1
Witold Wirpsza
nowy
podręcznik
wydajnego
zażywania
narkotyków
2
1. SPĘTANIE, OPĘTANIE; NAPĘD
Osłona słońca była zawsze nietrwała.
Blask nie był dostateczny (do czego nie starczał).
Mrok nie był dostateczny (do czego nie starczał).
Światłocień tła nie wytwarzał.
Zbudowano wokół słońca balustradę.
Balast na balustradzie połamał poręcze.
Pory, prace, rytmy
I dwudzielność świata (podwójne drzwi:
Lewe skrzydło rozwarte, prawe zatrzaśnięte;
I na odwrót: oba skrzydła rozwarte, oba zatrzaśnięte;
Skrzypienie skrzydeł);
I dwudzielność świata jest nie do przepędzenia.
Są tacy, których to spętało.
Są tacy, których to opętało.
Napęd spętania i opętania jest ten sam:
Trupia trucizna trudu.
Wieża jadu; jama wierzeń, czyli:
Niezbędność zbawiciela.
3
(Pierwsze przetworzenie narkotyczne)
Inhalacja; a któż nakazuje inhalować;
Co nakazują inhalować. Wdech światła; wydech oślepienia.
Czas przemieszcza się w smaku i węchu, i w klatce piersiowej.
Widoczne stają się pożary złota na kopułach: nieruchome.
Oczy usztywniają się i twardnieją.
Osłona balustradowa wokół planet wiotczeje.
Inhalacja planet.
Pożar pór. Obroty planet i balastu planet.
Czas jako pion niewidzialny. Inhalacja pożaru.
Pion jako pręt z planetami.
Skąd światło; gdzie słońce.
Smak i zapach własnych usztywnionych oczu.
Inhalacja trudów, rytmów, wieży i wierzeń.
Inhalacja skrzydeł (łopotu skrzydeł).
Rozpętanie; balast; ruch w unieruchomionym czasie.
4
(Drugie przetworzenie narkotyczne)
Osłona szumu morskiego pulsuje w kręgach.
Kręgi pulsują w załamaniach tęczy.
Tęcze tętnią balustradami planet.
Szum rozwiera oba skrzydła.
Dwudzielność świata: przenikanie wzajemne dwóch stron świata.
Tętno szumu i tętno tęczy zjednoczone w balaście.
Powietrze bez smaku i zapachu.
Skamielina języka w daremnym trudzie.
Osłona słońca odzyskuje trwałość.
Obroty pór uzyskują nieśmiertelność.
Napęd: ku czemu; napęd: kogo; napęd: czym.
Nemo nemini nemo est.
Rozpostarta wieża zastygłych ciśnień.
Pęciny roślinne.
Smukłość; chłód.
5
(Powiew historii po raz pierwszy)
Powiew historii trąca i roztrąca,
I strąca ludzi, zbliża i oddala.
Pomiar wciąż drobny i wciąż drobna skala:
Skóra się łuszczy z chłodu i gorąca.
Czyjeś nadejście to sprawa nagląca,
Nagłe odejście pustką wzrok przepala,
Powiew podnosi i powiew powala,
I wiry się tworzą, i przestrzeń się zmąca,
I przeczuleni jesteśmy, ze skóry
Nas obłupiono, nagie nasze tkanki
Nie ochronione. Trochę to tortury,
A trochę rozkosz: jakby się firanki
Naszego ciała rozwarty. Marmury
Wnętrz roztrącone. Ssące malowanki.
6
2. PREPARAT I WIROWANIE
Czy związek chemiczny wdziera się tylko w ciało.
Jeśli ciało jest nieścisłe, to czy związek chemiczny wdziera się
Między drobiny ciała (wdzierając się także i w drobiny ciała).
Czy wdzierając się w przestrzeń między drobinami ciała,
Coś z tej przestrzeni wypiera.
Co tam jest (bywa zazwyczaj):
Duch, dusza, czy materia nieożywiona,
Pozostająca w styczności z materią ożywioną (drobinami ciała).
Ile jest pustej przestrzeni w człowieku.
Cząstki zaś związku chemicznego, wdzierając się w drobiny człowieka,
Czy zachowują styczność z cząstkami związku chemicznego,
Wdzierającymi się w pustą przestrzeń człowieka;
Czy też może związek chemiczny, zrazu jednolity,
Ulega rozprzężeniu; czy też pozostaje jednorodny.
Czy wypierając pustkę człowieka łączy się z tą pustką
(Duszą, duchem); czy wtedy nowy ten związek chemiczny
Pozostaje bierny; czy staje się może aktywny w niespodziany sposób.
Załóżmy, że łącząc się z pustką w człowieku
(Z jego uduchowieniem albo dematerializacją,
Albo lepiej: z uduchowieniem i dematerializacją zarazem),
Preparat popada, sprzeniewierzywszy się po chwili
Ruchowi chemicznemu, w ruch fizykalny: w wirowanie.
Ponieważ sprzągł się z pustką człowieka,
Wiruje i preparat, i sprzężona z nim pustka człowieka.
Człowiek zażywający preparat
Powinien znać się na wirowaniu pustki, preparatu i siebie samego.
7
(Pierwsza wskazówka dla zażywającego)
Pamiętaj, że to obojętne, jakiego preparatu zażywasz.
Każdy preparat ma jednakie działanie,
Ponieważ działanie preparatu zależne jest
Raczej od ciebie, niż od preparatu.
Stan spreparowany nie jest stanem sennym, lecz jawą:
Jawą pustki, jawą preparatu i jawą ciebie samego,
Oraz jawą wirowania tych trzech składników.
Śledzić więc należy skrupulatnie jawę
I zważać, by nie zemknęła w sen,
Lecz aby wzmogła się w swoje własne wirowanie.
Z wirowania tego możesz wywieść obroty świata.
Obroty świata oddzielone są od wszelkiego innego wirowania:
Preparatu, pustki, ciebie samego, oraz od wirowania jawy.
Z kolei postaraj się sprząc wirowanie dziejące się w tobie
(Za przyczyną preparatu)
Z wywiedzionymi (ale odrębnymi) z tego wirowania chorobami świata.
Tak więc to, co twoje, stanie się tym, czym jest świat,
Utożsamienie zaś świata z sobą samym
(Za przyczyną ruchu kołowego na wewnątrz i na zewnątrz)
Stanie się jawą korzystną: sensem zażywania preparatu.
8
(Druga wskazówka dla zażywającego)
Możesz wywołać stan spreparowany (po zażyciu związku chemicznego)
Ustanowiony poza snem i jawą:
Poniekąd jako stan bezładny i otwarty.
Otwarcie i bezład to osobna sfera stanów;
W niej mieści się wizjonerstwo: nie jako czynność, lecz jako stan.
Zadbaj w tym przypadku o to,
Aby każda drobina twego ciała, w którą wniknął preparat,
Pozostawała osobno i osobno wydzielała moc:
Swoją moc, nie preparatu.
Zadbaj ponadto, aby każda taka drobina nie zetknąła się z drugą
I nie stykała się z pustką między drobinami;
Wydzielana moc niech będzie zarazem i warstwą izolacyjną.
I zadbaj jeszcze, aby ciało twe było w rozsypce.
Każda drobina niech wiruje wedle swej chętki
I wedle swej chętki zmienia położenie.
Wtedy będzie napełniona mocą wszelka pustka w tobie i poza tobą;
Pustka (duch, dusza) zawiruje osobno w tobie i poza tobą.
Rozsypiesz się przerażająco w świecie;
Staniesz się wewnętrzną ścianą stożka,
Którego wierzchołek. Co: którego wierzchołek.
Pytanie: co to jest. Być może wierzchołek niewysłowionego wizjonerstwa.
9
(Trzecia wskazówka dla zażywającego)
Jeśli się poddasz manipulacji związku chemicznego
Tak, jak zwierzę poddaje się upływowi czasu,
To związek chemiczny wprowadzi w wirowanie
Pustkę między drobinami twego ciała.
Wirować będzie twój duch albo dusza;
Doznasz tego wirowania jako wirowania czasu.
Jeśli zdolny będziesz do rozeznania miar czasu,
Doznasz sekund, minut i godzin
Jako tworów kulistych z promieniem i osią:
Będą obracały się w tobie, nie zmieniając położenia.
Jeśli zdołasz zdać sobie sprawę z własnego położenia,
Zdołasz być może stwierdzić,
Że na zewnątrz ciebie czas goni w prętach linearnego pędu,
W tobie zaś jest w ruchu nie poruszając się z miejsca.
Ta schizofrenia czasu
(W tobie schizofrenia czasu, nie w czasie schizofrenia czasu),
To schizofrenia twej zwierzęcej natury.
Doznawać tego będziesz w wielkim natężeniu,
Nic nie będziesz z tego rozumiał;
To sprawi ci wielką rozkosz przez uczucie rozrywania.
