Bracia Slater Bronagh L A Casey

background image
background image
background image
background image

Zdedykacjądladziewczyn

zgrupynaFacebooku,

którenieustanniemniewspierają.

DziękujęWamzcałegoserca.

Rozdział1

Wszystkiegonajlepszego!–Usłyszałamśpiewny,radosnygłossiostry.

Chciałamjejodpowiedzieć,naprawdę,alebyłamzbytzmęczona,byotworzyć
usta.

–Bee?–zaczęłaBranna.–Hej?Dzisiajkończyszdwadzieściajedenlat,

podnośzłóżkatenswójleniwytyłek!

Jęknęłamwodpowiedziianidrgnęłam.

–Okej–powiedziała,prychającpodnosem.–Chciałambyćmiła,aleskoro

niechceszwstać,toniezostawiaszmiwyboru.

Usłyszałam,jakwychodzizpokoju.Brzmiałanapokonaną.Uśmiechnęłam

siędosiebieizanurzyłamgłębiejwswojejpościeli,okrywającsięniąciasno.
Było

background image

mitakwygodnieiczułamsięszczęśliwa,jednakmojezadowolenieskończyło
się

kilkaminutpóźniej,kiedymojasiostrawróciładosypialni.Uzbrojona.

Wśmiertelnieniebezpiecznąbroń.

–Pobudeczka!–krzyknęła.

Naułameksekundynastałacisza,alepotemzrobiłomisięzimnoimokro.

Wrzasnęłamzszokowanaizaczęłamkaszleć,zachłystującsięniepowietrzem,

awodą.Spanikowanazrzuciłamzsiebiekołdrę.Podniosłamsięztrudem,stając
na

środkułóżka.Zaczęłamsapaćgłośno,boczułamlodowatąwodęmrożącąkażdy

nerwmojegociała.

–Branna!–krzyknęłam.

Siostrarzuciłanapodłogęmiskępowodzie,którąnamniewylała.

–Kazałamciwstawać–powiedziałaześmiechem.–Aletymnienie

posłuchałaś.

Zacisnęłamręcewpięściiotarłampowiekizzimnejwody.Dopieroteraz

otworzyłamoczyizobaczyłamplecyBranny,którawłaśnieuciekałazmojego

pokoju.

–Jacię,kurwa,zabiję!–krzyknęłamzanią.

Zeskoczyłamzłóżkazbojowymokrzykiem,prawiełamiącprzytymkark,

bopodłogabyłacałamokra.Niemiałamzamiarutegosprzątać.Gdyjuż

odzyskałamrównowagę,wyszłamzpokoju,ostrożniestawiającnogi,iwkońcu

background image

znalazłamsięnasuchejpowierzchni.Wytarłammokrestopyodywanizbiegłam

szybkoposchodach.Stanęłamwkorytarzuispojrzałamnazamkniętedrzwiod

kuchni.Podeszłamiotworzyłamjezzamaszyście.

–Wszystkiegonajlepszego!

Zignorowałamokrzykimężczyzn,którerozległysięwcałejkuchni–

szukałamwzrokiemmojejofiary.

Toznaczysiostry.

–Cholera,Pchełko,słyszałaśkiedykolwiekospodniachodpiżamy?–

zapytałKanezachrypniętymgłosem.

KaneSlatertobratmojegochłopaka,DominicaSlatera.Dominicmiałtrzech

starszychbraci–Rydera,AlecaiKane’a,atakżemłodszegootrzyminuty

DamienaSlatera,jegobratabliźniaka.BraciaSlaterbylipiątkązapalczywych,

boskichfacetów,aja,takazwykładziewczyna,miałamzaszczytnazywać
jednego

znichswoimchłopakiem.

ZerknęłamnaKane’a.Uniosłambrwi,gdyzobaczyłam,jaklustrujemoje

ciałoodgórydodołu.ZdezorientowanaspojrzałamnaAlecaiRydera,którzy

równieżprzyglądalisiędolnejczęścimojegociała.

KiedyskupiłamwzroknaDominicu,zauważyłam,żezagryzawargęipatrzy

namojeciało,jakbychciałmniezjeść.Spojrzałamnaswojenogiidotarłodo
mnie,

żemamnasobietylkomajtki.Itomokre–alewcaleniewseksownysposób.

background image

Nie

założyłamspodniodpiżamyaniszortów.

Czybyłamzawstydzona?Nie.

Czybyłamwściekła?Tak,docholery!

–Branna–warknęłamniczymrozjuszonypies.

Braciaparsknęliśmiechemispojrzeliponadramionamiwkierunkumiejsca,

wktórymukrywałasięBranna–kucałaschowanazaRyderem.

–Wyzdradliwegnojki!–krzyknęła,apotemwrzasnęładziko,gdy

zauważyła,żebiegnęwjejstronę.

Siostrarzuciłasięprzedsiebie,przeciskającobokKane’a,któryzaczął

pocieraćswojąpierśzwyrazembólunatwarzy.Biedakostatnionieczułsięza

dobrze.Zatrzymałabymsię,żebysprawdzić,czywszystkoznimwporządku,
ale

byłamwtrakcieważnejmisji.Zignorowałamgo,atakżeokrzykibraci,którzy

kazalimizostawićBrannęwspokoju.Siostratymczasemuciekłazkuchni

iwybiegładoogroduzadomem.

–Zostawmniewspokoju.Robiłamtylkoto,cokazałmiDominic!–

krzyknęłaBranna,wdrapującsięnaogromnątrampolinę,którąDominicwygrał

wfejsbukowymkonkursiewzeszłymroku.

Niewiedziałamnawet,pocowziąłwnimudział.Naprawdęmyślałam,żeta

trampolinabędziestałanieużywana.Odziwo,chłopcybardzoczęstonaniej

background image

skakali,zachowującsięjakmałedzieci.

–Wcaleniepowiedziałem,żemaszpolaćjąwodą,tymała…

–Nieważsiękończyćtegozdania,Dominic–krzyknąłRyder,przerywając

swojemumłodszemubratu.

Zdjęłamzwłosówmokrągumkęizebrałammojezmierzwione,wilgotne

lokiwnieporządnegokoka.Zaśmiałamsię,widzącDominika,którychciałsię

postawićRyderowi,alemimotowiedział,żelepiejtegonierobić.Dominic
pewnie

mógłbywygraćpojedynekzRyderem,leczzdrugiejstronynigdynie
widziałam,

jakwalczyRyder.Równiedobrzemógłbyzniszczyćmojegochłopaka.

–Myślę,żechciałużyćmojegoulubionegosłowana„p”…Itobybardzo

pasowałodomojejsiostry–zawołałam,patrzączezłościąnaBrannę.

Czytobyłozbytostre?Nie,niewystarczająco.

Dominicparsknął.

–Chciałemjąnazwaćzołzą,niemiałemzamiaruużyćtegosłowa!

RyderuderzyłDominicawramię,achłopaksyknąłzbólu.Rozbawiłomnie

to.Obróciłamsięponowniewkierunkutrampoliny,naktórejmojasiostra
skakała

jaknaćpanycukremdzieciak.

–Trzymajsięodemniezdaleka,Bronagh–ostrzegła,aleztego,co

widziałam,uśmiechałasię.

background image

Czyonanaprawdęuważa,żetojesttakiezabawne?,pomyślałamzezłością.

Zobaczymy,czybędziesięśmiała,gdypołożęnaniejswojełapy.

–Myślisz,żetośmieszne?–zapytałam,wspinającsięnatrampolinę.–

Myślałaś,żepolaniemniewodąbyłozabawne?

–Śmiejęsię,bogoniszmniewmokrympodkoszulkuimajtkach–

powiedziała,chichoczącgłośno.–Wdodatkutebabcinegaciewyglądają
okropnie.

Cofnęłamsię,jakbymnieuderzyła.

–Masztowtejchwiliodszczekać!Tosąbardzowygodnemajtki.Niemogę

spaćwstringachlubczymśpodobnym,bowchodząmiwtyłek!

Irytowałamniewżynającasięwciałobielizna.Niebyłamnatylecierpliwa,

bycałydzieńwyciągaćsobiestringiztyłka.Brannauśmiechnęłasiędrapieżnie.

–AcoDominicmyśliotwoichbabcinychgaciach?

Zmrużyłamoczyikrzyknęłam,nieodwracającwzrokuodsiostry:

–Dominic,przeszkadzaci,żeśpięwbabcinychgaciach?

–Eee,nie.Wolę,gdyniemasznasobieżadnychmajtek,ajeślijuż,to

chociażstringi,aleonewszystkieściągająsięztakąsamąłatwością,więcdla
mnie

niemaróżnicy.

Usłyszałam,jakAlecwybuchaśmiechem,więcpokręciłamgłową

zawiedziona.Dominicnigdymnieniezawiódłizawszepotrafiłpowiedzieć

najmniejodpowiedniąrzeczwdanejsytuacji.

background image

–Widzisz?Jemutonieprzeszkadza–powiedziałam.

Brannanieprzestawałasięuśmiechać.

–Właśniesłyszałam.

Poczułam,jakdrgamipowieka.

–Chodźtutaj.

–Nie–odpowiedziała.

Uśmiechnęłamsięzłośliwie.

–Dlaczegonie?

–Maszmniezagłupią?–zapytałazuniesionymibrwiami.

Zamrugałam.

–Tak.

Brannazignorowałamojesłowairzekła:

–Niezbliżęsiędociebie,bowiem,żemnieuderzysz,gdytozrobię.

Odnalazłamrównowagęnatrampolinie.

–Wylałaśnamnielodowatozimnąwodęizniszczyłaśmójmaterac.Myślę,

żemałeuderzenietoniewielkacenazatęokropnąpobudkę.

Brannaanidrgnęła.

–Aletwojeuderzeniasąbolesne.

Uniosłambrwi.

–Każdyciosboli.

Mojasiostrapokręciłagłową.

background image

–Tyuderzaszjakfacet,więctwojeboląbardziej.

Czułamsatysfakcję,gdypowiedziała,żejestemsilna,aleniechciałamjej

okazywać.Skrzyżowałamramionanapiersiipowiedziałam:

–Branna,jesteśtrzydziestojednoletniąkobietą,zacznijsięzachowywać

adekwatniedoswojegowieku.

Brannazachłysnęłasiępowietrzem.

–Tydzisiajkończyszdwadzieściajedenlat,aganiaszmniepocałymdomu,

jakbyśmiaładziesięć.Powinnaśspojrzećwlustro,zanimpowieszkomuś,żeby

dorósł.

–Wszystkojedno,zadziewięćlatitakbędzieszmiałajużczterdziestkę.

OdkądBrannaskończyłatrzydzieścijedenlat,zakazałanamwypowiadać

liczbę„czterdzieści”wswojejobecności.Oczywiściejacałyczasto
powtarzałam.

Nochodźtutaj,tymendo.

Gdyjużskończyłamsięzniądroczyć,Brannarzuciłasięnamniejak

rozjuszonybyk.Niestetyznajdowałasięnatrampolinie,więcstraciła
równowagę

iupadłaprzedemną,zanimpołożyłanamnieswojełapy.Usłyszałam,jakbracia

wybuchająśmiechem.Jarównieżzachichotałam,jednakniebyłomido
śmiechu,

gdysiostrazłapałamniezakostkiiszarpnęła.Poleciałamwdółiupadłam
plecami

natrampolinę,odbijającsięodniej.

background image

–O,mójBoże.Tobyłoniesamowite!–krzyknęłamześmiechem.–

Dominic,widziałeśto?

–Tak–odparł,chichocząc.–Widziałem,skarbie…Iwidzęteż,żeBranna

czołgasięwtwojąstronę.

–Stary,zrujnowałeśelementzaskoczenia!–warknąłAlecwstronęswojego

młodszegobrata.

Przestałamsięśmiaćiwostatniejchwiliuniosłamgłowę,byzobaczyć,jak

Brannarzucasięnamnie.

–Zerolitości!–wrzasnęłamiprzekulałamsięnabok.

Brannawylądowałatwarząnatrampolinie.Przezmomentsięnieruszała,

więcrzuciłamsięnaniąiprzytrzymałamjejręcezaplecami,siadającnatyłku

siostry,byniemogłamiuciec.

–Złaźzemnie!–wrzasnęła,wierzgającpodemną.

Uniosłambrwiipochyliłamsięnadnią,przykładającustadojejucha.

–Czegowwyrażeniu„zerolitości”nierozumiesz?

–Niczego!–krzyknęła.–Puśćmnie.Jestemodciebiestarsza,odsuńsię!

Jednakjaanidrgnęłam.

–Przeprośzato,żepolałaśmniewodąiwtedyciępuszczę.

Brannafuknęła,sfrustrowana,alenicniepowiedziała.

–Niezejdęzciebie,dopókimnienieprzeprosisz.

Mojasiostraodetchnęłagłębokoparęrazyipowiedziałazezłościąwgłosie:

background image

–Przepraszam,okej?

Zastanowiłamsięprzezchwilęnadjejprzeprosinami,apotemzniej

zeszłam.Siostrajęknęłaiwstałapowoli,bynieprzewrócićsięnaniestabilnej

trampolinie.Wyciągnęłarękęidotknęłaswojegotyłka,apotemmruknęłapod

nosemzniezadowoleniem.

–Przezciebiejestemteraztaksamomokra,jakty.

Należałosięjej.

–Jakbardzomokrejesteście?–zawołałAlec.

Brannaijaspojrzałyśmynaniegoipokręciłyśmygłowami,słyszącjego

zboczonepytanie.

–Jesteśobleśny.

Parsknąłpodnosemiodparł:

–Wiem.

Prychnęłamcichoiznowuspojrzałamnasiostrę,którawłaśnieszłaostrożnie

wmojąstronę.Myślałam,żecośmizrobi,więczasłoniłamsięrękoma,ale
zamiast

łaskotekczyuszczypnięciapoczułam,jaksiostraobejmujemnieramionami.

–Wszystkiegonajlepszego,kochanie–wymamrotała,trzymającmnie

mocnowobjęciach.

Otworzyłamoczyiuśmiechnęłamsię,odwzajemniającuścisk.

–Dzięki,Bran.

background image

Myślałam,żeterazsiostramniepuści,jednakonanagleoplotłaswojąnogę

wokółmojejiszarpnęła,sprawiając,żestraciłamrównowagę.Popchnęłamnie,a
ja

upadłamnatrampolinę.Powietrzeuleciałomizpłuc.

–Zacotobyło?–zapytałam,ztrudemłapiącoddech.

–Zato,żeprzedchwiląunieruchomiłaśmiręceiusiadłaśnamnie–odparła

Brannaizaczęłaskakać,śmiejącsięwesoło.

–Przestań!–krzyknęłam,turlającsięodjednejkrawędzitrampolinydo

drugiej.

Otworzyłamoczyipatrzyłam,jaksiostrawkońcuschodzinaziemię

zpomocąRydera.Uniosłamrękęipokazałamjejśrodkowypalec.Spojrzałana

mnieiwybuchnęłaśmiechem,apotemzaciągnęłaRyderaiAlecadodomu.

Dominicwspiąłsięnatrampolinę,bysprawdzić,czywszystkozemnąw
porządku.

Zamknąłzasobąsiatkęochronnąiprzyczołgałsiędomnie,poczymusadowił
się

międzymoiminogamiispojrzałnamniezgóry.

–Wczymmogęcipomóc?–zapytałamrozbawiona.

Dominicuśmiechnąłsiędomnie.

–Możeszdaćmibuziaka.Niedostałemżadnegoodwczorajszejnocy.

–Jeszczeniemyłamzębów.

–Noicoztego?

background image

–Śmierdzimizust.

–Wcalenie.

Pochyliłgłowęiułożyłustadopocałunku.Zaśmiałamsięipocałowałamgo

krótko.

–Tobyłkiepskipocałunek–powiedział,oddychającgłęboko.–Spróbuj

jeszczeraz.

Musiałammuodmówić.

–Pocałujęciępotym,jakumyjęzęby…iwezmęprysznic.

Dominicuśmiechnąłsięszeroko.

–Teżprzydałbymisięprysznic.

Poczułam,jakustamidrgają.

–Brałeśjużprysznicdzisiajrano,popowrociezbiegania.Słyszałam.

Dominicpotarłswoimnosemomój.

–Wiesz,októrejtobyło?

–Tobyłapewniejakaśnieludzkapora.

–Opiątejtrzydzieści.

Takjakmówiłam,nieludzkapora.

Mojatwarzskrzywiłasięzprzerażenia.

–Tyjesteśnienormalny.Tozdecydowaniezawcześnie,byrobićcokolwiek

pozaspaniem.

Mójchłopakparsknąłśmiechem.

background image

–Zawszebudzęsięwcześnie.Wieszotym.

–Tak,wiem,bozawszemacaszmójtyłek,zanimwychodziszzłóżka.

Iwtedymniebudzisz.

Dominiczmarszczyłbrwi.

–Muszępożegnaćsięzmoimkochaniemizapewnićją,żewrócę.

Powstrzymałamsięoduśmiechu.

–Przestańodnosićsiędomojegotyłkajakdooddzielnejosoby,zaczyna

mnietoniepokoić.

Dominicpodparłsięjednymramieniem,awolnąrękązakryłmiusta.

–Ciii!Bocięusłyszy.

Polizałamwnętrzejegodłoni.Dominicuznał,żetoobrzydliwe.

–Toobleśne–powiedział,krzywiącsię.

Parsknęłamśmiechemipowtórzyłamzanim,naśladującjegosposób

mówienia:

–„Toobleśne”.

Dominiczmrużyłoczyipowiedział,przedrzeźniającmnie:

–„O,mójBoże,tojestokropne,docholery”.

Wybuchnęłamśmiechem.

–Dobra,przyznaję,powiedziałeśtoidealnie.

–Jestemgenialny,jeślichodzionaśladowanietwojegogłosu.

–Tak?–powiedziałamzszerokimuśmiechem.–Ajajestemgenialna,jeśli

background image

chodzioowijaniesobieciebiewokółmałegopalca.

Dominicprzyjrzałsięmojejtwarzyszarymioczami.

–Ażebyświedziała.

Uśmiechnęłamsiędoniego,aonpochyliłgłowęinakryłmojeustaswoimi.

Chwyciłmniezaręceiunieruchomiłmijezagłową,wpychającmijednocześnie

językwusta.Jęknęłam,zachwycona,gdypoczułamnasobiejegociężar.

Uwielbiałam,gdyznajdowałsięnamnie.Otworzyłamoczywchwili,gdy

poczułam,jakjegosprzęttwardnieje,stającnabaczność.Obróciłamgłowę,

przerywającnaszpocałunek.

–Nawetotymniemyśl!Jesteśmynazewnątrz–oznajmiłam,zdyszanapo

naszympocałunku.

–Siatkawokółtrampolinyjestczarna.Trudnocośprzezniądostrzec,więc

inniniezobaczą,cosiędziejewśrodku.

Czyonmówiłoseksieprzeddomem?

–Dominic–powiedziałambeztchu–tychybaniemówiszpoważnie!

Wodpowiedzitylkoporuszyłbrwiami,apotemuwolniłmojeręcezuścisku

ichwyciłgumkęmoichmajtek.Ściągnąłjejednympłynnymruchem,
rozrywając

przytymmateriał.

–Dominic!–wrzasnęłamipróbowałamzacisnąćnogi,jednaktobyło

niemożliwe,boonznajdowałsięjużmiędzynimi.

background image

Kiedytoniepomogło,zakryłamdłońmimojącipkę,próbującwtensposób

odzyskaćtrochęgodności.

–Czywszystkowporządku?–UsłyszałamgłosAlecadochodzącyodprogu

tylnychdrzwi.–Tentwójokrzykniebrzmiałjakwyrazprzyjemności.Słyszęgo

dośćczęsto,więcwidzęróżnicę.

Toniebyłamojawina,żeonizawszepojawialisięwdomu,kiedy

uprawialiśmyseks.Właśniedlategopowinnosięuprzedzaćgospodarzyoswoim

przybyciu.

–Nie–krzyknęłam.–Dominic…

–Dominicpróbujezaliczyć–przerwałmi.–Powiedzjej,czycoświdać

przezsiatkę.

Uniosłamrękę,bochciałamuderzyćDominica,alechwyciłmniezanią,

zanimudałomisięstrzelićgowtwarz.Znowuunieruchomiłmirękęnadgłową

iwyglądałprzytymnacholerniezadowolonegozsiebie.

–Dominiczapiąłsiatkę.Niczegoniewidać,Bee.Atowszystkodziękitemu,

żesiatkajestwczarnym,matowymkolorze–zapewniłmnieAlec.

Jezu,dopomóż.

Próbowałamuwolnićsięzjegouścisku.

–Mam.To.Gdzieś.Chcę…

–Włączjakąśmuzykę!–przekrzyczałmnieDominic.

–Dobra–odparłAlec.–Przyniosęmojegłośniki.

background image

Cotusię,docholery,dzieje?

–Alec,niesłuchajgo!–nakazałam,alechłopakminieodpowiedział.

ObróciłamgłowęwstronęDominicaispojrzałamnaniegozmordem

woczach.

–Janieżartuję–ostrzegłam.–Puśćmniealbo,przysięgamnaBoga

wszechmogącego,wykastrujęcię!

–Potrzebujeszmoichjaj,bymiećwprzyszłościdzieci.Nigdywżyciubyś

miichnieodcięła.

Namyślodzieciachpoczułamsiębardzo,bardzoszczęśliwa,aleitak

patrzyłamnaDominicazniezadowolonąminą.

–Jesteśtegopewny?–zapytałamwyzywająco.

Dominiczawahałsię,alepochwilipokiwałgłową.

–Tak.Tak.Jestemstuprocentowopewny.

Muszępoliczyćdodziesięciu.

–Jaktymniecholerniewkurzasz–warknęłam.

–Wtakimrazietodobrze,żetrzymamcięterazmocnoiniepozwalamsię

ruszyć,co?

Zaczęłamsiępodnimkręcić,chcącużyćbioderjakbroniiodepchnąćgo,ale

tomiwniczymniepomogło.

–Cotywyprawiasz?–zapytał,rozbawiony.

Zamknęłamoczyiodparłampłaczliwymtonem:

background image

–Jachcętylkoiśćpodprysznic.Jestmizimnoijestemcałaprzemoczona.

Dominicnicnieodpowiedział.Pochwiliotworzyłamoczyizauważyłam,że

misięprzygląda.

–Wiem,kiedyjesteśnaprawdęzrozpaczona,akiedytylkonarzekasz,

ślicznotko.Wtejchwiliniejestcismutno,jesteśtylkozła,boniechcęzrobić
tego,

czegosobieżyczysz.

Uniosłamrękę,którązakrywałamswojąmyszkę,ispróbowałamchwycićgo

zawłosy,bymiećnadnimtrochęprzewagi,aleonznowuunieruchomiłmoje

ramię.

–Wieszco?–powiedział,marszczącbrwi.–Jestemrozczarowany,żetak

częstochceszmnieuderzyć,alenigdynietrafiasz.Zawszealbozłapięwcześniej

twojąrękę,albochybiasz.Powinnaśmiećdoskonałycel.Serio,skarbie,niczego
się

nienauczyłaś,będączemną?

Zmrużyłamoczywszparki.

–Nauczyłamsię,żemęskigatunektobandadup…

–Nieobrażajmoichpobratymcówtylkodlatego,żejesteśzłanamnie.

Niewiedziałam,jakmuodpowiedzieć,bymojesłowaniezawierałygróźb

lubprzekleństw,więcpoprostuzamknęłambuzięispojrzałamnabok,niechcąc

dłużejoglądaćswojegochłopakaijegogłupoty.

–Chwileczkę…czyty…postanowiłaśsiędomnienieodzywać?–zapytał

background image

Dominic.

Niemiałpowodów,żebyudawaćzaskoczonego.

–Naprawdęsiędomnienieodzywasz?–zapytał.

Nieodpowiedziałammu.Nadalnieodwracałamgłowywjegostronę.

–Bronagh?–zapytałześmiechem.

Nieodzywamsiędociebie,docholery!,krzyknęłamwmyślach.

–Kochamcię,mojaślicznotko–wymruczałDominic,cotylkorozzłościło

mniejeszczebardziej,bopróbowałwykorzystaćmiłość,żebywzbudzićwemnie

poczuciewinyinakłonićdowypowiedzeniachociażbysłowa.

Niechlepiejotymzapomni!Niemiałamzamiarusiędoniegoodzywać

przynajmniejprzezdziesięćgodzin.

–Stolat,stolat–powiedziałmiękkośpiewnymgłosem.

O,mójBoże.

–Niechżyje,żyjenam.

Niechonprzestanie.

–Stolat,stolat,niechżyje,żyjenam.Jeszczeraz,jeszczeraz,niechżyje,

żyjenam.Niechżyjenam!

Dominic!,chciałamkrzyknąć.

–Wszystkiegonajlepszego,mojadrogaślicznotko.

Toniebyłofair.

PowoliobróciłamgłowęipopatrzyłamnaDominica.

background image

–Okropnieśpiewasz–wyszeptałam.

Uśmiechnąłsię,pokazującswojedołeczkiwpoliczkach.

–Złamałaśślubymilczenia.

–Skądwiesz,żepoprzysięgłammilczenie?

–Gdyjesteśzła,poprzysięgaszwielerzeczy–powiedziałżartobliwie.

Obróciłamgłowę,boniemogłampowstrzymaćsięodlekkiegouśmiechu.

–Ha,ha–powiedziałzwycięskimtonem.–Wybaczyłaśmi.

PokręciłamgłowąrozbawionaiponowniespojrzałamnaDominica.

–Dziękuję,żezaśpiewałeśtodlamnie.Tobyłosłodkie,skarbie.

Uśmiechnąłsięioparłswojeczołoomoje.

–Kochamcię–powiedział,muskającczubkiemnosamójnos.

–Jateżciękocham,skarbie.

Dominicotworzyłusta,bycośpowiedzieć,alewtejchwilipodniósłwzrok

ipokiwałgłową.

–Dobra,zostawiamtutajmojegłośniki,więcniezapomnijprzynieśćichdo

domu,bomożepóźniejpadać.Wszyscywychodzimy,więcniemartwsię,nikt
tu

nieprzyjdzie.Bawciesiędobrze!

PieprzonyAlecSlater!

Miałamochotęzacząćgoprzeklinać,aleitakbymnienieusłyszał,bo

zgłośnikówleciaławłaśniepiosenkaJeremihotytuleBirthdaySex.

background image

–Wybrałświetnąpiosenkę–powiedziałamzezłością,wyzywającchłopaka

wmyślach.

Dominicuśmiechnąłsiędrapieżnie,apotemzakryłmiustatwarząipo

chwilipoczułamnasobieciężarjegociała.Puściłmojeręceipodparłsięna

łokciach,bymnieniezmiażdżyć.Przesunęłamdłońmipojegoramionach,
barkach

iplecach,anastępniepociągnęłamzamateriałkoszulki.

–Zdejmijto–wyszeptałamtużprzyjegoustach.

Dominicusiadłnapiętachiściągnąłkoszulkęprzezgłowę.Jakzwykle

widokjegonagiejklatynatychmiastmniepodniecił.

Dominicbyłucieleśnieniemperfekcji.

–Zerżnijmnie–powiedziałambeztchu.

Dominicmruknąłgardłowo.

–Takimamzamiar.

Rozdział2

Dominicznowupochyliłsięnademną.Przesunęłamręcenajegonagie

plecy.Czułampodpalcamikażdytwardy,wyrzeźbionymięsień.Potem

przyłożyłamdłoniedojegobrzucha.

–UwielbiamtensześciopakimięśniewkształcieliteryV.Sątakie

seksowne.

Dominicpochyliłgłowę,ażjegoustaznalazłysiętużprzymoimsterczącym

background image

sutku.

–Zauważyłemto.Maszprześwitującąkoszulkę–powiedział.Jegociepły

oddechmuskałmojąskórę.

