powitanie. Delikatnie ją ujął, pocałował,
a następnie przykrył swoją drugą dłonią. Kobieta lekko zadrżała.
- Ile to minęło od czasu naszej szaleńczej wyprawy samochodem?
- Chyba około 5 miesięcy – szybko policzyła Gabrysia. Tak, rzeczywiście minęło aż czasu.
- Myślałaś trochę o mnie? – cicho zapytał, równocześnie głaskając jej dłoń.
- No może ciut, ciut – roześmiała się. W rzeczywistości przecież każdego niemal dnia myślała
o nim, przypominała sobie ich rozmowy, bliskość. Żałowała, że wtedy nie zdobyła się na coś wię-
cej. Mogła chociaż pocałować go na pożegnanie.
- Czyli jest nadzieja, że nie zapomniałaś o mnie? – powiedział żartobliwym tonem.
- No może niewielka – odpowiedziała na tej samej nucie. – Gdyby wiedział, że tak naprawdę
jestem w nim po uszy zakochana! – pomyślała kobieta. Tego bowiem była już pewna od jakiegoś
czasu.
- Ja nieustannie miałem przed oczyma twoją pociągającą sylwetkę. Nie łudź się, nie zniknęłaś
z mego życia – jakby na potwierdzenie jeszcze mocniej uchwycił jej dłoń i ogarnął
spojrzeniem całą sylwetkę kobiety. Jego mina świadczyła o najwyższym zachwycie.
- Świetnie wyglądasz!
- Ty również – Gabrysia również popatrzyła na niego z uznaniem.
- Szkoda, że po naszej pamiętnej nocy nie mogliśmy porozmawiać. Dostałem pilny telefon z
firmy i musiałem wcześnie rano wyjechać – powiedział skruszonym głosem.
- Tak, wiem. Nic się nie stało, choć faktycznie byłam bardzo zdziwiona, kiedy nie zastałam
cię na śniadaniu. Ale życzliwi koledzy szybko mi wyjaśnili przyczynę twojej nieobecności – w gło-
sie kobiety słychać było nutkę sarkazmu.
- Nie mogę teraz dłużej rozmawiać – usprawiedliwiającym tonem powiedział mężczyzna.
- W porządku.
- Właśnie prowadzę pewną sprawę – dodał cichym głosem - Chciałem się tylko przywitać –
szybko uścisnął jeszcze jej dłoń i podszedł w kierunku poprzedniego rozmówcy.
Gabrysia czuła radość ze spotkania. Chciała dłużej porozmawiać z Saszą, ale wiedziała, że
nie może tego zrobić na oczach wszystkich. Już i tak plotkowano na jej temat w agencji.
Postanowiła się z nim umówić. Znowu zrobić pierwszy krok i tym samym znowu przekroczyć
narzucone sobie wcześniej granice. Kiedy zobaczyła, że został na chwilę sam, podeszła do niego.
- Wiesz mam parę wątpliwości odnośnie ostatniej reklamy dla twojej firmy – powiedziała
głośno, oficjalnym tonem, tak, by wszyscy słyszeli - Chciałabym się ciebie poradzić.
- Nie ma sprawy. Teraz mam parę spraw do załatwienia, ale będę wolny około 21. Możemy
się umówić na tę godzinę. Mieszkam w hotelu „Orbis”. Wiesz gdzie to jest?
- Tak.
- To wspaniale, mój numer pokoju to 44 –widać było, że Sasza jest zadowolony z takiego
obrotu sprawy.
- To na razie.
- Tak, do wieczora – odpowiedział mężczyzna i po raz ostatni obrzucił kobietę powłóczystym
i zarazem lustrującym spojrzeniem.
Pełną wersję ebooka: „BYĆ KOBIETĄ, CZYLI SKUTECZNY SPOSÓB NA
MĘŻCZYZNĘ” pobierz tutaj:
http://www.bezkartek.pl/ti-v-ti163311/Byc_kobieta_czyli_skuteczny_sposob_na_mezczyzne.jsf
Rozdział VIII
Był piękny, słoneczny poranek. Gabrysia i Bożena, wybierały się właśnie na plażę. Już od paru
dni przyjaciółki wraz ze swoimi dziećmi mieszkały w wynajętym domku kempingowym w
Jastrzębiej Górze. Gabi uwielbiała morze, muszelki, bursztyny. Tak długo czekała na te wakacje.
Dobrze, że udało im się je załatwić. I to cały długi miesiąc! Ostatnio była nad morzem wieki temu.
- Dzieciaki już pewnie się kąpią – ze śmiechem powiedziała Bożena
- Z pewnością. To wspaniale, że trafiłyśmy na taką cudowną pogodę. Twoi chłopcy są wręcz
zachwyceni.
- A twoi to co?
- To prawda. Chciałam im dzisiaj przygotować śniadanie, ale kiedy przyszłam ze sklepu zo-
baczyłam, że już sami się obsłużyli, tak bardzo spieszyło im się na plażę.
- O to coś nowego – zdecydowali się ruszyć palcem?
–
Nie śmiej się. Raczej podziwiaj. Od jakiegoś czasu wprowadzam nowe zasady w
naszym domu. Na początku było to trudne, W tej chwili jak widzisz, zbieram tego pierwsze owoce
– powiedziała Gabi z zadowoleniem.
.....................
Kobiety szły brzegiem morza. Fale obmywały im stopy.
- Gabrysiu, jeszcze nie opowiedziałaś mi dokładnie jak rozwiązałaś sprawy z Izabelą – ode-
zwała się w pewnej chwili Bożena.
- Naprawdę? Wiesz, to było naprawdę dziwne. Chociaż właściwie nie ma co opowiadać.
- Wiem, że sprawy między wami były niezwykle napięte? - nie dawała za wygraną Bożena.
- Ty przyszłaś do nas do pracy, kiedy Iza właśnie była w trakcie wypowiedzenia?
- Tak. Miałam wprawdzie okazję ją poznać, ale trwało to bardzo krótko.
- Wtedy już udało mi się zapanować nad tymi atakami nienawiści z jej strony. Może zacznę
jednak od początku. Opowiem ci o tym, bo może moje odkrycia przydadzą ci się w przyszłości
– powiedziała Gabrysia.
- Zaczyna być ciekawie. Zamieniam się w słuch.
Gabrysia starała skupić się na wydarzeniach sprzed kilku miesięcy. Chciała jak najdokładniej opo-
wiedzieć całą historię.
- Po pamiętnym wypadzie samochodem, o którym ci opowiadałam, z dnia na dzień moja sy-
tuacja w pracy stawała się coraz bardziej napięta – zaczęła relację Gabi - Doskonale radziłam sobie
z obowiązkami zawodowymi, jednak moje stosunki z współpracownikami nie układały się
dobrze. Dla moich kolegów z pracy nie było tajemnicą, że od dawna podkochiwałam się w Saszy.
Nie mogłam niestety tego ukryć....
Kobiety szły po nadmorskim piasku, lekka bryza owiewała ich ciała. Słońce przyjemnie grzało.
Bożenka uważnie słuchała słów koleżanki, a jej wyobraźnia dokładnie podsuwała sceny
opowiadane przez przyjaciółkę. Pracując od jakiegoś czasu w firmie dowiedziała się to i owo na
temat zauroczenia koleżanki i postępowania Izy.
Wiedziała, że współpracownicy widzieli te przeciągłe spojrzenia Gabi, kiedy wodziła wzrokiem za
Szaszą ilekroć przechodził w jej pobliżu. Widzieli też tęsknotę malującą się na jej twarzy i
cierpienie, którego nie mogła ukryć, kiedy przyjeżdżał do firmy. Zresztą całą sprawę dokładnie jej
wyłuszczyła przyjaciółka. Jednak nie o to chodzi. Najgorsze było to, że podzielili się na dwa
obozy. Jeden zwalczający Gabrysię, podkopujący pod nią dołki w pracy, w którym prym wodziła
Iza. Drugi bar- dziej neutralny, raczej współczujący Gabi i nie wtrącający się w jej sprawy.
- Między mną a Izą napięcie sięgało szczytu – opowiadała dalej Gabrysia - byłam w trudnej
sytuacji. Nie wiedziałam jak mam z nią postąpić. Jaką przyjąć postawę w stosunku do ataków skie-
rowanych na mnie. Wydawało mi się, że te kilka lat, kiedy się pracowałyśmy razem jest cenne i
szkoda ich zaprzepaścić. Ale nie mogłam równocześnie pozwolić, by mną pomiatano. Dlatego moja
postawa w stosunku do Izy była pełna wahań. Raz chciałam wyciągać do niej rękę, próbowałam się
z nią dogadać, wszystko wyjaśnić. Innym razem, czując ataki zazdrości z jej strony, uciekałam
od nich jak najdalej. Próby rozmów i załagodzenia sporu nie przyniosły żadnych rezultatów.