Kiedy manipulacja związku chemicznego minie,
Ockniesz się w wielkiej umysłowej świeżości.
Zarazem poczujesz żal, iż nie udało ci się
Przez pogłębienie ujawniającej się w nieskończoność natury zwierzęcej
Dotrzeć do natury boskiej, która jakoby już prześwitywała.
10
(Powiew historii po raz drugi)
W tych wirach powiew niesie zamiast pyłu
Startych zegarów pokruszone cząstki
I czas się miesza w tuneliku wąskim,
Gdzie mur był ciągły, raptem dudni wyłom.
Porozrywane gramatyczne związki.
Co jest: niepewne; niewiadome: było;
Przyszłość się kłębi i tętni, i siłą
Nakłuwa ciało, i szuka wśród grząskich
Komórek ciała układu krążenia,
I w układ krążenia igła się zagłębia;
Przyszłość się staje czymś na kształt sumienia,
Krąży po mózgu, paznokciach i zębach;
To są zegary w stanie pokruszenia:
Złe tykotanie. Narkoza. Kłąb; kłęba.
11
3. MECHANIKA CIAŁ STAŁYCH
Trzeba ograniczyć się do najbliższego otoczenia.
Nie warto dzielić ciał na organiczne i nieorganiczne.
Zdatny jest podział na to,
Co w najbliższym otoczeniu przynależy do własnej osoby
I na to, co w najbliższym otoczeniu do własnej osoby nie przynależy.
To, co do własnej osoby przynależy,
Jest także cząstką otoczenia;
Również i zwierciadło z odbiciem własnej osoby
Przynależy do otoczenia.
Cząstką otoczenia nie jest jedynie to,
Czego się doznaje ze względu na otoczenie.
Przy dużym skupieniu się na poszczególnych cząstkach otoczenia
Powstają halucynacje dotyczące cząstek otoczenia:
Pulsowanie ciał stałych w wielkiej bliskości od narządów zmysłowych
Jest skutkiem stanu narkotycznego osoby własnej
I zarazem wzmaga stan narkotyczny osoby własnej.
Powstaje (w pośrednictwie zdumienia) pole narkotyczne osoby własnej
I zarazem pole narkotyczne najbliższego otoczenia:
Bez preparatu i bez zażywania czegokolwiek.
12
(Pierwszy sposób przesuwania wrażeń)
Oglądanie własnej ręki.
Pełnia światła, ale i miękkość światła;
Ręka wyodrębnia się barwą i kształtem
Od otaczającego ją powietrza i tła innych ciał stałych.
Podana jest wzrokowi na odległość dogodnego przystosowania.
Jak długo się da nie należy odległości zmieniać.
Kiedy wystąpi zmęczenie mięśni,
Czas przestać wpatrywania się w rękę.
Zmęczenia wzroku nie należy brać pod uwagę:
Gdyż wtedy prawdopodobnie rozpoczyna się przesuwanie wrażeń.
W pewnej chwili rozpoczyna się tętnienie wielkości ręki,
Rytm tego tętnienia jest nierównomierny.
W innej chwili rozpoczyna się tętnienie odległości ręki,
Rytm tego tętnienia jest także nierównomierny.
Oba tętnienia nakładają się na siebie: nadal nierównomiernie.
Jeszcze później tętnią proporcje cząstek ręki:
Palce skracają się i wydłużają (każdy osobno),
Dłoń kurczy się i pęcznieje (niezależnie od tętnienia palców).
I tętnienie to nakłada się na tętnienie poprzednie,
Miara zaś jego jest uporczywie nierównomierna.
Tętnienia i nierównomierności mieszają się wzajem
Jakby w potrząsaniu i to potrząsa wyobraźnię.
Są to wstrząsy chaosu: chaos ręki i wyobraźni
Nakładają się na siebie nierównomiernie,
Wstrząs zdziwienia doprowadza do zawrotu głowy.
13
(Drugi sposób przesuwania wrażeń)
Inne zjawiska przy wpatrywaniu się w rękę.
(Nadal: na granicy zmęczenia wzroku i niezmęczenia mięśni).
Na powierzchni ręki tętnienie przerażeń:
Zęby z nadzianym robactwem;
Sączące się kwiaty;
Zwierciadła z własnymi oczami w imadłach;
Toporki szybko tnące głowy łątek;
Napisy ze zdechłych słów;
Plamy wszystkich barw: wszystkich barw posiniałych.
Tętnią i te zjawiska, i wiele innych jeszcze;
Zrazu nierównomiernie i każde osobno,
Potem nierównomiernie nakładając się na siebie;
Aż w końcu w nierównomiernym nałożeniu się na siebie
Nieruchomiejąc i zarazem porządkując:
Co; ani siebie, ani miary, ani tętnienia swego i miar.
Zdumienie (osłupienie) tężeje;
Zawrót głowy zastyga w kolejnym obrocie.
Doznania ogarnia sztywność.
Ona jest granicą
Nie wiadomo między czym a czym.
14
(Trzeci sposób przesuwania wrażeń)
Przy wpatrywaniu się w rękę
Ręka staje się płaska i ustawia pionowo;
Palce w tym płacie są zrośnięte
I nie ma przejścia między palcami a dłonią.
Powiewa prawdopodobnie błękit wiatru:
Ręka wygina się lekko i w tym wygięciu pozostaje;
Pochodzenie wiatru jest wszakże niedocieczone;
Nie wiadomo, czy jest to ruch powietrza (albo innej materii lotnej);
Skądinąd wiadomo, że jest to wiatr nieruchomy,
Ręka zaś jest nieruchomym żaglem:
Samoistnym, nie przytwierdzonym do łodzi,
Przytwierdzonym do braku łodzi.
Dalej: żagiel ręki oddala się bezustannie;
Nie pomniejsza się we wzroku;
Przedmioty tła nie przesuwają się wobec żagla ręki;
Łączność między ręką a resztą ciała nie przerywa się.
Oddalanie się nie jest ruchem:
Jest stanem istnienia poza ruchem i bezruchem.
W żeglownym płacie ręki wydala się krążenie krwi;
Ale krążenia krwi nie ubywa.
Zdumienie przeobraża się w zachwyt,
A to już początek narkotycznego ładu osoby własnej.
15
(Powiew historii po raz trzeci)
Pęd historyczny jest jak pęd zwierzęcia
O mięśniach gnanych i mięśniach goniących.
Gusła na grzbiecie jak płomyk syczący,
W skórze i sierści kłębią się zaklęcia.
Zwierzę jest każde o wielu pamięciach,
Pamięć jest każda jak ptak śpiewający,
Z ptaków jest każdy jak człowiek tonący;
A nad topielą pęd sunie i sędzia.
Oszołomienie niesprawiedliwością
Równie jest słuszne, co oszołomienie
Mocnym spokojem: to nóż, który rozciął
Pęd historyczny, gusła i wspomnienie,
Jak worek wiatrów. Ale czy mądrością
Jest wiatr ten wdychać; czy wiatr to natchnienie.
16
4. PRZERYWNIK, CZYLI KILKA UWAG O KONTROLI
Jakichkolwiek środków użyjesz do narkotyzowania się,
Wiedz, że grozi ci śmierć duchowa, jeśli nad nimi nie zapanujesz.
Panowania nad środkami narkotycznymi
Nie osiąga się drogą przemyślnych rozumowań.
Rozumowanie jest tu bezradne.
Inaczej: rozumowanie nie chroni przed śmiercią duchową
(W stanie narkotycznym;
W stanie przyrodzonym rozumowanie chroni przed śmiercią).
Należy samego siebie utożsamić ze środkiem narkotycznym.
Jest to podobne do aktu wiary;
Aktem wiary jeszcze nie jest.
Jest to podobne do stanu łaski;
Stanem łaski jeszcze nie jest.
Jest to wchłonięcie środka narkotycznego
(I wybór środka narkotycznego, ale nie wyrozumowany,
Raczej wedle reguł zachcianki;
W pewnym sensie wedle reguł zachcianki działa i wiara, i łaska).
Wchłonięcie środka narkotycznego we własną osobowość
Czyni ze środka narkotycznego
Rzecz podobną do powietrza w płucach.
Pobyt powietrza w płucach nie może być opanowany rozumowo.
17
(Powiew historii po raz czwarty)
Powiew historii nie zważa na łady
W następstwie czasu, w wymiarach przestrzeni:
Sam bez ośrodka, krzaczasto się pleni
I w nim się pienią nieustanne zwady.
Nadwymiarowa róża wiatrów. Aby
Pamięć w nią wetknąć trzeba pamięć zmienić
W oś nieruchomą, cienką i bez cieni,
Sumieniom przydać przywilejów zdrady,
Żeby się nurzać w przeciwbieżnych ruchach
Czasu, przestrzeni, pamięci i osi,
By ujrzeć różę, pamięci nie słuchać,
Oddychać wszystkim, co powiew przynosi,
Oddychać samym powiewem, gdy dmucha,
I powiew w sobie rozszczepiać na głosy.
