W.E.: W zaproponowanych swego czasu przez Mini-
sterstwo Edukacji zmianach w kanonie lektur widać nie-
chęć do intelektualnej finezji, refleksji, dylematów. Nie
ma miejsca na wątpliwości dotyczące pojęć, które uznało
się za zdefiniowane, takich jak patriotyzm. Sienkiewi-
czowska wizja patriotyzmu była pewnie dobra na tamte
czasy. Żadnych wątpliwości, proste sarmackie chłopy, pi-
wo, szabelka, czarne jest czarne, białe jest białe, nie ma
czasu na myślenie, ojczyzna wzywa, wróg czyha. Tylko co
to ma wspólnego z dzisiejszym światem?
K.M.: Wiwat wojenka i panienki z okienka. Za to nie
wiadomo, jak się zachować w czasie pokoju – stąd ciągłe
wojny wewnętrzne. Natomiast Gombrowicz jest z polskich
pisarzy najbardziej wątpiący, szyderczy, wywraca więk-
szość naszych stereotypów i pomysłów na siebie do góry
nogami, ma najwięcej pytań, zmusza do myślenia. Ale ma-
rzę też o jakiejś świeżej literaturze współczesnej w owym
kanonie.
W.E.: Wymowny jest już sam fakt zastosowania jawnej
państwowej cenzury w kanonie lektur. A historia zna wielo-
krotne próby radykalnej cenzury, książki nieraz płonęły
na stosach...
K.M.: Wypieranie pewnych elementów rzeczywisto-
ści i promowanie innych rodzi konflikty, zaostrza podzia-
ły, wywołuje wojny. Młodzież jest w trudnym położeniu,
bo na jej oczach rozgrywa się ten spektakl – z pozoru bła-
hy – który ma jednak fundamentalne znaczenie dla jej
przyszłości i przyszłości kraju. Inteligencki etos ulega
erozji, i to na wielu poziomach. Bo jak wytłumaczyć pu-
bliczne nazwanie inteligencji „wykształciuchami”? To po-
gardliwe określenie użyte, by zdeprecjonować ludzi inteli-
gentnych, sugerujące, że nie mają oni wiele wspólnego
z „prawdziwą” inteligencją, ze wspomnianym inteligenc-
kim etosem, że zostało im z niego tylko wykształcenie.
– Bolesne jest to, że użyte zostało w tym znaczeniu przez czło-
wieka, który sam uważa się za inteligenta, by przypodobać się ogó-
łowi i natychmiast zostało podchwycone przez tych, którzy sami al-
bo owego wykształcenia, albo klasy nie mają. Rodzi się pytanie:
skoro wywołuje nadal tak silne emocje, czym jest dzisiaj w Polsce
owa grupa zwana inteligencją?
K.M.: Historycznie inteligencja wywodzi się ze
szlachty i częściowo mieszczaństwa. W Polsce aż do 1989
roku miała szczególne znaczenie jako elita intelektualna.
Etos inteligencki to przecież nie tylko owo wykształcenie,
ale obycie, kultura osobista, czyli tak zwana kindersztuba,
i moralność. Inteligencja to też przywódcza grupa społecz-
na w walce o niepodległość i utrzymanie polskości.
– Ponieważ uosabia takie ideały, jak choćby ideał służby pu-
blicznej, posłannictwa. Polski etos inteligencki zabarwiony jest ro-
mantyzmem, poczuciem misji, wiarą w postęp i wartość tworzenia
nowych idei...
| 69
www.zwierciadlo.pl
– PWN wydało nową dwutomową książkę o historii Polski reda-
gowaną i napisaną przez naszych najznakomitszych profesorów.
Dla kogo, skoro wykształcenie to dziś nie tyle wartość sama w so-
bie, co punktowany w CV zapis, a młodzież czyta co najwyżej „Har-
ry’ego Pottera”? Jaki jest sens w tej sytuacji kruszyć kopie o Gom-
browicza i kanon lektur szkolnych?