Czułam wielką, wprost namacalną nienawiść ze strony Izabeli. Nie mogłam sobie z tym poradzić.
Aż przypadek sprawił, że Iza ujawniła w całej pełni swoją nienawiść do mnie - Gabrysia bardzo
dokładnie pamiętała tamtą sytuację:
Tego dnia Gabi czuła się nieszczególnie. Podziębiła się. Bolał ją pęcherz moczowy. Chciała jak naj-
szybciej być z powrotem w domu. Od czasu do czasu firma wysyłała swoich pracowników na
obowiązkowe dwu dniowe szkolenia, które odbywały się w różnych Ośrodkach
Wypoczynkowych poza Wrocławiem. Właśnie skończyły się ostatnie wykłady. Gabrysia
postanowiła, że poprosi Gra- żynę o możliwość zabrania się jej samochodem do domu. Na pociąg
musiałaby czekać jeszcze dwie godziny. Wiedziała, że trochę ryzykuje, bo ostatnio pewna grupa
osób z jej firmy odnosiła się do niej niezbyt życzliwie. Oczywiście prym w tym gronie wodziła
Iza.
- Słuchaj Grażyna, czy masz pełny komplet osób w samochodzie? – Gabi zwróciła się do ko-
leżanki.
- Nie, jest jedno miejsce wolne – kobieta wydawała się być zdziwiona tym pytaniem.
- Czy mogę w takim razie pojechać z wami?
- No, nie wiem – Grażyna nie wiedziała co odpowiedzieć. Sama właściwie nie miała nic prze-
ciwko Gabi. Ale Izabela opowiadała o niej tyle niesmacznych historii. Właściwie nie chciała
się mieszać w sprawy między tymi kobietami - Ja tylko robię za kierowcę. Zapytaj Izy.
- Iza – Gabi podeszła do koleżanki. Robiła to niechętnie, bo czuła odpychanie ze strony daw-
nej przyjaciółki – czy w samochodzie jest jedno miejsce wolne? Chciałabym tym razem zabrać się z
wami do domu. Niezbyt dobrze się czuję.
- Zapytaj Grażynę – odpowiedziała zdawkowo Izabela.
- Już pytałam. Ona twierdzi, że jest jedno miejsce.
- Chyba jednak nie, tym razem wraca z nami także Kamila.
- Kamila? Przecież ona mieszka zupełnie w innym miejscu – nie dawała za wygraną Gabry-
sia.
-
Może odwiedza kogoś we Wrocławiu?
Gabrysia czuła, że koleżanka kłamie. Zobaczyła, że Kamila stoi obok. Odwróciła się więc w
jej stronę i zapytała:
–
Kamila jedziesz do Wrocławia samochodem Grażyny?
–
No co ty. Jadę do siebie do domu – odpowiedziała kobieta nie wiedząc, że tym
samym ujawnia kłamstwo koleżanki.
Gabi złapała Izę na „gorącym uczynku”. Całą scenę zaczęło obserwować coraz więcej osób zainte-
resowanych dalszym rozwojem wypadków.
- I co na to powiesz? – Gabrysia zwróciła się znowu w stronę byłej przyjaciółki.
Z oczu Izy wychodziły wręcz błyskawice. Była wzburzona. Już nie potrafiła tego ukryć.
- Nie rozumiesz, że nie chcemy cię w naszym towarzystwie!!!! – Izabela krzyknęła na cały
głos z wściekłością.
W oczach Gabi pojawiły się łzy. Spodziewała się podobnej wypowiedzi.
- Przynajmniej teraz wiem na czym stoję – zdołała jeszcze odpowiedzieć w miarę spokojnym
głosem. Odwróciła się i czym prędzej odeszła. Nie umiała już powstrzymać potoku zdradliwych
łez.
Chciała być jak najdalej od „koleżanek”. Szła przed siebie szybkim krokiem. Oddychała
głęboko. Łzy uparcie napływały jej do oczu. Nie chciała, by ludzie oglądali się za nią na ulicy.
Po drugiej stronie ulicy zobaczyła cmentarz. Skierowała się w jego stronę. Zwykle nie lubiła tego
miejsca. Te-
raz jej stan ducha dokładnie współgrał z panującą na cmentarzu atmosferą. Chodziła po ścieżkach
między grobami i płakała. Pozwoliła sobie na uwolnienie emocji. Czytała kiedyś, że płacz
jest oczyszczający. Gabrysia była zadowolona z siebie, że umiała tak jasno postawić się w tamtej
sytuacji. Że sprowokowała Izę do jasnego przedstawienia swego stanowiska i udowodniła jakim
człowiekiem jest ta ostatnia. Ale z drugiej strony było jej bardzo przykro. Poznawała czym jest
ludzka zawiść i zazdrość bezpośrednio na swojej skórze.
Gabrysia na chwilę przerwała opowieść. Od dawna już kobiety siedziały w przytulnym,
zacienionym miejscu na plaży. Wydarzenia tamtego dnia nie wydawały jej się takie przykre jak
wtedy. Ot ciekawa historia do opowiedzenia.
- Ale jak to się stało, że Iza przeniosła się do innego miasta? – spytała Bożenka, wciąż nie ro-
zumiejąc dalszego rozwoju sytuacji.
- Po tym incydencie dużo się modliłam – kontynuowała swoją wypowiedź Gabrysia. -
Od dawna interesowały mnie też sprawy niezwykłe, niewyjaśnione. Postanowiłam więc
sięgnąć do środków niekonwencjonalnych. Czy czytałaś może książkę Louisy Hay „Możesz
uzdrowić swoje życie”?
- Oczywiście. Jest to jedna z pozycji, do których sięgam bardzo często – odpowiedziała z en-
tuzjazmem Bożena.
- Ja odkryłam tę książkę dosłownie w dniu tamtego incydentu. Przeczytałam w niej, że pro-
blemy z pęcherzem moczowym wynikają z uczucia, że jest się „olewanym”. Złości nas też coś, co
ma związek z naszą kobiecością. Wtedy rzeczywiście tak się czułam. Brak akceptacji w pracy, nie-
pewność co do uczuć Saszy, nieumiejętność sprostania obowiązkom małżeńskim, wszystko to przy-
czyniło się do stanu w jakim się znalazłam – Gabrysia opowiadała dalej przesypując w palcach su-
chy, nadmorski piasek.
- Z zapartym tchem czytałam kolejne rozdziały. Widziałam coraz jaśniej, sytuację z Izabelą,
ale też wszystko wskazywało na to, że mogę sobie sama pomóc. Książka podsuwała mi
kolejne sposoby, możliwości wprowadzenia zmian w swoim życiu, uzyskania szacunku do siebie
samej, za- akceptowania siebie. Dzięki niej poznałam moc afirmacji. Oczywiście wiesz czym są
afirmacje?
- Tak, sama mam w swoim domu kilka z nich zawieszonych w różnych miejscach na ścianie.
- Ach prawda, przecież sama widziałam te napisy przyklejone na drzwiach twego pokoju:
„Ufam sobie”, „Wierzę w siebie”, „Kocham siebie” - tak było tam napisane?
- Dokładnie tak. Ostatnio wprowadziłam jeszcze kilka nowych. Ale mów, co dalej? – niecier-
pliwiła się Bożena.
- Ja swoje afirmacje pisałam w zeszycie. Po kilkanaście razy w przeciągu jednego dnia.
- A co pisałaś?
- „Żyję w zgodzie i harmonii z każdym, kogo znam” , Do mojego świata przyciągam tylko
kochających ludzi”, „Wszystkie moje związki są harmonijne”, „Niezależnie od sytuacji jakie do
mnie przychodzą, zawsze jestem spokojna i zrelaksowana”. I parę innych. Przydało mi się
to bardzo. Przecież w pracy codziennie stykałam się z Izą i z grupą osób, które mnie nie
tolerowały. Informacje zawarte w książce spadły na mnie jak z nieba. Bardzo tego potrzebowałam.
- To ciekawe co mówisz, bo kilka tygodni przed odejściem Izy, ja przyszłam do firmy i się
zaprzyjaźniłyśmy.
- Tak, to prawda. Kiedy Cię poznałam, od razu poczułam, że jesteś kimś mi bliskim.
