Copyright © by Wydawnictwo W.A.B., 2008
Wydanie II
Warszawa 2008
5
Wst p
Ma
ł e stwo, a pó niej rodzina, mo e być fascy-
nuj cym, radosnym, daj cym niewyczerpane
ród
ło satysfakcji sposobem na ycie. A prze y-
wanie momentów trudnych i niebezpiecznych
– kryzysów ma
ł e skich i rodzinnych – mo e
jednoczy
ć i zbli ać.
Bywa te inaczej. Jak tonie rozbijaj cy si na
rafach koralowych statek, tak mo e uton
ć
ma
ł e stwo, a wraz z nim rodzina. Jestem psy-
chologiem i w swojej pracy terapeutycznej sty-
kam si z tym, e dwoje ludzi, którzy kiedy ,
kochaj c si , postanowili za
ło yć rodzin , teraz
nie mo e si ze sob dogada
ć i... No wła nie.
Je li jest w nich cho
ćby odrobina wzajemne-
go zaufania, to staraj si do siebie wróci
ć. Ale
je li u jednego z nich tego zabraknie, to cierpi
oboje.
W ksi
ce tej b d si stara
ł opisać, wyja nić
i troch podpowiedzie
ć, co mo na robić w takiej
w
ła nie sytuacji, gdy choćby jedno z mał on-
ków nie ma ju zaufania, mo e nadziei, a mo e
6
odwagi lub ch ci bycia razem i dlatego pojawia
si pomys
ł rozwodu.
B d porusza
ł problemy wybrane z cało ci zja-
wiska, jakim jest rozwód. Rozwód najcz
ciej
kojarzy si nam z zerwaniem wi zi, odej ciem,
roz
ł czeniem, rozpadem, unicestwieniem ro-
dziny. Widocznym znakiem tego zdarzenia jest
orzeczenie s du uzyskane po rozprawie s do-
wej, w którym mowa jest o tym, e ma
ł e -
stwo Pa stwa X zosta
ło uniewa nione i dlatego
w wietle prawa przesta
ło istnieć. Owo unice-
stwienie ma
ł e stwa jest dla mnie dyskusyjne,
ale to nie b dzie tematem tej ksi
ki.
Jestem po rozwodzie..., Moi rodzice się rozeszli...,
Pochodzę z rodziny, w której był rozwód... Mo -
na odnie
ć wra enie, e te stwierdzenia doty-
cz sytuacji, zdarzenia, które mia
ło miejsce,
które by
ło. Ot, stało si i ju tego nie ma. Jest
to niebezpieczne uproszczenie, któremu cz -
sto ulegamy. W efekcie nabieramy przekona-
nia, e rozwód jest jak rozbicie szklanki. Czyli
co , co dzieje si nagle i szybko. Kiedy t
łucze
si szklanka, najcz
ciej rejestrujemy brz k
t
łuczonego szkła i porozrzucane kawałki. Nie
pami tamy, jak spada
ła, czy leciała bokiem,
czy si przekr ci
ła, czy mo e spadaj c, obraca-
ła si wokół własnej osi. Nie zwrócili my na te
szczegó
ły uwagi i dlatego pó niej nie pami ta-
7
my momentu zderzenia si szklanki z pod
łog
i lotu jej kawa
łeczków w ró ne strony. Dopiero
sprz taj c, ze zdziwieniem zauwa amy, jak da-
leko polecia
ły niektóre cz ci.
My l c o st
łuczonej szklance, pami tamy naj-
wy ej, e na przyk
ład j lubili my, e byli my
nieostro ni i e szkoda. Szybko zamiatamy po-
t
łuczone szkło i ju nie ma ladu po tym, co si
sta
ło. Otó na tym polega drugie niebezpiecz-
ne uproszczenie, któremu mo na ulec, my l c
o rozwodzie. Jest nim przekonanie, e je li co
nam nie pasuje w ma
ł e stwie, to zawsze mo-
emy pój
ć do s du, rozwie ć si , znikn ć sobie
z oczu i zapomnie
ć. Owo magiczne my lenie
pojawia si przede wszystkim u tego ze wspó
ł-
ma
ł onków, który chce odej ć. Rzeczywisto ć
jest jednak inna. Ten, który zostaje, nie znika,
nie przepada bez ladu jak za dotkni ciem cza-
rodziejskiej ró d ki. Jest to szczególnie odczu-
walne, gdy w gr wchodz dzieci (nie ma zna-
czenia, w jakim s wieku). Uwa am, e w takim
przypadku rozwód nie ko czy zwi zku mi dzy
wspó
łmał onkami, ale go zmienia. Zmienia go
ze zwi zku, w którym by
ła najszerzej rozumia-
na wspó
łpraca, w zwi zek, w którym pojawia
si relacja przeciwstawna. Odchodz cy musi
by
ć wiadom tego, e współmał onek pozo-
staj cy b dzie prze ywa
ł ró ne stany i ró nie
8
b dzie si w zwi zku z tym zachowywa
ł. Musi
pami ta
ć, e nie uda mu si w aden sposób
sprawi
ć, aby jego mał e stwo znikło, jak znika
co w kapeluszu iluzjonisty.
