Nr 39 (551)
24–30 IX 2010 r.
1
11
1
PATRZYMY IM NA RĘCE
N
ależy do tego dodać
konflikt pomiędzy
prezydentami a mi-
nistrami obrony o to,
kto jest zwierzchni-
kiem sił zbrojnych. Od jesieni 2007
roku mogliśmy także obserwować,
jak prezydenckie Biuro Bezpieczeń-
stwa Narodowego staje się jednym
wielkim centrum recenzowania ca-
łej polityki rządu Donalda Tuska.
Pod lupą speców od armii znalazły
się więc projekty zmian w zakresie
systemu ochrony zdrowia, emery-
tur i rent oraz promocji inwestycji.
Wielkie niezadowolenie prezyden-
ta Lecha Kaczyńskiego i jego eki-
py wywołała rezygnacja prezydenta
USA Baracka Obamy z budowy
w Polsce i Czechach elementów tak
zwanej tarczy antyrakietowej. We-
dług polityków PiS, miała ona chro-
nić Polskę i Europę przed atakiem
ze strony nieprzewidywalnych
państw. Po cichu wskazywali oni
tutaj na Rosję. W rzeczywistości cze-
skie radary i polska wyrzutnia mia-
ły służyć wyłącznie interesom USA.
Zwycięstwo Bronisława Komo-
rowskiego w wyborach prezydenc-
kich latem 2010 roku wojskowi przy-
jęli z ulgą. Był on bowiem jedynym
parlamentarzystą PO, który głosował
przeciw ustawie wprowadzającej we-
ryfikację żołnierzy WSI. Gdy w 2000
roku pełnił funkcję ministra obrony,
wyraził zgodę na zweryfikowanie
przez wojskowe specsłużby informa-
cji o rzekomych nieprawidłowościach
przy zakupach nowych samolotów,
wozów bojowych, czołgów i pomniej-
szego sprzętu, dokonywanych przez
MON. Według złośliwych, postawa
Komorowskiego po 2000 roku wyni-
ka w pewnym stopniu z próby wy-
równania strat poczynionych armii
w efekcie jego decyzji z wiosny 1990
roku. Wtedy to bowiem Bronisław
Komorowski nadzorujący pion oświa-
towo-wychowawczy w MON wyraził
zgodę na szerokie wejście kapelanów
wojskowych do koszar. Nie może-
my jednak zapomnieć, że w czasach
PRL nie byli oni tam wcale rzadki-
mi gośćmi.
Ludowe Wojsko Polskie było bo-
wiem jedyną armią Układu Warszaw-
skiego, w której przewidziano etaty
dla duchownych katolickich. Nie
wtrącali się oni jednak do awansów
i zasad przebiegu służby żołnierzy
zawodowych i z poboru; państwo po-
krywało koszty utrzymania świątyń
i plebanii oraz płaciło pensje kape-
lanom. Równowaga, jaka wytworzy-
ła się pomiędzy kapelanami a ofice-
rami polityczno-wychowawczymi, zo-
stała zachwiana w 1990 roku. Etaty
tych drugich zlikwidowano, a najważ-
niejszymi osobami w jednostkach sta-
li się kapelani. Ich siła wzrosła, gdy 25
stycznia 1991 roku, wykorzystując za-
mieszanie związane ze zmianą rzą-
du, Jan Paweł II – wbrew obowią-
zującym wtedy przepisom ustawy
o stosunku państwa do Kościoła ka-
tolickiego – ustanowił biskupa po-
lowego Wojska Polskiego. Został
nim funkcjonariusz watykańskiej
biurokracji Leszek Sławoj Głódź
(dzisiaj arcybiskup metropolita gdań-
ski). Konkordat ratyfikowany w 1998
roku zalegalizował Ordynariat Po-
lowy. Od tego czasu datuje się roz-
rost kościelnej biurokracji w Woj-
sku Polskim.
Żaden z kolejnych ministrów nie
miał ani siły, ani woli, aby ograni-
czyć swobodę biskupa polowego.
Dało się za to zauważyć przedziw-
ne zjawisko: zmniejszająca się ar-
mia z roku na rok potrzebowała co-
raz więcej kapelanów. W 1990 ro-
ku 330-tysięczne siły zbrojne
(żołnierze zawodowi i z poboru)
obsługiwało około 40 kapelanów
zatrudnionych na pełnych i czę-
ściowych etatach. 20 lat później
nieco ponad 100-tysięczne Woj-
sko Polskie zatrudniało 170 księ-
ży katolickich. Biskupi polowi bez
wiedzy ministra obrony narodowej
objęli swoją opieką duszpasterską
także funkcjonariuszy straży gra-
nicznej i policji. Tymczasem woj-
skowego duszpasterstwa dla służb
policyjnych nie przewiduje ani kon-
kordat, ani ustawa o stosunku pań-
stwa do Kościoła rzymskokatolic-
kiego, ani ustawy regulujące funk-
cjonowanie tych służb.
