Ojciec Klimuszko

background image

Przepowiednie ojca Klimuszko

Jasnowidz o. Klimuszko nale

ż

ał do ludzi, których serce było otwarte dla

ka

ż

dego -skromny zakonnik - ojciec Andrzej Klimuszko. Ró

ż

nie go

nazywano: jasnowidz, ziołolecznik, znachor, ojciec Andrzej. Kim był? Nie
był znachorem, szarlatanem ani cudotwórc

ą

. Był franciszka

ń

skim

zakonnikiem, który swe niezwykłe uzdolnienia wykorzystywał do
niesienia pomocy tym, którzy jej potrzebowali, który przepowiadał
przyszło

ść

m.in. dla Polski.

Andrzej Klimuszko urodził si

ę

23 sierpnia 1905 r. na Białostocczy

ź

nie.

Rodzice - Wincenty i Zofia - zajmowali si

ę

rolnictwem. Warunki

materialne były ci

ęż

kie, gdy

ż

była to rodzina wielodzietna. Szkoł

ę

podstawow

ą

oraz gimnazjum, które prowadzili ksi

ęż

a salezjanie,

uko

ń

czył Andrzej w Ró

ż

anymstoku. Id

ą

c za głosem powołania Andrzej

wst

ą

pił do Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych we Lwowie. W

1925 r. rozpocz

ą

ł nowicjat pod kierunkiem o. Kornelego Czupryka

(pó

ź

niejszego przeło

ż

onego o. Maksymiliana) w pi

ę

knie poło

ż

onej,

malowniczej miejscowo

ś

ci - Kalwarii Pacławskiej. Przez okres jednego

roku nie tylko wtajemniczał si

ę

w przepisy zakonne i urabiał duchowo,

ale mógł zaobserwowa

ć

tysi

ą

ce pielgrzymów, którzy przybywali na

kalwaryjski odpust ze swoimi problemami, kłopotami, aby przed
cudownym obrazem Kalwaryjskiej Pani pozostawi

ć

to wszystko i

powróci

ć

do domu duchowo wzmocnionymi.

W nowicjacie otrzymał Andrzej habit zakonny oraz nowe imi

ę

zakonne - Czesław. Po uko

ń

czeniu nowicjatu 8 wrze

ś

nia 1926 r. br.

background image

Czesław zło

ż

ył pierwsze

ś

luby zakonne. Zaraz te

ż

udał si

ę

do Lwowa,

aby tam uko

ń

czy

ć

gimnazjum. Nauka nie szła mu zbyt dobrze. Wi

ę

ksze

zdolno

ś

ci wykazywał w kierunkach humanistycznych, natomiast w

dziedzinach

ś

cisłych, a zwłaszcza w matematyce, pod wzgl

ę

dem

uzdolnienia był ostatni. Gimnazjum X we Lwowie, jak sam stwierdził

ź

niej o. Czesław, nie zanotowało w swojej historii bardziej t

ę

pego

ucznia pod wzgl

ę

dem matematycznym ni

ż

Czesław. Profesorowie tylko

ze współczucia stawiali mu zwyczajowo stopie

ń

dostateczny z minusem.

Czesław bardzo prze

ż

ywał ten brak zdolno

ś

ci. [...]

Studia teologiczne odbył o. Czesław w zakonnym seminarium w
Krakowie pod troskliwym i czujnym okiem o. magistra Samuela
Rozenbajgera, pó

ź

niejszego współpracownika

ś

w. Maksymiliana w

Niepokalanowie japo

ń

skim.

Ś

wi

ę

cenia kapła

ń

skie otrzymał z r

ą

k bpa

Stanisława Rozponda 6 maja 1934 r. w Krakowie. Po

ś

wi

ę

ceniach

przeło

ż

eni zakonni skierowali go do Gniezna, a potem do Wilna i

Łagiewnik. Tu

ż

przed wojn

ą

został przeniesiony do Warszawy. Gdy

wybuchła wojna, ze wzgl

ę

du na własne bezpiecze

ń

stwo wyruszył z

Warszawy do klasztoru franciszka

ń

skiego w Kaliszu. W czasie tej

podró

ż

y miało miejsce ciekawe wydarzenie. Na dworcu kolejowym w

Łodzi ustawiło si

ę

kilku

ż

andarmów i tłukło kolbami karabinów Polaków

wysiadaj

ą

cych z poci

ą

gu i pod

ąż

aj

ą

cych do wyj

ś

cia. Nie oszcz

ę

dzano

nikogo, ani starszych, ani kobiet, ani nawet dzieci. Widz

ą

c to o. Czesław

zatrzymał si

ę

dłu

ż

ej w poci

ą

gu z nadziej

ą

,

ż

e

ż

andarmi zaraz odejd

ą

i

b

ę

dzie mógł spokojnie pod

ąż

y

ć

na nocleg do OO. Bonifratrów. Spó

ź

nił

si

ę

przez to i na ulicy nie spotkał ju

ż

przyjezdnych ludzi. Doł

ą

czył jednak

do szeregu ludzi udaj

ą

cych si

ę

na nocleg do OO. Bonifratrów. Przed

furt

ą

klasztorn

ą

miało miejsce wydarzenie podobne jak na dworcu.

