Agata Przybyłek Masz wiadomość

background image
background image

Agata Przybyłek

Masz Wiadomość

Mojemu mężowi, który też był kiedyś „rozczarowany”.

Dziękuję Ci za każdy dzień, który razem przeżyliśmy.

Każdy z nich jest najpiękniejszym dniem w moim życiu.

„Czasami Bóg zsyła nam cud,

Żeby nas cofnąć ze złych dróg

Mi zesłał Ciebie, dał więcej niż mógł”.

Paweł Domagała, „Czasami”

Prolog

Droga Córeczko,

nie mam pojęcia, w którym momencie swojego życia przeczytasz tę książkę.
Mogę to sobie tylko wyobrażać, a ponieważ jestem w tym specjalistką, to
wyobraźnia podsuwa mi mnóstwo scenariuszy. Raz widzę Cię leżącą na kocu
tej pamiętnej wiosny, gdy pierwszy raz się zakochasz, kiedy indziej, gdy
przygotowujesz się do ślubu i czytasz ją wieczorem, a nieopodal siedzi
mężczyzna twojego życia. Jeszcze innym razem widzę Cię cierpiącą po

background image

poważnym zawodzie miłosnym, gdy wypłakujesz sobie oczy, myśląc, że oto
zawalił się cały Twój świat. Niestety, chociaż bardzo chciałabym Cię przed
tym uchronić, to zbyt dobrze wiem, że przed pewnymi rzeczami nie da się
uciec.

Chciałabym jednak, żebyś wiedziała, że nieważne, co zgotuje Ci los,
prawdziwa miłość zawsze zwycięża i warto na nią czekać. Czasami można ją
pomylić z zauroczeniem albo głupią miłostką, nie zawsze przychodzi wtedy,
gdy najbardziej byśmy tego chcieli, ale nie ma nic cenniejszego od dawania
miłości i bycia kochanym. Kiedy już przyjdzie, od razu ją rozpoznasz.
Wszystko w twoim życiu wyda Ci się nagle właściwsze i prostsze. Dokładnie
takie, jakie ma być. I o wiele lepsze, niż mogłabyś sobie wyobrazić.

Dlaczego to piszę?

Wiesz, odkąd pamiętam, miałam na swoje życie precyzyjny plan.
Stworzyłam go jeszcze w dzieciństwie. Chciałam w liceum poznać
wyjątkowego chłopaka, w połowie studiów zaręczyć się, wyjść za mąż
niedługo po obronie pracy magisterskiej, a potem wrócić w rodzinne strony
i żyć tam długo i szczęśliwie. Los spłatał mi jednak figla i ani jeden z tych
punktów nie raczył się spełnić.

Ale wiesz co? Dziękuję za to co wieczór. Dopiero gdy przestałam kurczowo
trzymać się swojego pomysłu, poczułam, czym jest prawdziwe szczęście.
I właśnie to zamierzam opisać w tej książce. Pozmieniałam imiona i pewne
fakty, ale chcę Ci opowiedzieć historię mojej największej miłości.

Rozdział 1

Julia wyszła z budynku dworca w centrum Gdańska zamyślona i omal nie
wpadła na idącego z naprzeciwka chłopaka.

– Uważaj! – Alicja, z którą przyjaźniły się już od ponad trzech lat, pociągnęła
ją za rękę. – No, chyba że to twój nowy sposób na podryw.

background image

Julia natychmiast skarciła ją wzrokiem.

– Przepraszam – powiedziała zawstydzona do chłopaka.

– Nie szkodzi. – Posłał jej uśmiech.

Julia poprawiła szalik i popatrzyła na przyjaciółkę.

– Mogłaś darować sobie komentarz. Jestem pewna, że to słyszał.

– Nawet jeżeli, to co z tego? – Alicja wzruszyła ramionami, płosząc głosem
kręcące się nieopodal gołębie. – Nie znasz go, zresztą rękę dam sobie uciąć,
że już nigdy się nie spotkacie.

– Nie byłabym tego taka pewna. Świat jest mniejszy, niż nam się zdaje.

– No dobrze, w takim razie przepraszam.

– Przeprosiny przyjęte. – Julia była ugodowa.

– To co, kawa na starówce? – Alicja spojrzała w stronę przystanku
tramwajowego, z którego odjeżdżały pojazdy w tamtym kierunku. – To
szkolenie pozbawiło mnie resztek energii.

– Mnie tak samo. Poza tym myślę, że po ośmiu godzinach siedzenia
w skupieniu zasłużyłyśmy na chwilę przyjemności.

Alicja skinęła głową, więc ruszyły na przystanek. Julia jeszcze raz poprawiła
swój szalik. Nie założyła dzisiaj ulubionego czarnego komina i tkanina bez
przerwy spadała jej z ramion.

– Może lepiej go zdejmij? – zasugerowała Alicja.

– Dam mu ostatnią szansę. Jeśli jeszcze raz spadnie, to skończy w mojej
torebce – odparła i stanęła pod wiatą przystanku. Wiatr przestał w końcu
rozwiewać jej długie kasztanowe włosy i smagać po policzkach. Otarła
dłonią tusz do rzęs rozmazany w kącikach oczu. Od silnych podmuchów
czasami leciały jej łzy, co wielokrotnie było powodem jej frustracji –
zwłaszcza kiedy chciała dobrze wyglądać.

background image

Julia była niewysoką, drobną dziewczyną o typowo słowiańskiej urodzie.
Wyraziste kości policzkowe, jasna cera i niebieskie oczy przyciągały męskie
spojrzenia. Może nie wyróżniała się z tłumu, ale była ładną, zadbaną kobietą.
Często nosiła sukienki i płaszcze za kolana, a jej cerę zwykle zdobił
promienny makijaż odejmujący jej lat.

Stojąc obok Alicji, Julia obrzuciła spojrzeniem innych podróżnych, a potem
spojrzała w niebo. Nad ich głowami fruwały mewy oraz gołębie, których
odgłosy niosły się po okolicy i mieszały z szumem przejeżdżających ulicą
aut. Jak na początek kwietnia dzień był naprawdę piękny. Wyglądało na to,
że po długiej zimie w końcu zbliżała się wiosna. Powietrze było świeże
i rześkie. Niebo miało delikatny odcień błękitu i w najlepsze świeciło słońce.
Jego jasne promienie odbijały się od okien budynków i potęgowały uczucie
ciepła. Nawet wiejący ostatnio nieustannie wiatr był dziś wyjątkowo łaskawy
i zelżał. Aż chciało się zrzucić grube kurtki i zamienić je na lżejsze płaszcze.
A potem pójść na spacer do Parku Oliwskiego albo na plażę i szukać po
drodze krokusów.

Julia westchnęła. Gdyby tylko pozwalał im na to plan zajęć… Chociaż były
z Alicją na piątym roku studiów filologii angielskiej i wszyscy dookoła
mówili im, że pod koniec nauki jest luźniej, one zupełnie tego nie czuły.
Przez cztery dni w tygodniu miały zajęcia od rana do późnych godzin
popołudniowych, a wykładowcy nie stosowali taryfy ulgowej. Resztę czasu
spędzały na konsultacjach albo w bibliotece, pisząc prace magisterskie, nie
mówiąc o tym, że obie jeszcze dodatkowo pracowały.

Na domiar złego ostatnie weekendy pochłaniało im to szkolenie, na które
zapisały się w grudniu. Chciały jak najlepiej wykorzystać ostatnie miesiące
w Gdańsku, ale teraz obie trochę żałowały tej decyzji. Warsztaty zajmowały
więcej czasu, niż sądziły, a do tego jeszcze ta dzisiejsza piękna pogoda…

Z trudem spędziły te kilka godzin zamknięte w czterech ścianach. I chyba
podczas każdej przerwy rozważały, czy nie lepiej byłoby pojechać jednak na
plażę.

– Muszę kupić na dworcu bilet na pociąg do domu, więc możemy chociaż
pójść na kawę na starówkę – zaproponowała w końcu Alicja, gdy obie
smętnie patrzyły przez okna. – Wiem, że to marny zamiennik spaceru po

background image

plaży, ale lepsze to niż nic.

Julia nie miała innych planów i dlatego właśnie wylądowały w tramwaju
jadącym w stronę Bramy Wyżynnej. Była sobota, więc podejrzewały, że
wiele osób wpadło na ten sam pomysł co one, ale zupełnie im to nie
przeszkadzało. Lubiły przebywać z ludźmi. Zatłoczone deptaki nigdy ich nie
odstraszały, wręcz przeciwnie. Zgodnie uważały je za idealny punkt do
obserwacji społecznych i chętnie bywały w takich miejscach.

Tramwaj stanął, więc wysiadły i przeszły przejściem podziemnym na Targ
Węglowy, a potem skierowały się do ulubionej kawiarni na Długiej. Chociaż
spodziewały się tłumu, na starówce było dość pusto. Pod Złotą Bramą stał
samotny skrzypek, a między kamienicami tylko gdzieniegdzie przechadzali
się gdańszczanie albo turyści.

– Chyba wszyscy wybrali się dziś jednak na plażę – stwierdziła Alicja.

Julia musiała przyznać jej rację.

– Ale dla nas to dobrze. Przynajmniej nie będziemy musiały długo szukać
wolnego stolika.

– No proszę. – Alicja popatrzyła na nią z podziwem. – Czyżby wróciła moja
ulubiona optymistka?

– Nie przyzwyczajaj się. Wciąż dochodzę do siebie.

– Mniejsza o większość. – Alicja serdecznie objęła ją ręką. – Najważniejsze,
że widzę światełko w tunelu.

Chwilę później dotarły do kawiarni. Stukot ich butów unosił się w powietrzu
podobnie jak dźwięki muzyki miniętego grajka, który nadal wygrywał
rzewną piosenkę. Lokal mieścił się w jednej z odnowionych kamienic. Tak
jak przewidziały dziewczyny, nie było w nim zbyt wielu klientów. Zaledwie
przy kilku stolikach siedziały jakieś pary albo pojedyncze osoby.
Z głośników płynęła spokojna muzyka, ściany zdobiły delikatne kolory,
a w powietrzu unosił się pobudzający aromat kawy i wystawionych za szybą
słodyczy.

background image

– Idealne warunki, żeby odpocząć – stwierdziła Julia, zdejmując szalik.

Alicja skinęła głową i po szybkim przejrzeniu lady ze słodkościami podeszły
do wolnego stolika przy oknie. Powiesiły kurtki na stojącym w pobliżu
wieszaku, a potem usiadły na krzesłach i obie zerknęły przez szybę. Choć
powoli zbliżał się wieczór, po Długiej nadal spacerowali przechodnie,
których ciemne ubrania kontrastowały z elewacjami kamienic. Na parapecie
stały doniczki z kwiatami i plecione koszyki, a ciepłe światło bijące od
wiszących pod sufitem lamp nadawało kawiarni wyjątkowego, urokliwego
klimatu.

Julia oparła dłonie o blat i wzięła do ręki menu leżące na stoliku. Jej kręcone
włosy, które, odkąd została pełnoletnia, farbowała na kasztanowy odcień,
opadały na ramiona. Miała smukłą figurę, więc jasny sweter i dżinsy, które
często zakładała, sprawiały, że wyglądała na młodszą. I to do tego stopnia, że
gdy poszła niedawno z mamą do kina, kasjerka wzięła ją za uczennicę
gimnazjum i chciała jej sprzedać bilet ulgowy.

– Ale ja jestem studentką! – Zaśmiała się rozbawiona, chociaż ta pomyłka
sprawiła jej nieukrywaną przyjemność. Fakt, że ludzie brali ją za młodszą,
zawsze wydawał jej się miły. No, może z wyjątkiem tych wszystkich
sytuacji, gdy doświadczała tego w pracy. W niektórych okolicznościach
dobrze by było wyglądać nieco poważniej.

Do ich stolika podeszła kelnerka, więc dziewczyny złożyły zamówienie. Obie
wybrały latte z syropem, a do tego zamówiły po ciastku.

– Od rana mam ochotę na coś słodkiego. – Alicja odłożyła swoją kartę dań do
koszyka na parapecie, gdy kelnerka odeszła. – To chyba za sprawą
hormonów.

– A co z twoją dietą przedślubną? – Julia popatrzyła jej w oczy. – Już się nie
martwisz o to, czy wejdziesz w sukienkę?

– Do wesela zostało jeszcze kilka miesięcy, więc nie mam powodów, żeby
być dla siebie aż tak surowa.

Po ustach Julii przebiegł uśmiech.

background image

– Zaraz, zaraz. A czy to nie ty mówiłaś mi w tamtym tygodniu, że od tej pory
będziesz jadła tylko owoce i warzywa?

– Musiałaś się przesłyszeć.

– Akurat.

– No dobrze, chciałam się odchudzać, to prawda. – Alicja położyła ręce na
blacie. – Po tygodniu uznałam jednak, że to nie dla mnie. Czułam się jak
narkoman na odwyku i warczałam na wszystkich. Aż szkoda mi było Kuby,
bo to on obrywał najbardziej. Bez przerwy na niego naskakiwałam. Na
dłuższą metę nie dałabym rady żyć bez słodyczy.

– Może po prostu nie powinnaś od razu stosować aż tak restrykcyjnej diety?

– Może… – zastanowiła się Ala. – Asia, moja przyszła szwagierka, radzi mi,
żebym poszła do dietetyka, zamiast sama kombinować. Podobno przed
swoim ślubem przez nierozsądne odchudzanie nabawiła się poważnej anemii.

– Co ty mówisz? W takim razie nie wygłupiaj się z tymi dietami, tylko
naprawdę skonsultuj to ze specjalistą.

– Jutro w drodze do pracy poszukam w internecie kogoś dobrego i może uda
mi się umówić na wizytę jeszcze w tym miesiącu.

– Dobry pomysł. A wracając do słodyczy, to mogłaś mi powiedzieć o tym
wcześniej. Miałam ze sobą na szkoleniu zapas jak dla armii.

– Widziałam, że podjadałaś czekoladę, ale próbowałam jeszcze ze sobą
walczyć.

– Następnym razem się nie krępuj. Ostatnio bez przerwy mam przy sobie coś
słodkiego.

– No właśnie. – Alicja podłapała ten temat. – Jak ty się trzymasz?

Julia dostrzegła idącą w ich stronę kelnerkę, więc wstrzymała się
z odpowiedzią, dopóki nie dostały swojego zamówienia.

background image

Dopiero gdy na stoliku stanęły szklanki z aromatyczną kawą i ciastka,
wróciła do tematu.

– Różnie to bywa. – Wzięła do ręki łyżeczkę do cukru.

– Ale już chyba jest lepiej, co? – zapytała przyjaciółka.

Julia osłodziła kawę i mimowolnie pomyślała o Norbercie, któremu
poświęciła ostatnie siedem lat życia. W styczniu zerwał zaręczyny,
w dodatku przez telefon, jakby nie zasługiwała choćby na odrobinę szacunku.
I to po tym, jak zaledwie kilka tygodni wcześniej zgodziła się, żeby urządzili
wesele, którego od początku nie chciała organizować. Od zawsze marzyła
o kameralnym ślubie w gronie najbliższych, o czym dobrze wiedział, ale jego
matka tak naciskała na urządzenie hucznej imprezy, że w końcu uległa
i zarezerwowali salę, którą wymarzyła sobie teściowa.

– Czy ja wiem? – Zastanowiła się na głos.

– Nie płaczesz już tyle, co wcześniej.

Julia gorzko się uśmiechnęła.

– Wiesz… Kiedy ktoś łamie ci serce po raz pierwszy, to masz wrażenie, że
zawalił ci się cały świat. Przez kilka dni leżysz na łóżku, wpatrując się
w sufit, i pragniesz tylko tego, by umrzeć. Nie widzisz sensu życia, płaczesz
tak długo, aż w końcu nie masz czym, i cierpisz tak niewyobrażalnie, że
momentami nie możesz oddychać, bo boli cię całe ciało. Wydaje ci się, że nie
czeka cię już nic dobrego i masz ochotę zamknąć się w czterech ścianach już
na zawsze. Pragniesz przestać istnieć. I żeby nie istniał już świat.

– Julka…

– Ale gdy ktoś łamie ci serce po raz czwarty, w dodatku zawsze jest to ten
sam mężczyzna, który dwa miesiące wcześniej poprosił cię o rękę, a ty
wykrzyczałaś entuzjastyczne „tak”, to wcale nie masz ochoty umierać. Boli
cię serce, to prawda, jesteś w kiepskiej formie, ale łzy już nie płyną. No,
a przynajmniej nie stale. Wiesz dlaczego? – Popatrzyła na przyjaciółkę.

background image

Alicja pokręciła głową.

– Bo po tylu rozstaniach doskonale wiesz, że świat nie skończy się wraz
z jego: „już cię nie chcę”. Życie, mimo twojej tragedii, będzie toczyło się
dalej. Jutro też wstanie słońce, zadzwoni twój budzik, a około dziesiątej
usłyszysz stukot obcasów sąsiadki, która będzie wychodziła z psem. Zamiast
histeryzować i opowiadać o tym, jak bardzo chcesz umrzeć, stoisz
niewzruszona i patrzysz na wasze wspólne zdjęcie, a jedyne, co czujesz, to
zatrważająca pustka i brak planu na życie i siebie.

– Chyba rozumiem, co masz na myśli.

– Zamiast płakać, zastanawiam się nad tym, jak będzie wyglądała moja
przyszłość. Mieliśmy już zawsze być razem. Wziąć ślub, kupić mieszkanie,
urządzić salon dokładnie taki, jak widzieliśmy w jednym ze sklepów
meblowych… A nawet przygarnąć tego jego wymarzonego psa, przez co
zawsze się wściekałam, bo wiesz, jak ich nie lubię.

– Nie da się ukryć.

– No właśnie. A teraz wygląda na to, że nie będzie żadnego mieszkania,
żadnej ściany wyłożonej cegiełkami, narożnej kanapy czy okrągłego stolika.
I nawet tego śmierdzącego kundla. – Zamilkła, a Alicja popatrzyła na nią ze
współczuciem.

Dziewczyna znowu westchnęła.

– Uderza mnie ostatnio przewrotność losu – wyznała. – Nie potrafię
zrozumieć, jak to możliwe, że jednego dnia miałam plan na życie, w dodatku
na takie, o jakim zawsze marzyłam, a następnego dnia to wszystko prysnęło
jak bańka mydlana i okazało się, że nic nie będzie takie, jak chciałam. Nie
będzie żadnego ślubu, wesela ani tych wszystkich poranków, gdy miałam
budzić się obok niego i czule mówić mu: dzień dobry, kochanie. To takie
przykre, ale wygląda na to, że moje łóżko pozostanie rano puste jeszcze przez
długi czas, a na moim palcu nie pojawi się obrączka. Teraz nie mam już
nawet tego pierścionka, którego dotykałam, choćby stojąc w kolejce po
chleb.

background image

– Odesłałaś mu go?

– Jeszcze nie. Na razie zamknęłam go w szafce w domu u rodziców, ale
pewnie lada moment to zrobię.

– Może to i lepiej. Pewnie jego widok dodatkowo by cię roztkliwiał.

– Do czego to doszło… – Julia pokręciła głową, oddychając głęboko. –
Jeszcze nie tak dawno temu cieszyłam się z tego pierścionka jak głupia,
a teraz najchętniej wyrzuciłabym go przez okno. Została mi tylko pustka
i samotność – powiedziała z goryczą. – Po raz kolejny. I naprawdę nie mam
pomysłu na to, jak żyć ani co ze sobą zrobić.

– Przecież to wszystko jeszcze się poukłada – powiedziała pocieszająco
Alicja.

– Wiem. – Przyjaciółka popatrzyła jej w oczy. – Na pewno jakoś będzie.
W końcu zawsze jakoś jest – dodała, a potem obie na chwilę zamilkły.

– Miałaś wrócić do bycia optymistką – zauważyła w końcu Alicja.

Julia wysiliła się na uśmiech.

– Próbuję, ale czasami to trudne.

– I tak cię podziwiam. Ja na twoim miejscu pewnie zupełnie bym się
załamała. Nawet nie chcę myśleć, co by było, gdyby Kuba teraz ode mnie
odszedł. I nie chodzi mi tylko o to, że musiałabym odwołać ślub.

– Lepiej o tym nie myśl, tylko ciesz się narzeczeństwem. To powinien być
piękny okres, a nie czas problemów i zmartwień. Coś o tym wiem.

Alicja napiła się kawy.

– A dzwoniłaś już do właściciela sali weselnej, żeby zwolnić termin?

– Jeszcze nie. – Dziewczyna odetchnęła głęboko i popatrzyła na swoją
szklankę. – Wiem, że powinnam, ale jakoś nie mogę się zmusić.

background image

– W takim razie daj sobie jeszcze trochę czasu.

– Chyba muszę, bo na razie słowa: zerwał ze mną narzeczony, z trudem
przechodzą mi przez gardło.

– Teraz jakoś przeszły.

– Bo jesteś moją przyjaciółką, to co innego. – Julia roztarła dłońmi ramiona
i popatrzyła za okno. – Gdy tylko wyobrażę sobie, że miałabym opowiadać
o tym wszystkim komuś obcemu, to dopada mnie wstyd.

– Wstyd? Jaki wstyd, dziewczyno. Wstyd to kraść, a nie mówić, że nie będzie
ślubu.

– Niby tak, ale na samą myśl o tym czuję, jak płoną mi policzki.

– Ale dlaczego?

– Sama nie wiem. To tak, jakbym miała przyznać się do jakiejś życiowej
porażki.

– No co ty, Julka. Przecież zerwane zaręczyny to nie jest żadna klęska.

– Racjonalna część mojego mózgu może i o tym wie, ale wytłumacz to tej
bardziej emocjonalnej. Nic na to nie poradzę, że czuję się jak wybrakowany
towar. Hej, patrzcie tylko na nią! – Zmieniła ton głosu. – To ta beznadziejna
dziewczyna, która nie nadawała się na żonę. Nic dziwnego, że zostawił ją
chłopak.

– Nawet tak nie mów – zganiła ją Ala. – Chyba większego głupstwa nie
mogłaś wymyślić.

Julia wzruszyła ramionami.

– Po prostu mówię ci, jak się czuję.

– Normalnie krew mnie zalewa, gdy tego słucham. Ty się zadręczasz
i obwiniasz, chociaż nie masz powodów, a tamten dupek pewnie nic sobie
z tego nie robi.

background image

– Nic nie mów. Wiesz, że kilka dni temu jego ojciec napisał do mnie
wiadomość, w której poinformował mnie, jaka to jestem zła i najgorsza? I że
wysłał podobną wiadomość do mojej mamy?

– Słucham? – Alicja omal nie zakrztusiła się kawą. – Ty chyba żartujesz.

– Naprawdę. Mogę ci ją nawet pokazać.

– Co za dupek! Co on tam napisał?

– Między innymi to, że nie pozwoli obrażać swojej rodziny i że nie
spodziewał się po mnie takiego zachowania. I że jeżeli nie przestanę o tym
opowiadać, to zamilknę na zawsze.

– Groził ci? – Przyjaciółka zrobiła wielkie oczy.

– Jeśli twoim zdaniem to groźba…

– Na twoim miejscu poszłabym z tym na policję. Nie wiadomo, do czego ten
facet jest zdolny.

– Może powinnam? – Julia zastanowiła się na głos. – Aha, napomknął też
mojej mamie o tym, że jestem egoistyczną księżniczką, i pogratulował jej, jak
mnie wychowała.

– No po prostu nie wierzę! Niech on się lepiej zajmie swoją rodziną, pijak
jeden.

– Jak znam życie, to pisząc to wszystko, nie był trzeźwy. Tak czy siak moja
mama przepłakała przez tę wiadomość cały wieczór.

– Skończony idiota – mruknęła Alicja. – Kiedy ty niby obraziłaś jego
rodzinę?

– No wiesz… – Julia pomyślała o pamiętnym wieczorze na dzień przed tym,
jak Norbert z nią zerwał. – Gdy wtedy puściły mi nerwy, to rzeczywiście nie
przebierałam w słowach.

– I bardzo dobrze! Zobaczysz, jeszcze będziesz sobie dziękować, że to

background image

zrobiłaś. Swoją drogą i tak długo wytrzymałaś. Ja chyba wybuchłabym
wcześniej.

Julia upiła łyk kawy i sięgnęła pamięcią wstecz. Pomyślała o wszystkich
przykrych sytuacjach z ostatnich tygodni oraz o pretensjach ze strony
rodziców Norberta, gdy miała inny pomysł na organizację ślubu niż oni. Ile
to razy słyszała wyzwiska i oszczerstwa, gdy nie chciała się zgodzić na
huczne wesele, za które nomen omen mieliby zapłacić jej rodzice. Albo gdy
powiedziała, że nie założy wielkiej sukni na kole, którą wspaniałomyślnie
wybrała dla niej niedoszła teściowa, bo zawsze marzyła o delikatnej,
muślinowej kreacji.

Nie mówiąc już o awanturze, gdy zasugerowała zmniejszenie liczby gości,
i o szantażu emocjonalnym, gdy powiedziała, że na pewno nie wezmą
z Norbertem ślubu w imieniny jego matki. A przecież pani Beata za jej
plecami zarezerwowała już termin w dworku swojej koleżanki i nawet
wstępnie wybrała menu.

– Tak czy siak według nich to ja jestem ta najgorsza – powiedziała do Ali. –
A ja tylko chciałam zorganizować kameralny ślub, o którym zawsze
marzyłam, i uchronić rodziców przed wzięciem kredytu, bo na pewno nie
byłoby ich stać na organizację prestiżowego przyjęcia na dwieście osób.

– Julka, mnie nie musisz tego tłumaczyć. – Alicja dotknęła jej ręki. – Nie ma
nic złego w tym, że chciałaś spełnić swoje marzenie i myślałaś o swoich
rodzicach.

– Jak widać, niektórzy postrzegają to wszystko inaczej.

– Do diabła z tymi ludźmi! To miał być twój wielki dzień. Twój i Norberta,
a nie jego pokręconej mamuśki.

Julia obróciła palcami stojącą przed nią szklankę.

– Wiesz… Zawsze myślałam, że po zaręczynach ludziom jest jakoś łatwiej.
Że pierścionek i idąca za nim deklaracja stają się swego rodzaju
fundamentem do budowania szczęścia, a nie powodem do sporów. I że
w pewnym sensie zaczyna się od tego momentu jakaś wspaniała przygoda.

background image

– Gdyby Norbert miał normalną rodzinę, to pewnie tak właśnie by było.

– A co, jeżeli to naprawdę ja wszystko zniszczyłam? Jeżeli to był facet
mojego życia, a ja okazałam się egoistką? Przecież to tylko głupi ślub. Jeden
dzień, który i tak wszyscy by potem szybko zapomnieli.

– Hej, hej! Dziewczyno, która siedzisz naprzeciw mnie, oddaj mi moją Julkę!
Ona nigdy nie powiedziałaby tak o ślubie, bo jest największą romantyczką,
jaką znam. Jeden dzień, który i tak szybko wyparuje ludziom z pamięci? –
Sparafrazowała jej słowa. – Nie wierzę, że to powiedziałaś.

Julia popatrzyła jej w oczy.

– Po prostu zastanawiam się, czy nie lepiej było po prostu ustąpić.

– Przestań się obwiniać. I tak poszłaś na wiele ustępstw, żeby zadowolić tych
ludzi, a oni tego nie uszanowali. Marzyłaś o kameralnym obiedzie,
a zgodziłaś się na ogromne wesele. To mało?

– Jak widać, mogłam zrobić coś więcej.

– Ech, bo tak to już jest z ludźmi, że jak dasz im palec, to będą chcieli całą
rękę.

– Może i masz rację?

– Oczywiście, że mam. Przestań się tym zadręczać. A przede wszystkim
przestań myśleć o Norbercie i gdybać. Okazał się maminsynkiem, który boi
się odejść od matczynej spódnicy. Okej, może teraz jeszcze ci go brakuje, ale
za kilka miesięcy będziesz się śmiała z tego, że chciałaś się związać z takim
chłopakiem, zobaczysz.

Dziewczyna znowu odetchnęła głęboko.

– Obyś miała rację.

Alicja posłała jej uśmiech i ponownie dotknęła jej ręki.

– Jesteś jedną z najwspanialszych dziewczyn, jakie znam, i nie mówię tego,

background image

żeby ci się podlizać albo dlatego, że jesteśmy przyjaciółkami. Masz
poukładane w głowie, jesteś inteligentna, a do tego tak ładna, że co drugi
facet się za tobą ogląda.

– Doceniam, że chcesz mnie pocieszyć, ale czy ty aby troszeczkę nie
przesadzasz?

– No dobra, może co trzeci – powiedziała Alicja, na co Julia się uśmiechnęła.
– Ale to dlatego, że społeczeństwo się starzeje i sporo jest emerytów.

– Ala…

– Poczekaj. Daj mi dokończyć, okej?

Julia skinęła głową, chociaż zrobiła to raczej niechętnie.

– Moim zdaniem byłaś dla Norberta po prostu za dobra – stwierdziła Alicja.
– Tak, wiem, na pewno masz w tej kwestii inne zdanie, ale chyba mogę
wyrazić swoją opinię, prawda?

Julia przezornie zamilkła.

– No właśnie – mruknęła Alicja. – Nie zasługiwał na taką dobrą dziewczynę
jak ty. Zrezygnowałaś dla niego ze swoich marzeń, a on nie umiał tego
docenić. A skoro nie potrafił, to bardzo mi przykro, ale jego strata. Ty musisz
teraz podnieść głowę i czerpać z życia to, co najlepsze. Jeszcze przeżyjesz to
wszystko, co chciałaś, zobaczysz. W dodatku z kimś dużo lepszym.

– Naprawdę tak sądzisz? – W oczach przyjaciółki zaszkliły się łzy.

– Naprawdę. – Alicja troskliwie pogłaskała jej rękę. – Jeszcze zakochasz się
na zabój w jakimś cudownym facecie, na którego zasługujesz. Wspomnisz
moje słowa.

Julia uśmiechnęła się lekko i otarła wilgotne oczy.

– Dziękuję. – Popatrzyła na Alę. – Chyba potrzebowałam to usłyszeć.

– Do usług. – Przyjaciółka wyprostowała plecy i dopiła swoją kawę. – To co,

background image

idziemy teraz na ten spacer nad Motławę, żeby przewietrzyć umysły?

Rozdział 2

Adam rzucił plecak na podłogę pod ścianą i padł na swoje łóżko. Czarna
koszulka podwinęła mu się do góry, gdy nakrył oczy ręką. Był zmęczony.
Ostatnio niewiele sypiał, a do tego dzisiejszy dzień na uczelni nieźle dał mu
w kość. Siedział na zajęciach od ósmej, a potem poszedł jeszcze na trening
krav magi. To właśnie tam stracił resztki energii. Posyłając po raz ostatni
kolegę na matę, omal sam się na nią nie przewrócił.

– Hej, co jest? – zapytał go trener.

– Chyba nie jestem dzisiaj w najlepszej formie – odparł na swoje
usprawiedliwienie.

Facet przyjrzał mu się badawczo, ale nie pociągnął tego tematu.

I dobrze, pomyślał Adam. Nie miał ochoty na słuchanie pogadanek. I tak
cierpiał dzisiaj na nadmiar wykładów.

Zmęczony wrócił do domu i teraz marzył tylko o tym, żeby w końcu pójść
spać. Zza ściany docierały do niego odgłosy krzątaniny babci, która
przygotowywała sobie w kuchni kolację. Mieszkał u niej od kilku miesięcy,
więc zdążył się już na nie trochę uodpornić, ale dzisiaj marzył o ciszy. Jutro
rano musiał znowu pójść na zajęcia. A przed tym powtórzyć jeszcze materiał
do kolejnych ćwiczeń.

Po kilku minutach odgłosy w kuchni umilkły. Adam przejechał dłonią po
włosach i usiadł na łóżku, a potem zerknął na piętrzące się na biurku
podręczniki. Chociaż miał ponad dwadzieścia trzy lata, dopiero w tym roku
rozpoczął studia. Od zawsze chciał studiować jakiś kierunek techniczny, ale
miał tyle osobistych problemów, że na jakiś czas uciekł z Polski. Miał
nadzieję, że z dala od kraju uda mu się nabrać dystansu i uporać z duchami

background image

przeszłości.

Dopiero w zeszłym roku uznał, że najwyższa pora na powrót. Postanowił
wziąć życie w swoje ręce i złożył dokumenty na Zachodniopomorski
Uniwersytet Szczeciński. Bez trudu dostał się na wybrany kierunek, a gdy we
wrześniu szukał mieszkania w Szczecinie, babcia zaproponowała mu pomoc,
chociaż chyba sama bardziej potrzebowała opieki. Ostatnio zatrważająco
często zdarzało jej się zostawić odkręconą wodę w łazience albo włączony
gaz, nie mówiąc o tym, że kilkakrotnie zapomniała zapłacić rachunki za prąd.
Ktoś musiał mieć ją na oku, a ponieważ mieszkała w centrum, oboje czerpali
z tego układu korzyści. Adam zyskał lokum w dobrej lokalizacji, a ona –
towarzystwo i wsparcie.

W pokoju panował półmrok. Gdy Adam wszedł do środka, nie zapalił
światła, więc rozświetlała go teraz jedynie wpadająca przez okno poświata
księżyca oraz jasność bijąca od ulicznych lamp. Urządzony był raczej
minimalistycznie. Liczne przeprowadzki w przeszłości uświadomiły
Adamowi, że niewiele potrzebuje do życia. Na kilku paletach w rogu leżał
dwuosobowy materac, a nogi biurka zastępowały betonowe bloczki. Na
największej ze ścian wisiała zaś wielka tablica korkowa z mnóstwem
przypiętych kartek. Adam lubił stawać przed nią i powtarzać materiał na
kolejne zajęcia. Wzory i definicje najłatwiej wchodziły mu wtedy do głowy.

Był pilnym studentem. Odkąd zaczął studia, niemal każdą wolną chwilę
poświęcał na naukę. I chociaż wiele osób śmiało się, że prowadzi życie
ascety, wcale nie traktował tego jako jakiegoś wyrzeczenia czy przymusu.
Wręcz przeciwnie. Rozwiązywanie zadań i czytanie o zjawiskach fizycznych
sprawiało mu nieskrywaną przyjemność, a do tego skutecznie wypełniało
wolny czas, którego i tak nie miałby na co spożytkować. Pochodził
z niedużej miejscowości pod Szczecinem i poza bratem nie miał w tym
mieście zbyt wielu znajomych. Nie mówiąc już o tym, że przez ostatnie lata
skupiał się głównie na pracy i zgadzał się ze stwierdzeniem, że jego życie
towarzyskie umarło.

Przeciągnął się szeroko i usłyszał burczenie w brzuchu. To uświadomiło mu,
że właściwie dzisiaj nic nie jadł, bo raczej trudno nazwać porządnym
posiłkiem starą bułkę zjedzoną po drodze na uczelnię i kawę kupioną na
stacji benzynowej. Na uczelni skonsumował tylko nieduży batonik, bo wolał

background image

zapalić, zamiast pójść do pobliskiej Żabki, a zresztą przerwy między
zajęciami były tak krótkie, że nie miał czasu porządnie zjeść. Przed
treningiem też nie zdążył nic kupić, zresztą nie byłoby to zbyt racjonalne,
więc mimo zmęczenia musiał przygotować sobie kolację. Oby tylko miał coś
w lodówce.

Głód znowu dał o sobie znać, więc podniósł się z łóżka i zapalił stojącą
w pobliżu lampę. Jasne światło od razu wypełniło pokój i oświetliło stojące
nieopodal kartony oraz walizkę, w których trzymał swoje rzeczy. Babcia
zawsze namawiała go, żeby przeniósł ubrania i inne klamoty do szafy
w przedpokoju, a nawet proponowała sfinansowanie komody, ale on uparcie
twierdził, że to zbędne.

– Przecież kiedyś i tak się stąd wyprowadzę, więc szkoda sobie zawracać
głowy takimi rzeczami. – Uśmiechał się do niej. – Lepiej kup coś dla siebie.
Mną się nie przejmuj.

Babcia nie była zachwycona tym jego życiem na walizkach, ale w końcu
przestała mu o to suszyć głowę.

– Dziwny masz gust, jeśli chodzi o wystrój wnętrz – mruknęła tylko, a potem
porzuciła ten temat.

Adam śmiał się z tego czasami, ale sam nie widział w swoim pokoju nic
złego. Wręcz przeciwnie. Lubił to swoje kawalerskie gniazdo i był z niego
naprawdę zadowolony.

Ominął rzucony na podłogę plecak i poszedł do kuchni. Zanim sprawdził, co
ma w lodówce, wyłączył niezakręcony przez babcię gaz, a potem zrobił sobie
kanapki. Miał co prawda ochotę na jakiś bardziej wymyślny posiłek, ale nie
chciało mu się iść na zakupy. Był naprawdę wykończony tym dniem. Nie
mógł się doczekać chwili, gdy położy się w końcu do łóżka.

Zjadł, przeglądając jednocześnie posty znajomych na Facebooku w telefonie.
Gdyby nie był tak zmęczony, pewnie włączyłby jeszcze muzykę, bo właśnie
to umilało mu ostatnio wieczory, ale dzisiaj nie patrzył nawet w stronę
komputera i poustawianych dokoła głośników, co nawet jemu zdawało się
dziwne. Kochał muzykę już od dzieciństwa. Mając kilka lat, zapatrzył się na

background image

jakimś festynie na perkusistę i potem tak długo wyciągał mamie z szafek
garnki, że w końcu zapisała go na lekcje do domu kultury, żeby mieć święty
spokój.

– Tego bębnienia w kuchni nie da się już słuchać – mówiła do koleżanek, ale
tak naprawdę Adam czuł, że ma w niej wsparcie. Gdy tylko pierwsze lekcje
zaczęły przynosić efekty, to kilka razy zauważył, jak stała w korytarzu
w domu kultury i słuchała jego ćwiczeń. Zawsze pytała go, jak mu idzie,
niemal po każdych zajęciach rozmawiała o jego postępach z nauczycielką,
a potem woziła go na różne konkursy.

– Państwa syn ma prawdziwy talent – mówili jej ludzie, więc idąc za ciosem,
kupili mu z ojcem używaną perkusję, żeby mógł uczyć się również w domu.

– Tylko żadnego grania przed szóstą rano i po dwudziestej drugiej! –
powiedział ojciec, wręczając mu pałeczki. – Już i tak się boję, że mogę
ogłuchnąć. Chciałbym się przynajmniej wysypiać.

Adam zapewnił, że nie będzie sprawiał trudności, i z błyskiem w oku chwycił
pałeczki. Perkusja w domu była spełnieniem jego marzeń. Do późna oglądał
swój zestaw i z namaszczeniem dotykał instrumentów. Może nie były
najlepszej jakości, ale mimo wszystko czuł się tak, jakby wygrał los na
loterii. Rozpromieniony siadał na stołku i rytmicznie uderzał w talerze
i bębny. Dźwięki niosły się po pokoju, a on wpadał w swego rodzaju trans.
Granie w domu było znacznie przyjemniejsze od ćwiczeń w domu kultury.
Nawet pomimo gorszej akustyki.

Od tamtej pory ćwiczył jeszcze częściej i bardziej sumiennie. Dzięki
systematyczności i samodyscyplinie szybko przerósł umiejętnościami
rówieśników i w wieku trzynastu lat dołączył do niedużego, lokalnego
zespołu, który zawsze podziwiał. Chłopcy grali rock, który wtedy najczęściej
wybrzmiewał mu w duszy. To właśnie z nimi zagrał pierwsze koncerty
i kilkukrotnie pojechał na występy do innych miast, podczas których chyba
jeszcze bardziej zakochał się w muzyce. Wychodzenie ze swoją sztuką do
ludzi było o niebo przyjemniejsze niż żmudna nauka w czterech ścianach. Te
wszystkie wpatrzone w nich twarze, wydawane okrzyki, piski i owacje…
Szybko można było się od tego uzależnić. Zwłaszcza że jako młody człowiek
potrzebował uznania oraz uwagi.

background image

W wieku siedemnastu lat stwierdził, że pora założyć swój zespół. Jego gust
muzyczny nieco ewoluował, zresztą miał trochę dosyć grania w kółko tych
samych kawałków. Zebrał grupę utalentowanych kolegów i potem długo
ćwiczyli w garażu jednego z nich, w przerwach starając się wymyślić nazwę.
Grając z poprzednim zespołem, zdobył sporo znajomości, więc gdy byli
gotowi, zadzwonił gdzie trzeba i po raz pierwszy wystąpili na Dniach Miasta,
w dodatku dwa razy bisując. Dziewczyny piszczały, gdy wokalista zaśpiewał
jedną ze znanych ballad, a potem, gdy już zeszli ze sceny, nie mogli się
opędzić od fanek.

– Gdybym wiedział, że taka jest cena sławy, to zgłosiłbym się do ciebie
szybciej! – zawołał do Adama jeden z gitarzystów, odchodząc z jakąś
dziewczyną.

Chłopak wywrócił oczami, ale życzył mu udanej zabawy.

– Tylko żebyś był w stanie przyjść w poniedziałek na próbę!

Po występie zapakowali sprzęt do samochodu, a potem rozeszli się w różne
strony. Adam został na parkingu sam. Planował zawieźć sprzęt najpierw do
domu i dopiero potem dołączyć do kumpli, zanim jednak odjechał, oparł się
o maskę i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów. Do tej pory pamiętał, jak
go palił, patrząc na scenę, i myślał o tym, że jest spełnionym człowiekiem.
Dym wypełniał mu płuca, nikotyna wnikała do krwiobiegu, a w uszach
dudniła muzyka. Widownia skakała, śpiewając jakiś znany kawałek, w oddali
rozmawiali faceci z ochrony, a on stał samotnie pod niebem pełnym gwiazd
i palił, zatracając się w myślach. Było mu wtedy tak dobrze, że najchętniej
zignorowałby kumpli i spędził cały wieczór w ten sposób. Nie chciał ich
rozczarować, więc w końcu wyrzucił niedopałek i wsiadł do auta. Tamten
wieczór na zawsze zapisał się jednak w jego pamięci.

Potem dali jeszcze kilka koncertów. Wieść o ich występie szybko rozniosła
się po okolicy i kilkakrotnie zaproszono ich na jakieś lokalne imprezy.
Początkowo występowali charytatywnie, ale z czasem zaczęły spływać do
nich pierwsze wynagrodzenia, co zgodnie uznawali za sukces.

– A pomyśleć, że niedawno musieliśmy kombinować, żeby mieć pieniądze
na paliwo. – Uśmiechali się, siedząc później przy piwie.

background image

– Tamte czasy minęły bezpowrotnie – zapewnił ich Adam, po czym podniósł
się, żeby wznieść toast. – Za naszą piękną przygodę, chłopaki. – Uniósł do
góry swoją butelkę.

Podnieśli ręce i po sali przebiegł brzdęk zderzającego się szkła.

– To nasz czas – powiedział ktoś inny.

Adam napił się piwa, powtarzając w duchu te słowa, a potem po jego twarzy
znów przemknął uśmiech, i zamówili z chłopakami następną kolejkę.

Teraz wspominał te chwile z rozrzewnieniem. Wtedy jeszcze nie wiedział,
jak szybko ta bajka się skończy.

Rozdział 3

Po powrocie do domu Julia od razu poszła zaparzyć sobie gorącą herbatę. Po
zachodzie słońca zrobiło się trochę chłodniej, więc zmarzły z Alicją podczas
spaceru. Wyjęła z szafki ulubiony kubek, a potem, rozcierając zziębnięte
dłonie, schowała się pod koc. Rozsiadła się wygodnie w łóżku i pomyślała,
że nie zamierza wychodzić z niego już przez resztę wieczoru.

W mieszkaniu panowała cisza. Julia mieszkała na stancji z dwiema
współlokatorkami, ale chyba obie gdzieś wyszły, bo nie dobiegały do niej
żadne odgłosy. Nikt nie tłukł garnkami w kuchni ani nie nucił w łazience.
Jedynie leżący na regale zegarek cykał rytmicznie, a gdzieś w oddali wyła
jadąca na sygnale karetka.

Julia wynajmowała pokój na Zaspie. Rodzice znaleźli go dla niej, zanim
rozpoczęła studia, i chociaż w ciągu ostatnich czterech lat kilkakrotnie miała
możliwość przeprowadzić się bliżej uczelni, odrzuciła wszystkie te
propozycje. Lubiła to mieszkanie. Może nie było zbyt duże, ale za to
w dobrej lokalizacji i z widokiem na park. Miały z dziewczynami do
dyspozycji kuchnię oraz odnowioną łazienkę, a pokoje nie były tak małe, jak

background image

na przykład w pobliskich falowcach. Czasami odwiedzała tam koleżanki
i zachodziła w głowę, jak mogły żyć na tak małych przestrzeniach. Ona
chyba by się w nich udusiła. Wychowała się na wsi, gdzie poza domem
mogła do woli przesiadywać na dużym podwórku. Jedynie balkon
z widokiem na zieleń rekompensował jej trochę szarość chodników. Miała to
szczęście, że drzwi na balkon znajdowały się w jej pokoju i często
wychodziła tam, żeby choć popatrzeć na park.

Dzisiaj jednak zmarzła tak bardzo, że nie miała na to ochoty. Było stanowczo
za zimno.

Niestety, gdy tak leżała pod kocem i popijała herbatę, dopadły ją smutki. Zza
okna docierały wprawdzie odgłosy miejskiego życia, ale cisza w mieszkaniu
działała na nią przygnębiająco. Przez cały dzień w towarzystwie Alicji
próbowała jakoś się trzymać, lecz gdy tylko wróciła do domu, jej nastrój
znacznie się pogorszył. Chociaż sprawiała pozory silnej, czasami jeszcze
miewała kiepskie momenty. W końcu od rozstania z Norbertem minęło
zaledwie kilka tygodni. Jeżeli nawet nie zamierzała do niego wracać, to bała
się samotności. Zresztą czy można tak szybko zapomnieć o kimś, komu
poświęciło się siedem lat życia?

No właśnie. Siedem lat. To nieco mniej niż jedna trzecia jej życia i więcej niż
cała dorosłość. I pomyśleć, że Norbert postanowił przekreślić to wszystko
w jeden dzień. W dodatku informując ją o tym przez telefon.

Kiedy zaczynali ze sobą chodzić, jeszcze w liceum, nigdy nie przypuszczała,
że okaże się takim facetem. Sprawiał pozory mądrego i poukładanego
chłopaka, który wie, czego chce. Jeden z najlepszych uczniów w klasie,
zawsze punktualny i przygotowany do lekcji. Nauczyciele nie mogli się go
nachwalić, tak samo zresztą jak jej matka, która raz czy dwa napomknęła
niby w żartach, że mogłaby spotykać się z kimś takim.

– Ten Norbert jest takim fajnym chłopakiem, Julka – mówiła po
wywiadówkach. – Zamiast wzdychać do starszych, zainteresuj się kolegą
z klasy. Wyrośnie na naprawdę porządnego człowieka.

Julia początkowo puszczała te słowa mimo uszu, ale jakiś czas później serce
zabiło jej do niego mocniej, gdy ćwiczyli razem piosenkę na szkolną

background image

akademię. Aż zapomniała słów, kiedy niespodziewanie wziął ją za rękę,
i potem długo wspominała ten moment jako jeden z piękniejszych w swoim
życiu. W brzuchu poczuła motyle, a po ciele przebiegł przyjemny dreszcz
spowodowany jego dotykiem. Patrzyła na niego jak urzeczona i nie posiadała
się z radości, gdy po skończonej próbie zaproponował, że odprowadzi ją na
przystanek, z którego codziennie wracała do domu.

Bezsprzecznie był przystojnym chłopakiem. Wcześniej nie zwracała na niego
uwagi, ale gdy miała okazję przyjrzeć mu się z bliska, od razu zachwyciła się
jego urodą. Ciemna grzywka opadała mu na czoło, a wypracowane na siłowni
mięśnie nadawały jego sylwetce atletycznego wyglądu.

Jednak to nie wygląd zewnętrzny ujmował ją najbardziej, tylko fakt, że
szanuje kobiety. Wtedy na przystanku obronił jakąś dziewczynę przed
napastliwymi kolegami, przez co stał się jej bohaterem. Poza tym zawsze
szarmancko otwierał przed nią drzwi, odprowadzał na autobus nawet wtedy,
gdy była na niego obrażona, kupował kwiaty i czekoladki.

Dopiero po wielu latach dostrzegła, że tak naprawdę był inny. Opanował do
perfekcji autoprezentację i był mistrzem pozorów, a ona zakochała się nie
w prawdziwym Norbercie, ale w swoim wyobrażeniu o nim, które z jego
pomocą misternie stworzyła. Musiało jednak wiele się wydarzyć i wiele
wody upłynąć, zanim dotarło do niej, jaki był naprawdę. A teraz cierpiała
i wstydziła się na zmianę, gdy ludzie pytali ją o datę ślubu.

Chociaż gdy patrzyła na swoje życie z perspektywy czasu, dochodziła do
wniosku, że właściwie mogła to przewidzieć. Było wiele momentów, kiedy
powinna otworzyć oczy, ale zaślepiała ją miłość. A może tak bała się
samotności, że nie chciała od niego odejść?

Norbert już po pół roku znajomości przestał być ideałem. Chociaż uparcie
twierdził, że nie pali i nie pije, nie dość, że zaczął przesadzać z tymi
używkami, to jeszcze zdarzało mu się sięgać po narkotyki. Wielokrotnie
prosiła go, żeby przestał, ale nie chciał jej słuchać. To właśnie podczas jednej
z kłótni o to powiedział dwa słowa za dużo i rozstali się na kilka tygodni.
Bardzo to odchorowała i z niewytłumaczalnych przyczyn parę dni leżała
w łóżku z gorączką, modląc się w duchu o śmierć. Życie bez niego wydawało
jej się bez sensu i gdyby nie to, że po upływie prawie dwóch miesięcy

background image

zadzwonił do niej, żeby przeprosić, to być może zrobiłaby sobie coś złego.

– Brakuje mi ciebie, Julka – mówił, zanosząc się płaczem. – Zachowałem się
jak kretyn, wiem to, ale nie przekreślaj mnie, proszę. Daj nam jeszcze szansę.

Oczywiście była idiotką, że do niego wróciła. Wtedy jednak nie nazywała
tego brakiem rozsądku, ale prawdziwą miłością. Odbyli długą rozmowę,
podczas której oboje płakali, a potem znowu zgrywali piękną parę, udając, że
nic się nie stało. Chodzili po szkole na romantyczne spacery, posyłali sobie
czułe spojrzenia na lekcjach, a w weekend Norbert zabrał ją nawet do kina na
babski film, który chciała obejrzeć.

Czy to nie był przejaw miłości?

Pomimo złamanego serca starała się wejść w rolę idealnej dziewczyny.
Naprawdę się starała. Udawała, że nie ma pojęcia, co on robi w piątkowe
wieczory, gdy odpisywał jej na esemesy z błędami, i przymykała oko na to,
że dzwonił do niej po kilku piwach, chociaż wcześniej zawsze prosiła go,
żeby tego nie robił. A raz, gdy umówili się w sobotę, a on był na kacu,
wspaniałomyślnie kupiła mu nawet kefir i owoce, żeby szybciej doszedł do
siebie.

– Nie świruj, Julka, przecież nic wielkiego się nie stało – mruknął wtedy, gdy
przypomniała mu, że obiecał już nie pić.

– To normalne, że faceci chcą się czasem rozerwać – mówiły jej koleżanki.

Litości!

Ilekroć słyszała te slogany, to miała ochotę krzyczeć, że gadają bzdury, ale
zawsze gryzła się w język. Może jednak miały rację i przesadzała? To, że
pochodziła z rodziny, w której nie nadużywało się alkoholu, nie oznaczało,
że wszyscy tak robią. Może była przewrażliwiona?

Poza tym dźwięczały jej w uszach słowa wielokrotnie powtarzane przez
matkę, że miłość polega na akceptacji drugiej osoby, a nie na tym, żeby ją
zmieniać na siłę. Poradziła więc sobie z „własnymi” problemami i w końcu
przestała się czepiać. Niestety, życie szybko pokazało jej, że przedziurawiony

background image

statek szybko pójdzie na dno. I tak właśnie było z tą ich pseudomiłością, bo
już po kilku miesiącach Norbert znowu ją zawiódł. Tym razem nie poszło
jednak o używki. Nakryła go z inną dziewczyną.

Kiedy wybrała się do niego tamtego pamiętnego popołudnia, nic nie
zwiastowało katastrofy. Jakiś czas wcześniej odebrała prawo jazdy
i zadowolona jechała przez las samochodem taty z koszem piknikowym
w bagażniku, żeby zrobić chłopakowi niespodziankę. Ostatnio mieli sporo
sprawdzianów, poza tym zbliżała się matura, więc widywali się nieco
rzadziej niż poprzednio. Obojgu zależało na dobrych wynikach.

Mimo problemów w ich związku brakowało jej jednak jego obecności. Może
nie był idealny, ale przecież nikt nie był. Przez te wszystkie miesiące mocno
zakorzenił się w jej codzienności i najzwyczajniej w świecie za nim tęskniła.
Co prawda nie planowali spotykać się w tamten weekend, ale już leżąc rano
w łóżku, wiedziała, że nie wytrzyma, jeśli nie zobaczy go chociaż przez
chwilę. Zaraz po śniadaniu pojechała na zakupy i postanowiła zabrać
Norberta na piknik. Uznała, że przyda im się odpoczynek, poza tym był tak
piękny wiosenny dzień, że grzechem byłoby go nie wykorzystać.

Uśmiechnięta prowadziła samochód po drogach wijących się przez las. Jasne
promienie słońca przebijały przez gałęzie drzew, tworząc na jezdni coś na
kształt mozaiki, a przez uchylone okno wpadał do samochodu przyjemny
wiaterek i trele leśnych ptaków. Ubrana w zwiewną sukienkę czuła się
beztrosko i wakacyjnie. Nawet pomimo tego, że był dopiero kwiecień.

Kiedy w dobrym humorze parkowała samochód pod domem Norberta,
a potem wchodziła na górę do jego pokoju, nie spodziewała się katastrofy.
Lubił spać do południa, więc przypuszczała, że zastanie go zaspanego
między poduszkami. Już wyobrażała sobie, jak położy się obok niego
i szepnie mu do ucha, że się za nim stęskniła.

Tym większe było jej zdziwienie, gdy nacisnęła na klamkę i zastała go z byłą
dziewczyną. Siedzieli przytuleni na kanapie, a jego usta znajdowały się
zatrważająco blisko jej dekoltu. Zastygła w bezruchu, patrząc, jak jej chłopak
bezwstydnie obściskuje się z inną.

– Julia… – wydusił zaskoczony, gdy w końcu ją dostrzegł.

background image

Wściekła i upokorzona odwróciła się na pięcie i zbiegła po schodach.

– Julka! Czekaj! Julka! – Pobiegł za nią, próbując złapać ją za rękę.

Gdy mu się to w końcu udało, obrócił ją do siebie, ale zanim zdążył
cokolwiek powiedzieć, dostał w twarz torebką.

– Jak mogłeś? – wysyczała ze złością i żalem, patrząc mu w oczy.

– Ale Julka…

– Puść mnie. Wracam do domu. – Wyrwała mu rękę i ruszyła po schodach.

– Julka! – Znowu ją złapał. – Poczekaj. Powiedz najpierw, o co ci chodzi.

– O co mi chodzi? – parsknęła i zaśmiała mu się w twarz. – Ty masz jeszcze
czelność pytać, o co mi chodzi?

– Nie rób scen. To tylko koleżanka.

– Akurat.

– Naprawdę! Jak chcesz, to sama ją spytaj.

– Oczywiście! Może jeszcze powinnam jej się przedstawić, podać rękę
i wymienić doświadczeniami odnośnie do tego, jak to jest się z tobą całować?
Nie bądź śmieszny. – Popatrzyła mu w oczy. – Skoro mnie zdradzasz, to
przynajmniej miej czelność się przyznać.

– Nie zdradzam cię! Ona nic dla mnie nie znaczy!

– Ciekawe, czy powiedziałeś jej to, zanim zacząłeś się do niej dobierać.

– Nie bądź śmieszna. Wściekasz się bez powodu.

– No jasne. Znowu to ja jestem ta zła. Z ciebie za to aniołek.

– Bo niepotrzebnie się złościsz. To naprawdę tylko koleżanka.

background image

– Ciekawe. – Znowu wyszarpnęła mu rękę. – A dużo masz jeszcze takich
koleżanek?

Nie odpowiedział, więc ruszyła do wyjścia.

– Julka! – krzyknął jeszcze za nią, ale już nie chciała go słuchać.
Zdenerwowana zbiegła po schodach i wyszła, trzaskając drzwiami.

– Wszystko w porządku? – Jego matka była akurat w ogrodzie i zdziwiła się
na jej widok.

– Niech pani zapyta Norberta. – Wyminęła ją w złości, po czym wsiadła do
auta i zamknęła je od środka, próbując się uspokoić. Targało nią tyle emocji,
że chwilę trwało, zanim zdołała opanować drżenie rąk i odpalić samochód.
Do tej pory pamiętała, jak jadąc z załzawionymi oczami do domu, musiała
zatrzymywać się na poboczu, bo nie była w stanie skupić się na drodze. Oraz
to, jak zapłakana mówiła mamie, że między nią a Norbertem już koniec, i jak
potem bez końca płakała w poduszkę, mając wrażenie, że zawalił jej się
świat.

Chyba tamto rozstanie zniosła najgorzej ze wszystkich. Zdrada bolała i piekła
jak siarczysty policzek. Obraz Norberta i tamtej dziewczyny powracał do niej
bez końca. Nie mogła spać ani jeść. Nie mówiąc już o tym, że nieustannie
zastanawiała się, w czym była gorsza od tamtej blondynki. Przecież gdyby
była dobrą dziewczyną, to nigdy nie wymieniłby jej na inną. Nawet za te
cholerne używki przestała się go czepiać…

Załamała się zupełnie. Straciła motywację do nauki, co tuż przed maturą było
raczej zapowiedzią porażki niż sukcesu. Chyba tylko dzięki wsparciu
rodziców nie poddała się na tyle, żeby odpuścić. To właśnie oni bez końca
powtarzali jej, że chłopcy pojawiają się i znikają, ale tego, co zrobi sama dla
siebie, nikt nigdy nie zdoła jej odebrać.

Mimo łez wkuwała więc wieczorami i przeglądała repetytoria. Mama
przynosiła jej owoce i ciepłe herbatki, a czasami także przytulała ją, gdy
miała gorszy dzień. Mimo marnej kondycji psychicznej jakoś przygotowała
się do matury i nawet pomimo tego, że na jednym z egzaminów Norbert
siedział zaledwie dwie ławki przed nią, zdała je celująco.

background image

– Najlepszy wynik z geografii w szkole, chociaż byłam na profilu
humanistycznym! – piszczała z radości po odebraniu wyników.

– Zuch dziewczyna! – pochwalił ją ojciec, który czekał na nią w samochodzie
pod szkołą.

Odetchnęła głęboko i popatrzyła mu w oczy.

– To tylko dzięki tobie i mamie. Gdyby nie to, że zrobiliście wszystko,
żebym stanęła na nogi, to pewnie bym oblała.

– Nie mów tak. – Ojciec przygarnął ją lekko i zmierzwił jej włosy. – To co,
jedziemy świętować?

– Świętować? A ty nie musisz wrócić do pracy?

– Wziąłem dzisiaj wolne, żeby móc celebrować wielki dzień z moją
córeczką.

Pokręciła głową z niedowierzaniem. Chyba tylko on mógł zrobić coś takiego.

– Jesteś najlepszy, tatku – wyszeptała, przytulając go mocno.

Rozbawiony odsunął ją od siebie.

– Zachowaj te komplementy, gdy już zjemy te dobre lody, na które chcę cię
zabrać – mruknął pod nosem, po czym spędzili naprawdę miłe popołudnie.

Po tym wszystkim Julia nie widziała Norberta ponad dwa lata. Wykasowała
z telefonu jego numer, wyrzuciła wszystkie zdjęcia, przeprowadziła się do
Gdańska i miała wrażenie, że usunęła go z serca. Zamiast o nim rozmyślać,
skupiła się na studiach. Chociaż miała sporo obaw, jak odnajdzie się w nowej
sytuacji, szybko wypracowała sobie pewien rytm. Rano chodziła na uczelnię,
po zajęciach wertowała setki stron w podręcznikach, a wieczorami zdarzało
jej się czasami wyjść ze znajomymi na miasto, żeby odetchnąć. Chodzili od
baru do baru na gdańskiej starówce, a gdy na drugim roku poznała Alicję,
zyskała także kompana do wspólnych zakupów i wypadów na babskie filmy.

– To zabawne, że chociaż z początku nic nie wskazywało na to, że będziemy

background image

się przyjaźnić, teraz jesteśmy nierozłączne, co? – stwierdziła kiedyś Alicja,
gdy po sobotniej przechadzce po galerii handlowej przysiadły w kawiarni,
żeby odetchnąć.

Julia uśmiechnęła się, wspominając dzień, w którym zobaczyła ją po raz
pierwszy.

– Miałam cię za wredną dziewuchę, która klnie jak szewc i lubi się
wywyższać.

– Bo byłam wkurzona!

– Wiem, wiem. Pamiętam. Przez babkę od gramatyki, która zgubiła nasze
testy i powiedziała, że musimy napisać je jeszcze raz.

– Ty się wtedy nie zdenerwowałaś? – Alicja napiła się mrożonej herbaty
przez słomkę.

– Żartujesz? Też byłam wściekła. Ale do głowy by mi nie przyszło, żeby
zacząć przeklinać na zajęciach.

– Oj tam, oj tam. Są w życiu sytuacje, kiedy trzeba schować do kieszeni
dobre maniery.

– Zamiast głosić te swoje mądrości, ciesz się, że ta babka nie wyrzuciła cię
wtedy z zajęć. – Julia się zaśmiała. – Ja na jej miejscu chyba nie byłabym
taka wyrozumiała.

– Dlatego nie uczysz studentów – zauważyła Alicja.

Julia zastanowiła się nad tym.

– Racja. Szczerze mówiąc, chyba bym tego nie wytrzymała. – Nie była
świadoma, że kilka dni później spełni się jej największe zawodowe marzenie
i podpisze umowę na tłumaczenie pierwszej książki.

Pragnęła tego od dziecka. Gdy inne dziewczynki marzyły o byciu aktorkami,
baletnicami albo o zgrozo, wyjściu za mąż za księcia, ona sprzedała duszę
książkom. Mogłaby bez końca zaglądać do biblioteki i przeglądać pożółkłe

background image

kartki starych książek dla dzieci, a wieczorami wielokrotnie czytała do późna
pod kołdrą, chociaż rodzice już dawno kazali jej spać. Oczywiście potem
zdarzało jej się przysypiać na lekcjach, za co raz czy dwa dostała nawet
uwagę, ale zawsze uważała, że było warto. Uciekanie do świata fikcji
sprawiało jej nieskrywaną przyjemność i stanowiło wspaniałą rozrywkę.
A gdy do ich szkoły przyjechała kiedyś znana tłumaczka powieści
i opowiedziała o swojej pracy – o tym, jak w pewnym sensie nadaje
książkom drugie życie – dotarło do niej, że właśnie tym chce się zajmować.
Wybrała w liceum profil humanistyczny, a potem bez namysłu złożyła
dokumenty na filologię angielską o specjalności translatorycznej.

Nie oczekiwała jednak, że zacznie pracować w zawodzie już podczas
studiów. Gdy któregoś wieczoru, kierowana impulsem, wysyłała CV wraz
z kawałkiem swojego przekładu do czołowych wydawnictw, spodziewała się
raczej klęski niż oferty pracy. Tym większe były jej zdziwienie i radość, gdy
kilka tygodni później, dokładnie w dniu urodzin Norberta, dostała
z wydawnictwa mejla, że jest dla niej miejsce.

Przypadek? Dla niektórych może i tak. Ona nigdy nie wierzyła, że życiem
rządzą przypadki.

Po tym wszystkim jej życie zmieniło się diametralnie. Przetłumaczona przez
nią książka odniosła sukces na rynku, a czytelniczki nie mogły się nachwalić
jej lekkiego stylu, więc zaczęła dostawać kolejne propozycje. Pracowała rano
przed pójściem na uczelnię, a potem także wieczorami, gdy wracała
zmęczona do pustego pokoju. Przekłady pochłaniały niemal cały jej wolny
czas i szybko stała się popularną tłumaczką. Już po roku dostała nominację
do najbardziej prestiżowej nagrody w kraju, zaczęto ją także zapraszać na
spotkania autorskie do szkół.

Wszystko to sprawiało jej dużą przyjemność, jednak przede wszystkim
pomogło stanąć na nogi oraz odzyskać wiarę w siebie i własne możliwości.
Od zdrady Norberta nieustannie czuła się bezwartościowa, brzydka i głupia.
Patrzyła w lustro i widziała beznadziejną dziewczynę, która nie zasługuje na
szczęście. Dopiero dzięki sukcesom w pracy przestała się w końcu
zastanawiać, w czym była gorsza od tamtej blondynki. Stanęła na nogi,
w dodatku zamieniła nijakie, znoszone trampki na ładne szpilki. Uwierzyła
w siebie i zaczęła rozkwitać. Uśmiech nie schodził jej z ust i śmiała się,

background image

nawet idąc ulicą. Przestała czuć się porzuconą dziewczynką, która nie
zasługuje na szczęście. Niczym poczwarka przeobraziła się w młodą, pewną
siebie i zadbaną kobietę.

Dlaczego więc gdy po latach spotkała Norberta, dała mu kolejną szansę?

Na myśl o tym mimowolnie westchnęła. Chyba z sentymentu. I dlatego, że
Norbert zawsze umiejętnie owijał ją sobie wokół palca, a ona była
romantyczką i naiwnie wierzyła, że ten, który był pierwszym, powinien być
także ostatnim. Wszystkie te książki, które przeczytała, wpoiły jej zasadę, że
gdy już raz się kogoś pokocha, to nieważne, co przyniesie życie, trzeba
wytrwać przy nim po grób. W końcu jak kochać, to raz i na zawsze.

Tylko dokąd mnie to doprowadziło?, pomyślała teraz z goryczą. Jej
przyjaciółki wychodziły za mąż i zakładały rodziny, a ona poświęciła swoje
najlepsze lata facetowi, który zupełnie na to nie zasługiwał. W wieku
dwudziestu trzech lat została sama jak palec, w dodatku bez pomysłu na
życie. Nie mówiąc już o tym, że musiała odwołać ślub, którego planowanie
spędzało jej ostatnio sen z powiek, i na pewno nie odzyska wpłaconych
zaliczek.

Czy mogło być lepiej? Doprawdy korzystny bilans zysków i strat!

Na szczęście w takim samym stopniu, w jakim odczuwała brak celu i pustkę,
towarzyszyło jej poczucie ulgi. Wszystko, co mówiła Alicji w kawiarni, było
prawdą. Rodzice Norberta, zresztą potem również on sam, zmienili ich
narzeczeństwo w prawdziwy horror. Okres, który miał być najszczęśliwszym
czasem w ich życiu, stał się ciągiem niekończących się kłótni, łez i awantur.
Nigdy nie sądziła, że można aż tak bardzo poróżnić się przez ślub. Owszem,
należała do tych dziewczyn, które już w dzieciństwie fantazjowały o białej
sukni oraz welonie, ale na litość boską, to tylko jeden dzień, o którym
większość ludzi i tak później zapomni! Przecież w tym wszystkim wcale nie
chodziło o to, ile wódki postawią na stołach, ile osób zobaczy ich pierwszy
taniec, a nawet o to, czy w ogóle go zatańczą.

Dla niej liczyła się miłość. Tylko i wyłącznie. To prawdziwe, silne uczucie
między dwojgiem ludzi i deklaracja, że chcą być ze sobą już zawsze.

background image

Niestety, Norbert i jego rodzina mieli na to zupełnie inny pogląd. Dla nich
sakrament wcale nie był ważny. Traktowali ślub raczej jak przedstawienie
z udziałem pary młodej. Krótką scenkę bez większego znaczenia, którą
powinna zobaczyć jak największa liczba osób, bo to było dla nich
wyznacznikiem prestiżu.

Gdy o tym myślała, czasami było jej wstyd, że wcześniej nie dostrzegła, jak
bardzo się różnią.

Żeby się dalej nie zadręczać, wyszła spod koca, wzięła z szafy piżamę
i poszła się wykąpać. Była zmęczona po szkoleniu, a wieczory wyjątkowo
sprzyjały wyrzutom sumienia i smutkom. Zresztą jutro rano musiała
wcześnie wstać. Już od kilku dni miała zarezerwowany bilet do domu, żeby
w końcu stawić czoła problemom i odwołać ten ślub. Chociaż wcześniej
zawsze podświadomie liczyła na powrót Norberta, teraz wiedziała, że
kolejnej szansy nie będzie. Pewnych rzeczy nie da się wybaczyć. Postanowiła
zamknąć ten rozdział raz na zawsze.

Rozdział 4

Siedząc w niedzielę rano na wykładzie, Adam pierwszy raz od dawna nie
mógł się skupić. Wykładowca przerzucał slajdy, tłumacząc kolejne
zagadnienie związane z tematem korozji, a on patrzył na tablicę i marzył
tylko o tym, żeby wrócić do łóżka. Chociaż zasnął wczoraj przed północą, to
znów się nie wyspał. Ale czy po ostatnich ciężkich dniach powinien być tym
faktem jeszcze zdziwiony?

Profesor znowu przerzucił slajd, a on wykorzystał jego nieuwagę i ziewnął.
Nie chciał afiszować się ze swoim zmęczeniem. Kilka tygodni temu właśnie
ten wykładowca wyrzucił za to znajomego chłopaka i Adam nie chciał
powtórzyć jego losu. Nie umiał jednak zapanować nad tym odruchem.
Od początku zajęć ziewał co kilkanaście minut i wyglądało na to, że
w przerwie będzie musiał skoczyć po kawę.

background image

– Czyżby szalona sobotnia noc? – Kolega nachylił się do niego.

Adam zerknął, czy profesor nie patrzy, ale ten podszedł właśnie do tablicy
i zaczął coś pisać.

– Raczej brak możliwości wypoczęcia po całym tygodniu – mruknął.

– A już myślałem, że zabalowałeś po wczorajszych zajęciach.

– Co ty. Po dziewiątej leżałem już w łóżku.

– I ty się nazywasz studentem?

Adam uśmiechnął się lekko.

– Nie wiem, czy ktoś, kto zaczyna studiować, mając dwadzieścia trzy lata,
ma prawo się tak jeszcze określać.

– Hola, hola. Ja jestem starszy, a często o sobie tak mówię.

Adam już chciał odpowiedzieć, gdy profesor odchrząknął. Obaj spojrzeli
w tamtym kierunku, ale na szczęście nadal pisał coś na tablicy.

