Artykuły pobrane ze strony
Anny Atras
http://www.annaatras.com/
ŚWIAT UMYSŁU
Wewnętrzna rozmowa
Każdy z nas ma swój własny sposób
komunikowania się z własnym wnętrzem.
Bez względu na to, jaką jesteśmy duszą, z
jakiego
źródła pochodzimy, jakie
kształtowało nas jestestwo i jakim
obszarze nadawano kształt naszej duszy,
każdy z nas prowadzi wewnętrzną
rozmowę. Rozmowa ta zwie się medytacją.
Niektórym osobom rozwijającym się
duchowo medytacja zwykle kojarzy się ze
słuchaniem jakiejś kasety medytacyjnej z
nagranym tekstem i muzyką relaksacyjną
w tle. Niektórzy potrzebują położyć się i
leżeć plackiem w czasie swojej relaksacji.
Jeszcze inni słuchają tylko i wyłącznie
muzyki medytacyjnej, a jeszcze innym
wystarczy spacer po lesie, lub po plaży
wzdłuż brzegu morza. Takie chwile są
bardzo ważne w naszym życiu. W czasie
tych chwil dokonuje się w nas swoiste
porządkowanie energii. Jednakże, wiele
osób myli medytację z relaksacją, która
sprzyja uwalnianiu energii myśli.
Gdy kładziemy się do słuchania gotowej
medytacji, to tak naprawdę jedynie
relaksujemy się i wizualizujemy. Nie
dokonuje się w nas w tym czasie świadome
przebudzenie myśli, a jedynie kodowanie
tekstu. Gdy wizualizujemy, zmienia się
forma wyobrażeniowa, ale nie
doświadczamy w tym momencie stanu
czystej i pełnej świadomości tego, co
robimy. Możemy w sobie coś zakodować
bez zrozumienia tego i będzie to działać.
Tak dzieje się zawsze, gdy telepatycznie
kodujemy w sobie cały system zachowań i
reakcji emocjonalnych z otoczenia.
Kodujemy to wszystko w sobie i
powtarzamy jak papugi, bez zastanowienia
się nad tym, jak to działa i po co to robimy.
Gdy słuchamy muzyki, możemy
wsłuchać się w jej dźwięki i odpłynąć.
Niektórym zdarza się także zasnąć w czasie
tzw.,,Medytowania", inni opowiadają o
pojawiających się chaotycznych myślach,
nad którymi starają się zapanować.
Pamiętam, jak sama uczestnicząc w
czasie pierwszych moich zajęć z rozwoju
duchowego położyłam się do medytacji.
Zupełnie nie miałam pojęcia, co mam ze
sobą zrobić. Po prostu położyłam się i w
końcu, znużona słuchaniem monotonnego
głosu prowadzącego medytację, zasnęłam.
Innym razem, poinformowana przez
znajomych, że mam wtedy uwolnić umysł,
w czasie słuchania, zaczęłam dosłownie
walczyć z pojawiającymi się myślami.
Jednakże, nadal nie miałam pojęcia, czym
tak naprawdę jest medytacja i dlaczego nie
doznaję stanu czystej świadomości. Wiele
osób starało mi się to wytłumaczyć, ale ja
nie znajdowałam w sobie zrozumienia dla
ich słów, gdyż nie doznawałam stanu
osobistego doświadczania stanu
medytacyjnego. Aż pewnego dnia, gdy
siedziałam przed komputerem, zamyślona
nad tworzeniem nowego rozdziału do
książki, doznałam stanu olśnienia. Nagle
moje myśli poukładały się w jedną
logiczną całość. W końcu stało się dla mnie
jasne to, o czym rozmyślam. W tym
momencie zrozumiałam, że to jest właśnie
stan medytacyjny. Nie oczyszczałam
umysłu z myśli, ale pozwoliłam, aby
poukładały się i stworzyły dla mnie
czytelny obraz. Sama nadawałam im bieg.
Przypomniało mi się w tym momencie, że
w zasadzie medytuję odkąd pamiętam.
Przypomniał mi się każdy moment, gdy
zamyślałam się i doznawałam stanu
zrozumienia dla jakiejś sytuacji z mojego
życia. Właśnie w tym momencie
medytowałam naprawdę. Dlatego, że
medytować oznacza rozmyślać. Właśnie w
czasie medytacji, myśli tworzą jedną
całość. Podążają jednym torem, drażą
jeden temat, ale zrozumienie często
dotyczy bardzo szerokiego obszaru życia.
Od tego momentu przestałam kłaść się do
tzw.,, Medytacji", a zaczęłam pozwalać
sobie na to, by działo się to spontanicznie.
Stymulowałam jedynie tematy.
Owszem, relaks jest bardzo istotny przy
wchodzeniu w stan medytacyjny. Jednakże
sam stan relaksu nie musi od razu
prowadzić do przejścia w stan medytacji.
Na pewno jest wstępem do stanu
medytacyjnego i za każdym razem
poprzedza ten stan.
Warto, zatem, nauczyć się najpierw
świadomie wytwarzać u siebie stan
relaksacyjny i stawać się świadomym
chwil, gdy medytujemy. Osoby z
rozwiniętą świadomością, potrafią bardzo
łatwo wchodzić w stan relaksu i medytacji.
Jednakże nie oznacza to, że jedynie osoby
rozwijające się duchowo medytują.
Medytuje każdy, bez względu na to, na
jakim poziomie własnego rozwoju się
znajduje. Można to robić jedynie
świadomie, lub nieświadomie i traktować
chwile medytacji, jak chwile olśnienia. A
takie chwile przeżywa każdy z nas. Warto,
zatem pozwalać sobie, aby zdarzały się
nam jak najczęściej.
W poszukiwaniu idealnego
wzorca
Przez całe moje życie dążyłam do tego,
by móc stworzyć własną rodzinę opartą na
najlepszych, świadomie przejawianych
wzorcach, wyselekcjonowanych z tych, z
którymi miałam okazję się w tym życiu
zetknąć. Przez lata poszukiwań, końcu
doszłam do wniosku, że w tym względzie
najlepiej jest podpatrywać naturę.
Obserwując naturę, poszukiwałam
harmonii w obrazie, jaki jawił mi się
podczas przypatrywania się wielu
gatunkom, ich życiu, współżyciu, wspólnie
podejmowanym działaniom. Dzięki temu
odnalazłam model życia, który prowadził
do doświadczenia w tym względzie
harmonii, spokoju i poczucia spełnienia.
Przyglądając się uważnie przyrodzie
można zauważyć,
że natura dla
zachowania ciągłości różnych gatunków
podzieliła je na dwa rodzaje: męski i
żeński. Obydwa te rodzaje obdarzyła
również siłą i mocą tworzenia nowego
życia, jak i instynktem macierzyńskim tak,
aby zapewnić nowo powstałym ciałom
warunki do wzrostu i rozwoju. To są prawa
natury i są one najlepsze dla miejsca
zwanego Ziemią i istot, które to miejsce
zamieszkują. Jednakże bardzo często
dochodzi do konfliktu duszy o uznanie
tych praw i zaakceptowanie ich. Zadaniem
duszy jest poznawać ten świat i uczyć się
łączyć własną energię z energią materii.
Dusze po to właśnie przybywają na Ziemię.
Mają zawsze do wykonania dwa zadania.
Jedno, to rozwój własnej duszy poprzez
kontakt z innymi istotami, które
kształtowały się w innych obszarach.
Drugie zadanie, to doprowadzenie własnej
duszy do stanu zrozumienia i przejawienia
harmonii współżycia nie tylko z innymi
istotami, ale również z naturą. Dążenie do
tego, aby poznać i odnaleźć zrozumienie w
tym układzie pochodzi z dwóch źródeł.
Jedno źródło, to źródło, które tworzyło
Naturę Ziemi, drugie to, to, od którego
pochodzi dusza. Cało ludzkie, które
zamieszkuje dusza obdarzone jest
informacją i pragnieniem, by dążyć do
harmonii z duszą. Dusza natomiast oprócz
pragnienia poznania natury, także ma za
zadanie osiągnąć stan idealnej harmonii z
ciałem. A to oznacza, że dusza ma
zaakceptować warunki i prawa panujące w
miejscu, do którego przybywa. Niestety tak
się najczęściej nie dzieje. Gdy na Ziemię
zaczęły przybywać dusze bardziej
rozwinięte, po zetknięciu z Naturą
narodziło się w nich poczucie pomieszania
i sprzeczności. Najsilniej uczucie to
ogarnęło dusze, które kształtowały się w
obszarach przyczynowych tzw.:,,aniołki".
Nie dość, że przybyły ze światów, które
oferowały im jedynie możliwość poznania i
doświadczenia stanu czystej miłości, to
jeszcze nie musiały pracować, zarabiać na
własne utrzymanie, zakładać rodziny,
rodzić dzieci, wychowywać je i tym
podobne rzeczy. Jednym zdaniem, dusze
te po prostu nie poznały wcześniej stanu
zaspokajania potrzeb nie tylko duszy, ale i
ciała. W świecie przyczynowym, każda
myśl określająca jakieś pragnienie od razu
była spełniana. Nie istniało pojęcie materii
w takim sensie, w jakim rozumiemy to
dzisiaj. A że w świecie przyczynowym
każda myśl pełna była miłości, tak i
istniało pojecie przyjemności z powodu ich
zaspokajania. I dla tych duszyczek było by
tak dalej fajnie, gdyby nie to, że w rozwoju
duchowym ważnym jest, aby rozwinąć
każde z pozostałych ciał, z których
zbudowana jest dusza. A to już w dalszym
rozwoju niejako nakazuje duszy kierować
się do światów, w których będzie miała
możliwość zetknięcia się z energiami
przejawianymi w innych obszarach. I tu
dochodzimy do sedna całej sprawy.
Wiele dusz tzw:,,aniołków" ma problem
z zarabianiem pieniędzy. Dusze te, choć
często znajdują się już na bardzo wysokim
stopniu rozwoju swojej duszy, to energia
pieniądza pozostaje dla niech w jakiejś
wewnętrznej sprzeczności do ich pojęcia
duchowości. A cała rzecz rozbija się o to, iż
jako duszyczki, które nie mają
zakodowanej własnej formy wysiłku w celu
zaspokajania potrzeb ciała, to jeszcze
muszą przyjąć reguły gry, które
sprowadziły do tego świata dusze z
obszarów mentalnych. Do nich to, bowiem
należy intencja sprowadzenia na Ziemię
formy i modelu gromadzenia dóbr
osobistych. Nie dość zatem, że musiały
przeżyć szok po przybyciu na Ziemię i
zacząć szukać pożywienia dla ciała, to
jeszcze z czasem musiały zacząć pracować,
słuchać innych, jeśli chciały pozostać w
gromadach ludzkich i dostosowywać się do
reguł panujących w tych grupach. Minęło
już tyle czasu, od kiedy dusze,,aniołków"
zeszły na Ziemię, a wciąż jest to dla nich
problemem: jak pogodzić rozwój duchowy
z pracą i zaspokajaniem potrzeb ciała. Gdy
staram się ogarnąć sens
wypowiedzi,,aniołków" o pracy i ciele to,
choć mogły i miały tyle okazji, by
dostosować się
do
warunków
tu
panujących, to praktycznie wszyscy szukali
jakiegoś sposobu na ominięcie wdrożenia
się w system panujący na Ziemi. Niektóre
z tych dusz wymyśliły tak przemyślne
systemy manipulowania innymi, by to inni
zaspokajali ich potrzeby, tak by sami nie
musieli pracować, że rozwikłanie tych
systemów jest niezwykle trudne nawet dla
samych tych dusz. Podobnie ma się
sprawa odnośnie ciała ludzkiego.
Niektórym duszom bardzo trudno jest
zaakceptować prawa ciała, choć przecież są
jedynie jego lokatorami, a ciało nie jest ich
własnością. {CIAŁO=DUSZA}DUCH, to
cel osiągnięcia harmonii pomiędzy tymi
poziomami energii. Ciało przynależy do
świata Natury i to jego prawom podlega.
Dusza przynależy do źródeł jestestw i to
ich prawom jest przynależna. Duch
ogarnia wszystko, jest miejscem, w którym
zamieszkuje zarówno dusza, w którym
znajdują się jestestwa oraz ich źródła, jest
także miejscem, w którym w różnych
obszarach dusza ma możliwość
doświadczać i rozwijać się. Pomiędzy
ciałem a duszą musi nastąpić
porozumienie, a DUCHU jego
przejawianie.
Dla dusz, którym trudno jest
zaakceptować to, że panuje tu pewne
prawo polecam, by zagłębiły się bardziej w
dążenie do zrozumienia tych praw i
włączenia się w ich energię.
Rozwój duchowy wcale nie musi stać w
sprzeczności do zarabiania pieniędzy. Dla
dusz z obszarów przyczynowych, rozwój
duchowy jest czymś naturalnym i to
właśnie jako,,aniołki" przyniosły ze sobą
na Ziemię. Korzysta na tym nie tylko
Natura Ziemi, ale i inne istoty. Ale to
oczywiście nie oznacza wcale, że są kimś
tak wyjątkowym, że wszyscy muszą im za
to dziękować i wielbić, a najlepiej, żeby
wszystko im spadało jak manna z nieba.
To właśnie to mylne wyobrażenie o swoim
posłannictwie, jako dusz mającym innym
nieść światło wiedzy duchowej sprawia, że
nie potrafią doświadczać stanu bogactwa,
jakiego by pewnie chcieli doświadczyć nic
nie robiąc. Kochani, to nie ten świat, tu
prawem jest, by zadbać o ciało, bo takie
jest po prostu prawo natury i nie ma, co z
tym dyskutować. Choćbyście jako dusze i
milion razy tu schodzili starając się coś
udowodnić, to i tak w końcu wasze dążenie
do odkrycia prawdy pokaże wam, jaka ona
rzeczywiści jest. Oczywiście w swym
przejawieniu możecie kreować sobie
ogromne bogactwo, ale czy nie
doświadczyliście jako dusze, po wielokroć,
że bogactwem cieszyć się będziecie jedynie
na czas życia waszego ciała. I tu od razu
wtrącę do tych, którzy wyznają przeciwną
zasadę, że należy żyć w biedzie. A niby
dlaczego? Bo co, Bóg bardziej kocha
biedne duszyczki? A czy widzieliście
kiedykolwiek, żeby w naturze biedne było
jakieś zwierzę, które żyje zgodnie z
prawami natury. Biedne są tylko te, które
tym prawom się sprzeciwiają i kombinują,
np.: starając się za bardzo zbliżyć do
człowieka" Nie musicie rzucać od razu
wszystkiego, by oddać się medytowaniu,
czy rozwojowi duchowemu. Nie
rezygnujcie także z rozwoju, by oddać się
jedynie zarabianiu pieniędzy chyba, że taki
jest wasz plan na dane wcielenie i
wyznaczyliście sobie zadanie, by się
przekonać, że także nie tędy droga. W tym
świecie można doskonale pogodzić
zarówno zarabianie pieniędzy z rozwojem
duchowym, można stworzyć doskonałe
warunki bytowe dla swojego ciała i
rozwojowe dla duszy. Problem jedynie
tkwi w naszej chęci i otwartości. Chociaż
ci, co marudzą zawsze powiedzą, ale jak,
pokaż mi?
Każdy zna sposób na samego siebie i na
uzyskanie stanu szczęścia, inni wcale nie
muszą wam nic pokazywać. Oni, co
najwyżej znają sposób na własne szczęście.
Natomiast wy robiąc to, co oni, wcale tego
szczęścia nie musicie zaznać. Poszukujcie
w sobie harmonii i porozumienia z
własnym ciałem. Wsłuchajcie się w siebie a
usłyszycie, co temu ciału jest potrzebne do
życia w zdrowiu i w zgodzie z otoczeniem.
Wsłuchajcie się w otoczenie a znajdziecie
w nim doskonałą podpowiedź, jak znaleźć
miejsce dla siebie. Wsłuchajcie się w
źródło własnej duszy a pojmiecie, że
rozwój nie musi iść w sprzeczności z tymi
prawami. A by jednak to zrozumieć, wiele
dusz będzie musiało po prostu
doświadczyć wszystkich sprzeczności, ale
w końcu i tak dojdą do zrozumienia.
Pozostawiam ich, zatem samym sobie.
Tekst pochodziz powstającej wciąż
książki o duszy.
Świadomość chwili
Stoję w kolejce do jednego z okienek w
budynku poczty. W pomieszczeniu
znajduje się dużo ludzi. Jedni wchodzą do
budynku, inni wychodzą. Panuje gwar i
ruch. Słyszę wiele głosów, zauważam ruch
poszczególnych osób. Nagle czas się
zatrzymuje. Wszystko spowalnia swój bieg.
Ruchy ludzi stają się powolne, a ja mam
czas żeby przeanalizować całą sytuację.
Dostrzegam świadomie ruch każdej z osób,
która znajduje się tuż obok mnie. Słyszę i
świadomie odróżniam każde
wypowiedziane słowo, przez każdą z tych
osób. Trwa to zaledwie mgnienie oka, ale
moja świadomość pozwala mi dostrzec
bardzo wiele szczegółów każdego
momentu. Przyglądam się tym chwilom i
pojmuję sens bycia w tym miejscu, wśród
tych osób. Patrzę na każdą z tych osób i
widzę drogę, jaką przebyły ich dusze aż do
tego momentu. Dostrzegam ich emocje,
odczucia, słyszę ich myśli. Są tuż obok
mnie. Ich życie i droga duchowa
przywiodły każda z tych osób aż do tego
miejsca, gdy wszyscy spotkaliśmy się tu i
teraz. Zaczynam się zastanawiać, jaki to
ma sens dla tych wszystkich osób.
Spotkanie nie jest przypadkowe. Ich
sposób zachowania, jest dokładnym
odbiciem moich emocji. I to wszystko ma
sens. W tym momencie moja świadomość
pozwoliła mi to dostrzec i zrozumieć.
Obserwuję całą sytuację i jednocześnie
obserwuję samą siebie. Pojawiają się we
mnie moje własne emocje. Ale
jednocześnie czuję, jak wpływa do mnie
energia emocji tych osób, które stoją obok
mnie. Niektóre z moich własnych emocji, z
których istnienia zadawałam sobie
świadomie sprawę, nagle budzą się do
własnego życia. Inna energia jedynie
przepływa przeze mnie i nie zatrzymuje się
w mojej podświadomości. W tym
momencie na chwilę zamykam oczy i
ukazuje mi się cały obraz sytuacji i chwili,
jaką przeżywam w tym momencie.
Doznaję cudownego uczucia, jakim jest
zrozumienie. Otwieram oczy i powracam
Mistycyzm, lenistwo, czy
wzorzec oporu przed
działaniem?
Gdy dusza wybiera sobie jakieś
doświadczenie, zwykle odbywa się to
poprzez pobudzenie u siebie ciekawości,
wobec chęci przeżycia i zmierzenia się z
czymś, czego dusza najczęściej była
świadkiem. Widząc, jak ktoś doświadcza
jakiegoś stanu, w duszy obserwującej dane
doświadczenie rodzi się myśl:,, ciekawe jak
bym sama poradziła sobie w podobnej
sytuacji". W tym momencie dusza pobiera
z otoczenia szereg informacji, chłonie
atmosferę panującą w tym momencie
wokół całego zdarzenia, zapisuje w sobie
informacje na temat tego, jak mogą w
danej sytuacji reagować inni ludzie.
Później po pewnym czasie, gdy dojrzeje
wewnętrznie do osobistego zmierzenia się
z danym doświadczeniem, dusza zaczyna
poszukiwać impulsu, który by ja obudził
do zmierzenia się z tym doświadczeniem.
Impulsem takim bywa najczęściej
podobna sytuacja, w której dusza
ponownie bierze udział. Może to być także
jedynie jeden z impulsów, np. czyjeś
zachowanie, lub reakcja, podobne do tego,
które zarejestrowała w swej
podświadomości dusza podczas obserwacji
otoczenia z tamtej sytuacji.
Niedawno miałam okazję obserwować
duszę, która skierowała się w swym
doświadczeniu w skrajnie negatywny
biegun mistycyzmu. Osoba ta weszła
bardzo głęboko w duchowość. Całymi
dniami leżała w łóżku, nie wstawała, jeśli
już, to za każdym razem zmuszała się do
nakarmienia ciała, lub dokonania
czynności związanych z fizjologią ciała.
Według niej samej, jej dusza doznawała
stanu czystego światła, natomiast w swej
świadomości ciągle mówiła, że coś jest nie
tak, że jest zła, kiedy musi powracać do
ciała i np. karmić ciało. W momencie, gdy
osoba ta zwróciła się do mnie o pomoc,
było już rzeczywiście źle. Jej dusza
ugrzęzła pomiędzy dwoma światami, nie
mogąc powrócić całkowicie do świata dusz,
a nie chcąc wracać do świata materii.
Gdy dusza osiąga pewien pułap
świadomości rozumie, że jej zejście do
świata materii jest konieczne i bardzo jej
potrzebne do rozwoju. Niestety niekiedy,
gdy tu na Ziemi dusza odkrywa świat, z
którego przyszła, zaczyna za nim tęsknić.