Pijany

ż

andarm sprawdzał dokumenty wchodz

ą

cych ludzi, bij

ą

c ich przy

tym po twarzy. O. Czesław nie miał przy sobie

ż

adnego dokumentu.

Zdawał wi

ę

c sobie spraw

ę

z tego, co wkrótce mogło si

ę

wydarzy

ć

. Starał

si

ę

zmobilizowa

ć

wszystkie swe wewn

ę

trzne siły. Tymczasem był coraz

bli

ż

ej

ż

andarma. Gdy przyszła jego kolej, nast

ą

pił dziwny wypadek:

ż

andarm zachwiał si

ę

nagle, odwrócił w stron

ę

ś

ciany i zacz

ą

ł

wymiotowa

ć

. Zal

ę

kniony zakonnik wykorzystał ten moment. Bardzo

szybko opu

ś

cił szereg i boczn

ą

furtk

ą

dostał si

ę

do klasztoru, gdzie

sp

ę

dził spokojnie noc. Był to [drugi] wypadek, kiedy o. Czesław dzi

ę

ki

wewn

ę

trznemu nakazowi nakłonił drugiego człowieka do wykonania

czynno

ś

ci zgodnie ze swoj

ą

wol

ą

.

W kilka miesi

ę

cy po przybyciu do Kalisza został aresztowany przez

gestapo. Szybko jednak zwolniono go pod warunkiem,

ż

e b

ę

dzie do ich

background image

dyspozycji i

ż

e nie opu

ś

ci miasta. W odpowiedzi na to o. Czesław

wykupił bilet kolejowy i wsiadł do najbli

ż

szego poci

ą

gu, który jechał do

Warszawy. Mi

ę

dzy Wartegau a Generaln

ą

Guberni

ą

granica została

zamkni

ę

ta, za

ś

o. Andrzej nie posiadał przy sobie

ż

adnych dokumentów.

W Łodzi pasa

ż

erów wysadzili z poci

ą

gu

ż

andarmi i zaprowadzili do

poczekalni, gdzie wszystkich Polaków poddano szczegółowej rewizji. Do
przedziału, gdzie siedział o. Czesław, nikt nie zagl

ą

dał. Po dwóch

godzinach poci

ą

g ruszył dalej. Wtedy dopiero zobaczył dwóch

ż

andarmów, zd

ąż

aj

ą

cych do przedziału, w którym siedział. W tak

niebezpiecznej chwili wyt

ęż

ył wszystkie wewn

ę

trzne siły, by ich w ten

sposób obezwładni

ć

. I có

ż

si

ę

stało? Jeden z nich szybko skierował si

ę

w stron

ę

ubikacji, drugi za

ś

wszedł do przedziału, gdzie siedział o.

Czesław. Zachowywał si

ę

jednak jako

ś

dziwnie, mówił niezrozumiałe

rzeczy, mimo i

ż

nie był pijany. Po chwili wyszedł z przedziału, a o.

Czesław mógł bez

ż

adnych przeszkód przekroczy

ć

granic

ę

. Był to trzeci

wypadek, w którym o. Czesław wykorzystał swe mo

ż

liwo

ś

ci, ale i

zarazem ostatni. Z tego rodzaju sił ju

ż

nigdy w

ż

yciu nie skorzystał, by

ć

mo

ż

e dlatego,

ż

e nie znajdował si

ę

wi

ę

cej w tak tragicznej sytuacji.

Dla o. Czesława rozpocz

ę

ła si

ę

teraz droga pełna trudów, cierpie

ń

i

załama

ń

w poszukiwaniu prawdziwej rzeczywisto

ś

ci. Zaraz po wojnie

obj

ą

ł placówk

ę

w Prabutach na Mazurach. Była to ci

ęż

ka i

odpowiedzialna praca, wymagaj

ą

ca wiele czasu i energii. Zadaniem o.

Czesława było zorganizowanie

ż

ycia oraz roztoczenie opieki nad lud

ź

mi,

którzy przybyli zza Buga w celu osiedlenia si

ę

na nowym terenie. O.

