-Która z nich zabiłaby swojego ukochanego „Bananka”? -Szepnęła Abi po cichu. Wciąż nie potrafiła uwierzyć w winę którejkolwiek z przyjaciółek Bianki. Czy mogłoby się może okazać, że był to zbiorowy spisek, że wszystkie cztery maczały w tym palce? To byłby koszmar, lepiej nawet tak nie myśleć!
Abi zbierała właśnie rzeczy Bianki, mimo swej „siły” roniła teraz wielkie krople łez. Trzeba było sprzątnąć wszystko, co należało do zmarłej. W końcu już nigdy tego nie użyje...
Miski, zabawki, poduszki... Z każdym przedmiotem budziły się na nowo wszystkie wspomnienia. Była to jednak konieczna, choć niewesoła czynność.
Południem przybyła Hana. Abi zdziwiła się tą wizytą. Od śmierci Bianki żadna z jej przyjaciółek nie zawitała więcej w Jamce.
-Pokłóciłam się z pozostałymi... -Wymamrotała ze smutkiem. Abi zdziwiła się.
-O co?
-To nieważne. Przynajmniej zawsze mogę liczyć na twoją pomoc...
-Pomoc? W czym?
-Chciałam wybrać się na naprawdę ładne, żółte kwiaty rosnące przy górze -orzekła Hana beznamiętnie. -Ale teraz nie mam z kim się tam wybrać. Pójdziesz ze mną?
-Eee... Jasne.
Ruszyła za nią. Po drodze zaczęły rozmawiać. Wreszcie Hana zniżyła głos i rzekła:
-To one zabiły Biankę.
Abi przystanęła.
-O... One?
-O to się właściwie pokłóciłyśmy. Twoi rodzice zginęli, potem one zabiły Biankę... Jak one mogły ci to zrobić? Tyle tragedii!
-Moi rodzice... Nie żyją? -Abi zbladła. -Jak to?
-Mieli jakiś wypadek na górze Malnik! -Hana zerknęła na nią zdziwiona. -To ty nie wiedziałaś?
-Nikt nie raczył mi powiedzieć! -Zdenerwowała się Abi i zacisnęła zęby. -Pewnie wszyscy wiedzą, tylko nie ja!
-Zapewne nie chcieli cię zmartwić jeszcze bardziej... -Uspokajała ją Hana. -Bo to jest naprawdę ciężkie... Stracić tylu bliskich!
Abi zaczęła odwiązywać z szyi wstążkę, do której miała wciąż przyczepiony flakonik z tajemniczą zawartością.
-Gdy będę gotowa... -Szepnęła i wypiła połowę.
Ledwo zdążyła zatkać buteleczkę, poczuła znane jej uczucie.
Wędrówkę w czasie. Tym razem bez Zoi.
Abi wylądowała na trawie. Wstała i od razu zauważyła, że znajduje się u Tokarza. To musiało być zaraz po jej ostatniej tu wizycie, bo zmarkotniała Eve zmierzała właśnie do domu.
Wybiegła Kari. Spoglądała na nią bacznie.
-Powiedziałaś jej? -Spytała pustym głosem.
-Nie móc... Sie być taka smutna! Ich nie chcieć być Sie bardziej smutna...
-Ale on MUSI wiedzieć! -Oburzyła się Kari. -I to lepiej od kogoś z nas, a nie od obcego!
-Wiem... Zrozum mnie.
Scena rozwiała się. Abi znów ujrzała Tokarz-tym razem była obok podstrysza. Stały tam też Eve i Kari. Podszedł do nich Czito ze smutną miną. Kotki chyba na niego czekały, gdyż odwróciły się w jego stronę i stały dalej spokojnie w miejscu.
-Kocham Abi. Nigdy nie kochałem Bianki.
Abi poczuła, że fala gorąca zalewa jej ciało. Co?
-A więc DLACZEGO z nią chodziłeś? -Spytała Kari. To samo pytanie zadałaby mu teraz Abi. Nasłuchiwała więc uważnie.
-Bianka zakochała się we mnie. Nie chciałem jej odmawiać... Choć w głębi duszy zawsze czułem, że to do jej siostry należy moje serce. Gdy Bianka zmarła... Nie powinno być żadnych przeszkód, by ja i Abi... Ale ona chyba mnie nie chce.
Zwiesił smętnie głowę.
-Nonsens -orzekła Kari. -Ale uważasz, że tak krótko po śmierci siostry Abi chciałaby chodzić z jej chłopakiem?