Formalnie na utrzymanie woj-
skowej kurii i poszczególnych pa-
rafii wydajemy rocznie ponad 20 mi-
lionów złotych. Do tego należy do-
liczyć koszty budowy nowych świą-
tyń i plebanii (w 2011 roku rachu-
nek za to wyniesie 1 milion 200 ty-
sięcy) oraz remontów dotąd użyt-
kowanych (w roku przyszłym na pra-
ce w kościelnych budynkach pań-
stwo przeznaczy prawie półtora mi-
liona złotych). Wszystko za pienią-
dze MON. Jego budżet pokrywa tak-
że całkowite koszty bieżącego utrzy-
mania wojskowych parafii. Zgodnie
z wewnętrznymi rozporządzeniami
MON, to służby wojska – tak zwa-
ne Rejonowe Zarządy Infrastruktu-
ry – odpowiedzialne są za opłaca-
nie rachunków za prąd i wodę zu-
żywane przez wojskową parafię,
a także za wywóz śmieci z plebanii
i jej sprzątanie. Nie możemy zapo-
mnieć, że kapelani awansują znacz-
nie szybciej niż inni żołnierze zawo-
dowi. Otrzymują także wojskowe
emerytury pomimo braku odpowied-
niego stażu (patrz: biskup generał
Leszek Sławoj Głódź). Ordynariat
Polowy nie zauważył tyko jednej
drobnej rzeczy: jest nią zmiana ma-
py wojskowych garnizonów.
MON od kilku lat ratuje swój
budżet, likwidując rozproszone ma-
łe garnizony. Co dziwne, wyprowadz-
ce wojska z danej miejscowości nie
towarzyszy zmiana miejsca służby
lokalnego kapelana. Wojsko znika
z jakiejś miejscowości, a on zosta-
je. Gdy zapytaliśmy służby prasowe
Ministerstwa Obrony Narodowej,
czy są prowadzone rozmowy z Or-
dynariatem Polowym w sprawie
zmian w siatce parafii wojskowych,
dostaliśmy taką oto odpowiedź:
„Odbyło się kilka spotkań w kwe-
stii reorganizacji struktury Ordyna-
riatu (...). Prace te zostały wstrzy-
mane po katastrofie z 10 kwietnia
(...)”. W konsekwencji budżet pań-
stwa w 2011 roku będzie opłacać
kapelana w Żarach w wojewódz-
twie lubuskim, gdzie ostatnie zor-
ganizowane oddziały WP widziano
w 1999 roku. Złośliwi mówią, że ka-
pelan pozostał, żeby jego kolega
z pobliskiego Żagania miał gdzie
spędzać wolny czas.
Jednostek nie ma także w Pile.
Jest tam za to elegancki nowiutki
kościół wraz z plebanią. Dla kilku-
nastu wojskowych biurokratów
w Olsztynie i Łodzi MON utrzymu-
je tam odrębne parafie. Jeszcze le-
piej mają ich koledzy zatrudnieni
w administracji MON w Gdańsku.
Mają do wyboru wizytę u kapela-
na w Sopocie albo w Gdańsku. Każ-
dy z nich dostaje comiesięczną pen-
sję w wysokości od 6 do 8 tysięcy
złotych. Ma też opłacone wszyst-
kie składki. Rosnącej sile biskupów
polowych, zdaniem ekspertów, to-
warzyszyło marginalizowanie roli
i znaczenia urzędu ministra obro-
ny narodowej. Budżet MON zaczął
się przekształcać w kasę socjalną
(wypłaty i tak obniżonych świadczeń
emerytalnych żołnierzy zawodowych
wynoszą już prawie połowę środków
na armię). Szefom resortu pole ma-
newru ograniczają także koszty mi-
sji zagranicznych Wojska Polskie-
go oraz rachunki wystawione przez
dostawcę samolotów F-16.
W efekcie w ciągu ostatnich kil-
ku lat zaczęło brakować środków
na zakup sprzętu naprawdę potrzeb-
nego armii. Stracili polscy produ-
cenci, którzy oferują prawdziwe cu-
deńka. Ot, choćby Wielozadanio-
wa Platforma Bojowa „Anders”. Jej
przygotowanie kosztowało budżet
państwa całe pięć milionów złotych.
W tym samym czasie brytyjski rząd
wydał na modernizację samej tylko
czołgowej wieży ponad 300 milio-
nów funtów.