Nie omyliłam się. Teraz myślę, że także dzięki pisaniu tych afirmacji zjawiałaś się w moim życiu
– Gabrysia ze łzami wzruszenia w oczach spojrzała na koleżankę.
- Nie wykluczone – oczy Bożenki także zrobiły się wilgotne.
-
Potem kupiłam sobie jeszcze inne pozycje traktujące o mocy pozytywnego myślenia i
radzenia sobie w codziennej rzeczywistości poprzez pracę nad sobą – Gabi wróciła do
poprzedniego tematu - Wkrótce postanowiłam wykorzystać w praktyce zdobyte wiadomości.
- I co zrobiłaś? – Bożena spojrzała z zainteresowaniem na przyjaciółkę.
- Najpierw zapytałam się siebie jak wygląda połączenie między mną a Izabelą.
- Nie rozumiem.
- Wyobraziłam sobie mnie i Izę i sposób połączenia między nami. Natychmiast ukazała mi się
w wyobraźni rura o przekroju około 10 cm. Stałyśmy naprzeciwko siebie w odległości około dwóch
metrów. Rura wychodziła z mojego splotu słonecznego i sięgała u niej również rejonów
żołądka. Stwierdziłam, że jest sztywne połączenie. Rura była zbudowana z twardego materiału,
prawdopodobnie z jakiegoś rodzaju metalu.
- To niesamowite, że do tego stopnia potrafiłaś to określić? – na twarzy Bożenki malowało się
zdumienie i lekkie niedowierzanie.
- Naprawdę, wbrew pozorom to bardzo łatwe. Z chwilą zadania sobie pytania o rodzaj połą-
czenia – wyobraźnia podsuwa określone obrazy. Ja się nad tym nie zastanawiam. Pojawia mi się
to samo, niejako spontanicznie. Jak chcesz potem zrobimy takie ćwiczenie razem.
- Tak bardzo bym chciała. A teraz opowiadaj co dalej?
- Potem wyobraziłam sobie, że rozmawiam z Izabelą. Powiem ci, że nawet w myślach przy-
chodziło mi to z trudem. Pytałam jej dlaczego w ten sposób postępuje. Wyjaśniłyśmy sobie
parę spraw.
- Ona ci odpowiadała zdaniami? Słyszałaś w głowie słowa?
- No nie dosłownie słyszałam. Odpowiedzi pojawiały się od razu w moim umyśle. Naprawdę
nie wiem jak to się dzieje. Z początku ona wcale nie chciała ze mną rozmawiać. Odwróciła się ob-
rażona. Wtedy wyszłam z tej wizualizacji. Potem kilka razy usiłowałam nawiązać z nią słowny
kon- takt w wyobraźni i za którymś razem udało mi się.
- To niesamowite, co mówisz – Bożenka nadal była zdziwiona i niedowierzała słowom kole-
żanki. Mimo to chciała usłyszeć ciąg dalszy – I?
- Po naszych długich rozmowach, obdarzyłam ją błogosławieństwem.
- To znaczy?
- Dałam jej w wyobraźni prezent. Dałam jej to, co uważałam, że najbardziej potrzebuje by
być szczęśliwą. Potem ona ze swojej strony również obdarzyła mnie prezentem.
- Wszystko w wyobraźni? – upewniła się Bożena.
- Oczywiście.
- I co dostałaś?
- Wolałabym nie mówić o tym.
- OK.
- Ale to nie wszystko – Gabrysia miała bardzo skupioną minę - Potem jeszcze raz spytałam
się siebie co nas łączy. Znowu zobaczyłam tę rurę, tyle, że tym razem była jakby bardziej
świetlista, przejrzysta i nie taka sztywna. Raczej wiotka jak sznurek. Starałam w wyobraźni
napełnić ją świa- tłem miłości. Zajęło mi to trochę czasu, ale w końcu z rury została cienka
niteczka, która nas łączy.
-
Trochę czasu?
-
Tak. Trwało to chyba nawet około tygodnia. Co jakiś czas wyobrażałam sobie połączenie
między nami i stwierdzałam, że ciągle się to zmienia. Za każdym razem rozświetlałam to połącze-
nie światłem miłości. I wysyłałam ze swojego serca miłość do Izy. Aż w końcu została ta nitka.
Potem zobaczyłam w wyobraźni, że Izabela odwraca się i odchodzi. Nie widziałam już jej w
pobliżu siebie.
–
Potrafiłaś ją obdarowywać miłością, mimo, że ona podkopywała ciągle twój autorytet?
–
Na początku było to naprawdę trudne, ale z czasem coraz lepiej mi szło. Wychodziłam z za-
łożenia, że skoro tak było napisane w którejś z przeczytanych książek, musi to mieć sens.
- A jak można w ogóle wysyłać miłość na odległość? Nie wyobrażam sobie tego w praktyce –
spytała Bożenka.
- Po prostu wyobraziłam sobie, że w swoim sercu mam małą iskierkę miłości. Rozpalam ją.
Ona staje się coraz większa i większa, powstaje cały płomień miłości. Ten płomień wypala we
mnie wszystkie negatywne, szkodliwe energie. Energie żalu, gniewu, złości itp. Potem ten
płomień wę- druje do Izabeli. Otacza ją całą i zasila ją swoją siłą, to znaczy siłą miłości. Miłość
ta zastępuje w niej wszystkie energie negatywne, podobnie jak u mnie. Potem płomień wraca do
mnie, zmniejsza
się i na powrót staje się małą iskierką w moim sercu. Ale za każdym razem zaznaczałam, by było to
zgodne z wolą Izy i dla najlepszego dobra wszystkich.
- A jakie efekty miały te wszystkie działania w rzeczywistości fizycznej? – zapytała Bożena z
ciekawością.
- Zauważyłam, że Iza mniej zwraca na mnie uwagę. Ataki stały się słabsze. Któregoś dnia do-
wiedziałam się, że zaproponowano jej nowe stanowisko, znacznie ciekawsze i lepiej płatne
niż obecne. Wiązało się jednak z koniecznością przeniesienia do oddziału w innym mieście.
- I tym sposobem wasze kontakty zostały przerwane?
- Tak.
- Niesamowita historia – Bożena nadal ze zdumieniem pokręciła głową. Gdyby nie to,
że sama była świadkiem przeniesienia Izy, chyba byłoby jej trudno uwierzyć w tę historię.
Mimo, że przecież już od dawna nie obce jej są różne podobne techniki. Tyle tylko, że do tej pory
czytała tylko o tym. Czasami tylko wykorzystała te wiadomości w praktyce. Postanowiła sobie
w duchu, że
od dzisiaj zacznie o wiele częściej stosować różne techniki, o których tylko czytała.
- Ale zdarzenie to tylko udowadnia, że faktycznie takimi niekonwencjonalnymi
metodami można kształtować rzeczywistość. Kiedyś opowiem ci jeszcze o innych przygodach,
także związanych z pozytywnym myśleniem.
- A dlaczego nie teraz?
- Zobacz, która godzina.
- Już tak późno? – Bożena była zdziwiona – Pośpieszmy się, bo nie zdążymy na obiad –
chłopcy chyba „umierają” z głodu.
Rozdział IX
Wakacje były cudowne. Przyjaciółki bawiły się doskonale. Ich dzieci cieszyły się z własne-
go towarzystwa, a one ze swojego. Rozmawiały godzinami. Dużo też medytowały i dzieliły się
swoją niekonwencjonalną wiedzą. Gabi spędziła naprawdę bardzo ciekawie ten miesiąc. Rozmowy
z koleżanką i wakacyjna atmosfera pozwoliła jej prawie zapomnieć o mężczyźnie jej marzeń. Tym
bardziej, że w czasie ostatniego tygodnia wakacji przyjechał jej mąż. Wtedy wspólnie spędzali czas,
kąpali się bawili z chłopcami. Gabi czuła się tak, jak wówczas, kiedy w jej układach z mężem pano-
wała pełna harmonia. Jak wówczas, kiedy ich porozumienie psychiczne było wręcz doskonałe. Jed-
nak po powrocie do domu, z każdym dniem atmosfera zaczęła przybierać tę sprzed wakacji. Znowu
dużo milczenia, niedomówień. Brak czasu dla siebie nawzajem. Mąż znikał na całe dnie. Podobno
pracował. W rezultacie w Gabrysi odżyły dawne uczucia do Saszy.
Kobieta znowu co jakiś czas pogrążała się w swoim wymyślonym świecie marzeń.
Wyobrażała sobie jak to będzie, kiedy się spotkają. Tworzyła coraz to inne, ciekawsze
scenariusze. Postanowiła, że podczas następnego spotkania do końca wyjaśni całą sytuację.
