M A G I A , WOLNOŚĆ, S Z T U K A
M A G I A , W O L N O Ś Ć , S Z T U K A
E S E J E
J O H N A W H I T E S I D E P A R S O N S A
W przekładzie
Anny Orzech & Krzysztofa Azarewicza
L a s h t a l P r e s s
G d y n i a - L o n d y n MMIX e . v .
A n . 105
tytuł oryginału
Freedom is a Two-EdgedSword
and Other Essays
tekst © The Cameron Parsons Foundation
ilustracja O Nicole Klagsbrun Gallery
przekład
Anna Orzech
Krzysztof Azarewicz
korekta
Tomasz Janiszewski
skład
Artur Mieczkowski
copyright © for the Polish edition
by L A S h T AL P R E S S 2009
wydanie I
nakład: 200 ręcznie numerowanych kopii
egzemplarz nr
produkcja
Point 93, Gdynia
W S T Ę P D O W Y D A N I A P O L S K I E G O
John Whiteside Parsons (1914-1952) był niezwykłym człowiekiem zain
teresowanym osiągnięciem Niemożliwego. Na rozwój jego wyobraźni wpłynęła
lektura opowiadań science fiction, których był w i e l k i m miłośnikiem. Dziecięcej
fantazji i młodzieńczym ideałom zapragnął nadać skonkretyzowanych kształ
t ó w j u ż jako naukowiec pracujący nad stworzeniem paliwa rakietowego dla Jet
Propulsion Laboratory i Aerojet Corporation, do którego wyprodukowania fak¬
tycznie się p r z y c z y n i ł . Za osiągnięcia naukowe jego imieniem nazwano jeden
z k r a t e r ó w po ciemnej stronie k s i ę ż y c a . N i e b y ł to przypadek, bowiem Parsonsa
fascynowała ciemna strona nauki, jej konkurentka - magia. To właśnie dzięki
naukom tajemnym połączył w wysublimowany sposób wyobraźnię i życiowy
pragmatyzm, uznając je za podstawę „naukowego iluminizmu". Ów alchemicz¬
ny amalgamat okazał się dlań śmiertelny - Parsons zmarł w eksplozji na skutek
upuszczenia fiolki z piorunianem rtęci.
Parsons b y ł charyzmatycznym c z ł o n k i e m magicznego zakonu o nazwie
Ordo Templi Orientis, a przez pewien czas mistrzem Loży Agape w Los Angeles.
Prace w obrębie tej loży, kontakty z jej członkami i wspólne eksperymenty socjo-
magiczne przyczyniły się do napisania wielu esejów i szkiców opisujących jego
doświadczenia, przemyślenia i wizje lepszego Jutra. Najdojrzalsze z tych prac
zebrano pod jednym t y t u ł e m , s t a n o w i ą c y m swoistego rodzaju sztandar oddający
niezwykle klarownie charakter wizji Parsonsa.
M a m wielką nadzieję, iż poruszą one Czytelnika swą prostą, aczkolwiek
wizjonerską mocą i przypieczętują narodziny indywidualnego Geniusza w każ¬
dym z nas.
Niniejszą publikację ozdabia obraz żony Parsonsa, aktorki, malarki
i poetki, Marjorie Cameron (1922-1995), zatytułowany Dark A n g e l , a który jest
portretem jej zmarłego tragicznie męża, któremu zresztą zadedykowała znaczną
część swej twórczości.
KrzysztofAzarewicz
Los Angeles, lato 2007 e.v.
5
O B O S I E C Z N Y M I E C Z W O L N O Ś C I
Wstęp
Odkąd napisałem ów esej w 1946 roku spełniło się wiele mych z ł o w i e s z
czych przepowiedni. P r a c o w n i k ó w społecznych objęły niegodziwe i bezwar
tościowe umowy „lojalności". Poddano ich także wielu „lojalnym czystkom".
C z ł o n k o w i e senatu Stanów Zjednoczonych wykorzystując „ i m m u n i t e t " i uspra
wiedliwiając się „koniecznością" uczynili ze sprawiedliwości żart, a z prywat
ności istne p o ś m i e w i s k o . Konstytucyjna nietykalność i prawo doczekały się
wielokrotnego p o g w a ł c e n i a . C z y n a m i , które jeszcze do niedawna w Ameryce
uznawano za ujmę, obecnie nie zajmuje się nikt. Zainteresowanie n i m i stracił
nawet Sąd N a j w y ż s z y .
W dzisiejszych czasach „ c u d o w n a " opieka społeczna, prawa socjalne
wraz ze swą niszczącą p o l i t y k ą p o d a t k o w ą oraz naruszeniem w o l n o ś c i jednost¬
ki są wszechobecne. Anglia znajduje się pod rządami iście reżimowymi, które
przypominają wojskową dyktaturę. Austria, Węgry, Jugosławia i Czechosłowa¬
cja stały się ofiarami komunizmu, a Stany Zjednoczone ubijają w ł a ś n i e interesy
z barbarzyńskimi i przekupionymi argentyńskimi oraz hiszpańskimi dyktatorami.
W c h w i l i , gdy piszę te słowa senat Stanów Zjednoczonych przeprowadza
groteskowe dochodzenie w sprawie prywatnych w a r t o ś c i seksualnych. W całej
tej błazenadzie rozprawia się, iż p o n o ć powodują one ból i smutek wielu niewin¬
nych ludzi.
Inercja, która pozwala na niemal całkowite p o g w a ł c e n i e naszej w o l
ności jeszcze do niedawna była nie do p o m y ś l e n i a . Tak samo ciężko u w i e r z y ć
w panującą obecnie ignorancję. Ważne rzeczy, które powstają w tej cywilizacji
i kulturze to efekt działania nielicznej grupy ludzi, którzy potrafią m y ś l e ć krea
tywnie i p r a c o w a ć niezależnie przy wstrzemięźliwej asyście całej reszty. Praw
dziwie barbarzyńskie czasy nadejdą wówczas, gdy większość ludzi zrezygnuje
ze swej w o l n o ś c i , a j e ż e l i uczyni to także i owa garstka, czeka nas p o w t ó r n e
średniowiecze. Słowo liberalizm utraciło swe znaczenie dzięki nieprzejednanym
wysiłkom krętaczy, którzy wierzą, iż stanowi ono synonim dla rosyjskiego „li¬
zać buty". Humanizm stał się niczym w i ę c e j , jak polem działania totalitarnego
kościoła.
Nauka, która w czasach H . G . Wellsa miała zbawić świat, stała się sformali¬
zowana i ubrana w garnitur. Jest ona strasznym g ó w n e m , k t ó r e g o j ę z y k ograniczo
no do jednego słowa: bezpieczeństwo.
D z i ś , w 1950 roku, moje nadzieje m o g ą w y d a w a ć się nieco naiwne. N i ¬
gdy j e d n a k ż e nie byłem aż tak naiwny by wierzyć, że wolnością może cieszyć się
większa część ludzkości. Wierzyłem i wierzę j e d n a k ż e w to, iż ta garstka, która
ją osiągnie może stworzyć wolny świat dzięki samoofierze, mądrości, odwadze,
7
dzięki trwałemu i potężnemu wysiłkowi. Dzieło to wymaga heroicznego zaanga¬
żowania, przykładnego postępowania i stosownej edukacji. Wiara ta zbudowała
A m e r y k ę . Tę właśnie wiarę przyzywam ponownie po to, by Ameryka odzyskała
swą moc, bądź na zawsze upadła.
Stanowimy jeden naród, jeden świat. Oczy slumsów wpatrzone sąw W a l l
Street, a los chińskich kulisów determinuje przeznaczenie A m e r y k i . Nie może¬
my o g r a n i c z a ć naszej braterskiej w o l n o ś c i zabijając nas samych. S t a ń m y razem
jako ludzie w obronie ludzkiej wolności i godności, w innym wypadku utoniemy
w bagnie.
Spróbujmy rozwiązać nasze problemy choćby w tej jakże późnej godzinie,
żyjemy bowiem w narodzie, który zdaje się nie wiedzieć czym jest wolność.
Wierzymy, iż jest to słowo b ą d ź kartka papieru, o której posiadaniu cza
sem opowiada się nam. Tak n a p r a w d ę jest to j e d n a k ż e coś znacznie w i ę k s z e g o .
Esej ten jest p o ś w i ę c o n y w ł a ś n i e temu zagadnieniu - zdefiniowaniu
i zrozumieniu tych idei, które mają służyć zdobyciu i obronie wolności. Nie mu¬
szę d o d a w a ć , iż w o l n o ś ć jest niebezpieczna, trudno j e d n a k ż e p o d e j r z e w a ć nas
wszystkich o tchórzostwo.
I. M i e c z opada
Przez niezliczoną liczbę stuleci społeczeństwo zaakceptowało tezę, iż
pewni ludzie urodzili się niewolnikami, a ich naturalną funkcją jest służyć ka¬
płanom i królom, szlachcicom i panom c z y l i tym, którzy zostali wyznaczeni na
władców przez samego wszechpotężnego Boga. Co więcej taki system wzmocnił
się dzięki powstałym doktrynom; umysły mężczyzn i kobiet znalazły się w posia¬
daniu kościoła, a ich ciała w posiadaniu państwa. Taki sposób myślenia wspierały
rządy, moralność, religia i filozofia.
O k o ł o d w i e ś c i e lat temu w y b u c h ł o powstanie przeciwne tej doktrynie
- zadziwiająca herezja, j a k ą jest liberalizm. Główną jej zasadą jest równość
wszystkich ludzi i wiara w niezmienne prawa, które przynależą każdej jednostce.
Doktryna ta przyjęła się pośród wielu nieposłusznych duchów, herety¬
ków, ateistów i rewolucjonistów i mimo opozycji ze strony większości zorgani¬
zowanego społeczeństwa zdobyła znaczny rozgłos. Stała się tak popularna, iż po¬
częły ją wykorzystywać wielkie mocarstwa, a jej znaczenie ubarwiono pięknymi
sloganami.
Niemniej jednak rządzące elity brzydzą się liberalnymi ideami i nikt nie
chce wcielać w życie owych fundamentalnych praw. Co więcej prawa te gwałci
się w każdy możliwy sposób, używając w tym celu trików i wielu innych środ¬
ków godnych fanatyków oraz reakcjonistów. Zwolennicy absolutyzmu i podłe
totalitarne ugrupowania używają liberalizmu jako ochrony, k t ó r a u m o ż l i w i a im
zaprowadzenie tyranii i zniewolenie ich przeciwników.
8
Wiele ruchów religijnych stara się znieść wolność sztuki, mowy i pra¬
sy, reakcjoniści pragną zniewolić ludzi pracy, a komuniści dążą do ustanowienia
dyktatury - wszystko to ponoć w imię wolności. W i e l u zakamuflowanych tyra¬
nów definiuje wolność w całkowicie różny sposób, czas więc ponownie stworzyć
jej definicję według pojmowania jej przez zdeprawowanego cynika Woltera, nie¬
przyzwoitego ateistę Paine'a, zdrajcę Waszyngtona, radykalnego rewolucjonistę
Jeffersona i anarchistę Emersona.
W o l n o ś ć to obosieczny miecz - po jednej stronie ostrza znajduje się swo
boda, po drugiej zaś o d p o w i e d z i a l n o ś ć . Obie strony są niezwykle ostre. Przypad
kowe, tchórzliwe i niepewne osoby nie mogą władać takim mieczem. Naostrzyły
go konflikty, zahartowały ognie, ostudziła krew. Należy on do odważnych i do
tych, którzy posiadają wspaniałe serca. W przypadku, gdy duch kuźni, w której
został stworzony zaniknie, ów miecz okaże się zupełnie nieprzydatny.
Wszystkie tyranie oparte są na dogmatach, c z y l i na fundamentalnych
stwierdzeniach dotyczących absolutnych faktów, a wszystkie dogmaty opierają
się na k ł a m s t w a c h . Pierwszym stojącym przed nami zadaniem jest zatem odna¬
lezienie prawdy, w pobliżu której znajduje się wolność. Prawdąjest to, że nie wiemy nic.
Z obiektywnego punktu widzenia nie wiemy zupełnie nic. Każdy system
intelektualnej myśli, bez względu na to, czy jest nim nauka, logika, religia czy
filozofia, opiera się na fundamentalnych ideach i aksjomatach, których nie można
dowieść. To grób dla wszelkiego pozytywizmu.
Zakładamy, że poza naszym u m y s ł e m istnieje w i e l k i , rzeczywisty
i obiektywny świat, lecz tak naprawdę nie możemy być tego pewni. Nie jesteśmy
nawet pewni k i m j e s t e ś m y i c z y m jest nasz świat, j e ś l i natomiast istnieje j a k a ś
inna, niezależna rzeczywistość, to nie wiemy czym ona jest. Cała nasza wiedza
najej temat opiera się jedynie na percepcji.
Wszystko co postrzegamy przekazywane jest przez nasze z m y s ł y i in¬
terpretowane przez mózg bez względu na to, jak dokładne i delikatne mogą być
instrumenty percepcji. Nasze idee i eksperymenty mogą w y d a w a ć się użyteczne,
spektakularne i konieczne, nie mniej jednak nie mają nic w s p ó l n e g o z absolut¬
ną prawdą. Wszystko zależy od jednostki, jej kaprysów, wyobraźni oraz jej we¬
wnętrznej percepcji.
Średniowieczne czarownice i diabły były realne wedle swych własnych
standardów. W i e r z y l i w nie wszyscy ludzie, nawet c i , którzy posiadali dobrą re¬
putację i cieszyli się poważaniem. Widziano je i obserwowano ich działania, kry¬
ły się za masą niewytłumaczalnych zjawisk, a ich istnienie akceptowała znaczna
większość geniuszy jak i pospólstwa. Dziś j e d n a k ż e przestaliśmy wierzyć w cza¬
ry, a zachodzące w świecie zjawiska tłumaczymy sobie za pomocą kompletnie
innych przyczyn. Jutro poczniemy wierzyć w coś zupełnie innego. Wierzymy,
lecz nie j e s t e ś m y pewni.
Wszelkie nasze spekulacje, jak na przykład ta, dotycząca grawitacji, opie¬
rają się na zaobserwowanej statystyce i tendencjach, k t ó r e t w o r z ą pewne wzorce.
9
Nawet j e ś l i nasze obserwacje są p r a w i d ł o w e , nie wiemy dlaczego postrzegane
rzeczy zdarzają się; nie wiemy również czy zdarzały się wcześniej i czy nadal
będziemy mieli z nimi do czynienia w przyszłości. Wszystkie teorie, bez względu
na to, jak mogą wydawać się rozsądne, to jedynie założenia.
Istnieje pewna prawda, k t ó r a opiera się na d o ś w i a d c z e n i u ; wiemy, że
czujemy ciepło, głód i miłość. Uczuć tych nie można jednakże przekazać lu¬
dziom, którzy ich nie doświadczają. Możemy opisać je, używając powszechnie
znanych określeń, potrafimy dokonać analizy przyczynowo-skutkowej zgodnie
z ogólnie akceptowanymi teoriami. Nigdy jednakże nie przekażemy najistotniej¬
szej sprawy - samego uczucia.
T y m samym dochodzimy do bardzo negatywnych w n i o s k ó w , na podsta
wie których możemy stworzyć niezwykle pozytywne zasady:
1. B e z w z g l ę d u na to, c z y m jest w s z e c h ś w i a t , stanowimy jego c a ł o ś ć
bądź część, a wszystko dzięki istnieniu świadomości. Nie wiemy jednakże, która
z tych d w ó c h tez jest prawdziwa.
2. Żadna filozofia, teoria, religia, bądź system myśli nie jest absolutny
i nieomylny.
3. N i e m o ż e m y ocenić czy jedna indywidualna teoriajest lepsza od innej.
4. Każdy człowiek posiada prawo do tworzenia własnej opinii i do życia
na swój własny sposób. Tezy tej nie może obalić żaden system ani myśl.
Tyle o pozytywizmie. Zajmiemy się teraz ideami konieczności, korzyści
i wygody, które - nawet jeśli są iluzoryczne - nadal cieszą się olbrzymią popu¬
larnością. P o l i t y k a wiąże się z pierwszymi dwoma ideami, podczas gdy nauka
dotyczy ostatniej.
N i e mam tu na celu dyskredytacji nauki i rozumu, k t ó r y jest jednym
z największych posiadanych przez nas darów i mocą odróżniającą nas od zwie¬
rząt. Nauka to najpotężniejsze narzędzie i największa nadzieja, dzięki której mo¬
żemy myśleć o stworzeniu wspaniałej cywilizacji. (Ciekawe, iż ów dzisiejszy
truizm pojawia się w systemie rozumowania pod p o s t a c i ą koncesji.)
Pomimo nieocenionej wartości, nauka pozostaje ledwie narzędziem, któ¬
re ma się nijak do idei ostatecznej prawdy. Tu kryje się jej n i e b e z p i e c z e ń s t w o
- jako n a r z ę d z i e jest tak przydatna, u ż y t e c z n a i nieprzeparta, że poczynamy trak
t o w a ć j ą j a k o arbitralny absolut, k t ó r y wydaje oceny na temat wszystkich rzeczy.
To pozycja, z której przemawiają pedanci, dogmatyści i dialektyczni materiali¬
ści. Wcielając się w rolę „naukowców" bądź przedkładając „naukowe" doktry¬
ny starają się wymusić na nas akceptację ich wartości i posłuszeństwo wobec
ich rozkazów. Dziś musi być całkowicie wolne od Wczoraj. W innym przypadku
osiągnie poziom degeneracji i będzie jedynie zdolne do oddawania czci przodkom.
Obrona wolności to konieczność, chyba że wszyscy pragniemy być nie¬
wolnikami. Stworzenie braterstwa to czysta korzyść, chyba że dążymy do znisz¬
czenia. Nadanie innym prawa do posiadania własnej o p i n i i po to jedynie, by po
siąść to samo prawo, to czysta wygoda.
10
Inteligentna jednostka nie oprze swoich p o g l ą d ó w na arbitralnych b ą d ź
absolutnych koncepcjach dotyczących dobra i zła. Można stwierdzić, iż wszelkie
motywy i d z i a ł a n i a cechuje egoizm albowiem zmierzają one do usatysfakcjono
wania potrzeb ego. N i e w y k l u c z o n e , że to samo m o ż n a p o w i e d z i e ć o samoofierze,
abnegacji i altruizmie najwyższego rzędu. Zajmujemy się danymi rzeczami, al¬
bowiem mogą nas usatysfakcjonować.
Ego może być bardzo olbrzymie, a świat może stanowić ledwie jego
część. Człowiek może odkupić ów świat i zbawić jedynie po to, by dzięki tego
typu aktom osiągnąć p r z y j e m n o ś ć . Trudno p o w i e d z i e ć , że jest on samolubny,
niemniej cechuje go p o t ę ż n y egoizm. Oddany stworzeniu idealnego p i ę k n a ar
tysta t a k ż e m o ż e b y ć egoistą z powodu swej natury i p r a g n i e ń , lecz tego typu
egoizm nie charakteryzuje się żadną małostkowością.
Wszystkie idee z w i ą z a n e z rodziną, m i ł o ś c i ą i patriotyzmem posiada
ją swe biologiczne uwarunkowania, co niekoniecznie umniejsza i c h motywom.
Wszystko, co dzieje się w naturze, posiada swoje p i ę k n o .
Ludzka głupota wartościuje wszystkie rzeczy po to jedynie, by chronić
i usprawiedliwiać własne zdanie. W takim przypadku moralność opiera się na
ż y c z e n i a c h i wierze w istnienie danej prawdy, a filozofia przestaje z w r a c a ć uwa¬
gę na relatywne fakty i relatywne rzeczywistości, choć musimy z nimi obcować.
G ł u p o t a odpowiada jedynie pretensjami oraz w y m ó w k a m i .
Oświecony liberał nie potrzebuje takich usprawiedliwień, gdyż zaakcep¬
tuje egoizm, k t ó r y jest tak naturalny dla niego, jak i wszystkich l u d z i . Zrozumie,
że życie to technika, dzięki której może czerpać to, czego pragnie.
Kradzież może być najbardziej bezpośrednim środkiem prowadzącym
do pozyskania własności, ale wówczas trzeba liczyć się z otrzymaniem sądowego
wyroku. Z drugiej strony, można z przerażeniem zaobserwować jak c i , którzy
zajmują się tak zwanym uczciwym interesem charakteryzują się całkiem nieprzy¬
zwoitymi cechami.
N i e m o ż n a zatem jedynie z d o b y w a ć rzeczy, k t ó r y c h pragniemy; trzeba
dokonać tego z dozą pewnej radości lub przynajmniej za pomocą środków, które
nie o k a ż ą się destruktywne. Czasem cel nie jest warty ż a d n y c h w y s i ł k ó w , choć
n a l e ż y p a m i ę t a ć , iż poruszane tu kwestie nie wiążą się z problemem prawa, lecz
dotycząjedynie techniki i kosztów.
Tak właśnie ma się sprawa z wolnością. Jeśli w celu zaspokojenia na¬
szych potrzeb pogardzimy czyjaś wolnością, to w niebezpieczeństwie znajdzie
się i nasza w o l n o ś ć . Jest to kwestia k o s z t ó w . Jeśli chcemy z a p e w n i ć sobie n a s z ą
wolność, musimy ją zapewnić wszystkim ludziom. To kwestia techniki.
Jeśli liberał rozwinąłby w sobie dwie osobowości, przy czym pierwsza
z nich m i a ł a b y tendencje autorytarne, a druga c h a r a k t e r y z o w a ł a b y się liberalny
mi posunięciami, to z pewnością wkrótce popełniłby on samobójstwo.
Ograniczenie w o l n o ś c i innych ludzi oznacza samozniewolenie i samo
b ó j s t w o , a dyktator jest najnikczemniejszym z n i e w o l n i k ó w . Te proste w n i o s k i
11
stanowią logiczną podstawę tworzącą liberalistyczną filozofię. Wywodzą się
z n i c h fundamentalne zasady liberalizmu; s t a n o w i ą oczywisty k o d praw, k t ó r y
posiada swoje uzasadnienie w naturze i jest na tyle w y r a ź n y , że nie m o ż n a zro
z u m i e ć go na opak.
K o d ten nie może być zwykłym prawem, lecz musi wyrażać godność
oraz nienaruszalność jednostki. M u s i znajdować się ponad sprawami, w które
wmieszane są sądy i prawnicy; musi wyjść poza kaprysy t ł u m u , perfidię demago¬
gów i dyktatorów. Ma w sobie streszczać aspirację ku wolności i samodetermi-
nacji wszystkich l u d z i . Idee, o k t ó r y c h tu mowa są tak ś w i ę t e , że i c h naruszenie
oznacza świętokradztwo i zdradę.
Amerykańska Karta Praw stanowi krok w kierunku osiągnięcia wartości,
o k t ó r y c h tu mowa, a studia nad tym dokumentem m o g ł y b y p r z y c z y n i ć się do
z w i ę k s z e n i a w o l n o ś c i . Niestety dzisiejszy świat zdominowany jest przez pozyty¬
w i z m i paternalizm, co ujmuje w a r t o ś c i tego tekstu.
W o l n o ś ć g w a ł c i się poprzez wprowadzenie aktu o prohibicji, aktu o po
borze wojskowym, poprzez zamykanie s k l e p ó w , akt Manna, c e n z u r ę , zakaz po
siadania broni palnej i wreszcie, poprzez r a s o w ą d y s k r y m i n a c j ę .
Z a u w a ż o n o j u ż , iż konstytucja oznacza to, co m ó w i o niej Sąd Najwyż¬
szy. Tak istotnego dokumentu jak K a r t a Praw nie m o ż n a n a r a ż a ć na niebezpie¬
c z e ń s t w o , p o z w a l a j ą c sobie na z b ę d n e arbitralne interpretacje. Jej treść musi m i e ć
zastosowanie dla każdego państwa, zarządu, urzędnika, grupy bądź jednostki. Jej
treść powinna być tak jasna, aby żadna jednostka bądź mniejszość nie musiała
u c i e k a ć się do d ł u g i c h i kosztownych p r o c e s ó w w obronie swych praw.
O b o w i ą z k i e m p a ń s t w a j e s t ochrona wszystkich l u d z i bez ż a d n e g o w y
j ą t k u . Powinno c z y n i ć to w lepszy s p o s ó b n i ż ten, k t ó r y obecnie „ c h r o n i " nasze
życie i własność przed zorganizowaną przestępczością. Wolności nie można pod
dawać arbitralnej interpretacji. M u s i ona wiązać się z uwolnieniem od wszelkich
moralnych, politycznych, ekonomicznych, rasowych, s p o ł e c z n y c h i religijnych
reperkusji. Ż a d e n c z ł o w i e k , grupa czy nacja nie mają prawa, by p o s i ą ś ć w o l n o ś ć
jednostki. N i e ma znaczenia jak czystym kierują się motywem, j a k w i e l k ą ko¬
niecznością, jak wspaniałą zasadą - zagarnięcie wolności jest niczym innym jak
nigdy nie usprawiedliwioną tyranią.
Czy jesteśmy gotowi stawić czoła konsekwencjom demokracji? Nie ma
w o l n o ś c i tam, gdzie pojawiają się j a k i e k o l w i e k negatywne d z i a ł a n i a . N i e ma
w o l n o ś c i , kiedy jej e k s p r e s j ę k o n t r o l u j ą tak w p ł y w o w e grupy, jak prasa, radio,
wytwórnie filmowe, kościoły, politycy i kapitaliści. Wolność należy zabezpie¬
czyć. Możemy to uczynić, jeśli tylko zaakceptujemy zasadę mówiącą o tym, iż
c z ł o w i e k posiada pewne nienaruszalne prawa. T y m i prawami są:
Prawo do prywatności, które faktycznie dotyczy jednostki. Prawo do jedze
nia, picia, ubierania się, ż y c i a podróżowania tak, gdzie i jak wyraża to wola jednostki.
Prawo do w y r a ż a n i a siebie. Prawo do m ó w i e n i a , pisania, drukowania,
eksperymentowania i kreowania zgodnie ze swoją wolą.
12
Prawo do pracy wedle w ł a s n e g o wyboru, kiedy się chce i gdzie się chce,
a wszystko to za przyzwoitym wynagrodzeniem.
Prawo do nabywania ż y w n o ś c i , prawo do socjalnej i medycznej opie¬
ki oraz wszelkich innych usług, a także artykułów niezbędnych do egzystencji
i samo wyrażania, nabywanych za przyzwoitą i rozsądną cenę.
Prawo do przyzwoitego środowiska i wychowania podczas dzieciństwa póki
dana jednostka nie osiągnie dojrzałości i nie stanie się odpowiedzialna za samą siebie.
Prawo do kochania, gdzie, jak i z k i m c z ł o w i e k zechce, w zgodzie
z w ł a s n y m i pragnieniami i pragnieniami partnera.
