1
MARIA CIEŚLANKA
PRZYJACIÓŁKA DUSZ CZYŚDCOWYC
H
2
ŚWIĘTY MICHALE ARCHANIELE , BROŃ NAS W WALCE .
PRZECIW NIEGODZIWOŚCI I ZASADZKOM ZŁEGO DUCHA
BĄDŹ NASZĄ OBRONĄ.
NIECH GO BÓG POGROMIĆ RACZY, POKORNIE O TO PROSIMY.
A TY WODZU NIEBIESKICH ZASTĘPÓW , SZATANA I INNE
DUCHY ZŁE, KTÓRE NA ZGUBĘ DUSZ LUDZKICH PO TYM
ŚWIECIE KRĄŻĄ , MOCĄ BOŻĄ STRĄĆ DO PIEKŁA. AMEN.
OJCZE PRZEDWIECZNY PRZEZ NIEPOKALANE I MIECZEM
PRZEBITE SERCE MARYI OFIARUJE CI NAJDROŻSZĄ KREW I
RANY JEZUSA CHRYSTUSA , ABY MARYJA NASZA MATKA
STARŁA GŁOWĘ SZATANA I Z ARCHANIOŁEM MICHAŁEM
ORAZ ZE WSZYSTKIMI ANIOŁAMI STRĄCIŁA DO PIEKŁA ZŁE
DUCHY I WSZYSTKIE ICH DZIEŁA I PLANY ZNISZCZYŁA ,
SZCZEGÓLNIE OBECNE W TEJ GODZINIE I NADE WSZYSTKO
W NASZEJ OJCZYŹNIE
.
MARIA CIEŚLANKA — PRZYJACIÓŁKA DUSZ CZYŚĆCOWYCH
Urodziła się 25 maja 1855 r. w Siemiechowie w pow. tarnowskim. Rodzice jej
Michał Cieśla i Tekla z Wąsików byli ludźmi zacnymi i pobożnymi, toteż postarali
się, by na drugi dzieo po przyjściu na świat otrzymała łaskę Chrztu św.
W drugim roku życia Maria straciła matkę. Jej ojciec ożenił się wkrótce
powtórnie. Biedna sierotka nie mając co robid przy macosze, poszła do swojej
cioci, która z miłością iście macierzyoską przygarnęła maleostwo do siebie.
Ciotka uczyła ją czytad, pisad, a przede wszystkim znad i całym sercem kochad
Boga! Biedowały obie, bo ciotka ubogą była. Do 15. roku życia pozostała przy
zacnej ciotce, następnie rok służyła u p. Kulinowskiego w Gromniku. Gdy jej
siostra cioteczna Wiktoria wyszła za mąż za Stanisława Gadka, osiadła przy niej i
jej rodzinie, spędziła nieomal całe swoje życie w Faściszowej, wiosce należącej
do parafii zakliczyoskiej.
Bóg od najmłodszych lat darzył tę wybraną duszę nadzwyczajnymi łaskami.
Kiedy jeszcze jako maleoka dziewczynka pasała bydełko, jej duszyczka ulatywała
myślą i sercem do Boga, zatapiając się w modlitwie. Gdy ujrzała orszak
pogrzebowy, lub gdy ją doleciał smutny i poważny głos dzwonu bijącego
zmarłemu ostatnie pożegnanie, ona pogrążała się w krainie wieczności, biegła
myślą za umarłym gdzie on jest, co się z nim dzieje, pragnęła spieszyd mu z
pomocą, modląc się gorąco za jego duszę.
Kiedy nieco podrosła, pragnęła pomóc ciotce obarczonej liczną rodziną.
Chodziła na zarobek, a zapracowany grosz dzieliła na trzy części. Pierwsza szła
na jej własne utrzymanie, drugą oddawała ciotce, a trzecią na Msze św. za
dusze w czyśdcu cierpiące. Tak to Bóg przygotowywał od wczesnej młodości tę
duszę na Apostołkę modlitwy za dusze w ogniu czyśdcowym zostające.
3
Z wielkich łask, jakie Bóg na Marię Cieślankę zlewał, zrobiła dobry użytek.
Wszyscy ci, co osobiście stykali się z nią za życia, a z którymi miałem
sposobnośd rozmawiad – oddają wielkie pochwały jej cnocie i pobożności. Była
to przede wszystkim dusza anielskiej niewinności oraz dziwnej pokory. Do 25.
roku życia – jak się zwierzyła S. X. Franciszkance, swojej przyjaciółce –
pozostawała w zupełnej niewiadomości o rzeczach mogących obrazid świętą
cnotę czystości. W swojej obecności nie pozwalała nikomu prowadzid rozmów
lekkomyślnych, obrażających dobre obyczaje. Niewinnośd poświęciła Bogu,
żyjąc do śmierci w panieostwie. Całe jej życie było ciche, ukryte w Bogu.
Potulna, dobra, nikomu przykrości nie wyrządzała. Usposobienia żywego, gdy
się uniosła, umiała zaraz opanowad swe poruszenia. Toteż jej szwagier,
obarczony dziesięciorgiem dzieci mógł zeznad, że ani jemu, ani żadnemu
dziecku „nigdy żadnej krzywdy, ani nawet złego słowa nie powiedziała”. A
później ileż to upokorzeo, obmów, podejrzeo, złego obchodzenia się musiała
wycierpied z powodu swoich „objawieo” o duszach czyśdcowych!
Wielu ogłosiło ją za uwodzicielkę, oszustkę, kłamczynię itd. Wszystkie te
upokorzenia nie tylko cierpliwie, ale z pogodnym humorem znosiła, ofiarując je
Bogu za grzeszników a szczególnie za dusze w czyśdcu cierpiące.