– Pogadamy później – mruknął Adam, nie chcąc zarobić bury.

Kumpel pokiwał głową i wrócili wzrokiem do slajdu. Widniały na nim jakieś
wzory chemiczne, co uświadomiło im, że na dobre stracili wątek i właściwie
mogliby już opuścić salę, bo z pogłębiania wiedzy na dzisiaj nici.

Po prostu wspaniale, pomyślał Adam, wyobrażając sobie godziny, które
będzie musiał poświęcić w domu, żeby nadrobić materiał. Zrezygnowany,
przez chwilę rozważał nawet, czyby nie wyjąć z plecaka komórki, ale szybko
uznał, że to bez sensu. Profesor naprawdę był cięty na studentów, którzy nie
uważali na zajęciach. Nie chciał mu podpaść. Jak znał życie, to miałby potem
kłopoty w czasie sesji i jeszcze mógłby oblać z tego powodu egzamin.

Jakoś wytrwał do przerwy. Zmęczony poszedł po kawę. Odczekał chwilę
w kolejce, a potem stanął pod ścianą, rozkoszując się jej pobudzającym
smakiem. Korytarzem przechodzili studenci i ktoś nawet się z nim przywitał,

background image

ale nie zwracał na nich większej uwagi. Od niedawna wyjątkowo cenił sobie
ciszę i spokój. A może zawsze był introwertykiem?

Gdy grał w zespole, często wychodził z ludźmi. Już po którymś z pierwszych
koncertów urządzili sobie z chłopakami małą męską imprezkę i potem weszło
im to w nawyk. Zamykali sprzęt w samochodzie, po czym szli do baru
i zamawiali kolejkę. Piwo pomagało wyciszyć buzujące w ich ciałach
emocje. Według większości po koncertach było to wręcz konieczne.

Koncertowali intensywnie przez kilka miesięcy. W wakacje niemal każdy
weekend spędzali w innym mieście, a czasami zdarzały się również występy
w tygodniu. Nabrali wprawy w pakowaniu i często śmiali się, że niedługo
przywykną do spania w hotelach. Jak na przyszłe gwiazdy muzyki przystało,
chętnie wykorzystywali też swoją popularność, żeby podrywać dziewczyny.
Adam nie zliczyłby, ile zauroczonych fanek przewinęło się w tym krótkim
okresie przez ich życie. Robert, basista, podrywał kolejną naiwną dziewczynę
prawie co weekend. Żartowali, że niedługo przestanie zapamiętywać ich
imiona i po pewnym czasie, gdy z powodu takiej pomyłki zarobił od jednej
siarczysty policzek, rzeczywiście to sobie darował.

– Od dzisiaj będę do wszystkich mówić: „kotku” – oznajmił, rozcierając
zbolałe miejsce. – Tak będzie łatwiej. A na pewno bezpieczniej.

Żartowali z tego przez kilka tygodni. Robert wielokrotnie się złościł, ale
mimo docinków nie przestał wykorzystywać swojej popularności. Co piątek
spotykał nowego „kotka”. Niestety, miał pecha, bo gdy lato dobiegło końca,
jedna z tych dziewczyn odnalazła go i oznajmiła mu, że jest w ciąży.

– Co poradzić? Taka kara za przyjemności – próbował żartować, ale wszyscy
wiedzieli, że wcale nie jest mu do śmiechu. Zwłaszcza że mimo
hedonistycznego podejścia do życia poczuwał się do ojcostwa i postanowił
wziąć odpowiedzialność za dziecko i jego matkę.

Na szczęście nie wszyscy członkowie zespołu mieli zamiłowanie do
przygodnych znajomości. Wokalista poznał po jednym z koncertów
dziewczynę, którą po kilku miesiącach poprosił o rękę, a jeden z gitarzystów
(o ile nic się nie zmieniło, bo Adam dawno z nim nie rozmawiał) przez cały
czas był wierny swojej wybrance jeszcze sprzed nagłego skoku popularności.

background image

A Adam? On początkowo raczej stronił od dziewczyn. Chociaż odznaczał się
wyjątkową urodą i dbał o siebie, regularnie ćwicząc, nie wykorzystywał tego
zbyt często, żeby kogoś poderwać. Oczywiście po koncertach zagadywało go
wiele kobiet, ale skutecznie je zbywał. Jeśli chodzi o związki, to był raczej
konserwatywny. Może to naiwne i nieco staromodne, ale głęboko wierzył, że
gdy spotka się prawdziwą miłość, to można przeżyć życie z jedną osobą.
Budzić się obok niej co rano i zasypiać co wieczór. Patrzeć, jak na jej twarzy
pojawiają się pierwsze zmarszczki i chodzić z nią do okulisty, gdy pogorszy
jej się wzrok. A kiedy zapomni, gdzie położyła okulary, pomóc jej ich szukać
bez cienia pretensji, bo przecież miłość wszystko znosi.

Właśnie na coś takiego czekał. Pragnął poznać jedną, wyjątkową dziewczynę,
z którą przeżyłby życie i którą kochałby do szaleństwa mimo upływu lat.

Te niedzisiejsze poglądy trochę utrudniały mu wejście w związek. Może
i szesnasto- czy siedemnastolatki bywały romantyczkami, ale szybko
zrozumiał, że ich deklaracje miłości po grób wcale nie oznaczały
bezterminowości. A już na pewno, że nie pociągają ich pięknie brzmiące
trwanie razem w zdrowiu i w chorobie czy wierność. Miał zbyt wielu
kolegów, których dziewczyny wymieniły na „lepszych”, bo nie mogli
zapewnić im luksusowych wakacji czy markowych prezentów.

„Idiotki”, nazywał je w myślach, nie mogąc pojąć, jak dla tych kobiet może
liczyć się przede wszystkim zasobność męskiego portfela.

– E tam, generalizujesz. – Słyszał jednak, gdy na głos mówił o swoich
poglądach.

– Być może. – Nie mógł się z tym nie zgodzić. – Ale prawda jest taka, że
w doborze dziewczyny trzeba być teraz bardzo ostrożnym. Współczesna
kultura namieszała ludziom w głowach i większość osób odeszła od dawnych
wartości. No chyba że samemu pragnie się tylko przelotnych znajomości. –
Myślał o Robercie. Na wszelki wypadek nie odwoływał się do jego
przykładu, gdy wiedział, że ktoś mógłby przekazać mu, co o nim sądzi.

Tak więc mimo że uchodził za bardzo atrakcyjnego chłopaka, stosunkowo
długo był sam. Jego przyjaciele zapraszali na randki kolejne dziewczyny
i przeżywali kolejne zawody miłosne, a on spędzał wieczory, ćwicząc grę na

background image

perkusji. W ciągu dnia chodził do szkoły, a gdy miał okazję, przyjmował
różne prace dorywcze, żeby odkładać na nowy sprzęt. Jego zestaw, choć
niezły, nie był najlepszy i chętnie by go wymienił. Albo przynajmniej kupił
kilka nowych części, bo jeden z jego kotłów wyglądał już tak, jakby miał
niedługo się rozpaść. Niestety, nic nie było wieczne, a oni nadal nie zarabiali
z chłopakami jakichś kosmicznych sum pieniędzy.

Pomimo tego umiłowania samotności podświadomie pragnął jednak miłości.
Zazdrościł kumplom randek i chociaż uparcie twierdził, że muzyka
rekompensuje mu wszystko, w gruncie rzeczy był normalnym chłopakiem.
Może tylko nieco bardziej romantycznym i z jasno określonymi zasadami, ale
poza tym niczym nie różnił się od innych. Czasami podczas ćwiczeń żałował,
że jest sam, i wyobrażał sobie, jak miło byłoby grać, gdyby nieopodal
siedziała jakaś ważna dla niego dziewczyna. Wiedział przecież, że nawet
największa pasja nie jest w stanie zapełnić pustki spowodowanej brakiem
miłości. Może właśnie dlatego jakiś czas później był tak szczęśliwy, gdy
w końcu trafił na kogoś wartego uwagi?

Martynę poznał w grudniu. Dostali z zespołem zaproszenie na koncert
mikołajkowy do szkoły w sąsiednim mieście i zaiskrzyło między nimi
jeszcze przed występem, gdy pomagała mu podłączyć sprzęt.

– Nie sądziłem, że dziewczyna może znać się na takich rzeczach – pochwalił
jej umiejętności, gdy bez mrugnięcia okiem podłączyła kable do
przywiezionego przez nich wzmacniacza.

– A co w tym trudnego? – Zaśmiała się, patrząc mu w oczy.

I chyba właśnie wtedy w nich przepadł. Gdy ktoś pytał o początek ich
znajomości, to zawsze przywoływał właśnie tę sytuację. Salę gimnastyczną,
gwar dokoła oraz jej sukienkę.

Myślał o Martynie przez cały występ. W dodatku tak intensywnie, że przy
jednej z piosenek omal nie zgubił rytmu, bo jej twarz mignęła mu w tłumie.

– Co się z tobą dzieje, stary? – syknął do niego Robert.

Zamiast odpowiedzieć, wrócił do bębnów.

background image

Sam chciałbym wiedzieć, pomyślał. Skupił się na muzyce, ale gdy tylko
skończyli, znowu intensywnie zaczął się za nią rozglądać.

– Szukasz kogoś? – zagadnął go jakiś nauczyciel.

Nieco zmieszany, wsunął ręce w kieszenie.

– Właściwie to tak.

– Może będę mógł pomóc?

– Właściwie… – Podrapał się po szyi. – Nie wie pan może, gdzie znajdę
Martynę?

Chyba los mu sprzyjał, bo mężczyzna bez trudu pomógł mu ją odnaleźć.

– Tylko bez żadnych amorów – mruknął, podprowadzając go do właściwej
sali. – Pamiętaj, że jesteśmy w szkole.

Adam błysnął zębami i wsunął głowę w szparę między futryną a drzwiami.
Bez trudu ją dostrzegł. Stała przy ławce z jakąś koleżanką i chowała właśnie
kable do niedużego pudełka.

– Cześć. – Nie zastanawiał się długo i zajrzał do środka.

Jak na komendę obie spojrzały w jego kierunku, ale na ustach Martyny
dodatkowo pojawił się uśmiech.

– Cześć. – Starała się brzmieć swobodnie.

Spojrzał jej w oczy, znowu czując, że mógłby wpatrywać się w nie już
zawsze. Urzeczony podszedł do ławki, a potem, po krótkiej pogawędce, dał
jej swój numer.

– Zadzwoń, jeśli będziesz miała ochotę porozmawiać – powiedział pewnym
głosem. – Albo przynajmniej napisz esemesa.

– Na pewno się odezwę – zapewniła, a gdy wyszedł z sali, był pewien, że
pisnęła z radości, patrząc na koleżankę.

background image

Zadowolony z siebie wyszedł na dwór i odszukał kumpli.

– A co ty jesteś taki szczęśliwy? – rzucił od razu jeden z nich.

– Nie interesuj się. – Stanął przy aucie, a potem wyjął z kieszeni paczkę
z papierosami i zapalił. W milczeniu zaciągnął się dymem i wyobraził sobie
oczy Martyny.

A niech to. Poznał dziewczynę.

I chociaż jeszcze wtedy tego nie wiedział, właśnie to wydarzenie było jego
prywatnym początkiem końca.

Rozdział 5

Podobno człowiek może zmienić się tylko wtedy, kiedy przeżyje prawdziwy
wstrząs. Osobowość kształtuje się na bazie temperamentu, a ten z kolei jest
pochodną układu nerwowego. Z biologią zaś się nie dyskutuje.

Julia patrzyła przez okno pociągu na budzącą się do życia przyrodę i nie
mogła wyzbyć się myśli, że właśnie przeżyła ten wstrząs. Może nie stanęła na
granicy życia i śmierci ani nie przeszła poważnej choroby, ale nie miała
żadnych wątpliwości co do tego, że coś w niej diametralnie się zmienia.
Jakby jakaś jej część umarła i teraz stała przed wyzwaniem, żeby zastąpić ją
nową.

Pociąg leniwie sunął po torach. Charakterystyczny stukot wypełnił powietrze,
a wpadające przez szybę promienie słońca ogrzewały jej twarz. Siedziała
w przedziale sama. Wcześniej podróżował z nią młody chłopak, ale jakiś czas
temu wyszedł na korytarz, żeby porozmawiać przez telefon, i jeszcze nie
wrócił, więc miała możliwość spokojnie podziwiać widoki i myśleć.

Tym razem nie pogrążała się jednak w smutku. Świecące słońce, błękitne
niebo i zieleniące się pola, nad którymi fruwały ptaki, napawały ją
optymizmem. Jak bumerang powracały do niej wczorajsze słowa Alicji, że

background image

może jeszcze przeżyje to wszystko, co chciała przeżyć, ale z innym, o stokroć
lepszym mężczyzną. Co prawda pewnie nie od razu, bo doskonale wiedziała,
że nie ma sensu wchodzić w nowy związek bez okresu żałoby po
poprzednim, ale może kiedyś… Kto wie, co zgotuje jej los?

Pociąg zwolnił, zbliżając się do stacji, i po chwili stanął. Czekający na
peronie ludzie tłumnie ruszyli do wejść, a ona sięgnęła po kurtkę. Wysiadała
na następnej stacji, czyli dokładnie za sześć minut. Jeździła tą trasą już tyle
razy, że znała rozkład na pamięć. Czasami nawet żartowała, że mogłaby
pracować w punkcie informacji dla podróżnych.

Założyła kurtkę i z torebką na ramieniu wyszła z przedziału. Przez otwarte
okno wpadało do środka rześkie powietrze, ale nie chciała przy nim stać,
żeby jej nie przewiało, więc minęła jakiegoś pasażera i stanęła nieopodal.
Oparta o szybę, patrzyła na wiejskie widoki, ale w końcu maszynista nacisnął
hamulec, więc ruszyła do drzwi. Rozległ się typowy hałas zatrzymywanego
pociągu, a chwilę później pojazd stanął w miejscu. Siłując się
z przestarzałymi drzwiami, wyszła na zewnątrz i mrużąc oczy przed słońcem,
rozejrzała się za mamą.

W końcu ją dostrzegła. Charakterystycznego różowego płaszcza nie dało się
przeoczyć. Poprawiła torebkę i ruszyła w jej stronę.

– Cześć, mamo.

– Julka! – Kobieta rzuciła się, by ją wyściskać.

Julia odwzajemniła ten uścisk i zaśmiała się, starając wyswobodzić z jej
objęć.

– Witasz mnie, jakbyśmy nie widziały się co najmniej rok.

– A co w tym złego? – Matka wygładziła swój płaszczyk. – To już nie można
tęsknić za swoją córeczką?

– Można, no pewnie, ale przecież byłam u was dwa tygodnie temu.

– To szmat czasu dla kogoś, kto sam siedzi w domu. Już myślałam, że

background image

zwariuję.

– A tata?

– Jego nie liczę. I zanim zaprotestujesz, wierz mi, że zasłużył sobie na to tym
swoim wiecznym spaniem przed telewizorem.

Julia pokręciła głową, nie chcąc opowiadać się po żadnej ze stron.

– To gdzie zaparkowałaś? – Popatrzyła na parking, próbując wyłowić
wzrokiem znajomy samochód.

– Po drugiej stronie ulicy. – Mama wskazała ręką parking kawałek dalej. –
Takie dziś oblężenie dworca, że nie było tu ani jednego wolnego miejsca.

– Może to przez ten mecz w Warszawie – rozważała Julia, ruszając w stronę
pasów. – Słyszałam, że dzisiaj gra Legia.

– To by wiele wyjaśniało. Kto to słyszał, żeby na tym dworcu był taki tłok.

– A pociąg, którym jechałam, świecił pustkami.

– Dla ciebie to chyba lepiej, prawda?

– Też racja. – Julia rozejrzała się przed wejściem na przejście dla pieszych.
Nic nie jechało, więc przeszły na drugą stronę ulicy i wsiadły do auta.

– Odpoczęłaś sobie po drodze? – zapytała ją matka, przekręcając kluczyk
w stacyjce.

Julia sięgnęła po pas.

– Można tak powiedzieć. Miałam czas, żeby spokojnie pomyśleć.

– Mam tylko nadzieję, że nie o Norbercie.

– Nie, nie o nim, możesz być o to spokojna. Mówiłam ci, że to już skończony
rozdział.

background image

– Mam tylko nadzieję, że tym razem naprawdę. Sama wiesz, ile razy już to
od ciebie słyszałam.

Dziewczyna popatrzyła na nią łagodnie.

– Tym razem to ostateczna decyzja. Tego, jak potraktowała mnie jego
rodzina, nie da się wybaczyć.

– Miałaś przez nich jeszcze jakieś problemy?

– Nie więcej niż te, o których ci mówiłam.

Kobieta pokiwała głową, jednocześnie zwalniając przed skrzyżowaniem.

– To dobrze. Już i tak dość przez tych ludzi wycierpiałaś.

– Widocznie musiałam, żeby w końcu przejrzeć na oczy.

– Córeczko… – Matka popatrzyła na nią ze współczuciem.

– Nie lituj się nade mną, mamo, wszystko jest w porządku. – Postanowiła być
twarda. – Anuluję jeszcze tylko te podpisane umowy, odeślę pierścionek i na
zawsze zamknę ten rozdział.

Matka patrzyła na nią przez chwilę, jakby zastanawiając się, czy to prawda,
ale gdy zmieniło się światło, ponownie skupiła wzrok na drodze.

– Dzwoniłaś już do właściciela sali weselnej? – spytała, omijając skręcający
samochód.

– Dzwoniłam, ale rozmowa nie wystarczyła – wyjaśniła jej Julia. – Podobno
on potrzebuje tego na piśmie, więc muszę jutro rano tam podjechać, żeby
podpisać jakieś oświadczenie.

– A fotograf?

– Na szczęście do niego nie muszę się fatygować. Wystarczył mu krótki
esemes. Nawet nie oczekiwał dłuższych wyjaśnień.

background image

– To dobrze. Jak znam życie, to potem tylko gorzej byś się czuła.

Julia westchnęła.

– Już i tak czułam się jak ostatnia idiotka, rozmawiając o tym przez telefon.
Nie masz pojęcia, jak było mi wstyd, gdy mówiłam, że Norbert ze mną
zerwał i ślubu jednak nie będzie.

– Julka, ale to przecież nie ty powinnaś się wstydzić.

– Niby to wiem, ale jak przyjdzie co do czego, to i tak mam ochotę zapaść się
pod ziemię. – Popatrzyła na ptaka, który przeleciał nad drogą.

– Jeśli już ktoś powinien się wstydzić, to Norbert, że zrzucił odwoływanie
tego ślubu na ciebie – stwierdziła matka.

– To ja podpisywałam umowy, mamo, więc to oczywiste, że ja muszę je teraz
wypowiedzieć.

– Gdyby był prawdziwym mężczyzną, to inaczej by to wszystko rozegrał.

Julia znowu odetchnęła głęboko i popatrzyła przez okno. Nie chciała już go
bronić. Zawsze to robiła i ani razu dobrze na tym nie wyszła.

– Może masz rację? – zastanowiła się na głos. – Tak czy siak muszę to jutro
załatwić. Nie chcę tego niepotrzebnie odwlekać. Mam tylko nadzieję, że uda
mi się nie spalić ze wstydu.

– Skarbie, nie ty jedna doświadczyłaś czegoś takiego. Wbrew pozorom wiele
osób rozstaje się przed ślubem.

– Naprawdę? Ja nie znam ani jednej.

– Na przykład ta Gosia, która ze mną pracuje. – Matka spojrzała na nią
z ukosa i zmieniła bieg na wyższy.

– Ta młoda stażystka?

– Narzeczony zerwał z nią w czerwcu. A miała już nawet wybraną sukienkę.

background image

– Żartujesz. – Julia nie kryła zdziwienia.

– Sama mi o tym wszystkim mówiła.

– To dopiero musiało być przykre. Bogu dzięki, że ja nie poszłam jeszcze
przymierzać tych sukien.

– Na szczęście udało jej się ją oddać do wypożyczalni, ale nie chcę nawet
myśleć o tym, co ta biedna dziewczyna musiała przeżywać.

– Ani ja – dodała Julia, myśląc w duchu, że może jednak jej sytuacja nie była
aż taka tragiczna, jak zdawało jej się jeszcze kilka tygodni temu.

– Tak więc widzisz, kochanie, lepiej, że Norbert rozmyślił się teraz, niż
gdyby sprawy poszły dużo dalej – powiedziała jej matka. – Albo po ślubie.
Jeszcze byłabyś młodą rozwódką.

– W dodatku pewnie korzystającą z pomocy psychiatry, bo jego mama
momentalnie weszłaby mi na głowę.

Matka posłała jej uśmiech.

– Cieszy mnie, że masz się już lepiej.

– Skąd wiesz, że tak jest?

– Żartujesz z tego wszystkiego, a jeszcze niedawno płakałaś za każdym
razem, gdy ktokolwiek wspominał imię Norberta.

– Widocznie czas zrobił swoje.

– A mnie się wydaje, że po prostu przemyślałaś to sobie i w końcu doszłaś do
wniosków, które powinnaś wysnuć już dawno temu. Nie gniewaj się, Julka,
ale to naprawdę nie był chłopak dla ciebie.

– Wiem, mamo – przytaknęła. – Teraz już to wiem. Szkoda tylko, że tyle
musiało się zdarzyć, żeby to do mnie w końcu dotarło.

– Jak to mówią, lepiej późno niż wcale.

background image

– Może i tak, ale gdybym poszła po rozum do głowy wcześniej, to wszystkim
nam oszczędziłabym zmartwień.

– Najwidoczniej po prostu tak miało być – powiedziała spokojnie jej matka. –
Wiesz, czasami ktoś tam w górze daje nam dyskretne wskazówki do zmiany
postępowania, ale gdy one nie wystarczają, to zsyła na nas prywatne
trzęsienie ziemi, żebyśmy w końcu się ocknęli.

Julia uśmiechnęła się gorzko.

– Widocznie byłam ciężkim przypadkiem, skoro obszedł się ze mną aż tak
drastycznie.

– Nie mów tak. – Matka popatrzyła na nią łagodnie.

– Ciekawe tylko, dlaczego to zrobił.

– Możesz się ze mnie śmiać, ale ja wierzę, że życie każdego człowieka jest
z góry przesądzone – powiedziała, odgarniając włosy za ucho. –
Najwidoczniej to nie była twoja droga, chociaż tak uparcie starałaś się jej
trzymać.

– Alicja powiedziała mi coś podobnego.

– Nie dziwi mnie to. Jest mądrą dziewczyną.

Julia spojrzała w niebo, po którym leniwie przesuwały się chmury.

– Więc mówisz, że nasz los zapisany jest w gwiazdach…

– Nazywaj to, jak chcesz, ale ja naprawdę wierzę, że każdy z nas ma swoją
ścieżkę. A to, co cię spotkało, to według mnie sygnał, że powinnaś zawrócić.

Julia zastanowiła się nad tym i w końcu uznała, że właściwie matka po prostu
inaczej ubrała w słowa to wszystko, o czym sama myślała podczas podróży.

– Właśnie to zamierzam zrobić, mamo – dodała po krótkim namyśle.

Kobieta przyjrzała jej się uważnie.

background image

– Co zamierzasz zrobić?

– Jeszcze nie wiem, ale na pewno nie to, co zrobiłaby dawna Julia.

– Wybacz, kochanie, ale mówisz tak tajemniczo, że nie nadążam za tokiem
twojego myślenia.

– Po prostu nie chcę już więcej płakać przez Norberta i się nad sobą użalać.
Robiłam to przez wiele lat, a on zawsze to wykorzystywał. Najwyższa pora
z tym skończyć.

– Widzę, że wstąpiła w ciebie nowa energia.

– Naprawdę chcę już zamknąć ten rozdział w swoim życiu, mamo –
powiedziała z przekonaniem. – Tym razem nie będę podświadomie czekać,
aż do mnie wróci, ale otworzę się na świat, a przede wszystkim na ludzi –
dodała i naprawdę zamierzała tak zrobić.

Rozdział 6

Poniedziałkowe wyjścia do pracy, zwłaszcza po zjeździe na studiach, zawsze
wydawały się Adamowi jednymi z najgorszych. I tak dziękował w myślach,
że nie musiał zrywać się po szóstej, jak wielu jego znajomych, bo naprawdę
by nie wstał. Chociaż wczoraj wcześniej położył się wstać, to czuł się
zmęczony. Bolały go głowa i mięśnie.

Jakbym był po jakiejś imprezie, pomyślał, siadając na łóżku. A przecież nie
wypił nawet kieliszka w ciągu ostatnich kilku miesięcy.

Mało przytomny przeciągnął się szeroko i mimo braku energii wstał z łóżka.
Wciągnął leżące na podłodze dżinsy i boso poszedł do sąsiedniego pokoju,
a potem stanął przy oknie. Babcia pozwoliła mu tu palić, żeby nie musiał
wychodzić na dwór, więc otworzył je sprawnym ruchem i sięgnął po paczkę
papierosów, która leżała na parapecie. Pokój stał pusty, więc mógł ją tu
trzymać bez obaw, że wpadnie w niepowołane ręce. Jedynie on czasami

background image

wieszał pranie na suszarce w tym miejscu.

Chłodny powiew musnął mu twarz, kiedy sięgał po zapalniczkę. Zapalił
papierosa, a potem zaciągnął się, pozwalając, żeby dym wypełnił mu płuca.
Niestety, chociaż próbował walczyć z nałogiem, nie umiał z niego wyjść i na
razie każda próba rzucenia palenia kończyła się fiaskiem.

Ale może po prostu nie chciał?

Zaciągnął się znowu, myśląc o tym, jak wiele zawdzięcza paleniu. Może
śmiesznie to brzmiało, ale miał w życiu takie momenty, że pozbawiony go
palnąłby sobie w łeb albo zaczął zabijać ludzi. Nikotyna i sama czynność
palenia poniekąd pozwalały mu walczyć ze stresem. Wielokrotnie łapał się na
tym, że gdyby nie papierosy, to w momentach silnego wzburzenia chyba
skoczyłby z mostu albo potrącił na ulicy jakiegoś człowieka.

A tak? Nikt nie ucierpiał. Tylko on się truł.

Dopalił w spokoju. Wrzucił niedopałek do popielniczki i zamknął okno,
płosząc siedzące nieopodal gołębie. Potem poszedł do kuchni. Zwykle nie
jadł śniadania, ale szybką kawą nie gardził. Zwłaszcza że czekał go długi
dzień.

Od kilku miesięcy pracował w szczecińskiej filharmonii. Jego zespół rozpadł
się kilka lat temu, zresztą sam go rozwiązał, ale nadal utrzymywał kontakt
z kilkoma osobami z branży i właśnie dzięki temu dostał tę pracę. Gdy
przeprowadził się do Szczecina, nie miał na siebie pomysłu. Wiedział, że
chce studiować i zamierzał się temu poświęcić, ale przecież za coś trzeba
było płacić rachunki i czesne. Etat w filharmonii spadł mu jak z nieba. Gdy
kumpel zadzwonił do niego z ofertą, wręcz nie wierzył w to, jakie ma
szczęście.

– Mówisz poważnie? – pytał go chyba kilka razy, bo to zrządzenie losu
wręcz nie mieściło mu się w głowie.

– No jasne, że poważnie – zapewniał go chłopak. – To co, bierzesz tę fuchę
czy mam zadzwonić do kogoś innego?

background image

– Oczywiście, że biorę – rzucił z entuzjazmem. – I nie mam pojęcia, jak ci się
za to odwdzięczę.

– Dobre piwo zrekompensuje mi wszystko. – Tamten się zaśmiał. – No i miło
by było, gdybyś od czasu do czasu mógł wziąć za mnie jakąś zmianę. Nie
wiem, czy słyszałeś, ale niedawno urodziła mi się córka.

– No co ty? Gratulacje!

– Dzięki. Ale sam widzisz, że w tej sytuacji będę czasami potrzebował trochę
wolnego. Te wszystkie kontrole, jakieś wizyty położnych… Na domiar złego
Ewka ma jakieś komplikacje.

– Nie tłumacz się. – Adam nie dał mu skończyć. – Ja nie zapominam osób,
które wyświadczyły mi przysługę. Możesz być o to spokojny.

– Dzięki.

– To ja dziękuję.

– Nie ma sprawy. Przekażę szefowi, że już znalazłem idealnego kandydata na
to miejsce i pewnie na dniach ktoś się do ciebie odezwie.

– Będę twoim dłużnikiem.

– Jak już mówiłem, dobre piwo wystarczy – zapewnił go kumpel, a potem się
rozłączył.

Adam więc zrządzeniem losu rozpoczął pracę w filharmonii. W dodatku,
mieszkając u babci, miał do pracy naprawdę blisko.

Nie chciał się spóźnić, zaparzył więc kawę w ekspresie, a potem wypił ją,
stojąc przy szafce. Odstawił kubek do zlewu z zamiarem umycia go później,
po czym znalazł w pokoju czyste skarpetki i narzuciwszy na siebie kurtkę,
wyszedł z domu z plecakiem. Po drodze wstąpił jeszcze do sklepu, żeby
kupić coś na śniadanie i późniejszą przekąskę. Wyposażony w ulubiony
jogurt, banany i bułki skręcił w boczną uliczkę i niebawem dotarł do pracy.

– Witamy w świecie dorosłych, studencie. – Znajomy ochroniarz, miły pan

background image

w starszym wieku, poklepał go po ramieniu na powitanie.

– Dzień dobry, panie Zdzisławie.

– Ty na próbę chóru, który ma występować w czwartek i w piątek?

– Ktoś musi zadbać o tych chórzystów.

Mężczyzna uśmiechnął się lekko i nachylił do niego konspiracyjnie.

– Właśnie przyjechały solistki.

– O! To bardzo dobrze. Miałem zamiar na samym początku ustawić dla nich
mikrofony.

– Chłopaku, nie wiem, czy w ich towarzystwie dasz radę skupić się na pracy.

– Doprawdy?

– Nie wiem, jak wy, młodzi, nazywacie teraz ładne dziewczyny, ale niezłe
z nich foczki.

Adam roześmiał się głośno, słysząc jego komentarz.

– Ty się nie śmiej! – zganił go ochroniarz. – Naprawdę!

– Będę to miał na uwadze.

– Ja bym na twoim miejscu jakąś poderwał.

– Więc chyba naprawdę muszą być ładne.

– O, kochany! Przez ten budynek przewija się mnóstwo kobiet, ale takich nie
widziałem od dawna.

– W takim razie idę ocenić te imponujące okazy. – Adam się zaśmiał i ruszył
do windy.

– Tylko nie mów potem, że cię nie uprzedzałem! – zawołał za nim pan

background image

Zdzisiek.

Na ten dźwięk znowu zachichotał pod nosem i kręcąc głową, poszedł dalej.

– Coś cię bawi? – zagadnęła go koleżanka z bufetu, która również czekała na
windę.

– Nie, nic – odparł, próbując odzyskać powagę. – Po prostu Zdzisławowi
zebrało się na amory.

– Co ty nie powiesz? – Dziewczyna zerknęła przez ramię.

– Może szykuje nam się romans stulecia. – Adam znowu się zaśmiał.

Koleżanka próbowała od niego wyciągnąć jakieś szczegóły, ale nie lubił
plotkowania, więc odeszła niepocieszona.

– Z takim podejściem to ty chyba żadnej laski nie wyrwiesz – rzucił do niego
kolega, widząc jej minę.

Adam przystanął i podał mu rękę.

– Cześć.

– Hej – mruknął i kiwnął głową w stronę dziewczyny, która odeszła. – Co jej
zrobiłeś?

– Można powiedzieć, że odmówiłem dostępu do informacji.

– I za to się obraziła?

– Najwidoczniej. Ale coś mi mówi, że szybko jej przejdzie.

– Baby. – Akustyk wywrócił oczami.

Adam tylko się zaśmiał.

– To co? Do pracy? – Kumpel wskazał na drzwi, za którymi mieli dziś
urzędować.

background image

– Tak, nie ma sensu tego odkładać.

– Może i tak, chociaż wypiłbym wcześniej kawę.

– Zawsze możesz robić jednocześnie jedno i drugie.

– Wolę dmuchać na zimne. Nie chciałbym zalać sprzętu.

– Co racja, to racja.

– Rozłożyłem już wstępnie mikrofony. – Ruszyli w stronę sali. – Jeszcze
trzeba podłączyć kable, ale zawsze to jakieś preludium.

– Preludium?

– No co? – żachnął się tamten. – W końcu jesteśmy w filharmonii.

Adam pokręcił głową i zwolnił przy drzwiach.

– Słyszałem, że już przyjechały solistki. – Złapał za klamkę.

– Ranne ptaszki z nich. Bus podjechał po siódmej.

– Ktoś mi mówił, że one pochodzą z Warszawy. Pewnie jechały przez całą
noc.

Kumpel popatrzył na niego z uznaniem.

– Widzę, że jesteś dobrze poinformowany. Nic dziwnego, że Paulina strzeliła
focha.

– Czy ja wiem? Po prostu mam uszy.

– Uważaj, bo ci uwierzę. Po prostu powiedz, że masz ochotę na jedną z tych
młodych sikoreczek.

– Sikoreczek? – Adam głośno się zaśmiał. – Stary! Co to w ogóle za teksty?

– Tak mi się powiedziało, mniejsza o większość. Liczy się przekaz.

background image

Przydałaby się w twoim życiu kobieta. – Popatrzył na jego ubranie.

– Sugerujesz, że śmierdzę albo coś w tym rodzaju?

– Nie, ale moja Anka na pewno nie wypuściłaby mnie z domu
w niewyprasowanej koszulce.

Adam odruchowo popatrzył na swój strój.

– Jeśli potrzebujesz tej informacji do szczęścia, to zepsuło mi się żelazko.

– Naprawdę?

– Nie. Po prostu nie przywiązuję wagi do takich rzeczy.

– A powinieneś.

– Z powodu…? – Popatrzył na niego wyczekująco.

– Między innymi dlatego, że w takim wydaniu raczej żadnej z tych solistek
nie poderwiesz. Jak już mówiłem, niezłe z nich…

– …tak, wiem. Sikorki. – Adam nie mógł się powstrzymać i musiał trochę go
poprzedrzeźniać.

– Śmiej się, śmiej, ale to nie ja przychodzę do pracy w wygniecionym T-
shircie.

– Jeśli tak cię to boli, to mogę go zdjąć.

– Ja bym ci raczej radził naprawdę rozejrzeć się za jakąś dziewczyną. Od
razu byłbyś w życiu szczęśliwszy.

– Źle trafiłeś, stary. – Popatrzył mu w oczy.

– Dlaczego?

– Bo ja nie twierdzę, że bycie samemu jest złe.

background image

– Zaraz złe… – upierał się tamten. – Kiepskie to może nie jest, ale związek to
jednak związek – dodał enigmatycznie.

Adam wywrócił oczami i rzucił na krzesło swój plecak. Dotarli do sceny, na
której od kilku dni rozstawiali sprzęt. Spod sufitu padało na nich jasne
światło dużych lamp, a złote ściany i czarne siedzenia tworzyły unikatowy
klimat.

– Lepiej zajmijmy się pracą, okej? – zaproponował, podwijając rękawy. –
Moje kawalerstwo wcale nie jest interesującym tematem.

Jego kolega mruknął coś jeszcze pod nosem, ale zrozumiał aluzję
i postanowił nie drążyć. W milczeniu poszedł na zaplecze po kable, a po
chwili Adam do niego dołączył i rozkładali je przez całe przedpołudnie.
Dopiero około dwunastej zajęli się dźwiękiem. Lada moment miały zacząć
się próby, ale uwijali się szybko i zdążyli na czas.

– To co, możemy zaczynać? – Podszedł do nich reżyser, który odpowiadał za
zbliżający się koncert.

Adam podniósł wzrok znad konsoli, przy której siedział.

– Tak, jasne. Zaraz zawołam kolegę, który będzie czuwał nad wszystkim
podczas występów, i możemy zaczynać.

– A to nie pan?

– Ja mu tylko pomagam wszystko poustawiać, ale w czasie koncertów mnie
tutaj nie będzie. Mam też inne obowiązki.

– Ach tak, rozumiem.

– Proszę poczekać, zaraz go odszukam. – Odszedł na moment, a potem
wyciągnął z kieszeni komórkę. Wybrał właściwy numer i już po chwili na
salę przyszedł główny realizator dźwięku. Zaczęli z reżyserem rozmawiać,
więc Adam wrócił do pracy, czekając na dalsze dyspozycje.

Pół godziny później rozpoczęła się próba. Razem z kolegą usiedli przy
konsoli dźwiękowej, a na scenie rozstawiły się chórzystki. Kumpel znowu

background image

rzucił aluzję, że mógłby jakąś poderwać, ale Adam zbył go wymownym
milczeniem. Może i dziewczyny rzeczywiście były ładne, ale czy ludzie
naprawdę nie rozumieli, że nie w głowie mu teraz romanse?

Skupił się na pracy, ale myśli zaczęły uciekać mu do poprzedniego związku.
Rozstał się z Martyną już ponad rok temu, lecz nadal dość miał podobnych
atrakcji. Po tym, co przeszedł, bardzo zraził się do kobiet. Wiele osób
próbowało go swatać i nawet brat przedstawiał mu ostatnio więcej swoich
damskich znajomych niż wcześniej, ale żadna nie była według Adama warta
uwagi. Po rozstaniu z Martyną był chyba jeszcze bardziej wyczulony na
kobiece wady. Analizował każdy szczegół i szybko odrzucał kolejne
kandydatki. A na pewno nie podobało mu się ich luźne podejście do
wierności, bo właśnie z tego powodu rozstali się z Martyną. Chociaż wiele
dla niej poświęcił, zaliczyła skok w bok.

Gdy zaczęli się spotykać, nic nie zwiastowało katastrofy. Była cudowną
dziewczyną, czułą, troskliwą i opiekuńczą. Mimo raczej męskich
zainteresowań – no bo ile kobiet interesuje się elektroniką? – była bardzo
dziewczęca. Dbała o siebie, lubiła nosić sukienki, ale przede wszystkim dużo
mówiła o założeniu rodziny, a przecież właśnie kogoś takiego szukał.
Podobało mu się, że bardzo chciała mieć dom. Nie w rozumieniu budynku,
ale w innym znaczeniu tego słowa. Gdy myślał o przyszłości, bez trudu mógł
sobie wyobrazić, jak krząta się po kuchni otoczona gromadką dzieci. Jak
piecze z nimi ciasteczka albo zabiera do ogródka i razem podlewają rabatki.

Tak, był staroświecki i infantylny w swoich wyobrażeniach. Aż za dobrze
wiedział, że chłopcy w tym wieku marzą raczej o szybkim samochodzie czy
motocyklu i kolejnych romansach. Ale co z tego? Skoro Martynie też to
odpowiadało, to chyba nie było z nim wcale tak źle. Gorzej by było, gdyby
żadna dziewczyna na świecie nie myślała w taki sposób jak on. Skoro taką
znalazł, to chyba nie miał powodów do zmartwień.

Spotykali się na mieście przez kilka tygodni. Kupował jej kwiaty i czekoladki
i zawsze szarmancko stawiał kolację. Raz zabrał ją nawet wieczorem nad
Odrę, gdzie spędzili kilka godzin, wpatrując się w gwiazdy.

– Jesteś cudowna – szeptał jej do ucha, wdychając zapach jej skóry.

background image

Uśmiechała się wtedy do niego, a potem całowała go czule.

– Ty jesteś – mówiła.

I dzięki niej przez jakiś czas naprawdę tak myślał.

Kłopoty zaczęły się, gdy po kilku tygodniach poznał jej rodzinę. Oboje
deklarowali, że traktują ten związek poważnie, więc naturalne było, że
prędzej czy później przedstawią sobie rodziców.

– Stresujesz się? – zapytała go przed wejściem, gdy po raz pierwszy do niej
przyjechał.

– Trochę – odparł, chociaż tak naprawdę ze stresu szybciej biło mu serce.
Nigdy nie był u żadnej dziewczyny i nie wiedział, jak będzie wyglądać takie
spotkanie. W pewnym momencie zdrętwiały mu palce, bo tak mocno ściskał
kupione dla jej siostry czekoladki.

Razem weszli do środka. Adam wiedział, że jej mama odeszła już kilka lat
temu i pozna tylko jej ojca. Chyba dlatego tak bardzo denerwował się tą
wizytą. Kobiety miały wrodzony dar do prowadzenia rozmów i nadawania
spotkaniom swobodniejszego klimatu. Mężczyźni tacy nie byli – ich
cechowała konkretność. Miał świadomość, że jeżeli nie spodoba się ojcu
Martyny, to ten od razu da to po sobie poznać. A wtedy mógł zapomnieć
o dobrej relacji ze swoim teściem, bo faceci rzadko zmieniają zdanie.

Na szczęście jego obawy okazały się bardzo na wyrost. Ojciec Martyny
przyjął go serdecznie i w miłej atmosferze wypili herbatę. Był brodatym
mężczyzną o nieco groźnym wyglądzie, ale Adam szybko zrozumiał, że to
maska i że ma gołębie serce.

– Masz świetnego ojca – powiedział do Martyny, gdy na chwilę zostali sami.

– A nie mówiłam? Niepotrzebnie się stresowałeś.

– Moim zdaniem miałem powody do obaw.

– Chciałeś dobrze wypaść? – zapytała ściszonym głosem.

background image

– Oczywiście. W końcu zależy mi na jego córce.

Martyna pocałowała go w usta.

– Wiesz co, zamiast o tym rozmawiać, chodź w końcu poznać moją siostrę
Marylkę. – Podniosła się z krzesła i wzięła go za rękę.

Adam pokiwał głową. W ostatnich dniach Martyna sporo opowiadała mu
o Marylce. To właśnie niedługo po jej narodzinach odeszła ich matka.
Dziewczynka urodziła się z czterokończynowym porażeniem mózgowym
i była przykuta do łóżka. Nie mówiła, nie przemieszczała się samodzielnie
ani w żaden sposób nie komunikowała z otoczeniem. Podobno opieka nad nią
przerosła matkę dziewczynek i dlatego odeszła. Porzuciła męża i córki i od
lat nie utrzymywała z nimi kontaktu.

Opieka nad dziećmi spadła na ich ojca. Niejeden mężczyzna pewnie
załamałby się w tej sytuacji, ale nie on. Po krótkim kryzysie postanowił
sprostać temu zadaniu. Zrezygnował z pracy, żeby zajmować się córkami,
i od tamtej pory żyli głównie z zasiłków. Czasami podejmował jakieś prace
dorywcze, ale opieka nad chorą Marylką wymagała wielu poświęceń.
Bywało, że niemal całe miesiące spędzali w szpitalu, bo zaburzenie, na które
cierpiała dziewczynka, współwystępowało z innymi chorobami, między
innymi z padaczką. Marylka przeszła w życiu wiele operacji, a do tego
wymagała ciągłego nadzoru lekarzy.

– Jeżeli jest się samotnym rodzicem takiego dziecka, to nie można mieć stałej
pracy – tłumaczyła Adamowi Martyna, gdy pierwszy raz opowiedziała mu
o swojej sytuacji rodzinnej.

Od tamtej pory naprawdę podziwiał jej ojca. Niejeden człowiek załamałby
się w tej sytuacji, a on codziennie próbował być dla dziewczynek zarówno
matką, jak i ojcem. Jeżeli można kogokolwiek nazwać bohaterem, to właśnie
taką osobę. Chyba dlatego tak bardzo stresował się tym dzisiejszym
spotkaniem. Nie chciał rozczarować tego mężczyzny. Ojciec Martyny bardzo
mu imponował. Gdy myślał o tym z perspektywy czasu, dochodził do
wniosku, że prawdopodobnie właśnie z tego powodu teraz miał taki uraz do
związków. A potem przyczyniła się do tego jeszcze zdrada Martyny, która
kilka razy poszła na randkę z jego kumplem i… przepis na katastrofę gotowy.

background image

Wszystko zaczęło się od tego, że gdy lepiej poznał sytuację rodzinną
Martyny, to poczuł się za nich odpowiedzialny. Zawsze poważnie traktował
ten związek i właśnie dlatego chciał im pomagać. Początkowo asystował ojcu
dziewczyny w drobnych pracach domowych, ale potem kilkakrotnie zdarzyło
mu się urwać wcześniej ze szkoły, żeby zawieźć go do szpitala z Marylką,
a skończyło się na tym, że poświęcał im całą swoją energię i czas. Zamiast
ćwiczyć grę na perkusji tak intensywnie jak wcześniej, spędzał wieczory
z Martyną, remontując w ich domu przeciekający dach, reperując stół czy
naprawiając kapiący kran. Gdy trzeba było, to jeździł do sąsiedniego miasta
po leki i osobiście umawiał wizyty u specjalistów, którzy mogliby polepszyć
życie Marylki. Doszło nawet do tego, że sam płacił za nie pieniędzmi
zarobionymi podczas koncertów i przeznaczał oszczędności na podstawowe
zakupy.

– Synu, tak nie można! – To wszystko nie podobało się jego matce, która
patrzyła na tę sytuację krytycznie. – Rozumiem, że chcesz pomóc rodzinie
Martyny, ale nie takim kosztem.

Gdy podejmowała ten temat, zawsze patrzył na nią z wyrzutem i często
dochodziło między nimi do kłótni.

– Mam ich tak po prostu zostawić?

– Tego nie powiedziałam.

– Dziwne, bo ja właśnie tak rozumiem te słowa.

– Po prostu się o ciebie martwię. Ostatnio przez stresy nie śpisz i prawie nic
nie jesz. Kiedy ostatnio widziałeś się w lustrze? Schudłeś i wszystkie ubrania
na tobie wiszą. Może i jesteś tym ludziom potrzebny, ale jesteś moim
dzieckiem.

– Tak się składa, że mam ważniejsze rzeczy na głowie.

– Adasiu… – Patrzyła na niego łagodnie. – Jesteś młodym chłopakiem.
Wiem, że chcesz dla rodziny Martyny jak najlepiej, ale zostaw pewne sprawy
dorosłym. Nie mogę ci niczego zabronić, bo to twoje decyzje, ale powinieneś
korzystać z życia i spotykać się z kolegami, a nie stale być do ich dyspozycji.

background image

– Ty chyba nie masz za grosz empatii, mamo – mówił do niej z pretensją. –
Nie rozumiesz, że ci ludzie niedługo będą moją rodziną? Mają poważne
problemy. Ataki padaczki uszkadzają mózg Marylki i jej stan z każdym
dniem się pogarsza. Chyba naprawdę nie wiesz, co to znaczy mieć chore
dziecko.

– Wyobraź sobie, że jestem matką i wiem. Aż za dobrze.

– W takim razie powinnaś mnie zrozumieć. – Patrzył na nią z wyrzutem. –
Kto inny ma im pomóc, mamo? Nie mają nikogo poza mną. Kto ma być za
nich odpowiedzialny?

Gdy z perspektywy czasu myślał o tych wszystkich kłótniach, to było mu
wstyd. Szanował swoich rodziców i wielokrotnie pluł sobie później w twarz,
że tak się od nich odsunął. Teraz już wiedział, że matka miała rację. Dziecko
powinno być dzieckiem i żaden dorosły nie powinien wymagać od niego
więcej, niż pozwalają na to jego możliwości. On robił wtedy zdecydowanie
więcej. W wieku osiemnastu lat przerwał naukę w technikum i poszedł do
pracy, żeby pomóc rodzinie Martyny. Przesiadywał w tartaku od świtu do
nocy, a jego jedyną formą odpoczynku był sen. Oddawał tym ludziom
wszystkie ciężko zarobione pieniądze, nie mówiąc już o tym, że z czasem
zupełnie porzucił perkusję. Ku niezadowoleniu chłopaków rozwiązał swój
zespół, bo inne rzeczy wydawały mu się wtedy ważniejsze.

– Granie to tylko błahostka. Nie ma nic wspólnego z prawdziwym życiem –
powiedział do nich na odchodne, czego również teraz żałował. Brakowało
mu muzyki i wielokrotnie zastanawiał się, jak wyglądałoby dziś jego życie,
gdyby z niej nie zrezygnował. Gdyby mógł cofnąć czas, postąpiłby zupełnie
inaczej. Pewnie pomagałby rodzinie Martyny, bo był wyczulony na ludzką
krzywdę, ale nie kosztem rezygnacji z siebie i swoich pasji. Miał trochę żal
do ojca Martyny, że go wykorzystywał. Matka miała rację. Żaden nastolatek
nie powinien znaleźć się w takiej sytuacji. Żadnemu dziecku nie powinno się
odbierać ani jednego dnia dzieciństwa i wymagać od niego więcej, niż
pozwalałyby na to jego możliwości.

Niestety, wtedy postrzegał to wszystko inaczej. Zapędził się w pomaganiu
i z czasem zapewnienie pomocy rodzinie Martyny stało się sensem jego
życia. Chociaż wiele osób mówiło mu, że to głupie, zrezygnował ze szkoły

background image

i nie podszedł do matury. Regularnie wstawał przed piątą, żeby pójść do
tartaku, i wychodził z niego często jako ostatni. Nieraz nie miał nawet czasu
dla Martyny, bo wracał tak późno, że od razu kładł się do łóżka. A gdy
pieniądze, które zarabiał, przestały jej rodzinie wystarczać, wyjechał za
granicę i pracował tam przez kilka miesięcy, żeby sprostać ich
oczekiwaniom.

Niestety, zamiast okazać mu wdzięczność, Martyna zaczęła wtedy go
zdradzać. On urabiał się po łokcie, żeby zapewnić jej wszystko, co najlepsze,
a ona poszła do łóżka z jego kolegą, bo, jak to powiedziała, gdy z nią zrywał,
on lepiej ją rozumiał.

Adam dowiedział się o tym podczas jednego z powrotów do Polski. Wracał
regularnie co drugi weekend i pewnego razu coś go podkusiło, żeby wziąć do
ręki jej telefon. Właściwie sam nie wiedział, dlaczego właściwie to zrobił.
Była akurat w łazience, a komórka zawibrowała, informując o nowej
wiadomości.

– Co ty robisz? – Martyna od razu pobladła, widząc go ze swoim telefonem.

Zamiast cokolwiek powiedzieć, rzucił aparat na łóżko i wyszedł. Zwykle nie
nadużywał alkoholu, ale tamtego wieczoru porządnie się upił. Jeżeli można
było powiedzieć, że czegokolwiek wymagał od swojej kobiety, to właśnie
wierności. Tamtego wieczoru wręcz fizycznie bolało go serce. Wszystkiego
by się w życiu spodziewał, ale na pewno nie tego, że tak go zrani. Nie mógł
uwierzyć, że po tym, ile dla niej poświęcił, mogła tak zniszczyć ich związek.

Martyna przyjechała do jego rodziców, ale powiedział domownikom, żeby jej
nie wpuszczali. Stojąc pod domem, kilkanaście razy dzwoniła do niego na
komórkę, ale w końcu zdenerwował się i po prostu ją wyłączył. Nie chciał
z nią rozmawiać, a tym bardziej jej widzieć. Przed oczami bez końca
wirowały mu sceny, jak spotyka się z tamtym chłopkiem. Jak go całuje
i mówi, że kocha…

To było nie do zniesienia. Czuł się tak, jakby ugodziła go nożem prosto
w serce. Wrócił do pracy zrozpaczony i niejednokrotnie, spacerując ulicą
albo siedząc w ciemnym pokoju, myślał o tym, czyby ze sobą nie skończyć.
Załamał się zupełnie. Kochał tę dziewczynę i nie wyobrażał sobie bez niej

background image

życia. Mimo młodego wieku nie pragnął niczego innego, niż budzić się przy
niej co rano i stworzyć z nią prawdziwą, szczęśliwą rodzinę.

Niestety, wyglądało na to, że mimo iż deklarowała to samo, miała na życie
zupełnie inne poglądy. I to pomimo tego jak bardzo pomagał jej siostrze
i ojcu. To tylko potęgowało jego ból.

– A ja chciałem jej się oświadczyć – mówił rozżalony do matki, która jako
jedna z nielicznych osób wspierała go wtedy w cierpieniu. – Już nawet
miałem upatrzony pierścionek, a ona… Jak ona mogła, mamo? – pytał ze
łzami w oczach. – Jak ona mogła?

Po tym wszystkim długo wracał do siebie. Na początku miał w głowie różne
myśli. Zawsze powtarzał, że prawdziwa miłość pokona wszystkie
przeciwności i przez chwilę rozważał nawet, czyby nie wybaczyć Martynie.
Przez kilka tygodni dzwoniła do niego niemal codziennie, a gdy nie odbierał,
pisała wiadomości, w których błagała go, żeby wrócił.

„Jesteś dla mnie wszystkim” – czytał na ekranie, z trudem hamując łzy.

„Ty też byłaś dla mnie wszystkim – miał ochotę odpisać. – Dlaczego więc
postanowiłaś to wszystko zaprzepaścić?”

Na szczęście zanim zdążył zrobić coś głupiego, zawsze w porę dochodził do
głosu jego rozsądek. Są pewne rzeczy, których nie można wybaczyć,
powtarzał sobie w myślach. Przecież jeżeli Martyna zdradziła go jeden raz,
mogła zrobić to w przyszłości również po raz kolejny. Raz podważonego
zaufania nie można tak łatwo naprawić, a poza tym nie wyobrażał sobie bycia
w związku kimś, kogo nie mógł być pewny. Prawdopodobnie za każdym
razem, gdyby nie odbierała telefonu, bałby się, że spotyka się z kimś innym.
Zawiodła go na całej linii. Naprawdę nie widział żadnej szansy, by jeszcze
uratować ten związek.

Leczył swoje złamane serce, mieszkając za granicą i uciekając przed
problemami w pracę. Chociaż rodzice mówili mu, że skazywanie się na
samotność nie jest najlepszym wyjściem, i wręcz prosili, żeby wrócił do
kraju, był nieugięty.

background image

– Chyba łatwiej mi będzie nabrać dystansu, mieszkając daleko stąd –
tłumaczył im przez telefon. – A poza tym tutaj mam przynajmniej zajęcie.

– W domu też przecież byś miał – próbowała przekonać go matka.

– Nie, mamo. W domu bym się tylko zamartwiał. Poza tym tutaj jest
mniejsze prawdopodobieństwo, że natknę się na Martynę – dodawał na
koniec tych rozmów, chcąc przekonać ich do swojego pomysłu.

Ale prawda była taka, że nie chciał jej teraz oglądać. Ani teraz, ani już nigdy.

Dla zabicia czasu zabrał ze sobą z domu podręczniki z technikum. Odkąd
przerwał naukę, kurzyły się w szafie. Chociaż nadal intensywnie pracował,
postanowił wolne wieczory przeznaczyć na naukę. Kiedyś zwykle rozmawiał
w tym czasie z Martyną – czy to przez telefon, czy za pomocą Skype’a –
i teraz musiał zapełnić czymś pustkę. Przygotowania do matury wydawały się
świetnym pomysłem. Zwłaszcza że po kilku tygodniach tak się w to
wciągnął, że nieśmiało myślał nawet o studiach.

– Samorozwój to najlepsza rzecz, jaką możesz teraz dla siebie zrobić –
mówiła matka, więc w odpowiednim czasie złożył w szkole dokumenty
i uczył się więcej. Ku własnemu zdziwieniu odkrył, że to, co kiedyś
sprawiało mu problem, wcale nie było takie trudne, jak sądził. Siadał do
książek wręcz z przyjemnością i w pewnym momencie ograniczył nieco
liczbę godzin pracy, żeby móc poświęcić im jeszcze więcej czasu. Z zapałem
rozwiązywał zadania z matematyki albo fizyki czy chemii, a gdy przerobił
cały materiał, wykupił sobie kurs internetowy, żeby zrozumieć równania
różniczkowe i całki.

W maju ze spokojem podszedł do egzaminów. W skupieniu rozwiązał
wszystkie testy jeszcze przed czasem. Uzyskał bardzo dobre wyniki,
zwłaszcza z matematyki, którą zdał na ponad dziewięćdziesiąt procent.

– Na ile? – Jego dawni nauczyciele aż przecierali oczy z niedowierzania.

– Ja też nie wiem, jak to się stało – powiedział do matematyczki, która omal
nie zasłabła, widząc jego wynik.

background image

– I to nie jest żaden żart? – Rozejrzała się dokoła, jakby sądziła, że może być
w jakiejś ukrytej kamerze.

Adam głośno się zaśmiał.

– O tutaj, widzi pani? – Pokazał jej widniejące na kartce nazwisko. – Adam
Gałczyński.

– Niemożliwe…

– A jednak. – Uśmiechnął się z dumą.

Kobieta pokręciła głową z niedowierzaniem.

– Mogę być z tobą szczera, Adasiu?

– Tak, oczywiście.

– Chociaż pracuję w tej szkole już ponad dwadzieścia lat, to jeszcze nigdy tak
bardzo nie pomyliłam się co do ucznia. Nie obraź się, ale miałam cię za
bardzo przeciętnego intelektualnie chłopaka. Aż nie wiem, co powiedzieć.
Teraz mi wstyd, że tak źle cię oceniłam.

– Niech się pani nie zadręcza – odparł spokojnie. – Ja jeszcze kilkanaście
miesięcy temu też bym nie przypuszczał, że odkryję w sobie miłość do
przedmiotów ścisłych. Ba! Nie uwierzyłbym nawet w to, że kiedykolwiek
podejdę do matury, bo uważałem, że nie jest mi to potrzebne.

Po odczytaniu wyników Adam pojechał do rodziców.

– Chyba czas wrócić do Polski – oznajmił, kładąc na stole świadectwo. – I na
poważnie pomyśleć o studiach.

Rozdział 7

background image

Pomimo optymistycznego nastawienia Julii poniedziałkowa wizyta w domu
weselnym nie należała do najprzyjemniejszych. Wręcz przeciwnie. Już
chwilę po tym, jak zaparkowała samochód, miała ochotę zawrócić. Chociaż
starała się być twarda i nie rozklejać, sam widok tego budynku wywołał
w niej silne emocje. Może i nie chciała organizować hucznego wesela, ale
znowu pomyślała o tym, że została sama, w dodatku bez pomysłu na życie.
Postanowiła załatwić to jak najszybciej.

Zamknęła auto i ruszyła w stronę wejścia. Obcasy jej butów stukały, gdy szła
po kostce brukowej, a za wysokimi oknami rozciągał się widok na salę
weselną, którą nie tak dawno oglądali z Norbertem. Bez wątpienia była
urządzona na wysokim poziomie. Ściany zdobiły lustra w stylu glamour,
podłogę pokrywał parkiet na wysoki połysk, a pod sufitem wisiały srebrne
żyrandole w kształcie kul, stanowiące główny element wystroju. Przyszłe
pary młode wręcz biły się o terminy wesel w tym miejscu, ale Julia nigdy nie
podzielała ich entuzjazmu. Gdyby nie naciski ze strony rodziców Norberta, to
naprawdę zdecydowałaby się na skromny obiad w ładnej restauracji, a nie na
wielkie przyjęcie w tym miejscu. Do klimatu tej sali na pewno nie pasowała
delikatna koronkowa sukienka ani wianek z polnych kwiatów, o którym
zawsze marzyła. Może więc lepiej, że to wszystko się rozpadło, zanim zrobiła
więcej rzeczy wbrew sobie?

Mocniejszy podmuch wiatru owiał jej twarz, kiedy dotarła do drzwi. Weszła
na korytarz, poprawiła fryzurę i rozejrzała się za właścicielem.

– Dzień dobry! – zawołała w pustym korytarzu.

Od strony pomieszczenia socjalnego dobiegły do niej ciche dźwięki, a potem
wyłonił się stamtąd znajomy mężczyzna.

– O, dzień dobry. – Posłał jej uśmiech. – Nie sądziłem, że przyjedzie pani tak
wcześnie.

– Cóż… Akurat miałam wolną chwilę.

– Oczywiście, rozumiem. – Podszedł do niej i podał jej rękę. – Miło mi panią
widzieć.

background image

– Wzajemnie. – Starała się, żeby nie zabrzmiało to sztucznie. Przecież wcale
tak nie sądziła. Najchętniej wyszłaby stąd jak najprędzej i już zawsze omijała
to miejsce szerokim łukiem, ale raczej nie wypadało tego powiedzieć.

Na szczęście mężczyzna chyba wyczuł jej nastrój, bo bez dłuższych wstępów
przyniósł z zaplecza podpisaną wcześniej umowę i oświadczenie, w którym
mieli ją rozwiązać.

– Niech pani najpierw ją przejrzy. – Podał jej kartkę.

Julia tylko pobieżnie przesunęła wzrokiem po treści. Nie chciała tego czytać.
Każda minuta w tym miejscu coraz bardziej obniżała jej nastrój, więc
położyła kartkę na blacie i bez zastanowienia złożyła swój podpis.

– To wszystko?

– Na to wygląda – odparł mężczyzna. – Niestety, zgodnie z umową wpłacona
przez państwa zaliczka przepada wraz z jej zerwaniem.

– Tak, wiem. Nie zamierzam się o to wykłócać.

– Cóż, w takim razie dopełniliśmy formalności. – Mężczyzna złożył kartki. –
Może jeszcze znajdzie się ktoś chętny na ten termin.

Julia zmusiła się do uśmiechu, chociaż tak naprawdę z trudem
powstrzymywała łzy.

– W takim razie do widzenia – rzuciła na pożegnanie i ruszyła do wyjścia.

– Do widzenia! – zawołał za nią mężczyzna, ale już go nie słuchała.
Popychając ciężkie drzwi, wypadła na zewnątrz i głośno nabrała w płuca
powietrza. Chłodny powiew wiatru znowu rozwiał jej włosy i omiótł twarz,
ale nie przejmowała się zimnem. Przez chwilę stała w bezruchu, a z jej oczu
pociekły łzy. Ale nie, wcale nie żałowała tego wesela. Płakała raczej dlatego,
że zerwanie umowy było pewnym symbolem. Jakiś etap w jej życiu
naprawdę bezpowrotnie się skończył i musiała na nowo odnaleźć się
w rzeczywistości.

Po chwili otarła oczy i wróciła do samochodu. Chciała jeszcze pojechać na

background image

pocztę i odesłać Norbertowi pierścionek oraz wspólne zdjęcia, których mimo
wszystko nie miała serca wyrzucić. Przez moment wahała się, czy w tym
stanie to nie jest głupie i czy nie powinna jednak zawrócić do domu, ale w
końcu uznała, że chce to dziś załatwić i na dobre rozliczyć się z przeszłością.
Oddychając głęboko, wyjechała z parkingu i skręciła w stronę urzędu
pocztowego. Po chodniku szła akurat grupka dzieci z nauczycielką, a gdzieś
w oddali mignął jej radiowóz. Skupiona dotarła do celu i bez cienia żalu na
twarzy poprosiła w okienku o znaczek i kopertę.

– Ma być duża? Z bąbelkami czy bez? – zapytała ją pani, więc wyjęła
z torebki plik zdjęć.

– Taka, żeby zmieściło mi się do niej to wszystko.

Urzędniczka sięgnęła za siebie i zapytała:

– Może ta?

– Idealna. – Julia uśmiechnęła się, a potem zapłaciła i usiadła przy niedużym
stoliku pod ścianą, żeby zaadresować kopertę. Gdy skończyła, po raz ostatni
spojrzała na pierścionek, który niedawno dumnie nosiła na palcu, ale
w końcu uznała, że nie ma sensu się nad tym roztkliwiać, i włożyła go do
środka, tak samo jak zdjęcia.

„Wyrzuć je albo spal, ja nie mam serca zdeptać tych wspomnień” – napisała
tylko na odwrocie jednego z nich, chociaż była wręcz pewna, że Norbert i tak
tego nie przeczyta. Potem wrzuciła pakunek do skrzynki i opuściła placówkę.
Ku jej wielkiemu zdziwieniu tym razem do oczu nie napłynęły jej łzy ani nie
ogarnęły ją negatywne emocje. Idąc chodnikiem i patrząc na wiosnę, poczuła
się… wolna. Chociaż zupełnie się tego nie spodziewała, to ostateczne
rozliczenie z przeszłością tchnęło w nią nadzieję na lepsze jutro. Może
i przeżyła kryzys, ale przecież życie toczyło się dalej. Mogła zrobić z nim, co
tylko chciała. Śmiać się, spotykać z ludźmi i tańczyć w deszczu, gdy najdzie
ją taka ochota, chociaż Norbert zawsze mówił jej, że to głupie.

Teraz od niej tylko zależało, czy będzie szczęśliwa. Poczuła, że z jej ramion
spadł wielki ciężar. Pierwszy raz od dawna nie czuła żadnego przymusu ani
nie musiała myśleć o tym, jak kogoś zaspokoić. Ta wolność była cudownym

background image

uczuciem. Niespodziewanie dotarło do niej, w jakim toksycznym związku
żyła. Poczuła, że jej życie wraca powoli na dobre tory.

W przypływie energii zamiast wrócić do domu, przeszła się po mieście.
W ostatnich latach, które spędzała w Gdańsku, rzadko tu bywała. Kiedyś
niemal codziennie przyjeżdżała z mamą na zakupy albo do szkoły po
młodszego brata, a teraz może raz w miesiącu, i to zawsze tylko na chwilę.
Nawet nie zauważyła, jak to miejsce się zmieniło. Stare budynki wypiękniały
za sprawą nowych elewacji, a wiekowy park, który kiedyś wręcz straszył,
teraz uchodził za wizytówkę miasta. Wykarczowano wszystkie zarośla, a na
ich miejscu wytyczono alejki i ustawiono drewniane ławki. Na placu
pośrodku stanęła zaś fontanna, przy której beztrosko bawiły się dzieci.

Julia usiadła na chwilę na jednej z ławek i wyjęła z torebki okulary
przeciwsłoneczne. Ciepłe promienie słońca tylko potęgowały jej dobry
nastrój. Opierając się wygodnie o oparcie, popatrzyła w kierunku fontanny.
Na murku wokół zbiornika wody siedziało kilkoro dzieci, a nieopodal stały
ich matki. W oddali przejeżdżały samochody, których szum mieszał się
z głosami dzieci, a także trelami ptaków. Tuż przy ujściu wody rozgościły się
spragnione wrony i wróble, a na jednej z pobliskich gałęzi siedziała para
skowronków.

Julia na chwilę zawiesiła na nich wzrok. Przez ostatnie smutki nawet nie
zauważyła, że na gałęziach drzew gdzieniegdzie pojawiały się pierwsze pąki,
a trawniki nie straszyły już kolorem zgniłej zieleni, ale cieszyły oczy żywym,
soczystym odcieniem.

Życie tak szybko się zmienia, pomyślała, przypominając sobie, że gdy była
w tym miejscu po raz ostatni, spiesząc się do pobliskiego urzędu, przy drodze
mijała hałdy śniegu. Ta refleksja również tchnęła w nią pokłady nadziei.
Zamiast stać w miejscu, powinna w końcu zakasać rękawy i naprawdę coś
zmienić. Na litość boską, wcale nie była taka stara, jak jej się zdawało.
Ludzie spełniali teraz swoje marzenia nawet na emeryturze. Co stało na
przeszkodzie, żeby i ona zaczęła czerpać z życia pełnymi garściami?

Rozentuzjazmowana wyjęła z torebki telefon i wybrała numer Alicji.

– Julka? – Usłyszała po chwili na linii.

background image

– Cześć – przywitała się spokojnie, wystawiając twarz ku słońcu. – Możesz
rozmawiać?

– Masz idealne wyczucie chwili, bo kilka minut temu wyszłam z pracy
i właśnie czekam na pociąg.

– Skończyłaś dziś wcześniej?

– Urwałam się z ostatnich dwóch godzin, żeby zdążyć do biblioteki. Muszę
w środę oddać promotorce kolejny rozdział pracy magisterskiej, a jestem
jeszcze w proszku.

– Jak znam życie, to pewnie przesadzasz.

– Wcale nie. Przez to szkolenie w sobotę nie napisałam ani jednego akapitu,
a wczoraj byliśmy z Kubą u jego rodziców na małym przyjęciu rodzinnym.
Wróciliśmy dopiero wieczorem i już nie miałam siły włączać laptopa. Ale nie
mówmy o tym. Tylko się niepotrzebnie zdołuję.

– No dobrze. W takim razie przepraszam, że w ogóle poruszyłam ten temat.

– Nie ma sprawy. – Alicja zaśmiała się wielkodusznie. – Powiedz lepiej, co
u ciebie. Byłaś już w domu weselnym wypowiedzieć umowę? Mam nadzieję,
że nie dzwonisz, żeby wypłakać mi się po pożegnaniu z przeszłością.

– A wiesz, że nie? Właściwie to chyba chciałam po prostu powiedzieć
komuś, że zamykając ten rozdział, poczułam… ulgę.

– Naprawdę? – Alicja chyba nie tego się spodziewała.

– Tak, wiem. – Julia się uśmiechnęła. – Wierz mi, dla mnie to też jest
zaskakujące.

– I nie płakałaś nawet podczas pakowania pierścionka do koperty?

– Cóż, przyznaję, uroniłam kilka łez po odwołaniu wesela, ale na pewno nie
z żalu. Ciężko mi to wytłumaczyć, ale po prostu poczułam, że coś we mnie
pękło. Że tamten etap naprawdę się skończył i pora otworzyć się na nieznane.

background image

– No, no! – Alicja nie kryła radości. – Kelner, proszę szampana! Polewamy
tej pani!

– Nie śmiej się ze mnie.

– To z troski. Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę, że w końcu
uwolniłaś się od tego palanta.

Uwolniłam się, powtórzyła w duchu Julia. Tak. To było idealne określenie tej
sytuacji.

– Więc kiedy wracasz do Gdańska? Musimy jakoś uczcić ten twój powrót do
życia.

– Jutro rano mam pociąg.

– Szkoda, że tak wcześnie, bo chętnie wyszłabym po ciebie na dworzec. I to
z szampanem!

– Kawa i ciastko po twojej pracy wystarczą.

– W takim razie jesteśmy umówione. – Alicja zaśmiała się. – Może nawet
znajdziemy przy okazji dla ciebie jakiegoś fajnego mężczyznę.

– Ala, co ty mówisz? Przecież ja dopiero kilka tygodni temu zakończyłam
długoletni związek. A dziś odwołałam ślub!

– No i świetnie! Jak już mówiłam, gratuluję rozsądnych decyzji. To teraz
zamiast uparcie patrzeć w przeszłość, skup się na swojej przyszłości. Na co ty
chcesz czekać? Moim zdaniem „dzisiaj” to idealny czas, żeby coś zmienić
w swoim życiu.

Julia odetchnęła głęboko, myśląc nad tymi słowami.

– Właściwie… – Musiała przyznać jej rację.

– Ja na twoim miejscu jeszcze dzisiaj założyłabym konto na portalu
randkowym.

background image

– Ty chyba nie mówisz poważnie.