Oblizałamwargi.

–PodziękujmyBranniezaoblaniemniewodą.

Zamknęłampowieki,gdypoczułam,jakjegoustazbliżająsiędosutka.

Zagryzłamdolnąwargę,kiedyDominicprzesunąłgorącymjęzykiempomoim

ciele.

–Dominic.

Pieściłmojąpierśustami,amateriałkoszulki,któryocierałsięomojąskórę,

sprawiał,żedoznaniabyłyowieleintensywniejsze.Wygięłamplecywłuk.

Dominictorturowałmnieswoimiustamiprzezkilkasekund,apotemwypuścił
mój

sutekzustzgłośnymdźwiękiem.Zbliżyłswojątwarzdomojejinaszeusta

złączyłysięwpocałunku.Całowałmniemocnoinamiętnie.Pochwilipołożył
mi

rękępodszyjąipodciągnąłmniedopozycjisiedzącej.Odrazuzaczęłamsię

zastanawiać,coonwyprawia.Nagleprzerwałnaszpocałunekizdjąłmi
koszulkę.

Westchnęłamizadrżałammimowolnie,gdypoczułamnaskórzechłodnywiatr.

Dominicpopchnąłmniedelikatnie,bympołożyłasięnaplecach.Nakryłmoje
ciało

swoim,dziękiczemuchłódprzestałmiprzeszkadzać.Mojacipkazaczęła

background image

pulsować

zpotrzeby.Gdywyciągnęłamrękę,bysiędotknąćiulżyćsobie,Dominiczłapał

mniezaramię.

–Moja–powstrzymałmnie.

Boże,jakionbyłseksowny.

–Potrzebuję…–powiedziałamzjękiem.

–Wiem,czegopotrzebujesz,ślicznotko–przerwałminiskim

izachrypniętymgłosem.–Aletojadamcito,czegochcesz.

GdyDominiczniknąłzmojegopolawidzenia,ujrzałamnadsobąniebieskie

niebo.Kiedyuniosłamgłowę,zobaczyłam,jakchłopakrozwierapalcamimoje

wargisromoweizaczynalizaćmniewnajwrażliwszymmiejscu.

–O,mójBoże–jęknęłamizacisnęłamręcewpięści,starającsię

kontrolowaćswojeciało.

Gdylizałissałmojącipkę,niemogłampowstrzymaćsięoddyszenia.

Ucztowałnaniejtak,jakbybyłgłodny.Tosprawiło,żezapragnęłamgojeszcze

bardziej,jednakwciążsięwahałam.Byłamprzekonana,żektośmożenas

zobaczyć,iczułamsięzażenowanatym,żetakmisiętowszystkopodobało.

„Birthdaysex,birthdaysex…”

Jęknęłam,słyszącsłowapiosenkirozbrzmiewającewogrodzie.Zaczęłam

kręcićbiodramiwrytmmuzyki,wypychającjewstronętwarzyDominica.

Warknąłgardłowoidelikatnieprzesunąłzębamipomojejcipce.Ścisnęłomnie

background image

wdolnejczęściciała.

Dominicwyciągnąłrękę,byzłapaćmniezabiodroiprzytrzymaćwmiejscu.

Jegotwarznadalznajdowałasięmiędzymoiminogami.Drugąrękązbliżyłdo

mojejkobiecościizacząłzataczaćpalcemwskazującymkołapomojejszparce,

znęcającsięnademnądalej.

Zaczęłamdrżeć.

–Och,proszę–jęknęłam,starającsięmówićcicho.

Dominicnuciłpodnosempiosenkę,wsuwającwemnienajpierwjeden

palec,apotemdrugi.Och,tak.

Zacząłpieprzyćmniepalcami,jednocześniezataczającokręgijęzykiem

wokółmojejłechtaczki.Pochwilidoznaniastałysięniedozniesienia.

Mójoddechprzyspieszył,asercezaczęłobićgłośno.Skórapokryłasię

cienkąwarstewkąpotu.

–Dominic–wydyszałam.–Jestemjużblisko.

Ręką,którąprzedchwilątrzymałmniezabiodro,przesunąłnamojąpierś.

Pieściłją,przezcoskórazaczęłamniemrowić.Zwilżyłamjęzykiemsucheusta

izacisnęłamdłoniewpięści,boniemiałamczegosięzłapać.

Jęknęłam.

Poczułam,jakmojewewnętrznemięśniezaciskająsięwokółpalców

Dominica.Toznajomeuczuciezawszebyłowskazówkąmówiącą,żemojeciało

zarazdoświadczyekstazy.

background image

–Tak!–sapnęłam,gdyDominicnaglezagiąłpalceimusnąłnimipunktG.

Pocierałgonieprzerwanie,jednocześniessącmocnomojąmuszelkę.

Mojeciałoeksplodowało.

WypchnęłambiodrawstronętwarzyDominica.Czułam,jakbyoczyuciekły

miwgłąbgłowy.Wygięłamplecywłuk,mójoddechstałsięurywany,akażde

zakończenienerwowewmoimcieleożyłoipłonęło.Kiedyjużodzyskałam
oddech

iudałomisięotworzyćoczy,zauważyłamnadsobątwarzDominica.

Uśmiechałsięzzadowoleniem.

–Pierwszyprezenturodzinowyzostałdostarczony.

–Niewiem,oczymmówisz–wysapałam.–Iszczerzemówiąc,mamto

gdzieś.

OczyDominicabłysnęływrozbawieniu.

–Jaksięczujesz?–zapytał,chociażbyłampewna,żewiedział,iżogarniało

mniebłogieuczucie.

Westchnęłamcicho.

–Jestemcaaaałkowiciezaspokojona.

Dominicpocałowałmniekrótkowusta.

–Tyjeszczeniczegoniewidziałaś,kochanie.

Uniosłambrwiirozłożyłamnoginiecoszerzej.

–Jestemgotowa.

background image

Dominicchwyciłmniezauda.

–Wiem,żejesteś,zboczuszku,alepenetracjabędzieostatnimprezentem

tegodnia.

Ścisnęłomniewżołądku.

–Chceszmipowiedzieć,żemnieteraznieprzelecisz?–zapytałam,

wytrzeszczającoczy.–Cojestztobąnietak?Jesteśchory?Czytocoś
poważnego?

Nieodpowiedział.

O,Chryste.Tojestcośpoważnego!

–Bronagh–zaśmiałsięcicho,wogólenieporuszonytym,jakbardzobyłam

przerażona.–Nicminiejest.

Kłamca.

–Nie,nieprawda–odparłam.–Popieszczotachoralnychzawszenastępuje

seks.Zawsze.Jeślinie,tocośjestnietak…

–Wszystkojestokej–odparłześmiechem.–Poprostumamlistę,której

chcęsiędzisiajtrzymać.

Listę?

Zamrugałampowiekami,zdziwiona.

–Nierozumiem.

–Toświetnie,chodźmy.

Jednakjaanidrgnęłam.

background image

–Jestemnaga…Rzuciłeśmojeubraniazasiebie.Najpierwmijeprzynieś.

Dominicwestchnąłisięgnąłposwojąkoszulkę.Wyciągnąłjąwmojąstronę,

apotemwstałostrożnie.

–Takoszulkajestnatyledługa,żemożeszpobiecwniejdodomu,niktnie

zobaczytwojegogołegotyłka.

Cozadupek.

Zwestchnieniemzałożyłamubranieprzezgłowę.Niebyłotojednakłatwe,

boDominicskakałnatrampolinie.

–Przestań!–krzyknęłam,powstrzymującsięodśmiechu.

Aleonaniotymmyślał.

–Musimysiętupóźniejbzykać–stwierdził.–Topodskakiwaniebędzie

doskonałymrozwiązaniem,kiedytyznajdzieszsięnamnie.Niepomyślałaśo
tym

wcześniej?

Przeszłomitokiedyśprzeszmyśl.

Parsknęłamśmiechemiobciągnęłamkoszulkę.

–Botwójmałymóżdżek…

–Zamknijsię,Murphy–przerwałmi.–Niemamzamiaruwysłuchiwać

dzisiajtwoimprzytyków.Mamplan,atychprzytykówniemanamojejliście.

Miałplan?

–Czytysięnaćpałeś?–zapytałam,wstającostrożnie.

background image

Dominicspojrzałnamniezdezorientowany.

–Przecieżniebioręnarkotyków…Wieszotym.

Zaśmiałamsię.

–Wiem,alezachowujeszsiętakdziwnie,żemusiałamzapytać.

Skoczyłwkierunkuwyjściaztrampolinyiprześlizgnąłsięprzezotwór

wsiatce.Podążyłamzanim.Wysunełamsięzasiatkęnatyle,byDominicmógł

mniezłapaćpodpachamiipomócmizejść.Musiałamchwycićzabrzeg
koszulki

iprzytrzymaćją,byniktniezobaczyłmojegotyłka.

–Awięccotozalistaiplan,októrychwspominałeś?–zapytałam,kiedy

zbierałgłośnikiAleca,ajazaczęłamiśćwkierunkunaszegodomu.

Tak,naszegodomu.

Dominicijamieszkaliśmyteraztutaj,podczasgdyBranna,Ryder,Kane

iAleczajmowalidomwUpton.Narazietobyłatylkopróba,boDominicija

chcieliśmyzobaczyć,czywytrzymamyzesobąpodjednymdachem.Odkąd

Brannasięwyprowadziła,aDominicwprowadził,minęłydwamiesiąceinikt
nie

umarłaniniezostałpoważnieranny.Jaknarazie.

–Dziśsątwojeurodziny,więczaplanowałemdlaciebiecałydzień.

ObróciłamsięwstronęDominica,gdyjużwszedłdodomutylnymi

drzwiami.

–Naprawdę?–zapytałamzaskoczona.

background image

Pokiwałgłową.

–Znaczyszdlamnietakwiele,chciałemzrobićdlaciebiecośwyjątkowego.

O,mójBoże.

–Dominic–wyszeptałam,apodpowiekamipoczułamłzy.

Dominicwytrzeszczyłoczyipodszedłdomnie.

–Niepłacz,niemożesztegorobićwswojeurodziny.

Zaśmiałamsięprzezłzy,otaczającgoramionamiwtaliiiprzytulającsiędo

niegomocno.

–Niemogęniepłakać,gdymówiszmicośtakromantycznego–

powiedziałamipocałowałamjegonagitors.

Dominicoparłsiępodbródkiemomojągłowęiprzytuliłmnie.

–Alecmożeiśćsiępieprzyć.Powiedział,żeniepotrafiębyćromantyczny.

Właśnieudowodniłem,żesięmyli.

ZaśmiałamsięijeszczerazpocałowałamDominicawpierś.Odsunęłamsię

ispojrzałammuwtwarz.

–Kochamcię–powiedziałam,mającnadzieję,żewidziiczuje,jakwieledla

mnieznaczy.

Dominicpochyliłsięipocałowałmniewczoło.

–Jateżciękocham.Bardzomocnociękocham,ślicznotko.

Uśmiechnęłamsię,uszczęśliwiona,apotemwrzasnęłam,gdypoczułamna

tyłkusiarczystegoklapsa.

background image

–Aterazidźpodprysznic–nakazał.–Mamygrafik,któregomusimysię

trzymać.

Jęknęłamipotarłamrękątyłek,apotemodeszłamodniego.Zatrzymałamsię

jeszczeiobejrzałamsięprzezramię.

–Amożejednakjakiśszybkinumerek?

Uśmiechnąłsiędomniekącikiemust.

–Podprysznic.Alejuż.

SekszemnąbyłcałymżyciemDominica,więcnajwyraźniejtalistamusiała

byćczymśniesamowicieważnym.

Obróciłamsięiwprzypływienagłejenergiipobiegłamkorytarzem,apotem

wspięłamsięposchodach.Niemogłamsiędoczekać,ażwkońcuwezmęten

prysznicisięubiorę.

Bojaknajszybciejchciałamzobaczyć,coDominicdlamniezaplanował.

Rozdział3

Ściankawspinaczkowa?–zapytałam.Nawetjasłyszałamwswoimgłosie

osłupienie.–Pomyślałeś,żeściankawspinaczkowabędzieczymś
romantycznym,

comoglibyśmyzrobićwmojeurodziny?Dominic,przecieżjanienawidzę
ruchu,

wjakiejkolwiekformie.Równiedobrzemógłbyśmniezabraćnasiłownię.

MężczyźnistojącyzabiurkiemwrecepcjiwGravityClimbingCentre

wymienilizesobąspojrzenia,uśmiechającsięprzytym.Najwyraźniejubawili

background image

się,

widzącmójszczeryzawód.

Dominicpołożyłmiręcenaramionachiścisnąłjelekko.

–Wiem,zeniejesteświelkąfankąćwiczeń…

Zamilkł,gdyujrzałwyrazobrzydzenianamojejtwarzy.

–Nodobra–powiedziałipoprawiłsię.–Wiem,żewogóleniejesteśfanką

żadnychćwiczeń,aletuniechodzitylkoowspinaczkę…Twójdrugiprezent

znajdujesięnaszczycieścianki.

Westchnęłamgłęboko.

–Awięckażeszmizapracowaćnamójprezent?

–O,tak,skarbie.

Mężczyźnizaśmialisięznowu,alegdytylkoposłałamimzłowrogie

spojrzenie,ucichli.Zmrużyłamoczy,apotemznowuspojrzałamnamojego

doskonałegochłopaka.Niemogłambyćnaniegozła.Wkońcurobiłcoś,co

wedługniegomiałamuznaćzamiłe,więcpostanowiłamprzestaćzachowywać
się

jaksukaiokazaćjakąśwdzięczność.

–Okej–powiedziałam,kiwającgłową.–Wchodzęwto,skarbie.Naktórą

ścianęmuszęsięwspiąć?

Dominicspojrzałnamężczyzn,którzyzerknęlinaekrankomputera

iuśmiechnęlisięszeroko.

background image

–Na„Terror”–powiedzielichórem.

Zamarłam,gdypoczułamogarniającymniestrach.

–Dlaczegonazwaliścieściankęwspinaczkowąwtensposób?Tosugeruje,

żewspinaczkabędziecholernieprzerażająca.

Dominicstuknąłsięotwartądłoniąwczołowniedowierzaniu,amężczyźni

wzruszyliramionami,wciążsięuśmiechając.Wiedziałam,żestrasznie

dramatyzowałam,alewkońcumiałampowody.Towcaleniesprawiło,że

zapragnęłamsięnaniąwspiąć.

–Gdziejesttaściana?–zapytałam,silącsięnaspokój.

Obajmężczyźniwskazalipunktzamną.Odetchnęłamgłębokoiobróciłam

się.Szczękamiopadła.Musiałammocnoodchylićgłowę,byzobaczyćszczyttej

ściany.

–Dominic–powiedziałambeztchu.–Tychybasobiejajarobisz!Jest

ogromna!

Zignorowałamśmiechy,któreusłyszałamzasobą.

–Tościankadlapoczątkujących–zapewniłmniejedenzmężczyzn.

Byłanaprawdępotężna.

–Jeślitojestściankadlapoczątkujących,toniechcęwidziećtej,którajest

przeznaczonadlazaawansowanych.

Chybazarazumrę,pomyślałamzprzerażeniem.

–Tamteściankiznajdująsięwwiększympomieszczeniu,nadrugimkońcu

background image

budynku–poinformowałmnieDominic.

Oczywiście,żetak.

–Niedożyjękońcategodnia.

Mójszalonychłopakotoczyłmnieramieniemiuścisnął.

–Wszystkobędziedobrze–powiedziałpewnymsiebiegłosem.–Będętuż

zatobą.

Tomniejakośniepocieszało.

NiechętnieruszyłamzaDominikiemwkierunkuupiornejściankiizaczęłam

gapićsiępustymwzrokiemnadrobną,wysportowanakobietę,któraudzielała
nam

poraddotyczącychwspinaczki.Wiedziałam,żemamprzesrane,boniesłyszałam

anijednegosłowazjejwypowiedzi.

Anijednego.

Przełknęłamztrudemślinę,kiedyinstruktorkapochyliłasięipodniosła

zpodłogiuprzążwspinaczkową.Dominicowipodałaczarną,awmojąstronę

wyciągnęłafioletową.

–Bronagh,pomogęcitozałożyć.

Pokiwałamgłowąipołożyłamręcenaramionachkobiety,kiedyona

pochyliłasięipomogłamiwłożyćnogidoodpowiednichotworówwuprzęży.

–Poluźnięzapięciewokółtwoichbioder–powiedziała.–Boprzy

aktualnymustawieniubędziedlaciebietrochęzaciasne.

background image

Obróciłamgłowę,gdyDominicparsknąłśmiecheminarysowałpalcami

wpowietrzukształtmojegotyłka.Posłałammuspojrzenie,któremówiło,że

zapłacimizatopóźniej.

Kobietapodciągnęłauprzążizapięłająwokółmojejtalii.Oblizałamwargi,

zdenerwowana,gdyzauważyłam,żewzięławoreczekzjakimśbiałympudrem

iprzyczepiłagodopaskaprzymoichbiodrach.

Uśmiechnęłasiędomnie,apotemobróciławstronęDominica,który

trzymałwdłoniachfioletowykask.Podszedłdomnieizałożyłmigonagłowę,
po

czymzapiąłpaskipodbrodą.Pochyliłsięipocałowałmnieprzelotniewusta.

–Wszystkobędziedobrze,skarbie.

Wcalenie.

Wypuściłamzsiebiedrżącyoddech.

–Awięcdlaczegoczujęsiętak,jakbymrobiłacośgłupiego?

Dominiczaśmiałsię.

–Bosięboisz.

PrzeżegnałamsięinagłospoprosiłamBoga,bynademnączuwał,apotem

obróciłamsięwkierunkuścianki.

–Gdziejesttarzecz,którąprzypinasiędouprzęży,dziękiktórejnawetjeśli

spadnę,tonieumrębolesnąśmierciątragiczną?

–Sarahjużjądlaciebieszykuje.

background image

Spojrzałamnakobietę,którapomagałamizapiaćuprząż,iuśmiechnęłamsię

doniej.Najwyraźniejnieusłyszałamwcześniejjejimienia,aleteraz,gdyjużje

znałam,czułamsięniecolepiej.ObróciłamsięwstronęDominicai
zmarszczyłam

brwi,gdyzauważyłam,żeniemanasobieuprzęży.

–Doczegoprzypnieszlinę,skoroniemasznasobieuprzęży?Igdziejest

twójkask?–zapytałam.

–Wolęwspinaćsiębezasekuracji–odparł.

Powiedziałtotak,jakbymmiałasiędomyślić,ocochodzi.

–Acotoznaczy?

–Żewolęwspinaćsiębezsprzętu–wyjaśnił.

Poważnie?

Położyłamręcenabiodrachioznajmiłam:

–Niewejdziesznatęściankęśmiercibezzabezpieczającejlinyikasku,

Dominic.Mowyniema.

Dominiczagryzłwargę,jakbychciałpowstrzymaćsięodśmiechu.

–Janieżartuję–ostrzegłam.–Toniebezpieczne!–Obróciłamsięwstronę

Sarah.–Powiedzmu,żepotrzebujesprzętuzabezpieczającego.

Sarahzaśmiałasię.

–Nicoprzychodzituregularnie,całyczaswspinasiębezsprzętu.

ObróciłamsięwstronęDominica.

background image

–Czytoprawda?

Roześmiałsię.

–Ajakmyślisz,dokądchodzę,kiedymówię,żeidęnawspinaczkę?

Naprawdęniemiałampojęcia.Nigdyniezwracałamwiększejuwagi,gdy

brałtorbęsportowąiwychodziłwubraniachdotreningu.Zawszesądziłam,że

idzietrenowaćzjednymzeswoichklientów.

–Niewiedziałam…–wymamrotałam,niecozawstydzona.

Dominicprzyciągnąłmniedosiebie.

–Wszystkobędziedobrze.

Wzięłamgłębokioddechiwyszeptałam:

–Lepiej,żebytenprezentbyłtegowart.

–Jesteśgotowa?–zapytał.

Nie.Niechętniepokiwałamgłowąipowiedziałamnagłos:

–Tak.

Dominicobróciłmnie,klepnąłwtyłekipopchnąłwstronęSarah.Kobieta

podeszładomnieiprzypięładomojejuprzężylinęzabezpieczającą.

–Jaksięczujesz?–zapytała.

–Chcemisięrzygać.

Sarahpokiwałagłową.

–Totylkoadrenalinazaczynadziałać.Będzieszbezpieczna.Tenprzyrząd

asekuracyjny–powiedziałaiwskazałasrebrnyklipsnauprzęży–spełnifunkcję

background image

hamulca,nawypadekgdybyśspadła.Ponadtocałośćjestpołączonazmojąliną,

więcjeśliwktórymśmomenciebędzieszchciałazejść,poprostukrzyczidajmi

znać,ajawtedyściągnęcięnadół,okej?

Nie.

–Okej–wyszeptałam.

–Super–powiedziałaSarahwesoło.–Ateraznałóżtalknadłonie.Dzięki

temubędzieciłatwiejłapaćsięchwytów.

Niemiałampojęcia,oczymonamówi.Naglezaczęłamżałować,że

odpłynęłam,gdywcześniejtłumaczyła,coijaknależyrobić.Sarahodsunęłasię
na

bokinagleprzedemnąpojawiłsięDominic.Sięgnąłdoworeczka

przymocowanegoprzymoimpasieizanurzyłwnimpalce.Gdyjewyciągnął,
były

białe.Zacząłpocieraćdłonieosiebie,rozcierającnanichtalk.

–Szkoda,żeniemogęcięterazprzelecieć.

Spojrzałamnaniego,zastanawiającsię,co,docholery,byłoznimnietak.

–Boiszsię,żeumrę,idlategomyśliszobzykaniu?

–Wyobrażamsobieciebiewuprzęży.–Wzruszyłramionami.–Podkreśla

twójidealnytyłek…Ażfiutmnieboli.

Zmarszczyłambrwi.

–Założęsię,żemójtyłekwyglądawtymnaogromny.

–Bojestogromny–odparłDominic.

background image

Cozakutas.

–Okej–powiedziałam,wzdychając.–Miejmytojużzasobą.

Dominicpocałowałmnieszybko,apotemodsunąłsięiwskazałmiręką

kierunek.

–Panieprzodem.

Wspaniałymoment,żebyzgrywaćdżentelmena!

Zwahaniempodeszłamdościany.Spojrzałamwgórę.Byłowysoko,alenie

ażtakbardzo…

Mogętozrobić,powiedziałamsobiewmyślach.Totylkościanka

wspinaczkowa.Położyłamręcenatychrzeczachwystającychześciany.Nie

pamiętałam,jaknazwałajeSarah,alejakdlamniewyglądałynajakieś
trzymanki,

więctakmiałamzamiarjenazywać.

–Niespinajsiętak–poradziłmiDominic.–Bosięześlizgniesz.

Spojrzałamnaniegoprzezramięiprzeraziłamsię.Niespodziewałamsię,że

będzietużobokmnie.

–Spokojnie,kochanie–wyszeptał.–Wszystkobędziedobrze.

Jeślipowietojeszczeraz,togouduszę.

–Odsuńsię–powiedziałamiodchrząknęłam.–Poradzęsobie.

Dominicuniósłręceiodsunąłsięodemnie.

Obróciłamsięznowudościanyiskupiłamnazadaniu.Złapałamza

background image

trzymanki,starającsięniespinaćzabardzo.Postawiłamnogęnamniejszym

fragmenciewystającymześcianypodemną,byzłapaćrównowagę,apotem

chwyciłamsiętrzymankinademną.Podciągnęłamsięizmieniłampołożenie

drugiejstopy.

Poradzęsobie.

Wspinałamsięprzezkilkaminut,myśląc,żedobrzemiidzie.Doczasuaż

spojrzałamwdół.Okazałosię,żebyłamtylkometrdziewięćdziesiątnadziemią.

Wiedziałamto,bomojestopybyłynapoziomiegłowyDominica,aonmiał

właśnietylewzrostu.

–O,mójBoże!–zapiszczałam.–Myślałam,żejestemjużwyżej!Niechcę

jużdłużejsięwspinać!

DominiciSarahzaśmialisię,cobardzomniewkurzyło.

–Toniejestśmieszne–warknęłam.–Chcęzejść!

–Niepanikuj,dobrzeciidzie–pochwaliłmnieDominic.–Wystarczy,że

będzieszwspinaćsiępowoliiwrównymtempie,skarbie.

Powoliiwrównymtempie!Ha!

–Tynigdywswoimżyciunierobiłeśniczegopowoliiwrównymtempie!

Usłyszałamjegomęskiśmiech.

–Nieztobą,piękna.

Rozejrzałamsięizauważyłam,żeinniludzie,którzywspinalisięna

ściankachniedalekomnie,równieżmielikogoś,ktotrzymałichlinę

background image

bezpieczeństwa,takjakjamiałamSarah.Tylkożeciludziegapilisięterazna
mnie

iśmialisię,gdyusłyszeli,copowiedziałDominic.

–Jacięzabiję–warknęłamiwykorzystałammójgniew,byzacząćsię

wspinać.

Tylkożetengniewwyparowałpotrzydziestusekundach,awrazznimcała

mojaenergia.

–O,Boże,janaprawdęmuszęzacząććwiczyć–wydyszałam,łapiącsię

kolejnejtrzymanki.

Nagleześlizgnęłamsięikrzyknęłam.Udałomisięprzytrzymaćwystającego

fragmentu,alemimowolniespojrzałamwdółizdałamsobiesprawę,żejestem

znaczniewyżejniżwcześniej.Znacznie.

–Trzymajsię–krzyknąłDominic.

Acoinnegomiałabymrobić?Puścićsię?

–Noniepierdol!

Puściłammimouszuśmiechy,któresłyszałamwokół,iskupiłamsięnatym,

byniepuścićsięściany,mimożeręceinogiażkrzyczały,bymtozrobiła.
Wtedy

zachciałomisiępłakać.

–Dominic–zawołałam,awmoimgłosiebyłosłychaćprzerażenie.–Pomóż

mi!

Cisza.

background image

–Idędociebie–zawołał.–Niebójsię.

Zamknęłampowiekiipróbowałamskupićsięnaczymśinnym,alemój

umysłniechciałtegozrobić,więcgdyotworzyłamoczy,znowuspojrzałamw
dół.

Wytrzeszczyłamje,gdyzauważyłam,żeDominicpodskoczyłizałapałza

trzymankę,podciągającsięnaściance.Potemzacząłsięwspinaćjakjakaś
małpka.

Wciągudziesięciusekundznalazłsięprzymnie.

–Hej,ślicznotko.–Położyłmirękęnaplecachipogłaskałmnie.–Świetnie

sobieradzisz–powiedział.–Jużjesteśprawiewpołowiedrogi.

Prawiewpołowie.Prawie.

–Ktotowymyślił?

–Co?–zapytał.–Ogólniewspinaczkęczyściankęwspinaczkową?

Jęknęłam.

–Jednoidrugie.

–Dlaczego?

Zacisnęłamszczękę.

–Bochcęznaćimiętegodrania,którybędzieprzyczynąmojejśmierci.Gdy

jużstanęprzedjaśniejącąbramąniebios,złożęnaniegoskargę.

Dominiczaśmiałsię.

–Jakmożecisiętopodobać?–zapytałam,niepotrafiączłapaćtchu.–Moje

mięśniepoprostupłoną.

background image

–Przywykłemdotego,skarbie–powiedział,wzruszającramionami.–Mogę

sięwspiąćnaściankędlapoczątkującychwciągukilkusekund.

Wywróciłamoczami.

–Dominic,toniejestdobrymomentnapopisywaniesię.

Zaśmiałsięipocałowałmniewczoło.

–Będęcałyczasobokciebie–obiecał.–Niepozwolę,żebyśupadła.

