BYC CZECZENEM POKOJ I WOJNA WIDZIANE OCZAMI C

background image

BY

Ć

CZECZENEM - POKÓJ I WOJNA WIDZIANE OCZAMI CZECZE

Ń

SKICH

UCHOD

Ź

CÓW

Wpisał: Administrator

23.07.2008.

Ksi

ąż

ka zawiera prace uczniów czecze

ń

skich,

po

ś

wi

ę

cone przeszło

ś

ci i tera

ź

niejszo

ś

ci Czeczenii.

Odzwierciedlaj

ą

one osobiste do

ś

wiadczenia

autorów, dzieje ich rodzin i losy ró

ż

nych ludzi na

tle historii Czeczenii. Prace te zostały wybrane
spo

ś

ród wypracowa

ń

, przysłanych na konkurs

Stowarzyszenia Memoriał „Człowiek w historii.
Rosja – wiek XX”
w latach 2003-2004. Doł

ą

czono równie

ż

prace

czterech uczniów rosyjskich, po

ś

wi

ę

cone losom

uchod

ź

ców czecze

ń

skich w Rosji.

Tytuł oryginału:

Быть

чеченцем

:

Мир

и

война

глазами

школьников

Tłumaczenie: Aniela Czendlik

Spis tre

ś

ci:


Wst

ę

p - Czecze

ń

ska pami

ęć


I. „póki

ż

yw b

ę

d

ę

…“

Moje lata
Historia dla moich dzieci
Pod bombami
Dzie

ń

Artylerzysty

Dopóki

ż

ycia stanie

Prze

ż

yli

ś

my trzy wojny

Samaszki
Niebo nad Gudermesem

II. „Zgromadz

ę

swoje dzieci…”

„Bohcza” mojej babci
Jestem z tejpu „terło”
Znowu wojna
Jestem Czeczenk

ą

, córk

ą

Czeczenów

Gdzie ja zbior

ę

swoje dzieci?

Mój pradziad – Salam-mułła
Czecze

ń

ska rodzina: zwi

ą

zek epok i pokole

ń

Mój pradziadek Abdul-Kadyr-Kaimow
Nasz los

III. „Lubi

ę

ogl

ą

da

ć

stare fotografie”

Rachimat i babcia Ola
Czecze

ń

ski Jesienin

Wiara, nadzieja, miło

ść

Lidy Jandijewej

Losy Jesimat
Niedole wajnachskich kobiet
Krwawy popiół Chajbachu

IV. „Lekcje, które niczego nie ucz

ą

…”

Strona 1 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokój i ...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Rosjanie i Czeczeni! Dlaczego nie mo

ż

emy

ż

y

ć

w zgodzie?

Czeczenia. Powiedz mi,

ż

ołnierzu, co ci

ę

boli…

Nie powinno by

ć

na ziemi obcych sobie ludzi

Lekcje, które niczego nie ucz

ą


Suplement
Rosja i Czeczenia: krótka chronologia wzajemnych powi

ą

za

ń

Dzieci przeszło

ś

ci = dzieci tera

ź

niejszo

ś

ci

O konkursie „Człowiek w historii. Rosja – wiek XX”

By

ć

Czeczenem:

pokój i wojna widziana oczami czecze

ń

skich uczniów

Ksi

ąż

ka zawiera prace uczniów, głównie szkół czecze

ń

skich z lat 2003-2004,

przysłane na ogólnorosyjski konkurs historyczny „Człowiek w historii. Rosja – wiek XX”,
ogłoszony przez Stowarzyszenie „Memoriał”. Wydanie ukazało si

ę

dzi

ę

ki Urz

ę

dowi

Głównego Komisarza ONZ ds. Uchod

ź

ców, programowi „Migracja i prawo”, Centrum

Ochrony Praw Człowieka, Stowarzyszeniu „Memoriał” i portalowi internetowemu „W

ę

zeł

Kaukaski”.

Czecze

ń

ska pami

ęć

Irena Szczerbakowa, dyrektor programu Stowarzyszenia O

ś

wiatowego „Memoriał”

„Okazuje si

ę

,

ż

e do szcz

ęś

cia potrzeba niewiele: wystarczy tylko

ś

wiadomo

ść

,

ż

e jeszcze

ż

yjesz” – tymi słowami ko

ń

czy si

ę

jedna z pierwszych czecze

ń

skich prac, jakie

napłyn

ę

ły na nasz konkurs.

Ogólnorosyjski konkurs historyczny „Człowiek w historii. Rosja – wiek XX” został

ogłoszony przez Mi

ę

dzynarodowe Stowarzyszenie „Memoriał” w roku 1999. Byli

ś

my

zaskoczeni,

ż

e konkurs zyskał tak szeroki rozgłos: codziennie przychodz

ą

do nas tysi

ą

ce

prac ze wszystkich zak

ą

tków Rosji. Ale, trzeba przyzna

ć

, nie my

ś

leli

ś

my,

ż

e w tym chórze

usłyszymy głosy czecze

ń

skich nastolatków. Wprawdzie temat wojny w Czeczenii, tak czy

inaczej, wyst

ę

puje w pracach rosyjskich uczestników konkursu, bo jest obecny na łamach

codziennej prasy, a wojna ta wywołuje du

ż

y odd

ź

wi

ę

k w społecze

ń

stwie rosyjskim.

Szczególnie uwidacznia si

ę

w opowiadaniach o losach ojców i starszych braci,

prze

ż

ywaj

ą

cych traum

ę

w wyniku do

ś

wiadcze

ń

- fizycznych i moralnych – doznanych na

wojnie czecze

ń

skiej.

Uwa

ż

ali

ś

my za spraw

ę

zasadnicz

ą

, by w nasz

ą

„historyczn

ą

” dyskusj

ę

wple

ść

w

ą

tek Północnego Kaukazu, zwłaszcza czecze

ń

skich uczniów, a przez to chocia

ż

w

niewielkim stopniu zrozumie

ć

, co my

ś

l

ą

o swojej historii.

W roku 2003 podj

ę

li

ś

my starania, aby o konkursie dowiedzieli si

ę

nauczyciele i

uczniowie w Czeczenii. Przeprowadzenie konkursu w tym kraju było mo

ż

liwe dzi

ę

ki

współpracy mi

ę

dzy portalem internetowym „W

ę

zeł Kaukaski” a koordynatorem konkursu

w Czeczenii, którym została Asijat Murtazalijewa.

Tym niemniej trudno było przypuszcza

ć

,

ż

e w Czeczenii znajd

ą

si

ę

nastolatki,

które by zechciały przesła

ć

swoje prace do Moskwy na konkurs. Jak pisze jedna z

uczestniczek, staraj

ą

c si

ę

ostro

ż

nie wyrazi

ć

swoj

ą

opini

ę

: „Jestem Czeczenk

ą

… By

ć

mo

ż

e, to niezbyt po

żą

dana narodowo

ść

w ogólnorosyjskim konkursie”.

Strona 2 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokój i ...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Zach

ę

caj

ą

c do pisania prac historycznych, zdawali

ś

my sobie jednocze

ś

nie

spraw

ę

, jak trudno cokolwiek zdziała

ć

bez muzeów, bibliotek czy archiwów. Ilu

czecze

ń

skim rodzinom udało si

ę

ocali

ć

jakie

ś

rodzinne dokumenty? O jakich archiwach

rodzinnych mo

ż

na mówi

ć

, skoro tam brakuje czasem nawet najbardziej elementarnych

warunków do

ż

ycia i nauki. „Pragn

ę

– pisze jeden z uczestników konkursu - by ludzie po

przeczytaniu tego wypracowania zrozumieli,

ż

e mamy ju

ż

do

ść

ż

ycia w

ś

ród ruin naszych

domów, bez

ś

wiatła, ł

ą

czno

ś

ci, bez wody. Nasze osiedla s

ą

daleko od głównej magistrali

czy centrów handlowych. Wieczorami, kiedy odrabiamy lekcje, nie ma

ś

wiatła,

praktycznie nic nie wida

ć

, a rano znów to samo – przychodzimy do szkoły, nic nie wida

ć

,

ciemno w klasach”. (Przypominaj

ą

si

ę

, przychodz

ą

ce równie

ż

na konkurs, opisy trudnego

dzieci

ń

stwa w czasach Wojny Ojczy

ź

nianej.)

Byli

ś

my zdumieni ilo

ś

ci

ą

prac, które napłyn

ę

ły na konkurs w latach 2003/2004. Z

Czeczenii dostali

ś

my ich a

ż

155, to kilkakrotnie wi

ę

cej ni

ż

z innych, bardziej spokojnych

rejonów kraju, ł

ą

cznie z Moskw

ą

i Petersburgiem.

To oczywiste,

ż

e wypracowania uczniów czecze

ń

skich ró

ż

ni

ą

si

ę

od prac ich

rówie

ś

ników z Rosji. Ale najwa

ż

niejsza ró

ż

nica nie dotyczy stopnia „naukowo

ś

ci” i

umiej

ę

tno

ś

ci wykorzystania dokumentacji archiwalnej, ale głównie tego,

ż

e jest to cz

ę

sto

opowiadanie nie o cudzej, ale o własnej przeszło

ś

ci, o tym, co autorzy sami prze

ż

yli.

Dwie wojny, na których tle min

ę

ła znaczna cz

ęść

ż

ycia czecze

ń

skich czternasto-

siedemnastolatków, zmieniły ich w wa

ż

nych

ś

wiadków historii. I swoj

ą

pami

ęć

,

stanowi

ą

c

ą

mały wycinek cało

ś

ci, analizuj

ą

ju

ż

jako cz

ęść

zbiorowej pami

ę

ci narodu.

O czym zatem pisz

ą

autorzy prac przysłanych z Groznego i innych

miejscowo

ś

ci, których nazwy kryj

ą

ogrom smutku i cierpienia – Samaszki, Gudermes,

Argun, Szali?

Najstarsi z nich pami

ę

taj

ą

strz

ę

py wydarze

ń

z czasów pokoju przed rokiem 1994

– tzn. sprzed pierwszej wojny czecze

ń

skiej. I to odległe

ż

ycie jawi im si

ę

prawie jak

opowie

ść

o utraconym raju. (Niewa

ż

ne, co rzeczywi

ś

cie sami pami

ę

taj

ą

, a co przekazali

im doro

ś

li.) Na tle wojennej zawieruchy i zniszcze

ń

, jako symbol cudownego, spokojnego

ż

ycia, pojawia si

ę

głównie Grozny, przed wojn

ą

wielkie i porozrzucane po okolicznych

wzgórzach radzieckie miasto. Dzisiaj uczniowie czecze

ń

scy „wspominaj

ą

” go tak:

„Przypomina si

ę

Grozny – najpi

ę

kniejsze miasto w Północnym Kaukazie – ton

ą

cy w

zieleni. Jakie

ż

tu były parki, skwery, fontanny, ogromne sklepy, teatry, szkoły, uczelnie!”;

„Mój dziadek wspominał, jakie to było miasto – pi

ę

kne, wysokie domy, kina, cyrk, kluby,

ile było ludzi, młodzie

ż

y, jak chodzili do teatru, do kina”.

Wszyscy wiemy,

ż

e

ż

ycie w czasach radzieckich i poradzieckich bynajmniej nie

było wspaniałe, ale nie ma z czym tego porówna

ć

. Oto, co zastali ci młodzi ludzie, kiedy

doszli do

ś

wiadomego wieku: „W co dzisiaj zmieniło si

ę

miasto? Zburzone domy,

pogorzeliska,

ś

miecie, ogromne dziury w drogach – same ruiny. Nie ma ani jednego

ż

ywego drzewka, ani jednego

ż

ywego krzaczka, wszystko martwe. Jakby r

ę

ka

ś

mierci

starła wszystko z oblicza ziemi. Z dawnego Groznego zostały tylko ruiny i wspomnienia.
Pozostały tu jedynie zdziczałe psy i ludzie, którzy nie maj

ą

dok

ą

d pój

ść

, i do tego jeszcze

ż

ołnierze z broni

ą

w r

ę

ku, którzy od rana do wieczora chodz

ą

po domach w

poszukiwaniach nowych ofiar tłumacz

ą

c,

ż

e przeprowadzaj

ą

kontrole”.

Obrazy, które utrwaliły si

ę

w ich pami

ę

ci, a które oni staraj

ą

si

ę

nam przekaza

ć

,

w wi

ę

kszym lub mniejszym stopniu zwi

ą

zane s

ą

z wojn

ą

: jak wychodzili przez tzw.

korytarze, jak ich ostrzeliwano, jak całymi dniami, a czasem tygodniami siedzieli w
piwnicach, jak wracali do na wpół rozwalonych domów i znów uciekali.

Strona 3 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokój i ...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Te nieko

ń

cz

ą

ce si

ę

epizody zlewaj

ą

si

ę

w jedn

ą

opowie

ść

: „Przez cał

ą

drog

ę

do

wioski Pobiedinskoje rodzice nie

ś

li Dani

ę

na zmian

ę

. Ja razem z bratem, licznymi

kuzynami i kuzynkami szli

ś

my asfaltow

ą

drog

ą

razem z dorosłymi. Na plecach nie

ś

li

ś

my

tornistry, w których oprócz ksi

ąż

ek było troch

ę

jedzenia i jakie

ś

zabawki. Ludzi było

bardzo du

ż

o i prawie wszyscy pod

ąż

ali w tym samym kierunku. Rzadko mo

ż

na było

zauwa

ż

y

ć

takich, którzy szli w kierunku przeciwnym, w stron

ę

miasta. Byli to ci, którzy

szukali swoich krewnych. W nadziei na spotkanie kogo

ś

z bliskich przedzierali si

ę

pod

pr

ą

d ludzkiego potoku i wpatrywali si

ę

uwa

ż

nie w twarze przechodniów”.

„Rozległ si

ę

wybuch i tumany kurzu zasłoniły zarówno ich samych, jak i nas,

stoj

ą

cych w pobli

ż

u. Cały czas trwała bezładna strzelanina i nadal nie mo

ż

na było ustali

ć

,

kto do kogo strzela. Z przyzwyczajenia padli

ś

my na ziemi

ę

. Wtedy nast

ą

piło kilka

eksplozji granatów. Kobiety i dzieci próbowały wydosta

ć

si

ę

z tego ludzkiego kł

ę

bowiska.

Wykorzystałem niewielk

ą

przerw

ę

w wymianie ognia, wyskoczyłem i pobiegłem w

kierunku szkoły nr 41, sk

ą

d przyszli

ś

my na skwerek”. „Pierwszego dnia wojny ja, moja

siostra Marina i wszyscy moi przyjaciele wracali

ś

my ze szkoły. Nagle nad nami pojawiły

si

ę

samoloty, a potem niedaleko nas usłyszeli

ś

my wybuch. Przybiegli

ś

my do domu

przera

ż

eni. Nie zastali

ś

my tam nikogo, mama była w pracy, jest nauczycielk

ą

w

młodszych klasach, a tato równie

ż

był w pracy, jest kierowc

ą

. Po chwili poszli

ś

my

sprz

ą

ta

ć

schron, ale za bardzo nam si

ę

nie przydał. Z ka

ż

dym dniem było coraz gorzej,

na moje miasto spadały bomby i pociski”.

Tak, wojna to dla nich temat najwa

ż

niejszy, ale w ich pracach nie ma

ż

adnych

prób wyja

ś

nienia sobie i innym, dlaczego zacz

ę

ła si

ę

pierwsza, a potem druga wojna

czecze

ń

ska. Bez ko

ń

ca powtarza si

ę

motyw:

ż

yli

ś

my spokojnie, a nagle na nas napadli.

Jednak nie mo

ż

na si

ę

dziwi

ć

,

ż

e nastolatki nie s

ą

w stanie wyja

ś

ni

ć

tego, czego doro

ś

li

nie potrafi

ą

im wytłumaczy

ć

. Trafnie napisała dziennikarka, komentatorka wojen

czecze

ń

skich, Galina Kowalska w jednym ze swych artykułów: „Wojna czecze

ń

ska to

absurd w stylu Kafki. Podawane przyczyny nijak nie maj

ą

si

ę

do przebiegu wydarze

ń

, nikt

te

ż

nie stara si

ę

dotrze

ć

do prawdy. Próby znalezienia jakiegokolwiek racjonalnego

uzasadnienia tej wojny prowadz

ą

donik

ą

d. Rodz

ą

si

ę

mity – dziwaczne i niedorzeczne.

Jednak nie bardziej niedorzeczne ni

ż

sama rzeczywisto

ść

”. Prace uczniów czecze

ń

skich

stanowi

ą

ilustracj

ę

tych słów.

Jakkolwiek by doro

ś

li okłamywali si

ę

nawzajem, nastolatki doskonale wyczuwaj

ą

fałsz i bezsilno

ść

tych, którzy nie potrafi

ą

ich ani strzec, ani broni

ć

. A przekle

ń

stwa pod

adresem wojny, którymi upstrzone s

ą

prace czecze

ń

skich uczniów, skierowane s

ą

przede

wszystkim do dorosłych (chocia

ż

wydaje si

ę

,

ż

e donik

ą

d, w powietrze). „Nikt nigdy nie da

rady wyperswadowa

ć

mi,

ż

e najstraszniejszym złem na Ziemi jest wojna. Niestety, młode

pokolenie Czecze

ń

ców dowiedziało si

ę

o niej nie z ksi

ąż

ek czy filmów. Ona przeszła jak

tr

ą

ba powietrzna przez nasze dni, przez nasze

ż

ycie”.

Wi

ę

kszo

ść

uczniowskich prac to opowiadania o wojnie i na tle wojny, której

przyczyn nie rozumiej

ą

, a której nie ma ko

ń

ca. W tych czecze

ń

skich historiach wyst

ę

puj

ą

kobiety, dzieci, starcy, ale nie ma walcz

ą

cych bojowników. Nie ma te

ż

„federałów”:

ż

ołnierze czy lotnicy wyst

ę

puj

ą

prawie w ka

ż

dym wypracowaniu, ale jako jednolita masa,

bezosobowo (bior

ą

szturmem, bombarduj

ą

, czasem nakarmi

ą

, czasem zabior

ą

jedzenie).

Ś

wiat nastolatków w Czeczenii niezwykle si

ę

zaw

ę

ził – wszystko kr

ę

ci si

ę

wokół

rodu i rodziny albo powi

ą

za

ń

rodzinnych, bo tylko to daje jakie

ś

poczucie

bezpiecze

ń

stwa: „Byli

ś

my uchod

ź

cami w wiosce Gojty. Na naszym podwórku

ż

yły trzy

rodziny: babcia, ciocia i kuzyn; wujek z

ż

on

ą

, ich dwóch synów i dwie córki i nasza

rodzina – tato, mama, ja, trzy siostry i brat. Tego ranka ka

ż

dy z nas jakby przeczuwał

nieszcz

ęś

cie, wszyscy byli w stosunku do siebie niezwykle uprzejmi i bliscy”.

I chocia

ż

wielu pisze,

ż

e wojna w Czeczenii zniszczyła struktury rodowe i

rodzinne, to jednak autorzy prac stale odwołuj

ą

si

ę

do historii swych rodów – i jakkolwiek

by ta rodowa pami

ęć

była zmitologizowana i wyidealizowana, jest to bez w

ą

tpienia ich

sposób identyfikowania si

ę

ze swoim rodem.

Ś

wiadomo

ść

rodowa, deklaracje miło

ś

ci

ojczyzny, przysi

ę

gi dochowania jej wierno

ś

ci – wyst

ę

puj

ą

niezwykle cz

ę

sto. Ale patos,

Strona 4 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokój i ...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

który czasem mo

ż

e wydawa

ć

si

ę

nieco teatralny, dla tych nastolatków jest czym

ś

naturalnym i niesłychanie wa

ż

nym.

W wielu opowiedzianych nam historiach rodzinnych – bo historie czecze

ń

skie to

przede wszystkim historie rodzinne (i nie tylko dlatego,

ż

e nie ma innych

ź

ródeł czy

archiwów) – główny trzon stanowi deportacja 1944 roku. Nawet kolektywizacja i rok 1937,
który te

ż

zahaczył o Czeczeni

ę

– wszystko to blednie wobec tragedii wysiedlenia,

maj

ą

cego w Czeczenii niezwykle brutalny przebieg. Symbolem upami

ę

tniaj

ą

cym t

ę

narodow

ą

tragedi

ę

pozostaj

ą

spaleni

ż

ywcem mieszka

ń

cy wsi Chajbak.

Ci

ęż

kie do

ś

wiadczenia tych młodych ludzi spowodowały,

ż

e nawet odwieczny

problem, jakim jest konflikt pokole

ń

, wyst

ę

puj

ą

cy cz

ę

sto w pracach uczniów rosyjskich –

tu prawie nie istnieje, jest za to wi

ęź

pokole

ń

– serdeczne relacje z lud

ź

mi starszego

pokolenia, którzy pami

ę

taj

ą

jeszcze spokojne

ż

ycie i do tych wspomnie

ń

wracaj

ą

.

Mało tego, by

ć

mo

ż

e teraz, na tle doznanych prze

ż

y

ć

i własnej pami

ę

ci, bli

ż

sze

stały si

ę

młodym Czeczenom prze

ż

ycia dziadków i bab

ć

, którzy do

ś

wiadczyli koszmaru

deportacji 1944 roku. Te „pami

ę

ci” w niektórych pracach tak ciasno si

ę

splataj

ą

,

ż

e

miejscami nie wiadomo, o kim jest mowa. Relacje bab

ć

i dziadków (zwykle, oczywi

ś

cie,

bab

ć

– to, nawiasem mówi

ą

c, ł

ą

czy wszystkich uczestników konkursu, bo najcz

ęś

ciej

no

ś

nikami rodzinnej pami

ę

ci s

ą

wła

ś

nie babcie) s

ą

pisane „jakby” w pierwszej osobie.

Cz

ę

sto o okropno

ś

ciach deportacji opowiada si

ę

w czasie koszmaru bombardowa

ń

, w

piwnicy. W takich chwilach znaczenie tych ci

ęż

kich do

ś

wiadcze

ń

nieprawdopodobnie

wzrasta – je

ż

eli dziadkowie i babcie wtedy prze

ż

yli, to i my teraz prze

ż

yjemy. Ro

ś

nie

równie

ż

znaczenie wspomnie

ń

(a zwłaszcza najwa

ż

niejszej ich cz

ęś

ci – dotycz

ą

cej

zachowania obyczajów i j

ę

zyka). Có

ż

mo

ż

na zabra

ć

z sob

ą

w czasie deportacji (ten

motyw powtarza si

ę

w naszych pracach dziesi

ą

tki razy) oprócz pakowanych w pospiechu

w

ę

zełków? W najlepszym wypadku – maszyn

ę

do szycia „Singer” (ten przedmiot jako

symbol i sposób na prze

ż

ycie ł

ą

czy setki historii rodzinnych uczestników naszego

konkursu z ró

ż

nych regionów i ró

ż

nych narodowo

ś

ci). „W Starych Atagach ogłoszono,

ż

e

z rozkazu Stalina Czeczeni musz

ą

zosta

ć

wysiedleni. Zebrano wszystkich i zacz

ę

to

wywozi

ć

z wioski. Przyszło do nas trzech mundurowych i pytali, gdzie s

ą

doro

ś

li.

Powiedziałam,

ż

e mama i brat pracuj

ą

w Groznym w zakładach wojskowych i wła

ś

nie na

nich czekamy.

ś

ołnierze powiedzieli,

ż

e nie warto, bo oni ju

ż

nie wróc

ą

i zacz

ę

li mi

pomaga

ć

w pakowaniu. Radzili zabra

ć

z sob

ą

prowiant i jakie

ś

ciepłe rzeczy. Z jedzenia

była tylko m

ą

ka kukurydziana, a z ciepłych rzecz – mamin płaszcz i tatowa kufajka.

Przeforsowałam zabranie maszyny do szycia «Singer». Pozwoliła nam potem prze

ż

y

ć

w

Kazachstanie”.

Ci

ęż

ko jest czyta

ć

takie prace, miejscami do

ść

jednostajne, jak monotonny epos

czy narracja, z licznymi powtórzeniami i ró

ż

nymi opisami jednego i tego samego

wydarzenia: lutego 1944, stycznia 1995 czy jesieni 1999… Niemniej i te krótkie, czy
nawet pourywane wypowiedzi, zmuszaj

ą

do zastanowienia nad zmianami, jakie z biegiem

lat dokonywały si

ę

w Czeczenii i jak pokrywaj

ą

si

ę

one z wydarzeniami, które miały

miejsce u nas.

Czym jest w historii Rosji deportacja narodu czecze

ń

skiego? W najlepszym

wypadku jedynie tragicznym epizodem w ogólnym kontek

ś

cie stalinowskiej epoki. W

rzeczywisto

ś

ci dla ka

ż

dego narodu inaczej płynie czas i inaczej zmieniaj

ą

si

ę

epoki

historyczne. Raz bardzo powoli, raz błyskawicznie. Ka

ż

dy naród ma własn

ą

histori

ę

,

własny j

ę

zyk i własny czas. Szkoda tylko,

ż

e nigdzie nie zapisano zasad, którymi nale

ż

y

si

ę

kierowa

ć

przy jego okre

ś

laniu. Według godzin na zegarze czecze

ń

skich wspomnie

ń

niedawno był zarówno Szamil, jak i rok 1870 obok 1996. Rosja ju

ż

zapomniała, kiedy

podbiła Kaukaz. Czy rzeczywi

ś

cie było to tak dawno, a wi

ę

c nigdy? To samo dotyczy

deportacji – te

ż

było to bardzo dawno temu, ale potem wyp

ę

dzonym pozwolono wróci

ć

- a

wi

ę

c przeproszono - i jakie dzisiaj s

ą

tego skutki? Nawet w pracach konkursowych wida

ć

,

ż

e Czeczeni maj

ą

zupełnie inne poczucie czasu: wydaje si

ę

,

ż

e wysiedlono ich wczoraj,

dzisiaj rano pozwolono wróci

ć

(nie chodzi o powrót, a jedynie o pozwolenie), za

ś

w ci

ą

gu

dnia bombardowano. Na razie nie jeste

ś

my w stanie zrozumie

ć

tej ró

ż

nicy czasu

historycznego – perspektywy wspólnej przyszło

ś

ci s

ą

zbyt smutne. W ka

ż

dym razie

nawet przy pomocy ci

ęż

kiego młota nie mo

ż

na przesun

ąć

wskazówek na czecze

ń

skim

zegarze historii.

Strona 5 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokój i ...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Niezrozumienie tych rozbie

ż

no

ś

ci w podej

ś

ciu do czasu historycznego ma

powa

ż

ne i na dodatek nieodwracalne konsekwencje, które doprowadziły do tego, co teraz

dzieje si

ę

w Czeczenii. Nie rozumieli

ś

my i nie zdawali

ś

my sobie sprawy, jak

ą

niestygn

ą

c

ą

law

ą

jest ludzka pami

ęć

– wystarczyło tylko zetrze

ć

z niej cieniutk

ą

skorupk

ę

.

Wypracowania młodych ludzi daj

ą

tego przykłady.

Czym dla czecze

ń

skich nastolatków jest dzisiejsza Rosja? Przede wszystkim ci,

którzy przysłali nam swoje prace, pisali po rosyjsku i ich przestrze

ń

kulturowa wci

ąż

jeszcze pokrywa si

ę

z przestrzeni

ą

kultury rosyjskiej. W wielu pracach zostały

przytoczone cytaty z Lermontowa czy Tołstoja, a wersy z „Had

ż

i-Murata” i „Olbrzyma”

słu

żą

cz

ę

sto jako motto. I ma si

ę

wra

ż

enie,

ż

e, zwracaj

ą

c si

ę

do nas, mimowolnie

„zaklinaj

ą

” nas t

ą

kultur

ą

. Czecze

ń

scy uczniowie z pewno

ś

ci

ą

czuj

ą

,

ż

e jest to bodaj czy

nie ostatnia przestrze

ń

, w której mo

ż

liwe jest jakie

ś

wzajemne zrozumienie.

Wielu z tych, którzy przysłali prace na konkurs, stara si

ę

zachowa

ć

obiektywizm

w stosunku do strony rosyjskiej, b

ą

d

ź

co b

ą

d

ź

mówi

ą

o ludziach, którzy w ich oczach

uosabiaj

ą

pewn

ą

nadziej

ę

na zrozumienie i pojednanie, na przykład o Wiktorze

Popkowie, którego obraz maluje w swojej pracy Maksym Isajew z Groznego: „Wiktor
zgin

ą

ł z r

ą

k bandytów, jakiejkolwiek by byli narodowo

ś

ci i jakimkolwiek j

ę

zykiem by

mówili. Był malutkim promyczkiem nadziei dla udr

ę

czonego przez wojn

ę

narodu

czecze

ń

skiego. Znali go wszyscy w najdalszych zakamarkach naszej republiki. Piechot

ą

,

z sakw

ą

na plecach przedostawał si

ę

do nawet najbardziej niedost

ę

pnych górskich

aułów. Szedł do ludzi biednie ubrany, z twarz

ą

pobo

ż

nego człowieka, któremu obce były

marno

ś

ci

ś

wiata. Nie wiem, kim byli ci, którzy podnie

ś

li na niego r

ę

k

ę

.”.

Jest zupełnie oczywiste,

ż

e „rozmawiaj

ą

” z nami ci, którzy s

ą

usposobieni

nadzwyczaj pokojowo, którzy pojmuj

ą

beznadziejno

ść

takiej wojny i takiego oporu.

Czecze

ń

scy uczniowie zwracaj

ą

si

ę

do szerokiego kr

ę

gu adresatów, a nie tylko do

organizatorów konkursu. To zach

ę

ciło nas do opublikowania chocia

ż

cz

ęś

ci tych prac w

formie niewielkiego zbiorku. Uwa

ż

ali

ś

my za konieczne wł

ą

czy

ć

do publikacji równie

ż

utwory uczniów z innych rejonów Rosji, w których mówi

ą

o swoim stosunku do tego, co

dzieje si

ę

w Czeczenii. Trudno byłoby zrealizowa

ć

szerok

ą

debat

ę

, niech wi

ę

c chocia

ż

toczy si

ę

ona na stronicach tej ksi

ąż

ki. Aby czytelnikowi łatwiej było zrozumie

ć

czecze

ń

skie realia, poprosili

ś

my pracownika Centrum Ochrony Praw Człowieka,

Aleksandra Czerkasowa, o skomentowanie faktów, o których mowa w uczniowskich
wypracowaniach.

W encyklopedii Brockhausa, wydanej dokładnie przed 100 laty, w artykule

po

ś

wi

ę

conym Czeczenom czytamy: „Czeczeni nigdy nie bij

ą

swoich dzieci, ale nie

dlatego,

ż

e s

ą

przesadnie sentymentalni, lecz z obawy, by nie uczyni

ć

z nich tchórzy”.

Dzisiaj nie o tchórzostwo chodzi. Nie bij

ą

, to znaczy wyrabiaj

ą

w nich poczucie własnej

godno

ś

ci i swojego miejsca w

ś

wiadomo

ś

ci narodu i historii.

Uczucie to przenika wiele prac w tym zbiorze

.

„Dopóki

ż

ył b

ę

d

ę

…”

Moje lata

Maksym Isajew, Grozny, szkoła nr 61, kl. 9

Ojczyzna, dom, ulica, bliscy. Dla wielu moich rówie

ś

ników, przynajmniej za

granicami naszej republiki, to prawdopodobnie zwykłe słowa. Ale zarówno dla mnie, jak i

Strona 6 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokój i ...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

dla tysi

ę

cy moich współobywateli, maj

ą

one zupełnie inne znaczenie. Nauczyłem si

ę

rozumie

ć

ę

bi

ę

tych poj

ęć

i ceni

ć

to, co w nich drogie, ojczyste, bez czego nie byłoby nas

ani naszej przyszło

ś

ci. Nauczyłem si

ę

z niepokojem spogl

ą

da

ć

na zegar, kiedy

zatrzymuj

ą

kogo

ś

z rodziny, patrze

ć

z podziwem na swoich rodziców, s

ą

siadów i ludzi

ż

yj

ą

cych tu, w Czeczenii, którzy po wszystkich okropno

ś

ciach wojny nios

ą

cej chaos,

cierpienia, utrat

ę

najbli

ż

szych nie oduczyli si

ę

ż

artowa

ć

, wychowywa

ć

dzieci i wierzy

ć

w

dobro.

Przed wojn

ą

mieli

ś

my mały, ale bardzo wygodny dom. Co wieczór zbierało si

ę

u

nas całe rodze

ń

stwo mojego taty. Siadywali przy wspólnym stole, na honorowym miejscu

zawsze siedziała ich matka (to znaczy moja babcia ze strony ojca), i opowiadali, co
widzieli i co prze

ż

yli w ci

ą

gu minionego dnia. Ta tradycja nadal jest u nas piel

ę

gnowana,

chocia

ż

wojna wiele zmieniła w naszym

ż

yciu.

Mam du

żą

rodzin

ę

. Dziadek ze strony ojca, Usman, miał dwana

ś

cioro dzieci:

siedmiu chłopców i pi

ęć

dziewcz

ą

t. Mój ojciec był ostatnim dzieckiem w tej licznej

gromadce. Trójk

ę

dzieci (dwóch chłopców i dziewczynk

ę

) dziadkowie pochowali w

Północnym Kazachstanie w rejonie kustanajskim. Tam była deportowana nasza rodzina,
Została zesłana razem z innymi Czeczenami i Inguszami. Babcia nam opowiadała,

ż

e jej

dzieci umarły z głodu. Mówiła te

ż

,

ż

e razem z nimi na zesłaniu znale

ź

li si

ę

ludzie innych

narodowo

ś

ci: Rosjanie, Polacy, mieszka

ń

cy krajów nadbałtyckich, Niemcy.

Zapami

ę

tałem jedno zabawne opowiadanie mojej babci o

ż

yciu na obczy

ź

nie.

Ich s

ą

siadem był Niemiec. Nazywał si

ę

Adam Boksberger. Ka

ż

dego ranka, wychodz

ą

c do

pracy, s

ą

siedzi, mój dziadek i Adam, do

ść

dziwnie si

ę

pozdrawiali. Adam Boksberger,

zwracaj

ą

c si

ę

do dziadka, mówił z ironi

ą

: „Zdrastwuj, bandit”. A dziadek odpowiadał mu z

tak

ą

sam

ą

ironi

ą

: „Zdrastwuj, faszyst”.

Pewnego dnia

ś

wiadkiem tej sceny był komendant wioski, który nadzorował

deportowanych. Strasznie si

ę

na nich rozzło

ś

cił,

ż

e pozwalaj

ą

sobie w jego obecno

ś

ci na

takie

ż

arty. Wyj

ą

ł nawet z kabury pistolet, gro

żą

c,

ż

e rozprawi si

ę

z nimi za takie gadanie.

Ale mój dziadek i Adam tylko mrugn

ę

li do siebie porozumiewawczo. Ka

ż

dy zacz

ą

ł si

ę

„usprawiedliwia

ć

” przed komendantem. Niemiec mówił: „Za co zesłano Czeczena?” i sam

sobie odpowiadał: „Za to,

ż

e bandit”. – „A ciebie za co tu przysłali?” – odezwał si

ę

dziadek. „Za to,

ż

e

ś

faszyst”. Komendant nie mógł zaprzeczy

ć

takim argumentom, bo

ka

ż

dy z nich został deportowany z takim wła

ś

nie oskar

ż

eniem: ka

ż

dy Niemiec to

faszysta, a ka

ż

dy Czeczen – bandyta.

Komendant poszedł sobie, kln

ą

c ich w

ż

ywy kamie

ń

, a dziadek i Adam długo

jeszcze si

ę

z niego

ś

miali.

I nadal tak si

ę

pozdrawiali.

Nie mogłem zrozumie

ć

sensu ich rozmowy i zapytałem babci

ę

, dlaczego to robili

– ubli

ż

ali sobie na oczach innych. Wyja

ś

niła mi,

ż

e w ten sposób obaj drwili z fałszywego

oskar

ż

enia, które wydała na nich oficjalna władza. Mówiła te

ż

nam,

ż

e wszyscy zesła

ń

cy

ż

yli z sob

ą

zgodnie i wzajemnie sobie pomagali.

