BY
Ć
CZECZENEM - POKÓJ I WOJNA WIDZIANE OCZAMI CZECZE
Ń
SKICH
UCHOD
Ź
CÓW
Wpisał: Administrator
23.07.2008.
Ksi
ąż
ka zawiera prace uczniów czecze
ń
skich,
po
ś
wi
ę
cone przeszło
ś
ci i tera
ź
niejszo
ś
ci Czeczenii.
Odzwierciedlaj
ą
one osobiste do
ś
wiadczenia
autorów, dzieje ich rodzin i losy ró
ż
nych ludzi na
tle historii Czeczenii. Prace te zostały wybrane
spo
ś
ród wypracowa
ń
, przysłanych na konkurs
Stowarzyszenia Memoriał „Człowiek w historii.
Rosja – wiek XX”
w latach 2003-2004. Doł
ą
czono równie
ż
prace
czterech uczniów rosyjskich, po
ś
wi
ę
cone losom
uchod
ź
ców czecze
ń
skich w Rosji.
Tytuł oryginału:
Быть
чеченцем
:
Мир
и
война
глазами
школьников
Tłumaczenie: Aniela Czendlik
Spis tre
ś
ci:
Wst
ę
p - Czecze
ń
ska pami
ęć
I. „póki
ż
yw b
ę
d
ę
…“
Moje lata
Historia dla moich dzieci
Pod bombami
Dzie
ń
Artylerzysty
Dopóki
ż
ycia stanie
Prze
ż
yli
ś
my trzy wojny
Samaszki
Niebo nad Gudermesem
II. „Zgromadz
ę
swoje dzieci…”
„Bohcza” mojej babci
Jestem z tejpu „terło”
Znowu wojna
Jestem Czeczenk
ą
, córk
ą
Czeczenów
Gdzie ja zbior
ę
swoje dzieci?
Mój pradziad – Salam-mułła
Czecze
ń
ska rodzina: zwi
ą
zek epok i pokole
ń
Mój pradziadek Abdul-Kadyr-Kaimow
Nasz los
III. „Lubi
ę
ogl
ą
da
ć
stare fotografie”
Rachimat i babcia Ola
Czecze
ń
ski Jesienin
Wiara, nadzieja, miło
ść
Lidy Jandijewej
Losy Jesimat
Niedole wajnachskich kobiet
Krwawy popiół Chajbachu
IV. „Lekcje, które niczego nie ucz
ą
…”
Strona 1 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokój i ...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Rosjanie i Czeczeni! Dlaczego nie mo
ż
emy
ż
y
ć
w zgodzie?
Czeczenia. Powiedz mi,
ż
ołnierzu, co ci
ę
boli…
Nie powinno by
ć
na ziemi obcych sobie ludzi
Lekcje, które niczego nie ucz
ą
Suplement
Rosja i Czeczenia: krótka chronologia wzajemnych powi
ą
za
ń
Dzieci przeszło
ś
ci = dzieci tera
ź
niejszo
ś
ci
O konkursie „Człowiek w historii. Rosja – wiek XX”
By
ć
Czeczenem:
pokój i wojna widziana oczami czecze
ń
skich uczniów
Ksi
ąż
ka zawiera prace uczniów, głównie szkół czecze
ń
skich z lat 2003-2004,
przysłane na ogólnorosyjski konkurs historyczny „Człowiek w historii. Rosja – wiek XX”,
ogłoszony przez Stowarzyszenie „Memoriał”. Wydanie ukazało si
ę
dzi
ę
ki Urz
ę
dowi
Głównego Komisarza ONZ ds. Uchod
ź
ców, programowi „Migracja i prawo”, Centrum
Ochrony Praw Człowieka, Stowarzyszeniu „Memoriał” i portalowi internetowemu „W
ę
zeł
Kaukaski”.
Czecze
ń
ska pami
ęć
Irena Szczerbakowa, dyrektor programu Stowarzyszenia O
ś
wiatowego „Memoriał”
„Okazuje si
ę
,
ż
e do szcz
ęś
cia potrzeba niewiele: wystarczy tylko
ś
wiadomo
ść
,
ż
e jeszcze
ż
yjesz” – tymi słowami ko
ń
czy si
ę
jedna z pierwszych czecze
ń
skich prac, jakie
napłyn
ę
ły na nasz konkurs.
Ogólnorosyjski konkurs historyczny „Człowiek w historii. Rosja – wiek XX” został
ogłoszony przez Mi
ę
dzynarodowe Stowarzyszenie „Memoriał” w roku 1999. Byli
ś
my
zaskoczeni,
ż
e konkurs zyskał tak szeroki rozgłos: codziennie przychodz
ą
do nas tysi
ą
ce
prac ze wszystkich zak
ą
tków Rosji. Ale, trzeba przyzna
ć
, nie my
ś
leli
ś
my,
ż
e w tym chórze
usłyszymy głosy czecze
ń
skich nastolatków. Wprawdzie temat wojny w Czeczenii, tak czy
inaczej, wyst
ę
puje w pracach rosyjskich uczestników konkursu, bo jest obecny na łamach
codziennej prasy, a wojna ta wywołuje du
ż
y odd
ź
wi
ę
k w społecze
ń
stwie rosyjskim.
Szczególnie uwidacznia si
ę
w opowiadaniach o losach ojców i starszych braci,
prze
ż
ywaj
ą
cych traum
ę
w wyniku do
ś
wiadcze
ń
- fizycznych i moralnych – doznanych na
wojnie czecze
ń
skiej.
Uwa
ż
ali
ś
my za spraw
ę
zasadnicz
ą
, by w nasz
ą
„historyczn
ą
” dyskusj
ę
wple
ść
w
ą
tek Północnego Kaukazu, zwłaszcza czecze
ń
skich uczniów, a przez to chocia
ż
w
niewielkim stopniu zrozumie
ć
, co my
ś
l
ą
o swojej historii.
W roku 2003 podj
ę
li
ś
my starania, aby o konkursie dowiedzieli si
ę
nauczyciele i
uczniowie w Czeczenii. Przeprowadzenie konkursu w tym kraju było mo
ż
liwe dzi
ę
ki
współpracy mi
ę
dzy portalem internetowym „W
ę
zeł Kaukaski” a koordynatorem konkursu
w Czeczenii, którym została Asijat Murtazalijewa.
Tym niemniej trudno było przypuszcza
ć
,
ż
e w Czeczenii znajd
ą
si
ę
nastolatki,
które by zechciały przesła
ć
swoje prace do Moskwy na konkurs. Jak pisze jedna z
uczestniczek, staraj
ą
c si
ę
ostro
ż
nie wyrazi
ć
swoj
ą
opini
ę
: „Jestem Czeczenk
ą
… By
ć
mo
ż
e, to niezbyt po
żą
dana narodowo
ść
w ogólnorosyjskim konkursie”.
Strona 2 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokój i ...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Zach
ę
caj
ą
c do pisania prac historycznych, zdawali
ś
my sobie jednocze
ś
nie
spraw
ę
, jak trudno cokolwiek zdziała
ć
bez muzeów, bibliotek czy archiwów. Ilu
czecze
ń
skim rodzinom udało si
ę
ocali
ć
jakie
ś
rodzinne dokumenty? O jakich archiwach
rodzinnych mo
ż
na mówi
ć
, skoro tam brakuje czasem nawet najbardziej elementarnych
warunków do
ż
ycia i nauki. „Pragn
ę
– pisze jeden z uczestników konkursu - by ludzie po
przeczytaniu tego wypracowania zrozumieli,
ż
e mamy ju
ż
do
ść
ż
ycia w
ś
ród ruin naszych
domów, bez
ś
wiatła, ł
ą
czno
ś
ci, bez wody. Nasze osiedla s
ą
daleko od głównej magistrali
czy centrów handlowych. Wieczorami, kiedy odrabiamy lekcje, nie ma
ś
wiatła,
praktycznie nic nie wida
ć
, a rano znów to samo – przychodzimy do szkoły, nic nie wida
ć
,
ciemno w klasach”. (Przypominaj
ą
si
ę
, przychodz
ą
ce równie
ż
na konkurs, opisy trudnego
dzieci
ń
stwa w czasach Wojny Ojczy
ź
nianej.)
Byli
ś
my zdumieni ilo
ś
ci
ą
prac, które napłyn
ę
ły na konkurs w latach 2003/2004. Z
Czeczenii dostali
ś
my ich a
ż
155, to kilkakrotnie wi
ę
cej ni
ż
z innych, bardziej spokojnych
rejonów kraju, ł
ą
cznie z Moskw
ą
i Petersburgiem.
To oczywiste,
ż
e wypracowania uczniów czecze
ń
skich ró
ż
ni
ą
si
ę
od prac ich
rówie
ś
ników z Rosji. Ale najwa
ż
niejsza ró
ż
nica nie dotyczy stopnia „naukowo
ś
ci” i
umiej
ę
tno
ś
ci wykorzystania dokumentacji archiwalnej, ale głównie tego,
ż
e jest to cz
ę
sto
opowiadanie nie o cudzej, ale o własnej przeszło
ś
ci, o tym, co autorzy sami prze
ż
yli.
Dwie wojny, na których tle min
ę
ła znaczna cz
ęść
ż
ycia czecze
ń
skich czternasto-
siedemnastolatków, zmieniły ich w wa
ż
nych
ś
wiadków historii. I swoj
ą
pami
ęć
,
stanowi
ą
c
ą
mały wycinek cało
ś
ci, analizuj
ą
ju
ż
jako cz
ęść
zbiorowej pami
ę
ci narodu.
O czym zatem pisz
ą
autorzy prac przysłanych z Groznego i innych
miejscowo
ś
ci, których nazwy kryj
ą
ogrom smutku i cierpienia – Samaszki, Gudermes,
Argun, Szali?
Najstarsi z nich pami
ę
taj
ą
strz
ę
py wydarze
ń
z czasów pokoju przed rokiem 1994
– tzn. sprzed pierwszej wojny czecze
ń
skiej. I to odległe
ż
ycie jawi im si
ę
prawie jak
opowie
ść
o utraconym raju. (Niewa
ż
ne, co rzeczywi
ś
cie sami pami
ę
taj
ą
, a co przekazali
im doro
ś
li.) Na tle wojennej zawieruchy i zniszcze
ń
, jako symbol cudownego, spokojnego
ż
ycia, pojawia si
ę
głównie Grozny, przed wojn
ą
wielkie i porozrzucane po okolicznych
wzgórzach radzieckie miasto. Dzisiaj uczniowie czecze
ń
scy „wspominaj
ą
” go tak:
„Przypomina si
ę
Grozny – najpi
ę
kniejsze miasto w Północnym Kaukazie – ton
ą
cy w
zieleni. Jakie
ż
tu były parki, skwery, fontanny, ogromne sklepy, teatry, szkoły, uczelnie!”;
„Mój dziadek wspominał, jakie to było miasto – pi
ę
kne, wysokie domy, kina, cyrk, kluby,
ile było ludzi, młodzie
ż
y, jak chodzili do teatru, do kina”.
Wszyscy wiemy,
ż
e
ż
ycie w czasach radzieckich i poradzieckich bynajmniej nie
było wspaniałe, ale nie ma z czym tego porówna
ć
. Oto, co zastali ci młodzi ludzie, kiedy
doszli do
ś
wiadomego wieku: „W co dzisiaj zmieniło si
ę
miasto? Zburzone domy,
pogorzeliska,
ś
miecie, ogromne dziury w drogach – same ruiny. Nie ma ani jednego
ż
ywego drzewka, ani jednego
ż
ywego krzaczka, wszystko martwe. Jakby r
ę
ka
ś
mierci
starła wszystko z oblicza ziemi. Z dawnego Groznego zostały tylko ruiny i wspomnienia.
Pozostały tu jedynie zdziczałe psy i ludzie, którzy nie maj
ą
dok
ą
d pój
ść
, i do tego jeszcze
ż
ołnierze z broni
ą
w r
ę
ku, którzy od rana do wieczora chodz
ą
po domach w
poszukiwaniach nowych ofiar tłumacz
ą
c,
ż
e przeprowadzaj
ą
kontrole”.
Obrazy, które utrwaliły si
ę
w ich pami
ę
ci, a które oni staraj
ą
si
ę
nam przekaza
ć
,
w wi
ę
kszym lub mniejszym stopniu zwi
ą
zane s
ą
z wojn
ą
: jak wychodzili przez tzw.
korytarze, jak ich ostrzeliwano, jak całymi dniami, a czasem tygodniami siedzieli w
piwnicach, jak wracali do na wpół rozwalonych domów i znów uciekali.
Strona 3 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokój i ...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Te nieko
ń
cz
ą
ce si
ę
epizody zlewaj
ą
si
ę
w jedn
ą
opowie
ść
: „Przez cał
ą
drog
ę
do
wioski Pobiedinskoje rodzice nie
ś
li Dani
ę
na zmian
ę
. Ja razem z bratem, licznymi
kuzynami i kuzynkami szli
ś
my asfaltow
ą
drog
ą
razem z dorosłymi. Na plecach nie
ś
li
ś
my
tornistry, w których oprócz ksi
ąż
ek było troch
ę
jedzenia i jakie
ś
zabawki. Ludzi było
bardzo du
ż
o i prawie wszyscy pod
ąż
ali w tym samym kierunku. Rzadko mo
ż
na było
zauwa
ż
y
ć
takich, którzy szli w kierunku przeciwnym, w stron
ę
miasta. Byli to ci, którzy
szukali swoich krewnych. W nadziei na spotkanie kogo
ś
z bliskich przedzierali si
ę
pod
pr
ą
d ludzkiego potoku i wpatrywali si
ę
uwa
ż
nie w twarze przechodniów”.
„Rozległ si
ę
wybuch i tumany kurzu zasłoniły zarówno ich samych, jak i nas,
stoj
ą
cych w pobli
ż
u. Cały czas trwała bezładna strzelanina i nadal nie mo
ż
na było ustali
ć
,
kto do kogo strzela. Z przyzwyczajenia padli
ś
my na ziemi
ę
. Wtedy nast
ą
piło kilka
eksplozji granatów. Kobiety i dzieci próbowały wydosta
ć
si
ę
z tego ludzkiego kł
ę
bowiska.
Wykorzystałem niewielk
ą
przerw
ę
w wymianie ognia, wyskoczyłem i pobiegłem w
kierunku szkoły nr 41, sk
ą
d przyszli
ś
my na skwerek”. „Pierwszego dnia wojny ja, moja
siostra Marina i wszyscy moi przyjaciele wracali
ś
my ze szkoły. Nagle nad nami pojawiły
si
ę
samoloty, a potem niedaleko nas usłyszeli
ś
my wybuch. Przybiegli
ś
my do domu
przera
ż
eni. Nie zastali
ś
my tam nikogo, mama była w pracy, jest nauczycielk
ą
w
młodszych klasach, a tato równie
ż
był w pracy, jest kierowc
ą
. Po chwili poszli
ś
my
sprz
ą
ta
ć
schron, ale za bardzo nam si
ę
nie przydał. Z ka
ż
dym dniem było coraz gorzej,
na moje miasto spadały bomby i pociski”.
Tak, wojna to dla nich temat najwa
ż
niejszy, ale w ich pracach nie ma
ż
adnych
prób wyja
ś
nienia sobie i innym, dlaczego zacz
ę
ła si
ę
pierwsza, a potem druga wojna
czecze
ń
ska. Bez ko
ń
ca powtarza si
ę
motyw:
ż
yli
ś
my spokojnie, a nagle na nas napadli.
Jednak nie mo
ż
na si
ę
dziwi
ć
,
ż
e nastolatki nie s
ą
w stanie wyja
ś
ni
ć
tego, czego doro
ś
li
nie potrafi
ą
im wytłumaczy
ć
. Trafnie napisała dziennikarka, komentatorka wojen
czecze
ń
skich, Galina Kowalska w jednym ze swych artykułów: „Wojna czecze
ń
ska to
absurd w stylu Kafki. Podawane przyczyny nijak nie maj
ą
si
ę
do przebiegu wydarze
ń
, nikt
te
ż
nie stara si
ę
dotrze
ć
do prawdy. Próby znalezienia jakiegokolwiek racjonalnego
uzasadnienia tej wojny prowadz
ą
donik
ą
d. Rodz
ą
si
ę
mity – dziwaczne i niedorzeczne.
Jednak nie bardziej niedorzeczne ni
ż
sama rzeczywisto
ść
”. Prace uczniów czecze
ń
skich
stanowi
ą
ilustracj
ę
tych słów.
Jakkolwiek by doro
ś
li okłamywali si
ę
nawzajem, nastolatki doskonale wyczuwaj
ą
fałsz i bezsilno
ść
tych, którzy nie potrafi
ą
ich ani strzec, ani broni
ć
. A przekle
ń
stwa pod
adresem wojny, którymi upstrzone s
ą
prace czecze
ń
skich uczniów, skierowane s
ą
przede
wszystkim do dorosłych (chocia
ż
wydaje si
ę
,
ż
e donik
ą
d, w powietrze). „Nikt nigdy nie da
rady wyperswadowa
ć
mi,
ż
e najstraszniejszym złem na Ziemi jest wojna. Niestety, młode
pokolenie Czecze
ń
ców dowiedziało si
ę
o niej nie z ksi
ąż
ek czy filmów. Ona przeszła jak
tr
ą
ba powietrzna przez nasze dni, przez nasze
ż
ycie”.
Wi
ę
kszo
ść
uczniowskich prac to opowiadania o wojnie i na tle wojny, której
przyczyn nie rozumiej
ą
, a której nie ma ko
ń
ca. W tych czecze
ń
skich historiach wyst
ę
puj
ą
kobiety, dzieci, starcy, ale nie ma walcz
ą
cych bojowników. Nie ma te
ż
„federałów”:
ż
ołnierze czy lotnicy wyst
ę
puj
ą
prawie w ka
ż
dym wypracowaniu, ale jako jednolita masa,
bezosobowo (bior
ą
szturmem, bombarduj
ą
, czasem nakarmi
ą
, czasem zabior
ą
jedzenie).
Ś
wiat nastolatków w Czeczenii niezwykle si
ę
zaw
ę
ził – wszystko kr
ę
ci si
ę
wokół
rodu i rodziny albo powi
ą
za
ń
rodzinnych, bo tylko to daje jakie
ś
poczucie
bezpiecze
ń
stwa: „Byli
ś
my uchod
ź
cami w wiosce Gojty. Na naszym podwórku
ż
yły trzy
rodziny: babcia, ciocia i kuzyn; wujek z
ż
on
ą
, ich dwóch synów i dwie córki i nasza
rodzina – tato, mama, ja, trzy siostry i brat. Tego ranka ka
ż
dy z nas jakby przeczuwał
nieszcz
ęś
cie, wszyscy byli w stosunku do siebie niezwykle uprzejmi i bliscy”.
I chocia
ż
wielu pisze,
ż
e wojna w Czeczenii zniszczyła struktury rodowe i
rodzinne, to jednak autorzy prac stale odwołuj
ą
si
ę
do historii swych rodów – i jakkolwiek
by ta rodowa pami
ęć
była zmitologizowana i wyidealizowana, jest to bez w
ą
tpienia ich
sposób identyfikowania si
ę
ze swoim rodem.
Ś
wiadomo
ść
rodowa, deklaracje miło
ś
ci
ojczyzny, przysi
ę
gi dochowania jej wierno
ś
ci – wyst
ę
puj
ą
niezwykle cz
ę
sto. Ale patos,
Strona 4 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokój i ...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
który czasem mo
ż
e wydawa
ć
si
ę
nieco teatralny, dla tych nastolatków jest czym
ś
naturalnym i niesłychanie wa
ż
nym.
W wielu opowiedzianych nam historiach rodzinnych – bo historie czecze
ń
skie to
przede wszystkim historie rodzinne (i nie tylko dlatego,
ż
e nie ma innych
ź
ródeł czy
archiwów) – główny trzon stanowi deportacja 1944 roku. Nawet kolektywizacja i rok 1937,
który te
ż
zahaczył o Czeczeni
ę
– wszystko to blednie wobec tragedii wysiedlenia,
maj
ą
cego w Czeczenii niezwykle brutalny przebieg. Symbolem upami
ę
tniaj
ą
cym t
ę
narodow
ą
tragedi
ę
pozostaj
ą
spaleni
ż
ywcem mieszka
ń
cy wsi Chajbak.
Ci
ęż
kie do
ś
wiadczenia tych młodych ludzi spowodowały,
ż
e nawet odwieczny
problem, jakim jest konflikt pokole
ń
, wyst
ę
puj
ą
cy cz
ę
sto w pracach uczniów rosyjskich –
tu prawie nie istnieje, jest za to wi
ęź
pokole
ń
– serdeczne relacje z lud
ź
mi starszego
pokolenia, którzy pami
ę
taj
ą
jeszcze spokojne
ż
ycie i do tych wspomnie
ń
wracaj
ą
.
Mało tego, by
ć
mo
ż
e teraz, na tle doznanych prze
ż
y
ć
i własnej pami
ę
ci, bli
ż
sze
stały si
ę
młodym Czeczenom prze
ż
ycia dziadków i bab
ć
, którzy do
ś
wiadczyli koszmaru
deportacji 1944 roku. Te „pami
ę
ci” w niektórych pracach tak ciasno si
ę
splataj
ą
,
ż
e
miejscami nie wiadomo, o kim jest mowa. Relacje bab
ć
i dziadków (zwykle, oczywi
ś
cie,
bab
ć
– to, nawiasem mówi
ą
c, ł
ą
czy wszystkich uczestników konkursu, bo najcz
ęś
ciej
no
ś
nikami rodzinnej pami
ę
ci s
ą
wła
ś
nie babcie) s
ą
pisane „jakby” w pierwszej osobie.
Cz
ę
sto o okropno
ś
ciach deportacji opowiada si
ę
w czasie koszmaru bombardowa
ń
, w
piwnicy. W takich chwilach znaczenie tych ci
ęż
kich do
ś
wiadcze
ń
nieprawdopodobnie
wzrasta – je
ż
eli dziadkowie i babcie wtedy prze
ż
yli, to i my teraz prze
ż
yjemy. Ro
ś
nie
równie
ż
znaczenie wspomnie
ń
(a zwłaszcza najwa
ż
niejszej ich cz
ęś
ci – dotycz
ą
cej
zachowania obyczajów i j
ę
zyka). Có
ż
mo
ż
na zabra
ć
z sob
ą
w czasie deportacji (ten
motyw powtarza si
ę
w naszych pracach dziesi
ą
tki razy) oprócz pakowanych w pospiechu
w
ę
zełków? W najlepszym wypadku – maszyn
ę
do szycia „Singer” (ten przedmiot jako
symbol i sposób na prze
ż
ycie ł
ą
czy setki historii rodzinnych uczestników naszego
konkursu z ró
ż
nych regionów i ró
ż
nych narodowo
ś
ci). „W Starych Atagach ogłoszono,
ż
e
z rozkazu Stalina Czeczeni musz
ą
zosta
ć
wysiedleni. Zebrano wszystkich i zacz
ę
to
wywozi
ć
z wioski. Przyszło do nas trzech mundurowych i pytali, gdzie s
ą
doro
ś
li.
Powiedziałam,
ż
e mama i brat pracuj
ą
w Groznym w zakładach wojskowych i wła
ś
nie na
nich czekamy.
ś
ołnierze powiedzieli,
ż
e nie warto, bo oni ju
ż
nie wróc
ą
i zacz
ę
li mi
pomaga
ć
w pakowaniu. Radzili zabra
ć
z sob
ą
prowiant i jakie
ś
ciepłe rzeczy. Z jedzenia
była tylko m
ą
ka kukurydziana, a z ciepłych rzecz – mamin płaszcz i tatowa kufajka.
Przeforsowałam zabranie maszyny do szycia «Singer». Pozwoliła nam potem prze
ż
y
ć
w
Kazachstanie”.
Ci
ęż
ko jest czyta
ć
takie prace, miejscami do
ść
jednostajne, jak monotonny epos
czy narracja, z licznymi powtórzeniami i ró
ż
nymi opisami jednego i tego samego
wydarzenia: lutego 1944, stycznia 1995 czy jesieni 1999… Niemniej i te krótkie, czy
nawet pourywane wypowiedzi, zmuszaj
ą
do zastanowienia nad zmianami, jakie z biegiem
lat dokonywały si
ę
w Czeczenii i jak pokrywaj
ą
si
ę
one z wydarzeniami, które miały
miejsce u nas.
Czym jest w historii Rosji deportacja narodu czecze
ń
skiego? W najlepszym
wypadku jedynie tragicznym epizodem w ogólnym kontek
ś
cie stalinowskiej epoki. W
rzeczywisto
ś
ci dla ka
ż
dego narodu inaczej płynie czas i inaczej zmieniaj
ą
si
ę
epoki
historyczne. Raz bardzo powoli, raz błyskawicznie. Ka
ż
dy naród ma własn
ą
histori
ę
,
własny j
ę
zyk i własny czas. Szkoda tylko,
ż
e nigdzie nie zapisano zasad, którymi nale
ż
y
si
ę
kierowa
ć
przy jego okre
ś
laniu. Według godzin na zegarze czecze
ń
skich wspomnie
ń
niedawno był zarówno Szamil, jak i rok 1870 obok 1996. Rosja ju
ż
zapomniała, kiedy
podbiła Kaukaz. Czy rzeczywi
ś
cie było to tak dawno, a wi
ę
c nigdy? To samo dotyczy
deportacji – te
ż
było to bardzo dawno temu, ale potem wyp
ę
dzonym pozwolono wróci
ć
- a
wi
ę
c przeproszono - i jakie dzisiaj s
ą
tego skutki? Nawet w pracach konkursowych wida
ć
,
ż
e Czeczeni maj
ą
zupełnie inne poczucie czasu: wydaje si
ę
,
ż
e wysiedlono ich wczoraj,
dzisiaj rano pozwolono wróci
ć
(nie chodzi o powrót, a jedynie o pozwolenie), za
ś
w ci
ą
gu
dnia bombardowano. Na razie nie jeste
ś
my w stanie zrozumie
ć
tej ró
ż
nicy czasu
historycznego – perspektywy wspólnej przyszło
ś
ci s
ą
zbyt smutne. W ka
ż
dym razie
nawet przy pomocy ci
ęż
kiego młota nie mo
ż
na przesun
ąć
wskazówek na czecze
ń
skim
zegarze historii.
Strona 5 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokój i ...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Niezrozumienie tych rozbie
ż
no
ś
ci w podej
ś
ciu do czasu historycznego ma
powa
ż
ne i na dodatek nieodwracalne konsekwencje, które doprowadziły do tego, co teraz
dzieje si
ę
w Czeczenii. Nie rozumieli
ś
my i nie zdawali
ś
my sobie sprawy, jak
ą
niestygn
ą
c
ą
law
ą
jest ludzka pami
ęć
– wystarczyło tylko zetrze
ć
z niej cieniutk
ą
skorupk
ę
.
Wypracowania młodych ludzi daj
ą
tego przykłady.
Czym dla czecze
ń
skich nastolatków jest dzisiejsza Rosja? Przede wszystkim ci,
którzy przysłali nam swoje prace, pisali po rosyjsku i ich przestrze
ń
kulturowa wci
ąż
jeszcze pokrywa si
ę
z przestrzeni
ą
kultury rosyjskiej. W wielu pracach zostały
przytoczone cytaty z Lermontowa czy Tołstoja, a wersy z „Had
ż
i-Murata” i „Olbrzyma”
słu
żą
cz
ę
sto jako motto. I ma si
ę
wra
ż
enie,
ż
e, zwracaj
ą
c si
ę
do nas, mimowolnie
„zaklinaj
ą
” nas t
ą
kultur
ą
. Czecze
ń
scy uczniowie z pewno
ś
ci
ą
czuj
ą
,
ż
e jest to bodaj czy
nie ostatnia przestrze
ń
, w której mo
ż
liwe jest jakie
ś
wzajemne zrozumienie.
Wielu z tych, którzy przysłali prace na konkurs, stara si
ę
zachowa
ć
obiektywizm
w stosunku do strony rosyjskiej, b
ą
d
ź
co b
ą
d
ź
mówi
ą
o ludziach, którzy w ich oczach
uosabiaj
ą
pewn
ą
nadziej
ę
na zrozumienie i pojednanie, na przykład o Wiktorze
Popkowie, którego obraz maluje w swojej pracy Maksym Isajew z Groznego: „Wiktor
zgin
ą
ł z r
ą
k bandytów, jakiejkolwiek by byli narodowo
ś
ci i jakimkolwiek j
ę
zykiem by
mówili. Był malutkim promyczkiem nadziei dla udr
ę
czonego przez wojn
ę
narodu
czecze
ń
skiego. Znali go wszyscy w najdalszych zakamarkach naszej republiki. Piechot
ą
,
z sakw
ą
na plecach przedostawał si
ę
do nawet najbardziej niedost
ę
pnych górskich
aułów. Szedł do ludzi biednie ubrany, z twarz
ą
pobo
ż
nego człowieka, któremu obce były
marno
ś
ci
ś
wiata. Nie wiem, kim byli ci, którzy podnie
ś
li na niego r
ę
k
ę
.”.
Jest zupełnie oczywiste,
ż
e „rozmawiaj
ą
” z nami ci, którzy s
ą
usposobieni
nadzwyczaj pokojowo, którzy pojmuj
ą
beznadziejno
ść
takiej wojny i takiego oporu.
Czecze
ń
scy uczniowie zwracaj
ą
si
ę
do szerokiego kr
ę
gu adresatów, a nie tylko do
organizatorów konkursu. To zach
ę
ciło nas do opublikowania chocia
ż
cz
ęś
ci tych prac w
formie niewielkiego zbiorku. Uwa
ż
ali
ś
my za konieczne wł
ą
czy
ć
do publikacji równie
ż
utwory uczniów z innych rejonów Rosji, w których mówi
ą
o swoim stosunku do tego, co
dzieje si
ę
w Czeczenii. Trudno byłoby zrealizowa
ć
szerok
ą
debat
ę
, niech wi
ę
c chocia
ż
toczy si
ę
ona na stronicach tej ksi
ąż
ki. Aby czytelnikowi łatwiej było zrozumie
ć
czecze
ń
skie realia, poprosili
ś
my pracownika Centrum Ochrony Praw Człowieka,
Aleksandra Czerkasowa, o skomentowanie faktów, o których mowa w uczniowskich
wypracowaniach.
W encyklopedii Brockhausa, wydanej dokładnie przed 100 laty, w artykule
po
ś
wi
ę
conym Czeczenom czytamy: „Czeczeni nigdy nie bij
ą
swoich dzieci, ale nie
dlatego,
ż
e s
ą
przesadnie sentymentalni, lecz z obawy, by nie uczyni
ć
z nich tchórzy”.
Dzisiaj nie o tchórzostwo chodzi. Nie bij
ą
, to znaczy wyrabiaj
ą
w nich poczucie własnej
godno
ś
ci i swojego miejsca w
ś
wiadomo
ś
ci narodu i historii.
Uczucie to przenika wiele prac w tym zbiorze
.
„Dopóki
ż
ył b
ę
d
ę
…”
Moje lata
Maksym Isajew, Grozny, szkoła nr 61, kl. 9
Ojczyzna, dom, ulica, bliscy. Dla wielu moich rówie
ś
ników, przynajmniej za
granicami naszej republiki, to prawdopodobnie zwykłe słowa. Ale zarówno dla mnie, jak i
Strona 6 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokój i ...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
dla tysi
ę
cy moich współobywateli, maj
ą
one zupełnie inne znaczenie. Nauczyłem si
ę
rozumie
ć
gł
ę
bi
ę
tych poj
ęć
i ceni
ć
to, co w nich drogie, ojczyste, bez czego nie byłoby nas
ani naszej przyszło
ś
ci. Nauczyłem si
ę
z niepokojem spogl
ą
da
ć
na zegar, kiedy
zatrzymuj
ą
kogo
ś
z rodziny, patrze
ć
z podziwem na swoich rodziców, s
ą
siadów i ludzi
ż
yj
ą
cych tu, w Czeczenii, którzy po wszystkich okropno
ś
ciach wojny nios
ą
cej chaos,
cierpienia, utrat
ę
najbli
ż
szych nie oduczyli si
ę
ż
artowa
ć
, wychowywa
ć
dzieci i wierzy
ć
w
dobro.
Przed wojn
ą
mieli
ś
my mały, ale bardzo wygodny dom. Co wieczór zbierało si
ę
u
nas całe rodze
ń
stwo mojego taty. Siadywali przy wspólnym stole, na honorowym miejscu
zawsze siedziała ich matka (to znaczy moja babcia ze strony ojca), i opowiadali, co
widzieli i co prze
ż
yli w ci
ą
gu minionego dnia. Ta tradycja nadal jest u nas piel
ę
gnowana,
chocia
ż
wojna wiele zmieniła w naszym
ż
yciu.
Mam du
żą
rodzin
ę
. Dziadek ze strony ojca, Usman, miał dwana
ś
cioro dzieci:
siedmiu chłopców i pi
ęć
dziewcz
ą
t. Mój ojciec był ostatnim dzieckiem w tej licznej
gromadce. Trójk
ę
dzieci (dwóch chłopców i dziewczynk
ę
) dziadkowie pochowali w
Północnym Kazachstanie w rejonie kustanajskim. Tam była deportowana nasza rodzina,
Została zesłana razem z innymi Czeczenami i Inguszami. Babcia nam opowiadała,
ż
e jej
dzieci umarły z głodu. Mówiła te
ż
,
ż
e razem z nimi na zesłaniu znale
ź
li si
ę
ludzie innych
narodowo
ś
ci: Rosjanie, Polacy, mieszka
ń
cy krajów nadbałtyckich, Niemcy.
Zapami
ę
tałem jedno zabawne opowiadanie mojej babci o
ż
yciu na obczy
ź
nie.
Ich s
ą
siadem był Niemiec. Nazywał si
ę
Adam Boksberger. Ka
ż
dego ranka, wychodz
ą
c do
pracy, s
ą
siedzi, mój dziadek i Adam, do
ść
dziwnie si
ę
pozdrawiali. Adam Boksberger,
zwracaj
ą
c si
ę
do dziadka, mówił z ironi
ą
: „Zdrastwuj, bandit”. A dziadek odpowiadał mu z
tak
ą
sam
ą
ironi
ą
: „Zdrastwuj, faszyst”.
Pewnego dnia
ś
wiadkiem tej sceny był komendant wioski, który nadzorował
deportowanych. Strasznie si
ę
na nich rozzło
ś
cił,
ż
e pozwalaj
ą
sobie w jego obecno
ś
ci na
takie
ż
arty. Wyj
ą
ł nawet z kabury pistolet, gro
żą
c,
ż
e rozprawi si
ę
z nimi za takie gadanie.
Ale mój dziadek i Adam tylko mrugn
ę
li do siebie porozumiewawczo. Ka
ż
dy zacz
ą
ł si
ę
„usprawiedliwia
ć
” przed komendantem. Niemiec mówił: „Za co zesłano Czeczena?” i sam
sobie odpowiadał: „Za to,
ż
e bandit”. – „A ciebie za co tu przysłali?” – odezwał si
ę
dziadek. „Za to,
ż
e
ś
faszyst”. Komendant nie mógł zaprzeczy
ć
takim argumentom, bo
ka
ż
dy z nich został deportowany z takim wła
ś
nie oskar
ż
eniem: ka
ż
dy Niemiec to
faszysta, a ka
ż
dy Czeczen – bandyta.
Komendant poszedł sobie, kln
ą
c ich w
ż
ywy kamie
ń
, a dziadek i Adam długo
jeszcze si
ę
z niego
ś
miali.
I nadal tak si
ę
pozdrawiali.
Nie mogłem zrozumie
ć
sensu ich rozmowy i zapytałem babci
ę
, dlaczego to robili
– ubli
ż
ali sobie na oczach innych. Wyja
ś
niła mi,
ż
e w ten sposób obaj drwili z fałszywego
oskar
ż
enia, które wydała na nich oficjalna władza. Mówiła te
ż
nam,
ż
e wszyscy zesła
ń
cy
ż
yli z sob
ą
zgodnie i wzajemnie sobie pomagali.
