Bracia Slater Aideen xxx

background image
background image
background image
background image

MaryiYessi,

obiejesteścienajbardziejzwariowanymi

inajlepszymiprzyjaciółkami,

jakiemogłamsobiewymarzyć,

inieoddałabymWaszanicwświecie.

Dziękujęzacodziennezabawnerozmowy.

Zabioręniektóreztychdziwnych

pogawędekdogrobu.

Dlamniejszejwersjimnie

Rozdział1

Ból.

Bólbrzucha.

Ostrybólbrzucha.

Właśnietegowtejchwilidoświadczałam…Atowszystkoprzezcholerne
ciastko.Jeśli

niedostanęzaraztejchrupiącejpyszności,wpadnęwtakiszał,żeNicoSlater

background image

możesięschować.

–Keela,proszęcię–jęknęłambliskapłaczu.–Dajmimaleńkikawałektego
ciasteczka.

Niepowiem…

–Aideen!

Skrzywiłamsię,gdyusłyszałamjegogłoswsalonie.

–Ocholera–mruknęłampodnosemiunikałampatrzeniawstronęwejściado
salonu.

Wiedziałam,żetambył.

Zamiasttegoskupiłamwzroknapięknieudekorowanejchoince,którastałaza
Keelą.

KeelaDaley–któraznieznanegomipowoduwciążbyłamojąprzyjaciółką–
siedziałana

sofieirobiłazapodnóżekdlamoichopuchniętychnóg.Dwadniwcześniej
zdjętomigips,który

nosiłamprzezosiemtygodni.Kolanoiłydkaładniesięzagoiły,alewciążbyły
podatnenaurazy,

więcmusiałambardzouważać.Atooznaczało,żeprawienieschodziłamz
kanapy.

Wcaleniecieszyłomniesiedzenienatyłkudwadzieściaczterygodzinynadobę,
aleskoro

tomiałomiećkorzystnywpływnamojąnogę,toniemiałamwyjścia.

Spojrzałamnarękęiwestchnęłam,widzącświeżąbliznę.Ranazagoiłasiękilka
tygodni

temu,aKanezapewniłmnie,żetenczerwonykolorbyłnormalnydlaświeżej
blizny.Zczasem

background image

powinienzjaśnieć.

Miałamtakąnadzieję,boinaczejbędęmusiałaciąglenosićbluzkizdługim
rękawem.

Keelaprzyciągnęłamojąuwagę,gdyuśmiechnęłasięzłowieszczoiwrzuciłado
ust

ostatnikawałekczekoladowegociastka–tociosponiżejpasa–apotem
spojrzaławlewo,

unoszącręcewpoddańczymgeście.

–Niemiałamzamiarusięzniądzielić,przysięgam.

Zignorowałammojegochłopakaiskupiłamsięnatejmałpiesiedzącejniedaleko
mnie.

–Jakoprzyjaciółkajesteśdodupy.

Spojrzałanamnieznowuiwzruszyłaramionamilekceważąco.

–Lepiejbyćprzyjaciółkądodupyniżmartwąprzyjaciółką.

Obruszyłamsię.

–Niezabiłbycięzato,żedałaśmiciastko…

–Awłaśnieżebyjązabił–wtrąciłsięzachrypniętygłos.

Prychnęłam,sfrustrowana,izerknęłamnamiłośćmojegożycia,którakazałami
cierpieć.

Spojrzałammuwoczyizaczęłambłagać.

–Kane,minęłoosiemtygodni,odkądwróciłamzeszpitala.Osiem.Mojarękai
noga

zagoiłysięigardłojużmnienieboli.Mamdosyćzupipapkowategojedzenia.
Jestemwciąży,

background image

atooznacza,żenieustannieczujęgłód.Takiejedzeniejużminiewystarcza.
Proszę,pozwólmi

zjeśćpaczkęciastek.

–Całąpaczkę?–Keelazaśmiałasięwesoło.–Tygrubakrowo.Najpierw
chciałaśjedno

ciastko,aterazżądaszcałejpaczki?

Wbiłamjejpiętęwudo.

–Zamknijsię,tyzdradliwamałpo!

Syknęłaiodsunęłamojąnogę,alezrobiłato,cojejkazałam.

–Aideen.–Kanewestchnąłizacząłpocieraćskronie.

Wciąguostatnichkilkutygodnibardzoczęstotorobił.

–Niejestemtakisurowypoto,bycięwkurzyć,laleczko,alesamasłyszałaś
lekarza.

Żadnychstałychpokarmów,dopókitwojegardłosięniezagoi.Jeszczetylko
kilkadni.Poco

ryzykować?Gdyporazpierwszyzjadłaścośtwardego,podrażniłaśsobiegardło
imusielici

założyćszwy.Naprawdęchcesztopowtórzyć?

Mówiłstanowczymgłosem,alepatrzyłnamniezuczuciem.

–Chceszprzejśćkolejnąoperację,apotemniemócmówićijeśćprzeztubę?
Osobiście

niechciałbymcięwidziećznowuwtakimstanie.Zapierwszymrazemprawie
mnietozabiło.

Przypomniałamsobietęprzerażającąsytuację,któramiałamiejscesiedem
tygodnitemu,

background image

gdyprzełknęłamkawałekkanapkizszynkąipoczułamokropnybólgardła.Ta
kromkachleba

otwardejskórcesprawiła,żeranywmoimitakwrażliwymgardlesię
otworzyły.Zaczęłam

kaszlećkrwią,coprzeraziłomnie,jakiwszystkichmoichbliskich.Gavini
dziewczyny

rozpłakalisię,aKaneitataniemalzeszlinazawał.

Mówiącszczerze,samaprzeraziłamsięnaśmierć.

Pooperacjizamknięciaranyczułamsięokropnie,ajedzenieprzezrurkębyłodo
dupy.

Przezkilkanastępnychtygodnibyłamwstrasznymstanie.Nigdywięcejnie
chciałabym

doświadczyćczegośtakiego.

Przenigdy.

SpojrzałamnaKane’a,apotemnaKeelę.Wreszciespuściłamwzrok,wbijając
go

wpuchatykocyk,którymjaiKeelasięokrywałyśmy.

–Nie,niechcę–powiedziałamdoKane’a,alenieuniosłamgłowy,bonie
chciałam,by

zobaczył,żemojeoczywypełniłysięłzami.

Nieznosiłamtego,jakszybkoostatniosięwzruszałam.

Ciążazamieniłamniewstrasznąbeksę.

–Kochanie?–odezwałsięKane.

Pociągnęłamnosem.

background image

Cholera.

–Dobra–powiedziałamipotarłamnoswierzchemdłoni.

–Użyjchusteczki,tyoblechu.

Zaśmiałamsię,wciążpłacząc.

–Zostawjąwspokoju,Keela–zganiłjąKane.

Jednakprzyjaciółkawogóleniezwróciłananiegouwagi.

–Jeśliwytrzeszglutywtenkoc,toprzysięgamnaBoga,żecięzabiję,Ado.

Śmiałamsiędalejiprzestałamdopiero,gdydostałamkolki.

–Dlaczegotakjąrozśmieszasz?–mruknąłKanezniezadowoleniem.–Jeszcze
cośsięjej

stanie.

Niemalsłyszałam,jakKeelaprzewracaoczami.

–Dajjużspokój,wielkoludzie.Tociężarnakobieta,anielalkazeszkła.
Popchnijją

lekko.Obiecuję,żesięniepotłucze.

Kaneuśmiechnąłsięzłośliwie.

–Właśnieprzez„popychanie”jejmuszęsięterazoniąmartwić.

Keelaprzybrałazamyślonywyraztwarzy.

–Niemogęsiędoczekać,byzobaczyć,cosięstanie,gdyonasięurodzi.Pewnie
wsadzisz

tobiednedzieckodokulipróżniowejjużpierwszegodnia.

–Onbędziesuperdzieckiem.Wybrańcem.Niejakimśsłabeuszem.

background image

Keelazaśmiałasięradośnie.

–Wmawiajtosobiedalej,kolego.

Uniosłamgłowęizobaczyłam,żeKanepokazujeKeeliśrodkowypalec,aonaw
rewanżu

pokazałamudwa.

Pokręciłamgłowązniedowierzaniem.

–Dzieci,wystarczytego.Matkajestzbytzmęczonaigłodna,bywysłuchiwać
dzisiaj

waszychkłótni–oznajmiłam,ziewając.

Kanewszedłwkońcudopokojuiusiadłobokmnie.Oparłsięłokciemosofę,a
drugą

rękązacząłdelikatniedrapaćmniepoplecach.

–Dlaczegoniepójdzieszdołóżka?–zapytałniskim,zachęcającymgłosem.

–Możedlatego,żematowarzystwo,czylimnie,tywrednydupku–wypaliła
Keela.–

Przestańjąuwodzić,gdysiedzętużobok,palancie.

Uśmiechnęłamsiędoniejszeroko.Kanewytarłłzyzmoichpoliczków.

–Mojalaleczka.

Keelazachichotała.

–Tourocze,aleitakjesteśobleśny.

Spojrzałamnanią,żartobliwiemrużącoczy.

–Przeszkadzacito?

–Anitrochę–odparła.–Róbcie,cowamsiępodoba.

background image

Kaneszturchnąłmnieipuściłoczko.

–Niepowinnaśbyłajejkarmić.Terazniebędziechciaławyjść.

Keelasapnęła,udajączszokowanie.

–Jakśmiesz?Niejestempsem!

–Niepowiedziałem,żenimjesteś.–Kaneuśmiechnąłsiędemonicznieiwstał,
poczym

odwróciłsięiudałdokuchni.

Keelaodsunęłakocyk,którymsięprzykrywała,izerwałasięzkanapy.

–Nieodchodź,gdydociebiemówię,KanieSlaterze!–krzyknęłairuszyłaza
nim.

NiskiśmiechKane’atylkojeszczebardziejjąrozzłościł.

–Boco?Zabijeszmnie?–droczyłsięznią.

–Maszrację,zabijęcię…Jeślinieprzestanieszsiętakdomnieszczerzyć,to
przysięgam,

żetozrobię!

Zaśmiałamsiępodnosem.

Zachowywalisięjakrodzeństwo,amisiętobardzopodobało,bowiedziałam,że
tak

naprawdęsiękochają.Byłobykiepsko,gdybymójchłopakinajlepsza
przyjaciółkasię

nienawidzili.

–Nierzucajtymwemnie!–krzyknąłnagleKane.

Keelazachichotała.

background image

–Totylkokostkamasła,typrzerośniętydzieciaku.

–Tozamarzniętakostkamasła.Równiedobrzemogłabyśrzucićwmojągłowę
cegłą!

–Todasięzorganizować,wielkoludzie.

–Jesteśpodła.Mamnadzieję,żeotymwiesz.

–Wiem.

Zaśmiałamsię,słyszącichrozmowę,iwtuliłamsięwsofę,mocniejokrywając
siękocem.

–Zostawgowspokoju,Keela.

Usłyszałam,żektośodstawiacośzhukiemnablat.

–Maszszczęście,żeonachceciężywegoiwjednymkawałku.

–Atymaszszczęście,żechcecięwidywaćtakczęsto,boinaczejmiałabyś
zakaz

wchodzeniadotegobudynku.

–Wodasodowauderzyłacidogłowyznadmiaruwładzy.

Uśmiechnęłamsię.

KaneniedawnopowiedziałKeeli,żejestwłaścicielembudynku,wktórym
mieszkałam,

atakżekilkuinnychznajdującychsięwDublinie.Niebyłazła,tylkolekko
urażonatym,żeAlec

niepowiedziałjejotym„drobnym”sekrecieKane’a,alejużjejprzeszłoinie
miałaztym

problemu.

Dodatkowozachowałatęwiadomośćdlasiebie,boKaneniechciał,abyreszta

background image

osób

znaszejpaczkisiędowiedziała.Ceniłsobieswojąprywatność,aonato
szanowała.

–LepiejpodziękujBoguzato,żemuszęwracaćdosiebieinakarmićStorma.
Inaczej

wytarłabymtobąpodłogę.

–Następnymrazem,krasnalu.

Keelaweszładosalonuioznajmiła:

–Oficjalnienieznoszętwojegochłopaka.

Złapałamsięzaserce.

–Towielkaszkoda,bojatwojegokocham.

Jejustadrgnęły,jakbychciałasięlekkouśmiechnąć.

–Wrócęnanoc,tylkomuszęnakarmićiwyprowadzić…

–Tętłustąbestię.Tak,słyszałam.

Keelawarknęła.

–Myślałam,żejakbędzieszwciąży,tozrobiszsięsentymentalnaidasz
Stormowi

szansę,alenieeeee…Tywciążźleonimmówisz.

StormbyłdlaKeelijakdziecko.

–Nawetświętyzacząłbyprzeklinaćzjegopowodu,Kay.

Jejlewapowiekadrgnęła,apotemodwróciłasięiwyszłazmieszkania,po
drodze

pokazującmiśrodkowypalec.

background image

–Będęotympamiętać,gdyzacznieszcierpiećkatuszepodczasporodu.

Jęknęłam,gdydrzwiodmieszkaniasięzamknęły.Skrzywiłamsięiwmilczeniu

poprosiłamkarmę,żebymójporódniebyłwyjątkowobolesny,bonaprawdę
częstonabijałamsię

zeStorma…Wwiększościwypadkówsamsobienatozasłużył,więcjeślisię
nadtym

zastanowić,toniepowinnamażtakbardzocierpieć.

Oparłamsięokanapęizamknęłamoczyzwestchnieniem,aleszybkoje
otworzyłam

iusiadłamwyprostowana,gdyzauważyłam,żenikogoniemazemnąwpokoju.

Byłamsama.

Ogarnęłamniepanika.

–Kane!–zawołałamirozejrzałamsiępopokojuzestrachem,jakbyktośzaraz
miał

wpaśćtutajinamnienaskoczyć.

Usłyszałamkroki.Kaneszedłkorytarzem,apochwilipojawiłsięwsalonie,
trzymając

wręcekubekzparującązawartością.Gdyzobaczyłmojąminę,szybkopostawił
gonastoliku

ipodbiegłdomnie.

–Ocochodzi?–zapytałipołożyłmirękęnabrzuchu,patrzącnamniepytająco.

Przełknęłamślinęipokręciłamgłową.

–Nic,tylko…przezchwilęmyślałam,żejestemsamai…nowiesz,
przestraszyłamsię.

background image

Kanezamrugałpowiekami.

–Powiedziałaś,żejużnieboiszsiębyćsama.

Spuściłamgłowę.

–Kłamałam.

Kanewestchnąłiprzyklęknąłnapodłodze.

–Zabijęgozato,żeprzezniegocałyczassięboisz.

Zacisnęłammocnopowieki,awmoimumyślepojawiłasiętwarzDużegoPhila.

–Wiem.

Kanepocałowałmniewczubekgłowy.

–Pomożeszmizrobićzastrzyk?

Potrafiłjużbezproblemurobićtosam,aledoceniałamjegostaraniapozwalające
mi

skupićsięnanim,anienapotworze,którywciążmnienawiedzał.

Nieśniłamotejnocy,kiedywmojejstarejklasiewybuchłpożar.Wmoich
snachnie

pojawiałasiętwarzDużegoPhila.Aleprzypominałamsobieonimwciągudnia,
gdysiedziałam

izastanawiałamsię,„cobybyło,gdyby…”.

Cobybyło,gdybymniewydostałasięstamtądnaczas?

Cobybyło,gdybymnawdychałasięwięcejdymu?

Aco,jeślionwciążjestbliskoiobserwujenas,czekanawłaściwymoment,by
ponownie

uderzyć?

background image

Niewypowiadałamnagłosmoichmyśli,aleprzeszkadzałymioneiwiedziałam,
żete

samepytanianawiedzałyKane’a.Jednakzachowywałjedlasiebie,boniechciał
mnieniepokoić.

Obojecierpieliśmywmilczeniu.

Wiedziałam,żeKane,jegobracia,moibraciaiBrandon,wujekKeeli,szukali
Dużego

Phila,aletonieukoiłomoichmyśli.Jużrazmniedopadłimógłtozrobić
powtórnie,jeślitylko

chciał.Byłosobą,któragdyczegośpragnęła,dostawałato.

Ikropka.

Myślę,żeKaneteżotymwiedział.Iwłaśnieztegopowodunigdynie
przebywałam

sama.Zawszebyłobokmniejakiśmężczyzna.JeślinieKane,tojegolubmoi
braciamnie

pilnowali.Mielimnienaokudwadzieściaczterygodzinynadobę.Kane
kompletniezamknął

całybudynek,wktórymmieszkałam,adodatkowopotroiłliczbęochroniarzy.

Jednakżadnaztychrzeczymnienieuspokoiła.

Mójumysłbyłterazmoimnajgorszymwrogiem.Ciąglewymyślałamnowe
scenariusze,

jakDużyPhilmnieznajduje,zanimchłopakomudajesięgozłapać.Mdliłomnie
zezmartwienia,

gdytylkowmojejgłowiepojawiałysięteobrazy.

–Przestańsięnimmartwić.

background image

SpojrzałamnaKane’a,gdysięodezwał,ipokiwałamgłową.

–Próbuję,naprawdę.Alenicniemogęnatoporadzić.

–Jacięochronię–obiecałKaneispojrzałmiwoczy.–Niktcięnigdywięcej
nie

skrzywdzi.

Uśmiechnęłamsięlekko.

–Mójrycerzwsrebrnej…Hmm,wtatuażach.

Kaneuniósłwysokobrwi.

–Niedługododamnowetatuażedoswojejkolekcji.

Zamrugałampowiekami,zdziwiona.

–Cotobędzieigdzie?

Pokazałmiswojenadgarstki,ajawyciągnęłamręceipotarłamkciukami
nieduże

fragmentyniepokrytejtatuażemskóry.

–Wytatuujęsobietwojeimięnalewymnadgarstku,aimiędzieckanaprawym.
Jeśli

dojdziedoprzecięcianadgarstków,ranamożebyćśmiertelna.Tojednoz
najbardziejwrażliwych

miejsc.Bezciebieidzieckarówniedobrzemógłbymbyćmartwy,więcchcę
miećwaszeimiona

wwidocznymmiejscu,bynigdyniestracićwaszoczu.

Złapałamsięzaserce,czującrosnącąwgardlegulę.

Tobyłodziwnieniepokojące,ajednocześnieszaleniepiękne.

background image

Kaneprychnął,ajaprzyjrzałamsięgrubejbliźnieotaczającejjegousta.Gapiłam
sięna

niądłużej,niżpowinnam,aleniemogłamsiępowstrzymać.Pochwili
obrzuciłamspojrzeniem

całąjegotwarz,apotemskupiłamsięnajegoramionach,którychskórabyła
jeszczebardziej

pokrytabliznami.

Kochałammojegomężczyznę,alenienawidziłamtego,żejegopiękneciało
zostało

naznaczonecięciami,któreprzypominałyookropnychwydarzeniachwjego
życiu.Ostatniogdy

zbytdługopatrzyłamnateszramy,zaczynałammyślećoDużymPhilu.
Przypominałamsobie

wszystko,cousłyszałamnajegotemat.Chybanigdytegoniezapomnę,nawet
jeślisiępostaram.

TenchoryskurwielwykorzystałKane’a,któryprzysiągłchronićswojegobrata
Damiena.

MarcoMilesbyłgłównymprzeciwnikiemchłopakówirozkazywałim,aleto
DużyPhil

trzymałKane’anasmyczy.Decydował,czybędziemiałchoćodrobinęwolności,
iciągnąłzatę

smyczbrutalnie,gdyKanenierobiłtego,comukazano.

Tozazwyczajnastępowało,gdyKaneodmawiałkrzywdzenianiewinnych.
Wiązanomu

wtedynadgarstkiiotrzymywałbatyalbobyłdźganyigłą.DużyPhilczerpał
radość

background image

ztorturowaniaitresuryKane’a.

Zkrzywdzeniago.

Kanezabiłjegozboczonegosyna,awzamianPhilzażądałżyciamojegoi
naszego

nienarodzonegodziecka.Bałamsię,żewkońcuznajdzieokazję,bysięzemścić.
Wiedziałam,że

kiedyśtendzieńnadejdzie.

Aleniewiedziałam,ktowyjdzieztegocało.

–Kochanie.–GłosKane’aprzebiłsięprzezmojemyśli.–Wszystkodobrze?

Zamrugałampowiekami,spojrzałamnajegonadgarstkiiuśmiechnęłamsię
lekko.

–Niemogęsiędoczekać,ażzrobisztetatuaże.

Kaneszturchnąłmnieżartobliwie.

–Mógłbymjezrobićjużjutro,gdybymałypospieszyłsięiopuściłtwojewłości.

Zachichotałam.

–Onawyjdzie,gdybędzienatogotowa.

–Jaktypowakobieta–zakpiłKane.–Albobędzietak,jakonachce,albowcale.

Pokiwałamgłową.

–Zgadzasię.

–Awięcdobrze,żetobędziechłopak.–Uśmiechnąłsięszerokoipocałował
mnie

wczoło.–Kochamcię,laleczko.

–Ajakochamciebie.

background image

–Powiedziećcicośzabawnego?–zapytałKane.

–Oczywiście.

–Naświecieżyjesiedemmilionówludzi,ajatolerujętylkojedenastuznich.

Uniosłambrwi.

–Kimsąciludzie?

Uniósłręceizacząłwyliczaćnapalcach.

–Ty,Branna,Bronagh,Keela,Alannah,Alec,Dominic,Ryder,Damien,Tony,
dostawca

pizzy,iSusan,którapracujewSubwayuwokolicy.

Niemogłamsiępowstrzymaćodśmiechu.

–Adlaczegowymieniłeśostatnichdwoje?Nieznaszichprzecież.

Kanewycelowałwemnieoskarżycielskopalcem.

–Tonydostarczamijedzenie,aSusanprzygotowujedlamniekanapki.Zostaw
ich

wspokoju,todobrzyludzie.

Prychnęłampodnosem.

–Naprawdęmusiszposzerzyćgronoznajomych.

–Muszęzrobićwielerzeczy,aletonieznaczy,żedotegodojdzie.–Wzruszył

ramionami.

Uśmiechnęłamsięszeroko.

–Adlaczegonatwojejliścieniemamojegotatyibraci?

Kanezagryzłwargę,apochwiliuśmiechnąłsięszeroko.

background image

–Członkowietwojejrodzinytomoiulubieńcy,nawetniemuszęichwpisywać
nalistę…

Przecieżtooczywiste.

–Tak,oczywiste–odparłamsarkastycznie.

–Czyzadowoliłemmojąpaniątąodpowiedzią?–zapytałzkiepskimbrytyjskim

akcentem.

Jużchciałampowiedzieć,żetak,gdynagleKanespuściłwzrokiwlepiłgow
mojepiersi,

oblizującwargi.

Przewróciłamoczami.

–Typowyzciebiefacet.

Wstał,cofnąłsięoparękroków,apotemskupiłwzroknaswoimkroczui
ponownie

spojrzałnamnie.

–Jestemtegoświadomy–odparł.

–Nie,chodzimioto,żejesteśtaki…

–Przystojny?Seksowny?Utalentowanywkwestiiseksu?

Zmrużyłamoczy.

–Irytujący.

–Aleitakprzystojny,seksownyiutalentowany?

–Możnatakpowiedzieć–odparłam,próbującsięnieuśmiechnąć.

–Przeżyjętego„irytującego”,jeślicałaresztasięzgadza.

background image

–Tynaprawdęjesteśwkurzający.

–Anieirytujący?–zapytałzszerokimuśmiechem.

–Przecieżtotosamo.

–Niedokońca.Todwaróżnesłowa.

Zaczynałamtracićcierpliwość.

–Aleopodobnymznaczeniu–odparłam.

Kanezałożyłręcenapiersi.

–Aletoitakdwaróżnesłowa.

Dobra,dosyćtego.

–Podejdźdomnie,żebymmogłaciprzyłożyć.

–Jasne–prychnął.–Niemamowy.

Oparłamgłowęokanapęizamknęłamoczy.

–Japrzezciebieoszaleję,wiesz?

Poczułamrękęnaswoimkolanieipodskoczyłamzestrachu.Otworzyłamoczyi
z

zaskoczeniemzauważyłam,żeKanepochylałsięnademną.Jaknatakiego
wielkiegofaceta

poruszałsiębezszelestnie.

–Tocałkiemsprawiedliwe,bomojeciałoszalejeprzezciebiecałyczas.

Poruszyłamznaczącobrwiami.

–Zastanawiamsię,czytaksamobędziesznamniepatrzeć,gdydobijemydo

osiemdziesiątki.

background image

–Niemamcodotegowątpliwości.Będęgoniłcięnamoimwózku,żebyśdała
micoś

słodkiego.

Wybuchnęłamśmiechemioparłamgłowęojegoczoło,gdyprzytuliłsiędo
mnie,

siadającnasofie.

–Iledziecimidasz?–zapytałcicho,muskającrękąmójnapęczniałybrzuch.

–Ailechceszichmieć?–zapytałam,patrzącnaniegoponadramieniem.

–Przynajmniejpiątkę.

Zagryzłamdolnąwargę.

–Ogólniepiątkędzieciczypiątkęchłopców?Bowiesz,żemożemymiećsame

dziewczynki,alepotemmojeciałoniezniesietego,jeślitybędzieszchciałmieć
jeszczepiątkę

chłopaków.

Kanezaśmiałsięcicho.

–Ogólniepiątkaibędziedobrze.Wmojejrodziniejestpiątkadzieci,wtwojej
również.

Podobamisiętaliczba.

Wyciągnęłamsięipocałowałamgowczoło.

–Awięcniechbędziepiątka.

–Alebędąmusiałybyćmniejwięcejwpodobnymwieku–oznajmił.–Więcjak
tylko

urodzisięjedno,zaczniemystaraćsięodrugie.

background image

Uśmiechnęłamsięszeroko.

–Atooznaczadużoseksu,prawda?

–Dokładnietak–odparłwesoło.–Zadbamyoto,bytwojejajeczkazostały
zapłodnione.

Zaśmiałamsię,obejmującbrzuch.

Kanezłapałmniezarękęiuścisnąłją.

–Będziemymiećdziecko–wyszeptał.

–Wrzeczysamej–odparłamradośnie.

–Jestemnajszczęśliwszymczłowiekiemnaziemi,Aideen–powiedziałKanei
usiadł

prosto.Patrzyłnamnieprzezchwilę,apotemzszedłzkanapyiopuściłpokój.

Patrzyłam,jakodchodzi,zdezorientowana.Chciałamwiedzieć,corobił.
Podniosłamsię

nasofieiwyszłamzanimzsalonu,podążającdosypialni.

–Kochanie,cosięstało?–zapytałam.

Stałprzedszafkąnocnąipatrzyłnacoś,cowyciągnąłzgórnejszuflady.

–Chciałemtozrobićponarodzinachdziecka.Chciałem,żebytobyłaidealna

iromantycznachwila,aleniemogęjużdłużejczekać.

Zamrugałam,zdezorientowana,patrząc,jakopuszczaramiona,apotemidziew
moją

stronę,całyczaspatrzącmiwoczy.

–Oczymtymówisz?–zapytałamzciekawościąwgłosie.

Kaneująłdelikatniemojedłonieiodetchnąłgłęboko,apotemzrobiłcoś

background image

zupełnie

niespodziewanego.

Przyklęknąłnajednokolano.

–Aideen…

–OmójBoże–sapnęłamizabrałamodniegoręce,bymóczakryćtwarz
dłońmi.

–Kochamcię.Nigdyniemyślałem,żetomożliwe,byażtakkochaćkobietę.–

Uśmiechnąłsięszeroko,ajegooczybłyszczały.–Jesteśdlamniewszystkim.
Dopełniaszmoje

życieswoimistnieniem.Gdymyślęotym,żenosiszwsobiemojedziecko,
czujęmiłość,której

niepotrafięopisaćsłowami.Toniesamowite.Takbardzociękochamimam
nadzieję,że

uczyniszmitenzaszczytizostanieszmojążoną.

–OmójBoże.

Uśmiechającsięszeroko,wypowiedziałsłowa,októrychmarzykażda
dziewczyna.

–Wyjdzieszzamnie,laleczko?

–Kane–wyszeptałam.

Uniósłprawądłońipokazałpierścionekzdużymbrylantemimniejszymi
kamieniami

zdobiącymiobrączkę.Bezsłowauniosłamrękęizałzawionymioczami
patrzyłam,jakwkładami

pierścioneknapalec,apotemcałujemojądłońzuczuciem.

background image

–Tak–powiedziałam,gdyudałomisięodzyskaćgłos.–Tak,wyjdęzaciebie.
Tak.Tak.

Milionrazytak!

Kanezerwałsięnarównenogi,ująłmojeręceiprzycisnąłmniedoswojejpiersi.

Pocałowałmniemocno,agdysięrozpłakałam,zacząłskładaćpocałunkinacałej
mojejtwarzy.

Łzypłynęłystrumieniami,apochwilidostałamczkawkiiwtedyjuższlochałam

niekontrolowanie.

–Niemogęwtouwierzyć–załkałam.

Kanepocałowałmnierazjeszcze.

–Bałemsięzadaćcitopytanie,bomogłabyśodmówić.Wiem,żemniekochasz,
ale,

kurwa,tobyłanajstraszniejszarzecz,jakąwżyciuzrobiłem.Taniepewność
dobijałamnieod

dawna.

Zamrugałampowiekami,osłupiała.

–Co?Odkiedytoplanowałeś?

–Kupiłempierścionekwieletygodnitemu,tużpotym,jakzostałaś…ranna.A
potem

poprosiłemtwojegotatęibraciozgodę.Męczylimniegodzinami,alewkońcu
sięzgodzili,

apotemnazwalimniedupkiem.

Zaszlochałamgłośno.

–P-poprosiłeśichop-pozwolenie?

background image

–Oczywiście–odparłKane.–Jesteśdlanichważna,nieodebrałbymimciebie
bezich

zgody.Pozatymgdybymtozrobił,niezdołałbymsięzbytdługoukrywać,bo
szybkoskopaliby

mizatodupę.

Zaśmiałamsięprzezłzy.

Objęłamgotakmocno,jaktylkomogłam,bobrzuchprzeszkadzałmisię
bardziejzbliżyć.

Kanemnieprzytuliłiprzezchwilęstaliśmywmilczeniu,obejmującsię.On
pierwszyprzerwał

ciszę,bosięroześmiał.

–Zczegosięśmiejesz?–zapytałam.

Kaneodsunąłsięodemnieipowiedział:

–Damiendopieroprzyzwyczajasiędotego,żejesteśmyrazemibędziemymieć
dziecko.

Szczękamuopadnie,gdydowiesię,żepoprosiłemcięorękę.

Uśmiechnęłamsięszerokonamyślomojejnowejulubionejosobie.

–Napewnobędziesięcieszyłnaszymszczęściem–powiedziałam,kiwając
głową.–

Wszyscybędą.

Kaneoparłsięczołemomojeczołoiwyznał:

–Terazjesteśmojajużnazawsze.

Uśmiechnęłamsięjeszczeszerzej.

–Innejopcjisobieniewyobrażam.

background image

Obojeodwróciliśmysię,gdynagledobiegłnasgłoszkorytarza.

–Przyjechałtwójulubionybrat!

–Owilkumowa–rzuciłam.

Kanewziąłmniezarękęiwyprowadziłzsypialni.Wsalonieznaleźliśmy
Damiena,który

jużwłączałxboxaKane’aiwyciągnąłdwabezprzewodowepady.

–Jakągręprzyniosłeś?–zapytałKaneiusiadłnakanapieobokbrata.

Damienprawiepisnąłzpodekscytowania.

FIFA2016.

Kaneklasnąłwdłonie,apotemzamarł,gdyzobaczył,jaksięnanichgapiłam.

Uśmiechnęłamsięszeroko,aKaneodchrząknąłiskupiłsięnaswoimbracie.

–Hej,Dame.

Damienspojrzałnamnieponadramieniemipuściłoczko.

–Hej,piękna.

Kaneprzewróciłoczami,alenicniepowiedział.Akceptowałto,żebyłampo
uszy

zauroczonajegonajmłodszymbratem,podobniezresztąjakpozostałątrójką.

–Dame–wyszeptałam.

Spojrzałnamnieznowu,ajawyciągnęłamlewąrękęipomachałampalcami.
Pokręcił

głową,jakbyniemógłzrozumieć,ocomichodziło,ażwkońcuzauważył
pierścionek.

Zmarszczyłbrwi,rozdziawiającbuzięzezdziwienia.

background image

ZerwałsięnarównenogiipopatrzyłnamnieinaKane’a.

–Niemożliwe!–krzyknąłpochwiliciszy.

Kaneijawybuchnęliśmyśmiechem.

–Wy?Itotaknapoważnie?

Pokiwałamgłową,czując,żemójuśmiechsięgaoduchadoucha.

–Zaręczyliśmysię.Kaneoświadczyłsiędosłowniechwilęprzedtwoim
przyjściem.

Oczywiściesięzgodziłam.

Damienbyłwyraźniezszokowany,alewidziałamrównież,żecieszyłsięnaszym

szczęściem.

–Gratulacje–wydusił,apotempodbiegłdomnieiobjąłmniemocno.

Kiedymniepuścił,podszedłdoKane’a.Zacząłgoprzeklinaćisprzedałmuparę

kuksańców.Chłopcytarzalisięnasofie,śmiejącsięiwygłupiając.

–Trojezmoichbracijużsięzaręczyło,zostalijeszczetylkoDominiciBronagh

powiedziałDamien,gdywstałzkanapy.

Uśmiechnęłamsię.

–Wkońcuidotegodojdzie.

–Myślałem,żeoświadczyjejsięjeszczewliceum,aleczuję,żezrobito
niedługo.On

wielbiziemię,poktórejtadziewczynastąpa.

PrzycisnęłamrękęzpierścionkiemdopiersiispojrzałamnaKane’a.

background image

–Gdytylkopojawiąsiętudziewczyny,zacznęplanowaćnaszślub.

Kaneprzełknąłgłośnoślinę.

–Czymuszęsięwtobardzoangażować?Toznaczywiesz,żezrobięwszystkoi
chcę

wziąćudziałwprzygotowaniach,alepoprostunierozumiemznaczenia
kwiatów,kolorówitak

dalej.Niechcępowiedziećlubzrobićczegośniewłaściwego.

Prychnęłampodnosem.

–Kochanie,wystarczy,żepojawiszsięnaślubieipowiesz„tak”.