W tych surowych i bardzo ci

ęż

kich warunkach ludzie nie tracili poczucia humoru,

wyra

ż

aj

ą

c przez to swój protest wobec despotycznej władzy.

Powróciwszy w roku 1960 z Kazachstanu, rodzina osiedliła si

ę

we wsi Zakan-

Jurt w dystrykcie aczchoj-martanowskim. Ale, jak opowiadał mi ojciec, we wsi nie było

ż

adnej pracy. Tak wi

ę

c po

ś

mierci dziadka, w roku 1970 moi krewni przeprowadzili si

ę

do

Groznego. Wszyscy wujkowie i ciocie, kiedy po

ż

enili si

ę

i wyszły za m

ąż

, osiedlili si

ę

w

Strona 7 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokój i ...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

pobli

ż

u rodzinnego domu. I przed wybuchem wojny w listopadzie 1994 roku we wsi

Katajama (1) zajmowali ju

ż

prawie dwie dzielnice wzdłu

ż

ulic Dunajska i Naftowa.

Pocz

ą

tek pierwszej wojny kojarzy mi si

ę

ze zrzucanymi nocami z samolotów

ś

wiec

ą

cymi „latarkami”. Nast

ę

pnego dnia rano zbierali

ś

my je w ogrodzie, na ulicy, po

podwórkach i polach. Niektóre wisiały, zaczepione o gał

ę

zie drzew czy druty elektryczne.

Były to miny w kształcie cylindrów przyczepione do malutkich pomara

ń

czowych

spadochronów. Jak nam pó

ź

niej wyja

ś

niono, zrzucanie ich było działaniem

psychologicznym, maj

ą

cym na celu zmuszenie ludno

ś

ci do opuszczenia miasta. (2)

W pierwszych dniach grudnia bombardowania i ostrzały rakietowe przybrały na

sile, pozostawanie w mie

ś

cie było coraz bardziej niebezpieczne, wi

ę

c ojciec wysłał mnie z

mam

ą

i młodszym braciszkiem do Szali (3), gdzie mieszkała rodzina mamy. Potem

jeszcze kilkakrotnie musieli

ś

my si

ę

przeprowadza

ć

do ró

ż

nych dzielnic wioski i ucieka

ć

przed bombardowaniem czy ostrzałem. A

ż

wreszcie w połowie kwietnia 1995 roku

wrócili

ś

my do Groznego. Rodzinny dom nie był zbytnio zniszczony i na nasz przyjazd

ojciec ju

ż

go wyremontował. Tato przez cały ten czas pozostawał w mie

ś

cie wraz z

jednym z moich wujków i kilkoma s

ą

siadami.

ś

ycie w „powojennym” Groznym było takie jak

ż

ycie w innych miastach i

wioskach Czeczenii: nocami słycha

ć

było strzały, wybuchały bomby i pociski. Mimo tego

nasi krewni wrócili do domów, gdy

ż

uwa

ż

ali,

ż

e lepiej mieszka

ć

na własnych

ś

mieciach,

ni

ż

poniewiera

ć

si

ę

w

ś

ród w

ś

ród obcych.

Przez nasz dom stale przewijali si

ę

jacy

ś

go

ś

cie. Przyje

ż

d

ż

ali z innych miast

Rosji, a nawet z innych krajów. Byli to dziennikarze i politycy, naukowcy i działacze
religijni - po prostu dobrzy ludzie.

Szczególnie dobrze zapami

ę

tałem Wiktora Popkowa (4). Pierwszy raz przyjechał

do nas sam. Moi rodzice wcze

ś

niej go nie znali. Kto

ś

ze znajomych dał mu nasz adres.

Zdziwili

ś

my si

ę

, gdy pewnego dnia zapukał do naszych drzwi wysoki m

ęż

czyzna

z dług

ą

biał

ą

brod

ą

i równie białymi długimi włosami. Był podobny do wiekowego starca z

rosyjskich bajek ludowych. Wygl

ą

dał jak kronikarz, który zszedł z okładki zabytku

literatury staroruskiej Słowo o pułku Igora.

Wszedł, przywitał si

ę

z nami, kłaniaj

ą

c si

ę

przy tym grzecznie domowi i jego

gospodarzom. Z opowiada

ń

przybysza dowiedzieli

ś

my si

ę

wielu ciekawych rzeczy o nim:

jest duchownym i

ś

wiadczy ludziom dobro. Stara si

ę

zaprowadzi

ć

pokój w Czeczenii.

Wzywa wszystkich walcz

ą

cych do zaprzestania wojny.

Którego

ś

ranka, kiedy sło

ń

ce zaczynało dopiero swoj

ą

w

ę

drówk

ę

po niebieskim

szlaku, zobaczyłem go stoj

ą

cego koło płotu. W r

ę

kach trzymał mał

ą

ksi

ąż

eczk

ę

. Twarz

miał zwrócon

ą

w stron

ę

wschodz

ą

cego sło

ń

ca. Czytał co

ś

z tej swojej ksi

ąż

eczki,

ż

egnał

si

ę

i kłaniał. Tak mnie to zaciekawiło,

ż

e o

ś

mieliłem si

ę

zapyta

ć

, co robi. Powiedział mi,

ż

e ta ksi

ąż

eczka to jego modlitewnik i wła

ś

nie odmawia modlitwy. My, muzułmanie,

odmawiamy codziennie pi

ęć

modlitw. Ja równie

ż

mam modlitewnik, z którego czytam

ż

ne dua (modlitwy) skierowane do Allacha. Wiktor opowiedział nam o swojej rodzinie.

Wieczorami razem z bratem słuchali

ś

my z wypiekami na twarzy jego rozmów z naszymi

rodzicami. To był bardzo ciekawy i dobry człowiek. Nigdy nie słyszałem, by komu

ś

wymy

ś

lał. W ogóle mówił bardzo spokojnie i cicho, a na jego twarzy zawsze go

ś

cił

dobrotliwy u

ś

miech.

Za którym

ś

razem przyjechał z liczn

ą

grup

ą

swoich przyjaciół. Powodem były

wybory prezydenta Czeczenii. Było to zim

ą

1997 roku (5). Ludzie ci przybyli, aby

zobaczy

ć

na ile wybory przebiegaj

ą

prawidłowo, czy nie dochodzi do naruszania prawa.

Potem go

ś

cili u nas jeszcze par

ę

razy.

Strona 8 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokój i ...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Kiedy w roku 1999 zacz

ę

ła si

ę

druga wojna czecze

ń

ska, Wiktor przyjechał do

Nazrania, aby pomaga

ć

czecze

ń

skim dzieciom w górskich aułach.

W górach ludzie

ż

yj

ą

bardzo biednie. Nie wszystkie dzieci mog

ą

chodzi

ć

do

szkoły, bo brakuje im ubra

ń

i butów. Dlatego te

ż

Wiktor postanowił im pomóc. Przywoził z

Moskwy odzie

ż

, obuwie, podr

ę

czniki i rozdawał to wszystko dzieciom we wsiach dystryktu

no

ż

aj-jurtowskiego, wede

ń

skiego i szali

ń

skiego. Opowiadał potem, jak dzieci ciesz

ą

z

ka

ż

dej jego wizyty, kiedy przywozi im takie wspaniałe podarki.

Ostatni raz dzwonił do naszej mamy z Chasawjurtu, mówi

ą

c,

ż

e kupił ambulans i

wiezie pełny samochód lekarstw dla wiejskich szpitali i

ż

e potrzebuje dwóch dni, by je

porozwozi

ć

, ale trzeciego dnia pod wieczór postara si

ę

by

ć

ju

ż

u nas. Na drugi dzie

ń

dowiedzieli

ś

my si

ę

z telewizji,

ż

e niedaleko posterunku blokowego w Ałchan-Kała

samochód Wiktora ostrzelano. Zarówno Wiktor, jak i towarzysz

ą

cy mu lekarz zostali

ci

ęż

ko ranni. Przewieziono go do Moskwy, gdzie zmarł, nie odzyskawszy przytomno

ś

ci.

Wiktor zgin

ą

ł z r

ą

k bandytów, jakiejkolwiek by byli narodowo

ś

ci i jakimkolwiek

j

ę

zykiem by mówili. Był malutkim promyczkiem nadziei dla udr

ę

czonego przez wojn

ę

narodu czecze

ń

skiego. Znali go wszyscy w najdalszych zakamarkach naszej republiki.

Piechot

ą

, z sakw

ą

na plecach przedostawał si

ę

do nawet najbardziej niedost

ę

pnych

górskich aułów. Szedł do ludzi biednie ubrany, z twarz

ą

pobo

ż

nego człowieka, któremu

obce były marno

ś

ci

ś

wiata. Nie wiem, kim byli ci, którzy podnie

ś

li na niego r

ę

k

ę

.

Wszyscy, którzy znali tego człowieka do teraz nie mog

ą

wspomina

ć

go bez gł

ę

bokiego

smutku.

28 lutego 1996 urodziła si

ę

nam siostrzyczka Danija, zdrobniale Dania. Prawie w

tym samym czasie do miasta weszli bojownicy (6). Ojciec i cała nasza rodzina musieli
doło

ż

y

ć

wszelkich stara

ń

, nara

ż

aj

ą

c si

ę

przy tym na

ś

miertelne niebezpiecze

ń

stwo, aby

przywie

źć

do domu mam

ę

po operacji i noworodka.

W sierpniu 1996 Groznyj drugi raz w ci

ą

gu roku został zdobyty przez bojowników

(7). Walki w mie

ś

cie wybuchły z now

ą

sił

ą

. Pozostawanie tutaj stawało si

ę

coraz bardziej

ryzykowne. Zewsz

ą

d leciały pociski, a w dookoła wybuchały miny. W czasie kolejnej ciszy

mama razem z male

ń

stwem poszła do domu, aby zabra

ć

najpotrzebniejsze do drogi

rzeczy. Poło

ż

yła Dani

ę

na tapczanie i chciała zacz

ąć

si

ę

pakowa

ć

. Nie zd

ąż

yła nawet

otworzy

ć

drzwi szafy, kiedy rozległ si

ę

głuchy huk i cały pokój wypełnił kurz. Pocisk

nadleciał od strony lotniska „Północny”, uderzył w tapczan i ugrz

ą

zł za jego oparciem.

Dania nie zd

ąż

yła nawet si

ę

przestraszy

ć

, miała jakie

ś

pi

ęć

miesi

ę

cy. Mama złapała

malutk

ą

i z krzykiem wypadła na ulic

ę

. Nie wiadomo dlaczego, ale na szcz

ęś

cie dla nas

wszystkich, pocisk nie eksplodował. Widocznie taka była wola Wszechmog

ą

cego – nie

zabiera

ć

jeszcze naszej siostrzyczce dopiero co rozpocz

ę

tego

ż

ycia.

Ci

ęż

ko było wydosta

ć

si

ę

z Groznego. Trzy doby sp

ę

dzili

ś

my na posterunku

blokowym w Taszkale. Nie przepuszczano transportów, a na piesz

ą

w

ę

drówk

ę

z małym

dzieckiem na r

ę

kach i chor

ą

babci

ą

rodzice nie mogli si

ę

zdecydowa

ć

. Bo

ż

eby wydosta

ć

si

ę

z miasta trzeba było pokona

ć

15 kilometrów. Jednak czwartego dnia wszyscy

zdecydowali si

ę

wyruszy

ć

(8).

Babci

ę

wyprawili

ś

my samochodem razem z wujkiem, któremu udało si

ę

przedrze

ć

przez pole od strony Terskiego Wzgórza. Szli

ś

my pod osłon

ą

porannej mgły,

kiedy jeszcze nie mogły lata

ć

helikoptery, i wzdłu

ż

wzgórza kierowali

ś

my si

ę

w stron

ę

osady Goragorsk, oddalonej jakie

ś

60 kilometrów od Groznego. Przez cał

ą

drog

ę

do

wioski Pobiedinskoje rodzice nie

ś

li Dani

ę

na zmian

ę

. Ja razem z bratem, licznymi

kuzynami i kuzynkami szli

ś

my asfaltow

ą

drog

ą

razem z dorosłymi. Na plecach nie

ś

li

ś

my

tornistry, w których oprócz ksi

ąż

ek było troch

ę

jedzenia i jakie

ś

zabawki.

Strona 9 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokój i ...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Ludzi było bardzo du

ż

o i prawie wszyscy pod

ąż

ali w tym samym kierunku.

Rzadko mo

ż

na było zauwa

ż

y

ć

takich, którzy szli w kierunku przeciwnym, w stron

ę

miasta.

Byli to ci, którzy szukali swoich krewnych. W nadziei na spotkanie kogo

ś

z bliskich

przedzierali si

ę

pod pr

ą

d ludzkiego potoku i wpatrywali si

ę

uwa

ż

nie w twarze

przechodniów.

Razem z nami szedł starszy m

ęż

czyzna. Niósł on na plecach staruszk

ę

przywi

ą

zan

ą

do siebie wielk

ą

chust

ą

. Co chwil

ę

przystawał, tak jak i my,

ż

eby troch

ę

odpocz

ąć

, i ostro

ż

nie przysiadał – tak, by jednocze

ś

nie oboje znale

ź

li si

ę

na ziemi,

siedz

ą

c jeden za drugim. Widocznie była to jego matka lub starsza siostra. A mo

ż

e nawet

i obca kobieta...

Kiedy

ś

zrównali

ś

my si

ę

z m

ęż

czyznami nios

ą

cymi na noszach siwowłosego

m

ęż

czyzn

ę

. Jeden z nich był w

ś

rednim wieku, a drugi zupełnie młody. Jak si

ę

ź

niej

okazało, byli oni synem i wnukiem staruszka. Wnuk miał jakie

ś

15-16 lat, wołali na niego

Uwajs. U

ś

miechali si

ę

, opowiadaj

ą

c id

ą

cym, jak długo dziadek namawiał ich, by zostawili

go w domu. Syn, mijaj

ą

c nas, rzekł wesoło do dziadka: „Gdyby

ś

o

ż

enił si

ę

z s

ą

siadk

ą

Bajset, kiedy

ś

my ci

ę

o to prosili, mogliby

ś

my teraz

ś

miało jej powierzy

ć

opiek

ę

nad tob

ą

”.

A dziadek odrzekł im z sarkazmem: „No i teraz d

ź

wigaliby

ś

cie dwóch staruchów. Cieszcie

si

ę

,

ż

e taszczycie tylko jednego”. Wszyscy wokół zacz

ę

li si

ę

ś

mia

ć

. A chc

ą

c mnie i brata

podnie

ść

na duchu, zwracaj

ą

c si

ę

do nas, dodał: „Patrzcie, jakie t

ę

gie chłopaki, id

ą

sami,

a dziada taszcz

ą

na cudzym garbie”.

W tłumie było bardzo wielu starszych ludzi, którzy nie mogli i

ść

o własnych

siłach. Niesiono ich na noszach, wieziono na wózkach, skleconych w po

ś

piechu z desek i

kół rowerowych. W drodze zaobserwowali

ś

my jeszcze jedn

ą

bardzo ciekaw

ą

scen

ę

. Na

posterunkach blokowych znajdowali si

ę

rosyjscy

ż

ołnierze, a mi

ę

dzy posterunkami

swobodnie przemieszczali si

ę

czecze

ń

scy bojownicy. Byli w zasi

ę

gu wzroku i wzajemnie

obserwowali si

ę

przez lornetki i optyczne celowniki. Ale wtedy nie strzelali. To nam si

ę

bardzo podobało.

Pod wieczór, kiedy sło

ń

ce chyliło si

ę

ku zachodowi, dotarli

ś

my do wioski

Pobiedinskoje.

Kiedy ko

ń

cem sierpnia 1996 roku ustały działania wojenne, znów powrócili

ś

my

do siebie. Dopóki nasz dom był odbudowywany, mieszkali

ś

my u babci. Przed nastaniem

zimy zd

ąż

yli

ś

my wprowadzi

ć

si

ę

do wyremontowanego budynku, chocia

ż

wiele jeszcze

było w nim do zrobienia, ale najwa

ż

niejsze,

ż

e mieli

ś

my dach nad głow

ą

i było ciepło.

Niebawem nadszedł rok 1997. Mała Dania ju

ż

biegała. W kraju miały miejsce

bardzo wa

ż

ne wydarzenia – wybory prezydenta Czeczenii i wybory do parlamentu.

ś

ycie

powoli zacz

ę

ło si

ę

stabilizowa

ć

. A w rodzinie pojawiła si

ę

czwarta pociecha, braciszek

Bułat.

Jednak naszym nadziejom na spokojne

ż

ycie nie s

ą

dzone było si

ę

zi

ś

ci

ć

.

Nadeszła jesie

ń

1999 roku. Wojenna jesie

ń

, która ci

ą

gn

ę

ła za sob

ą

długie lata

tułaczki po obcych mieszkaniach i podwórkach.

Przyszło nam wiele prze

ż

y

ć

. Od momentu, kiedy we wrze

ś

niu 1999 roku

dostałem si

ę

pod ostrzał rakietowy, do chwili, gdy w grudniu 2003 znalazłem si

ę

wraz ze

swoj

ą

klas

ą

w ogniu walki mi

ę

dzy bojownikami a federałami w centrum Groznego.

Strona 10 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

W pierwszym przypadku nie spodziewali

ś

my si

ę

,

ż

e samoloty bez uprzedzenia

zaczn

ą

bombardowa

ć

miasto, nie daj

ą

c mieszka

ń

com mo

ż

liwo

ś

ci jego opuszczenia.

Razem z kuzynem poszli

ś

my przygna

ć

krowy z pastwiska znajduj

ą

cego si

ę

na skraju

naszego przysiółka Katajama. Nagle nad polan

ą

pojawiły si

ę

samoloty. Leciały tak nisko,

ż

e nie słyszeli

ś

my warkotu ich silników. Wystrzelone rakiety p

ę

dziły ku nam z zawrotn

ą

pr

ę

dko

ś

ci

ą

. Zauwa

ż

yli

ś

my je dopiero, kiedy były ju

ż

nad osiedlem Karpunkij Kurhan.

Wydawało nam si

ę

,

ż

e s

ą

one skierowane bezpo

ś

rednio na nas. Zd

ąż

yłem tylko krzykn

ąć

do Zelika: „Padnij!”. W tej samej sekundzie dwa pociski rakietowe z piekielnym wyciem
przeleciały nad naszymi głowami i, zderzywszy si

ę

z ziemi

ą

, wybuchły w odległo

ś

ci 40-45

metrów od nas.

Usłyszałem nieprzyjemny zgrzyt rozrywanego metalu. Miałem wra

ż

enie,

ż

e

zagłuszył on wszelki inny hałas: eksplozj

ę

pocisku czy warkot lec

ą

cego nisko samolotu.

Ten d

ź

wi

ę

k długo jeszcze rozlegał si

ę

w mojej głowie. Nie dawało si

ę

go wypłoszy

ć

ż

adnymi innymi odgłosami.

Na skutek wybuchu ziemia zatrz

ę

sła si

ę

z tak

ą

sił

ą

,

ż

e przez chwil

ę

wydawało mi

si

ę

, i

ż

ucieka spode mnie, a ja zapadam si

ę

w jak

ąś

otchła

ń

. Jednocze

ś

nie spadł na mnie

grad kamieni i gruzu zmieszanego z błotem. Od tych uderze

ń

w plecy, r

ę

ce, nogi i głow

ę

,

któr

ą

instynktownie osłaniałem r

ę

kami, straciłem przytomno

ść

. Kiedy przyszedłem do

siebie i próbowałem wsta

ć

, nie dawałem rady. Byłem przywalony tak

ą

ilo

ś

ci

ą

ziemi,

ż

e

musiałem po kolei oswobadza

ć

r

ę

ce, nogi, a dopiero pó

ź

niej, opieraj

ą

c si

ę

r

ę

kami i

nogami o ziemi

ę

, mogłem strz

ą

sn

ąć

z siebie reszt

ę

gruzu. Tylko tak udało mi si

ę

uwolni

ć

.

Wyczułem,

ż

e ta błotna mieszanina była bardzo gor

ą

ca. Jeszcze długo nosiłem na ciele

ś

lady zadrapa

ń

i oparze

ń

, które na dodatek nieprzyjemnie pachniały spalenizn

ą

.

Nast

ę

pnego dnia ojciec wywiózł cał

ą

rodzin

ę

do Inguszetii, do znajomych. Tutaj

te

ż

wkrótce przyjechali niektórzy nasi krewni i przyjaciele, gdy

ż

tylko Iguszetia była w tym

czasie dost

ę

pna dla czecze

ń

skich uchod

ź

ców.

Drugie takie zdarzenie, o którym wcze

ś

niej wspomniałem, przytrafiło mi si

ę

ju

ż

po powrocie do domu.

14 grudnia 2003 roku pojechałem z kilkoma uczniami i nauczycielami z naszej

szkoły na olimpiad

ę

matematyczn

ą

do szkoły nr 41, która znajduje si

ę

w centrum

Groznego. Po zako

ń

czeniu egzaminów chcieli

ś

my zrobi

ć

sobie pami

ą

tkowe zdj

ę

cie przy

fontannie na skwerku niedaleko rynku.

Było wczesne popołudnie, na skwerku przebywało wielu spacerowiczów z

dzie

ć

mi, gdy

ż

to jedyne w naszym mie

ś

cie miejsce, gdzie mo

ż

na przyj

ść

odpocz

ąć

po

pracy czy lekcjach (9).

Kiedy ustawili

ś

my si

ę

do zdj

ę

cia, nie wiadomo sk

ą

d pojawili si

ę

biegn

ą

cy ludzie,

prowadz

ą

cy chaotyczn

ą

strzelanin

ę

.Pocz

ą

tkowo wydawało mi si

ę

,

ż

e strzelaj

ą

do

przechodniów. Potem jednak zrozumiałem,

ż

e był to po

ś

cig za grup

ą

bojowników.

Dop

ę

dzony przez prze

ś

ladowców bojownik został powalony na ziemi

ę

. W tym momencie

zauwa

ż

yłem w jego r

ę

ku granat, który tamci próbowali mu odebra

ć

. Rozległ si

ę

wybuch i

tumany kurzu zasłoniły zarówno ich samych, jak i nas, stoj

ą

cych w pobli

ż

u. Cały czas

trwała bezładna strzelanina i nadal nie mo

ż

na było ustali

ć

, kto do kogo strzela. Z

przyzwyczajenia padli

ś

my na ziemi

ę

. Wtedy nast

ą

piło kilka eksplozji granatów. Kobiety i

dzieci próbowały wydosta

ć

si

ę

z tego ludzkiego kł

ę

bowiska. Wykorzystałem niewielk

ą

przerw

ę

w wymianie ognia, wyskoczyłem i pobiegłem w kierunku szkoły nr 41, sk

ą

d

przyszli

ś

my na skwerek. Obok mnie biegły jakie

ś

kobiety, a troch

ę

z tyłu – kilkoro

młodych ludzi. Tymczasem strzelanina na placu rozgorzała z now

ą

sił

ą

.

Jedna z biegn

ą

cych obok mnie kobiet potkn

ę

ła si

ę

o co

ś

i upadła. Zatrzymałem

si

ę

, aby jej pomóc. Obejrzałem si

ę

te

ż

do tyłu i zauwa

ż

yłem,

ż

e kilku ludzi ze skwerku

Strona 11 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

strzela w naszym kierunku, a biegn

ą

cy z tyłu młodzi ludzie ostrzeliwuj

ą

si

ę

z pistoletów.

Pomogli

ś

my kobiecie wsta

ć

, a potem uciekaj

ą

c, wpadli

ś

my za uliczny stragan, a stamt

ą

d,

nie zatrzymuj

ą

c si

ę

, p

ę

dzili

ś

my dalej, a

ż

na podwórko wspomnianej ju

ż

szkoły. Po

upływie około czterdziestu minut, kiedy strzelanina ju

ż

ucichła, zacz

ę

li

ś

my powoli

wychodzi

ć

z ró

ż

nych podwórek i zaułków i wrócili

ś

my do domu. Dzi

ę

ki Bogu nikogo z

naszych uczniów ani nauczycieli nie drasn

ę

ła

ż

adna kula czy odłamek. Prawda, byli

ś

my

potwornie brudni, jakby przeci

ą

gn

ę

li nas przez kominy pełne sadzy, ale bardzo szcz

ęś

liwi

i dzi

ę

kowali

ś

my Najwy

ż

szemu,

ż

e i tym razem nas ustrzegł.

Okazuje si

ę

,

ż

e do szcz

ęś

cia potrzeba niewiele: wystarczy tylko

ś

wiadomo

ść

,

ż

e

jeszcze

ż

yjesz.

Przypisy:

<!--[if

!supportLists]-->(1)

<!--[endif]-->Katajama

zamieszkały

masyw

w

staropromysłowskiej dzielnicy Groznego, nazwany tak na cze

ść

lidera japo

ń

skiej

partii komunistycznej Sena Katajamy (1858 – 1933).

<!--[if !supportLists]-->(2)

<!--[endif]-->Pociski o

ś

wietlaj

ą

ce wykorzystywane były nie

tylko jako forma psychologicznego oddziaływania, ale głównie dla oznaczenia
celów ostrzału artyleryjskiego i bombardowania.

<!--[if !supportLists]-->(3)

<!--[endif]-->Szali – centralny dystrykt na południowy wschód

od Groznego.

<!--[if !supportLists]-->(4)

<!--[endif]-->Wiktor Aleksiejewicz Popkow (1946-2001) –

geolog, w latach 90 działacz ruchu ochrony praw człowieka, dziennikarz, nowicjusz
klasztoru staroobrz

ę

dowców. Prowadził zakrojon

ą

na szerok

ą

skal

ę

działalno

ść

humanitarn

ą

w strefach poradzieckich konfliktów zbrojnych: w Nagornym

Karabachu, Abchazji i Czeczenii. W czasie pierwszej wojny czecze

ń

skiej dzi

ę

ki

jego staraniom uwolniono dziesi

ą

tki rosyjskich je

ń

ców wojennych. W czasie drugiej

wojny dostarczał pomoc humanitarn

ą

ludno

ś

ci cywilnej, zamieszkuj

ą

cej głównie

tereny górskie. Został

ś

miertelnie raniony przez bandytów w wiosce Ałchan-Kała 18

kwietnia 2001 roku.

Zob.:

www.viktorpopkov.narod.ru

.

<!--[if !supportLists]-->(5)

<!--[endif]-->Wybory prezydenckie i parlamentarne w

Czeczenii miały miejsce 27 stycznia 1997 roku. Ju

ż

w pierwszej turze na

prezydenta został wybrany Asłan Maschadow.

<!--[if !supportLists]-->(6)

<!--[endif]-->Bojownicy pod naczelnym dowództwem Rusłana

Giełajewa weszli w południowe rejony Groznego 6 marca 1996 roku i zostali tam a

ż

do 8 marca.

<!--[if !supportLists]-->(7)

<!--[endif]-->Bojownicy weszli do Groznego 6 sierpnia 1996

roku i zablokowali siły federalne w garnizonach, budynkach i na posterunkach
blokowych; rozpocz

ę

ły si

ę

walki.

<!--[if !supportLists]-->(8)

<!--[endif]-->Rodzina Maksyma Isajewa wychodziła z

Groznego w kierunku północno-zachodnim szos

ą

staropromysławsk

ą

.

Strona 12 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

<!--[if !supportLists]-->(9)

<!--[endif]-->Jedyny odbudowany plac w centrum Groznego,

sk

ą

d prowadzone s

ą

zwykle reporta

ż

e telewizyjne

Historia dla moich dzieci

Łarisa Ajubowa (Grozny)

T

ę

prac

ę

napisała studentka. Niemniej postanowili

ś

my doł

ą

czy

ć

j

ą

do zbiorku.

Tak oto zaczyna si

ę

moja historia. Nie b

ę

dzie to historia wesoła, chocia

ż

znajdzie si

ę

w niej par

ę

ja

ś

niejszych momentów, które pragn

ę

ocali

ć

od zapomnienia,

gdy

ż

s

ą

przebłyskami normalno

ś

ci w

ś

ród ruin mojego istnienia.

Kiedy zaproponowano mi,

ż

ebym napisała o swoim

ż

yciu, przyłapałam si

ę

na

my

ś

li,

ż

e nie bardzo mam na to ochot

ę

. Znów przyjdzie mi si

ę

zanurzy

ć

w morzu łez i

krwi, a mo

ż

e i bagna, które zaczyna wsysa

ć

, gdy tylko si

ę

w nie wejdzie i trzeba potem

wiele wysiłku, aby si

ę

z niego wydosta

ć

. Trudno jednak si

ę

nie pobrudzi

ć

i

ż

y

ć

dalej

beztrosko. Dlatego te

ż

my, dzieci Czeczenii, staramy si

ę

nie ogl

ą

da

ć

za siebie, inaczej

nie mo

ż

na by dalej

ż

y

ć

.

U nas, w Czeczenii, zwykle je

ś

li opowiada si

ę

o jakim

ś

wydarzeniu, czasowymi

odno

ś

nikami s

ą

wojny, mówi si

ę

: „Było to po pierwszej wojnie...” lub „Przed drug

ą

wojn

ą

…” Tak wi

ę

c przed pierwsz

ą

wojn

ą

ja, Łarisa Ajndijewna Ajubowa, mieszkałam w

Groznym. Mieszkałam wprawdzie niedługo, wszystkiego dwa lata, tak

ż

e prawie nie

pami

ę

tam Groznego bez ruin. Przedtem mieszkałam w Czerepowcach, w okr

ę

gu

wołogodzkim. Na mapie moich wspomnie

ń

miejsce to rysuje si

ę

ciemn

ą

, mroczn

ą

plam

ą

Przyprowadzili

ś

my si

ę

do Czerepowców, kiedy miałam trzy lata. Rodzice dopiero

co sko

ń

czyli studia (studiowali w Kołomnie na wydziale filologicznym) i nie mieli

ś

rodków,

by urz

ą

dzi

ć

si

ę

w wymarzonym Groznym, a nie chcieli mieszka

ć

na wsi.

W Czerepowcach mieszkała moja ciocia i ona to zaproponowała rodzicom,

by

ś

my do niej przyjechali, wi

ę

c tak oto znale

ź

li

ś

my si

ę

w tym mie

ś

cie. Wydawało si

ę

,

ż

e

czas tam stoi w miejscu, ci

ą

gle si

ę

nudziłam, a jedyne szcz

ęś

liwe chwile prze

ż

ywałam

wtedy, gdy przyje

ż

d

ż

ali

ś

my w rodzinne strony. Czemu w Czerepowcach tak mi si

ę

nie

podobało? W szkole mocno dawano mi odczu

ć

,

ż

e jestem przyjezdna. Moje nazwisko za

bardzo odznaczało si

ę

na tle tych wszystkich Pietrowów czy Sidorowów. Nauczyciele,

niby to przez pomyłk

ę

, bł

ę

dnie je wymawiali, co w klasie zawsze wywoływało

rozbawienie. No i w ogóle, dziewczyna niewiadomo jakiej narodowo

ś

ci: ni to Cyganka, ni

Czukcza. Tak oto wygl

ą

dał mój status. Byłam tym bardzo skr

ę

powana i zachowywałam

si

ę

jak trusia – tak te

ż

w klasie mnie przezywano.

W Czerepowcach mieszkali

ś

my prawie jedena

ś

cie lat. Potem wrócili

ś

my w

ojczyste strony. Było to najszcz

ęś

liwsze wydarzenie w moim

ż

yciu! Od razu mi si

ę

tu

spodobało.

Strona 13 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Pierwsze wra

ż

enie, jakie wywarł na mnie Grozny, to poczucie,

ż

e to nasze

miasto, nasi ludzie. Ale niedługo cieszyli

ś

my si

ę

powrotem. Zaryzykuj

ę

stwierdzenie,

ż

e

najlepsze lata zostały po prostu wykre

ś

lone z mojego

ż

ycia. I nigdy nikt nie zwróci ich ani

mnie, ani moim rówie

ś

nikom.

Listopad 1994 roku na długo zostanie w mojej pami

ę

ci (1). Na moj

ą

republik

ę

,

mój kraj ojczysty, przyszło to, co najpotworniejsze na naszej planecie, co pokazuj

ą

w

filmach, o czym opowiadaj

ą

w ksi

ąż

kach, to, co wydawało si

ę

,

ż

e nigdy nie mo

ż

e si

ę

przydarzy

ć

ani mnie, ani tam, gdzie mieszkam. A jednak to nadeszło i nikt nie mógł temu

zapobiec.

Przywieziono nas do Aczchoj-Martanu (2), rodzinnej wioski mojej mamy. Je

ż

eli

do tej pory uwa

ż

ano nas tu za go

ś

ci, to teraz traktowano jak uchod

ź

ców. Je

ś

li

zastanawiam si

ę

, jak długo ju

ż

zmagam si

ę

z losem tułacza, wydaje mi si

ę

,

ż

e zostan

ę

do

ż

ywotnim uchod

ź

c

ą

,

ż

e przywykam ju

ż

do koczowniczego trybu

ż

ycia jak Cyganie. Ale

mimo wszystko mam nadziej

ę

,

ż

e kiedy

ś

to si

ę

sko

ń

czy, chocia

ż

nadzieje na spokojne

ż

ycie tak cz

ę

sto si

ę

niwecz

ą

,

ż

e nigdy nie mówimy o swojej przyszło

ś

ci z pełnym

przekonaniem.

Z Aczchoju przyszło nam jecha

ć

do Machket (3), wioski, gdzie przyszłam na

ś

wiat. Dawniej rzadko tu bywałam, ale teraz miałam okazj

ę

bli

ż

ej pozna

ć

si

ę

z tym

miejscem w „sprzyjaj

ą

cych okoliczno

ś

ciach”. Czas sp

ę

dzałam głównie nad ksi

ąż

kami.

Bardzo lubiłam czyta

ć

powie

ś

ci przygodowe, a wprost uwielbiam dzieła Henriego Rajdera

Chaggarda Córka Montesuma i Dzieci mgły. Z ich bohaterami mogłabym wsz

ę

dzie

podró

ż

owa

ć

! Niestety, była wojna, chocia

ż

starali

ś

my si

ę

nie zwraca

ć

uwagi na to

wszystko, co si

ę

wokół nas działo. Pragn

ę

li

ś

my za wszelk

ą

cen

ę

ż

y

ć

! Niekiedy tak

chciałoby si

ę

po

ś

mia

ć

! Nieraz doro

ś

li gani

ą

nas za to,

ż

e jest nam zbyt wesoło. To

przykre. Zastanawiamy si

ę

, dlaczego oni nie mog

ą

nas zrozumie

ć

, przecie

ż

tak mało

rado

ś

ci przypadło w udziale naszym czasom, jeste

ś

my ju

ż

zm

ę

czeni wiecznym smutkiem

i cierpieniem!

W Makchetach te

ż

nie cieszyli

ś

my si

ę

długo spokojem. Której

ś

nocy samoloty

zacz

ę

ły nas bombardowa

ć

(4). Bomby spadały bardzo blisko i jak zwykle pierwsz

ą

reakcj

ą

była my

ś

l: biegiem do piwnicy. Nasza piwnica była bardzo zimna – te

pomieszczenia buduje si

ę

przecie

ż

, aby przechowywa

ć

w nich głównie

ż

ywno

ść

, a nie

ludzi, Bardziej nadawała si

ę

do tego piwnica s

ą

siadów, wi

ę

c tam szukali

ś

my schronienia.

Dobrze pami

ę

tam te chwile. Była ciemna noc, biegli

ś

my po omacku. Wprawdzie s

ą

siedzi

mieszkali bardzo blisko, ale droga wydawała si

ę

niezmiernie długa.

Chyba najci

ęż

ej było m

ęż

czyznom. Oni powinni strzec naszego spokoju, im nie

przystoi paniczna ucieczka. Niezwykle trudno jednak uspokaja

ć

innych, kiedy jest si

ę

samemu w tragicznym poło

ż

eniu.

Atak bombowy nie ustawał. W małej piwnicy siedziało około 30 ludzi, co chwil

ę

rozlegał si

ę

lament kobiet i płacz dzieci. Przeczytano chyba wszystkie modlitwy, jakie

tylko przewiduje islam.

Wydawało si

ę

,

ż

e nalot nigdy si

ę

nie sko

ń

czy. Jak dowiedzieli

ś

my si

ę

ź

niej,

bombardowano pobliski kurort.