W tych surowych i bardzo ci
ęż
kich warunkach ludzie nie tracili poczucia humoru,
wyra
ż
aj
ą
c przez to swój protest wobec despotycznej władzy.
Powróciwszy w roku 1960 z Kazachstanu, rodzina osiedliła si
ę
we wsi Zakan-
Jurt w dystrykcie aczchoj-martanowskim. Ale, jak opowiadał mi ojciec, we wsi nie było
ż
adnej pracy. Tak wi
ę
c po
ś
mierci dziadka, w roku 1970 moi krewni przeprowadzili si
ę
do
Groznego. Wszyscy wujkowie i ciocie, kiedy po
ż
enili si
ę
i wyszły za m
ąż
, osiedlili si
ę
w
Strona 7 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokój i ...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
pobli
ż
u rodzinnego domu. I przed wybuchem wojny w listopadzie 1994 roku we wsi
Katajama (1) zajmowali ju
ż
prawie dwie dzielnice wzdłu
ż
ulic Dunajska i Naftowa.
Pocz
ą
tek pierwszej wojny kojarzy mi si
ę
ze zrzucanymi nocami z samolotów
ś
wiec
ą
cymi „latarkami”. Nast
ę
pnego dnia rano zbierali
ś
my je w ogrodzie, na ulicy, po
podwórkach i polach. Niektóre wisiały, zaczepione o gał
ę
zie drzew czy druty elektryczne.
Były to miny w kształcie cylindrów przyczepione do malutkich pomara
ń
czowych
spadochronów. Jak nam pó
ź
niej wyja
ś
niono, zrzucanie ich było działaniem
psychologicznym, maj
ą
cym na celu zmuszenie ludno
ś
ci do opuszczenia miasta. (2)
W pierwszych dniach grudnia bombardowania i ostrzały rakietowe przybrały na
sile, pozostawanie w mie
ś
cie było coraz bardziej niebezpieczne, wi
ę
c ojciec wysłał mnie z
mam
ą
i młodszym braciszkiem do Szali (3), gdzie mieszkała rodzina mamy. Potem
jeszcze kilkakrotnie musieli
ś
my si
ę
przeprowadza
ć
do ró
ż
nych dzielnic wioski i ucieka
ć
przed bombardowaniem czy ostrzałem. A
ż
wreszcie w połowie kwietnia 1995 roku
wrócili
ś
my do Groznego. Rodzinny dom nie był zbytnio zniszczony i na nasz przyjazd
ojciec ju
ż
go wyremontował. Tato przez cały ten czas pozostawał w mie
ś
cie wraz z
jednym z moich wujków i kilkoma s
ą
siadami.
ś
ycie w „powojennym” Groznym było takie jak
ż
ycie w innych miastach i
wioskach Czeczenii: nocami słycha
ć
było strzały, wybuchały bomby i pociski. Mimo tego
nasi krewni wrócili do domów, gdy
ż
uwa
ż
ali,
ż
e lepiej mieszka
ć
na własnych
ś
mieciach,
ni
ż
poniewiera
ć
si
ę
w
ś
ród w
ś
ród obcych.
Przez nasz dom stale przewijali si
ę
jacy
ś
go
ś
cie. Przyje
ż
d
ż
ali z innych miast
Rosji, a nawet z innych krajów. Byli to dziennikarze i politycy, naukowcy i działacze
religijni - po prostu dobrzy ludzie.
Szczególnie dobrze zapami
ę
tałem Wiktora Popkowa (4). Pierwszy raz przyjechał
do nas sam. Moi rodzice wcze
ś
niej go nie znali. Kto
ś
ze znajomych dał mu nasz adres.
Zdziwili
ś
my si
ę
, gdy pewnego dnia zapukał do naszych drzwi wysoki m
ęż
czyzna
z dług
ą
biał
ą
brod
ą
i równie białymi długimi włosami. Był podobny do wiekowego starca z
rosyjskich bajek ludowych. Wygl
ą
dał jak kronikarz, który zszedł z okładki zabytku
literatury staroruskiej Słowo o pułku Igora.
Wszedł, przywitał si
ę
z nami, kłaniaj
ą
c si
ę
przy tym grzecznie domowi i jego
gospodarzom. Z opowiada
ń
przybysza dowiedzieli
ś
my si
ę
wielu ciekawych rzeczy o nim:
jest duchownym i
ś
wiadczy ludziom dobro. Stara si
ę
zaprowadzi
ć
pokój w Czeczenii.
Wzywa wszystkich walcz
ą
cych do zaprzestania wojny.
Którego
ś
ranka, kiedy sło
ń
ce zaczynało dopiero swoj
ą
w
ę
drówk
ę
po niebieskim
szlaku, zobaczyłem go stoj
ą
cego koło płotu. W r
ę
kach trzymał mał
ą
ksi
ąż
eczk
ę
. Twarz
miał zwrócon
ą
w stron
ę
wschodz
ą
cego sło
ń
ca. Czytał co
ś
z tej swojej ksi
ąż
eczki,
ż
egnał
si
ę
i kłaniał. Tak mnie to zaciekawiło,
ż
e o
ś
mieliłem si
ę
zapyta
ć
, co robi. Powiedział mi,
ż
e ta ksi
ąż
eczka to jego modlitewnik i wła
ś
nie odmawia modlitwy. My, muzułmanie,
odmawiamy codziennie pi
ęć
modlitw. Ja równie
ż
mam modlitewnik, z którego czytam
ró
ż
ne dua (modlitwy) skierowane do Allacha. Wiktor opowiedział nam o swojej rodzinie.
Wieczorami razem z bratem słuchali
ś
my z wypiekami na twarzy jego rozmów z naszymi
rodzicami. To był bardzo ciekawy i dobry człowiek. Nigdy nie słyszałem, by komu
ś
wymy
ś
lał. W ogóle mówił bardzo spokojnie i cicho, a na jego twarzy zawsze go
ś
cił
dobrotliwy u
ś
miech.
Za którym
ś
razem przyjechał z liczn
ą
grup
ą
swoich przyjaciół. Powodem były
wybory prezydenta Czeczenii. Było to zim
ą
1997 roku (5). Ludzie ci przybyli, aby
zobaczy
ć
na ile wybory przebiegaj
ą
prawidłowo, czy nie dochodzi do naruszania prawa.
Potem go
ś
cili u nas jeszcze par
ę
razy.
Strona 8 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokój i ...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Kiedy w roku 1999 zacz
ę
ła si
ę
druga wojna czecze
ń
ska, Wiktor przyjechał do
Nazrania, aby pomaga
ć
czecze
ń
skim dzieciom w górskich aułach.
W górach ludzie
ż
yj
ą
bardzo biednie. Nie wszystkie dzieci mog
ą
chodzi
ć
do
szkoły, bo brakuje im ubra
ń
i butów. Dlatego te
ż
Wiktor postanowił im pomóc. Przywoził z
Moskwy odzie
ż
, obuwie, podr
ę
czniki i rozdawał to wszystko dzieciom we wsiach dystryktu
no
ż
aj-jurtowskiego, wede
ń
skiego i szali
ń
skiego. Opowiadał potem, jak dzieci ciesz
ą
z
ka
ż
dej jego wizyty, kiedy przywozi im takie wspaniałe podarki.
Ostatni raz dzwonił do naszej mamy z Chasawjurtu, mówi
ą
c,
ż
e kupił ambulans i
wiezie pełny samochód lekarstw dla wiejskich szpitali i
ż
e potrzebuje dwóch dni, by je
porozwozi
ć
, ale trzeciego dnia pod wieczór postara si
ę
by
ć
ju
ż
u nas. Na drugi dzie
ń
dowiedzieli
ś
my si
ę
z telewizji,
ż
e niedaleko posterunku blokowego w Ałchan-Kała
samochód Wiktora ostrzelano. Zarówno Wiktor, jak i towarzysz
ą
cy mu lekarz zostali
ci
ęż
ko ranni. Przewieziono go do Moskwy, gdzie zmarł, nie odzyskawszy przytomno
ś
ci.
Wiktor zgin
ą
ł z r
ą
k bandytów, jakiejkolwiek by byli narodowo
ś
ci i jakimkolwiek
j
ę
zykiem by mówili. Był malutkim promyczkiem nadziei dla udr
ę
czonego przez wojn
ę
narodu czecze
ń
skiego. Znali go wszyscy w najdalszych zakamarkach naszej republiki.
Piechot
ą
, z sakw
ą
na plecach przedostawał si
ę
do nawet najbardziej niedost
ę
pnych
górskich aułów. Szedł do ludzi biednie ubrany, z twarz
ą
pobo
ż
nego człowieka, któremu
obce były marno
ś
ci
ś
wiata. Nie wiem, kim byli ci, którzy podnie
ś
li na niego r
ę
k
ę
.
Wszyscy, którzy znali tego człowieka do teraz nie mog
ą
wspomina
ć
go bez gł
ę
bokiego
smutku.
28 lutego 1996 urodziła si
ę
nam siostrzyczka Danija, zdrobniale Dania. Prawie w
tym samym czasie do miasta weszli bojownicy (6). Ojciec i cała nasza rodzina musieli
doło
ż
y
ć
wszelkich stara
ń
, nara
ż
aj
ą
c si
ę
przy tym na
ś
miertelne niebezpiecze
ń
stwo, aby
przywie
źć
do domu mam
ę
po operacji i noworodka.
W sierpniu 1996 Groznyj drugi raz w ci
ą
gu roku został zdobyty przez bojowników
(7). Walki w mie
ś
cie wybuchły z now
ą
sił
ą
. Pozostawanie tutaj stawało si
ę
coraz bardziej
ryzykowne. Zewsz
ą
d leciały pociski, a w dookoła wybuchały miny. W czasie kolejnej ciszy
mama razem z male
ń
stwem poszła do domu, aby zabra
ć
najpotrzebniejsze do drogi
rzeczy. Poło
ż
yła Dani
ę
na tapczanie i chciała zacz
ąć
si
ę
pakowa
ć
. Nie zd
ąż
yła nawet
otworzy
ć
drzwi szafy, kiedy rozległ si
ę
głuchy huk i cały pokój wypełnił kurz. Pocisk
nadleciał od strony lotniska „Północny”, uderzył w tapczan i ugrz
ą
zł za jego oparciem.
Dania nie zd
ąż
yła nawet si
ę
przestraszy
ć
, miała jakie
ś
pi
ęć
miesi
ę
cy. Mama złapała
malutk
ą
i z krzykiem wypadła na ulic
ę
. Nie wiadomo dlaczego, ale na szcz
ęś
cie dla nas
wszystkich, pocisk nie eksplodował. Widocznie taka była wola Wszechmog
ą
cego – nie
zabiera
ć
jeszcze naszej siostrzyczce dopiero co rozpocz
ę
tego
ż
ycia.
Ci
ęż
ko było wydosta
ć
si
ę
z Groznego. Trzy doby sp
ę
dzili
ś
my na posterunku
blokowym w Taszkale. Nie przepuszczano transportów, a na piesz
ą
w
ę
drówk
ę
z małym
dzieckiem na r
ę
kach i chor
ą
babci
ą
rodzice nie mogli si
ę
zdecydowa
ć
. Bo
ż
eby wydosta
ć
si
ę
z miasta trzeba było pokona
ć
15 kilometrów. Jednak czwartego dnia wszyscy
zdecydowali si
ę
wyruszy
ć
(8).
Babci
ę
wyprawili
ś
my samochodem razem z wujkiem, któremu udało si
ę
przedrze
ć
przez pole od strony Terskiego Wzgórza. Szli
ś
my pod osłon
ą
porannej mgły,
kiedy jeszcze nie mogły lata
ć
helikoptery, i wzdłu
ż
wzgórza kierowali
ś
my si
ę
w stron
ę
osady Goragorsk, oddalonej jakie
ś
60 kilometrów od Groznego. Przez cał
ą
drog
ę
do
wioski Pobiedinskoje rodzice nie
ś
li Dani
ę
na zmian
ę
. Ja razem z bratem, licznymi
kuzynami i kuzynkami szli
ś
my asfaltow
ą
drog
ą
razem z dorosłymi. Na plecach nie
ś
li
ś
my
tornistry, w których oprócz ksi
ąż
ek było troch
ę
jedzenia i jakie
ś
zabawki.
Strona 9 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokój i ...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Ludzi było bardzo du
ż
o i prawie wszyscy pod
ąż
ali w tym samym kierunku.
Rzadko mo
ż
na było zauwa
ż
y
ć
takich, którzy szli w kierunku przeciwnym, w stron
ę
miasta.
Byli to ci, którzy szukali swoich krewnych. W nadziei na spotkanie kogo
ś
z bliskich
przedzierali si
ę
pod pr
ą
d ludzkiego potoku i wpatrywali si
ę
uwa
ż
nie w twarze
przechodniów.
Razem z nami szedł starszy m
ęż
czyzna. Niósł on na plecach staruszk
ę
przywi
ą
zan
ą
do siebie wielk
ą
chust
ą
. Co chwil
ę
przystawał, tak jak i my,
ż
eby troch
ę
odpocz
ąć
, i ostro
ż
nie przysiadał – tak, by jednocze
ś
nie oboje znale
ź
li si
ę
na ziemi,
siedz
ą
c jeden za drugim. Widocznie była to jego matka lub starsza siostra. A mo
ż
e nawet
i obca kobieta...
Kiedy
ś
zrównali
ś
my si
ę
z m
ęż
czyznami nios
ą
cymi na noszach siwowłosego
m
ęż
czyzn
ę
. Jeden z nich był w
ś
rednim wieku, a drugi zupełnie młody. Jak si
ę
pó
ź
niej
okazało, byli oni synem i wnukiem staruszka. Wnuk miał jakie
ś
15-16 lat, wołali na niego
Uwajs. U
ś
miechali si
ę
, opowiadaj
ą
c id
ą
cym, jak długo dziadek namawiał ich, by zostawili
go w domu. Syn, mijaj
ą
c nas, rzekł wesoło do dziadka: „Gdyby
ś
o
ż
enił si
ę
z s
ą
siadk
ą
Bajset, kiedy
ś
my ci
ę
o to prosili, mogliby
ś
my teraz
ś
miało jej powierzy
ć
opiek
ę
nad tob
ą
”.
A dziadek odrzekł im z sarkazmem: „No i teraz d
ź
wigaliby
ś
cie dwóch staruchów. Cieszcie
si
ę
,
ż
e taszczycie tylko jednego”. Wszyscy wokół zacz
ę
li si
ę
ś
mia
ć
. A chc
ą
c mnie i brata
podnie
ść
na duchu, zwracaj
ą
c si
ę
do nas, dodał: „Patrzcie, jakie t
ę
gie chłopaki, id
ą
sami,
a dziada taszcz
ą
na cudzym garbie”.
W tłumie było bardzo wielu starszych ludzi, którzy nie mogli i
ść
o własnych
siłach. Niesiono ich na noszach, wieziono na wózkach, skleconych w po
ś
piechu z desek i
kół rowerowych. W drodze zaobserwowali
ś
my jeszcze jedn
ą
bardzo ciekaw
ą
scen
ę
. Na
posterunkach blokowych znajdowali si
ę
rosyjscy
ż
ołnierze, a mi
ę
dzy posterunkami
swobodnie przemieszczali si
ę
czecze
ń
scy bojownicy. Byli w zasi
ę
gu wzroku i wzajemnie
obserwowali si
ę
przez lornetki i optyczne celowniki. Ale wtedy nie strzelali. To nam si
ę
bardzo podobało.
Pod wieczór, kiedy sło
ń
ce chyliło si
ę
ku zachodowi, dotarli
ś
my do wioski
Pobiedinskoje.
Kiedy ko
ń
cem sierpnia 1996 roku ustały działania wojenne, znów powrócili
ś
my
do siebie. Dopóki nasz dom był odbudowywany, mieszkali
ś
my u babci. Przed nastaniem
zimy zd
ąż
yli
ś
my wprowadzi
ć
si
ę
do wyremontowanego budynku, chocia
ż
wiele jeszcze
było w nim do zrobienia, ale najwa
ż
niejsze,
ż
e mieli
ś
my dach nad głow
ą
i było ciepło.
Niebawem nadszedł rok 1997. Mała Dania ju
ż
biegała. W kraju miały miejsce
bardzo wa
ż
ne wydarzenia – wybory prezydenta Czeczenii i wybory do parlamentu.
ś
ycie
powoli zacz
ę
ło si
ę
stabilizowa
ć
. A w rodzinie pojawiła si
ę
czwarta pociecha, braciszek
Bułat.
Jednak naszym nadziejom na spokojne
ż
ycie nie s
ą
dzone było si
ę
zi
ś
ci
ć
.
Nadeszła jesie
ń
1999 roku. Wojenna jesie
ń
, która ci
ą
gn
ę
ła za sob
ą
długie lata
tułaczki po obcych mieszkaniach i podwórkach.
Przyszło nam wiele prze
ż
y
ć
. Od momentu, kiedy we wrze
ś
niu 1999 roku
dostałem si
ę
pod ostrzał rakietowy, do chwili, gdy w grudniu 2003 znalazłem si
ę
wraz ze
swoj
ą
klas
ą
w ogniu walki mi
ę
dzy bojownikami a federałami w centrum Groznego.
Strona 10 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
W pierwszym przypadku nie spodziewali
ś
my si
ę
,
ż
e samoloty bez uprzedzenia
zaczn
ą
bombardowa
ć
miasto, nie daj
ą
c mieszka
ń
com mo
ż
liwo
ś
ci jego opuszczenia.
Razem z kuzynem poszli
ś
my przygna
ć
krowy z pastwiska znajduj
ą
cego si
ę
na skraju
naszego przysiółka Katajama. Nagle nad polan
ą
pojawiły si
ę
samoloty. Leciały tak nisko,
ż
e nie słyszeli
ś
my warkotu ich silników. Wystrzelone rakiety p
ę
dziły ku nam z zawrotn
ą
pr
ę
dko
ś
ci
ą
. Zauwa
ż
yli
ś
my je dopiero, kiedy były ju
ż
nad osiedlem Karpunkij Kurhan.
Wydawało nam si
ę
,
ż
e s
ą
one skierowane bezpo
ś
rednio na nas. Zd
ąż
yłem tylko krzykn
ąć
do Zelika: „Padnij!”. W tej samej sekundzie dwa pociski rakietowe z piekielnym wyciem
przeleciały nad naszymi głowami i, zderzywszy si
ę
z ziemi
ą
, wybuchły w odległo
ś
ci 40-45
metrów od nas.
Usłyszałem nieprzyjemny zgrzyt rozrywanego metalu. Miałem wra
ż
enie,
ż
e
zagłuszył on wszelki inny hałas: eksplozj
ę
pocisku czy warkot lec
ą
cego nisko samolotu.
Ten d
ź
wi
ę
k długo jeszcze rozlegał si
ę
w mojej głowie. Nie dawało si
ę
go wypłoszy
ć
ż
adnymi innymi odgłosami.
Na skutek wybuchu ziemia zatrz
ę
sła si
ę
z tak
ą
sił
ą
,
ż
e przez chwil
ę
wydawało mi
si
ę
, i
ż
ucieka spode mnie, a ja zapadam si
ę
w jak
ąś
otchła
ń
. Jednocze
ś
nie spadł na mnie
grad kamieni i gruzu zmieszanego z błotem. Od tych uderze
ń
w plecy, r
ę
ce, nogi i głow
ę
,
któr
ą
instynktownie osłaniałem r
ę
kami, straciłem przytomno
ść
. Kiedy przyszedłem do
siebie i próbowałem wsta
ć
, nie dawałem rady. Byłem przywalony tak
ą
ilo
ś
ci
ą
ziemi,
ż
e
musiałem po kolei oswobadza
ć
r
ę
ce, nogi, a dopiero pó
ź
niej, opieraj
ą
c si
ę
r
ę
kami i
nogami o ziemi
ę
, mogłem strz
ą
sn
ąć
z siebie reszt
ę
gruzu. Tylko tak udało mi si
ę
uwolni
ć
.
Wyczułem,
ż
e ta błotna mieszanina była bardzo gor
ą
ca. Jeszcze długo nosiłem na ciele
ś
lady zadrapa
ń
i oparze
ń
, które na dodatek nieprzyjemnie pachniały spalenizn
ą
.
Nast
ę
pnego dnia ojciec wywiózł cał
ą
rodzin
ę
do Inguszetii, do znajomych. Tutaj
te
ż
wkrótce przyjechali niektórzy nasi krewni i przyjaciele, gdy
ż
tylko Iguszetia była w tym
czasie dost
ę
pna dla czecze
ń
skich uchod
ź
ców.
Drugie takie zdarzenie, o którym wcze
ś
niej wspomniałem, przytrafiło mi si
ę
ju
ż
po powrocie do domu.
14 grudnia 2003 roku pojechałem z kilkoma uczniami i nauczycielami z naszej
szkoły na olimpiad
ę
matematyczn
ą
do szkoły nr 41, która znajduje si
ę
w centrum
Groznego. Po zako
ń
czeniu egzaminów chcieli
ś
my zrobi
ć
sobie pami
ą
tkowe zdj
ę
cie przy
fontannie na skwerku niedaleko rynku.
Było wczesne popołudnie, na skwerku przebywało wielu spacerowiczów z
dzie
ć
mi, gdy
ż
to jedyne w naszym mie
ś
cie miejsce, gdzie mo
ż
na przyj
ść
odpocz
ąć
po
pracy czy lekcjach (9).
Kiedy ustawili
ś
my si
ę
do zdj
ę
cia, nie wiadomo sk
ą
d pojawili si
ę
biegn
ą
cy ludzie,
prowadz
ą
cy chaotyczn
ą
strzelanin
ę
.Pocz
ą
tkowo wydawało mi si
ę
,
ż
e strzelaj
ą
do
przechodniów. Potem jednak zrozumiałem,
ż
e był to po
ś
cig za grup
ą
bojowników.
Dop
ę
dzony przez prze
ś
ladowców bojownik został powalony na ziemi
ę
. W tym momencie
zauwa
ż
yłem w jego r
ę
ku granat, który tamci próbowali mu odebra
ć
. Rozległ si
ę
wybuch i
tumany kurzu zasłoniły zarówno ich samych, jak i nas, stoj
ą
cych w pobli
ż
u. Cały czas
trwała bezładna strzelanina i nadal nie mo
ż
na było ustali
ć
, kto do kogo strzela. Z
przyzwyczajenia padli
ś
my na ziemi
ę
. Wtedy nast
ą
piło kilka eksplozji granatów. Kobiety i
dzieci próbowały wydosta
ć
si
ę
z tego ludzkiego kł
ę
bowiska. Wykorzystałem niewielk
ą
przerw
ę
w wymianie ognia, wyskoczyłem i pobiegłem w kierunku szkoły nr 41, sk
ą
d
przyszli
ś
my na skwerek. Obok mnie biegły jakie
ś
kobiety, a troch
ę
z tyłu – kilkoro
młodych ludzi. Tymczasem strzelanina na placu rozgorzała z now
ą
sił
ą
.
Jedna z biegn
ą
cych obok mnie kobiet potkn
ę
ła si
ę
o co
ś
i upadła. Zatrzymałem
si
ę
, aby jej pomóc. Obejrzałem si
ę
te
ż
do tyłu i zauwa
ż
yłem,
ż
e kilku ludzi ze skwerku
Strona 11 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
strzela w naszym kierunku, a biegn
ą
cy z tyłu młodzi ludzie ostrzeliwuj
ą
si
ę
z pistoletów.
Pomogli
ś
my kobiecie wsta
ć
, a potem uciekaj
ą
c, wpadli
ś
my za uliczny stragan, a stamt
ą
d,
nie zatrzymuj
ą
c si
ę
, p
ę
dzili
ś
my dalej, a
ż
na podwórko wspomnianej ju
ż
szkoły. Po
upływie około czterdziestu minut, kiedy strzelanina ju
ż
ucichła, zacz
ę
li
ś
my powoli
wychodzi
ć
z ró
ż
nych podwórek i zaułków i wrócili
ś
my do domu. Dzi
ę
ki Bogu nikogo z
naszych uczniów ani nauczycieli nie drasn
ę
ła
ż
adna kula czy odłamek. Prawda, byli
ś
my
potwornie brudni, jakby przeci
ą
gn
ę
li nas przez kominy pełne sadzy, ale bardzo szcz
ęś
liwi
i dzi
ę
kowali
ś
my Najwy
ż
szemu,
ż
e i tym razem nas ustrzegł.
Okazuje si
ę
,
ż
e do szcz
ęś
cia potrzeba niewiele: wystarczy tylko
ś
wiadomo
ść
,
ż
e
jeszcze
ż
yjesz.
Przypisy:
<!--[if
!supportLists]-->(1)
<!--[endif]-->Katajama
–
zamieszkały
masyw
w
staropromysłowskiej dzielnicy Groznego, nazwany tak na cze
ść
lidera japo
ń
skiej
partii komunistycznej Sena Katajamy (1858 – 1933).
<!--[if !supportLists]-->(2)
<!--[endif]-->Pociski o
ś
wietlaj
ą
ce wykorzystywane były nie
tylko jako forma psychologicznego oddziaływania, ale głównie dla oznaczenia
celów ostrzału artyleryjskiego i bombardowania.
<!--[if !supportLists]-->(3)
<!--[endif]-->Szali – centralny dystrykt na południowy wschód
od Groznego.
<!--[if !supportLists]-->(4)
<!--[endif]-->Wiktor Aleksiejewicz Popkow (1946-2001) –
geolog, w latach 90 działacz ruchu ochrony praw człowieka, dziennikarz, nowicjusz
klasztoru staroobrz
ę
dowców. Prowadził zakrojon
ą
na szerok
ą
skal
ę
działalno
ść
humanitarn
ą
w strefach poradzieckich konfliktów zbrojnych: w Nagornym
Karabachu, Abchazji i Czeczenii. W czasie pierwszej wojny czecze
ń
skiej dzi
ę
ki
jego staraniom uwolniono dziesi
ą
tki rosyjskich je
ń
ców wojennych. W czasie drugiej
wojny dostarczał pomoc humanitarn
ą
ludno
ś
ci cywilnej, zamieszkuj
ą
cej głównie
tereny górskie. Został
ś
miertelnie raniony przez bandytów w wiosce Ałchan-Kała 18
kwietnia 2001 roku.
Zob.:
www.viktorpopkov.narod.ru
.
<!--[if !supportLists]-->(5)
<!--[endif]-->Wybory prezydenckie i parlamentarne w
Czeczenii miały miejsce 27 stycznia 1997 roku. Ju
ż
w pierwszej turze na
prezydenta został wybrany Asłan Maschadow.
<!--[if !supportLists]-->(6)
<!--[endif]-->Bojownicy pod naczelnym dowództwem Rusłana
Giełajewa weszli w południowe rejony Groznego 6 marca 1996 roku i zostali tam a
ż
do 8 marca.
<!--[if !supportLists]-->(7)
<!--[endif]-->Bojownicy weszli do Groznego 6 sierpnia 1996
roku i zablokowali siły federalne w garnizonach, budynkach i na posterunkach
blokowych; rozpocz
ę
ły si
ę
walki.
<!--[if !supportLists]-->(8)
<!--[endif]-->Rodzina Maksyma Isajewa wychodziła z
Groznego w kierunku północno-zachodnim szos
ą
staropromysławsk
ą
.
Strona 12 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
<!--[if !supportLists]-->(9)
<!--[endif]-->Jedyny odbudowany plac w centrum Groznego,
sk
ą
d prowadzone s
ą
zwykle reporta
ż
e telewizyjne
Historia dla moich dzieci
Łarisa Ajubowa (Grozny)
T
ę
prac
ę
napisała studentka. Niemniej postanowili
ś
my doł
ą
czy
ć
j
ą
do zbiorku.
Tak oto zaczyna si
ę
moja historia. Nie b
ę
dzie to historia wesoła, chocia
ż
znajdzie si
ę
w niej par
ę
ja
ś
niejszych momentów, które pragn
ę
ocali
ć
od zapomnienia,
gdy
ż
s
ą
przebłyskami normalno
ś
ci w
ś
ród ruin mojego istnienia.
Kiedy zaproponowano mi,
ż
ebym napisała o swoim
ż
yciu, przyłapałam si
ę
na
my
ś
li,
ż
e nie bardzo mam na to ochot
ę
. Znów przyjdzie mi si
ę
zanurzy
ć
w morzu łez i
krwi, a mo
ż
e i bagna, które zaczyna wsysa
ć
, gdy tylko si
ę
w nie wejdzie i trzeba potem
wiele wysiłku, aby si
ę
z niego wydosta
ć
. Trudno jednak si
ę
nie pobrudzi
ć
i
ż
y
ć
dalej
beztrosko. Dlatego te
ż
my, dzieci Czeczenii, staramy si
ę
nie ogl
ą
da
ć
za siebie, inaczej
nie mo
ż
na by dalej
ż
y
ć
.
U nas, w Czeczenii, zwykle je
ś
li opowiada si
ę
o jakim
ś
wydarzeniu, czasowymi
odno
ś
nikami s
ą
wojny, mówi si
ę
: „Było to po pierwszej wojnie...” lub „Przed drug
ą
wojn
ą
…” Tak wi
ę
c przed pierwsz
ą
wojn
ą
ja, Łarisa Ajndijewna Ajubowa, mieszkałam w
Groznym. Mieszkałam wprawdzie niedługo, wszystkiego dwa lata, tak
ż
e prawie nie
pami
ę
tam Groznego bez ruin. Przedtem mieszkałam w Czerepowcach, w okr
ę
gu
wołogodzkim. Na mapie moich wspomnie
ń
miejsce to rysuje si
ę
ciemn
ą
, mroczn
ą
plam
ą
…
Przyprowadzili
ś
my si
ę
do Czerepowców, kiedy miałam trzy lata. Rodzice dopiero
co sko
ń
czyli studia (studiowali w Kołomnie na wydziale filologicznym) i nie mieli
ś
rodków,
by urz
ą
dzi
ć
si
ę
w wymarzonym Groznym, a nie chcieli mieszka
ć
na wsi.
W Czerepowcach mieszkała moja ciocia i ona to zaproponowała rodzicom,
by
ś
my do niej przyjechali, wi
ę
c tak oto znale
ź
li
ś
my si
ę
w tym mie
ś
cie. Wydawało si
ę
,
ż
e
czas tam stoi w miejscu, ci
ą
gle si
ę
nudziłam, a jedyne szcz
ęś
liwe chwile prze
ż
ywałam
wtedy, gdy przyje
ż
d
ż
ali
ś
my w rodzinne strony. Czemu w Czerepowcach tak mi si
ę
nie
podobało? W szkole mocno dawano mi odczu
ć
,
ż
e jestem przyjezdna. Moje nazwisko za
bardzo odznaczało si
ę
na tle tych wszystkich Pietrowów czy Sidorowów. Nauczyciele,
niby to przez pomyłk
ę
, bł
ę
dnie je wymawiali, co w klasie zawsze wywoływało
rozbawienie. No i w ogóle, dziewczyna niewiadomo jakiej narodowo
ś
ci: ni to Cyganka, ni
Czukcza. Tak oto wygl
ą
dał mój status. Byłam tym bardzo skr
ę
powana i zachowywałam
si
ę
jak trusia – tak te
ż
w klasie mnie przezywano.
W Czerepowcach mieszkali
ś
my prawie jedena
ś
cie lat. Potem wrócili
ś
my w
ojczyste strony. Było to najszcz
ęś
liwsze wydarzenie w moim
ż
yciu! Od razu mi si
ę
tu
spodobało.
Strona 13 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Pierwsze wra
ż
enie, jakie wywarł na mnie Grozny, to poczucie,
ż
e to nasze
miasto, nasi ludzie. Ale niedługo cieszyli
ś
my si
ę
powrotem. Zaryzykuj
ę
stwierdzenie,
ż
e
najlepsze lata zostały po prostu wykre
ś
lone z mojego
ż
ycia. I nigdy nikt nie zwróci ich ani
mnie, ani moim rówie
ś
nikom.
Listopad 1994 roku na długo zostanie w mojej pami
ę
ci (1). Na moj
ą
republik
ę
,
mój kraj ojczysty, przyszło to, co najpotworniejsze na naszej planecie, co pokazuj
ą
w
filmach, o czym opowiadaj
ą
w ksi
ąż
kach, to, co wydawało si
ę
,
ż
e nigdy nie mo
ż
e si
ę
przydarzy
ć
ani mnie, ani tam, gdzie mieszkam. A jednak to nadeszło i nikt nie mógł temu
zapobiec.
Przywieziono nas do Aczchoj-Martanu (2), rodzinnej wioski mojej mamy. Je
ż
eli
do tej pory uwa
ż
ano nas tu za go
ś
ci, to teraz traktowano jak uchod
ź
ców. Je
ś
li
zastanawiam si
ę
, jak długo ju
ż
zmagam si
ę
z losem tułacza, wydaje mi si
ę
,
ż
e zostan
ę
do
ż
ywotnim uchod
ź
c
ą
,
ż
e przywykam ju
ż
do koczowniczego trybu
ż
ycia jak Cyganie. Ale
mimo wszystko mam nadziej
ę
,
ż
e kiedy
ś
to si
ę
sko
ń
czy, chocia
ż
nadzieje na spokojne
ż
ycie tak cz
ę
sto si
ę
niwecz
ą
,
ż
e nigdy nie mówimy o swojej przyszło
ś
ci z pełnym
przekonaniem.
Z Aczchoju przyszło nam jecha
ć
do Machket (3), wioski, gdzie przyszłam na
ś
wiat. Dawniej rzadko tu bywałam, ale teraz miałam okazj
ę
bli
ż
ej pozna
ć
si
ę
z tym
miejscem w „sprzyjaj
ą
cych okoliczno
ś
ciach”. Czas sp
ę
dzałam głównie nad ksi
ąż
kami.
Bardzo lubiłam czyta
ć
powie
ś
ci przygodowe, a wprost uwielbiam dzieła Henriego Rajdera
Chaggarda Córka Montesuma i Dzieci mgły. Z ich bohaterami mogłabym wsz
ę
dzie
podró
ż
owa
ć
! Niestety, była wojna, chocia
ż
starali
ś
my si
ę
nie zwraca
ć
uwagi na to
wszystko, co si
ę
wokół nas działo. Pragn
ę
li
ś
my za wszelk
ą
cen
ę
ż
y
ć
! Niekiedy tak
chciałoby si
ę
po
ś
mia
ć
! Nieraz doro
ś
li gani
ą
nas za to,
ż
e jest nam zbyt wesoło. To
przykre. Zastanawiamy si
ę
, dlaczego oni nie mog
ą
nas zrozumie
ć
, przecie
ż
tak mało
rado
ś
ci przypadło w udziale naszym czasom, jeste
ś
my ju
ż
zm
ę
czeni wiecznym smutkiem
i cierpieniem!
W Makchetach te
ż
nie cieszyli
ś
my si
ę
długo spokojem. Której
ś
nocy samoloty
zacz
ę
ły nas bombardowa
ć
(4). Bomby spadały bardzo blisko i jak zwykle pierwsz
ą
reakcj
ą
była my
ś
l: biegiem do piwnicy. Nasza piwnica była bardzo zimna – te
pomieszczenia buduje si
ę
przecie
ż
, aby przechowywa
ć
w nich głównie
ż
ywno
ść
, a nie
ludzi, Bardziej nadawała si
ę
do tego piwnica s
ą
siadów, wi
ę
c tam szukali
ś
my schronienia.
Dobrze pami
ę
tam te chwile. Była ciemna noc, biegli
ś
my po omacku. Wprawdzie s
ą
siedzi
mieszkali bardzo blisko, ale droga wydawała si
ę
niezmiernie długa.
Chyba najci
ęż
ej było m
ęż
czyznom. Oni powinni strzec naszego spokoju, im nie
przystoi paniczna ucieczka. Niezwykle trudno jednak uspokaja
ć
innych, kiedy jest si
ę
samemu w tragicznym poło
ż
eniu.
Atak bombowy nie ustawał. W małej piwnicy siedziało około 30 ludzi, co chwil
ę
rozlegał si
ę
lament kobiet i płacz dzieci. Przeczytano chyba wszystkie modlitwy, jakie
tylko przewiduje islam.
