Muzeum Historii Polski
Konferencja: Tradycje Parlamentarne w Polsce
Sulejówek 26 – 28 lutego 2007
Anna Kamler
(Warszawa)
Edukacja dzieci szlacheckich w XVI–XVIII wieku
W Europie w XV wieku, a w Rzeczypospolitej w stuleciu XVI, rozpoczął się proces
określany przez brytyjskiego badacza Lawrence Stone’a mianem rewolucji edukacyjnej.
Oznaczało to, że szkolnictwo pozostające w rękach osób duchownych przestało kształcić tylko
kadry na swój własny użytek. Do szkół zaczęli zapisywać się chłopcy, którzy w przyszłości nie
zamierzali wiązać się z w instytucjami kościelnymi. Tak więc absolwenci szkół parafialnych
mogli teraz wybierać między zawodami cywilnymi a duchownymi, a nie jak dotychczas bywało,
ż
e edukacja była domeną ludzi związanych z Kościołem. W nauce zatem zaczęto dostrzegać
szansę awansu społecznego. Do szkół garnęły się rzesze młodych chłopców ze wszystkich
stanów społecznych, ze zdecydowaną przewaga dzieci z rodzin bogatych. Część rodziców
wysyłała synów do szkół, aby zrobić z nich ludzi wykształconych, mogących ubiegać się o
godności państwowe, municypalne czy, oczywiście, duchowne. „Tak więc nauka łaciny stawała
się niezbędna dla każdego, kto chciał zrobić karierę, a człowiek, który coś przeczytał i
zapamiętał, bardziej niż kto inny jest zdatny do pięknych przedsięwzięć” – pisał Jean Delumeau
w książce o osiągnięciach intelektualnych epoki Odrodzenia
1
. Edukacja coraz większej liczby
chętnych stawała się możliwa dzięki tworzeniu nowych szkół opartych na humanistycznych
ideach oraz modernizacji dotychczas wykładanych treści w szkołach już funkcjonujących.
Najwcześniej nowe, reformatorskie pomysły zmian szkolnych pojawiły się we Włoszech.
Stamtąd przeszły do Niderlandów, Anglii, trochę później dotarły do Francji i Niemiec. Posyłanie
dzieci do szkół stało się elementem stylu życia. Troska o wykształcenie potomstwa obejmowała
wszystkie grupy społeczne. Jednak dzieci z rodzin biednych miały ograniczony dostęp do niego
dostęp ze względu na barierę finansową. Skracały więc czas pobytu w szkole, kontynuując naukę
w rzemiośle lub handlu. Natomiast wśród bogatych edukacja dzieci stawała się zjawiskiem
niemal masowym.
Do Polski także dotarła ta XVI-wieczna ogólnoeuropejska moda na edukację. Wprawdzie
ś
wiadectwo szkolne nie było potrzebne szlachcie do sprawowania władzy, która przysługiwała
jej z racji urodzenia, ale pewna wiedza (zwłaszcza znajomość języków obcych, lektur autorów
klasycznych, umiejętności oratorskie i epistolograficzne) nabyta w szkole bądź uzyskana w inny
sposób okazywała się wręcz konieczna do właściwego wypełniania obowiązków społecznych,
stając się częścią image’u szlacheckiego. Na gruncie polskim omawiane zjawiska dotyczyły nie
tylko bogatej szlachty i magnatów, ale obejmowały średnią, a nawet uboższą szlachtę,
awansującą społecznie w XVI wieku dzięki pomyślności gospodarczej kraju. Podobnie
zachowywali się też mieszczanie. Wśród szlachty większość nie miała wątpliwości co do
potrzeby i korzyści płynących z nowoczesnego – w rozumieniu epoki – wykształcenia i
wychowania swoich męskich potomków. Obawy i różnice zdań pojawiały się w kwestii sposobu
jego realizacji. Do początków XVI wieku synowie szlacheccy mogli uczęszczać do szkół
parafialnych, których sieć istniała w Polsce od dawna, albo też do działających przy diecezjach
szkół katedralnych czy kolegiackich. W szkołach parafialnych uczono tylko czytania i pisania w
stopniu podstawowym oraz katechizmu i śpiewu. Absolwenci tych szkół mieli poprzez recytację
katechizmu i śpiew uatrakcyjniać liturgię Mszy świętej. Ten minimalny program edukacyjny był
nieprzydatny dla synów szlacheckich. Ci, którzy chcieli wyjść poza ówczesne minimum
Muzeum Historii Polski
Konferencja: Tradycje Parlamentarne w Polsce
Sulejówek 26 – 28 lutego 2007
programowe, udawali się do szkół typu średniego, czyli szkół katedralnych, w których jeszcze
obowiązywał średniowieczny system kształcenia. Obejmował on następujące przedmioty:
gramatykę, dialektykę, retorykę (tzw. triwium) oraz arytmetykę, geometrię, astronomię i muzykę
(tzw. kwadriwium). Dużą popularnością ze względu na poziom wykładanych przedmiotów
cieszyły się szkoły katedralne w Poznaniu, Gnieźnie, Włocławku, Płocku czy Przemyślu.
Absolwentem szkoły włocławskiej był podkanclerzy Maciej Drzewicki, poznańskiej zaś
późniejszy biskup krakowski Jan Konarski. Pojawienie się szkół humanistycznych w XVI wieku
spowodował ich zupełny upadek. Ci spośród rodziców, którzy uważali, że wymienione placówki
edukacyjne nie mogą spełnić ich oczekiwań, zatrudniali nauczycieli domowych, którzy
przygotowywali ich dzieci do podjęcia w przyszłości studiów na Akademii Krakowskiej lub
zagranicznym uniwersytecie. Znalezienie dobrego nauczyciela nie było jednak łatwe. Tak więc
od najmłodszych lat potomstwa troskliwi rodzice pracowali na jego przyszły sukces.
Efektywność nauczania domowego zależała w dużym stopniu od wiedzy i talentów
dydaktycznych nauczyciela, zasobów materialnych rodziców, a także od atmosfery intelektualnej
domu – to znaczy poziomu edukacji rodziców i ich zainteresowań, także miejsca rodziny w
systemie sprawowania władzy.