Nie wiem, co zawiniło im to uzdrowisko, by

ć

mo

ż

e podejrzewano,

ż

e znajduje si

ę

tam baza bojowników, których w tym czasie nawet nie było w pobli

ż

u (5). Potem zacz

ę

ły

si

ę

równie

ż

ataki na wiosk

ę

. Wtedy starszyzna zdecydowała,

ż

e pora st

ą

d wyje

ż

d

ż

a

ć

.

Kiedy tylko zacz

ę

ło

ś

wita

ć

, zabrali

ś

my najpotrzebniejsze rzeczy i załadowali

ś

my si

ę

na

kamaza naszego wujka. Razem z nami jechało wielu krewnych, wi

ę

c w przyczepie było

strasznie tłoczno. Trudno było to wytrzyma

ć

– ubrani w co popadnie, z przera

ż

eniem na

Strona 14 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

twarzy, cał

ą

drog

ę

znosili

ś

my płacz dzieci. Byli

ś

my tak

ś

ci

ś

ni

ę

ci,

ż

e chwilami wydawało

mi si

ę

,

ż

e si

ę

dusz

ę

.

ś

eby dosta

ć

si

ę

do Rejonu Nadterecznego, musieli

ś

my najpierw przejecha

ć

przez Republik

ę

Dagesta

ń

sk

ą

, co zabrało nam cał

ą

dob

ę

. Jecha

ć

główn

ą

tras

ą

było

bardzo niebezpiecznie, wi

ę

c pod

ąż

ali

ś

my jakimi

ś

okropnymi bocznymi drogami. W

pewnym momencie poczuli

ś

my,

ż

e samochód si

ę

przechyla, ale nie wiedzieli

ś

my, co si

ę

dzieje. Przed nami jechał autobus, w którym siedziała ciocia i przez okno obserwowała
nasz kamaz. Widziała przez moment, jak niebezpiecznie zawisł nad przepa

ś

ci

ą

, w któr

ą

o

mały włos nie run

ą

ł. Cioci zamarło serce, ale my byli

ś

my nie

ś

wiadomi tego, co nam

groziło.

W stanicy Kalinowskaja mieszkali

ś

my prawie miesi

ą

c. W tym czasie w Groznym

wszystko powoli si

ę

stabilizowało, zapadła wi

ę

c decyzja o powrocie. Jechali

ś

my kolej

ą

(7). Kiedy wyszli

ś

my z dworca, zdawało nam si

ę

,

ż

e znale

ź

li

ś

my si

ę

w obcym mie

ś

cie.

Wysokie, nadpalone domy wygl

ą

dały jak upiorne zjawy. Widok ruin robił niesamowite

wra

ż

enie, mo

ż

na jednak do tego przywykn

ąć

tak samo, jak do wybuchów, chocia

ż

wymaga to sporo wysiłku. My

ś

l

ę

,

ż

e nie przestrasz

ę

si

ę

ju

ż

nawet najsilniejszej detonacji.

Jak to si

ę

mówi, człowiek do wszystkiego si

ę

przyzwyczai.

Na szcz

ęś

cie nasze mieszkanie ocalało, chocia

ż

i w nie uderzył pocisk. Jeden

pokój był spalony. Cieszyli

ś

my si

ę

jednak,

ż

e w ogóle istnieje, wi

ę

c niezbyt

przejmowali

ś

my si

ę

jego stanem. Szkoła równie

ż

nie ucierpiała zbyt mocno.

Powinnam była chodzi

ć

do dziewi

ą

tej tej klasy. Przed wojn

ą

nieraz nie chciało

nam si

ę

i

ść

do szkoły czy odrabia

ć

lekcji, ale teraz wszystko si

ę

zmieniło. Z wielkim

zapałem zabrali

ś

my si

ę

do nauki, zacie

ś

niły si

ę

te

ż

wzajemne przyja

ź

nie. Ta wojna tak

jako

ś

nas zespoliła.

Tego lata pojechali

ś

my na wakacje do Nalczyka. Po tym, co prze

ż

yli

ś

my, pobyt

tam wydawał si

ę

nam bajk

ą

. Łazili

ś

my po górach, urz

ą

dzali

ś

my pikniki nad rzek

ą

,

zwiedzali

ś

my miasto. T

ę

sam

ą

rzek

ę

i te same góry mieli

ś

my przecie

ż

u siebie, ale nie

wiedzieli

ś

my, kiedy znów b

ę

dziemy mogli spokojnie si

ę

po nich porusza

ć

. Nasze lasy i

góry były teraz „naszpikowane” wszystkimi rodzajami min i pocisków. Kiedy człowiek
patrzy na takie miasta jak Nalczyk, wspomina, jakie było kiedy

ś

nasze miasto. Gdyby nie

było wojny, mo

ż

na sobie wyobrazi

ć

, jakby teraz rozkwitało.

Po dwóch latach sko

ń

czyłam szkoł

ę

i trzeba było si

ę

zdecydowa

ć

, jaki wybra

ć

zawód. Tylko modele odzie

ż

y były mi w głowie i robiłam ró

ż

ne szkice, które

umieszczałam w albumie. Interesowałam si

ę

tym ju

ż

od dzieci

ń

stwa, szyłam ubranka dla

lalek, a moje fasony wszystkim bardzo si

ę

podobały.

Kiedy

ś

babcia nazwała mnie „mał

ą

artystk

ą

-modelatork

ą

”. Ta nazwa utkwiła mi w

pami

ę

ci. Ale, jak stwierdziła moja mama, to niezbyt powa

ż

ne, ot, taka dzieci

ę

ca fantazja.

Niestety, w Groznym nie było takiej uczelni, gdzie chciałabym pój

ść

, a nie było nawet co

marzy

ć

o wyje

ź

dzie. Najbardziej zabraniali mi tego rodzice, którzy kiedy

ś

sami studiowali

w Rosji.

W Moskwie mieszkała ciocia. Znaj

ą

c moje zdolno

ś

ci, przyjechała do nas

specjalnie,

ż

eby przekona

ć

rodziców, by pozwolili mi zamieszka

ć

u niej i zdawa

ć

na

wydział przemysłu lekkiego. Rodzice mnie jednak nie pu

ś

cili. Mama przypomniała,

ż

e

zawsze miałam problemy z chemi

ą

, a to główny przedmiot na tym kierunku. No có

ż

,

chemia była moj

ą

pi

ę

t

ą

Achillesow

ą

. Teraz my

ś

l

ę

,

ż

e je

ś

liby rodzice zgodzili si

ę

na

wyjazd, moje marzenia i pasje pomogłyby mi w nauce.

Strona 15 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

W gruncie rzeczy mama po prostu chciała, abym została lekarzem. Tato

natomiast uwa

ż

ał,

ż

e i

ść

na medycyn

ę

wbrew ch

ę

ciom, to przest

ę

pstwo, natomiast

marzył,

ż

ebym zdawała na prawo. Widział ju

ż

swoj

ą

córeczk

ę

jako prawnika – adwokata

lub notariusza…

Nasz bal maturalny, jak na zło

ść

, przebiegał niezbyt miło. Pod oknami odbywał

si

ę

s

ą

d szariacki (8), co nie pozwalało nam normalnie si

ę

bawi

ć

. A obmy

ś

liłam sobie tak

ą

wspaniał

ą

kreacj

ę

! Z bł

ę

kitnego atłasu, wszyscy j

ą

podziwiali.

Dwa dni po tak zwanym komersie spotkałam znajom

ą

dziewczyn

ę

, która

studiowała anglistyk

ę

na wydziale filologicznym. Dowiedziałam si

ę

od niej,

ż

e na naszym

uniwersytecie jest te

ż

romanistyka. Wcze

ś

niej nie zastanawiałam si

ę

nad studiami

j

ę

zykowymi. Francuski zawsze mi si

ę

podobał, uwa

ż

am,

ż

e jest to j

ę

zyk

ś

wiata mody,

czyli tego, co w rzeczywisto

ś

ci najbardziej mnie interesuje.

Zacz

ę

łam wi

ę

c studiowa

ć

na uniwersytecie, na wydziale j

ę

zyków obcych.

Od razu mi si

ę

tutaj spodobało, wszyscy byli bardzo mili i towarzyscy. Studia

okazały si

ę

niezwykle ciekawe. Mieli

ś

my wspaniałych wykładowców. Wszystko mogło si

ę

wi

ę

c potoczy

ć

pomy

ś

lnie, gdyby nie wojna. Nie mogłam uwierzy

ć

,

ż

e znów si

ę

zacz

ę

ła.

Rok 1999 to powtórka znanego scenariusza (9), ale z jeszcze wi

ę

ksz

ą

sił

ą

.

Nawet wtedy, gdy zacz

ę

ło si

ę

bombardowanie miasta, miałam ci

ą

gle pewne nadzieje.

Jakby

ś

my za mało napatrzyli si

ę

na okropno

ś

ci w czasie pierwszej wojny! Je

ż

eli t

ę

pierwsz

ą

mo

ż

na było jako

ś

znie

ść

, to druga była ju

ż

nie do zniesienia. Mo

ż

e te

ż

dlatego,

ż

e stałam si

ę

ju

ż

dorosła i bardziej u

ś

wiadamiałam sobie, co si

ę

dzieje, a mo

ż

e ta wojna

była jeszcze bardziej okrutna ni

ż

poprzednia? Tragedia, nieko

ń

cz

ą

ca si

ę

tragedia.

Wyjechałam do Inguszetii (11), ale serce, dusza i cz

ęść

mnie pozostały w Groznym.

Pozostały, gdy

ż

pozostało tam wielu bliskich mi ludzi i maj

ą

c tego

ś

wiadomo

ść

, nie

mogłam zazna

ć

spokoju. „Biedne pacany!, my

ś

lałam. Czy

ż

by odechciało wam si

ę

ż

y

ć

,

na co wam takie bohaterstwo?” Ale oni po prostu kochali swoje miasto, dla nich nic
innego si

ę

nie liczyło i zostali, by je broni

ć

. Wraz ze

ś

mierci

ą

ka

ż

dego z nich co

ś

si

ę

we

mnie urywało, wydawało mi si

ę

,

ż

e

ś

wiat si

ę

wali, a ja zapadam si

ę

w jak

ąś

otchła

ń

. Nie

mogłam ogl

ą

da

ć

telewizji, nie mogłam patrze

ć

na to wszystko, co pokazywali w

„Wiadomo

ś

ciach”, to było ponad moje siły. Nie mogłam te

ż

wychodzi

ć

na spacer, bo nie

potrafiłam znie

ść

,

ż

e ludzie tak beztrosko spaceruj

ą

sobie po mie

ś

cie,

ż

e ciesz

ą

si

ę

ż

yciem.

Mo

ż

e to nieładnie, ale gdziekolwiek bym pojechała, wsz

ę

dzie prze

ś

ladowały

mnie my

ś

li: „w czym jeste

ś

my gorsi od innych?”, „za co to wszystko?”.

W małgobekowskim (12) parku zbierały si

ę

czecze

ń

skie dzieci; dla nich

hu

ś

tawki, karuzele były czym

ś

nowym, niespotykanym. Kiedy patrzyłam na nie,

pragn

ę

łam,

ż

eby miały przynajmniej beztroskie dzieci

ń

stwo, ale go nie miały. Wszyscy

byli

ś

my „dzie

ć

mi wojny”.

Po paru miesi

ą

cach przyjechali

ś

my do Aczchoj-Martanu w nadziei,

ż

e

przynajmniej tu b

ę

dzie nieco bezpieczniej. Dziadek zmartwił si

ę

naszym powrotem.

Pewnej mocy, kiedy zacz

ę

ło si

ę

bombardowanie (13), on tak si

ę

o nas bał,

ż

e przypłacił

to

ż

yciem. Rano ju

ż

nie wstał z łó

ż

ka, chocia

ż

do tej pory był zupełnie zdrów. Przele

ż

cały dzie

ń

, pod wieczór znacznie mu si

ę

pogorszyło. Zmarł w nocy, dosłownie zgasł na

naszych oczach. Zdawało mi si

ę

,

ż

e i ze mn

ą

co

ś

si

ę

stanie,

ż

e chyba oszalej

ę

. Ludzie

gin

ę

li, umierali, a nie było dok

ą

d od tego uciec, ani znik

ą

d oczekiwa

ć

pomocy.

Ś

mier

ć

przychodziła tak po prostu, zwyczajnie i nic nie mogło jej w tym przeszkodzi

ć

. W ci

ą

gu tej

pami

ę

tnej nocy wydoro

ś

lałam o kilka lat. Wydawało mi si

ę

,

ż

e zostałam wy

żę

ta z

wszelkich uczu

ć

. Chciałam jedynie umrze

ć

. Je

ż

eli do tej pory nie chciałam wierzy

ć

,

ż

e

pozostaj

ą

cy w Groznym ludzie mog

ą

straci

ć

ż

ycie, to teraz ju

ż

byłam tego pewna.

Nadzieje okazuj

ą

si

ę

bardzo złudne.

Strona 16 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Pewnego dnia bardzo bolała mnie głowa. Im mocniej mnie bolała, tym bardziej

pragn

ę

łam zapa

ść

si

ę

w niebyt. Wtedy przez chwil

ę

pozazdro

ś

ciłam narkomanom. Był to

moment rozpaczy, w któr

ą

zwykle wpada si

ę

w takich chwilach. Co pocz

ąć

? Tłumi

ć

nienawi

ść

? Czy sta

ć

si

ę

bezdusznym obłudnikiem? Zrozumiałam wtedy naszych

chłopaków, którzy „siedzieli na igle”. A stale ich przybywało, z ka

ż

dym dniem. Mieli do

wyboru: i

ść

na wojn

ę

, albo da

ć

si

ę

unicestwi

ć

narkotykom.

Wówczas z Nazrania przyjechał mój wujek i postanowił zabra

ć

mnie z sob

ą

.

Widocznie rozumiał, w jakim jestem stanie i chciał mnie troch

ę

rozerwa

ć

.

U nich nie czułam si

ę

jednak lepiej. Spokój i beztroska otoczenia stale

przypominały mi minione dni. Jedyne przyjemne chwile prze

ż

ywałam, gdy spotykałam

znajomych. Wspominali

ś

my przeszło

ść

, ale o tych, którzy pozostali w Groznym,

starali

ś

my si

ę

nie rozmawia

ć

, nie chcieli

ś

my pogarsza

ć

sytuacji, która i bez tego była

napi

ę

ta.

Kiedy

ś

jechali

ś

my autobusem do Małgobeku. Przy wyje

ź

dzie z Nazrania była

aleja, która zawsze przypominała mi alej

ę

, biegn

ą

c

ą

niedaleko naszego domu w

Groznym (bardzo lubiłam tamt

ę

dy je

ź

dzi

ć

). Nagle usłyszałam piosenk

ę

grupy DDT

Jesie

ń

: „Jesieni, ty przypominasz sercu o najwa

ż

niejszym: o losie naszej ojczyzny i

naszym” – tak

ś

piewał Szewczuk o tej jesieni, która przyszła do nas wraz z wojn

ą

i

zostawiła nas bez odpowiedzi na pytanie: co si

ę

z nami stanie?

Ś

piewał, sam nie

podejrzewaj

ą

c, jak gł

ę

boko rani czecze

ń

skie serca. W

ą

tpi

ę

, by ta rana pr

ę

dko si

ę

zagoiła

– jest przecie

ż

taka gł

ę

boka…

Latem nast

ą

pił kres działa

ń

wojennych. Był rok 2000. Wrócili

ś

my do Groznego.

Byłam szcz

ęś

liwa, wracaj

ą

c tutaj, przecie

ż

im bardziej nasze miasto obracało si

ę

w ruin

ę

,

tym mocniej je kochali

ś

my. Niechby nie było tu warunków do

ż

ycia, my to wytrzymamy,

niechby cały Grozny pokrył si

ę

kurzem, my jeste

ś

my gotowi go połyka

ć

, dla nas słodki

jest – jak to si

ę

mówi – „i dym Ojczyzny”.

Wracałam, a w głowie rozbrzmiewała mi piosenka Timura Mucurajewa (14),

którego tak lubili

ś

my: „Patrz

ę

na surowy monolit mojego miasta. Patrz

ę

i piersi

ś

ciska mi

ból na widok smutnych ruin” *. „Miasto Grozny, miasto marze

ń

i niespełnionych nadziei”.

Czemu znów u

ż

ywam wersów piosenki, zamiast mówi

ć

własnymi słowami? Chyba tak

jest, gdy dotykamy wielkiego tematu. Wtedy wszyscy mówimy jednym głosem, cz

ę

sto

j

ę

zykiem poezji. Timur chodził ze mn

ą

do tej samej szkoły, spacerowali

ś

my tymi samymi

alejami i kto, jak nie on, wie, co dzieje si

ę

w moim sercu, gdy widz

ę

swoje miasto! Teraz

Grozny był martwy.

Tego lata poszłam na uniwersytet, aby uporz

ą

dkowa

ć

nieco ten przybytek

wiedzy. Przyjemnie było wróci

ć

na swoj

ą

uczelni

ę

. Przybyli tylko nieliczni i trudno było

uwierzy

ć

,

ż

e ludzie kiedy

ś

zaczn

ą

tu wraca

ć

.

W drodze powrotnej spotkałam jednego ze swoich przyjaciół, któremu niedawno

zabito brata, wi

ę

c chciałam zło

ż

y

ć

mu kondolencje. Dobrze znałam tego brata, o jego

ś

mierci dowiedziałam si

ę

jeszcze w Inguszetii (był to dla mnie wielki wstrz

ą

s). Podeszłam

do niego, ale gdy próbowałam co

ś

powiedzie

ć

, oczy przesłoniły mi łzy, a słowa ugrz

ę

zły

w gardle. Wtedy zauwa

ż

yłam,

ż

e z nim dzieje si

ę

to samo, tylko

ż

e on nie mógł płaka

ć

.

Płacz nie przystoi Czeczenom, wi

ę

c musiał znosi

ć

niewypowiedziane katusze,

ż

eby nie

okaza

ć

słabo

ś

ci. Nie mógł jednak długo si

ę

powstrzymywa

ć

, zrozumiałam wi

ę

c,

ż

e

powinnam szybko si

ę

po

ż

egna

ć

. Brat był pełen rado

ś

ci

ż

ycia, szedł na wojn

ę

jak na jak

ąś

tajemnicz

ą

, zagadkow

ą

wypraw

ę

; nie miał jeszcze nawet osiemnastu lat.

Strona 17 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Jak wielkie było moje zdziwienie, kiedy poszłam we wrze

ś

niu na uniwersytet.

Uczelnia była pełna po brzegi. Zacz

ą

ł si

ę

nowy rok akademicki, ale z naszej grupy nikt nie

wrócił. Moja najlepsza przyjaciółka wyjechała na stałe za granic

ę

, zostałam wi

ę

c sama jak

palec. Ale chyba Allach mnie kocha, bo przysłał mi nowych, wspaniałych ludzi. Poznałam
dziewczyn

ę

z grupy niemieckiej – Asi

ę

. Zaprzyja

ź

niły

ś

my si

ę

od razu i obie czuły

ś

my,

ż

e

b

ę

dzie to przyja

źń

silna i trwała. Asia nie tylko jest człowiekiem godnym zaufania, ale ma

te

ż

mocny charakter i ta siła od niej promieniuje. Pó

ź

niej poznałam jeszcze dwie Milany.

Otaczali mnie zatem wierni przyjaciele. Przyja

źń

– to rzecz bardzo wa

ż

na w

ż

yciu. Je

ś

li

człowiek ma wypróbowanych przyjaciół, to

ż

ycie staje si

ę

łatwiejsze.

Zaj

ę

cia odbywały si

ę

, ale niesystematycznie, cz

ę

sto przepadały z powodu

ostrzału czy te

ż

przeprowadzanych „zaczystek”. Przyszło nam wi

ę

c wiele prze

ż

y

ć

! Prawie

codziennie kto

ś

gin

ą

ł i nierzadko w

ś

ród zabitych byli nasi znajomi. Milana, jedna z moich

przyjaciółek, spotykała si

ę

z chłopakiem. Mieli powa

ż

ne zamiary. On był wesołym,

pogodnym człowiekiem. Trudno sobie było wyobrazi

ć

jego nieobecno

ść

w naszej

kompanii. Kazbek stawał cz

ę

sto na

ś

rodku uczelnianej kawiarenki i gło

ś

no

ż

artował: „Ja

ju

ż

tu wszystko wykupiłem”.

Stało si

ę

to którego

ś

ranka. Przyszedł jego brat i po prostu powiedział: „Kazbeka

zabito.” W tym momencie stałam odwrócona tyłem i poczułam,

ż

e nie mog

ę

si

ę

ruszy

ć

,

ani nawet obejrze

ć

. Lepiej,

ż

ebym ogłuchła, by nie słysze

ć

tych słów. Niestety, jeszcze

wiele okropno

ś

ci miały usłysze

ć

moje uszy.

Pobyt na uniwersytecie stawał si

ę

nie do zniesienia. Wszystko tu przypominało

Kazbeka. Kiedy wchodziło si

ę

do naszej kafejki, od razu rzucały si

ę

w oczy ogromne

czarne litery „Kazbek, ty ju

ż

tu wszystko wykupiłe

ś

”.

Ogromnymi czarnymi literami zapisali

ś

my te

ż

słowa wiecznej pami

ę

ci i

ż

alu po

naszych braciach nie tylko na

ś

cianach, ale przede wszystkim w naszych sercach. Tam

napisy nigdy si

ę

nie zetr

ą

.

My, Wajnachowie, jeste

ś

my silnym narodem. Cokolwiek by z nami robili, nasz

duch pozostanie niezłomny. Wierzymy,

ż

e nasza Czeczenia odrodzi si

ę

, jak feniks z

popiołu.

Przypisy:

<!--[if !supportLists]-->(1)

<!--[endif]-->26 listopada 1994 roku Grozny zaatakowały

oddziały antydudajewskiej opozycji. Atak został odparty, pojazdy pancerne
spalone lub przechwycone, dziesi

ą

tki rosyjskich

ż

ołnierzy dostało si

ę

do niewoli.

Tak zacz

ę

ła si

ę

„pierwsza wojna czecze

ń

ska”. Pocz

ą

tkiem grudnia na Grozny

spadły pierwsze bomby. Chyba wła

ś

nie w tych dniach rodzina Sarisy opu

ś

ciła

miasto.

<!--[if !supportLists]-->(2)

<!--[endif]-->Centrum tego dystryktu znajduje w zachodniej

Czeczenii, w jej nizinnej cz

ęś

ci (jak zwykło si

ę

tu mówi

ć

– na płaszczy

ź

nie).

Przemieszczaj

ą

ca si

ę

w kierunku Czeczenii tras

ą

Rostow – Baku, od strony

Północnej Osetii kolumna wojsk federalnych została zatrzymana 12 listopada
przez mieszka

ń

ców wioski Nowy Szaroj, nieco na północ od Aczchaj-Martana.

Prawdopodobnie wtedy rodzina Sarisy opu

ś

ciła Aczchaj.

<!--[if !supportLists]-->(3)

<!--[endif]-->Wioska znajduje si

ę

w górzystym rejonie

wede

ń

skim, na południowym wschodzie Czeczenii. Wjazdem głównego bohatera

do „nieprzyjaznego aułu Machket” zaczyna si

ę

„Had

ż

i-Murat” Lwa Tołstoja. W aule

Strona 18 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Machket rozgrywa si

ę

te

ż

akcja filmu „Jeniec Kaukazu” w re

ż

yserii Siergieja

Bodrowa.

<!--[if !supportLists]-->(4)

<!--[endif]-->Bombardowania tego regionu trwały z przerwami

od ko

ń

ca grudnia 1994 roku do pocz

ą

tku czerwca 1995. Rodzina Łarisy wyjechała

z Machket najpewniej w połowie maja, kiedy rozpocz

ę

ły si

ę

ju

ż

zmasowane naloty

na powiat wiedienski.

<!--[if !supportLists]-->(5)

<!--[endif]-->To prawda, bojownicy do

ść

cz

ę

sto zakładali swe

bazy w o

ś

rodkach wypoczynkowych i kurortach górskich. W czasie bombardowa

ń

ucierpiało wielu mieszka

ń

ców okolicznych wiosek.

<!--[if !supportLists]-->(6)

<!--[endif]-->Poło

ż

ony na północnym zachodzie Czeczenii

dystrykt nadtereczny uwa

ż

any był za ostoj

ę

antydudajewskiej opozycji. Tutaj nie

było działa

ń

wojennych ani zniszcze

ń

.

<!--[if !supportLists]-->(7)

<!--[endif]-->Poł

ą

czenie kolejowe z Groznym zostało

przywrócone latem 1995.

<!--[if

!supportLists]-->(8)

<!--[endif]-->„Szariackie

prawodawstwo”

zacz

ę

to

wprowadza

ć

w Czeczenii na przełomie lata i jesieni 1996. Jednak w praktyce

„kodeks

szariacki”

tworzył

dziwaczn

ą

mieszank

ę

prawa

islamskiego,

zwyczajowego (adatu) i kodeksu karnego z czasów ZSSR. W

ż

yciu codziennym

s

ą

dy szariackie skazywały np. spo

ż

ywaj

ą

cych alkohol na czterdzie

ś

ci batów

(jednak spirytus „dla celów medycznych” zawsze był dost

ę

pny na rynku). W szkole

z programu nauczania wycofano taki przedmiot jak rysunki – zabroniono
rysowania postaci ludzkich. Szarłat nie omin

ą

ł te

ż

biologii, z której wyrzucono

teori

ę

Darwina. Islamscy radykałowie próbowali zakaza

ć

w szkołach obchodzenia

radzieckich

ś

wi

ą

t, np. noworocznej choinki.

<!--[if !supportLists]-->(9)

<!--[endif]-->Autor ma widocznie na wzgl

ę

dzie nast

ę

pstwa:

bombardowania, wprowadzenie do republiki wojska, wyj

ś

cie uchod

ź

ców, walki

uliczne.

<!--[if !supportLists]-->(10)

<!--[endif]-->Pierwszy nalot na Grozny miał miejsce 21

wrze

ś

nia 1999.

<!--[if !supportLists]-->(11)

<!--[endif]-->Prawdopodobnie nie pó

ź

niej ni

ż

20 wrze

ś

nia,

gdy

ż

autor nie wspomina o, poprzedzonym masow

ą

zagład

ą

ludno

ś

ci cywilnej,

ostrzale rakietowym miasta 21 pa

ź

dziernika i nast

ę

puj

ą

cych po nich

bombardowaniach. Od 23 pa

ź

dziernika a

ż

do ko

ń

ca miesi

ą

ca, wyjazd uchod

ź

ców

z Czeczenii do Inguszetii był wstrzymany, drogi były intensywnie bombardowane.

<!--[if !supportLists]-->(12)

<!--[endif]-->Małgobek – miasto powiatowe na północy

Inguszetii.

<!--[if !supportLists]-->(13)

<!--[endif]-->W pierwszych dniach lutego 2000 roku, kiedy

bojownicy wychodzili z Groznego w góry przez wioski Ałchan-Kała, Zakan-Jurt,
Szaami-Jurt, Katyr-Jurt, Gechi-czy, siły federalne próbowały ich tam zatrzyma

ć

i

zniszczy

ć

. Szczególnie silne uderzenia, z zastosowaniem amunicji „pró

ż

niowej” –

pocisków i bomb – skierowane były na wioski Aczchoj-Martan i Katyr-Jurt, gdzie
zgin

ę

ło ok. 150 cywilów, którzy nie zd

ąż

yli z nich uciec.

Strona 19 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

<!--[if !supportLists]-->(14)

<!--[endif]--> Timur Mucurajew – jeden z bardziej znanych

czecze

ń

skich autorów tekstów piosenek i ich wykonawca, zgin

ą

ł. Wiele jego

pie

ś

ni, stylem i tonacj

ą

bliskich folklorowi rosyjskiemu, jest po

ś

wi

ę

conych tematyce

wojennej, walce o niezale

ż

no

ść

.

* Tłumaczenie Przemysława Bogusza

Pod bombami

Ajzan Dzuchajewa, Grozny, szkoła nr 27, klasa 9

Przed wojn

ą

mieszkali

ś

my na osiedlu Leninowskim koło przystanku „Baza

samochodowa”, blok 3, mieszkania 18.

W czasie wojny wszystko nam spłon

ę

ło i przeprowadzili

ś

my si

ę

na osiedle

Staropromysławskie do 15. dzielnicy (1). Tu zacz

ę

łam ucz

ę

szcza

ć

do pierwszej klasy

szkoły nr 27, gdzie nadal si

ę

ucz

ę

.

W roku 1994 po zako

ń

czeniu wojny, w której wycierpieli

ś

my tyle okropno

ś

ci, nie

my

ś

lałam,

ż

e mojemu narodowi przyjdzie prze

ż

ywa

ć

jeszcze straszniejsz

ą

wojn

ę

.

Stało si

ę

to w roku 1999. Byli

ś

my na zaj

ę

ciach w szkole. Lekcj

ę

przerwał

niespodziewany warkot samolotu. Ze strachu poczułam biegaj

ą

ce po plecach mrówki.

Przez głow

ę

przemkn

ę

ła mi my

ś

l: czy

ż

by znów wojna? Miałam racj

ę

, wojna! To było

potworne. Po kilku minutach samoloty zacz

ę

ły bombardowa

ć

Grozny. Od wybuchu bomb

dr

ż

ały

ś

ciany szkoły. Dzieci zacz

ę

ły płaka

ć

, boj

ą

c si

ę

o rodziców, i chciały jak najszybciej

biec do domów. Ja te

ż

truchlałam ze strachu o mam

ę

i tat

ę

. W głowie tłukła si

ę

tylko

jedna my

ś

l – dosta

ć

si

ę

do domu, do rodziców.

Do domów odprowadzali nas nauczyciele. Kiedy zobaczyłam moich rodziców,

całych i zdrowych, do oczu napłyn

ę

ły mi łzy.

Ale najstraszniejsze miało dopiero nadej

ść

. Na drugi dzie

ń

ludzie zacz

ę

li

masowo opuszcza

ć

osiedle, zostało mo

ż

e jakie

ś

pi

ęć

, sze

ść

rodzin. Nasza równie

ż

nigdzie nie wyjechała. Była z nami jeszcze ciocia Chazan. Samoloty nadal bombardowały
miasto, płon

ę

ły szyby naftowe.

Brat i ja byli

ś

my przera

ż

eni, nie wiedzieli

ś

my, gdzie si

ę

schowa

ć

. Na szcz

ęś

cie,

mamy na osiedlu schron przeciwlotniczy. Kobiety, które zostały, doprowadziły go do
porz

ą

dku. M

ąż

mojej cioci, Rusłan, zmontował piec. Palili

ś

my w nim drewnem, które

r

ą

bali chłopcy.

Spali

ś

my wszyscy w schronie, bo nocami ostrzał był najmocniejszy. Pewnego

ranka wyszli

ś

my ze schronu i poszli

ś

my do mieszkania. Tato rozpalił w piecu, a mama

zacz

ę

ła przygotowywa

ć

ś

niadanie. Nagle rozległ si

ę

wystrzał, nad nami za

ś

wistał pocisk i

usłyszeli

ś

my silny wybuch. Ze strachu zacz

ę

łam krzycze

ć

, fala uderzeniowa przewróciła

mnie na podłog

ę

. Mama szybko zacz

ę

ła ubiera

ć

brata, a po chwili, pod

ś

wiszcz

ą

cymi

pociskami, biegli

ś

my znów do schronu. Pobliski wybuch obsypał nas ziemi

ą

. Dobiegli

ś

my

do naszej kryjówki, ale grzmoty nie cichły. Kobiety i dzieci płakały, kto

ś

zacz

ą

ł czyta

ć

modlitwy, w których prosili

ś

my Allacha o ocalenie nam

ż

ycia. Kiedy to wspominam, oczy

zawsze zachodz

ą

mi łzami, a serce

ś

ciska strach. Mogli

ś

my przecie

ż

zgin

ąć

.

Przez dwa dni nie potrafili

ś

my opu

ś

ci

ć

naszej kryjówki, dookoła rozlegały si

ę

wybuchy.

Ale najstraszniejsza była noc z 11 na 12 grudnia 1999 roku (2). Na dworze było

zimno, spadł

ś

nieg. Kiedy wracali

ś

my na noc do schronu, zacz

ę

ło si

ę

bombardowanie.

Trwało ono cał

ą

noc.

Ś

ciany naszej kryjówki trz

ę

sły si

ę

od wybuchów. Trójka chłopców

nie zd

ąż

yła dobiec do schronu, dwoje z nich zostało rannych i przyszli pó

ź

niej, ale trzeci z

nimi nie wrócił. Znaleziono go dopiero pod wieczór nast

ę

pnego dnia. Le

ż

ał pod

strzaskan

ą

pociskiem sosn

ą

. Achmed jeszcze oddychał. M

ęż

czy

ź

ni z trudem zdobyli

samochód, ale nie dowie

ź

li ju

ż

chłopaka do szpitala. Zmarł po drodze.

Strona 20 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Kiedy powiedziano matce o jego

ś

mierci, rozegrała si

ę

scena rozdzieraj

ą

ca

serce. Tamusja – mama zabitego Achmeda – zacz

ę

ła krzycze

ć

, płaka

ć

i rwa

ć

włosy z

głowy. Patrzyli

ś

my na ból kobiety, która w ci

ą

gu jednego miesi

ą

ca straciła m

ęż

a i syna.

M

ąż

Tamusji, Achjad, zgin

ą

ł w czasie bombardowania 9 listopada 1999 roku.

Po tej strasznej nocy próbowali

ś

my wyjecha

ć

, ale za ka

ż

dym razem nas

ostrzeliwano i musieli

ś

my zawraca

ć

.

W ko

ń

cu, kiedy został otwarty ostatni korytarz (3), było to 7 stycznia 2000 roku,

udało si

ę

naszej rodzinie opu

ś

ci

ć

Grozny. Mama, ja, brat Chamzat i trzyletnia siostra

Zariema, przywi

ą

zawszy do kijów białe podkoszulki, szli

ś

my drog

ą

w kierunku rodzinnej

wsi Ke

ń

-Jurt w dystrykcie nadterecznym. Dzieliły j

ą

od nas 34 kilometry. Na dworze był

mróz, r

ę

ce posiniały nam z zimna i prawie ich nie czuli

ś

my. Wyszli

ś

my na gór

ę

, gdzie

znajdował si

ę

posterunek wojskowy, i poprosili

ś

my

ż

ołnierzy, by pozwolili nam si

ę

ogrza

ć

w swoim namiocie.

ś

ołnierze zgodzili si

ę

i weszli

ś

my do

ś

rodka. Rozgrzawszy si

ę

troch

ę

,

chcieli

ś

my ruszy

ć

dalej. Mieli

ś

my do przej

ś

cia jakie

ś

25-27 kilometrów, ale wojacy

zatrzymali przeje

ż

d

ż

aj

ą

cy samochód i nim dojechali

ś

my do wioski

Kiedy dotarli

ś

my do krewnych, ci zacz

ę

li nas

ś

ciska

ć

i całowa

ć

. Wszyscy płakali.

Były to łzy rado

ś

ci,

ż

e

ż

yjemy.

Trzeciego dnia mama i ciocia pojechały z powrotem do Groznego, gdzie został

tato.

Rodziców zobaczyłam ponownie dopiero 9 kwietnia 2000 roku, kiedy zabrali

mnie do domu.

Kiedy ich zobaczyłam, zacz

ę

łam płaka

ć

. Ich głowy były zupełnie siwe.

Ale dzi

ę

ki Allachowi udało nam si

ę

prze

ż

y

ć

w tym okropnym piekle.

Aby opisa

ć

wszystkie nieszcz

ęś

cia i udr

ę

ki, których do

ś

wiadczyli

ś

my,

opowiedzie

ć

o wszystkich okropno

ś

ciach wojny, brak i słów, i stron w zeszycie.

Doro

ś

li! Prosz

ę

was, opami

ę

tajcie si

ę

, przesta

ń

cie walczy

ć

! Zlitujcie si

ę

nad

nami, waszymi dzie

ć

mi!!