K.M.: Prawda wygląda smutno: cała Polska czyta
dzieciom, ale dzieci, niestety, chrrrr...
W.E.: To, że młodzież nie czyta, jest z wielu powodów
groźne i zasmucające. Ale w sporze o lektury chodzi o coś
zdecydowanie ważniejszego – o to, co w Polsce zostanie
uznane za wartościowe, co będzie fundamentem polskiej
mentalności. To walka o polską wizję humanizmu, patrio-
tyzmu, duchowości, o kształt państwa. Także o to, kto
i w imię czego będzie w przyszłości rządzić Polską i Pola-
kami. Nie ma ważniejszej debaty.
K.M.: Sądząc z doboru autorów, lansowana wizja jest
martyrologiczna, bogoojczyźniana, żadnego patrzenia
w przyszłość, gotowość na śmierć dla ojczyzny, ale brak go-
towości do życia dla niej. Gloryfikujemy walkę i związane
z nią cierpienie, jesteśmy drażliwi na punkcie swoich ran
– nie można przecież pozwolić sobie na przejrzystość, otwar-
tość, nowoczesność. W politycznej debacie zgubiliśmy meri-
tum: młodzież żyje w innych czasach, ma inne potrzeby; na-
leżałoby tak dobierać lektury, by wielka literatura nie
kojarzyła się jedynie z naftaliną ze starej szafy, a ojczyzna nie
tylko z przelewem krwi, ale też z troską o nią na co dzień. Że-
by proponowane książki mówiły też o realnym świecie i dzi-
siejszych problemach. Wtedy młodzież by czytała.
68
| ŻYCIE WEWNĘTRZNE |
ZNAKI
zwierciadło 10/07
Przez media przetoczyła się niedawno dyskusja na temat nowego
kanonu lektur szkolnych. Czy jego zawartość ma dziś jakiekolwiek
znaczenie, skoro młodzież i tak nie czyta lektur, co najwyżej bryki,
a znajomość literatury nie jest nikomu do niczego potrzebna?
Czy rzeczywiście grozi nam zmierzch tak zwanej inteligencji?
–
Katarzynę Miller
i
Wojciecha Eichelbergera
pyta Tatiana Cichocka
K.M.: To grupa ludzi o szerszym spojrzeniu. Oprócz
znajomości literatury, historii, obycia w świecie mających
pewien styl i wrażliwość, a także system wartości, w któ-
rym na pierwszym miejscu stoją ideały, takie jak patrio-
tyzm, a dopiero na kolejnym – wartości materialne. To je-
den z powodów, dla których ten etos się sypie. Nie
przystaje do dzisiejszego świata.
W.E.: Etos inteligencki zakładał duchowe przewod-
nictwo narodowi, ale też służenie mu, pewien altruizm.
Zamiana „inteligenta” w „wykształciucha” to próba
odarcia go z godności i wartości. Ataki na nauczycieli
Gdy król
jest nagi
Zdjęcia
Zosia Zija
Wojciech Eichelberger
Katarzyna Miller
cia, że ich coś uwiera – a to może stanowić impuls do rozwo-
ju. Czyżby chodziło o to, żeby ludzie się nie rozwijali?
K.M.: Żeby nie mieli szansy poczuć swojego prawdzi-
wego braku, a nie tego, że im brakuje czekoladowego ba-
tona konkretnej firmy, co próbuje im wmówić reklama.
Człowiek czuje, że coś mu dolega, ale nie zdąży nawet za-
dać sobie pytania, co to jest, bo media mu od razu dają od-
powiedź: brak ci piwa, masz nie taki samochód, chcesz
wziąć kredyt, żeby mieć lepszy telewizor… I człowiek od-
dycha z ulgą. Kupuje to coś albo zbiera pieniądze, żeby so-
bie to coś kupić, ma już cel i łudzi się, że zaspokaja ów
brak. I nie dociera do niego fakt, że nie brakuje mu lepsze-
go proszka od bólu głowy, tylko czegoś więcej. I że ów pro-
szek zagłuszyłby to tylko na chwilę. Większość ludzi żyje,
zagłuszając.