Niewinnośd i pokora to dwie cnoty, które schylają do nas Serce Boże, otwierają
nam skarbiec łask Pana. Dusza pokorna i niewinna, tj. oderwana od grzechu,
uciech świata i miłości własnej – nie idzie, ale leci po drodze doskonałości
chrześcijaoskiej.
Maria Cieślanka była osobą gruntownej i nadzwyczajnej pobożności. Fałszywą
pobożnością – tak zwaną dewocją – brzydziła się całą duszą. Pobożnośd
pojmowała jako sumienne wypełnienie swoich obowiązków z czystej miłości ku
Bogu, oddając się Jemu bez podziału, bez zastrzeżenia. Praca i modlitwa
stanowiły jej życie. Chod była „drobna”, tj. nie silnego zdrowia, nikomu się w
pracy prześcignąd nie dała. Nigdy też nie opuściła pracy pilnej lub obowiązków
pod pozorem modlitwy lub kościoła. Natomiast gdy nie było pilnej pracy
spieszyła do kościoła o 4 kilometry oddalonego na Mszę św., spowiadała się co
tydzieo, ile możności łączyła się z Panem Jezusem codziennie w Komunii św. Jej
umartwienie było naprawdę wielkie – w braniu pokarmów bardzo
wstrzemięźliwa, „nawet za dziecko nie zjadła” świadczy jeden z domowników.
Posty kościelne zachowywała może nazbyt surowo, jeśli się uwzględni ciężką
pracę na roli. Nosiła włosiennicę, czuwania i modlitwy u stóp Najświętszego
Sakramentu przeciągała często do późna w noc. Nic też dziwnego, że takim
umartwieniem poskromiła zupełnie swe ciało i jego popędy. Jak się zwierzyła
swojej przyjaciółce X. Franciszkance: „nie wiedziała co to jest zniecierpliwid się
albo gniewad na kogo”.
4
Odznaczała się dziecięcym nabożeostwem do Najświętszej Maryi Panny i do
Najświętszego Sakramentu. W izbie, w której się modliła i sypiała nad łóżkiem
wisiało dużo obrazów, Pana Jezusa, Matki Najświętszej, które gustownie
zdobiła w sztuczne lub świeże kwiaty. W młodszych latach, gdy jej siły
dopisywały, chętnie odprawiała dalekie pielgrzymki – szczególnie do Kalwarii
Zebrzydowskiej i do Tuchowa, by uczcid Najświętszą Maryję Pannę.
W domu, chod nie była gospodynią, życiem religijnym kierowała sama.
Modlitwy odbywały się zawsze wspólnie – a ona im przewodniczyła.
Ze słuchania słowa Bożego, czytania książek duchownych, a szczególnie z
kontemplacji, którym to darem cieszyła się przez wiele lat, nabyła wielkiego
światła w rzeczach duchownych. Chętnie też radziły się jej w sprawach duszy
osoby wykształcone i z prostego ludu. Jej kuzynka tak zaś się wyraziła: „Ciotka,
gdy jej się w czym poradzę – odpowiada zupełnie tak, jak ksiądz”. Umysł, miała
niepospolity, jasny, przenikliwy, usposobienie ludzi przychodzących do niej po
radę, odgadywała w lot. W słowach ostrożna zwierzała się tylko osobom
wypróbowanej cnoty, które potrafiły zjednad sobie jej zaufanie.
Cicha i pokorna służebnica Boża stała się głośną z powodu swych „objawieo” o
duszach czyśdcowych. Do Kościoła św. należy jedynie wydad sąd o tych
ekstazach zmarłej śp. Marii Cieślanki. Tutaj dla całości obrazu jej życia podamy
kilka szczegółów z jej objawieo o duszach czyśdcowych. Jak już wspomnieliśmy,
Maria Cieślanka miała szczególne nabożeostwo do dusz czyśdcowych... To
nabożeostwo rosło z każdym rokiem. – Trudno na razie ustalid rok w którym
zaczęła miewad swoje „objawienia”. W każdym razie od 40. roku jej życia
powtarzały się one regularnie co tydzieo, nieraz dwa razy na tydzieo... Oto
początek tych „objawieo”. W 25. roku życia (według innych w 40.) w maju,
podczas wspólnego nabożeostwa do Matki Najświętszej, jakie wspólnie z
rodziną odprawiała, stanął przed nią jej Anioł Stróż w postaci ślicznego
młodzieoca i rzekł do niej: „Chodź za mną, zaprowadzę cię do czyśdca”. „Na
słowo i widok anioła nie wiedziałam, co ze mną się dzieje; popadłam w dziwny
stan, straciłam panowanie nad sobą”. Obecni natychmiast to zauważyli.
Marysia stała się sztywną, martwą – zaczęli ją cucid, myśląc że zemdlała lub
umiera. Stan ten trwał długie godziny. „Gdy ujrzałam Anioła i usłyszałam jego
słowa – opowiadała później – w jednej chwili ujrzałam czyściec. Anioł mi
pokazywał różne miejsca, dusze, męki, jakie cierpiały, oraz przyczynę tychże
mąk. Pierwsza dusza jaką ujrzałam, była dusza mojej matki. Tknięta
współczuciem i zgrozą z powodu jej cierpieo rzekłam: Aniele Boży, za co moja
matka tak bardzo cierpi? «Za grzechy przekleostwa» – odpowiedział Anioł”.
Kiedy przyszła do siebie, czuła się bardzo osłabiona grozą strasznych cierpieo i
mąk dusz czyśdcowych. Z drugiej strony dręczyły ją niepokoje, czy nie stała się
5
igraszką ułudy szataoskiej. Ten stan niepokoju i udręczenia trwał dośd długo.
Widzenia z jednej strony rozbudzały w niej bojaźo grzechu oraz gorące
pragnienie ratowania dusz czyśdcowych modlitwą, ofiarami na Mszę św.,
postem i pokutą, z drugiej strony napawały ją obawą, że diabeł tak ją dręczy.