Klasnąłwdłonieioznajmił:

–Tosiędazrobić,laleczko.Umowastoi!

Uśmiechnęłamsięszerokoiudałamsiędołazienki,bywziąćprysznic.
Odkręciłamwodę

izaczęłamsięrozbierać,czekając,ażwodasięnagrzeje.Iwtedypozwoliłam
myślomswobodnie

płynąć.

Ciężkomibyłouwierzyć,żeDamienwróciłdodomuzaledwiesześćtygodni
temu.

Nawetgdybymsiębardzopostarała,chybanigdynieudałobymisięzapomnieć
dnia,wktórym

znowupojawiłsięwżyciubraciiznalazłdrogędomojegoserca.

Tobyłoprawdziwewejściesmoka.

Rozdział2

Osiemtygodniwcześniej

background image

OmójBoże–wydusiłzsiebieKane.–Omój,kurwa,Boże.

Podzielałamjegoreakcję,borównieżniemogłamuwierzyćwto,cowidziałam.

WyciągnęłamrękęwstronęKane’a,alezamiastdotknąćjegotwardegociała,
złapałam

wgarśćtylkopowietrze.Wjednejchwilistałprzymoimłóżku,awnastępnej
biegłjużpędem

wstronębrata,bygozłapaćiunieśćwpowietrze.Toniebyłojednakłatwe
zadanie,boDamien

byłrówniemasywny,coNico.

–Ciebieteżdobrzewidzieć–zaśmiałsięDamien,gdyKaneodstawiłgona
ziemię.

Kanezłapałbratazabarkiipatrzyłnaniegoprzezdłuższąchwilę,poczym
wziąłgo

wobjęcia.

Damienzacząłsapaćiklepaćbratapoplecach.

–Niemogę…oddychać.

Zaśmiałamsię,leczszybkoskrzywiłamzbólu.

Gardłobardzomniebolało.

–Damien!–powtórzyłKanegłośnoidotknąłjegotwarzy,jakbychciałsię
upewnić,że

bratnaprawdętambył.–Kurwa,braciszku,tynaprawdęprzyjechałeś.

Damienuśmiechnąłsiępromiennieiprzytaknął.

–Tak.

Kanepokręciłgłową,jakbyniedowierzając.

background image

–Aleskądsiętutajwziąłeś?Toznaczynienarzekam,poprostunierozumiem,o
cotu

chodzi.

–Dominiczadzwoniłdomniewczorajwnocyipowiedział,cosięstało.
Wsiadłemna

pokładpierwszegosamolotu,jakiodlatywał.Wylądowałemjakąśgodzinętemui
odrazutu

przyjechałem.

Kanepotarłtwarzdłońmi.

–Ainniniewiedzą,żetujesteś?

Damienpokręciłgłową.

–Nie.NiepowiedziałemDominicowi,wraziegdybyokazałosię,żeniebędzie

dostępnegolotu.

Kaneodetchnąłgłęboko.

–Cholera.Oncięzabijezato,żemuniepowiedziałeś.

Damienzarechotał.

–Wiem.

KanebezostrzeżeniaznowuprzytuliłDamiena.

–Niemogęuwierzyć,żenaprawdętuprzyleciałeś.Jestemwogromnymszoku.

DamienpoklepałKane’apoplecach,alenicniepowiedział,gdydzielilizesobą

wyjątkowąchwilę.Kiedysięodsiebieodsunęli,Kaneodwróciłsięiwskazałna
mniezszerokim

background image

uśmiechemnatwarzy.

–TojestAideen,mojakobieta.–Podszedłdomnieipogłaskałmójbrzuch.–A
tomały

Slater,twójbrataneklubbratanica.

Damienpopatrzyłnamójbrzuch.

–Nadalwtoniewierzę.Niemożliwe,żezostaniesztatusiem.

–Niemusiszmiotymmówić.

Damienspojrzałnamniedużymi,szarymioczamiiskupiłsięnamojejtwarzy.
Obszedł

Kane’a,bystanąćobokmnie.

–Hej,piękna.Toprawdziwyzaszczytmócwkońcupoznaćcięosobiście.

Och,tendzieciakemanowałurokiemosobistym.

Modlęsięzadziewczynę,którąonsięzainteresuje.Niemaprzynimszans,
biedaczka.

Kanespiorunowałbratawzrokiemiuderzyłgootwartądłoniąwtyłgłowy.

–Cholera.–Damienpotarłgłowęześmiechem.–Mójrefleksniejestjużtaki
jakkiedyś.

Wiedziałem,żetosięstanie,aleniemogłemsięruszyć,bytopowstrzymać.

Kaneuśmiechnąłsięradośnie.

–Jeszczesięnauczysz.

Damienpokręciłgłowązuśmiechemiznowuspojrzałnamnie.Patrzyłamna
niego,

nawetniemrugnąwszyokiem,izjakiegośpowoduuznałtozazabawnywidok.

background image

–Pewniezastanawiaszsię,dlaczegojesteśztymkretynem.–Skinąłgłowąna
brata.–

Kiedymogłabyśmiećkogośtakiegojakja.–Wskazałnaswojeciałoizakręcił
lekkobiodrami.

Chciałomisięśmiać,alewydałamzsiebietylkocicheburknięcie,któreitak
sprawiło,że

skrzywiłamsięzbólu.

–Dame–skarciłgoKane,marszczącgroźniebrwi.–Nierozśmieszajjej.Ma
poranione

gardło.Nawdychałasięzadużodymuitaksiędusiłaztegopowoduikaszlała,
żemaobdrapany

całyprzełyk.

Damienowizrzedłamina.

–Przepraszam,Aideen.Niewiedziałem.

MachnęłamrękąnaKane’a,aDamienuśmiechnąłsięznapięciem.Zaczęłam
musię

przyglądaćwmilczeniu.Taknaprawdębyłamprzerażona,alemiałamnadzieję,
żetegonie

zauważał.Nigdywcześniejniewidziałamtakpodobnychdosiebiebliźniaków.

–Gdybyśmiałbrązowewłosy–wyszeptałam,silącsię,bysięprzytymnie
skrzywić–

wzięłabymcięzaNica.

–Todobrze,żejestemblondynem.Bronaghtwierdzi,żemojewłosysąwręcz
białe.–

Damienpuściłdomnieoczko.

background image

OnnawetbrzmiałjakNicoiprzeztocałetodoświadczeniebyłodlamnie
jeszcze

dziwniejsze.

Kaneprychnąłpodnosem.

–Dlaczegotaksięnaniegogapisz?

Czylijak?

Wzruszyłamramionami,nieodrywającwzrokuodDamiena.

–Próbujęznaleźćmiędzywamijakąśróżnicę,ale…jestemtrochęprzerażona.
Jestwas

przecieżdwóch.–Mójgłosbyłtakcichy,żebraciamusielisięzbliżyćiwytężyć
słuch,bymnie

usłyszeć.

Odzawszewiedziałam,żebylibliźniakami,alegdyzobaczyłamDamiena

wrzeczywistości,miałammętlikwgłowie,bowyglądałjakdrugiNico.
Słyszałam,jak

dziewczynywymieniałykiedyśróżnicemiędzynimi,alemówiącszczerze,janie
wskazałabym

anijednejpozakoloremwłosów.

Damienzaśmiałsię,widzącmojązszokowanąminę.

–Wporządku.Chociażdawnoniewidziałemnikogo,ktobyłbywtakimszokuz
powodu

podobieństwamiędzymnąamoimbratem.

KanepoklepałDamienapoplecach.

–Wkońcuwróciłeś,więcbędzieszmiałdużoczasu,bydotegoprzywyknąć.

background image

Damienpokiwałgłowąnazgodę.

–Dobrzebyćznowuwdomu.

–Jarównieżsięcieszę,żewróciłeś–odparłKanewesoło.–Będziesztu,gdy
moje

dzieckosięurodzi,bracie.Niemaszpojęcia,jakijestemztegopowodu
szczęśliwy.

Damienuśmiechnąłsię,ajegobiałejakperłyzębybłysnęły.

–Nadalniemogęuwierzyćwto,żezostanieszojcem,ajawujkiem.

Kanespojrzałnamójbrzuch.

–Myślę,żejaniebędęmógłwtouwierzyć,dopókionniedorośnie.

–Ona–wyszeptałambeznamysłu.

Damienprzyjrzałsięnamzezdziwieniem.

–Czyktóreśzwasznapłećdziecka?

–Teoretycznienie–wydusiłKane.–Alejamyślę,żetochłopiec,aAideen,że

dziewczynka.

Damienuniósłrękęwpowietrze.

–Jestemw„TeamChłopiec”!Wiem,jakradzićsobiezchłopakiemSlaterów.
Ale

zdziewczynką?Wtejkwestiiniemamydoświadczenia.

–Świętaprawda–westchnąłKane.–Wyobrażaszsobieirlandzkąwersję
kobiety

Slaterów?Japierdzielę,nasamąmyśltrzęsęsięzestrachu.

Uśmiechnęłamsięzłośliwieiwyszeptałam:

background image

–Dziewczynkabyłabytakajakmy.Mówiłabywtensamsposóbitaksamoby

wyglądała.Niewidzęwtymproblemu.

Kanerzuciłmiwymownespojrzenie.

–Oczywiście,żetyniewidziszwtymproblemu,jesteśprzecieżkobietą.

Zaśmiałamsięcicho,aleszybkozłapałamsięrękązagardło.

Kanepołożyłmidłońnaramieniu.

–Koniecgadania,dobrze?

PokiwałamgłowąispojrzałamnaDamienazuwagą.Pominuciewkońcupękł.

–Nodobra,przestańsięjużtaknamniepatrzeć!Czujęsięmolestowany!

Kanezaśmiałsię,apotemzająłmiejscenakrześlekołomojegołóżka.

–Skądwiedziałeś,żejesteśmywtymszpitalu?

Damienusiadłwnogachmojegołóżka.

–Dominicwspomniałotymwczorajprzeztelefon.Aporozmowiepobiegłem
odrazuna

lotnisko.

Kanepodrapałsiępobrodzie.

–Myślałem,żemiałeśoszczędzaćpieniądzeizostaćwpracynaświęta,żeby
dostać

świątecznąpremię.

Damienoburzyłsię.

–Mojaprzyszłabratowazostałapoważnieranna,atymyślałeś,żezostanęw
miejscu

background image

oddalonymodwasotrzytysiącemil?Chybaciępogięło.

Uśmiechnęłamsię,aKaneprychnął.

–Mójbłąd,powinienembyłsiędomyślić.

–Tak–zgodziłsięDamien.–Powinieneśbył.

Obserwowałam,jakrozmawiają.Droczylisięzesobą,poszturchiwali,przytulali,
aprzede

wszystkimcieszylisięzeswojegotowarzystwa.

Tobyłopiękne.

Zamknęłamoczyijużzaczęłamodpływaćdokrainysnu,gdynagleodezwałsię
Kane.

–ComaszzamiarzrobićzAlannah?–zapytałbrata.

Nadstawiłamuszu,zaciekawiona.

Otworzyłamjednooko,aleszybkojezamknęłam,gdyDamienspojrzałwmoim

kierunku.

–Ciszej,bracie.

–Spokojnie,onaśpi–odparłKane.

Damienpodrapałsięposzyiipowiedział:

–Będęsięmodlić,żebyniekopnęłamniewjaja,gdymniezobaczy.

Kanezaśmiałsięcicho.

–OnaniejestjakBronagh,nieskrzywdziłabycię.

–Teraztakmówisz–mruknąłDamien–alechybaniewiesz,jakbardzoona
mnie

background image

nienawidzi.

–Nie.–Kanezachichotał.–Mówiępoważnie.Onacięniezrani.Tadziewczyna
jest

zupełnieinnaniżcałareszta,nieskrzywdziłabynawetmuchy.Alannahnawet
niepodnosi

głosu…Ciąglezadziwiamnieto,żeonaiBronaghsięprzyjaźnią.Sązupełnie
różne.

Przeciwieństwasięprzyciągają,nawetgdychodzioprzyjaciół.

–Spędzaciezniądużoczasu?–DamienpociągnąłzajęzykKane’a,skoroja
spałam.

Aprzynajmniejudawałam.

–Tak,Alannahjestczęściątejmałejkliki,którątworządziewczyny.Gdynie
pracujelub

niespędzaczasuzrodzicami,przyjeżdżadonas.–SłyszałamwgłosieKane’a
lekkiuśmiech,

gdyopowiadałoniej.–Onajestzabójczosłodka,bracie.Naprawdęurocza.

Damienprzełknąłgłośnoślinę.

–Cholerniesiębojęspotkaniaznią.Aco,jeślisięnamnierzuciizacznie
krzyczeć?–

zapytał.

–Aco,jeślitegoniezrobiipowitacięjaknormalnegoczłowieka?To,doczego
między

wamidoszło,miałomiejscelatatemuipewniejużotymzapomniała.

CzyKanebyłwtedywpokoju,gdyAlannahnaglewybiegłazdomu,boDamien
dzwonił

background image

naFaceTime?Oj,tadziewczynawcaleniezapomniała…

–Może–wymamrotałDamien.–Jestemwrozsypceprzeztenprzyjazdtutaj.
Niemówię

tegowzłymznaczeniu,więcprzestańsiętakkrzywić.Chodzimioto,żetocałe
wydarzeniejest

takienierealne.Czujęsię,jakbymnigdyniewyjechał.

–Spędźwnaszymdomutydzień,abędzieszchciałznowuuciec.Wdomunigdy
niejest

pusto,adziewczynyciąglesięwydzierają.

Cozaświnia!

–Jestgorzej,niżgdybyłytamtylkoBronaghiBranna?–zaśmiałsięDamien.

–Owielegorzej.KeelaiAideenjeszczebardziejnakręcajądziewczynyi
wszystkiesą

bardzogłośne.

Damiensięuśmiechnął.

–Niewierzę,żewaszaczwórkanaprawdęjestwstałychzwiązkach.Tylkoja
jestem

singlem.Czytoniejestchore?Przecieżwyzawszebaliściesięsłowa
„dziewczyna”!

Kaneprychnął.

–Janadalsięboję,ijejteżsięboję,alekochamjąrówniemocno.Czasem
przerażamnie

to,żecośmogłobysięjejstaćijużbyjejprzymnieniebyło.Wczorajprawieją
straciłem,bracie.

Gdybytaksięstało,tochybabymumarł.Iniemamwątpliwości,żetouczucie

background image

tylkosięwzmocni,

gdyurodzisiędziecko.

Usłyszałamdźwiękprzypominającyklepanie.

–Ochronimyją.Idzieckoteż.

–Musimy.Sącałymmoimżyciem.

–PrzecieżonanależydorodzinySlaterów,amychronimynaszych.

–Tak,chybarzeczywiściejestSlaterem.–GdyKanetopowiedział,usłyszałam
wjego

głosiedumę.

–Zgadzasię,ipozostałatrójkarównież.Bronagh,Branna,KeelaiAideensądla
was

wszystkim.Słyszętoposposobie,wjakionichmówicie.

Kanewestchnął.

–RyderiBrannamająproblemy.

Cisza.

–Dominicwspominał,żesięonichmartwi–wymamrotałDamien.

–Jestźleiniewiem,czyoniztegowyjdą.–Ściszyłgłosjeszczebardziej.–Ale
nieważ

sięwspominaćotymdziewczynom.Bógjedenwie,cobyzrobiły,gdyby
dowiedziałysię,że

RyderiBrannanaprawdęmogąsięrozstać.

Przewróciłamwmyślachoczami.Niebyłyśmygłupie.Wiedziałyśmy,żemiędzy

RyderemaBrannąniebyłodobrze.Alepoprostumiałyśmywsobiewięcej

background image

optymizmuniż

chłopacyiwierzyłyśmy,żejakośsobieporadzą.Jawnichnapewnowierzyłam.
Wszystkiepary

przechodząkryzysinajwyraźniejnadszedłczasnaRyderaiBrannę.

Otworzyłamoczyiporuszyłamsię,gdyusłyszałamgłosdobiegającyz
korytarza.Brzmiał

podobniedogłosuDamiena,więctonapewnobyłNico.

–ToNico–wychrypiałam.

Kanespojrzałnamniezaskoczony,apotemskupiłsięnaDamienieiwskazał
głowąna

drzwi.Damienbezsłowazszedłzłóżkaiukryłsięzadrzwiami.

Kanepotarłręceispojrzałnamnie.

–Założęsięodziesięćeuro,żeDominiczaczniepłakać.

Prychnęłam,alenieprzyjęłamzakładu.

Kaneijaspojrzeliśmywstronędrzwi,gdyNicowszedłdosali,chowając
telefondo

kieszenispodni.

–Hej.–Uśmiechnąłsiędomnieiklepnąłbrataporamieniu.–Myślałem,że
będziesz

spać.

–Późniejsięwyśpię–wyszeptałam.

Patrzyłam,jakDamienzuśmiechemzakradasiędobrataodtyłu.

–Czujeszsięjużlepiej?–zapytałNico,patrzącnamnieztroskąwoczach.

background image

–Oczywiście,żetak–odparłDamien.–Wkońcuujrzałamojątwarznażywoi
tood

razupoprawiłojejhumor.

Nicoodwróciłsiętakszybko,żeprawieupadłnapodłogę.

–Damien!–krzyknął.–Cotomaznaczyć?!

Nicorzuciłsięnaniegozprędkościąświatła.Damienzaśmiałsięirozprostował
ręce.

Objęlisię,aNicoukryłtwarzwszyibrata.

DamienklepałNicapoplecach,aleszybkoopuściłgłowęioparłsięojego
ramię.Nie

powstrzymywałswoichemocji.

Jarównież,bowłaśniezaczęłampłakać,obserwującich.

–Dupki,przezwasAideenpłacze.

NicoiDamienzaśmialisięiodsunęliodsiebie.Dyskretniewytarliłzyspod
oczu.Jednak

pochwiliznowurzucilisięsobiewobjęcia,klepalipoplecachiwyzywali
żartobliwie.

–Typieprzonyzłamasie–powiedziałNicoiuderzyłbratawramię.–Dlaczego
minie

powiedziałeś,żeprzyjeżdżasz?Niebyłemnatogotowy.Wogóle.Przezciebie
się,kurwa,

popłakałem!

Damienzaśmiałsięiznowuotarłczy.

–Aco?Jesteśzbytfajny,bypłakać?

background image

–Janiepłaczę!–warknąłNico,ocierającwierzchemdłonipoliczek.

Jęknęłamcicho.

–Płakałeś,gdyKaneleżałwszpitalu,amydowiedzieliśmysię,żenicmunie
będzie.

Kaneożywiłsięipowiedział:

–Ooo,mójsłodki,młodszybraciszku,awięccijednaknamniezależy.

–Pierdolsię,Kane!–warknąłNicoizgromiłmniespojrzeniem.–Niemogłaś
zachować

tegodlasiebie,księżniczko?

Uśmiechnęłamsięszeroko.

–Nie,mężu.

UstaNicadrgnęłylekko.

–Ocojejchodziztymmężem?–zapytałDamien,unoszącbrwi.

–Nowłaśnie–wtrąciłsięKane,marszczącbrwi.–Coonamaprzeztona
myśli?

Nicoprychnął.

–Gdytrafiłeśdoszpitala,musiałemudawaćprzedochroniarzem,żeBronagh,
Branna,

AideeniAlannahtomojeżony.Facetpowiedział,żemusimybyćrodziną,jeśli
chcemywejśćna

oddział.Notozostaliśmyrodzinąinaswpuścił–powiedziałzdumąwgłosie.

Kanewybuchnąłśmiechem.DamieniNicoposzliwjegoślady.

Przewróciłamoczami.

background image

Ach,cibracia.

–Tonajgorszydzieńwmoimżyciu–wyszeptałam.

Toichuciszyło.

Kanepochyliłsięnademnąipocałowałmniewgłowę.

–Myślę,żewczorajprzeżyłaśnajgorszydzieńwswoimżyciu,laleczko.

Gdyzostałamranna.

Zamrugałamzaniepokojona.

–Myślisz,żeonwie,żenieumarłam?

Braciaprzybralisuroweminy.ReagowalitaknakażdewspomnienieoDużym
Philulub

ichpoprzednimżyciu.

–Tylkopoczekaj,ażznajdętegoskurwiela–mruknąłNicogroźnymtonem.

–Nieróbmytegoteraz,nietutaj–oznajmiłKanedoswoichbraci,apotem
skupiłsięna

mnie.–Niemyślonim,onniezasługujenawetnasekundętwojegożycia.
Pomyślonaszym

dziecku.Onniedługoprzyjdzienaświat.

Chybanigdynieprzestanęmyślećoczłowieku,któryniemalzabiłmoje
nienarodzone

dziecko,niewinnegoucznia,noimnie.

PrzypomniałamsobiewtedyoCalebieipoczułamdoniegowdzięczność.
Większość

nastolatkównieryzykowałabyżycia,bypomócswojejnauczycielce,aleon
stanąłnawysokości

background image

zadania.Wcześniejtegodniapoznałamjegorodzicówipodziękowałamim
wylewniezaodwagę

ichsyna.Niemiałamjeszczeokazjiznimporozmawiać,bojegogardłobyło
równiepoharatane,

comoje.Dobrawiadomośćbyłataka,żeniedługomiałopuścićszpital.To
oznaczało,żeniebył

ażtakbardzoranny,jakmyślałam.

UśmiechnęłamsiędoKane’aipowiedziałam:

–Ona.

Kanewyszczerzyłzęby.

–Nieodpuściszmi,co?

–Nie,bowiem,żetodziewczynka–wyszeptałam.

–Mójchłopakbędziemiećkompleksprzezto,żeciąglenazywaszgo
dziewczynką.

Uśmiechnęłamsięszerokoioparłamgłowęopoduszkę.

–GdziejestBee?–zapytałDamienbrata,gdywszyscyusiedli.

Damienzająłmiejscewnogachmojegołóżka,aleuważał,byniedotknąćmojej
bolącej

nogi.Pozatymniemożnabyłojejniezauważyć.Gipsmiałniebieskikolor,a
ponadtopodnogą

ułożonogórępoduszek,byznajdowałasiętrochęwyżej.

Nicowskazałkciukiemzasiebie.

–Byłazemną,alechciałajeszczezaparkowaćmójsamochód.Niedługo
powinnatu

background image

przyjść.

–Ipozwoliłeśjejtozrobić?–zdziwiłsięDamien.

Nicosięzaśmiał.

–Nauczyłemjąprowadzić,jestniezła.

Powiedziałtotakimtonem,jakbyoznajmiał:„Jestniezłajaknadziewczynę”.

–Chcęjązaskoczyć–stwierdziłuradowanyDamien.–Comamzrobić?

Nicowstałizdjąłswojąszarąbluzę.

–Załóżtonasiebieiusiądźnakrześleplecamidodrzwi.Niemajużwpokoju
wolnych

miejsc,więcbędziemusiałausiąśćcinakolanach,myśląc,żetoja.

Och,tobędziedobre.

DamienuśmiechnąłsięzzadowoleniemizałożyłbluzęNicaprzezgłowę.Nico
ukryłsię

zadrzwiamitam,gdziewcześniejstałjegobrat.DamienusiadłnamiejscuNica,
aKaneułożył

kocnałóżkuwtakisposób,bysprawiałwrażenie,żeniemamiejsca,bynanim
usiąść.

Czekaliśmykilkaminutiwkońcudrzwidosalisięotworzyły.Wszyscy
wstrzymaliśmy

oddech.

–Hej–przywitałasięszeptemBronagh,gdyweszładopokoju.Zamknęłaza
sobądrzwi.

–Onanieśpi–odparłKanezuśmiechem.–Niemusiszszeptać.

–Och.–Bronaghpodeszładołóżka.–Spałaśwcześniej?

background image

Pokręciłamgłową.

–Ajaksięczujesz?–zapytałaizaczęłasięrozglądaćzamiejscemdosiedzenia.
Kiedy

żadnegoniezauważyła,zrobiładokładnieto,coprzewidziałNico.Dotknęła
ramieniaDamiena,

obeszłagoiusiadłamunakolanach.Damienotoczyłjąramionamiiczulesięw
niąwtulił.

–Znacznielepiej–wyszeptałam,uśmiechającsię.

OczyBronaghroziskrzyłysię.

–Cieszęsię,żetosłyszę.Napewnoszybkowróciszdozdrowia.

Pokiwałamgłową,patrzącnaniąwmilczeniu.

Niczegonieświadoma,oparłasięopierśDamiena.SpojrzałanaKane’ai
zauważyła,że

patrzyliśmynaniązwyczekiwaniem.Zmarszczyłabrwiipochyliłasię,by
powiedziećcośdo

swojegochłopaka,alegdytylkozauważyłatwarzDamiena,wytrzeszczyłaoczy.

–Damien!–krzyknęłaiprzytuliłagonatychmiast.

–Skądonatowiedziała?–wychrypiałamiprzyłożyłamsobiepoparzonąrękędo
piersi.–

Jateżchcęwiedzieć,czymonisięodsiebieróżnią.

Kanewybuchnąłśmiechem,awrazznimNico,którywyszedłzkątaza
drzwiami.Nie

byłomujednakdośmiechu,bopodszedłdobrataikopnąłgownogę,widząc,
jaktenkładzie

rękęnaplecachBronagh.

background image

–Och,odpuśćmitrochę–jęknąłDamien.–Przecieżniedotykałemjejchyba
wieczność!

–Kochamcię,alepołamięcipalce,jeślijejniepuścisz.

Damienzabrałręceiuniósłjewpowietrze.

–Toonasiędomnieklei–prychnął.

–Niechtoszlag,Bronagh–warknąłNico,aleuśmiechnieschodziłmuztwarzy.

–Niepuszczęgo–zawyładziewczyna.–Boznowuucieknie.

Damienprzewróciłoczami.

–Nigdzienieidę,typrzerośniętydzieciaku.

–Askoromowaodziecku…–zacząłKanezzadowoleniemwgłosie.

NicospojrzałnaKane’a,apotemznównabrata.DamienskupiłsięnaNicu,
marszcząc

brwi.

–Jakimdziecku?Kane’a?

Nicopokręciłgłową.

–Notooczyjedzieckochodzi?

Nicoskinąłnaswojądziewczynę,aDamienskupiłsięnabeksiesiedzącejmuna

kolanach.Przezchwilęprzyglądałjejsię,zdezorientowany,aleszybko
wytrzeszczyłoczy.

–Bronaghjestwciąży?!

Nicozaśmiałsięradośnie.

–Tak,stary.

background image

–OmójBoże!–krzyknąłzszokowany.–Dominic,niepierdol!

Wszyscywybuchnęliśmiechem.Japrawieteż,aleszybkosiępowstrzymałam.
Nie

potrafiłamnawetnachwilęsiedziećcicho,bynienadwyrężaćgardła.

–Naprawdęjesteśwciąży?–zapytałDamienBronagh,uśmiechającsięoducha
doucha.

Bronaghpokiwałagłową,ałzyzabłyszczaływjejoczach.

–Naprawdę.

–Gratulacje!–krzyknąłDamienizacząłcałowaćjąpotwarzy,apotemprzytulił
jeszcze

mocniej.NastępniewstaliiprzytulilisięzNikiem,któryśmiałsię,promieniując
szczęściem.

–Czyjeszczektóraśjestwciąży?–zapytał.–Lepiejpowiedzciemiszybko,bo
serce

wyskoczymizpiersizniepewnościipodekscytowania.

BronaghzaśmiałasięiprzytuliłamocnoDamiena.

–NarazietylkojaiAideen.

–Jasnacholera.

UderzyłlekkoNicaipowiedział:

–Najwyraźniejwcaleniestrzelaszślepakami,jakmyślałeś.

–Ha,ha,zabawne–odparłNico,aleniebyłzłynabrata.

–Dlaczegominiepowiedziałeś,typalancie?–zapytałDamien,marszcząc
swojąpiękną

twarz.

background image

Nicouniósłręcewgeściekapitulacji.

–Dopierocosiędowiedziałem.Jateżżyłemwniepewności.

WszyscyspojrzeliśmynaBronagh,którawcisnęłasięmiędzyNicaaDamienai
delikatnie

objęłaichwpasie.

–Takbardzozatobątęskniłam–powiedziała.

Chłopakpocałowałjąwczubekgłowyiprzyznał:

–Jazatobąrównież,mała.

Obserwowałamichzszerokimuśmiechemnatwarzy.

–Agdziejestreszta?Ichteżchcęzaskoczyć.Alebędzieubaw.

Wszyscywybuchnęliśmiechem.

–Zadzwoniędonichikażęimprzyjechać–powiedziałKane,wyciągając
telefon.

–Acoimpowiesz?–zapytałNicozaciekawiony.

–Żemamdobrewieściichcę,abycałarodzinatuprzyszła,aleniezdradzęim,o
co

chodzi.Toichtuodrazusprowadzi.

Imiałrację.

PrzeznastępnepółgodzinyrozmawialiśmyidzieliliśmysięzDamienem
nowymi

istarymiopowieściami,gdynagleKanezerwałsięnarównenogiipodbiegłdo
drzwi,byje

uchylićiwyjrzećnakorytarz.Zamknąłjeszybkoioznajmił:

background image

–Jużidą.Dame,schowajsięzadrzwiami,migiem.

Damienrzuciłsiębiegiemwstronędrzwi.Naszczęściezdążył,bowtejsamej
chwilido

środkawszedłAlec.Zamarł,gdyzobaczył,żeKanestałtużprzydrzwiach.

–Atydokądsięwybierasz?

–Donikąd–odparłKane.–Usłyszałem,żeidziecie,więcwstałem,byotworzyć
wam

drzwi.

–Och.–Alecrozluźniłsię.–Dzięki,stary.Tomiłoztwojejstrony.

Odetchnęliśmyzulgą,gdyAlecwszedłdośrodka,zanimpodążaliRyder,Keela

iBranna.Uśmiechnęłamsięnajejwidok.Wzięławolnewpracy,bypomagać
mnieiKane’owi

przezkilkanastępnychdni.

–Ojakiewieścichodziło?–zapytała.–KanemówiłprzeztelefonAlecowicoś
odobrych

wieściach.

–Zgadzasię–odparłKaneiuśmiechnąłsiępowoli.–Aleniestetyjaniemogę
wam

otymanipowiedzieć,aniwamtegopokazać.

Ryderuniósłbrew.

–Aktomoże?

Zaśmiałamsię,gdyDamienobszedłKeelęipoklepałKane’aporamieniu.

–Pozwól,żejadokończę,bracie.

background image

Uśmiechnęłamsię,widzącminyBranny,Rydera,KeeliiAleca.Brannaupuściła
telefon

napodłogęirzuciłasięwstronęDamiena.

–Damien!–Zaczęłapłakaćiskoczyłamuwramiona.

Złapałjąwlocieiobjąłmocnowpasie.

–Tęskniłemzatobą,niedźwiedzico.

Brannaszlochała,abraciaDamienaiKeelapatrzylinaniegooszołomieni.Ryder

podszedłdobrataiprzytuliłgo,cosprawiło,zeBrannaznalazłasięmiędzy
nimi.

Wtejchwilizaczęłamsięzastanawiać,czytonajbliższykontaktRyderai
Branny,jaki

mielizesobąodczasu,gdyzaczęłysięichproblemy.Pokręciłamgłową,bonie
chciałamsiętym

terazmartwić.SpojrzałamnaKeelę,którapłakała,iAleca,którywyglądał,
jakbyteżzarazmiał

wybuchnąćpłaczem.

–Tymałygnojku–powiedział,pociągającnosem.–Zarazsięrozbeczę.

Damienzaśmiałsięiwyciągnąłszyję,bymócspojrzećponadgłowamiRyderai
Branny.

–Dominicteżpłakał,jeślichceszwiedzieć.Możeciętopocieszy.

–Tydupku!–warknąłwkurzonyNico,aDamienwybuchnąłśmiechem.–
Obiecałeś,że

nikomuniepowiesz.

–Właściwietrochęmnietopocieszyło–odparłAlec,wycierającoczy.

background image

–Przepraszam,stary–zachichotałDamien,patrzącnaNica.

Nicoprzewróciłoczami,aleuśmiechnąłsiędoswojegobliźniaka.Zauważyłam,
że

BronaghprzyglądasięDamienowizradosnąminą.

–Widzę,żejesteśszczęśliwa,co?–powiedziałcichoiotoczyłjąramieniem,
przytulając

doswojegoboku.

Dziewczynaodrazuprzyłożyłaręcedoswojegobrzuchaipokiwałagłową.
Spojrzałana

Dominica,ajejoczywypełniłysięłzami.

–Jestemszczęśliwszaniżkiedykolwiek.Wróciłeś,ajaiDominicbędziemy
mieć

dziecko.

Dominicpochyliłsięimusnąłjejustawargami.

–Pierwszezwielu,ślicznotko.

–Oooo.

Wszyscyspojrzeliwmojąstronę,ajazarumieniłamsię.Kanezachichotałi
szturchnął

mnie,bymsięprzesunęła,bochciałpołożyćsięobok.

–Kochamcię–wyszeptałamdoniego.

Popatrzyłmiwoczyipowiedziałzczułością:

–Jateżciękocham.

–Kanesięzakochał.Chybapiekłozamarzło–skomentowałDamien,
rozbawiająctym

background image

innych.

UśmiechnęłamsięszerokoitrąciłamswoimnosemnosKane’a.

–Totyniewidziałeś,żenazewnątrzświniezaczęłylatać?–droczyłamsięz
nim.

Damienzaśmiałsięnagłos.

–Dołeczki!–wychrypiałam.–Nicomadołeczki,atynie…Chwila,nie,w
sumiemasz.

Takiemałe.Cholera.

Damienskupiłnamniewzrok.

–Poprosturozróżniajnaspokolorzewłosów,piękna.Każdytakrobi.

Rozpłynęłamsię,gdyusłyszałam,jakmnienazwał.

–Cośznajdę.Kiedyś.Dotegoczasubędęmusiałaczęstocisięprzypatrywać.

–Mnietopasuje.

–Alemnienie–warknąłKane.

–Proszęwas–rzuciłNico.–Namniegapisięcałyczas.Widzęto.Jej
szczególnąuwagę

przyciągamojekrocze,jakbychciałazobaczyć,cojestwśrodku.

KanewsekundziezeskoczyłzłóżkaipowaliłNicanapodłogę.Damienzajął
miejsce

Kane’aobokmnieiobojepatrzyliśmy,jakNicoiKanetarzająsiępopodłodze
szpitalnego

pokoju.Damienzałożyłręcezagłowęiuśmiechnąłsięszeroko.