Uwa am, e rozwód jest procesem d
ługo-
trwa
łym, trwaj cym niekiedy par lat. W tym
czasie z osobami uwik
łanymi w to zdarzenie
dzieje si bardzo wiele. Mam tu na my li oczy-
wi cie samych ma
ł onków, ale te ich dzieci,
blisk i dalsz rodzin oraz przyjació
ł i znajo-
mych. W czasie rozwodu w pewnym momencie
mo e pojawi
ć si ulga i odpr enie, a w innym
strach, l k i niepewno
ć o to, co dalej. Rozwód
to dr cz ca i przyt
łaczaj ca w swym nat eniu
dwoisto
ć przekona , uczuć i zachowa . Roz-
wód to nieko cz ce si w tpliwo ci, to gniew,
bunt, zranienia, podsumowania, refleksje, na-
dzieje, oczekiwania. Mam wra enie, e decydu-
j c si na rozwód, wpadamy z jednej trudno ci
– z tego, co dzieje si w ma
ł e stwie, w dru-
g , cz sto nawet wi ksz – w to, co dzieje si
w czasie rozwodu.
W swojej ksi
ce nie b d si zajmowa
ł odpo-
wiedzi na pytanie, jak i dlaczego dochodzi do
rozwodu, nie b d te rozwa a
ł, jakie mog
by
ć długofalowe skutki tego zdarzenia. B d
si natomiast stara
ł pokazać to, co dzieje si
z nami, kiedy rodzi si pomys
ł rozwodu, kiedy
9
jedno chce odej
ć, a drugie si o tym dopie-
ro dowiaduje, kiedy pojawiaj si w nas takie
emocje, o które nigdy siebie nie podejrzewa-
li my, i prze ycia, których nigdy nie brali my
pod uwag . B d pisa
ł o tym, jak okazuje si ,
cz sto wbrew naszej woli, e jeste my zupe
ł-
nie bezsilni i e ma
ły mamy wpływ na to, co
zrobi, co b dzie czu
ł i my lał współmał onek,
a jednocze nie do wiadczamy tego, e bardzo
jeste my ze sob zwi zani uk
ładem, przyzwy-
czajeniami lub emocjami.
B dzie to ksi
ka o tym, jak pomóc sobie prze-
trwa
ć, aby pó niej z tym yć. Ale na pewno nie
o tym, jak si rozwodzi
ć, aby pó niej bez tego
y
ć. Do wiadczenie rozwodu porusza indywi-
dualne emocje i bardzo trudno jest w takiej
sytuacji radzi
ć, bowiem ka dy rozwód jest inny,
ka dy przebiega w
łasnym nurtem. Niemniej
jednak pokusz si o odpowiedzi na nast puj -
ce pytania:
•
co nale y zrobi
ć, aby nie ranić wi cej, ni
rani sam rozwód,
•
do czego mo esz odwo
łać si w sobie, aby
przez to zdarzenie przebrn
ć bardziej ro-
zumnie,
•
co nale y robi
ć, aby wesprzeć dzieci i pomóc
im w tej sytuacji.
10
Tak jak rozpryskuje si na drobne kawa
łeczki
lustro upadaj ce na pod
łog , tak rozpada si
cz
łowiek, który do wiadcza rozwodu. Poszcze-
gólne jego cz
ci: uczucia, system warto ci,
plany, potrzeby, ród
ła satysfakcji i siły, przeko-
nania, które do tej pory stanowi
ły jedno, ucie-
kaj ka de w inn stron , pozostawiaj c po so-
bie pustk , ból i przera enie. Wszystko, co do
tej pory by
ło „pod r k ” i mniej lub bardziej
wiadomie mo na by
ło z tego korzystać, nagle
gdzie si gubi, traci na warto ci, przemienia
w co innego lub po prostu przestaje istnie
ć. To
bardzo, ale to bardzo nieprzyjemny, wr cz prze-
ra aj cy stan. Niektórzy do wiadczaj go nagle,
jak kto niespodziewanie wrzucony do basenu,
inni troch wolniej, teoretycznie bowiem wie-
dz , co ich czeka, jeszcze inni udaj , e to ich
nie rusza, lub zaprzeczaj , jakoby cokolwiek
ich bola
ło.