Czesław nie miał wi

ę

c czasu na zastanawianie si

ę

nad wła

ś

ciwo

ś

ciami,

których Bóg mu udzielił. Z pewno

ś

ci

ą

by o nich zapomniał, gdyby nie

sytuacja powojenna, kiedy to wiele rodzin było rozbitych. Nie było prawie
w Polsce rodziny, z której wojna nie wyrwałaby kogo

ś

. Los tułaczy

pozostawał nieznany najbli

ż

szym. Pytanie, czy on jeszcze

ż

yje, a je

ś

li

ż

yje - to gdzie, padało wsz

ę

dzie. Czerwony Krzy

ż

nie mógł sobie z tym

poradzi

ć

. Cz

ęść

zatem tego trudnego zadania spadła na o. Czesława.

Zacz

ę

ło si

ę

od kilku listów. Z ka

ż

dym dniem jednak ich ilo

ść

wzrastała do

tego stopnia,

ż

e sam zakonnik nie mógł ju

ż

sobie poradzi

ć

z udzielaniem

listownych odpowiedzi. Odmówił zatem przyjmowania listów w sprawach
odszukiwania

znajomych.

Odpowiedzi

ą

na

to

były

przyjazdy

zrozpaczonych ludzi do Prabut. Wkrótce miejscowo

ść

ta stała si

ę

miejscem nieustannych pielgrzymek zbolałych ludzi, którzy chcieli
dowiedzie

ć

si

ę

o losie swoich najbli

ż

szych.

O. Czesław przyjmował ka

ż

dego. Codziennie zadawał sobie jednak

pytanie, czy to, co robi, jest fikcj

ą

czy te

ż

rzeczywisto

ś

ci

ą

, czy czasami

background image

nie okłamuje ludzi, pokładaj

ą

cych w nim nadziej

ę

. Okazało si

ę

,

ż

e była to

rzeczywisto

ść

. Tym, co czynił, zainteresowała si

ę

prasa i naukowcy;

zapraszano go wi

ę

c na spotkania naukowe, sympozja, zjazdy i

posiedzenia dotycz

ą

ce zjawisk parapsychicznych. Dla o. Czesława była

to m

ę

cz

ą

ca droga

ż

yciowa. Kiedy

ś

napisał: Aby dobrze zrozumie

ć

prze

ż

ycia jasnowidza, musi si

ę

zna

ć

jego specyficzny charakter.

Jasnowidz, jak ka

ż

dy człowiek, mo

ż

e mie

ć

mnóstwo wad, szkaradnych

nawyków i

ż

yciowych załama

ń

, ale musi posiada

ć

mocn

ą

, niezachwian

ą

,

stał

ą

i wielk

ą

miło

ść

do ludzi oraz gotowo

ść

przyj

ś

cia im z pomoc

ą

w ich

cierpieniach i potrzebach zawsze bezinteresownie, z serdecznym
współczuciem. Cierpi on w tej samej skali, co cierpi

ą

cy jego towarzysz

ludzkiej niedoli... Je

ś

li jestem

ś

wiadom,

ż

e w wieloletniej swej pracy o

specjalnym charakterze bodaj

ż

e jedn

ą

iskierk

ę

rado

ś

ci wniosłem w

skołatane serca ludzkie, to chyba nie

ż

yj

ę

daremnie.

Od 1948 do 1952 r. z powodu trudno

ś

ci o. Czesław przebywał pod

zmienionym nazwiskiem w pi

ę

knym franciszka

ń

skim klasztorku u

podnó

ż

a Tatr w Lubomierzu. W 1952 r. przeło

ż

eni wysłali go do Kwietnik

w diecezji wrocławskiej, aby tam duszpasterzował w

ś

ród ludno

ś

ci jako

proboszcz. Tam ju

ż

"ujawnił si

ę

", mimo tego miał liczne i czasami bardzo

ci

ęż

kie kłopoty z ówczesnym administratorem diecezji - ks. Lagoszem.

O. Czesław prze

ż

ywał wówczas pewien kryzys, który jednak z pomoc

ą

Bo

żą

zako

ń

czył si

ę

pomy

ś

lnie. W 1956 r. przebywał w Wyszogrodzie, a

nast

ę

pnie do 1961 r. pracował w Nieszawie. We wrze

ś

niu 1961 r.

przeło

ż

eni zakonni skierowali o. Czesława do pracy w klasztorze w

Elbl

ą

gu, poło

ż

onym na wzgórzu w

ś

ród drzew i zieleni. Dla o. Czesława

był to okres intensywnej pracy.

background image

Oto kilka przykładów z okresu intensywnej działalno

ś

ci o. Klimuszki. W

1964 r. na jednym ze spotka

ń

z lekarzami, profesorami medycyny o.

Czesław przepowiedział katastrofaln

ą

powód

ź

w północnych Włoszech.

W kilka lat pó

ź

niej przepowiednia ta dosłownie si

ę

sprawdziła: Rzeka

Pad wylała, a o. Czesław b

ę

d

ą

c wówczas we Włoszech, mógł osobi

ś

cie

ogl

ą

da

ć

skutki tej katastrofy.