Większość rodziców uznała już w XVI wieku szkołę za najważniejszą placówkę oświatową, a
opiekunowie przestawali się obawiać, że spotkanie w „ławie szkolnej” ich potomstwa z dziećmi
z niższych klas społecznych spowoduje obyczajowy upadek. Funkcje edukacyjne pełniły też w
przypadku szlachty instytucje sprawowania władzy: sejmiki, sejmy oraz kancelarie – królewska i
sądowe rożnych szczebli, a także szkoły dworskie (magnackie, biskupie, królewskie) czy
warsztat rzemieślniczy, w którym praktycznej znajomości zawodu nabywały dzieci mieszczan i
chłopów.
W opinii XVI-wiecznych mieszkańców Rzeczypospolitej wykształcony szlachcic powinien
znać łacinę, nieco greki, a także języki nowożytne (włoski, niemiecki). Winien też płynnie i
przekonywająco przemawiać na sejmiku czy sejmie. Wygłaszane przez siebie tezy należało
odpowiednio zilustrować cytatami z dzieł klasyków starożytnych. Edukacja powinna obejmować
również znajomość geografii i dziejów ojczystych, filozofii, elementów prawa, podstaw
wyznawanej religii oraz orientację w aktualnej sytuacji politycznej. Absolwent renesansowej
szkoły musiał umieć przelać na papier wszystkie swoje myśli. Sprawność zaś fizyczną miał
pokazywać dobrze władając bronią i jeżdżąc konno. Szkoła miała także nauczyć młodych ludzi
zachowań zgodnych z zasadami etycznymi i honorowymi obowiązującymi szlachtę, a takie
postawy miała kształtować filozofia moralna. Do realizacji postawionych celów dostosowano
odpowiednie metody nauczania (podręczniki, teatr szkolny).W XVII wieku, w szkołach
protestanckich, do programu dodano nauki matematyczne i przyrodnicze oraz szerszą niż
dotychczas edukację historyczną. Wiedza książkowa wyniesiona ze szkoły lub domu miała
służyć późniejszym działaniom i doświadczeniom praktycznym. Aby zdobyć zaufanie braci
szlacheckiej kandydat na posła czy senatora oprócz nazwiska powinien porwać wyborców
piękną, potoczystą mową. Publicystyka i pedagogika szlachecka ciągle podkreślała utylitarny
charakter edukacji swoich synów. Dzieciom szlacheckim potrzebna była wiedza praktyczna,
której użyteczność sprawdzała się w życiu publicznym na różnych stanowiskach świeckich i
duchownych. Potomek szlachecki miał się uczyć treści „co mu będzie potrzebna przy
zajmowaniu się i prowadzeniu spraw publicznych” – pisał w instrukcji dla syna ojciec Jasia
Ługowskiego
2
. Stanisław Sokołowski, znany katolicki polemista religijny, opublikował w 1572
roku traktat o kształceniu młodzieży szlacheckiej. Był on podsumowaniem poglądów autora na
temat edukacji szlachty. W dołączonej do tekstu dedykacji, adresowanej do swego ucznia, tkwiła
zapowiedź programu edukacyjno-wychowawczego, pod którym mogłoby podpisać się zapewne
wielu ówczesnych rodziców i wychowawców. Traktat potwierdzał zasadę utylitaryzmu w
wychowaniu XVI-wiecznej szlachty polskiej, w myśl której nie należy uczyć się wszystkiego,
lecz tylko tego, co może się przydać w praktycznym działaniu publicznym
3
. Właśnie taka
Muzeum Historii Polski
Konferencja: Tradycje Parlamentarne w Polsce
Sulejówek 26 – 28 lutego 2007
konkluzja mogła znaleźć uznanie w oczach rodziców – zarówno synów katolików, jak i
protestantów. Wnioski Sokołowskiego korespondują z postulatami w kwestiach nauczania i
wychowania najwybitniejszych XVI-wiecznych publicystów – Szymona Marycjusza z Pilzna,
Andrzeja Frycza Modrzewskiego czy Wawrzyńca Goślickiego. Właśnie tak określonym celom
poznawczym zostało podporządkowane wychowanie. Polskie wzorce odbiegały nieco od sugestii
Erazma
z
Rotterdamu,
iż
młodemu
człowiekowi
potrzebne
jest
przygotowanie
ogólnohumanistyczne, pozwalające uczestniczyć aktywnie nie tylko w życiu publicznym, ale i w
kulturze.
Z nowych szkół szybko zaczęli korzystać mieszczanie. Młodzi synowie patrycjuszy wkrótce
stali się widoczną grupą wśród studiujących w Krakowie, a z czasem też na uczelniach
zagranicznych. Jednym z warunków zasiadania we władzach miejskich Gdańska było posiadanie
wyższego wykształcenia. Nie był to wymóg prawny, tylko zwyczajowy. Wyższy personel
magistracki już w XVI wieku musiał legitymować się ukończonymi studiami, niższy natomiast
swoje kwalifikacje udowadniał przed komisjami zawodowymi
4
. Wśród rajców Krakowa w XVI
wieku 16 posiadało doktoraty z medycyny (10 osób) i prawa (6)
5
. Również bogaci mieszkańcy
Warszawy dorównywali wykształceniem patrycjatowi Gdańska i Krakowa. Świadczą o tym
wpisy warszawiaków do akt różnych uniwersytetów i akademii oraz pozostałe po nich
księgozbiory.
Upowszechnienie się szkoły jako instytucji kształcącej spowodowało konieczność jej
modernizacji. Pierwsze zwiastuny zmian pojawiły się na początku stulecia we Flandrii, potem
dotarły do Paryża, następnie Strasburga i Genewy, aby powoli też wkroczyć na obszary
Rzeczypospolitej. Magistraty niektórych miast w trosce o podniesienie poziomu nauki
nakazywały ujednolicić w duchu humanistycznym programy nauczania i organizację od dawna
działających szkół parafialnych. Badacze są zgodni, że chociaż miały one przestarzałe programy
nauczania i niezbyt dobrą kadrę nauczycielską, to jednak oddawały nieocenione przysługi
uczącym się z racji ich powszechności i bezpłatności. Korzystali z nich wszyscy chłopcy
zamieszkujący parafię, a nawet pochodzący spoza niej, warunkiem zaś było ukończenie co
najmniej 7 lat. Reorganizacji szkół dokonały miasta Prus Królewskich, a także Kraków i Lwów.