Nie mogąc znieśd dłużej tych wewnętrznych udręczeo, udała się do Tuchowa,
prosząc Matkę Najświętszą o światło i pomoc. Następnie otworzyła swe serce
na św. spowiedzi o. Jedkowi redemptoryście, sławnemu misjonarzowi i
wytrawnemu spowiednikowi. Ten wysłuchawszy jej spowiedzi i zbadawszy
gruntownie szczegóły objawieo oraz jej ducha – zupełnie ją uspokoił. Zapewnił,
że nie jest to sprawa szataoska ale Boża. – Ma oddad się zupełnie i całkowicie
Bogu – a z objawieo powinna korzystad, aby siebie i innych zachęcad do bojaźni
grzechu – oraz do nabożeostwa za dusze w czyśdcu cierpiące.
Objawienia i zachwyty zaczynały nabierad coraz to większego rozgłosu w
okolicy. A kiedy pewnego roku była na Kalwarii Zebrzydowskiej i tam miała owe
nadzwyczajne stany – wieśd o nich rozeszła się prawie w całej zachodniej
Małopolsce. Odtąd w wigilie świąt Matki Boskiej i w soboty schodziły się do
Faściszowej gdzie mieszkała tłumy ludzi z okolicy i hen aż od Krakowa, z
Podwiśla, z gór od Sącza i od Pilzna; jednych ciągnęła prosta ciekawośd, innych
złośliwośd lub zawiśd – ogólnie miłośd ku swoim drogim zmarłym, aby się
dowiedzied od Marysi o losie ich w drugim życiu – gdzie są, jakie męki cierpią, a
szczególnie co mają zrobid, aby im pomóc. Przebieg zwyczajny jej wizji czy
zachwyceo był następujący: wieczorem po pracy klękała przy małym stoliku do
modlitwy – po kwadransie traciła przytomnośd, sztywniała; wówczas kładziono
ją na łóżku. Trwało to od pół godziny do dwóch godzin. Kto miał dobry słuch,
nadstawiwszy ucha, mógł słyszed rozmowę, jaką prowadziła z Aniołem. Gdy ją
Anioł oprowadzał po miejscach najstraszniejszych mąk czyśdcowych, na jej
twarzy malowała się zgroza i najwyższy przestrach, drżała na całym ciele i nieraz
broniła się, wypraszała od tego widoku, a otaczający słyszeli: „nie pójdę tam,
nie chcę widzied tego!”. Gdy zaś Anioł oprowadzał ją po miejscach, gdzie dusze
mało albo nic nie cierpiały – twarz jej pospolita nabierała dziwnego uroku, była
pogodnie uśmiechnięta, niewysłowienie szczęśliwa. Tymczasem ludzie tłumnie
wypełniali izbę, tłoczyli się przy oknach, stali na podwórzu i obejściu, czekając
nowin o swoich najdroższych z zaświatów. – Przyszedłszy do siebie zachęcała
obecnych do nabożeostwa za dusze czyśdcowe, odpowiadała na pytanie gdzie
znajdują się ich dusze, jakie męki cierpią, jakie modlitwy lub pokuty trzeba za
ich wybawienie odprawiad.
Niekiedy same dusze czyśdcowe przychodziły do niej, prosząc ją o modlitwy. O
zjawieniu się dusz mówiła: „To straszna rzecz widzied ducha – człowiek, który
nie ma łaski od Boga do tego – zanadto by się przeraził – owszem, nie zniósł by
widoku tych dusz”.
6
Widzeniem Anioła Stróża często się cieszyła. „Ile razy przychodziła do
rozmównicy, pisze matka X, a ja ją zapytywałam o jaką duszę, ona najpierw się
głęboko upokarzała przede mną, że jest niegodna żadnej łaski od Pana Boga, a
ja słuchając jej słów byłam wzruszona i czułam mimo woli jakąś
niewytłumaczoną cześd dla tej przez Boga wybranej duszy. Byłam raz
świadkiem, gdy z Marysią rozmawiałam w rozmównicy o duszach, jej zachwytu.
Nagle przybrała majestatyczną postawę, głowę jednym prędkim zwrotem
obróciła, oczy utkwiła w jeden punkt – oblicze nagle przybrało dziwny,
nadziemski wyraz. Uczyniło to na mnie wielkie wrażenie, pewien przestrach
zmieszany z radością napełnił mą duszę... Po chwili, gdy zachwyt ustał, pytałam
ją: «co za przyczyna tej nagłej zmiany, czy co widziała?». «Ujrzałam mojego
kochanego Anioła Stróża» – odrzekła”.
Zachwyty i objawienia Marii Cieślanki narobiły wiele hałasu. Musiały się więc
nimi zająd władze. Władze świeckie wysłały policję, by zbadała zajścia.
Żandarm, chcąc się przekonad, czy zachwyty nie są oszukaostwem, wbijał jej
szpilki za paznokcie lecz ekstatyczka zupełnie na to nie reagowała. Natomiast
po przebudzeniu czuła dotkliwy ból w poranionych palcach. +*-
Zawezwano ją również przed sąd. Ale rozmowa sędziów z Cieślanką tak na nich
podziałała, że władze świeckie dały jej zupełny spokój. Badała również
„objawienia i zachwyty Marii” komisja duchowna, na czele której stanął śp. ks.
kanonik Maciejowski, dziekan tuchowski, ale nic w tej sprawie nie wykryła
zdrożnego lub chodby nagany godnego.