Rok 2011 dzięki zastosowaniu
przez MON narzędzi inżynierii fi-
nansowej zapowiada się dla polskie-
go przemysłu obronnego dość do-
brze. Prawie 80 proc. z kwoty nie-
mal pięciu miliardów przeznaczo-
nych na modernizację sił zbrojnych
zostanie przeznaczone na zakupy
w polskich firmach. Naszym zdaniem,
największym sukcesem ministra Kli-
cha jest uzyskanie u premiera zgo-
dy na wydanie ponad 1,5 miliarda
złotych na remonty koszar i miesz-
kań kadry. W końcu po co armii naj-
nowocześniejszy sprzęt, skoro nie
miałby go kto obsługiwać. A taka
groźba w trakcie realizacji najwięk-
szej od 1990 r. reformy WP stała się
całkiem realna. Otóż chętnych
do służby w Siłach Zbrojnych RP
zniechęcają warunki mieszkaniowe,
jakie one oferują. Jak możemy prze-
czytać w poufnym memoriale NIK,
„obiekty wojskowej infrastruktury (bu-
dynki, lotniska) ulegały stopniowej de-
gradacji i w efekcie zagrażały życiu
i zdrowiu (...). W stanie śmierci tech-
nicznej znajdowało się 72 procent bu-
dynków”. Wiele z nich grozi zawa-
leniem, a okna są nieszczelne, co
zwiększa koszty ogrzewania. Instala-
cje elektryczne grożą pożarem, a stro-
py uginają się podczas chodzenia.
Był to wynik prawie 20 lat bezmyśl-
nego oszczędzania na bieżących re-
montach i naprawach.
W efekcie, aby wojskowe obiek-
ty nadawały się do użytkowania,
trzeba, zdaniem NIK, wydać mini-
mum trzy miliardy złotych. Woj-
skowym księgowym udało się na ten
cel wygospodarować przez ostatnie
dwa lata prawie 600 milionów. Mie-
liby łatwiej, gdyby armia nie mu-
siała utrzymywać (grodzić, pilno-
wać) tysięcy hektarów zbędnych po-
ligonów (w samym województwie
lubuskim 6 tysięcy hektarów).
A wszystko dlatego, że ktoś w rzą-
dzie zapomniał o przekazaniu środ-
ków na uporządkowanie terenu
(odminowanie, usunięcie skażeń
i tym podobne). Na marginesie war-
to wspomnieć, że są to zazwyczaj
atrakcyjne turystycznie raje dla
grzybiarzy...
Inną sprawą jest to, że do dzi-
siaj Wojsko Polskie nie dorobiło się
jednolitego centralnego systemu lo-
gistycznego, zawierającego wykaz
wszystkich nieruchomości czy też in-
formacji, kto i kiedy będzie potrze-
bować dostaw paliw i żywności.
MON nie dysponuje także bazą da-
nych dotyczących płac w wojsku.
Jednym z powodów jest to, że za te
sprawy odpowiada 9 niezależnych
od siebie agend. Bogdan Klich jest
pierwszym ministrem, który to za-
uważył. Na mocy jego decyzji
od 2009 r. trwają prace nad budo-
wą takiej bazy danych. Naszym zda-
niem, przekonał go do niej szef Re-
jonowego Zarządu Infrastruktury
w Krakowie. Gdyby nie jego docie-
kliwość, dowództwo jednej z jed-
nostek wojskowych nadal uprawia-
łoby grę pod hasłem „czy pozbawio-
ny zabezpieczeń magazyn amunicji
i paliw wyleci w powietrze wraz z po-
bliskim osiedlem, czy też nie?”.
Obałaganie panującym w woj-
skowych kwitach może świadczyć
operacja, którą musiał przeprowa-
dzić wspomniany szef krakowskiego
RZI. W 2005 roku dowódca jednej
z jednostek wojskowych przekazał
za pośrednictwem Agencji Mienia
Wojskowego prywatnej firmie zbęd-
ną armii działkę. Rok później do-
wódca sąsiadującej jednostki słał
do szefa Rejonów Zarządu Infra-
struktury błagalne listy w sprawie od-
zyskania owej działki. Okazało się
bowiem, że bez tej nieruchomości
nie uda się uruchomić ultranowocze-
snej strzelnicy. RZI stanął na głowie
i skłonił prywatnego inwestora do za-
warcia porozumienia w sprawie za-
miany działek. Wojsko straciło na tej
operacji ok. 130 tysięcy złotych (róż-
nica w wartości zamienianych dzia-
łek, koszty opłat notarialnych, od-
szkodowanie dla inwestora).
MiC
Awanse oficerskie uzależnione od woli katolickich
księży, parafie wojskowe bez żołnierzy,
manipulowanie świadczeniami emerytalnymi
byłych wojskowych, walące się koszary i politycy
wysyłający nasze wojsko na dziwne misje
zagraniczne –oto bilans 20 lat demokracji
w Siłach Zbrojnych RP.
A
Arrm
miia
a k
ka
ap
pe
ella
an
nó
ów
w
Fot. WhoBe