Ziemkiewicz Rafał Dobra wróżka

background image

Ziemkiewicz Rafał

Dobra wróżka

Z „Science Fiction” nr 5 – czerwiec 2001


Powinieneś kiedyś zobaczyć, jak zdejmujemy z dziewczyny awatar. Niezapomniany widok: te rubinowe

igły skanujących laserów, uwijające się w półmroku szybkim, migotliwym ściegiem po nagich udach i
biodrach, pnące się coraz wyżej, przez pośladki, brzuch, ku piersiom... Zawsze wyobrażałam sobie, że
modelki muszą to czuć, zazdrościłam im tej świetlnej pieszczoty, delikatniejszej i czulszej niż wszystko, co
mógłby ofiarować mężczyzna. Dziewczyna pręży się w kolejnych nakazanych programem pozach, oddając
skanerom każdy najintymniejszy skrawek ciała, a laserowe smugi punkt po punkcie przenoszą jej kształt do
pamięci komputerów Pałacu. Najpierw na trójwymiarowych ekranach kontrolnych pojawia się tylko
zgrubna, toporna siatka, potem jej oka wypełniają się centymetr po centymetrze, w miarę, jak komputer
poznaje każdą fałdkę skóry i każdy włosek, każdy możliwy grymas. Aż wreszcie - voila! - w cyfrowej
nierzeczywistości rodzi się druga kobieta, identyczna, tylko utkana jakby z księżycowego blasku. To ciało,
które po wszystkim prostuje z ulgą zdrętwiałe ramiona i grzbiet, naciąga bez wdzięku bieliznę i odchodzi z
zarobionymi pieniędzmi, by psuć się i starzeć, nie ma już znaczenia. Tak jak nie ma znaczenia moje ciało,
którego nigdy nic zobaczysz. Liczy się już tylko to drugie, pozostawione w blokach pamięci wirtualnego
Pałacu Madame O. - eteryczne, doskonałe i na zawsze młode.

Na razie, zaraz po zeskanowaniu, przypomina suknię rozpiętą na niewidzialnym wieszaku. Muszę ją

długo sobą wypełniać, mozolnie spinać receptory widmowej skóry ze swoimi nerwami, uczyć się nowego
kształtu i nowych źródeł rozkoszy. Poznaję je godzinami, powoli. Ta dziewczyna, której awataru użyję, gdy
przyjdę spełnić twoje marzenia, miała w sobie coś z leśnej nimfy. Na pewno ci się spodoba. Bardzo smukła,
o jasnej karnacji ciała, ze spływającą na łopatki gęstwą nieokiełznanych włosów - na pierwszy rzut oka
wydają się jednolicie jasne, ale z bliska dostrzeżesz w nich pasma wszystkich odcieni, od spłowiałej słomy
po miedziano rudy. Bardzo długo dobierałam godną tego ciała oprawę. Zdecydowałam się w końcu na
suknie wiktoriańskiej damy - misterne koronki, ściągnięta ciasno gorsetem talia, szerokoskrzydłe kapelusze
z piórami... l oczywiście cały stosowny do tego pejzaż. Uważam, że drobiazgi są szalenie ważne. Nie, nie
myśl, że jestem pedantką - na przykład, takiej bielizny jeszcze wtedy nie używano. Nie chodzi mi o
historyczną wierność, tylko o nastrój. Musi być romantyczny. Boja jestem romantyczna, przekonasz się o
tym.

Nigdy się nie dowiesz, dlaczego spośród tylu gości Pałacu wybrałam właśnie ciebie. Powiem ci szczerze:

ja też tego do końca nie wiem. Na pewno miało to coś wspólnego ze sposobem, w jaki poruszałeś się w
oknach głównego interfejsu. Już bez tremy, ale jeszcze bez rutyny. Nowicjusze zastanawiają się długo nad
każdą z oferowanych przez Pałac rozkoszy, sięgają co i raz po program demonstracyjny. Rutyniarze
przeciwnie, jadą prosto do którejś z dziewczyn, które już sprawdzili, by załatwić sprawę bez cienia finezji.
Nie interesują mnie ani jedni, ani drudzy. Ty jesteś akurat w tym dobrym momencie - poczułeś już tę
dziwną pustkę, to męczące niezaspokojenie, ale jeszcze nie zdałeś sobie sprawy, czego właściwie, tak
naprawdę, pragniesz. Gdybyś mnie nie spotkał, nie dowiedziałbyś się tego nigdy. Zabrnąłbyś tylko w
szukanie coraz silniejszych podniet, coraz ostrzejszych perwersji.