W Krakowie w 12 szkołach parafialnych obowiązywał program triwium z elementami
kwadrywialnymi. Wyrazem troski o edukację młodych ludzi była postawa władz Gdańska, które
na cele oświatowe przeznaczyły aż 2% swojego budżetu
6
. Tam też upowszechniono system
pomocy stypendialnej dla najzdolniejszych absolwentów, zapewniając możliwość spłaty kredytu
pracą po studiach na stanowiskach urzędników miejskich. Wystarczy przyjrzeć się
wykształceniu rajców miejskich Gdańska lub Krakowa, aby zauważyć efekty tej polityki. W
większości szkół parafialnych uczono nadal czytania i katechizmu na śywotach świętych Piotra
Skargi, a w XVIII wieku też rachunków. Apogeum ich rozwoju to początek XVII wieku; po
„potopie ” rozpoczął się stopniowy upadek tych placówek, który dla wielu z nich zakończył się
całkowitym zanikiem. Taka sytuacja panowała głównie na terenach wschodnich
Rzeczypospolitej. Szlachta przed powstaniem Komisji Edukacji Narodowej nie była
zainteresowana ich restauracją, ponieważ dzieci szlacheckie korzystały z nich sporadycznie.
Prawdziwą zmianę w sposobie kształcenia spowodowały szkoły humanistyczne. Na
ziemiach polskich pierwszą taką szkołą była Akademia Lubrańskiego, ufundowana w 1519 roku
przez ówczesnego biskupa poznańskiego Jana Lubrańskiego. Na czym polegała nowoczesność
owej szkoły? Uczniowie w ciągu 5 lat mieli opanować gramatykę łacińską i grecką, zasady
wymowy łacińskiej, wzorując się na Cyceronie. Uczono geografii i historii, elementów prawa
rzymskiego, kościelnego, polskiego, etyki. Wykłady z teologii prowadzono na wysokim
poziomie, o co pretensję miała Akademia Krakowska. Szkoła działała krótko, a ostateczny jej
kres położyło powołane w tym mieście w latach 60. XVI wieku kolegium jezuickie. Szkoła
poznańska stanowiła przełom w dotychczasowej edukacji dzieci szlacheckich. Od tej pory
uczniowie korzystali z oryginalnych tekstów starożytnych autorów, a nie bazowali na
Muzeum Historii Polski
Konferencja: Tradycje Parlamentarne w Polsce
Sulejówek 26 – 28 lutego 2007
ś
redniowiecznych kompendiach, okrojonych dla potrzeb szkolnych. Szkoły nowego typu zaczęły
powstawać najpierw w Koronie, potem na Litwie. Dla wszystkich humanistycznych szkół –
protestanckich czy jezuickich – wzorem stała się szkoła Johannesa Sturma w Strasburgu (1536).
Uwzględniała ona edukację od szczebla podstawowego po wyższy. Nauka trwała w niej 10 lat.
Promocja odbywała się na zasadzie egzaminu z klasy do klasy, proces nauczania wzmacniały
publiczne popisy oratorskie wypowiadane po łacinie i przedstawienia teatralne. W szkole uczono
elementów matematyki, geometrii, przyrody i historii. Model Sturma dla ówczesnej szkoły
ś
redniej przyjęły luterańskie gimnazja w Prusach Królewskich (w Elblągu 1535, Gdańsku 1558,
Toruniu 1568) oraz kalwińskie szkoły średnie w Pińczowie, Lewartowie, Rakowie czy Lesznie.
W szkołach tych obok języka łacińskiego, greckiego i hebrajskiego, retoryki i poetyki uczono
także matematyki, astronomii, fizyki, elementów przyrodoznawstwa, historii i geografii, a w
Gdańsku nawet wykładano na poziomie akademickim filozofię, prawo, medycynę i wiedzę o
ż
egludze morskiej. Gimnazja protestanckie miały własne biblioteki i drukarnie, wydawały
podręczniki i prace swoich nauczycieli.
Pierwsze kolegia jezuickie pojawiły się na ziemiach polskich w 1564 roku i od razu odniosły
sukces. Między 1564 a 1700 rokiem otwarto ich w Rzeczypospolitej 47, a do kasaty zakonu w
1773 roku liczba ich wzrosła do 66. Niektóre z nich były wielkimi ośrodkami naukowymi, jak
Wilno, Poznań czy Warszawa. Drugie miejsce pod względem liczby czynnych szkół zajmowali
pijarzy. Od przybycia ich do Polski w 1642 roku do I rozbioru w roku 1772 prowadzili 27
kolegiów. Szkolnictwem zajmowali się też prawosławni i uniccy bazylianie (9 szkół) i
prawosławne bractwa cerkiewne. Sprowadzeni w 1664 roku teatyni otworzyli kolegium dla
Ormian we Lwowie i w 1702 roku w Warszawie. W XVIII wieku także księża komuniści mieli
dwa własne, liczące się kolegia.
W Rzeczpospolitej szlacheckiej najpopularniejszą instytucją szkolną były kolegia jezuickie.
Hasłem edukacji jezuickiej stała się „uczona i wymowna pobożność”. Ich szkoły były
nowoczesne, widne i wygodne. Jezuici kładli nacisk na naukę języka łacińskiego, kształtowali
ucznia pod względem moralnym, dbali o rozwój fizyczny wychowanków. W programach
uwzględniali gimnastykę, jazdę konna i tańce. Nauczyciel miał uczniów wychowywać, a nie
tylko uczyć. Nie dopuszczali do przemęczenia uczniów nauką, ale nie pozwalali na nudę. Kary
fizyczne ograniczone zostały do minimum, umieli jednak zdyscyplinować uczniów
oddziaływując na ich ambicję. Od 1599 do 1773 roku we wszystkich kolegiach jezuickich na
ś
wiecie obowiązywał jednolity system edukacji, który w niewielkim stopniu uwzględniał
miejscowe tradycje szkolne. Podstawą jego było tzw. Ratio studiorum, opracowane w 1599 roku
przez generała zakonu Klaudiusza Akwawiwę. Było to wybitne dzieło pedagogiczne końca XVI
wieku. Pełne kolegium jezuickie obejmowało 5 lub 6 klas (7 lat nauki) szkoły średniej oraz 3 lata
filozofii i 4 teologii jako studia wyższe. Przy okazji nauki łaciny uwzględniano mitologię,
historię i geografię. Uczono katechizmu, a w klasach wyższych też dogmatyki katolickiej, choć
nie było religii jako specjalnego przedmiotu. Wychowaniu religijnemu i moralnemu służył teatr
szkolny oraz liczne kongregacje mariańskie. Na kursie filozofii wykładano logikę, fizykę z
matematyką, arystotelesowską metafizykę i etykę. Szkoła jezuicka stała się wzorem dla całego
szkolnictwa katolickiego. Tak jak inne ówczesne szkoły, była szkołą kształcącą jednostronnie –
językowo-retorycznie, zaniedbywała przedmioty matematyczno-przyrodnicze. Dopiero po 1730
roku wprowadzono nauki przyrodnicze i fizykę eksperymentalną, która wyparła filozofię
scholastyczną. Kolegia jezuickie liczyły po około tysiąc uczniów. Nie należy się więc dziwić, iż
stały się dominująca szkołą edukującą młodzież szlachecką. Na ich sukces w Rzeczypospolitej
złożyła się przede wszystkim powszechność dostępu (w każdym liczącym się mieście),
bezpłatność, brak barier stanowych i niewielkie przeszkody religijne. Kolegia przyjmowały
synów szlacheckich i mieszczańskich, także wyznawców innych religii – w nadziei na konwersje
młodych.