Osobi cie nie wierz , eby mo na by
ło przez
rozwód przej
ć bez bólu. Jestem przekonany, e
tam, gdzie na pocz tku by
ła miło ć (emocjonal-
ne zaanga owanie, jakiekolwiek oczekiwania
i wyobra enia dotycz ce wspólnej przysz
ło ci),
w trakcie rozwodu pojawia si we wszystkich
odcieniach i nat
eniach z
ło ć, smutek i cier-
pienie zwi zane ze strat . Strat w najszer-
szym tego s
łowa znaczeniu. Strat osoby, stra-
11
t pewnego porz dku wiata, warto ci, strat
nadziei na spe
łnienie pragnie , strat dobrego
my lenia o sobie, strat w opinii innych czy
utrat zaufania do jednej osoby lub w ogóle
ludzi. Ka dy z nas jest niepowtarzaln , jedyn
w swoim rodzaju osob i dlatego wymienienie
wszystkiego, co mo emy uzna
ć za nasz strat ,
jest niemo liwe.
Na li cie najbardziej stresuj cych zdarze
w naszym yciu rozwód zajmuje drugie miej-
sce, po mierci jednego ze wspó
łmał onków.
To oczywiste, ale warto pami ta
ć, e rozpad
ma
ł e stwa bardzo silnie prze ywaj nie tyl-
ko sami wspó
łmał onkowie albo przynajmniej
jedno z nich, ale równie ich dzieci. Uogólnia-
j c, mo na powiedzie
ć, e rozwód jest cz ciej
do wiadczeniem negatywnym dla dzieci ni dla
doros
łych. Zale no ć dziecka od rodziców oraz
naturalna niedojrza
ło ć dzieci wzmagaj ich
podatno
ć na zranienie, jakim s opuszczenie,
rozdarcie i brak poczucia bezpiecze stwa. Do-
tyczy to zw
łaszcza tych dzieci, dla których po
rozwodzie jedno z rodziców pozostaje w ogó-
le niedost pne. Im lepiej doro li poradz sobie
z rozwodem, tym mniej ucierpi ich dzieci. Im
mniej przed
łu aj cych si awantur, urazów, zło-
ci, manipulacji, a wi cej po rozwodzie wspó
ł-
dzia
łania w wywi zywaniu si z obowi zków
rodzicielskich, tym mniej stresów dla dzieci.
12
O rozwodzie mo na pisa
ć z wielu perspektyw.
Inaczej widzi go osoba opuszczona, inaczej od-
chodz ca, a jeszcze inaczej dziecko. Z perspek-
tywy te ciów, przyjació
ł czy znajomych wygl da
jeszcze inaczej. W ksi
ce tej najcz
ciej b d
przyjmowa
ł perspektyw osoby opuszczonej.
Zdaj sobie spraw , e jest to pewne uprosz-
czenie, ale decyduj si na nie. Zak
ładam, e
opuszczony to ta osoba, która nie chce rozwo-
du, jest zaskoczona wizj rozstania, osoba, któ-
ra pozostaje „na starych mieciach” i jest zmu-
szona do u
ło enia sobie ycia na nowo.
Dla u
łatwienia i przejrzysto ci tekstu zastoso-
wa
łem w zasadzie jedn form gramatyczn
– przyj
łem, e tak osob jest kobieta. Dlatego
do niej najcz
ciej b d si bezpo rednio zwra-
ca
ł. Zdaj sobie spraw , e wskutek takiego
uproszczenia mog zosta
ć pos dzony o igno-
rancj i stronniczo
ć. Aby tego unikn ć, musz
z
ło yć pewn deklaracj : uwa am, e nieprawd
jest, jakoby osobami „wychodz cymi z ma
ł e -
stwa”, d
cymi do rozwodu, czyli odchodz cy-
mi, byli wy
ł cznie m czy ni, a opuszczonymi
kobiety. Dlatego pomimo formy e skiej, jak
przyjmuj najcz
ciej, nie jest to ksi
ka tylko
o kobietach i dla kobiet. Jest to ksi
ka równie
o m
czyznach i tym samym dla m
czyzn.