Wydawało si
ę
,
ż
e nalot nigdy si
ę
nie sko
ń
czy. Jak dowiedzieli
ś
my si
ę
pó
ź
niej,
bombardowano pobliski kurort.
Nie wiem, co zawiniło im to uzdrowisko, by
ć
mo
ż
e podejrzewano,
ż
e znajduje si
ę
tam baza bojowników, których w tym czasie nawet nie było w pobli
ż
u (5). Potem zacz
ę
ły
si
ę
równie
ż
ataki na wiosk
ę
. Wtedy starszyzna zdecydowała,
ż
e pora st
ą
d wyje
ż
d
ż
a
ć
.
Kiedy tylko zacz
ę
ło
ś
wita
ć
, zabrali
ś
my najpotrzebniejsze rzeczy i załadowali
ś
my si
ę
na
kamaza naszego wujka. Razem z nami jechało wielu krewnych, wi
ę
c w przyczepie było
strasznie tłoczno. Trudno było to wytrzyma
ć
– ubrani w co popadnie, z przera
ż
eniem na
Strona 14 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
twarzy, cał
ą
drog
ę
znosili
ś
my płacz dzieci. Byli
ś
my tak
ś
ci
ś
ni
ę
ci,
ż
e chwilami wydawało
mi si
ę
,
ż
e si
ę
dusz
ę
.
ś
eby dosta
ć
si
ę
do Rejonu Nadterecznego, musieli
ś
my najpierw przejecha
ć
przez Republik
ę
Dagesta
ń
sk
ą
, co zabrało nam cał
ą
dob
ę
. Jecha
ć
główn
ą
tras
ą
było
bardzo niebezpiecznie, wi
ę
c pod
ąż
ali
ś
my jakimi
ś
okropnymi bocznymi drogami. W
pewnym momencie poczuli
ś
my,
ż
e samochód si
ę
przechyla, ale nie wiedzieli
ś
my, co si
ę
dzieje. Przed nami jechał autobus, w którym siedziała ciocia i przez okno obserwowała
nasz kamaz. Widziała przez moment, jak niebezpiecznie zawisł nad przepa
ś
ci
ą
, w któr
ą
o
mały włos nie run
ą
ł. Cioci zamarło serce, ale my byli
ś
my nie
ś
wiadomi tego, co nam
groziło.
W stanicy Kalinowskaja mieszkali
ś
my prawie miesi
ą
c. W tym czasie w Groznym
wszystko powoli si
ę
stabilizowało, zapadła wi
ę
c decyzja o powrocie. Jechali
ś
my kolej
ą
(7). Kiedy wyszli
ś
my z dworca, zdawało nam si
ę
,
ż
e znale
ź
li
ś
my si
ę
w obcym mie
ś
cie.
Wysokie, nadpalone domy wygl
ą
dały jak upiorne zjawy. Widok ruin robił niesamowite
wra
ż
enie, mo
ż
na jednak do tego przywykn
ąć
tak samo, jak do wybuchów, chocia
ż
wymaga to sporo wysiłku. My
ś
l
ę
,
ż
e nie przestrasz
ę
si
ę
ju
ż
nawet najsilniejszej detonacji.
Jak to si
ę
mówi, człowiek do wszystkiego si
ę
przyzwyczai.
Na szcz
ęś
cie nasze mieszkanie ocalało, chocia
ż
i w nie uderzył pocisk. Jeden
pokój był spalony. Cieszyli
ś
my si
ę
jednak,
ż
e w ogóle istnieje, wi
ę
c niezbyt
przejmowali
ś
my si
ę
jego stanem. Szkoła równie
ż
nie ucierpiała zbyt mocno.
Powinnam była chodzi
ć
do dziewi
ą
tej tej klasy. Przed wojn
ą
nieraz nie chciało
nam si
ę
i
ść
do szkoły czy odrabia
ć
lekcji, ale teraz wszystko si
ę
zmieniło. Z wielkim
zapałem zabrali
ś
my si
ę
do nauki, zacie
ś
niły si
ę
te
ż
wzajemne przyja
ź
nie. Ta wojna tak
jako
ś
nas zespoliła.
Tego lata pojechali
ś
my na wakacje do Nalczyka. Po tym, co prze
ż
yli
ś
my, pobyt
tam wydawał si
ę
nam bajk
ą
. Łazili
ś
my po górach, urz
ą
dzali
ś
my pikniki nad rzek
ą
,
zwiedzali
ś
my miasto. T
ę
sam
ą
rzek
ę
i te same góry mieli
ś
my przecie
ż
u siebie, ale nie
wiedzieli
ś
my, kiedy znów b
ę
dziemy mogli spokojnie si
ę
po nich porusza
ć
. Nasze lasy i
góry były teraz „naszpikowane” wszystkimi rodzajami min i pocisków. Kiedy człowiek
patrzy na takie miasta jak Nalczyk, wspomina, jakie było kiedy
ś
nasze miasto. Gdyby nie
było wojny, mo
ż
na sobie wyobrazi
ć
, jakby teraz rozkwitało.
Po dwóch latach sko
ń
czyłam szkoł
ę
i trzeba było si
ę
zdecydowa
ć
, jaki wybra
ć
zawód. Tylko modele odzie
ż
y były mi w głowie i robiłam ró
ż
ne szkice, które
umieszczałam w albumie. Interesowałam si
ę
tym ju
ż
od dzieci
ń
stwa, szyłam ubranka dla
lalek, a moje fasony wszystkim bardzo si
ę
podobały.
Kiedy
ś
babcia nazwała mnie „mał
ą
artystk
ą
-modelatork
ą
”. Ta nazwa utkwiła mi w
pami
ę
ci. Ale, jak stwierdziła moja mama, to niezbyt powa
ż
ne, ot, taka dzieci
ę
ca fantazja.
Niestety, w Groznym nie było takiej uczelni, gdzie chciałabym pój
ść
, a nie było nawet co
marzy
ć
o wyje
ź
dzie. Najbardziej zabraniali mi tego rodzice, którzy kiedy
ś
sami studiowali
w Rosji.
W Moskwie mieszkała ciocia. Znaj
ą
c moje zdolno
ś
ci, przyjechała do nas
specjalnie,
ż
eby przekona
ć
rodziców, by pozwolili mi zamieszka
ć
u niej i zdawa
ć
na
wydział przemysłu lekkiego. Rodzice mnie jednak nie pu
ś
cili. Mama przypomniała,
ż
e
zawsze miałam problemy z chemi
ą
, a to główny przedmiot na tym kierunku. No có
ż
,
chemia była moj
ą
pi
ę
t
ą
Achillesow
ą
. Teraz my
ś
l
ę
,
ż
e je
ś
liby rodzice zgodzili si
ę
na
wyjazd, moje marzenia i pasje pomogłyby mi w nauce.
Strona 15 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
W gruncie rzeczy mama po prostu chciała, abym została lekarzem. Tato
natomiast uwa
ż
ał,
ż
e i
ść
na medycyn
ę
wbrew ch
ę
ciom, to przest
ę
pstwo, natomiast
marzył,
ż
ebym zdawała na prawo. Widział ju
ż
swoj
ą
córeczk
ę
jako prawnika – adwokata
lub notariusza…
Nasz bal maturalny, jak na zło
ść
, przebiegał niezbyt miło. Pod oknami odbywał
si
ę
s
ą
d szariacki (8), co nie pozwalało nam normalnie si
ę
bawi
ć
. A obmy
ś
liłam sobie tak
ą
wspaniał
ą
kreacj
ę
! Z bł
ę
kitnego atłasu, wszyscy j
ą
podziwiali.
Dwa dni po tak zwanym komersie spotkałam znajom
ą
dziewczyn
ę
, która
studiowała anglistyk
ę
na wydziale filologicznym. Dowiedziałam si
ę
od niej,
ż
e na naszym
uniwersytecie jest te
ż
romanistyka. Wcze
ś
niej nie zastanawiałam si
ę
nad studiami
j
ę
zykowymi. Francuski zawsze mi si
ę
podobał, uwa
ż
am,
ż
e jest to j
ę
zyk
ś
wiata mody,
czyli tego, co w rzeczywisto
ś
ci najbardziej mnie interesuje.
Zacz
ę
łam wi
ę
c studiowa
ć
na uniwersytecie, na wydziale j
ę
zyków obcych.
Od razu mi si
ę
tutaj spodobało, wszyscy byli bardzo mili i towarzyscy. Studia
okazały si
ę
niezwykle ciekawe. Mieli
ś
my wspaniałych wykładowców. Wszystko mogło si
ę
wi
ę
c potoczy
ć
pomy
ś
lnie, gdyby nie wojna. Nie mogłam uwierzy
ć
,
ż
e znów si
ę
zacz
ę
ła.
Rok 1999 to powtórka znanego scenariusza (9), ale z jeszcze wi
ę
ksz
ą
sił
ą
.
Nawet wtedy, gdy zacz
ę
ło si
ę
bombardowanie miasta, miałam ci
ą
gle pewne nadzieje.
Jakby
ś
my za mało napatrzyli si
ę
na okropno
ś
ci w czasie pierwszej wojny! Je
ż
eli t
ę
pierwsz
ą
mo
ż
na było jako
ś
znie
ść
, to druga była ju
ż
nie do zniesienia. Mo
ż
e te
ż
dlatego,
ż
e stałam si
ę
ju
ż
dorosła i bardziej u
ś
wiadamiałam sobie, co si
ę
dzieje, a mo
ż
e ta wojna
była jeszcze bardziej okrutna ni
ż
poprzednia? Tragedia, nieko
ń
cz
ą
ca si
ę
tragedia.
Wyjechałam do Inguszetii (11), ale serce, dusza i cz
ęść
mnie pozostały w Groznym.
Pozostały, gdy
ż
pozostało tam wielu bliskich mi ludzi i maj
ą
c tego
ś
wiadomo
ść
, nie
mogłam zazna
ć
spokoju. „Biedne pacany!, my
ś
lałam. Czy
ż
by odechciało wam si
ę
ż
y
ć
,
na co wam takie bohaterstwo?” Ale oni po prostu kochali swoje miasto, dla nich nic
innego si
ę
nie liczyło i zostali, by je broni
ć
. Wraz ze
ś
mierci
ą
ka
ż
dego z nich co
ś
si
ę
we
mnie urywało, wydawało mi si
ę
,
ż
e
ś
wiat si
ę
wali, a ja zapadam si
ę
w jak
ąś
otchła
ń
. Nie
mogłam ogl
ą
da
ć
telewizji, nie mogłam patrze
ć
na to wszystko, co pokazywali w
„Wiadomo
ś
ciach”, to było ponad moje siły. Nie mogłam te
ż
wychodzi
ć
na spacer, bo nie
potrafiłam znie
ść
,
ż
e ludzie tak beztrosko spaceruj
ą
sobie po mie
ś
cie,
ż
e ciesz
ą
si
ę
ż
yciem.
Mo
ż
e to nieładnie, ale gdziekolwiek bym pojechała, wsz
ę
dzie prze
ś
ladowały
mnie my
ś
li: „w czym jeste
ś
my gorsi od innych?”, „za co to wszystko?”.
W małgobekowskim (12) parku zbierały si
ę
czecze
ń
skie dzieci; dla nich
hu
ś
tawki, karuzele były czym
ś
nowym, niespotykanym. Kiedy patrzyłam na nie,
pragn
ę
łam,
ż
eby miały przynajmniej beztroskie dzieci
ń
stwo, ale go nie miały. Wszyscy
byli
ś
my „dzie
ć
mi wojny”.
Po paru miesi
ą
cach przyjechali
ś
my do Aczchoj-Martanu w nadziei,
ż
e
przynajmniej tu b
ę
dzie nieco bezpieczniej. Dziadek zmartwił si
ę
naszym powrotem.
Pewnej mocy, kiedy zacz
ę
ło si
ę
bombardowanie (13), on tak si
ę
o nas bał,
ż
e przypłacił
to
ż
yciem. Rano ju
ż
nie wstał z łó
ż
ka, chocia
ż
do tej pory był zupełnie zdrów. Przele
ż
ał
cały dzie
ń
, pod wieczór znacznie mu si
ę
pogorszyło. Zmarł w nocy, dosłownie zgasł na
naszych oczach. Zdawało mi si
ę
,
ż
e i ze mn
ą
co
ś
si
ę
stanie,
ż
e chyba oszalej
ę
. Ludzie
gin
ę
li, umierali, a nie było dok
ą
d od tego uciec, ani znik
ą
d oczekiwa
ć
pomocy.
Ś
mier
ć
przychodziła tak po prostu, zwyczajnie i nic nie mogło jej w tym przeszkodzi
ć
. W ci
ą
gu tej
pami
ę
tnej nocy wydoro
ś
lałam o kilka lat. Wydawało mi si
ę
,
ż
e zostałam wy
żę
ta z
wszelkich uczu
ć
. Chciałam jedynie umrze
ć
. Je
ż
eli do tej pory nie chciałam wierzy
ć
,
ż
e
pozostaj
ą
cy w Groznym ludzie mog
ą
straci
ć
ż
ycie, to teraz ju
ż
byłam tego pewna.
Nadzieje okazuj
ą
si
ę
bardzo złudne.
Strona 16 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Pewnego dnia bardzo bolała mnie głowa. Im mocniej mnie bolała, tym bardziej
pragn
ę
łam zapa
ść
si
ę
w niebyt. Wtedy przez chwil
ę
pozazdro
ś
ciłam narkomanom. Był to
moment rozpaczy, w któr
ą
zwykle wpada si
ę
w takich chwilach. Co pocz
ąć
? Tłumi
ć
nienawi
ść
? Czy sta
ć
si
ę
bezdusznym obłudnikiem? Zrozumiałam wtedy naszych
chłopaków, którzy „siedzieli na igle”. A stale ich przybywało, z ka
ż
dym dniem. Mieli do
wyboru: i
ść
na wojn
ę
, albo da
ć
si
ę
unicestwi
ć
narkotykom.
Wówczas z Nazrania przyjechał mój wujek i postanowił zabra
ć
mnie z sob
ą
.
Widocznie rozumiał, w jakim jestem stanie i chciał mnie troch
ę
rozerwa
ć
.
U nich nie czułam si
ę
jednak lepiej. Spokój i beztroska otoczenia stale
przypominały mi minione dni. Jedyne przyjemne chwile prze
ż
ywałam, gdy spotykałam
znajomych. Wspominali
ś
my przeszło
ść
, ale o tych, którzy pozostali w Groznym,
starali
ś
my si
ę
nie rozmawia
ć
, nie chcieli
ś
my pogarsza
ć
sytuacji, która i bez tego była
napi
ę
ta.
Kiedy
ś
jechali
ś
my autobusem do Małgobeku. Przy wyje
ź
dzie z Nazrania była
aleja, która zawsze przypominała mi alej
ę
, biegn
ą
c
ą
niedaleko naszego domu w
Groznym (bardzo lubiłam tamt
ę
dy je
ź
dzi
ć
). Nagle usłyszałam piosenk
ę
grupy DDT
Jesie
ń
: „Jesieni, ty przypominasz sercu o najwa
ż
niejszym: o losie naszej ojczyzny i
naszym” – tak
ś
piewał Szewczuk o tej jesieni, która przyszła do nas wraz z wojn
ą
i
zostawiła nas bez odpowiedzi na pytanie: co si
ę
z nami stanie?
Ś
piewał, sam nie
podejrzewaj
ą
c, jak gł
ę
boko rani czecze
ń
skie serca. W
ą
tpi
ę
, by ta rana pr
ę
dko si
ę
zagoiła
– jest przecie
ż
taka gł
ę
boka…
Latem nast
ą
pił kres działa
ń
wojennych. Był rok 2000. Wrócili
ś
my do Groznego.
Byłam szcz
ęś
liwa, wracaj
ą
c tutaj, przecie
ż
im bardziej nasze miasto obracało si
ę
w ruin
ę
,
tym mocniej je kochali
ś
my. Niechby nie było tu warunków do
ż
ycia, my to wytrzymamy,
niechby cały Grozny pokrył si
ę
kurzem, my jeste
ś
my gotowi go połyka
ć
, dla nas słodki
jest – jak to si
ę
mówi – „i dym Ojczyzny”.
Wracałam, a w głowie rozbrzmiewała mi piosenka Timura Mucurajewa (14),
którego tak lubili
ś
my: „Patrz
ę
na surowy monolit mojego miasta. Patrz
ę
i piersi
ś
ciska mi
ból na widok smutnych ruin” *. „Miasto Grozny, miasto marze
ń
i niespełnionych nadziei”.
Czemu znów u
ż
ywam wersów piosenki, zamiast mówi
ć
własnymi słowami? Chyba tak
jest, gdy dotykamy wielkiego tematu. Wtedy wszyscy mówimy jednym głosem, cz
ę
sto
j
ę
zykiem poezji. Timur chodził ze mn
ą
do tej samej szkoły, spacerowali
ś
my tymi samymi
alejami i kto, jak nie on, wie, co dzieje si
ę
w moim sercu, gdy widz
ę
swoje miasto! Teraz
Grozny był martwy.
Tego lata poszłam na uniwersytet, aby uporz
ą
dkowa
ć
nieco ten przybytek
wiedzy. Przyjemnie było wróci
ć
na swoj
ą
uczelni
ę
. Przybyli tylko nieliczni i trudno było
uwierzy
ć
,
ż
e ludzie kiedy
ś
zaczn
ą
tu wraca
ć
.
W drodze powrotnej spotkałam jednego ze swoich przyjaciół, któremu niedawno
zabito brata, wi
ę
c chciałam zło
ż
y
ć
mu kondolencje. Dobrze znałam tego brata, o jego
ś
mierci dowiedziałam si
ę
jeszcze w Inguszetii (był to dla mnie wielki wstrz
ą
s). Podeszłam
do niego, ale gdy próbowałam co
ś
powiedzie
ć
, oczy przesłoniły mi łzy, a słowa ugrz
ę
zły
w gardle. Wtedy zauwa
ż
yłam,
ż
e z nim dzieje si
ę
to samo, tylko
ż
e on nie mógł płaka
ć
.
Płacz nie przystoi Czeczenom, wi
ę
c musiał znosi
ć
niewypowiedziane katusze,
ż
eby nie
okaza
ć
słabo
ś
ci. Nie mógł jednak długo si
ę
powstrzymywa
ć
, zrozumiałam wi
ę
c,
ż
e
powinnam szybko si
ę
po
ż
egna
ć
. Brat był pełen rado
ś
ci
ż
ycia, szedł na wojn
ę
jak na jak
ąś
tajemnicz
ą
, zagadkow
ą
wypraw
ę
; nie miał jeszcze nawet osiemnastu lat.
Strona 17 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Jak wielkie było moje zdziwienie, kiedy poszłam we wrze
ś
niu na uniwersytet.
Uczelnia była pełna po brzegi. Zacz
ą
ł si
ę
nowy rok akademicki, ale z naszej grupy nikt nie
wrócił. Moja najlepsza przyjaciółka wyjechała na stałe za granic
ę
, zostałam wi
ę
c sama jak
palec. Ale chyba Allach mnie kocha, bo przysłał mi nowych, wspaniałych ludzi. Poznałam
dziewczyn
ę
z grupy niemieckiej – Asi
ę
. Zaprzyja
ź
niły
ś
my si
ę
od razu i obie czuły
ś
my,
ż
e
b
ę
dzie to przyja
źń
silna i trwała. Asia nie tylko jest człowiekiem godnym zaufania, ale ma
te
ż
mocny charakter i ta siła od niej promieniuje. Pó
ź
niej poznałam jeszcze dwie Milany.
Otaczali mnie zatem wierni przyjaciele. Przyja
źń
– to rzecz bardzo wa
ż
na w
ż
yciu. Je
ś
li
człowiek ma wypróbowanych przyjaciół, to
ż
ycie staje si
ę
łatwiejsze.
Zaj
ę
cia odbywały si
ę
, ale niesystematycznie, cz
ę
sto przepadały z powodu
ostrzału czy te
ż
przeprowadzanych „zaczystek”. Przyszło nam wi
ę
c wiele prze
ż
y
ć
! Prawie
codziennie kto
ś
gin
ą
ł i nierzadko w
ś
ród zabitych byli nasi znajomi. Milana, jedna z moich
przyjaciółek, spotykała si
ę
z chłopakiem. Mieli powa
ż
ne zamiary. On był wesołym,
pogodnym człowiekiem. Trudno sobie było wyobrazi
ć
jego nieobecno
ść
w naszej
kompanii. Kazbek stawał cz
ę
sto na
ś
rodku uczelnianej kawiarenki i gło
ś
no
ż
artował: „Ja
ju
ż
tu wszystko wykupiłem”.
Stało si
ę
to którego
ś
ranka. Przyszedł jego brat i po prostu powiedział: „Kazbeka
zabito.” W tym momencie stałam odwrócona tyłem i poczułam,
ż
e nie mog
ę
si
ę
ruszy
ć
,
ani nawet obejrze
ć
. Lepiej,
ż
ebym ogłuchła, by nie słysze
ć
tych słów. Niestety, jeszcze
wiele okropno
ś
ci miały usłysze
ć
moje uszy.
Pobyt na uniwersytecie stawał si
ę
nie do zniesienia. Wszystko tu przypominało
Kazbeka. Kiedy wchodziło si
ę
do naszej kafejki, od razu rzucały si
ę
w oczy ogromne
czarne litery „Kazbek, ty ju
ż
tu wszystko wykupiłe
ś
”.
Ogromnymi czarnymi literami zapisali
ś
my te
ż
słowa wiecznej pami
ę
ci i
ż
alu po
naszych braciach nie tylko na
ś
cianach, ale przede wszystkim w naszych sercach. Tam
napisy nigdy si
ę
nie zetr
ą
.
My, Wajnachowie, jeste
ś
my silnym narodem. Cokolwiek by z nami robili, nasz
duch pozostanie niezłomny. Wierzymy,
ż
e nasza Czeczenia odrodzi si
ę
, jak feniks z
popiołu.
Przypisy:
<!--[if !supportLists]-->(1)
<!--[endif]-->26 listopada 1994 roku Grozny zaatakowały
oddziały antydudajewskiej opozycji. Atak został odparty, pojazdy pancerne
spalone lub przechwycone, dziesi
ą
tki rosyjskich
ż
ołnierzy dostało si
ę
do niewoli.
Tak zacz
ę
ła si
ę
„pierwsza wojna czecze
ń
ska”. Pocz
ą
tkiem grudnia na Grozny
spadły pierwsze bomby. Chyba wła
ś
nie w tych dniach rodzina Sarisy opu
ś
ciła
miasto.
<!--[if !supportLists]-->(2)
<!--[endif]-->Centrum tego dystryktu znajduje w zachodniej
Czeczenii, w jej nizinnej cz
ęś
ci (jak zwykło si
ę
tu mówi
ć
– na płaszczy
ź
nie).
Przemieszczaj
ą
ca si
ę
w kierunku Czeczenii tras
ą
Rostow – Baku, od strony
Północnej Osetii kolumna wojsk federalnych została zatrzymana 12 listopada
przez mieszka
ń
ców wioski Nowy Szaroj, nieco na północ od Aczchaj-Martana.
Prawdopodobnie wtedy rodzina Sarisy opu
ś
ciła Aczchaj.
<!--[if !supportLists]-->(3)
<!--[endif]-->Wioska znajduje si
ę
w górzystym rejonie
wede
ń
skim, na południowym wschodzie Czeczenii. Wjazdem głównego bohatera
do „nieprzyjaznego aułu Machket” zaczyna si
ę
„Had
ż
i-Murat” Lwa Tołstoja. W aule
Strona 18 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Machket rozgrywa si
ę
te
ż
akcja filmu „Jeniec Kaukazu” w re
ż
yserii Siergieja
Bodrowa.
<!--[if !supportLists]-->(4)
<!--[endif]-->Bombardowania tego regionu trwały z przerwami
od ko
ń
ca grudnia 1994 roku do pocz
ą
tku czerwca 1995. Rodzina Łarisy wyjechała
z Machket najpewniej w połowie maja, kiedy rozpocz
ę
ły si
ę
ju
ż
zmasowane naloty
na powiat wiedienski.
<!--[if !supportLists]-->(5)
<!--[endif]-->To prawda, bojownicy do
ść
cz
ę
sto zakładali swe
bazy w o
ś
rodkach wypoczynkowych i kurortach górskich. W czasie bombardowa
ń
ucierpiało wielu mieszka
ń
ców okolicznych wiosek.
<!--[if !supportLists]-->(6)
<!--[endif]-->Poło
ż
ony na północnym zachodzie Czeczenii
dystrykt nadtereczny uwa
ż
any był za ostoj
ę
antydudajewskiej opozycji. Tutaj nie
było działa
ń
wojennych ani zniszcze
ń
.
<!--[if !supportLists]-->(7)
<!--[endif]-->Poł
ą
czenie kolejowe z Groznym zostało
przywrócone latem 1995.
<!--[if
!supportLists]-->(8)
<!--[endif]-->„Szariackie
prawodawstwo”
zacz
ę
to
wprowadza
ć
w Czeczenii na przełomie lata i jesieni 1996. Jednak w praktyce
„kodeks
szariacki”
tworzył
dziwaczn
ą
mieszank
ę
prawa
islamskiego,
zwyczajowego (adatu) i kodeksu karnego z czasów ZSSR. W
ż
yciu codziennym
s
ą
dy szariackie skazywały np. spo
ż
ywaj
ą
cych alkohol na czterdzie
ś
ci batów
(jednak spirytus „dla celów medycznych” zawsze był dost
ę
pny na rynku). W szkole
z programu nauczania wycofano taki przedmiot jak rysunki – zabroniono
rysowania postaci ludzkich. Szarłat nie omin
ą
ł te
ż
biologii, z której wyrzucono
teori
ę
Darwina. Islamscy radykałowie próbowali zakaza
ć
w szkołach obchodzenia
radzieckich
ś
wi
ą
t, np. noworocznej choinki.
<!--[if !supportLists]-->(9)
<!--[endif]-->Autor ma widocznie na wzgl
ę
dzie nast
ę
pstwa:
bombardowania, wprowadzenie do republiki wojska, wyj
ś
cie uchod
ź
ców, walki
uliczne.
<!--[if !supportLists]-->(10)
<!--[endif]-->Pierwszy nalot na Grozny miał miejsce 21
wrze
ś
nia 1999.
<!--[if !supportLists]-->(11)
<!--[endif]-->Prawdopodobnie nie pó
ź
niej ni
ż
20 wrze
ś
nia,
gdy
ż
autor nie wspomina o, poprzedzonym masow
ą
zagład
ą
ludno
ś
ci cywilnej,
ostrzale rakietowym miasta 21 pa
ź
dziernika i nast
ę
puj
ą
cych po nich
bombardowaniach. Od 23 pa
ź
dziernika a
ż
do ko
ń
ca miesi
ą
ca, wyjazd uchod
ź
ców
z Czeczenii do Inguszetii był wstrzymany, drogi były intensywnie bombardowane.
<!--[if !supportLists]-->(12)
<!--[endif]-->Małgobek – miasto powiatowe na północy
Inguszetii.
<!--[if !supportLists]-->(13)
<!--[endif]-->W pierwszych dniach lutego 2000 roku, kiedy
bojownicy wychodzili z Groznego w góry przez wioski Ałchan-Kała, Zakan-Jurt,
Szaami-Jurt, Katyr-Jurt, Gechi-czy, siły federalne próbowały ich tam zatrzyma
ć
i
zniszczy
ć
. Szczególnie silne uderzenia, z zastosowaniem amunicji „pró
ż
niowej” –
pocisków i bomb – skierowane były na wioski Aczchoj-Martan i Katyr-Jurt, gdzie
zgin
ę
ło ok. 150 cywilów, którzy nie zd
ąż
yli z nich uciec.
Strona 19 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
<!--[if !supportLists]-->(14)
<!--[endif]--> Timur Mucurajew – jeden z bardziej znanych
czecze
ń
skich autorów tekstów piosenek i ich wykonawca, zgin
ą
ł. Wiele jego
pie
ś
ni, stylem i tonacj
ą
bliskich folklorowi rosyjskiemu, jest po
ś
wi
ę
conych tematyce
wojennej, walce o niezale
ż
no
ść
.
* Tłumaczenie Przemysława Bogusza
Pod bombami
Ajzan Dzuchajewa, Grozny, szkoła nr 27, klasa 9
Przed wojn
ą
mieszkali
ś
my na osiedlu Leninowskim koło przystanku „Baza
samochodowa”, blok 3, mieszkania 18.
W czasie wojny wszystko nam spłon
ę
ło i przeprowadzili
ś
my si
ę
na osiedle
Staropromysławskie do 15. dzielnicy (1). Tu zacz
ę
łam ucz
ę
szcza
ć
do pierwszej klasy
szkoły nr 27, gdzie nadal si
ę
ucz
ę
.
W roku 1994 po zako
ń
czeniu wojny, w której wycierpieli
ś
my tyle okropno
ś
ci, nie
my
ś
lałam,
ż
e mojemu narodowi przyjdzie prze
ż
ywa
ć
jeszcze straszniejsz
ą
wojn
ę
.
Stało si
ę
to w roku 1999. Byli
ś
my na zaj
ę
ciach w szkole. Lekcj
ę
przerwał
niespodziewany warkot samolotu. Ze strachu poczułam biegaj
ą
ce po plecach mrówki.
Przez głow
ę
przemkn
ę
ła mi my
ś
l: czy
ż
by znów wojna? Miałam racj
ę
, wojna! To było
potworne. Po kilku minutach samoloty zacz
ę
ły bombardowa
ć
Grozny. Od wybuchu bomb
dr
ż
ały
ś
ciany szkoły. Dzieci zacz
ę
ły płaka
ć
, boj
ą
c si
ę
o rodziców, i chciały jak najszybciej
biec do domów. Ja te
ż
truchlałam ze strachu o mam
ę
i tat
ę
. W głowie tłukła si
ę
tylko
jedna my
ś
l – dosta
ć
si
ę
do domu, do rodziców.
Do domów odprowadzali nas nauczyciele. Kiedy zobaczyłam moich rodziców,
całych i zdrowych, do oczu napłyn
ę
ły mi łzy.
Ale najstraszniejsze miało dopiero nadej
ść
. Na drugi dzie
ń
ludzie zacz
ę
li
masowo opuszcza
ć
osiedle, zostało mo
ż
e jakie
ś
pi
ęć
, sze
ść
rodzin. Nasza równie
ż
nigdzie nie wyjechała. Była z nami jeszcze ciocia Chazan. Samoloty nadal bombardowały
miasto, płon
ę
ły szyby naftowe.
Brat i ja byli
ś
my przera
ż
eni, nie wiedzieli
ś
my, gdzie si
ę
schowa
ć
. Na szcz
ęś
cie,
mamy na osiedlu schron przeciwlotniczy. Kobiety, które zostały, doprowadziły go do
porz
ą
dku. M
ąż
mojej cioci, Rusłan, zmontował piec. Palili
ś
my w nim drewnem, które
r
ą
bali chłopcy.
Spali
ś
my wszyscy w schronie, bo nocami ostrzał był najmocniejszy. Pewnego
ranka wyszli
ś
my ze schronu i poszli
ś
my do mieszkania. Tato rozpalił w piecu, a mama
zacz
ę
ła przygotowywa
ć
ś
niadanie. Nagle rozległ si
ę
wystrzał, nad nami za
ś
wistał pocisk i
usłyszeli
ś
my silny wybuch. Ze strachu zacz
ę
łam krzycze
ć
, fala uderzeniowa przewróciła
mnie na podłog
ę
. Mama szybko zacz
ę
ła ubiera
ć
brata, a po chwili, pod
ś
wiszcz
ą
cymi
pociskami, biegli
ś
my znów do schronu. Pobliski wybuch obsypał nas ziemi
ą
. Dobiegli
ś
my
do naszej kryjówki, ale grzmoty nie cichły. Kobiety i dzieci płakały, kto
ś
zacz
ą
ł czyta
ć
modlitwy, w których prosili
ś
my Allacha o ocalenie nam
ż
ycia. Kiedy to wspominam, oczy
zawsze zachodz
ą
mi łzami, a serce
ś
ciska strach. Mogli
ś
my przecie
ż
zgin
ąć
.
Przez dwa dni nie potrafili
ś
my opu
ś
ci
ć
naszej kryjówki, dookoła rozlegały si
ę
wybuchy.
Ale najstraszniejsza była noc z 11 na 12 grudnia 1999 roku (2). Na dworze było
zimno, spadł
ś
nieg. Kiedy wracali
ś
my na noc do schronu, zacz
ę
ło si
ę
bombardowanie.
Trwało ono cał
ą
noc.
Ś
ciany naszej kryjówki trz
ę
sły si
ę
od wybuchów. Trójka chłopców
nie zd
ąż
yła dobiec do schronu, dwoje z nich zostało rannych i przyszli pó
ź
niej, ale trzeci z
nimi nie wrócił. Znaleziono go dopiero pod wieczór nast
ę
pnego dnia. Le
ż
ał pod
strzaskan
ą
pociskiem sosn
ą
. Achmed jeszcze oddychał. M
ęż
czy
ź
ni z trudem zdobyli
samochód, ale nie dowie
ź
li ju
ż
chłopaka do szpitala. Zmarł po drodze.
Strona 20 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Kiedy powiedziano matce o jego
ś
mierci, rozegrała si
ę
scena rozdzieraj
ą
ca
serce. Tamusja – mama zabitego Achmeda – zacz
ę
ła krzycze
ć
, płaka
ć
i rwa
ć
włosy z
głowy. Patrzyli
ś
my na ból kobiety, która w ci
ą
gu jednego miesi
ą
ca straciła m
ęż
a i syna.
M
ąż
Tamusji, Achjad, zgin
ą
ł w czasie bombardowania 9 listopada 1999 roku.
Po tej strasznej nocy próbowali
ś
my wyjecha
ć
, ale za ka
ż
dym razem nas
ostrzeliwano i musieli
ś
my zawraca
ć
.
W ko
ń
cu, kiedy został otwarty ostatni korytarz (3), było to 7 stycznia 2000 roku,
udało si
ę
naszej rodzinie opu
ś
ci
ć
Grozny. Mama, ja, brat Chamzat i trzyletnia siostra
Zariema, przywi
ą
zawszy do kijów białe podkoszulki, szli
ś
my drog
ą
w kierunku rodzinnej
wsi Ke
ń
-Jurt w dystrykcie nadterecznym. Dzieliły j
ą
od nas 34 kilometry. Na dworze był
mróz, r
ę
ce posiniały nam z zimna i prawie ich nie czuli
ś
my. Wyszli
ś
my na gór
ę
, gdzie
znajdował si
ę
posterunek wojskowy, i poprosili
ś
my
ż
ołnierzy, by pozwolili nam si
ę
ogrza
ć
w swoim namiocie.
ś
ołnierze zgodzili si
ę
i weszli
ś
my do
ś
rodka. Rozgrzawszy si
ę
troch
ę
,
chcieli
ś
my ruszy
ć
dalej. Mieli
ś
my do przej
ś
cia jakie
ś
25-27 kilometrów, ale wojacy
zatrzymali przeje
ż
d
ż
aj
ą
cy samochód i nim dojechali
ś
my do wioski
Kiedy dotarli
ś
my do krewnych, ci zacz
ę
li nas
ś
ciska
ć
i całowa
ć
. Wszyscy płakali.
Były to łzy rado
ś
ci,
ż
e
ż
yjemy.
Trzeciego dnia mama i ciocia pojechały z powrotem do Groznego, gdzie został
tato.
Rodziców zobaczyłam ponownie dopiero 9 kwietnia 2000 roku, kiedy zabrali
mnie do domu.
Kiedy ich zobaczyłam, zacz
ę
łam płaka
ć
. Ich głowy były zupełnie siwe.
Ale dzi
ę
ki Allachowi udało nam si
ę
prze
ż
y
ć
w tym okropnym piekle.
Aby opisa
ć
wszystkie nieszcz
ęś
cia i udr
ę
ki, których do
ś
wiadczyli
ś
my,
opowiedzie
ć
o wszystkich okropno
ś
ciach wojny, brak i słów, i stron w zeszycie.