Uwierz, że nic by ci to nie dało - to tak, jakbyś sypał do wodnistej zupy coraz więcej przypraw, licząc, że

uczyni ją to bardziej sytą.

A poza tym, lubię spełniać marzenia właśnie takim jak ty, porządnym chłopcom, pełnym zasad,

pracowitym, wykształconym oraz cenionym w pracy. I poddanym bez reszty rygorom swojej sfery, z jej
staroświeckimi kodeksami i sztywnymi obyczajami klasy panującej - przynajmniej na pokaz. Mozolna
wspinaczka po szczeblach kariery wymaga nieskazitelnej reputacji w środowisku, trzeba o nią dbać - więc
robisz to, odkąd pamiętasz. Tylko pewnego dnia uświadamiasz sobie nagle, że też potrzebujesz odprężenia,
rozładowania, zupełnie tak samo, jak jakiś prymityw ze społecznych nizin, trawiący pół życia w
zarządzanej przez podobnych tobie przestrzeni wirtualnej.

Ciekawe, jak się to dla ciebie zaczęło: znalazłeś nasze reklamy, buszując z ciekawości po zastrzeżonych

obszarach sieci? Czy może któryś ze starszych kolegów, w męskiej rozmowie w cztery oczy, wyjaśnił ci,
jak wszyscy te sprawy załatwiają? Pomyślałeś sobie wtedy, że będzie to twój pierwszy bunt, mały i
bezpieczny. Bunt, na który zdobyłeś się tylko dlatego, że wydawał się tak zupełnie niezobowiązujący.
Ż

adnych konsekwencji. Nikt nie będzie płakał, nikt nie zajdzie w ciążę ani niczym cię nie zarazi, nie

background image

musisz się nawet obawiać, że mógłby ci nie dopisać wzwód. Wszystko, o czym musisz pamiętać, zanim
oddasz władzę nad swymi zmysłami komputerowi, to założenie prezerwatywy. Tylko dlatego, że to po
prostu niemiłe, gdy pierwszą rzeczą, jaka przypomina o powrocie do rzeczywistości, jest mokra plama na
spodniach.

To nie może być takie, uwierz mi. Tak bezproblemowe, łatwe i nieprawdziwe. Sprowadzone do

szybkiego konsumowania kolejnych fantomów z kolorowego światła. Gubi się wtedy cały sens.

Następnego dnia przy śniadaniu napomknąłeś pewnie małżonce, że czas wreszcie kupić nieco lepszy

sprzęt, i że musisz sobie wszczepić porządny, półprofesjonalny implant. Pracowicie wymyślałeś
odpowiednią bajeczkę - o nowych obowiązkach, zmianach w pracy albo czymś takim. Przy okazji dodałeś,
ż

e będziesz musiał teraz więcej czasu spędzać w sieci, także wieczorami. Zupełnie niepotrzebnie się

wysilałeś. Żona ma swoje zmartwienia, przecież nawet nie wiesz, co robi przy swoim terminalu, gdy
zamyka się w pokoju z pracą. A co do implantów, tanieją z miesiąca na miesiąc, wszczepiają je już na
prawo i lewo. Prawdę mówiąc, trochę mnie to martwi. Do Madame O., mimo naszych zaporowych cen,
trafiają coraz okropniejsi klienci - ostatnio muszę się naprawdę porządnie naszukać, żeby znaleźć kogoś na
poziomie.