Wiedziała, że już dłużej nie może żyć w tej niepewności, w tych iluzjach. To zabrnęło za daleko.
Sprawa nie może ciągnąć
się w nieskończoność! Jego przyjazdy do firmy co dwa, trzy
tygodnie. Jakieś przelotne uśmiechy, rozmowy, oczywiście czysto służbowe i ta wiecznie obecna
asystentka. Gabi bardzo cierpiała. Czuła, że on jej pragnie, mimo stwarzania innych pozorów. Ale
miała też świadomość, że gdyby pokochała się z Saszą, natychmiast zaszłaby w ciążę. To
przekonanie było niczym realnym nie uzasadnione. Po prostu, nawet nie kochając się z nim
trzymała się za brzuch i czuła, że już nosi w swoim łonie jego dziecko. Szóstym zmysłem
wyczuwała to. Nie chciała sobie komplikować spraw rodzinnych. Dzieci były jeszcze małe. Co by
zrobiła w takiej sytuacji?
A gdyby jeszcze seks z Saszą tak jej się spodobał, że całkiem zatraciłaby się w tym
mężczyźnie? Dlatego jej postawa w stosunku do niego była raz wycofująca się, a kiedy indziej
czuła, że wręcz nie może się bez niego obyć. Za każ- dym razem kiedy był w firmie, szukała
pretekstu, by być blisko, szukała jego wzroku. On udawał, że jej nie dostrzega, ale czuła energię
pożądania emanującą od niego. Nie wiedziała, czy to tylko pożądanie, czy coś więcej. A czasami
wręcz prowokował ją. To znaczy jakby od niechcenia musnął jej ramię, albo rękę. Nie pozwalał
zapomnieć. Mamił, wabił, ale równocześnie stawiał nieprzekraczalne granice. Nie mówiąc już
o „asystentce”, z którą ciągle przyjeżdżał. I w takiej atmosferze ogólnego naładowania
powiedziała sobie, że musi sprawę wyjaśnić. Popchnąć w jedną albo drugą stronę. Ta niepewność
ją zabijała. Swoich uczuć była pewna. Jego wcale. Poza tym nie wiedziała, czy iluzje dotyczące
seksu z nim są prawdziwe. Przecież nie mówili o tym i nie kochali się, cało- wali się tylko. Nie
mogła sobie poradzić po jego wyjazdach w domu. Dobrze jeszcze, że miała pracę i tu mogła choć
na chwilę zapomnieć o Saszy.
Wreszcie nadszedł dzień jego przyjazdu.
Firma Gabrysi zorganizowała znowu bankiet z jakiejś okazji. Oczywiście odbywał się on
w wynajętym na tę okazję Ośrodku Wypoczynkowym. Był późny wieczór. Gabi siedziała z
koleżankami przy stoliku. Śmiały się, rozmawiały. Wtedy na salę wszedł ON razem z
prezesem i swoją asystentką. Znajomi blondynki natychmiast wyczuli zmianę w jej zachowaniu.
Gabrysia czekała na odpowiedni moment, by porozmawiać z Saszą. Wcześniej cały czas był w
towarzystwie Tamary i nie było okazji by wyjaśnić sprawy między nimi. Bożena uścisnęła Gabi za
rękę.
- Wszystko będzie dobrze - szepnęła jej do ucha – Odwagi.
Gabrysia z wdzięcznością spojrzała na koleżankę. Potrzebne było jej teraz wsparcie i akceptacja ze
strony przyjaciółki.
- Może ja poproszę do tańca prezesa, a ty Saszę? – Bożena już wstawała od stolika.
- Nie jest to dobry pomysł, bo ta cała asystentka wciąż mu towarzyszy – pokręciła
głową
Gabi.
- To prawda. Poczekajmy w takim razie. Może sobie gdzieś pójdzie, albo ktoś ją poprosi do
tańca? – Brunetka z powrotem usiadła na miejscu.
- To wspaniały pomysł! Bożenka – Gabi spojrzała błagalnym wzrokiem na przyjaciółkę – po-
proś Tomasza, by zaopiekował się TĄ dziewczyną.
- No dobrze – podchwyciła natychmiast brunetka - Czego się nie robi dla interesów – za-
śmiała się jeszcze i poszła porozmawiać z kolegą.
Dosłownie już za chwilę Tomek tańczył z Tamarą. A one mogły przeprowadzić swój plan.
Przyjaciółki podeszły do obu mężczyzn i poprosiły ich do tańca. Prezes wstał dosłownie
natych- miast, chętny do zabawy. Sasza siedział dalej na swoim miejscu i nie bardzo chciał
zgodzić się na taniec z Gabi. Rozglądał się po sali. Zobaczył, że jego asystentki nie ma chwilowo
w pobliżu. Dla- tego w końcu uległ namowom zarówno prezesa jak i obu kobiet. Grała jakaś
powolna muzyka. Tań- czyli w razem, trzymając się za ręce, jednak dzieliła ich dość duża
odległość. Nie przeszkadzała ona jednak w prowadzeniu rozmowy. Czas był na wagę złota, więc
Gabi bez zbędnych wstępów powie- działa do Saszy:
- Wiesz, że cię kocham?
- Oczywiście – odpowiedział natychmiast, tak jakby był przygotowany na to wyznanie. I od
razu dodał:
- Ja także cię kocham.
Gabrysia poczuła delikatną falę radości. Tak. Dosłownie delikatną. Oblała się rumieńcem. On też
ją kocha!!!!!! Nie miała jednak czasu na delektowanie się tą chwilą. Wiedziała, że za moment
Saszka wróci do stolika i do asystentki.
- I co teraz? – zadała kolejne pytanie.
- Nic. Musimy żyć dalej – odpowiedział po prostu.
Nieco zdziwiła ją ta odpowiedź. Przecież powiedział, że też ją kocha? Nie rozumiała tego, ale
równocześnie miała świadomość, że muzyka zaraz się skończy, a wraz z nią taniec. To
stanowczo za krótko na dogadanie się.
-
Może się umówimy i porozmawiamy gdzieś na osobności? – zaryzykowała propozycję.
- Nie, nie teraz. Ja wyjeżdżam niedługo.
- Jak to? – zdziwiła się. Przecież konferencja ma trwać do niedzieli?- Kiedy wyjeżdżasz?
- Jak przyjedzie pociąg – co najmniej dziwna odpowiedź - pomyślała.
- A kiedy przyjedzie? – jej pytania także były pozbawione sensu.
- Nie wiem dokładnie, jutro. Porozmawiamy w przyszłym miesiącu. Wtedy będą lepsze wa-
runki – w końcu powiedział coś bardziej sensownego.
–
Dobrze – zgodziła się Gabi. Zdawała sobie sprawę z obecności „asystentki”. Nie byłoby do-
brze gdyby ich zastała razem.
Cała sytuacja trwała dosłownie chwilę. Piosenka się skończyła i wszyscy wrócili do swoich stoli-
ków. Gabrysia czuła się cudownie. ON TEŻ JĄ KOCHA!. Cały wieczór bawiła się wspaniale. Mia-
ła wspaniały humor. Energia radości dosłownie ją rozpierała. Tańczyła z kolegami z pracy. Z nim
już nie miała okazji zatańczyć, ale cieszyła się, że w październiku porozmawiają wreszcie szczerze
i długo. Bożenka robiła zdjęcia. Bardzo dobrze, będzie miała pamiątkę - JEGO fotografię.
Do tej pory nie miała jeszcze jego zdjęcia.
Na drugi dzień spodziewała się wyjazdu Saszy. Przewidywała, że przed opuszczeniem
Ośrodka przyjdzie się pożegnać. Nie wiedziała tylko, o której godzinie to nastąpi. Dlatego była
bardzo nie- spokojna. Jednak dzień dobiegał końca, a on nie przychodził. Bardzo dziwne. Czyżby
źle przetłumaczyła jego słowa na język polski? Było to mało prawdopodobne. A może to on
coś pokręcił? Wieczorem tego dnia odbywała się konferencja. Oczywiście obecność była
obowiązkowa. Gabrysia siedziała na sali i rozmawiała z koleżanką. Wtedy go zobaczyła.
–
Nigdzie nie wyjechał – powiedziała do siebie ze zdumieniem, ale i ze złością -
Dlaczego mnie okłamał? Co mu z tego przyszło? Przecież chyba zdawał sobie sprawę z tego, że
się dzisiaj spotkamy? Sala wcale nie jest taka duża, trudno się w niej ukryć. To dziwne – Gabrysi
zrobiło się przykro, że ją oszukał. Z drugiej strony nie umiała przyjąć w tej sprawie jakiegoś
rozsądnego stanowiska. To wczorajsze wyznanie było takie piękne.