W skrajnych przypadkach tęsknota jest tak
silna, że dusza wykorzystuje rozwój
duchowy do ucieczki od świata
materialnego. Zagłębią się wtedy w
mistycyzm. Osobom, które zachowują
przytomną świadomość w swym rozwoju,
taka osoba może wydać się
osobą,,odleciałą", jakby nieobecną
duchem. Natomiast osoba, która tego
doświadcza, nawet nie zdaje sobie
świadomie sprawy z tego, że buduje sobie
w tym momencie bardzo negatywną
karmę. Jej dusza wykorzystuje, bowiem
każdy wzorzec, który zniechęci ją do
przytomnego uczestniczenia w życiu na
Ziemi. Taka dusza w sposób szczególny
pielęgnuje w sobie wzorzec oporu przed
Życie bez lęków
Wiele z wzorców, które nas wypełniają,
opartych jest na lękach. W zasadzie lęki
towarzyszą nam każdego dnia podczas
codziennych czynności. Do niektórych z
nich przyzwyczailiśmy się tak bardzo, że
nie zauważamy jak silne już działanie mają
na nasze życie, na podejmowane przez nas
decyzje. Niektóre z nich tak zdominowały
nasze postrzeganie świata, że zamieniły się
w zaślepienie i paraliż decyzyjny. Któż z
nas nie zna lęku o byt, któż z nas nie zna
paraliżu decyzyjnego, który sprawia, że nie
widzimy szansy na jakąkolwiek zmianę w
naszym życiu. Tak działa lęk, który opary
jest na transowym wzorcu powielania go.
Wiele z lęków nieświadomie
powtarzamy w swoim życiu, z zadziwiającą
precyzją powielając je w odniesieniu do
powtarzających się sytuacji, bądź w
regularnych odstępach czasu.
Częstotliwość działania transu lękowego,
jest zależna od wielu czynników
pośrednich. Jednakże efekt działania
takiego transu jest zawsze taki sam. Lęk
potrafi sparaliżować i zablokować nawet
nasze najpiękniejsze plany życiowe.
Stwarza w podświadomości opór przed
działaniem tak skuteczny, że nie potrafimy
się przez niego przebić. Lęk potrafi także
wykorzystać każdy inny wzorzec do
osiągnięcia własnych celów. A jedynym
celem działania lęku, jest zablokowanie
nas na jakiekolwiek działanie w kierunku
zrozumienia i uwolnienia się od działania
lęku. Zrzucając transową blokadę
świadomości i uwalniając się od
transowego wzorca powielania lęku,
możemy uwolnić się od oporu przed
działaniem i od oporu przed realizacja
naszych celów. Pamiętajmy także, że lęk
potrafi działać niezależnie w każdej jednej
dziedzinie życia. Wtedy należy uwalniać
się od wzorca transowego powielania lęku
w danej konkretnej dziedzinie i w
odniesieniu do każdej konkretnej sytuacji,
lub osoby. Ogólne uwolnienie się od
wzorca transowego powielania wielu
wzorców w naszym życiu, może nie
przynieść oczekiwanych rezultatów.
Natomiast sięgniecie we wzorzec transu w
konkretnych przypadkach, może nam
pomóc zrozumieć, jak działał ów trans
powielania danego wzorca przez całe nasze
życie, jak się przejawiał i jakie skutki
odnosił w naszym życiu.
Aby pomoc sobie w uwolnieniu się do
wzorca transowego powielania danego
wzorca, przygotowałam modlitwę i
afirmacje dla tych, którzy chcą skorzystać z
afirmacji. Afirmacji proszę szukać w
menu:,,afirmacje", który już niedługo
zostanie uzupełnione o dodatkowe
załączniki.
Niech dokona się we mnie pełne
uzdrowienie wszelkich intencji wobec
transowego wzorca powielania innych
wzorców w moim życiu. Jestem gotowa
na uwolnienie się od wzorca transu i od
wszelkich jego przejawów działania.
Jestem gotowa uwolnić się od wszelkich
wzorców transowego odnawiania się we
mnie danego wzorca. Jestem gotowa na
pełne wewnętrzne oczyszczenie się z
wzorca transu. Proszę cały wszechświat o
pomoc w uwolnieniu się od wzorca
działania we mnie transu. Jestem gotowa
przyjąć tę pomoc. Jestem gotowa na to,
by poczuć się bezpiecznie w moim życiu.
Niech dokona się we mnie pełna zmiana
wszelkich moich zachowań i intencji w
podtrzymywaniu w sobie wzorca transu.
Niech ta zmiana i uwolnienie dokona się
we mnie w sposób dla mnie bezpieczny,
łatwy i miły dla dobra mojego i całego
wszechświata.
Trans we wzorcach
Każdy z nas gromadzi w sobie różne
wzorce. Poprzez całej swojej ziemskiej
karmicznej wędrówki, stykamy się z
bardzo ogromną ilością różnych wzorców i
ich odmian. Każdy ze wzorców otoczony
jest pewnego rodzaju energią, której
możemy nadawać dowolny kształt
emocjonalny. To sprawia, że choć stykamy
się z tym samym wzorcem co inni, to i tak
energią emocjonalna, którą zgromadzimy,
a która pochodzi od danego wzorca będzie
zupełnie różna od tej, którą zgromadzą
inni, czerpiąc z tego samego wzorca.
Każdy wzorzec z którym się stykamy i z
którego pobieramy energię, kształtuje
naszą osobowość emocjonalną. Gdy
zaczynamy pojmować całość energii
danego wzorca, uwalniamy jego energię,
choć pozostają w nas informacje o nim.
Natomiast to, co zrozumieliśmy sprawia,
że doznajemy wzrostu własnej energii
świadomości. Na tym polega nasz rozwój.
Wpływa na niego tylko to, co zaczynamy
rozumieć. Przez cała swoją drogę, mamy
szansę doświadczyć wszystkich aspektów
funkcjonowania danego wzorca, co ma
pomóc nam ogarnąć jego działania jako
całość. Jednakże obdarzeni wolą, to my
decydujemy, którą z energii przyjąć w
sobie na dłużej, aby się bliżej przyjrzeć jej
funkcjonowaniu.
Każde zejścia na Ziemię dusza traktuje
jako szansę na zebranie nowych informacji
o funkcjonowaniu natury Ziemi, jej
zależnościach i wzajemnych
oddziaływaniach na siebie. W ten sposób
dusza poznaje świat fizyczny i materię. A
im więcej zrozumie, tym szybciej osiąga
odpowiedni stopień własnego rozwoju
duszy. Za każdym razem, dostaje także
szansę by zrozumieć wzorce, których
mechanizmów funkcjonowania nie
zrozumiała w poprzednim wcieleniu, bądź
jeszcze we wcześniejszych wcieleniach.
Jednym z trudniejszych mechanizmów
funkcjonowania danego wzorca, z którym
przychodzi się zetknąć duszy, jest
mechanizm powtarzalności danego
wzorca. Częstotliwość powtarzalności tego
mechanizmu jest różna i zależna od wielu
innych mechanizmów emocjonalnych.
Taki mechanizm nazywany jest cyklicznym
transem.
Aby się mu dokładniej przyjrzeć,
musiałbyś najpierw poszukać go w sobie.
Znaleźć go nie jest trudno. Wystarczy, że
spojrzysz na swoje życie i odnajdziesz w
nim więcej niż jedną sytuację, w której np.
zachowywałeś się, lub, na którą reagowałeś
podobnie. Weźmy przykład pierwszy z
brzegu. Wyobraź sobie jakąś osobę. Osoba
ta od dziecka wstydziła się innych ludzi.
Nigdy pierwsza nie odzywała się do innych
i zawsze to inni musieli ją zapraszać do
swojego towarzystwa. Osoba ta, gdzieś w
jakimś momencie swojego życia musiała
zetknąć z wzorcem nieśmiałości i wstydu.
Nie musiało to być wcale w tym życiu.
Osoba ta mogła narodzić się już z energią
emocjonalna tego wzorca i tylko poprzez
karmiczny wybór rodziców i otoczenia, w
którym funkcjonowałby ten wzorzec,
mogła go w sobie odnowić.
Przez całe dzieciństwo osoba ta w
każdej jednej sytuacji, gdy przychodziło jej
stykać się z nowymi osobami, przejawiała
dokładnie w ten sam sposób wzorzec
nieśmiałości. Zawsze w ten sam sposób
reagowała milknąc i trzymając się z daleka
od centrum rozmowy. Odpowiadała tylko
wtedy, gdy ktoś bezpośrednio zwrócił się
do niej z pytaniem, choć i tak w tym
momencie odpowiadała na pytania z
ogromnym trudem. Ta sytuacja i sposób
reagowania tej osoby powtarzały się w jej
życiu bardzo często, w zasadzie za każdym
razem, gdy musiała nawiązać jakąś nową
relację z drugą osobą. Ta częstotliwość
określona była sytuacją, jednakże
powtarzała się na tyle często, że stała się
mechanizmem transowym. Osoba ta nie
potrafiła się z niego wyzwolić, choć
wielokrotnie obiecywała sobie, że będzie
inna, że chce stać się otwarta i
spontaniczna. I pomimo, że robiła wiele,
by to zmienić, niewiele jej z tego
wychodziło. W każdej sytuacji, w której
stykała się z nowymi dla niej sytuacjami,
bądź ludźmi, reagowała zawsze tak samo.
Dopiero odreagowanie wzorca transu
powtarzania i odnawiania tej reakcji
pomogło tej osobie dokonać w swoim
reagowaniu istotnych zmian. Oczywiście
po drodze musiała zrozumieć działanie w
swojej podświadomości wielu innych
mechanizmów trasowych, ale im więcej
uwalniała się od wzorców transowych, tym
mniej zauważała w swoim reagowaniu
działania tychże wzorców i mechanizmów.
Gdy sama rozpoczęłam w swej pracy
nad sobą proces oczyszczania się z
mechanizmów transowych, zauważyłam
jak wiele ich w sobie posiadałam. W
zasadzie każda reakcja, która
powtarzałam, była działaniem tegoż
mechanizmu. Co ciekawsze, każdy jeden
mechanizm trasowy potrafił wnosić
energię emocjonalną danego wzorca do
każdej jednej dziedziny mojego życia.
Powtarzalność niektórych mechanizmów
destrukcyjnych była wręcz zatrważająca.
To właśnie od nich zaczęłam oczyszczanie
mojego życia, gdyż to one działały w moim
życiu najsilniej.
Aby odnaleźć w sobie każdy z
mechanizmów odnawiania działanie
poszczególnych wzorców, musisz w
zasadzie poszukać tych mechanizmów w
każdym wzorcu, z jakim przychodzi ci
pracować.
Jeśli zauważysz, że coś w życiu
powtarzasz, to jest to z całą pewnością
działanie mechanizmu trasowego.
Pamiętaj także,
że niektóre
mechanizmy odnawiają się co kilka lat,
inne co kilkanaście, a jeszcze inne działają
poprzez cykl odnawiania, co wcielenie. W
kolejnych artykułach na ten temat
postaram się opisach jak najwięcej
dziedzin, w których działają te
mechanizmy, jak i same mechanizmy, tak
byś mógł lepiej ujrzeć ich działanie swoim
życiu.
Trans ucieczki przed
problemami
Nie raz zastanawiałam się nad tym,
skąd w moim życiu wziął się mechanizm
ucieczki przed życiem. Niestety, taki
mechanizm działał w moim życiu i był dla
mnie bardzo męczący. Co kilka lat
musiałam zmieniać miejsce zamieszkania,
partnera, lub pracę, albo wszystko na raz.
Wiedziałam, że nabyłam ten wzorzec od
kogoś z moich rodziców, jednak, gdy trans
zaczynał działać, nie potrafiłam go
zatrzymać. Wpadałam wtedy jakby w
pewien amok działania. Nie
kontrolowałam własnych zachowań.
Niczym w zaślepieniu robiłam wszystko,
by wyrwać się z poprzedniego życia i uciec
jak najdalej, by zacząć wszystko od nowa.
Pochodzenie tego wzorca transowego
wyjaśniłam dopiero niedawno.
Wystarczyło, abym przyjrzała się życiu
moich rodziców, a szczególnie życiu ojca,
który bardzo często musiał zmieniać
miejsce zamieszkania, i równie często
zmieniał pracę.
No tak, pomyślałam sobie, gdy
odkryłam, w jakim stopniu powieliłam
jego wzorzec zachowań w życiu. Jak, jako
dziecko miałam nauczyć się stabilizacji
życiowej, mając rodziców, którzy nie
potrafili niczego utrzymać dłużej w swoim
życiu niż kilka lat?
Co ciekawsze rodzice wcale nie muszą
tego wzorca powielać w każdej jednej
dziedzinie swojego życia, abyśmy my
mogli go przenieść na każdą dziedzinę
naszego życia. Wystarczy, że przejmiemy
od rodziców ich wzorzec transowego
powielania czegoś w swoim życiu, aby
nasze intencje pomogły nam zastosować
ten sam wzorzec w większej ilości dziedzin
naszego życia. Moja podświadomość była
chyba wyjątkowo ambitna, gdyż stosowała
ten wzorzec z wyjątkową zawziętością.
Zmieniałam więc co kilka lat partnera,
pracę, miejsce zamieszkania, znajomych,
ale co z tego? Nic mi z tego nie
przychodziło, po za utwierdzaniem się w
przekonaniu, że nie potrafię nigdzie
zatrzymać się na dłużej. Było to bardzo
przygnębiające.
Pracę na uwolnieniem się od wzorca
ucieczki, podjęłam z równą zawziętością,
co stosowałam go w swoim życiu.
Chciałam tego, gdyż w końcu i tym
poczułam się zmęczona. Chciałam poczuć
stabilizację w życiu i nie czuć przymusu
uciekania, niszcząc wszystko, co do tego
momentu stworzyłam. Poczułam nagle, że
chcę coś stałego w moim życiu, co mogę
sama zbudować. Uciekając tak przez wiele
lat, chyba doświadczyłam już skrajności
emocjonalnej w biegunie negatywnym,
skoro moja dusza nagle zwróciła się w
stronę chęci doświadczenia stabilności i
spokoju w życiu. Oczywiście, nie oznacza
to zwrócenie się w stronę stagnacji, jak
niektórzy sądzą. Stabilizacja nie musi od
razu oznaczać stagnacji. Uwolnienie się od
wzorca transowej ucieczki przed życie,
oparte jest na lęku. Pozbycie się więc lęku,
jest dla nas możliwością poznania energii
działania bez wpływu lęków, czy innych
wzorców emocjonalnych. Uwalniając się
od tego wzorca, zobaczyłam, czym jest
prawdziwa, czysta radość przeżywania
każdej chwili, w której działam. Dało mi to
także poczucie większego panowania nad
własnym życiem. Nie tylko nie poczułam,
że w moim życiu coś ulega stagnacji, ale
wręcz przeciwnie, dopiero teraz doceniam
sam proces doświadczania działania.
Uwolnić się od różnego rodzaju
transów, można przy pomocy regresingu.
Jest to doskonały sposób dla tych
wszystkich osób, które mają trudności z
samodzielną pracą nad sobą. Stan
transowego zawężenia świadomości, który
pojawia się za każdym razem, gdy
uruchamia się trans, może sprawić, że
osoby, które podejmą samodzielna pracę
nad próbą pozbycia się transu, mogą
doświadczyć ogromnej siły oporu własnej
podświadomości. Trans, może dodatkowo
uruchamiać także i inne stany zawężenia
świadomości, w tym stan zawężenia
narkotycznego, hipnotycznego, oraz
paraliżu lękowego. To może sprawić, że nie
poradzimy sobie z samodzielnym
uwolnieniem od stanu transowego
powielania niektórych wzorców. Dlatego
pomoc regresera, jest w tym przypadku
niezwykle ważna. Dodatkowo,
kompetentny regresem podpowie nam,
czym zastąpić dany wzorzec, gdyż jest to
bardzo istotny proces w oczyszczaniu
podświadomości. Za każdym razem, gdy
przetransformowujemy w sobie jakiś
wzorzec, musimy zastąpić go nowym
wzorcem, ale takim, który działałby na
naszą korzyść i oparty byłby na zdrowych
emocjach. Jest to bardzo ważne, gdyż w
innym przypadku nasza podświadomość
przyciągnie starą energię, do której była
przyzwyczajona.
Misje astralne
Pomiędzy kodami astralnymi a
misjami, które przyjmuje dusza wobec
świata astralnego istnieje bardzo znaczna
różnica. Czym są kody astralne,
wytłumaczyłam w artykule o tym samym
tytule. Czym są misje astralne, opowiem
poniżej.
W czasie, gdy dusza styka się ze
światem astralnym, ma możliwość
zetknięcia się w nim z wieloma duszami,
których natura jest różna od jej własnej.
Najczęściej misję wobec świata astralnego
przyjmuje dusza, która przebywa na planie
fizycznym od znacznego czasu. Niestety,
dusze bardziej rozwinięte, ale których
świadomość nie osiągnęła pełnego stopnia
rozwoju po zetknięciu z duszami
młodszymi, lub innymi, nabierają
przekonania,
że tamte są bardzo
skrzywdzone przez Boga. Takiego samego
przekonania możemy także nabrał na
planie fizycznym. Gdy spotykamy osoby,
których rozwój jest znacznie niższy niż
nasz, można rzeczywiście nabrać
podobnego przekonania. Takiemu
przekonaniu ulega wiele osób. W wielu
osobach rodzi się wtedy chęć niesienia
pomocy takim duszyczkom, w postaci
misji oświecania ich. Każda osoba, która
uległa takiemu przekonaniu przybiera
często rolę guru, nauczyciela, lub
przywódcy duchowego.
Misja wobec świata astralnego kryje
ponadto za sobą indywidualne intencje
osób, które ją przyjmują. Za takimi
intencjami kryje się wiele przyczyn. Sama
także miałam taką misję, dlatego podjęłam
się w pewnym momencie praktykę
wykonywania egzorcyzmów. Czułam, że za
tym kryje się chęć porządkowania świata
astralnego. Jednakże nie potrafiłam długo
z niej zrezygnować, gdyż wydawała mi się
ważna dla mojego rozwoju. Nie ukrywam,
że wykonywanie egzorcyzmów pomogło mi
ten świat zrozumieć, dlatego gdy już
pojęłam, czym jest świat astralny,
zrezygnowałam z wykonywania
egzorcyzmów. Aby uwolnić się od misji
astralnych należy trochę popracować na
rozwinięciem swojego poziomu
świadomości.
Ważnym jest bowiem świadomość tego,
że potrafię zrezygnować z wykonywania
pewnych czynności po to, by otworzyć
sobie drogę do jeszcze ciekawszych i
wspanialszych rzeczy.
Najciekawsze są jednak misje wobec
konkretnych istot. Wiele osób, które
trafiają na regresing święcie są
przekonani, że ich pobyt na Ziemi wiąże
się z misją wobec słabszych i bardziej
zapomnianych przez Boga. Niektórzy
jednak skupiają się głównie na święcie
astralnym i na istotach, które ten świat
zamieszkują. Wszystko zależy od tego, jak
ukierunkowaliśmy intencje wobec
przyjęcia na siebie misji.
Gdy stajemy się gotowymi, do
uwolnienia się od wzorca misji, wzrasta w
nas świadomość, co do natury istot
zamieszkujących zarówno świat astralny,
jak i Ziemię. Ważnym jest wtedy by
zrozumieć, że wiele istot, które schodzi w
obręb Ziemi, to istoty bardzo młode.
Poczucie, że są one gorsze niż my sami,
jest bardzo błędne. Istota młodsza od nas
duchowo nie tylko nie jest gorsza, ale i ma
takie same szanse na oświecenie jak my.
Na Ziemię istoty nie schodziły wszystkie
na raz. Jak można zauważyć, nie od razu
na Ziemi było sześć miliardów istot.
Najwięcej przybyło w obręb Ziemi istot w
ostatnich stu latach. A w dodatku
zwiększyła się ich różnorodność.
Uwolnienie się od misji, może dla wielu
osób wydawać się niezwykle trudne, gdy
nie czujemy się na to gotowi. Dojrzewanie
do gotowości uwolnienia się od
jakiegokolwiek wzorca, to dla niektórych
długotrwały proces, który rozkładają sobie
nawet na kilkaset wcieleń. Ale, gdy
zaczynasz świadomie zdawać sobie sprawę
z tego, że ci to przeszkadza, wtedy
zaczynasz odczuwać dojrzewanie do
gotowości.
Niektóre misje są w nas zakodowane
przez inicjacje. Niektórzy poddawali się im
po to, by zwiększyła się ich moc
panowania nad światem astralnym (magia
astralna). Inni chcieli zwiększyć jedynie
swój dostęp do tego świata. A jeszcze inni
byli wciągani w zabawy astralne, w
przekonaniu doświadczania coraz większej
mocy.
Wiele osób, w których narodziła się
misja w sposób bardziej naturalny, to
znaczy taki, który wynikał z ich własnej
chęci niesienia pomocy oświecającej
innym, ma do oczyszczenia pewien
charakterystyczny wzorzec. Osoby te,
bardzo często nie mogąc przedrzeć się
przez niezrozumienie swoich przekazów
przez te istoty, stopniowo potrafiły staczać
się na ich poziom, aby być samymi
bardziej zrozumiałymi. Dla niektórych,
wiązało się to z dostąpieniem naprawdę
głębokiego upadku moralnego, co później
przejawiało się w poczuciu niezrozumienia
przez innych.
Tak więc, zarówno misje astralne, jak i
misje wobec świata fizycznego mają jedno
podłoże emocjonalne. Kryją się one w
naszych intencjach wobec siebie samych.
Jeśli nie potrafimy zrozumieć samych
siebie, to trudno jest od nas oczekiwać,
byśmy mogli rozumieć innych. Poznanie
własnej natury, to jedno, natomiast
zrozumienie jej i akceptacja, to zupełnie
inna bajka. Proces dochodzenia do
zrozumienia własnej istoty trwa przez całą
naszą drogę rozwoju. Gdy osiągamy ten
stopień, łatwo nam przychodzi też
zrozumieć i innych. A misja..
No cóż, wielu wierzy, że to droga na
skróty. Tylko gdzie ona tak naprawdę
prowadzi, nie wiedzą sami zainteresowani.
Kody astralne
Im bardziej odkrywam światy duchowe,
tym większy porządek tam znajduję.