Na ogół duchowieostwo zachowywało wielką rezerwę – niektórzy księża,
obawiając się nadużyd, byli zdecydowanymi przeciwnikami tych objawieo –
otwarcie je ganili, wiernym zakazując udawad się do Marii o radę w sprawie
swoich zmarłych. Ks. proboszcz Ligaszewski, jej spowiednik polecił jej zachowad
objawienia w tajemnicy i z nikim o nich nie mówid. Posłuchała. Również Kuria
biskupia zakazała jej udzielania rad i wskazówek wiernym w sprawie dusz
czyśdcowych. Zastosowała się chętnie i ściśle do zakazu swego Arcypasterza.
Raz była na kazaniu, w którym kaznodzieja ostro gromił łatwowiernośd ludu:
„Czemu tam do niej chodzicie? To oszustka! Kłamczyni!”. Wysłuchawszy
spokojnie nauki wróciła do klasztoru SS. Franciszkanek, którym się zwierzyła z
wrażeo, jakie na kazaniu odczuła. „Co też ten kochany ksiądz X dzisiaj na mnie
na kazaniu nie mówił! Że ja oszustka, uwodzicielka, kłamczyni! – nie słuchajcie
jej – nie chodźcie do niej! Ależ dobrze, dobrze, będę miała przynajmniej spokój”.
Po pewnym czasie ks. biskup cofnął swój zakaz, dając zupełną swobodę Marii
Cieślance co do jej objawieo – mówiąc „nic w tym złego nie ma”. – Korzystała
więc z tego pozwolenia, zachęcając dalej wiernych do nabożeostwa za dusze w
czyśdcu cierpiące – udzielając objawieo co do ich losu oraz jakiej pomocy
7
potrzebują od swoich przyjaciół i krewnych. Na dwa lata przed śmiercią
przeniosła się do Zakliczyna i zamieszkała w małym domku niedaleko klasztoru
SS. Franciszkanek, by móc codziennie słuchad Mszy św. i komunikowad.
Uwolnij, Panie, dusze wszystkich wiernych zmarłych od wszelkich więzów
grzechowych. A przy pomocy łaski Twojej niechaj unikną strasznego wyroku
zatracenia. I niech zażywają szczęścia wiecznej światłości.
Tractus Mszy Requiem
W jednym objawieniu powiedział do niej Anioł, że przed śmiercią będzie
musiała wiele cierpied. I rzeczywiście, ostatni rok jej życia był rokiem
prawdziwego męczeostwa. Rak zaczął toczyd jej piersi, na domiar złego kilka
miesięcy przed zgonem złamała nogę.
Człowiek, który ją składał, tak nieudolnie zabrał się do rzeczy, że bóle całą nogę
pokrzywiły – stopa sięgała drugiego kolana, a górna częśd kości udowej
zachodziła za żebra. Gdy zaś rak wżarł się w jej ciało i zaczął toczyd mięśnie i
nerwy koło serca, bóle miała straszliwe, ustawiczne. Znosiła swoje męki z
heroiczną cierpliwością i poddaniem się woli Bożej, ofiarując je za dusze w
czyśdcu cierpiące i modląc się za nie ustawicznie.
Do boleści ciała dołączyły się straszne męki duszy. Szatan zaczął ją dręczyd
niepokojem, widokiem strasznych mąk czyśdcowych, jakie ją czekają. W tych
hiobowych cierpieniach duszy i ciała mimo całej rezygnacji i poddania się woli
Bożej wydobywały się nieraz westchnienia z jej zbolałych piersi. Pocieszał Pan
Jezus swoją sługę. Spowiednik SS. Franciszkanek codziennie zanosił jej Komunię
św.
Na kilka dni przed śmiercią powiedział jej Anioł Stróż, że umrze w święto
Wniebowstąpienia. I tak się też stało, zjednoczona z Bogiem, spokojnie i
świątobliwie umarła w sam dzieo Wniebowstąpienia Pana Jezusa 1923 roku.
Ciało jej ubrano w białe szaty, głowę w białą zasłonę, na ramiona włożono
szkaplerz tercjarski – trumnę wysłano kwiatami i kaliną. Pogrzeb miała
wspaniały, bo tłumy ludu zbiegły się z bliskich i dalekich okolic na jej pogrzeb.
Młodzieocy zanieśli trumnę na swoich barkach na wieczny spoczynek.
Jej życie, postad i opowiadania, robiły ogólnie mówiąc, wielkie i dodatnie
wrażenie na tych, co się z nią stykali. Gdy opowiadała o cierpieniach, ogniu,
długości mąk czyśdcowych – słuchający drżeli ze zgrozy i wzruszenia przejmując
się bojaźnią grzechu oraz pragnieniem ratowania dusz zmarłych. Gdy zaś
opowiadała o wspaniałości lub rozkoszach raju (rajem nazywała miejsce, gdzie
dusze nie cierpią, ale jeszcze Boga nie oglądają – carcer honoratus) zapalali się
obecni pragnieniem śmierci i rozkoszy nieba.
8
„Gdy się tak słyszy, opowiadała s. Delfina Franciszkanka, która ją w ostatniej
chorobie pielęgnowała, co Marysia mówi o przyszłym życiu, to chciałoby się
zaraz umrzed, aby to widzied i cieszyd się z Panem Jezusem w niebie”. „I tak tym
była przejęta – dodaje jej Siostra zakonna – że ta najmilsza Siostra nasza,
krzyżem leżąc, prosiła Pana Jezusa – żeby ją zabrał do siebie”.
Co się też stało. „Pewnego wieczoru, opowiada siostra Delfina, gdym Marii
łóżko prześcielała, mówię jej: «Marysiu, kiedy mówisz, że w raju tak pięknie, to
poproś Pana Jezusa, żebym umarła prędko i poszła do nieba». A Marysia na to:
«wneciuchno (wnet) po mnie Siostra umrze!»”. W miesiąc po śmierci Cieślanki
zachorowała ciężko s. Delfina i przeniosła się do lepszego życia w wieczności.