Doro
ś
li! Prosz
ę
was, opami
ę
tajcie si
ę
, przesta
ń
cie walczy
ć
! Zlitujcie si
ę
nad
nami, waszymi dzie
ć
mi!!
Przypisy
(1)
15. dzielnica: zamieszkałe masywy górskie w Groznym ró
ż
nie si
ę
nazywaj
ą
:
„miasteczka” (np. miasteczko Majakowskiego), osady (np. osada Kalinina), czy wioski
(np. wioska Stara Sun
ż
a).
(2)
6 grudnia 1999 roku ogłoszono,
ż
e „korytarz bezpiecze
ń
stwa” w okolicach osady
Pierwomajskoje b
ę
dzie czynny tylko do 11 grudnia – tzn. w rzeczywisto
ś
ci mieszka
ń
com
miasta postawiono ultimatum.
(3)
Tzw. korytarze bezpieczeństwa w istocie nie gwarantowały
bezpieczeństwa wychodzącym z miasta cywilom, bo często były one
ostrzeliwane.
Dzie
ń
Artylerzysty
Milana Zunajrajewa, Grozny, szkoła nr 14, 11 klasa
To, o czym chc
ę
pisa
ć
, b
ę
dzie bardzo smutn
ą
opowie
ś
ci
ą
– wspomnieniem o
niedawnych wydarzeniach wojennych.
Strona 21 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Miało to miejsce 21 listopada 1999 roku o godzinie 22:00. Był to Dzie
ń
Artylerzysty – najokropniejszy dzie
ń
w tym roku! Tego dnia zgin
ę
ło wielu moich bliskich i
krewnych. Data ta na trwałe zapisała si
ę
w pami
ę
ci ka
ż
dego z nas.
Byli
ś
my uchod
ź
cami w wiosce Gojty (1). Na naszym podwórku
ż
yły trzy rodziny:
babcia, ciocia i kuzyn Orcyk; wujek, jego
ż
ona, dwóch synów i dwie córki; i nasza rodzina:
ojciec, matka, ja, trzy siostry i brat. Tego ranka ka
ż
dy z nas jakby przeczuwał
nieszcz
ęś
cie, wszyscy byli w stosunku do siebie niezwykle uprzejmi i bliscy.
Były urodziny mojego kuzyna Bibolta. Zło
ż
yli
ś
my mu
ż
yczenia i poszli
ś
my spa
ć
.
O godzinie 22:00 obudziła mnie siostra. Zewsz
ą
d rozlegała si
ę
gło
ś
na strzelanina. Nasza
papuga miotała si
ę
po klatce i przera
ź
liwie skrzeczała, jakby wyczuwała blisko
ść
ś
mierci.
Ubrali
ś
my si
ę
szybko i wybiegli
ś
my na korytarz. Bratu Timie i kuzynowi Orcykowi
strasznie chciało si
ę
spa
ć
, zwłaszcza Orcykowi. Ojciec razem z wujkiem podeszli do
furtki, gdzie stali ju
ż
kuzyni i znajomi taty. Mama z cioci
ą
doł
ą
czyły do nich. Razem z
babci
ą
stali
ś
my na korytarzu. Moja siostra i ja chciały
ś
my pobiec do mamy i prosi
ć
, by do
nas wróciła, ale nie dały
ś
my rady, bo rozp
ę
tało si
ę
prawdziwe piekło. Niebo
poczerwieniało. Siostra uciekła do mieszkania, a ja za ni
ą
. Leciały na nas bomby. Sufit
zacz
ą
ł si
ę
wali
ć
. Mama z cioci
ą
ledwie zd
ąż
yły przybiec do domu. Nasz samochód,
stoj
ą
cy na podwórku, płon
ą
ł. Zacz
ę
łam woła
ć
ojca. Wszyscy płakali. Zapalił si
ę
dach
domu. Krzyczeli
ś
my, dusz
ą
c si
ę
dymem i sadz
ą
. Nagle zobaczyłam,
ż
e wylatuje w
powietrze furtka, przy której stali nasi krewni razem z moim tat
ą
. Zamarło mi serce:
czy
ż
by ju
ż
go nie było? Zacz
ę
łam go rozpaczliwie woła
ć
. Nawet nie wiem, jak to si
ę
stało,
ż
e rzucił si
ę
ku nam przez szalej
ą
cy ogie
ń
i wyprowadził nas na podwórko. Uciekali
ś
my
na bosaka i czołgali
ś
my si
ę
na tyły domu. Wszyscy pytali o Orcyka. Siedz
ą
c ju
ż
w dole za
domem, dotkn
ę
łam pleców mojej siostry i zobaczyłam na r
ę
ce krew, bardzo si
ę
przestraszyłam. Była ranna. Ranni byli te
ż
: mama, tato, moja druga siostra i kuzyn Bibolt.
Babcia i Orcyk zgin
ę
li. Orcykowi urwało głow
ę
, a babcia dostała kul
ę
prosto w serce. Cały
korytarz spływał krwi
ą
. Tej nocy umarł te
ż
kuzyn taty (2).
Nast
ę
pnego ranka, patrz
ą
c na nasz dom, w którym jeszcze w nocy
mieszkali
ś
my, pytali
ś
my siebie: „Czy to prawda,
ż
e
ś
my to wszystko przetrwali?”. Nie
mogli
ś
my uwierzy
ć
,
ż
e ocaleli
ś
my. Nam udało si
ę
prze
ż
y
ć
, ale jedyny syn mojej cioci
zgin
ą
ł.
Po dwóch latach urodził si
ę
nam braciszek, ale znów zacz
ę
ły si
ę
nieszcz
ęś
cia.
Ojciec pracował wtedy jako taksówkarz. 4 pa
ź
dziernika 2001 wsiadło do jego taksówki
dwóch młodych m
ęż
czyzn. Kazali mu jecha
ć
w odludne miejsce i dwukrotnie strzelili mu
w głow
ę
. Cudem prze
ż
ył. Miał liczne operacje, ale pozostał przy
ż
yciu.
Min
ę
ły kolejne dwa lata. Tata jako
ś
si
ę
pozbierał. Teraz pracuje jako adwokat.
Któ
ż
by przypuszczał,
ż
e nasz
ą
rodzin
ę
dotknie taka tragedia?! To, co
napisałam, nie jest wymysłem fantazji, ale prawdziw
ą
histori
ą
rodziny Zunajrajewów,
typow
ą
histori
ą
czecze
ń
skiej rodziny ostatniego dziesi
ę
ciolecia XX wieku.
Przypisy:
<!--[if !supportLists]-->(1)
<!--[endif]-->Wioska ta le
ż
y „na płaskowy
ż
u” w dystrykcie urus-
martanowskim, nieco na południe od Groznego.
Strona 22 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
21 listopada 1999 koło godziny 21:00 rosyjska artyleria
przypuściła atak na centrum wioski Gojta (wcześniej
ostrzeliwano tylko jej okolice). Na ulicy Gagarina zniszczono
około dwudziestu domów, pod ostrzał dostała się też ulica
Kirowa. Świadkowie informowali, że zginęło od 5 do 8 ludzi,
w tym dziecko w wieku 5 lat, 17-letni chłopak, 60-letni
mężczyzna i trzy kobiety (wg informacji Human Rights
Watch z 25 listopada 1999).
Dopóki
ż
ycia stanie…
Zurab Idałow, wioska Cziszki, rejon groznie
ń
ski, kl. 8
Nikt nigdy nie da rady wyperswadowa
ć
mi,
ż
e najstraszniejszym
złem na Ziemi jest wojna. Niestety, młode pokolenie Czeczenów
dowiedziało si
ę
o niej nie z ksi
ąż
ek czy filmów. Ona przeszła jak tr
ą
ba
powietrzna przez nasz los, przez nasze
ż
ycie. Chciałoby si
ę
zamkn
ąć
oczy i pomy
ś
le
ć
,
ż
e to wszystko jest tylko koszmarnym snem. Ale
rzeczywisto
ść
nie pozwala przesta
ć
o tym my
ś
le
ć
, zapomnie
ć
.
Mieszkam w małej górskiej wiosce Czyszki (1). To moja rodzinna
wie
ś
– tu mieszkaj
ą
moi rodzice i rodzice moich rodziców. Ta mała
miejscowo
ść
wypiła swoj
ą
czar
ę
goryczy do dna, z dokładk
ą
.
Zamykam oczy i w wyobra
ź
ni widz
ę
moich rówie
ś
ników: Alichna
Abatajewa i Zelimchana Echajewa wraz z ich mam
ą
,
ś
liczn
ą
Zurk
ę
- młod
ą
mam
ę
i wielu innych chłopców i s
ą
siadów: Badrudina i Mensura. Nigdy ju
ż
ich nie zobacz
ę
, nigdy si
ę
do mnie nie u
ś
miechn
ą
. Wszystkich przemielił
straszny Moloch. Odeszli na zawsze, ale
ż
yj
ą
nadal w moim sercu, a
pami
ęć
o nich b
ę
dzie trwała dopóki mi
ż
ycia stanie.
Tego strasznego majowego dnia 1995 roku na nasze podwórko
weszli nagle ludzie, nios
ą
cy na noszach ci
ęż
ko rann
ą
Ajz
ę
Echajew
ą
i jej
jednynego synka Zelimchana. Trzeba ich było natychmiast operowa
ć
.
Ojciec, mimo braku pr
ą
du, operował wraz ze swoim kuzynem dniami i
nocami. Nie udało si
ę
jednak uratowa
ć
ani matki, ani syna – pochowano
ich w jednym grobie. Kiedy umiera młoda kobieta i jej syn – to tragiczne i
straszne. Za
ś
podwójnie straszne i absurdalne, kiedy umieraj
ą
tak okropn
ą
i gwałtown
ą
ś
mierci
ą
.
A przecie
ż
historia zagłady tej rodziny jest całkiem zwyczajna.
Ojciec udał si
ę
wła
ś
nie na posterunek, aby strzec wiosk
ę
przed
nieproszonymi go
ść
mi. Akurat w tym czasie nadleciał lotnik z „bojowym”
zadaniem – pozby
ć
si
ę
swego
ś
mierciono
ś
nego ładunku. Pikuj
ą
c nad
wiosk
ą
, spuszczał kuliste bomby i meldował pewnie dowództwu o
zniszczeniu gniazda bojowników, a w tym momencie w rodzinie Chamzata
Echajewa po wieczne czasy zamieszkał smutek. Pogrzebawszy
ż
on
ę
i
synka, ojciec zabrał pozostałe przy
ż
yciu córki i wyjechał – musiał przecie
ż
chroni
ć
tych, którzy mu pozostali, i leczy
ć
rann
ą
Ched
ę
.
Strona 23 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Stale my
ś
l
ę
o tych „asach przestworzy” – lotnikach. Pewnie na
miejscu serca maj
ą
„zimny silnik”, kiedy tward
ą
r
ę
k
ą
poci
ą
gaj
ą
za spust i
spuszczaj
ą
ś
mier
ć
na głowy starców, dzieci i kobiet.
27-letnia Zurka ciemn
ą
pa
ź
dziernikow
ą
noc
ą
rozwieszała bielizn
ę
swojej nowo narodzonej córeczki. Pewnie ostatni
ą
rzecz
ą
, jak
ą
usłyszała,
był złowrogi warkot samolotu. Na dom, w którym mieszkała wraz z
rodzin
ą
, spuszczono bomby gł
ę
binowe (2)… Mieszka
ń
cy wnioski byli
wstrz
ąś
ni
ę
ci potwornym widokiem, jaki zobaczyli w sło
ń
cu poranka. Dzieci
jednak cudem ocalały. Jak mówi
ą
doro
ś
li – starszej dziewczynce, Eset,
przydałaby si
ę
pomoc psychoterapeuty. Ale na taki luksus nie mo
ż
e sobie
pozwoli
ć
zwykła czecze
ń
ska dziewczynka – zreszt
ą
, takich jak ona, jest
bardzo wielu.
Wiosna 2002 była przełomem w
ż
yciu mieszka
ń
ców wioski – po
wielu miesi
ą
cach tułaczki do domów, które ocalały, zacz
ę
li wraca
ć
ludzie.
Przestały te
ż
nad nami lata
ć
samoloty i wioska od
ż
ywała. Zaj
ę
cia szkolne
rozpocz
ę
ły si
ę
w biedzie i n
ę
dzy. Pouczyli
ś
my si
ę
troch
ę
w pi
ą
tej klasie i
sko
ń
czyli
ś
my szóst
ą
, a potem nast
ą
piły zasłu
ż
one wakacje.
W pogodny czerwcowy poranek mój klasowy kolega Alichan
Abatajew poszedł na pastwisko z krowami … po raz ostatni. Wszedł na
zamaskowan
ą
min
ę
.
1 wrze
ś
nia 2002, kiedy wszyscy cieszyli si
ę
pierwszym dniem
nauki, a w naszej klasie panowała przytłaczaj
ą
ca cisza – tak dotkliwie
odczuwali
ś
my nieobecno
ść
Alichana, ale jeszcze trudniej było patrze
ć
na
jego matk
ę
i brata.
W czasie swego krótkiego
ż
ycia zobaczyli
ś
my taki ogrom
nieszcz
ęść
i smutku,
ż
e cz
ę
sto niejeden starzec w ci
ą
gu długiego
ż
ycia
tyle nie do
ś
wiadczy.
Mieszkamy na przepi
ę
knej ziemi, mamy wspaniałe obyczaje i
tradycje piel
ę
gnuj
ą
ce dobro i sprawiedliwo
ść
.
ś
ycie naszych przodków
opisywali Lermontow, Puszkin, Tołstoj i Soł
ż
enicyn. Mikołaj II dzi
ę
kował
czecze
ń
skim matkom,
ż
e wychowały takich dzielnych synów. Prawdziwy
Czeczen nie odmówi go
ś
ciny ani bli
ź
niemu, ani wrogowi, je
ś
li ten znajdzie
si
ę
w potrzebie.
Wierz
ę
w ducha moralno
ś
ci mojego narodu, w t
ę
jego sił
ę
, której
nie złamie
ż
adna dziejowa zawierucha.
Wierz
ę
,
ż
e w niedługim czasie namaluj
ę
obraz rodzinny
czecze
ń
skiej w ja
ś
niejszych barwach, napisz
ę
o szcz
ęś
ciu, rado
ś
ci,
weselu, o rodzinie wyleczonej z ran i optymistycznie patrz
ą
cej w
przyszło
ść
.
Na koniec pragn
ę
wezwa
ć
wszystkich do pami
ę
tania o
przeszło
ś
ci i o tych, którzy od nas odeszli na zawsze – powinni
ś
my
ż
y
ć
za
siebie i za nich.
Strona 24 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Przypisy:
<!--[if !supportLists]-->(1)
<!--[endif]-->Wioska Czyszki znajduje si
ę
na
południe od Groznego, na zachodnim brzegu rzeki Argun. Była lojalna
w stosunku do władz federalnych zarówno w pierwszej, jak i drugiej
wojnie czecze
ń
skiej.
„Bomby głębinowe” w marynarce wojennej używane są do
niszczenia łodzi podwodnych. W Czeczenii „bombami
głębinowymi” nazywano bomby lotnicze o dużej sile rażenia,
przeznaczone głównie do burzenia betonowych schronów.
Prze
ż
yli
ś
my trzy wojny
Madina Fura
ż
owa, Grozny, szkoła nr 27, kl.11
Mieszkam w Groznym prawie pi
ę
tna
ś
cie lat. Prze
ż
yli
ś
my tutaj trzy wojny.
Kiedy zacz
ę
ła si
ę
pierwsza wojna czecze
ń
ska, przeprowadzili
ś
my si
ę
do
Inguszetii, do krewnych. Nasza rodzina składa si
ę
z pi
ę
ciu osób: taty, mamy, sióstr
Mariny (15 lat) i Chedy (2 lata) oraz mnie. Ale wtedy jeszcze Chedy nie było na
ś
wiecie,
urodziła si
ę
dopiero w 2001 roku.
Chocia
ż
nie byli
ś
my naocznymi
ś
wiadkami tego, co działo si
ę
wtedy w Groznym,
to uwa
ż
nie
ś
ledzili
ś
my rozgrywaj
ą
ce si
ę
tam wydarzenia: ostrzał artyleryjski i
ś
mier
ć
niewinnych ludzi. Bardzo to prze
ż
ywali
ś
my. Uciekaj
ą
c z Groznego, zostali
ś
my ostrzelani
– to było straszne: zabite dzieci, kobiety, starcy i kr
ążą
ce nad nami samoloty. Z pomoc
ą
Allacha nasza rodzina przebyła t
ę
drog
ę
bez ofiar w ludziach.
Tato i mama wrócili, kiedy tylko si
ę
troch
ę
uspokoiło. Nas z siostr
ą
przywieziono
tu nieco pó
ź
niej. Nie mogli
ś
my pozna
ć
rodzinnego miasta. Ju
ż
po drodze widzieli
ś
my
le
żą
ce na polach martwe krowy, psy, koty, kury.
Wszyscy nasi krewni mieszkali dawniej w Groznym – dziadek, babcia, wujkowie,
ciocie. Dziadek wspominał, jakie to było miasto - pi
ę
kne, wysokie domy, kina, cyrk, kluby,
ile było ludzi, młodzie
ż
y, jak chodzili do teatru, do kina. A teraz on nie chce wraca
ć
, bo
ż
ycie stało si
ę
tutaj bardzo niebezpieczne, wszystko zostało zniszczone.
Druga wojna czecze
ń
ska, która zacz
ę
ła si
ę
w roku 1999, była dla mnie pasmem
koszmarnych prze
ż
y
ć
. Pierwszego dnia wojny ja, moja siostra Marina i wszyscy moi
przyjaciele wracali
ś
my ze szkoły do domu. Nagle nad nami pojawiły si
ę
samoloty, a
potem niedaleko nas usłyszeli
ś
my wybuch. Przybiegli
ś
my do domu przera
ż
eni. Nie
zastali
ś
my tam nikogo, mama była w pracy, jest nauczycielk
ą
w młodszych klasach, a
tato równie
ż
był w pracy, jest kierowc
ą
. Po chwili poszli
ś
my sprz
ą
ta
ć
schron, ale za
bardzo nam si
ę
nie przydał. Z ka
ż
dym dniem było coraz gorzej, na moje miasto spadały
bomby i pociski.
Strona 25 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Trzeciego dnia mnie i Marin
ę
wsadzono do autobusu, a rodzice zostali w
mie
ś
cie. Tego dnia nigdy nie zapomn
ę
, na moich oczach gin
ę
li ludzie, dzieci płakały,
kobiety lamentowały, starsi ludzie krzyczeli, zabierano naszych chłopców. W kobiet
ę
z
male
ń
kim dzieckiem trafił pocisk, było pełno krwi, zgin
ę
li na miejscu. Nikt do nich nie
podchodził, ka
ż
dy si
ę
bał.
Autobus jad
ą
cy przed nami wyleciał w powietrze (2), ale my prze
ż
yli
ś
my. W
ko
ń
cu dotarli
ś
my do krewnych. To była okropna podró
ż
. Poszli
ś
my na noc do obcych
ludzi.
Teraz cała nasza rodzina mieszka w Inguszetii, tylko my wrócili
ś
my do
Groznego. Nie chc
ę
wyje
ż
d
ż
a
ć
z tego miasta. Tu si
ę
urodziłam, tu
ż
yli moi przodkowie.
Jestem narodowo
ś
ci inguskiej, ale bardzo lubi
ę
naród czecze
ń
ski.
Nie ma ju
ż
domu, w którym mieszkali dziadkowie. W pobliskiej szkole nr 49 uczył
si
ę
mój ojciec, potem ja. Szkoła te
ż
bardzo ucierpiała w tej wojnie.
Teraz mieszkamy gdzie indziej i chodz
ę
do szkoły nr 27. Niedawno pojechali
ś
my
na olimpiad
ę
. Razem z przyjaciółmi znalazłam si
ę
pod ostrzałem artyleryjskim, w samym
centrum miasta, gdzie było najwi
ę
cej ludzi. Wszyscy uciekali w popłochu.
Naród czecze
ń
ski i wszyscy, którzy prze
ż
yli wojn
ę
w Czeczenii, b
ę
d
ą
takie sceny
pami
ę
tali do samej
ś
mierci. Pragn
ę
, by ludzie po przeczytaniu tego wypracowania
zrozumieli,
ż
e mamy ju
ż
do
ść
ż
ycia w
ś
ród ruin naszych domów, bez
ś
wiatła, komunikacji,
bez wody. Nasze osiedla s
ą
daleko od głównej magistrali czy centrów handlowych.
Wieczorami, kiedy odrabiamy lekcje, nie ma
ś
wiatła, praktycznie nic nie wida
ć
, a rano
znów to samo – przychodzimy do szkoły, nic nie wida
ć
, ciemno w klasach.
Teraz moje miasto stopniowo odradza si
ę
, buduje si
ę
nowe domy. Mam
nadziej
ę
,
ż
e jeszcze kiedy
ś
rozkwitnie.
Przypisy:
<!--[if !supportLists]-->(1)
<!--[endif]-->Prawdopodobnie 21 wrze
ś
nia.
„Autobus, jadący przed nami, wyleciał w powietrze” – 24
września 1999 samoloty lotnictwa federalnego
bombardowały szosę Rostów–Baku w rejonie wsi Samaszki.
Zginęli wtedy pasażerowie jednego z autobusów. (Wg
raportu Amnesty International, listopad 1999).
Samaszki
Strona 26 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Irman Sugaipow, Samaszki, dystrykt aczchoj-martanowski,
szkoła nr 3, kl. 10
Tego roku drzewa długo stały w zielonej szacie. Potem nadszedł
listopad, kiedy to zwykle lasy i sady Czeczenii trac
ą
ju
ż
ró
ż
nokolorowe
listowie. Dziwnie zatem chodziło si
ę
po dywanie zielonych li
ś
ci, które
szele
ś
ciły pod nogami suche i zesztywniałe od porannych przymrozków.
Starzy ludzie, pami
ę
taj
ą
cy z dawnych czasów podobne niezwykłe
zjawiska przyrody, przepowiadali nieszcz
ęś
cie: B
ę
dzie wiele sierot –
wieszczyli.
Nieszcz
ęś
cie nie dało na siebie długo czeka
ć
: grudzie
ń
przyniósł
Czeczenii wojn
ę
– dziwn
ą
i straszn
ą
, odwracaj
ą
c
ą
poj
ę
cia dobra i zła.
Zburzone domy, zgliszcza,
ś
mieci, ogromne dziury w drogach –
same ruiny, jakby kto
ś
chciał zetrze
ć
wszystko z oblicza Ziemi.
Teraz pozostały tu jedynie zdziczałe psy i ludzie, którzy nie maj
ą
dok
ą
d pój
ść
, i do tego jeszcze
ż
ołnierze z broni
ą
w r
ę
ku, którzy od rana
do wieczora chodz
ą
po domach w poszukiwaniu nowych ofiar, tłumacz
ą
c,
ż
e przeprowadzaj
ą
kontrole. W ci
ą
gu dnia, mimo trudnych warunków
ż
ycia, istniej
ą
jeszcze pozory normalno
ś
ci, ale noc
ą
….
Co dzieje si
ę
noc
ą
?
Bombardowania, strzelaniny - cał
ą
noc sp
ę
dza si
ę
w strachu:
stale my
ś
lisz,
ż
e za chwil
ę
padnie na ciebie, na twój dom czy twoich
bliskich. Wychodz
ą
c rano z domu, widzisz na ulicy czy na podwórku
ś
wie
ż
e odłamki i łuski pocisków po wczorajszym ostrzale.
ś
adna noc nie
mija bez ofiar, czasami gin
ą
całe rodziny zabijane przez nieznanych,
zamaskowanych osobników. Czasem bandyci nawet nie zakładaj
ą
masek.
A ile ludzi ginie! Krewni szukaj
ą
ich latami i nie mog
ą
znale
źć
. S
ą
szcz
ęś
liwi, kiedy znajd
ą
chocia
ż
zwłoki zaginionego. W spalonym i
zbombardowanym mie
ś
cie cz
ę
sto widzi si
ę
w
ś
ród ruin napis kred
ą
czy
farb
ą
na rozwalonej bramie: „Tu mieszkaj
ą
ludzie”. Zdarzaj
ą
si
ę
te
ż
inne
napisy: „Nie ma czego bra
ć
, wszystko rozgrabione”. Ale nie znajdziesz nic
trafniejszego od słów: „Witamy w piekle!”. Tak kto
ś
napisał na murze
urz
ę
du pa
ń
stwowego przy wje
ź
dzie do miasta.
I w takich potwornych warunkach ludzie staraj
ą
si
ę
jako
ś
prze
ż
y
ć
.
W naszej rodzinnej wsi Samaszki, w czasie pierwszego szturmu,
7-8 kwietnia 1995, mieszka
ń
cy wywieszali na bramach białe prze
ś
cieradła
na znak,
ż
e mieszkaj
ą
tu ludzie pragn
ą
cy spokoju. Wielu z nich nie
prze
ż
yło ataku.
Strona 27 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Tylko w czasie pierwszej wojny czecze
ń
skiej Samaszki były
dwukrotnie atakowane: w nocy z 7 na 8 kwietnia 1995 i w marcu 1996 (1).
Wielu mieszka
ń
ców wioski na długo przed rozpocz
ę
ciem działa
ń
wojennych opu
ś
ciło swoje domy. Porzuciwszy cały dorobek
ż
ycia, uciekli
do Inguszetii. Ale nawet w
ś
ród starszych byli tacy, którzy zapewniali,
ż
e
spokojnym obywatelom nic nie mo
ż
e si
ę
sta
ć
. Zostawali wi
ę
c, by pilnowa
ć
domu i dobytku. Przypadł im w udziale gorzki los. Na jednej tylko ulicy
bomby zniszczyły wszystkie domy. Zgin
ę
ło tam 13 osób, jedni spaleni
ż
ywcem, inni rozstrzelani.
Byli to ludzie, którzy nie mieli z wojn
ą
nic wspólnego, pilnowali
tylko swego dobytku. W
ś
ród nich byli Zachar Kabirow i Supian Minajew,
weterani Wielkiej Wojny Ojczy
ź
nianej. Tego fatalnego dnia mieli na sobie
wszystkie ordery i odznaczenia.
Krzyki palonych
ż
ywcem Madu Rasujewa i jego
ż
ony Kiesirt
słyszała Ziła Batyrgałdiewa, mieszkaj
ą
ca na s
ą
siedniej ulicy. „Wzywali
pomocy - mówiła pó
ź
niej Ziła - ale nie mogłam wyj
ść
z ukrycia, bo
spotkałoby mnie to samo”. A w tym czasie ich syn, Hasan, stał
przywi
ą
zany sznurami i lin
ą
do transportera opancerzonego. Pó
ź
niej
opowiadał: „Jestem przywi
ą
zany do batra* i widz
ę
, jak
ż
ołnierze, gdy
podpal
ą
ze trzy budynki, odpoczywaj
ą
,
ć
mi
ą
c beztrosko papierosy, a
potem id
ą
dalej. Szli tak wzdłu
ż
ulicy Stepowej. Na jezdni le
ż
ał zabity. W
tym czasie z bramy jednego z domów wyprowadzono jakiego
ś
Rosjanina,
którego
ż
ołnierze pytali: «Rosjanin? To co tu robisz?» – «Przyjechałem do
kolegi». – «Do Czeczena?» – «Tak, razem słu
ż
yli
ś
my w wojsku.» –
«Czeczen jest twoim koleg
ą
?!» – i zacz
ę
li go bi
ć
. Bili tak długo, a
ż
si
ę
zm
ę
czyli i musieli odpocz
ąć
.
Ś
miali si
ę
: «Pewnie po to przyjechałe
ś
? Mów,
co tu robisz!» – «Nie mam dokumentów. Chciałem tu gdzie
ś
zamieszka
ć
,
pracowa
ć
, pomaga
ć
innym». – «Dla Czeczenów chciałe
ś
pracowa
ć
?!»
Zwi
ą
zali go i jeszcze dwóch innych i pop
ę
dzili nas w stron
ę
stacji. Na
przeje
ź
dzie nas rozwi
ą
zali. Mnie wrzucili do rowu. Ich dowódca
powiedział: «Zastrzelcie ich, chłopcy» - i odszedł. Kiedy wrócił, krzyczał:
«Jeszcze si
ę
z nimi nie rozprawili
ś
cie?! Jeste
ś
cie baby?! Nie umiecie ich
załatwi
ć
?!». Potem przyjechał jaki
ś
samochód. «Nie teraz – słysz
ę
-
ładowa
ć
ich». Wsadzili nas na ci
ęż
arówk
ę
, a z tyłu jechał bater z
karabinem maszynowym. Zawieziono nas do obozu, gdzie na ziemi le
ż
ało
wielu je
ń
ców. Nam te
ż
kazali si
ę
poło
ż
y
ć
. Zacz
ą
ł obw
ą
chiwa
ć
nas pies, a
którego
ś
nawet ugryzł. Chciałem zobaczy
ć
, co si
ę
dzieje. Ledwie
podniosłem głow
ę
, zaraz oberwałam kolb
ą
– zabronili patrze
ć
.
Potem wieziono nas do helikoptera. W samochodzie le
ż
eli
ś
my
czterema warstwami. Nasza czwórka była w ubraniu, pozostali –
rozebrani do pasa, a niektórzy w samych tylko spodenkach. Kiedy
dojechali
ś
my, wyrzucono nas z samochodu. Kto nie dawał rady biec, tego
gryzły psy. Biegli
ś
my wzdłu
ż
szeregu
ż
ołdaków pod ciosami ich uderze
ń
.
Bito nas równie
ż
przy załadunku do
ś
migłowca. Trudno było bowiem
wchodzi
ć
po trapie z r
ę
koma zwi
ą
zanym do tyłu. Je
ś
li kto
ś
nie dawał rady,
był bity, a je
ś
li kto
ś
upadł, był gryziony przez psy. Przy wej
ś
ciu do
helikoptera – znowu bicie. Podobnie było przy wysiadaniu w Mozdoku. Na
punkcie filtracyjnych wszystkich samaszkowian znowu przepu
ś
cili «przez
szereg», tłuk
ą
c kijami i kolbami. Obozowe cele były przepełnione. Na
szcz
ęś
cie, nie trzymali mnie tam długo, ju
ż
10 kwietnia byłem wolny.
Zmusili mnie tylko do podpisania o
ś
wiadczenia,
ż
e nie b
ę
d
ę
si
ę
skar
ż
ył”.
Kiedy wrócił do domu, nie zastał ju
ż
rodziców przy
ż
yciu. Pozostał
po nich tylko popiół. W tym popiele znalazł kolczyk swojej matki. Przyszło
mu jeszcze prze
ż
y
ć
ś
mier
ć
ż
ony i dziecka. To było ju
ż
ponad jego siły. Po
trzech latach sam ju
ż
nie
ż
ył. Osierocone dzieci nie miały zatem nikogo
bliskiego.
Rosyjscy wojskowi
ś
wiadomie rzucali do piwnic granaty, je
ż
eli
tylko przypuszczali,
ż
e mog
ą
tam znajdowa
ć
si
ę
ludzie. Wybuch granatu
Strona 28 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
zabijał najcz
ęś
ciej starców, kobiety i dzieci. Kiedy
ś
zgin
ę
ło w ten sposób
sze
ś
cioro dzieci, a dwoje zostało rannych. Kiedy na drugi dzie
ń
oprawcy
wrócili, mimo usilnych pró
ś
b ocalałych, dobili rannych. Pozostali przy
ż
yciu
mieszka
ń
cy Samaszek opowiadali,
ż
e po odej
ś
ciu wojskowych, prawie w
ka
ż
dym domu znajdowano ampułki po narkotykach, głównie promedolu, i
strzykawki. To by
ś
wiadczyło,
ż
e
ż
ołnierze nie byli
ś
wiadomi, co robi
ą
.
W wyniku tej jednej operacji w Samaszkach zgin
ę
ło 130
mieszka
ń
ców (2) i spalono całe ulice.
Ale na tym nie sko
ń
czyły si
ę
udr
ę
ki samaszkowian. Czekało ich
jeszcze co
ś
gorszego. W marcu 1996 zacz
ę
ły si
ę
nowe do
ś
wiadczenia.
Je
ś
li przy pierwszym ataku
ż
ołnierze posługiwali si
ę
technicznymi
urz
ą
dzeniami wojskowymi i automatami, to tym razem zastosowali
wszystkie rodzaje broni: samoloty, helikoptery, wyrzutnie „Grad” i inne.
Samaszki zostały zrównane z ziemi
ą
. Nie ocalał ani jeden dom. Ze wsi
wywieziono cztery kamazy zabitego bydła. Wsz
ę
dzie walały si
ę
odłamki
pocisków. Ludzie zostali
ż
ywcem pogrzebani w piwnicach. W czasie tej
operacji w Samaszkach zgin
ę
ło 187 ludzi (3). Byli to cywilni mieszka
ń
cy
wioski: dzieci, starcy i kobiety.
A co mamy dzisiaj? Przeszło
ść
przesi
ą
kni
ę
t
ą
strasznymi
wspomnieniami i niepewn
ą
przyszło
ść
. Mamy te
ż
ogromn
ą
nadziej
ę
i
wiar
ę
w Allacha… I tym
ż
yjemy.
Przypisy:
* BTR = transporter opancerzony
<!--[if
!supportLists]-->(1)
<!--[endif]-->7
kwietnia
1995
roku
w
Samaszkach miało miejsce starcie oddziałów sił federalnych z
nieliczn
ą
grup
ą
bojowników, którzy nie zd
ąż
yli opu
ś
ci
ć
wioski, na
skutek czego zgin
ę
ło kilku wojskowych rosyjskich. Nast
ę
pnego dnia
przeprowadzono we wsi karn
ą
operacj
ę
, w czasie której, wg informacji
„Memoriału” zabito 103 mieszka
ń
ców.
<!--[if !supportLists]-->(2)
<!--[endif]-->Wg informacji „Memoriału” zabito
103 mieszka
ń
ców – p. wy
ż
ej.
<!--[if !supportLists]-->(3)
<!--[endif]-->By
ć
mo
ż
e chodzi o sum
ę
ofiar w
nast
ę
pstwie obydwu ataków na wiosk
ę
, zob. wy
ż
ej.
Niebo nad Gudermesem
Ajna Kierimowa, okr
ę
g rostowski, stanica Jegorłykowska, kl. 11
Czeczenia to kraj niewielki, otoczony ze wszystkich stron górami i
lasami. Cał
ą
jej powierzchni
ę
przecinaj
ą
wi
ę
ksze lub mniejsze rzeki.
Strona 29 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Najwi
ę
ksza z nich, od wieków opiewana przez poetów – Terek – toczy
swe m
ę
tne wody z samego serca gór. A przez mój rodzinny Gudermes
przepływa Gums – rzeka, która zda si
ę
nie mie
ć
pocz
ą
tku ani ko
ń
ca,
niezbyt gł
ę
boka i niezbyt szeroka. Stoj
ą
c na jej
ś
rodku, mo
ż
na zobaczy
ć
na dnie drobne kamyczki i rybki, które, dostawszy si
ę
w jej bystry nurt,
próbuj
ą
mu si
ę
przeciwstawi
ć
. A kiedy w upalny letni dzie
ń
wyk
ą
piesz si
ę
w Gumsie, poczujesz przypływ nieprawdopodobnej siły, ochoty do
ż
ycia,
potrzeby pomagania słabszym i pracy dla dobra Ojczyzny.
Rodzina nasza mieszkała w mie
ś
cie Gudermes przy ulicy Kirowa.
T
ę
ulic
ę
przypominały mi potem wszystkie inne ulice - czy to w stanicy
Jegorłykowskiej, czy te
ż
w innych miastach, do których rzucał mnie los
tułacza. W Gudermesie jest wiele domów prywatnych, ale s
ą
te
ż
bloki i
szkoły, a w
ś
ród nich moja ulubiona – szkoła nr 1. Chodziłam do niej dwa
lata. W mie
ś
cie była te
ż
szkoła sztuk plastycznych, gdzie uczyłam si
ę
rysunków. Tory kolejowe dzieliły miasto na dwie cz
ęś
ci, a nad nimi wznosił
si
ę
wysoki wiadukt, po którym bali
ś
my si
ę
chodzi
ć
. Do centrum mo
ż
na
było si
ę
dosta
ć
jedynie po tej estakadzie. Zapami
ę
tałam jeszcze
wielopi
ę
trowy budynek Wy
ż
szej Szkoły Pedagogicznej.