–Jakdobrzebyćwdomu.

background image

Miałrację.Naszarodzinabyławkomplecieiwdodatkuzaczynałasięrozrastać.

MiejsceDamienabyłoprzyjegobraciach.

Oparłamgłowęojegoramięiuśmiechnęłamsię.

Ktobypomyślał,żezakochamsięwkolejnymbracieSlater?

Nieja,napewno.

Rozdział3

Aideen?

PokręciłamgłowąipozbyłamsięzmyśliwspomnieńopowrocieDamiena.
Wyjrzałam

przezdrzwiodkabiny,gdyusłyszałamgłosKane’aikrzyknęłam:

–Bioręprysznic.Wszystkowporządku?

–Tak.Chciałemtylkozapytać,czydługobędzieszsięjeszczemyć,bojateż
chcę

wskoczyćpodprysznic.

Przecieżwcaleniesiedziałamwtejłaziencetakdługo.

–Niewiem–odparłam.–Próbujęumyćnogi,aleniemogęsięschylić.

DrzwiodłazienkisięotworzyłyidośrodkawszedłKanewsamychbokserkach.

Cholera.

Przesunęłamwzrokiempojegocieleizagryzłamdolnąwargęnatenwidok.

–Maszszczęście,żejużjesteściężarna–mruknąłseksownymgłosem,
przyglądającsię,

jakpożeramgowzrokiem.

background image

Spojrzałammuwoczyiuśmiechnęłamsię.

–Chceszdomniedołączyć?

Pokiwałgłową,więcodsunęłamsiępodścianę,chcączrobićdlaniegomiejsce.

Odwróciłamsię,byodłożyćmyjkę,alepodskoczyłamnagleiupuściłamją,gdy
poczułamprzy

sobietwardeciałoKane’a.Położyłswojedużedłonienamoimbrzuchui
odwróciłmnie,bym

mogłananiegospojrzeć.Wtedyprzesunąłdłonieizapałmniezatyłek.

Wyprostowałamsię,aKanerzuciłmiznaczącespojrzenie.

–Niepogrywajzemną.Niechcesz,żebymsiędzisiajnapaliła.Zjadłabymcię.

–Czytowyzwanie?–zapytał,prychającpodnosem.

Zamknęłamoczy,gdypochyliłgłowęimusnąłustamimojąszyję.Jęknęłam

wodpowiedzi,aKaneścisnąłjeszczerazmójtyłek,bypochwilipołożyćmi
dłońnabiodrze.

–Aletyjesteściepła–mruknąłtużprzymojejskórze.

Uśmiechnęłamsięiotworzyłamoczy.

–Chybachciałeśpowiedzieć:„gorąca”.

–Piekielniegorąca.

Zachichotałamispojrzałamwdół.

–Możeszpodaćmimyjkę?Upadłami.

Kanepochyliłsię,podniósłją,pocałowałmójbrzuchidopieropotemwstał.

Uniosłamgłowęwysoko,bymócnaniegospojrzeć.

background image

–Uwielbiamto,żejesteśodemniewyższy.

–Niebolicięszyjaodpatrzeniawgórę?–zapytał.

Uśmiechnęłamsięzłośliwie.

–Zazwyczajszybkolądujemywłóżku,zanimzdążępoczućjakikolwiekból.

Kanezaśmiałsięistanąłpodstrumieniemgorącejwody.Jegowłosyprzykleiły
siędo

głowy,apotwarzyspłynęłymukroplewody.Wylałamodrobinężelupod
prysznicnamyjkę

ikontynuowałamszorowanie.Gdyskończyłam,Kanezabrałjąodemnie,
pochyliłsięizaczął

myćmojenogiityłek.

–Rozłóżdlamnienogi–powiedziałzachrypniętymgłosem.

Zrobiłamto,ocomnieprosił,aonnalałsobieżelunarękę,poczymzaczął
masować

wnętrzemoichud,anastępnieskupiłsięnacipce,zataczającnaniejokręgi.

Och.

Kanezmieniłpozycję,alezradościązauważyłam,żeniecofnąłręki.Nagle
poczułam

jegozębynamoichsutkach,więcotworzyłamszybkooczyisyknęłam:

–Delikatnie.Sąbardzowrażliwe.

Uśmiechnąłsięniewinnieiznowuzacząłjessać,aletymrazemdelikatnie
przesuwał

ustamipotwardychbrodawkach.Mójoddechprzyspieszył,gdyprzyjemne
doznaniaogarnęły

background image

mojeciało.Kaneotoczyłmnierękąwpasieizacząłszybciejpocieraćdrugą
ręką.

–Nodalej,skarbie–wyszeptał,odrywającustaodmoichsutkówiprzesuwając
jedo

ucha.

–Nie…Och.

Wysunąłjęzykizacząłpieścićnimmojeucho,ajapoczułam,żeoczyuciekają
miwgłąb

czaszki.Eksplodowałam.Chybanawetkrzyknęłam,gdyKaneuszczypnąłmoją
pulsującącipkę,

apotemzacząłjąznowumasować.Wypięłambiodrawjegostronę,cieszącsię
orgazmem.

Wmilczeniuwróciłamnaziemięiotworzyłamoczy.Zauważyłam,żemójboski
chłopak

pochylasięnademnązzadowolonąminą.

–Dziewięćdziesiątsekund.

Uśmiechnęłamsiędoniegoleniwie.

–Todziejesiętakszybkotylkodlatego,żemojeciałojestterazbardzo
wrażliwe.

Przecieżwiesz.Gdydzieckosięurodzi,wszystkowrócidonormy.

Zadowolonyuśmiechnieschodziłzjegotwarzy.

–Gdycięzapłodniłem,zajęłomitomniejniżdwieminuty.

Uniosłambrwi.

–Liczyłeśczas,jakibyłmipotrzebny,żebydojść?

background image

–Oczywiście.

Zarechotałam.

–Czytocoś,corobiąwszyscyfaceci?

Kanewzruszyłramionami.

–Chybatylkojatakrobię.

Patrzyłamnaniegoprzezkilkachwil,apotempochyliłamgłowęioparłamsię
niąojego

twardąpierś.Szybkojednakzrobiłomisięzimnoizadrżałam.Kanepoczułtoi
odwróciłnastak,

żeznalazłamsiępodgorącymstrumieniem.

Zamruczałamzzadowolenia.

–Aletojestprzyjemne.

–Nadalbolącięplecy?–zapytałizacząłmasowaćmojeramiona.

Pokiwałamgłową.

–Tak.Przeztencałyciężar,jakinoszęzprzodu.

–Amożepoprysznicuzrobięcimasaż?

–Brzminieźle.

Jużchciałampowiedziećcośjeszcze,gdyKanezapytał:

–Czytywłaśniezrobiłaśsiku?

Skrzywiłamsięzobrzydzenia.

–Ble.Nie.Dlaczegootopytasz?

–Bowodanaglezrobiłasięjeszczecieplejsza.

background image

Zmarszczyłambrwi,zdezorientowana.

–Niesikampodprysznicem.

–Alejeślitozrobiłaś,toniemawtymnic…

–Kane–przerwałammu.–Niesikałam.

Uśmiechnąłsiędomnieszelmowsko.

–Sądwatypyludzinatymświecie.Ci,którzysikająpodprysznicem,ici,
którzysiędo

tegonieprzyznają.

–Zacisnęłamręcewpięści.

–Jawcaleniesikałamdotegozasranegoprysznica.

–Kłamczucha.

–Kane!–wrzasnęłam.–Zanimweszłampodprysznic,byłamwtoalecie.
Gdybymsikała

tutaj,tobympowiedziała.

–Mhm.

–Jeślinieprzestaniesz,tozaraznaprawdęnaciebienasikam.

–Wtensposóbchceszzaznaczyćswojeterytorium?

Zakryłamtwarzdłońmi.

–Nienawidzęcię–wymamrotałam.

–Teraztojużnapewnokłamiesz.

Opuściłamręceizgromiłamgowzrokiem.

–Bardzocięnienawidzę.

background image

Uśmiechnąłsię.

–Awięckochamto,żetakmocnomnienienawidzisz.

Ustamidrgnęły,aontozobaczył.

–Aha!Uśmiechnęłaśsię,awięcniejesteśjużzła.

Jęknęłam.

–Iletymaszlat?Piętnaście?To,żesięuśmiecham,wcalenieznaczy,żejuż
wszystko

jestdobrze.Mogębyćzłaprzeztygodnie,anawetlata.

Kanezamrugał,udajączdziwienie.

–Możeszbyćzłanawetnatatusiaswojegodziecka?

–Zwłaszczanatatusiamojegodziecka.

Kanespojrzałnamniezprzerażeniemwoczachiwtedysięroześmiałam.
Przyciągnął

mniedosiebieipocałowałwczubekgłowy,apotempomógłmidokończyćsię
myć

wmiejscach,doktórychniemogłamdosięgnąć.Umyłminawetwłosyinałożył
odżywkę–ito

dlatego,żepoprostulubiłtorobić.

Niepozostawałammudłużnaiumyłammuplecy,cojakiśczascałującjego
blizny.

Uśmiechałsię,gdytorobiłam,obserwującmojeodbiciewszybie.Ciągleścierał
zniejparę,by

mócnamniepatrzeć.Drżałamzpodniecenia,wiedząc,żeniemożeoderwaćode
mniewzroku.

background image

Potemstaliśmypodstrumieniemwody,całującsięidotykając,ażwodazrobiła
sięzimna.

Wyszliśmyzkabiny,aKaneowinąłmniedużym,białymręcznikiem,wktórysię
wtuliłam.

Patrzyłam,jakonowijasięmniejszymwokółpasa.

–Gdywychodzęspodprysznica,zawszerobimisięzimnoidlategotaksiętulę
do

ręcznika.Tobieniejestzimno?Zakrywaszsiętylkodopołowy.

Kanezaśmiałsię,słyszącmojepytanie.

–Czasamirobimisięzimno,czasaminie.Aletoitakniemaznaczenia,bo
wystarczy

kilkachwil,bysięwysuszyćiubrać.

Westchnęłam.

–Niejestemtakajakty.Jasiadamnałóżkuotulonaręcznikiemiczekamchyba
wieki,aż

wkońcusięrozgrzejęnatyle,bymócsięubrać.

–Czytakrobiąwszystkiekobiety?–droczyłsięzemnąKane,powtarzającmoje

poprzedniesłowa.

Zachichotałam.

–Pewnietylkoja.

–Wątpię–zakpił.–Wyobrażamsobie,żeBronaghrobitosamo,tylkożeona
jest

znaczniebardziejleniwaniżty.

Nieobrażałamsię,gdyktośmówił,żejestemleniwa,botakabyłaprawda.

background image

Zaśmiałamsię.

–Aleniemówjejtego.Ostatniodobrzejejidzie,boukończyłaprogram
radzeniasobie

zgniewem,aledobrzewiesz,żetenproblemzostaniejejdokońcażycia.Lepiej
niewkurzaćjej

niepotrzebnie.

Kaneuniósłobieręcewpowietrze.

–Dominicwkurzającałyczas,itobezmojejpomocy.

Starłamręcznikiemwodęznosaipatrzyłam,jakKaneosuszaswojeboskie
ciało,apotem

zakładaobcisłebokserki.Zmarszczyłambrwi,patrzącnajegoleweudo.

–Przezjakiśczaswstrzykujinsulinęwprawąnogę–wymamrotałam.–Lewa
jestcała

posiniaczona.

Kanespojrzałnanogę,apotemskupiłwzroknamnie.

–Hej,niemartwsiętym,czasamitaksięrobi.Jategonawetnieczuję.

Alejatowidziałam.

–Poprostuniepodobamisięto,żedokońcażyciamusiszprzyjmować
zastrzyki

iutrzymywaćzbilansowanądietę,boinaczejrobisięźle.

Wolałamniemyślećotychzłychrzeczach.

–Toniewielkacenazazdrowie,laleczko.Dobrzeotymwiesz.

Wiedziałam,aletasytuacjaitakbyładobani.

background image

–Aledobrzesięczujesz,prawda?–zapytałamznadziejąwoczach.

Pokiwałgłową.

–Świetnie,skarbie.

–Przysięgasz?

–Tak.

Dziękijegozapewnieniutrochęsięrozluźniałam.

Niechciałam,byKanezemdlałzpowoduswojejcukrzycy.Gdyostatniodotego
doszło,

sytuacjabyłanaprawdękiepska.Przestraszyłamsięnaśmierć,podobniejak
resztarodziny.

–Ubierzsię.

Zamrugałamzdziwionatymnagłymrozkazem.

–Dlaczego?

–Moibraciatusą.Toznaczycałareszta.

–Kane–zganiłamgo.–Mogłeśmipowiedzieć.Alewstyd.Zniosłabym
Damiena,bogra

wgręipogłośniłją,aleniepozwoliłabymcidołączyćdomniepodprysznicem,
gdybym

wiedziała,żeoniwszyscytusą.

Kaneuśmiechnąłsiękpiąco.

–Itakbyśmnieniepowstrzymała.

–Racja–wymamrotałampodnosem.

Kanepopatrzyłnamnie,więcwestchnęłamimachnęłamręką.

background image

–Możeszdonichiść.Ubioręsięsama,niejesteminwalidką.

Kaneniesprzeczałsięzemną.Pocałowałmniewgłowęiwyszedłzpokoju,
zamykając

zasobądrzwi.Bezwątpieniachciałwrócićdograniawtęgłupiągręnakonsoli.

Niespieszniewysuszyłamwłosyiciało,apotemzałożyłamkoszulkęna
ramiączkach,

legginsyibluzęzkapturemnależącądoKane’a.Związałamwłosywkok,
znalazłamkapcie

iwyszłamzpokoju.

Będącnakorytarzu,usłyszałamgłosychłopakówioczywiściezatrzymałamsię
nachwilę,

żebyposłuchać,oczymrozmawiają.Podeszłambliżejdrzwiodsalonui
zamarłam.

–Jakmożeszsięjejbać?Przecieżonajestdrobną,ciężarnąkobietą.–Zaśmiał
sięNico.

Kaneściszyłgłosiodparł:

–Niebojęsięjej,tylkojejhormonów.

Nicorównieżspuściłztonu.

–Adlaczegomówiszonich,jakbytobyłydwieosobneistoty?

–Botakjest–oznajmiłKane.–Hormonytoczystezło.Rozumieszmnie?Zło.

Damienprychnął.

–Hormonynieznikają,wiesz?Kobietysąpodichwpływemcałyczas,po
prostupodczas

ciążyjestichtrzyrazywięcej.

background image

–Nowłaśnie.Muszętylkojakośprzetrwaćkilkanastępnychtygodni,apotem
wszystko

wrócidonormy.

Ryderzarechotał.

–Chodzicioteczasy,gdyAideendarłasięiwyzywałacięzakażdymrazem,
gdycię

widziała?

–Och–westchnąłKane.–Stare,dobreczasy.

Zakryłamustadłonią,byniesłyszelimojegochichotu.Cofnęłamsięokilka
kroków,

apotemzaczęłamiśćwstronęsalonu,mocnostąpając,żebymnieusłyszeli.W
salonie

natychmiastzapadłacisza.Pozbyłamsięuśmiechuztwarzyiweszłamdo
środka,unoszącbrwi,

gdyzauważyłam,żewszyscysięnamniepatrzyli.

–Wszystkookej?

Pokiwaligłowami,alenieodpowiedzielinapytanie.

–Jesteściepewni?

Znowupotaknęliwmilczeniu.

Przyjrzałamsięim,apotemodparłamprzeciągle:

–Okeeej.

PodeszłamdokanapyiusiadłamnawolnymmiejscuobokAleca.Beznamysłu
mnie

objął,więcwtuliłamsięwniegoipatrzyłam,jakresztabracigrawFifęi

background image

rozmawia.

–Alec?–wyszeptałam.

Spojrzałnamnie.

–Hmm?

–Wciążuważasz,żeMattBomerjestseksowny?

Zaśmiałsięcicho.

–Tak,adlaczegopytasz?

Wzruszyłamramionami.

–Myślałam,żeprzezKeelęstraciłeśgustijużcisięniepodobająnajwiększe
ciachana

Ziemi.

AlecwybuchnąłśmiecheminawetKane,którysiedziałoboknas,sięzaśmiał.

–Skarbie,niejestemślepy,tylkozbytzakochany,byzwracaćuwagęnainnych
ludzi.

Poczułam,żesercemitopnieje.

–Awięcterazwielbisztylkokobiety?

–TerazwielbiętylkoKeelę.

Uśmiechnęłamsię.

–Akiedysiędowiedziałeś,żejesteśbi?

–Wiedziałemotymodzawsze.

–Poważnie?

Pokiwałgłową.

background image

–Nigdyniebyłemwyłączniehetero-czyhomoseksualny.Odzawszeczułemsię

biseksualny.Poprostuspałemczęściejzfacetami.Itoniebyłotak,jakmyślisz.
Niewłączałomi

sięmyślenie,żedzisiajodtejgodzinybędęwolałkutasy,azasześćgodzincipki.
Podobalimisię

różniludzie,niezależnieodpłci.

BraciaAlecazaśmialisię,alejazabardzoskupiałamsięnarozmowie,bysię
uśmiechnąć.

–Ateraz?–zapytałam.

–TeraznieobchodzimnieniktpozaKeelą.Żadenfacetaniżadnakobieta.Tylko
ona.

Byłamzachwycona,gdytousłyszałam.

–Aletosłodkie.

Kaneprychnął.

–Alecwcaleniejestsłodki.

–Maminnezdanienatentemat–odparłam.–Onjestbardzosłodki.

Alecuderzyłsiępięściąwklatkępiersiową.

–Niewkurzajsię,bracie,poprostuprzyjmijdowiadomości,żetwoja
dziewczynama

mnieza…słodkiego.

Kanechciałwstać,byzdzielićAleca,alepowstrzymałamgonogamii
położyłamsięna

jegosłodkimbracie,bygoobronićwłasnymciałem.

–Zostawgo!–krzyknęłam.

background image

–Aleonzasugerowałcośniestosownego.

Przewróciłamoczami.

–Skądotymwiesz?

–Botomójbratiznamgo.

OdchyliłamgłowęispojrzałamnaAleca.

–Specjalniegowkurzasz?

Alecwzruszyłramionami,wciążuśmiechającsięzłośliwie.

–Nudzęsię,awkurzaniegomniebawi.

Ech,bracia.

–Niebijciesię–jęknęłamispojrzałamnaKane’a.–Jestemwtak
zaawansowanejciąży,

żeniemogłabymwaspowstrzymać.

Kanepołożyłmirękęnabiodrze.

–Możeidźsiępołóżspać,co?

–Niemogę,bopóźniejniezasnęwnocy.

Nicoprychnąłirzuciłzdrugiegokońcapokoju:

–Notozacznijrodzićizajmujsiędzieciakiem.

Zaśmiałamsię.

–Niemogęzacząćrodzićnażądanie.Wszystkowswoimczasie.Zostałymi
jeszczedwa

tygodniedowyznaczonegoterminu,aczęstosięzdarza,żedzieckorodzisiędo
dwóchtygodni

background image

poterminie.

–OmójBoże–powiedziałprzestraszonyAlec,łapiącsiędramatyczniezaserce.
–Nie

możemytyleczekać.Osiemipółmiesiącatoitakdługo.

Niemusiałmiotymmówić.

–Acopomagaprzyspieszyćporód?–zapytałzaciekawionyNico.

Wzruszyłamramionami.

–Długiespacery,pikantnejedzenie,naparyziołowe,seks…

–O,więctozróbcie!–wtrąciłsięAlec.

Prychnęłam.

–Zrobiłabym,aleKaneniechceuprawiaćzemnąseksu.

–Żeco?–zapytalijednocześnieAleciNico,apotemspojrzelinabrataz
mieszanką

szokuiniechęcinatwarzy.

RyderiDamienteżniemogliuwierzyćwto,cousłyszeli.

–Nieosądzajciemnie,głąby–warknąłKaneiwycelowałwewszystkich
palcem.–Sami

spróbujcieuprawiaćsekszdziewczyną,którajestbliskaporodu.Jestem
przerażonytym,że

główkadzieckanaglewyskoczyzjejpochwyczycoś…Przecieżonjużjest
bardzonisko

wmacicy.Teraztoonpilnujejejcipki.Aideenjestdosłownienietykalna.Po
prostu…niemogę

jejdotknąć.Jestmatkąmojegodziecka!

background image

Przewróciłamoczami,bosłyszałamtęwymówkęmilionrazywciąguostatniego
półtora

tygodnia.

–Czytodziwne,żeterazwyobrażamsobie,jakwyglądacipkaAideen?–
wymamrotał

Nico.

–Tak,tyzboku!–krzyknęłam.

–Niewińmniezato–broniłsięNico.SpojrzałnaKane’aidodał:–Toon
zacząłmówić

otwojejcipce.

Słowo„cipka”zaczęłobrzmiećwmoichuszachnaprawdędziwnie.

Uniosłamręcewpowietrze.

–Przestańcierozmawiaćomojejpochwie,dobrze?

Wpokojunastałacisza,apotemodezwałsięAlec.

–JeśliKaneniechcetegozrobić,tojamogę.

–Stary...

SpojrzałamnaAlecazuniesionymibrwiami.

–Czytyoferujeszmiseks?

–Tak–odparłbezwahania.–Naprawdęchcę,żebymójbratanekjużsię
urodził…

Jestemskłonnyzrobićwszystko,bypomócmuprzyjśćnaświat.

Czytodziwne,żepierwszejchwiliznowuchciałamsiękłócićopłećmojego
dziecka,

background image

zamiastodrzucićszalonąofertębratamojegochłopaka?

–Pięćsekund.

Zamrugałampowiekami,zdziwiona,gdygłosKane’aprzyciągnąłmojąuwagę.
Kanestał

właśnienadAlekiemipatrzyłnaniegojakzwierzęgotowedoataku.

Alecwbiłsięwsofęnatyle,nailemógł.

–Bracie,jatusiętylkostarampomóc…

–Trzysekundy.

–Noprzestań,przecieżtomiłygest,aty…

–Sekunda.

Aleczerwałsięzkanapyiwybiegłzmojegomieszkania,krzyczącpodrodze:

–Przynajmniejsięnadtymzastanów!

–Nigdyniewidziałem,bybiegłtakszybko–zakpiłNico.–Zupełniejakby
dostrzegł

obsadęMagicMike’airzuciłsięzanimi.

Wybuchnęłamnagletakgwałtownymśmiechem,żewkażdejchwilimogłamsię
posikać.

–Jak…ja…was…kocham–wydusiłam.

Kanespojrzałnaroześmianychbraciiwestchnął.

–Ajanieznoszętychdupków.

Rozdział4

Wow!Niedowiary!–krzyczałydziewczynyjednaprzezdrugą.

background image

Zakryłamuszyizaśmiałamsię.

Bronaghoderwałamojąlewąrękęoduchaizbliżyłajądoswojejtwarzy,by
przyjrzećsię

mojemuzabójczemupierścionkowi.

–Jestpiękny–zachwycałasię.

KeelaiBrannapodeszłybliżej,byteżsięmuprzyjrzeć.

–Jaktozrobił?–pisnęłaKeela.–Ikiedy?

Uśmiechałamsięszeroko,gdyopowiadałamimotym,wjakisposóbKanesię

oświadczył.Każdaznichłapałasięzaserceiwzdychałazrozmarzeniem.

–Kochamtwojegonarzeczonego–zachichotałaKeela,podkreślającsłowo
„narzeczony”.

Zaśmiałamsię.

–Tak,jestniesamowity.

–Czytobędąwiecznezaręczyny,jakmoje,czytakieszybkie?–zapytała
Branna.

Patrzyłanamnie,alemiałamwrażenie,żemyślamiznajdowałasięgdzieś
indziej.

Zawahałamsięiodparłam:

–Pobierzemysięraczejprędzejniżpóźniej.Takmyślę.Kanechcezrobić
kolejnedziecko

potym,jakurodzisiępierwsze,żebybyływpodobnymwieku.Ajaniemam
zamiaruwyglądać

wsukniślubnejjakwieloryb.Więczdecydowanieweźmiemysięzatoszybciej.

Keeliopadłaszczęka.

background image

–Co?Toileonplanujemiećdzieci?

–Piątkę–odparłam.

Bronaghsięzapowietrzyła.

–Dominicteżchcepiątkę…

Spojrzałamnadziewczynyizamrugałam,oszołomiona.

–Tooniwszyscychcąmiećpopięciorodzieci?

Keelauniosłapalec,każącnampoczekać,iwyciągnęłatelefon.Stuknęław
ekran,

wybrałanumeriwłączyłagłośnik.

–Kotek–wymruczałAleckilkachwilpóźniej.

Keelauśmiechnęłasię.

–Mamdociebiepytanie.

–Dawaj.

–Ilechceszmiećdzieci,jeślijużzaczniemysiękiedyśoniestarać?

–Piątkę–odparłAlecbezwahania.

Popatrzyłamnatelefon,oszołomiona.

–Dlaczegoakuratpiątkę?–zapytałaKeela.

–Bopochodzęzrodziny,wktórejjestpiątkadzieci…Mnieimoimbraciomten
pomysł

zawszesiępodobał.Jeślibędziemymiećdzieci,tochcępiątkę.

–Okej,dzięki,skarbie.Pogadamypóźniej.

Keelarozłączyłasię,zanimAleczdążyłodpowiedzieć.

background image

–Cholera,każdypopięciorodzieci.

–Tobędziegromadkaliczącadwadzieściorodzieci,jeśliwszystkiesprostamy

wymaganiom–stwierdziłaBranna.–AjeśliDamienwkońcusięustatkuje,to
liczbawzrośniedo

dwudziestupięciu.

Odetchnęłamgłęboko.

–Biednetenaszewaginy.

Wszystkiewybuchnęłyśmyśmiechem.

–Słyszałamwcześniej,żeAlecnarzekałnaKane’a.Podobnopoczułsię
niedoceniony

przezniego–powiedziałaKeelaiuniosłabrew,powstrzymującsięodśmiechu.
–Wiesz,oco

chodzi?

Zaśmiałamsię.

–Tak,wiem.

–Notomów–ponagliłamnieBronagh.Właśniezjadłaczekoladowybatonik,
opierając

sięoszafkęwkuchniBranny,RyderaiDamiena.PrzyszłamtuzKane’em,by
mógłpotrenować

sparringzNikiemipodnosićciężaryzAlekiem.BronaghiKeelateżsięznimi
zabrały,więcgdy

onićwiczyli,myomawiałyśmyinteresującenastematy.

–WcześniejwmoimmieszkaniuNicozapytał,copomagaprzyspieszyćporód.

Oczywiściewymieniłamcałąlistę,alechłopcomspodobałsięzwłaszczajeden

background image

sposób.

–Seks–powiedziałyKeelaiBronaghjednocześnie.

–Dokładnie.–Zaśmiałamsię.–Cóż,powiedziałam,żeKaneboisięuprawiać
zemną

seks,gdyjestemtakbliskoterminuporodu,więcAlecoznajmił,żepoświęcisię
dladobraogółu.

Keelawybuchnęłaśmiechem.

–Niewierzę,żetozrobił!

–Zrobił.

Bronaghzaczęławachlowaćtwarzrękami.

–Codokładniepowiedział?

–Zaoferowałmiseks,bypomócmiszybciejurodzić.

Keelaprychnęła.

–Samabymcięprzeleciała,żebyśtylkoszybciejurodziła.

–Jateż,itozradością–zażartowałaBronagh.

–Cobyśzrobiłazradością?

Spojrzeliśmywstronędrzwi.WłaśnieprzyszliNicoiKane.Bronagh
uśmiechnęłasiędo

swojegochłopaka.

–JaiKeelaoferujemyAideenseks,byprzyspieszyćporód.

Usłyszałamwysokipiskdobiegającyzkorytarza.

–Jateż!

background image

Patrzyłamszerokootwartymioczami,jakAlecwbiegadokuchniiwpadana
swoich

braci,jakbyonibylikręglami,aonkulą.

–Wybierzmojąofertę,Aideen–błagał,próbujączłapaćrównowagę.–
Marzyłemotym

odlat!

–Jaktylkowstanęwpodłogi,skopięcidupę!–warknąłNico.

Alecodwróciłsięikopnąłgowbrzuch.

–Zamknijsięipozwólimotympomyśleć.Toważne!

Zaśmiałamsięispojrzałamnadziewczyny,którekręciłygłowamiwzdumieniu.

Postanowiłamichwkręcić,bopotrzebowałamrozrywki.

–Dobra,idźpodildo.

–OmójBoże.–Aleczłapałsięzagłowę.–Tonajlepszydzieńwmoimżyciu.

Keelazagryzładolnąwargę.

–Cochceszztymzrobić?

OczyAlecazaszłyłzami.

–Tosięwkońcustanie.

Bronaghzakryłarękąusta,niemogącpowstrzymaćchichotu.Alecskupiłsięna
niej

natychmiast.

–Ty…Tysobiezemnąpogrywasz,prawda?–wyszeptałinajprawdziwszełzy
spłynęły

pojegotwarzy.

background image

Keelarównieżwybuchłaśmiechem.

–Tobyłookrutne,Aideen–wyszeptałAleciwytarłłzy.–Cholernieokrutne.
Nigdy

więcejsiędomnienieodzywaj.Jużwasnielubię.

Wybiegłzkuchni,aroześmianaKeelapobiegłazanim.SpojrzałamnaKane’ai
Nica,

którzywestchnęliipatrzylinamnie,kręcącgłowami.

–Noco?–zapytałam.

Nicozamrugałpowiekami.

–Niepowinnaśgookłamywać.Niewkwestiitrójkątów.Tobolesne.

–Tobolesne,botojedynytrójkąt,doktóregonigdyniedojdzie,itociędobija.

–Aletoniesprawia,żetwójżartjestmniejokrutny.Zabiłaśnadziejębiednego
Aleca–

wtrąciłsięKane.

–TylkoAleca?–zapytałamzeznaczącymuśmiechem.

–MojeiDominicateż–odparł,gromiącmniewzrokiem.

–Świętaracja–prychnąłNico.

Zaśmiałamsię.

–Takłatwowasnabrać.

–Alecsięprzezciebierozpłakał.

Ztegopowodurzeczywiścieczułamsiętrochęwinna.

–Alecpłakałwczoraj,gdydowiedziałsię,żeKFCzmieniłoswojemenu–
odezwałasię

background image

Bronagh.–Więcjegopłaczniejestniczymnadzwyczajnym,wierzciemi.

Tainformacjaodrazupolepszyłamihumor.

–Onjestdoskonały.Kochamgo.–Uśmiechnęłamsięradośnie.

Bronaghpokiwałagłowąnazgodę.

–Jateż.

–Hej–warknąłKane.

Przewróciłamoczami.

–Ciebieteżprzecieżkocham.

Kanewydawałsięudobruchany.

–Bronagh–warknąłNico.

Spojrzałananiegoizapytała:

–Co?

Zacisnąłustawcienkąlinę,apochwilinakazał:

–Powiedz,żemnieteżkochasz.

–Teżciękocham,Dominicu–odparła,uśmiechającsięszeroko.

Nicorównieżsięuśmiechnął,ajapokręciłamgłową.Jaknatakichpotężnych
facetów

osilnychosobowościachpotrzebowalinieustannegozapewnieniaomiłościze
stronyswoich

dziewczyn.

Alboto,albopoprostulubilisłuchać,jakczęstotomówimy.

***

background image

Ziewnęłamiwyszłamzłazienki.Jużchciałamskręcićiudaćsiędosypialni,by
się

położyć,kiedyusłyszałamznajomygłosdobiegającyzkuchni.Zmarszczyłam
brwiiruszyłam

korytarzemwtamtąstronę.

–Hej,Ryder–powiedziałam,gdyzobaczyłam,żesiedziprzykuchennymstole

naprzeciwkoKane’a.

Kaneuniósłbrwi.

–Myślałem,żejużśpisz.

–Botakbyło,aleobudziłamsię,byiśćdołazienki,usłyszałamznajomygłos,

ipomyślałam,żecośsięstało.Jestprzecieżpopółnocy.

Ryderpodrapałsięposzyi.

–Przepraszam,żewpadłemdowastakpóźno.

–Wszystkowporządku?–zapytałamzmartwiona.

Pokiwałgłową.

–Tak,poprostumusiałempogadaćzKane’em.

Wiedziałam,żetowskazówka,bymjużposzłaspać,alewtedyzauważyłamteż,
żeKane

jestwpełniubrany,chociażjeszczekilkagodzintemumiałnasobietylko
bokserki.

–Dlaczegojesteśubrany?–zapytałam,marszczącbrwi.

Kanespojrzałposobie,apotemskupiłwzroknamnie,mówiąc:

–ChciałemwyjśćzRyderemnachwilę.

background image

–Izostawićmniesamą?–zapytałam,wybałuszającoczy.Spanikowałam.

Niemógłtegozrobić,kiedyDużyPhilwciążgdzieśtambył.

–Nie–odparłKanenatychmiast.–ZamierzałemcięobudzićizawieźćdoAleca
iKeeli,

żebyśtamspędziłanoc.

Zamrugałampowiekami,zdziwiona.

–Okej,więccojesttakieważne,żechceszbudzićichwśrodkunocyiprosić,by
mnie

przenocowali?

Cisza.

Ponowniezmarszczyłambrwi.

–Kane,dokądtysięwybierasz?

KanezawahałsięispojrzałnaRydera,któryunikałjegowzroku.

Onicośknuli.

–Zostajeszzemną–powiedziałamdoKane’a.

Ryderwestchnąłiskupiłwzroknabracie.

–Zostańznią.Poradzęsobie.

–Jesteśpewny?–zapytałKane.

Ryderpokiwałgłowąiwstał.Puściłdomnieoczko,poczymwyszedł.

SpojrzałamnaKane’aizałożyłamręcenapiersi.

–Cotomiałoznaczyć?

Kanepodrapałsięposzyi.

background image

–Ococichodzi?

–Nietraktujmniejakidiotki.Dokądsięznimwybierałeś?

Odwróciłodemniewzrok.

–Niemuszęmówićciwszystkiego,Aideen.

–Chwileczkę–warknęłamizłapałamgozakurtkę,bozacząłodemnie
odchodzić.–

Musiszmiwszystkomówić,bowiem,żeonjestzamieszanywnarkotykiiBóg
jedenwie,wco

jeszcze!

–To,czymzajmujesięRyder,tojegosprawa…

–Alejajestemtwojąnarzeczoną!–przerwałammu.–To,cotyrobisz,jestteż
moją

sprawą,jeśliwiążesiętozjego…biznesem.