Prychnęłam.

–Niemaszliny,nieufamci,niemampewności,żeuratujeszmiżycie.

Wsumiemaszprzesrane,bonieoddamcimojejliny,aniejestemwystarczająco

odważna,byspróbowaćcięratować,jeślispadniesz.

Krzyknęłam,gdyDominicnaglelekkoklepnąłmniewtyłek.

–Skończjużkłapaćjęzykiemizacznijsięwspinać–nakazał.

Apodyktycznydupek.

–Okej,okej–wysapałam.

Spojrzałamwgóręispróbowałamzłapaćzauchwyt,alemisięwymsknął.

Niespadłam,alelekkostraciłamrównowagę.

–Zegnijkolanaiumieśćstopęnaniebieskimchwycie,apotemodepchnijsię

isięgnijczerwonegochwytutużnadtobą–poinstruowałmnieDominic.–
Wtedy

będzieszmogłałatwosiępodciągnąć.

–Niemampojęcia,oczymtydomniemówisz–powiedziałam,marszcząc

background image

brwi.–Czymjestchwyt?

Dominicznówwybuchnąłśmiechem.Jakośmitoniepomagało.

–Chodziciotetrzymanki,którewystająześciany?–zapytałam.–Nie

obchodzimnie,jaknaprawdęsięnazywają,jamówięnanie„trzymanki”,bo

trzymamsięichkurczowo,byniestracićżycia.

WtejchwiliDominicchybaprzytuliłtwarzdomoichpleców,bopoczułam

jegooddechprzezmojąkoszulkę.

–Cotywyprawiasz?–zapytałam.

–Takbardzochcecięterazpocałować–powiedział,jakbyzboleścią.–Nie

mogętegoznieść.Jesteśtakaurocza,aleznajdujeszsiępozamoimzasięgiem.

Musiałabymnajpierwzejśćztejprzeklętejścianki,jeślichciałmnie

pocałować.Jegopriorytetychybasiętrochępomieszały.

ZignorowałamkojącygłosDominicaijegodotyk.Ugięłamlekkokolana

ichwyciłamsiędużej,purpurowejtrzymanki,podciągającsię.

–Grzecznadziewczynka–wykrzyknął.–Idźdalej.

Iwłaśnietozrobiłam.Ręcemiałamzmęczone,nogicholerniemniebolały,

alewspinałamsięcorazwyżej,ażwkońcupojakichśpięciuminutach
sięgnęłam

szczytu.

–Udałomisię–pisnęłamwzachwycie.–Dominic,jestemnagórze!

Dominicwprzeciąguchwiliwspiąłsięnaszczyt,pochyliłsięipocałował

background image

mniewpoliczek.

–Mówiłem,żecisięuda.

Byłamzsiebiedumna.Dominicsięgnąłdokieszenispodniiwyciągnąłswój

telefon,poczymwymierzyłwemnieobiektywemaparatu.

–Uśmiech.

Zrobiłam,cokazał,iuśmiechnęłamsięszeroko.Dominiczaśmiałsię,

apotemzmieniłtrybaparatuiprzysunąłsiędomnie.Wyciągnąłtelefonprzed

siebieizrobiłnamselfie,ajaautomatycznieobróciłamgłowęipocałowałamgo

wpoliczek.Uśmiechnąłsię,poczympocałowałmniewustaiwtymmomencie
też

zrobiłzdjęcie.Pstryknęliśmyjeszczekilkafotek,ażwkońcuDominicschował

telefon.

–Pocotylezdjęć?–zapytałam.

Wzruszyłramionami.

–Bezpowodu.

Spojrzałamnaniegopodejrzliwie,leczwtejchwiliprzypomniałamsobie

omoimprezencie.Rozejrzałamsięizauważyłamfioletowepudełkoleżącena

górzedużegochwytu.Wspięłamsiętamisięgnęłampoprezent.Włożyłamgo

sobiedoust,apotemzeszłamniżejdoDominica.

–Znalazłam–powiedziałammimopudełkatrzymanegowzębach.

Dominicuśmiechnąłsię.

background image

–Otworzyszterazczygdyjużzejdziemynadół?

–Przytrzymajmniezauprząż,żebymnieupadła,tozrobiętoteraz.

Dominiczłapałsięprawąrękątrzymanki–lubchwytu,jakontonazywał–

alewąprzytrzymałmniemocnozauprząż.

–Trzymamcię.

Ufałammucałkowicie,więcpuściłamsięścianyiotworzyłamfioletowe

pudełko.Popatrzyłamnaczarną,cienkąksiążeczkę,naokładcektórej

wygrawerowano

na

fioletowo

„Bronagh”.Wyciągnęłamjązpudełka,

aopakowanieodłożyłamnauchwyt.

Przyjrzałamsięksiążeczceiotworzyłamją.Gdyprzeczytałampierwszą

stronę,powietrzeuszłomizpłuc.

100powodów,dlaktórychciękocham

–Dominic…–powiedziałamiodrazuzaczęłampłakać.

Zachichotałiprzyciągnąłmniedosiebie.

–Przestańpłakać,typrzerośniętydzieciaku.

Szlochając,przewróciłamstronętytułowąiprzeczytałamkażdypowód,dla

któregoDominicmniekochał.

Kochamcię,botwójuśmiechsprawia,żemójdzieńjestlepszy.

background image

Kochamcię,bogdysłyszętwójśmiech,mammotylkiwbrzuchu.(Tak,

faceciteżjemają).

Kochamcię,bomaszcudownąosobowość.

Kochamcię,bomasznajseksowniejszy,największytyłekznanyludzkości.

Kochamcię,bopozwalaszmidotykaćtegotyłkapublicznieirobićznim

sprośnerzeczynaosobności.

Kochamcię,bouprawiaszzemnąseks.

Kochamcię,borobiszmilodainawetniemuszęcięotoprosić.

Kochamcię,bozawszejesteśchętnadołóżkowychigraszek.(Jesteś

boginią!!!)

Kochamcię,bopotrafiszgotować.

Kochamcię,bomaszwspaniałą,troskliwąnaturę.

Kochamcię,bomaszmózg.(JesteśmoimmałymEinsteinem).

Kochamcię,bomaszświetnepoczuciehumoru.

Kochamcię,bomaszniezłytemperament.(Uwielbiamto).

Kochamcię,bobywaszzazdrosna.(Toseksowne).

Kochamcię,bojesteśdobra.

Kochamcię,bojesteśbezinteresowna.

Kochamcię,borobiszmilodacodziennie,gdymaszokres,żebymniebyłna

ciebiezłyprzeztwojehumory.

Kochamcię,bojesteśszczera.

background image

Kochamcię,bojesteśbezpośrednia.

Kochamcię,boklnieszjakszewc.

Kochamcię,bomniekochasz.

Kochamcię,boniewściekaszsięnamnie,gdyczasemzdarzymisięgrać

godzinaminakonsoli.

Kochamcię,bokochaszmojąrodzinę.

Kochamcię,bomnierozśmieszasz.

Kochamcię,bostoiszpomojejstroniewkażdejsytuacji.

Kochamcię,bomizaufałaś.

Kochamcię,bogdyśpimy,przytulaszsiędomniebardzomocno.

Kochamcię,bomówiszprzezsen,itostraszniedziwnerzeczy.

Kochamcię,boniewiesz,jakzachwycającopięknajesteś.

Kochamcię,bojesteśzemnąbezprzymusu.

Kochamcię,boniemasznicprzeciwkotemu,żebioręudziałwwalkach.

Kochamcię,bolubiszpatrzeć,jaktrenuję.

Kochamcię,bojesteśchętna,bychociażrazspróbowaćwszystkiego.

Kochamcię,bokochaszpizzętakbardzo,jakja.

Kochamcię,bozawszeznajdzieszsposób,bymniejakośzaskoczyć.

Kochamcię,botwojeciałojestboskie.

Kochamcię,bośmiejeszsięzmoichżartów,nawetjeśliniesąśmieszne.

Kochamcię,bonigdynierozbiłaśmojegosamochodu.(Odpukać

background image

wniemalowane).

Kochamcię,bosprzątaszłazienkę.

Kochamcię,bowiesz,jaksortowaćpranie.

Kochamcię,bowiesz,jakużywaćżelazka.

Kochamcię,boniepijeszmojegopiwa.

Kochamcię,boznaszmnielepiejniżktokolwiek,nawetlepiejniżDamien.

(Aleniemówmuotym).

Kochamcię,bokochamytesamesłodycze.

Kochamcię,bozawszemówiszmi„dobranoc”.

Kochamcię,borobiszzakupywsklepiespożywczym.

Kochamcię,bochceszuprawiaćzemnąseksrano.

Kochamcię,bolubiszoglądaćsport.

Kochamcię,bobujaszsięwMiliKunis,chociażjesteśdziewczyną.

Kochamcię,bopowiedziałaś,żejeślikiedykolwiekmielibyśmyurządzić

trójkąt,tochętniebyśtozrobiłazMiląKunis.

Kochamcię,botakłatwosięwzruszasz.

Kochamcię,bomójfiutjestjedynym,któregotwojacipkapoznała.Inie

poznajużżadnegoinnego.

Kochamcię,bojesteśmojądefinicjąperfekcji.

Kochamcię,bozawszeładniepachniesz.

Kochamcię,bouwielbiaszhorrory.

background image

Kochamcię,boniezmuszaszmniedooglądaniababskichfilmów.

Kochamcię,bodajeszmipomacaćswojecyckilubtyłek,gdytylkomamna

toochotę.

Kochamcię,bojesteśnieprzewidywalna.

Kochamcię,bojesteśniezdarna.

Kochamcię,bopozwalaszmiciągnąćcięzawłosy.

Kochamcię,bowyciskaszpastęztubki,zaczynającodkońca.

Kochamcię,bomaszpiękne,duże,zieloneoczy.

Kochamcię,boznosiszmojechrapanie.

Kochamcię,bojesteśmojąnajlepsząprzyjaciółką.(Tegoteżniemów

Damienowi).

Kochamcię,bopotrafiszrzucaćsarkastycznymiuwagamizpokerową

twarzą.

Kochamcię,bojesteśmojąszkolnąmiłością.

Kochamcię,bokażdegodniamówiszmi,żemniekochasz.

Kochamcię,bobędziesznosićiurodziszmojedzieci.

Kochamcię,bopozwalaszmiużywaćswojejsuszarkidowłosów.

Kochamcię,bokochaszmniepomimomojejprzeszłości.

Kochamcię,boniebierzeszwszystkiegonapoważnie.

Kochamcię,bokochaszżycie.

Kochamcię,bogdyzemnąrozmawiasz,patrzyszmiwoczy.

background image

Kochamcię,bocałujeszmnie,żebymsięwkońcuzamknął.

Kochamcię,bonieobchodzicięto,coludzieotobiemyślą.

Kochamcię,bogdymiałemurodziny,zrobiłaśmiśniadaniedołóżka,

apotemuprawialiśmyseks.

Kochamcię,bonigdyniemówisz,żejesteśzbytzmęczona,gdypróbujęsię

dociebiedobierać.

Kochamcię,botwójapetytnaseksjesttakduży,jakmój.

Kochamcię,bonigdyniechceszdorosnąć.

Kochamcię,bojesteśmiłośniczkązwierząt.

Kochamcię,bomnieinspirujesz.

Kochamcię,boprzytobiejestmójdom.

Kochamcię,bojesteścholernieseksowna.

Kochamcię,bojesteśdzika.

Kochamcię,bomojeserceprzytobiebijeszybciej.

Kochamcię,bowstrząsaszmoimświatem.

Kochamcię,boprzepraszasz,jeśliwiesz,żesięmyliłaś.

Kochamcię,bowkładaszcałąswojaenergięwżartobliwekłótniezemną.

Kochamcię,bozgadzamysięzesobącodotego,żesięniezgadzamy.

Kochamcię,bodziękitobiejestemlepsząosobą.

Kochamcię,bojesteśdlamniewszystkim.

Kochamcię,bojesteśmojąślicznotkąitookreśleniedociebiepasuje.

background image

Kochamcię,bojesteśpyskata.

Kochamcię,bonawetgdyjesteśnamniezła,wciążmniekochasz.

Kochamcię,bouważasz,żetoniczłegouderzyćmniewciągudniabez

żadnegopowodu,alepotemitakmnieprzepraszasz.

Kochamcię,bomogę.

Kochamcię,botakajestprawda.

Kochamcię,bojesteśjedynąosobą,dlaktórejspędziłemtrzygodziny,

robiąctęksiążkęostupowodach,dlaktórychciękocham.

Kochamcię,bopoprostujesteśsobą.

Kochamcięzwięcejniżstupowodów.Znaczniewięcej.Jesteśdlamnie

wszystkim,ślicznotko.Kochamcię.

Rozpłakałamsię.Wyglądałamstrasznie,aleniemogłamsiępozbierać.

–Niem-mogęwt-touwie…

–Skarbie,oddychaj.

Dominicniemógłotrzećmiłezztwarzy,boniemiałwolnychrąk.Jateżnie

mogłamichwytrzeć,bomocnoprzytulałamksiążeczkędopiersi.

–Sarah,Bronaghzarazzejdzie–powiedziałDominicześmiechem.–

Przygotujsię!

–Dobra!Już!–odkrzyknęłaSarah.

Dominicpopchnąłmnielekko,ajazaczęłampowolizbliżaćsięwkierunku

ziemi.Obróciłamsię,gdyjużstanęłamnanogach.Nadalpłakałamituliłamdo

background image

piersiksiążkę.

Pokilkuchwilachpoczułamjegozapach,któryotoczyłmnieniczymciepły

koc,gdyDominicwziąłmniewramiona.

–Możepowinienembyłzostawićtęksiążkęnakoniec–wyszeptał.

Zaśmiałamsięprzezłzyiobjęłamgowpasie.

–Tenprezentb-bardzomisiępodobał.

Szlochałamtakgłośno,żemusiałmniekołysaćiuspokajaćładnychkilka

minut.Kiedymójpłaczustał,Dominicodsunąłmnieodsiebieizaśmiałsię.

–Aletyjesteśterazatrakcyjna!

Szturchnęłamgoiszybkowzięłamchusteczkę,którąwmojąstronę

wyciągnęłaSarah.Podziękowałamjej,apotemwytarłamoczyiwydmuchałam

nos.Odetchnęłamgłęboko.

–Uwielbiamtęksiążeczkę–powiedziałam,czując,jakdrżymidolnawarga.

–Iciebieteżkocham,bardzomocno.

Dominicpocałowałmniewgłowę.

–Jateżciękocham.

Wiedziałam,żetakbyło,boksiążkadoskonaletoudowadniała.

–Tonajlepszyprezent,jakiwżyciudostałam–powiedziałamwzachwycie.

–Takbardzocidziękuję.

Dominicodgarnąłzmojejtwarzyluźnekosmykiwłosów.

–Tobyłdopierotwójdrugiprezent.Mamjeszczekilkainnych.

background image

Zapowietrzyłamsię.

–Naprawdę?

Pokiwałgłową.

–Czymogęjedostaćteraz?–zapytałampodekscytowana.

–Nie–odparłześmiechem.–Dostanieszkażdyznichwinnymmiejscu.

Innemiejsca?

Zmarszczyłambrwi.

–Jakty…

–Mamlistę,pamiętasz?

Ach,tak,tajegolista.

–Okej–powiedziałam,kiwającgłową.–Notoskorojużskończyliśmyze

wspinaczką…Bochybanaprawdęjużzniąskończyliśmy,prawda?

Dominicpokiwałgłową,uśmiechającsięszeroko.

DziękiBogu.

–Świetnie,tocoteraz?–zapytałam.Niemogłamsiędoczekać,ażzobaczę,

cojeszczedlamniemiał.

Pomógłmiuwolnićsięzuprzęży,apotemlekkoklepnąłmniewtyłek.

–Terazpójdziemycośzjeść.

–Alejamamnasobiesportowystrój–powiedziałam,marszczącbrwi.–Nie

jestemubranaodpowiednio,bygdzieśiść,skarbie.

Dominicpuściłdomnieoczko.

background image

–Mamdlaciebieubranianazmianęwsamochodzie.Brannaspakowałaje

rano,gdyjeszczespałaś.

–Och,okej.–Uśmiechnęłamsię.–Todokądidziemy?

Miłośćmojegożyciaprychnęłapodnosem.

–Poczekaj,wkrótcesięprzekonasz.

Rozdział4

DlaczegojesteśmywPhoenixPark?Zabieraszmniedozoo?–zapytałam,

wzdychajączpodekscytowania.

Dominicmruknąłcicho.

–Żebymmusiałwysłuchiwać,jaknarzekasznawszystkiedzieciaki,które

stojącinadrodzeiprzezktóreniemożeszzobaczyćpingwinów?Nie,dziękuję.

Zmarszczyłambrwi.

–Tobyłtylkojedenraz…

–Takjestzakażdymrazem,gdyidziemydozoo–przerwałmiDominic,

parskającśmiechem.

Skrzyżowałamramionanapiersi.

–Onecelowostająnadrodzedorosłymimyślą,żeujdzieimtonasucho,bo

sątakiemałe.Tomniewkurza.

Dominicpokręciłgłowąześmiechem.

–Wkurzacięwielerzeczy.

–Noicoztego?–zapytałambuntowniczo.

background image

Dominicnieodpowiedział.Wymamrotałdosiebiecośpodnosem

ipoprowadziłmniedoparku,trzymajączarękę.Szłamwmilczeniu,leczpo
chwili

mojatorebkazaczęławibrować.Wyciągnęłamzniejtelefonwolnąręką

iodebrałampołączenie,przykładająckomórkędoucha.

–Halo?

–Wszystkiegonajlepszego!–Usłyszałamradosnygłos.

Uśmiechnęłamsię.

–Dzięki,Gav.

Dominiczacisnąłrękęnamojejdłoni.JegodziecinnaniechęćdoGavina

byłarówniesilna,jakwtedy,gdymieliśmypoosiemnaścielatichodziliśmydo

liceum.Bardzomitoprzeszkadzało,alemusiałamsobieztymradzić.

–Gdziejesteś?–zapytałGavin.–Mamdlaciebiekartkęiprezent.

Mójuśmiechstałsięjeszczeszerszy.

–Dziękuję!Niemusiałeśminiczegokupować.

Mójprzyjacielzaśmiałsię.

–Wiem,alechciałem.Przecieżkończyszdziśdwadzieściajedenlat!

Zakażdymrazem,gdyktośtomówił,myślałamtylkootym,zezostałomi

jedyniedziewięćlatdotrzydziestki.Tobyłoprzerażające.

–Cóż,dziękuję–powiedziałam,uradowana.–Tobardzomiłeztwojej…

auć!

background image

WyrwałamrękęzuściskuDominica,bonaglestałosiętobolesne.Zaczęłam

iśćprzednim.SkoromojarozmowazGavinemtakgoirytowała,tolepiej,żeby
jej

niesłyszał.

–Cosięstało?–zapytałGavin.–wszystkowporządku?

Przełknęłamgłośnoślinę.

–Tak,nicminiejest.

–Okej,tomożewpadnępóźniej?–zaproponowałzwahaniem,apotem

westchnął.–CzyjestobokciebieNico?

Uśmiechnęłamsię.Gavinbyłostrożny,jeślichodziłooDominica.

–JestemznimwPhoenixPark–powiedziałam.–Zaplanowałnadzisiaj

jeszczekilkaatrakcji.

Gavinwestchnął.

–NotomożedamprezentAideen,aonapóźniejprzekażegotobielub

Brannie.

AideenCollinsbyłastarsząijedynąsiostrąGavina.Pozatymoddawna

przyjaźniłasięzBranną.Byłazabawnaikompletnieszalona.Pasowałado
naszego

towarzystwa.

–Dzięki,Gav–odparłam.–Amożewpadnieszpóźniej?Jestempewna,że

dzisiajwieczoremwyjdziemygdzieśwszyscyrazem.

–Dziękizazaproszenie,Bee,alemamdziśzmianęwwarsztacietaty

background image

iskończęnajwcześniejojedenastej.Wszyscymoibraciamajądzisiajwolnei
tata

potrzebujemniedopomocy.–Odchrząknąłcicho.–Jeślipotemgdzieśwyjdę,to

zasnęnastojąco.

Parsknęłamśmiechem.

–Nodobra,alewpadnijdomniewtygodniu,obejrzymyrazemfilmczycoś.

–Chętnie–odparłradośnie.–Narazie,cukiereczku.

Uśmiechnęłamsię–brzmiałjakjakaśstarszapani.

–Narazie,cukiereczku–odparłam.

Zaśmiałsięirozłączył,więcschowałamtelefondotorebki.Wtedy

poczułam,żeDominicstoizamną.

–Tobolało,wiesz?Prawiezgniotłeśmirękę–powiedziałamdoniego.

Odetchnąłgłośno.

–Przepraszam.Japoprostunienawi…

–NienawidziszGavina–skończyłamzaniego.–Wiemto,onotymwie,

całyzasranyświatotymwie,Dominic.

Nastałacisza.

–Poprostunienawidzętego,żejesteśznimtakblisko.

Obróciłamsiędomojegochłopakaispojrzałamnaniegogroźnie.

–Ostrzegałamcięwcześniej,żebyśnigdywięcejniezaczynałtegotematu.

Jeśliniemożeszznieśćtego,żemoimnajlepszymprzyjacielemjestchłopak,to

background image

równiedobrzemożeszspakowaćswojerzeczyiwynieśćsięzmojegodomu

iżycia,boonnigdziesięniewybiera.Jestmoimprzyjacielem.Iniewiem,ile

jeszczerazymamcipowtarzać,żetylkoprzyjacielem.

Dominiczmrużyłoczy,patrzącnamnie.

–Ajacięostrzegałem,żebyśniegroziłamizerwaniem.Przezciebiezrobię

komuśkrzywdę,Bronagh–warknął.–Dobrzewiesz,żewściekamsię,gdytak

mówisz.

Wiedziałam,aleonteżmnierozzłościłtymnieustającymczepianiemsię

Gavina.

–Notodorośnijizaakceptujto,żemamprzyjacielamężczyznę–

odpowiedziałamzwestchnieniem.–Poważnie,Dominic,czytysięmartwisz,że
ja

cięzdradzę,czyco?

Jegoprzystojnatwarzpoczerwieniałaodgniewu.

–Nie,niechodziociebie,tylkooniego.Oto,żemusiępodobasz.Zawsze

musiępodobałaś.

Wyrzuciłamramionawpowietrze,bypowstrzymaćsięodzaciśnięciarąkna

jegoszyi.

–Tobyłomilionlattemu!–odparłamzażarcie.–Toonpostanowił,że

będzielepiej,jeślizostaniemytylkoprzyjaciółmi.Pamiętasztamtąnoc,co?

Zrujnowałeśmojąpierwsząwżyciurandkę.

background image

Dominicmiałczelnośćzaśmiaćsięnagłos.

–Tak,atyzamiastznimzaczęłaśspotykaćsięzemną…Apotemzrobiłem

cipalcówkęwszpitaluwpokojubadań.Stare,dobreczasy.

O,mójBoże.

–Jaktymniewkurzasz!–oznajmiłam,kręcącgłową.Obróciłamsię

iuciekłamodniego.

NiestetyDominicpobiegłzamną.

–Czytywogólewiesz,dokądidziesz?–zapytał.

Niewiedziałam.PhoenixParkbyłogromny,amybyliśmywczęści,której

nigdywcześniejnieodwiedziłam.

–Nie–przyznałam.–Alebędęszłatądrogąiwkońcusięstądwydostanę.

Apotempojadętaksówkądodomu,bylezdalaodciebie.

Byłamzła,agdyDominicśmiałsięzemniewtakiejsytuacji,robiłamsię

wściekła.Atengłupekwłaśniewybuchnąłśmiechem.

Obróciłamsięipobiegłamwjegokierunku.Planowałamprzewrócićgona

ziemię,byobiłsobiedupę,albouderzyćgowgłowęzato,żebyłtakiirytujący,
ale

niedanemibyłonawetspróbować,bojakzwyklebyłszybszy.Rozłożyłmniena

łopatki,dosłownie.Próbowałampodnieśćsięzziemi,aleonwsekundzieznalazł

sięnamnieiwykorzystałswójciężar,bymnieunieruchomić.

–Posłuchajmnie,wariatko.Uspokójsięalboktóreśznaszostanie

background image

aresztowane.Jesteśmywmiejscupublicznym,aniewdomu,gdziemożemysię

kłócić,apotemuprawiaćseksnazgodę.

Próbowałamsięspodniegouwolnić.

–Nigdywięcejniebędzieżadnegoseksu!

Dominicspojrzałnamnierozbawiony.

–Zakażdymrazem,gdytomówisz,udajemisięrzucićcięnałóżko

ipieprzyćtakmocno,żekrzyczysz,gdydochodzisz.Towyzwaniezostało
przyjęte

iwykonanejużmilionrazy,ślicznotko,więcmożeszjużsobieodpuścić.

Warknęłam,wkurzona,botobyłaprawda.

–Mamnadzieję,żemojacipkazamkniesięnazawszeijużnigdynie

będzieszmógłwemniewejść–zagroziłam.

Dominicwzruszyłramionami.

–Dziurawtyłkujesttaksamoprzyjemna.Niebędęzabardzorozpaczał.

Onbyłniedozniesienia!Sapnęłamiodwróciłamodniegowzrok.Dominic

wykorzystałtoipocałowałmniewpoliczek.

–Proszę,uspokójsię–powiedziałzwestchnieniem.–Niechcęsiędzisiaj

ztobąkłócić.Niewtakidzień.Proszę,postarajsięikontrolujswojenerwy…

Chociażdzisiaj.

–Odkiedytochcesz,żebymkontrolowałaswójtemperament?–zapytałam

zuniesionymibrwiami.

background image

Dominicwzruszyłramionami.

–Odkiedyskończyliśmydwadzieścialatitwojenapadyzłościprzestałybyć

urocze.

Auć.

–Mojenapadyzłościnigdyniebyłyurocze.

Dominicuśmiechnąłsię.

–Toprzestańjepraktykować.

Odetchnęłamgłębokoipokiwałamgłową.

–Czymożemyjużudaćsięnatwójurodzinowypiknik?–zapytał.–Totuż

zarogiem.

–Piknik?–powtórzyłam.–Idziemynapiknik?

Nigdywcześniejniepozwoliłsięwyciągnąćnażadenpiknik!

–Tak–powiedziałDominiczuśmiechem.

Pocałowałamgomocnowusta.Ijakzwyklenaszakłótniaposzła

wniepamięć…Przynajmniejdonastępnegorazu.

Dominicwstałipomógłmisiępodnieść.Poszliśmyścieżkąiminęliśmy

zakręt.ZobaczyłamRyderaSlatera,azanimpiękniezaaranżowanemiejscena

piknik.

–Eee…Hej,Ry–powiedziałamipomachałamdoniegoniezgrabnie.

Ryderpuściłdomnieoczko,apotemodszedłbezsłowa.

SpojrzałamnaDominica,unoszącbrwi.

background image

–Cotomiałobyć?–zapytałam.

Dominicwzruszyłramionami.

–Rozłożyłdlanastowszystko,apotemstałtuipilnowałnaszegomiejsca.

Terazpoprostuposzedłdodomu.

Uniosłamrękęiprzyłożyłamjąsobiedopiersi.

–Jechałponadgodzinęzdomudomiastatylkopoto,byrozłożyćdlanas

piknik?

Dominicpokiwałgłową.

–Tak.

–Boże,skarbie–powiedziałamwzachwycie.–Kochamtwoichbraci.

Zaśmiałsięcicho.

–Oniteżciękochają.

Usiadłamnarozłożonymnaziemikocu.Dominiczaśmiałsięradośnieizajął

miejscenaprzeciwkomnie.Otworzyłdużykoszpiknikowyisięgnąłdośrodka.