Na przedmie
ś
ciu Gudermesu znajdowało si
ę
niewielkie osiedle –
taki mały auł. Tam mieszkali krewni ze strony taty. Cz
ę
sto je
ź
dzili
ś
my do
nich w odwiedziny i bawili
ś
my si
ę
z ich dzie
ć
mi. To osiedle obejmowało
zaledwie trzy, cztery długie ulice. Wszyscy tu si
ę
bardzo dobrze znali. Na
skraju aułu znajdował si
ę
meczet, a za nim cmentarz, gdzie spoczywało
wielu naszych przodków. Niebo nad Gudermesem zawsze wydawało mi
si
ę
czystsze i bardziej bł
ę
kitne ni
ż
nad innymi miastami czy wioskami.
Cz
ę
sto, kiedy przyje
ż
d
ż
ałam do Groznego, do dziadków,
zauwa
ż
ałam,
ż
e niebo tutaj nie jest tak jasnobł
ę
kitne jak nad moim
miastem, a jego szaroniebieska barwa harmonizuje z szaro
ś
ci
ą
wielkich
blokowisk. W Groznym znajduje si
ę
wiele zakładów przetwórstwa
naftowego i przedsi
ę
biorstw chemicznych, jednak ich mnogo
ść
nie psuje
pi
ę
kna ton
ą
cego w zieleni miasta.
Nadszedł rok 1991. Moja mama wspomina: „Coraz cz
ęś
ciej
zacz
ę
ły pojawia
ć
si
ę
ogłoszenia o sprzeda
ż
y domów (1). Serce si
ę
ś
ciskało. Czuło si
ę
nadci
ą
gaj
ą
ce zmiany, gasła rado
ść
ż
ycia. Trzy lata
pó
ź
niej w Czeczenii wybuchła wojna, a 14 grudnia 1995 zacz
ę
ła si
ę
strzelanina w Gudermesie (2). Na dachach domów pojawili si
ę
snajperzy.
Ja z dzie
ć
mi i s
ą
siadka z dwoma synami przesiedzieli
ś
my dwa dni w
piwnicy naszego domu. Wychodzili
ś
my na gór
ę
tylko po wod
ę
i co
ś
do
jedzenia, i to bardzo rzadko.
W ko
ń
cu postanowili
ś
my przedosta
ć
si
ę
do schronu. Powoli i
ostro
ż
nie, kul
ą
c si
ę
pod gradem kul, przechodzili
ś
my przez główn
ą
ulic
ę
.
Dr
ż
eli
ś
my ze strachu, kiedy kule
ś
wiszczały nam koło uszu. Rano, po
sp
ę
dzonej w schronie nocy, dowiedzieli
ś
my si
ę
,
ż
e miasto b
ę
dzie
bombardowane.
Kobiety, starcy i dzieci wyszli na ulic
ę
i skierowali si
ę
w stron
ę
stoj
ą
cych autobusów z białymi chor
ą
giewkami. Autobusy miały tabliczki z
nazwami
miejscowo
ś
ci,
do
których
ewakuowano
mieszka
ń
ców
Gudermesu. Postanowiłam pojecha
ć
do Majrtupu (3), gdzie mieszkała
moja kole
ż
anka z pracy. Kiedy przyjechali
ś
my do miasta, udało mi si
ę
szybko odnale
źć
dom Łajzy. Powitała mnie jak siostr
ę
: obejmowały
ś
my si
ę
i płakały. Pomagałam jej zajmowa
ć
si
ę
domem i gospodarstwem. Ale, jak
to si
ę
mówi, w go
ś
cinie dobrze, jednak w domu najlepiej, wi
ę
c wrócili
ś
my
do Gudermesu.”
Strona 30 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Byłam wtedy mał
ą
dziewczynk
ą
. Pami
ę
tam tylko,
ż
e na ulicach
było du
ż
o transporterów opancerzonych i czołgów, a na niebie mnóstwo
ś
migłowców i samolotów. Po ulicach chodzili m
ęż
czy
ź
ni w maskuj
ą
cych
uniformach. Całe noce trwała bezładna strzelanina. Kładli
ś
my si
ę
spa
ć
w
ubraniach na wypadek, gdyby przyszło nam ucieka
ć
.
ś
ycie w mie
ś
cie
jakby si
ę
zatrzymało, było to przera
ż
aj
ą
ce. Szkoły zostały zamkni
ę
te, wi
ę
c
nasza rodzina postanowiła znów wyjecha
ć
. Razem z nami pojechała te
ż
s
ą
siadka, ciocia Marina, z dzie
ć
mi. Swoje rzeczy wiozła na sankach, a
mama niosła torb
ę
z naszym dobytkiem. Był zimny styczniowy dzie
ń
.
Dotarli
ś
my do Chasawjurtu, stamt
ą
d do Kizlaru, a w ko
ń
cu do
Wołgogradu. Dalej nasze drogi si
ę
rozeszły. Ciocia Marina zdecydowała
si
ę
jecha
ć
do okr
ę
gu samarskiego, a my do rostowskiego. Usiedli
ś
my,
zapłakali i rozstali
ś
my si
ę
. Nasza droga prowadziła do stanicy
Jegorłykowskiej. Przyjechali
ś
my do dziadków, którzy sami niedawno
przedostali si
ę
tutaj. Dla brata Janusa postarano si
ę
o miejsce w
przedszkolu „Rumianek”, a ja poszłam do szkoły nr 11, która wkrótce stała
mi si
ę
bardzo bliska.
Min
ę
ła wiosna, nadszedł czerwiec. Dowiedzieli
ś
my si
ę
,
ż
e w
Gudermesie zapanował ju
ż
spokój i wracali
ś
my z nadziej
ą
,
ż
e wszystko
si
ę
uło
ż
y.
Nie mogli
ś
my pozna
ć
miasta: biblioteka przy klubie kolejowym w
ruinie, w mie
ś
cie pełno wahhabitów (4). O wszystkim decyduj
ą
ich s
ą
dy.
ś
ycie wkroczyło na mrocz
ą
ś
cie
ż
k
ę
: w szkole nie ma komu uczy
ć
,
wodoci
ą
gi nie działaj
ą
, wod
ę
trzeba przywozi
ć
, brak pr
ą
du, bo zniszczono
elektrowni
ę
, ci
ą
gła strzelanina i wybuchy, pal
ą
si
ę
domy. Jaki
ś
czas
prze
ż
yli
ś
my w tym koszmarze, ale wkrótce postanowili
ś
my pojecha
ć
z
powrotem do Jegorłykowskiej stanicy. Kupili
ś
my oficyn
ę
i zacz
ę
li
ś
my
„przychodzi
ć
do siebie”. Jednak koszmarne prze
ż
ycia pozostawiły swój
niezatarty
ś
lad. Kiedy tylko mój mały braciszek zobaczył na niebie
helikopter, biegł do domu z krzykiem,
ż
e zaraz b
ę
d
ą
nas bombardowa
ć
.
Trzeba mu było tłumaczy
ć
,
ż
e tutaj jest inne
ż
ycie, nie ma wojny. Musiało
min
ąć
kilka lat zanim zapomniał o strachu i zacz
ą
ł spokojnie
ś
ledzi
ć
lot
„stalowej wa
ż
ki” po niebie.
Dzisiaj mama wspomina: „Min
ę
ły lata, dzieci podrosły. Nadszedł
czas, by wyprawia
ć
im wesela. Zewsz
ą
d zje
ż
d
ż
aj
ą
si
ę
go
ś
cie, bo los
porozrzucał ich po całej Rosji. Kiedy zbieramy si
ę
razem,
ś
piewamy te
same pie
ś
ni co w Gudermesie i ta
ń
czymy lezgink
ę
. A kiedy rozlega si
ę
hymn Groznego, w oczach mimo woli pojawiaj
ą
si
ę
łzy. Dzieci prosz
ą
nas,
by
ś
my nie płakali, bo nie rozumiej
ą
, co znaczy porzuci
ć
kraj ojczysty,
ziemi
ę
, gdzie człowiek si
ę
urodził i dorósł. Ze wzgl
ę
du na nie
przestawili
ś
my si
ę
mentalnie i my
ś
limy,
ż
e dobrze jest tam, gdzie dobrze
jest naszym dzieciom. W stanicy mieszka wiele rodzin, które
przyprowadziły si
ę
tutaj z Groznego i Gudermesu. Wszyscy oni
wspominaj
ą
lata sp
ę
dzone w Czeczenii, ale Jegorłyk to nasza nowa
ojczyzna, gdzie zapuszczamy korzenie, to nasza tera
ź
niejszo
ść
i
przyszło
ść
”.
Teraz ta skromna stanica Jegorłykowska stała si
ę
moj
ą
drug
ą
ojczyzn
ą
, chocia
ż
ż
al było wyje
ż
d
ż
a
ć
z ojczystego kraju i rodzinnego
miasta. Z pocz
ą
tku co noc
ś
niła mi si
ę
Czeczenia z jej wartkimi rzekami,
górskimi szczytami i zmienn
ą
pogod
ą
. Z czasem wszystko si
ę
zaciera.
Teraz, chocia
ż
niekiedy przy
ś
ni mi si
ę
ojczysty kraj, to ju
ż
nie tak barwnie i
wyrazi
ś
cie, jak wtedy, siedem lat temu. Mog
ę
si
ę
tylko domy
ś
la
ć
, w co
wojna zmieniła mój kraj i czasem dowiaduj
ę
si
ę
czego
ś
o Czeczenii z
wiadomo
ś
ci telewizyjnych. Jestem pewna,
ż
e jak długo b
ę
d
ę
ż
yła i
gdziekolwiek b
ę
d
ę
mieszkała, nigdy nie zapomn
ę
lat sp
ę
dzonych w
Ojczy
ź
nie.
Strona 31 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Przypisy:
<!--[if !supportLists]-->(1)
<!--[endif]-->Ko
ń
cem lat 80. zacz
ą
ł si
ę
odpływ ludno
ś
ci niewajnachskiej z Czeczenii, na któr
ą
wywierano
presje kryminalne.
<!--[if !supportLists]-->(2)
<!--[endif]-->14-17 grudnia w Czeczenii miały
miejsce wybory, którym towarzyszyły liczne naruszenia prawa i
falsyfikacje. W tym czasie dystrykty: wede
ń
ski, szatojski, szali
ń
ski i
no
ż
aj-jurtowski i szereg innych miejscowo
ś
ci Czeczenii znalazły si
ę
pod kontrol
ą
separatystów i nie mo
ż
na tam było zorganizowa
ć
wyborów. 14 grudnia, w celu uniemo
ż
liwienia przeprowadzenia
wyborów, oddziały bojowników wkroczyły do wielu znacz
ą
cych
miejscowo
ś
ci
Czeczenii.
W
rejonie
miejscowo
ś
ci
Szatoj,
Nowogroznie
ń
ski, Aczchoj-Martan doszło do star
ć
zbrojnych.
Oddziały Salmana Radujewa, Hunkar-paszy Israpiłowa, Sułtana
Gelischanowa zaj
ę
ły drugie co do wielko
ś
ci miasto Czeczenii,
Gudermes. W ci
ą
gu nast
ę
pnych dni próby wyp
ę
dzenia ich z miasta,
podj
ę
te przez stron
ę
rosyjsk
ą
, nie powiodły si
ę
. W mie
ś
cie toczyły si
ę
ci
ęż
kie walki. 19 grudnia do Urus-Martanu skierowano oddział
czecze
ń
skiej milicji, ale udało si
ę
unikn
ąć
starcia. 19-20 grudnia po
zmasowanym ataku artyleryjskim, bombardowaniach i ci
ęż
kich
walkach wojsko zaj
ę
ło Gudermes i przyst
ą
piło do jego „oczyszczania”.
<!--[if !supportLists]-->(3)
<!--[endif]-->Wioska w rejonie kurczłojewskim,
na wschód od Gudermesu.
Prawdopodobnie chodzi o lato 1998 roku. Po
ataku w grudniu 1997 roku na 136. brygadę
zmotoryzowaną w mieście Bujnaksk w
Dagestanie wzmogły się represje na
„wahhabitów” i wielu młodych zwolenników
radykalnego islamu – ponad tysiąc – uciekło do
Czeczenii. Tutaj, nie będąc ograniczonymi
więzami rodzinnymi czy jakimikolwiek innymi,
stali się narzędziem w rękach liderów religijnych
ekstremistów. Wpływ tych ostatnich stale rósł,
rosło też niezadowolenie Czeczenów z poczynań
„wahhabitów”. 15 lipca 1998 roku dziesiątki
mieszkańców Gudermesu zostało zabitych i
rannych w czasie starć między „wahhabitami” i
siłami podporządkowanymi prezydentowi
Asłanowi Maschadowowi. Jednak ten nie
wykazał się dostateczną stanowczością, nie
wykorzystał poparcia ludności czeczeńskiej,
zaprzepaścił możliwość ostatecznego
rozprawienia się z religijnymi ekstremistami,
którzy dalej działali, nie bacząc na decyzje
prawowitej władzy. To w znacznej mierze
przesądziło o wtargnięciu do Dagestanu w roku
1999 wojsk rosyjskich i początkach drugiej
wojny czeczeńskiej, a także o przejściu na stronę
sił federalnych muftiego Czeczenii Achmeda
Kadyrowa dowódców polowych, braci
Strona 32 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Jamadajewów, którzy latem 1998 roku
przeciwstawili się „wahhabitom” w Gudermesie.
„Bohcza” mojej babci
Milana Malcagowa, stanica Nurska,
szkoła nr 2, kl. 10
Moja babcia, Mariam Musajewa, przechowuje
bardzo cenn
ą
dla siebie rzecz. Jest to rodzaj koperty,
uszytej z aksamitnej tkaniny z podszewk
ą
w
ś
rodku.
Trzyma si
ę
w niej nici, igły, no
ż
yczki, skrawki ró
ż
nych
materiałów – wszystko, co niezb
ę
dne do robótek r
ę
cznych.
„Kopert
ę
” po zamkni
ę
ciu obwi
ą
zuje si
ę
sznurkiem,
przyszytym do jej klapki. Przedmiot ten nazywa si
ę
„bohcza” i został uszyty przez moj
ą
prababk
ę
, Załp
ę
Musajew
ą
. Kiedy
ś
ka
ż
da szanuj
ą
ca si
ę
Czeczenka musiała
taki przedmiot posiada
ć
. „Bohcze” szyto z brokatu, atłasu,
aksamitu,
ozdabiano
perełkami,
koralikami
lub
pasmanteri
ą
. Taka „bohcza” była cz
ęś
ci
ą
wyprawy
ś
lubnej
czecze
ń
skiej dziewczyny.
Histori
ę
zwi
ą
zan
ą
z „bohcz
ą
” poznałam, kiedy
razem z babci
ą
siedziałam w piwnicy w Groznym w roku
1995. Miałam wtedy zaledwie kilka lat, ale do tej pory
słysz
ę
warkot samolotów, brz
ę
k tłuczonych szyb, krzyki
kobiet i płacz dzieci. Kiedy bior
ę
do r
ę
ki „bohcz
ę
” i
ostro
ż
nie j
ą
rozwi
ą
zuj
ę
, przychodzi mi do głowy
wypowiedziane przez babuni
ę
zdanie: „Niedole, ucieczki,
wojny… prze
ś
ladowały nas od zawsze!”. Zastanawiaj
ą
c si
ę
dzisiaj nad losem mojego narodu, przywołuj
ę
w pami
ę
ci
dzieje mojej prababci.
W roku 1945 przybyła ona do stanicy Priedgornaja
we Wschodnim Kazachstanie. Znaleziono j
ą
w jednym z
wagonów z w
ę
glem i wyrzucono w biegu. Szukała szóstki
swoich dzieci, wywiezionych z Czeczenii do dalekiego,
zimnego kraju. Zesłano j
ą
do Południowego Kazachstanu,
a dzieci – do Wschodniego. Półtora roku tułała si
ę
od
jednej stanicy do drugiej. Z wielkim trudem udawało si
ę
jej
uprosi
ć
konduktorów, by pozwolono jej jecha
ć
w wagonach
z w
ę
glem. Podró
ż
owała bez ciepłej odzie
ż
y i bez kawałka
chleba.
Jej córka Załwa wspomina: „Ze stanicy
Priedgornaja do wioski Głubokoje mama przeszła noc
ą
ponad 10 kilometrów. Kiedy dotarła do wsi, usłyszała
melodi
ę
czecze
ń
skiej pie
ś
ni. Wtedy nogi same zacz
ę
ły j
ą
nie
ść
. Podeszła do chaty, w której zatrzymali
ś
my si
ę
i
zajrzała przez okno. W izbie paliła si
ę
lampa i w jej
ś
wietle
zauwa
ż
yła le
żą
c
ą
na stole własn
ą
„bohcz
ę
”, a obok
maszyn
ę
do szycia „Singer”. Zd
ąż
yła tylko zapuka
ć
i
upadła, nie miała sił nawet si
ę
poruszy
ć
. W tym czasie był
ju
ż
z nami ojciec, który dopiero co nas odnalazł. Usłyszał
pukanie, wyszedł i zobaczył mam
ę
, le
żą
c
ą
pod oknem.
Strona 33 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Wniósł j
ą
do domu. Była nie do poznania: cała czarna od
w
ę
glowego pyłu”.
Co przeszkodziło mojej prababci w wyje
ź
dzie
razem ze swoimi dzie
ć
mi?
Był luty 1944. Naród czecze
ń
ski oskar
ż
ono o
kolaboracj
ę
z Hitlerem, nawet najmniejsze dzieci były
uwa
ż
ane za potencjalnych „bandytów”. Nikt nie my
ś
lał, co
stanie si
ę
z dzie
ć
mi bez matek. Najstarszy syn prababci
pracował w Groznym. Miał dopiero 16 lat. Prababcia
pojechała do niego dzie
ń
przed wysiedleniem. Pradziadek
był na wojnie.
Prababcia Załpa wcze
ś
nie straciła rodziców. W
wieku 16 lat wyszła za m
ąż
za mojego pradziadka
Abusalmana. Prze
ż
yli razem 55 lat, wychowali sze
ś
cioro
dzieci. Pracowali w przemy
ś
le naftowym w Groznym.
Mieszkali na osiedlu baraków wraz z rodzinami Rosjan,
Ukrai
ń
ców, Arian,
ś
ydów. Jedna z jej córek wspomina:
„Czyta
ć
i pisa
ć
nauczył nas pan Torczy
ń
ski, człowiek
niezwykle m
ą
dry i
ś
wiatły, z zawodu nauczyciel.
Przyja
ź
niłam si
ę
z jego córk
ą
Tamar
ą
. W latach
dwudziestych, trzydziestych nie przyjmowano czecze
ń
skich
dzieci do szkół rosyjskich. Przez cztery lata miały si
ę
uczy
ć
w klasach czecze
ń
skich łaci
ń
skich liter, a dopiero potem
zapisywano je do pierwszej klasy. W rodzinach mówiono
po czecze
ń
sku, a z otoczeniem komunikowano si
ę
po
rosyjsku, arme
ń
sku czy ukrai
ń
sku. Nauczyciel Torczy
ń
ski
władał biegle j
ę
zykiem czecze
ń
skim.”.
ś
yli bardzo biednie. Prababcia szyła, robiła na
drutach, gotowała i opierała szóstk
ę
dzieci. W zakładzie
przemysłowym pracowała jako operator. Było jej trudno nie
tylko fizycznie, ale głównie psychicznie. W rodzinie
czecze
ń
skiej rola kobiety uwa
ż
ana jest tradycyjnie za
wielce zaszczytn
ą
, ale kobieta nie powinna przebywa
ć
sama mi
ę
dzy obcymi lud
ź
mi. To mieli za złe prababci jej
krewni i znajomi.
Przemiany społeczne odbijały si
ę
równie
ż
na
ż
yciu
codziennym zwykłych ludzi. Za wzorow
ą
prac
ę
prababcia
otrzymała w nagrod
ę
płaszcz. W kraju robiono wszystko, by
przeci
ą
gn
ąć
kobiety-góralki na stron
ę
zwolenników władzy
radzieckiej. Gazety krzyczały tytułami: „Góralki, zakładajcie
palta!”.
Córka Załwy wspomina, jak kiedy
ś
pradziadek
pojechał furmank
ą
do wioski Stare Atagi w odwiedziny do
krewnych. Była zima. Prababcia nie chciała zało
ż
y
ć
palta,
ale m
ąż
si
ę
uparł. Przyjechali do wioski i zatrzymali si
ę
koło
domu krewniaków. Wtedy w stron
ę
prababci posypał si
ę
grad kamieni. Płaszcz był dla nich symbolem zdrady
narodowych tradycji i obyczajów. Przed rewolucj
ą
przemysłow
ą
nie odczuwano potrzeby noszenia ciepłej
zimowej odzie
ż
y. Najcz
ęś
ciej w chłodniejsze dni narzucano
dodatkowo na siebie wielk
ą
, ciepł
ą
, wełnian
ą
chust
ę
. Kiedy
kobiety wł
ą
czyły si
ę
w proces produkcji, musiały zacz
ąć
nosi
ć
odpowiednie ubranie. Ale na wsiach wszystko, co
nowe
uwa
ż
ane
było
za
naruszanie
u
ś
wi
ę
conych
zwyczajów, zamach na wolno
ść
.
Strona 34 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Jednak stopniowo
ż
ycie rodziny pradziadków
poprawiało si
ę
: wychowywali dzieci, zbudowali własny dom
i jesieni
ą
mieli zamiar do niego si
ę
wprowadzi
ć
.
Ale wła
ś
nie wtedy wybuchła Wielka Wojna
Ojczy
ź
niana. Mój pradziadek – b
ę
d
ą
cy w tym czasie
komisarzem wojskowym w Starych Atagach – wyruszył na
front jako ochotnik. Prababcia Załpa pracowała jako tokarz
w
zakładach
zbrojeniowych
w
Groznym,
gdzie
produkowano pociski do „katiusz”. Ich najstarszy syn,
Mowładi te
ż
tam pracował. Bywało,
ż
e matka i syn całymi
dniami przebywali poza domem. Rodze
ń
stwem opiekowała
si
ę
czternastoletnia Załwa. Jak pó
ź
niej wspominała: „W
1943 Grozny był bombardowany. Płon
ę
ły szyby naftowe.
Wszyscy biegli gasi
ć
po
ż
ar. Do tej pory słysz
ę
krzyki ofiar,
a przed oczami mam poparzonych ludzi, którzy błagali o
pomoc, szukali wody. Razem z s
ą
siadk
ą
Chalimat i dzie
ć
mi
- ona miała trójk
ę
, a ze mn
ą
było ich czworo, z czego
najmłodsze miało osiem miesi
ę
cy – przeprawili
ś
my si
ę
piechot
ą
przez rzek
ę
Argun do wioski Stare Atagi.
Przygarn
ę
li nas dobrzy ludzie, znajomi naszego ojca.
ś
yli
ś
my w nadziei,
ż
e wkrótce wojna si
ę
sko
ń
czy”.
Wysiedlenie
W roku 1944 Czeczeni prze
ż
yli powszechn
ą
deportacj
ę
do Azji
Ś
rodkowej i Kazachstanu. I nie tylko
Czeczeni, ale i Ingusze, Karaczajewcy, Bałkarcy, Kałmucy.
Te wspomnienia napełniaj
ą
bólem serce Załwy: „W
Starych Atagach ogłoszono,
ż
e z rozkazu Stalina Czeczeni
musz
ą
zosta
ć
wysiedleni. Zebrano wszystkich i zacz
ę
to
wywozi
ć
z wioski. Przyszło do nas trzech mundurowych i
pytali, gdzie s
ą
doro
ś
li. Powiedziałam,
ż
e mama i brat
pracuj
ą
w Groznym w zakładach wojskowych i wła
ś
nie na
nich czekamy.
ś
ołnierze powiedzieli,
ż
e nie warto, bo oni
ju
ż
nie wróc
ą
i zacz
ę
li mi pomaga
ć
w pakowaniu. Radzili
zabra
ć
z sob
ą
prowiant i jakie
ś
ciepłe rzeczy. Z jedzenia
była tylko m
ą
ka kukurydziana, a z ciepłych rzecz – mamin
płaszcz i tatowa kufajka. Przeforsowałam zabranie
maszyny do szycia «Singer». Pozwoliła nam potem
prze
ż
y
ć
w Kazachstanie.
Przywie
ź
li nas podwod
ą
do Groznego. Miałam
nadziej
ę
,
ż
e spotkam tu mam
ę
i brata. Wsadzano nas po
10-15 rodzin do wagonu towarowego, a w ka
ż
dej rodzinie
było 6-7 dzieci. Cały miesi
ą
c pod
ąż
ali
ś
my do miejsca
swojego przeznaczenia. Nie zatrzymywali
ś
my si
ę
na
stacjach, a jedynie w szczerym polu – i to rzadko – aby
wynie
ść
umarłych. Nie wiemy nawet, gdzie ich pochowano.
Ale jak ju
ż
poci
ą
g si
ę
zatrzymał, to stali
ś
my całymi dniami.
Karmili nas kasz
ą
, jedno wiadro na wszystkich.
W wagonie jechał z nami dziadek, który miał
prawie 95 lat. Opiekował si
ę
nami, dzie
ć
mi, bardzo
troskliwie, uspokajał, opowiadał,
ż
e czeka na nas
wymarzony kraj, gdzie ro
ś
nie kukurydza wy
ż
sza od
Strona 35 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
człowieka, a krowy daj
ą
codziennie kilka wiader mleka.
Staruszek nie doczekał ko
ń
ca podró
ż
y, zmarł po drodze.
Otwarły si
ę
drzwi i do wagonu wszedł młody
ż
ołnierz. Cały
dr
ż
ał z zimna, a oczy miał pełne łez. Zrobiło mi si
ę
go
ż
al i
oddałam mu ojcowsk
ą
kufajk
ę
. Za to w dalszej drodze
ż
ołnierz przynosił nam razem z wiadrem kaszy schowany
za pazuch
ą
bochenek chleba.
Podró
ż
była straszna: głód, zimno, choroby, ale i w
tych warunkach ludzie pozostali lud
ź
mi o wra
ż
liwych
sercach, współczuj
ą
cymi, rozumiej
ą
cymi,
ż
e dotyka nas
przera
ż
aj
ą
ca niesprawiedliwo
ść
”.
ś
ycie na nowym miejscu
11 marca 1944 najstarsza córka mojej prababci,
Załwa, przybyła razem z siostrami (najmłodsza miała wtedy
9 miesi
ę
cy) i 4-letnim braciszkiem do Wschodniego
Kazachstanu. Tego dnia sko
ń
czyła 16 lat. Nigdy nie
widziała tyle
ś
niegu – półtora metra. Przewieziono ich
saniami do le
żą
cego w centrum rejonu Priedgornowa. Tak
wspomina to wydarzenie: „Zacz
ę
li nas pyta
ć
, sk
ą
d
jeste
ś
my, gdzie s
ą
nasi rodzice. Mówiłam dobrze po
rosyjsku i powiedziałam,
ż
e mama i brat pracuj
ą
w
zakładach wojskowych w Groznym, a tato jest na wojnie.
Pokazałam ostatni list, który przysłał z frontu. Wtedy padło
pytanie pod adresem ich i naszym: «To za co was
wysiedlono?». Ci ludzie nie mogli tego poj
ąć
. Zdrowy
rozs
ą
dek nie potwierdzał bzdurnego oskar
ż
enia,
ż
e
«Czeczeni to bandyci»”.
Wezwano biurow
ą
sprz
ą
taczk
ę
. Nagrzano w ła
ź
ni i
wyk
ą
pano nas. Ile było wszy! Nakarmiono nas chlebem i
mlekiem. Rano przyszedł do nas kierownik kołchozu i
zarz
ą
dził
umieszczenie
dzieci
w
kołchozowym
przedszkolu”.
Zołwa dostała propozycj
ę
nauki w szkole
drukarskiej, ale nie mogła jej przyj
ąć
, bo nie miała z kim
zostawi
ć
rodze
ń
stwa. „Trzeba było si
ę
nimi opiekowa
ć
,
obu
ć
i przyodzia
ć
, a my niczego nie mieli
ś
my. Czasem
musieli
ś
my i
ść
po wod
ę
do samego Irtysza boso po
ś
niegu.
Napisałam do ojca na front. Nie było odpowiedzi. Był wtedy
ranny i le
ż
ał w szpitalu w Kijowie. Spotkanie z ojcem
nast
ą
piło niespodziewanie. W roku 1945 sko
ń
czyła si
ę
wojna. W pewne niedzielne popołudnie wyszłam z dzie
ć
mi
na spacer. Patrz
ę
– stoi
ż
ołnierz w otoczeniu rosyjskich
kobiet. Chciałam si
ę
dowiedzie
ć
, o czym rozmawiaj
ą
.
Podeszłam bli
ż
ej i zobaczyłam ojca. Zacz
ę
łam krzycze
ć
:
«To mój tato!» Rzuciłam si
ę
ku niemu z płaczem. Obj
ą
ł nas
wszystkich serdecznie i zapytał, czy nie jeste
ś
my głodni.
Ojciec zacz
ą
ł pracowa
ć
jako zast
ę
pca kierownika kołchozu
Priedgornoje. Rozpocz
ę
ły si
ę
te
ż
poszukiwania mamy i
brata Mowładi. Oni za
ś
szukali nas. W ko
ń
cu mama nas
znalazła. Jej serce czuło, gdzie nas nale
ż
y szuka
ć
. Mama i
brat musieli si
ę
potem długo leczy
ć
”.
Strona 36 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Moja prababcia znalazła w sobie do
ść
sił, by nie
upa
ść
na duchu. Dostała stanowisko brygadzistki w
kołchozowej
brygadzie
sadowniczej.
Pradziadek
Abusalman awansował na dyrektora fabryki. Du
ż
o pomagał
ludziom. Pracowali u niego „wrogowie ludu”. Wiedział, jakie
represje prze
ż
yli,
ż
e s
ą
niewinni. Pomagał wi
ę
c im, jak tylko
mógł.
Ludzie odmawiali budowy domów, zakładania
ogrodów, bo mieli nadziej
ę
,
ż
e za tydzie
ń
, miesi
ą
c, rok
powróc
ą
na kaukask
ą
ziemi
ę
,
ż
e w ko
ń
cu sprawiedliwo
ś
ci
stanie si
ę
zado
ść
. Tymczasem przyszło im prze
ż
y
ć
a
ż
13
lat na obczy
ź
nie. Pradziadek wiedział,
ż
e głównym
winowajc
ą
tego zła jest stalinizm i póki
ż
yje „ojciec
narodów”,
ż
adne zmiany nie nast
ą
pi
ą
. Ale jak to prze
ż
y
ć
?
Zacz
ą
ł budowa
ć
dom, posadził sad. Przychodzili
ludzie, ogl
ą
dali i dziwili si
ę
. Taki pozytywny przykład
pomógł wielu z nich przetrzyma
ć
ci
ęż
kie warunki zesłania.
Zebrane owoce i warzywa pradziadek rozdawał chorym i
starcom. Mieszka
ń
cy wsi przychodzili do niego po nasiona
czy sadzonki, albo po prostu po rad
ę
… Kwitn
ą
cy ogródek
koło domu przypominał wszystkim ukochan
ą
ziemi
ę
kaukask
ą
.
A co działo si
ę
w ojczy
ź
nie, w Czeczenii? O tym
pisze w swojej nowelce Nocowała ongi chmurka złota…
Anatolij Pristawkin (1). Opowiada, jak ci
ęż
ko było
wychowankom domu dziecka, przerzuconym z Moskwy na
Kaukaz. Dojrzewaj
ą
ce jabłka, ci
ęż
kie kłosy zbó
ż
, wonne
kwiaty – a dokoła
ż
adnej
ż
ywej duszy! Jakby jaka
ś
straszna
tr
ą
ba powietrzna porwała tylko ludzi, zostawiaj
ą
c ich
nienaruszone domostwa i owoce pracy ich r
ą
k.
Okazało si
ę
,
ż
e stanica Bieriezowska, gdzie
mieszkali ci koloni
ś
ci, to nie
ż
adna Bieriezowska, a Daj-
Czurt, co tłumaczy si
ę
„Mogiła ojców”, i do niedawna
mieszkali tu Czeczeni. To ich ojczyzna, tu s
ą
mogiły ich
przodków i z tych mogił radzieccy
ż
ołnierze zdejmuj
ą
nagrobne płyty i brukuj
ą
nimi drog
ę
prowadz
ą
c
ą
w góry,
gdzie ukrywali si
ę
ostatni „rebelianci”. Drog
ę
, jak mówi
pisarz, w przepa
ść
.
W Czeczenii byli osiedlani równie
ż
studenci. Jeden
z nich wspomina: „Zadaniem studentów było utrzymanie
porz
ą
dku
w
gospodarstwach
do
czasu
przybycia
przesiedle
ń
ców z powiatów kurskiego i orłowskiego.
Mieli
ś
my opiekowa
ć
si
ę
bydłem, karmi
ć
je, zebra
ć
zbo
ż
e,
dba
ć
o inwentarz itd. W górskich aułach akcja ta
przebiegała inaczej. St
ą
d bydło wywieziono, a auły
spalono,
ż
eby pozbawi
ć
«bandytów»
ś
rodków utrzymania.
Całymi dniami w górach
ś
wieciły łuny po
ż
arów”.
Powrót
XX Zjazd Komunistycznej Partii ZSRR, w
ś
lad za
rehabilitacj
ą
działaczy
partyjnych
i
pa
ń
stwowych
Strona 37 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
represjonowanych za czasów Stalina, skrytykował polityk
ę
deportacyjn
ą
narodów radzieckich. 9 stycznia 1957 roku
proklamowano Czecze
ń
sko–Ingusk
ą
ASRR.
Moi krewni przyj
ę
li entuzjastycznie t
ę
wiadomo
ść
i
nawet nie zadawali sobie pyta
ń
: wraca
ć
czy zosta
ć
?
Znale
ź
li si
ę
jednak w trudnej sytuacji. W rodzinnej
miejscowo
ś
ci nie mieli ju
ż
ani domów, ani dobytku, ani
pracy. W roku 1957 moj
ą
babci
ę
Mariam zaproszono do
Ałma-Aty i zaproponowano prac
ę
w Groznym. Pojechała z
bratem do swojej ojczyzny z jedn
ą
tylko walizk
ą
. Trzeba
było zaczyna
ć
ż
ycie od nowa: znowu budowali dom, sadzili
drzewa. Do ko
ń
ca 1957 roku cała rodzina była ju
ż
razem.
„W tym czasie - wspomina babcia – starszy brat i dwie
siostry mieli ju
ż
swoje rodziny. Rodzice jednak musieli im
pomaga
ć
, bo oni zostali bez dachu nad głow
ą
, bez
dobytku, bez pracy”.
Było bardzo biednie, ale
ż
ycie powoli si
ę
stabilizowało. Rosły wnuki i prawnuki. Ich fotografie
wypełniaj
ą
teraz albumy pradziadków.
ś
ycie babci zmieniło si
ę
całkowicie po
ś
mierci jej
rodziców. W roku 2000, po pami
ę
tnych wydarzeniach w
Czeczenii, w naszej rodzinie pojawił si
ę
nowy wyłom –
niepowetowana strata: w Groznym mina przeciwlotnicza
pozbawiła
ż
ycia brata babci, a w czasie pierwszej wojny
czecze
ń
skiej zgin
ą
ł jej siostrzeniec.
Zostali
ś
my bez domu, bez
ś
rodków do
ż
ycia i do
tej pory tułam si
ę
razem z babci
ą
ze strony matki jako
uchod
ź
ca. Ona mówi,
ż
e ból oczyszcza dusz
ę
, a prawda
ostrzega ludzi. W jednej tylko gał
ę
zi czecze
ń
skiej rodziny
znalazła odbicie historia dziesi
ą
tków, a mo
ż
e tysi
ę
cy rodzin
czecze
ń
skich.