Oczywiście został do zakończenia konferencji, do niedzieli. Nie kontaktowali się. Nie chciał z nią
rozmawiać. Gabi z rezygnacją przystała na to. W niedzielę specjalnie starała się przebywać w
innym miejscu niż on. Teraz ona uciekała, ukrywała się. Była zła. Zaczęła sobie zdawać
sprawę z tego, że chyba jej obraz Saszy był zbyt wyidealizowany. Prawdopodobnie bardzo
omyliła się co do niego. Wprawdzie wzbudzał w niej nadal te niesamowite uczucia. Wystarczyło
mianowicie w jej obecności wymienienie jego nazwiska lub imienia i już czuła na swojej piersi
przyjemne, rozgrzewające ciepło. Od razu też nasłuchiwała, co współpracownicy mają do
powiedzenia na jego temat. Czasami te opinie nie były zbyt przyjemne, niektórzy nawet się go
bali. Ale Gabi składała to na karb tego, że oni tak naprawdę nie znają Saszy. Tak jakby ona go
znała.
Pełną wersję ebooka: „BYĆ KOBIETĄ, CZYLI SKUTECZNY SPOSÓB NA
MĘŻCZYZNĘ” pobierzesz tutaj:
l/ti-v-ti163311/Byc_kobieta_czyli_skuteczny_sposob_na_mezczyzne.jsf
57
Część II
Wielka przygoda.
Rozdział I
Środa
Ten dzień od początku zapowiadał się bardzo przyjemnie. Był słoneczny, styczniowy
pora- nek i pierwszy dzień tak długo oczekiwanego przez Gabrysię urlopu. Kobieta zaplanowała
go bardzo dokładnie. Sen, sen, sen. To przede wszystkim, a poza tym słodkie lenistwo. Miała
wprawdzie kilka zaległych prac do wykonania, ale nie było tego dużo i postanowiła od razu się z
tym uporać. Gabrysia właśnie kończyła szkic reklamy na komputerze, kiedy dzwonek telefonu
zakłócił jej koncentrację.
- Halo – odezwała się Gabrysia
- Ula? – usłyszała łagodny, męski głos po drugiej stronie słuchawki.
- Nie to pomyłka - odpowiedziała kobieta i zamiast przerwać połączenie, jak to zwykle robiła
w takich przypadkach, czekała na dalsze słowa nieznajomego.
-
Pomyłka? To dziwne. A kto mówi? – odezwał się głos, po dłuższej chwili .
-
Gabrysia – odpowiedziała dziewczyna, z lekkim opóźnieniem i wahaniem, czypodawać
swoje imię. Sama była zdziwiona, że jeszcze nie odłożyła słuchawki. Ale coś takiego było w jego
głosie, że chciała usłyszeć jeszcze więcej.
- Miło mi. Ja jestem Krzysztof. A gdzie się dodzwoniłem? – kontynuował konwersację męż-
czyzna.
- To mieszkanie prywatne - Po tych słowach w słuchawkach zaległa chwila ciszy.
Jednak nikt nie przerywał połączenia, jakby na coś czekając.
- Słyszę taki miły, sympatyczny kobiecy głos. Może to nie przypadek? – powiedział w końcu
Krzysztof.
- Hym, może nie. Ale w tej chwili jestem zajęta. Jeżeli ma pan ochotę, proszę zadzwonić póź-
niej – odpowiedziała zgodnie z prawdą Gabrysia. Pomyślała, że skoro mówi: przypadek –
58
może rzeczywiście jest to zrządzenie losu i ten mężczyzna ma jej w czymś pomóc, albo ona
jemu? Wierzyła, że takie „przypadki” są bardzo ważne w życiu. Niektórzy nazywają to synchronią.
Była świeżo po warsztatach i w jej serce wstąpiła nowa nadzieja.
- Kiedy? – dopytywał się Krzysztof.
–
Może za pół godziny.
–
Do usłyszenia w takim razie – powiedział mężczyzna i rozłączył się. Gabrysia wróciła do
przerwanych zajęć i prawie natychmiast zapomniała o rozmowie. Jednak dokładnie po
trzydziestu minutach usłyszała dzwonek telefonu.
- Dzień dobry. Tu Krzysiek. Czy rozmawiam z Gabrysią? – znowu rozległ się w słuchawce
ten wręcz magnetyczny głos.
- Tak. – z radością odpowiedziała kobieta. Przypomniała sobie wcześniejszą rozmowę i z cie-
kawością czekała na dalszy rozwój wypadków.
- Minęło już pół godziny?
- Myślę, że tak.
- To ciekawe, że nastąpiła ta pomyłka. Zwykle mi się nie zdarza. – kontynuował wypowiedź
Krzysztof - Miałem do wykonania kilka telefonów i nawet już nie wiem, do kogo chciałem zadzwo-
nić. Teraz mam napięty okres w pracy. Przeważnie jest spokojniej. Pracownicy załatwiają
więk- szość spraw, ale grudzień i styczeń to trudne miesiące – On mówił a w głowie Gabrysi z
błyska- wiczną prędkością tworzył się obraz rozmówcy.
- Dobrze, że od czasu do czasu udaje mi się poświęcić kilka chwil dla siebie i zadbać o swoją
sylwetkę – słyszała w słuchawce kolejne słowa. - Wczoraj np. byłem na basenie i na
siłowni. Wiesz, kiedy ma się kasę, naprawdę można miło spędzać czas. Ale tak naprawdę chciałem
cię o coś spytać.
- Tak? – Kobieta była coraz bardziej zaintrygowana. Ciekawy głos, facet ma pieniądze. Zapo-
wiada się całkiem interesująca znajomość.
- Wiesz, słyszę taki dziewczęcy głos, jak szesnastolatki. Ile masz lat?
- 39 odpowiedziała Gabrysia. I natychmiast poczuła niepokój. A jak on jest dużo młodszy od
niej? Szkoda by było, przemknęło jej przez głowę.– Ja twój głos oceniam na 20 – 30 lat. Ile masz
w rzeczywistości? – zapytała, z lekkim niepokojem, chociaż jej głos był spokojny.
- Jestem w podobnym wieku co ty. – odpowiedział Krzysztof ze słabo wyczuwalnym waha-
niem w głosie. Po chwili zapytał: - To chyba zdążyłaś już urodzić?
59
- Tak mam dwoje dzieci. – Gabrysia coraz bardziej czuła, że mężczyzna chciałby nawiązać
bliższą znajomość. Może jest wolny i poszukuje właśnie partnerki? Natychmiast pomyślała o swo-
ich paru koleżankach, które również szukają swojej „drugiej połowy”.
- Na pewno parkę? – usłyszała kolejne pytanie, a może raczej stwierdzenie.
- Nie zgadłeś. Mam dwóch synów w wieku 19 i 14 lat. – odpowiedziała Gabrysia bez cienia
zażenowania.
- I mieszkasz z ojcem swoich dzieci? – Krzysiek dalej testował sytuację.
- W bardzo dyplomatyczny sposób zadałeś to pytanie. Tak mieszkam z ojcem swoich dzieci.-
roześmiała się dziewczyna.
–
To dlaczego ze mną flirtujesz?
–
Nie uważam, że flirtuję. Tak naprawdę pomyślałam, że poszukujesz właśnie towarzyszki ży-
cia. Sam, powiedziałeś, że może to nie przypadek, ta pomyłka telefoniczna. A ja mam kilka koleża-
nek, które są wolne i gotowe na nowy związek. Jesteś zainteresowany?
- A czy te koleżanki są takie jak ty? Takie sympatyczne, ciepłe, wartościowe?
- Przecież mnie nie znasz. Ale odpowiem ci, że tak. To bratnie dusze.
- A czy ty chciałabyś się ze mną umówić? – usłyszała zachęcający głos w słuchawce.
- Twój głos jest bardzo miły. Ja lubię nawiązywać nowe kontakty. Poznawać ciekawych
ludzi. A ty wydajesz mi się takim człowiekiem. Dlatego pomysł spotkania wydaje mi się
całkiem atrakcyjny. Pomyślałam, że mogę być pośredniczką. I poznać cię na zasadach luźnej
znajomości, wymiany doświadczeń itd. Tylko to. Nie wyobrażaj sobie nic więcej – stanowczo
oświadczyła Gabrysia.