Wsz dzie w tek cie w miejsce form e skich,
takich jak: „powinna ”, „czu
ła ”, „my lisz, e
to go...”, „pozosta
ła ”, „mamo”, mo na wsta-
wia
ć odpowiedni form m sk , tak jak: „po-
winiene ”, „czu
łe ”, „my lisz, e to j ...”, „pozo-
sta
łe ”, „tato”.
cz
ć pierwsza
MA
Ł ONKOWIE
17
1. Zanim zapadnie decyzja
Rozstanie i rozwód nigdy nie nast puj nagle.
Osoby, które do wiadczy
ły tego zdarzenia, cz -
sto mówi , e rozwód spowodowa
ł w ich yciu
co najmniej dwuletni ba
łagan. Niekiedy okres
owego specyficznego ba
łaganu w yciu trwa
jeszcze d
łu ej, a niektórzy skutki rozwodu w po-
staci braku stabilizacji emocjonalnej odczuwaj
do ko ca ycia. Bywa oczywi cie i tak, e roz-
wód nie wywo
łuje bardzo silnych prze yć i sta-
je si ma
ło wa nym epizodem w yciu człowie-
ka. Dzieje si tak zazwyczaj wtedy, gdy rozstaj
si ma
ł onkowie, którzy zawierali zwi zek bez
g
ł bszego zaanga owania uczuciowego, mo e
z przypadku, a czas trwania ich ma
ł e stwa nie
by
ł długi.
W twoim ma
ł e stwie pewnie tak nie jest. Po-
znali cie si dawno temu, ma
ł e stwem jeste-
cie od
ładnych paru, a mo e nawet parunastu
lat. Uk
ładało si ró nie. Raz lepiej, raz gorzej,
jak u wszystkich. Mo e ju od jakiego czasu
nie by
ła zadowolona z paru rzeczy, ale nie były
one a tak wa ne. Poradzi
ła sobie z tym, posta-
18
nawiaj c nie zwraca
ć na nie uwagi, zapomnieć
lub przyzwyczai
ć si . Ale... mo e od jakiego
czasu czujesz si coraz bardziej nieswojo, sa-
motnie w swoim domu, z m
em. Nie chcesz
mu o tym powiedzie
ć. My lisz, e to go nie zain-
teresuje, e powie, e przesadzasz. Czujesz, e
nie chce twojej obecno ci tak jak kiedy . Coraz
mniej z tob rozmawia, coraz rzadziej mówi ci
co robi, co czuje, czego chce. Jest jaki dziwny,
nieobecny, kiedy razem jecie kolacj . Tak jakby
by
ł gdzie indziej. Innym razem nagle zaczyna
si spieszy
ć, przypomina sobie o wa nym spot-
kaniu i niespodziewanie wychodzi. Zdawkowy
poca
łunek i słyszysz: Nie czekaj na mnie, wrócę
późno.
Albo mo e jest inaczej. Mo e coraz cz
ciej
mówi o niej. Ci gle gdzie si z ni spotyka,
kino, wizyty pod byle pretekstem. A mo e jesz-
cze inaczej...
Tak czy owak czujesz, e co si dzieje. Co
niedobrego.
Ale to niemożliwe, żeby on mógł
coś zrobić przeciwko nam, przeciwko mnie –
my lisz.
Coraz cz
ciej dochodzi do spi
ć, kłótni i awan-
tur z byle powodu. To przykre, ale zaczynasz
ba
ć si takiego jego zachowania. Nie rozumiesz
o co chodzi.
Może to przeze mnie – my lisz.
19
Czujesz si coraz bardziej zagubiona, zm czona
i samotna. Co podejrzewasz, ale mówisz so-
bie, e to niemo liwe, eby ci zdradza
ł. Ganisz
si za ten pomys
ł i mówisz sobie, e to pewnie
twoja obsesja.
Przypominasz sobie, e niedawno odmówi
ł ko-
chania si z tob . Powiedzia
ł, e jest zm czony.
Sytuacja zacz
ła si powtarzać. Albo jest zm -
czony, albo nie ma ochoty... W dodatku nie chce
nic zrobi
ć, aby co si zmieniło, a ty boisz si
o tym rozmawia
ć.
Jest coraz gorzej. Czujesz, e to ty powinna
co zrobi
ć, ale boisz si zrobić cokolwiek. Jeste
w ciek
ła na siebie i na niego. Czujesz bunt, l k
i bezsilno
ć.