Wybuchnęłamśmiechem,gdyzobaczyłam,jakwyjmujezniegokubełekKFC.

–Noco?–powiedziałiprychnąłpodnosem.–Myślałaś,żeprzeżyjęcały

dzieńnakanapkachBranny?Proszęcię.

Pokręciłamgłową,nadalsięśmiejąc,gdyonzacząłwyjmowaćplastikowe

talerze,widelceiserwetki,apotemustawiłtowszystkoprzednami.Siedziałam

cierpliwie,czekając,ażnałożynamójtalerzfrytki,anastępniekawałkikurczaka

ifasolę.

background image

–Jaktoładniepachnie–zamruczałam.

Dominicspojrzałnamnieirzuciłmiznaczącespojrzenie.

–Aletojeden,jedynyraz,okej?–powiedziałznaciskiem.

Wodpowiedziwywróciłamoczami.Dominicbyłbardzoupierdliwy,jeśli

chodziłoomojądietę–araczejjejbrak.

–Mówiępoważnie–oznajmiłstanowczo.–Zakażdymrazem,gdyjeszfast

food,narzekasz,żeprzytyjesz.

–Tosiępowinnonazywaćfatfood–wymamrotałam,

–Co?–zapytałDominic.

Fatfood,niefastfood.Tłusteżarcie.Osoba,któradodałato„s”,była

cholernieprzebiegła.

Dominicparsknąłśmiechem.

–WytrzymałaśsześćtygodnizdalaodMcDonalda,BurgerKingaczynawet

KFC.Świetniesobieradzisz.Aponadtonosiszterazorozmiarmniejszeubrania.

Popatrzyłamnaniegozdziwiona.

–Skądwiesz,żemójrozmiarsięzmienił?

Dominicwzruszyłramionami.

–KupujeszubraniazesklepuASOS,używającmojejkartydebetowej

imojegokonta.Zakażdymrazem,gdycośzamawiasz,dostajęe-mail,iostatnio

zauważyłem,żekupujeszubraniaorozmiarmniejsze.

Jęknęłamwmyślach.Nieprzepadałamzakomputerami,e-mailamiczy

background image

kartamidebetowymi.Gdyichpotrzebowałam,używałamdowszystkiegokont

Dominica.Oczywiścieoddawałammupieniądze.Niejestemz„tych”
dziewczyn.

–Tylkogórnaczęśćmojegociałazmniejszyłasięorozmiar–

wymamrotałam.–Dółjesttakwielki,jakbył.

Dominicwyszczerzyłsięwuśmiechu.

–Nieuśmiechajsiętak.Tonicdobrego,mójtyłekjest…

–Doskonaływłaśnietaki,jakijest–dokończyłzamnieizająłsięswoim

jedzeniem.–Narzekasz,żemaszsylwetkęwkształciegruszki,aletwójtyłek
jest

wielki,bomaszszerokiebiodra.Czaswkońcutozaakceptować.Niezmienisz

układuswoichkości.

–Jakaszkoda.

Dominicbyłzbulwersowanymoimiodczuciami.

–Maszwielkityłek,ajagouwielbiam.Taksamo,jakwszyscyfaceci,którzy

sięzanimoglądają.

–Niktsięzamnąnieogląda–zaprzeczyłam.

–Wierzmi,żejestinaczej–powiedziałDominic,prychającpodnosem.–

Jakmyślisz,dlaczegonielubięchodzićztobądomiasta?Muszępoświęcać
bardzo

dużoenergii,bysiękontrolować,bomamochotęimwszystkimprzyłożyć.

Parsknęłamgłośno.

background image

–Aniektórzymówią,żetojaniepotrafiękontrolowaćswojegogniewu…

–Wiem,żemamwybuchowytemperament,aletyniejesteślepsza.Idlatego

doskonaledosiebiepasujemy.

–Brannamówi,żedobranonaswsamympiekle–powiedziałam

zrozbawieniem.

Dominicspojrzałnamniebezwyrazu.

–Onamawtejkwestiimałodogadania.

Zaśmiałamsięiotworzyłampuszkęcoli,którąpodałmiDominic.Miałna

talerzuwięcejkawałkówkurczakaniżja,cobyłozrozumiałe,bojakofacetjadł

więcej,alezastanawiałamsię,dlaczegowogólejecośtakiego.

–Niematamżadnychkawałkówseleranaciowegolubsteków?–zapytałam,

patrzącwkierunkukoszykapiknikowego.

Dominiczaśmiałsię,słysząc,jaksięznimdroczę.

–Takjakmówiłem,totylkotenjedenraz.

Westchnęłam.

–Aletypóźniejpoćwiczyszispalisztekalorie,ajanie.

Dominiczagryzłdolnąwargę,apotempowiedział:

–Wiesz,żemożeszpoćwiczyćzemną.

Zaśmiałamsię,aleprzestałam,gdyujrzałamjegominę.

–Tychybaniemówiszpoważnie?–zapytałamosłupiała.

Dominicrzuciłmisurowespojrzenie.

background image

–Powinnaśdbaćoswojeciało.Przykromi,żetomówię,aleniemaszdobrej

kondycji,skarbie.

Zmarszczyłambrwi.

–Zanimzaczniesznamniekrzyczeć–zaczął,unoszącręcewpoddańczym

geście–słowowyjaśnienia:wcaleniemówię,żejesteśgruba.Japoprostu
mówię,

żebyłobydobrze,gdybyśmogławejśćposchodach,nietracącprzytym
oddechu.

Byłamprzerażonatym,żemiałrację.Mojakondycjapozostawiaławieledo

życzenia.

Skrzywiłamsię.

–Amógłbyśmipomóc?

Dominicuśmiechnąłsięinaglepoczułamciepłorozpływającesiępomojej

piersi.Byłwszoku,żewogóletorozważałam.

–Oczywiście.–Pokiwałgłową.–Rozpisałbymcićwiczeniadla

początkującychiułożyłdietę.

Słowo„dieta”odrazumniezniechęciło.

–Niebędęjeśćjedzeniadlakrólików–ostrzegłam.–Byłbyśmartwypo

tygodniu,bowkońcuzmieniłabymsięwpotworaztęsknotyzaprawdziwym

jedzeniem.

Dominicwybuchnąłśmiechem.

–Niebędęciękarmićżarciemdlakrólików.Będzieszjeśćtosamo,coja,

background image

tylkowmniejszychporcjach.Będzieszmogłajeśćsłodyczewmałychilościach

irazwtygodniuzrobićsobienawetcheatday.

Dominicmiałtakicheatday,czylidzieńwolnyoddiety,razwtygodniu.

Wtedyzamawiałdlasiebiemegamięsnąpizzę,któramiałarozmiaryjakdla

czteroosobowejrodziny.Nigdynieuprawialiśmyseksuwtendzień–bopo

zjedzeniutejpizzyzapadałwśpiączkęzprzejedzenia.Alenajwyraźniejdla
niego

grabyławartaświeczki.

–Okej,dobra–oznajmiłam.–Zrobięto,ale…odponiedziałku.

Dominicpokiwałgłową.

–Świetnie.Tomożenapoczątekpilateslubcokolwiekinnego?Cotylko

chcesz.

Nadiecie?

–Czytojestdozwolone?

Dominiczmarszczyłbrwi.

–Totakiećwiczenia,Bronagh.

–Och,Boże.Myślałam,żepowiedziałeś„pączekilatte”,„początek

pilates”…

Dominicspojrzałnamnie,jakbywyrosłamidodatkowagłowa,aja

wzruszyłamramionamiipowiedziałam:

–Noco,lubięjeść.

background image

Uśmiechnęłamsię,apotemnałożyłamsobiefasoli,używająctrzech

złączonychfrytek,izjadłamwszystko,bypoprzećmojesłowa.

Dominicskrzywiłsię.

–Niemaszzamiaruużyćwidelca,prawda?

Przeżułamipołknęłamjedzenie.

–Żebyzjeśćfrytkiikurczaka?Gościu,nieprzesadzaj.

–Przestańmówićnamnie„gościu”.Jatakdociebieniemówię!

Prychnęłampodnosem.

–Sorry,stary,tojużsięniepowtórzy.

–Towkurzające,żepotrafisztakdobrzenaśladowaćmójsposóbmówienia.

Wkońcusięnauczyłaś.

Zaśmiałamsię.

–Słuchamtwojegogadaniadwadzieściaczterynasiedem.Tooczywiste,że

wkońcusięnauczyłam.

Dominicwymamrotałcośpodnosem,apotemzacząłpochłaniaćjedzenie.

Upiłamłyknapoju,spojrzałamnalewoiuśmiechnęłamsię.

–Skarbie–wyszeptałam.–Patrz.

Obróciłgłowęipodążyłwzrokiemzamoimpalcemwskazującymwstronę

jeziora,któreznajdowałosiękilkametrówodnas.

–Dużotychkaczątek–powiedziałzuśmiechem.

Zapiszczałamcicho.

background image

–Jakieonesąsłodkie.Mamochotęjewszystkiewyściskać!

Dominicspojrzałnamniezwyrazemniepewnościnatwarzy.

Zaśmiałamsięradośnie.

–Nietaknaprawdę,niemartwsię.

Spojrzałamponownienakaczkę-mamęijejkaczątka,któreprowadziła

widealnierównejlinii.

–Wyobrażaszsobie,cobybyło,gdybyludziechodzilitakzamatkami?

Dominicwybuchnąłśmiechem.

–Chciałbymtozobaczyć.

Zachichotałamiwróciłamdoswojegoposiłku.Pokilkuminutachsięgnęłam

domojejtorebkiiwyciągnęłamzniejksiążeczkę,którądostałamodDominica.

Dominiczaśmiałsiępodnosem.

–Takbardzocisiępodoba,żemusiszcałyczasnaniąpatrzeć?

Spojrzałamnaniegoiuśmiechnęłamcięciepło.

–Uwielbiamtęksiążeczkę.Nawetniemaszpojęcia,jakbardzo.Podobająmi

sięnawettezboczonepowody,którewymieniłeś…Aleczynaprawdęmusiałeś

mówić,żemniekochasz,borobięciloda,gdymamokres?

Dominicpokiwałgłowązzapałem.

–Oczywiście,jesteśtakawyrozumiała,gdyzaczynasiętydzieńtwojego

okresu.

Wybuchnęłamgłośnymśmiechem.Dominicbyłdziwakiem.

background image

–Cóż,itakmisiępodoba–powiedziałamzpromiennymuśmiechem.–To

najlepszyprezentnaświecie.

Dominicparsknął.

–Jeszczenieotrzymałaśtrzeciegoprezentu.

Miałamdostaćjeszczejeden!

–Gdzieonjest?–zapytałampodekscytowana.

Dominicskinąłgłowąwkierunkukubełkazkurczakiem,więcpochyliłam

sięizajrzałamdośrodka.Wytrzeszczyłamoczy,gdyujrzałamczarne,
prostokątne

pudełkonadniekubełka.Mojadolnawargazaczęładrżeć.

–Włożyłeśprezentpodkurczaka?–wyszeptałam.–Aletyjesteś

romantyczny.

Dominiczaśmiałsię,gdypociągnęłamnosemisięgnęłamdokubełka,żeby

wyciągnąćzniegomójtrzeciurodzinowyprezent.

–Dziękuję–powiedziałamdonajcudowniejszejosoby,jakąwżyciu

spotkałam.Dominickiwnąłgłową,nakazującmiotworzyćpudełko.

Odetchnęłamgłębokoipowoliuniosłamwieczko.Ujrzałamwśrodku

naszyjnik–wyciągnęłamgo,byzobaczyć,jakwyglądazawieszka.

Przestałamoddychać,gdyzauważyłam,żewisiorekmakształtserca.Aleto

niekoniec–wśrodkuserduszkapoobustronachznajdowałosięholograficzne

zdjęciemoichrodziców.

background image

–Tomoirodzice–wyszeptałamiprzesunęłampalcempoholograficznej

twarzymojejmamy,apotemobróciłamzawieszkęizrobiłamtosamoze
zdjęciem

taty.

–Wiem,jakbardzozanimitęsknisziżezajmująwtwoimsercuważne

miejsce.Chciałemstworzyćcośzwiązanegoznimi,comogłabyśnosićprzy
sobie

itrzymaćbliskoserca.Alannahpomogłamigozaprojektować,jestświetnaw
tego

rodzajuprojektach…Podobacisię?

Czymisiępodoba?Tomałopowiedziane.

–Niepotrafięznaleźćodpowiednichsłów…–przerwałam,bozmojego

gardładobyłsięszloch.

–Kochanie–wyszeptałDominic.–Niechciałem,żebyśprzezemniewylała

tylełezwswojeurodziny.

–Toprzestańdawaćmitakiebezcenneprezenty!–powiedziałamłamiącym

sięgłosemizbliżyłamsiędoniego.

Dominicuśmiechnąłsięiotworzyłdlamnieramiona.Objęłamgorękamiza

szyję,anogamiwpasie,siadającnanim.

–Jesteśnajlepszym,comisięwżyciuprzydarzyło–powiedziałammu.–

Taksięcieszę,żeusiadłeśnamoimkrześlewdniu,gdysiępoznaliśmy.

Dominiczatrząsnąłsięodśmiechuiuścisnąłmniemocno.

background image

–Jateż,ślicznotko,jateż.

Odsunęłamsięodniegolekkoipodałammułańcuszek.Uśmiechnąłsię

iułożyłwisioreknamoimsercu,apotemzapiąłnaszyjniknamoimkarku.

–Wyglądaszjaktwójtata,wiesz?–wyszeptał.–Przeglądałemzdjęcia,by

znaleźćwyraźnefotografietwoichrodziców,którenadadząsiędowisiorka.
Byłem

wszoku,gdyzauważyłem,jakbardzogoprzypominasz.Maszjegooczy,nos

iuszy,aleuśmiechodziedziczyłaśpomamie.Bylibyzciebiebardzodumni.

Och,niechgoszlag.

Znowuzaczęłamszlochać,więcDominictuliłmniewmilczeniuikołysał.

–Cieszęsię,żeniemamdziśmakijażu.

–Jateż–odparłześmiechem.–Mojakoszulkawyglądałabywtedyjak

znadrukiem.

Zaśmiałamsięiuścisnęłamgomocnojeszczeraz.Potemodsunęłamsięod

niegoiusiadłamposwojejstroniekoca.Skończyliśmyjeśćiszczerzemówiąc,

poczułamsięniecozmęczona.Otworzyłamustaiziewnęłam,alepochwili

poczułam,jakDominicwkładamipalcewusta.

Och,namiłośćboską.

–Czymógłbyśprzestaćtakrobić?–błagałam.

Dominicwyszczerzyłzębywuśmiechu.

–Nie.

background image

–Aletomniedoprowadzadoszaleństwa!

–Wiem.

–Więcprzestań!–warknęłam.

Znowuuśmiechnąłsięszeroko.

–Nie.

Ugh!

Położyłamsięnaplecachizamarłam.

Usłyszałam,jakDominicwzdycha.

–Bronagh,dorośnij.Maszdwadzieściajedenlat,zachowujsię,jaknatwój

wiekprzystało.

Zagryzłamwnętrzepoliczkówimilczałam.Słyszałam,jakDominicpakuje

wszystkodokoszyka,aleniemiałamochotypodnieśćsię,bytozobaczyć.Po
kilku

chwilachnademnąpojawiłasięjegotwarz.Tengnojekjakzwyklesię
uśmiechał.

–No,chodź,dzieciaku–powiedział.–Mamyjeszczejednąrzeczdo

zrobienia,zanimwrócimydodomu.

Miałamochotęleżećtuinieruszaćsięprzynajmniejprzezpółgodziny.

–Acojaztegobędęmiała?–wymamrotałam.

–Dostanieszczwartyprezent.

Och…Cóż,panieSlater,nieźletorozegrałeś,pomyślałam.

–Okej,dobra,pomóżmiwstać.–Westchnęłam.–Aleniebędęsiędociebie

background image

odzywać,bowłożyłeśmipalcedoust.Tojestpoprostuokropne.

Dominiczaśmiałsięipomógłmisiępodnieść.Wyciągnąłtelefon

iniespodziewaniepocałowałmniewpoliczek,jednocześnierobiącnamzdjęcie.

Zaśmiałamsięiwtymmomencieteżzrobiłmizdjęcie.

–Okej–powiedział.–Aterazzróbgłupiąminę.

Zrobiłamzezaiwytknęłamjęzyk.Dominiczrobiłpodobnąminę.

–Pocotewszystkiezdjęcia?–zapytałam.

Dominicuśmiechnąłsięszeroko.

–Zobaczysz.Jesteśgotowanaswójczwartyprezent?

–Jaknigdy.

Rozdział5

Kręgle?Zabieraszmnienakręglewramachurodzinowegoprezentu?To

miłe,dziękuję,ale…Tytaknaserio?

Dominicuśmiechnąłsięszeroko.

–Samekręgleniesąprezentem,dostanieszswójprezentnakoniecgry.

Usiadłprzypaneluprzedzarezerwowanymtoremiwprowadziłnasze

imiona.Jakopierwszegograczawpisał„Nico”,ajakodrugiego„WielkiTyłek”.

–Nie!–warknęłam,alezanimmogłamcośzmienić,tengnojekwcisnął

„enter”igrasięrozpoczęła.–Jesteśpodły.

Dominicwyglądałnazadowolonegozsiebie.Gdywstał,rozluźniłmięśnie

ramioniszyi,ażstrzyknęłomuwkościach.Natychmiastprzyłożyłamręcedo

background image

uszu,

żebyniesłyszećtegodźwięku,któregonieznosiłam.Podskoczyłamz
przerażenia,

gdyDominicklepnąłmniewtyłekiprzeszedłobok,bywybraćdlasiebiekulę.

Popatrzyłnarządróżnokolorowychkulipochwilinamysłuwybrał

czerwoną.Niebyłamtymzaskoczona,boczerwonytojegoulubionykolor.

–Aleniemożeszpozwolićmiwygrać.Tojestpoważnagra.

Dominicrzuciłmispojrzenieipuściłdomnieoczko.

–Rozłożęcięnałopatki,skarbie.

–Rozłożysz?Mamnadzieję,żebędęwtedypodtobą–powiedziałam

zuśmiechem.

Spojrzałmiwoczyrozżarzonymwzrokiem.Uśmiechnęłamsięszerzej.On

wiedział,jakbardzolubiłamgodrażnićwtensposób.

Machnęłamręką,bysiępospieszył.

–Nodalej,pokażmi,copotrafisz,mistrzu.

Dominicobróciłsięplecamidomnieistanąłprzednaszymtorem.

Trzymająckulęwręce,zamachnąłsięiwypuściłją.Siedziałamnaswoim
miejscu

ipatrzyłam,jakkulapędzizprędkościąświatłaiuderzawsamśrodekkręgli.
Siła

uderzeniasprawiła,żewszystkiekręgleupadły.

–Strike!–ogłosiłamaszyna.

background image

–Jasnacholera–wymamrotałamiwstałam,byzagrać.

Dominicprzeszedłobokmniedumnyjakpaw.

Gnojek.

Podeszłamdostojakanakuleiwybrałamfioletową.Musiałamprzytrzymać

jąobiemadłońmi,bobyłaniecozaciężka.

–Daszradę–powiedziałamdosiebieipodeszłamdonaszegotoru.

Spojrzałamwprawoizauważyłam,żetrzytorydalejjakiśdzieciakrzuca

kulą–strąciłwszystkiekręglepodczastegouderzenia.

Każdyjeden.

Dzieciakmógłmiećdziewięć,najwyżejdziesięćlat.

Skoroonpotrafi,tojateż.

Pokiwałamdosiebiegłowąizamachnęłamsię.Krzyknęłam,gdykulanagle

wypadłamizdłoni.Obróciłamsięipobiegałamzanią.

–Wszystkowporządku,wszystkowporządku–zawołałamdo

pracowników,którzypatrzylinamniekarcącymwzrokiem.–Nicniezostało

zniszczone.Wszystkomampodkontrolą.Niemasięnacogapić,ludzie.

SpojrzałamnaDominica,któryzająłdwamiejscasiedzące,bośmiałsiętak

bardzo,żemusiałsięnanichpołożyć.

–Zamknijsię–syknęłamdoniego.–Robiszprzedstawienie.

–Przedstawienie–wysapałDominic–tozrobiłaśty,gdywyrzuciłamkulę

wpowietrze.

background image

Prychnęłam.

–Wyślizgnęłamisię…Apozatymnicsięniestało,więcodpuść.

Nieprzestawałsięśmiać.

–Żałuję,żetegonienagrałem.

Obróciłamsięwkurzona.Podeszłamdonaszegotoru,chwyciłamkulę,tym

razemmocniej,zamachnęłamsięwtył,potemwprzód–ipuściłamją.Stałosię

dokładnieto,coprzedchwilą.Kulawyleciaławpowietrzeispadłanapodłogę

zprzerażającymhukiem.

–Och,proszę,przestańjuż–wrzasnąłDominicześmiechem.–Niemogę

oddychać!

Odskoczyłamodkuli,wkurzona,żeznowuspadłanaziemię.Potem

wrozdrażnieniuzamachnęłamsięnogątammocno,jaktylkopotrafiłam,

iuderzyłamwkulę.Tozadziałało,bokulapoleciałapotorze,ajazaczęłam
skakać

zpodekscytowania.

Kulauderzyławkręgleiprzewróciłakilkaznich.Obróciłamsięiuniosłam

ręcenaznakzwycięstwa.

–Tak!–krzyknęłam.

Dominicpokręciłgłową.

–Tooszukiwanie.

Och,odezwałsięPanZawszePoprawny.

background image

–Wszystkojedno–powiedziałamimachnęłamręką.–Ilekręglistrąciłam?

Dominicspojrzałnaekran.

–Sześć.

Odtańczyłamszybkitanieczwycięstwa.

–O,tak!

Dominicznówpokręciłgłowąiwstał.

–Pozwól,żepokażęci,jaktosięrobi–powiedział,potrząsającramieniem.

Przewróciłamoczami.

–Natemojeurodzinowerandkiwybierasztakierozrywki,którychnigdy

wcześniejniepróbowałam.Jaknaraziedobrzemiszłotylkowjedzeniu
kurczaka

podczaspikniku.

–Nigdywcześniejniebyłaśnakręglach?

Spojrzałamnaniegopustymwzrokiem.

–Aniewidziałeśmoichdwóchostatnichpróbrzuceniakulipotorze?

–Widziałem,alemyślałem,żetopoprostudlatego,żejesteśkiepska–

powiedział.

Och.

–Wielkiedzięki,docholery!

Dominicuniósłręceipowiedziałzuśmiechem:

–Mówięszczerze.

background image

Zmrużyłamoczyiodparłam:

–Notogramy,kutafonie.

Obróciłamsięipodeszłamdopanelu,byspojrzećnaekran.Dominicuniósł

brwi,patrzącnamnie,apotemzwróciłsięwstronętoruirzuciłswojączerwoną

kulą.Znowupowaliłwszystkiekręgle.

Kurwa,pomyślałam.Onjestnaprawdędobrywtęgłupiągrę.

Podszedłdomnieiusiadłobok,uśmiechającsięszeroko.

–Niecieszsięjeszcze.

Dominicodwróciłgłowę,ajarozluźniłamszyjęiramiona.Rzucętą

pieprzonąkuląpotorze,nawetjeślimiałobymnietozabić.

–Okej–wydyszałam.

Chwyciłamfioletowąkulęzestojakaipodeszłamdolinii,któraoznaczała

początektoru.

–Poczujsięjednościązkulą.

–Wszystkowporządku,Yoda?

Jeśliniezamknieust,tobardzogoskrzywdzę.

–Jatusiękoncentruję!–warknęłam.

Dominicstarałsięzdusićśmiech.

–Przepraszam–powiedział.

Postanowiłamniezwracaćnaniegouwagiiskupićsię.

Udacisię,powiedziałamdosiebie.

background image

Postanowiłamzrobićtownajprostszysposób.Rozstawiłamnogi,pochyliłam

sięipotoczyłamkulę,zamachującsięmiędzynogami.Niepotrafiłamwłożyćw
to

dużosiły,aleprzynajmniejkulatoczyłasiępotorze,aniefrunęławkierunku

czyjejśtwarzy,więcjakdlamniebyłtosporysukces.

–Naprawo–wymamrotałamizaczęłammachaćrękami,chcącpokierować

kuląnaodległość.

–Racja,wykorzystajsiłępowietrza!

PokazałamDominicowiśrodkowypalec.

–Tak!–podskoczyłam,gdykulauderzyławkręgle.

Podeszłamszybkodomojegochłopaka,uśmiechającsię.

–Ilemampunktów?

Dominicsprawdziłekran.

–Dwa.

Dwa?Zamrugałampowiekami.Tylkodwa?

–Wolneżarty.

Możepowinnamcałyczaskopaćkulępotorze,pomyślałam.Przewróciłam

wtensposóbwięcejkręgli.

WestchnęłamispojrzałamnaDominica.Poziomsamozadowolenianajego

twarzybyłniewiarygodniewysoki.Myślał,żejesttakizajebisty,bopokonuje

dziewczynęwjakiejśgrze.

background image

–Pizda–wymamrotałam.

–Comówiłaś?

–Nazwalamciępizdą–powiedziałam.–P-i-z-d-a.

–Jajestempizdą?

Wzruszyłamramionami.

–Twojesamozadowoleniemnieirytuje.Tonapewnodlatego,żeidzieci

lepiejwkręgleodemnie.Alewróćmydodomuizagrajmywszachy.Zniszczę
cię.

Dominicudałprzerażenie.

–Obynieszachy,wszystko,tylkonieto.

–Wieszco?Niemamzamiarudłużejznosićtwojegosarkazmu.Dziśsąmoje

urodziny,nietwoje,tymendo.Kończędwadzieściajedenlat.Tomójdzień,nie

twój,więcbujajsię.

Żałowałam,żeniemiałamrozpuszczonychwłosów.Wtedymogłabym

wspektakularnysposóbodrzucićjezaramię.Tobyłbydoskonałymoment.

–Och,todzieńtwoichurodzin,więcmożeszpłakać,ilechcesz.Aleteraz

jesteśpewnienamniezbytzła,bytozrobić.

–Nicnieporadzęnato,żemammiękkieserceiłatwomniedoprowadzićdo

płaczu,wiesz?–Zmarszczyłambrwi.–Gdybymniemiałamiękkiegoserca,
nigdy

bymsięztobąnieumówiła,tygłupiAmerykańcu.

Dominicprychnąłpodnosem.

background image

–Wogólemnietonieobraziło.

Cholera.

–Nigdywięcejjużtuztobąnieprzyjdę.Mamnadzieję,żezdajeszsobie

ztegosprawę.

Dominicwzruszyłramionami.

–Itakbymciętujużniezabrał.JesteśgorszanawetodBranny,aona

zachowujesięwsporciejakskończonadziewczyna.

Tobyłajużprzesada.

Pokazałammuśrodkowypaleciusiadłam,założywszyręcenapiersi.

Dominiczachichotałiruszyłwstronętoru.Znowuprzewróciłwszystkiekręgle.

Itakbyłoprzezresztęgry:strącałwszystkiekręglezapierwszymlubdrugim

razemalboudawałomusiępowalićichprzynajmniejwiększość.Janatomiast

traciłamwkażdejrundzietrzylubczterykręgle.Pięć,jeślimiałamszczęście.

Dominicmiałrację.

Byłamdodupy,jeślichodziłoogręwkręgle.

Aleniechciałamprzyznaćsiędotegonagłosprzedtymdupkiem.

–Marudo–powiedział.–Totwojaostatniarunda.

Jęknęłamiwstałam.

–Twójwyniktostotrzy,mójdwadzieściatrzy.Myślę,żeobojewiemy,kto

wygrał.

–Poprosturzućjużtenostatniraz.

background image

Zrobiłamto,alenieobeszłosiębezfochów.

