BOGATY BÓG
Lub
Podróż do wewnętrznego świata
"On jest Bogiem, który siedzi w centrum, na pępku ziemi i jest tłumaczem religii dla
całej ludzkości".
- Platon.
Wstęp autora
Obawiam się, że pozornie nieprawdopodobna historia, którą mam zamiar opowiedzieć, będzie
uważana za wynik zniekształconego intelektu, na którą wpływ może mieć wpływ odsłonięcia
cudownej tajemnicy, a nie prawdziwy zapis niezrównanych doświadczeń związanych z
jednym Olafem Jansenem, którego wymowne szaleństwo tak przypominało moją wyobraźnię,
że wszelkie myślenie o analitycznej krytyce zostało skutecznie rozwiane.
Marco Polo niewątpliwie przesunie się niespokojnie w swoim grobie w dziwnej historii, którą
wezwano do kroniki; historia tak dziwna, jak opowieść o Munchausenie. To także
niedorzeczne, że ja, niewierzący, powinienem edytować historię Olafa Jansena, którego imię
jest teraz po raz pierwszy dane światu, ale który musi być dalej uważany za jednego z
notablików na ziemi.
Swobodnie spowiadam się, że jego zeznania nie zawierają żadnej racjonalnej analizy, ale
mają do czynienia z głęboką tajemnicą dotyczącą zamarzniętej Północy, która przez stulecia
zwracała uwagę zarówno naukowców, jak i laików.
Chociaż są one w sprzeczności z kosmograficznymi manuskryptami z przeszłości, te proste
stwierdzenia można uznać za zapis rzeczy, które Olaf Jansen widział, widząc na własne oczy.
Sto razy zadawałem sobie pytanie, czy jest możliwe, że geografia świata jest niekompletna, i
że zaskakująca opowieść Olafa Jansena opiera się na możliwych do udowodnienia faktach.
Czytelnik może być w stanie odpowiedzieć na te pytania dla własnej satysfakcji, jednak
daleko od tego kronikarza tej narracji może być przekonanie. Czasami nawet nie mam
pojęcia, czy zostałem wyprowadzony z abstrakcyjnej prawdy przez ostrze ideałów sprytnego
przesądu, czy też dotychczas zaakceptowane fakty są przecież oparte na fałszywości.
Być może prawdziwy dom Apolla nie był w Delphi, ale w tym starszym ziemskim centrum, o
którym mówi Platon, gdzie mówi: "prawdziwy dom Apolla znajduje się pośród
Hyperborejczyków, w krainie wiecznego życia, gdzie mitologia mówi nam dwa gołębie
lecące z dwóch przeciwnych krańców świata spotkały się w tym sprawiedliwym regionie,
domu Apolla, i według Hecataeusa, Leto, matka Apolla, urodziła się na wyspie na Oceanie
Arktycznym daleko poza północnym wiatrem. "
Nie jest moją intencją dyskusja o teogonii bóstw ani kosmogonii świata. Moim prostym
obowiązkiem jest oświecenie świata w odniesieniu do nieznanej dotychczas części
wszechświata, tak jak to widziało i opisywał stary nordycki Olaf Jansen.
Zainteresowanie badaniami północnymi jest międzynarodowe. Jedenaście narodów angażuje
się w niebezpieczną pracę próbującą rozwiązać jedną z pozostałych tajemnic
kosmologicznych.
Jest takie powiedzenie, starożytne jak wzgórza, że "prawda jest dziwniejsza niż fikcja", a w
najbardziej zaskakujący sposób ten aksjomat został mi przekazany w ciągu ostatnich dwóch
tygodni.
Była dopiero druga rano, kiedy rozbudził mnie spokojny sen przy energicznym dzwonku w
drzwiach. Przedwcześnie zaniepokojony okazał się posłańcem noszącym notatkę,
nagryzmoloną niemal do granicy nieczytelności, od starego Norseman o nazwisku Olaf
Jansen. Po wielu rozszyfrowaniu zrozumiałem pismo, które po prostu powiedziało: "Jestem
chory aż do śmierci, przyjdź". Telefon był konieczny i nie traciłem czasu na przygotowanie
się do spełnienia.
Być może równie dobrze mogę wyjaśnić, że Olaf Jansen, który niedawno obchodził swoje
dziewięćdziesiąte urodziny, przez ostatnie pół tuzina lat żył samotnie w bezpretensjonalnym
bungalowie na Glendale Way, w niewielkiej odległości od dzielnicy biznesowej Los Angeles,
Kalifornia.
Minęło mniej niż dwa lata temu, gdy pewnego popołudnia spacerowałem po tym, jak
przyciągnął mnie dom Olafa Jansena i jego domowa atmosfera, w stronę właściciela i
okupanta, którego później poznałem jako wierzącego w starożytną cześć Odina i Thora .