Prawo do radosnego cieszenia się posiadaniem praw w s p o s ó b , k t ó r y
jednostka uzna za stosowny, bez ograniczenia i przymusu ze strony innych l u d z i .
Prawo do ochrony własnej osoby, swej w ł a s n o ś c i i praw; prawo do zabi
cia agresora w razie k o n i e c z n o ś c i , co wiąże się z prawem do posiadania broni.
Prawa te należy zrównoważyć nałożeniem odpowiedzialności. Akceptu¬
jący je liberał musi zagwarantować ich funkcjonowanie przez cały czas i to bez
względu na osobiste uczucia i interesy. M u s i pracować nad ich ustanowieniem
i ochroną, żyć w zgodzie z nimi i w razie konieczności bronić ich nawet kosztem
własnego życia. M u s i odmówić sprzymierza z jakąkolwiek grupą bądź organiza¬
cją, która im zaprzecza. Powinien natomiast pomagać tym ludziom, którzy je po¬
pierają. Nie może pozwolić sobie na żadne kompromisy dotyczące treści tych praw.
Oto jest miecz w o l n o ś c i . Posiada dwa ostrza. Jest b r o n i ą b o h a t e r ó w .
Omówione tu zasady można wcielić tylko w najwyżej rozwiniętych cywiliza¬
cjach i nawet tam o k a ż ą się bardzo w y m a g a j ą c e .
Zasady same w sobie nie s t w o r z ą j e d n a k ż e liberalizmu i opartej na n i m
demokracji oraz s p o ł e c z e ń s t w a . L i b e r a l i z m nie jest li tylko kodem dlajednostki
i państwa; jest także j e d y n ą podstawą, na której można stworzyć międzynaro¬
dową cywilizację. Zasady te, jak każde inne, sąjałowe póki ludzie, których do¬
tyczą nie poczną ich przestrzegać i chronić. Ludzie ci muszą charakteryzować
się dojrzałą i cywilizowaną perspektywą, muszą interpretować i stosować je ze
zrozumieniem i sympatią, humorem i tolerancją. W i c h obronie nie potrzebna jest
żadna pretensjonalność, sentymentalizm czy histeria. Dość j u ż mamy nieznoś¬
nych b ę k a r t ó w zrodzonych przez szlachetne zasady.
Praw tych nie wolno narzucić innym ludziom siłą. Człowiek posiada pra¬
wo do tego, by b y ć niewolnikiem j e ś l i tego sobie tylko zażyczy. Jeśli nie broni
swych praw, zasługuje jedynie na zniewolenie.
Osoba, która jest tyranizowana przez członka własnej rodziny bądź też
przez przyjaciela, opinię publiczną, moralność niewolników, zasługuje na swój
los, ajej protesty to jedna w i e l k a hipokryzja. Nawet poddana opresji osoba, k t ó r a
jest mniej sprawna fizycznie, m o ż e o d n a l e ź ć pomoc w opanowaniu sztuk w a l k i
lub posiadaniu broni. K a ż d y środek posiada swe uzasadnienie i usprawiedliwie
nie j e ś l i tylko służy ochronie podstawowych i niezachwianych praw jednostki.
Metodą rozwiązującą problem, którego nie można rozstrzygnąć polu-
13
bownie optymalnym r o z w i ą z a n i e m , zdaje się b y ć respekt wobec rycerskiego za
chowania i kodu pojedynku, k t ó r y m ó w i o posiadaniu przez obie strony tej samej
broni. Taki system jest bez wątpienia sprawiedliwszy i o wiele skuteczniejszy
niźli długie, drogie i przerażająco staroświeckie metody prawników. Co więcej
udoskonalenie takich zasad mogłoby wiązać się z naturalnym uśmiercaniem
gwałtownie usposobionych ludzi, którzy zazwyczaj grzęzną w długich sprzecz¬
kach posiadających niezwykle niszczące konsekwencje dla najbliższego otocze¬
nia. Tezę tę można najlepiej zilustrować na przykładzie zachowania kota. Nie
można go popychać, gdyż jego zęby, pazury i gotowość do użycia ich w razie ko¬
nieczności doskonale wyrażają praktyczne zastosowanie powyższych wywodów.
Zawsze istnieje jedna alternatywa względem niewolnictwa - m o ż e m y umrzeć
w walce. W obliczu takiej śmierci tyran nie osiągnie żadnego zwycięstwa, a nie¬
jednokrotnie zrozumie na czym polega nienaruszalność jego „ofiary".
Wolność, jak i dobroczynność, posiada swe korzenie w idei domostwa.
Żaden człowiek nie jest godzien stanąć w obronie wolności, póki nie ujarzmił
swych wewnętrznych „mistrzów". M u s i nauczyć się kontrolować mszczące go
i prowadzące do szaleństwa pasje. M u s i pokonać swą nadmierną pychę, gniew,
samookłamywanie, strach i nawyki, albowiem cechy te stanowią zbędne nieużyt¬
ki jego istoty. M u s i spalić je w ogniu swego życia, wykuć swój własny miecz,
zahartować i naostrzyć go dzięki przeżytym doświadczeniom. Jedynie wtedy
dobrze przygotuje się do stoczenia w i ę k s z y c h bitew. Odwaga nie posiada ż a d
nego substytutu, a z w y c i ę s t w a z a s m a k u j ą j e d y n i e ludzie o szlachetnych sercach.
Nie ma tu żadnej mowy o ascezie, czy pobłażaniu swym słabościom. Niechaj
naszym mottem będzie samoekspresja prowadząca do większej przenikliwości
i siły. Wpierw j e d n a k ż e musimy poznać siebie i stać się swymi panami. Tylko
wtedy możemy stawić czoła naciskom ekonomicznym i politycznym różnych
grup interesu, kapitalistów lub demagogów.
Człowiek, który pocznie stosować się do takich zasad może znaleźć się
w bardzo trudnym położeniu. Jeśli nazwie się liberałem zauważy wkrótce, iż jego
filozofia ma wiele wspólnego z polityką sowiecką. Jeśli zaś jest jej przeciwny, do
swych szeregów zaprosi go Kościół K a t o l i c k i bądź Stowarzyszenie Producen¬
tów. Jeśli uniknie zrzeszenia w jakimkolwiek z tych obozów, w ó w c z a s posądzi
się go o brak zasad. Jeśli będzie popierał prawa robotników i różnych mniejszo¬
ści, nazwie się go czerwonym. Jeśli wierzy ponadto w rząd konstytucyjny i prawa
jednostki, jest także i faszystą. W i e l u liberałów doświadczyło takiej sytuacji,
lecz ledwie k i l k u wyciągnęło z tego jakiekolwiek wnioski. Cały problem leży
w idiotycznym zamieszaniu d o t y c z ą c y m rozgraniczenia praw jednostki i odpo¬
wiedzialności państwa. Bardzo źle świadczy o naszej mentalności fakt, iż spo¬
ł e c z n y reformator podpisuje się pod c a ł k o w i t ą r e g i m e n t a c j ą , podczas gdy zatwar¬
działy indywidualista propaguje totalną nieodpowiedzialność.
Prawa jednostki można zdefiniować bardzo wyraźnie, podobnie też jej
obowiązki i obowiązki państwa. Prawa jednego człowieka kończą się tam, gdzie
14
zaczynają się prawa drugiego, natomiast funkcja p a ń s t w a polega na zapewnieniu
r ó w n y c h praw wszystkim jego obywatelom. Z a s k a k u j ą c y jest fakt, iż dochodzi
do totalnego przemieszania tych funkcji.
W związku z brakiem społecznego poparcia dla idei liberalizmu pozy¬
t y w i ś c i p r z y w ł a s z c z y l i sobie jego h a s ł a w celu propagowania totalitaryzmu. Zy¬
skali oni pomoc ze strony pseudo liberałów, którzy wyznają zasadę niszczenia
wszystkiego, co jest sprzeczne z i c h ideami.
W chwili gdy piszę te słowa, dochodzą mnie słuchy, iż różne liberalne
ugrupowania opowiadają się za niedopuszczeniem do publicznego głosu tych,
których nazywają faszystami. Amerykanie są wręcz głodni zakazów dotyczących
komunistycznej, c z y l i „czerwonej" literatury. Grupy religijne stale walczą o za
kazanie dystrybucji sztuki i literatury, którą uznają za „nieprzyzwoitą", niemo¬
ralną i niebezpieczną. Wydaje się, że wszystkim organizacjom przyświeca cel
zniesienia wolności, a ich „szczerość" nie jest żadną wymówką. Historia pełna
jest krwawych wydarzeń, gdzie za szczerością stoi okrucieństwo, którego nie
w y o b r a ż a j ą sobie nawet cynicy. K a ż d a z takich grup pragnie s p r z e d a ć , zdradzić
bądź zniszczyć wolność, która dała im możliwość zaistnienia i która zapewniła
i c h obecny byt. W o l n o ś ć to obosieczny miecz. Tego, kto wierzy w absolutne pra¬
wo do zakazania praw i głoszenia opinii innych ludzi, nie można zwać liberałem.
L i b e r a l i z m nie istnieje tam, gdzie p o g w a ł c a się w ł a s n e zasady. N i e istnieje on
tam, gdzie zwolennicy wprowadzenia stanu wojennego b ą d ź sprzedawcy uto¬
pijnych idei mogą doprowadzić do czasowego bądź stałego zawieszenia praw
innych ludzi. Nie można zawiesić wolności w celu obrony liberalizmu. Należy
wyraźnie zdefiniować i ustanowić fundamentalne zasady idei wolności. Prawa
c z ł o w i e k a są nienaruszalne, znajdują się poza j a k i m k o l w i e k sztucznie stworzo¬
nym prawem, poza sądami i państwem, poza wolą większości, a nawet wolą bożą.
Brak zrozumienia tej idei oznacza brak wolności. Nie można jej nadać, albowiem
znajduje się j u ż w posiadaniu każdego mężczyzny, kobiety i dziecka. Nie można
jej zabrać, można jąjedynie stracić.
Jeśli dążymy do wprowadzenia demokracji, należy wyraźnie określić
i żarliwie bronić praw jednostki. Niewyobrażalne jest to, że ludzie, którzy wal¬
c z y l i i ginęli na wojnie przeciwko totalitaryzmowi, nie wiedzieli za co umiera¬
l i . Jest wielkim żartem fakt, iż idee, w które wierzyli, przeobrażają się niczym
w koszmarze w te, przeciwko którym walczyli i walczą. Oto kolejne pokolenie
zanurzyło się w krwi i śmierci, aby zbawić świat, lecz nadal istnieje w nim wiele
nieustraszonego i niepokonanego zła. W i n ę za taki stan rzeczy niekoniecznie po¬
noszą zwolennicy wojen, plutokraci czy demagodzy, jeśli bowiem ludzie pozwa¬
lają na wyzysk i regimentację, to najwyraźniej zasługują na zniewolenie. Tyrania
nie istnieje li tylko dzięki tyranom, lecz dzięki ludziom, którzy się jej poddają. To
trudna do zaakceptowania prawda.
Każdy liberał, który nie popiera swych zasad z całą siłą, inteligencją
i odwagą, przyczynia się pośrednio do osłabienia liberalizmu. M u s i on pojmo-
15
w a ć go jako kredo i ż y w ą filozofię. W swej naturze liberalizm nie jest jedynie
suchym systemem m y ś l o w y m - jego p o s t a ć zmienia się, podobnie jak zmienia
się człowiek. Tak naprawdę każdy może pojmować jego istotę inaczej. Istnieją
w n i m j e d n a k ż e pewne niezmienne prawa. M o i m celem jest eksploracja natury
tych właśnie praw i opisanie broni, dzięki której liberał może ich chronić.
W i e l k a c z ę ś ć obecnych w z o r c ó w m y ś l o w y c h charakteryzuje się tenden¬
cjami do w y r a ż a n i a p o z o r ó w i w y k r ę t ó w , a za ostateczne instancje uznaje się
to co antyliberalne, reakcyjne i pełne przesądów. Często nie j e s t e ś m y świado¬
mi takich p r o c e s ó w m y ś l o w y c h . Akceptujemy idee, rządy, podchwytujemy fra¬
zy i uwarunkowania, nie zadając sobie kłopotu, by pomyśleć o nich choć przez
chwilę i zbadać ich naturę, choć może się w nich skrywać przerażająca pułapka.
Akceptujemy je jako prawa, albowiem powierzchownie p o k r y w a j ą się z tym,
w co wierzymy. Z miejsca szanujemy c z ł o w i e k a , k t ó r y uznaje się za l i b e r a ł a
i jest przeciwnikiem komunizmu, nie sprawdziwszy przy okazji głębiej za c z y m
tak n a p r a w d ę się on opowiada. W naszej ś l e p o c i e wspieramy jedynie w y z y s k ,
a nasze m y ś l e n i e zaczyna b y ć niebezpiecznie prowojenne.
Burzliwy rozwój w nauce i społeczeństwie wymaga klarownej myśli,
ponownego przeegzaminowania i p o w t ó r n e g o zdefiniowania w i e l u zasad. N i e
wystarcza o p o w i e d z i e ć się za j a k i m ś prawem tylko dlatego, że istnieje od bardzo
dawna - n a l e ż y je z b a d a ć i p r z e t e s t o w a ć w z g l ę d e m naszych nowych potrzeb.
Nasze prawa oraz s p o ł e c z n e i m i ę d z y n a r o d o w e relacje p e ł n e są b a r b a r z y ń s k i c h
cech i przesądów. Tolerujemy je tylko ze względu na fakt, iż istnieją i p r z y w y k l i
śmy do nich, a także ponieważ nie dopuszczają, abyśmy stanęli twarzą w twarz
z p r a w d z i w y m i faktami. Zasady, o k t ó r y c h tu mowa są bardzo proste. W o l n o ś ć
jednostki stanowi podwaliny c y w i l i z a c j i , a jej istnienie nie jest m o ż l i w e bez
wspomnianej wolności. Bez niej każde indywidualne bądź międzynarodowe pań¬
stwo nie b ę d z i e stabilne. S t a b i l n o ś ć i r ó w n o w a g ę zapewnia jedynie odpowied¬
nia relacja pomiędzy wolnością jednostki, a społeczną odpowiedzialnością. Nie
można jej zapewnić w żaden inny sposób, jak na przykład poprzez krótkotrwałe
czy stałe wprowadzenie zakazów zaprzeczających wolności jednostki.
N i e ma żadnej w y m ó w k i wobec ostatecznego ultimatum, k t ó r e od niepa¬
miętnych czasów głosi natura: zmień coś bądź giń.
Gdzieś z Wersalu dobiega słaby głos: „Nastanie czas".
Z dzisiejszego obrazu Paryża d ź w i ę k trąb oznajmia: „Czas właśnie nastaje".
Lecz j u ż jutro zagrzmią powietrzne trąby: „Czas nastał".
M i e c z przeciwko tym czasom!
II. M i e c z i p a ń s t w o
Państwo istnieje po to, by chronić praw jednostki. Kiedy nie wywiązu¬
je się ze swych zadań, wówczas mamy do czynienia z anarchią bądź tyranią.
16
Wszystkie p o z o s t a ł e funkcje sprawowane przez p a ń s t w o mają służyć jego funda
mentalnemu celowi.
Maszyneria państwowa musi wziąć pod uwagę następujące prawa:
1. Słabszych w kontekście silniejszych.
2. Jednostki w k o n t e k ś c i e grupy.
3. Mniejszych grup w kontekście większych.
4. Jednostki i grup w k o n t e k ś c i e p a ń s t w a .
P o d s t a w ą funkcjonowania p a ń s t w a musi b y ć kod oparty na podobnych
prawach do tych, k t ó r e wymieniono w poprzednim rozdziale.
Wysuwany przez a n a r c h i s t ó w argument, m ó w i ą c y o tym, że zniesienie
p a ń s t w a natychmiast p r z y c z y n i się do zrealizowania i c h utopii jest po prostu nie
do przyjęcia. W tym przypadku jednostka nie b ę d z i e m i a ł a ż a d n y c h szans wo
bec p o t ę ż n y c h grup, które zajmą pozycję p a ń s t w a i rozszerząjego prerogatywy.
Trudno n a z w a ć w o l n o ś c i ą moment, w k t ó r y m pozwalamy naszemu ledwo cho
d z ą c e m u dziecku na dreptanie p o ś r ó d stada w i l k ó w .
Z drugiej strony p o z y t y w i ś c i argumentują, iż wolność m o ż n a osiągnąć
poprzez poddanie się władzy. M ó w i ą oni, że ślepe p o s ł u s z e ń s t w o wobec dyk-
tatorstwa proletariatu, k o ś c i o ł a , rzeszy i tym podobnych sprawi, iż p a ń s t w o
w pewnej c h w i l i straci swoje znaczenie i nastanie nowe milenium. Z w i ą ż stopy
dziecku, a kiedy osiągnie swą dojrzałość powiedz mu, by zaczął chodzić.
Reakcjoniści stanęliby pewnie gdzieś pomiędzy tymi dwoma skrajnoś¬
ciami, wiążąc dziecko i oddając wilkom. Wiele z tych j a k ż e skrajnych poglą¬
dów wynika z naruszenia odrębności, jakie zachodzą pomiędzy sferą państwa,
a jednostką. W r z e c z y w i s t o ś c i dzielące je różnice są niezwykle jasne. W sferze
o m ó w i o n y c h j u ż p o w y ż e j praw prywatnych dana jednostka jest nienaruszalna,
a p a ń s t w o nie ma żadnej w ł a d z y ni interesu ponad zapewnienie, by m o ż n a b y ł o
z tych praw k o r z y s t a ć . N i e m a l natychmiast prawa jednego c z ł o w i e k a poczynają
n a r u s z a ć prawa drugiego i te działania stają się interesem p a ń s t w a . N i e mam tu
na m y ś l i żadnych potencjalnych działań. Twierdzenie, iż prawa c z ł o w i e k a należy
o g r a n i c z y ć z powodu p ł y n ą c e g o z jego strony potencjalnego n i e b e z p i e c z e ń s t w a
to iście faszystowska sofistyka.
Gdybyśmy chcieli podążać za tą argumentacją, prawa człowieka można
by o g r a n i c z a ć z praktycznie k a ż d e g o powodu na podstawie o s ą d ó w najbardziej
przypadkowych o s ó b . Taka postawa przekazuje p a ń s t w u n i e o g r a n i c z o n ą moc.
To co nie jest zakazane staje się przymusowe. Oto ostateczna k o n k l u z j a takiego
dogmatu.
Historia dostarcza nam wielu p r z y k ł a d ó w ukazujących, iż prawa, które
m ó w i ą o w s p a n i a ł y c h zasadach i które mają ograniczyć potencjalne zagrożenie,
amoralność, bluźnierstwo, herezję ad nauseam, prowadziły bezpośrednio do
powstawania Gwiezdnej Sali i o b o z ó w koncentracyjnych. Faszyzmowi otwiera
drogę także k a ż d a forma cenzury; czyni tak, albowiem przekazuje potężną i nie
u z a s a d n i o n ą w ł a d z ę w ręce jednostek. Tytuły i honory stanowiąjedynie etykietki;
17
papieże, prezydenci, sędziowie, kaznodzieje sąjedynie takimi ludźmi jak ty czy
ja. Nielogiczne jest przekazanie arbitralnej w ł a d z y nad c a ł y m s p o ł e c z e ń s t w e m
w ręce innych ludzi. Udowodniła to starożytna, średniowieczna i nowożytna hi¬
storia - taką moc zawsze się n a d u ż y w a . Wykorzystywano ją do tego, by p o w i ę k
szyć jedynie swą polityczną, ekonomiczną bądź duchową władzę. Ze wszystkich
nadużywających tę moc ludzi najniebezpieczniejsi są c i , którzy kierują się gór¬
nolotnymi zasadami. Nie zastrzelisz się po to, by p o m ó c mi napełnić moje kie¬
szenie pieniędzmi, ale jeśli tylko przekonam cię, że możesz uczynić to dla dobra
ludzkości lub w imię Boga...
Tyle o potencjalnych działaniach jednostki. Kiedy poczną wiązać się
z kontrolą nad podatkami, ceną za żywność, światło i inne usługi, kiedy poczną
decydować w którym momencie nastąpiło pogwałcenie praw innych ludzi po¬
przez publikowanie danych treści, kiedy poczną decydować o wolności i szczꜬ
c i u , w ó w c z a s interes jednostki stanie się interesem p a ń s t w a .
Trend ku monopolizacj i jest j e d n y m z najbardziej niebezpiecznych zagro¬
żeń skierowanych w prywatną inicjatywę. Należy go odrzucić za sprawą wpro¬
wadzenia publicznej kontroli. Kiedy małe grupy kontrolują prasę, radio i wytwór¬
nie filmowe, wówczas łatwo jest ukrócić wolność słowa, co dzieje się obecnie.
Za wszelką cenę należy uniemożliwić akumulację nadmiernej ilości mocy przez
rząd, p a r t i ę , ugrupowanie religijne, kapitał lub jakiekolwiek inne grupy interesu.
N i c z y m nie można zastąpić wolności. Nigdy nie będziemy pewni jej istnienia,
p ó k i nie zdamy sobie sprawy z tego faktu. N i e ma znaczenia w c z y i c h r ę k a c h
znajduje się w ł a d z a , bądź w i m i ę kogo jest sprawowana. Posiadanie i wykorzy¬
stywanie nadmiernej ilości mocy, która skazuje ludzi na wygnanie i głód, zagraża
im b ą d ź terroryzuje, ogranicza, zakazuje i cenzuruje, zawsze prowadzi do z ł y c h
skutków. Wystarczającym ograniczeniem mocy jest bastion c y w i l i z a c j i .
Rząd w żadnej ze swych funkcji nie może ingerować w jakikolwiek inte¬
res. Rządowy monopol, jak każdy inny, jest czymś niepożądanym i karygodnym.
Funkcją rządu jest nadzorowanie oraz regulowanie tych aktywności, które mogą
prowadzić do nadużycia mocy. Można spodziewać się tego, iż nadzór, o którym
tu mowa, spotka się z łapówkarstwem i głupotą. Z pewnością ludzie popełnią
wiele b ł ę d ó w . Dobrym r o z w i ą z a n i e m jest przekazanie ograniczonej mocy wyko¬
nawczej pewnym ludziom po to, aby inni jej nie nadużywali.
Obowiązki i prawa, jakie posiadają robotnicy i kapitaliści niczym nie
r ó ż n i ą się od tych, które mają inne grupy czy jednostki. Ż a d n a z grup nie posiada
prawa do wywierania ekonomicznego, politycznego ani religijnego nacisku oraz
stosowania przemocy przeciwko j a k i m k o l w i e k innym grupom bądź jednostkom.
Ludzie, którzy próbują wywierać ów nacisk winni odpowiedzieć przed prawem.
Jedynie takie p o s t ę p o w a n i e , a nie przemoc czy zastraszanie stanowi w ł a ś c i w y
sposób postępowania przeciwko oponentom.
Jeśli prawo przestaje spełniać swe funkcje, obywatele nadal powinni mu
podlegać, jak w przypadku rządu tymczasowego, w innym razie zamieniliby się
18
w tłum kryminalistów. Takie funkcjonowanie państwa podważa istotę i koniecz¬
n o ś ć przeprowadzania rewolucji w ekstremalnych sytuacjach. Rewolucja staje
się koniecznością i prawdziwym obowiązkiem jedynie wtedy, gdy państwo do¬
świadcza głębokiego kryzysu lub kiedy grupy rządowe pogwałcają prawa jedno¬
stek innych grup, a sytuacji tej nie można zaradzić w jakikolwiek inny sposób.
Rewolucja oznacza dla mnie powstanie zbrojne, k t ó r e g o celem jest z a p o b i e ż e n i e
tyranii, opresji i wyzyskowi. Powinny inspirować ją i prowadzić liberalne zasady.
Takim powstaniem była rewolucja amerykańska, lecz wydarzenia mające miej¬
sce niegdyś we Francji i Niemczech to nic innego, jak szaleństwo kryminalistów
i zbrodniarzy. Mamy tu do czynienia z wieloma różnymi pojęciami rewolucji.
Prześladowani, czarni, pozbawieni przywilejów Żydzi - oto typowa
gra tyranów. Tacy ludzie w zrozumiały dla nas sposób doprowadzeni są do furii
i rozpaczy i nigdy nie przestaną myśleć, że dobrze jest samemu wcielić się w rolę
tyranów, by móc ograniczać innych ludzi w imię j a k i c h ś zasad bądź autorytetów.
A b y zapobiec takiej sytuacji, rewolucja nie może jedynie odwrócić zaistniałej
sytuacji na korzyść uciskanej grupy. Jej członkowie powinni doskonale rozu¬
mieć, co oznacza liberalizm i tolerancja. Prześladowcy ukrywają się pod wie¬
loma sloganami, instytucjami i tradycjami, które za pięknymi słówkami kryją
w sobie wiele przerażających rzeczy. Największe z naszych cywilizacji poczu¬
ły smak zdrady, splamiono najwspanialsze zasady, wypaczono je i zamieniono
w nieszczęśliwe pułapki.
Liberalizm nie będzie działał za liberałów i jeśli nie przejdą oni praw¬
dziwego chrztu k r w i , ulegnie on zepsuciu i zgnije, co zresztą dzieje się z nim
obecnie. Plutokrata, demagog i szuler doskonale prosperują w gnijącej padlinie
- systemie, który służyć miał wolności. Pozytywista nawiedza swe sąsiedztwo
niczym szakal, wyczekując jedynie c h w i l i , w której będzie mógł się dobrać do
martwego ciała. Liberalizm musi inspirować się nowym życiem każdego poko¬
lenia. Należy go rekonstytuować, poddawać zmianom i na nowo afirmować, by
w czasach pokoju zamykał skutecznie drogę tym, którzy pragną żywić się padliną.
Skoro każdy człowiek jest niezależną jednostką, żadna grupa czy pań¬
stwo nie mają prawa posiąść jego czasu nawet na najkrótszą chwilę. Wszelka
służba winna być ochotnicza, w innym wypadku oznacza zniewolenie. Zamyka¬
nie sklepów i przymusowy pobór do wojska stanowią wyraźne pogwałcenie tej
zasady. Człowiek ma prawo przyłączać się do zrzeszeń robotników, strajkować
indywidualnie b ą d ź en masse po to, by osiągać swe cele. N i e m o ż n a jednak go do
tego zmuszać. N i c nie usprawiedliwi pogwałcenia jego osobistej wolności.