Kanezacisnąłszczękę,apochwilizapytał:

–Niemożeszmipoprostuzaufać?

–Wtejkwestii?Nie,niemogę.Niechcę,żebyśchodziłgdzieśzRyderem.

Kanezaśmiałsiępoważnie.

–Onjestmoimbratem.

–JakdlamniemożebyćsamymJezusem–warknęłam.–Oncośknujeinie
chcę,żebyś

sięwtomieszał.

–Acowedługciebiemiałbymzrobić?–zażądałKane.–Mamzostawićbratana
lodzie?

background image

Nie,docholery,niezrobiętego.Lojalnośćjestdlamnieważna.Nigdynie
odwróciłbymsię

plecamidoczłonkamojejrodziny.Doskonaleotymwiesz.

Pokręciłamgłowązniedowierzaniem.

–Nieproszęcięoto,żebyśodwróciłsiędoniegoplecami,tylkożebyśnie
mieszałsię

wto,czymonsięzajmuje.

–Askądwiesz,czymonsięzajmuje?

Todobrepytanie.

–Boostatniodziwniesięzachowuje.Kilkamiesięcytemu,zanimsiętu
przeprowadziłam,

byłamwwaszejkuchniwdomuoszóstejrano,aoniNicogdzieśjechalii
musielisięczymś

„zająć”.Onniemapracy,askądśbierzepieniądze–oznajmiłamzezłością.–
Niepowiedziałmi,

ocowtedychodziło,aleczuję,żetocośniedobrego.Wtedymiałamzbytwiele
nagłowie,bysię

nadtymzastanowić.Och,zapomniałabym!Przecieżjakiśczastemuniemal
wciągnęłabym

kokainę,któraznalazłasięnamoichdłoniach,gdydotykałamjegokurtki.Więc
wyjaśnijmito.

Kanezłapałsięzagrzbietnosa.

–Nicciniepowiem,botosprawyRydera,więcodpuść.

Byłamwszoku.

–Ostrzegałamcię,żeniebędęztobą,jeślityniebędzieszzemnąszczeryw

background image

takich

sprawach.Nieżartowałam,gdymówiłam,żezniknę,jeśliwróciszdostarych
nawyków.

Kanezmrużyłoczy.

–Niegroźmi,Aideen.Jesteśmoja.

–Ibędętwojanazawsze,aletonieznaczy,żezacznętolerowaćto,corobiszz
bratem.

KochamRydera,aletodupekizajmujesiępodejrzanymiinteresami!

Kane’owidrgnęłapowieka,więcodeszłamodniego,wiedząc,żeniedamusię
teraz

przemówićdorozsądku.Ruszyłamwstronęsypialniirzuciłamprzezramię:

–Dobrejnocynakanapie.

Weszłamdosypialniiodwróciłamsię,byzamknąćdrzwi,aleodskoczyłam
nagle,gdy

Kanepojawiłsiętamizagrodziłmidrogę.

–Niewykopieszmnieznaszegołóżka.

–Niechcęterazprzebywaćobokciebie,więctak,wykopięcię.

Kaneanidrgnął.

–Niekażmitegorobić.NiemogęwybieraćmiędzytobąaRyderem.Kocham
wasoboje.

–Niekażęciwybierać.Poprostuniechcę,żebyśpomagałmuztym,czymsię
zajmuje.

Towszystko.

–Aleonpotrzebujemojejpomocy.

background image

Wściekłamsię.

–Notopowiedzmi,comiałeśzamiarznimzrobić.

Kanezawahałsię,poczymwestchnąłipowiedział:

–Niemogę.To,czyinniludziesiędowiedzą,zależytylkoodniego.

–Maszostatniąszansę.Powiedzmi,cozamierzałeśzrobićzRyderem.

Kanebyłrozdartypomiędzyswojąlojalnościąwobecmnieatąwobecbrata.

–Niemogę,kochanie.Poprostuuwierzmi,żetożadenpodejrzanybiznes.Ja
tylko

chciałemmupomóc.

Zatrzęsłamsięzezłości.

–Wiem,żeonjestzamieszanywcośzwiązanegozjegoprzeszłością,aterazity
sięwto

mieszasz.Obiecałeśmi,żetojużzanami.

–Botakjest…

–Wcalenie!–krzyknęłam.–Onnadalgdzieśtamjest,atyzamiastgoznaleźć,
bawisz

sięzRyderemwgangstera.

Co?–zapytałKanezszerokootwartymioczami.–Robięwszystko,by
odnaleźćtego

sukinsynajaknajszybciej.Poprostuniewspominamotym,boniechcę,żebyśo
nimmyślała.

Och.

Odwróciłodemniegłowę.

background image

–Poprostunierozumiesz,ocochodzizRyderem.

–Pomóżmizrozumieć.

–Niemogę–wycedziłprzezzęby.–Ryderkazałmiobiecać,żeciniepowiem,
boty

przekazałabyśtoBrannie.

Awięczdecydowaniechodziłoojakiśpodejrzanybiznes.

–Wiedziałam,żecośknujecie–warknęłam.

–Aideen…

–Powiedzmi.

Popatrzyłnamnie,alemilczał.

–Wynośsię!–krzyknęłam.–Zabierajswojerzeczyispierdalaj.Niemam
ochotyteraz

sięztymzmagać.

–Dobra–krzyknąłipodszedłdomnie.–Zabioręrzeczyiidę.

Przezchwilęniemiałampojęcia,cosiędzieje,aleszybkotodomniedotarło.
Tengnojek

próbowałmniepodnieść.Ciężarną!

–Kane!–pisnęłam,gdyzłapałmniepodkolanamiiobjąłwpasiedrugąręką.

Instynktownieuniosłamręceizłapałamgozaszyję.

–Coty,docholery,wyprawiasz?–zapytałamprzerażona.

Podszedłdodrzwinaszegomieszkania.

–Powiedziałaś,żemamwziąć,comoje,isięwynosić.Właśnietorobię.

background image

Miałnamyślimnie.

Notak,wkońcunaprawdębyłamjego.

Przezmomentpatrzyłamnaniego,apotemmojesercezabiłomocniej.Cholera,
kochałam

tejegozagraniawstylusamcaalfa.Naglezachciałomisiępłakać.

Kanezatrzymałsię.

–Dlaczegopłaczesz?

–Bociękocham–stwierdziłamiklepnęłamgowramię.–Niechcę,żebyś
wychodził,

aleteżniechcę,bymiędzynamibyłyjakieśtajemnice.

Kanewestchnął.

–Jateżciękocham,więcproszę,zaufajmi,gdymówię,żesobieporadzę,ito
niedługo.

Ztrudemprzełknęłamślinę.

–Obiecujesz,żecięprzeztoniestracę?

–Aideen,kochanie,przysięgam–odparłipocałowałmniewczoło.–Nigdzie
sięnie

wybieram.

Pokiwałamgłową.

–Przepraszamzatękłótnię.

Naprawdężałowałam.Niebyłamzadowolonaztego,żeniewiedziałam,czym
Rydersię

zajmował,aleszanowałamikochałamKane’azabardzo,bymunieuwierzyći
niezaufać.

background image

–Przepraszasz,bonaprawdęjestciprzykro,czydlatego,żeniechcesz,bym
wyniósłcię

nazewnątrz,bojestzimno?

–Jednoidrugie–odparłamzuśmiechem.

Kanezachichotałiodchyliłgłowę,bymócpocałowaćmniewpoliczek.
Westchnęłam,

bawiącsiękońcówkamijegowłosów.

–Pewniebyśsiętegoniedomyślił,alewtejchwilijestemnaciebietotalnie
napalona.

Kanespojrzałnamnieizapytał:

–Poważnie?

–Otak.–Pokiwałamgłową.–Uwielbiam,kiedymówisz,żejestemtwoja.To
takie

seksowne.

Mruknąłgardłowo,amojacipkanaglesięzacisnęła.

–Iuwielbiam,gdywydajesztendźwięk.

Kaneprychnąłipostawiłmnieostrożnienapodłodze.Przesunęłamdłońmipo
jego

ramionachioblizałamusta,kiedymięśniezagrałymipodpalcami.

–Iuwielbiamto,żejesteśtakiduży.Czujęsięprzytobietakamalutka,ato
naprawdęcoś

znaczy,boaktualniejestemogromna.

Kaneuśmiechnąłsiękpiąco.

–Ajestwemniejeszczecośdużego,cocisiępodoba?

background image

Uśmiechnęłamsięszeroko.

–Maszdwastrzały,alepewniezgadnieszzapierwszymrazem.

–Możeszflirtowaćzemnąwtensposób,iletylkochcesz.Itakniebędzieseksu.

Jęknęłamgłośno.

–AleKane…

–Nie.Rozmawialiśmyotym.Awłaściwiekłóciliśmysię.Dzieckojestjuż
bardzonisko

ibojęsię,żeuderzęgowgłowęczycoś.

Westchnęłam.

–Twójfiutniejestażtakdługi,bygodotknąć.

–Wielkiedzięki.

–Nietomiałamnamyśli.–Zaśmiałamsię.–Chodziłomioto,że…

–Wiem,ococichodzi,alepoprostuniemogętegozrobić.Onjestnaszym
dzieckiem

ijestjużtakbliskoprzyjścianaświat.Przerażamnieto,żemógłbysięporuszyć,
gdyjabyłbym

akuratwtobie.Niechciałbym,żebyobudziłsięwchwili,gdygrzmocęjego
matkę.Tonie

byłobyfair,Aideen.

Wybuchnęłamśmiechemiszybkoskrzyżowałamnogi,alebyłojużzapóźno.

–Właśniesięposikałam!–zaśmiałamsię.–Towszystkotwojawina.

Kanezarechotałizłapałmniezaramię.

–Chodź,siuśmajtku.Odwiedzimyłazienkę.

background image

Chociażniewiedziałam,coplanował,toufałammucałkowicie,bokochałamgo
równie

mocnojakwłasneżycie.

Alejeślichodzioseks,toonsięodtegoniewykręci.

Uwiodęgo,nawetjeślimiałobymnietozabić.

Rozdział5

Aideen?

Nieteraz…

–Kochanie,obudźsię.

–Dlaczego?–warknęłam.

Poczułamjegorękęnamoimtyłku.

–Jestprawiejedenasta.Jeślibędzieszspaćdłużej,toniezaśnieszwnocy.

Jęknęłamiwcisnęłamtwarzwpoduszkę.

–Alejestemtaaakazmęczona.

Byłamwykończona,bodzieckocałąnocsięwemnieruszało.Zazwyczaj
potrafiłam

zasnąć,gdybyłatakażywiołowa,alewczorajchybaweszłamipodżebrai
wszystkomniebolało,

nieważnewjakiejleżałampozycji.Musiałamciąglewstawać,żebyzłapać
oddech.

–Wiem,żejesteśzmęczona,kochanie,alemożeszzdrzemnąćsiępóźniej.
Obiecuję.

Hmm.

background image

Drzemkabrzmiałanieźle.

–Aczymogęzdrzemnąćsięteraz?–zapytałamiotworzyłamoczy,bysię
rozejrzeć.

Kanezaśmiałsięcicho,ajauśmiechnęłamsięleniwienatendźwięk.

–Niejesteśrannymptaszkiem,co?–stwierdziłradośnie.

–Niejestem.Niebezpowodu„ranny”madwaznaczenia:wczesnyalbo
zraniony.

Wstawanieranopoprostuboli.

Zaśmiałsięnagłosiklepnąłmniemocnowtyłek.

–Wyciągajdupęzłóżka.

Nieruszyłamsię.

–Bocomizrobisz?

Kanespojrzałnamniewzrokiem,wktórymniebyłoaniodrobinyrozbawienia.

–Niechcesznawetwiedzieć,comógłbymcizrobić.

Wiedziałam,żejeślibymgosprawdziła,tozrobiłbycoś,cobymisięnie
spodobało,więc

westchnęłamdramatycznieiodepchnęłamsięodmateraca.Usiadłamnapiętach
ispojrzałam

obruszonanaKane’a.

Uśmiechnąłsięipochyliłwmojąstronę,byzłapaćmniezaszyjęinakryćmoje
usta

swoimi.

Jęknęłamzzachwytuipołożyłamręcenajegobicepsach,ściskającjelekko.

background image

–Dzieńdobry–wymamrotałtużprzymoichustach.

Zassałamjegodolnąwargę,apotemwypuściłamjązcmoknięciemi
powiedziałam:

–Przelećmnieitobędzienaprawdędobrydzień.

–Aideen–warknąłKane.

Cholera.

–Proszę–błagałam.–Wiesz,jakajestemterazwrażliwanadotyk.Potrzebuję
odrobiny

stymulacjiispełnienia,boinaczejbędęcierpieć.

Kanezmarszczyłbrwi.

–Wiesz,żemogęsprawić,byśdoszła,iwcaleniemuszęciępieprzyć,laleczko.

Jęknęłamzawiedziona.

–Tosuper,aletonietosamo.Tęsknięzatymuczuciem,gdyjesteśwemnie.

–Próbujeszwzbudzićwemniepoczuciewiny–powiedziałizacisnąłszczękę.

Wydęłamwargi,przybierajączasmuconąminę.

–Czytodziała?

–Nie–odparłprzezzaciśniętezęby.

Spojrzałamwdółiuśmiechnęłamsięzwycięsko,gdyzobaczyłamjegoerekcję

wdżinsach.Wyciągnęłamwjejstronęrękę,aleKaneszybkochwyciłmnieza
nadgarstek

ipowstrzymał.

–Kane–warknęłam,czującnarastającygniew.–Proszę,przelećmnie.Nie
uprawiamy

background image

seksuodponadpięciutygodni.Tojużniejestzabawne.Powinniśmy
wykorzystaćtenczas,jak

tylkosięda,iuprawiaćseksciągle,bopoporodzieniebędęmogłasiębzykać
przezwiele

tygodni!

Zauważyłam,żemięsieńzacząłmudrgaćnaszczęce.Spiorunowałmnie
wzrokiem,co

tylkojeszczebardziejmniewkurzyło.

–Nieczułbymsiękomfortowo,jeślimiałbymuprawiaćztobąseks,gdyjesteś
takblisko

porodu.

Smutekprzytłumiłmójgniew.

–Ty…Możenieczujeszsiękomfortowoprzezmojeciało?–zapytałami
odwróciłam

wzrok,gdynaglełzynapłynęłymidooczu.–Uważasz,żejestemnieatrakcyjna?

Kanezakląłpodnosemiskierowałmojąrękęnaswojekrocze,pocierającniąo
erekcję.

–Czujeszto?Nadaluważasz,żemisięniepodobaszlubżejestmiprzytobie

niekomfortowo?

Pociągnęłamnosem.

–Nie.

–Spójrznamnie.

Zrobiłamto,ocomnieprosił.

–Jesteśnajpiękniejsząkobietą,jakąwżyciuwidziałem,jesteśtakseksowna,że

background image

mójfiut

niemaleksplodujezpodniecenia.Podobaszmisięjeszczebardziej,bonosiszw
sobiemoje

dziecko.Twojeciałojestidealne–powiedział,podkreślającostatniesłowa.

Spojrzałammuwoczy.

–Notodlaczegoniechceszmniewziąć?

Zarumieniłsięlekko.

–Poprostuniechcę,żebymójfiutznalazłsiętakbliskonaszegodziecka.Itak,
mówiłaś

mi,żetoniemożliwe,bymdotknąłnimdziecka,ale…nadalmnietoprzeraża.
Przepraszam.

Wciążbyłamzła,aleteżpocieszałomnieto,żenieuważałmniezabrzydkąi
odpychającą

pomimociążyirozmiarówwieloryba.

–Wporządku–powiedziałam,chociażitakchciałamuprawiaćznimterazseks.

Niechodziłomitylkooorgazm,którysięznimwiązał,aleointymnośći
bliskość

zmoimnarzeczonym.Właśniezatymzaczynałamtęsknić.

–Jesteśzła?

Zła?Nie.

Zawiedziona?Zdecydowanie.

–Nie,niejestemzła–odparłamiprzytuliłamsiędoniego.

Poczułam,jakrozluźniasiępodmoimdotykiemiwzdychazulgą.Pochwili
udałamsię

background image

dołazienki.Gdysięzałatwiłamiumyłam,spojrzałamwlustro.

Zawszechciałamuprawiaćseks,patrząc,jakKanepieprzymnieodtyłu.
Położyłamręce

naumywalce,pochyliłamsięnadniąiskrzyżowałamnogi,kiedypulsowanie
międzynimistało

sięniedowytrzymania.

Cholera.

–Cotywyprawiasz?

Zerknęłamnaniego,gdyusłyszałamjegogłos,apotemspojrzałamposobie.

Najwyraźniejmojesygnałyniebyłyzbytoczywiste.

–Jestemrozpalona.Cipkamnieswędziizastanawiamsię,czymógłbyścoś
zrobić,bymi

ulżyć?

Podszedłdomnieodtyłuiprzyjrzałsiępodejrzliwiemojemuodbiciu.

–Aczegodokładniechcesz?–zapytał.

–Chcędojśćwtejpozycji…aletwójpenismamniestymulowaćodtyłu.

Kanewciągnąłpowietrzeześwistem,ajaprawiesięuśmiechnęłam.

–Cozciebiezapotwór?–oskarżyłmnie.

Uśmiechnęłamsięniewinnie.

–Ococichodzi?

–Czytymaszpojęcie,jaktrudnobędziemizrobićto,ocomnieprosisz,inie
przelecieć

cięprzytym?

background image

Miałammglistepojęcie…

–Mogęcizrobićlodapotym,jaksamadojdę,cotynato?–zaproponowałam.

Kaneotworzyłusta,apotemjezamknął.Patrzyłnamniewmilczeniuprzez
kilkachwil.

–Okej–odparłwkońcu.

Zacząłodpinaćpasekodspodniirozporek.

Zamrugałampowiekami,oszołomiona.

Poszłozdecydowaniełatwiej,niżsięspodziewałam.

–Alejestempodekscytowana–pisnęłam,aKaneparsknąłśmiechem.

Wyprostowałamsięprzyzlewieiodwróciłamwjegostronę,gdyzaczął
podchodzić

bliżej.Bezsłowapochyliłgłowęizmiażdżyłmojeustawpocałunku.Położyłam
muręcena

karku,apotemwplotłampalcewjegowłosyimruknęłamtużprzyjegoustach.

–Odwróćsię–nakazałniskimizachrypniętymgłosem.

Mójpulsprzyspieszyłizrobiłamto,comikazał.

Opuściłamręce,odwróciłamsięichwyciłamsięumywalki.Kaneprzyklęknął,
złapałza

gumkęodmoichpidżamowychspodniiściągnąłjewrazzbieliznąjednym
szarpnięciem.

Ubranieopadłomidokostek.Uniosłamgłowę,bydojrzećwodbiciuKane’a,ale
ujrzałamtylko

siebie.

–Kane?

background image

–Pochylsięjeszczetrochę.

Pochyliłamsięnatyle,nailemogłam,boniechciałam,żebymplecyzaczęły
mnieboleć

lubbybrzuchmiprzeszkadzał.Musiałamstanąćwlekkimrozkrokuimocniej
złapaćsię

umywalki.

–Dobra,aterazco…KANE!

Krzyknęłam,kiedyjegomokry,ciepłyjęzyknaglewsunąłsięwemnie,aon
złapałmnie

silnymirękamizaudaizacząłmniepieścić.

Wstrzymałamnachwilęoddech,alejęknęłamzprzyjemności,gdyKaneodsunął
ode

mnieręceiprzesunąłjęzykiemwzdłużcipki.Odrzuciłamgłowęwtył,gdymoje
ciałozalała

gorącafalarozkoszy.

Czułam,żezarazdojdę.

–Kane–zawyłam.–Użyjpenisa,proszę.

Wodpowiedziwarknąłcicho,odsunąłodemnieustaistanąłzamną.
Usłyszałam,że

ściągaspodnieirobito,ocogoprosiłam.Naglepoczułamjegoręcewdole
pleców,apochwili

rozsunąłminogąstopy,zmuszającmniedojeszczewiększegorozkroku.

Oczyuciekłymiwgłąbczaszki,gdypoczułamgłówkęjegoczłonka,którą
ocierałsię

omojącipkę,używającmoichsokówjakolubrykantu.

background image

–Kurwa–syknąłprzezzaciśniętezęby.–Aletyjesteśmokra,kochanie.

Jęknęłamwodpowiedziiwypchnęłamtyłekwjegostronę.Usłyszałam,jak
wciąga

głośnopowietrze.Złapałmniezabiodra,wbijającpalcewciało,chcącmniew
tensposób

ustabilizować.

–Kane,proszę–błagałam,boczułam,żeorgazmjestcorazbliżej.

Prawąrękązłapałwgarśćswojegopenisaizacząłnimpocieraćomojącipkę.

Tak.

–Jesteśjużblisko?–zapytałgłosemnapiętymzpodniecenia.

Nieodpowiedziałammu.

Zamiasttegouniosłamgłowęipodchwyciłamjegospojrzeniewlustrze,
odsuwającsię

lekko.Gdytylkopoczułam,żejegoczłonekznajdujesiębliskomojegowejścia,
wypięłamtyłek.

Kanewarknąłgardłowoizłapałmniezabiodro,aleodsunąłsię.Spojrzałmiw
oczy.Wyglądał,

jakbychciałmniezabić,gdyjakręciłamtyłkiem,próbującwsunąćgodosiebie.

–Jesteśpodła–wycedził.

–Nie–wysapałam.–Jestemnapalonaichcę,żebyśmnieprzeleciał.

–Aideen…

–Patrznamnie,gdysiępieprzymy.

–Aideen–warknąłostrzegawczo.–Niemogę.

background image

Wydęłamwargi.

–Proszę,poprostuwsuńsięwemniejeszczetrochę…Naprawdęmuszęcięw
sobie

poczuć.Kane,błagamcię.

Kanezacisnąłszczękęizamknąłoczy,gdyjazaczęłamocieraćsięoniego
plecami.

–Możetylko…koniuszek?–wyszeptał,otwierającjednooko.

Mowyniema,pomyślałam,alepokiwałamgłową,bygozachęcić.

–Tylkokoniuszek,kochanie–powtórzyłam.

Tobyłojawnekłamstwo,bogdytylkomiałamszansę,wypchnęłamtyłekjeszcze
bardziej

iwsunęłamgowsiebiecałego.

–Ocholera–wychrypiał.–Tojest…Boże!

Zadrżałam,amojeciałopokryłosięgęsiąskórką.

–Tak,jeszczetylkotrochę.

Kanewbiłpalcewmojebiodra.

–Niczegominie...ułatwiasz.Jaktomożliwe,żejesteśtakaciasna?

Oblizałamwargiiodparłam:

–Możedlatego,żeodmiesiącanieuprawiałamseksu?

–Mądrala–powiedziałiklepnąłmniewtyłek.

Uśmiechnęłamsiędosiebieiwsunęłamgowsiebiejeszczegłębiej,gdyon
delikatnie

wypchnąłbiodrawmojąstronę.Syknął,jakbygotozabolało.Poznałby,coto

background image

cierpienie,dopiero

gdybyniedałmojemuciałutego,copotrzebowało.

Wzięłamwszystkowewłasneręce–araczejcipkę–izcałejsiływbiłamgow
siebie.

Poczułam,żejegojądraobijająsięomójtyłek.Kanesapnąłiścisnąłmnie
mocno.Stał

nieruchomoprzezdwiesekundy,apotemstraciłnadsobąkontrolę.

–Kurwa!Przepraszam,synu.

Zacząłpieprzyćmnietakmocno,iżmyślałam,żesięrozpadnę.Zupełnie
zapomniał

oswoimpostanowieniu.

–Czytegowłaśniechciałaś?–warknąłipochyliłsię,byugryźćmniewramię.

Wygięłamplecywłukijęknęłamgłośno:

–Tak.

Nieprzestającmniepieprzyć,Kanedotykałmniewszędzie.Niemogłampuścić
umywalki

iwyciągnąćręki,byteżgopomacać,bostraciłabymrównowagęiupadłatwarzą
nablat.

–Boże,jakjatęskniłemzatącipką–jęknąłiwbiłsięwemniemocniej.

Zacisnęłampalcenaumywalce,gdypoczułamnarastającywemnieorgazm.

–Tak,tak!–krzyczałam.–Kurwa,Kane!

–Spójrznamnie.

Uniosłamgłowęispojrzałamwlustro,obserwującwodbiciujegooczy
wlepionewe

background image

mnieitwarz,naktórejmalowałasięprzyjemność.

–Jesteśzemną?–zapytał.Jegopowiekibyłytakciężkie,żeniemalopadały.A
to

wszystkoprzezrozkosz,którejdoznawał.

Wypięłamtyłekizamknęłamoczy,mówiąc:

–Zawsze.

Przyspieszyłtempoipieprzyłmnietakostro,żenachwilęzapomniałam
oddychać.

Miałamwrażenie,żemojeciałozarazeksploduje.Gdypoczułam,żepaląmnie
płuca,łapczywie

zaczęłamwdychaćpowietrze.Rozluźniłampalce,gdyfaleorgazmuzaczęły
przechodzićmoje

ciało.Zupełnieopadłamzsił.

–Wow–wyszeptałamiprzytuliłampoliczekdozimnego,marmurowegoblatu.

Zadrżałam,kiedyKanezemniewyszedł.Jegoręcewciążspoczywałynamoich
biodrach.

–Kurwa–warknął.–Tobyłoniesamowite.

Zamruczałam,zgadzającsięznim.

Wciążdochodziłamdosiebie,gdyusłyszałam,żeKaneznikagdzieśipochwili
wraca

iprzykładamimiędzynogamicośmokregoichłodnego.

–Spokojnie–wymamrotał,gdyzadrżałam.–Chceciętylkooczyścić.
Doszedłem

mocniej,niżsięspodziewałem.

background image

Zachichotałam.Czułamsięlekkozmęczona.

–Taksiędzieje,kiedyodmawiaszsobieseksu,ażwkońcutwojejaja
eksplodują.

Kanezarechotałiwycierałmniedalejdelikatnie,apotemwrzuciłzużytą
chusteczkędo

koszawrogułazienki.Wyprostowałamsię,gdypodszedłdomnieiobjął.Ukrył
twarzwmojej

szyiipołożyłmidłonienabrzuchu.

–Niewierzę,żeudałocisięmnieuwieść.

Zachichotałam.

–Niewierzę,żezajęłomitoażtyleczasu.Alewkońcusięudało.Zazwyczaj
muszę

tylkospojrzećnaciebieznaczącoijużbierzemysiędoroboty.

Kaneprzygryzłlekkomojąskóręnaramieniu.

–Martwiłemsięonaszegomaluszka.

Zakryłamjegodłonieswoimi.

–Lekarzepolecajączęsteuprawianieseksupodkoniecciąży.Mówiłamci.To
jedenze

sposobów,którymożeprzyczynićsiędoszybszegoporodu.

Kanespojrzałnamniewodbiciulustraistwierdził:

–Notonacojeszczeczekamy?Chodźmydosypialni.Wtejchwili.

Zaśmiałamsię,gdyzłapałmniezarękęiwyprowadziłzłazienki.Udaliśmysię
do

naszegosanktuarium.Kanemiałnatwarzyzdeterminowanąminę,ajamusiałam

background image

wyglądaćna

prawdziwieszczęśliwąkobietę.

Perspektywawcześniejszegoporodujeszczenigdyniebyłarównieekscytująca.

***

–GdziesąJames,DanteiHarley?–zapytałamGavina,trzymającsłuchawkę
przyuchu.

Gdyodebrałtelefon,ulżyłomiicieszyłamsię,żesiedziałwdomubezpiecznyi
nierobił

niczegogłupiegozeswoimnowymprzyjacielemJasonemBane’em.Bógjeden
wie,czymonisię

taknaprawdęzajmują.Siedziałamnałóżkuirozmawiałamzbratem,bogdy
wszyscybracia

Kane’azebralisięwnaszymsalonie,naglepoczułamochotę,byporozmawiaćz
własnym.

Wpadalimnieodwiedzićraznajakiśczas,alenierobilitegotakczęsto,jak
Slaterowie,więc

bardzozanimitęskniłam.

Pozatymnudziłamsię.

Zazwyczajspędzałamwieczory,poprawiającpracemoichuczniów,aleskoro
byłamna

macierzyńskim,niemiałamnicdoroboty.Tęskniłamzaswoimiobowiązkami
nauczycielskimi.

Izauczniami.

Przyznano

mi

background image

dwadzieścia

sześć

tygodni

obowiązkowego

płatnego

urlopu

macierzyńskiego

zdodatkowymi

szesnastoma

tygodniami

niepłatnego

urlopu,

jeśli

potrzebowałabymwięcejczasu.

Zazwyczajkobietybrałydwatygodnieurlopuprzedporodem,alewmojejpracy
ta

kwestiabyłabardzoelastyczna,więcpoatakunamojeżyciewykorzystałam
osiemzszesnastu

tygodnibezpłatnegourlopu,aszkołabezproblemunatoprzystała.

Westchnęłamipozbyłamsięmyśliotęsknociezapracą,bomusiałamsięskupić
na

rozmowiezbratem.

background image

–JamesiHarleysąwłaśnienapodwójnejrandcewciemno,aDantegrazemną
wFIFĘ.

Znowutapieprzonagra.Kaneijegobraciateżciąglewniągrali.

–PozdrówodemnieDantego.

–Samagopozdrów.Włączamcięnagłośnik.

Uśmiechnęłamsię.

–Dante,dlaczegograszzmłodszymbratemwgręnakonsoliwpiątkowy
wieczór,

zamiastgdzieśwyjść?

Dantezaśmiałsiępogardliwie.

–Ciebieteżmiłosłyszeć,drogasiostro.

Uśmiechnęłamsięszeroko.

–Aodpowiadającnatwojepytanie,jestdopierowpółdojedenastej,ajanigdzie
przed

dwunastąniewychodzę.Niktniechodzidoklubów,gdydopierosięotwierają.

Przewróciłamoczami.

–Niepamiętam,kiedyostatniobyłamwklubie,więcoszczędźmiszczegółów.

Moibraciawybuchnęliśmiechem.

–Nadaljesteśwciąży?–zapytałmnieGavin.

–Nie,urodziłamizapomniałamwamotympowiedzieć.

Danteprychnąłpodnosem.

–Niezdziwiłbymsię.

background image

–Dobra,nieważne.Jakmyślisz,kiedyurodzisz?Jesteśwciążychybacałe
wieki.

Byłamtegoboleśnieświadoma.

–Terminmamzadwatygodnie,alemożesiętoprzedłużyć.

Obajwestchnęli,ajauśmiechnęłamsię.

background image

–Tęsknięzawami.

–Przecieżwidziałaśmniedwadnitemu–zażartowałDante.

–Dwadnitokawałczasu–odparłam.

–Wpadnędociebiejutro,pasuje?

Pokiwałamgłową,chociażniemoglimniezobaczyć.

Otworzyłamusta,chcącodpowiedzieć,alewtedyGavinwarknął:

–PieprzonyNico.

–Co?–zapytałamiwtejchwilizmojegosalonurozległysiętriumfalne
okrzyki.

–Tendupekwłaśniestrzeliłmigola.

Zamrugałampowiekami,oszołomiona.

–CzytygraszprzeciwkobraciomSlater?–zapytałam.

–Tak,zamieniamysię–odparłDante.

Ach,cichłopcyiteichpieprzonezabawki.

–Okej,damwamjużspokój.Dozobaczeniajutro.

–Pa–odezwałsięGavinirozłączyłsię.

„Pa,braciszku”,chciałampowiedzieć,aleniezdążyłam.

Pokręciłamgłową,rzuciłamtelefonnaszafkęnocnąiwstałam.Nudziłamsięi
naprawdę

niemiałamochotyoglądać,jakchłopcygrająwgrę,leczmimotopostanowiłam
iśćdosalonu,

bolepszetoniżleżenienałóżku.

background image

Dziewczyny–pozaBranną,którapracowała–wyszłynakolacjędorestauracji

serwującejsushi.Właśniedlategozniminieposzłam.Todaniejeszczeprzed
ciążąwywoływało

umnieodruchwymiotny.Nawetsamjegozapachbyłdlamnienieprzyjemny,a
gdy

spodziewałamsiędziecka,byłojeszczegorzej,więctymbardziejniechciałam
tamiść.

Wyszłamzpokojuizamarłam,gdyzobaczyłam,żeklamkaprzydrzwiach
wyjściowych

poruszasięiktośprzekręcawnichkluczoddrugiejstrony.Cofnęłamsięz
szybkobijącym

sercem,alegdyzobaczyłam,kimbyłataosoba,uspokoiłamsiętrochę.

–Keela–wydyszałam.–Przestraszyłaśmnie.

Onarównieżwyglądałanazdziwionąmoimwidokiemtużprzydrzwiach,ale
odetchnęła

głębokoipodeszładomnie.

–Jakbyłonakolacji…?

–Potrzebujętwojejpomocy.

Wytrzeszczyłamoczy.

–Alezczym?

–Chodziodziewczyny–wymamrotałaKeela.

–Cośsięimstało?–wypaliłam,zdenerwowana.

–Ciii!

Skrzywiłamsięispojrzałamwstronędrzwiodsalonu,któreotworzyłysię,a

background image

NicoiKane

prawiewypadlizpokoju.Kanezłapałsięzaserce,gdymniezobaczył.

–Kurwa.Myślałem,żecośsięstało.

SpojrzałamnaKeelę,którazgromiłamniewzrokiem.

–Przepraszam,tomojawina.

Nicowyprostowałsięizapytał:

–Keela,gdziesąBronaghiAlannah?

Przyjaciółkapodrapałasięposzyi.

–Wwindzie.

Szturchnęłamjąwramię.

–Cosięstało?

Jęknęłagłośnoiodparła:

–Toniebyłamojawina,niewiedziałam,copiły…

–Keela?–odezwałsięnagleAlec,którypojawiłsięnakorytarzu.Jegogłos
brzmiał

surowo.–Powiedz,cosięstało?

Jeszczenigdyniesłyszałam,byAlecmówiłtakimtonem.

–BronaghiAlannahtakjakby…sięupiły.

Niconiemalstraciłrównowagę.

–AleprzecieżBronaghjestwciąży!