O śp. Marii Cieślance jej proboszcz i spowiednik ks. Ligaszewski tak się wyraża:
„Była to dusza pobożna prawdziwie, i bogobojna i dla dusz czyśdcowych wielce
oddana... Wzrostu była średniego, twarz jakby nieco spalona. Zapytana, co
widzi i jak dusze wyglądają, odpowiadała: że dusze te jakby w ogniu cielesnym
zostawały, czyli ciało było ogniste, że bardzo one cierpią”.
„U nas odszczególniło ją to, iż kiedy śp. Zdzisław Mikułowski, dawniejszy
dziedzic Siemiechowa w dzieo św. Marcina chory pojechał do Krakowa – i umarł
w drodze – ona najpierw to powiedziała, iż go ks. Jezuita czy inny w drodze
spowiadał – o tym nikt nie wiedział, dopiero po śmierci te okoliczności się
odsłoniły. Zażywała ogólnie wielkiego szacunku – chociaż niektórzy w te
objawienia nie wierzyli”.
Ten szacunek i cześd dla śp. Marii Cieślanki nie zmniejszyły się po śmierci;
owszem, bardzo się wzmogły. Jej pamięd żyje wśród ludu – wielu żywi ku niej
szczególną jakąś miłośd i przywiązanie. Opowiadano mi o jej kuzynce, w której
domu przeżyła Marysia kilkadziesiąt lat – że z żalu i tęsknoty za nią po jej
śmierci zachorowała i w trzy miesiące przeniosła się do wieczności.
I nic dziwnego, że żyje wśród ludu niezatarta pamięd o tej wielkiej przyjaciółce
dusz zmarłych. Przecież to nasi najdrożsi, związani z nami węzłem krwi,
przyjaźni, wiary, to nasi bracia w Chrystusie a kiedyś towarzysze chwały i
szczęścia w niebie, a Maria Cieślanka ratowaniu ich poświęciła całe życie.
Módlmy się więc gorąco za przykładem śp. Marii Cieślanki za dusze w czyśdcu
cierpiące. Ofiarujmy za nie wszystkie zasługi naszych cierpieo, pokut, modlitw,
pamiętając na słowo Pana: „błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia
dostąpią”.
Módlmy się często a gorąco z Kościołem świętym:
Wieczne odpoczywanie racz
im dad, Panie, a światłośd wiekuista niechaj im świeci
. Ω
Artykuł jest fragmentem książki o. Franciszka Świątka CSsR, Świętośd Kościoła w
Polsce w okresie rozbiorowym i porozbiorowym, Kielce 1930.
9
PRZYKŁADY
JAK SIOSTRA DE MARTIGNAT - Z ZAKONU NAWIEDZENIA NMP (WIZYTKI)
POMAGAŁA DUSZOM CZYŚDCOWYM
W klasztorze utrwaliła jeszcze silniej w swej duszy to nabożeostwo. Nie tylko
modliła się za zmarłych, ale przyjmowała na siebie ich cierpienia. Czasami
cierpiała całe miesiące niewypowiedziane boleści, a potem ogarniała ja nagle
radośd nie do opisania. Wtedy pokazywały jej się dusze, jaśniejące chwałą i
dziękowały za uwolnienie z mąk czyśdcowych. Niekiedy widywała niewyraźne
cienie, które do nie na przykład w taki sposób przemawiały: „Moja wierna
siostro, pomóż mi, bo jestem w czyśdcu”. Siostra de Martignat podwajała
wtenczas zwykłe swe ostrości i z wielką gorliwością ofiarowała je Bogu za
cierpiące swe przyjaciółki. Pewnego razu była trapiona sinymi bólami… Nagle w
czasie modlitwy wyszła jej kośd z biodra z takim trzaskiem, że go siostry obok
klęczące słyszały. Chciała wstad, lecz ani kroku postąpid nie mogła, bo noga
stała się krótsza o pół stopy i pozostała taką do kooca życia siostry Martignat.
„Moje biedne dusze czyśdcowe – mówiła – potrzebują pokutnych uczynków, a
że dotąd nic nie cierpiałam, więc Bóg w miłosierdziu swoim daje mi sposób
przyjścia im z pomocą”.
Najgoręcej jednak modliła się, ciągłe łzy i krwawe pokuty ofiarowała za duszę
księcia de Nemours, Karola Amadeusza, którego dobrze znała na sabaudzkim
dworze. Książe ten zginął w pojedynku z ciotecznym swym bratem, księciem de
Beaufort. W chwili gdy miecz przeciwnika miał go przeszyd, zdążył wznieśd
duszę swoją do Boga i otrzymał od Niego przebaczenie swoich grzechów.
Siostra de Martignat dowiedziała się o tym z objawienia. Pobiegła zatem
natychmiast do przełożonej i prosiła, aby jej pozwoliła oddad się Bogu na ofiarę
za tę biedną duszę. „Moja Matko – mówiła – widziałam tę duszę w czyśdcu, tak
nisko, tak głęboko i na tak długi czas skazana, że nie mogę przyjśd do siebie z
boleści. Ach! Kiedyż się stamtąd wydobędzie? Może Bóg przed sądem
ostatecznym nie zechce jej stamtąd uwolnid!” A gdy przełożona nie chciała
wierzyd, aby ta dusza mogła byd zbawioną. „Ach, rzekła siostra de Martignat,
tysiące innych dusz zginęłoby w podobnych okolicznościach. Pozostawała
księciu tylko jedna chwila, aby korzystad z łaski Bożej i z tej chwili skorzystał.
Wiara jego nie zgasła zupełnie, lecz była podobną do dymiącego się knota,
który od iskry Bożej natychmiast się zapalił. Może nigdy, od czasu jak diabeł jest
diabłem, nie wymknęła mu się taka zdobycz, nie zawiodły go tak pewne
nadzieje”.