Przypisy

(1)

15. dzielnica: zamieszkałe masywy górskie w Groznym ró

ż

nie si

ę

nazywaj

ą

:

„miasteczka” (np. miasteczko Majakowskiego), osady (np. osada Kalinina), czy wioski
(np. wioska Stara Sun

ż

a).

(2)

6 grudnia 1999 roku ogłoszono,

ż

e „korytarz bezpiecze

ń

stwa” w okolicach osady

Pierwomajskoje b

ę

dzie czynny tylko do 11 grudnia – tzn. w rzeczywisto

ś

ci mieszka

ń

com

miasta postawiono ultimatum.

(3)

Tzw. korytarze bezpieczeństwa w istocie nie gwarantowały

bezpieczeństwa wychodzącym z miasta cywilom, bo często były one
ostrzeliwane.

Dzie

ń

Artylerzysty

Milana Zunajrajewa, Grozny, szkoła nr 14, 11 klasa

To, o czym chc

ę

pisa

ć

, b

ę

dzie bardzo smutn

ą

opowie

ś

ci

ą

– wspomnieniem o

niedawnych wydarzeniach wojennych.

Strona 21 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Miało to miejsce 21 listopada 1999 roku o godzinie 22:00. Był to Dzie

ń

Artylerzysty – najokropniejszy dzie

ń

w tym roku! Tego dnia zgin

ę

ło wielu moich bliskich i

krewnych. Data ta na trwałe zapisała si

ę

w pami

ę

ci ka

ż

dego z nas.

Byli

ś

my uchod

ź

cami w wiosce Gojty (1). Na naszym podwórku

ż

yły trzy rodziny:

babcia, ciocia i kuzyn Orcyk; wujek, jego

ż

ona, dwóch synów i dwie córki; i nasza rodzina:

ojciec, matka, ja, trzy siostry i brat. Tego ranka ka

ż

dy z nas jakby przeczuwał

nieszcz

ęś

cie, wszyscy byli w stosunku do siebie niezwykle uprzejmi i bliscy.

Były urodziny mojego kuzyna Bibolta. Zło

ż

yli

ś

my mu

ż

yczenia i poszli

ś

my spa

ć

.

O godzinie 22:00 obudziła mnie siostra. Zewsz

ą

d rozlegała si

ę

gło

ś

na strzelanina. Nasza

papuga miotała si

ę

po klatce i przera

ź

liwie skrzeczała, jakby wyczuwała blisko

ść

ś

mierci.

Ubrali

ś

my si

ę

szybko i wybiegli

ś

my na korytarz. Bratu Timie i kuzynowi Orcykowi

strasznie chciało si

ę

spa

ć

, zwłaszcza Orcykowi. Ojciec razem z wujkiem podeszli do

furtki, gdzie stali ju

ż

kuzyni i znajomi taty. Mama z cioci

ą

doł

ą

czyły do nich. Razem z

babci

ą

stali

ś

my na korytarzu. Moja siostra i ja chciały

ś

my pobiec do mamy i prosi

ć

, by do

nas wróciła, ale nie dały

ś

my rady, bo rozp

ę

tało si

ę

prawdziwe piekło. Niebo

poczerwieniało. Siostra uciekła do mieszkania, a ja za ni

ą

. Leciały na nas bomby. Sufit

zacz

ą

ł si

ę

wali

ć

. Mama z cioci

ą

ledwie zd

ąż

yły przybiec do domu. Nasz samochód,

stoj

ą

cy na podwórku, płon

ą

ł. Zacz

ę

łam woła

ć

ojca. Wszyscy płakali. Zapalił si

ę

dach

domu. Krzyczeli

ś

my, dusz

ą

c si

ę

dymem i sadz

ą

. Nagle zobaczyłam,

ż

e wylatuje w

powietrze furtka, przy której stali nasi krewni razem z moim tat

ą

. Zamarło mi serce:

czy

ż

by ju

ż

go nie było? Zacz

ę

łam go rozpaczliwie woła

ć

. Nawet nie wiem, jak to si

ę

stało,

ż

e rzucił si

ę

ku nam przez szalej

ą

cy ogie

ń

i wyprowadził nas na podwórko. Uciekali

ś

my

na bosaka i czołgali

ś

my si

ę

na tyły domu. Wszyscy pytali o Orcyka. Siedz

ą

c ju

ż

w dole za

domem, dotkn

ę

łam pleców mojej siostry i zobaczyłam na r

ę

ce krew, bardzo si

ę

przestraszyłam. Była ranna. Ranni byli te

ż

: mama, tato, moja druga siostra i kuzyn Bibolt.

Babcia i Orcyk zgin

ę

li. Orcykowi urwało głow

ę

, a babcia dostała kul

ę

prosto w serce. Cały

korytarz spływał krwi

ą

. Tej nocy umarł te

ż

kuzyn taty (2).

Nast

ę

pnego ranka, patrz

ą

c na nasz dom, w którym jeszcze w nocy

mieszkali

ś

my, pytali

ś

my siebie: „Czy to prawda,

ż

e

ś

my to wszystko przetrwali?”. Nie

mogli

ś

my uwierzy

ć

,

ż

e ocaleli

ś

my. Nam udało si

ę

prze

ż

y

ć

, ale jedyny syn mojej cioci

zgin

ą

ł.

Po dwóch latach urodził si

ę

nam braciszek, ale znów zacz

ę

ły si

ę

nieszcz

ęś

cia.

Ojciec pracował wtedy jako taksówkarz. 4 pa

ź

dziernika 2001 wsiadło do jego taksówki

dwóch młodych m

ęż

czyzn. Kazali mu jecha

ć

w odludne miejsce i dwukrotnie strzelili mu

w głow

ę

. Cudem prze

ż

ył. Miał liczne operacje, ale pozostał przy

ż

yciu.

Min

ę

ły kolejne dwa lata. Tata jako

ś

si

ę

pozbierał. Teraz pracuje jako adwokat.

Któ

ż

by przypuszczał,

ż

e nasz

ą

rodzin

ę

dotknie taka tragedia?! To, co

napisałam, nie jest wymysłem fantazji, ale prawdziw

ą

histori

ą

rodziny Zunajrajewów,

typow

ą

histori

ą

czecze

ń

skiej rodziny ostatniego dziesi

ę

ciolecia XX wieku.

Przypisy:

<!--[if !supportLists]-->(1)

<!--[endif]-->Wioska ta le

ż

y „na płaskowy

ż

u” w dystrykcie urus-

martanowskim, nieco na południe od Groznego.

Strona 22 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

21 listopada 1999 koło godziny 21:00 rosyjska artyleria
przypuściła atak na centrum wioski Gojta (wcześniej
ostrzeliwano tylko jej okolice). Na ulicy Gagarina zniszczono
około dwudziestu domów, pod ostrzał dostała się też ulica
Kirowa. Świadkowie informowali, że zginęło od 5 do 8 ludzi,
w tym dziecko w wieku 5 lat, 17-letni chłopak, 60-letni
mężczyzna i trzy kobiety (wg informacji Human Rights
Watch z 25 listopada 1999).

Dopóki

ż

ycia stanie…

Zurab Idałow, wioska Cziszki, rejon groznie

ń

ski, kl. 8

Nikt nigdy nie da rady wyperswadowa

ć

mi,

ż

e najstraszniejszym

złem na Ziemi jest wojna. Niestety, młode pokolenie Czeczenów
dowiedziało si

ę

o niej nie z ksi

ąż

ek czy filmów. Ona przeszła jak tr

ą

ba

powietrzna przez nasz los, przez nasze

ż

ycie. Chciałoby si

ę

zamkn

ąć

oczy i pomy

ś

le

ć

,

ż

e to wszystko jest tylko koszmarnym snem. Ale

rzeczywisto

ść

nie pozwala przesta

ć

o tym my

ś

le

ć

, zapomnie

ć

.

Mieszkam w małej górskiej wiosce Czyszki (1). To moja rodzinna

wie

ś

– tu mieszkaj

ą

moi rodzice i rodzice moich rodziców. Ta mała

miejscowo

ść

wypiła swoj

ą

czar

ę

goryczy do dna, z dokładk

ą

.

Zamykam oczy i w wyobra

ź

ni widz

ę

moich rówie

ś

ników: Alichna

Abatajewa i Zelimchana Echajewa wraz z ich mam

ą

,

ś

liczn

ą

Zurk

ę

- młod

ą

mam

ę

i wielu innych chłopców i s

ą

siadów: Badrudina i Mensura. Nigdy ju

ż

ich nie zobacz

ę

, nigdy si

ę

do mnie nie u

ś

miechn

ą

. Wszystkich przemielił

straszny Moloch. Odeszli na zawsze, ale

ż

yj

ą

nadal w moim sercu, a

pami

ęć

o nich b

ę

dzie trwała dopóki mi

ż

ycia stanie.

Tego strasznego majowego dnia 1995 roku na nasze podwórko

weszli nagle ludzie, nios

ą

cy na noszach ci

ęż

ko rann

ą

Ajz

ę

Echajew

ą

i jej

jednynego synka Zelimchana. Trzeba ich było natychmiast operowa

ć

.

Ojciec, mimo braku pr

ą

du, operował wraz ze swoim kuzynem dniami i

nocami. Nie udało si

ę

jednak uratowa

ć

ani matki, ani syna – pochowano

ich w jednym grobie. Kiedy umiera młoda kobieta i jej syn – to tragiczne i
straszne. Za

ś

podwójnie straszne i absurdalne, kiedy umieraj

ą

tak okropn

ą

i gwałtown

ą

ś

mierci

ą

.

A przecie

ż

historia zagłady tej rodziny jest całkiem zwyczajna.

Ojciec udał si

ę

wła

ś

nie na posterunek, aby strzec wiosk

ę

przed

nieproszonymi go

ść

mi. Akurat w tym czasie nadleciał lotnik z „bojowym”

zadaniem – pozby

ć

si

ę

swego

ś

mierciono

ś

nego ładunku. Pikuj

ą

c nad

wiosk

ą

, spuszczał kuliste bomby i meldował pewnie dowództwu o

zniszczeniu gniazda bojowników, a w tym momencie w rodzinie Chamzata
Echajewa po wieczne czasy zamieszkał smutek. Pogrzebawszy

ż

on

ę

i

synka, ojciec zabrał pozostałe przy

ż

yciu córki i wyjechał – musiał przecie

ż

chroni

ć

tych, którzy mu pozostali, i leczy

ć

rann

ą

Ched

ę

.

Strona 23 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Stale my

ś

l

ę

o tych „asach przestworzy” – lotnikach. Pewnie na

miejscu serca maj

ą

„zimny silnik”, kiedy tward

ą

r

ę

k

ą

poci

ą

gaj

ą

za spust i

spuszczaj

ą

ś

mier

ć

na głowy starców, dzieci i kobiet.

27-letnia Zurka ciemn

ą

pa

ź

dziernikow

ą

noc

ą

rozwieszała bielizn

ę

swojej nowo narodzonej córeczki. Pewnie ostatni

ą

rzecz

ą

, jak

ą

usłyszała,

był złowrogi warkot samolotu. Na dom, w którym mieszkała wraz z
rodzin

ą

, spuszczono bomby gł

ę

binowe (2)… Mieszka

ń

cy wnioski byli

wstrz

ąś

ni

ę

ci potwornym widokiem, jaki zobaczyli w sło

ń

cu poranka. Dzieci

jednak cudem ocalały. Jak mówi

ą

doro

ś

li – starszej dziewczynce, Eset,

przydałaby si

ę

pomoc psychoterapeuty. Ale na taki luksus nie mo

ż

e sobie

pozwoli

ć

zwykła czecze

ń

ska dziewczynka – zreszt

ą

, takich jak ona, jest

bardzo wielu.

Wiosna 2002 była przełomem w

ż

yciu mieszka

ń

ców wioski – po

wielu miesi

ą

cach tułaczki do domów, które ocalały, zacz

ę

li wraca

ć

ludzie.

Przestały te

ż

nad nami lata

ć

samoloty i wioska od

ż

ywała. Zaj

ę

cia szkolne

rozpocz

ę

ły si

ę

w biedzie i n

ę

dzy. Pouczyli

ś

my si

ę

troch

ę

w pi

ą

tej klasie i

sko

ń

czyli

ś

my szóst

ą

, a potem nast

ą

piły zasłu

ż

one wakacje.

W pogodny czerwcowy poranek mój klasowy kolega Alichan

Abatajew poszedł na pastwisko z krowami … po raz ostatni. Wszedł na
zamaskowan

ą

min

ę

.

1 wrze

ś

nia 2002, kiedy wszyscy cieszyli si

ę

pierwszym dniem

nauki, a w naszej klasie panowała przytłaczaj

ą

ca cisza – tak dotkliwie

odczuwali

ś

my nieobecno

ść

Alichana, ale jeszcze trudniej było patrze

ć

na

jego matk

ę

i brata.

W czasie swego krótkiego

ż

ycia zobaczyli

ś

my taki ogrom

nieszcz

ęść

i smutku,

ż

e cz

ę

sto niejeden starzec w ci

ą

gu długiego

ż

ycia

tyle nie do

ś

wiadczy.

Mieszkamy na przepi

ę

knej ziemi, mamy wspaniałe obyczaje i

tradycje piel

ę

gnuj

ą

ce dobro i sprawiedliwo

ść

.

ś

ycie naszych przodków

opisywali Lermontow, Puszkin, Tołstoj i Soł

ż

enicyn. Mikołaj II dzi

ę

kował

czecze

ń

skim matkom,

ż

e wychowały takich dzielnych synów. Prawdziwy

Czeczen nie odmówi go

ś

ciny ani bli

ź

niemu, ani wrogowi, je

ś

li ten znajdzie

si

ę

w potrzebie.

Wierz

ę

w ducha moralno

ś

ci mojego narodu, w t

ę

jego sił

ę

, której

nie złamie

ż

adna dziejowa zawierucha.

Wierz

ę

,

ż

e w niedługim czasie namaluj

ę

obraz rodzinny

czecze

ń

skiej w ja

ś

niejszych barwach, napisz

ę

o szcz

ęś

ciu, rado

ś

ci,

weselu, o rodzinie wyleczonej z ran i optymistycznie patrz

ą

cej w

przyszło

ść

.

Na koniec pragn

ę

wezwa

ć

wszystkich do pami

ę

tania o

przeszło

ś

ci i o tych, którzy od nas odeszli na zawsze – powinni

ś

my

ż

y

ć

za

siebie i za nich.

Strona 24 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Przypisy:

<!--[if !supportLists]-->(1)

<!--[endif]-->Wioska Czyszki znajduje si

ę

na

południe od Groznego, na zachodnim brzegu rzeki Argun. Była lojalna
w stosunku do władz federalnych zarówno w pierwszej, jak i drugiej
wojnie czecze

ń

skiej.

„Bomby głębinowe” w marynarce wojennej używane są do
niszczenia łodzi podwodnych. W Czeczenii „bombami
głębinowymi” nazywano bomby lotnicze o dużej sile rażenia,
przeznaczone głównie do burzenia betonowych schronów.

Prze

ż

yli

ś

my trzy wojny

Madina Fura

ż

owa, Grozny, szkoła nr 27, kl.11

Mieszkam w Groznym prawie pi

ę

tna

ś

cie lat. Prze

ż

yli

ś

my tutaj trzy wojny.

Kiedy zacz

ę

ła si

ę

pierwsza wojna czecze

ń

ska, przeprowadzili

ś

my si

ę

do

Inguszetii, do krewnych. Nasza rodzina składa si

ę

z pi

ę

ciu osób: taty, mamy, sióstr

Mariny (15 lat) i Chedy (2 lata) oraz mnie. Ale wtedy jeszcze Chedy nie było na

ś

wiecie,

urodziła si

ę

dopiero w 2001 roku.

Chocia

ż

nie byli

ś

my naocznymi

ś

wiadkami tego, co działo si

ę

wtedy w Groznym,

to uwa

ż

nie

ś

ledzili

ś

my rozgrywaj

ą

ce si

ę

tam wydarzenia: ostrzał artyleryjski i

ś

mier

ć

niewinnych ludzi. Bardzo to prze

ż

ywali

ś

my. Uciekaj

ą

c z Groznego, zostali

ś

my ostrzelani

– to było straszne: zabite dzieci, kobiety, starcy i kr

ążą

ce nad nami samoloty. Z pomoc

ą

Allacha nasza rodzina przebyła t

ę

drog

ę

bez ofiar w ludziach.

Tato i mama wrócili, kiedy tylko si

ę

troch

ę

uspokoiło. Nas z siostr

ą

przywieziono

tu nieco pó

ź

niej. Nie mogli

ś

my pozna

ć

rodzinnego miasta. Ju

ż

po drodze widzieli

ś

my

le

żą

ce na polach martwe krowy, psy, koty, kury.

Wszyscy nasi krewni mieszkali dawniej w Groznym – dziadek, babcia, wujkowie,

ciocie. Dziadek wspominał, jakie to było miasto - pi

ę

kne, wysokie domy, kina, cyrk, kluby,

ile było ludzi, młodzie

ż

y, jak chodzili do teatru, do kina. A teraz on nie chce wraca

ć

, bo

ż

ycie stało si

ę

tutaj bardzo niebezpieczne, wszystko zostało zniszczone.

Druga wojna czecze

ń

ska, która zacz

ę

ła si

ę

w roku 1999, była dla mnie pasmem

koszmarnych prze

ż

y

ć

. Pierwszego dnia wojny ja, moja siostra Marina i wszyscy moi

przyjaciele wracali

ś

my ze szkoły do domu. Nagle nad nami pojawiły si

ę

samoloty, a

potem niedaleko nas usłyszeli

ś

my wybuch. Przybiegli

ś

my do domu przera

ż

eni. Nie

zastali

ś

my tam nikogo, mama była w pracy, jest nauczycielk

ą

w młodszych klasach, a

tato równie

ż

był w pracy, jest kierowc

ą

. Po chwili poszli

ś

my sprz

ą

ta

ć

schron, ale za

bardzo nam si

ę

nie przydał. Z ka

ż

dym dniem było coraz gorzej, na moje miasto spadały

bomby i pociski.

Strona 25 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Trzeciego dnia mnie i Marin

ę

wsadzono do autobusu, a rodzice zostali w

mie

ś

cie. Tego dnia nigdy nie zapomn

ę

, na moich oczach gin

ę

li ludzie, dzieci płakały,

kobiety lamentowały, starsi ludzie krzyczeli, zabierano naszych chłopców. W kobiet

ę

z

male

ń

kim dzieckiem trafił pocisk, było pełno krwi, zgin

ę

li na miejscu. Nikt do nich nie

podchodził, ka

ż

dy si

ę

bał.

Autobus jad

ą

cy przed nami wyleciał w powietrze (2), ale my prze

ż

yli

ś

my. W

ko

ń

cu dotarli

ś

my do krewnych. To była okropna podró

ż

. Poszli

ś

my na noc do obcych

ludzi.

Teraz cała nasza rodzina mieszka w Inguszetii, tylko my wrócili

ś

my do

Groznego. Nie chc

ę

wyje

ż

d

ż

a

ć

z tego miasta. Tu si

ę

urodziłam, tu

ż

yli moi przodkowie.

Jestem narodowo

ś

ci inguskiej, ale bardzo lubi

ę

naród czecze

ń

ski.

Nie ma ju

ż

domu, w którym mieszkali dziadkowie. W pobliskiej szkole nr 49 uczył

si

ę

mój ojciec, potem ja. Szkoła te

ż

bardzo ucierpiała w tej wojnie.

Teraz mieszkamy gdzie indziej i chodz

ę

do szkoły nr 27. Niedawno pojechali

ś

my

na olimpiad

ę

. Razem z przyjaciółmi znalazłam si

ę

pod ostrzałem artyleryjskim, w samym

centrum miasta, gdzie było najwi

ę

cej ludzi. Wszyscy uciekali w popłochu.

Naród czecze

ń

ski i wszyscy, którzy prze

ż

yli wojn

ę

w Czeczenii, b

ę

d

ą

takie sceny

pami

ę

tali do samej

ś

mierci. Pragn

ę

, by ludzie po przeczytaniu tego wypracowania

zrozumieli,

ż

e mamy ju

ż

do

ść

ż

ycia w

ś

ród ruin naszych domów, bez

ś

wiatła, komunikacji,

bez wody. Nasze osiedla s

ą

daleko od głównej magistrali czy centrów handlowych.

Wieczorami, kiedy odrabiamy lekcje, nie ma

ś

wiatła, praktycznie nic nie wida

ć

, a rano

znów to samo – przychodzimy do szkoły, nic nie wida

ć

, ciemno w klasach.

Teraz moje miasto stopniowo odradza si

ę

, buduje si

ę

nowe domy. Mam

nadziej

ę

,

ż

e jeszcze kiedy

ś

rozkwitnie.

Przypisy:

<!--[if !supportLists]-->(1)

<!--[endif]-->Prawdopodobnie 21 wrze

ś

nia.

„Autobus, jadący przed nami, wyleciał w powietrze” – 24
września 1999 samoloty lotnictwa federalnego
bombardowały szosę Rostów–Baku w rejonie wsi Samaszki.
Zginęli wtedy pasażerowie jednego z autobusów. (Wg
raportu Amnesty International, listopad 1999).

Samaszki

Strona 26 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Irman Sugaipow, Samaszki, dystrykt aczchoj-martanowski,

szkoła nr 3, kl. 10

Tego roku drzewa długo stały w zielonej szacie. Potem nadszedł

listopad, kiedy to zwykle lasy i sady Czeczenii trac

ą

ju

ż

ż

nokolorowe

listowie. Dziwnie zatem chodziło si

ę

po dywanie zielonych li

ś

ci, które

szele

ś

ciły pod nogami suche i zesztywniałe od porannych przymrozków.

Starzy ludzie, pami

ę

taj

ą

cy z dawnych czasów podobne niezwykłe

zjawiska przyrody, przepowiadali nieszcz

ęś

cie: B

ę

dzie wiele sierot –

wieszczyli.

Nieszcz

ęś

cie nie dało na siebie długo czeka

ć

: grudzie

ń

przyniósł

Czeczenii wojn

ę

– dziwn

ą

i straszn

ą

, odwracaj

ą

c

ą

poj

ę

cia dobra i zła.

Zburzone domy, zgliszcza,

ś

mieci, ogromne dziury w drogach –

same ruiny, jakby kto

ś

chciał zetrze

ć

wszystko z oblicza Ziemi.

Teraz pozostały tu jedynie zdziczałe psy i ludzie, którzy nie maj

ą

dok

ą

d pój

ść

, i do tego jeszcze

ż

ołnierze z broni

ą

w r

ę

ku, którzy od rana

do wieczora chodz

ą

po domach w poszukiwaniu nowych ofiar, tłumacz

ą

c,

ż

e przeprowadzaj

ą

kontrole. W ci

ą

gu dnia, mimo trudnych warunków

ż

ycia, istniej

ą

jeszcze pozory normalno

ś

ci, ale noc

ą

….

Co dzieje si

ę

noc

ą

?

Bombardowania, strzelaniny - cał

ą

noc sp

ę

dza si

ę

w strachu:

stale my

ś

lisz,

ż

e za chwil

ę

padnie na ciebie, na twój dom czy twoich

bliskich. Wychodz

ą

c rano z domu, widzisz na ulicy czy na podwórku

ś

wie

ż

e odłamki i łuski pocisków po wczorajszym ostrzale.

ś

adna noc nie

mija bez ofiar, czasami gin

ą

całe rodziny zabijane przez nieznanych,

zamaskowanych osobników. Czasem bandyci nawet nie zakładaj

ą

masek.

A ile ludzi ginie! Krewni szukaj

ą

ich latami i nie mog

ą

znale

źć

. S

ą

szcz

ęś

liwi, kiedy znajd

ą

chocia

ż

zwłoki zaginionego. W spalonym i

zbombardowanym mie

ś

cie cz

ę

sto widzi si

ę

w

ś

ród ruin napis kred

ą

czy

farb

ą

na rozwalonej bramie: „Tu mieszkaj

ą

ludzie”. Zdarzaj

ą

si

ę

te

ż

inne

napisy: „Nie ma czego bra

ć

, wszystko rozgrabione”. Ale nie znajdziesz nic

trafniejszego od słów: „Witamy w piekle!”. Tak kto

ś

napisał na murze

urz

ę

du pa

ń

stwowego przy wje

ź

dzie do miasta.

I w takich potwornych warunkach ludzie staraj

ą

si

ę

jako

ś

prze

ż

y

ć

.

W naszej rodzinnej wsi Samaszki, w czasie pierwszego szturmu,

7-8 kwietnia 1995, mieszka

ń

cy wywieszali na bramach białe prze

ś

cieradła

na znak,

ż

e mieszkaj

ą

tu ludzie pragn

ą

cy spokoju. Wielu z nich nie

prze

ż

yło ataku.

Strona 27 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Tylko w czasie pierwszej wojny czecze

ń

skiej Samaszki były

dwukrotnie atakowane: w nocy z 7 na 8 kwietnia 1995 i w marcu 1996 (1).
Wielu mieszka

ń

ców wioski na długo przed rozpocz

ę

ciem działa

ń

wojennych opu

ś

ciło swoje domy. Porzuciwszy cały dorobek

ż

ycia, uciekli

do Inguszetii. Ale nawet w

ś

ród starszych byli tacy, którzy zapewniali,

ż

e

spokojnym obywatelom nic nie mo

ż

e si

ę

sta

ć

. Zostawali wi

ę

c, by pilnowa

ć

domu i dobytku. Przypadł im w udziale gorzki los. Na jednej tylko ulicy
bomby zniszczyły wszystkie domy. Zgin

ę

ło tam 13 osób, jedni spaleni

ż

ywcem, inni rozstrzelani.

Byli to ludzie, którzy nie mieli z wojn

ą

nic wspólnego, pilnowali

tylko swego dobytku. W

ś

ród nich byli Zachar Kabirow i Supian Minajew,

weterani Wielkiej Wojny Ojczy

ź

nianej. Tego fatalnego dnia mieli na sobie

wszystkie ordery i odznaczenia.

Krzyki palonych

ż

ywcem Madu Rasujewa i jego

ż

ony Kiesirt

słyszała Ziła Batyrgałdiewa, mieszkaj

ą

ca na s

ą

siedniej ulicy. „Wzywali

pomocy - mówiła pó

ź

niej Ziła - ale nie mogłam wyj

ść

z ukrycia, bo

spotkałoby mnie to samo”. A w tym czasie ich syn, Hasan, stał
przywi

ą

zany sznurami i lin

ą

do transportera opancerzonego. Pó

ź

niej

opowiadał: „Jestem przywi

ą

zany do batra* i widz

ę

, jak

ż

ołnierze, gdy

podpal

ą

ze trzy budynki, odpoczywaj

ą

,

ć

mi

ą

c beztrosko papierosy, a

potem id

ą

dalej. Szli tak wzdłu

ż

ulicy Stepowej. Na jezdni le

ż

ał zabity. W

tym czasie z bramy jednego z domów wyprowadzono jakiego

ś

Rosjanina,

którego

ż

ołnierze pytali: «Rosjanin? To co tu robisz?» – «Przyjechałem do

kolegi». – «Do Czeczena?» – «Tak, razem słu

ż

yli

ś

my w wojsku.» –

«Czeczen jest twoim koleg

ą

?!» – i zacz

ę

li go bi

ć

. Bili tak długo, a

ż

si

ę

zm

ę

czyli i musieli odpocz

ąć

.

Ś

miali si

ę

: «Pewnie po to przyjechałe

ś

? Mów,

co tu robisz!» – «Nie mam dokumentów. Chciałem tu gdzie

ś

zamieszka

ć

,

pracowa

ć

, pomaga

ć

innym». – «Dla Czeczenów chciałe

ś

pracowa

ć

?!»

Zwi

ą

zali go i jeszcze dwóch innych i pop

ę

dzili nas w stron

ę

stacji. Na

przeje

ź

dzie nas rozwi

ą

zali. Mnie wrzucili do rowu. Ich dowódca

powiedział: «Zastrzelcie ich, chłopcy» - i odszedł. Kiedy wrócił, krzyczał:
«Jeszcze si

ę

z nimi nie rozprawili

ś

cie?! Jeste

ś

cie baby?! Nie umiecie ich

załatwi

ć

?!». Potem przyjechał jaki

ś

samochód. «Nie teraz – słysz

ę

-

ładowa

ć

ich». Wsadzili nas na ci

ęż

arówk

ę

, a z tyłu jechał bater z

karabinem maszynowym. Zawieziono nas do obozu, gdzie na ziemi le

ż

ało

wielu je

ń

ców. Nam te

ż

kazali si

ę

poło

ż

y

ć

. Zacz

ą

ł obw

ą

chiwa

ć

nas pies, a

którego

ś

nawet ugryzł. Chciałem zobaczy

ć

, co si

ę

dzieje. Ledwie

podniosłem głow

ę

, zaraz oberwałam kolb

ą

– zabronili patrze

ć

.

Potem wieziono nas do helikoptera. W samochodzie le

ż

eli

ś

my

czterema warstwami. Nasza czwórka była w ubraniu, pozostali –
rozebrani do pasa, a niektórzy w samych tylko spodenkach. Kiedy
dojechali

ś

my, wyrzucono nas z samochodu. Kto nie dawał rady biec, tego

gryzły psy. Biegli

ś

my wzdłu

ż

szeregu

ż

ołdaków pod ciosami ich uderze

ń

.

Bito nas równie

ż

przy załadunku do

ś

migłowca. Trudno było bowiem

wchodzi

ć

po trapie z r

ę

koma zwi

ą

zanym do tyłu. Je

ś

li kto

ś

nie dawał rady,

był bity, a je

ś

li kto

ś

upadł, był gryziony przez psy. Przy wej

ś

ciu do

helikoptera – znowu bicie. Podobnie było przy wysiadaniu w Mozdoku. Na
punkcie filtracyjnych wszystkich samaszkowian znowu przepu

ś

cili «przez

szereg», tłuk

ą

c kijami i kolbami. Obozowe cele były przepełnione. Na

szcz

ęś

cie, nie trzymali mnie tam długo, ju

ż

10 kwietnia byłem wolny.

Zmusili mnie tylko do podpisania o

ś

wiadczenia,

ż

e nie b

ę

d

ę

si

ę

skar

ż

ył”.

Kiedy wrócił do domu, nie zastał ju

ż

rodziców przy

ż

yciu. Pozostał

po nich tylko popiół. W tym popiele znalazł kolczyk swojej matki. Przyszło
mu jeszcze prze

ż

y

ć

ś

mier

ć

ż

ony i dziecka. To było ju

ż

ponad jego siły. Po

trzech latach sam ju

ż

nie

ż

ył. Osierocone dzieci nie miały zatem nikogo

bliskiego.

Rosyjscy wojskowi

ś

wiadomie rzucali do piwnic granaty, je

ż

eli

tylko przypuszczali,

ż

e mog

ą

tam znajdowa

ć

si

ę

ludzie. Wybuch granatu

Strona 28 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

zabijał najcz

ęś

ciej starców, kobiety i dzieci. Kiedy

ś

zgin

ę

ło w ten sposób

sze

ś

cioro dzieci, a dwoje zostało rannych. Kiedy na drugi dzie

ń

oprawcy

wrócili, mimo usilnych pró

ś

b ocalałych, dobili rannych. Pozostali przy

ż

yciu

mieszka

ń

cy Samaszek opowiadali,

ż

e po odej

ś

ciu wojskowych, prawie w

ka

ż

dym domu znajdowano ampułki po narkotykach, głównie promedolu, i

strzykawki. To by

ś

wiadczyło,

ż

e

ż

ołnierze nie byli

ś

wiadomi, co robi

ą

.

W wyniku tej jednej operacji w Samaszkach zgin

ę

ło 130

mieszka

ń

ców (2) i spalono całe ulice.

Ale na tym nie sko

ń

czyły si

ę

udr

ę

ki samaszkowian. Czekało ich

jeszcze co

ś

gorszego. W marcu 1996 zacz

ę

ły si

ę

nowe do

ś

wiadczenia.

Je

ś

li przy pierwszym ataku

ż

ołnierze posługiwali si

ę

technicznymi

urz

ą

dzeniami wojskowymi i automatami, to tym razem zastosowali

wszystkie rodzaje broni: samoloty, helikoptery, wyrzutnie „Grad” i inne.
Samaszki zostały zrównane z ziemi

ą

. Nie ocalał ani jeden dom. Ze wsi

wywieziono cztery kamazy zabitego bydła. Wsz

ę

dzie walały si

ę

odłamki

pocisków. Ludzie zostali

ż

ywcem pogrzebani w piwnicach. W czasie tej

operacji w Samaszkach zgin

ę

ło 187 ludzi (3). Byli to cywilni mieszka

ń

cy

wioski: dzieci, starcy i kobiety.

A co mamy dzisiaj? Przeszło

ść

przesi

ą

kni

ę

t

ą

strasznymi

wspomnieniami i niepewn

ą

przyszło

ść

. Mamy te

ż

ogromn

ą

nadziej

ę

i

wiar

ę

w Allacha… I tym

ż

yjemy.

Przypisy:

* BTR = transporter opancerzony

<!--[if

!supportLists]-->(1)

<!--[endif]-->7

kwietnia

1995

roku

w

Samaszkach miało miejsce starcie oddziałów sił federalnych z
nieliczn

ą

grup

ą

bojowników, którzy nie zd

ąż

yli opu

ś

ci

ć

wioski, na

skutek czego zgin

ę

ło kilku wojskowych rosyjskich. Nast

ę

pnego dnia

przeprowadzono we wsi karn

ą

operacj

ę

, w czasie której, wg informacji

„Memoriału” zabito 103 mieszka

ń

ców.

<!--[if !supportLists]-->(2)

<!--[endif]-->Wg informacji „Memoriału” zabito

103 mieszka

ń

ców – p. wy

ż

ej.

<!--[if !supportLists]-->(3)

<!--[endif]-->By

ć

mo

ż

e chodzi o sum

ę

ofiar w

nast

ę

pstwie obydwu ataków na wiosk

ę

, zob. wy

ż

ej.

Niebo nad Gudermesem

Ajna Kierimowa, okr

ę

g rostowski, stanica Jegorłykowska, kl. 11

Czeczenia to kraj niewielki, otoczony ze wszystkich stron górami i

lasami. Cał

ą

jej powierzchni

ę

przecinaj

ą

wi

ę

ksze lub mniejsze rzeki.

Strona 29 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Najwi

ę

ksza z nich, od wieków opiewana przez poetów – Terek – toczy

swe m

ę

tne wody z samego serca gór. A przez mój rodzinny Gudermes

przepływa Gums – rzeka, która zda si

ę

nie mie

ć

pocz

ą

tku ani ko

ń

ca,

niezbyt gł

ę

boka i niezbyt szeroka. Stoj

ą

c na jej

ś

rodku, mo

ż

na zobaczy

ć

na dnie drobne kamyczki i rybki, które, dostawszy si

ę

w jej bystry nurt,

próbuj

ą

mu si

ę

przeciwstawi

ć

. A kiedy w upalny letni dzie

ń

wyk

ą

piesz si

ę

w Gumsie, poczujesz przypływ nieprawdopodobnej siły, ochoty do

ż

ycia,

potrzeby pomagania słabszym i pracy dla dobra Ojczyzny.

Rodzina nasza mieszkała w mie

ś

cie Gudermes przy ulicy Kirowa.

T

ę

ulic

ę

przypominały mi potem wszystkie inne ulice - czy to w stanicy

Jegorłykowskiej, czy te

ż

w innych miastach, do których rzucał mnie los

tułacza. W Gudermesie jest wiele domów prywatnych, ale s

ą

te

ż

bloki i

szkoły, a w

ś

ród nich moja ulubiona – szkoła nr 1. Chodziłam do niej dwa

lata. W mie

ś

cie była te

ż

szkoła sztuk plastycznych, gdzie uczyłam si

ę

rysunków. Tory kolejowe dzieliły miasto na dwie cz

ęś

ci, a nad nimi wznosił

si

ę

wysoki wiadukt, po którym bali

ś

my si

ę

chodzi

ć

. Do centrum mo

ż

na

było si

ę

dosta

ć

jedynie po tej estakadzie. Zapami

ę

tałam jeszcze

wielopi

ę

trowy budynek Wy

ż

szej Szkoły Pedagogicznej.