–Tak–odparłaKeelaiznowupodrapałasięposzyi.–Byłyśmynakolacjiiona

background image

zAlannahzamówiłyjakieśdziwnenapoje.Wmenunapisano,żesąbez
alkoholu…aleokazało

się,żejestinaczej.Kelnerpomyliłzamówienie.Bronaghniewypiładużo.
Zaledwiekilka

szklanek.

Nicouniósłwysokobrwi.

–Gdzieona,docholery,jest?Zarazsięzniąrozmówię…

–Obiecaj,żesięniewkurzysz.

–Keela–powiedziałNiconiebezpiecznieniskimgłosem.–GdziejestBronagh?

Keelaskuliłasię,gdyspojrzałnaniągroźnie

–Mówiłamwam,żewwindzie…Alesiedzitamtylkowstanikuimajtkachi
jeździ

wgóręiwdółrazemzAlannah…którateżjestrozebrana.

NagleDamienprzepchnąłsięprzezbraciizrobiłtotakszybko,żeKane
wybuchnął

śmiechem.

–RozebranaAlannah?–zapytał.–DamienSlaterwkraczadoakcji.

Starsibraciaroześmialisię,alebliźniakiwybiegłyzmieszkania.Podążyłamza
nimi,bo

chciałamzobaczyć,jakrozwinąsięwydarzeniawnastępnychminutach.Szłam
zaDamienem

iNikiem.GdyNiconacisnąłguziknaścianieobokwindy,założyłamręcena
piersi.

–Windajestnadrugimpiętrzeizaczynajechaćwgórę–powiedziałDamien.

background image

Wszyscypatrzyliśmy,jakliczbynawyświetlaczuzmieniająsię,gdywinda
wjeżdżała

corazwyżejiwyżej,awkońcurozległosię„ding!”idrzwisięrozsunęły.
Zakryłamusta,gdy

zajrzałamdośrodka.

–Nie–wydusiłapijanaBronagh.–Twojecyckisązdecydowaniewiększeniż
moje.

–Poważnie?–Alannahchwyciłaswojepiersiwdłonie.–Niewydajemisię.

Cotusię,docholery,wyprawiało?

–OmójBoże–zaśmiałamsię.

Nicoprzeklął,gdyzobaczyłswojądziewczynę.

–Cholera,Bronagh!

Obiedziewczynyodwróciłygłowyizachichotały,gdyzobaczyłynaszątrójkę.

–Zostałyśmyprzyłapane–krzyknęłaAlannahiwyrzuciłaręcewpowietrze.–
Koniec

zlesbijskimseksemwwindzie!

Damienzacisnąłrękęwpięść,przysunąłjądoustizagryzł.Niewiem,czy
chciałsię

powstrzymaćodśmiechu,czyodtego,byniewziąćjejtuiteraz.

Niepotrafiłoderwaćodniejwzroku.

–Damien!–pisnęłaAlannahzpodekscytowaniemwoczach,gdygoujrzała,i
zerwałasię

narównenogi.

Patrzyłam,jakotwieraszerokooczy.Miałanasobietylkoczarnemajtki.

background image

Inicwięcej.

–Tak,Alannah?–zapytałispojrzałjejwoczy.

Alannahzłapałasięzacycki.

–Czymojepiersiwyglądająnawiększeniżostatnimrazem,gdyjewidziałeś?

Nicozatrzymałnogądrzwiwindy,którejużsięzamykały.Nacisnąłprzycisk
awaryjny

ipopatrzyłnaswojądziewczynęmorderczymwzrokiem.

–Niewierzęwto,cosiętudzieje–jęknąłizakryłrękąoczy,byniepatrzećna
półnagie

ciałoAlannah.

–Damien–naciskałaAlannah.–Wyglądająnawiększeczynie?

Spojrzałamnaniego.Biedakgapiłsięnajejpiersi,jakbytobyłjegonastępny
posiłek,

aonbyłgłodny.Szturchnęłamgołokciem,aonspojrzałnamnieiodchrząknął,
poczymskupił

sięnatwarzyAlannah.

–Eee…Możelepiejsięubierz,co?

Alannahuśmiechnęłasiędoniegokpiąco.

–Amożetotymnieubierzesz?

–Ty.Ja.Dzikisekswwindzie.T-teraz.

SpojrzałamnaBronagh,którasięodezwała,izaśmiałamsię,kiedychwyciła
Dominicaza

ramiona,gwałtowniepociągającgobliżejsiebie.

background image

–Bronagh!–krzyknąłzaskoczony.–Mogłemzrobićcikrzywdę.Pozwólmicię
ubrać

iwtedy…

–Alep-przecieżpowiedziałeśmi,żekochaszmnienagą.

Nicojęknąłcicho.

–Tak,ale…

–Notopozwólmibyćnagą,lubięczućsiętakawolna–powiedziałaizatrzęsła

piersiami.Jednocześnieinneczęścijejciałazafalowały.

Zachichotałamiwyjęłamtelefon.Zaczęłamnagrywaćcałewydarzenie.Nie
mogłam

przepuścićtakiejokazji.

–Bronagh,namiłośćboską,przestańtakrobić–błagałNico,poprawiającprzód
swoich

spodni.

–Twerkujzemną!–powiedziałaradośnie,ajawybuchnęłamgłośniejszym
śmiechem.

Nicoprzycisnąłtwarzdoczubkajejgłowyizaśmiałsię.Nakierowałamtelefon
na

Damienaizobaczyłam,żeonteżniemógłpowstrzymaćśmiechu,gdy
obserwował,jakAlannah

próbujetwerkować.

Próbowała,alepoległa,itonacałejlinii.Zacisnęłamudaipowstrzymałam
chichot.

Gościeznajdującysięwmoimmieszkaniuwyjrzelinakorytarzzaciekawieni.

background image

–Coonerobią?–zapytałaKeela,stajączamną.

Obejrzałamsięprzezramięimachnęłamręka,boniebyłamwstaniemówić.
Ledwo

oddychałam,próbujączdusićśmiech.

–Alannah!–krzyknęłazszokowanaKeela,gdywkońcuzobaczyła,co
dziewczyna

próbowałaosiągnąć.

DamienpodniósłzpodłogijejbluzkęiprzytrzymałjąprzedAlannah,bo
właśniepodeszli

donasbracia.Zmrużyłnanichoczy,gdyRydersięzaśmiałipowiedział:

–Jesteśtrochęnadopiekuńczy,co,braciszku?

Damienwciążmrużyłoczy.

–Onesąprawienagie.Ty,AleciKanemaciewracaćdomieszkania.

–Nie!–krzyknęłaAlannahwproteście.–Zróbmysobieo-orgię.Tutaj,wtej
windzie.

Wszyscyrazem.

OddałamtelefonKeeliikazałamjejnagrywać,bosamamusiałamsiępochylić,
gdy

poczułamnagłybólwboku.Kanezłapałmniezabiodraizapytałcichym
głosemprzepełnionym

troską:

–Aideen?Wszystkodobrze?

Pokiwałamgłową.

–Tak…Tylkozłapałamniekolka–odparłam,śmiejącsię.–Onesątakie

background image

zabawne.

–ChybanigdywcześniejniewidziałemtyleciałaAlannah–mruknąłAlec.–

Zdecydowanienigdyteżniesłyszałem,bymówiłaoseksie.Musibyćnaprawdę
pijana,skoro

chceurządzićorgięznamiwszystkimi.

Kanezaśmiałsięipokiwałgłową,przyznającmurację.

SpojrzałamnaNica,któryzdążyłpodnieśćBronaghzpodłogi.Właśniezakładał
jej

koszulkęprzezgłowę,umieszczającpojednymramieniuwkażdymzotworów.

–Jużprawieskończyłem,ślicznotko.

Bronaghzmarszczyłanos.

–NienazywajmnieBronaghaniślicznotka.Jużnie.

Nicouśmiechnąłsiędoniej.

–Ajakmamcięnazywać?

Spojrzałamuwoczyześmiertelnąpowagaioznajmiła:

–OdtejporybędęznanajakoMCHammer.

Wybuchnęłamśmiechemizachwiałamsię,wpadającnaKane’a,któryrównież
trząsłsię

ześmiechu.Objąłmnieipołożyłmidłonienabrzuchu,opierającpodbródekna
głowie.

–Okej,MCHammer,możewłożyszręcewterękawy,żebympomógłcizałożyć

spodnie?

BronaghpopatrzyłanaNicawzamyśleniu,apotempowiedziała:

background image

–Chcęw-wziąćślub.

Ocholera.

Naglewszystkimprzestałobyćdośmiechuinakorytarzuzaległacisza.

–Chceszwziąćślub?–powtórzyłNico,jakbyźlejąusłyszał.

Bronaghpokiwałagłową.

–Jesteśmyzesobąodzawsze,mieszkamyrazemodwiekówizarazbędziemy
mieć

dziecko.Kochamcięcałymsercem.Chcęwziąćślub.Awięcożeniszsięze
mną?

Nicozamarł,apotemodparł:

–Tak,skarbie.Ożenięsięztobą.

Uśmiechnęłamsięszerokoizaczęłamklaskaćwdłonie,podekscytowana.

–Tak!–powiedziałaBronaghisamazesobąprzybiłapiątkę.–K-kochamcię.

Zachichotałam.

–Onajutroniebędzietegonawetpamiętać.

Kanepocałowałmniewczubekgłowyiodparł:

–Alemybędziemy.

–Jateżciękocham,MCHammer–powiedziałNico,rozśmieszającnastym.

Patrzyliśmy,jakobejmująsięiwtedyAlannahodchrząknęła.

–Czyn-niktniechceuprawiaćzemnąseksu?–zapytałazmęczonymgłosem.–
Obiecuję,

żejestemwtymdobra.

background image

WszystkieoczyskupiłysięnaDamienie.

Chłopakrzuciłnamwkurzonespojrzenie.

–Hej,wielkiedzięki,ludzie!

Uśmiechnęłamsięszerokoiodparłam:

–Zawszedousług.

SyknąłpodnosemispojrzałnaAlannah,któraskuliłasięnapodłodzewindy.
Damien

przyklęknąłobokniejipodniósłrzuconewkątlegginsydziewczyny,poczym
pomógłjejje

założyć.Najpierwwłożyłjejnogiwnogawki,potemskrzyżowałjejramionana
cyckach

ipodciągnąłleginsydokolan.Wkońcuzłapałjąpodramionamiipodciągnąłdo
pozycji

pionowej.

Alannahprzekrzywiłagłowęispojrzałananiego,marszczącbrwi.

–Kiedyśjezemnieściągałeś,aterazmijezakładasz…Czyzatoczyliśmypełny
krąg?

Damienzamarłioparłgłowęojejnagieudo,poczympodciągnąłlegginsydo
bioder.

NastępniepodniósłzpodłogistanikibluzkęizasłoniłAlannahswoimciałem,
żebyśmyniczego

więcejniewidzieli.

Patrzyłam,jakAlannahopuszczaręce,odsłaniającpiersi.Damienspojrzałw
sufit

idopierowtedyzacząłzakładaćjejstanikibluzkę.

background image

Kiedyskończył,chciałodniejodejść.Alannahjednaknaglezrobiłakrokdo
przodu

iwpadłanajegopierś.Damienzałapałjązaramionaispojrzałjejwtwarz,a
potemwestchnął.

–Jaktomożliwe,żejeszczeprzedchwiląchciałauprawiaćsekszewszystkimi,
ateraz

zasnęłanastojąco?

Keelaschowałamójtelefondokieszeniipowiedziała:

–Wypiłyjakieśdziwnedrinki.Koktajleowocoweczycoś.Zapytałamonie
kelnera

ipowiedział,żeniebyłownichtakdużoalkoholu.Poprostu…dziewczyny
mająsłabegłowy

idlategotaktonaniepodziałało.

Bronaghwybuchnęłaśmiechem.

–Jawcaleniemamsłabejgłowy.Z-zapytajcieDominica.Potrafięwypićlitry
alkoholu.

Nicopokręciłgłowąizacząłwychodzićzwindy.Spojrzałnaswojądziewczynęi
odparł:

–Oczywiście,żepotrafisztylewypić,kochanie.

Prychnęłam.

Cozapantoflarz.

Wszyscywróciliśmydomieszkania,gdzieKanerozłożyłkanapę.Gdychłopcy
położyli

dziewczynydospania,obienatychmiastzaczęłychrapać.

–Zostawmyjetunanoc–powiedziałamdobliźniaków.–Jasięnimizajmę.

background image

Nicozawahałsię,aleostateczniepokiwałgłową.

Damienpodrapałsięposzyi.

–Powinniśmydokogośzadzwonić,żebypoinformować,żeAlannahtujest?

Pokręciłamgłową.

–Onamieszkasama.Nietrzebasięnikimmartwić.

–Niemachłopaka?

Ryderuśmiechnąłsięszeroko.

–Jestsingielką.

Damiennieodpowiedział,aleulganajegotwarzybyłabardzowidoczna.

Uśmiechnęłamsięiwyjęłamzzasofydużykoc,byprzykryćnimdziewczyny.

Patrzyliśmynanieprzezminutę,apotemAleciKeelapożegnalisięiwyszliz
mieszkania.Ryder

sprawdziłswójtelefonirównieżsięzmył.

NicoiDamienzostaliznamijeszczekilkachwil,alegdyzapewniłamich,że
dobrzesię

zajmędziewczynami,przystalinato,przytulilimnienadowidzeniaiposzli
sobie.

–Możesziśćdołóżka,skarbie–powiedziałKane.–JapogramjeszczewFIFĘ.

Pokiwałamgłowąispojrzałamnachrapiącedziewczyny.Uśmiechnęłamsięna
tenwidok.

Naichskórępadałoświatłoświątecznychlampekiinnychdekoracjiwiszących
wpokoju.

–Jateżsiętuprześpię–zaoferowałiwskazałnafotel,wktórymzawsze
siedział.–Będę

background image

miećjenaoku,atysięprześpij.

Uśmiechnęłamsięiodparłam:

–Jesteśnajlepszy.

Wyszczerzyłzęby.

–Aleranosięzamienimy.

Natęmyślmójdobryhumorwyparował.Dotarłodomnie,żetojabędęmusiała

zajmowaćsiędziewczynami,gdyobudząsięzkacem.

Cholera.

Rozdział6

ŚwiętaMaryjo,MatkoBoska,umieram!

Uśmiechnęłamsięidodałampodwiełyżeczkicukrudodwóchświątecznych
kubków

zherbatą.Gdyskończyłammieszać,odłożyłamłyżeczkędozlewuispojrzałam
natabletki

przeciwbólowe,któreKanezostawiłnastole,zanimposzedłranodołóżka,gdy
Alannah

iBronaghobudziłysię,jęczączbólu.

Wzięłamobakubkiiweszłamdosalonu.Pokręciłamgłową,gdyzobaczyłam
dziewczyny

leżącepodkocemnakanapie.

–Mamdlawasherbatę–oznajmiłamcichymgłosem.

Dziewczynyjęknęłyzwdzięczności.

Położyłamkubkinastoliku,niemówiącanisłowa,iwróciłamdokuchni,by

background image

sprawdzić

jedzenie,któreprzygotowywałam.Przyrządziłamjajecznicę,usmażyłam
kiełbaski,boczek,

puddingiplackiziemniaczane.Mogłampodawać.

Wyłączyłamkuchenkę,nałożyłamdwatalerzedladziewczyn,aresztę
przykryłam

izostawiłamdlaKane’a.Zaniosłamtalerzedosalonu.Tamusłyszałam,że
dziewczynypociągają

nosem.

–Możeciejeść?–zapytałam.

Bronaghwyjrzałaspodkoca.

–Rzygałamjużkilkarazy,odkądsięobudziłam,więcterazpowinnambyćw
staniecoś

przekąsić.

Podeszłamdoniejipoczekałam,ażusiądzieprostoipoprawipoduszkiza
plecami.Gdy

tozrobiła,podałamjejtalerzjedzenia,któremiałowyleczyćkaca.

–Alannah,aty?

Dziewczynajęknęła,alewyjrzałaspodkocaiusiadłaobokBronagh.Podeszłam
doniej

ipodałemjejtalerz,uśmiechającsię,gdyzobaczyłam,jakoblizujeusta.

Przyokazjipoprawiałamkilkaozdóbnamojejchoince,apotemznowu
skupiłamsięna

Alannah.

background image

–Wszystkowporządku?

Pokręciłalekkogłowąiskrzywiłasię,bochybatenruchjązabolał.

–Nie,czujępulsowaniewskroniach.

Wróciłamdokuchniiwzięłampudełkotabletekprzeciwbólowych,apotem
wróciłamdo

Alannahipodałamjejleki.

–Zakilkagodzinciprzejdzie–zażartowałam.

Wyjęłazopakowaniadwietabletki,włożyłajedoustipopiłamałymiłykami
herbaty.

–Hmm–jęknęła.–Robiszświetnąherbatę,Ado.Jestnaprawdępyszna.

Sercenapuchłomizdumy.Tochybanajlepszykomplement,jakimożeusłyszeć
Irlandka.

–Dzięki–odparłam,uśmiechającsięzzadowoleniem.

Bronaghposzławśladyprzyjaciółkiipołknęłakilkatabletek,popijającje
herbatąijęcząc

zzachwytu,gdyciepłypłynzwilżyłjejgardło.

–Onamarację.Taherbatajestnawetlepszaniżta,którąrobiRyder,aBranna
nieźlego

wyszkoliła.

DumnazsiebieusiadłamnafoteluKane’aipatrzyłam,jakdziewczynyjedzą.

–Alemiwstydzpowoduwczorajszejnocy–wymamrotałaAlannahizaczęła
przeżuwać

placekziemniaczany.

–Byłaśpijana.–Uśmiechnęłamsię.

background image

–Byłyśmyzalanewtrupa–poprawiłamnieBronagh.–Nawetniepamiętam,co
wczoraj

zrobiłyśmy.Mamgdzieś,copowiedziałnamkelner,tekoktajleowocowewcale
niebyły

zwykłymikoktajlami.

Alannahpokiwałagłowąnapotwierdzeniejejsłów,apotemzerknęłanamnie.

–Pamiętamkilkarzeczy,aleniewszystko…Byłobardzoźle?

Potarłamszczękęwzamyśleniu.

–Chceszusłyszećprawdę?

Pokiwałagłową.

–Poprosiłaśnas,żebyśmywszyscysięrozebraliiurządziliorgię,apotemsię
wkurzyłaś,

gdyniktcięnieposłuchał,izaczęłaśbłagać,żebyktokolwieksięztobąprzespał,
botwierdziłaś,

żejesteśnaprawdędobrawteklocki.Trochęsiętociągnęło.

–OChryste–wyjęczałaAlannah,zakrywająctwarzdłońmi.

Zagryzłamwnętrzepoliczka,apotemdodałam:

–Ponadtosiedziałaśwwindziewsamychmajtkachiwszyscywidzielitwoje
cycki.

ZapytałaśDamiena,czysąwiększeniżwtedy,gdywidziałjeporazostatni.

–Ojapierdolę!–krzyknęłaizłapałasięzagłowę.

SpojrzałamnaBronagh,któraprzyglądałamisięzaciekawiona.

–Acojazrobiłam?–zapytałazprzerażeniemwoczach.

background image

Zaśmiałamsiępodnosem.

–PróbowałaśzgwałcićNicawwindzie,poprosiłaśgo,żebyrazemztobą
twerkował,i…

och,kazałaśnazywaćsiebieMCHammer…

Bronaghzaczerwieniłasię.

–Nieprzeżyjętego.

–Tynieprzeżyjesz?–warknęłaAlannah.–Jajużnigdyniebędęmogłaspojrzeć
braciom

Slaterwoczy.

Bronaghmilczałaprzezchwilę,przeżuwającśniadanieinajwyraźniejsięnad
czymś

zastanawiając.Wkrótcejejoczywypełniłysięłzamiizapytała:

–Myślisz,żeprzeztenalkoholcośstałosiędziecku?

–Kochanie–westchnęłam.–Wypiłaśtylkokilkaszklanek.Dzieckunicnie
będzie.Nie

martwsię,słyszyszmnie?

Bronaghpokiwałagłową,wytarłałzyiznowuzabrałasięzajedzenie.
Przyłożyłamrękę

dobrzucha,gdydzieckoznowuzaczęłosięruszać,aleszybkouniosłamgłowę,
kiedyusłyszałam,

jakBronaghsapiegłośno.Jejnóżiwidelecspadłyzbrzękiemnatalerz,gdy
zakryłatwarz

dłońmi.

–Cosięstało?–zapytałaAlannahspanikowana.

background image

–PoprosiłamDominica,bysięzemnąożenił!–zawyłaBronagh.

Wybuchnęłamśmiechem.

–Atak,zapomniałamotym.

Bronaghkrzyknęłazdesperowana.

–Jakmogłaśzapomniećoczymśtakim?

Wzruszyłamramionami.

–Próbowałamsobieprzypomniećowszystkichzabawnychrzeczach,które
zrobiłyście

lubpowiedziałyście,atoniebyłoażtakzabawne.

Bronaghwytrzeszczyłaoczy.

–Niewierzę,żegootozapytałam.Japierdzielę,poprostuwtoniewierzę.

Uniosłambrwi.

–Achceszzaniegowyjść?

–Oczymty…

–Czychceszzaniegowyjść?

Bronaghwyglądałanaosłupiałą.

–Tak,przecieżgokocham.

–Notoniemasprawy.Zgodziłsię.

Bronaghznowusięzapowietrzyła.

–Naprawdę?

Pokiwałamgłową.

background image

–Tak.Zapytałaśgo,czysięztobąożeni,aonsięzgodził.

Zerwałasięzkanapyirzuciławstronęmojegotelefonudomowego.Chwyciła
za

słuchawkę,przyłożyłajądouchaiwybrałanumer.Pokilkuchwilachsię
odezwała.Nie

przywitałasięznim,poprostuodrazuprzeszładorzeczy:

–Czywczorajzgodziłeśsięzemnąożenić?BoAideenmówi,żetak.

Patrzyłam,jaknaglewybuchapłaczem.

–Żartujesz?–zapytałaNica.

OdpowiedźNicasprawiła,żedziewczynazapiszczałaradośnie.

Odwróciłasiędomnieipowiedziała:

–Mówiłpoważnie.Jesteśmyzaręczeni!

Wstałamiuściskałamjąmocno.Alannahzrobiłatosamo.Bronaghrozłączyła
siępotym,

jakNicoobiecał,żeniedługoponiąprzyjedzie.

Bronaghspojrzałanamnieizapytała:

–Chybanieczujeszsiętak,jakbymodebrałaciscenę,co?

–Słucham?–Nierozumiałam,ocojejchodziło.

–TyiKanedopierocosięzaręczyliście,aterazDominicijazrobiliśmytosamo.

Przepraszam,żepoprosiłamgoototużpotym,jakKaneoświadczyłsiętobie…

–Anisłowawięcej,tyciołku.Bardzosięcieszęwaszymszczęściem.

Bronaghrozluźniłasięniecoiznowumnieprzytuliła.Posprzątałyśmypo
śniadaniu,

background image

włożyłyśmynaczyniadozlewuiznowuusiadłyśmywsalonie.

–Chcecietozobaczyć?–zapytałam.

–Aleco?–zapytałydziewczynyjednocześnie.

Wyjęłamtelefonzeszlafrokaipomachałamnimprzedichtwarzami.

–Nagraniezwczorajszejnocy…

Zaśmiałamsięgłośno,widzącprzerażeniewichoczach.

–Ty…nagrałaśnas?Gdybyłyśmywtakimstanie?–zapytałaBronagh.

Pokiwałamgłową.

–Niemogłamsiępowstrzymać.Obiebyłyścieprzekomiczne.

–Niechcętegooglądać–mruknęłaAlannah.

Bronaghzałożyłaręcenapiersiioznajmiła:

–Jateżnie.

Przewróciłamoczamiżartobliwie.

–Niepokażętegonikomu.Poza…

–Pozakim?–wtrąciłasięAlannah,marszczącbrwi.

–WysłałamtowczorajGavinowi,aleskasowałtonatychmiastpoobejrzeniu,
mówiąc,że

obiejesteściejegoprzyjaciółkamiiżeniechciałbywaspogrążyć.

–Och,namiłośćboską–mruknęłaAlannahiznowuzakryłatwarzdłońmi.

–Skasujtonatychmiast–nakazałaBronagh.

Zmarszczyłambrwi.

background image

–Aletojesttakieśmieszne…

–Aideen–przerwałymiobieostrymtonem.

Obruszyłamsięistuknęłampalcemwekrantelefonu,apotemkliknęłamw
opcje.Zanim

potwierdziłamusunięcie,spojrzałamnadziewczynyrazjeszczeizapytałam:

–Jesteściepewne?

–Tak!–odparłychórem.

Westchnęłamiskasowałamnagranie,apotemschowałamtelefondokieszeni.

–Obiejesteściedokitu.

–Dokitujestto,żedokońcażyciamusimyżyćwupokorzeniu–mruknęła
Alannah.

Zagryzłamdolnąwargęipowiedziałam:

–Niebyłoażtakźle…

Rzuciłamiwkurzonespojrzenie,więcdodałam:

–Nodobra,możebyło,aleprzecieżbyłyściepijane.

–Dlabracitobezznaczenia–odparłaAlannah.

Przeznastępnedwadzieściaminutsiedziałyśmyioglądałyśmytelewizję.
Rozmawiałyśmy

cojakiśczasściszonymigłosami,czekając,ażśrodkiprzeciwbólowezaczną
działać.Bólgłowy

wkońcuimprzeszedł.Niedługopotemusłyszałyśmy,żektośotwieradrzwido
mieszkania.

–Gdziejestmojanarzeczonaowielkimtyłku?–usłyszałyśmygłosdobiegający

background image

zkorytarza.

Bronaghpisnęłagłośno,aAlannahzatkałasobieuszypalcami.Bronaghzbiegła
zkanapy

iruszyławstronędrzwiodsalonu.GdyzobaczyłaNica,rzuciłasięmuw
objęcia,aonzałapałją

ześmiechem.NastępnienakryłaustaNicaswoimiicałowałagodługoi
namiętnie.Wkońcu

musiałamodchrząknąćipowiedzieć:

–Cieszęsięwaszymszczęściem,alemożeznajdźciesobiejakiśpokój.

Przestalisięcałowaćiwybuchnęliśmiechem.NicopostawiłBronaghna
podłodze,ścisnął

jejpośladekispojrzałprzezramię.

–Idzieszczynie?

Skrzywiłamsię,gdydopokojuwszedłDamienioparłsięoframugę.

ZignorowałNica,uniósłrękęigestemnakazałBronagh,bydoniegopodeszła.
Zrobiła,co

jejkazał.

–Gratuluje,siostro–wyszeptałDamieniotoczyłjąramionami,przyciskającdo
siebie.

Bronaghodwzajemniłagestizaśmiałasię,gdyonrównieżścisnąłjejpośladek.
Zrobiłto

celowo,bywkurzyćNica.

–Niedowiary–mruknąłNicodosiebie.

Alannahwstałaizaczęłaskładaćkanapę.Poszłojejsprawniej,gdypomógłjej
Nico.

background image

Unikałapatrzeniananiegoizajęłasiępoprawianiempoduszek.Kiedyjużto
zrobiła,złożyłakoc,

którymsięwcześniejprzykrywałyzBronagh,iodłożyłagonakanapę.

Damienstałprzywejściuiobserwowałjąuważnie.Gdydrzwidomojego
mieszkania

otworzyłysię,spojrzałprzezramięnakorytarz.Kiwnąłgłowąwgeście
powitaniaiodsunąłsię,

bygośćmógłwejśćdosalonu.

GdyzobaczyłamGavina,prychnęłamwmyślach.

Najwyraźniejwszyscymielikluczdomojegopieprzonegodomu.

–Awięcocowczorajchodziło?–zapytałGavin,uśmiechającsiędoAlannahi
Bronagh.

Alannahzaczerwieniałasię,aBronaghzmrużyłaoczy.

–Proszęcię,niemówinieróbniczego,codoprowadzidotego,żeznowu
zacznęmieć

problemyzpanowaniemnadswoimgniewem.

Gavinzaśmiałsięiuniósłręce.

–Animyślęsięodzywać.

Bronaghspojrzałanamnieiuśmiechnęłasię.

–Nieźlegowytresowałaś.

–Nieprzeczę.

PrychnęławodpowiedziiusiadłanasofieobokNicaiAlannah.

Gavinpodszedłdomnieizająłmiejscenapodłokietnikufotela,naktórym
siedziałam.

background image

Pochyliłsięipocałowałmniewczołonapowitanie,ajazbliżyłamsiędoniegoi
oparłamojego

klatkępiersiową.

Jużchciałamzapytaćtegomałegogówniarza,czywycofałsięzgangu
Brandona,ale

przypomniałamsobieozapewnieniachKeeli.Przyjaciółkapowiedziała,żejej
wujpróbował

wyrzucićGavinazeswojegogangutak,bytensięniczegoniedomyślił.
Uszanowałmoją

decyzję,bowiedział,żechciałamdlabratajaknajlepiej,agangzdecydowanie
niebyłniczym

dobrym.

–Damien–westchnąłNico.–Dlaczegotamstoisz?

Damienwzruszyłramionami,wciążgapiącsięnaAlannah,któraudawała,że
wydłubuje

brudspodpaznokci.

Nicospojrzałnanią,potemznowunabrataioznajmił:

–Och,przestańciejużoboje.Czytakbędziezakażdymrazem,gdyznajdziecie
sięwtym

samymmiejscuotejsamejporze?

Alannahprzyjrzałasięjednemupaznokciowi,poczymrzuciła:

–Odpuśćjuż,Nico.

Posłuchałjej,aleniezrobiłtegozzadowoleniem.

–Cześć,Alannah–odezwałsięnagleDamien.

background image

Jednakonanawetniechciałananiegospojrzeć.Zamiasttegowymamrotała:

–Żałuję,żeniejesteśmyznajomymitylkowsocialmediach.Najlepiejna
Twitterze.

Damienzmarszczyłbrwi,zdezorientowany.

–Eee…Aledlaczego?

–Żebymmogłaprzestaćcięobserwować,awprawdziwymżyciunie
musiałabym

wchodzićztobąwinterakcje.Wtedyniemógłbyśmyślećalbomówićo…
wydarzeniach

zwczorajszejnocy.

–Todasięzałatwić–odparłDamienzszerokimuśmiechem.–Alenazywałoby
sięto

„morderstwopierwszegostopnia”.

Prychnęłam,rozbawiona,aleszybkoodwróciłamwzrok,gdyAlannah
spiorunowałamnie

spojrzeniem.Jejoczywciążbyłyprzekrwionepowczorajszympiciu.

–Przepraszam–wymamrotałam.

Gavinotoczyłmnieramieniem.

–Amniesiętobardzopodoba–stwierdził.–Alannahbyławszkoletakacicha.
Wżyciu

bymnieuwierzyłwto,cozrobiła,gdybyśniepokazałamitegonagrania.

Damienspojrzałnanaswkurzony.

–Aideen!–krzyknąłznaganąwgłosie.

Kurwa.

background image

–Dziewczynykazałymiskasowaćnagranie…Pozatymprzecieżniezrobiłam
nawet

zbliżenianaichcycki.

Gavinprychnął.

–Cóż,niewidziałemich,alenagraniebyłowcałkiemdobrejjakości…
Alannah,nie

wiedziałem,żepotrafisztwerkować.

Widziałam,żedziewczynazarazwybuchnie.

Nicozaśmiałsięcicho,aleodwróciłszybkogłowę,gdyDamienspojrzałna
niegospod

byka.

–Wtejchwilichciałabym,żebyziemiasięrozstąpiłaimniepochłonęła–
powiedziała

Alannah,pociągającnosem.–Todruganajbardziejupokarzającarzecz,jaka
przydarzyłasię

wcałymmoimżyciu.

–Ajakajestpierwsza?–zapytałGavin.

Szturchnęłamgołokciemiuszczypnęłammocno,ażmójbratsyknąłwmoją
stronęprzez

zaciśniętezęby:

–Małpa!

Uśmiechnęłamsięszeroko.

DamienzacisnąłszczękęispojrzałnaAlannah,któraukryłatwarzwdłoniach.

–Posłuchaj.Aideenskasowałatonagranie.Niktjużgoniezobaczy,aja

background image

ostrzegę

wszystkich,bynigdywięcejotymniewspominali,okej?

Alannahmilczałaprzezchwilę,apotemuniosłagłowę.

–Dlaczegochceszmipomóc?–zapytałaDamiena.

Chłopakwyglądałnazdezorientowanego.

–Bochcębyćtwoimprzyjacielem.

–Jużnatotrochęzapóźno,niesądzisz?–odparła.

Damienmilczałprzezchwilę,apotempowiedział:

–Posłuchaj,naprawdęmiprzykrozato,cozrobiłem…

–Przestań,Damien–wyszeptałaAlannah.–Nietutajinieteraz.

Damienzamknąłustaiskinąłgłową.

Wpokojuzaległaniezręcznacisza.

–Pojadędodomuiumręsamotniewmoimmieszkaniu–wyjęczałaAlannah.

–Odwiozęcię–zaoferowałKane,którynagleskądśsiępojawił.

Wszyscyspojrzeliśmywstronękorytarza.KanestałzaDamienem,wpełni
ubrany.

Mrugnąłnapowitanie,ajauśmiechnęłamsięszeroko.

Alannahpokiwałagłową,niepatrzącnaniego.Podeszładomnie,przytuliłasię

ipocałowałamniewpoliczek.

–Zadzwońdomnie,jakjużbędzieszrodzić,aledotegoczasupozwólmi
umierać

wspokoju.

background image

Zasalutowałam.

–Takjest,kapitanie.

Uśmiechnęłasięlekko,apotemprzytuliłaGavinaiuszczypnęłagowramię.
Mójbrat

znowusyknąłinazwałjąmałpą,takjakmniewcześniej.Skwitowałato
śmiechem,poczym

wyprostowałasięiodwróciła.

–Dziękujęzato,żewczorajmipomogłeś–wymamrotaładoDamienaiwyszła

zmieszkania.Kanezabrałkluczykidosamochoduipobiegłzanią.

Damienopadłnasofę,gdytylkodrzwisięzanimizamknęły.

–Onamnienienawidzi.

Wstałamzfotelaipodeszłamdoniego,byusiąśćobok.

–Onawcalecięnienienawidzi,Dame…Poprostupoczułasięzranionaijest

zdezorientowana.Dlaniejtasytuacjateżniejestłatwa.Niebyłocięprzecież
bardzodługo.