Muzeum Historii Polski
Konferencja: Tradycje Parlamentarne w Polsce
Sulejówek 26 – 28 lutego 2007
W pewnym sensie konkurencję dla jezuitów stanowiły kolegia pijarskie. Powstały one w
Polsce w 1643 roku (w Europie od roku 1617). Do początku XVIII wieku pijarzy edukowali
głównie dzieci z rodzin uboższych w zakresie nauczania początkowego, dopiero w 1731 roku
uzyskali prawo nauczania nie tylko biednych, ale także młodych chłopców ze wszystkich warstw
społecznych i nie tylko na poziomie elementarnym, ale i wyższym. Poza Polską, Czechami i
Węgrami nie znaleźli jednak akceptacji społecznej. Podejrzewano ich o liberalizm, zwłaszcza w
zakresie filozofii (Kartezjusz, Gasendii). Kładli większy niż jezuici nacisk na edukacje
patriotyczną.
Mniejszą rolę w kształceniu szlachty – ze względu na niewielką liczbę szkół – odgrywali
misjonarze, oratorianie i teatyni, chociaż 2 kolegia tych ostatnich (w Warszawie i Lwowie)
zaliczano do szkół elitarnych. Z ich doświadczeń korzystał Stanisław Konarski, reformując
szkoły pijarskie. W 1740 roku założył on w Warszawie Collegium Nobilium, szkołę
przeznaczoną dla synów magnackich, której celem było wychowanie „uczciwego człowieka i
dobrego obywatela”. Główne cnoty wyniesione ze szkoły to wierność królowi, poszanowanie
praw, odpowiedzialność za losy państwa i narodu, obowiązki względem ojczyzny, służby,
poddanych. Program szkolny obejmował 5 klas, ale nauka trwała 8 lat. Ograniczono naukę
łaciny, polski stal się językiem wykładowym, uczono języków nowożytnych, historii Polski i
powszechnej, geografii, matematyki, fizyki, architektury oraz nowszej filozofii. Reformy objęły
tylko prowincję polską jezuitów (bez ziem litewskich)
7
.
W 1765 roku powstała całkowicie świecka Szkoła Rycerska, przeznaczona dla biedniejszej
szlachty. 60 uczniów miał z funduszy publicznych utrzymywać król Stanisław August
Poniatowski, naukę pozostałych 20 finansowali rodzice. Miała to być szkoła wojskowa, ale stała
się średnią ogólnokształcącą z dodatkiem przedmiotów zawodowych. Dawała przygotowanie w
zakresie inżynieryjno-wojskowym i służby cywilnej z przewagą nauk prawnych. Nauczano
języków nowożytnych, przedmiotów matematyczno-przyrodniczych, historii, geografii. Łacinę
traktowano już nie jako język wykładowy, lecz jeden z języków obcych. Specjalną uwagę
zwrócono na wychowanie obywatelskie – szkoła miała formować patriotów oraz obywateli o
racjonalistycznych postawach moralnych.
Zmiany w strukturze szkolnictwa wprowadziła dopiero Komisja Edukacji Narodowej
(KEN). Rozwiązanie zakonu jezuitów spowodowało, że znaczna część młodzieży uczącej się w
ich kolegiach pozostała bez szkoły. Decyzję należało zatem podjąć natychmiast. Zwolennicy
reform szkolnych, zainspirowani reformą szkolnictwa francuskiego, powołali na sejmie w 1773
roku KEN. Główne założenia KEN sformułował Feliks Oraczewski. Nie była ona
ministerstwem, ale komisją sejmową, uosabiającą nowe tendencje szkolne i wychowawcze. W
myśl ustawy sejmowej została powołana do wychowania i nauczania młodzieży, pod jej
zwierzchnictwo poddano uniwersytety i szkoły średnie, a potem też szkoły parafialne. Reforma
miała być finansowana z dóbr pojezuickich, co nastąpiło dopiero po 1776 roku. W 1775 roku
powołano komisję do spraw podręczników – Towarzystwo Ksiąg Elementarnych na czele ze
Stanisławem Konarskim. Członkowie Towarzystwa wywodzili się spośród jezuitów, pijarów, a
nawet protestantów. Nawiązywano do reform Konarskiego i Szkoły Rycerskiej. Podkreślano
narodowy charakter reform szkolnych. We wszystkich szkołach językiem wykładowym stał się
język polski, łacinę traktowano jako jeden z języków obcych. Cechą charakterystyczną
programów było ich dostosowanie do aktualnej sytuacji politycznej i społecznej kraju. Naukom
starano się nadać cechy praktyczne. Oświacie wyznaczono najważniejszą rolę w reformach
państwa i narodu.
