Z cytadeli do wolności
Czy Józef Piłsudski był wariatem?
Tak myśleli funkcjonariusze carskiej policji. Upewniła ich w tym kilkutygodniowa obserwacja pacjenta. – Plan się
udał, ale dużo zdrowia mnie to kosztowało – wspominał Piłsudski po latach.
To mało znana historia, historia pokazująca zmysł przyszłego naczelnika Państwa Polskiego. Najpierw aresztowanie, potem
pobyt w carskich kazamatach. Sytuacja bez wyjścia, Pawilon X warszawskiej cytadeli okrywa ponura sława. O ucieczce trudno
nawet myśleć, los skazańców wydaje się przesądzony. To stąd na stracenie prowadzono Romualda Traugutta, Stefana Okrzeję,
Józefa Montwiłł-Mireckiego i innych polskich patriotów. Zapewne podobnie skończyłby Piłsudski...
Piłsudski z córkami
Triumf swobody słowa
Początek XX wieku, Polski nie ma na mapie świata. Wolna ojczyzna żyje jednak w sercach światłej części narodu – działają tajne
organizacje, wychodzi podziemna prasa. Piłsudski ma wówczas 33 lata i wieloletnią działalność konspiracyjną na koncie. Jest
jednym z filarów Polskiej Partii Socjalistycznej i redaktorem pisma Robotnik. Gazeta wychodzi od kilku lat, stanowi ważne forum
niezależnej myśli.
Noc z 21 na 22 lutego 1900 roku, dom przy ulicy Wschodniej w Łodzi. To tu działa zakonspirowana drukarnia, to tu
przygotowywany jest kolejny, 36. numer Robotnika. Praca wre, kiedy do małego pokoiku na poddaszu wpadają carscy
żandarmi. Rewizja, przeszukanie. I aresztowania. Dowodzący akcją podpułkownik Gnoińskij bierze do ręki odbitkę tekstu
"Triumf swobody słowa". I czyta. Półgłosem, uśmiechając się do siebie. "Wot i Gutienberg" – mówi przeczytawszy fragment
tekstu i patrząc na Piłsudskiego wskazuje na maszynę drukarską. Co takiego wyczytał carski oficer? Tekst brzmiał: "Orłow, szef
żandarmów Mikołaja I, odprowadzając razu pewnego swojego przyjaciela wyjeżdżającego za granicę, prosił o załatwienie
pewnego interesu. Gdy będziesz pan w Norymberdze – mówił mu – zajdź pan pod pomnik Gutenberga, wynalazcy druku i pluń
mu pan ode mnie w oczy. Od niego całe zło na świecie pochodzi".
Jaja ze skorupą
To interesująca postać. Zapomniany na kartach polskiej historii, a to właśnie on wpłynie pośrednio na jej bieg. Władysław
Mazurkiewicz – rewolucjonista, lekarz, naukowiec. W wolnej Polsce zostanie znanym profesorem farmakognozji i botaniki
lekarskiej. Ale bodaj największym dziełem jego życia jest akcja z 12 maja 1901 roku – uwolnienie z więziennego szpitala w
Petersburgu Józefa Piłsudskiego. Misterny plan, koronkowe wykonanie.
Na to jednak przyjdzie czas, póki co, po aresztowaniu w drukarni Robotnika, Piłsudski trafia do więzienia w Łodzi. A że więźniem
jest niezwyczajnym, niebawem zostaje przewieziony do Warszawy i osadzony w Pawilonie X tamtejszej cytadeli. Stamtąd nie
ma ucieczki. To właśnie wtedy Wiktor (pseudonim Piłsudskiego) wpada na pomysł udawania wariata, by zmusić władze
1
więzienne do przeniesienia go do szpitala psychiatrycznego w Tworkach. Od zaufanego strażnika otrzymuje szczegółowy opis
choroby i wskazówki postępowania, które zaczyna skrupulatnie wcielać w życie. Odmawia przyjmowania napoi twierdząc, że
chcą go otruć. Do nikogo się nie odzywa, ciągle rozmyśla, a widząc strażników kryje się po kątach. Pije jedynie wodę, po
uprzednim dokładnym jej zbadaniu, a odżywia się wyłącznie jajami gotowanymi na twardo, które zjada razem ze skorupą.
Piłsudski po mistrzowsku odgrywa manię prześladowczą, ale – jak będzie wspominał po latach – była to gra niezmiernie
przykra. Ciągła uwaga na ruchy, wyraz twarzy, mówienie nonsensów. A do tego głodówka wyczerpująca organizm, tym
trudniejsza, że podsuwano mu wyszukane specjały. W końcu miał tego dość, postanowił skończyć z udawaniem.