– A dlaczego nie? To świetny sposób na poznawanie facetów.

– Ale chyba nie dla mnie.

– Ach tak? To podaj jakiś racjonalny argument.

Julia zastanowiła się nad tym. Od zawsze uważała portale randkowe za
głupie. Ale właściwie dlaczego?

– Chyba po prostu nie sądzę, żeby można było tam poznać kogoś
wartościowego – dodała po krótkim namyśle. – Ludzie szukają w internecie
raczej przelotnych znajomości. Ja taka nie jestem.

– Hola, hola! Nie pamiętasz już, jak poznałam mojego przyszłego męża?

Julia sięgnęła pamięcią wstecz. Rzeczywiście Alicja poznała Kubę na portalu
randkowym. Kilka miesięcy przed weselem swojego brata założyła konto na
lovestory.pl, bo nie miała partnera na przyjęcie weselne, a nie chciała iść na
nie sama. W tym czasie przez jej życie przewinęło się co najmniej kilkunastu
chłopaków, a Julia śledziła poczynania przyjaciółki niczym brazylijską
telenowelę.

Alicja poznała w sieci naprawdę różnych facetów. Od dupków, którzy pod
koniec kolacji musieli nagle natychmiast pobiec na pociąg podmiejski, żeby
za nią nie płacić, po romantyków, którzy najchętniej od razu padliby przed
nią na kolana i poprosili o rękę. Był policjant, który miał obsesję na punkcie
jej bezpieczeństwa, dlatego idąc ulicą, stale oglądała się przez ramię, żeby
sprawdzić, czy jej przypadkiem nie śledzi, a także chłopak, który ciągle
opowiadał jej o swojej byłej dziewczynie, bo ewidentnie nie mógł poradzić
sobie z rozstaniem.

Ale zdarzali się także normalni mężczyźni, to fakt. Julia do tej pory pamiętała
Daniela, który zawrócił przyjaciółce w głowie do szaleństwa, ale sam niestety
chciał się tylko przyjaźnić, co zamanifestował, idąc spać do innego pokoju,
gdy zaprosiła go na noc do siebie. Nie był z Trójmiasta, a wtedy uciekł mu
pociąg i późniejszego już nie miał. Alicja nie chciała go skazać na

background image

koczowanie na dworcu, więc zaproponowała mu nocleg. Zwłaszcza że
naprawdę jej się podobał i podświadomie miała chyba nadzieję, że ta noc
zmieni coś w ich relacji. Do tej pory bardzo miło spędzali czas, ale raczej po
przyjacielsku. Urządzali sobie wypady rowerowe i kilka razy wyszli na piwo
do baru.

Tym większe było jej rozczarowanie, gdy Daniel wybrał tamtej nocy wolne
łóżko w pokoju jej współlokatorki. Zosia pojechała akurat na weekend do
domu, a Alicja popełniła błąd, mówiąc mu, że może wybrać, gdzie chciałby
spać.

– To była chyba moja największa porażka jako kobiety – mówiła potem
zawsze, wspominając tamten wieczór. – Założyłam nawet seksowną
piżamkę, a on kazał mi spać z pluszowym niedźwiedziem. Czy ty to, Julka,
rozumiesz?

W końcu jednak i ona poznała mężczyznę swojego życia. Kuba pojawił się
w jej życiu dosyć niespodziewanie, ale już od pierwszej konwersacji na
portalu zaiskrzyło między nimi i już po kilku dniach postanowili się spotkać.
Co prawda było to zaledwie trzy dni przed ślubem brata Alicji, więc i tak
poszła na przyjęcie sama, bo nie miała odwagi zabrać na nie dopiero co
poznanego mężczyzny, ale kilka miesięcy później sama planowała swój ślub.

Jak to mówiła babcia Julii – każdy garnek znajdzie w końcu swoją pokrywkę.

– Nie generalizuj. – Głos Alicji oderwał ją od tych wspomnień. –
Oczywiście, że część ludzi szuka w internecie przelotnych romansów albo
seksu bez zobowiązań, ale nie wszyscy. Na portalach randkowych jest wiele
osób, którym zależy na czymś więcej. Zresztą to tak jak w życiu. Czy
w realnym świecie jest inaczej?

– No dobrze, może i masz rację. Ale chyba nie przeżyłabym, gdybym zaczęła
na tym portalu dostawać niemoralne propozycje. Spaliłabym się ze wstydu.

– Ale ty wymyślasz. Po prostu zablokujesz profile takich facetów i już. Nikt
nie każe ci im odpisywać ani tłumaczyć, dlaczego nie masz ochoty na takie
znajomości. Zresztą wierz mi, jeżeli napiszesz na swoim profilu, że nie
szukasz przygód, to naprawdę nie będziesz dostawała tego rodzaju

background image

wiadomości. Ja umawiałam się na randki przez internet ponad pół roku,
a takich zgłoszeń przyszło do mnie zaledwie kilka.

– Mimo wszystko nie jestem przekonana.

– Nie zamierzam cię zmuszać, ale moim zdaniem powinnaś to przemyśleć.
Chcesz już do końca życia być sama i płakać za Norbertem?

– Oczywiście, że nie.

– Więc co ci szkodzi spróbować? Nie musisz rejestrować się na tym portalu
z założeniem, że na pewno poznasz tam wielką miłość i po kilku spotkaniach
on zabierze cię w stronę tęczy na swoim białym rumaku. Potraktuj to raczej
jako sposób na poznawanie nowych ludzi. A może któryś z nich ci się
spodoba?

Julia popatrzyła na wróble, które sfrunęły z gałęzi pobliskiego drzewa na
murek wokół fontanny i wystawiły głowy w stronę słońca.

– Chyba jednak wolałabym poznać swojego potencjalnego ukochanego
w realnym świecie – wyznała Alicji. – Możesz się ze mnie śmiać, ale boję
się, że natknęłabym się w sieci na jakiegoś świra albo zboczeńca. Mało to jest
takich ludzi?

– Nie więcej, niż spotykasz codziennie na ulicach.

– Ale w internecie łatwiej stwarzać pozory – upierała się Julia. – Tam możesz
być, kim chcesz. Czarującym prezesem banku? Proszę bardzo, wrzuć tylko
zdjęcie w garniturze. Podróżującym po świecie amantem? Jasne! Ustaw jako
zdjęcie w tle fotografię z wakacji. W wirtualnym świecie nie liczy się, kim
naprawdę jesteś, ale to, kim chcesz być i na kogo się kreujesz. I nie mów, że
nie.

– Może masz trochę racji, ale moim zdaniem za bardzo wyolbrzymiasz skalę
tej patologii. Kierujesz się stereotypem. Na portalach randkowych jest
mnóstwo szczerych i wiarygodnych mężczyzn. Jakkolwiek to zabrzmi, mam
doświadczenie w tej kwestii i wiem, co mówię. Demonizujesz wirtualny
świat jak nasze babcie czy matki, a prawda jest taka, że teraz mnóstwo osób

background image

nawiązuje relacje za jego pośrednictwem.

– To akurat prawda. Sama znam kilka takich osób.

– No widzisz? Kiedyś ludzie poznawali się przy studni podczas czerpania
wody, ale czasy się zmieniły. Teraz robią to przez internet. I wcale nie ma
w tym nic strasznego.

Julia przez chwilę zastanawiała się nad tym wszystkim. Na jej twarz padały
promienie słoneczne, a włosy delikatnie rozwiewał wiatr.

– Przemyślę to jeszcze – zapewniła Alicję.

– To dobrze – ucieszyła się tamta. – Mam nadzieję, że dojdziesz do
właściwych wniosków.

Rozdział 8

Gdy we wtorek Adam wyszedł z pracy, uznał, że przed powrotem do domu
zrobi w końcu porządne zakupy. Jego lodówka nadal świeciła pustkami
i wczoraj wieczorem poszedł spać bez kolacji. Gdyby nie fakt, że mijał po
drodze do pracy sklep spożywczy, pewnie do tej pory byłby głodny. Miał
dzisiaj tyle na głowie, że na pewno nie znalazłby chwili, żeby skoczyć do
bufetu. Na szczęście ten dzień już się kończył. Mógł spokojnie pójść do
pobliskiej galerii handlowej, a potem zaszyć się w swoim pokoju i uczyć.

Skierował się w stronę centrum handlowego. Mieścił się w nim supermarket,
w którym lubił robić zakupy, i zamierzał kupić tam zapas jedzenia na
najbliższe dni. Obawiał się, że przed czwartkowym występem chórzystów
będzie musiał jutro i pojutrze zostawać po godzinach. A biorąc pod uwagę
fakt, że musiał się również uczyć, naprawdę szkoda było marnować czas na
chodzenie po sklepach.

Idąc chodnikiem, wyciągnął z kieszeni papierosy i zapalił jednego. Nie miał
dzisiaj zbyt wiele okazji, żeby wyjść i zapalić, więc był spragniony nikotyny.

background image

Po wyrzuceniu do kosza niedopałka rozważał nawet, czyby nie wyjąć od razu
drugiego papierosa, ale w końcu porzucił ten pomysł. Nie powinien tak dużo
palić. Co prawda palenie pomagało mu radzić sobie ze stresem, ale i tak miał
zamiar je kiedyś rzucić.

Po kilku minutach dotarł do centrum handlowego. Wyminął jakąś parę
stojącą przy wejściu i wszedł po schodach do środka, ale zanim zawitał do
supermarketu, w kieszeni zawibrował mu telefon.

Odruchowo sięgnął po niego i popatrzył na ekran.

„MASZ WIADOMOŚĆ” – przeczytał na pasku powiadomień.

Stuknął w nie palcem i automatycznie został przekierowany na stronę portalu
randkowego. Aż sam się zdziwił. Ostatnio prawie zapomniał, że założył tam
konto.

Zwalniając kroku, zajrzał do skrzynki odbiorczej. Napisała do niego jakaś
dziewczyna, ale gdy zobaczył jej zdjęcie, wiedział, że raczej jej nie odpisze.
Nie żeby przesadnie zwracał uwagę na wygląd, ale bądźmy szczerzy – każdy
człowiek ma jakieś preferencje. I czasami wystarczy jeden rzut oka, żeby
określić, czy dana osoba jest w twoim typie.

Mimo wszystko przeczytał wiadomość.

„Cześć, co słychać?” – pytała nieznajoma.

To jeszcze bardziej zdyskredytowało ją w jego oczach. Gdy kilka miesięcy
temu założył to konto, obiecał sobie, że nie będzie odpisywał na tego typu
wiadomości. Może rzeczywiście za wiele wymagał, ale chciał, żeby
kandydatka na jego partnerkę przejawiała chociaż minimum kreatywności.
Takie rozpoczęcie rozmowy było jego zdaniem aż nazbyt banalne, nawet
jeżeli odrzucił w ten sposób kilka fajnych ofert.

Zignorował wiadomość i dotarł w końcu do sklepu. Biorąc koszyk, pomyślał
o tym, dlaczego właściwie założył kiedyś ten profil. Chociaż był trochę
uprzedzony do kobiet, po powrocie do Polski czuł się samotny. Jego znajomi
powyprowadzali się do innych miejscowości albo pozakładali rodziny i nie

background image

mieli już czasu dla kumpli. Zresztą poniekąd był trochę sam sobie winny. Po
rozstaniu z Martyną i decyzji, że zostanie w Niemczech na dłużej, raczej nie
dbał o te relacje. Skupił się na pracy i nauce do tego stopnia, że nawet gdy
wracał na weekend do rodziców, to nie chciało mu się z nikim wychodzić.
Wolał siedzieć nad książką niż słuchać o kolejnych podbojach miłosnych
swoich przyjaciół. Nawet nie dlatego, że im zazdrościł. Po prostu męczyły go
te tematy i wolał trzymać się na uboczu.

Gdy przeprowadził się do Szczecina, jego jedynym znajomym był brat.
Tylko na niego mógł liczyć i początkowo tylko do niego mógł się odezwać.
Oczywiście z czasem to się zmieniło, bo poznał kilka osób w pracy i na
studiach, ale zanim te znajomości zdążyły się zacieśnić, założył konto na
lovestory.pl.

Raczej nie szukał tam miłości. Gdyby poznał dzięki temu wartościową
dziewczynę, to na pewno byłby szczęśliwy, ale chciał po prostu z kimś
porozmawiać albo mieć powód, żeby wyjść z domu. Niestety, już po kilku
spotkaniach dał sobie z tym spokój. Każda z tych dziewczyn
w rzeczywistości była zupełnie inna, niż wskazywałby na to jej obraz, który
stworzyła przez internet. Wszystkie chciały uchodzić za mądre, poukładane
i z wartościami, a często musiał wysłuchiwać długiego wywodu o byłym
chłopaku albo wysilać się, podtrzymując rozmowę.

– To na dłuższą metę męczące – powiedział do brata, gdy po kolejnym
nieudanym spotkaniu wyszli razem na pizzę. – Albo mam wyjątkowe
szczęście do zapłakanych sierotek, albo te całe portale randkowe to pic na
wodę, fotomontaż.

– Było aż tak źle? – Krzysiek popatrzył na niego wymownie.

– Nie pytaj.

– Kolejny elaborat o jej ekschłopaku?

– Gorzej. – Adam westchnął.

– To może być gorzej?

background image

– W ciągu dziesięciu minut rozmowy trzydzieści jeden razy nazwała się
brzydką i głupią.

– Liczyłeś?

– W pewnym momencie uznałem, że lepsze to niż słuchanie tego, co mówi.

– A rzeczywiście była głupia i brzydka?

– Właściwie to nie. – Adam odgrzebał z pamięci jej obraz. – Jeśli chodzi
o wygląd, to naprawdę niczego sobie. Może nie była typem modelki, ale na
pewno nie powiedziałbym, że ma nadwagę albo coś z nią nie tak.

– Więc chodziło o niską samoocenę?

– Ewidentnie.

– Szkoda. Po twoich wcześniejszych opowieściach sądziłem, że może
w końcu trafiłeś na kogoś wartego uwagi.

– Może i była jej warta, ale nie wiem, ile bym wytrzymał, uważając na każde
słówko. Nie widziałeś jej miny, gdy wymsknęło mi się, że miałem ją
wcześniej za inną. Omal nie uciekła z płaczem i przez resztę spotkania
musiałem ją za to przepraszać.

– Współczuję. Ja bym nie wytrzymał z kimś takim.

– Ja też nie, dlatego po wypiciu kawy powiedziałem jej szczerze, że raczej
nic z tego nie będzie.

– Chyba domyślam się jej reakcji.

– Nie było tak źle, ale chyba w najbliższym czasie nie pójdę do tej kawiarni.
– Adam się uśmiechnął. – Czułem się jak dupek, gdy wyszła zapłakana.

Krzysiek popatrzył na niego z politowaniem.

– Sorry, że to powiem, ale ty chyba nie masz szczęścia do kobiet, braciszku.

background image

– Sugerujesz, że grozi mi wieczne kawalerstwo?

– Prorokiem nie jestem, ale na razie na to się zanosi.

Adam cicho się zaśmiał.

– Jak to dobrze mieć wsparcie w rodzinie – mruknął wtedy do Krzyśka, ale
od tamtej pory jego słowa często brzęczały mu w głowie.

Rzeczywiście miał pecha, jeśli chodzi o relacje damsko-męskie i chyba
właśnie dlatego zignorował tę nową wiadomość. Po kilku randkach jesienią
miał dość rozczarowań. Rozważał nawet, czy nie powinien usunąć tego
konta. Sądził, że chyba musiałby zdarzyć się cud, żeby zechciał poznać lepiej
którąś z dziewczyn, które do niego pisały, i tygodniami tam nie zaglądał.

Nie wiedział tylko, że cuda dzieją się znacznie częściej, niż sądził.

Rozdział 9

Julia popatrzyła na Alicję, ściskając w dłoni telefon.

– Mam nadzieję, że nie będę tego żałować – powiedziała, poprawiając swoją
sukienkę. Po zajęciach na uczelni przyjechała do przyjaciółki pod pretekstem
skserowania materiałów na seminarium, bo sama nie miała drukarki, ale tak
naprawdę chodziło o coś zupełnie innego.

Odkąd wróciła do Gdańska, Alicja nieustannie wierciła jej dziurę w brzuchu
o ten portal randkowy. I to tak natarczywie, że pomimo wewnętrznych
oporów Julia była w stanie założyć tam konto, żeby tylko dała jej spokój.

To właśnie o tym rozmawiały, siedząc na kanapie w mieszkaniu Alicji. Kuba
był w pracy, więc miały idealne warunki na babskie ploteczki. Julia miała na
sobie szarą dzianinową sukienkę, Alicja zaś luźne dresy, a na głowie niedbały
kok.

background image

– Jak ja kocham ten moment, gdy można zrzucić obcasy i odwiesić do szafy
marynarkę – ogłosiła zaraz po wejściu.

Julia przyznała jej rację, ale już po chwili wróciły do ulubionego ostatnio
tematu Alicji.

– To co? – Przyjaciółka popatrzyła Julii w oczy, gdy tylko usiadły w salonie.
– Zakładamy ci to konto na lovestory.pl czy stchórzysz?

– Sama nie wiem. Nie jestem przekonana.

– A ja muszę wiedzieć, na czym stoimy. W nieskończoność cię przecież
namawiać nie będę.

– Ala… – Julia popatrzyła na nią łagodnie, opierając rękę o szary zagłówek
kanapy. Potem przeczesała dłonią włosy. – Ja naprawdę nie wiem, czy to jest
dobry pomysł.

– A nie mogłabyś chociaż spróbować?

– Chyba wolałabym poznać ewentualnego przyszłego chłopaka
w rzeczywistości.

– Chcieć to każdy by chciał, tylko gdzie? W klubach zbyt wielu porządnych
facetów nie uświadczysz, większości chodzi o poderwanie dziewczyny na
jedną noc, a na naszym wydziale dominuje płeć żeńska.

Julia westchnęła.

– W tym, niestety, masz rację.

– Nie bądź taka oporna. – Przyjaciółka spojrzała jej w oczy. – Może to
randkowanie przez internet naprawdę ci się spodoba. Ja początkowo też nie
byłam przekonana, ale szybko połknęłam bakcyla. A jak nie, to zawsze
możesz przecież usunąć ten profil i będzie po krzyku. Tylko spróbuj. To nic
nie boli ani nic nie kosztuje.

Julia sięgnęła po swój kubek z herbatą i zamyśliła się przez chwilę.
W ostatnich dniach wiele razy rozważała plusy i minusy portali randkowych.

background image

Tak jak mówiła wcześniej Alicji, bała się, że będzie przyciągała jakichś
psychopatów albo zboczeńców. Nie przekonywał jej również fakt, że zamiast
naprawdę dobrze kogoś poznać, będzie musiała stworzyć w głowie jakiś jego
chwilowy obraz, a potem, z czasem, dopiero stopniowo go modyfikować.
Zdjęcia może i mówią trochę o człowieku, ale nie oddają przecież
wszystkiego. Zresztą nietrudno ustawić aparat tak, żeby trochę przekłamać
rzeczywistość i wyglądać na nich bardziej korzystnie. Nie wspominając
nawet o programach graficznych, dzięki którym bez trudu można stać się
posiadaczką talii jak osa albo zgrabnych pośladków, i to znacznie szybciej
niż na siłowni.

Tak naprawdę nie umiała sobie wyobrazić, jak to jest poznawać kogoś przez
internet. Wnioskować o jego osobowości tylko po tym, co napisał. Nie
widzieć jego gestów, tonu głosu i wyrazu twarzy… Może dla wielu osób było
to ekscytujące, ale chyba nie dla niej. Miała obawy, czy wyobraźnia nie
spłata jej figla i błędnie nie wyczaruje obrazu księcia, gdy on tak naprawdę
będzie zwykłą żabą. Ale obiecała sobie przecież wyjść ze swojej strefy
komfortu i zacząć w końcu poznawać nowych ludzi. Po poprzednich
rozstaniach z Norbertem zawsze zamykała się w sobie i chowała w domu.
Podczas gdy jej przyjaciółki rozwijały swoje pasje i wychodziły do ludzi, ona
poświęcała cały wolny czas pracy i siedziała przy biurku.

Dopiero teraz zrozumiała, jaki to był błąd. Zafiksowała się na osobie
Norberta i wmówiła sobie, że jest on jedynym wartym uwagi facetem na
ziemi. W dodatku z tęsknoty wybielała go i usprawiedliwiała wszystkie jego
wyskoki. Najwyższa pora naprawdę z tym skończyć. Zagadywać chłopaków
na plaży czy w autobusie jeszcze nie chciała, ale może ten portal randkowy
pomoże jej się przełamać i nawet jeżeli nie spotka tam wielkiej miłości, to
stanie się przynajmniej bardziej otwarta?

– No dobrze – powiedziała w końcu do Ali. – Utworzę konto na tym twoim
portalu randkowym.

– Naprawdę? – Oczy przyjaciółki momentalnie rozbłysły.

– Miłości tam raczej nie znajdę, ale może poznam jakichś ciekawych ludzi.

– Nawet nie wiesz, jaka jestem zadowolona!

background image

– Ale z czego? – Julia parsknęła śmiechem. – Przecież powiedziałam tylko,
że założę ten profil.

– W twoim przypadku to taki przełom, jakbyś co najmniej postanowiła
zdobyć nagle K2. Nie obraź się, Juluś, ale oczami wyobraźni widziałam cię
już dziergającą na drutach na starość i mówiącą do kotów.

– W takim razie świetną mam przyjaciółkę.

– Oj, nie obrażaj się. – Alicja przysunęła się do niej, by ją przytulić. – Po
prostu martwiłam się, że tylko mówisz o tym, żeby w końcu coś zmienić,
a tak naprawdę jak zawsze uciekniesz w pracę i będziesz w nieskończoność
tęskniła za tym dupkiem Norbertem. Bądźmy szczere. Dawałaś mu tyle
szans, że obiektywnie miałam powody do obaw.

– Nie gniewam się. – Julia pogładziła dłonią jej ramię. – Na twoim miejscu
pewnie też bym tak o sobie myślała.

Alicja przytulała ją jeszcze przez chwilę, ale w końcu odsunęła się
i wyprostowała.

– Najważniejsze, że to już przeszłość. – Uśmiechnęła się lekko. – To co?
Zakładamy ci w końcu ten profil?

Julia sięgnęła po swojego smartfona.

– Mam tylko nadzieję, że nie będę tego żałować.

– Żałować? – Alicja się zaśmiała. – Kochana, jestem pewna, że gdy tylko
zaczniesz konwersować z ludźmi, to natychmiast przepadniesz. Dla mnie
portal randkowy to była świetna zabawa. Nie mów tego Kubie, bo jeszcze
gotów się na mnie obrazić, ale czasami tęsknię za tymi wszystkim randkami,
na które chodziłam dzięki Love Story. Miałam przynajmniej w końcu okazję,
żeby wyciągnąć z szafy zakurzone sukienki i zrobić mocniejszy makijaż.
Prawdę mówiąc, nigdy nie czułam się tak atrakcyjna jak wtedy –
powiedziała, po czym przeniosła wzrok na zdjęcie Kuby, które wisiało na
ścianie. – No i poznałam tam przecież swojego przyszłego męża. – Dotknęła
swojego zaręczynowego pierścionka. – Czy to nie piękny scenariusz?

background image

Słuchając jej, Julia pomyślała, że może jednak nie będzie tak źle.

– Ale my tu gadu-gadu, a ważne sprawy czekają. – Alicja spuściła nogi
z kanapy i popatrzyła wyczekująco na telefon przyjaciółki. – Logujemy się na
smartfonie czy wolisz, żebym przyniosła laptopa? Tam jest trochę rubryczek
do wypełnienia. Na dużym ekranie wszystko będzie bardziej przejrzyste
i czytelne.

– W takim razie może przynieś komputer.

– Już się robi! – Alicja zasalutowała i po chwili przyniosła swój laptop
z sąsiedniego pokoju. Zrobiła dla niego miejsce na niedużym stoliku, a potem
od razu odnalazła witrynę lovestory.pl.

Julia przysunęła się do niej i popatrzyła przyjaciółce przez ramię. Główna
strona portalu utrzymana była w kolorach białym i zielonym. Właściciele
chwalili się na niej statystykami, a na pasku na dole przesuwały się zdjęcia
rzekomych użytkowników portalu, które, nie wiedzieć czemu, skojarzyły się
Julii z reklamą popularnej pasty do zębów i czasopismem o ogrodach
prenumerowanym przez jej babcię. Wszyscy wyglądali na nienaturalnie
zadowolonych i sztucznych. Ale mina zrzedła jej, dopiero gdy zobaczyła
główne hasło na stronie.

– „Poznawanie ludzi jeszcze nigdy nie było tak łatwe. Ponad osiemset tysięcy
aktywnych użytkowników. Załóż profil i dołącz do nich. Może któryś z nich
czeka właśnie na Ciebie?” – przeczytała.

– Nie zrażaj się tym. – Alicja od razu wyczuła jej zmianę nastroju. – Wiem,
właściciele mogliby popracować nad stroną internetową, bo wygląda trochę
jak dla seniorów, ale tak naprawdę większość zalogowanych to młode osoby.

– Nie jestem tego taka pewna. – Julia popatrzyła na zdjęcie starszego pana,
które akurat wyświetliło się na ekranie.

– Podejdź do tego na luzie i potraktuj po prostu jako zabawę –
zaproponowała Alicja. – Pamiętasz, co mi mówiłaś? To ma być tylko nowa
przygoda. Jeśli poznasz fajnego faceta, to świetnie, ale jeśli nie, to przecież
nic się nie stanie. No i w każdej chwili możesz usunąć to konto. – Kliknęła na

background image

napis: zarejestruj się. – Nikt cię nie będzie tam trzymał siłą.

background image

Dziewczyna wzięła głęboki oddech i pokiwała głową, chociaż miała ochotę
odwołać wszystko, co powiedziała, i jak najszybciej pojechać do domu.

– No dobrze, więc co my tu mamy… – mruknęła pod nosem Alicja, lustrując
wzrokiem formularz dla nowych użytkowników.

Julia spuściła nogi z kanapy i zrobiła to samo.

– Muszę wypełnić te wszystkie pola? – spytała, widząc mnóstwo pytań.

– Niektóre możesz zostawić wolne, jeżeli nie będziesz chciała o czymś
wspominać, ale tych oznaczonych gwiazdką nie możesz pominąć.

– Sporo tego.

– To fakt. Ja też na początku byłam zdziwiona, ale wierz mi, to na dłuższą
metę jest bardzo pomocne. To są pytania o podstawowe rzeczy, takie jak
wiek, wzrost, zainteresowania czy pracę. Zobaczysz, że po przeczytaniu
odpowiedzi od razu będziesz wiedziała, czy chcesz z kimś rozmawiać, czy
dajesz mu kosza. Ja na przykład od razu odrzucałam młodszych facetów. No
i takich bez zdjęcia profilowego.

Julia miała ochotę jęknąć.

– Muszę dodawać swoje zdjęcie?

– Teoretycznie nie, ale lepiej by było, żebyś to zrobiła.

– Dlaczego?

– Bo takie profile ze zdjęciem wyglądają bardziej wiarygodnie i atrakcyjnie –
wyjaśniła Alicja. – Zastanów się nad tym. Co pomyślisz o osobie, która nie
dodała zdjęcia?

– Że krępuje się pokazać?

– No właśnie. A dlaczego?

background image

– Trudno powiedzieć. Tak naprawdę powodów może być mnóstwo.

Alicja pokręciła głowa.

– Za bardzo to wszystko analizujesz. Moim zdaniem pierwszą myślą
większości facetów, gdy zobaczą twój profil bez zdjęcia, będzie coś w stylu:
musi być taka brzydka, że nawet nie chce się pokazać.

– To faktycznie bardzo w stylu facetów.

– No widzisz? Oni są wzrokowcami. Jeżeli chcesz, żeby do ciebie pisali,
musisz dodać zdjęcie. Zresztą pamiętam, że sama od razu odrzucałam profile
bez zdjęć. Jednak wolałam wiedzieć, jak wygląda osoba, która siedzi po
drugiej stronie. To mi dawało poczucie komfortu.

Julia już miała powiedzieć, że przecież tak naprawdę to zdjęcie o niczym nie
świadczy, bo równie dobrze ktoś mógł ukraść je z sieci i podszywać się pod
kogoś innego, o czym czytała niedawno na jakimś portalu informacyjnym,
ale po krótkim namyśle darowała sobie komentarz. Skoro miała zaraz założyć
to konto, nie powinna tak się nakręcać.

– To co, zaczynamy? – zapytała tymczasem Alicja, wskazując laptopa. –
Chcesz odpowiedzieć na te pytania sama? Mam cię na chwilę zostawić?

– Nie idź. – Julia dotknęła jej ręki. – Może jestem dziwna, ale potrzebuję
twojego wsparcia.

Alicja popatrzyła na nią łagodnie.

– Moim zdaniem nie ma w tym nic dziwnego. Zostanę, jeśli chcesz.

– Może ty czytaj pytania, a ja będę udzielała odpowiedzi. – Julia oparła się
o zagłówek kanapy. – Gdybym musiała robić to sama, na pewno bym
stchórzyła, a tak przynajmniej zminimalizujemy prawdopodobieństwo, że
przerwę i ucieknę.

– No dobrze. Skoro chcesz. – Alicja wzięła laptopa na kolana. – Na początek
musimy wymyślić ci jakiś fajny nick. – Popatrzyła na ekran. – Masz jakieś
pomysły?

background image

– Gdy byłam młodsza, często używałam w sieci nazwy „angelek”.

– Angelek? – Ala się zaśmiała. – Skąd ty wzięłaś to słowo?

– No wiesz, to takie spolszczone zdrobnienie od angielskiego słowa angel.

– Czego jak czego, ale kreatywności ci odmówić nie można.

Julia uśmiechnęła się lekko.

– Dzięki. To co? Może być taki nick?

– Jasne. – Alicja wystukała wybrane słowo na klawiaturze i przeszły do
wypełniania kolejnych rubryczek. – Twoja płeć?

– Kobieta.

– Kogo szukasz?

– Właściwie to nie szukam…

– To pole trzeba akurat wypełnić. Mam zaznaczyć, że mężczyzny?

– Raczej tak. No chyba że na tym portalu randkowym można znaleźć
przyjaciółkę.

– Ale nie w takim sensie, jaki masz na myśli. – Alicja znów się zaśmiała. –
Poza tym hola, hola, co to za castingi? Przypominam ci, że jedną przyjaciółkę
już masz. I to najlepszą! Mam być zazdrosna?

– Oczywiście, że nie – zapewniła ją Julia. – Jeśli już mam kogoś szukać na
tym portalu, to raczej mężczyzny.

– Mam nadzieję – mruknęła Alicja, zaznaczając właściwe miejsce.

Potem Julia podała jej swojego mejla, żeby mogły założyć jej konto, a gdy
już potwierdziły rejestrację na stronie poczty internetowej, przeszły do
pytania o wiek.

background image

– Wpisać dwadzieścia cztery lata? – zapytała Alicja.

– Chyba nie wypada kłamać już na starcie.

– Miasto zamieszkania?

– Oczywiście, że Gdańsk.

– Wzrost?

– Sto sześćdziesiąt dwa centymetry.

– A w obcasach? – Alicja spojrzała przez ramię.

– To zależy w jakich, ale około metr siedemdziesiąt.

– Żartuję. Nie ma tutaj takiego pytania. – Ala się zaśmiała.

Julia wywróciła oczami.

– Zołza.

– Zamiast mi wymyślać, lepiej się skup. Jeszcze trochę pytań nam zostało.

– Dobrze, dobrze – zgodziła się Julia. – Czytaj kolejne.

– Kolor oczu?

– Niebieskie.

– Kolor włosów?

– Kasztanowy.

– Lepiej napiszę brązowy. – Alicja wystukała odpowiedź na klawiaturze
laptopa. – Wiesz, jacy są mężczyźni.

– No tak – zreflektowała się Julia. – Oni rozróżniają tylko podstawowe
kolory.

background image

– Dokładnie. A nie chcemy przecież rzucać im kłód pod nogi. I to na starcie.

– W takim razie niech będzie brązowy.

– Tak napisałam.

– Co dalej?

– Teraz są pytania o twoją osobowość i zainteresowania. – Alicja przesunęła
kursor.

Julia zerknęła na ekran.

– Zaczyna być coraz ciekawiej.

– Wykształcenie?

– Mam nadzieję, że za kilka miesięcy wyższe.

– Zaznaczę na razie: studentka – powiedziała Alicja. – Praca?

– To pole zostawiłabym wolne.

– Dlaczego?

– Nie ma w Gdańsku aż tak wielu tłumaczy literatury gatunkowej, a nie
wiem, kto trafi na mój profil. To nie jest zbyt popularny zawód, jeszcze
kogoś zainteresuje i wpisze moje dane w wyszukiwarkę. Na stronie
wydawcy, dla którego teraz pracuję, jest moje zdjęcie, więc od razu mnie
pozna, a wtedy będzie miał łatwy dostęp do wielu moich danych. Chyba wolę
nie ryzykować.

– No dobrze. Na szczęście można pozostawić je bez odpowiedzi.

– Przeczytaj kolejne.

– Czym się interesujesz? Jakie jest twoje hobby?

– Książki i jeszcze więcej książek – odparła bez namysłu Julia. –

background image

I uprzedzając twoją sugestię, że to nudne, oznajmiam, że nie zamierzam
modyfikować tej odpowiedzi. To według mnie całkiem niezły filtr. Jeżeli
jakiś facet uważa czytanie książek za nudne, to z góry jest w moich oczach
skreślony. Można tego nawet nie lubić, ale gdy ktoś obraża albo śmieje się
z bibliofilów, to nie mam ochoty z nim rozmawiać.

– Wyczerpująca odpowiedź – powiedziała z uśmiechem Alicja. – Ale skoro
tak stawiasz sprawę, to nie zamierzam podejmować dyskusji.

– Dziękuję. – Julia także posłała jej uśmiech.

– Chcesz coś jeszcze dopisać w tej rubryce? – zapytała ją przyjaciółka. – Jest
dosyć spora, a wiem, że spis czyichś zainteresowań często ułatwia
rozpoczęcie rozmowy.

– Może napisać, że lubię spędzać czas z przyjaciółmi, opalać się latem na
plaży i spacerować po Gdańsku?

– Gdybym przeczytała ten opis, uznałabym cię za romantyczkę.

– To źle?

– Właściwie to nie. Po prostu sugeruję, co mogą pomyśleć o tobie mężczyźni.

Julia zastanowiła się nad tym.

– Na razie napisz to, co powiedziałam, a później ewentualnie to poprawię.
W tym momencie nic innego nie przychodzi mi do głowy. No, może poza
tym, że jestem kociarą.

– Tego akurat bym nie pisała – zasugerowała Alicja. – Jeszcze ktoś cię
weźmie za słodką dziewczynkę, która ma fioła na punkcie małych kotków.

– Ale ja mam fioła na ich punkcie.

– Julka! – Alicja parsknęła śmiechem.

– No co?

background image

– Lepiej się do tego nie przyznawaj. A przynajmniej nie w męskim
towarzystwie.

Julia popatrzyła na nią wymownie.

– Jesteś wymagającą asystentką, wiesz?

– Żałujesz już, że mnie zatrudniłaś?

– Na szczęście jeszcze nie. – Julia podciągnęła kolana pod brodę i postawiła
stopy na kanapie. – To co tam masz dalej?

– Prośbę, żebyś w kilku słowach określiła swoją osobowość i to, jaka jesteś.

– To trochę trudne.

– Nie martw się, nie jesteś w tym osamotniona. Dla mnie też mówienie
o sobie zawsze było problemem.

– Może akurat tę rubryczkę wypełnisz za mnie?

– Hmm… – Alicja zastanowiła się na głos. – To może napiszmy, że jesteś
miła, towarzyska i ambitna.

– Czy ja wiem? Czasami jestem prawdziwą zołzą. A przynajmniej tak
twierdzi moja siostra.

– A ja wiem, że obrażanie samej siebie na starcie to raczej kiepska
autopromocja.

– Ale ja nie chcę się na tym portalu promować – uparła się Julia.

Alicja pokręciła głową, najwidoczniej woląc zostawić ten temat.

– Napiszemy jeszcze, że bywasz szczera do bólu – zadecydowała. – I że
jesteś optymistką.

– A jestem? – W głosie Julii brzmiało zdziwienie.

background image

– Pomyślmy… – Alicja spojrzała na nią przez ramię. – Kilka miesięcy temu
zostawił cię narzeczony, a ty popłakałaś chwilę i zamiast pragnąć się zabić,
odwołałaś ślub, a teraz zakładasz konto na portalu randkowym. To nie
optymizm?

– Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób.

– To zacznij. Nawet nie wiesz, jak mi tym zaimponowałaś. I jaką jesteś silną
kobietą.

Julia zamyśliła się nad słowami przyjaciółki. Może i Ala miała rację? Pewnie
niejedna osoba na jej miejscu popadłaby w depresję albo miała ochotę ze
sobą skończyć. W końcu poniekąd zawalił jej się świat.

Jednak czy dojście do siebie po rozstaniu można nazwać przejawem
dzielności? Ludzie zmagają się ze znacznie większymi nieszczęściami. Tracą
pracę, gdy mają na utrzymaniu całe rodziny, zmagają się z chorobą kogoś
bliskiego albo ktoś odchodzi od nich bezpowrotnie i jedynym miejscem,
w którym mogą go odwiedzać, jest cmentarz. Z nią tylko zerwał narzeczony.
Nikt nie umarł, nikt nie zachorował. Obiektywnie mogła znaleźć się w dużo
gorszej sytuacji. Mógł odejść od niej po ślubie i musiałaby chodzić po
sądach, mogli wziąć kredyt na dom czy mieszkanie i teraz tonęłaby
w długach albo na przykład mogła zajść w ciążę i zostać sama jak palec
z wizją opieki nad małym dzieckiem. Bez większego zastanowienia
wymieniłaby mnóstwo czynników, które sprawiałyby, że jej sytuacja
wyglądałaby gorzej.

A tak? Owszem, rozstali się, ale poza tym niedoszłym ślubem nie łączyło ich
zbyt wiele wspólnych spraw, które teraz musieliby odkręcać. Kochała go, to
prawda, przez jakiś czas bolało ją serce, ale gdy przemyślała sobie pewne
rzeczy, uznała, że najwidoczniej wszyscy dookoła mieli rację mówiąc, że nie
są sobie pisani. Gdy ktoś rozstaje się kilka razy, to nigdy nie jest przypadek.
Ludzie nie odchodzą od siebie z błahych powodów.

Ale przynajmniej nie skrzywdziliśmy nikogo poza sobą nawzajem, przeszło
jej przez głowę, gdy w milczeniu patrzyła na Alicję. Byli z Norbertem
jedynymi ofiarami tej wojny.

background image

– Lepiej dokończmy zakładanie tego profilu. – Wskazała w końcu na laptopa,
nie chcąc dłużej myśleć o przeszłości. – Co nam jeszcze zostało?

Alicja odruchowo spojrzała na ekran.

– W następnej rubryczce powinnaś napisać, jakiego mężczyzny właściwie
szukasz.

– Przecież mówiłam ci już, że raczej nie szukam.

– Wiem, wiem, ale coś napisać jednak wypada. Elaboratów tworzyć nie
musisz, ale może wymień chociaż kilka cech swojego wymarzonego faceta?

– Rzecz w tym, że nie mam jakiegoś ideału. Zresztą jestem zdania, że
posiadanie w głowie obrazu wymarzonego mężczyzny jest zupełnie bez
sensu.

– Dlaczego?

– Bo nigdy nie znajdziesz odpowiedniego kandydata, który stuprocentowo
pasowałby do stworzonej przez ciebie szufladki. Lepiej stworzyć ją dla
kogoś, kto istnieje. Wiesz… Nazwać ideałem mężczyznę, którego spotkasz,
a nie na odwrót.

Alicja spojrzała na nią z podziwem.

– A wiesz, że to nawet mądrze zabrzmiało?

Julia uśmiechnęła się lekko.

– Dzięki. Widocznie nawet mnie czasem się zdarzy coś takiego powiedzieć.

– Może napiszemy to na twoim profilu?

– Co? Że powiem czasami coś mądrego?

– Zwariowałaś? To dopiero byłaby autopromocja.

– Przynajmniej od razu byłoby wiadomo, że mam dystans do siebie.

background image

– Może i tak, ale miałam raczej na myśli ten tekst o szufladkach i ideałach.
Naprawdę mi się spodobał.

– Czy ja wiem… – zastanowiła się Julia. – Nie chcę kreować się na
romantyczkę, która chodzi z głową w chmurach i ma przesadną skłonność do
refleksji.

– Jak chcesz, ale moim zdaniem to byłoby naprawdę oryginalne.

– Napisz po prostu, że chciałabym z kimś tylko niezobowiązująco
powymieniać wiadomości.

– Okej, ale na twoim miejscu zamieniłabym słowo „niezobowiązująco” na
jakiś inny przymiotnik.

– Dlaczego?

– Bo na portalach randkowych to kojarzy się raczej tylko z jednym.

– O nie. – Julia aż się skrzywiła. – Więc co proponujesz?

– Może napiszmy, że na razie szukasz po prostu dobrego rozmówcy –
zadecydowała Alicja. – Ewentualnie jak potem przyjdzie ci coś do głowy, to
już sama to zmienisz.

– To chyba najlepsze rozwiązanie w tym momencie, bo po kilku godzinach
na uczelni nie jestem już zbyt kreatywna. Aż mnie głowa boli na samą myśl
o tym, że miałabym teraz wymyślać jakieś chwytliwe hasła.

– W takim razie postanowione. – Alicja ponownie położyła dłonie na
klawiaturze laptopa i wystukała na niej to, co ustaliły. – No, to wszystkie
pola oznaczone gwiazdką za nami – powiedziała po chwili. – Możesz
oczywiście dodać jeszcze kilka szczegółowych informacji do swojego
profilu, ale teraz to wszystko. Mam nadzieję, że nie było tak źle?

– Dzięki tobie jakoś poszło.

– Cieszę się, że mogłam być pomocna. To teraz pozostaje nam już tylko
wgrać jakieś twoje zdjęcie i możesz zaczynać swoją przygodę z Love Story.

background image

Julia nachyliła się ku niej i popatrzyła na ekran.

– Czy to konieczne? Naprawdę wolałabym nie wgrywać swojego zdjęcia.

– Nie wymyślaj. – Alicja ucięła jej marudzenie. – Podałam ci już mnóstwo
argumentów, dla których powinnaś to zrobić.

– Mimo wszystko nie jestem przekonana.

Zamiast odpowiedzieć, Alicja wyciągnęła do niej rękę.

– Daj mi swój telefon. Dla twojego dobra sama wybiorę jakieś zdjęcie
i wgram.

Julia wahała się, ale w końcu oddała jej swojego smartfona.

– Tylko błagam, skonsultuj ze mną swój wybór. Nie chcę potem się wstydzić.

– Zabrzmiało to tak, jakbyś miała na karcie pamięci same roznegliżowane
zdjęcia.

– Wcale nie. To ty masz jakieś brudne myśli.

– Dobrze już, dobrze. Ta dyskusja jest zbędna. – Alicja otworzyła galerię
w telefonie i pospiesznie przejrzała zdjęcia przyjaciółki. – Może to? –
Pokazała jedno z nich Julii. – Jesteś na nim pogodna, a te czerwone groszki
na bluzce na pewno przyciągną wzrok facetów.

– Zwariowałaś? – Julia spojrzała na zdjęcie. Nie znosiła go. Brat zrobił je
kiedyś na plaży, kiedy przyjechał do niej razem z rodzicami na weekend. Nie
miała na nim ani grama makijażu, jeśli nie liczyć tuszu do rzęs. Nie mówiąc
już o tym, że jej twarz zajmowała ponad trzy czwarte kadru i widać było jej
każdą zmarszczkę czy niedoskonałość. To zdecydowanie nie było dobre
zdjęcie do wrzucenia na profil randkowy. Jeśli już miała jakieś dodać, to
myślała o czymś zupełnie innym.

– Co ci się w nim nie podoba? – Alicja ze zdziwieniem jeszcze raz popatrzyła
na zdjęcie.

background image

– Lepiej zapytaj, co mi się w nim podoba – mruknęła Julia i wzięła do ręki
telefon. – Ja coś wybiorę – zadecydowała.

Alicja nie była zachwycona tym faktem, ale posłusznie czekała na werdykt.
Julia przesunęła więc kilka razy palcem po ekranie i po chwili odnalazła
fotografię, którą ewentualnie mogłaby wrzucić na swój profil.

– Dodamy to. – Pokazała ją Ali.

Zdjęcie zrobiła jej siostra, kiedy rok temu poleciały na majówkę do
Norwegii. Większość kadru stanowił piękny, zimowy krajobraz fiordów,
a ona sama siedziała na skale i zamyślona patrzyła w dal. Może nie była zbyt
dobrze ubrana, bo cały wyjazd przechodziła wtedy w spodniach narciarskich
i grubej kurtce, ale lubiła to zdjęcie. Miało jej zdaniem niesamowity klimat.
Pokryte śniegiem góry odbijały się w krystalicznie czystej tafli wody, a pod
błękitnym niebem fruwały ptaki.

Po drugie, co uważała w tej chwili za bardzo istotne, ledwie było widać na
nim jej twarz. Cała jej postać stanowiła zaledwie maleńki element zdjęcia
i tylko kasztanowe włosy i ciemne ubranie wyróżniały się na tle błękitu.

Alicja nie była zachwycona tym wyborem, ale ku zdziwieniu Julii darowała
sobie protesty.

– No dobrze – mruknęła tylko. – Zawsze przecież możesz je później zmienić.

Julia uśmiechnęła się w duchu i przesłała zdjęcie Alicji, żeby mogła wgrać je
na portal z komputera. Po chwili jej profil był oficjalnie gotowy. Nad danymi
osobowymi widniało błękitne zdjęcie, a poniżej znajdowały się wszystkie
informacje, których o sobie udzieliła. U góry strony mieściła się zaś
wyszukiwarka innych profilów i czat. Alicja pokazała jej pokrótce, jak ich
używać, ale na szczęście nie było to trudne.

– Myślę, że jakoś sobie poradzę – stwierdziła Julia, chociaż nadal nie była
pewna, czy umówi się z kimkolwiek na randkę za pośrednictwem tego
portalu.

Nie wiedziała jeszcze, jak bardzo założenie tego profilu odmieni jej życie.

background image

Rozdział 10

Chociaż Julia posiadała konto na lovestory.pl już od kilku dni, dopiero
w piątek wieczorem odważyła się zalogować na stronę i zajrzeć na swój
profil. W tygodniu miała sporo zajęć i poświęciła większość wolnego czasu
na pisanie kolejnego rozdziału pracy magisterskiej, ale gdy w piątek po
południu wreszcie go skończyła i wsiadła w pociąg do domu rodziców,
dopadła ją samotność. Nieszczęśliwie znalazła się w przedziale z dwiema
zakochanymi parami, które niemal spijały sobie z dziubków, a jej siostra,
z którą chciała porozmawiać przez telefon, szła akurat na randkę.

– Przykro mi, Julka, ale naprawdę nie mam dziś czasu – powiedziała
przepraszająco.

Julia wysiliła się na uśmiech, chociaż poczuła nieprzyjemne ukłucie
w okolicach serca. Nie mogła jednak winić siostry, że ma plany na wieczór.
W końcu była młoda i powinna spotykać się z ludźmi.

– Idź i baw się dobrze – powiedziała więc, próbując ukryć emocje.

Gdy się rozłączyły, przez chwilę rozważała jeszcze, czy nie zadzwonić do
Alicji, ale szybko uświadomiła sobie, że jej też nie powinna raczej
przeszkadzać. Jak znała życie, Ala pewnie spędzała ten wieczór z Kubą
i odpoczywali razem po ciężkim tygodniu, więc westchnęła i dała sobie z tym
spokój. Alicja pewnie by odebrała i może nawet odbyłyby dłuższą rozmowę,
ale nie chciała być intruzem, który popsułby im plany. W końcu każdemu
należy się chwila prywatności.

Wtulając się w miękki szalik, którym okryła ramiona, postanowiła zwalczyć
swoje opory i zalogowała się na profil randkowy. Czuła się trochę dziwnie,
widząc te wszystkie marketingowe hasła, które miały wmówić ludziom, że
powinni za wszelką cenę szukać miłości, ale postanowiła je ignorować i by
dodać sobie otuchy, kilkakrotnie powtórzyła w duchu, że przecież teraz wiele
młodych ludzi poznaje się przez internet i nie ma w tym nic dziwnego.

background image

Zmotywowana wpisała w przeglądarkę, jacy mężczyźni ją interesują, i po
wyeliminowaniu tych znacznie starszych oraz znacznie młodszych na ekranie
wyskoczyło jej wiele męskich zdjęć z linkami do profilów.

Speszona rozejrzała się po przedziale. Na szczęście nikt ze współpasażerów
nie zwracał na nią uwagi. Para przy drzwiach siedziała z nosami
w telefonach, znajdująca się naprzeciw niej dziewczyna w skupieniu czytała
książkę, a jej chłopak spał przykryty kurtką i raczej nic nie wskazywało na to,
że udaje.

Oddychając głęboko, wróciła więc do telefonu. Na ekranie nadal widniało
kilkanaście miniaturowych zdjęć, z których patrzyły na nią męskie oczy.
Niektóre fotografie przedstawiały tylko twarze, inne całe sylwetki. Ktoś
wstawił zdjęcie, jak pływa na jachcie, inny domowe selfie, w dodatku
kiepskiej jakości. A jeszcze inni w ogóle nie zaprzątali sobie tym głowy,
przez co szybko zabrzmiały jej w uszach słowa Alicji, która mówiła, że na
profile bez zdjęć w ogóle nie zwracała uwagi. Ona sama też po chwili zaczęła
pomijać je wzrokiem. Może to irracjonalne, ale czuła, że ci ludzie mają coś
do ukrycia. Sama nie była typem ekshibicjonistki, ale już po kilku minutach
uznała, że naprawdę dobrze zrobiła, wgrywając jednak swoje zdjęcie.
Świadomość, że ma się chociaż delikatny zarys tego, jak wygląda ta druga
osoba, wydała jej się ważna, nawet jeśli nie zaczęła jeszcze z nikim
rozmawiać.

Ale to przecież tak jak w życiu, pomyślała. Już na podstawie wyglądu można
wiele powiedzieć o człowieku. I nie miała wcale na myśli kierowania się
stereotypami, ale na przykład tak błahą sprawę jak to, czy ktoś o siebie dba.

Zaciekawiona zaczęła przeglądać wyświetlone profile. Na razie tylko
przewijała zdjęcia, bo nikt nie wpadł jej w oko, ale czuła, że ją to wciąga.
Przekrój chłopaków był naprawdę duży. Od wymuskanych pseudomodeli,
przez fanów siłowni mężnie prężących mięśnie przed lustrem, po zwykłych
chłopaków, którzy wstawiali selfie, nie zapominając o sympatycznym
uśmiechu. Byli też królowie imprez z głupimi minami, fani podróży czy
zapaleni sportowcy w dresach i z plecakami. A do tego oczywiście osoby bez
zdjęć, ale z jakże wymyślnymi nickami w stylu: GorącyGrzegorz czy
Mati7459.

background image

Przeglądała profile przez kilkanaście minut. Chociaż było ich mnóstwo,
niewiele zaciekawiło ją jednak na tyle, żeby chciała na nie wejść i przeczytać
więcej informacji o ich właścicielach. Zrobiła tylko wyjątek dla jakiegoś
studenta gdańskiej politechniki, który najzwyczajniej w świecie jej się
spodobał, a potem dla zapalonego rowerzysty, który miał zdjęcie profilowe
zrobione w ładnym miejscu i była ciekawa, czy znajdzie na jego stronie
więcej takich ładnych widoków.

Zawsze była dosyć wybredna, jeśli chodzi o mężczyzn. Podczas gdy jej
koleżanki zmieniały chłopaków jak rękawiczki i spotykały się z naprawdę
różnymi osobami, ona trzymała się Norberta. Owszem, kochała go i chciała
być wierna, ale nawet gdy nie byli razem i czasami na imprezach
z dziewczynami rozglądała się za facetami, nigdy nie spotkała kogoś, kto
wydawałby się odpowiedni. Nie zamierzała umawiać się z wiecznymi
chłopcami, próżniakami zapatrzonymi w siebie czy pozerami, którzy
zgrywali macho, żeby tylko zaimponować dziewczynie.

Miała naprawdę jasno sprecyzowane oczekiwania. Gdy myślała o swojej
przyszłości, zawsze widziała się u boku zwykłego, normalnego chłopaka,
który zamiast imprezować czy latać po świecie, tak jak ona chce mieć
rodzinę i dom. Kogoś, kto wyznaje tradycyjne, może nieco konserwatywne
dla współczesnych młodych ludzi wartości i nie boi się ciężkiej pracy. Kto
nie wzywa fachowca do wbicia gwoździa, nie jest uzależniony od swojej
mamusi, a przede wszystkim sprawi, że będzie się czuła przy nim
bezpiecznie.

Chyba właśnie dlatego z góry odrzucała większość wyświetlających się na
ekranie profilów. Może zbyt pochopnie skreślała tych ludzi, ale naprawdę nie
interesowali jej umięśnieni atleci czy chłopacy, którzy, co wnioskowała po
ich przesadnie zadbanym wyglądzie, spędzali przed lustrem więcej czasu niż
ona. W ciągu dwudziestu minut tylko jeden wpadł jej w oko. Był
przystojnym blondynem o niebieskich oczach, który ustawił sobie na zdjęcie
główne wakacyjną fotografię z plaży. Mogłaby nawet do niego napisać,
gdyby nie fakt, że pochodził z Gdańska. W tej sytuacji, gdyby dobrze im się
rozmawiało, pewnie zaprosiłby ją na randkę, a nie była jeszcze na to gotowa.
I nie chodziło nawet o to, że tęskniła za Norbertem, bo po tym, jak ją
potraktował, nie dałaby mu kolejnej szansy nawet wtedy, gdyby był ostatnim

background image

mężczyzną na ziemi.

Po prostu czuła jakiś wewnętrzny opór na samą myśl, że miałaby wyjść
z kimś na kawę czy obiad. Dopiero co nacierpiała się z powodu Norberta
i jakkolwiek to zabrzmi, ostatnie, czego chciała, to znów się zakochać. Za
długo żyła na tym świecie, żeby nie wiedzieć, że miłość niesie ze sobą tyle
samo bólu co przyjemności. Nie ma związków bez kłótni i bez zadawania
sobie ran. Po tym, czego doświadczyła, bała się tej ciemnej strony miłości.
Rany zadane jej sercu dopiero się zrosły i pewnie by nie zniosła, gdyby ktoś
zadał jej kolejne.

Właśnie dlatego postanowiła z góry skreślać profile osób z Trójmiasta. Nie
wykluczała, że kiedyś umówi się na randkę przez internet, ale na razie chciała
po prostu niezobowiązująco z kimś porozmawiać. Zmieniła więc ustawienia
w wyszukiwarce i zaczęła przeglądać profile chłopaków z Mazowsza.
Niestety, i tym razem nikt nie zwrócił jej szczególnej uwagi, więc jeszcze raz
zmieniła preferencje, a potem znów, za każdym razem wybierając bardziej
odległe zakątki Polski. Pociąg zwalniał i zatrzymywał się na kolejnych
stacjach, a ona siedziała z nosem w telefonie, nawet nie zauważając, że jedna
z par zabrała swoje bagaże i wyszła z przedziału. Przejrzała trochę profilów
chłopaków spod Krakowa, z łódzkiego i ze Śląska. Dopiero gdy konduktor
ogłosił przez głośnik, że zbliżają się do jej rodzinnego miasta, wylogowała
się, odłożyła telefon i wziąwszy swój bagaż, ruszyła do wyjścia.

– Do widzenia – powiedziała do współpodróżnych, a potem przeszła wąskim
korytarzem i opierając się o ścianę, czekała, aż pociąg zatrzyma się na stacji.

W końcu rozległ się głośny gwizd i skład zaczął zwalniać. Na korytarzu
zrobiło się tłoczniej, a po chwili dostrzegła przez okno mamę, która
przyjechała po nią na dworzec. Zaraz po wyjściu z pociągu ruszyła w jej
stronę i uściskały się na powitanie.

– Cześć, mamo – szepnęła jej do ucha.

– Dobrze cię widzieć, córeczko.

Julia odsunęła się nieco i patrząc na nią, poprawiła swój szalik.

background image

– Mam nadzieję, że nie zmarzłaś, czekając?

– Wiesz, nawet nie zdążyłam. Dopiero przyjechałam.

– To dobrze. W taką pogodę nietrudno się przeziębić.

– Dlatego zamiast ucinać sobie pogawędki, chodźmy do auta. – Matka
wskazała stojący nieopodal samochód. – Mam nadzieję, że nie zdążyło się
jeszcze wychłodzić. A zresztą w domu czeka na ciebie ciepła kolacja.

Julia pociągnęła rączkę walizki i podążyła za mamą.

– Czyżby tata wziął się w końcu za gotowanie?

– Żartujesz? – Ta zaśmiała się cicho. – Jeszcze coś by przypalił. Zrobiłam
wszystko przed wyjściem i wstawiłam do nagrzanego piekarnika, żeby nie
wystygło.

– A już myślałam, że tata odkrył w sobie jakieś nowe talenty.

– Oj, Juluś. Wiele można o twoim ojcu powiedzieć, ale nie licz na to, że
nagle zapała miłością do kuchni.

Julia zamknęła klapę od bagażnika i wsiadła do auta.

– Jak to mówią, nadzieja umiera ostatnia. – Sięgnęła po pas, a potem
pojechały do domu i całą rodziną zjedli kolację.

Chociaż bardzo starała się cieszyć z tego spotkania i żywo rozmawiać, bez
przerwy miała w głowie portal randkowy. Nie sądziła, że to w ogóle
możliwe, ale czuła z tego powodu ekscytację. Gdy więc wszyscy już zjedli,
posprzątała z mamą ze stołu, a potem wymówiła się zmęczeniem po podróży
i poszła do swojego pokoju, żeby jeszcze przez chwilę poprzeglądać męskie
profile. Rzuciła się na łóżko i znowu zalogowała na portalu lovestory.pl. Nie
zdążyła jeszcze wpisać preferowanych kryteriów wyszukiwania, gdy
nadeszła wiadomość od Alicji.

„Jak powrót do domu?” – pytała na komunikatorze.

background image

Julia przekręciła się na brzuch i ułożyła wygodnie.

„Dobrze – wystukała na klawiaturze smartfona. – Mama czekała na mnie
z ciepłą kolacją. Ale nie zgadniesz, co robiłam w pociągu”.

„Gawędziłaś z jakimś przystojnym konduktorem?”

„Pudło – odpisała. – Zalogowałam się w końcu na portalu randkowym”.

„Żartujesz!”

„Wcale nie. Co prawda jeszcze nie wymieniałam z nikim wiadomości, ale
przejrzałam trochę męskich profilów”.

„I co? Nie taki diabeł straszny, jak go malują?”

„Jeszcze nie wiem, w końcu z nikim nie rozmawiałam, ale napiszę ci
w sekrecie, że zaczyna mi się to podobać”.

„Wiedziałam, że tak będzie! – odpisała Alicja. – Poznawanie ludzi przez
internet jest takie ekscytujące!”

Julia uśmiechnęła się lekko, wyobrażając sobie entuzjazm na twarzy
przyjaciółki.

„To kiedy pierwsza randka?”

„Hola, hola, wyhamuj, kowboju – wystukała na klawiaturze. – Na razie po
prostu przeglądam profile ciekawych ludzi”.

„Najwyższa pora to zmienić i w końcu do kogoś zagadać”.

„Nie wiem, czy jestem na tyle odważna”.

„Nie przesadzaj, przecież nikt cię nie zje – nalegała Alicja. – Świat należy do
odważnych. A jeśli nie będziesz w czyimś guście, to po prostu nie doczekasz
się odpowiedzi”.

„Ale czy to nie mężczyzna powinien napisać pierwszy do kobiety?”

background image

„W idealnym świecie tak, ale jak wiemy, nic nie jest idealne”.

Julia zastanowiła się nad tym. Może Alicja miała rację? Może rzeczywiście
powinna spróbować i do kogoś zagadać?

Na samą myśl o tym zarumieniły jej się policzki.

„Chyba spróbuję” – wysłała wiadomość.

Alicja w odpowiedzi przysłała jej mnóstwo uśmiechów.

„Zuch dziewczyna! – dopisała. – Czekam na rozwój wydarzeń”.

Julia zamknęła okno komunikatora i wróciła na portal randkowy. Zza ściany
dobiegały do niej odgłosy życia rodzinnego, ale ignorując je, znowu zaczęła
przeglądać męskie profile. Tym razem zaznaczyła, że interesuje ją
województwo zachodniopomorskie. Jeszcze nie przeglądała zdjęć mężczyzn
stamtąd, a poza tym Szczecin nie był zbyt blisko Gdańska, co bezsprzecznie
uważała w tej chwili za największy atut tego miasta.

Przesuwała palcem po ekranie przez prawie pół godziny. W tym czasie
ukazały się jej oczom mniej i bardziej interesujące męskie twarze. Znowu
ujrzała chyba cały przekrój społeczeństwa. Niestety, nawet gdy ktoś już jej
się spodobał, to, co pisał o sobie na profilu, skutecznie ją odstraszało.
Chociaż mogła to przewidzieć, ponad połowie mężczyzn zależało na
przelotnych znajomościach, a nie potencjalnych związkach. Mimo że nie
zamierzała od razu ciągnąć mężczyzny przed ołtarz, wolała unikać takich
rozmówców. Bała się, że jeszcze poczuje do takiego chłopaka coś więcej,
a po wszystkich doświadczeniach z Norbertem naprawdę miała dosyć
toksycznych związków. Interesowały ją teraz tylko zdrowe, normalne relacje.

Niestety, mimo chęci w ciągu kolejnych kilkunastu minut nie znalazła profilu
żadnego mężczyzny, z którym pragnęłaby porozmawiać. Z uwagą oglądała
zdjęcia i czytała zamieszczone przez nich informacje, ale zawsze coś jej nie
pasowało. W międzyczasie mama poinformowała ją, że ma wolną łazienkę,
więc zrobiła sobie przerwę i poszła się wykąpać. Zrelaksowała się, leżąc
w wannie, a potem pogawędziła chwilę z siedzącym w kuchni ojcem
i wróciła do swojego pokoju.

background image

– Dobranoc – powiedziała po drodze do mamy, która szła spać, i zamknęła za
sobą drzwi. Zgasiwszy światło, wróciła na łóżko i tym razem wsunęła się pod
kołdrę. Miała zamiar iść spać, ale jakiś wewnętrzny głos podpowiadał jej,
żeby jeszcze na chwilę zajrzała na portal randkowy.

To jakiś obłęd, zaśmiała się sama do siebie, myśląc o tym, jak bardzo jeszcze
kilka dni temu się przed tym wzbraniała. W końcu jednak uległa temu
głosowi i wzięła do ręki telefon.

– Tylko na dziesięć minut – szepnęła sama do siebie, wpisując swój login
i hasło.

Jej oczom znowu ukazały się zdjęcia mężczyzn z zachodniopomorskiego
i właśnie wtedy go znalazła.

Rozdział 11

Adam wyszedł w niedzielę o czternastej z budynku uczelni i od razu wyjął
z kieszeni paczkę papierosów. Ich grupa miała dziś taki natłok zajęć, że od
rana palił tylko raz i siedząc na ostatnim wykładzie, wręcz nie mógł się
doczekać, kiedy wykładowca w końcu ich wypuści.

– Do zobaczenia za tydzień! – Kumpel wyminął go, gdy właśnie zaciągał się
pierwszy raz.

– Cześć, cześć – mruknął i odprowadził go wzrokiem do pasów. Mimo
niedzieli był dziś spory ruch, więc chłopak szybko zniknął za samochodami
i przepadł gdzieś na parkingu.

Adam wsunął ręce w kieszenie spodni i zaciągając się znowu, popatrzył
w niebo. Była piękna pogoda. Słońce świeciło w najlepsze, a po niebie
leniwie sunęły nieduże, białe obłoki. Gdy siedział w dusznej sali, żałował, że
nie może lepiej wykorzystać takiej pogody. Chętnie wsiadłby na rower
i wybrał się na dłuższą przejażdżkę. Ostatnio nie jeździł dalej niż do pracy,

background image

a i to nie zdarzało się często. Może powinien spożytkować w ten sposób
dzisiejszy wieczór?

Na razie jednak ruszył niespiesznie do domu. Jak znał życie, babcia czekała
na niego z obiadem. Chociaż w tygodniu zawsze sam sobie gotował, to
w każdą niedzielę babcia karmiła go rosołem i za nic miała jego protesty.

– Dla jednej osoby nie opłaca się gotować, poza tym rosół jest zdrowy, więc
nie marudź i jedz – mówiła z uporem i szybko zrozumiał, że jest na
przegranej pozycji.

Zanim jednak dotarł do mieszkania, gdzieś na wysokości ulicy Władysława
Łokietka wyjął z kieszeni telefon. Od piątkowego wieczoru pewna sprawa
nie dawała mu spokoju, ale przez natłok zajęć na uczelni nie miał czasu się
w nią zagłębić. Chodziło o wiadomość na portalu randkowym. Miał usunąć
konto, ale chyba dobrze się stało, że tego nie zrobił, bo dostał ostatnio dość
oryginalną wiadomość i pierwszy raz od bardzo dawna zaintrygowała go
jakaś kobieta.

Uważając, żeby nie potknąć się o nierówną powierzchnię chodnika,
zalogował się na portal randkowy i po raz któryś w ciągu weekendu odczytał
wiadomość, która tak go zaciekawiła.

„Czym jesteś rozczarowany?” – pytała nieznajoma kobieta.

Uśmiechnął się lekko na widok dymku na czacie. Już na starcie przyznał jej
sporo punktów za kreatywność. Gdy kilka miesięcy temu ustawiał sobie nick
disappointed[1], nie sądził, że może stać się on pretekstem do rozmowy.
Podobało mu się po prostu brzmienie tego słowa, chociaż właściwie, gdyby
się nad tym głębiej zastanowić, rzeczywiście bardzo dobrze oddawało ono
jego dominujący jeszcze do niedawna stan wewnętrzny. Tak, był
rozczarowany. Po zdradzie Martyny był rozczarowany kobietami, związkami
oraz miłością i wcale się z tym nie krył.

Tylko czy powinien tak po prostu napisać o tym tej nieznajomej
dziewczynie?

Zaciekawiony wszedł na jej profil. Nie zamieściła imienia, ale po ciekawie

background image

brzmiącym nicku „angelek” sądził, że może mieć na imię Angelika. Przejrzał
pobieżnie informacje na jej temat, ale jego uwagę przyciągnęło przede
wszystkim zdjęcie, które dodała. Siedziała na skałach na tle ośnieżonych gór
i zamyślona wpatrywała się w przestrzeń.

Romantyczka, pomyślał, co wydało mu się jej kolejną zaletą. Lubił takie
kobiety. Niektórzy mówili, że chodzą z głowami w obłokach, ale on nie
sądził, żeby to była prawda. Według niego takie dziewczyny były po prostu
wrażliwe i czułe. Właśnie takie, z jaką widział się w przyszłości.

Patrzył na zdjęcie nieznajomej przez dobrych kilka minut i omal nie wszedł
bezrefleksyjnie na przejście dla pieszych. Na szczęście w porę się ocknął
i stanął na krawędzi chodnika.

– Najgorzej, jak się człowiek zakocha. – Jakaś staruszka zaśmiała się do
niego.

Odpowiedział jej lekkim uśmiechem. Nie chciał tłumaczyć, że się pomyliła,
więc rozeszli się bez słowa w różne strony.

Nic nie mógł jednak poradzić na to, że chociaż nie wymienił z tą nieznajomą
jeszcze ani słowa, działała na niego jak magnes i zawróciła mu w głowie.
Jeszcze raz popatrzył na zdjęcie na jej profilu. Pomimo że widział zaledwie
zarys jej twarzy, był przekonany, że musi być piękną kobietą. Miała zgrabną
sylwetkę, a długie włosy opadały jej kaskadą na plecy i ramiona. Jej wygląd
wraz z zapierającym dech krajobrazem działały na niego hipnotyzująco.

Jeszcze to pytanie, czym jest rozczarowany, zamiast zwykłego: cześć, co
słychać? Czyżby po miesiącach stagnacji poznał właśnie interesującą osobę?

W zamyśleniu dotarł na plac przed filharmonią. Znowu poczuł chęć na
papierosa, więc przysiadł na chwilę na ławce i zapalił, patrząc na biały
gmach. Nieopodal biegały dzieci i chodziły gołębie, a on zastanawiał się, co
odpisać dziewczynie z portalu. Najchętniej napisałby jej prawdę, ale bał się,
że to zbyt poważne wyznanie jak na początek rozmowy.

Jednak ten sam wewnętrzny głos, który od piątku nie pozwalał mu o niej
zapomnieć, sugerował, żeby nie karmił jej półsłówkami, bo jeżeli jest taka,

background image

jak sądzi, powinna go przecież zrozumieć.

„Może kiepsko to zabrzmi, ale jestem rozczarowany ludźmi” – odpisał więc
w końcu i nacisnął Wyślij.

Potem zaciągnął się dymem i słuchając szumu ulicy, pomyślał, że nie
pozostało mu nic innego, jak czekać na jej odpowiedź.

[1] (ang.) rozczarowany

Rozdział 12

Julia zdążyła już stracić nadzieję, że chłopak z portalu randkowego odpisze.
Gdy w niedzielne popołudnie nadeszła upragniona wiadomość, aż
uśmiechnęła się sama do siebie, co nie umknęło uwadze jej mamy.

– Śmiejesz się jak głupi do sera – stwierdziła, zerkając na nią z ukosa.

Jechały akurat samochodem do domu, ale radość Julii była tak wielka, że
dostrzegła ją nawet pomimo skupienia całej uwagi na drodze.

– Ach, to nic takiego. – Julia zmrużyła oczy przed słońcem, siląc się na
neutralny ton, chociaż w środku aż skakała z radości.

Był wyjątkowy piękny dzień. Jasne promienie raziły ją w oczy, odbijając się
od asfaltu i szyb jadących z naprzeciwka samochodów. Wyglądało na to, że
wiosna zamierzała rozgościć się na dobre. Przyroda powoli budziła się do
życia po okresie stagnacji. Julii przemknęło przez myśl, czy nie powinna
dopatrywać się w tym wszystkim jakiejś metafory. Może zbliżająca się
wiosna jest zapowiedzią nie tylko odradzającej się przyrody, ale także
nadchodzących zmian w jej życiu?