Jużmiałamrzucićkulą,gdynagleobokmniepojawiłasiędziewczynamniej

więcejwmoimwieku.Byłatrochęwyższaodemnie,niebieskooka,zblond

włosamisięgającymibioder.

Byłabardzoładna.

–Hej,jestemJo.

Uśmiechnęłamsię.

–Bronagh.

–Bezurazy,alemuszęcipowiedzieć,żerobisztoźle.Zauważyłam,żemasz

złątechnikę,askorotwójbratniechceciwtympomóc,tojatozrobię.

Mójbrat.Onamyśli,żeDominictomójbrat?

Westchnęłamwmyślach.Tosięzdarzałobardzoczęsto.Alerozumiałamto.

Dominicbyłseksowny,ajawyglądałamjakprzeciętnadziewczyna,która
bardziej

pasowaładoniegojakosiostraniżjakopartnerka.

Dobra,nieważne.

Postanowiłam,żewykorzystamdziewczynę,bopotrzebowałamwszelkiej

pomocy.SpojrzałamnaDominicaiuśmiechnęłamsię.

–Jochcemipomóc,boty,drogibracie,niechciałeśtegozrobić.

WidziałamrozbawienienatwarzyDominica,gdymachnąłręką,dającmi

swojeprzyzwolenie.

background image

ObróciłamsiędoJoipowiedziałam:

–Nauczmnie,mądrakobieto.

Jouśmiechnęłasięistanęłazamną.Wyciągnęłarękęidotknęłamojejdłoni,

apotempołożyłaswojąlewądłońnamoimbiodrze,bymnieustabilizowaćczy

coś.

–Wyprostusię,odciągnijramięizamachnijsię,aleniezamocno,bo

straciszrównowagę.Obserwowałamcięizauważyłam,żegdyrzucasz,robiszto

całymciałem.Wystarczy,żeruszyszramieniem,aresztaciałamusibyćw
prostej

pozycji.

Och.

Tobywyjaśniało,dlaczegotakźlemiszłopodczasmoichdwóchpierwszych

prób.

–Okej,awięcodchylrękę…zamachnijsię…ipuść.

Zrobiłamto,cokazałamiJo.Poczułam,żecałasalaobserwujemójtor.

Podskoczyłamwgórę,gdymaszynawyświetliłanaekranie„STRIKE”.

Przewróciłamwszystkiekręgle.

Wkońcu!

–Tak!–krzyknęłamiobróciłamsiędoJo.Przytuliłamjąnagle,aona

odwzajemniłauścisk,skaczączemnąpodekscytowana.

Odsunęłamsię,byjejpodziękować,alewtedystałosięcośbardzodziwnego.

background image

Pocałowałamnie.

Ona.Mnie.Pocałowała.

background image

–Niemazaco,życzęmiłejgry.–Jouśmiechnęłasięszeroko,apotem

obróciłasięiodeszła,jakgdybynigdynic.Jakbywogóleniepocałowałamnie

wusta.

Zamrugałamkilkakrotnie,apotemobróciłamsięwstronęDominica

zotwartymiustami.Zauważyłam,żezrywałbokiześmiechu,celującwemnie

aparatemtelefonu.

Czyonmnienagrywał?

–Skasujto!–warknęłamiotarłamusta.

Dominicszybkostuknąłwekranswojegotelefonuiwstał.

–Zapóźno.Moibracia,twojasiostraiAlannahzobaczą,jakpodrywa,

apotemcałujeciędziewczyna.

Zaczerwieniłamsięzzażenowania.Twarzmipłonęła,czułamto.

–Dlaczegotozrobiłeś?

–Botobyłanajśmieszniejszarzecz,jakąwidziałemwcałymswoimżyciu.

Tadziewczynaczęściejpatrzyłanatwójtyłekniżnatwarz.Dosłowniepieprzyła

cięwzrokiem.

Czytoupokorzeniedobiegniekiedyśkońca?

–Wychodzę!

Dominiczbliżyłsiędomnieiotoczyłmnieramionami,żebymnie

zatrzymać.

background image

–Grasięjeszczenieskończyła.

Naprawdę?

Próbowałammusięwyrwać.

–Mamdośćkręglidokońcażycia.

–Acoztwoimprezentem?–przypomniałmi.

Atognojek.

–Zrobiłamto,ocomnieprosiłeś.Zagrałamwtęgrę.Aterazgadaj,gdzieto

jest?

–Eee…Nakońcunaszegotoru.

Żecoproszę?

–Słucham?

Dominicpodrapałsięposzyi.

–Kazałemcizarobićnatwojepoprzednieprezenty.Codziwnegowtym,że

iterazmusisztozrobić?

Jęknęłamrozdrażniona.

–Aczyniemożnapoprostudaćkomuśprezentu,mówiąc:„Proszę,

wszystkiegonajlepszego”?

–Tonudne–odparłrozbawionyDominic.

Znówprzewróciłamoczami.

–Nowłaśnie,totynielubiszsięnudzić.Tendzieńmniewykończył,ajest

dopieropopiątej.To,codlaciebiejestekscytujące,dlamniewręczprzeciwnie.

background image

–Poprostuidźjużpoprezent.Obiecuję,żetenbędzienajlepszyze

wszystkich,któredzisiajdostałaś.

Hmm…

–Mampoprostuiśćnakoniectegotoru,tak?Iniebędęmiećprzezto

problemów?

Zaśmiałsię.

–Nie,aktomiałbycicośpowiedzieć?

–Noniewiem,możepracownicy?

–Ryderprzyszedłtuwcześniejipołożyłtwójprezentnakońcutegotoru.

Powiedziałowszystkimpracownikom.

–Ionitakpoprostusięzgodzili?

Dominicwzruszyłramionami.

–AczytysprzeciwiłabyśsięRyderowi?

Pokiwałamgłową.

–Jasprzeciwiamsięmucałyczas.

–Tozłyprzykład,tysięnieboiszmnieimoichbraci,alewiększośćludzi

tak.Pracownicynicniepowiedzieli,agdybyspróbowali,tojużjabymsięz
nimi

rozmówił.

Och,cozastrasznyczłowiek.

–Dobra–powiedziałam,wzdychając.–Pójdęjuż,chcęmiećtozgłowy.

background image

Dominicpuściłmnieiklepnąłmniewtyłek.Podeszłamdoliniipoczątkowej

toruistanęłamnaścieżcedochodzenia,którejmusieliużywaćpracownicy,by
nie

przewrócićsięnaśliskimtorze.Przeszłamcałądrogędomiejsca,gdzie
znajdowały

siękręgle,iprzyklęknęłam.

–Gdzie,docholery,jestmójprezent?–wymamrotałamdosiebie.

Pochyliłamsię,ażpołożyłamsięnabrzuchuizajrzałampodmaszynę.

Zobaczyłamniebiesko-srebrnysznurekzakończonyobrożą.

Smycz?

Sięgnęłamponią,alemiałamzakrótkieręce,byjązłapać.Ostrożnie

przesunęłamsiępośliskiejnawierzchnitoru,byzbliżyćsiędokręgli.

Wyciągnęłamrękęiwtedyudałomisiędosięgnąćsmyczy,więcodrazu
wstałam.

Przyjrzałamsięsmyczy.Byłamzdezorientowana.Spojrzałamnaobrożę

izobaczyłamprzyczepionydoniejidentyfikatorwkształciekości.

Pies?

–Pocomiałbykupowaćmismycz,skoroniemamy…O,mójBoże!

ObróciłamsięwstronęDominica.

–Kupiłeśmipsa?–krzyknęłam.

Dominicstałpodrugiejstronietoruiznowumnienagrywał.

–Tak,kupiłem.

background image

O,mójBoże!

Krzyknęłamzachwyconaizaczęłamskakać,aleokazałosię,żeskakaniepo

torzedokręgliniebyłomądrymposunięciem.

Poślizgnęłamsięiupadłamnatyłek,trafiającnakręgle.Przewróciłamje

wszystkie.

–Tobolało–jęknęłamiprzyczołgałamsiędościeżki,którąszłam

wcześniej.

Wstałam,położyłamręcenamoimobolałymtyłkuizaczęłamiśćwkierunku

Dominica.Spojrzałamnaniegogroźnie.Klęczałinagrywałmnietelefonem,

śmiejącsię.

–Toniebyłozabawne–powiedziałam,marszczącbrwi.

Gdysiędoniegozbliżyłam,zauważyłam,żepłacze.

Ześmiechu.

–Tob-byłoprzekomiczne.

Dupek.

–Chybazłamałamtyłek.–Skrzywiłamsię,pocierającpośladki.

Wstałiuścisnąłmniemocno.

–Ztobąniemożnasięnudzić,ślicznotko.

Mruknęłamzniezadowoleniem.

–Cieszęsię,żecięrozbawiłam.

Dominicodsunąłsięodemnieiprychnąłpodnosem.

background image

–Udałocisięprzewrócićwszystkiekręgle,gdyzrobiłaśtotyłkiem.

Cozaklasycznyżart.

–Byłowarto–powiedziałamzuśmiechem.–Kupiłeśmipsa.Kupiłeśgo

nam!

Dominicpocałowałmniewgłowę.

–Racja,kupiłemnampsa.

–Gdzieonjest?–zapytałam,podskakującwmiejscuzradości.

Dominicuśmiechnąłsięszeroko.

–Wdomu.

–Notonacojeszczeczekamy?–pisnęłam.–Chodźmyponiego!

Rozdział6

Branna?–krzyknęłam,gdyotworzyłamdrzwidomojegodomu.

–Niekrzycztak,przestraszyszgo–powiedziałDominic,którystałzamną.

Awięctochłopiec.

–Branna?–wyszeptałamtymrazem,ściągającsweteributy.

Sprawdziłamwsalonie,aleokazałosię,żenikogotamniema.

–Hej,jubilatko,dostanębuziakajaktamtadziewczynawkręgielni?

Ryder,KaneiAlecstaliwkuchni,alenigdzieniewidziałamszczeniaczka,

atylkojegochciałamterazujrzeć.

ZignorowałamzboczonykomentarzAleca.

–Branna?–zawołałam.

background image

–Jestztyłu,wogrodzie.

–Branna!–pisnęłamipobiegłamdotylnychdrzwi,bywyjrzećprzezszybę.

ZauważyłamBrannę,którasiedziałanaziemi,aobokniejstałmały,puchaty

husky.

Dominickupiłmipsahusky!

Krzyknęłamizaczęłampodskakiwaćzradości.

–O,mójBoże!

Otworzyłamdrzwiwchwili,gdyDominicpowiedział:

–Bronaghpłaczedzisiajcałydzień.

Byłamniesamowiciezadowolonazkażdegoprezentu,którymipodarował,

więcjakmiałamniepłakać?

–Patrz,tamjestmama–oznajmiłaBrannadopsa,uśmiechającsiędomnie

szeroko.

Podeszłamdonichpowoliiprzykucnęłam,apotempołożyłamsięna

brzuchuioparłampodbródekozłączonedłonie.

–Witaj–wyszeptałamdopieska,któryzbliżyłsiędomojejtwarzy.

Zaśmiałamsię,kiedypolizałmnieponosie.

–Jużciękocha–odezwałsięDominiczzamoichpleców.

–Jateżjużgokocham–powiedziałam,pociągającnosem.

Usiadłamiwzięłamszczeniaczkawramiona,przytulającgo.

–Jakgonazwiesz?–zapytałDominic.

background image

Uniosłampieskaispojrzałamwjegopiękne,jasnoniebieskieoczy.

–Może…Tyson?

Usłyszałamszeptywyrażająceaprobatę,apotemDominicpowiedział:

–Tysonmisiępodoba.

–NotomasznaimięTyson.

Pocałowałampieskawgłowęipołożyłamgonaziemi.Rękamiotarłamłzy

ztwarzy,apotempokazałamsiostrzenaszyjnik.

–Patrz.

Brannawzięławisiorekdoręki.Obejrzałagozkażdejstronyiwybuchnęła

płaczem.Odrazudoniejdołączyłam.Usłyszałamzanamijakieśmamrotania.

–PrzyniosęPchełcetrochęwody–oznajmiłKane.–Skoropłaczecały

dzień,tosiędziewczynamożeodwodnić.

Uspokoiłamsięiprzytuliłammocnosiostrę.

–Izrobiłteżdlamniezarąbistąksiążeczkę–wyszeptałam.–Pokażęci

później.

Brannauśmiechnęłasię,otarłaoczyipokiwałagłową.

SpojrzałamnaTysona,któryzacząłgryźćbrzegmojejsukienki.

Uśmiechnęłamsięiwyrwałammuskrawekmateriału.

–Nie–powiedziałamstanowczoilekkostuknęłamgownos.

Miałamzamiarzdusićwzarodkukażdąjegochęćdogryzieniaubrań.

Wolałamzacząćjaknajszybciej.Potemwstałam,pochyliłamsięiwzięłampsa

background image

wramiona.

–Jestcudowny!–ObróciłamsiędoDominica,RyderaiAleca,wyciągając

wichstronęTysona.–Tylkospójrzcie,czyżniejesturoczy?

–Piękny.

–Zachwycający.

–Fantastyczny.

Ichsłowaociekałysarkazmem.

SpojrzałamnaTysona.

–Niezwracajnanichuwagi,Tyson.Tozwykłedurnie.

–Durnie?

Prychnęłamgłośno.

–Dokładnietak.

Alecspojrzałnamniegroźnie.

–Jestemurażony.

–Idobrze.

Odwróciłamodnichwzrokiuśmiechnęłamsię.

–Niedługobędziekolacja.Zajmujęsięniąodgodziny.

Spojrzałamnasiostrę.

–JaiDominicjużjedliśmy…Alemogęzjeśćcośjeszcze.

Spojrzałamnamojegochłopaka,któryprzyglądałmisięznaganąwoczach.

Dietaićwiczeniaodponiedziałku,przypomniałamsobie.Niedzisiaj.

background image

Wywróciłamoczami.

–Mójtyłekitakjużwiększyniebędzie,więcdajmispokój.

Alecprzekrzywiłgłowęispojrzałnamojądupę.

–Róbwięcejprzysiadów,tobędziewiększy.

Zaśmiałamsię.

–Niechcę,żebybyłwiększy,itakjestjużpokaźnychrozmiarów.

–Wedługmnieimwiększy,tymlepszy–oznajmiłDominic.

–Doceniamładnytyłektakjakty,bracie,aleitakbardziejpociągająmnie

nogi.

Zaśmiałamsię.

–Notak,botopierwszarzecz,naktórąpatrzyszumęskichmodeli

prezentującychbieliznę.Nanogi.

Ryderruszyłdodomu,śmiejącsię,aDominicszybkozanimpodążył,bonie

chciałprzysłuchiwaćsiętejrozmowieanisekundydłużej.

–Dobra,jeślichodziokobiety,tolubięichnogi,aleumężczyzninteresuje

mnietylkofiut.

Śmiałamsiętakbardzo,żeażzgięłamsięwpół.

–Jesteśtakobrzydliwy,żetoprzekomiczne!

Alecuśmiechnąłsięszeroko,ajaśmiałamsiędalej,gdyszliśmywstronę

domu.PrzytuliłamTysonamocnodopiersiispojrzałamnaDominica.

–Będzieszmusiałwybudowaćdlaniegodwiebudy–oznajmiłam.

background image

Dominiczmarszczyłbrwi.

–Dlaczegodwie?

–Bomusimiećjednąwnaszymogrodzie,adrugąutwoichbraci.Tochyba

oczywiste.

–Dobra–powiedział,wzdychając.–Niedługosiętymzajmę.

–Jutro–powiedziałamzszerokimuśmiechem.

Dominicjęknął.

–Dobra,jutro.

Uśmiechnęłamsięzwycięskoiprzytuliłamsiędopieska.

–Aletybędzieszrozpieszczony.

–Wiesz,żeterazspadłeśnadrugiemiejscenajejliściepriorytetów,prawda?

–zapytałRyderDominica,uśmiechającsiękącikiemust.

–Oczymtymówisz?

–OdterazBronaghbędzieprzedkładaćpotrzebyTysonanadtwoje.

Dominicrzuciłbratuwściekłespojrzenie.

–Tonieprawda.

Tobyłaprawda.

Spojrzałnamnie.

–Skarbie,tonieprawda…Mamrację?

Wzruszyłamramionami.

–Onjesttylkoszczeniaczkiem,potrzebujemnie,potrzebujenas.Musimy

background image

mupomagać,dopókinieurośnie.Jegopotrzebysąważniejsze,skorojestodnas

zależny.

Dominicwyglądałnaprzerażonego.

–Cojanarobiłem?

–Właśnieograniczyłeśsobiedostępdocipkidojednegorazunatydzień–

powiedziałAlec.–Właśnietozrobiłeś,braciszku.

–Mamdostępcodziennie,czasemnawetwięcejniżraz,itosięniezmieni.

Kaneprychnąłgłośno.

–JeślibędzieszpróbowałsiędoniejdobraćiTysonwnocyzapłacze,

Pchełkawylecizwaszegołóżkatakszybko,żetwójświatzaczniewirować…I
to

wcaleniejakpoorgazmie.

Parsknęłamśmiechem.

–MożepowinniśmybylinazwaćgoFiutbloker–wymamrotałAlec.

–Siadajciedostołu–powiedziałamojasiostra,śmiejącsię.–Kolacja

gotowa.

OdłożyłamśpiącegoTysonadojegonowegopsiegołóżeczka.Byłtaki

maleńkiwtymwielkimlegowisku.Znalazłampluszakakupionegospecjalnie
dla

niegoipołożyłamgoobokpieska.Mojeserceurosło,gdyTysonziewnąłi
otoczył

łapąmaskotkę,apotemsięwniąwtulił.

background image

–O,mójBoże!–wyszeptałam.–Jakjagokocham.

Poczułam,jakotaczająmnieodtyłuczyjeśramiona.

–Bardziejniżmnie?

Tobyławtejchwilikwestiasporna.

ObróciłamsiędoDominicaiuśmiechnęłamsię,apotemnachyliłam

iwyszeptałammudoucha:

–Gdybędziemysami,możeszzrobićzmoimtyłkiem,cotylkochcesz.

Dominiczacisnąłramionawokółmnietakmocno,żepoczułamlekkiból.

–Gołąbeczki–przerwałanammojasiostra.–Czasnakolację.

Dominicjęknął,gdyodsunęłamsięodniegoipoprowadziłamgodokuchni,

uśmiechającsięszeroko.

–Jedynąrzeczą,jakąchcęterazzjeść,jesteśty–mruknął,gdyusiedliśmy.

AlecspojrzałnaDominicazprzerażeniemnatwarzy.

–Niemówtakdoniej…Mamochotęcięuderzyć,gdytorobisz.

Uśmiechnęłamsię.Aleciresztabracibardzosięzemnązżyliistalisię

opiekuńczy,cozazwyczajoznaczało,żeDominicmiałprzesrane.

–Dajmispokój–błagałDominic.

Aleczmrużyłoczy.

–Wyobraźsobie,żetańczęnago,kręcącfiutemjakhelikopterem.

Dominiczacząłsiędławić.

–Cotypieprzysz,bracie?

background image

Alecspojrzałnamnieipuściłdomnieoczko.

–Terazmożeszjeśćkolacjęwspokoju.Przeznastępnychkilkagodzin

Dominicowiniestanie.Musinajpierwzapomniećotymobrazie.

***

–Poprawmnie,jeślisięmylę,alechybausłyszałam,żeumyjeszgarypo

obejrzeniumeczu,Dominic?

Niechętnieodwróciłwzrokodtelewizora,naktórymoglądałjakiśmecz

NarodowejLigiFutbolowej,iskupiłsięnamnie.Jegobraciazrobilitosamo.

Odkądskończyliśmykolacjęgodzinętemu,żadenznichnieodrywałwzrokuod

tegomeczu.

–Niepoprawiajjej,bojeślitozrobisz,jutrojużsięnieobudzisz–

wymamrotałAlecdoDominica,apotemupiłłykpiwazbutelki.

Mójchłopakspojrzałnaswoichbraci,apotemnamnieiuśmiechnąłsię

znacząco.

–Cholera,ślicznotko,aletyseksowniewyglądaszwtymfartuchu.

SpojrzałamnafartuchBrannyzwizerunkiemMyszkiMinnie,apotem

ponownieskupiłamsięnaDominicu.Mojaminawyrażałaniezadowolenie.

–Tobyłabardzonieudolnapróbarozproszeniamnie.

Alecprychnąłpodnosem.

–Onaznacięjakwłasnąkieszeń.Będzieszmusiałwymyślićjakieśnowe

teksty,bracie.

background image

Dominiczignorowałgoiwciążpatrzyłnamnie.

–Todopieropołowameczu,umyjęnaczynia,gdyrozgrywkadobiegnie

końca.Później.

Dominicnieznosił,gdymówiłam„gary”zamiast„naczynia”.

–Och,awięczajmieszsiętympóźniej,tak?

AlecpochyliłsięwstronęDominicaiwymamrotał:

–Tozasadzka,nieodpowiadajjej,poprostusięuśmiechnij.

Dominicuśmiechnąłsięczarującotymswoimsłynnymuśmiechem,przez

którynaulicyzatrzymywałysięzarównokobiety,jakiniektórzymężczyźni.

Mogłabymgodzinamipatrzećnajegodołeczkiwpoliczkach,gdybymnie
usłyszała

tego,cowłaśniepowiedziałAlec.

Niemiałamzamiarumutegodarować.Niebyłamniczyjąpokojówką.

–Brannaprzygotowaładlawaswszystkichkolację–powiedziałam,

wskazującnanichpalcem.–Ajaposprzątałamzestołupoposiłku.Dominic,to
ty

przegrałeśpodczasrzutumonetą,więcmasznampomóc.

Nieodpowiedział.

–Dominic–powiedziałamznaciskiem.

Jegoszeroki,czarującyuśmiechniezniknąłaninachwilę.

–Tak?

Założyłamramionanapiersi,gdyonspojrzałnamniegniewnie.

background image

–Jużjest„później”,więcwstańiumyjgary.

Minamuzrzedła.Zerknąłnabraci,którzyukrywaliswojeuśmiechyza

butelkamipiwa.

–Jeśliwstanęizrobięto,ocomnieprosisz,braciapomyślą,żejestempizdą.

Totymsiętakzamartwiał?

Nadalpatrzyłamnaniegotwardo,gdymówiłam:

–Ajeśliniewstaniesziniezrobisztego,copowiedziałam,tonawłasnej

skórzedoświadczysz,cotoznaczymiećsinejaja,boprzezmiesiącniebędzie

żadnegoseksu.

–Towolę,żebynazywalimniepizdą–powiedziałwesołoDominiciwstał.

Ruszyłwmojąstronę,agdymniemijałpodrodzedokuchni,klepnąłmniew
tyłek.

–Cośtyzrobiłaznaszymbratem?–zapytałRyder,uśmiechającsię.

Mojeustadrgnęłylekko.

–Jesttresowany.

–Tresowany?–zapytałAlec.–Doczego?

Prychnęłamispojrzałamnachłopaków.

–Domałżeństwa.

Każdyznichwzdrygnąłsię,apotemzaśmialisię,jakbympowiedziałacoś

komicznego.Tylkomnietonierozbawiło.Moglisięśmiać,ilechcieli,ale

małżeństwobyłowplanachkażdegozich.Każdadziewczyna–albochłopak,

background image

wprzypadkuAleca–którychmieliibędąmieć,bylidlanichtreningiem.Tylko

jeszczeotymniewiedzieli.

Rozdział7

Dominic...

–Co?

Uśmiechnęłamsięszeroko,zawiązującmocniejjedwabnyszlafrok.

–Chodźtutaj–zawołałamsłodko.

Słyszałam,jakwzdycha.

–OglądamterazfilmzTysonem.

OBoże,zaczynasię.

–Mamdlaciebieniespodziankę–oznajmiłamśpiewnymgłosem.

Itojaką.

Spojrzałamnaścianęipopatrzyłamnanowąantyramę,któratamwisiała.

Dominicniedawnoprzyniósłjądodomu.Napoczątkuniemiałampojęcia,coto

jest,alewkońcuzajrzałampodzakrycieizobaczyłamwszystkiezdjęcia,które

Dominiczrobiłnampodczasmoichurodzin.Powiedział,żewysłałjedo

znajomego,bystworzyłznichkolaż.Oczywiściegdytozobaczyłam,zaczęłam

płakać,aleterazwidoktychzdjęćpoprostusprawiałmiprzyjemność.

Uśmiechnęłamsięszeroko,gdyusłyszałamkrokinaschodach,apotemna

korytarzu.WkońcuDominicstanąłprzedwejściemdonaszejsypialni.

–Niespodzianka?Dlamnie?–zapytał.–Aletotwojeurodziny.

background image

–Toprawda,alezrobiłeśdlamnietakwiele,żechciałamdaćcicoś

wzamian.

Dominicrozejrzałsiędopokoju,poczymwszedłdośrodka.

–Cototakiego?–zapytał.

Zmrużyłamoczyirozwiązałamwęzełszlafroka,pozwalającmuopaśćna

podłogę.

–JezuChryste.

UśmiechnęłamsięzzadowoleniemipowolipodeszłamdoDominica,który

zamarłwmiejscu,obserwującmnie.

–Podobacisięto?–zapytałam,obracającsięwokół.

Dominicodetchnąłgłęboko,agdyjegowzrokskupiłsięnamoimtyłku,

poczułam,jakprzeszywamniedreszcz.

–Skarbie–powiedział,niemogączłapaćtchu.–Skądtytowytrzasnęłaś?

Dominicmiałnamyślibieliznę,którąmiałamnasobie.

–Brannakupiłaminaurodziny–odparłam.–Pomyślałam,żemogęto

dobrzewykorzystać.

Miałamnasobieczarnąjedwabnąkoszulkę,którałączyłasięzpasemdo

pończoch.Pończochyoczywiścieteżmiałamnasobie.Wszystkodosiebie

pasowało,nawetczarnemajtki.Pozajednymmałymelementem–założyłam

czerwoneszpilki,bomusiałamdodaćdotegostrojucośwulubionymkolorze

Dominica.

background image

–Kolortejbieliznywyglądadoskonalewzestawieniuztwojąskórą…

Perfekcja–wyszeptał.

Pochyliłamgłowęiuśmiechnęłamsię.Dominiczrobiłkrokwmojąstronę

ichwyciłzabrzegswojejkoszulki,byjąściągnąć.Moimoczomukazałysię
jego

wyrzeźbionaklatkaibrzuch.

Chryste.

Przełknęłamztrudemślinęicofnęłamsięokrok.

–Cotomabyć?–zapytałDominiczuśmiechem.–Chcesz,żebymnato

zapracował?

Uniosłambrwi.

–Tykazałeśmipracowaćcałydzieńnamojeprezenty…Wydajemisię,że

takbędziesprawiedliwie.

Cofnęłamsięwstronęłóżka,aDominicwtymczasieściągnąłswojespodnie

izostałtylkowbokserkach.Bardzoopiętychbokserkach.

Dominicoblizałusta.

–Niemaszpojęcia,cotyzemnąrobisz,Bronagh.

Spojrzałamnajegobokserkiiwymruczałam:

–Mampojęcie.

Uniosłamwzrokwyżejipoczułam,jaknawidokjegomięśnibrzucha

izarysowanejliniiwkształcielitery„V”ciekniemiślinka.

background image

–Niemogęuwierzyć,żetowszystkojestmoje–powiedziałam

iprzełknęłamślinę,gapiącsięnaciałoDominica.

Patrzyłamjakwtransie,gdydomniepodchodził.Kiedybyłjuż

wystarczającoblisko,otoczyłmnieramionami,apotemprzesunąłręcenamój

tyłek.

–Ajaniemogęuwierzyć,żetowszystkojestmoje.

Syknęłam,gdyścisnąłmojepośladki.