- Wiesz mam pewną znajomą. Teraz mija dwa lata odkąd wyszła za mąż. Ma wspaniałą pra-
cę, dużo zarabia. Jej mąż natomiast jest po zawodówce. Nie pracuje, nie stara się. I ta znajoma za-
stanawia się, czy nie wziąć rozwodu. Dzieci nie posiadają, więc tak naprawdę nie mają większych
zobowiązań względem siebie. – zaczął opowiadać Krzysztof podejmując nowy temat. A mój kuzyn
rozwiódł się po kilkunastu latach małżeństwa. Nie było żadnych zdrad. Po prostu z czasem
żyli obok siebie. I w końcu stwierdzili, że takie życie nie ma sensu. A czy wszystko układa się w
twoim małżeństwie? – mężczyzna zadał kolejne pytanie.
- Niestety nie. Wiesz od jakiegoś czasu nie mam między nami porozumienia psychicznego.
Nasze drogi się oddaliły. On podąża gdzie indziej i ja gdzie indziej. – odpowiedziała smutno Gabry-
sia.
60
- Ha. Widzisz jak cię wyczułem?
- Rzeczywiście. Masz chyba bardzo rozwiniętą intuicję. – powiedziała Gabrysia i pomyślała,
że ten człowiek coraz bardziej ją intryguje. A szczególnie podobała jej się barwa jego głosu.
- Wiesz, muszę już kończyć, bo właśnie syn wrócił do domu. – Ton głosu kobiety nieco się
zmienił. Słychać było w nim jakby lekkie zdenerwowanie, roztargnienie.
- Mogę zadzwonić wieczorem i powiedzieć ci dobranoc? – dopytywał się Krzysztof.
- Wiesz, lepiej nie.
- Ach prawda, twój mąż. Jeszcze nigdy nie umawiałem się z mężatką. To kiedy się spotkamy?
Może w piątek około 12?
- Dobrze – słowa Gabrysi były coraz bardziej lakoniczne. Nie mogła się już skupić na rozmo-
wie.
- Będę miał ze sobą ogromny bukiet róż.
- Wiesz, wolałabym nie – w głosie kobiety słychać było niepokój. Chociaż pomyślała, że cu-
downie by było, gdyby pokusił się na taki gest.
–
No tak, na pewno musiałabyś go komuś oddać albo wyrzucić.
–
Właśnie - powiedziała Gabi z lekkim żalem.
- A jak się sobie spodobamy? Może padnę przed tobą na kolana i tak cię zafascynuję, że roz-
staniemy się dopiero rano?
- Wydaje mi się to mało prawdopodobne.
- To nie mam kupować bułek na śniadanie?
- Raczej nie – głos blondynki był zdecydowany.
- Czy mogę zadzwonić do ciebie w takim razie jutro rano? – zapytał Krzysztof, a Gabrysia
poczuła, że rzeczywiście chciałaby jeszcze z nim porozmawiać przez telefon.
- Tak, to dobry pomysł.- odpowiedziała - A teraz już naprawdę do widzenia.
- Do jutra.
Gabrysia odłożyła słuchawkę. Już trochę zmęczyła ją ta dyskusja. Spojrzała na zegarek.
Po- nad godzinę rozmawiała z tym sympatycznym człowiekiem. Czas tak szybko minął? Czuła
się po- budzona rozmową. Coś nowego wkroczyło w jej życie. Może Krzysztof pomoże jej w
sprawach zawodowych? A może jest to jej druga połowa, na którą czekała od tak dawna? Nie
61
chyba jednak nie. Nie wyprzedzajmy faktów. Kobieta nie mogła sobie znaleźć miejsca w domu.
Dosłownie ją nosiło. Postanowiła zadzwonić do przyjaciółki. Musiała tę „pomyłkę” komuś
opowiedzieć.
Rozdział II
Czwartek
Od samego rana Gabrysia czekała na telefon. Jednak nie chciała zbytnio wzbudzać w sobie
nadziei. Postanowiła się zająć pracą. W ten sposób czas jej szybciej zleci. Jednak myśli o nieznajo-
mym przeszkadzały jej w skupieniu się na pracy.
- Ciekawe czy zadzwoni – zastanawiała się. Spojrzała na zegarek. Mówił rano, a tu już do-
chodziła 12 w południe. - Nie, nie mogę oczekiwać, że się odezwie – strofowała siebie.
Nagle z tego stanu wyrwał ją dzwonek telefonu.
- Dzień dobry, mówi Krzysztof. Czy mogę rozmawiać z panią Gabrysią?
- Tak to ja. Miło, że dzwonisz – kobieta zauważyła, że serce zaczyna jej mocniej uderzać.
- Co robisz? – znowu usłyszała ten przesympatyczny głos.
- Siedzę przy komputerze i pracuję. – odpowiedziała trochę mijając się z prawdą. W rzeczy-
wistości przecież jej myśli krążyły zupełnie gdzie indziej.
- Ja też jestem w pracy. Miałem nieco faktur do wysłania rano, ale teraz zrobiłem sobie chwi-
lę przerwy. Bardzo chciałem z tobą porozmawiać.
- Słabo cię słyszę. Dlaczego mówisz tak cicho?
–
Ach, właśnie kręci się tu sprzątaczka. Czekam też na ważny telefon. Więc gdybym się nagle
rozłączył, bez uprzedzenia, to z góry przepraszam – w tych słowach Krzysztofa, Gabrysia wyczuła
jakby nutkę nieszczerości. Ale zaraz pomyślała, że jest przewrażliwiona. Postanowiła, że logikę
odłoży na górną półkę i postara się czerpać jak najwięcej radości z tych rozmów. Przecież to do ni-
czego nie zobowiązuje. Równocześnie obudziła się w niej ciekawość poznania osobowości tego
mężczyzny. Przez telefon wydaje się taki miły. Prawie tak, jakby nadawali na tych samych falach.
Postanowiła dowiedzieć się o nim czegoś więcej.
- Na czym polega twoja praca? – Gabrysia zadała pierwsze z serii „kontrolnych pytań”.
62
- Mam spółkę z kolegą. Prowadzimy firmę komputerową i sprzedajemy akcesoria do kompu-
terów na dużą skalę. Interesują nas tyko większe transakcje.
- Wiesz ciekawi mnie jak osiągnąłeś sukces w biznesie. Może miałeś dobry start i bazę
ze względu na majątek rodzinny? – zainteresowała się kobieta.
- Och wiesz, całkiem prosto. Dorobiłem się własną pracą. Po prostu miałem trochę szczęścia i
trafiłem na sprzyjające okoliczności. Najpierw handlowałem. Nawiasem mówiąc dzięki temu
zwiedziłem też kawałek świata. – Krzysztof odpowiadał pewnie i konkretnie. A ty co robisz?
- Obecnie pracuję w reklamie. Robię różne projekty. Po prostu jestem grafikiem komputero-
wym. Właśnie szukam nowego rynku, gdzie mogłabym zaoferować swoje usługi.
- Świetnie się składa, że się poznaliśmy. Mam masę znajomości z racji wykonywania
mojej pracy. Z chęcią porozmawiam o tobie tu i tam – mówił Krzysztof poważnym,
zdecydowanym to- nem.
- Cudownie. Jestem ci bardzo wdzięczna – Gabi w myślach postawiła mu kolejnego plusa.
Czyżby dzięki tej znajomości zyskała także nowe możliwości pracy?
Gabrysia chciała jeszcze coś powiedzieć, kiedy usłyszała, że połączenie zostało przerwane. Odłoży-
ła słuchawkę.
Po 30 minutach zadzwonił znowu.
- Przepraszam, ale współpracownik zrobił mi głupi kawał i nacisnął przycisk telefonu. Złośli-
wie powiedział, że nie flirtuje się w pracy – głos Krzysia wskazywał na skruchę i lekkie zmieszanie.
- Nie ma sprawy - odpowiedziała Gabrysia, ale pomyślała, że dziwne panują u nich zwyczaje
w pracy. Czy on mówi prawdę? Szybko odsunęła tę myśl.
- A teraz możesz już swobodnie rozmawiać?
- Tak, chwilowo jestem sam w biurze – Rzeczywiście mówił głośnio i wyraźnie.
- Powiedz w takim razie jakie są twoje zainteresowania – Gabi była ciekawa, czy interesuje
się czymkolwiek „oprócz telewizji”.
- Hym, nie wiem od czego zacząć. Może po kolei. Uwielbiam podróżować. Każdego roku w
czasie urlopu staram się wyjechać do jakiegoś egzotycznego kraju. W zeszłym roku byłem np.
w Maroku. Przywiozłem stamtąd kasetę wideo. Poza tym uwielbiam robić zdjęcia artystyczne,
mam już ich całą kolekcję.....