Największą zasługą KEN była organizacja nowego szkolnictwa średniego. Poza jej
zasięgiem pozostały szkoły protestanckie i Szkoła Rycerska. W latach 1775–1794 Komisja
przejęła 84 szkoły zakonne i 10 tzw. kolonii akademickich (szkół zakładanych przez Akademię
Krakowską), zorganizowała własną sieć szkół wydziałowych i podwydziałowych (w latach
1783–1794 istniało ich 77) – najwięcej w Małopolsce i Wielkopolsce, najmniej na Litwie. 22
Muzeum Historii Polski
Konferencja: Tradycje Parlamentarne w Polsce
Sulejówek 26 – 28 lutego 2007
szkoły prowadzili pijarzy, 10 bazylianie, 11 inne zgromadzenia
8
. Program koncentrował się
wokół nauki moralnej (prawo naturalne, ekonomia, polityka) i nauk matematyczno-
przyrodniczych. Nauka o moralności miała walory analogiczne do religii i w ten sposób miała
przyczynić się do wychowania młodzieży w duchu obywatelskim i narodowym. Nauki
matematyczno- przyrodnicze nawiązywały do wcześniejszych reform szkolnych jezuitów i
pijarów. Edukacja taka miała wpłynąć na ożywienie handlu, rozwój miast. Również
wprowadzenie do szkół parafialnych, obok tradycyjnej nauki czytania, pisania i śpiewu, też
elementów wiedzy o wagach i miarach, wiadomości z dziedziny hodowli i rolnictwa –
wypływało z praktycznego zastosowania idei merkantylizmu, a zwłaszcza fizjokratyzmu. Do
potrzeb edukacji nauczycieli Grzegorz Piramowicz napisał nowatorski traktat Powinności
nauczyciela (1787), w którym podkreślał, że rola nauczyciela nie sprowadza się tylko do funkcji
nauczania, ale i do krzewienia kultury w swoim środowisku. Wiele tych myśli jest aktualnych do
dziś. Na rozbudowę szkół parafialnych zabrakło pieniędzy, dużo ich powstało na terenie diecezji
wileńskiej gdy prezesem KEN był tamtejszy biskup, Ignacy Massalski. Tak więc KEN
szkolnictwa elementarnego nie zorganizowała, ale utworzyła średnie, zreformowała także
Akademie: Krakowską i Wileńską.
Przez cały okres staropolski największym ośrodkiem akademickim na ziemiach polskich był
bez wątpienia Kraków. Jednak Akademia Krakowska, mimo dawnych tradycji, nie nadążała za
zmianami w szkolnictwie europejskim i czasy jej świetności były już poza nią. Jednak elity
polskie, sprawujące władzę w XVI–XVIII wieku, często z braku dostatecznych środków
finansowych wysyłały swoje dzieci na krakowską Alma Mater, która dawała znajomość łaciny i
elementów filozofii na niezłym poziomie oraz ogólną ogładę humanistyczną. Wychowankami
Akademii było nadal wielu wybitnych polityków świeckich i duchownych – członków senatu,
posłów na sejm, urzędników. Mimo niepochlebnych opinii o krakowskiej uczelni, wyrażanych
przez jej aktualnych pracowników i wychowanków, nadal studiowało w Krakowie dużo polskiej
młodzieży szlacheckiej.
Nowym ośrodkiem akademickim, który pojawił się w pobliżu ziem Rzeczypospolitej, był
uniwersytet w Królewcu, założony w 1544 roku przez Albrechta Hohenzollerna z myślą o
synach protestantów polskich, pruskich i litewskich. Słuchaczy Krakowowi odbierały
wspomniane już gimnazja akademickie – zarówno jezuickie, jak i różnowiercze, uczelnia w
Królewcu, a w dalszej perspektywie akademie w Wilnie (1578) i Zamościu (1594), także dobrze
rozwijające się niedaleko granic Rzeczypospolitej protestanckie uniwersytety niemieckie oraz
tzw. kolonie akademickie, z najbardziej znaną szkoła nowodworską.
W okresie staropolskim, szczególnie w XVI–XVII wieku, naukę młodego, dobrze
sytuowanego człowieka kończyła edukacja zagraniczna. Przyszłym słuchaczom wyższych
uczelni w podróży towarzyszył opiekun – preceptor, niekiedy starszy student, który miał
przysłuchiwać się wykładom, powtarzać zadany materiał, prowadzić rejestr wydatków. Do grona
udającego się w podróż edukacyjną dołączano także rówieśników panicza – krewnych lub
klientów ojca oraz służbę, bez której młody człowiek z zamożnego domu nie mógł się obejść.
Liczba osób towarzyszących zależała od stanu finansów osoby opłacającej wyjazd. Pobyt poza
granicami kraju trwał od 2 do 5 lat. Ojciec lub ktoś w jego imieniu (matka, opiekunowie)
opracowywał instrukcję wyprawy, która mogła przybierać różne formy. Zapisywano ją w postaci
listów adresowanych do opiekunów lub bezpośrednio do synów. Instrukcja mogła też przybierać
kształt memoriału, wręczanego przed wyjazdem, niekiedy bywała jako życzenie wkładana w
tekst testamentu.
Brakuje kompleksowych badań, które pozwoliłyby odpowiedzieć na pytanie: w jakim wieku
dzieci rozpoczynały naukę w szkole. Zazwyczaj przyjmuje się, że 10-letnie dzieci, były zdolne
do nauki poza domem, ale nie zabraniano wysyłania do szkół dzieci młodszych. Z badań
Zdzisława Pietrzyka nad wiekiem studentów kształcących się w szkole w Strasburgu wynika, że
dzieci protestantów wcześniej rozpoczynały tam naukę niż synowie katolików
9
. W zachodniej
Muzeum Historii Polski
Konferencja: Tradycje Parlamentarne w Polsce
Sulejówek 26 – 28 lutego 2007
Europie dzieci do szkół posyłano w podobnym wieku jak w Rzeczypospolitej, ale okres
rozpoczęcia nauki zależał również od środowiska z jakiego wywodziło się dziecko. W rodzinach
mniej zamożnych posyłanie do szkół nie zwalniało dzieci z obowiązku pomocy w domu. Dlatego
w wielu kolegiach i szkołach parafialnych w celu zapobieżenia wysokiej absencji podczas
pilnych prac polowych wakacje ustalano w tym właśnie
Koszty nauki dzieci poza granicami ponosili głównie rodzice bądź krewni partycypujący w
kosztach. Zważywszy, że edukacja trwała kilka lat, obejmowała parę uczelni i krajów, a „zespół”
edukacyjny liczył zazwyczaj kilka osób towarzyszących udającemu się na studia, koszty
wyprawy były wysokie. Wiemy na przykład, że studia Stanisława Tarły kosztowały jego rodzinę
około 10 tys. złotych
10
. Piotr Prandota (Prędota), wojewoda rawski, musiał sprzedać w 1494
roku dwie wsie na Mazowszu (Boguszyce Małe i Wolę Boguską), aby opłacić studia swoich
synów. Uzyskał za nie 1200 złotych. Ale czy to wystarczyło? Pobyt w nie najmodniejszym
ośrodku akademickim kosztował na przełomie XVI i XVII wieku około tysiąca złotych.
Tymczasem całoroczna edukacja ucznia w szkole w Lewartowie to koszty rzędu 150 złotych
11
.