Zadowolona przeniosła wzrok na telefon. Od chwili gdy chłopak z portalu

background image

przysłał wiadomość, mocno ściskała smartfona w dłoni. I naprawdę nie
mogła przestać się uśmiechać. Odkąd tylko w piątkowy wieczór trafiła na
jego profil, myślała o nim prawie bez przerwy. Nurtowały ją dwie rzeczy. Po
pierwsze, kto ustawia jako nick na portalu randkowym słowo
„rozczarowany”? Po drugie, jak to możliwe, że tak przystojny facet jak on
jest sam? Nigdy nie sądziła, że może istnieć na tym świecie mężczyzna aż tak
odpowiadający jej gustowi, a on wyglądał jak spełnienie wszystkich jej
marzeń. Czyżby właśnie znalazła chłopaka, którego mogła nazwać mianem
ideału?

Rozmarzona jeszcze raz popatrzyła na jego zdjęcie. W piątek przyciągnęło jej
wzrok już w pierwszej sekundzie, gdy je dostrzegła, i teraz również patrzyła
na nie zafascynowana. Chłopak ustawił jako profilowe czarno-białą
fotografię. Stał swobodnie na tle jakiegoś parku czy skweru i z zadziornym
błyskiem w oku patrzył prosto w obiektyw. Miał trochę rockowy wizerunek.
Ubrany w ciemny płaszcz ze stojącym kołnierzem i z dużym krzyżem na szyi
wyglądał jej na muzyka. Julia bez trudu mogła wyobrazić go sobie na scenie
z gitarą albo przy mikrofonie. Pewnie kobiety piały z zachwytu na jego
widok. Wstyd to przyznać, ale gdyby była fanką jego zespołu, być może
sama by tak robiła.

Zamiast jednak patrzeć bez końca na jego zdjęcie, odczytała wreszcie
wiadomość od niego.

„Może kiepsko to zabrzmi, ale jestem rozczarowany ludźmi” – napisał.

Zamarła na chwilę. Czego jak czego, ale takiej szczerości już na początku
rozmowy to się nie spodziewała. Myślała, że zbędzie ją jakimś półsłówkiem
i zaskoczona nie wiedziała, co ma odpisać.

Ale to chyba dobrze, że jest szczery, pomyślała po chwili. Postanowiła nie
ufać przesadnie osobom z portalu randkowego, lecz dzięki temu wyznaniu
poczuła do chłopaka sympatię.

„Chyba coś o tym wiem – odpisała, mimowolnie myśląc o swoim
niedawnym rozczarowaniu facetami, a zwłaszcza Norbertem. – Ale gdy
człowiek dorośnie, chyba trudno uniknąć rozczarowań”.

background image

„Czy to nie smutne? – Tym razem odpowiedź nadeszła od razu. –
Dojrzewamy, mając w głowie pewne wartości, poglądy i ideały, a gdy już
wejdziemy w dorosłość, okazuje się, że ludzie zawodzą, wartości są
nieżyciowe, a ideały to tylko dziecięce bajeczki, którymi karmili nas
rodzice”.

Julia znów aż zastygła w bezruchu, bo wręcz uderzyła ją jego wrażliwość.

„Jesteś sceptykiem?” – wystukała na klawiaturze.

„Raczej nie. Określiłbym siebie mianem realisty, ale życie kilkakrotnie nieźle
mnie przeczołgało”.

Coś o tym wiem, pomyślała znów, odczytując jego wiadomość, ale
postanowiła na razie zachować tę rewelację dla siebie.

„Dlatego wybrałeś taki nick?” – zapytała.

„Poniekąd kierowałem się znaczeniem, ale tak naprawdę po prostu uwielbiam
brzmienie tego słowa. Disappointed to dla mnie najpiękniejsze słowo
w angielskim. Możesz się śmiać, ale mógłbym go słuchać bez końca”.

„Dlaczego miałabym się śmiać? To nie jest zabawne. Raczej… dość
oryginalne”.

„Pewnie tak tylko mówisz, a w myślach nazywasz mnie dziwakiem”.

„Wcale nie! – zaprotestowała, znów nie kontrolując uśmiechu. – Ale skoro
mówisz o dźwiękach i brzmieniu, to nie mogę cię nie zapytać, czy masz coś
wspólnego z muzyką”.

„Gram na perkusji – odpisał, dodając emotikonę uśmiechu. – Jak na to
wpadłaś?”

„Wyglądasz na muzyka na zdjęciu”.

„Naprawdę?” – Wydawało się, że szczerze się zdziwił.

„Ma taki rockowy klimat”.

background image

„Nigdy nie myślałem o nim w ten sposób”.

„Tak czy siak to właśnie ono cię zdradziło. Opowiesz coś więcej o tej
perkusji?”

„To długa historia”.

„Nigdzie mi się nie spieszy” – napisała, jednocześnie odpinając pas, bo
mama zaparkowała właśnie samochód pod domem.

„W takim razie daj mi chwilę” – odpowiedział, a ona znowu poczuła na sobie
przenikliwy wzrok mamy.

– Idziesz czy zamierzasz spędzić resztę dnia w samochodzie?

– Idę, idę. – Wsunęła smartfona do kieszeni kurtki i wygramoliła się z auta.
Trzasnęła drzwiami, płosząc ptaki siedzące na gałęzi drzewa nieopodal,
i okrążyła samochód.

Gdy to zrobiła, mama wskazała na jej telefon.

– Mam nadzieję, że nie wymieniasz wiadomości z Norbertem.

– Z Norbertem? Daj spokój, mamo. Nie zamieniłabym z nim już ani słowa
nawet, gdyby był ostatnim facetem na świecie.

– To dobrze, bo już się zmartwiłam. To nie był chłopak dla ciebie, Juleczko.
Naprawdę powinnaś dać sobie z nim spokój.

– Już to zrobiłam, mamo – uspokoiła ją córka. – Wierz mi, Norbert to
przeszłość.

– Więc komu posyłałaś te szerokie uśmiechy? – Mama weszła za nią na
ganek.

Julia odetchnęła głęboko, wahając się, czy powinna mówić jej o portalu
randkowym. Matka była bardzo nieufna, jeśli chodzi o świat wirtualny,
a zwłaszcza poznawanie tam nowych ludzi. Nie chciała przysparzać jej
stresu.

background image

– To tylko Alicja przysyła mi śmieszne filmiki – odpowiedziała wymijająco.

Na szczęście mama nie miała powodów, by jej nie ufać, przestała więc
męczyć ją pytaniami i weszły do domu. Ledwo Julia zdążyła zdjąć kurtkę,
gdy nadeszła upragniona wiadomość.

– Pójdę na chwilę do swojego pokoju – oznajmiła, wyjmując z kieszeni
telefon.

– A obiad?

Zatrzymując się w pół kroku, popatrzyła na matkę.

– Przecież jeszcze nawet nie zaczęłaś go robić.

– Ale liczyłam na dobre towarzystwo.

Rozdarta, zacisnęła palce na telefonie.

– Zaraz przyjdę ci pomóc, muszę najpierw wysłać coś Alicji – skłamała,
chcąc przeczytać wiadomość od nieznajomego w spokoju. – Pisze właśnie
kolejny rozdział swojej magisterki i chciała zerknąć na mój.

Matka skinęła głową, więc zaszyła się w końcu w swoim pokoju i już po
chwili jej usta znowu rozciągał uśmiech, gdy czytała nadesłaną wiadomość.

„Moja rodzina zawsze była dość muzykalna. Jeden z braci grał na basie,
a drugi na gitarze akustycznej. Mnie zawsze fascynowała perkusja. Już jako
dziecko wyciągałem mamie garnki z szafek i waliłem w nie łyżkami. Chyba
miała tego dość, bo zapisała mnie na lekcje w domu kultury i uczyłem się
tam przez kilka długich lat. Byłem niezły, a przynajmniej tak mówili mi
nauczyciele. Potem założyłem zespół. Zebrałem kilku kolegów, którzy grali
na innych instrumentach, i zaczęliśmy dawać mniejsze czy większe koncerty.
Nic wielkiego, występowaliśmy raczej lokalnie, ale masz rację, muzyka jest
nieodłącznym elementem mojego życia. Chyba od urodzenia zwracałem
szczególną uwagę na dźwięki. Gra na perkusji jest dla mnie jak rzucanie się
w przestrzeń. Liczy się wtedy tylko to, co czujesz, i wyzwalanie tłumionych
w sobie emocji. Lubiłem się w tym zatracać i grać z zamkniętymi oczami

background image

nawet na scenie. Dźwięki otaczały mnie i przenikały. To przepiękne uczucie.
Z niczym nie umiem go porównać”.

Julia przeczytała te słowa z zapartym tchem.

Miała ochotę napisać: „WOW!”, bo żadna inna odpowiedź nie przyszła jej do
głowy. Już po tym, co pisał wcześniej, spodziewała się, że jest wrażliwym
chłopakiem, ale na pewno nie sądziła, że aż tak.

„Jaką muzykę grałeś?” – spytała, nadal nie znajdując lepszych słów, żeby
skomentować jego wiadomość.

„Na wczesnych etapach rock. Rockowe rytmy są łatwe do grania na perkusji.
Gdy założyłem zespół, sięgaliśmy czasami po funk, ale nigdy nie lubiłem
ograniczeń kategorii muzycznych. Najpiękniejsze momenty to te, gdy nie
musisz trzymać się nut i idziesz na żywioł, eksperymentujesz. Wtedy
powstają najlepsze piosenki”.

„Chyba jesteś indywidualistą, co?”

„Gdy zauważyłem, że nie muszę trzymać się ram, polubiłem muzykę jeszcze
bardziej. Lubiłem ćwiczyć w samotności i próbować komponować. Uważam,
że trzeba podążać za tym, co się czuje, a nie za tym, co mówi podręcznik albo
ludzie, którzy uważają się za mądrzejszych. Nie podważam oczywiście
autorytetu ludzi wybitnych, ale sądzę, że eksperymentowanie i podążanie
własną ścieżką jest dobre, więc odpowiadając na twoje pytanie… Tak. Chyba
jestem indywidualistą”.

„Wywnioskowałam to już wcześniej, bez tego ostatniego zdania
podsumowania” – odpisała z uśmiechem.

„Zbyt wyczerpująca odpowiedź?”

„Wcale nie. Podoba mi się to w tobie – napisała bez namysłu. – A wracając
do tematu muzyki i tworzenia… Chyba wiem, o czym mówisz. Mam
podobne refleksje, ale wobec innej dziedziny sztuki”.

„To znaczy? Możesz zdradzić coś więcej?”

background image

„Interesuję się literaturą i tworzeniem literatury – wystukała na klawiaturze,
siadając wygodniej. – Stylem, językiem, formą… Lubię rozkładać książki na
czynniki pierwsze i analizować ich budowę. Podobnie jak ty, zawsze
zastanawiam się, czym jest ten pierwiastek geniuszu, który sprawia, że jakieś
dzieło jest wybitne. Zawsze dochodzę do wniosku, że chodzi o włożone
w nie serce i indywidualizm w tworzeniu. O łamanie schematów i podążanie
za swoim oryginalnym pomysłem. Nie ma sensu gonić za trendami.
W literaturze zawsze chodzi o autentyczność. A po tym, co napisałeś,
wnioskuję, że można to odnieść do różnych dziedzin sztuki”.

„Faktycznie, myślimy podobnie – odpisał, a ona znowu się rozpromieniła. –
Można wręcz stwierdzić, że identycznie”.

„Nie wiem, czy to dobrze” – odpowiedziała, zaskakująco swobodnie.

„Co masz na myśli?”

„Moi rodzice zawsze powtarzali mi, że ten, kto ma artystyczny umysł, nie
powinien otaczać się osobami z podobnym zacięciem. Ktoś powinien
mocniej stąpać po ziemi”.

„Mądrze powiedziane, ale nie musisz się martwić. Mam raczej umysł ścisły,
jeśli w ogóle można dzielić ludzi w tych kategoriach”.

„Naprawdę?” – Nie kryła zdziwienia.

„Tak. Studiuję na uniwersytecie technicznym”.

„Udało ci się mnie zaskoczyć. Nie wiem dlaczego, ale sądziłam, że jesteś
zawodowo związany z muzyką”.

„Niestety, przyszedł taki moment, że musiałem przewartościować swoje
życie i zrezygnowałem z koncertów. Ale nie straciłem kontaktu z muzyką –
napisał. – Studiuję zaocznie, a w tygodniu pracuję w szczecińskiej
filharmonii i zajmuję się dźwiękiem”.

„To musi być ciekawa praca”.

„Nie jest zła, ale na pewno nie tak porywająca jak granie na koncertach”.

background image

„Wyobrażam sobie, jak musiało być ci trudno z tego zrezygnować”.

Milczał przez chwilę.

„Jak już pisałem, musiałem zmienić priorytety. Ale to dłuższa historia. I na
pewno nie nadaje się do opowiadania na początku znajomości”.

„Chyba rozumiem, co masz na myśli”.

„A ty czym się zajmujesz?” – Teraz odpisał niemal natychmiast.

Julia zastanowiła się krótko, czy powiedzieć mu prawdę.

„Moja odpowiedź zależy od tego, czy masz poczucie humoru” – odpisała
ogólnikowo. Opowiadanie nieznajomemu o rzeczach, przez które bez trudu
mógłby odnaleźć ją w sieci, nie wydawało się najlepszym pomysłem. Nawet
pomimo tego, że podskórnie wyczuwała jego szczerość i brak złych intencji.

„Podobno mam” – nadeszła odpowiedź.

„Wywnioskowałam to już po twoim zdjęciu profilowym, ale wolałam się
upewnić”.

„Wyglądam na nim na błazna?”

„Skąd! – Znów się zaśmiała i mimowolnie zerknęła na miniaturkę jego
zdjęcia. – Ale twoje oczy błyszczą, jakbyś był rozbawiony”.

„Mój brat zrobił mi to zdjęcie. I chyba faktycznie chwilę wcześniej z czegoś
się śmiałem”.

„Więc zgadłam”.

„Musisz być niezła w odczytywaniu ludzkich emocji. Zajmujesz się
psychologią?”

„Nie. – Teraz to ona odpisała niemal natychmiast. – Studiuję filologię
angielską. I żeby cię uspokoić, napiszę jeszcze, że nie mam w zwyczaju

background image

analizowania czyichś zdjęć pod kątem cech charakteru”.

„Uf. Więc mogę spać spokojnie”.

„Na to wygląda”.

„A wracając do poprzedniego tematu… – Dodał emotikonę uśmiechu. –
Czym się zajmujesz? Pracujesz i studiujesz czy poświęcasz się jedynie
nauce?”

„Po zajęciach na uczelni pracuję. Ale nie chcę ci jeszcze o tym opowiadać.
Może zdradzę na razie tylko tyle, że pracuję w… łóżku”.

„W łóżku? – Nieznajomy najwyraźniej bardzo się zdziwił. – Teraz to tobie
udało się mnie zaskoczyć”.

„Nie martw się, to nic zdrożnego – dodała, żeby nie pomyślał sobie, że jest
kobietą lekkich obyczajów albo kimś w tym rodzaju. – Po prostu mam ten
komfort, że mogę pracować w domu”.

„Nie będę udawał, że nie jestem zaintrygowany”.

„Jeśli się lepiej poznamy, to na pewno opowiem ci o swojej pracy coś
więcej” – odpisała, słysząc jednocześnie z dołu wołanie mamy.

– Julka! Pomożesz mi z tym obiadem czy mam na dobre pożegnać się
z myślą o twoim towarzystwie?

– Idę, idę – odkrzyknęła, chociaż o wiele bardziej wolałaby dalej rozmawiać
z nieznajomym.

„Dobrze mi się z tobą rozmawia, ale muszę na razie uciekać” – napisała na
czacie, niezadowolona.

„To przez to, że wypytywałem cię o twoją pracę?”

„Nie, nie. Spokojnie. Po prostu przyjechałam na weekend w rodzinne strony
i obiecałam pomóc mamie z obiadem”.

background image

„To zmienia postać rzeczy”.

Odesłała mu uśmiech.

„Odezwę się później” – napisała.

„Będę czekał” – odpisał bez namysłu, co sprawiło jej nieskrywaną
przyjemność.

„Dobrego popołudnia” – wystukała na klawiaturze, a potem odłożyła
w końcu telefon i zeszła na dół, do kuchni.

– Już myślałam, że się ciebie nie doczekam. – Mama posłała jej wymowne
spojrzenie.

Żeby się jakoś zrehabilitować, od razu podwinęła rękawy i sięgnęła po
fartuch.

– Przepraszam, był jakiś problem z tym plikiem – skłamała, odwołując się do
wymówki z pomocą Alicji. – Ale już jestem i nigdzie się nie wybieram. –
Popatrzyła na mamę łagodnie. – To co mam robić? Może zajmę się mięsem?

Rozdział 13

Adam nie umiał wyjaśnić tego w żaden racjonalny sposób, ale poznana na
portalu dziewczyna intrygowała go tak bardzo, że miał problem, aby ubrać to
w słowa. Chociaż prawie jej nie znał i nie wiedział nawet, jak ma na imię, to
myślał o niej przez całe niedzielne popołudnie i najzwyczajniej w świecie był
ciekawy, kim i jaka jest.

Po powrocie do Polski, gdy na dobre poradził sobie ze zdradą Martyny,
spotykał się z różnymi kobietami. Z większością nawet nie z własnej
inicjatywy, bo nagle jego bracia i krewni zapragnęli go z kimś wyswatać.
Gdy przed podjęciem studiów mieszkał przez chwilę u rodziców, to niemal
co weekend urządzali na podwórku grille albo ogniska, na które zapraszali

background image

bliższych i dalszych znajomych. W tym różne dziewczyny, które zawsze
zupełnie przypadkowo sadzali obok niego, żeby mógł lepiej je poznać
i oczywiście zaprosić na randkę. Nawet mama, po której zupełnie się tego nie
spodziewał, zaczęła wspominać mu o córkach swoich przyjaciółek
i sugerować mimochodem, że to takie dobre, poczciwe dziewczyny.

– Dobrze, dobrze, zrozumiałem aluzję – mruczał czasem do niej i raz czy
dwa wyszedł z jakąś kobietą na randkę.

Niestety, mimo jego dobrych intencji wszystkie kończyły się w taki sam
sposób. Nawet jeżeli rozmowa była miła, a dziewczyna niczego sobie, nigdy
nie miał ochoty zapraszać jej na drugą randkę. Wszystkie te kobiety zdawały
mu się takie same. Robiły do niego maślane oczy, ale nie przejawiały za
grosz inicjatywy i nie miały nic ciekawego do powiedzenia. Najzwyczajniej
w świecie go nudziły. Nie było w nich tej iskry, która sprawiłaby, że byłby
zaciekawiony.

– Może po prostu za dużo od nich wymagasz? – zasugerowała mu matka, gdy
podzielił się z nią swoją refleksją.

– Może. – Wzruszył ramionami, chociaż nie sądził, żeby miała rację. – Albo
po prostu wszystkie kobiety są nudne i powinienem zostać starym
kawalerem.

– Ty? Kawalerem? – Mama spojrzała na niego wymownie. – Każdemu bym
uwierzyła, ale nie tobie. Za dobrze cię znam i wiem, jak zależy ci na
założeniu rodziny.

– Widocznie czas zmienić priorytety. – Uciął ten temat i sięgnął po jabłko,
a potem zajrzał do garnka, który stał na kuchence. – Co będzie na obiad?

Od tamtej rozmowy mama przestała go swatać. Bracia jeszcze przez chwilę
próbowali, ale widząc jego niechęć do randek, w końcu również postanowili
oszczędzić zawodu tym biednym dziewczynom, a on odzyskał upragniony
spokój. Dopiero po przeprowadzce do Szczecina uznał, że pora zacząć znów
się spotykać, ale wszystkie randki, na które umówił się przez internet, wcale
nie wyglądały inaczej od tych zaaranżowanych przez bliskich. Nic nie mógł
poradzić na to, że każda dziewczyna wydawała mu się nijaka i nudna.

background image

Dopiero tajemnicza nieznajoma zdjęła z płci pięknej ten urok. I chyba dlatego
jeszcze bardziej chciał się dowiedzieć, co to za dziewczyna.

Gdy wylogowała się z portalu, jeszcze raz przejrzał jej wiadomości.
Wydawała się mądrą kobietą, a jej skłonność do refleksji była wręcz
imponująca. Podobało mu się to, co napisała o literaturze. Czuł, że mogą
mieć zbliżone charaktery, jeśli chodzi o wrażliwość i zamiłowanie do sztuki.
A do tego to jej klimatyczne zdjęcie profilowe, na które zerkał co chwilę…
Najchętniej od razu zaprosiłby ją na randkę. Szkoda tylko, że w rubryce
„miejsce zamieszkania” widniała nazwa: Gdańsk.

Na szczęście odległość nigdy nie była dla niego większym problemem.
Odkąd pierwszy raz wyjechał do pracy poza granice kraju, uważał, że świat
nie jest wcale taki duży, jak mogłoby się wydawać. Potrafił bez problemu
przejechać ponad osiemset kilometrów bez dłuższych postojów, żeby wrócić
na weekend w rodzinne strony, więc odległość do Gdańska nie wydawała się
straszna. Wręcz przeciwnie. To wcale nie było aż tak daleko.

Ściskał w dłoni telefon przez dobre kilkanaście minut, aż w końcu stwierdził,
że pora zająć się nauką. Gdy w niedzielę kończył wcześniej zajęcia, zawsze
poświęcał wieczór, żeby odrobić zadania domowe i przejrzeć materiał przed
następnym zjazdem. Studia techniczne wymagały dużej dyscypliny
i zaangażowania, więc nie zwykł sobie odpuszczać. Mimo że najchętniej
przegadałby z nieznajomą cały wieczór, usiadł do biurka, włączył komputer
i wyjął z plecaka książki. Zamierzał zająć się najpierw korozją, bo miał
niedługo kolokwium z tego przedmiotu. Nie zależało mu na dobrej ocenie,
już dawno postanowił nie zabijać się dla wyników, ale chciał posiąść tę
wiedzę, no i wypadałoby zdać egzamin.

Włączył muzykę, która zawsze towarzyszyła mu w nauce, i zaczął studiować
materiał. Mimo chęci nie mógł się jednak skupić. Myśli bez przerwy uciekały
mu w stronę nieznajomej i łapał się na tym, że mimowolnie wyobrażał sobie,
co ona robi, chociaż sunął wzrokiem po tekście. Dla lepszej koncentracji
wyłączył nawet muzykę i kilkakrotnie przeszedł się po pokoju. Niestety,
nawet to nie pomogło. Jego umysł jak zaklęty wracał uparcie do jednego
tematu, a on mógł się dwoić i troić, ale na nic były jego wysiłki.

W końcu się poddał. Zza ściany dobiegał do niego głos babci, która

background image

rozmawiała z kimś przez telefon, więc sam też wziął do ręki smartfona.
Sprawdził, czy dziewczyna się nie odezwała, ale po zalogowaniu na portal
randkowy nie dostrzegł żadnej wiadomości.

Szkoda, pomyślał rozczarowany. Potem spojrzał przez okno. Nadal
w najlepsze świeciło słońce, więc postanowił się przejść. W takim stanie nie
miał co wracać do nauki i miał nadzieję, że świeże powietrze (jeśli można tak
w ogóle powiedzieć o szczecińskim powietrzu) dobrze mu zrobi. Ubrał się
ciepło i poszedł przewietrzyć. Mieszkał niedaleko Wałów Chrobrego, więc
ruszył w tamtym kierunku. Wstyd przyznać, ale dawno nie był nad Odrą.
Jesienią często zabierał książki i uczył się na powietrzu, ale przez zimę
zaniedbał ten zwyczaj i jeszcze do niego nie wrócił. Marzec nie rozpieszczał
temperaturami i dopiero teraz powoli robiło się coraz cieplej. Może czas
znów kultywować tę prywatną tradycję?

Kupił kawę w mobilnej kawiarni rowerowej i usiadł samotnie na ławce.
Wyjął z kieszeni paczkę papierosów i zapalił jednego. Schował zapalniczkę
z powrotem do spodni, a potem w zamyśleniu delektował się tym, jak dym
nikotynowy wypełnia jego płuca i wnika do krwiobiegu. Kawa i papieros
zawsze były dla niego najlepszym z możliwych połączeń. Zwłaszcza w tak
ładnym otoczeniu.

Do jego uszu dobiegały strzępki rozmów przechodniów i krzyki bawiących
się dzieci, ale ignorował je, uparcie myśląc o dziewczynie z portalu. Za
każdym razem, gdy usłyszał dźwięk sygnału powiadomienia choćby zbliżony
do tego, który ustawił w swoim telefonie, odruchowo dotykał kieszeni.
W końcu nie wytrzymał i wyjął telefon.

Najwyżej pomyśli, że jestem nachalny, uznał, logując się na swój profil
i otwierając ich konwersację.

„Obiad się udał?” – napisał i na wszelki wypadek wysłał tę wiadomość od
razu, zanim zdążył to dobrze przemyśleć. Inaczej pewnie by stchórzył, bojąc
się, że może ją do siebie zrazić.

Odkąd przeczytał pierwszą wiadomość od niej, był tak jej ciekawy, że nie
zamierzał dbać o to, czy łamie jakieś zasady randkowania, czy nie. Zresztą
nigdy nie przywiązywał większej wagi do rad w stylu: odezwij się do niej

background image

dopiero po trzech dniach od pierwszej rozmowy, żeby nie pomyślała, że ci
zależy. Może i inni ludzie uprawiali tego typu gierki, ale nie on. Jeżeli na
czymś mu zależało, to angażował się w to całym sobą.

A teraz bardzo zależało mu na tym, żeby poznać lepiej tę niezwykłą kobietę.

Nie odpisywała, najwidoczniej nadal zajęta, więc odłożył telefon na kolana
i biorąc do ręki stojący obok kubek z kawą, popatrzył na Odrę. Kolorowe
dźwigozaury górowały nad miastem, w falującej zaś tafli wody odbijało się
niebo. Promienie słońca sprawiały, że skrzyła się i połyskiwała, a w oddali
przepływał nieduży jacht. Adam wytężył wzrok, żeby lepiej go widzieć.
Stojąca na pokładzie para obejmowała się i nie szczędziła sobie czułości.
Normalnie pewnie odwróciłby wzrok, myśląc, że publiczne okazywanie
uczuć powinno być zakazane, ale dzisiaj wyjątkowo mu to nie przeszkadzało.
Zwłaszcza że zanim jacht zniknął mu z zasięgu wzroku, zawibrował jego
telefon.

Adam odstawił kubek z kawą i wziął go do ręki. Już jeden rzut oka na ekran
wystarczył, żeby serce zabiło mu mocniej.

„Tak, obiad wyszedł pyszny – odpisała dziewczyna. – To miłe, że pytasz”.

„W takim razie gratuluję kulinarnego sukcesu. Mam tylko nadzieję, że nie
przeszkadzam”.

„Nie przeszkadzasz” – odpowiedziała, a po jego twarzy przebiegł uśmiech.
Nawet któryś z przechodniów posłał mu podejrzliwe spojrzenie, ale był tak
skupiony na telefonie, że nie zamierzał zaprzątać sobie tym głowy.

„Właśnie zawinęłam się w koc i usiadłam w wiszącym krześle w ogrodzie
rodziców – dodała dziewczyna. – Na Mazowszu jest dziś piękny dzień.
U ciebie też?”

Adam rozluźnił się, czytając te słowa. A więc też była zainteresowana
rozmową, przecież inaczej nie wysłałaby mu pytania, ale ucięła konwersację,
zanim ta zdążyłaby się dobrze rozkręcić.

Przemknęło mu przez głowę, czyby nie wysłać jej zdjęcia Odry, ale szybko

background image

porzucił ten pomysł.

„O tak, w Szczecinie też dzisiaj słoneczna pogoda – odpisał zamiast tego,
rozpromieniony. – Ja siedzę właśnie nad rzeką i popijam kawę”.

„Widzę, że obojgu nam trudno wysiedzieć w domu”.

„W taki dzień to chyba normalne. Przedpołudnie spędziłem na uczelni i teraz
potrzebuję przewietrzyć głowę. Zresztą nie tylko ja. Tu gdzie jestem, wręcz
roi się od ludzi. Najwidoczniej po długiej zimie wszyscy spragnieni są
słońca”.

„Nie wiem jak ty, ale ja już prawie zapomniałam, jak przyjemne jest
przebywanie na świeżym powietrzu. Wstyd się przyznać, ale ostatnio
niewiele wychodziłam”.

„Dlaczego?”

„Natłok zajęć. – Znowu przesłała mu wirtualny uśmiech. – Pracuję, studiuję,
a do tego powoli zbliżam się do końca pisania swojej pracy magisterskiej”.

„Brzmi to dość złowrogo. Masz chociaż trochę czasu dla siebie?”

„Nie chcę się użalać, ale bywają momenty, gdy jestem tym wszystkim
zmęczona”.

„Wcale ci się nie dziwię. Wygląda na to, że masz dużo na głowie”.

„Nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę, że spędzam ten weekend
u rodziców. Nie znam lepszego miejsca, żeby trochę odpocząć i naładować
akumulatory na najbliższe dni. Bujanie się na krześle w altance to właśnie to,
czego ostatnio potrzebowałam”.

„Ja też lubię wracać w rodzinne strony, żeby na chwilę oderwać się od
obowiązków i odetchnąć od miejskiego życia”.

„Nie jesteś ze Szczecina?

„Mieszkam tutaj od kilku miesięcy, ale pochodzę z małego miasteczka, około

background image

sześćdziesięciu kilometrów stąd. Przeprowadziłem się ze względu na studia.
A skoro już jesteśmy przy temacie Szczecina… Wiesz, ile jest stąd
kilometrów do Gdańska?”

„Chodzi ci o dokładną cyfrę?”

„Nie. Raczej o to, czy masz świadomość tego, ile dzieli nas kilometrów”.

„Mogę się mylić, ale czy to nie jest jakieś pięć godzin jazdy samochodem?”

„Internet podpowiada mi, że nawet sześć”.

„Czy to jakiś problem?”

„Nie. Po prostu zastanawia mnie, czy zwróciłaś uwagę na to, skąd jestem,
gdy pytałaś, czym jestem rozczarowany”.

Julia zastanowiła się krótko nad tym, czy powiedzieć mu prawdę.

„Mam być z tobą szczera?”

„Jak najbardziej”.

„Nie chciałam rozmawiać na tym portalu z nikim z okolic Gdańska”.

„Dlaczego?”

„Sama nie wiem – odpisała. – Jestem z natury ostrożna i trochę bałam się
poznawania ludzi przez portal randkowy. Tyle słyszy się o jakichś oszustach
albo zboczeńcach. Jeszcze taki psychopata by się dowiedział, gdzie
mieszkam, i miałabym przez to kłopoty. Świat jest mniejszy, niż nam się
zdaje i wbrew pozorom nietrudno dowiedzieć się takich rzeczy”.

„To chyba normalne, że chciałaś zachować ostrożność”.

„Tak sądzisz?”

„Oczywiście. Jeśli o mnie chodzi, to uważam to nawet za rozsądne. Tylko…”

background image

„A więc jest jakieś ale?”

„Przy tej odległości będziemy musieli trochę poczekać na spotkanie. Byłoby
łatwiej się zobaczyć, gdybyśmy mieszkali bliżej siebie”.

„Cóż… – Najwyraźniej zamyśliła się nad jego słowami. – Jeśli o mnie
chodzi, to nie stanowi to problemu. Jestem osobą raczej cierpliwą”.

„To dobrze”. – Wysłał jej uśmiech.

„Możemy wrócić do tematu twoich studiów?” – spytała, najwidoczniej woląc
nie ciągnąć tematu.

„Tak, jasne – odpisał, wyrzucając sobie w myślach, że mógł się
powstrzymać, zamiast już teraz sugerować spotkanie. – Pytaj śmiało, jeśli coś
cię nurtuje”.

„Na którym jesteś roku?”

„Dopiero na pierwszym, ale chyba jesteśmy w tym samym wieku”.

„Rocznik dziewięćdziesiąty czwarty?”

„Dokładnie tak”.

„Więc rzeczywiście jesteśmy równolatkami. W jakim urodziłeś się
miesiącu?”

„W lutym” – odpisał, a potem upił łyk kawy i czekając na odpowiedź, znowu
popatrzył na Odrę. Wzdłuż jej brzegów spacerowali przechodnie, a na moście
kłębiły się samochody, ale woda mimo wszystko płynęła spokojnie.
Pożałował, że już dawno tu nie był. Tak jak nieznajoma z portalu on też miał
ostatnio mało czasu dla siebie, a szkoda. Chociaż nie był tu długo, już teraz
czuł, że ten odpoczynek dobrze mu robi. Ostatnio tylko pędził przed siebie
i nie myślał o niczym poza nauką i pracą. Bardziej wegetował, niż korzystał
z życia. Owszem, było mu to potrzebne, żeby dojść do siebie po zawodzie
miłosnym, wiele osób ucieka po traumie w pracę, ale ten etap stanowił już
przeszłość. Dawno temu doszedł do wniosku, że aby odzyskać pełnię
szczęścia, nie można wiecznie stać w miejscu, chować głowy w piasek

background image

i odwlekać konfrontacji z problemami w nieskończoność.

Jednak nawet pomimo tego, że dobrze to wiedział, to pewne nawyki zostały.
Sama wiedza nie zawsze wystarcza, żeby coś zmienić.

Obiecując sobie w duchu poprawę, spojrzał na telefon.

„Ja w grudniu – odpisała akurat dziewczyna. – Dlaczego właśnie w tym roku
poszedłeś na studia?”

„Hmm… – napisał i zamyślił się nad jej słowami. – Jakkolwiek to brzmi,
chyba musiałem najpierw uporać się z demonami z przeszłości. Chciałem
zmienić otoczenie na jakiś czas i przez kilka lat pracowałem w różnych
miejscach w Europie. W końcu doszedłem jednak do wniosku, że skupianie
się tylko na pracy to nie jest prawdziwe życie. Postanowiłem wrócić,
a ponieważ od jakiegoś czasu tliła się w mojej głowie myśl o studiach,
pewnego dnia pojechałem do Szczecina i złożyłem dokumenty”.

„Bardzo intrygująca historia”.

„Czy ja wiem… – wystukał na klawiaturze. – Czasami żałuję, że dopiero
teraz zacząłem studiować, ale jestem pogodzony ze swoim losem. Widocznie
tak miało być. Tamten czas za granicą był mi też bardzo potrzebny”.

„Nigdy nie jest za późno na spełnianie swoich marzeń”.

„Zgadzam się z tobą w stu procentach. – Uśmiechnął się, widząc te słowa. –
A ty swoje spełniasz?”

„Cóż… – Teraz to ona zastanawiała się przez chwilę nad odpowiedzią. – Tak,
chyba tak”.

„Chyba?”

„Jakiś czas temu dostałam wymarzoną pracę i zastanawiam się, czy
kiedykolwiek byłam szczęśliwsza niż wtedy, gdy ją zaczęłam. Ale z drugiej
strony… Mam jeszcze jedno niespełnione marzenie”.

„Chcesz mi o nim powiedzieć?”

background image

„Możesz się śmiać, ale marzę o tym, żeby napisać i wydać książkę”.

„Naprawdę? – odpisał zaciekawiony. – Brzmi to świetnie. Robisz już coś
w tym kierunku?”

Jego telefon znowu zabrzęczał.

„Właściwie to tak – odpisała dziewczyna. – Od zawsze coś piszę, ale ostatnio
rezygnuję z krótkich form prozatorskich i tworzę coraz dłuższe teksty.
Doszkalam się też bardzo w dziedzinie gramatyki i w ogóle z wiedzy
o języku. Na szczęście to drugie mogę łączyć z pracą, bo piszę na razie tylko
w wolnych chwilach. A tych, jak wspomniałam, jest ostatnio w moim życiu
jak na lekarstwo”.

„Mam nadzieję, że uda ci się kiedyś spełnić marzenie”.

„Ja tak samo, chociaż gdy przeglądam fora internetowe i wątki powiązane
z wydawaniem powieści, to zawsze dociera do mnie przykry fakt, że ludzi
piszących jest teraz więcej niż tych, którzy chcą czytać książki”.

„Marny ze mnie ekspert w dziedzinie literatury, ale moim zdaniem nie
powinnaś się tym przejmować. Głęboko wierzę, że jeśli ktoś ma talent, to
przy odrobinie ciężkiej pracy i wysiłku prędzej czy później odniesie sukces”.

„Tak sądzisz?”

„No pewnie. Wspominałem ci już, że grałem na perkusji. Myślisz, że nie
miałem chwil zwątpienia i nie zastanawiałem się, czy jestem dość dobry?
Oczywiście, że przeżywałem gorsze momenty. Ale to chyba normalne,
niezależnie od tego, co robisz. Gdy poświęcasz się jakiejś czynności, nawet
całym sobą, to prędzej czy później zawsze dopadnie cię zwątpienie”.

„Jak ty sobie z tym poradziłeś?”

„Ćwiczyłem i spychałem te głosy w tył głowy. Nawet gdy coś mi nie
wychodziło i miałem ochotę rzucić bębny na długi czas, to nie poddawałem
się i kolejnego dnia znowu uparcie ćwiczyłem znienawidzone sekwencje.
Moja nauczycielka muzyki zawsze mówiła, że do wielkich rzeczy dochodzą

background image

tylko ludzie zdyscyplinowani, uparci i zawzięci. Sztuka nie jest dla ludzi,
którzy łatwo się poddają i lubią szybko odpuszczać”.

„Chyba powinnam zapisać sobie te słowa” – odpisała, dodając emotikonę
uśmiechu.

„Moja pani od muzyki nie miałaby chyba nic przeciwko”.

„Dziękuję ci za wsparcie, naprawdę. Już dawno nikt nie powiedział mi
czegoś tak motywującego”.

„Nie ma sprawy. I obiecuję trzymać kciuki za to, żebyś spełniła kiedyś swoje
marzenie. Zawsze warto marzyć. A widok swojej książki na półce
w księgarni musi być wyjątkowym doświadczeniem”.

„Jeszcze tego nie wiem, ale pewnie jest tak, jak napisałeś. Aż żałuję, że nie
mogę rzucić wszystkiego i już teraz zabrać się do pisania”.

„Cóż, coś o tym wiem. Dorosłość to niekończące się pasmo obowiązków”.

„Dokładnie”.

„Na jakim etapie pracy nad książką jesteś?” – zapytał naprawdę ciekawy.

Zanim nadeszła odpowiedź, dopił kawę, a potem wyjął z kieszeni paczkę
papierosów i zapalił, nadal nie zwracając uwagi na spacerujących za jego
plecami przechodniów. Słońce wciąż świeciło, a nieopodal, na płotku przy
skarpie, usiadło kilka mew, których skrzeczenie mieszało się z odgłosami
miasta.

„Mam już dwa gotowe teksty, ale żaden dotychczas nie znalazł wydawcy”.

„Naprawdę? – Nieznajoma imponowała mu coraz bardziej. – Wybacz
szczerość, ale sądziłem, że dopiero wymyślasz jakąś historię i jeszcze nie
miałaś czasu jej spisać”.

„Gdy się za coś biorę, to porządnie – odpisała. – A co do pisania…
Właściwie to skrobię coś w zeszycie albo w laptopie od zawsze. Już jako
dziecko tworzyłam pierwsze bajki i opowiadania, więc chyba mam to we

background image

krwi. Z czasem tylko mój styl się zmienia. No i forma. Im jestem starsza, tym
bardziej fascynuje mnie pisanie coraz dłuższych tekstów”.

„Mówisz o tym w taki sposób, że najchętniej od razu sięgnąłbym po jakieś
twoje teksty. I to pomimo tego, że nie miałem w rękach książki fabularnej
od… Właściwie sam nie pamiętam od kiedy”.

„Nie przepadasz za czytaniem?”

„Wręcz przeciwnie, uwielbiam książki i mam ich mnóstwo. Z tym że
wszystkie są naukowe”.

„Ach! Masz na myśli podręczniki”.

„A to nie książki?” – spytał rozbawiony.

„Oczywiście, że tak. Po prostu skoro istnieje osobna kategoria, żeby je
nazwać, to dlaczego by jej nie użyć? Lubię być precyzyjna”.

„Zapamiętam to – odpisał z uśmiechem. – A wracając do tematu wydania
twojej powieści… – Spojrzał na chwilę na rzekę. – Skoro masz dwie
skończone książki, to dlaczego nie znalazłaś jeszcze wydawcy?”

„Sama nie wiem. Może nie są zbyt dobre?”

„Bzdura. Jak już wspomniałem, znawcą nie jestem, ale jeśli ktoś mówi
o pisaniu z taką pasją jak ty i nieustannie doskonali swój warsztat, to na
pewno ma do tego talent”.

„Hmm… – Dziewczyna zastanowiła się nad jego słowami. – Może więc nie
opisałam jeszcze tak pasjonującej historii, żeby kogoś zaciekawiła?”

„Pewnie to zabrzmi jak banał, ale jestem zdania, że najlepsze historie pisze
samo życie”.

„Masz rację, coś w tym jest”. – Odpowiedź przyszła natychmiast, a on znów
się uśmiechnął. Nie mógł się wyzbyć wrażenia, że właśnie mają do czynienia
z takim przypadkiem. Nie znał tej dziewczyny za dobrze i praktycznie nic
o niej nie wiedział, ale to, jakie budziła w nim uczucia, wykraczało poza

background image

jakąkolwiek skalę. Takie rzeczy nie działy się codziennie.

Może to niemęskie, ale jakiś wewnętrzny głos podpowiadał mu, że oto
zaczyna się wyjątkowa historia. W dodatku tym razem miał być jej
bohaterem, a nie tylko świadkiem.

Rozdział 14

Julia obudziła się we wtorek rano i jeszcze zanim wstała z łóżka, sięgnęła po
swój telefon. Przez nieosłonięte okno sączyły się do środka jasne promienie
słoneczne, a na parapecie siedział mały ptak, który zaglądał do środka.
Zwykle od razu po przebudzeniu szła zrobić sobie śniadanie, ale dzisiaj była
tak spragniona kontaktu z nowo poznanym chłopakiem, że ciekawość, czy
napisał do niej nową wiadomość, wygrała.

Nieco zaspana zalogowała się na portal randkowy i od razu weszła
w skrzynkę odbiorczą.

Jest! Ucieszyła się w duchu, widząc znajomy login, i z przejęciem dotknęła
ekranu, żeby wyświetlić wiadomość.

„Cześć, pewnie jeszcze śpisz, ale nie mogę się powstrzymać, żeby do ciebie
nie napisać. – Widniało pod miniaturką jego zdjęcia i nickiem. – Udam, że po
prostu chciałem życzyć ci miłego dnia, ale prawda jest taka, że trudno o tobie
nie myśleć. Wierz mi lub nie, ale już dawno nie poznałem kogoś takiego jak
ty. A już na pewno nigdy nie miałem takiego głodu wiedzy o kimś, jak
o tobie. Boże… Czy to brzmi, jakbym był psychopatą?”

Chociaż miała świadomość, że to szczeniackie, widząc te słowa, znowu
uśmiechnęła się do telefonu.

„Wcale tak nie brzmi – napisała odruchowo, podpierając się łokciem na
materacu. Splątane włosy opadały jej na plecy, a zsunięta kołdra odsłaniała
jej białą piżamę. – Ja tobie też życzę miłego dnia. Jesteś już w pracy?”

background image

„Można tak powiedzieć” – odpisał od razu, co sprawiło jej wielką
przyjemność.

„To znaczy?” – spytała zaintrygowana.

„Stoję właśnie przed filharmonią i palę”.

„Papierosy?”

„Niestety. Próbowałem rzucić dziesiątki razy, ale za każdym razem wracam
do nałogu. I chyba teraz nie chcę z tym walczyć”.

„Wszyscy mamy jakieś słabości” – wystukała na klawiaturze, chociaż nie
lubiła palenia.

„Co jest twoją?”

„Czekolada. Nie piję, nie palę, nie uprawiam hazardu… Właściwie tylko
cukier mi został”.

„Trzeba mieć coś, co pomaga nam walczyć ze stresem”.

„Papierosy ci pomagają?”

„Bardzo, chociaż ostatnio na szczęście nie mam większych problemów.
Kiedyś rzucę. Na pewno”.

„Moja mama rzucała trzy razy, więc poniekąd wiem, jakie to trudne”. –
Ułożyła się w łóżku wygodniej, chociaż powinna już jeść śniadanie, jeśli nie
chciała spóźnić się na zajęcia. Była dziś jednak tak spragniona kontaktu
z tym intrygującym chłopakiem, że nawet uczelnia mogła poczekać.

I mówiła to ona – jedna z pilniejszych studentek.

Po chwili jej telefon znowu zabuczał.

„W mojej rodzinie tata pali, odkąd pamiętam. Brat też sięga po papierosy,
więc to chyba rodzinne”.

background image

„Czym skorupka za młodu nasiąknie…”

„Tym na starość trąci. – Wysłał jej emotikonę oznaczającą zadowolenie. –
Ale palenie ma swoje zalety – dopisał po chwili. – To na przykład świetna
wymówka, gdy potrzebuję przerwy w pracy, bo dopada mnie zmęczenie. Nie
mówiąc o tym, że zbliża do siebie ludzi. Nie masz pojęcia, ilu znajomych
zyskałem dzięki wyjściu na papierosa”.

„Bardzo ciekawe podejście masz do tego swojego nałogu”.

„No i można zawsze wykorzystać tę chwilę, żeby popisać na portalu
randkowym z nowo poznaną dziewczyną”. – Nie dał zbić się z tropu.

„Mam nadzieję, że to ostatnie nie zdarza ci się zbyt często?” – napisała,
zanim zdołała zachować te słowa dla siebie.

„Pytasz o to, czy dużo jest w moim życiu kobiet takich jak ty?”

Wzdłuż jej kręgosłupa rozszedł się dreszcz i z przejęciem usiadła na łóżku.

„Tak. Chyba właśnie o to”.

„Żadnej – odpisał bez namysłu, a jej wyraźnie ulżyło. – Nie wiem, czy mi
uwierzysz, ale od dłuższego czasu z nikim się nie spotykam. Nie mówiąc
o tym, że nie tak dawno temu miałem ochotę usunąć swój profil na tym
portalu”.

„Dlaczego?”

„Dlaczego z nikim się nie spotykam czy dlaczego chciałem usunąć to
konto?”

„Chyba nurtuje mnie jedno i drugie”.

„Chciałem skasować swój profil, dlatego że dopóki nie napisałaś, nie
poznałem tu żadnej interesującej dziewczyny. Nie myśl sobie, że pisałem
z wieloma, bo wcale tak nie było, ale z nikim nie rozmawiało mi się tak
dobrze, jak z tobą”.

background image

„Naprawdę?”

„Masz moje słowo. – Dodał emotikonę uśmiechu. – Co prawda nie założyłem
go z zamiarem poznania tu miłości swojego życia, ale zanim nie nadeszła
twoja wiadomość, nie zaglądałem tutaj od długich tygodni”.

„Więc można powiedzieć, że napisałam do ciebie w ostatniej chwili?”

„Tak. I nie masz pojęcia, jaki jestem ci za to wdzięczny” – napisał, ale zanim
zdołała wysłać swoją odpowiedź, dodał, że niestety musi iść już do pracy.

„Szkoda” – odpisała, bo naprawdę zrobiło jej się przykro.

„Ja też nie jestem dziś z tego powodu szczęśliwy. Ale obiecuję, że odezwę
się w wolnej chwili”. – Spróbował ją jakoś pocieszyć.

„Będę czekała”.

„Jeszcze raz życzę ci dobrego dnia. Do usłyszenia!” – napisał, po czym
zielona lampka przy jego nicku zgasła, co oznaczało, że wylogował się
z portalu.

Julia patrzyła na jego zdjęcie jeszcze przez chwilę, ale w końcu przeniosła
wzrok na zegarek.

Cholera, aż zaklęła w myślach, widząc godzinę. Pierwszy raz w życiu była
spóźniona!

W pośpiechu odrzuciła kołdrę i wyjęła z szafy czyste ubranie. Miała
szczęście, bo żadna z jej współlokatorek nie zajmowała akurat łazienki, więc
błyskawicznie umyła twarz i nałożyła makijaż, a potem dokończyła poranną
toaletę. Wracając do swojego pokoju, rozważała przez chwilę, czyby nie
zjeść szybkiego śniadania, ale w końcu uznała, że malowanie się już i tak
zajęło jej dużo czasu, i postanowiła zjeść coś po drodze. W tych kwestiach
była typową kobietą – wolała chodzić głodna, ale za to dobrze wyglądać.
Bogu dzięki, że w drodze na uczelnię zawsze mijała cukiernię.

Błyskawicznie pozbierała do torebki swoje rzeczy i wyszła z mieszkania. Był
piękny, słoneczny dzień, ale wiejący w Gdańsku wiatr potęgował uczucie

background image

chłodu. Zbiegając po schodach, opatuliła się więc szczelniej szalikiem
i ruszyła w stronę uczelni.

– A już myślałam, że cię dzisiaj nie będzie – powiedziała na jej widok Alicja,
gdy w końcu tam dotarła.

– Nic nie mów. – Oparła się o ścianę, z trudem łapiąc oddech. –
Wykładowczyni jeszcze nie przyszła?

– Nie, podobno wysłała do kogoś z grupy mejla, że chwilę się spóźni.

– W takim razie mam szczęście.

– Na to wygląda – mruknęła Alicja. – Bardziej od nieobecności Borkowskiej
nurtuje mnie jednak twoje niedoszłe spóźnienie. Wyglądasz, jakby ktoś cię
gonił.

Julia odwinęła szalik z szyi i usiadła na krześle.

– Nikt mnie nie gonił, ale rzeczywiście prawie biegłam całą drogę
z mieszkania.

– Coś się stało?

– Właściwie to nie.

– Więc o co chodzi? Ty się przecież nigdy nie spóźniasz. Zapomniałaś
nastawić budzik? Zaspałaś?

Julia uśmiechnęła się lekko.

– Nie zgadłaś, ale nie powiem ci teraz, o co chodzi, bo nie będziesz się mogła
skupić na zajęciach.

– Ej! – Alicja popatrzyła na nią z wyrzutem. – Tak się nie robi! Chcę
wiedzieć, co się stało, już teraz.

– Przepraszam, ale to naprawdę dla twojego dobra.

background image

– Zołza.

– Oj, nie obrażaj się. – Przyjaciółka posłała jej łagodne spojrzenie. –
Obiecuję, że później wszystko ci opowiem. Masz moje słowo.

– Obyś nie zamierzała się od tego wymigać – mruknęła naburmuszona
Alicja, ale nie miała szansy zbyt długo się gniewać, bo kilka minut później
przyszła w końcu spóźniona wykładowczyni.

– Przepraszam państwa najmocniej, ale miałam problem z samochodem –
powiedziała na swoje usprawiedliwienie.

Studenci podnieśli się z krzeseł i weszli do sali. Julia z Alicją jak zawsze
usiadły w jednej z ostatnich ławek i wyjęły zeszyty do notatek. Profesor
włączyła prezentację, a Julia położyła na ławce telefon, pierwszy raz w życiu
dziękując w myślach za to, że zaprzyjaźniła się z dziewczyną, która
uwielbiała siedzieć na tyłach sali. Zwykle nie wyjmowała komórki podczas
zajęć, ale dzisiaj nie wytrzymałaby, gdyby nie mogła co jakiś czas zerknąć na
ekran.

– Czekasz na jakiś ważny telefon? – spytała Alicja.

– Coś w tym rodzaju – mruknęła, po czym potarła dłonią zmęczone oczy.
Pomimo tego, że profilaktycznie często stosowała nawilżające krople dla
osób pracujących przy komputerze, wzrok ostatnio regularnie płatał jej figla.
Nawet jeśli nie widziała podwójnie i nie rozmazywał jej się obraz, to stale
miała uczucie zmęczonych powiek. Może powinna zrobić sobie dłuższą
przerwę od komputera?

Dobre sobie, mruknęła w duchu, zanim zdążyła to porządnie przemyśleć.
Promotorka jej pracy magisterskiej i pracodawca na pewno z radością by
poczekali.

Zamiast jednak o tym rozmyślać, skupiła się na wykładzie. Było to trudne,
zwłaszcza że co i rusz zniecierpliwiona zerkała na telefon, spragniona
kontaktu z nowo poznanym chłopakiem.

– Jesteś dziś jakaś dziwna – stwierdziła Alicja, widząc, jak jest rozkojarzona.

background image

Julia odetchnęła głęboko.

– Wiem. Ale naprawdę nie umiem temu zaradzić.

Na szczęście zanim nadeszła przerwa, dostała upragnioną wiadomość.
Kończył się właśnie kolejny z wykładów, kiedy jej telefon zawibrował
i zobaczyła na ekranie miniaturkę znajomego zdjęcia.

Nie wytrzymała i mimo że zwykle była pilną studentką, sięgnęła po komórkę.

„Praca sprawia mi dzisiaj trudność – napisał. – Nie wiem, jak to zrobiłaś, ale
chyba mnie zaczarowałaś, bo nie mogę przestać o tobie myśleć. Mam
nadzieję, że nie cierpisz na tę samą przypadłość”.

Pomimo tego, że starała się być poważną kobietą, nie mogła pohamować
uśmiechu.

„Nie chcę cię rozczarować, ale chyba czujemy się dzisiaj podobnie – odpisała
pod ławką. – Niby słucham tego, co mówią wykładowcy, ale nie potrafię na
niczym dłużej się skupić”.

„Brzmi to fatalnie”.

„Czy ja wiem? Z perspektywy studentki owszem, ale myślenie o tobie jest
bardzo przyjemne. Tłuczesz mi się po głowie”.

„Delikatne określenie”.

„Mogłabym to ująć inaczej, ale to słowo wydaje mi się najbardziej
adekwatne”.

„To znaczy?”

„Trudno mi to ubrać w słowa, ale to przypomina głośną muzykę. Taką
ogłuszającą, przeszywającą, przez którą nie można na niczym innym się
skupić. Nie jest jak ciche uderzanie w werbel, ale mocne tłuczenie w bębny”.

„Teraz już chyba rozumiem”.

background image

„To przez to muzyczne porównanie?”

„Jeśli o mnie chodzi, możesz stosować je częściej”.

„Zapamiętam to sobie – odpowiedziała. – Do której dzisiaj pracujesz?”

„Do piętnastej” – odpisał, a ona nie mogła wyprzeć z głowy wyobrażenia, jak
stoi przed budynkiem szczecińskiej filharmonii i pali papierosa.

„Ja mam zajęcia do szesnastej trzydzieści”.

„A jakie plany na popołudnie?”

„Chcę dziś poprawić kilka rzeczy w pracy magisterskiej, a później pewnie
chwilę popracuję. Oczywiście, jeśli uda mi się skupić”.

„A odpoczynek?”

„Relaks to u mnie rzadkość. A jakie ty masz plany po pracy?”

„Pewnie skoczę do sklepu po coś na kolację i do późna będę siedział przy
biurku, wertując notatki i rozwiązując zadania”.

„Masz zjazd w weekend?” – zapytała, po czym uniosła głowę.
Wykładowczyni zawiesiła na chwilę głos, więc Julka odruchowo spojrzała
w tamtym kierunku, ale na szczęście nie miała powodów, żeby się martwić.
Większość grupy przepisywała właśnie tekst ze slajdu. Pewnie powinna
zrobić to samo, ale chęć kontaktu z Adamem była tak silna, że nawet się nie
zastanawiała. Spuściła głowę, żeby nie wyróżniać się z grupy i wróciła do
telefonu. Najwyżej weźmie notatki od Alicji.

„Tym razem nie, zamierzam odwiedzić rodziców, ale nie chcę narobić sobie
zaległości” – odpisał.

„Czyżbyś był pracoholikiem?” – zapytała z przekąsem.

„Może troszeczkę… – odpisał z uśmiechem. – Ale czy to coś złego?”

„Ja na pewno tak nie uważam. Wręcz przeciwnie”.

background image

„Więc mamy kolejną rzecz, która nas łączy” – napisał, po czym ku jej
rozczarowaniu dodał, że musi wracać do pracy.

Zawiedziona spojrzała na wykładowczynię tłumaczącą właśnie treści zawarte
na slajdzie.

„Ja chyba też powinnam skupić się na nauce” – wystukała na klawiaturze
telefonu.

„Odezwę się znowu w wolnej chwili”. – Jej telefon zabrzęczał po raz ostatni.

Westchnęła, po czym odłożyła go na kolana. Niechętnie wzięła do ręki
długopis i mrużąc oczy, spojrzała na prezentację.

– Coś się stało? – szepnęła do niej Alicja.

– Nie, nic. – Potrząsnęła głową, chociaż nadal było jej smutno.

Alicja patrzyła na nią przez chwilę, ale w końcu odpuściła i ponownie skupiła
się na prowadzącej zajęcia.

Cóż, pomyślała Julia. Tak to właśnie w życiu bywa, że obowiązki mają
pierwszeństwo przed przyjemnościami.

Rozdział 15

Adam poprawił czarną koszulkę, która podwinęła mu się do góry podczas
montowania przewodu, i zeskoczył z drabiny.

– Powinno się trzymać – mruknął do kumpla, patrząc na swoje dzieło. Od
kilkudziesięciu minut rozwieszał kable pod sufitem. Pod koniec tygodnia
miały na scenie wystąpić dzieci i organizatorzy nie chcieli, żeby któreś z nich
się potknęło. Podobno były już tutaj podobne wypadki i woleli nie
ryzykować. Filharmonia nie mogła mieć złej sławy.

background image

Współpracownik podszedł do niego i zadarł głowę do góry.

– Jak na moje oko, całkiem solidna robota.

– W takim razie dla uczczenia sukcesu idę zapalić.

Kumpel popatrzył na niego z ukosa.

– Nie za dużo dzisiaj tych fajek?

– Liczysz mi? – Adam się zaśmiał.

– Nie, ale kopcisz dzisiaj jak lokomotywa.

– To sugestia, że śmierdzę i wypadałoby tutaj przewietrzyć?

– Zamiast się nabijać, powiedz lepiej, czy coś się stało. Masz jakieś stresy?
Może potrzebujesz pomocy?

– Dzięki stary, ale wszystko jest w najlepszym porządku.

– Nie będę cię ciągnąć za język, ale w razie czego wiesz, gdzie mnie znaleźć.

– Jasne – mruknął, bo nie chciało mu się tłumaczyć powodu swojej zmiany,
po czym upewnił się, że ma papierosy w kieszeni. – Wrócę za kilka minut.

Kumpel jeszcze raz posłał mu przenikliwe spojrzenie, ale tym razem się nie
odezwał. Adam tymczasem wciągnął bluzę przez głowę i skierował się na
dwór.

– Ty znowu na papierosa? – zawołała do niego znajoma dziewczyna, gdy
wyszedł z windy.

Rozbawiony posłał jej uśmiech.

– Czy wy wszyscy bawicie się dzisiaj w jakichś stróżów moralności?

Dziewczyna nie podjęła tematu, więc wyszedł w końcu na zewnątrz. Było już
po trzynastej, powoli wzmagał się ruch uliczny, ale Adam postanowił nie

background image

zwracać uwagi na szum samochodów. Mrużąc oczy przed słońcem, wyjął
z kieszeni telefon i jeszcze zanim zapalił, napisał do Julii.

„Cześć, to znowu ja. Co słychać? Mam nadzieję, że nie uważasz mnie jeszcze
za natręta?”

„Cześć – odpisała niemal natychmiast. – U mnie wszystko w porządku, nadal
tkwię na uczelni. A co do twojego bycia natrętem… Skąd w ogóle takie
pytanie?”

„Zagaduję cię już dzisiaj któryś raz, więc przemknęło mi przez głowę, że
możesz być tym po prostu znudzona”.

„Nie wiem, czy powinnam ci to pisać, ale od rana siedzę na zajęciach jak na
szpilkach i co kilka minut zerkam niecierpliwie na telefon, spragniona
wiadomości od ciebie”.

„W takim razie możemy sobie podać rękę, bo znajomi z pracy śmieją się dziś
ze mnie, że wychodzę palić częściej niż zwykle” – napisał, po czym sięgnął
w końcu do kieszeni po paczkę papierosów i zapalniczkę.

„To akurat nie brzmi jak dobra wiadomość”.

„Poniekąd masz rację, ale inaczej moglibyśmy porozmawiać ze sobą dopiero
po południu”.

„Nie chcę, żebyś przeze mnie się truł”.

„Kiedyś rzucę, mówiłem ci już – odpisał i zapalił papierosa, trzymając go
w ustach. Potem odetchnął głęboko i mocno się zaciągnął. – Napisz lepiej,
jak ci idzie nauka. Nadal nie możesz się skupić?”

„Niestety. Zamiast o treściach z wykładu, myślę o tym, jaki masz kolor
oczu”.

„Naprawdę?”

„Tak. Masz czarno-białe zdjęcie profilowe i nie widać ich barwy”.

background image

„Są takie niebieskozielone. A twoje?”

„Szarobłękitne”.

„Muszą być piękne”.

„A kolor włosów?”

„Jasny. Specjalistą w tej dziedzinie nie jestem, ale słyszałem kiedyś, że to
ciemny blond”.

„Tak właśnie myślałam”.

W oddali zaczęło płakać jakieś dziecko, a on znowu zbliżył papierosa do ust.

„Masz jeszcze jakieś pytania?”

„O wygląd?”

„Tak w ogóle, o wszystko. Tym pytaniem o kolor oczu uświadomiłaś mi, że
chociaż wymieniamy wiadomości od kilku dni i czuję, jakbym znał cię od
dawna, to jest wiele rzeczy, których jeszcze o sobie nie wiemy”.

„Na przykład to, jak mamy na imię?”

Uśmiechnął się lekko.

„Na przykład”.

„Julia”. – Wiadomość nadeszła natychmiast.

– Julia… – wyszeptał, po czym wrňcił do telefonu.

„Pasuje do ciebie idealnie, chociaż muszę ci wyznać, że miałem cię za
Angelikę”.

„Naprawdę?”

„Tak, to przez ten nick”.

background image

„Nigdy nie myślałam o nim w ten sposób, ale rzeczywiście to może być
mylące”.

„Ja mam na imię Adam” – napisał.

„Też pasuje mi do ciebie”.

„Miałaś jakieś swoje typy?”

„Właściwie to nie. Możesz się śmiać, ale nazywałam cię w myślach
rozczarowanym”.

„Chyba zacznę żałować, że ustawiłem to słowo jako nick”.

„Dlaczego? Pewnie gdybyś miał inny, tobym do ciebie nie napisała”.

„A więc to on cię przyciągnął?”

„Cóż… Jak już mówiłam, niewielu mężczyzn wyznaje na portalu
randkowym, że są czymś rozczarowani”.

„Wyłamałem się ze schematu?”

„Żeby tylko z jednego…” – dopisała enigmatycznie.

Adam zaciągnął się znowu i popatrzył w niebo. Dzisiaj również było
bezchmurne, a ponad dachami domów ganiały się mewy. Sprawiały
wrażenie, jakby zupełnie nie przeszkadzał im ziemski pęd. Były jak zaklęte
we własnym świecie.

„Opowiedz mi swoją historię – napisał do Julii. – Twoje pytanie o kolor oczu
uświadomiło mi, jak mało o tobie wiem. A nie marzę o niczym innym, jak
o tym, żeby lepiej cię poznać”.

„Zaskoczyłeś mnie swoją prośbą”.

„Myślisz, że to zbyt osobiste?”

„Nie. Chętnie opowiem ci swoją historię”.

background image

„Nie mogę się doczekać”.

„Uprzedzam tylko, że to może chwilę potrwać”.

„Nigdzie mi się nie spieszy”.

„A praca?” – spytała, a on zgasił niedopałek o śmietnik i wrzucił go do
kosza.

„Wyjdę na papierosa, gdy tylko zawibruje mi w kieszeni telefon”.

„Coś mi mówi, że twoje płuca nie zapałają do mnie sympatią, jeśli nadal
będziesz tak robił”.

„Spokojnie. Nawet gdyby zaczęły protestować, zwalczę te strajki
w zarodku”.

Julia wysłała mu emotikonę śmiechu.

„Mam tylko nadzieję, że nie będziesz dla nich zbyt brutalny”.

„Ja? Brutalny? Jestem łagodny jak baranek – odpisał rozbawiony, po czym
zerknął na drzwi za plecami. – Muszę wracać do pracy”.

„A ja powinnam zacząć w końcu opisywać dla ciebie tę swoją historię”.

„Jeżeli wolisz skupić się na wykładzie, to po prostu zrób to później. Jestem
bardzo ciebie ciekawy”.

„Nawet gdybym chciała uważać dziś na zajęciach, to jestem tak
rozkojarzona, że już dawno zaniechałam wysiłków. Właściwie to cieszę się
na tę twoją prośbę. Przynajmniej będę miała jakieś zajęcie”.

„W takim razie czekam niecierpliwie” – odpisał i ruszył w stronę drzwi.

„Do usłyszenia” – napisała jeszcze Julia, gdy wszedł już do gmachu
filharmonii.

Przeczytał te słowa na schodach i potem przez długi czas nie mógł się

background image

wyzbyć pragnienia, by ją naprawdę usłyszeć. Wymienianie wiadomości było
cudowne, ale ta forma kontaktu nie mówiła o niej wszystkiego. Nie wiedział,
jak się śmieje, jaką ma melodię głosu, jak gestykuluje…

Owszem, rozmowy telefoniczne również ograniczały, ale nie aż w takim
stopniu. Ciekawe, co by powiedziała, gdyby zapytał ją kiedyś, czy może do
niej zadzwonić.

Rozdział 16

Julia weszła razem z grupą do auli, w której miała kolejny wykład, i gdy
tylko usiadła na krześle, znowu zamiast notować, wyjęła z kieszeni telefon.

„Opowiedz mi swoją historię” – przeczytała ponownie wiadomość od
Adama, a wzdłuż jej kręgosłupa aż rozszedł się dreszcz.

Nie miała pojęcia dlaczego, ale jego prośba wzbudziła w niej wiele emocji.
Z jednej strony była prosta i dość oczywista, w końcu to naturalne, że chciał
się o niej więcej dowiedzieć, ale z drugiej strony była… bardzo intymna.
Chociaż go nie słyszała, bez trudu mogła wyobrazić sobie niski głos, którym
to mówi, i głębokie spojrzenie, którym na nią patrzy.

Ciekawe tylko, w jakim stopniu jej wyobrażenia przekładały się na
rzeczywistość.

Ich relacja z dnia na dzień przybierała coraz bardziej wyjątkowy charakter.
Dzięki anonimowości i poczuciu bezpieczeństwa, które zapewniał internet,
byli na siebie bardziej otwarci, niż gdyby poznali się w klubie czy na uczelni,
co sprzyjało tworzeniu więzi. Chyba jeszcze nikomu w tak krótkim czasie nie
powiedziała o sobie tyle co jemu. I chyba nigdy nie przypuszczała, że ktoś
może tak dobrze ją zrozumieć…

Internet sprzyjał rozmowom i sprawiał, że była śmielsza. W realnym świecie
raczej nie podeszłaby do obcego chłopaka i nie zapytała, czym jest

background image

rozczarowany. A on nie odpowiedziałby tak szczerze jak Adam, bo przecież
to zbyt osobiste.

A tak bałam się tych portali randkowych, pomyślała, uświadamiając to sobie.
Teraz zamiast samych wad widziała same zalety. Po pierwsze, relacja
z Adamem wydawała jej się szczera i czysta. Owszem, mógł kłamać, nie
mogła mieć pewności co do jego intencji, ale opowiedział jej o sobie już tyle
i była to tak spójna opowieść, że nie miała podstaw, by mu nie wierzyć. To,
jak mówił o muzyce, pracy i studiach… Takich rzeczy nie da się zmyślić.
A zwłaszcza tych poruszających, towarzyszących ich rozmowom refleksji.

Po drugie, podobał jej się fakt, że gdy wymieniali wiadomości, to miała go na
wyłączność. W rzeczywistości na pewno nie rozmawialiby całymi dniami
i nie poznali się tak dobrze jak przez ten krótki czas. Odciągałyby ich od
siebie obowiązki czy po prostu inni ludzie. Musieliby chodzić do pracy, na
uczelnię i pewnie spotykaliby się raz na kilka dni, w dodatku tylko na chwilę.

Dzięki internetowi nie rozpraszał ich hałas klubu czy odgłosy w restauracji,
nie ograniczały ich też godziny, które mogliby poświęcić na spotkanie. Byli
tu i teraz, w pełni dla siebie. Mogli poświęcić się rozmowie i nawet gdy
w tym samym czasie wykonywali inne czynności, mieli zajęte tylko ręce, nie
głowy.

W rzeczywistości na pewno nie byłoby to możliwe. Odwołując się do swoich
doświadczeń, mogła przypuszczać, że gdyby poznali się w świecie realnym,
łącząca ich więź nie powstałaby tak szybko ani też nie byłaby tak
intensywna. Oboje mieli dużo na głowach i nie sądziła, żeby mogli znaleźć aż
tyle terminów na randki. A w poznawaniu drugiego człowieka przecież
bardzo dużą rolę odgrywa czas.

Odpowiadało jej również to, że nie rozmawiali ze sobą tylko dlatego, że
spodobał im się wzajemnie swój wygląd. To nie było zauroczenie od
pierwszego wejrzenia, gdzie chemia przyćmiewa zdrowy rozsądek i liczy się
tylko fizyczność. Fascynował ją w Adamie przede wszystkim jego charakter.
To, w jaki sposób postrzega świat, to, jak mówi o ważnych sprawach i to,
jaki ma system wartości. Poza tym dzięki temu, że gdy tylko chcieli mieć ze
sobą kontakt, mogli rozmawiać, poznawała go coraz głębiej. Mogła zapytać
go właściwie o wszystko, co jest ważne dla związku. O jego poglądy, cechy

background image

osobowości, wartości… Jeżeli zakładała, że jest z nią szczery, a wszystko
wskazywało na to, że był, miała szansę naprawdę dobrze go poznać. To
wydawało jej się naprawdę bezcenne. I wiedziała, że nie byłoby możliwe,
gdyby nie internet.

„Opowiedz mi swoją historię” – przeczytała znowu, chowając telefon pod
ławką.

Uśmiechnęła się lekko. Czy prosząc ją o to, wiedział, na co się pisze, jeśli
wziąć pod uwagę fakt, że kocha książki i jest aspirującą pisarką?

„Można powiedzieć, że wszystko zaczęło się w małej miejscowości” –
wystukała, zerkając kątem oka, czy wykładowca na nią nie patrzy.

Na szczęście był tak zajęty prowadzeniem wykładu, że ani myślał zaprzątać
sobie głowy jedną rozproszoną studentką.