18
5. TEMPERATURY
Ciało własne zanurzone w temperaturze, w niczym więcej.
Ani w ciele lotnym, ani w ciele płynnym;
Ani w zatrzaśnięciu ciała stałego.
Temperatura nie zawiera się w niczym;
Wynika raczej ze sprzężenia swobodnych skojarzeń
Z odruchami warunkowymi.
Odbywa się to w nowo żłobiących się koleinach,
Drążących połacie substancji nerwowej:
Wewnątrz ciała więc, a mimo to ciało
Zanurzone jest w wyosobnionej temperaturze.
Żeby osiągnąć ten stan, należy tylko popaść w przerzuty:
Przeciwstawnych par słownych i przeciwstawnych odruchów.
Pustka: pełnia; skurcz: rozkurcz;
Płomień: popiół; zwarcie: rozwarcie;
Zachwyt: rozpacz; drgnięcie powieki: wyłom łzy.
Tak można dojść do rzeczy ostatecznych,
Do śmierci, sądu, nieba, piekła;
Temperaturom śmierci, sądu, nieba, piekła
Zbędna jest rzeczywista śmierć, sąd, niebo i piekło;
Aby uzyskać odpowiadające im temperatury:
Wystarczy swobodne skojarzenie wyobraźni słownej
O śmierci, sądzie, niebie i piekle.
Wystarczą odruchy warunkowe
Na śmierć, sąd, niebo i piekło,
Aby zanurzyć własne ciało
W wyosobnionej temperaturze śmierci, sądu, nieba i piekła.
19
(Odkształcanie temperatur; pierwsze zanurzenie)
Stany spreparowane przez temperatury
Można odmieniać przez odkształcanie temperatur.
Zanurzenia się w preparującą temperaturę
Można dokonać przesuwając pojęcia, wyobrażenia i doznania:
We własnej substancji nerwowej;
Tak, jak się przesuwa stołek albo naczynie z naparem;
Albo stolik wraz z naczyniem.
Przesunąć da się pojęcie prawdy z miejsca na miejsce
(Tzn. że ta sama prawda dotyczyć może różnych okoliczności);
Przesunąć da się wyobrażenie sprawiedliwości z miejsca na miejsce
(Tzn. że ta sama sprawiedliwość dotyczyć może różnych osób);
Przesunąć da się doznanie zapachu róż z miejsca na miejsce
(Tzn. że to samo doznanie zapachu wynikać może z różnych róż).
Ale pamiętać należy,
Że przesuwanie zapachu, sprawiedliwości i prawdy
Odbywa się w koleinach własnej substancji nerwowej
I nie powoduje przesuwania się róż, okoliczności i osób.
Dalej: przesuwanie odkształca samą tylko temperaturę,
Lecz nie odkształca prawdy, zapachu i sprawiedliwości.
Przesuwanie różnych rzeczy
I odkształcanie (samej tylko) temperatury
Daje czasem oszołomienie, o które nam chodzi.
20
(Odkształcanie temperatur; drugie zanurzenie)
Swobodne skojarzenia słów;
Odruchy warunkowe słów;
Zderzenia słów, wynikające ze swobodnych skojarzeń;
Zderzenia słów, wynikające z odruchów warunkowych.
Same zderzenia (w koleinach, drążących substancję nerwową)
Ani są swobodne, ani uwarunkowane.
Zderzenia odbywają się na zasadzie przeciwstawności gramatycznej
(Części mowy),
Albo na zasadzie przeciwbieżności logicznej
(Wrogość sensów);
Również i na zasadzie niezgodności kształtu materialnego
(Brzmienie, wygląd graficzny).
Zderzenia wywołują albo wzajemne zasunięcie się słów,
Albo ich roztrzaskanie się jak w katastrofie kolejowej.
W następstwie (lecz nie: w wyniku)
Pojawia się na przemian temperatura chłodna lub upalna, zawsze nerwowa,
W której nurzając się, własna substancja nerwowa zostaje spreparowana.
21
(Odkształcanie temperatur; trzecie zanurzenie)
Zanurzyć się w temperatury jak przyrząd pomiarowy.
Dać temperaturom wolną wolę.
Uznać, że jest ich wiele jednocześnie
I w tym samym miejscu.
Nie określać tego uznania rozumowo;
Poddać się temu uznaniu, jednoczesności i wielości.
Wówczas przyrząd pomiarowy
(Własne ciało, być może i duch albo dusza)
Popadnie w napięcie i zawrót;
Skala jego ilości i jakości ulegnie rozprzężeniu,
Wyniki zaś pomiarów podane zostaną w języku wieloznacznym.
Lecz wieloznaczny ten język będzie jednym językiem,
Choć temperatur będzie wiele i różnych.
Gramatyka tego języka przyczyni się
Do większego jeszcze rozmnożenia temperatur:
Aż do chwili, kiedy utracą wolną wolę,
Wolnej woli zaś nabędzie przyrząd pomiarowy;
Zanurzony w obezwłasnowolnienie zagęszczonych temperatur
Użyje swej skali i gramatyki swego języka
(Wieloznacznych po eksplozji skali i gramatyki)
Do wyrażenia zachwytu kulistego jak świętość.
22
(Powiew historii po raz piąty)
Ziemia i ogień, woda i powietrze:
Cztery żywioły i cztery kaprysy,
Milczenie gromu i pomruki ciszy;
Rany się goją od dotknięcia mieczem,
Dotknięta maścią rana zgniło ciecze,
Dotknięta ziemią, pęka w rdzawe rysy,
Przemyta wodą, pleni się w nawisy,
Powietrzem ścięta, sama siebie siecze
Cienkim płomieniem, wynikłym z jej wnętrza;
Pomnaża w ogniu rozwidlonym sensy
Swojej istności i sensy te spiętrza
I w tym spiętrzeniu kaprys węźli węzły.
Rana jest święta i nawet najświętsza:
Powiew historii gwiżdże w wądół wklęsły.
23
6. DŹWIĘKI I WNIEBOWKROCZENIE
Dźwięków prawdziwych doznajemy jedynie w całkowitych ciemnościach;
Ciemność wszakże nie jest wytwórcą dźwięków.
Wszystkie dźwięki zdumiewają nas obcością,
Nawet dźwięk wydany przez własne struny głosowe jest nam obcy:
Ośrodek przenoszący go ku nam nie należy już do naszego ciała.
Narkotyzując się dźwiękami, należy uprzednio wprawić się w stan,
Kiedy odbierając dźwięki, nie odbierzemy powiadomień o świecie,
Lecz same tylko dźwięki (bez powiadomień o świecie).
Zdumienie nasze wówczas nabrzmieje w nas
I zostaniemy spreparowani przez to nabrzmienie i zdumienie.
W pewnej chwili nabrzmienie i zdumienie
(Choć będzie to nadal nabrzmienie zdumienia)
Przestaną wewnątrz nas do siebie przylegać
I staną się wobec nas, będąc cząstką nas samych, obce.
Tak więc obcymi staną się trzy rzeczy:
Zdumienie, nabrzmienie i dźwięki.
Aż wzmagać się będzie samo już tylko zdumienie
Nad własnym rozszczepieniem, nie na dwoje; nie na troje;
Na więcej. W ciemności.
24
(Pierwsza transpozycja i sposób organizacji dźwięków)
Aby stać się pod wpływem dźwięków wewnętrznie wielokierunkowym,
Nie trzeba dbać o to, że dźwięki są nieuporządkowane.
Wielokierunkowymi wewnętrznie stajemy się przez nabrzmienie;
Nabrzmienie rozkładać się będzie na pasma;
Poszczególne pasma nie będą miały osobnych kierunków;
Wszystkie pasma jednak określą wszystkie kierunki:
Będzie to pęczniejąca gwiazda nabrzmień.
Chociaż nabrzmienia będą wewnątrz nas pęczniały,
Sami nie będziemy ani nabrzmiewać, ani pęcznieć.
Wchłaniane przez nas dźwięki z brakiem ich porządku
Wywołają w nas pozorny porządek rozprzestrzeniania się
I będzie nam się zdawać, że porządkujemy dźwięki,
Choć tylko dźwięki uporządkują w nas pozory.
Bierność ta (bierność zasobnika) spotęguje w nas zdumienie;
Zdumienie spotęguje pozory; pozory spotęgują ciemność.
Ciemność zagęści się wewnątrz i zewnątrz
I będzie się nam w wielkim natężeniu wydawało,
Że ogarnia nas niebo ciemności i że niebo ciemności
Unosi nas coraz lżej w coraz cięższym nabrzmieniu
We własną swą bezkierunkowość (tj. we wszechstronność)
I we własne swe bezkierunkowe zdumienie,
Którego naszym wszechstronnym zdumieniem
Nie zdołamy nigdy, jako gwiazda z pęcznieniem w środku, osiągnąć.