Przypisy:
<!--[if !supportLists]-->(1)
<!--[endif]-->Anatolij Pristawkin,
ur. w 1931 r., pisze najcz
ęś
ciej ksi
ąż
ki zawieraj
ą
ce rys
własnej biografii, zwłaszcza lat dzieci
ń
stwa. Przypadły
one na okres wojny, autor sp
ę
dził je o głodzie i
chłodzie
w
podmoskiewskim
domu
dziecka,
ewakuowanym nast
ę
pnie na Kaukaz, na tereny
Autonomicznej
Republiki
Czeczeno-Inguskiej,
brutalnie spacyfikowanej z rozkazu Stalina, gdy
ż
miejscowa ludno
ść
została oskar
ż
ona o kolaboracj
ę
z
Niemcami.
Akcja ksi
ąż
ki Nocowała ongi chmurka złota
rozgrywa si
ę
wła
ś
nie w owym czasie i miejscu, a jej
bohaterami s
ą
dwaj jedenastoletni chłopcy, bracia
Strona 38 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
bli
ź
niacy, którzy na swych dzieci
ę
cych barkach
d
ź
wigaj
ą
cały koszmar wojennych losów, spot
ę
gowany
groz
ą
przebywania po
ś
ród dzikich gór Kaukazu, gdzie
ukryli si
ę
nieliczni pozostali tubylcy, bestialsko
morduj
ą
cy w krwawym odwecie napływow
ą
ludno
ść
,
co prowadzi do wielu dramatycznych konfliktów i
tragedii zrodzonych z nienawi
ś
ci. Powie
ść
odkrywa
przed czytelnikiem nowy aspekt dramatu tamtych
czasów, w dodatku widziany oczyma dziecka. Jest to
obraz wstrz
ą
saj
ą
cy, krzywda rodzi nienawi
ść
i ch
ęć
zemsty, te za
ś
prowadz
ą
do zbrodni i nieuniknionego
rozlewu krwi.
Jestem z tejpu „terło”
Zelimchan Irbagijew, Grozny,
szkoła nr 34, kl. 9
Pochodz
ę
z tejpu (1) „terło”, co dosłownie znaczy „górski
ś
nieg”:
ter – góra, wierzchołek, ło –
ś
nieg. Nazwa ta wyja
ś
nia, sk
ą
d wywodzi si
ę
mój ród. To tereny znajduj
ą
ce si
ę
wysoko w górach, w dystrykcie itum-
kali
ń
skim, na granicy z Gruzj
ą
. Osada terłojewców składała si
ę
z wielu
baszt.
Te bojowe baszty – jak oczy gór – niczym jaskółcze gniazda tkwi
ą
przylepione do urwistych pionowych skał, wysoko na górskich szczytach.
Słu
ż
yły ludziom za mieszkania, a dla wrogów były niedost
ę
pn
ą
twierdz
ą
.
Do dzisiaj zachowały si
ę
ich pozostało
ś
ci.
W folklorze czecze
ń
skim
ż
yje legenda o terłojewcach, w której
moim przodkom przypisuje si
ę
dum
ę
, m
ę
stwo, a tak
ż
e zmy
ś
lno
ść
. Jest w
niej mowa o szlaku handlowym, który przecinał nasz
ą
ziemi
ę
. Terłojewcy
zr
ę
cznie wykorzystywali t
ę
sytuacj
ę
i pobierali od kupców cło za
przewo
ż
one tamt
ę
dy towary.
Zało
ż
ycielem naszego rodu był mój prapradziadek Ibrahim, od
którego pochodzi nasze nazwisko. Nawiasem mówi
ą
c, nazwisko to pisane
jest niepoprawnie na skutek bł
ę
du, jaki popełnił urz
ę
dnik, który w naszej
wiosce przeprowadzał paszportyzacj
ę
(2).
Ten prapradziadek odznaczał si
ę
przedsi
ę
biorczo
ś
ci
ą
i
pracowito
ś
ci
ą
. Oto, co mi o nim wiadomo z opowiada
ń
starszych. Był
niegdy
ś
silnym i m
ą
drym młodym człowiekiem. Z rozmów z przejezdnymi
kupcami czerpał informacje o okolicznych równinach. Jako
ż
e w górach
było mało ziemi uprawnej, postanowił spróbowa
ć
szcz
ęś
cia na terenach
nizinnych. Osiedlił si
ę
w wiosce Katyr-Jurt (3), gdzie odnalazł kilku
współplemie
ń
ców. Nie bał si
ę
ż
adnej pracy i dzi
ę
ki temu szybko si
ę
zaaklimatyzował: wybudował dom, zało
ż
ył gospodarstwo, zaj
ą
ł si
ę
handlem. Kiedy dzieci podrosły, miał ju
ż
swoje sklepy, młyn i tartak.
Przekazawszy to wszystko swoim siedmiu synom, postanowił spełni
ć
powinno
ść
muzułmanina i odby
ć
had
ż
(4) do Mekki. Nie wiemy, co
spowodowało,
ż
e szedł pieszo tysi
ą
ce kilometrów przez góry i pustynie,
ale w pami
ę
ci mieszka
ń
ców Katyr-Jurtu pozostał na zawsze jako człowiek
Strona 39 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
honoru i niezwykłej pobo
ż
no
ś
ci, gdy
ż
trzykrotnie w ci
ą
gu
ż
ycia odbył swój
had
ż
.
Ludzie bardzo go szanowali i skoligacenie z nim poczytywali
sobie za wielki zaszczyt. Synowie Ibrahima równie
ż
zasługiwali na
szacunek, chocia
ż
w
ż
yciu, podobnie jak ich ojcu, nie było im łatwo. Swoj
ą
bogobojno
ś
ci
ą
ś
wiadczyli o autorytecie rodzica i kontynuowali jego dzieło,
staraj
ą
c si
ę
uczciwie wykonywa
ć
ka
ż
d
ą
prac
ę
. Rozrastaj
ą
ca si
ę
sie
ć
nale
żą
cych do nich sklepów, młynów, tartaków zapewniała byt równie
ż
mieszka
ń
com s
ą
siednich wiosek.
Wszystkim w tej rodzinie
ż
yło si
ę
dobrze do czasu, kiedy
Rewolucja Pa
ź
dziernikowa 1917 roku przyniosła zasadnicze zmiany. Mój
pradziad, oceniwszy trze
ź
wo sytuacj
ę
, postanowił dobrowolnie odda
ć
nowej władzy wszystko, czego z takim trudem si
ę
dorobił. Dzieciom
wyja
ś
niał,
ż
e „najwa
ż
niejsze, by zachowa
ć
rodzin
ę
i Ojczyzn
ę
, a bogactwo
– to rzecz nabyta”. W jego domach urz
ą
dzono szkoł
ę
, szpital, aptek
ę
, rad
ę
gminy i poczt
ę
. W sklepach, młynach i tartakach nadal pracowali synowie
Ibrahima, bo nigdzie nie znaleziono lepszych fachowców. Wkrótce po
ś
mierci
protoplasty
rodu
zacz
ę
ło
si
ę
rozkułaczanie
wszystkich
maj
ę
tniejszych wło
ś
cian. Dopiero wtedy dzieci doceniły przewidywalno
ść
i
rozs
ą
dne decyzje ojca. Wielu ich przyjaciół zostało pozbawionych całego
maj
ą
tku, zesłanych na Syberi
ę
, czy te
ż
przepadło bez wie
ś
ci. A mój
pradziad Sulejman i jego bracia prze
ż
yli. Tak jak ich ojciec musieli
zaczyna
ć
wszystko od nowa. Ale nie
ż
ałowali trudu. Budowali domy,
wychowywali dzieci i przyzwyczajali si
ę
do nowego
ż
ycia, w którym ich
wrodzona przedsi
ę
biorczo
ść
nie znalazła ju
ż
zastosowania.
Przyszło nowe nieszcz
ęś
cie: Wielka Wojna Ojczy
ź
niana. Ale w
roku 1944 nast
ą
piło co
ś
jeszcze straszniejszego: deportacja narodów –
czecze
ń
skiego i inguskiego. W mro
ź
ne lutowe dni w stron
ę
stacji
kolejowych ci
ą
gn
ę
ły sznury furmanek i ci
ęż
arówek z wysiedle
ń
cami.
Ponad dwa tygodnie sp
ę
dzili ci nieszcz
ęś
nicy w wagonach kolejowych,
jad
ą
c w nieznane. W
ś
ród nich było 65 członków mojej rodziny. Z głodu,
zimna, antysanitarnych warunków zacz
ę
ły si
ę
przeró
ż
ne choroby. Nie
mog
ę
słucha
ć
bez dr
ż
enia serca opowiada
ń
mojego stryjecznego dziadka
Abdula Irbagijewa:
„…Poci
ą
g zatrzymał si
ę
na kilka minut. W tym czasie ludzie
musieli załatwi
ć
swoje potrzeby i wynie
ść
nieczysto
ś
ci. Maj
ą
c na uwadze
czecze
ń
skie zwyczaje, ludzie wstydzili si
ę
robi
ć
to na otwartej przestrzeni i
odchodzili nieco dalej, a wtedy konwojenci strzelali do nich i zabijali na
miejscu. W ka
ż
dym wagonie umierało codziennie kilku naszych,
zwłaszcza starców i dzieci. Nie pozwalano ich grzeba
ć
. Starali
ś
my si
ę
przynajmniej przysypa
ć
ich ziemi
ą
czy chocia
ż
by
ś
niegiem. Czasem
konwojenci wyrzucali trupy do rowów.
Droga z Groznego do Kazachstanu usłana jest ko
ść
mi
Czeczenów i Inguszów. My te
ż
wielu nie dowie
ź
li
ś
my. Le
żą
gdzie
ś
tam,
nie oddani matce-ziemi…”
Trudno lata deportacji wspomina
ć
bez bólu. Jest to najczarniejsza
stronica naszej historii. Gin
ę
li ci najlepsi, odst
ę
puj
ą
c jedzenie i po
ś
ciel
swoim bliskim, którzy ostatkiem sił kopali im mogiły w zamarzni
ę
tej
kazachsta
ń
skiej ziemi i podejmowali si
ę
najbrudniejszych prac, aby tylko
wykarmi
ć
dzieci. Tu, na obczy
ź
nie, Czeczeni i Ingusze byli pozbawieni
wszystkiego: ojczyzny, honoru, wolno
ś
ci i to
ż
samo
ś
ci. Byli zesła
ń
cami pod
specjalnym nadzorem.
Strona 40 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
„Pocz
ą
tkowo miejscowi bali si
ę
nawet do nas podchodzi
ć
, -
wspomina mój dziad Szadid. – Jak nam pó
ź
niej opowiadali, dlatego, bo
powiedziano im,
ż
e w wagonach towarowych jad
ą
ludo
ż
ercy, wi
ę
c musz
ą
by
ć
bardzo ostro
ż
ni. Umieszczono nas w zimnych barakach niedaleko
stanicy Kuszmurun w rejonie Siemioziernoje w Północnym Kazachstanie.
Musieli
ś
my regularnie meldowa
ć
si
ę
u komendanta, a bez jego wiedzy nie
wolno nam było wychodzi
ć
za obr
ę
b wioski.
Pewnego razu mój kuzyn Muchadin wyszedł do s
ą
siedniej wsi,
aby zarobi
ć
troch
ę
grosza. Nie zd
ąż
ył sko
ń
czy
ć
pracy w ci
ą
gu jednego
dnia, wi
ę
c tam zanocował. Drogo za to zapłacił. Został skazany na wiele
lat katorgi i słuch po nim zagin
ą
ł”.
Ci, którym udało si
ę
prze
ż
y
ć
pierwsz
ą
deportacyjn
ą
zim
ę
,
zapami
ę
tali j
ą
na zawsze. Wpisała si
ę
w ich pami
ęć
stosami trupów,
poukładanych warstwami, bo nie było komu ich grzeba
ć
. Zostawiła w nich
swój
ś
lad nie tylko przedwczesn
ą
siwizn
ą
, ale te
ż
ci
ęż
kimi, przewlekłymi
chorobami. Krwawi nadal w ich sercach ból po
ś
mierci tych, którzy odeszli
z ich
ż
ycia, nie zostawiaj
ą
c po sobie nawet grobów na ojczystej ziemi.
Czeczeni powoli oswajali si
ę
z nowym miejscem, pracowali, dzieci
chodziły do szkoły.
ś
ycie stopniowo si
ę
stabilizowało. Mój dziadek Szadid
wybudował dom i o
ż
enił si
ę
. Zaprzyja
ź
nił si
ę
z s
ą
siadami. Tylko nostalgia
za rodzinnym krajem nie pozwalała mu spokojnie
ż
y
ć
. Kiedy w roku 1957
został wydany Dekret Prezydium Rady Najwy
ż
szej ZSRR o rehabilitacji
ofiar represji politycznych (5), dziadek był szcz
ęś
liwy jak nigdy.
Tylko trzydziestu z sze
ść
dziesi
ę
ciu pi
ę
ciu terłojewców wróciło do
Ojczyzny. Z ogromnych posiadło
ś
ci ziemskich, które w Katyr-Jurcie
nale
ż
ały do Irbagijewów, na pi
ęć
rodzin, które wróciły, było do dyspozycji
tylko osiem morgów. Zrobiło si
ę
ciasno. I młodzie
ż
poci
ą
gn
ę
ła do miasta.
Maj
ą
c za sob
ą
kilka lat
ż
ycia koło stacji, szybko zdobyli kwalifikacje i
otrzymali prac
ę
na kolei. I dalej si
ę
kształcili. W dzie
ń
– praca, wieczorami
– nauka, a w weekendy – budowa domu dla rodziny. Jest w
ś
ród nas wielu
kolejarzy, s
ą
lekarze, in
ż
ynierowie, prawnicy, ekonomi
ś
ci, przedsi
ę
biorcy.
Mieszkaj
ą
w ró
ż
nych stronach naszego kraju. Byłoby ich wi
ę
cej, gdyby nie
kolejne nieszcz
ęś
cia. Niepowetowan
ą
strat
ą
dla nas s
ą
ci z naszych
bliskich, których pochłon
ę
ła wojna, maj
ą
ca swój pocz
ą
tek w roku 1994.
Wszyscy Irbagijewowie to patrioci. Nikt nie chciał wyjecha
ć
z
Republiki. Nikt te
ż
nie chciał i
ść
z broni
ą
w r
ę
ku przelewa
ć
krew
niewinnych ludzi. Zbyt du
ż
o ł
ą
czyło naszych bliskich z Rosj
ą
: nauka,
wojsko, praca, wi
ę
zy rodzinne i przyja
ź
nie. Ka
ż
dy, kto przeszedł przez
wojsko wie,
ż
e
ż
ołnierz to człowiek ubezwłasnowolniony, wypełnia tylko
rozkazy. Id
ą
c za przykładem swoich znajomych, dziesi
ą
tki młodych
ludzi z naszego rodu mogły chwyci
ć
za karabiny, ale na mityngu rodowym
starszyzna zdecydowała: ka
ż
dy, kto we
ź
mie do r
ę
ki bro
ń
, zostanie
wykluczony z rodziny. Młodzi podporz
ą
dkowali si
ę
. By
ć
mo
ż
e, decyzja ta
uratowała
ż
ycie wielu rosyjskim
ż
ołnierzom, ale nie oszcz
ę
dziła naszych
bliskich. Jak mówi
ą
, kula nie wybiera. Niektórzy z moich krewnych zgin
ę
li
w czasie ostrzałów artyleryjskich i nalotów bombowych, a innych dosi
ę
gły
zabł
ą
kane kule. Najgorszy los przypadł w udziale czterem moim krewnym.
Było to w ko
ń
cu listopada 1999 roku. Wujek, Has-Mahomed
razem z krewnymi wiózł ciało zabitego członka rodziny, Asłana, aby
pochowa
ć
go w rodzinnej wiosce. Nie dojechali do wioski Katyr-Jurt, bo na
ostatnim zakr
ę
cie zacz
ą
ł ostrzeliwa
ć
ich czołg. Wyskoczywszy z
samochodu, wujek, z biał
ą
chustk
ą
w dłoni, ruszył w stron
ę
ż
ołnierzy,
wołaj
ą
c: „Nie strzelajcie! Tu s
ą
kobiety i dzieci!”. Do swej ostatniej godziny
wujek pozostał człowiekiem posłusznym prawu i naiwnie wierz
ą
cym,
ż
e
niewinnej głowy miecz si
ę
nie ima. Strzelanina trwała dalej. Wujek padł,
Strona 41 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
podziurawiony jak sito. Ci
ęż
ko ranna została wdowa po Asłanie, która
jeszcze jakim
ś
cudem zd
ąż
yła wytaszczy
ć
z samochodu swe małe dzieci,
te
ż
ranne, i doczołgała si
ę
razem z nimi na bezpieczn
ą
odległo
ść
.
Samochód wyleciał w powietrze. Gdyby nie przypadkowy
ś
wiadek, ta
straszna zbrodnia pozostałaby nieznana, a ciała krewnych
–
niezidentyfikowane.
ś
ołnierze podeszli do płon
ą
cego samochodu i rzucili
do ognia zastrzelonego przez nich wujka Has-Machmeda (6). Tej tragedii
nie prze
ż
ył dziadek Szadid. Jego serce biło jeszcze tylko kilka dni, kiedy
przychodzili do niego ludzie z kondolencjami. W tym czasie wszystkie
drogi dojazdowe do Katyr-Jurtu pozostawały zamkni
ę
te. Tak wi
ę
c ani mój
ojciec, ani jego bracia, nie mogli towarzyszy
ć
ojcu w jego ostatniej drodze.
Tylko wujek Hasan, który miał wtedy 21 lat, próbował dosta
ć
si
ę
do wioski,
ale został
ś
miertelnie ranny. Ich groby s
ą
obok siebie…
Teraz ju
ż
nas nie bombarduj
ą
. Ale ludzie nadal gin
ą
. Nie
wiadomo, kiedy ta wojna si
ę
sko
ń
czy. Tymczasem my, powróciwszy na
zgliszcza, próbujemy
ż
y
ć
dalej.
Je
ś
li mi si
ę
poszcz
ęś
ci, to ja te
ż
sko
ń
cz
ę
szkoł
ę
, zdob
ę
d
ę
zawód,
zaczn
ę
pracowa
ć
. Ale oczywi
ś
cie, w pierwszej kolejno
ś
ci odbuduj
ę
dom.
Przypisy:
<!--[if !supportLists]-->(1)
<!--[endif]-->Tejp to klan, wielopokoleniowa
wspólnota rodowa wywodz
ą
ca si
ę
od jednego wspólnego, cz
ę
sto
mitycznego przodka. Obecnie tejpów jest ponad 150. Wraz z
odrodzeniem narodowym przynale
ż
no
ść
do tejpu stała si
ę
wa
ż
nym
wyznacznikiem identyfikacji. Ka
ż
dy powinien zna
ć
swój tejp, w którym
wszyscy powinni si
ę
szanowa
ć
, a w przypadku zemsty rodowej cały
tejp powinien stan
ąć
po obronie swojego krewnego. Ka
ż
dy tejp,
według tradycji, posiada sw
ą
rodow
ą
gór
ę
, z wybudowan
ą
na niej
rodow
ą
wie
żą
, w której kiedy
ś
mieszkali przodkowie.
<!--[if
!supportLists]-->(2)
<!--[endif]-->W
czasie
paszportyzacji
zapisywano imi
ę
i „otczestwo” (imi
ę
odojcowskie), tak jak słyszano.
Wielu Czeczenów nie miało nazwisk ani rodowych przezwisk, wi
ę
c
tworzono im nazwiska od imienia przodka (np. Wach – Wachajew,
Wisa – Wisajew itd.). W tym wypadku „Ibragimow” zapisano jako
„Ibragijew”
<!--[if !supportLists]-->(3)
<!--[endif]--> Katyr-Jurt – wioska na równinie w
dystrykcie Aczchoj- Martanowskim.
<!--[if !supportLists]-->(4)
<!--[endif]-->Had
ż
to peregrynacja do
ś
wi
ą
tyni Al
Kaaba (Dom Boga) w Mekce w miesi
ą
cu Zu Al Hid
ż
d
ż
a i wykonanie
na miejscu okre
ś
lonych przez islam czynno
ś
ci przez tych
muzułmanów, których sta
ć
na podró
ż
. Ka
ż
dy muzułmanin musi odby
ć
pielgrzymk
ę
przynajmniej raz w
ż
yciu. Had
ż
jest aktem pobo
ż
no
ś
ci,
jest ibadah. Ibadah to jakikolwiek czyn wykonany z my
ś
l
ą
o
osi
ą
gni
ę
ciu łaski Bo
ż
ej.
<!--[if !supportLists]-->(5)
<!--[endif]-->Dekret z 1957 roku ustanawiał
Czecze
ń
sko-Ingusk
ą
ASRR. Ustawa o rehabilitacji ofiar politycznych
represji została wydana znacznie pó
ź
niej, w roku 1991.
Strona 42 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
<!--[if !supportLists]-->(6)
<!--[endif]-->Byli jeszcze inni
ś
wiadkowie. T
ę
tragedi
ę
widzieli te
ż
mieszka
ń
cy wioski Jandi, zaraz za zakr
ę
tem.
Jeden z nich zeznał: „14 listopada 1999 roku koło posterunku
blokadowego mi
ę
dzy Katyr-Jurtem a Jandi, w centrum dystryktu
Achczoj-Martan wojskowi zabili i spalili czterech ludzi, wioz
ą
cych
zwłoki krewnego, zamordowanego w Inguszetii, aby go pochowa
ć
.
Wydarzyło si
ę
to w miejscu, gdzie ustawiono posterunek blokadowy.
ś
ołnierze bez uprzedzenia otworzyli ogie
ń
do nadje
ż
d
ż
aj
ą
cej
<
Gazeli>. Znajduj
ą
cy si
ę
w samochodzie ojciec i syn Has-Mahomed i
Asłan Astamirowowie, brat Has-Mahomeda, Abdurahman Astamirow
i jeszcze jeden człowiek, którego imienia nie znam, zgin
ę
li na
miejscu. Z wn
ę
trza pojazdu, który gwałtownie si
ę
zatrzymał,
wyskoczyła, z małym dzieckiem na r
ę
kach i 5-letnim synkiem, Aset,
ż
ona Asłana, i ukryła si
ę
w przydro
ż
nym rowie. Wszyscy byli ranni.
Kobieta płakała i błagała
ż
ołnierzy, którzy do niej podeszli: «Na
Allacha, darujcie nam
ż
ycie!». Wsadzono j
ą
razem z dzie
ć
mi do
batera (pojazdu opancerzonego) i zawieziono do Slepcowska w
Inguszetii. Zabitych m
ęż
czyzn
ż
ołnierze spalili razem z samochodem,
w którym spłon
ę
ły równie
ż
zwłoki człowieka, którego chciano
pogrzeba
ć
na cmentarzu w naszej wiosce”.
W niezgodno
ś
ci nazwisk (Ibragijewowie i Astamirowowie) nie ma
niczego dziwnego. Zelimchan nazywa zabitego Has-Mahomeda
„wujkiem”, ale to mógł by
ć
wujek ze strony matki lub (zgodnie z
czecze
ń
sk
ą
tradycj
ą
podtrzymywania wi
ę
zi z dalszymi krewnymi w
„wielkich rodach”) wujek z drugiej, czy nawet trzeciej linii; nazwiska
takich dalekich krewnych mog
ą
si
ę
wyra
ź
nie ró
ż
ni
ć
.
Mieszkaniec wioski mówi o posterunku blokadowym, a Zelimchan
(pewnie wg relacji ocalałej Asiet) pisze o „czołgu”. Czeczenka mogła
nie orientowa
ć
si
ę
w sprz
ę
cie wojskowym i nazwa
ć
tak jakikolwiek
samochód bojowy. Tego dnia dopiero zacz
ę
ło si
ę
urz
ą
dzanie
posterunku blokadowego, wi
ę
c
ż
adna ci
ęż
ka bro
ń
nie została tam
jeszcze zainstalowana. Posterunek mógł rzeczywi
ś
cie wygl
ą
da
ć
jak
stoj
ą
cy na poboczu samochód bojowy.
Znowu wojna
Milana Katajewa, dystrykt szali
ń
ski,
wioska Mesker-Jurt, kl. 10
Chc
ę
opowiedzie
ć
o swojej rodzinie. Zaczyna si
ę
ona histori
ą
moich pradziadków. Prababcia – rocznik 1885 – zmarła w roku 1972, za
ś
pradziadek, urodzony w roku 1880, znaj
ą
cy biegle j
ę
zyk arabski i Koran, w
epoce stalinowskiej, w roku 1937 został osadzony w wi
ę
zieniu i na długo
przepadł bez wie
ś
ci. Mój dziadek nie ustawał w jego poszukiwaniach:
zwracał si
ę
do ró
ż
nych urz
ę
dów, słał pisma, a odpowiedzi na nie po dzi
ś
dzie
ń
s
ą
przechowywane w naszym domu. W roku 1958 pradziadek został
zrehabilitowany. Z opowiada
ń
prababci dowiedzieli
ś
my si
ę
,
ż
e przez długi
czas nosiła mu paczki, których jednak mu nie przekazywano. Wi
ę
zienie
znajdowało si
ę
wtedy naprzeciwko kina „Kosmos”, nad brzegiem rzeki
Sun
ż
a. Z relacji byłych wi
ęź
niów i współtowarzyszy niedoli pradziadka
wiemy,
ż
e strasznie ich tam bito i zn
ę
cano si
ę
nad nimi.
Pradziadek – Towsolt Biersanow – był delegatem na II
Ogólnorosyjski Zjazd Narodów Górskich, który odbył si
ę
w Moskwie w
roku 1918.
Strona 43 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Czas mija i nadchodzi rok 1944. Moich dziadków wysyłaj
ą
, tak jak
innych Czeczenów, do Azji
Ś
rodkowej. Tak o tym opowiada moja babcia,
Mariet:
„Wczesnym rankiem w dniu wysyłki wszystkich m
ęż
czyzn w
wiosce Mesker-Jurt zebrano w meczecie. Niektórzy próbowali ukry
ć
si
ę
w
swoich obej
ś
ciach, ale znajdowali ich tam rozw
ś
cieczeni
ż
ołnierze, nie
zwracaj
ą
c uwagi na rozpaczaj
ą
ce kobiety i płacz
ą
ce dzieci. Krzyczeli:
«Jest rozkaz – trzeba go wykona
ć
!» i ładowali wszystkich, jak bydło, na
ci
ęż
arówki.
Nie dopuszczano mnie do dzieci, płakałam, błagałam, w ko
ń
cu
złapałam dwóch maluchów i podeszłam do trzeciego, le
żą
cego w kołysce.
Mieli
ś
my w domu mały zapas jedzenie i co-nieco kosztowno
ś
ci. Chciałam
to zabra
ć
, ale mi nie pozwolono. Jeden z
ż
ołnierzy uj
ą
ł si
ę
za mn
ą
i troch
ę
z tych rzeczy wsun
ę
łam za pazuch
ę
, ale kobieta w mundurze, stoj
ą
ca przy
drzwiach, wyrwała mi je, oskar
ż
aj
ą
c mnie o rabunek mienia pa
ń
stwowego.
Dzieci, razem z tym w kołysce, wsadzono na samochód, Uprosiłam, by mi
pozwolono zabra
ć
worek m
ą
ki kukurydzianej.
Zawieziono nas do Kirgizji. A ten worek m
ą
ki zabrano nam
jeszcze w drodze. Moja rodzina została bez jedzenia. Znale
ź
li
ś
my si
ę
na
obcej ziemi m
ąż
, ja i nasze dzieci: Muchadi – rocznik 1938, Chawa –
1941, Baudi – 1943. Sp
ę
dzili
ś
my tam13 lat. Wymieniłam swój szal na pół
worka m
ą
ki, a kobieta kirgiska dodała do tego jeszcze troch
ę
mi
ę
sa,
chocia
ż
tubylcy te
ż
nie mieli łatwo. Ta kobieta patrzyła na nas i płakała.
Zacz
ę
li
ś
my sia
ć
kukurydz
ę
, budowa
ć
domy z cegły saganowej (niepalonej,
z gliny i sieczki), ceramicznej dachówki te
ż
nie było.
ś
eby deszcz nie
przeciekał do wn
ę
trza, trzeba było wychodzi
ć
na dach i zamazywa
ć
szczeliny glin
ą
.
Po jakim
ś
czasie przeprowadzili
ś
my si
ę
do krewnych. Tam m
ąż
dostał posad
ę
nauczyciela, jako
ż
e przed wysiedleniem pracował na
stanowisku dyrektora szkoły w Mesker-Jurt.
Którego
ś
dnia poszłam po wod
ę
, a za mn
ą
pod
ąż
yła moja
córeczka Chawa. Nie pozwoliłam jej i
ść
dalej za mn
ą
i kazałam wraca
ć
do
domu. Ale ona nie umiała odnale
źć
drogi powrotnej i zabł
ą
dziła.
Szukali
ś
my jej przez trzy dni i w ko
ń
cu znale
ź
li
ś
my w rodzinie Kirgizów,
która j
ą
przygarn
ę
ła. Chawa zd
ąż
yła ju
ż
jeden swój kolczyk wymieni
ć
na
dyni
ę
.
Na kirgiskiej ziemi pochowałam siedmioro dzieci. Na barkach
moich i m
ęż
a spoczywała jeszcze jedna rodzina. Rodzina mojego brata i
moja mama. Brat zmarł na gru
ź
lic
ę
, a dwa lata pó
ź
niej pogrzebałam te
ż
drugiego brata. Zostało wi
ę
c wiele sierot.
Staruszka-matka nie mogła pracowa
ć
, by wykarmi
ć
siebie i wnuki,
które były jeszcze bardzo małe. Za dnia obrabiałam swoje pole, a nocami,
przy
ś
wietle ksi
ęż
yca, pracowałam na gospodarstwie matki. Tak było
przez te wszystkie lata.
W tym czasie dzieci podrosły, a nam dano pozwolenie na powrót
do domu.
Strona 44 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
W roku 1957 przyjechali
ś
my z powrotem na swoj
ą
odwiecznie
ziemi
ę
. Starszego syna zabrano na trzy lata do wojska. W roku 1966 w
wieku 16 lat zmarła moja córka, Tabarak, rocznik 1949. Tak wi
ę
c
pochowałam wszystkich swoich krewnych i bliskich mi ludzi.”
Tak ko
ń
czy si
ę
opowiadanie babci. A ja kontynuuj
ę
pisanie historii
mojej rodziny i opowiem o swoich prze
ż
yciach.
W roku 1994 zaczyna si
ę
wojna, nastaj
ą
ci
ęż
kie dni dla narodu
czecze
ń
skiego, o wiele trudniejsze ni
ż
wysiedlenie z Czeczenii. Wokół
ruiny, choroby,
ś
mier
ć
niewinnych ludzi. W roku 1996 nast
ą
piła mała
przerwa, kiedy ogłoszono zawieszenie broni: przyjechał generał Lebied’ i
zawarł traktat Chasawjurtowski. Ludzie płakali ze szcz
ęś
cia.
Nadchodzi jednak rok 1999. Znowu wojna. Rozp
ę
tało si
ę
piekło:
potworne ataki, samoloty zrzucaj
ą
bomby na niewinnych ludzi, na miasta i
wioski. Wszyscy
ż
yj
ą
w oczekiwaniu
ś
mierci. Od tego czasu babcia
zacz
ę
ła podupada
ć
na zdrowiu, traciła wzrok.
To, co prze
ż
yli
ś
my w roku 2002 – niezliczone „zaczystki” (1) –
kazało zapomnie
ć
prze
ż
yte dwie wojny, zesłanie do Kirgizji i pozostawiło
ś
lad na całym dalszym
ż
yciu. Pisz
ą
c to, my
ś
l
ę
sobie: czy
ż
by czekało nas
jeszcze co
ś
straszniejszego? Modl
ę
si
ę
do Allacha,
ż
eby to si
ę
ju
ż
nigdy
nie powtórzyło.
Tak
ą
oto rol
ę
odegrała moja rodzina w historii swojego narodu.
Nie chc
ę
, aby ta historia si
ę
powtórzyła, nie chc
ę
traci
ć
kolejnych moich
krewnych i bliskich mi ludzi. Nie chc
ę
widzie
ć
poni
ż
enia mojego brata
Jakuba, ani łez w oczach moich sióstr Chadi
ż
at i Madiny.
Przypisy:
<!--[if !supportLists]-->(1)
<!--[endif]-->Mesker-Jurt – wioska na
nizinie, na południowy wschód od Groznego; mieszka
ń
cy
uprawiaj
ą
ogrody, uprawiaj
ą
warzywa. A
ż
do roku 2002
rzeczywi
ś
cie miały tu niejednokrotnie miejsce „zaczystki”, a
najokrutniejsza z nich była przeprowadzona przez ugrupowanie
sił federalnych od 21 maja do 11 czerwca 20002 roku. W trakcie
tej „zaczystki” było zatrzymanych i „znikło” 21 ludzi.
Zaczystka - podstawowy proceder uprawiany w Czeczenii przez
wojska federalne (zwłaszcza wojska MSW oraz oddziały
specjalne, jak OMON, SPECNAZ, Alfa) - wygl
ą
da na ogół tak: o
ró
ż
nych porach dnia i nocy wie
ś
zostaje otoczona przez kordon
czołgów, samochodów pancernych i ci
ęż
arówek wojskowych,
w
ś
ród których jest te
ż
przeznaczony do tortur „samochód
filtracyjny".
Najłagodniejszy przejaw zaczystek to grabie
ż
wszelkiego mienia - od samochodów, lodówek, telewizorów i
ż
elazek, po bi
ż
uteri
ę
, bielizn
ę
, ubrania czy garnki. I - oczywi
ś
cie -
pieni
ą
dze.
(
www.aferyprawa.com/terror-czeczenia.html
)
Strona 45 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Jestem Czeczenk
ą
, córk
ą
Czeczenów
Malika Magomadowa, dystrykt kurczałojewski,
wioska Giełdagan, szkoła nr 1, kl. 10
Wkrótce sko
ń
cz
ę
pi
ę
tna
ś
cie lat. To du
ż
o, czy mało? To niewiele,
je
ż
eli wzi
ąć
pod uwag
ę
ilo
ść
prze
ż
ytych lat, ale bardzo wiele, je
ż
eli
policzy
ć
to, co si
ę
zobaczyło i usłyszało w ci
ą
gu ostatnich lat. Jestem
Czeczenk
ą
, córk
ą
Czeczenów dumnych ze swego pochodzenia i
przynale
ż
no
ś
ci do swego narodu. Jestem siódmym pokoleniem rodziny
Gemy z rodu Tumsoj. Syn Gemy - Oła, syn Oły-Gazimachma, nast
ę
pnie
Magomed-Ali i w ko
ń
cu mój ojciec Sałam – to moi przodkowie.
Na ka
ż
de z tych pokole
ń
przypadła jaka
ś
wojna. Gema
uczestniczył w tym rozdziale historii swojego narodu, która traktuje o
szejku Mansurze. Jego syn Oła
ż
ył w czasach wojny kaukaskiej i zgin
ą
ł w
roku 1860. Syn Oły – Gazimachma był
ś
wiadkiem wydarze
ń
w latach 1877
-1878. Mój pradziad, syn Gazimachmy – Magomed Gazimagomajew –
doznał w całej pełni „rozkoszy” wojny. Wst
ą
pił jako ochotnik do
czecze
ń
skiego pułku tuziemnej dywizji, zwanej w Rosji „Dzik
ą
” i walczył z
Niemcami w pierwszej wojnie
ś
wiatowej.
Z opowiada
ń
dziadka, Alego Magomadowa dowiedziałam si
ę
,
ż
e
pradziad zdobył wiele odznacze
ń
za swe bohaterstwo i odwag
ę
.