Milczałprzezchwilę,ajaspojrzałamnaNicaiBronagh,którzyciskali
wzrokiemsztylety

wstronęDamiena.GdyNicoskupiłsięnamnie,skinęłamgłowąwstronędrzwi,
sugerując,że

powinienjużwyjśćzBronagh.Pokiwałgłowąiwymyśliłjakąśwymówkę,po
czympożegnałsię

iopuścilimieszkanie.

SpojrzałamnaDamiena.

–Pogadajmy.

background image

Milczałbardzodługo,jużmyślałam,żesięprzedemnąnieotworzy,alewkońcu

przemówił.

–Wyjechałemzjejpowodu.

Zamrugałamoszołomionajegonagłymwyznaniem.Gavinwstałszybko.

–Pójdęzrobićherbatę,awysobiepogadajcie–powiedziałiwyszedłzpokoju,

zamykajączasobądrzwi.

WróciłamwzrokiemdoDamienaipoprosiłam:

–Wyjaśnijmito.

Odpowiedział,nawetnamnieniepatrząc.

–Jestempewny,żejużsłyszałaśotym,jakimbyłemdupkiemdladziewczyn
jako

nastolatek.

Niezamierzałamkłamać,więctylkopokiwałamgłową.

–Zachowywałemsięwtensposób,botylkotakierelacjezinnymibyłemw
stanie

kontrolować.Pośmiercirodziców…byłemwrakiemczłowieka.Gdy
dorastaliśmy,bracia

chronilimnieprzedcałymzłemtegoświata,więcnienienawidziłemrodziców
takjakoni.

Miałemdziewczynę.Byławciąży,alewtedyjeszczeotymniewiedziałem.
Zostałazabita,gdy

zaczęłysięproblemyzTrentem.

SłuchałamopowieściDamiena,czującwzbierającągulęwgardle.Bardzomu

background image

współczułam.KiedyKaneopowiedziałmikilkamiesięcytemu,przezco
przeszedłDamien,

rozpłakałamsię.

–ChciałemwrócićdoNowegoJorku,bysięzniąpożegnaćinaswójsposóbmi
sięto

udało.

–Odnalazłeśją?–wyszeptałam.

Pokiwałgłową.

–Zostałapochowanawgrobie,wktórymmiałleżećbratanekMarcoMilesa,
Trent.

Kazałemusunąćnagrobekizadbałem,bypostawionotamnowy,zwłaściwym
nazwiskiem.

Ikazałemumieścićnanimkrótkiwierszoanielezmyśląonaszymdziecku.
Nawetniewiem,

czygdyNalaumarła,dzieckojużmiałoserce,aleitakczułem,żebyłoczęścią
mnie.Byłomoje,

wiesz?

Bezwiednieprzyłożyłamrękędoswojegobrzucha.

–Niebyłemgotowynato,byzostaćojcem.Wciążniejestem.Alewziąłbymna
siebie

odpowiedzialność,gdybyNalaniezostałazabitaiurodziłatodziecko.Nie
wyjechałbym

zNowegoJorku.Zostałbymtamipomógłim.

Łzyzaczęłymniepiecpodpowiekami.

–Wiem,żetakbyśzrobił,złotko–zapewniłamgo.–Nieważne,cowcześniej

background image

robiłeś,to

niemawpływunato,żejesteśdobrąosobą.ZostawiłeśAlannah,żebynie
cierpiałaprzykażdym

waszymspotkaniu.Wiem,żewyjechałeś,byzająćsięsprawąNali,alewgłębi
sercamiałeśna

uwadzedobroAlannah.

Damienoblizałwargiiodparł:

–Niewyjechałemtylkozjejpowodu.Wyjechałemdlasiebiesamego.Musiałem

przemyślećwielesprawitobezbraci,którzyciąglebymipomagali,jakzawsze
zresztą.

Musiałemnaprawićswojeżyciesam.

Odgarnęłamwłosyztwarzy,mówiąc:

–Iosiągnąłeśswójcel?

–Tak.–Pokiwałgłową.–Pogodziłemsięztym,żeniemogęzmienić
przeszłości,ale

mogęukształtowaćprzyszłość.Mogębyćdobrąosobąiniebędęwykorzystywać
mojego

wyglądu,bymanipulowaćludźmi,takjakrobiłemwcześniej.Tojamam
kontrolęnadswoim

życiem,aniektośinny.

Wyciągnęłamrękęiprzyłożyłammujądopoliczka.

–Jesteśdobrymczłowiekiem,Damien.

Spojrzałnamnieiuśmiechnąłsię.

–DlaczegoKanemusiałciępoznać,zanimjamiałemokazję?

background image

Zachichotałam.

–Zamknijsię,jestemowielestarszaodciebie.

Objąłmniezuśmiechem.

–Takpewniejestlepiej.Chybabymztobąitakniewytrzymał.Jesteśdlamnie
zbyt

doświadczona.

Zatrzęsłamsięodśmiechu,boobojewiedzieliśmy,żetendzieciakznacznie
przewyższał

mniedoświadczeniem.Mogłamnapalcachjednejrękipoliczyćfacetów,z
którymisię

przespałam.

Zaczęliśmyrozmawiaćnalżejszetematy,apotemGavinwróciłdosalonu.
Damien

przeglądałkanaływtelewizji,ażwkońcuwybrałfilm,którywspólnie
obejrzeliśmy.Oparłam

głowęnaramieniuDamiena.Obojesięrozluźniliśmy.Dziękitejkilkuminutowej
rozmowie

zrozumiałamgolepiej,niżgdyKanerozwleklemionimopowiadał.Ato,czego
się

dowiedziałam,przyprawiałomnieobólserca.Damienbyłchłopakiemz
problemamiipróbował

naprawićswojebłędy.

Wiedziałam,żejedynąrzeczą,którasprawiała,żebyłswoimwłasnym
więźniem,była

Alannah.Wątpiłam,żeosiągnąłbypełnięszczęściabezniej.Chciałammujakoś
wtympomóc,

background image

alewiedziałam,żemusiałzająćsiętymsam.

Potrzebowałprzerwyodswoichnadopiekuńczychbraci.Musiałsięwyrwać
spodich

skrzydeł.

Byłtylkojedenproblem–niebyłampewna,czyonimunatopozwolą.

Rozdział7

Wrócęzakilkagodzin,okej?

Skinęłamgłowąiupiłamłykwody,patrzącnaKane’a.

–Okej.

Pocałowałmniewczubekgłowy,apotemwyszedłzmieszkania,zostawiając
mnie

wsaloniezAlekiem,NikiemiDamienem.Brannabyławkuchni.

–Założęsięopięćdziesiąteuro,żezrobisobiekrzywdę–wymamrotałNicodo
swoich

braci.

Damienprychnął.

–Jestemtegopewnyiwłaśniedlategonieprzyjmujętegozakładu.

–Oczymtymówisz?

Nicowzruszyłramionami.

–Odjakiegośczasunietrenowałwewłaściwysposób.Odkądstałacisię
krzywda,jest

wieczniepodminowany,więcnapewnopodczastreninguzRyderemprzesadzii
stracinadsobą

background image

kontrolę.

Tainformacjamnielekkozdziwiła.

–Aleonwie,żeniemożeprzesadzić.

Aprzynajmniejtakąmiałamnadzieję.

Niechciałam,bystałasięmukrzywda.

–Napewnosobiecośnaciągnie.Niewątpięwto.

Jęknęłam.

–Jeszczejednosłowo,azarazzanimpobiegnęikażęmuwrócićdomieszkania.
Niechcę

tegorobić,boonoddwóchtygodninieodstępowałmnieaninasekundę,więc
proszęwas,do

cholery,zmieńcietemat.

–Jaktamtwojanoga?–wypaliłnagleAlec.

Prychnęłampodnosem.Alecwyglądałnadumnegozsiebie,żetakszybko
udałomusię

zmienićtemat.

–Wporządku–odpowiedziałamizgięłamnogęwkolanie,poczymodrazują

wyprostowałam.–Czasamitrochęsztywnieje,aleniebolianinicztychrzeczy.

–Acozręką?–zapytałDamien.

Spojrzałamnaprzedramięiskrzywiłamsię,gdyzobaczyłamokropnąbliznę,
którają

szpeciła.

–Jedynąbolesnąrzecząwtejchwilijestto,jakonawygląda.

background image

–Agardło?–dopytywałNico.

Zaśmiałamsiękpiącozbraci.

–Przecieżrozmawiamzwami,więcwszystkodobrze.Doskonale.

Pokiwaligłowamiinieprzestawalinamniepatrzeć.

Jużmiałamwybuchnąćśmiechemizapytać,dlaczegowszyscysięnamnietak
gapili,gdy

cośsięstało.

Zrobiłomisięnaglemokromiędzynogami.

Wytrzeszczyłamoczy.Zerwałamsięnarównenogi.Wciągnęłamgłośno
powietrzedo

płucizłapałamsiępodbrzuchem.Wodaciekłamipoudach.

–Ocholera–wyszeptałNico,patrzącnamnieszerokootwartymioczami.–
Proszęcię,

powiedz,żetoniejestto,oczymmyślę.

Niepotrafiłamodpowiedzieć,bogardłościsnęłomisięzszoku.

–Stary!–syknąłAlecdoNica.–Onajestwciąży,nieśmiejsię,gdyzdarzysię
jej

posikać.Dzieckonaciskanajejpęcherzmoczowy.Miejserce,człowieku!

Alecspojrzałnamnieiuśmiechnąłsiępocieszająco.

–Niemartwsię,piękna.Pomożemyciposprzątaći…

–Branna?–zawołałamdrżącymgłosem.

Cisza.

Damienotworzyłusta,agdydotarłodoniego,cowłaśniesięstało,krzyknął

background image

jeszcze

głośniej:

–Branna!

Alecpokręciłgłową.

–Dlaczegowszyscywyglądacie,jakbyściezobaczyliducha?Totylkomocz…
Fuj,cotak

dziwniepachnie?

Spojrzałamnaprzeźroczystypłyn,któryzbierałsięumoichstóp.Sapnęłam
głośno,gdy

więcejsubstancjispłynęłopomoichnogach.Tobyłonajdziwniejszeuczucie,
jakiegowżyciu

doznałam,inicztymniemogłamzrobić.

–Branna?!–zawołałamznowu.

Usłyszałamdźwiękspłukiwanejwodywtoalecienadrugimkońcukorytarza.

–Jużidę,tylkoumyjęręce,skarbie.

Odetchnęłamgłębokoizawyłam,gdypoczułamnagłybólwokolicach
podbrzusza.Był

taksilnyinagły,żeniemalpoślizgnęłamsięnawodachpłodowych,naktórych
stałam,aleNico

zdążyłmniezłapać.DamieniAlecszybkowstalizkanapyizłapalimnieza
ramiona.Pomoglimi

odzyskaćrównowagę,próbującuniknąćstaniawwodach.

Czułam,żesięzaczęło.

–Ocholera–wyszeptałAleciodwróciłgłowę,bykrzyknąć:–Branna,zaczęło

background image

się.Jesteś

położną,przywlecztudupęwtejchwili!

Usłyszałampełenpodekscytowaniapisk,apotemszybkiekrokinakorytarzu.
Branna

wpadładosalonuispojrzałanabracistojącychobokmnie,apotemzauważyła
wodyzbierające

sięwokółmoichstóp.

Najejtwarzyrozciągnąłsięszerokiuśmiech.

–Odeszłyciwodypłodowe,zanimdostałaśskurczy?Tocudownie,kochanie.

–Właśniepoczułamostrybólwbrzuchu,zanimwodyzemniewyciekły–
wyjaśniłam.–

Aletotrwałotylkoprzezkilkasekund.Todobrzeczyźle?

Brannapokręciłagłową.

–Toniczłego,zazwyczajskurczetrwająprzezkilkagodzinidopieropóźniej
odchodzą

wody,potemskurczesąsilniejszeibum!–zostajeszmamusią.

Poczułamnarastającąpanikę.

–Todlaczegoniemiałamtychwielogodzinnychskurczów?Dlaczegonajpierw
odeszły

miwody?

Brannazaśmiałasię,abraciaodsunęlisięodkałuży,którąstworzyłam,istanęli
nasuchej

podłodze.

–Kochanie,każdyporódwyglądainaczej.Możeszurodzićszybko,amożesz

background image

rodzićażdo

jutralubprzezdwadni.Wszystkozależyodtego,jakszybkomaluszekchce
wyjść.

–Przysięgasz,żetonormalne?–zapytałam,drżącnacałymciele.–Zaczęłosię
nadwa

tygodnieprzedplanowanymterminem.Czyurodzęwdomu?Czymuszę
natychmiastjechaćdo

szpitala?

–Uspokójsię,niemusisznigdziejechać,dopókijatakniezdecyduję.–Branna

przyłożyłamidłoniedopoliczkówiuśmiechnęłasiędomnie.–Kochanie,z
tobąidzieckiem

wszystkojestwporządku.Utrzechnastokobietwodypłodoweodchodzą
jeszczeprzed

trzydziestymsiódmymtygodniem,atyjesteśwtrzydziestymósmym.Jakjuż
mówiłam,każda

ciążajestinna.Niemapodręcznikowychporodów.Jacałyczasobserwujęciebie
itwojedziecko.

Patrzęnasygnały,jakiedajetwojeciało.Takiereakcjesąnaturalneiniemasię
czymmartwić.

Obiecuję.

Pokiwałamgłowąiodetchnęłamgłęboko,bysięuspokoić.

–Odterazzmienięsięwtwojąpołożnąnapełenetat,dobrze?–Branna
uśmiechnęłasię.

Pokiwałamgłowąiteżsięuśmiechnęłam,gdyNicoiAlecjednocześnie
pocałowalimnie

wgłowę,aDamienwczubeknosa.

background image

–Damyradę,Ado–powiedziałAlecpodekscytowany.

Zachichotałam.

–CzymożeciezadzwonićdoKane’aisprowadzićgododomu?

Alecpocałowałmnierazjeszczewczołoioznajmił:

–Jużsięrobi.

Wybiegłzpokojuiwygrzebałtelefonzkieszeni.Przyłożyłgodoucha,
rozmawiając.

SpojrzałamnaBrannę,gdypodeszładodużejtorby,którązostawiłatukilka
tygodni

temu.Skorozostałaprzypisanajakomojapołożna,tologiczne,żejątu
przywiozła,bojarzadko

wychodziłamzmieszkania.

–Płynmalekkożółtykoloritozupełnienormalne–poinformowałamnie
Branna.–

Widzę,żeciąglecieknie,alejestgomniej.Takałużawylałasięzciebie
strumieniem,więc

pewniewięcejjużniewycieknieichybamożeszsięjużprzebrać.Chcę,żebyś
założyłapodpaski,

dziękiktórymsprawdzękolorwódpłodowych,dobrze?Odterazbędęwypełniać
dzienniczek

porodu.

Pokiwałamgłową.

–Okej,acopotem?

–Potemsprawdzę,jakbijesercedzieckaiporozmawiamychwilę.

background image

Sprawdzibiciesercaiporozmawiamy.

–Okej.

BrannaiNicotrzymalimnie,gdywychodziłamzsalonuiszłamdomojego
pokoju.

Potemchłopakiwyszliizostałyśmyzprzyjaciółkąsame,bymmogłasię
przebrać.

–Czymogęwziąćprysznic?–zapytałamBrannę.

Pokręciłagłową.

–Poczekajjeszczegodzinę.Muszęprzyjrzećsiętwoimwodompłodowym,żeby

sprawdzić,czykolorsięniezmienia.

Pokiwałamgłową.

–Amożeszchociażprzynieśćmimokrąścierkę?Chcęwytrzećnogi.

Brannapokiwałagłowąiwyszładołazienki.Zachwilęwróciłazciepłą,
wilgotną

szmatką.Pomogłamisięrozebrać,apotemzaczęławycieraćdolnącześć
mojegociała.

Zaczerwieniłamsię.

–Przepraszam,żemusisztorobić.Alemiwstyd.

Brannazaśmiałasię,myjącmojenogi.

–Skarbie,wpracyrobiętocodziennieitoprzyobcychosobach.Cieszęsię,że
mogęci

pomóc.Jesteśprzecieżjednązmoichprzyjaciółek.

Rozkleiłamsię,słysząctesłowa.

background image

–Taksięcieszę,żepomożeszprzymoimporodzie.

Brannawstała,gdyskończyłamniewycierać.

–Jateż,skarbie.Todlamniezaszczyt–przyznałaiprzytuliłamnie.

Kiedysięodsiebieodsunęłyśmy,przyniosłamijasnoniebieskąkoszulędo
spania,która

sięgałakolan,atakżebabcinemajtki,którekupiłamsobiezzamiaremnoszenia
ichpoporodzie.

Miałamkilkatakichpar.Przyjaciółkaprzyniosłarównieższerokiepodpaskii
włożyłamijedo

majtek.

Westchnęłam,gdyskończyła.

–Czujęsięznacznielepiej,gdywiem,żebędąpochłaniaćwodę.Tobyłotakie
dziwne,

gdywszystkozaczęłowylewaćsięzemniebezostrzeżenia.

Brannauśmiechnęłasię,gdyusiadłyśmynałóżku.Zadałamikilkapytańna
temat

odejściawódpłodowych,apotempołożyłamnienaplecachiposzłapo
przenośneurządzeniedo

USG,byzbadaćbiciemojegoserca.

Kiedywróciła,przydrzwiachzebralisięNico,AleciDamien.Zajrzelido
środka,aja

uśmiechnęłamsiędonichizaprosiłamichgestem.

–Wejdźcie.Niejestemnago.

Weszlidopokoju,aleszybkoskupiliwzroknasuficie,gdyzauważyli,żeBranna

background image

podciągamojąkoszulęażdopiersi.Zaśmiałamsięioznajmiłam:

–Mamnasobieogromnemajtasy,chłopcy.Zobaczycietylkobrzuchinogi.

Zwahaniemspojrzeliwmojąstronęiwkońcuodwrócilisię,gdyniezauważyli
niczego

niestosownego.Alecwszedłnałóżkoiusiadłobok,abliźniacystalijakiśmetr
odłóżka

iobserwowalimnieuważnie.

–GdziejestKane?–zapytałDamien.–Wracajużdodomu?

Damienoblizałwargiiodparł:

–Nieodebrałtelefonu,alezostawiliśmymuwiadomości.Będziemyjeszczedo
niego

dzwonić.

Zmarszczyłambrwi.

–JestzRyderem,więcdlaczegonie…?

–Doniegoteżdzwoniliśmy–wtrąciłsięNico.–Ontakżenieodbiera.Pewnie
ćwiczą

imająwyciszonetelefony.

Przeraziłamsię.

–Aco,jeśliominiegoporód?

Brannazaśmiałasię.

–Kochanie,doporodujeszczedaleko.Wierzmi,żenicgonieominie.

PokiwałamgłowąiodezwałamsiędoNica:

–Awziąłranozastrzyk?Boniepamiętam.

background image

–Wziął–potwierdziłAlec.–Gdywszedłemranodokuchni,widziałem,jak
chowa

wszystkodopudełka.

Pokiwałamznowugłowąitrochęsięrozluźniłam.

SpojrzałamnaNica.

–DzwoniłeśdoBronagh?

–OnaiKeelasąwmieścieiszukająnowegołóżka,bonasze…sięzarwało.

Prychnęłamkpiąco.

–Zarwaliściełóżko?

Wzruszyłramionami,uśmiechającsiędumnie.

–Kiedyśmusiałosiętowkońcustać.Wsumiejestemzaskoczony,żewytrwało
tylelat,

gdyuprawialiśmynanimdzikiseks.

SkupiłamsięnaBrannie,gdyprzyjaciółkawylałaminabrzuchodrobinężelu.
Włączyła

urządzenie,przyłożyłajedomojejskóryiprzesuwającpobrzuchu,zaczęła
szukaćsercadziecka.

Rozległsięszum,apochwiliusłyszałamodgłosbijącegoserca.

Uśmiechnęłamsiędoprzyjaciółki.

–Sercebijerówniemocno,cozawsze.

–Czytylkomniesięwydaje–wymamrotałAlec–czyjegosercenaprawdębije
wrytmie

JingleBells?Tostraszne.

background image

Zaśmialiśmysięiprzezchwilęnasłuchiwaliśmydźwięku,apotemBranna
odłożyła

urządzenieiwytarłażel.Rozmawiałyśmyprzezchwilęiwtedynaglepoczułam
ostryból.

–Ocholera–zawyłamiskrzywiłamsię,łapiącsięzabrzuch,bytrochęsobie
ulżyć.

–Oddychaj–nakazałaBrannakojącymgłosem.–Pamiętajooddychaniu.

Racja,miałamoddychać.

Długi,głębokiwdech,apotemrówniedługiwydech.

Oparłamgłowęnapoduszceiwtedybólzacząłpowoliłagodnieć.

–Cholera,tonaprawdębolało.

–Takijestporód,skarbie–zaśmiałasięBrannaizaczęławyjmowaćztorby
różne

przedmioty,nucąccośpodnosem.Ostatnioodnosiłamwrażenie,żeprzyjaciółka
robiwszystko

zociąganiem,leczterazwyglądałanażywsząniżzwykle.Byłaowiele
szczęśliwsza.

Przeznastępnychkilkagodzincierpiałamnieustannie.Całyczasmniebolało,
późniejna

chwilęprzechodziłoiznowuczułamokropnyból.

Byłniedozniesienia.

Nigdywcześniejnieczułamczegośtakiegowcałymswoimżyciu–niedałosię
tegodo

niczegoporównać.Oddychałamgłęboko,jednaktotylkominimalniepomagało
ukoićból.

background image

Mimokatuszy,którychdoświadczałam,zauważyłam,żeKane’aniebyłoprzy
mnie,aim

bardziejmniebolało,tymbardziejsięztegopowoduirytowałam.
Potrzebowałamgotutaj,aon

pojechałniewiadomogdzie.

Damienwktórymśmomenciewyszedłzmieszkaniaipojechałnasiłownięgo
poszukać,

alegdywróciłsam,powiedziałmi,żewyszlistamtądwielegodzintemu.

Niemiałampojęcia,gdziesiępodziewali,imojemyślinawiedziłynajgorsze
scenariusze.

AjeślidopadłgoDużyPhil?

Starałamsięotymniemyśleć,gdyskurczenawiedzałymniewmniejszych
odstępach

czasuitrwałydłużej.Brannawciążmonitorowałatempobiciasercadziecka.
Całytenczas

dźwiękbyłstabilnyisilny,takjakpowinien.Copółgodzinysprawdzała
rozwarcie,które

wciągugodzinyposzerzyłosięzpięciudodziesięciucentymetrów.Chłopcy
ustawiliwsypialni

basenporodowy,któryjaiKanekupiliśmykilkatygodnitemu,aprzyjaciółka
zapaliłaświece

iwłączyłakojącąmuzykę.

Topomogłomisiętrochęrozluźnić.Aletylkotrochę.

Właśnieściągałamkoszulęnocnąiwachlowałamsię,bomojeciałopłonęło.
Byłamnaga

odpasawdół,alemiałamtogdzieś.Wystarczyłomi,żezałożyłamsportowy

background image

stanikito

wszystko.

Zabardzomniewszystkobolało,bymmyślaławtymmomencieobraciachio
tym,czy

czulisięniezręcznie.Wtejchwilizależałomiwyłącznienawłasnejwygodzie.

–Kurwa,kurwa,kuurrrrrwa!–krzyczałamprzezcałyczas,pochylającsięna
łóżku

ikładącręcenamateracu.Kołysałamsiędelikatnie,próbującskupićnacichej
muzyce,aniena

bólu,którymniewłaśniezaatakował.

–Branna–powiedziałambardzospokojnymgłosem,gdynaglepoczułam,że
koniecznie

muszęwypchnąćdzieckozmacicy.–Muszęprzeć.Muszęprzeć,itoteraz.

Brannaichłopcyumieścilimniewbaseniku.

–NietakwyobrażałamsobiekobiececzęściciałaAideen–wymamrotałAlec
stojącyza

mną,gdyudałomisięzanurzyćwwodzie.

Niconiemalzachłysnąłsiępowietrzem.

–Wyobrażałeśtosobie?Stary,todziewczynanaszegobrata.Matkanaszego
bratankalub

bratanicy.

Gdyjużprzykucnęłamioparłamsięobrzegbasenu,zgromiłamichwzrokiem.

Aleczamrugał,zdziwiony.

–Zawszetosobiewyobrażałem,odkądtylkojąpoznałem.Powinnomibyć

background image

przykro

ztegopowodu?Boniejest.

Nicopokręciłgłową.

–PowiemotymKane’owi.

–Zawszebyłeśskarżypytą!–syknąłAlec.

–Tonieodpowiednimoment–warknąłDamien.–Uspokójciesię.

Chciałomisięśmiaćzichpowodu.Przypominałomitokłótnięmałych
chłopców,alenie

mogłamsięnatymzabardzoskupić,bobólznowuwemnieeksplodował.

–Kane!–zapłakałam,gdypoczułamkolejnyskurcz.–Och,Boże.Potrzebuję
go.

–Zasługujenaśmierć!–syknąłAlec.–Zato,żenieodbierategopieprzonego
telefonu!

Nicopokiwałgłowąnazgodęizłapałmniezarękę.

–Onwkońcutuprzyjdzie,Ado.

–Alekiedy?–krzyknęłamiścisnęłamjegodłoń,gdybólznowusięnasilił.–Ja
go,

kurwa,zabiję,jeślijeszczeniejestmartwylubgorzej.

TwarzNicazaczerwieniłasię,aoczyniemalwyszłymuzorbit.

–Auć–pisnął.–Ocholera!Toboli.

PuściłamjegodłońiskupiłamsięnaAlecu,któryśmiałsięzbrata.Nico
pokręciłgłową

iprzycisnąłdłońdopiersi.

background image

–Niedamrady–wydyszałam.

Brannaspojrzałamiprostowoczy.

–Skarbie,jeszczekilkaminutizostanieszmamusią.Wiem,żedaszsobieradę.

Wcalenie.

Kurwa,niebyłamwstanietegozrobić.

–Niechtoprzestanieboleć!–krzyknęłam,gdypoczułambólwpochwie.–
Pomóżciemi!

Damien!

–OChryste–wyszeptałipodszedłdomnie.Najegotwarzywidziałampanikę.
Niebył

wstaniezrobićniczegopozatrzymaniemmniezarękęibyciemblisko.

Alecprzyklęknąłprzedemną.

–Odwróćjejuwagę.Niechotymniemyśli–wyszeptałdoniegoNico,nie
odrywając

wzrokuodmojegokrocza.

Mojapozycjawogólenieprzystawaładamie.

Synowieanarchii!–krzyknąłNagleAlec.–Mogęwłączyćseriali…

–Zamknij.Się–warknęłam,patrzącnaniego.–Inieruszajanijednym
mięśniem.Na

tobiesięskupiam.

Alecspanikowałizacząłśpiewać:

–„Kochamcię,atymnie,jakrodzinniemija…”

–Alec!–krzyknąłNico.–Poważnie?ŚpiewaszpiosenkęzbajkiBarneyi

background image

przyjaciele?

Aleczłapałsięzagłowęijęknął:

–Niewiem,comamrobić!

–To,ococięprosiła–powiedziałaBrannacichymgłosemiprzyłożyłamido
czoła

chłodnykompres.

AlecspojrzałnaBrannę,potemnamnie,awkońcunaNica.

–Cofamto,copowiedziałem.Nigdyniechcęmiećżadnychdzieci.Przenigdy.

–PrzecieżBronaghjużjestwciąży–jęknąłDominiczrozpaczonyizapłakał,
ukrywając

twarzwdłoniach.–Dlamniejestjużnatozapóźno.

–Jajużnigdyniebędęuprawiaćseksu–wyszeptałDamien.

Och,nalitośćboską!

–Amożeprzestańprzeć?–zasugerowałAlec.–Zepnijpośladkiizatrzymajw
środku

małegoSlatera,dopókiKaneniewróci?

BrannaiNicospojrzelinaAleca,któryzademonstrowałmi,jakmamspinać
pośladki.Nie

chciałamgonaśladować,bowyglądał,jakbymiałzaparcieitomnietrochę
przeraziło.

–Totakniedziała,Alec–wyjaśniałaBrannaiznowuskupiłasięnamnie,
uśmiechając

się.–Świetniesobieradzisz.

–Niemożesobieradzićświetnie,skoroniematuKane’a!–oznajmiłAlecpo

background image

razdrugi.–

Onpowinientubyć.

Brannazaśmiałasięiodparła:

–Spróbujpowiedziećtodziecku.

IAlecwłaśnietozrobił.Tenskończonyidiotaprzykucnąłprzedbasenikiem,
przyłożył

ręcedoustniczymmegafonikrzyknąłprzeznie:

–Zaprzestańswejpodróżyprzezkanałyrodne,jeszczeniejesteśmynaciebie
gotowi.

Twójtatuśjestnasiłowniitrenujeostro,więcokażtrochęszacunkuipoczekaj
naniego!

DominicodsunąłAlecaodmoichstrefintymnychipstryknąłgownos.

–Przestań.

Alecpodskoczyłprzestraszonyiprzyłożyłręcedonosa,gapiącsięnabrata
szeroko

otwartymioczami.

–Niewierzę,żewłaśnietozrobiłeś.

Nicopokręciłgłową,zagryzającwnętrzepoliczka,bysięnieuśmiechnąć
szerzej.Branna

potarłaAlecaporamieniu,apotemspojrzałanamnieipuściłaoczko.

–Aideen?!

Och,dziękiBogu.

Brannauśmiechnęłasięszeroko.

background image

–Wsypialni!

PokilkusekundachdopokojuwpadliKaneiRyder.Nieuniosłamgłowy,
zamiasttegoją

pochyliłamikrzyknęłam,gdybóleksplodowałwmoimpodbrzuszu.

–Rozbierzsięiwejdźzniądobaseniku,onaciępotrzebuje–nakazałaBranna
Kane’owi.

–Gdziety,docholery,byłeś?–krzyknęłamizaczęłamprzeć.

Zignorowałamwszystkoiwzięłamdwiemiękkiepiłeczki,któreBrannadałami

wcześniej.Zaczęłamjeściskać,skupiającsięnanichcałkowicie,chcąc
odciągnąćmyśliodbólu.

Pilnowałamteż,byoddychaćrównomiernieigłęboko.

Słyszałamwtlerozmowyidźwiękrzeczyupadającychnapodłogę,apotem
pluskwody,

któraobiłasięfalamiomnie.

Kanebyłzemnąwbaseniku.

Poczułamjegorękęnaplecach,apotemzacząłcałowaćmnieporamieniu.

–Jestemprzytobie,laleczko.

Zaczęłampłakać.Gdytylkosięprzymnieznalazł,ogarnęłamnieogromnaulga.
Bałam

się,żeprzegapinarodzinynaszegodziecka.

–Przepraszam–wyszeptałipocałowałmniewskroń.–Takbardzocię
przepraszam.

Odwróciłamgłowęwjegostronęioparłamsięoniego.

–Niemogętegozrobić.

background image

Kaneuśmiechnąłsię.

–Oczymtymówisz?Przecieżświetniesobieradzisz.Poprostuzajebiście.

–Dokładnietak–zgodziłasięBranna.

Kanesplótłnaszepalceinawetniepisnął,kiedyścisnęłamjegodłonietak
mocno,jak

tylkopotrafiłam.

–Boże,jaktoboli!–zapłakałamiprzysunęłamnaszezłączonedłoniedo
brzucha.

–Rozłóżnogitakszeroko,jaktylkomożesz,skarbie.Agdytylkopoczujesz
kolejny

skurcz,pochylsięiprzyj,dobrze?

Pokiwałam,gdyusłyszałamplecenieBranny.Potemnakazałamiprzesunąć
nasze

złączoneręcepodudaiczekać.Niedługopoczułamkolejnyskurcziwtedy
zaczęłamprzeć,jak

mikazała.Skurczebyłybolesneipoprostuokropne,aletobyłonicw
porównaniuzparciem.

Topoprostubyłopiekło.

Krzyknęłamtakgłośno,jakchybajeszczenigdywżyciu.Poczułam,jakmoja
pochwasię

rozrywa.

–Aaaaaaa!–krzyczałamtakdługo,dopókiskurczenieustały,alenawetwtedy
wciąż

czułampiekąceuczuciewewnątrz.

–Branna–zapłakałam,zamykającoczy.–Palimniewśrodku.

background image

Brannaprzyłożyłamidoczołamokrąszmatkę.

–Przyjmimotegopieczenia,rozumiesz?Przyjtakmocno,jaktylkopotrafisz.

Iwłaśnietakzrobiłam.Przeztrzydzieściminutparłamtakmocno,jaktylko
mogłam,

pomimopiekącegouczucia,któreczułam.Myślałam,żezarazpadnęz
wyczerpania.

–Jużwidaćgłówkę,atooznacza,żezarazwyjdzie,Kane–wyszeptałaBranna.
–Zaraz

odbierzeszporód.

Wtedypoczułampanicznystrach.

–Branna,pomóżmu–błagałam,przestraszonatym,żeKaneprzezprzypadek
mógłby

upuścićdziecko.

–Jestemgotowy–wydyszał.–Damradę,laleczko,zaufajmi.Przyjtakmocno,
jak

możesz.Jeszczeraz.

Ryderijegobraciapodeszlidomnieizłapalizamojeręce,ramionainogi,bym
mogłasię

onichoprzećizłapaćrównowagę.

–Daszradę,Ado–zachęcałAlec,uśmiechającsię.

Pokiwałamgłową,apotemodetchnęłamgłębokoizcałejsiłyzaczęłamprzeć,
jakbyod

tegozależałomojeżycie.

–Dobrze,laleczko–pochwaliłmnieKane.–Przyjdalej…przyj.

background image

–Główkawyszłajużcała–poinformowałanasBrannakilkasekundpóźniej.

Poczułamkolejnąfalębóluikrzyknęłam,alezaczęłamoddychaćszybkoi
głęboko,bymi

chociażtrochęulżyło.

Nicoprzesunąłsięnabok,bymiećlepszywidok,izaśmiałsię.

–Widzętylkociemnewłosy.ToprawdziwySlater.–Chciałprzybićpiątkęz
Damienem,

aletenwskazałnaswojączuprynęniemalbiałychwłosówiNicoskrzywiłsię,
mówiąc:–

Wybacz,stary.

Krzyknęłamgłośnorazjeszcze,gdypoczułambolesnynaciskwpochwiei
nieznośne

pieczenie.

Kanezaśmiałsięipowiedział:

–Wychodząramiona…tułów…brzuch…pupcia…nóżki…ipaluszki.Udałoci
się,

kochanie!