„Gdy się urodziłam, byłam podobno małą kruszynką i mój tata bał się wziąć
mnie na ręce, bo uważał mnie za zbyt drobną i kruchą. Dorastałam w miłości,
z dala od miejskiego szumu i zgiełku. Moi rodzice mają dom na wsi,
położony wśród lasów i pól. Gdy byłam nastolatką, działało mi to na nerwy,
ale z perspektywy czasu wiem, że to świetne miejsce, żeby wychować
dziecko. Miałam tam wszystko, co najlepsze, i nie zamieniłabym swojego
dzieciństwa na żadne inne. Nawet jeśli nie mogłam chodzić z przyjaciółkami
do kina, na zakupy czy pizzę, bo w okolicy najzwyczajniej w świecie nie
było tego typu atrakcji” – napisała, a potem znowu kontrolnie zerknęła na
profesora, ale i tym razem skupiał uwagę na prezentacji.

Zmieniła więc nieco pozycję i wróciła do telefonu. Do jej uszu dobiegał szum
klimatyzacji i głos prowadzącego, ale, o dziwo, wcale jej to nie rozpraszało.

„Mam dwójkę rodzeństwa – zdradziła Adamowi. – Zarówno brat, jak i siostra
są młodsi ode mnie i w dzieciństwie spędziliśmy mnóstwo czasu, bawiąc się
w sypialni rodziców albo na podwórku. A jedną z naszych ulubionych zabaw
było wspinanie się na drzewa za płotem posesji, gdy nikt nie patrzył” –
wspomniała z sentymentem i uśmiechnęła się sama do siebie.

Szybko jednak wróciła na ziemię.

background image

„Niestety, szybko dorośliśmy. Nadal mamy dobry kontakt, ale to już nie to
samo, co kiedyś. Będąc nastolatkami, skupiliśmy się na swoich znajomych,
a gdy poszłam na studia, to nasz kontakt zupełnie się zmienił. Poza tym ja
zawsze lubiłam zaszywać się samotnie w swoim pokoju i pisać. Moje
koleżanki miały pierwszych chłopaków, a ja wolałam swój zeszyt i tworzenie
opowiadań. Możesz się śmiać, ale to zawsze pomagało mi radzić sobie
z emocjami. Wciąż przechowuję tamten zeszyt i jeszcze w nim widać ślady
po łzach. Ale nie myśl sobie, że byłam płaczliwą dziewczynką – dopisała po
chwili. – Pewnie gdyby uśmiech zostawiał po sobie jakiś ślad, w moim
zeszycie też byłoby po nim wiele pamiątek” – dodała, po czym musiała
skończyć wiadomość, bo licznik słów w komunikatorze poinformował ją, że
zbliżyła się do limitu wyrazów, które można wysłać w jednej wiadomości.

Chciała od razu kontynuować swoją opowieść, ale ku jej zdziwieniu nadeszła
odpowiedź.

„Jeżeli wcześniej miałem jakiekolwiek wątpliwości, czy twoja niemożność
wydania powieści jest kwestią braku talentu czy pecha, to właśnie rozwiałaś
je wszystkie”.

Chociaż już wcześniej była w dobrym humorze, dzięki jego słowom
rozpogodziła się jeszcze bardziej.

„Naprawdę tak sądzisz?”

„Tak. Opisałaś swoje dzieciństwo w taki sposób, że aż sam ci go
zazdroszczę”.

„To miłe. Zwłaszcza że tak było naprawdę”.

„Musisz mieć cudowną rodzinę”.

„Nie mogę na nią narzekać. Rodzice zawsze dbali o dobry, ciepły klimat
w naszym domu”.

„Nie mam wątpliwości, że udało im się go stworzyć”.

„Nie ma rodzin idealnych, ale im się udało wychować nas w poczuciu, że to

background image

właśnie najbliżsi są najważniejsi. Rodzina jest dla mnie największą
wartością. Nawet gdy się pokłócimy, to wiem, że zawsze mogę liczyć na
swoich rodziców czy brata lub siostrę. To jest, moim zdaniem, bezcenne”.

„Ujęłaś tak trafnie to, co sam myślę na temat rodziny, że aż nie wiem, co
mam napisać”.

„Może po prostu, że się ze mną zgadzasz?”

„To za słabe określenie – odpisał. – Czuję, że czytasz mi w myślach. I już
któryś raz podczas naszych rozmów zastanawiam się, czy to możliwe, że
postrzegamy najważniejsze dla mnie sprawy w taki sam sposób”.

„Dla ciebie rodzina też jest najważniejsza?”

„Zdecydowanie. Bez wahania oddałbym życie za rodziców czy braci”.

„Poważna deklaracja”.

„Bo rodzina to poważna sprawa. Wiesz… – dodał po chwili. – Nie wiem, czy
mi uwierzysz, ale często gdy poznawałem dziewczynę (a nie było ich znowu
aż tak wiele, żebyś nie pomyślała, że jestem playboyem), to pytałem ją o to,
co stawia na pierwszym miejscu w swoim systemie wartości. Oczekiwałem
odpowiedzi, że właśnie rodzinę, ale nigdy jej nie uzyskałem, przez co już na
starcie skreślałem te kobiety”.

„Naprawdę? – Julia szczerze się zdziwiła. – Zaskoczyłeś mnie”.

„Dlaczego?”

„Nie wiem, czy to kwestia tego, że otaczam się specyficznymi ludźmi, ale
wydaje mi się, że wiele moich koleżanek udzieliłoby takiej odpowiedzi”.

„W takim razie mogę tylko pogratulować ci towarzystwa”.

„Dziękuję”.

„Ale wracając do ciebie… Jestem spragniony kontynuacji twojej historii”.

background image

Poczuła przyjemne ciepło w okolicach serca, gdy czytała te słowa.

„Dobrze. Z przyjemnością opiszę ci, co było dalej”.

„Czekam niecierpliwie. Zwłaszcza że zaraz kończę pracę i nie będę już
musiał ukrywać się z telefonem ani bez przerwy wychodzić na papierosa” –
odpisał, a ona powiodła wzrokiem po auli.

Studenci, tak jak ona, siedzieli ze spuszczonymi głowami i notowali coś
w notatnikach. Pewnie powinna robić to samo, bo Alicja poszła do
promotorki swojej pracy magisterskiej, żeby omówić z nią rozdział, który
ostatnio pisała, ale chęć kontaktu z Adamem znowu wygrała. Zamiast
martwić się o materiały do kolokwium, ponownie skupiła się na telefonie.

„Po maturze wyjechałam na studia do Gdańska – wystukała na klawiaturze. –
To był dla mnie dość stresujący moment, bo nigdy nie mieszkałam w mieście
i nie wiedziałam, jak się tutaj odnajdę. Już kilka dni przed przeprowadzką nie
mogłam spać, a gdy rodzice odwieźli mnie na stancję i pomogli wnieść na
górę bagaże, usiadłam na jednej z walizek i przez dobre kilkanaście minut
płakałam. Towarzyszył mi lęk przed nieznanym. Chociaż wcześniej
przyjeżdżałam tu czasami z rodzicami, to nie wiedziałam nawet, jak dotrzeć
z mieszkania na dworzec kolejowy, żeby wrócić do domu. Byłam przerażona
i samotna, ale na szczęście dzięki przychylnym ludziom szybko
zaaklimatyzowałam się w Gdańsku i teraz naprawdę lubię to miasto. Nie
wiem, czy kiedyś tu byłeś, ale jest w nim wiele pięknych zakamarków.
Chociażby Park Oliwski, plaża w Brzeźnie czy osławiona starówka”.

„Niestety, nigdy nie byłem w tamtych stronach”.

„Nie przepadasz za morzem?” – spytała, po czym pochyliła się nieco
i roztarła zdrętwiałą nogę. Ostatnio, gdy długo siedziała w bezruchu, traciła
czucie w kończynach albo doskwierało jej nieprzyjemne mrowienie.

Chyba naprawdę powinnam ograniczyć patrzenie w ekran laptopa,
przemknęło jej przez myśl. Jak nie problemy ze wzrokiem, to drętwienie.

„Wręcz przeciwnie, lubię posiedzieć na plaży i posłuchać szumu fal – odpisał
tymczasem Adam. – Ale gdy już gdzieś wyjeżdżałem, to raczej na zachód.

background image

Przez kilka miesięcy mieszkałem ze względu na pracę w nadmorskiej
miejscowości w Niemczech. Musiałem wstawać rano, ale miałem z sypialni
widok na morze i chyba tylko dzięki temu jakoś przetrwałem te wszystkie
poranki. Lubiłem stać na balkonie, palić i patrzeć, jak w tafli wody odbija się
wschodzące słońce”.

„W takim razie myślę, że szybko byś się dobrze poczuł w Gdańsku”.

„Masz z mieszkania widok na morze?”

„Na takie luksusy mnie nie stać, ale mieszkam jakieś dwa kilometry od plaży
i często chodzę tam na spacery”.

„W takim razie mogę ci tylko pozazdrościć”.

„Przecież możesz spacerować nad Odrą” – zauważyła.

„To co innego”.

„Co masz na myśli?”

„Zupełnie inaczej jest patrzeć na wodę, siedząc na plaży. Dokoła panuje
spokój, a do twoich uszu dobiega szum wiatru i dźwięk fal opływających
brzeg. Gdy idę w Szczecinie nad Odrę, muszę siedzieć na betonowych
schodach pełnych ludzi, a z każdej strony dociera do mnie szum miasta. To
nie zawsze bywa przyjemne”.

„Teraz już rozumiem. W Szczecinie nie ma plaż?”

„Niby są, nie tak dawno temu podjechałem rowerem do parku Kasprowicza,
gdzie jest naprawdę pięknie, ale nawet tam wypoczywanie nie jest takie
przyjemne jak nad morzem”.

Julia miała ochotę napisać, że może kiedyś będzie miał okazję posiedzieć
z nią na plaży, ale w porę się powstrzymała. Chociaż myśl, że mogliby się
spotkać, nie wywoływała już w niej lęku ani awersji, nie chciała wyrywać się
z takimi słowami. Prawda była jednak taka, że gdy wczoraj wieczorem leżała
w łóżku, to przez długie minuty wyobrażała sobie, co on teraz robi, jaki ma
wyraz twarzy, gdy z nią rozmawia na czacie, albo jak brzmiałby jego głos,

background image

gdyby mówił do niej to wszystko, zamiast wystukiwać na telefonie.

„Będzie jeszcze ciąg dalszy twojej historii?” – zapytał, gdy się wahała.

„Właściwie to chyba już koniec. Od przeprowadzki do Gdańska zmieniło się
tylko tyle, że poznałam reguły miejskiego życia i powoli zbliżam się do
końca studiów. Po drodze nawiązałam kilka przyjaźni, przeżyłam zerwane
zaręczyny i dostałam wymarzoną pracę. Co mogę więcej napisać… Jestem
szczęśliwa i nie zamieniłabym swojego życia na inne za nic na świecie” –
napisała i zanim zdążyła porządnie przemyśleć, czy nie usunąć tej części
o ślubie, wysłała wiadomość.

Odpowiedź wyjątkowo nie przyszła od razu, więc poczuła niepokój.
Wykładowca kontynuował swój wywód, ale zamiast go słuchać, zaczęła
rozmyślać o tym, czy dobrze zrobiła. W końcu ludzie różnie reagują na takie
historie. Jeszcze Adam pomyśli, że żyje wspomnieniami dawnego chłopaka
i nie uporała się z tym rozstaniem, skoro o nim wspomniała. A to przecież nie
była prawda.

Na szczęście odpowiedź w końcu nadeszła.

„Wiesz, wygląda na to, że łączy nas jeszcze więcej, niż mogłem wcześniej
przypuszczać”.

„To znaczy?” – Pytaniu towarzyszyło szybsze bicie serca.

„Nie wiem, czy powinniśmy o tym rozmawiać”.

„Skoro już o tym wspomniałeś, to chyba wypadałoby dokończyć tę myśl”.

„Czy jeśli tego nie zrobię, przestaniesz mieć mnie za dżentelmena?”

Mimo niepokoju uśmiechnęła się lekko.

„Nie wiem, ale jestem ciekawa tego, co miałeś na myśli”.

„Zołza” – odpisał, puszczając do niej oczko.

„Hej, hej. Znamy się od kilku dni, a ty już mnie obrażasz?”

background image

„Nie śmiałbym. Po prostu rozbawiła mnie twoja wiadomość”.

„Czy ty nie próbujesz przypadkiem zmienić tematu?”

„Być może…”

„Nie chcę cię ciągnąć za język, ale naprawdę jestem zaintrygowana tym, co
miałeś na myśli”.

„Hmm… – napisał, sugerując, że zastanawia się nad tym. – No dobrze,
powiem ci” – dodał po chwili.

„W takim razie zamieniam się w słuch”.

„Ale czy nie będziesz miała mi za złe, że wspomnę o dawnym związku?”

Julia odetchnęła głęboko. A więc o to chodziło.

„Nie będę miała” – odpowiedziała, chociaż na samą myśl o tym poczuła
delikatne ukłucie w okolicach serca. Czyżby zaczynała być o niego
zazdrosna?

Stłumiła tę myśl, zanim zdążyła się nią zasmucić.

„Ja też mam za sobą coś na kształt zerwanych zaręczyn”.

To ją zszokowało.

„Naprawdę?”

„Stare dzieje, ale myślę, że dzięki temu będziemy się jeszcze lepiej
rozumieć”.

„Wybacz wścibstwo, ale ty zerwałeś czy ona?”

„Właściwie to ja, chociaż to ona mnie zdradziła. A w szafie w domu moich
rodziców już od kilku tygodni leżał kupiony pierścionek”.

„Przykro mi”.

background image

„Przykro? Dlaczego? Przecież powinnaś się cieszyć. Gdyby nie to, nie
rozmawialibyśmy teraz”.

„Jeśli spojrzeć na to z tej perspektywy, to oczywiście masz rację. Przykre jest
dla mnie po prostu to, że wiem, jak musiałeś cierpieć”.

„To prawda, to wszystko nie było łatwe, ale z perspektywy czasu patrzę na to
inaczej. Nie wiem, czy też postrzegasz to w taki sposób, ale ja traktuję tamto
rozstanie jako cenną lekcję. Gdyby nie ono, nie doszedłbym do wielu
wniosków i nigdy nie zmieniłbym w sobie pewnych rzeczy. W końcu
w oczach każdego człowieka można zobaczyć swój obraz. A już na pewno
nie szanowałbym tak bardzo tego, co posiadam. Pewnie nie sądziłbym, że
kiedyś może mi tego zabraknąć. Gdy jest się w związku, to w pewnym
momencie bycie razem zaczyna wydawać się oczywiste i ludzie przestają się
starać, bo są przekonani, że niezależnie od tego, co zrobią, ta miłość będzie
trwać wiecznie”.

„A to przecież wcale nie jest tak”. – Nie mogła się z nim nie zgodzić.

„Oczywiście. Związek to nieustanna praca nad sobą oraz relacją. Mnóstwo
wyrzeczeń i wspólnego wysiłku”.

„Pięknie to wszystko podsumowałeś”.

„Też patrzysz na to w ten sposób?”

„Tak – odpisała bez cienia namysłu. – Stwierdziłam nawet kiedyś
w rozmowie z przyjaciółką, że każdy młody człowiek powinien doświadczyć
bólu rozstania”.

„Dość kontrowersyjne życzenie”.

„Być może, ale tak jak wspomniałeś, wtedy ludzie na pewno bardziej
dostrzegaliby wartość rzeczy, które wydają się oczywiste. A przede
wszystkim bardziej szanowali drugiego człowieka. Znasz to powiedzenie, że
najbardziej docenia się to, co się straci?”

„Oczywiście, że znam”.

background image

„No właśnie. Według mnie jest prawdziwe do bólu. Stare rany zawsze są
lekcją. Nie pozwalają zapomnieć o przeszłości i o tym, co przeżyliśmy.
Przypominają, jakimi byliśmy ludźmi i czego już więcej nie robić, żeby nie
cierpieć”.

„Zeszliśmy na trudne tematy”.

„Trochę, ale przecież to tak, jak z życiem. Nie zawsze jest tylko różowo”.

„A wracając jeszcze na ułamek sekundy do twoich zerwanych zaręczyn…
Z jakiego powodu się rozstaliście?”

„Właściwie to przez jego rodziców. – Zdobyła się na szczerość. – Był z nimi
przesadnie związany emocjonalnie i chyba nie umiał się od nich jeszcze
oderwać. Gdy się zaręczyliśmy, chcieli narzucić nam swoją wizję ślubu,
której zupełnie nie potrafiłam przyjąć. Ja marzyłam o skromnym ślubie tylko
w gronie najbliższych, a oni o wielkim, hucznym weselu. Dopóki tamten
chłopak stawał po mojej stronie, jakoś to znosiłam. Ale w końcu czara
goryczy się przelała i pękłam. Wyrzuciłam z siebie tłumioną złość i żal.
A wtedy on opowiedział się po stronie swojej rodziny i odszedł”.

„Smutna historia”.

„Parafrazując to, co napisałeś mi wcześniej, gdyby nie te wydarzenia, nie
rozmawialibyśmy teraz. I pewnie nie byłabym teraz tym, kim jestem, bo to
rozstanie wiele we mnie zmieniło”.

„Ale wiesz… Widzę w tej twojej wiadomości pewien pozytywny aspekt”.

„To znaczy?”

„Nie wiem, czy wypada rozmawiać o ślubie z kobietą, którą zna się zaledwie
kilka dni, ale mamy podobną wizję tego wielkiego dnia”.

„Też nie lubisz wesel?”

„Nie cierpię. I od zawsze marzę o kameralnym przyjęciu”.

„Aż trudno mi w to uwierzyć”. – Julia nie mogła pojąć, jak to możliwe, że

background image

spotkała kogoś, kto wydawał się idealny.

„Moi bliscy na pewno to potwierdzą. I wykręciłem się chyba od prawie
wszystkich wesel, od których mogłem”.

„Niech zgadnę: a na tych, na których musiałeś być, bo nie wypadało
odmówić, co chwilę wychodziłeś na papierosa?”

Adam wysłał emotikonę oznaczającą gromki śmiech.

„Jestem aż taki przewidywalny?”

„Absolutnie nie, ale akurat to wyobraziłam sobie z łatwością”.

„Mówiłem ci już, że palenie wbrew pozorom ma wiele zalet” – napisał.

„Że też nigdy wcześniej na to nie wpadłam” – odpowiedziała.

Kilka chwil później wykładowca skończył zajęcia. Zebrała więc swoje rzeczy
i z telefonem w dłoni wyszła na korytarz, gdzie spotkała Alicję.

– A ty nadal nie rozstajesz się ze smartfonem? – Przyjaciółka wskazała na jej
rękę.

Julia odruchowo na niego spojrzała.

– Wiesz co? Chodźmy na kawę – zaproponowała. – Chyba czas, żebym
opowiedziała ci w końcu, co mnie spotkało.

Rozdział 17

Julia dotarła do końca swojej opowieści, a Alicja pokręciła głową
z niedowierzaniem. Od zaledwie kilkunastu minut siedziały w restauracji,
a przyjaciółka zaskoczyła ją już tak wiele razy, że chyba przestała nawet
liczyć.

background image

– Nie patrz tak na mnie, bo głupio się czuję – poprosiła Julia, chociaż reakcja
przyjaciółki sprawiła jej wielką przyjemność. – Albo przynajmniej upij łyk
kawy, bo zaczynam się o ciebie martwić. – Wskazała na jedną ze szklanek,
które przyniosła im przed chwilą kelnerka.

Siedziały przy stoliku pod oknem w restauracji nieopodal kampusu. Kilka
minut wcześniej złożyły zamówienie, więc pojawiły się przed nimi dwie latte
i zbożowe ciasteczka. Z głośników płynęła spokojna, wręcz leniwa muzyka,
a przez okno sączyły się do środka jasne promienie słoneczne.

– Poczekaj, usystematyzujmy jakoś to wszystko – powiedziała w końcu
Alicja. – Jadąc w piątek pociągiem, zaczepiłaś na lovestory.pl jakiegoś
chłopaka, a on odpisał ci w niedzielę i od tamtej pory jesteście w kontakcie
niemal przez cały czas. W dodatku, parafrazując twoje słowa: choć śmiesznie
to brzmi, bo przecież go nie widziałaś, nie masz wątpliwości, że cię
zauroczył. I wygląda na to, że niespodziewanie znalazłaś swój prywatny
ideał.

Julia pokiwała głową, choć dla niej samej to wszystko brzmiało
niewiarygodnie.

background image

– Wiem, że to dziwne, ale czuję, że jest mi bardzo bliski.

– Bliski? – Alicja wywróciła oczami. – Dziewczyno! Po twojej minie i po
sposobie, w jakim o nim mówisz, wnioskuję, że wpadłaś po uszy!

Julia zaśmiała się trochę sztucznie i popatrzyła na pozostałe stoliki pod
oknem. Było kilka minut po siedemnastej, więc w restauracji panował
niemały ruch. Tuż obok nich siedział wysoki chłopak ze szczupłą blondynką,
a trochę dalej kolejna para przyjaciółek, które podobnie jak one szeptały coś
do siebie z przejęciem.

Patrzyła na nie przez chwilę, ale w końcu wróciła do Alicji.

– Nie przesadzaj, aż tak źle ze mną nie jest – zażartowała, sięgając po swoją
szklankę. – Nie zmienia to jednak faktu, że nie mogę przestać myśleć o tym
chłopaku. Najchętniej nie odkładałabym telefonu i pisała do niego bez
przerwy.

– W takim razie Bogu dzięki za jego pracę i za to, że nie możecie
konwersować dwadzieścia cztery godziny na dobę, bo nie mam pojęcia, jak
przetrwałabyś te kilka godzin na uczelni. Nie mówiąc o tym, że w takim
stanie marnie widzę twoje pisanie pracy magisterskiej.

– Możesz się ze mnie śmiać, ale te kilka godzin, gdy z nim nie rozmawiam,
to dla mnie prawdziwa męka. Bez przerwy zerkam na telefon, a kiedy
w końcu widzę wiadomość, to mam ochotę piszczeć ze szczęścia.

– Zauważyłam to na dzisiejszych zajęciach – mruknęła Alicja. – Na moje oko
to siłą nie można by było wyrwać ci tej komórki. W dodatku nieustannie
śmiałaś się do ekranu.

– Naprawdę to widziałaś?

– Nie tylko ja, bo osobiście słyszałam, jak kilka dziewczyn szeptało między
sobą, że chyba się zakochałaś.

– No pięknie… A jak tak się starałam stwarzać pozory.

background image

Po twarzy Alicji przebiegł cień uśmiechu.

– Wybacz szczerość, ale marna z ciebie aktorka. Już lepiej skup się na tych
swoich książkach.

– Chyba powinnam, ale odkąd poznałam Adama, nie napisałam ani słowa.

– Naprawdę?

– Niestety. Nie mogę się skoncentrować ani na pracy, ani na magisterce, bo
myśli bez przerwy uciekają mi w jego kierunku. Możesz się śmiać, ale
jeszcze nigdy nie doświadczyłam czegoś takiego. Wiem, to obłęd, bo prawie
go nie znam, ale to uczucie jest takie cudowne i takie intensywne… Rano, tuż
po przebudzeniu, pierwsze, co robię, to biorę do ręki telefon i sprawdzam,
czy już coś napisał. A wieczorem nie zasnę, dopóki nie przeczytam jego
„dobranoc”.

Alicja pokręciła głową z niedowierzaniem.

– I pomyśleć, że jeszcze kilka dni temu wręcz bałaś się portali randkowych.

Julia zamyśliła się nad tym.

– Właściwie to w piątek zalogowałam się na swój profil bardziej
z ciekawości, niż żeby kogoś zaczepić. Nudziłam się w pociągu i dla zabicia
czasu zaczęłam przeglądać zdjęcia chłopaków. Większość nie wydawała mi
się interesująca, wręcz przeciwnie, już myślałam, że nic z tego nie będzie.
Ci wszyscy fani siłowni, miłośnicy gotowania albo podróży… To zupełnie
nie dla mnie.

– Aż w końcu znalazłaś Adama.

Julia skinęła głową.

– Trafiłam na jego profil, gdy już byłam prawie pewna, że nic z tego nie
wyjdzie. Ale to jego zadziorne spojrzenie i ciekawy nick… Nie mogłam się
powstrzymać, by go nie zaczepić. Zapytałam, czym jest rozczarowany, ale
właściwie nie sądziłam, że cokolwiek odpisze. W końcu dlaczego tak
przystojny facet miałby zwrócić uwagę na kogoś takiego jak ja… – Spuściła

background image

głowę i spojrzała na swoje ręce. – Ale wbrew moim obawom w końcu się
odezwał. A to, co wydarzyło się później, przerosło wszystkie moje
najśmielsze oczekiwania.

– Chyba tak to już jest z zakochaniem, że przychodzi niespodziewanie.

Julia znowu się zamyśliła.

– Myślisz, że to normalne? Że można czuć coś takiego do mężczyzny,
którego zna się zaledwie kilka dni, a w dodatku nigdy się go nie widziało?

Alicja patrzyła przez chwilę przez okno.

– Tak. Według mnie to możliwe.

– Naprawdę tak sądzisz czy po prostu chcesz być miła?

– W internecie panuje większa anonimowość niż w normalnym życiu, a przez
to ludzie są na siebie bardziej otwarci. Spotykałam się z chłopakami z portalu
randkowego przez kilka miesięcy, więc coś o tym wiem. W internecie
swobodniej wyrażasz swoje myśli i uczucia, więc to chyba normalne, że
zrodzona w ten sposób więź szybciej będzie głębsza i bardziej zażyła niż taka
stworzona w rzeczywistości. Odpowiadając na twoje pytanie: tak, można
zakochać się w człowieku, którego się nie widziało. Ale taka relacja ma
według mnie sens tylko wtedy, gdy zostanie przeniesiona do rzeczywistości.

– A co, jeśli jestem po prostu tak spragniona męskiej uwagi, że zakochuję się
w pierwszym lepszym mężczyźnie?

– Cóż… – Alicja sięgnęła po szklankę z kawą. – Nie można tego wykluczyć.

– No właśnie. A ja na pewno nie jestem w tej kwestii zbyt obiektywna.

– Ale nie należysz też do osób naiwnych – zauważyła przyjaciółka. – Znam
cię i wiem, że jesteś ostrożna, a to moim zdaniem dobra cecha, gdy korzysta
się z portali randkowych.

Julia znowu spuściła wzrok i milczała przez chwilę.

background image

– Sama nie wiem, co o tym wszystkim sądzić. Siła tych uczuć mnie przerasta.
Staram się kierować rozsądkiem, ale to jakieś szaleństwo.

Alicja posłała jej uśmiech.

– Jeżeli nie przejaskrawiasz pewnych faktów i ten cały Adam naprawdę jest
taki, jak mówisz, to nie powinnaś za szybko go skreślać.

– Tak uważasz?

– Tak. Choćby dlatego, że już dawno nie widziałam cię takiej szczęśliwej
i kwitnącej.

– A co, jeżeli intuicja mnie zawodzi i on wcale taki nie jest? Jeśli chce mnie
omamić i kłamie?

– Cóż, nie możemy tego wykluczyć, ale nie ma sensu martwić się teraz na
zapas. Miej oczy i uszy szeroko otwarte, a jeśli coś cię zaniepokoi, to nie
ignoruj przeczucia, ale od razu staraj się to wyjaśniać. Poza tym pamiętaj, że
niczego mu nie obiecywałaś i nie łączą was żadne poważne deklaracje.
Gdyby nagle okazał się dupkiem, to zawsze możesz uciąć tę znajomość i po
prostu o nim zapomnieć.

Julia odetchnęła głęboko.

– Naprawdę mam nadzieję, że to nie będzie konieczne.

– Wiesz, prawdę mówiąc, ja też. To, co mi o nim opowiedziałaś, brzmi raczej
spójnie i wiarygodnie, a to dobry znak. I mówi ci to ktoś, kto spotkał w sieci
kilku oszustów. Pamiętasz tego palanta, który próbował pożyczyć ode mnie
pieniądze?

– Jego chyba nie da się zapomnieć.

– No właśnie. – Alicja napiła się kawy. – A wracając do ciebie… To
wszystko, co mi opowiedziałaś, rzeczywiście brzmi jak jakieś szaleństwo, ale
czy ktoś powiedział, że miłość musi być nudna? Jeżeli Adam jest z tobą
szczery i jest tym, za kogo go uważasz, to ta znajomość ma dużą szansę, żeby
przerodzić się w coś poważnego. A wtedy byłabym naocznym świadkiem

background image

chyba najbardziej zwariowanej historii miłosnej w dziejach ludzkości.

– Najbardziej zwariowanej? – Julia spojrzała na nią z ukosa – Czy ty
troszeczkę nie przesadzasz?

– A jak inaczej nazwać historię dziewczyny, która już za pierwszym
podejściem trafia na portalu internetowym na wyjątkowego faceta?
W dodatku zakochuje się w nim w zaledwie kilka dni? Dziewczyno, ty nawet
nie wiesz, jakie masz szczęście. Ludzie latami szukają w ten sposób miłości,
a tobie udało się od razu. To jest niespotykane!

– Gdy o tym mówisz, to naprawdę zastanawiam się, czy kontynuowanie tej
znajomości jest chociaż trochę rozsądne. To brzmi jak jakiś absurd.

– Julka, na litość boską! – Alicja popatrzyła na nią wymownie. – Spotkało cię
właśnie coś wspaniałego, a ty zamiast się tym cieszyć, szukasz jakiegoś
haczyka.

– Po prostu to wszystko jest takie…

– No jakie?

– Zbyt idealne?

Alicja wywróciła oczami.

– To rzeczywiście dobry argument, żeby uciąć relację z facetem. Śmiem
twierdzić, że nie słyszałam lepszego.

Teraz to Julia znacząco spojrzała jej w oczy.

– Musisz się ze mnie nabijać?

– A ty musisz szukać dziury w całym, zamiast po prostu być szczęśliwa?
Owszem, wasza historia jest trochę szalona, ale kto powiedział, że takie
niespodziewane miłości się nie zdarzają? Albo że dzieją się tylko w filmach?
Ludzie odnajdują szczęście w najbardziej nieoczekiwanych momentach.
Nie ma sensu tego analizować, a już na pewno przekreślać. Nie możesz po
prostu cieszyć się życiem?

background image

– Ależ ja się cieszę! Nawet nie masz pojęcia jak bardzo!

– I tym pięknym stwierdzeniem proponuję zakończyć ten wątek – oznajmiła
Alicja. – Ten, kto się waha, nigdy niczego nie wygra.

Rozdział 18

Julia wyłączyła w końcu laptopa i spojrzała na zegarek w komórce. Była
dwudziesta druga w czwartkowy wieczór, a ona od siedemnastej pisała
kolejny rozdział pracy magisterskiej. Przewertowała takie mnóstwo literatury
i naukowych artykułów anglojęzycznych, że rozbolała ją od tego głowa
i palce. Z samego rana była na seminarium magisterskim, gdzie promotorka
na forum grupy pochwaliła jej postępy. To zmotywowało ją do dalszej pracy.
Napisała Adamowi, że odezwie się do niego, gdy skończy, i zniknęła na jakiś
czas z sieci.

Pięć godzin wystarczy, pomyślała, po czym wstała z łóżka i poszła do kuchni
zrobić sobie kolację. Zwykle starała się nie jeść już o tej porze, ale z głodu
burczało jej w brzuchu i raczej nie zasnęłaby z powodu nieprzyjemnego
ucisku. Na szczęście miała w lodówce awaryjny jogurt pitny, a w szafce
wczorajsze bułki.

– Kolacja? – zagadnęła ją przechodząca korytarzem współlokatorka.

Julia posłała jej uśmiech.

– Tak wyszło.

– W takim razie smacznego.

– Dzięki. – Zabrała rzeczy do swojego pokoju i zmęczona usiadła na łóżku.
Upiła łyk jogurtu i sięgnęła po leżącą na poduszce komórkę.

„Przepraszam, że tak długo się nie odzywałam, ale praca magisterska
pochłonęła mnie bez reszty – napisała do Adama, licząc na to, że jeszcze nie

background image

śpi. – Mam nadzieję, że miałeś miły wieczór”.

Ku jej zadowoleniu odpisał, zanim zdążyła ugryźć kęs bułki.

„U mnie wszystko w porządku. Wykorzystałem wolny czas na naukę”.

„Mam nadzieję, że dzisiaj mogłeś się skupić?”

„Prawdę mówiąc, nie bardzo. Ciągle myślałem o tym, jak ci idzie i co robisz,
ale udało mi się rozwiązać kilka zadań. Nie należały do najłatwiejszych”.

„W takim razie oboje mieliśmy produktywny dzień”.

„Dobrze ci poszło?”

„Lepiej, niż się spodziewałam – odpisała, nadal jedząc kolację. – Jeszcze dwa
takie wieczory i skończę pisać kolejny rozdział”.

„Niezłe masz tempo”.

„Mówiłam ci, że pisanie sprawia mi przyjemność”.

„Nawet prac naukowych?”

„Nie narzekam, chociaż oczywiście milej by było pracować nad książką”.

„Pomyśl o tym w ten sposób, że gdy już się obronisz, będziesz mogła każdą
wolną chwilę poświęcać powieściom”.

„Och, nie mogę się już tego doczekać”.

„Ŕ propos przyszłości… – napisał z uśmiechem. – Jakie właściwie masz
plany po studiach?”

„Trudne pytanie” – odpowiedziała, zastanawiając się nad tym.

„Jeżeli nie chcesz, nie musisz odpowiadać”.

„Nie o to chodzi, po prostu nie wiem, co mam ci napisać. Wiesz, odkąd

background image

pamiętam, miałam na życie precyzyjny plan. Chciałam poznać w liceum
fajnego chłopaka, w połowie studiów zaręczyć się i wziąć ślub, a po obronie
pracy magisterskiej skupić się na budowaniu domu i powiększaniu rodziny.
Jak widzisz, niewiele mi z tego wyszło. Kończę studia, jestem sama
i rozmawiamy na portalu randkowym. To nauczyło mnie, że raczej nie warto
snuć planów. Zbyt wiele rzeczy w życiu nie zależy od nas, żeby można było
coś z góry zakładać. Owszem, gdy odkładasz pieniądze na dom, to pewnie
prędzej czy później go wybudujesz, ale kiedy w grę wchodzą uczucia drugiej
osoby, to zaczyna się prawdziwy rollercoaster. Lepiej stawiać sobie cele
i konsekwentnie do nich dążyć, niż snuć plany na przyszłość. Zrozumiałam to
jednak dopiero wtedy, gdy mój misternie ułożony pomysł na życie spalił na
panewce. Runął doszczętnie, a ja przeszłam poważne załamanie i musiałam
poukładać swoje życie na nowo. To nie było łatwe”.

„Od tamtej pory nie snujesz już planów?”

„Staram się mieć jakiś pomysł na przyszłość, to przecież normalne, ale nie
trzymam się go kurczowo. Jestem otwarta na to, co przyniesie mi los”.

„Więc gdybym zapytał cię, czy zamierzasz po studiach zostać w Trójmieście,
odpowiedziałabyś, że jeszcze nie wiesz?”

„Naprawdę tego nie wiem – odpisała z uśmiechem, po czym dopiła jogurt
i odstawiła na stolik butelkę. – Właściwie mogę zamieszkać gdziekolwiek, bo
moja praca daje mi wiele możliwości. Oczywiście o ile będzie tam dostęp do
internetu”.

„Zazdroszczę ci trochę tej wolności. Praca na etacie nie pozwala mi na takie
szaleństwa”.

Julia mimowolnie wybiegła myślami w przyszłość.

„Wiesz, dobrze, że chociaż jedno z nas nie jest przywiązane do swojego
miejsca” – wystukała, zanim zdołała to dobrze przemyśleć.

A może po prostu chciała sprawdzić jego reakcję?

„To faktycznie wiele ułatwia” – odpisał, co wywołało w niej falę

background image

pozytywnych emocji. Czy to znaczyło, że traktował tę znajomość tak samo
poważnie?

Zanim zdołała go o to zapytać, nadeszła kolejna wiadomość.

„Mogę ci coś wysłać?”

„Oczywiście”.

„To dla mnie coś wyjątkowego i jestem bardzo ciekawy, czy odbierzesz to
podobnie”.

„Co to takiego?” – spytała, sadowiąc się wygodniej na łóżku.

„Moje życie jest bardzo związane z muzyką i zazwyczaj koduję wspomnienia
w piosenkach – napisał. – Wyślę ci taką, która już zawsze będzie kojarzyła
mi się z tobą i z tymi chwilami, gdy się poznajemy”.

Julia poczuła przyjemny dreszcz, który rozszedł się po jej ciele.

„Nie mogę się doczekać, kiedy jej posłucham” – odpisała.

Adam przysłał jej link.

„Tylko błagam cię, nie skrzywdź jej głośnikiem z telefonu – poprosił. –
Wysłuchaj jej na urządzeniu o dobrej jakości. Choćby na słuchawkach”.

„Myślę, że da się to zrobić”.

Julia kliknęła w link i rozejrzała się po pokoju. Często używała słuchawek,
gdy rozmawiała przez telefon, więc dość szybko zlokalizowała je na
parapecie. Wróciła na łóżko zaopatrzona w sprzęt do słuchania muzyki.

„Już włączam” – napisała Adamowi.

„Posłuchaj jej uważnie” – poprosił, po czym zamilkł na dłuższą chwilę.

Julia odetchnęła głęboko i podłączyła słuchawki do telefonu. Tytuł piosenki
nic jej nie mówił, ale była tak podekscytowana tym, że Adam podzielił się

background image

z nią kawałkiem swojego świata, że nie miało to większego znaczenia.
Włączyłaby ten utwór, nawet gdyby był to znienawidzony przez nią rap albo
hip-hop. Z całych sił pragnęła poczuć te same emocje co Adam i popatrzeć na
rodzące się między nimi uczucie jego oczami.

Zgasiła światło w pokoju, zostawiła tylko zapaloną lampkę nocną przy łóżku.
Oparła się wygodnie o ścianę, podciągając kolana pod brodę, i odtworzyła
utwór. Już po chwili w słuchawkach zabrzmiały spokojne dźwięki gitary, do
których niedługo potem dołączyła perkusja.

Mimowolnie wyobraziła sobie Adama, który siedzi na fotelu przy biurku
i słuchając, uderza palcami o blat. To jego zadziorne spojrzenie
i zmierzwione włosy, dokładnie jak na zdjęciu… Zabolało ją to, że nie może
się teraz do niego przytulić.

Piosenka, którą jej przysłał, była wyjątkowa. Bardzo nastrojowa i w pewnym
sensie intymna. Muzyka płynęła spokojnie, ale gdy po chwili rozbrzmiał głos
wokalisty, wzdłuż kręgosłupa Julii rozszedł się dreszcz i cała zadrżała. Już od
pierwszej chwili był tak przeszywający i tak przepełniony tęsknotą, że w jej
oczach zaszkliły się łzy. Momentalnie zrozumiała, co Adam miał na myśli,
mówiąc, że ten utwór już zawsze będzie kojarzył mu się z tym czasem, gdy
się poznali. Nigdy nie sądziła, że to możliwe, ale w była w nim zaklęta
właśnie ta konkretna emocja, którą czuła, gdy myślała o Adamie, chociaż nie
potrafiła jej do końca nazwać. Przejmująca mieszanina tęsknoty, pragnienia,
euforii, ale i ulgi. Przeświadczenie, że bezpowrotnie minęło wszystko, co złe,
i że zaczyna się właśnie coś nowego – piękny rozdział w ich wspólnej
historii, chociaż w ogóle się tego nie spodziewali.

Ze słuchawek płynęły kolejne dźwięki, ale Julia zamiast wsłuchiwać się
w muzykę, skupiła się na tym, co czuje. Jakaś niewyobrażalna siła opanowała
ją całą i mocno poruszyła jej serce. Po policzkach pociekły jej łzy
i mimowolnie zaczęła szlochać. Poczuła się tak, jakby była martwa, a teraz
właśnie przeżyła swoje wewnętrzne katharsis i wróciła do życia. Jakby
narodziła się na nowo po to, żeby być kochana i kochać.

Melodia zwolniła, głos wokalisty złagodniał, a ona płakała dalej w ciemnym
pokoju. Wstrząsał nią szloch za szlochem, ale w pewnym momencie
niespodziewanie spłynął na nią spokój. Perkusista mocniej uderzył w bęben,

background image

wokalista wykrzyczał przeszywającą frazę, ale szalejąca w niej burza ustała.
Wicher uczuć zelżał, a jego miejsce zajęła krótka myśl, że teraz będzie już
dobrze. Że nie musi już więcej martwić się o przyszłość, bo znalazła kogoś,
kto ukoi jej smutek i pomoże zażegnać samotność.

Julia wysłuchała piosenki do końca. Gdy ucichła, wyciszyły się jej emocje.
Mimo wszystko jeszcze przez chwilę siedziała z zamkniętymi oczami
i próbowała ogarnąć rozumem wszystko to, co właśnie przeżyła.

„Dlaczego akurat ten utwór?” – spytała Adama.

„Sam nie wiem… – odpisał. – Często słucham muzyki podczas nauki. Od
kilku dni nieustannie wybrzmiewa na mojej playliście. Podoba ci się? Co
o niej sądzisz?”

Na samą myśl o odsłuchanej muzyce Julię znowu ogarnęły te wszystkie
niesamowite uczucia, które towarzyszyły jej podczas słuchania.

„Że jest idealna” – wystukała drżącą dłonią.

„Dla mnie tak samo”.

„Wiesz, dawno nie słuchałam takiej muzyki. – Zdobyła się na szczerość. –
Kiedyś w liceum gustowałam w podobnych piosenkach, ale potem zaczęłam
słuchać czegoś zupełnie innego. Nie zmienia to jednak faktu, że rzeczywiście
są w niej zaklęte wszystkie moje aktualne uczucia. Nie umiem tego określić,
ale to jest właśnie TA emocja, którą czuję, gdy myślę o tobie i gdy
rozmawiamy. Jest jak lawina, która uderza we mnie z wielką siłą. Jest
obezwładniająca…”

„Gdy słucham tej piosenki, zawsze mam ciarki na plecach. Pochód gitary jest
w niej idealny. A do tego to delikatne podkreślenie perkusji… Dla mnie to
poezja. Cieszę się, że postrzegasz tę piosenkę tak samo”.

Nie mogąc zwalczyć pragnienia, żeby poczuć to wszystko raz jeszcze, znowu
włączyła nadesłaną piosenkę. Pierwsze takty zabrzmiały jej w uszach
i mimowolnie na moment przymknęła oczy. Muzyka płynęła i nabierała
intensywności, aż w końcu dźwięki ponownie ogarnęły ją całą i wyzwoliły

background image

falę emocji.

Chwilę trwało, zanim ponownie sięgnęła po telefon.

„Wybacz, ale muszę to napisać – wystukała na klawiaturze. – Gdy słucham
tej piosenki, to myślę tylko o tym, że brzmiałaby jeszcze lepiej, gdybyś był
obok mnie. I nie dowierzam, że czuję coś takiego. I to do kogoś, kogo nie
widziałam na żywo”.

„Tak się składa, że doskonale to rozumiem”.

„Czujesz podobnie?”

„Tak. W dodatku to, co się dzieje, odkąd ciebie poznałem, już dawno wyszło
poza moje możliwości rozumowania. Nigdy nie sądziłem, że można poczuć
coś, co ma taką siłę. I nawet jeżeli nigdy się nie spotkamy, to już zawsze
będę ci wdzięczny za to, że chociaż przez chwilę mogłem poczuć coś tak
fantastycznego. Coś, co uświadomiło mi, że wróciłem do życia”.

Gdy to przeczytała, po jej policzkach spłynęły łzy.

„Jak to możliwe, że czujemy coś tak cudownego, skoro nigdy się nie
widzieliśmy?”

„Nie mam pojęcia, ale energia, którą ma to uczucie, mogłaby wskrzeszać.
Wiesz, myślałem, że pewna część mnie już na zawsze będzie martwa. Ty
uświadomiłeś mi, że jestem w błędzie. Nadal potrafię czuć”.

„Jesteś prawdziwy?” – spytała, nie mogąc pohamować emocji.

„Jestem. Ale chyba wiem, dlaczego temu nie dowierzasz. Ja też bez końca
zastanawiam się, czy taka kobieta jak ty może istnieć naprawdę”.

„I do jakich dochodzisz wniosków?”

„Że to jakaś abstrakcja”.

Wzdłuż jej kręgosłupa znowu rozszedł się dreszcz.

background image

„Mam nadzieję, że gdy otworzę rano oczy, to wszystko nie okaże się snem”.

„Chociaż pewnie trudno ci w to uwierzyć, jestem jak najbardziej prawdziwy.
I na pewno nie zwalczę jutro rano potrzeby, by do ciebie napisać”.

„Obiecujesz?” – Otarła łzy.

„Masz moje słowo – odpisał z uśmiechem. – A teraz już chyba pora położyć
się spać, nie sądzisz?”

Odruchowo spojrzała na zegarek.

„To prawda. Jest już późno”.

„Gdy rozmawiamy, czas zawsze płynie zbyt szybko”.

„Zaginamy czasoprzestrzeń”. – Uśmiechnęła się lekko.

„Niestety, to nie zmienia faktu, że musimy jutro rano wcześnie wstać”.

„W takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak napisać ci teraz dobranoc”.

„Ja tobie też życzę słodkich snów – odpisał. – Do jutra”.

„Do jutra” – napisała, po czym zamyśliła się na chwilę, patrząc w białą
ścianę pokoju. To wszystko naprawdę było jakąś abstrakcją…

Wzruszona pogładziła palcem zdjęcie Adama na ekranie smartfona, a potem
znowu oparła głowę o ścianę i włączyła nadesłaną przez niego piosenkę.
Chociaż nie miała tego w zwyczaju, była tak spragniona zaklętych w niej
emocji, że przesłuchała ją kilka razy z rzędu, a po kąpieli pierwszy raz
w życiu zasnęła z muzyką w słuchawkach.

Znali się tak krótko, a ona już teraz zrobiłaby wszystko, żeby tylko być bliżej
niego.

Rozdział 19

background image

Adam nie mógł doczekać się piątku. Może to przez natłok nauki, na której
nie mógł się skupić, a może dlatego, że od kilku tygodni nie miał ani jednego
wolnego dnia, ale czuł się zmęczony. Gdy więc w piątkowe popołudnie
wyszedł z budynku filharmonii, odetchnął głęboko wiosennym powietrzem.

W końcu wolne, pomyślał i to samo napisał do Julii.

„Nie wiem, czy tak samo czekasz na weekendy, ale ja w końcu czuję, że
żyję” – dopisał, po czym wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i włożył
jednego do ust.

Zapalił i chwilę później zaciągnął się dymem, który od razu wypełnił jego
płuca. O tak, to było to, pomyślał i sam się do siebie uśmiechnął.

Wyminął grupkę dzieci stojącą na chodniku i ruszył niespiesznie do
mieszkania, żeby spakować rzeczy na weekend. Co prawda pociąg miał
dopiero o dziewiętnastej, ale wolał zająć się tym od razu, żeby potem nie
pakować bagażu w biegu. Już kilkakrotnie czegoś zapomniał, a ostatnio
rzadko bywał w domu i nie miał tam zbyt wielu osobistych rzeczy.

Szedł chodnikiem i obserwował, jak w Szczecinie zaczyna królować wiosna.
Kilka ciepłych dni wystarczyło, żeby na drzewach pojawiły się pąki
i zazieleniły trawniki. Po placu przed filharmonią jeździły dzieci na rowerach
i hulajnogach, a rześki wietrzyk niósł zapach Odry, która płynęła niedaleko.
W oknach kamienic odbijało się słońce, a pod błękitnym niebem fruwały
gołębie i mewy. Przechodnie zamienili ciężkie, zimowe kurtki na lżejsze
okrycia i chyba coraz chętniej wychodzili z domów, bo na chodnikach roiło
się od rozgadanych rodzin, roześmianej młodzieży i zakochanych par.

Adam zatrzymał się na chwilę myślami przy tych ostatnich. Pamiętał, jak
w tamtym roku drażnili go ci wszyscy zakochani ludzie i ich czułe gesty czy
maślane spojrzenia. Nie wiedzieć czemu, gdy zrobiło się cieplej, wszyscy
wylegli nagle na ulicę i bez końca obnosili się ze swoją miłością. Widział
młodzież przytuloną na ławkach nad Odrą, starszych ludzi idących za rękę do
sklepu i obściskujących się studentów. To pewnie przez to, że był sam, ale
naprawdę widział to wszędzie i aż go skręcało.

background image

W tym roku było jednak zupełnie inaczej. Widok tych ludzi w ogóle go nie
denerwował, wręcz przeciwnie. Sam chętnie wybrałby się z Julią na spacer
albo przysiadł z nią na kawę w zacisznej restauracji. Szkoda tylko, że
mieszkała tak daleko.

Po kilku minutach odpisała mu na wiadomość, więc wracał do mieszkania
zapatrzony w telefon. Rzucił krótkie „dzień dobry” do wychodzącej sąsiadki,
którą często spotykał, kiedy wyprowadzała psa.

– Dobrego dnia! – odpowiedziała staruszka, gdy sprawnie pokonywał
schody. Chociaż drzwi mieszkania babci były zamknięte, to ze środka
dobiegał aromatyczny zapach obiadu, który czekał na niego na stole.

– Cześć, babciu – zawołał od progu, wchodząc na korytarz.

Na dźwięk jego słów z kuchni wychyliła się zgarbiona staruszka. Jak zwykle
o tej porze była przewiązana fartuchem, a srebrzystoszare włosy spięła
w nieduży kok.

Adam pomyślał, że swoją drobną posturą w niczym nie przypomina
stereotypowej babci, która stawia sobie za cel faszerowanie wnuków
jedzeniem. Ale najwidoczniej pozory bywały mylące.

– Adasiu, jak dobrze, że jesteś. – Kobieta wyraźnie rozpromieniła się na jego
widok i zaprosiła go gestem do kuchni. – Myj ręce i siadaj do stołu. Właśnie
podsmażyłam dla ciebie pierogi.

– Babciu… – Popatrzył na nią wymownie, zdejmując kurtkę i buty. –
Przecież tyle razy mówiłem ci, że nie musisz robić dla mnie obiadów. Już
i tak jestem bardzo szczęśliwy, że mogę u ciebie mieszkać. Nie chcę sprawiać
dodatkowych kłopotów.

– Dziecko, ale o jakich kłopotach ty mówisz? Przecież przygotowanie
dodatkowej porcji jedzenia nie wiąże się z żadnym większym wysiłkiem.

– Niby tak, ale…

– No chyba że nie jesteś głodny. – Zmierzyła go wzrokiem.

background image

– Oczywiście, że jestem. – Nie miał serca sprawić jej przykrości. – Po tylu
godzinach w pracy zjadłbym konia z kopytami.

– A ja przez cały poranek zastanawiałam się, czy robić pierogi czy kopytka.

Adam cicho się zaśmiał.

– Czego byś nie ugotowała i tak byłoby pyszne. Wiesz, że lubię twoją
kuchnię.

– W takim razie idź w końcu umyć te ręce, jeśli nie chcesz, żeby obiad ci
wystygł. – Babcia wróciła do kuchni. – Nałożę ci jedzenie na talerz! –
zawołała, uświadamiając mu, że nie ma już wyjścia.

Adam pokręcił głową, zastanawiając się, dlaczego ta kobieta jest taka uparta,
i wyjął z kieszeni telefon.

„Masz kontakt ze swoimi babciami?” – napisał do Julii.

„Właściwie to z jedną – odpowiedziała natychmiast. – Z mamą mamy.
Dlaczego o to pytasz?”

„Nie wiem, czy ci o tym wspominałem, ale pomieszkuję w Szczecinie
u babci. Jest kochana, ale ma manię dokarmiania mnie przy każdej możliwej
okazji. Wróciłem właśnie do domu, a ona czekała z obiadem”.

„Kochana kobieta”.

„Nie mogę powiedzieć, że nie, ale raczej nie będzie mi do śmiechu, gdy
roztyję się od tych jej pożywnych obiadków”.

„Chyba wiem, o czym mówisz. Moja babcia też nakłada mi zawsze porcję jak
dla rosłego faceta, i to pracującego fizycznie. Nie mówiąc o tym, że potem
zawsze proponuje dokładkę”.

„Pocieszyłaś mnie trochę. U mnie jest dokładnie to samo”.

– Adasiu! – rozległo się z kuchni.

background image

Adam pokręcił głową i napisał do Julii, że odezwie się później.

„Smacznego!” – odpisała.

Adam położył telefon na pralkę i umył ręce, żeby babcia nie musiała zbyt
długo czekać.

– Już jestem. – Po kilku minutach zajrzał do kuchni, gdzie czekała już na
niego podwójna porcja pierogów.

Spojrzał na nią z przerażeniem, ale ponieważ naprawdę nie chciał sprawić
babci przykrości, nijak tego nie skomentował, lecz usiadł do stołu i zaczął
w końcu jeść.

– Pyszne – pochwalił pierogi już po pierwszym kęsie.

– Dziękuję. – Kobieta popatrzyła na niego z uśmiechem, po czym odwiązała
fartuch. – To ty sobie tutaj wcinaj, a ja pójdę do sąsiadki. – Odwiesiła ubranie
na wieszak, a on ucieszył się w myślach. Przynajmniej nie będzie musiał
głowić się nad wymówką, dlaczego nie da rady tego wszystkiego zjeść.

Gdy babcia wyszła, odczekał chwilę i zabrał jedzenie do swojego pokoju.
Usiadł przy biurku i żeby nie jeść w ciszy, włączył muzykę z komputera.
Dokończył obiad, przeglądając nowinki na Facebooku i sprawdzając pocztę,
a potem pozmywał naczynia i zabrał się w końcu za pakowanie.

Na szczęście sprawnie mu poszło i już około osiemnastej był gotowy do
drogi. Rozważał przez chwilę, czy poczekać te kilkadziesiąt minut
w mieszkaniu, czy wyjść wcześniej na dworzec, ale w końcu wybrał tę drugą
opcję. Piękna pogoda za oknem sprawiała, że nie miał ochoty przebywać
w domu.

A może to te motyle w brzuchu, które dodawały mu ostatnio dodatkowej
energii?

Babcia nie wróciła jeszcze od sąsiadki, więc bez słowa zabrał swoje rzeczy
i zamknął mieszkanie. Wyminął na schodach starszego pana z psem
i wyszedł na zewnątrz. Zapalił papierosa, a potem z torbą na ramieniu ruszył

background image

w stronę wieży katedry, która górowała nad miastem. Czasami jeździł na
dworzec tramwajem, ale dzisiaj wolał się przejść. Nigdy nie lubił przebywać
zbyt długo w zamkniętych pomieszczeniach i życie w mieście zawsze było
dla niego pod tym względem męczące. Mieszkanie babci nie miało nawet
balkonu, nie mówiąc o własnym podwórku. Jeżeli miałby wskazać coś, czego
brakowało mu w Szczecinie, to na pewno na pierwszym miejscu wymieniłby
prywatną przestrzeń. Tutaj ludzie żyli w klatkach. Nawet ciasne strychy
kamienic przerabiano na mieszkania do wynajęcia.

Zamiast jednak myśleć o minusach mieszkania w mieście, znowu napisał do
Julii. Kontakt z nią stawał się dla niego powoli czymś tak naturalnym
i oczywistym jak oddychanie.

To zaskakujące, jak bardzo można przywiązać się do kogoś, kogo fizycznie
się nie poznało, myślał, idąc alejką wśród odnowionych kamienic. Nie miał
jednak wątpliwości, że pomimo dzielącej ich odległości ta relacja była
prawdziwa i szczera. Bardziej intymna od wszystkich, które kiedykolwiek
stworzył. Może i nie mogli wyciągnąć do siebie dłoni, żeby się dotknąć, ale
niewiele osób znało go tak dobrze jak Julia. W ciągu zaledwie kilku dni
odsłonił przed nią prawie wszystkie rysy na swojej duszy i pokazał
najodleglejsze zakamarki. Internet sprawił, że odsłonił się przed nią w całości
i chyba dlatego to wszystko było takie magiczne.

Do jego uszu dobiegał miejski szum, ale momentami przebijały się przez
niego trele ptaków. Słuchając ich i wymieniając wiadomości z Julią, dotarł do
katedry, a potem skręcił w stronę dworca. Nie pamiętał już, kiedy był tam po
raz ostatni. Chociaż uwielbiał swoje studia, czasami żałował, że ograniczają
mu kontakt z rodziną. Rzadko ją teraz widywał, bo w weekendy miał zajęcia,
a w tygodniu nie mógł się wyrwać do domu przez pracę. Ten wolny weekend
był więc dla niego jak wybawienie. Zwłaszcza że z powodu Julii pewnie i tak
nie mógłby skupić się na wykładach.

Przed wejściem do budynku dworca wypalił jeszcze jednego papierosa,
a potem poszedł na peron i usiadł na wolnej ławce. Słońce ogrzewało mu
twarz, z głośników płynęły kolejne informacje dla podróżnych, a on pisał
z Julią o tym, jak minął jej dzień i głęboko kodował wszystkie jej słowa.
Wymiana zdań pochłonęła go tak bardzo, że omal nie przegapił swojego
pociągu i jako ostatni wszedł do wagonu.

background image

– Ma pan szczęście, bo już mieliśmy zamykać drzwi – rzuciła do niego
stojąca przy wyjściu konduktorka.

– Ja w ogóle ostatnio jestem szczęściarzem. – Uśmiechnął się do niej,
ściskając w dłoni telefon, i ruszył w głąb wagonu w poszukiwaniu wolnego
miejsca.

Na szczęście mimo weekendu pociąg nie był zbyt oblegany i udało mu się
wypatrzeć fotel pod oknem. Przeprosił jakąś staruszkę, która rozwiązywała
krzyżówki, i usiadł na wolnym miejscu. Upchnął torbę w przestrzeni pod
nogami, a gdy pociąg ruszył, popatrzył na Szczecin.

„MASZ WIADOMOŚĆ” – oznajmił mu jednak po chwili telefon, więc
zamiast przyglądać się miastu, znowu zapatrzył się w ekran.

„Życzę ci udanej podróży” – przeczytał.

Mimowolnie znowu rozciągnął usta w uśmiechu.

„Dziękuję. Mam nadzieję, że taka właśnie będzie. A jak ty spędzasz
dzisiejszy wieczór?”

„Planowałam zostać w Gdańsku, ale twój powrót do domu zmotywował mnie
do tego, żeby również odwiedzić rodziców”.

„A więc też siedzisz teraz w pociągu?”

„Tak – odpisała, dodając serduszko. – Swoją drogą czy to nie cudowne, że
robimy teraz to samo? Podróżujemy w dwóch różnych częściach Polski, ale
oboje wracamy do domów”.

„Gdyby spojrzeć na to z dalszej perspektywy… – Adam zamyślił się nad jej
słowami. – Z kosmosu jesteśmy pewnie jak przemieszczające się dwa małe
punkty, które mimo odległości są ze sobą w kontakcie”.

„Czy to nie wyjątkowe?”

Adamowi szybciej zabiło serce.

background image

„Tak. Ale nie sądzisz, że byłoby bardziej niesamowicie, gdybyśmy jechali ku
sobie, żeby się spotkać?”

„To prawda – odpowiedziała, chociaż sądził, że na samo wspomnienie
o spotkaniu zmieni temat, tak jak ostatnio. – Wiesz… Myślę o tym czasami”
– wyznała.

„O tym, że moglibyśmy pójść na prawdziwą randkę?”

„Tak – odpisała. – Wymienianie wiadomości na tym portalu jest cudowne,
ale chyba… Nie zrozum mnie źle, ale chyba chcę więcej”.

„W takim razie czujemy podobnie”.

„Tobie taka forma kontaktu też już przestaje wystarczać?”

„Niestety. Tak jak napisałaś, to jest cudowne, ale gdy czytam twoje
wiadomości, to coraz częściej zastanawiam cię, co robisz, gdy je wysyłasz.
Jak się wtedy uśmiechasz, jak gestykulujesz… Jak brzmiałby twój głos,
gdybyś mówiła to wszystko, zamiast pisać. Jestem ciebie taki ciekawy”.

„Ja też chciałabym wiedzieć o tobie wszystko”.

„To niesamowite, prawda? – Zapatrzył się na jej zdjęcie. – Jeszcze kilka
tygodni temu nie wiedzieliśmy o swoim istnieniu, a teraz jesteśmy sobie tak
bliscy”.

„Mnie też to zadziwia”.

„Pewnie to śmiesznie zabrzmi, bo przecież się nie widzieliśmy, ale
najzwyczajniej w świecie za tobą tęsknię. I nie chodzi mi tylko o te
momenty, gdy ze sobą nie rozmawiamy. Moja dusza wyrywa się ku tobie.
Właściwie to każda część mojego ciała…”

„Ja czuję dokładnie to samo”.

„To niesamowite, prawda? Jesteś mi taka bliska… Nie znamy się fizycznie,
ale tyle nas łączy… Czuję, że tobą nasiąkam – napisał. – Że moje życie tobą
nasiąka”.

background image

Julia nie odpisywała przez chwilę. Widocznie, tak jak jego, ją również
zaskoczył nagły obrót tej rozmowy.

„Pamiętasz, gdy w jednej z naszych pierwszych rozmów spytałem, czy wiesz,
jak daleko jest ze Szczecina do Gdańska?” – zapytał więc, żeby przerwać
milczenie.

„Pamiętam” – odpowiedziała, a on mimowolnie wyobraził sobie, jak kiwa
głową.

„Odpisałaś, że to około pięciu godzin drogi, a ja właściwie nigdy nie
zapytałem, czy to dla ciebie daleko, czy blisko”.

„Kiedyś powiedziałabym, że daleko” – odpisała po chwili namysłu.

„A teraz?”

„Że to znacznie bliżej, niż sądziłam”.

Adam uśmiechnął się, czytając te słowa.

„Wiesz co? Mam pewien pomysł”.

„Brzmi tajemniczo”.

„Nie wiem, jak do tego podejdziesz, ale… Czy mógłbym do ciebie
zadzwonić?”

Rozdział 20

Julia przeczytała wiadomość i zastygła z telefonem w dłoni.

„Ale jak to: zadzwonić?”

„Tak po prostu. Nie masz pojęcia, jak chciałbym usłyszeć twój głos”.

background image

„Czy to będzie bardzo dziwne?” – wystukała, z trudem panując nad drżącymi
dłońmi.

„Nie wiem. Mam nadzieję, że nie”.

„Nigdy nie rozmawiałam przez telefon z kimś, kogo nie znam” – napisała,
a wzdłuż jej kręgosłupa rozszedł się dreszcz. Już na samą myśl o tym, że
miałaby go w końcu usłyszeć, cała się trzęsła i nie mogła kontrolować
emocji. Bała się myśleć o tym, co będzie, gdy go w końcu usłyszy.

„Ja też nie – odpowiedział Adam. – Przynajmniej nie o sprawach
prywatnych”.

Nie odpisywała przez chwilę, nie wiedząc, co mu powiedzieć, więc nadesłał
kolejną wiadomość.

„Oczywiście jeśli nie chcesz, nie będę cię namawiał. To tylko luźna
propozycja”.

„Nie o to chodzi…” – wystukała na klawiaturze.

„Boisz się?”

„Szczerze?”

„Oczywiście. Cenię sobie twoją prawdomówność”.

„Trochę się boję, ale właściwie…” – napisała i popatrzyła przez okno, za
którym powoli robiło się ciemno. W szybie odbijała się jej twarz oraz zarys
postaci trochę starszej dziewczyny, która siedziała przy drzwiach. Jeśli
chodzi o warunki do rozmowy, Adam trafił wręcz idealnie. Nieczęsto
zdarzało się, żeby jechała tak pustym pociągiem jak dzisiaj. Dziewczyna przy
drzwiach od początku podróży słuchała muzyki, więc pewnie nie zwróciłaby
na nią uwagi, gdyby nagle zaczęła rozmawiać.

Patrząc przez okno, jeszcze przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią
i rozważała nawet, czyby nie poradzić się w tej sprawie Alicji, ale w końcu
uznała, że to dziecinne.

background image

„Zadzwoń” – napisała do Adama, po czym wysłała mu swój numer.

Gdy tylko to zrobiła, mieszkające ostatnio w jej brzuchu motyle momentalnie
wzbiły się w górę i poczuła przyjemną ekscytację.

Po chwili jej komórka zaczęła wibrować i na ekranie pojawił się nieznany
numer.

Raz się żyje, pomyślała, i nacisnęła zieloną słuchawkę.

– Cześć. – Przyłożyła telefon do ucha, właściwie nie wiedząc, czego się
spodziewać.

– Cześć. – Na linii rozległ się przyjemny, męski głos. – Dobrze cię w końcu
usłyszeć.

Julia mimowolnie wstrzymała powietrze. W ciągu ostatnich dni wielokrotnie
wyobrażała sobie ten moment, gdy w końcu usłyszy Adama, ale to, co
dotarło właśnie do jej uszu, znacznie przerosło jej wszystkie oczekiwania.
Chociaż Adam niewątpliwie był wrażliwym i empatycznym człowiekiem, to
przykładając telefon do ucha, sądziła, że usłyszy szorstki, nieco ponury głos
nostalgicznego muzyka. Pasowało jej to do jego czarno-białego zdjęcia
i obrazu tego chłopaka, który sobie w myślach stworzyła.

Jego prawdziwy głos był tymczasem niski i męski, owszem, ale
równocześnie ciepły i melodyjny. Już po pierwszych słowach nie miała
wątpliwości, że ten mężczyzna potrafi być refleksyjny, potrafi także żartować
i głośno się śmiać. A do tego jego ton był taki pociągający i seksowny…

To się nie dzieje naprawdę, przemknęło jej przez głowę i znowu poczuła
trzepoczące w żołądku motylki.

– Julia? – odezwał się Adam, gdy przez chwilę milczała.

Odchrząknęła nerwowo.

– Jestem, jestem. Przepraszam.

– Wszystko w porządku?

background image

– Tak, wybacz. Po prostu… – Spojrzała niepewnie na dziewczynę przy
drzwiach, ale ta nie zwracała na nią najmniejszej uwagi. – Po prostu się
zamyśliłam.

– Mam nadzieję, że myślałaś o czymś przyjemnym?

– Tak, bardzo. Właściwie to… – Znowu odchrząknęła nerwowo. –
Zaskoczyłeś mnie.

– Wierz mi, że dla mnie to też jest nowa sytuacja.

– Często dzwonisz do dziewczyn, których nie znasz?

– Jakkolwiek to zabrzmi, to mój pierwszy raz.

– W takim razie trochę mnie pocieszyłeś.

– Cieszę się, że ci raźniej.

Nieco rozluźniona, oparła się o półkę pod oknem.

– Tak sobie to wszystko wyobrażałeś?

– Wiesz, ten pomysł, żeby zadzwonić, zrodził się w mojej głowie tak
spontanicznie, że nie miałem okazji tego zbyt dobrze przemyśleć.

– Jak to mówią, spontaniczne decyzje bywają najlepsze.

– Tej na pewno nie będę żałował. A ty?

– Ja również, chociaż jeśli mam być szczera, to trochę inaczej wyobrażałam
sobie twój głos.

– Naprawdę?

Skinęła głową, mimo że przecież nie mógł jej widzieć.

– Sądziłam, że jest bardziej smutny i ponury. Taki trochę dekadencki.

background image

– To bardzo ciekawe.

– A tymczasem ty wydajesz się miły i pogodny. Miałam cię za pogrążonego
w myślach samotnika, a brzmisz jak ktoś, kto uchodzi za duszę towarzystwa.

– Co mogę powiedzieć… – Adam zastanowił się nad tym. – Myślę, że jestem
połączeniem i sangwinika, i kogoś, kto musi czasami odciąć się od ludzi
i skupić na własnych refleksjach. Zwykle nie stronię od ludzi i gdy z nimi
przebywam, rzeczywiście nie jestem wycofany, ale bardzo lubię też momenty
samotności. Mam nadzieję, że cię tym nie rozczarowałem?

– Nie, wręcz przeciwnie! – zaprotestowała od razu. – Jestem miło
zaskoczona.

– W takim razie cała przyjemność po mojej stronie. A jeśli chodzi o moje
wyobrażenia odnośnie do twojego głosu…

– Tak?

– Nie obraź się, ale po prostu muszę ci zadać pewne pytanie.

– Śmiało. Zamieniam się w słuch.

– Czy ty jesteś niska? – zapytał trochę nieśmiało.

Julia parsknęła śmiechem, słysząc te słowa.

– Słucham?

– Wiem, to pewnie dziwnie brzmi, ale naprawdę mnie to teraz nurtuje.

Rozbawiona znowu zerknęła na dziewczynę przy drzwiach, ale ta dalej
słuchała muzyki.

– Tak. Jestem dość niska. – Wróciła do Adama, próbując nad sobą
zapanować. – Jeżeli pytasz o dokładny wzrost, to mam minimalnie więcej niż
metr sześćdziesiąt.

– Tak sądziłem – odparł spokojnie.

background image

– Ale dlaczego właściwie pytasz? – Nie kryła ciekawości. – Wybacz
szczerość, ale takiego pytania to się nie spodziewałam.

– Po prostu brzmisz jak niska osoba, a nie zapamiętałem z portalu, ile masz
wzrostu.

– Brzmię jak niska osoba? – powtórzyła zdziwiona. – A to da się z tonu
czyjegoś głosu wnioskować, jaki jest jego wzrost?

– Cóż… – Teraz to Adam na chwilę się zamyślił. – Nie wiem, jak mam ci to
wytłumaczyć, ale według mnie po tonie głosu od razu słychać, gdy ktoś jest
niski. To, jak mówimy, wiele zdradza o człowieku.

– Nigdy się nad tym nie zastanawiałam.

– Pewien antropolog twierdził, że jedynie około siedmiu procent informacji
przekazujemy słowami, ponad pięćdziesiąt mową ciała, a za resztę przekazu
odpowiada nasz głos.

– Pewnie miał rację. Faktycznie po tonie czyjejś wypowiedzi można łatwo
wnioskować o nastroju tej osoby.

– Nie tylko o tym. Kiedyś czytałem sporo na ten temat i pamiętam na
przykład, że naukowcy z Kalifornii odkryli, że kobiety są w stanie oszacować
nawet siłę swojego rozmówcy tylko po jego głosie.

– Naprawdę? – Julia znów się zdziwiła.

– Ci badacze tłumaczyli tę umiejętność perspektywą ewolucyjną. Podobno
kobiety wybierają tych mężczyzn, których potomstwo ma większe szanse
przetrwania. Mocny głos skorelowany jest z siłą i dobrą kondycją fizyczną,
a to zaś z dobrymi genami. Nie chodziło jednak o to, czy głos był niski, czy
wysoki, ale o jego głębokość, barwę i to, czy był przeszywający, czy nie.

– A więc stwierdzenie „oczarował mnie głosem” jak najbardziej ma rację
bytu.

