Tydzień potem kociaki były większe i ładniejsze. Puszek był dumny ze swych urodziwych córek, a szczególnie faworyzował śliczną Strzałkę i bardzo podobną do niej siostrę Dżafę. Ale wszystkie kochał tak samo i kociczki mogły czuć się przy nim dobrze i bezpiecznie.
Łatka wdychała wiosenne powietrze. Jeszcze dwa lata temu bawiła się wtedy ze swoim kochanym rodzeństwem...
Zginąć w tak okrutny sposób...
Bilon chciał uratować... Wiedział, że się naraża ale mimo wszystko czuł się mężczyzną i musiał ratować bezbronne siostry..
A Psotka, nieświadoma niczego po prostu przybiegła wprost pod łapy Tonii...
Ale Tonii już nie ma. Choć i Łatka była wtedy bliska zguby na pechowym gołębniku...
Burii nie ma od pół roku.
Matki, ojca...
Wujka...
Małej Kate, młodszego rodzeństwa Łatki i nawet trzech małych dziewczynek...
Odgoniła od siebie tragiczne wspomnienia i spojrzała na córki. To one tchnęły w nią to nowe życie... Muszą być szczęśliwe i żyć jak najdłużej!
Żadna matka nie chciałaby przeżyć swojego dziecka. Łatka zrobiła to w stosunku do Missy, Czarki i Burasek. Ale to nie jej wina, że dzieci zjadły...
Jej, bo ich nie przypilnowała...
Och, zamknij się już głupia...
Puszek podszedł do żony. Jakby czytając w jej myślach, szepnął:
-Nie żyj już tymi wspomnieniami skarbie! Trzeba ciągnąć życie dalej!
-Wiem...
-A ja teraz pójdę poszukać jedzenia! -Uśmiechnął się i wyruszył.
Łatka patrzyła za nim długo, a w końcu przymknęła oczy i znów zagłębiła w bolesnych wspomnieniach.
Puszek nie wiedział, gdzie sięga granica terenu tej głupiej bandy psów...
Nie wiedział, że jej już nie mają. W ogóle nie mają żadnego terenu.
Zobaczywszy je, schował się za drzewem. Słuchał ich rozmowy...
-Nie, ja nie widziałem niczego ciekawego... -Powiedział jeden.
Psy zaczęły gadać, że nic nie znalazły. Tylko jeden siedział i myślał.
-A ty Szton ? -Zapytał ich przywódca.
-Ja widziałem ładny teren. Tylko zamieszkują go koty.
Kilka psów splunęło. Puszka bardzo uraził ten gest.
-Wiele kocurów?
-Jeden czarno biały. Prócz tego dwie dorosłe kotki i czwórka młodych kotek. -Tłumaczył Szton. Puszek nie miał już żadnych wątpliwości co do tego, o kim on mówi. Czuł, że pot oblewa jego ciało. Przecież sam nie dałby rady tej bandzie!
-Ej! Tam jest ten kocur! To on! Łapcie! -Krzyknął jeden z psów nagle.
Puszek zaczął biec na oślep. Był szybki, lecz kundle dogoniły go...
Jeden z nich obezwładnił kocura, a gdy padł bez przytomności pięć kundli wyszczerzyło kły.
-Nie, nie zabijajcie go! -Powiedział przywódca. -Zdobędziemy teren i bez tego!
Łatka czekała na męża całkiem długo. Przeraziła się, gdy zamiast niego spostrzegła pięć groźnie wyglądających, choć niedużych psów. Nie miały na pewno dobrych zamiarów.
-Witam panią! -Powiedział największy z nich-przywódca.
-Cz.. Czego chcecie?!
-Tego terenu!
-To się obejdziecie ze smakiem-teren nie jest do oddania!
Pies popatrzył z ironią na krzywogłową kotkę stojącą obok matki.
-A tobie co się stało? Za bardzo sobie podskakiwałaś do innych?
-Nieważne-odparła równie opryskliwie jak wcześniej Mister.
-Następnym razem możesz wyjść z opresji mniej szczęśliwie-syknął pies.
-Mamooo?
-Dzieci, idźcie stąd!
Pies spojrzał z wrednym uśmiechem na cztery drobne kociczki.
-Jakie ładne ma pani dzieci... Im także będzie miło ukręcić małe łebki!
Łatka syknęła groźnie.
-Nie waż się ich tknąć brudną łapą!
Psy popatrzyły na siebie i wtedy przywódca powiedział:
-Radzę pani przemyśleć decyzję. W przeciwnym razie konsekwencje mogą być dla pani nieprzyjemne w skutkach...
Gdy psy odeszły, Łatka odwróciła się do najstarszej córki.
-Akurat-uśmiechnęła się. -Ten teren zbyt długo należy do nas, bo aż od ośmiu lat i nie pozwolę, żeby jakieś brudasy nam go odbiły!
-Dokładnie-przytaknęła Mister.