Gotowa na wszystko Diana Palmer

background image
background image

DianaPalmer

Gotowanawszystko

Tłumaczenie:

Wanda

Jaworska

background image

ROZDZIAŁPIERWSZY

Na

trawie osiadły kropelki rosy i sprawiły, że rozległa łąka lśniła w porannym

blasku słońca wyłaniającego się zza odległej linii horyzontu. Zielone łany lekko

falowały pod wpływem wrześniowego wietrzyka, a obłoki wiszące na błękitnym

niebiezabarwiłysięnaróżowoibursztynowo.Rozglądającsiępoznajomejokolicy,

Kathryn Mary Kilpatrick potrząsnęła długimi czarnymi włosami i głośno się
roześmiała, dając wyraz przepełniającej ją radości. W ekskluzywnej szkole dla

dziewcząt, z której właśnie wróciła, sporo się nauczyła, nabrała dobrych manier
i gracji modelki, ale nie straciła żywiołowości. W panującej wokół ciszy śmiech

zabrzmiałnadspodziewaniegłośnoispłoszyłkonia,naktórymjechała.Promyk,jej
ukochany kasztanek, rzucił łbem i uderzył kopytami o ziemię, natychmiast więc

pogłaskałagopobujnejgrzywie,mówiącłagodnie:

–Wszystkowporządku,mały.
Promyk,którego

jeszcze

jakoźrebakaKathryndostałanaszesnasteurodzinyod

Blake’a,uspokoiłsiępodwpływemznajomejpieszczoty.Chociażprzybyłomupięć

lat,pozostałpłochliwyjakmłodzik.

Jak

dobrze znowu być w Greyoaks, pomyślała Kathryn. Rozległa posiadłość

Hamiltonów w Karolinie Południowej stała się jej domem wtedy, gdy ta rodzina ją
przygarnęła.Choćniebyłytojejrodzinnestrony,pokochałajejakswoje,inicnie

byłowstanietegozmienić.Zielonewzgórzailaspiniowy,któryjeporastał,rozległe
łąki,wysokieniebo,szerokaprzestrzeń–tobyłojejmiejscenaziemi.

Nagłe

poruszenie

za kępą sosen wyrwało Kathryn z zadumy i przyciągnęło jej

uwagę. Z wolna skierowała Promyka w tamtą stronę i zatrzymała konia na widok
Phillipa Hamiltona, który zbliżał się na czystej krwi wierzchowcu arabskim

o czarnej i błyszczącej sierści. Natychmiast pomyślała, że gdyby Blake przyłapał
młodszego brata na dosiadaniu jednego z jego niesłychanie cennych ogierów,
wybuchłaby awantura. Na szczęście dla Phillipa Blake przebywał służbowo
wEuropie.

–Cześć!–zawołałPhillip,poczympodjechałizatrzymałkonia.

Niecierpliwym

gestem dłoni odgarnął z czoła brązowe kosmyki. W jego piwnych

oczach rozbłysły figlarne ogniki, gdy przesunął spojrzenie po Kathryn,

prezentującejsiębardzoszykowniewstrojudokonnejjazdy.

–Nie

nosiszkasku?–zdziwiłsię,poważniejąc.

– Daj spokój. – Kathryn wydęła pełne wargi i dodała: – To krótka przejażdżka,

background image

apozatymnielubiężadnychnakryćgłowy,aco

dopierotwardegokasku.

–Jedenupadekipo

tobie–ostrzegłPhillip.

–Mówisz

jak

Blake!

– Szkoda, że go nie ma – dodał, uśmiechając się na widok buntowniczej miny

Kathryn–alepodkoniectygodniawróciizdążynaprzyjęcieuBarringtonów.

–Blake

niecierpiprzyjęć–przypomniałamuKathryn.–Zamnąteż,naogół,nie

przepada.

–Tonieprawda!–obruszyłsięPhillip.–Czasemwyprowadzaszgozrównowagi,

i tyle. Bardzo

dobrze pamiętam czasy, kiedy wręcz uwielbiałaś mojego starszego

brata.

Kathryn

odwróciłagłowę,spoglądającnastadorasowycharabów,którepasłosię

naodległej,bujnejłące.Czarnasierśćlśniławsłońcutak,jakbynatartojąolejem.

–Był

dla

mniemiłypośmiercimojejmatki–przyznała.

–Troszczyłsięociebieiwdalszym

ciągutwójlosleżymunasercu.Zresztącałej

rodzinienatobiezależy–oznajmiłPhillip.

Kathryn

posłałamuciepłyuśmiechilekkodotknęłajegoramienia.

– Mam świadomość, że wydaję się być niewdzięcznicą, ale w rzeczywistości

tak

nie jest. Wzięliście mnie do siebie, zaakceptowaliście, wychowaliście, wreszcie
wykształciliścieJakmogłabymtegoniedoceniać?

–Blakezanadtoniezabiegałotwój

wyjazd

doszkoły–stwierdziłPhillip.

–Odniosłam

takie

wrażenie–przyznałaKathryn.

–To

onnalegał,żebyśjużzakończyłanaukę.

– Wiem, i jestem o to na niego wściekła. Marzyłam o studiowaniu

politologii na

uniwersytecie.

– Blake przywiązuje wagę do właściwej obsługi i zjednywania klientów –

przypomniałPhillip–iztegopowoduwolimiećwdomu

asystentkęniżpolitolożkę.

– Cóż – Kathryn wzruszyła ramionami. – Nie zostanę tu wiecznie, kiedyś

wyruszę w świat, któregoś dnia wyjdę za mąż. Wiem, jak dużo zawdzięczam
Hamiltonom, nie zamierzam jednak spędzić całego życia jako asystentka Blake’a.
Poza tym przypuszczam, że w przyszłości ożeni się i to żona będzie mu pomagać
w interesach. Naturalnie, pod

warunkiem że znajdzie dostatecznie odważną

kandydatkę–dodałakąśliwie.

– Chyba

żartujesz. Kobiety ciągną do niego jak pszczoły do miodu. Blake może

miećkażdąprzedstawicielkępłcipięknej,jakiejzapragnie–zauważyłPhillip.

–Dlategożejestzamożny–stwierdziłaKathryn.–Zcałąpewnością

nie

przyciąga

ichjegoniepowtarzalny,specyficznycharakter.

background image

–Maszdoniegożal,boniepozwoliłciwyjechaćnaweekendzJackiem

Harrisem

–orzekłPhillip.

Kathryn, zła

na

siebie, że nie zapanowała nad sobą, zaczerwieniła się aż po

nasadęwłosów.

–Niemiałampojęcia,cozamierzałJack.Uznałamzaoczywiste,żejegorodzice

będąwdomu.

–Inie

wpadłocidogłowy,żebysięcodotegoupewnić,natomiastBlakewolałto

sprawdzić. Nie zapomnę, jaką miał minę, gdy Jack po ciebie przyjechał, ani jak
wyglądałJack,gdywychodziłodnassam.

–Wolałabymotym

zapomnieć.

–Założęsię,żekiedyśwyrzucisztenincydentzpamięci.Odtamtegodniamaszna

pieńku z moim bratem, ale i to minie. Chyba nie zamierzasz ranić go
wnieskończoność?

– Blake’a nic nie jest w stanie zranić – odparła Kathryn. – Pozwala mi się

wściekać, ale tylko do czasu. W momencie, gdy ma dość, zwraca mi uwagę
lodowatymtonemiodchodzi.Będziezadowolony,jakzniknęmuzoczuiuwolnię

go

odswojegotowarzystwa.

–Ale

narazienigdziesięniewybierasz?–zaniepokoiłsięPhillip.

Kathryn

rzuciłamuszelmowskiespojrzenie.

– Myślałam o wstąpieniu

do

Legii Cudzoziemskiej – oznajmiła. – Myślisz, że

mogłabymotrzymaćakceptacjęwnioskuprzedweekendem?

– Chcesz jak najszybciej uciec przed Blakiem? Przecież w gruncie

rzeczy

stęskniłaśsięzanim–odrzekłześmiechemPhillip.

–Czyżby?–

Kathryn

zrobiłaniewinnąminkę.

–Sześćmiesięcy

to

dużo;zdążyłsięuspokoić.

–Blakeniczegoniezapomina–zauważyłazwestchnieniem

Kathryn.

Ponad

głową Phillipa popatrzyła na wznoszący się w oddali obszerny dom

z szarego kamienia, otoczony ogromnymi dębami, które trzymały straż niczym
żołnierzenawarcie.

– Nie

doprowadź się do załamania nerwowego – poradził Phillip. – Mam

propozycję,ścigajmysiędodomu.Czasnaśniadanie.

–Dobrze

–zgodziłasięKathryn.

Ciemne

oczyMauderozjaśniłysięzadowoleniemnawidokKathryniPhillipa,jak

tylkostanęliwprogueleganckiejjadalni.Uśmiechnęłasię,gdyzajęlimiejscaprzy

błyszczącymdębowymstole.

background image

Maude

miałatakąsamąoliwkowąceręibystreciemneoczyjakBlake,podobnie

jak on bezceremonialny sposób bycia i porywczy charakter. Na przykład bez

najmniejszych oporów potrafiła o drugiej w nocy zatelefonować do któregoś

zkongresmanów,abywyjaśniłjejjakiśproblemprawny.Natomiastmłodszysynnie
przypominał jej zarówno usposobieniem, jak i wyglądem. Zrównoważony Phillip

miałjasnąskóręiblondwłosy,odziedziczoneponieżyjącymojcu.

– Dobrze mieć cię w domu, dziecko. –

Tymi

słowami Maude powitała Kathryn,

dotykającjejramienia.–Ostatniobyłamotoczonawyłączniemężczyznami.

– To prawda – potwierdził cierpkim tonem Phillip, nabierając z porcelanowego

półmiskadużąporcjęjajecznicynabekonie.–WzeszłymtygodniuMattDavisiJack
Nelsonomalsięonią

nie

pobilipodczasprzyjęcia.

–Nic

podobnegoniemiałomiejsca!–zaprotestowałaMaude.

–Czyżby?–spytałazuśmiechemKathryn,upijającłykkawy.

Maude

sprawiaławrażeniezakłopotanej.

– Tak czy inaczej, chciałabym, żeby Blake wrócił do domu i był z nami –

powiedziała. – Z mojego punktu widzenia w nieodpowiedniej porze wyniknęły
problemy w londyńskiej filii, które zmusiły go do podróży za ocean. Na piątkowy

wieczór zaplanowałam bowiem coś szczególnego, przyjęcie z okazji twojego
powrotu,Kathryn.Byłobywspaniale

–ObecnośćBlake’a

nie

jestkonieczna.Jestempewna,żebezniegoprzyjęcieteż

bysięudało–przerwałajejKathryn.

Maude

uniosłacienkiebrwiispytałazuśmiechem:

–Zamierzasz

dąsaćsięnaniegodokońcażycia?

–Nie

powinienbyćwobecmnietaksurowy!–obruszyłasięKathryn.

– Miał rację, moja droga, i dobrze o tym wiesz – orzekła łagodnie Maude.

Pochyliłasię,opierającprzedramionanablaciestołu.–Kochanie,niezapominaj,że

maszzaledwiedwadzieściajedenlat,aBlaketrzydzieściczteryiwzwiązkuztym
zdobył nie tylko większe doświadczenie, ale i wiedzę. Od czasu gdy znalazłaś się
w naszej rodzinie, staraliśmy się ciebie chronić – podkreśliła Maude i dodała: –

Czasami

zastanawiamsię,czyabyniebyliśmynadopiekuńczy.

– Spytaj o to Blake’a – odparła z goryczą Kathryn. –

Od

lat trzyma mnie pod

kloszem.

– Ma nadmiernie rozwinięty instynkt opiekuńczy. Błędnie ulokowany kompleks

kwoki–wtrąciłzrozbawieniem

Phillip.

– Dobrze, że ta uwaga nie padła z twoich ust w obecności Blake’a – zauważyła

Maude.

background image

– Nie boję się wielkiego brata. To, że ma nade mną przewagę, nie jest jeszcze

powodem–Phillipurwałiponamyśledodał:–Zdrugiej

strony,chybamaszrację,

mamo.

Maude

sięroześmiała.

– Wybornie. Życzyłabym sobie, żeby twój brat był choć w pewnym stopniu tak

niefrasobliwyjakty.Niestety,jestzbytpoważnyizasadniczy.

–Znam

lepszeokreślenie–rzuciłaKathryn.

– Czy to nie zdumiewające, jaka ona jest odważna, kiedy Blake’a nie ma

wpobliżu?–

Phillip

rzuciłmatceznaczącespojrzenie.

–Zdumiewające–zgodziłasięMaude,uśmiechającsiędoKathryn.–Rozchmurz

się, dziecino. Opowiem ci, co Eve Barrington zaplanowała na sobotnie przyjęcie

powitalne, to, które zorganizowałabym w piątek,

gdyby

Blake’a niespodziewanie

niewezwanodoLondynu.

Sądząc

po

końcowych efektach, przygotowania do sobotniego przyjęcia

przebiegłysprawnie,uznałaKathryn,rozglądającsięwokółizauważającpojemniki
zsuchymikwiatamiwkolorachjesieni,rozstawionewróżnychmiejscach,atakże
wysmakowanekompozycjezmargerytek,chryzantemigipsówki,dekorującestoły.
Teostatniezostałysutozastawionenajrozmaitszymipotrawamiiprzysmakami.

Zaproszono

ponadpięćdziesiątosóbzokolicy,wwiększościznaczniestarszychod

Kathryn.Znalazłosięwśródnichwieleosóbopiniotwórczychiwpływowych,atakże
sporo polityków. Najwyraźniej Maude wciąż lobbowała na rzecz ochrony
najbliższego dorzecza Karoliny Południowej przed utworzeniem na tym terenie

strefy przemysłowej. Niewątpliwie, pomyślała Kathryn. wskazała Eve, gospodyni
przyjęcia,kogoważnegoumieścićnaliściegości.

Nan

Barrington, córka Eve, jedna z najwierniejszych przyjaciółek Kathryn,

odciągnęłająnabok,gdymuzycyzaczęliszybkiutwórrockowy.

–Mamaniecierpirocka–powiedziała.–Niemampojęcia,dlaczegowynajęłaten

zespół,skoronicinnegoniemawrepertuarze.

– Z powodu

nazwy – odgadła Kathryn. – To kapela Glena Millera, ale Glena

pisanegoprzezjedno„n”.Przypuszczalnietwojamamauznała,żegrajątakąsamą
muzykęjakzmarłyGlennMiller.

– To

do niej podobne – przyznała Nan, kręcąc głową. Przy tym ruchu jej jasne

włosy zalśniły bursztynowo. Obwiodła palcem brzeg napełnionej ponczem

szklaneczki,poczympowiodławzrokiemposalonie.–Spodziewałamsię,żeBlake

zajrzy.

background image

Kathryn

uśmiechnęła się pobłażliwie. Nan podkochiwała się w Blake’u od czasu,

gdybyładziewczynką.Onudawał,żetegoniezauważał,aobecniewciążtraktował

jeobiejaknastolatki.

– Przecież wiesz, że

Blake

nie cierpi wszelkich spotkań towarzyskich –

przypomniałaprzyjaciółceKathryn.

–Chybaniezbraku

partnerek,któremógłbynaniezaprosić.

Kathryn

rzuciła Nan spojrzenie spod zmarszczonych brwi, zastanawiając się,

dlaczego stwierdzenie przyjaciółki ją rozdrażniło. Wiedziała, że Blake spotyka się
z kobietami, ale od dawna spędzała w Greyoaks nie więcej niż kilka dni. Poza

nauką,wczasiewolnym,miaładużozajęć.OdwiedzałakrewnychweFrancji,Grecji
i nawet w Australii. Jeździła na wycieczki z Nan. Bywała na imprezach szkolnych

i nie opuszczała spotkań koleżeńskich. Nie miała powodu, żeby dłużej przebywać
w Greyoaks, a zwłaszcza od czasu ostatniej kłótni z Blakiem z powodu niedoszłej

randkizJackiemHarrisem.

Westchnęła,

przypomniawszy

sobiereprymendę,jakiejudzieliłJackowiHarrisowi.

Chłopak na przemian czerwienił się i bladł, podczas gdy Blake lodowatym tonem,
którego używał, gdy był zirytowany lub zły, wygarniał mu dobitnie, co myśli o nim

ijegopostępowaniu.Następniezwróciłsiędoniej,awówczasztrudemzapanowała
nad chęcią natychmiastowej ucieczki. Czuła mores przed Blakiem, a nawet się go
bała,chociażnigdyniepodniósłnaniąrękianijejniezagroził.

–Dlaczegomarszczyszbrwi?–spytałanagleNan,wyrywającKathrynzzadumy.

Kathryn

obrzuciła wzrokiem przyjaciółkę, prezentującą się bez zarzutu

wjasnoniebieskiejwieczorowejsukninacieniutkichramiączkach.

–Masz

eleganckąsukienkę–powiedziała.

– Nie umywa się do twojej – odparła Nan, z podziwem

lustrując białą suknię,

przypominająca tunikę, którą miała na sobie przyjaciółka. Szyfonowa tkanina

falowałaprzykażdymruchu.

–PoznałamwAtlanciepoczątkującąprojektantkę–wyjaśniłaKathryn.–Tasuknia

pochodzizjejpierwszejkolekcji.Pokazodbyłsięwnowymsaloniezodzieżą

przy

PeachtreeStreet.

– Na tobie każdy strój dobrze wygląda – zauważyła bez zawiści Nan. – Jesteś

wysokaismukła.

–Blake

uważa,żezachuda–odparłaześmiechemKathryn.

Nagle

znieruchomiała, spostrzegła bowiem parę ciemnych oczu w twarzy jak

wykutejzgranitu.Wysoki,postawnyimęskiBlakeotwarciesięwniąwpatrywał.

Ciemne włosy lśniły w świetle padającym z kryształowego żyrandola, a na śniadej

background image

twarzygościłwyrazarogancji,odziedziczonypowojowniczymdziadku.Mimowoli

Kathrynzadrżała,gdyprzesunąłwzrokiempojejsukni,niekryjącdezaprobaty.

Nan

zorientowała się, kto zaprząta uwagę przyjaciółki, i natychmiast się

rozpromieniła.

–To

Blake!–zawołałauradowana.–Niepodejdzieszdoniego,abysięprzywitać?

– Tak, oczywiście – odrzekła Kathryn, widząc, że Maude zbliża się do Blake’a,

aPhillipmachadoniegozdrugiego

końcapomieszczenia.

– Nie wydajesz się zachwycona – zauważyła szczerze Nan, odnotowując objawy

zakłopotania przyjaciółki: zaczerwienione policzki i lekkie drżenie dłoni, w której

trzymałaszklaneczkęzponczem.

–Będziewściekły,boniemamwstążkiwewłosachimisia

pod pachą – odrzekła

Kathryn,silącsięnażartobliwyton.

– Nie jesteś małą dziewczynką. – Zauroczona Blakiem, Nan jednak wystąpiła

wobronie

przyjaciółki.

– Powiedz

to jemu – odparła Kathryn. – Jestem wzywana – dodała, gdy Blake

ruchemgłowywskazał,żebydoniegopodeszła.

– Czy

nie mogłabyś wyglądać na trochę mniej nieszczęśliwą niż Maria Antonina

prowadzonanagilotynę?–spytałaNan.

–Nicnatonieporadzę,żeprzebiegłmniezimnydreszcz–odparłacichoKathryn.

–Narazie–mruknęła,niechętniekierującsięwstronęBlake’a.

Ruszyła, przemykając wśród

licznie

zgromadzonych gości i czując, jak serce

nadmiernie przyspiesza rytm. Od ich ostatniej kłótni i zarazem spotkania minęło
sześć miesięcy, w trakcie których wiele się wydarzyło. Mimo to nie zdołała się
pozbyć ani urazu, ani rozgoryczenia, a sądząc po wyrazie twarzy Blake’a, on
również wciąż miał żywo w pamięci zarówno tamtą scenę, jak i towarzyszące jej
emocje.Zaciągnąłsięgłębokopapierosem,obrzucającjąaroganckimspojrzeniem.

Nie

mogłaniezauważyć,żewciemnymwieczorowymubraniuwyglądaniezwykle

atrakcyjnie.Jedwabnabiałakoszulaidealniepodkreślałaoliwkowącerę.Unosiłsię
wokół niego cierpki zapach orientalnej wody toaletowej, harmonizujący z jego
żywiołowąmęskością.

– Witaj, Blake – powiedziała nerwowo Kathryn, zadowolona, że Maude znikła

wśród polityków, co uwolniło ją od obowiązku demonstrowania entuzjazmu z tego

spotkania.

Blake

przesunąłspojrzeniempojejsmukłejfigurze,nadłużejzatrzymującwzrok

nagłębokimdekolcie.

–Lansujeszsię,Kate?–spytałostrymtonem.–Sądziłem,żesprawazHarrisem

background image

czegościęnauczyła.

–Nie

nazywajmnieKate–zaprotestowała.–Mojasuknianiepokazujewięcejniż

strojeobecnychtuinnychkobiet.

– Nie zmieniłaś się – zauważył z pobłażaniem Blake. – Jak zwykle zadziorna

i napastliwa. Prawdę mówiąc, spodziewałem się, że

po

ukończeniu szkoły choć

trochęwydoroślejesz.

–Skończyłamdwadzieścia

jeden

lat!–rzuciłaoburzonaKathryn.

–Icowzwiązkuztym

powinienemuczynić?–zapytałnonszalanckoBlake.

Jużmiała

mu

zjadliwieodpowiedzieć,alenagleopuściłajązłośćispytała:

– Dlaczego chcesz popsuć mi przyjęcie? Jest sympatycznie i jednocześnie

pożytecznie

–Jakto?–spytał,spoglądającwstronę

grupki

polityków.

–MaudestarasięocalićprzyrodęwdorzeczuEdistoRiverizabiegaopoparcie

wpływowych ludzi – wyjaśniła Kathryn. – Chce zapobiec uprzemysłowieniu tego
rejonu.

– Jasne. Za każdą cenę ratujmy węże błotne i moskity

– odparł drwiąco Blake,

choćbyłzapalonymobrońcąśrodowiskanaturalnego,podobniejakjegomatka.

– O ile sobie przypominam, swego czasu wystąpiłeś w telewizji, aby

wesprzeć

inicjatywęutworzenialeśnegorezerwatuprzyrody–zauważyła.

–Przyznajęsiędowiny–odparłzuśmiechem,rzadkogoszczącymnajegoustach.

Skierował wzrok na zespół muzyczny i w miejsce uśmiechu na twarzy Blake’a

pojawiłsięgrymaszniecierpliwienia.–Czygrająwkółko

to

samo?–spytał.

–Nie

jestempewna.Wydawałomisię,żelubiszmuzykę.

–Owszem,ale

toniejestmuzyka.

– Moje

pokolenie uważa inaczej – odparowała Kathryn, mierząc Blake’a

wyzywającym spojrzeniem. – Po co przyszedłeś na przyjęcie, skoro nie lubisz

współczesnejmuzyki,paniestaromodny?

– Nie bądź taka wygadana, dziecino. A jeśli tak bardzo jesteś ciekawa, co tu

robię,towiedz,żechciałemsięztobąspotkać.

–Czyniepoto,żebyjaknajszybciejodwieźćmniedodomuipo

drodzenamnie

nawrzeszczećbezświadków?

–Ile

ponczuwypiłaś?–Blakeściągnąłciemnebrwi.

–Jeszczeniedość–odparłazbezczelnym

uśmiechemKathryn,wychylającjednym

haustemzawartośćszklaneczki.

–Nie

brakcitupetu,dziewczynko–zauważyłbezzłościBlake.

– To

raczej przejaw instynktu samozachowawczego – odrzekła Kathryn,

background image

obrzucając go uważnym spojrzeniem. – Zresztą nawet gdyby doszło do awantury,

nie będę się przejmować tak jak poprzednio, bo wbrew twojej opinii nabrałam

dystansu.

– Zwracam ci uwagę, że minęło pół roku. – Blake zaciągnął się papierosem. –

Zapomniałemotamtej

sprawie.

– Nie zapomniałeś – orzekła z westchnieniem Kathryn. – Wierz mi, nie miałam

pojęcia, co Jack zamierza. Prawdopodobnie powinnam była się domyślić, ale

niestety, nie wzięłam pod uwagę takiej możliwości zapewne dlatego, że nie
prowadziłamożywionegożyciatowarzyskiegoigeneralnie

byłamkrótkotrzymana.

–Rzeczywiścieniepomyślałaśotym

–przyznałBlake.–Wtedyuznałem,żemoże

takbyłolepiej.Jednakobecniewolałbym,żebyśbyłabardziejprzewidująca.

–Maude

teżtakuważa.

–Ima

rację.–Zmrużyłoczy,przypatrującsięsukni,któramiałanasobieKathryn.

–Jesteśzamłodanatakistrój–orzekł.

– To znaczy, że kiedy w twojej

ocenie dorosnę, będzie właściwy? – spytała

Kathryn.

– Nie

sądzę, byś potrzebowała mojego pozwolenia na włożenie takiej czy innej

sukni.

– Tak mówisz, a w gruncie rzeczy uważasz, że powinnam liczyć się z twoim

zdaniem. Jeśli tylko próbuję zrobić coś samodzielnie, zaczynasz mnie pouczać
istrofować.

– To zależy, co masz na myśli. – Blake zgniótł niedopałek w popielniczce. –

Swobodaseksualnaniewchodziwgrę.

–Aleniewtwoim

przypadku,prawda?

–Co,ulicha,mojeżycieosobistemawspólnegoztobą?–spytał

gniewnie

Blake,

marszczącbrwi.

Kathryn

odruchowocofnęłasięokrok.

–Jatylko

żartowałam–usprawiedliwiłasięcicho.

–Ale

niejestmidośmiechu–stwierdziłkrótko.

–Wmoim

towarzystwienigdysięnieśmiejeszaninieżartujesz–poskarżyłasię

Kathryn.

–Przestańsięzachowywać

jak

afektowananastolatka–ofuknąłjąBlake.

– Jeśli pozwolisz – zaczęła niepewnie, starając się powstrzymać niechciane łzy,

napływającejejdooczu–wrócędosiebieipobawięsięlalkami.Dziękujęzamiłe

iserdecznepowitanie–dodała,poczymruszyłamiędzygości,żebyznaleźćsięjak

najdalejodBlake’a.Porazpierwszywżyciu

pożałowała,żeprzynależydorodziny

background image

Hamiltonów.

background image

ROZDZIAŁDRUGI

DokońcawieczoruKathryntrzymałasiębliskoNaniPhillipa,natomiaststarannie

unikałaBlake’a,którynajwyraźniejnieodczuwałbrakujejtowarzystwa.Stałobok

Maudeimłodegokongresmanawniewielkiejgrupiegości,żywodyskutując.

– Zastanawiam się, o czym z takim zapałem rozprawiają – zwrócił się Phillip do

Kathryn, tańcząc z nią w rytm jednej z nielicznych spokojnych melodii, zagranych
przezzespół.

–Oratowaniumokasynówbłotnychijadowitychwęży–rzuciłagniewnie.
Phillipwestchnąłprzeciągle.

–Cocizrobił?–spytał.
–Kto?–KathrynuniosławzrokinapotkałalekkorozbawionespojrzeniePhillipa.

– Blake. Dzisiejszego wieczoru nie spędziliście razem nawet dziesięciu minut,

ajużunikaciesiebienawzajemjakognia.Cosięstało?

Kathrynspochmurniała,oczyjejpociemniały.
– On mnie nie cierpi – odparła po dłuższej chwili. – Przecież ci o tym

wspomniałam.

–Alecocizrobił?–Phillipponowiłpytanie.
Kathrynodwróciławzrok.
–Oświadczył,żelansujęsię,nosząctęsuknię,atakwogóle,touznał,żejestem

na nią za młoda. Poza tym podkreślił, że w moim przypadku nie może być mowy
oswobodzieseksualnej.

–Nocóż,troszczysięociebie–stwierdziłPhillip.
– Nic nie rozumiesz. Wytknęłam mu, że wyznacza mi granice, ale sam je

przekracza. Wtedy naskoczył na mnie, że wtrącam się w jego życie osobiste,

a tymczasem nie to było moim celem. Chciałam mu uświadomić, że już nie jestem
dziewczynką.

–NiewiedziałaśoDelli?–zdziwiłsięPhillip.
–OjakiejDelli?–Kathrynrzuciłamuzaskoczonespojrzenie.
–DelliNess.Właśniezniązerwał.

– Byli zaręczeni? – spytała od niechcenia Kathryn, choć niespodziewanie, ze

zdziwieniem,stwierdziła,żewiadomośćjąporuszyła.

–Skądże.–Phillipsięroześmiał.

–Och

– Od dawna zawracała mu głowę, wydzwaniała, przysyłała listy, naciskała,

background image

histeryzowałaMożeszsobiewyobrazić,jaktonaniegodziałało.Zpewnościąnie
poprawiałomuhumoru.Myślę,żekoniecznośćwyjazdudolondyńskiejfiliibyłamu

bardzonarękę.OdprzeszłotygodniaBessanirazuniezatelefonowała–dodał.

–Możejednakzaniątęskni–wyraziłaprzypuszczenieKathryn.
–Blake?Kochanie,przecieżgoznasz.Niejesttegotypumężczyzną.Nieangażuje

sięuczuciowo.

– Tym bardziej nie powinien się na mnie wyładowywać – zauważyła urażonym

tonemKathryn.–Wdodatkupodczasprzyjęciawydanegonamojepowitanie.

–Mapodłynastrój,boprzyjechałprostozlotniskaiodczuwaskutkiróżnicyczasu

pomiędzyEuropąiAmeryką–wyjaśniłPhillip.

Zatrzymali się w pół kroku, gdy melodia dobiegła końca. Po chwili rozległy się

dźwiękirockaiPhillip,przekrzykującgłośnąmuzykę,zaproponował:

– Usiądźmy i przeczekajmy ten kawałek. Nogi mi się poplączą, jeśli spróbuję

zatańczyć.

WziąłKathrynzarękęipoprowadziłprzezwerandęnaukwieconytaras.
– Nie pozwól, żeby Blake zepsuł ci zabawę – przestrzegł, gdy stanęli przy

kamiennej balustradzie, wpatrując się w światła King’s Fort pobłyskujące na

horyzoncie.–Mazasobąciężkitydzień.WAngliiniebyłołatwozałagodzićstrajk
idogadaćsięzzałogą.

Kathryn wiedziała, że w Londynie znajduje się jeden z największych zakładów

włókienniczych, wchodzących w skład rodzinnej korporacji. Doszły ją słuchy, że

mogłazostaćzatrzymanaprodukcja.

–Blakemusiałstawićczołowieluproblemom–wyjaśniłPhillip.–Nierozumiem,

dlaczegoniezamknietejfabryki.PrzecieżzakładywNowymJorkuiAlabamiebez
większychperturbacjiprzejęłybyzobowiązaniaangielskiejfilii.

Kathrynmimowolniewzięławpalcelistkidorodnejpaprociumieszczonejwdużej

donicy, stojącej przy balustradzie. Phillip rozwodził się nad funkcjonowaniem
korporacji. Twierdził, że znacznie wzrosłyby zyski, gdyby kupili dwie przędzalnie;
wymienił, ile maszyn byłoby potrzeba, żeby mogły działać; opowiadał, jak nowe
wyposażenie wpłynęłoby na wzrost produkcji. Kathryn słuchała jego miłego głosu,
alemyślamibyłagdzieindziej,przyBlake’uiichostrejwymianiezdań.

To nie była jej wina, że porzucona kochanka Blake’a nie chciała zaakceptować

rozstania. Poza tym nie trzeba było wtykać nosa w jego osobiste sprawy, by

stwierdzić, że miał liczne partnerki. Poczerwieniała, wyobrażając sobie Blake’a

trzymającegowramionachkobietę,przytulającegodomuskularnegonagiegotorsu

delikatnekobiececiało

background image

WidziałaBlake’arozebranegodopasatylkorazczydwa,aletenobrazpozostał

jejprzedoczami.Byłumięśniony,aprzytymharmonijniezbudowany.Czarnypuch,

który pokrywał szeroką pierś, zwężał się w pas znikający pod paskiem spodni.

Nietrudno odgadnąć, jak silne wrażenie nieodparcie męski Blake robił na
przedstawicielkachpłcipięknej.WcześniejKathrynwidziaławnimczłonkarodziny,

przybranego brata, a nie pewnego siebie, przystojnego mężczyznę, do którego

lgnęłykobiety,gdziekolwieksiępojawił.

Teraz przyszło jej do głowy, że zbyt długo był świadkiem, jak z dziewczynki

przedzierzgała się w nastolatkę, a potem stawała kobietą, by uznać ją za

atrakcyjną,gdywkońcuosiągnęładojrzałość.

Obserwował,jakciskałaróżnymiprzedmiotami,gdywpadławzłość.Zapamiętał,

że nie napełniała ponownie wodą pojemników na lód, które opróżniła z kostek.
Zorientował się, że w kościele zdejmowała buty i że wspinała się na drzewa, by

ukryć się przed pastorem, gdy w niedzielę po południu przychodził z wizytą.
Przyłapał ją, jak niekiedy rzucała brudne bluzki za drzwi zamiast do specjalnego
pojemnika. Westchnęła ciężko. Tak, wiedział o niej zdecydowanie za dużo, aby
uznaćjązainteresującą.

Kathryn!
Podskoczyła.
–Przepraszam.Trochęwypiłam.
Philliproześmiałsięipowiedział:

–Nicnieszkodzi,tonicważnego.
–Niejestempijana–zastrzegłasięKathryn.
– Tylko lekko wstawiona. Trzy szklaneczki ponczu, prawda? Matka przy

całkowitej aprobacie pani domu dodała do niego cały zapas mocnego alkoholu,
jakimdysponowaliśmy,

–Niezdawałamsobiesprawy,żetotakiemocne–przyznałaKathryn.
–Toefektmieszaniatrunków–stwierdził.–Chceszwrócićdosalonu?
– A musimy? – spytała Kathryn. – Nie moglibyśmy wymknąć się niepostrzeżenie

bocznymidrzwiamiipojechaćdomiastanatennowyfilmsciencefiction?

–Chceszucieczwłasnegoprzyjęcia?Wstydźsię!

–Wstydzęsię.Możemy?–ponowiłapropozycję.
–Czycomożemy?–Phillipudawał,żenierozumie.

– Pojechać do kina. Nie daj się prosić. Powiem Maude, że porwałam cię,

przykładająccipistoletdopleców

– Czyżby? – rozległ się głos Maude, która nagle zjawiła się obok nich, jakby

background image

wyrosła spod ziemi. – Dlaczego chcesz uprowadzić Phillipa do kina? – zapytała,

zrozbawieniemprzyglądającsięKathryn.

–Właśniewszedłnaekrannowyfilmsciencefictioni–zaczęłaKathryn.

itopozwolicitrzymaćsięzdalaodBlake’aażdorana,czytak?–domyśliła

sięMaude.

–Zgadłaś–przyznałazwestchnieniemKathryn.

–Nieprzejmujsię.Onjużwyszedł.

–Blake?–upewniłasięKathryn.
– A któż by inny – odparła Maude. – Klnąc na kapelę, poncz, polityków, różnicę

czasu, związki zawodowe, londyński smog i kobiety, którym wyraźnie brak taktu.
Eveodetchnęłazulgą,gdyoświadczył,żewracadodomuipołożysięspać.

–Mamnadzieję,żełóżkosiępodnimzawali–rzuciłaKathryn.
–Wzeszłymrokunarzekał,żeźlemusięśpi,więcnaurodzinysprezentowałam

munowewyposażonewsprężynytapicerskie–wyjaśniłaMaude.

–Wtakimrazieniechsprężynypopękają–dorzuciłaKathryn.
–Złośliwabestyjka–zauważyłPhillip.
–Znowu?!Stanowczoprotestuję!–Maudezałamałaręce.–Wpadnęwpoważną

chorobęzpowoduniekończącejsięwojnymiędzytobąamoimnajstarszymsynem.
Czymtymrazemzawinił?

– Stwierdził, że nie powinna nawet myśleć o swobodzie seksualnej – pospieszył

z wyjaśnieniem Phillip. – Wściekł się, kiedy mu zarzuciła, że w tej kwestii stosuje

podwójnąmoralność.

– Naprawdę powiedziałaś tak do Blake’a? – Oczy Maude rozszerzyły się

zniedowierzania.

Kathrynwydawałasięzakłopotana.
–Tylkosięznimdroczyłam–usiłowałasiętłumaczyć.

–Och,mojadroga,maszszczęście,żenieznajdowałaśsięwpobliżuwody,boby

cię do niej wrzucił. – Maude wyraźnie się zmartwiła. – Jest wściekły od czasu
rozstaniazDellą,którawciążgonachodzi,niemogącpogodzićsięzrozpademich
związku.Phillipie,pamiętasz?Tobyłomniejwięcejwtedy,gdyKathrynnapisała,że
wybierasięwrejsnaKretęzpannąDonavanijejbratemLawrence’em.

– Skoro mowa o Lawrensie – włączył się Phillip, przesadnie przeciągając

samogłoski–tocouniego?

–Odwiedzimniewdrodzenakongrespisarzy,któryodbędziesięnawybrzeżu–

odparła z uśmiechem Kathryn. – Jest pełen entuzjazmu, ponieważ wydawnictwo

kupiłojegonastępnąpowieśćiniebawemznajdziesięonanarynku.

background image

– Zamierza tu spędzić parę dni? – spytała Maude. – Wiesz, że Blake odnosi się

podejrzliwie do ludzi pióra, od kiedy pewien reporter opisał jego romans

zlaureatkąkonkursupiękności.

–Lawrenceniejestreporterem,tylkopowieściopisarzem–zauważyłaKathryn.–

Tworzyfikcyjnepostaciiopisujeichlosy.