W każdym razie upatrzyłam cię już sobie i na pewno nie będę musiała długo czekać, aż pewnego dnia,

dla odmiany, zamiast skorzystać z którejś ze stałych usług Pałacu, zechcesz połączyć się na gorącej linii z
jakąś równie jak ty anonimową i równie niezaspokojoną użytkowniczką naszych komnat. Komputer spyta
tylko o preferencje i każe czekać, a potem dobierze połączenie.

Reklamujemy tę usługę hasłem "zdaj się na los", ale tym razem losowi pomogę ja. Jeszcze o mnie nie

wiesz, skrytej w komputerowej nierzeczywistości i czekającej cierpliwie na tę właśnie chwilę. O tym, że od
pewnego czasu śledzę wszystkie zapisy twojego węzła sieci i znam już nie tylko godziny, o jakich nas
odwiedzasz, ale zdążyłam też przekopać twoje wyciągi z konta oraz służbową korespondencję, poznać
twoje obyczaje i przyzwyczajenia.

Nie męczy mnie to czekanie, co mam zresztą lepszego do roboty? Prędzej czy później to się stanie.

Decyzja, parę reklamowych klipów podczas ładowania software'u - i ze zdumieniem stwierdzisz, że pejzaż,
w którym się znalazłeś, nie przypomina wcale standardowej oferty programu tych losowych schadzek.
Staniesz nagle na zamglonej, londyńskiej ulicy, wśród otoczonych kręgami mokrego blasku gazowych
latarń, przed uroczym, skrytym wśród róż dworkiem. Bardzo starannie przygotowywałam ten program -
błyszczące wilgocią bruki, bramę z czarnych, żelaznych prętów i niosącego trójramienny świecznik
kamerdynera, który poinformuje cię, że pani czeka już od dawna, i za którym podążysz ciemnymi, krętymi
schodami do mej sypialni.

Pomyślałam nawet o szeleście mojej sukni, gdy - jeszcze nieświadomy zasad tej gry - spróbujesz mnie po

raz pierwszy dotknąć. Oczywiście, nie pozwolę na to. Będziesz wściekły. Podczas tego pierwszego
spotkania w ogóle nie pozwolę ci na nic. No, może na kilka przelotnych pocałunków, jeśli będziesz bardzo
miły. Może będziesz mógł dosłownie musnąć moje piersi, tylko na tyle, by poczuć, jak bardzo pragną i
czekają twych pieszczot. Ale spotka cię coś lepszego. Poproszę, żebyś mi powiedział, jak chcesz to zrobić.
Ż

ebyś opisał dokładnie, krok po kroku, jak będziesz mnie brał, jakich pieszczot użyjesz, co pragniesz ze

mną uczynić.

Będziesz potem zdumiony, że spędziłeś ze mną tyle czasu tylko na rozmowie. To było pierwsze z twoich

nieuświadomionych marzeń. Marzenie o zdobywaniu kobiety. Ten łatwy, komputerowy seks, jaki
wymyśliły nasze czasy, odebrał mężczyźnie jego główną, odwieczną przyjemność: przyjemność
odgrywania przed każdą kolejną ofiarą roli swego życia. Przyjemność tworzenia siebie samego, roztaczania
uroku, natężania wszystkich sił, by tylko okazać się w jej oczach dowcipnym, elokwentnym i czarującym.

Oddam ci tę utraconą rozkosz - i pokochasz mnie za to.
Nie od razu zdasz sobie z tego sprawę. Będę musiała dać ci trochę czasu, żebyś uświadomił sobie, jak

bardzo pragniesz mnie jeszcze raz zobaczyć. Dam ci czas, abyś pojął, że to niemożliwe, i poczuł z tego
powodu ból. Nikt nie może złamać anonimowości połączeń Pałacu, to podstawowa zasada jego
funkcjonowania. Pozostanie ci tylko marzyć o mnie i o cudzie, że generator stochastyczny zetknie nas
kiedyś raz jeszcze.