–Spokojnie,tygrysie–ostrzegłam.–Jestemjeszczeobolałapotym

dzisiejszymupadkunatorze.

Dominicpocałowałmniewramię,wsunąłmiręcepodkoszulkęipołożyłje

płaskonamoimciele.

–Masztakiedelikatneciało–wyszeptał.

Zamknęłamoczy,gdyonobróciłgłowęiprzyłożyłustadomojejszyi.Od

razuznalazłmójsłabypunktizacząłgossać.Zachichotałam,botomnie
łaskotało

idostawałamprzeztogęsiejskórki.

–Nigdyniewytrzymujeszwięcejniżpięćsekundizaczynaszsięśmiać,gdy

całujęcięposzyi.

–Botołaskocze–stwierdziłamiodsunęłamsięodniego.

Dominicpróbowałznowuprzyłożyćustadomojejszyi,alewybuchnęłam

śmiechemirzuciłamsięnałóżko,próbującuciecodjegopieszczot.Odrazu

background image

położyłsięnademną,podpierającsięnałokciach.

–Tymrazembędziesznagórze.Niemamzamiaruprzegapićanicentymetra

tegotwojegostroju.Będęleżałnaplecachipodziwiałwidoki.

Uśmiechnęłamsię,aDominicpodniósłsięipołożyłnaplecach.Zdjął

bieliznę,apotemchwyciłwdłońswojegotwardegopenisaizacząłgopocierać.

–Stańnakońcułóżkaipodejdźdomnienakolanach,skarbie.

Wstałamipodeszłamdobrzegułóżka.Patrzącmucałyczaswoczy,

opadłamnaczworakaizaczęłamiśćwjegostronę.

–Wolniej–wyszeptałDominic.

Patrzyłnamnie,wciążpocierającrękąswójsprzęt.

Tobyłotakcholernieseksowne.

Powolipełzłamwjegostronę.Pochwilizatrzymałamsięiwyciągnęłam

zwłosówklamrę,pozwalającimopaśćfalami.

–Kurwa–wyszeptałDominic.

Położyłamręcenajegoudachipochyliłamgłowęnadjegomęskością.

Odsunęłamjegorękęiprzejechałamjęzykiemodpodstawypenisaażpojego

główkę.

–Mój–wymruczałam.

Dominicwypiąłbiodrawmojąstronę,słyszącmojądeklarację.

–Weźmniedoust…Dokładnietak.Ooooch.

Przerzuciłamwłosyprzezjednoramięizaczęłampieścićustamijegopenisa,

background image

jednocześnietrzymającgowdłoniipocierając.

–Kurwa,Bronagh!

Wydałamzsiebiepomrukzadowolenia,aDominicstęknąłwodpowiedzi.

–Zacznijmnieujeżdżać,kochanie.Jużdłużejniewytrzymam.

Uśmiechnęłamsięiwyjęłamzustjegopenisa.Podpełzłamwyżejiusiadłam

nanim,anastępniezaczęłampowoliocieraćsięojegotwardość.

–Kurwa!Jakimcudemmogę…Czytosąmajtkibezkroku?

Uśmiechnęłamsięzzadowoleniem.

–Chryste,weźmniedośrodka–błagał.–Naprawdęniewytrzymamdzisiaj

długo,jesteśtakcholernieseksowna.

Wyciągnęłamrękęipoprowadziłamjegopenisadomojejszparki.

–Tatuśwrócił–mruknął,ajaopadłamniżej,wsuwającgogłębiejwsiebie.

Położyłammuręcenapiersi,odepchnęłamsię,apotemznowuopadłam.

Tak.

Odchyliłamgłowęiwestchnęłam.

Dominicwyciągnąłręceizłapałmojepiersiprzezkoszulkę,apotem

przesunąłdłonienabiodra,bykontrolowaćmojeruchy.

–Cholera,jesteśtakaseksowna–powiedziałznowuizacząłprzesuwaćrękę

wstronęmojejkobiecości.

Odnalazłłechtaczkęipotarłjąmocno.

O,Boże.

background image

–Nodalej,kochanie–ponaglałmnie.

Zaczęłamporuszaćsięnanimjeszczeszybciej,podczasgdyDominic

wypychałbiodra,odpowiadającnakażdymójruch.

–Tak!–krzyknęłam.

Podskakiwałamnałóżku,ażwkońcupalceDominicasprawiły,żemoje

ciałozaczęłyprzeszywaćdelikatnespazmy.Usiadłszybkoiprzewróciłmniena

plecy.Zacząłmniepieprzyć,podczasgdyjapocierałampalcamimyszkę,
kończąc

to,cozaczął.

–Szybciej,Bronagh!–krzyknąłDominic.

Pocierałamłechtaczkętakszybko,jaktylkomogłam,ażwkońcufala

przyjemnościprzeszyłamojeciało,sprawiając,żewygięłamplecywłuk,aoczy

uciekłymiwgłąbczaszki.Usłyszałam,jakDominicstękagłośno,alenie

reagowałam.Przezminutęnawetnieotworzyłampowiek.Czekałam,ażmoje
ciało

przestaniedrżeć.PojakimśczasieDominicstoczyłsięzemnieipołożyłna
boku.

–Zakażdymrazempiekielniemniepodniecasz.

Byłamzadowolonazjegosłów.

–Czytobyłmójszóstyprezent?–zapytałamDominica.

–Tak…Niemazaco.

Zaśmiałamsięiobróciłamnabok,bygoprzytulić.

background image

–Tobyłynajlepszeurodzinywmoimżyciu.Dziękuję.

–Proszę,kochanie.

Uśmiechnęłamsię,zamknęłamoczyipochwilijużspałam.

***

–Damien?Cześć!

–Hej,Bee,wszystkiegonajlepszego!–Wjegogłosiesłyszałamuśmiech.

Ucieszyłamsięipoprawiłamtelefonprzyuchu.

–Dziękuję!Jaksięmasz?Tęsknięzatobą!

–Jateżzatobątęsknię,alepozatymwszystkowporządku.

–Skorotęsknisz,towróćdodomu–oznajmiłam,marszczącbrwi.

Damienwestchnął.

–Bronagh.

–Wiem,wiem…Musisz„odnaleźćsiebie”.Acotowłaściwieznaczy

wpraktyce?

Damienzaśmiałsię.

–Toznaczy,żeniemogęudaćsięwmiejsce,gdzieskrzywdziłbymludzi,na

którychmizależy,bonajpierwmuszęuporządkowaćwłasnemyśli.

Aleminęłyjużtrzylata.

–Ajesteśchociażbliskotegouporządkowania?

Damienwymamrotał:

–Pracujęnadtym.

background image

Tolepszeniżnic.

–Ajaksięmająmoigłupibracia?

Uśmiechnęłamsięszeroko.

–Niedzwoniłeśdonichdzisiaj?

–Dzwoniłem,alechcęusłyszećodciebie,czymsięzajmują.

Zaśmiałamsię.

–Wszystkopostaremu.RyderiBrannasąwsobiezakochani,Alecjest

dziwkąijestzakochanywsobiesamym,Kanewciążchceotworzyćjakiś
ośrodek

opiekispołecznej,ajaiDominic…Zachowujemysiętak,jaknanasprzystało.

Damienwybuchnąłśmiechem,

–Dobrzewiedzieć,żeniektórerzeczysięniezmieniają.

Świętaprawda.

–AcouAlannah?–zapytałniezbytsubtelnie.

Uśmiechnęłamsię.

–Masiędobrze.Kończyostatnirokprojektowaniagraficznego,jakwiesz.

Żałuj,żeniewidziałeś,jakiepięknerzeczypotrafistworzyć.Mawłasnąstronę

internetowąiprojektujeróżności,okładkiksiążek,layoutystronWWW,banery,

logo.Potrafizrobićwszystko,ajejprojektysąnaprawdęoryginalne.Najpierw

rysujeświetneszkice,apotemużywatychswoichgadżetówiskanujeobrazydo

komputera.Utrzymujesięztegoijestszczęśliwa.

background image

–Todobrze–powiedziałDamien.–Cieszęsięjejszczęściem.Zasłużyłana

nie.

–Onateżociebiepytała.

–Naprawdę?–zapytałDamienzachrypniętymgłosem,poczym

odchrząknął.–Tomiłe.

Prychnęłampodnosem.

–Przestańzemnąpogrywać,wiem,żeobojewciążmaciesiękusobie.

–Toakuratnigdyniebyłproblem–wymamrotał.–Janimbyłem.

Zmarszczyłambrwiioświadczyłam:

–Dame,zrobiłeśbłąd,aleprzestańsiętymzadręczać…

–Muszęlecieć,Bronagh,mojaprzerwasięskończyła.

Damienpracowałjakoochroniarznanocnejzmianiewjakiejśfirmie.

–Okej–westchnęłam.–Pogadamypóźniej.Trzymajsię.Kochamcię.

–Jateżciękocham,Bee.Narazie,mała.

Położyłamsięznowunałóżku.Kilkaminutpóźniejdopokojuwszedł

Dominicizapytał,cosięstało.

–WłaśnierozmawiałamzDamienem.Tęsknięzanim.

Dominicposmutniał.

–Jateż.

Wiedziałam,żemówiłszczerze.DominiciDamienbylibliźniakamiiprzed

wyjazdemDamienanigdysięnierozstawali.

background image

–Napewnoniedługowróci–zapewniłmnie.

–Czylikiedydokładnie?

Dominicwzruszyłramionami.

–Kiedyśwkońcumusi.

Świetnie.

SpojrzałamnaDominica.

–Czemusiętakwystroiłeś?

Wyszczerzyłzębywuśmiechu.

–Wszyscywychodzimynadrinkazokazjitwoichurodzin.

–Aktoidzie?–zapytałam.

–Moibracia,Branna,AideenichybajejkoleżankaKeela.

–AGavinaiAlannahniebędzie?

Dominicpokręciłgłową.

–Gavinwracapopracyodrazudodomu.Tak,dzwoniłemdoniego.

AAlannahcierpina…kobiecedolegliwości.Nicwięcejniewiem,boszybkosię

rozłączyłem.

Zaśmiałamsię.

–Mówienieomiesiączcewprawiacięwzakłopotanie?

–Tak–odpowiedziałDominicnatychmiast.

Typowyfacet.

Wstałam.

background image

–Niewiem,cozałożyć.

Dominicspojrzałnamnieiprzełknąłgłośnoślinę.

–Zostańwtejbieliźnie,alezałóżnatojakąśsukienkę.

Poczułam,jakmójpulsprzyspiesza.

–Okej.

Dominicuśmiechnąłsięszeroko.

–Pośpieszsię.Wszyscyjużsięschodzą,niedługozamawiamytaksówkę.

–Dokądjedziemy?

–Zobaczysz.

Rozdział8

KlubnocnyPlayhouse.

Właśnietamtrafiliśmy,byświętowaćmojeurodziny.Byłamwtymklubie

kilkarazy.Tocałkiemniezłemiejsce,choćnietypowe.Przypominałotrochę

bardziejlegalnąwersjęDarkness.Urządzanotuwalki,azwycięzcaotrzymywał

nagrodępieniężną.

Ludziejeuwielbiali.

Niemiałamnicprzeciwko,boDominicrzadkobrałudziałwtych

pojedynkach.Jedynymiosobami,któremiałyodwagęstanąćprzeciwkoniemu,
byli

pijacyiśmiałkowie,którzynigdywcześniejniesłyszelioDominicu.

Aleprzeszkadzałymiwalkidziewczyn.

background image

Niejestemseksistkąinaprawdęwierzę,żekobietymogąrobićdokładnieto

samo,comężczyźni.Jednaknielubięoglądać,jakdwiedziewczynybijąsięna

platformiedlapieniędzy.Aletoichsprawa.

–Czydziejesiętudziścośważnego?–zapytałamDominica,pochylającsię

wjegostronę,gdyjużusiedliśmyprzydużymstole.

Wzruszyłramionami.

Przyjrzałammusięuważnie.

–Będzieszdzisiajwalczyć?

Zaśmiałsięcicho.

–Nie,dziśmaszurodziny.Mamzamiarspędzićczasztobą,aniena

platformie.

Boże,pomyślałam,jakcudownie.

UśmiechnęłamsięispojrzałamnaBrannę,któraprzyszładonaszbaru,

trzymającwdłoniachdrinki.Podałamijedenkieliszek.

–Lodzika?–krzyknęła.

WszyscyfaceciprzystolenagleskupilisięnaBrannie,którawybuchnęła

śmiechem.

–DrinkBronaghtaksięnazywa.Lodzik–wyjaśniła.

Wszyscyzaczęlisięśmiać.

Dominicpochyliłsięwmojąstronę,gdyupiłamłykdrinka.

–Aterazpołknijtegolodzikajakdobradziewczynka.

background image

Prawiesięzakrztusiłam.

Zaczęłamkaszlećipocieraćklatkępiersiową.Dominicspojrzałnamnie

wymownie,unoszącbrwi.

Typowyzniegofacet.

Zerknęłamnasiostrę,którasiedząc,ruszałasiewrytmmuzyki.Ryder

rozmawiałwłaśniezeswoimiznajomymi.Uśmiechnęłamsięiwstałam,
wyciągając

doniejrękę.

–Idziemypotańczyć?

Nieodpowiedziała,tylkozerwałasięnarównenogiichwyciłamniezarękę,

ciągnącnaparkiet.

ZaczęłyśmyskakaćjakwariatkidopiosenkiGangnamStyleiprawie

połamałyśmynogi,potykającsięowłasneszpilki.Jednakzamiastusiąść,

tańczyłyśmydalej,śmiejącsięgłośno.

Gdypoczułamczyjeśręcenaswoichbiodrach,podskoczyłam,przestraszona.

Obejrzałamsięprzezramięipokręciłamgłową,gdyujrzałamfaceta,który
chciał

zemnązatańczyć.

–Wybacz,alemamchłopaka.

Nieznajomyuśmiechnąłsię.

–Spokojnie.

Facetzacząłtańczyćzamną,ocierającsiękroczemomójtyłek.

background image

Odepchnęłamgoiobróciłamsię.

–Niechcęztobątańczyć.

Chłopakpokręciłgłową.

–Alezciebieprowokatorka.

Żeco?TańczyłamtylkodoGangnamStyle.Jakimcudemmożebyćto

uwodzicielskie?

Spojrzałamnachłopaka,apotemchwyciłamBrannęzarękęichciałam

odejść,omijającgo,jednakonzastąpiłmidrogę.

–Proszę,odsuńsię–powiedziałaBrannastanowczymtonem.

Chłopakzaśmiałsięszyderczo.

Mojasiostrapopatrzyłananiegozłowrogo,apotemrzuciławmojąstronę:

–Zarazwrócę.

Chłopakprzepuściłją,apotemskupiłsięznowunamnie.Byłamściśnięta

międzynimainnymitańczącymiludźmi.Naglektośpopchnąłmnieipoleciałam

doprzodu.Chłopakotoczyłmnieramionami.

–Puśćmnie!–warknęłam.

Zaśmiałsię.

–Mojasiostraposzłapomojegochłopaka,więcpuśćmnie,bocościzrobi!

Proszę,niechcężadnychkłopotów.

Przesunąłrękęnamójtyłekiścisnąłgo.

–Alemaszwielkądupę–powiedziałzezdziwieniem.–Cojabymdał,żeby

background image

jąwyruchać.

Próbowałammusięwyrwać,alezłapałmniezaręceizbliżyłswojątwarzdo

mojej.Dopieropochwilizrozumiałam,żechciałmniepocałować.Odwróciłam

głowęnajdalej,jakmogłam,apotemupadłamiwylądowałamzhukiemna

parkiecie.

Zabolało.

–Bronagh!–Usłyszałam,jaksiostrapróbowałaprzekrzyczećmuzykę.

Poczułamnasobiejejręce,gdypróbowałamniepodnieść.Kiedyzłapałam

równowagę,pochyliłamsiędoprzodu,chcącrozmasowaćobolałytyłek.

Oberwałamdokładniewtosamomiejsce,cotegodnianakręglach.

Będęmiałaokropnegosiniakanapośladku.

–Kurwa–wydusiłamzsiebie.

–Wszystkoztobądobrze?–zapytałamojasiostra.

Pokiwałamgłowąiskupiłamwzroknascenie,którarozgrywałasięprzed

nami.Wtejchwilizauważyłam,jakktośzamachujesięiuderzawcośz
głośnym

trzaskiem.Opuściłamwzrokiwytrzeszczyłamoczy.

–Kane,przestań!

Spodziewałamsięzobaczyć,jakDominicbijechłopaka,aletobyłjednak

Kane.MójBoże,Kanenieźlesprałtegogościa.Ażpolałasiękrew.

DominiciRyderpojawilisięnaglezaKane’emiobajzłapaligozaramiona,

background image

byodciągnąćbrataodchłopaka,którywiłsięnapodłodzezbólu.Skrzywiłam
się,

gdyzobaczyłamjegozakrwawionatwarz.

Byłampewna,żeKanezłamałmunos.

DominicstanąłprzedKane’emizacząłcośdoniegokrzyczeć.Kane

wodpowiedziwydarłsięnabrataiwskazałpalcemnachłopaka,apotemna
mnie.

Dominicprzyjrzałmisię,apotemskupiłsięnależącymnaziemifacecie.

Skrzywiłamsięznowu,gdyDominickopnąłchłopakawbrzuch,apotem

pochyliłsięnadnimiwykrzyczałmucośprostowtwarz.Dominicwstałw
chwili,

gdypojawilisięochroniarze.

Podszedłdonichipochyliłsięwichstronę,bymogliusłyszećgomimo

dudniącejmuzyki.Wskazałnajpierwnachłopaka,apotemnamnie.Ochroniarze

pokiwaligłowami,apotemruszyliwstronęchłopaka.Podnieśligoioddalilisię

wrazznim.

OdrazupodeszłamdoDominica,którywyciągałdomnierękę.Brannaszła

przedemnązRyderemiKane’em,amyzDominikiempozostawaliśmyzanimi.

–Wszystkowporządku?–zapytał.

Wzruszyłamramionami.

–Czycościzrobił?–zapytałgroźnymtonem.

Pokręciłamgłową.

background image

–Notoocochodzi?–naciskał.

–Jestemtylkowkurzonatymwszystkim.–Westchnęłam.–Ścisnąłmój

tyłekiwydawałsiębyćzaskoczonytym,żejestprawdziwy.

Dominicspojrzałnamniezuniesionymibrwiami.

–Niejesteśzładlatego,żejakiśnieznajomycięmolestował,aledlatego,że

uznałtwójtyłekzasztuczny?

Ugh.

–Jestemztobąjużtakdługo,żepoważneproblemyustępująmiejscatym

głupim–przyznałam.

Dominicpokręciłgłową.

–Jesteśnienormalna.

Niemogłamsięznimniezgodzić.Gdydotarliśmydonaszegostolika,

zbliżyłamsiędoKane’aiprzytuliłamgo,dziękując.

–Wszystkowporządku?–zapytał.

Pokiwałamgłową.

–Tylkotyłekmnieboli,boupadłam.

Kaneodziwozacząłdusićsięześmiechu.

Dominicpodałmidrinka,zaczęłamgosączyć.Rozmawialiśmyprzezkilka

minut,ażnagleponaszejlewejstroniepojawiłasiękobieta,któraprzyciągnęła

uwagęBranny.

–Aideen!–pisnęła.–Wkońcudotarłaś.

background image

Obróciłamgłowęipatrzyłam,jakAideenCollinsidziewnasząstronę.Miała

nasobieniebieskąobcisłąsukienkę,cyckiprawiewypływałyjejzestanika.To
był

bardzopokaźnybiust.

–Japierdolę,ktotojest?–zapytałKane,patrzącnaAideenzotwartymi

ustami.

Uśmiechnęłamsię,widzącjegominę.

–ToAideenCollins,starszasiostraGavina.

–TojestsiostraGavina?–zapytałzniedowierzaniem.–Niezłazniejsztuka.

Przewróciłamoczami,słyszącjegosłowa,alemusiałamsięznimzgodzić.

Aideennaprawdębyłazjawiskowa.OddawnaprzyjaźniłasięBranną.Była

Irlandkązkrwiikości.Jejdialektteżbyłiścieirlandzki,typowydlamieszkanki

Dublina.

–Hej!–UcieszyłasięAideen.–Przepraszam,żesięspóźniłam.Próbowałam

wyciągnąćKeelęnaimprezę,alepostanowiłazostaćwdomu.Biedaczkajest

ostatnioprzepracowana.

Mówiłaoswojejnajlepszejprzyjaciółce,KeeliDaley.Keelabyłabardzo

sympatycznądziewczyną.Spotkałamjąkilkarazyipolubiłam.Aleniepodobało

misięto,zkimbyłaspokrewniona.

Skrzywiłamsięnamyślojejkuzynce,MicahDaley–cozapieprzona

szmata–ijejokropnymchłopaku.JasonBanezmieniłmojeszkolnelataw
piekło.

background image

–Bronagh!–krzyknęłaAideen,przyciągająctymmojąuwagę.

Uśmiechnęłamsięiwstałam,byjąuściskać.

–Wszystkiegonajlepszego!

Otoczyłamnieramionamiimocnoprzytuliła.Gdysięodsiebie

odsunęłyśmy,obróciłamsięwkierunkustołuizaczęłamwskazywaćwszystkich
po

kolei.

–TojestDo…

–Nico–powiedziałDominic,przerywającmi.–Jestemjejchłopakiem.

Aideenuśmiechnęłasię.

–Miłociępoznać,Nico.

ZignorowałamnietaktzestronyDominica.Wbardzoniesubtelnysposób

zaznaczałstarszejsiostrzeGavina,żejestemjegoilepiej,byAideenbyłatego

świadoma.SpojrzałamnaAlecaiKane’a,mówiąc:

–TojestAlec,atoKane,starsibraciaDominica.

Alecpuściłdoniejoczko,aKaneuśmiechnąłsięszerokoipowiedział:

–Miłociępoznać,piękna.

–Maszrację–powiedziałaAideen,puszczającdoniegooczko.–Napewno

miłomniepoznać.

Tozabawne,żewprzeciągutrzechlatAideenniemiałaanijednejokazji,by

poznaćbraciRydera.Ciąglepracowała,agdyjużmiaławkońcuczasdla
Branny,

background image

tochciałająmiećtylkodlasiebie.

KanezmarszczyłbrwizdziwionyosobliwąodpowiedziąAideen,ajasię

roześmiałam.AideencałkowiciezignorowałaKane’aiobróciłasięwstronę

Rydera,którywkońcuprzestałrozmawiaćzeznajomymiipodszedł,bysięznią

przywitać.

–Hej,złotko,widzę,żejużdotarłaś.

Aideenuściskałago.

–Hej,Ry.Nieominęłabymtakiejimprezy.

Uśmiechnęłamsię,kiedyzgłośnikówrozległasiępiosenkaBritneySpears

WorkBitch.

Spojrzałamnamojąsiostręioznajmiłam:

–Chcęzatańczyć.

BrannaskinęłagłowąwkierunkuDominicaipowiedziała:

–Wkurzysię,jeśliznowupójdziesznaparkiet,alepiejgoniedrażnić.Może

zostaniemyizatańczymytutaj?

Odpowiadałomito.

–„Youbetterwork,bitch!”–wykrzyczałamsłowapiosenki.Rozbawiłam

tymBrannę.Uniosłyśmyramionawpowietrzeizaczęłyśmykołysaćbiodrami

wrytmmuzyki.

Aideenszybkodonasdołączyła.Wjednejręcetrzymaładrinkaicojakiś

czasgosączyła,kręcącjednocześniebiodrami,cowedługmniewyglądało

background image

komicznie.Obróciłamsięplecamidodziewczynitanecznymkrokiem
podeszłam

doDominica,któryopierałsięokanapę,obserwującmnie.

Uśmiechnąłsięzwyższością,gdywyciągnęłamdoniegorękę.

–NiebędętańczyćdopiosenkiBritneySpears–powiedział,przekrzykując

muzykę.–Mowyniema.

Zmarszczyłambrwi.

Dominicpokręciłgłową.

–Niebędęrobićtego,cochcesz,tylkodlatego,żepatrzysznamniewten

sposób.

Cholera.

Obróciłamsięiwróciłamdotańca.CochwilęcofającsięikuszącDominica

moimtyłkiem.Gdynaglepoczułampiekącegoklapsa,podskoczyłami
obróciłam

siędoniego,pocierającobolałemiejsce.

–Tozabolało.

Dominicuśmiechnąłsięzzadowoleniem.

–Mogłemalbogoklepnąć,albougryźć.

Obnażyłamzęby,udając,żetojachcęgougryźć.GdyAlectozobaczył,

zacząłsięśmiać.

–Nodalej,wstawajizatańczzemną…Dziśsąmojeurodziny.

Spojrzałamnaniego,marszczącczołodlalepszegoefektu.

background image

Dominicjęknąłijużwiedziałam,żebyłambliskoswojegocelu,lecznagle

muzykaucichłaiusłyszałamodgłosperkusji.

Onie.

Walkisięzaczynały.

–Panieipanowie–zahuczałgłosdobiegającyzgłośników,gdyjasiadałam

Dominicowinakolanach.

–Dziśmamydlawasniesamowiteatrakcje.Jeślizejdzieciezparkietu,

wniesiemyplatformę.

Patrzyłam,jakochroniarzeklubupopędzaliludzi,wyganiającichzparkietu,

apotemsamisięodsunęli.Wyciągnęłamszyję,byzobaczyć,jakpodnoszą

platformę.Uważałam,żewyglądałotozarąbiścieizakażdymrazem,gdybyłam

wtymklubie,starałamsięzobaczyćtowidowisko.

Platformazostaładoskonalezaprojektowana.Kiedybyłaschowana,wogóle

niemożnabyłojejdostrzec,leczkiedysięunosiła,jejpowierzchniaznajdowała
się

jakieśdwametrynadpodłogą.Byłatosporaodległośćdlazawodnika,który

mógłbyspaćzpodwyższeniapodczaswalki.

OparłamgłowęoramięDominica,aonzacząłpocieraćkciukiemmojeudo.

Jużmiałamgozapytać,czychcenapićsiędrinka,gdynagległos

prowadzącegooznajmił:

–Właśniesiędowiedziałem,żedziśwklubiegościmyFuriata!

background image

Och,nie.

Rozdział9

Nico…Gdzietyjesteś?Maszogłosićpierwsząwalkę.

Ludziezaczęlikrzyczećiwskazywaćnanaszstolik.Zamknęłamoczy,gdy

Dominicpoklepałmniepoplecachipoprosił,bymwstała.

Gdyobojepodnieśliśmysięzmiejsc,chwyciłamgozarękę.

–Powiedziałeś,żedzisiajniebędzieszwalczyć.

Spojrzałnamnieioznajmił:

–Boniebędę.

–Obiecujesz?

Pokiwałgłową,alenicnieodpowiedział.

Puściłamgoipatrzyłam,jakidziewkierunkuplatformyipodciągasię,byna

niąwejść.Usiadłamnajegomiejscuizałożyłamramionanapiersi.
Nienawidziłam

tego,żewtrakciewalkibyłwcentrumuwagi–miałamwrażenie,żetłumludzi

składałsięgłówniezkobiet,którechciałymiećgodlasiebie.

Dominicwprowadziłnaplatformędwóchzawodnikówicośdonich

powiedział,gestykulując,apotemsięzaśmiał.Chwilępóźniejwalczący

zaatakowalisiebienawzajem,awklubierozległysięzachęcająceokrzyki.

Zacisnęłamszczękęipięści,kiedyktośrzuciłwDominicajakimśkawałkiem

materiału.Gdyuniósłgodogóry,okazałosię,żebyłtostanik.

background image

–Wyglądasznawkurzoną,Bee.

–Bojestem–powiedziałamdoAleca.–Onitraktujągojakjakiegoś

celebrytę.