–WłaśniefikcjąbyłahistoriaoBlake’uitejpiękności–stwierdziłPhillip.

–Dopuściemniedogłosu?–zniecierpliwiłasięMaude.–Niemożeszzaprosićdo

nas Lawrence’a wtedy, gdy Blake przebywa w domu. Odniosłam wrażenie, że mój
synjestdoniegouprzedzony.

– Lawrence nie jest mięczakiem – odparła Kathryn, myśląc o porywczym

charakterzeprzyjaciela.

Maudezamyśliłasięnadłuższąchwilę,poczymzwróciłasiędosyna:
–MożetużprzedprzyjazdemprzyjacielaKathrynzadzwoniłbyśdoDelliidałjej

zastrzeżony numer telefonu Blake’a, a ja mu przypomnę, jakie piękne jest St.
Martinlatem.

–AleżLawrenceprzyjedzietylkonadwaczytrzydni–wtrąciłaKathrynidodała

zgoryczą:–Myślałam,żeGreyoaksjestteżmoimdomem.

NatesłowaMaudeprzytuliławychowanicęipowiedziała:
– Och, kochanie, oczywiście, że tak! Chodzi jedynie o to, że Blake będzie wtedy

wdomu.

–IdlategożeLarryjestpisarzem

–Nietylkoztegopowodu–przerwałajejMaude.–Blakejestbardzozaborczy

w stosunku do ciebie. Nie lubi, gdy umawiasz się z mężczyznami czy chłopakami,
zwłaszczatakimijakJackHarris.

–Pewnegodniabędziemusiałsięztympogodzić–stwierdziłaKathryn,odsuwając

się od Maude. – Skończyłam dwadzieścia jeden lat i jako osoba pełnoletnia mogę

decydować o swoim życiu, także o tym, z kim się przyjaźnić. Nastolatka, której
kupowałgumędożucia,nieistnieje.

– Sama prosisz się o kłopoty, zaczynając wojnę z Blakiem, gdy jest w takim

nastrojujakobecnie–ostrzegłaMaude.

– Tylko nie mów mu, że Lawrence przyjeżdża. – Kathryn odgarnęła kosmyk

ciemnychwłosów,spadającyjejnaoczy,izadarłapodbródek.

–Wykupiłaśjejpolisęubezpieczeniową?–Phillipzwróciłsiędomatkiżartobliwym

tonem.

– Blake sprawdza wszystkie nasze płatności – odparła poważnie Maude

iprzestrzegłaKathryn:–Mogłabyśzostaćbezgrosza,nawetbezsamochodu.

background image

–Rewolucjawymagaofiar–oświadczyłaKathryn.

–DobryBoże!–Phillipodwróciłsię,żebyodejść.

–Wracaj!–zawołałazanimKathryn.–Jeszczenieskończyłam!

–Myślę,żeposzedłzapalićzaciebieświeczkę–powiedziałaMaude.–Przydadzą

cisięmodlitwaiboskaopieka,skorozamierzaszwadzićsięzBlakiem.

–AmożeBlakebędzieichpotrzebować–odparowałaKathryn.

WodpowiedziMaudesięroześmiała.

PopowrocieMaudeodetchnęłazulgą,ponieważwdomupanowałspokój.
– Jak na razie, wszystko w porządku – orzekła z uśmiechem, zwracając się do

PhillipaiKathryn.–Jeśliwdodatkuzdołamyprzemknąćsięnagórę

– Dlaczego macie się przemykać? – Od strony gabinetu dobiegł ich poirytowany

głosipochwiliujrzeliBlake’a.

Kathryn odwróciła się i spojrzała prosto w zagniewane ciemne oczy. W tym

momencie poczuła, że wszystkie nowe postanowienia przestają mieć znaczenie.

Natychmiastuciekławzrokiemwbok,ajejserceprzyspieszyłorytm.

–Wiedzieliśmy,żejesteśzmęczony,kochanie–powiedziałałagodnieMaude.
– Zmęczony, akurat! – Blake uniósł do ust wypełnioną brandy kieliszek,

jednocześnie świdrując bacznym spojrzeniem Kathryn. – Dobrze wiesz, że nie

wtymrzecz,mamo.OdbyłemciekawąrozmowęzKate.

– Ona opiła się ponczem z rumem – wtrącił Phillip. – Ogłosiła niepodległość

iprzygotowujesiędowszczęciarewolucji–dodałkpiąco.

–Zamknijsię,proszę–wyszeptałaKathryn.

– Ależ, moja droga, byłaś taka dzielna i pewna siebie u Barringtonów –

kontynuowałPhillip.–Niechceszzostaćmęczennicąwimięwolności?

–Nie,natomiastchcemisięwymiotować.
Popatrzyła na surową twarz Blake’a i zaczęła żałować, że nie przyjęła

zaproszeniaNan,któranalegała,byKathrynuniejprzenocowała.

Blakebezwiednieobracałwrękukieliszek.
–Dobranoc,mamo,dobranoc,braciszku–rzekł.
Maude rzuciła Kathryn przepraszające spojrzenie i skierowała się ku schodom,

Phillipruszyłjejśladem.

–Niezostawiajciemnie!–zawołałanienażartyprzestraszonaKathryn.

– Wypowiedziałaś wojnę, moja droga – odrzekł Phillip – a ja wyznaję politykę

nieingerencji.

Kathrynsplotłaręcezaplecami.

background image

–Cóż,mów–mruknęła,przesuwającwzrokztwarzyBlake’aponiżej,narozpiętą

pod szyją jedwabną białą koszulę. – Proszę bardzo, używaj sobie na mnie, ile

wlezie,skorojużwcześniejzacząłeś.

WodpowiedziBlakezachichotał.
– Wejdźmy i porozmawiajmy – powiedział, wskazując drogę do wyłożonego

orzechowąboazeriągabinetu.

Na ich widok duży seter irlandzki podniósł się z legowiska i pomachał ogonem.

Blake pieszczotliwie zmierzwił jego sierść, po czym usiadł w fotelu przed
kominkiem. Kathryn zajęła miejsce naprzeciwko i utkwiła nieobecny wzrok

wdrewnieułożonymnapaleniskuwwymyślnystos.

– Tatuś zwykł był podkładać ogień – zauważyła, używając pieszczotliwego

zdrobnienia, jakim zwracała się do ojca Blake’a. Traktowała go jednak jak
rodzonegoojca,któregowcześniestraciła.

–Jateżtorobię,gdychcęogrzaćpokój.Dziśniejestjeszczenatylezimno,żeby

rozpalaćwkominku–powiedziałBlake.

Kathryn patrzyła na jego krzepkie ciało i zastanawiała się, czy on kiedykolwiek

odczuwa chłód. Odniosła wrażenie, że bije od niego ciepło, niczym od gorącego

pieca.

Blakewypiłresztętrunku,odstawiłkieliszekizałożyłręcezagłowę.Przezchwilę

świdrowałKathrynwzrokiem,poczymzapytał:

–Dlaczegoniezdejmieszpłaszczainieprzestanieszzachowywaćsiętak,jakbyś

byłaspóźnionanaważnespotkanie?

–Zimnomi.
–Wtakimraziepodkręćtermostat.
– Nie warto, bo nie zostanę tu długo, prawda? – spytała z nadzieją w głosie

Kathryn.

SpojrzenieciemnychoczuBlake’aniespieszniewędrowałopojejtwarzyorazpo

aksamitnej,zaróżowionejskórzewidocznejwrozsuniętychpołachpłaszcza.

–Musisztaknamniepatrzeć?–spytałazakłopotana,mnącwpalcachkońcówkę

szyfonowegopaskasukni.

Blakewyjąłzkieszenipapierosyizapaliłjednego.

–Cotozarewolucja?–spytałjakgdybynigdynic.
– Chodzi ci o to, co powiedział Phillip? – Kathryn usiłowała wymyślić sensowne

wytłumaczenie.–Otóż,jatylko

–Nieprzypominamsobierozmowyztobą–wpadłjejwsłowoBlake–którąbyś

zakończyła,nieplączącsię.

background image

UrażonaKathrynwydęłausta,poczymzauważyła:

– Nie plątałabym się, gdybyś mnie nie atakował i nie peszył przy każdej

nadarzającejsięokazji.

–Arobięto?–spytałspokojnieBlake.Sprawiałwrażenie,żenicniemogłobygo

teraz wytrącić z równowagi, aczkolwiek Kathryn dostrzegła lekkie oznaki

wyczerpania,niezauważalnedlakogośobcego.

– Bardzo dobrze wiesz, że tak – odparła i spytała nieco cieplejszym tonem: –

Jesteśzmęczony,prawda?

–Itobardzo–przyznałBlakeizaciągnąłsiępapierosem.

–Wtakimraziedlaczegosięniepołożyłeś?
–Itakbymniezasnąłpogwałtownejzmianieczasu.Niezamierzałemcipopsuć

powitalnegoprzyjęcia–dodał,niespuszczającwzrokuztwarzyKathryn.

–Wporządku.

Blakestrzepnąłpopiółdopopielniczkiiwestchnąłprzeciągle.
– Dopiero co zerwałem z pewną kobietą, która nie przyjęła rozstania do

wiadomości – wyznał. – Zamęczała mnie, nachodziła, narzucała się. Dlatego na
twoje słowa zareagowałem niewspółmiernie do sytuacji. – Wzruszył ramionami. –

Jestem przemęczony i nerwy odmawiają mi posłuszeństwa, w przeciwnym razie
zbyłbymcięśmiechem.

–Kochałeśją?–spytałazwahaniemKathryn.
–Ależzciebiedziecko.Czymuszękochaćkobietę,żebypójśćzniądołóżka?

Kathrynoblałasięrumieńcem.
–Niewiem–przyznała.
–Domyślamsię,żeniemożeszwiedzieć.Wtwoimwiekuteżwierzyłemwmiłość.
–Cynik–stwierdziłakrótko.
Blakezgniótłniedopałek.

–Przekonałemsię,żeseksjestlepszybezemocjonalnegozaangażowania.
Zażenowana Kathryn odwróciła wzrok, starając się nie dostrzegać rozbawienia

natwarzyBlake’a.

– Zawstydzona? – spytał. – Myślałem, że wydoroślałaś po doświadczeniu

zHarrisem.

–Musimydotegowracać?–zniecierpliwiłasięzranionadożywegoKathryn.
–Nie,jeśliczegościętonauczyło.Choćśmiemwtowątpić.Czymaszcośpodtą

cholernąnocnąkoszulą?–dodałzirytacją.

–Toniejestnocnakoszula!–zaprotestowałaKathryn.

–Aletakwygląda.

background image

–Totakimodel–wyjaśniła.

–Słyszałem,żewParyżumodniejestnosićrozpiętąkamizelkęnagołeciało.

–GdybymmieszkaławParyżu,teżbymnosiła–wypaliłasprowokowanaKathryn.

–Naprawdę?–Blakeutkwiłwzrokwjejdekolcie,abezczelność,zjakątozrobił,

wywołaławniejnieznanedotychczasuczucie.–Cośpodobnego

Kathrynpoczułasiępokonanaizmieniłatemat.

–Oczymchciałeśzemnąporozmawiać?

–Zaprosiłemgości–odparłBlake.
KathrynpamiętałaowłasnymzaproszeniuLawrence’aDonavana.

–Tak?Kogo?–spytałauprzejmie.
– Dicka Leedsa i jego córkę Vivian. Przyjadą na jakiś tydzień, Dick pomoże mi

doprowadzać do porządku firmę po chaosie, jaki w niej zapanował. Jest
przewodniczącym związków zawodowych i może wspomóc mnie swoją wiedzą

idoświadczeniemwdziedzinie,któraprzysparzanampoważnekłopoty.

–Ajegocórka?–spytałaKathryn,karcącsięwduchuzawłasnąciekawość.
–Seksownablondynka.
–Akuratwtwoimguście,znaciskiemnaseksowna.

Blakenieskomentowałtychsłów.
– Cóż, mam nadzieję, że nie oczekujesz po mnie, że będę ich zabawiać

idotrzymywaćimtowarzystwa.Jateżspodziewamsięgościa.

WpiwnychoczachBlake’apojawiłysięgroźnebłyski.

–Aktóżtotaki?–spytał.
Kathrynwojowniczozadarłapodbródekiodparła:
–LawrenceDonavan.
Wyglądałonato,żeBlakeztrudemhamujewybuchgniewu.
–Niewmoimdomu!–oświadczyłstanowczo.

–Jużgozaprosiłam–zaprotestowałaKathryn.
–Słyszałaś,copowiedziałem.Jeśliniechciałaśznaleźćsięwkłopotliwejsytuacji,

należałozemnąporozmawiać,zanimgozaprosiłaś–dodałszorstko.–jakchciałaś
to rozwiązać, Kate? Powitać go na lotnisku, przywieźć tutaj i dopiero wtedy mnie
otympoinformować?Postawićprzedfaktemdokonanym?

Kathrynodwróciławzrok.
–Mniejwięcej–bąknęła.

–Zadzwońdoniegoipowiedz,żecościwypadło–polecił.

Pomyślała, że siedzi przed nią niczym władca decydujący o jej losie, jakby była

podległą mu niewolnicą. Uznała, że jeśli jeszcze raz się przed nim ugnie,

background image

w przyszłości nie znajdzie w sobie dość siły, żeby mu się przeciwstawić. – Nie –

zaoponowała.

Blake podniósł się z fotela, wyjątkowo zręcznie jak na postawnego mężczyznę.

Oczyzwęziłymusięwszparki.

–Copowiedziałaś?–spytałpodejrzaniełagodnymtonem.

– Nie – powtórzyła, patrząc wyzywająco na Blake’a. – To również mój dom.

Przynajmniejtakmniezapewniałeś,gdypoprosiłeś,żebymzwamizamieszkała.

– Ale nie mówiłem, że będziesz go mogła wykorzystywać na miejsce

romantycznychschadzek–zaznaczył.

–Tyjednaksprowadzasztutajkobiety–odparowała.Pamiętała,jakprzypadkiem

wróciładodomuwcześniej,niżplanowała,izastałagowgabineciezJessicąKing.

Jessica była do połowy naga, Blake również i jej wzrok przyciągnęła szeroka

męska klatka piersiowa, którą pieściły kobiece dłonie. Od tamtego dnia nie była

wstaniewymazaćzpamięciwidoku,jegooczuniemalczarnychzpożądania

–Zdarzałosię–skorygował,domyślającsię,oczymmówi.–Ilemiałaśwtedylat?

Piętnaście?

–Tak.–Skinęłagłową,umykającwzrokiemwbok.

– A ja na ciebie nakrzyczałem, prawda? To dlatego że nas zaskoczyłaś. – Nie

spodziewałemsię,żewejdzieszdogabinetu.Byłemzniecierpliwiony,sfrustrowany.

– Ja powinnam była zapukać – przyznała Kathryn. – Brałam udział w festynie,

wygrałam nagrodę i nie mogłam się doczekać, żeby ci o tym powiedzieć –

tłumaczyłasię.

– Zawsze przynosiłaś wszystkie swoje trofea do mnie, jak szczeniak swoje

zabawki,aletamtegowieczoruwzniosłaśmur,którytkwimiędzynamidodziś.Gdy
chcę się do ciebie zbliżyć, zawsze znajdziesz coś, co temu przeszkodzi. Ostatnim
razemtobyłJackHarris.Teraztenpisarz.

–Niewzniosłammuru!–żachnęłasięKathryn,rzucającBlake’owioskarżycielskie

spojrzenie.–Jesteśdespotą.Niepozwalaszmibyćsamodzielną.

–Aczegochcesz?–spytał.
Kathrynutkwiławzrokwobramowaniukominka.
– Nie mam pojęcia – przyznała. – Nie dowiem się tego, jeśli będziesz nade mną

dominowałirządził.Chcębyćwolna.

–Niktznasniejest–stwierdziłfilozoficznieBlake,oczymuposmutniały,wgłosie

zabrzmiałanutagoryczy.–CocisiępodobawDonavanie?–spytał.

–Rozśmieszamnie,wprawiamniewdobrynastrój–odparła.

– Czy tylko tego wymagasz od mężczyzny? Żeby cię rozbawiał i poprawiał ci

background image

humor?–zdziwiłsięBlake.Kącikiustuniosłysięmuwzmysłowymuśmiechu.–Aco

znamiętnością,któramożewybuchnąć,gdykobietaimężczyznasąrazemwłóżku?

Kathrynporuszyłasięwfotelu.

–Toprzereklamowane–stwierdziłazudawanymwyrafinowaniem.
Blakeodchyliłgłowęigłośnosięroześmiał.

–Ciii!–przywołałagodoporządku.–Obudziszcałydom.

–Jesteśczerwonajakpiwonia–zauważył.–Cotywieszomiłości,dziewczynko?

Zemdlałabyś,gdybyjakiśmężczyznazacząłcięuwodzić.

Kathrynwpatrywałasięwniegozoburzeniem.

–Skądmożeszwiedzieć?MożeLawrence
raczejnie–przerwałjejzprzekonaniem.–Jesteśjeszczedziewicą,mojamała

Kate.Jeślimiałbymjakiekolwiekobawyztymzwiązane,zabrałbymcięztejKrety,
zanimbyśsięobejrzała.

– W dzisiejszych czasach dziewictwo nie jest w cenie – powiedziała Kathryn,

przypominającsobieuwagiMissyDonavan,jakiewypowiadałapodjejadresem.

Zapadło milczenie. Blake nie odpowiadał, jakby przetrawiał w duchu jej słowa.

Wkońcusięodezwał:

–Niechcinieprzyjdziedogłowylekkomyślniepozbywaćsięcnoty.
–Niebądźstaroświecki–odparłaKathryn.–Takczyinaczej–dodałazfiglarnym

uśmiechem – co by było z tobą, gdyby wszystkie kobiety na świecie były
dziewicami?

–Byłbymraczejsfrustrowany–przyznał.–Pamiętaj,żeniejesteśjednązmoich

kobiet,iniechcę,żebyśsięoddawałamężczyznomjakjakaśnimfomanka.

–Raczejtominiegrozi,amężczyźnisięzamnąnieuganiają.
–Tasukienkajestdlanichdostatecznązachętą.
–Przecieżmniezasłania–sprzeciwiłasięKathryn.–Jestznacznieskromniejsza

niżto,comiałanasobieNan.

–Zauważyłem–zgodziłsięBlake.
–Nanuważa,żejesteśnajbardziejseksownymmężczyznąnaświecie–rzuciłajak

gdybynigdynic.–Chciała,żebyśsiępokazałnaprzyjęciu.

–Nantojeszczedziecko,ajajestemzastarynaksięciazbajki–odrzekłBlake.

Przyjemnie było na niego patrzeć, uznała Kathryn. Emanował energią, był pełen

życia, a jednocześnie był opiekuńczy. Niestety, nadmiernie opiekuńczy, a czasami

wręczdespotyczny.

–JeśliniepozwoliszmizaprosićLawrence’a,topojadęznimnakongrespisarzy–

oświadczyła.

background image

–Groziszmi,Kate?–spytał.

–Nieśmiałabym–odrzekłanatychmiast.

–Porozmawiamyotympóźniej.

–Tyran–mruknęła.
–Totwójnajlepszystrzał?–spytałuprzejmie.

–Męskiszowinista–dodała.

BlakewstałzfotelainiespieszniepodszedłdoKathryn.

–Jaksądzisz,comiwtobieprzeszkadza?–spytał.
–Prawdopodobnieirytujęciętaksamojaktymnie–odparła.–Zawieszeniebroni

czypokój?

Uśmiechnąłsięzpobłażaniem.

–Pokój.
Pochyliłsię,aKathrynzamknęłaoczy,oczekującznajomegokrótkiegomuśnięcia

ust. Jednak nic podobnego nie nastąpiło. Zdziwiona uniosła powieki i spojrzała
prostowoczyBlake’a. Widziałazłoteplamkina ciemnychtęczówkachi mimiczne
zmarszczkiwkącikachpowiek.Naglepoczułanaszyijegopalce,którymidelikatnie
pieściłjejskórę.

– Blake? – szepnęła niepewnie, dostrzegając drgający mięsień przy zmysłowych

ustach.

–Witajwdomu,Kate–powiedziałszorstkimtonemisięwyprostował.
–Niepocałujeszmnie?–spytałaodruchowo.

– Zrobiło się późno – rzekł, odwracając się – a ja jestem bardzo zmęczony.

Dobranoc.

Wyszedłzgabinetu,zostawiającjąsamą.

background image

ROZDZIAŁTRZECI

Przez kolejne mijające dni Kathryn zaobserwowała, że Blake traktuje ją

z niespotykaną wcześniej powściągliwością, wręcz z rezerwą. Zadała sobie

wduchupytanie,czyabysięniemyli.PrzecieżtoBlake,równiedobrzejejznany

jak otoczony dostojnymi dębami kamienny dom, w którym zamieszkała, gdy przed

laty zaopiekowali się nią Hamiltonowie. Mimo wszystko coś było na rzeczy
i Kathryn zaczęła się zastanawiać, co mogłoby to być, jednak nie potrafiła tego

odgadnąćinazwać.

Pewnego wieczoru, gdy Blake skierował się ku schodom, aby wejść na piętro

iprzebraćsięnakolejnąrandkę,odważyłasięgozatrzymać.

–Jesteśnamniezły?–spytała.

Spojrzałnaniązezdziwieniem,poczymzapytał:
–Dlaczegotakmyślisz?
Zmusiłasiędouśmiechuipowiedziała:
–Wydajeszsięczymśtakzaabsorbowany,żeledwienaszauważasz.

– Tak się złożyło, że muszę rozwiązać dużo poważnych problemów, kotku –

odrzekłBlake.

–Chodziolondyńskiezakłady?–domyśliłasię.
– Tak, ale nie tylko. Także o parę innych spraw również przyprawiających mnie

obólgłowy–wyjaśnił.–Jeślizamierzaszzadawaćpodobnieniedorzecznepytania,
toskończmytęrozmowę.Jestemumówionyitrochęmisięspieszy.

– Przepraszam. Niech Bóg broni, żebym miała cię odciągać od twoich męskich

zabaw–powiedziałazprzekąsemKathryn.

–Męskichzabaw?–powtórzył,nierozumiejąc.

–Czasemnazywaciejepracą–odparładrwiąco,poczymokręciłasięnapięcie,by

wrócićdosalonu,gdziezostawiłaMaudeiPhillipa.

Blakerzuciłześmiechem:
–Majtkiciwystają.
Kathrynmiałanasobiespódnicęśredniejdługości,ajednakmimowolnieodwróciła

głowęispytała:

–Gdzie?

Blake wspiął się na schody, nie odpowiadając, ale za to śmiejąc się pod nosem,

aKathrynodprowadziłagowzrokiem,poczymdołączyładoMaudeiPhillipa.

Wkrótce ponownie go zobaczyła, gdy przed wyjściem zajrzał do salonu, aby się

background image

pożegnać.Miałnasobieczarnespodnie,białąjedwabnąkoszulęrozpiętąpodszyją
i tweedową marynarkę, która czyniła jego strój bardziej swobodnym. Ciekawe,

z jakiego rodzaju kobietą się umówił, zastanawiała się Kathryn, i czy będzie ona

umiała zaakceptować i docenić silną osobowość Blake’a i jego autentyczną
męskość?

Przypomniałasobieprzyjęciewydanenajejcześć,kłótnieispotkaniewgabinecie,

do którego doszło później. Rozmawiała z Blakiem, po czym się pożegnali i on

pochylił się, żeby musnąć jej usta, ale w ostatniej chwili się cofnął. Wtedy
zaintrygowałojątozachowanieinadalbyłaciekawa,dlaczegowówczasBlakesię

zawahał.

Nazajutrz, wczesnym rankiem, zjawiła się Nan Barrington, żeby wybrać się

z Kathryn na przejażdżkę konną. Była niewysoka i drobna, ale zgrabna. Miała na

sobiebryczesyiniebieskiobcisłysweter,harmonizującykoloremzbarwąjejoczu.

Przywitałasięzprzyjaciółkąinatychmiastzaczęłarozglądaćsięwokół,jakgdyby

szukaławzrokiemBlake’a.

–Wyszedł–poinformowałająKathryn,niekryjącrozbawienia.
– Aha. – Nan wyglądała na mocno zawiedzioną. – Myślałam, że będzie nam

towarzyszyłpodczasprzejażdżki.

Kathrynniezamierzaławyjaśniaćprzyjaciółce,żeBlakeniezawahałbysięnawet

przedwstąpieniemdoklasztoru,żebytylkouniknąćspotkaniazNan.Prowadziłoby
tobowiemdopytań,naktóreniemiałaochotyodpowiadać.

–Otoiona,złotadziewczyna!–zawołałPhillip,zbiegajączeschodów.

GdystanąłobokNan,wpatrzyłsięwnią,niekryjączachwytu.
–Ponętnazciebieosóbka–zauważył.
–Och,żartysięciebietrzymają–odrzekłaNan,alewyraźniesięrozpromieniła.–

Jedźznamiipozwólmiudowodnić,żewciążjestemlepszaodciebie.

–Akurat,niedoczekanie!–rzuciłześmiechemPhillip.

Kathryn poprowadziła ich do drzwi. Obciągnęła na biodra zieloną welwetową

bluzę,którąwłożyła,przewidując,żeporanekokażesięchłodny.

Niepomyliłasię.Wiałzimnywiatr.
–Rześko–mruknęła,gdywyszlinadwór,isprawdziła,czyklamradowłosówjest

zapięta.

–Jestprzyjemnie,alerzeczywiściechłodno–przyznałPhillipizmieniająctemat,

stwierdził: – Blake ma zdumiewająco mało czasu na jazdę konną. Ostatnio bywa

bardziej zajęty sprawami służbowymi niż zazwyczaj, mnożą się problemy

background image

wymagająceszybkiegorozwiązania.Obyudałomusięwsobotęodebraćzlotniska

Leedsów.

NanobrzuciłaKathrynbacznymspojrzeniemipochwiliwahaniazapytała:

–CozBlakiem?Znowuwalczyciezesobą?
Kathryn utkwiła wzrok w ścieżce, gdy szli skrótem do dużej stajni, przed którą

rozciągał się otoczony białym parkanem padok. Dróżka prowadziła przez labirynt

wysokich przystrzyżonych żywopłotów. Pośród nich ustawiono białą altanę,

w środku której wzdłuż ścian ciągnęły się wygodne ławy wyłożone poduchami.
Kathryn uważała, że to szalenie romantyczne miejsce i ilekroć się tu znalazła,

puszczaławodzefantazji.

–Blakeijabardzodobrzesięporozumiewamy–oznajmiła,zaprzeczającsugestii

przyjaciółki.

–Nicdziwnego–wtrąciłześmiechemPhillip–skoroprawiesięniewidują.

–Wcaletakniejest–zaprzeczyłaenergicznieKathryn.–Pamiętasztenwieczór,

kiedyBlakewybierałsięnarandkę?

NanprzeniosławzroknaPhillipa.
–Zkimobecniesięspotyka?–zainteresowałasię.

Phillipwzruszyłramionamiteatralnymgestem.
– Nie wiem na pewno. Przypuszczam, że z sympatyczną blondyneczką z biura.

Ponoć to nowa sekretarka, o ile można wierzyć plotkarzom. Słyszałem jednak, że
robibłędyortograficzne.

– Wiadomo, że Blake preferuje sympatyczne blondynki – wtrąciła z przekąsem

Kathryn.

–Wtakimraziedlaczegomniestarannieunika?–spytałazwestchnieniemNan.–

Cojestzemnąnietak?

–Twójwiek,mojadroga–powiedziałPhillip,obejmującNangestempocieszenia.

– Blake lubi kobiety dojrzałe, wyrafinowane i doświadczone. Te upodobania
sprawiły,żeznalazłaśsiępozazasięgiemjegozainteresowania.

–Niestety–przyznałaznieszczęśliwąminąNan.
– Pamiętaj, że Blake odwoził nas do domu po ćwiczeniach cheerleaderek –

powiedziała Kathryn, patrząc tęsknym wzrokiem w stronę altany, którą właśnie

mijali.–Myśli,żenadalżujemygumębalonowąichichoczemy.

–Niecierpięgumybalonowej–zaprotestowałaNan.

– Chodziło mi o to, że Blake wciąż widzi w nas nastolatki, chociaż już nimi nie

jesteśmy–wyjaśniłaKathryn.

– Być może – zgodził się Phillip. – A co do gumy – Urwał i uśmiechnął się na

background image

widok starszego brata, który nadszedł z przeciwnej strony i zatrzymał się na

wprostnich.

Ubrany w elegancki szary garnitur, nieskazitelnie białą koszulę z jedwabiu

iwzorzystykrawat,Blakeprezentowałsięjakrasowybiznesmen.

–Witajcie–przywitałsięzcałątrójką,poczymzuśmiechemzwróciłsiędoNan.–

Jakczujesiętwojamama?

– Dziękuję, dobrze – odparła Nan, podeszła bliżej do Blake’a i chwyciła go za

rękę.–Możewybrałbyśsięznaminaprzejażdżkę?–spytała.

–Chciałabym,alejaksięniebędępilnował,tospóźnięsięnaważnąkonferencję,

achciałbymtegouniknąć.

Kathrynruszyławstronęstajni.

–Pójdęnaprzód!–zawołałaprzezramię,przyspieszająckroku.
Końcowy odcinek drogi przebyła biegiem, zdumiona własnym zachowaniem

iemocjami,którenaglejąogarnęły.PrzedewszystkimpoczułazłośćnawidokNan
przyciśniętej do ramienia Blake’a. To szokujące, ale miała ochotę wymierzyć
policzekwieloletniejprzyjaciółcetylkodlatego,żechciałazwrócićnasiebieuwagę
Blake’a! Ponadto z niezrozumiałych powodów poczuła się zraniona i opuszczona.

Starając się wyzwolić spod władzy tych niepożądanych odczuć, weszła do stajni
izaczęłasiodłaćkonia.Zajętasobą,ledwiesięzorientowała,żeulubionykasztanek
jest gotów do przejażdżki. Uderzał niecierpliwie kopytami i prychał, jak gdyby
reagowałnanietypowystanduchaswojejpani.

KathrynwłaśniewyprowadzałaPromykanazewnątrz,gdydołączyładoniejNan.
–GdziePhillip?–spytała,starającsięmówićswoimzwykłym,spokojnymtonem.
– Blake kazał mu towarzyszyć sobie do biura. Niewykluczone, że chciał się

naradzić z bratem, omówić jakieś sprawy przed konferencją – odparła Nan. –
Równiedobrzemogłochodzićocośinnego.WkażdymrazieBlakewydawałsięzły

na Phillipa. – Najwyraźniej jakaś możliwość przyszła jej do głowy, bo dodała: –
Zupełniejakbyniepodobałomusię,żePhillipwybierasięzemnąnaprzejażdżkę
konną. – Nagle rozpromieniła się i spytała podekscytowana: – Myślisz, że jest
omniezazdrosny?

– Nie zdziwiłoby mnie to – skłamała Kathryn, choć nie zapomniała uwag, jakie

BlakewygłosiłpodadresemNan.

Zadała sobie w duchu pytanie, czy wówczas na pewno był szczery. Czy

wprzeciwnymraziewziąłbyzesobąPhillipatylkodlatego,bybratnietowarzyszył

im w konnej przejażdżce? Orientowała się, że Blake wolałby, aby brat bardziej

zaangażował się w działalność na rzecz rodzinnej korporacji i do wielu spraw

background image

służbowychpodchodziłmniejlekceważąco.Alechybanieztegopowoduzaciągnął

godobiuraotejwczesnejgodzinieZresztą,czywartosięnadtymzastanawiać?

NawetjeśliNanwłaściwieoceniłasytuację,onawoliotymniewiedzieć.

– Siodłaj konia i jedźmy! – ponagliła przyjaciółkę. – Nie mogę się doczekać

galopadypołąkach.

–Dlaczegoodnasuciekłaś?–spytałaNan.

–Pospieszsię.–Kathrynzignorowałapytanieprzyjaciółki,dosiadającPromyka.–

Maude poprosiła mnie o pomoc w ułożeniu menu na czas wizyty Leedsów –
wyjaśniła.

Nan przygotowała do jazdy swojego konia, zrównoważoną i pogodną klacz

oimieniuBryza,iwskoczyłanasiodło.

Przyjaciółkiruszyłyzkopyta.Powietrzebyłoczysteiświeże.Kathrynwmilczeniu

podziwiała zielone wzgórza, z wolna przybierające jesienne barwy. Drzewa

zaczynały się złocić, by później bić w oczy jaskrawą pomarańczową barwą oraz
różnymi odmianami czerwieni. Pola uprawne, widoczne pomiędzy łąkami, zostały
zaoranepodprzyszłewiosennezasiewy.

– Czyż tu nie jest pięknie? – zadała przyjaciółce retoryczne pytanie. – Karolina

PołudniowamusibyćnajpiękniejszymstanemwAmerycePółnocnej.

–Totytaktwierdzisz–zauważyłazprzekąsemNan.
– Cóż, to prawda. – Kathryn ściągnęła cugle i pochyliła się do przodu, krzyżując

ramionanałęku,żebypopatrzećnaEdistoRiver,rzekęwijącąsiępomiędzyłąkami

ipolami.

– Czy zdajesz sobie sprawę z tego, jak rozległe plantacje prowadzono

w Charleston przed wybuchem wojny secesyjnej? – spytała przyjaciółkę, bogatsza
owiedzęnatentematpoprzeczytaniurozmaitychpublikacji.

– Obawiam się, że nie podzielam twojej pasji historycznej – odparła

przepraszającym tonem Nan. – Czasami zapominam nawet, w jakim roku
rozpoczęła się wojna secesyjna, i nie pamiętam, kiedy skończyły się walki
oniepodległość.

Kathrynwyrozumialeuśmiechnęłasiędoprzyjaciółki,uwolnionaodniechcianych

emocji.WkońcutrudnobyłowinićNanoto,że,zafascynowanaBlakiem,chciałago

sobązainteresować.Toniejejwina,żeonjesttaknieprzyzwoiciemęski

– Pojedźmy przez las w dół wzgórza – zaproponowała, zawracając konia. –

Uwielbiamzapachrzeki,aty?

–Jateż.Świetnypomysł–zgodziłasięNanidodałaentuzjastycznie:–Ruszajmy!

background image

Tego dnia Blake wrócił do domu na wieczorny posiłek, co wywołało uszczypliwe

uwagi,ponieważostatniojegoobecnośćprzykolacjinależaładorzadkości.

–Zabrakłodziewczyn?–spytałkpiącoPhillip,gdyusiadłszyprzystole,raczylisię

zapiekankązkurczakaprzygotowanąprzezpaniąJohnson.

–Phillipie!–skarciłasynaMaude,rzucającmupełnedezaprobatyspojrzenie.

Nietracącopanowania,Blakezwróciłwzroknamłodszegobrata.

– Dziś rano nie narzekałeś na brak damskiego towarzystwa – zauważył oschłym

tonem.

–Czyżbyśbyłzazdrosnyidlategozaciągnąłeśmniedobiura,zanimzdążyłemsię

nacieszyćobecnościądziewcząt?–zapytałzuśmiechemPhillip.

–Chciałemsięztobąnaradzić,braciszku.

–Akurat.PotężnySamsonniepotrzebujewsparcia–zażartowałPhillip.
– Chciałabym zwrócić wam uwagę, że pani Johnson wyjątkowo starannie

przygotowała to smaczne danie z kurczaka, które zaczyna mi zalegać w żołądku,
kiedywassłucham.–Maudepróbowałaprzywołaćsynówdoporządku.

Kathrynrzuciłajejrozbawionespojrzenie.
–Powinnaśbyłaurodzićcórki–zauważyła.

MaudepopatrzyłanaBlake’a,potemnaPhillipa.
– Nie jestem pewna. Bardzo trudno wyobrazić mi sobie Blake’a na wysokich

obcasachiwhalce.

Kathryn roześmiała się tak serdecznie, że omal się nie zakrztusiła. Phillip

pospieszyłjejnapomociklepnąłjąwplecy.

– Cieszę się, że wreszcie polepszył ci się nastrój – powiedział zimnym tonem

Blake.–Dziśranoniebyłaśwnajlepszymhumorze.

Kathrynwypiłatrochękawy,poczymzauważyła:
–Nieprzypominamsobie,żebymwogólesiędociebieodezwała.

–Nie,umknęłaśdostajnipoto,bysięzemnąnieprzywitać.
Jak on może być taki mało spostrzegawczy? – zadała sobie w duchu pytanie

Kathryn.

–Niemamzwyczajuuciekać–oznajmiławyniośle.
Blake podniósł filiżankę do ust, aby napić się kawy, ale nie spuszczał

przenikliwego spojrzenia z twarzy Kathryn. Dostrzegła w jego oczach ciemne
błyski,którejązdenerwowały.

–Dalej,używajsobie–rzuciłwyzywająco.

–Niebojęsięciebie.

OczyBlake’asięzwęziły,anaustachpojawiłsiękrzywyuśmieszek.

background image

–Mógłbymcizademonstrować,jaktojestsiębać–powiedział.

– Dość tego, dzieci – zniecierpliwiła się Maude, wyraźnie niezadowolona

z zakłócania wspólnego posiłku. – Spory nie służą żołądkom, a niestrawności nie

należylekceważyć.

Phillipzwestchnieniemsięgnąłpodeser,muscytrynowy.

–Szkodastrzępićjęzyk.Nicichniepowstrzyma–orzekł.

Kathryn zwinęła serwetkę i położyła ją obok talerza, po czym podniosła się

zkrzesła.

–Jeśliniemacienicprzeciwkotemu,przejdędofortepianu.Dawnoniegrałam–

powiedziała.

–Niezadługo,kochanie,boBlakeniebędziemógłzasnąć–napomniałająMaude.

– Pamiętaj, że jutro musi wstać o piątej rano, żeby pojechać do Charleston
iodebraćzlotniskaLeedsów.