Opadłam,zmęczona,gdypoczułam,żedzieckoopuściłomojeciało.

–To…chłopiec!–krzyknąłnagleKane.–Tonapewnochłopiec.

Westchnęłam,zaskoczona,ispojrzałammiędzyswojenogi,alewodabyła
zabarwiona

krwiąiniczegoniemogłamdostrzec.

–Jesteśpewny?

Brannaostrożnieoparłamnieobasenikiuniosłamojenogi,byzgiąćjew

background image

kolanach.

WtymczasieKanemusiałtrzymaćpępowinę,żebymnieskrzywdziłasiebielub
dziecka.

Odwróciłamgłowęiwybuchnęłampłaczem,patrzącnaKane’a,którytuliłnasze
dziecko

wswoichpotężnychramionach.Zaczęłamsięuśmiechać,alewtedycośdomnie
dotarło.

Dzieckoniepłakało.

–Branna–odezwałamsię.–Dlaczegoonniepłacze?

–Tonormalne,dajmuchwilę–odparłaBrannaibezpytaniazabraładziecko
Kane’owi.

Maływciążniepłakał.Minęłopięćsekund,któreciągnęłysięchybaw
nieskończoność,

inadalnic.

–Och,proszę–krzyczałam,ogarniętapaniką.–Proszę,niechonzaczniepłakać.

Kanezłapałmniezaramiona,gdypróbowałamwstać.Odepchnęłamgoi
próbowałam

podejśćbliżejBranny.Niemogłaodejśćdaleko,bomnieidzieckowciążłączyła
pępowina.

–Nodalej,maleńki–mówiłacichoBranna,pocierającdzieckoręcznikiem.Nie

przestawała,gdyjawyłamgłośno,aKanetuliłmniewramionach.

Aleczłapałsięzagłowę,NicoiDamienobgryzalipaznokcie,aRyderzamarł,
patrzącna

Brannęidziecko.

Czasdosłowniesięzatrzymał…ażnaglestałosięcośmagicznego.

background image

Wmoimmieszkaniurozległsięnajgłośniejszypłacz,jakiegomożnabysię
spodziewaćpo

nowonarodzonymdziecku.Tobyłnajcudowniejszydźwięk,jakiwżyciu
słyszałam.

Zaczęłampłakaćjeszczebardziej,bopoczułamulgę.Dzieckożyło.Czułam,że
Kanedrży

zamnąipopłakujecicho,przyciskająctwarzdomoichwłosów.

–Tymałynicponiu–zaśmiałasięBrannaprzezłzyiskończyławycieraćtwarz
dziecka.–

Alenastraszyłeśswoichrodziców.

–Iwujkówteż–oznajmiłAlecipochyliłsię,kładącręcenakolanachidysząc,
jakby

dopierocoprzebiegłmaraton.

Brannapodeszładonasipochyliłasię.Opuściłaramionaidelikatnieumieściła
dziecko

wmoichramionach.Przyjrzałamsięmuodstópdogłów,apotemskupiłam
wzrokmiędzy

nogamimaleństwa.

–Tonaprawdęjestchłopiec–zapłakałamzeszczęścia.–Mamysyna.

Kaneobjąłmnieipocałowałwpoliczek.

–Dziękujęci,kochanie.

–Zaco?–zapytałam,pociągającnosemipatrzącnaniego.

–Zato,żemigodałaś–powiedziałipocałowałmniewusta.

Zaśmiałamsięprzezłzyispojrzałamnadziecko,którewłaśniezaczęłopłakać,i
to

background image

głośno.

–Ciii–uspokajałamgoizaczęłamdelikatnienimkołysać.–Mamusiajestprzy
tobie.

Mojesercenapuchłowtejchwilizmiłości.

Właśniezostałammatką.

–Onwyglądajakty,Kane–skomentowałaBranna,szlochająccicho.

–Niemożliwe–wymamrotał,przyglądającsiętwarzydziecka.–Jestpiękny,ale
to

zasługaAideen.

Uśmiechnęłamsięradośnieiprzesunęłamwzrokiempotwarzymojegosyna.
Miałsłodki,

małynosek,bardzopulchnepoliczkiigłowępełnąciemnychwłosów,adotego
różowe,pełne

usteczka.Uniosłamgoipochyliłamgłowę,bygopocałować.

–Kochamcię–wyszeptałam.–Takbardzociękocham,maleńki.

Kaneprzesunąłsięzamną.Ułożyłnogipoobustronachmoichbioderi
przycisnąłmnie

inaszedzieckodoswojejpiersi.Oparłgłowęnamoimramieniuioboje
przyglądaliśmysię

naszemuaniołkowi.

–Niewierzę,żegostworzyliśmy–szepnęłam.–Jestidealny.

–Toprawda–zgodziłsięKane.

Brannawyciągnęłarękęidotknęładelikatniemojejpiersi,adzieckojakby
westchnęło

background image

cichoirozluźniłosię.Zamknęłamoczy,aBrannapodeszładoswojejtorbyicoś
zniejwyjęła.

Poczułam,żewróciładomnieipochyliłasię,aleotworzyłamoczydopiero,
kiedyodezwałsię

Kane.

–Przetnijmiędzymoimipalcami.

Zauważyłam,żeBrannapodajeKane’owinożyczkiośmiesznymkształciei
wtedy

spojrzałamnapępowinę.Mogłamtoopisaćjakobiałysznurek,któryściśnięto
bliskopępka

dziecka,apotemKaneprzeciąłgo,gdyBrannamukazała.Taknaprawdęudało
musięgo

przeciąćdopieropokilkupróbach,alewkońcudałradęiwręczyłBranniejej
nożyczki.

–Mamnadzieję,żeniewydrapieszmioczu,alemusiszmigonachwilęoddać.
Wytręgo

iowinę.

Zmarszczyłambrwi,patrzącnaprzyjaciółkę.

–Muszę?

Brannazachichota.

–Pozbędęsięłożyskaoblepiającegojegociało,skarbie,apotemgozważę.

Och,racja.

–Okej–przytaknęłamiostrożnieoddałamjejsynka.

Brannapochyliłasięnademnąipocałowałamniewgłowę.

background image

–Wrócidociebie,zanimsięzorientujesz.

Miałamtakąnadzieję,bojużzanimtęskniłam.

Brannazważyładziecko.Miałdokładnieczteryipółkilo.

Ażczteryipółkilo.Japierdzielę.

Bałamsięmyśleć,jakwielkibybył,gdybydoczekałterminuporodu.

PozważeniugoBrannaobmyłamojegosynaiowinęłakocykiem,apotem
położyłago

obokmnie.WszyscypozaKane’emwyszlizpokoju,gdyBrannadomnie
podeszła.

Przeznastępnedziesięćminutczułamból,alenietakstrasznyjakpodczas
porodu.

–Ipowszystkim–powiedziałaBranna,gdyporazostatninacisnęłanamój
brzuch.

Skrzywiłamsię,czując,jakcośwypływazmojegociała.

–Koniec–ogłosiłaBranna,apotemzanurzyłarękęwwodzieiwyjęłacoś
ohydnego

iwłożyłatodoplastikowejtorby,któraznajdowałasięobokniej.

Brannawyjęłanaszegosynazkołyskiipodałamigo.Wyciągnęłamręcei
wzięłamgo

tak,byniezamoczyćkocykawwodzie.

Uniosłamgłowę,gdyusłyszałamcichekliknięcie.Zauważyłam,żeBranna
wyszła

zpokojuizostaliśmywnimtylkoKane,jainaszsyn.

–Przezchwilętakbardzosiębałam.

background image

Kanepocałowałmniewramię.

–Jateż,skarbie.Sercemisięnamomentzatrzymało.

Mojerównież.

Naszsynzacząłpłakać,ajazaśmiałamsię,gdyKanepowiedział:

–Kochamtwójpłacz.

Spojrzałamnaniegoiwyszeptałam:

–Niesądzisz,żecośmusięstałozpowodudymu,któregosięnawdychałam?

–Nie–odparłKane.–Spójrztylkonaniego.Jesttakzdrowy,jaktylkosięda.

Zaróżowionyiduży.

Jegomaleńkabuźkaprzyciskałasiędomojejpiersiiwtedyinstynktwziąłgórę.
Zaczął

ssaćmojąskórę,więcniepewnymruchemprzyłożyłamgodosutka,
przypominającsobie,czego

nauczyłamnieBranna.Kanewyciągnąłrękęipodsunąłdzieckumojąpierś,by
łatwiejbyłomu

trafić.

Dopieropominucieudałomusięzłapaćusteczkamisutekizacząćssać.

–Auć.–Skrzywiłamsię.

–Wszystkowporządku?–zapytałmnieKanecichymgłosem.

Pokiwałamgłową,aledalejsiękrzywiłam.

–Trochęboli,aletonic.Brannamówiła,żetonormalne.

Kaneprzycisnąłtwarzdomojejgłowyiobojezaczęliśmyobserwować,jaknasz
synpo

background image

razpierwszyjepokarm.Ponownieusłyszałamdźwiękprzypominający
kliknięcie,alenie

uniosłamgłowy.Ktośsięporuszyłidźwięksiępowtórzył,więctymrazem
spojrzałamwtamtą

stronę.

ZauważyłamBrannę,którauśmiechnęłasięprzepraszającoischowałatelefondo
kieszeni

spodni.

–Przepraszam,aletachwilabyłazbytidealna,byjejnieuwiecznić.

Uśmiechnęłamsięispojrzałamznowunamojegosyna.

–Czywszystkowporządku?–zapytałaBrannaszeptem.

–Wjaknajlepszym.

–Branna–odezwałsięKane.–Onssie.

–Toświetnie–opadłazadowolonaipodeszładonasbliżej.–Atydobrzesię
czujesz,

Aideen?

Pokiwałamgłową.

Czułamsięniesamowicie.

Spojrzałamnadziecko,gdynacisknamójsuteksięzmniejszył.Zauważyłam,że
maluch

przestałssaćizamlaskałcicho,apotempoprostuleżałwmoichramionach,
najedzony

iszczęśliwy.

–Twojemlekonajwyraźniejdobrzesmakuje–zażartowałKane.–Spójrztylko

background image

naniego.

Uśmiechnęłamsię.

–Takbardzogokocham.

–Jateż,laleczko.

–Włóżgodokołyski–nakazałaKane’owiBranna.–Wtedybędziemymogli
wyciągnąć

jązbaseniku.Trzebająwysuszyćiubraćwciepłeubraniatakszybko,jakto
możliwe.Chybanie

chcemy,żebysięprzeziębiła.Aideenjestterazbardzopodatnanainfekcje.

Kanerzuciłsiędoakcjiiszybkowyszedłzbasenikuporodowego.

Ułożyłostrożnienaszegosynawkołyscestojącejpomojejstroniełóżka.Potem
przyszedł

domnieipomógłBranniewyciągnąćmniezbaseniku.Powoliodeszłamod
niego,krzywiącsię.

Mogłamsamachodzić,aletobardzobolało.

BrannanalaładomiskiciepłejwodyiobojezKane’emzaczęlimnieobmywać
gąbką.

Zajęłoimtotylkominutę,aleodrazupoczułamsięodświeżona,agdyKane
owinąłmniedużym

ręcznikiem.Wtuliłamsięwniego,aonmniewycierał.

PóźniejKanerównieżsięwytarłizmieniłubranie.Gdyjużcałkowicie
wyschłam,Branna

jeszczerazmnieobadałaizzadowoleniemoznajmiła,żepodczasporodunie
doszłodo

uszkodzeniapochwy.Gdymnieodprawiła,założyłambabcinemajtkiwyłożone

background image

największymi

możliwymipodpaskami.Potemprzebrałamsięwczystą,luźnąpiżamę.Kane
podałmigumkędo

włosów,więczwiązałamwłosywkokanaczubkugłowy.

Musiałamjeumyćiwziąćprawdziwyprysznic,boodpierwszychchwilporodu
nie

miałamnatoszansy,aletomogłopoczekaćdojutra.Terazbyłamwystarczająco
czysta

ipadnięta.Musiałamsiępołożyć.Kanepomógłmiwejśćdołóżka,bobyłoza
wysokie.Kiedy

okryłamsiękołdrą,skrzywiłamsięlekko,patrzącnazegarnaścianie.Było
dopierowpółdo

ósmej.

Niemogłamwtouwierzyć.Miałamwrażenie,żetendzieńsięniekończył.To
oznaczało,

żemójporódtrwałtylkosiedemgodzin.Awydawałomisię,żebyłato
wieczność.Wiedziałam

jednakodBrannyiztego,cosamejudałomisięznaleźćwinternecie,żetobył
krótkiporódjak

naniedoświadczonąmatkę.

–Chceszprzyjąćgości?–zapytaKane.

Byłamzaskoczonajegopytaniem.

–Aktoprzyszedł?

Zaśmiałsięgłośnoiodparł:

–Twójojciec,wszyscytwoibracia,wszyscymoibraciaidziewczyny.

background image

Uśmiechnęłamsięipokiwałamgłową.

–Oczywiście,żemogąwejść.Czekali,bygozobaczyć,takdługojakmy.

Kanewyszedłzpokojupogości,aBrannawyjęłazkołyskinaszegosynkai
przyniosłago

domnie.Założyłamuniebieskączapeczkę,byniezmarzł.Dodatkowobył
okrytykocykiemjak

wkokonie.

–Niejestubrany.

Tomniezaskoczyło.

–Amogłabyśtytozrobić?Chciałabympopatrzeć,jaktorobisz,żebymóccię
później

naśladować.Bojęsię,żezrobięmukrzywdę.

Brannauśmiechnęłasięiwzięłaodemniesyna,poczympołożyłagonałóżku.

–Umyłamgoszybko,takjakciebie,alejutro,gdyodpoczniesz,możeszgojuż
normalnie

wykąpać.

Pokiwałamgłowąipatrzyłam,jakodwijaniebieskikocyk.Pochyliłamsię,by
jeszczeraz

zajrzećmumiędzynóżki.

Uśmiechnęłamsię,gdyBrannazachichotała.

–Tylkosprawdzam,czytonapewnojestchłopiec.Niemogęwtouwierzyć.
Byłam

pewna,żebędziedziewczynka.

–Kaneijegobraciamielirację.Pierwszyrazwżyciu–odparła.

background image

Gdydrzwidomojejsypialniotworzyłysię,nawetnieuniosłamgłowy.Byłam
zbyt

skupionanatym,corobiłaBranna.Ostrożniezałożyładzieckunajmniejsze
śpioszki,jakie

wżyciuwidziałam.Przyjaciółkauważała,bynieuszkodzićpozostałościpo
pępowinienajego

brzuszku.

–OmójBoże–usłyszałamkobiecyszept.

Poczułam,żeludziewchodządopomieszczenia,alewciążniemogłamoderwać
wzroku

odtego,corobiłaBranna.Delikatniezałożyłamumałąkamizelkę,rękawiczkii
białysweterek.

Poprawiłamuczapeczkę,ajauśmiechnęłamsię,gdymójsynziewnąłipisnął
cicho.

Brannauniosłago,pocałowaławpoliczek,apotemułożyłagonamoich
ramionach.

Dopierowtedyuniosłamgłowęiuśmiechnęłamsię.Wszyscyjużstaliwpokoju
iuśmiechalisię

szeroko.Niektórzynawetpłakalizradości.

–Aideen–wybełkotałaKeelaipodeszładomojegołóżka.

Pochyliłasięnademnąipocałowałamniewpoliczek.

–Świetnieciposzło,kochanie.

Uśmiechnęłamsięzwdzięcznościąispojrzałamnaswojegosyna,kiedy
przyjaciółka

położyłarękęnajegomaleńkiejrączce.

background image

–Onjestidealny–wyszeptała.

Zgadzałamsięzniąwpełni.

–Kochanie.

Uniosłamgłowęiuśmiechnęłamsięszeroko.

–Hej,dziadku.

Mójojciecpopłakałsięzeszczęścia.KeelastanęłaznowuprzedAlekiemi
wtedymójtata

usiadłnałóżkuiotoczyłmnieramieniem.Pocałowałmniewpoliczekiprzytulił
dosiebie,

apotemobojespojrzeliśmynamojemałezawiniątko.

–Wyglądazupełniejakty–powiedziałcichomójojciec.–Jestpiękny.

Znowusięuśmiechnęłamiuniosłamręce.

–Chceszgopotrzymać?

Tatapokiwałgłowąpotakującoiwstał.Delikatniezabrałodemnieswojego
wnuka

iprzytuliłgoopiekuńczodopiersi.Łzyzebrałymisiępodpowiekami,gdy
obserwowałam,jak

zajmujesięmoimdzieckiem.

Gaworzyłdoniegoikołysałgolekko.

–Hej,maleńki–wyszeptał.–Jestemtwoimdziadkiem.

Jużniemogłamsiędłużejpowstrzymywać.

Łzyzaczęłypłynąćmipotwarzystrumieniami,akilkuchłopakówzaśmiałosię
naten

background image

widok.

–Dobrarobota,siostro.

Uśmiechnęłamsię,gdyJamespodszedłdomniewrazzbraćmi,bymnie
przytulić.Gavin

tuliłsiędomnienajdłużejipowiedział,żekochamnienajbardziejnaświecie…
Iżebardziej

kochajużtylkoswojegosiostrzeńca.

–Jakmanaimię?–zapytałaBronagh.

SpojrzałamnaKane’a,którywyglądałnarówniezagubionego,jakja.

–Jeszczeniewiemy.

Wszyscywybuchnęliśmiechem.

PotemprzytulilimniebraciaKane’a,japrzeprosiłamNica,AlecaiDamienaza
krzywdę,

jakąmogłamimwyrządzićpodczasporodu.Uśmiechnęlisiędomnieimachnęli
ręką

lekceważąco,jakbytonicnieznaczyło.

Gdypodeszłydomniedziewczyny,znowuzaczęłampłakać.Onerównież
ryczały,nawet

Alannah,którazazwyczajkontrolowałaswojeemocje.Wszyscyrozmawialiśmy
iśmialiśmysię,

akażdypokoleitrzymałmojegosyna.Patrzylinaniegozmiłościąitosprawiło,
żesama

zaczęłamkochaćichjeszczebardziej.

Niewiem,jakdługotubyli,alegdyjużwszyscysięzebraliiwyszli–nawet
Branna,

background image

którarazjeszczesprawdziła,czyzemnąidzieckiembyłowszystkowporządku
–prawie

zasypiałamnasiedząco.Dopierocoskończyłamznowukarmićdzieckoi
oparłamsięwygodnie

ołóżko,gdynagleoczymśsobieprzypominałam.

Tobyłbardzodziwnyciągwydarzeń.Wjednejchwilitakpochłaniałomnie
nowo

narodzonedziecko,żeowszystkimzapomniałam,awnastępnejminuciechmura
radości,która

zamroczyłamójumysł,zniknęłaiogarnęłomniezdezorientowanieiniepokój.

SpojrzałamnaKane’a,marszczącbrwi.Wcześniejniezastanawiałamsięnad
tym,bo

rodziłam,alepóźniejbyłamtakzajętadzieckiemigośćmi,żezupełnie
zapomniałamocałej

sytuacji…Aleteraz,gdymiałamchwilę,bypomyśleć,zaczęłamrozmyślaćnad
tym,gdziebył

przeztencałydzieńKane.Ciekawiłomnie,cotakiegorobił,żeniemalominęły
gonarodziny

naszegodziecka.

–Kane?

Właśnieskładałbasenikporodowy.

–Hmm?

Powiekimiałamtakciężkie,żeprawiesamemisięzamykały,alewalczyłamz
tym.

–Gdziebyłeśprzezcałydzień?

background image

Kanezamarł.

Ścisnęłomniewżołądku,gdyzobaczyłam,żezawahałsięprzedodpowiedzią.

–Kane?–wyszeptałam.

Mięśniejegoplecównapięłysię.

–Co?–spytałpochwilimilczenia.

Doskonalesłyszał,ocopytałam,alepróbowałzwlekaćzodpowiedzią.

–Alecwydzwaniałdociebiegodzinami,doRyderarównieżpróbowałsię
dodzwonić,ale

żadenzwasnieodbierał.Gdziebyliście?

–Spędziliśmyjakieśdwiegodzinynasiłowni–odparł.

Przełknęłamztrudemślinę.

–Acorobiliścieprzezresztęczasu?

Schowałbasenikporodowydokartonuiodwróciłsiętwarządomnie.

–PomagałemRyderowi…przewieźćpewnerzeczy.

Łzywypełniłymojeoczy.

–Kane.

Zrobiłkrokwmojąstronę.

–Gdybymwiedział,żedzisiajurodzisz,nigdziebymsięnieruszał.Przysięgam.

Uniosłamrękęinakazałammustanowczo:

–Anikrokudalej.

Kanespiąłsięcały,aleposłuchał.

background image

Opuściłamrękę,kładącjąnabrzuchu,iodetchnęłamgłęboko.

–Przewoziłeśznimnarkotykialbobroń…Prawda?

Kaneotworzyłusta,alenieodpowiedziałiwkońcujezamknął.Patrzyłam,jak
zaciska

ręcewpieści.Łzyspłynęłymipopoliczkach.

–Proszęcię,pozwólmidosiebiepodejść.

Pokręciłamgłową.

–Jarodziłam…atypomagałeśRyderowirobićjakieśokropnerzeczy.

Kaneprzełknąłgłośnoślinę.

–Ja…

–Twoibraciamusielitrzymaćmniezaręce,musielisłuchaćmoichkrzyków

iprzekleństwirobiliwszystko,cowichmocy,bymipomóc.Nieodeszliode
mnienawetna

chwilę.Cholerniesiębali,alebyliprzymnie.

–Aideen–wyszeptałKane.Jegooczyzaszłyłzami.

–Niemalominąłcięcałyporód.

Kaneniemógłjużdłużejpatrzećmiwoczy.Spuściłgłowęiskuliłramiona,

zawstydzony.

–Brzydzęsięsobą,boniebyłomnieprzytobie.

Jarównieżsięnimbrzydziłam.

–Acocimówiłam?–zapytałamgo.

Uniósłgłowęiwzruszyłramionami.

background image

–Powiedziałam,żeniebędęztobą,jeśliwciążbędzieszżyłtak,jakkiedyś.

NatwarzyKane’apojawiłasięnajprawdziwszapanika.

–Proszę–błagałcicho.–Proszę,wybaczmi.Jużwięcejtegoniezrobię.Nigdy
więcej

niepomogęRyderowi.Przysięgamnaswojeżycie.

Patrzenienajegodesperacjęmniebolało,alepostanowiłambyćstanowcza.
Kochałamgo

iniemiałamzamiarupozwolićnato,bynaszzwiązeksięrozpadłzpowodujego
głupichbłędów.

Byłmójnazawszeichciałam,bywkońcuzrozumiał,żedzieckoija
należeliśmydoniego.

Mojaminaniewyrażałaniczego.Starałamsięnieokazaćaniodrobinyuczucia.

Chciałamgoprzestraszyćnaśmierć.

–Myślę,żepowinieneśjużsobiepójść–powiedziałam,patrzącmutwardow
oczy.

–Aideen–załkałiopadłnakolanaprzedłóżkiem.–Proszę,błagamcię,nierób
mitego.

Niezłamsię,dopókiontegoniezrobi.

–Janiczegoniezrobiłam,aletytak–odpowiedziałambeznamiętnymtonem.–
Prosiłam

cię…Nie,błagałam,itoniejednokrotnie,żebyśpowiedziałmi,coknujeciez
Ryderem.

Ibłagałamrównież,byśwnicsięniemieszał…Aletycałkowiciemnie
zignorowałeś.

Powiedziałeś,żecięniestracę,alewłaśnietaksięstało.Niemalominąłcię
poródtwojegosyna

background image

itoprzez…Czytowogólebyłotegowarte?

–Takbardzomiprzykro–wydusił,ałzyspłynęłymupopoliczkach.

Niechsięśmiertelnieprzestraszy.

–Nie,tomniejestprzykro,Kane–powiedziałam,kręcącpowoligłową.–
Przykromi,że

pozwoliłam,bytozaszłotakdaleko.Naprawdęmyślałam,żetwojamiłośći
szacunekdomnie

wystarczą,bynakłonićciędopodjęciawłaściwejdecyzji,alenajwyraźniejnie
jestemtegowarta.

Zamiastmniewybrałeścośniebezpiecznego,nielegalnegoiprawdziwie
obrzydliwego.

Spojrzałamnaswojąlewąrękę,zdjęłamzniejpierścionekirzuciłamnaskraj
łóżka,gdzie

wylądowałtużprzednim.Kanepatrzyłnamnieszerokootwartymioczami.
Pękałomuserceina

tenwidokniemalsiępoddałam.Alemusiałzrozumieć,żemógłmniestracić
przezcoś,codla

niegonajwidoczniejniebyłożadnymproblemem.

Chciałamgonastraszyć.

–Proszęcię,niezostawiajmnie–płakał.–Umrębezciebie.

Spojrzałamnanaszegosyna,żebyniezauważył,jakbliskabyłamwybuchnięcia
płaczem.

–Jeśliniestawiaszmnienapierwszymmiejscu,tojakmamuwierzyć,żew
przyszłości

będzieszstawiaćjego?

background image

SpojrzałamnaKane’a,którywziąłpierścionekzpościeliiwspiąłsięnałóżko.
Zbliżyłsię

domnie,ażznaleźliśmysiętwarząwtwarz.

–Błagamcię,nieróbtego.Tyitenbezcennychłopiecjesteściedlamnie
wszystkim.

Przysięgam.

Zmarszczyłambrwi.

–Niewiem,czytowystarczy,żebybyłomiędzynamidobrze.

–Laleczko–wydyszałiująłmojątwarzwdłonie.–Zrobięwszystko,żebynasz
związek

wypalił.Niechcęstracićtego,cojestcelemmojegożycia.Czyliciebieinaszego
syna.Nigdynie

myślałem,żemożnakogośkochaćtakbardzo,jakkochamciebieijego.Proszę
cię,nieodbieraj

miwas.Jesteścienajważniejsi.

Niechgoszlag.

Pochyliłamsięwjegostronę.

–Przysięgasznajegożycie,żeskończyłeśzewszystkim,cowiążesięztwoim
dawnym

życiem?

–Przysięgam–przytaknąłgorączkowo.–PrzysięgamnaBoga.

Przyglądałamsięmuprzezdłuższąchwilę,apotempokiwałamgłowąi
powiedziałam:

–Okej.

background image

Kaneopadłnałóżkuobokmnieiprzytuliłsiędomnieczołem.Ztrudem

powstrzymywałamsięodpłaczu.Nigdyniewidziałam,bybyłwtakimstanie.
Bolałomnieto,że

dotegodoprowadziłam.Alemusiałamtozrobić.

Musiałamtakgoprzestraszyć,byuwierzył,żenaprawdęmogłabymznim
skończyć.

Gdybymtegoniezrobiła,toBógjedenwie,jakdługojeszcze„pomagałby”
Ryderowi.Kiedyś

mógłbytobyćpowódrozpadunaszegomałżeństwairodziny.

–Takcholernieciękocham–wyszeptał.

Objęłamgozaszyję.

–Jateżciękocham,skarbie…Aterazoddajmimójpierścionek.

Kaneotarłoczy,apotemzałożyłmipierścioneknapalecipocałowałgo.
Uniosłamrękę

iujęłamjegopodbródek,byspojrzećmuwtwarz.

–Mojesercenależydociebie–wyznałam.–Nigdyotymniezapominaj.

Pokiwałgłową.

–Niezapomnę.Przenigdy.

Pocałowałamgo,aonoddałpocałunekzprawdziwązawziętością.Pokilku
chwilach

odsunąłsięodemnieiwszedłpodkołdrę,kładącsięobokmnie.

–Połóżsię–nakazałmi.–Muszęcięprzytulić.

Pomógłmiosunąćsięniżejnałóżku,apotemprzycisnąłsiędomnieswoim
ciałem.

background image

–Laleczko?

Wtuliłamsięwniegoiodparłam:

–Tak?

–Wiem,żecałyczastopowtarzam,alejanaprawdękochamcięcałymsercem.

Zamknęłamoczyiuśmiechnęłamsię.

–Wiem,skarbie.Przepraszam,żetakokropniesięzachowałam.Niechciałam
cię

skrzywdzićanidoprowadzićdopłaczu.

–Miałaśprawobyćnamniezła.Niemalprzegapiłemnarodzinynaszegosyna
przez

Ryderaijegogłupieukłady.

Ułożyłamsięwygodniejnapoduszce.

–Nierozmawiajmyjużotym.Tokoniec,podjąłeśdecyzję.Udałocisiędotrzeć
naporód

itylkotosięliczy.

Kanepokiwałgłowąiprzytuliłmnie,przesuwającrękęnamójbrzuch.

–Jestteraztakizwiotczały.

Kaneprychnął.

–Todziwne,żeniejestjużokrągłyitwardy.Nadalczujęmałewybrzuszenie,
aleBranna

powiedziała,żezniknie,gdytwojamacicazaczniesiękurczyćiwrócido
normalnychrozmiarów.

Spojrzałamnaniegoprzezramię.

background image

–Rozmawiałeśzniąotakichrzeczach?

–Przezcałyczasrozmawiamy–oznajmił.–Chcęlepiejzrozumieć,przezco

przechodzisz.

Uśmiechnęłamsięipopatrzyłamnakołyskę.

–Jakgonazwiemy?–zapytałam.

Kanewestchnął.

–Niewiem.Ajakieimionacisiępodobają?

Uśmiechnęłamsięszeroko.

–Obiecajmi,żeniebędzieszsięśmiać.–Kanepokiwałgłowąiwtedy
powiedziałam:–

Jax.

Złamałobietnicęiwybuchnąłcichymśmiechem.

–Hej.

–Przepraszam–zachichotał.

Zmarszczyłambrwi.

–Niepodobacisię.

–Właściwietonawetmisiępodoba.Dopierocomyślałemotym,jakJaxTeller
połączył

nastegopamiętnegodniawdomuRyderaiBranny.

Uśmiechnęłamsię.

–DlaJaxaTelleranicniejestniemożliwe.

–JaxSlater…Brzmisuper.

background image

–JaxSlater–powtórzyłam.–Podobamisię.

–Awięctakgonazwiemy,Jax?

Pokiwałamgłowąpodekscytowanaizapytałam:

–Okej,ajakiebędziejegodrugieimię?

–Myślałem,bydrugieimiębyłopotwoimtacie.

Poczułam,jakdrżymidolnawarga.

–Naprawdę?

–Oczywiście.–Kanepokiwałgłową.–Twójstaruszekjestniesamowity.
Widziałem,

zjakąmiłościąpatrzyłnaJaxaijaktrzymałgowramionach.Todobryczłowiek
ibędzie

świetnymdziadkiem.

Uśmiechnęłamsięszeroko.

–CzylinazwiemygoJaxDanielSlater?–upewniłsięKane.

–Tak!Chwila,JaxDaniel…BrzmitrochęjakJackDaniel’s.

Kanewybuchnąłgromkimśmiechem.

–Niemożemyjużtegozmienić,skorosięzgodziliśmy.

Orany.

Zaśmiałamsięcicho.

–Mójtatabędziemiałubaw.

–Kochamcię,Jax–wymamrotałKanepochwili,gdynasześmiechyucichły.

Położyłamrękęnajegogłowieioznajmiłam:

background image

–Jaity?

–Tyija.

Uśmiechnęłamsięizamknęłamoczy,awtedywkońcuspowiłmniesen.
Ostatniarzecz,

jakąpamiętałam,zanimogarnęłamnieciemność,tożemojesercebyłojeszcze
pełniejsze,gdydo

mojegożyciawkroczyłkolejnySlaterikompletnienimzawładnął.

Rozdział8

Dwanaścietygodnipóźniej…

Dobiegłmniebardzoznajomydźwięk,naktórykażdazmęczonamatka
wzdychała,

akażdyświeżoupieczonywujekumierałzestrachu.

–Proszęcię,Jax,tylkominiemów,żeznowutozrobiłeś.

Jaxpierdnąłporazkolejny,itogłośniejniżwcześniej.

–OmójBoże!–wydyszałNico,gdysmródpodrażniłjegonozdrza.–Szybko,
bierzgo!

Zaśmiałamsię,widzącroześmianąbuzięJaxaiminęNicawyrażającą
obrzydzenie.

–Nie.

Nicospojrzałnamnieszerokootwartymioczamipełnymiprzerażenia.

–Comaszprzeztonamyśli?Przecieżtrzebamuzmienićpieluchę!Onśmierdzi.

Nieruszyłamsięzeswojegomiejsca.

–Totyzmieniszmupampersa.

background image

–Ja?!–wrzasnąłNico.

Spojrzałnamnieprzerażony.

Pokiwałamgłowąwmilczeniu.

–Potrzebujeszpraktyki.Bronaghurodzi,zanimsięobejrzysz.Zmienianie
pieluchto

umiejętność,którąkonieczniemusiszposiąść,itolepiejwcześniejniżpóźniej.

Nicowyglądał,jakbyzrobiłomusięniedobrze.

–Aco,jeślizrobięmukrzywdę?Przecieżonjesttakimaleńki.

Zgromiłamgowzrokiem.

–Tawymówkabyładobra,kiedybyłjeszczeniemowlęciem,aleterazskończył

dwanaścietygodniijestowielewiększy.Niepołamieszgo.

–Ale…

–Masznatychmiastzmienićpampersa.

Nicojęknął,pokonany,ispojrzałniepewnienaJaxa.

–Kochamcię,małyczłowieku,alenieprzepadamzaprezentami,które
zostawiasz

wpampersach.

Prychnęłam.

–Przyzwyczajsięlepiej.Jeszczewszystkoprzedtobą.

Nicowestchnął,wziąłzesobąJaxaiudałsiędowyjściazsalonu.Zatrzymałsię
jednak

przydrzwiachioznajmił:

background image

–Musiszmipowiedzieć,comamrobić.Chodźtutaj.

Zachichotałam,wstając,ipodążyłamzanimdopokojumojegosyna.Oparłam
się

oframugęipatrzałam,jakNicokładziegonaprzewijaku.

–Tocomamzrobićnajpierw?–zapytał,nieodrywającwzrokuodJaxa.

–Najpierwzdejmijmukamizelkęiśpioszki.Odklejpampersa,któregomana
sobie,zwiń

goiwyrzućdokoszastojącegopodrugiejstroniestołu.Alezanimtozrobisz,
weźkilkamokrych

chusteczek,żebymiećjepodręką.Wtensposóbnienabrudzisz.Poprawej
stroniemasz

pampersy.Kiedyjużgowytrzeszizapudrujesz,możeszzałożyćnowego
pampersa.Tołatwe.