Za pozwoleniem przełożonej ta czcigodna Siostra ofiarowała się Bogu na
wszelkie cierpienia dla złagodzenia mąk księcia. Bóg widocznie przyjął jej ofiarę.
10
Uczuła nagle daleko większe, niż przedtem boleści; utraciła zwykłą wesołośd;
twarz jej wychudła, oczy nieustannie wylewały łzy, a dusza była napełniona
ciągłą trwogą i niepokojem. Czasem wybiegała z celi i ze łzami prosiła siostry o
modlitwę. Najczęściej widywano ją wspartą nieruchomo na lasce, z rękami
złożonymi. „Siostry drogie – prosiła - módlcie się za mojego biednego księcia”.
Zdrowie jej nikło coraz bardziej. …
Ktokolwiek wszedł do kaplicy, prawie zawsze spotykał tam Siostrę de
Martignat, która klęcząc lub stojąc wsparta na lasce, modliła się za dusze
czyśdcowe i za tych wszystkich, którzy się polecali jej modłom. A liczba ich była
wielka i coraz bardziej rosła. Tak strawiła swe serce na miłości, życie na
modlitwie, a ostatnim jej westchnieniem była znowu modlitwa.
: Ks. BISKUP E. BOUGAUD. "Życiorys Sw. de Chantal i historya początków Zakonu Sióstr
Nawiedzenia N. M. P." TOM II. BRODY - LWÓW 1914. NAKŁADEM KSIĘGARNI FELIKSA WESTA
UDRĘCZONY ŻOŁNIERZ
W 1870 roku Belgia sprzymierzyła się z Francją w wojnie przeciw Niemcom. We
wrześniu tego roku siostra Maria Serafina, redemptorystka z klasztoru Malines
w Belgii nagle odczula wielki smutek. Wkrótce potem otrzymała wiadomośd, że
ojciec poległ na froncie. Od tego dnia pobożna zakonnica wielokrotnie słyszała
pełne udręki jęki i wołania? Moja kochana córeczko, zlituj się nade mną!".
Jednocześnie ona sama odczuwała potworny ból głowy. Pewnego dnia miała
wizję. Ujrzała ojca otoczonego płomieniami i pogrążonego w wielkim smutku.
Ojciec przechodził czyściec, jednak Bóg zezwolił mu na ukazanie się córce, którą
chciał poprosid o modlitwę. Zezwolił również na zdanie relacji z tego, jak jest w
czyśdcu.
Udręczony żołnierz zwrócił się do niej tymi słowami: - Chcę, abyś zamówiła
Mszę świętą i ofiarowała modlitwy oraz odpusty w mojej intencji. Spójrz, jak
jestem pogrążony w tej otchłani pełnionej płomieniami. Ach, gdyby tylko ludzie
wiedzieli, czym jest czyściec, wówczas znosiliby wszystko, by go uniknąd. Bądź
świętą, moja córeczko, zawsze przestrzegaj Świętej Reguły (zakonnej - przyp.
red.), nawet w najdrobniejszych sprawach.
Czyściec dla osób duchownych jest straszną rzeczą! Ten żołnierz otrzymał łaskę
zejścia na ziemię dzięki sumiennej pracy w ciągu go życia i dlatego, że był
szczególnie oddany Matce Bożej, przystępując Komunii świętej w każde Jej
święto.
W czasie tych wizji siostra Maria Serafina zadała duszy ojca kilka pytao: Czy
dusze w czyśdcu wiedzą, kto się za nie modli, i czy mogą modlid się za nas?
- Tak, moja córko.
11
- Czy te dusze cierpią, wiedząc, że Bóg jest obrażany w ich rodzinach i na
świecie?
- Tak.
- Czy to prawda, że cierpienia czyśdcowe są znacznie większe, aniżeli wszystkie
nieszczęścia na ziemi, a nawet śmierd męczeoska?
- Tak, moja córko. To wszystko Prawda.
Następnie siostra Serafina zapytała, czy ci, którzy należą do Bractwa
Karmelitaoskiego, są uwalniani z czyśdca w pierwszą sobotę po śmierci?
- Tak, ale tylko wtedy, jeśli są wierni obowiązkom Bractwa.
- Czy to prawda, że niektóre dusze muszą zostad nawet przez 500 lat w czyśdcu?
- Tak. Niektóre dusze są skazane na czyściec aż do skooczenia świata. Te dusze
mają wiele win i są całkowicie opuszczone. Są trzy rzeczy, które ściągają
szczególny gniew Boga na ludzi: zaniedbywanie świętowania Dnia Paoskiego
przez wykonywanie pracy, bardzo rozpowszechniony grzech nieczystości i
bluźnierstwo. Moja kochana córko, gdybyś wiedziała, jak bardzo te grzechy
obrażają Boga!
Przez ponad trzy miesiące siostra Serafina i jej wspólnota zakonna modliły się i
czyniły pokutę w intencji duszy jej ojca. W czasie podniesienia podczas Mszy
odprawianej w Boże Narodzenie siostra Maria miała ponowną wizję. Ujrzała
ojca lśniącego jak słooce o niewyobrażalnym pięknie, który powiedział:
- Ukooczyłem już swoją pokutę i przyszedłem podziękowad tobie oraz siostrom
za modlitwy i pobożne praktyki. Będę się modlił za ciebie w Niebie.
Post internetowy. Napisane przez Andrzej, wrzesieo 17, 2013
SEN MOJEJ MATKI
Mateusz Taborski byt rolnikiem. Zmarł w 1904 roku, gdy jego córka, a moja
matka, Agnieszka, miała 17 lat. Każdego roku zamawiano za zmarłego Mszę św.