Sprawa ma się podobnie w kwestii poboru do wojska. To najbardziej
skandaliczne pogwałcenie ludzkich swobód. W pewnych okolicznościach służba
militarna może być prawdziwym obowiązkiem, lecz nikogo nie można do niej
zmuszać. Żadne państwo ani żaden rząd nie ma prawa, by zmuszać jednostkę
do tego, by walczyła o jego interesy i mogła w tej walce polec. Żaden rząd ani
sprawa nie są aż tak ważne. Przecież nie zmuszam swoich sąsiadów do tego, by
19
walczyli w moich bitwach. Dlaczego koalicja moich sąsiadów miałaby zmuszać
mnie, bym walczył dla nich? Nigdy nie można usprawiedliwić użycia przemocy,
chyba że mamy do czynienia z samoobroną lub obroną naszych zasad. Nigdy
jednakże nie wolno nam zmuszać innych, by brali udział w naszych wojnach.
Zachowanie porządku świata to zadanie dla prawdziwie światowego
rządu, który powinien posiadać odpowiednio uzbrojoną policję, a narody od¬
powiedzialne byłyby za jednostki. To minimalne wymogi dla cywilizacji, która
mogłaby odpowiadać za swoje czyny. W przypadku braku takich minimalnych
z a b e z p i e c z e ń obecne narody m o g ą jedynie p o l e g a ć na dobrowolnym poborze
swych obywateli. Państwo podległe w ten sposób lojalności swych mieszkańców
stanowiłoby prawdziwą kolebkę wolności.
Podstawową zasadą rządu światowego powinien być zakaz do zmusza¬
nia jednostek do j a k i c h k o l w i e k rzeczy w o b r ę b i e danego p a ń s t w a . Zachowanie
narodowego i światowego ładu winno zależeć od wynajmowanych i godziwie
wynagradzanych za swoje u s ł u g i l u d z i . Na podobnych zasadach winna istnieć
każda siła policyjna. System, w którym ludzie gwałtownie odrywani są od swych
domów, rodziny i interesów, żałośnie są opłacani, narażeni na krzywdę i podle¬
gli rozkazom niemal faszystowskiej armii to czyste barbarzyństwo. W świecie,
w którym mówi się o demokracji i liberalizmie takich zasad tolerować nie można.
Rozwój w dzisiejszym przemyśle zbrojeniowym zapobiega stworzeniu
olbrzymich ilościowo armii, rząd światowy jest jedyną odpowiedzią na groźbę
wybuchu wojny atomowej. Z powodu jego braku m o ż e o k a z a ć się, że ludziom
pozostało ledwie k i l k a lat pokoju i wolności.
Inną podstępną totalitarną technikąjest powszechne szkolenie militarne.
Podobnie jak p o b ó r stanowi on oczywiste p o g w a ł c e n i e praw jednostki oraz wy¬
stawia młodych, wrażliwych i pełnych pasji ludzi na państwową indoktrynację.
T a k i program stanowi nic innego, jeno z a p o w i e d ź zaistnienia faszystowskiego
i komunistycznego systemu. Kiedy służba wojskowa okazuje się być złem ko¬
niecznym, należy wówczas pomyśleć o wprowadzeniu poboru ochotniczego.
Jeśli wojsko ma coś do zaoferowania, wówczas nie będzie problemu ze znalezie¬
niem ochotników. Musimy wystrzegać się choćby cienia przymusu.
III. M i e c z i wąż
Seks jest najpotężniejszą ze wszystkich mocy, w ś r ó d których bezwiednie
się poruszamy. Jeśli spojrzymy na niego jako na orgazm życia, stwierdzimy, że ro
dzimy się w agonii i ekstazie w samym j ą d r z e stworzenia. Wielokrotnie wracamy do
tej fontanny, zatracamy się w ogniu istnienia, przez chwilę jednoczymy się z wiecz¬
ną siłą, następnie powracamy rześcy i odnowieni jakby pod wpływem cudotwór¬
czego sakramentu. Nawet na samym k o ń c u nasze życie gaśnie w orgazmie śmierci.
Seks postrzegany jako m i ł o ś ć istnieje w samym sercu k a ż d e g o misterium
20
i k a ż d e j tajemnicy. Jest n i c z y m delikatny w ą ż , k t ó r y wije się w o k ó ł k r z y ż a i opla¬
ta jądro mistycznej róży.
G d y tylko dowiemy się, że duch ś w i ę t y jest kobietą, której na i m i ę So¬
fia, natychmiast odkrywamy całą tajemnicę i w i e l k i wstyd chrześcijaństwa. Oto
prawdziwy i naturalny p o r z ą d e k - ojciec, matka, syn, c ó r k a . K i e d y poprawnie
w y m ó w i m y n a j ś w i ę t s z e i m i ę boga, Jod, H e , V a u , He - ojciec, matka, syn, c ó r k a
- zapewni nam
A
o d o s k o n a ł o ś ć biologicznego p o r z ą d k u . W j a k i s p o s ó b m o ż n a
w y o b r a z i ć sobie życie jako p o c h o d n ą j e d y n i e męskiej kreacji? Jaki cud m o ż e być
wspanialszy od cudu kopulacji, p o c z ę c i a i ciąży?
W kulcie skorumpowanego i demonicznego Jehowy k a p ł a ń s t w o b l u ź -
ni naturze i utrzymuje istnienie t y r a ń s k i e g o i p r z e s ą d n e g o patriarchatu. K o b i e t ę
znieważono, oskarżając ją o nieskazitelność. W całym tym handlu tajemnicami
podstawą, na której oparła się władza kościoła była hipnoza - źródło olbrzymiej
psychozy, która rozprzestrzenia się we w s p ó ł c z e s n y m świecie.
Zapewniono, że k o ś c i ó ł jest mistrzem p o s t ę p u i w o l n o ś c i . N i e m o ż n a
w y o b r a z i ć sobie bardziej błędnej tezy - zorganizowane c h r z e ś c i j a ń s t w o sprzy¬
m i e r z y ł o się z tyranami i p r z e ś l a d o w c a m i . Ż a d e n dogmat nie m o ż e p r z y c z y n i a ć
się do p o s t ę p u , chyba że do przypadkowego. Kontrybucje k o ś c i o ł a p o w o d u j ą
bunt przeciwko jego bigoterii. N i e m o ż e b y ć inaczej z organizacją, której podsta-
wąjest p o d w ó j n y fałsz - grzech z w i ą z a n y z seksem i n i e o m y l n o ś ć c z ł o w i e k a .
Żadna religia nie może czerpać korzyści z człowieczeństwa, j e ś l i wygła¬
sza kazanie o m i ł o ś c i i obrzuca obelgami jej korzenie. K t o ś , kto chce z r o z u m i e ć
i w s p ó ł p r a c o w a ć z l u d ź m i , musi pojąć znaczenie i w a g ę seksu w l u d z k i m ży¬
ciu. K u l t i symbolika seksu są p o d s t a w ą wszystkich ś w i a t o w y c h r e l i g i i . Seks jest
ź r ó d ł e m w ł a d z y zorganizowanego K o ś c i o ł a C h r z e ś c i j a ń s k i e g o . Seks i neuroza
seksualna s t a n o w i ą fundamentalny czynnik dla postawy w s p ó ł c z e s n e g o c z ł o w i e
ka. Te trzy fakty dają seksowi miejsce na podium w liberalnej analizie s p o ł e c z e ń
stwa.
C e c h ą c h a r a k t e r y s t y c z n ą naszej seksualnej postawy są pozory. W dzi¬
siejszych czasach w i ę k s z o ś ć l u d z i przed pięćdziesiątką, w takim czy innym okre¬
sie swojego ż y c i a , p r z e ż y ł a co najmniej jeden tak zwany zakazany stosunek. D l a
tego przyjemnego hobby jest to zaiste niewygodna etykietka. O c z y w i ś c i e udaje
my, że nie d o p u ś c i l i ś m y się takiego aktu, nie wierzymy w niego, nigdy p r z e c i e ż
b y ś m y tego nie u c z y n i l i , a na dodatek ostro karcimy l u d z i , k t ó r z y w ten s p o s ó b
postępują.
Policjanci aresztują i sądzą skazańców złapanych podczas pościgów,
w które bawią się przy każdej możliwej okazji. W międzyczasie społeczeństwo
podzielone na c u d z o ł o ż n i k ó w i . . . c u d z o ł o ż n i k ó w przyklaskuje prawu kar.
R a d o s n ą - mam n a d z i e j ę - s ł a b o s t k ę naturalnego pragnienia definiuje
się jako karygodne przestępstwo. Młodzi ludzie, którzy cieszą się sobą albo p r ó
bują to r o b i ć o b c i ą ż e n i są poczuciem w i n y i wstydem. Traktuje się i c h na r ó w n i
ze z w y k ł y m i p r z e s t ę p c a m i , rabusiami i mordercami. Dlaczego? O d p o w i e d ź jest
21
zawstydzająca: kiedyś, w średniowieczu, w warunkach nędzy i rozpaczy, brudu,
niewiedzy, przesądów i ucisku, tabu seksu było najważniejszym narzędziem wła¬
dzy. U ż y w a ł y go faszystowskie, mordercze, sadystyczne grupy znane pod wspól¬
ną nazwą Kościoła Chrześcijańskiego.
Oto dlaczego dzisiejsi zakochani, m ł o d z i ludzie są traktowani jako prze¬
stępcy, nośnicy choroby wenerycznej i zwolennicy aborcji. Przesądy, które po¬
pierają te grupy pozbawione sąjuż całkowitej dominacji. Niestety nikczemny na¬
rząd ich władzy to przerażenie, które nazywa ludzkie ciało gorszącym, a miłość
nieprzyzwoitością brudzącą kobiety niesławą grzechu pierworodnego i zniewa-
żającąje koncepcją doskonałej czystości. Oto co kształtuje nasze myśli i prawa.
Najbardziej znamienne jest to, że duchowi i fizyczni spadkobiercy
k o ś c i o ł a , z a r ó w n o katolickiego, jak i protestanckiego, energicznie i skutecznie
sprzeciwiają się kontrolowanym narodzinom dzieci, rozpowszechnianiu infor¬
macji na temat c h o r ó b wenerycznych, ustawom prawnym d o t y c z ą c y m r o z w o d ó w
i wszystkiemu, co ogranicza ich najwyższą władzę opierającą się na niewiedzy
i okrucieństwie. Tych nieprzyzwoitości nie usprawiedliwia nawet fakt mówiący
0 tym, iż tak naprawdę szczerość charakteryzuje jedynie naiwnych. Oto prawdzi¬
wa wyrozumiałość kościoła: zaprzeczyć powszechności używania środków an¬
tykoncepcyjnych, skończyć z informowaniem na ich temat tych, którzy nie chcą
lub nie mogą pozwolić sobie na rodzinę, zapobiec publicznym wyjaśnieniom
dotyczącym seksu i higieny seksualnej, wreszcie zaś w ten sposób pobudzać
1 namawiać do aborcji, powodować syfilis i niewypowiedzianą nędzę! Wszystko
to w imię nie dającego się udowodnić przesądu i tabu, które mówi nam o ponad-
naturalnych siłach.
Taka polityka opowiada się za utrzymaniem każdego króla, tyrana, fa¬
szystowskiego dyktatora, k t ó r y wspiera status quo b ę d ą c e g o p r z e c i w i e ń s t w e m
rządu z prawdziwego zdarzenia. Opowiada się za stosowaniem każdej możliwej
sztuczki, której celem jest z a p o b i e ż e n i e otwartej dyskusji na temat seksu i r e l i g i i
w sztuce i edukacji.
Jeśli tego typu grupy interesu o g r a n i c z a ł y b y takie s z a l e ń s t w o jedynie
do swoich własnych wyznawców, wówczas nie byłoby problemu. Człowiek ma
prawo do każdej osobistej głupoty, jakkolwiek wydawała by się potworna. Te
starają się jednak n a r z u c a ć ów nonsens każdej jednostce i to w s z e l k i m i m o ż l i
w y m i drogami legalnej, moralnej i ekonomicznej dominacji oraz zastraszeniem.
Sukces takowych grup m o ż e m y o c e n i ć na podstawie w y p o w i e d z i w prasie, ra
dio, telewizji i w prawie. Faszystowski j u ż z samej definicji cenzor wykorzystuje
swoje moralne zwycięstwo, aby wprowadzać polityczne i społeczne zakazy na
każdej płaszczyźnie. Chcąc osiągnąć nieograniczoną władzę, bigoci i demagodzy
przywołują boskie prawa religii i moralności. Niestety wolności religii i prasy
nie można wykorzystywać jako zasłony, mającej na celu ograniczenie wolności
w tym i innym temacie.
22
Koncepcja, k t ó r a postrzega seks w sztuce, literaturze i ż y c i u jako coś
karygodnie z ł e g o , opiera się na p r z e s ą d a c h i tabu p o w i ą z a n y m z religią oraz
seksem. K o ś c i ó ł , p a ń s t w o i prasa brukowa r o s z c z ą sobie prawa do cenzury
z powodu jednego z a ł o ż e n i a , że tabu wybranej r e l i g i i ma poparcie w ustawach
prawnych. To poparcie, j e ś l i zostanie p r z y j ę t e , poszerza w p ł y w y o w y c h j a k ż e
świętych, społecznych i politycznych dogmatów religii. W ten sposób religia, za¬
wsze szanowana i konserwatywna, zawiera pakt z f a s z y s t o w s k ą i k a p i t a l i s t y c z n ą
kliką, k t ó r a tym samym otrzymuje darmowe poparcie i m o ż e p r z e ś l a d o w a ć libe
ralizm pod każdą postacią. Ten jakże nieświęty sojusz popełnia swe okrucieństwa
i wprowadza c e n z u r ę pod pozorem w o l n o ś c i r e l i g i i i prasy.
Jedna m a ł a koteria dominuje nad d z i e w i ę ć d z i e s i ę c i o m a procentami pra¬
sy, p r z e m y s ł u radiowego i filmowego; tym samym ł a t w o m o ż n a z d e f i n i o w a ć ro¬
dzaj oferowanej przez n i ą w o l n o ś c i .
Zabobony, tabu, kwestia p o c z ę c i a dzieci i faszyzm - jedno implikuje
kolejne. W s p ó ł c z e s n y c z ł o w i e k musi o d k r y ć ź r ó d ł o i n a t u r ę seksualnego tabu
i zniszczyć je w samym zalążku. Tylko tym sposobem może on odkryć świętość
w seksie, a tym samym ś w i ę t o ś ć w c a ł y m swoim życiu.
W s p o ł e c z e ń s t w i e , w k t ó r y m żyjemy z w y k l e zapobiega się wczesnym
m a ł ż e ń s t w o m z ekonomicznych p o w o d ó w . P r z e d m a ł ż e ń s k i e stosunki seksualne
są naturalne i bardzo c z ę s t o p o ż ą d a n e . Inteligentne osoby wiedzą, iż d o s t ę p n e
w aptekach środki antykoncepcyjne m o g ą z m i n i m a l i z o w a ć problem c h o r ó b we¬
nerycznych i niechcianych ciąż. R o z w ó j technik uprawiania seksu, zapoznanie
się z u m i e j ę t n o ś c i a m i partnera, c h ę ć eksperymentowania w ś r ó d m ł o d y c h l u d z i ,
wszystko to zapewnia trwalsze i stabilniejsze m a ł ż e ń s t w o niźli te, k t ó r e charak¬
teryzuje się n i e w i e d z ą i n a d m i e r n ą ostrożnością.
W małżeństwie per se społeczny kontrakt nakłada na małżonków więzy,
dzięki czemu własności prywatne, osiągnięte wspólnym wysiłkiem męża i żony,
n a l e ż ą do i c h obojga. Tam, gdzie dwoje l u d z i przyrzeka sobie m i ł o ś ć , ż a d n a oso¬
ba z zewnątrz nie ma prawa wtrącać się do ich życia; co więcej małżonkowie
powinni m i e ć prawo o d p o w i a d a ć siłą na wszelkie akty agresji, j e ś l i tylko zajdzie
taka potrzeba. Ż a d e n z p a r t n e r ó w nie ma j e d n a k ż e prawa, by k o n t r o l o w a ć m i ł o ś ć ,
uczucie lub życie seksualne drugiej osoby, chyba że ona sama na tę kontrolę zezwala.
P o w a ż n y problem zaczyna się wtedy, gdy w e ź m i e m y pod u w a g ę dzieci
p a r t n e r ó w p o t r z e b u j ą c y c h separacji. D z i e c k o zawsze ma k ł o p o t y z akceptacją,
kiedy dojrzewa w rozbitym domu. D o m bez m i ł o ś c i jest jeszcze gorszy. Ż a d n e
s ł o w a nie są w stanie z a p e w n i ć dziecka o uczuciach r o d z i c ó w , ale m o g ą one za¬
g w a r a n t o w a ć jego fizyczne dobre samopoczucie i b e z p i e c z e ń s t w o w ten s p o s ó b
c h r o n i ą c je przed l i c z n y m i frustracjami charakterystycznymi dla okresu dzieciń¬
stwa i dojrzewania. Frustracje te rozwijają w p ó ź n i e j s z y m okresie jedynie nie¬
przystosowanie i n i e s t a b i l n o ś ć doświadczającej je osoby.
23
Należy znieść prawa zakazujące seksualnych ekspresji, które odpowiada-
j ą d a n y m partnerom; to samo tyczy się ustaw prawnych, k t ó r e z a k a z u j ą n u d y z m u
i kontrolowanych porodów, a także tych, dotyczących cenzury seksu. Musimy
zdecydowanie i stanowczo z a p r z e c z y ć stwierdzeniu, że m i ł o ś ć jest r z e c z ą kary¬
godną, a ciało czymś gorszącym. Musimy podkreślać piękno, godność i radość,
k t ó r ą czerpiemy z seksu.
Oczywiście istnieją pewne nieprzyzwoite rzeczy, widoczne w świetle
dziennym i nie tylko, które zasługują jedynie na nasz sprzeciw. Pomiędzy nimi
znajduje się wykorzystywanie kobiet do niecnych c z y n ó w , haniebna degradacja
mniejszości poprzez zanieczyszczanie naszego środowiska małymi wszami, któ¬
re n a z y w a j ą siebie przedstawicielami w y ż s z e j rasy oraz zamierzone knowania
mające doprowadzić do wybuchu kolejnej wojny. Wśród owych nieprzyzwoito-
ści nie znajdziecie jednakże miłości, która istnieje pomiędzy kobietą i mężczyzną
lub chłopakiem i dziewczyną. Istnieją grzechy, lecz miłość do nich nie należy. Ze
wszystkich rzeczy, które zostały nazwane grzechem, najbardziej karaną i prześla-
dowanąjest miłość. Ze wszystkich rzeczy, które znamy, to właśnie rozkwitająca mi¬
łość jest najbliższa istocie raju. I tak j ak wszystko mij a, miłość też niebawem przeminie.
Czemu to najpiękniejsze i najsubtelniejsze z ludzkich uczuć nie może
być wolne na wieki? Przecież jest tylko chwilą w obliczu wieczności? Dlaczego
sprzedaje się je i kupuje, w i ę z i w imię prawa i przestrzega do czasu aż kochanko¬
wie, złapani w wir ekonomii i ustaw, poczynają być traktowani jak przestępcy?
Kto czerpie korzyści z takiego okrucieństwa? Jedynie księża i prawnicy.
Stosujmy się do ścisłej moralności, w której bierzemy pod uwagę prawa
i szczęście naszych braci. N a z w i j m y nasze prawdziwe grzechy po imieniu i za
cznijmy za nie pokutować. A l e niechaj nasi kochankowie odejdą w spokoju.
Jeśli mamy osiągnąć cywilizację i świętość, musimy wprowadzić pro¬
gram edukacyjny, k t ó r y n a u c z a ł b y uprawiania seksu, metod antykoncepcji i za
pobiegania chorobom, a wszystko po to, by nie d o p u ś c i ć do frustracji, aborcji
i syfilisu. Ponad wszystko musimy wykorzenić barbarzyńskie i nienawistne kon¬
cepcje powiadające o h a n i e b n o ś c i i n i e p r z y z w o i t o ś c i seksu, a tym samym dema¬
skować metody i motywy ich zwolenników.
Szczęśliwi są rodzice, którzy w wyniku seksualnych eksperymentów do¬
brze się dobrali, radują się wzajemnymi namiętnościami, nie boją się pokazywać
swych ciał lub ciał swych dzieci, nie karzą ani nie powstrzymują radości swych
dzieci podczas zabawy seksem. Szczęśliwe są również dzieci takich rodziców.
Jedno słowo dotyczące „upadłej" kobiety; Jezus, który był bogiem, po
wiedział: „Idź i nie grzesz j u ż więcej." A l e ja, który jestem człowiekiem, mó¬
wię tobie, kobieto, która z radością i przyjemnością, bez namysłu, nie licząc na
wdzięczność, oddałaś swe ciało dla potrzeb ciała mężczyzny i ochoczo oddałaś
swą miłość, aby wspomóc jego duchowość: „Bądź błogosławiona w imię czło¬
wieka. I jeśli któryś bóg wyprze się ciebie, ja wyprę się jego".
24
Prości i pozbawieni pierworodnego grzechu starożytni dostrzegali boga
w akcie miłości. Ujrzeli wielką tajemnicę, sakrament, ujawniający szczodrość
i piękno siły, która stworzyła człowieka i gwiazdy. To właśnie było ich obiektem
czci. Och, biedni, głupi, starzy poganie - oto jak posunęliśmy się naprzód - po¬
trafimy jedynie wymyślać sprośne dowcipy.
Jedynie kobieta m o ż e w y b a w i ć nas z tego paskudnego i okrutnego dow¬
cipu. Ona, ów przedmiot haniebnego żartu, cel wszelkich złośliwości i arogan¬
cji, obiekt poniżenia ze strony mężczyzn, ona sama może przynieść odkupienie
i uratować nas przed ukrzyżowaniem i kastracją. Jedynie sama kobieta może wy¬
kazać frustracje kryjące się za głoszonymi ideałami i wznieść swą silną, wolną,
wspaniałą postać, aby zająć godne jej stanowisko jako indywidualność, kompan,
przyjaciel, z pewnością nie niższy od prawdziwego mężczyzny.
Koniec naszym zahamowaniom i koniec wszelkim pozorom! Odkryjmy,
k i m i czym jesteśmy, szczerze i bez poczucia hańby. Królik przyśpiesza, aby
zrekompensować swoje lęki, a pantera, aby zaspokoić głód. Jest tu wystarcza¬
jąco miejsca dla obojga, choć prawdopodobnie królik wolałby świat królików.
To bardzo głupi pomysł, albowiem z powodu gwałtownego zwiększania się ich
populacji, wkrótce nie wystarczyłoby im pożywienia.
Wszystkie rzeczy są dobre - gniew, lęk, pożądanie, lenistwo - jeśli rów¬
noważy je siła i inteligencja. Kiedy oszukujemy się na temat rzeczy, które nazy¬
wamy s ł a b o ś c i a m i i grzechami, kiedy m ó w i m y , że coś jest z ł e , a coś grzeszne,
gdy bezpodstawnie zaprzeczamy istnieniu zła w nas samych, w ó w c z a s zalęgnie
się ono w nas na dobre. Jeśli jednak przyznamy się do jego istnienia, stawimy
mu czoła i zaakceptujemy je, wtedy myśl o tym, by zostawić je w swej niszczy¬
cielskiej postaci, jedynie nas zawstydzi. W ó w c z a s lęk wzmocni nasze umysły,
by miały siłę sprostać przeciwnościom, gniew i siła wesprą miecz w walce prze¬
ciwko tyranom, którzy żyją w nas samych, jak i w o k ó ł ; wówczas wyszkolimy
pożądanie, aby stało się silnym i delikatnym narzędziem służącym do tworzenia
sztuki i kochania.
Nie potrzeba zaprzeczać niczemu, wystarczy po prostu poznać siebie.
Wtedy naturalnie odnajdziemy to, co jest potrzebne naszemu istnieniu i odrzuci
my to, co jest nam obce. M o ż n a tego d o k o n a ć jedynie poprzez proces doświad¬
czania.
Naszego życia nie można ograniczać do poziom, na którym próbujemy
odnaleźć odpowiedzi na pytania, czy jesteśmy podobni do innych, albo czy się
od nich różnimy. Jedynie co się liczy to nasza umiejętność bycia sobą. Odkry¬
wanie naszej istoty b y ć m o ż e jestjedynym celem naszego istnienia. N i e m o ż n a
odkryć siebie w c h w i l i nagłego oświecenia; jest to stały proces, który trwa przez
całe nasze życie. Nie można tego dokonać zupełnie bez przeszkód, chyba że bez
żadnych trudności przeżywamy wszystkie doświadczenia i chętnie bierzemy
udział w całym procesie istnienia. W takim przypadku znaczące pytania to nie te
w stylu, „ c z y to jest dobre?" lub „ c z y tak wypada?", ale raczej takie j a k , , j a k to
25
się odczuwa?", bądź „co to znaczy?". Ostatecznie jest to jedyny typ pytań, które
mogą doprowadzić do jakiegokolwiek rodzaju prawdy. Nie można j e d n a k ż e ich
zadać, nie osiągnąwszy wpierw wolności.
B y ł y czasy, gdy te pytania zadawano jedynie szeptem w cieniach płoną
cych stosów. Ten chrześcijański sposób nawrócenia nie jest j u ż praktykowany,
ale zła w o l a nadal istnieje i pozostanie do czasu, aż p r z e s ą d n e tabu zostanie cał
kowicie zniszczone. Zanim to jednak nastąpi, religijne dogmaty będą implikowa
ły zazdrość psychotycznych rodziców o życie seksualne ich dzieci, jak również
zazdrość psychotycznych małżonków o życie seksualne ich znajomych.
Taki stan rzeczy nie wynika tylko z powodu ekonomicznej desperacji
i zachłanności, która zalewa cały świat niczym ogromna fala. By odnaleźć źródło
tego stanu należy przyjrzeć się czasom średniowiecza, kiedy to w trzech kolej
nych pokoleniach - tańca świętego Wita, epilepsji i syfilisu - wyłoniła się za
chodnia kultura, zaskoczona grozą chrześcijańskiej winy i hańby. Sytuacja nie
uległa żadnym zmianom przez stulecia i oto w osiemnastym wieku mieliśmy do
czynienia z przerażeniem, korupcją i niemądrą polityką zachodnich imperiów,
które wzburzały liberalne rewolucje. Niestety rewolucje nie wypleniły przyczy
ny takiego stanu rzeczy - tabu seksu, k t ó r e systematycznie p r z y c z y n i a ł o się do
zwiększenia władzy kościelnej nad nowąburżuazją.
Gorączkowa nienawiść do Żydów i murzynów jako symbolu niedozwo
lonej wolności seksualnej oraz żądza rozlewu k r w i doprowadzały do krwawych
wojen, które okazywały się rzeźniami wynikłymi z powodu seksualnych frustra
cji i prawdziwymi koszmarami dusz w piekle nieczystego pragnienia. S z a l e ń c y
pracowali nad narzędziami zagłady, które miały na celu zniszczyć cały świat,
a ich wynalazcy mieli umrzeć w holokauście. A przecież aby dorosnąć do doj
rzałych stosunków społecznych wystarczy jedynie dostrzec rolę seksu w naszym
życiu i przekazywać nowym pokoleniom stosowną wiedzę o technikach jego
uprawiania i antykoncepcji.