Patrząc od strony duszy, ład panujący we
wszechświecie wydaje się być czymś
naturalnym. Świadomie zdajesz sobie z
tego sprawę i nie zastanawiasz się, nad
tym, co by było gdyby. Jednak patrząc od
strony ciała, można odnaleźć w sobie
bardzo wiele wątpliwości i wiary w pewne
wyobrażenia. Dotyczy to przede wszystkim
kodów astralnych. Świat astralny jest
miejscem bardzo złożonym energetycznie.
Przebywają w nim zarówno dusze istot,
które opuściły już swoje ciała, ale nie
dotarły do światów duchowych, jak i dusze
istot, które przygotowują się do zejścia
obręb świata fizycznego Ziemi. Jest to też
świat, w którym istnieją energetyczne
odzwierciedlenia naszych emocji. Dzięki
temu, dusze schodzące mają szansę już w
świecie astralnym doświadczać emocji
związanych z przebywaniem na planie
fizycznym. Jeśli jest to potrzebne duszy,
która przebywa w świecie dusz, to może
także schodzić do świata astralnego.
Najczęściej schodzi tam po to, by odnowić
pewne wzorce emocjonalne. Potrzebne jest
jej to najczęściej do pracy nad
opanowaniem spojrzenia na dane wzorce
emocjonalne od strony energii. Dusza,
która przebywa na planie fizycznym,
bardzo często nie jest w stanie dostrzec
wielu aspektów danego wzorca,
ograniczając się do aktualnie
przeżywanych emocji. Dany wzorzec staje
się dla niej bardziej zrozumiałym, gdy ma
szansę popatrzeć jeszcze raz na schemat
energetyczny wzorca z dystansu, jakim jest
oddzielenie duszy od ciała. Jednakże sam
powrót duszy do świata dusz nie musi od
razu oznaczać tego, że uda jej się
wykorzystać wiedzę dostępną w świecie
dusz do zrozumienia danego wzorca.
Duszę najczęściej czeka,,długa i żmudna"
praca, która kończy się ponownym
zejściem do świata fizycznego w celu
przetestowania nabytej wiedzy.
Kody astralne, są informacjami, które
zbiera dusza w trzech etapach. Pierwszy
etap dotyczy momentu, gdy dusza schodzi
do świata fizycznego. Otarcie się o świat
emocji, może bardzo pomóc duszy w
oswojeniu się ze światem fizycznym. Jeśli
jednak zetknie się z bardzo ciężkimi
wzorcami, może to także ją bardzo
zniechęcić do zejścia na plan fizyczny.
Wiele z takich dusz cofa się do świata
duchowego i wybiera sobie na plan zejść
inną planetę niż Ziemia. Niektóre są
cofane na siłę, szczególnie, gdy przyjmują
zbyt wiele wzorców negatywnych. Takie
dusze trafiają wtedy do przemodelowania.
W drugim etapie dusza zbiera
informacje na planie astralnym w
momencie, gdy przebywa na planie
fizycznym. Podróże do świata astralnego
odbywają w czasie snu, jak i w
momentach, gdy dusza zanurza się w świat
emocjonalnych marzeń. Choć tak
naprawdę ocieranie o kody astralne,
odbywa się w każdej chwili naszego
fizycznego i duchowego życia. W każdej
chwili wysyłamy tam informacje o nas
samych, o naszych uczuciach, jak i stanie
fizycznym naszych ciał. Ale nie tylko
wysyłamy tam informacje. Jesteśmy tak
silnie połączeni ze światem astralnym za
pomocą tej części duszy, która nazywa się
ciałem astralnym, albo inaczej
podświadomością, że nawet nie zdajemy
sobie często z tego sprawy. Świadomy
kontakt ze światem astralnym następuje
wtedy, gdy rozwijamy swoją świadomość
duchową. W początkowych etapach
naszego rozwoju, mała świadomość
duchowa pomaga nam w zbieraniu
informacji emocjonalnych. Inaczej, nigdy
byśmy nie zdecydowali się na ich zebranie.
Im wyższa świadomość duchowa, tym
wyższej jakości szukamy informacji. W
trzecim etapie, informacje są zbierane
przez dusze, które opuściły już ciało i
udają się do świata duchowego. Zanim
tam trafią, często zatrzymują się w świecie
astralnym, by jeszcze coś dokonać.
Niektóre, zostają w tym świecie ze strachu
przed oceną ich życia w świecie dusz przez
opiekunów duchowych. Jednak nigdy to
nie jest tak, ze dusza pozostaje w świecie
astralnym w całości energetycznej.
Przenosi tam jedynie swoją świadomość,
natomiast jej energia pozostawać będzie w
świecie dusz. Na tym etapie można zebrać
bardzo wiele informacji. Jednak, po
zetknięciu z nimi dusza może doznać
szoku emocjonalnego. Niektóre doznania
energetyczne, których pamięć zachowana
jest w świecie astralnym, może nie tylko
odnowić stare wzorce, ale i uruchomić
zupełnie nowe. Odnowione wzorce, mogą
duszy pomóc w osiągnięciu stopnia ich
zrozumienia, ale i mogą jeszcze bardziej
zagmatwać sytuację emocjonalną duszy.
Może to spowodować tak ogromny nawrót
emocji, że po zejściu na plan fizyczny
poradzenie sobie z nimi może okazać się
ponad siły duszy.
Inaczej jest, gdy dusza jest bardziej
świadoma i potrafi wykorzystywać
powroty do świata dusz, do pracy nad
sobą. Osiągają ten stopień dusze na
poziomie duszy dojrzałej i starej. Ich
spojrzenie na świat astralny jest zupełnie
inne. Nie tylko zaczynają wnikać w jego
struktury, ale i zaczynają go rozumieć.
Odbywa się to nie tylko wtedy, gdy
przebywają w świecie dusz, ale i także
wtedy, gdy przebywają na planie
fizycznym. Dojście do takiego poziomu jest
drogą, którą dusza musi przebyć, by
dostąpić całkowitego zrozumienia praw
natury Ziemi i wszechświata.
Uwalnianie od kodów astralnych
następuje wraz z momentem, gdy
zaczynamy rozumieć, czym jest ten świat i
samo doświadczenie. Odbywa się to
stopniowo, a proces ten trwa przez cały
etap naszego rozwoju.
Trans wmówionego
poczucia winy
Relacje pomiędzy nami a rodzicami
bywają różne. Niestety, ale to od nich
nabywamy większość wzorców, które
decydują o naszych wyborach i
zachowaniu tym życiu. Jednym z wzorców,
który powtarzany jest później w życiu i
często przyjmuje postać mechanizmu
transowego odnawiania się, jest wzorzec
wmówionego nam poczucia winy.
Często się zdarza, że rodzice niby to od
niechcenia mówią w naszym towarzystwie
o tym, jacy chcieliby abyśmy byli, gdy
dorośniemy. Szczególnie, jacy mielibyśmy
być w stosunku do nich. Ja często
słyszałam od swojej mamy, że chciałaby
abym była dla niej dobra jak dorosnę,
opiekowała się nią, abym została z nią na
jej stare lata i była dla niej jak
pielęgniarka, abym chodziła z nią do
kościoła i w ogóle była jej posłuszna i
pozwalała jej o wszystkim decydować w
swoim życiu. No i abym znalazła męża,
który by jej odpowiadał i ułożyła sobie
życie tak, aby ona była ze mnie
zadowolona. Czy wam to niczego
przypadkiem nie przypomina?
Ciekawa jestem, jakie mieli wobec was
oczekiwania wasi rodzice? Jacy
mielibyście być i jak mieliście, według ich
scenariusza ułożyć sobie życie? Niestety, te
oczekiwania ukształtowały waszą
tożsamość, jako dorosłej osoby. I teraz
popatrzcie na siebie, na swoje życie i
wybory. Ile z oczekiwań rodziców spełniło
się w waszym życiu? Z ilu oczekiwań, które
zamieniły się w presje z ich strony
mięlibyście ochotę zrezygnować? Dobrze
jest, gdy oczywiście och oczekiwania
współgrają z waszymi planami na życie i
zainteresowaniami, które chcielibyście w
życiu rozwijać. Jednakże, wielu z nas
bardzo często wydaje się, że to, co sami
chcemy w życiu osiągnąć, jest wyborem
dokonanym bez udziału cudzych
wpływów. I, co nam się wydaje, najczęściej
realizujemy. Warto jednak się przyjrzeć
bliżej odczuciom, które temu towarzyszą.
Jeśli nie ma w nich poczucia jakiegoś
ograniczenia, lub innych emocji jest
dobrze. Jeśli natomiast robimy w życiu coś
w przekonaniu własnych celów, ale jednak
zależy nam, by to, co robimy zostało w
jakiś sposób zaaprobowane przez
rodziców, to od razu możesz sobie dołożyć
do emocji tu występujących, podświadomą
chęć spełniania cudzych oczekiwań.
Gdy jednak spojrzymy na ten wzorzec z
zupełnie innej strony, możemy w nim
zaobserwować działanie naszego starego
znajomego mechanizmu transowego.
Sięgając do własnych relacji z mamą i
oczekiwań, które mi nie tylko wmawiała,
ale i przejawiała żywo w każdym swoim
zachowaniu wobec mnie, mogłam szybko
zauważyć, jak narodziły się we mnie dwa
sprzeczne mechanizmy. Jeden taki, który
pchał mnie do tego, bym spełniała jej
oczekiwania, a drugi przeciwny, który
pchał mnie do tego, bym buntowała się
przeciwko narzucaniu mi jej woli we
własnym działaniu. Chciałam ułożyć sobie
życie według moich własnych celów i
planów. Chciałam czuć się wolna i
niezależna od jej woli, choć chciałam
także, aby akceptowała moje wybory i nie
zmuszała mnie, bym musiała
dostosowywać swoje wybory do jej
oczekiwań. Jednakże to, że chciałam to
było jedno, drugim było natomiast to, że
choć się buntowałam to i tak robiłam
wszystko tak, by pogodzić mój własny bunt
z jej aprobatą. Szukałam kompromisu,
niestety zawsze kosztem samej siebie i
własnego poczucia wolności. Jak w transie,
za każdym razem, gdy chciałam
zrealizować jakiś cel w życiu,
podświadomie zastanawiałam się, czy
spodobałoby się to mamie, jak by mnie za
to oceniała, czy to jej by nie zaszkodziło?
W taki sposób zrealizowałam w większym,
lub mniejszym stopniu wiele celów.
Mechanizm transowego ograniczenia,
który działał tu, a który był wynikiem
poczucia winy, jakie wyrobiło się we mnie
na skutek stosowania wieloletnich praktyk
wmuszania we mnie swoich własnych
oczekiwań, działał jak precyzyjny
mechanizm.
W tym przypadku trans pojawiał się
zawsze, gdy chciałam zrobić coś w moim
życiu nowego. Od razu, jak na zawołanie
pojawiało się poczucie ograniczenia i
poczucie winy wobec matki. Od razu
pojawiały się natrętne myśli, czy to mnie
nie oddali za bardzo od mamy? Efektem
tego, było jak zwykle szukanie
kompromisu. Uwolnienie się od transu
wmówionego poczucia winy, było jak
zrzucenie ogromnej obręczy, która
zaciskała się wokół mnie za każdym razem,
gdy chciałam coś zrobić. Najpierw
zareagowałam małą paniką, że teraz
pozostanę sama, że gdyby stało się coś,
gdyby się mi nie powiodło to, co by się ze
mną stało? Do tej pory gdzieś tkwiło
przekonanie, że jak będę postępowała tak,
by nie zranić mamy i zawsze mieć jej
aprobatę, to w razie co zawsze będę mogła
do niej wrócić. Krył się jednak za tym lęk
przed samodzielnością, który był niejako
efektem wmówionego poczucia winy.
Jednak, gdy uwolniłam się od
transowego powtarzania tych samych
schematów w moim życiu, poczułam
naprawdę ogromną ulgę. Wiedzieć, jak
wielką ulgę się wtedy odczuwa, mogą
jedynie osoby, które uwolniły się jakiegoś
wzorca transowego.
Dotknięcie nieznanego
Uwielbiamy dotykać nieznanego. Boimy
się tego, ale ciekawość naszej duszy jest
większa niż logika i jakikolwiek opór, jaki
mógłby przeszkodzić nam w dążeniu do
odkrycia tego, co pragniemy odkryć.
Dusza każdej istoty dąży do
samopoznania, czyli do poznania samego
siebie poprzez doświadczenie. Oddzielając
się od Boga podąża zatem tam, gdzie
będzie mogła zrealizować swoje
pragnienie. Szuka okoliczności, które
dawałyby jej możliwość doświadczenia
siebie samej w różnych aspektach Boga.
Sama informacja o doświadczeniu nic jej
nie daje, dlatego dusza dąży do tego, by
samej przekonać się, jak to jest
doświadczyć czegoś na własną rękę.
Aby doświadczyć tej samej rzeczy, w pełni
musi poznać dwa bieguny danego
doświadczenia. Czyli jej doświadczenie
musi opierać się zarówno o coś
negatywnego, jak i pozytywnego. Innymi
słowy, aby wiedzieć, czym jest ciemność,
musi poznać światło. Aby doświadczyć
radości, musi doświadczyć bólu. Inaczej
nie wiedziałby, co to znaczy jedno i drugie.
Doświadczanie to poznawanie skrajności.
Poznanie skrajności daje duszy możliwość
wyboru, czyli wypośrodkowania, albo
inaczej ujmując dojście do poczucia
spełnienia. Tylko wtedy dusza ma szansę
wzrosnąć duchowo, gdy pozna obydwa
bieguny doświadczeń, które zebrała
podczas swojego pobytu na planie
fizycznym.
Pierwsze doświadczenia dusza zdobywa
już w momencie oddzielenia się od Boga.
Pozostaje z nim w ciągłej łączności, ale już
samo oddzielenie się jest dla niej pewnego
rodzaju doświadczeniem. Jeszcze nie
rozróżnia jakim, jednak tego doświadcza.
Przez całą swoją drogę do świata
fizycznego dusza będzie dążyła do
zrozumienia swojego pierwszego
doświadczenia. Im wyższy będzie osiągać
poziom swoich doświadczeń, tym bardziej
będzie starała się zrozumieć. Najtrudniej
jest bowiem zrozumieć duszy, dlaczego
musiało do tego dojść, dlaczego dla
samopoznania musi doświadczać. Do tego
zrozumienia będzie jej potrzebne
doświadczenie dwóch stron swojej natury.
Dlatego jej ciekawość będzie wiodła ją do
poznania w sobie skrajności.
Przez całą swoją drogę w duszy wciąż
będzie rodziła się ciekawość. To ona
przywiedzie ją na plan fizyczny. To
poprzez ciekawość dusza wciąż będzie
poszukiwać. Jej ciekawość nigdy się nie
wyczerpie, dlatego dusza wciąż będzie
poszukiwać możliwości własnego
poznania. Gdy osiągnie już kres
doświadczeń na planie fizycznym, dusza
wymieni swoje doświadczenia z innymi
duszami, oddając część doświadczeń do
rdzenia własnego drzewa dusz. Ale nie
uspokoi własnych pragnień. Będzie wciąż
chciała zaspokajać swoją ciekawość
poznania. Dlatego jej natura będzie wiodła
ją dalej, do poznania innych światów.
Kresem jej poszukiwań na planie
fizycznym jest oświecenie. Oświecać się
zatem będzie wiele razy i zawsze będzie się
to wiązało z kresem poznania jakiegoś
rodzaju natury - złożoności z wielu istot,
innych niż plan fizyczny Ziemi. Przy
każdym oświeceniu odnajdzie wspólny
mianownik łączący każde doświadczenie,
każdy rodzaj natury i każdą istotność we
wszechświecie. Ta świadomość pozwoli
duszy odnaleźć samą siebie, jako istotę
pochodzącą z tego samego źródła
stworzenia. Jednak jej poznanie nigdy nie
będzie nasycone. Będzie szukała i
odnajdywała spełnienie w czymkolwiek by
doświadczała. A gdy już poczuje się
spełniona w materii, podąży w kierunku
innych struktur, by odkrywać siebie samą
w tamtej strukturze energii.
Powróćmy jednak do samego
doświadczenia.
Aby przybliżyć to w pełni, muszę sięgnąć
do momentu tworzenia się drzew dusz.
Jak pisałam wcześniej, każde drzewo ma
swoją określoną wibrację, która odróżnia
je od innych istot i pozwala im się
rozpoznać na poziomie wyższego Ja.
Wibracja rozróżniająca inne istoty od
siebie, określa rodzaj doświadczeń, jakie
dana grupa ma zebrać. Lub inaczej. Będzie
dla tych istot wyznacznikiem ciekawości i
pragnień, które zawsze będą kierować
duszę w określony rodzaj doświadczenia. I
tak, dusze o wibracji białej będą chciały
doświadczać zawsze w odniesieniu do
związków międzyludzkich. Czyli, będą je
interesowały związki, w których będą
dążyły do stworzenia doskonałego
duchowego związku. Do tego czasu będą
doświadczać związku na wszystkich jego
płaszczyznach. Oznaczać to, będzie drogę
doświadczeń opartych na zasadzie
stworzenia związku w harmonii duchowej
energii męskiej i żeńskiej. U tych istot
często występuje pomieszanie seksualne,
jak i pomieszanie w odniesieniu do
własnej płci i wibracji, jaką dzięki temu
gromadzą w sobie. Czyli są to dusze, które
rodząc się często jako kobiety, będą
bardziej przejawiały wibrację męską, a
jako mężczyźni wibrację kobiecą. U kresu
swej drogi w fizyczności jako dusze stare,
będą dążyły do zharmonizowania w sobie
tych dwóch wibracji. Dzięki temu ich
związki będą mogły stać się wzorcowe dla
innych drzew dusz.
Dusze o kolorze złotym (żółte) swoje
doświadczenia oparły na wiedzy i dążeniu
do mądrości duchowej. Czyli ich drzewo
dusz zbiera doświadczenia oparte o
wszystkie aspekty pozyskiwania wiedzy,
pielęgnacji jej w sobie, sprawdzaniu i
obserwacji całego procesu twórczego
powstawania myśli, kreacji. Oczywiście,
gdy dusze z różnych drzew wchodzą razem
w związek, dla każdej z tych dusz będzie
ważny inny aspekt tego związku.
W następnym artykule opiszę związki
dusz.
Dusze o kolorze czerwonym dążyć będą do
zjednoczenia z naturą. Ich interesować
będzie przyroda i znalezienie harmonii
połączenia materii z duchem. One,
podobnie jak elfy, czują przyrodę, choć ich
doświadczenia oparte są na innych
aspektach tego, co mają w przyrodzie
odnaleźć. Przynajmniej w niektórych
punktach i w odniesieniu do innych
wartości.
Dusze o kolorze błękitnym mają za zadanie
otrzeć się o najbardziej ciemną stronę
natury. Wchodzą w ogromną ilość
doświadczeń. Mówi się wręcz o nich, że
mnożą doświadczenia. Najczęściej szukają
granicy negatywnych doświadczeń.
Dlatego dusze te często odnoszą wrażenie,
że docierają do dna poznania.
Istnieją jeszcze trzy grupy istot z drzewa
dusz ,,aniołków" inaczej, albo właściwiej
trzeba by je nazwać Dewy.
Te trzy grupy nie inkarnowały najczęściej
na Ziemi, ale ostatnio coraz częściej je
spotykam. I tak.
Dusze o kolorze fioletowym schodzą, by
odnaleźć akceptację. Dla nich
doświadczeniem jest sama materia. Ich
droga w materię skupia się na
doświadczeniu rzeczywistości. Są osobami
szukającymi we wszystkim tego, co
rzeczywiste. Najbardziej rozwijają swoje
średnie Ja. Nawet gdy wchodzą w jakieś
doświadczenie, to je interesuje realizm
tego doświadczenia. Chcą wszystko
zaobserwować w ruchu materii. Przez to
wydają się innym duszom bardzo
nieciekawymi, poukładanymi, mało
duchowymi.
Dusze w kolorze pomarańczowym
uwielbiają cielesność i przyjemności ciała
fizycznego. Ich doświadczenia opierają się
o stworzenie najbardziej doskonałej formy
ciała fizycznego. Ale po drodze potrafią
przejść przez wiele doświadczeń
eksperymentowania z ciałem. One
skupiają się na zmysłach i odczuciach
czysto fizycznych.
Pozostaje nam grupa zielona. Dusze o tym
kolorze skupiły się na uczuciach.
Uwielbiają wszelkiego rodzaju uczucia. Jak
doświadczają, to z głębią zrozumienia dla
uczuć.
Będą
dążyć do wyrażenia sobą
najwyższego rodzaju uczuć.
Gdy dusza schodzi w materię, jakby z góry
wie, w jakim kierunku będzie dążyć do
poznania natury. Oczywiście, ma
możliwość wyboru określonej ilości
doświadczeń, jakie chce zebrać w danym
rodzaju doświadczeń, jakie są jej
przypisane z racji przynależności do
danego drzewa dusz. To daje jej możliwość
wyboru określonego miejsca, które jej to
umożliwi. Ale to ona wybiera, jakiego
rodzaju doświadczenia chce przeżyć w
materii. Dlatego każdy z nas jest różny, ma
różne emocje i inne zestawy doświadczeń i
wiedzy na taki sam temat. Dlatego dwie
różne dusze postawione przed tym samym
wyborem, wybiorą w oparciu o własny
zestaw odnośników do doświadczeń, jakie
mają zgromadzone w swojej
podświadomości. Dodatkowo, to dusza
decyduje o tym, kiedy zakończy dane
doświadczenie w jakimś biegunie. Gdy
wchodzę w dany biegun danego
doświadczenia, to ja decyduję, kiedy mam
dosyć przeżywania danej rzeczy. Także dla
dwóch różnych dusz to samo
doświadczenie będzie miało różną
głębokość doświadczenia. Gdy ja
zdecyduję, że wystarczy mi to, co
doświadczam w swoim związku, aby uznać
go za granicę mojej wytrzymałości , druga
dusza może być zdziwiona, gdyż sama
musiała doznać większej ilości emocji,
często brutalności, by dojść do tego
samego wniosku i by pójść w pozytywny
biegun tego samego doświadczenia.