–Łatwe?KosmonaucilecącynaMarsaotrzymująmniejinstrukcjiodNASA!

Wybuchnęłamśmiechem.

–Wszystkowporządku?–zapytałam,gdyznowuzebrałomusięnamdłości.

Nicopozbierałsięipokiwałgłową.

–Damysobieradę,conie,kolego?–zagruchałdoJaxa.

Jaxtrzymałpalcewbuziigryzłje,alegdyNicodoniegoprzemówił,skupiłna
nimcałą

swojąuwagę.Zacząłgaworzyćiwtedymojeserceurosłozeszczęścia.

–Oncałyczastakrobiprzytwoichbraciach,moichbraciachiprzytobie!Po
prostu

uśmiechasięipróbujemówić,alewogólenieskupiasięnadziewczynach.Je
tylkodotyka.

background image

Nicozająłsięrozpinaniemśpioszkówioznajmił:

–ToSlater,mawgenachto,bywybieraćbracizamiastdup.

Prychnęłam.

–Powiemdziewczynom,żenazwałeśjedupami.

–Powiedz,ajazaprzeczę–odparł,uśmiechającsiędosiebie.

Obserwowałam,jakNicorozbieraJaxa.Szłomunieźleiobchodziłsięznim
bardzo

ostrożnie.Jużmiałrozkleićpampersa,gdynagledrzwidomieszkaniaotworzyły
się.

Obejrzałamsię,byzobaczyć,ktoto.Ujrzałamtatuażkolorowegosmokana
ramieniuijuż

wiedziałam.

–Hej,Alec.

Alecwszedłdomieszkaniaizamknąłzasobądrzwi.Spojrzałwmojąstronę,
gdy

usłyszał,żegopowitałam.Uśmiechnąłsięiruszyłdonaskorytarzem.

–Hej,ciężarówko.

Zgromiłamgowzrokiem.

–Mówiłamci,żemaszmnietaknienazywać,dopókiniemambrzucha.

–Przepraszam,zapomniałem.

Przewróciłamoczamiżartobliwie,gdyAlecszturchnąłmniewbok.

–Niewierzę,żejesteśjużwszóstymtygodniuciąży–powiedziałzachwycony.
–Kane

background image

zapłodniłcięzapierwszymrazem,gdyuprawialiścieseksponarodzinachJaxa.
Jegofiutjest

niebezpieczny.

Zaśmiałamsię.

–Nieuprawialiśmywtedyseksuodsześciutygodni…Poprostubyłbardzo

wyposzczony.

–Niewątpię–zaśmiałsięAlec.

Pokręciłamgłową,chichocząc.

–Pozatymitakchcieliśmyznowustaraćsięodziecko,więccieszymysięz
takiego

obrotuspraw.

Wszystkoszłoświetnie.Byłamwszóstymtygodniudrugiejciążyinie
posiadaliśmysię

zradości.Mogłamtrochępoczekaćizgubićteosiemnaściekilogramów,które
przybrałam

wtrakcieciążyzJaxem,aleitakbyłamnaprawdęszczęśliwa.

Tymrazempostanowiłamzrobićwszystkoinaczej.Planowałamćwiczyć
regularnie

zKane’emijeśćzdrowiej,bynieprzytyć.Chciałamteżużywaćolejkówi
kremów,żeby

zredukowaćpowstawanierozstępów.Zapierwszymrazemmiałamichsporona
brzuchu,

biodrach,udachinawetnapiersiach,więcjeślimogłamcośztymzrobić,to
przydrugiejciąży

chciałamtegouniknąć.

background image

Mojeciałoitakjużpokrywałypurpuroweiróżoweznamiona,więcnie
potrzebowałam

kolejnych.

–CzyDominicwciążtujest?–zapytałAlec.

Pokiwałamgłową.

–Tak,jesttutaj.

Odwróciłamsięiprychnęłam,gdyAlecstanąłzamną,bymóczajrzećdo
pokojuJaxa.

–Coon,docholery,wyprawia?

Nicowciążtrzymałzabrzegpampersa,jakbywahałsięgościągnąć.

–Porazpierwszyzmieniapampersa–odparłam.

–Aledlaczego?–mruknąłzobrzydzeniemwgłosie.

–BoBronaghjestwciąży.Iprzyszłytatuśmusisiętegonauczyć.

Alecobruszyłsię.

–Acowtymtrudnego?Zdejmujeszpieluchę,wycierasz,pudrujesz,zakładasz
kolejną.

Oglądałemprogramonastoletnichmatkach,więcsięznam.

–Towcaleniejesttakieproste!–syknąłNico,nieodrywającwzrokuodJaxai
jego

pampersa.

Alecprychnąłgłośno.

–Właśnieżejest.

–Notomipomóż–odezwałsięwyzywającoNico.

background image

–Jużidę–powiedziałAleciprzeszedłobokmnie,bypodejśćdoJaxa.

AlecstanąłobokNicaispojrzałnaswojegobratanka.

–Mójskrzacie!–zagruchałdoniego.–Aletyjesteśsłodki…OJezu!Cotoza
zapach?

Nicojęknąłizakryłnosręką.

–ToJax.

–Och,stary–wyszeptałAlecizatkałnosdwomapalcami.–Takbyćnie
powinno.

Dlaczegoontakpachnie?Możejestchory.

NicosapnąłgłośnoiuderzyłAlecawramięniczymdziewczyna.

–Niemówtak!

Musiałamzłapaćsięzaboki,boodśmiechudostałamkolki.

–Nicmuniejest–wydyszałam.–Tonormalnyzapach.

Alecskrzywiłsięzobrzydzenia.

–Pachnietak,jakbycośwkradłosiędojegotyłkaitamzgniło.

–Przestań!–zachichotałam.

Alecpokręciłgłową,patrzącnamojegosyna.

–Kolego,śmierdziszgorzejniżStorm.Itowcaleniejestfajne.

Jaxwciążgryzłpalceizaśmiałsię,gdyAleczacząłdoniegomówić.Zaczęli
prawdziwą

rozmowę,bomałygaworzył,aAlecodpowiadałkiwnięciamigłowyi
zabawnymipytaniami.

NicouśmiechnąłsiędoJaxa.

background image

–Kogolubiszbardziej?Mnieczytegomatoła?–DźgnąłAlecapalcem.

Jaxwydałzsiebiekilkadźwięków,zczegojedenbrzmiałjak„lek”.Iwtedy
oczywiście

Aleckrzyknąłuradowany.

–Onpowiedział:Alec!

Nicoprzewróciłoczami.

–Wcaletakniepowiedział,poprostuwypowiadaprzypadkowesylaby.

–Alewymówiłmojeimię–odparłAleczdumąwgłosie.–Jestemjego
ulubieńcem.

Dobrywybór,mały.

Nicopokręciłgłową,patrzącnabrata.Alecuśmiechnąłsiędoniegoszeroko.

–KiedyBronaghurodzi,tozostanęteżulubieńcemwaszegosyna.

–Wątpię.

–Nigdyniewątpwzaklinaczadzieci.

Zaklinaczdzieci?

Zaczęłamklepaćsiępokolanie,niemogącpowstrzymaćśmiechu.NicoiAlec
byli

zabawnioddzielnie,alerazemwprostniedałosięichznieść.

–Okej,zaklinaczudzieci–powiedziałwyzywającoNico.–Przynieśpuder,aja
zajmęsię

jegopampersem.

–Robisię–odparłAlecipokiwałenergiczniegłową.

Spojrzałnamnieizapytał:

background image

–Gdziejestpuder?

Wskazałamnaregał,naktórymstaływszystkierzeczyJaxa.Miałamkilka
różnych

pudrówizauważyłam,żeAlecstajeprzedpółkąipatrzynanie,zastanawiając
się,którywybrać.

–Alec!–Nicomiałchybawtejchwiliodruchwymiotny.–Pospieszsię!

SpojrzałamnaNicaizauważyłam,żejużściągnąłJaxowipampersaiwłaśnie
wrzucałgo

szybkimruchemdokoszakołostołu,jakbytobyłgranatręczny.Wziąłgarść
chusteczek–swoją

drogą,owielezadużo–iszybkozacząłwycieraćdzieckupupę.

–Tojestnawetpodjegojajkami!–zawyłzobrzydzeniem.

Zakryłamusta,byzdusićgłośnychichot.

–Przepraszam,mały,żemuszęciętuczyścić–powiedziałNicodoJaxa,amój
syn

zachichotałwesoło.

Nicouniósłgłowę.

–Podobacisięto,co?Tymałygówniarzu.

Jaxzaklaskałwdłonie,rozśmieszająctymNica.Kiedyskończyłczyścićpupę
mojego

syna,odwróciłgłowęispojrzałnaswojegobrata.

–Cosięstało,zaklinaczudzieci?Maszproblemzpudremdopupy?

–Nie!–odpowiedziałnatychmiastAlec.–Poprostustaramsiępodjąćwłaściwą
decyzję.

background image

–Cóż,tolepiejsiępospiesz.

Zaczęłamwyćześmiechu,gdyzobaczyłam,jakAleczdenerwowany
przestępujeznogi

nanogęioglądaróżnepudry.Tepodskokichybamiałymupomócwpodjęciu
decyzji.

–Alec!–warknąłNico.–Dawajtencholernypuder!Onniechcetujużdłużej
leżeć.

Ruchy!

–Niepośpieszajmnie!–krzyknąłAleciszybkoprzyjrzałsięetykietomna
produktach

dladzieci.

–Aha!–zawołał.–Znalazłem.Tojesttenpuder,któregoużywaKane!

Nicowarknął:

–Otwierajgoidawaj!

Alecodwróciłsięispojrzałnapuder.Złapałzabutelkęjednąręką,adrugą
próbował

otworzyćwieczko.

Nieściskajgozamocno!

Próbowałamostrzecgoprzedniebezpieczeństwem,aleniezdążyłam.Byłoza
późno.

Alecotworzyłpojemnik,którypodwpływemjegosilnegouściskudosłownie

eksplodowałibiałypuderwystrzeliłzwieczkawprostnajegotwarz.

Przezchwilęniktsięnieruszał,achmurabiałegopyłuopadałacorazniżejna
podłogę.

background image

Gdydotarłodomnie,cosięwłaśniestało,muszęprzyznać,żetrochępopuściłam
ześmiechu.

Pochyliłamsięizaczęłamsięzwijać.Skrzyżowałamnogi,bynieposikaćsię
jeszcze

bardziej.Musiałamwachlowaćswojątwarzdłońmi,boczułam,żezarazsię
przegrzeję.

–Czytosą,kurwa,jakieśżarty?–krzyknąłAlec,apotemzacząłplućpudrem,
który

dostałmusiędoust.

–Nieprzeklinajprzymałym!–warknąłNico.

Alecotarłoczyzpudru,apotemwyciągnąłrękęitrzepnąłNicawtyłgłowy.

–Spójrznamnieipowiedzmi:jakjamamnieprzeklinaćwtakiejsytuacji?!

NicozgiąłnogęispróbowałkopnąćAleca,któryzdążyłsięodsunąć.

–Gdybymnietrzymałdzieckanastole,tobymciskopałdupę!

Och,Boże,jużniemogłamwytrzymać.

Czułam,żezarazdostanęprzepuklinyodtegośmiechu.Patrzyłamzałzawionymi
oczami,

jakNicounosiJaxazestołuiumieszczagowkojcu,bymógłwyżyćsięna
Alecu.

–Przestańcie!–błagałam.

–Toniejestzabawne,Aideen!–warknąłAlec.–WyglądamjakTonyzfilmu
Człowiek

zbliznąpotym,jakzanurzyłtwarzwkokainie.

Dosyć.Jużniemogłamwytrzymać.

background image

Tarzałamsiępopodłodze,śmiejącsięipłacząc,zarównozrozbawienia,jaki
dlatego,że

czułambólwboku.Dopadłamnieokropnakolka.

–Onasięprzewróciła!–krzyknąłAlecirzuciłsięwmojąstronę.

Zaczęłamkaszlećiparskać.

–Czychodziodziecko?–zapytałAlecspanikowany,gdyprzyklęknąłobok
mnie

iprzyłożyłdomojegobrzuchapokrytepudremdłonie.

–Nie–wycharczałam.–Toprzezwas.Jesteście…przekomiczni!

Alecsyknąłzdegustowany.

–Myślałam,żecościsięnaprawdęstało,tymałpo!Niestraszmnietakwięcej.

Alejanaprawdęniemogłamsięuspokoić.

–Jakjawaskocham.

Alecprzewróciłoczami.

–Przestańwyznawaćmimiłość.Niebędęuprawiaćztobąseksu,więcodpuść
jużsobie.

UderzyłamAlecawpierśiramię,ałzypopłynęłypomoichpoliczkach.

Niemogłamwytrzymać.

Położyłamsięznowunapodłodzeidalejzanosiłamsięśmiechem.

Ztegopowoduniczegoniesłyszałam.Dopieropochwilidotarłdomnieodgłos
ciężkich

krokównapodłodze.Otworzyłampowiekiipomimozałzawionegowzroku
zobaczyłamtego

background image

jednego,jedynego.

–Kane–wychrypiałam.

Przekrzywiłgłowęispojrzałnamniezdziwiony.

–Wszystkowporządku?–zapytałzuśmiechemnaustach.

–Doskonale–odparłamizaczęłamwycieraćmokrąodłeztwarz.

Pokręciłgłową,patrzącnamniezdezaprobatą.

–Laleczko,dlaczegoleżysznapodłodzeipłaczeszześmiechu?Icotoza
puder?

Niepotrafiłamzłożyćzdania,bymuodpowiedzieć,więctylkowskazałamna
pokójJaxa.

Kanezajrzałdośrodkaiwytrzeszczyłoczy.

–Cotusię,dodiabła,stało?

–Onisięstali!–krzyknęłam.

Uniosłamgłowęizobaczyłam,żeAleciNicosięszamotaliiaktualnieobajbyli
pokryci

pudrem.Zamarlinagleizaczęlipodnosićsięzpodłogi,gdytylkodostrzegli
Kane’a.Ciszanie

trwałajednakdługo,boAlecpowiedziałcośdoNica,atensięwkurzyłiznowu
rzuciłsięna

Aleca,któryupadłnapodłogęjakworekkartofli.Nicoprzygniótłgoswoim
ciężaremizaczęli

siębić.

Kanenawetnieruszyłpalcem.Poprostupokręciłgłową,obserwującswoich
braci,którzy

background image

tarzalisięwpudrzeniczymprzerośniętedzieci,apotemskupiłwzroknamniei
uśmiechnąłsię.

–Pomócciwstać?

–Chybaniejestemwstanie.Możliwe,żedostałamparaliżuodtejkomedii.

Kaneprychnął,pochyliłsięizłapałmniepodpachami,apotempostawiłw
sekundęna

nogi.Oparłamsięoniegoiwtuliłamtwarzwjegoszyję.

–Właśnieominęłacięnajzabawniejszarzecz,jakąwidziałamwcałymswoim
życiu.

Przysięgam,Kane–wysapałamztrudem.–Tobyłoniesamowite.Zaczęłosięod
tego,żeNico

miałzmienićJaxowipampersa,apotemprzyszedłAlecibum,naglepuderjest
wszędzie.

Kanezatrząsłsięodcichegośmiechu,objąłmniewtaliiiprzycisnąłdosiebie.

–Ajaktosięstało,żeskończylinapodłodze,walczącjakdzieci?

–Alecprzeklął,gdypudersięnaniegowysypał,aNicomutowytknął.Alec
uderzył

Nica,NicooddałAlecowi,apotemzaczęlisiętarzaćpopodłodze,aletojuż
widziałeś.

Kanezachichotałiodsunąłsięodemnie,bywejśćdopokojuJaxa.Przyłożył
stopędo

głowyNicaizatrzymałgotakprzezchwilę.Wtedybraciaprzestalisięsiłować.

–Zaraznacisnęizmiażdżęcitwarz,chybażeprzestaniecie.Apozatymjak
chcecie

wyjaśnićdziewczynom,gdyjużwróciciedodomów,skądtewszystkiesiniaki?

background image

–Niemogęoddychać!–wydyszałAlec.–Zabierzzemnietegotłustego
idiotę…

–Towszystkomięśnie!–warknąłNicoipociągnąłAlecazawłosy.

Dosłowniepociągnąłbratazawłosy.Tonieżart.

–Hej,wystarczy!–powiedziałKane,śmiejącsię.–Obojemaciewstaćwtej
chwili.Nie

stanowiciedobregoprzykładudlaswojegobratanka.Onwasterazobserwuje,
wiecie?

NicosturlałsięzAlecaiusiadłwyprostowany.SkupiłwzroknaJaxie,który
leżałwkącie

swojegokojca,zgłowąodwróconąwstronębraci.Zdecydowanieich
obserwował.

–Chybanieprzeszkadzaci,żedajęnauczkęwujkowiAlecowi,co,kolego?–
zagruchał

doniegoNico.

Jaxpisnąłzadowolony,żektośzwróciłnaniegouwagęizacząłklaskać
rączkami.

Roześmiałamsię.

–Tymałyzdrajco!–wydusiłAlec,którywciążleżałnapodłodze.

Pokręciłamgłową.

–Wszystkowporządku,zaklinaczudzieci?

–Nie,właśniezostałemzaatakowany–odparłAlecizgromiłNicawzrokiem.

–Jaktygowłaśnienazwałaś?–zapytałmnieKaneiwziąłJaxanaręce.

Nicowstałijęknął:

background image

–Wierzmi,niechceszwiedzieć.

UśmiechnęłamsięipowiedziałamdoKane’a:

–Opowiemciotympóźniej.

Pokiwałgłowąispojrzałnaswoichbraci,uśmiechającsiędonichkpiąco.

–Obojejesteściekomiczni.Tragikomiczni.

Nicojęknąłżałośnie.

–Niedoszłobydotego,gdyby…

–Gdybyśmnieniepośpieszał–przerwałAlecNicowi.

Nicozrobiłkrokwstronębrata,aleKanestanąłmiędzynimi,wciążtrzymając
syna

wramionach.

–Uspokójciesię.

Alecprzewróciłoczami,aleskupiłsięnastrzepywaniupudruzeswoichubrań.
Nico

zrobiłdokładnietosamo,alewyszedłzpokojuiudałsiędołazienki.Alec
poszedłdokuchni,

agdyusłyszałamdźwiękodkręcanejwody,zaśmiałamsię.

–Kiedyobojeskończyciesięmyć,wróćcietutajiposprzątajcie.

Niconicnieodpowiedział,aAleczacząłnarzekać,cotylkorozbawiłoKane’a.

Gdydrzwidonaszegomieszkaniaznowusięotworzyły,poszliśmydokuchni
wraz

zBranną,Ryderem,BronaghiKeelą.Powitaliśmyich,alegdyNicowszedłdo
kuchni–mniej

background image

przypudrowany–Bronaghskupiłasiętylkonanim.

–Wiesz,żekoledzyzpracyBrannycotydzieńmniebadają,gdyjadęponiądo
pracy

wpiątki?

Nicopokiwałgłowąizacząłotrzepywaćresztkipudruzubrańiciała.

–Więcdzisiajzrobilimibadanietakiejakzazwyczaj–wyjaśniła,uśmiechając
się

szeroko–iokazujesię,żejestemdokładniewdwudziestymszóstymtygodniu
ciąży.

–Toświetnie,kochanie.Tojużponadpołowadrogi,prawda?

Bronaghpokiwałagłową,auśmiechniemalnieschodziłzjejtwarzy.

–Dlaczegosiętakszczerzysz?–zapytałNico.

–Bopielęgniarzeodkrylicościekawego…Płećdziecka.

Nicozapowietrzyłsię.

–Przecieżustaliliśmy,żeniechcemyznaćpłci.

–Racja–zgodziłasięBronagh.–Alepielęgniarcesięwyrwałoprzezprzypadek.

–Znaszpłećdziecka?–upewniłamsię.

Bronaghpokiwałagłową.

–Brannarównież,bostałaobokmnie,gdykobietamiotympowiedziała.

Nicooblizałwargizdenerwowany.

–Powiedzmi.

–Jesteśpewny?Jeśliniechceszwiedzieć,tomogę…

background image

–Bronagh–przerwałjej.–Powiedzmi.

Nastałacisza.

Spojrzałamnaniązdziwionatymnagłymwahaniem.WtedyBronagh
wybuchnęła

śmiechemiogłosiła:

–Todziewczynka.

Krzyknęłam,zachwycona,ipodskoczyłamradośnie.Jaxrównieżsię
podekscytował.

ZacząłpodskakiwaćwramionachKane’aiklaskaćwrączki.Kanejednak
zamarł,podobniejak

AleciRyder.WszyscypatrzyliśmynaNica,którywyglądałnazszokowanego.

–Przepraszam–powiedział.–Chybaźlecięusłyszałem.Myślałem,że
powiedziałaścoś

odziewczynce.

Bronaghzamrugałapowiekami,zdziwionazachowaniemNica…toznaczy
brakiem

reakcjinawieśćopłcidziecka.

–Będziemymiećdziewczynkę.

–Myliszsię–odparłNicospokojnymgłosem.–Będziemymiećsamych
chłopców.

Bronaghpowstrzymałasięoduśmiechu.

–Naprawdę?

–Tak,naprawdę–odparłNico.

–Cóż,skarbie,wtakimrazieniewiem,cocipowiedzieć,bowmoimbrzuchu

background image

rośnie

dziewczynka…aniechłopiec.

NicozbladłinatychmiastskupiłwzroknaKanie.

–Kiedymojedzieckosięurodzi,zamienięjenaJaxa,okej?

–Dominic!–wrzasnęłaBronagh.

Kanecofnąłsięiukryłsynaprzedwzrokiembraci.

–Niematakiejopcji.

Niconaglespojrzałwsufitikrzyknął:

–Prosiłemochłopca,nieodziewczynkę!Nietakabyłaumowa!

Brannaspojrzałanamnierozbawiona.

–Dokogoongada?

Zerknęłamwstronęsufitu,apotemodparłam:

–DoJezusa.

BrannaprychnęłaiżartobliwiepoklepałaNicapogłowie.

–NotożyczępowodzeniawczekaniunaJegowstawiennictwo.Natwoim
miejscunie

miałabymzbytwielkichnadziei.Mnienigdynieodpowiada,gdyproszęGoo
pomoc.

Niewiemdlaczego,alegdyBrannamówiła,spojrzałamnaRyderai
zauważyłam,żejej

słowagozabolały.Wyglądałnazaniepokojonegotym,żeBrannamogłaby
poruszaćjegotemat

wrozmowiezBogiem.Wyglądał,jakbychciał,żebyraczejporozmawiałaznim.

background image

Uśmiechnęłamsięlekko.

Niebyłtakniezaangażowany,jakwszyscybysięponimspodziewali.Kochał
Brannę,ale

zjakiegośdziwnegopowoduwalczyłztymuczuciem.Iniemiałampojęcia
dlaczego.

–Tychybasobieżartujesz,prawda?–odezwałasięBronagh,ajejoczy
wypełniłysię

łzami.–Lepiej,żebyśżartował,botoniejestśmieszne.

Nicowestchnął.

–Niewkurzajsię,totylkoszok…Naprawdęmyślałem,żebędziemymieć
samych

chłopców.

–Aledlaczego?–zapytałaBronagh.

–BoKanemachłopca…Itoniefair,jeślijaniebędęmiećsyna,aontak.

Bronaghzmarszczyłabrwi,aleodparła:

–Możenastępnymrazembędziemymiećsyna.

Nicozłapałsięzagłowę.

–Aco,jeślionabędzieuprawiaćsekswmłodymwieku?Ajeślichłopcybędą
sięnaniej

wyżywać,takjakjanatobiewliceum?OChryste,chybamuszęusiąść.

PodsunąłsobiekrzesłoiusiadłobokRydera.

–Przecieżonasięjeszczenawetnieurodziła,atyjużmyśliszonajgorszym…

–NauczymyJaxa,żebywszędziezaniąchodziłiodstraszałchłopaków–
zasugerował

background image

Kane.

Alecpokiwałgłową.

–Todobrypomysł,wtajemniczonychłopaknapewnopomoże.

–Alezczympomoże?

Ryderuniósłbrew.

–BędzieochraniałdziewczynęSlaterówprzedinnymifacetami.Anibyoczym
teraz

mówimy?

Złapałamsięzaserce.

–Totakiesłodkieiurocze.

BronaghuśmiechnęłasiędoNicaipodeszładoniego.Położyłamurękęna
karku,apo

chwilionodwróciłgłowęipocałowałjąwbrzuch.

–Awięcdziewczynka?–zapytał,patrzącnanią.

–Dziewczynka.

Odetchnąłgłębokoioznajmił:

–Poradzimysobienawetzdziewczynką.

Brzmiałtak,jakbypróbowałprzekonaćsamegosiebie.

–Poradzimysobiezcałądwudziestkądziewczynek,oilewciążbędziemy
drużynąinie

będziemysięoszukiwać.

–Dwudziestką?–wyjąkałNico.–Nigdy.Niema,kurwa,mowy.

background image

Bronaghzaśmiałasię.

Podeszłambliżejiprzytuliłamjąmocno.

–Gratulacje,skarbie.

Przyjaciółkaodwzajemniłauścisk.

–Samamożeszmiećterazdziewczynkę.Nigdynicniewiadomo.

–Niepróbujnamźleżyczyć,BronaghMurphy!–warknąłKanewjejstronę.

PochyliłamsięipocałowałamNicawgłowę.

–Będzieszświetnymtatą,niezależnieodpłcidziecka.

Jegoustadrgnęłylekko.

–Dzięki,Ado.

–GdziejestDame?–zapytałamBronagh.–Czyjużwie?

Pokręciłagłową.

–Szukapracy.Późniejprzekażemymudobrewieści.

PokiwałamgłowąipodeszłamdoKane’a.GdyJaxwyciągnąłwmojąstronę
rączki,

wzięłamgowramiona.Pocałowałamgowpyzatepoliczkiioparłamsięo
Kane’a.

Zmarszczyłambrwi,kiedynagleprzypomniałamsobieoDużymPhilu.

Miałamochotęsobieprzyłożyć.Zawszemyślałamotymodrażającym
skurwielu,gdy

byłamnaprawdęszczęśliwa.Aleteżwtedyzawszeprzypominałomisię,żeon
wciążgdzieśtam

jestipewniechcesięzemścić.Zjednejstronypragnęłamgoodnaleźći

background image

zaatakować,bymiećto

zgłowy,alezdrugiej–chciałamtoodwlekaćwnieskończoność.

Tadrugaopcjabyłataknaprawdęmarzeniemściętejgłowy,boDużyPhilbyłjak
wąż.

Czekał,byuderzyćwnas,gdybędziemysiętegonajmniejspodziewać.Iztego
powodużyłam

wnieprzerwanymstrachu.

Pokręciłamgłową,byodpędzićtęmyśl,ispojrzałamwstronęRydera,który
skupiał

wzroknaBrannie,aleodwróciłgłowę,gdytylkonaniegozerknęła.

–CozrobimyzRyderemiBranną?–wyszeptałamdoKane’a

Spojrzałnaparęzezdziwieniem,apotemspojrzałnamniebezradniei
westchnął.

–Nicniemożemyzrobić,laleczko.–Zmarszczyłbrwiidodałcicho:–Albo
wyjdąztego

silniejsijakopara,albozerwązesobąikażderuszywswojąstronę.

Mdliłomnie,gdymyślałamotejdrugiejewentualności.

–RyderiBrannaciąglebędąprzynas,nawetgdyzesobązerwą.Ichrodzeństwo
wkońcu

siępobierzeibędąmiećwspólnychbratankówisiostrzeńców.

Kanewestchnąłznowu.

–Rzeczywiście,jeślidotegodojdzie,toniebędzietakłatwo.

KanezabrałodemnieJaxaipodszedłdoAleca,którypragnąłnieustannejuwagi
zestrony

background image

swojegobratanka.

UśmiechnęłamsięispojrzałamrazjeszczenaRyderaiBrannę.Brannanapiła
sięwody

izaczęłakaszleć,awtedyRyderpoklepałjąpoplecach,byjejpomóc,aledrugą
rękąpisałcośna

telefonie.

–Możejeszczejestdlanichnadzieja–wymamrotałam.

–Oczywiście,żejest–odezwałasięzamnąBronagh.–Onisąsobiepisani.Ale
trzeba

ichuderzyćpatelnią,żebytodonichdotarło.

Odwróciłamgłowęizauważyłam,żeBronaghiKeelapodeszłydomnieodtyłu.

–TupotrzebatakiegoAshaWade’a–powiedziałaKeelaiuśmiechnęłasię
złośliwie.

Zamrugałamzdezorientowana.

–KimjestAshWade?–zapytałamcicho.

–Tonowypołożny,którypracujenaoddzialeBranny–wyjaśniłaBronaghztak

szerokimuśmiechem,żeniemalwyglądałkarykaturalnie.

Pokiwałampowoligłową.

–Okej,alecotenfacetmadorzeczy?Jakmasprawić,żeRyderiBranna
zrozumieją,że

sąsobiepisani?–zapytałam.

Keelapuściładomnieoczko.

–Powiedzmy,żeBrannawspominałacośonowymboskimpołożnym,który
pracuje

background image

dokładnieotychsamychporach,coona.Izaczęłamsięzastanawiać:czego
Slaterowie

nienawidząnajbardziejnaświecie,jeślichodzioichkobiety?Kogowęszącego
wokółichkobiet

nieznoszą?

Żarówkanatychmiastzapaliłasięwmojejgłowieizaśmiałamsię.

–Nieznosząinnychfacetów.

–Dokładnie.–Bronaghuśmiechnęłasięszeroko.–Aczegopragnąkobiety
Slaterówze

stronnychinnychmężczyzn?

–Uwagi–odparłam,czującsięniecowinna.

–Aledlaczego?–naciskałaKeela.

–BouwagazestronyinnychmężczyznprowokujeSlaterówisprawia,że
zachowująsię

jakjaskiniowcy.Jesteśmyichioniniemająproblemuztym,bynaznaczyćnas
jakoswoje

samiceprzyinnymmężczyźnie.Lubkobiecie.

–Awięcniejesteśtylkoślicznąbuźką–pochwaliłamnieBronagh.–Nie
potrzebujemy

innychfacetów,alegdyokazująnamuwagę,pragniemymiećztegotytułu
korzyści.Więc

uważam,żejeśliAshokażeBrannietrochęatencji,Ryderobudzisięizrozumie,
żejeśliczegoś

szybkoniezrobi,tomożejąstracić.Brannawtedyzauważyjegoreakcjęibum!
Znowubędą

background image

razemiwszystkowrócidonormy.

Przekrzywiłamgłowęizapytałam:

–Alewiecie,żewyniktegoeksperymentumożebyćzupełnieinny,niż
przewidujecie,

prawda?

Bronaghwzruszyłaramionami.

–PorozmawiamzAshem,będziewiedział,jakijestcelinampomoże.Wszyscy
kochają

Brannęizrobiądlaniejwszystko.

Westchnęłam.

–Aco,jeśliwszystkopójdzienietak,aonizabijąnaszato,żesięwtrącamyw
ich

związek?

Keelawzruszyłaramionami.

–Niemożebyćgorzej,niżterazjestmiędzynimi.

Aleczynapewno?

Zagryzłamwnętrzepoliczka.

–Możemacierację.

–Awięcwchodziszwto?–zapytałaBronaghzuniesionymibrwiami.

Czywchodziłam?

–Comitam,wchodzę.Niemogęwampozwolićdziałaćbezemnie,wtedy
wszystko

pójdzienietak.

background image

Bronaghpisnęłapodekscytowana.

–Wszystkopójdziedoskonale–stwierdziła,apotemodwróciłasięiodeszłaz
Keelą.

Uniosłamrękęipotarłamszyję.Czułamniepokojąceuczucie,którezagnieździło
się

wmoimżołądku.OtrząsnęłamsięztegoispojrzałamwstronęRyderaiBranny
siedzącychpo

dwóchstronachsofyiignorującychsięwzajemnie.

Przełknęłamztrudemślinęiwymamrotałamdosiebiecicho:

–Cozłegomożesięstać?

Głosztyłumojejgłowyodpowiedział:

Tobędziechaos.

TYTUŁORYGINAŁU:

Aideen

ASlaterBrothersNovel

Redaktorprowadząca:EwelinaSokalska

Redakcja:MonikaPruska

Korekta:JustynaYiğitler

Opracowaniegraficzneokładki:ŁukaszWerpachowski

CoverDesignbyMayhemCoverCreations

Copyright©2015,L.A.Casey

background image

PublishedbyL.A.Casey

www.lacaseyauthor.com

Copyright©2018forPolisheditionbyWydawnictwoKobieceŁukaszKierus

Copyright©forPolishtranslationbySylwiaChojnacka

Wszelkieprawadopolskiegoprzekładuipublikacjizastrzeżone.Powielanie

irozpowszechnianiezwykorzystaniemjakiejkolwiektechnikicałościbądź
fragmentów

niniejszegodziełabezuprzedniegouzyskaniapisemnejzgodyposiadaczatych
prawjest

zabronione.

Wydanieelektroniczne

Białystok2018

ISBN978-83-66074-39-2

BądźnabieżącoiśledźnaszewydawnictwonaFacebooku:

www.facebook.com/kobiece

WydawnictwoKobiece

E-mail:redakcja@wydawnictwokobiece.pl

Pełnaofertawydawnictwajestdostępnanastronie

www.wydawnictwokobiece.pl

background image

NazlecenieWoblink

woblink.com

plikprzygotowałaKatarzynaRek


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Bracia Slater Tom 2 Część 2 Keela Casey L A 2
Bracia Slater Bronagh L A Casey
Bracia Slater Tom 2 Część 2 Keela Casey L A
Bracia Slater Tom 2 Bronagh Casey L A
Stany nagłe u dzieci XXX
Baśń o trzech braciach i królewnie
xxx
Bracia Siostry S(A)TB organy
Analiza SWOT Przeds.Transportowego XXX, Studia, ZiIP, SEMESTR VII, Zarządzanie strategiczne
HASŁA DO STRON XXX, ► Dokumenty, Pozostałe
11 03 12 02 xxx Wahrschaurgl o L
11 02 08 01 xxx Zusatzbest Allg m L
11 02 08 01 xxx Zusatzbest Allg o L

więcej podobnych podstron