-Wiem, że jestem głupcem -jęknął Czito. -Ja po prostu chciałem, by ruszyła dalej, nie mogę znieść, gdy ona rozpacza lub płacze. Chciałbym, by zawsze była szczęśliwa... Dałbym jej wszystko... Niech tylko mnie nie odrzuca!
-Ich habe nadzieja Sie cię kochać także -odezwała się milcząca dotąd Eve. Ich mag Abi... Naprawdę chcieć Sie mieszkać tu...
Czito westchnął boleśnie.
-Ja po prostu chcę jej szczęścia. -Szepnął. -Jej sprawa, co zrobi. Ważne tylko, by była szczęśliwa!
Gdy scena poczęła znikać, by ustąpić miejsca innej, Abi zauważyła, że łzy ciekną po jej twarzy. Czito ją kochał... Zawsze! I to aż tak bardzo... To cudowne, ale...
Bianka...
Ujrzawszy kolejne sceny nie myślała już o Czito, jej myśli zaczęły przybierać zupełnie inny obrót...
Bianka bawiła się właśnie z koleżankami. Abi nie pamiętała tej zabawy-ale chyba polegała na zebraniu jakichś rzeczy różnych kolorów. Bianka przyniosła wodę z rzeki, bo przezroczysta. Zeline coś niebieskiego, Hana żółtawego, Felice i Olive przyniosły obie czerwoną ciecz, obie teraz kłóciły się, kto był pierwszy.
-Co to, Hano? -Zdziwiła się Olive nagle.
-Sok jabłkowy -odrzekła Hana ściskając słoiczek kurczowo.
Kiedy wszyscy zaczęli rozchodzić się, Hana z Bianką podeszły do Jamki. Bianka spojrzała na miski.
-Puste-pisnęła, więc wlała zawartość słoiczka do jednej z nich. Gdy ruszyła do domu, Hana wlała do jej miski zawartość swojego słoiczka...
Scena rozwiała się i ustąpiła miejsca kolejnej.
Przyjaciółki bawiły się w chowanego. Abi kątem oka zauważyła, że Bianka chowa się w trawie. Zeline szuka. Idzie w kierunku drzew. Abi wciąż spoglądała na Biankę. I wtedy zobaczyła Hanę.
Znienacka wyskoczyła z kryjówki, pchnęła Biankę i prędko wróciła na swoje poprzednie miejsce.
Abi chciała zobaczyć ciąg dalszy, ale musiał on nie być istotny, gdyż wszystko na powrót zniknęło.
Kolejna scena-obok Jamki. Abi poczuła w sobie dziwny powiew chłodu, kiedy zorientowała się, że to ten feralny dzień śmierci Bianki...
Nie patrzyła na dobrze znany jej widok-spoglądała wciąż na miski. Czy to...
Obok misek zjawiła się Hana. Ściągnęła z szyi obrożę z pokaźnym kółeczkiem. Otworzyła je i wsypała coś do miski Bianki. Zamknęła na powrót kółeczko, założyła obrożę na szyję i podbiegła do Abi z przeszłości, jak gdyby nigdy nic.
Następna scena. Cztery przyjaciółki kłócą się. Zaraz... Czy to nie dzisiejszy dzień? Z rana?
-Teraz wiemy! -Krzyknęła Olive w pewnym momencie. -To ty, Hano!
-Ty zabiłaś naszego Bananka! -Warknęła Felice głosem drżącym z wściekłości.
-Jesteś morderczynią -syknęła Zeline pogardliwie. Wszystkie trzy płakały. Hana spoglądała na nie beznamiętnie.
-Nic nie rozumiecie -orzekła, ale Felice prychnęła tylko.
-Rozumiemy to, że nasza przyjaciółka zabiła naszą drugą przyjaciółkę. To dosłownie horror!
-Nie horror, a życie codzienne! -Ryknęła Hana nagle.
-Odejdź od nas. Nie chcemy cię znać! -Orzekła Zeline z zaciętością w głosie i odbiegła. Dwie towarzyszki niczym cienie ruszyły jej śladem.
Abi znów znalazła się na trawie. Hana spoglądała na nią podejrzliwie.
-Wszystko ok? -Spytała.
Abi podniosła się, drżąc z przejęcia niczym osika. Skierowała rozeźlony wzrok ku zdziwionej Hanie.
-Ty to zrobiłaś! -Krzyknęła.