Podążając poprzez życie dusza wcale nie
musi często inkarnować. Najczęstszy
przymus odczuwają dusze błękitne, gdyż
im potrzeba jest z reguły więcej inkarnacji,
by zakończyć dany biegun doświadczenia.
Najmniej dusze białe. One bardziej wolały
opętywać i dlatego mają więcej
wspomnień ze świata astralnego. Ale nie
mniej wzorców do oczyszczenia.
Czym naprawdę jest
upadek świadomości?
Ostatnio bardzo popularnym stał się
temat dotyczący aniołów. Wiele osób o
nich pisze, odbywają się liczne wykłady na
temat kontaktów z aniołami. Istnieje
jednak grupa aniołów, o których historia
wolałaby raczej zapomnieć, niż o nich
pisać. To aniołowie, których nazywa się
upadłymi. Jak donoszą najstarsze legendy,
zeszli oni na ziemię.
Gdzie są zatem dzisiaj? Czyżby się
uczłowieczyły? Czy może mieszkają w
miejscu zwanym piekłem, którego nikt nie
potrafi wskazać? Nikt jednak nie pomyślał,
co mogłoby być piekłem dla upadłego
anioła? I mnie zafascynował temat
aniołów, ale nie tych, z którymi kontakt
chciałoby nawiązać wielu, lecz tych
zapomnianych.
W pewnym momencie mojej zabawy w
rozwój duchowy, zaczęłam trafiać na istoty
o ciekawych wzorcach emocjonalnych.
Osoby te nigdy się nie widziały wcześniej
na oczy (przynajmniej w tym życiu), ale
między nimi było pewne podobieństwo.
Podobieństwo określane wspólnymi
wzorcami emocjonalnymi. Punktów
wspólnych było zbyt wiele, aby można
nazwać to przypadkiem. Wszystkie te
osoby przedstawiały problem ze swojego
punktu widzenia, choć za każdym razem
odnajdowałam wspólny mianownik.
Gdy sama rozpracowywałam ów
wzorzec emocjonalny, jeszcze nie miałam
szansy porównania go z podobnymi
wzorcami, gdyż stałam na samym
początku mojej świadomej drogi rozwoju
duchowego. Po jakimś okresie samotnej
pracy nad upadkiem świadomości
zaczęłam odnajdywać podobne symptomy
u innych.
Poddałam się w międzyczasie wielu
sesjom regresingu i nikt nie potrafił mi
odliczyć danego wzorca. Odreagowywano
mi hipnozy i zaślepienie, transy i wszelkie
odmienne stany świadomości. Owszem
zaczynałam widzieć jaśniej, ale nikt mi nie
potrafił odliczyć fantazji, choć mi wielu
wmawiało, że tym jest ten wzorzec.
Przeszłam wtedy na auto-regresing.
Aż pewnego dnia trafiła do mnie
dziewczyna o podobnym wzorcu. Intuicja
podpowiadała mi, żebym wykorzystała
wiedzę z własnego podwórka
emocjonalnego. I udało się. Przypomniała
sobie dokładnie to samo, tylko
towarzyszyły jej inne motywy i inne
emocje, które zgromadziła w swojej
podświadomości.
No cóż, dwie osoby, to jeszcze nie
dowód na stworzenie teorii - myślałam
sobie. Jednak czas pokazał, że takich osób
z podobnym wzorcem zaczęło trafiać do
mnie całkiem sporo. Aż doprowadziło
mnie to do stworzenia teorii dotyczącej
historii upadku świadomości istot
energetycznych, zwanych przez niektóre
religie aniołami. Pojawiły się oczywiście
głosy sprzeciwu i buntu wobec tej teorii.
Niektórzy nawet wykorzystali to, by się
odwrócić od regresingu i poszukać innej,
,,lepszej" drogi dla siebie.
Wielu zaprzecza wszelkim dowodom
uważając, że wszystko zostało wmówione
im w hipnozie, tak jakby bali się jakiegoś
osądu. Ale skąd te wszystkie wątpliwości i
pytania o aniołów i upadek świadomości?
Gdyby temat był fikcyjny, skąd u tak wielu
osób występowałby podobny wzorzec i
emocje pod nim ukryte? Emocje, które u
wielu ukształtowały ich życie i sposób
myślenia. Gdyby temat upadku
świadomości był fikcyjny, pozostałby bez
echa. Nikt by na niego nie zareagował, a
szczególnie tak emocjonalnie. Tymczasem
pytania wciąż się mnożą.
W wielu modlitwach często można
zetknąć się z wersami dotyczącymi
powrotu do Boga. Dlaczego akurat
powrotu, skoro tak wielu uważa, że idą do
niego po raz pierwszy?
Tak naprawdę, to temat upadku
podobny jest jedynie w swej nazwie, gdyż
za upadkiem świadomości kryje się wiele
historii upadku i motywów jego
nastąpienia. Dlatego tak wiele osób nie
potrafi sobie przypomnieć jednego
upadku. Poddani regresji przypominają
sobie kilka jego scenariuszy.
Czym jest zatem upadek świadomości?
To nic innego jak jej zawężenie. Wiele
osób wielokrotnie zadawało mi pytania,
czy świadomość, która jest pełna, może się
zawęzić? Zatem jaki cel ma dążenie do
oświecenia, gdy nawet istoty o pełnej
świadomości potrafią się cofnąć?
Sama zadawałam sobie niejednokrotnie
pytania na temat istot, które upadły. Ale
czy rzeczywiście upadły, czy było to coś
innego?
Sięgając w przeszłość wszechświata
dostrzec można pewien proces ewolucyjny
zwany "od energii do materii i z powrotem
w energię". Istniejemy dzięki energii
(słonecznej). To ona pobudza proces
zwany życiem na ziemi. To energia tworzy
materię. Przedłużmy to zatem na proces
zejścia w materię istot, które rozwinęły
swoją świadomość, będąc najpierw w
formie energetycznej.
Na początku wszystko było jedną wielka
świadomością. Z czasem świadomość
zaczęła się rozwijać i oddzielać różne
formy świadomości, które w przyszłości
rozwinęły swoje formy materii. Czyli
przybrały określone kształty i formy. Część
świadomości przybrała formę materii
zwaną skałą, inna stała się rośliną, jeszcze
inna zwierzęciem, aż do formy materii
zwanej człowiekiem.
Każda z form ma swoją indywidualną
świadomość połączoną ze świadomością
Boga. Każda z istot materialnych ma swoją
określoną długość przebywania w formie
materialnej. Zarówno rośliny jak zwierzęta
i skały nie potrzebują pośredników, aby
wiedzieć, jak mają funkcjonować i żyć,
gdyż ich świadomość przez cały czas jest w
kontakcie ze świadomością Boga.
W ten sam sposób, jak wykształciły się
formy materii, którą dziś znamy jako
ziemię, z jej wszystkimi formami żywymi,
tak samo wykształcił się człowiek. Jest on
bardzo zbliżony do formy istot, które
wykształciły się z innej fali świadomości.
Istoty duchowe przechodząc przez różne
formy materii energetycznej miały w
swojej świadomości zakodowany proces
naturalnego przejścia przez materię.
Przybierając coraz gęstszą formę energii,
stawały się istotami o konkretnych
kształtach.
Istoty energetyczne nie chciały
wchodzić w materię. Ich podświadomość,
świadomość i nadświadomość rozwijały
się jednocześnie. Niestety, często to
podświadomość stawała się najsilniejsza w
grupie, nie dopuszczając do głosu
nadświadomości.
Kontakt świadomości z intuicją odbywa
się zawsze przez podświadomość. Im
czystsza podświadomość, tym jest ten
kontakt łatwiejszy. U istot energetycznych
w pewnym momencie pojawił się opór
przed wejściem w materię. Uważały one,
że materia ograniczy ich moc. Schodziły na
ziemię opętując ciała istot najbardziej
zbliżonych do nich kształtem i energią, aby
zapoznać się z materią. Gdy wchodziły
(jako istoty duchowe o czystej energii
mogły to robić bez problemów) w ciała
ludzkie, trafiały w nich na zabrudzoną
energię i bardziej zanieczyszczoną
podświadomość.
Inni zaczęli motywować sobie zejście w
materię. Jedni narzucali sobie misję, inni
uznali, że robią to, by poznać seks. Jeszcze
inni z ciekawości i zachłanności na
doznania, jakich nie mogli poznać w ciele
energetycznym. I wielu zostało w ciałach.
Wciągnięci w materię, musieli poddać się
jej prawom. Największym szokiem okazało
się zetkniecie z wibracjami śmierci.
W pewnym momencie istoty duchowe
przejęły od ciał materialnych tak wiele
wzorców, że niemożliwym stało się już
opuszczenie ciała materialnego. W tym
momencie pojawił się wzorzec zamknięcia
i uwięzienia w ciele. Jednym się spodobało
przebywanie w materii i chcieli jak
najszybciej zapomnieć o swym
pochodzeniu, innym wydało się, że to kara
od Boga. Jedni szarpią się do dziś,
szukając wszelkich sposobów na powrót do
Boga, inni natomiast dobrze się bawią w
swych ciałach.
Wciągnięci przez materię i powrót do
formy energetycznej jest jednak
nieunikniony. Świadomość z każdą chwilą
u wszystkich istot rozszerza się coraz
bardziej, aż do momentu, gdy stanie się
ona pełna. Nie oznacza to oczywiście, że
nic nie trzeba robić, bo i tak kiedyś się
oświecę. Oświecenie to tylko jeden z
etapów w cyklu ewolucyjnym. Nie jest on
końcem naszego rozwoju. Aby jednak
doszło do oświecenia, trzeba oczyścić
podświadomość tak, by stanowiła ona
jedną harmonijną całość na trzech
płaszczyznach.
Materia z umierających gwiazd wcale
nie znika, tylko przechodzi w inną formę
energii. Jej proces ewolucyjny trwa w
nieskończoność. I tak samo będzie z nami.
Nasza świadomość nie zniknie po
oświeceniu. Nie pozostaniemy także na
zawsze opiekunami duchowymi. Proces
ewolucyjny zaprowadzi nas z powrotem do
Boga, i znów będzie następował nasz
powrót do form materialnych.
Najważniejszym jest dla istot
energetycznych, które zeszły w materię,
aby zaakceptowały, że to naturalny proces.
A ich pobyt w ciele nie jest karą od Boga.
Dla wielu złudnym jest przekonanie, że
tylko jako istoty niematerialne będą mogły
w pełni wykorzystywać swoją moc. Moc
można używać także w materii, ale w
zupełnie inny sposób niż w energii.
Materia nie jest ograniczeniem, daje tylko
inne możliwości.
Wiele osób szuka w sobie
wewnętrznego spokoju. Szukają go
poprzez różne praktyki duchowe, szukają
go w zapomnieniu i ucieczce od
rzeczywistości. W narkotykach, alkoholu i
innych środkach odurzających. Inni w
izolacji (np. w zakonie, czasami w
pustelni). W ciszy próbują odnaleźć
kontakt z Bogiem i ukoić własne poczucie
niegodności. Korzą się przed Nim starając
się zasłużyć na Jego uwagę. Niektórzy
potrafią przez całe
życie szukać
najdoskonalszej drogi do Boga. Inni
buntują się wobec braku bezpośredniej
odpowiedzi. Taki wewnętrzny bunt ma
każda upadła istota. Po tym można je
poznać.
Czy jesteś jedną z istot upadłych? Nie
wiem z jakiej jesteś linii świadomości. Jeśli
jednak po przeczytaniu tego artykułu
odczujesz w sobie wzmożone
zaniepokojenie, lub innego rodzaju
napięcie, może warto, byś się zastanowił
nad swoim pochodzeniem. Sam określ,
kim jesteś i do jakiej grupy byś się zaliczył.
Może pomogą ci w tym pytania.
Odpowiedz na nie szczerze.
Czy masz w sobie poczucie zagubienia?
. Czy czujesz się obco wśród ludzi? . Czy
zadawałeś już sobie pytania: Po co
właściwie Bóg mnie tu zesłał? Co ja tutaj
robię? . Czy kiedy myślisz o Bogu,
odczuwasz w sobie bunt przeciw wielkiej
niesprawiedliwości, w jakiej uczestniczysz,
a jaką jest twoje życie? . Czy nieraz miałeś
żal do Boga, że stworzył tak podły świat? .
Gdy prosisz o coś Boga, co wtedy czujesz? .
Czy czujesz się inny, niż otaczająca cię
większość ludzi? . Czy często masz
wrażenie, że jesteś inny, niż otaczający cię
ludzie? . Czy kiedykolwiek poczułeś się
zawstydzony zachowaniem ludzi? . Kogo
obwiniasz za to, że tu jesteś? . Czy
traktujesz swoje ciało jak klatkę, w której
ktoś cię uwięził? . Czy czujesz się
szczęśliwy w swoim związku? . Do czego
służy ci twoje ciało? . Czego się najbardziej
boisz? . Czy chcesz coś udowodnić Bogu? .
Co? . Czy chcesz coś udowodnić ludziom? .
Co najbardziej pociąga cię w innych
ludziach? . Czy masz żal do swoich
rodziców, że cię w ogóle spłodzili? . Czy
obok ciebie znajduje cię osoba, która
ogranicza cię w rozwoju? . Jaka praca
uwłaczałaby twojej godności? . Kim jesteś?
Każda z osób, która szuka swej drogi
powrotnej do Boga, kiedyś upadła (zeszła
w materię z podświadomym wzorcem
buntu). Takich upadków świadomości
mogła przeżywać więcej niż jeden.
Czym jest zatem upadek świadomości?
To tylko wzorzec emocjonalny. Wzorzec,
który jednak u wielu ludzi się kiedyś
pojawił i który pielęgnują oni w sobie do
dziś. Wzorzec, który określa chęć
udowodnienia Bogu, że jest się lepszym od
niego, że można go wyrzucić ze swojego
serca, ze swojej pamięci. To próba
odrzucenia wszystkiego co dobre. To próba
budowania własnego świata dużo lepszego
niż ten, który stworzył Bóg. To chęć
mnożenia doświadczeń, przeważnie tych
sprowadzających do upadku.
Choć tak naprawdę wszystko, co
kiedykolwiek chcieliśmy komukolwiek
udowodnić, tak naprawdę chcieliśmy
udowodnić samym sobie i znaleźć jakieś
wytłumaczenie na nasz pobyt w materii.
Przez wiele wcieleń wielu z was szukało
tej najlepszej drogi powrotu. Każda z
religii ma na celu jej odnalezienie i na
końcu dostąpienie raju, czyli oświecenia.
Jedni są uparci, inni szybko przekonują
się, że żadna religia nie jest w stanie
spełnić ich oczekiwań. Wielu szuka na
własną rękę i wielu ją znajduje. Ale wielu
po raz wtóry doznaje zawodu, że znów
musi zaczynać od nowa. Na samym
początku drogi rozwoju duchowego
poszukujemy kogoś, by wskazał nam tę
drogę. Znajdujemy sobie mistrza, czyli
tego, który już coś wie. Nie ważne co,
ważne że jest to różne od tego, co wiemy
sami.
Najczęściej poszukują istoty upadłe.
Ludzie, którzy uczłowieczyli się poprzez
drogę ewolucji, akceptują życie tu na
ziemi. Oni czują się jak w domu. Mają
zupełnie inne problemy niż upadłe istoty.
Czy rozwijają się duchowo? Owszem,
znam kilka osób, które wstąpiły na drogę
rozwoju duchowego. Ale i one doznały
kiedyś upadku świadomości. Nie w takiej
formie jak istoty upadłe, ale i oni się
zawiedli.
Dla istot, które przeszły inną drogę
ewolucji, także następuje moment, gdy
zaczynają poszukiwać duchowo i wracać
do form energetycznych. Ich droga jest
tylko inna. Ani lepsza, ani gorsza od drogi,
jaką przeszły istoty duchowe-upadłe.
Nieważne, do jakiej grupy należysz,
ważne, że zaczynasz pojmować swoje
miejsce i akceptować materię.
Nie każdy musi zgadzać się z moją
teorią. Mnie pomogła ona zaakceptować
wszystkie upadki, których doświadczyłam
poprzez wszystkie moje wcielenia. Każda
droga, którą kroczyłam, do czegoś mnie w
końcu doprowadzała. Nawet jeśli na końcu
uznałam, że nie jest właściwa, to
zaczynałam szukać dalej. Najwyżej
kończyło się to dla mnie zafundowaniem
sobie kilku kolejnych wcieleń, poprzez
nagromadzenie w podświadomości
nowych wzorców emocjonalnych.
Upadek, to cofanie się i
nieakceptowanie tego, co następuje.
Poprzez nieakceptowanie utrudniałam
sobie jedynie pojmowanie. Gdy pojmiesz,
że każdy bunt, to upadek, a akceptacja to
krok naprzód, zrozumiesz i wybierzesz to,
co podpowie ci twoja intuicja. Do tego
jednak czasu jeszcze wiele razy możesz
upaść i się podnieść, by iść dalej, aż do
oświecenia i jeszcze dalej.
Dokarmianie atlantyckich
duchów
Z historią Atlantydy wiążę się wiele
mitów, legend i podań przekazywanych
sobie z ust do ust poprzez tysiąclecia. Na
temat jej zagłady powstało wiele
opowieści. Historia tego zaginionego lądu
zdaje się być wciąż żywa w umysłach ludzi.
Przez lata śmiałkowie wyruszali w
dalekie wyprawy pragnąc odszukać choćby
skrawek ziemi z jakimikolwiek
pozostałościami po tej tajemniczej wyspie.
Podobno kryła w swych kamiennych
miastach niezliczone bogactwa. A jej
poziom techniczny znacznie przewyższał
dzisiejszy stan rozwoju techniki. Już wtedy
znane były mieszkańcom Atlantydy środki
transportu powietrznego i lądowego, które
dziś można by przyrównać do statków
powietrznych i pojazdów lądowych o
napędzie jądrowym. Atlantydzi umieli
korzystać również z innych źródeł energii,
jakich my nie znamy dzisiaj. Znali również
astronomię, matematykę, astrologię, oraz
inne dziedziny nauki.
Pewnego dnia historia Atlantydy kończy
się gigantyczną katastrofą. Ląd z jego
mieszkańcami pogrąża się w oceanie.
Gdzie? Dziś nie do końca wiadomo, ale
legendy, jakie pozostawiła po sobie
Atlantyda, są nadal żywe.
Po raz pierwszy o tajemniczym
zaginionym lądzie usłyszałam wiele lat
temu. Mój nieżyjący już dziś znajomy
przyniósł mi książkę o zaginionych
pradawnych cywilizacjach. Pamiętam, że
miałam wtedy 13 lat. Czytałam ową
książkę z wypiekami na twarzy. Oczami
wyobraźni widziałam obrazy niezwykłych
budowli, ogromne miasto i ludzi. Czytając
o Atlantydzie miałam przedziwne
wrażenie, że już to znam. Moja wyobraźnia
dopisywała obrazy tekstom, które
pochłaniałam. Było jednak jeszcze coś, na
co wtedy nie do końca zwróciłam uwagę:
emocje. Na początku przedziwna
ekscytacja. Potem pojawiło się napięcie
związane z oczekiwaniem. Na co? Sama
nie do końca wiedziałam. Pojawił się także
lęk i oczekiwanie na coś bardzo złego.
W dzieciństwie bardzo często
przeprowadzałam się z rodziną. Lęk, który
się pojawił, dotyczył utraty miejsca. Taki
sam lęk odczuwałam podczas
przeprowadzek. Był to lęk przed
nieznanym i strach wobec okrutności
natury i Boga. Po latach, gdy znów
usłyszałam o Atlantydzie, znajome uczucie
niepokoju powróciło. Nagle zaczęłam
zdawać sobie sprawę z moich usilnych
starań, by nigdy nie przywiązywać się do
miejsca, w którym dane jest mi mieszkać.
Wspomaga je wrażenie, że, zostanie mi to
zabrane przez naturę. Tak jakby ktoś
okrutny żartował sobie z mojej miłości do
danego miejsca i kazał się z niego wynosić.
Emocje były na tyle silne, że pamiętam o
nich do dzisiejszego dnia. Po bardzo
krótkim czasie od momentu przeczytania
książki, musiałam się znów przeprowadzić.
Z żalem żegnałam ukochane miejsca
moich dziecięcych zabaw. Moje serce było
rozdarte. Musiałam wszystko zaczynać od
początku. I tak jeszcze wiele razy. A za
każdym razem wciąż to samo powracające
uczucie. Gdy spotkałam się z regresją,
wróciły do mnie jak żywe obrazy, jakie
pojawiły się w moich myślach, gdy
czytałam tamtą książkę. Lecz tym razem
niczego nie czytałam, teraz doświadczałam
we wspomnieniach tego, co kiedyś
nazywałam moją fantazją. Pojawiające się
emocje utwierdzały mnie w przekonaniach
o prawdziwości wspomnień karmicznych -
nie tylko moich, ale i wielu osób, którym
prowadziłam sesje regresingu na dany
temat.
Zadziwiała mnie jedynie różnorodność
tych wspomnień. Jak wiadomo, każdy
odnosi się do danej rzeczy po swojemu.
Indywidualnie podchodzimy do
wszystkiego, co nas spotyka. Jeśli kilkoro
ludzi doświadczyłoby tej samej rzeczy, to
każdy z nich opowiedziałby historię tego
zdarzenia po swojemu, zwracając uwagę
na własne emocje i doznane odczucia. I ja
podchodzę do tego tematu w podobny
sposób.