W 1947 r. b

ę

d

ą

c w Olsztynie o. Czesław przepowiedział zgon kard.

Hlonda, Prymasa Polski. Podał nawet przyczyn

ę

ś

mierci. Przepowiedział

tak

ż

e zgon bp. Łukomskiego.

"Widz

ę

niespodziewan

ą

ś

mier

ć

kardynała Hlonda 24 pa

ź

dziernika.

Przyczyn

ą

jego

ś

mierci b

ę

d

ą

płuca, chyba gryp

ę

zazi

ę

bi. Zaraz po nim

umrze nagle drugi dostojnik duchowny, nieco ni

ż

szy w hierarchii

ko

ś

cielnej".


Po czterech miesi

ą

cach przepowiednia spełniła si

ę

szczegółowo.

Przepowiednia sprawdziła si

ę

. Kard. Hlond zmarł w pa

ź

dzierniku 1947 r.

na zapalenie płuc, natomiast bp Łukomski, wracaj

ą

c z pogrzebu

kardynała, zgin

ą

ł w katastrofie w wypadku samochodowym.

background image

O. Czesław nie tylko przewidywał przyszło

ść

, ale tak

ż

e czytał ze zdj

ęć

. Z

fotografii mógł rozpozna

ć

charakter człowieka, jego losy

ż

yciowe,

aktualny stan zdrowia lub predyspozycje psychiczne. W małym
miasteczku o. Czesław został zaproszony przez zaprzyja

ź

nionego

nauczyciela do znajomych. Podczas rozmowy nauczyciel poprosił
dwunastoletniego syna znajomych o pokazanie swojej fotografii.
Nauczyciel podaj

ą

c fotografi

ę

chłopca o. Czesławowi powiedział

ż

artobliwie do rodziców: No, teraz wiele rzeczy dowiecie si

ę

o waszym

synku, czym on b

ę

dzie i jak si

ę

sprawuje. Rodzice słysz

ą

c to dziwnie

zareagowali, zostali przygaszeni, stracili ch

ęć

do dalszej rozmowy.

Patrz

ą

c na zdj

ę

cie o. Czesław powiedział par

ę

zdawkowych słów i

wkrótce po

ż

egnał gospodarzy. Wracaj

ą

c powiedział do nauczyciela: Ale

ż

ten chłopak to przyszły bandyta. - Niestety tak - odpowiedział nauczyciel.
- Ju

ż

kilku chłopców w szkole pod

ź

gał no

ż

em. Na porz

ą

dku dziennym s

ą

brutalne bójki z kolegami.

Mieszkaj

ą

c w Kwietnikach, dowiedział si

ę

od mieszka

ń

ców, i

ż

w obr

ę

bie

jego domu znajduje si

ę

du

ż

o zakopanych rzeczy. Pewnego dnia

zauwa

ż

ył w pustej stodole na klepisku zapadni

ę

t

ą

ziemi

ę

w formie leja i

w tym miejscu odkopał radio. Równocze

ś

nie ukazały mu si

ę

w stodole

trzy inne miejsca, gdzie były zakopane ró

ż

ne rzeczy. O. Czesław był

wi

ę

c jasnowidzem. Sam o sobie tak powiedział:

"Jasnowidz. Ilekro

ć

słysz

ę

ten wyraz pod moim adresem, zawsze

odczuwam pewne nieprzyjemne za

ż

enowanie. Albowiem pod tym

mianem kryje si

ę

wielkie ryzyko, udr

ę

ka i odpowiedzialno

ść

. Nie lubi

ę

tej

nazwy, lecz musz

ę

si

ę

ni

ą

posługiwa

ć

, gdy

ż

nie znam zast

ę

pczej. "

Faktycznie na o. Czesławie spoczywała wielka odpowiedzialno

ść

. Po

porad

ę

zwracali si

ę

do niego nie tylko pro

ś

ci ludzie, ale i profesorowie, a

tak

ż

e słu

ż

by kryminalne. Ka

ż

dy oczekiwał na rozwianie swoich

w

ą

tpliwo

ś

ci, niepewno

ś

ci.

Uwa

ż

ał,

ż

e za darem jasnowidzenia kryje si

ę

"wielkie ryzyko, udr

ę

ka i

odpowiedzialno

ść

". Powiedział:


"Najbardziej wstrz

ą

saj

ą

cym prze

ż

yciem jasnowidza jest widzenie

dramatycznych scen rozgrywaj

ą

cego si

ę

wydarzenia, wobec którego

musi pozosta

ć

biernym widzem, bez mo

ż

liwo

ś

ci wpływu. Podobny

wstrz

ą

s rodzi w duszy jasnowidza

ś

wiadomo

ść

odpowiedzialno

ś

ci za

wynik powierzonej mu sprawy do rozstrzygni

ę

cia".

background image

W czerwcu 1975 r. przedstawicielstwo pewnego czasopisma w
Warszawie zwróciło si

ę

z pro

ś

b

ą

do o. Czesława, aby wyja

ś

nił spraw

ę

legendarnego partyzanta - majora Hubala. Konkretnie proszono o
podanie miejsca, gdzie znajduje si

ę

jego grób. Patrz

ą

c na jego

fotografi

ę

, zobaczył cał

ą

topografi

ę

terenu, gdzie odbyła si

ę

walka i

ś

mier

ć

bohaterskiego majora Dobrza

ń

skiego o pseudonimie Hubal. [...]