Dla porównania dodajmy, że dochód uzyskiwany ze średniego folwarku szlacheckiego wynosił
w XVI wieku około 174 złote
12
. Powyższe przykłady pokazują, jak dużych pieniędzy
potrzebowała rodzina, aby sfinansować edukację swoich bliskich. Dlatego nie należy się dziwić,
ż
e bez pomocy bogatych krewnych nauka wielu dzieci zakończyłaby się na szkole parafialnej.
Oczywisty staje się zatem fakt, że kształcenie dzieci, nawet wywodzących się z zamożnych
domów szlacheckich, było inwestycją drogą, na którą stać było niewielkie grono. Jak więc
pogodzić kosztowną edukację z masowymi wyjazdami Polaków na zagraniczne uczelnie? Dla
wielu młodych drogę do Padwy czy Wittenbergi otwierały pieniądze zamożnych krewnych lub
różnych dobroczyńców, fundujących stypendia edukacyjne. Może więc dlatego powszechne
stało się promowanie bratanków i siostrzeńców przez osoby stanu duchownego, a także
pomaganie w studiach młodym ludziom wywodzącym się z najbliższego otoczenia osoby
finansującej wyjazd. Szacuje się, że w całym XVI wieku studiowało na europejskich
uniwersytetach około 5 tysięcy młodych Polaków
13
. Ilu wśród nich mogło liczyć na rodzinę, ilu
zaś korzystało z pomocy stypendialnej? Bez bardziej szczegółowych badań trudno jest na te
pytania odpowiedzieć.
Wraz z powiększającym się znaczeniem dobrego wykształcenia niesłychanie ważną rolę
zaczęli odgrywać nauczyciele. W przypadku kadry pracującej w dużych miastach zaczęła
obowiązywać zasada, że powinni oni posiadać stopnie naukowe, co najmniej magistrów.
Nauczycielami szlachciców polskich byli przeważnie mieszczanie, pochodzenia polskiego lub
cudzoziemcy, zdarzała się też biedna szlachta. Często zawód ten wykonywały osoby duchowne
bez beneficjum lub tylko z niewielkim uposażeniem. Większość to absolwenci wyższych uczelni
krajowych lub zagranicznych, którzy, w przeciwieństwie do wychowanków, kończyli studia
uzyskaniem dyplomu. Analizując sylwetki zatrudnionych nauczycieli nasuwa się jeden
zasadniczy wniosek. Dzieci szlacheckie dostawały się pod skrzydła ludzi z reguły dobrze
wykształconych, o rozległych horyzontach intelektualnych, po których został ślad w postaci
pism religijnych ich autorstwa, utworów literackich, dzieł naukowych.
Uposażenie nauczycieli określano w momencie przyjmowania do pracy. Istniało lokalne
zróżnicowanie pensji nauczycielskich we wszystkich typach szkół i rejonach Polski. Porównując
zarobki dzienne nauczyciela krakowskiego z wynagrodzeniem dniówkowym robotnika
należałoby skonstatować, że ich zarobki były podobne. Absolwenci uniwersytetów trudniący się
nauczaniem domowym też nie należeli do najbogatszych obywateli. Dorabiali głównie
udzielając korepetycji. Trudności materialne i ubóstwo ludzi związanych z Akademią
Krakowską było w XVI wieku powszechnie znane. Elbląska rada miejska, chcąc pomóc w
nauczycielom w podreperowaniu budżetów domowych, zezwalała im na dzierżawę kramów
usytuowane w dobrych punktach miasta
14
. Zarobki zaś wiejskiego nauczyciela ze szkoły
Muzeum Historii Polski
Konferencja: Tradycje Parlamentarne w Polsce
Sulejówek 26 – 28 lutego 2007
elementarnej były porównywalne z zarobkami niektórych pracowników najemnych
zatrudnionych na folwarkach małopolskich w XVI i XVII wieku.
Ci spośród absolwentów różnych uniwersytetów, których dochody osiągały poziom
ponadprzeciętny, pożytkowali je tworząc fundacje stypendialne, wspomagając w rozmaity
sposób szkolnictwo, gromadząc księgozbiory, które następnie były przekazywane szkołom.
Wystarczy zajrzeć do ksiąg dochodów krakowskiej uczelni, aby stwierdzić, że większość
fundacji akademickich zawdzięczała swoje istnienie pieniądzom profesorów aktualnie
zatrudnionych bądź też korzystała z finansowego wsparcia byłych absolwentów
15
. W gimnazjach
protestanckich i kolegiach katolickich prowadzono politykę wspomagania najuboższych i także
najzdolniejszych uczniów, a fundatorami stypendiów byli nauczyciele.
Nasuwa się pytanie: w jaki sposób funkcjonujący w Rzeczypospolitej system szkolny
przyczynił się do podniesienia poziomu pisania i czytania wśród jej obywateli i kto z niego
korzystał? Z badań nad alfabetyzacją społeczeństwa szlacheckiego, przeprowadzonych na
podstawie materiałów podatkowych z lat 60. XVI wieku, wynika, że około połowy jego
przedstawicieli umiało czytać i pisać. Duży odsetek analfabetów (86%) był wśród szlachty
ubogiej. Umiejętność czytania i pisania wzrastała proporcjonalnie do zamożności – w szeregach
najbogatszych prawie nie spotykało się niepiśmiennych i nieczytajacych
16
. Badania te
obejmowały tereny Małpolski, ale, zdaniem Andrzeja Wyczańskiego, mogą się one odnosić też
do Wielkopolski i Prus Królewskich. Natomiast na Mazowszu stopień alfabetyzacji był
niewątpliwie niższy. Wyniki uzyskane przez Wyczańskiego pokrywają się rezultatami
osiągniętymi przez historyków dla innych obszarów Rzeczpospolitej i przeprowadzonymi na
innym materiale źródłowym. Podobnie wypadają one we Francji, gdzie proporcje w grupie
szlacheckiej były zbliżone. W środowiskach bogatych prawie wszyscy umieli czytać i pisać, w
biednych zaś liczba analfabetów wzrastała. Jeszcze w XVII wieku 71% Francuzów i 89%
Francuzek stanowili analfabeci.
Podsumowując edukację staropolską można stwierdzić, że:
1. Zwyciężyła koncepcja edukacji szkolnej.
2. Do początków XVIII wieku wykształcenie miało charakter
jednostronny, filologiczno-retoryczny.
3. Od reform Stanisława Konarskiego kształcenie wzbogaciło się o
przedmioty matematyczno-przyrodnicze.
1.
Edukacja zawsze była utylitarna i obywatelska (w rozumieniu epoki).