– Nic dziwnego, że ci, którzy drążą i analizują, mogą drażnić…
K.M.: Bo pokazują, że jest inna droga, że są ludzie,
którzy nie powielają ślepo schematu z reklam, coś innego
jest dla nich ważne, a więc budzą w innych niepokój, lęk,
że życie wzorowane na kolorowych obrazkach nie do koń-
ca do tych obrazków przystaje. Ten lęk łatwo przeradza
się w odrzucenie, w agresję. W reklamowej Nibylandii nie
ma miejsca na myślących, należy ich wyśmiać, przedsta-
wić jako patologię i w ten sposób unieszkodliwić.
– To, co się dzieje z językiem polskim, jest ważną składową te-
go procesu. Politycy mówią dziś bardzo złą polszczyzną. Kiedyś
mieli z tego powodu kompleksy, a naród opowiadał sobie o nich
dowcipy. Jeszcze w wykonaniu Wałęsy było to bezlitośnie punkto-
wane, bo dobra polszczyzna była wartością, jednym z wyznaczni-
ków patriotycznej postawy. Co się zmieniło?
K.M.: Trzeba by się śmiać bez przerwy. I coraz mniej
ludzi ma moralne prawo się śmiać, bo coraz mniej jest ta-
kich, dla których polskość i patriotyzm to też polszczyzna,
czyli poprawny, piękny język. Ale skoro do telewizji czy
innych mediów może trafić człowiek, który ledwo umie
sklecić dwa zdania, to jaką mamy motywację?
– Mam wrażenie, że inteligencja też jest winna temu, że jej
etos się kruszy. Nie powstają jakoś inteligenckie komitety obrony
artystów atakowanych choćby za obrazoburstwo...
W.E.: Inteligenci to zwykle ludzie wrażliwi, dla któ-
rych cel nie uświęca środków. Dlatego z natury rzeczy nie
posługują się przemocą, agresją. Co nie znaczy, że nie po-
trafią walczyć przyparci do muru. Ale jeśli mają wybór,
wolą rozwiązywać konflikty w inny sposób. Posługują się
myślą, słowem, sztuką…
K.M.: Które, niestety, mają dziś ograniczony zasięg
albo się zdewaluowały.
– Przykładem mogą być listy protestacyjne i apele podpisywa-
ne przez najwybitniejszych przedstawicieli środowisk twórczych, au-
torytety do niedawna niekwestionowane. Jeszcze nie tak dawno po-
dobne wystąpienia miały swoją wagę, dziś przechodzą bez echa...
K.M.: Autorytety odchodzą w przeszłość wraz z inte-
ligenckim etosem... Żal, że polska inteligencja nie wypra-
cowała skutecznych sposobów obrony przed atakiem i za-
lewem chamstwa, sposobów pokazania, że mamy swoją
siłę i godność, której nie da się skruszyć. W związku
z tym one się kruszą.
W.E.: Inteligencja nastawia się przede wszystkim na to,
by przetrwać. Choć nie jest to chwalebne, woli poświęcić jed-
nostki, by uniknąć otwartego konfliktu z totalitarną władzą.
Tchórzostwo, przezorność – trudno wyrokować. Poza tym in-
teligencja nie ma świadomości klasowej. To byłoby zaprze-
czeniem jej istoty. To zbiorowisko indywidualistów. Niestety
bywa tak, że gdy jeden odłam inteligencji obrywa, drugi się
cieszy. Słabość jest zarazem jej istotą i siłą.
– Profesor Maria Janion powiedziała kiedyś, że do Europy mu-
simy iść z własnymi umarłymi. To się tyczy literatury, historii, sztuki,
spuścizny w ogóle.