25
(Druga transpozycja i sposób organizacji dźwięków)
Z własnych narządów przyswajania sobie dźwięków
Da się uczynić urządzenie do porządkowania dźwięków:
Uzyskamy wtedy dźwięki pionowe i poziome,
A także skośne wobec pionów i poziomów;
Porządkując dalej, można uzyskać wiązki dźwięków:
Z wyraźnym ośrodkiem, w kształcie róży wiatrów,
Albo z ułożonym dokładnie rozproszeniem
O kształcie dowolnym. Chodzi o kształty dowolne w ciemności.
Porządkowanie takie daje się dokonać
Zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz własnego ciała:
Jest to zagadnienie źródeł dygotania,
A także zagadnienie dotyczące ciała i duszy (ducha).
Drgać bowiem może albo ciało osobno,
Albo dusza osobno, albo ciało i dusza razem;
Wtedy następuje najwyższy stopień oszołomienia,
Doskonałość wtórej transpozycji dźwięków:
Fale cielesne i fale duchowe nakładają się na siebie,
Tworzy się cielesna i duchowa róża wiatrów
I z obojga róż wycieka trzecia fala,
Burza wewnętrzna (cyklon) z czarnym okiem.
26
(Trzecia transpozycja i sposób organizowania dźwięków)
Przez dźwięki doznawane w całkowitych ciemnościach
Wzbudzić możemy w sobie poczucie zupełnej obcości.
Powstaje przez to skupienie uwagi na dźwiękach.
Poczucie obcości nie dotyczy ani dźwięków, ani osoby własnej.
Nie dotyczy również świata zewnętrznego, ani żadnej rzeczy.
Skupienie, nagle i w sposób niepochwytny,
Zacznie porządkować dźwięki, usuwać z nich szmery
I wszelkie nieokreśloności, spotykane w naturze.
Inaczej: wynikną dźwięki wymierne o określonych wzajemnych stosunkach.
Skupienie własne staje się w pewnej chwili
Skupieniem uporządkowanych i wybranych dźwięków.
Inaczej: zespoły dźwięków stają się źródłem obcości.
Obcość tę można już nazwać: harmonią czyli stanem równowagi.
W stan równowagi popadają zarówno dźwięki,
Jak i stopień napięcia między nimi oraz stan skupienia.
Wszystko jednoczy się w harmonijną całość.
Ale: harmonijna całość, przy wzmagającym się stanie skupienia,
Wzmaga bardziej jeszcze porządkowanie i wybiórczość,
Aż doprowadza do większej jeszcze jedności i całości.
Ta jedność i całość ma swoje apogeum:
Pustkę; pustkę dźwięków, pustkę obcości i pustkę skupienia.
W tę pustkę mogą, jeśli będzie dość zupełna,
Wkroczyć niebiosa z jasnymi zbiorami.
27
(Powiew historii po raz szósty)
Oszołomione trwogą wzniosłe duchy
Na wyższym piętrze swoich oszołomień:
Tak się wygina bardzo skośny promień,
Tak się zaczyna zakłamanie skruchy.
Zadymka dziejów ma co nieco w łonie,
Człowiek antyku powiedziałby: muchy;
Owady bagna, I już rozum suchy
Dymi wilgotno: a nie jest to płomień,
Sam opar tylko, wyziewy rozkładu
I upojenie spadkiem z wyższych pięter.
Klatka schodowa jest jamą i zdradą,
Zaś grawitacja rojem much i wstrętem,
Skośna pokora wirowaniem jadów;
Przed dnem na chwilę kłamstwo prostym prętem.
28
7. DRUGI PRZERYWNIK; ZAMIARY l MOŻLIWOŚCI
Zamiarem poczynań narkotycznych jest zmiana świata.
Jakim świat się wydaje, takim nie powinien pozostać.
(Pamiętać trzeba, że świat jakimś się tylko wydaje;
Czy jakimś jest, nie wiemy).
Każdy ład zastany da się przemienić w bezład,
Każdy wytworzony nowy bezład daje się przekształcić w nowy ład.
Bywa, że nie zastajemy żadnego ładu:
Bezład jest od początku i zostaje nam tylko pół roboty (narkotycznej).
Jeśli zastajemy świat nieruchomy, należy go uruchomić.
Jeśli zastajemy go ruchomym, należy wstrzymać ruch.
Z uruchamiania i unieruchamiania
Wynika odpowiednio (przy zmiennej odpowiedniości
)
Ład i bezład
(
w odpowiednio zmiennym następstwie
)
Jeśli czas wydaje się wstrzymany
(
w ładzie i bezładzie
)
,
Trzeba go ruszyć z miejsca
(
dla ładu i bezładu
)
:
Bywa,że błyśnie wówczas szczelina skończoności lub nieskończoności.
Jeśli przestrzeń wydaje się zamknięta
(
w ładzie lub bezładzie
)
,
Trzeba ją rozewrzeć (dla ładu lub bezładu),
Jeśli jest rozwarta, trzeba ją ścieśnić:
Również i wówczas może się zdarzyć,
Że błyśnie (z wewnątrz albo z zewnątrz)
Szczelina skończoności lub nieskończoności:
Nigdy obie nie będą zupełne, zupełność jest tylko zamiarem;
Szczeliny wszakże są możliwe,
Światło przez nie błyska się lub sączy.
Szczeliny da się nałożyć na siebie, albo je skrzyżować:
Narkotyczne pulsowanie albo narkotyczna katastrofa
Zdarza się tylko w świecie dla mnie; innego nie ma.
29
(Powiew historii po raz siódmy)
To dmie i goni, i pęd przelatuje
W cielesnym wnętrzu pulsujących łożysk:
Wstają na chwilę ci, co byli chorzy,
Padają zdrowi, bo ich powiew truje.
Każdy osobno winien powiew spożyć,
Jak się osobno przyjmuje komunię;
W pędzie dziejowym łożysko się pruje,
Z grzmotem wycieka z łożyska Duch Boży.
Ten grzmot już w szczerbach, jedność rozszczepiona:
Jedność powiewu, łożyska, człowieka.
Kiedy się dziejów zderzenie dokona
Z ładem wewnętrznym, ład się, rzekłbyś, wścieka:
Człowiek jest ślepy, historia zmylona;
Nie ma schronienia; to pęd, nie opieka.
30
8. OPOWIEŚĆ; UTOŻSAMIANIE SIĘ; WYOBCOWANIE
Opowieść może być snuta z własnych doświadczeń lub wyobrażeń
I może docierać z cudzych doświadczeń lub wyobrażeń.
Nagłe wydarcie się pocisku doświadczeń lub wyobrażeń
Z własnej osoby wytwarza pustkę i oszołomienie.
Nagłe wdarcie się pocisku doświadczeń lub wyobrażeń
Do własnej osoby wytwarza obrzmiałość i oszołomienie.
Obie te odmiany przypowieści
Nie zakładają ani nie wykluczają współuczestnictwa;
Czynią wszakże ze współuczestnictwa, jeśli jest albo nie jest, płytę obrotową:
Można się oszołomić samym współuczestnictwem
I można się oszołomić samym brakiem współuczestnictwa.
Bywa nadto taki stan osoby własnej,
Kiedy wiadomo coś o doświadczeniach, wyobraźni
Oraz o opowieści (o swoich lub cudzych losach),
Ale kiedy wiadomość taka, uruchomiwszy pocisk,
Opuszczona zostaje przez pocisk,
A my nie doświadczamy, jaki ładunek pocisk zawiera.
Pocisk zaś, wdarłszy się do nas albo z nas wydarłszy,
Napełnia nas pustką współuczestnictwa,
Albo napełnia nas obrzmieniem współuczestnictwa
(Ale nie współuczestnictwem samym);
Oszołomienie wówczas jest największe,
Kiedy dwa takie pociski z przeciwnymi ładunkami
Zderzą się na granicy osoby własnej ze światem pozaosobowym,
Nie wedrą się ani nie wydrą z osoby własnej
l znieruchomieją na styku
Współuczestnictwa i braku współuczestnictwa
Oraz wielu innych rzeczy (np. losów własnych i cudzych).
31
(Pierwsza komplikacja współuczestnictwa)
W skupionym rozwydrzeniu można tak zakłamać własne losy,
Że staną się podobne snom, kierowanym nieomal mechanicznie.
Wyobraźnia albo pamięć przekształcą się w rodzaj przyrządu,
Machiny ażurowej z prętów, korbek, watów i kół.
Machina taka, jeśli jest machiną pamięci,
Wbudowana jest w przejrzyste pudło wyobraźni
I tam, napędzana niewiadomym źródłem mocy przez korbę,
Dokonuje samych tylko zmian postaci (układów),
Z czego wytwarza się, choć przyrząd żadnych surowców nie przerabia,
Stan duchowego współuczestnictwa ze skłamanym losem (pocisk).