Muzeum Historii Polski
Konferencja: Tradycje Parlamentarne w Polsce
Sulejówek 26 – 28 lutego 2007
Przypisy
1
J. Delumeau, Cywilizacja Odrodzenia, Warszawa 1987, s. 331.
2
Jasia Ługowskiego podróże do szkół w cudzych krajach 1639-1643, opr. K. Muszyńska,
Warszawa 1974, s. 23.
3
T. Bieńkowski, Stanisława Sokołowskiego traktat o kształceniu młodzieży szlacheckiej,
„Rozprawy z dziejów oświaty”, t. 39, 2000, s. 8.
4
W. Szczuczko, Łacina w kancelarii rady Miasta Gdańska, w: Łacina jako język elit, red. J.
Axer, Warszawa 2004, s. 132.
5
Z. Noga, Krakowska Rada Miejska w XVI wieku. Studium o elicie władzy, Kraków 2003, s.
142.
6
Z. Nowak, Czynniki kulturotwórcze w Prusach Królewskich doby Odrodzenia, w: Z dziejów
ż
ycia literackiego w Polsce w XVI i XVII wieku, red. H. Dziechcińska, Warszawa 1980, s. 63.
7
Historia wychowania do Wielkiej Rewolucji Francuskiej, t. 1, S. Litak, Kraków 2004, s.
207–208.
8
Tamże, s. 212–218.
9
Z. Pietrzyk, W kręgu Strasburga. Z peregrynacji młodzieży z Rzeczypospolitej polsko-
litewskiej w latach 1538–1621, Kraków 1997, s. 178.
10
A. Kamler, A. Wyczański, Inwestowanie w edukację dzieci w XVI-wiecznej Polsce,
„Kwartalnik Pedagogiczny”, 1995, nr 3.
11
Z. Pietrzyk, W kręgu Strasburga.., s. 192.
12
A. Wyczański, Szlachta polska XVI wieku, Warszawa 2001, s. 103.
13
A. Kamler, A. Wyczański, Inwestowanie w edukację dzieci.., s. 20.
14
M. Pawlak, Z dziejów świetności Gimnazjum Elbląskiego w epoce Odrodzenia i Baroku,
Gdańsk 1985, s. 23.
15
A. Wyczański, Między kształceniem umysłu a zbawieniem duszy. Fundacje stypendialne na
Uniwersytecie Krakowskim 1500-1764, w: Kultura staropolska–kultura europejska. Prace
ofiarowane Januszowi Tazbirowi w siedemdziesiątą rocznicę urodzin, Warszawa 1997.
16
Tenże, Szlachta polska…, s. 64.
Muzeum Historii Polski
Konferencja: Tradycje Parlamentarne w Polsce
Sulejówek 26 – 28 lutego 2007
Edukacja w rodzinie szlacheckiej w XVI wieku
Na przełomie XV i XVI wieku zmienił się w Europie stosunek do edukacji dzieci. Nową
humanistyczną edukację powinni posiadać nie tylko synowie arystokracji ale i potomkowie
niższych warstw społecznych. Co więcej mają ją uzyskiwać nie tylko kandydaci na duchownych.
Ludziom świeckim tez stawała się ona potrzebna. W edukacji zaczęto dostrzegać możliwości
awansu społecznego. S. Orzechowski wspomina, że „ ojciec ustawicznie kładł mi w uszy i stale
mi wyrzucał, że wiele poniósł kosztów na moje wychowanie i wykształcenie . A ja ogładzony i
wykształcony tak wielkim nakładem rodziny, zostanę kapłanem i braciom moim utoruję drogę
do jakichś dostojeństw"
1
. Tak więc nauka łaciny stawała się niezbędna dla każdego kto chciał
zrobić karierę „ a człowiek, który coś przeczytał i zapamiętał bardziej niż kto inny jest zdatny do
pięknych przedsięwzięć” pisał Jean Delumeau w książce o intelektualnych osiągnięciach epoki
Odrodzenia
2
. Tak więc edukacja dzieci stawała się nowym elementem ówczesnego stylu życia.
W XVI wiecznej Europie ścierały się najogólniej rzecz biorąc dwie koncepcje docierania a
następnie konsumpcji dostępnej wiedzy. Propagatorem pierwszej był Erazm z Rotterdamu,
który uważał, że wykształcenie językowe ma być narzędziem do zdobywania wiedzy
humanistycznej. Ma służyć pomocą przy studiowaniu starożytnych autorów. Wykształcony
człowiek powinien uczestniczyć nie tylko w życiu politycznym ale i kulturalnym państwa.
Drugi zakładał utylitaryzm wiedzy, jej praktyczną weryfikację. I ku niemu skłaniała się szlachta
polska. Takie postulaty edukacji i że nie należy uczyć się wszystkiego, lecz tylko tego, co się
może przydać w działaniu publicznym odnaleźć można w twórczości publicystycznej Szymona
Marycjusza, Andrzeja Frycza Modrzewskiego czy pisarskiej Wawrzyńca Goślickiego i Marcina
Kromera. Ten ostatni podkreślał, że : „ W każdym razie obecnie, kiedy już wiadomo, jak
wysokie wartości tkwią w nauce języków, wymowy i literatury, również i nasi rodacy przystąpili
do niej z zapałem ale szukają tu raczej korzyści społecznej aniżeli sławy.”
3
.
Wykształcony szlachcic powinien znać łacinę (w mniejszym stopniu grekę), niemiecki i włoski,
płynnie przemawiać na sejmie czy sejmiku, używać argumentów pochodzących z dzieł pisarzy
starożytnych ( retoryka), znać dzieje ojczyste ( w tym geografię kraju), obowiązujące prawo,
filozofię moralną i własną doktrynę religijną. Musi też ładnie pisać listy do rodziny i
politycznych przyjaciół. Zadaniem rodziców było znaleźć sposób w jaki wiedza trafi do głów
synów. Uczyć się można było w domu pod okiem nauczycieli lub w szkole. Jeszcze na początku
XVI stulecia dominowały w Rzeczypospolitej szkoły parafialne lub katedralne. W 1519 pojawiła
się w Poznaniu pierwsza szkoła humanistyczna tak zwana Akademia Lubrańskiego. W pierwszej
połowie XVI wieku powstały szkoły protestanckie w miastach Prus Królewskich następnie w
Małopolsce, Wielkopolsce i na Litwie. Procesowi powstawania nowych szkół towarzyszyła
reforma w duchu humanistycznym szkół parafialnych, głównie w dużych miastach ( Kraków,
Lwów). Wreszcie w latach 60-tych zaczęto zakładać kolegia jezuickie, które pod koniec stulecia
stały się dominującymi placówkami kształcącymi młodych Polaków. Na mapie ówczesnych
szkół warto odnotować placówki nowe tylu szkół wyższych, w zamierzeniu twórców,
konkurencyjne wobec najstarszej akademickiej polskiej uczelni- Uniwersytet w Królewcu (
1544), Akademię Wileńską ( 1578) Akademie Zamojską ( 1596). Z ofertą edukacyjną występują
tez stare i nowe uniwersytety katolickie i utworzone po 1517 roku uczelnie protestanckie.