Na przedmie

ś

ciu Gudermesu znajdowało si

ę

niewielkie osiedle –

taki mały auł. Tam mieszkali krewni ze strony taty. Cz

ę

sto je

ź

dzili

ś

my do

nich w odwiedziny i bawili

ś

my si

ę

z ich dzie

ć

mi. To osiedle obejmowało

zaledwie trzy, cztery długie ulice. Wszyscy tu si

ę

bardzo dobrze znali. Na

skraju aułu znajdował si

ę

meczet, a za nim cmentarz, gdzie spoczywało

wielu naszych przodków. Niebo nad Gudermesem zawsze wydawało mi
si

ę

czystsze i bardziej bł

ę

kitne ni

ż

nad innymi miastami czy wioskami.

Cz

ę

sto, kiedy przyje

ż

d

ż

ałam do Groznego, do dziadków,

zauwa

ż

ałam,

ż

e niebo tutaj nie jest tak jasnobł

ę

kitne jak nad moim

miastem, a jego szaroniebieska barwa harmonizuje z szaro

ś

ci

ą

wielkich

blokowisk. W Groznym znajduje si

ę

wiele zakładów przetwórstwa

naftowego i przedsi

ę

biorstw chemicznych, jednak ich mnogo

ść

nie psuje

pi

ę

kna ton

ą

cego w zieleni miasta.

Nadszedł rok 1991. Moja mama wspomina: „Coraz cz

ęś

ciej

zacz

ę

ły pojawia

ć

si

ę

ogłoszenia o sprzeda

ż

y domów (1). Serce si

ę

ś

ciskało. Czuło si

ę

nadci

ą

gaj

ą

ce zmiany, gasła rado

ść

ż

ycia. Trzy lata

ź

niej w Czeczenii wybuchła wojna, a 14 grudnia 1995 zacz

ę

ła si

ę

strzelanina w Gudermesie (2). Na dachach domów pojawili si

ę

snajperzy.

Ja z dzie

ć

mi i s

ą

siadka z dwoma synami przesiedzieli

ś

my dwa dni w

piwnicy naszego domu. Wychodzili

ś

my na gór

ę

tylko po wod

ę

i co

ś

do

jedzenia, i to bardzo rzadko.

W ko

ń

cu postanowili

ś

my przedosta

ć

si

ę

do schronu. Powoli i

ostro

ż

nie, kul

ą

c si

ę

pod gradem kul, przechodzili

ś

my przez główn

ą

ulic

ę

.

Dr

ż

eli

ś

my ze strachu, kiedy kule

ś

wiszczały nam koło uszu. Rano, po

sp

ę

dzonej w schronie nocy, dowiedzieli

ś

my si

ę

,

ż

e miasto b

ę

dzie

bombardowane.

Kobiety, starcy i dzieci wyszli na ulic

ę

i skierowali si

ę

w stron

ę

stoj

ą

cych autobusów z białymi chor

ą

giewkami. Autobusy miały tabliczki z

nazwami

miejscowo

ś

ci,

do

których

ewakuowano

mieszka

ń

ców

Gudermesu. Postanowiłam pojecha

ć

do Majrtupu (3), gdzie mieszkała

moja kole

ż

anka z pracy. Kiedy przyjechali

ś

my do miasta, udało mi si

ę

szybko odnale

źć

dom Łajzy. Powitała mnie jak siostr

ę

: obejmowały

ś

my si

ę

i płakały. Pomagałam jej zajmowa

ć

si

ę

domem i gospodarstwem. Ale, jak

to si

ę

mówi, w go

ś

cinie dobrze, jednak w domu najlepiej, wi

ę

c wrócili

ś

my

do Gudermesu.”

Strona 30 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Byłam wtedy mał

ą

dziewczynk

ą

. Pami

ę

tam tylko,

ż

e na ulicach

było du

ż

o transporterów opancerzonych i czołgów, a na niebie mnóstwo

ś

migłowców i samolotów. Po ulicach chodzili m

ęż

czy

ź

ni w maskuj

ą

cych

uniformach. Całe noce trwała bezładna strzelanina. Kładli

ś

my si

ę

spa

ć

w

ubraniach na wypadek, gdyby przyszło nam ucieka

ć

.

ś

ycie w mie

ś

cie

jakby si

ę

zatrzymało, było to przera

ż

aj

ą

ce. Szkoły zostały zamkni

ę

te, wi

ę

c

nasza rodzina postanowiła znów wyjecha

ć

. Razem z nami pojechała te

ż

s

ą

siadka, ciocia Marina, z dzie

ć

mi. Swoje rzeczy wiozła na sankach, a

mama niosła torb

ę

z naszym dobytkiem. Był zimny styczniowy dzie

ń

.

Dotarli

ś

my do Chasawjurtu, stamt

ą

d do Kizlaru, a w ko

ń

cu do

Wołgogradu. Dalej nasze drogi si

ę

rozeszły. Ciocia Marina zdecydowała

si

ę

jecha

ć

do okr

ę

gu samarskiego, a my do rostowskiego. Usiedli

ś

my,

zapłakali i rozstali

ś

my si

ę

. Nasza droga prowadziła do stanicy

Jegorłykowskiej. Przyjechali

ś

my do dziadków, którzy sami niedawno

przedostali si

ę

tutaj. Dla brata Janusa postarano si

ę

o miejsce w

przedszkolu „Rumianek”, a ja poszłam do szkoły nr 11, która wkrótce stała
mi si

ę

bardzo bliska.

Min

ę

ła wiosna, nadszedł czerwiec. Dowiedzieli

ś

my si

ę

,

ż

e w

Gudermesie zapanował ju

ż

spokój i wracali

ś

my z nadziej

ą

,

ż

e wszystko

si

ę

uło

ż

y.

Nie mogli

ś

my pozna

ć

miasta: biblioteka przy klubie kolejowym w

ruinie, w mie

ś

cie pełno wahhabitów (4). O wszystkim decyduj

ą

ich s

ą

dy.

ś

ycie wkroczyło na mrocz

ą

ś

cie

ż

k

ę

: w szkole nie ma komu uczy

ć

,

wodoci

ą

gi nie działaj

ą

, wod

ę

trzeba przywozi

ć

, brak pr

ą

du, bo zniszczono

elektrowni

ę

, ci

ą

gła strzelanina i wybuchy, pal

ą

si

ę

domy. Jaki

ś

czas

prze

ż

yli

ś

my w tym koszmarze, ale wkrótce postanowili

ś

my pojecha

ć

z

powrotem do Jegorłykowskiej stanicy. Kupili

ś

my oficyn

ę

i zacz

ę

li

ś

my

„przychodzi

ć

do siebie”. Jednak koszmarne prze

ż

ycia pozostawiły swój

niezatarty

ś

lad. Kiedy tylko mój mały braciszek zobaczył na niebie

helikopter, biegł do domu z krzykiem,

ż

e zaraz b

ę

d

ą

nas bombardowa

ć

.

Trzeba mu było tłumaczy

ć

,

ż

e tutaj jest inne

ż

ycie, nie ma wojny. Musiało

min

ąć

kilka lat zanim zapomniał o strachu i zacz

ą

ł spokojnie

ś

ledzi

ć

lot

„stalowej wa

ż

ki” po niebie.

Dzisiaj mama wspomina: „Min

ę

ły lata, dzieci podrosły. Nadszedł

czas, by wyprawia

ć

im wesela. Zewsz

ą

d zje

ż

d

ż

aj

ą

si

ę

go

ś

cie, bo los

porozrzucał ich po całej Rosji. Kiedy zbieramy si

ę

razem,

ś

piewamy te

same pie

ś

ni co w Gudermesie i ta

ń

czymy lezgink

ę

. A kiedy rozlega si

ę

hymn Groznego, w oczach mimo woli pojawiaj

ą

si

ę

łzy. Dzieci prosz

ą

nas,

by

ś

my nie płakali, bo nie rozumiej

ą

, co znaczy porzuci

ć

kraj ojczysty,

ziemi

ę

, gdzie człowiek si

ę

urodził i dorósł. Ze wzgl

ę

du na nie

przestawili

ś

my si

ę

mentalnie i my

ś

limy,

ż

e dobrze jest tam, gdzie dobrze

jest naszym dzieciom. W stanicy mieszka wiele rodzin, które
przyprowadziły si

ę

tutaj z Groznego i Gudermesu. Wszyscy oni

wspominaj

ą

lata sp

ę

dzone w Czeczenii, ale Jegorłyk to nasza nowa

ojczyzna, gdzie zapuszczamy korzenie, to nasza tera

ź

niejszo

ść

i

przyszło

ść

”.

Teraz ta skromna stanica Jegorłykowska stała si

ę

moj

ą

drug

ą

ojczyzn

ą

, chocia

ż

ż

al było wyje

ż

d

ż

a

ć

z ojczystego kraju i rodzinnego

miasta. Z pocz

ą

tku co noc

ś

niła mi si

ę

Czeczenia z jej wartkimi rzekami,

górskimi szczytami i zmienn

ą

pogod

ą

. Z czasem wszystko si

ę

zaciera.

Teraz, chocia

ż

niekiedy przy

ś

ni mi si

ę

ojczysty kraj, to ju

ż

nie tak barwnie i

wyrazi

ś

cie, jak wtedy, siedem lat temu. Mog

ę

si

ę

tylko domy

ś

la

ć

, w co

wojna zmieniła mój kraj i czasem dowiaduj

ę

si

ę

czego

ś

o Czeczenii z

wiadomo

ś

ci telewizyjnych. Jestem pewna,

ż

e jak długo b

ę

d

ę

ż

yła i

gdziekolwiek b

ę

d

ę

mieszkała, nigdy nie zapomn

ę

lat sp

ę

dzonych w

Ojczy

ź

nie.

Strona 31 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Przypisy:

<!--[if !supportLists]-->(1)

<!--[endif]-->Ko

ń

cem lat 80. zacz

ą

ł si

ę

odpływ ludno

ś

ci niewajnachskiej z Czeczenii, na któr

ą

wywierano

presje kryminalne.

<!--[if !supportLists]-->(2)

<!--[endif]-->14-17 grudnia w Czeczenii miały

miejsce wybory, którym towarzyszyły liczne naruszenia prawa i
falsyfikacje. W tym czasie dystrykty: wede

ń

ski, szatojski, szali

ń

ski i

no

ż

aj-jurtowski i szereg innych miejscowo

ś

ci Czeczenii znalazły si

ę

pod kontrol

ą

separatystów i nie mo

ż

na tam było zorganizowa

ć

wyborów. 14 grudnia, w celu uniemo

ż

liwienia przeprowadzenia

wyborów, oddziały bojowników wkroczyły do wielu znacz

ą

cych

miejscowo

ś

ci

Czeczenii.

W

rejonie

miejscowo

ś

ci

Szatoj,

Nowogroznie

ń

ski, Aczchoj-Martan doszło do star

ć

zbrojnych.

Oddziały Salmana Radujewa, Hunkar-paszy Israpiłowa, Sułtana
Gelischanowa zaj

ę

ły drugie co do wielko

ś

ci miasto Czeczenii,

Gudermes. W ci

ą

gu nast

ę

pnych dni próby wyp

ę

dzenia ich z miasta,

podj

ę

te przez stron

ę

rosyjsk

ą

, nie powiodły si

ę

. W mie

ś

cie toczyły si

ę

ci

ęż

kie walki. 19 grudnia do Urus-Martanu skierowano oddział

czecze

ń

skiej milicji, ale udało si

ę

unikn

ąć

starcia. 19-20 grudnia po

zmasowanym ataku artyleryjskim, bombardowaniach i ci

ęż

kich

walkach wojsko zaj

ę

ło Gudermes i przyst

ą

piło do jego „oczyszczania”.

<!--[if !supportLists]-->(3)

<!--[endif]-->Wioska w rejonie kurczłojewskim,

na wschód od Gudermesu.

Prawdopodobnie chodzi o lato 1998 roku. Po
ataku w grudniu 1997 roku na 136. brygadę
zmotoryzowaną w mieście Bujnaksk w
Dagestanie wzmogły się represje na
„wahhabitów” i wielu młodych zwolenników
radykalnego islamu – ponad tysiąc – uciekło do
Czeczenii. Tutaj, nie będąc ograniczonymi
więzami rodzinnymi czy jakimikolwiek innymi,
stali się narzędziem w rękach liderów religijnych
ekstremistów. Wpływ tych ostatnich stale rósł,
rosło też niezadowolenie Czeczenów z poczynań
„wahhabitów”. 15 lipca 1998 roku dziesiątki
mieszkańców Gudermesu zostało zabitych i
rannych w czasie starć między „wahhabitami” i
siłami podporządkowanymi prezydentowi
Asłanowi Maschadowowi. Jednak ten nie
wykazał się dostateczną stanowczością, nie
wykorzystał poparcia ludności czeczeńskiej,
zaprzepaścił możliwość ostatecznego
rozprawienia się z religijnymi ekstremistami,
którzy dalej działali, nie bacząc na decyzje
prawowitej władzy. To w znacznej mierze
przesądziło o wtargnięciu do Dagestanu w roku
1999 wojsk rosyjskich i początkach drugiej
wojny czeczeńskiej, a także o przejściu na stronę
sił federalnych muftiego Czeczenii Achmeda
Kadyrowa dowódców polowych, braci

Strona 32 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Jamadajewów, którzy latem 1998 roku
przeciwstawili się „wahhabitom” w Gudermesie.

„Bohcza” mojej babci

Milana Malcagowa, stanica Nurska,

szkoła nr 2, kl. 10

Moja babcia, Mariam Musajewa, przechowuje

bardzo cenn

ą

dla siebie rzecz. Jest to rodzaj koperty,

uszytej z aksamitnej tkaniny z podszewk

ą

w

ś

rodku.

Trzyma si

ę

w niej nici, igły, no

ż

yczki, skrawki ró

ż

nych

materiałów – wszystko, co niezb

ę

dne do robótek r

ę

cznych.

„Kopert

ę

” po zamkni

ę

ciu obwi

ą

zuje si

ę

sznurkiem,

przyszytym do jej klapki. Przedmiot ten nazywa si

ę

„bohcza” i został uszyty przez moj

ą

prababk

ę

, Załp

ę

Musajew

ą

. Kiedy

ś

ka

ż

da szanuj

ą

ca si

ę

Czeczenka musiała

taki przedmiot posiada

ć

. „Bohcze” szyto z brokatu, atłasu,

aksamitu,

ozdabiano

perełkami,

koralikami

lub

pasmanteri

ą

. Taka „bohcza” była cz

ęś

ci

ą

wyprawy

ś

lubnej

czecze

ń

skiej dziewczyny.

Histori

ę

zwi

ą

zan

ą

z „bohcz

ą

” poznałam, kiedy

razem z babci

ą

siedziałam w piwnicy w Groznym w roku

1995. Miałam wtedy zaledwie kilka lat, ale do tej pory
słysz

ę

warkot samolotów, brz

ę

k tłuczonych szyb, krzyki

kobiet i płacz dzieci. Kiedy bior

ę

do r

ę

ki „bohcz

ę

” i

ostro

ż

nie j

ą

rozwi

ą

zuj

ę

, przychodzi mi do głowy

wypowiedziane przez babuni

ę

zdanie: „Niedole, ucieczki,

wojny… prze

ś

ladowały nas od zawsze!”. Zastanawiaj

ą

c si

ę

dzisiaj nad losem mojego narodu, przywołuj

ę

w pami

ę

ci

dzieje mojej prababci.

W roku 1945 przybyła ona do stanicy Priedgornaja

we Wschodnim Kazachstanie. Znaleziono j

ą

w jednym z

wagonów z w

ę

glem i wyrzucono w biegu. Szukała szóstki

swoich dzieci, wywiezionych z Czeczenii do dalekiego,
zimnego kraju. Zesłano j

ą

do Południowego Kazachstanu,

a dzieci – do Wschodniego. Półtora roku tułała si

ę

od

jednej stanicy do drugiej. Z wielkim trudem udawało si

ę

jej

uprosi

ć

konduktorów, by pozwolono jej jecha

ć

w wagonach

z w

ę

glem. Podró

ż

owała bez ciepłej odzie

ż

y i bez kawałka

chleba.

Jej córka Załwa wspomina: „Ze stanicy

Priedgornaja do wioski Głubokoje mama przeszła noc

ą

ponad 10 kilometrów. Kiedy dotarła do wsi, usłyszała
melodi

ę

czecze

ń

skiej pie

ś

ni. Wtedy nogi same zacz

ę

ły j

ą

nie

ść

. Podeszła do chaty, w której zatrzymali

ś

my si

ę

i

zajrzała przez okno. W izbie paliła si

ę

lampa i w jej

ś

wietle

zauwa

ż

yła le

żą

c

ą

na stole własn

ą

„bohcz

ę

”, a obok

maszyn

ę

do szycia „Singer”. Zd

ąż

yła tylko zapuka

ć

i

upadła, nie miała sił nawet si

ę

poruszy

ć

. W tym czasie był

ju

ż

z nami ojciec, który dopiero co nas odnalazł. Usłyszał

pukanie, wyszedł i zobaczył mam

ę

, le

żą

c

ą

pod oknem.

Strona 33 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Wniósł j

ą

do domu. Była nie do poznania: cała czarna od

w

ę

glowego pyłu”.

Co przeszkodziło mojej prababci w wyje

ź

dzie

razem ze swoimi dzie

ć

mi?

Był luty 1944. Naród czecze

ń

ski oskar

ż

ono o

kolaboracj

ę

z Hitlerem, nawet najmniejsze dzieci były

uwa

ż

ane za potencjalnych „bandytów”. Nikt nie my

ś

lał, co

stanie si

ę

z dzie

ć

mi bez matek. Najstarszy syn prababci

pracował w Groznym. Miał dopiero 16 lat. Prababcia
pojechała do niego dzie

ń

przed wysiedleniem. Pradziadek

był na wojnie.

Prababcia Załpa wcze

ś

nie straciła rodziców. W

wieku 16 lat wyszła za m

ąż

za mojego pradziadka

Abusalmana. Prze

ż

yli razem 55 lat, wychowali sze

ś

cioro

dzieci. Pracowali w przemy

ś

le naftowym w Groznym.

Mieszkali na osiedlu baraków wraz z rodzinami Rosjan,
Ukrai

ń

ców, Arian,

ś

ydów. Jedna z jej córek wspomina:

„Czyta

ć

i pisa

ć

nauczył nas pan Torczy

ń

ski, człowiek

niezwykle m

ą

dry i

ś

wiatły, z zawodu nauczyciel.

Przyja

ź

niłam si

ę

z jego córk

ą

Tamar

ą

. W latach

dwudziestych, trzydziestych nie przyjmowano czecze

ń

skich

dzieci do szkół rosyjskich. Przez cztery lata miały si

ę

uczy

ć

w klasach czecze

ń

skich łaci

ń

skich liter, a dopiero potem

zapisywano je do pierwszej klasy. W rodzinach mówiono
po czecze

ń

sku, a z otoczeniem komunikowano si

ę

po

rosyjsku, arme

ń

sku czy ukrai

ń

sku. Nauczyciel Torczy

ń

ski

władał biegle j

ę

zykiem czecze

ń

skim.”.

ś

yli bardzo biednie. Prababcia szyła, robiła na

drutach, gotowała i opierała szóstk

ę

dzieci. W zakładzie

przemysłowym pracowała jako operator. Było jej trudno nie
tylko fizycznie, ale głównie psychicznie. W rodzinie
czecze

ń

skiej rola kobiety uwa

ż

ana jest tradycyjnie za

wielce zaszczytn

ą

, ale kobieta nie powinna przebywa

ć

sama mi

ę

dzy obcymi lud

ź

mi. To mieli za złe prababci jej

krewni i znajomi.

Przemiany społeczne odbijały si

ę

równie

ż

na

ż

yciu

codziennym zwykłych ludzi. Za wzorow

ą

prac

ę

prababcia

otrzymała w nagrod

ę

płaszcz. W kraju robiono wszystko, by

przeci

ą

gn

ąć

kobiety-góralki na stron

ę

zwolenników władzy

radzieckiej. Gazety krzyczały tytułami: „Góralki, zakładajcie
palta!”.

Córka Załwy wspomina, jak kiedy

ś

pradziadek

pojechał furmank

ą

do wioski Stare Atagi w odwiedziny do

krewnych. Była zima. Prababcia nie chciała zało

ż

y

ć

palta,

ale m

ąż

si

ę

uparł. Przyjechali do wioski i zatrzymali si

ę

koło

domu krewniaków. Wtedy w stron

ę

prababci posypał si

ę

grad kamieni. Płaszcz był dla nich symbolem zdrady
narodowych tradycji i obyczajów. Przed rewolucj

ą

przemysłow

ą

nie odczuwano potrzeby noszenia ciepłej

zimowej odzie

ż

y. Najcz

ęś

ciej w chłodniejsze dni narzucano

dodatkowo na siebie wielk

ą

, ciepł

ą

, wełnian

ą

chust

ę

. Kiedy

kobiety wł

ą

czyły si

ę

w proces produkcji, musiały zacz

ąć

nosi

ć

odpowiednie ubranie. Ale na wsiach wszystko, co

nowe

uwa

ż

ane

było

za

naruszanie

u

ś

wi

ę

conych

zwyczajów, zamach na wolno

ść

.

Strona 34 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Jednak stopniowo

ż

ycie rodziny pradziadków

poprawiało si

ę

: wychowywali dzieci, zbudowali własny dom

i jesieni

ą

mieli zamiar do niego si

ę

wprowadzi

ć

.

Ale wła

ś

nie wtedy wybuchła Wielka Wojna

Ojczy

ź

niana. Mój pradziadek – b

ę

d

ą

cy w tym czasie

komisarzem wojskowym w Starych Atagach – wyruszył na
front jako ochotnik. Prababcia Załpa pracowała jako tokarz
w

zakładach

zbrojeniowych

w

Groznym,

gdzie

produkowano pociski do „katiusz”. Ich najstarszy syn,
Mowładi te

ż

tam pracował. Bywało,

ż

e matka i syn całymi

dniami przebywali poza domem. Rodze

ń

stwem opiekowała

si

ę

czternastoletnia Załwa. Jak pó

ź

niej wspominała: „W

1943 Grozny był bombardowany. Płon

ę

ły szyby naftowe.

Wszyscy biegli gasi

ć

po

ż

ar. Do tej pory słysz

ę

krzyki ofiar,

a przed oczami mam poparzonych ludzi, którzy błagali o
pomoc, szukali wody. Razem z s

ą

siadk

ą

Chalimat i dzie

ć

mi

- ona miała trójk

ę

, a ze mn

ą

było ich czworo, z czego

najmłodsze miało osiem miesi

ę

cy – przeprawili

ś

my si

ę

piechot

ą

przez rzek

ę

Argun do wioski Stare Atagi.

Przygarn

ę

li nas dobrzy ludzie, znajomi naszego ojca.

ś

yli

ś

my w nadziei,

ż

e wkrótce wojna si

ę

sko

ń

czy”.

Wysiedlenie

W roku 1944 Czeczeni prze

ż

yli powszechn

ą

deportacj

ę

do Azji

Ś

rodkowej i Kazachstanu. I nie tylko

Czeczeni, ale i Ingusze, Karaczajewcy, Bałkarcy, Kałmucy.

Te wspomnienia napełniaj

ą

bólem serce Załwy: „W

Starych Atagach ogłoszono,

ż

e z rozkazu Stalina Czeczeni

musz

ą

zosta

ć

wysiedleni. Zebrano wszystkich i zacz

ę

to

wywozi

ć

z wioski. Przyszło do nas trzech mundurowych i

pytali, gdzie s

ą

doro

ś

li. Powiedziałam,

ż

e mama i brat

pracuj

ą

w Groznym w zakładach wojskowych i wła

ś

nie na

nich czekamy.

ś

ołnierze powiedzieli,

ż

e nie warto, bo oni

ju

ż

nie wróc

ą

i zacz

ę

li mi pomaga

ć

w pakowaniu. Radzili

zabra

ć

z sob

ą

prowiant i jakie

ś

ciepłe rzeczy. Z jedzenia

była tylko m

ą

ka kukurydziana, a z ciepłych rzecz – mamin

płaszcz i tatowa kufajka. Przeforsowałam zabranie
maszyny do szycia «Singer». Pozwoliła nam potem
prze

ż

y

ć

w Kazachstanie.

Przywie

ź

li nas podwod

ą

do Groznego. Miałam

nadziej

ę

,

ż

e spotkam tu mam

ę

i brata. Wsadzano nas po

10-15 rodzin do wagonu towarowego, a w ka

ż

dej rodzinie

było 6-7 dzieci. Cały miesi

ą

c pod

ąż

ali

ś

my do miejsca

swojego przeznaczenia. Nie zatrzymywali

ś

my si

ę

na

stacjach, a jedynie w szczerym polu – i to rzadko – aby
wynie

ść

umarłych. Nie wiemy nawet, gdzie ich pochowano.

Ale jak ju

ż

poci

ą

g si

ę

zatrzymał, to stali

ś

my całymi dniami.

Karmili nas kasz

ą

, jedno wiadro na wszystkich.

W wagonie jechał z nami dziadek, który miał

prawie 95 lat. Opiekował si

ę

nami, dzie

ć

mi, bardzo

troskliwie, uspokajał, opowiadał,

ż

e czeka na nas

wymarzony kraj, gdzie ro

ś

nie kukurydza wy

ż

sza od

Strona 35 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

człowieka, a krowy daj

ą

codziennie kilka wiader mleka.

Staruszek nie doczekał ko

ń

ca podró

ż

y, zmarł po drodze.

Otwarły si

ę

drzwi i do wagonu wszedł młody

ż

ołnierz. Cały

dr

ż

ał z zimna, a oczy miał pełne łez. Zrobiło mi si

ę

go

ż

al i

oddałam mu ojcowsk

ą

kufajk

ę

. Za to w dalszej drodze

ż

ołnierz przynosił nam razem z wiadrem kaszy schowany

za pazuch

ą

bochenek chleba.

Podró

ż

była straszna: głód, zimno, choroby, ale i w

tych warunkach ludzie pozostali lud

ź

mi o wra

ż

liwych

sercach, współczuj

ą

cymi, rozumiej

ą

cymi,

ż

e dotyka nas

przera

ż

aj

ą

ca niesprawiedliwo

ść

”.

ś

ycie na nowym miejscu

11 marca 1944 najstarsza córka mojej prababci,

Załwa, przybyła razem z siostrami (najmłodsza miała wtedy
9 miesi

ę

cy) i 4-letnim braciszkiem do Wschodniego

Kazachstanu. Tego dnia sko

ń

czyła 16 lat. Nigdy nie

widziała tyle

ś

niegu – półtora metra. Przewieziono ich

saniami do le

żą

cego w centrum rejonu Priedgornowa. Tak

wspomina to wydarzenie: „Zacz

ę

li nas pyta

ć

, sk

ą

d

jeste

ś

my, gdzie s

ą

nasi rodzice. Mówiłam dobrze po

rosyjsku i powiedziałam,

ż

e mama i brat pracuj

ą

w

zakładach wojskowych w Groznym, a tato jest na wojnie.
Pokazałam ostatni list, który przysłał z frontu. Wtedy padło
pytanie pod adresem ich i naszym: «To za co was
wysiedlono?». Ci ludzie nie mogli tego poj

ąć

. Zdrowy

rozs

ą

dek nie potwierdzał bzdurnego oskar

ż

enia,

ż

e

«Czeczeni to bandyci»”.

Wezwano biurow

ą

sprz

ą

taczk

ę

. Nagrzano w ła

ź

ni i

wyk

ą

pano nas. Ile było wszy! Nakarmiono nas chlebem i

mlekiem. Rano przyszedł do nas kierownik kołchozu i
zarz

ą

dził

umieszczenie

dzieci

w

kołchozowym

przedszkolu”.

Zołwa dostała propozycj

ę

nauki w szkole

drukarskiej, ale nie mogła jej przyj

ąć

, bo nie miała z kim

zostawi

ć

rodze

ń

stwa. „Trzeba było si

ę

nimi opiekowa

ć

,

obu

ć

i przyodzia

ć

, a my niczego nie mieli

ś

my. Czasem

musieli

ś

my i

ść

po wod

ę

do samego Irtysza boso po

ś

niegu.

Napisałam do ojca na front. Nie było odpowiedzi. Był wtedy
ranny i le

ż

ał w szpitalu w Kijowie. Spotkanie z ojcem

nast

ą

piło niespodziewanie. W roku 1945 sko

ń

czyła si

ę

wojna. W pewne niedzielne popołudnie wyszłam z dzie

ć

mi

na spacer. Patrz

ę

– stoi

ż

ołnierz w otoczeniu rosyjskich

kobiet. Chciałam si

ę

dowiedzie

ć

, o czym rozmawiaj

ą

.

Podeszłam bli

ż

ej i zobaczyłam ojca. Zacz

ę

łam krzycze

ć

:

«To mój tato!» Rzuciłam si

ę

ku niemu z płaczem. Obj

ą

ł nas

wszystkich serdecznie i zapytał, czy nie jeste

ś

my głodni.

Ojciec zacz

ą

ł pracowa

ć

jako zast

ę

pca kierownika kołchozu

Priedgornoje. Rozpocz

ę

ły si

ę

te

ż

poszukiwania mamy i

brata Mowładi. Oni za

ś

szukali nas. W ko

ń

cu mama nas

znalazła. Jej serce czuło, gdzie nas nale

ż

y szuka

ć

. Mama i

brat musieli si

ę

potem długo leczy

ć

”.

Strona 36 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Moja prababcia znalazła w sobie do

ść

sił, by nie

upa

ść

na duchu. Dostała stanowisko brygadzistki w

kołchozowej

brygadzie

sadowniczej.

Pradziadek

Abusalman awansował na dyrektora fabryki. Du

ż

o pomagał

ludziom. Pracowali u niego „wrogowie ludu”. Wiedział, jakie
represje prze

ż

yli,

ż

e s

ą

niewinni. Pomagał wi

ę

c im, jak tylko

mógł.

Ludzie odmawiali budowy domów, zakładania

ogrodów, bo mieli nadziej

ę

,

ż

e za tydzie

ń

, miesi

ą

c, rok

powróc

ą

na kaukask

ą

ziemi

ę

,

ż

e w ko

ń

cu sprawiedliwo

ś

ci

stanie si

ę

zado

ść

. Tymczasem przyszło im prze

ż

y

ć

a

ż

13

lat na obczy

ź

nie. Pradziadek wiedział,

ż

e głównym

winowajc

ą

tego zła jest stalinizm i póki

ż

yje „ojciec

narodów”,

ż

adne zmiany nie nast

ą

pi

ą

. Ale jak to prze

ż

y

ć

?

Zacz

ą

ł budowa

ć

dom, posadził sad. Przychodzili

ludzie, ogl

ą

dali i dziwili si

ę

. Taki pozytywny przykład

pomógł wielu z nich przetrzyma

ć

ci

ęż

kie warunki zesłania.

Zebrane owoce i warzywa pradziadek rozdawał chorym i
starcom. Mieszka

ń

cy wsi przychodzili do niego po nasiona

czy sadzonki, albo po prostu po rad

ę

… Kwitn

ą

cy ogródek

koło domu przypominał wszystkim ukochan

ą

ziemi

ę

kaukask

ą

.

A co działo si

ę

w ojczy

ź

nie, w Czeczenii? O tym

pisze w swojej nowelce Nocowała ongi chmurka złota
Anatolij Pristawkin (1). Opowiada, jak ci

ęż

ko było

wychowankom domu dziecka, przerzuconym z Moskwy na
Kaukaz. Dojrzewaj

ą

ce jabłka, ci

ęż

kie kłosy zbó

ż

, wonne

kwiaty – a dokoła

ż

adnej

ż

ywej duszy! Jakby jaka

ś

straszna

tr

ą

ba powietrzna porwała tylko ludzi, zostawiaj

ą

c ich

nienaruszone domostwa i owoce pracy ich r

ą

k.

Okazało si

ę

,

ż

e stanica Bieriezowska, gdzie

mieszkali ci koloni

ś

ci, to nie

ż

adna Bieriezowska, a Daj-

Czurt, co tłumaczy si

ę

„Mogiła ojców”, i do niedawna

mieszkali tu Czeczeni. To ich ojczyzna, tu s

ą

mogiły ich

przodków i z tych mogił radzieccy

ż

ołnierze zdejmuj

ą

nagrobne płyty i brukuj

ą

nimi drog

ę

prowadz

ą

c

ą

w góry,

gdzie ukrywali si

ę

ostatni „rebelianci”. Drog

ę

, jak mówi

pisarz, w przepa

ść

.

W Czeczenii byli osiedlani równie

ż

studenci. Jeden

z nich wspomina: „Zadaniem studentów było utrzymanie
porz

ą

dku

w

gospodarstwach

do

czasu

przybycia

przesiedle

ń

ców z powiatów kurskiego i orłowskiego.

Mieli

ś

my opiekowa

ć

si

ę

bydłem, karmi

ć

je, zebra

ć

zbo

ż

e,

dba

ć

o inwentarz itd. W górskich aułach akcja ta

przebiegała inaczej. St

ą

d bydło wywieziono, a auły

spalono,

ż

eby pozbawi

ć

«bandytów»

ś

rodków utrzymania.

Całymi dniami w górach

ś

wieciły łuny po

ż

arów”.

Powrót

XX Zjazd Komunistycznej Partii ZSRR, w

ś

lad za

rehabilitacj

ą

działaczy

partyjnych

i

pa

ń

stwowych

Strona 37 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

represjonowanych za czasów Stalina, skrytykował polityk

ę

deportacyjn

ą

narodów radzieckich. 9 stycznia 1957 roku

proklamowano Czecze

ń

sko–Ingusk

ą

ASRR.

Moi krewni przyj

ę

li entuzjastycznie t

ę

wiadomo

ść

i

nawet nie zadawali sobie pyta

ń

: wraca

ć

czy zosta

ć

?

Znale

ź

li si

ę

jednak w trudnej sytuacji. W rodzinnej

miejscowo

ś

ci nie mieli ju

ż

ani domów, ani dobytku, ani

pracy. W roku 1957 moj

ą

babci

ę

Mariam zaproszono do

Ałma-Aty i zaproponowano prac

ę

w Groznym. Pojechała z

bratem do swojej ojczyzny z jedn

ą

tylko walizk

ą

. Trzeba

było zaczyna

ć

ż

ycie od nowa: znowu budowali dom, sadzili

drzewa. Do ko

ń

ca 1957 roku cała rodzina była ju

ż

razem.

„W tym czasie - wspomina babcia – starszy brat i dwie
siostry mieli ju

ż

swoje rodziny. Rodzice jednak musieli im

pomaga

ć

, bo oni zostali bez dachu nad głow

ą

, bez

dobytku, bez pracy”.

Było bardzo biednie, ale

ż

ycie powoli si

ę

stabilizowało. Rosły wnuki i prawnuki. Ich fotografie
wypełniaj

ą

teraz albumy pradziadków.

ś

ycie babci zmieniło si

ę

całkowicie po

ś

mierci jej

rodziców. W roku 2000, po pami

ę

tnych wydarzeniach w

Czeczenii, w naszej rodzinie pojawił si

ę

nowy wyłom –

niepowetowana strata: w Groznym mina przeciwlotnicza
pozbawiła

ż

ycia brata babci, a w czasie pierwszej wojny

czecze

ń

skiej zgin

ą

ł jej siostrzeniec.

Zostali

ś

my bez domu, bez

ś

rodków do

ż

ycia i do

tej pory tułam si

ę

razem z babci

ą

ze strony matki jako

uchod

ź

ca. Ona mówi,

ż

e ból oczyszcza dusz

ę

, a prawda

ostrzega ludzi. W jednej tylko gał

ę

zi czecze

ń

skiej rodziny

znalazła odbicie historia dziesi

ą

tków, a mo

ż

e tysi

ę

cy rodzin

czecze

ń

skich.