W tej dziecięcej głupocie seksualnego posiadania każda kobieta i każ
dy mężczyzna nienawidzi i obawia się innych jako tych, którzy potencjalnie
ograniczają ich życie seksualne. Stosunki w małżeństwie postrzegane są jako
makabryczny żart zawsze obecnych widm zazdrości i podejrzenia. Interesują
cy jest fakt, że cały problem zostaje r o z w i ą z a n y , kiedy zastosujemy te dwa sta
re aksjomaty: „kochajcie się" i „nie czyń bliźniemu swemu, co tobie niemiłe".
Zastosowanie tych d w ó c h maksym w sferze seksualnej jest proste i przyjemne,
a mocno ugruntowane, m o ż e zostać przeniesione na inne dziedziny naszego życia.
Rewolucja seksualna nie stworzy natychmiastowego t r w a ł e g o raju; nie \
można go także ustanowić bez rozlewu łez. Droga do rasowej dojrzałości jest
długa i bolesna, a my - dzieci i dzikusy - nie możemy nawet wyobrazić sobie jej j
końca, do którego dotarcie wiąże się z wysiłkami wszystkich jednostek. Niestety
takie wysiłki nigdy nie zostaną docenione. Jeśli istnieje j a k a ś nagroda, znajduje
się tylko w sferze psyche. M o ż n a osiągnąć dojrzałość i bogactwo, które stanowią |
26
owoc satysfakcjonującego życia seksualnego. To wspaniała nagroda. Być może
w k o ń c o w y m okresie ż y c i a istnieją i inne nagrody, ale trudno określić gdzie ów
końcowy wiek się zaczyna. Radosne starzenie się to rzadkość, chyba że ktoś za¬
znał radości w młodości.
IV. M i e c z i duch
Nie ma dowodu, aby sądzić, że człowiek został stworzony jako włada¬
j ą c y ś w i a t e m wice regent. N i e ma powodu, aby w i e r z y ć , że jest on naturalnie
dobry, dzielny i mądry, albo że kiedykolwiek taki był. Wprost przeciwnie, jest
wiele rzeczy, które świadczą o tym, że jest bestią, że zszedł ze ścieżki w dżungli
i wszedł w świat mentalny, w którym z pewnością nie czuje się swojo. Istnieje
wiele d o w o d ó w na to, że jest on z natury okrutny, tchórzliwy, p o ż ą d l i w y , skąpy,
zdradliwy i dominujący nad innymi drapieżnikami okrucieństwem oraz przebie¬
głą i n i e p o s k r o m i o n ą wolą. To jest jego p i ę k n o i najgłębsze znaczenie - z ślepej
pierwotnej siły seksu i w o l i do przeżycia stworzył rozum i naukę, by zniszczyć
nimi subtelnie utkane włókna sztuki i miłości.
Jeśli uznamy, iż coś takiego jak „powód" i „znaczenie" w ogóle nie istnie¬
je, musimy stwierdzić, że człowiek przez przypadek stworzył powody i znaczenia,
a potem począł żyć jako stworzyciel bogów w ogrodzie spłodzonym przez własną
twórczą siłę. Zewnętrzny świat oceniamy własnymi, indywidualnymi kategoria¬
m i , co oznacza, że możemy go objąć nie dalej niż sięgająnasze zmysły. Nawet je¬
śli rozróżniamy świat zewnętrzny od świata wewnętrznego, zawsze pozostajemy
nieodłączną częścią wszystkich procesów natury. Jesteśmy stworzeni w podobny
sposób, j ak słońce, powietrze, skały i morza - tworzy nas pierwotny płomień życia.
W naszej świadomości istnieją włókna, które odziedziczyliśmy po na¬
szym pierwotnym przodku; są one w posiadaniu wszystkich innych lu¬
dzi, wszystkich żywych istot, z którymi dzielimy doświadczenie istnienia
i nasze przeznaczenie.
Tutaj znajduje się totalność, którą Grecy nazywają Panem; zasadą, któ¬
ra symbolizuje wszech-pochłonięcie, wszech-rodzenie, życie i śmierć, dobro
i zło, ból i przyjemność, zjednoczenie, dualność, mnogość, wszelkie rzeczy po¬
nad wszelkimi rzeczami, duszę nocy i gwiazd. Jeśli w swej głupocie przypiszemy
moralne wartości piorunowi, świecącym gwiazdom czy drapieżnemu tygrysowi,
wtedy z p e w n o ś c i ą bez zastanowienia przypiszemy je i kobiecie-dawczyni oraz
m ę ż c z y ź n i e - b i o r c y . T y m samym zdefiniujemy boga i odnajdziemy religię. W ten
sposób cały żyjący wszechświat okazuje się być nieśmiertelną mocą zniszczenia,
a my potrafimy jedynie n i e n a w i d z i ć naszych w r o g ó w . Jeśli jednak sytuacja nie
jest aż tak dramatyczna to pełni lęku wycofujemy się w banalną kąpiel chrześci¬
jańskiej nauki bądź zjednoczenia. Pogrążeni we własnym szaleństwie próbujemy
27
trzymać się rozumu, kiedy widzimy jak kochanka łapie przeziębienie lub zachodzi
w ciążę, kochając się z kim popadnie w parku wieczorową porą. A wszystko to
dzięki ciągle żywym lękom i katalepsji wieków średnich.
Cała natura bierze udział w wiecznym sakramencie życia i śmierci, od¬
pływu i przypływu, tworzenia, niszczenia i odbudowy. Oto harmonia wieczności,
która zawsze się zmienia, a zarazem nie zmienia się nigdy. Płacz dziecka odbi¬
ja się echem w wielkim zgiełku. Wszystko przemija: ludzie, słońca i pory roku,
a wszystko po to, by z n ó w p o w r ó c i ć . Potok spermy jest jednym z wielu strumieni
gwiazd, które człowiek nazwał Mleczną Drogą.
Umysł, który dostrzega te nieśmiertelne procesy w miłości i w czci jest
umysłem nieśmiertelnym; wznosi się ponad czas i śmierć. Jesteśmy ulepieni z tej
samej gliny co Ajschylos, Sofokles i Szekspir, płynie w nas krew Mojżesza, Lao
Tsy i Newtona. Ciało ulega przemianom i rozpadowi, wybija godzina formacji
kształtów pragnienia i ulotności rzeczy.
Wszelkie pragnienia, choć ulotne, stanowią istotne pojazdy ludzkiej przy¬
gody; człowiek nie może wyprzeć się tych rumaków, lecz powinien je wzmacniać
i okiełznywać z miłością, wolą i chęcią do działania, a wszystko to do czasu, aż
wyrosną mu skrzydła.
Seks i głód stanowią istotę sztuki. By stworzyć przestrzenie wieczne¬
go p i ę k n a artysta w swej pasji, furii i rozpaczy przetwarza odcienie przerażenia.
W taki oto sposób miłość i oddanie mogą przetworzyć każde pragnienie w coś
pozytywnego.
Wszystkie drogi są w ł a ś c i w e , kiedy naszym przewodnikiem jest m i ł o ś ć
i wola, a łaska i życiowa nagroda są dostępne każdemu, niezależnie czy jest się
świętym, czy grzesznikiem. Wystarczy tylko tego chcieć.
Odgłos wiatru, siła muzyki, krzyk pioruna wzywają człowieka, aby ośmie¬
lił się poznać siebie, słońce, morze, gwiazdy i chwała nagiej kobiety są oznakami
i świadkami wiecznego Paktu. Rozumiemy to, rozumiemy z największą pewnoś¬
cią jaka kiedykolwiek została nam dana. Jest to p i ę k n a i czcigodna wiedza dzie¬
ciństwa i wczesnej młodości, której zaprzecza cały świat i o której nie chce słyszeć
Konieczność. Jest to wiedza wychwalanych, lecz odrzucanych przez ludzi poetów,
artystów i muzyków. Posiadająją także mistycy, których świat nazywa szaleńca
mi.
Człowiek, który sam się wykastrował, który sam jest przyczyną swych
frustracji, ucieka dalej korytarzem k o s z m a r ó w , ścigany przez potworne maszy¬
ny, obezwładniony mocą Szatana. Polują na niego niewyraźne winy i lęki, które
tworzy jego własna wyobraźnia. Ucieka do absurdalności, topi swą duchowość
w jeziorze pozorów, czci mosiężnych bogów władzy i cynowych bogów suk¬
cesu. Wtedy, z h a ń b i o n y przez swe pozory i sfrustrowany samo-zaprzeczeniem
w szaleństwie projektuje swoje lęki przed w y o b r a ż o n y m i wrogami, poszukuje
ukojenia w k o z ł a c h ofiarnych i fałszywych sprawach, zjednuje sobie c z ł e k o p o d o b -
nych bogów, oczernionych i zrujnowanych eidolonów swego ducha. A przecież to
wszystko wymaga ofiary z k r w i .
28
Ż a d n a rzecz nie posiada jedynie złej b ą d ź dobrej natury. Z ł o jest tylko
nadmiarem, a dobro po prostu próbuje je zbalansować. Wszystkie rzeczy pod¬
legają nadużyciu, wszystkie rzeczy można wykorzystywać do dobrych celów.
Balans nie pojawia się tam, gdzie mamy do czynienia z zaprzeczeniem lub nad¬
miarem słabostek. Balans można osiągnąć jedynie poprzez poszerzanie granic.
Siły człowieczej natury są tak olbrzymie, że ludzie mogą osiągnąć stabilność
jedynie dzięki ostatecznej samo-ekspresji. S t w o r z y ć granice i zakazy ludzkiej
naturze, to wznieść mirr wokół słońca. To jakby spiąć skrzydła orła lub karmić
lwa marchewką. Niebawem umrze albo zamieni się w monstrum, ale z pewnością
nie będzie się rozwijał.
Fundamentalnym celem religii jest utożsamienie się z siłą która, jak
wierzymy, jest większa od nas, której wszechmoc i nieśmiertelność mogliby¬
śmy dzielić. Wtedy, osiągnąwszy pewne poczucie tej tożsamości, czulibyśmy, że
możemy radzić sobie z problemami i osiągać koniec, który w innym przypadku
zniszczyłby nas. Poleganie na religii, w taki sam sposób jak poleganie na dobrach
materialnych jest o z n a k ą braku u m i e j ę t n o ś c i polegania na sobie samym.
To my tworzymy tego boga mocy, to od nas bierze on siłę. Jesteśmy sil
niejsi od k a ż d e g o stworzonego przez nas boga, dlatego poznanie samego siebie jest
najwyższą formą wiary. Nauka, której poszukiwania mająna celu zrozumienie oraz
sztuka, której celem jest interpretacja, to dwie formy m i ł o ś c i - owego jedynego do¬
stępnego sposobu oddawania czci. Te dwie największe formy ludzkiej duchowości
należy podporządkować religii, polityce i sprawie narodu. Tymczasem wojna jest
najbardziej szalonym b l u ź n i e r s t w e m zachowanym w naszej rasie.
Jesteśmy w tej c h w i l i w samym środku olbrzymiej bitwy sił walczą¬
cych o dominację nad u m y s ł e m i duchem człowieka i niestety nie jest to bitwa
pomiędzy dobrem a złem, pomiędzy wolnością a tyranią, ale wojna dogmatu
z dogmatem i władzy z władzą. Główni uczestnicy są faszystami i komunistami
reprezentującymi obce i wrogie ideałowi wolności doktryny. Mówią, iż musimy
wybrać pomiędzy jednym, a drugim, a w rzeczywistości są identyczni jak ich
poprzednicy i c i , którzy po nich nastaną. Domagają się absolutnego zniewolenia
jednostki, wyrzeczenia się intelektu i podporządkowania sobie w o l i .
Władcy kierują się prawem, które usprawiedliwia każdą skrajność, fałsz
i zakaz; wszystko bowiem służy osiągnięciu ich boskich celów. Za nimi zaś kryją
się Gwiezdna Sala, obozy koncentracyjne, koła tortur, stosy i inkwizycje. Wszyst¬
kie te systemy są tak stare jak historia, niewolnictwo, morderstwo, ludzka n ę d z a
i rozpacz. Tymczasem stosunkowo nowe idee, j a k i m i są w o l n o ś ć i demokracja,
urażają porządkowi niewolnik-posiadacz. „Przyjdź do mnie," brzmi stara pieśń
nierządnic, „przyjdź do mnie, znużony i ciężko pracujący, poddaj się ciężarowi
wolności, twe usta wypełnię cudami, a żołądek j a d ł e m . Chodź ze mną, zawsty¬
dzę twych wrogów i pokażę ci raj. Spójrz, nie musisz nawet zmieniać imienia,
wystarczy, że zatrzymasz wiedzę i zaprzeczysz istnieniu ducha, albowiem wie¬
dza daje ż y c i e " . Dzisiaj ta stara d z i w k a zbiera narody na bojowe stanowiska
29
w miejscu zwanym Armagedon. W imię wolności nastaną polowania na wolnego
człowieka; w imię demokracji nastaną więzienia i eksterminacja ludzi; w imię
braterstwa morderstwo i niewolnictwo, a wszystko to w celu pozyskania domina¬
cji nad umysłem i ciałem człowieka.
My jednakże mamy wybór. Możemy wybrać wolność, która nie ma in¬
nego imienia i innej przyczyny. Człowiek, uwolniony od swych demonów, bez
potrzeby dogmatów bądź potrzeby do określania wyznania, może sam osiągać
zwycięstwa i odkrywać własne miejsce w świecie. Oto co głosi religia libera¬
ł ó w : wierz w siebie i drugiego c z ł o w i e k a . N i e ma innej drogi, k t ó r a prowadzi
do osiągnięcia postawy całkowitego człowieczeństwa. To długa i ciężka podróż,
k t ó r a wiedzie przez p r ó b y i błędy, p o r a ż k i i rozpacz. Jest to jednak droga, podczas
której naszym przewodnikiem jest nauka, a natchnieniem sztuka; droga, na której
końcu znajdują się jedynie gwiazdy. To nasz wybór. Możemy wierzyć w siebie,
w naszego b r a t a - c z ł o w i e k a , a t a k ż e w w o l n o ś ć i braterstwo. M o ż e m y tu i teraz
rozpocząć podróż w stronę tego raju, który do tej pory uważano za możliwy do
zdobycia jedynie w przyszłym życiu. Z drugiej strony, podążając za wyznawcami
dogmatyzmu, pozytywistami, władcami i feudalnymi faszystami, łatwo możemy
raz jeszcze powrócić do poziomu małpy.
Jeśli chcemy utożsamiać się z potężniejszą siłą, poszukajmy zjednocze¬
nia w samych sobie; niechaj nasza totalna j a ź ń osiągnie s w ą n a j w i ę k s z ą poten¬
cjalną mądrość, wiedzę i doświadczenie. Jeśli chcemy zjednoczyć się z wszech¬
światem, zacznijmy czcić całą naturę, każde doświadczenie, całą prawdę, cud
i przerażenie, chwałę i współczucie, a także ból całego wspaniałego kosmosu.
Oto pierwsza i ostatnia, a zarazem n a j w i ę k s z a wyprawa jednostki do swego
wnętrza. Człowiek musi wstąpić w swoje nieznane obszary i swój nowy wymiar
niczym Mojżesz. M u s i uczynić to wraz z Orfeuszem i Arturem, z Tammuzem
i Adonisem, z Mitrą i Jezusem. Niechaj podąży do wnętrza labiryntu ciemnej
ziemi. Wtedy spotka Matkę i usłyszy ostateczne, najpiękniejsze, choć jakże ok¬
rutne pytanie: „ k i m jest c z ł o w i e k ? " . W ó w c z a s , z a m k n i ę t y w sercu tajemniczej
matki, będzie miał możliwość odnaleźć święty Graal, ostateczną świadomość,
całkowitą pamięć; zapanuje nad własnym instynktem i urzeczywistni Przyczy¬
n ę . Jest on w s p a n i a ł y m potworem, zarodkiem boga, k t ó r y p ł y w a ł razem z rybą,
zrzucał skórę krokodyla, wpatrzony w oczy węża, huśtał się z człekokształtną
małpą i poruszył ziemię włóczącymi się kopytami tyranozaura. On to skomlał
na wszystkich krzyżach, panował na wszystkich tronach, grzebał we wszystkich
rynsztokach. To jego twarz powielano i z n i e k s z t a ł c a n o we wszystkich niebach
i p i e k ł a c h . On to jest dzieckiem gwiazd, synem oceanu, stworzeniem z p y ł u ,
cudem i przerażeniem.
30
V . Gra M i e c z a
W poprzednich rozdziałach przeanalizowałem liberalizm oraz jego głów¬
ne doktryny i doszedłem do następujących konkluzji:
Nie ma czegoś takiego, jak dogmatyzm bądź pozytywizm w jakimkol¬
wiek przedmiocie. Prawda jest w z g l ę d n a . Przymusy lub zakazy w prywatnym
życiu jednostki nie posiadają żadnego uzasadnienia.
W s z y s c y ludzie mają pewne podstawowe prawa w sferze prywatnych
myśli, działania i samo-ekspresji. Żadne stowarzyszenie, ani grupa nie mogą tych
praw p o d w a ż a ć .
Kiedy działania jednego człowieka zakłócają prawa innego, powinny
one podlec regulacjom stowarzyszenia.
Stowarzyszenie jest jedynie w y k o n a w c ą prymarnego zadania, k t ó r e po¬
lega na ochronie praw jednostki. Dzięki realizacji takich idei można stworzyć
filozofię, która zawierałaby podstawy liberalizmu, a której znaczenie wykracza¬
łoby poza kwestie li tylko społeczne.
Nie mogę stworzyć żadnych obiektywnie istniejących bogów, ani wiecz¬
nej, błogiej przyszłości. Działania każdej organizacji, kościoła i prawa nie posia¬
dają żadnych pochodzących od tych bogów uprawomocnień. Człowiek posiada
jednakże wiele cech, które warto czcić, albowiem ludzkość i natura posiadają
prawdziwie boski charakter. Piękna na tym świecie wystarczy każdemu rajowi,
n i e z a l e ż n i e czy jest rzeczywisty, czy w y o b r a ż o n y .
W obecnych czasach, c h a r a k t e r y z u j ą c y c h się ciągłym stresem i niebez¬
pieczeństwem, nie ma zbyt wiele miejsca na miłość. Wciąż jednak istnieje wola
oraz odwaga. Jeśli nie ma nieba, ani jego najwspanialszej m i ł o ś c i , w c i ą ż mamy
przecież miłość na ziemi; tej zaś wystarczy dla wszystkich, którzy ośmielą się
sięgnąć ku obszarom wyższej sztuki życia. Przyjrzawszy się z bliska tej tezie ła¬
two dojść do wniosku, iż posiada ona negatywne zabarwienie, a najej podstawie
nie można stworzyć żadnych pozytywnych doktryn. Oto najważniejszy z wnio¬
sków. Musimy pozbyć się myślenia w kategoriach potrzeby istnienia dogmatów,
które zmuszają nas do śmiesznych i mechanicznych relacji z życiem i zacząć żyć
dzięki wcielaniu witalnych doświadczeń, interpretować je i nadawać znaczenia
dzięki naszym kreatywnym umysłom.
Z poczynionych powyżej uwag można stwierdzić, iż ów sposób życia
jest trudny i niebezpieczny. J e d n a k ż e ż y c i e samo w sobie wymaga olbrzymiej
odwagi - oto ostateczna prawda.
Jednym z najniebezpieczniejszych liberałów, którzy kiedykolwiek stąpa¬
li po tej ziemi, był Jezus. Zaprzeczył kościołowi, wygłaszając kazania o osobistej
i wewnętrznej naturze królestwa w niebie. Zaprzeczył władzy rządu i rodziny,
głosząc, że najważniejszym posłuszeństwem jest to, które dotyczy własnego
sumienia. Gdyby jego filozofia trafiła na stosowny grunt, obaliłaby żydowską
religię i rzymski rząd. W obawie przed takim rozwojem wydarzeń zabito go,
31
następnie zaś przekształcono jego nauki w kolejny kojący syrop z rodzaju „rób,
co ci każą". Pierwszy cel został osiągnięty przez ówczesnych Jezusowi władców,
a następny przez Kościół Chrześcijański.
W podobny sposób prześladuje się współczesnych liberałów, a ich fi¬
lozofie przekształcane są przez faszystów i komunistów, patriotów i zelotów na
całym świecie. Najsprawniej czynią to ich następcy, którzy zdeptali ducha tej
filozofii i ukrzyżowali jej prawdziwe przesłanie. Najpotężniejsze i najbardziej
w p ł y w o w e grupy stoją po stronie tyranii, a wspomaga ich propaganda, k t ó r a sku¬
tecznie wpływa na zniewoloną opinię publiczną i obojętne masy.
Radykalne grupy, c z y l i te, które stosują najwięcej przemocy, stoją po
stronie rewolucji i tyranii. Każda z nich podaje się za liberałów po to, aby osiąg¬
nąć swe nikczemne cele i ukarać prawdziwych zwolenników wolności. Często
okazuje się tak, iż k o ś c i ó ł , prasa, ustawy prawne i opinia publiczna sprzeciwiają
się zdaniu prawdziwego liberała, skutecznie krzyżując mu plany, nazywając go
nawiedzonym, oszustem, wizjonerem i głupcem. Okrzyki „komunizm!", „fa
szyzm!" i „ateizm!" - współczesne odpowiedniki zdrady stanu i herezji - wzno¬
szone są przez polujących na wiedźmy bigotów i brukowce. Owe hasła służą
zastraszaniu i szantażom.
Liberał poszukuje często organizacji, w której mógłby wyrażać siebie,
lecz grupy, na które napotyka często wykorzystująjego podstawy filozoficzne dla
swych własnych celów. Jeśli żyje on swymi wierzeniami, często nie znajduje zro¬
zumienia nawet w swojej rodzinie i wśród przyjaciół. Nie może jednakże zaakcep¬
t o w a ć p o r a ż k i tylko dlatego, że bitwa, którą toczy jest bardzo ciężka. Zdaje sobie
sprawę z olbrzymiej mocy sił, które występują przeciwko niemu i z faktu, iż stoi
przed t r u d n o ś c i a m i prawie nie do pokonania nawet wtedy, gdy realizuje niewiel
kie cele. Zdaje sobie r ó w n i e ż sprawę ze swego niepoliczalnego długu wobec po¬
przednich mistrzów wolności, którzy musieli przelać za nią własną krew. Pojmuje
swą o d p o w i e d z i a l n o ś ć wobec nich, samego siebie i przyjaciół. Dostrzega fakt, że
świat naprawdę go potrzebuje i to bez względu, jak mało może w nim dokonać.
Bitwa o wolność nie rozgrywa się na j a k i m ś wielkim, odległym nam
froncie. Jest bitwą, która toczy się w każdym domu, w każdej społeczności,
w każdym zakątku świata, w umyśle i sercu każdego człowieka. Walka toczy się
tam, gdzie żyje szczery wobec siebie artysta lub naukowiec, k t ó r y stara się w y
razić swe marzenia, tam, gdzie żyje niedoceniona za swą pracę jednostka, wyko
rzystywany pracownik, tam, gdzie istnieją niewolnicze kajdany służby wojsko¬
wej, gdzie c z ł o w i e k terroryzowany jest przez zjednoczenia lub d r ę c z o n y przez
d y k t a t o r ó w . Ta walka toczy się w miejscu, gdzie spotykamy zastraszone dziecko,
zniewoloną kobietę, tam, gdzie niewiedza i łatwowierność są wykorzystywane
przez religię. M i e c z wznosi się i opada t a k ż e i tam, gdzie poluje się i napastuje
chłopca i dziewczynę jedynie za to, że kochają się.
Mówienie o tych sprawach nigdy nie ma końca. Wolność zawsze pozo¬
stanie w a ż n ą kwestią. N i e ma powodu, aby w s a d z a ć nos w kontakty prywatne
32
innych ludzi, mydlić im oczy, albo robić z nich durni, ujadając na temat „Przy
czyny". M i e c z jest warty jedynie tych, którzy stają do walki i tych, którzy mają
powód, aby walczyć.
Plan bitwy liberała jest prosty. M o ż e on przyjąć podstawową deklarację
zasad, na przykład takich, jakie do tej pory przedstawiłem. M o ż e uregulować swe
życie, stosując się do tych zasad i pracując nad nimi. Może badać różne prawa,
grupy i w świetle tych zasad wykonywać eksperymenty we w ł a s n y m środowisku,
rządzie i narodzie. Tam, gdzie okażą się one naruszone, toczy się walka. Może
w s p ó ł p r a c o w a ć z innymi jednostkami i grupami nawet j e ś l i z jego zasadami zga¬
dzają się tylko częściowo, a swoje własne cele próbują osiągnąć bez naruszania
jego wierzeń. M u s i nauczyć się koncentrować na ograniczonej obiektywności.
M o ż e z łatwością odnaleźć jedno prawo, j e d n ą grupę, jedno zajęcie, które stano¬
wi rażące naruszenie ludzkich praw i ludzkiej godności. Niechaj przypuści nań
atak poprzez poruszające publikacje. Okaże się, że znajdą się tacy ludzie, którzy
zapragną mu pomóc w osiągnięciu tej wolności jeśli tylko on będzie w stanie
p o m ó c i im.
Niebezpieczeństwo istnieje we wszystkich próbach tworzenia organiza¬
cji, ale bywa też i tak, że większe niebezpieczeństwo istnieje w ich braku. N a m
przyszło żyć właśnie w takich czasach. Wątpię w to, że liberalizm przetrwa pod
naciskiem p o t ę ż n y c h grup interesu. Podczas ostatniej wojny s t ł u m i o n o skutecz¬
nie wiele swobód i do tej pory nie widać oznak powrotu do liberalnych cnót.
Jedynie co widzimy, to ciągłe poruszenie związane z poborem do wojska, surową
dyscypliną biznesu, kontrolą i nadzorem każdej części prywatnego życia. Trendy
te sygnalizują prawie nieunikniony rozwój pewnych form rządowego socjalizmu.
W mniemaniu złożonych i niszczycielskich form współczesnej ekonomii i socjo¬
logii taki rozwój wydarzeń jest nieunikniony.
Nawet jeśli rząd musi kontrolować finansowe i ekonomiczne życie na¬
rodu, nie ma on prawa mieszać tego z prywatnym życiem jednostki. Jeśli libe¬
rał pojmuje różnice i relacje zachodzące pomiędzy tymi dwoma sferami, może
osiągnąć wiele dla społeczeństwa i dla wolności w ogóle. Jeśli jednak nie jest
w stanie i c h dostrzec, w ó w c z a s przemieni się na zawsze w bezwiednego naiwnia¬
ka sterowanego przez niewolący rząd.