Postaram się zachować dystans do tego,
co chcę opisać. Jednak bez względu na
wszystko, to co napiszę, będzie nosiło
znamiona tkwiących we mnie emocji.
Wielu ludzi fascynuje się kulturami
zaginionych cywilizacji. Nie do końca
wiadomo, czego tak naprawdę szukają
starając się znaleźć jakiekolwiek ślady
potwierdzające, lub zaprzeczające
stawianym powszechnie przez naukowców
tezom. Niektórzy zakładają, że to co
odnajdą, pomoże im bardziej zrozumieć
przeszłość ludzi zamieszkujących Ziemię, a
tym samym zrozumieją teraźniejszość i
będą budować lepszą przyszłość.
Fascynacja zaginionymi kulturami
doprowadziła już niejednego naukowca do
zmiany swoich poglądów dotyczących
zwyczajów zaginionych cywilizacji.
Zwyczaje te i zachowania ludzi z dawnych
kultur często były zupełnie różne od tych,
na które liczyli naukowcy i zapaleńcy.
Ze wspomnień karmicznych
(regresywnych) wielu ludzi wyłania się
obraz tego, czym naprawdę była Atlantyda
i jakie życie wiedli jej mieszkańcy. Czego
doświadczali i z jakimi emocjami się
zmagali podczas swego życia na
Atlantydzie. Co mnie najbardziej uderzyło
w opowieściach z przeszłości to to, że
wszystkich poddających się regresingowi,
mogłabym podzielić na dwie grupy. Jedna,
która zajmowała wysokie stanowiska w
kastach kapłanów rządzących Atlantydą.
Natomiast do drugiej grupy można
zaliczyć ofiary inicjacji i eksperymentów
przeprowadzanych przez te kasty. W
kastach kapłanów dominowała chęć
zapanowania nad światem astralnym.
Obsesja na punkcie świata astralnego, z
jaką spotkałam się podczas sesji u moich
klientów, pozwoliła mi dojść do
przekonania, że Atlantyda była tak
naprawdę jedynie wyspą zesłań dla
zbuntowanych upadłych aniołów
wydalonych z Lemurii. Wyglądało to jak
Australia z osiemnastego wieku. Byli tam
najczęściej złoczyńcy zesłani za naruszenie
prawa. Pozostawieni na nieznanym sobie
lądzie musieli nauczyć się żyć i dawać
sobie radę w nowych dla nich warunkach
bytowych i klimatycznych. Tak oto
narodziła się cywilizacja australijska.
Ludzie nie zapomnieli swojego (choć)
często marnego pochodzenia i dziedzictwa
kulturowego. Założyli własne miasta i
rozwinęli na miarę możliwości przemysł.
Niechlubna przeszłość ludzi, którzy pod
przymusem zasiedlili Australię, poszła w
niepamięć. W taki sam sposób powstała
cywilizacja Atlantycka.
Atlantyda była wyspą zesłań dla tych, co
zbuntowali się przeciw legalnej władzy na
Lemurii. Potem Atlantyda, tak jak
dzisiejsza Australia, stała się
samodzielnym państwem z hierarchią
władzy i podziałem kastowym wśród
społeczeństwa. Doskonale rozwinął się
także system wierzeń. Powstały różne
religie, a ich przedstawiciele wprost
prześcigali się w wymyślaniu różnego
rodzaju inicjacji w celu zapanowania nad
światem żywych i zmarłych. Na początku
wierzono, że droga powrotna do Boga
prowadzi przez śmierć. Kapłani -
przedstawiciele różnych religii, szukali
drogi w świat astralny poprzez wysyłanie
tam inicjowanych wcześniej odpowiednio
osób. Inicjacje dotyczyły przekazywania
informacji na temat warunków, jakie
panowały w świecie astralnym i tego,
czego doświadcza dusza po przekroczeniu
tego świata. Celem wielu kapłanów stało
się przygotowanie sobie miejsca w
hierarchii astralu. Wierzyli, że tak jak na
Ziemi, również i w świecie astralnym
zachowana jest hierarchiczność dusz. I nie
mylili się, gdyż przenosząc w świat
astralny własne wyobrażenia sami tworzyli
ową hierarchiczność. Owa hierarchiczność
istnieje w świecie astralnym po dziś dzień.
Najwyżej stoi ten, kto ma władzę nad
emocjami i energią, a tym samym nad
prawem karmy.
Niektórzy ogłaszali się władcami
astralnymi. Byli także władcy karmy, czyli
ci, co ściągali duszę w niższe energie w
momencie jej zbliżania się do bram
światła. Jeśli nawet dusza na ziemi
osiągnęła już poziom mistrzowski, to z
nieoczyszczoną do końca
podświadomością nie mogła się oświecić.
Ci, co uznawali się za władców karmy,
ściągali dusze do poziomu, na jakim
znajdowała się jej podświadomość.
W astralnym świecie droga do
oświecenia prowadzi przez siedem "bram
piekieł". Są to główne wzorce
podświadomości.
1. Lęk
2. Niegodność
3. Poczucie winy.
4. Zachłanność
5. Pycha
6. Złość
7.
Niezdecydowanie.
Ostatnim krokiem jest zdecydowanie,
czyli suma wszystkich pozostałych
wzorców. Zdecydowanie zwane jest także
ostatecznym krokiem. Jeśli masz w sobie
choć ziarenko wątpliwości, wracasz. Jeśli
czujesz się w pełni czysty i zjednoczony z
Bogiem, robisz ostateczny krok.
Jak sama się przekonałam, chyba ten
ostatni krok jest najtrudniejszy. Przy
każdej z bram czyhają strażnicy danego
wzorca. Są to demony, twory
podświadomych lęków. Wystawiają naszą
wiarę na próby. Jeśli wygrasz, pokonujesz
bramę. Atlantydzi starali się składać
demonom ofiary, by te mogły karmić się
ich energią. Wierzyli bowiem w ogromną
moc demonów strzegących bramy piekieł.
A ich moc jest rzeczywiście wielka i zależy
od tego, jak duży jest lęk, który tworzy
demona.
Na Atlantydzie stworzony został cały
system inicjacyjny oparty o przenikanie się
świata astralnego z rzeczywistym.
Wierzono, że świat astralny jest kolejnym
etapem w drodze powrotnej do czystej
energii. Niestety, błędnym było
rozumowanie, że jeśli uda się zapanować
nad światem astralnym, to tym samym
będzie można pokonać władców karmy,
uniemożliwiających pozostanie w świecie
astralnym i zmuszających do wcielania się.
Przed dokonaniem zniszczenia Atlantydy
wielu kapłanów starannie przygotowało się
do przejścia w świat astralny. Zadbali o to,
by nie mieć do czego wracać. Wcześniej
przez wiele lat starali się zniszczyć wszelki
rodzaj ludzi, by nie było gdzie się wcielać.
Inni sprytnie kodowali ludzi i członków
kasty kapłańskiej, by ci stali się agregatami
lub nawet stacjami przekaźnikowymi
zasilającymi świat astralny w energię
życiową. Zobowiązywali ich, by w
kolejnych wcieleniach byli wierni temu
zobowiązaniu.
Od samego początku istnienia
Atlantydy jej kapłani dążyli do całkowitego
przeniesienia się w świat astralny.
Przygotowywano się do tego dosyć
starannie. Wybrane ofiary były specjalnie
zabijane tuż po wcześniejszym
zainicjowaniu ich, by w świecie astralnym
przygotowały miejsce dla kapłanów.
Swoim ofiarom wmawiali oni podczas
inicjacji, że są wybrane i że jako wybranym
zostanie im powierzona tajemnica.
Inicjowane w ten sposób ofiary
przechodziły w świat astralny z silnym
poczuciem misji i odpowiedzialności za
powierzoną im tajemnicę. W zamian miały
być tylko posłuszne swoim dobroczyńcom.
Kapłani łatwo znajdowali ofiary z niskim
poczuciem własnej wartości i z
zachłannością na moc. Zresztą najczęściej
one same zgłaszały się do kapłanów, którzy
im w jakiś sposób wcześniej
zaimponowali.
Gdy brakowało ofiar, kapłani tworzyli
między sobą grupy wzajemnej adoracji.
Tak, by w momencie przeniesienia się w
świat astralny, wciąż mogli ze sobą
przebywać i tworzyć grupę o wspólnych
ideach i celach.
Inicjacje stanowiły na Atlantydzie
główny trzon kultów religijnych. Mnożyły
się niezliczone sekty religijne, które
ustanawiały między sobą hierarchiczność
wewnętrzną w oparciu o tworzone dosyć
precyzyjnie systemy manipulacyjne. Każdy
w zasadzie próbował przechytrzyć innych,
by zająć najwyższe miejsce w hierarchii.
Każdy udawał, że ma to coś i tworzył
własną linię inicjacyjną.
Dziś można odnaleźć poważne skutki
owych inicjacji. W świecie astralnym jest
jeszcze wiele dusz pochodzenia
atlantydzkiego. To co atlantydzcy kapłani
stworzyli wiele tysięcy lat temu, w wielu
przypadkach wciąż jeszcze działa.
Z czasem niektórzy z Atlantów musieli
się inkarnować. Niektóre grupy specjalnie
spychały jednego ze swoich, by ten
narodził się i jako żywy człowiek żywił ich
swoją energią. Zdawali sobie bowiem
sprawę z tego, że jeśli nie otrzymają
odpowiedniej ilości energii, będą musieli
sami się inkarnować. Nie jest bowiem
możliwym przebywanie w niższym świecie
astralnym bez prany -energii życiowej,
którą gromadzić może jedynie istota żywa.
W niektórych przypadkach duchy
atlantyckie sięgały po energie osób z nimi
nie związanych. Nabierały przez to
dodatkowych cech emocjonalnych osoby,
którą opętywały, bowiem przy każdym
opętaniu następuje wymiana emocjonalna
pomiędzy duchem a osobą opętaną. Taka
ciągła wymiana pomiędzy jednym duchem
a wieloma ludźmi, do których duch
atlantydzki zdążył się od początku
przyssać, mogła doprowadzić do zaniku w
większej części osobowości ducha. Przejęte
emocje, wzorce i kody jeszcze bardziej
zanieczyszczały karmę. Taki duch z czasem
będzie musiał się inkarnować.
Inaczej jest z duchami, które raz po raz
wymieniają się w świecie fizycznym.
Często dokonują jeszcze dodatkowych
inicjacji, by ten, którego ześlą w ciało, był
im wierny. Zdarzały się także przypadki,
gdy duch inkarnujący szantażem
doprowadzał do swego przewodnictwa w
grupie. Przecież to on dostarczał energii.
Potrafił w ten sposób dla zachowania
ciągłości swej władzy reinkarnować wiele
razy. Tak jak ludzie, tak i duchy wyrażają
się pewną przebiegłością. Niektórzy
wierzyli,
że ich karma zostanie
oczyszczona, gdy podłączą się do osoby
rozwijającej się duchowo. Takiej osobie
podsuwały swoje emocje i wzorce do
oczyszczenia. To dawało odczucie
oczyszczania nie swoich rzeczy. Niektórzy
z klientów regresingu odnosili takie
właśnie wrażenie, że oczyszczają nie swoją
karmę. Symbioza, do jakiej często
doprowadzają duchy pomiędzy sobą a
ofiara, daje w większości przypadków
wrażenie jedności z duchem. Taka osoba
traci często orientację i nie czuje, że ,,coś"
na nią wpływa, tylko ma wrażenie, że to są
jej emocje.
Duchy atlantydzkie należą do najbardziej
przebiegłych, gdyż doskonale znają prawa
rządzące światem astralnym. Nie może się
z nimi równać większość egzorcystów czy
podróżników astralnych.
Niektóre duchy atlantyckie dalej bawią
się w powielanie dawnych praktyk
inicjacyjnych. Potrafią zastosować każdy
chwyt, by zdobyć potrzebną im pranę. Ich
praktyki zdobywania energii od ludzi
przybierają często pozór pomocy.
Widziałam już nieraz
bioenergoterapeutów kontaktujących się z
przewodnikami w celu uzyskania pomocy
w dostępie do wyższej energii, gdy
tymczasem za przewodników podstawiały
się duchy. Dla osoby na niższym poziomie
świadomości jest praktycznie nie do
rozpoznania, kto jest kto. Takiej osobie
wydaje się, że to co jej pomaga, jest
rzeczywiście czymś wyższym. A tymczasem
duch pobiera energię w zamian za pewne
usługi czy objawienia, których osoba może
doznać. Taka osoba ma często wrażenie, że
to co jej się objawiło, jest wyróżnieniem od
Boga. Niestety, im bardziej rozdęte
wysokie mniemanie o sobie przy niskim
poczuciu własnej wartości, tym łatwiej
taką osobę zmanipulować. A takich nie
brakuje wśród nas, szczególnie chętnych i
gotowych na objawienia.
Co zatem zrobić, by zmienić istniejący
już stan rzeczy? Jeśli stwierdzisz u siebie,
że masz powiązania karmiczne z Atlantydą
i nadal masz do siebie przywiązanych
kolegów z stamtąd, to na pewno musisz im
zwrócić wolność. Musisz im pozwolić
odejść. Oni na pewno będą przekonywać
cię, że ci przecież pomagają, że bez nich
nie dasz sobie rady. Mogą zacząć tobą
manipulować i wykorzystywać wszystkie
twoje słabe punkty do przekonania cię, byś
się od ich towarzystwa nie uwalniał. Będą
używały szantażu i prób pójścia na ugodę.
Będą ci groziły i błagały, byś ich nie
odganiał. Jeśli łączy cię z nimi związek
inicjacyjny, to należy uświadomić sobie
cały kod, który przywiązuje cię do nich.
Można to uczynić jedynie poprzez sesje
regresingu. Może to także uczynić
egzorcysta. Ale nie oczyści on emocji i
kodów, które do tego doprowadziły i które
pozostaną po ich odejściu. W ten sposób
łatwo można przyciągnąć sobie
następnych kolegów z astralu.
Powodzenia.
Umowy i układy nie obowiązują przecież
wiecznie. Tym bardziej, że nie jest to układ
korzystny dla ciebie.
Cyrograf
Cyrograf ,,Powiedz mi że mnie kochasz
bardziej niż Boga, a twoja dusza będzie
moja"
- Popatrz mi w oczy i wyznaj mi miłość, a
twoja dusza będzie moją - jak echo
zadźwięczały mi moje własne słowa, gdy
oczekiwałam na pierwsze wyznanie miłości
od mojego partnera. Jego oczy wtedy
zawęziły się i poczułam na sobie
świdrujące spojrzenie.
- A po co ci moja dusza - odparł partner, -
nie wystarczy ci moja miłość? Zaśmiałam
się nerwowo, jakbym została złapana na
gorącym uczynku. Nagle przez
wspomnienia mojej podświadomości
przepłynął mi obraz wielu przeszłych
sytuacji, w których wypowiadałam
podobne słowa. Moje związki miały dla
mnie znaczenie, w symbolice określane
jako połączenie dusz. Zawsze chciałam
połączyć się z partnerem tak, aby tworzyć z
nim jedną harmonijną całość. No może nie
do końca harmonijną, ale w każdym bądź
razie chciałam, by nasze dusze połączyły
się.
Po co mi to było? Sama do końca nie
wiedziałam, ale czułam, że tam odnajdę
coś dla mnie bardzo ważnego. Coś, co
pozwoli mi przywrócić dawną postać
energetyczną, w jakiej znajdowałam się
przed zejściem na ziemię. Coś, co pozwoli
mi wrócić do Boga.
Zaczynałam zabawę, by doprowadzić do
przejęcia duszy mojego partnera. Wtedy
nie zdawałam sobie sprawy z rytuału, jaki
podświadomie odgrywał się w mej duszy.
Gdy połączenie nie dawało mi tego, co
chciałam, jego dusza przestawała być dla
mnie atrakcyjna. Porzucałam wtedy bez
skrupułów każdego z partnerów. Nie
wiedząc czego tak naprawdę szukam,
zawiedziona, że wciąż nie odnajduję duszy
takiej jak moja, szukałam dalej. Wtedy
jeszcze nie wiedziałam, że szukam duszy
innego upadłego anioła. Gdzieś w swoim
wnętrzu wiedziałam natomiast, że gdzieś
są tu na Ziemi, tak jak ja istoty podobne do
mnie w swej duszy. I wiedziałam, że
któregoś dnia ich odnajdę.
I pewnego dnia natknęłam się na
mężczyznę, który był upadłym aniołem.
Jakże wydał mi się atrakcyjny, a
najbardziej jego dusza. Miał w swojej
duszy coś, nie do końca wiedziałam - co,
ale dla mojej podświadomości było to coś
bardzo ważnego i atrakcyjnego. Zaczęłam
zarzucać sieci. I sama z nieostrożności
wpadłam w sieć zastawioną przez mojego
partnera, który miał ten sam plan wobec
mnie. On także chciał mojej duszy.
Wierzył, że za złowienie mojej duszy
dostanie od Boga nagrodę.
Kiedyś nieświadomość moich
partnerów była zasłoną dla mojego
działania. Teraz musiałam się zmierzyć z
prawdziwym wrogiem. Nagle zaczęłam
dostrzegać, jak wielu było chętnych na
moją duszę. Ktoś wyznaczył za nią
nagrodę, a inni uwierzyli, że jak złapią
mnie i nawrócą, to Bóg im wybaczy i
pozwoli powrócić. Rozpoczęła się walka,
której celem było złowienie jak największej
ilości dusz. Z myśliwego stałam się nagle
ściganą ofiarą. I nie ważną stała się cena,
jaką o mało nie zapłaciłam, ważną stała się
walka o przetrwanie. Mnie zależało jedynie
na połączeniu dusz z moim partnerem,
gdyż wierzyłam podświadomie, że tylko
tak będę mogła powrócić. Ktoś kiedyś w
przeszłości powiedział mi, że pewnego
dnia mój partner (o konkretnych cechach)
znajdzie sposób na powrót. Tak bardzo w
to uwierzyłam, iż przez wiele wcieleń
szukałam go, a gdy odnalazłam,
pilnowałam, by jego dusza mi nie uciekła.
Chciałam połączyć nasze dusze w jedną
całość, ze strachu że umknie mi moment
powrotu.
Połączenie dusz.
Dwie dusze połączone jedną więzią,
stanowią jedną całość. Gdy jedną zaboli,
druga odczuje ból. Tak często bywa
pomiędzy bliźniakami jednojajowymi. W
ich przypadku działanie cyrografu jest
bardzo widoczne. Poczęte w jednym łonie,
walczą ze sobą, by przejąć kontrolę nad
duszą. Wydaje im się, że dusze mają jedną,
choć tak naprawdę stanowią dwie odrębne
istoty. Walczą więc o uzyskanie kontroli
nad duszą i boją się, że gdy któreś wygra,
drugie zostanie unicestwione, doświadczy
anihilacji.
Dla tych, co podpisali cyrograf, lub
złączyli się energetycznie z inną istotą,
działanie cyrografu ma ogromne znaczenie
karmiczne. Najczęściej podpisanie
cyrografu odbywa się na zasadzie
wprowadzania w inicjacji kodu
energetycznego w podświadomość
poddającego się inicjacji. To najprostsza
forma podpisywania cyrografu. Osoba
poddająca się inicjacji wierzy w moc tego,
co zostanie jej zakodowane. Zanim jednak
trafi do mistrza, musi się przekonać o
mocy w działaniu, jaką dysponuje mistrz.
Najczęściej jest świadkiem pewnych form
zachowań mistrza wzbudzających lęk i
zazdrość u innych.
Gdy dana osoba czuje się
niedowartościowana, zgłasza się do
mistrza, by uszczknąć odrobinę z jego
mocy i wiedzy. Najchętniej uczyniłaby
wiele, gdyby mogła otrzymać całość bez
specjalnego wysiłku. Osoba poddająca się
inicjacji gotowa jest wtedy na wiele
poświęceń, by zdobyć zaufanie mistrza i
móc go zmanipulować. Nawet nie zdaje
sobie sprawy, że tak naprawdę sama już
padła ofiarą manipulacji mistrza.
Można wierzyć w naiwność mistrza i w
działanie własnych manipulacji, w swoją
moc, czy przebiegłość. Adept najczęściej
nie wie, że tak naprawdę sam stał się
ofiarą własnych manipulacji. Najczęściej
pod wpływem hipnozy ofierze zostaje
wprowadzony kod. Mistrz bowiem
najczęściej sam jest wampirem
energetycznym i niewiele sobą
reprezentuje. Wykorzystując poczucie
niższej wartości u innych łatwo nimi
manipuluje, a cel jego działania znany jest
tylko jemu. W inicjacji mistrz najczęściej
nie wprowadza kodu mocy, a jedynie
stwarza jego pozór przywiązując do siebie
energetycznie ucznia. To podpisanie
cyrografu.
Podpis ma postać kodu uzależniającego.
Kody są różne i w różny sposób mogą
działać. Najczęściej zalicza się je do
podgrup o pewnym charakterystycznym
działaniu. Symboliczny, cyfrowy,
astrologiczny, bądź energetyczny, to kody
o różnej charakterystyce mechanizmów
działania, jednak w efekcie ich działanie
okazuje się bardzo podobne.
Gdy podczas inicjacji mistrz łączy się
umysłem z uczniem, ich umysły na chwilę
stanowią jedną całość. Mistrz wprowadza
swój ślad energetyczny i pozostawia go
tam, przywiązując go do pewnych wzorców
emocjonalnych, które pozwoliły mu na
wniknięcie do umysłu ucznia. Są to wzorce
emocjonalne oparte na niższym poczuciu
własnej wartości i chęci dowartościowania
się.