– Naturalnie – odrzeka Kathryn, spoglądając w stronę Blake’a. – Staruszkowie

potrzebujądużosnu.

– Na Boga, sama się prosisz – zniecierpliwił się Blake i dodał groźnym tonem: –

Przeciągnijstrunę,aprzekonaszsię,czymtosiędlaciebieskończy!

–Idź,dziewczyno.–PhillipwstałilekkopopchnąłKathrynwstronęsalonu.
Wyszli razem. Phillip zamknął za nimi drzwi, po czym oparł się o nie plecami

iodetchnąłzulgą,choćoczymusięśmiały.

–Dobrzeciradzę,nieprzesadzaj.Ostatniotrudnoznimwytrzymać,adziśnawet

wilkwporównaniuznimwydawałbysięowieczką.

–Przecieżnaogółtaksięzachowuje.
–Toprawda–zgodziłsięPhillip.–Odpewnegoczasudodatkowoniepoprawiamu

humorusekretarka.

Kathrynzasiadładofortepianuiporozciągałapalce.

–Tojegosprawa–uznała.–Pocozatrudniłsekretarkędoozdoby,aniedopracy?

MampodziurkiwnosiesłuchaniaoBlake’u.

Uderzyła w klawisze, zaczynając drugi koncert Rachmaninowa, a Phillip przez

dłuższąchwilęnieruszałsięzmiejsca,wzadumieprzypatrującsięjejprofilowi.

background image

ROZDZIAŁCZWARTY

Maude na stałe zatrudniła gospodynię, zażywną i stateczną panią Johnson, oraz

dwie młode dziewczyny na przychodne, dla których nie brakowało zajęć, a dzisiaj

zostały do późnego popołudnia ze względu na przygotowania przed przyjazdem

gości.Maudezuwagąobserwowałaichpoczynaniaizauważyła,żejednaznichtuż

przywejściudosalonupostawiładużywazonzkompozycjązsuchychkwiatów.

–Tomiejscesięnienadaje,boludziebędąpotrącaćsuszki.Postawwazongdzie

indziej–pouczyładziewczynę.

Kathrynuznała,żelepiejtrzymaćsięzdalekaodtejkrzątaniny,iskierowałasię

dodrzwiwyjściowych.Ledwiezdążyłazamknąćjezasobą,gdyspostrzegłaPhillipa,
którywysiadłzniedużegosportowegowozu.Wahałsięprzezchwilę,alewkońcu

ruszyłwjejkierunku.

–Maszdziwnąminę.Cosiędzieje?–spytał.
–Tosuchekwiaty–odrzekłaKathryn.
Przyjrzałsięjejwyraźniezaintrygowany.

–CzyżbyśdobrałasiędobrandyBlake’a?–spytał.
– Ależ nie! Zrozumiałbyś, dlaczego wymykam się z domu, gdybyś był w środku.

Doprawdymożnabypomyśleć,żezłożynamwizytęgłowapaństwa.Maudejużdwa
razy przestawiła meble, a teraz ukwieca pokoje, również suszkami. Tymczasem

z tego, co się orientuję, Leedsowie nie są władni uratować dorzecza Edisto River
przedprzemysłem.

– No cóż, przekonamy się o tym wkrótce. – Phillip zerknął na zegarek. – Blake

powinienbyćladamoment–dodał.

Kathryn rozejrzała się wokół, po czym skupiła wzrok na tej części zadbanego

ogrodu,przezktórybrukowanaścieżka,biegnącamiędzyżywopłotami,prowadziła
dobiałejaltany.

–Zastanawiałamsię,jakwyglądapannaLeeds–powiedziałaodniechcenia.
–Vivian?Jakzokładkiżurnala.Jestaktorką,itojużznaną.
–Ilemalat?–spytała.

– Dwadzieścia pięć – odparł Phillip. – Przecież wiesz, że Blake nie może długo

wytrzymaćbezkobiety,azmieniajeczęstoniczymrękawiczki.

Kathrynpoczułaprzypływtychsamychniechcianychemocji,któreogarnęłyjąna

widok Nan przytulającej się do Blake’a. Miała ochotę wykrzyczeć swoją złość,

zrobićcokolwiek,byleniestaćzuśmiechemprzyklejonymdotwarzyiudawać,że

background image

nie obchodzi jej, z kim Blake się zadaje lub będzie zadawał. Czyżby była o niego
zazdrosna? Czy to możliwe? Przecież on jest Właśnie, kim jest dla niej? Nagle

dotarłodoniej,żePhillipcośmówi.

–Kathryn,niesłuchaszmnie.Spytałem,czychciałabyśpojechaćzemnądoKing’s

Fortikupićsobienowąsukienkę,amożenawetdwie.

–Poco?–Popatrzyłananiegozoburzeniem.–Czyjestemjakimśbezguściem?Źle

sięubieram?

–Oczywiście,żenie–pospieszniezaprzeczyłPhillip,starającsięjąudobruchać.–

Maudezasugerowała,żemożechciałabyśmiećcośnowego,skorobędziemymieli

gości.

–Mamsięwystroić,tak?–Kathrynprychnęłazezłością,aleszybkouświadomiła

sobie, że miałaby możliwość wybrania stroju, który zwróciłby uwagę Blake’a. Na
jej ustach pojawił się lekki uśmieszek. – Cóż, skoro Maude tak uważa Dobrze,

zabierzmniedodrogiegomagazynu,naprzykładdoSaksa

–Hmniewiem–zawahałsięPhillip.
– Blake dostanie rachunek dopiero w przyszłym miesiącu – uprzytomniła mu

Kathryn.–WtedymogębyćwSt.MartinalbonaTahiti,albowParyżu

Phillipzachichotał.
–Wporządku,niepoprawnadziewczyno,zbierajmysię–zgodziłsię.–Musimysię

pospieszyć,inaczejniezdążymyprzedprzyjazdemgości.

Kathrynjużchciałapowiedzieć,żewłaśnienatymjejzależy,alewporęugryzła

sięwjęzyk.NajchętniejnietylkoniepowitałabyVivianLeeds,alenaczasjejwizyty
przeniosłabysiędomiasta.Jeszczeniepoznałatejkobiety,ajużjejnielubiła.

Po przyjeździe do ekskluzywnej galerii handlowej Kathryn zostawiła Phillipa

wspecjalistycznymsklepie,oferującymróżnegatunkikawyzcałegoświata,gdzie
można było nie tylko zrobić zakupy, ale i wypić na miejscu fachowo przyrządzoną
kawę. Minęła dział odzieży dla kobiet puszystych i skierowała się do drogiego

butiku. Chciała, żeby Blake zobaczył ją w eleganckiej, wysmakowanej kreacji,
w której będzie wyglądała niczym światowa dama. Być może wreszcie dostrzeże
wniejdorosłąkobietę,aniekapryśnegopodlotka.Pełnazapałuprzymierzyłajedną
z kosztownych sukien, ale gdy przyjrzała się sobie w lustrze, z rozczarowaniem
uznała, że wygląda, jakby się przebrała. Mina jej zrzedła i opuścił ją cały

entuzjazm.

–Niejestdlapaniodpowiednia,prawda?–spytałajasnowłosaekspedientka.

–Wydawałasiętakapięknanamanekinie–odparłaKathryn,niekryjączawodu.

background image

– Została zaprojektowana na inną sylwetkę niż pani. Czy mogłabym pani

zaproponowaćinnemodele?

–Och,tak!–ucieszyłasięKathryn.–Proszęmipomóc.

–Chwileczkę.
Trzysuknie,któreprzyniosłaekspedientka,wyglądałyznaczniemniejefektownie

niżta,którąwcześniejwybrałaKathryn.Prostewkroju,utrzymanewstonowanych

barwach,pozornienieefektowne,naKathrynożyłyiprezentowałysięznakomicie.

W połączeniu z jej czarnymi włosami i zielonym oczami kreacja w kolorze mięty
wyglądała olśniewająco. Krój szarej sukni podkreślał figurę, natomiast beżowej

harmonizowałzdelikatnącerą,aprostyfasondodawałelegancji.

– Ta jest przeznaczona na wieczór – powiedziała ekspedientka, przynosząc

aksamitną suknię w kolorze wina z głębokim dekoltem w szpic i rozcięciami po
bokach.

To suknia marzeń, pomyślała Kathryn, gdy przymierzyła kreację i przejrzała się

w lustrze. Ma uwodzicielską moc, uznała i wyobraziła sobie, jak silne wrażenie
w tym stroju zrobi na Blake’u. Natychmiast jednak zreflektowała się,
przypomniawszy sobie, że przestrzegał ją, by go nie prowokowała. Miała jednak

prawoubieraćsięwto,cosięjejspodobało

– Musimy wracać – usłyszała nagle głos Phillipa, dobiegający zza drzwi

przymierzalni.

Kathryn spojrzała na swoje odbicie w lustrze i w jej oczach pojawiły się psotne

błyski. Ciekawe, jak zareaguje Phillip, widząc ją w tej wyrafinowanej kreacji?
Otworzyładrzwi,zrobiłakilkakrokówistanęłaupozowananiczymmodelka.Phillip
utkwił w niej wzrok i zaniemówił. Dopiero po dłuższej chwili zapytał, jakby nie
wierzyłwłasnymoczom.

–Kathryn,toty?

–Naturalnie,żeja–zapewniłago.–Czyniewyglądamjakmarzenie?
–Marzenie?Zdecydowanietak.–Phillipskinąłgłową.
– O co chodzi? – spytała, podchodząc bliżej i patrząc na niego, podczas gdy

ekspedientkauśmiechałasię,stojącwpewnejodległościodniech.

–Jesteśpewna,żenoszeniepublicznietakiegostrojujestdozwolone?

Kathrynuśmiechnęłasię.
–Dajspokój.Tobardzomodnyfason.Podobacisię?

–Jestemzachwycony,aleBlake

Kathrynrzuciłamuwymownespojrzenie.

–Jestemdorosła–podkreśliła.–Będęmusiałaprzypomniećmuotym,bo

background image

–Niebędzieszmusiała–przerwałjejPhillip,patrzącnazarysjejpiersiwidoczny

wgłębokimdekolcie.–Samtozauważy.

RuchemgłowyKathrynodrzuciławtyłdługiefalującewłosy.

–Założęsię,żetaaktorkanosibardziejwydekoltowanesuknieniżta,którąmam

nasobie–powiedziała.

–Zgadzasię–przytaknąłPhillip–alejejstylżyciaróżnisięodtwojego,kotku.

–Masznamyśli,żesypiazmężczyznami,czytak?–nalegała.

–Ciszej,nalitośćboską!–Phillipniespokojnierozejrzałsiędokoła,sprawdzając,

czyktośichusłyszał.–Niezapominaj,gdziejesteśmy.

–Aletakjest,prawda?–Kathrynniedawałazawygraną.
– Wiem, że miałaś przeprawę z Blakiem w związku z przyjazdem twojego

przyjacielapisarza.Niemyśl,żeodpłaciszmupięknymzanadobne,obrażającjego
ostatniązdobycz.Niepozwolicinato.

Kathrynczuła,żewzbierawniejzłość.
– Mam dość pouczań Blake’a i jego wygłaszanych autorytatywnym tonem

wskazówek, jak mam postępować. Nie zamierzam dłużej znosić tego
protekcjonalnegotraktowania.Wyniosęsięzdomuiwynajmęmieszkanie.

–Narazienieporuszajtegotematu–poradziłPhillip.
–Jużmutozakomunikowałam.
–Ijakzareagował?–zainteresowałsięPhillip.
–Oczywiścienieprzyklasnąłtemupomysłowi.Zresztąnanicsięniezgodził.Tym

razemnieulegnęjegowoli.Wynajmęmieszkanieizacznępracować.Pomożeszmi
sięprzeprowadzić–dorzuciła,posyłającPhillipowiszelmowskiespojrzenie.

–Niedoczekanie!–zaperzyłsięPhillip.–Wtejsprawienamnienielicz.Ztwojego

powoduniebędęzadzierałzbratem.

Kathryntupnęłanogą.

–Otowspółcześnimężczyźni!
–Nierozumiem.–Phillipuniósłbrwizrozbawieniem.
– Żaden nie ma dość odwagi, by przeciwstawić się Blake’owi. Chociaż jestem

pewna,żeLawrencestanąłbywmojejobronie–dodałazzaciętąminą.

–Jeślinawet,topożałuje,żetozrobił–orzekłPhillip.–Uprzedzam,żezażadną

cenęniezostanęwdomunaweekend,jeślikupisztęsuknię.–Udał,żezadrżał.–
Nieznoszęwidokukrwi.

–Blakenicminiezrobipodczaspobytugości.

–Odpuśćsobieiwycofajsięztegopomysłu.PrzecieżBlakejedynietroszczysię

ociebieiniechce,byspotkałaciękrzywda.

background image

–Wykluczone,niezmienięzdania.–Kathrynpogładziłaaksamitnątkaninęsukni.–

Nie zamierzam spędzić reszty życia pod czyjeś dyktando. Blake nie jest moim

strażnikieminiebędziemistaledyktował,jakpowinnampostępować.

–Jeślipozmrokuwyjdziesznaulicęwtejsukni,będzieszpotrzebowałastrażnika

alboochroniarza.

KathrynpocałowałaPhillipawpoliczek.

–Jesteśbardzomiłymiprzyzwoitymczłowiekiem–powiedziała.

–Możejednak?
–Nieprzejmujsiętak.–Kathrynskinęłanaekspedientkę,którejzakomunikowała

zuśmiechem:–Bioręwszystkie.Tęzielonązaksamiturównież.

–Jakązieloną?–spytałzaniepokojonyPhillip.

–Majeszczebardziejśmiałykrójniżta,którąmamnasobie–skłamałaKathryn,

choć zapamiętała wiązanie pod szyją i łagodne linie sukni. – Nie ma pleców –

szepnęła.

–NiechBógmanaswopiece!–zawołałPhillip,wznoszącwzrokkugórze.
– Nie zawracaj głowy Panu Bogu. Wystarczy, że musi się martwić wojnami,

powodziamiorazinnymiklęskamignębiącymiludzkość.

–Kłopotaniesiętobązostawiłmnie–rzekłzwestchnieniemPhillip.
– Szczęściarz. – Kathryn poklepała go po policzku i skierowała się do kasy. –

Chodź.Musiszpodpisaćczek.

–Czyimnazwiskiem?Jaksobieżyczysz?–spytał.

–Niebądźniemądry!–odparłaześmiechemKathryn.

Kathryn i Phillip skorzystali z tylnego wejścia do domu i niepostrzeżenie

przemknęlinapiętro,bywswoichpokojachprzebraćsiędokolacji.Kathrynwzięła
kąpiel, po czym włożyła bordową suknię i zwinęła włosy w efektowny węzeł na
czubku głowy, pozostawiając parę kosmyków opadających uwodzicielsko na
policzki.Nałożyłabardzooszczędnymakijaż–tylkotyle,żebynadaćtwarzynieco

tajemniczyiodrobinęwyrafinowanywygląd.Dziękitymzabiegomstałasiękobietą
nie przypominającą młodej dziewczyny, która wcześniej opuściła pokój, żeby
pojechaćdomiastanazakupy.

Usatysfakcjonowana swoim lustrzanym odbiciem, spryskała się perfumami firmy

Givenchy i wolnym krokiem zeszła na dół. Usłyszała głosy dobiegające z salonu,

wśród których bez trudu rozpoznała ten należący do Blake’a. Nagle opuścił ją

wojowniczy nastrój i zelżała ochota do zagrania na nosie apodyktycznemu

opiekunowi.Poczułasięniepewnie.

background image

Pochwilijednakwzięłasięgarść.Powściągającemocjeizbierającsięnaodwagę,

pewnym krokiem wkroczyła do wyłożonego białym dywanem salonu, którego

wystrójbyłutrzymanywodcieniachszarościibłękitu.

Natychmiast zauważyła blondynkę kurczowo uczepioną ramienia Blake’a.

Naturalnie,odnotowałateżjegozłespojrzenie,którymzmierzyłjąodstópdogłów.

– Wreszcie się zjawiłaś, moja droga – powiedziała Maude, starając się ukryć

zaskoczenie wyglądem Kathryn. – Jesteś jakaś odmieniona – dodała

zdezaprobatą.

–Skądmasztęsuknię?–spytałobcesowoBlake.

Kathryn już zamierzała odpowiedzieć, ale rzuciła okiem na Phillipa i ostatecznie

wyjaśniła:

–Onmijąkupił.
Phillipniezdołałsięopanowaćirzuciłzwyrzutem:

–Kathryn!
Blakeuśmiechnąłsięzłowieszczoizwróciłlodowatymtonemdobrata:
–Późniejotymporozmawiamy.
–CzyniemożemytegozrobićpopogrzebieKathryn?–spytałPhillip,starającsię

obrócićcałąsprawęwżart.

–Nieprzedstawiszmnieswoimgościom?–zapytałaKathryn.
– Dick Leeds i jego córka, Vivian – powiedział Blake, wskazując wysokiego

siwowłosego mężczyznę o niebieskich oczach oraz jasnowłosą niebieskooką

kobietę.–AtoKathrynMary–dodał.

–Kilpatrick–dodaładumnieKathryn.–Jestemtunajmłodsza.
–Bardzomimiło.–DickLeedsuśmiechnąłsięuprzejmieiuścisnąłdłońKathryn.–

ZatemniepochodzipanizrodzinyHamiltonów?–zagadnął.

– Nie – wyjaśniła Kathryn. – Po śmierci moich rodziców Maude wzięła mnie do

siebieitraktowałajakswojącórkę.

– Najwyraźniej bez większych sukcesów – orzekł Blake, mierząc karcącym

spojrzeniemKathrynizatrzymującjeniecodłużejnagłębokimdekolcie.

–Jeślinieprzestanieszmidokuczać,touderzęcięmoimmisiem–zapowiedziała

beztroskoKathryn,biorąckieliszeksherryzrąkPhillipa.

VivianLeedsniewyglądałanarozbawioną,choćzmusiłasiędouśmiechu.
–Ilemapanilat,pannoKilpatrick?–spytałabezwiększegozainteresowania.

– Znacznie mniej niż pani, panno Leeds, jestem tego pewna – odrzekła Kathryn

zrówniefałszywymuśmiechem.

Phillipomalniezakrztusiłsiędrinkiem.

background image

–Jakbyłonawycieczce,Vivian?–zwróciłsiędoblondynki,zmieniająctemat,by

rozładowaćsytuację.

–Bardzomiło,dziękuję–odparła,świdrującwzrokiemKathryn.–Ślicznasuknia–

zauważyła.

–Tenstaryciuch?–odparławyniośleKathryn,wpatrującsięznaczącowróżową

jedwabną szatę, którą miała na sobie Vivian. – W gruncie rzeczy nie bardzo

interesuje mnie moda. Nie śledzę nowości, tym bardziej że niektóre nowe fasony

bardziejprzypominająnocnekoszuleniżsukienki–dodała.

VivienLeedslekkosięzaczerwieniła,ewidentnieniezpowoduzakłopotania,aze

złości.

–Proszędostołu–odezwałasięMaude.

–Prowadź,mamo–powiedziałBlake.
Dało się zauważyć, że rozbawienie walczyło w nim z gniewem i na ułamek

sekundy rozbawienie zwyciężyło. Po chwili jednak ponownie zmierzył Kathryn
karcącymwzrokiemilekkiuśmiechznikłzjegotwarzy.Oczymupociemniały,gdy
zatrzymałwzroknakremowejskórzedekoltu,aKathrynpoczułasiętak,jakbyjej
dotknął.Mimowolnierozchyliławargi.

Blakeprzesunąłspojrzeniena tyleszybko,żespostrzegł reakcjęKathryn,i jego

oczy jeszcze bardziej pociemniały. W tym momencie Kathryn pomyślała, że zanim
wieczórdobiegniekońca,będziemusiałastawićczołowściekłościBlake’a.Mimoto
udało się jej odpowiedzieć brawurowo na jego spojrzenie, a nawet posłać mu

uśmiech.

Phillipszedłzanią,gdyzmierzalidojadalni.
– Chcesz się unicestwić? – spytał cicho. – On aż się gotuje ze złości i ten słodki

uśmiechwcaleciniepomógł.

–Rewolucjoniściniemogąsobiepozwolićnamartwieniesiętym,cobędziejutro.

PrzecieżBlakemnieniezje.

– Tak uważasz? – Phillip zerknął na brata, który obserwował ich ponad głową

Vivian.

–Czyżbyśsięgobał?–zakpiła.–Pozawszystkimjesteściebraćmi.
–KainiAbelteżnimibyli.

–Nieprzejmujsię,jacięobronię.
–Lepiejnie,proszę.Dlaczegomusiałaśmuwyjawić,żekupiłemcitęsuknię?

–Przecieżpodpisałeśczek–odparłazniewinnąminąKathryn.

–Wiem,aletoniebyłmójpomysł.

–Bądźrozsądny.–Kathrynstarałasięzałagodzićsytuację.–Gdybymmuwyznała,

background image

żejanatowpadłam,rzuciłbymisiędogardła,niezważającnagości.

– Uznałaś, że będzie lepiej, jak na mnie skupi się jego wściekłość? – zapytał

zwyrzutemPhillip.

Kathrynuśmiechnęłasię.
–Zmojegopunktuwidzenia,tak–przyznała.–Przepraszam,naprawdębardzomi

przykro.Powiemmuprawdę.

–Oilebędzieszmiałaszansę.–Phillipwskazałruchemgłowywstronębrata.

Blake usadził Vivian, po czym odwrócił się, żeby przytrzymać krzesło Kathryn.

Podeszładoniegoztakądeterminacjąjakskazaniecprowadzonynaszafot.

–Miłeprzyjęcie–mruknęła,zajmującmiejsceprzystole.
–Owszem,aledopierosięzaczyna–odrzekłBlake,krzywiącustawwymuszonym

uśmiechu, po czym dodał ostrzegawczym tonem: – Jeśli wygłosisz jeszcze jedną
złośliwą uwagę pod adresem Vivian, będziesz tego żałowała do końca życia,

KathrynMary.

–Onazaczęła.
–Czyżbyśbyłazazdrosna?
KathrynpodniosławzroknaBlake’a.

–Okogo,onią?–spytaławyniośle.–Najwyraźniejuparcieniechceszprzyjąćdo

wiadomości,żeniemampiętnastulat–dodała.

–Obiecuję,żezanimtenwieczórsięskończy,pożałujesz,żetakniejest–wycedził

Blake.

Dlaczego w ogóle otworzyłam usta i go prowokowałam? – zreflektowała się

Kathryn. Czyż nie ostrzegał jej wystarczająco często? Co sprawia, że nie mogę
przestać wojować z Blakiem i wciąż mu się sprzeciwiam? – zadała sobie w duchu
kolejnepytanie.Dlaczegowłaśnieonwywołujewemnieodruchbuntu?

Wspólna kolacja okazała się dla Kathryn męczarnią. Vivian do tego stopnia

zawłaszczyłaBlake’a,żewzasadzieniemógłwdaćsięwrozmowęznikiminnym.
JednakmimoskupieniasięnaBlake’uViviancojakiśczasobejmowałaprzenikliwym
spojrzeniemniebieskichoczuKathryn,siedzącąpodrugiejstroniestołu.

– Nie za bardzo się starasz o to, aby podczas tego spotkania panowała miła

atmosfera–zauważyłPhillip,gdypoposiłkuprzeszlidosalonunakawęidrinki.

–Blakewystarczyzanasdwoje–odparła,rzucająclodowatespojrzeniewstronę

blondynki,uwieszonejsilnegoramieniaBlake’a,jakgdybybyłontratwąratunkową.

–Mazłygust–dorzuciła.

– Nie powiedziałbym – sprzeciwił się Phillip, z widocznym zainteresowaniem

przypatrującsięzgrabnejikobiecejsylwetceVivianLeeds.–Jestmiładlaoka.

background image

–Czyżby?–żachnęłasięKathryn.–Mniewydajesięnijaka.

–Niebądźzłośliwa.Zapomniałaś,dlaczegoonadonasprzyjechała?

–Nie.Pamiętam.Sądziłam,żeprzedewszystkimchodziojejojcamającego,jak

słyszałam, duże doświadczenie we współpracy i kontaktach ze związkami
zawodowymi.

–Częściowo–odrzekłPhillip.

–Comasznamyśli?Niebądźtakitajemniczy.–Kathrynposłałamuzaciekawione

spojrzenie.

Umknąłwzrokiemwbok.

– Wkrótce się dowiesz. Chyba mama ma do ciebie jakąś sprawę, zostawię więc

wassame.–ZtymisłowamiPhillipprzeszedłwgłąbsalonu.

W tym momencie Maude, która pokazywała Dickowi Leeds swoje zbiory

porcelany,podeszładoKathryn.

–Znowutorobisz,mojadroga–stwierdziłazwestchnieniem,ostrożniezerkając

wstronęBlake’a.–Onstanowczomategodość.Czyniemogłabyśchoćprzezjeden
wieczórgoniedrażnić?Niezapominaj,żeLeedsowiesąnaszymigośćmi.

–SągośćmiBlake’a–zaoponowałaKathryn.

–Cóż,tojestdomBlake’a–przypomniałajejłagodnieMaude.–Johnnywszystko

jemu zostawił. Być może obawiał się, że Blake powstrzyma mnie przed
roztrwonieniemmajątku.

–Niepostąpiłabyśtaklekkomyślnie–zaprotestowałaKathryn.

Maudewestchnęła.
–Możeinie,aleniemamcałkowitejpewności.Doskonalezdajeszsobiesprawę

ztego,żeniepoprawiaszBlake’owinastroju.

–Niczegozłegonieuczyniłam,tylkokupiłamnowąsukienkę–broniłasięKathryn.
– Jesteś na nią zdecydowanie za młoda – orzekła Maude. – Phillip nie spuszczał

z ciebie oczu, a za każdym razem, kiedy on na ciebie patrzy, Blake jest coraz
bardziejniezadowolony.

– Z Phillipem łączy mnie jedynie przyjaźń. Nawet gdyby było inaczej, nic

nagannegobysięniestało,boniełącząnaswięzykrwi–zauważyłaKathryn.

Maudeskinęłagłową.

–Dobrzewiesz,żeniemanikogo,kogochciałabymdlaniegonażonębardziejniż

ciebie – powiedziała – ale Blake nie zaakceptowałby waszego związku i bardzo

utrudniłbyciżycie.

–Onnieakceptujeżadnegomężczyzny,zktórymsięumawiam–odparłaKathryn.

– Sprawa sama się ułoży – orzekła Maude. – Proszę cię, żebyś tymczasem

background image

zachowywała się kulturalnie w stosunku do panny Leeds. To bardzo ważne,

żebyśmy zrobili na nich obojgu dobre wrażenie. Na razie nie mogę ci nic więcej

powiedzieć,alezaufajmi.

–Dobrze–odparłazwestchnieniemKathryn.
– Znakomicie. A teraz pomóż mi zająć się Dickiem. Blake zamierza pojechać

zViviandoKing’sFortipokazaćjej,jakwyglądamiastonocą.Niewiem,dlaczego

tojąinteresuje,alebardzojejnatymzależało.

Kathryn wiedziała, z jakiego powodu, i wcale nie poprawiło jej to humoru.

Obserwowała ze złością, jak Vivian i Blake pospiesznie wychodzą z domu, nie

oglądając się za siebie. Przez chwilę miała ochotę chwycić cenną chińską wazę
z okresu dynastii Tang, która stała w holu, i cisnąć nią w ich stronę. Szybko

uprzytomniła sobie, że do jutra rana nie będzie widzieć Blake’a, i znalazła w tym
pocieszenie.

DickLeedsokazałsięinteresującymrozmówcą.Oceniła,żepodmiłymobejściem

i uprzejmym zachowaniem kryje się stanowczość i zdecydowanie. Starszy pan
stosunkowo wcześnie wyraził chęć udania się na spoczynek, tłumacząc się
zmęczeniempodługiejpodróży.WkrótceMaudepodążyłajegośladem.

–PodobniejakDick,zaczynamodczuwaćswójwiek–powiedziałaizwróciłasiędo

PhillipaiKathryn:–Dobranoc,dzieci.

Po wyjściu matki Phillip zaproponował Kathryn partyjkę remika. W pierwszej

chwiliodmówiła.

–Znowuwygrasz–dodałaznadąsanąminą.
–Damciodrazudziesięćpunktówprzewagi–obiecał.
–Cóżwtakimraziedobrze.
– Siadaj, mała to znaczy partnerze – poprawił się z uśmiechem Phillip,

podchodzącdoniedużegostołuustawionegopodoknem.

Kathrynodpowiedziałamuuśmiechemizajęłamiejsce.DlaczegoBlakeniemoże

być taki jak jego brat? – zadała sobie w duchu pytanie, obserwując, jak Phillip
tasujekarty.Przyjacielski,sympatyczny,zabawny

–Byłtaki,gdybyłaśmłodsza–powiedziałPhillip,jakbyczytałwmyślachKathryn

i w jego ciemnych oczach zamigotały wesołe iskierki. – Wydawało ci się, że się

zmienił,dopierowtedy,gdyzaczęłaśdorastać.

–Mniesięniewydawało,jategodoświadczyłam!–oświadczyłastanowczo.–Nic

tylkomniekrytykuje,pouczaizwracamiuwagę.

–Musiszprzyznać,żegoprowokujesz.Chociażbydziświeczór.

–Onamnieirytuje.

background image

– Chyba ty też nie wzbudziłaś jej sympatii – zauważył Phillip. – Myślę, że

atrakcyjnekobietynaogółzasobąnieprzepadają.Odniosłemjednakwrażenie,że

jej niechęć do ciebie bierze się z twojego stosunku do niej. Nie byłaś wobec niej

zbytuprzejma.

–Maszrację–przyznałaKathryn.

–StarałaśsięwtensposóbwziąćodwetnaBlake’u?

– Jeśli chodzi o walkę z twoim bratem, mój arsenał środków jest ograniczony –

przyznała.

Phillipwyłożyłsekwenstrzechkartnastółiodłożyłkarty.

–Todotyczynaswszystkich–zauważył.
Kathryn przez chwilę obracała w palcach kartę, przyjrzała się jej i odłożyła na

kupkę.

– Nie rozumiem, dlaczego nie mogę zamieszkać sama – powiedziała. – Podejmę

pracęibędęregulowaćwszelkieopłaty.

–Czymchciałabyśsięzająć?–zainteresowałsięPhillip.
–Wtymproblem.Skończyłamszkołę,alenadobrąsprawęniemamkonkretnego

zawodu.Właściwienicnieumiem–podsumowałazponurąminąKathryn.Naglejej

twarzsięrozjaśniłaiwypaliła:–Damogłoszenie,żeposzukujębogategokochanka.

–NieważsięnawetżartemmówićczegośpodobnegoprzyBlake’u–powiedział

Phillip i dodał z udawanym przestrachem: – Natychmiast obwini mnie o głupie
pomysły.

Kathrynroześmiałasię,myślącotym,jakinteligentny,sympatycznyizabawnyjest

Phillip. Doskonale czuła się w jego towarzystwie. Był jak ukochany brat, którego
zawszechciałamieć.Gratakjąpochłonęła,żestraciłapoczucieczasu.Byłabliska
wygranej, gdy nagle jej uwagę od kart odwrócił odgłos otwieranych drzwi
wejściowych.

–Onie–szepnęła.
Phillipstłumiłśmiechnawidokjejspłoszonejminy.
–Wyglądanato,żewrócili–powiedział,gdyzholudobiegłpiskliwygłosVivian,

którażyczyłaswemutowarzyszowidobrejnocy.

Zanim Kathryn zdążyła odpowiedzieć, Blake wszedł do salonu. Zerknął na

siedzących przy stoliku graczy, po czym zdjął marynarkę i rzucił ją na krzesło.
Wśladzaniąposzedłkrawat.

– Dobrze się bawiliście? – spytał Phillip, dostrzegając ślad po szmince na

kołnierzykukoszulibrata.

Blake wzruszył ramionami. W milczeniu podszedł do barku i nalał sobie

background image

szklaneczkęwhisky,niedodającdoniejaniwody,anilodu.

– Hm, lepiej się położę – dodał Phillip, bezbłędnie oceniając nastrój Blake’a. –

Dobranoc.

–Jateżpójdędoswojegopokoju–oznajmiłaKathryn.
Podniosłasięzkrzesławnadziei,żeopuścisalonrazemzPhillipem.Niestety,nie

zdążyła,botenzdrajcazniknąłbłyskawicznie.Dotarładoprogu,gdyzatrzymałją

głosBlake’a.

–Zamknijdrzwi–polecił.
Kathrynprzeszłaprzezpróg.

–Odśrodka–sprecyzował.
Kathrynzaczerpnęłagłębokopowietrza,starającsięuspokoićoddechiniechętnie

cofnęłasiędosalonu,zamykajączasobądrzwi.Oparłasięonieplecamiirzuciła
Blake’owinerwowespojrzenie.

–Spędziłeśmiłoczas?–spytała.
–Niezagaduj!
Wściekłym spojrzeniem otaksował aksamitną suknię z rozcięciami po bokach

igłębokimdekoltem.

–Dickposzedłspać–powiedziała.–Tobardzomiłypan.
Starała się odsunąć w czasie konfrontację. Wiele razy widziała go w złym

humorze, ale tym razem wywierał na niej szczególnie przygnębiające wrażenie.
Opuściłająbrawura,którądemonstrowaławcześniej,będącwtowarzystwieinnych

osób.Terazzostałasamanaplacuboju.

–Jegocórkarównież–odparłBlake,nawiązującdojejostatnichsłów.–Niestety,

niezadałaśsobietrudu,żebysięotymprzekonać.

Kathrynporuszyłasięniespokojnie.
–Boonajestnapastliwaiwrogodomnienastawiona–usprawiedliwiłasię.

–Atyznaddatkiemodwzajemniasztępostawę–odrzekł,podnoszącszklaneczkę

doust,byupićłykalkoholu.–Chcępoznaćprawdę.CzyrzeczywiściePhillipkupiłci
tęsuknię?

Kathrynpoczułasiępokonana.
–Nie.Tylkopodpisałczek–wyjaśniłaidodałatonemusprawiedliwienia:–Maude

powiedziała,żepotrzebujęparęnowychsukienek.

–Imiałarację–zgodziłsięBlake.–Nieprzyszłomijednakdogłowy,żeubierzesz

sięjakprostytutkazMainStreet.

–Jakmożesztakmówić!Takajestterazmoda!–oburzyłasięKathryn.

– Niemal te same słowa słyszałem po przyjęciu u Barringtonów na temat stroju,

background image

który wówczas miałaś na sobie – przypomniał jej. – Powtórzę to, co wówczas

powiedziałem:takasukniapodnosiciśnieniekrwiumężczyznopięćkresek,kiedy

jest jeszcze na manekinie, a na tobie – Urwał, wpatrując się pociemniałymi

oczamiwKathryn.

– Vivian włożyła jeszcze bardziej prowokujący strój – zauważyła Kathryn. –

Niemalwidziałamjąprzeztęsukienkę.

– To niczego nie zmienia. Rozmawiamy o tobie, nie o Vivian. Twoje piersi są

prawiecałkiemodsłonięte.

Kathrynoblałasięrumieńcemi,wzburzona,podniosłagłos:

– Dobrze, niech ci będzie, więcej nie włożę tej sukni! Nie rozumiem jednak,

dlaczegotakcięobchodzi,wcosięubieram!

Blakezmrużyłoczyizacisnąłpalcenaszklaneczce.
–Naprawdę?–spytałzniedowierzaniem.

Skrzyżowałaszczupłeramiona.
– Naprawdę! Zachowujesz się jak tyran – stwierdziła oskarżycielskim tonem.

Przesunęła dłońmi po aksamitnej tkaninie sukni, oparła je na biodrach i podniosła
wyzywającobrodę.–Ococichodzi?Przeszkadzamciwczymś?Wolałbyś,żebym

nosiłamundurekszkolny?

Blake odstawił szklaneczkę na barek i wolnym krokiem, jakby się nad czymś

namyślał,podszedłdoKathryn. Odgadłazjegospojrzenia, żemajasno wytyczony
celiogarniętapaniką,odwróciłasięisięgnęładoklamki.Byłojednakzapóźnona

ucieczkę.Blakechwyciłją,odkręciłkusobieimocnoprzytrzymał,przyciskającdo
drzwi.Szarpałasię,aleniebyławstanieuwolnićsięzuścisku.

background image

ROZDZIAŁPIĄTY

Niczym sparaliżowana, wpatrywała się w Blake’a, jakby nagle stał się kimś

obcym. Oniemiała, nie była w stanie wydobyć z siebie głosu, by zaprotestować.

Dopieropodłuższejchwili,przestraszonawyrazemjegotwarzy,krzyknęła:

–Blake,niemożesz!

W odpowiedzi wzmocnił uścisk i zaczął silniej napierać. Poczuła, jak jego

umięśnione uda ściśle przylegają do jej ud, a metalowa klamra paska wpija się jej

powyżejtalii.

–Czyżby?–mruknął,zatrzymującwzroknajejdrżącychwargach.

Bezwolna,wciążzaskoczonaniespodziewanymatakiem,wpatrywałasięwtwarz

Blake’a,którąmiałatużprzedoczami.Naglepoczułanaswoichustachjegowargi,

tak zachłanne i natarczywe, że cofnęła głowę na tyle, na ile było to możliwe. Nie
rozchyliławarg,drżączlękuprzedtym,czegoBlakeodniejżądał,aonnieustawał,
domagającsiępocałunku,awpewnymmomencielekkougryzłjejdolnąwargę.

Szloch wyrwał się z jej ściśniętego gardła, gdy uległa naporowi i gwałtowności,

które nie miały nic wspólnego z jej nielicznymi dotychczas doświadczeniami
zobcowaniazmężczyznami.Nic,czegodoznaławcześniej,nieprzygotowałojejna
taksilnąnamiętność.