Oprócz przewidywania i czytania ze zdj

ęć

o. Czesław leczył tak

ż

e ludzi

ziołami. Ju

ż

od dziecka zajmował si

ę

ziołami i pozostawił po sobie 150

recept ziołowych na ró

ż

ne dolegliwo

ś

ci. Bardzo wielu ludzi skorzystało z

jego porad, gdy

ż

były one w ówczesnym czasie bardzo rewelacyjne i

pozbawione rutyny. Dzi

ę

ki swoim zdolno

ś

ciom parapsychicznym o.

Andrzej ratował nie tylko swoje

ż

ycie, ale i

ż

ycie drugich. Nie był jednak

przez wszystkich doceniany. W Polsce niektórzy dziennikarze d

ąż

yli do

o

ś

mieszenia osoby o. Czesława. Nazywano go zło

ś

liwie "szarlatanem".

W 1948 r. przyjechał do niego pewien pan prosi

ć

o informacj

ę

o swoim

synku, o którym nie miał wiadomo

ś

ci od rozpocz

ę

cia wojny. O.

Klimuszko popatrzył na zdj

ę

cie i powiedział zainteresowanemu, i

ż

widzi

go jad

ą

cego na motocyklu z Łuni

ń

ca do Pu

ń

ska. W drodze zakrywa go

jaka

ś

g

ę

sta chmura, z której ju

ż

si

ę

nie wynurza. o. Czesław stwierdził

zatem,

ż

e chłopiec nie

ż

yje. Po tych słowach człowiek ów zerwał si

ę

nerwowo z krzesła i zacz

ą

ł przeprasza

ć

o. Czesława za to,

ż

e przyjechał

tutaj zdemaskowa

ć

go jako oszusta,

ż

e zrobił zakład z kolegami, i

ż

uda

mu si

ę

o

ś

mieszy

ć

o. Czesława. Sprawa syna była rzecz

ą

drugorz

ę

dn

ą

, a

zakonnik doskonale wszystko wyja

ś

nił. Podobnych ludzi było wielu. Byli

jednak i tacy, którzy sporo zawdzi

ę

czali o. Klimuszce. Do takich ludzi

zaliczymy Polaków mieszkaj

ą

cych w Monte Carlo, którzy po wizycie o.

Czesława w tym mie

ś

cie w 1975 r. tak napisali:

[...] Ogromnie cieszyła nas atmosfera zainteresowania wokół osoby
Czesława Klimuszki. Specjalno

ś

ci

ą

znanego jasnowidza jest, jak

wiadomo, odnajdywanie zaginionych przedmiotów, ludzi, obiektów. Robi
to wła

ś

ciwie bezbł

ę

dnie. Mogli si

ę

o tym przekona

ć

w Monte Carlo

wszyscy ci, którzy zetkn

ę

li si

ę

z nim osobi

ś

cie. Przybywali do niego

naukowcy pochodz

ą

cy z ró

ż

nych krajów, z najdalszych nawet zak

ą

tków

ś

wiata. Przynosili fotografie osób, których jasnowidz ten nie znał i nigdy

nie widział. Klimuszko opowiadał za

ś

o ich perypetiach

ż

yciowych,

konfliktach rodzinnych i n

ę

kaj

ą

cych chorobach, zadziwiaj

ą

c trafno

ś

ci

ą

spostrze

ż

e

ń

, dokładno

ś

ci

ą

szczegółów. Tu ju

ż

o jakim

ś

zgadywaniu czy

dopływie informacji innymi kanałami ni

ż

pozazmysłowe mowy by

ć

nie

mogło. Wiedzieli o tym najlepiej przeprowadzaj

ą

cy do

ś

wiadczenia.

Ź

le

si

ę

wi

ę

c stało,

ż

e niektórzy nasi dziennikarze doprowadzili w Polsce do

o

ś

mieszenia osoby wybitnego jasnowidza. Człowieka, który wi

ę

kszo

ść

background image

swego

ż

ycia po

ś

wi

ę

cił bezinteresownej pomocy ludziom nieszcz

ęś

liwym,

znik

ą

d nie oczekuj

ą

cym ju

ż

ratunku. Niedobrze si

ę

stało,

ż

e równie

ż

naukowcy nie pofatygowali si

ę

do tej pory, aby zanalizowa

ć

fenomen

Klimuszki. Mo

ż

e i oni bali si

ę

o

ś

mieszenia"

Zapewne. Natomiast takich obaw nie mieli kierownicy zagranicznych
placówek badawczych. Od tygodni do prywatnego mieszkania Czesława
Andrzeja Klimuszki napływa bogata korespondencja ze wszystkich
niemal kontynentów

ś

wiata. Mno

żą

si

ę

zaproszenia do wzi

ę

cia udziału w

psychotronicznych eksperymentach.