Jeśli machina jest machiną wyobraźni,
Wbudowana jest w przejrzyste pudło pamięci,
Ale poza tym niczym się nie różni w działaniu
Od machiny pamięci wbudowanej w pudło wyobraźni.
Pocisk, powstający przy tym, jest taki sam.
Jeśli się pojawią oba te przyrządy jednocześnie
(Tj. i machina wyobraźni, i machina pamięci),
Wtedy w nic nie są wbudowane,
Czyli: nie są skrępowane przestrzennie;
I pręty, koła i korby zasuwają się na siebie,
Ale z tego zasuwania się nie powstaje maszyna trzecia (złożona).
Pocisk pojawia się również ten sam.
Zakłamane tylko losy własne stają się mocniejszym snem,
Mechaniczność się wzmaga i rozwydrzone skupienie,
Pustka zaś po wydarciu się pocisku
Komplikuje się w mechanizm wprawiany w ruch (korbą).
32
(Druga komplikacja współuczestnictwa)
Stań na skrzyżowaniu ulic rojnego miasta;
Najpierw daj się oszołomić miejskiemu rojowisku;
Oszołomiony w dostatecznej mierze,
Nie rozpraszaj swego oszołomienia w rojowisko,
Ale zewrzyj oszołomienie w sobie samym i w mocnym stężeniu,
W zwarciu rozwierającym oszołomienie na rojowisko.
Nie wybieraj nikogo ani niczyich losów;
Ruch obcych losów sam zacznie się wokoło mrowić,
Potem zaś poszczególne cząstki mrowia,
Wyodrębniwszy się, będą na ciebie napierać.
Nie dotkną cię nigdy, choć często pokaleczą:
Z kołowrotu skrzyżowania drobne narracje
(Często niecałkowite, ułomki zaledwie)
Wytrysną ku tobie upajającą palbą.
Niektóre ziarna pocisków miną cię z niedaleka;
Niektóre cię drasną; inne przebiją skórę,
Ale utkwią po drodze w obszarach nieoszołomionych.
Nieliczne tylko pociski cudzych losów
Dotrą do rozwartego twego zwarcia
I urządzą w nim współuczestnictwo.
Będzie to rojowisko w tobie się mrowiące
O ruchu tak prędkim, że powstanie huk skrzyżowań
I oszołomiony zostaniesz tym niepokojem losów
Oszołomieniem drugiego stopnia; pierwszy stopień zostanie,
Drugi będzie się stopniowo wzmagał:
Pozostaniesz na skrzyżowaniu ulic rojnego miasta
Z wieloma skrzyżowaniami w sobie.
Dopiero omdlenie uwolni cię z wielokrotnego kołowrotu.
33
(Powiew historii po raz ósmy)
A kiedy powiew stanie, przynaglony
Do odrętwienia, wisząc w ciężkich strzępach,
Strzępy są niepochwytne i strzępy te sędzia potępia,
Wiatry zaś rzeczywiste chłodzą się u skroni.
Ten powiew, zatrzymany, jawi się jako przestępca
Z własnego nadania i własną mocą pędzony:
Różę wiatrów miażdżył i rozprzągł świata strony,
Nagłe upały gromadził, mrozy rażące spiętrzał,
Ludzkie dusze powywlekał
Niby krwawe sznury z ciała.
Lecz nie długo w strzępach ścieka,
Moc na nowo w nim wezbrała:
Sędzia ginie; wściekła rzeka
Scala wiszące strzępy, gasi wiatr rzeczywisty; znowu napaść, znów nawala.
34
9. UKŁADY JĘZYKOWE; ODLEGŁOŚĆ
Wytwarzanie i spożywanie dźwięków obywa się bez słów.
Wytwarzanie i spożywanie losów obywa się bez słów.
Język dosadnie artykułowany organizuje:
Dźwięki w niepewność umiejscowienia dźwięków;
Losy w niepewność czasowego przebiegu losu.
Język czyni tumult, rozgardiasz, wywołuje podniecenie;
I więcej jeszcze: posługuje się dla własnych celów
Dźwiękami i losami jednocześnie.
Jest to organizacja tumultu i rozgardiaszu;
Dźwięki losów i losy dźwięków, wymawiane,
Przeplatają się ze sobą i spajają wzajem:
Wymowa ich nie jest ani obca, ani własna;
Nie są to własne, ani obce losy i dźwięki;
Świat staje się jeden i zarazem staje na zewnątrz,
A również i ten, co wytwarza i spożywa układy językowe,
Staje na zewnątrz w tym jednym świecie.
Tak tworzy się odległość w nierozerwalności świata
I wszystko maleje: nie jako wielkość widzialna;
Od układu językowego nie ma powrotu w widzialność.
Jest tylko wytwarzanie i spożywanie układów językowych:
Układu językowego jako osoby własnej (zmalałej)
I układu językowego jako świata zewnętrznego (zmalałego).
W równoczesnym wytwarzaniu i spożywaniu
Tworzy się jedność i zarazem błędne koło:
Koło i błąd, powolne oddalające się obroty.
35
(Odległość; spożywanie języka zewnętrznego)
To, co odległe i zmalałe, jawiące się jako twór językowy,
Zrozumiałe jest i niezrozumiałe zarazem.
Należy to spożyć, nie zmniejszając odległości
I nie powiększając pomniejszenia tworu.
Żadnego porządkowania, jeśli w pomniejszeniu
Tworu językowego mowy się pomieszały:
W drobnicy wielu języków ukazuje się świat zewnętrzny
I trzeba go spożywać, tę obcość, w łapczywości własnej,
Nie mogąc dotrzeć do dalekiej chmury, małego obłoku;
W spożywaniu nic nie ubywa, nabrzmiewa mrzonka.
Mały obłok, daleka chmura zmienia się ustawicznie,
(Zmieniają się jej kształty w niewidoczności,
Rosnącym pomniejszeniu, zrozumiałości i niezrozumiałości,
Ta zmienność jest dostępna w niedostępności tworu
I potęguje się łapczywość, zachłanność, żarłoczność).
I wreszcie: ta chmura to chmara liczb,
I choć nie wiadomo, jakie to liczby, wiadomo, że w chmarze odbywa się
Liczenie, przeliczanie, doliczanie, odliczanie: odległości.
Odległości między liczbami, między liczbami a żarłocznością,
Między zachłannością a niedostępną chmarą,
Którą się spożywa aż po spotęgowanie świata:
Zmiennego, małego, odległego językowego tworu,
W którym i odległość, i zmniejszenie obywa się bez słów.
36
(Odległość; spożywanie języka wewnętrznego)
Narkotyczny wewnętrzny twór językowy
Jest równie odległy od osoby własnej, co twór zewnętrzny
I równie jest odległy w postrzeganiu;
A także jest i podobnie pomniejszony.
W swej nieprzebranej niedostępności
Przeznaczony jest do łapczywego spożycia
I wówczas, kiedy został wytworzony
W zakamarkach wnętrza osoby własnej,
I wówczas, kiedy został wytworzony
W bezmiernej zewnętrzności i do wnętrza wetknięty
Przez nieznanego wytwórcę; przez nie wiadomo co.
Spożywania należy bezwzględnie zaniechać,
Jeśli wewnętrzny twór językowy pochodzi z zewnątrz:
Pomniejszenie i oddalenie staną się jadowite.
Czystość zachwycenia dać może tylko
Spożywanie wytworzonego własnym wnętrzem
Niedostępnego tworu językowego bez słów.
Rozpocznie się wówczas nieustanna wytwórczość
Układów pomniejszenia i układów oddalenia,
Układów zrozumiałości i układów niezrozumiałości,
Oraz żarłoczności w spożywaniu tych tworów:
Wszystko pozostanie przy tym nienaruszone.
37
(Powiew historii po raz dziewiąty)
Czy powiew jest wszędzie; nad powiewem co.
Bryła nieprzenikniona; czy zwarte powietrze.
Czy coś, co powiew waży i waży go lekce:
Zastygła waga, co dobro i zło
Wyważa równo, by nie było lepsze
Ni to, co widoczne, ni widoczne tło,
Ni to, co jest śmiercią, ni co płochą grą.
Co jest pod powiewem; czy mroczność tam ciecze,
Czy promienistość tam swoje pióra w blask układa.
Czy wiatru historii coś z boków nie ściska,
Tchórzostwo smaganych, lub inna ich wada,
Lub mężna cnota, tak, że wiatr się ślizga
Jakby w tunelu, wąski niby szpada.
A jeśli szpada; szermierka; igrzyska.
38
10. TRZECI PRZERYWNIK; POLOWANIE NA CZAS
Nie bardzo wiadomo, czy wprawianie się w stan spreparowany
Odbywa się w czasie, czy poza czasem;
Jeśli poza czasem, to czas jest osobno
W osobnej sobą wypełnionej przestrzeni,
Wprawiający się zaś w stan przebywa w przestrzeni pozaczasowej.