Alecotoczyłmnieramieniemipowiedział:

–Bowtymświecieonjestcelebrytą.Wszyscykochająbokserów

walczącychwpodziemiu,nawetjeśliniesązawodowcami.

Ztrudemprzełknęłamślinę.

Dominicdostałofertyodtrenerówisiłowni,którzychcieligotrenować

izachęcićdowzięciaudziałuwUFC.Chybanigdywżyciumitaknieulżyło,
jak

wchwili,gdypowiedział,żeżadnejnieprzyjął.Mójchłopakkochałwalczyć,
ale

tylkodlatego,żetobyłojegohobbyisposóbnarelaks.Niemiałwsobienatyle

pasji,byzamienićwalkiwpracę.

Jegoprawdziwąpasjąbyłotrenowanieinnych.

Dominicuwielbiałtreningiiinteresowałsiętym,jakdziałaludzkieciało,

więcgdyskończyliśmyliceum,poszedłnastudiaizdobyłwszystkiepotrzebne

uprawnienia.Zostałtrenerempersonalnym,alenietakimzwykły,którypracuje
na

siłowni.Dominicmiałswojąwłasnąlistęklientów,stronęinternetowąipodczas

każdegotreninguzpodopiecznymdawałzsiebiewszystko,byjaknajlepiej

wykonaćswojąpracę.

background image

Byłamzniegopiekielniedumna,borozwinąłswojąkarieręikażdegodnia

szedłdopracyszczęśliwy,podczasgdyjasiedziałamwdomuinudziłamsię,bo

niewiedziałam,comamzesobązrobić.Niebyłamleniwa–japoprostunie

miałamwymarzonejpracyjakwszyscyinni.Byłabymnajszczęśliwsza,gdybym

zostawaławdomuizajmowałasiędziećmi.Problembyłtaki,żeniemieliśmy

dzieci.

Jeszcze.

–Hej,wszystkowporządku?

Drgnęłamgwałtownie,jakbyktośprzyłapałmnienarobieniuczegoś

niewłaściwego.

Przełknęłamztrudemślinę.

–Tak.

Alecuniósłbrwi.

–Oczymprzedchwiląmyślałaś?

Wzruszyłamramionami.

–Powiedzmi.

Westchnęłam.

–AleniepowtarzajtegoDominicowi,okej?

Aleczamrugał,zdziwiony.

–Niepisnęanisłówka.

–Właśniemyślałamotym,jakbardzocieszymnieto,żeDominicjest

background image

trenerempersonalnym,alepotemzaczęłammyśleć,jakąjabędęwykonywać
pracę

dokońcaswoichdni,iwtedydotarłodomnie,żenajchętniejzostałabymw
domu

izajmowałasiędziećmi.

Alecpopatrzyłnamnie,apotemskupiłwzroknamoimbrzuchu,bypo

chwiliznowuspojrzećmiwoczy.

–Jesteśwciąży?–zapytał,wytrzeszczającoczy.

Chciałabymbyć.

Zaśmiałamsię.

–Nie…Alemyślę,żejestemnatogotowa.

Gdypowiedziałamtonagłos,mójpulsprzyśpieszył.Wciąguostatnich

tygodniwielokrotniemyślałamomacierzyństwie,alepowiedzenietegonagłos

dawałominadzieję,żetorzeczywiściemożliwe.

–Bronagh!

Alecbyłwszokuiniewiniłamgozato.Niedostałżadnegoostrzeżenia

przedtakpoważnąwiadomością.Dlamnietobyłatylkoprzelotnamyśl,która

rozwinęłasięwpragnienie.Nigdywcześniejniewspominałamodzieciach,ale

ostatnio,gdybyłamzesobąsamnasam,bardzoczęstoonichmyślałam.

–Wiem.Mamdopierodwadzieściajedenlatinawetniejesteśmypoślubie,

aleodkiedytomajakieśznaczenie?

Alecnadalbyłwszoku.

background image

Ogromnymszoku.

–Niesądziłem,żewogólelubiszdzieci.

Wzruszyłamramionami.

–Lubię.Aledopieroodparutygodnimyślę,jakcudowniebybyło,

gdybyśmymoglimiećzDominikiemdziecko.Częstojestemsamawdomu,
więc

dużosięnadtymzastanawiałam.Poprostunigdyniczegoniemówiłam,bonie

chciałam,byzrobiłosięniezręcznie.

Alecpodrapałsiępogłowie.

–Wow.

Pokiwałamgłową.

–Nowłaśnie,wow.

Byłamzaskoczona,gdyAlecpocałowałmniewgłowęioznajmił:

–Powiedzmu.

Żecoproszę?

Pokręciłamgłową.

–Niemamowy,togoprzerazi.

Alecwestchnął.

–Myślę,żemożegototrochęwystraszyć,aleperspektywadzieckarobito

zewszystkimimężczyznami.Onciękocha,Bee.Chcezałożyćztobąrodzinę.
Nie

sądzę,byistniałodpowiedniczasnaplanowaniedziecka,ależyciejestkrótkie,

background image

więcuważam,żepowinnaśzaryzykować.

Orany.

–Niepomagaszmiwpozbyciusiętejnagłejdecyzji,wiesz?

Aleczaśmiałsię.

–Chciałbymmiećbratankalubbratanicę,więcstojępotwojejstronie.

Utkwiłamwzrokwpodłodze.

–AleDominicmożeniebyć.

Alecpstryknąłpalcami.

–Jeśliniechcemiećdzieci,możeszzałatwićtopodstępem.Poprostu

przestańbraćtabletki.Albomogęzrobićdziurywwaszychkondomach,jeśliich

używacie.

–NiebędępogrywaćnieczystozDominikiem!

Alecwybuchnąłśmiechem.

–Tylkożartowałem…Alewiesz,jakotymterazmyślę,touważam,że

mogłabyśpowiedziećmu,żejesteśwciąży,izobaczyć,jakabędziejegoreakcja.

Jeślisięucieszy,topowiesz,żesiępomyliłaśipotembędzieciemoglinaprawdę

postaraćsięodziecko.Ajeślizaczniepłakać,możeszmupowiedzieć,żetobył

tylkożart,idaćmukilkalatnato,bydorósłdobyciaojcem.

Gdybytylkotobyłotakiełatwe.

–Acomiałabympowiedzieć?–zapytałam,odchrząkując.–Hej,Dominic,

wieszco?Jestemwciąży.Niespodzianka.

background image

Alecotworzyłusta,bycośpowiedzieć,alenaglezamarłiskupiłwzrokna

czymś,coznajdowałosięzamną.

–Jesteśwciąży?!

Okurwa.

Obróciłamsięgwałtownie.Byłamwtakimszoku,żeniemogłamwydusić

zsiebiesłowa.PoprostugapiłamsięnaDominica,którystałtużzamną

zopadniętąszczękąiszerokootwartymioczami,któreprawiewyskoczyłymu

zorbit.

Przecieżonmiałbyćteraznaplatformie.

Otworzyłamusta,aleniezdołałamnicpowiedzieć.Dominicupadłnakolana

przedemnąispojrzałnamójbrzuch,apotemznowunamnie.

Onmyślał,żenaprawdęjestemwciąży!

–Niemogęwtouwierzyć…Nosiszmojedziecko?Mojedziecko?

Czyonwyglądałna…szczęśliwego?

–Nie–powiedziałamipatrzyłam,jakDominicsiadanapiętachispogląda

namnie,zdezorientowany.–Niejestemwciąży,Dominic.

Zmarszczyłbrwi.

–Właśniesłyszałem,jakmówiłaśtodoAleca.Ćwiczyłaśtoznim,żeby

powiedziećtomnie.Słyszałem.

Pokręciłamgłowąispojrzałamnawszystkichzebranych.Mojasiostra,

Aideen,Ryder,jegoznajomi,Kaneijakaśnieznajomadziewczynastojącaobok

background image

niego…Każdyznichgapiłsięnanaszszerokootwartymioczami.

O,mójBoże!

–Niejestemwciąży!–powiedziałamjasnoiwyraźnie,patrzącznowuna

Dominica.–To,copodsłuchałeś,byłotylkożartem.

Dominiczacisnąłszczękę.

–Żartem?–powtórzył.–Dlaczegomiałabyśżartowaćnatentemat?Jakdla

mnietowogóleniejestzabawne.

Przełknęłamztrudemślinę.

–Zróbtotak,jakbyśzrywałabandaż.Poprostumupowiedz–wymamrotał

Alecstojącyzamną.

O,Boże.

Dominicująłmojątwarzwdłonieizmusiłmnie,bymnaniegospojrzała.

–Ocochodzi,Bronagh?Możeszmipowiedzieć.

Muszętozrobićtak,żebybyłoszybkoibezboleśnie.

–Tojesttakienagłeiniespodziewane–wypaliłam,apotemzamknęłam

oczy,boniechciałamwidziećreakcjiDominica.–Wiem,żetozabrzmijak

kompletneszaleństwo,bomamytylkopodwadzieściajedenlat,ale…Chcę,

żebyśmymielidziecko.

Cisza.

Zupełnacisza.Cholera.

O,Chryste,pomyślałam.Dominiczemnązerwie.Wystraszyłammiłość

background image

mojegożycia,używającsłowana„D”.Muszęsięztegonatychmiastwycofać!

–Cofamto,copowiedziałam.Nigdyniechcęmiećżadnychdzieci…

WtedyDominicprzerwałmi,całującmniewusta.Podskoczyłamze

zdziwieniaiotworzyłamoczy.Kiedynaniegospojrzałam,zauważyłam,żemi
się

przypatruje.

–Jakdługonadtymmyślałaś?

Niebrzmiałnawkurzonegolubprzestraszonego.Byłpoprostuciekawy.

Oblizałamwargi.

–Niepotrafięwskazaćkonkretnegomomentu,kiedytamyślpojawiłasię

wmojejgłowie,alerozważamtoodjakiegośczasu.Poprostuchcę,bynasza

rodzinasiępowiększyła…Amożepoprostuzachowujęsięjakidiotka.Sama
już

niewiem.

Dominicznowupocałowałmniewusta.

–Niezachowujeszsięjakidiotka,mówiąc,żechceszpowiększyćnaszą

rodzinę,ślicznotko.

–Nie?

Pokręciłgłową.

–Nie.Zamiesiącbędziemyzesobąokrągłetrzylata,więcmożetakiemyśli

sąjużnormalne.

Przyjąłtozaskakującodobrze.

background image

–Napewnodlakażdegowyglądatoinaczej–oznajmiłam,kładącręcena

jegoramionach.Musiałamgodotknąć.–Niektórzyludziezaczynająmyśleć

odzieciachpokilkulatach,innipokilkudekadach.Poprostunamyślotym,że

mielibyśmymiećdziecko,czujęmotylkiwbrzuchu.

Dominicprzyjrzałsięmojejtwarzy.

–Okej–powiedziałpokilkusekundachciszy.

–Coznaczyto„okej”?–zapytałam.

Dominiczaśmiałsię.

–Toznaczy,żemożemymiećdziecko.

Popatrzyłamnaniego,mrużącoczy,starającsięorzec,czyżartuje,czynie.

Niepotrafiłamodczytaćjegowyrazutwarzyitomnieprzerażało.

–Niepierdol–powiedziałam,marszczącbrwi.–Robiszsobiezemniejaja.

–Nie,mówiępoważnie,zróbmysobiedziecko.

Naglezaschłomiwustach.

–Alemówiłeś,żenieweźmiemyślubu,ażniebędziemytrochęstarsi.

–Tak,alepobraćsięmożemywkażdejchwili,atychceszmiećdziecko

teraz.Ijateżchcęmiećjeteraz.

Żeco?

–Czytyżartujesz?

–Nie,mówiępoważnie.

Popatrzyłamnaniego.Nawetniebyłamwstaniezamrugać.

background image

–Niewierzęci.

Dominiczaśmiałsię.

–Okej,jakwrócimydodomu,spuszczęwkibluwszystkietwojetabletki

antykoncepcyjne,żebyciudowodnić,żemówięprawdę.

O,mójBoże.

–Naprawdęchceszmiećdziecko?–zapytałamoszołomiona.

Dominicodgarnąłzmojejtwarzykosmykwłosów,apotemprzyjrzałsięmi

przezchwilę.

–Nigdywcześniejotymniemyślałem–przyznał.–Alekiedypowiedziałaś,

żejesteśwciąży,ucieszyłemsię.Byłemszczęśliwy.Gdytousłyszałem,nagle

wmojejgłowieujrzałemtwójokrągłybrzuszekzmoimdzieckiemwśrodku

ispodobałomisięto.Chciałemtego.

Łzyzebrałysięwkącikachmoichoczu.

–Dominic,przemyśltodokładnie.

Niechciałam,żebyonchciałdzieckatylkodlatego,żejagopragnęłam.

–Właśnietoprzemyślałemiwszystkoustalone,kochanie.Będziemysię

staraćodziecko.

Oddechugrzązłmiwgardlenasekundę,apotemujęłamtwarzDominica

wdłonieipocałowałamgowusta.Kiedysięodsiebieodsunęliśmy,obróciłam
się

wstronęwszystkich,którzynasobserwowali,iniemielipojęcia,cosiędzieje.

background image

–Postanowiliśmy,żestaramysięodziecko!

Brannazamrugałaosłupiała.

–Żeco?

Uśmiechnęłamsięniepewnie.

–Wiem,żetonagładecyzja…Alenamwydajesięwłaściwa.

–Niechmniegęśkopnie!–zapiszczałaAideenwchwili,gdyBranna

pobiegławnasząstronąiprzytuliłamocnomnieiDominica.

–Niemogęwtouwierzyć!–wykrzyknęłamojasiostra,płacząc.

Zaśmiałamsię,czująculgę,izaczęłamjąpocieszać.

–O,tak!–krzyknąłAlec.–PrzytulamyDominicaiBronagh,którzyogłosili,

żebędąsiępieprzyćjakkrólikiispróbujązrobićdziecko!Juhu!

Dominic,jegobraciaiwszyscy,którzysłyszeliAleca,wybuchnęli

śmiechem.

–Ileczasumusiminąć,zanimzajdziesięwciążępoodstawieniutabletek

antykoncepcyjnych?–zapytałDominicmojąsiostrę,gdyjużsiępozbierał.

Brannaotarłałzyztwarzyiuśmiechnęłasię.

–Możnazajśćwciążęnawetpomiesiącu,aleiporoku.Niemażadnego

określonegoczasu,ukażdejkobietywyglądatoinaczej.Aleimwięcejseksu,
tym

większeszanse.

Dominicwyrzuciłramionawpowietrze.

background image

–Tak!Więcejseksu.

Spojrzałamnaniegorozbawiona.

–Itakmamygoniemało.

Jegoustadrgnęływuśmiechu.

–Wiem,aleterazmamypowód,byrobićtocałyczas.

Przewróciłamoczamiiprzytuliłamgo.

Postaramysięodziecko,pomyślałam.Jasnacholera!

Zaczęliśmytańczyćwszyscyrazem,ignorującwalkiodbywającesięzanami

naplatformie.KibicowałamAideen,którawypiładwaszoty,jedenpodrugim,

apotemusadziłamjąobokKane’a,gdyzadeklarowała,żechcegopocałować.

–Onachceciępocałować!–krzyknęłamdoKane’a.

Kaneobróciłsięwstronędziewczynyijużotwierałusta,bycośpowiedzieć,

gdynagleAideenrzuciłasięnaniego.

–O,kurwa…Widaćjejtyłek!–krzyknęłamdoKane’a.

Jejsukienkapodjechaławyżejbioder,odsłaniającczarnestringi.

KaneusadziłsobieAideenwygodniejnakolanach,apotemobciągnąłjej

sukienkęipołożyłręcenajejtyłku.

–Powinniśmyjąpowstrzymać?–krzyknęłamdoBranny.–Niejestpijana,

aleteżraczejnadsobąniepanuje.

Brannausiadłaobokmnie.

–Naprawdęchceszbyćtą,którapowstrzymaichodprzespaniasięzesobą?

background image

Pozatymmyślę,żegdybyśspróbowałaichodsiebieodsunąć,tostraciłabyś
palec.

SpojrzałamnaKane’aiAideen,którzymigdalilisięgorączkowoiocierali

sięosiebie.Brannamiałarację–niemamowy,bymimprzeszkodziła.

–Damimspokój.

Brannaroześmiałasię.Rozejrzałamsięwokoło,szukającwzrokiem

chłopaków.

–GdziezniknęliDominiciRyder?

–Poszlidobaruzjakimiśznajomymiipowiedzieli,żeniedługowrócą–

wyjaśniłaBranna,przekrzykującmuzykę.

Pokiwałamgłową.

–Idędołazienki.Minęichpodrodze.

Brannapokiwałagłową,więczaczęłamprzedzieraćsięprzeztłum

wkierunkubaru.Wyciągnęłamszyjęistanęłamnapalcach,próbującdostrzec

Dominicaijegobraci.Chciałamsprawdzić,czyunichwszystkowporządku,

apotemmiałamzamiarudaćsiędołazienki.Gdyzaczęłamiśćwichstronę,
nagle

zkimśsięzderzyłam.

Mężczyznazaśmiałsię,gdyzobaczył,żesięzachwiałam.Wkurzyłomnieto.

–Mówisięprzepraszam!

Podszedłdomniezaskoczony,żenaniegokrzyknęłam.

–Totynamniewpadłaś–stwierdziłnadąsanymtonem.

background image

–Tak–przyznałam.–Imiałamzatoprzeprosić,dopókisięniezaśmiałaś.

Facetznówwybuchnąłśmiechem.

–Borozbawiłomnieto,jakstraciłaśrównowagę.

Cozapalant.

Rzuciłammurozwścieczonespojrzenie,apotemodwróciłamwzrok

izaczęłamiśćprzedsiebie.

Krzyknęłam,kiedymężczyznachwyciłmniezaramięizatrzymał.

–Niepatrznamnietak,jakbymbyłzwykłymśmieciem.Zakogotysię

masz,co?

Próbowałamwyrwaćrękęzjegouścisku,alemężczyznatrzymałmniezbyt

mocno.

–Dominic!–krzyknęłam.

Wiedziałam,żejestprzybarze,więckrzyczałamnajgłośniej,jakmogłam.

Trzymającymniemężczyznapochyliłsięipotrząsnąłmną.

–Zamknijsię,kurwa!–warknął.

–Bronagh?

TobyłDominic.

Jużchciałamobrócićsięwjegostronę,alezanimtozrobiłam,Dominic

wrzasnął:

–Odsuńsięodniej,dojasnejcholery!

Zostałamodepchnięta,gdyDominicrzuciłsięnafaceta,którymniechwycił.

background image

Jacyśmężczyźnizłapalimnie,zanimupadłam.Podziękowałamimiobróciłam
się.

Zobaczyłam,jakDominicpodnosisięzparkietu.Mężczyzna,któregopowalił,

równieżwstawał.

–Niechzgadnę–powiedziałszyderczo.–Tabrzydkadziwkajesttwoją

suką?

Dominiczamachnąłsięidoskonałymprawymsierpowymprzywalił

mężczyźniewtwarz.Jegogłowaodskoczyłanabokiupadłnapodłogęjak
worek

ziemniaków.

Zakryłamustarękami–facetsięniepodnosił.

–Kurwa–krzyknąłktośzamną.–Znokautowałgojednymciosem!

Zignorowałamokrzykiludziznajdującychsięzamnąipodeszłamdo

Dominica.

–Wszystkowporządku?–zapytałam.

–Czyzemnąwszystkowporządku?–zapytałzezłością.–Acoztobą?

–Nicminiejest.Głośnoujadał,aleniegryzł.

Dominicbyłwkurzony.Złapałmniezarękęiodprowadziłmniedalej.

Pociągnęłamgoodrazuwstronęłazienki,bonadalmusiałamtamiść.

–Czytychociażrazmożeszniepakowaćsięwkłopoty,Bronagh?–zapytał,

podążajączemnądodamskiejtoalety.

–Poczekajnazewnątrz–powiedziałamdelikatnie.–Tojestdamska

background image

łazienka

Dominicnicniepowiedziałinieruszyłsię,aleprzytrzymałsięumywalki,by

złapaćrównowagę.

–Czytyjesteśpijany?–zapytałam,przyglądającsięmu.

Dominicstrzeliłknykciami.

–Tylkolekkowstawiony.Dawnoniepiłemalkoholu.

Zmarszczyłambrwi.

–Todlaczegoakuratdzisiajpiłeś?

–Niemiałemtegowplanach–przyznał.–Alegdypostanowiliśmy,że

będziemymiećdziecko,stwierdziłem:„Pieprzyćto,świętuję”.

Prychnęłampodnosem,weszłamdokabiny,ściągnęłammajtkiizałatwiłam

potrzebę.

–Wciążtamjesteś?–zapytałam,gdyskończyłam.

Słyszałam,jakwzdycha.

–Tak.

Pokręciłamgłową,wzięłamchusteczkiipodtarłamsię,apotemspuściłam

wodę.

–Dokądszłaś,zanimtenfacetcięzłapał?–zapytałDominic,gdywyszłam

zkabinyipodeszłamdoumywalki,byprzepłukaćręce.

–Musiałamiśćdołazienki,więcpomyślałam,żepodrodzesprawdzę,co

uciebie.

background image

–Dlaczego?–dopytywałDominicznaciskiem.

Wzruszyłamramionamiizakręciłamwodę.

–Poprostuchciałamzobaczyć,gdziejesteś.

Zmarszczyłambrwi,boDominicwyglądałnawkurzonego.

–Adlaczegopytasz?–zapytałamiwzięłamkilkapapierowychręczników,

bywytrzećręce.

Dominicoparłsięościanę.

–Chciałbymsiędowiedzieć,pocozamnąposzłaś.

Zamrugałam,zdezorientowana.

–Nieposzłamzatobą.Jatylkochciałamsprawdzić…

–Chciałaśmniesprawdzić?–przerwałmi.–Jezu,Bronagh,niejestem

dzieckiem,niemusiszcochwilęmniesprawdzać.

Odsunęłamsięokrok,słyszącjegoton.

–Nie,tonieotomichodziło…

–Odszedłemodciebienadwieminuty.Myślałaś,żeuciekłemczycoś?

Skądmusięwogóletowzięło?

–Ococichodzi?Dlaczegozaczynaszkłótnię?–zapytałamzraniona.

Dominiczacisnąłszczękę.

–Niezaczynam,poprostumówię,jakjest.

Skrzyżowałamramionanapiersi.

–Przedstawiasztotak,jakbymniemogłasięodciebieodczepić.

background image

Dominicparsknąłśmiechem.

–Kochanie,botynaprawdęniemożeszsięodemnieodczepić.

–Wcalenie,docholery.

–Awłaśnieżetak.

Zacisnęłamręcewpieści,bopoczułamogarniającąmniezłość.

–Czyto,żechciałamsprawdzić,czywszystkoztobąwporządku,musi

oznaczać,żeuczepiłamsięciebiejakrzeppsiegoogona?–zapytałam.–Jeśli
tak,

tookej,jestemprzylepą.Alechcęwiedzieć,dlaczegozachowujeszsię,jakby
nagle

zaczęłocitoprzeszkadzać?

Dominicspojrzałwsufit,apotemponownieskupiłsięnamnie.

–Bochciałbymmiećtrochęwolności,chciałbymsięwyluzowaćzbraćmi

iprzyjaciółmi,bezmojejkobiety,któranigdyniedajemispokoju.

Wow.

–Zupełnieniemaszracji–oznajmiłam.–Jeślichceszmicośpowiedzieć,to

poprostutozrób.

Dominicmilczał,alewidziałam,żechciałsięzemnączymśpodzielić,tylko

niewiedział,jakubraćtowsłowa.

Oparłamdłonienabiodrach.

–Skorojestemtakąprzylepąitakcitoprzeszkadza,dlaczegozgodziłeśsię

nadziecko?

background image

–Bonaprawdęchcęmiećztobądziecko…Alechciałbymteż,żebyś

przestała…

–Czepiaćsięciebiejakrzeppsiegoogona?

Odziwo,roześmiałsię.

–Totytopowiedziałaś,ślicznotko,nieja.

Tozabolało.Ibyłamwściekła.

–Mamochotęciprzyłożyć–warknęłam.

–Och,niedramatyzujtak.Tylkonatoczekałem.

Popatrzyłamnaniegoprzezchwilę.

–Mamtegowszystkiegodość.

–Czegomaszdość?

–Tego–wskazałamrękąnaprzestrzeńmiędzynami.–Tego,żecałyczas

kłócimysięobezsensownerzeczy.

Dominicspiąłsię.

–Kłócimysięcałyczas,bokażdyspórzmieniaszwogromnakłótnię…Nie

teraz,idźdomęskiejłazienki!

Spojrzałamnadziewczynę,doktórejzwróciłsięDominic,ipatrzyłam,jak

uciekaprędkozłazienki.Dominicobróciłgłowęwmojąstronę.Jużnie
wyglądał

natakwstawionego,jakwcześniej.

–Kłócimysię,boniepotrafiszrozmawiać,kiedysytuacjastajesię

background image

trudniejsza.Odbijaciwtedy.

Poczułam,żemojesercezaczynabićmocniej.

Jaktosięstało,żewciąguzaledwiegodzinytakbardzozmieniliśmy

nastawienie?Najpierwcieszyliśmysięiplanowaliśmydziecko,ateraz

doprowadziliśmydotaktrudnejsytuacji.

–Jajużdłużejniemogę,Dominic–powiedziałam,kręcącgłową.–Nie

jestemwystarczającowytrzymała,byjeździćnatwoimemocjonalnym

rollercoasterze!

–Tolepiejsięwysil–warknął.–Botojedynaprzejażdżka,jakiej

kiedykolwiekbędzieszmiałaokazjęspróbować.Jestemtwoimżyciem,do
cholery,

anietylkotwoimchłopakiem.Atyjesteśmoimżyciem.Potrzebujemysiebie

nawzajem,niełapiesztego?Bardzosiępotrzebujemy.

Zamrugałam.

–Itodlategotaksięnaciebiewkurzam,Bronagh.Jeślipowiemcośgłupiego

lubzareagujęwnieodpowiednisposób,niedajeszmiczasu,bymzauważył,że

zachowałemsięjakdupek.Odrazuwariujesz.Niepowinienembyłmówić,że

jesteśprzylepą,aletyodrazunamnienapadłaśinawetniemiałemszansycię

przeprosić.

Oblizałamdolnąwargę.

–Chceszprzeprosićzato,żejesteśdupkiem?

background image

–Jużnie,botwojezachowaniesprawiło,żezrezygnowałemzprzeprosin.

Przewróciłamoczami.

–Czemutymusiszwszystkotakwyolbrzymiać,Bronagh?Próbowałemci

tylkopowiedzieć,żepotrzebujętrochęprzestrzeni,bymmógłspędzićczas

zbraćmiiprzyjaciółmi,atyodrazuprzyjmujeszpostawęobronną.
Powiedziałem

towniewłaściwysposób,wiemotym,azareagowałaśjakzwykle.Powinienem
był

siętegospodziewać.

–Jakzwykle?–powtórzyłam.–Cotomanibyznaczyć?

–Zachowujeszsięjakcholernedziecko.

Przełknęłamgulę,któraurosławmoimgardle.

–Jawcaleniezachowujęsięjak…

–Tak,Bronagh,właśnietaksięzachowujesz–przerwałmiDominic.–

Jesteśniedojrzała.

Jajestemniedojrzała?

–Tozabawne,żewłaśnietytomówisz.

Dominicwestchnął.

–Jestemświadomy,kiedyzachowujęsięjakdziecko,aletyniejesteś.

Znowuzamrugałam.

–Dlaczegoodzywaszsiędomniewtensposób?

