Piątkowosobotniemu Kongresowi Kobiet poświęciliśmy już na tym portalu
trochę miejsca. Było i o głowotorbach i Matuszu Kijowskim, który w jednej
osobie łączy (jak on to robi?) alimenciarza i bożyszcze kobiecych mas,
zgromadzonych na kongresie. Poświęcę więc słów kilka pewnemu panelowi,
który przykuł moją uwagę.
nosił tajemniczy tytuł „Czyje jest moje ciało? Feminizm a prawa zwierząt”. Tak,
tak, to nie pomyłka. Też w pierwszej chwili myślałam, że to dwa różne tematy. Nic
podobnego. Organizatorki właśnie tak zaplanowały dyskusję. Brzmi co najmniej
zagadkowo.
Reporterka programu „W tyle wizji” postanowiła więc zapytać o ten panel
napotkanego Mateusza Kijowskiego.
nie jest tu sprowadzona do roli
?
próbowała dociec.
Bywa, bywa, oczywiście, że tak
rzucił filozoficznie Kijowski i pobiegł dalej, by przypadkiem nie musieć odpowiadać
na pytania o związek feminizmu z prawami
oraz by nie musieć się
zastanawiać czyje jest jego ciało lub ciało jego koleżanek.
Jednak kwestia dylematu czyje jest ciało feministek i co mają z nim wspólnego prawa
zwierząt kazała mi szukać odpowiedzi w internecie. Okazało się tak zatytułowana
opublikowano:
wczoraj, g. 22:15
„Czyje jest moje ciało? Feminizm a
prawa zwierząt”, czyli dziewczyny, o
co Wam chodzi?
Fot. TVP Info/wPolityce.pl
autor:
Publicystka tygodnika "wSieci" oraz miesięcznika "Fronda". Współautorka wywiadu
rzeki z Martą Kaczyńską, pt. "Moi Rodzice", autorka książki "Cuda nasze
powszednie". Do 2012 r. wiceszefowa działu Opinie dziennika "Fakt". W latach 1999
2003 reporterka w Redakcji Międzynarodowej TVP 1. Ukończyła Politologię na
UKSW i Integrację Europejską na wydziale Stosunków Międzynarodowych UW.
Mama czwórki dzieci.
dyskusja pojawia się co pewien czas podczas spotkań, w których biorą udział feministki.
O czym się wtedy
? Np. o
opresji, jakiej doznają zwierzęta płci żeńskiej – o przymusowym zapładnianiu,
zabieraniu dopiero co narodzonych dzieci, straconej możliwości macierzyństwa
(i straconym dzieciństwie), o braku
samostanowienia
i decydowania o sobie.
I zupełnie nie mogę pojąć jak to możliwe, że kobiety, które litują się świnką,
której zabrano dzieci lub takiej, która straciła możliwość macierzyństwa,
jednocześnie zupełnie nie mają litości dla nienarodzonych dzieci i domagają
się prawa do ich masowego mordowania. Dlaczego zwierzęta kochają
bardziej niż bezbronnych ludzi?
Może feministki wolą zwierzęta od mężczyzn? Taki pies, na przykład, zje co mu się poda
i nie grymasi. Jak każą warować, to waruje i chętni chodzi przy nodze. Faktycznie
z facetem tak się nie da.
Na tegorocznym Kongresie Kobiet pojawił się także temat „Nasza siostra
orangutana – czyli o ochronie różnorodności życia”. Na
wypadek
wolę się nie wgryzać o czym dyskutowano podczas tej sesji.
Czy panie, które organizują Kongres na prawdę uważają, że powyższe kwestie,
to są problemy
polskich kobiet? A skoro tak, to chyba nie można się
dziwić, że feministki po prostu wkurzają zwykłe Polki nad czym w ubiegłym roku tak
rozdzierały szaty „Wysokie Obcasy”.
Czytaj także:
Narodowa Organizacja Kobiet: Kongres Kobiet nie reprezentuje Polek, lecz działa
na ich szkodę