– Myślę, że nie tylko w kontekście wspomnianych przeze mnie badań. To
wyda się śmieszne, ale osobiście znam dziewczynę, która rozstała się ze

background image

swoim chłopakiem z powodu tonu jego głosu. Podobno tak ją drażnił, że
w pewnym momencie nie mogła już go słuchać.

– Brzmi jak absurd.

– To prawda – zgodził się z nią Adam. – Co zabawne, ta dziewczyna spotyka
się teraz z chłopakiem, o którym często mówi, że uwiódł ją głosem.

– Cóż… Właściwie to nie wiem, dlaczego jestem zaskoczona. Ludzie rozstają
się przecież z tak absurdalnych powodów, że już nic nie powinno mnie
zdziwić. Ale wracając jeszcze na chwilę do tematu głosów… – Zmieniła
nieco pozycję. – Dobrze się ciebie słucha – powiedziała spokojnie. – Masz
bardzo przyjemną barwę i ton.

– Ty podobnie – odparł bez namysłu. – Pewnie wiele razy to słyszałaś, ale
mógłbym słuchać tego, jak mówisz, w nieskończoność.

– Szczerze powiedziawszy, nikt mi tego nigdy nie powiedział.

– Trudno mi w to uwierzyć.

Usta Julii rozciągnęły się w uśmiechu.

– Cieszę się, że zadzwoniłeś – wyznała. – Miałam trochę obaw, w końcu to
dla mnie zupełnie nowe doświadczenie, ale już teraz wiem, że niesłusznie się
bałam.

– Wierz mi lub nie, ale ja też się trochę stresowałem tym telefonem.
Wymieniłem dziś rano z bratem kilka wiadomości, w których opowiedziałem
mu o tobie, a on, słysząc mój zachwyt, stwierdził, że nie możesz istnieć
naprawdę.

– Więc zadzwoniłeś, żeby się o tym przekonać?

– Raczej by zagłuszyć palącą potrzebę tego, żeby lepiej cię poznać, ale
przyznaję, brat maczał w tym palce.

– Jak już mówiłam, ten telefon to była dobra decyzja.

background image

– Też tak sądzę. Nasza relacja od razu wskoczyła na zupełnie inne tory, gdy
usłyszałem twój głos. To przykre, ale kontakt przez internet jest bardzo
ograniczający.

– To prawda. W ciągu ostatnich dni wiele razy żałowałam, że nie mogę cię
usłyszeć albo zobaczyć. Konwersacja na portalu randkowym była
fascynująca, ale nie mówiła o tobie wszystkiego.

– Widzę, że mamy podobne spostrzeżenia.

– Dziwi cię to? – Julia odgarnęła do tyłu włosy i zapatrzyła się na chwilę na
mały domek za oknem. – Przecież dość często myślimy podobnie.

– Zaskakująco często – przytaknął. – Czasami się zastanawiam, gdzie jest
haczyk.

– Haczyk?

– Jesteś tak fantastyczna, że to dla mnie aż niewiarygodne.

Pociąg zaczął zwalniać przed kolejną stacją, a ona rozpromieniła się jeszcze
bardziej, słysząc ten niewymuszony komplement.

– I co, znalazłeś ten haczyk? – spytała zadziornie.

– Jeszcze nie, co naprawdę wydaje mi się dość dziwne.

– Jest zbyt idealnie? – wypowiedziała w końcu na głos to, co jej samej od
pewnego czasu nie dawało spokoju.

– Nie zrozum mnie źle, ale czasami trudno mi pojąć, jak to możliwe, że
istnieje taka cudowna kobieta jak ty. Ktoś, kto czuje jak ja, myśli podobnie…
W tej sytuacji naprawdę trudno nie szukać haczyka.

– Dobrze wiem, o czym mówisz. Sama wielokrotnie się nad tym
zastanawiałam.

– I do jakich doszłaś wniosków?

background image

– Że mam typowo polską naturę.

– To znaczy?

– Jako naród mamy wszyscy paskudną cechę: gdy dobrze nam się wiedzie,
nie potrafimy się cieszyć, bo przecież za chwilę spadnie na nas nieszczęście
i będziemy płakać. To smutne. Wiem, że w życiu musi być zachowana
równowaga i nie da przejść się przez nie tylko z szerokim uśmiechem na
ustach, ale naprawdę nie cierpię tego podskórnego czekania na nieszczęście.
Bo przecież radość i dobre życie nie mogą trwać wiecznie i prędzej czy
później i tak się o coś potknę… Według mnie to wszystko tylko głupie
gadanie, które odbiera przyjemność życia. – Zmieniła nieco pozycję w fotelu.
– Ostatnie dni uświadomiły mi, że muszę wyzbyć się w końcu tego głupiego
nawyku, bo na dłuższą metę można od tego zwariować.

– Nigdy o tym nie myślałem, ale ja też mam w głowie zakodowane coś
takiego. Wystarczy prześledzić naszą dotychczasową rozmowę… Szukam
haczyka, zamiast być zadowolony z tego, że tak dobrze się dogadujemy.
Chyba rzeczywiście pora z tym skończyć.

– Możemy się wspierać w tym postanowieniu – zaproponowała. – Będzie
nam raźniej.

– Od początku naszej znajomości wydawałaś mi się optymistką.

– To dość zabawne – odparła.

– Dlaczego?

– Ostatnio bardzo często słyszę to określenie.

– A ma coś wspólnego z prawdą?

– Cóż… Jeszcze kilka miesięcy temu powiedziałabym, że nie, przeżywałam
naprawdę trudny okres i widziałam wszystko w czarnych barwach, ale od
pewnego czasu chyba rzeczywiście zmieniłam myślenie na bardziej
pozytywne. Nie chcę się smucić albo złościć z powodu nieistotnych rzeczy.

– Czuje się to w rozmowach z tobą.

background image

– Naprawdę? – Założyła nogę na nogę.

Adam potwierdził.

– Podoba mi się to w tobie. Bije od ciebie radość życia.

Julia zamyśliła się nad tymi słowami.

– Wiesz, sporo musiało się wydarzyć, żebym została taką osobą.

– Zazwyczaj człowiek, aby się zmienić, potrzebuje jakiegoś silnego bodźca.

– Też masz za sobą takie doświadczenie?

– Wspominałem ci o tym, pamiętasz?

– Ach tak. Niedoszłe zaręczyny.

– No właśnie – przytaknął. – Coś takiego zawsze jest jak kubeł zimnej wody
na głowę, no chyba że nie zależało ci na tej osobie.

– Nie sposób się z tobą nie zgodzić.

– Gdy życie daje ci w kość, automatycznie zastanawiasz się nad wieloma
rzeczami. Analizujesz przyczyny i szukasz rozwiązań. Ciężko nie
przebudować wtedy swojego systemu wartości.

– Moja babcia zawsze mówiła, że nic tak bardzo nie hartuje człowieka jak
trudne doświadczenia. Strata kogoś bliskiego niewątpliwie do nich należy.

Adam uśmiechnął się lekko, co wywnioskowała z tonu jego głosu.

– Wybraliśmy sobie ciekawy temat na pierwszą telefoniczną rozmowę.

– Prawda? – Zaśmiała się cicho.

– Ale z tobą mógłbym rozmawiać o wszystkim – powiedział, a ona nie miała
żadnych wątpliwości co do tego, że mówi szczerze i wcale jej teraz nie

background image

kokietuje. – Nawet wymiana zdań o zupie pomidorowej byłaby pasjonująca.

– Chyba troszeczkę przesadzasz – mruknęła, chociaż te słowa sprawiły jej
wielką przyjemność.

– Moim zdaniem wcale nie – zapewnił. – Gdy trafisz na odpowiedniego
rozmówcę, to czas i temat rozmowy nie mają żadnego znaczenia. Liczy się
tylko porozumienie dusz.

Rozdział 21

Po kolacji z rodzicami Julia rzuciła się na łóżko w swoim pokoju i nakryła
twarz dłońmi. Chociaż od rozmowy z Adamem minęło już kilkadziesiąt
minut, nadal nie mogła uwierzyć w to, że do niej zadzwonił. Na samą myśl
o tym w jej brzuchu znowu trzepotały motyle i czuła przyjemną ekscytację.
Już wcześniej miała go za cudownego chłopaka, ale to, co wydarzyło się
dzisiaj, przeszło jej najśmielsze marzenia. Chyba jeszcze z nikim nie
prowadziła tak wspaniałej rozmowy. A już na pewno nie przypuszczała, że
można stworzyć tak zażyłą relację z kimś, kogo zna się zaledwie kilka dni.

Co za cholernie fajny facet!, pomyślała i przekręciła się na bok. Wzięła do
ręki telefon i przez chwilę rozważała, czy nie zadzwonić do Alicji i nie
opowiedzieć jej o wszystkim, ale w końcu postanowiła zostawić te nowe
przeżycia dla siebie. Relacja z Adamem była tak intymna, że z nikim nie
chciała się tym dzielić.

Poza tym zdawała sobie także sprawę, jak niewiarygodnie to wszystko brzmi.
Co miałaby powiedzieć Alicji? Że właśnie odbyła najwspanialszą rozmowę
w swoim życiu i nie ma wątpliwości, że jest zakochana? W dodatku
w mężczyźnie, którego widziała tylko na zdjęciach?

Przez uchylone drzwi do jej pokoju zajrzał kot rodziców, więc wzięła go na
łóżko i głaszcząc go, zamiast do przyjaciółki wysłała wiadomość do Adama.

background image

„Pomimo silnego postanowienia, żeby wyzbyć się czarnowidztwa, nie mogę
przestać myśleć o tym, co jest z tobą nie tak”.

„Zbyt idealnie, prawda?” – odpisał niemal natychmiast.

„Nie wierzę, że może istnieć osoba, z którą tak dobrze się dogaduję” –
zgodziła się z nim.

„Jeśli cię to uspokoi, to mnie też trudno w to uwierzyć”.

„Jak to możliwe, że przez tyle czasu nie wiedzieliśmy o swoim istnieniu?”

„Widocznie mieliśmy poznać się właśnie w tej chwili, gdy mamy taki, a nie
inny bagaż doświadczeń”.

Julia pogłaskała kota i wsłuchując się w jego mruczenie, zamyśliła się nad
słowami Adama.

„Wiesz… – napisała dopiero po chwili. – W ciągu ostatnich miesięcy
wielokrotnie zastanawiałam się nad sensem cierpienia. Nurtowało mnie,
dlaczego ono istnieje i zdarzały się dni, gdy wręcz krzyczałam do Boga czy
losu, pytając, w jakim celu zsyła na mnie tyle bólu i rozczarowań. Moja
mama i babcia mówiły wtedy, że gdy spojrzę na to z perspektywy czasu, na
pewno zrozumiem sens tych ran, bo przecież nic nie dzieje się bez przyczyny.
Drwiłam z nich, ale teraz już rozumiem, co miały na myśli. Może to
górnolotnie zabrzmi, bo znamy się przecież tak krótko, ale gdybym nie
przeżyła tych wszystkich przykrych sytuacji, byłabym teraz pewnie innym
człowiekiem. Nie poznałabym ciebie i prawdopodobnie nie stworzylibyśmy
tak wyjątkowej relacji. Dopiero teraz to sobie uświadomiłam”.

Adam nie odpisywał przez kilka minut.

„Ujęłaś tak trafnie to, co tłucze mi się po głowie, odkąd skończyliśmy
rozmowę, że nie wiem, czy jest potrzebny do tego komentarz. Gdybyśmy nie
doświadczali cierpień, nie docenialibyśmy później tak bardzo wielu rzeczy
i nie przeżywali w pełni radości”.

„Czy to nie prawdziwe braterstwo dusz?”

background image

„Nie mogę wyzbyć się przekonania, że nawet jeżeli jakimś cudem nigdy się
nie spotkamy, to już zawsze będę ci wdzięczny za to, że zwróciłaś mi radość
życia i dałaś nadzieję. Za to, że mogłem poczuć coś tak fantastycznego, co
ma taką potężną energię. Myślałem, że ta część mnie jest martwa”.

Gdy Julia przeczytała te słowa, wzruszenie ścisnęło jej gardło.

„Nie pisz mi takich rzeczy, bo zaraz się rozpłaczę”.

„Zawsze chciałem spotkać w swoim życiu taką kobietę jak ty. Tak pogodną,
łagodną i ciepłą, ale jednocześnie tak bardzo silną. Jesteś tak fantastyczna, że
aż brakuje mi skali. Właściwie wystarczyłaby mi tylko jedna trzecia część
ciebie i już byłbym usatysfakcjonowany”.

„Adam…” – odpisała, z trudem hamując łzy.

„Czuję, że nie zasłużyłem na ciebie – napisał, a ona na dobre się rozpłakała. –
Że to dla mnie za dużo”.

Telefon milczał, a Julia ocierała policzki. Kolejne łzy napływały jej do oczu.
Adam poruszył swoimi słowami najczulsze punkty jej duszy i nie mogła
zapanować nad płaczem. Podobnie jak on nie mogła pozbyć się myśli, że nie
zasługiwała na tyle szczęścia, ile jej dawał. Nie zasługiwała na tak
cudownego faceta…

Otarła łzy, wtulając nos w miękkie futerko kota. W ostatnich miesiącach
miłość kojarzyła jej się głównie z bólem i smutkiem, ale Adam przypomniał
jej, że to nie są jedyne odcienie tego uczucia. Pewnie nie był tego świadomy,
ale rozbudził w jej sercu wiosnę i uświadomił, że mimo trudnych momentów,
których doświadczyła, jeszcze może być w życiu szczęśliwa.

To było tak cenne doświadczenie, że już zawsze powinna być mu za nie
wdzięczna.

„Nie chcę dzisiaj zasypiać, bo boję się, że gdy rano otworzę oczy, to
wszystko okaże się snem” – wystukała na klawiaturze.

„Nie martw się. Jestem prawdziwy. Moje uczucia do ciebie również”.

background image

„A co, jeżeli ci się znudzę?”

„Mała… – napisał, a ona przymknęła oczy, wyobrażając sobie, jak mówi to
do niej tym swoim cudownym głosem. – Jest tyle rzeczy, których chciałbym
się o tobie dowiedzieć i tyle słów, które chciałbym ci powiedzieć, że
naprawdę nie musisz się martwić”.

„Obiecujesz?”

„Masz moje słowo. Gdybym zerwał z tobą teraz kontakt, to byłbym
głupcem”.

„Nie wyobrażasz sobie, jaka jestem szczęśliwa, że się poznaliśmy”.

„Właściwie to powinienem ci w końcu podziękować za to, że zapytałaś,
czym jestem rozczarowany”.

„A ja dowiedzieć się, czy nadal taki jesteś”.

„Absolutnie – odpisał bez cienia namysłu. – Gdybym teraz miał ustawić jakiś
przymiotnik jako swój nick, to z pewnością byłoby to coś w stylu:
najszczęśliwszy”.

Julia uśmiechnęła się lekko.

„I to by było tyle, jeśli chodzi o moje nieufanie nieznajomym i bycie ostrożną
w nawiązywaniu relacji przez internet”.

„Według mnie byłaś bardzo ostrożna. Do tej pory nie znam nawet twojego
nazwiska”.

„Przybylska” – odpisała, chociaż pewnie nie musiała tego robić.

Adam wysłał jej uśmiech.

„Jesteś niemożliwa. Słyszałaś to kiedyś?”

„Nie, chyba nie”.

background image

„Wszystko, co mówisz i robisz, jest tak fantastyczne, że aż brakuje mi tchu”.

„Od początku wiedziałam, że jesteś romantykiem”.

„Tak, to moja wrażliwa połowa”.

„Bardzo ją lubię”.

„Jest cała dla ciebie” – odpisał, a ona znowu poczuła to przyjemne uczucie
w okolicach serca, które sprawiało, że wstępowała w nią nowa energia.
W pokoju panował półmrok, za oknami było już ciemno, ale ona czuła się
tak, jakby tańczyła właśnie na skąpanej w słońcu łące.

„Jeszcze pewnie przez dłuższy czas będę szukał haczyka, bo to wszystko
nadal nie mieści mi się w głowie” – napisał Adam, w odpowiedzi na co
uśmiechnęła się lekko.

„Mam nadzieję, że prędko go nie znajdziesz”.

„Jakiś wewnętrzny głos podpowiada mi, że mogę nie znaleźć go wcale”.

Julia już miała odpisać, gdy nagle z dołu dotarło do niej wołanie mamy.

– Julka! Masz wolną łazienkę!

Odruchowo spojrzała na zegarek w komórce, który wskazywał dwadzieścia
po dziesiątej.

„Późno już” – napisała do Adama, chociaż najchętniej nie kończyłaby tej
rozmowy do rana.

„Chcesz kłaść się spać?”

„Gdyby to było rozsądne, rozmawiałabym z tobą przez całą noc, ale oboje
mieliśmy za sobą ciężki tydzień i powinniśmy się wyspać”.

„Niestety masz rację”.

Nie do końca zadowolona usiadła na łóżku i spuściła nogi na jasny dywan,

background image

który od niepamiętnych czasów leżał w tym samym miejscu.

„Dziękuję ci za to, że zadzwoniłeś – wystukała jeszcze na ekranie smartfona.
– Ta rozmowa była cudowna i nie mogę się doczekać, gdy usłyszę cię po raz
kolejny”.

„Jeżeli chcesz, możemy porozmawiać znów choćby jutro”.

„Byłoby fantastycznie” – odpowiedziała, a on zapewnił, że w tej sytuacji
zadzwoni na pewno.

„Śpij dobrze, moje odnalezione Szczęście” – napisał, zanim zdążyła pójść do
łazienki.

„Ty również śnij dzisiaj cudowne sny” – odpisała, po czym jeszcze na chwilę
rzuciła się na łóżko i znowu zakryła twarz dłońmi.

Naprawdę nie mieściło jej się w głowie, że chociaż właściwie nie wiązała
żadnych nadziei z tym portalem randkowym, poznała tak niesamowitego
mężczyznę.

Rozdział 22

Adam zapukał w poniedziałek rano do gabinetu przełożonego i zajrzał do
środka.

– Mogę? – Wsunął głowę przez drzwi.

Dyrektor pochylał się nad dokumentami przy biurku, ale na dźwięk jego
głosu oderwał się od pracy i zaprosił go do gabinetu.

– Tak, wejdź, proszę, i usiądź wygodnie. – Wskazał dłonią na krzesło. – Co
cię sprowadza?

Mężczyzna przemierzył gabinet i zatrzymał się przy biurku.

background image

– Potrzebuję wolnego – powiedział prosto z mostu. – Wiem, że powinienem
uprzedzić o tym wcześniej, ale nie planowałem tego wyjazdu.

– Coś się stało?

– Można tak powiedzieć. To pilna sprawa rodzinna.

– Rozumiem. – Dyrektor oparł dłonie o biurko. – Od kiedy chciałbyś wziąć
urlop?

– Najlepiej jeszcze pod koniec tego tygodnia.

– Cóż… – Szef popatrzył w kalendarz. – Mamy w weekend ten koncert
etiopskiego pianisty, ale skoro to pilna sprawa, to chyba poradzimy tu sobie
bez ciebie.

Adam zmienił nieco pozycję na krześle.

– Nie zawracałbym panu głowy, gdyby to nie było dla mnie ważne.

– Daj spokój, nie musisz mi się tłumaczyć. Każdemu czasami coś wypadnie.
O ilu wolnych dniach mówimy?

Adam zastanowił się krótko.

– Trzech? – bardziej zapytał, niż oznajmił.

Dyrektor jeszcze raz popatrzył w kalendarz.

– Czwartek, piątek i poniedziałek? – zaproponował.

– Byłoby świetnie – ucieszył się Adam.

– W takim razie jedź załatwiać swoje sprawy rodzinne i niczym się nie
przejmuj.

– Jest szef nieoceniony. – Podniósł się z krzesła i wyciągnął rękę.

– A ty należysz do wąskiego grona pracowników, z którymi nie mam

background image

większych problemów, więc nie widzę przeszkód, żebym miał ci nie pomóc –
zapewnił dyrektor, po czym rozstali się w miłej atmosferze.

Adam opuścił gabinet, ale zanim wrócił do pracy, zagadnął go na korytarzu
kumpel:

– Dostałeś podwyżkę, że jesteś taki szczęśliwy? – zapytał, a Adam omal się
nie roześmiał.

– Lepiej, stary, lepiej – powiedział enigmatycznie.

– A to może być lepiej?

– Najwidoczniej. – Wzruszył ramionami, po czym zmienił plany i zamiast
pójść na górę, skręcił ku drzwiom, żeby wyjść na dwór zapalić. Gdyby Julia
nie była na uczelni, to pewnie zadzwoniłby do niej i osobiście przekazał
dobrą nowinę, ale ponieważ nie chciał odrywać jej od nauki, zalogował się na
portal randkowy i włączył ich konwersację.

„Cześć. Mam nadzieję, że dzisiaj możesz skupić się na zajęciach?” – zapytał,
dodając uśmiech.

„Powiedzmy – odpowiedziała lakonicznie. – Ale jeśli mam być z tobą
szczera, nie mogę się doczekać momentu, gdy znowu porozmawiamy przez
telefon. Od wczorajszego wieczoru minęła już chyba wieczność”.

Adam mimowolnie pomyślał o tych wszystkich rozmowach, które odbyli
w weekend. Dzwoniąc do niej w piątek w pociągu, uruchomił lawinę i od
tamtej pory dzwonili do siebie w każdej wolnej chwili. Czy to idąc na
zakupy, czy spacerując, czy leżąc w łóżku wieczorem.

„Jeżeli chcesz, możesz zadzwonić do mnie w drodze powrotnej z uczelni –
zaproponował. – Pewnie będę już wtedy w domu, więc cały mój czas należy
do ciebie”.

„Wiesz co? Mam lepszy pomysł”.

„Jestem zaintrygowany”.

background image

„Daj mi pół minuty” – napisała, a potem zniknęła.

Chwilę później rozdzwonił się jego telefon. Na widok znajomego numeru na
ustach Adama pojawił się uśmiech i rozbawiony mężczyzna przesunął
palcem po ekranie, żeby odebrać.

– Mówiłem ci już, że jesteś niemożliwa? – rzucił zamiast „dzień dobry”.

– Przepraszam, ale naprawdę nie mogłam się doczekać, kiedy znów cię
usłyszę.

– Nie masz mnie za co przepraszać. Czekałem na ciebie.

– Jesteś zajęty?

Odruchowo zerknął na papierosa, którego trzymał w ręce.

– Można powiedzieć, że mam krótką przerwę.

– Wyszedłeś zapalić?

– Czasami trudno wygrać z nałogiem.

– Coś o tym wiem. Ja też musiałam wymknąć się z zajęć, bo nie
wytrzymałabym ani minuty dłużej, nie słysząc twojego głosu.

– Nie wiem, czy porównywanie mnie do nałogu wróży nam zdrową relację.

Julia zaśmiała się melodyjnie.

– Po prostu bardzo za tobą tęsknię. Czy to coś złego?

– Nie – powiedział, a potem zaciągnął się mocno. – Właściwie to chyba
mógłbym temu jakoś zaradzić.

– Co masz na myśli?

Wypuścił dym z płuc i odetchnął głęboko, patrząc na miasto.

background image

– Właśnie poprosiłem dyrektora o urlop.

Julia zamilkła na chwilę.

– Mówisz poważnie?

– Jak najbardziej. Chcę przyjechać do Gdańska.

– Ja… – szepnęła i urwała w pół zdania. – Przepraszam, zaskoczyłeś mnie.
Aż nie wiem, co powiedzieć.

– Wystarczy, że się cieszysz. No chyba że jesteś bardziej przerażona, wtedy
możemy porozmawiać o twoich lękach.

– Cieszysz? – powtórzyła. – Chciałabym powiedzieć, że tak się czuję, ale to
stanowczo za słabe określenie. Adam, ja jestem najszczęśliwsza na świecie.

– Naprawdę? – Poczuł ulgę, słysząc te słowa.

– Oczywiście, że tak! Ale dlaczego nic wcześniej o tym nie wspominałeś?
Kiedy przyjedziesz?

Pod ostrzałem jej pytań zgasił papierosa i uśmiechnął się lekko, wyrzucając
niedopałek.

– Nie mówiłem ci nic wcześniej, bo nie chciałem zapeszać. Nie wiedziałem,
czy dostanę wolne.

– Ale dostałeś, tak?

– Kilka minut temu rozmawiałem z przełożonym i mogę jechać już
w czwartek.

– Ja chyba śnię… – wyrwało się Julii. – Mam nadzieję, że mówisz poważnie.

Słysząc szczerość w jej głosie, roześmiał się.

– Nie żartowałbym z takich rzeczy.

background image

– To jakiś obłęd… Ty naprawdę przyjedziesz do Gdańska!

– Na twojej uczelni można tak krzyczeć?

– Pewnie nie, zaraz ktoś mi zwróci uwagę, ale kto by się tym teraz
przejmował. Jestem taka szczęśliwa!

– Cieszę się, że mogłem poprawić ci humor.

– Tylko jak ja teraz skupię się na zajęciach?

– Masz rację. Właściwie mogłem poczekać z tą informacją do wieczora.

– Żartujesz? – zaprotestowała. – Super, że powiedziałeś mi teraz.

– Chyba nie utrzymałbym tej tajemnicy zbyt długo.

– I dobrze. Muszę tylko wymyślić, jak ukryć przed znajomymi i wykładowcą
ten głupkowaty uśmiech, który od kilku minut nie schodzi mi z ust.

– Moim zdaniem nie musisz tego robić. Jestem pewny, że pięknie wyglądasz,
gdy się uśmiechasz.

– Czy ty mnie teraz podrywasz? – zapytała zadziornie.

– Troszeczkę.

Na linii znowu rozległ się jej melodyjny śmiech.

– Musimy teraz znaleźć ci jakiś nocleg w Gdańsku – powiedziała po chwili,
zmieniając ton głosu. – Niestety, w okolicy, gdzie mieszkam, nie ma zbyt
wielu hoteli.

– Spokojnie, ja się tym zajmę. Podaj mi tylko dzielnicę, a ja poszukam
czegoś w internecie. Wydaje mi się jednak, że to nie będzie zbyt trudne.
W końcu Gdańsk jest miastem turystycznym, więc na pewno ma dobre
zaplecze noclegowe dla turystów.

– To prawda. Nawet po sezonie widzę często na Facebooku ogłoszenia

background image

pokojów czy mieszkań do wynajęcia.

– W takim razie tym bardziej nie masz powodów do zmartwień.

Julia odetchnęła głęboko.

– Nadal nie mogę uwierzyć, że tutaj przyjedziesz – powiedziała już o wiele
spokojniej. – Wiem, że się powtarzam, ale to jak spełnienie marzeń albo
najpiękniejszy sen.

– Jeśli to sen, to chciałbym się już nigdy z niego nie budzić.

– Ja tak samo. – Z tonu jej głosu wywnioskował, że znowu się uśmiechnęła. –
A wracając do noclegu… Zaraz wyślę ci w wiadomości ulicę, przy której
mieszkam.

– Już się nie boisz podawać adresu nieznajomemu?

– Obcemu człowiekowi bym go nigdy nie podała, ale ty już dawno przestałeś
nim być.

– Nie mogę się doczekać, kiedy cię w końcu zobaczę – powiedział, bo na
samą myśl o tym czuł przyjemną ekscytację.

– To bez wątpienia będzie jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu –
zawyrokowała, po czym dodała, że niestety musi już kończyć. – Nie mogę
spędzić całego wykładu na korytarzu.

– A ja połowy dnia pracy na papierosie. – Zaśmiał się, zerkając przez ramię
na gmach filharmonii. – Zadzwoń do mnie, gdy skończysz zajęcia – poprosił.
– Ustalimy wtedy więcej szczegółów mojego przyjazdu.

– Zadzwonię na pewno – obiecała, a potem pożegnali się i z głośnika
popłynął głuchy sygnał.

Adam opuścił telefon i schował go do kieszeni. Naprawdę nie mógł się już
doczekać tego wyjazdu. Ta dziewczyna z każdym kolejnym dniem coraz
bardziej utwierdzała go w przekonaniu, że warto dla tej relacji pokonać każdą
odległość.

background image

Rozdział 23

Julia popatrzyła na Alicję, z którą znowu wybrała się do restauracji w pobliżu
uczelni. Tym razem siedziały jednak przy stoliku na piętrze, z dala od okna,
a kelnerka chwilę wcześniej przyniosła im dwie porcje naleśników. Ich
zapach roznosił się po pomieszczeniu i pobudzał zmysły klientów. Zwłaszcza
tych głodnych. Cały poranek i przedpołudnie dziewczyny spędziły na
uczelni, więc ich ciała dopominały się solidnego posiłku.

– Smakowicie to wygląda. – Alicja wzięła z koszyka sztućce i odkroiła
kawałek.

Julia spojrzała na jej porcję, ale szybko wróciła do swojego talerza.
Przyjaciółka zamówiła naleśnika wytrawnego z warzywami i mięsem, ona
zaś zdecydowała się na słodką wersję.

– Moje podobnie – powiedziała, biorąc do ręki widelec. – Chociaż porcja jest
tak duża, że na pewno nie dam rady zjeść wszystkiego.

– Najwyżej weźmiesz resztę do domu – stwierdziła Alicja, po czym sięgnęła
po szklankę z sokiem. – Mów lepiej, dlaczego jesteś dzisiaj w takim
szampańskim humorze. Niech zgadnę. Znów chodzi o Adama?

Julia odłożyła widelec i splotła dłonie.

– Zgadłaś.

– To nie było takie znów trudne.

– Powinnam chyba zacząć to jakoś ukrywać.

– Przestań! To naprawdę cudowne widzieć cię w końcu szczęśliwą!
Rozumiem, że miłość kwitnie?

Julia pokiwała głową, czując motyle w brzuchu na samą myśl o tym

background image

fantastycznym chłopaku.

– Adam zamierza przyjechać do Gdańska – powiedziała w końcu, z trudem
hamując emocje. – Poprosił dziś rano w pracy o wolne, żebyśmy mogli się
spotkać.

Słysząc te słowa, Alicja omal nie zakrztusiła się sokiem.

– Co proszę? – Odstawiła szklankę na stół i z niedowierzaniem zamrugała
powiekami.

– Tak, wiem, ja też byłam zaskoczona, ale nie mogę się już tego doczekać.

– Teraz to zabiłaś mi ćwieka. Więc naprawdę mu na tobie zależy.

– Wygląda na to, że tak.

Alicja pokręciła głową, najwidoczniej nie mogąc w to wszystko uwierzyć.

– A niech mnie. Ty to masz w życiu szczęście.

– A ty to niby pecha? – Julia się odgryzła. – Przypominam ci, że niedługo
będziesz szczęśliwą mężatką.

– Ale ilu musiałam poznać beznadziejnych facetów, zanim trafiłam na Kubę!
Nie żebym była zazdrosna, ale naprawdę nie mogę uwierzyć, że znalazłaś
miłość już za pierwszym podejściem do portali randkowych. Właściwie to
nie sądziłam, że takie rzeczy w ogóle się zdarzają.

Julia sięgnęła po widelec i wróciła do jedzenia.

– Daj spokój, na pewno nie jestem wyjątkiem.

– Nawet jeżeli nie, to bezapelacyjnie unikatowa historia. Do tej pory trudno
mi uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Przecież ty znasz go
zaledwie kilka dni.

– Masz rację. – Julia nie mogła się z tym nie zgodzić. – Nawet gdybym
przeczytała o czymś takim w książce, uznałabym, że to zbyt

background image

nieprawdopodobne.

– Co racja, to racja. Tempo rozwoju tej znajomości jest doprawdy szaleńcze.
Aż boję się myśleć, co będzie za kilka tygodni.

– Ala… – Julia spojrzała na nią wymownie.

– No co? – Alicja wyprostowała plecy. – Przy tak szybkim obrocie spraw za
miesiąc się zaręczycie, a za pół roku zacznie łączyć was kredyt.

– Nawet tak nie żartuj.

– A co? Nie chciałabyś wieść sielankowego życia u boku przystojnego
basisty?

– Adam gra na perkusji – poprawiła ją Julia. – A co do wspólnej
przyszłości… Chyba nie chcę się na nic nastawiać. Dopiero co przeżyłam
poważne rozczarowanie.

– Nie no, nie wierzę. – Przyjaciółka pochyliła się do niej. – Chłopak chce
przejechać pół Polski, żeby tylko cię spotkać, a ty mówisz mi, że masz
wątpliwości, czy się z nim wiązać?

Julia zamilkła na chwilę.

– Po prostu nie wiem, czy taki związek ma sens.

– Wolałabyś, żeby grał na klarnecie? – zażartowała Alicja, ale Julia skarciła
ją wzrokiem.

– Czy ty nie możesz chociaż przez chwilę zachować powagi? Dzielę się
z tobą czymś ważnym.

– Przepraszam. – Dziewczyna zmieniła ton głosu i wróciła do naleśnika –
Czego właściwie się boisz?

Julia odetchnęła głęboko.

– Pomyśl tylko… Dopiero przeżyłam poważny zawód miłosny. Przez wiele

background image

dni płakałam w poduszkę, a teraz niespodziewanie poznałam chłopaka
i straciłam dla niego głowę. Czy to nie brzmi tak, jakbym była zdesperowana
i, kolokwialnie mówiąc, poleciała na pierwszego lepszego?

– Gdybym cię nie znała, pewnie mogłabym tak to odebrać, ale wiem, jaka
jesteś i jakie masz podejście do związków. Poza tym z twojej wypowiedzi
wynikałoby, że każdy, kto doświadczył rozczarowania drugim człowiekiem,
nie ma już prawa do szczęścia. Chcesz całe życie siedzieć i płakać? Sama
ostatnio mówiłaś, że czas wreszcie z tym skończyć.

– Niby tak, ale pozostaje jeszcze kwestia odległości.

– Co masz na myśli?

– Adam jest ze Szczecina, a ja mieszkam w Gdańsku. To ponad pięć godzin
podróży pociągiem i jeszcze dłużej samochodem. Biorąc pod uwagę fakt, że
on pracuje od poniedziałku do piątku i większość weekendów spędza na
uczelni, a ja muszę dokończyć pisanie pracy magisterskiej, a potem skupić
się na nauce do obrony, to naprawdę pozostaje raczej mało czasu na randki.

– Cóż. Związek na odległość zawsze stanowi wyzwanie.

– No widzisz? – Julia spojrzała jej w oczy. – Teraz już rozumiesz, dlaczego
się martwię? On jest cudownym facetem, wierz mi, nigdy nie spotkałam
kogoś takiego, ale to chyba nie jest dobry moment na wikłanie się w taką
relację.

Alicja pokręciła głową z dezaprobatą.

– Naprawdę nie wierzę, że to mówisz. Nazywasz go najfajniejszym facetem
na świecie, od kilku dni unosisz się nad ziemią, on specjalnie bierze urlop,
żeby tutaj przyjechać, a ty mówisz mi, że ten związek raczej nie ma sensu?

– Po prostu staram się kierować rozsądkiem. Wcześniej słuchałam głosu
serca, ale chyba najwyższa pora podejść do tego poważnie.

– Głupia jesteś, a nie rozsądna – stwierdziła dosadnie Alicja. – Setki kobiet
marzą o tym, żeby przeżyć taką cudowną historię, a ty mimo szczęścia

background image

szukasz dziury w całym i chcesz odrzucić coś tak fantastycznego. Ty
naprawdę nie widzisz, że takie rzeczy nie dzieją się co dzień? Że nie każda
kobieta, która zakłada konto na portalu randkowym, spotyka wymarzonego
chłopaka, który w dodatku jest w stanie tyle dla niej poświęcić?

Julia spuściła wzrok.

– Oczywiście, że zdaję sobie z tego sprawę.

– W takim razie zastanów się, zanim coś powiesz, bo normalnie krew mnie
zalewa, gdy tego słucham.

– Nie chciałam cię zdenerwować.

Alicja napiła się soku.

– Wiem, że związki na odległość są trudne, ale gdy obu stronom naprawdę
zależy, to zawsze znajdą jakieś rozwiązanie, żeby być razem.

– Ale przecież on ma w Szczecinie studia i pracę.

– Za to ty, gdy tylko się obronisz, będziesz całkowicie wolna.

– To prawda – przyznała Julia, myśląc o tym, że rzeczywiście może
pracować w każdym miejscu na świecie i hipotetycznie mogłaby zamieszkać
w Szczecinie. – Ale co z czasem do obrony? Pierwsze miesiące są zawsze
kluczowe w rozwoju relacji. Jak mielibyśmy lepiej się poznać, nie mogąc się
widywać? To bez sensu wchodzić w relację bez przyszłości.

– Przecież nie piszesz pracy magisterskiej przez dwadzieścia cztery godziny
na dobę, siedem dni w tygodniu.

– Ale zawsze pozostają nauka, praca i wyjazdy do rodziców.

– Myślę, że twoi bliscy na pewno zrozumieliby, gdybyś powiedziała, że
zamiast do domu zamierzasz pojechać na weekend do Szczecina. Poza tym
słyszałam, że to całkiem ładne miasto. Może trochę zaniedbane
w porównaniu do Gdańska, ale podobno jest tam kilka ciekawych miejsc.

background image

Julia znowu odetchnęła głęboko. Na samą myśl o potencjalnym wyjeździe do
Adama szybciej biło jej serce, ale wszystkie wątpliwości, którymi podzieliła
się z Alą, były przecież uzasadnione. Tym bardziej że tak krótko znała tego
chłopaka.

– Naprawdę się boję, że ta historia skończy się złamanym sercem. A przecież
dopiero co zdążyłam je jako tako posklejać.

Alicja wyciągnęła rękę przez stół i dotknęła jej dłoni.

– Hej, wiem, że się boisz, i to w pełni zrozumiałe, ale popatrz na to wszystko
inaczej. Los daje ci właśnie szansę na szczęście. Sama mówisz, że Adam jest
wyjątkowym chłopakiem.

– Bo to prawda.

– No właśnie. Więc może zamiast martwić się o przyszłość, której i tak nie
możemy przewidzieć, spróbuj tę szansę wykorzystać? Miłość naprawdę
przychodzi wtedy, kiedy człowiek najmniej się jej spodziewa, ale to nie
znaczy, że powinniśmy z góry ją skreślać. Możesz się śmiać, ale ja naprawdę
głęboko wierzę, że jeżeli ludzie są sobie pisani, to cały wszechświat będzie
sprzyjał temu, żeby mogli być razem.

Julia uśmiechnęła się lekko.

– Zawsze to powtarzasz.

– Bo mam wewnętrzne przekonanie, że to prawda. Tylko pomyśl…
Poznaliście się z Adamem, chociaż jesteście z dwóch różnych światów. Nie
istniała prawie żadna szansa na to, żebyście mogli się spotkać. Ile czynników
musiało razem zaistnieć, by stało się to możliwe? Poza tym nadajecie na tych
samych falach i rozmawiacie ze sobą przez kilka godzin dziennie.
Uśmiechasz się na samą myśl o nim i z tego, co mówisz, ta sympatia jest
odwzajemniona. Czy to nie przeznaczenie?

– Nie myślałam o tym w ten sposób.

– Czegoś tak wyjątkowego po prostu nie można przekreślić. Zabrzmię jak

background image

stara ciotka, ale los nie połączył was bez powodu. A skoro znalazł drogę,
byście się poznali, to pewnie znajdzie sposób również na to, żebyście mogli
być razem. Ja na twoim miejscu byłabym o to zupełnie spokojna.

Julia znowu zamilkła.

– Obyś miała rację – powiedziała dopiero po chwili, ale mina Alicji
sugerowała, że nie żywi ona co do tego żadnych wątpliwości.

– Będzie dobrze, tylko nie martw się na zapas i czerp radość z tego, co daje ci
życie – powiedziała Alicja, po czym zmieniła ton głosu, wracając do swojego
talerza. – A tak w ogóle to dlaczego o tym rozmawiamy? – Chwyciła za
widelec. – Niedawno mówiłaś mi, że zostałaś optymistką, a podczas tego
obiadu dominuje u ciebie pesymizm.

– Masz rację. – Julia również wróciła do jedzenia. – Sama nie wiem, skąd te
wszystkie wątpliwości.

– Pewnie z lęku – zasugerowała Alicja. – Tak naprawdę nie wiesz, czego się
spodziewać po przyjeździe Adama.

– Niby go znam, a jednak niezupełnie…

Alicja włożyła do ust kawałek naleśnika i popiła go sokiem.

– Na pocieszenie powiem ci, że jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby dwoje
ludzi, którym tak dobrze rozmawia się na portalu randkowym, nie przypadło
sobie do gustu na żywo.

– No tak. – Julia nie mogła pohamować chichotu. – Zapomniałam, że
rozmawiam z prawdziwą ekspertką w tej kwestii.

Alicja również zaśmiała się głośno i zakończyły ten temat. Zjadły obiad, Julia
trochę się uspokoiła, ale obie dobrze wiedziały, że te wątpliwości jeszcze
powrócą, i to dość szybko.

Rozdział 24

background image

W środowy wieczór Adam włożył do torby koszulki i usiadł na chwilę na
łóżku. Ubrany jak zwykle na czarno trochę zlewał się z ciemną narzutą.

– A co, jeżeli się sobie nie spodobamy? – zapytała go Julia.

Rozbawiony pytaniem przejechał dłonią po włosach.

– Hmm… Według mnie raczej nie ma takiej możliwości – powiedział,
zerkając na skarpetki i kosmetyczkę, które leżały na podłodze. Od
kilkudziesięciu minut, mając w uszach słuchawki, rozmawiał z Julią,
jednocześnie przygotowując się do podróży.

– Dlaczego? – ciągnęła. – Przecież nigdy się nie spotkaliśmy.

– Ale widziałem cię na zdjęciu i to mi wystarczy.

– Siedzę na nim w dużej odległości od aparatu, a moją twarz widać jedynie
z profilu.

Uśmiechnął się lekko, słuchając jej obaw.

– Wierz mi, z każdej perspektywy jesteś piękną kobietą. A te skały i zimowy
krajobraz na zdjęciu dodają ci tajemniczości.

– Kokietujesz mnie, a ja naprawdę się o to martwię.

– Wgrałaś na profil zdjęcie jakiejś innej dziewczyny?

– Nie. Skąd ta insynuacja?

– Jeżeli na zdjęciu byłaś prawdziwa ty, to naprawdę nie musisz o nic się
martwić. Julio… – powiedział niskim głosem i podszedł do okna. –
Zakochałem się w tobie. – Nazwał w końcu swoje uczucia. – Zakochałem się
w twojej osobowości. W tym, jak myślisz i czujesz, a tego nie można
udawać. Owszem, chociaż wiele osób to deprecjonuje, wygląd i atrakcyjność
fizyczna mają istotne znaczenie w relacjach damsko-męskich, ale nie są
najważniejsze. Jeżeli byłaś ze mną szczera i niczego nie udawałaś, to możesz

background image

być spokojna. Podobasz mi się i uważam, że jesteś wspaniałą kobietą. Mam
wręcz pewność, że spędzimy razem w Gdańsku cudowny czas.

– Zazdroszczę ci tej pewności.

– Nie będę na siłę cię przekonywał, że mam rację. Mogę cię tylko zapewnić,
że moje uczucia do ciebie z każdym porankiem są coraz silniejsze. Chociaż
każdego wieczoru myślę, że nie da się jeszcze bardziej za tobą tęsknić
i odczuwać jeszcze większej fascynacji, gdy wstaję, od razu wiem, że byłem
w błędzie. Przywiązałem się do ciebie. Dla mnie jutrzejsze spotkanie nie jest
żadnym sprawdzianem lub testem moich uczuć.

– A myślałeś już, dokąd chciałbyś pójść na pierwszą randkę?

– Właściwie to nie. – Przysiadł na parapecie. – Może ty wybierzesz jakieś
miejsce? Gdańsk to twoje miasto. Na pewno dobrze je znasz.

– Myślałam o tym, żebyśmy poszli na plażę.

– Podoba mi się ten pomysł.

– Będziemy mieli tam ciszę i spokój, żeby porozmawiać.

– I skupić się przede wszystkim na sobie, a nie klientach restauracji
siedzących przy stoliku tuż obok.

– Dokładnie tym się kierowałam, wybierając miejsce spotkania.

– Już chyba powoli przestaje mnie dziwić to, że o tak wielu rzeczach
myślimy podobnie.

– W takim razie plaża w Brzeźnie – powiedziała, jakby chciała się upewnić,
że podjęli słuszną decyzję.

Adam tymczasem popatrzył przez okno na zakochaną parę nastolatków, idącą
właśnie chodnikiem.

– Swoją drogą czy to nie zabawne, że nasza pierwsza randka odbędzie się
wtedy, gdy już jestem w tobie zakochany? – zapytał. – Zwykle ludzie idą na

background image

pierwsze spotkanie niepewni, co właściwie ich czeka, a my znamy się tak
dobrze, chociaż nie mieliśmy jeszcze okazji rozmawiać w cztery oczy.

– Tak. To rzeczywiście dziwne uczucie.

– Urok portali randkowych.

– Wybacz wścibstwo, ale czy byłeś już kiedyś na takim spotkaniu?

– Chodzi ci o randkę z dziewczyną poznaną przez internet?

– Dokładnie.

– Jeśli mam być szczery, to nie – odparł zgodnie z prawdą.

– Naprawdę? – zdziwiła się Julia.

– Gdy założyłem konto na portalu randkowym, napisało do mnie kilka
dziewczyn i z paroma rozmawiałem więcej niż raz, ale żadna nie
zafascynowała mnie na tyle, żebym chciał się z nią spotkać.

– Czy będzie dużym nietaktem, jeżeli zapytam dlaczego?

– Właściwie to nie wiem, co mam ci powiedzieć. Większość tych dziewczyn
była naprawdę w porządku, ale po prostu nie dla mnie. No, może poza tymi,
które bez końca opowiadały o swoich byłych chłopakach albo o tym, że są
grube i brzydkie. Takich wiadomości nie mogłem czytać.

Julia zaśmiała się cicho.

– Wiem, o czym mówisz.

– Spotykałaś takich chłopaków?

– Raczej chodziło mi o to, że mam takie znajome ze studiów.

Adam też się roześmiał.

– A już myślałem, że wśród płci męskiej też można spotkać takie

background image

ewenementy.

– Na pewno, ale prawdę mówiąc, od wieków nie byłam na randce.

– Mówisz poważnie?

– Gdyby się nad tym głębiej zastanowić, to właściwie nigdy.

– Jak to możliwe? – zapytał, jednocześnie ignorując odgłosy dochodzące zza
ściany. Zbliżała się pora kolacji i babcia jak co dzień przyrządzała sobie
jedzenie, słuchając przy tym radia. Na jej ulubionym kanale zaczynały się
właśnie wiadomości, ale Adam doskonale wiedział, że po nich z głośników
popłynie muzyka rodem z poprzedniej epoki.

Chociaż właściwie to nie powinno go to dziwić. Byłby zaskoczony, gdyby
babcia słuchała dla przyjemności hip hopu, rapu czy innych współczesnych
gatunków muzyki.

– Sama nie wiem – odpowiedziała natomiast Julia. – Z moim pierwszym
chłopakiem zaczęłam spotykać się jeszcze w liceum, gdy byliśmy dziećmi,
i raczej nie miał możliwości zaproszenia mnie na prawdziwą randkę, a poza
nim właściwie z nikim się nie umawiałam.

– Dobrze wiedzieć, że nie należysz do tych kobiet, które skaczą z kwiatka na
kwiatek.

– Wiele można o mnie powiedzieć, ale na pewno nie to, że jestem niestała
w uczuciach.

Adam odszedł od okna i ukucnął na podłodze, żeby wziąć z niej kolejną
stertę ubrań, które chciał zabrać do Gdańska.

– Mówiłem już, że jesteś moim ideałem?

– Właśnie dlatego tak się stresuję przed naszym jutrzejszym spotkaniem.

– Bo zadaję dużo pytań retorycznych? – Włożył ubrania do torby i znowu na
chwilę przysiadł na łóżku.

background image

Julia mruknęła coś pod nosem.

– Dobrze wiesz, że nie to miałam na myśli.

– Więc w czym rzecz?

– Boję się, że nie dorównam temu wyidealizowanemu obrazowi, który
stworzyłeś w swojej głowie.

– Chcesz powiedzieć, że czujesz presję?

– Mniej więcej o to mi chodziło.

Adam odetchnął głęboko.

– Naprawdę nie wiem, jak cię przekonać do tego, że nie masz powodów do
obaw.

– Przepraszam. Chyba jestem trudnym przypadkiem.

– Wcale nie, ale po prostu nie martw się na zapas – poprosił. – Nie
widzieliśmy się, to prawda, ale przecież dobrze wiem, jaka jesteś i jaki masz
system wartości.

– Mimo wszystko boję się, że czymś cię rozczaruję.

– Równie dobrze ja mogę nie spodobać się tobie.

– To akurat na pewno nam nie grozi.

– No widzisz? Ty jesteś mnie pewna. Dokładnie w ten sam sposób myślę
o tobie.

Teraz to ona głośno westchnęła.

– Chyba czeka mnie długa, bezsenna noc – oznajmiła, a jemu aż zrobiło się
żal, że tak się tym wszystkim przejmuje i niepotrzebnie zadręcza.

– Postaraj się o tym nie myśleć.

background image

– Chciałabym, ale to trudne.

– Może dla relaksu poczytaj książkę albo wybierz się na spacer? –
zaproponował, pragnąc jakoś jej pomóc.

– Jestem tak zestresowana, że raczej nie skupię się na lekturze – odparła.

– A to drugie? – Nie dawał za wygraną.

– Właściwie dlaczego nie… – Zastanowiła się nad tym. – Jest ładna pogoda,
a świeże powietrze pewnie dobrze mi zrobi. I może wywieje mi z głowy te
wszystkie obawy i wewnętrzne rozterki.

– No widzisz? Jednak istnieje jakiś sposób, by się ich pozbyć.

– Mam tylko nadzieję, że okaże się naprawdę skuteczny, bo inaczej do jutra
oszaleję.

Na jego twarzy pojawił się smutek.

– Gdybym mógł, to sprawiłbym, żeby ten czas oczekiwania upłynął nam jak
najszybciej.

– Nie masz pojęcia, jak bardzo też bym tego chciała.

– Chyba mam – powiedział, również nie mogąc przestać myśleć o tym, co
przyniesie im jutro. – Wierz mi, nie mogę doczekać się naszego spotkania tak
samo jak ty – dodał, nie mogąc stłumić uczucia, że to będzie jeden
z najpiękniejszych dni w jego życiu. I że cokolwiek zgotuje im przyszłość, on
już zawsze będzie o nim pamiętał.

Rozdział 25

Adam nigdy nie przepadał za porannym zrywaniem się z łóżka, ale
następnego dnia, gdy tylko zadzwonił budzik, odrzucił kołdrę i wstał

background image

z wyjątkową łatwością. Na biurku czekały przygotowane wczoraj ubrania,
więc założył je szybko i bez ociągania poszedł do kuchni, żeby zjeść przed
podróżą chociaż małe śniadanie. Pociąg odjeżdżał z dworca już za
czterdzieści pięć minut, ale wieczne wykłady mamy o tym, jak ważny jest
poranny posiłek, w końcu zaprocentowały i zjadł przed wyjściem kanapki.
Popił je pospiesznie przygotowaną kawą, a potem skorzystał z łazienki
i z torbą na ramieniu opuścił kamienicę.

Mimo wczesnej pory na dworze było już jasno. Szczecin powoli budził się do
życia. Mewy żerowały przy śmietnikach, po chodnikach spacerowali zaspani
przechodnie wyprowadzający zwierzęta przed pójściem do pracy, a na
parkingach pojawiali się pierwsi niewyspani kierowcy. Adam skierował się
w stronę placu Orła Białego i podziwiał, jak słońce ozłaca elewacje kamienic
i odbija się w oknach. Chociaż nie przepadał za Szczecinem, ze względu na
wszechobecne remonty i hałas, na pewno był on bardzo urokliwy. Uwielbiał
chodzić w weekendy na uczelnię ulicą Władysława Łokietka i patrzeć na to,
jak kiedyś wyglądał Szczecin. Zawsze poruszał go fakt, że w przeszłości
ludzie oddawali życie za to miasto. Niektóre z kamienic miały jeszcze
widoczne ślady po kulach. Czyż to nie czyniło tego miejsca wyjątkowym?

Ciesząc się słońcem, myślał jednak przede wszystkim o Julii.
W przeciwieństwie do niej ich spotkanie go nie stresowało, bo z góry
zakładał optymistyczną wersję. Była tak cudowną kobietą, że po prostu nie
widział możliwości, żeby ta relacja miała się rozpaść. Wrażliwa, piękna
i czuła kobieta… Czyż to nie jest spełnienie marzeń każdego mężczyzny?
Nie mówił jej tego, ale zarezerwował mieszkanie w Gdańsku na cały
weekend i jeszcze na poniedziałek, żeby mogli się sobą nacieszyć. Czuł
całym sobą, że to będzie wspaniale spędzony czas.

W dobrym humorze dotarł do skrzyżowania przy ulicy Wyszyńskiego,
a wtedy niespodziewanie rozległ się dzwonek jego komórki. Adam wyjął ją
z kieszeni i popatrzył na ekran. Dzwonił jego brat. Trochę się zdziwił, widząc
imię Krzyśka na wyświetlaczu, ale odebrał.

– Cześć – rzucił na powitanie, idąc w stronę przejścia dla pieszych. –
Cierpisz na problemy ze snem czy coś się stało?

– Jakie problemy, co ty mówisz, braciszku. Nie chcę wyrywać cię ze świata

background image

latających jednorożców i tęczy, ale niektórzy ludzie wstają o tej porze, żeby
nie spóźnić się do pracy.

Adam zerknął na godzinę, która wyświetlała się na ekranie informującym
o odjazdach autobusów z pobliskiego przystanku.

– Faktycznie. Nie jest tak znowu wcześnie.

– Ta miłość przyćmiewa ci chyba zdrowy rozsądek – zażartował Krzysiek. –
Po hałasach w tle wnioskuję, że idziesz już na pociąg.

– Mam jeszcze jakieś dwadzieścia pięć minut do odjazdu.

– A nie chcesz przypadkiem zmienić planów na weekend? Niespodziewanie
zadzwonił do mnie wczoraj kumpel, który ma dwa bilety na mecz Pogoni
Szczecin do oddania. Rozchorowało mu się dziecko, żona w tym czasie
pracuje i nie może pójść.

– Sorry, stary, ale nie tym razem. – Zaśmiał się. – Zresztą wiesz, że nie
jestem fanem piłki nożnej.

– Niby tak, ale miałem nadzieję, że zrobisz dla kochanego brata wyjątek.

– Mogę co najwyżej przed meczem wysłać ci z Gdańska esemesa
z życzeniami udanego widowiska.

Na linii znowu rozległ się śmiech Krzyśka, ale szybko spoważniał.

– Jesteś pewny, że ten twój wyjazd to dobry pomysł?

Adam poprawił sobie torbę na ramieniu.

– Tak. Dlaczego w ogóle o to pytasz?

– Wiesz, te internetowe znajomości mają nie najlepszą opinię.

– Co masz na myśli?

– Przeszło mi przez głowę, że ta dziewczyna może udawać. Nie masz nawet

background image

pewności, czy wygląda tak jak na zdjęciach. Czytałem ostatnio w internecie
o tym, jak laski korygują sobie teraz sylwetki czy twarze w programach
graficznych. Nie boisz się, że powita cię w Gdańsku po prostu… pasztet?

Adam już chciał zwrócić bratu uwagę, żeby nie nazywał tak Julii, ale
w końcu odpuścił, bo Krzysiek nie miał przecież złych intencji.

– Ufam jej – powiedział zamiast tego. – Możesz myśleć, co chcesz, ale ona
jest ze mną szczera.

– Więc z góry założyłeś optymistyczny scenariusz?

– Gdybym zakładał inny, raczej nie byłoby sensu tam jechać.

– A co, jeśli wam jednak jakimś cudem nie wyjdzie? Co jeśli jednak na
pierwszym spotkaniu nie zaiskrzy?

– Gdybyś znał Julię tak jak ja, wiedziałbyś, że nie ma takiej możliwości.

– Ale gdyby jednak, to co wtedy zrobisz? Opłaciłeś pobyt w Gdańsku z góry,
więc stracisz pieniądze.

– Daj spokój. To nie była żadna zawrotna suma. – Adam wywrócił oczami,
widząc już w oddali budynek dworca. – A odpowiadając na twoje poprzednie
pytanie: nawet jeżeli by nam z Julią nie wyszło, to spróbowałbym dobrze
wykorzystać ten czas spędzony nad morzem. Nie pamiętam, kiedy ostatnio
pojechałem gdzieś na urlop. A Gdańsk to podobno bardzo ładne miasto.

– Chyba naprawdę wpadłeś po uszy. Gadasz jak zakochany.

– Co mogę powiedzieć? Najwidoczniej to miłość. – Adam się zaśmiał, po
czym poinformował brata, że musi kończyć. – Jestem już niedaleko dworca,
więc pora się odmeldować.

Krzysiek odetchnął głęboko.

– Uważaj na siebie w tym Gdańsku, okej?

– Co z tobą? Zachowujesz się dzisiaj jak nadopiekuńcza mamusia.

background image

– Naprawdę różne rzeczy słyszy się o spotkaniach z ludźmi poznanymi przez
internet.

– Wymyślasz – mruknął Adam, po czym jeszcze raz zapewnił Krzyśka, że
wszystko będzie dobrze, i w końcu się rozłączył.

– Ma pan może papieroska? – zaczepił go jakiś niezbyt wyjściowo
wyglądający stały bywalec tych okolic.

– Przepraszam, spieszę się. – Wyminął go, nieco wkurzony gadaniem
Krzyśka.

Dopiero gdy dotarł na peron i podjechał jego pociąg, wrócił mu dobry humor.
Pomyślał o Julii i znów się uśmiechnął. Odczekał, aż pozostali podróżni
wsiądą do środka, i dopiero wtedy wszedł na korytarz. Poszukując swojego
przedziału, pomógł z walizką jakiejś starszej pani, a gdy w końcu odnalazł
swoje miejsce, nie mógł się powstrzymać i jeszcze zanim wrzucił torbę na
półkę, napisał do Julii:

„Pewnie jeszcze śpisz, ale chciałem dać ci znać, że właśnie wyjeżdżam do
Gdańska”.

„To wspaniała wiadomość!” – Odpowiedź nadeszła natychmiast, chociaż
w ogóle się tego nie spodziewał.

Położył w końcu swoją torbę na półce nad głową i poprawiając koszulkę,
która podwinęła mu się do góry, usiadł z powrotem na fotelu.

„Nie śpisz już? – zapytał Julię, chociaż przecież skoro mu odpisała, było to
oczywiste. – Mam nadzieję, że cię nie obudziłem”.

„Nie, spokojnie – odpowiedziała, dodając uśmiech. – Otworzyłam oczy kilka
minut temu”.

„Jakieś hałasy wyrwały cię ze snu czy nie mogłaś spać?”

„Raczej to drugie. Miałam kiepską noc”.

„Z tego powodu, o którym myślę?”

background image

„Jeżeli masz na myśli swój przyjazd, to zgadłeś”.

Adam zerknął dyskretnie na starszą panią, która właśnie weszła do
przedziału, ale szybko wrócił do telefonu.

„Też budziłem się kilka razy w nocy”.

„To szaleństwo, prawda?”

„Tak. Mam tylko nadzieję, że dzisiaj już mniej się stresujesz”.

„Racjonalna część mnie to wie, ale powiedz to sercu. Nic nie poradzę na to,
że polubiło cię tak bardzo. Drży na samą myśl o ewentualnym rozczarowaniu
albo porażce”.

„W takim razie będę musiał po południu sam co nieco mu wytłumaczyć”.

„No właśnie… O której się spotykamy?”

Adam zastanowił się nad tym.

„Będę na dworcu w Oliwie około dwunastej, ale zanim zamelduję się
w mieszkaniu, pewnie upłynie kilkadziesiąt minut. I jeszcze (tylko nie śmiej
się ze mnie) muszę pójść do fryzjera”.

Julia wysłała mu emotikony oznaczające szeroki uśmiech.

„Mówisz poważnie?”

„Jak najbardziej. Chociaż nie uważam, żeby wygląd był najważniejszy,
chciałbym dobrze wyglądać podczas naszego spotkania, a nie miałem czasu
zająć się włosami w Szczecinie”.

„Jesteś taki zabawny”. – Julia znowu wysłała mu emotikony oznaczające
śmiech, przez co aż sam uniósł ku górze kąciki ust.

Siedząca przy drzwiach staruszka spojrzała na niego wymownie, ale nic sobie
z tego nie robił.

background image

„Zamiast się śmiać, mogłabyś mi polecić jakiś sprawdzony zakład – napisał
do Julii. – Nie chciałbym cię wystraszyć fryzurą”.

„Chętnie bym ci pomogła, ale nigdy nie korzystałam z usług fryzjerów
w Gdańsku”.

„Jak to możliwe?”

„Mam zaufaną panią Elę w rodzinnych stronach i od lat pozostaję jej wierna.
Wolę pojechać tam, niż ryzykować”.

„Cóż, to wiele wyjaśnia.

„Jeżeli chcesz, mogę popytać koleżanek” – zaproponowała, lecz podziękował
jej.

„Poradzę sobie – zapewnił, mrużąc oczy przed słońcem, które wpadało przez
okno pociągu. – W końcu to tylko fryzjer”.

„Może i tak, ale lepiej, żebyś nie trafił na partacza i poza włosami nie stracił
na przykład ucha”.

„I kto to mówi? Moja ulubiona optymistka?”

„Dziś jestem raczej pełna obaw, więc musisz mi wybaczyć”. – Wysłała
emotikonę, która puszcza oczko.

Adam rozluźnił się, widząc tę minę.

„Mam nadzieję, że po naszym spotkaniu w końcu przestaniesz się martwić”.

„Liczę na to. A skoro już poruszyłeś ten temat… Nie ustaliliśmy w końcu
godziny spotkania”.

„Masz rację. Do której masz dzisiaj zajęcia?”

„Kończę o drugiej, ale nie przejmuj się moim planem studiów. I tak
postanowiłam, że w tym czasie, gdy będziesz w Gdańsku, odpuszczę sobie
chodzenie na uczelnię”.

background image

„Nie oczekuję tego – odpisał, bo naprawdę nie chciał, żeby zaniedbywała
przez niego obowiązki. Wystarczało, że on darował sobie weekendowy zjazd.

„To miłe, ale nie mam pojęcia, jak dałabym radę wytrwać na zajęciach,
wiedząc, że jesteś niedaleko”.

„Chyba wiem, o czym mówisz. – Adam znowu się uśmiechnął. – Jakkolwiek
to nie zabrzmi, gdybyś wybrała się jutro na uczelnię, to pewnie koczowałbym
pod drzwiami, żeby zobaczyć cię zaraz, gdy skończysz”.

„Jesteśmy nienormalni?” – spytała, dodając do wiadomości serduszko.

„Raczej spragnieni siebie – odpisał. – Może w takim razie piętnasta?”

„Idealnie – odpowiedziała, po czym na chwilę oboje zamilkli. – Nadal nie
wierzę w to, że tutaj przyjeżdżasz” – odezwała się pierwsza.

„Ja też nie. Mam nadzieję, że nie chcesz się wycofać?”

„Chyba żartujesz. Spotkanie ciebie na żywo jest teraz moim największym
marzeniem”.

Jej słowa bardzo go ucieszyły.

„A te wszystkie obawy, że się sobie nie spodobamy i tak dalej?”

„Nadal trochę się boję, ale powinieneś wiedzieć, że należę do osób
odważnych. Może czasami panikuję, ale nie chowam głowy w piasek i nie
wycofuję się w ostatnim momencie. Stres raczej motywuje mnie do działania,
niż paraliżuje”.

„W takim razie los postawił na mojej drodze naprawdę niezwykłą
dziewczynę”.

„Czy ty znowu mnie kokietujesz?”

„Może trochę. Ale według mnie nie ma w tym nic złego. Wiesz… – Zamyślił
się i spojrzał przez okno na peron, przy którym nadal stał pociąg. – Spotkanie
cię dzisiaj jest jak potrzeba oddechu”.

background image

„Nie pisz mi takich rzeczy!”

„Dlaczego?”

„To nie są dobre słowa na dziś, gdy i tak szaleją we mnie emocje. Zbyt
romantyczne, a i tak ledwie jestem w stanie racjonalnie myśleć”.

Ucieszył się w duchu, że jego przyjazd jest dla niej tak ważny, ale postanowił
uszanować tę prośbę i darować sobie dalsze romantyczne wyznania.

„Mam nagle stać się gburem?” – zapytał, chcąc ją rozbawić.

„Jeżeli to miałoby mi pomóc w skupieniu się na dzisiejszych zajęciach…”

„Nie wiem tylko, czy wtedy nadal chciałabyś spotkać się ze mną po
południu”.

„To fakt. Może więc lepiej bądź sobą”.

„Akurat to przyjdzie mi raczej z łatwością”.

Julia wysłała mu uśmiech, więc zapytał ją, jakie ma plany na przedpołudnie.
W międzyczasie na peronie rozległ się charakterystyczny gwizdek
informujący o rychłym odjeździe pociągu.

– Wygląda na to, że będziemy podróżowali w komfortowych warunkach –
stwierdziła starsza pani, patrząc na Adama.

– Przynajmniej do następnej stacji. – Spojrzał na nią łagodnie.

– Dobre i tyle. Nie ma sensu być przesadnie wymagającym – odpowiedziała
życzliwie i sięgnęła do torebki po krzyżówki oraz długopis. – Dostałam od
córki – wyjaśniła, chociaż nie miał zamiaru o to pytać. – Byłam u niej przez
kilka tygodni pilnować dzieci, bo urodziła kolejne.

– Gratuluję – odparł, sądząc, że właśnie to należy w tej sytuacji powiedzieć.

– Dziękuję. Chociaż to już czwarta wnuczka, radość była ogromna.

background image

– Wyobrażam to sobie.

– Niestety, pomimo tego, że dobrze się czułam u córki, pora wracać do
siebie. Mieszkam w okolicach Słupska, tam też mam rodzinę. Synowa już
kilkakrotnie dzwoniła zapytać, kiedy przyjadę, bo podobno się za mną
stęskniła. Nie jest taka zła, jak te wszystkie synowe z dowcipów. A ja staram
się nie być stereotypową teściową, bo wychodzę z założenia, że lepiej się
dogadać, niż wiecznie drzeć koty.

– Rozsądne podejście.

– Syn też tak mówi. Ma dom po sąsiedzku i zanim się ożenił, wielokrotnie
mnie prosił, żebym nie traktowała źle jego żony. Jakbym była jakąś
czarownicą albo heterą. Na szczęście gdy dowiedział się, jakie mam do tego
podejście, odpuścił. Ale właściwie to mu się nie dziwię. Matki mają do
synów specyficzny stosunek. Wielu trudno zaakceptować fakt, że muszą
oddać swojego chłopca innej kobiecie.

Adam nigdy się nad tym nie zastanawiał, ale musiał przyznać jej rację.
Ponieważ jednak nadeszła odpowiedź od Julii, zerknął na telefon, zamiast
odpowiedzieć, co starsza pani odczytała jako niechęć do dalszej rozmowy.

– Nie przeszkadzam ci już – powiedziała, gdy spojrzał na nią przepraszająco,
i podniosła lekko krzyżówki. – Czas zmusić szare komórki do odrobiny
wysiłku. – Rozłożyła łamigłówki na kolanach i skupiła się na zgadywaniu
haseł.

Adam utkwił więc wzrok w swojej komórce.

„Właściwie poza pójściem na uczelnię nie mam większych planów – odpisała
Julia. – W drodze powrotnej chcę zajrzeć na pocztę, bo obiecałam wysłać
siostrze książkę, ale poza tym zamierzam się skupić głównie na czekaniu”.

„Byłoby zabawnie, gdybyśmy wpadli na siebie w ciągu dnia”.

„Nie wiem, czy uznałabym to za śmieszne”.

„Myślisz, że byś mnie rozpoznała?”

background image

„Patrzyłam na twoje zdjęcie tyle razy, że nie sądzę, żebym miała z tym
problem. Mógłbyś omijać dziś poczty?”

Zdziwiła go jej prośba.

„Nie chciałabyś spotkać mnie przypadkiem?”

„Chyba nie”.

„Dlaczego?”

„Nie zrozum mnie źle, ale to dla mnie zbyt ważne. Chciałabym celebrować
ten moment i być na niego przygotowana”.

„Rozumiem – wystukał na klawiaturze. – W takim razie spróbuję unikać
urzędów pocztowych”.

„Zwłaszcza na Zaspie” – poprosiła.

„Jeżeli to konieczne, ominę szerokim łukiem także wszystkie przylegające do
twojej poczty ulice”.

„Nie jestem pewna, czy to wystarczy”.

„Co masz na myśli?”

„Skoro odnaleźliśmy się, mieszkając tak daleko od siebie, istnieje ryzyko, że
potkniemy się o swoje nogi, przebywając jednocześnie w jednej dzielnicy
Gdańska. Możesz się śmiać, ale naprawdę wierzę w przeznaczenie”.

„To wcale nie jest śmieszne – zapewnił, myśląc w duchu, że podoba mu się
jej tok rozumowania. – Według mnie również nie ma przypadków”.

„Modlę się tylko o to, żeby ta cudowna przygoda dzisiaj się nie skończyła –
odpowiedziała. – Żebyś po rozmowie ze mną w cztery oczy nie chciał tej
relacji zakończyć”.

„O jakim końcu ty mówisz? – odpisał, po czym popatrzył w okno na

background image

migające za szybą krajobrazy. Pociąg opuszczał Szczecin, a jego serce biło
szybciej z każdym przebytym kilometrem. – Ten weekend będzie
początkiem, nie końcem” – wystukał na klawiaturze smartfona. – Cudownym
początkiem nowego rozdziału naszej znajomości”.

Rozdział 26

Julia tak bardzo jak przed przyjazdem Adama denerwowała się chyba tylko
przed egzaminem na prawo jazdy, który do tej pory uważała za najbardziej
stresującą sytuację w swoim życiu. Chociaż po porannej toalecie i śniadaniu
ubrała się, żeby pójść na uczelnię, już po drodze doszła do wniosku, że to nie
był najlepszy pomysł. Dwa przystanki tramwajowe dalej zorientowała się, że
założyła dwa różne buty, w dodatku jak na złość w innych kolorach. Musiała
wrócić na stancję, żeby się przebrać, i w rezultacie spóźniła się na zajęcia, co
nie spotkało się z przychylnością prowadzącego. Wybity z toku wypowiedzi
rzucił w jej stronę złośliwy komentarz, przez co siadając obok Alicji, omal
nie spaliła się ze wstydu.