Nie miała do czynienia z rówieśnikiem, chłopakiem usiłującym skraść jej całusa.

Tym razem chodziło nie tylko o to, że znalazła się w ramionach dojrzałego
mężczyzny. To był Blake, jej opiekun, który uczył ją jeździć konno, woził ją na
treningicheerleaderekinameczepiłkinożnej.Ateraz

Uniósł głowę, obrzucając wzrokiem jej obrzmiałe wargi, zaróżowione policzki

ipotarganewłosy.

–Sprawiłeśmiból–szepnęłaKathryn.
Nerwowymruchemsięgnęładowłosów,chcącjepoprawić,azoczupopłynęłyjej

łzy,nadktóryminiezdołałazapanować.

– Przekonałaś się, czym skutkuje prowokowanie dorosłego mężczyzny –

powiedziałzimnymtonem.–Ostrzegałemcię,itonieraz,niedwa,żebyśtegonie

robiła, ale mnie nie posłuchałaś. Może po tym doświadczeniu wreszcie pojmiesz,
czymtogrozi.

Kathryn stłumiła szloch, ale nawet niewyraźny zdawał się jedynie rozdrażniać

Blake’a,aniewzbudzaćjegowspółczucie.

–Proszę,pozwólmiodejść–powiedziałałamiącymsięgłosem.–Przysięgam,że

background image

anirazuniewłożętejlubpodobnejsukienki.

Blakeściągnąłgęstebrwiioparłręceodrzwipoobustronachjejgłowy,poczym

cofnąłsięnieco,bynienaciskaćciałemnaKathryn.

–Przestraszyłaśsię?–spytał.
Skinęła głową, niezdolna wykrztusić słowa, niemal zahipnotyzowana bliskością

Blake’a. Tymczasem on objął spojrzeniem jej opuchnięte usta, po czym ponownie

siękuniejpochyliłidelikatnieprzesunąłjęzykiempojejwargach.Niespieszyłsię

ani nie napierał; wprowadził ją w stan, jakiego dotychczas nie doświadczyła.
Odprężyłasię,jejciałoprzebiegłprzyjemnydreszczykizapragnęłaczegoświęcej.

Jużsięniebała,wręczoczekiwałapocałunku,gotowazpasjągooddaćisięwnim
zatracić.

Blake niespodziewanie się wycofał, uwalniając ją ze swych objęć. Podszedł do

barku, nalał sobie następną szklaneczkę whisky, po czym napełnił mały kieliszek

ipodałgoKathryn.Bezsłowawziąłjązarękęipodprowadziłdostolika.Oparłsię
o mebel, nie wypuszczając dłoni Kathryn, która popijała małymi łyczkami złocisty
trunek,trzymająckieliszekwdrugiejdłoni.

Blake wypił whisky i odstawił szklaneczkę, po czym wziął kieliszek od Kathryn.

Ująłjąwtaliiiprzyciągnąłdosiebie.Przezdłuższyczaspatrzyłwmilczeniunajej
zaczerwienionątwarz,wreszciepowiedział:

–Niemartwsię.
To był łagodny ton, który zapamiętała z dzieciństwa. Uspokajający głos, którym

Blake pocieszał ją, gdy miała wrażenie, że cały jej świat się rozpada na drobne
kawałeczki.

– Po prostu się posprzeczaliśmy, choć nieco inaczej niż zazwyczaj. Nic

nadzwyczajnegosięniestało.

Kathryn jeszcze nie całkiem panowała nad sprzecznymi emocjami, wywołanymi

niespodziewanymprzeżyciem,aletowarzyszącemunapięciepowolijąopuszczało.

– To nie za bardzo przypomina przeprosiny – powiedziała, rzucając Blake’owi

nieśmiałespojrzenie.

– Nie zamierzam przepraszać – odparł. – Wiesz, że nie jesteś bez winy, a ja

wcześniejjasnodałemcidozrozumienia,żeprzeciągaszstrunę.

–Wiem–przyznałazwestchnieniem.
– Możesz prowokować, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. W efekcie

znajdzieszsięwnieprzyjemnej sytuacjiinaraziszna niechcianeprzeżycie.Czy to

rozumiesz?

–Tak,alenieprzypuszczałam,żety–Urwała,szukającodpowiednichsłówna

background image

określenietego,oczymchciałapowiedzieć.

–Jakciwiadomo,niełącząnaswięzykrwi,którebycięchroniłyprzedemną.Nie

jestemmałymchłopcemanizramolałymstarcemireagujęjakdorosłymężczyznana

widokkobietywskąpejsukni.PrawdopodobniePhillipteżbysięzapomniał.

– Może – przyznała Kathryn. – Tyle że on byłby zachowywałby się jak

dżentelmen.Przynajmniejtaksądzę.

Blake nie zaprotestował. Ujął Kathryn za podbródek, tak żeby spojrzała mu

prostowoczy.

– Dość znacznie różnimy się z moim bratem, i to pod wieloma względami, moja

mała Kate – stwierdził. – Nie jestem przesadnie ustępliwym partnerem ani
nadmierniedelikatnymkochankiem.

Kathrynoblałasięrumieńcem,amimotozapytała:
–Aconatotwojepartnerki?

–Niektórymznichtoodpowiada.
Tozaczynabyćinteresujące,pomyślałaoszołomiona.
– Kobiety gryzą mężczyzn? – spytała szeptem, jak gdyby to był temat

nieodpowiednidlaprzyzwoitychuszumłodejpanny.

–Tak–odparłBlake.–Pozatymdrapiąikrzycząjakoszalałe.
–Chybastroiszsobiezemnieżarty.PorozmawiamnatentematzPhillipem.
Blakezaśmiałsięispytał:
– Naprawdę myślisz, że on kiedykolwiek doświadczył silnej, obezwładniającej

namiętności?

Kathrynwzruszyłaramionami.
–Jestmężczyzną–stwierdziła.
–Sąróżnimężczyźni–stwierdziłBlake.–Mojebiedactwo,sprawiłemciból?
Kathrynodsunęłasięodniego,więcpuściłjejdłoń.

–Nicsięniestało–orzekła.–Jakpowiedziałeś,samasięotoprosiłam.–Umknęła

wzrokiemwbok.

– Nie zamierzałem być wobec ciebie napastliwy ani brutalny, a jedynie

zademonstrowaćci,doczegomożeposunąćsięmężczyzna,któregoprowokujesz,
nosząc taką suknię. Mimo bogatego doświadczenia w pewnym momencie jednak

przestałemsiękontrolować.

–Niesądziłam,żemówiłeśpoważnie.

Blakejeszczerazprześliznąłsięwzrokiempojejciele.

–Terazjużwiesz–skwitował.

– Jak najbardziej – zgodziła się i odwróciła od niego, o mały włos nie uderzając

background image

wcennąporcelanowąwazę,stojącąnapostumencie.–Zwrócędosklepuwszystkie

suknie,którekupiłam,oilejeszczeniejestzapóźno–obiecała.

– Daj spokój, nie ma potrzeby – sprzeciwił się Blake. – Dobrze wiesz, o co mi

chodziło. Nie chcę, żebyś nosiła sukienki z dekoltem do pasa i rozcięciami po
bokach, to wszystko. Poza tym ubieraj się, jak ci się podoba. Na noszenie

wyzywających strojów jesteś zbyt dziecinna, by do końca zdawać sobie sprawę

ztego,nacosięnarażasz.

Kathryn podeszła do drzwi, przybierając godną postawę, co z pewnością

zyskałobypochwałęzestronynauczycielki,któraprzekazywałajejwiedzęnatemat

dobrychmanier.

–Niejestemdzieckiem–powiedziała.

Blakezapaliłpapierosa.
–Kiedyprzybędzietutajtenpisarz?–spytał.

–Planowojutro.
Obserwowała, jak Blake podchodzi do okna i odciąga zasłonę, żeby wyjrzeć na

dwór.Najwyraźniejchceodwlecodpowiedź,pomyślała.

–Mamnadzieję,żejednakniekażeszmiodwołaćwizytyLawrence’a?–zapytała,

ryzykując,żeusłyszyodmownądecyzję.

Blakeniespiesznieodwróciłsięodoknaiprzezdłuższąchwilębaczniewpatrywał

sięwKathryn,zanimodparł:

–Wolęgomiećnaokupodswoimdachem.Wtensposóbuniknęczęścikłopotów.

Naprzykładniebędęmusiałsięmartwić,żeukradkiemwymknieszsięzdomu,aby
po kryjomu się z nim spotkać i towarzyszyć mu podczas kongresu. Po dzisiejszym
eksperymencie wnioskuję, że nie napotkałby na zdecydowany odpór, gdyby chciał
cięuwieść.Azakładam,żechętnieskorzystałbyzokazji,mająccięprzysobie.

Kathrynposłałamugniewnespojrzenie.

–Totobiesiętakzdaje!
BlakezareagowałśmiechemnapodniesionygłosKathryn.
–Zamiastsięoburzać–poradził–uświadomsobie,żeniezamierzałemcięuwieść,

a jedynie dać ci nauczkę. Powinnaś już wiedzieć, że nie gustuję w napalonych
nastolatkach. Choć ty nie podpadasz pod tę kategorię – dodał z ironią – bo jesteś

zaskakująconiedojrzałainieśmiałajaknaswojedwadzieściajedenlat.

Tauwagazraniłająbardziejniżwszystko,copowiedziałizrobiłwcześniej.

–Lawrencejestinnegozdania–nadąsałasię.

Blakepodniósłpapierosadoust.

–Możebymsięznimzgodził,gdybymmiałtakmałedoświadczeniejakon–rzucił.

background image

TesłowawzbudziływKathrynniejasnepodejrzenie.

–Comożeszwiedziećojegodoświadczeniu?–spytała.

Przypatrywałsięjejprzezdłuższąchwilęwmilczeniu,poczymzapytał:

–Myślisz,żepozwoliłbymcipojechaćnaKretęznimiztąjegosiostrąoptasim

móżdżku,gdybymprzedtymichobojedokładnieniesprawdził?

Kathrynogarnęłazłość.

–Nieufaszmi,tak?

– Przeciwnie, ufam ci – zaoponował. – Natomiast zdecydowanie nie dowierzam

mężczyznom.

–Niejestemtwojąwłasnością!–wykrzyknęłaKathryn.
–Idźspać,zanimznowudoprowadziszmniedoostateczności–ostrzegł.

– Z przyjemnością zostawię cię samego – oświadczyła Kathryn i nie życząc

Blake’owidobrejnocy,wyszłazpokoju.

Długoprzewracałasięzbokunabok,niemogączasnąć,agdywkońcuzmorzyłją

sen,śniłaoBlake’u.

Ranoobudziłjąodgłosburzyideszczbębniącyodach.Wciążnawpółwyrwana

ze snu, oczami wyobraźni widziała siebie leżącą w mocnych ramionach Blake’a
iczującąnanagiejskórzejegorozpalonewargi.Tawizjabyłataksugestywna,że

ztrudemsięodniejodżegnała.

Z rozmysłem spóźniła się na śniadanie, licząc na to, że w jadalni nie spotka

Blake’a.Wydawałosięjejbowiem,żezdołaonwyczytaćzjejtwarzy,wokółczego
krążą jej myśli. Kiedy zeszła do jadalni, przy stole zastała tylko Vivian, od której

dowiedziałasię,żeBlakepojechałdobiura.

Delikatną cerę panny Leeds podkreślała żółta bluzka i tego samego koloru

spódnica. Starannie uczesana i umalowana, Vivian wyglądała szykownie. Pełnym
dezaprobatyspojrzeniemobrzuciładżinsyigolf,któremiałanasobieKathryn.

–Nieprzejmujeszsięmodą,prawda?–spytała.

–Niespecjalnie,apodczaspobytuwdomuwogóle–odparłaKathryn,sięgającpo

śmietankędokawy.

Pani Johnson krążyła między kuchnią a jadalnią, dodając nowe dania do i tak

urozmaiconegoisutegośniadania.VivianprzyglądałasięKathrynizauważyła,jak
wrzucaonadokawydwiekostkicukru.

–Okalorieteżniedbasz,prawda?

– Nie potrzebuję – odparła Kathryn, starając się nie okazywać rozdrażnienia.

Gdzie, u licha, podziewa się Maude, Phillip i Dick Leeds? – zadała sobie w duchu

background image

pytanie.

ViviannadalobserwowałaKathryniwpewnymmomenciezatrzymałaspojrzenie

najejotartejdolnejwardze.Pochwilispuściławzrokizabrałasiędojedzenia.

– Wczoraj wieczorem dość długo zasiedzieliście się z Blakiem w salonie –

zagadnęłaswobodnymtonem.

–Musieliśmyomówićparępilnychspraw–wyjaśniłaKathryn.

Wciąż nie potrafiła się uwolnić od rozpamiętywania tego, co wydarzyło się

pomiędzy nią a Blakiem minionego wieczoru. Nadal z wyjątkową wyrazistością
miałaprzedoczamiposzczególnesceny.PoznałanoweobliczeBlake’a,awcalenie

była pewna, czy tego chciała. Jednak czułość, którą jej okazał po wcześniejszej
napaści, rozbudziła w niej ciekawość, co wydarzyłoby się, gdyby Blake się nie

wycofał.Zapragnęłatakżeponowniepoczućjegoustanaswoichwargach.

– Rozminęłaś się z Blakiem – zauważyła Vivian, wciąż przyglądając się Kathryn,

któranakładałasobienatalerzjajkasadzoneiszynkę.–Poprosiłmnie,żebymod
razupoprzebudzeniurazemznimzeszłanadół,gdytylkopaniJohnsonnakryjedo
stołu,żebyśmymogliwspólniezjeśćśniadanie.

–Tomiło–skwitowałaKathryn.

Pochyliła głowę nad talerzem, więc umknął jej złośliwy uśmieszek, który pojawił

sięnaustachVivian,któramówiładalej:

–Chciałwyjśćzdomu,zanimzjawiszsięwjadalni.Wolałsięztobąniespotkać

w obawie, że będziesz doszukiwała się czegoś więcej w jego wczorajszym

zachowaniu,niżtowistociemiałomiejsce.

Kathrynpoczułasięjednocześniezranionaizakłopotana.
–Opowiedziałciotym?–spytałazniedowierzaniem.
–Oczywiście,mojadroga–odparłaprotekcjonalnymtonemVivian.–Byłzsiebie

niezadowolony, pozwoliłam więc mu się wygadać. Bardzo żałował, że pomiędzy

wamidoszłodotejżenującejsceny.Sumitowałsię,żewtejwyzywającejsuknibyłaś
na wpół naga i miał do siebie pretensję, że się nie pohamował. No cóż, jest
niesłychaniemęskiimawybujałytemperament.

–Niebyłamnaga!–sprzeciwiłasięKathryn.
– Jest namiętnym mężczyzną i wspaniałym kochankiem o niezwykłych

umiejętnościach–dodałazrozmarzonymuśmiechemVivian.

Kathryn silnie się zaczerwieniła i pochyliła nad filiżanką, aby ukryć rumieniec.

Machinalniepopijałakawę,nieczując,żejestzagorąca.

–Rozumieszchyba,żetoniemożesiępowtórzyć–ciągnęłaVivian.–Zdajęsobie

sprawę z tego, że Blake nie podał ci prawdziwej przyczyny mojego przyjazdu

background image

zojcem,ale–Zawiesiłaznaczącogłos.

Kathryn uniosła głowę i z jawną niechęcią popatrzyła na kobietę, która od

pierwszego wejrzenia wzbudziła w niej złe emocje. Teraz sprawiła, że Kathryn

poczułasiętak,jakbydostałaobuchemwgłowę.

–Ale–wykrztusiła,ztrudemłapiącoddech.

–SkoroBlakenicciniepowiedział,tojateżniemogę–odparłaVivian.–Chciał,

abyjegorodzinamniepoznała,zanimoficjalniedowiesię,nowiesz,oczym.

Totaksięsprawymają,pomyślałazgorycząKathryn.NajwyraźniejBlakedoszedł

downiosku,żewreszciepowiniensięożenić,aVivianzorientowałasięwsytuacji,

uczepiłasięgoiniepopuści.Niedarmoodpoczątkuniepoczułamsympatiidotej
wyrachowanejjędzyudającejsłodkąkobietkę,dodaławduchu.Zresztą,jakietoma

znaczenie? Przecież Blake zaznaczył, że jedynie zademonstrował jej, czym
niedoświadczonej dziewczynie grozi prowokowanie mężczyzny, na przykład zbyt

śmiałym strojem. Twierdził, że w dobrej wierze chciał ją przestrzec, dać jej
nauczkę. A że jej nagle się zamarzyło Cóż, to nie jego sprawa. Jednak
niepotrzebnie rozmawiał na ten temat z Vivian, w dodatku wyjawiając, że nie
chciałby, aby ona, Kathryn, wiązała z tym wydarzeniem jakieś nadzieje. Przekona

się,żeniebędziewstaniejejzranić.Jeszczeonamupokaże!

Widok nieprzyjemnie zaskoczonej Kathryn musiał sprawić Vivian satysfakcję,

uśmiechnęłasiębowiem,podnoszącdoustfiliżankę.

–Widzę,żezrozumiałaś,cochciałamciprzekazać–powiedziała.–Niezdradzisz

Blake’owi,żeztobąnatentematrozmawiałam?–spytała.–Byłbyzemniebardzo
niezadowolony.

–Nicmuniewyjawię–zapewniłająKathryn.–Apozatymgratuluję.
– Mam nadzieję, że zostaniemy przyjaciółkami – odparła z udawanym zapałem

Vivian.–Nieprzejmujsiętym,cozaszłowczorajmiędzytobąaBlakiem.Onchce

o tym jak najszybciej zapomnieć i ty też powinnaś. To była chwila zapomnienia –
podkreśliła.–Niemasięnadczymrozwodzić.

Kathryn usiłowała beztrosko się uśmiechnąć, ale bez widocznego efektu. Wciąż

była jak ogłuszona po rozmowie z Vivian, która z wyraźną satysfakcją rozwiała
nadzieje Kathryn. Na szczęście reszta rodziny zjawiła się w jadalni i zasiadła do

stołu.WymianazdańnatematcodziennychsprawpomogłaKathrynoderwaćmyśli
odBlake’a.

Kathryn lubiła podróże samolotem, nie nudziła się też, czekając w terminalu na

moment przejścia do samolotu lub na wylądowanie maszyny. Niezmiennie

background image

z ciekawością obserwowała zaaferowanych pasażerów, zastanawiając się, kim są

i dokąd się udają, czy osoby, które najwyraźniej przyszły kogoś odebrać. Tak jak

onateraz,czekającnaprzybycieLawrence’aDonavana.

Właśnie zwróciła uwagę na opaloną, jasnowłosą młodą kobietę, która z płaczem

rzuciła się w ramiona postawnego bruneta. Przypatrując się im z oddali, Kathryn

zastanawiała się, czy są kochankami, którzy nie ze swojej winy dawno się nie

widzieli, czy też godzili się po wcześniejszej kłótni. Mężczyzna obsypał swoją

towarzyszkępocałunkami,aonazcałejsiłysiędoniegotuliła.

Kathryn odwróciła wzrok, bo widok tego pełnego emocji pocałunku sprawił, że

poczuła się nagle niekomfortowo, niczym podglądaczka. Namiętność, wyraźnie
łącząca tych dwoje, była jej obca. Jeszcze nie doświadczyła takiego głodu

mężczyzny.Byłabliskapragnieniuscaleniasięzmężczyzną,gdyBlakepocałowałją
po raz drugi – zmysłowy, przejmujący dotyk jego warg rozbudził w niej reakcje,

o które nie podejrzewała swojego niedoświadczonego ciała. Kto wie, do czego by
doszło,gdybypocałowałjąporaztrzeci

Nagłyruchwhaliprzylotówwyrwałjązrozmyślań,wstałazkrzesłaiznalazłasię

na wprost idącego ku niej Lawrence’a Donavana, zwanego krótko Larrym.

Podbiegładoniegoiwpadławrozłożoneramiona.NiebieskieoczyLarry’egośmiały
siędoniejspodgęstwinyrudychwłosówopadającychmuzawadiackonaczoło.

–Tęskniłaśzamną?–zapytał.
– Czy walczyłabym z połową mojej rodziny, żeby móc przyjechać po ciebie taki

kawałdrogi,gdybymnietęskniła?–odpowiedziałapytaniem.

– To naprawdę daleko, prawda? Trzeba było dać mi znać, a skorzystałbym

zautobusu.

– Nie bądź śmieszny – obruszyła się, biorąc go za rękę, gdy skierowali się po

odbiórbagażu.–CobyśpowiedziałnaprzejażdżkępoCharleston,zanimwrócimy

do Greyoaks? – zaproponowała. – Goście Blake’a już ją odbyli. Nie ma powodu,
żebyśitychociażzgrubszaniepoznałmiasta.

– Goście? – powtórzył zdziwiony Larry. – Czyżbym przyjechał w nieodpowiednim

czasie?–spytałszybko.

– Blake zaleca się równocześnie do związków zawodowych i do kobiety –

wyjaśniłaznutągoryczywgłosieKathryn.–Będziemytrzymaćsięodnichzdaleka.
Niemartwsię,Phillip,Maudeijazajmiemysiętobątak,abyśdobrzesięczułinie

nudził.

– Blake jest twoim opiekunem, prawda? – spytał Larry, zatrzymując się, żeby

wziąćbagażztaśmociągu.

background image

–Tak.Hamiltonowieprzyjęlimniepodswójdachiwychowywali,aleniełącząnas

więzykrwi–wyjaśniłaKathryn.

Wyszlizlotniskaiskierowalisięnaparking.

– Szkoda, że pogoda się popsuła – powiedziała Kathryn, wskazując szare

deszczowe chmury zasnuwające niebo. – Cały dzień padało i meteorolodzy

zapowiadająpowodzie.Gwałtowneburzezsilnymdeszczemiporywistymwiatrem

występująwtychokolicachnaniżejpołożonychterenach.

–Jaknisko?–spytałLarry.
Kathrynpochyliłasiękuniemu.

–Taknisko,żemusiszpopatrzećwgórę,żebyzobaczyćulice–zażartowała.
– Ta sama dawna Kat – powiedział Larry, zwracając się do niej przezwiskiem,

którejejkiedyśnadał,iprzytuliłjąmocniej.–Jakdobrzeznowubyćnapołudniu.

–Mówisztakdlatego,żeuciekłeśodzanieczyszczonegośrodowiska–zauważyła.

–Zanieczyszczonego?WMaine?–zdziwiłsię.
– Czyż nie macie licznych kominów i wysypisk odpadów chemicznych? Czy

wrzekachniepływająciałaofiarwojengangów?

–Żartujesz–odrzekłześmiechemLarry.

– A czy ty, kiedy mnie poznałeś, nie twierdziłeś, że chodzimy do sklepów

spożywczych w białych prześcieradłach i pijemy na śniadanie napój miętowy? –
przypomniałamuKathryn.

–Przedtobąniespotkałemnikogozpołudnia–broniłsięLarry,gdyszliwstronę

samochodu.–Prawdęmówiąc–dodał–porazpierwszyspędzętutrochęczasu.

– Masz okazję sporo się nauczyć – stwierdziła Kathryn. – Choćby tego, że wielu

z tutejszych mieszkańców wierzy w równość, że większość z nas naprawdę umie
czytaćipisać,apozatym–Urwała,bonaglerozpętałasięulewa.

Rzuciła się do drzwiczek auta i błyskawicznie wskoczyli do środka, w ostatniej

chwili unikając przemoczenia do suchej nitki. Odgarnąwszy z twarzy mokre
kosmyki, Kathryn uruchomiła silnik i ostrożnie wycofała się swoim małym porsche
z parkingu. Była rozważnym kierowcą, co zawdzięczała nie tylko kursowi prawa
jazdy. Blake podarował jej ten samochód na urodziny w zeszłym roku i przez
tydzień występował w charakterze jej pasażera. Przejechali razem wiele

kilometrów. Blake uważnie obserwował każdy jej ruch jako kierowcy, a ona pilnie
słuchała jego rad i wskazówek, bo jako młodzieniec Blake brał udział w licznych

rajdachsamochodowychwEuropie.

Dodałagazuiwyjechałazparkinguwstronęruchliwejotejporzeulicy.

–Lejejakzcebra–stwierdziła.

background image

Przestawiła wycieraczki na najszybsze obroty, a mimo to z trudem zdążały

zbierać wodę z przedniej i tylnej szyby. Poprzez ścianę deszczu trudno było

dostrzecinnesamochody,mimożejechałynaświatłach.

– Nie przywiozłem deszczu, naprawdę. Nie miej do mnie pretensji – powiedział

żartobliwymtonemLarry.

–Liczęnato,żetrochęodpuści.

Kathrynniebyłodośmiechu.Czekałaichdługadroga,wdodatkumusielipokonać

dwamosty.Zdarzałosię,żeprzygwałtownejulwielubpowodzibyłynieprzejezdne.
W pewnym momencie między przejeżdżającymi samochodami utworzyła się luka

iKathrynpłynniewłączyłasiędoruchu.

–Widzępalmy!–wykrzyknąłLarry.

–Aco?Myślałeś,żejesteśnaAntarktydzie?–spytałakpiąco,zerkająckatemoka

na Larry’ego. – Nie bez przyczyny nazywają nasz stan Palmetto State. W niżej

położonejczęścistanu,wniskimrejonie,mamyplaże,podobniejaknaFlorydzie–
dodała.

–Niskimrejonie?–powtórzyłLarry.
–Taknazywamyrówninęnadmorską–wyjaśniłaKathryn.–Jestteżgórnyrejon,

ale na tej wycieczce nie zobaczysz ani jednego, ani drugiego. King’s Fort, gdzie
mieszka moja rodzina, jest oddalony stąd o półtorej godziny jazdy. – Kathryn
uśmiechnęłasięprzepraszająco.–Wybacz,żenieprzylecieliśmypociebie,aleduża
cesna wymaga niewielkiego remontu. Blake również pojechał samochodem po

swoich gości. Jest jeszcze odrzutowiec firmowy, ale jeden z wiceprezesów musiał
akuratpoleciećdojednegoznaszychzakładówwGeorgii.

– Twoja rodzina musi mieć wiele zakładów – zauważył Larry, obserwując profil

wpatrzonejwdrogęKathryn.

–Czyjawiem.Tylkotrzyczyczteryprzędzalnieichybapięćfabrykodzieżowych.

–Tylko?–spytałLarry.
–Cóż,niejedenprzyjacielBlake’aposiadaznaczniewięcej.–Kathrynskierowała

się na autostradę I-26, po czym zjechała z niej w Rutledge Avenue. – Pojedziemy
okrężną drogą do Barttery i pokażę ci kilka charakterystycznych obiektów przy
MeetingStreet,oilezdołaszjedostrzecprzezzalanedeszczemszyby.

–Dobrzeznaszmiasto?
–Mieszkałatuciotka,uktórejspędzałamlato–odrzekłaKathryn.–Wciążlubię

tuprzyjeżdżaćwweekendy,spacerowaćpomieściewdzień,awieczoremwpaśćdo

klubów.

Niewspomniałajednakotym,żedotychczassamaniechodziładonocnychlokali.

background image

Nie wyjawiła także, iż wybrała się dziś na lotnisko bez wiedzy i przyzwolenia

Blake’a tylko dlatego, że Maude i Phillip, przeciwni tej eskapadzie, nie mogli go

nigdzie znaleźć. Chętnie wyrwała się z domu, aby nie przebywać w pobliżu

triumfującej Vivian, roszczącej sobie, przypuszczalnie nie bez podstaw, prawo do
Blake’a.

– Chciałbym choć trochę poznać okolicę, zamierzam bowiem wykorzystać te

wiadomości, aby móc tu umiejscowić akcję mojej powieści – powiedział Larry, gdy

skręcilidoBartteryijechaliwzdłużOldCharleston.

Minęli skrzyżowanie z Lenwood Boulevard. Kathryn uśmiechnęła się, widząc,

z jakim zainteresowaniem jej gość patrzy na zatokę i okazałe stare domy
wznoszącesięzanią.Siedziałznosemprzyklejonymdoszyby,usiłująccośdojrzeć

wstrugachcorazmocniejzacinającegodeszczu.

–Znaszdziejestarychrezydencji?–spytał.

–Niektórychtak.Poczekajchwilę.
Wjechali w South Barttery Street i Kathryn wskazała po prawej stronie biały

dwupiętrowybudynekozdobionyeleganckimgankiem.

– Ten pochodzi z lat dwudziestych dziewiętnastego wieku. Został zbudowany na

podkładach z pni palmowych zanurzonych w mule. Ten sposób miał zapobiec
skutkom trzęsienia ziemi. Później zastosował go Frank Lloyd Wright

[1]

. Jest to

jeden z bardzo niewielu domów, które nie ucierpiały z powodu trzęsienia ziemi
wtysiącosiemsetosiemdziesiątymszóstymroku.Wtedyzniszczeniuuległawiększa

częśćmiasta.

– Coś podobnego! – wykrzyknął Larry, oglądając się na dom otoczony starannie

pomalowanymnabiałoogrodzeniemzesztachet.

Kathryn wskazała w stronę White Point Garden, gdzie grupka ludzi wysiadała

zpowozuciągnionegoprzezkonie.

– Jest parę powozów, które obwożą turystów po starej części miasta –

powiedziała.–Szkoda,żeniemamyczasunaprzejażdżkę,aleitakbysięnieudała
wtaknieodpowiedniąpogodę.

–Kiedywyjeżdżałemzdomu,naniebieniebyłoanijednejchmurki.
–Nicnatonieporadzimy.Spójrzwlewo–dodała,skręcającwMeetingStreet.–

Pierwszy z tych domów należał kiedyś do rodziny Middletonów, a jeden z jej
członkówbyłwłaścicielemMiddletonPlaceGardens.Kolejnydomzostałwzniesiony

w stylu typowym dla Charleston, przy użyciu cegły szalowanej drewnem

cyprysowym.Pochodzizkońcaosiemnastegowieku.

–No,no!Maszsporąwiedzęomiejscowejarchitekturze–orzekłznutąpodziwu

background image

wgłosieLarry.

Kathryn roześmiała się i przyjęła wygodniejszą pozycję na wyściełanym skórą

siedzeniu.

–Aleniewiemtyle,cociociaHattie.Toodniejczerpałamwiedzę.Trochędalej

w dole widzisz typowy przykład konstrukcji w stylu neoklasycznym. To Russell

House.TerazmieścisięwnimsiedzibafundacjionazwieHistoricCharleston.

Kathryn zauważyła w jego oczach błysk uznania, kiedy przyglądał się ceglanej

budowlistojącejzaogrodzeniemzkutegożelaza.

–Żałuję,żeniemamyczasu,żebyprzejśćsiępoMarketStreet–powiedziałaze

smutkiem. – Na niewielkich straganach możesz znaleźć do jedzenia wszystko,
czegodusza,araczejżołądekzapragnie,sątamteżnajrozmaitszesklepyigalerie

sztuki.Zewzględunapogodębędziemymusielizatrzymaćsięwrestauracjibliżej
domu.Wiatrsięwzmaga,aprzypuszczam,żedeszcznieprzestaniepadać.

–Możewdrodzepowrotnejtuzajrzymy–zasugerowałzuśmiechemLarry.
Kathryn odwzajemniła uśmiech i nastawiła radio na lokalną stację. Przez chwilę

rozbrzmiewałamuzyka,poczymspikerzapowiedziałprognozępogody.Wmiaręjak
jej słuchali, Kathryn wydłużała się mina. Ostrzegano przed gwałtownymi

powodziamiwKing’sFortorazprzyboremwódnarzekachwpobliżuCharleston.

–Mamnadzieję,żeniejesteśbardzogłodny–powiedziała,zawracającsamochód

w stronę Rutledge Avenue. – Musimy dostać się do domu, zanim mosty staną się
nieprzejezdne.

– Pachnie przygodą – rzucił zadowolony Larry, obserwując Kathryn, która

wskupieniuwpatrywałasięwdrogę.

–Żebyświedział.Jesteśgłodny?–powtórzyłapytanie.
–Myślałemraczejokrewetkach.
– Pani Johnson przyrządzi ci je, jak dojedziemy do domu – obiecała Kathryn. –

Zawsze są w lodówce, bo Blake bardzo je lubi, odpowiednio przygotowane przez
naszągospodynię.

Larry wyglądał przez szybę na szare ciemniejące niebo, rozświetlone neonami

sklepówireflektoramiprzejeżdżającychsamochodów.

–Niektóredrzewamocnosięchwieją–zauważył.

– W czasie huraganu widziałam, jak chyliły się prawie do samej ziemi –

przypomniałasobieKathryn.–Obawiamsię,żegrozinamsolidnawichura.Gdybym

wiedziała, że mamy trochę czasu, zatrzymałabym się i zadzwoniła do domu. Wolę

jednaknieryzykować.

–Tyjesteśkierowcą–stwierdziłLarry.

background image

Kathryn uśmiechnęła się cierpko. Gdyby był z nią Blake, to on siedziałby za

kierownicą, nieważne, czy to jego samochód, czy nie. To porównanie nie było

uczciwe, a ona nie powinna myśleć o Blake’u, skoro był zaręczony. Nie mogła

jednakniezastanawiaćsię,cobędzie,gdywrazzLarrymwreszciedotrądodomu.
JakpowiedziałkiedyśPhillip, wyprowadzonyzrównowagiBlake niezważałna to,

ktojestwpobliżu,iurządzaławanturę.

DeszcztowarzyszyłimprzezcałądrogędoKing’sFort.OdczasudoczasuLarry

dodawał otuchy Kathryn, ale nie przestawała się martwić. Mały sportowy
samochód,mimożeznanejmarkiisolidnejkonstrukcji,byłzaniskiizbytlekkina

panującewarunkiatmosferyczne,głębokiekałużeisilneporywywiatru.

W pewnym momencie wóz omal nie staranował skrzynki pocztowej, gdy wpadł

w lekki poślizg. Kathryn zareagowała błyskawicznie i wprowadziła samochód na
jezdnię, ale z minuty na minutę była coraz bardziej zdenerwowana. Mogli się

zatrzymaćdopierowKing’sFort.

Zbliżali się do pierwszego mostu, więc pochyliła się do przodu, starając się

dojrzećwstrugachdeszczu,czymostjestjeszczeprzejezdny.

–Jaktowygląda?–spytałLarry.–Wydajemisię,żejeszczewidzędrogęotak!

–Tak–potwierdziłaKathryniodetchnęłazulgą.
Zredukowała bieg, żeby zwolnić i móc przyjrzeć się wzbierającej rzece. Woda

wyraźnie podniosła się i zalała brzeg. Jeszcze kilka minut, a sięgnie mostu
Kathryn nakazała sobie spokój i skoncentrowała się na przejechaniu na drugą

stronęrzeki.

–Jakdalekodonastępnegomostu?–spytałLarry.
–Okołotrzydziestudwóchkilometrów–odrzekłaześciśniętymgardłem.
Larry nie odezwał się, ale wiedziała, że myśli o tym samym co ona: kilka minut

może zaważyć o tym, czy im się uda. Na drodze prawie nie było ruchu. Spotkali

tylkodwapojazdy,zczegojedennależącydomiejscowejpolicji.

–Wolałbymotymniewspominać,alecobędzie,jeśliniezdołamyprzeprawićsię

przezdrugimost?–spytałLarry.

Kathrynzwilżyłajęzykiemsuchewargi.
–Będziemymusielizawrócićispędzićnocwhotelu–odrzekła,oczamiwyobraźni

widzącogarniętegofuriąBlake’a.–Wydajemisię,żewodaniepowinnapodnieść
siętakwysoko–dodałauspokajająco.–Myślę,żeażtakźleniebędzie.

– Jaki charakter ma twój opiekun? – Larry rzucił Kathryn wymowne spojrzenie

idodał:–Pytamnawszelkiwypadek.

Kathrynzacisnęłaręcenakierownicy,alenieodpowiedziała.

background image

Gdy wreszcie dotarli do drugiego mostu, potwierdziły się jej najgorsze obawy.

Dwóchmężczyznwmundurachwłaśniezakładałoblokadędrogową.Opuściłaszybę

nawidokzbliżającegosiępolicjanta.Przytknąłpalecdoczapki.

– Przepraszam państwa – powiedział – ale musi pani zawrócić do King’s Fort.

Rzekazalałamost.

–AletojedynadrogadoGreyoaks–zaprotestowałaKathryn,zdającsobiesprawę

ztego,żeżadenargumentnieprzekonastróżaprawa.

– Do posiadłości Hamiltonów? – domyślił się policjant. – Obawiam się, że tak.

Niestety,niedasięprzejechać,dopókiwodanieopadnie.Przykromi.

Kathrynwestchnęła.
–Cóż,zatemmuszęwrócićdoKing’sFortizadzwonićdodomu.

– Ma pani podwójnego pecha – powiedział ze współczuciem policjant. – Linia

telefoniczna została zerwana. To był ciężki dzień. Żałuję, że nie możemy pani

pomóc.

–Wkażdymraziedziękuję–odparłaKathryn.
Podniosła szybę i zawahała się przez minutę, zanim zawróciła i ruszyła

zpowrotemwstronęKing’sFort.

–Towszystkoprzezemnie–stwierdziłponuroLarry.
–Och,niebądźgłupi–odparła.–Jakośtobędzie.Trochępóźniejznajdziemysię

wdomu,ityle.

–Jamutowytłumaczę–obiecałLarry,widzącminęKathryn.

Skinęłagłową,alepoczułasięjakniesfornyuczeńwdrodzedogabinetudyrektora

szkoły.

Blake

nie

przyjmie

do

wiadomości

najbardziej

wiarygodnego

i uzasadnionego wytłumaczenia jej postępowania. W tej sytuacji miała szczerą
nadzieję,żewodanieopadnie,dopókionchoćtrochęnieochłonie.

background image

ROZDZIAŁSZÓSTY

Kathryn zmobilizowała resztki sił i skupiając się na prowadzeniu samochodu,

bezpiecznie dotarła do hotelu w King’s Fort. Wyłączyła silnik, ale wciąż zaciskała

dłonienakierownicy.Milczała,nadalwciśniętawfotel.