Dominicwzruszyłramionami.

background image

–Jatylkowkońcupróbujępowiedziećcicośotwoichreakcjach,gdycoś

idzienietak,jakbyśsobietegożyczyła.Uważasz,żejesteśmygotowinawielki,

poważnykrok,ichcę,bytobyłaprawda,aletyzawszezachowujeszsięjak

nastolatka,gdysięwkurzysz.

Wow.

Dominicspojrzałnamnieszarymioczami.

–Kochamcięnadżycie,przysięgamnawszystko,żetakjest.Inaprawdę

chcęmiećztobądziecko.Pragnębyćztobąjużnazawsze…Alemusisz
dorastać

wrazzemną.Właśnietopróbujęciwyjaśnić.Odrokuciąglezastanawiałemsię,

jakmamcitopowiedziećwtakisposób,żebyśwnapadziezłościnie
postanowiła

zemnązerwać.Niejesteśmyjużwliceum,Bronagh.Teatakizłościmusząsię

kiedyśskończyć.

Przełknęłamślinęiodwróciłamwzrok,bomojeoczywypełniłysięłzami.

–Niepróbujęcięskrzywdzić,skarbie,aleuważam,żemaszprobleminie

panujesznadswoimgniewem.Jateżmamniezłytemperamentiłatwomnie

wkurzyć,wiem,alekiedymówięcośdociebie,wybuchaszikrzyczyszalbo

atakujeszmniefizycznie.Przezwiększośćdniamuszęobchodzićsięztobąjak

zjajkiem,bojesteśnieprzewidywalna.Przyznaję,żeźlesięzachowuję,gdy

próbujęsięzciebieśmiaćlubobrócićwszystkowżart,aleniewiem,jakinaczej

mamrozładowaćnapięciemiędzynami,gdysięwkurzasz.Rozumiesz,ocomi

background image

chodzi?Japoprostuniewiem,coinnegomogęzrobić.

Poczułam,jakściskamniewżołądku.

–Dlaczegomamwrażenie,żetomowapożegnalna?

Dominicodetchnąłgłęboko.

–Niktznikimniezrywa.Jesteśmywzwiązkuwielelat.Alejamuszę

wiedzieć,czyjesteśwmoimnarożniku,walczącwrazzemną,czyw
przeciwnym

iwalczyszprzeciwkomnie.Łatwiejjest,kiedyobojewalczymyotęsamąrzecz,

ślicznotko.

Utkwiłamwzrokwziemi.

–Tak?Acotomiałobybyć?

–Naszzwiązek.

Kręciłomisięwgłowieiniepotrafiłammyślećjasno.

Naszzwiązekwymagałwalki?

–Dlaczegonigdywcześniejotymniewspomniałeś?–zapytałam.–Nie

miałampojęcia,żewedługciebietrzebanasratować.

Dominicowiopadłyramiona.

–Przepraszam.Wiem,żetotaknagle…Aletyodjakiegośczasumyślałaś

odziecku.Ajamyślałemotym,żepotrzebujemyzmiany.Naszzwiązeknie
należy

donajzdrowszych,skarbie.Podżadnymwzględemniejesteśmynormalnąparą,
ale

background image

niepowinniśmykłócićsiętakczęsto,jaktorobimy,itozawszezpowodu
jakichś

głupichdrobiazgów.Jesteśmądrądziewczynąiwiedziałem,żeprędzejczy
później

samanatowpadniesz.

Milczałam.

–Przepraszam,żewtrakcietwoichurodzintaknaglewszystkosięzmienia,

alejeślimamyrazemstworzyćcośważnego,myślę,żemusimybyćpotejsamej

stronie.Poprostupoczułem,żemuszętozsiebiewydusić,zamiastsiedzieć
obok

ciebieiuśmiechaćsię,jakbymwcześniejniemyślałotychsprawach.

Pociągnęłamnosem.

–Przykromi,żetakbardzociętoporuszyło.Chcęcięprzedewszystkim

chronić.

Otarłamzpoliczkasamotnąłzę.

–Aktobędziechronićciebie,jeślijesteśzajętychronieniemmnieprzezcały

czas?

Dominicuśmiechnąłsię.

–Gdybędzieszwmoimnarożnikuinaprawdębędzieszgraćpomojej

stronie,toniebędępotrzebowałinnejochrony,skarbie.

Zamknęłamoczy.

–Nienawidziszmnie?–zapytał.

background image

Cozagłupiepytanie.

–Nigdynieczułamdociebieczegokolwiekprzypominającegonienawiść.

Nastałacisza.

–Wciągukilkuostatnichmiesięcypróbowałemdaćcisubtelnewskazówki.

Mówiłemci,żepowinnaśdorosnąćlubzachowywaćsięjaknatwójwiek
przystało.

Miałemnadzieję,żecościwgłowiezaświtaidomyśliszsię,żetwoje
zachowanie

potrafibyć…nieprzyjemne.

Ścisnęłomniewżołądku,awgardlepoczułamrosnącągulę.

–Posłuchaj,zrobięcoś,czegonierobiłemnigdywcześniej.Damciczas,

żebyśmogłaprzemyślećwszystko,cowłaśniepowiedziałem,boniechcę
kończyć

tejkłótniseksem,jakzazwyczaj.Wrócędonaszegostolika,atyprzyjdź,jak

będzieszgotowa.

Byłamwszoku,bonimsięobejrzałam,Dominicajużniebyło.Wszystko,co

powiedział,byłonapoważnie,tylkoco,docholery,sprawiło,żemusiałtoz
siebie

wyrzucić?Nigdywcześniejniewspominałomoimgniewiewpoważnej
dyskusji

inigdyniemówiłteż,żepowinnamwalczyćujegoboku,zamiastprzeciwko

niemu.

Powiedział,żeodjakiegośczasumyślałotym,żepowinientowkońcu

background image

zsiebiewyrzucić,alecotakiegodziśsięstało,żepostanowiłzrobićtoakurat
teraz?

Twierdził,żezrobiłto,bouważa,żejesteśmygotowinacośpoważniejszego.

Tylkonaco?

Myślałamnadtymprzezminutę,ażwkońcuwciągnęłamgłośnopowietrze

iwymamrotałam:

–Rozmowaodziecku.

Kiedyoznajmiłam,żechcęmiećdziecko,musiałpostanowić,żenależy

porozmawiaćotym,cogogryzło.Dzieckojestpoważnądecyzją.Wiedział,że
nasz

związeksamwsobiejużbyłpoważny,aledzieckotojeszczewięcej.

–Chce,żebyśmybylisilniejsirazem,bowtedynaszzwiązeknierozpadnie

się,gdypojawisiędziecko.

Poszłamdokabiny,zamknęłamzasobądrzwiiusiadłamnaklapie

klozetowej.Zaczęłampłakać.Niezdawałamsobiesprawy,żemieliśmy
problemy.

Jakmogłambyćtakaślepa?

Czyjawszystkorujnuję?Czytoprzezemniecałyczassiękłócimy?Czy…

Czyjaniepanujęnadswoimgniewem?

Uspokoiłamsię,byzacząćjasnomyśleć.

Niemiałamwątpliwości,żeDominicnaprawdębyłmiłościąmojegożycia

ipotrzebowałamgo,bobezniegoniebyłabymsobą.Bezniegonicniemiałoby

background image

sensu.Chciałamzałożyćznimrodzinęimimonaszychkłótniwiedziałam,że

jesteśmygotowinadziecko.AleDominicmiałrację.Żebynaszarodzinabyła

naprawdęszczęśliwa,musiałamzapanowaćnadswoimgniewemi
impulsywnymi

reakcjami…Potrzebowałampomocy.

MusiałamporozmawiaćzBranną.

Mojasiostrabyłapołożną,więcmusiaławiedziećcośojakichśzajęciachczy

czymkolwiek,copomagałoludziomradzićsobiezgniewem.Oddziecka

próbowałanakłonićmniedotego,bymporozmawiałazkimśomoich
problemach

zemocjami,więcterazwkońcupostanowiłamskorzystaćzjejrady.

Pokiwałamdosiebiegłową,wstałamiwyszłamzkabiny.Podjęłamdecyzję.

PostanowiłamwalczyćubokuDominica,wjegonarożniku.Chciałam
zawalczyć

onas.Będęgochronićtak,jakonmnie.Rozejrzałamsiępołaziencei
pokręciłam

głową.

Amyślałam,żeważnedecyzjeżyciowepodejmujesiępodprysznicem.

Rozdział10

Wyszłamzłazienki,aleniechciałamiśćtąsamądrogą,którątuprzyszłam,

nawypadekgdybymężczyzna,którymniezaatakował,wybudziłsięzomdlenia.

Obeszłamwięcplatformęoddrugiejstrony.Szłambliskoniej,bowiększość
ludzi

background image

odsuwałasięjaknajdalej,bymócwidziećwalki.Dziękitemumiałamłatwiej.

Przechodzącpodplatformą,naglepoczułam,jakktośkelpiemniepogłowie.

Spojrzałamwgórę.

–Hej–krzyknęłarudowłosadziewczynastojącanaplatformie.–Pomożesz

mistądzejść?Jacyśfaceciposadzilimnietu,bouważali,żetobędzieniezły
żart.

Ach,cifaceci.

–Jasne,mogęcięzłapać…

–Amożeszmipoprostupodaćrękę?

–Okej–powiedziałamizrobiłam,comikazała.–Aleniewiem,jakty

chcesz…O,mójBoże.

Naglektośchwyciłmniepodudamiiwypchnąłdogóry.Dziewczyna

trzymającamniezarękępociągnęłamniedosiebie,ażupadłamnaplatformę.

–Co,docholery?–zażądałamodpowiedzi,ostrożniepodnoszącsięnanogi.

Spojrzałamnadziewczynę,któramiałanasobiesportoweszortyipasujący

donichstanik,ajejdłoniebyłyowiniętetaśmąbokserską.

Byłazawodniczką.

–Będzieszdzisiajzemnąwalczyć–oznajmiła.

Chybaźlejąusłyszałam.

–Będziesz.Dzisiaj.Zemną.Walczyć–powtórzyła,podkreślająckażde

słowo.

background image

Okej,tymrazemusłyszałamjądobrze,aleniebyłamwnastrojudożartów.

–Słuchaj…Jakmasznaimię?

–Jennifer–odparładziewczyna.

–Słuchaj,Jennifer–powiedziałam,wzdychajączezmęczeniem.–Mam

terazdużonagłowie.Czymożemyjużskończyćztąchorąsytuacją?

Dziewczynazaśmiałasię.

–Chorąsytuacjąjestto,żechodziszsobiepoklubieiwszczynaszwalki,

apotemprzezciebieludziezostająranni.

–Niemampojęcia,oczymmówisz.

–Panieipanowie.–Zgłośnikówrozległsięgłosprowadzącego.–Ktojest

gotowynawalkędziewczyn?

Okrzykiiwrzaskibyłyogłaszające.

–Janiejestem!–krzyknęłam.–Niejestemgotowa…Mamnasobieszpilki

ikrótkąkieckę.

Wrzasnęłamiodskoczyłamwbok,gdyJenniferrzuciłasięnamnienagle.

Tosięniemogłodziaćnaprawdę.

–Proszę!–błagałam.–Niechcęztobąwalczyć!

Zaczęłampłakać,aleniemożnamniezatowinić.Tasukachciałamiskopać

tyłek.

–Dlaczegoja?–zapytałam.Łzypłynęłymipopoliczkach.

–Botak–warknęłaJennifer.–Twójchłopakznokautowałmojego!

background image

Zamrugałamzdziwiona.Chwila.Tobyłtenfacet,którynazwałmnie

brzydkąichciałmizrobićkrzywdę?Tobyłjejchłopak?

–Tenkutastotwójchłopak?

Jenniferwarknęłam,rozjuszona.

Spanikowałam.

–Cofamto!Niejestkutasem,proszę,tylkomnieniezabijaj!

Zrobiłakrokwmojąstronę.Jacofnęłamsięokrok.

–Aniemożemypoprostuotymporozmawiać?–zapytałamiusztywniłam

kolana,bynieupaść.–Postawięcipiwo.

Jenniferpokręciłagłową.

–Nie,jesteśteraznaplatformie,więcbierzmysiędowalki.

–Alejajestempokojowonastawiona–próbowałamjąprzekonać.–Nawet

muchybymnieskrzywdziła!

–Skończztympieprzeniem,księżniczko!

Obróciłamsięipróbowałamuciec.Chciałamzeskoczyćzplatformy,ale

okazałosię,żeterazbyłaotoczonajakąśsiatką.Nigdywcześniejniewidziałam,
by

byłatujakaśklatka.

–Opuszczająjąnaplatformętylkowkażdydrugipiątekmiesiąca–

poinformowałamnieJennifer.

Och.

background image

Super.

Podbiegłamdosiatki,chwyciłamzaniąizaczęłamjąszarpaćzcałychsił.

–Dominic!–krzyknęłam,przerażona.

Zaczęłamprzypatrywaćsiętłumowi,szukającwzrokiemDominica,jego

braciimojejsiostry,alewidziałamtylkotwarzeupitychludzi,którzytańczylido

pulsującejmuzyki.

–Bronagh,uważaj!

Obróciłamsię,gdyusłyszałamgłosDominica,apotemkrzyknęłam,kiedy

zauważyłambiegnącąwmojąstronęJennifer.

Rzuciłamsięwlewo,agdyupadłam,podniosłamsięjaknajszybciej

ipatrzyłam,jakJenniferuderzazrozbieguwsiatkę.Normalniestwierdziłabym,
że

togłupiezachowanie,aleterazcieszyłamsię,żejejsiętoprzytrafiło,bomiałam

nadzieję,żejątoznokautuje.

Niestetyniemiałamtyleszczęścia.Dziewczynapodniosłasięibyłajeszcze

bardziejrozwścieczonaniżpoprzednio.

–Och,Jezu–wydyszałam.–Chryste.

Byłamprzekonana,żezarazumrę.

–Skarbie,posłuchajmnie,okej?–usłyszałamkrzykDominica.–Unieśręce

przedtwarzipoczekaj,ażzmuszęich,byzakończylitęwalkę.

Pokiwałamgłowąizakryłamtwarzrękami.

background image

–Nie!Masztrzymaćgardęiochraniaćgłowę,aniezakrywaćtwarzdłońmi,

docholery!

Opuściłamniecoręceiprzytrzymałamjeprzedtwarzą.

–Skądmamwiedzieć,jaktosięrobi?–warknęłamdoDominica.–Nigdy

wcześniejtegoniepróbowałam!

Żałowałam,żeniewiedziałam,gdziestoi,bogdysięodzywał,miałam

wrażenie,jakbybyłdookołamnie.

–Kłótnia?Kłopotywraju?–zapytałaJennifer,tańczącdookołaringu,

podczasgdyjastałamwśrodku.

–Nie–odparłamdrżącymgłosem.–Unastonormalne.Dotegostopnia,że

możnabypomyśleć,żepotrzebujemypsychologa.Awłaściwietozastanawiam
się,

czynieiśćnaterapię,żebynauczyćsiępanowaćnadswoimgniewem…Aaaa!

Zaczęłamkopać,gdyJennifersiędomniezbliżyła.Aprzynajmniejmiałam

takizamiar–spadłymiszpilkiiprzezprzypadektrafiłyjąwpierśigłowę.
Drugi

butmusiałjąmocnozranić,bozłapałasięzagłowęiupadła.

Krzyknęłamipobiegłamwstronędrugiegokońcaklatki.

–Niechmniektośstądwyciągnie,tojakaśpomyłka!Niejestem

zawodniczką!

–Przesuńsięwlewo.Lewo,lewo,lewo!–krzyczałDominic.

Posłuchałamgoiprzesunęłamsię.

background image

–Aleonajestpomojejlewejstronie!

–Kurwa,todrugielewo!

Rzuciłamsięwprawoiodrazuuniosłamręceprzedtwarz.Poczułam

uderzeniewgłowę,achwilępóźniejupadłam.

–Unieścietęcholernaklatkę!–Usłyszałam,jakludziekrzyczą.

Zrobiłomisięniedobrzeiczułam,żezarazsięporzygam.

Próbowałamusiąść,aleznowuoberwałamwtwarz,apotempoczułamna

swojejpiersiciężar.Zamknęłamoczyizasłoniłamgłowę.

Chybakrzyknęłam,gdydziewczynazaczęłauderzaćmniewgłowę,aleto

nietrwałodługo.Wjednejchwiliznajdowałasięnamnie,awdrugiejjużnie.

Otworzyłamoczyispojrzałamwprawo.Zobaczyłam,jakDominic

przyszpilaJenniferdopodłogiiwykrzykujejejcośprostowtwarz.Na
platformie

pojawiłasięochronaizatrzymalidziewczynę,więcDominicmógłpodejśćdo

mnie.

–Jezu,skarbie–powiedział,patrzącnamnieszerokootwartymioczami.

–Wszystkowporządku–zapewniłamgo,chociażgłowamipulsowała.–

Jestemobolała,alenicminiejest…Myślałam,żeonamniezabije.

Dominicprzyłożyłmirękędopoliczka.Tozabolało.

–Cotusię,docholery,stało?–zapytał.–Dlaczegotuweszłaś…

–Nieweszłam–przerwałammu.–Onamnienabrała.Tojejchłopaka

background image

znokautowałeśprzybarze.Musiaławszystkowidzieć.Ichciałasięnamnie

zemścić.

–Japierdolę–warknąłDominic.

Wyciągnęłamrękęidotknęłamjegotwarzy.Kątemokadostrzegłam,jak

JenniferwyrywasięochroniarzomibiegniewkierunkuDominica.Znalazłam

wsobienatylesiły,byprzeciągnąćDominicanaswojądrugąstronę.Nie

wiedziałam,cozrobięJennifer,gdynasdopadnie,alenaszczęściesiętegonie

dowiedziałam,boochroniarzewporęjązłapaliipowstrzymali.

–Bronagh,coty,docholery,wyprawiasz?

SpojrzałamnaDominica.

–Anacotowygląda?Ochraniamcię.

Zamrugałpowiekami,ajegospojrzeniezłagodniało.

–Kochanie.

Oparłamsięczołemojegoczoło.

–Myślałamotym,copowiedziałeś,iuznałam,żemaszrację.We

wszystkim.Przepraszam,żenigdyniedostrzegłamnaszychproblemów.
Obiecuję,

żeznajdęjakieśzajęcialubterapię,którepomogąmiporadzićsobiezemocjami.

Dokońcażyciabędęstaławtwoimnarożniku.Kochamcię.

Dominicspojrzałmigłębokowoczy.

–Jateżciękocham,cholerniemocno.

background image

Pocałowałmniewusta,aletobyłobolesne,więcodsunęłamsięodniego

zsykiem.

–Niechciałamzrujnowaćtejchwili–powiedziałam.–Alemamwrażenie,

jakbymumierała.Czymożeszmniestądzabrać?

–Oczywiście–odpowiedziałnatychmiast.

Pokilkuminutachudałonamsięwrócićdonaszegostolika.Usiałamobok

Kane’a,naprzeciwkoAlecaiAideen.Jęknęłamzbólu.

–Czymożemyjużiśćdodomu?–powiedziałamniemalbłagalnymtonem.

–Jużwychodzimy,Pchełko…

–Alec.

Podskoczyłam,przestraszona,słysząckobiecypisk.

–Tak?–zapytałAlec,zwracającsiędoblonddziewczyny.

–Cotozasuka?–warknęłaiwskazałanaAideen.–Dzisiejszebzykanko?

AlecspojrzałnaAideen,którabyłapółprzytomnaiopierałasięojegoramię.

Chłopakzaśmiałsię.Wyglądał,jakbychciałcośpowiedzieć,aleniemiałokazji,
bo

dziewczynanaglezaatakowałaAideen.

–Co,docholery?–krzyknęłam.

Kaneskoczyłwichkierunkuizłapałdziewczynę,byodsunąćjąodAideen,

którajużzdążyłasięobudzićitrzymałasięzapoliczek.

–Spierdalaj!–krzyknąłKanedozdziry,którątrzymał,iodepchnąłjągdzieś

background image

nabok.

Odeszła,przeklinającpodrodzekażdegoznas.

–Aideen?

Dziewczynajęknęła.

–Kurwa!–warknąłKane.

Pokręciłamgłową,wkurzona.Czykiedyśmoglibyśmymiećwkońcu

spokojnywieczór?

–Chcęwrócićdodomu–oznajmiłaAideen,pociągającnosem.

–Zawiozęcię…

–Nie,chcę,byKeelatubyła–przerwałamu,pochlipując.–Zadzwońdo

Keeli!

KaneiAlecwymienilisięspojrzeniami.

Alecwestchnął.

–Dajmiswójtelefon,todoniejzadzwonię.

Aideenpodałamuswojąkomórkę,apotemposzłazKane’em,którychciał

jejpomócwyjśćprzedklub.Zmarszczyłambrwi,patrząc,jakodchodzą.

BiednaAideen.Skrzywiłamsię,gdypoczułam,żepoliczekmipulsuje.

Biednaja.

–RyderiBrannajużnanasczekają,Bronagh…Chwila,gdziesąAideen

iKane?

Spojrzałamnaswojegochłopaka.

background image

–JakaślaskazaatakowałaAideen–odparłam.

–Co?–zapytał.–Dlaczego?

Otworzyłamusta,byodpowiedzieć,aleniewiedziałam,kimbyłata

dziewczynaanidlaczegozaatakowałaAideen.

–Alec–odezwałamsiędochłopaka.–Dlaczegotadziewczynazwracałasię

dociebieinaskoczyłanaAideen?

Alecpodrapałsiępogłowie.Wyglądałnazdenerwowanego.

–Pieprzyłemsięzniąijejchłopakiemwzeszłymtygodniu.Powiedziałem

im,żezadzwonię,aletegoniezrobiłem.

Popatrzyłamnaniegopustymwzrokiem.Alecbyłstrasznądziwką.Dominic

pokręciłgłowąipomógłmiwstać.

–Jesteśgotowa,bywrócićdodomu,kochanie?

Oniczyminnymniemarzyłam.

–Niebyłonaskilkagodzin.Muszęsprawdzić,couTysona.

–Nakarmiliśmygoizostawiliśmywłazience.Napewnowszystko

wporządku.

–Aleonjesttylkoszczeniaczkiem–oznajmiłam.

Dominicjęknąłgłośno.

–Dobra,niechbędzie.Chodźmyszybko,żebysprawdzić,coznaszym

dzieckiem.

Uśmiechnęłamsięipocałowałamgowpoliczek.

background image

–Kochamcię.

–Jateżciękocham.

–Amniekochasz?–zapytałAlec,przerywającnaszintymnymoment.

Spojrzałamnaniegoiuśmiechnęłamsięszeroko.

–Oczywiście.

Dominiczaśmiałsię.

–Idzieszznami?

Alecpokręciłgłowąiwstał.

–MuszępomócKane’owizprzyjaciółkąBranny.Imuszęzadzwonićdo…

–DoKeeli–podpowiedziałam.

Alecpstryknąłpalcami.

–Nowłaśnie,doKeeli.

–Bądźdlaniejmiły–ostrzegłam.–Jestśrodeknocy,więcnapewnoją

obudzisz.

Aleczaśmiałsię.

–Przecieżmuszętylkozadzwonićdojakiejślaski,byprzyjechałaposwoją

przyjaciółkę.Damradę.

Obróciłsięiodszedł.

Dominiczmarszczyłbrwi.

–Możetojapowinienemdoniejzadzwonić?

Pokręciłamgłowąiobróciłamsiędoswojegochłopaka.

background image

–Nie,niechontozrobi.–UśmiechnęłamsięiprzytuliłamdoDominica.–

Nigdynicniewiadomo,możetobędziepoczątekczegopięknego.Albochociaż

doprowadzidojakiejśzabawnejsytuacji.

Podziękowania

NiemogłabymnapisaćiwydaćBronagh,gdybyniepomocgrupyosób,do

którejzaliczająsię:

Mojacórka–zato,żejesteśnajbardziejwyrozumiałąistotkąnacałym

świecie.Kochamcięzcałegoserca.

Mojasiostra–jesteśszalona,wkurzającaiczasamigenialna.Dziękujęciza

wszelkąpomoc,jakiejmiudzieliłaśprzyBronaghiinnychhistoriach.Kocham
cię!

Mojarodzina–waszewsparcieniemasobierównych.Kochamwas

wszystkich.

YessiSmith–niepotrafięwyrazićsłowami,jakbardzopomogłaśmi

wtrakciecałegoprocesu.Jesteśmojąprzyjaciółkąidziękujęcizato.

MaryJohnson–dziękujęzatwojenieustającewsparcieiprzyjaźń.Bez

ciebiebymzginęła.

JenniferVanWykzJaVaEditing–gorącodziękujęzapraceredakcyjnenad

tąkrótkąpowieścią.

DziękujęL.J.AndersonzMayhemCoverCreationszastworzenieokładki,

wktórejjestemzakochana.Jakwkażdejwaszejokładce.

background image

Anakoniecchciałabympodziękowaćmoimczytelnikom.Mamnadzieję,że

lekturaBronaghsprawiławamtylesamoprzyjemności,ilemnieprzyniosłojej

pisanie.Dziękiwamrobięto,corobię.Dziękuję!

Oautorce

L.A.Caseyjestautorkąksiążek,któreznajdująsięnalistachbestsellerów

„NewYorkTimesa”i„USAToday”.Swójczasdzielimiędzypisanie

azajmowaniesiędrugąwersjąsiebie.Urodziłasię,wychowałaiaktualnie
mieszka

wDublinie.Lubirozmawiaćzeswoimiczytelnikami.Cizaśuwielbiająjej
humor

iirlandzkiakcenttaksamo,jakjejksiążki.

Abyprzeczytaćwięcejoautorce,odwiedźstronę:www.lacaseyauthor.com.

TYTUŁORYGINAŁU:

Bronagh

aslaterbrothersnovella

Redaktorprowadząca:AnetaBujno

Redakcja:JustynaYiğitler

Korekta:EwaPopielarz

Opracowaniegraficzneokładki:ŁukaszWerpachowski

CoverDesignbyMayhemCoverCreations

Copyright©2016byL.A.Casey

PublishedbyL.A.Casey

background image

www.lacaseyauthor.com

Copyright©2017forPolisheditionbyWydawnictwoKobiece,

animprintofILLUMINATIOŁukaszKierus

Copyright©forPolishtranslationbySylwiaChojnacka

Wszelkieprawadopolskiegoprzekładuipublikacjizastrzeżone.Powielanie

irozpowszechnianiezwykorzystaniemjakiejkolwiektechnikicałościbądź

fragmentówniniejszegodziełabezuprzedniegouzyskaniapisemnejzgody

posiadaczatychprawjestzabronione.

Wydanieelektroniczne

Białystok2017

ISBN978-83-65740-69-4

BądźnabieżącoiśledźnaszewydawnictwonaFacebooku:

www.facebook.com/kobiece

WydawnictwoKobiece

E-mail:redakcja@wydawnictwokobiece.pl

Pełnaofertawydawnictwajestdostępnanastronie

background image

www.wydawnictwokobiece.pl

PlikopracowałiprzygotowałWoblink

woblink.com


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Bracia Slater Tom 2 Bronagh Casey L A
Bracia Slater Tom 2 Część 2 Keela Casey L A 2
Bracia Slater Tom 2 Część 2 Keela Casey L A
Bracia Slater Aideen xxx
L A Casey 1 5 Bronagh
Baśń o trzech braciach i królewnie
Bracia Siostry S(A)TB organy
Bracia Koala (strony 11)
Puszkin Bracia rozbójnicy [ROS]
BRACIA2
Rozdział! Opowieść o trzech braciach
Lament świętokrzyski i Bogurodzica, Lament świętokrzyski, znany również jako Żale Matki Boskiej pod
Hej bracia
bracia Skladanowsky
Bracia Karmazow, Filologia Polska
04 Bracia Polscy i Świadkowie Jehowy

więcej podobnych podstron