– Nie przejmuj się nim – szepnęła jej na ucho przyjaciółka, chociaż znając
surowość profesora, sporo ryzykowała, odzywając się w czasie zajęć. – Dziś
jest w kiepskim humorze. Wyprosił już dwie osoby, które siedziały z nosami
w telefonach. I zapowiedział wejściówkę na kolejnych zajęciach.

Julia już chciała odpowiedzieć, ale poczuła na sobie nieprzyjemne spojrzenie
mężczyzny, zamknęła więc usta i nie odzywała się już do końca zajęć.
Wiedziała od starszych koleżanek, że profesor lubi się mścić na rozgadanych
studentach podczas egzaminów, a kiedy jak kiedy, ale na ostatnim roku nie
potrzebowała tego typu problemów. Zachowała więc dla siebie wyjaśnienia,
dlaczego się spóźniła, chociaż aż świerzbiło ją, żeby opowiedzieć o tym
Alicji. Ani razu nie wyjęła też z kieszeni telefonu, nawet gdy kilka razy
zawibrował, oznajmiając nadejście wiadomości od Adama, o czym upewniła
się podczas krótkiej przerwy. Po wyjściu z zajęć usiadły z Alicją na ławce
pod ścianą i utkwiły wzrok w komórkach.

background image

– O której przyjeżdża? – Alicja wskazała na telefon przyjaciółki, pierwsza
odrywając się od swojego aparatu.

Julia spojrzała w jej stronę, po czym odłożyła smartfona na kolana.

– Około dwunastej będzie w Gdańsku.

– Wyjdziesz po niego na dworzec?

– Ustaliliśmy, że zobaczymy się dopiero po południu – wyjaśniła. – Adam
chce najpierw odebrać klucze do mieszkania od właścicielki. – Celowo
pominęła wzmiankę o fryzjerze.

– I dokąd idziecie?

– Zaproponowałam, żebyśmy wybrali się na plażę. Będziemy tam mieli ciszę
i spokój, a poza tym ostatnio jest taka ładna pogoda, że grzech z niej nie
skorzystać.

Alicja zerknęła przez okno. Na bezchmurnym niebie królowało słońce. Za
szybą budynku rozciągał się zielony trawnik i widać było drzewka, które
kilka dni temu zakwitły. Słodki zapach kwiecia roznosił się po całej okolicy.

– Rzeczywiście, pogodę macie idealną. Chyba los naprawdę sprzyja waszej
relacji, bo już dawno nie było tak słonecznego i ciepłego kwietnia. Dobrze
pamiętam, że w tamtym roku niemal przez cały miesiąc padało, bo moja
kuzynka brała ślub pod koniec kwietnia i wszyscy zmokliśmy w drodze do
kościoła i na salę weselną. Powiedz lepiej, czy bardzo stresujesz się tą
randką. Masz takie sińce pod oczami, jakbyś nie spała tej nocy ani sekundy.

Julia pomyślała, że to nie jest dobra wiadomość. Ceniła szczerość Alicji, ale
w dniu, w którym pragnęła wyglądać nienagannie, wolałaby nie słyszeć
takich komentarzy.

– Nie było tak źle, ale rzeczywiście budziłam się kilka razy. – Darowała
sobie jednak złośliwości.

– Trzeba było zostać w domu i porządnie się wyspać, zamiast przyjeżdżać
dziś na uczelnię.

background image

– Nie zasnęłabym już, zresztą nawet gdybym została na stancji, i tak nie
mogłabym znaleźć sobie miejsca. Tylko bardziej bym się stresowała, a tutaj
mam chociaż jakieś zajęcie.

– Słuchanie nudnych wykładów na piątym roku studiów – to rzeczywiście
fascynujące.

– Może i nie, ale przynajmniej nie odchodzę od zmysłów i nie zadręczam się
myślami, co będzie, gdy jednak nie przypadniemy sobie z Adamem do gustu.

Alicja popatrzyła na nią wymownie.

– Myślałam, że przestałaś się tym już zadręczać.

– Chciałabym, ale to silniejsze ode mnie. Ciągle się boję, że on uzna mnie za
nieatrakcyjną.

– Od kiedy ty masz takie niskie poczucie własnej wartości?

Julia zastanowiła się nad tym. Właściwie to nigdy nie miała problemu
z samooceną. Może nie stawała co rano przed lustrem i nie mówiła sama do
siebie, że jest pięknością, ale nie uważała się za brzydką dziewczynę. Odkąd
przestała być nastolatką, akceptowała to, jak wygląda i kim jest. Kiedy to się
zmieniło?

– Sama nie wiem – odpowiedziała Alicji. – Widocznie wszystkie obraźliwe
komentarze Norberta, którymi uraczył mnie podczas rozstania, odcisnęły na
mojej psychice większe piętno, niż sądziłam.

– Nie przypominaj mi nawet o tym kretynie, bo aż się we mnie gotuje, gdy
o nim myślę. – Dziewczyna spojrzała na nią z wyrzutem. – Gdy tylko
przypomnę sobie, co on ci zrobił, to mam ochotę pojechać do niego
i osobiście mu natłuc. Jak można tak traktować kobiety? A zwłaszcza kogoś,
kto przez długi czas był ci bardzo bliski? To świadczy tylko o jego braku
kultury i taktu. Powtarzam się, wiem, ale naprawdę miałaś wielkie szczęście,
że ten związek się rozpadł.

– Po czasie również doszłam do tego wniosku. Ale zrozumiałam przy okazji

background image

też coś innego.

– Co takiego?

– Że widocznie te wszystkie przykre rzeczy musiały mnie spotkać, żebym
była teraz takim człowiekiem, jakim jestem. Spójrz na to w ten sposób…
Gdyby Norbert nie zerwał zaręczyn, nigdy nie dałabym ci się namówić na
założenie konta na profilu randkowym i nie poznałabym Adama. A on
z kolei, nieważne, jak potoczy się ta relacja, uszczęśliwia mnie jak nikt inny
i wiele rzeczy pomógł mi zrozumieć.

Alicja spojrzała na nią z podziwem.

– Wybacz szczerość, ale jestem w szoku. Od twojego rozstania z tym
dupkiem minęło zaledwie kilka miesięcy, a ty nie tylko otrząsnęłaś się
i przebolałaś tę stratę, ale przepracowałaś w sobie tyle rzeczy, że aż nie mogę
wyjść z podziwu.

– Przez ostatnie kilka lat miałam dość czasu, żeby pogodzić się
z nieobecnością Norberta w moim życiu. Gdy o tym myślę, to dochodzę
nawet do wniosku, że każde kolejne rozstanie w jakiś sposób mnie hartowało,
przez co teraz było mi łatwiej.

– Mimo wszystko mam ochotę wstać i bić ci brawo.

Julia popatrzyła na siedzących w pobliżu studentów.

– Nie rób tego – poprosiła z uśmiechem. – To byłoby co najmniej dziwne.
Zresztą dlaczego w ogóle rozmawiamy o moim byłym facecie, skoro lada
moment do Gdańska przyjedzie Adam?

Przyjaciółka wzruszyła ramionami.

– Sama nie wiem. Ale za to z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że
naprawdę cieszę się twoim szczęściem. Do kiedy ten twój przystojny basista
tutaj zostanie?

– Perkusista – poprawiła ją Julia, myśląc w duchu, że Ala chyba nigdy tego
nie zapamięta. – Do niedzieli albo do poniedziałku. Nie jestem pewna. Mam

background image

tylko nadzieję, że nie zrażę go do siebie tak bardzo, żeby rezerwował
wcześniejszy bilet na pociąg.

Alicja szturchnęła ją w ramię.

– Nie bądź głuptasem. Byłby skończonym idiotą, gdyby nie zakochał się
w takiej fajnej dziewczynie jak ty.

Julia wywróciła oczami.

– Podobno komplementy od kobiet są nieszczere. Słyszałaś o tym?

– Coś tam obiło mi się o uszy, ale nie przywiązuję wagi do takich głupot.
Zwłaszcza gdy mamy ważniejsze tematy, na przykład twoją randkę
z Adamem. Mam nadzieję, że…

– Tak, wiem. – Julia nie dała jej skończyć. – Mam napisać ci potem, jak było,
i to ze wszystkimi szczegółami.

– Nie o to mi w tym momencie chodziło, ale oby ta wiadomość nadeszła
wieczorem, a nie rano.

– Popołudnie zakończone śniadaniem, i to na pierwszej randce? – Julia
odczekała, aż minie je znajoma profesorka. – Za kogo ty mnie masz?

– Wasza relacja zmienia się w tak dynamicznym tempie, że wcale bym się
nie zdziwiła. Ledwie go poznałaś, a on już rzucił wszystko i do ciebie
przyjechał.

– Wcale nie do mnie. – Upomniała Alicję. – Zatrzymał się ponad kilometr od
miejsca, w którym mieszkam.

– Dobrze wiesz, co miałam na myśli.

– Wiem, wiem. – Julia nie chciała się spierać. – Ale wierz mi, ja też jestem
zaskoczona tym, jak to wszystko się szybko rozwija. Powiedz lepiej, co
właściwie miałaś na myśli, gdy ci przerwałam.

– No właśnie – przypomniała sobie Alicja. – Nie żebym była nadopiekuńcza,

background image

ale przed randką na wszelki wypadek wyślij mi numer wejścia na plażę, które
wybraliście. A potem informuj o zmianach lokalizacji. Ostrożności nigdy za
wiele. Zwłaszcza że to wasze pierwsze spotkanie.

– I kto to mówi? – Julia się zaśmiała. – Czy ty kiedykolwiek zrobiłaś coś
takiego przed randką z chłopakiem z internetu? Ja sobie nie przypominam.

– Cóż, w tej kwestii faktycznie nie jestem wzorem do naśladowania, ale ty
powinnaś nauczyć się na moich błędach. Jak to mawia moja mama, odwaga
nie wyklucza wcale ostrożności.

Julia pokręciła głową, ale w końcu obiecała, że na wszelki wypadek
poinformuje ją, gdzie dokładnie wybrała się z Adamem. Alicja nie zdążyła
jednak odpowiedzieć, bo właśnie w tej chwili przyszła kolejna
wykładowczyni i zaprosiła studentów na aulę. Julia nie była tym przesadnie
zachwycona, ale na szczęście prowadząca nie należała do restrykcyjnych,
więc przynajmniej mogła podczas zajęć swobodnie wyjmować z kieszeni
telefon i esemesować z Adamem pod ławką.

„Jak mija ci podróż?” – spytała stęskniona, zerkając przy tym na zegarek.
Wskazywał już prawie jedenastą, co oznaczało, że zostało coraz mniej godzin
do ich spotkania.

„Myślałem, że będzie mi się dłużyła, a do tej pory przebiega bardzo szybko”
– odpisał jej Adam.

„To dobra wiadomość. – Wysłała mu uśmiech. – Ile drogi ci jeszcze
zostało?”

„Jestem już w Wejherowie. Jeszcze tylko kilkudziesięciominutowy postój
pociągu w Gdyni i później już sprawnie dojadę do Gdańska”.

„Nadal nie możesz się tego doczekać?”

„Jeżeli miałaś nadzieję, że się rozmyśliłem i jakimś cudem odwołam
spotkanie, to byłaś w błędzie”.

„Wbrew pozorom to dobra wiadomość”.

background image

„A jak tobie mija dzień?”

Odetchnęła głęboko i popatrzyła na skupionych studentów.

„Raczej kiepsko” – odpisała, wyrzucając sobie, że przez problemy
z koncentracją straciła kolejny dzień zajęć. Pomimo że była obecna ciałem na
uczelni, to jej myśli krążyły zupełnie gdzie indziej i znowu nie zapamiętała
z wykładów właściwie żadnych treści.

„Coś się stało?” – zmartwił się Adam.

„Właściwie to nie, jeżeli nie liczyć wyjścia z domu w dwóch różnych
butach”. – Przypomniała sobie sytuację z poranka i to wspomnienie
minimalnie poprawiło jej humor. Adam wykorzystał ten wątek, żeby
pożartować, więc jeszcze bardziej się rozchmurzyła, ale mimo wszystko
towarzyszył jej stres. A wyczekane spotkanie zbliżało się coraz większymi
krokami.

Rozdział 27

Adam wysiadł na dworcu w Oliwie i odetchnął głęboko trójmiejskim
powietrzem. Było ciepłe i świeże. Nie spodziewał się, że przywita go zapach
morza oraz piasku, ale mimo wszystko był mile zaskoczony. Nie musiał
prowadzić specjalnych badań, żeby wyczuć, że jest ono tu znacznie czystsze
niż w Szczecinie.

Pociąg odjechał, podróżni zeszli do tunelu, żeby udać się dalej, a on został na
peronie prawie sam. Ciepłe podmuchy wiatru rozwiewały mu przydługie
włosy. Już teraz wiedział, że Julia naprawdę dobrze wybrała miejsce na
dzisiejsze spotkanie. To był naprawdę idealny dzień na pójście na plażę.
Oczywiście jak na koniec kwietnia.

Przed jego oczami znajdował się żółty budynek dworca, więc ruszył
w tamtym kierunku. Po Szczecinie zwykle poruszał się komunikacją miejską,

background image

lecz dzisiaj zamierzał złapać taksówkę. Po pierwsze nie znał Gdańska, a po
drugie zależało mu na czasie. Na szczęście, tak jak przewidział, pod dworcem
czekało kilku taryfiarzy i już po chwili jechał w stronę wynajętego
mieszkania.

Przez okno auta przyglądał się miastu. Gdańsk bez wątpienia był
specyficznym miejscem. Zadbane bloki i wysokie budynki ciągnęły się
wzdłuż dróg, a nad nimi górował wysoki gmach wieżowca, który, jak
wyjaśnił taksówkarz, nosił nazwę Olivia Star i wchodził w skład Olivia
Business Centre.

– Robi wrażenie – stwierdził Adam, gdy przejeżdżali nieopodal.

Po kilkunastu minutach dojechali na miejsce. Kierowca dowiózł go pod same
drzwi nowoczesnego bloku, w którym miał mieszkać przez najbliższe dni.
Budynek mieścił się na niewielkim, zamkniętym osiedlu o nazwie Czwarty
Żagiel. Biało-szara elewacja jaśniała w słońcu, a w przeszklonych tarasach
i dużych oknach odbijał się błękit nieba. Adam wybrał to miejsce dlatego, że
znajdowało się niedaleko mola w Brzeźnie, o którym wspomniała Julia,
a z najwyższych tarasów mieszkańcy mogli podziwiać Zatokę Gdańską oraz
tereny Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego.

Uregulował z taksówkarzem należność i ruszył w stronę wejścia.
Właścicielka mieszkania poinformowała go esemesowo, że zostawiła dla
niego klucze w otwartej skrzynce na listy. Gdy już się znalazł na korytarzu,
wyjął z kieszeni telefon, żeby sprawdzić numer mieszkania, i odszukał
właściwą skrytkę. Rzeczywiście czekał tam na niego pęk kluczy, a nawet
krótka instrukcja, który klucz służy do otwierania którego zamka.

Zadowolony ruszył do windy. Wjechał na trzynaste piętro i minąwszy na
korytarzu jakiegoś mężczyznę, poszukał na drzwiach właściwego numeru.

Zanim jednak to zrobił, dźwięk telefonu zasygnalizował mu nadejście
wiadomości.

„Wszystko w porządku?” – zapytała Julia, widocznie zaniepokojona faktem,
że nie odzywał się przez kilkadziesiąt minut.

background image

„Tak, tak – odpisał, poprawiając torbę, która zsunęła mu się z ramienia. –
Przepraszam, że nie pisałem przez chwilę, ale zajęło mnie życie”.

„Ciekawy zwrot”. – Wysłała mu uśmiech.

„Być może”.

„Więc jesteś już w Gdańsku?”

„Kilkadziesiąt minut temu wysiadłem z pociągu. Jak się z tym czujesz?”

„Wspaniale. Świadomość, że znajdujemy się tak blisko siebie, jest bardzo
ekscytująca”.

„W takim razie czujemy podobnie” – odpisał, po czym wrócił do szukania
właściwych drzwi do mieszkania. Z łatwością otworzył wszystkie zamki i już
po chwili mógł zajrzeć do środka. Jego oczom od razu ukazał się nieduży
korytarz oraz duże okna i wyjście na balkon.

No, no, pomyślał w duchu, zamykając za sobą drzwi. Pomimo tego, że
widział w internecie zdjęcia apartamentu, nie spodziewał się aż tak
wysokiego standardu. A już na pewno tak pięknej scenerii za oknem, którą
odkrył, podchodząc do balkonowych drzwi. Zafascynowany wyszedł na
zewnątrz i oparł się o metalową barierkę. Oto miał przed sobą z jednej strony
zapierający dech w piersiach widok na Bałtyk, a z drugiej – panoramę
Gdańska. Co prawda właścicielka poinformowała go przez telefon o ładnych
widokach, ale nie spodziewał się czegoś tak oszałamiającego. Jeżeli tak
właśnie wyglądał Gdańsk, to nie dziwiło go już, że Julia opowiadała o nim
w samych superlatywach.

Postał na balkonie przez chwilę, wdychając zapach morskiego powietrza
i słuchając krzyków mew. Po błękitnym niebie przesuwały się chmury, ale
nie sądził, żeby zwiastowały załamanie pogody. W końcu jednak wrócił do
środka. Widoki mogły poczekać, priorytetem było teraz spotkanie z Julią.
A ponieważ nie chciał się spóźnić, szybko odświeżył się w łazience, przebrał
i poszedł poszukać jakiegoś fryzjera.

Nie trwało to długo. Nawigacja w telefonie podpowiedziała mu, że niedaleko

background image

mieści się nieduże centrum handlowe i znajdzie tam to, czego szuka.
Oczywiście po drodze mijał kilka osiedlowych zakładów fryzjerskich, ale po
pierwsze, wolał nie trafić w ręce kogoś polecanego przez internautów, a po
drugie – w tej galerii mieściła się także kwiaciarnia. Jeśli chodzi o szacunek
do kobiet, to wyznawał zasadę, że na pierwszą randkę nie wypada pójść bez
bukietu. Zresztą Julia była tak cudowną kobietą, że zasługiwała na setki,
a nawet tysiące najpiękniejszych róż.

W zakładzie fryzjerskim nie było kolejki. Dziękując sobie w duchu, że
wybrał tak wczesną porę, usiadł na fotelu i wyjaśnił młodej dziewczynie, jaką
chce fryzurę. Po około dwudziestu minutach zobaczył w lustrze zupełnie
innego faceta – młodego, zadbanego mężczyznę. Z radością poszedł po
bukiet i poprosił kwiaciarkę o dwadzieścia najpiękniejszych czerwonych róż.

Podekscytowana wyszła zza lady i zaczęła wybierać kwiaty z wazonu.

– Ozdobić je jakoś? Życzy pan sobie wyjątkowe dodatki? – spytała, ale
podziękował.

– Kwiaty same w sobie są piękne. Wystarczy jakaś wstążka.

Kobieta skinęła głową i przewiązała róże czerwoną, satynową tasiemką.
Adam pomyślał, że to chyba najokazalszy bukiet, jaki kupił dla kobiety.
Ważył dość sporo, a kwiaciarka wybrała naprawdę piękne róże. Na długich
łodygach, o krwistoczerwonym kolorze, prezentowały się wręcz
majestatycznie.

Zadowolony opuścił centrum handlowe, po czym spojrzał na zegarek
w komórce. Do spotkania z Julią zostało już tylko czterdzieści minut.

Rozdział 28

Julia obiecała sobie, że zanim zejdzie na dół na spotkanie z Adamem,
najpierw wyjrzy z balkonu i upewni się, że ten człowiek nie jest oszustem.

background image

Miała to szczęście, że chodnik prowadzący do wejścia do klatki był idealnie
widoczny z okna pokoju jej współlokatorki. Angelika bez problemu
udostępniła jej swoje lokum, a nawet życzyła udanej randki.

– Dzięki. – Julia posłała jej uśmiech, chociaż w środku cała się trzęsła.
Spotkanie z Adamem było tak samo ekscytujące, jak stresujące. Chyba
jeszcze nigdy nie odczuwała tak intensywnej mieszaniny emocji.

Po rozmowie z Angeliką wróciła do swojego pokoju i popatrzyła na zegarek
w komórce. Dochodziła czternasta trzydzieści, Adam miał przyjść po nią
punktualnie o piętnastej. Zwykle o tej porze dopiero wracała z uczelni, ale
dzisiaj wyjątkowo postanowiła się urwać.

– Tylko nie wejdź po drodze pod żaden samochód, bo już z daleka widać, że
bujasz w obłokach – pożegnała ją tymi słowami przed wyjściem Alicja.

– Postaram się. – Dziewczyna poprawiła torebkę, po czym wróciła do domu.
Planowała coś zjeść, ale ze zdenerwowania miała zaciśnięty żołądek.
Kanapka wylądowała więc w lodówce zawinięta w folię spożywczą. Już
chyba wolała przez całe popołudnie być głodna, niż męczyć się przy Adamie
z rozstrojem żołądka. Jej organizm reagował czasem w ten sposób, gdy
doświadczała stresu, a naprawdę pragnęła tego uniknąć.

Chociaż do spotkania zostało tylko pół godziny, czas dłużył jej się
w nieskończoność. Wróciła z zajęć już kilkadziesiąt minut temu i miała
wrażenie, że od tej pory minęła cała wieczność. Zdążyła w tym czasie
dwukrotnie poprawić makijaż (w tym zrobić sobie pod okiem kleksa tuszem
do rzęs) i tyle samo razy wyprasować bluzkę, która do tej pory wydawała jej
się wymięta. Zdenerwowana rozważała nawet przez chwilę zmianę stroju, ale
w końcu uznała, że to bez sensu. Od kilku dni głowiła się nad tym, co ubrać.
Zwiewna biała koszula i ciemne dżinsy wydawały się klasycznym zestawem
idealnym.

Zestresowana oparła łokcie o parapet i popatrzyła na osiedle. Miała przed
oczami kolorowy blok, a pod sklepieniem ganiały się mewy. Spróbowała
wyobrazić sobie Adama, ale ten obraz wyjątkowo nie chciał zagościć jej
w głowie.

background image

Ciekawe, czy wygląda tak samo jak na zdjęciach, pomyślała, odchodząc od
okna. I czy naprawdę jest tak przystojny, jak sądziła. Jeżeli tak, w połączeniu
z jego osobowością dawało to naprawdę niezwykły efekt. Do tej pory nie
mogła uwierzyć, że zupełnie przypadkiem zaczepiła takiego wyjątkowego
chłopaka.

Po chwili zabrzęczał jej telefon, więc odeszła od okna i przeczytała
wiadomość.

„Już wychodzę” – zakomunikował.

Jej żołądek natychmiast zacisnął się mocniej i emocje chwyciły ją za gardło.

„Też mam już wyjść? Chcesz spotkać się w połowie drogi?” – odpisała,
z trudem panując nad drżeniem rąk.

„Nie, poczekaj na mnie u siebie. No chyba że podałaś mi wcześniej zły
adres”.

Julia pomyślała o chwili, gdy kilka dni temu wysłała mu dokładne namiary.

„Nie przeprowadzałam się, odkąd o tym rozmawialiśmy”.

„To dobrze”.

„Stresujesz się trochę?” – spytała, siadając na łóżku, bo na samą myśl o tym,
że w końcu go zobaczy, uginały się pod nią nogi.

„Raczej nie. Może to dziwne, ale mam wewnętrzną pewność, że gdy się
spotkamy, ta relacja będzie jeszcze piękniejsza”.

„Zazdroszczę ci tego. Ja się trzęsę jak galareta”.

„Mam nadzieję, że wszystkie twoje obawy miną, gdy już mnie zobaczysz”.

„Chciałabym”.

„Już za chwilę będziemy mogli to sprawdzić”.

background image

Julia wstała z łóżka i znowu podeszła do okna.

„Gdzie jesteś?”

„Przy Żabce. A niedaleko znajduje się park”.

„Wiem, gdzie to. Mieszkam już całkiem blisko”.

„W takim razie możesz powoli wychodzić z mieszkania”.

Julia odetchnęła głęboko, czując, jak znowu ogarnia ją stres. Serce zaczęło
bić jej jak szalone i omal nie upuściła telefonu z powodu drżenia rąk.

„Dobrze, w takim razie wychodzę” – odpisała, już prawie cała się trzęsąc.

Adam jeszcze raz napisał, że nie może się doczekać, aż ją zobaczy, więc
wzięła z wieszaka cienką kurtkę, przerzuciła przez ramię torebkę i poszła do
pokoju Angeliki, żeby zobaczyć z okna, czy on to naprawdę on.

Przez chwilę lustrowała wzrokiem osiedle. Po wytyczonych alejkach wciąż
przechadzali się przechodnie, a na trawniku pod drzewem grupka chłopców
rozpoczęła mecz piłki nożnej. Okolica wyglądała wręcz sielsko, co zwykle
było dla Julii powodem do zadowolenia. Lubiła fakt, że mieszka
w spokojnym miejscu. Kilka jej koleżanek wynajmowało pokoje w dość
niebezpiecznych dzielnicach i wieczorami czasami dziewczyny bały się
wracać do domów. Ona nie miała takich problemów, Zaspa naprawdę
należała do spokojnych rejonów. No, może zazwyczaj.

Zamiast jednak rozmyślać o wadach i zaletach dzielnicy, skupiła się na
wypatrywaniu Adama. I chyba w końcu go dostrzegła. Nagle na jednym
z chodników pojawił się trochę nonszalancko kroczący mężczyzna ubrany na
czarno i z wielkim bukietem róż w ręce. Tak pięknym, że Julia nigdy w życiu
nie widziała wspanialszego. Biorąc pod uwagę wszystkie romantyczne
wyznania i deklaracje Adama… Nie było innej opcji. To musiał być on.

Stres powoli zaczął odpuszczać i ustępować miejsca ekscytacji.
Rozemocjonowana opuściła pokój Angeliki i upewniwszy się, że włożyła
dwa te same buty, zamknęła za sobą drzwi do mieszkania. Chociaż serce

background image

wręcz wyrywało jej się do tego chłopaka i miała ochotę biec, raczej powoli
zeszła po schodach. Z zaciśniętym żołądkiem wyszła na zewnątrz dokładnie
w tym samym momencie, w którym Adam dotarł do klatki.

– To ty… – Rozpoznał ją bez trudu.

Julia otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale jego widok sprawił, że
zaniemówiła. Dopiero teraz dotarło do niej, że to wszystko, co wydarzyło się
w ostatnich dniach, nie było żadnym snem czy nierealnym wyobrażeniem,
ale działo się naprawdę. Naprawdę zakochała się w tym cudownym
mężczyźnie. A on stał teraz tuż przed nią i patrzył na nią tak łagodnym
i ciepłym spojrzeniem, że momentalnie odeszły w zapomnienie wszystkie jej
obawy co do czystości jego intencji.

Wzruszona rzuciła mu się na szyję. W jej oczach pojawiły się łzy. Czując, jak
powoli ogarnia ją spokój, napawała się jego zapachem i oswajała z jego
posturą. Był wyższy i lepiej zbudowany, niż się spodziewała. W ogóle
wyglądał o wiele przystojniej, choć nie sądziła, że to w ogóle możliwe.
Stylowe ciemne ubranie kontrastowało z jasnym kolorem jego oczu
i włosów, a mięśnie napinały mu się delikatnie, gdy gładził ją po plecach.

– Mała… – wyszeptał jej niespodziewanie do ucha i znowu zadrżała, słysząc
na żywo ten cudowny ton głosu, w którym się zakochała. – Boże, jaka ty
jesteś mała… Aż nie mogę się nadziwić, że taka nieduża osoba wyzwoliła we
mnie takie pokłady emocji i miłości.

Julia zamknęła oczy i przylgnęła do niego jeszcze bardziej, nie chcąc stracić
ani sekundy, ani ułamka tej wyjątkowej chwili. Zaciskała palce na jego
muskularnych ramionach, czując, że dzieje się coś niezwykłego. To było jak
spotkanie dwóch stęsknionych dusz po długiej rozłące. Julię znowu ogarnęła
myśl, jakie to wszystko jest niesamowite. Nigdy nie sądziła, że można tak
bardzo pokochać kogoś, kogo nigdy się nie widziało. Naprawdę przenigdy
nie wierzyła, że można znaleźć miłość przez internet.

Trwali w tym słodkim zawieszeniu przez kilka chwil. Spragnieni kontaktu
gładzili się po plecach, a tuż obok nich przechodzili nieświadomi niczego
przechodnie, z których tylko nieliczni zwracali na nich uwagę.

background image

W końcu jednak oderwali się od siebie i odsunęli nieznacznie. Jeszcze przez
chwilę patrzyli sobie w oczy, oboje nie wierząc w to, co się dzieje, ale
wreszcie Adam wyciągnął do niej rękę i wręczył je kwiaty.

– Proszę. Są dla ciebie. – Podał jej bukiet, a ona wzięła go od niego, nie
mogąc pohamować uśmiechu.

– Dziękuję, są piękne. Możesz mi wierzyć lub nie, ale nigdy od nikogo nie
dostałam tak ślicznych kwiatów. – Powąchała róże i zatopiła w nich twarz.

– To naprawdę dziwne, bo według mnie należą ci się codziennie.

Odsunęła głowę od kwiatów i popatrzyła mu w oczy.

– Jeszcze raz ci dziękuję.

– Drobiazg.

– Powinnam zanieść je na górę. – Zerknęła przez ramię. – Zwiędną przez
kilka godzin bez wody.

– Jasne. Poczekam tutaj na ciebie.

– Boję się tylko, że nie mam tak dużego wazonu.

– W takim razie następnym razem przyniosę również wazon.

– Naprawdę nie trzeba. – Spojrzała mu w oczy, po czym znowu zerknęła na
klatkę. – Zaraz tu wrócę – zapewniła, chociaż najchętniej nie opuszczałaby
go już ani na krok.

– Nie spiesz się. – Adam podszedł do murku przy schodach i oparł się
o niego.

Julia posłała mu jeszcze jedno długie spojrzenie, ale w końcu weszła do
budynku. Cała w skowronkach i nadal nie wierząc w to, co właśnie się stało,
wygrzebała w torebce klucze i wróciła do mieszkania. Rozglądając się po
swoim pokoju, rozważała, co zrobić z kwiatami. Trochę okłamała Adama,
mówiąc, że nie ma „tak dużego” wazonu. Tak naprawdę nie miała żadnego.

background image

Ostatnie kwiaty dostała chyba w liceum, gdy samorząd szkolny dziękował jej
za kilka lat pracy.

Z bukietem poszła do kuchni i z braku lepszej możliwości na razie wstawiła
kwiaty do słoika. Bukiet był ciężki, ale gdy oparła go o ścianę w swoim
pokoju, wyglądał dosyć stabilnie.

Mam nadzieję, że się nie przewróci, pomyślała, zerkając niepewnie na regał,
ale w końcu darowała sobie dalsze poprawki kompozycji. Przecież na dole
czekało na nią spełnienie jej marzeń. Kwiaty nie były teraz takie ważne.

Rozdział 29

Adam był oczarowany. Paląc papierosa pod blokiem Julii, nie mógł uwierzyć
w swoje szczęście. Nawet jemu, mężczyźnie o dużej wrażliwości, trudno
było pojąć, jak to możliwe, że stał się bohaterem tak szalonej i wyjątkowej
historii miłosnej. A to przecież dopiero początek.

Zaciągając się papierosem, myślał o Julii, co nie było żadną nowością. Ta
dziewczyna była cudowna. Nie dość, że miała niesamowitą osobowość
i system wartości, który bardzo mu imponował, to jeszcze olśniła go swoim
wyglądem.

Zbyt idealnie, mówił w duchu sam do siebie, paląc papierosa. Chociaż już
jakiś czas temu obiecał sobie nie szukać haczyka, teraz znowu miał ochotę
zacząć to robić. To wszystko było tak piękne, że aż niewiarygodne. Takie
idealne dopasowanie nie mogło się zdarzyć. I to w sytuacji, gdy właściwie
zaniechał poszukiwań miłości…

Już ze zdjęcia wnioskował, że Julia jest piękną dziewczyną. Co prawda
perspektywa na zdjęciu trochę utrudniała mu osąd, ale gdy się dobrze
przyjrzał, bez trudu dostrzegł, jaka jest zgrabna i jak szlachetne ma rysy
twarzy. Jednak to, co zobaczył na żywo, znacznie przerosło jego najśmielsze
wyobrażenia. Starał się nie oceniać kobiet przez pryzmat fizyczności, ale ona

background image

była uosobieniem wszystkich jego wewnętrznych preferencji. Piękne
niebieskie oczy, długie włosy, smukła sylwetka, delikatny, promienny
makijaż… Nawet ten jej niski wzrost był idealny, a zawsze sądził, że
preferuje wyższe kobiety. Powiódł wzrokiem po okolicy. Czy gdzieś
w pobliżu znajdowała się ukryta kamera?

Zaciągnął się znowu, mając nadzieję, że spali papierosa przed powrotem
Julii, ale, niestety, wróciła, zanim skończył. Spojrzał na nią trochę
zawstydzony tym, że go nakryła, czym wywołał uśmiech na jej twarzy.

– Pasuje mi to do ciebie – stwierdziła. – Gdy napisałeś mi o tym nałogu,
właśnie tak to sobie wyobrażałam. Że stoisz gdzieś na świeżym powietrzu
i palisz zamyślony.

– Wybacz. Miałem nadzieję, że oszczędzę ci tego widoku. – Odepchnął się
dłońmi od murku i zgasił papierosa o śmietnik.

– Nie szkodzi. Przecież i tak kiedyś rzucisz – przypomniała mu jego słowa,
w odpowiedzi na co się roześmiał.

– Widzę, że słuchałaś uważnie moich opowieści.

– Wiele faktów o tobie pamiętam.

– Tak? – Uniósł brwi rozbawiony.

– Tak, ale opowiem ci o tym już chyba na plaży. – Spojrzała na zieleń
pomiędzy blokami. – No chyba że wolałbyś jednak pójść w inne miejsce.

– Biorąc pod uwagę to, jaka jest piękna pogoda i kiedy ostatnio byłem nad
morzem, plaża to wybór idealny.

– W takim razie chodźmy. – Julia wskazała ścieżkę wiodącą ku wejściu na
plażę i powoli ruszyli w tamtym kierunku. – Naprawdę rzadko bywasz nad
morzem?

– Ostatni raz wybrałem się nad Bałtyk kilka lat temu z kolegami i bratem.

– Trudno mi w to uwierzyć. Ze Szczecina jest przecież naprawdę niedaleko

background image

do malowniczych nadmorskich miejscowości.

– Już się bałem, że powiesz, że Szczecin leży nad morzem.

– Przecież nie leży.

– Ja to wiem, ale wiele osób sądzi inaczej. Możesz mi nie uwierzyć, ale sam
kilka razy widziałem na własne oczy turystów, którzy wysiadali na dworcu
w strojach plażowych i z leżakami pod pachą pytali o plażę. Bynajmniej nie
chodziło im wtedy o wypoczynek nad Odrą.

– Mówisz poważnie?

– Chyba wprowadza ich w błąd Zalew Szczeciński.

– To naprawdę ciekawe.

– Dla mnie to też zaskakujące, ale najwidoczniej nie wszyscy są orłami
w dziedzinie geografii.

– Chciałam powiedzieć, że właściwie nie ma nic złego w posiadaniu
odmiennych zainteresowań, ale jednak każdy obywatel danego kraju
powinien mieć o nim jakąś minimalną wiedzę.

– Zgadzam się z tobą. – Adam spojrzał na nią z uśmiechem. – Ale może
zamiast rozmawiać o Szczecinie, powinienem zapytać, czy nadal jesteś
zestresowana tak jak wczoraj lub dzisiaj rano. Rozwiałem trochę twoje
obawy? A może jesteś rozczarowana?

Julia popatrzyła mu w oczy.

– Lubię sposób, w jaki mówisz słowo: rozczarowany.

Adam uśmiechnął się lekko.

– Doprawdy?

Skinęła głową.

background image

– Zwłaszcza że jest ważne dla naszej relacji.

– Nie mogę się z tobą nie zgodzić. Ale wracając do poprzedniego tematu…

– No tak. – Zreflektowała się, przypominając sobie, o czym rozmawiali. –
Mam być szczera?

– Jak najbardziej – powiedział zdecydowanym tonem, chociaż w duchu
trochę się zmartwił. Przyjeżdżając tutaj, nie miał wątpliwości co do tego, że
ona przypadnie mu do gustu, ale raczej nie myślał o tym, że to działa w dwie
strony. Nie wiedział, co powinien zrobić, jeżeli usłyszy od niej coś
nieprzyjemnego, a ton jej głosu wyjątkowo niczego nie sugerował.

– Zanim zeszłam na dół, wyjrzałam przez okno z pokoju koleżanki.
Obiecałam sobie, że jeżeli zobaczę kogoś, kto chociaż trochę przypomina
chłopaka ze zdjęcia, to zejdę, a jeżeli pod blokiem zacznie kręcić się jakiś
podejrzany stary dziad czy ktoś w tym rodzaju, to zarygluję drzwi od
mieszkania i wyrzucę kartę SIM z telefonu.

– Aż tak się obawiałaś?

Pokiwała głową.

– Niestety. Ale gdy tylko cię zobaczyłam, wszystkie moje obawy
natychmiast zniknęły. I to bynajmniej nie z powodu tego pięknego bukietu.
Kiedy stanęłam naprzeciwko ciebie i spojrzałam ci w oczy… Możesz się
śmiać, ale natychmiast zrozumiałam, że jesteś prawdziwy i przez cały czas
byłeś ze mną szczery. W twoim spojrzeniu jest ciepło i prawda. A poza
tym… – Spojrzała na niego z ukosa. – Nie wiem, czy powinnam to mówić,
ale jesteś o wiele przystojniejszy, niż sobie wyobrażałam.

Adam poczuł przyjemne ciepło w okolicach serca.

– Chyba wiem, o czym mówisz. – Nagle zapragnął wziąć ją za rękę i musnął
dłonią jej skórę. – Ty też przewyższyłaś wszystkie moje oczekiwania.

Julia zwolniła i patrząc mu w oczy, zaplotła palce wokół jego dłoni.

Idealnie, pomyślał, ale nie wypowiedział na głos tych słów.

background image

Przez chwilę szli dalej w milczeniu i często posyłali sobie zakochane
spojrzenia, rozkoszując się przyjemnym ciepłem swoich dłoni. Julia miała
delikatną i jasną skórę… Adam co jakiś czas zerkał w dół, nie mogąc
nacieszyć się tym widokiem. Ona była przy nim taka mała i drobna… Już
zawsze chciałby ją chronić przed złem.

Nadmorskie słońce oświetlało im twarze, w powietrzu unosił się
charakterystyczny zapach nagrzanego asfaltu, a nad ich głowami fruwały
mewy, których piski niosły się po okolicy. Osiedle powoli zmieniało wygląd,
aż w końcu doszli do drogi, za którą rozpościerał się park.

– Jesteśmy już niedaleko plaży – powiedziała Julia, gdy czekali na zmianę
światła przed przejściem dla pieszych. – Teraz przejdziemy kawałek
deptakiem, a tuż za nim znajduje się molo.

Adam chciał powiedzieć, że jeśli o niego chodzi, to mogliby spacerować tak
do wieczora, ale zamiast tego pogładził kciukiem jej dłoń. Julia uśmiechnęła
się lekko, a gdy w końcu zmieniło się światło, przeszli na drugą stronę ulicy
i ruszyli deptakiem przez park. Po obu stronach bulwaru ciągnęły się pasy
zieleni, a obok wiodła szeroka ścieżka rowerowa, dość chętnie uczęszczana
przez turystów. W pewnej chwili Julia pokazała palcem malutką wiewiórkę,
która czmychnęła w stronę zarośli.

– W tym miejscu to norma – wyjaśniła, odprowadzając ją wzrokiem. – Co
prawda więcej wiewiórek można zobaczyć, wybierając mniej uczęszczane
ścieżki w tym parku, ale tutaj też zdarzają się wyjątki.

– Piękne miejsce. – Adam powiódł wzrokiem po okolicy, naprawdę
urzeczony tym widokiem. – Nie słychać tutaj szumu miasta, chociaż znajduje
się naprawdę niedaleko twojego osiedla.

– Właśnie za to tak je lubię. – Julia odgarnęła za ucho włosy, które rozwiał
jej wiatr. – Niby znajduje się niedaleko zabudowań, ale można tutaj
odetchnąć.

– Ja nie mam w Szczecinie takiego miejsca w pobliżu kamienicy, w której
mieszkam. Mogę wprawdzie pójść posiedzieć nad Odrą na Wałach

background image

Chrobrego czy na bulwarach, ale po pierwsze nie ma tam takiej kojącej
zieleni, a po drugie zawsze tuż za moimi plecami jeżdżą wtedy samochody.

– To przykre. Ale masz rację. – Spojrzała mu w oczy. – Dzięki bliskości
morza i plaży Gdańsk zdecydowanie wyróżnia się na tle innych miast.

Adam podtrzymał to jej spojrzenie.

– Dla mnie wyróżnia się zupełnie czymś innym.

Patrzyli na siebie jeszcze przez chwilę, ale w końcu Julia odwróciła wzrok
i schowała wolną dłoń do kieszeni.

– Pamiętam, gdy pierwszy raz przyjechałam z rodzicami nad morze –
powiedziała, patrząc na zieleń. – Mój brat był wtedy kilkumiesięcznym
niemowlakiem i tata namęczył się, taszcząc jego wózek po piasku. Braciszek
chyba czuł, że lepiej nie stwarzać już więcej problemów, i przez większość
dnia spał kołysany do snu szumem fal. Ja z mamą i siostrą kąpałyśmy się za
to bez umiaru i do tej pory nie mogę zapomnieć, jak trzęsłyśmy się później
z zimna, dygocąc zawinięte w jeden ręcznik.

– Piękne wspomnienia.

– Tata uwiecznił ten dzień na zdjęciach. Może będzie okazja, żeby ci je
kiedyś pokazać.

– Dużo podróżowałaś z rodzicami?

– Trochę. – Julia się zamyśliła. – Raz w roku jeździliśmy na krótkie wakacje,
ale były to zwykle rodzinne wypady na dwa, góra trzy dni. Moja mama nie
przepada za spaniem poza domem.

– W takim razie świetnie dogadałaby się z moją.

– Też jest domatorką?

– Niestety. W dodatku do tego stopnia, że zaczęliśmy zwiedzać świat dopiero
po osiągnięciu pełnoletności.

background image

– To przykre, jak bardzo strach rodziców hamuje ich dzieci.

– Oczywiście nie mam tego mamie za złe, potrafię zrozumieć jej lęki, ale
właśnie z tego powodu byłem nad Bałtykiem tylko raz w życiu i to mając
jakieś dwadzieścia dwa lata. A ze Szczecina to raptem kawałek drogi.

– W jakiej miejscowości byłeś?

– Pewnie cię zaskoczę, ale na Helu.

– Naprawdę? – Nie kryła zdziwienia. – Czego jak czego, ale takiej
odpowiedzi to się nie spodziewałam. Stawiałabym raczej na Międzyzdroje
albo Kołobrzeg. Dlaczego akurat Hel?

– Sam nie wiem, ale potrzebowałem wtedy oderwania się na chwilę od
codzienności. To było w tym momencie mojego życia, gdy byłem w dołku.
Któregoś piątkowego wieczoru namówiłem kolegów na spontaniczny wypad
nad morze i rano byliśmy już na Helu. Przesiedzieliśmy całą sobotę na plaży
i w nocy wróciliśmy do domu.

– Wygląda na to, że zazwyczaj szybko podejmujesz decyzje co do wyjazdów.

Adam się zaśmiał.

– Jeżeli jest się czegoś pewnym, to dlaczego to odwlekać?

Julia posłała mu uśmiech.

– Jest jakieś miejsce na świecie, które szczególnie chciałbyś zobaczyć?

Zastanowił się nad tym.

– Właściwie to tak. Piramidy w Egipcie.

– Dlaczego akurat one?

– Nadal stanowią dla naukowców wielką tajemnice, a ja mam w sobie coś
z badacza. Tylko pomyśl… Te niewiarygodne konstrukcje przetrwały do
dziś, a sposób ich budowy do tej pory jest dla ludzi zagadką. Zawsze

background image

zastanawia mnie, jak to możliwe. Budowniczowie w tamtych czasach musieli
stosować naprawdę unikatowe technologie, skoro nadal pewnych rzeczy nie
wiemy.

– Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób.

– Kiedyś bardzo interesowałem się tym tematem i piramidy chyba nigdy nie
przestaną mnie zadziwiać. Wiesz, że w niektórych istniały nawet szyby
wentylacyjne? Albo że polerowano je tak bardzo, żeby świeciły jak gwiazdy?

– Uświadomiłeś mi właśnie, jak mało wiem na ten temat.

– Nie przejmuj się, ja też kiedyś byłem w tej kwestii ignorantem. W końcu
jak wiele osób interesuje się piramidami?

– Obstawiam, że, niestety, niewiele.

– Każdy ma jakieś swoje ulubione tematy – stwierdził spokojnie. – Ty na
przykład na pewno nie raz zaskoczysz mnie swoją wiedzą na temat książek.

– To miłe, że chcesz mnie pocieszyć.

– Raczej uzmysłowić ci, że brak wiedzy na jakiś temat nie musi być
powodem do wstydu. Nie można być specjalistą w każdej dziedzinie.

– Może i tak.

Adam odetchnął głęboko, napełniając płuca wilgotnym, nadmorskim
powietrzem.

– Ŕ propos morza, to chyba czuć już zapach wody. Zbliżamy się do plaży?

– To już naprawdę blisko.

– Ktoś miał naprawdę świetny pomysł, robiąc ten deptak. – Powiódł
wzrokiem po okolicy. – Wiele jest w Gdańsku podobnych miejsc?

– Pytasz o promenady?

background image

– Nie tylko. Raczej miałem na myśli takie zaciszne zaułki.

– Poczekaj, aż przyjedziemy tutaj w sobotę. – Julia się zaśmiała. – Wtedy nie
będzie tu już tak cicho i spokojnie. W sezonie czasami jest tak gwarno, że
z trudem można przecisnąć się między ludźmi. Lubię tu przychodzić, ale gdy
tylko do miasta zaczynają napływać turyści, zaczynam wybierać inne, mniej
uczęszczane wejścia na plażę.

– Pasuje mi to do ciebie.

– W tamtym roku przed sesją letnią było tak słonecznie i ciepło, że
kilkakrotnie zabrałam notatki na plażę, żeby się uczyć. Trudno zakuwać,
kiedy dokoła krzyczą dzieci albo młodzież włącza muzykę z głośników, więc
zaczęłam szukać innych wejść niż te tuż przy molo. Okazało się, że nieco
dalej od niego nie ma tego problemu. Zresztą nawet rozmowa z przyjaciółką
nie sprawia przyjemności, gdy otacza cię gwar.

– Podoba mi się twoja skłonność do szukania ciszy i spokoju – stwierdził,
a ona popatrzyła na drzewa. Wyraźnie nad czymś się zamyśliła.

– Wiesz, gdy przeprowadziłam się do Gdańska, nie wiedziałam, czy się tutaj
odnajdę – powiedziała w końcu. – Nie chodziło nawet o brak rodziców,
którzy zawsze byli i są dla mnie wsparciem, ale przede wszystkim właśnie
o ten spokój typowy dla małych miejscowości. Mówiłam ci już, że płakałam
pierwszego popołudnia, gdy rozpakowywałam bagaże, ale to nie był dla mnie
jedyny trudny dzień. Długo trwało, zanim nauczyłam się przesypiać całe
noce, gdy pod oknami bez przerwy jeżdżą samochody i wyjące karetki. Albo
gdy nauczyłam się odpoczywać w swoim małym pokoju na stancji, który jest
mniejszy niż łazienka w moim domu rodzinnym. A wcale nie dorastałam
w jakiejś wielkiej willi.

– Jak już mówiłem, chyba wiem, co masz na myśli.

– Ale teraz, gdy tutaj przychodzę, jest już zupełnie inaczej – mówiła
spokojnie. – Odkryłam w Gdańsku miejsca pełne zieleni i tak ciche, że
można w nich usłyszeć własne myśli. A w tamtym roku, idąc przez osiedle na
stancję, pierwszy raz poczułam się tutaj jak w domu. Dokładnie pamiętam ten
moment. Byłam zmęczona po całym dniu zajęć, a widząc okno swojego

background image

pokoju, pomyślałam, że zaraz będę u siebie. Wcześniej określałam tak tylko
swój kąt w domu rodzinnym i aż sama byłam zaskoczona tą nagłą myślą.

– Do czego zmierzasz?

Znowu odgarnęła za ucho włosy, które rozwiał jej wiatr.

– Teraz mieszkam w Gdańsku nie dlatego, że muszę ze względu na studia,
ale dlatego, że chcę. Polubiłam to miasto, mam tutaj przyjaciół i czuję się
tutaj jak w domu.

Adam chyba powoli zaczynał rozumieć, o co jej chodzi.

– Boisz się ewentualnych zmian?

Julia odetchnęła głęboko.

– Wiem, że moja praca pozwala mi po studiach zamieszkać w dowolnym
miejscu na świecie i przecież napisałam ci kiedyś, że odległość nie stanowi
problemu, ale gdy w ostatnich dniach o tym myślałam, to…

– Julio… – Adam nie dał jej skończyć i odwrócił ją do siebie, po czym ujął
jej ręce. – Chyba musimy coś sobie wyjaśnić – powiedział spokojnie, stojąc
na środku deptaka, po którym nadal spacerowali ludzie.

– Co masz na myśli? – Julia popatrzyła na niego niepewnie.

– Zakładam, że traktujesz mój przyjazd tutaj jako swoistą deklarację. –
Spojrzał jej w oczy. – Nasza znajomość rozwija się dynamicznie
i najprawdopodobniej snujesz w głowie plany dotyczące przyszłości. Ja też to
robię, to chyba normalne.

– Ja… – Chciała coś odpowiedzieć, ale pokręcił głową, prosząc, by mu nie
przerywała.

– Oczywiście zakładam, że nasza znajomość przetrwa. Wielokrotnie
powtarzałem ci, że jesteś fantastyczną kobietą i przyjazd tutaj tylko
utwierdził mnie w tym przekonaniu. Już wcześniej się w tobie zakochałem,
ale teraz mam pewność, że chcę inwestować w tę relację. Chcę zbudować

background image

z tobą związek i traktuję to zupełnie poważnie. Zresztą nietrudno mi
wyobrazić sobie wspólną przyszłość, bo przez całe życie szukałem takiej
kobiety jak ty. Nie oznacza to jednak, że oczekuję teraz od ciebie wiążących
deklaracji. Oboje w przeszłości się sparzyliśmy, to prawda, i pewnie dlatego
mamy usilną potrzebę słuchania zapewnień o miłości oraz wierności, ale
sądzę, że nie powinniśmy się w tym wszystkim zapędzać. Nie przyjechałem
tutaj, żeby wymuszać na tobie cokolwiek. Oczywiście, że łatwiej byłoby nam
się spotykać, gdybyśmy nie mieszkali w dwóch różnych częściach Polski, ale
wierz mi, nie mam w zwyczaju stawiać innym wygórowanych wymagań.
A już na pewno nie oczekuję, że nagle porzucisz swoje studia, pracę
i bliskich, żeby przenieść się dla mnie do Szczecina.

Julia nerwowo przełknęła ślinę.

Żeby dodać jej otuchy, pogłaskał kciukami jej ręce, a potem lekko je uniósł
i przysunął się bliżej niej.

– Przyjechałem tutaj, żebyśmy mieli szansę lepiej się poznać. Tylko tyle i aż
tyle. Życie wymaga od ludzi snucia planów, to prawda. Zewsząd słyszymy
pytania „co planujesz robić po studiach”, „kiedy ślub”, „czy myślicie
o dziecku”. Tworzymy wyidealizowane wizje i kurczowo się ich trzymamy,
co poniekąd daje nam poczucie bezpieczeństwa. Ale czy tak naprawdę to jest
dobre? Życie nie raz uświadomiło mi boleśnie, że brak otwartości na
modyfikację tych planów bywa powodem frustracji, a czasami nawet
depresji. Gdy odchodzi ktoś bliski albo nie dostajesz wymarzonej pracy,
masz poczucie, że wali ci się świat. Może więc tym razem zamiast od razu
wyobrażać sobie, jaką będziemy parą za rok, dwa czy dziesięć lat, po prostu
nacieszmy się sobą w ten weekend? Poznajmy się lepiej, skonfrontujmy
swoje wyobrażenia z rzeczywistością. Chociaż raz niczego nie planujmy, ale
po prostu bądźmy szczęśliwi. Tu i teraz, bez względu na to, co przyniesie
nam los. Możesz się śmiać, ale wierzę w przeznaczenie. Gdy siedziałem
w pociągu, towarzyszyło mi niezmącone przekonanie, że jeżeli los nas
połączył, to znajdzie także sposób na to, żebyśmy mogli być razem. Tak
piękna miłość nie mogła zrodzić się bez powodu.

Wysłuchawszy tego wszystkiego, Julia patrzyła na niego przez chwilę
w milczeniu, ale w końcu na jej usta wypłynął uśmiech i delikatnie skinęła
głową.

background image

– Ja też nie chcę się spieszyć. Tak jak powiedziałeś, chcę cieszyć się tobą,
nami, tym weekendem i pierwszy raz nie tworzyć od razu w głowie wizji na
przyszłość. Życie tak szybko się zmienia, że większości rzeczy nie da się
przewidzieć.

Adam uniósł do góry jej dłoń i delikatnie ją pocałował.

– Zamiast więc niepotrzebnie się martwić, chodźmy w końcu na plażę. Tylko
się nie śmiej, ale nie mogę doczekać się widoku twoich oczu na tle
niebieskiego Bałtyku.

Rozdział 30

Gdy dotarli w końcu do molo, Julia popatrzyła na budkę z goframi, z której
dolatywał słodki zapach czekolady i ciasta. Przy kasie stała dwójka
rowerzystów, którzy najwidoczniej postanowili zrobić sobie przerwę
w wycieczce i posilić się przed dalszą jazdą. Rozmawiali z młodą
dziewczyną obsługującą kasę, ale ich głosy zagłuszał szum fal, które leniwie
ocierały się o brzeg. Julia pomyślała, że mają dzisiaj z Adamem szczęście.
Bałtyk był wyjątkowo spokojny i nawet nadmorski wiatr nie wydawał się tak
zimny i przeszywający, jak jeszcze kilka tygodni temu, gdy przyszła tu
z koleżanką. Zmarzły wtedy i ledwie przespacerowały się do końca pomostu,
czego chyba tylko cudem nie przypłaciła przeziębieniem. Wszystko
wskazywało na to, że dzisiaj będzie inaczej. Już z daleka dostrzegła kilka
siedzących na molo par, które przytulały się, korzystając ze słonecznej
pogody.

– Skusimy się na gofry? – zaproponowała Adamowi, odrywając wzrok od
molo. – Jedzenie ich tutaj to taka moja mała prywatna tradycja.

Uśmiechnął się do niej i również popatrzył na budkę.

– Skoro tak, to chyba nie mogę odmówić.

background image

Trzymając się za ręce, podeszli do kasy i popatrzyli na menu.

– Wybierz pierwsza – powiedział.

– Hmm… – Julia zmrużyła oczy, lustrując listę dodatków. – Dzisiaj poproszę
gofra z nutellą.

– Oczywiście. – Dziewczyna zanotowała jej zamówienie. – A dla pana?

– Dla mnie klasyczny z cukrem pudrem.

– Może do tego jakieś owoce?

– Nie, dziękuję. – Adam sięgnął po portfel i podszedł bliżej kasy, żeby
zapłacić.

Julia odsunęła się, aby ułatwić mu dostęp, a potem czekali na odbiór
zamówienia.

– Pachnie cudownie. – Adam pociągnął nosem, patrząc, jak ich gofry są
przygotowywane.

– To najlepsze gofry w całej okolicy – oceniła, również śledząc ruchy
mężczyzny. – Co prawda nie przebiją tych przygotowywanych przez moją
mamę, ale mimo wszystko są pyszne.

– Mama robiła dla ciebie gofry w dzieciństwie?

– Bardzo często. – Przywołała przyjemne wspomnienia. – Miała taką starą
gofrownicę w formie serduszek i lubiła raczyć nimi mnie oraz rodzeństwo,
gdy uczyliśmy się w swoich pokojach.

– Tak na osłodę nauki?

– Coś w tym rodzaju. Szkoda tylko, że potem krzyczała na nas za tłuste
plamy w zeszytach i książkach.

Adam cicho się zaśmiał.

background image

– Moja mama za to często robiła racuchy. – Zmrużył oczy przed słońcem. –
Opanowała do perfekcji autorski przepis na ciasto z maślanką i smażyła je
nawet kilka razy w tygodniu.

– Z jabłkiem?

– Czasami z jabłkiem, czasami bez… Właściwie te racuchy to chyba smak
mojego dzieciństwa – stwierdził z sentymentem, ale Julia nie zdążyła nic
odpowiedzieć, bo pracownik budki oznajmił, że ich zamówienie jest już
gotowe.

Z goframi w rękach ruszyli w kierunku molo, żeby znaleźć dla siebie wolną
ławkę.

– Chyba mieliśmy szczęście. – Adam popatrzył, jak zdejmuje z ramienia
torebkę.

Julia położyła ją obok, po czym oparła się wygodnie i popatrzyła na morze.
Nieduże fale sunęły w kierunku brzegu. Charakterystyczny błękit
kontrastował z żółcią piasku, a gdzieniegdzie na wodzie unosiły się mewy.
Kilka z nich siedziało również na białym płotku otaczającym molo i za nic
miało przechadzających się obok ludzi. Z oddali dobiegało zaś stłumione
buczenie statku, który wpływał do portu. Julii przemknęło przez głowę, że
dawno nie spędzała popołudnia w tak cudownej scenerii.

– Los naprawdę nam sprzyja – powiedziała, rozradowana.

– A tak się martwiłaś, czy nasze spotkanie będzie udane – przypomniał jej
Adam.

– Przyznaję, trochę spanikowałam. – Spojrzała mu w oczy. – Za to ty byłeś
oazą spokoju.

– W takim razie idealnie się dopełniamy.

– Coś w tym jest. – Po jej ustach przebiegł cień uśmiechu. Uniosła swojego
gofra do ust, zanim jednak go ugryzła, pobrudziła się czekoladą. Temperatura
ciasta roztopiła krem, który skapnął jej na rękaw koszuli, tworząc brązową

background image

plamę na materiale.

– No pięknie. – Popatrzyła na bluzkę, która jeszcze przed chwilą była czysta.

– Wygląda na to, że krem czekoladowy nie był dobrym wyborem.

– Niestety. – Odłożyła podkładkę z gofrem na ławkę i starła palcem nadmiar
kremu z rękawa. – Wyjmiesz z mojej torebki chusteczki? – Spojrzała na
Adama. – Powinny być w tej mniejszej kieszeni.

– Jasne. – Otworzył sprzączkę, podczas gdy ona włożyła palec z kremem do
ust.

Chociaż starał się być poważny, nie zdołał pohamować uśmiechu.

– Wygłupiłam się? – Popatrzyła na niego niepewnie.

– Nie, skąd! – odparł rozbawiony, podając jej chusteczki. – Wręcz
przeciwnie. To słodkie.

– Dosłownie. – Zaśmiała się i oddychając z ulgą, wytarła rękę. Potem potarła
nią plamę. – Naprawdę trzeba było wybrać cukier puder – stwierdziła.

– Jeżeli chcesz, to możemy się zamienić.

Spojrzała na jego ciemną bluzkę.

– Na twojej przynajmniej nie byłoby widać plam.

Adam sięgnął po gofra i wyciągnął do niej swoją tackę.

– Nie krępuj się.

– No co ty, przecież ja żartowałam. – Trochę onieśmielona tą propozycją
zmięła chusteczkę i schowała ją do kieszeni. – Skoro zdecydowałam się na
krem czekoladowy, to teraz poniosę konsekwencje swojej decyzji. – Wzięła
gofra do ręki, a wtedy mocniej powiał wiatr i odrobina kremu wylądowała na
jej spodniach oraz policzkach.

background image

Teraz roześmiali się oboje.

– Może jednak? – Adam popatrzył znacząco na ciastko, które wciąż trzymał
w dłoni.

Julia pokręciła głową, po czym zrezygnowana oddała mu swoje.

– Przepraszam. Zwykle nie jestem taką niezdarą.

– Daj spokój, to nie twoja wina. Poza tym każdemu czasami się zdarza.

Z rezygnacją starła krem czekoladowy ze spodni. On zaś patrzył na nią,
uśmiechając się lekko, i oczyścił jej kciukiem policzek. Jego dotyk był tak
przyjemny, że Julia momentalnie zapomniała o wstydzie.

– Wiesz co? – powiedział tymczasem Adam, patrząc na nią jak urzeczony.

– Tak?

– Właśnie teraz, brudna od czekolady, wydajesz mi się jeszcze cudowniejsza
niż wcześniej – wyszeptał, po czym przeniósł rękę na jej podbródek
i przyciągnął ją lekko. Ich spojrzenia spotkały się, a Julia pomyślała, że
mówią w tej chwili jeszcze więcej niż wcześniej. Jeżeli do tej pory miała
jakiekolwiek wątpliwości co do intencji Adama albo jego szczerości, w tej
chwili porzuciła je wszystkie. Odkryła, że jego oczy mówią dokładnie to
samo, co jej własne. A kryła się w nich wielka, niespodziewana miłość do
tego mężczyzny. To było oszałamiające.

Trwali przez chwilę w tym słodkim zawieszeniu, patrzyli na siebie, a Adam
głaskał jej skórę. Ale gdy sądziła, że nachyli się do niej, żeby ją pocałować,
on uśmiechnął się lekko, odgarnął jej włosy za ucho i wrócił do poprzedniej
pozycji.

Odetchnęła głęboko, jednocześnie zawiedziona i zadowolona, że tego nie
zrobił. Chociaż nie pragnęła teraz niczego innego, niż poznać smak jego ust,
całowanie się z mężczyzną, z którym przebywała dopiero od godziny, na
pewno nie należało do najrozsądniejszych decyzji.

Zamiast o tym rozmawiać, zaczęli jeść, patrząc na morze. O dziwo, Adam

background image

radził sobie z kremem czekoladowym o wiele lepiej niż ona, dzięki czemu
udało mu się nie ubrudzić.

– Chyba powinnam zapisać się do ciebie na jakieś korepetycje – stwierdziła
rozbawiona, zerkając na plamy na swoich ubraniach.

– Moim zdaniem to, że się ubrudziłaś, było urocze.

– Ciekawe, czy mówiłbyś to samo, gdybym zaczęła to robić nagminnie.
Pewnie szybko przestalibyśmy jadać w miejscach publicznych.

– Chyba trochę przesadzasz – stwierdził rozbawiony i wyrzucił tektury po
gofrach do pobliskiego kosza na śmieci. Przez następną godzinę rozmawiali
o tym, jakie zaskakujące jest życie i dzielili się ze sobą historiami
z przeszłości. Julia opowiedziała między innymi, jak pierwszy raz przyszła
z koleżanką na molo i jak omal nie zgubiły się w drodze powrotnej na
jednym z pobliskich osiedli, a potem jeszcze kilka historii ze swojego życia.
Jej oczy błyszczały w słońcu, a twarz muskały podmuchy wiatru, który niósł
zapach morza i piasku. Adam nie mógł oderwać od niej wzroku. Wyglądała
tak świeżo i naturalnie, że nie mógł uwierzyć, jak to możliwe, że poznał tak
cudowną kobietę. Jej melodyjny śmiech niósł się po molo, a na twarzy
pojawiały się urocze miny, gdy z zapałem opowiadała kolejne historie.
Najchętniej zapamiętałby je wszystkie i już na zawsze zachował w pamięci.
Chociaż w przeszłości przez długi czas sądził, że nie spotka go już nic
dobrego, to poznanie tej dziewczyny bez wątpienia należało do
najpiękniejszych chwil w jego życiu.

Około siedemnastej rozmowę przerwał im dźwięk telefonu Julii. Niezbyt
zadowolona wyjęła smartfona z torebki i popatrzyła na ekran.

– Przepraszam, to moja mama.

– Jasne, odbierz. Ja odejdę w tym czasie kawałek dalej, żeby zapalić.

Spojrzała na wyświetlacz raz jeszcze i chociaż miała ochotę odrzucić to
połączenie, bo mama ewidentnie dzwoniła nie w porę, nacisnęła zieloną
słuchawkę.

background image

– Cześć, mamo. – Przyłożyła telefon do ucha.

– Dziecko, a jak tak się o ciebie bałam.

– Naprawdę? – Spojrzała przez ramię na Adama, który stanął przy płotku
nieopodal i wyjął z kieszeni papierosy. – Ale właściwie z jakiego powodu?

– Jak to z jakiego? Myślałam, że wyślesz mi choćby esemesa, gdy już
spotkasz się z tym swoim idealnym chłopakiem. Wszystko w porządku? Nie
jest żadnym zboczeńcem?

– Mamo… – Julia zaśmiała się, słysząc te słowa. Odwróciła się z powrotem
do morza i kręcąc głową, przywołała w pamięci ciepły, kojący wzrok Adama
i jego łagodną twarz. Gdyby tylko rodzice wiedzieli, jakie miała szczęście,
trafiając w sieci na tego chłopaka.

– Tylko mamo i mamo, a ja naprawdę się martwię. Wiesz, jakie rzeczy
można usłyszeć o znajomościach zawartych przez internet?

– Aż za dobrze. Zakładając konto na portalu randkowym, sama byłam pełna
obaw.

– Jaki jest w rzeczywistości ten twój cały Adam? Nadal taki wspaniały, jak
go opisywałaś?

Julia uśmiechnęła się lekko.

– Chyba jeszcze wspanialszy.

– Moim zdaniem tym bardziej powinnaś uważać. – Matka była uparta. –
Tacy są najgroźniejsi.

– Co masz na myśli?

– Mamią kobiety, czarują, a potem wykorzystują je do swoich niecnych
celów.

– Chyba troszeczkę przesadzasz.

background image

– Nieprawda! Osobiście słyszałam historię dziewczyny, która została
zgwałcona przez chłopaka poznanego na portalu randkowym. Możesz się
śmiać ze starej matki, ale to nie są żarty.

– Zapewniam cię, mamo, że Adam nie ma wobec mnie żadnych złych
intencji.

– Skąd ta pewność? Bo powiedział ci to, patrząc w oczy? Dziecko.
Myślałam, że historia z Norbertem nauczyła cię, że mężczyźni to kłamcy.

– Nie wszyscy, mamo. – Julia postanowiła bronić Adama. – Poza tym to, że
raz się zraziłam, nie znaczy, że mam spędzić resztę życia w samotności.

– Przecież nic takiego nie powiedziałam. Po prostu nie jestem przekonana do
randek z chłopakami poznanymi przez internet.

Julia westchnęła.

– Wiesz co? To chyba nie jest najlepsza pora, żeby o tym rozmawiać.

– Po prostu miej głowę na karku, dobrze?

– Jasne – mruknęła niezadowolona z tej rozmowy, po czym rozłączyła się
i znowu spojrzała przez ramię. Adam dopalał właśnie papierosa, ale wrócił
do niej dopiero, gdy skończył.

– U twojej mamy wszystko w porządku?

– Powiedzmy – odrzekła, nie chcąc teraz myśleć o jej lękach.

– Nie chcę być wścibski, ale po twojej minie wnioskuję, że nie bardzo.

Słysząc te słowa, znowu odetchnęła głęboko.

– Moja mama jest trochę staroświecka i martwi się o mnie.

– Dlatego że się ze mną spotkałaś?

– Jest nieufna w stosunku do nowych technologii, w dodatku naczytała się

background image

bzdur w internecie.

– Myśli, że jestem porywaczem albo zboczeńcem?

– Nie obraź się, ale coś w tym rodzaju.

– Cóż… – Chłopak zamyślił się, patrząc na wodę. – Jest twoją mamą, to
chyba normalne, że się o ciebie martwi.

– Może i tak, ale jej troska bywa czasami chorobliwa.

– Zanim się na nią obrazisz, spróbuj ją zrozumieć. Wyobraź sobie, że twoja
ukochana córeczka zakochuje się w chłopaku poznanym przez internet,
w dodatku po zaledwie kilku dniach znajomości, on przyjeżdża do niej na
weekend.

– To prawda. Gdyby popatrzeć na to z boku, nie wygląda to nazbyt
rozsądnie.

– Ja na miejscu twojej mamy pewnie kategorycznie zabroniłbym ci takich
spotkań.

Julia rozluźniła się, słysząc te słowa, i poprawiła się na ławce.

– Chyba masz rację. Powinnam być bardziej wyrozumiała.

– Moja mama lubi powtarzać, że pewnych rzeczy nie da się zrozumieć, jeśli
samemu nie jest się rodzicem.

– Ile razy ja sama słyszałam to w dzieciństwie.

– Znienawidzony tekst, ale mimo wszystko bardzo prawdziwy. – Adam ujął
jej rękę, po czym zaczął ją głaskać. – Wiesz… – Zamilkł na chwilę. –
Odpoczywam przy tobie. Już dawno nie czułem się taki spokojny
i zrelaksowany.

– Nic dziwnego, skoro w tygodniu pracujesz, a w weekendy chodzisz do
szkoły. Każdemu należy się trochę odpoczynku.

background image

– To prawda. – Zapatrzył się na wodę.

Siedzieli na molo, dopóki nie zaczęło robić się zimno.

Rozdział 31

Gdy dobiegła dwudziesta, Adam dał Julii swoją bluzę i ruszyli w stronę
plaży. Pomimo tego, że słońce urządziło na niebie piękny pokaz, chyląc się
ku horyzontowi, chłodny wiatr wygonił ich z ławki i postanowili opuścić to
miejsce.

– Co powiesz na wspólną kolację? – zapytał Adam, idąc w stronę
promenady. – Nie wiem jak ty, ale trochę zgłodniałem. Nie chciałbym jednak
kończyć jeszcze tego wieczoru.

– Bardzo chętnie. – Julia nie zastanawiała się długo.

– Znasz w okolicy jakieś godne polecenia lokale?

– Jeśli mam być szczera, to nie mam zbyt wiele czasu, żeby testować
jedzenie w okolicznych restauracjach. Czasami wybiorę się z koleżankami na
starówkę, ale chyba to wszystko.

– Może w takim razie wstąpimy do mnie? – zaproponował. – Co prawda nie
robiłem zakupów, ale widziałem niedaleko osiedla spory sklep, w którym
moglibyśmy coś kupić.

– Potrafisz gotować?

Po jego ustach przebiegł cień uśmiechu.

– Wolisz odpowiedź szczerą czy satysfakcjonującą?

Roześmiała się, słysząc te słowa.

background image

– W takim razie ja coś ugotuję. No chyba że nie masz w mieszkaniu garnków
ani talerzy.