Po 10 latach, gdy wybuchła wojna światowa, a warunki życia były trudne,
matka moja postanowiła Mszy św. już nie zamawiad. Myślała sobie, że jej ojciec
byt dobrym człowiekiem i że po tylu latach już na pewno jest w niebie. Gdy
nadeszła rocznica śmierci dziadka Mateusza, matka moja miała dziwny, jakby
proroczy sen...
Śniło jej się, że wchodzi do stodoły i na klepisku, utwardzonym gliną, na którym
młócono zwykle cepami zboże, stał jej ojciec. Po jednej jego stronie, pod ścianą,
leżała sterta zboża w plewach, nie oczyszczonego. Zmarły rolnik brał z niej
ziarenko, przyglądał mu się, jakby się modlił i smucił, a potem odkładał je na
12
drugą stronę. Agnieszka się go zapytała: „Ojcze, co ty robisz?". „Widzisz, moje
dziecko, ja oczyszczam ziarna, a gdy wszystko oczyszczę, wtenczas pójdę do
nieba".
Matka moja popatrzała na dużą stertę ziarna w plewach i na małą kupę ziarna
czystego po drugiej stronie i wielce zdziwiona powiedziała: „Ojcze, to ty jeszcze
nie jesteś w niebie?". Jej ojciec uniósł nieco palec wskazujący w górę i
odpowiedział: „Pan Bóg jest sprawiedliwy" -po czym zniknął.
Moja matka się przestraszyła, obudziła się, a rano poszukała pieniędzy i poszła
do kościoła, aby u księdza proboszcza zamówid Mszę za swego ojca.
Już później nigdy się nie zastanawiała, ile lat upłynęło od jego śmierci. Do kooca
życia pamiętała o zamawianiu Mszy św. za swoich zmarłych rodziców.
Przysłowie powiada: „Sen mara, Bóg wiara"; to znaczy, że nie w sny należy
wierzyd, lecz w Bożą Opatrznośd. To był jednak sen dobry i mądry. Może to sam
Anioł Stróż ponaciskał różne komórki w mózgu Agnieszki, że widziała obraz i
słyszała słowa, aby pamiętała o zmarłych? Ja sądzę, że to był sen proroczy, czyli
dany od Boga, dla mnie i dla nas wszystkich, a nie dla jednej dziewczyny.
Mówimy, że dusza ludzka idzie do czyśdca, gdy ma łaskę uświęcającą i grzechy
powszednie. To jest prawda, ale niecała. Grzechy nigdy nie są przedstawione w
Piśmie św. jako ziarna, lecz jako plewy - według św. Jana Chrzciciela,
przedstawione i przeznaczone na spalenie. Ziarnem są dobre uczynki, które Pan
Bóg chce wynagrodzid w niebie.
W czyśdcu będziemy oczyszczad dobre uczynki cierpieniem i modlitwą, abyśmy
bez skazy weszli na ucztę niebieską. Zmarłym przyspieszamy wejście do
światłości wiekuistej przez swoje modlitwy i własne cierpienia ofiarowywane
Jezusowi. W ten sposób zyskujemy dla nich odpusty. My się za zmarłych
modlimy, a oni modlą się za nas - i to się nazywa „świętych obcowanie".
Druga sprawa: Jak długo się modlid za zmarłych? Czas jest tylko na ziemi. W
niebie ani w czyśdcu, ani w piekle czasu nie ma. Tam jest tylko „dziś". Święty
Augustyn pisał: „Tam wszystkie dni stają się równocześnie. Tam nie przychodzą
ani nie odchodzą, ani też nie zaczyna się jeden, gdy drugi kooczy; wszystkie
trwają bez kooca równocześnie" (św. Augustyn, List do Próby, 130.8.15).
Nasze modlitwy za zmarłych trafiają w ich teraźniejszośd. Kiedy modlimy się za
zmarłych, którzy już są w niebie, to Pan Bóg bierze to pod uwagę, gdy zabiera
człowieka do wieczności. Módlmy się za zmarłych, bo nigdy nie jest za późno i
nigdy nie jest za wcześnie.
Modląc się za zmarłych, modlimy się za siebie. Jak
kamieo rzucony w górę spadnie na ziemię, tak również nasze modlitwy wrócą
do nas.
Kto innym dobrze czyni, ten sobie dobrze czyni.
Antoni M
13
NATUZZA EVOLO MISTYCZKA WŁOSKA
Dusze czyśdcowe mogą otrzymad pomoc od żyjących, ale nie od innych dusz
zmarłych, nawet tych, które przebywają w raju. Jedynym wyjątkiem jest tu
Maryja Dziewica. Natuzza dodała, że podczas celebracji mszy świętej liczne
dusze gromadzą się w kościołach, czekając, niczym żebracy, na modlitwę
kapłana w ich intencji. 1 października 1997 roku miałem okazję spotkad Natuzzę
w Domu Spokojnej Starości, w obecności ojca Michała. Wróciłem wówczas do
tego tematu. Zapytałem ją, czy to prawda, że cierpienia na Ziemi są niczym w
porównaniu z mękami w Czyśdcu. Mistyczka odpowiedziała, że cierpienia
czyśdcowe odpowiadają grzechom popełnionym przez konkretną duszę.
Cierpienia ziemskie, jeśli są przyjęte z cierpliwością i ofiarowane Bogu,
posiadają ogromną wartośd i mogą znacznie skrócid okres przebywania duszy w
czyśdcu: miesiąc cierpienia na Ziemi mógłby, przykładowo, skrócid okres
przebywania w czyśdcu o rok, jak miało to miejsce w przypadku mojej matki.
