Jedyną poszlaką były psy i szczury. Może niedorzeczne byłoby rozmawiać z kimś takim, ale jedynie oni mogliby coś wiedzieć o Dżafie.
Chyba nie wszyscy zginęli tego dnia, gdy wielka bitwa rozegrała się u Tokarza... Niektórzy na pewno uciekli. A ich jedynym domem prawdopodobnie była ta chałupa, o której mówili kiedyś Meg i Brando. Jak to było? Na lewo od rzeki, za dębami...
Rzeka jest. Dęby także.
Chałupa wciąż stoi! Ciekawe, czy ktoś dalej tam mieszka? Zaraz pewnie się przekonam...
Wskoczyła przez rozbite okno. Wygląda, jakby jednak było pusto... Wszędzie brud, kurz i ruina.
A może na górze?
Lecz jak tam wejść? I skoro na górze, to czemu również i nie na dole?
Nie tracąc dalszych nadziei, poszła poszukać schodów. Przechodząc między pokojami, korytarzem, zahaczając nawet o coś, co kiedyś musiało być kuchnią... Nigdzie nie natrafiła na żaden ślad schodów.
Nie mogli ich zburzyć, byłoby to gdzieś widoczne. A więc jak psy dawały radę dostawać się na górne piętro?
Wyskoczyła z powrotem przez okno i zaczęła obchodzić dom dookoła. Spostrzegła, że z boku są schody z kamienia.
Ruszyła po nich w górę. Na szczycie zatrzymała się. Drzwi nie było, ale spokojnie weszła do środka przez mały otwór w ścianie.
Od razu uderzył w nią zapach stęchlizny i straszny zaduch panujący wewnątrz. Zmrużyła oczy. Panował tu półmrok. Idąc w głąb spostrzegła różne szczątki i kostki-pozostałości po ucztach...
Ciekawe czy któreś z tych kości należą do Dżafy...?
Wtedy wpadła w pajęczynę. Wydała zduszony okrzyk przerażenia, ale kiedy zobaczyła że to nic groźnego, odetchnęła z ulgą.
-Kto tu jest?!
Gruby, lekko przytłumiony głos znów przeraził koteczkę. Tym razem nie miała zamiaru krzyczeć, ale zebrała w sobie odwagę:
-Z kim mam przyjemność?
Usłyszała skrzypienie drewna. Najwyraźniej coś szło w jej stronę. Coś dużego. Cofnęła się i zmrużyła oczy, by zobaczyć co to.
Znów musiała powstrzymać krzyk. Z ciemności wyłaniała się sylwetka wielkiego (bardzo wielkiego), starego szczura. Najwyraźniej zupełnie ślepego, sądząc po wyblakłych oczach, lecz z dobrym węchem, biorąc pod uwagę fakt, że poruszywszy wilgotnym wielkości oka Strzałki, syknął:
-Kot.
-Tak, kot -odpowiedziała Strzałka siląc się na groźny ton. -I to taki kot, który ci skopie podstarzały tyłek, jeśli nie odpowiesz na kilka pytań!
Szczur zachichotał złośliwie.
-Jesteś płci żeńskiej. Mam uwierzyć, że mnie pokonasz?
-Po prostu odpowiedz na kilka pytań-powiedziała Strzałka coraz mniej pewna siebie.
-Lepiej ciesz się, że cię nie zjem bo mam dobry humor -zaśmiał się ponownie szczur i zamruczał, odchodząc:
-Skopie mnie, też mi coś...
-Skoro Koty od Tokarza raz wam przywaliły, bez problemu to można powtórzyć! -Krzyknęła Strzałka, zanim się zdążyła powstrzymać. Szczur stanął i odwrócił się.
-Skąd o tym wiesz? -Mruknął ledwo dosłyszalnie.
-Bo ja jestem Strzałka od Tokarza.
Cisza.
-I to we własnej osobie moja siostra Meg pokonała psiego przywódcę. Byłam tam. A przodkini z mojego rodu pojawiła się w tym miejscu, gdy chcieliście załatwić moją matkę i drugą siostrę-Kanis. Chcesz się przekonać, co nastąpi wraz z moją wizytą?
Najwidoczniej szczur mógł spodziewać się każdego, ale na pewno nie Kota od Tokarza. Zacisnął zęby, pewnie zmagając się sam ze sobą i zapytał:
-Co chcesz wiedzieć?
-Co się stało wiosną 2006 z pewną ładną, burą koteczką imieniem Dżafa.
Szczur znów zarechotał drwiąco.
-Tu codziennie wtedy pojawiały się nowe kocięta! I nikogo nie pytaliśmy o imię. Chyba że... -szczur zawiesił na chwilę głos. -Nie, to nie ważne...
-Gadaj!
-O tym ci nie powiem! -Ryknął szczur. -Nigdy o tym nie mówiliśmy.
-Moja rodzina chętnie cię przywita! -uśmiechnęła się kotka chytrze. Szczur wzdrygnął się i zaczął:
-A więc... Jedno kocię było sprytniejsze od innych. Było rzeczywiście bure, ale burych było tu setki. Przyniosły je raz psy... Nie traciło odwagi, próbowało wiać. Ale mimo to psy doniosły je tutaj.
Strzałka słuchała uważnie. Szczur wyglądał na niezadowolonego z opowiadania jej tej historii.
-Było tu wtedy jeszcze kilka kociąt. To akurat było trzymane przez przywódcę psów. Miało być zjedzone jako trzecie. Ale gdy zobaczyło, co je czeka, przeraziło się nie na żarty. Zachowało jednak spokój. Ugryzło psa w łapę. Ten ją puścił, by sprawdzić co go użarło. Wtedy uciekła. Sam to widziałem -splunął na podłogę.
-Uważaj sobie z wyrażaniem swych odczuć! -Prychnęła Strzałka. -I powiedziałeś „uciekła”. Czyli to była płeć żeńska.
-Tak, to była baba. Niestety... Przywódca był niby najlepszy, a pozwolił zwiać małemu kotu! To była hańba.
-No i dobrze. Nie odpowiedziałeś, gdzie ona poszła.
-Czy ja wiem?! -Warknął szczur. -Tylko psi przywódca to widział. Ale jego chyba nie zapytasz? -Wyszczerzył zęby wrednie. -Zabrał to do grobu...
Kotka zrobiła minę, jakby chciała jeszcze o coś zapytać, ale rozmyśliła się i ruszyła do wyjścia.
-Uwaga na schody! -Zawołał szczur z nieprzyjemnym uśmiechem. -Chyba coś na nie wylałem...!