Magomed, słu
żą
c w pułku wajnachów, brał udział w rozgromieniu
niemieckiej
ż
elaznej dywizji. W archiwum rodzinnym przechowuje si
ę
odpis telegramu Naczelnego Dowódcy Armii Rosyjskiej – cara Mikołaja II –
z dnia 25 sierpnia 1916 roku, adresowanego do generalnego gubernatora
okr
ę
gu terskiejgo, pana Flejmera. Czytamy w nim: „Jak górska lawina
ruszył pułk czecze
ń
ski na niemieck
ą
ż
elazn
ą
dywizj
ę
. Wspomagał go pułk
inguski. W całej rosyjskiej historii, jak równie
ż
w historii naszego pułku
przeobra
ż
e
ń
skiego nie było drugiego takiego ataku konnicy na armi
ę
wroga, uzbrojon
ą
w ci
ęż
k
ą
artyleri
ę
– zgin
ę
ło 4,5 tysi
ą
ca
ż
ołnierzy, 3,5
tysi
ą
ca wzi
ę
to do niewoli, a 2,5 tysi
ą
ca zostało rannych. W ci
ą
gu półtora
godziny przestała istnie
ć
<
ż
elazna dywizja>, której bały si
ę
wojska
naszych sojuszników, a nawet armia rosyjska. Przeka
ż
cie w moim imieniu,
w imieniu dworu carskiego i w imieniu rosyjskiej armii serdeczne braterskie
pozdrowienie ojcom i matkom, braciom i siostrom tych dzielnych orłów
Kaukazu, którzy swoim zwyci
ę
stwem poło
ż
yli kres germa
ń
skim hordom.
Rosja nigdy nie zapomni im tego bohaterskiego czynu. Cze
ść
im i chwała.
Z braterskim pozdrowieniem Mikołaj II”.
Mo
ż
liwe,
ż
e car rzeczywi
ś
cie nie zapomniał o bohaterskich
czynach mojego pradziada Magomeda, od którego bierze pocz
ą
tek moje
nazwisko – Magomedowa.
Ale w Rosji zacz
ę
ła si
ę
rewolucja, a potem wojna domowa.
Bojownicy czecze
ń
scy nie chcieli bra
ć
udziału w mordowaniu robotników
rosyjskich w Petersburgu i wrócili do swych domów, do Czeczenii.
Strona 46 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Jednak po
ż
ar rewolucji gorzał i tutaj. Mój pradziad uwierzył
obietnicom bolszewików i wzi
ą
ł udział w walce z kontrrewolucj
ą
razem z
Asłanbekiem Szeripowem, Nikołajem Gikało i ich towarzyszami broni (1).
Koniec wojny domowej te
ż
nie przyniósł pokoju. Działały bandy
maruderów i rebeliantów, z którymi przychodziło walczy
ć
Magomedowi
Gazimagomajewowi. Jak opowiadaj
ą
mój dziadek i ojciec, znalazł si
ę
on w
gronie pierwszych Czeczenów, przedstawionych do odznaczenia
Czerwonym Sztandarem Bojowym. Potem pracował jako dyrektor
sanatorium i na innych jeszcze stanowiskach.
W ko
ń
cu lat 30. na kraj spadło nowe nieszcz
ęś
cie – epoka
stalinowskich represji. Pradziadek został aresztowany po uprzednim
okrzykni
ę
ciu go „wrogiem ludu” i znikł bez
ś
ladu. Dopiero w roku 1961
komisja Rady Najwy
ż
szej ZSRR gruntownie zrewidowała jego spraw
ę
i
poinformowała,
ż
e Magomed Gazimagomajew zmarł w marcu 1941 w
obozie na wyspie Nowa Ziemia (2).
A co działo si
ę
z dziadkiem? Jako nauczyciel nie podlegał słu
ż
bie
wojskowej i kiedy zacz
ę
ła si
ę
Wielka Wojna Ojczy
ź
niana pozostał na
swym stanowisku. Jednak na jego własne
ż
yczenie został wcielony do
armii jesieni
ą
1943. Razem z innymi towarzyszami broni odbył szkolenie
wojskowe i czekał na wysłanie na front. Ale w pierwszych dniach lutego
1944 ich jednostka została rozwi
ą
zana. Jako
ż
e armii potrzebny był chleb i
inne artykuły rolne,
ż
ołnierze otrzymali rozkaz uprawiania ziemi. W tym
celu wszystkich Czeczenów, Bałkarców i Karaczajewców zwolniono
czasowo do domów, aby wezwa
ć
ich ponownie po zako
ń
czeniu prac
polowych.
Okazało si
ę
to przygotowaniem do wysiedlenia. 23 lutego 1944
rodzina Magomadowów, tak jak pozostali Czeczeni, została wywieziona
do Kazachstanu. Trudno opisa
ć
, co działo si
ę
z lud
ź
mi w drodze i w
pierwszych latach po przybyciu na miejsce zesłania. Powiedziano ju
ż
o
tym bardzo du
ż
o.
W roku 1957 rodziny moich rodziców wróciły do Czeczenii.
Wydawało im si
ę
,
ż
e wszystkie udr
ę
ki maj
ą
ju
ż
za sob
ą
.
Przez par
ę
dziesi
ę
cioleci wszystko układało si
ę
pomy
ś
lnie.
Rodzice pracowali w szkole, siostry studiowały na uniwersytecie, a bracia
byli jeszcze uczniami. Ja w roku 1994 chodziłam do pierwszej klasy. I
wtedy spadło na nas wielkie nieszcz
ęś
cie – zacz
ę
ła si
ę
wojna.
W telewizji pokazywano obrazy potwornych zniszcze
ń
i zagłady
ludzi. Wojna przyszła szybko równie
ż
do naszego rejonu. Razem z bra
ć
mi
– uczniami czwartej i siódmej klasy, mam
ą
i babci
ą
-starowink
ą
,
ewakuowali
ś
my si
ę
z Groznego i stali
ś
my si
ę
uciekinierami.
Skierowali
ś
my si
ę
do wioski Chidi-Chutor w dystrykcie no
ż
aj-
jurtowskim, my
ś
l
ą
c naiwnie,
ż
e skoro nie ma tam wojsk Dudajewa, to nie
b
ę
dzie strzelaniny. Mylili
ś
my si
ę
. Ju
ż
drugiego dnia po naszym przybyciu
zacz
ę
ły si
ę
bombardowania i ostrzał artyleryjski. Na drodze prowadz
ą
cej
do wioski zbombardowano kolumn
ę
uchod
ź
ców. Dziesi
ą
tki niewinnych
ludzi zostało zabitych i rannych
Strona 47 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Po kilku dniach przedarł si
ę
do nas ojciec i wywiózł nas do wioski
Gełdagan. Tam sp
ę
dzili
ś
my cał
ą
pierwsz
ą
wojn
ę
czecze
ń
sk
ą
, chowaj
ą
c
si
ę
na czas ostrzałów i nalotów po piwnicach.
Dobrze chocia
ż
,
ż
e dziadek nie musiał tego ogl
ą
da
ć
. Umarł
jeszcze w roku 1990.
Wojna si
ę
sko
ń
czyła i odetchn
ę
li
ś
my z ulg
ą
. Ale w roku 1999
zacz
ę
ła si
ę
nowa, jeszcze straszniejsza.
Znowu babcia-staruszka wraz z moim bratem Achmedem, ju
ż
studentem uniwersytetu, uciekała z Groznego do nas, do Gełdaganu.
Mieszkali
ś
my na skraju wioski, gdzie par
ę
miesi
ę
cy sp
ę
dzili
ś
my w piwnicy,
wstawiwszy tam
ż
elazny piecyk. Tato o mało nie zgin
ą
ł, kiedy pojechał do
Groznego, by zabra
ć
co
ś
do ubrania dla babci. Jej dom był powa
ż
nie
zniszczony. Nie miał dachu, okien, drzwi i tylko cz
ęś
ciowo udało si
ę
go
pó
ź
niej odbudowa
ć
na tyle, by mo
ż
na było tam nocowa
ć
. Zrobili
ś
my to
jedynie dla 80-letniej babci, która prosiła nas i zaklinała, by da
ć
jej
mo
ż
liwo
ść
przenocowania od czasu do czasu w domu, w którym prze
ż
yła
kilka dziesi
ę
cioleci.
Biedna babcia! Przepracowała 40 lat i niczego si
ę
nie dorobiła,
nie zgromadziła
ż
adnych bogactw i ten dom był jej jedynym maj
ą
tkiem.
Czym
ż
e zawiniła? Całe
ż
ycie pracowała z Rosjanami i Tatarami. Ani ona,
ani nikt z naszej rodziny, nie
ż
ywili niech
ę
ci do ludzi innej narodowo
ś
ci.
Mój siostrzeniec Wacha tak bał si
ę
nalotów bombowych i
ostrzałów artyleryjskich,
ż
e siostra musiała wywie
źć
go do Tiumenia. Tam
tułała si
ę
całe dwa lata i w ko
ń
cu wróciła do domu. Ale Wacha, który
sko
ń
czył ju
ż
pi
ęć
lat, na odgłos wystrzałów zawsze biegnie do domu i
chowa si
ę
za swojego dziadka – mojego ojca. Na skutek tych
drastycznych prze
ż
y
ć
ci
ęż
ko zachorował na serce i jest teraz powa
ż
nym
inwalid
ą
. Za co musi tak cierpie
ć
, czym zawiniło to biedne dziecko?!
Ojciec stracił w ci
ą
gu tych lat wujka, kuzynów, siostry i
szwagierk
ę
. Całkowicie zostały zniszczone domy pi
ę
ciu jego wujów i
dwóch kuzynów. A przecie
ż
ż
aden z nich nie był bojownikiem. Zarabiali na
ż
ycie ci
ęż
k
ą
prac
ą
.
Takie obrazy mo
ż
na ogl
ą
da
ć
w naszym kraju w wielu rodzinach:
czecze
ń
skich i rosyjskich. Cała ich wina sprowadza si
ę
do tego,
ż
e s
ą
mieszka
ń
cami Republiki Czecze
ń
skiej.
Nie chc
ę
tu mówi
ć
o drastycznych do
ś
wiadczeniach mojej
rodziny, jakich jej członkowie doznali w wyniku kontroli i „zaczystek”, bo
mam nadziej
ę
,
ż
e to wszystko mamy ju
ż
za sob
ą
. Inaczej po co
przeprowadzano by referendum i wybory prezydenckie?! Mam nadziej
ę
,
ż
e wcze
ś
niej czy pó
ź
niej ci wszyscy przest
ę
pcy, którzy tysi
ą
ce niewinnych
ludzi doprowadzili do zguby, ponios
ą
zasłu
ż
on
ą
kar
ę
.
Mówi
ę
o losie mojej rodziny jako o cz
ęś
ci historii naszego narodu.
Moi rodzice robi
ą
wszystko, aby
ś
my – pi
ą
tka ich dzieci – otrzymali solidne
wykształcenie. Tato uwa
ż
a,
ż
e naród powinien przede wszystkim podnosi
ć
Strona 48 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
poziom edukacji, aby nikt nie mógł nimi manipulowa
ć
, i ja si
ę
z nim
zgadzam.
Dwóch moich braci i siostra uko
ń
czyli szkoły z wyró
ż
nieniem.
Starsza siostra jest absolwentk
ą
technikum i pracuje w szpitalu.
Rozpocz
ę
ła studia na uniwersytecie, ale z powodu wojny musiała
przerwa
ć
nauk
ę
. Druga siostra sko
ń
czyła uczelni
ę
pedagogiczn
ą
i pracuje
w szkole. Bracia studiuj
ą
: jeden na Czecze
ń
skim Uniwersytecie, a drugi w
Instytucie Naftowym (3). Ja musz
ę
najpierw uko
ń
czy
ć
szkoł
ę
, a potem
studia uniwersyteckie, aby przynie
ść
ojczy
ź
nie jak najwi
ę
cej korzy
ś
ci.
Mój ojciec uko
ń
czył z wyró
ż
nieniem nasz uniwersytet i otrzymał
tytuł zasłu
ż
onego nauczyciela czecze
ń
skiej Republiki. Chyl
ę
te
ż
czoła
przed moj
ą
matk
ą
, która przez wzgl
ą
d na nas, swoje dzieci, zrezygnowała
z kontynuowania wymarzonych studiów.
Niechaj wszyscy ojcowie i wszystkie matki b
ę
d
ą
wreszcie
szcz
ęś
liwi i nigdy ju
ż
nie ogl
ą
daj
ą
tego, na co musiała patrze
ć
i prze
ż
ywa
ć
moja rodzina i ja!
Przypisy:
<!--[if !supportLists]-->(1)
<!--[endif]-->Asłanbek Szeripow (1897-
1917), Czeczen, i Nikołaj Fiedorowicz Gikało (1897-1938),
Ukrainiec – uczestnicy walki o władz
ę
radzieck
ą
na Kaukazie;
razem z innym komisarzem – Inguszem, Gaurem Achrijowem
(1890-1920) uwiecznieni zostali w kompozycji rze
ź
biarskiej
„Przyja
źń
narodów” na placu o tej samej nazwie w Groznym.
<!--[if
!supportLists]-->(2)
<!--[endif]-->Wbrew
tej
wypowiedzi,
informacja o
ś
mierci M. Gazimagomajewa na Nowej Ziemi w roku
1944 nie pokrywa si
ę
z rzeczywisto
ś
ci
ą
. Tam nie było
ż
adnych
obozów – mimo powszechno
ś
ci tych poda
ń
nie udało si
ę
znale
źć
oficjalnych dokumentów, potwierdzaj
ą
cych wyst
ę
puj
ą
ce w nich
fakty. Istniej
ą
jedynie drugorz
ę
dne
ś
wiadectwa – ustne relacje w
oparciu o niesprecyzowane wcze
ś
niejsze wypowiedzi, których nie
mo
ż
na sprawdzi
ć
. Prawdopodobnie Gazimagomajew został
rozstrzelany pod koniec lat trzydziestych, a krewnym, zgodnie z
obowi
ą
zuj
ą
c
ą
instrukcj
ą
, podano nie tylko bł
ę
dn
ą
dat
ę
i
przyczyn
ę
ś
mierci, lecz tak
ż
e (co jest rzadko
ś
ci
ą
) zmy
ś
lone
miejsce – obóz na Nowej Ziemi.
<!--[if !supportLists]-->(3)
<!--[endif]-->Działalno
ść
uniwersytetu,
instytutu naftowego i instytutu pedagogicznego, przerwana w
jesieni 1999, została wznowiona ju
ż
we wrze
ś
niu 2000.
Gdzie ja zbior
ę
swoje dzieci?
Karina Jusupowa, rejon nurski,
Strona 49 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
stanica Miekenskaja, kl. 10
Jesie
ń
. Deszcz… Siedz
ę
opatulona na tapczanie. W domu nie
ma nikogo … Gdzie
ś
tam rozległ si
ę
wybuch… Nie wiem dlaczego
przypomniała mi si
ę
moja babcia Azimat. Mieszkała kiedy
ś
z nami.
My, wnuki, lubili
ś
my siada
ć
dookoła niej i słucha
ć
jej opowie
ś
ci. Całe
jej
ż
ycie to opowie
ść
o ci
ęż
kich czasach, b
ę
d
ą
ca zarazem histori
ą
naszego narodu, naszej Ojczyzny.
Listopad 1999 roku, Czeczenia. Niewielka nizinna wioska w
dystrykcie sun
ż
e
ń
skim. Mieszka
ń
cy pochowali si
ę
do piwnic i lochów.
Nie wiedzieli, przera
ż
eni, co maj
ą
robi
ć
, gdzie si
ę
podzia
ć
. Pociski
spadały na wiosk
ę
jak ulewa. Eksplozje wstrz
ą
sały jej dzielnicami. W
małym gara
ż
owym kanale siedziały dzieci z kilku rodzin, a doro
ś
li
chowali si
ę
po k
ą
tach gara
ż
u. Zdawało si
ę
,
ż
e wkrótce zawali si
ę
dach i wszystkich pogrzebie. Nie zd
ąż
yli na czas wyjecha
ć
. Do ko
ń
ca
nie wierzyli
ś
my w tak
ą
nieludzko
ść
i kolejny raz pokładali
ś
my nadziej
ę
w humanitaryzmie decydentów. A teraz zamkn
ę
li drog
ę
i zasypuj
ą
tych, którzy nie zd
ąż
yli wyjecha
ć
za granice Czeczenii, gradem
pocisków.
Azimat, okutana w chusty, siedziała w zimnym k
ą
cie gara
ż
u.
„Czy ta wojna kiedy
ś
wreszcie si
ę
sko
ń
czy?” – pytała sam
ą
siebie. „W
dzieci
ń
stwie pozbawiono mnie ojca tylko za to,
ż
e chodził modli
ć
si
ę
do meczetu. Był najlepszym ojcem na
ś
wiecie - mówiła swoim
dzieciom. - Aresztowano go w 1942 w meczecie w czasie południowej
modlitwy, oskar
ż
ono o «antyradzieck
ą
propagand
ę
», chocia
ż
był tylko
prostym chłopem. Jednak nigdy ju
ż
nie wrócił. Nikt te
ż
nigdy si
ę
nie
dowiedział, dok
ą
d, w jakim kierunku go wywie
ź
li.
A mama? Ile
ż
przykro
ś
ci i cierpie
ń
do
ś
wiadczyła! Kiedy
ś
,
wczesnym rankiem, jeszcze przed wysiedleniem, na podwórze weszło
kilku mundurowych, a w
ś
ród nich równie
ż
mieszkaniec naszej wioski.
śą
dali siana dla kołchozowego bydła. Mama odwa
ż
nie podeszła do
nich i zaprotestowała: «Nie pracuj
ę
z moimi dzie
ć
mi, bez m
ęż
a, na
kołchozowe bydło. Tylko po moim trupie dostaniecie to siano»”.
Rozzłoszczony
ż
ołnierz chwycił za kind
ż
ał. Azimat krzykn
ę
ła
przera
ż
ona. Bała si
ę
,
ż
e zaraz zabije dziecko, którego mama
oczekiwała. Ale napastnicy, widz
ą
c,
ż
e od tej kobiety niczego nie
dostan
ą
, odeszli.
Babcia wspominała, jak to w roku 1940 pewnej nocy, po kryjomu,
chowali jej dziadka, który, jako kułak, został zesłany na Syberi
ę
. Tam
ci
ęż
ko zachorował i udało si
ę
potajemnie przywie
źć
go do domu,
gdzie zmarł po kilku dniach.
Tego samego dnia aresztowano, bez podania powodu, jedynego
brata babci, wi
ę
c nie mógł ju
ż
sam pogrzeba
ć
swego ojca. Tak oto w
ci
ą
gu jednego dnia moja babcia straciła i ojca, i brata.
Wspomnienia przerwał warkot samolotu. Z napi
ę
cia zaschło mi w
gardle… - rozległ si
ę
przera
ź
liwy
ś
wist, a potem pot
ęż
na eksplozja, po
której nast
ą
piło jeszcze kilka mniejszych wybuchów. Azimat nie
my
ś
lała o sobie, ale o wnukach, które, przytulone do siebie, kuliły si
ę
w zimnym kanale gara
ż
u i czekały, kiedy wreszcie nast
ą
pi cisza.
Strona 50 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Martwiła si
ę
głównie o starsz
ą
wnuczk
ę
, która nie chciała wej
ść
do
lochu, bo twierdziła: „Tam jest jak w grobie, wol
ę
umiera
ć
na górze”.
Azimat znów powróciła do
ś
wiata swego odległego dzieci
ń
stwa i
patrzyła z góry na wnuki, które siedziały w kucki, bo w kanale nie było
miejsca, by si
ę
poło
ż
y
ć
. Wła
ś
nie były tak samo małe jak ona, kiedy
razem z mam
ą
i rodze
ń
stwem załadowano ich do wagonu i wysłano
hen, daleko. Obcy kraj, inni ludzie, brak własnego k
ą
ta – nie mieli
niczego. W kraju głodu i cierpie
ń
, bez m
ęż
a, ojca czy brata mama
pochowała swe najmłodsze dzieci: córeczk
ę
i synka. Nie mieli gdzie
mieszka
ć
ani co je
ść
. Mama wykopała jam
ę
, w której zamieszkali.
Zimno i głód były przyczyn
ą
ś
mierci jej dzieci.
Tu, w Kazachstanie, miejscowa ludno
ść
równie
ż
przymierała
głodem. Wszystko wysyłano na front, aby przybli
ż
y
ć
dzie
ń
zwyci
ę
stwa.
Którego
ś
dnia, pierwszego lata na zesłaniu, Azimat razem z
innymi dzie
ć
mi pobiegły na kołchozowe pole, by zerwa
ć
kilka kłosów
pszenicy. Id
ą
c,
ż
uli je i szybko połykali. „Nikt nie zobaczy, co masz w
brzuchu i tego ci nie odbior
ą
”, - rozumowali. Wartownik, zobaczywszy
dzieci, pognał za nimi. Ci wi
ę
ksi zdołali uciec, ale mała Azimat została
dotkliwie pobita powrozem i ledwo dopełzła do domu.
I znów przypomniała jej si
ę
mama, kobieta niezwykłej kondycji
fizycznej, która pomagała wszystkim i wsz
ę
dzie. Stała si
ę
„atamanem”
kobiet z całej okolicy. Liczono si
ę
z ni
ą
i nawet m
ęż
czy
ź
ni przychodzili
do niej po rad
ę
. Była lubiana, szanowana, ale niektórzy si
ę
jej bali.
Zwłaszcza ci, którzy popełniali jakie
ś
karygodne czyny. Je
ż
eli co
ś
takiego miało miejsce, zwoływała przez go
ń
ca wszystkich małolatów.
Wówczas najpierw dyskutowano na forum o zaistniałej sytuacji, a
potem moja prababcia rozmawiała w cztery oczy z ka
ż
dym
winowajc
ą
. Była zatem ojcem i matk
ą
dla tych dzieci wojny.
Kobieta ta o
ś
mieliła si
ę
nawet rzuci
ć
chust
ę
przed radzieckim
s
ą
dem, kiedy ten skazywał niewinnego człowieka. Oskar
ż
ony miał
pecha: w czasie burzy
ś
nie
ż
nej (a zima była wyj
ą
tkowo ci
ęż
ka) zgubił
cz
ęść
kołchozowego stada. Prababcia przekonywała s
ą
d,
ż
e inni
ludzie pomog
ą
„przest
ę
pcy” pokry
ć
straty, i błagała, by nie łama
ć
człowiekowi
ż
ycia. S
ą
d okazał si
ę
głuchy na t
ę
pro
ś
b
ę
i nie zrozumiał
jej gestu. Post
ą
piła zgodnie z pi
ę
knym kaukaskim obyczajem – u
ż
yła
„chusty pokoju” na znak zawarcia zgody mi
ę
dzy zwa
ś
nionymi
stronami. Skazany nie wrócił, zmarł w wi
ę
zieniu.
Azimat wspominała, jak po drugiej wojnie
ś
wiatowej przyjechała
na Kaukaz w nadziei,
ż
e odzyska swoj
ą
historyczn
ą
Ojczyzn
ę
.
Wracaj
ą
c do domu poci
ą
giem, z dzie
ć
mi i wnukami, kolejny raz
poczuła si
ę
poni
ż
ona i zniewa
ż
ona. Dziewi
ę
ciu ludzi, w
ś
ród których
była szóstka dzieci, na ka
ż
dej stacji dokładnie kontrolowano tylko
dlatego,
ż
e byli narodowo
ś
ci czecze
ń
skiej. Azimat próbowała
zawstydzi
ć
milicjanta: „Gdy miałam sze
ść
lat wywie
ź
li
ś
cie mnie jako
bandyt
ę
i wracam jako sze
ść
dziesi
ę
ciolatka, znowu jak bandyta.
Powiedz, o jakie przest
ę
pstwo oskar
ż
acie mnie i te małe dzieci?”.
Mo
ż
e nie warto było kupowa
ć
tu domu i przywozi
ć
dzieci? Ci
ęż
ko
było podj
ąć
postanowienie o powrocie. Ludzie, z którymi prze
ż
yła lata
zesłania, odradzali jej wyjazd do Czeczenii, gdzie jeszcze nic si
ę
nie
ustabilizowało. Ale na tej um
ę
czonej ziemi mieszkały ju
ż
jej dzieci.
Główn
ą
rol
ę
w podj
ę
ciu decyzji odegrała nie tylko obawa o nie, ale
marzenie o odzyskaniu swojej Ojczyzny.
Strona 51 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Powróciwszy w latach sze
ść
dziesi
ą
tych, nie otrzymali zgody na
zamieszkanie w swojej rodzinnej wiosce. Te rodziny, które próbowały
ż
y
ć
w swych dawnych miejscowo
ś
ciach, zostały w roku 1964
przesiedlone na tereny nizinne Czeczenii, a ich domostwa – zburzone
(1).
Azimat bała si
ę
o córki i syna, którzy pozostali w Groznym. Serce
si
ę
kroiło, a przez głow
ę
przebiegały najró
ż
niejsze my
ś
li. Miasto
Grozny – jego konaj
ą
ce szcz
ą
tki, skutki pierwszej wojny – teraz
dobijano, próbuj
ą
c zrówna
ć
go z ziemi
ą
. A tam, w tym piekle – jej
dzieci – w obl
ęż
eniu, pod bombami i ostrzałem artyleryjskim. Wojna
porozrzucała je. Druga córka, mieszkaj
ą
ca ze sw
ą
rodzin
ą
na
przedmie
ś
ciu Groznego, została najci
ęż
ej dotkni
ę
t
ą
okrucie
ń
stwami
wojny. Straciła tam ojca swoich dzieci. „Kiedy i gdzie zbior
ę
wszystkie
swoje dzieci? Czy
ż
by na ziemi naszych ojców nie było dla nas
miejsca?” – zastanawiała si
ę
babcia.
W czasie szturmu na Grozny straciła swojego najmłodszego,
siedemnastoletniego syna. Na piechot
ę
przeszła cał
ą
górzyst
ą
cz
ęść
Czeczenii, spotykaj
ą
c po drodze cał
ą
armi
ę
podobnych jej kobiet,
szukaj
ą
cych swoich dzieci. Bezbarwne, „przesi
ą
kni
ę
te wojn
ą
”, nie
zwracaj
ą
ce uwagi na ostrzał, na płon
ą
ce i obracaj
ą
ce si
ę
w popiół
ruiny wiejskich zagród, ani na
ż
adne inne zagro
ż
enia, szukały w
ś
ród
tysi
ę
cy zabitych ciał swoich córek i synów.
Po o
ś
miu miesi
ą
cach odnalazła syna – teraz ju
ż
dorosłego, nad wiek
powa
ż
nego, surowego i twardego m
ęż
czyzn
ę
.
Azimat spotykała te
ż
matki, które samotnie wracały z poszukiwa
ń
swoich dzieci. Nie znalazły ich w
ś
ród
ż
ywych i pochowały je. Zdarzały
si
ę
matki, które pogrzebały naraz dwoje lub troje dzieci. Ze smutkiem
wspominała kobiet
ę
, która straciła jednocze
ś
nie czterech synów. Nie
daj, Bo
ż
e, nigdy
ż
adnej matce prze
ż
ywa
ć
podobn
ą
tragedi
ę
!
Babcia, która marzyła, by
ż
y
ć
w swej Ojczy
ź
nie, teraz, widz
ą
c tu
jedynie okrucie
ń
stwo i przemoc, chciała zebra
ć
swoje dzieci i ucieka
ć
jak najdalej od tej samowoli. „Jest gorzej ni
ż
w roku 1944!” –
twierdziła.
W roku 2000 Azimat wyjechała do Kazachstanu. Po raz drugi
jechała do kraju, który był miejscem jej dawnego zesłania. Jak setki
tysi
ę
cy jej rodaków uciekała, wypchni
ę
ta ze swojej Ojczyzny. Ale
obawa o dzieci i wnuki, które zostały w Czeczenii, nie opuszcza jej do
dzi
ś
.
Ja, pi
ę
tnastoletnia wnuczka Azimat, my
ś
l
ę
: „Na prze
ś
ladowania
skazani byli moi pradziadowie i dziadowie. Mój ojciec został zabity w
roku 1999. Jego
ś
mier
ć
była przypadkowa i absurdalna: stał na
przystanku, kiedy zacz
ę
ło si
ę
bombardowanie wioski i odłamek trafił
go w samo serce. Ile mojej mamie przyszło wycierpie
ć
! A co
widzieli
ś
my dobrego my, jej dzieci? Najpierw jedna wojna, potem
druga. Przeprowadzali
ś
my si
ę
z miejsca na miejsce, nie wiedz
ą
c,
dok
ą
d los pchnie nas nast
ę
pnego dnia. Cztery pokolenia mojego rodu
nie zaznały spokojnego
ż
ycia. Czy naprawd
ę
wszyscy jeste
ś
my
bandytami? Kto mi odpowie na to pytanie?”.
Strona 52 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Przypisy:
Przesiedlanie górali na niziny wyjaśniano w ZSRR
poprawą ich bytu, ale w Czeczenii istniał ku temu
jeszcze jeden powód. Powrót Czeczenów na tereny
górskie po roku 1957 nie tylko był niezwykle
utrudniony
–
zapuszczone
wioski,
drogi,
infrastruktura po 13 latach przestawiały żałosny
widok – ale też okazali się tu niepożądanymi
przybyszami, intruzami. W czasie deportacji 1944
znaczna część Czeczenów i Inguszów uciekła w góry
i zaczęła stawiać opór. Rozmiary partyzanckiego
ruchu oporu i walk z partyzantami, prowadzone przez
NKWD-MGB końcem lat czterdziestych można
porównać do tego, co miało miejsce na Litwie i
Zachodniej Ukrainie. Do czasu powrotu deportowanej
ludności ruch ten został całkowicie zdławiony,
pozostali tylko pojedynczy abrecy (ostatniego,
Chasucha Magomadowa, zabito dopiero w roku
1976).
Mój pradziad – Salam-mułła
Aminam Sałamowa, Grozny,
szkoła nr 17, kl. 10
Ka
ż
dy człowiek ma swoje nazwisko i sw
ą
rodow
ą
histori
ę
.
Jestem Czeczenk
ą
, nazywam si
ę
Sałamowa. Mo
ż
e to niezbyt
po
żą
dana narodowo
ść
dla uczestniczki ogólnorosyjskiego konkursu.
Moje nazwisko pochodzi od imienia człowieka, którego tragiczne losy
znane s
ą
w całej Czeczenii. Jego pełne imi
ę
brzmi: Abdul Salam, ale
ludziom zarówno w
ś
rodowisku religijnym, jak i przedstawicielom
władzy radzieckiej znany był jako Salam-mułła z Warandy (1).
Był wybitnym działaczem religijnym i społecznym pierwszej
połowy XX wieku. Jego los był podobny do losów milionów obywateli
narodów wchodz
ą
cych w skład byłego ZSRR. Niezwykłe jest jednak
to,
ż
e dramat Salam-mułły odzwierciedla niemniej tragiczne losy jego
wnuków i prawnuków oraz całego narodu czecze
ń
skiego pocz
ą
tku
XXI wieku. Do chwili obecnej wielu czołowych liderów religijnych
cytuje m
ą
dre wypowiedzi Salam-mułły. Znam mnóstwo przykładów,
kiedy go
ś
cie naszego domu w rozmowach na tematy religijne i
etyczne powoływali si
ę
na wypowiedzi Salam-mułły, cz
ę
sto nie maj
ą
c
poj
ę
cia,
ż
e mój ojciec, Owta, jest w prostej linii jego wnukiem.
Strona 53 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Na czym polegaj
ą
zasługi Salam-mułły dla Czeczenii? Dlaczego
współcze
ś
ni wpisali jego imi
ę
w poczet szejków i alimów [uczonych –
od tłum.] Czeczeno-Inguszetii?
Chciałabym, aby rówie
ś
nicy poznali mojego pradziadka nie tylko
jako jednego z wiod
ą
cych działaczy religijnych naszego kraju, ale jako
krzewiciela kultury i moralno
ś
ci czecze
ń
skiego narodu.
Kiedy si
ę
urodził? Jak
ż
ył?
W roku 1840 karna kompania wojsk rosyjskich po raz kolejny
spaliła wiosk
ę
– wszystkie zagrody, sady, zbo
ż
a na polach i
rozstrzelała tych, którzy nie zd
ąż
yli uciec: starców i kobiety z małymi
dzie
ć
mi. Po tej krwawej ekspedycji wojsko oddaliło si
ę
w stron
ę
Gojty
i Urus-Martanu. Spalona wioska nazywała si
ę
Czachker-Jurt,
uwa
ż
ana była za centrum czecze
ń
skiego tejpu Warandoj, którego
ziemie zajmowały rozległe tereny granicz
ą
ce na północy z dzisiejszym
Czeczen-aułem i rozci
ą
gaj
ą
ce si
ę
wzdłu
ż
prawobrze
ż
nego Argonu, na
południu – z wioskami Borzoj i Waszendaroj, na południowym
zachodzie – z wiosk
ą
Charsenoj, a na zachodzie – dystryktem urus-
martanowskim. W miejscu spacyfikowanej wioski Czachker-Jurt
wzniesiono twierdz
ę
Wozdwi
ż
e
ń
sk
ą
(1). W roku 1919 zburzyła j
ą
czecze
ń
ska Armia Czerwona z Asłambekiem Szaripowym na czele.
Salam-mułła urodził si
ę
mi
ę
dzy rokiem 1867 a 1870 w wiosce
Warandy w rodzinie pochodz
ą
cej z Czachker-Jurtu. Był trzecim
synem w tej rodzinie, a jego pełne imi
ę
brzmiało Abdul-Salam
(„Salam” tłumaczy si
ę
z arabskiego jako „miłuj
ą
cy pokój”). Wyrósł w
ś
rodowisku bardzo religijnym i ju
ż
w wieku 5-6 lat zacz
ą
ł odprawia
ć
namaz [rytualne modlitwy – od tłum.) wraz z dorosłymi muzułmanami.
Kiedy był jeszcze małym chłopcem, jego ojciec, Astami, oddał go do
szkoły religijnej – medresy, znajduj
ą
cej si
ę
w Urus-Martanie.
Nauczycielem przyszłego szejka był arabista Chaki. Abdul-Salam
okazał si
ę
bardzo zdolnym uczniem. Sp
ę
dził przy boku swego
nauczyciela 26 lat, a potem przez całe
ż
ycie zgł
ę
biał teologi
ę
i
filozofi
ę
islamu. Jako młody chłopak Abdul-Salam potrafił ju
ż
swobodnie pisa
ć
i rozmawia
ć
w j
ę
zyku arabskim (2) i doskonale znał
Koran. J
ę
zyk arabski był mu potrzebny, by czyta
ć
i tłumaczy
ć
t
ę
Ś
wi
ę
t
ą
Ksi
ę
g
ę
(wtedy nie było zbyt wiele jej przekładów). Chaki był
bardzo zadowolony z Salama i po sko
ń
czeniu przez niego nauki rzekł:
„Niewielu uczniów mog
ę
pochwali
ć
za nadzwyczajn
ą
gorliwo
ść
w
nauce, ale mój ucze
ń
Salam nale
ż
y do tych nielicznych i wynosi st
ą
d
prawdziw
ą
wiedz
ę
”.
Na pocz
ą
tku XX wieku Salam-mułła wrócił do domu i napisał
ż
ejn
(odpowiednik dzisiejszej pracy doktorskiej). Otworzył te
ż
swoj
ą
szkoł
ę
– chu
ż
ar-medres
ę
. Przyje
ż
d
ż
ali do niego na nauki młodzi ludzie z
wielu górskich i podgórskich rejonów (szatojskiego, itum-kali
ń
skiego,
szaro-argu
ń
skiego, gałanczo
ż
ewskiego, urus-martanowskiego czy
atagi
ń
skiego). Ponad 30 lat Salam-mułła uczył młodzie
ż
teologii i
filozofii islamu, wypu
ś
cił około 500 uczniów. Wielu z nich zostało
wybitnymi przywódcami religijnymi i autorytetami w dziedzinie teologii.
Salam-mułła był jednym z najwi
ę
kszych działaczy religijnych.