Działanie inicjacji odbywa się także w
oparciu o wzorzec zachłanności. To z
zachłanności uczeń dociera do mistrza i
jest w stanie oddać mu duszę, by tylko
zdobyć wiedzę i moc. Wiedzę, która ma
skrócić mu drogę do poznania światów dla
niego niewidzialnych i moc, która ma dać
mu władzę i panowanie nad energią.
Ludzie są z reguły bardzo niecierpliwi.
Nie chcą czekać na rozwinięcie w sposób
naturalny świadomej części własnego
umysłu. Nie chcą oczyszczać
podświadomości, by naturalnie i bez
przeszkód łączyć się ze swoim Wyższym
Ja. Chcą najczęściej, teraz i już,
doświadczać działania wyższych energii.
Chcą na silę otwierać sobie drogę do Boga,
lub do Mocy.
Jakże łatwo jest wtedy o duszę innej
istoty. Inicjowany nawet nie zdaje sobie
sprawy, że sam z własnej zachłanności
chce ją oddać mistrzowi.
W każdej inicjacji jest element ryzyka
ukradzenia komuś duszy. Tak naprawdę
nie wiesz, zgłaszając się na jakakolwiek
inicjację, do kogo trafiłeś. Nie wiesz, kim
ta istota jest i jaka jest jej intencja wobec
twojej duszy. Tak łatwo poddajesz się
inicjacjom wierząc, że to przybliży cię do
prawdy o Bogu i da ci poznać choć smak
Jego mocy. Pamiętaj jednak, że KAŻDE
połączenie energetyczne, to podpisywanie
cyrografu. Gdy trafisz w ręce mistrza i
poddajesz się inicjacjom, już w tym
momencie ma on dostęp do twojej duszy.
A kiedy inicjację poprzedziłeś specjalnymi
praktykami wywołującymi zachłanność na
mądrość i moc mistrza (praktyka
ogołocenia umysłu - pustki pełnej
oczekiwania), siła owego powiązania
wzrasta.
Nawet wizyta u bioenergoterapeuty
może zakończyć się źle dla twojej duszy. A
teraz pomyśl choć przez chwilę. Nie wiesz,
kim tak naprawdę jest twój mistrz. Nie
znasz go. Twoimi wyborami kieruje
wewnętrzne pragnienie, tak silne, że gotów
jesteś oddać dusze, by tylko poczuć
zaspokojenie. Przypuśćmy, że Twój mistrz
w przeszłych wcieleniach praktykował
czarną magię, umierał niezliczone ilości
razy na różne choroby, ma w sobie
zakodowane różne wzorce ograniczające
jego podświadomość, pewnie i nieraz
zażywał narkotyki. Pewnie sam ma
zakodowane w swojej podświadomości
różne kody wprowadzone mu podczas jego
własnych inicjacji.
A TY? Skoro teraz jesteś taki zachłanny
na wiedzę w twoim wyobrażeniu większą
od twojej? Na pewno w przeszłości
korzystałeś już z tego rodzaju inicjacji. Być
może wtedy rozczarowany tym, że mistrz
nie dał ci tego, czego oczekiwałeś od niego,
teraz zgłaszasz się do tego samego mistrza,
by dokończył obiecanego dzieła mającego
dać ci wiedzę i moc. W środowisku
ezoterycznym nie brakuje mistrzów
oferujących wszelkiego rodzaju inicjacje i
nie brakuje uczniów. Dlatego interes
polegający na kradnięciu innym dusz
będzie trwał wiecznie.
Podobno oczy są zwierciadłem duszy.
Gdy spojrzysz w oczy innej osoby
wystarczająco głęboko, możesz tam ujrzeć
jej prawdziwą naturę. Zawsze bardzo
lubiłam patrzeć w oczy innym ludziom,
szczególnie gdy poruszałam drażliwe dla
nich tematy. Tak jakbym odczytywała tam
historię ich dramatów, lęków i ukrytych
pragnień. Dawało mi to przewagę nad
rozmówcą. Potrafiłam także zakamuflować
to, czego dowiadywałam się patrząc
głęboko w dusze innego człowieka tak, by
osoba, której duszę sprawdzałam, nie
zorientowała się, co właściwie robię.
Większość ,,ludzi" okazywała się bardzo
nieciekawa.
Szybko rezygnowałam z
podtrzymywania z nimi znajomości. Nie
byli istotami, których szukałam. Dopiero,
pewne znajome cechy sprawiały, że moje
zainteresowanie istotą, którą
sprawdzałam, nabierało głębszego dla
mnie znaczenia. Tą istotą był inny upadły
anioł. I tak jak w przypadku mojego
partnera rozpoczynam grę pozwalającą mi
przekonać się, czy spotkana osoba ma w
sobie ukrytą ową tajemnice, tak dla mnie
cenną.
Gra, z której najczęściej świadomie
nawet nie zdajemy sobie sprawy, toczy się
każdego dnia. Nie wiesz, kim jest człowiek,
który jest z tobą w związku. Wydaje ci się,
że go znasz, ale tymczasem przyjrzyj się
uważnie. Nie wiesz, jaką karmę do
przepracowania z tobą ma twoja rodzina.
Żyjesz w pełnej nieświadomości
otaczającej cię rzeczywistości. Każdego
dnia toczysz bój o zachowanie resztek
godności. Wciąż domagasz się uwagi i
szacunku od innych. Tymczasem przyjrzyj
się tym, co cię otaczają. Przyjrzyj się sobie
i zapytaj sam siebie, o co grasz w życiu, na
czyjej duszy ci najbardziej zależy?
Walka o własną duszę.
Cyrograf, który podpisujesz każdego dnia
sprzedając siebie innym, często daje ci
złudne poczucie bezpieczeństwa. A oto
właśnie chodzi tym, co chcą zapanować
nad twoją duszą. Jeśli jakieś z twoich
pragnień zostanie w ten sposób
zaspokojone, to gotów jesteś oddać
wszystko, byle tylko podtrzymać stan
poczucia spełnienia i zaspokojenia. Gdy
rozwijasz się duchowo, przychodzi taki
moment, gdy staczasz walkę o swoją
własną duszę z podświadomymi lękami.
Ten moment jest dla ciebie zejściem na
samo dno piekła własnej podświadomości.
Przechodziłam przez czarną noc zmysłów
wiele razy, czasami myślałam, że to już dla
mnie koniec, ale moja dusza za każdym
razem wygrywała. Tak jakby wiedziała że
zakrętem na jakim się właśnie znalazła
czekało na nią światełko. Wygrywało we
mnie pragnienie powrotu do stanu wyższej
świadomości. Nie jestem nawet w stanie
opisać, co się wtedy dzieje z duszą, ale
często jest to bój o przetrwanie. Zdarza się
jednak, że dusza przegrywa i pozostaje w
koszmarnym
świecie podświadomych
lęków.
Miałam nie raz okazje widzieć
przegraną duszę, zagubioną we własnym
świecie urojeń.
Mój znajomy powiedział mi kiedyś, że boi
się zła, jakie w nim drzemie. Walczył
zacięcie z demonem, którego odkrył w
sobie.
Demon to wyolbrzymiony lęk. Tak bardzo
wyolbrzymiony, że stwarzamy mu postać.
Czasami demon, z którym walczymy,
wcale nie pochodzi od nas, a jest jedynie
zakodowanym w inicjacji lękiem przed
karą.
Jeśli kiedyś sprzedałeś swoją duszę, teraz
możesz zacząć o nią walczyć. Lecz czy
wygrasz, zależy jedynie od ciebie.
Kiedy dokonuję egzorcyzmów, zdarza mi
się widzieć zakontraktowane dusze,
których właściciel w zamian za
dowartościowanie się poprzez wybranie na
wspólnika Złego oddaje dobrowolnie
swoją duszę. Widziałam dusze oddane złu,
widziałam to, czego człowiek najbardziej
się boi. Widziałam dusze zdesperowanych
satanistów, usilnie pragnących by
przygarnął ich sam szatan.
W świecie astralnym pełno jest
błąkających się dusz, mających wrażenie
że są pozbawione duszy i z silnym poczucie
winy za jej sprzedaż. W świecie żywych,
osoby, które kiedyś zaprzedały swoje
dusze, walczą z wyobrażonym złem
poprzez pokutę i cierpienia. Nic bardziej
błędnego nie można wtedy wykonywać.
Cierpienie jedynie może utwierdzić cię w
przekonaniu, że zło tylko czyha, by przejąć
nad tobą władzę.
W praktykach czarnomagicznych
kradnięcie dusz było dosyć pospolitym
rytuałem. Mistrz praktykujący czarną
magię miał najczęściej na celu chęć
przejęcia kontroli nad światem żywych jak
i zmarłych. Oddawał swoją duszę duchom
(jak sam wierzył zaprzedawał duszę
samemu diabłu). Sam natomiast kradł
dusze swoim uczniom, by ich energią
zasilić oddanego mu ducha w astralu.
Rytuał ten odbywał się w różnych
relacjach: uczeń - mistrz, kochanka -
partner, małżeństwo, które miało wiązać
dwie dusze aż po śmierć, rodzic - dziecko,
duch - ofiara (duchy często starały się
powrócić w ciała z zachowaniem pamięci
własnej mocy i wiedzy). Znany jest także
rytuał, gdzie jedna ze stron podpisanego
cyrografu chciała wykorzystać ciało ofiary,
by wprowadzić do niego duszę kogoś, na
kim jej bardziej zależało (celowe opętanie).
Ostatnio byłam świadkiem wykorzystania
przez duchy mistrza reiki, który
wykonywał egzorcyzm podsyłając duchy
swoim mistrzom-przewodnikom. Te
natomiast, zamiast posłać duszę do
światła, wysysały z niej energię, którą duch
wyssał wcześniej swojej ludzkiej ofierze.
Wydało mi się to dość dziwne, ale bardzo
szybko zorientowałam się kim tak
naprawdę są owe duchy podające się za
mistrzów. Zostali odesłani do światła. A
mistrz reiki. No cóż, pewnie szybko
przyciągnie sobie innych chętnych
"przewodników" do pomocy w
uzdrawianiu, w zamian za możliwość
wysysania energii z egzorcyzmowanych
dusz. Z jego zachowania można
wnioskować, że gotowy jest dusze diabłu
zaprzedać, byle tylko uzyskać moc w
uzdrawianiu.
Wiązanie się za pomocą cyrografu
nieobce jest także w samym świecie
astralnym. A być może ta praktyka tam się
właśnie narodziła i przeniosła w świat
żywych. Co zatem zrobić, jeśli kiedyś
nieświadomie sprzedałeś swoją duszę? Jak
wyjść z układu, który skrywasz jako swoją
największą tajemnicę? Rozwiązanie tkwi w
twojej podświadomości. Tam możesz
odnaleźć wiążące cię przysięgi i
przyrzeczenia. Tam możesz odnaleźć
wszystkie kody wprowadzone ci pod
wpływem hipnozy w inicjacji.
Uwolnienie możesz uzyskać poprzez
wybaczenie sobie i zwrócenie sobie i
innym wolności. Cyrograf tak naprawdę
nie ma wiecznej mocy wiążącej. Uwolnić
możesz się poprzez uświadomienie sobie
intencji dla których to robiłeś.
Każdą umowę można zerwać. W świecie
emocji spodziewałbyś się za to pewnych
skutków w postaci kary. Gdy oczyścisz
swoją duszę z wszelkich zobowiązań,
zobaczysz, że nie ma tak naprawdę nic, co
mogłoby zatrzymać twoją duszę. To tylko
działa poczucie winy. W świecie istot
energetycznych (zwanych przez ludzi
aniołami - tymi, które przyszły ze światła),
cyrograf i wszelkie jego formy chyba
najsilniej odcisnęły się właśnie na karmie
tych istot. To im właśnie przypisuje się
wymyślenie cyrografu i wszelkich jego
odmian energetycznych. To właśnie anioły
chcąc powrotu, wykorzystywały swoje
zachowane zdolności do stworzenia
cyrografu.
Niektóre upadłe anioły miały tak silnie
zachowaną zdolność telepatycznego
podłączania się do innych, że zaczęto
określać je mianem złodziei dusz. Patrząc
prosto w oczy wysysały całą energię z
człowieka, lub z innego anioła. Walka
pomiędzy aniołami o dusze była bardzo
silna. Wierzyły bowiem, że w duszy
zachowana jest tajemnica powrotu do
Boga. Inni kradli dusze w nadziei na
uzbieranie resztek czystości (anielskiej) od
każdego anioła, co miało pozwolić im na
zgromadzenie wystarczającej ilości boskiej
energii, by móc powrócić.
Ile milionów lat trwa już ta zabawa w
ciuciubabkę z Bogiem? Czyż nie pora
zauważyć, że te metody są zupełnie
nieskuteczne? Hm. Może by się dało,
gdyby nie fakt, że po śmierci ciała
fizycznego i rozpadzie astralnego każdy
staje w chwale bożej. Choć na mgnienie,
ale jednak...
Czy jednak po to warto niszczyć życie i
dostrajać się do niskich wibracji śmierci?
Czy po to warto kraść cudze dusze?
Nie musisz kraść innym duszy, aby dostać
się szybciej do Boga. Oświecisz się tylko
wówczas, gdy sam poczujesz się godnym i
gdy otworzysz się na pełny przebłysk
boskiej
świadomości.
Zamiast kraść dusze, lepiej zaakceptować
obecność boskiej miłości, mądrości i mocy
w sobie.
Lepiej, ale czy łatwiej?
Nad skradzioną duszą można zapanować.
A nad boskością w sobie?
Boskości nie da się ograniczyć, ani poddać
swojej woli. Boskość można tylko
zaakceptować. W części lub w całości.
Jednak częściowa akceptacja to tylko
półśrodek, który pozwala dłużej przebywać
w chwale bożej po śmierci. Powrót
gwarantuje tylko pełna akceptacja
zjednoczenia z boską miłością, mądrością i
mocą.
Doświadczanie konfliktów
Nie trudno ogłosić się mistrzem i
pielęgnować swoją świętość odizolowując
się od ludzi poprzez zamknięcie w
klasztorze, lub uciekając do miejsca
odosobnionego. Nie trudno jest wtedy
rzec, że osiąga się spokój wewnętrzny i
czystość duchową. Nie trudno jest
zrezygnować z życia doczesnego i ogłosić
własny celibat.
Owszem, wtedy łatwo jest się stać
mistrzem. Jednak nie sztuką jest twierdzić
tak, gdy nie ma się kontaktu z ludźmi, ale
sztuką jest ukazać własne mistrzostwo
poprzez codzienne życie i postępowanie.
To, jak budujemy sobie nasze relacje z
innymi ludźmi, ma dla naszego
samodoskonalenia na drodze duchowej,
ogromne znaczenie. Cóż z tego, że będę
zwała siebie mistrzem, skoro wychodząc
między ludzi okażę się tchórzem, a
wątpliwości tworzyć będą moją drogę.
Nikt, tak jak twoje otoczenie nie pokaże
ci, jaka jest twoja wewnętrzna wartość.
Nikt, tak jak twoje otoczenie nie ukaże ci,
jak ogromne jest twoje poczucie
bezpieczeństwa. To właśnie inne istoty,
posiadające własny bagaż doświadczeń, są
dla nas najlepszym zwierciadłem
ukazującym nam, jak czyste jest nasze
oblicze. To nasze postrzeganie otoczenia,
może nam najwięcej powiedzieć o nas
samych. Pozostaje tylko sądzić, czy
rzeczywiście chcemy dostrzec, jak
ogromne znaczenie mają dla naszego
rozwoju relacje z innymi.
Nie obawiam się przyznawać do faktu,
że moje relacje z innymi ludźmi
przechodziły różne fazy oczyszczania i
rozwoju. Były okresy, gdy denerwowało
mnie samo istnienie innych obok mnie w
tym świecie. Trudno mi było się tu
odnaleźć, a jeszcze trudniej było mi
odnaleźć się pośród tych, co tak jak ja nie
radzili sobie z własnymi problemami.
Często czułam się, jak zagubiona pośród
zagubionych.
Budowanie własnych relacji,
rozpoczęłam od przyznania się przed samą
sobą, że mam z tym problem i w dodatku
nie radzę sobie z nim. To był pierwszy
krok, który uczyniłam do zmian i
naprawienia tych płaszczyzn, na których
emocje stanowiły siłę sprawczą mojego
postępowania. Najpierw postanowiłam
rozpocząć budowanie własnego poczucia
wartości. Moja samoocena wydawała mi
się wysoka, ale wtedy, gdy byłam sama i
nie musiałam konfrontować jej z innymi.
Niestety, każdy kontakt z innymi osobami
wywoływał we mnie jakieś emocje.
Pomimo tego, że wielokrotnie sobie
obiecywałam, iż nie pozwolę się
sprowokować, to i tak zawsze trafiałam na
kogoś, kto niezwykle łatwo wyzwalał we
mnie emocje. Nie chciałam odpowiadać na
niektóre prowokacje. Dostrzegałam
bezsens wplątywania się w sytuacje, gdzie i
tak nikt nie chciał rozwiązania zaistniałego
problemu, ale pomimo własnych chęci nie
potrafiłam przełamać fazy transowego
zaślepienia i amoku, jaki towarzyszył
niektórym kłótniom. To wywoływało we
mnie ogromne poczucie bezsilności. Nie
potrafiłam przełamać sytuacji, które
wydawały mi się niepotrzebne. Kłótnie
najczęściej kończyły się ogromnymi
niedomówieniami, po których
następowała faza okazywania wzajemnej
niechęci.
Pomimo tego, że zaczęłam stosować
afirmację: ,,Ja........przestaję prowokować i
odpowiadać na prowokację innych", nie
odczułam jakoś zbytniej poprawy moich
stosunków z niektórymi osobami.
Szukałam zatem dalej.
Gdy doszłam do fazy zrozumienia,
odnalazłam sens mojego wchodzenia w tak
trudne relacje z innymi ludźmi. Zaczęłam
zadawać sobie zupełnie inne pytania niż
do tej pory, szukając wyjaśnienia
zaistniałych sytuacji.
Dostrzegłam, że dla mojej duszy takie
sytuacje są bardzo potrzebne do
samodoskonalenia. Może się to wydać w
tym momencie dla niektórych
bezsensowne, ale dla mnie to stwierdzenie
nadało sens odpowiedziom, które dzięki
temu uzyskałam.
Wchodząc w niektóre konflikty,
szukałam w nich zrozumienia. Moja dusza
specjalnie pchała mnie w sytuacje, które
pokazałyby mi, że w końcu warto z nich
zrezygnować i poznać tę samą energię z
drugiej strony-pozytywnej. Moja dusza
dążyła do tego, bym poznała granice
własnej konfliktowości. Niestety pozostało
jeszcze odkrycie, na których płaszczyznach
moich relacji z ludźmi, moja konfliktowość
nabiera największej mocy. Gdy
zaczynałam już rozumieć całość zachowań
z osobami o pewnych wzorcach
emocjonalnych, bardzo szybko pojawiały
się nowe osoby o nowych wzorcach
zachowań, na które reagowałam
emocjonalnie. Nie zaniechałam jednak
nawet na moment mojej chęci uzdrowienia
moich relacji, na każdej płaszczyźnie
porozumienia międzyludzkiego. Z czasem
ta systematyczna praca zaczęła przynosić
efekty. W wielu sytuacjach, zanim wybuchł
konflikt, potrafiłam odwrócić jego energię.
Pomagała mi w tym pewna magiczna
formuła, którą stosowałam wobec każdej
istoty, która posiadała w sobie ów wzorzec,
co potrafił mnie jeszcze wyprowadzić z
równowagi.
W duszy prosiłam o wybaczenie tę
osobę i wybaczałam jej każde złe
zachowanie. Wybaczałam także sobie to,
że dawałam się w to wciągnąć. Oczywiście
zdawałam sobie sprawę z tego, że ta osoba
wcale nie musi mi fizycznie wybaczyć.
Szanowałam wybór jej duszy, by nadal
pozostawać w doświadczaniu energii
konfliktu. Ważnym było dla mnie abym
poczuła, że wybaczenie dokonuje we mnie
ogromne zmiany i przynosi mi spokój
wobec tej osoby całej tej sytuacji, że coraz
mniej pociągają mnie sytuacje
konfliktowe. Mniej nie oznacza, że wcale.
Czasami moja dusza nadal funduje mi
udział w sytuacjach konfliktowych po to,
bym dochodziła do zrozumienia tych
sytuacji, których wyobrażenia, nawet nie
miałam w sobie do tej pory. Zdarza mi się,
że ktoś mnie jeszcze zdenerwuje. Wiem
jednak, że wtedy przeżywam biegun
negatywny danego doświadczenia i mogę
to zmienić. Dlatego pozwalam sobie w tym
uczestniczyć, bez względu na to, czy inni
pomyślą, że moja wartość jest mniejsza,
lub że nie jestem tym za kogo mnie
uważali. Zdaję sobie świadomie sprawę z
tego, że dla wielu innych osób mogę
stanowić jeszcze źródło powstawania w
nich emocji. Tak samo może być w
odwrotnych relacjach, choć te osoby mogą
nie być tego zupełnie świadome. Dla mnie
każde doświadczenie, bez względu na to
czy jest pozytywne czy negatywne, a
ogromny sens. Zrozumiałam, na czym
rzeczywiście polega mój rozwój duchowy.
Jednakże dla wielu osób, które mogą
pozostawać w nieświadomości, konflikty
mogą jeszcze przez długi czas stanowić
esencje ich życia. Ja to szanuję i
rozumiem. Wiem również, ż wcześniej czy
później, ich własna dusza doprowadzi je
do momentu, gdy zrozumieją, na czym
rzeczywiście polega tworzenie doskonałej
relacji z innymi ludźmi i otaczających ich
światem.