Tak samo wszechobecny i niebezpieczny w r ó g w o l n o ś c i znajduje się
w k a ż d y m z nas. Jesteśmy tak skutecznie zniewoleni przez zahamowanie, strach,
słabość, j a k b y ś m y zawsze b y l i zewnętrznymi i bardziej dramatycznymi tyranami.
Jak bardzo się m y l i m y ! Omijamy to, co nieuchwytne i istotne, a co zajmuje tak
mało przestrzeni... A t o m jest mały, a elektron nieuchwytny. Krytyczna masa plu¬
tona wynosi około trzy i pół funta, a waga mózgu człowieka nie jest dużo więk¬
sza. Jaka jest masa z a p ł o d n i o n e g o jajeczka, z k t ó r e g o później powstaje m ó z g ?
Jednakże umysł, który rodzi się obejmuje góry, równiny i planety, konstelacje
i cały wszechświat gwiazd. W tej j a k ż e kruchej sieci komórek rozkwita poezja
i filozofia, matematyka i muzyka... Żaden umysł nie potrafi jednak sprawować
33
innych ludzi, mydlić im oczy, albo robić z nich durni, ujadając na temat „Przy¬
czyny". M i e c z jest warty jedynie tych, którzy stają do walki i tych, którzy mają
powód, aby walczyć.
Plan bitwy liberała jest prosty. Może on przyjąć podstawową deklarację
zasad, na przykład takich, jakie do tej pory przedstawiłem. M o ż e uregulować swe
życie, stosując się do tych zasad i pracując nad nimi. M o ż e badać różne prawa,
grupy i w świetle tych zasad wykonywać eksperymenty we własnym środowisku,
rządzie i narodzie. Tam, gdzie okażą się one naruszone, toczy się walka. M o ż e
w s p ó ł p r a c o w a ć z innymi jednostkami i grupami nawet j e ś l i z jego zasadami zga¬
dzają się tylko częściowo, a swoje własne cele próbują osiągnąć bez naruszania
jego wierzeń. M u s i nauczyć się koncentrować na ograniczonej obiektywności.
M o ż e z łatwością odnaleźć jedno prawo, j e d n ą grupę, jedno zajęcie, które stano¬
wi rażące naruszenie ludzkich praw i ludzkiej godności. Niechaj przypuści nań
atak poprzez poruszające publikacje. Okaże się, że znajdą się tacy ludzie, którzy
zapragną mu pomóc w osiągnięciu tej wolności jeśli tylko on będzie w stanie
p o m ó c i im.
Niebezpieczeństwo istnieje we wszystkich próbach tworzenia organiza¬
cji, ale bywa też i tak, że większe niebezpieczeństwo istnieje w ich braku. N a m
przyszło żyć właśnie w takich czasach. Wątpię w to, że liberalizm przetrwa pod
naciskiem p o t ę ż n y c h grup interesu. Podczas ostatniej wojny s t ł u m i o n o skutecz¬
nie wiele swobód i do tej pory nie widać oznak powrotu do liberalnych cnót.
Jedynie co widzimy, to ciągłe poruszenie związane z poborem do wojska, surową
dyscypliną biznesu, kontrolą i nadzorem każdej części prywatnego życia. Trendy
te sygnalizują prawie nieunikniony rozwój pewnych form rządowego socjalizmu.
W mniemaniu złożonych i niszczycielskich form współczesnej ekonomii i socjo¬
logii taki rozwój wydarzeń jest nieunikniony.
Nawet jeśli rząd musi kontrolować finansowe i ekonomiczne życie na¬
rodu, nie ma on prawa mieszać tego z prywatnym życiem jednostki. Jeśli libe¬
rał pojmuje różnice i relacje zachodzące pomiędzy tymi dwoma sferami, może
osiągnąć wiele dla społeczeństwa i dla wolności w ogóle. Jeśli jednak nie jest
w stanie i c h dostrzec, w ó w c z a s przemieni się na zawsze w bezwiednego naiwnia¬
ka sterowanego przez niewolący rząd.
Tak samo wszechobecny i niebezpieczny w r ó g w o l n o ś c i znajduje się
w k a ż d y m z nas. Jesteśmy tak skutecznie zniewoleni przez zahamowanie, strach,
słabość, j a k b y ś m y zawsze b y l i zewnętrznymi i bardziej dramatycznymi tyranami.
Jak bardzo się m y l i m y ! Omijamy to, co nieuchwytne i istotne, a co zajmuje tak
mało przestrzeni... A t o m jest mały, a elektron nieuchwytny. Krytyczna masa plu¬
tona wynosi około trzy i pół funta, a waga mózgu człowieka nie jest dużo więk¬
sza. Jaka jest masa z a p ł o d n i o n e g o jajeczka, z k t ó r e g o później powstaje m ó z g ?
Jednakże umysł, który rodzi się obejmuje góry, równiny i planety, konstelacje
i cały wszechświat gwiazd. W tej j a k ż e kruchej sieci komórek rozkwita poezja
i filozofia, matematyka i muzyka... Żaden umysł nie potrafi jednak sprawować
33
przez dłuższy czas kontroli nad siłami natury, ani nad samym sobą. Intelekt m o ż e
przywołać demony z atomów i słońc, ale rozporządzać nimi może jedynie wola.
Jakże długo bawiliśmy się wielkimi mocami żywiołów w naszej nieroz¬
ważnej niewiedzy! Ogień, ziemia, powietrze, woda i wielkie archanioły stały się
potulnymi niewolnikami naszej chciwości, złośliwości i tchórzostwa. Nie rozu¬
miemy j e d n a k ż e tych mocy i w o g ó l e nie staramy się ich k o n t r o l o w a ć nawet
w nas samych. M y , g ł u p i e , pozbawione intelektu istoty, r o s z c z ą c e sobie prawo do
rozkazywania, mądrości i rozumienia natury, doświadczymy wkrótce ich zemsty,
która będzie doskonałą nauczką dla przyszłych ras.
Wszystko jednakże zależy od nas. M i e c z wykuwa się po to, by wyko
rzystywać go w bitwach. Siła, która przeobrazi naszą rasę może powstać z dusz,
u m y s ł ó w i serc wszystkich p o s z c z e g ó l n y c h jednostek. Na wszystkich planach
istnieje miłość - jedyna znacząca wartość - ale nie stanie się wartościowa, póki
nie zacznie t o w a r z y s z y ć jej w o l a i odwaga. N i e z w y k l e trudnym zadaniem jest
zachowanie wolności na tym samym poziomie, na którym ją osiągnęliśmy; za
daniem prawdziwie heroicznym jest natomiast jej poszerzanie. N i e m o ż n a jej
utrzymać czy wzmocnić jeśli tylko będziemy o niej rozprawiać. Już lepiej jest od¬
dać jej losy w ręce ludzi, którzy są wybrani albo opłacani po to, by ją zapewniać
i c h r o n i ć . Jest to j e d n a k ż e w takim samym stopniu wygodne, co niebezpieczne.
Ciągła walka i stała gotowość do boju nie przychodzą łatwo. To samo można po¬
wiedzieć o gotowości do ciągłego oporu wobec wrogów, którzy nigdy nie słabną
w swej sile.
Musimy walczyć jeśli pragniemy utrzymać naszą wolność w takim sta¬
nie, w jakim ją posiedliśmy. Wrogowie wolności nigdy nie śpią, a po ich stronie
stają ci najwięksi - wszystko dzięki władzy, prestiżowi, nałogom i publicznej
b e z w ł a d n o ś c i . Nawet c i , k t ó r z y uważają, że brak oporu jest po prostu dla nich
wygodny zazwyczaj nie m ó w i ą tego o niewolnictwie. Tymczasem „ n i e w o l n i
ctwo" to bardzo poprawne określenie w k o n t e k ś c i e przymusowego poboru woj
skowego i to bez w z g l ę d u na w y m y ś l a n e dlajego potrzeb eufemizmy.
Czas na walkę o wolność nadchodzi wtedy, gdy wolność stoi w obliczu
zagrożenia, a nie, kiedy została zniszczona. Wówczas będzie j u ż za późno na
cokolwiek. Groźba wisi nad wolnościąjuż teraz, a jej destrukcja nie potrwa dużo
dłużej. Nadszedł czas w a l k i .
V I . K o b i e t a przepasana m i e c z e m
To tobie, kobieto, p i ę k n a , zagubiona wybawczyni rasy, o ś m i e l a m się
a d r e s o w a ć ten r o z d z i a ł . To, co drga w tobie teraz nie jest s z a l e ń s t w e m , grzechem,
ani głupotą, lecz życiem, nowym życiem oraz radością i ogniem, który będzie
p o c z ą t k i e m nowej rasy, stworzycielem nowego nieba i nowego p i e k ł a .
Czy pamiętasz ten moment z dzieciństwa, kiedy wiatr przemawiał do
34
ciebie i do słońca? Czyżbyś nie słyszała głosu gór, rzek i burzy? Czyżbyś nie sły¬
szała wieści pochodzących wprost z gwiazd i odgłosów niewysłowionej ciszy?
Czyżbyś nie spacerowała naga w lesie z wiatrem szalejącym ponad twym ciałem
i nie c z u ł a pieszczoty Pana? I wtedy to w twym sercu n a s t a ł a wiosna, potem roz¬
kwitło lato, a następnie zaskoczyły cię w i l k i zimy. Te właśnie chwile stanowią
0 tym, iż zawarto z t o b ą pewien pakt, w k t ó r y m kryje się wieczna prawda.
Szukałaś towarzystwa l u d z i co najmniej tak oddanych sprawie, jak ty
1 nie odnalazłaś ich. Posłyszałaś natomiast o nich w świecie ulotnych marzeń
i pieśni. Zauważyłaś, iż świat wokół pogrąża się w ruinie, ciszy i smutku, a twoi
b y l i towarzysze odczuwali jedynie winę, wstyd, lęk i nienawiść. Czułaś się sama.
Śmiali się, lecz był to paniczny śmiech; odczuwali przyjemność, lecz była ona
potajemna, nie satysfakcjonowała i p r z e p e ł n i a wstydem. Twe serce n a w i e d z i ł
smutek, lecz, p r o s z ę c i ę , nie s m u ć się. Raduj się bez strachu, albowiem w tobie
jest pieśń i płomień, który wypali wszelkie nieczystości.
To ty jesteś wybawczynią, odkupicielką smutku i grzechu. Ty, kobieto,
jesteś ucieleśnieniem wspaniałości! Jakże długo usługiwałaś w kajdanach w celu
zaspokojenia pożądania świń! Jak długo wiłaś się w cuchnącym upodleniu twego
świętego imienia - dziwki i musiałaś milcząco cierpieć w niesławnym upodleniu,
zwanym cnotą? Poznałaś stos, koło tortur, bat, bicz, łańcuchy, uwięzienie.
Czy były to łańcuchy strachu? Słabość? A może tchórzostwo bądź niż¬
szość? O, wstydzie człowieka, nie było to żadne z nich, jeno miłość. Człowiek
doświadczył ukrzyżowania celem odkupienia, lecz ta śmierć nie przyniosła pożą¬
danych rezultatów. Do tej pory ukrzyżowano j u ż miliony ludzi, lecz nie wybawili
nas z żadnej niesławy.
Ksiądz, ojciec, mąż, kochanek, dozorca więzienny, sędzia, egzekutor, ra-
buś, kusiciel, niszczyciel... wszyscy b y l i twymi kochankami, twymi mistrzami...
Jednakże żałujesz ich wszystkich, albowiem oni również szukali miłości. A l e oto
nastaje ich koniec, a cała przyszłość znajduje się w twych rękach. Jesteś matką
nowej rasy, w y b a w c z y n i ą i k o c h a n k ą nowego, wolnego c z ł o w i e k a .
Czas zwrócić się i do was, mężczyźni. Każdy z was pożąda od kobiety
trzech rzeczy: potężniejszej od siebie matki, słabszej żony i równej kochanki.
Przeciwko matce zawsze się buntujecie, ż o n ą pogardzacie, a kochanki nigdy nie
możecie pojąć. Mąż nienawidzi kobiety i ucieka od niej w obawie, że ją zgła¬
dzi. Kochanek próbuje chwycić miłość, a jego ręce obejmują jeno nicość. Oto
zdezorientowane, przestraszone dzieci, rozgrywające swe małe gierki skiero¬
wane przeciwko ciemności. Najbardziej lękliwi są c i , którzy ubrani w mosiądz,
z mieczami u pasa, dumnie kroczą i uśmiercają. Dlatego właśnie współczujmy
im i przebaczmy.
W starożytnym świecie ludzie żyli w wielkiej zgodzie z porami roku,
n a s t ę p n i e wybudowali miasta i organizowali sobie czas wolny, r o z w i ą z y w a l i za
gadkę sfinksa i zamienili się w złoconych strojnisiów z wdzięcznością akceptując
powierzchowność. Wtedy to nastało chrześcijaństwo; ów lek kojący niewolni-
35
ctwo, lek na jelita barbarzyńców, którzy poprzez swe uczynki nabawili się nie¬
strawności; bat na właścicieli niewolników.
Tak, Faust jest prototypem ś r e d n i o w i e c z a , ale nie Faustus, o k t ó r y m
mówi K i t Marlowe. To Faust mroczniejszy, Gilles de Retz, który zdradził poko¬
j ó w k ę dla żądzy władzy, następnie zaczarowany modlił się do Boga w kaplicy
i przeżywał wielką grozę w piwnicach.
Mroczny wątek naszej opowieści wije się do czasu aż człowiek, zbul¬
wersowany swymi koszmarami, powraca do marzeń o wolności. To głos Woltera,
znudzony, cyniczny i zmęczony głupotą... Już rozbrzmiewają otwierające takty
wspaniałego preludium... Tom Paine, jeden człowiek, jeden prawdziwy człowiek,
w końcu zdradzony przez wszystkich drewnianych mistrzów; Cagliostro knują¬
cy zemstę na Templariuszach; W i l l i a m Blake, niezrozumiale mówiący j ę z y k i e m
aniołów; przystojny Shelley; Swinburne, ów prawie wcielony Helas; Byron,
Puszkin, Gautier... i wszystkie inne głosy tworzące preludium do symfonii,!
nigdy nie została odegrana.
A nauka? Jak miałaby nas wybawić? Co z o d w a ż n y m nowym świat
Huxley'a, Darwina, Hegla, H . G . Wells'a, Splenglera? Co stało się z nauką, któ¬
ra miała odnowić świat, stworzyć międzynarodowy j ę z y k , pozbawione uprze¬
dzeń uniwersalne braterstwo, niezależne od narodowości i wyznania? Już dawno
temu r o z p a d ł się stworzony przez nią domek z kart! T w ó r c y nowej ery, k t ó r z y nie
ośmielacie się mówić, ruszyć lub pomyśleć bez zgody wojska; pozbawieni wszel¬
k i c h granic tytani, którzy wieszacie ludzi w obrębie ledwie jednej granicy - gdzie
podziewa się ten nowy świat? Mistrzowie, gdzie jest wolność? Co nie powiodło
się w waszych planach? Odpowiedź na to pytanie mogą odgadnąć mężczyźni, ale
żaden z nich nie będzie mógł poradzić sobie z zaistniałym problemem. O pomoc
należy zatem zwrócić się do kobiety.
Wiele tysięcy lat temu, zanim poczęto spisywać historię, nastąpiła wiel¬
ka zmiana. Właściwie to musimy cofnąć się naszą pamięcią w jeszcze dawniej¬
sze czasy. Nie potrafimy j e d n a k ż e tego dokonać, chociaż stanowimy część tego
okresu, minionej epoki Izydy, mylnie nazywanej matriarchatem. Wtedy j e d n a k ż e
nie było matriarchatu takiego, jak obecnie sobie go wyobrażamy; żadnej wła¬
dzy zjednoczonych kobiet lub sfrustrowanych kur. Była w nim równość. Kobieta
była kapłanką, w której skrywało się misterium. Była matką, czule wychowują¬
cą dzieci, kochanką, naraz namiętną i powściągliwą, czczoną i miłowaną żoną.
Była czarownicą. Była równa mężczyźnie. Była wodzem, myśliwym, małżonką,
kochanką, myślicielką, wykonawczynią. Była kapłanką, strażniczką tajemnicy,
sybillą świadomości, prorokiem marzeń. Istniała r ó w n o w a g a i stabilność.
Wtedy j e d n a k ż e nastąpiła katastrofa. Nastały czasy patriarchatu, uosobie¬
nia demonicznego mono-seksualnego potwora - Jehowy. W tych czasach n a s t a ł a
władza kapłanów, a kobieta stała się niższym zwierzęciem. Mężczyzna przyjął
rolę wspaniałego boga, który żył w odizolowaniu i zdany był na łaskę własnego
bezlitosnego intelektu. Nastała totalna wojna, która toczyła się na nieokreślo-
36
nym terytorium. U c z e s t n i c z y ł y w niej emocje i intelekt. K a ż d a patriarchalna re
l i g i a jest samo-zaprzeczalnym monstrum - judaizm, c h r z e ś c i j a ń s t w o , buddyzm,
mahometanizm, faszyzm, komunizm, demokracja oraz nauka wraz z k a ż d ą inną
w i a r ą tego świata. S t a n o w i ą one dogmat, wierzenie oparte na aksjomatach, któ¬
re zmieniają się niczym flaga na wietrze intelektu. Człowiek nie może polegać
na tej niestałej strukturze, albowiem charakteryzuje ją powierzchowność, kłótli¬
wość, furia i frustracja. Wie, iż jest małym chłopcem, bawiącym się plastikowy¬
mi zabawkami i zestawami chemicznymi, bawiącym się w policjantów i złodziei
w grze, która posunęła się nieco za daleko. Stracił swoją matkę, zawiodła go
żona, a kochanka nie może go pojąć. W świątyni nie ma j u ż żadnej tajemnicy.
Wygnano ją przez zniedołężniałą radę starców.
Kobieto, kobieto, gdzie jesteś? Wróć, kobieto, przybądź do nas raz jesz¬
cze! Przebacz, zapomnij, zasiądź w naszych świątyniach, chwyć nas za ręce,
pocałuj w usta, powiedz, że nas kochasz, że nie j e s t e ś m y sami. Czarownico, po¬
wstań ponownie z pyłu stosów! Ty widzisz dawną Ścieżkę, którą kontynuował
kult Diany. Te wszystkie chwalebne i okrutne kobiety, Messalina, Toffana, La
Voisin i de Brinvilliers ziściły swą zemstę. Inni także poszukiwali zakazanych
tajemnic w sekretnych rytuałach i kupili za srogą cenę możliwość ponownego,
choć krótkiego Zjednoczenia. Taką też pokładano nadzieję w dziewicy z Orleanu;
miliony sposępniałych ludzi uwierzyło, że w końcu narodziła się zbawczyni. Być
może jej porażka nauczy nas, iż niewinność nie jest dobrą cechą.
Bądź przebiegła, kobieto, bądź mądra, delikatna i bezlitosna. Powiedzia¬
ł e m : pojmij, przebacz, zapomnij, ale nie zapominaj zbyt wiele. N i e ufaj nikomu,
jeno sobie. Mówiłem o tych wielkich trucicielkach, lecz wiedz także, że istnieje
o wiele gorsza zemsta. Pojmij oto, że k a ż d a zemsta jest z e m s t ą na sobie, a naj
gorsza z nich to zemsta oziębłej kobiety. Z l i c z y s z takie istoty w milionach i dzie¬
siątkach milionów. Przyczyna oziębłości u wielu kobiet wynika z porażek, jakie
spotykają ich jakże ludzkich mężów, a także z porażek, którą doświadczają i one.
Istnieje mroczne, mordercze poczucie winy, k t ó r y m rodzice trują swe dzieci. Ono
także jest przyczyną oziębłości. Istnieje tłumiona kazirodcza miłość. Istnieje lęk
przed chorobą i przed dziećmi.
Ty jednak wiesz o czym tu mowa i nie masz j u ż w sobie wstydu. Siła nie
jest c z y m ś wrodzonym; zdobywa się ją poprzez zrozumienie i z w y c i ę s t w o . Z nią
to ruszaj wolna! Śpiewaj starą dziką pieśń: E V O E IO, E V O E I A C C H U S I O P A N
10 P A N E V O E B A B A L O N ! Pójdź w góry, w lasy i ku brzegom oceanów; spaceruj
nago w letni dzień, w którym ponownie odnajdziesz dawną radość i miłość pod
gwiazdami.
C z y ż ciało nie jest p i ę k n e ? W n i m znajduje się cała tajemnica. Ciało jest
kształtowane przez ciało. Przytul strach, represję, nienawiść, następnie spójrz na
ciało, albo raczej nie patrz na nie, lecz idź wolna, pełna radości, pozbawiona
ograniczeń. Obnaż się. Spójrz, jak pąsowieją ci policzki, zobacz, jak unosi się
twa pierś, przyjrzyj się gibkim kształtom, ich rytmowi. Wszelkie choroby i kale¬
ctwo m n o ż ą się w strachu i n i e n a w i ś c i . P o m y ś l zatem, kobieto, dlaczego w ł a ś n i e
37
ciebie nazywa się uzdrowicielką. Jesteś kapłanką mieszkającą w irracjonalnym
lecz niezwykle ważnym, a przy okazji pełnym śmiertelnych niebezpieczeństw
świecie! Jego irracjonalność w y n i k a z tego, iż spotyka go n i e c h ę ć i odrzucenie.
Nie chcemy zabijać, ani pić, nie chcemy doświadczać frustracji, ubóstwa,
ani nędzy bez określonego powodu. Te rzeczy są nam doskonale znane, choć na
ich istnienie nie ma żadnego logicznego, ani naukowego wytłumaczenia. Opo¬
wiadamy się przeciwko wojnie, lecz jej przyczyna leży w naszej psychologicznej
potrzebie w a l k i , dlatego też wojna b ę d z i e się t o c z y ć do czasu, aż zaspokojone
zostanie nasze pragnienie.
N i e kochamy jednej osoby, a nienawidzimy drugiej tylko dlatego, że
jest to rozsądne. Chcąc nie chcąc, niezależnie od naszego rozsądku i siły w o l i ,
władają nami symbole i niezrozumiałość poczynań. Znajdujemy się daleko od
naszej nieświadomości, irracjonalnego świata i mocy, które przemawiają do nas
w snach. Wyzwolenie możemy osiągnąć jedynie poprzez zrozumienie, któremu
na imię kobieta. Jedynie gdy zrodzi się w nas zrozumienie, w ó w c z a s zatriumfuje
w o l a i inteligencja. Jeśli jednak tak się nie stanie, w o l a i intelekt przemienia się
w ślepą, autodestruktywną moc.
Kobieto, uzbrój się w niegodne cię bronie - złośliwość, truciznę, fałszy¬
wą oziębłość i nieprawdziwą głupotę. Przepasaj się obosiecznym mieczem wol¬
ności i wyzwij na uczciwy pojedynek mężczyznę, który odpowiadać ci będzie
jako mąż i ojciec twoich dzieci. Wyzwij go, wypróbuj swą bronią, a będzie on
ciebie godzien, albowiem oboje j e s t e ś c i e archetypami nowej rasy.
Gdzieś na świecie żyje kobieta, na którą czeka wykuty miecz. Gdzieś żyje
człowiek, który słyszy trąby nowego wieku i odpowie na nie. W i e l k i m głosom
gwiezdnych trąb odpowie odrodzona kobieta; nadejdzie w postaci niebezpiecznej
pieśni i przebiegłego płomienia, jako głos dobiegający z korytarza sprawiedliwo¬
ści, jako sztandar na czele armii; nadejdzie, dzierżąc w ręku miecz wolności. Za¬
drżą przed nią królowie i kapłani, upadną miasta i imperia, a ona zostanie nazwana
B A B A L O N , szkarłatną kobietą. Będzie bowiem dumna i pożądliwa, subtelna lecz
śmiercionośna, widzialna i niezwyciężona niczym nagie ostrze. Na jej okrzyk od¬
powiedzą wszystkie kobiety, zrzucając z siebie łańcuchy i kajdany. Także i m꿬
czyźni odpowiedzą na jej wyzwanie, porzucając swe niemądre postępowanie. Ona
natomiast, lśniąc niczym czerwona wieczorna gwiazda w krwawym zachodzie
s ł o ń c a Gotterdamerung, z a b ł y ś n i e po raz kolejny jako poranna zorza. Przeminie
wówczas noc i świt swym światłem zaleje ogród Pana.
M i e c z należy do ciebie, nieznajoma kobieto. Miej wiarę!
38
P O D S T A W Y M A G I J I :
JEJ T E O R I A I P R A K T Y K A
W p r o w a d z e n i e do czarostwa
Nasz kultjest tak stary, jak człowiek. M i l i o n y lat temu n u c i l i ś m y pierw
sze kołysanki. Przeciwko lękom nasza moc! Przeciwko złu zaklęcia! Przeciwko
chorobom nasze l e k i . Nasz kult jest najstarszą i najpotężniejszą religią na ziemi.
Towarzyszyliśmy pierwszemu człowiekowi, towarzyszyć będziemy i ostatnie
mu. Dzięki naszej ochronie i przy wsparciu człowiek o d w a ż y ł się spojrzeć na
wszechświat, odważył się panować nad puszczami, bestiami, opanował żywioły,
a nawet samego siebie.
Znaliśmy zaklęcia, które p o m a g a ł y na polowaniach i przy uprawie pól;
dały ludziom wiarę. Chroniliśmy przeciwko lękowi zamieszkującemu noc, stwo¬
rzyliśmy rytuały odpędzające demony. Pod naszym przewodnictwem człowiek
stał się czymś więcej niźli zwierzęciem. W tym świecie nigdy nie było żadnej
innej siły, która mogłaby stworzyć ludzką istotę i chronić ją przed samą sobą.
Dawno temu, na skutek pewnej katastrofy, c z ł o w i e k stracił kontakt z na
szym kultem i mocami tajemniczej natury. Z d a ł się na swój intelekt i sterylnych
b o g ó w rozumu. Odwrócił się od naszej religii, która w y r a ż a w swej istocie życie
i miłość; odwrócił się w stronę martwych bogów i równie martwych dogmatów.
D o ś w i a d c z a ł bólu i grozy i w tym stanie począł b u d o w a ć przerażające miasta
- prawdziwe świątynie śmierci. Stworzył demony i tchnął w nie swój żywy od¬
dech; z w a b i ł je ku swemu sercu, a potem począł w y k o n y w a ć diabelski taniec,
k t ó r y opisuje wiele stronic księgi zwanej historią. Demony skryły się pod maska¬
mi cnót i zdobyły cały świat, aż wreszcie stało się tak, że człowiek nie mógł'już
przed n i m i uciec.