Jego wpływy roztaczały si
ę
na dystrykty: sztojski, itum-kali
ń
ski, urus-
martanowski, gałanczo
ż
ewski i czeberłojewski (3), a pó
ź
niej na cał
ą
Czeczeni
ę
i Inguszeti
ę
. Od pocz
ą
tku nie był lubiany przez władze
carskie, a potem te
ż
i radzieckie. Zawsze z tej samej przyczyny: bano
si
ę
jego wpływów. Po rozpadzie monarchii w roku 1917 nowa władza
Strona 54 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
d
ąż
yła do wyt
ę
pienia religii, a Salam niestrudzenie kontynuował
działalno
ść
religijn
ą
i społeczn
ą
. Do dnia dzisiejszego wspominaj
ą
go
starzy mieszka
ń
cy rejonów gałaszkinskiego (4) i Nasyr-Korta (5), jak
równie
ż
innych cz
ęś
ci Inguszetii.
W ko
ń
cu lat 20. i na pocz
ą
tku 30. XX wieku na skutek głodu i
represji zarówno w Czeczenii jak i Inguszetii zacz
ę
ły si
ę
bunty.
Powstały całe wioski i rejony, rozwin
ę
ło si
ę
abreczestwo [
od
czecze
ń
skiego słowa „abrek” - zbójnictwo, samotna walka z wrogiem
– od tłum.]. Salam przekonywuj
ą
co i z naciskiem pouczał
powsta
ń
ców,
ż
e problemu głodu nie da si
ę
rozwi
ą
za
ć
drog
ą
walki i
przemocy. W ten sposób setkom ludzi uratował
ż
ycie i wiele górskich
aułów ocalił od zagłady. Pot
ę
piał donosicielstwo, dwulicowo
ść
i fałsz.
Godził zwa
ś
nione wioski i tejpy. Kiedy w siódmej klasie zacz
ę
łam si
ę
interesowa
ć
histori
ą
swego narodu, mój stryjeczny dziadek przytoczył
mi dwa przykłady z szerokiej działalno
ś
ci Salam-mułły.
W latach 20. dwa tejpy wioski Machkety (6) walczyły z sob
ą
o
ziemi
ę
. Wrogie strony poprosiły o pomoc Salama. Mułła najpierw
zapoznał si
ę
z topografi
ą
miejscowo
ś
ci, a potem wzdłu
ż
linii górskiego
pasma wyznaczył granic
ę
mi
ę
dzy nimi. Ten górski ła
ń
cuch nosi od
jego imienia nazw
ę
Salam-Duk.
W latach 30. w górskich osadach dystryktów gałanczo
ż
ewskiego
i aczchoj-martanowskiego wybuchały gro
ź
ne zamieszki, a w jednej z
wiosek prawie cała ludno
ść
uzbroiła si
ę
i ruszyła w góry. Co było tego
przyczyn
ą
? To co zawsze: represje i głód. Buntownicy odmówili
podporz
ą
dkowania si
ę
władzy, co groziło nowym rozlewem krwi.
Pojechał do nich Salam-mułła i po długiej, niełatwej naradzie ludzie
wrócili do swych zaj
ęć
. Tragedia została za
ż
egnana.
Latem roku 1931 w wiosce Machkety pewien człowiek dopu
ś
cił
si
ę
haniebnego czynu, lecz nie miał zamiaru si
ę
do niego przyzna
ć
, a
tym bardziej odpowiada
ć
za jego popełnienie. Został zabity człowiek,
podejrzenie padło na niewinnego chłopaka, który miał ponie
ść
niezasłu
ż
on
ą
kar
ę
. Aby wyja
ś
ni
ć
sytuacj
ę
, zaproszono Salam-mułł
ę
.
Ten, wraz z kilkoma towarzyszami, podj
ą
ł si
ę
misji i wyruszył w trudn
ą
drog
ę
przez góry. Kiedy schodził ze stoku, abrek – winowajca całego
zaj
ś
cia – zobaczył go i poznał. Domy
ś
lił si
ę
, dlaczego zaproszono
mułł
ę
i, nie czekaj
ą
c, a
ż
ten dojdzie do wioski, pobiegł do starszyzny,
przyznał si
ę
do zbrodni i wyraził gotowo
ść
poniesienia kary. Taki
szacunek wzbudzał Salam-mułła u ludzi. Tam, gdzie miejscowe
władze były bezsilne, wzywano go, by godził zwa
ś
nione strony.
Krwawe porachunki mi
ę
dzy rodami ci
ą
gn
ę
ły si
ę
czasem przez
całe dziesi
ę
ciolecia i za
ż
egnanie ich było rzecz
ą
niełatw
ą
, bo co jaki
ś
czas wybuchały na nowo, ale te tejpy, które pogodził Salam-mułła, nie
ż
ywiły ju
ż
do siebie pretensji i
ż
yły odt
ą
d zgodnie.
Salam miał trzy
ż
ony i trzyna
ś
cioro dzieci, z których dwoje
ż
yje
do dzisiaj. S
ą
to: córka Majmunat i syn Abdurachman. To w bocznej
linii moi dziadkowie.
Ze wspomnie
ń
syna Abdurachmana: „Miałem mo
ż
e 15 lat, kiedy
zagin
ą
ł ojciec, i do dzi
ś
ze smutkiem wracam do tego wydarzenia. W
pami
ę
ci pozostał mi jednak dom, zawsze pełen go
ś
ci przychodz
ą
cych
do ojca po rad
ę
i pomoc.
ś
yli
ś
my skromnie, bo nasz ojciec nie lubił
dostatku, jednak zawsze mieli
ś
my zapewnione ciepło domowego
ogniska i poczucie bezpiecze
ń
stwa.
Strona 55 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Salam-mułła miał ogromn
ą
bibliotek
ę
, w której znajdowały si
ę
ksi
ąż
ki przywiezione z ró
ż
nych krajów Bliskiego Wschodu. Obchodził
si
ę
z nimi bardzo delikatnie i troskliwie. Przechowywał równie
ż
r
ę
kopis
z histori
ą
naszego rodu od XII wieku, przekazywany z pokolenia na
pokolenie. Strzegł go, podobnie jak jego przodkowie, niczym oka w
głowie i sam równie
ż
wpisywał tam najwa
ż
niejsze wydarzenia z
ż
ycia
tejpu. R
ę
kopis ten, po czecze
ń
sku „teptar”, zagin
ą
ł wraz z cał
ą
bibliotek
ą
w roku 1944, kiedy wysiedlano ludno
ść
czeczeno-ingusk
ą
.
Po powrocie z zesłania w Kazachstanie, w roku 1957, dzieci
Salama próbowały odnale
źć
chocia
ż
cz
ęść
cennych zbiorów ojca, ale
daremnie. Jaki
ś
czas pó
ź
niej do wuja mojego ojca, tzn do Salam-
mułły Abdurachmana, przyjechali z Dagestanu duchowni i przywie
ź
li
dwie niewielkie skrzynki z
ż
ajnami [tekstami modlitw u
ż
ywanymi jako
talizmany – od tłum.] i egzemplarze Koranu z biblioteki pradziadka.
Znaleziono je we wsi Warandy. Ocalały dzi
ę
ki Dagesta
ń
czykom, ale
wi
ę
kszo
ść
dzieł, która dostała si
ę
do piwnic NKWD, bezpowrotnie
przepadła.
Dagesta
ń
czycy stan
ę
li na stra
ż
y
ź
ródeł kultury muzułma
ń
skiej i
kaukaskiej (8). Dzi
ę
ki im za to! Marz
ę
, aby po sko
ń
czonej wojnie,
je
ż
eli prze
ż
yj
ę
, odnale
źć
rodziny tych szlachetnych ludzi i wyrazi
ć
im
swoj
ą
wdzi
ę
czno
ść
.
Imam Salam-mułła posiadał własn
ą
piecz
ęć
, któr
ą
oznaczył
wszystkie ksi
ąż
ki i r
ę
kopisy w swojej bibliotece. Ta piecz
ęć
i
przetłumaczony przez niego Koran nale
ż
ały do najstarszego syna
Salama, Abdula Azima, a po jego
ś
mierci – do młodszego,
Abdurachmana, który przekazał te relikwie mojemu ojcu. Niestety,
zagin
ę
ły one w czasie pierwszej wojny czecze
ń
skiej razem z innymi
cennymi przedmiotami z naszej biblioteki.
Salam-mułła nigdy, ani potajemnie, ani jawnie, nie wzywał do
obalenia władzy radzieckiej. Mówił tylko,
ż
e pojedyncze zrywy niczego
nie zdziałaj
ą
.
W czasie rewolucji i wojny domowej rosyjscy socjali
ś
ci ze
wszystkich sił starali si
ę
nakłoni
ć
mieszka
ń
ców gór do przej
ś
cia na ich
stron
ę
. W zamian za opowiedzenie si
ę
po stronie bolszewików
obiecywali Czeczenom wspaniałe
ż
ycie, swobod
ę
religijn
ą
i inne
przywileje. No i swój cel osi
ą
gn
ę
li. Czeczeni i Ingusze, którzy mieli we
krwi nienawi
ść
do carskich urz
ę
dników z powodu ci
ą
gn
ą
cej si
ę
przez
wieki wojny kaukaskiej, z ch
ę
ci
ą
im pomogli, by pom
ś
ci
ć
wszystkie
nieszcz
ęś
cia, które carat
ś
ci
ą
gn
ą
ł na ludy Kaukazu. 11 sierpnia 1918
roku zacz
ę
ła si
ę
100-dniowa bitwa o Grozny. 29 sierpnia 1918 roku
Ord
ż
onikidze telegrafował do Lenina: „Pod Groznym tocz
ą
si
ę
walki.
Do miasta wkroczyła czecze
ń
ska Armia Czerwona”.
W latach 30. dla Kaukazu i całego ZSRR zacz
ą
ł si
ę
„krwawy
karnawał”. Władze nie szcz
ę
dziły sił, by zniszczy
ć
duchownych i
działaczy religijnych w Czeczenii i Inguszetii.
Salam-mułła wiedział, co mu grozi, ale nie ulegał namowom, by
wyjecha
ć
z kraju. Nie chciał opuszcza
ć
rodzinnych stron, miejsc, w
których wzrastał i
ż
ył. W latach 30. był stale gdzie
ś
wzywany,
przesłuchiwany, ale pozostawał na wolno
ś
ci. Przez pewien czas na
czele
GPU
[Gosudarstwiennoje
Politiczeskoje
Uprawienie
–
Strona 56 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Pa
ń
stwowy Zarz
ą
d Polityczny – od tłum.] stał niejaki Salamow,
Osetyniec. Dobrze znał mojego pradziadka i obiecał mu,
ż
e dopóki w
Czeczeno-Inguszetii sprawuje swój urz
ą
d, to pradziadkowi wi
ę
zienie
nie grozi, ale radził mu wyjecha
ć
, gdy
ż
pó
ź
niej w ka
ż
dej chwili mo
ż
e
zosta
ć
aresztowany.
Tak te
ż
si
ę
stało. Pradziadka osadzono w wi
ę
zieniu. Naprzeciw
niego usiadł czekista i spytał:„Poznaje mnie pan?”. Kiedy padła
odpowied
ź
przecz
ą
ca,
ś
ledczy rzekł:„A ja pana bardzo dobrze
pami
ę
tam. Było to jeszcze w czasie wojny domowej, w jednej z bitew
zostałem ci
ęż
ko ranny, umierałem, a pan uratował mi
ż
ycie. Nigdy nie
zapomn
ę
, jak pan mnie leczył i opiekował si
ę
mn
ą
. B
ę
d
ę
panu do
ś
mierci zobowi
ą
zany!”. Po tych słowach czekista wypu
ś
cił Salama,
który znów unikn
ą
ł aresztu. Ale nie na długo…
Pewnego razu przyszli do niego przedstawiciele inguskiego
duchowie
ń
stwa z ustazem (9), szejkiem Kunta-Chad
ż
imem (10) na
czele. Uprzedzili go o niebezpiecze
ń
stwie oraz zaproponowali
schronienie i pomoc. Ale Salam-mułła powiedział:„Je
ż
eli si
ę
ukryj
ę
, to
oni zam
ę
cz
ą
moj
ą
rodzin
ę
i przyjaciół. Nie chc
ę
, by ci cierpieli z mego
powodu!”.
30 czerwca 1937 roku do Salam-mułły przyszedł funkcjonariusz
NKWD dystryktu szatojskiego i oznajmił,
ż
e prosi go do siebie
przedstawiciel NKWD Republiki Czecze
ń
skiej w Groznym, bo
potrzebuje jego rady. Salam domy
ś
lił si
ę
, w jakim celu jest wzywany,
wiedział,
ż
e stamt
ą
d ju
ż
nie wróci, a mimo to pojechał…
Dlaczego nie aresztowano go oficjalnie? Dlatego,
ż
e si
ę
bano.
Obawiano si
ę
,
ż
e ludzie przeszkodz
ą
w uwi
ę
zieniu imama Salam-
mułły, dlatego u
ż
yto podst
ę
pu. Chocia
ż
czy mo
ż
na tu mówi
ć
o
podst
ę
pie? To było najwyra
ź
niej okrucie
ń
stwo! Według jednych
informacji pradziadek został rozstrzelany w grozne
ń
skim wi
ę
zieniu
jeszcze w 1937 roku, a według innych – przebywał 8 lat na katordze w
jednym z gułagów, gdzie umarł w roku 1945… (11). Miał wtedy 77 lat.
Rodzinie nie udało si
ę
uprosi
ć
wydania zwłok, wi
ę
c nie pochowano go
zgodnie z muzułma
ń
skim obyczajem… Nie wiadomo, gdzie znajduje
si
ę
jego grób.
Kiedy w roku 1905 Salam-mułła wrócił ze szkół, zbudował
meczet. Meczet ten zburzono w czasach deportacji, a na jego miejscu
postawiono ciel
ę
tnik. W roku 1991 mieszka
ń
cy wsi Warandy
odbudowali
ś
wi
ą
tyni
ę
. W latach pierwszej wojny czecze
ń
skiej znów
została ona zniszczona, ale w roku 1996 ponownie odbudowana. W
roku 1999 kolejny raz ucierpiała i teraz mieszka
ń
cy wsi oczekuj
ą
ko
ń
ca wojny, by ostatecznie odbudowa
ć
meczet tejpu Warandoj.
Nast
ę
pc
ą
Salama został jego syn Abdurachman. Obecnie jest
imamem naszego tejpu i wielce szanowanym przywódc
ą
religijnym.
Kontynuuje działalno
ść
ojca. Ju
ż
kilka razy był na Kremlu (na
posiedzeniach, gdzie omawiano sprawy Czeczenii) i dwa razy
osobi
ś
cie rozmawiał z prezydentem W. Putinem.
Ka
ż
da rodzina posiada dokumenty lub inne przedmioty nale
żą
ce
kiedy
ś
do jej przodków. S
ą
ch
ę
tnie pokazywane, kiedy opowiada si
ę
rodowe historie. Ja za
ś
mog
ę
pochwali
ć
si
ę
tylko jedn
ą
jedyn
ą
fotografi
ą
mojego pradziadka i odciskami jego piecz
ę
ci na
zachowanych egzemplarzach Koranu. Wszystko inne zagin
ę
ło w
czasie wojny, a kind
ż
ał Salam-mułły skradziono, bo prawdopodobnie
komu
ś
spodobała si
ę
jego przepi
ę
kna r
ę
koje
ść
…
Strona 57 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Na zako
ń
czenie chc
ę
powiedzie
ć
co
ś
bardzo wa
ż
nego: Czeczeni
nie s
ą
bandytami ani terrorystami. Czeczenia jest kolebk
ą
szejków.
Oni przepowiedzieli nam spokojne i szcz
ęś
liwe
ż
ycie. I naród w to
wierzy.
Przypisy:
<!--[if !supportLists]-->(1)
<!--[endif]-->Wioska (a raczej kilka wiosek)
w górzystym dystrykcie szatojskim na zachodnim stoku W
ą
wozu
Ajgu
ń
skiego.
<!--[if !supportLists]-->(2)
<!--[endif]-->Twierdza Wozdwi
ż
e
ń
ska –
wzniesiona w roku 1844 na wzgórzu w s
ą
siedztwie aułu Wielkie
Atagi (w odległo
ś
ci 2 km), około 20 km od twierdzy Groznaja
(obecnie miasto Grozny), przy wej
ś
ciu do W
ą
wozu Ajgu
ń
skiego.
<!--[if
!supportLists]-->(3)
<!--[endif]-->Powszechne
opinie
o
analfabetyzmie górali kaukaskich przed nastaniem władzy
radzieckiej bior
ą
si
ę
st
ą
d,
ż
e mało kto umiał czyta
ć
i pisa
ć
po
rosyjsku, gdy
ż
posługiwano si
ę
pismem arabskim. Wprowadzenie
czecze
ń
skiego j
ę
zyka pisemnego, opartego na alfabecie
łaci
ń
skim, a nast
ę
pnie zast
ą
pienie go cyrylic
ą
, zniszczyło
praktycznie dziedzictwo kulturowe narodu.
<!--[if !supportLists]-->(4)
<!--[endif]-->Jest to na samym południu
Czeczenii. Azimat wymienia stare nazwy dystryktów (do roku
1944). Po deportacji ludno
ś
ci ponownie nie zasiedlano tych
górskich rejonów i zmienił si
ę
ich podział administracyjny. Szatoj
został przemianowany na Sowietskoje, do którego przył
ą
czono
wi
ę
kszo
ść
terenów górskich, cz
ęść
za
ś
przeszła do Dagestanu i
Gruzji. Ziemie te powróciły po ustanowieniu Czecze
ń
sko-
Inguskiej ASRR w roku 1957, ale praktycznie nie zostały
zasiedlone, a wr
ę
cz przeciwnie – ludno
ść
z tych terenów, która
powróciła z zesłania, była przymusowo osiedlana na równinach.
Dystrykty: itum-kali
ń
ski i czeberłojewski zostały przywrócone
Czeczenii dopiero pod koniec XX wieku, rejon gałanczo
ż
ewski
(gdzie znajdowała si
ę
wła
ś
nie wioska Chajdach) nie został
zasiedlony, a jego ziemie wchodz
ą
dzisiaj w skład dystryktu urus-
martanowskiego. Ziemie „równinnego” rejonu atagi
ń
skiego
zostały podzielone mi
ę
dzy dystrykty: szali
ń
ski, urus-martanowski
i grozne
ń
ski.
<!--[if !supportLists]-->(5)
<!--[endif]-->Obecnie wchodzi w skład
sun
ż
e
ń
skiego dystryktu Inguszetii.
<!--[if !supportLists]-->(6)
<!--[endif]-->Obecnie znajduje si
ę
w
granicach miasta Nazra
ń
.
<!--[if !supportLists]-->(7)
<!--[endif]-->W górzystym dystrykcie
wede
ń
skim.
Strona 58 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
<!--[if !supportLists]-->(8)
<!--[endif]-->Prawdopodobnie byli to
łakcowie (nie nale
żą
cy wajnachów), którzy po roku 1944 zostali
przymusowo osiedleni na terenach, z których wysiedlono
wajnachów
w
Czeczenii,
Inguszetii
i
w
rejonach:
chasawjurtowskim i nowołakowskim w Dagestanie.
<!--[if !supportLists]-->(9)
<!--[endif]-->Ustaz – teolog muzułma
ń
ski
<!--[if
!supportLists]-->(10)
<!--[endif]-->Kunta-Chad
ż
i
Kiszijew – teolog, wprowadził w Czeczenii w połowie XIX wieku
karydyjski tarikat (dosł.: droga) czyli okre
ś
lenie
sposobu
post
ę
powania jednostki maj
ą
cej skłonno
ś
ci mistyczne
. Ten
termin odnosi si
ę
głównie do islamu
sufijskiego
, dzi
ś
szeroko
rozpowszechnionego.
<!--[if !supportLists]-->(11)
<!--[endif]-->W aktach zgonu,
które były wydawane w latach 50.-60. rodzinom rozstrzelanych w
czasach „wielkiego terroru”, daty
ś
mierci były nieprawdziwe.
Rodzina czecze
ń
ska: zwi
ą
zek epok i
pokole
ń
Turpał Jusupow, Gudermes,
student 2 roku Kolegium Prawa i Ekonomii
Chc
ę
opowiedzie
ć
histori
ę
jednej tylko rodziny. Przekazał mi j
ą
ojciec, dziennikarz Rusłan Jusupow.
Dziadka nie miałem okazji pozna
ć
– zmarł, gdy Rusłan miał
zaledwie 5 lat. Fakty z jego biografii
ś
wiadcz
ą
,
ż
e był nieprzeci
ę
tnym
człowiekiem, niezwykł
ą
osobowo
ś
ci
ą
. Podwójne wykształcenie
(budowlane i pedagogiczne) w tamtych czasach miało zaledwie paru
obywateli naszego narodu. W wieku 17 lat mianowano go dyrektorem
Szkoły
Ś
redniej nr 2 w Gudermesie, co odnotowano w jego
Ksi
ąż
eczce Pracy, a nast
ę
pny zapis informuje: „24 lutego 1944
zwolniony w zwi
ą
zku z wysiedleniem”.
Dziadek, Chamid Jusupow, po zrobieniu specjalizacji in
ż
yniera
geologa przez par
ę
kolejnych lat ujarzmiał dzikie stepy Kazachstanu.
Zmarł niedługo po powrocie w rodzinne strony w kwiecie wieku, maj
ą
c
zaledwie 37 lat. Posiadaj
ą
c taki potencjał intelektualny, mógł
wy
ś
wiadczy
ć
rodzinie i społecze
ń
stwu wiele dobrego.
Strona 59 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Opowiem o losie jeszcze jednego członka rodziny – mojego
pradziadka Magomeda Jusupowa. Wi
ąż
e si
ę
z nim wspaniała historia,
któr
ą
powinna usłysze
ć
cała Czeczenia w audycji Czekaj na mnie.
Ale, po kolei…
Zachowała si
ę
karta personalna Magomeda Jusupowa z rejestru
wojskowego. Zamieszczone tam zapiski dostarczaj
ą
wa
ż
nych
informacji. Magomed był uczestnikiem walk przeciw Denikinowi w
czasie wojny domowej i członkiem nadzwyczajnej komisji do spraw
organizowania pomocy dla frontu w latach Wielkiej Wojny
Ojczy
ź
nianej.
Niewiele brakowało, a nasza rodzina nigdy nie poznałaby historii,
której głównym bohaterem był mój pradziadek, gdy
ż
nikt z jej
naocznych
ś
wiadków nie pozostał przy
ż
yciu. Ale pomógł zbieg
okoliczno
ś
ci. Kilka lat temu
ż
ycie doprowadziło do spotkania pod
jednym dachem (redakcji gudermeskiej gazety „Gums”) mojego ojca i
człowieka w podeszła wieku, którego nazywaj
ą
u nas „rosyjskim
Czeczenem” lub te
ż
„człowiekiem-legend
ą
”. To Jurij Koptiew, weteran
Wielkiej Wojny Ojczy
ź
nianej, uczestnik bitwy pod Stalingradem,
człowiek, który przemierzył cał
ą
Europ
ę
, na froncie dalekowschodnim
walczył z Japo
ń
czykami, a 12 medali i 4 ordery wymownie
ś
wiadcz
ą
o
jego szlaku bojowym. Po wojnie zwi
ą
zał swoje
ż
ycie z gudermesk
ą
gazet
ą
i tam wła
ś
nie poznał go mój ojciec – redaktor działu
politycznego.
Wielu mieszka
ń
ców Gudermesu nosi nazwisko Jusupow, dlatego
Koptiew nie od razu zorientował si
ę
,
ż
e Rusłan mo
ż
e mie
ć
powi
ą
zanie
z tym Jusupowem, z którym ł
ą
cz
ą
go niezatarte wspomnienia.
Dowiedziawszy si
ę
,
ż
e to rodzina, rozpłakał si
ę
i serdecznie ojca
u
ś
ciskał.
Pocz
ą
tek historii, któr
ą
opowiedział nam Jurij, ginie w
zamierzchłej przeszło
ś
ci. W latach 20. ubiegłego wieku z ró
ż
nych
cz
ęś
ci Rosji przybyło do Gudermesu wraz z rodzinami wielu
rzemie
ś
lników i robotników, by budowa
ć
kolej i osiedla mieszkaniowe.
Pocz
ą
tkowo przebywali w go
ś
cinnych czecze
ń
skich rodzinach.
Koptiewów wraz z dzie
ć
mi przygarn
ą
ł kolejarz, mieszkaniec aułu we
wschodniej cz
ęś
ci miasta, gdzie
ż
yj
ą
rdzenni gudermesanie,
Magomed Jusupow – dziadek Rusłana, a mój pradziadek. Oddał
przybyszom jedn
ą
z dwóch swoich sakli (izb). Tu w roku 1922
przyszedł na
ś
wiat Jurij.
Przede mn
ą
le
ż
y szereg publikacji prasowych z ostatnich lat. Na
przykład w 50. numerze „Argumentów i faktów” z grudnia 2002 roku
jest artykuł Człowiek-legenda, a w nim wypowied
ź
J. Koptiewa:
„Przyszedłem na
ś
wiat na głos imama (podwórze domu Jusupowów
przylegało do wiejskiego meczetu) wzywaj
ą
cego do boja
ź
ni Bo
ż
ej i
pobo
ż
no
ś
ci, w rodzinie szlachetnego i niezwykle przyzwoitego
człowieka, Magomeda Jusupowa”.
Jurij opowiadał,
ż
e
ż
yli jak jedna rodzina, dzielili si
ę
wszystkim,
co mieli. „Nigdy nie zapomn
ę
smaku kukurydzianego czurka [rodzaj
placka – od tłum.], który upiekła Ajszat,
ż
ona Magomeda – wspomina.
– Wraz z czurkiem wchłon
ą
łem dobro
ć
tych ludzi, ich duchow
ą
szlachetno
ść
, prostot
ę
i m
ą
dro
ść
”.
Strona 60 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Kiedy Jurij Koptiew sko
ń
czył dziesi
ęć
lat, prze
ż
ył wstrz
ą
saj
ą
ce
zdarzenie.W pogodny, słoneczny dzie
ń
na podwórko, gdzie bawił si
ę
ze swymi rówie
ś
nikami, zakradł si
ę
nieznajomy chłopczyk.
Zobaczywszy le
żą
ce na ziemi gruszki, zacz
ą
ł je łapczywie zajada
ć
,
nie zwracaj
ą
c na nikogo uwagi. Dzieci zawołały Ajszat, która zacz
ę
ła
wypytywa
ć
małego przybysza, sk
ą
d jest i jak si
ę
nazywa. Ale malec,
jak si
ę
pó
ź
niej wyja
ś
niło, nie rozumiał po czecze
ń
sku, wi
ę
c Magomed
powtórzył mu te pytania po rosyjsku. Okazało si
ę
,
ż
e chłopiec
przyjechał razem z mam
ą
i siostr
ą
a
ż
z Powoł
ż
a, szukaj
ą
c ratunku
przed głodem, i
ż
e mama, która zatrzymała si
ę
na skraju aułu, posłała
go, by wyprosił u ludzi co
ś
do jedzenia. Magomed kazał Ajszat
nakarmi
ć
dziecko, a sam ruszył na poszukiwanie jego rodziny.
Wszystkie dzieci, w tym i Jurij, poszły razem z nim.
Niedaleko natkn
ę
li si
ę
na straszn
ą
scen
ę
: na ziemi le
ż
ała kobieta
nie daj
ą
ca znaków
ż
ycia, a nad ni
ą
stała, zanosz
ą
c si
ę
płaczem,
male
ń
ka dziewczynka. Kobieta zmarła prawdopodobnie z głodu i
wyczerpania.
Wstrz
ąś
ni
ę
ty
tym
widokiem
Magomed
wzi
ą
ł
dziewczynk
ę
za r
ą
czk
ę
i wszyscy wrócili do aułu. Zbiegli si
ę
ludzie,
przybyli te
ż
przewodnicz
ą
cy rady gminy i miejscowy milicjant.
Wynaj
ę
to furmank
ę
, na której uło
ż
ono zmarł
ą
, zawieziono na rosyjski
cmentarz i tam pochowano. Kiedy ludzie ponownie si
ę
zebrali, by
zadecydowa
ć
o losie osieroconych dzieci, Magomed nalegał, aby
pozostały one w jego rodzinie. Tak te
ż
si
ę
stało. Chłopiec miał na imi
ę
Aleksiej, a dziewczynka – Oksana. Rodze
ń
stwo szybko oswoiło si
ę
z
nowym
ś
rodowiskiem. Jusupowie otoczyli je tak
ą
sam
ą
trosk
ą
jak
własne dzieci. Sieroty wkrótce opanowały j
ę
zyk czecze
ń
ski i przyj
ę
ły
nazwisko swoich opiekunów.
Niedługo potem rodzina Koptiewów otrzymała przydział na
mieszkanie i opu
ś
ciła auł, chocia
ż
nadal utrzymywała bliskie kontakty
z Jusupowami. Po uko
ń
czeniu szkoły w roku 1940 Jurij Koptiew
rozpocz
ą
ł studia na uczelni wojskowej w Ord
ż
onikidze, a stamt
ą
d,
jako prymus, został skierowany do Akademii Lotnictwa Wojskowego w
Jejskoje.
Swoj
ą
wojskow
ą
karier
ę
Jurij zako
ń
czył w stopniu kapitana na
Dalekim Wschodzie, bior
ą
c udział w wyzwoleniu Mand
ż
urii. Odniósł
wiele ran. Kiedy
ś
, prawie umieraj
ą
cego, wyniósł go z pola walki,
ryzykuj
ą
c własne
ż
ycie, jego towarzysz broni – Czeczen. Na skutek
odniesionych obra
ż
e
ń
przeszedł na Dalekim Wschodzie cztery
operacje, ale ju
ż
18 dni po ostatniej opu
ś
cił szpital i pojechał, w
towarzystwie sanitariuszki, do domu – do Gudermesu. To, o czym
dowiedział si
ę
po powrocie, o mało go nie zabiło: jego pi
ę
ciu braci
zgin
ę
ło na froncie, a Czeczenów wysiedlono na obczyzn
ę
.
Gdy nieco doszedł do siebie, udał si
ę
pospiesznie do aułu, w
którym si
ę
urodził i wychował, gdzie dom Czeczenów stał si
ę
jego
domem rodzinnym. Powitała go starsza kobieta. Wyja
ś
niła,
ż
e
znalazła si
ę
tu wbrew swojej woli,
ż
e pochodzi, tak jak jej s
ą
siedzi, z
okolic Orłowa, i zmuszono ich do zamieszkania na tych ziemiach.
Powiedziała mu te
ż
,
ż
e jaki
ś
czas temu przychodził tutaj pewien
wojskowy w stopniu kapitana, z medalami i odznaczeniami, i równie
usilnie wypytywał o rodzin
ę
Jusupowów, nazywaj
ą
c j
ą
swoj
ą
najbli
ż
sz
ą
rodzin
ą
. Ten oficer (a był nim Aleksiej Jusupow), z trudem
powstrzymuj
ą
c łzy, ukl
ą
kł, zawin
ą
ł w chustk
ę
gar
ść
ziemi, wło
ż
ył za
pazuch
ę
i odszedł. Po prze
ż
ytych okropno
ś
ciach wojny miał pewnie
nadziej
ę
zacz
ąć
spokojne
ż
ycie w
ś
ród drogich sobie ludzi.
Niestety, ani Koptiew, ani mój ojciec nie zdobyli
ż
adnych
informacji o Aleksieju i Oksanie. Masowe represje w roku 1944
pogmatwały losy tysi
ę
cy Czeczenów, rozdzielaj
ą
c ich na zawsze od
bliskich.
Strona 61 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Jurij Koptiew i Rusłan Jusupow zacz
ę
li pracowa
ć
razem w
gazecie „Gums”. W ubiegłym roku w redakcji
ś
wi
ę
towano uroczy
ś
cie
80. urodziny Koptiewa, honorowego obywatela dwu miast: Stalingradu
[obecnie Wołgogradu – od tłum.] i Gudermesu.
Ale na tym historia si
ę
nie ko
ń
czy. Artykuł Jurija Koptiewa, który
ukazał si
ę
w miejscowej prasie, poruszył społecze
ń
stwo. Powstał
pomysł, by t
ę
publikacj
ę
przesła
ć
do Moskwy, do redakcji audycji
telewizyjnej Czekaj na mnie. Pojawiła si
ę
nadzieja,
ż
e po usłyszeniu
opisanej w nim historii, Aleksiej lub które
ś
z jego dzieci, odezwie si
ę
i
opowie o sobie.
Pomysł ten udało si
ę
zrealizowa
ć
. Główny redaktor programu,
Tatiana Bajdajewa poinformowała telefonicznie redakcj
ę
„Gums”,
ż
e
autorzy audycji s
ą
bardzo zainteresowani tematem i zapraszaj
ą
Koptiewa i mojego ojca do Ostankina na nagrania. Nagrania si
ę
odbyły. Reporta
ż
telewizyjny miał składa
ć
si
ę
z trzech cz
ęś
ci. W
czasie nadawania dwóch pierwszych na ekranie tylko od czasu do
czasu migały twarze siedz
ą
cych przy stole bohaterów „czecze
ń
skiej”
historii, ale ich wypowiedzi nie były transmitowane.
Uczestnictwo w takim nagraniu dawało przecie
ż
mo
ż
liwo
ść
pokazania
całemu
krajowi
prawdziwego
oblicza
narodu
czecze
ń
skiego, stale fałszowanego przez
ś
rodki masowego przekazu.
Wyjazd do Moskwy przerodził si
ę
w swego rodzaju misj
ę
, o czym
informowały miejscowe gazety i telewizja. Mo
ż
na rzec,
ż
e cała
Czeczenia czekała na pojawienie si
ę
swoich posła
ń
ców w ogólnie
lubianej audycji. Ale si
ę
nie doczekała.
Pó
ź
niej Rusłan systematycznie dzwonił do głównego redaktora,
ale w odpowiedzi otrzymywał jedynie mgliste wyja
ś
nienia: mamy
napi
ę
ty grafik, zaj
ę
te terminy, musicie czeka
ć
… A
ż
w ko
ń
cu
powiedziano im prawd
ę
: Tatiana Bajdajewa poinformowała ich
przepraszaj
ą
cym tonem,
ż
e wyst
ą
pienia przedstawicieli Czeczenii nie
mogły zosta
ć
wyemitowane, gdy
ż
było w nich zbyt du
ż
o polityki.
Kaseta z nagraniem wyl
ą
dowała w archiwum.
Wywołało to w Czeczenii wielkie oburzenie i niezadowolenie.
S
ą
dzono powszechnie,
ż
e w tego rodzaju audycji nie powinno si
ę
tak
krzywdz
ą
co traktowa
ć
Czeczenów. Ale, jak to mówi
ą
: „Rosji rozumem
nie ogarniesz”.
Tak wi
ę
c ta historia rodzinna, maj
ą
ca swój pocz
ą
tek w
Gudermesie, zako
ń
czyła si
ę
w Moskwie. A przecie
ż
wła
ś
nie tutaj
mogła zacz
ąć
si
ę
jej kontynuacja, mogli pojawi
ć
si
ę
w niej nowi
bohaterowie i nowe w
ą
tki. By
ć
mo
ż
e gdzie
ś
na rosyjskiej ziemi
ż
yje
do dzi
ś
Aleksiej Jusupow i nawet nie wie,
ż
e znów mógłby zosta
ć
członkiem naszej rodziny. Bóg widzi,
ż
e nasze serca pozostaj
ą
nadal
otwarte dla niego i jego dzieci.
Strona 62 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...
Odsłon: 1580
B
ą
d
ź
pierwszym który skomentuje
Tylko zarejestrowani u
ż
ytkownicy mog
ą
dodawa
ć
komentarze.
Prosz
ę
zaloguj si
ę
lub zarejestruj.
Powered by AkoComment Tweaked
Special Edition
v.1.4.6
Polska adaptacja
JoomlaPL.com Team
AkoComment © Copyright 2004 by Arthur Konze -
www.mamboportal.com
All right reserved
Zmieniony ( 02.08.2008. )
Zamknij okno
Strona 63 z 63
Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...
2009-09-29
http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...