–Cóż,jesteśmyzmęczeni–stwierdziłapochwili,odwracającgłowędoLarry’ego

i napotykając współczujące spojrzenie jego niebieskich oczu. – Mam nadzieję, że
moje ubezpieczenie jest opłacone – dodała, usiłując żartować na temat

spodziewanejreakcjiBlake’a.

–Czyonnaprawdębędzietakiwściekły?–spytałLarry.

Kathrynwestchnęłaciężko.
– Nie miałam pozwolenia, żeby po ciebie wyjechać – odparła. – Uważam, że

jestem na tyle dorosła, by nie pytać Blake’a o zgodę, ale on w tej kwestii żywi
odmiennypogląd.

WgeściepocieszeniaLarryuścisnąłsmukłądłońprzyjaciółki,wciążspoczywającą

nakierownicy.

–Jacięobronię–obiecał.
WizjęLarry’egoprzeciwstawiającegosięBlake’owiiwystępującegowjejobronie

uznała Ktahryn za nierealną, wręcz absurdalną. Deszcz wciąż zacinał, więc gdy
pobiegliwstronęwejściadohotelu,rozpostarłanadsobąpłaszczdeszczowy,żeby

choć trochę się ochronić przed zmoknięciem. Roześmiała się, gdy zatrzymali się
pod markizą, żeby złapać oddech. Larry też się roześmiał. Wilgotne rude włosy
sterczałymunawszystkiestrony,aletomunieprzeszkadzało.

–Alemamyprzygody!–zawołałwyraźniepodekscytowany.
– Tym razem wolałabym ich uniknąć. – Kathryn dotknęła ręką włosów. – Muszę

wyglądaćjakczupiradło–stwierdziła.

–Nicpodobnego.Jakzwyklejesteśurocza–zapewniłjąLarry.
– Dziękuję, bardzo pan uprzejmy. – Kathryn zerknęła na obrotowe drzwi

wejściowe.–Tojedynyhotelwmieście–dodała.–Jestempewna,żenieobejdzie
się bez uwag, ale zignorujemy zarówno je, jak i ciekawskie spojrzenia. Chodźmy,

będziemyudawać,żeniezauważamyznajomychtwarzy.

–Tomiastoniejestchybaażtakmałe–zdziwiłsięLarry.

–Rzeczywiścieniejest.Rzeczwtym,żemieścisięwnimgłównasiedzibafirmy

irodzinaHamiltonówjestbardzodobrzeznana.

–Wybacz,powinienembyłsiętegodomyślić.

background image

–Nicsięniestało.Idziemy?Proponuję,żebyśpóźniejwyjąłtorbęzsamochodu.

–Jakuważasz.

Ramięwramięweszlidowyłożonegodywanemholu.

–Niemasznicdoprzebrania–zauważyłLarry.–Jaksobieporadzisz?
–Tymsięniekłopocz.Możew–Kathrynzawiesiłagłos.

Obserwujący ją Larry spostrzegł, że gwałtownie zbladła, skupiając wzrok na

wysokim ciemnowłosym mężczyźnie, który siedział w fotelu przy oknie, czytając

gazetę. Wydawał się trochę znużony, jak gdyby tkwił tu od dłuższego czasu.
Niespieszniezłożyłgazetęipodniósłsięzfotela,poczymniespiesznieruszyłwich

kierunku.

Larry nie musiał pytać, kim jest mężczyzna, widząc, że przyjaciółka zamarła,

wyraźnieprzestraszona.

–Domyślamsię,żetoon?–spytałcicho.

Kathryn nie odpowiedziała, ponieważ nie była w stanie wydobyć z siebie głosu.

Blake włożył ręce do kieszeni i mierzył ją chłodnym wzrokiem. Jego twarz była
całkowiciepozbawionawyrazu.

–Gotowawrócićdodomu?–spytałobcesowo.

–Jakmnieznalazłeś?–wyszeptała.
– Mógłbym cię odszukać nawet w Nowym Jorku w godzinach szczytu – odparł,

przenoszącwrogiespojrzenienatowarzyszaKathryn.

Larry odruchowo nieco się cofnął, bo opiekun przyjaciółki wzbudzał nie tylko

respekt, ale i strach. Władczy sposób bycia pasował do niego tak jak brązowe
sportowe spodnie, które przylegały do muskularnych ud czy czerwona trykotowa
koszula,uwydatniającapotężnemięśnieklatkipiersiowejiramion.

–Donavan,tak?–rzuciłostrymtonemBlake.
–T-tak,proszępana–potwierdziłcichoLarry.

Poczuł się jak mały chłopiec, stojąc twarzą w twarz z tym pewnym siebie,

postawnym mężczyzną. Zdawał sobie sprawę, że nie zrobił na nim dobrego
wrażenia.

–Mostjestpodwodą–odezwałasięKathryn.
–Wiem.–Blakeruszyłwstronęwyjścia,nieoglądającsięzasiebie,przekonany,

żemłodzipodążązanim.

–Acozmoimbiednymautem?–spytałaKathryn,wrazzLarrymposłusznieidąc

zaBlakiem.

–Trzebabędziejezostawićnaparkingu–rzuciłprzezramię.–Przyślemyponie,

kiedywodaopadnie.

background image

KathrynwzniosłanaLarry’egobezradnespojrzenie.Skinąłgłowąipowiedział:

–Wyjmęwalizkę,zamknęautoiprzekażęcikluczyki.

Kathryn została sama z Blakiem. Drżała z zimna, bo stali na zewnątrz, przed

wejściemdohotelu.

–Tobyłakrótkapodróż–usiłowałasięusprawiedliwić.

– W którą wybrałaś się mimo komunikatów ostrzegających przed huraganem –

odrzekł,obrzucającjąwściekłymspojrzeniem.

Uciekławzrokiemwbok.
–Jakdostaniemysiędodomu?–spytała,zmieniająctemat.

–Powinienemkazaćtobieichłopakowiiśćnapiechotę–odparłlodowatymtonem,

obserwującruchnazalanejdeszczemulicy.

Kathrynzerknęłanaswojepłóciennebuty,poczympopatrzyłanaBlake’a.Przez

rękę przewiesił lekką marynarkę i najwyraźniej nie miał przy sobie niczego, co

chroniłobygoprzeddeszczem.

–Niewziąłeśparasola?–zapytała.
Wzruszyłramionami,wciążwpatrującsięwulicę.
– Nie miałem czasu go szukać. Zdajesz sobie sprawę z tego, ile czasu tkwiłem

tutaj,zastanawiającsię,gdziejesteśicosięztobąstało?

Kathrynnieśmiałowyciągnęłarękęiostrożniedotknęłajegorękawa.
– Przepraszam cię, naprawdę bardzo mi przykro – zaczęła się tłumaczyć. –

Zadzwoniłabym,aleniechciałamtracićczasu,bocorazgorzejwiałoipadało.

Nagle zauważyła, że Blake ma silnie przekrwione oczy i wygląda na bardzo

zmęczonego.

–Naprawdęsięmartwiłeś?
Wyciągnąłrękęipieszczotliwiezmierzwiłjejwłosy.
– A jak myślisz? – Spojrzał jej prosto w oczy. – Odchodziłem od zmysłów

zniepokoju,Kate–dodałłagodnie.

–Blake–tylkotylezdołałapowiedzieć.
–Jużjestem!–zawołałLarry,dołączającdonich.Niósłwalizkę.–Zamknąłemauto

–oznajmił.

Kathrynskrzyżowałaramionanapiersiachistarałasięuspokoić.

–Jakprzekroczymyrzekę?–zwróciłasiędoBlake’a.
–Wynająłemhelikopter.

Kathryn pomyślała, że niezawodny Blake potrafi rozwiązać każdy, nawet

najbardziejskomplikowanyproblem.

background image

Maude i Phillip nie mniej niż Blake’a denerwowali się, że w tak niebezpieczną

pogodę Kathryn przebywa poza domem, ale po ich powrocie starali się zachować

spokój, aby dodatkowo nie komplikować sytuacji. Gdy zasiedli do kolacji, Vivian

jednym uchem słuchała relacji Kathryn o zmaganiach z wichurą i ulewą w trakcie
jazdy samochodem. Była znacznie bardziej zainteresowana poznaniem Larry’ego

ijużtrzepotałasztucznymrzęsami,jakzłośliwiepomyślałaKathryn.Naturalnie,to

nieprzeszkodziłojejtulićsiędoBlake’a.

–Jesteśbardzocicha,kochanie–zauważyłPhillip.
Wraz z Kathryn zamykał grupkę domowników, przemieszczającą się z jadalni do

salonu,bytamposłuchać,jakViviangranafortepianie.

Wkrótcepopłynęłypierwszedźwięki.Kathryn,choćniechętnie,musiaławduchu

przyznać, że Vivian legitymuje się odpowiednimi umiejętnościami. Z irytacją
spostrzegła, że Larry, który trochę grał na pianinie, słuchał popisów Vivian

w nabożnym skupieniu. Po ciężkim popołudniu Kathryn było tego za wiele.
Wymknęłasiędoholuizaszyładopustejkuchni,żebybezpośpiechuwypićkawę.

PochwilizjawiłsięPhillip.
Kathryn usiadła na krześle, trzymając kubek w smukłych palcach i skrzyżowała

nogi.Beżowajedwabnasuknialekkozawirowałaprzytymruchu.

–Podobamisiętasukienka–powiedziałPhillip,opierającsięobrzegstołu.–To

jednaztychnowych,prawda?

Kathrynskinęłagłową.

–Larry’emuteżsiępodoba.
– Polubiłem Larry’ego. Może dlatego, że czuję się przy nim w pełni dorosły,

dojrzały.

–Tak?–Kathrynuniosłabrwiwwyraziezdziwienia.
–Jestmłody,prawda?–spytałPhillip.

–Uhm.
– Przy nim Blake wydaje się jeszcze potężniejszy i bardziej władczy niż zwykle.

Zmyłcigłowę?

– Zdziwisz się, ale nie. Myślę, że powinnam była powiadomić go, dokąd się

wybieram.

–PodłuższymczasieiprzyniemałymwysiłkuMaudeodszukałagowAtlancie.–

Phillipdopiłkawęibawiłsięterazkubkiem.–PoleciałdoCharleston,copodczastej

pogodybyłobardzoryzykowne.WtedyjużjechałaśwkierunkuGreyoaks.Wysłałza

tobąpolicjęstanową.

Kathrynzbladłajakpłótno.

background image

–Niezdawałamsobiesprawy–szepnęła.

–Kiedyzjawiłaśsięwhotelu,czekałtamnaciebieodczterdziestupięciuminut–

ciągnął Phillip. – W razie powodzi małe samochody są szczególnie zagrożone.

Wyobrażamsobie,żeszalałzarównozniepokoju,jakiizezłości,ajednakuzbroił
sięwcierpliwość.Zresztąpodobniejakmywszyscy.

Kathrynwpatrywałasięniewidzącymspojrzeniemwkubek.Niewybrałabymsię

na lotnisko bez uzgodnienia wyjazdu z Blakiem, uznała w duchu, gdybym nie była

urażonaizarazemzawiedzionatym,cousłyszałamodVivianprzyśniadaniu.Jednak
niemogłategowyjawićPhillipowi.

–Taeskapadatobyłagłupotazmojejstrony–przyznałaszczerze.
– Tylko lekkomyślność – skorygował Phillip. – Kiedy przestaniesz walczyć

zBlakiem?

–Gdyprzestaniesięmnieczepiać–odrzekłazdecydowanie.

–Wtakimraziejeszczedługobędzieciewojować.

W blasku porannego słońca Greyoaks wyglądało wspaniale. Kathryn ściągnęła

wodzeizatrzymałakonia,bynapawaćsięwidokiem.Larryposzedłwjejślady.

–Powinieneśzobaczyćtęokolicęwczesnąwiosną,kiedywszystkowokółpokrywa

sięświeżązieleniąipojawiająsiępierwszekwiaty–powiedziała.

–Wyobrażamsobie,jaktujestpięknie.–Objąłspojrzeniemjejsmukłąkształtną

postać, doskonale prezentującą się w dopasowanym stroju do konnej jazdy. –
Wyglądasz,jakbyśurodziłasięwsiodle–orzekł.

Kathrynpoklepałaczarnągrzywęaraba.Promykbyłtegorankatrochęniemrawy,

więcnaprzejażdżkęzabrałaklacz.

– Od bardzo dawna jeżdżę konno. Blake bardzo wcześnie zaczął mnie uczyć. –

Zaśmiałasięnatowspomnienie.–Dlanasobojgabyłototrochęwyczerpujące.

–Onmnienielubi–stwierdziłLarry.
– Blake? – upewniła się, unikając wzroku przyjaciela. – Nie jest zbyt

komunikatywny–dodała,wiedząc,żetoniedokońcaprawda.

– Sprawia, że czuję się jak młokos i głupek. Poza tym, jeśli miałbym tu zostać

dłużejniżtrzydni,chybamusiałbymkupićzbroję.

– Jest w trakcie poważnej debaty w firmie – poinformowała go uspokajająco

Kathryn. – Z pomocą Dicka Leedsa stara się doprowadzić do ugody ze związkami

zawodowymi, a także wypracować sposoby porozumiewania się z nimi

wprzyszłości.

– Wygląda na to, że więcej wysiłku wkłada w zabieganie o córkę Leedsa.

background image

Ślicznotka,prawda?Wdodatkuutalentowana.

Kathrynztrudemzdobyłasięnauśmiech.

–Tak,rzeczywiście.

–Sązaręczeni?Mamnieodpartewrażenie,żecośjestnarzeczy.
– Myślę, że są – potwierdziła Kathryn. – Wracajmy – zmieniła temat. – Pani

Johnson nie lubi dwa razy podawać śniadania. – Spięła klacz i popędziła w stronę

domu.

Pytanie Larry’ego sprawiło, że znów wróciła myślami do pamiętnej rozmowy

zVivian,którajednoznaczniedałajejdozrozumienia,żejestposłowiezBlakiem.

Tylko dlaczego jemu tak bardzo zależy na zachowaniu w sekrecie zaręczyn? –
zastanawiała się Kathryn. Irytowała ją cała ta sytuacja, zwłaszcza że Blake

opowiedziałVivianotym,cowydarzyłosiętamtegowieczoru.Uznał,żeonajesttak
naiwna, by przydawać jednemu pocałunkowi jakiekolwiek znaczenie. Co za

zarozumiałośćzjegostrony!

Niemal zapomniała o jego zdradzie, gdy przekonała się, jak bardzo się o nią

niepokoił. Ale teraz, kiedy niebezpieczeństwo minęło, jego postępowanie znowu
boleśnie ją dotknęło. Pochyliła się nad czarną grzywą klaczy, poganiając ją do

galopu. Do diabła z Blakiem! Znajdę własne miejsce w życiu i się usamodzielnię,
obiecałasobie.ZacznęodwyprowadzkizGreyoaks.

Zsiadła z konia przy stajni i zaczekała na Larry’ego, żeby pójść razem z nim do

domu.

Przy stole śniadaniowym zastali Blake’a i Vivian. Kathryn ze sztucznym

uśmiechemprzywarładoramieniaswegotowarzysza,zanimzajęlimiejsca.

– Cudowna przejażdżka – rzuciła z westchnieniem, zwracając spojrzenie na

Vivian.–Lubiszkonie?–spytała.

–Nieznoszę–odparłaVivian,posyłającuśmiechwstronęBlake’a,którysiedział

wmilczeniu.

–Jestempodwrażeniemposiadłości–oznajmiłLarry,nabierajączpółmiskajajka

nabekonie.–Iluogrodnikówtrzebazatrudniać,żebyogrodybyływtakwspaniałym
stanie?

– Blake ma trzech pracowników, prawda kochanie? – odpowiedziała w jego

imieniuVivian,muskającramieniemjegobark.

Kathrynmiałaochotęcisnąćwniątalerzem.Szybkopochyliłagłowę,żebyżadna

zosóbzgromadzonychprzystoleniezauważyławyrazujejoczu.

–Moirodzicemajądużyogród–kontynuowałLarry–alebezaltany.Hobbymego

background image

ojcatoróże.

Blake zapalił papierosa i odchylił się na krześle, wpatrując się w Donavana

zdenerwującąintensywnością.

–Panteżuprawiakwiaty?–spytałkąśliwie.
–Blake!–napomniałagoKathryn.

Nawetniespojrzałwjejstronę,skupiwszyuwagęnaLarrym,któryzaczerwienił

się i wyglądał tak, jakby lada chwila miał wybuchnąć. Na ogół zrównoważony, nie

był jednak pozbawiony temperamentu, a Blake zachowywał się tak, jakby za
wszelkącenęchciałgosprowokować.

–Nowięcjak?–nalegał.
Larryostrożnieodstawiłfiliżankę.

–Jestempisarzem,panieHamilton.Piszęksiążki–odparłzesłyszalnymwgłosie

napięciem.

–Oczym?–pytałdalejBlake.
–Najczęściejonadętychosłach.
WciemnychoczachBlake’apojawiłysięgroźnebłyski.
–Czyżbypancośinsynuował,Donavan?

–Uderzwstół,a–zacząłLarry,mierzącBlake’alodowatymwzrokiem.
–Przestańcie!–przerwałamuKathryn,gwałtowniewstającodstołu.Dolnawarga

jej drżała, oczy błyszczały nienaturalnie. – Od czasu przyjazdu Larry’ego
nieustanniegoatakujesz!Uspokójsięwreszcie,Blake!Czynaprawdęmusisz

–Zamilcz–poleciłkrótko.
Kathrynprzezchwilęsięnieodzywała.
–Larryjestgościemi–zaczęła.
–Niemoim–przerwałjejBlake,niespuszczającwzrokuzDonavana.
Larrypodniósłsięzkrzesła.

– To prawda – rzekł szorstko, po czym zwrócił się do Kathryn: – Chodź ze mną,

porozmawiamy,jakbędęsiępakował.

Wyszedł z pokoju. Kathryn ruszyła za nim, ale odwróciła się od progu i rzuciła

zfurią:

–Jeślionwyjedzie,wyjadęznim!

–Tylkocisiętakwydaje.
–Przekonamysię.–Mówiącto,Kathrynopuściłajadalnię.

Prośby zdały się na nic. Larry spakował się w błyskawicznym tempie i już miał

zamówićtaksówkę,gdywholupojawiłsięDickLeeds.

background image

– Proszę się wstrzymać – powiedział. – Vivian chce pojechać po zakupy do

Charleston. Woda w rzece opadła i bez przeszkód można odbyć podróż

samochodem. Phillip nas zawiezie, a i dla pana znajdzie się miejsce w aucie.

Chętniepodrzucimypanadoterminalu,nalotnisko.

– Dziękuję. – Larry poklepał lekko Kathryn po policzku. – Wybacz, kochanie.

Bardzocięlubię,alenienatyle,żebyprzebywaćwpobliżutwojegoopiekuna.

–Przepraszam,żetaktowyszło.PozdrówodemnieMissy.

Larryskinąłgłową.
–Dozobaczenia.

Kathrynodprowadziłagowzrokiem.Zrobiłosięjejpodwójnieprzykro,zewzględu

na Larry’ego i na siebie. Przyjaciel skrócił pobyt, bo miał serdecznie dość

przebywaniapodjednymdachemzBlakiem,któryodpoczątkurobił,comógł,żeby
gostądwykurzyć.JakimprawemchciałzniszczyćjejprzyjaźńzLarrym?Dlaczego

wygonił go z Greyoaks, który był także jej domem? Czy nie może gościć w nim
przyjaciela?

Próbowała wytłumaczyć sobie niedorzeczne zachowanie Blake’a. Czyżby był

zazdrosny?Przecieżmiałmnóstwokobiet,aobecniezaręczyłsięzVivian.Wtakim

raziedlaczegoonaniemożespotykaćsięzmężczyzną?Zjakiegopowodudotego
stopnia utrudnia jej kontakt z przyjacielem, że ten ucieka z Greyoaks? To nie do
wytrzymania,

uznała

i

postanowiła,

że

musi

położyć

kres

kontroli

ipodporządkowaniu.Wyniosęsięzdomuizamieszkamosobno,oto,cozrobię.

Została w swojej sypialni, dopóki samochód Phillipa nie ruszył z podjazdu.

Przypuszczała, że Blake towarzyszy narzeczonej w wyprawie do miasta,
postanowiła więc opuścić pokój. Znajomą ścieżką, biegnącą wzdłuż żywopłotu,
skierowała się do altany. Trawa i krzewy były jeszcze wilgotne po wczorajszej
ulewie,alewniewielkimbiałymdomkubyłosuchoiprzytulnie.

Kathrynusiadłaprzyoknienaławiezaścielonejmiękkimipoduszkamiipatrzyłana

brukowanąścieżkę,któraokrążałaaltanęiprowadziłaprzezzadbanyogród.

Nie był to sezon azalii i dereni, które pięknie kwitną wiosną, ale róże ożywiały

ogródfeeriąkolorówirozsiewałyprzyjemnąwoń.Szczególniesłodkiiodurzający
byłzapachbiałychróż.Kathrynprzymknęłaoczyiwciszynapawałasięmagiczną
atmosferątegomiejsca,zapominająconiedawnychprzykrychwydarzeniach.

–Obrażona?

Aż podskoczyła na dźwięk niskiego głosu Blake’a. Uniosła powieki. Stał

wdrzwiachaltany,trzymającwpalcachpapierosa.Miałnasobietesamebeżowe

background image

spodnieiżółtątrykotowąkoszulę,coprzyśniadaniu,ibyłrównieponuryigniewny.

–Jeszczecimałojaknajedenporanek?–żachnęłasięKathryn.

Blakeuniósłjednąbrew.

– Co takiego zrobiłem? Nie prosiłem, żeby wyjechał – odparł, wzruszając

ramionami.

–Nie–zgodziłasięKathryn,znowupoirytowana.–Natomiastzachowałeśsiętak,

żeuniósłsiędumąiniemógłdłużejzostać.

–Takczyinaczej,niewielkastrata–skwitowałobojętnieBlake.
–Dlaciebie–zauważyłaKathryn.–Twojadziewczynawciążtujest.

Blakeprzyglądałsięjejbacznie.
–Owszem–przyznał.

– Jak mogłoby być inaczej? Jest twoim gościem – podkreśliła z przekąsem

Kathryn.

–Czynaprawdęchciałabyśbyćzmężczyzną,którysięmnieboi?–spytałBlake,

podchodzącdoławki,naktórejsiedziała.

Spiorunowałagowzrokiem.
–Nie–przyznała.–Marzęotakim,którydałbycisięweznaki.

NaustachBlake’apojawiłsiękpiącyuśmieszek.
–Niemiałaśdotychczasszczęścia,co?
Odwróciła wzrok, przypomniawszy sobie Jacka Harrisa i paru innych chłopców,

zktórymizrzadkasięspotykała.

– Czemu nie towarzyszysz ukochanej? – spytała, wyraźnie rozdrażniona. –

Odniosłamwrażenie,żeLarryprzypadłViviandogustu.

–Niemuszępodzielaćjejupodobań.
Kathrynutkwiławzrokwzielonychpoduszkach,przesuwającpojednejpalcami.
–Dlaczegoniepozwoliłeśmuzostać?Przecieżcinieprzeszkadzał.

–Nie?–Blakeskończyłpapierosaiwyrzuciłniedopałeknaścieżkę,gdziejeszcze

przezchwilędymił.–Cholernyszczeniak!Pozwoliłciprowadzićsamochódpodczas
ulewy.Powinienembyłpołamaćmunogi!

GwałtownośćBlake’azdumiałaKathryn.
–Tobyłmójsamochód,niemógłtakpoprostupowiedziećmi,żebymgowpuściła

zakierownicę–tłumaczyła.

–Jabymmógł.Cowięcej,właśnietakbympostąpił.Gdybymbyłztobą,wogóle

niewyjechałabyśzCharleston.

Kathryn nie mogła się nie uśmiechnąć, przecież to samo pomyślała, prowadząc

samochódwdeszcziwichurę.

background image

–Byłychwile,kiedyżałowałam,żecięniema–przyznałanieśmiało.

Nieodpowiedział.

– Nie powinieneś był się martwić – dodała. – Zapomniałeś, że uczyłeś mnie

prowadzić?

– Mniejsza o to. Ważniejsze, że w bardzo niebezpiecznych warunkach znalazłaś

się w towarzystwie głupka, który nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji.

Zabiłbymgo,gdybycokolwiekcisięstało.

Nie podniósł głosu, nie potrzebował. Wymowa tych słów miała wystarczającą

moc.

–Dobitniepowiedziane.–Kathrynzaśmiałasięnerwowo.
– Zawsze podchodziłem do ciebie bardzo emocjonalnie. Dopiero teraz to

zauważyłaś?

Popatrzyłananiego,zdziwionasensemiszczerościątychsłów.

BlakepołożyłrękęnaoparciusiedzeniazaplecamiKathrynizatrzymałwzrokna

jej ustach. Był tak blisko, że owionął ją świeży cytrusowy zapach męskiej wody
kolońskiej. Poczuła też ciepło, którym emanowało jego ciało. Przepełnionym
tęsknotąszeptemwymówiłajegoimię,awtedyonpochyliłgłowęizmysłowomusnął

ustami jej wargi. Przez jej ciało przebiegł dreszcz podniecenia, puls przyspieszył.
ObwiodłapalcemkonturustBlake’a,gdyniecosięodsunął.

–Wstań,Kathryn–powiedział.–Chcęcięczućprzysobie.
Posłuchałagoniczymzahipnotyzowana,pozwalającprzyciągnąćsiętakblisko,że

całąsobąprzylgnęładomuskularnegomęskiegociała.Staliwtuleniwsiebie,apo
chwiliBlake,wpatrzonywustaKathryn,delikatnieprzesunąłponichkciukiem.

–Boiszsię?–spytałgłosem,wktórymdałosięsłyszećnapięcie.
Pokręciłaprzeczącogłową.
–Ostatnimrazem–zaczęła.

–Obiecujęci,żeterazbędziezupełnieinaczej-przerwałjejBlake.
Wargi Kathryn rozchyliły się zapraszająco pod łagodnym dotykiem jego ust,

zachęcając do pocałunku. Ujęła w dłonie głowę Blake’a i przytrzymała ją, by
pogłębić pocałunek i zarazem pokazać, że potrafi przejąć inicjatywę i aktywnie
uczestniczyćwzbliżeniu.Chciałaupodobnićsiędokobiet,które,jakwiedziała,mu

siępodobają.

Gdy oderwali się od siebie, Blake wsunął dłonie w zmierzwione włosy Kathryn,

jakby chciał je uładzić, po czym przesunął je na plecy, i po chwili poczuła je pod

swetrem,nanagiejskórze.

– Nie nosisz stanika? – spytał, z jawnym zachwytem gładząc aksamitną skórę

background image

iprzesuwającdłoniezplecówwstronęjejpiersi.

Zaczerwieniłasię,słysząctopytanie,chwyciłagozanadgarstkiiprzytrzymała.

–Blake!–zaprotestowała.

Zaśmiałsiękrótkoiobniżyłdłonie,sięgającnimijejtalii.
–Powiedziałaś,żesięnieboisz–przypomniałjej.

–Musiszmidokuczać?–spytałazgoryczą.–Wiesz,żejestemniedoświadczona.

– To oczywiste. Gdybyś była, wiedziałabyś, że podczas pocałunku nie należy się

wtulaćwmężczyznę,botakiezachowanieodczytujejednoznaczniejakozachętędo
dalszego ciągu. Poza tym w pewnym momencie trudno się mężczyźnie wycofać.

Dziesięćlattemuniebyłbymwstanienadsobązapanować.

–Alewfilmach

– To są nierzeczywiści ludzie w nienaturalnych sytuacjach. – Wsunął sobie jej

dłoniepodkoszulęiprzycisnąłjedomasywnegotorsu.–Czujesz,jakmocnobijemi

serce?–spytał.–Działasznamnietak,żepulsmiprzyspiesza.

Kathryn zatopiła spojrzenie w oczach Blake. Wciąż trzymała ręce pod jego

koszulą,czującpodpalcamimuskularneciało.Naglestanąłjejprzedoczamiobraz
tego,coujrzałaowejnocyprzedlaty,gdywróciłaopóźnejporzedodomu.Zastała

Blake’a w intymnej scenie z Jessicą. Tymczasem Blake, który zdawał się czytać
w jej myślach, chwycił jej dłonie i przesunął po swojej śniadej skórze, porośniętej
ciemnympuchem.Kathrynzadrżała.

–Wcześniejniedotykałamwtensposóbmężczyzny–powiedziałacicho.

Jejciałoogarnęłaniewypowiedzianatęsknota,którąporazpierwszy,aleznacznie

słabiejpoczułapodkoniecpamiętnegowieczoru,spędzonegozBlakiem.

–Niemiałamnatoochotyażdoteraz–wyjawiła,wodzącpalcamiposzerokiej

itwardejmęskiejpiersi.

Blakemusnąłustamijejczoło,poczułajegociepłyitrochęnierównyoddech.

Podniosłakuniemuoczy.
–Jaczuję
Położyłjejpalecnaustach.
–Pocałujmnie–poprosił.–Niezastanawiajsię,niemów,poprostumniepocałuj.
Pochylił głowę, przybliżając usta do jej warg. Rozchyliła je, by z pasją

uczestniczyć w zachłannym, namiętnym pocałunku. Mimo oszołomienia emocjami
czuła, jak pod swetrem dłonie Blake’a wędrują ku jej piersi, ale tym razem nie

zaprotestowała, przepełniona nieznanymi wcześniej emocjami. Tymczasem Blake

zaczął wodzić kciukami wokół jej piersi, wywołując nowe odczucia, po wpływem

którychlekkosięusztywniła.

background image

– Nie bój się, wszystko w porządku – powiedział uspokajającym tonem. – - Nie

odsuwajsięodemnie.

–Nigdytegonierobiłam–wyznała.

Śledząc wyraz twarzy Kathryn, Blake zaczął pieścić kciukiem stwardniałe sutki,

drażniącjenaprzemian.

–Jakcijest?–spytałgłębokimgłosem.–Przyjemnie?

Bezwiedniejęknęłacicho.

–Niepowinnamcipozwalać–szepnęła.
– Nie powinnaś – zgodził się, przysuwając się do niej jeszcze bliżej. – Każ mi

przestać.Powiedz,żetocisięniepodoba.

–Wolałabym,żebytakbyło–wyjąkała.

Blake pocałował jej przymknięte powieki, po czym powędrował ustami na nos,

dalej przez wysokie kości policzkowe, aż dotarł do warg, po czym jedną z nich

delikatnieskubnąłzębami.

–Wielkienieba,ależjesteśsłodka,cudowniegładkaipociągająca.
– Od czasu gdy niechcący zobaczyłam cię z Jessicą, czasami wyobrażałam sobie

siebienajejmiejscu–wyjawiłaKathryn.–Zastanawiałamsię,jakbytobyło

– Wiem. Wkrótce po tym zdarzeniu ujrzałem to w twoich oczach. Byłaś niemal

dzieckiem.Aczegoterazbyśchciała?Niematakiejrzeczy,októrąniemogłabyś
mniepoprosić.Chybazdajeszsobieztegosprawę,prawda?

– Nie wiem, jak to wyrazić – odparła, instynktownie wtulając się w Blake’a. –

Proszę

Bez słowa wziął Kathryn na ręce i przeniósł na wyłożoną poduszkami ławę,

ciągnącą się wzdłuż ścian altany, po czym sam przysiadł obok niej. To już nie był
mentor czy opiekun, tylko kochanek. Ta wielka zmiana sprawiła, że Kathryn
z zakłopotaniem patrzyła na Blake’a, a jednocześnie oczekiwała tego, co miało

nastąpić.

–Niesprawięcibólu–powiedział.
– Wiem. – Czule przesunęła palcem po jego ustach. – Nigdy nie całowałam się

zmężczyznąnależąco–wyjawiłaizachichotała.

–Nie?

Uniósłsię,poczymułożyłsiętak,żeichciaładosiebieprzylegały,poczymująłjej

twarzwdłonie.

–Niejestemzaciężki?–spytał.

Zaczerwieniłasię,słysząctopytanie,alenieodwróciławzroku.

–Nie–wykrztusiła.

background image

Musnąłustamijejwargiiniecosięodsunął.

–Ściągnijsweter–poprosił.

–Blake–zaprotestowałasłabo.

Pocałowałjejprzymkniętepowieki.
–Chcesztegotaksamojakja.Pomóżmisięrozebrać.

Pragnęła go całą sobą, ale on domagał się intymności, jakiej nigdy wcześniej nie

doświadczyła,azchwilą,gdydotegodojdzie,niebędzieodwrotu.

–Toznaczyjanigdy–jąkałasię.
Blakeznowumusnąłustamijejwargi.

– Czy chcesz poczuć mnie tuż przy sobie, najbliżej jak to możliwe, bez żadnej

osłony?

–Tak,Blake,tak.
–Wtakimraziepomóżmi.

Drżącymi palcami zsunęła rozpiętą koszulę z jego ramion i pogłaskała opaloną

skórę, pokrywającą twarde mięśnie. Rozkoszowała się ich dotykiem, czując
przyspieszonebiciewłasnegoserca.TymczasemBlakenieodrywałustodjejwarg;
pieściłje,palcamiczuległadzącjejtwarz.

– Teraz ty, kochanie – szepnął. – Nie musisz się niczego obawiać, nie zrobię ci

krzywdy,niebędęciędoniczegozmuszał.

Nieodrywającwzrokuodjegooczu,Kathrynzsunęłasweter.Blakeprzybliżyłsię

i dotknął torsem jej piersi. Było coś magicznego w zetknięciu ciał dwojga

pragnącychsięiprzepełnionychtęsknotąosób.

–Czytoniecudowne?–spytałzwestchnieniem.
Kathryn położyła dłonie na jego barkach. Oczy jej się rozszerzyły, puls

przyspieszył.

–Jesteśtakigorący–szepnęła.

Blake poruszył się i ułożył na Kathryn. Gdy mimo woli znieruchomiała pod

wpływemtakprzytłaczającejintymności,uspokajającopogłaskałjejwłosy,poczym
uniósłsięnaprzedramionach,byzmniejszyćnaciskswojegopotężnegociała.

–Terazczujęcięcałą,podobniejaktymnie–powiedział.–Niczegonieukryjemy

przed sobą, kiedy jesteśmy tak blisko, prawda? Nie muszę nic mówić, bo zdajesz

sobiesprawęztego,jakbardzociępragnę,czyżnie?

Kathryn poczuła, jak budzą się w niej emocje i doznania, których wcześniej nie

doświadczyła.Czypozostawaływniejuśpione,czekającnaiskrę,którajerozpali,

czy też dopiero teraz się narodziły, bo znalazła się w ramionach Blake’a? Uniosła

ręce i przyciągnęła go do siebie jeszcze bliżej. Pochylił głowę, by ją pocałować,

background image

a ona rozchyliła wargi i wsunęła palce w jego gęste ciemne włosy. Głęboki,

namiętny pocałunek zdawał się trwać w nieskończoność. W pewnym momencie

BlakeująłwdłoniepośladkiKathryniuniósłjejbiodratak,żepoczułajegolędźwie.

Poruszyłasięniespokojnie,awtedyciałemBlake’awstrząsnąłdreszcz.

– Nie rób tak – szepnął. – Moja pierwsza młodość minęła, ale przy tobie łatwo

mogęstracićgłowę,atowcaleniebędziesatysfakcjonujące.

Kathrynwpatrywałasięwniegozafascynowana.

–Lubiętakcięczuć,takztobąleżeć–wyznała.
–Jateż.Pocałujmnie,najdroższa!

Pragnęła, żeby pocałunek trwał wieczność. Chciała spędzić resztę życia

w ramionach tego wspaniałego mężczyzny, obejmując go, mając go blisko przy

sobie,kochając.Tak,kochając!

NagleBlakechwyciłjązanadgarstkiizdjąłjejręcezeswoichbarków.Popatrzył

na nią takim wzrokiem, jakby w tym momencie uświadomił sobie, do czego oboje
zmierzają.Podniósłsięiwciągnąłkoszulę,odwracającsiętyłemdoKathryn.

Wciąż oszołomiona i speszona nagłą zmianą sytuacji, sięgnęła po sweter

iniezręcznieusiłowałagowłożyć.PatrzyłazniedowierzaniemnaBlake’a,próbując

zrozumieć,cowydarzyłosięprzedchwiląiwcześniej.Jaktomożliwe,żeażdotego
stopniasięzapomniała,żepoddałasięurokowiisilemęskości?Gdziepodziałysię
złość i frustracja, które przed tym wywołał w niej Blake? Nawet zapomniała
oVivian,jegonarzeczonej!

BlakeodwróciłsięispostrzegłwyraztwarzyKathryn,oddającystanjejducha.Na

tenwidokuśmiechnąłsiękpiąco.

–Aterazpowiedzmi,żetęskniszzaDonavanem–rzuciłwyzywającymtonem.
Kathrynoblizałanabrzmiałewargi.
–Tobyłodlatego?–spytałazżalem,podnoszącsięzławy.

Blakespochmurniałiwsunąłręcedokieszeni.Milczał.
–Amożeniechcesz,żebyjakiśinnymężczyznamniemiał?
–Niewychowywałemciępoto,żebywziąćciędołóżkazchwilą,gdystanieszsię

pełnoletnia.

–Alewłaśnieteraz–zaczęłazwahaniem.

– Rzeczywiście cię pragnę, i to od dawna – wyznał. – Nie oznacza to jednak, że

zamierzam pofolgować temu pragnieniu. Dziś straciłem przy tobie głowę, ale to

więcejsięniepowtórzy.

Jasne,żenie,pomyślałaKathryn,przecieżmapoślubićVivian.