Czekaliśmy. Potem zapłonęły stosy, w i e l u rozerwano na k o ł a c h , jesz¬
cze inni doświadczali uderzeń batów. My jednak cierpliwie czekaliśmy i pielęg¬
n o w a l i ś m y w naszych sercach tajemne nasienie, k t ó r e pewnego dnia zakwitnie
i odkupi cały świat. Nadal czekamy, albowiem choć posiadamy olbrzymią moc,
uwolnić może jąjedynie miłość. Nikogo nie można zmusić do powrotu do swego
dziedzictwa. W jego kierunku należy z w r ó c i ć się dobrowolnie.
Na p r z e ł o m i e wielu stuleci, kiedy wyparto się i zdeptano m i ł o ś ć , znisz¬
czono i polowano na prawdę, zniekształcano i wykrzywiano piękno, my pielęg¬
nowaliśmy to, co naprawdę starożytne i ż y w e . Na szczytach gór, pośród sekret¬
nych wrzosowisk, w opuszczonych miejscach zbierały się nasze ko weny. Cele¬
browaliśmy Agape - nasze święto miłości. Tańczyliśmy, żyliśmy i kochaliśmy
na stare i dzikie sposoby, którym na imię wolność i radość. P r z e k a z y w a l i ś m y
i strzegliśmy tajemną wiedzę dotyczącą źródła życia.
W i e d z ę tę skryliśmy w b a ś n i a c h , kartach do gry, mitach i legendach, opo
wieściach, dziwnych poematach i starych pieśniach. W ę d r o w i e c , który odkrył ich
39
znaczenie zadziwił się wielce, dostrzegając skrywaną w nich prawdziwą perłę,
a w ó w c z a s sekretna chwała, którą doświadczył, uczyniła go jednym z nas.
Większość ludzi nie ma j u ż dostępu do tej tajemnej wiedzy. Wielu
z was nie wie, c z y m jest nasz świat, natomiast świat, k t ó r y znacie wy jest jedynie
częścią czegoś większego, cieniem wielkiego wszechświata, w którym doświad¬
czamy naszych p r z y g ó d . Jedynie uczeni i pedanci m o g ą m ó w i ć o m i ł o ś c i bądź
nienawiści, iż jest ona „ t y m " bądź „ t a m t y m , " lecz człowiek, który kocha lub nie¬
nawidzi wie, czym te uczucia są i to właśnie ta wiedza formuje ów wielki świat.
Pełen pretensjonalności i wykrętów wielki dramat Zachodu zbliża się ku
końcowi. Człowiek wpadł w sidła własnych kłamstw, zdradzili go jego bogowie.
Dłoń nauki zerwała zasłonę, za którą skrywał się czczony przez ludzkość bóg,
a bogiem tym okazała się być śmierć. Człowiek pragnie miłości, lecz w nim sa
mym nie majej wcale. L u d z k i m i koszmarami władają demony, które przybierają
postać potężnych maszyn. Inkuby siadają na małżeńskich łożach i zatruwają swe
dzieci. Cnota, honor, m a ł ż e ń s t w o i praca stały się k ł a m s t w e m , a człowiek zagubił
się w nim niczym głupi, mały pająk, który gubi się we własnej sieci.
N i e chcemy nikogo k a r a ć za jakiekolwiek czyny; c z ł o w i e k doskonale
zdaje sobie s p r a w ę z w ł a s n e g o p o ł o ż e n i a . W i e , iż jest o g ł u p i a n y i zdradzany.
Wcale nie musimy mu o tym p r z y p o m i n a ć ; nasze zadanie polega na tym, by
wskazać mu drogę do mądrości, wolności i miłości.
Na krótką chwilę, pomiędzy „teraz" a nadciągającym Armagedonem,
poluzowano nasze więzy. M o ż e m y m ó w i ć , co chcemy i instruować tych, którzy
wiedząjak słuchać. Przybyliśmy tu, by odnaleźć wyjście z piekła, by zebrać wy¬
branych zanim nastaną dni gniewu. Posiadamy moc pozwalającą dosięgnąć to,
czego tylko chcemy. To moc potężniejsza od tej, którą dysponują armie, imperia
i całe narody. Posiadamy w i e d z ę pozwalającą zbawić przeklęte dusze od piekiel
nych cierpień. Ż a d n a moc ani wiedza nie staną się jednak skuteczne, p ó k i nie
będą im towarzyszyć wola i miłość.
Posiadamy pewne instrukcje, które m o ż e u ż y ć praktycznie k a ż d a osoba
j e ś l i tylko tego pragnie. Wiedza ta p o z w o l i obudzić w niej moce m i ł o ś c i i w o l i .
N i e ma to nic w s p ó l n e g o z żadną wiarą, po prostu spróbujcie! Tylko w ten spo
sób osiągnięcie sukces, a z niego zrodzi się wiedza potężniejsza od jakiejkolwiek
wiary.
Opisanie istniejących w człowieku tajemnych mocy i relacji, jakie zachodzą
pomiędzy ludźmi, a wszechświatem, to rzecz niezwykle trudna. L u d z i hipnotyzu
je się i wciąga w błędne koło wiecznych kłamstw, co utrudnia mu spojrzenie poza
zły sen, który nazywa się rzeczywistością. Z tego to powodu początkujący nie jest
w stanie w pełni zrozumieć przedmiotu naszych instrukcji. By zacząć, musi wie
rzyć i słuchać podpowiedzi swego wewnętrznego głosu, który poczyna żyć praw
dziwym życiem dzięki naszym zewom. Jeśli choć trochę wytrwa w swej wierze,
wówczas nabędzie pewności i stosowną wiedzę. Ta moc działa. Pomaga. Tę właśnie
moc należy pokazać mu na początku. Zrozumienie przychodzi wraz z rozwojem
40
Przygotowanie teoretyczne w s k a ż e tak wiele rzeczy, jak jest to tylko
m o ż l i w e , niemniej jednak kompletne wejrzenie uzyskuje się jedynie dzięki w ł a s
nemu, indywidualnemu rozwojowi. Zaawansowane w naukach osoby o t r z y m a j ą
specjalne, prywatne instrukcje. Ś c i e ż k a , k t ó r ą badamy nie jest ł a t w a , albowiem
poznawanie siebie zawsze jest trudnym zadaniem. C i ę ż k o jest p r z e d r z e ć się
przez skorupę otaczającego nas małego świata i otrząsnąć się z nawarstwiającej
się przez pokolenia hipnozy. N i e posiadamy leku kojącego ból. N i e skrywamy
się za maskami moralności, sentymentalności i kłamliwych cnót; nie mamy nic
wspólnego z technikami, które mają na celu ukołysanie duszy do śmierci. Na¬
wołujemy do niebezpiecznej przygody, zachęcamy do odważnego poznawania
wszechświata i spotkania z czającą się w otchłani grozą.
C z ł o w i e k jest n i c z y m pierwiastek, a jednak zawiera potencjał, by stać się
bogiem. Jego mocy nie r o z w i n ą ani ucisk, ani zniewolenie, lecz odwaga i w o l
ność. Świat, który sam sobie stworzył jest naprawdę przerażający. Nie zdaje so
bie sprawy z tego faktu jedynie dlatego, że jest niemal ślepy. K i e d y z a ś wreszcie
poczyna coś podejrzewać, jego dusza drży wręcz z przerażenia. Świat ten może
opuścić jedynie dzięki wielkiej determinacji i najwyższej odwadze, którą wesprą
wiedza i odpowiednie techniki.
W s z y s c y ludzie posiadają stosowne cechy. W swych sercach są przeko¬
nani o daremności życia na tym małym świecie. Czasami odczuwają fragmen¬
tarycznie pewien starożytny zew wolności i radość, a dzieje się tak, kiedy nad¬
chodzi wiosna i lato, kiedy wspinają się na górskie szczyty, kiedy wędrują przez
puszcze bądź spoglądają w gwiazdy. Ta odczuwana wówczas nadzieja wzywa
ich i nakazuje, by ruszyli się ze swych miejsc, by pielęgnowali tę starożytną wia¬
rę. Ogranicza ich j e d n a k ż e konwencjonalizm i strach, fałszywy sentymentalizm
i równie fałszywe poczucie odpowiedzialności. To niezwykłe zadawane sobie
okrucieństwo wiąże się z zaprzedaniem piękna, miłości i wolności na rzecz
śmierci.
Szczęśliwie mamy w sobie dość odwagi, by afirmować cudowne rzeczy;
mamy także odwagę, by mówić, iż ludzie mają oczy po to, by ich używać. Tym,
którzy pragną się do nas przyłączyć, pokażemy na czym opierają się prawa ego,
miłości i nienawiści, życia i śmierci. Wyjaśnimy im pochodzenie religii i mo¬
ralności oraz prawdziwe relacje zachodzące pomiędzy człowiekiem a wszech¬
światem. Omówimy prawa, formuły i techniki pozwalające rozwinąć znajdujące
się w każdym z nas moce i wskażemy jak dokonywać zmian wokół, by stały się
zgodne z naszą wolą. Pokażemy jak stać się mistrzem wszelkiej zmiany i iluzji,
jak odkrywać wielki świat, jak się w nim poruszać, żyć i kochać. Świat ten zwie¬
my wiecznością.
Ludzie uczynili piekło na ziemi, działając w imię Boga i Chrystusa,
w imię moralności i patriotyzmu. Te rzeczy stały się jedynie maskami, za którymi skry¬
wają się demony. Żaden człowiek ani bóg nie mogą żyć wbrew naturze; każda siła,
która istnieje w ten sposób - bez względu jak usprawiedliwiona - jest demoniczna.
41
Przybywamy tu w nasze własne imię, w imię kultu czarostwa. Głupcy,
którzy widząjedynie pobieżnie to, co stanowimy, będą zadziwieni. Tchórze, spo
glądając głębiej, odczują przerażenie, lecz c i , którzy sąjednymi z nas, ujrzą to
5
co istniało od początku istnienia i to, co będzie istnieć, gdy nadejdzie koniec
wszystkich rzeczy.
Spróbujcie i patrzcie.
I. P r a w a ego
Ego opiera się na potrzebie do odczuwania m i ł o ś c i i dzięki temu ł a t w o
jest je otruć j u ż u samego ź r ó d ł a za p o m o c ą strachu i n i e n a w i ś c i . K i e d y brakuje
mu wiedzy o tym, jak zdobyć miłość, zaczyna bać się jej utraty, a ów lęk zamie¬
nia się w obsesyjną nienawiść. D l a ego wyrażenie uczucia miłości stanowi tech¬
nikę jej pozyskania, natomiast nienawiść ma na celu tę miłość ukryć. Tym oto
sposobem u ź r ó d ł a m i ł o ś c i kryje się n i e n a w i ś ć i vice versa. Ł a t w o tu o stworzenie
prawa dwubiegunowości, które charakteryzuje ego. Każde wyrażone pragnienie,
uczucie, emocja b ą d ź postawa skrywają w sobie swe p r z e c i w i e ń s t w o . G d y zaist-
niejąstosowne okoliczności, siły te szybko zmieniają swą biegunowość. Dokład
nie na i c h środku znajduje się, rzecz jasna, nierozróżnienie.
To właśnie ma na myśli Budda, kiedy mówi, że smutek kryje się za prag¬
nieniem. Ego, jak zauważył Nietzsche, żąda wiecznej gratyfikacji, wiecznego po¬
zyskiwania radosnych stymulantów, a przecież naturą wszechświata jest zmiana.
W ten s p o s ó b pragnienie skazane jest na frustrację, ego zaś nienawidzi p r a g n i e ń ,
k t ó r y m i jest karmione.
Dziecko pragnie rodzicielskiej miłości i zyska ją jeśli tylko samo za¬
czyna okazywać miłość względem rodziców. W nienormalnych przypadkach,
tam gdzie nie ma miłości, w najgorszym wypadku zwróci ono na siebie uwagę
poprzez niewłaściwe i złośliwe zachowanie. Oto źródło hipnozy, która stanowi
p o d s t a w ę naszego treningu. Hipnotyzer, szkolny nauczyciel i k a ż d a osoba posia¬
dająca władzę występuje w roli rodzica, my zaś dosłownie prosimy się o to, by
być posłusznymi bądź - dzięki prawu przeciwieństw - by być nieposłusznymi
w celu osiągnięcia upragnionej miłości.
Standardowe ego formowane jest zatem przez m o r a ł y , zwyczaje, kon¬
wencje i lokalne religie. Wierzy ono, iż dzięki posłuszeństwu osiągnie upragnio¬
ne uczucie, akceptację i bezpieczeństwo. Człowiek jest jednakże czymś więcej
niźli standardowym ego. Jest bytem, indywidualnością, gwiazdą, k t ó r a posiada
swą własną orbitę i własne przeznaczenie. W swej istocie nie znosi żadnego kon¬
formizmu, który tłumi jego indywidualność i paraliżuje wolę. Zawsze jest gotów
do boju, buntu i karania innych, dzięki czemu może projektować swe lęki, winę
i n i e n a w i ś ć , k t ó r ą odczuwa wobec siebie i b l i ź n i c h . Im bardziej brutalne i re
strykcyjne sąjego prawa moralne, tym bardziej wychwala swą w ł a s n ą „ k u l t u r ę "
42
i „cywilizację"; tym bardziej mści się na innych w iście barbarzyński sposób za
wszelkie zło, które tak naprawdę sam wyrządził. Przykładów takich zachowań
jest tak wiele, że nie ma potrzeby i c h tu p r z y t a c z a ć .
Ego m o ż n a w y e d u k o w a ć i to jest prawdopodobnie pierwszy krok, j a k i
należy poczynić na drodze do wielkiego świata. Można zdobyć miłość, a tym
samym p o k o n a ć strach. By zdobyć m i ł o ś ć , wpierw należy ją w y r a z i ć samemu
w delikatny i subtelny s p o s ó b , potem zaś wystarczy ją o d w z a j e m n i ć i z a g u b i ć się
w jej trwałym nierozróżnieniu, blokując tym samym pojawienie się nienawiści.
T y m sposobem ukazujemy jej p e w n o ś ć i n i e z n i s z c z a l n ą p o t ę g ę . N i e ma znacze¬
nia z jak wielkim poddaństwem, okrucieństwem i represją mamy do czynienia;
z p o m o c ą tej techniki odpowiednio wyszkolona w o l a jest w stanie r o z w i ą z a ć
każdy problem. Wystarczy jedynie r o z u m i e ć , że bez w z g l ę d u na to, co czujemy
lub m y ś l i m y , m i ł o ś ć jest tym, czego najbardziej potrzebujemy w tym świecie.
Stanowi istotę i p o d s t a w ę mocy w s z e c h ś w i a t a , a zachodzące w nim zmiany sta¬
nowią wynik jej działania.
W o l a do posiadania mocy i wola do p o d d a ń s t w a stanowią r ó w n e i prze
ciwstawne sobie pragnienia do odczuwania m i ł o ś c i . D z i ę k i niej istnieje wszelkie
dobro i z ł o , moc do tworzenia i niszczenia. C z y oznacza to, iż n a l e ż y do wszyst
k i c h ludzi? N i e , p ó k i nie jest to uczucie naturalne. M ą d r o ś ć t k w i w wiedzy doty
czącej tego, jak ową miłość zdobyć bądź jak sprawić, by ktoś począł czuć do nas
nienawiść.
Z taką w i e d z ą bardzo łatwo m o ż n a t w o r z y ć stosowne i skuteczne m i ł o s
ne zaklęcia. Osobie, k t ó r a nas interesuje, wystarczy jedynie n a k a z a ć , by p o c z ę ł a
nas k o c h a ć . Jeszcze łatwiej m o ż n a tego d o k o n a ć poprzez wywarcie w p ł y w u na
jej astralne ciało bądź n i e ś w i a d o m y u m y s ł za p o m o c ą stworzenia odpowiedniego
łączącego ł a ń c u c h a i symbolu naszej w o l i . M o c , o której tu mowa jest wszech¬
potężna. Dzięki niej można nakazać ludziom dosłownie wszystko; sprawić, iż
staną się szaleni bądź nawet ich uśmiercić. N a l e ż y jedynie p a m i ę t a ć , iż źródłem
tej mocy jest m i ł o ś ć .
Ludzie ograniczają swoje moce poprzez ignorancję, stłumienie i infan¬
tylną świadomość. Ignorancję można pokonać dzięki wiedzy, a stłumienie po¬
przez oddanie się naszemu k u l t o w i czarostwa, k t ó r e g o dobro i zło nie mają nic
wspólnego z dobrem i złem małego świata.
Prawa, o k t ó r y c h tu mowa posiadają swe zastosowanie w r o z w i ą z y w a n i u
k a ż d e g o emocjonalnego problemu ego. S z c z e g ó l n e przypadki jego zastosowa
nia w y b i e g a j ą poza kontekst niniejszego eseju. Pewnym ludziom w a r t o ś c i ma¬
łego świata mogą okazać się zupełnie niewystarczające. Ową niewystarczalność
odkrywają dzięki porażkom ego, bądź poprzez nabytą wiedzę. W takiej sytu¬
acji „prawdziwa j a ź ń " może wręcz krzyczeć: „poznaj mnie!". Dany człowiek,
na skutek n i e w ł a ś c i w e g o zrozumienia owych „ p o d p o w i e d z i " , m o ż e rozwinąć
w sobie stan neurozy, k t ó r y oznacza kompromis. Jeśli neuroza o k a ż e się wyjątko
wo trwała, jego rozwój zatrzyma się. Jeśli nie, pojawią się kolejne wątpliwości,
43
a wyzwolone w tym konflikcie lęki przyczynią się do całkowitego psychicznego
z a ł a m a n i a . W takich przypadkach leczenie psychiatryczne ograniczy się jedynie
do posklejania ego i nakarmienia go „bezpiecznymi" neurozami w formie fałszy¬
wych bądź częściowych wyjaśnień dotyczących problemu. Oznacza to powrót
ego do swego standardowego stanu. We w s z y s t k i c h tego typu przypadkach m i
ł o ś ć , k t ó r ą pacjent rzekomo d o ś w i a d c z a ze strony psychiatry jest najważniejszym
terapeutycznym pośrednikiem. Należy tu wspomnieć o tym, iż istnieją całkowicie
nieprzyjemne formy leczenia, w k t ó r y c h pacjentjest przekonany, że nie zostanie
nagrodzony jakąkolwiek formą miłości, a to ze względu na swoje zachowanie.
Mechanizmy mające na celu wyleczenie choroby z r e g u ł y są takie same.
Jeśli człowiek posiada w sobie odwagę i wiedzę do tego, by słuchać swej
wewnętrznej jaźni i by stosować się do jej podpowiedzi, osiągnie wówczas mi¬
ł o ś ć , k t ó r a znajduje się daleko poza wszelkim strachem i w ą t p l i w o ś c i a m i . Spotka
się z przerażającą matką, kobietą-wężem, sfinksem i posłyszy ponownie przera¬
żające pytanie, które zadał Edyp. Spotka także demonicznego ojca, tetryczną głu¬
potę, okrucieństwo i grozę, która znajduje się na progu małego świata. Odkryje
swą innąjaźń, równą i przeciwną wszystkiemu, co miało według niego stanowić
jej wyrażenie. Jaźń ta będzie dla niego niczym błyszczące piękno i gwałtowny
lęk żyjący do tej pory w nieznanych przestrzeniach nocy jego duszy.
W sytuacjach tych ego zostanie kompletnie przemienione b ą d ź u ś m i e r
cone, co musi nastąpić zanim odrodzi się ponownie. T o w a r z y s z ą c y c h temu pro¬
cesowi uczuć strachu, agonii i rozpaczy nie można zminimalizować, zostały one
bowiem p o c z ę t e przez okrutne ludzkie aborcje i w szaleństwie c z ł o w i e k a chcą
cego z a p a n o w a ć nad bramami życia.
Rzeczy, o których tu wspominam opowiadają o przygodzie, do której
podjęcia zostaliśmy po prostu stworzeni. Człowiek w małym świecie jest niczym
więcej jak nasieniem, którego niezwykłych wyrastających w wieczności kwia¬
t ó w nie s p o s ó b sobie nawet w y o b r a z i ć .
W otchłani zniszczenia i zepsucia, w łonie Babalon, gdzie ludzka dusza
spoczywa j a ł o w o w samym centrum c i e m n o ś c i , sama z siebie rodzi się i poczy
na p o r u s z a ć tajemna j a ź ń . Wyrasta ona w totalnej j a ź n i , w cudownym gwiezd¬
nym ciele Pani Naszej, Babalon. Zważajcie, albowiem na firmamencie rodzi się
gwiazda, z której opadają pogrzebowe stroje okropnej matki i oto w i d z i m y , jak
do życia budzi się nieśmiertelna kochanka. Pęka maska demonicznego ojca i oto
dostrzegamy oblicze naszego pana, Słońca, który stanowi n a s z ą j a ź ń , my zaś po¬
dążamy naprzód, by wypełnić Pakt, poza prawo i doktrynę, ku wyżynnym łąkom
wieczności, ku promienistemu Miastu Piramid.
Proces, o k t ó r y m tu mowa znajduje się poza w s z e l k i m opisem i wy¬
obrażeniem, a jego niewyraźny kształt słabo przedstawiają symbole naszego
j ę z y k a . Nawet my z a a k c e p t o w a l i ś m y ograniczenia prawa i doktryny po to,
stać się przewodnikami p r o w a d z ą c y m i do wielkiego ś w i a t a , k t ó r y jest nas2
królestwem.
44
Być może przedwcześnie poruszyliśmy tu kwestię ostatniego kroku na
ścieżce. W tej c h w i l i należy zająć się jedynie początkami.
Wyobraź sobie, że sprzymierzyłeś się z organizacją, która jest tak stara
jak człowiek i o której naturze i celach posiadasz jakieś wyobrażenie. W ten
oto prosty s p o s ó b odsunąłeś się od standardowych koncepcji narzucanych przez
mały świat.
Następnie sformułuj to, czym jest twoja wola, prawdziwa natura, cel
i istota życia. U c z y ń to najlepiej jak tylko potrafisz. Pytaj samego siebie, a otrzy
masz odpowiedź. Spisz ją, po czym zredukuj do jednego zdania, a jeśli to możli
we, do jednego słowa. Niechaj stanie się to twym mottem. Po u p ł y w i e pewnego
czasu sprawdź jego wartość ponownie.
Naucz się na pamięć i wykonuj codziennie praktykę zwaną wypędzają¬
cym rytuałem pentagramu. P o m o ż e ci to rozproszyć iluzję i ograniczenia małego
świata; rytuał wzmocni także twój związek z prawdziwąjaźnią.
Sporządź listę najważniejszych problemów i pytań, po czym przedstaw
ją członkom twego kowenu. Pomogą nam wybrać dla ciebie stosowne instrukcje.
II. Natura m i ł o ś c i
Kiedy głupcy chcą zademonstrować najbardziej oczywistą prawdę, od¬
n o s z ą się z w y k l e do faktu, że jeden plus jeden wynosi dwa. Jest to o c z y w i ś c i e
nieprawdą. Istnieje tylko jedna liczba jeden. A b y odróżnić i osiągnąć kolejną
j e d y n k ę , musimy d o d a ć do niej symbol plus i minus. Plus jeden i minus jeden
nie równa się j e d n a k ż e dwa, lecz zero. Fakt ten możemy również przedstawić
za p o m o c ą równania 2 = 0, które stanowi fundamentalne prawo wszechświata.
Podczas każdego zjednoczenia takich samych i przeciwnych sobie sił, obie z nich
ulegają unicestwieniu. Wszechświat funkcjonuje na podstawie dwóch praw: da¬
wania i otrzymywania miłości, c z y l i łączenia się w pary i jednoczenia. Te same
koncepcje można odnieść również do czasoprzestrzeni, relacji zachodzących po¬
między materią, energią i wszechświatem, podzielonym najin ijang lub na Lin
gom i Joni. N i e z a l e ż n i e od swej natury i rodzaju manifestacji wszelkie zdarzenia
i zjawiska zachodzące we wszechświecie są w swej istocie przejawem miłości.
Istnienie polega na skurczu i zwalnianiu napięć, działaniu i odpoczynku, życiu
i śmierci, na rytmicznym biciu serca wszechświata, które reguluje pracę gwiazd,
atomów, człowieka i drogi mlecznej - nic nie ulega zmianie tylko my zaczynamy
postrzegać pewne procesy w inny sposób. Nasz opór przed zmianą implikuje i l u
zję zmiany - jedynym rodzajem ś m i e r c i , k t ó r y istnieje jest strach przed umiera¬
niem. Nie umrze ten, kto znalazł swe miejsce w sercu miłości, w centrum wiecz¬
nego i nie podlegającego zmianie działania, gdyż odnalazł on wspaniały świat
znajdujący się poza tym, co człowiek nazywa śmiercią. Miłość jest kluczem do
wszystkich bram; tylko dzięki niej możliwy jest postęp i inicjacja. Z tego powodu
45
nie wolno nam o g r a n i c z a ć natury w o l n o ś c i , lecz musimy ją b a d a ć i d o ś w i a d c z a ć
pod k a ż d ą postacią. W ten s p o s ó b samotny m ę ż c z y z n a odnajdzie Babalon, któ¬
remu na imię Zrozumienie. Wejścia do świątyni miłości strzegą demony, które
przepuszczaj ąjedynie osoby p r z e p e ł n i o n e o d w a g ą i c z y s t ą wolą. Z tego powodu
gdy m ó w i m y , iż dozwolony jest tylko jeden rodzaj m i ł o ś c i , zaprzeczamy natu¬
rze i m o ż l i w o ś c i o m ludzkiego p o s t ę p u . W s z e l k i e zakazy i frustracje z w i ą z a n e
z miłością dążą do manii, zabijania, samobójstwa i rozpaczy, c z y l i do rozwoju
neurozy - j a k ż e charakterystycznej choroby kultury Zachodu.
Wszystkie brutalne prawa, k t ó r e regulują lub udają że regulują zacho¬
wanie seksualne opierają się na pozorach i hipokryzji. S p o ł e c z e ń s t w o s t w o r z y ł o
tabu z ż y c i a seksualnego m a ł ż e ń s t w a , a potem z a s t r a s z y ł o skutecznie r o d z i c ó w
i dziecko poczuciem o b o w i ą z k u . M a ł ż e ń s t w o opiera się na wzajemnym braku
zaufania, co n a k ł a d a na m i ł o ś ć moralne i legalne w i ę z y , te z a ś sprzeciwiają się
wszelkiej logice i doświadczeniu. Zakazy implikują nienawiść, nieuniknioną fru¬
strację z w i ą z a n ą z sentymentalnymi i infantylnymi koncepcjami ż y c i a . Siły te
łączą się razem, aby s t w o r z y ć p i e k ł o na z i e m i . M i ł o ś ć to zaufanie, a zatem za¬
przeczyć zaufaniu to zaprzeczyć miłości.