– Z tego, co zdążyłem zauważyć, kuchnia jest dość dobrze wyposażona.

– To może makaron? Nie wiem, czy ci mówiłam, ale jestem fanką włoskiego
jedzenia.

– A ja nie należę do osób przesadnie wybrednych, więc na pewno się
dogadamy.

– Proponuję więc makaron z pesto, kurczakiem i pomidorami.

– Zapowiada się pysznie.

– Nauczyłam się go przyrządzać od siostry, chociaż właściwie nie ma w tym
nic skomplikowanego.

– Wierz mi, dla wielu osób, które znam, to nieosiągalny pułap kulinarnych
umiejętności.

– Mówisz teraz o sobie? – Uniosła brew, patrząc na niego z ukosa.

– Aż tak źle ze mną nie jest, ale nie muszę daleko szukać. Wystarczy, że
przypomnę sobie mojego tatę lub brata. Obaj są stereotypowymi facetami,
którzy potrafiliby przypalić ziemniaki.

– W takim razie cieszę się, że trafiłam na tego bardziej utalentowanego brata.

– Taki znów utalentowany kulinarnie to ja nie jestem.

– Ale jakiś prosty obiad potrafisz ugotować?

– W ostatnich miesiącach moim ulubionym daniem był gotowany ryż
wymieszany z mieszanką warzyw na patelnię.

Julia znów się zaśmiała.

– To wiele wyjaśnia.

background image

– Co w tym śmiesznego?

– Nic, nic. – Spróbowała spoważnieć. – Najważniejsze, że z głodu byś nie
umarł.

– Dokładnie. Poza tym czasami bardziej od efektów liczą się chęci.

– Ładnie powiedziane.

– Ale nie powiem, cieszy mnie fakt, że odnajdujesz się w kuchni. – Popatrzył
na nią łagodnie.

– Znowu zaczniesz szukać haczyków?

– Nie, raczej nie. Chyba już dałem sobie z tym spokój.

– Gdzie właściwie się zatrzymałeś? – zapytała, gdy minęli budkę z goframi
i przeszli przez skrzyżowanie chodnika ze ścieżką rowerową.

– Znalazłem mieszkanie na pobliskim osiedlu. To niedaleko, więc pewnie
zaraz będziemy je widzieć. Znajduje się przy ulicy Olsztyńskiej.

– Chyba wiem, gdzie to jest. Niedaleko jest kościół?

– Nie wiem. Tak się spieszyłem na nasze spotkanie, że nie przyglądałem się,
co jest w okolicy. Sprawdziłem tylko, czy z balkonu na pewno widać Bałtyk.
To był dla mnie kluczowy argument przemawiający za rezerwacją.

– I co? Jest widoczny?

– Na szczęście tak. W słoneczną pogodę podobno widać nawet stamtąd molo
w Sopocie i Gdynię.

– Naprawdę?

– Mam nadzieję, że będziemy mieli okazję je zobaczyć.

Julia popatrzyła mu w oczy.

background image

– Ja też mam taką nadzieję – dodała, po czym zajęli się innymi tematami
i rozmawiali, dopóki nie dotarli do osiedlowego marketu. Tak jak przewidział
Adam, lokal był dość dobrze zaopatrzony, więc kupili wszystkie potrzebne
produkty, a nawet coś słodkiego na deser.

– Dokąd teraz? – zapytała Julia po wyjściu ze sklepu. Chociaż mieszkała
nieopodal, nie miała jeszcze okazji być w tej okolicy.

– Tędy. – Adam wskazał chodnik prowadzący na osiedle i już po chwili
doszli do bramy.

– Niesamowite – wyrwało się Julii, gdy dotarło do niej, dokąd ją
przyprowadził.

– Byłaś tu kiedyś?

– Nie, ale dobrze znam to miejsce. Nie uwierzysz, ale mnóstwo razy
przechodziłam tędy, wracając z plaży. Moja koleżanka mieszka niedaleko
i często po odpoczynku albo nauce chodziłyśmy do niej coś zjeść. To osiedle
zawsze zwracało moją uwagę i zastanawiałam się, jak wygląda w środku.
Z zewnątrz jest takie piękne, ale także surowe i zimne… Nigdy nie sądziłam,
że wejdę kiedyś do któregoś z budynków. A już na pewno z kimś takim jak
ty.

Adam uśmiechnął się lekko.

– W takim razie cudownie się złożyło.

– Złożyło? Nie wierzę w takie zbiegi okoliczności.

– Wiesz co? Zamiast o tym dywagować, chodźmy do środka. – Dotknął jej
pleców. – Robi się coraz chłodniej, poza tym pewnie jesteś już głodna.

Julia popatrzyła na niego pełna podziwu, że myśli o jej potrzebach. Zamiast
jednak coś odpowiedzieć, tylko skinęła głową i ruszyli w stronę budynku.
W większości okien świeciły się już światła, a na niektórych balkonach
krzątali się albo odpoczywali mieszkańcy.

– Okolica tętni życiem – skomentowała Julia, gdy dotarli do drzwi.

background image

– Mnie to osiedle kojarzy się z takim małym, zamkniętym miasteczkiem. –
Adam pociągnął za klamkę i wpuścił ją przodem na korytarz. – Wydaje się
samowystarczalne i spokojne, a ten wysoki płot dokoła i brama zwiększają
poczucie bezpieczeństwa.

– Masz rację, chociaż głowę dam sobie uciąć, że większość mieszkańców nie
zna nawet swoich najbliższych sąsiadów.

– Smutna rzeczywistość dwudziestego pierwszego wieku – stwierdził, po
czym otworzył przed Julią kolejne drzwi i chwilę później dotarli do windy.
Po kilku minutach jechali na górę. W dużym lustrze odbijały się ich sylwetki
i zakochane spojrzenia. Oboje walczyli z usilnym pragnieniem, by znowu
spleść dłonie, ale zanim którekolwiek zdobyło się na ten ruch, winda stanęła
na właściwym piętrze.

– Proszę, ty przodem. – Adam wskazał na drzwi.

– Dokąd teraz? – Rozejrzała się po kolejnym korytarzu.

– Tam. – Adam kiwnął w stronę przezroczystych drzwi, a gdy przeszli przez
róg, pokierował Julię na prawo.

– Bardzo tu ładnie – stwierdziła. Musiała przyznać, że chyba jeszcze nigdy
nie była na takim zadbanym, nowoczesnym osiedlu. Jasne ściany
i identyczne drzwi kojarzyły jej się bardziej z hotelem niż blokiem, w którym
przecież sama mieszkała.

Adam pokiwał głową i przełożywszy zakupy do drugiej ręki, wyjął z kieszeni
klucze.

– Poczekaj, aż zobaczysz widok z balkonu. On to dopiero zapiera dech
w piersiach.

– Nie wątpię – odezwała się Julia, po czym Adam pchnął drzwi do środka
i ich oczom ukazał się salon wraz z wyjściem na taras.

Julia zaniemówiła. Za nieosłoniętym firankami oknem rozpościerał się jeden
z piękniejszych widoków na Gdańsk oraz Bałtyk, jakie dane jej było

background image

zobaczyć. Weszła do mieszkania i po zdjęciu butów od razu podeszła do
okna.

– Niesamowite – powiedziała szeptem, podziwiając krajobraz. To, co
widziała, było lepsze od kina albo teatru. Zachodzące słońce rozpalało niebo
tysiącem kolorów, które odbijały się w wodzie. Zwykle niebieskie morze
było więc teraz żółtopomarańczoworóżowe i kontrastowało z zielenią drzew
rosnących w parku oraz na pobliskich osiedlach. W mieście panował spokój,
który dodawał temu spektaklowi jeszcze więcej uroku i magii, i tylko
gdzieniegdzie rozlegały się ściszone odgłosy. – A wydawało mi się, że
Gdańsk już niczym mnie nie zaskoczy – powiedziała, podczas gdy Adam
podszedł do drzwi balkonowych i otworzył je.

– Myślę, że widok z tarasu będzie jeszcze ładniejszy.

Julia skinęła głową i wyszli na zewnątrz. Nie miała butów, ale zupełnie jej to
nie przeszkadzało, bo na płytkach leżała duża wycieraczka. Podeszli do
barierki i opierając się o nią, przez chwilę znowu patrzyli na Gdańsk. Julia
zaciskała dłonie na metalowej obręczy i czuła, że to naprawdę jeden
z piękniejszych dni w jej życiu. Wszystko było idealne. Wielki bukiet róż,
gofry na molo, a teraz ten zachód… Jednak to prawda, że nawet zwykłe
rzeczy stają się wyjątkowe, gdy doświadczamy ich w dobrym towarzystwie.

Przez chwilę patrzyli razem, aż w końcu Adam zapytał, czy może zapalić.

– Tak, jasne. – Cofnęła się. – Przecież jesteś u siebie.

– Niby tak, ale nie chciałbym, żeby ci to przeszkadzało. Niektórzy ludzie
czują awersję do papierosów. Nie wiem, co ty o tym myślisz.

– Nie przepadam za tym, ale jakoś przeżyję to twoje palenie.

Adam cicho się zaśmiał.

– Może w takim razie usiądź sobie, żeby nie wdychać dymu. – Wskazał na
krzesła.

Julia spojrzała przez ramię i zrobiła tak, jak radził. Usiadła przy białym,

background image

okrągłym stoliku i krzyżując nogi, popatrzyła na stojącą na płytkach doniczkę
z podwiędłym kwiatem.

– Dobrze by było go podlać – zauważyła, podczas gdy Adam odpalał
papierosa, osłaniając go dłonią przed wiatrem. – Lada moment zaczną opadać
mu liście.

– Tak sądzisz?

– Spójrz tylko na niego.

– W takim razie zaraz przyniosę szklankę wody.

– Ja przyniosę. – Julia spojrzała na drzwi, ale zatrzymał ją znaczącym
spojrzeniem.

– Jesteś tu gościem, więc po prostu się zrelaksuj – powiedział.

– Właściwie to ty też nie jesteś u siebie.

Odsunął papierosa od ust i roześmiał się, słysząc te słowa.

– Niby tak, ale przyjmijmy, że przez najbliższe kilka dni to będzie mój dom.

Julia znowu popatrzyła na zachód.

– To wszystko jest takie idealne… – szepnęła rozmarzona. – Nie wyobrażam
sobie, że niedługo pojedziesz do domu. Już po tym jednym dniu chciałabym,
żebyś został na zawsze.

Adam popatrzył na nią łagodnie, żałując, że pali i nie może jej teraz przytulić.

– Ja też chciałbym przeżywać z tobą takie chwile jak najczęściej.

– To takie beznadziejne, że na co dzień dzieli nas taka odległość…

– Hej, miałaś się przecież nie martwić na zapas.

– Wiem, ale jest mi z tobą tak dobrze, że to naprawdę trudne.

background image

Adam dopalił, po czym podszedł do niej i ujął jej rękę.

– Chodźmy do środka – zaproponował. – Zamiast psuć sobie ten wieczór,
zjedzmy kolację.

Julia jeszcze raz zerknęła na Bałtyk, który mienił się feerią barw, ale w końcu
skinęła głową i wstała z krzesła. Chłodny podmuch wiatru rozwiał jej włosy.
Adam zamknął drzwi tarasu, a kiedy weszli do środka, oboje popatrzyli na
aneks kuchenny pod jedną ze ścian.

– To co? – Julia podwinęła rękawy. – Czas wziąć się za gotowanie.

Adam przytaknął, więc przeszli razem do części kuchennej. Wypakowali
zakupy i rozłożyli je na blacie. Nie znali rozmieszczenia naczyń ani innych
potrzebnych przyborów, więc mieli sporo powodów do śmiechu, otwierając
szafkę za szafką i kolejne szuflady. W końcu jednak znaleźli wszystko, czego
potrzebowali, a nawet więcej, bo Julia niespodziewanie odnalazła pudełko
z przyprawami.

– Właściwie to ono trochę nas ratuje, bo zapomniałam kupić zioła do mięsa –
oznajmiła.

– Jest też pieprz i sól. – Adam wskazał na młynki, które stały na wiszącej
półce nad blatem. – Widziałem gdzieś też kawę i herbatę. Może masz ochotę
czegoś się napić?

– Właściwie wypiłabym coś ciepłego.

– Na co masz ochotę?

– Może być herbata.

– Szkoda, że nie kupiliśmy cytryny.

– Przeżyję i bez tego. – Uśmiechnęła się, wyjmując z szuflady deskę do
krojenia. – W takim razie ty zajmij się napojami, a ja przygotuję kolację.

Adam pokiwał głową i tak też zrobili. Rozmawiając beztrosko, razem krzątali
się po kuchni. Julia szybko opanowała rozkład naczyń i sprzętów, dzięki

background image

czemu już po kilku minutach czuła się tu jak u siebie. Sprawnie podsmażyła
kurczaka i ugotowała makaron oraz pokroiła pomidory. Gdy zaś otworzyła
słoik z pesto, pomieszczenie wypełnił specyficzny, aromatyczny zapach
rozbudzający zmysły i apetyt.

Gdy obiad był już gotowy, usiedli do stołu. Julia nałożyła makaron na duże,
okrągłe talerze i Adam musiał przyznać, że danie prezentowało się bardzo
zachęcająco. Z zapałem wziął do ręki widelec i już po pierwszym kęsie
wiedział, że jest zakochany w kuchni tej kobiety. Danie nie było wprawdzie
skomplikowane, jednak podobało mu się, jak Julia odnajduje się w roli
gospodyni domowej.

– Pyszne – powiedział między kęsami.

– Dziękuję.

– Jeśli o mnie chodzi, mógłbym jeść takie obiady albo kolacje nawet
codziennie.

Julia roześmiała się i odgarnęła włosy na plecy.

– To aluzja, że jutro też mam coś ugotować?

– Myślałem, że wyjdziemy na miasto, ale jeżeli tylko zechcesz, kuchnia stoi
przed tobą otworem.

– W takim razie zastanowię się, co przyrządzić.

Adam nabrał na widelec kolejną porcję makaronu.

– Właściwie to byłoby miło, gdybyśmy zjedli razem także śniadanie.

Julia oparła nadgarstek o blat i pochyliła głowę na prawo.

– Wiesz, że też o tym myślałam?

Adam posłał jej uśmiech.

– Naprawdę podoba mi się to, że tak często się zgadzamy – powiedział,

background image

a potem zmienili temat i dokończyli jedzenie, podczas gdy za oknami zaczęło
się ściemniać.

Rozdział 32

Julia zdążyła usiąść na kanapie nieopodal wyjścia na balkon, gdy Adam
zapytał, czy nie napiłaby się wina.

– Znalazłem butelkę w szafce i wywnioskowałem, że gospodyni zostawiła ją
dla nas.

– Właściwie to czemu nie. – Złożyła dłonie na kolanach. – Myślę, że
kieliszek wina byłby idealnym zakończeniem wieczoru.

Adam rozejrzał się za korkociągiem, podczas gdy ona odetchnęła głęboko
i gładząc miękką tapicerkę kanapy, popatrzyła za okno. Na dworze zapadł już
zmrok, a przez uchylone drzwi balkonowe wpadał delikatny wiaterek.
Chłodne podmuchy kołysały długimi zasłonami, a w oddali połyskiwały
rozświetlone okna.

Julia wpatrywała się w nie, nie mogąc przestać myśleć o wszystkim, co się
dziś wydarzyło i o tym, co czuła do Adama. Może to naiwne i zbyt pochopne,
ale uświadomiła sobie, że to nie jest głupia miłostka albo szczeniackie
zakochanie. Gdy siedziała w jego obecności po wspólnej kolacji, patrząc, jak
krząta się po kuchni i zmywa, nie potrafiła wyzbyć się myśli, że mogłaby
spędzać z nim tak już każdy wieczór do końca życia. To wszystko było
nazbyt idealne, aż miała ochotę się uszczypnąć, aby sprawdzić, czy to na
pewno nie sen. A jednocześnie tak zwyczajne i proste – bo cóż wyjątkowego
jest w zmywaniu czy jedzeniu kolacji. Jak coś tak naturalnego mogło tak
bardzo poruszać?

Adam otworzył wino i napełnił kieliszki. Zanim usiadł obok, popatrzył na
uchylone drzwi.

background image

– Nie jest ci zimno? Jeśli chcesz, mogę je zamknąć.

– Nie, zostaw. – Popatrzyła mu w oczy. – Może jest trochę chłodno, ale ten
szum wiatru działa na mnie kojąco.

– W takim razie mam inny pomysł.

Adam postawił swój kieliszek na stole i zniknął na chwilę za drzwiami
drugiego pokoju, żeby wrócić z kocem. Okrył jej nogi, przygasił nieco
światło i usiadł na kanapie. W pokoju zapanował przyjemny półmrok, tylko
lampa stojąca nieopodal kanapy rzucała cienie na ściany. Julia wypiła łyk
wina, po czym oparła głowę o ramię Adama.

– Nie masz czasami wrażenia, że to wszystko tylko nam się śni? – zapytała.

Rozluźniony, również napił się wina i pogłaskał delikatnie jej ramię.

– Niekiedy tak, ale zawsze dochodzę do wniosku, że jak na sen to wszystko
jest zbyt idealne.

– Nieważne, co się wydarzy, chyba już do końca życia będę dziękowała
w duchu za ten dzień, w którym do ciebie napisałam.

– Co wtedy robiłaś?

– W tej konkretnej chwili?

Pokiwał głową.

– Jechałam pociągiem.

– Naprawdę?

– Tak. Wracałam do domu i z nudów przeglądałam profile na tamtym portalu
randkowym.

– Ja odczytałem twoją wiadomość, gdy wracałem z uczelni.

– Po dwóch dniach od momentu, w którym ją wysłałam – zauważyła.

background image

Adam znowu napił się wina i musnął palcami jej włosy.

– Chciałem odpisać ci już w piątek, ale jakiś głos w głowie podpowiadał mi,
że wtedy przez cały weekend nie mógłbym się skupić na zajęciach.
Przynajmniej odsunąłem to w czasie.

– Mówisz poważnie?

Na te słowa roześmiał się cicho i pocałował ją w czoło.

– Nie masz pojęcia, jak lubię twój głos. Gdy tylko usłyszałem go
w słuchawce podczas naszej pierwszej rozmowy, wiedziałem, że przepadłem.

– A nie dlatego, że jestem niska?

Znowu się zaśmiał.

– Tak, dlatego też.

Julia uniosła głowę i popatrzyła mu w oczy.

– Do tej pory nurtuje mnie, skąd to wiedziałeś.

– Nie mam pojęcia… Po prostu wiedziałem to od początku i już.

– Dziwna sprawa.

– A ty co pomyślałaś sobie po naszej pierwszej rozmowie?

– Szczerze?

– Tylko takie odpowiedzi mnie interesują.

Jej twarz rozświetlił promienny uśmiech.

– Padłam wtedy wieczorem na łóżko, nie mogąc pozbyć się myśli, że jesteś
cholernie fajnym facetem.

– Właśnie tak mnie nazwałaś? Cholernie fajnym facetem?

background image

– Aha. – Skinęła głową. – Właśnie tak.

– Zaskakujące, bo używanie takich słów zupełnie mi do ciebie nie pasuje.

– Wolałbyś, żebym określiła cię jako boskiego jegomościa?

Po pokoju znowu rozniósł się jego śmiech.

– Ty jesteś naprawdę wspaniała. Telefon do ciebie, a potem przyjazd tutaj
były najlepszymi decyzjami w moim życiu. Chciałbym, żebyś została w nim
na zawsze.

– Nawet jeżeli musielibyśmy podróżować, żeby móc się spotykać?

– Co to jest te pięć godzin w pociągu. Zresztą pomyśl… Będziemy
ograniczeni tylko w ciągu roku akademickiego. Już niedługo wakacje.

– Ale w wakacje też trzeba pracować. Poza tym gdy się skończą, będziesz
zmuszony wrócić na uczelnię.

– Do tego czasu jakoś to sobie wszystko poukładamy.

– Więc zakładasz, że nasza znajomość przetrwa do tej pory?

– A ty nie? – zapytał spokojnie. – Przecież oboje wiemy, dokąd zmierza ta
relacja. Chcę z tobą być.

Julia odstawiła kieliszek i splotła palce dłoni z jego palcami.

– Ja też chcę się z tobą spotykać. I to nie z doskoku, raz czy dwa razy
w miesiącu.

– Więc znajdziemy sposób, żeby tak było.

– Nie sądzisz, że to będzie trudne? Tylko pomyśl o najbliższych tygodniach.
Zbliża się sesja, ja mam w lipcu obronę pracy magisterskiej. Nawet gdybym
znalazła czas, żeby w któryś weekend do ciebie przyjechać, to pewnie ty
będziesz na zajęciach. Nawet ja, optymistka z wyboru, jakoś czarno to widzę.

background image

– W takim razie rzucę studia choćby zaraz i przeniosę się tutaj.

– Nie żartuj. Mówię poważnie.

– Nawet jeżeli dzisiaj naprawdę tak twierdzisz, to skąd wiesz, czy jutro nie
wydarzy się coś, co pokrzyżuje te plany? Życie bywa naprawdę zaskakujące.

Adam gładził jej ramię, myśląc o tym, że ona nie wie, co mówi. Jeszcze
nigdy nie był niczego tak pewien, jak tego, że dla niej mógłby zmienić
wszystko. Wszystko, byleby tylko mogli być razem.

– Julio… – powiedział, czując suchość w gardle, po czym odstawił swój
kieliszek z winem na stół.

Instynktownie uniosła głowę i popatrzyła mu w oczy.

– Jeżeli będzie trzeba, wywrócę całe swoje życie do góry nogami, byleby
tylko być z tobą. Może i najbliższe miesiące będą trudne, ale przecież rok
akademicki niedługo się skończy, a mój uniwersytet nie jest jedyną uczelnią
w tym kraju. Czy w Gdańsku jest jakaś politechnika?

– Jest.

– No właśnie, więc czym się martwisz? Jeśli nie jesteś gotowa zostawić
Gdańska dla mnie, to ja przeniosę się tutaj. To naprawdę żaden problem.

– A co z twoją pracą? – spytała, zaskoczona jego deklaracją. Do tej pory
sądziła, że ze względu na charakter pracy to ona będzie musiała się
przeprowadzić. Deklaracja Adama dodała jej otuchy.

– Lubię ją, ale nie jestem do niej przesadnie przywiązany. Robiłem w życiu
już tyle rzeczy, że naprawdę mógłbym pracować wszędzie.

Gdy to powiedział, Julia poczuła ucisk w żołądku.

– Nie martw się – wyszeptał i dopiero wtedy poczuła, jak jej ciało znów się
rozluźnia. Dotarło do niej także, w jak intymnej sytuacji się teraz znajdują.
Półmrok w pokoju i delikatnie kołysane przez wiatr firanki nadawały tej
chwili wyjątkowego klimatu. Siedzieli ze splecionymi dłońmi naprzeciw

background image

siebie, a ciepły oddech Adama muskał jej policzki i usta. Chłopak gładził
kciukami jej rękę, a ich nogi stykały się, potęgując uczucie bliskości.
Odruchowo spojrzała na jego usta. Jego wargi były pełne i miękkie, co
poczuła po chwili, gdy musnął jej usta. Raz, drugi, a potem bardziej
namiętnie, aż w końcu objęli się czule i zatracili w pocałunkach. Julia
wsunęła mu dłonie we włosy, a on oplótł ją ramionami i przyciągnął do
siebie. Jęknęła cicho, jeszcze wyraźniej czując ciepło jego ciała, i uniosła
rękę, po czym przesunęła dłonią po jego zaroście. Całowali się przez kilka
minut, skąpani w przygaszonym świetle lampki, i dopiero po jakimś czasie
zdołali się od siebie odsunąć.

Julii szumiało w głowie, gdy oddychając głośno, stykali się czołami, ale
mimo wszystko uśmiechnęła się.

– Co cię tak bawi? – zapytał, głaszcząc jej plecy.

– Właściwie to nic takiego. Po prostu dotarło do mnie, że właśnie złamałam
jedną ze swoich żelaznych zasad.

– To znaczy? – Trochę się zmartwił.

– Nie, nie przejmuj się, właściwie to nic takiego. Po prostu zawsze
szczyciłam się wewnętrznie tym, że nie całowałam się z żadnym chłopakiem
na pierwszej randce. Od dzisiaj nie będę już mogła tak mówić.

– Hmm… – Zastanowił się nad tym. – Nie byłbym tego taki pewny.

– Co masz na myśli? – Odsunęła się lekko i zaczęła gładzić delikatnie jedno
z jego ramion.

– Ja za naszą pierwszą randkę uznaję konwersację na portalu randkowym –
wyjaśnił. – Może to dość niestandardowe, ale czy nie mam racji? A już na
pewno zaliczyłbym na poczet romantycznych spotkań te wszystkie rozmowy
przez telefon, które odbyliśmy.

– Właściwie… – Julia się zamyśliła. – Ale mimo wszystko tempo rozwoju
naszej relacji jest co najmniej imponujące.

background image

– Sądziłaś kiedyś, że poznasz chłopaka przez internet?

– Szczerze? Nigdy. – Znowu przytuliła głowę do jego ramienia. Firankami
i zasłonami nadal kołysał wiatr, a przez uchylone okno wpadały do środka
dźwięki typowe dla miasta. Zerkając na niebo, pożałowała, że nie widać na
nim gwiazd. Niestety, Gdańsk był nocą zbyt rozświetlony, żeby można było
je dostrzec.

– To tak samo jak ja. – Adam ściszył głos. – Możesz się śmiać, ale przez
większość życia wyśmiewałem portale randkowe. Mój kuzyn lubił poznawać
w ten sposób dziewczyny. Niestety, niemal żadna z nich nie była warta
wysiłku ani starań. Widząc jego poczynania, zawsze sądziłem, że nie można
poznać w sieci kogoś wartościowego. Zmieniłem zdanie dopiero, gdy ty się
pojawiłaś.

– Mnie przez długi czas namawiała koleżanka. – Julia podwinęła nogi
i oparła się wygodniej o zagłówek kanapy. – Za kilka miesięcy wychodzi za
mąż za chłopaka poznanego w sieci i właściwie to przez nią założyłam profil
na portalu randkowym.

– Chyba dzięki niej – zauważył, a ona uśmiechnęła się lekko.

– Masz rację. Powinnam chyba pomyśleć nad jakimś prezentem dla niej, bo
inaczej pewnie byśmy się nie poznali.

– Wiesz, że też o tym myślałem? Tak żartowałem z tych portali randkowych,
ale przecież nie mieliśmy innej możliwości, żeby nawiązać relację.

– Nie obraź się, ale w normalnym świecie chyba bym do ciebie nie zagadała.

– Nie należysz do osób odważnych?

– Właściwie to jestem dość śmiała, ale po prostu nie mam w zwyczaju
zagadywać chłopaków. Można powiedzieć, że od pewnego czasu byłam
raczej sceptyczna, jeśli chodzi o związki lub nawet przelotne romanse. To
zabrzmi patetycznie, ale jeszcze do niedawna byłam przekonana, że noszę
w sobie zbyt wiele ran, żeby móc jeszcze przed kimkolwiek się otworzyć czy
komuś zaufać. Pewnie więc gdybyśmy poznali się w klubie, na uczelni czy

background image

na jakimś przystanku, zmierzyłabym cię tylko wzrokiem i na tym by się
skończyło.

– Dobrze cię rozumiem. Ja też jeszcze do niedawna miałem złe zdanie
o kobietach i już wieki temu odpuściłem sobie nawiązywanie jakichkolwiek
znajomości. Dziewczyny jawiły mi się jako okrutne istoty, które potrafią
tylko krzywdzić, więc wydawało mi się to zupełnie bez sensu.

– Tak, wiem. – Po jej twarzy znów przemknął uśmiech. – Byłeś
rozczarowany.

– Dokładnie tak. – Adam się zaśmiał.

Julia zadarła głowę i popatrzyła mu w oczy.

– Nadal jesteś?

W odpowiedzi pocałował ją w czoło.

– Nie. Teraz jestem szczęśliwy.

Uspokojona wróciła do poprzedniej pozycji.

– Cieszę się, że miałam swój udział w tej zmianie.

– Jeśli o mnie chodzi, śmiało możesz przypisać sobie cały ten sukces. Ale
wracając do portali randkowych… Nie sądzisz, że czas usunąć już swoje
profile? Skoro spełniły swoją rolę, to chyba nie będą nam już potrzebne.
Ostatnio i tak w większości porozumiewamy się głównie przez telefon albo
pisząc do siebie esemesy.

– Też o tym myślałam.

– Chyba że nadal chcesz poznawać tam nowych ludzi.

– Nawet tak nie żartuj. Moje konto na tym portalu spełniło już swoją funkcję
i nie będzie więcej potrzebne. Swoją drogą… – Zapatrzyła się w ciemność za
oknem. – To naprawdę zaskakujące, jak szybko zmienia się życie. Jeszcze
kilkanaście dni temu nie wiedzieliśmy o swoim istnieniu, a teraz nie

background image

wyobrażamy już sobie przyszłości bez siebie. Zadziwiające. I pomyśleć, że
zaczęło się od krótkiej wiadomości.

– Mnie też czasami zdarza się zamyślić nad przewrotnością losu. Jeszcze
kilkanaście miesięcy temu mieszkałem za granicą pogrążony w smutku i nie
myślałem o powrocie do Polski, a teraz proszę. Pracuję w Szczecinie,
studiuję, wynajmuję pokój u babci i wygląda na to, że zwiążę swoją
przyszłość z Gdańskiem.

– Ciekawy zwrot akcji.

– Niemalże o sto osiemdziesiąt stopni.

Zamilkli na chwilę.

– Wiesz… – szepnęła w końcu Julia. – Nie mogę uwierzyć, że jest nam ze
sobą tak dobrze. To dopiero pierwszy raz, gdy się widzimy, a ja mam
wrażenie, jakbyśmy znali się od dawna.

– Prawda? Ja też nigdy nie sądziłem, że takie braterstwo dusz jest możliwe.

– Jakbyśmy znali się już wcześniej i spotkali po latach rozłąki.

– Kto wie? Może faktycznie tak było?

– Do tej pory sądziłam, że takie rzeczy są tylko czyimś wymysłem. Że takie
historie dzieją się tylko w filmach lub w książkach. Nie wiem, czy
kiedykolwiek przestanie mnie zadziwiać skala naszej zażyłości
w porównaniu z czasem, który się znamy.

– Nie wiem, czy się zgodzisz, ale myślę, że ta relacja jest taka zażyła dzięki
temu, że poznaliśmy się na portalu randkowym – powiedział Adam. – Nasze
rozmowy przez internet miały jedną wielką zaletę: dzięki poczuciu
bezpieczeństwa, które dawała możliwość schowania się za ekranem, były
bardziej otwarte i intymne. Nie obraź się, ale wielu rzeczy nie powiedziałbym
ci, gdybyśmy rozmawiali twarzą w twarz. Myślę, że właśnie to tak bardzo
nas do siebie zbliżyło.

– Też mi się tak wydaje. Ale sądzę, że musimy brać pod uwagę jeszcze jeden

background image

czynnik.

Adam się zaśmiał.

– Analiza czynnikowa naszej relacji? To zaczyna brzmieć naprawdę
ciekawie.

– Nie śmiej się ze mnie.

– Przepraszam. – Popatrzył na nią łagodnie. – Co miałaś na myśli?

– Mamy za sobą podobne przejścia i sądzę, że również dzięki temu tak
dobrze się rozumiemy.

– Masz rację – odparł właściwie bez zastanowienia, po czym zadumał się na
chwilę. – Słyszałem kiedyś takie ładne powiedzenie, że każdy z nas ma za
sobą cień. Chmurę przeszłości, która przypomina o wszystkich
wydarzeniach, które sprawiły, że jest teraz takim, a nie innym człowiekiem.
Taką pamiątkę po wszystkich życiowych lekcjach i po błędach, które
popełnił. Nasze cienie muszą mieć podobne kolory.

– Ładnie powiedziane. – Po twarzy Julii przebiegł cień uśmiechu. Potem
przeciągle ziewnęła, zakrywając dłonią usta. – Wybacz. – Popatrzyła na
niego przepraszająco. – Wstyd przyznać, ale jestem już trochę zmęczona.

– To pewnie z powodu tych wszystkich emocji i nieprzespanej nocy.

– O tak. To był bardzo emocjonujący dzień.

Adam pogłaskał ją po ręce i na chwilę zamilkli. Jak na komendę przywołali
z pamięci wszystkie dzisiejsze wzruszenia, zaskoczenia oraz radości. Blade
światło oświetlało ich twarze, gdy siedzieli przytuleni i odtwarzali w głowach
zapamiętane obrazy.

Ponieważ jednak Julia z chwili na chwilę czuła się coraz bardziej senna
i coraz częściej ziewała, w końcu uznała, że chyba pora już iść.

– Nie chcę tego robić, ale oboje wiemy, że powinnam.

background image

Adam odetchnął głęboko. Nie zamierzał jej zatrzymywać, ale gdyby mógł, to
najchętniej nie wypuszczałby jej dziś z objęć i delektował się jej bliskością.

– Odprowadzę cię – zaproponował.

Julia mruknęła, że nie musi, bo przecież sama trafi, ale zignorował jej słowa.
Zostawili więc kieliszki po winie na stole, Adam zamknął drzwi balkonowe
i wyszli z mieszkania. Julia otuliła się bluzą Adama, którą podał jej przed
wyjściem, i przewiesiła przez ramię torebkę. On przekręcił klucz w zamku,
schował go do kieszeni i wziął ją za rękę. Tym razem nie było to jednak tak
oszałamiające doświadczenie jak wcześniej, ale coś naturalnego
i oczywistego. To, że ich dłonie powinny być splecione, obojgu wydawało
się po prostu… najwłaściwsze. Takie zwyczajne i odpowiednie.

Zjechali windą na parter i razem wyszli z budynku. Pomimo braku gwiazd na
niebie była ładna, spokojna noc. Typowy dla miasta szum uliczny ustał
i tylko niekiedy z oddali dobiegał dźwięk włączonego silnika. Trzymając się
za ręce, opuścili osiedle, a potem skręcili w alejkę między blokami i ruszyli
przez blokowisko. Mimo późnej pory gdzieniegdzie kręcili się jeszcze ludzie,
ale oni zupełnie nie zwracali na nich uwagi. Ten spacer, zresztą tak samo jak
pozostała część dzisiejszego dnia, był dla nich tak intymnym
doświadczeniem, że pragnęli zachować w pamięci jak najwięcej szczegółów
i odczuć. A przede wszystkim tych wszystkich emocji, które odczuwali
w związku ze swoją bliskością.

Wiatr miarowo poruszał gałęziami pobliskich drzew, a w oknach bloków
gdzieniegdzie paliły się światła. Julia rozkoszowała się ciepłem dłoni Adama.
Oboje patrzyli przed siebie, ale po jakimś czasie dziewczyna obróciła głowę
tak, żeby spojrzeć mu w oczy.

– Mówiłam ci kiedyś, że boję się spacerów w ciemności?

– Nie. Chyba o tym nie wspominałaś.

– Właściwie ten lęk towarzyszy mi od dzieciństwa. Nigdy nie byłam
najodważniejszym dzieckiem, ale to nasiliło się, odkąd zaczęłam chodzić
sama do szkoły. Miałam pięć i pół roku, kiedy urodził się mój brat. Tata
wychodził wcześnie rano do pracy, mama nie chciała co świt wychodzić

background image

z niemowlakiem na spacer, więc uznali, że pora, żebym się trochę
usamodzielniła. Budynek szkoły mieścił się zaledwie pół kilometra od domu,
więc obiektywnie to nie było daleko, lecz ja do tej pory uważam to
wydarzenie za traumę. Nie byłam emocjonalnie gotowa na takie samotne
spacery. Prawie co wieczór ze stresu bolał mnie brzuch i chociaż mama
zapewniała, że patrzy na mnie z okna, przez całą drogę się trzęsłam i szłam
z duszą na ramieniu. Bałam się, że nagle zatrzyma się przy mnie jakiś
samochód i kierowca wciągnie mnie do środka, a mama nie zdąży do mnie
dobiec. To wyobrażenie przez wiele lat było moim największym koszmarem
i śni mi się czasami do dzisiaj.

– To rzeczywiście musiało być trudne dla małej dziewczynki.

– Nie masz pojęcia jak bardzo. Do tej pory, gdy wracam po zmroku na
stancję, boję się, że spotka mnie coś złego. Najczęściej rozmawiam z kimś
przez telefon, żeby zagłuszyć ten strach, ale każdy idący w moją stronę
mężczyzna albo trzask za plecami przyprawiają mnie o szybsze bicie sera.
Ale przy tobie… – Powiodła wzrokiem po osiedlu, po czym popatrzyła mu
w oczy. – Przy tobie nawet spacer w ciemności nie wydaje się straszny.

Adam uśmiechnął się do niej miękko i zwolnił, a potem przyciągnął ją do
siebie i pocałował.

– Jeśli tylko będę mógł, to pokonam każdy twój lęk.

Julia uniosła kąciki ust i przytuliła na chwilę policzek do jego policzka.

– Jak to możliwe, że pojawiłeś się w moim życiu… I że wniosłeś do niego
tyle szczęścia i radości.

Adam przytulił ją mocniej.

– Widocznie jesteśmy sobie pisani.

– Tak, chyba tak.

Zamiast odpowiedzieć, pocałował ją w czoło i ruszyli w dalszą drogę.
Dźwięk ich kroków odbijał się od ścian mijanych budynków, a światło

background image

przydrożnych latarni oświetlało ich twarze. W końcu zwolnili, docierając na
miejsce.

Julia popatrzyła na okno swojego pokoju, po czym głośno westchnęła.
Chociaż powrót do domu był jej decyzją, to nie chciała się żegnać.
Najchętniej zaprosiłaby Adama na górę i rozmawiałaby z nim, przytulona,
przez całą noc. Chyba tylko jej wewnętrzne, żelazne zasady nie pozwalały jej
tego zrobić.

– Wszystko w porządku? – spytał szeptem Adam, najwidoczniej wyczuwając
zmianę w jej nastroju.

– Tak, tak. Po prostu… – Odetchnęła głęboko. – Trudno się rozstać.

Adam pokiwał głową i znowu przyciągnął ją bliżej.

– Jeśli o mnie chodzi, mógłbym cię trzymać w ramionach do rana.

– Chciałabym.

– Więc w czym tkwi problem?

– W zdrowym rozsądku.

Nic nie odpowiedział, więc pogłaskała go po policzku.

– Jutro też jest dzień i powinniśmy się wyspać. Poza tym chyba nie jestem
dziewczyną, która idzie do łóżka na pierwszej randce.

– Nawet jeżeli chodziłoby tylko o sen?

Skinęła głową, chociaż w jej głowie toczyła się walka serca z rozumem.

Adam tymczasem znowu pocałował ją w czoło.

– Nie przejmuj się. Bardzo chciałbym spędzić tę noc z tobą, ale ja też nie
jestem takim chłopakiem.

Ta myśl trochę ją pokrzepiła.

background image

– Ale spotkamy się jutro, prawda?

– Mała… – Popatrzył jej w oczy. – To dla mnie tak samo oczywiste jak fakt,
że rano wstanie słońce.

– I znowu ugotujemy razem obiad?

Roześmiał się rozbawiony.

– Możemy zjeść razem i obiad, i śniadanie. A potem jeszcze deser i dobrą
kolację.

– Brzmi cudownie.

– Z tobą wszystko wydaje się takie.

– Więc o której się jutro spotkamy?

– To zależy od tego, czy jesteś śpiochem.

– Raczej nie – odpowiedziała zgodnie z prawdą. – Nawet w dni wolne wstaję
przed ósmą.

– W takim razie dziewiąta?

– Naprawdę proponujesz mi wspólne śniadanie?

Adam znów się uśmiechnął.

– A wyglądam, jakbym żartował?

Potrząsnęła głową.

– W takim razie jesteśmy umówieni.

– Ja mam przyjść do ciebie, ty do mnie czy spotkamy się na mieście?

– A jak będzie ci najwygodniej?

background image

Zastanowiła się nad tym.

– Może ja przyjadę na Olsztyńską? Mieszkam z dwiema dziewczynami i nie
chciałabym im przeszkadzać. A śniadanie na mieście nie wydaje mi się tak
intymne jak takie tylko we dwoje.

– W takim razie przyjdę po ciebie rano.

– Nie, nie trzeba. Przecież trafię. To niedaleko.

– Na pewno? – Popatrzył na nią wymownie, ale skinęła głową.

– Tak. I wstąpię po drodze na szybkie zakupy. Na co miałbyś ochotę?

– Hmm… Chyba zdam się w tej kwestii na ciebie, tak samo jak w sprawie
obiadu.

Na jej ustach pojawił się uśmiech.

– W takim razie jesteśmy umówieni.

Adam pokiwał głową, ona zaś ponownie popatrzyła na okno swojego pokoju.
Ciemność za roletą nie wyglądała zachęcająco, ale nie chciała przedłużać
tego pożegnania w nieskończoność. Skoro mieli się wyspać, powinni
w końcu się rozstać.

Adam chyba też wyczuł, co chodzi jej po głowie, bo nie zagadywał jej dłużej.
Nie była to najprzyjemniejsza rzecz na świecie, ale w końcu rozstali się
i postanowili, że każde pójdzie w swoim kierunku. Julia chciała oddać mu
bluzę, lecz uparł się, żeby zrobiła to jutro, więc otulona jego zapachem
pocałowała go po raz ostatni tej nocy i w końcu weszła na górę. Z okna na
klatce schodowej jeszcze raz spojrzała na oddalającą się w mroku sylwetkę
chłopaka, ale ostatecznie otworzyła drzwi do mieszkania i po zdjęciu butów
zajrzała do swojego pokoju. Dziewczyny już spały, więc bezgłośnie zapaliła
światło, a wtedy jej wzrok padł na bukiet czerwonych róż oparty o ścianę.

Rozpogodzona podeszła do niego i obejmując kwiaty, zanurzyła twarz
w miękkich płatkach. Pachniały wspaniale, a do tego były tak delikatne
i miękkie… Zupełnie jak usta Adama, pomyślała, przypominając sobie

background image

wszystkie te cudowne pocałunki, którymi ją dzisiaj obdarzył.

Odsunęła się od bukietu i szczęśliwa padła na łóżko. Rozkoszowała się
zapachem jego bluzy – unikatowa mieszanka perfum i skóry, a w głowie
mimowolnie zatliła się ta sama myśl, która opanowała ją po ich pierwszej
rozmowie, że poznała naprawdę fajnego faceta. I to w momencie, w którym
nie mogła się tego spodziewać. Czyż nie była szczęściarą?

Rozdział 33

Następnego ranka Julia obudziła się szczęśliwa i pełna energii, chociaż biorąc
pod uwagę wydarzenia ostatnich dni, raczej nie było w tym nic
nadzwyczajnego. Siadając w białej pościeli, uśmiechnęła się szeroko na
widok bukietu czerwonych róż, który niezmiennie stał w tym samym
miejscu, i odrzuciwszy kołdrę, podeszła do niego, żeby powąchać. Miękkie
płatki, tak jak wczoraj, musnęły jej nos, a ona znowu pomyślała, że jest
szczęściarą. Zadowolona odsłoniła rolety i już chciała pójść do kuchni, żeby
zjeść śniadanie, gdy uświadomiła sobie, że przecież nie musi.

– Adam… – szepnęła pod nosem na myśl o tym cudownym chłopaku
i zamiast wstawić mleko na płatki, poszła od razu do łazienki, żeby umyć
twarz oraz zrobić makijaż. Nie pamiętała już, kiedy robiła to w takim
pośpiechu. I czy kiedykolwiek zdarzyło jej się uśmiechać szeroko podczas
nakładania podkładu.

Cała w skowronkach wróciła do swojego pokoju i pospiesznie wyprasowała
dzianinową sukienkę, którą lubiła nosić na co dzień. Chciała dobrze
wyglądać, ale jej myśli i serce tak wyrywały się do Adama, że nie miała
głowy do zastanawiania się nad wyborem stroju. W tej sukience zawsze
dobrze się czuła i wiele osób chwaliło jej wygląd, więc bez dłuższej refleksji
narzuciła na nią cienki płaszcz, przerzuciła przez ramię torebkę i opuściła
mieszkanie.

Mimo wczesnej pory słońce świeciło w najlepsze. A może to przez tę

background image

wewnętrzną radość dzisiejsza pogoda wydawała jej się jeszcze ładniejsza?
Bez względu na przyczynę wyjęła z torebki okulary słoneczne i z uśmiechem
na ustach ruszyła w stronę osiedla, na którym zatrzymał się Adam. Gdy
o nim pomyślała, przemknęło jej przez głowę, czy chłopak już wstał, czy
może jeszcze śpi. Wyjęła z kieszeni telefon, żeby sprawdzić, czy nie napisał,
ale wyjątkowo nie czekała na nią żadna wiadomość.

Trochę zawiedziona schowała komórkę i ruszyła do pobliskiego
supermarketu. W powietrzu unosił się zapach kwitnących drzewek
owocowych i rozgrzanych chodników, a ponad domami fruwały mewy
i wróble.

Po kilku minutach dotarła do osiedlowego centrum handlowego. Mimo
wczesnej pory ze sklepów wychodzili już ludzie z pełnymi torbami, a inni,
jak ona, wchodzili do środka. Przekraczając próg jednego z nich, sięgnęła po
koszyk i znowu pomyślała, czy jednak nie napisać do Adama. Zastanawiała
się, co chciałby zjeść na śniadanie, ale też nie chciała go budzić. Rozważała
to przez chwilę, ale w końcu troska o niego zwyciężyła, więc ponownie
schowała telefon do torebki. Postanowiła, że kupi składniki na tradycyjną
sałatkę Caprese. Adam wspominał kiedyś, że uwielbia jeść ser, a danie było
proste, lekkie i bardzo wiosenne.

Do koszyka przewieszonego przez rękę wrzuciła więc pomidory i świeżą
bazylię. Potem zapakowała do torebki odrobinę pieczywa, wzięła mozzarellę
oraz dobrała produkty na obiad. Dla siebie dorzuciła na śniadanie saszetkę
ulubionej owsianki i tak wyposażona podeszła do kasy. Wyjęła wszystko na
taśmę i po kilku minutach szła ponownie w stronę Olsztyńskiej, nie mogąc
już się doczekać spotkania z Adamem. Znowu nie umiała wyprzeć z głowy
myśli, że to wszystko jest aż nazbyt idealne. Oto szła niespiesznie na
śniadanie z wymarzonym facetem. Czy mogłaby wymarzyć sobie lepszy
scenariusz na ten dzisiejszy poranek?

Zanim dotarła na osiedle, napisał do niej Adam.

„Wszystko w porządku? – zaczął zamiast powitania. – Mam nadzieję, że
nasze wspólne śniadanie jest aktualne?”

„Oczywiście – odpisała mu Julia. – Właściwie to trafiłeś idealnie, bo właśnie

background image

dotarłam na Olsztyńską”. – Rozejrzała się przed przejściem dla pieszych.
„Będę za trzy, może cztery minuty”.

„Wstawiać wodę na kawę?”

„Na kawę to może nie, bo nie piję jej do śniadania, ale na owsiankę jak
najbardziej”.

„W takim razie idę po czajnik”.

Julia wysłała mu uśmiech.

„Już nie mogę się doczekać naszego spotkania”.

„Ja tak samo” – odpisał Adam, a ona wyobraziła sobie jego wyraz twarzy,
kiedy to mówi, oraz ten idealny ton głosu.

Miała zamiar coś odpisać, ale zamiast to zrobić, przyspieszyła kroku i dotarła
do drzwi. Zadzwoniła domofonem, a gdy Adam otworzył, weszła na
korytarz, a potem do windy. Pokonała sprawnie korytarz i już chciała
nacisnąć na klamkę, ale Adam uprzedził ją i otworzył drzwi.

– Nie wiedziałam, że są automatyczne. – Zaśmiała się na powitanie.

Adam posłał jej uśmiech i wyciągnął do niej rękę.

– Dobrze cię widzieć. – Przyciągnął ją do siebie i pocałował.

– Ciebie również. – Popatrzyła mu w oczy.

Przez chwilę stali w milczeniu, ciesząc się swoją obecnością, ale w końcu
chłopak odsunął się pierwszy i wziął od Julii torbę z zakupami.

– Gdybym wiedział, że będziemy tyle potrzebowali, to poszedłbym z tobą.
Ciężka ta torba.

Julia oparła się dłonią o ścianę i zdjęła buty.

– Kupiłam też coś na obiad, a do tego trochę słodyczy.

background image

– Widzę, że pomyślałaś o wszystkim. – Adam poszedł do części kuchennej
i zajrzał do torby, kładąc ją delikatnie na blacie.

– Nie chciałabym, żebyś był głodny.

– Jestem wręcz pewny, że przy tobie nie będę.

Julia zachichotała i podeszła do niego.

– Pomyślałam, że zrobię dla ciebie na śniadanie sałatkę Caprese. Mam
nadzieję, że lubisz?

– Brzmi idealnie.

– W takim razie cieszę się, że trafiłam.

– Wystarczyłyby nawet zwykłe kanapki. Nie jestem zbyt wymagający.

– To dobrze, ale daj mi się czasami wykazać. Lubię krzątać się w kuchni.

Adam przyciągnął ją znowu i pocałował w skroń.

– Jesteś fantastyczna, wiesz?

Julia przytuliła policzek do jego ramienia i na chwilę zmrużyła oczy.

– Mogłabym słuchać twojego głosu bez końca.

– A ja już zawsze mógłbym jeść z tobą rano śniadanie.

– Przecież jeszcze go nie zjedliśmy. – Uniosła głowę, żeby spojrzeć mu
w oczy.

– Może i nie, ale już teraz wiem, że będzie cudownie.

Julia pokręciła głową rozbawiona i zaczęła wypakowywać zakupy. Adam
zaparzył sobie w tym czasie kawę, a gdy kroiła mozzarellę i pomidora,
przygotował dla niej herbatę i zalał jej owsiankę. Kiedy posiłek był gotowy,
usiedli razem do niedużego stołu w kuchni i popatrzyli na siebie.

background image

– Wyjątkowy moment. – Julia się uśmiechnęła.

Adam sięgnął po sztućce.

– Bez wątpienia to wyjątkowy poranek.

Patrzyli na siebie przez chwilę, ale w końcu zabrali się do jedzenia. Przez
uchylone drzwi balkonowe, tak jak wczoraj, wpadał wiatr, a z oddali
dochodziły piski mew. Julia opowiedziała, co jej się śniło, a gdy zjedli, Adam
jeszcze raz zaproponował jej kawę.

– Bardzo chętnie – zgodziła się i zaczęła zbierać brudne talerze, ale ją ubiegł.

– Zostaw, ja posprzątam. – Dotknął jej ręki.

Julia nie przywykła do tego, że mężczyzna sprząta ze stołu, ale nie
zamierzała protestować.

– No dobrze. Może w takim razie ja zaparzę kawę?

Chłopak pokręcił głową wyraźnie rozbawiony i wziął ze stołu oba talerze.

– Wiesz co? – Popatrzył jej w oczy. – Po prostu usiądź sobie na kanapie
i odpręż się, a ja wszystkim się zajmę.

Julia stała w milczeniu przez chwilę, ale w końcu spełniła jego prośbę.
Podobnie jak po wczorajszym obiedzie, usiadła w części wypoczynkowej,
podczas gdy on krzątał się po kuchni. Widok tego, jak zmywa, a potem
przygotowuje kawę, był naprawdę przyjemny. Znowu nie mogła przestać
myśleć o tym, jaki on jest przystojny. I jak cudownie wygląda w tych
czarnych podkoszulkach, które ubierał.

– Słodzisz? – Wyrwał ją z zamyślenia jego głos.

– Tak. Dwie łyżeczki cukru, poproszę.

– To tyle co ja.

– Moja siostra śmieje się, że w ten sposób można wyhodować sobie

background image

cukrzycę.

Adam spojrzał na nią przez ramię.

– Może i coś w tym jest, ale nie ma sensu odmawiać sobie wszystkich
przyjemności.

– A dolejesz mi mleka? – poprosiła, gdy odstawił cukierniczkę.

– Chciałem o to właśnie zapytać.

– Możesz wlać więcej niż mniej. Niektórzy śmieją się ze mnie, że piję mleko
z kawą, a nie kawę z mlekiem.

Adam znowu się zaśmiał.

– Rozumiem – powiedział, po czym otworzył lodówkę i spełnił jej prośbę. –
Może wyjdziemy na balkon? – Podał jej kubek. – Jest taka piękna pogoda, że
grzechem by było tego nie wykorzystać.

– Jasne – zgodziła się chętnie i razem wyszli na balkon. Julia usiadła na
jednym z krzesełek, podczas gdy Adam stanął nieopodal i spojrzał jej
w oczy.

– Masz coś przeciwko temu, żebym zapalił?

Pokręciła głową. Chociaż nie przepadała za zapachem dymu tytoniowego,
w jego przypadku wyjątkowo jej to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie.
Palenie było takie w stylu Adama… Nieodłączna część jego „ja”.

To zabawne, co robi z człowiekiem miłość, pomyślała, uświadamiając to
sobie. Nawet to, co zawsze uważamy za wadę, przestaje czasem nią być, jeśli
chodzi o ukochanego człowieka.

Adam wyjął z kieszeni papierosy i zapalił jednego, osłaniając go ręką przed
wiatrem, podczas gdy ona oparła się wygodnie o oparcie krzesełka
i zapatrzyła na błękit morza widoczny za zielonym pasmem drzew. Słońce
padało na jej nogi i bordową sukienkę, a z oddali docierał do jej uszu
stłumiony szum ulicy. Na jednym z balkonów w bloku naprzeciwko jakaś

background image

starsza pani wieszała pranie, a gdzieś na osiedlu szczekał pies. Julia
wsłuchiwała się w te wszystkie odgłosy, czując, jak spływa na nią spokój.
Ogarniała ją błogość. Było to zupełnie nowe uczucie po wszystkich
burzliwych emocjach ostatnich dni, ale jakże upragnione. Zrelaksowana, na
chwilę przymknęła oczy i odetchnęła głęboko, nie mogąc pojąć, jak to
możliwe, że chociaż dokoła toczy się normalne życie, ona z Adamem są
w swoistej bańce. Jakby rzeczywistość i problemy nie miały do nich dostępu,
a ten czas – krótki weekend – był dany im po to, żeby mogli nacieszyć się
sobą. Poczuć pełnię szczęścia.

Rozpromieniona otworzyła oczy i popatrzyła na niego, uświadamiając sobie
coś jeszcze – nieważne, jak potoczy się dalej ich wspólna historia, ona
w końcu znalazła idealną opowieść na książkę.

Epilog

Droga Córeczko,

jak widzisz, życie bywa naprawdę zaskakujące. Historia moja i Adama tylko
to potwierdza. Człowiek może mieć na swoje życie naprawdę misterny plan,
który według wszystkich znaków na ziemi i niebie nie ma prawa runąć,
a tymczasem wystarczy lekki podmuch wiatru, żeby konstrukcja upadła. Tak
było również w moim przypadku. Stworzyłam sobie w głowie receptę na
bycie szczęśliwą i przez długi czas wydawało mi się, że to jedyny sposób,
żeby osiągnąć ten stan. Dopiero gdy patrzę na swoją przeszłość z dalszej
perspektywy, dostrzegam, w jak wielkim byłam błędzie. Trzymanie się tego
planu na dłuższą metę było źródłem moich lęków, depresji oraz frustracji.

Co więcej, wszystkie te wydarzenia uzmysłowiły mi pewną uniwersalną
prawdę: czasami to, co wydaje nam się największym nieszczęściem (dla mnie
– rozstanie z Norbertem), okazuje się prawdziwym błogosławieństwem.
Niekiedy tylko musi upłynąć sporo wody i wiele się wydarzyć, żebyśmy
mogli to dostrzec. Nie wszystko jest widoczne na pierwszy rzut oka.

background image

Tak, dobrze przypuszczasz. Książkowy Adam jest Twoim ojcem. I pewnie
jesteś ciekawa, jak potoczyła się dalej nasza historia, więc opiszę Ci to teraz
pokrótce. Nasz gdański weekend był zaledwie początkiem, swoistym
preludium. Spędziliśmy razem pięć cudownych dni. Codziennie
przesiadywaliśmy długie godziny na molo w Brzeźnie, czując się przy tym
trochę jak bezrobotni, bo w końcu jacy normalni ludzie mogą pozwolić sobie
na spacer nad morze przed jedenastą. Jedliśmy też gofry, a w niedzielę udało
mi się namówić Adama na wyjazd na starówkę. Był oczarowany widokiem
kamienic i klimatem tego miejsca, ale chyba najlepiej spędzało nam się czas
w wynajętym przez niego mieszkaniu. Przez wszystkie dni przychodziłam co
rano na śniadanie wyposażona w saszetkę owsianki, bułki oraz ser. Jedliśmy
razem, potem szliśmy nad morze, a po obiedzie spędzaliśmy długie godziny,
rozmawiając na przeszklonym balkonie albo przytulając się na kanapie. No,
może nie licząc deszczowej soboty. Dzięki temu mogliśmy poznać się
jeszcze lepiej, co tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że spotkałam
właściwego mężczyznę. Nigdy przedtem przy nikim nie czułam się tak,
jakbym znała go od lat. I nikt nie rozumiał mnie tak dobrze jak on.
W tamtych dniach naprawdę zrozumiałam sens powiedzenia: „znaleźć swoją
drugą połówkę”.

Dzień przed wyjazdem Adam zapytał, czy może już nazywać mnie swoją
dziewczyną. Właściwie to nie byłam zaskoczona i od razu się na to
zgodziłam. Uważałam, że jesteśmy parą, odkąd przyjechał, i cieszyłam się, że
poruszył ten temat. Chciałam być przez niego w pewien sposób „zaklepana”.
I nie marzyłam o niczym innym, tylko o tym, żeby poniekąd należał do mnie.
Właśnie na kogoś takiego jak on czekałam całe swoje życie.

Niestety, wszystko, co dobre, szybko się kończy. Po naszym cudownym
weekendzie, który do tej pory wspominam jako oderwany od rzeczywistości,
przyszedł dzień powrotu do normalnego życia. Choć protestował,
postanowiłam odprowadzić go na pociąg i nadal mam w pamięci potworne
uczucie, które towarzyszyło mi, gdy siedzieliśmy na peronie. Tuliliśmy się
tak mocno, jakby zaraz miał skończyć się świat i chociaż obiecałam, że
w wolnej chwili na pewno przyjadę do Szczecina, obojgu nam pękały serca.
Pragnęliśmy zostać ze sobą już na zawsze i nie przerywać ani na chwilę tego,
co zbudowaliśmy w tych dniach. Wierz mi, że gdybym tylko mogła,
zrobiłabym wtedy wszystko, żeby go przy sobie zatrzymać. Niestety, nie

background image

mogłam – i w końcu odjechał. A ja jeszcze przez kilkanaście minut stałam na
peronie i zalewałam się łzami, nie mogąc uspokoić oddechu.

Tych kilka spędzonych razem dni bardzo dużo nam jednak dało. To zupełnie
co innego przebywać z kimś od rana do wieczora, a spotykać się tylko na
dwie–trzy godziny w restauracji na randce. W takich warunkach trudniej
ukryć swoje mankamenty, wady czy słabości. Odpada element gry pozorów
i pokazujesz drugiej osobie, jakim człowiekiem naprawdę jesteś. A przecież
tylko wtedy można naprawdę się poznać i ocenić, czy wspólna droga przez
życie jest dobrą decyzją.

Na szczęście obcowanie z Adamem przypominało raczej wspólny, dobrze
wyćwiczony taniec niż mękę. W dodatku przyszło nam to wszystko bardzo
naturalnie. Ja gotowałam, on zmywał, on palił, ja włączałam muzykę.
Przychodziłam rano, on odprowadzał mnie do mieszkania wieczorem, myłam
zęby w łazience, a on w tym czasie pakował prowiant na plażę. Gdy sam
z siebie podawał mi wodę akurat wtedy, gdy chciałam pić, czasami aż trudno
mi było uwierzyć, że znamy się tak krótko. Naprawdę byliśmy jak dwie
połówki. Nawet pomimo smutku i pustki, które czułam, kiedy wyjechał, co
wieczór dziękowałam Bogu w myślach za to, że się odnaleźliśmy.

Na szczęście miałam wiele zajęć, które wypełniły mi czas do kolejnego
spotkania. Kilka wolnych dni sprawiło, że musiałam więcej i ciężej
pracować, żeby nadrobić zaległości. Przez kolejne trzy tygodnie praktycznie
nie odrywałam się więc od książek i na zmianę tłumaczyłam oraz pisałam
pracę magisterską. Adam również dużo się uczył, więc rozmawialiśmy
znacznie mniej niż do czasu jego przyjazdu. Dodatkowo nieokiełznaną
lawinę emocji, która nie pozwalała nam na niczym się skupić, zastąpiły
spokój i pewność. Przecież skoro oboje deklarowaliśmy, że chcemy być
razem, to nic nie stało na przeszkodzie, żeby kontynuować ten związek.

Pojechałam do Szczecina pierwszy raz niedługo po weekendzie majowym.
W majówkę oboje chcieliśmy pracować, ale w końcu chęć spotkania się
wygrała i zabukowałam bilet na pociąg. Podróż była dosyć męcząca, bo
tamten maj był wyjątkowo ciepły, a trafiłam do wagonu bez klimatyzacji,
lecz widok Adama na dworcu, w dodatku z bukietem kwiatów,
zrekompensował mi wszystko. Chociaż w pierwszej chwili wydał mi się
trochę obcy – z inną fryzurą i dłuższym zarostem, kiedy zarzuciłam mu ręce

background image

na szyję, dokładnie tak, jak pierwszego dnia, to uczucie zniknęło. Nasze serca
od razu odnalazły wspólny rytm i spędziliśmy razem kolejny cudowny
weekend. Adam zabrał mnie na obiad do świetnej pizzerii przy placu Orła
Białego, a potem poszliśmy na długi spacer do parku Kasprowicza i do
osławionej Różanki. Widok tych wszystkich kwiatów, które mieniły się
w słońcu, momentami zapierał mi dech w piersiach i najchętniej nie
wracałabym do wynajętego mieszkania, gdyby nie fakt, że wieczorem zrobiło
się chłodno.

Może Szczecin nie oczarował mnie od razu, ale byłam wdzięczna Adamowi,
że pokazał mi jego najpiękniejsze zaułki. Gdy się nie widzieliśmy, dużo
myślałam o naszej przyszłości i patrzyłam na to miasto trochę przez pryzmat
miejsca, w którym miałabym wkrótce zamieszkać. Ciągnęło mnie do Adama,
a mimo jego deklaracji, że zmieniłby dla mnie życie, nie chciałam tego od
niego wymagać. Poza studiami, które i tak zaraz miały się skończyć, niewiele
trzymało mnie w Gdańsku. Z czasem stało się dla mnie oczywiste, że to ja
zmienię miejsce zamieszkania. Tamten spacer z Adamem sprawił, że widmo
przeprowadzki nie wydawało się już takie straszne.

Po kilku tygodniach przyjechałam do Szczecina po raz kolejny, a potem
Adam przyjechał do Gdańska. Znowu spędziliśmy dużo czasu na plaży
i gdyby nie fakt, że moi rodzice wyjechali na weekend do babci, pewnie
zabrałabym go w rodzinne strony, żeby mogli się poznać. Nasza miłość
kwitła i oboje chcieliśmy mieć coraz więcej wspólnych spraw. Nie mówiłam
tego nikomu, ale w mojej głowie coraz częściej kiełkowały myśli o ślubie.
On był tym jedynym i naprawdę nie miałam co do tego żadnych wątpliwości.

Niestety, chociaż bardzo tego pragnęłam, nigdy nie dane mi było przedstawić
Adama rodzicom. Kilka dni po naszym spotkaniu, z niewiadomych mi do tej
pory przyczyn, zerwał ze mną kontakt. Zniknął z mojego życia bez
pożegnania, a ja po kilku tygodniach zorientowałam się, że jestem w ciąży,
i znowu zatrząsł się cały mój świat.

Czy próbowałam go szukać? Oczywiście. Niestety, nie było to łatwe,
w dodatku z błahego powodu – nie znałam jego nazwiska.

Rozumiem, że możesz się dziwić, śmiać i zwymyślać matkę. Myślę, że
będziesz miała do tego pełne prawo, ponieważ ja sama do tej pory wyrzucam

background image

sobie to przeoczenie. Co więcej, nie mam pojęcia, jak to w ogóle możliwe.
Wiedziałam o jego najmroczniejszych sekretach, przyzwyczajeniach czy
lękach, co więcej – poszłam z nim do łóżka, a nigdy nie zapytałam, jak się
właściwie nazywa. I to w erze Facebooka.

Teraz żałuję, że nie zaproponowałam mu, żebyśmy dodali się do znajomych.
Najpierw chciałam chronić swoją prywatność, a potem… Potem chyba po
prostu o tym zapomnieliśmy. Nawet gdy usunęliśmy konta na portalu
randkowym, komunikowaliśmy się głównie za pomocą esemesów, a później
nawet i to przestało zdarzać się często, bo woleliśmy ze sobą po prostu
rozmawiać. Przegadaliśmy mnóstwo godzin przez telefon, zamiast zaprzątać
sobie głowę czymś takim jak Facebook. Było tyle ważniejszych spraw. Tyle
mieliśmy sobie do powiedzenia…

Wierz mi, teraz naprawdę tego żałuję. Gdybym mogła, cofnęłabym czas,
żeby to zmienić. Może wtedy nasze życie wyglądałoby całkiem inaczej.

Niestety, na pewne rzeczy jest już za późno.

Pomimo smutku i tęsknoty za nim, które nadal noszę w sercu, tym razem nie
wypłakuję sobie oczu po rozstaniu. Owszem, bardzo to przeżyłam i miałam
ochotę rwać sobie włosy z głowy, ale od tamtej pory minęło już kilkanaście
miesięcy i chyba po prostu zaakceptowałam fakt, że jego już nie ma. Siedzę
na kanapie, obok stoi wózek, w którym śpisz, a ja, pogodzona ze swoim
losem, spisuję tę historię. Traktuję Adama jako zaginionego i chociaż
czasami żywię nadzieję, że zaraz mój telefon zawibruje, oznajmiając:
„MASZ WIADOMOŚĆ”, pamiętam przede wszystkim o tych dobrych
rzeczach, które wniósł w moje życie. O tym, że zwrócił mi nadzieję na
szczęście i uświadomił, że nic nie dzieje się bez przyczyny, ale wszystko jest
po coś. Gdybym tamtej zimy nie rozpaczała, nigdy byśmy się nie poznali,
a teraz nie miałabym Ciebie. Z perspektywy czasu dziękuję więc za każde
z tych cierpień. A także za każdą z późniejszych radości – warto było ich
doświadczyć. Widocznie tak miało być. I pewnie kiedyś zrozumiem ukryty
jeszcze sens tych wszystkich wydarzeń.

Kończę, Córeczko. Zaraz się obudzisz. Nie mogę jednak doczekać się
momentu, gdy podrośniesz na tyle, że będę mogła dać Ci do przeczytania tę
książkę i powiedzieć, że masz wiadomość. Zastanawiam się tylko, jak będzie

background image

wyglądało wtedy nasze życie. Ono tak szybko się zmienia, że naprawdę nie
mam pojęcia, co zgotuje nam przyszłość.

Od autorki

Drodzy Czytelnicy, z przyjemnością oddaję w Wasze ręce kolejną opowieść.
Inną od wszystkich poprzednich, ale niezwykle dla mnie ważną, ponieważ
inspirowaną… moją własną historią miłosną. Gdy na ostatnim roku studiów
zakładałam konto na jednym z portali randkowych, z których zawsze się
śmiałam, nigdy nie sądziłam, że poznam w ten sposób swojego męża. A już
na pewno, że ta historia zainspiruje mnie potem do napisania powieści.
Większość faktów pozmieniałam, już po napisaniu kilkudziesięciu stron
bohaterowie zaczęli żyć swoim życiem, ale kilka szczegółów jest
prawdziwych i ta książka już zawsze będzie dla mnie szczególnie ważna.

W tym miejscu pragnę serdecznie podziękować mojemu mężowi, który był
kiedyś „rozczarowany”. Do tej pory nie wiem, co podkusiło go do ustawienia
takiego nicka, ale jestem pewna, że gdyby wybrał sobie inne słowo, nigdy
byśmy się nie poznali.

Jak zawsze chciałabym także podziękować wszystkim osobom, które
towarzyszą mi w mojej pisarskiej drodze. Przede wszystkim wydawnictwu
Czwarta Strona za wiele lat owocnej współpracy i trud wkładany w pracę nad
moimi książkami. Szczególne słowa uznania kieruję do nieocenionej Sylwii
oraz Oli i Kasi z działu marketingu.

Dziękuję wszystkim redaktorkom, z którymi kiedykolwiek mogłam
pracować, a przede wszystkim niezastąpionej Kindze. To dzięki waszym
uwagom o każdej kolejnej napisanej książce mogę powiedzieć, że jest
napisana lepiej od poprzedniej.

Dziękuję mojej rodzinie, bliskim i przyjaciółkom. Wspaniale jest móc na
Was liczyć zawsze i wszędzie, dziękuję za wsparcie. Bardzo Was kocham.

background image

Szczególne słowa sympatii kieruję do wszystkich blogerów, dziennikarzy
i osób zaangażowanych w promocję moich książek oraz w ogóle naszej
rodzimej literatury. Przede wszystkim dziękuję Asi ze strony NIEnaczytana
za cudowne grafiki, głowę pełną pomysłów i wsparcie.

Dziękuję także Wam, drodzy Czytelnicy, za wiadomości, obecność na
spotkaniach autorskich i wszystkie miłe gesty. Zapraszam serdecznie na
swoją stronę na Facebooku www.facebook.com/agataprzybylek oraz do
grupy fanów moich książek: Grzechu warci – Sosenkowy zakątek
miłośników książek Agaty Przybyłek.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Odkryj historie Masz wiadomosc id 331533
masz wiadomosc
Agata Przybyłek Nie zmienił się tylko blond
masz wiadomosc chomikuj
Przybyłek Agata 2018 Takie Rzeczy Tylko z Mężem 04 Żona Na Pełen Etat
Przybyłek Agata 2017 Takie Rzeczy Tylko z Mężem 03 Małżeństwo z Odzysku
ZZ Masz Magiczną Wiadomość
Harte Kelly Masz nowa wiadomosc
Harte Kelly Masz nowa wiadomosc
W promieniach szczęścia Przybyłek Agata
Harte Kelly Masz nową wiadomość (Jeden fałszywy krok)(1)
RE i ETPC wiadomosci ogolne
Biologia misz masz
I Spedycja wiadomosci podstawowe

więcej podobnych podstron