Znowu będę czekała, śledząc twoje ruchy w sieci. Przez pierwsze dni będziesz szaleć po Pałacu, zaliczać

co wieczór po kilka połączeń. Potem w ogóle zaprzestaniesz wizyt u nas na całe tygodnie, na przemian z
okresami powrotu do gwałtownej aktywności. Ściągniesz też sobie profesjonalny program do budowy
własnego awataru i zaczniesz pracować z nim godzinami w obszarach swojej prywatnej, zastrzeżonej
pamięci. Nie wiesz, bo kto mógłby to podejrzewać, że umiem wejść i tam - wykradłam twoje personalne
kody wprost z rejestrów podatkowych Madame O. Zaczniesz pracować nad sobą; coś, na co nigdy
wcześniej nie miałeś czasu, zadowalając się którąś za standardowych wizualizacji Pałacu. Wskanujesz do

background image

pamięci swoje holograficzne zdjęcia; oczywiście, jak was znam, podretuszujesz je trochę, likwidując sobie
brzuszek albo dodając parę centymetrów wzrostu. Mniejsza z tym; dla mnie najważniejsze będzie to, że
zacząłeś siebie tworzyć. Następne spełnione marzenie.

Któregoś dnia zobaczę, jak podczas przerwy w pracy albo wieczornego czasu przeznaczonego w

organizerze na relaks, zabawiasz się przerabianiem swego komputerowego odbicia na angielskiego lorda,
przymierzaniem mu cylindrów i płaszczy, wybieraniem zarostu... To będzie znak, na który czekam. Cud, o
którym mogłeś tylko marzyć, zdarzy .się. Znowu znajdziesz się na mojej ulicy, pośród gazowych latarń i
gęstej, londyńskiej mgły.

Znowu mój kamerdyner powiedzie cię po wąskich schodach na górę, a ty, postępując za drżącymi od

ruchu płomieniami świec, nagle uświadomisz sobie ze zdumieniem rozsadzające piersi bicie serca,
gorączkę i drżenie nóg, jakich nigdy dotąd nie zaznałeś.

Tym razem pozwolę ci się posiąść - zadbam, abyś to zrobił dokładnie tak, jak mi opowiadałeś, wtedy, za

pierwszym razem. Ale, ku twojemu zdziwieniu i niedowierzaniu, nie skończę na tym. Będziemy leżeć
zmęczeni na białych, nakrochmalonych sztywno prześcieradłach, pieszcząc się delikatnie, aż zaczniesz
mówić. Nie wyobrażasz sobie, jak doskonale potrafię słuchać. Pokochasz mnie za to jeszcze bardziej. Za to,
ż

e pozwolę ci się po prostu wygadać, tak naprawdę od serca. Być może po raz pierwszy w życiu zdarzy ci

się ktoś, kto cię będzie słuchał tak uważnie i tak zupełnie bezinteresownie.

Nie zamierzam cię ciągnąć za język. I tak zaczniesz prędzej czy później opowiadać o sobie. O sobie,

jakim chciałbyś być. Zasmakujesz w tym; w podbarwianiu swojego życiorysu, w nadawaniu sentymentalnej
nuty prostym wydarzeniom, a w końcu w wymyślaniu ich zupełnie, od zera. To się stanie rytuałem każdej
kolejnej wizyty w moim buduarze na piętrze; kiedy już zaspokoimy swój głód, kiedy uspokoją się oddechy
i rytm serc, zaczniesz opowiadać, coraz dłużej i barwniej. Jeśli nie różnisz się zanadto od swoich
poprzedników, jeśli się co do ciebie nie mylę, na pewno uśmiercisz w tych opowieściach swoją żonę i
dzieci, najlepiej w jakimś okropnym, krwawym wypadku. I będziesz się przy mnie pławił w smutku, w
tęsknocie, będziesz oczekiwał ode mnie pocieszenia. Ależ wy uwielbiacie, by się nad wami litować... Może
nawet w końcu zwierzysz mi się z nieuleczalnej choroby? To się zdarza częściej, niż mógłbyś
przypuszczać.