Osobnik niepoczytalny
Aleksander Sulkiewicz – mahometanin, wywodzący swój ród od Tatarów litewskich. Wypróbowany towarzysz, członek
Centralnego Komitetu Polskiej Partii Socjalistycznej. Jego zasługi są nie do przecenienia, pracując jako urzędnik celny przemycał
przez granicę olbrzymie ilości rewolucyjnej bibuły do Królestwa. Potem zostanie oficerem, zginie walcząc w legionach.
To właśnie Sulkiewicz obmyślił plan ucieczki Piłsudskiego z więziennego szpitala w Petersburgu, szpitala, do którego
przewieziono aresztanta z więzienia w Warszawie z podejrzeniem choroby psychicznej. Co ciekawe, decyzję o przeniesieniu
podjęto wówczas, kiedy po kilku tygodniach udawania wariata Piłsudski nie wytrzymując presji i napięcia zaczął zachowywać się
normalnie. Spożywał posiłki, twierdził, że jest całkiem zdrowy, i to właśnie wtedy carscy psychiatrzy uznali, że jednak coś z nim
jest nie tak. Było to bowiem klinicznym obrazem choroby i utwierdziło medyków w przekonaniu, że mają do czynienia z
osobnikiem niepoczytalnym, którego należy odizolować.
W ten sposób pierwszy etap został zrobiony – Piłsudski opuścił Pawilon X. Przewieziono go pociągiem do Petersburga i
umieszczono w tamtejszym szpitalu więziennym im. św. Mikołaja, gdzie miał zostać poddany dalszym badaniom. To już było
coś, do wolności pozostawała jednak jeszcze długa droga.
Jegomość z cylindrem
Przeglądam przedwojenne książki. Pożółkłe strony, czarno-białe fotografie. Często niewyraźne, za mgłą. Piłsudski z wąsami i z
brodą, jako więzień i jako naczelnik państwa, jako zesłaniec i jako wódz. Barwne życie, niezwykłe przygody. I 12 maj – dzień
szczególny w jego biografii. Tego dnia w 1935 roku marszałek umiera, tego dnia 9 lat wcześniej przeprowadza tzw. przewrót
majowy i również tego dnia – w 1901 roku wszystko się zaczyna. To wtedy Piłsudski odzyskuje wolność, wymykając się z
petersburskiego szpitala i wieńcząc w ten sposób misterną akcję swoich współtowarzyszy z PPS; akcję, którą kierował
Aleksander Sulkiewicz, a jej głównym wykonawcą był Władysław Mazurkiewicz. Ten ostatni, zatrudniony jako lekarz w
petersburskim szpitalu, przez wiele dni gromadził części garderoby, które ukrywał w szpitalnej pracowni chemicznej, czekając
na dogodny moment. Taki nadarzył się podczas jego nocnego dyżuru, kiedy po wieczornym obchodzie pacjentów kazał
pielęgniarzom przyprowadzić Piłsudskiego na dodatkowe badania. Pomógł mu się przebrać w elegancki garnitur i jako wysokiego
rangą urzędnika państwowego – wytwornego jegomościa z cylindrem w ręku, wyprowadził poza szpitalne mury. Strażnik
zasalutował na pożegnanie, a za bramą czekała dorożka, która powiozła Piłsudskiego w kierunku przystanku, przystanku o
nazwie Niepodległość.
***
Za pomoc w dotarciu do materiałów dziękuję pracownikom Instytutu Józefa Piłsudskiego w Londynie.
Józef Piłsudski znany był z ciętego języka i niekonwencjonalnych zachowań
Przed jednym ze swoich wyjazdów do Japonii wydał przyjęcie dla dyplomatów, na którym główną atrakcją była specjalnie przyrządzona ryba. Kiedy Piłsudski zabierał się
do jej konsumowania ze zdumieniem spostrzegł, że ryba łypie na niego strasznym okiem, rusza się i tłucze ogonem w talerz. Wypluć nie można – bo afront, a połknąć – też
trudno. Przynajmniej na trzeźwo. Piłsudski długo się nie zastanawiał – wypił duszkiem pół szklanki koniaku, a z nim popłynęła i ryba. Jak się później okazało, była jedynie
ogłuszona, a sztuka polegała na tym, żeby zjeść ją zanim się obudzi.
Bolesław Wieniawa-Długoszowski
Jednym z najbliższych współpracowników Piłsudskiego był generał Bolesław Wieniawa-Długoszowski, świetny żołnierz i nie mniejszy hulaka. Kiedyś mocno narozrabiał
i musiał zameldować się u przełożonego. Do raportu jednak przybył po cywilnemu. Zdenerwowanemu Piłsudskiemu oświadczył krótko: "Melduję posłusznie, panie
marszałku, że polski generał w mundurze nie może dostać po pysku". Tak rozbawił tym stwierdzeniem Piłsudskiego, że ten zrezygnował z jego ukarania.
2