–Niemartwsię–oznajmiłazgoryczą,cofającsięokrok.–Równieżtymrazem

background image

niebędędoszukiwaćsięwtwoimzachowaniuniczegogłębszego.

–Jakto?–zdziwiłsięBlake.–Nierozumiem.

–TowłaśniepowiedziałeśVivian,czyżnie?–spytałałamiącymsięgłosem,stając

w progu altany. – Obawiałeś się, że po incydencie, do którego doszło tamtego
wieczoru, wyobrażę sobie, że mogę liczyć na twoje zaangażowanie? Tyle razy ci

mówiłam, że już nie jestem dzieckiem. Mam świadomość, że mężczyznę mogą

pociągać fizycznie kobiety, których nie lubi, nie wspominając już o kochaniu się

znimi.

–Wdalszymciągunierozumiem,oczymmówisz.

– W takim razie powtórzę: Vivian wyjawiła mi, jak bardzo żałujesz tego, co się

wydarzyłotamtegowieczoru.

–Takcipowiedziała?–spytałBlake;pojegotwarzyprzemknąłcień.
–Nie,skądże,wymyśliłamtodlażartu.

–Kate!
– Nie mów do mnie Kate! Jak chcesz wiedzieć, to cię nienawidzę! Zamierzam

znaleźćpracę,wynająćmieszkanieiwynieśćsięzGreyoaks.Atymożeszdowoli
zaciągaćViviandoaltanyitamalbogdzieindziejsięzniąkochać.Niechcę,żebyś

kiedykolwiekmniedotknął!

–Przekonaszsię,żezechcesz–rzuciłBlake.
Kathryn pobiegła w stronę domu, jak gdyby ścigały ją upiory. Gdy znalazła się

wewnątrz, zamknęła się w swoim pokoju na klucz i rzuciła na łóżko, wybuchając

płaczem,bezradnawobecnadmiarusprzecznychuczuć,którejąprzepełniały.

Nie cierpiała Blake’a i jednocześnie go kochała. Nie tak jak dawniej, jako

opiekuna, na którego zawsze mogła liczyć, i wszystkowiedzącego mentora. Teraz
jużwiedziała,żepokochałagojakkobietamężczyznę.Niemogławprostuwierzyć,
żedotegodoszło,ajednaksięstało.Icoonapocznie?Blakezamierzasięożenić

ztąokropnąVivian,którajużteraznieodstępujegonakrok.

Płacz przybrał na sile. Po pewnym czasie Kathryn się uspokoiła i powiedziała

sobie w duchu, że nie będzie biernie cierpieć. Najwyższa pora działać. Jutro od
ranazacznieszukaćpracyilokum.Usamodzielnisię,boniebędzieprzebywałapod
jednymdachemzBlakiemijegożoną!

background image

ROZDZIAŁSIÓDMY

Następnego dnia Kathryn z rozmysłem spóźniła się na śniadanie, aby uniknąć

spotkaniazBlakiem.Stojącwprogu,obrzuciłajadalnięuważnymspojrzeniemiku

swemuzadowoleniuspostrzegłajedynieMaudeiPhillipa.Onakończyłagrzankę,on

popijałkawę.PoBlake’uiLeedsachniebyłośladu.

– Ho, ho, ale jesteś elegancka – zauważyła z uznaniem Maude, przyglądając się

podopiecznej.

Kathryn rzeczywiście ubrała się inaczej niż zwykle; mniej sportowo, a bardziej

elegancko. Włożyła beżowy kostium i jasnożółtą jedwabną bluzkę, wiązaną pod

szyją. Na nogach miała pantofle na wysokich obcasach, z odkrytymi palcami,
wkolorzebeżowo-brązowym,awłosyupięławkok,zktóregowymykałosiękilka

zalotnychkosmyków.

–Wyglądaszświetnie–orzekłPhillip,puszczającdoniejoko.–Dokądwybierasz

sięwtakimstroju?

–Szukaćpracy–odparłakrótkoKathryn,siadającprzyśniadaniowymstole.

Maude omal nie zakrztusiła się resztką grzanki. Uratował ją Phillip, klepiąc

wplecy.

–Pracy?!–zdumiałasię.–Aczymchceszsięzająć?
–Tozależy,coznajdęiktozechcemniezatrudnić–odrzekłaKathryn,wpatrując

się zdeterminowanym wzrokiem w Maude. – Nie próbuj odwodzić mnie od tego
pomysłuanimiprzeszkodzić–ostrzegła.–Itakpostąpię,jakzaplanowałam.

– Nie mam takiego zamiaru, kochanie – wyjaśniła Maude. – Interesuje mnie

jedynie,jakpowiadomiszoswoimpomyśleBlake’a.

–Jużmniepowiadomiła–rozległsięmęskigłos.

Ubrany w twarzowy szary garnitur, Blake stanął w otwartych drzwiach jadalni.

Dostosowanykolorystyczniekrawatpodkreślałjegociemnąkarnację.

–Idziemy,Kate.
Zaskoczona niespodziewanym pojawieniem się Blake’a, Kathryn tkwiła

nieruchomo na krześle, wpatrując się w niego zielonymi oczami. Uświadomiła

sobie, że po przeżyciach, których doświadczyła w jego ramionach, jednak nie
będziewstanieznimwalczyć.

–Jeszczeniejadłaśniadania–wtrąciłPhillip.

– Nie? W takim razie najwyższa pora, żeby nauczyła się schodzić do jadalni na

czas–orzekłBlake,patrząckrzywonabrata.

background image

Philliproześmiałsięzzakłopotaniemipowiedział:

–Chciałemtylkozwrócićcinatouwagę.

SpojrzenieciemnychoczuBlake’apowędrowałowstronęKathryn.

–Idziemy–powtórzyłwładczo.
Kathryn posłusznie wstała, zostawiając niewypitą filiżankę świeżo zaparzonej

kawyitalerzznietkniętąjajecznicą,iruszyłazaBlakiemdoholu.Zwcześniejszej

pewności siebie i przekonania co do słuszności własnego postępowania niewiele

zostało.

–Dokądsięudajemy?–spytała.

Blakeuniósłciemnebrwi.
–Dopracy,tojasne–odparł,otwierającdrzwiprowadzącenazewnątrz.

–Przecieżjeszczenigdzieniejestemzatrudniona.
–Przeciwnie,jesteś.

–Awjakimcharakterze?–spytała.
–Mojejsekretarki–padłalakonicznaodpowiedź.
Zaskoczona Kathryn potrzebowała czasu na zebranie myśli. Posłusznie podążyła

za Blakiem i wsiadła do samochodu, zajmując miejsce pasażera, ale odezwała się

dopierowtedy,gdyruszylipodjazdem.

–Czyjadobrzesłyszałam?–spytała,patrzączniedowierzaniemnaprofilBlake’a,

którypatrzyłprzedsiebie,jednąrękątrzymająckierownicę.

–Bardzodobrze.

–Przecieżniemogęuciebiepracować!–zaprotestowała.
Spojrzałnaniąkątemoka.
–Atodlaczego?
– Nie potrafię dostatecznie szybko pisać na maszynie – wyjaśniła, wymieniając

pierwsząwymówkę,jakaprzyszłajejdogłowy.

NiewyobrażałasobieprzebywaniawpobliżuBlake’aprzezcałydzień.Jużteraz

zdawałasobiesprawęztego,żebyłabytomęczarnia.

– Jesteś ponadprzeciętnie uzdolniona, mała, poradzisz sobie śpiewająco. – Blake

wsunąłdoustapapierosa,zapaliłgoiodłożyłsamochodowązapalniczkęnamiejsce.
–Przecieżkilkarazypodkreślałaś,żemusiszpodjąćpracę–przypomniałjej.

Kathrynskierowaławzroknamijająceichnadrugimpasiesamochody.
–GdziedziśranopodziałasięVivianidlaczegoniebyłowjejjadalni?–spytała.–

Wczorajdługoniewracaliście.

–Owszem–przyznałzdawkowoBlake.

–Zresztątoniemojasprawa–dodała,wciążwpatrzonaprzedsiebie.

background image

Blakeuśmiechnąłsiępodnosem,nieodwracającspojrzeniaodszosy.

Zakłady Hamiltonów zajmowały rozległy teren w miejskiej strefie przemysłowej,

nowoczesnejazarazemumiejętniewtopionejwokolicznykrajobraz.Kathrynwiele

razybyławbiurowcu,alenigdywcharakterzepracownika.

Weszła za Blakiem do eleganckiego gabinetu, wyłożonego miękką wykładziną.

Ciemnemebleutrzymanewodcieniachczekoladowegobrązuuzupełniałyelementy

dekoracyjne w kolorze beżowym. Jej wzrok padł na duży obraz, wiszący nad

skórzanąsofą.Przedstawiałmarinęoświetlonąpromieniamizachodzącegosłońca,
otoczoną palmami plażę i widniejący w perspektywie morski horyzont. Na
pierwszymplaniebyływidocznepostacimężczyznyikobiety.

– Podoba ci się? – spytał Blake, przeglądając korespondencję, zalegającą blat

biurka.

Skinęłapotakującogłową.
–ToSt.Martin,prawda?Poznajętomiejsce.

– Nic dziwnego. W twoje osiemnaste urodziny wypiliśmy butelkę szampana pod

tymi rozłożystymi drzewami. Musiałem cię niemal nieść z powrotem do domku na
plaży.

Kathryn roześmiała się, przypominając sobie beztroski wieczór na Karaibach.

Maude i Phillip spędzali czas w jednym z tamtejszych kasyn, trwoniąc pieniądze,
tymczasemonaiBlakekąpalisięwmorzu,gadali,piliszampananaplaży,świetnie
sięprzytymbawiąc.

–Tobyłonajlepsze przyjęcieurodzinowe,wjakim uczestniczyłam–przyznała. –

Oilesobieprzypominam,anirazusięniepokłóciliśmy.

–Miałabyśochotęnapodobnieudanespotkaniewtymsamymmiejscu?
Kathrynodwróciłagłowęodobrazu.Blakestałzabiurkiem,nogilekkorozstawił,

ręceoparłnawąskichbiodrach.

–Teraz?–zdziwiłasię.

– W przyszłym tygodniu. Pomyślałem, że moglibyśmy spędzić parę dni w St.

Martin,ajastamtądwyskoczyłbymnaHaiti.

–NaHaiti?–zainteresowałasięKathryn.
–Mamtamdozałatwieniaparęspraw,któreniepowinnycięinteresować–odparł

zdecydowanie,ucinającdalszepytanianatentemat.

Kathrynznowuwpatrzyłasięwobraz.

–Aktojeszczemiałbyuczestniczyćwwyjeździe?

–OczywiścieVivianiDick–odparłBlake.–Tobyłabyostatniapróbapozyskania

background image

go do współpracy przy rozwiązywaniu problemów dotyczących związków

zawodowych.

–Ijej?–spytałazgorycząwgłosieKathryn.

Blakenieodpowiedziałodrazu.
–Myślałem,żedowiedziałaśsię,wjakimceluprzyjechałaVivian–odezwałsiępo

dłuższejchwilimilczenia.

Kathryn pochyliła głowę, wiedząc, że na jej twarzy maluje się głęboki zawód.

Ajednaktoprawda,pomyślała.VivianzostanieżonąBlake’a.

– Tak, wiem – szepnęła i dodała: – Czy poza nami będzie ktoś jeszcze? Może

Phillip? – Kathryn siliła się na beztroski ton i miała nadzieję, że jej twarz już nie
odzwierciedlaemocji.

–Phillip?–rzuciłszorstkoBlake,wyraźnieniezadowolony.–Cojestmiędzywami?
–Niczegoniema.Poprostudobrzeczujemysięwswoimtowarzystwie,ityle.

WciemnychoczachBlake’apojawiłysięgroźnebłyski.
– W takim razie weźmiemy ze sobą Phillipa – powiedział. – Musisz mieć kogoś,

z kim nie będziesz się nudzić. No cóż, oboje jesteście jak dzieci – dorzucił
zprzekąsem.

–Wczorajnajwyraźniejnieuważałeśmniezadziecko!–zirytowałasięKathryn.
–Boniezachowywałaśsięjakmaładziewczynka–zauważył.
Kathryn poczuła, że się czerwieni. Powróciło do niej wspomnienie wspólnie

przeżytych intymnych chwil, doznań, których doświadczyła za sprawą Blake’a,

emocjitowarzyszącychbliskościmężczyzny.

– Phillip! Też coś! – ciągnął Blake. – Spłonąłby w ogniu twojej namiętności,

podobniejakDonavan.

–Nowiesz!–wykrzyknęłazażenowana.
– Nie oburzaj się, to prawda. Tamtej nocy, po naszym rozstaniu, nie mogłem

zasnąć, a kiedy wreszcie się zdrzemnąłem, śniłem o twoim ponętnym ciele
i jedwabistej skórze. Może jesteś zielona w tych sprawach, ale masz w sobie
pokładynamiętności.Pozwóljejsięwydobyćnapowierzchnię,niebójsię,przestań
uciekać.

– Nie uciekam – powiedziała Kathryn, zanim zdążyła uświadomić sobie, co

mówi.

Stała nieruchomo, wpatrując się w Blake’a. Zapragnęła jego bliskości, chciała

znaleźć się w jego ramionach, mieć go tuż przy sobie, zatracić się w pocałunku,

poddaćsiępieszczotomisamejpieścić

Blake’owioczypociemniałyipostąpiłwstronęKathryn,jakbyczytałwjejmyślach

background image

iodgadnąłjejpragnienia.

– Wiem, czego potrzebujesz i chcesz – powiedział, obejmując Kathryn

iprzyciągającdosiebietak,żeichciałasięzetknęły.

–Blake–szepnęła,czując,jakprzebiegajądreszczpodniecenia.
Przesunął dłoń z jej talii na pierś, jednocześnie biorąc w posiadanie jej usta.

Głęboki,namiętnypocałunekscaliłichnadługo.

– Sączysz się w moją krew jak wolno działająca trucizna – wyszeptał Blake, gdy

przerwali pocałunek, by złapać oddech. Ujął w dłoń jej pierś, jednocześnie
obserwując, jak Kathryn zareagowała. – Gdy patrzę na ciebie, nie mogę myśleć

o niczym innym tylko o tym, co czujesz, kiedy cię pieszczę. Pamiętasz, jak było
wczoraj?Wtulaliśmysięwsiebie,ocieraliśmynagimiciałami

–Toniefair
– Dlaczego? – zdziwił się. – Powiedz, że nie chcesz, byśmy robili to, co wczoraj

waltanie,anawetbyśmyposunęlisiędalej.Powiedztakże,żenietęskniłaśzamną
tak bardzo jak ja za tobą, gdy się rozstaliśmy. Wreszcie powiedz, że jestem ci
wstrętny–dodałznaciskiem.

Nie mogła tego uczynić, bo pragnęła go całą sobą. Była przekonana, że

potwierdzatowyzierającazjejoczutęsknota,gdypatrzynaBlake’a,atakżewyraz
jejtwarzy,bezbłędnieodzwierciedlającyemocje.

–Chciałbymcięporwaćnaodległąwyspę.Bylibyśmysami.Nocąleżelibyśmyna

plaży, a ja smakowałbym ustami każdy centymetr twojego słodkiego delikatnego

ciała.

Tawizjasprawiła,żeKathrynzabrakłotchu.
–Jajaniemogłabym
–Mogłabyśjakdiabli–szepnął.
UstamisięgnąłdorozchylonychwargKathryn,pieszczącjelekko,ajednocześnie

zdecydowanymruchemprzyciągnąłjejbiodradosiebie.

–Bógjedenwie,jakbardzociępragnę–wyznał,unoszącgłowę.–Tojestprawie

niedowytrzymania.Popełniłembłąd,zbliżającsiędociebie,biorąccięwramiona
i poznając twoje ciało. Oczarowałaś mnie. Nie mogę przestać myśleć o tym, że
pożądamcięjeszczebardziej.Pocałujmnie,kochana.

Kathryn nie potrzebowała zachęty. Chciała dotykać i pieścić Blake’a. Czuć jego

smakizapach.Zatracićsięwnamiętnympocałunku

Wydawałosię,żeminęławieczność,zanimsięodsiebieoderwalipoto,byutonąć

roznamiętnionymi spojrzeniami w swoich oczach, aby napawać się bliskością ciał.

Po chwili Blake zaproponował, by odpoczęli na sofie i wtedy niespodziewanie

background image

otwarłysiędrzwigabinetuirozległsięprzenikliwygłosVivian:

–Cóż,witam–odezwałasięznienagannymbrytyjskimakcentem.–Mamnadzieję,

żenieprzeszkodziłam?

– Skądże – zapewnił ją Blake, zadziwiająco spokojny. – Obiecałem ci wycieczkę,

prawda?Kate–dorzuciłprzezramię–pojedzieszznami.

Kathrynwciążbyłarozdygotanaodemocjiinajchętniejpozostałabynasofie.Nie

zaprotestowałajednak,zauważającpodejrzliwywzrok,jakimobrzuciłająVivian.

Blake poprowadził je przez rozległy budynek fabryki, pokazując główne działy –

salę szkolenia, gdzie nowe szwaczki uczono stosowania najnowocześniejszego

sprzętu; linię produkcyjną spodni, gdzie każdy obsługujący maszynę do szycia
wykonywał swoją część pracy; salę krojczych, gdzie na długich stołach leżały

rozłożone duże bele materiału, które pracownicy wykrawali według określonych
szablonów.

Kathryn zapamiętała niektóre terminy odnoszące się do cyklu produkcyjnego

iludziprzynimzatrudnionych.Itakchłopcyodwykrojówzanosiliskrojonetkaniny
szwaczkom,brygadzistkinadzorowałyposzczególnegrupyszwaczek,rozdzielacze
rozkładalimateriałydokrojenia,krojczyjecięli,ainspektorzybyliodpowiedzialni

za wyłapywanie odzieży drugiego i trzeciego gatunku, żeby pozostałe, bez wad,
mócoznakowaćjakogatunekpierwszy.Pozatymbyliprasowaczeipakowaczeoraz
laborantka,któraprzeprowadzałatestpraniawybranychsztukodzieży.

Setkimaszyndoszyciapracowaływsali,gdzieznajdowałasięliniaprodukcyjna,

tam też ustawiono maszyny wykonujące dziurki do guzików oraz inny sprzęt
potrzebny przy szyciu spodni. Kathryn była zafascynowana różnorodnością
kolorów.

–Ależpięknyodcieńbłękitu!–wykrzyknęławpewnejchwili.
Blakezachichotał.

– Będę cię musiał wziąć któregoś dnia do przędzalni, żebyś zobaczyła, jak

powstaje

tkanina.

Bele

bawełny

poddawane

złożonemu

procesowi

produkcyjnemu, w wyniku którego powstaje bawełniana nić. Teraz używamy
bawełnyiwłóknaonazwieRayon.Wcześniejprzędliśmytylkobawełnę.

– Bardzo interesujące – zauważyła Vivian, ale bez szczególnego entuzjazmu. –

Wcześniejanirazuniebyłamwzakładziewłókienniczym.

Kathryn, która nie po raz pierwszy wizytowała zakłady, popatrzyła na nią ze

zdziwieniem.DawniejjakodziewczynkaczęstotowarzyszyłaBlake’owiiPhillipowi,

gdywybieralisiędofabryki.Dopierowczasachszkolnychbyłaturzadkimgościem.

– Ile bluzek tygodniowo tu powstaje? – spytała, rozglądając się wokół, gdy szli

background image

międzyrzędamimaszyn.

Musiała podnieść głos i blisko podejść do Blake’a, żeby mógł ją usłyszeć

wpanującymhałasie.

–Okołodziesięciutysięcytuzinów–odparłiuśmiechnąłsięnawidokmalującego

się na jej twarzy zaskoczenia. – Zwiększyliśmy park maszynowy i obecnie

zatrudniamy ponad sześćset kobiet przy maszynach do szycia i zużywamy

tygodniowookołostupięćdziesięciutysięcymetrówmateriału.

Kathrynobejrzałasięzasiebie,wkierunku,zktóregoprzyszli.
–Aspodnie?

– Dysponujemy tylko około trzystoma maszynami do szycia spodni – wyjaśnił

Blake.–Największączęśćprodukcjistanowiąbluzki.

–Niesamowite!–wykrzyknęłaKathryn.
Blakeskinąłgłową.

– Rzeczywiście, nasza produkcja jest ogromna. Mamy kontrakty z dwiema

największymifirmamiwysyłkowymiwStanach,apozatymposiadamywłasnąsieć
sklepów,obejmującącałykraj.Toimponująceprzedsięwzięcie.

–Musiprzynosićsporezyski–zauważyłaVivian.

Blakenierozwinąłtegotematu.
Po zakończeniu zwiedzania zakładów i powrocie do biura Vivian namówiła

Blake’a,żebyzabrałjąnakawę.Katezostaławsekretariaciezzadaniemspisania
wielu pism i listów z dyktafonu. Była niezadowolona, bo Vivian, która zjadła

śniadaniewdomu,zostałazaproszonanakawęipączki,podczasgdyjej,choćBlake
oderwał ją od stołu, zanim zdążyła cokolwiek przełknąć, pozostanie obejść się
smakiem.Udobruchałasię,gdypółgodzinypóźniejwróciłipostawiłprzedniąkawę
wstyropianowymkubkuikawałekciastawkartonowymopakowaniu.

– Śniadanie – oznajmił. – Przypomniałem sobie, że przeze mnie od rana nic nie

miałaśwustach.

–Dzięki,Blake.
Wzruszył ramionami i skierował się do gabinetu połączonego drzwiami

zsekretariatem.

– Nie miałaś problemów z dyktafonem? – spytał przez ramię, zatrzymując się

wprogu.

–Tylkoztwoimsposobemwysławianiasię–odparłażartobliwie.

–Nielicznato,żemniezreformujesz–ostrzegłlekkorozbawiony.

–Och,nieznamkobietynatyleodważnej,żebyośmieliłasiępróbować–odrzekła

Kathryn.

background image

Wyłączyła elektryczną maszynę do pisania, aby posilić się ciastem i wzmocnić

gorącąkawą.

Phillip pojawił się w sekretariacie, gdy zbliżała się godzina zakończenia dnia

pracy, chciał bowiem spotkać się z bratem. Na widok siedzącej przy elektrycznej
maszyniedopisaniaKathrynpodszedłdojejbiurkaioparłsięoblat.

–No,no,istnaniewolnicazciebie–zauważyłżartobliwie.

–Ażebyświedział–odparłazwestchnieniemKathryn.–Nieruszyłamsięztego

krzesła.Doniedawnaniezdawałamsobiesprawyztego,żekierowaniezakładami
wymaga prowadzenia tak rozległej korespondencji. Blake wysyła rozliczne pisma,
w tym nawet do kongresmanów i senatorów stanowych. Poza tym, jako prezes

stowarzyszeniagrupującegofabrykitekstylne,musiutrzymywaćstałykontaktzich
zarządcamilubwłaścicielami.

Phillip pochylił się ku Kathryn i zniżając głos do szeptu, spytał konspiracyjnym

tonem:

–CzyBlake,jakopoganiaczniewolników,sięgnąłjużpobicz?
–Amataki?–zapytałarównieższeptemiroześmiałasięrozbawiona.
W tym momencie Blake otworzył drzwi i stanął w progu gabinetu. Posłał

młodszemu bratu tak wymowne spojrzenie, że ten odskoczył od biurka

ipoczerwieniał.

– Zabierz Kathryn do domu – polecił. – Wybieram się z Vivian do restauracji –

dodał,poczymopuściłbiuro,nieoglądającsięzasiebieinawetsięnieżegnając.

NaodchodnymniespojrzałnaKathryn,którejzrobiłosiębardzoprzykro.Zadała

sobie w duchu pytanie, skąd wzięła się ta niekorzystna zmiana w zachowaniu
Blake’a. Jak to możliwe, że kilka godzin wcześniej, czuły i namiętny, wyjawił, że
pragniejejinieustannieoniejmyśli,aterazpotraktowałjąjakpowietrze.Czymgo
uraziła?Amożeonżałujewcześniejszychwyznańideklaracji?

Dnipłynęłyjednostajnie,jedenpodobnydodrugiego.RanoKathryntowarzyszyła

Blake’owi w drodze do zakładów, po czym przystępowała do wykonywania

wyznaczonychobowiązków,anastępniewieczoremwracałazBlakiemdodomu.

Wyglądałonato,żeVivianwolałabyniespuszczaćnarzeczonegozoka.Niemiała

jednak powodu do zazdrości, ponieważ Blake zachowywał służbowy dystans

w stosunku do Kathryn i nie powtórzyły się sceny, do których na początku doszło

wgabinecie.NiemniejVivianrobiła,comogła,żebyzająćukochanemucaływolny

czas. W sobotę wymyśliła, że wybierze się po zakupy do Atlanty, i namówiła

background image

Blake’a,żebyzabrałjątamsamolotem.

Kathrynmiałaswojeplany–chciałazwiedzićjednąznowychgaleriihandlowych

w King’s Fort. Zamierzała zajrzeć do butików, napić się kawy lub coś przegryźć

iogólnierzeczbiorąc, zrelaksowaćsię.Przyśniadaniu poprosiłaPhillipa,żeby jej
towarzyszył. Ta propozycja najwyraźniej zirytowała Blake’a, który także siedział

przystole.Kathrynpostanowiłaniezwracaćnatouwagi,tymbardziejżeBlakeod

pewnego czasu ją ignorował. Nie miała pojęcia, jak w tej sytuacji może dojść do

wyjazdu na Karaiby. Wiedziała jednak, że gdyby ten plan wypalił, dotrzyma
obietnicyipojedzie.ZabardzopragnęłabyćzBlakiem,żebymuodmówić,apoza

tym przynajmniej pozostaną jej wspomnienia ze wspólnych chwil, spędzonych
zukochanym.

– Już ledwie chodzę – poskarżył się Phillip, ostentacyjnie kuśtykając w stronę

najbliższejławki,poczymopadłnaniązprzeciągłymwestchnieniem.

–Byliśmytylkowpięciusklepach,ajestichtudużowięcej–zauważyłaKathryn.–

Niemożliwe,żebyśażtaksięzmęczył.

– Rzeczywiście, w pięciu, ale w każdym przymierzyłaś co najmniej piętnaście

strojów,ajamusiałemstaćiczekać–przypomniałjejPhillip.

Kathrynusiadłaobokniegoipowiedziała:

–Cóż,mamchandrę.Potrzebowałamczegoś,copoprawimihumor.
– Ja byłem w dobrym nastroju. Nie musiałem szukać dodatkowych podniet –

stwierdziłPhillip.–Pokiegolichaztobąpojechałem?

–Abyponieśćtorbyzzakupami–wyjaśniłaKathryn.

–Przecieżniczegonienabyłaś–zauważyłprzytomnie.
–Ajednakkupiłam.Wtymmałymbutiku,zktóregowłaśniewyszliśmy.
–Cościekawego?–zainteresowałsięPhillip.
Kathrynpodałamuniewielkąozdobnąpapierowątorbę,wktórejznajdowałosię

pudełeczkonabiżuterię.Phillipuniósłwieczkoiujrzałparędelikatnychkolczyków

zszafiremibrylantem,ułożonychnakawałkuaksamitu.

– Czyż nie są śliczne? – spytała. – Wzięłam je na rachunek Blake’a. Możesz je

ponieść,będzieszsięczułpotrzebny.

–Jakjaprzeżyjęzaszczyty,którymimnieobdarzasz?–spytałzprzekąsemPhillip.
– Nie bądź złośliwy – skarciła go, popychając ramieniem, żeby zyskać trochę

więcejmiejscadlasiebie.–Naprawdęmamchandrę.

PhillipobrzuciłuważnymspojrzeniemwyraźnieprzygnębionąKathryn.

–Chcesz,żebymzabiłdlaciebiesmoka?–usiłowałjąrozweselić.

background image

–Zrobiłbyśto?Mógłbyśzakraśćsiędoniej,kiedyśpii

– Twoje oczy upominają się o okulistę – zauważył Phillip. – Vivian nie jest

smokiem.

–Tytaksądzisz.Poczekaj,ażzostanietwojąbratową.Wtedyprzekonaszsię,czy

będzieszjąnadallubić.

– Vivian żoną Blake’a?! – zdumiał się Phillip. – Skąd przyszły ci do głowy takie

brednie?

– To nie są brednie – nadąsała się Kathryn. – Ona jest w jego typie. Piękna,

światowa,wdodatkublondynka.

–Rzeczywiściejestwjegoguście–przyznałPhillip–aletonieoznacza,żeBlake

sięzniąożeni.Toniewjegostylu.

–Możeonajestdlaniegokimśszczególnym–zauważyłaKathryn.–Powiedziała

mi,żeBlakezaprosiłjątutaj,żebynamprzedstawić.

–Wiem.Zdominowałaojcaikontrolujejegowszystkiepoczynania.Naprawdęnie

zauważyłaś,żenimdyryguje?–zdziwiłsięPhillip.

– Blake spędza z nią mnóstwo czasu. Nie powiesz mi, że tylko ze względów

służbowych.–Kathrynwygładziładżinsynaudachispojrzałanabeżowekowbojki,

któremiałananogach.Skrzywiłasię,widzącniewielkiezarysowanienaczubkach
butów.

–Myteżbardzoczęstoprzebywamywswoimtowarzystwie,ałączynasjedynie

przyjaźń.

–Toprawda–przyznałaKathryn.
–Blake’atozłości.
–Jakto?–zerknęłanaPhillipa.
Roześmiałsię.
–Jestociebiezazdrosny–wyjaśnił.

Kathrynzaczerwieniłasięiuciekłaspojrzeniemwbok.
–Teżcoś!Toniemożliwe–rzuciła.
– Czyżby? W stosunku do ciebie zawsze był zaborczy, ale ostatnio stało się to

wręczuciążliwe.Niemalbałemsiękołociebieusiąśćwtedy,gdybyłwdomu.

–TodlategożeBlakejestwładczyilubidominowaćorazrządzićludźmi–odparła

Kathryn.

– Naprawdę? I tylko dlatego z premedytacją nękał twojego przyjaciela, żeby

zgnębionychłopakwreszciewyjechał?–PhillipbacznieprzyjrzałsięKathryn.–Po

powrociezCharlestonspostrzegłem,żeBlakewyszedłzdomu,atyzamknęłaśsię

w swoim pokoju, bo podobno bolała cię głowa. Co zaszło między wami w czasie

background image

naszejnieobecności?–spytał.

ZażenowanaKathrynniebyławstaniemuodpowiedzieć.

– Rozpromieniasz się, gdy Blake znajduje się w twoim pobliżu – kontynuował

Phillip – a on nie spuszcza z ciebie zachwyconego spojrzenia, kiedy myśli, że nikt
tegoniewidzi.

–Och,naprawdę?–spytałabezwiednieKathryn,podnoszącnaniegopełennadziei

wzrok.

Phillipskinąłgłową,nieprzestającjejobserwować.
– Czyli jest tak, jak myślałem – powiedział. – Powiększyłaś grono kobiet, którym

Blakeskradłserce.

– To takie widoczne? – spytała z westchnieniem Kathryn, zwracając ponownie

spojrzenienamijającychichludzi.

– Dla mnie tak, bo zawsze byliśmy sobie bliscy. Zorientowałem się, dlaczego

kupiłaś seksowną sukienkę, zanim to sobie uświadomiłaś. Chciałaś się przekonać,
jakiewywrzeszwrażenienaBlake’u.Okazałosię,żepiorunujące,prawda?–dodał
zprzekornymuśmiechem.

Kathrynznówsięzaczerwieniła.

–Skądwiesz?–wyszeptałaspeszonaprzenikliwościąPhillipa.
–Niejestemnastolatkiem–przypomniałjej.–Blakesilnienaciebiereaguje,aże

niejestłagodnyanidelikatny,nietrudnotoodgadnąćzjegozachowania.

Jakmałoznawłasnegobrata,pomyślałaKathryn,wracającpamięciądoleniwego

porankawaltanie.

–Amożejest?–szepnął,widzącjejrozmarzonywyraztwarzy.
–Niebądźwścibski–żachnęłasię.
–Niezamierzam.Martwięsięjedynieiniechcębyćświadkiemtwojejprzegranej.

Blakejestbardzodoświadczonymmężczyzną.Możesięzauroczyćtwojąmłodością

i świeżością, ale nie pozwoli się usidlić. Nie próbuj go okiełznać, kotku. Równie
dobrzemogłabyśpróbowaćwznieśćpłotwokółwiatru.

– Chcesz przez to powiedzieć, że nie mam szans? – spytała zdenerwowana

Kathryn.

– Właśnie to miałem na myśli – odrzekł ze współczuciem Phillip. Poklepał ją po

ręce. – Doświadczona kobieta może przyciągnąć mężczyznę w sposób, o jakim
młódka nie ma najmniejszego pojęcia. Nie chciałbym sprawić ci przykrości, ale,

moimzdaniem,dlawłasnegodobrapowinnaświedzieć,żeniemożeszkonkurować

zVivian.

–Aktocipowiedział,żepróbowałam?!–obruszyłasięKathryn.Spochmurniała.–

background image

Mówisztak,jakbyBlake

– Jest moim bratem i zrobiłbym dla niego wszystko – przerwał jej Phillip. – Po

twoimprzyjeździezeszkołyzauważył,najakąurocząistotęwyrosłaś,isięzagubił.

Wkrótcesięodnajdzie,alezanimtonastąpi,zdążycięzniszczyć.–Ścisnąłjejrękę.
–Niemuszęcimówić,jakimastosunekdomiłości.

Kathrynmiaławrażenie,jakbywyciekałozniejżycie.Przybita,opuściłaramiona

ipochyliłagłowę.

–Onniewierzywmiłość–wyszeptaładrżącymgłosem.
–Blakechceodkobietytylkojednego,atyniemożeszmutegodać.

Kathrynuśmiechnęłasięsmutno.
–Niewziąłby,nawetgdybymmutoofiarowała–powiedziałacicho.

– Z pewnością nie zrobiłby tego, gdyby się kontrolował – przyznał Phillip. –

Mogłabyś jednak doprowadzić do takiej sytuacji, że pod wpływem silnych emocji

zapomniałby o wszelkich skrupułach i powinnościach wobec ciebie. A może nie
wiedziałaś, że mężczyźni są szczególnie wyczuleni na kobiety, których silnie
pożądają?

– Niezależnie od tego, jaki jest Blake i co sądzi o małżeństwie, ożeniłby się ze

mną,prawda?Zrobiłbyto,conakazałbymuhonor.

– Właśnie to miałem na myśli. Nic nie ucieszyłoby mnie bardziej, niż gdybyś

została szczęśliwą żoną mojego brata. Za dobrze jednak znam Blake’a, by
uwierzyć, że istnieje taka możliwość. Jest zbyt cyniczny, aby z dnia na dzień się

zmienić.

– Uważasz, że nie potrafiłby, a może nie chciał troszczyć się o żonę czy

partnerkę?–spytałazwahaniemKathryn.

Phillipwzruszyłramionami.
– Blake jest człowiekiem zamkniętym w sobie – odparł. – Mieszkam z nim całe

życie,aleonbronimiprzystępudopewnychsferswojegożycia.Niepozwalainnym
zanadtosiędosiebiezbliżyć,ponieważniechcesięodkryć.Byćmożejestzdolnydo
miłości. Myślę jednak, że na swój sposób się jej obawia i dlatego unika
zaangażowania. Nie chce zostać zraniony ani przeżyć zawodu. Prawdopodobnie
uważa, że do niczego nie jest mu to potrzebne, skoro i tak może przebierać

w kobietach. Jeśli zajdzie taka konieczność, to przypuszczam, że się ożeni, aby
sprowadzićnaświatdziedzicaGreyoaks.Czyjawiem,możenawetsięzakocha?

–Powiedziałeś,żejestwstosunkudomniezaborczy–przypomniałamuKathryn.

– Oczywiście, przecież przez lata opiekował się tobą – odrzekł Phillip. – Nikt

jednakniewie,coonczuje.

background image

Kathrynskinęłagłową.

–Maszrację.–Zmusiłasiędouśmiechu.–Chodźmynalody.

Phillipująłjądelikatniezałokiećipomógłwstać.

–Przepraszam.Niechciałemsprawićciprzykrości–powiedziałłagodnie.
–Skądprzekonanie,żesprawiłeś?–spytałaKathryn,nadrabiającminą.

–Tooczywiste,żejesteśwnimzakochana.

Kathrynzaniemówiła.Wprawdzieniedawno,rozmyślającotym,cowydarzyłosię

pomiędzy nią a Blakiem, doszła do takiej konkluzji, ale do tej pory z nikim na ten
temat nie rozmawiała. Bezpośrednia i nieoczekiwana, wypowiedziana na głos

diagnozajejuczućwprawiłająwpopłoch.Usiłowałazaprzeczyć,aprzynajmniejsię
wytłumaczyć,alejęzykodmawiałjejposłuszeństwa.

Phillipzorientowałsię,żewprawiłKathrynwniemałezakłopotanie.
– Zatem masz ochotę na lody – powiedział. – W takim razie chodźmy. Jakie

wybierzesz?Wanilioweczytruskawkowe?

TylkodwadnidzieliłyichodzaplanowanegoprzezBlake’awylotudoSt.Martin.

Wbiurzezapanowałanapiętaatmosfera.Kathrynniemalniewstawałaodmaszyny
do pisania, tyle miała roboty. Mimo to Blake, zazwyczaj przestrzegający w pracy
poprawnychformzachowania,byłcorazbardziejpoirytowany.

–Dobrzewiesz,żewpodpisienieużywaminicjałudrugiegoimienia!–zagrzmiał,

siedzączaswoimbiurkiem,przyotwartychdrzwiachgabinetu.Cisnąłnablatlisty,
któredopierocospisałazdyktafonu.–Napiszjejeszczeraz!