Ś

wiat naukowy poruszony jest

wyj

ą

tkowymi

zdolno

ś

ciami

skromnego,

bardzo

zapracowanego,

siedemdziesi

ę

cioletniego ju

ż

prawie Czesława Andrzeja Klimuszki.

Niektórzy przewidywania o. Czesława przyjmowali jako

ż

art. W 1978 r.

zakonnicy dowiedzieli si

ę

z Dziennika,

ż

e papie

ż

em został wybrany

Albino Luciani, który przybrał imi

ę

Jan Paweł I. W

ś

ród ogólnej rado

ś

ci

tylko o. Czesław pozostał smutny. Dlaczego oni go wybrali? - pytał
zdziwiony - przecie

ż

on za miesi

ą

c umrze. Zakonnicy przyj

ę

li to

o

ś

wiadczenie jako

ż

art. Niestety po miesi

ą

cu pontyfikatu umiera Jan

Paweł I. Po jego

ś

mierci zapytano o. Czesława, kto teraz zostanie

papie

ż

em. - Teraz papie

ż

em zostanie kardynał Wojtyła - odpowiedział

rozradowany jasnowidz. "Je

ś

li Włoch nie wyjdzie, to wyjdzie Wojtyła".

Poczytano to jako miły

ż

art, który rzeczywi

ś

cie si

ę

spełnił. Inny

franciszkanin, ojciec Cezar zapami

ę

tał, co ojciec Klimuszko powiedział o

rozpoczynaj

ą

cym

si

ę

pontyfikacie

Jana

Pawła

II:


"B

ę

dzie jednym z najwi

ę

kszych papie

ż

y. Od niego b

ę

dzie si

ę

liczy

ć

nowa

epoka Ko

ś

cioła i Polski. Imi

ę

Polski rozsławi po wszystkich krajach

ś

wiata. Dla Ko

ś

cioła jego panowanie b

ę

dzie bardzo pomy

ś

lne".

Ojciec Klimuszko rzadko publicznie przekazywał swoje wizje. Jednak

ż

e

w gronie przyjaciół i znajomych czasami o nich mówił. Tak

ż

e w

spotkaniach z dziennikarzami, mi

ę

dzy innymi z Wand

ą

Konarzewsk

ą

,

jasnowidz oznajmiał:


"Polska b

ę

dzie

ź

ródłem nowego prawa na

ś

wiecie, zostanie tak

uhonorowana wysoko, jak

ż

aden kraj w Europie (...) Polsce b

ę

d

ą

si

ę

kłania

ć

narody Europy. Widz

ę

map

ę

Europy, widz

ę

orła polskiego w

koronie. Polska ja

ś

nieje jak sło

ń

ce i blask ten pada naokoło. Do nas

b

ę

d

ą

przyje

ż

d

ż

a

ć

inni, aby

ż

y

ć

tutaj i szczyci

ć

si

ę

tym".


W jednej ze swoich ksi

ąż

ek zatytułowanej "Moje widzenie

ś

wiata" ojciec

Czesław Klimuszko pisał wprost:

background image


"Je

ś

li chodzi o nasz naród, to mog

ę

nadmieni

ć

,

ż

e gdybym miał

ż

y

ć

jeszcze pi

ęć

dziesi

ą

t lat i miał do wyboru stały pobyt w dowolnym kraju na

ś

wiecie, wybrałbym bez wahania Polsk

ę

, pomimo jej nieszcz

ęś

liwego

poło

ż

enia geograficznego. Nad Polsk

ą

bowiem nie widz

ę

ci

ęż

kich

chmur, lecz promienne blaski przyszło

ś

ci".

"Nadchodzi czas Polski i upadku jej wrogów. Przed Polsk

ą

widz

ę

jasno

ść

i wst

ę

powanie do góry. B

ę

dzie bardzo dobrze". Dodatkowo według Ojca

Klimuszki z Polski miały pochodzi

ć

osoby, które b

ę

d

ą

zmienia

ć

ś

wiat.

Sugerował, aby

ś

my byli optymistami i wcale nie my

ś

leli o ko

ń

cu

ś

wiata.