Przypisy:

<!--[if !supportLists]-->(1)

<!--[endif]-->Anatolij Pristawkin,

ur. w 1931 r., pisze najcz

ęś

ciej ksi

ąż

ki zawieraj

ą

ce rys

własnej biografii, zwłaszcza lat dzieci

ń

stwa. Przypadły

one na okres wojny, autor sp

ę

dził je o głodzie i

chłodzie

w

podmoskiewskim

domu

dziecka,

ewakuowanym nast

ę

pnie na Kaukaz, na tereny

Autonomicznej

Republiki

Czeczeno-Inguskiej,

brutalnie spacyfikowanej z rozkazu Stalina, gdy

ż

miejscowa ludno

ść

została oskar

ż

ona o kolaboracj

ę

z

Niemcami.

Akcja ksi

ąż

ki Nocowała ongi chmurka złota

rozgrywa si

ę

wła

ś

nie w owym czasie i miejscu, a jej

bohaterami s

ą

dwaj jedenastoletni chłopcy, bracia

Strona 38 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

bli

ź

niacy, którzy na swych dzieci

ę

cych barkach

d

ź

wigaj

ą

cały koszmar wojennych losów, spot

ę

gowany

groz

ą

przebywania po

ś

ród dzikich gór Kaukazu, gdzie

ukryli si

ę

nieliczni pozostali tubylcy, bestialsko

morduj

ą

cy w krwawym odwecie napływow

ą

ludno

ść

,

co prowadzi do wielu dramatycznych konfliktów i
tragedii zrodzonych z nienawi

ś

ci. Powie

ść

odkrywa

przed czytelnikiem nowy aspekt dramatu tamtych
czasów, w dodatku widziany oczyma dziecka. Jest to
obraz wstrz

ą

saj

ą

cy, krzywda rodzi nienawi

ść

i ch

ęć

zemsty, te za

ś

prowadz

ą

do zbrodni i nieuniknionego

rozlewu krwi.

Jestem z tejpu „terło”

Zelimchan Irbagijew, Grozny,

szkoła nr 34, kl. 9

Pochodz

ę

z tejpu (1) „terło”, co dosłownie znaczy „górski

ś

nieg”:

ter – góra, wierzchołek, ło –

ś

nieg. Nazwa ta wyja

ś

nia, sk

ą

d wywodzi si

ę

mój ród. To tereny znajduj

ą

ce si

ę

wysoko w górach, w dystrykcie itum-

kali

ń

skim, na granicy z Gruzj

ą

. Osada terłojewców składała si

ę

z wielu

baszt.

Te bojowe baszty – jak oczy gór – niczym jaskółcze gniazda tkwi

ą

przylepione do urwistych pionowych skał, wysoko na górskich szczytach.
Słu

ż

yły ludziom za mieszkania, a dla wrogów były niedost

ę

pn

ą

twierdz

ą

.

Do dzisiaj zachowały si

ę

ich pozostało

ś

ci.

W folklorze czecze

ń

skim

ż

yje legenda o terłojewcach, w której

moim przodkom przypisuje si

ę

dum

ę

, m

ę

stwo, a tak

ż

e zmy

ś

lno

ść

. Jest w

niej mowa o szlaku handlowym, który przecinał nasz

ą

ziemi

ę

. Terłojewcy

zr

ę

cznie wykorzystywali t

ę

sytuacj

ę

i pobierali od kupców cło za

przewo

ż

one tamt

ę

dy towary.

Zało

ż

ycielem naszego rodu był mój prapradziadek Ibrahim, od

którego pochodzi nasze nazwisko. Nawiasem mówi

ą

c, nazwisko to pisane

jest niepoprawnie na skutek bł

ę

du, jaki popełnił urz

ę

dnik, który w naszej

wiosce przeprowadzał paszportyzacj

ę

(2).

Ten prapradziadek odznaczał si

ę

przedsi

ę

biorczo

ś

ci

ą

i

pracowito

ś

ci

ą

. Oto, co mi o nim wiadomo z opowiada

ń

starszych. Był

niegdy

ś

silnym i m

ą

drym młodym człowiekiem. Z rozmów z przejezdnymi

kupcami czerpał informacje o okolicznych równinach. Jako

ż

e w górach

było mało ziemi uprawnej, postanowił spróbowa

ć

szcz

ęś

cia na terenach

nizinnych. Osiedlił si

ę

w wiosce Katyr-Jurt (3), gdzie odnalazł kilku

współplemie

ń

ców. Nie bał si

ę

ż

adnej pracy i dzi

ę

ki temu szybko si

ę

zaaklimatyzował: wybudował dom, zało

ż

ył gospodarstwo, zaj

ą

ł si

ę

handlem. Kiedy dzieci podrosły, miał ju

ż

swoje sklepy, młyn i tartak.

Przekazawszy to wszystko swoim siedmiu synom, postanowił spełni

ć

powinno

ść

muzułmanina i odby

ć

had

ż

(4) do Mekki. Nie wiemy, co

spowodowało,

ż

e szedł pieszo tysi

ą

ce kilometrów przez góry i pustynie,

ale w pami

ę

ci mieszka

ń

ców Katyr-Jurtu pozostał na zawsze jako człowiek

Strona 39 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

honoru i niezwykłej pobo

ż

no

ś

ci, gdy

ż

trzykrotnie w ci

ą

gu

ż

ycia odbył swój

had

ż

.

Ludzie bardzo go szanowali i skoligacenie z nim poczytywali

sobie za wielki zaszczyt. Synowie Ibrahima równie

ż

zasługiwali na

szacunek, chocia

ż

w

ż

yciu, podobnie jak ich ojcu, nie było im łatwo. Swoj

ą

bogobojno

ś

ci

ą

ś

wiadczyli o autorytecie rodzica i kontynuowali jego dzieło,

staraj

ą

c si

ę

uczciwie wykonywa

ć

ka

ż

d

ą

prac

ę

. Rozrastaj

ą

ca si

ę

sie

ć

nale

żą

cych do nich sklepów, młynów, tartaków zapewniała byt równie

ż

mieszka

ń

com s

ą

siednich wiosek.

Wszystkim w tej rodzinie

ż

yło si

ę

dobrze do czasu, kiedy

Rewolucja Pa

ź

dziernikowa 1917 roku przyniosła zasadnicze zmiany. Mój

pradziad, oceniwszy trze

ź

wo sytuacj

ę

, postanowił dobrowolnie odda

ć

nowej władzy wszystko, czego z takim trudem si

ę

dorobił. Dzieciom

wyja

ś

niał,

ż

e „najwa

ż

niejsze, by zachowa

ć

rodzin

ę

i Ojczyzn

ę

, a bogactwo

– to rzecz nabyta”. W jego domach urz

ą

dzono szkoł

ę

, szpital, aptek

ę

, rad

ę

gminy i poczt

ę

. W sklepach, młynach i tartakach nadal pracowali synowie

Ibrahima, bo nigdzie nie znaleziono lepszych fachowców. Wkrótce po

ś

mierci

protoplasty

rodu

zacz

ę

ło

si

ę

rozkułaczanie

wszystkich

maj

ę

tniejszych wło

ś

cian. Dopiero wtedy dzieci doceniły przewidywalno

ść

i

rozs

ą

dne decyzje ojca. Wielu ich przyjaciół zostało pozbawionych całego

maj

ą

tku, zesłanych na Syberi

ę

, czy te

ż

przepadło bez wie

ś

ci. A mój

pradziad Sulejman i jego bracia prze

ż

yli. Tak jak ich ojciec musieli

zaczyna

ć

wszystko od nowa. Ale nie

ż

ałowali trudu. Budowali domy,

wychowywali dzieci i przyzwyczajali si

ę

do nowego

ż

ycia, w którym ich

wrodzona przedsi

ę

biorczo

ść

nie znalazła ju

ż

zastosowania.

Przyszło nowe nieszcz

ęś

cie: Wielka Wojna Ojczy

ź

niana. Ale w

roku 1944 nast

ą

piło co

ś

jeszcze straszniejszego: deportacja narodów –

czecze

ń

skiego i inguskiego. W mro

ź

ne lutowe dni w stron

ę

stacji

kolejowych ci

ą

gn

ę

ły sznury furmanek i ci

ęż

arówek z wysiedle

ń

cami.

Ponad dwa tygodnie sp

ę

dzili ci nieszcz

ęś

nicy w wagonach kolejowych,

jad

ą

c w nieznane. W

ś

ród nich było 65 członków mojej rodziny. Z głodu,

zimna, antysanitarnych warunków zacz

ę

ły si

ę

przeró

ż

ne choroby. Nie

mog

ę

słucha

ć

bez dr

ż

enia serca opowiada

ń

mojego stryjecznego dziadka

Abdula Irbagijewa:

„…Poci

ą

g zatrzymał si

ę

na kilka minut. W tym czasie ludzie

musieli załatwi

ć

swoje potrzeby i wynie

ść

nieczysto

ś

ci. Maj

ą

c na uwadze

czecze

ń

skie zwyczaje, ludzie wstydzili si

ę

robi

ć

to na otwartej przestrzeni i

odchodzili nieco dalej, a wtedy konwojenci strzelali do nich i zabijali na
miejscu. W ka

ż

dym wagonie umierało codziennie kilku naszych,

zwłaszcza starców i dzieci. Nie pozwalano ich grzeba

ć

. Starali

ś

my si

ę

przynajmniej przysypa

ć

ich ziemi

ą

czy chocia

ż

by

ś

niegiem. Czasem

konwojenci wyrzucali trupy do rowów.

Droga z Groznego do Kazachstanu usłana jest ko

ść

mi

Czeczenów i Inguszów. My te

ż

wielu nie dowie

ź

li

ś

my. Le

żą

gdzie

ś

tam,

nie oddani matce-ziemi…”

Trudno lata deportacji wspomina

ć

bez bólu. Jest to najczarniejsza

stronica naszej historii. Gin

ę

li ci najlepsi, odst

ę

puj

ą

c jedzenie i po

ś

ciel

swoim bliskim, którzy ostatkiem sił kopali im mogiły w zamarzni

ę

tej

kazachsta

ń

skiej ziemi i podejmowali si

ę

najbrudniejszych prac, aby tylko

wykarmi

ć

dzieci. Tu, na obczy

ź

nie, Czeczeni i Ingusze byli pozbawieni

wszystkiego: ojczyzny, honoru, wolno

ś

ci i to

ż

samo

ś

ci. Byli zesła

ń

cami pod

specjalnym nadzorem.

Strona 40 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

„Pocz

ą

tkowo miejscowi bali si

ę

nawet do nas podchodzi

ć

, -

wspomina mój dziad Szadid. – Jak nam pó

ź

niej opowiadali, dlatego, bo

powiedziano im,

ż

e w wagonach towarowych jad

ą

ludo

ż

ercy, wi

ę

c musz

ą

by

ć

bardzo ostro

ż

ni. Umieszczono nas w zimnych barakach niedaleko

stanicy Kuszmurun w rejonie Siemioziernoje w Północnym Kazachstanie.
Musieli

ś

my regularnie meldowa

ć

si

ę

u komendanta, a bez jego wiedzy nie

wolno nam było wychodzi

ć

za obr

ę

b wioski.

Pewnego razu mój kuzyn Muchadin wyszedł do s

ą

siedniej wsi,

aby zarobi

ć

troch

ę

grosza. Nie zd

ąż

ył sko

ń

czy

ć

pracy w ci

ą

gu jednego

dnia, wi

ę

c tam zanocował. Drogo za to zapłacił. Został skazany na wiele

lat katorgi i słuch po nim zagin

ą

ł”.

Ci, którym udało si

ę

prze

ż

y

ć

pierwsz

ą

deportacyjn

ą

zim

ę

,

zapami

ę

tali j

ą

na zawsze. Wpisała si

ę

w ich pami

ęć

stosami trupów,

poukładanych warstwami, bo nie było komu ich grzeba

ć

. Zostawiła w nich

swój

ś

lad nie tylko przedwczesn

ą

siwizn

ą

, ale te

ż

ci

ęż

kimi, przewlekłymi

chorobami. Krwawi nadal w ich sercach ból po

ś

mierci tych, którzy odeszli

z ich

ż

ycia, nie zostawiaj

ą

c po sobie nawet grobów na ojczystej ziemi.

Czeczeni powoli oswajali si

ę

z nowym miejscem, pracowali, dzieci

chodziły do szkoły.

ś

ycie stopniowo si

ę

stabilizowało. Mój dziadek Szadid

wybudował dom i o

ż

enił si

ę

. Zaprzyja

ź

nił si

ę

z s

ą

siadami. Tylko nostalgia

za rodzinnym krajem nie pozwalała mu spokojnie

ż

y

ć

. Kiedy w roku 1957

został wydany Dekret Prezydium Rady Najwy

ż

szej ZSRR o rehabilitacji

ofiar represji politycznych (5), dziadek był szcz

ęś

liwy jak nigdy.

Tylko trzydziestu z sze

ść

dziesi

ę

ciu pi

ę

ciu terłojewców wróciło do

Ojczyzny. Z ogromnych posiadło

ś

ci ziemskich, które w Katyr-Jurcie

nale

ż

ały do Irbagijewów, na pi

ęć

rodzin, które wróciły, było do dyspozycji

tylko osiem morgów. Zrobiło si

ę

ciasno. I młodzie

ż

poci

ą

gn

ę

ła do miasta.

Maj

ą

c za sob

ą

kilka lat

ż

ycia koło stacji, szybko zdobyli kwalifikacje i

otrzymali prac

ę

na kolei. I dalej si

ę

kształcili. W dzie

ń

– praca, wieczorami

– nauka, a w weekendy – budowa domu dla rodziny. Jest w

ś

ród nas wielu

kolejarzy, s

ą

lekarze, in

ż

ynierowie, prawnicy, ekonomi

ś

ci, przedsi

ę

biorcy.

Mieszkaj

ą

w ró

ż

nych stronach naszego kraju. Byłoby ich wi

ę

cej, gdyby nie

kolejne nieszcz

ęś

cia. Niepowetowan

ą

strat

ą

dla nas s

ą

ci z naszych

bliskich, których pochłon

ę

ła wojna, maj

ą

ca swój pocz

ą

tek w roku 1994.

Wszyscy Irbagijewowie to patrioci. Nikt nie chciał wyjecha

ć

z

Republiki. Nikt te

ż

nie chciał i

ść

z broni

ą

w r

ę

ku przelewa

ć

krew

niewinnych ludzi. Zbyt du

ż

o ł

ą

czyło naszych bliskich z Rosj

ą

: nauka,

wojsko, praca, wi

ę

zy rodzinne i przyja

ź

nie. Ka

ż

dy, kto przeszedł przez

wojsko wie,

ż

e

ż

ołnierz to człowiek ubezwłasnowolniony, wypełnia tylko

rozkazy. Id

ą

c za przykładem swoich znajomych, dziesi

ą

tki młodych

ludzi z naszego rodu mogły chwyci

ć

za karabiny, ale na mityngu rodowym

starszyzna zdecydowała: ka

ż

dy, kto we

ź

mie do r

ę

ki bro

ń

, zostanie

wykluczony z rodziny. Młodzi podporz

ą

dkowali si

ę

. By

ć

mo

ż

e, decyzja ta

uratowała

ż

ycie wielu rosyjskim

ż

ołnierzom, ale nie oszcz

ę

dziła naszych

bliskich. Jak mówi

ą

, kula nie wybiera. Niektórzy z moich krewnych zgin

ę

li

w czasie ostrzałów artyleryjskich i nalotów bombowych, a innych dosi

ę

gły

zabł

ą

kane kule. Najgorszy los przypadł w udziale czterem moim krewnym.

Było to w ko

ń

cu listopada 1999 roku. Wujek, Has-Mahomed

razem z krewnymi wiózł ciało zabitego członka rodziny, Asłana, aby
pochowa

ć

go w rodzinnej wiosce. Nie dojechali do wioski Katyr-Jurt, bo na

ostatnim zakr

ę

cie zacz

ą

ł ostrzeliwa

ć

ich czołg. Wyskoczywszy z

samochodu, wujek, z biał

ą

chustk

ą

w dłoni, ruszył w stron

ę

ż

ołnierzy,

wołaj

ą

c: „Nie strzelajcie! Tu s

ą

kobiety i dzieci!”. Do swej ostatniej godziny

wujek pozostał człowiekiem posłusznym prawu i naiwnie wierz

ą

cym,

ż

e

niewinnej głowy miecz si

ę

nie ima. Strzelanina trwała dalej. Wujek padł,

Strona 41 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

podziurawiony jak sito. Ci

ęż

ko ranna została wdowa po Asłanie, która

jeszcze jakim

ś

cudem zd

ąż

yła wytaszczy

ć

z samochodu swe małe dzieci,

te

ż

ranne, i doczołgała si

ę

razem z nimi na bezpieczn

ą

odległo

ść

.

Samochód wyleciał w powietrze. Gdyby nie przypadkowy

ś

wiadek, ta

straszna zbrodnia pozostałaby nieznana, a ciała krewnych

niezidentyfikowane.

ś

ołnierze podeszli do płon

ą

cego samochodu i rzucili

do ognia zastrzelonego przez nich wujka Has-Machmeda (6). Tej tragedii
nie prze

ż

ył dziadek Szadid. Jego serce biło jeszcze tylko kilka dni, kiedy

przychodzili do niego ludzie z kondolencjami. W tym czasie wszystkie
drogi dojazdowe do Katyr-Jurtu pozostawały zamkni

ę

te. Tak wi

ę

c ani mój

ojciec, ani jego bracia, nie mogli towarzyszy

ć

ojcu w jego ostatniej drodze.

Tylko wujek Hasan, który miał wtedy 21 lat, próbował dosta

ć

si

ę

do wioski,

ale został

ś

miertelnie ranny. Ich groby s

ą

obok siebie…

Teraz ju

ż

nas nie bombarduj

ą

. Ale ludzie nadal gin

ą

. Nie

wiadomo, kiedy ta wojna si

ę

sko

ń

czy. Tymczasem my, powróciwszy na

zgliszcza, próbujemy

ż

y

ć

dalej.

Je

ś

li mi si

ę

poszcz

ęś

ci, to ja te

ż

sko

ń

cz

ę

szkoł

ę

, zdob

ę

d

ę

zawód,

zaczn

ę

pracowa

ć

. Ale oczywi

ś

cie, w pierwszej kolejno

ś

ci odbuduj

ę

dom.

Przypisy:

<!--[if !supportLists]-->(1)

<!--[endif]-->Tejp to klan, wielopokoleniowa

wspólnota rodowa wywodz

ą

ca si

ę

od jednego wspólnego, cz

ę

sto

mitycznego przodka. Obecnie tejpów jest ponad 150. Wraz z
odrodzeniem narodowym przynale

ż

no

ść

do tejpu stała si

ę

wa

ż

nym

wyznacznikiem identyfikacji. Ka

ż

dy powinien zna

ć

swój tejp, w którym

wszyscy powinni si

ę

szanowa

ć

, a w przypadku zemsty rodowej cały

tejp powinien stan

ąć

po obronie swojego krewnego. Ka

ż

dy tejp,

według tradycji, posiada sw

ą

rodow

ą

gór

ę

, z wybudowan

ą

na niej

rodow

ą

wie

żą

, w której kiedy

ś

mieszkali przodkowie.

<!--[if

!supportLists]-->(2)

<!--[endif]-->W

czasie

paszportyzacji

zapisywano imi

ę

i „otczestwo” (imi

ę

odojcowskie), tak jak słyszano.

Wielu Czeczenów nie miało nazwisk ani rodowych przezwisk, wi

ę

c

tworzono im nazwiska od imienia przodka (np. Wach – Wachajew,
Wisa – Wisajew itd.). W tym wypadku „Ibragimow” zapisano jako
„Ibragijew”

<!--[if !supportLists]-->(3)

<!--[endif]--> Katyr-Jurt – wioska na równinie w

dystrykcie Aczchoj- Martanowskim.

<!--[if !supportLists]-->(4)

<!--[endif]-->Had

ż

to peregrynacja do

ś

wi

ą

tyni Al

Kaaba (Dom Boga) w Mekce w miesi

ą

cu Zu Al Hid

ż

d

ż

a i wykonanie

na miejscu okre

ś

lonych przez islam czynno

ś

ci przez tych

muzułmanów, których sta

ć

na podró

ż

. Ka

ż

dy muzułmanin musi odby

ć

pielgrzymk

ę

przynajmniej raz w

ż

yciu. Had

ż

jest aktem pobo

ż

no

ś

ci,

jest ibadah. Ibadah to jakikolwiek czyn wykonany z my

ś

l

ą

o

osi

ą

gni

ę

ciu łaski Bo

ż

ej.

<!--[if !supportLists]-->(5)

<!--[endif]-->Dekret z 1957 roku ustanawiał

Czecze

ń

sko-Ingusk

ą

ASRR. Ustawa o rehabilitacji ofiar politycznych

represji została wydana znacznie pó

ź

niej, w roku 1991.

Strona 42 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

<!--[if !supportLists]-->(6)

<!--[endif]-->Byli jeszcze inni

ś

wiadkowie. T

ę

tragedi

ę

widzieli te

ż

mieszka

ń

cy wioski Jandi, zaraz za zakr

ę

tem.

Jeden z nich zeznał: „14 listopada 1999 roku koło posterunku
blokadowego mi

ę

dzy Katyr-Jurtem a Jandi, w centrum dystryktu

Achczoj-Martan wojskowi zabili i spalili czterech ludzi, wioz

ą

cych

zwłoki krewnego, zamordowanego w Inguszetii, aby go pochowa

ć

.

Wydarzyło si

ę

to w miejscu, gdzie ustawiono posterunek blokadowy.

ś

ołnierze bez uprzedzenia otworzyli ogie

ń

do nadje

ż

d

ż

aj

ą

cej

<

Gazeli>. Znajduj

ą

cy si

ę

w samochodzie ojciec i syn Has-Mahomed i

Asłan Astamirowowie, brat Has-Mahomeda, Abdurahman Astamirow
i jeszcze jeden człowiek, którego imienia nie znam, zgin

ę

li na

miejscu. Z wn

ę

trza pojazdu, który gwałtownie si

ę

zatrzymał,

wyskoczyła, z małym dzieckiem na r

ę

kach i 5-letnim synkiem, Aset,

ż

ona Asłana, i ukryła si

ę

w przydro

ż

nym rowie. Wszyscy byli ranni.

Kobieta płakała i błagała

ż

ołnierzy, którzy do niej podeszli: «Na

Allacha, darujcie nam

ż

ycie!». Wsadzono j

ą

razem z dzie

ć

mi do

batera (pojazdu opancerzonego) i zawieziono do Slepcowska w
Inguszetii. Zabitych m

ęż

czyzn

ż

ołnierze spalili razem z samochodem,

w którym spłon

ę

ły równie

ż

zwłoki człowieka, którego chciano

pogrzeba

ć

na cmentarzu w naszej wiosce”.

W niezgodno

ś

ci nazwisk (Ibragijewowie i Astamirowowie) nie ma

niczego dziwnego. Zelimchan nazywa zabitego Has-Mahomeda
„wujkiem”, ale to mógł by

ć

wujek ze strony matki lub (zgodnie z

czecze

ń

sk

ą

tradycj

ą

podtrzymywania wi

ę

zi z dalszymi krewnymi w

„wielkich rodach”) wujek z drugiej, czy nawet trzeciej linii; nazwiska
takich dalekich krewnych mog

ą

si

ę

wyra

ź

nie ró

ż

ni

ć

.

Mieszkaniec wioski mówi o posterunku blokadowym, a Zelimchan

(pewnie wg relacji ocalałej Asiet) pisze o „czołgu”. Czeczenka mogła
nie orientowa

ć

si

ę

w sprz

ę

cie wojskowym i nazwa

ć

tak jakikolwiek

samochód bojowy. Tego dnia dopiero zacz

ę

ło si

ę

urz

ą

dzanie

posterunku blokadowego, wi

ę

c

ż

adna ci

ęż

ka bro

ń

nie została tam

jeszcze zainstalowana. Posterunek mógł rzeczywi

ś

cie wygl

ą

da

ć

jak

stoj

ą

cy na poboczu samochód bojowy.

Znowu wojna

Milana Katajewa, dystrykt szali

ń

ski,

wioska Mesker-Jurt, kl. 10

Chc

ę

opowiedzie

ć

o swojej rodzinie. Zaczyna si

ę

ona histori

ą

moich pradziadków. Prababcia – rocznik 1885 – zmarła w roku 1972, za

ś

pradziadek, urodzony w roku 1880, znaj

ą

cy biegle j

ę

zyk arabski i Koran, w

epoce stalinowskiej, w roku 1937 został osadzony w wi

ę

zieniu i na długo

przepadł bez wie

ś

ci. Mój dziadek nie ustawał w jego poszukiwaniach:

zwracał si

ę

do ró

ż

nych urz

ę

dów, słał pisma, a odpowiedzi na nie po dzi

ś

dzie

ń

s

ą

przechowywane w naszym domu. W roku 1958 pradziadek został

zrehabilitowany. Z opowiada

ń

prababci dowiedzieli

ś

my si

ę

,

ż

e przez długi

czas nosiła mu paczki, których jednak mu nie przekazywano. Wi

ę

zienie

znajdowało si

ę

wtedy naprzeciwko kina „Kosmos”, nad brzegiem rzeki

Sun

ż

a. Z relacji byłych wi

ęź

niów i współtowarzyszy niedoli pradziadka

wiemy,

ż

e strasznie ich tam bito i zn

ę

cano si

ę

nad nimi.

Pradziadek – Towsolt Biersanow – był delegatem na II

Ogólnorosyjski Zjazd Narodów Górskich, który odbył si

ę

w Moskwie w

roku 1918.

Strona 43 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Czas mija i nadchodzi rok 1944. Moich dziadków wysyłaj

ą

, tak jak

innych Czeczenów, do Azji

Ś

rodkowej. Tak o tym opowiada moja babcia,

Mariet:

„Wczesnym rankiem w dniu wysyłki wszystkich m

ęż

czyzn w

wiosce Mesker-Jurt zebrano w meczecie. Niektórzy próbowali ukry

ć

si

ę

w

swoich obej

ś

ciach, ale znajdowali ich tam rozw

ś

cieczeni

ż

ołnierze, nie

zwracaj

ą

c uwagi na rozpaczaj

ą

ce kobiety i płacz

ą

ce dzieci. Krzyczeli:

«Jest rozkaz – trzeba go wykona

ć

!» i ładowali wszystkich, jak bydło, na

ci

ęż

arówki.

Nie dopuszczano mnie do dzieci, płakałam, błagałam, w ko

ń

cu

złapałam dwóch maluchów i podeszłam do trzeciego, le

żą

cego w kołysce.

Mieli

ś

my w domu mały zapas jedzenie i co-nieco kosztowno

ś

ci. Chciałam

to zabra

ć

, ale mi nie pozwolono. Jeden z

ż

ołnierzy uj

ą

ł si

ę

za mn

ą

i troch

ę

z tych rzeczy wsun

ę

łam za pazuch

ę

, ale kobieta w mundurze, stoj

ą

ca przy

drzwiach, wyrwała mi je, oskar

ż

aj

ą

c mnie o rabunek mienia pa

ń

stwowego.

Dzieci, razem z tym w kołysce, wsadzono na samochód, Uprosiłam, by mi
pozwolono zabra

ć

worek m

ą

ki kukurydzianej.

Zawieziono nas do Kirgizji. A ten worek m

ą

ki zabrano nam

jeszcze w drodze. Moja rodzina została bez jedzenia. Znale

ź

li

ś

my si

ę

na

obcej ziemi m

ąż

, ja i nasze dzieci: Muchadi – rocznik 1938, Chawa –

1941, Baudi – 1943. Sp

ę

dzili

ś

my tam13 lat. Wymieniłam swój szal na pół

worka m

ą

ki, a kobieta kirgiska dodała do tego jeszcze troch

ę

mi

ę

sa,

chocia

ż

tubylcy te

ż

nie mieli łatwo. Ta kobieta patrzyła na nas i płakała.

Zacz

ę

li

ś

my sia

ć

kukurydz

ę

, budowa

ć

domy z cegły saganowej (niepalonej,

z gliny i sieczki), ceramicznej dachówki te

ż

nie było.

ś

eby deszcz nie

przeciekał do wn

ę

trza, trzeba było wychodzi

ć

na dach i zamazywa

ć

szczeliny glin

ą

.

Po jakim

ś

czasie przeprowadzili

ś

my si

ę

do krewnych. Tam m

ąż

dostał posad

ę

nauczyciela, jako

ż

e przed wysiedleniem pracował na

stanowisku dyrektora szkoły w Mesker-Jurt.

Którego

ś

dnia poszłam po wod

ę

, a za mn

ą

pod

ąż

yła moja

córeczka Chawa. Nie pozwoliłam jej i

ść

dalej za mn

ą

i kazałam wraca

ć

do

domu. Ale ona nie umiała odnale

źć

drogi powrotnej i zabł

ą

dziła.

Szukali

ś

my jej przez trzy dni i w ko

ń

cu znale

ź

li

ś

my w rodzinie Kirgizów,

która j

ą

przygarn

ę

ła. Chawa zd

ąż

yła ju

ż

jeden swój kolczyk wymieni

ć

na

dyni

ę

.

Na kirgiskiej ziemi pochowałam siedmioro dzieci. Na barkach

moich i m

ęż

a spoczywała jeszcze jedna rodzina. Rodzina mojego brata i

moja mama. Brat zmarł na gru

ź

lic

ę

, a dwa lata pó

ź

niej pogrzebałam te

ż

drugiego brata. Zostało wi

ę

c wiele sierot.

Staruszka-matka nie mogła pracowa

ć

, by wykarmi

ć

siebie i wnuki,

które były jeszcze bardzo małe. Za dnia obrabiałam swoje pole, a nocami,
przy

ś

wietle ksi

ęż

yca, pracowałam na gospodarstwie matki. Tak było

przez te wszystkie lata.

W tym czasie dzieci podrosły, a nam dano pozwolenie na powrót

do domu.

Strona 44 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

W roku 1957 przyjechali

ś

my z powrotem na swoj

ą

odwiecznie

ziemi

ę

. Starszego syna zabrano na trzy lata do wojska. W roku 1966 w

wieku 16 lat zmarła moja córka, Tabarak, rocznik 1949. Tak wi

ę

c

pochowałam wszystkich swoich krewnych i bliskich mi ludzi.”

Tak ko

ń

czy si

ę

opowiadanie babci. A ja kontynuuj

ę

pisanie historii

mojej rodziny i opowiem o swoich prze

ż

yciach.

W roku 1994 zaczyna si

ę

wojna, nastaj

ą

ci

ęż

kie dni dla narodu

czecze

ń

skiego, o wiele trudniejsze ni

ż

wysiedlenie z Czeczenii. Wokół

ruiny, choroby,

ś

mier

ć

niewinnych ludzi. W roku 1996 nast

ą

piła mała

przerwa, kiedy ogłoszono zawieszenie broni: przyjechał generał Lebied’ i
zawarł traktat Chasawjurtowski. Ludzie płakali ze szcz

ęś

cia.

Nadchodzi jednak rok 1999. Znowu wojna. Rozp

ę

tało si

ę

piekło:

potworne ataki, samoloty zrzucaj

ą

bomby na niewinnych ludzi, na miasta i

wioski. Wszyscy

ż

yj

ą

w oczekiwaniu

ś

mierci. Od tego czasu babcia

zacz

ę

ła podupada

ć

na zdrowiu, traciła wzrok.

To, co prze

ż

yli

ś

my w roku 2002 – niezliczone „zaczystki” (1) –

kazało zapomnie

ć

prze

ż

yte dwie wojny, zesłanie do Kirgizji i pozostawiło

ś

lad na całym dalszym

ż

yciu. Pisz

ą

c to, my

ś

l

ę

sobie: czy

ż

by czekało nas

jeszcze co

ś

straszniejszego? Modl

ę

si

ę

do Allacha,

ż

eby to si

ę

ju

ż

nigdy

nie powtórzyło.

Tak

ą

oto rol

ę

odegrała moja rodzina w historii swojego narodu.

Nie chc

ę

, aby ta historia si

ę

powtórzyła, nie chc

ę

traci

ć

kolejnych moich

krewnych i bliskich mi ludzi. Nie chc

ę

widzie

ć

poni

ż

enia mojego brata

Jakuba, ani łez w oczach moich sióstr Chadi

ż

at i Madiny.

Przypisy:

<!--[if !supportLists]-->(1)

<!--[endif]-->Mesker-Jurt – wioska na

nizinie, na południowy wschód od Groznego; mieszka

ń

cy

uprawiaj

ą

ogrody, uprawiaj

ą

warzywa. A

ż

do roku 2002

rzeczywi

ś

cie miały tu niejednokrotnie miejsce „zaczystki”, a

najokrutniejsza z nich była przeprowadzona przez ugrupowanie
sił federalnych od 21 maja do 11 czerwca 20002 roku. W trakcie
tej „zaczystki” było zatrzymanych i „znikło” 21 ludzi.

Zaczystka - podstawowy proceder uprawiany w Czeczenii przez

wojska federalne (zwłaszcza wojska MSW oraz oddziały
specjalne, jak OMON, SPECNAZ, Alfa) - wygl

ą

da na ogół tak: o

ż

nych porach dnia i nocy wie

ś

zostaje otoczona przez kordon

czołgów, samochodów pancernych i ci

ęż

arówek wojskowych,

w

ś

ród których jest te

ż

przeznaczony do tortur „samochód

filtracyjny".

Najłagodniejszy przejaw zaczystek to grabie

ż

wszelkiego mienia - od samochodów, lodówek, telewizorów i

ż

elazek, po bi

ż

uteri

ę

, bielizn

ę

, ubrania czy garnki. I - oczywi

ś

cie -

pieni

ą

dze.

(

www.aferyprawa.com/terror-czeczenia.html

)

Strona 45 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Jestem Czeczenk

ą

, córk

ą

Czeczenów

Malika Magomadowa, dystrykt kurczałojewski,

wioska Giełdagan, szkoła nr 1, kl. 10

Wkrótce sko

ń

cz

ę

pi

ę

tna

ś

cie lat. To du

ż

o, czy mało? To niewiele,

je

ż

eli wzi

ąć

pod uwag

ę

ilo

ść

prze

ż

ytych lat, ale bardzo wiele, je

ż

eli

policzy

ć

to, co si

ę

zobaczyło i usłyszało w ci

ą

gu ostatnich lat. Jestem

Czeczenk

ą

, córk

ą

Czeczenów dumnych ze swego pochodzenia i

przynale

ż

no

ś

ci do swego narodu. Jestem siódmym pokoleniem rodziny

Gemy z rodu Tumsoj. Syn Gemy - Oła, syn Oły-Gazimachma, nast

ę

pnie

Magomed-Ali i w ko

ń

cu mój ojciec Sałam – to moi przodkowie.

Na ka

ż

de z tych pokole

ń

przypadła jaka

ś

wojna. Gema

uczestniczył w tym rozdziale historii swojego narodu, która traktuje o
szejku Mansurze. Jego syn Oła

ż

ył w czasach wojny kaukaskiej i zgin

ą

ł w

roku 1860. Syn Oły – Gazimachma był

ś

wiadkiem wydarze

ń

w latach 1877

-1878. Mój pradziad, syn Gazimachmy – Magomed Gazimagomajew –
doznał w całej pełni „rozkoszy” wojny. Wst

ą

pił jako ochotnik do

czecze

ń

skiego pułku tuziemnej dywizji, zwanej w Rosji „Dzik

ą

” i walczył z

Niemcami w pierwszej wojnie

ś

wiatowej.

Z opowiada

ń

dziadka, Alego Magomadowa dowiedziałam si

ę

,

ż

e

pradziad zdobył wiele odznacze

ń

za swe bohaterstwo i odwag

ę

.