Istnieje rodzaj m a ł ż e ń s t w a , k t ó r y znajduje się poza zepsuciem niskiego
świata. Nie sankcjonują go jednakże ani kapłani, ani prawnicy. Odważne kobie¬
ty i mężczyźni mogą wyzwolić się, aby poznawać się, spotykać, płodzić dzieci
i tworzyć w miłości, w zjednoczeniu ciał, umysłów i dusz, żyjąc poza moralnoś¬
cią i prawem. W wielkim świecie cnota i wierność oznaczają czystość. Ludzie,
k t ó r z y p o s i a d a j ą te cechy, p o w s t r z y m u j ą swe ż ą d z e i u k r y w a j ą je, potajemnie
się masturbując i doświadczając mokrych snów. Miłość to całkowite oddanie się
drugiej osobie, to dążenie do totalnego zjednoczenia, otwarcia sanktuarium, k t ó r e
nie pochodzi z tego ś w i a t a ; kochanek i ukochana, to co znane i nieznane, ulega
destrukcji po to, by s t w o r z y ć J e d n i ę . L ę k , w ą t p l i w o ś ć , brak zaufania, ż ą d z a po¬
siadania, strach przed zmianami - oto kajdany, bariery i stojące na straży demo¬
ny, k t ó r e z a p o b i e g a j ą kulminacji m i ł o ś c i oraz naszemu w e j ś c i u do sanktuarium.
K o l e j n ą z a b ó j c z ą iluzją, k t ó r a niszczy m i ł o ś ć jest p r z e w a r t o ś c i o w a n i e
jednego jej aspektu i zaprzeczanie b ą d ź pomijanie drugiego, tak samo w a ż n e g o
elementu. Wszelkie przeciwieństwa znajdują się zarówno w tym, co zwiemy jaź¬
nią, jak i w tym, co postrzegamy jako b e z j a ź ó . N a s z y m zadaniem jest p o z n a ć je,
z r o z u m i e ć i z a a k c e p t o w a ć w samym sobie na r ó w n i z i c h dwubiegunowymi ma
nifestacjami. M u s i m y o d n a l e ź ć w sobie strach i p r z e o b r a z i ć go w z u p e ł n i e i n n ą
siłę. M u s i m y z a a k c e p t o w a ć nasze normalne i tak zwane anormalne p o ż ą d a n i e ,
aby zająć godne nas miejsce w ś r ó d radosnych n i m f i s a t y r ó w w Ogrodzie Pana,
w innym bowiem przypadku te przechowywane w naszej g ł ę b i idee staną się
demonami. C z ł o w i e k jest siłą, k t ó r a musi k o c h a ć , musi j e d n o c z y ć , musi t w o r z y ć .
Jeśli nie potrafi tego c z y n i ć , w ó w c z a s wszelkie t w ó r c z e siły s p r z y m i e r z a j ą się
z demonami, razem kreują prawdziwe potwory i d o p r o w a d z a j ą do aborcji.
46
N i e interesuje nas tutaj, co jest dobre, a co złe w e d ł u g nieklarownych
koncepcji kaznodziei, ludzi tworzących prawa i scholastycznych filozofów. Za¬
dajemy sobie natomiast pytanie, co jest skuteczne, a co nie jest w odniesieniu do
spraw życia codziennego i zwykłych doświadczeń. Dowodem na zafałszowanie
i n i e r e a l n o ś ć w s p ó ł c z e s n y c h praw moralnych są liczne depresje moralne, k t ó r e
doprowadziły do pseudomoralnej ery, w której przyszło nam ż y ć . Reakcja na
stworzone przez nas idee jest przerażająca. W p e ł n i z a a k c e p t o w a l i ś m y zło.
Problemu, o którym tu mowa nie rozwiążemy wpatrując się w szklane
obrazki ze świętymi lub aprobując chrześcijańską moralność, w której każde dzia¬
łanie postrzegane jest w kategoriach grzechu. M o ż e m y to zrobić zaprzeczywszy
całemu judeo-chrześcijańskiemu systemowi i akceptując ten, który będzie opierał
się na miłości, zrozumieniu i wolności. Miłość może być naprawdę wolna tylko
wtedy, gdy każdy c z ł o w i e k b ę d z i e p o s i a d a ł prawo do postrzegania jej jako moc,
przez którą można wyrażać poligamię, monogamię, homoseksualizm lub bisek-
sualizm. N i e wolno nam z a k ł a d a ć , że jeden rodzaj m i ł o ś c i jest lepszy od drugie
go. N a s z y m jedynym prawem jest zapewnienie k a ż d e m u c z ł o w i e k o w i w o l n o ś c i
jego opiniom i namówienie go, aby eksplorował i przeprowadzał doświadczenia
na terenie, który sam sobie w y b r a ł . Niechaj k a ż d y wolny c z ł o w i e k dochodzi do
własnych konkluzji we właściwym dla niego czasie.
Postępujący w ten sposób kandydat dostrzeże misterium Babalon, której
na imię Zrozumienie. Niechaj medytuje nad k a ż d y m aspektem m i ł o ś c i do czasu,
aż dostrzeże, że każdy z nich jest równie święty. Niech wyobrazi sobie gwiezdną
B o g i n i ę i pojmie, iż k a ż d y przedmiot m i ł o ś c i jestjej ołtarzem. To onajest m i ł o ś
cią i ona akceptuje k a ż d y jej aspekt; to ona kocha wszystkie żyjące istoty i ceni
miłość, którą te ją obdarzają.
Zauważ, iż chociaż w takim świetle wszystko staje się prawdą, nie moż¬
na nam mylić ołtarza z tym, co jest na nim uświęcone, c z y l i z samą Babalon,
albowiem jedno występuje w roli sługi, a drugie B o g i n i .
W ten sposób Bogini wciela się w całą miłość, którą nasz kandydat może
doświadczyć i poznać. Wówczas, po wykonaniu rytuałów pentagramu i heksa-
gramu, k t ó r e otwierająjej sanktuarium, niechaj dokona stosownych p r z y w o ł a ń .
Niechaj oświetli swe serce i w ten sposób weźmie udział w Sakramencie, który
stanowi jej ciało.
III. N o w y E o n
Kiedy dwa przeciwieństwa jednoczą się, tworzą kolejną odrębną jednost¬
kę. Jednostka ta b ę d z i e zawierać elementy obu sił, a zarazem stworzy o d r ę b n ą j a -
kość. O d p o w i e d ź na każde pytanie rodzi kolejne znaki zapytania. Zjednoczenie
dwóch przeciwnych idei tworzy trzecią, która także posiada swoje przeciwień¬
stwo. W ten sposób tworzymy formułę natury i u n i e m o ż l i w i a m y poznanie od-
47
powiedzi na proste i ostateczne pytania (w kategoriach logiki). M o w a tu o uży¬
wanej przez egipskich adeptów formule I A O . I oznacza Izydę, Matkę; O to Ozy¬
rys, Ojciec; natomiast A to pierwsza litera imienia Apofisa, Horusa, niszczyciela
i dziecka. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że formuła ta posiada zdecydowanie
niszczycielską naturę; cykl nie zamyka się ostatecznie, lecz oczywiście powtarza
w n i e s k o ń c z o n o ś ć . F o r m u ł a ta opisuje tajemne techniki wysokiej magiji i repre
zentuje trzy epoki bądź też trzy etapy ewolucji człowieka.
P i e r w s z ą e p o k ą jest epoka M a t k i Izydy. Jest to pierwotny matriarchat,
którego pozostałości wciąż możemy zaobserwować w prawdziwie prymitywnych
kulturach. W takiej kulturze kobiety-boginie zajmują najwyższe miejsce w spo¬
łecznej hierarchii. Aby zostać królem lub kapłanem, należy przejść ciężką próbę
i inicjację. N a s t ę p n i e wybraniec zostaje p o ś l u b i o n y bogini, co gwarantuje mu jego
pozycję. Oboje wychowują swe dziecko wraz z całym plemieniem, ograniczając
tym samym walkę o uczucia dziecka oraz zapewniając wystarczająco dużo mat¬
czynej miłości. W ten sposób malec dorasta w pełni bezpieczny oraz ze zdob\ia
wiarą w życie, które stanowią produkt zadowalającej i satysfakcjonującej miło¬
ści. P l e m i ę jest ze swej natury magiczne, eksperymentalne i artystyczne. N i e ma
w nim wyszczególnionych form, organizacji ani ugrupowań społecznych, nie ma
też podstaw tworzących agresję.
Epoka Izydy kończy się około pięć tysięcy lat przed „naszą" erą, kiedy
to jej miejsce zajmuje patriarchat tworzący podwaliny współczesnej c y w i l i z a c j i .
Ciekawy jest fakt, iż w s p ó ł c z e s n a historia r e l i g i i przedstawia interesujące aspekty
„ u p a d k u kobiety-bogini". Widoczne jest to w hebrajskich (Szekina), jak i arab¬
skich systemach religijnych.
W Księdze Wyjścia ów motyw kobiety-bogini powiązano z upadkiem, który
związano z wyrzeczeniem się takich idei, jak czystość, instynkt i naturalność, a wszyst¬
ko na rzecz rozwoju własnej świadomości i intelektu. Potwierdzająto doskonale słowa
Elohim: Gdybyś nie zjadła owocu z drzewa życia, stałabyś się jedną z nas. Drzewo
wiedzy odkrywa seksualną tajemnicę, a motyw upadku sugeruje zbrukanie tej tajem
nicy. E l o h i m jest biseksualny i m ó w i o sobie w liczbie mnogiej (nas), wznosząc tym
samym mur, który dzieli go od istoty o określonej płciowości.
Patriarchat jest w y m y s ł e m m ę ż c z y z n y o przeciętnych z d o l n o ś c i a c h sek¬
sualnych, który rościł sobie prawa do kobiecych przywilejów. Ukrywając swe za¬
miary w wizerunku ponadprzeciętnej męskości doprowadził do przejęcia władzy,
prawa, sił zbrojnych i poboru - j a k ż e w s p a n i a ł y c h podstaw nowej c y w i l i z a c j i .
Męska część społeczeństwa zakładała, że młody chłopiec musi walczyć
o miłość swej matki, co doprowadziło go do stanów lękowych i ojcowskiej niena¬
wiści. Są to podstawy współczesnej agresji.
Nie ma żadnego przypadku w tym, że prawdziwi władcy - religijni lide¬
rzy, księża, politycy i szarlatani - to mężczyźni o drugorzędnych cechach żeńskich,
natomiast żołnierze, biznesmeni i kryminaliści, którzy zajmują się zabijaniem i po¬
zbywaniem się swych rywali to ludzie, którzy odczuwają niesamowitą nienawiść
w stosunku do swych ojców.
48
Zdegradowali oni kobietę-boginię do poziomu drugorzędnej postaci
w małżeństwie, następnie zaś uczynili zeń postać demoniczną i największego wro¬
ga. Zwycięstwa kapłanów okazały się pozorne, albowiem sam Bóg był pozbawio¬
ny twórczych mocy, wygnał i wyparł się jedynego partnera, który dopełniłby jego
naturę i ukoronował kreatywną wolę. W ten sposób stworzył jeden z najokrut¬
niej szych ludzkich systemów - kult śmierci. Mężczyzna doszedł do wniosku, że
skoro on sam jest b e z p ł o d n y , chyba że połączy się z k o b i e t ą - d e m o n e m , oznacza
to, że cała natura i życie są b e z p ł o d n e . Z tego powodu śmierć oraz nadzieja na
życie po śmierci stała się jedynym pragnieniem i celem, stąd też każde życie musi
być poświęcone nadziei. Filozofia ascetyczna używa nieco innych słów, lecz wy¬
raża te same idee, które stanowią podstawy wszystkich podobnych religii, łącznie
z chrześcijaństwem. Ta doktryna nie jest twórcza. Chcąc przetrwać, chrześcijań¬
stwo zmuszone było zawładnąć wyobraźnią niewolników, przedstawiając Izydę
w zdegradowanej postaci M a r i i , skrywając tożsamość Ducha Świętego oraz znie¬
ważając kobietę ideą niepokalanego poczęcia.
Tego typu idee przetrwały próbę czasu, albowiem wielu władców za¬
uważyło, iż religia oparta na pokorze, skromności i poświęceniu służy pomocą
w osiągnięciu ich prywatnych celów. Prawdą jest, iż wcześni chrześcijanie nie
postępowali w ten sposób, w szczególności Klementyni, Walentyni i Gnostycy,
jednak j u ż w k r ó t c e ich filozofia uległa radykalnej zmianie dla potrzeb systemu.
Zmieniono lub p o m i n i ę t o te części Nowego i Starego Testamentu, które doty¬
czyły doktryn seksualnych i rewolucyjnych praw etycznych wszelkich prawdzi
wych religii. Poczynania Konstantyna, Charlemagne'a i Vehmego doprowadziły
do wielkiej zdrady, która nałożyła na wolnego europejskiego człowieka kajda¬
ny zniewolenia - prawdziwy symbol feudalizmu. W tym czasie Kościół wzbu¬
dzał lęk wygłaszając kazania o grzechach i potępieniu, podczas gdy k o ł a tortur
i miecze siały spustoszenie wśród ludzi. To my pamiętaliśmy i utrzymywaliśmy
w sekrecie dawne misteria i tajemne doktryny, ścieżki p r o w a d z ą c e do szczęścia
i miłości; w podziemiach organizowaliśmy życie uciekinierom, kiedy polowano
na nich dla sportu; uczyliśmy ich, jak się radować i mieć nadzieję, kiedy Kościół
i państwo dążyło do wyniszczenia wszelkich tego typu uczuć. Nieśliśmy płomień,
skrywając się pod postacią Waldensów, Bułgarów, Trubadurów, Alchemików, Ró-
żokrzyżowców, Iluminatów i wreszcie pod postacią czarowników. Kiedy zgasły
wszystkie światła Europy, człowiek nie zwrócił się ani do boga, ni do Chrystusa,
króla, czy też papieża, lecz do nas, ponieważ tylko my mogliśmy udzielić właści¬
wej pomocy. To my staliśmy za wolną masonerią, naszymi towarzyszami byli Ca¬
gliostro i Rasputin, których celem było zniszczenie terroru i fałszu zniewalających
duszę człowieka. Niestety nikt nie był jeszcze gotów na tak otwartą rebelię, więc
powróciliśmy do ukrycia.
Człowiek, kiedy tylko uwolnił się od tyranii królów i papieży, zwrócił się
przeciwko nam, by okazać moc swego intelektu i materii. Zaczął poszukiwać miłości
w jałowym symbolu pieniądza, we władzy i prestiżu, a tym samym ukrył bezpłod¬
ność swej duszy, wstępując na ścieżkę fałszywej moralności i pseudoreligii.
49
Na początku dwudziestego wieku z a u w a ż o n o rozpad patriarchatu i po
czątki nowego eonu - epoki Horusa. W p i e r w jego dojrzeli jedynie adepci, lecz
w tej chwili stają się widoczne dla wszystkich ludzi, wprowadzając tym sam —
zamieszanie i p a n i k ę . Zdrada narodu, rozpad domu rodzinnego, wybuch d w ó c h
ś w i a t o w y c h wojen, wynalezienie bomby atomowej, wzrost tendencji do homo¬
seksualizmu, dziecinnych zachowań, hermafrodytyzm - to tylko k i l k a z licznych
oznak narodzin nowej epoki. Jej nadejście przewidział i objaśniał wielki adept
Aleister Crowley. W dużej mierze początek nowej epoki przewidywali także
Shelley, B y r o n , Swinburne oraz Nietzsche.
Narodziny nowego eonu, który być może wybawi całą zachodnią d f l
wilizację jeszcze się nie zakończyły. Jego rozwój wyznaczamy my, posiadający
tajcmną wiedzę, którą przekażemy innym, gdy nadejdzie właściwy czas; m y ,
A
H
rzy stanowimy narzędzia pomocne przy porodzie, który zakończy się przybyciem
na świat nowego dziecięcia.
E o n Horusa posiada n a t u r ę D z i e c k a (Horus zwany jest Z w y c i ę s k i m
Dziecięciem w Koronie i może odnosić się do Dziecięcia opisywanego przez
Enocha). A b y pojąć k i m jest Horus musimy z r o z u m i e ć n a t u r ę dziecka i to bcĄ
krzty sentymentalizmu; znajduje się ono poza dobrem i z ł e m , jest doskonale ła
godne, doskonale bezwzględne, wielce wrażliwe na środowisko i własny ro/
oraz jest dziedzicem w s z e l k i c h m o ż l i w o ś c i nagromadzonych przez p r z e s z ł e po¬
kolenia. Naturę Horusa charakteryzuje również ślepa, okrutna i nieograniczo¬
na siła, w której kryje się niebezpieczeństwo unicestwienia zachodniej kultury.
Nowy eon posiada potencjał do tak szybkiej ewolucji, jak nigdy w przeszłości.
Zrównoważeniem jego siły musi być zrozumienie i miłość, w innym przypadki
kryje się w nim wielkie niebezpieczeństwo. To tyle jeśli chodzi o tę kwestię.
Niechaj student medytuje i czyta rytuały Horusa, t w o r z ą c z p o l i f o n i i
własnych idei wizję natury Dziecięcia. Jeśli się ośmieli, niechaj przywoła samego
Horusa i zaczerpnie sił oraz energii, które według praw Nowego Eonu należą do
niego. Niechaj postrzega m i ł o ś ć jako proces spełnienia się w o l i Horusa, a medy¬
tując nad tym, niech przewiduje i przywołuje to, co ma nastąpić.
I V . Pochodzenie r e l i g i i
A b y nastraszyć dzieci i niewolników, ludzie często posługiwali się
giem, który występował w roli złego duszka. Wykorzystywano go także ja
źródło inspiracji oraz moc, która pozwalała osiągnąć im to, czego pragnęli,
swe zdobycze musieli jednakże zapłacić olbrzymią cenę, którą było poczucie
winy, grzechu i kompleksy. Imię Boga, którym zazwyczaj się posługiwali, za¬
wiera w sobie w i e l k ą tajemnicę i sekret d o t y c z ą c y olbrzymiej mocy. Podobnie
jak w przypadku wszystkich starożytnych religii, misterium to skrywa się o wiele
głębiej, nie zaś pod postacią wszechdominującego oszustwa i zniszczenia.
50
Istnieje pewna teoria, k t ó r a m ó w i , iż idea istnienia boga p o j a w i ł a się we
wczesnych fazach rozwoju dziecka postrzegającego swych rodziców jako karzą¬
cą, chroniącą, wszechpotężną oraz kochającą siłę. Koncepcje te ulegały stopnio¬
wym przemianom wraz z pojawieniem się krytyki, wedle której bóg bądź bo¬
gowie stali się odrębnymi i odległymi bytami, charakterystycznymi dla religii
plemiennych. T y m oto sposobem w matriarchacie p o j a w i ł a się bogini-matka,
a w patriarchacie bóg-ojciec. Jeśli zauważymy, iż matczyna miłość oraz seksual¬
na atrakcja koncentruje się na dziecku płci męskiej, a miłość ojcowska na dziecku
płci żeńskiej, to łatwo wyciągnąć wniosek mówiący o tym, iż wewnątrz siebie za¬
wierają one wzory, które produkują obserwowane później rezultaty. W taki spo¬
sób koncepcja boga m o ż e wiązać się z ideą autorytetu r o d z i c ó w i plemienia. Idea
ta dotyczy również osobistej natury każdego człowieka. Religia jest jedną z tych
w i e l u sił sprawczych, które oddzieliły od siebie kultury. W jej arsenale istnieje
wiele koncepcji, niepokalanych poczęć, sakramentów i eucharystii, zadziwiająco
podobnych do siebie cudów, mitów, ceremonii, rytuałów, czarów i zaklęć, które
łatwo można zredukować do wspólnego mianownika. Można także powiedzieć,
iż funkcjonowanie człowieka posiada pewien religijny charakter, bądź że działa
on w religijny s p o s ó b . Jaki jest zatem cel owej funkcji? W y j a ś n i e n i e tego, co
niewytłumaczalne i obcowanie z tym, co niemożliwe? Zachowanie jedności na¬
rodu? Zapewnienie mocy jego p r z y w ó d c ó w i k a p ł a n ó w ? To jedynie c z ę ś c i o w a
o d p o w i e d ź . W pewnym sensie religia stanowi d u s z ę danej nacji. C z y jest nią
także chrześcijaństwo? Nie, nie jest ono religią Zachodu, którą doskonale znał
Machiavelli, lecz stanowi jedynie jej obrządek.
R e l i g i a jest niejako s k ł a d n i c ą pewnych sekretnych technik, w o b r ę b i e
której godne tego osoby m o g ą przejść stosowne wtajemniczenie. C e l e m tego
jest przyniesienie ogólnej k o r z y ś c i danemu narodowi. D o b r y m tego p r z y k ł a d e m
w k o n t e k ś c i e tajemnej tradycji Izraela jest historia M o j ż e s z a . C z y m są owe se
krety i jak się ich strzeże? Chroni się je w bardzo prosty i jedyny sposób - nie
można ich przekazać, a należy się ich nauczyć. Można powiedzieć, iż każdy bóg,
duch, anioł, demon, mit, ceremonia i rytuał prawdziwej r e l i g i i wskazuje, symbo¬
lizuje lub faktycznie ucieleśnia pewne fazy indywidualnej inicjacji. Stanowią one
powszechną własność każdego członka danej społeczności, istnieją w jego włas¬
nym, indywidualnym świecie oraz w jego koncepcjach d o t y c z ą c y c h kosmosu.
Każde religijne tabu wiąże się ściśle z kultem, albowiem słowo „tabu" oznacza
również „święty". Chrześcijaństwo, w którym to głównym tabu jest seks, wiąże
się o c z y w i ś c i e z kultem seksu w negatywnym znaczeniu tego s ł o w a , albowiem
każda religia, która w swych koncepcjach zapomina o naturze własnego boga,
staje się niczym więcej niźli zbiorem przesądów.
Starożytni Żydzi za imię boże uważali J H V H (wymawiane jako Jod He
V a u He). Zawiera ono w sobie prawdopodobnie najwspanialszą formułę symbo¬
lizującą całą naturę i najwyższe sekrety magii. Jod symbolizuje ideę Boga pod
postacią pierwotnego ojca, solarno-falliczną kreatywną wolę bądź żywioł ognia.
He przedstawia Boga jako matkę, żeńską zasadę rozrodczą, pasywną wolę bądź
51
żywioł wody. Vau to Bóg-Syn, męskie dziecko ojca i matki (Apofis lub Horus
w formule I A O ) i symbolizuje wolę, by iść, powietrze. Końcowe He to córka, B a -
balon, Ta, Która ma nadejść, ziemia, panna, która jednoczy się ze swym ojcem
stymuluje go i ponownie rozpoczyna proces z a p ł o d n i e n i a . Takim oto sposobem
zamyka się c y k l , a powtarzający się proces staje się w i e c z n o ś c i ą i zawiera w so¬
bie nasienie wszelkich możliwości.
O prawdziwej wymowie tetragrammatonu, c z y l i wspomnianego powy¬
żej bożego imienia, napisano wiele nonsensownych rzeczy. Prawdziwa wyir.
wiąże się z właściwym zrozumieniem cyklu i jego zastosowaniem w celu wpro¬
wadzenia zmian w zarówno materialnym jak i niematerialnym wszechświecie.
F o r m u ł a , o której tu mowa stanowi p o d s t a w ę i r d z e ń naszego systemu nauczania.
Posiada p o t ę ż n ą moc, co zademonstrujemy zaawansowanym studentom. W tej
chwili wystarczy odnieść jej zastosowanie do omówienia podstawowych magicz¬
nych broni.
Różdżka odnosi się do litery Jod i wiąże się z kreatywną wolą, ogniem,
tarotową kartą przedstawiającą Magusa, enochiaóską formułą B I T O M i sefirą
Chokma na Drzewie Życia. Jako broń symbolizuje wolę adepta, jego wyobraź: 5
i moc falliczną. To ona budzi do życia jego sekretnąjaźń i kieruje go na ścieżki
ku przygodzie. Tu właśnie zmierzy się on ze strachem i obrzydzeniem, grozą
znanego, fałszywąjaźnią stojącą przeciwko nieznanemu i przeciwko prawdzi u a
j a ź n i . Odnajdzie zwątpienie, dumę, fałszywą pokorę i prawość, pozorny sukceą
tchórzliwy sentymentalizm, niepohamowaną żądzę oraz wszelkie iluzje i pol
które stanowią poważną przeszkodę na ścieżce. Spotka się z Umysłem, o w y i
starym, wiecznie szepczącym, wiecznie wątpiącym kłamcą-smokiem, ojcem ilu¬
zji, cesarzem ciem. Przeciwko tym wszystkim strasznym siłom mag wyposażony
jest jedynie we w ł a s n ą w o l ę - nie zna bowiem jeszcze m i ł o ś c i - k t ó r a stano¬
wi rdzeń jego inkarnacji, cel, dzięki któremu istnieje. Nawet pierwszy krok na
ścieżce wabi grożące nam potwory, albowiem zdają one sobie doskonale sprawę
z tego, iż z o s t a n ą opanowane przez tych, którzy w y t r w a j ą w swej w ę d r ó w c e .
Ta cienka l i n i a , ta mroczna i ginąca w c i e m n o ś c i a c h droga stanowi punkt opar¬
cia, który porusza całym wszechświatem. Na jej końcu znajduje się totalna jaźń
w ę d r o w c a , k t ó r y staje się mistrzem w ł a d a j ą c y m gwiazdami, jest Panem N o c y
i posiada wszelką moc. Droga ta okaże się łatwa i naturalna dla tych, którzy są
naturalni i posiadają w sobie wystarczającą czystość, by w każdym zaobserwo¬
wanym zjawisku dostrzec C o ś . O tym opowiemy w innym miejscu.
1
J e d n ą z metod pracy z ż y w i o ł a m i jest inwokacja. W niej to, jak w każdej
innej naukowej procedurze, n a j w a ż n i e j s z y m i z w y m o g ó w są: wiedza ekspery
mentatora, j a k o ś ć wykorzystywanych n a r z ę d z i oraz staranna d b a ł o ś ć o s z c z e g ó
ły. Inwokacja, u ż y w a j ą c uproszczonego i niezbyt adekwatnego p o r ó w n a n i a , jest|
Fragment opisujący pozostałe tizy magiczne bronie, tj. Kielich, Miecz i Pentakl. zaginął. Czytelnika zain
teresowanego formułą czterech broni ż y w i o ł ó w odsyłamy do licznej literatury dostępnej w j ę z y k u polskim,
a szczególnie do książek Aleistera Crowleya - przyp tłum.