– Jeśli nie spełniam twoich oczekiwań – wycedziła ze swojego miejsca

wsekretariacieKathryn,wyprowadzonazrównowaginapastliwąpostawąBlake’a–
dlaczegoniewezwieszVivian,żebycipomagała?

–Onajużdawnozalałabysięłzami–przyznał,rozchmurzającsię.
Kathryn wyprostowała się na krześle. Miała na sobie elegancką szarą spódnicę

harmonizującąkoloremzjedwabnąbluzką.

– Boisz się, że uwiesiłaby ci się na szyi i łzami zaplamiła wytworną koszulę? –

spytała.

Blakeobserwowałjąwzamyśleniuprzezdymunoszącysięzpapierosa,którego

trzymałwpalcach.

–Niemuszęsięobawiać,żetostaniesięprzytobie,prawda,Kate?–zagadnąłze

spokojem.–Zadobrzemnieznasz,wieszwszystkoomoichwadachinawykach.

–Dobrzecięznam?Szczerzemówiąc,niekiedymniezaskakujesz,ainnymrazem

wydajeszmisiękimśobcym.

background image

Blakezbliżyłpapierosdoust.

–Takjaktamtegodniawaltanie?–spytał.

Kathryn uciekła spojrzeniem w bok, skupiając je na rozłożonych na biurku

dokumentach.Czuła,żesięzaczerwieniła.

–Niewiem,czegotyodemniechcesz–wyznałaszczerze.

Blake wstał, pokonał przestrzeń dzielącą gabinet i sekretariat, pochylił się ku

Kathryniuniósłjejbrodę,takbymócpopatrzećjejprostowoczy.

– Chyba tę konstatację można również odnieść do ciebie – powiedział. – Jesteś

bardzo młoda, Kathryn Mary, i zapewne nie bardzo wiesz, czego oczekujesz od

życia.

–Otak,wtwoichoczachnadaljestemnastolatką,prawda?–odparowała.

–Małakotka–orzekłBlake.–Gdybymsięztobąkochał,todrapałabyśiprychała

czymruczała?

–Dajmispokój!
– Nie sądzisz, że mógłbym nauczyć cię mruczeć? – prowokował Blake. – Wtedy

w altanie twoje pocałunki stały się zachłanne i gwałtowne, jak już się ośmieliłaś.
Byłaśwręcznienasycona.

– Ja ja nie wiedziałam, co robię – wyszeptała niepewnie, zażenowana

wspomnieniemswojegoszalonegozachowania.

–Anija–wyjawiłBlake,wpatrującsięzniepokojącąintensywnościąwjejusta.–

Ledwie cię dotknąłem, a straciłem głowę. Jedyne, o czym wówczas myślałem

iczegopragnąłem,tokochaćsięztobąażdozatracenia.

Kathryn spojrzała mu prosto w oczy, przyznając w duchu, że właściwie ocenił

sytuację. Wzajemne pożądanie spadło na nich nagle, groźne niczym uderzenie
pioruna.Taktowtedyodczuła,alepóźniejprzyznałasamaprzedsobą,żezakochała
się w Blake’u. Natomiast wszystko, do czego przyznawał się Blake, to pociąg

fizyczny,namiętność.Straciłdlaniejgłowęzpożądania,aniezmiłości.Właśnieto
sygnalizowałjejPhillip.

– Vivian nie wzbudza w tobie tak silnego pragnienia? – spytała zdławionym

głosem,corazbardziejprzekonanaotym,żezakochałasiębezwzajemności.

–Niewtakisposóbjakty–odrzekł.

–Możeszznaleźćsobieinnąkobietę.
Blakepochyliłsięnadniąjeszczebardziej,oparłobieręcenablaciebiurka.

–Nietakąjakty,kochanie–powiedział.–Amożepróbujeszmnieprzekonać,że

pozwoliłaśinnemumężczyźniedotykaćciętak,jakjatorobiłem?

Na wspomnienie intymnej bliskości, pieszczot i pocałunków Kathryn zalała fala

background image

gorąca.

–Miałaśobiekcje,ponieważporazpierwszyznalazłaśsięzmężczyznąwtakiej

sytuacji.Gdybymnalegał,żebysięztobąkochać,tobyśniezaprotestowałaaninie

powstrzymywałabyśmnie.Obojezdajemysobieztegosprawę.

Kathryn ogarnęło zażenowanie, a jednocześnie poczuła się bezbronna wobec

Blake’a. To było nowe niepokojące doznanie, więc żeby ukryć lęk, ratowała się,

demonstrującoburzenie.

–Pochlebiaszsobie–orzekła,obrzucającgozłymspojrzeniem.–Amożemamjuż

pewnedoświadczenia?Nieprzyszłocitodogłowy?–Obserwowała,jakciemnieją

muoczy.–Skądmyśl,żeniepragnębliskościinnegomężczyzny?

–Kogo?–zareagowałnatychmiastBlake.–Phillipa?

Kathrynodwróciłagłowę.WgłosieBlake’apobrzmiewałatłumionapasja,iuznała

w duchu, że lepiej go więcej nie prowokować. Gdyby jej dotknął, puściłyby jej

hamulce do tego stopnia, że na dobrą sprawę nie wiedziała, jak by zareagowała.
Broniłabysięprzedpożądaniemczymupoddała.Byłabezbronna,zbytwyczulona,
więcnajlepiejdlaniejbyłotrzymaćBlake’anaodległość.

–Dajmysobieztymspokójilepiejskupmysięnapracy–orzekłBlake,wróciłdo

gabinetu i usiadł za biurkiem. – Co z dostawą poliestru z naszego zakładu
w Georgii? – spytał oficjalnym tonem. – Skontaktuj się z tamtejszym biurem
idowiedzsię,czywysłanotransport.Krojczyczekają.

–Oczywiście–odpowiedziała,przejmującjegosłużbowyton.–Cośjeszcze?

–Tak–burknąłBlake,niespuszczajączniejoka.–WmoimimieniuwyślijVivian

tuzinczerwonychróż.

To polecenie było niczym silny cios, ale nie dała po sobie nic poznać. Zapisała

poleceniaiskinęłagłową.

– Tuzin – powtórzyła. – Zaraz zadzwonię do kwiaciarni. Jaki bilecik mają

dołączyć?

–Niechnapiszą„Dziękujęzaostatniąnoc”.Podpis:„Blake”.Zanotowałaś?
–Owszem–odrzekła,nietracącopanowania.–Cośjeszcze?
Blakeprzekręciłobrotowyfotel,bywyjrzećprzezokno.
–Towszystko.

Kathryn wyszła z gabinetu i zamknęła za sobą drzwi. Dopiero gdy znalazła się

przyswoimbiurku,pozwoliłapopłynąćzoczułzom.

background image

ROZDZIAŁÓSMY

–Tylkopomyśl,tydzieńwSt.Martin–powiedziaławyraźniezadowolonaMaude,

przeglądając listę zadań, które pani Johnson i pokojówki miały wykonać podczas

nieobecności chlebodawców. – Jak to miło ze strony Blake’a, że wszystkich nas

zabiera,zwłaszczażetakdobrzeczujesięsamnasamzVivian.

–Otak,cudownie–przyznałaKathryn,silącsięnaobojętność.
– Najchętniej w ogóle by się nie rozstawali – ciągnęła Maude. – Piękna z nich

para, prawda? Blake jest ciemny, ona jasnowłosa – wspaniale się uzupełniają.
Myślę,żetymrazemtocośpoważnego.–Klasnęławdłonieirozpromieniłasię.–

Zaplanowałabym wesele na wiosnę. Można by udekorować dom orchideami
rozmarzyłasię.

– Wybacz, ale muszę wziąć się do pakowania – powiedziała Kathryn, podnosząc

sięzsofy.–Niemasznicprzeciwkotemu?

–Ależskąd,mojadroga.Zajmijsiętym,comaszdozrobienia–odparłaMaude,

wciążpochłoniętaswoimiplanami.

Kathryn poszła na górę. Czuła się, jakby w środku była martwa. Kiedy

przechodziła obok pokoju Vivian, jej wzrok przyciągnął wazon pełen czerwonych
róż, stojący na komodzie, dobrze widocznej przez otwarte drzwi. Nie miała
najmniejszychwątpliwości,żeViviancelowotakgoumieściła.

Dobrze,żeBlakeniepodejrzewa,codoniegoczuje.Tobyłobyniedozniesienia,

zwłaszcza że obecnie wręcz demonstrował zainteresowanie uwodzicielską
blondynką. Chodzili razem do klubów, wracali późno, a mimo to jeszcze zamykali
sięwgabinecieBlake’a.WtejsytuacjiKathryn,takjakwielerazypojejpowrocie
do Greyoaks, szukała towarzystwa Phillipa. A to z kolei zdawało się irytować

Blake’a.

NazajutrzBlakezastałmłodszegobratawsiedzibiefirmy,przybiurkuKathryn.
–Niemasznicdoroboty?–spytałobcesowo.
–Owszem,mam–odparłPhillip.
–Todlaczego,udiabła,tymsięniezajmiesz,tylkosterczysztutaj?
Phillipwłożyłręcedokieszeniiniedającsięwyprowadzićzrównowagi,spokojnie

obserwowałbrata.

–PytałemKate,czynieposzłabyzemnądziświeczoremdokina–wyjaśnił.–Nie

masznicprzeciwko?

background image

– Umawiaj się na randki w domu, to nie będziesz przeszkadzał nam w pracy –

odrzekłopryskliwymtonemBlake.

– Jestem tutaj, bo, podobnie jak inni udziałowcy, interesuję się firmą. Tak się

złożyło,żemamtucośdozałatwienia–stwierdziłPhillip.

– Czyżbyś wreszcie wziął się do roboty? – rzucił z przekąsem Blake, po czym

przeniósłspojrzenienaKathryn.–Weźnotatnik–polecił.–Mamparępilnychlistów

dopodyktowania.–Przeszedłdogabinetuitrzasnąłdrzwiami.

Phillip odprowadził go wzrokiem, bynajmniej nie urażony obcesowym

zachowaniembrata.Znałgoażzadobrze.

–Gdybytobyłktoinny,założyłbymsię,żejestzazdrosny–zwróciłsiędoKathryn,

świdrującjąwzrokiem.

Wstałazkrzesła,przyciskającdopiersinotatnik.
–PrzecieżpraktyczniejestzaręczonyzVivian,zaktórąostatnioświataniewidzi

i rozstaje się wtedy, kiedy musi – przypominała mu. – Lepiej wezmę się do pracy,
zanimwręczymiwymówienie.

Phillipwzruszyłramionami.
–Biorącpoduwagęnastrój,wjakimjestostatnio,niewiem,czytocośzmieni–

zauważył.

– Skoro mowa o zmianie – Kathryn zniżyła głos – obiecałeś mi pomoc przy

wynajmiemieszkania.

–DopieroponaszympowrociezSt.Martin,itylkowtedy,gdynastrójBlake’asię

poprawi.Niezamierzamztwojegopowoduwojowaćzbratem.

–Niebędzieszmusiał–zapewniłagozgoryczą.–Wiesz,żebędziezadowolony,

kiedysięwyprowadzę.

–Czyżby?
–Kathryn!–WintercomierozległsiępodniesionygłosBlake’a.

Wzdrygnęłasięipopędziładogabinetu.
Zastała Blake’a za biurkiem, rozpartego w obrotowym fotelu. Zmierzył ją

niechętnymspojrzeniem.

–OdtejchwilinieważsięzachęcaćPhillipadopogawędekwgodzinachpracy–

ostrzegł. – Przez ciebie niepotrzebnie traci czas, a ty też się opóźniasz z robotą.

Niepłacęwamzaudzielaniesiętowarzysko.

–Czyodterazmuszęmiećtwojepozwolenie,żebypowiedziećmudzieńdobry?–

zaperzyłasięKathryn.

– W tym budynku tak – odparł stanowczo. – Praktycznie jesteście jak papużki

nierozłączki – zakpił. – Podejrzewam, że nie byłabyś w stanie spędzić z dala od

background image

niegoośmiugodzin.

Przysunąłfotelbliżejbiurkaiwziąłdorękilist.

–Gotowa?–spytałszorstko.

Szybkozajęłamiejscenakrześle,kładącnotatniknakolanach.
–Wkażdejchwili–odrzekłanajbardziejsłużbowymtonem,najakijąbyłostać.

Od czasu gdy Kathryn przejęła obowiązki sekretarki Blake’a, nieraz się spierali

czymieliodmiennezadanie,aletymrazembyłoinaczej.Przezpozostałączęśćdnia

zachowywalisięwobecsiebiezchłodnąuprzejmościąiwmiaręmożliwościwręcz
sięunikali,wywołujączdziwieniewśródpracowników.

Wieczorem,wsalonieGreyoaks,KathrynspotkałasięzVivian.

–PokłóciliściesięzBlakiem?–spytałapannaLeeds.
Okazałosię,żewybierasięzBlakiemnakolację.

–Ostatnioprawiesiędosiebienieodzywacie.
Z książką w ręku, w domowym stroju, Kathryn ulokowała się na sofie. Posłała

Vivianniechętnespojrzenie.Niebieskasukniaznanejprojektantki,którąmiałaona
na sobie, zwracała uwagę i nawet Kathryn musiała przyznać, że doskonale
podkreślazgrabnąfiguręorazharmonizujeześlicznątwarząiperfekcyjnąfryzurą.
OtoeleganckaseksownablondynkawguścieBlake’a,pomyślałazgoryczą.

–Nigdyniebyliśmyzesobąblisko–skłamaławbrewwłasnymwspomnieniom.
– Czyżby? – spytała drwiąco Vivian. Uśmiechała się nieco wyniośle, krygując się

przed dużym lustrem zawieszonym między dwoma kinkietami z brązu. – Liczę, że
namobusięułoży.Mieszkaniewtymsamymdomu,samarozumiesz–Zawiesiła

znaczącogłos.

–Wyznaczyliściedatęślubu?
–Niezupełnie,alenapewnostaniesiętoniebawem–odparłaVivian.
–Mojegratulacje–wymamrotałaKathryn,wpatrującsięniewidzącymwzrokiem

wotwartąksiążkę.

–Jesteśgotowy,kochanie?–spytałaradośnieVivian,widzącBlake’awchodzącego

dosalonu.–Umieramzgłodu.

– W takim razie się pospieszmy – odrzekł, nadając głosowi lekko zmysłowe

brzmienie.

Kathrynnatychmiastjewychwyciła,niepodniosłajednakwzrokuznadksiążkiani

sięnieodezwaławobawie,żeniepotrafinadsobązapanować.Odetchnęłazulgą,

gdy drzwi zamknęły się za piękną parą, jak to określiła niedawno Maude. Jak to

dobrze,pomyślała,żeDickLeedsiMauderównieżniespędzaliwieczoruwdomu,

background image

aPhillipdałsięnamówićnasamotnepójściedokina.Niebędziemusiałaukrywać

swojego podłego nastroju ani łez. Zyskała pewność, że musi opuścić Greyoaks,

ponieważniezdołamieszkaćzVivianpodjednymdachem.

Nazajutrzwstałpogodnyisłonecznyporanek,wręczidealnynalotdoSt.Martin.

Kathryn i Phillip znaleźli się na końcu grupki zmierzającej do samolotu. Widzieli

przedsobąVivianwprzedziwnymbiałymgarniturzezkoronki,uczepionąramienia

Blake’a,orazDickaLeedsaiMaudepogrążonychwrozmowie.

Kathryn miała na sobie prostą sukienkę w zielono-brązowe pasy, która

podkreślała szmaragdowy odcień jej oczu. Długie falowane włosy opadały jej na
plecy.Wybraławygodny,anieefektownystrójiwiedziała,żeniemożesięrównać

zwytwornąpięknąblondynką.Zresztąnawetsięotoniestarała.Trudnoprzecież
mówić,żestraciłaBlake’a,skorotaknaprawdęniemiałaszansy,żebygozdobyć.

Wiele przyczyn się na to złożyło, a miedzy innymi różnica wieku i życiowych
doświadczeń.

– Rozdzierasz mi serce – powiedział Phillip, zauważając, że Kathryn wodzi

wzrokiemzaBlakiemiVivian.

–Dlaczego?–zdziwiłasię.
–NiespotkałemkobietytakzakochanejwmężczyźniejaktywBlake’u–odparł

znietypowąjaknieniegopowagą.

Kathrynwzruszyłaramionami.
–Uporamsięztym–zapewniłago.–Potrzebujętylkotrochęczasu,towszystko.

Nieobawiajsię,spadnęnaczteryłapy.

Phillipwziąłjązarękęipodprowadziłdoodrzutowcanależącegodokorporacji.
– Początkowo uważałem, że to zadurzenie – powiedział – ale doszedłem do

wniosku, że niewłaściwie oceniłem twój stan serca i umysłu. Zrobiłabyś dla niego
wszystko, prawda? Nawet usunęłabyś się w cień i przyjęła do wiadomości, że
poślubiinnąkobietę,byletylkobyłszczęśliwy.

– Czy nie na tym polega miłość? – ściszyła głos. – Rzeczywiście chcę, żeby był

szczęśliwy.

Phillipścisnąłjejdłoń.
–Trzymajfason,kotku–powiedział.–Niepozwól,bysięzorientował,żecierpisz.
– Jasne. Przekonasz się, że nic po mnie nie pozna – oświadczyła buńczucznie. –

My,rewolucjoniści,jesteśmytwardzi,wieszprzecież.

–Tomisiępodoba–stwierdziłPhillip.–Aledlaczegotakszybkosiępoddajesz?

– Kto powiedział, że się poddaję? – Rzuciła mu pytające spojrzenie. – Pracę już

background image

mam,brakujemitylkosamodzielnegomieszkania.Poczekajtylko,ażwrócimy!

Phillipzachichotał.

–Taktrzymać.Wiedziałem,żedaszsobieradę.

–Oczywiście,żedamy–przyznałazwdzięcznymuśmiechem.
–My?–powtórzyłlekkozaniepokojonyPhillip.

– Znasz pośredników nieruchomości – przypomniała mu. – Jestem pewna, że

znajdzieszmicośniedrogiegoiwdobrymsąsiedztwie–dodała.

–Chwileczkę,ja–zacząłPhillip.
Kathrynniezareagowała.Weszłanapokładsamolotu.

Samolotokazałsięprzestronnyiwygodny.Kathrynczułasięwmiaręswobodnie,

dopókiniepopatrzyłaprzezoknokabiny.Niezdołałauporaćsięznawrotamilęku
wysokości,któryujawniłsięwewczesnymdzieciństwie.

Blakezająłmiejscepilota;świetniesobieradziłzasteraminawetdużejmaszyny.

Vivianusiadławsąsiednimfotelu,obokBlake’a,coniezmiernieucieszyłoKathryn.

Niezniosłabybowiemjejwyniosłegozachowaniaitriumfalnegouśmiechu.

–Jesteśbardzoblada,kochanie–zauważyłazewspółczuciemMaudeipoklepała

jąpozimnejdłoni.–Zażyłaśpigułkę?

– Wzięłam już dwie – odparła ponuro – a jedyny skutek jest taki, że kręci mi się

wgłowie.

–Łykbrandymógłbypomóc–zasugerowałDickLeeds.
Kathrynpotrząsnęłagłową,czującsięjeszczegorzejnasamąmyśloalkoholu.
–Wszystkobędziedobrze–zapewniłaMaudeiDicka.

– Połóż się na chwilę – poradził Phillip. – Zdejmij buty i postaraj się zasnąć –

namawiał, pomagając jej rozciągnąć się na wygodnym siedzeniu. – Zanim się
zorientujesz,będziemynamiejscu.

Wylądowali na lotnisku imienia Królowej Juliany w Sint Maarten, holenderskiej

części podzielonej wyspy. Kiedy zeszli na płytę, Kathryn owiało gorące i zarazem
wilgotnepowietrze.Ujrzałaniebieskieniebo,palmyiflagipowiewającedumnienad

terminalem. Wiele razy spędzała czas w rodzinnej posiadłości Hamiltonów na
wyspieiwspominałatepobytyzprzyjemnością.

Odprawa paszportowa przebiegła sprawnie i bez przeszkód. Blake wynajął

samochódiwyruszyliwdrogę.

–Gdzieznajdujesięwaszdom?–spytałaVivian,patrzącnapokryteczerwonymi

dachamibudynki,któremijali,jadącutwardzonąszosą.

background image

–WSaintMartin,wefrancuskiejczęściwyspy,którazachowaładawnycharakter

– odparł Blake. – Holenderska, przez którą obecnie jedziemy, zbytnio się

amerykanizuje,jaknamójgust.

–Trochętozagmatwane–przyznałaześmiechemVivian.
– Wcale nie – włączyła się Maude. – Można się przyzwyczaić. Wyspa dzieli się

politycznieijęzykowo,aleludziewobuczęściachsąmiliiserdeczni.Spodobająci

sięsklepywMarigot,sązlokalizowanebliskonaszejwilli.

– Godne polecenia są także restauracje – dodał Phillip. – Nigdzie nie znajdziesz

lepszychowocówmorza.

– A co tobie najbardziej się tutaj podoba, kochanie? – zwróciła się Vivian do

Blake’a.

–Spokójicisza.–odrzekł.
–Którychpróżnoszukaćwszczyciesezonuturystycznego–dodałPhillip.

– Cóż, teraz jest sezon huraganów, które skutecznie odstraszają turystów –

stwierdziłaMaude.–Mamnadzieję,żenienatrafimynazłąpogodę.

–Amen–podsumowałBlake.–Wczasiepobytubędęmusiałwyskoczyćnadwa,

trzydninaHaiti.

–Poco?–spytałaznieskrywanąciekawościąVivian.
Blakezerknąłnaniązukosa.
–Możemamtamkochankę–odparł.
PorazpierwszyKathrynzobaczyła,jakViviansięczerwieni,inajejwłasnąbladą

twarzodrazupowróciłrumieniec.

–Opatrzcie,krowy–powiedziała,wyglądającprzezoknowstronęzielonychłąk

międzywzgórzami.

Niepostrzeżenieprzejechalizholenderskiejdofrancuskiejczęściwyspy.
Maudepodskoczyłanasiedzeniu.

– Och, na przyszłość uprzedzaj, kiedy wjeżdżamy do Saint Martin! – zawołała. –

Drogisąnaprawdęokropne!

–Zupełniejakwdomu,prawda?–zauważyłPhillip,puszczającokodoKathryn.
– Uważam, że u nas są bardzo dobre drogi – obruszyła się Maude. – Mamy

wspaniałą administrację i doskonały zarząd dróg. Nie zapominaj, że pomogłam

JeffowiBrownowiwejśćdozarząduautostradimyślę,żerobitamdobrąrobotę.

–Wybaczmitębezmyślnąuwagę–powiedziałPhillip.–NiechBógbroni,żebym

miałskalaćimię

–Och,bądźcicho–napomniałagoMaude.–Vivian,toMarigot–zwróciłasiędo

towarzyszkiBlake’a,wskazującprzezoknowstronęzatoki.

background image

Wzdłuż pokrytej miałkim piaskiem plaży widać było rozrzucone łodzie rybackie.

Wdoleczerwieniłysiędachydomów.

Kathryn poczuła dreszcz podniecenia, gdy w parę minut później zatrzymali się

przed jednym z nich. Z przyjemnością patrzyła na biały kamienny budynek
z uroczymi balkonami z kutego żelaza i wysokimi oknami. Podobnie jak pozostałe

budynki,miałczerwonydachirzeźbionedrewnianedrzwiwejściowe.

–Towaszdom?–VivianzwróciłasiędoBlake’a.

Obrzuciła uważnym spojrzeniem budynek, po czym rozejrzała się wokół,

zauważając bujną roślinność, między innymi palmy, dorodne bugenwille i drzewa

kokkolobygronowej,widocznedalej,przyplaży.

–Tak–potwierdziłBlake,wyłączającsilnik.–ToMaisonBaie.Należydonaszej

rodziny od czasu, gdy mój ojciec był chłopcem. Mieszka tu drugie pokolenie
dozorców – emerytowany kapitan żeglugi morskiej Rouget z żoną – którzy pilnują

idoglądajądomu.

–Ślicznietu–zachwyciłasięVivian.
Gdyweszlidodomu,Kathrynpoczułaogarniającyjąchłód.Naspotkaniewyszedł

im Rouget, wysoki, szczupły mężczyzna o siwych włosach i przywitał ich w swoim

ojczystym języku. Blake odpowiedział po francusku, z bezbłędnym tutejszym
akcentem. Kathryn musiała się wysilić, żeby nadążyć ze zrozumieniem tego, co
mówili.JejnieudolnepróbywysławianiasięwtymjęzykubawiłyBlake’a.Rzuciwszy
okiemwjegostronę,zastanawiałasię,czykiedykolwiekjeszczerozbawigocoś,co

onazrobi.

Phillip odciągnął ją na bok, zanim Blake mógł zobaczyć wyraz twarzy Kathryn,

któraniepotrafiłaukryćsmutkuiprzygnębienia.UśmiechnęłasiębladodoPhillipa,
gdy opuścili salon, by udać się do swoich pokoi. Żywiła nadzieję, że pobyt będzie
krótki.

Jeszcze tego samego popołudnia Vivian namówiła Blake’a, żeby zabrał ją do

sklepówwMarigot.MaudeiDickLeedsuznali,żesłońcejestzbytsilne,irozłożyli
się na tarasie, racząc się chłodnym burgundem podanym przez kapitana Rougeta.
Kathrynspędziłaresztędnia,leżącwłóżkuidrzemiąc.Przelotsamolotem,któryza
każdymrazembyłdlaniejdopewnegostopniadyskomfortowy,orazzmianaklimatu
naparnyigorącysprawiły,żecałkiemopadłazsił.Ocknęłasiędopierowieczorem,

gdyMaudelekkopotrząsnęłajejramieniem.

–Kochanie,wybieramysiędoMarigotnakolację,awplaniemamyowocemorza–

powiedziała.–Pójdzieszznami?

background image

Kathryn usiadła i przekonała się z zadowoleniem, że nudności i znużenie minęły

bezśladu.

–Oczywiście–odrzekłazuśmiechem.–Dajmiminutęnaprzebranie

– A co brakuje temu, co masz na sobie? – rozległ się głos Blake’a, który stanął

wprogu.

Spojrzeniem ciemnych oczu objął szczupłą sylwetkę Kathryn, ubraną w prostą

sukienkę,którapodciągnęłasiędopółudapodczasdrzemki.

– Myślę, że mogłabym w tym zostać, ale nie wiem, dokąd idziemy – odparła

Kathryn,wygładzającsukienkęipodnoszącsięzłóżka.

– W restauracji, w której zaplanowałem wspólny posiłek, nie oczekuje się

specjalnegoubioru–wyjaśniłBlake,wchodzącdopokoju.–Jeszczeciniedobrze?–

spytałwyraźniezatroskany.

Kathrynnapłynęłyłzydooczu,ponieważusłyszałaczułąnutę,brzmiącąwgłosie

Blake’a.Odwróciłasię,żebypodpozoremwzięciadorękiszczotkidowłosówukryć
łzy.

–Nie–odparła.–Wszystkowróciłodonormy,boporządniewypoczęłam.Pozwól

tylko,żesięuczeszęiogarnę–dodała,stającprzedlustrem.

–Byleniezadługototrwało–wtrąciłaMaude,wycofującsięwkierunkudrzwi.–

Jestemgłodnajakwilk.

Kathryn skinęła głową, spodziewając się, że Blake również opuści pokój. Nic

takiego nie nastąpiło. Obserwowała go w lustrze. Zamknął drzwi za opuszczającą

pokój Maude, zbliżył się i stanął za plecami Kathryn. Był tak blisko, że poczuła
ciepło bijące od jego ciała. Ich spojrzenia spotkały się w lustrze. Miał na sobie
koszulęwczerwoneibiałewzory,rozpiętąpodszyjąiukazującączęśćopalonego
torsu. Białe spodnie podkreślały umięśnione uda. Z trudem oderwała od niego
wzrok.

– Naprawdę czujesz się na siłach, żeby pójść z nami? – spytał. – Jeśli nie, to

chętnieztobązostanę.

– Za każdym razem źle znoszę podróż samolotem – przypomniała mu – ale, jak

wspomniałam,obecniemamdobresamopoczucie.

–Naprawdę?–spytał.–Niewyglądasznajlepiej.

–Tobyłdługitydzień–szepnęła.
Blake skinął głową, obejmując spojrzeniem włosy, ramiona i twarz Kathryn.

Następniepieszczotliwieiostrożniezarazemująłjąwtalii,wyczuwającdelikatność

ciałaprzezcienkimateriałsukienki.

– Myślę, że nam wszystkim dobrze zrobi zmiana otoczenia i wakacje, choćby

background image

krótkie – dodała, po czym zaśmiała się niepewnie, zarazem podminowana

iskrępowanabliskościąBlake’a.

–Naturalnie,maszrację.–Przyciągnąłjąpowolidosiebie,takżemogłapoczuć

nawłosachjegooddech.–Drżysz–powiedział.

Zamknęła oczy. Bezwiednie położyła dłonie na jego rękach obejmujących ją

wtalii.

–Wiem–szepnęła.

–Kate
Nie była w stanie się opanować; jej ciało ogarnęła niewypowiedziana tęsknota.

Obserwowaławlustrze,jakręceBlake’aprzesuwająsięwolnowgórę,sięgającjej
piersiiujmującjeprzeztkaninęsukienki.Mocniejwsparłasięojegotors.Pozwoliła

musiędotykać,bezbronnawjegoramionach,czującnaciskjegoudnaswojeuda,
gdyprzysunąłsiędoniejjeszczebliżej.

Śledziłwlustrzejejreakcję.Ocierałsiępoliczkiemojejwłosy,mierzwiącjelekko,

gdy tymczasem palcami nadal pieścił piersi. Była podniecona bardziej niż
poprzednio, ponieważ mogła w lustrze śledzić każdy jego ruch. Przesunęła dłonie
ipołożyłajenajegorękach,przyciskającjemocniejdoswoichpiersi.Sercetłukło

sięjejjakszalone.

Blakepochyliłgłowęipoczułanakarkujegogorącewargiijęzyk,którymwodził

wdółażpobarki.

–Pachnieszkwiatami–wyszeptał.

Jęknęła bezradnie i zacisnęła usta, żeby nie wydostał się z nich żaden odgłos,

któryprzeniknąłbyprzezścianypokoju.

–Chciałbym,żebyśmybylitusami–szeptałdalejBlake.–Położyłbymcięnałóżku

i pieścił tak, że wydałabyś z siebie niejeden jęk i westchnienie. Całowałabyś mnie
i gryzła – mówił zmysłowym głosem, gdy tymczasem jego ręce błądziły po ciele

Kathryn. – Drapałabyś mnie, błagała, żebym zrobił coś więcej, niż tylko dotykał
twoichpiersi.

–Blake–westchnęła.
Odwróciłasiędoniegoprzodem,objęłagozaszyjęirozchyliłausta.
–Pocałujmnie–prosiła,caładrżąc.–Pocałujmniemocno.

–Jakmocno?–spytałszeptem,zachłannieprzywierającwargamidojejust.
Zarazpotymrozwarłjejęzykiemipieścił,poczymnamiętniepocałowałKathryn.

Gdyoderwałsięodniej,zapytał:

–Czytak?

–Nie–odrzekła.

background image

Wspięłasięnapalce,wdarłasięjęzykiemwgłąbjegoustipieściłajezmysłowo.

–Tak–powiedziała,gdyodsunęłasię,bozabrakłojejtchu.

Blake zareagował natychmiast. Przygarnął ją do siebie i zawładnął jej wargami

wnajbardziejgwałtownyminamiętnympocałunku,jakidotejporyichpołączył.

– Pragniesz mnie? – wyszeptała, czując nieprzepartą potrzebę zjednoczenia się

ztymwspaniałymmężczyzną.

–Czytegonieczujesz?Przysuńsięjeszczebliżej.Przyciśnijciałodomojegociała,

ocierajsięomnie.

–Czytak,Blake?–spytała.

–Jeszczebardziej–odparł,obsypującjejtwarziszyjępocałunkami.–Nieczuję

cię.

Kathryn wtuliła się w niego i zaczęła ponownie wykonywać ciałem podniecające

ruchy.

–Lubisztak?–spytałauwodzicielsko.
–Pozwólmipokazać,jakbardzotolubię–powiedziałBlake.
WziąłKathrynnaręce,poczympatrzącjejwoczy,ruszyłwstronęmahoniowego

łoża,ustawionegopodścianą,muskającustamijejwargi,powieki,policzki,brwi.

–Będzieszsięzemnąkochał?–spytała,gdypostawiłjąprzyłożu.Wiedziała,że

choćgootopyta,damuwszystko,czegotylkozapragnie.

–Achcesztego,Kate?Nieboiszsię?–nalegał.
– Jak mogłabym bać się ciebie? – odparła, tak bardzo wzruszona i zarazem

podekscytowana, że z trudem wymawiała poszczególne słowa. – Skoro ja
Urwała,zanimzdążyławyznaćBlake’owi,jakrozpaczliwiegokocha.

W tym momencie rozległo się głośne, natarczywe pukanie do drzwi, po czym

usłyszelipiskliwygłosVivian:

–Blake,jesteśtam?Umieramyzgłodu!

–Jateż!–szepnąłBlake,wpatrującsięwKathrynzjawnympożądaniem.
Wysunęła się od jego objęć i na chwiejnych nogach podeszła do lustra. Nadal

oddychałaciężko,sercewciążbiłoprzyspieszonymrytmem.Byłacałarozedrgana.
W końcu wzięła do ręki szminkę, żeby pomalować obrzmiałe wargi. Tymczasem
Blake potrzebował paru sekund, żeby opanować wzburzone emocje, po czym

podszedłdodrzwi.

– Zgłodniałam, kochanie – powiedziała z uśmiechem Vivian, jednocześnie

obrzucającuważnymspojrzeniemKathryn.

Musiaładostrzecmojeobrzmiałewargiizmierzwionewłosy,pomyślałaKathryn,

usiłującdoprowadzićfryzurędoładu.

background image

– Możemy już iść na kolację – ciągnęła tymczasem Vivian – skoro skończyłeś

rozmawiaćzKate,kochanie?

–Jateżjestemgłodna–powiedziałaKathryn,usiłującuśmiechnąćsiędoVivian.

Byłaby wybiegła z pokoju, gdyby w ostatniej chwili się nie pohamowała. Gdy

mijałaBlake’a,starałasięnaniegoniespojrzećnawetkątemoka.Cojąopętało,że

pozwoliła mu na takie poufałości? Dopiero teraz pojawią się autentyczne

komplikacje.Pokazałamu,jakrozpaczliwiegopragnie,iobawiałasię,żeonzechce

towykorzystać.

Phillip miał słuszność, uznała w duchu. Blake mógłby stracić głowę w intymnej

sytuacji i któregoś dnia, w sprzyjających okolicznościach, dokończyć to, co dziś
zainicjowali. A gdyby tak się stało, uniósłby się honorem i zaproponował jej ślub,

aby uniknąć skandalu. Jednak mnie ten sposób nie odpowiada, zdecydowała
Kathryn. Nie chcę Blake’a za wszelką cenę i na takich warunkach. Kocham go

i pragnę jego miłości, a nie wymuszonego małżeństwa. Chce, żeby był ze mną
zwłasnejwoli.Cowtejsytuacjimampocząć?

Mała francuska restauracja była Kathryn znana tak dobrze jak Maison Baie.

Zapamiętała jej właścicieli – francuskie małżeństwo z Martyniki, które podawało
najwspanialszysufletzhomara,jakikiedykolwiekjadła,ipłonącenaleśniki.Apetyt

wrócił jej w chwili, gdy zobaczyła jedzenie, a miłe towarzystwo Phillipa uczyniło
wspólny posiłek jeszcze przyjemniejszym. Podczas kolacji unikała przenikliwego
spojrzeniaBlake’a,apopowrociedodomuszybkoprzeprosiłapozostałychiudała
siędoswegopokoju.

Ten wieczór wpłynął na przebieg dwóch następnych dni. Blake był wyraźnie

niezadowolony,zauważając,żeKathryngounika,anamediatorskiewysiłkiPhillipa
reagował wyjątkowo gwałtownie. W ciągu dnia czas spędzał jedynie
w towarzystwie Vivian, zabierając ją na wycieczki, aby pokazać jej atrakcje
pobliskich wysp Saba i Sint Eustatius. Natomiast wieczorami Blake omawiał
zDickiemLeedsemsprawyzwiązkówzawodowych.

Po jednej z takich długich rozmów Kathryn natknęła się na niego przypadkiem

w pustym holu na piętrze, gdy szła do swego pokoju, żeby przebrać się na

zaplanowanąkolacjęwMarigot.

Blakezmrużyłoczy,gdyzatrzymałasięnawprostniego.

–Wciążodemnieuciekasz?–spytałzprzekąsem.

–Nieuciekam–zaprzeczyłaniepewnie.

background image

–Czyżby?Gdybyśmogła,schowałabyśsięwmysiejdziurze,żebytylkosięzemną

niespotkać.Cosiędzieje,Kathryn?Myślisz,żejesteśtakcholerniepodniecająca,

żeniemógłbymcisięoprzeć?

–Wcaletakniemyślę!–wykrzyknęłaoburzona.
–Todlaczegozadajeszsobietyletrudu,żebymnieunikać?–spytał.

Kathryngłębokozaczerpnęłapowietrza,żebyuspokoićoddech.

– Phillip i ja byliśmy zajęci, to wszystko – oświadczyła najbardziej swobodnym

tonem,najakibyłojąstać.

Blakezmarszczyłbrwi,ajegoustawykrzywiłnieprzyjemnyuśmieszek.

– Zajęci? Ach, tak. Czy w końcu postanowiłaś się przekonać, czym jest pełnia

życia?–zapytałzimnymgłosem.–Jeślitak,tobardzodobrze.Mojegratulacje.Dla

mnie i tak jesteś zbyt dziecinna. Dawno temu wyrosłem z piaskownicy – oznajmił
dobitnie,okręciłsięnapięcieiodszedł.