63
- Przepraszam, muszę już kończyć, dostałem pilny faks, odezwę się jak załatwię tę sprawę –
głos mężczyzny wskazywał, że Krzysztof myśli teraz o czymś innym.
- To do usłyszenia. - powiedziała Gabi i rozłączyła się.
Gabrysia czuła się bardzo podekscytowana. Od momentu odłożenia słuchawki już tęskniła
za jego głosem. Serce jej biło przyspieszonym rytmem. Miała nadmiar energii. Na niczym nie
po- trafiła się skupić. Mechanicznie wykonywała prace domowe, byle się tylko czymś zająć. W
głowie kłębiły się myśli. Oczywiście wszystkie krążyły wokół Krzysztofa. Wydawało jej się,
że wręcz „złapała Pana Boga za nogi”. Nie chciała nigdzie wychodzić, by nie przegapić
telefonu.
Minęło parę godzin. Wreszcie usłyszała dzwonek telefonu. Serce „podskoczyło jej do gardła”.
Podniosła słuchawkę.
-
Halo?
-
Gabi? Dobry wieczór. To znowu ja. – w głosie Krzysztofa słychać było radość.
Kobieta
przycisnęła słuchawkę do ucha. Uwielbiała wsłuchiwać się w jego głos, niezależnie od tego, co mó-
wił. - Muszę być w banku przed jego zamknięciem, czyli przed 18, ale mam jeszcze chwilę czasu i
nie mogłem się oprzeć. Musiałem zadzwonić. – słyszała dalsze słowa.
- Miło cię znowu słyszeć.
- Chciałbym ci zadać bardzo intymne pytanie – powiedział z wahaniem Krzysztof.
- Tak? – zainteresowała się Gabrysia, równocześnie zdejmując kolczyk z ucha, przeszkadza-
jący jej w rozmowie.
- Czy kochasz się ze swoim mężem? – usłyszała dość osobiste pytanie.
- Tak. – odpowiedziała Gabrysia, chociaż trochę wahała się czy odpowiedzieć.
- Tak? Wiesz zaskoczyłaś mnie. Czy w takim razie jest ci z nim dobrze? – próbował zrozu-
mieć Krzysztof.
- Nie.
- Nie? To dlaczego się z nim kochasz?
- Tak jakoś. Nie chcę go ranić. – odpowiadała Gabrysia, bawiąc się kolczykiem. Dobrze, że
miała czym zająć ręce.
64
- No wiesz? Co to za facet, który nie widzi, że kobieta nie ma ochoty. Czy nigdy nie było ci z
nim dobrze?
- Czasami.
- I co, przeważnie zmuszałaś się do tego, zaciskając zęby?
- Tak.
–
I to też zgadłem. Wiesz bardzo mi ciebie szkoda.– w głosie mężczyzny słychać było współ-
czucie.
–
.......Gabrysia nic nie odpowiedziała. Czuła tylko ogromne zrozumienie z jego strony. Nie
wiedziała dlaczego o takich intymnych sprawach rozmawia z obcym facetem. Jednak chciała mó-
wić. Chciała być wysłuchana właśnie przez mężczyznę. Telefon stwarzał intymną atmosferę. W
Krzysztofie znalazła współczującego słuchacza. No właśnie: chciał słuchać tego, co mówi i
sam dużo mówił. Tego brakowało w jej małżeństwie.
- Wiesz nie rozumiem, że pozwalałaś na to tyle lat. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że on
przez te wszystkie wspólne lata z tobą, po prostu cię gwałcił.
- No, myślę, że to za wielkie słowo. W końcu zgadzałam się na taki obrót rzeczy. Mogłam
przecież powiedzieć nie.
- A dlaczego tego nie zrobiłaś?
- Wcześniej nie uświadamiałam sobie, że może być inaczej. Czekałam. Liczyłam na to, że ja-
koś się z czasem ułoży, że dopasujemy się do siebie. Na początku małżeństwa rozumieliśmy się
bez słów. Przynajmniej tak mi się wydawało. Na wszystkich płaszczyznach oprócz seksu było
Ok. – Gabrysia opowiadała płynnie i bez skrępowania. Czuła, że jest wysłuchiwana. Czuła
życzliwość i zrozumienie po drugiej stronie słuchawki.
- Potem próbowałam mu przekazać, że coś jest nie tak. – kontynuowała swoje zwierzenia.
- Niestety on dostrzegał tylko swoje potrzeby i swoją połowę medalu. Widział, że się z nim nie
chcę kochać, ale nie analizował z jakiego powodu tak się dzieje. Ja też nie mówiłam całej
prawdy. Twierdziłam raczej, że nie lubię tyle seksu, że on za często chce się kochać.
Nastąpiła krótka przerwa w rozmowie. Mężczyzna nie przerywał, czekał na dalszy ciąg wy-
powiedzi Gabrysi, a ona wręcz namacalnie czuła jego totalną akceptację w stosunku do niej.
- Wiesz, dzięki rozmowie z tobą uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nie chodzi tu o mój
słaby temperament. – z zamyśleniem mówiła dalej kobieta. – Zrozumiałam teraz, że, coraz
bardziej ograniczałam tę sferę swojego życia, ponieważ nie czułam się zaspakajana, nie
czułam radości z seksu. Tym samym coraz bardziej oddalałam się od niego. I cały czas wydawało
mi się, że chodzi o nadmiar, o to, że on na okrągło mógłby się kochać. Z tego powodu też z
65
czasem było coraz więcej nieporozumień między nami.
- Ja również myślę, że po prostu jesteś nie rozbudzona. Widzę cię jak dziką roślinę, zaniedba-
ną, nie podlewaną, o którą nikt przez te lata nie dbał. – głos Krzysztofa był cichy i
melodyjny, współczujący - Odbieram cię jako osobę potrzebującą dużo ciepła, opieki i
zrozumienia. Stanowisz wyzwanie dla mężczyzny – mówił dalej - Chciałbym cię przytulić, pieścić
i głaskać.
Gabrysia wsłuchiwała się w jego głos i czuła się wspaniale. Krew coraz bardziej krążyła w
jej ciele. Mogłaby godzinami trzymać słuchawkę przy uchu i tylko słuchać, słuchać, słuchać....
–
Może dość już o mnie. Tyle już wiesz na mój temat. Może więc teraz ja usłyszę coś o twoim
życiu osobistym – blondynka postanowiła poruszyć nowe zagadnienie. Była zainteresowana
jego życiem osobistym i chciała go lepiej poznać także z tej strony.
–
Nie wydaje mi się, że taki subtelny i atrakcyjny mężczyzna jest wolny? – zapytała.
- No wiesz miałem parę kobiet w moim życiu. – powiedział Krzysztof, a potem bardzo ci-
chym i niepewnym głosem dodał: - Nawet jedną ze związku małżeńskiego.
- I co nie jesteście już razem? Jaka była tego przyczyna? – Gabrysia wyczuła, że jest to drażli-
wy temat dla niego.
- Wiesz, chodziło o dziecko.
- O dziecko?
- Tak nie mogliśmy mieć dzieci. Leczyliśmy się. Okazało się, że to żona nie może zajść
w ciążę. Ja zbadałem również swoje nasienie i wszystko jest z nim porządku. Próbowaliśmy także
zapłodnienia in vitro. To znaczy, ona dostawała zapłodnione już jajeczko. Niestety wszystkie
próby spełzły na niczym. – jego głos był smutny i zamyślony. - Z czasem ta sytuacja tak nas
zniechęciła, że postanowiliśmy się rozejść po ośmiu latach małżeństwa. Potem były inne
kobiety, ale raczej moje związki opierały się na potrzebie zaspokojenia fizycznego . Nie było
miłości.
- Natomiast to, co dzieje się między nami – przerwał na chwilę, próbując dobrać najbardziej
odpowiednie słowa. – Wiesz, jeszcze nigdy nie rozmawiałem w ten sposób z żadną kobietą. Czuję,
jak byśmy się znali od wieków. Chyba się w tobie zakochałem.
W słuchawce zaległa cisza. Gabrysia nie wiedziała co odpowiedzieć. Ona również czuła
wielką sympatię do tego człowieka. Już samo to, że mu się zwierzała z takich intymnych spraw.
- Jesteś tam?
66
- Tak – Kobieta w końcu nalazła odpowiednie słowa. – Ja również uwielbiam z tobą rozma-
wiać. Masz taki cudowny głos. Gdy mówisz, ciepło rozchodzi się po całym moim ciele, czuję
wręcz cudowną słodycz. Wszystkie czakramy mi wibrują.