52
formą „dostrojenia" do tego, czego pragniemy oraz formą „odłączenia" od tych
rzeczy, które stanowią przeciwieństwo celu operacji. Osiągnięciu tego celu służy
formuła kręgu, zakreślanego fizycznie bądź dzięki wykonaniu wstępnego wypę¬
dzającego rytuału pentagramu. Ołtarz przedstawia wyświęcone ciało maga.
Rytuał heksagramu wiąże się z otwarciem świątyni i przywołaniem do
niej p o ż ą d a n e j mocy. Podstawowe inwokacje, takie jak Inwokacja Nienarodzo
nego, p r z y w o ł u j ą cztery moce, nad k t ó r y m i panuje duch. Symbole, talizmany,
bronie i imiona, które wybieramy, doskonale korespondują z naturą przywoływa¬
nych sił, a zatem całe dzieło polega na idei ogniskowania. M o ż n a powiedzieć, iż
r y t u a ł ma za zadanie dostrojenie u m y s ł u maga do pewnej konkretnej idei. M a g
reaguje dzięki temu w równie konkretny sposób, materializując tę ideę dzięki
cnocie swej mocy. We wszystkich przypadkach d o t y c z ą c y c h tego typu prac prob¬
lem polega na formułowaniu i wyzwalaniu odpowiedniej ilości energii, którą na¬
leży dodatkowo u k i e r u n k o w a ć w dane miejsce.
W realizacji celu przeszkadza nam strach, ograniczenie, nawyk i igno
rancja, które rozpraszają energię i marnująjąw wewnętrznych konfliktach. W sy¬
stemie chrześcijańskim wierzono, iż doświadczenie działania duchowych mocy
było możliwe jedynie przez świętych bądź czarowników. Święty pozyskiwał te
moce poprzez skromność i ascezę, czarownik zaś poprzez podporządkowanie
się Szatanowi, odwrócenie wartości dobra i zła oraz doświadczenie krytycznych
sytuacji, w których mógł wyzwolić moc.
Chociaż obaj pozyskiwali siłę, obaj też popełniali błędy - święty wierzył,
iż dostępował prawdziwych duchowych objawień poprzez odrzucenie witalności
i radości, czarownik zaś, celem pozyskania interesujących go mocy profanował
wartości świętego.
Wartości maga opierają się natomiast na zrozumieniu. Wynikają z wiedzy
dotyczącej prawa dwubiegunowości, relacji zachodzących pomiędzy poszcze¬
g ó l n y m i planami i prawami korespondencji. Jest on w stanie o d d z i e l i ć w a r t o ś c i
danego planu od wszelkich iluzji, które tak naprawdę są prawdziwymi wartoś¬
ciami, lecz znajdują się w nieodpowiednim miejscu. U n i k a tym samym błędu
ascety i inwersji. Poprzez ciągłą pracę i rozwój zrozumienia eliminuje fałszywą
świadomość i próżne konflikty dokładnie w taki sam sposób, w j a k i eliminuje się
je symbolicznie i czasowo poprzez stosowne techniki inwokacji.
53
G N O S T Y C K I E K R E D O
N i e ma innego B o g a poza Miłością. Wszystkie Jego drogi s t a n o w i ą Mi -
łość. Nie ma doń innej drogi, jeno Miłość.
Ta droga to nie tylko miłość do Boga, ale także uczucie wobec człowieka
i wszystkich stworzonych rzeczy. Wiąże się z umiłowaniem przyjaciela, najbliż¬
szej nam osoby, własnej jaźni, ciała i umysłu, które stworzył B ó g . Wiąże się ze
wszystkimi elementami, z każdą myślą i z każdym pragnieniem. Jeno w tej miło¬
ści przejawia się droga prowadząca do Boga.
Bóg zamieszkuje wiekuiście w miłosnym zjednoczeniu, w miłości Chrystu¬
sa, Syna Bożego i Sofii, Bożej Córki. Znajduje się On w ich zjednoczeniu.
Nasze ciała stanowią świątynię Bożą, dlatego też we wzajemnej milosc
możemy odnaleźć nawet wieczność, w której będziemy świętować trwające pc
wszechczasy zjednoczenie z B o g i e m .
Celebrujmy zatem naszą miłość do Boga i człowieka; celebrujmy porj
roku i wszelkie nastające zmiany, czas siewu i czas zbiorów, nadejście i odejście
początek i koniec, albowiem w nich skrywa się miłość.
C z c i j m y nasienie, kwiat i owoc. Uczestniczmy w wiecznym sakramenci
miłości w poślubnej komnacie i na przyjęciu, na targowisku i w tajemnym miej
scu.
Świętujmy, śpiewając i tańcząc, zawierając przyjaźnie i kochając się na
wszelkie radosne i szczodre sposoby. Twórzmy piękno czcząc i kochając w ten
sposób Boga-Stwórcę.
O c z y ś ć m y nasze serca ze strachu, z a z d r o ś c i , n i e n a w i ś c i , nietolerancj
i z myśli, które związane są z winą i grzechem, dzięki temu celebrować będziemy
nasze braterstwo w r a d o ś c i i m i ł o ś c i .
W imię Chrystusa, Syna Bożego i Sofii, Córki Bożej i w imię ich zjedno
czenia, które jest Bogiem, Amen.
G N O S T Y C K A D O K T R Y N A
1. D u c h Ś w i ę t y jest ż e ń s k i m d o p e ł n i e n i e m Chrystusa - Sofią.
2. B ó g manifestuje się w zjednoczeniu Chrystusa i S o f i i . Oto jest Trójca,
która emanuje ze Wszechświata i Człowieka.
3. Zasada z ł o t e g o ś r o d k a zastępuje wszelkie przykazania i prawa; na¬
ucza, iż miłość - łącznie z miłością seksualną - stanowi drogę życia.
4. W naukach Chrystusa nie ma żadnych zakazów związanych z jaki¬
mikolwiek świeckimi radościami, z jedzeniem, piciem, zawieraniem związków
małżeńskich i seksem.
5. Chrystus o s t r z e g a ł przed nadmiernym p r z y w i ą z a n i e m się do mate¬
rialnych rzeczy, przed s a m o l u b n o ś c i ą , s k ą p s t w e m i przed p r o s t y t u c j ą z w i ą z a n ą
z c i a ł e m i duchem.
6. Nauczał On o wszechobecności Boga i o Królestwie Niebieskim.
7. Świadomość nieśmiertelności i stan błogosławieństwa osiągnąć moż¬
na poprzez zjednoczenie Chrystusa w m ę ż c z y ź n i e oraz zjednoczenie Sofii w ko¬
biecie.
8. Braterstwo w Chrystusie osiągnąć m o ż n a poprzez p r a k t y k ę n i e z w i ą z a -
nej miłości we wszystkich związkach, jakie zachodzą pomiędzy ludźmi.
9. Wszelkie materialne więzi stają się próżne jeśli drogą prowadzącą do
odkupienia jest cierpienie.
10. Cnota nie musi o z n a c z a ć samoofiary, d z i e w i c z o ś c i czy wyrzeczenia
się świata; polega na ofierze złożonej z infantylnej jaźni, na czystości miłości
i p r z y j a ź n i oraz na odrzuceniu nadmiernego p r z y w i ą z a n i a się do ś w i e c k i c h d ó b r
i przesadnych p r a g n i e ń .
11. O s i ą g n i ę c i e naszego celu nie polega zatem na odrzuceniu p r a g n i e ń
i wszelkich przemian, które stanowią inicjację na ścieżce miłości.
12. Formalne chrześcijaństwo wypaczyło, przekręciło i błędnie zinter
pretowało nauki Chrystusa. Ludzkość może odnaleźć szczęście, odrzucając fał¬
szywe doktryny z w i ą z a n e z takimi ideami, jak grzech, wina, strach, n i e n a w i ś ć
i nietolerancja, akceptując w ten sposób ewangelię miłości.
55
M A N I F E S T C Z A R O S T W A
Rozpad domu i rodziny, brak morałów, frustracjajednostki, potrzeba miłości,
samo ekspresji i wolności oraz immanencja całkowitej zagłady zachodniej cywilizacji
wręcz krzyczą o przeegzaminowanie i transformację społecznych wartości. Obecnych
problemów nie rozwiązały żadne ekonomiczne reformy, polityczne i społeczne ruchy,
naukowe i intelektualne programy, nie wspominając o kościołach. N i e możemy po
przestać na zauważeniu problemu i krytyce sytuacji. Nasze rozwiązania muszą bym
proste i praktyczne. Badania przeprowadzone przez filozofów i przedstawicieli nauk
społecznych wykazały, iż jedyną siłą mogącą przyjść nam z pomocąjest nowa religia.
Jej nowość polega na tym, iż wyzwoli nas z kajdan pretensjonalności, zahamo
frustracji i fałszywej moralności, a także drogę ku podstawowym i witalnym potrze¬
bom. Chrześcijaństwo i imitujące ją państwowe sekty zniszczyły ludzką duszę, po¬
zbawiły nas duchowości, która mogłaby stawić czoła dzisiejszym bolączkom.
M y , reprezentanci czarostwa, r o ś c i m y pretensje do tworzenia uniwersal¬
nej religii. Nasze sanktuaria wypełnione są światłem miłości, radości, szczęścia
i wolności. W ostatnich stuleciach człowieczeństwo zadawało sobie ból i nie było go¬
towe na prawdy, które objawiamy, lecz teraz, wraz z rozpoczęciem się nowego eonu.
człowiek jest w stanie nas zrozumieć.
Wreszcie wyszła na jaw jałowość innych religii, morałów i wartości. Czło¬
wiek potrzebuje wolności i miłości; jest już gotów na otrzymanie słowa mocy, które
zerwie z niego kajdany zniewolenia. Nasze świątynie wypełnione są podobnymi m i
steriami, a jedno z nich zostanie j u ż niebawem ujawnione światu.
Byliśmy przeklinani, znieważani i prześladowani. Czas spojrzeć do we¬
wnątrz, a następnie rozejrzeć się wokół i ujrzeć maski innych ludzi; maski zasła¬
niające ich zepsute wnętrze. Nasza religia jest naturalna i dotyczy prawdziwej jaźni
człowieka. Przybywamy, by pomóc mu w zniszczeniu fałszywych bogów i wierzei
by p o m ó w w odkryciu jego prawdziwej j a ź n i . Dołączcie się do nas, studiujcie nasze
nauki, partycypujcie w naszym dziele.
Nauczamy praw ego i miłości, a także relacji zachodzących pomiędzy czło¬
wiekiem i wszechświatem. Ukazujemy pochodzenie i zasady funkcjonowania religii,
etyki, magiji i czarostwa. Nauczamy, jak cieszyć się prawami natury, przekazujemy
techniki i praktyki pozwalające odkryć wolność i moc. Dalszy kurs jest przeznaczony
dla wybranych studentów i dotyczy sposobów manipulacji mocą, fundamentalnych
praw rzeczywistości, iluzji i kluczy otwierających bramy do świadomości wielkiego
świata, który nazywa się wiecznością.
Posiadamy sekret alchemii, magii, metafizyki, j o g i i innych nauk tajemnych.
Ty, którzy są gotowi j e s t e ś m y w stanie p o m ó c w zrozumieniu ostatecznej natury rze¬
czy. Tych, którzy posiadają w sobie odwagę i słyszą zew zapraszamy do wielkiej
przygody.
Opublikowane przez Kult.
15 lipiec 1950, w 4000 roku Babalon.
W imię B A B A L O N .
56
C Z A R O S T W O
I.
Stanowimy kunszt czarostwa. Tworzymy najstarszą organizację tego
świata. Byliśmy j u ż w c h w i l i , gdy rodził się człowiek. Nuciliśmy pierwszą ko¬
łysankę. Uzdrowiliśmy pierwszą ranę, pocieszaliśmy w obliczu grozy. Byliśmy
Strażnikami chroniącymi przed Ciemnością, Pomocnikami po Stronie Lewej
Ręki. Pamiętają nas naskalne rysunki w Pirenejach, pamiętają małe gliniane
w y o b r a ż e n i a stworzone dla starych potrzeb w czasach, kiedy ledwie się zrodził
świat. Nasze dłonie formowały starożytne kamienne kręgi, monolity, dolmeny
i dotykały drzew w gajach druidów.
Wznosiliśmy pierwsze łowieckie pieśni. Sprawiliśmy, że dojrzały pierw¬
sze plony ziemi. K i e d y człowiek stał nagi przed Mocami, które go stworzyły, my
j u ż nuciliśmy psalmy grozy i zadziwienia. Goniliśmy wśród piramid i obserwo¬
waliśmy powstanie i upadek Egiptu. Władaliśmy w Chaldei i Babilonie jako K r ó -
lowie-Magowie. Uczestniczyliśmy w sekretnych zgromadzeniach Izraela. D z i k o
i wspaniale tańczyliśmy w świętych greckich gajach.
W Chinach i na Jukatanie, w Kansas i Kurdystanie, wszędzie j e s t e ś m y
jednością. Znały nas wszystkie organizacje, a żadna z nich nie jest z nas. Odstę¬
pujemy od zorganizowania. Stoimy po stronie człowieka, życia i indywidualno¬
ści. Jesteśmy przeciwni religii, moralności i rządom. Nasze imię brzmi Lucyfer.
Stoimy po stronie wolności, miłości, radości, śmiechu i boskiego upoje¬
nia. Nasze imię brzmi również Babalon.
Czasem występujemy otwarcie, innym razem w tajemnicy. Noc i dzień
są nam jednością. Takoż samo cisza i burza, pory roku i cykle związane z ży¬
ciem człowieka. Wszystko jest jednością, albowiem trwamy u rdzenia i źródła
wszystkich rzeczy. Błagalnie stoimy przed M o c a m i Życia i Śmierci i słysząc je
odpowiadamy. Naszą ścieżką jest tajemnica i jej nieznana przestrzeń. Ścieżką tę
wije się wąż. Nasza wiedza znajduje się w oczach kozłów i kobiet.
Posiadamy moc, dzięki której przyozdabiamy włosy klejnotami i formu¬
jemy skrzydła wyrastające z człowieczej piersi. Nasza moc jest tę samą, która spo¬
wodowała, iż Bóg poruszył serce nasienia, które rozkwitło w kwiat i owoc. Gdy
kobieta i mężczyzna j e d n o c z ą się w jednej substancji, ona także jest naszą mocą.
Jednym z nas był M e r l i n i Gawain, Arthur, Rabelais, Catullus, Gilles de
Retz, Joanna d ' A r c , De Molensis, Johannes Dee, Cagliostro, Francis Hepburn,
Gellis Duncan, Swinburne, Eliphas L e v i i wielu innych znanych i nieznanych bar¬
dów, magów, poetów, męczenników. Nieśli oni nasze sztandary przeciwko wielo-
postaciowości i wszechobecności Kościoła oraz państwa, a kiedy owo robactwo
samego piekła zwane chrześcijaństwem zniewoliło cały Zachód grzechem, śmier¬
cią i grozą my, tylko my, pomimo prześladowań, lochów i stosów, rozbudziliśmy
nadzieję w ludzkim sercu.
57
II.
Stanowimy kunszt czarostwa i c h o ć w i e l u z nas nie zna się wzajemnie,
łączy nas nierozerwalna więź. Kiedy w swym umyśle usłyszysz dziki płacz orła.
wiedz, iż nie jesteś osamotniony w swym pragnieniu wolności. Kiedy nocny las
niesie echo twego wilczego skowytu wiedz także to, że są i inni grasujący w nini
bliscy ci towarzysze, a gdy ścieżki otaczających cię ludzi zdają się być p e ł n i ł
idiotycznego szaleństwa, pamiętaj, że są c i , którzy dostrzegają to, osądzają oraz
działająjako i ty.
M o c , której służymy zasadza się w sercu każdej kobiety i mężczyzny.
Wyrasta ona n i c z y m drzewo z nasienia. By stać się jednym z nas po prostu
przywołaj M o c . I kiedy przybędzie wraz z Radością, możesz pójść pośród ludzi
i czynić s w a w o l ę . N i k t się tobie nie sprzeciwi. Jeśli tego pragniesz, będziesz ją
czynił sekretnie, jeśli nie, otwarcie. Wszystko wedle w o l i .
Unieś swe serce i rzeknij: „Jestem mężczyzną", bądź „Jestem kobietą".
Twojąjest M o c Życia! W niej będziesz żył i kochał nie akceptując żadnego ogra¬
niczenia, samemu nie ograniczając. Wszystko na rzecz wolności. W szczodrości
życia możesz dostrzec, iż miłość i namiętność do życia płoną w oczach innej isto¬
ty. Być może podzielicie się swą radością. Gdy towarzyszyć ci będzie dobry los.
znajdziesz wielu takich ludzi. Podzielisz się z nimi radością w tajemnej uczcie,
świętowaniu i miłości na wszelkie sposoby. Może stać się i tak, że będziesz na¬
u c z a ł owej radosnej mocy w ryzykownych i niebezpiecznych chwilach.
Doskonałość znajduje się we wszystkim jeśli tylko będziesz pamiętać bo
jednej rzeczy - nie m o ż e istnieć ż a d n e ograniczenie. M o c Ż y c i a nie jest ograni¬
czana w żaden sposób. Zna jedynie swą własną niepoznawalną umysłowi drogę.
Dawanie i otrzymywanie wolności jest czymś naturalnym dla życia. To dzięki
tym aktom pozostaniesz w naszej r a d o ś c i .
Istnieje i b ó l . Istnieje groza i strata, i s a m o t n o ś ć , agonia serca i ducha.
Istnieje i Ś m i e r ć . Oto brama do k r ó l e s t w a Pana.
Nasza ś c i e ż k a nie jest przeznaczona dla wszystkich. Są tacy, k t ó r y c h
wiąże chorobliwy lęk przed wolnością. Pragną zadawać ból i zniewalać innych
ludzi. Tych powinieneś unikać, bądź - jeśli taka twa wola - niszczyć. Oto jest
kolejna hojność życia.
Nie myśl, iż życiowa siła nie manifestuje się także w głupim bydle
i w tych, którzy są w kłopocie i żyją w zamieszaniu. Ujawnia się ona w każdym
czasie, także i w chwili narastającego konfliktu, szczególnie zaś w momencie,
w którym upadają cywilizacje. Droga ta pomaga przetrwać. Jakiekolwiek podda¬
nie się oznacza n i e s z c z ę ś c i e . Druga strona medalu jest n i c z y m ś p i e w w świetle
słońca i taniec wśród księżycowych promieni. Tam to rozpraszają się wszystkie
mgły. Tę ścieżkę należy po prostu zdobyć.
58
D Z I E C I
Rozpatrując sprawy s p o ł e c z n e z punktu widzenia osoby wtajemniczonej,
nieco pikantny staje się jeden ciekawy problem. Prawda, k t ó r a m ó w i o istnieniu
fundamentalnych w a r t o ś c i w danej kulturze zawsze r ó ż n i się od zaakceptowa
nych i utwierdzonych w tej kulturze w a r t o ś c i . Prawda ta irytuje, denerwuje i staje
się bardzo niebezpieczna.
Nasz problem jest zatem następujący: czy zawsze n a l e ż y m ó w i ć praw
dę, narażając się tym samym na wrogość opinii publicznej i zniszczenie? A może
p r a w d ę należy m a s k o w a ć uśmiercając jej cnoty? Jeśli w swej analizie adept prag
nie głosić najbardziej nieprzyjemne prawdy, winien on p o s t a w i ć sobie pytanie, czy
nie kryje się za tym j a k i ś element sadomasochizmu, który w efekcie prowadzi do
męczeństwa i unicestwienia. Tak samo, jeśli pragnie zachować rezerwę, powinien
z a s t a n o w i ć się, czy nie ulega p o d ś w i a d o m y m pragnieniom do zjednywania sobie
ludzi oraz konformizmu. Wówczas za jego motywacją kryje się chęć podłączenia
się do złotych żył tego świata, a całą prawdę najlepiej niech wrzuci w piekielne
otchłanie. Obie te skrajne postawy idą ze sobą w parze i p o w a ż n i e się uzupełniają.
Żadna z nich nie odegrała jednakże jakiejś wiodącej roli w polepszeniu ludzkie¬
go bytu i jego samodoskonaleniu. Historia dowodzi, iż ludzie nigdy nie b ę d ą mó¬
wić prawdy o sobie, ani tejże słuchać, jeśli ktoś w ogóle odważy się ją wygłosić.
Oczywiście idealną postawą byłoby zrównoważenie skrajności. Jak jed¬
nakże ją osiągnąć, skoro my sami stanowimy niezrównoważony produkt nie¬
zrównoważonej kultury? Zrozumienie i wiedzę o nas samych możemy osiągnąć
poprzez cierpienie, eksperyment, analizę i ć w i c z e n i e w o l i . To samo dotyczy rze¬
czy, które nas kształtowały i niepokoiły. Problem polega na tym, iż rzeczy tych
nie możemy pozbyć się z łatwością.
Nawet jeśli próbujemy zrównoważyć nas samych i nasze środowisko,
bardzo szybko kusi nas i łapie w swą pułapkę nienawiść, strach i pragnienie uzy¬
skania przerażających rezultatów, które stają się efektem naszej praktyki. Kie¬
dy tylko poczniemy gorzką uwagę na temat niebezpieczeństw znajdujących się
w zbytnio romantycznym i wyidealizowanym podejściu do religii i życia, szyb¬
ko wtapiamy się w struktury naukowego materializmu. T y m samym niszczymy
romantyczny i kreatywny impuls, który rodził w nas duchowość. Co gorszą po¬
wstawszy z grobu niczym duchy zauważamy zjadliwość pseudoreligii, rządów
i nauki oraz jałowość wolnej myśli i liberalizmu.
Ponownie znajdujemy się w impasie. Z a m i e s z k u j ą c e w nas p o t ę ż n e moce
zawsze będą posiadały destrukcyjne i kreujące pierwiastki. Jeśli ich funkcjono¬
wanie nie zostanie przez nas pojęte i poddane w o l i , wówczas stworzą potwory
i p o g r z e b i ą wszelkie nasze nadzieje.
Problem z j a k i m musi z m i e r z y ć się adept polega na odkryciu w owych
mocach takich form, które funkcjonowałyby jedynie konstruktywnie. By nimi
kierować, powinien przede wszystkim zrozumieć ich wielopoziomowość.
59
W i e l k i popełniany przez społeczeństwo błąd polega na tym, że owe po
tężne i niebezpieczne moce używa się wielokrotnie w złych celach, co przyczynia
się do tragicznego końca niezliczonej liczby ludzi. Ignoruje się je, póki moce te nie
zbiorą się gdzieś w ukryciu i nie wybuchną w szalonym chaosie. Bezskutecznie
próbuje się je zniszczyć, co jedynie uwalnia okrucieństwo i grozę zalewające świaL
Wydaje się jasne, iż dzisiejszy zachodni świat nie potrafi p o r o z u m i e ć
się z mocami znajdującymi się w ludzkiej psyche. Raz po raz p o g r ą ż a się OB
w wiecznie narastającej fali przemocy, w oszustwie i nieszczęściu. Człowiek nie
potrafi kontrolować swojej miłości i nienawiści, które przeobrażają się w przera¬
żające i pożerające go monstra.
Adept winien zwrócić się ku źródłom życia i magiji, z których wywodzą
się wszelkie religie, nauki, filozofie i kreatywne moce.
M y , D z i e c i , oferujemy wam zatem magiję w jej esencjalnej formie, jako
d r o g ę życia. Jest ona dwubiegunowa, posiada wiele z n a c z e ń , zawiera i przekra
cza wszelkie formy i zjawiska. Ż a d e n kościół, dogmat, organizacja, forma ani
kult nie zawierają w sobie nawet niewielkiej części Prawdy. M ó w i m y tu o syste¬
mie, w którym każdy człowiek odkrywa swoją własną indywidualną i kreatywni
boskość. System ten jednoczy ludzkość w powszechnym braterstwie i miłości.
Wszystkie stare i z ł u d n e prawdy, dogmaty, kreda i formy m o g ą b y ć
wręcz niebezpieczne ze względu na ich przewartościowanie i zniekształcenie.
Cena, jaką należy zapłacić za możliwość poszerzenia horyzontów stanowią
n i e z b ę d n y warunek rozkwitu życiajest olbrzymia.
Fundamentalną zasadą magiji jest fakt, iż każda moc i każdy akt w y k a
niają się z miłości. Kiedy prawo to pojmie się w pełni, nie będzie j u ż miejsca na
nienawiść, która sama w sobie stanowi rodzaj miłości względem niedoświad¬
czonych w pełni rzeczy. Miłość pojmowana jako samoofiara, wyrzeczenie bądź
przejednanie także urąga i zniekształca prawdę. Pozory i nadmierne uwypuUenil
pewnych części większej całości przemieniają je w niebezpieczne, żyjące włas¬
nym życiem formy, albowiem bazują one na strachu związanym z ich wyjawie¬
niem. Oczywiście wystawiamy się na działanie takich sił, kiedy tylko pragniemy
posiąść żywą prawdę dotyczącą nas samych i naszego gatunku. Eksploatujemy
i przemieniamy znajdujące się w nas nasiona tego n i e b e z p i e c z e ń s t w a po to, by
śmy nie ulegli zniszczeniu przez własne koszmary.
Kiedy odczuwamy miłość, tworzymy miłość, kiedy nienawidzimy, two¬
rzymy n i e n a w i ś ć . Skoro obraz w s z e c h ś w i a t a stanowi nasze p o d o b i e ń s t w o , to
kreowana przez nas miłość bądź nienawiść oddziałuje również i na nas. W tezie
tej znajduje się p o t ę ż n y magiczny pragmatyzm. G d y prawdziwie odczuwamy
miłość, możemy działać bardzo zdecydowanie. Towarzyszy nam wola i radości
m o ż e m y w a l c z y ć w potrzebie bez strachu i winy, albowiem walka staje się także
formą miłości.
M y , Dzieci, kochamy jak dzieci, poszukujemy środków, za pomocą któ¬
rych będziemy mogli dzielić się naszą miłością z każdym człowiekiem. Jesteśmy
60
niszczycielami, to prawda, ale niszczymy jedynie brak miłości, samotność
i strach. Jesteśmy stwórcami świata magiji i objawiamy ją światu. Kochajcie
i bądźcie nieustraszeni, albowiem w miłości nie ma lęku. Służba i uwielbienie,
jedyne wyobrażenia miłości, stanowią metodę, dzięki której nadejdzie w końcu
prawdziwa miłość i zamieszka w swym obrazie. Niechaj będzie to miłość, wobec
której wszelkie znane m i ł o ś c i sąjako cienie wobec słońca.
Spis t r e ś c i
W s t ę p do wydania polskiego 5
Obosieczny miecz w o l n o ś c i 7
Podstawy magiji 39
Gnostyckie kredo 54
Gnostycka doktryna 55
Manifest czarostwa 56
Czarostwo 57
Dzieci 59