Może się okazać rzeczą przydatną
Uzyskać styk i napięcie między tymi dwiema przestrzeniami.
Następnie: użyteczne a nawet konieczne jest usiłowanie
Odebrania czasowi jego żywiołowej oczywistości,
Dwuramienności w przeszłość i przyszłość
Wraz z języczkiem u tej wagi: teraźniejszością.
Ta doświadczana rzeczywistość nie stanowi nawet huśtawki,
Ramiona nie mają wewnętrznej głębi,
Dwuramienność zaś jest jedynie jednowymiarowością
I wbrew swej dwoistości (z przerywnikiem) narzuca jedyny kierunek ruchu.
Pierwsze więc zabiegi wobec czasu
Powinny polegać na odebraniu mu
Jednokierunkowej i jednowymiarowej dwuramienności
I na nadaniu mu wielorakich poruszeń i poruczeń:
Rozpęcznienia z linii wszerz i w głąb,
Swobody ruchów w obrębie tego rozpęcznienia,
Tak, żeby się dało powiedzieć, odczuć, doznać:
Przejście z: wcześniej do: później
Jest tym samym, co przejście z: później do: wcześniej,
Teraźniejszość zaś można przesuwać
W inne jeszcze obszary, niż: wcześniej i później;
Tak tworzy się czas ponad czasem, czas ogarniający czas.
(Analogia: rozum myśli sam siebie,
Myślenie zaś jest pomyśleniem myślenia).
Jeśli zaś zetknie się przestrzeń pozaczasowa
Z przestrzenią wypełnioną czasem,
To z obrębu pozaczasowego, jak z myśliwskiego stanowiska,
Da się polować na czas (na jego rozpęczniałe partykuły).
Broń należy mieć najróżnorodniejszą:
Siatki na owady punktualnej teraźniejszości,
Gazy bojowe na ulotne zjawy przyszłości,
Na masywną przeszłość, grubą zwierzynę tęgopokrywą,
Broń palną, szybkostrzelną, o pociskach rozpryskowych.
A warto także zaopatrzyć się w paści i wnyki,
I pozastawiać je tam, gdzie opasłe cielsko czasu
Snuje się w swych wymiarach pozażywiołowych.
Być może są to wnyki i paści fantastyki matematycznej.
39
Te właśnie wymiary pozażywiołowe czasu
Wybrzuszają się gwałtownie i tworzą styk
Przestrzeni pozaczasowej z przestrzenią wypełnioną czasem:
Pełna eksplozja rokująca pełne nadzieje.
40
(Powiew historii po raz dziesiąty)
On nie bywa szpadą ani różą wiatrów.
W krzakach na pustyni nie roznieci pożogi.
Nie dmuchają w nim lepsze ani gorsze bogi,
Najwyżej kilku niedomytych czartów,
Dechom wzburzających brud i pył z podłogi.
Wirowanie śmieci, to nie wartość;
Obroty brudu i wątroby marskość,
W obrotach marskości nastrój błogi,
To nie jest cenność ani żadne dobro.
Ni zaślepienia w nim, ni oślepienia.
Ciągnie się przez czasy jak zbrukany obłok
I tylko w nim się odcień szarzyzny przemienia:
Wiatr historii dmucha nie w sedno, lecz obok
Sumienia.
41
11. CYWILIZACJA l ZAMĘT
Napięcie wzmagane jest przez mnożenie się myśli i przyrządów,
Przez gonitwę myśli i przyrządów,
I sprzężenie myśli i przyrządów,
W sposób, wywołujący stany, kiedy:
1) Wydaje się, że przyrządy myślą, albo naprawdę jest tak, że
przyrządy myślą;
2) Wydaje się, że myśli są poruszeniami przyrządów w osobie własnej,
Albo naprawdę myśli są poruszeniami przyrządów w osobie własnej;
3) Nie ma żadnej łączności między przyrządami a myślami
I wówczas gonitwa myśli i gonitwa przyrządów są sobie wrogie.
Nadto jawią się urządzenia (mechaniczne i społeczne)
I jeszcze urządzenia (w postaci nawyków osobniczego życia duchowego);
Urządzenia także dysponują własną gonitwą
I ustanawiać się między nimi może sprzężenie lub wrogość (każde osobno),
A także sprzężenie wzajemnej wrogości.
To przez to napięcie się wzmaga;
Takie wzmaganie się może być sterowane
Aż po zamęt: wzmaganie wzmagania się;
Zmaganie się ze wzmaganiem.
Rozanielenie we wszelakim rozszczepieniu,
W przemiennym utożsamianiu się ze swobodną myślą
I mechanizmem przyrządów i urządzeń.
Rozkosz w bezlitosnym.
To, co bezlitosne: sztuczne niebiosa ze sztucznym brakiem widnokręgu.
42
(Łączność w obrębie zamętu)
Załóżmy, że zamęt cywilizacyjny działa jak preparat oszałamiający:
Jest używką; można go zażywać; stopniować dawki:
Dawka przyrządu, dawka myśli, dawka urządzenia;
Dawka pozorów: swobody, ściśle: mechanicznej przyczynowości,
Myśli, gonitwy, sprzężeń; dawka rozszczepienia i dawka jedności.
Cywilizacja to określenie i dawkowanie zamętu
Wraz z wrogością: samosterowność rozszczepienia duszy (ducha).
A ile to da się zażyć sterowanych utożsamień się:
Utożsamienia się zawsze są kłamstwem; pięknym niekiedy.
Ale i dawka bezprzyczynowości cywilizacyjnej (zupełnej:
I ze względu na przyczynowość, i że względu na cywilizację),
Zażyta bez utożsamienia się, bywa niekiedy piękna.
Z tego da się zrobić mieszaninę, zamęt dawek,
Mieszaninę nieregularną, po usztywnieniu zaś:
Kratę dawek, dawkowaną kratę zamętu cywilizacyjnego,
Wygiętą, kolistą, zamykającą się w błędną rurę,
W której dudni pogłos zamętu i więziennictwa.
Narkoza więzienna to zacieśnianie się:
Kraty, nieregularności, wrogości i zamętu
Wokół więzionego, z tym, że więziony tym steruje.
Czyli: sterowane dławienie się przyczynowością i bezprzyczynowością,
Swobodą myśli i zmechanizowaniem myśli,
Przyrządem, urządzeniem i samowolą przyrządów i urządzeń.
To lot: unoszenie się błędnej rury więziennej
W bezkresach świetlistego dławienia oddechu,
Olśniewające podróże w światach beztlenowych
Z migoczącym cieniem kraty na osobie własnej,
Z zamętem wrogości w tętnicach czaszki,
Z drogami mlecznymi, ku którym wiedzie więzienie.
43
(Rozszczepienie w obrębie zamętu)
Załóżmy, że zamęt cywilizacyjny daje się oszołomić
I że daje się weń wwieść preparaty osłupienia:
Zdumienie uosobionych pojęć oderwanych
Wobec uwięzionej w zamęcie kraty konkretnej osobowości.
W oszołomieniu tym rozszczepiona zostaje cała krata;
W swej strukturze idealnej. Rozszczepione zostaną:
Przyrządy, urządzenia, przyczynowość, sterowanie,
Bezprzyczynowość, migotanie, mieszanina, nieregularność;
Pojęcie więzienia jako pojęcie pozostanie nienaruszone,
Rozszczepione będzie jako zbiór rzeczywistych składników.
Wtedy uwięziony popadnie w błogostan i senność,
Rozmarzona myśl sprawi, że więzienie
Zażywać będzie dobrze odmierzone dawki rozanielenia.
Rozszczepione więzienie rozpocznie niebiański lot.
Niebiańskie przyrządy i niebiańskie urządzenia
W niebiańskiej wrogości sterowanej niebiańskimi dawkami
Jadowitego preparatu, wydzielanego przez rozszczepioną myśl
Uwięzionego cywilizacyjnie Anioła.
Jeśli dobrze odliczysz dawki dla kraty więziennej,
Więzienie stanie się odmierzonymi kręgami
Niebiańskiego światła, zamętem prawidłowych obrotów
(Pojęciowych obrotów nieobliczalnych składników kraty),
Ty zaś przeobrazisz się w Anioła:
Anioła jako przyrząd, Anioła jako urządzenie,
Anioła jako myśl i jako wewnętrznie napięty błogostan:
Podróż to, korsarstwo i piractwo, o rozszczepienie wszystkiego
Oprócz korsarstwa, piractwa, błogostanu, zamętu i anielstwa.
44
(Powiew historii po raz jedenasty)
I nie ma wielkiej ściany nieskończoności
Tam gdzie on wieje: nie odnoszą echa,
Nie ma pogłosu, dudnienia; nie ma głębi w miechach,
Kurz się w płaskości cienką warstwą mości.