Oto modlitwa. Ułożyłam ją dla siebie po
to, by dać sobie zgodę na wyjście z
pewnych sytuacji. Jeśli czujesz, że
dojrzałeś do zakończenia pewnych
konfliktów, w których być może tkwisz od
wielu lat a nawet wcieleń, to skorzystaj z
niej. Jeśli zaś potrzebujesz jeszcze czasu i
tego, by dojrzeć do uzdrowienia tych
relacji, to skorzystaj z niej wtedy, gdy
będziesz gotowy.
Niech już w tej chwili dokona się we
mnie pełna transformacja wszelkich
intencji i wzorców, które odpowiadają za
moje relacje z innymi ludźmi. Niech
dokona się uzdrowienie tych relacji
każdej płaszczyźnie emocjonalnej. Niech
dokona się uzdrowienie wszelkich moich
intencji i nastawień wobec ludzi i ich
prowokacji. Jestem gotowa na przejście
w pozytywny biegun doświadczeń z
innymi ludźmi. Jestem gotowa na
ugruntowanie w sobie poczucia własnej
wartości wobec innych ludzi. Jestem
gotowa doświadczyć pełnego poczucia
bezpieczeństwa w każdej sytuacji, z
każdym człowiekiem, z którym wejdę w
jakąkolwiek relację. Jestem gotowa na to,
by być świadomą każdej sytuacji w moim
życiu. Jestem gotowa na to, by już w tej
chwili dokonało się uzdrowienie wszelkich
moich negatywnych relacji z innymi
ludźmi. Jestem gotowa zakończyć każdy
konflikt, który wynikł z mojej, bądź nie z
mojej winy. Jestem gotowa wybaczyć
każdej istocie, która kiedykolwiek zraniła
mnie w jakikolwiek sposób. Wybaczam
także sobie, całą złość na siebie, że
wchodziłam w konflikty z innymi.
Proszę cały wszechświat o pomoc w
uzdrowieniu moich relacji z innymi
ludźmi i całym światem. Jestem gotowa
na to, by doświadczać życia z innymi
ludźmi w miłości, harmonii, wzajemnym
szacunku i pełnym zrozumieniu.
Jestem gotowa na każdą zmianę, jaka
musi dokonać się we mnie, w moim
Moc modlitwy
Od kiedy po raz pierwszy zetknęłam się
z modlitwą, moje wyobrażenia na jej temat
budowały się w oparciu o społeczne i
religijne wzorce, przekazywane mi przez
moją rodzinę i otoczenie. Nie miałam
innych, dlatego czerpałam z tego, co było
w zasięgu ręki.
Moja przygoda z prawdziwą, świadomie
wypowiadaną modlitwą zaczęła się kilka
lat temu, gdy po raz pierwszy
analizowałam wyniki wykonanej mi
właśnie analizy rozwoju duchowego.
Wtedy, po raz pierwszy zwróciłam uwagę
na pewien szczegół. Słuchając tych, co już
od pewnego czasu rozwijali się duchowo,
skupiałam się w swym rozwoju głównie na
pisaniu afirmacji. Niestety nie miałam
dość cierpliwości, by dokończyć pisania
jakiejkolwiek afirmacji w wymaganym 21
dniowym cyklu. Ja chciałam, by to, o co
proszę działo się już. Pamiętam, jak tego
dnia, gdy uważnie przyglądałam się
wynikom mocy urzeczywistnienia, nagle
coś zwróciło moją uwagę. Przy mocy
działania afirmacji tkwiło zaledwie 40%,
natomiast przy modlitwie 85%. Coś mi się
tu nie zgadzało. Dlaczego wszyscy każą mi
pisać afirmacje, gdy w nie po prostu nie
wierzę, a nikt nie powiedział mi, bym
wykorzystała moc modlitwy, której moc
działania miałam większą od
czegokolwiek, co było uchwycone w
wynikach? I dlaczego nie ufam sobie
sądząc, że inni wiedzą lepiej? Poczułam
złość na siebie samą i na to, że tak
oczywista prawda umknęła mojej uwadze.
Postanowiłam poszukać modlitw, które
przemówią do mnie i uruchomią ogromne
pokłady wiary. Gdzieś w sobie czułam, że
to jest to, że trafiłam w sedno mojego
rozwoju duchowego. Od tego momentu
postanowiłam stosować to, co u mnie
rzeczywiście działa i w moc działania
czego, pokładam wewnętrzną wiarę.
Zaczęłam stosować modlitwy w
odniesieniu do wszystkiego. Szybko też
odkrywałam, co robię w ich układaniu źle,
opóźniając ich realizację. Weryfikacja
własnych doświadczeń związanych z
zastosowaniem modlitwy, szybko zaczęła
przynosić pożądane rezultaty. Przez długi
czas stosowałam modlitwę Huny, ale z
czasem odkryłam, że sama potrafię
układać modlitwy o lepszym działaniu dla
mnie i tego, co chcę zmienić.
Myślę, że podobnych mi osób jest
więcej. Dlatego każdą osobę, czytającą ten
tekst proszę, by spojrzała na wyniki swojej
analizy rozwoju duchowego i stwierdziła,
czy mam rację. Czy i u nich, moc działania
modlitwy jest większa, niż moc działania
afirmacji. Nie jestem przeciwnikiem
pisania afirmacji, ale jeśli poleca mi się
pisanie afirmacji przy jednoczesnym
stwierdzeniu, że lepiej działa u mnie
modlitwa, to wybaczcie, ale wolę zaufać
zdrowemu rozsądkowi i skorzystać z tego,
co działa lepiej.
Moje doświadczenie z modlitwą trwa
już od kilku lat. W tym czasie wiele się u
mnie pozmieniało. Nie tylko w moim
życiu, ale przede wszystkim w moim
wnętrzu. Od kiedy modlitwa stała się dla
mnie sposobem na życie i możliwością,
która przynosiła widoczne
natychmiastowe rezultaty, przebudowałam
z jej pomocą cały mój wewnętrzny świat.
Dlatego chciałam podzielić się z wami tym,
do czego doszłam sama. Mam nadzieję, że
skorzystacie z moich doświadczeń, a jak
nie to też fajnie. Może ktoś z was, znajdzie
jeszcze lepszy sposób na zastosowanie
którejś z mocy urzeczywistnienia. Ja
znalazłam swoją moc, której działania
doświadczam w każdej chwili mojego
życia. Oto zasady, do których doszłam i
które określają skuteczność powodzenia w
spełnieniu wypowiadanej, bądź pisanej
modlitwy.
•
Podświadomość lubi, gdy mówimy do
niej w konkretny sposób. Im mniej
wątpliwości i zastanawiania się w
rozmowie z nią, gdy chcecie ją do
czegoś wykorzystać, tym szybciej się z
nią dogadacie. Jednak nie da się od tak
wyzbyć z jej wzorców głównego wzorca
wątpliwości, który oparty jest na lęku.
Niech dokona się we mnie uwolnienie
od wszelkich wzorców wątpliwości i lęku,
na którym ten wzorzec się opiera. Niech
dokona się we mnie zmiana tak, by mogło
dokonać się we mnie uzdrowienie tego
wzorca. Niech pojawią się w moim życiu
możliwości, które pomogą mi w
uwolnieniu się od wszelkich wątpliwości
przed realizacją moich celów. Jestem
gotowa na zmianę, jaka się dzięki temu
dokona we mnie, moim postrzeganiu, jak
i w moim otoczeniu. Jestem gotowa na
pomoc istot, które są w stanie mi pomóc,
które są otwarte na mnie i gotowe
udzielić mi pomocy. Niech zatem pojawi
się w moim życiu osoba, lub osoby, które
mi pomogą. Wyrażam pełną zgodę na
dokonanie się zmiany, związanej z
uwolnieniem się od wątpliwości i lęków
przed realizacją moich celów.
Niech się dokona
•
Nie wiem czy zauważyliście, ale jak
większość modlitw, ta nie zaczyna się
od proszenia. W ten sposób zaczynam
każdą swoją modlitwę, czy to ją
wypowiadam, czy piszę. Nigdy w niej
nie proszę, jeśli już, to dziękuję, ale
nigdy nie proszę. Dla mojej bowiem
podświadomości prośba, to ukorzenie
się i potwierdzanie mojej niegodności.
Jeśli proszę, to dodaję, że jestem
gotowa, by prośba została wysłuchana
przeze mnie samą. Ja wolę stosować
zasadę ,,przyjmuję".
•
Kiedyś stosowałam zasadę proszenia,
ale moje modlitwy nie odnosiły takiego
skutku jak wtedy, gdy stosowałam
zasadę przyjmowania. Kiedyś
zaczynałam modlitwę od słów: Boże
proszę cię, aby ,,coś" się stało... Wciąż
go o coś prosiłam, ale nigdy nie
powiedziałam w modlitwie. Boże
jestem gotowa na to, by to się stało.
Zawsze bowiem przepełniał mnie lęk,
czy aby nie przepełnia mnie pycha.
Prosiłam, nigdy nie będąc do końca
przekonaną, że jestem gotowa na
zmiany, jakie to wywoła w moim życiu.
Aż pewnego dnia odważyłam się i
powiedziałam: Boże jestem gotowa.
Niech się dokona to, na co jestem
gotowa. I dokonało się. Dokładnie to, o
co prosiłam. Chociaż nie, to co
otrzymałam było jeszcze lepsze od tego,
o co prosiłam. Tak ugruntowałam
swoją wiarę w przyjmowanie. Dzięki
temu rozwinęłam w sobie świadomość
wszechspełniającą.
•
Czas mijał, a ja coraz bardziej
precyzowałam swoje modlitwy,
przyjmując jednocześnie to, co one ze
sobą niosły. Wiedziałam, że często
musi się dokonać zmiana pewnych
wyobrażeń, zastygłych poglądów i
ograniczających intencji. Ja się na to
zgadzałam w pełni. Znałam już
działanie modlitwy i tego, że nigdy
mnie nie zawiodła. Dlaczegóż bym
miała nie zgodzić się na uwolnienie od
wzorców ograniczających działanie i
możliwość spełnienia modlitwy.
Bezsensownym wydawało mi się wręcz
tkwienie przy tych wzorcach. W tym
wypadku logika działania mojego
umysłu, była niezawodna.
•
Nigdy też nie sugerowałam się
narzucającymi się stwierdzeniami, że
modlitwę należy wykonywać jedynie o
pewnych porach. Ja wykonuję
modlitwę gdy czuję, że jestem gotowa
na jej wykonanie, a nie wtedy, gdy ktoś
w swoim stwierdzeniu mi na to
pozwoli. Gotowość zawsze objawia mi
się, jako chęć. Wtedy zaczynam ją
wykonywać. Nie ważne, gdzie jestem.
Mogę być nawet w tłumie ludzi. Ale gdy
czuję, że chcę wykonać modlitwę,
zaczynam wymawiać ją w duszy. Gdy
mam ochotę, mówię ją głośno. Nie
ważne bowiem, jak i gdzie ją
wykonujesz ważne, ile wiary wkładasz
w jej spełnienie. Jak bardzo jesteś
gotowy na to, by zadziałała. I na ile
pozwolisz sobie na dokonanie zmian w
swoim myśleniu.
•
Następną rzeczą na którą zwróciłam
uwagę, to pomoc innych w realizacji
mojej modlitwy. W moim pojęciu
pomocy może udzielić mi każda istota,
nawet ta z najgorszymi intencjami. To
mi się w tym momencie ma spełnić
moja modlitwa, a nie komuś innemu.
Dlatego nie wybrzydzam, a przyjmuję
pomoc każdej istoty gotowej mi pomóc
świadomie, lub podświadomie. Wiele
osób prosząc Boga, nastawiają się na
jego bezpośrednie działanie. Dla mnie
to, co Boskie to, to co mnie otacza, a w
tym i każda istota we wszechświecie.
Skoro wszystko jest dziełem Boga, to
pomoc udzielona mi przez jego część
(inną istotę) traktuję, jak pomoc
udzieloną mi przez niego samego. To
daje mi ogromy spokój ducha. Nie
zastanawiam się, czy się zawiodę, jeśli
mi osobiście nie udzieli pomocy. Dla
mnie ważne jest spełnienie mojej
prośby zawartej w modlitwie. A
spełniona czuję się, gdy modlitwa
zadziała w każdej formie, przeze mnie
dostrzegalnej, jak i tej, której mogę nie
zauważyć.
•
Na koniec zawszę dodaję: Niech się
dokona. Dla wielu osób, to brzmi jak
amen. I tak też jest w istocie. To moja
ostateczna zgoda, na posłanie modlitwy
we wszechświat.
•
Gdy wykonam już modlitwę o
uwolnienie od wątpliwości, dopiero
wtedy wykonuję modlitwę właściwą.
Wszystko zależy teraz od tego, o co
proszę. Ale zasady zachowuję te same.
Niech to będzie modlitwa o spełnienie
w dziedzinie życia zwanej pracą,
przyciąganie pieniążków i poczucia
bogactwa. Myślę, że ten temat nie jest
obcy wielu osobom.
Niech dokona się we mnie i w moim
życiu konieczna zmiana, do tego, bym
uzdrowiła swoje nastawienie, intencje
oraz wszelkie wzorce ograniczające mnie
w doświadczeniu w moim życiu poczucia
bogactwa. Niech pojawią się w moim
życiu okoliczności, które sprawią, że
uruchomi się we mnie chęć i motywacja
do zmiany tych wzorców. Niech pojawią
się możliwości, które dostrzegę i z których
skorzystam. Niech pojawią się w moim
życiu osoby, które mi w tym pomogą.
Jestem gotowa na ich pomoc. Jestem
gotowa, na wszelkie zmiany, jakie się w
związku z tym dokonają w moim życiu i
we mnie. Niech wszelkie siły
wszechświata ustawią się tak, bym
przejawiła gotowość na doświadczanie w
moim życiu poczucia spełnienia, jako
istota bogata i świadoma możliwości,
jakie daje mi materia. Jestem gotowa na
to, by zaistnieć w materii, jako istota
doświadczająca jej bogactwa.
Niech się dokona.
W ten sposób układam wiele modlitw
zarówno dla siebie, jak i innych. I
wszystkie one działają. Te, które układam i
wypowiadam w swojej własnej intencji
działają od razu. Inne działają także z
ogromną siłą, ale zawsze w sposób, na
który otwarta jest osoba, dla której
wypowiadam daną modlitwę.
Pozdrawiam was serdecznie.
Psychotest do DDA
Czy jesteś dzieckiem z wzorcem DDA ?
Psychotest pozwoli ci ustalić, w jakim
stopniu bezkrytycznie powielałeś wzorce
swoich rodziców.
Podzielmy wzorce na grupy.
I grupa - Wzorce uzależnień
•
Czy widziałeś kiedykolwiek swoich
rodziców, lub któregokolwiek z
rodziców w stanie nietrzeźwym?
•
W jakich sytuacjach rodzice najczęściej
sięgali po alkohol, lub inne środki
odurzające?
•
Jak się usprawiedliwiali robiąc to?
•
Czy zauważyłeś wtedy różnice w ich
zachowaniu?
•
Czy pojawiły się wtedy w tobie jakieś
emocje?- jakie, opisz je?
•
Czy teraz, jako osobie dorosłej zdarza ci
się sięgnąć po alkohol, lub inne
używki?
•
W jakich okolicznościach najczęściej
sięgasz po alkohol, lub inne używki?
•
W jakim celu to robisz?
•
W jakim stanie trzeźwości rodzice
lubili się bawić?
•
Czy rodzice zabierali cię na imprezy, na
których był pity alkohol?
•
Czy kiedykolwiek czułeś się
zawstydzony widokiem, lub
zachowaniem pijanego rodzica?
•
Co twoi rodzice sądzili o alkoholu, lub
innych używkach?
•
Czy przestrzegali cię przed skutkami
sięgania po środki odurzające?
•
W jakim środowisku dorastałeś?
•
Jakie było zdanie twoich kolegów na
temat środków odurzających, lub
alkoholu?
•
Czy zetknąłeś się kiedykolwiek z
człowiekiem uzależnionym?
•
Czy sam czujesz się od czegokolwiek
uzależniony?
•
Czy składałeś sobie kiedykolwiek jakieś
obietnice, dotyczące sięgania po
jakiekolwiek używki?
Tutaj dodam, że uzależnienie to nie
tylko alkoholizm, lub narkomania.
Uzależnić można się od wszystkiego.
Sprawdzić jest to niezwykle łatwo:
wystarczy, że odpowiesz sam przed sobą, z
czego
świadomie nie potrafiłbyś
zrezygnować.
Najczęściej uzależniamy się od kawy,
lub papierosów, ale także można uzależnić
się od internetu, jedzenia, słodyczy,
zakupów, a nawet drugiej osoby.
Obserwując rodzica, odbierasz go
najczęściej emocjonalnie. To wystarczy do
nieświadomego powielania jego wzorców
zachowań. Twoi rodzice wcale nie muszą
pić w twojej obecności, nie muszą nawet
sięgać po alkohol, by posiadać i przekazać
ci wzorzec DDA.
DDA, to wzorzec bardzo specyficznych
zachowań i reakcji. Osoba posiadająca ten
wzorzec ma niską samoocenę, brak
poczucia pewności siebie i nikłe poczucie
bezpieczeństwa. Taka osoba bardzo szybko
popada we wszelkiego rodzaju
uzależnienia. Często nazywamy takie
osoby psychicznymi sierotami. Jej
niepewność i brak siły przebicia, jest
niezwykle widoczne w podejmowanych
przez nią jakichkolwiek decyzjach i
działaniach.
Obserwacja i ślepe powielanie
zachowań rodziców, potrafi przynieść nam
czasami więcej szkody niż pożytku. W
dzieciństwie, nasza świadomość pozostaje
jeszcze w uśpieniu, dlatego tak
bezkrytycznie powielamy wszelkie
zachowania naszych rodziców, oraz
otoczenia. Wtedy też najsilniej kształtuje
się nasza osobowość.
Gdy dokonujemy wyboru rodziców
przed naszym wcieleniem, trudno jest nam
znaleźć rodziców, którzy by nie posiadali
wzorca DDA. Musieliby to być rodzice,
którzy świadomie rozwijają się duchowo i
posiadają wysoką samoocenę. Jednakże
DDA może obejmować również samo
uzależnienie od zmysłowości i chęci
doznawania różnego rodzaju przyjemności
poprzez ciało fizyczne. Ogólnie zatem rzecz
ujmując wzorzec DDA, to wzorzec
jakiegokolwiek uzależnienia, które
wywoływane jest przez zachłanność na
doznawanie przyjemności.
Przyjemność może pochodzić natomiast
z dwóch źródeł: Pierwsze źródło obejmuje
wszelkiego rodzaju używki pochodzenia
chemicznego, bądź pochodzenia
naturalnego. Mogą to być
środki
stworzone przez człowieka, jak i
afrodyzjaki występujące w przyrodzie, a
dające efekt oszołomienia. Istnieje także
przyjemność wywoływana przez
odtwarzanie pewnych schematów
emocjonalnych. Ale odniesienie przy
uruchamianiu tych wzorców, będzie
zawsze kierowało się do odtworzenia
wzorca narkotycznego, który zdobyliśmy
zażywając kiedykolwiek w przeszłości coś,
co wywołało u nas odurzenie narkotyczne.
Przychodząc na świat w rodzinie, której
członkowie posiadają wzorzec
narkotyczny, nieświadomie możemy
przejąć go w bardzo łatwy sposób. Często
zdarza się nawet, że dziecko niepijących
rodziców z ogromną łatwością popada w
uzależnienie. Wystarczy, że którykolwiek z
rodziców sam wychował się w rodzinie, w
której kiedykolwiek był pity alkohol.
II grupa dotyczy
kształtowania wyobrażenia o
otaczającym świecie:
•
Co twoi rodzice sądzili o życiu?
•
Czy nauczyli cię, jak być bogatym,
szczęśliwym, jak tworzyć zdrowy
związek?
•
W jaki sposób rodzice odnosili się do
pieniędzy i sposobów ich zarabiania?
•
Czy stworzyli ci bogaty dom i dobre
warunki bytowe?
•
Na co najczęściej wydawali pieniądze?
•
Czy dostawałeś wszystko o co prosiłeś?
•
Z czego musiałeś najczęściej w
dzieciństwie rezygnować?
•
Kogo rodzice obwiniali za swoje
niepowodzenia?
•
Kogo ty masz zwyczaj obwiniać za
swoje niepowodzenia?
•
Czy wszystko twoim rodzicom
przychodziło lekko, łatwo i przyjemnie?
•
Czego nauczyli cię twoi rodzice, co ci
wpajali?
•
Czy
łatwo się zniechęcali do
wszystkiego?
•
Który z rodziców był ci bliższy?
•
Jakim jesteś teraz człowiekiem?
Kształtowanie wyobrażenia o życiu,
zaczyna się już w momencie naszego
przyjścia na świat. Nasze nastawienie
wobec życia i ludzi, jest doskonale
widoczne w sposobie i okolicznościach w
jakich się rodzimy. Ważne jest też to, jak
zostaliśmy powitani na tym świecie przez
osoby towarzyszące nam w czasie naszych
narodzin. Ważne są także wzorce, które
przenieśliśmy na to życie z poprzednich
wcieleń. Nawet nie zdajemy sobie sprawy z
tego, jak bardzo niezałatwione sprawy z
przeszłości zadecydowały nie tylko o
miejscu naszych narodzin, ale także i o
tym, kogo wybieramy sobie na rodziców i
w jakiej społeczności się rodzimy.
Większość wzorców, które funkcjonują
w naszym dorosłym życiu, powielamy od
rodziców zupełnie nieświadomie. Już od
naszych pierwszych chwil po narodzinach
obserwujemy zachowanie rodziców i
uczymy się od nich reakcji na konkretne
sytuacje, bądź na ludzi. Z większości
powielonych wzorców nawet nie zdajemy
sobie świadomie sprawy.