Czasami słynny polski jasnowidz ujawniał swoje wizje na temat
przyszło

ś

ci

ś

wiata. Pisarz Tadeusz Konwicki twierdził,

ż

e ojciec

Klimuszko bezbł

ę

dnie przepowiedział upadek komunizmu w 50 lat po

zako

ń

czeniu II wojny

ś

wiatowej. Podobnie jak inni wizjonerzy, on tak

ż

e

widział zagro

ż

enia moralne i ekologiczne dla ludzko

ś

ci i

ś

wiata.

Przyznał,

ż

e miał wizj

ę

potencjalnej wojny nuklearnej oraz wojen

religijnych.

Mówił

tak:


"Widziałem

ż

ołnierzy przeprawiaj

ą

cych si

ę

przez morze na takich

małych, okr

ą

głych stateczkach, ale po twarzach wida

ć

było,

ż

e to nie

Europejczycy. Widziałem domy wal

ą

ce si

ę

i dzieci włoskie, które płakały.

To wygl

ą

dało jak atak niewiernych na Europ

ę

. Wydaje mi si

ę

,

ż

e jaka

ś

wielka tragedia spotka Włochy. Cz

ęść

buta włoskiego znajdzie si

ę

pod

wod

ą

. Wulkan albo trz

ę

sienie ziemi ? Widziałem sceny jak po wielkim

kataklizmie. To było straszne".

"Wojna wybuchnie na Południu wtedy, kiedy zawarte b

ę

d

ą

wszystkie

traktaty i b

ę

dzie otr

ą

biony trwał pokój".


"Potem rakiety pomkn

ą

nad oceanem, skrzy

ż

uj

ą

si

ę

z innymi, spadn

ą

w

wody morza, obudz

ą

bestie. Ona si

ę

d

ź

wignie z dna. Piersi

ą

nap

ę

dzi

ogromne fale. Widziałem transatlantyki wznoszone jak łupinki... Ta góra
wodna stanie ku Europie. Nowy potop ! Zadławi si

ę

w Giblartarze !

Wychlupnie do

ś

rodka Hiszpanii ! Wleje si

ę

na Sahar

ę

, zatopi włoski but,

a

ż

po rzek

ę

Pad. Zniknie pod wod

ą

Rzym ze wszystkimi muzeami, z cał

ą

cudown

ą

architektur

ą

[...]"


"Nasz naród powinien z tego wyj

ść

nienajgorzej. Mo

ż

e pi

ęć

, mo

ż

e

dziesi

ęć

procent jest skazane. Wiem,

ż

e to du

ż

o,

ż

e to ju

ż

miliony, ale

Francja i Niemcy utrac

ą

wi

ę

cej. Italia najwi

ę

cej ucierpi. To Europ

ę

naprawd

ę

zjednoczy. Ubóstwo zbli

ż

a [...]"

background image

Ludzie bardzo tłumnie gromadzili si

ę

u o. Czesława, szukaj

ą

c pomocy.

Sam zakonnik stał si

ę

przedmiotem zainteresowania

ś

wiata nauki, a

szczególnie medycyny i psychologii. Brał zatem udział w ró

ż

nych

kongresach naukowych i spotkaniach, nie tylko w Polsce, ale tak

ż

e za

granic

ą

. Jednak w ci

ą

gu ostatnich lat stan zdrowia o. Czesława, z

powodu uci

ąż

liwej pracy, stopniowo ulegał pogorszeniu. Z wielkim

trudem pokonał gru

ź

lic

ę

płuc, która bardzo osłabiła jego organizm.

Mo

ż

na było zauwa

ż

y

ć

ogólne zm

ę

czenie i wyczerpanie.

Na pocz

ą

tku sierpnia 1980 r. o. Czesław przebywał w Lubomierzu. O.