W.E.: Ale może my nie chcemy już do Europy? Tam
roi się od wykształciuchów, parad równości i ekologów,
którzy twierdzą, że klimat się ociepla. A w Polsce się
na razie nie ociepla...
i lekarzy, czyli na te środowiska inteligenckie, które bez-
pośrednio kontaktują się z „ludem” i cieszyły się do nie-
dawna powszechnym szacunkiem, nie jest w tym kon-
tekście przypadkowy. Autorytarne systemy władzy boją
się inteligencji, bo boją się myślenia, które inteligencja
uosabia, oraz wynikających z niego wątpliwości. Inteli-
gencja wywołuje niepokój intelektualny i moralny, który
populiści i radykałowie wszelkiej maści próbują zdewa-
luować, nazywając relatywizmem moralnym i aksjolo-
gicznym chaosem.
K.M.: To już chyba jakiś inteligent musiał powiedzieć...
W.E.: Bo wśród dogmatyków i radykałów jest wielu
ludzi solidnie wykształconych. To najlepszy dowód, że wy-
kształcenie nie jest równoznaczne z przynależnością
do inteligencji.
Inteligencja jest niepopularna, bo kojarzy fakty, zna
historię, jest świadoma tradycji. III Rzesza pozbyła się naj-
pierw swojej inteligencji, a potem wybijała intelektualne
elity w okupowanych krajach. Podobnie czynili Rosjanie.
By naród jak stado baranów poszedł sam na rzeź, trzeba
najpierw pozbawić go głowy. Wyciąć tych, którzy myślą,
mogą zarazić jakąś ideą, krzyknąć, że król jest nagi.
– A nie jest tak, że inteligencki etos się przeżył, bo dziś rzeczywi-
stość kreuje innych bohaterów? Zorientowanych na karierę, dla których
wyznacznikami postaw są sukces w sensie materialnym oraz pragma-
tyzm? Mam wrażenie, że wykształcenie, erudycja przestały być warto-
ściami samymi w sobie, a zyskały status towaru na rynku pracy.
K.M.: Wszystko wystawione jest dziś na sprzedaż...
W.E.: Dzisiejsze czasy w ogóle nie sprzyjają inteli-
gencji. Jej ideały pozostają bowiem w konflikcie również
z tak zwanym korporacyjnym kapitalizmem. Dlatego tam,
gdzie korporacyjny kapitalizm kwitnie, inteligencja zani-
ka. Zamienia się niezauważalnie w klasę średnią, której
zdecydowanie bliżej do konformistycznego, materiali-
stycznie usposobionego mieszczaństwa.
K.M.: Tak zwane białe kołnierzyki nie mają zwykle
czasu, by się rozwijać poza swoją działką zawodową, kul-
tura ma im przede wszystkim zapewnić rozrywkę i odprę-
żenie, a nie być przyczynkiem do kolejnych przemyśleń,
angażowania się w jakikolwiek sposób.
Media są dziś również przeważnie antyinteligenckie.
Twórcy programów uważają chyba swoich widzów za ćwierć-
inteligentów potrafiących strawić jedynie homogenizowaną
papkę ze śmiechem w tle. Taka sytuacja trwa od jakiegoś cza-
su, więc wyhodowano już grupę odbiorców rozleniwionych
w myśleniu, przyzwyczajonych do trawienia wyłącznie owej
papki. To niebezpieczne, bo to jest właśnie wychowanie, real-
na edukacja, jakiej poddane jest nasze społeczeństwo.
W.E.: Większość mediów przestała realizować inteli-
gencką misję i poszła w schlebianie prymitywnym gustom.
Ludzie mają coraz mniej okazji do refleksji, smutku, poczu-
70 | ŻYCIE WEWNĘTRZNE |
ZNAKI
zwierciadło 10/07
www.zwierciadlo.pl
Podyskutuj na www.forum.zwierciadlo.pl
Większość mediów poszła
w schlebianie prymitywnym
gustom. Ludzie mają coraz
mniej okazji do refleksji, smutku,
poczucia, że ich coś uwiera
– a to może być impulsem
do rozwoju. Czyżby chodziło o to,
żeby ludzie się nie rozwijali?
Tatiana Cichocka