I kurz pokrywa skórę; i naskórek w grzechach,
Lecz grzechy te nigdy nie wnikną do kości;
Bo są bez blasku, mroku i ostrości,
Gniją w gadaniu, w śmieciach i uśmiechach,
I, rozwłóczone dziejowym powiewem,
Kurze naskórków łuszczą się i prószą,
Jak śniegi z sadzą. Gdzie prawe i lewe
Tam nie wiadomo. Co się dzieje z duszą
Tam nie wiadomo. Gniew nie jest gniewem,
Miłość miłością. Oni, one muszą; co muszą.
45
12. LITURGIA
Anioł jako urządzenie mówi wielorodnymi językami.
Miesza języki ze sobą i przeciwstawia je sobie.
A także każdy język z osobna Przeciwstawia samemu sobie:
Jako narząd osoby pojedynczej, nieporadnej raczej,
I jako narząd gromadny, gromki,
W swej gromkości i gromadności zróżnicowany,
Ale nie na tyle, aby się rozpadł.
Przeciwstawienie narządów, pojedynczego i gromadnego,
Czyni z nich, w obrębie jednego języka,
W jego nieporadności i parciu ku rozpadowi,
Nowe urządzenie, anielskie właśnie:
Urządzenie chwalby w rzeczy i responsie,
Czyli we wzajemnym podjudzaniu się do chwalby,
Pięciu się po ogromniejących szczeblach chwalby;
I to jest liturgia, Służba Boża,
Dokonująca się za pośrednictwem urządzenia anielskiego,
Za pośrednictwem Anioła, będącego urządzeniem liturgii.
Głos Boży (ale to już nie język)
Uczestniczy w liturgii (ale już nie jako rzecz lub respons).
W liturgii bowiem zawarte jest owo: JUŻ NIE
W przeciwstawieniu głosów i wielorodności języków,
I w tym, co w każdym poszczególnym języku
Jest przeciwstawieniem i wielorodnością.
JUŻ NIE włada chwalbą i przymusza do dobroci.
Anioł jako urządzenie liturgiczne wiedzie ku śmierci,
Pojętej jako chwalba i jako JUŻ NIE,
A także jako JUŻ TAK.
Śmierć nie jest wynikiem liturgii,
Ale liturgia jest w swoim wiekuistym JUŻ
Szafarzem NIE i szafarzem TAK,
I szafarzem znaku równania i zrównania.
Anioł jest tu potrzebny jako urządzenie informacyjne,
Jako kanał powiadomień i alembik przerobu powiadomień:
Wielorodne języki stają się poprzez to urządzenie
JUŻ NIE językami i JUŻ NIE przeciwieństwami w języku.
Stają się czymś z zakresu JUŻ TAK,
Niewyrażalnym w języku, w przeciwstawnościach języka
I w przeciwstawnościach między językami.
JUŻ TAK, wyrażone jeszcze w języku,
Wyodrębnia się z języka i jest
(Będąc jeszcze językiem) bardzo samotne i opustoszałe.
46
Jeszcze bardziej samotne i opustoszałe jest samo JUŻ:
To ono jest Aniołem, wiodącym jako urządzenie liturgiczne ku śmierci.
JUŻ: to imię Anioła, jedno z jego j e s z c z e wymawialnych,
Stykające się z TAK i stykające się z NIE,
Ale zarówno wobec NIE i wobec TAK samotne i opustoszałe.
Imię JUŻ jest jak imię Nieustannej Krawędzi.
JUŻ jest wewnętrznym urządzeniem liturgicznym Nieustannej Krawędzi.
Nieustanna Krawędź jest Nieustanną Liturgią:
Chwalbą i przymuszaniem do dobroci.
JUŻ wszelako jest tylko j a k imię Nieustannej Krawędzi,
Imieniem Nieustannej Krawędzi nie jest;
Jest zaledwie imieniem Anioła,
Czyli liturgicznego urządzenia pośredniczącego
Między TAK i NIE, i jeszcze tkwi w języku,
Choć w języku jest niewyrażalne.
JUŻ jest narkotykiem.
Narkotyku tego należy zażywać roztropnie.
Można go zażywać w wielorodnych językach
I można go zażywać w pojedynczym języku.
Zażywanie JUŻ wiedzie ku Nieustannej Krawędzi.
Do Nieustannej Krawędzi dociera Głos Boży.
Głos Boży JUŻ NIE JEST narkotykiem;
Zażywać Głosu Bożego na Nieustannej Krawędzi
JUŻ NIE JEST rzeczą dobrą.
Urządzenia anielskie są tam bezradne:
Nie mieszają języków.
(Tj. JUŻ tylko pośredniczą; NIE mieszają).
47
(Powiew historii po raz dwunasty)
Można rozewrzeć przed tym wiatrem worek; balon,
Piłkę o bardzo sprężystej powłoce;
I kopać piłkę: epoka, epoki, epoce,
Epokę, epoko, epoką, o epoce. W epoce (epokach) się zalągł
Czas pokarlały, wiotki. Nic się w nim nie szamoce,
Moce się żadne w nim nie palą.
Czas, mówi anonim, mierzy się polityczną skalą:
W niej jest niewinność, wschody i zachody, południa i północe.
Kopnąwszy piłkę z wiatrem, da się twarz anonima
Utrafić. Elastyczna powłoka z wątłym zasobem
Pokrywa powierzchnię niedokształconą; i nie ma
Na styku powłoki z powierzchnią niczego, co by osobę
Określało: tam cieknie śluz i ślina
W oślizgłe wnętrze, we własną chorobę.
48
13. METEOROLOGIA
Po doznaniu tych stanów narkotycznych
I po zażyciu tych preparatów,
Oraz po przebyciu innych jeszcze możliwych stanów
I zażyciu innych jeszcze preparatów,
Tudzież po zmieszaniu i skrzyżowaniu stanów i preparatów,
Pamiętając nadto o sterowniczej roli osobowości własnej,
Można przystąpić do działalności wydawniczej:
Ukazywać się będzie (w regularnych odstępach;
Ale nie w odstępach mierzonych miarami czasu lub przestrzeni)
Narkotyczny komunikat meteorologiczny dla świata.
Mowa będzie o stanie pogody (aury):
Pogoda (aura) świata to zmienność świata
W każdorazowym przechodzeniu od chaosu do kosmosu,
Kiedy każdy kolejny kosmos
Staje się kolejnym chaosem dla następnego kosmosu
I kiedy da się rzeczy zobaczyć (albo przedstawić)
Jedynie takimi, jakimi nie są w rzeczywistości.
W określonej bowiem chwili
Najwyższego napięcia narkotycznego osoby własnej
Następuje odwrócenie zależności w stanach oszołomienia:
Osoba własna popada w stan przenikliwej trzeźwości,
Świat zewnętrzny popada w stan rozlanej rozwiązłości,
Na styku zaś rozlanej rozwiązłości i przenikliwej trzeźwości
Odbywa się meteorologiczne pulsowanie
Przenikliwej rozwiązłości i rozlanej trzeźwości,
Trzeźwej rozwiązłości i przenikliwej rozlewności
(A także i pozostałych kombinacji).
49
(Komunikat meteorologiczny; przenikliwa rozwiązłość)
Przewidywana aura będzie aurą poniekąd polityczną,
Uwarunkowaną wyostrzeniem się cząstek wody
We wszystkich trzech stanach skupienia.
Ludzie, przyroda żywa i nieożywiona
Szpikowane będą wodnymi kolcami rozwiązłości,
Przy czym rzeczownik: kolec oznacza
Polityczny składnik i sens procesu atmosferycznego,
Jaki zostanie narzucony temu, co szpikowane, z zewnątrz;
Innym tego składnikiem i sensem jest uwieranie.
Proces szpikowania i uwierania
(Czyli proces kolca)
Końca nie dobiegnie i pozostanie chaosem na zawsze.
Chaosem słońca, chaosem balastu,
Chaosem lewego skrzydła i prawego skrzydła,
Chaosem napędu spętania i napędu opętania.
Dopiero ukryta zawartość kolców:
Rozwiązłość daje szansę przezwyciężenia chaosu;
Kosmicznego dwuskrzydłowego lotu
Nad wieżą jadu i jamą wierzeń,
Także nie wiekuistego:
Gdzieś umierać będzie kolec politycznej przenikliwości
I gromady ludzkie rozłamią balustradę wokół wieży
I wpadną chaotycznie do jamy,
Aby się tam nieporadnie gramolić.
50
(Komunikat meteorologiczny; rozlana trzeźwość)
Pod tym układem słownym
Nastąpi aura opuszczona przez osłony szumów morskich
I zatracająca swe tętno wewnętrzne,
A przez to nie pozbawiona nadziei.
Będzie mglisto, ale przez mgłę będzie prześwitywało.