Ale rodzice obdarzyli nas nie tylko
wzorcami negatywnymi. Warto przyjrzeć
się sobie i własnemu zachowaniu po to,
aby zobaczyć jaki bagaż dziedzictwa
emocjonalnego wprowadziliśmy w nasze
życie. Niestety nie zawsze to, co uważają
rodzice za swój własny pozytywny wzorzec
będzie również i dla nas wzorcem
pozytywnym. Musimy pamiętać także o
tym, że nasz system własnej wartości
składa się nie tylko z tego, co powieliliśmy
od nich, ale także i z tego, co przenieśliśmy
z poprzednich wcieleń.
III grupa wzorców dotyczy nas
samych, czyli naszego poczucia
własnej wartości
•
Czy twoi rodzice szanowali się
nawzajem?
•
Czy szanowali twoje zdanie, nawet gdy
było sprzeczne z ich poglądami?
•
Czy zawsze musiałeś się z nimi
zgadzać?
•
Czy rodzice poświęcali ci wystarczająco
dużo uwagi?
•
Czy często czułeś się samotny i
opuszczony?
•
Które z rodziców imponowało ci swoim
zachowaniem?
•
Jak twoi rodzice zachowywali się
wobec innych ludzi?
•
Jak traktowali innych ludzi?
•
Ja ludzie traktowali ich?
•
Czy byłeś kiedykolwiek świadkiem, gdy
zostali źle potraktowani przez innych?
•
Czy zazdrościłeś komuś rodziny i
relacji z rodzicami?
•
Jakie przekazali ci poczucie własnej
wartości?
•
Jak teraz traktujesz siebie?
•
Czy twoi rodzice byli pewni siebie?
•
Czy ty jesteś pewny siebie?
•
Czy masz poczucie, że zasługujesz na
wszystko co najlepsze i dajesz to sobie?
•
Czy coś stwarza ci opór w życiu?
•
Czy twoi rodzice nauczyli cię, jak
wyrażać własne zdanie i robić to w
sposób zrozumiały i bezkonfliktowy?
•
Co sądzisz o swoich rodzicach?
•
Co sądzisz o sobie?
•
Jakie wartości przeniosłeś od swoich
rodziców?
•
Jakich zachowań nie chciałbyś
przenieść?
Poczucie własnej wartości to zbiór
wszystkiego, co sądzimy o sobie, oraz
sposób w jaki to wyrażamy. Rodzice
przekazali nam jedynie część wzorców
poczucia własnej wartości. Niezwykle
ważnym jest, byśmy ujrzeli, jakie poczucie
własnej wartości zadecydowało przez nas o
wyborze rodziców. I czy w tym wcieleniu
chcieliśmy coś zmienić poprzez wybór
rodziców, czy raczej chcieliśmy
ugruntować w sobie podświadome
przekonania i wyobrażenia o otaczającym
nas świecie. Oczywiście, to od rodziców w
dużej mierze przejęliśmy wzorce
zachowań, ale należy pamiętać o jednym,
każdy z nas wziął jedynie to, co mu
pasowało do stworzenia swojego własnego
wyobrażenia.
IV grupa dotyczy wzorców
lękowych
•
Czego rodzice bali się najbardziej?
•
Czego ty się najbardziej obawiasz?
•
Czy rodzice otwarcie mówili ci o swoich
lękach?
•
Czym cię straszyli, abyś był grzeczny?
•
Co przerażało ich, jeśli chodzi o byt
materialny?
•
Czy bali się biedy, starości, samotności,
chorób, śmierci?
•
Co mówili o życiu, ludziach?
•
Czy bałeś się o rodziców w
dzieciństwie?
•
Czy czujesz się bezpieczny w życiu?
•
Co dawało twoim rodzicom poczucie
bezpieczeństwa?
•
Co teraz tobie zapewnia
bezpieczeństwo?
•
Czy boisz się przyszłości?
•
Czy jest ktoś, kogo chciałbyś uchronić
przed złem tego świata?
•
Czy w dzieciństwie straciłeś kogoś ci
bliskiego?
•
Co wydaje ci się najbardziej
nieuchronne?
Lęk jest podstawą wielu innych
wzorców. Niektóre z lęków dają nam o
sobie znać i nawet potrafimy o nich
mówić. Inne kryją się pod wieloma innymi
wzorcami i bardzo trudno jest nam do nich
dotrzeć. Ukryty lęk działa jak wewnętrzny
dywersant, hamując nas w wielu
działaniach. To właśnie lęk sprawia, że z
czegoś rezygnujemy, wycofujemy się,
czujemy niepewność i opór.
Oczywiście, każdy zapewne chciałby
czuć się bezpiecznie już w momencie
przyjścia na świat i nigdy nie doznawać
lęków w swoim życiu. Dopóki jednak nie
zrozumiemy, że lęk jest częścią natury i
nasza dusza chcąc ją poznać dąży do
poznania również i tej części, dopóty lęk
będzie stanowił podstawę naszych
podświadomych wyborów. Odrzucając go,
walcząc z nim i oskarżając innych, że
wykorzystują go przeciwko nam, wpadamy
w pułapkę energii, która go zasila. Lęk
zawsze był częścią natury i towarzyszył jej
od samego początku, tworząc podstawę jej
ciemnej strony. Jeśli go zaakceptujesz jako
wzorzec, który tworzy różne
doświadczenia, pozwolisz sobie na
uwolnienie się od jego wpływów, bez
względu na to z jakiego źródła by
pochodził. Musisz także zaakceptować to,
że zarówno twoi rodzice, jak i twoje
otoczenie ma prawo do powielania
różnego rodzaju wzorców, nie tylko
lękowych. DDA jest jednym z takich
wzorców i należy zaakceptować fakt jego
istnienia. Nie ma takiej osoby, która by
choć w części nie przejęła go ze swego
otoczenia. DDA, to wzorzec uzależnienia.
Jego działanie i mechanizmy opierają się o
nasze zmysły. To właśnie chęć powielania
w nieskończoność niektórych doznań
poprzez nasze zmysły, powoduje jego
powstanie. Tworząc w sobie akceptację,
mamy szansę poznać ten sam wzorzec od
jego pozytywnej strony. Tak samo jest z
lękiem i innymi wzorcami, które
powielamy od naszych rodziców i
otoczenia. Powielamy je po to, by czegoś
doświadczyć. Doświadczamy po to, by
nasza dusza mogła się rozwijać. Ale tylko
poznanie dwóch stron medalu daje nam
pojęcie monety jako całości. Tak samo jest
ze wszystkimi doświadczeniami. Musimy
doświadczyć dwóch biegunów tej samej
energii, by zrozumieć ją jako całość. Jeśli
rodzisz się w miejscu, które oferuje ci
wzorzec lęku, to musisz wiedzieć, że sam
to wybrałeś.
Test ma za zadanie uzmysłowienie ci,
jak głęboko sięga twój wzorzec DDA.
Pozwoli ci to w dojściu do jego granic i
skierowanie się w pozytywną stronę
swojego życia. Wykorzystaj to do zmiany
własnych wyobrażeń, a będzie ci łatwiej się
zmienić.
VI grupa wzorców dotyczy
zdrowia, ciała i manipulacji
•
Czy twoi rodzice często chorowali?
•
Czy ty często chorowałeś w
dzieciństwie?
•
Czy wykorzystywałeś chorobę do tego,
by zwrócić na siebie uwagę?
•
Czy skaleczyłeś się kiedykolwiek?
•
Jak wtedy reagowali twoi rodzice?
•
Co robiłeś aby zwrócić na siebie
uwagę?
•
Jakie choroby uważasz za dziedziczne
w twojej rodzinie?
•
Na co najczęściej umierali członkowie
twojej rodziny?
•
Czy twoi rodzice dbali o swoje zdrowie?
•
Czy ty dbasz o swoje zdrowie?
•
Co robisz, aby nie chorować?
•
Czym jest dla ciebie twoje ciało?
•
Jak je traktujesz?
•
Czy kochasz siebie?
•
Kto nauczył cię dbać o siebie?
•
Czy jesteś zadowolony ze swojego
ciała?
•
Czy chciałbyś coś zmienić w swoim
ciele?
•
Do czego służy ci ciało?
•
Do czego służyło ciało twoim
rodzicom?
•
Z czym ci się kojarzy ciało?
Zdrowie i ciało, to dla wielu bardzo
drażliwy temat. Nie znam osoby, która by
była w 100% zadowolona ze swojego ciała i
zdrowia. Często należy sięgnąć bardzo
głęboko w podświadomość, by dotrzeć do
wzorców, które wywołują u nas stan
choroby. Powodów jest wiele i dla każdego
stanowią chęć doświadczenia
indywidualnych emocji. Tak samo, jak
wiele jest powodów chorowania, tak wiele
jest skutków, które odczuwamy nie tylko
fizycznie, ale i psychicznie. To co
powielamy od swoich rodziców,
przyjmujemy często jako coś, na co
jesteśmy wręcz skazani. Jeśli któryś z
członków rodziny (najczęściej dotyczy to
członka rodziny tej samej płci) choruje na
daną chorobę, a jeszcze dodatkowo tę
samą chorobę powieliło kilku innych
członków tej samej rodziny, to z góry
zakładamy, że ta choroba dotknie i nas
samych. Tym samym, nie zdając sobie
nawet sprawy z tego, że powielamy dany
wzorzec, rzeczywiście skazujemy się na tę
chorobę. W wielu rodzinach podobny jest
też sposób umierania, jak i wady
genetyczne.
Jednakże potrafimy powielać nie tylko
choroby. Ważnym elementem
powielanych wzorców, są emocje i
nastawiania dotyczące całego ciała, lub
poszczególnych jego części. Potrafimy tak
samo jak nasi rodzice nienawidzić którejś
części ciała, a pielęgnować inną.
Przenosimy wstyd i poczucie wewnętrznej
akceptacji, wzorce destrukcji i
autodestrukcji.
Aby zapanować nad własnym ciałem,
należy dążyć do jego zrozumienia. Ciało
odgrywa ogromną rolę w rozwoju naszej
duszy. Jest tworem natury, jakby darem
dla nas byśmy mogli poprzez jego
zmysłowość doznawać każdego aspektu
miejsca, które wybiera dusza dla swych
doświadczeń.
VII grupa dotyczy relacji w
rodziną
•
Jaka atmosfera panowała w twoim
domu?
•
Jak rozwiązywaliście problemy?
•
Ja rodzice zwracali się do siebie?
•
Czy nauczyli cię okazywania bliskości i
czułości?
•
Czym jest dla ciebie bliskość?
•
Gdyby obca osoba miałaby ochotę się
do ciebie ot tak po prostu przytulić, jak
byś zareagował?
•
Czy często byłeś przytulany?
•
Co najczęściej kazali ci rodzice robić w
domu?
•
W jaki sposób zachęcali cię do pracy,
lub nauki?
•
Czy mogłeś wyrazić swój sprzeciw?
•
Co musiałeś robić, aby byli
zadowoleni?
•
W jaki sposób ich prowokowałeś?
•
Czy w twojej rodzinie był ktoś
agresywny?
•
Czy zdarzało się, że nie mogłeś
wytrzymać w domu?
•
Czy zdarzyło ci się marzyć o innej,
lepszej rodzinie?
•
Kogo byś wymienił w swoim domu?
•
Z kim miałeś najczęściej sytuacje
konfliktowe?
•
W jaki sposób byłeś karany?
•
Czy wiesz na czym polega budowanie
zdrowego związku?
Jeśli jesteś osobą dorosłą i masz
rodzinę odwróć pytania i zadaj je sobie w
odniesieniu do teraźniejszej i swojej
rodziny. Czyli:
•
Jak zwracasz się do swojego partnera i
swoje rodziny?
•
Czy okazujesz swoim bliskim uczucia?
Itd.
VIII grupa dotyczy moralności
i wiary, czyli spraw ducha w
naszej rodzinie
•
Czy byłeś przymuszany do chodzenia
do kościoła, lub wyznawania jakiejś
innej wiary?
•
Czy to, w co wierzyli rodzice wydawało
ci się święte?
•
Czego nauczyli cię o wierze rodzice?
•
Jakie masz nastawienie do religii
teraz?
•
Jaka jest twoja wiara?
•
W co tak naprawdę wierzysz?
•
Na czym jest ona oparta, na jakich
zasadach?
•
Czy łatwo jest podważyć twoją wiarę?
•
Czy zawsze robisz to, w co wierzysz?
•
Czy rodzice trzymali się ściśle zasad
wiary?
•
Czy widziałeś, jak łamią którekolwiek z
zasad, które wyznawali?
•
Czy odczuwałeś kiedykolwiek bunt,
przeciwko ich zachowaniu?
•
Czy teraz, gdy jesteś osobą dorosłą,
zdarza ci się łamać to, w co święcie
wierzyłeś?
•
Czy czujesz się silny wewnętrznie?
•
Co mogłoby złamać twoją moralność?
•
Czy czasami postępujesz wbrew sobie?
•
Kim jesteś?
•
Za kogo się uważasz?
•
Za kogo uważali się twoi rodzice wobec
ciebie?
•
Za kogo ty się uważasz wobec swojej
rodziny?
•
Co musiałbyś zrobić, aby w twojej
rodzinie zapanował spokój i szczęście?
Kim jestem?
To pytanie należy zadać sobie w
pierwszej kolejności. Odpowiedzi
natomiast należy szukać dużo głębiej, niż
często sądzimy. Popatrz na siebie teraz, w
tym momencie. Co byś teraz stwierdził,
kim jesteś?
Pomimo tego, jak bardzo odrzuciłeś
swoją rodzinę, to pozostanie ona na
zawsze twoją rodziną, miejscem twoich
narodzin i etapem w życiu, który cię w
części ukształtował jako osobę którą jesteś,
lub twierdzisz, że jesteś. Pamiętaj, że swoją
rodzinę będziesz zawsze odrzucał w takim
samym stopniu, jak bardzo będziesz
odrzucał samego siebie. Pamiętaj także, że
to ty ich wybrałeś na swoją rodzinę. Nie
wiem, co chciałeś dzięki temu
doświadczyć, mogę się jedynie domyślać.
Ale to był twój wybór, nie ich. Jeśli
poprzez wzorce, które ściągnąłeś od nich i
które przeniosłeś ze sobą z poprzednich
wcieleń, doznajesz relacji ze swoją rodziną
w sposób negatywny to czas, byś dojrzał do
zmiany swych wyobrażeń i zaczął budować
w sobie jej pozytywne wyobrażenie,
odnajdując najpierw w niej pozytywne
cechy, a następnie poprzez ich pielęgnację,
byś przenosił je na swoje życie i do
budowania swojego wzorca relacji
rodzinnych. Weź z wzorców swoich
rodziców i otoczenia to, co najlepsze i na
tym opieraj się, tworząc swój system
wartości rodzinnych. Uszanuj natomiast
to, że twoja rodzina dokonała własnych
wyborów wzorców, dzięki którym każdy z
jej członków osobiście chciał doświadczyć
zarówno rzeczy negatywnych, jak i
pozytywnych. A jeśli dojrzejesz i poczujesz
się gotowy, by doświadczyć relacji
rodzinnych w biegunie pozytywnym, to
jestem pewna, że pojawią się w twoim
życiu takie możliwości i okoliczności, które
zaprowadzą cię do tych doświadczeń.
Musisz tylko poczuć, że jesteś na to
gotowy.
Życie pełne misji
Moja misja zaczyna się wtedy, gdy za
bardzo chcę, za bardzo się staram i za
bardzo zależy mi na sobie i innych.
Moje misje wobec siebie, to
przekonanie, że muszę, bo, inaczej to
stracę.
Moje misje wobec innych, to
przekonanie, że musze żyć niemalże za
nich, myśleć za nich i za nich podejmować
decyzje.
Moje misje, to błędne myślenie o
otaczającej mnie rzeczywistości i
przekonanie, że jestem niezastąpiona.
Te myśli i przekonania jestem gotowa
zmienić.
Zawsze, gdy czuję opór przed
zrobieniem czegoś, co chcę lub muszę
zrobić zastanawiam się, co mną kieruje.
Nie mówię tu o lenistwie, które jest
jedynie środkiem, emocją, którą posługuję
się moja podświadomość, aby skutecznego
zniechęcić się do pracy, ale o dużo głębiej
tkwiącym wzorcu, z którym ostatnio
przyszło mi się zmierzyć.
Nie analizując jakiegoś zagadnienia,
długo można żyć w przekonaniu, że mamy
na dany temat jakąś konkretną wiedzę.
Jest jednak ona niczym wobec
świadomości, zyskiwanej dzięki
indywidualnemu i dogłębnemu wejrzeniu
w jej energię.
Mój problem narodził się w momencie,
gdy zauważyłam, jak ogromne stawiam
sobie wyzwania, jak utrudniam sobie życie
w osiąganiu pewnych celów. Niekiedy
byłam wręcz zadziwiona swoją postawą,
która negowała każdy mój sposób
postępowania. Opór bywał tak duży, że
czasami czułam, iż toczę niesamowicie
wyczerpującą walkę z samą sobą.
Częstokroć, sama sobie dziwiłam się, że
aby zmobilizować się do czegoś, musiałam
używać złości i szarpać się z sobą
wewnętrznie oraz zewnętrznie.
Bezsilność, była jednak w tym
momencie tak ogromna, że nie
znajdowałam chyba innego wyjścia niż to,
aby nakrzyczeć na siebie w myślach. Ale,
jak to zwykle bywa, najpierw problem
musiał urosnąć we mnie do tak ogromnych
rozmiarów, że jego odczuwanie stało się
wręcz fizycznie namacalne. Dopiero w tym
momencie, gdy mój balonik pękł, a
wypływająca energia paraliżowała
emocjonalnie całe ciało, postanawiałam
coś z tym zrobić.
Najczęściej, w takich sytuacjach,
zwracam się do swojej podświadomości,
aby ta poprzez sen ukazała mi skalę
problemu.
Proszę także, aby informacje na temat
możliwości szybkiej transformacji mojego
problemu przyszły do mnie z różnych
źródeł. Wykonuję wtedy krótką modlitwę:
Niech już w tej chwili dokona się we
mnie wszelkie oczyszczenie, wszystkich
moich intencji,, które uczestniczą w
tworzeniu mojego problemu. Niech
dokona się uzdrowienie wszelkich,
funkcjonujących we mnie wyobrażeń i
wzorców na dany temat. Niech przyjdą do
mnie podpowiedzi na temat tego, jak
najlepiej, najkorzystniej dla mnie i
otoczenia uzdrowić wzorzec, który tkwi u
przyczyny problemu. Jestem otwarta na
otrzymanie podpowiedzi w każdej formie,
która w tym momencie, jest otwartą
ścieżką dla energii odpowiedzi na to
pytanie.
Niech tak się stanie.
To, co ujrzałam w moich snach,
odrobinę mnie wystraszyło. Dotarło do m
ojej świadomości, że niemalże cale moje
życie, to jedna wielka misja. Tak wielu
ludziom chciałam wiele udowodnić,
pokazać, przekonać, że aż straciłam w tym
wszystkim rachubę. Najgorszym było to, że
moje podświadome cele przesłoniły mi
niemalże cały wszechświat. Pełna
zaślepienia i przekonania, że uda mi się,
choćby nie wiem, co przekonać innych do
moich racji, tworzyłam większość moich
relacji z najbliższym otoczeniem. Moje
misje, stały się częścią mojej duszy, stały
się dla mnie Bogiem. Były najważniejsze i
zabierały mi większość czasu i myśli. A,
wokół nich narastała duma i pycha.
Nie potrafiłam odpuścić, więc
wszechświat i moja dusza szukały sposobu
na to, aby mnie złamać, abym przestała tak
święcie wierzyć w sens moich misji. I
udawało się to mojej duszy i
wszechświatowi. Było to bardzo bolesne,
bo tylko poprzez upokorzenie mogłam
szukać w sobie człowieczeństwa. Byłam,
więc upokarzana, szukając ludzi, którzy
mogliby to dla mnie zrobić.
Moją dumę i pychę przełamywałam w
sobie przez wiele lat. Pomagała mi w tym
rodzina, kalecząc moje ego. Pomagali mi
znajomi, pokazując mi miejsce w szeregu.
Pokazywali mi to nauczyciele, poniżając
mnie niemalże publicznie. Pokazał mi to
mój pierwszy mąż, upokarzając poprzez
zdradę i trwałoby to nadal, gdyby im się
nie udało. Moja duma została złamana.
Moje poczucie własnej wartości, obnażone
z pychy, mogło w końcu zacząć wzrastać.
Gdyby się to nie stało, ucierpiałoby z
rąk moich znów wiele osób, tak, jak to
miało miejsce po wielokroć w innych
wcieleniach. Niszczyłabym ludzi, zarówno
tych mi bliskich, jak i obcych.
Niszczyłabym siebie, wmawiając sobie, że
jestem czymś złym dla świata i ludzi.
Upokorzenie doznane przez pierwszy
okres mojego życia, pomogło mi zrzucić
maskę pychy i stać się człowiekiem.
Musiało dojść aż do tak drastycznych chwil
w moim życiu, abym poszukała pomocy. I
nawet nie wiecie, jak wdzięczna jestem za
tę lekcję Bogu i wszechświatowi.
Dzięki temu, mogłam spojrzeć zupełnie
inaczej na siebie, moich bliskich, na moją
rodzinę, znajomych i wszystkie istoty,
które mnie otaczają. W końcu, nie moja
pycha stała na pierwszym miejscu, ale
moja miłość do Boga. Musiał runąć każdy
z piedestałów, które zbudowałam w swym
życiu, abym odzyskała siebie i swoją duszę.