- Czakramy? – zainteresował się Krzysztof. – Nie znam tego pojęcia.
- To takie centra energetyczne, posiada je każdy człowiek.
- A gdzie one bywają?
- Są stałe. Np. jeden znajduje się w okolicy serca. Kiedyś powiem ci na ten temat więcej.
– Gabrysia spojrzała na zegarek - Wiesz dochodzi już 17, a ty masz jechać do banku. Może więc
na razie zakończymy rozmowę?
- Już tak późno? Może jeszcze chwilę. Mam szybki samochód, zdążę.
- Wolałabym, byś jechał ostrożnie. Nie chcę się o ciebie martwić. Dziś jest wyjątkowo ślisko
na drodze.
- Martwiłabyś się o mnie? Myślałabyś: taki fajny gość, być może moja druga połowa, dopiero
go poznałam i facet ginie w wypadku samochodowym? – zaśmiał się Krzysztof.
- No wiesz, nie żartuje się w taki sposób – Gabrysia rzeczywiście odczuła niepokój i zobaczy-
ła w wyobraźni scenę mrożącą jej krew w żyłach. Szybko w myśli powiedziała: skreślam, skreślam,
skreślam. Wiedziała, że nie można przedstawiać sobie niekorzystnych obrazów, bo mogą przełożyć
się na prawdziwe fakty.
- No dobrze, nie będę. Jak wrócę, to zadzwonię. – Krzysztof dalej mówił śmiejąc się - Mo-
żesz mi jeszcze podać swój numer komórki?
- Oczywiście – odpowiedziała Gabrysia i podyktowała swój numer telefonu komórkowego,
po czym odłożyła słuchawkę.
To było istne szaleństwo. Prawie cały dzień Gabrysia spędziła na rozmowie
telefonicznej. Teraz wiedziała, że ma chwilę czasu i postanowiła wyjść z domu, zrobić zakupy.
Ochłonąć i ode- rwać się na chwilę od tej fascynującej sytuacji. Wcześniej nie chciała się nigdzie
ruszać, czekała na połączenie. Była bardzo pobudzona, wręcz rozdygotana. Bardzo podobał jej się
ten mężczyzna. No może nie cały, nie wiedziała przecież jak wygląda. Ale te ich rozmowy były
niesamowite. Minęło półtorej godziny. Znowu rozległ się dzwonek telefonu.
- Tu Krzysztof , rozmawiam z Gabrysią?
67
- Tak, to ja.
- Nie odbierasz komórki. – powiedział z lekką pretensją w głosie – dzwoniłem, bo chciałem
byś miała także mój numer komórkowy.
- Wyszłam z domu i nie zabrałam jej ze sobą. Zaraz sprawdzę, czy dzwoniłeś. –
Gabrysia wzięła komórkę do ręki i zauważyła, że istotnie ktoś do niej dzwonił – Tak, jest jakaś
wiadomość, potem sprawdzę czy nagrał mi się twój numer.
- Załatwiłem już wszystkie sprawy i mam teraz chwilę czasu – mówił Krzysztof
- Powiedz mi w takim razie jak wyglądasz – zainteresowała się Gabrysia. Od dawna chciała
poznać wygląd fizyczny właściciela tak magnetycznego głosu.
- Pierwszy chciałem zadać to pytanie. Co mam ci powiedzieć? Ręce, nogi mam.- mówił ze
śmiechem mężczyzna. - Posiadam ciemną karnację skóry, ciemne włosy, oczy zielono – szare. Na
tle samochodu lub lasu wydają się bardziej zielone. Wzrost 176, lekka nadwaga. Określiłbym to, że
jest się do czego przytulić. Mogę wiedzieć jak ty wyglądasz?
- Hym. Ręce nogi posiadam – zaśmiała się również Gabrysia. - Jestem blondynką,
- 100 procentową? Nie farbowaną? – dopytywał się Krzysztof.
- Wydaje mi się, że tak. Mam średnią budowę ciała, wzrost 168 cm. Oczy zdecydowanie nie-
bieskie. - kobieta zastanawiała się jakie jeszcze opisać szczegóły swojego wyglądu.
- Już widzę twoją sylwetkę – powiedział z rozmarzeniem Krzysztof. Wiesz, często się spoty-
ka, że takie wartościowe kobiety jak ty trafiają na nieczułych partnerów. Na partnerów, którzy
nie potrafią ich prawdziwie docenić, uszanować, adorować. Nie rozumiem dlaczego tak się dzieje -
głos mężczyzny zrobił się bardzo poważny - Uważam, że gra wstępna powinna trwać przez 24
godz. na dobę mówił dalej. - Kiedy chcę się z kobietą kochać, jestem dla niej szczególnie miły
przez cały dzień. Pomagam jej, zwracam uwagę na szczegóły stroju. Prawię jej komplementy.
- U mnie seks, gra wstępna zaczyna się praktycznie dopiero w sypialni – Gabrysia w
wyobraźni widziała sceny przedstawiające jej seks z mężem. - Najczęściej wtedy, kiedy
jestem już zmęczona całym dniem. Bez jakiś wstępów, ceregieli.
- Czyli czasami kochasz się byle szybciej, byleby cię przestał dręczyć i by to trwało jak naj-
krócej? – ze zrozumieniem, ale i z lekkim zdziwieniem zapytał mężczyzna.
- Tak.
- Czy boli cię, jak się z nim kochasz?
- Teraz nie. Na początku rzeczywiście sprawiało mi to ból. Aż do momentu, kiedy nauczyłam
się rozluźniać – Gabrysia znowu pomyślała, że za dużo mówi. Po co zdradza temu nieznajomemu
68
takie intymne szczegóły? Ale z drugiej strony, dlaczego ma zatajać prawdę? Tego otwarcia nauczy-
ła się na warsztatach. Doświadczyła, że najlepiej być szczerym. Szkoda, że nie umie jeszcze
być taka w kontaktach ze swoim mężem. - Ten Krzysztof ma wręcz uzdrawiający wpływ na
moje samopoczucie – przemknęła jej kolejna myśl.
- Tak mi ciebie szkoda. Chciałbym cię pieścić i głaskać, przytulać się do ciebie. – Głos męż-
czyzny wyrwał ją z zamyślenia. Słychać w nim było rozmarzenie i chyba podniecenie.
- Jesteś inna niż moje wcześniejsze kobiety – mówił dalej nieznajomy - One były
spragnione seksu, wyposzczone, wygłodzone. Mam wrażenie, że ty nie jesteś w pełni rozbudzona
jako kobieta. Nie wiesz jeszcze jaki seks może być wspaniały. Nie wiesz co tracisz. Ale nosisz w
sobie wielki potencjał i żar, którego nikt jeszcze nie wyzwolił. Pomimo swych 39 lat jesteś prawie
jak dziewica. To jest dopiero wyzwanie dla mężczyzny: rozbudzić cię, doprowadzić do ekstazy.
- I ty chciałbyś podjąć się tego wyzwania? – Gabrysia również była podniecona. Dziwiła ją
reakcja jej ciała. To musi być wyjątkowy mężczyzna - pomyślała. Wcześniej tylko Sasza, wzbudzał
w niej takie uczucia.
- Z ogromną chęcią i przyjemnością – odpowiedział swym niesamowitym, ciepłym głosem
Krzysztof.
- Przypominam ci, że chciałam się z tobą umówić, by poznać nowego, ciekawego
człowieka. Bez żadnych podtekstów erotycznych, czy partnerskich. – Gabrysia zmieniła ton
głosu, starała się wyjść z tej intymnej atmosfery, jaka wytworzyła się między nimi.
- Pamiętam. I co, chciałabyś teraz sprzedać mnie swoim koleżankom? – kokieteryjnie wręcz
zapytał Krzysztof, nie dając się zbić z tropu.
–
Nie, jeszcze nie teraz – odpowiedziała stanowczo kobieta. Poczuła równocześnie, że nie mo-
głaby tego zrobić przed poznaniem go bliżej. Poznaniem jak wygląda i przekonaniem się, czy
w kontakcie bezpośrednim będzie im też tak dobrze ze sobą jak obecnie. – A może nigdy? – dodała
cichym głosem.
Pełną wersję ebooka: „BYĆ KOBIETĄ, CZYLI SKUTECZNY SPOSÓB NA
MĘŻCZYZNĘ” pobierz tutaj:
http://www.bezkartek.pl/ti-v-ti163311/Byc_kobieta_czyli_s
kuteczny_sposob_na_mezczyzne.jsf