Magomed, słu

żą

c w pułku wajnachów, brał udział w rozgromieniu

niemieckiej

ż

elaznej dywizji. W archiwum rodzinnym przechowuje si

ę

odpis telegramu Naczelnego Dowódcy Armii Rosyjskiej – cara Mikołaja II –
z dnia 25 sierpnia 1916 roku, adresowanego do generalnego gubernatora
okr

ę

gu terskiejgo, pana Flejmera. Czytamy w nim: „Jak górska lawina

ruszył pułk czecze

ń

ski na niemieck

ą

ż

elazn

ą

dywizj

ę

. Wspomagał go pułk

inguski. W całej rosyjskiej historii, jak równie

ż

w historii naszego pułku

przeobra

ż

e

ń

skiego nie było drugiego takiego ataku konnicy na armi

ę

wroga, uzbrojon

ą

w ci

ęż

k

ą

artyleri

ę

– zgin

ę

ło 4,5 tysi

ą

ca

ż

ołnierzy, 3,5

tysi

ą

ca wzi

ę

to do niewoli, a 2,5 tysi

ą

ca zostało rannych. W ci

ą

gu półtora

godziny przestała istnie

ć

<

ż

elazna dywizja>, której bały si

ę

wojska

naszych sojuszników, a nawet armia rosyjska. Przeka

ż

cie w moim imieniu,

w imieniu dworu carskiego i w imieniu rosyjskiej armii serdeczne braterskie
pozdrowienie ojcom i matkom, braciom i siostrom tych dzielnych orłów
Kaukazu, którzy swoim zwyci

ę

stwem poło

ż

yli kres germa

ń

skim hordom.

Rosja nigdy nie zapomni im tego bohaterskiego czynu. Cze

ść

im i chwała.

Z braterskim pozdrowieniem Mikołaj II”.

Mo

ż

liwe,

ż

e car rzeczywi

ś

cie nie zapomniał o bohaterskich

czynach mojego pradziada Magomeda, od którego bierze pocz

ą

tek moje

nazwisko – Magomedowa.

Ale w Rosji zacz

ę

ła si

ę

rewolucja, a potem wojna domowa.

Bojownicy czecze

ń

scy nie chcieli bra

ć

udziału w mordowaniu robotników

rosyjskich w Petersburgu i wrócili do swych domów, do Czeczenii.

Strona 46 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Jednak po

ż

ar rewolucji gorzał i tutaj. Mój pradziad uwierzył

obietnicom bolszewików i wzi

ą

ł udział w walce z kontrrewolucj

ą

razem z

Asłanbekiem Szeripowem, Nikołajem Gikało i ich towarzyszami broni (1).

Koniec wojny domowej te

ż

nie przyniósł pokoju. Działały bandy

maruderów i rebeliantów, z którymi przychodziło walczy

ć

Magomedowi

Gazimagomajewowi. Jak opowiadaj

ą

mój dziadek i ojciec, znalazł si

ę

on w

gronie pierwszych Czeczenów, przedstawionych do odznaczenia
Czerwonym Sztandarem Bojowym. Potem pracował jako dyrektor
sanatorium i na innych jeszcze stanowiskach.

W ko

ń

cu lat 30. na kraj spadło nowe nieszcz

ęś

cie – epoka

stalinowskich represji. Pradziadek został aresztowany po uprzednim
okrzykni

ę

ciu go „wrogiem ludu” i znikł bez

ś

ladu. Dopiero w roku 1961

komisja Rady Najwy

ż

szej ZSRR gruntownie zrewidowała jego spraw

ę

i

poinformowała,

ż

e Magomed Gazimagomajew zmarł w marcu 1941 w

obozie na wyspie Nowa Ziemia (2).

A co działo si

ę

z dziadkiem? Jako nauczyciel nie podlegał słu

ż

bie

wojskowej i kiedy zacz

ę

ła si

ę

Wielka Wojna Ojczy

ź

niana pozostał na

swym stanowisku. Jednak na jego własne

ż

yczenie został wcielony do

armii jesieni

ą

1943. Razem z innymi towarzyszami broni odbył szkolenie

wojskowe i czekał na wysłanie na front. Ale w pierwszych dniach lutego
1944 ich jednostka została rozwi

ą

zana. Jako

ż

e armii potrzebny był chleb i

inne artykuły rolne,

ż

ołnierze otrzymali rozkaz uprawiania ziemi. W tym

celu wszystkich Czeczenów, Bałkarców i Karaczajewców zwolniono
czasowo do domów, aby wezwa

ć

ich ponownie po zako

ń

czeniu prac

polowych.

Okazało si

ę

to przygotowaniem do wysiedlenia. 23 lutego 1944

rodzina Magomadowów, tak jak pozostali Czeczeni, została wywieziona
do Kazachstanu. Trudno opisa

ć

, co działo si

ę

z lud

ź

mi w drodze i w

pierwszych latach po przybyciu na miejsce zesłania. Powiedziano ju

ż

o

tym bardzo du

ż

o.

W roku 1957 rodziny moich rodziców wróciły do Czeczenii.

Wydawało im si

ę

,

ż

e wszystkie udr

ę

ki maj

ą

ju

ż

za sob

ą

.

Przez par

ę

dziesi

ę

cioleci wszystko układało si

ę

pomy

ś

lnie.

Rodzice pracowali w szkole, siostry studiowały na uniwersytecie, a bracia
byli jeszcze uczniami. Ja w roku 1994 chodziłam do pierwszej klasy. I
wtedy spadło na nas wielkie nieszcz

ęś

cie – zacz

ę

ła si

ę

wojna.

W telewizji pokazywano obrazy potwornych zniszcze

ń

i zagłady

ludzi. Wojna przyszła szybko równie

ż

do naszego rejonu. Razem z bra

ć

mi

– uczniami czwartej i siódmej klasy, mam

ą

i babci

ą

-starowink

ą

,

ewakuowali

ś

my si

ę

z Groznego i stali

ś

my si

ę

uciekinierami.

Skierowali

ś

my si

ę

do wioski Chidi-Chutor w dystrykcie no

ż

aj-

jurtowskim, my

ś

l

ą

c naiwnie,

ż

e skoro nie ma tam wojsk Dudajewa, to nie

b

ę

dzie strzelaniny. Mylili

ś

my si

ę

. Ju

ż

drugiego dnia po naszym przybyciu

zacz

ę

ły si

ę

bombardowania i ostrzał artyleryjski. Na drodze prowadz

ą

cej

do wioski zbombardowano kolumn

ę

uchod

ź

ców. Dziesi

ą

tki niewinnych

ludzi zostało zabitych i rannych

Strona 47 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Po kilku dniach przedarł si

ę

do nas ojciec i wywiózł nas do wioski

Gełdagan. Tam sp

ę

dzili

ś

my cał

ą

pierwsz

ą

wojn

ę

czecze

ń

sk

ą

, chowaj

ą

c

si

ę

na czas ostrzałów i nalotów po piwnicach.

Dobrze chocia

ż

,

ż

e dziadek nie musiał tego ogl

ą

da

ć

. Umarł

jeszcze w roku 1990.

Wojna si

ę

sko

ń

czyła i odetchn

ę

li

ś

my z ulg

ą

. Ale w roku 1999

zacz

ę

ła si

ę

nowa, jeszcze straszniejsza.

Znowu babcia-staruszka wraz z moim bratem Achmedem, ju

ż

studentem uniwersytetu, uciekała z Groznego do nas, do Gełdaganu.
Mieszkali

ś

my na skraju wioski, gdzie par

ę

miesi

ę

cy sp

ę

dzili

ś

my w piwnicy,

wstawiwszy tam

ż

elazny piecyk. Tato o mało nie zgin

ą

ł, kiedy pojechał do

Groznego, by zabra

ć

co

ś

do ubrania dla babci. Jej dom był powa

ż

nie

zniszczony. Nie miał dachu, okien, drzwi i tylko cz

ęś

ciowo udało si

ę

go

ź

niej odbudowa

ć

na tyle, by mo

ż

na było tam nocowa

ć

. Zrobili

ś

my to

jedynie dla 80-letniej babci, która prosiła nas i zaklinała, by da

ć

jej

mo

ż

liwo

ść

przenocowania od czasu do czasu w domu, w którym prze

ż

yła

kilka dziesi

ę

cioleci.

Biedna babcia! Przepracowała 40 lat i niczego si

ę

nie dorobiła,

nie zgromadziła

ż

adnych bogactw i ten dom był jej jedynym maj

ą

tkiem.

Czym

ż

e zawiniła? Całe

ż

ycie pracowała z Rosjanami i Tatarami. Ani ona,

ani nikt z naszej rodziny, nie

ż

ywili niech

ę

ci do ludzi innej narodowo

ś

ci.

Mój siostrzeniec Wacha tak bał si

ę

nalotów bombowych i

ostrzałów artyleryjskich,

ż

e siostra musiała wywie

źć

go do Tiumenia. Tam

tułała si

ę

całe dwa lata i w ko

ń

cu wróciła do domu. Ale Wacha, który

sko

ń

czył ju

ż

pi

ęć

lat, na odgłos wystrzałów zawsze biegnie do domu i

chowa si

ę

za swojego dziadka – mojego ojca. Na skutek tych

drastycznych prze

ż

y

ć

ci

ęż

ko zachorował na serce i jest teraz powa

ż

nym

inwalid

ą

. Za co musi tak cierpie

ć

, czym zawiniło to biedne dziecko?!

Ojciec stracił w ci

ą

gu tych lat wujka, kuzynów, siostry i

szwagierk

ę

. Całkowicie zostały zniszczone domy pi

ę

ciu jego wujów i

dwóch kuzynów. A przecie

ż

ż

aden z nich nie był bojownikiem. Zarabiali na

ż

ycie ci

ęż

k

ą

prac

ą

.

Takie obrazy mo

ż

na ogl

ą

da

ć

w naszym kraju w wielu rodzinach:

czecze

ń

skich i rosyjskich. Cała ich wina sprowadza si

ę

do tego,

ż

e s

ą

mieszka

ń

cami Republiki Czecze

ń

skiej.

Nie chc

ę

tu mówi

ć

o drastycznych do

ś

wiadczeniach mojej

rodziny, jakich jej członkowie doznali w wyniku kontroli i „zaczystek”, bo
mam nadziej

ę

,

ż

e to wszystko mamy ju

ż

za sob

ą

. Inaczej po co

przeprowadzano by referendum i wybory prezydenckie?! Mam nadziej

ę

,

ż

e wcze

ś

niej czy pó

ź

niej ci wszyscy przest

ę

pcy, którzy tysi

ą

ce niewinnych

ludzi doprowadzili do zguby, ponios

ą

zasłu

ż

on

ą

kar

ę

.

Mówi

ę

o losie mojej rodziny jako o cz

ęś

ci historii naszego narodu.

Moi rodzice robi

ą

wszystko, aby

ś

my – pi

ą

tka ich dzieci – otrzymali solidne

wykształcenie. Tato uwa

ż

a,

ż

e naród powinien przede wszystkim podnosi

ć

Strona 48 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

poziom edukacji, aby nikt nie mógł nimi manipulowa

ć

, i ja si

ę

z nim

zgadzam.

Dwóch moich braci i siostra uko

ń

czyli szkoły z wyró

ż

nieniem.

Starsza siostra jest absolwentk

ą

technikum i pracuje w szpitalu.

Rozpocz

ę

ła studia na uniwersytecie, ale z powodu wojny musiała

przerwa

ć

nauk

ę

. Druga siostra sko

ń

czyła uczelni

ę

pedagogiczn

ą

i pracuje

w szkole. Bracia studiuj

ą

: jeden na Czecze

ń

skim Uniwersytecie, a drugi w

Instytucie Naftowym (3). Ja musz

ę

najpierw uko

ń

czy

ć

szkoł

ę

, a potem

studia uniwersyteckie, aby przynie

ść

ojczy

ź

nie jak najwi

ę

cej korzy

ś

ci.

Mój ojciec uko

ń

czył z wyró

ż

nieniem nasz uniwersytet i otrzymał

tytuł zasłu

ż

onego nauczyciela czecze

ń

skiej Republiki. Chyl

ę

te

ż

czoła

przed moj

ą

matk

ą

, która przez wzgl

ą

d na nas, swoje dzieci, zrezygnowała

z kontynuowania wymarzonych studiów.

Niechaj wszyscy ojcowie i wszystkie matki b

ę

d

ą

wreszcie

szcz

ęś

liwi i nigdy ju

ż

nie ogl

ą

daj

ą

tego, na co musiała patrze

ć

i prze

ż

ywa

ć

moja rodzina i ja!

Przypisy:

<!--[if !supportLists]-->(1)

<!--[endif]-->Asłanbek Szeripow (1897-

1917), Czeczen, i Nikołaj Fiedorowicz Gikało (1897-1938),
Ukrainiec – uczestnicy walki o władz

ę

radzieck

ą

na Kaukazie;

razem z innym komisarzem – Inguszem, Gaurem Achrijowem
(1890-1920) uwiecznieni zostali w kompozycji rze

ź

biarskiej

„Przyja

źń

narodów” na placu o tej samej nazwie w Groznym.

<!--[if

!supportLists]-->(2)

<!--[endif]-->Wbrew

tej

wypowiedzi,

informacja o

ś

mierci M. Gazimagomajewa na Nowej Ziemi w roku

1944 nie pokrywa si

ę

z rzeczywisto

ś

ci

ą

. Tam nie było

ż

adnych

obozów – mimo powszechno

ś

ci tych poda

ń

nie udało si

ę

znale

źć

oficjalnych dokumentów, potwierdzaj

ą

cych wyst

ę

puj

ą

ce w nich

fakty. Istniej

ą

jedynie drugorz

ę

dne

ś

wiadectwa – ustne relacje w

oparciu o niesprecyzowane wcze

ś

niejsze wypowiedzi, których nie

mo

ż

na sprawdzi

ć

. Prawdopodobnie Gazimagomajew został

rozstrzelany pod koniec lat trzydziestych, a krewnym, zgodnie z
obowi

ą

zuj

ą

c

ą

instrukcj

ą

, podano nie tylko bł

ę

dn

ą

dat

ę

i

przyczyn

ę

ś

mierci, lecz tak

ż

e (co jest rzadko

ś

ci

ą

) zmy

ś

lone

miejsce – obóz na Nowej Ziemi.

<!--[if !supportLists]-->(3)

<!--[endif]-->Działalno

ść

uniwersytetu,

instytutu naftowego i instytutu pedagogicznego, przerwana w
jesieni 1999, została wznowiona ju

ż

we wrze

ś

niu 2000.

Gdzie ja zbior

ę

swoje dzieci?

Karina Jusupowa, rejon nurski,

Strona 49 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

stanica Miekenskaja, kl. 10

Jesie

ń

. Deszcz… Siedz

ę

opatulona na tapczanie. W domu nie

ma nikogo … Gdzie

ś

tam rozległ si

ę

wybuch… Nie wiem dlaczego

przypomniała mi si

ę

moja babcia Azimat. Mieszkała kiedy

ś

z nami.

My, wnuki, lubili

ś

my siada

ć

dookoła niej i słucha

ć

jej opowie

ś

ci. Całe

jej

ż

ycie to opowie

ść

o ci

ęż

kich czasach, b

ę

d

ą

ca zarazem histori

ą

naszego narodu, naszej Ojczyzny.

Listopad 1999 roku, Czeczenia. Niewielka nizinna wioska w

dystrykcie sun

ż

e

ń

skim. Mieszka

ń

cy pochowali si

ę

do piwnic i lochów.

Nie wiedzieli, przera

ż

eni, co maj

ą

robi

ć

, gdzie si

ę

podzia

ć

. Pociski

spadały na wiosk

ę

jak ulewa. Eksplozje wstrz

ą

sały jej dzielnicami. W

małym gara

ż

owym kanale siedziały dzieci z kilku rodzin, a doro

ś

li

chowali si

ę

po k

ą

tach gara

ż

u. Zdawało si

ę

,

ż

e wkrótce zawali si

ę

dach i wszystkich pogrzebie. Nie zd

ąż

yli na czas wyjecha

ć

. Do ko

ń

ca

nie wierzyli

ś

my w tak

ą

nieludzko

ść

i kolejny raz pokładali

ś

my nadziej

ę

w humanitaryzmie decydentów. A teraz zamkn

ę

li drog

ę

i zasypuj

ą

tych, którzy nie zd

ąż

yli wyjecha

ć

za granice Czeczenii, gradem

pocisków.

Azimat, okutana w chusty, siedziała w zimnym k

ą

cie gara

ż

u.

„Czy ta wojna kiedy

ś

wreszcie si

ę

sko

ń

czy?” – pytała sam

ą

siebie. „W

dzieci

ń

stwie pozbawiono mnie ojca tylko za to,

ż

e chodził modli

ć

si

ę

do meczetu. Był najlepszym ojcem na

ś

wiecie - mówiła swoim

dzieciom. - Aresztowano go w 1942 w meczecie w czasie południowej
modlitwy, oskar

ż

ono o «antyradzieck

ą

propagand

ę

», chocia

ż

był tylko

prostym chłopem. Jednak nigdy ju

ż

nie wrócił. Nikt te

ż

nigdy si

ę

nie

dowiedział, dok

ą

d, w jakim kierunku go wywie

ź

li.

A mama? Ile

ż

przykro

ś

ci i cierpie

ń

do

ś

wiadczyła! Kiedy

ś

,

wczesnym rankiem, jeszcze przed wysiedleniem, na podwórze weszło
kilku mundurowych, a w

ś

ród nich równie

ż

mieszkaniec naszej wioski.

śą

dali siana dla kołchozowego bydła. Mama odwa

ż

nie podeszła do

nich i zaprotestowała: «Nie pracuj

ę

z moimi dzie

ć

mi, bez m

ęż

a, na

kołchozowe bydło. Tylko po moim trupie dostaniecie to siano»”.

Rozzłoszczony

ż

ołnierz chwycił za kind

ż

ał. Azimat krzykn

ę

ła

przera

ż

ona. Bała si

ę

,

ż

e zaraz zabije dziecko, którego mama

oczekiwała. Ale napastnicy, widz

ą

c,

ż

e od tej kobiety niczego nie

dostan

ą

, odeszli.

Babcia wspominała, jak to w roku 1940 pewnej nocy, po kryjomu,

chowali jej dziadka, który, jako kułak, został zesłany na Syberi

ę

. Tam

ci

ęż

ko zachorował i udało si

ę

potajemnie przywie

źć

go do domu,

gdzie zmarł po kilku dniach.

Tego samego dnia aresztowano, bez podania powodu, jedynego

brata babci, wi

ę

c nie mógł ju

ż

sam pogrzeba

ć

swego ojca. Tak oto w

ci

ą

gu jednego dnia moja babcia straciła i ojca, i brata.

Wspomnienia przerwał warkot samolotu. Z napi

ę

cia zaschło mi w

gardle… - rozległ si

ę

przera

ź

liwy

ś

wist, a potem pot

ęż

na eksplozja, po

której nast

ą

piło jeszcze kilka mniejszych wybuchów. Azimat nie

my

ś

lała o sobie, ale o wnukach, które, przytulone do siebie, kuliły si

ę

w zimnym kanale gara

ż

u i czekały, kiedy wreszcie nast

ą

pi cisza.

Strona 50 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Martwiła si

ę

głównie o starsz

ą

wnuczk

ę

, która nie chciała wej

ść

do

lochu, bo twierdziła: „Tam jest jak w grobie, wol

ę

umiera

ć

na górze”.

Azimat znów powróciła do

ś

wiata swego odległego dzieci

ń

stwa i

patrzyła z góry na wnuki, które siedziały w kucki, bo w kanale nie było
miejsca, by si

ę

poło

ż

y

ć

. Wła

ś

nie były tak samo małe jak ona, kiedy

razem z mam

ą

i rodze

ń

stwem załadowano ich do wagonu i wysłano

hen, daleko. Obcy kraj, inni ludzie, brak własnego k

ą

ta – nie mieli

niczego. W kraju głodu i cierpie

ń

, bez m

ęż

a, ojca czy brata mama

pochowała swe najmłodsze dzieci: córeczk

ę

i synka. Nie mieli gdzie

mieszka

ć

ani co je

ść

. Mama wykopała jam

ę

, w której zamieszkali.

Zimno i głód były przyczyn

ą

ś

mierci jej dzieci.

Tu, w Kazachstanie, miejscowa ludno

ść

równie

ż

przymierała

głodem. Wszystko wysyłano na front, aby przybli

ż

y

ć

dzie

ń

zwyci

ę

stwa.

Którego

ś

dnia, pierwszego lata na zesłaniu, Azimat razem z

innymi dzie

ć

mi pobiegły na kołchozowe pole, by zerwa

ć

kilka kłosów

pszenicy. Id

ą

c,

ż

uli je i szybko połykali. „Nikt nie zobaczy, co masz w

brzuchu i tego ci nie odbior

ą

”, - rozumowali. Wartownik, zobaczywszy

dzieci, pognał za nimi. Ci wi

ę

ksi zdołali uciec, ale mała Azimat została

dotkliwie pobita powrozem i ledwo dopełzła do domu.

I znów przypomniała jej si

ę

mama, kobieta niezwykłej kondycji

fizycznej, która pomagała wszystkim i wsz

ę

dzie. Stała si

ę

„atamanem”

kobiet z całej okolicy. Liczono si

ę

z ni

ą

i nawet m

ęż

czy

ź

ni przychodzili

do niej po rad

ę

. Była lubiana, szanowana, ale niektórzy si

ę

jej bali.

Zwłaszcza ci, którzy popełniali jakie

ś

karygodne czyny. Je

ż

eli co

ś

takiego miało miejsce, zwoływała przez go

ń

ca wszystkich małolatów.

Wówczas najpierw dyskutowano na forum o zaistniałej sytuacji, a
potem moja prababcia rozmawiała w cztery oczy z ka

ż

dym

winowajc

ą

. Była zatem ojcem i matk

ą

dla tych dzieci wojny.

Kobieta ta o

ś

mieliła si

ę

nawet rzuci

ć

chust

ę

przed radzieckim

s

ą

dem, kiedy ten skazywał niewinnego człowieka. Oskar

ż

ony miał

pecha: w czasie burzy

ś

nie

ż

nej (a zima była wyj

ą

tkowo ci

ęż

ka) zgubił

cz

ęść

kołchozowego stada. Prababcia przekonywała s

ą

d,

ż

e inni

ludzie pomog

ą

„przest

ę

pcy” pokry

ć

straty, i błagała, by nie łama

ć

człowiekowi

ż

ycia. S

ą

d okazał si

ę

głuchy na t

ę

pro

ś

b

ę

i nie zrozumiał

jej gestu. Post

ą

piła zgodnie z pi

ę

knym kaukaskim obyczajem – u

ż

yła

„chusty pokoju” na znak zawarcia zgody mi

ę

dzy zwa

ś

nionymi

stronami. Skazany nie wrócił, zmarł w wi

ę

zieniu.

Azimat wspominała, jak po drugiej wojnie

ś

wiatowej przyjechała

na Kaukaz w nadziei,

ż

e odzyska swoj

ą

historyczn

ą

Ojczyzn

ę

.

Wracaj

ą

c do domu poci

ą

giem, z dzie

ć

mi i wnukami, kolejny raz

poczuła si

ę

poni

ż

ona i zniewa

ż

ona. Dziewi

ę

ciu ludzi, w

ś

ród których

była szóstka dzieci, na ka

ż

dej stacji dokładnie kontrolowano tylko

dlatego,

ż

e byli narodowo

ś

ci czecze

ń

skiej. Azimat próbowała

zawstydzi

ć

milicjanta: „Gdy miałam sze

ść

lat wywie

ź

li

ś

cie mnie jako

bandyt

ę

i wracam jako sze

ść

dziesi

ę

ciolatka, znowu jak bandyta.

Powiedz, o jakie przest

ę

pstwo oskar

ż

acie mnie i te małe dzieci?”.

Mo

ż

e nie warto było kupowa

ć

tu domu i przywozi

ć

dzieci? Ci

ęż

ko

było podj

ąć

postanowienie o powrocie. Ludzie, z którymi prze

ż

yła lata

zesłania, odradzali jej wyjazd do Czeczenii, gdzie jeszcze nic si

ę

nie

ustabilizowało. Ale na tej um

ę

czonej ziemi mieszkały ju

ż

jej dzieci.

Główn

ą

rol

ę

w podj

ę

ciu decyzji odegrała nie tylko obawa o nie, ale

marzenie o odzyskaniu swojej Ojczyzny.

Strona 51 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Powróciwszy w latach sze

ść

dziesi

ą

tych, nie otrzymali zgody na

zamieszkanie w swojej rodzinnej wiosce. Te rodziny, które próbowały

ż

y

ć

w swych dawnych miejscowo

ś

ciach, zostały w roku 1964

przesiedlone na tereny nizinne Czeczenii, a ich domostwa – zburzone
(1).

Azimat bała si

ę

o córki i syna, którzy pozostali w Groznym. Serce

si

ę

kroiło, a przez głow

ę

przebiegały najró

ż

niejsze my

ś

li. Miasto

Grozny – jego konaj

ą

ce szcz

ą

tki, skutki pierwszej wojny – teraz

dobijano, próbuj

ą

c zrówna

ć

go z ziemi

ą

. A tam, w tym piekle – jej

dzieci – w obl

ęż

eniu, pod bombami i ostrzałem artyleryjskim. Wojna

porozrzucała je. Druga córka, mieszkaj

ą

ca ze sw

ą

rodzin

ą

na

przedmie

ś

ciu Groznego, została najci

ęż

ej dotkni

ę

t

ą

okrucie

ń

stwami

wojny. Straciła tam ojca swoich dzieci. „Kiedy i gdzie zbior

ę

wszystkie

swoje dzieci? Czy

ż

by na ziemi naszych ojców nie było dla nas

miejsca?” – zastanawiała si

ę

babcia.

W czasie szturmu na Grozny straciła swojego najmłodszego,

siedemnastoletniego syna. Na piechot

ę

przeszła cał

ą

górzyst

ą

cz

ęść

Czeczenii, spotykaj

ą

c po drodze cał

ą

armi

ę

podobnych jej kobiet,

szukaj

ą

cych swoich dzieci. Bezbarwne, „przesi

ą

kni

ę

te wojn

ą

”, nie

zwracaj

ą

ce uwagi na ostrzał, na płon

ą

ce i obracaj

ą

ce si

ę

w popiół

ruiny wiejskich zagród, ani na

ż

adne inne zagro

ż

enia, szukały w

ś

ród

tysi

ę

cy zabitych ciał swoich córek i synów.

Po o

ś

miu miesi

ą

cach odnalazła syna – teraz ju

ż

dorosłego, nad wiek

powa

ż

nego, surowego i twardego m

ęż

czyzn

ę

.

Azimat spotykała te

ż

matki, które samotnie wracały z poszukiwa

ń

swoich dzieci. Nie znalazły ich w

ś

ród

ż

ywych i pochowały je. Zdarzały

si

ę

matki, które pogrzebały naraz dwoje lub troje dzieci. Ze smutkiem

wspominała kobiet

ę

, która straciła jednocze

ś

nie czterech synów. Nie

daj, Bo

ż

e, nigdy

ż

adnej matce prze

ż

ywa

ć

podobn

ą

tragedi

ę

!

Babcia, która marzyła, by

ż

y

ć

w swej Ojczy

ź

nie, teraz, widz

ą

c tu

jedynie okrucie

ń

stwo i przemoc, chciała zebra

ć

swoje dzieci i ucieka

ć

jak najdalej od tej samowoli. „Jest gorzej ni

ż

w roku 1944!” –

twierdziła.

W roku 2000 Azimat wyjechała do Kazachstanu. Po raz drugi

jechała do kraju, który był miejscem jej dawnego zesłania. Jak setki
tysi

ę

cy jej rodaków uciekała, wypchni

ę

ta ze swojej Ojczyzny. Ale

obawa o dzieci i wnuki, które zostały w Czeczenii, nie opuszcza jej do
dzi

ś

.

Ja, pi

ę

tnastoletnia wnuczka Azimat, my

ś

l

ę

: „Na prze

ś

ladowania

skazani byli moi pradziadowie i dziadowie. Mój ojciec został zabity w
roku 1999. Jego

ś

mier

ć

była przypadkowa i absurdalna: stał na

przystanku, kiedy zacz

ę

ło si

ę

bombardowanie wioski i odłamek trafił

go w samo serce. Ile mojej mamie przyszło wycierpie

ć

! A co

widzieli

ś

my dobrego my, jej dzieci? Najpierw jedna wojna, potem

druga. Przeprowadzali

ś

my si

ę

z miejsca na miejsce, nie wiedz

ą

c,

dok

ą

d los pchnie nas nast

ę

pnego dnia. Cztery pokolenia mojego rodu

nie zaznały spokojnego

ż

ycia. Czy naprawd

ę

wszyscy jeste

ś

my

bandytami? Kto mi odpowie na to pytanie?”.

Strona 52 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Przypisy:

Przesiedlanie górali na niziny wyjaśniano w ZSRR

poprawą ich bytu, ale w Czeczenii istniał ku temu
jeszcze jeden powód. Powrót Czeczenów na tereny
górskie po roku 1957 nie tylko był niezwykle
utrudniony

zapuszczone

wioski,

drogi,

infrastruktura po 13 latach przestawiały żałosny
widok – ale też okazali się tu niepożądanymi
przybyszami, intruzami. W czasie deportacji 1944
znaczna część Czeczenów i Inguszów uciekła w góry
i zaczęła stawiać opór. Rozmiary partyzanckiego
ruchu oporu i walk z partyzantami, prowadzone przez
NKWD-MGB końcem lat czterdziestych można
porównać do tego, co miało miejsce na Litwie i
Zachodniej Ukrainie. Do czasu powrotu deportowanej
ludności ruch ten został całkowicie zdławiony,
pozostali tylko pojedynczy abrecy (ostatniego,
Chasucha Magomadowa, zabito dopiero w roku
1976).

Mój pradziad – Salam-mułła

Aminam Sałamowa, Grozny,

szkoła nr 17, kl. 10

Ka

ż

dy człowiek ma swoje nazwisko i sw

ą

rodow

ą

histori

ę

.

Jestem Czeczenk

ą

, nazywam si

ę

Sałamowa. Mo

ż

e to niezbyt

po

żą

dana narodowo

ść

dla uczestniczki ogólnorosyjskiego konkursu.

Moje nazwisko pochodzi od imienia człowieka, którego tragiczne losy
znane s

ą

w całej Czeczenii. Jego pełne imi

ę

brzmi: Abdul Salam, ale

ludziom zarówno w

ś

rodowisku religijnym, jak i przedstawicielom

władzy radzieckiej znany był jako Salam-mułła z Warandy (1).

Był wybitnym działaczem religijnym i społecznym pierwszej

połowy XX wieku. Jego los był podobny do losów milionów obywateli
narodów wchodz

ą

cych w skład byłego ZSRR. Niezwykłe jest jednak

to,

ż

e dramat Salam-mułły odzwierciedla niemniej tragiczne losy jego

wnuków i prawnuków oraz całego narodu czecze

ń

skiego pocz

ą

tku

XXI wieku. Do chwili obecnej wielu czołowych liderów religijnych
cytuje m

ą

dre wypowiedzi Salam-mułły. Znam mnóstwo przykładów,

kiedy go

ś

cie naszego domu w rozmowach na tematy religijne i

etyczne powoływali si

ę

na wypowiedzi Salam-mułły, cz

ę

sto nie maj

ą

c

poj

ę

cia,

ż

e mój ojciec, Owta, jest w prostej linii jego wnukiem.

Strona 53 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Na czym polegaj

ą

zasługi Salam-mułły dla Czeczenii? Dlaczego

współcze

ś

ni wpisali jego imi

ę

w poczet szejków i alimów [uczonych –

od tłum.] Czeczeno-Inguszetii?

Chciałabym, aby rówie

ś

nicy poznali mojego pradziadka nie tylko

jako jednego z wiod

ą

cych działaczy religijnych naszego kraju, ale jako

krzewiciela kultury i moralno

ś

ci czecze

ń

skiego narodu.

Kiedy si

ę

urodził? Jak

ż

ył?

W roku 1840 karna kompania wojsk rosyjskich po raz kolejny

spaliła wiosk

ę

– wszystkie zagrody, sady, zbo

ż

a na polach i

rozstrzelała tych, którzy nie zd

ąż

yli uciec: starców i kobiety z małymi

dzie

ć

mi. Po tej krwawej ekspedycji wojsko oddaliło si

ę

w stron

ę

Gojty

i Urus-Martanu. Spalona wioska nazywała si

ę

Czachker-Jurt,

uwa

ż

ana była za centrum czecze

ń

skiego tejpu Warandoj, którego

ziemie zajmowały rozległe tereny granicz

ą

ce na północy z dzisiejszym

Czeczen-aułem i rozci

ą

gaj

ą

ce si

ę

wzdłu

ż

prawobrze

ż

nego Argonu, na

południu – z wioskami Borzoj i Waszendaroj, na południowym
zachodzie – z wiosk

ą

Charsenoj, a na zachodzie – dystryktem urus-

martanowskim. W miejscu spacyfikowanej wioski Czachker-Jurt
wzniesiono twierdz

ę

Wozdwi

ż

e

ń

sk

ą

(1). W roku 1919 zburzyła j

ą

czecze

ń

ska Armia Czerwona z Asłambekiem Szaripowym na czele.

Salam-mułła urodził si

ę

mi

ę

dzy rokiem 1867 a 1870 w wiosce

Warandy w rodzinie pochodz

ą

cej z Czachker-Jurtu. Był trzecim

synem w tej rodzinie, a jego pełne imi

ę

brzmiało Abdul-Salam

(„Salam” tłumaczy si

ę

z arabskiego jako „miłuj

ą

cy pokój”). Wyrósł w

ś

rodowisku bardzo religijnym i ju

ż

w wieku 5-6 lat zacz

ą

ł odprawia

ć

namaz [rytualne modlitwy – od tłum.) wraz z dorosłymi muzułmanami.
Kiedy był jeszcze małym chłopcem, jego ojciec, Astami, oddał go do
szkoły religijnej – medresy, znajduj

ą

cej si

ę

w Urus-Martanie.

Nauczycielem przyszłego szejka był arabista Chaki. Abdul-Salam
okazał si

ę

bardzo zdolnym uczniem. Sp

ę

dził przy boku swego

nauczyciela 26 lat, a potem przez całe

ż

ycie zgł

ę

biał teologi

ę

i

filozofi

ę

islamu. Jako młody chłopak Abdul-Salam potrafił ju

ż

swobodnie pisa

ć

i rozmawia

ć

w j

ę

zyku arabskim (2) i doskonale znał

Koran. J

ę

zyk arabski był mu potrzebny, by czyta

ć

i tłumaczy

ć

t

ę

Ś

wi

ę

t

ą

Ksi

ę

g

ę

(wtedy nie było zbyt wiele jej przekładów). Chaki był

bardzo zadowolony z Salama i po sko

ń

czeniu przez niego nauki rzekł:

„Niewielu uczniów mog

ę

pochwali

ć

za nadzwyczajn

ą

gorliwo

ść

w

nauce, ale mój ucze

ń

Salam nale

ż

y do tych nielicznych i wynosi st

ą

d

prawdziw

ą

wiedz

ę

”.

Na pocz

ą

tku XX wieku Salam-mułła wrócił do domu i napisał

ż

ejn

(odpowiednik dzisiejszej pracy doktorskiej). Otworzył te

ż

swoj

ą

szkoł

ę

– chu

ż

ar-medres

ę

. Przyje

ż

d

ż

ali do niego na nauki młodzi ludzie z

wielu górskich i podgórskich rejonów (szatojskiego, itum-kali

ń

skiego,

szaro-argu

ń

skiego, gałanczo

ż

ewskiego, urus-martanowskiego czy

atagi

ń

skiego). Ponad 30 lat Salam-mułła uczył młodzie

ż

teologii i

filozofii islamu, wypu

ś

cił około 500 uczniów. Wielu z nich zostało

wybitnymi przywódcami religijnymi i autorytetami w dziedzinie teologii.

Salam-mułła był jednym z najwi

ę

kszych działaczy religijnych.

Jego wpływy roztaczały si

ę

na dystrykty: sztojski, itum-kali

ń

ski, urus-

martanowski, gałanczo

ż

ewski i czeberłojewski (3), a pó

ź

niej na cał

ą

Czeczeni

ę

i Inguszeti

ę

. Od pocz

ą

tku nie był lubiany przez władze

carskie, a potem te

ż

i radzieckie. Zawsze z tej samej przyczyny: bano

si

ę

jego wpływów. Po rozpadzie monarchii w roku 1917 nowa władza

Strona 54 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

d

ąż

yła do wyt

ę

pienia religii, a Salam niestrudzenie kontynuował

działalno

ść

religijn

ą

i społeczn

ą

. Do dnia dzisiejszego wspominaj

ą

go

starzy mieszka

ń

cy rejonów gałaszkinskiego (4) i Nasyr-Korta (5), jak

równie

ż

innych cz

ęś

ci Inguszetii.