Kathryn nie mogła znieść, że Blake tak o niej myśli i patrzy na nią wzrokiem

pełnympogardy.Przejawyagresjizjegostronypobudzałyjejbuntowniczynastrój.
Okazywanaprzezniegozłośćwywoływaławniejduchaoporu.

Kiedy wieczorem w restauracji podano białe wino, nie poprzestała na jednym

kieliszku. Raczyła się nim bez umiaru, aby zapomnieć o nieprzyjemnościach
iwprawićsięwlepszynastrój.KiedyBlakezapowiedział,żenazajutrzlecinaHaiti,
nie zwróciła na to uwagi. Myślami była daleko stąd, w tak dobrym humorze,
wjakimjużdawnoniebyła.

–Kochanie,jesteśpijana–zauważyłztroskąPhillip,kiedywracalidodomu.–Idź

prostodopokojuipołóżsięspać.

Posłałamuleniwyuśmiech.
–Niejestemśpiąca–oświadczyłabuńczucznie.
– To udawaj i połóż się, zanim dasz Vivian powód do kpin – poprosił łagodnie. –

Proszę cię, więcej nie prowokuj Blake’a. Dziwię się, że nie wygłosił ci kazania na
tematilościwypitegowina.Napewnomusiętoniepodobało.

–Bądźkochanyiprzestańmniepouczać–poprosiłaKathryn,wachlującsięjedną

ręką.–Jeststanowczonatozagorąco.

–Chybazapowiadasięnaburzę–zgodziłsięPhillip.–Idźdoswojegopokojuisię

połóż.Ochłodziszsię.

Kathryn wzruszyła ramionami i ku zadowoleniu Phillipa zastosowała się do jego

prośby. Umknęła do swojego pokoju, zanim pozostali uczestnicy kolacji weszli do

domu.

background image

ROZDZIAŁDZIEWIĄTY

Kathryn wyciągnęła się na łóżku, ale wcale nie poczuła się komfortowo. Zrobiło

sięjejjeszczebardziejgorącoiduszno.Napróżnopróbowałasięodprężyć.Kręciła

sięwłóżku,przewracałasięzbokunabok.Sennienadchodził.Nicdziwnego,że

wtymstanieduchaniedawnowypowiedzianepodjejadresemsłowaBlake’ajawiły

sięjejjakowyjątkowourągające.„Jesteśdlamniezbytdziecinna”.Niepotrafiłaich
odegnać, nie zdołała też zasnąć. W końcu wstała, włożyła bikini i wzięła ręcznik

kąpielowy, uznając, że poszuka ochłody w wodach zatoki. Na samą myśl o kąpieli
poczułasięlepiej.

Dom był pogrążony w ciemności, ale bez przeszkód zeszła po schodach na dół.

Wyszłanadwóritrochęniepewnieruszyławstronęplaży.Ostrekamykidrażniłyjej

bose stopy, ale wkrótce poczuła pod nogami miękki, jeszcze ciepły piasek.
Powietrze było nieruchome, plaża opustoszała. Stanęła i wdychała rozkoszny
zapachkwiatówzmieszanyzcierpkąwoniąmorza.

–Coturobisz?–dobiegłjąmęskigłoszzakępypalm.

Odwróciwszygłowę,ujrzałaBlake’a.Miałnasobiebiałeszortyitęsamąkoszulę

w czerwono-białe wzory, którą nosił wcześniej. Tyle że teraz była rozpięta aż do
pasa,odsłaniającszerokiumięśnionytors.

–Zadałemcipytanie–rzuciłostro.

Nawet w świetle księżyca widziała jego zuchwałe spojrzenie, gdy lustrował

wzrokiemjejsylwetkęodzianąwskąpebikini.

– Chciałam popływać – odrzekła, bardzo starannie wypowiadając każde słowo. –

Byłomidusznoigorąco.

–Naprawdę?

Kathryn nie mogła oderwać oczu od Blake’a. Przesunęła spojrzeniem po jego

ciele, zatrzymując je nieco dłużej na odsłoniętym torsie, porośniętym włoskami,
które znikały poniżej linii pasa. Ogarnęło ją pożądanie tak silne, że mimowolnie
ruszyławstronęBlake’a,niewpełnizdającsobiesprawęztego,corobi,dopókinie
znalazłasięnatyleblisko,żemogłagodotknąć.

–Niegniewajsięnamnie–poprosiła,unoszącrękę,bymócwędrowaćpalcamipo

jegoszerokiejpiersi.

–Przestań!–polecił,chwytającjązanadgarstek.

– Dlaczego? – spytała wyzywająco. – Przecież jestem tylko dzieckiem,

zapomniałeś? – prowokowała, pieszcząc opaloną skórę, pod którą prężyły się

background image

mięśnie.

Przysuwała się bliżej, słysząc, jak Blake coraz szybciej oddycha, by w końcu

oprzećsięoniegocałymciałem.

–Blake–szepnęłatęsknie.
Wypity alkohol zrobił swoje; przestała kontrolować własne zachowanie.

Wcześniejniezdarzyłosię,abyprzyBlake’ubyławpełnizrelaksowanaiswobodna.

Dotykała jego barków i ramion, całowała tors, napawając się zapachem wody

kolońskiejikorzennegomydła.

WpewnymmomencieBlakechwyciłjąwtalii.

– Nie rób tego, Kate – ostrzegł. – Sprowokujesz mnie do czegoś, czego oboje

będziemyżałować.Niemaszpojęcia,cosięzemnądzieje.

Nieposłuchała.Ocierałasięzmysłowoojegociało,ażzjegogardławydobyłsię

jęk.

–Och,Blake–powiedziała,unoszącgłowę,byspojrzećmuwoczy–kochajsięze

mną!

–Napublicznejplaży?–zdziwiłsię,całującjąnamiętnie.
Otoczyła ramionami jego szyję, a on chwycił ją za uda i uniósł, przyciskając do

swojego ciała. Poczuła, że przeszedł go dreszcz. Wtuleni w siebie, smakowali się,
dotykali, pieścili, ogarnięci pożądaniem, które wydawało się niemożliwe do
zaspokojenia.KathrynwsunęłapalcewgęsteciemnewłosyBlake’aimierzwiłaje
wzapamiętaniu.

Nagle poczuła palce Blake’a przy staniku i zanim się zorientowała, stała przed

nimwsamychfigach.

–Jesttakjakwtedywaltanie,prawdaKate?–wyszeptał,przyciskającmocniejjej

piersi do swego pokrytego ciemnym zarostem torsu. – Chcę czuć cię przy sobie
całą, chcę leżeć z tobą na plaży i dać ci poznać różnicę między twoim a moim

ciałem.

Uda Kathryn drżały, wbiła paznokcie w jego muskularne plecy, a z jej gardła

wyrwałsięspazmatycznyszloch.

–Mojasłodka,kochana–szeptałBlakezustamiprzyjejwargach,powtarzającte

słowamiędzyjednymadrugimnamiętnympocałunkiem.

Kathryn przestały wystarczać pocałunki, pragnęła jeszcze większej bliskości,

scalenia się w jedno z ukochanym. Tymczasem Blake powędrował ustami w dół

i zaczął całować jej piersi, wiedząc, że żaden inny mężczyzna przed nim tego nie

robił. W odpowiedzi zadrżała, przeczuwając, że spełnienie w ramionach Blake’a

będzieniezwykłym,niepowtarzalnymprzeżyciem.

background image

Kocham cię, pomyślała na wpół przytomnie, kocham cię ponad życie. Będę

zadowolona nawet wtedy, gdy zostanie mi tylko wspomnienie tego wspólnego

cudownegoprzeżycia.TyiVivianbędzieciemielidzieci,ajawspomnienie

–Jesteśpiękna–wyszeptałBlake,odrywającustaodpiersiKathryn.–Gładkajak

jedwab, miękka jak aksamit. Pragnę cię jak powietrza, bez którego nie można

oddychaćiżyć.Chcęsięztobąkochać

BlakekołysałwramionachKathrynwrytmfaluderzającychobrzegplaży,aona

poddawała mu się bezwolnie, upojona bliskością ukochanego bardziej niż winem,
które wypiła. Ponownie złączyli się w namiętnym pocałunku. Gdy dobiegł końca,

BlakeodsunąłodsiebieKathrynistwierdziłzdeterminacją:

–Musimyprzestać,niemogęwziąćciętutaj!

–Wejdźmydodomu–zaproponowałaKathryn.
–Moglibyśmy–przyznałBlake–alepotemobudziszsięwmoichramionachimnie

znienawidzisz.Dodiabła!Niemożemytakpostąpić!

Odsunął się i przez chwilę wpatrywał w jej piersi, po czym schylił się, podniósł

stanikodbikiniiwcisnąłgowjejdrżąceręce.

– Włóż go – mruknął. Sięgnął do kieszeni po papierosy i zapałki. – Pozwól, że

trochęochłonę.Kate,czytyniepojmujesz,jaksilnienamniedziałasz?

Kathryn włożyła stanik, unikając wzroku Blake’a. Kątem oka widziała tlący się

papieros.

– Przepraszam – wyjąkała znękanym głosem. – Ja nie zamierzałam nie

chciałam

–Jużdobrze–uspokoiłją.–Zadużowypiłaś,towszystko.
Zamknęłaoczyiobjęłasięramionami.
–Wstydmi–powiedziała.
–Wstyd?–Blakezesztywniał.

– Nie wiem, co we mnie wstąpiło. – Roześmiała się nienaturalnie. – Może to

sprawawieku.

–Amożejesteścholerniesfrustrowana–dodałostro.–Czynietak,Kate?Phillip

niemożedaćcitego,czegopotrzebujesz?

Niewierzyławłasnymuszom.Zszokowanatymisłowami,popatrzyłananiegoze

zdziwieniem.

–Oczymtymówisz?

Blakezaśmiałsiękrótko.

– Nie ukrywasz, że jego towarzystwo najbardziej ci odpowiada, kotku –

przypomniał jej. – Tyle że on nie jest namiętny. Właśnie się o tym przekonałaś,

background image

prawda?Czyonpotrafizaspokoićtwójgłód?Potrafidaćcito,coja?

–NiemyślęwtensposóboPhillipie–wyjąkała.

– Nie spodziewaj się, że znowu go zastąpię – odparował. – Są granice

wykorzystywaniamniejakosubstytutu.

–Ależjategonierobiłam!–oburzyłasię.

Blakeodwróciłsię.

–Wracajdodomuiwytrzeźwiej–rzucił,zdejmująckoszulę.

Kathryn patrzyła za Blakiem, jak idzie w stronę zatoki, po czym nurkuje

w oświetlonej blaskiem księżyca wodzie. Rozpaczliwie chciała podążyć za nim,

chciała,byzrozumiał,coonaczuje.Pragnęłamupowiedzieć,żekochajego,anie
Phillipa,żeoddałabywszystko,żebybyćdlaniegotym,kimjestVivian.Wiedziała

jednak, że w tym nastroju, w jakim był teraz, Blake by jej nie wysłuchał. Zresztą
wogólebyjejniechciałsłuchać,niezależnieodnastroju,uznaławduchu.Straciła

jegoszacunek,atymsamymzaprzepaściłaszansę,żebykiedykolwiekjąpokochał.
Westchnęła, odwróciła się i podniosła ręcznik. Wlokła go za sobą, idąc do domu,
apachnącykwiatamizefirekszeptałjejdouchazmysłowenuty.

Długospałaiobudziłasięzdojmującymbólemgłowy.Zwlókłszysięzłóżka,żeby

wziąć tabletkę, spojrzała w okno. Padał deszcz, a na niebie kłębiły się ciemne

chmury.

Bezpośpiechuzeszłanadół.WsaloniezastałatylkoPhillipa.
– Gdzie są wszyscy? – spytała, przykładając rękę do skroni. Nalała sobie kawy

iusiadłaprzystole.

– Odwieźli Blake’a na lotnisko – odparł, obserwując ją bacznie. – Mimo

ostrzegawczych prognoz meteorologicznych postanowił polecieć dziś na Haiti.
Wyruszylijeszczeprzeddeszczem.Myślę,żewdrodzepowrotnejzatrzymalisięna
zakupy.

Kathryn utkwiła wzrok w oknie, za którym widać było strugi zacinającego

deszczu.

–Źletowygląda–zauważyłazaniepokojona.
Wduchuzadałasobiepytanie,czywydarzeniaminionejnocyorazjejprzesadnie

impulsywne zachowanie, w czym pewną rolę odegrała nadmierna ilość wina, tak
zirytowała Blake’a, że musiał się uwolnić od jej widoku. Czy z tego powodu

zdecydował się na ryzyko, jakim był lot w niesprzyjających warunkach

pogodowych?

–Toprawda–zgodziłsięPhillip,podnoszącdoustfiliżankęzkawąiobserwując

background image

Kathryn spod oka. Wypił parę łyków, po czym odstawił filiżankę. – Co się stało? –

spytał.

Topytaniezaskoczyłojądotegostopnia,żezaniemówiła.

–Cosięstałownocy?–ponowiłpytaniePhillip.–RanoBlakepokazywałponurą

minę, a podczas śniadania nie odezwał się ani słowem. Nie spytał o ciebie, ale

wyglądałtak,jakbyniecierpliwieczekałispodziewałsię,żeladachwilazejdziesz.

W oczach Kathryn pojawiły się łzy i spłynęły po policzkach. Odstawiła filiżankę

iukryłatwarzwdłoniach.

Phillipusiadłobokniejipoklepałjązzakłopotaniemporamieniu.

–Comuzrobiłaś?–spytał.
–Zadużowypiłam–wyszeptała,nieodrywającdłoniodtwarzy–aonpowiedział,

żejestemdziecinna

–Atypokazałaśmu,żeniejesteśdzieckiem.

KathrynodsłoniłatwarzipodniosłapytającywzroknaPhillipa.
–Topublicznaplaża–zauważyłzfiglarnymuśmieszkiemPhillip–aksiężycjasno

świecił.

–Och,nie–jęknęła,oblewającsięrumieńcem.Znowuukryłatwarzwdłoniach.–

Widziałeśnas.

– Nie tylko ja, Vivian również. Uważaj na siebie, mała. Widziałem jej minę, gdy

wpadłanaschodyipopędziłanagórę.

–Jeszczektośnaswidział?–przeraziłasięKathryn.

–Nie.–Phillippokręciłgłową.–MamaiDickprowadzilidyskusjępolityczną.Ja

wziąłem Vivian na przechadzkę w pobliżu domu, żeby podziwiać widok.
Rzeczywiścieniezływidokzobaczyliśmy.No,no!

Ze wstydu Kathryn najchętniej zapadłaby się pod ziemię. Czerwona na twarzy,

powtarzała:

–Tostraszne.Tostraszne.
– Nie przejmuj się. – Phillip poklepał ją uspokajająco po ręce. – Wiele bym dał,

żeby jakiejś kobiecie tak na mnie zależało. A jeśli zastanawiałaś się, co Blake do
ciebieczuje,tosiędowiedziałaś.

–Dowiedziałamsię,żemniepragnie.Toniewystarczy.

– Skąd pewność, że z jego strony w grę wchodzi jedynie pożądanie? – spytał

Phillip. Pochylił się, wpatrując w blat stolika do kawy. – Blake jest zamknięty

wsobie.Nieujawniauczuć.

–Niemogłabymmuspojrzećwtwarzdziśrano–powiedziałazgorycząKathryn.

–Niepotym,cozrobiłam.Dokońcażycianiewezmędoustkropliwina.

background image

–Niepoddawajsię,mała,nierezygnuj–poradziłPhillip.

–Przecieżniemamzczegonierezygnować–odparłaKathryn.

–Czyżby?Niebyłbymotymprzekonany.

Maude wyszła do kuchni sprawdzić, jak przebiegają przygotowania do kolacji,

a Dick z Phillipem, zatopieni w rozmowie, przeszli na ganek. W rezultacie Vivian

i Kathryn zostały skazane na własne towarzystwo. Ulewny deszcz wreszcie

przestałpadać,alesilnywiatrzelżałtylkonieznacznie.Coprawda,Blakemiałsię

zjawićdopieronazajutrz,aleonazastanawiałasię,jakonsobieradzinaHaiti,oraz
niepokoiłasięopowrotnylot.

–Nieźlesięwczorajurządziłaś,co?–zagadnęłaVivian,nalewającsobiekieliszek

brandy.ZerknęłakątemokanaKathryn.

– Nie jestem przyzwyczajona do alkoholu – odparła Kathryn. Utkwiła wzrok

wfiliżance,którątrzymaławręku.

– Fatalnie, że przesadziłaś, Blake był wyraźnie zdegustowany – orzekła Vivian,

zdającąsięsłyszećwgłosienutąpogardy.

–Takuważasz?
– Oczywiście – potwierdziła Vivian. – Widziałam was. Biedny facet, nie miał

żadnych szans. Wręcz rzuciłaś się na niego. Każdy mężczyzna byłby pobudzony –

dodała, posyłając rywalce niechętne spojrzenie. – Co do mnie, jestem na ciebie
wściekła.Powiedziałamci,jaksprawysięmają,isądziłam,żejesteśwystarczająco
ambitna,bynienarzucaćsięmężczyźnie,któryjestzaręczony.

Filiżanka z kawą wypadła Kathryn z dłoni i roztrzaskała się o podłogę.

Upokorzona,zerwałasięzkrzesłaipobiegławstronęschodów.Niebyławstanie
dłużejtegosłuchać.

Nastał dzień przyjazdu Blake’a. Zapowiedział, żeby oczekiwali go przed

południem i Phillip w odpowiedniej porze wyruszył na lotnisko. Wrócił sam,
wyraźniezdenerwowany.

–Cosięstało?Cośzłego?–zaniepokoiłasięKathryn.

–WyleciałzHaitizadniaiprzekazałdowieżyplanlotu,aleniedługopostarcie

słuch o nim zaginął – odrzekł z ponurą miną Phillip. – Ujął dłonie Kathryn

i serdecznie je uścisnął, chcąc dodać jej otuchy. – Podejrzewają, że z powodu

huraganusamolotmógłspaśćgdzieśwpobliżuwybrzeżaPuertoRico.

background image

ROZDZIAŁDZIESIĄTY

Kathrynwpadławpanikę.Wręczodchodziłaodzmysłów,krążącniespokojnietam

i z powrotem po hali przylotów. Nie potrafiła powstrzymać się od płaczu ani od

zadawania sobie w duchu pytań o los Blake’a, który musiał stawić czoło groźnym

siłom przyrody. W pewnym momencie Phillip zaproponował, żeby przeszli do

restauracji, do sąsiadującego z lotniskiem motelu i tam czekali na wiadomości
oBlake’u.

Vivian również się niepokoiła, ale nie przeszkadzało jej to przekomarzać się

zPhillipemaniomiataćwzrokiemsaliwposzukiwaniuzaciekawionychniąspojrzeń.

W motelu zatrzymało się kilku Europejczyków, a większość gości restauracji
stanowilimężczyźni.

W przeciwieństwie do Vivian, Kathryn kompletnie nie interesowało otoczenie.

Wciąż przerażona zniknięciem ukochanego, pochyliła głowę, pogrążona we
własnychniewesołychmyślach.Blakebyłsilny,władczy,niesłychaniepewnysiebie.
Prawdopodobnie dlatego nie brała pod uwagę, że tak jak każdemu człowiekowi

możemusięprzydarzyćcośzłegoczyniebezpiecznego.Tymczasemokazałosię,że
równieżonmożewpaśćwpoważnekłopoty.

–Niewytrzymamdłużej–szepnęładoPhillipa,podnoszącsięzkrzesła.–Wracam

doterminalu.

–Kathryn,tomożejeszczepotrwaćgodziny–odparłPhillip,aleodprowadziłjądo

drzwi.

Rzucił zatroskane spojrzenie w stronę wyraźnie przybitej matki, pogrążonej

w rozmowie z Dickiem Leedsem. Na jej pociągłej twarzy odzwierciedlały się
przeżywaneemocje:zdenerwowanieilękosyna.

–Wiem–odparła,usiłujączdobyćsięnauśmiech–alejeślionkiedyonwyląduje

–poprawiłasięnatychmiast–odrazupowinienzobaczyćkogośznas,bliskichsobie
ludzi.

Phillipścisnąłjejramię.Wyglądał,jakbyprzybyłomukilkalat.
– Nie jest powiedziane, że wróci cały i zdrowy – powiedział z przygnębieniem –

a ty powinnaś przyjąć do wiadomości taką ewentualność – tłumaczył. – Obecnie
wiemy tylko tyle, że jego samolot spadł, a załogi ratownicze prowadzą

poszukiwania.Acoznajdą?

–Onżyje–powiedziałazdeterminacjąKathryn,choćbyłanagranicypłaczu.–On

żyje–powtórzyła.

background image

–Kotku

–Myślisz,żejeszczebymoddychała,gdybyBlakenieżył?–spytałazmocą.–Że

mojesercebybiło?

Phillip na moment przymknął oczy, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią.

Kathrynnaniąniepoczekała.

–Wychodzę–oświadczyła,opuszczającrestaurację.

Niebowciążpokrywałyciężkieszarechmury,przezktórenieprzebiłsięanijeden

promień słońca. Kathryn wyszła z terminalu i niespokojnie krążyła po płycie
lotniska,zatrzymującsięinasłuchujączakażdymrazem,gdywydawałojejsię,że
słyszyodgłosnadlatującegosamolotu.

Po niedługim czasie dołączyła do niej Maude, przygarbiona, nagle postarzała.

Pociągłatwarzjeszczebardziejsięwydłużyła,zdrowąceręzastąpiłabladość.

–Chciałabymwreszciewiedzieć,czyjestjakakolwiekmożliwość,żemójsynżyje–

powiedziała.

–Oczywiście,żeżyje–odparłazprzekonaniemKathryn.
Maudenadłużejzatrzymałauważnespojrzenienatwarzywychowanicy.
–Okazałamsięniedomyślna,prawda?–zagadnęła.
Kathrynzaczerwieniłasięiodwróciławzrok.

–Ja–zaczęła.
Maudeobjęłajązaramiona.
–Chodź,napijemysięjeszczekawy,toniezrobidużejróżnicy.
WtymmomenciedobiegłichgłosPhillipa,którystanąłwdrzwiachterminalu.

–Znaleźligo!Znaleźli!–wołałradośnie,szerokouśmiechnięty.–Ratownicyjużpo

niegolecą.

–Och,Boguniechbędądzięki–powiedziałazulgąMaude.
Kathryn popłynęły łzy po policzkach. Nie wstydziła się ich. Blake żyje, jest

bezpieczny.NawetjeślibędziemusiaławyrzecsięgodlaVivian,nawetjeślistraci

znimkontakt,wystarczyjejświadomość,żeukochanyżyje.

Została tam, gdzie od jakiegoś czasu stała – na zewnątrz, na płycie lotniska.

Maude w milczeniu jej towarzyszyła. Czekały. Tymczasem Phillip cofnął się do
terminalu.

Minutypłynęływciszy,ażwreszcierozległsięwarkotdwusilnikowegosamolotu.

Okrążył pas startowy i ostrożnie zniżył lot. Koła zapiszczały, samolot wzniósł się

ponownie, po czym osiadł na płycie. Kathryn nie spuszczała wzroku z samolotu,

dopóki nie wylądował, nie wyłączono silnika i nie otworzyły się drzwi. Wtedy

background image

pojawił się w nich wysoki ciemnowłosy mężczyzna, a ona rzuciła się ku niemu,

zanimstanąłnaziemi.

–Blake,Blake!–wołała.

Nieświadomaobecnościinnych,zezmierzwionymiwłosamiitwarzązalanąłzami

pobiegła ku ukochanemu. Wpadła w jego rozwarte ramiona, a on chwycił ją

wobjęciaiprzygarnąłdosiebie,gdywtulałatwarzwjegopierśiłkała.

– Powiedzieli, że spadłeś i nie wiedzieliśmy – Z trudem wypowiadała słowa,

przerywane szlochem. – Umierałam ze strachu o ciebie Och, najchętniej
zginęłabymrazemztobą

–Zapewniamcię,żenicminiejest–powiedziałBlake,gładzącwłosyKathryn.–

Nicminiejest–powtórzyłuspokajająco.

Uniosła ku niemu bladą, mokrą od łez, od zmartwienia poważną ponad wiek,

twarz.

Blake też wydawał się starszy, zmarszczki pogłębiły się, ciemne oczy nabiegły

krwią,jakbyoddłuższegoczasuniespał.

–Kochamcię–wyznała,wciążrozemocjonowana.–Takbardzociękocham!
Blakestałnieruchomo,jakbywrósłwziemię,patrzyłnaniąoczamitakciemnymi,

żewydawałysięniemalczarne.Speszonaswojąniedorzecznąszczerością,Kathryn
wyrwałasięzobjęćukochanegoicofnęłagwałtownie.

–Przepraszam–rzuciła.–Niemiałamzamiarurzucaćsięnaciebieporazdrugi

–usprawiedliwiłasię.–Vivianmiwyjawiła,jakibyłeśwczorajzniesmaczonymoim

zachowaniem–dodała.

–Cocipowiedziała?
Kathrynodsunęłasię,alewciążtrzymałaBlake’azarękę,gdyszliprzezpłytę,by

dołączyćdooczekującychcudownieuratowanegosyna,bratainarzeczonego.

–Toniemaznaczenia–odrzekłazesmutnymuśmiechem.–Wszystkowporządku.

–Tobietaksięzdaje–orzekłBlake.
BiegłakunimVivian,wołając:
–Och,kochanie!Zamartwialiśmysięociebie!
GdystanęłaprzedBlakiem,Kathrynrzuciłajejjadowitespojrzenie.
–Jaktocudownie,żeniccisięniestało–powiedziałaVivian.

Po chwili dołączyli do nich Maude i Phillip, oboje nie kryjąc ani radości, ani

wzruszenia.PaniHamiltonłzypłynęłypopoliczkach.

–Małobrakowało,co?–zauważyłPhillip.

Blakezpowagąskinąłgłową.

–Bardzomało.Niechciałbymporazdrugiznaleźćsięwtakiejsytuacji.

background image

–Acozsamolotem?–spytałaMaude.

– Był ubezpieczony. Z powodu huraganu byłem zmuszony lądować w lasach

deszczowychwPuertoRico.Udałobysię,gdybymniezaczepiłskrzydłemodrzewo.

Kathrynzamknęłaoczy,widzącwwyobraźnitęscenę.
–Postawięcidrinka–zaproponowałPhillip.–Wyglądanato,żedobrzecizrobi.

–Drink,apotemgorącakąpieliłóżko–zgodziłsięBlake.

–Ajasięspakuję–oznajmiłaKathryn.

– Zamierzasz się pakować? – zdziwił się wyraźnie niezadowolony Blake. –

Dlaczego?

– Wracam do Greyoaks – oświadczyła. – Mam dość słońca i piasku. Nie lubię

rajuzadużownimwęży.

Podeszładosamochodu.
–Phillipie,będziesztakdobryiodwiezieszmniedodomu?–spytała.

– Poproś Maude – odrzekł ku jej zaskoczeniu. – Nie masz nic przeciwko temu,

mamo?

–Nie,bynajmniej–odrzekłaMaude,biorącKathrynzarękę.–Chodź,kochanie.

Vivian,Dick,zabierzeciesięznami?

Leedsowieodmówili,wolelipójśćzBlakiemiPhillipemdobaru.MaudeiKathryn

wsiadły do samochodu. Drogę przebyły w milczeniu. Maude odezwała się dopiero
namiejscu,gdyzaparkowałysamochódiweszłydodomu.

–Niewyjeżdżaj–poprosiła,gdyKathrynskierowałasiękuschodom,abywejśćna

górędoswojegopokojuispakowaćrzeczy.–Niedzisiaj.

KathrynodwróciłasiędopaniHamilton.
– Nie mogę tu dłużej zostać – wyjawiła. – Nie zniosę tego. Chcę poszukać

mieszkania, zanim on – Nie dokończyła. Łzy nie pozwoliły jej nic więcej
powiedzieć.

Wszystkie rzeczy zmieściły się w torbie podróżnej. Kathryn spakowała się,

a następnie przebrała w dzianinową niebieską bluzkę i białą spódnicę, gdy
niespodziewanie otworzyły się drzwi i do pokoju wkroczył Blake. Wprawdzie
wyglądał na mniej zmęczonego, ale widać było, że potrzebuje snu i dłuższego
relaksuponiedawnychdramatycznychprzeżyciach.

– Jestem prawie gotowa – powiedziała. – Jeśli Phillip mógłby mnie odwieźć

Urwała,zdenerwowana.

Blake zamknął za sobą drzwi, po czym oparł się o nie plecami, w milczeniu

przyglądając się Kathryn. Miał na sobie białą koszulę rozpiętą do połowy klatki

background image

piersiowej i granatowe spodnie. Gęste włosy były w nieładzie, twarz nieruchoma,

oczypociemniałe.

–Leedsowiewyjeżdżają–odezwałsięwkońcu.

–Naprawdę?–zdziwiłasięKathryn,niepatrzącnaBlake’a.–Najakdługo?
– Na dobre. Wybrałem się na Haiti nie bez przyczyny. Podpisałem kontrakt

iprzenoszęzakładylondyńskiedoPort-au-Prince.

Kathrynspojrzałananiegozaskoczona.

–AleVivian
–Ściągnąłemjątutaj,bowiedziałem,żemawpływnaojca–wyjaśnił.–Doszedłem

downiosku,żejeśliudamisięjąprzekonać,byprzyjęłamojewarunki,onanamówi
ojca. Opacznie zinterpretowałaś całą sytuację i myślę, że była to po części moja

wina.Chciałem,żebytaksięstało.

Kathrynznieruchomiała,zaskoczonausłyszanąwiadomością.

–Teraztoitakbezznaczenia–zauważyła.
–Czemu?
– Zaraz po powrocie z Karaibów zamierzam poszukać sobie mieszkania, aby

zacząćsamodzielneżycie–oznajmiła,unoszącdumniegłowę.

–Powiedziałaś,żemniekochasz–przypomniałjejBlake.
–Byłamzdenerwowana.
–Niebawsięwżadnegierkiiniekręć.Topoważnasprawa.Wyznałaś,żemnie

kochasz.Wjakisposób?Jakstarszegobrata,opiekunaczyjakkochanka?

–Mąciszmiwgłowie!–zaprotestowałagwałtownie.
– A ty mąciłaś mi w głowie przez blisko rok – stwierdził Blake, starając się

powstrzymaćemocje.

–Nierozumiem–odparłazaskoczonaKathryn.
Stałopartyodrzwi,ręcewsunąłwkieszenie,oczamiwodziłpojejciele.

–Nigdynierozumiałaś.–Wzruszyłramionami.
– Wyglądasz na zmęczonego – zauważyła łagodnie. – Dlaczego nie pójdziesz do

łóżka?

– Tylko z tobą – odparł krótko, obserwując, jak Kathryn się rumieni. – Nie

zamierzam zasnąć, by po obudzeniu przekonać się, że wyjechałaś, podczas gdy ja

spałem.Donavan,potemPhillip,mójbrat,któregoomalznienawidziłemdlatego,że
mógłbyćztobąblisko,ajaniepotrafiłem.Atyuważałaś,żetylkociępożądam!

Kathrynnadalstałanieporuszona,alejejtwarzrozkwitałaniczympąknawiosnę.

–Pożądałemcię!Dobresobie!Odchodziłemodzmysłów,zastanawiającsię,kogo

zastępujętamtejnocynaplaży.

background image

Kathryn podeszła do łóżka i przytrzymała się oparcia. Bezwiednie gładziła

palcamimahoniowedrewnowezgłowia.

–Blake?–szepnęła.

–PowiedziałaśPhillipowi,żenapewnożyję,botwojesercewciążbije.Taksamo

byłozemną.Dopókioddycham,wiem,żejesteś,boniematakiejmożliwości,żebym

bezciebiemógłżyć!

Kathryn podbiegła do ukochanego i rzuciła mu się w ramiona. Objął ją i mocno

przygarnąłdopiersi.

– Pocałuj mnie – wyszeptał, zbliżając usta do jej warg. – Kate, tak bardzo cię

kocham!–wyznał.

Całowali się zapamiętale, zachłannie, jak dwoje ludzi ocalonych z katastrofy.

Wgruncierzeczywłaśnietakbyło.Gdybydramatyczneokolicznościniezmusiłyich
do wyjawienia uczuć, każde z osobna wiodłoby życie pozbawione miłości i byliby

głęboko nieszczęśliwi. Zmarnowaliby szansę nie każdemu daną przez los. Czy nie
byłabytokatastrofa?

Wreszcieoderwalisięodsiebie,żebyodetchnąćinawzajemnapawaćsięswoim

widokiem.

– Myślałam, że mnie nienawidzisz – powiedziała Kathryn, uświadamiając sobie

nagle, że wszelkie dawne nieporozumienia stały się nieważne. Kochała i była
kochana.Czypotrzebaczegoświęcej?

–Zjakiegopowodu?–spytał.–Bopróbowałaśuwieśćmnienaplaży?

–Niepróbowałam–zaprotestowałabezwiększegoprzekonania.
–Wszystkonatowskazywało.
–Pokochałamcię,amyślałam,żecięstracę,więcchciałammiećchociażcudowne

wspomnienie

– Coś w tym było – przyznał z czułością i przytulił ją do siebie. – Zawsze będę

pamiętał, jak wyglądałaś w blasku księżyca, twoja skóra przypominała lśniący
jedwab,byłatakagładkaimiękka

–Blake!–napomniałago,rumieniącsię.
–Niemaszsięczegowstydzić.Tobyłopiękne,każdasekundabyłacudowna.Itak

będzie,ilerazyciędotknę.Dokońcanaszegożycia.

–Takdługo?–spytała.
–Czywyjdzieszzamnie?

–Tak.

Pochyliłsięimusnąłwargamijejusta,jakbywtensposóbchciałprzypieczętować

danąobietnicę.

background image

–Mamnadzieję,żelubiszdzieci–powiedziałazuśmiechemKathryn.

–Pobierzmysięwprzyszłymtygodniu,wtedyotymporozmawiamy.

– W przyszłym tygodniu! – przeraziła się Kathryn. – To niemożliwe! Trzeba

rozesłaćzaproszenia,muszękupićsuknię

Powstrzymałtenpotoksłówczułympocałunkiem.Poczuła,jakjegoręcewędrują

pojejciele,dotykając,pieszcząc,uwodząc.

–Wprzyszłymtygodniu–powtórzyłzdecydowanie.

– W przyszłym tygodniu – zgodziła się, obejmując go za szyję i przyciągając ku

sobie.

Zachodzące słońce opromieniało zatokę pomarańczowym blaskiem, na wodzie

kołysały się łodzie rybaków. Złocisty horyzont zwiastował, że nazajutrz będzie

pięknysłonecznydzień.

background image

[1]

Frank Lloyd Wright (1867-1959) – właściwie Frank Lincoln Wright, architekt amerykański, jeden

znajważniejszychprojektantówXXw.,prekursorarchitekturyorganicznej,wkomponowanejwnaturęiznią
zespolonej,chętniewykorzystującynaturalnemateriałybudowlane,twórcawielusłynnychobiektów(przyp.
red.)

background image

Tytułoryginału:SeptemberMorning
Pierwszewydanie:HarlequinMills&BoonLimited,1982
Redaktorserii:DominikOsuch
Opracowanieredakcyjne:BarbaraSyczewska-Olszewska
Korekta:DominikOsuch

©1982byDianaPalmer
©forthePolisheditionbyHarlequinPolskasp.zo.o.,Warszawa2014

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek
formie.

WydanieniniejszezostałoopublikowanewporozumieniuzHarlequinBooksS.A.

Wszystkiepostaciewtejksiążcesąfikcyjne.
Jakiekolwiekpodobieństwodoosóbrzeczywistych–żywychiumarłych–jestcałkowicieprzypadkowe.

ZnakfirmowywydawnictwaHarlequiniznakseriiHarlequinGwiazdyRomansusązastrzeżone.

Wyłącznym właścicielem nazwy i znaku firmowego wydawnictwa Harlequin jest Harlequin Enterprises
Limited.Nazwaiznakfirmowyniemogąbyćwykorzystanebezzgodywłaściciela.

IlustracjanaokładcewykorzystanazazgodąHarlequinBooksS.A.
Wszystkieprawazastrzeżone.

HarlequinPolskasp.zo.o.
02-516Warszawa,ul.Starościńska1B,lokal24-25

www.harlequin.pl

ISBN978-83-276-0616-7

GwiazdyRomansu110

KonwersjadoformatuEPUB:
LegimiSp.zo.o.|

www.legimi.com


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
12x12 (134) Gotowa Na Wszystko, Książka pisana przez Asię (14 lat)
Sny na jawie Diana Palmer
Uczucia na pokaz Diana Palmer
Gotowa na wszystko
Diana Palmer Long Tall Texans 08 Apetyt na mezczyzne
Diana Palmer Apetyt na mężczyznę
Diana Palmer Long tall Texans 08 Apetyt na mężczyznę
Diana Palmer Soldier Of Fortune 04 Pora na miłość
Gotowa na sukces
PIEROGI Z TOFU GOTOWANE NA PARZE, Kuchnia wegetariańska przepisy, kuchnia wegetariańska
Gołąbki z białej kapusty z pomidorami, KULINARIA, Gotowanie na parze
Pytania na wszystkie kolokwia, Edukacja, Lekarsko-dentystyczny, Anatomia
gie dy na wszystkie kolokwia
Szafranowe bułeczki z twarożkiem, gotowanie na ekranie
Słodkie bułeczki z brandy, gotowanie na ekranie
Kokosowe bułeczki, gotowanie na ekranie
Polędwiczka wieprzowa z pieprzem, KULINARIA, Gotowanie na parze
Bardzo puszyste bułeczki, gotowanie na ekranie

więcej podobnych podstron