Natuzza przypomniała mi, że dzięki cierpieniu, które moja mama znosiła z
powodu choroby przed swoją śmiercią, uniknęła ona części cierpieo
czyśdcowych i niemal natychmiast udała się na Zieloną Łąkę, gdzie nie ogląda
się jeszcze Boga, ale już się nie cierpi. Cierpienia w czyśdcu, dodała Natuzza,
mogą byd czasami bardziej dotkliwe od tych w piekle, lecz dusze znoszą je
chętnie, gdyż wiedzą, że wcześniej czy później oglądad będą oblicze Boga i ta
pewnośd je umacnia. Poza tym są one wspomagane modlitwami i dobrymi
uczynkami, co niesie im ulgę i skraca ich męki. Czasami pociesza je ich anioł
stróż.
Jednak pewna dusza, która ciężko zgrzeszyła, przez długi czas
pozostawała w niepewności co do swego zbawienia.
Znajdowała się ona na
skraju przepaści: z jednej strony rozciągała się ciemnośd, z drugiej morze, a z
trzeciej ogieo; dusza te nie wiedziała, czy był to czyściec, czy też piekło. Dopiero
po czterdziestu latach dowiedziała się, że będzie zbawiona, co napełniło ją
wielkim szczęściem>>.
Don Marcello Stanzione
WIZJA CZYŚDCA W WIDZENIU ŚW. BRYGIDY.
Święta Brygida, która miała łaskę widzenia czyśdca, tak go opisuje: „Widziałam
ciemne i straszne miejsce, i ognistą przepaśd, a tuż nad nią duszę jakby
przyobleczoną ciałem. Ogromne płomienie wznosiły się ku niej z tej głębiny i
paliły ją z wielką mocą. I usłyszałam tę duszę, jak rozpaczliwie pięd razy
zawołała: «Biada», a obfite strumienie łez zalewały jej oblicze. Mówiła ona:
«Biada mi, że tak mało kochałam Boga, chociaż byłam tak hojnie obdarzona
Jego łaskami! Biada mi, że nie lękałam się Jego sprawiedliwości! Biada mi, że
szukałam grzesznych przyjemności ciała! Biada mi, że pragnęłam bogactw,
14
zaszczytów i przemijającej, ziemskiej chwały! Biada mi, że słuchałam ciebie,
szatanie, który kusiłeś mnie do złego!».
Wtedy anioł rzekł do mnie:
«Ta przepaśd jest piekłem. Kto w nią wpadnie, nigdy
Boga nie ogląda.
Nad tą przepaścią jest miejsce największych mąk czyśdcowych.
Dusza, którą tam widzisz, cierpi palenie ognia pożerającego, a zarazem dreszcze
srogiego zimna. Cierpi głód, pragnienie, jest trapiona ciemnościami, ogłuszona
jękami i krzykami, wielce poniżona, zawstydzona i przerażona straszliwym
widokiem złych duchów. Jednakże wśród tych mąk doznaje pociechy na
wspomnienie swoich dobrych uczynków. Jest także drugie miejsce
oczyszczenia, gdzie męki są już znacznie mniejsze. Dusze tam przebywające są
podobne do chorych, którzy powoli odzyskują swoje siły i piękno. Nareszcie jest
trzecie miejsce, wyższe nad dopiero wspomnianym: czyściec duchowy, gdzie
dusze cierpią tylko straszną mękę tęsknoty za Bogiem. Niektórzy tak niewinnie
żyją na ziemi, że po śmierci natychmiast wstępują do chwały wiecznej. Ale,
niestety, takich jest mało, nawet pomiędzy świętymi duszami, które ominie
trzecie miejsce oczyszczenia».Anioł mówił mi jeszcze: «Dusze, które cierpią w
tych trzech więzieniach, korzystają z modlitw Kościoła i mają ulgę z dobrych
uczynków, które wskutek ich ostatniej woli się spełniają. Jak pokarm rozwesela
zgłodniałego człowieka, a świeża woda - spragnionego napoju, tak Msze Święte
i dobre uczynki rozweselają dusze czyśdcowe. Błogosławiony człowiek, który
wspomaga dusze cierpiące w czyśdcu modlitwami, dobrymi uczynkami i
umartwieniem ciała». I słyszałam zaraz wiele głosów mówiących: «0, Panie Jezu
Chryste, Sędzio sprawiedliwy, pomnażaj Twoją miłośd w sercach tych, którzy
nas wspierają, abyśmy z ich dobrych uczynków mieli wielką pomoc!». A z
wyższego oddziału wiele głosów mówiło: «Niech Bóg stokrotnie wynagrodzi
tym, którzy nas wspierają i ratują w naszym nieszczęściu!»".
UWAGA KOOCOWA
Mógłby ktoś powiedzied, że bogaty człowiek nawet jak zamówi 200 Mszy św., a
sam jest niepraktykujący, to zrobi to dla spokoju sumienia, może nawet jego
zagłuszenia. Może i tak czasem jest. Ale niech mimo to zamówi, nawet jeśli
chce tylko na początku zagłuszyd sumienie.
Jednak ileś dusz cierpiących zostanie
uwolnionych z czyśdca, otrzyma pomoc.
A – jak uczy Katechizm – wówczas one,
z wdzięcznością będą się wstawiad za tym, dzięki którego ofierze otrzymały
pomoc (por. KKK 859). Nawrócenie jest przecież łaską, ktoś temu człowiekowi
musi ją wypraszad. Jeżeli pod wpływem tego apostolstwa, refleksji o śmierci i
łaskom wypraszanym przez dusze czyśdcowe zaczyna na trwałe praktykowad i
żyd odpowiedzialnie, to wówczas jest to trwałe, dojrzałe. Dlaczego? Gdyż rodzi
się nie pod wpływem opinii ludzkiej, nagabywao, czy tylko emocji. Sam do tego
się przekonuje. To jest jego wolny wybór.
(Andrzej Wronka)