W ko

ń

cu lat 20. i na pocz

ą

tku 30. XX wieku na skutek głodu i

represji zarówno w Czeczenii jak i Inguszetii zacz

ę

ły si

ę

bunty.

Powstały całe wioski i rejony, rozwin

ę

ło si

ę

abreczestwo [

od

czecze

ń

skiego słowa „abrek - zbójnictwo, samotna walka z wrogiem

– od tłum.]. Salam przekonywuj

ą

co i z naciskiem pouczał

powsta

ń

ców,

ż

e problemu głodu nie da si

ę

rozwi

ą

za

ć

drog

ą

walki i

przemocy. W ten sposób setkom ludzi uratował

ż

ycie i wiele górskich

aułów ocalił od zagłady. Pot

ę

piał donosicielstwo, dwulicowo

ść

i fałsz.

Godził zwa

ś

nione wioski i tejpy. Kiedy w siódmej klasie zacz

ę

łam si

ę

interesowa

ć

histori

ą

swego narodu, mój stryjeczny dziadek przytoczył

mi dwa przykłady z szerokiej działalno

ś

ci Salam-mułły.

W latach 20. dwa tejpy wioski Machkety (6) walczyły z sob

ą

o

ziemi

ę

. Wrogie strony poprosiły o pomoc Salama. Mułła najpierw

zapoznał si

ę

z topografi

ą

miejscowo

ś

ci, a potem wzdłu

ż

linii górskiego

pasma wyznaczył granic

ę

mi

ę

dzy nimi. Ten górski ła

ń

cuch nosi od

jego imienia nazw

ę

Salam-Duk.

W latach 30. w górskich osadach dystryktów gałanczo

ż

ewskiego

i aczchoj-martanowskiego wybuchały gro

ź

ne zamieszki, a w jednej z

wiosek prawie cała ludno

ść

uzbroiła si

ę

i ruszyła w góry. Co było tego

przyczyn

ą

? To co zawsze: represje i głód. Buntownicy odmówili

podporz

ą

dkowania si

ę

władzy, co groziło nowym rozlewem krwi.

Pojechał do nich Salam-mułła i po długiej, niełatwej naradzie ludzie
wrócili do swych zaj

ęć

. Tragedia została za

ż

egnana.

Latem roku 1931 w wiosce Machkety pewien człowiek dopu

ś

cił

si

ę

haniebnego czynu, lecz nie miał zamiaru si

ę

do niego przyzna

ć

, a

tym bardziej odpowiada

ć

za jego popełnienie. Został zabity człowiek,

podejrzenie padło na niewinnego chłopaka, który miał ponie

ść

niezasłu

ż

on

ą

kar

ę

. Aby wyja

ś

ni

ć

sytuacj

ę

, zaproszono Salam-mułł

ę

.

Ten, wraz z kilkoma towarzyszami, podj

ą

ł si

ę

misji i wyruszył w trudn

ą

drog

ę

przez góry. Kiedy schodził ze stoku, abrek – winowajca całego

zaj

ś

cia – zobaczył go i poznał. Domy

ś

lił si

ę

, dlaczego zaproszono

mułł

ę

i, nie czekaj

ą

c, a

ż

ten dojdzie do wioski, pobiegł do starszyzny,

przyznał si

ę

do zbrodni i wyraził gotowo

ść

poniesienia kary. Taki

szacunek wzbudzał Salam-mułła u ludzi. Tam, gdzie miejscowe
władze były bezsilne, wzywano go, by godził zwa

ś

nione strony.

Krwawe porachunki mi

ę

dzy rodami ci

ą

gn

ę

ły si

ę

czasem przez

całe dziesi

ę

ciolecia i za

ż

egnanie ich było rzecz

ą

niełatw

ą

, bo co jaki

ś

czas wybuchały na nowo, ale te tejpy, które pogodził Salam-mułła, nie

ż

ywiły ju

ż

do siebie pretensji i

ż

yły odt

ą

d zgodnie.

Salam miał trzy

ż

ony i trzyna

ś

cioro dzieci, z których dwoje

ż

yje

do dzisiaj. S

ą

to: córka Majmunat i syn Abdurachman. To w bocznej

linii moi dziadkowie.

Ze wspomnie

ń

syna Abdurachmana: „Miałem mo

ż

e 15 lat, kiedy

zagin

ą

ł ojciec, i do dzi

ś

ze smutkiem wracam do tego wydarzenia. W

pami

ę

ci pozostał mi jednak dom, zawsze pełen go

ś

ci przychodz

ą

cych

do ojca po rad

ę

i pomoc.

ś

yli

ś

my skromnie, bo nasz ojciec nie lubił

dostatku, jednak zawsze mieli

ś

my zapewnione ciepło domowego

ogniska i poczucie bezpiecze

ń

stwa.

Strona 55 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Salam-mułła miał ogromn

ą

bibliotek

ę

, w której znajdowały si

ę

ksi

ąż

ki przywiezione z ró

ż

nych krajów Bliskiego Wschodu. Obchodził

si

ę

z nimi bardzo delikatnie i troskliwie. Przechowywał równie

ż

r

ę

kopis

z histori

ą

naszego rodu od XII wieku, przekazywany z pokolenia na

pokolenie. Strzegł go, podobnie jak jego przodkowie, niczym oka w
głowie i sam równie

ż

wpisywał tam najwa

ż

niejsze wydarzenia z

ż

ycia

tejpu. R

ę

kopis ten, po czecze

ń

sku „teptar”, zagin

ą

ł wraz z cał

ą

bibliotek

ą

w roku 1944, kiedy wysiedlano ludno

ść

czeczeno-ingusk

ą

.

Po powrocie z zesłania w Kazachstanie, w roku 1957, dzieci

Salama próbowały odnale

źć

chocia

ż

cz

ęść

cennych zbiorów ojca, ale

daremnie. Jaki

ś

czas pó

ź

niej do wuja mojego ojca, tzn do Salam-

mułły Abdurachmana, przyjechali z Dagestanu duchowni i przywie

ź

li

dwie niewielkie skrzynki z

ż

ajnami [tekstami modlitw u

ż

ywanymi jako

talizmany – od tłum.] i egzemplarze Koranu z biblioteki pradziadka.
Znaleziono je we wsi Warandy. Ocalały dzi

ę

ki Dagesta

ń

czykom, ale

wi

ę

kszo

ść

dzieł, która dostała si

ę

do piwnic NKWD, bezpowrotnie

przepadła.

Dagesta

ń

czycy stan

ę

li na stra

ż

y

ź

ródeł kultury muzułma

ń

skiej i

kaukaskiej (8). Dzi

ę

ki im za to! Marz

ę

, aby po sko

ń

czonej wojnie,

je

ż

eli prze

ż

yj

ę

, odnale

źć

rodziny tych szlachetnych ludzi i wyrazi

ć

im

swoj

ą

wdzi

ę

czno

ść

.

Imam Salam-mułła posiadał własn

ą

piecz

ęć

, któr

ą

oznaczył

wszystkie ksi

ąż

ki i r

ę

kopisy w swojej bibliotece. Ta piecz

ęć

i

przetłumaczony przez niego Koran nale

ż

ały do najstarszego syna

Salama, Abdula Azima, a po jego

ś

mierci – do młodszego,

Abdurachmana, który przekazał te relikwie mojemu ojcu. Niestety,
zagin

ę

ły one w czasie pierwszej wojny czecze

ń

skiej razem z innymi

cennymi przedmiotami z naszej biblioteki.

Salam-mułła nigdy, ani potajemnie, ani jawnie, nie wzywał do

obalenia władzy radzieckiej. Mówił tylko,

ż

e pojedyncze zrywy niczego

nie zdziałaj

ą

.

W czasie rewolucji i wojny domowej rosyjscy socjali

ś

ci ze

wszystkich sił starali si

ę

nakłoni

ć

mieszka

ń

ców gór do przej

ś

cia na ich

stron

ę

. W zamian za opowiedzenie si

ę

po stronie bolszewików

obiecywali Czeczenom wspaniałe

ż

ycie, swobod

ę

religijn

ą

i inne

przywileje. No i swój cel osi

ą

gn

ę

li. Czeczeni i Ingusze, którzy mieli we

krwi nienawi

ść

do carskich urz

ę

dników z powodu ci

ą

gn

ą

cej si

ę

przez

wieki wojny kaukaskiej, z ch

ę

ci

ą

im pomogli, by pom

ś

ci

ć

wszystkie

nieszcz

ęś

cia, które carat

ś

ci

ą

gn

ą

ł na ludy Kaukazu. 11 sierpnia 1918

roku zacz

ę

ła si

ę

100-dniowa bitwa o Grozny. 29 sierpnia 1918 roku

Ord

ż

onikidze telegrafował do Lenina: „Pod Groznym tocz

ą

si

ę

walki.

Do miasta wkroczyła czecze

ń

ska Armia Czerwona”.

W latach 30. dla Kaukazu i całego ZSRR zacz

ą

ł si

ę

„krwawy

karnawał”. Władze nie szcz

ę

dziły sił, by zniszczy

ć

duchownych i

działaczy religijnych w Czeczenii i Inguszetii.

Salam-mułła wiedział, co mu grozi, ale nie ulegał namowom, by

wyjecha

ć

z kraju. Nie chciał opuszcza

ć

rodzinnych stron, miejsc, w

których wzrastał i

ż

ył. W latach 30. był stale gdzie

ś

wzywany,

przesłuchiwany, ale pozostawał na wolno

ś

ci. Przez pewien czas na

czele

GPU

[Gosudarstwiennoje

Politiczeskoje

Uprawienie

Strona 56 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Pa

ń

stwowy Zarz

ą

d Polityczny – od tłum.] stał niejaki Salamow,

Osetyniec. Dobrze znał mojego pradziadka i obiecał mu,

ż

e dopóki w

Czeczeno-Inguszetii sprawuje swój urz

ą

d, to pradziadkowi wi

ę

zienie

nie grozi, ale radził mu wyjecha

ć

, gdy

ż

ź

niej w ka

ż

dej chwili mo

ż

e

zosta

ć

aresztowany.

Tak te

ż

si

ę

stało. Pradziadka osadzono w wi

ę

zieniu. Naprzeciw

niego usiadł czekista i spytał:„Poznaje mnie pan?”. Kiedy padła
odpowied

ź

przecz

ą

ca,

ś

ledczy rzekł:„A ja pana bardzo dobrze

pami

ę

tam. Było to jeszcze w czasie wojny domowej, w jednej z bitew

zostałem ci

ęż

ko ranny, umierałem, a pan uratował mi

ż

ycie. Nigdy nie

zapomn

ę

, jak pan mnie leczył i opiekował si

ę

mn

ą

. B

ę

d

ę

panu do

ś

mierci zobowi

ą

zany!”. Po tych słowach czekista wypu

ś

cił Salama,

który znów unikn

ą

ł aresztu. Ale nie na długo…

Pewnego razu przyszli do niego przedstawiciele inguskiego

duchowie

ń

stwa z ustazem (9), szejkiem Kunta-Chad

ż

imem (10) na

czele. Uprzedzili go o niebezpiecze

ń

stwie oraz zaproponowali

schronienie i pomoc. Ale Salam-mułła powiedział:„Je

ż

eli si

ę

ukryj

ę

, to

oni zam

ę

cz

ą

moj

ą

rodzin

ę

i przyjaciół. Nie chc

ę

, by ci cierpieli z mego

powodu!”.

30 czerwca 1937 roku do Salam-mułły przyszedł funkcjonariusz

NKWD dystryktu szatojskiego i oznajmił,

ż

e prosi go do siebie

przedstawiciel NKWD Republiki Czecze

ń

skiej w Groznym, bo

potrzebuje jego rady. Salam domy

ś

lił si

ę

, w jakim celu jest wzywany,

wiedział,

ż

e stamt

ą

d ju

ż

nie wróci, a mimo to pojechał…

Dlaczego nie aresztowano go oficjalnie? Dlatego,

ż

e si

ę

bano.

Obawiano si

ę

,

ż

e ludzie przeszkodz

ą

w uwi

ę

zieniu imama Salam-

mułły, dlatego u

ż

yto podst

ę

pu. Chocia

ż

czy mo

ż

na tu mówi

ć

o

podst

ę

pie? To było najwyra

ź

niej okrucie

ń

stwo! Według jednych

informacji pradziadek został rozstrzelany w grozne

ń

skim wi

ę

zieniu

jeszcze w 1937 roku, a według innych – przebywał 8 lat na katordze w
jednym z gułagów, gdzie umarł w roku 1945… (11). Miał wtedy 77 lat.
Rodzinie nie udało si

ę

uprosi

ć

wydania zwłok, wi

ę

c nie pochowano go

zgodnie z muzułma

ń

skim obyczajem… Nie wiadomo, gdzie znajduje

si

ę

jego grób.

Kiedy w roku 1905 Salam-mułła wrócił ze szkół, zbudował

meczet. Meczet ten zburzono w czasach deportacji, a na jego miejscu
postawiono ciel

ę

tnik. W roku 1991 mieszka

ń

cy wsi Warandy

odbudowali

ś

wi

ą

tyni

ę

. W latach pierwszej wojny czecze

ń

skiej znów

została ona zniszczona, ale w roku 1996 ponownie odbudowana. W
roku 1999 kolejny raz ucierpiała i teraz mieszka

ń

cy wsi oczekuj

ą

ko

ń

ca wojny, by ostatecznie odbudowa

ć

meczet tejpu Warandoj.

Nast

ę

pc

ą

Salama został jego syn Abdurachman. Obecnie jest

imamem naszego tejpu i wielce szanowanym przywódc

ą

religijnym.

Kontynuuje działalno

ść

ojca. Ju

ż

kilka razy był na Kremlu (na

posiedzeniach, gdzie omawiano sprawy Czeczenii) i dwa razy
osobi

ś

cie rozmawiał z prezydentem W. Putinem.

Ka

ż

da rodzina posiada dokumenty lub inne przedmioty nale

żą

ce

kiedy

ś

do jej przodków. S

ą

ch

ę

tnie pokazywane, kiedy opowiada si

ę

rodowe historie. Ja za

ś

mog

ę

pochwali

ć

si

ę

tylko jedn

ą

jedyn

ą

fotografi

ą

mojego pradziadka i odciskami jego piecz

ę

ci na

zachowanych egzemplarzach Koranu. Wszystko inne zagin

ę

ło w

czasie wojny, a kind

ż

ał Salam-mułły skradziono, bo prawdopodobnie

komu

ś

spodobała si

ę

jego przepi

ę

kna r

ę

koje

ść

Strona 57 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Na zako

ń

czenie chc

ę

powiedzie

ć

co

ś

bardzo wa

ż

nego: Czeczeni

nie s

ą

bandytami ani terrorystami. Czeczenia jest kolebk

ą

szejków.

Oni przepowiedzieli nam spokojne i szcz

ęś

liwe

ż

ycie. I naród w to

wierzy.

Przypisy:

<!--[if !supportLists]-->(1)

<!--[endif]-->Wioska (a raczej kilka wiosek)

w górzystym dystrykcie szatojskim na zachodnim stoku W

ą

wozu

Ajgu

ń

skiego.

<!--[if !supportLists]-->(2)

<!--[endif]-->Twierdza Wozdwi

ż

e

ń

ska –

wzniesiona w roku 1844 na wzgórzu w s

ą

siedztwie aułu Wielkie

Atagi (w odległo

ś

ci 2 km), około 20 km od twierdzy Groznaja

(obecnie miasto Grozny), przy wej

ś

ciu do W

ą

wozu Ajgu

ń

skiego.

<!--[if

!supportLists]-->(3)

<!--[endif]-->Powszechne

opinie

o

analfabetyzmie górali kaukaskich przed nastaniem władzy
radzieckiej bior

ą

si

ę

st

ą

d,

ż

e mało kto umiał czyta

ć

i pisa

ć

po

rosyjsku, gdy

ż

posługiwano si

ę

pismem arabskim. Wprowadzenie

czecze

ń

skiego j

ę

zyka pisemnego, opartego na alfabecie

łaci

ń

skim, a nast

ę

pnie zast

ą

pienie go cyrylic

ą

, zniszczyło

praktycznie dziedzictwo kulturowe narodu.

<!--[if !supportLists]-->(4)

<!--[endif]-->Jest to na samym południu

Czeczenii. Azimat wymienia stare nazwy dystryktów (do roku
1944). Po deportacji ludno

ś

ci ponownie nie zasiedlano tych

górskich rejonów i zmienił si

ę

ich podział administracyjny. Szatoj

został przemianowany na Sowietskoje, do którego przył

ą

czono

wi

ę

kszo

ść

terenów górskich, cz

ęść

za

ś

przeszła do Dagestanu i

Gruzji. Ziemie te powróciły po ustanowieniu Czecze

ń

sko-

Inguskiej ASRR w roku 1957, ale praktycznie nie zostały
zasiedlone, a wr

ę

cz przeciwnie – ludno

ść

z tych terenów, która

powróciła z zesłania, była przymusowo osiedlana na równinach.
Dystrykty: itum-kali

ń

ski i czeberłojewski zostały przywrócone

Czeczenii dopiero pod koniec XX wieku, rejon gałanczo

ż

ewski

(gdzie znajdowała si

ę

wła

ś

nie wioska Chajdach) nie został

zasiedlony, a jego ziemie wchodz

ą

dzisiaj w skład dystryktu urus-

martanowskiego. Ziemie „równinnego” rejonu atagi

ń

skiego

zostały podzielone mi

ę

dzy dystrykty: szali

ń

ski, urus-martanowski

i grozne

ń

ski.

<!--[if !supportLists]-->(5)

<!--[endif]-->Obecnie wchodzi w skład

sun

ż

e

ń

skiego dystryktu Inguszetii.

<!--[if !supportLists]-->(6)

<!--[endif]-->Obecnie znajduje si

ę

w

granicach miasta Nazra

ń

.

<!--[if !supportLists]-->(7)

<!--[endif]-->W górzystym dystrykcie

wede

ń

skim.

Strona 58 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

<!--[if !supportLists]-->(8)

<!--[endif]-->Prawdopodobnie byli to

łakcowie (nie nale

żą

cy wajnachów), którzy po roku 1944 zostali

przymusowo osiedleni na terenach, z których wysiedlono
wajnachów

w

Czeczenii,

Inguszetii

i

w

rejonach:

chasawjurtowskim i nowołakowskim w Dagestanie.

<!--[if !supportLists]-->(9)

<!--[endif]-->Ustaz – teolog muzułma

ń

ski

<!--[if

!supportLists]-->(10)

<!--[endif]-->Kunta-Chad

ż

i

Kiszijew – teolog, wprowadził w Czeczenii w połowie XIX wieku
karydyjski tarikat (dosł.: droga) czyli okre

ś

lenie

sposobu

post

ę

powania jednostki maj

ą

cej skłonno

ś

ci mistyczne

. Ten

termin odnosi si

ę

głównie do islamu

sufijskiego

, dzi

ś

szeroko

rozpowszechnionego.

<!--[if !supportLists]-->(11)

<!--[endif]-->W aktach zgonu,

które były wydawane w latach 50.-60. rodzinom rozstrzelanych w
czasach „wielkiego terroru”, daty

ś

mierci były nieprawdziwe.

Rodzina czecze

ń

ska: zwi

ą

zek epok i

pokole

ń

Turpał Jusupow, Gudermes,

student 2 roku Kolegium Prawa i Ekonomii

Chc

ę

opowiedzie

ć

histori

ę

jednej tylko rodziny. Przekazał mi j

ą

ojciec, dziennikarz Rusłan Jusupow.

Dziadka nie miałem okazji pozna

ć

– zmarł, gdy Rusłan miał

zaledwie 5 lat. Fakty z jego biografii

ś

wiadcz

ą

,

ż

e był nieprzeci

ę

tnym

człowiekiem, niezwykł

ą

osobowo

ś

ci

ą

. Podwójne wykształcenie

(budowlane i pedagogiczne) w tamtych czasach miało zaledwie paru
obywateli naszego narodu. W wieku 17 lat mianowano go dyrektorem
Szkoły

Ś

redniej nr 2 w Gudermesie, co odnotowano w jego

Ksi

ąż

eczce Pracy, a nast

ę

pny zapis informuje: „24 lutego 1944

zwolniony w zwi

ą

zku z wysiedleniem”.

Dziadek, Chamid Jusupow, po zrobieniu specjalizacji in

ż

yniera

geologa przez par

ę

kolejnych lat ujarzmiał dzikie stepy Kazachstanu.

Zmarł niedługo po powrocie w rodzinne strony w kwiecie wieku, maj

ą

c

zaledwie 37 lat. Posiadaj

ą

c taki potencjał intelektualny, mógł

wy

ś

wiadczy

ć

rodzinie i społecze

ń

stwu wiele dobrego.

Strona 59 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Opowiem o losie jeszcze jednego członka rodziny – mojego

pradziadka Magomeda Jusupowa. Wi

ąż

e si

ę

z nim wspaniała historia,

któr

ą

powinna usłysze

ć

cała Czeczenia w audycji Czekaj na mnie.

Ale, po kolei…

Zachowała si

ę

karta personalna Magomeda Jusupowa z rejestru

wojskowego. Zamieszczone tam zapiski dostarczaj

ą

wa

ż

nych

informacji. Magomed był uczestnikiem walk przeciw Denikinowi w
czasie wojny domowej i członkiem nadzwyczajnej komisji do spraw
organizowania pomocy dla frontu w latach Wielkiej Wojny
Ojczy

ź

nianej.

Niewiele brakowało, a nasza rodzina nigdy nie poznałaby historii,

której głównym bohaterem był mój pradziadek, gdy

ż

nikt z jej

naocznych

ś

wiadków nie pozostał przy

ż

yciu. Ale pomógł zbieg

okoliczno

ś

ci. Kilka lat temu

ż

ycie doprowadziło do spotkania pod

jednym dachem (redakcji gudermeskiej gazety „Gums”) mojego ojca i
człowieka w podeszła wieku, którego nazywaj

ą

u nas „rosyjskim

Czeczenem” lub te

ż

„człowiekiem-legend

ą

”. To Jurij Koptiew, weteran

Wielkiej Wojny Ojczy

ź

nianej, uczestnik bitwy pod Stalingradem,

człowiek, który przemierzył cał

ą

Europ

ę

, na froncie dalekowschodnim

walczył z Japo

ń

czykami, a 12 medali i 4 ordery wymownie

ś

wiadcz

ą

o

jego szlaku bojowym. Po wojnie zwi

ą

zał swoje

ż

ycie z gudermesk

ą

gazet

ą

i tam wła

ś

nie poznał go mój ojciec – redaktor działu

politycznego.

Wielu mieszka

ń

ców Gudermesu nosi nazwisko Jusupow, dlatego

Koptiew nie od razu zorientował si

ę

,

ż

e Rusłan mo

ż

e mie

ć

powi

ą

zanie

z tym Jusupowem, z którym ł

ą

cz

ą

go niezatarte wspomnienia.

Dowiedziawszy si

ę

,

ż

e to rodzina, rozpłakał si

ę

i serdecznie ojca

u

ś

ciskał.

Pocz

ą

tek historii, któr

ą

opowiedział nam Jurij, ginie w

zamierzchłej przeszło

ś

ci. W latach 20. ubiegłego wieku z ró

ż

nych

cz

ęś

ci Rosji przybyło do Gudermesu wraz z rodzinami wielu

rzemie

ś

lników i robotników, by budowa

ć

kolej i osiedla mieszkaniowe.

Pocz

ą

tkowo przebywali w go

ś

cinnych czecze

ń

skich rodzinach.

Koptiewów wraz z dzie

ć

mi przygarn

ą

ł kolejarz, mieszkaniec aułu we

wschodniej cz

ęś

ci miasta, gdzie

ż

yj

ą

rdzenni gudermesanie,

Magomed Jusupow – dziadek Rusłana, a mój pradziadek. Oddał
przybyszom jedn

ą

z dwóch swoich sakli (izb). Tu w roku 1922

przyszedł na

ś

wiat Jurij.

Przede mn

ą

le

ż

y szereg publikacji prasowych z ostatnich lat. Na

przykład w 50. numerze „Argumentów i faktów” z grudnia 2002 roku
jest artykuł Człowiek-legenda, a w nim wypowied

ź

J. Koptiewa:

„Przyszedłem na

ś

wiat na głos imama (podwórze domu Jusupowów

przylegało do wiejskiego meczetu) wzywaj

ą

cego do boja

ź

ni Bo

ż

ej i

pobo

ż

no

ś

ci, w rodzinie szlachetnego i niezwykle przyzwoitego

człowieka, Magomeda Jusupowa”.

Jurij opowiadał,

ż

e

ż

yli jak jedna rodzina, dzielili si

ę

wszystkim,

co mieli. „Nigdy nie zapomn

ę

smaku kukurydzianego czurka [rodzaj

placka – od tłum.], który upiekła Ajszat,

ż

ona Magomeda – wspomina.

– Wraz z czurkiem wchłon

ą

łem dobro

ć

tych ludzi, ich duchow

ą

szlachetno

ść

, prostot

ę

i m

ą

dro

ść

”.

Strona 60 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Kiedy Jurij Koptiew sko

ń

czył dziesi

ęć

lat, prze

ż

ył wstrz

ą

saj

ą

ce

zdarzenie.W pogodny, słoneczny dzie

ń

na podwórko, gdzie bawił si

ę

ze swymi rówie

ś

nikami, zakradł si

ę

nieznajomy chłopczyk.

Zobaczywszy le

żą

ce na ziemi gruszki, zacz

ą

ł je łapczywie zajada

ć

,

nie zwracaj

ą

c na nikogo uwagi. Dzieci zawołały Ajszat, która zacz

ę

ła

wypytywa

ć

małego przybysza, sk

ą

d jest i jak si

ę

nazywa. Ale malec,

jak si

ę

ź

niej wyja

ś

niło, nie rozumiał po czecze

ń

sku, wi

ę

c Magomed

powtórzył mu te pytania po rosyjsku. Okazało si

ę

,

ż

e chłopiec

przyjechał razem z mam

ą

i siostr

ą

a

ż

z Powoł

ż

a, szukaj

ą

c ratunku

przed głodem, i

ż

e mama, która zatrzymała si

ę

na skraju aułu, posłała

go, by wyprosił u ludzi co

ś

do jedzenia. Magomed kazał Ajszat

nakarmi

ć

dziecko, a sam ruszył na poszukiwanie jego rodziny.

Wszystkie dzieci, w tym i Jurij, poszły razem z nim.

Niedaleko natkn

ę

li si

ę

na straszn

ą

scen

ę

: na ziemi le

ż

ała kobieta

nie daj

ą

ca znaków

ż

ycia, a nad ni

ą

stała, zanosz

ą

c si

ę

płaczem,

male

ń

ka dziewczynka. Kobieta zmarła prawdopodobnie z głodu i

wyczerpania.

Wstrz

ąś

ni

ę

ty

tym

widokiem

Magomed

wzi

ą

ł

dziewczynk

ę

za r

ą

czk

ę

i wszyscy wrócili do aułu. Zbiegli si

ę

ludzie,

przybyli te

ż

przewodnicz

ą

cy rady gminy i miejscowy milicjant.

Wynaj

ę

to furmank

ę

, na której uło

ż

ono zmarł

ą

, zawieziono na rosyjski

cmentarz i tam pochowano. Kiedy ludzie ponownie si

ę

zebrali, by

zadecydowa

ć

o losie osieroconych dzieci, Magomed nalegał, aby

pozostały one w jego rodzinie. Tak te

ż

si

ę

stało. Chłopiec miał na imi

ę

Aleksiej, a dziewczynka – Oksana. Rodze

ń

stwo szybko oswoiło si

ę

z

nowym

ś

rodowiskiem. Jusupowie otoczyli je tak

ą

sam

ą

trosk

ą

jak

własne dzieci. Sieroty wkrótce opanowały j

ę

zyk czecze

ń

ski i przyj

ę

ły

nazwisko swoich opiekunów.

Niedługo potem rodzina Koptiewów otrzymała przydział na

mieszkanie i opu

ś

ciła auł, chocia

ż

nadal utrzymywała bliskie kontakty

z Jusupowami. Po uko

ń

czeniu szkoły w roku 1940 Jurij Koptiew

rozpocz

ą

ł studia na uczelni wojskowej w Ord

ż

onikidze, a stamt

ą

d,

jako prymus, został skierowany do Akademii Lotnictwa Wojskowego w
Jejskoje.

Swoj

ą

wojskow

ą

karier

ę

Jurij zako

ń

czył w stopniu kapitana na

Dalekim Wschodzie, bior

ą

c udział w wyzwoleniu Mand

ż

urii. Odniósł

wiele ran. Kiedy

ś

, prawie umieraj

ą

cego, wyniósł go z pola walki,

ryzykuj

ą

c własne

ż

ycie, jego towarzysz broni – Czeczen. Na skutek

odniesionych obra

ż

e

ń

przeszedł na Dalekim Wschodzie cztery

operacje, ale ju

ż

18 dni po ostatniej opu

ś

cił szpital i pojechał, w

towarzystwie sanitariuszki, do domu – do Gudermesu. To, o czym
dowiedział si

ę

po powrocie, o mało go nie zabiło: jego pi

ę

ciu braci

zgin

ę

ło na froncie, a Czeczenów wysiedlono na obczyzn

ę

.

Gdy nieco doszedł do siebie, udał si

ę

pospiesznie do aułu, w

którym si

ę

urodził i wychował, gdzie dom Czeczenów stał si

ę

jego

domem rodzinnym. Powitała go starsza kobieta. Wyja

ś

niła,

ż

e

znalazła si

ę

tu wbrew swojej woli,

ż

e pochodzi, tak jak jej s

ą

siedzi, z

okolic Orłowa, i zmuszono ich do zamieszkania na tych ziemiach.
Powiedziała mu te

ż

,

ż

e jaki

ś

czas temu przychodził tutaj pewien

wojskowy w stopniu kapitana, z medalami i odznaczeniami, i równie
usilnie wypytywał o rodzin

ę

Jusupowów, nazywaj

ą

c j

ą

swoj

ą

najbli

ż

sz

ą

rodzin

ą

. Ten oficer (a był nim Aleksiej Jusupow), z trudem

powstrzymuj

ą

c łzy, ukl

ą

kł, zawin

ą

ł w chustk

ę

gar

ść

ziemi, wło

ż

ył za

pazuch

ę

i odszedł. Po prze

ż

ytych okropno

ś

ciach wojny miał pewnie

nadziej

ę

zacz

ąć

spokojne

ż

ycie w

ś

ród drogich sobie ludzi.

Niestety, ani Koptiew, ani mój ojciec nie zdobyli

ż

adnych

informacji o Aleksieju i Oksanie. Masowe represje w roku 1944
pogmatwały losy tysi

ę

cy Czeczenów, rozdzielaj

ą

c ich na zawsze od

bliskich.

Strona 61 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image

Jurij Koptiew i Rusłan Jusupow zacz

ę

li pracowa

ć

razem w

gazecie „Gums”. W ubiegłym roku w redakcji

ś

wi

ę

towano uroczy

ś

cie

80. urodziny Koptiewa, honorowego obywatela dwu miast: Stalingradu
[obecnie Wołgogradu – od tłum.] i Gudermesu.

Ale na tym historia si

ę

nie ko

ń

czy. Artykuł Jurija Koptiewa, który

ukazał si

ę

w miejscowej prasie, poruszył społecze

ń

stwo. Powstał

pomysł, by t

ę

publikacj

ę

przesła

ć

do Moskwy, do redakcji audycji

telewizyjnej Czekaj na mnie. Pojawiła si

ę

nadzieja,

ż

e po usłyszeniu

opisanej w nim historii, Aleksiej lub które

ś

z jego dzieci, odezwie si

ę

i

opowie o sobie.

Pomysł ten udało si

ę

zrealizowa

ć

. Główny redaktor programu,

Tatiana Bajdajewa poinformowała telefonicznie redakcj

ę

„Gums”,

ż

e

autorzy audycji s

ą

bardzo zainteresowani tematem i zapraszaj

ą

Koptiewa i mojego ojca do Ostankina na nagrania. Nagrania si

ę

odbyły. Reporta

ż

telewizyjny miał składa

ć

si

ę

z trzech cz

ęś

ci. W

czasie nadawania dwóch pierwszych na ekranie tylko od czasu do
czasu migały twarze siedz

ą

cych przy stole bohaterów „czecze

ń

skiej”

historii, ale ich wypowiedzi nie były transmitowane.

Uczestnictwo w takim nagraniu dawało przecie

ż

mo

ż

liwo

ść

pokazania

całemu

krajowi

prawdziwego

oblicza

narodu

czecze

ń

skiego, stale fałszowanego przez

ś

rodki masowego przekazu.

Wyjazd do Moskwy przerodził si

ę

w swego rodzaju misj

ę

, o czym

informowały miejscowe gazety i telewizja. Mo

ż

na rzec,

ż

e cała

Czeczenia czekała na pojawienie si

ę

swoich posła

ń

ców w ogólnie

lubianej audycji. Ale si

ę

nie doczekała.

ź

niej Rusłan systematycznie dzwonił do głównego redaktora,

ale w odpowiedzi otrzymywał jedynie mgliste wyja

ś

nienia: mamy

napi

ę

ty grafik, zaj

ę

te terminy, musicie czeka

ć

… A

ż

w ko

ń

cu

powiedziano im prawd

ę

: Tatiana Bajdajewa poinformowała ich

przepraszaj

ą

cym tonem,

ż

e wyst

ą

pienia przedstawicieli Czeczenii nie

mogły zosta

ć

wyemitowane, gdy

ż

było w nich zbyt du

ż

o polityki.

Kaseta z nagraniem wyl

ą

dowała w archiwum.

Wywołało to w Czeczenii wielkie oburzenie i niezadowolenie.

S

ą

dzono powszechnie,

ż

e w tego rodzaju audycji nie powinno si

ę

tak

krzywdz

ą

co traktowa

ć

Czeczenów. Ale, jak to mówi

ą

: „Rosji rozumem

nie ogarniesz”.

Tak wi

ę

c ta historia rodzinna, maj

ą

ca swój pocz

ą

tek w

Gudermesie, zako

ń

czyła si

ę

w Moskwie. A przecie

ż

wła

ś

nie tutaj

mogła zacz

ąć

si

ę

jej kontynuacja, mogli pojawi

ć

si

ę

w niej nowi

bohaterowie i nowe w

ą

tki. By

ć

mo

ż

e gdzie

ś

na rosyjskiej ziemi

ż

yje

do dzi

ś

Aleksiej Jusupow i nawet nie wie,

ż

e znów mógłby zosta

ć

członkiem naszej rodziny. Bóg widzi,

ż

e nasze serca pozostaj

ą

nadal

otwarte dla niego i jego dzieci.

Strona 62 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...

background image


Odsłon: 1580

B

ą

d

ź

pierwszym który skomentuje

Tylko zarejestrowani u

ż

ytkownicy mog

ą

dodawa

ć

komentarze.

Prosz

ę

zaloguj si

ę

lub zarejestruj.

Powered by AkoComment Tweaked

Special Edition

v.1.4.6

Polska adaptacja

JoomlaPL.com Team

AkoComment © Copyright 2004 by Arthur Konze -

www.mamboportal.com

All right reserved

Zmieniony ( 02.08.2008. )

Zamknij okno

Strona 63 z 63

Czeczenia, Chechnya - Walka o Wolność i Niepodległość - Być Czeczenem - pokó...

2009-09-29

http://czeczenia.com.pl/index2.php?option=com_content&task=view&id=493&pop=...


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Eksterminacja Żydów widziana oczami Marka?elmana
Trzecia wojna światowa oczami Anioła Polski
Od bloggera do milionera czyli GPW widziana oczami polskich bloggerow giedowych
Ewa Pałaczyńska Winek Oskar i reszta Świat widziany oczami dziecka DZIECKO
Piotr Bojarski, Zamach majowy widziany oczami dziennikarzy Dziennika Wileńskiego
wojna i pokój, KONSPEKTY KSM
kłopotliwe, wojna, WOJNA (WOJSKO): fakt popierania przez katolików wojen sprawiedliwych ma być dowod
Wojna, Czy literatura może być sumieniem ludzkości, Czy literatura może być sumieniem ludzkości

więcej podobnych podstron