Chociaż szlachta polska wybrała typ edukacji utylitarnej zdobywanej w szkole w wieku domach,
zwłaszcza bogatych, zatrudniano nauczyciela na edukacje poprzedzająca podjęcie studiów za
granicą lub towarzyszącego w podróży edukacyjnej. Płaciła im niewiele ale wymagała dużo.
Wiadomości źródłowych o nich jest niewiele. Prywatnych nauczycieli mieli synowie senatorów.
Udało się zidentyfikować 70 nazwisk preceptorów dzieci magnackich podejmujących się tego
trudnego zajęcia w latach 1501- 1586
4
. Nauczaniem trudnili się początkujący lub znani pisarze i
poeci, twórcy szkół bądź ich reformatorzy, autorzy podręczników, polemiści religijni ze strony
katolickiej i wyznań zreformowanych. Wielu z nich zaistniało w kulturze polskiej po
Muzeum Historii Polski
Konferencja: Tradycje Parlamentarne w Polsce
Sulejówek 26 – 28 lutego 2007
zakończeniu pracy pedagogicznej ( Wojciech Sokołowski, Krzysztof Hegendorfer, Wacław
Grodecki, Stanislaw Hozjusz, Stanisław Reszka). Byli oni w większości absolwentami uczelni
krakowskiej lub uniwersytetów włoskich czy niemieckich. Niektórzy słuchali wykładów na kilku
uczelniach. W przeciwieństwie do swych podopiecznych legitymowali się dyplomami bakalarza
i magistra sztuk wyzwolonych, nie brakło też doktorów obojga praw i teologii a nawet
medycyny. W XVI wieku obowiązywała zgodność religii wychowanka i nauczyciela w obawie
przed
zmianą
konfesji
ucznia.
Większość
nauczycieli
miała
mieszczańskie
lub
drobnoszlacheckie rodowody. Dla mieszczan nobilitacja była uhonorowaniem ich pracy
dydaktycznej lub naukowej. Dzięki nauczycielom podróżującym z synami szlacheckimi
docierały do Polski nowości książkowe. I tak Anzelm Eforyn , nauczyciel Bonerów pełnił rolę
pośrednika w handlu książką. Również Jan Łasicki, guwerner wielu protestanckich synów,
spędzający w podróżach z paniczami prawie 25 lat był dostawcą księgarskich firm z Bazylei od
Frobena czy Episcopusa. Przywoził nowości dostarczał poszukiwanych przez Polaków starych
wydań
5
.
Wynagrodzenie dawnych nauczycieli było niewielkie a dowodem na to są ówczesne tabele
podatkowe tzw. rejestry pogłównego z lat 1520 i 1590. Podatek ten uchwalany w sytuacjach
wyjątkowych dotyczył wszystkich stanów społecznych, grup zawodowych i wiekowych. Dawał
więc w miarę pełny ogląd kondycji finansowej ówczesnego społeczeństwa. Twórcy tabel tak
doskonale orientowali się ile kto może zapłacić podatku od uzyskanych dochodów i tak ustawiali
przedziały podatkowe aby odzwierciedlały zamożność płacącego i jego społeczny prestiż. Status
nauczyciela odpowiadał pod względem dochodów pozycji zagrodnika. Oczywiście istniało
lokalne zróżnicowanie płac. Wyżej stali w hierarchii dochodów profesorowie uniwersyteccy,
najniżej nauczyciele wiejskich czy małomiasteczkowych szkół parafialnych.
Decyzje o kierunku edukacji podejmował w rodzinie szlacheckiej ojciec ale czy
jednostronnie czy po konsultacjach z żona, tego do końca nie wiemy, ostateczny werdykt był
uzależniony od wzajemnych relacji małżeńskich. Twórcą jednak XVI wiecznych instrukcji
wychowawczych byli ojcowie. Przybierały one kształt memoriałów wręczanych synom przed
udaniem się w podróż edukacyjną lub włączano je do testamentu.
Nauka była sprawa kosztowną. Studia Stanisława Tarły kosztowały rodzinę około 10 tysięcy
złotych
7
.Piotr Prandota , wojewoda rawski musial w 1494 sprzedać dwie wsie na Mazowszu za
1200 złotych
6
aby opłacić za te sumę studia swoich dwóch synów. Czy to wystarczyło tego nie
wiemy Roczny koszt krajowej edukacji szacuje się na około 150 złotych
7
. Zaś pobyt w
europejskich ośrodkach akademickich kilkanaście razy więcej. Informacji na ten temat
posiadamy niewiele albo SA bardzo niedokładne.. Jan Tarnowski za dwuletni pobyt swego syna-
Jana Krzysztofa , na dworze cesarskim w Wiedniu miał wyłożyć 100 tysięcy złotych, jeśli
podana przez Orzechowskiego suma jest prawdziwa
8
.Być może w tych kosztach mieściła się
cena dyplomu hrabiów Świętego Cesarstwa Rzymskiego? Dla porównania dodajmy, że dochód
uzyskiwany ze średniego folwarku szlacheckiego wynosił w XVI wieku około 174 złotych
8
.Jak
zatem pogodzić fakt wysokich kosztów edukacji z dużą liczba studiujących poza krajem ?
Szacuje się, ze na uniwersytetach europejskich słuchało wykładów w szesnastym stuleciu około
5 tysięcy młodych Polaków
8
.Dlatego nie należy się dziwić, że bez pomocy bogatych krewnych
dla wielu synów szlacheckich i dzieci mieszczan edukacja mogłaby się zakończyć na szkole
parafialnej. Promowanie bratankow czy siostrzeńców przez zamożne osoby ze stanu
duchownego to nie tylko nepotyzm ale dla wielu szansa nowej jakości życia, awansu
społecznego którą stwarzała edukacja.