Drobne loty ku światłu nie udadzą się,
Ale będą to loty ku światłu:
Nie osłonięte i trzeźwe zarazem,
Przez brak osłony swobodne, przez trzeźwość ociężałe;
Chybotliwe między chaosem mgły a kosmosem światła;
Rozlewne w braku uwarunkowań;
Skazane na krążenie i na brak wirowania;
Nie wydzielające światła z siebie.
W tej aurze loty będą się odbywać
Wokół nie uwarunkowanej osi zewnętrznej,
Bez osi własnej.
Skrzydłami tych lotów będą płaty mgły.
Ośrodkiem tych lotów będzie mgła rozlana.
Nieustannej Krawędzi nikt nie dostrzeże,
Zagęszczenie rozlewności nie jest Nieustanną Krawędzią.
Zagęszczenie rozlewności wszakże
Tętni nadzieją na ład, choć nie ma tętnienia w aurze.
51
(Komunikat meteorologiczny; trzeźwa rozwiązłość)
Ilekroć w powiadomieniu o pogodzie
Jawi się określenie: rozwiązłość,
Tylekroć z samego już określenia
Wyłania się chaos inhalacji politycznej.
Społeczeństwo będzie wdychać kostniejący mróz.
Czas stanie się widzialny i dostrzegalne staną się przez wziernik
Pękające pęcherzyki płucne i skurczone krążenie krwi.
Ani obrotów, ani wirowania,
Ani poruszeń w pionie lub poziomie.
Przestrzeń stanie się niewidzialna
I nie do pomyślenia nawet jako punkt geometryczny.
Wiatru nie będzie, grzmotu nie będzie,
Deszczu nie będzie i nieba nie będzie.
Trzeźwość natomiast tej rozwiązłości
(Czyli: brak smaku i zapachu; dalej: mroźny bezruch)
Nie dozwoli w tym bezładzie na bezradny chociażby ruch.
Popęka napięcie pomiędzy chaosem a ładem.
Żadnych sposobności; żadnego procesu atmosferycznego.
Żadnej krawędzi: ani Nieustannej, ani ustającej.
Chyba, że z nagła błyśnie Wielką Płaszczyzną
Ogromna Druga Strona Rozwiązłości.
52
(Komunikat meteorologiczny; przenikliwa rozlewność)
Tu ostatnia sposobność przepowiadania pogody.
Tu płomienie, światła i słońce.
Tu walić się zaczyna układ uwarunkowań:
Walą się na siebie wzajem tła i balustrady,
Zderzają się planety, wznoszą i tłuką kopuły.
Tętni moc i niemoc, lecz nie w przemienności.
Głosów przepełnienie; cienki szelest pustki.
Gwałtowność i słodycz sprzęgnięta dźwigniami,
Kres dostrzegania w przenikliwej wizji.
Szczęśliwa aura; cztery strony świata zawieszone w niebie
Kropelką błysku i banią łuny zarazem.
Tu walą się prawa przyczyny i skutku
I rozpryski praw rozlewają się przenikliwą powodzią;
Skrzydła tej powodzi odrywają się i rozwierają,
Zaś jedno jest po tej stronie Nieustannej Krawędzi,
Drugie po drugiej stronie Nieustannej Krawędzi;
Pomiędzy jednym a drugim skrzydłem
Zawieszony jest linearny kadłub: Nieustanna Krawędź.
W łopocie gna wzdłuż własnej nieustanności
I coraz przenikliwszego własnego skrawężenia.
Tu, w tej pogodzie, wnikającej w trzewia
I wyłuskującej trzewia, aż ludzie
Rozpływają się oblepieni od zewnątrz wnętrznościami,
Odprawia się bezprawie i bezustanna gra,
Odprawia się prawo i bezustanna gra:
Odprawia się symetria prawa i bezprawia;
Przestrzeni i bezprzestrzenności;
Czasu i bezczasowości;
Zewnętrzności wewnętrznych i wnętrzności zewnętrznych;
Układów liczbowych i układów bezliczebnych;
Lądu i bezładu; bogów i płomieni.
Oto granica komunikatów meteorologicznych.
Innych preparatów narkotycznych brak już w tej drogerii.
53
(Powiew historii po raz trzynasty)
O ile można spożytkować powiew
Jako narkotyk, I czy ten dmuchania
Mdły nieporządek kogoś oszałamia;
Czy może światło wydobyć spod powiek;
Czyli też tylko zawikłane zdania,
Gdzie myśl się plącze w sepleniącym słowie,
Zdrowie się splata z niezdrowym niezdrowiem.
Jako narkotyk: nic tam do wdychania
Nie ma i nie ma żadnych preparatów,
Ni opowieści, ni napiętych strun.
Ni bliska Ziemia, ni odległy Saturn,
Ni czort, ni anioł. Tylko Anioł Stróż
Łopocze zwisłą na plecach łopatą.
To nie narkotyk: wydrążony szum.
Lipiec
−
grudzień 1969 r
Zakopane
−
Warszawa
54
Spis treści
1. SPĘTANIE, OPĘTANIE; NAPĘD
2
(Pierwsze przetworzenie narkotyczne)
3
(Drugie przetworzenie narkotyczne)
4
(Powiew historii po raz pierwszy)
5
2. PREPARAT I WIROWANIE
6
(Pierwsza wskazówka dla zażywającego)
7
(Druga wskazówka dla zażywającego)
8
(Trzecia wskazówka dla zażywającego)
9
(Powiew historii po raz drugi)
10
3. MECHANIKA CIAŁ STAŁYCH
11
(Pierwszy sposób przesuwania wrażeń)
12
(Drugi sposób przesuwania wrażeń)
13
(Trzeci sposób przesuwania wrażeń)
14
(Powiew historii po raz trzeci)
15
4. PRZERYWNIK, CZYLI KILKA UWAG O KONTROLI
16
(Powiew historii po raz czwarty)
17
5. TEMPERATURY
18
(Odkształcanie temperatur; pierwsze zanurzenie)
19
(Odkształcanie temperatur; drugie zanurzenie)
20
(Odkształcanie temperatur; trzecie zanurzenie)
21
(Powiew historii po raz piąty)
22
6. DŹWIĘKI I WNIEBOWKROCZENIE
23
(Pierwsza transpozycja i sposób organizacji dźwięków)
24
(Druga transpozycja i sposób organizacji dźwięków)
25
(Trzecia transpozycja i sposób organizowania dźwięków)
26
(Powiew historii po raz szósty)
27
7. DRUGI PRZERYWNIK; ZAMIARY I MOŻLIWOŚCI
28
(Powiew historii po raz siódmy)
29
8. OPOWIEŚĆ; UTOŻSAMIANIE SIĘ; WYOBCOWANIE
30
(Pierwsza komplikacja współuczestnictwa)
31
(Druga komplikacja współuczestnictwa)
32
(Powiew historii po raz ósmy)
33
9. UKŁADY JĘZYKOWE; ODLEGŁOŚĆ
34
(Odległość; spożywanie języka zewnętrznego)
35
55
(Odległość; spożywanie języka wewnętrznego)
36
(Powiew historii po raz dziewiąty)
37
10. TRZECI PRZERYWNIK; POLOWANIE NA CZAS
38
(Powiew historii po raz dziesiąty)
40
11. CYWILIZACJA I ZAMĘT
41
(Łączność w obrębie zamętu)
42
(Rozszczepienie w obrębie zamętu)
43
(Powiew historii po raz jedenasty)
44
12. LITURGIA
45
(Powiew historii po raz dwunasty)
47
13.METEOROLOGIA
48
(Komunikat meteorologiczny; przenikliwa rozwiązłość)
49
(Komunikat meteorologiczny; rozlana trzeźwość)
50
(Komunikat meteorologiczny; trzeźwa rozwiązłość)
51
(Komunikat meteorologiczny; przenikliwa rozlewność)
52
(Powiew historii po raz trzynasty)
53
56
Po opublikowaniu w roku 1972 u szwajcarskiego wydawcy "Polaku, kim jesteś?" i po brutalnej
kampanii prasowej, zarzucającej mu zdradę i szkalowanie polskości, Witold Wirpsza,
przebywający wtedy za granicą, zdecydował się nie wracać do kraju. Przez peerelowska cenzurę
został objęty całkowitym zakazem publikacji, co spowodowało, że przygotowane do druku tomy
poezji, miedzy innymi i ten, nie mogły się ukazać. Ich wydania nie podjęli się zresztą także
wydawcy emigracyjni. Jedynie berliński Archipelag zdecydował się (w roku 1985) opublikować
poemat "Liturgia". W tym czasie w kraju ukazały się w drugim obiegu "Apoteoza tańca" (1B85)
oraz "Faeton" (1988), teraz trudno dostępne. "Nowy podręcznik wydajnego zażywania
narkotyków" dwadzieścia sześć lat czekał na wydanie. Jest przy tym pierwszą książka poety, jaka
od roku 1970 ukazuje się w Polsce normalnie. Inne jeszcze czekają.