Dlaczego nic nie robię?
– pytasz sam
siebie.
Dlaczego nic nie robię? – pytasz si co-
raz cz
ciej. Czujesz jego oboj tno
ć i to jest
najgorsze. A wreszcie to, co przeczuwa
ła ,
podejrzewa
ła , czego si domy lała , staje si
faktem, który do ciebie dociera. Mo e kto ci
to powiedzia
ł, mo e przyłapała ich, a mo e on
nagle znikn
ł z domu i zadzwonił, e jutro przyj-
dzie po reszt rzeczy. Niewa ne, jak to si sta
ło.
Wa ne, e czujesz, jak rozpadasz si , jak umie-
rasz, zamykasz si w sobie. To przecie niemo -
liwe, eby cz
łowiek prze ył podobn rozpacz,
upodlenie, ból, strach, to niemo liwe, eby
ON. To nierealne. Tyle k
łamstw. Dlaczego ona?
20
Dlaczego...?
To podłe, ohydne – mówisz sobie
i czujesz si sponiewierana, opluta, wy miana.
Czujesz si tak, jakby zapada
ła si w bagnie,
i to mierdz cym. Walczysz, buntujesz si . In-
nym razem pojawia si pustka, bezsilno
ć. Za-
stanawiasz si , po co tak cierpisz, dlaczego tak
si sta
ło. wita nadzieja, e mo esz wpłyn ć na
jego decyzje, e przecie on nie mo e nie liczy
ć
si z tob , twoimi uczuciami. Wtedy postana-
wiasz, e b dziesz walczy
ła, e...
Ale to nie takie proste. Nie mo esz pracowa
ć.
Nie mo esz normalnie y
ć. Wsz dzie, w domu,
w pracy, na ulicy, w autobusie, na wycieczce,
przy pomaganiu dzieciom w lekcjach, przy zmy-
waniu naczy , podczas wieczornej k pieli, ca
ły
czas tylko o tym my lisz. Odczuwasz, e to kosz-
mar. Czujesz straszny ból i l k przed przysz
ło -
ci . Czujesz si tak oszukana, ok
łamana, e ode-
chciewa ci si wszystkiego, a zw
łaszcza walki
o niego, o was. Marzysz, eby przesta
ło boleć.
Ale co z dziećmi? – my lisz. – Co powiedzą inni?
Dlatego ch tnie wierzysz w przysi gi, zapew-
nienia, e wszystko ju min
ło. Nie wiesz, czy
to prawda, czy nie, ale...
Przegadane noce, p
łacz. Nie rozumiesz, co tak
naprawd si dzieje. Ju w nic nie potrafisz
uwierzy
ć. Mo e modlisz si do Boga, eby po-
21
móg
ł ci w co uwierzyć, być czego naprawd
pewn . Intuicja i instynkt podpowiadaj ci, e
oni si spotykaj , ale nie masz na to adnych
dowodów. My lisz sobie, e je li nadal si z ni
spotyka, to dlaczego jest z tob . Nie rozumiesz
tego. Ale próbujesz to sobie jako pouk
ładać.
Zaczynasz si zastanawia
ć, czy to tylko seks.
My lisz sobie:
Ona pewnie utwierdza go w jego
poczuciu męskości, pozwala czuć się silnym, zde-
cydowanym facetem. Nie stawia warunków, nicze-
go nie wymaga, nie ma pretensji, akceptuje to, co
jest. Nie to co ja. Ja chcę, żeby on..., żeby on nie...
Okropne jest to, e pozornie yjecie normalnie
razem, owszem, bez seksu (czasem nawet do-
chodzi do prób, ale coraz rzadziej). Zastanawiasz
si , co ty tu robisz. Ca
ły czas masz nadziej , e
to si sko czy
ło. Zawsze jednak zdarza si co ,
co przemawia przeciwko temu.
Bardzo cierpisz.
Czy to rzeczywiście tak trudno
uporządkować sobie życie? – stawiasz sobie pyta-
nie, po czym mówisz sama do siebie:
Niech coś
wreszcie zrobi, niech się z nią rozstanie. A tym-
czasem uwa asz, e musisz gra
ć przed rodzin ,
e wszystko jest w porz dku. Czujesz, jakie to
trudne.
Nadchodz pierwsze wi ta. Ze zdziwieniem
spostrzegasz, e to trwa ju tak d
ługo. Jest
Niestety na resztę tekstu wylała nam się kawa…
Chcesz nam postawić nową?