Ile to potrwa? Nie chcę zgadywać. Z tym mężczyzną, który nauczył mnie łamania kodów i haseł,

spotykałam się kiedyś prawie dwa lata, ale to było dawno, a on potrafił mnie nie nudzić. Nie spodziewam
się po tobie dość oryginalności, aby bawiło mnie to dłużej niż kilka miesięcy. Pewnego dnia zaczniesz się
powtarzać, albo szukać pretekstu do ograniczenia naszych spotkań. I to będzie znaczyło, że przyszedł już
czas spełnić twoje ostatnie skryte marzenie, tak skryte, że sam byś się do niego nigdy nie przyznał.
Marzenie o pogrążeniu się w głębokim, kojącym śnie.

Ż

eby było ci łatwiej docenić to szczęście, wcześniej będę musiała przeprowadzić cię przez strach i

udrękę, ale nie bój się - to nie potrwa długo. Któregoś dnia dowiesz się nagle, że to, co opowiadałeś o
strasznym wypadku na miejskiej obwodnicy, o śmierci swojej rodziny - stało się prawdą. Któregoś dnia
okaże się, że w twoim komputerze medycznym rzeczywiście znalazł się zapis nieuleczalnej choroby, o
której opowiadałeś...

Zaczniesz mnie szukać, ale komputer będzie ci wmawiał, że adresu, który ci dałam, nigdy w sieci nie

było. Postaram się dla ciebie wysilić, spełnić wszystko, wszystko, cokolwiek mówiłeś. Jeśli chciałeś stać się
nędzarzem - strącę cię w nędzę. Jeśli uskarżałeś się na samotność - dam ci zaznać samotności. Najpierw
będziesz się bał, szamotał, przeklinał mnie i Madame O., będziesz próbował znaleźć kogoś, kto cię
uratuje...

Przeczekam to. W końcu docenisz moje wysiłki. Zrozumiesz, że dzięki mnie udało ci się zdobyć skarb,

który w tym naszym skomputeryzowanym do cna świecie jest cenniejszy niż wszystko: kawałek życia
ponad wszelką wątpliwość prawdziwego i niepowtarzalnego.

I dopiero, gdy to wreszcie zrozumiesz, pozwolę ci umrzeć - och, nie zawracajmy sobie teraz głowy

szczegółami, jest tyle sposobów. Ważne będzie tylko to jedno, byś miał świadomość, że umierasz z miłości.
Przyznaj, tak szczerze: czy nigdy nie marzyłeś o takiej śmierci?

A ja przecież czekam tutaj na ciebie po to, aby spełnić twe marzenia. Najskrytsze i najgorętsze z twoich

marzeń, kochanie.



Rafał A. Ziemkiewicz


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Ziemkiewicz Rarfał Dobra Wróżka
Rafał A Ziemkiewicz Dobra wróżka
ziemkiewicz+rafa%b3+ +ta%f1cz%b9cy+mnich H6EVSFFHPXK5Y4NDJGC73JM5N3ZOBSLXV2R52YI
ziemkiewicz+rafa%b3+ +godzina+przed+%9cwitem YXASAMZEZSIQJ3JSVKHR2UMHF3X734SS2ZFSUEI
Dobra wróżka, teksty piosenek
MAMA DOBRA WRÓŻKA, Dzień Matki
Kolejność spraw, e BUKA, Ziemkiewicz Rafal A - Felietony, Rafał Ziemkiewicz - felietony
Ziemkiewicz Rafał Pajęczyna
Ziemkiewicz Rafał Godzina przed świtem
Ziemkiewicz Rafal A Pieprzony los kataryniarza
Ziemkiewicz Rafał A Godzina przed świtem
Ziemkiewicz Rafal A okolice fantastyki
Ziemkiewicz Rafał A Pieprzony los Kataryniarza
Ziemkiewicz Rafał Stosy kłamstw o św Inkwizycji
Dobra wróżka Mama
Ziemkiewicz Rafal A Pieprzony Los Kataryniarza scr
Ziemkiewicz Rafał A Czerwone dywany, Odmierzony krok

więcej podobnych podstron