Na jego twarzy malowała się łagodność i uprzejmy wyraz w przenikliwie szarych oczach tego
człowieka, który żył ponad cztery i dziesięć lat; a także poczucie samotności, które
przemawiało do mojej sympatii. Lekko przygarbiony i z rękami założonymi za nim, chodził
tam iz powrotem powoli i miarowo, tego dnia, kiedy po raz pierwszy się spotkaliśmy. Trudno
mi powiedzieć, jaki konkretny motyw zmusił mnie do zatrzymania się na spacerze i
zaangażowania go w rozmowę. Wydawał się zadowolony, gdy pochwaliłem go za
atrakcyjność jego bungalowu i dobrze utrzymane winorośle i kwiaty gromadne w obfitości na
oknach, dachu i szerokim piazza.
Wkrótce odkryłem, że moja nowa znajomość nie jest zwyczajną osobą, ale głęboką i naukową
w zadziwiającym stopniu; człowiek, który w późniejszych latach swojego długiego życia
głęboko wkopał książki i stał się silny w mocy medytacyjnej ciszy.
Zachęciłem go, by porozmawiał i wkrótce stwierdził, że mieszkał tylko sześć czy siedem lat
w Południowej Kalifornii, ale przeszedł kilkanaście lat wcześniej w jednym z krajów
Bliskiego Wschodu. Wcześniej był rybakiem u wybrzeży Norwegii, w regionie Wysp
Lofoden, skąd odbywał wyprawy jeszcze dalej na północ, do Spitsbergenu, a nawet do Ziemi
Franciszka Józefa.
Kiedy zacząłem opuszczać dom, wydawał się niechętny, by mnie wypuścić i poprosił, abym
przyjechał ponownie. Chociaż wtedy nic o tym nie myślałem, pamiętam teraz, że zrobił
osobliwą uwagę, gdy wyciągnąłem rękę do urlopu. "Wrócisz ponownie?" on zapytał. "Tak,
pewnego dnia znowu się zjawisz, jestem pewien, że tak będzie, a ja pokażę ci moją bibliotekę
i powiem ci wiele rzeczy, o których nigdy nie śniłeś, rzeczy tak wspaniałe, że może to być, że
mi nie uwierzysz".
Ze śmiechem zapewniłem go, że nie tylko przyjadę ponownie, ale będę gotów uwierzyć we
wszystko, co zechce mi opowiedzieć o swoich podróżach i przygodach.
W następnych dniach dobrze zapoznałem się z Olafem Jansenem, i krok po kroku opowiadał
mi swoją historię, tak cudowną, że jej bardzo śmiałe wyzwania budzą racje i przekonania.
Stary Norseman zawsze wyrażał się z tak wielką szczerością i szczerością, że oczarowałem
się jego dziwnymi narracjami.
Potem przyszedł posłańców tej nocy, a po godzinie byłem w bungalowie Olafa Jansena.
Był bardzo niecierpliwy na długie oczekiwanie, chociaż po wezwaniu przyjechałem
natychmiast do jego łóżka.
"Muszę się spieszyć", wykrzyknął, podczas gdy on trzymał moją dłoń na powitanie. "Mam ci
wiele do powiedzenia, że nie wiesz, a ja ufam tylko tobie, ale w pełni zdaję sobie sprawę -
ciągnął pospiesznie - że nie przetrwam nocy. Nadszedł czas, aby dołączyć do moich ojców w
wspaniały sen. "
Poprawiłem poduszki, aby był bardziej wygodny i zapewniłem go, że cieszę się, że mogę mu
służyć w jakikolwiek możliwy sposób, ponieważ zacząłem zdawać sobie sprawę z powagi
jego stanu.
Spóźnienie na godzinę, cisza otoczenia, niezwykłe uczucie samotności z umierającym
człowiekiem i jego dziwna historia - wszystko to sprawiło, że moje serce biło szybko i głośno,
z uczuciem, którego nie znam. Rzeczywiście, wiele razy tamtej nocy leżał stary kanister
Norseman, i było wiele razy, od kiedy sensacja, a nie przekonanie, zawładnęło moją duszą i
wydawało mi się, że nie tylko wierzę, ale widzę, że dziwne ziemie, dziwni ludzie i dziwny
świat, o którym opowiadał, i słuchanie potężnego orkiestrowego chóru tysiąca pożądliwych
głosów.