Anzelm Kubit stwierdził,

ż

e wygl

ą

dał on wówczas do

ść

dobrze. Miał

troch

ę

sfałdowan

ą

twarz, ale wygl

ą

dał na zdrowego, był pogodny, oczy

miał

ż

ywe i bardzo ciekawie patrzył na

ś

wiat. - Par

ę

lat tylko - wspominał

o. Anzelm - uczyłem go dogmatyki w Krakowie... pó

ź

niej wyczuwałem,

ż

e wzrastał w kulturze. Wydelikatniał w obcowaniu z drugimi, znał wiele

zagadnie

ń

z dziedzin jeszcze nie zbadanych dokładnie, wyczuwał w

sobie nieszcz

ęś

cia, szczególnie w czasie wojny, leczył nieraz osoby,

które ju

ż

opu

ś

cili lekarze. O współbraciach, którzy z pewnym

lekcewa

ż

eniem patrzyli na jego dziwn

ą

działalno

ść

, nic ujemnego nie

mówił [...]. Gdy był par

ę

razy w Krakowie, odwiedził mi

ę

w celi, zeznawał,

ż

e w jego akcji nie ma nic cudownego, ale chyba mo

ż

na wnioskowa

ć

,

ż

e

ludzie i rzeczy, których u

ż

ywaj

ą

, emanuj

ą

jaki

ś

fluid, który przy swoim

nat

ęż

eniu psychicznym odczuwaj

ą

, czy mog

ą

zauwa

ż

y

ć

ludzie

specjalnie wra

ż

liwi [...]. Cał

ą

działalno

ś

ci

ą

swoj

ą

zostawił po sobie

wra

ż

enie niezwykłego, niepospolitego człowieka. Zmierzała ona [...] do

tego, aby ludziom przynie

ść

rado

ść

, uwolni

ć

ich od nieszcz

ęść

lub

pocieszy

ć

przynajmniej. Nie znałem go dokładnie, w szczegóły nie

wchodz

ę

, ale chwycił mnie mile ten jego post

ę

p ku dobremu, wzrost

duchowy, który nie tak cz

ę

sto widoczny jest w

ż

yciu zakonnika, jego

rozwój miło

ś

ci bli

ź

niego, aktywno

ść

, by co

ś

dobrego wi

ę

cej zrobi

ć

, a przy

tym urabianie siebie samego [...].

Dnia 22 sierpnia 1980 r. przewieziono o. Czesława do szpitala. Tam
wyspowiadał si

ę

, przyj

ą

ł komuni

ę

ś

w. i z pogod

ą

ducha oczekiwał na

spotkanie z Panem. Tu

ż

przed swoj

ą

ś

mierci

ą

powiedział swojemu

przyjacielowi: "Kraj ten oczekuje lata

ś

wietno

ś

ci. Jest to obecnie

szcz

ęś

liwe miejsce. Gdybym miał si

ę

drugi raz narodzi

ć

, chciałbym

przyj

ść

na

ś

wiat tylko w Polsce. Niech Polacy z całego

ś

wiata wracaj

ą

nad Wisł

ę

. Tu si

ę

im nic nie stanie". W poniedziałek 25 sierpnia w

godzinach rannych jego współpracownik - o. Lucjusz Chodukiewicz -

background image

udzielił mu sakramentu namaszczenia chorych i odpustu na godzin

ę

ś

mierci. Tego samego dnia po południu, po

ż

yciu wypełnionym słu

ż

b

ą

bli

ź

niemu, Pan zabrał swojego sług

ę

Czesława. Wierny syn

ś

w.

Franciszka, "Samarytanin w habicie", odszedł po wieczn

ą

nagrod

ę

do

Tego, od Którego otrzymał

ż

ycie i te wszystkie niezwykłe dary, którymi

umiał si

ę

dzieli

ć

z bli

ź

nimi przez ponad siedemdziesi

ą

t lat. Uroczysto

ś

ci

pogrzebowe odbyły si

ę

28 sierpnia w Elbl

ą

gu. Mszy

ś

w. pogrzebowej

przewodniczył bp Jan Obł

ą

k wraz z pi

ęć

dziesi

ę

cioma kapłanami. Trumn

ę

oblegali ludzie, którzy pragn

ę

li u

ś

cisn

ąć

i ucałowa

ć

r

ę

ce zmarłego. Mimo

zastoju komunikacji, na do

ść

odległym cmentarzu zgromadziło si

ę

ok. 8

tys. ludzi. W ten sposób pragn

ę

li oni podzi

ę

kowa

ć

o. Czesławowi za

wielk

ą

miło

ść

, jak

ą

im okazywał.

O. Czesław powiedział kiedy

ś

bardzo znamienne słowa, które okre

ś

lały

jego działalno

ść

i to, jak siebie oceniał: Sława dla głupców jest

odurzaj

ą

cym

narkotykiem...

mnie

rozgłos

przyniósł

najpierw

zaskoczenie,

potem

rozczarowanie,

wreszcie

udr

ę

k

ę

ci

ęż

aru

odpowiedzialno

ś

ci wobec ludzi


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Ojciec Klimuszko
Ojciec Klimuszko Sposób na zdowie p
Ojciec Andrzej Klimuszko
Ojciec Andrzej Klimuszko
Nowenna do Ojca Pio, Ojciec Pio, Św. Ojciec PIO
ojciec goriot
Ojciec Chrzestny, The GodFather Love Theme
Ziołolecznictwo Klimuszko
A. Strindberg-Ojciec, filologia polska i do poczytania
A. Klimuszko -mieszanki ziolowe na wątrobę, Uroda, fitness, Maseczki
Ojciec Pio, CHRZESCIJAŃSTWO, Ojciec PIO
ojciec zadzumionych slowacki j QIMAMYFAVJ5ZUO2K2EMO332MW6LU2XD2TOMUJSY
Ojciec chrzestny [Yaoi-chan], Nie wiem o czym, zakładam, że fanficki HP, Ojciec chrzestny
Ojciec isyn

więcej podobnych podstron