Przez ponad dwie godziny wydawał się obdarzony niemal nadludzką siłą, mówiąc szybko i do
wszystkich pozorów, racjonalnie. W końcu dał mi w swoje ręce pewne dane, rysunki i surowe
mapy. "Te - rzekł na zakończenie - zostawiam w Twoich rękach, jeśli mogę spełnić twoją
obietnicę, że dam je światu, umrę szczęśliwy, ponieważ pragnę, aby ludzie poznali prawdę,
bo wtedy cała tajemnica dotycząca zamrożone Northland zostanie wyjaśnione, nie ma szans,
aby cierpienie losu, którego doznałem, nie wprowadzą cię w kajdany, ani nie zamkną w
szalonym domu, ponieważ nie opowiadasz swojej własnej historii, ale mojej i mnie, dzięki
bogom, Odynowi i Thorowi, będę w moim grobie, a więc poza zasięgiem niewiernych, którzy
będą prześladować. "
Bez przemyślenia o daleko idących rezultatach obietnica pociągała za sobą lub
przewidywanie wielu bezsennych nocy, które zobowiązanie od tamtego czasu przyniosło mi
rękę, a wraz z nią przysięgę wiernego spełnienia jego umierającego życzenia.
Gdy słońce wzeszło nad szczytami San Jacinto, daleko na wschodzie, duch Olafa Jansena,
nawigatora, odkrywcy i czciciela Odyna i Thora, człowieka, którego doświadczenia i podróże,
jako związane, nie mają historia świata odeszła, a ja zostałem sam ze zmarłymi.
A teraz, po zapłaceniu ostatnich smutnych obrzędów temu dziwnemu człowiekowi z Wysp
Lofoden, i jeszcze dalej "Northward Ho!", Odważnemu odkrywcy zamarzniętych regionów,
który w swoich schyłkowych latach (po tym, jak minął cztery punkty Marka) szukał azylu
spokojnego spokoju w słonecznej Kalifornii, zobowiązuję się do upublicznienia jego historii.
Ale przede wszystkim pozwólcie sobie na jedno lub dwie refleksje:
Pokolenie następuje po pokoleniu, a tradycje z mglistej przeszłości przekazywane są od ojca
do syna, ale z jakiegoś dziwnego powodu zainteresowanie zamarzniętą nieznaną lodem nie
zmniejsza się wraz z upływem lat, ani w umysłach ignorantów, ani wychowanków.
Z każdym kolejnym pokoleniem niespokojny impuls budzi serca ludzi, aby uchwycić
zawoalowaną cytadelę Arktyki, krąg ciszy, kraj lodowców, zimne pustkowia wód i wiatry,
które są dziwnie ciepłe. Coraz większe zainteresowanie objawia się w górskich górach
lodowych, a cudowne spekulacje są akceptowane w odniesieniu do środka ciężkości Ziemi,
kolebki przypływów, gdzie wieloryby mają swoje żłobki, gdzie igła magnetyczna oszalała,
gdzie Aurora Borealis rozświetla noc, i gdzie odważne i odważne duchy każdego pokolenia
ośmielą się zapuszczać i eksplorować, przeciwstawiając się niebezpieczeństwom "Najdalszej
Północy".
Jednym z najbardziej udanych dzieł ostatnich lat jest "Paradise Found, czyli kolebka rasy
ludzkiej na biegunie północnym" autorstwa Williama F. Warrena. W starannie
przygotowanym tomie pan Warren prawie zgrzytał palcem w prawdzie, ale spóźnił się na
pozór tylko o szerokość włosa, jeśli stare odkrycie Norsemana jest prawdziwe.
Dr Orville Livingston Leech, naukowiec, w niedawnym artykule, mówi: "Po raz pierwszy
zwróciłem moją uwagę na możliwości lądowania w ziemi, kiedy podniosłem geodę na
brzegach Wielkich Jezior." Geoda jest kulista i najwyraźniej lity kamień, ale gdy złamany
okazuje się pusty i pokryty kryształami, ziemia jest tylko wielką formą geody, a prawo, które
stworzyło geodę w jej pustej formie, niewątpliwie ukształtowało ziemię w ten sam sposób. "
Przedstawiając temat tej niemal niewiarygodnej opowieści, jak powiedział Olaf Jansen, i
uzupełniony o powierzony mi rękopis, mapy i surowe rysunki, odpowiednie wprowadzenie
znajduje się w następującym cytacie:
"Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię, a ziemia była bez formy i pustki". A także: "Bóg
stworzył człowieka na swój obraz". Dlatego nawet w rzeczach materialnych człowiek musi
być podobny do Boga, ponieważ jest na podobieństwo Ojca.
Mężczyzna buduje dom dla siebie i rodziny. Ganki lub werandy są bez, i są wtórne. Budynek
jest naprawdę zbudowany pod kątem udogodnień w nim.
Olaf Jansen dokonuje przeze mnie zaskakującego ogłoszenia, skromnego instrumentu, który
w podobny sposób Bóg stworzył ziemię dla "wnętrza" - to znaczy dla jego ziem, mórz, rzek,
gór, lasów i dolin, a także dla jego inne wewnętrzne udogodnienia, podczas gdy zewnętrzna
powierzchnia ziemi jest jedynie werandą, gankiem, gdzie rzeczy rosną przez porównanie, ale
rzadko, podobnie jak porosty na zboczu góry, trzymając się zdecydowanie za gołą
egzystencją.
Weź skorupkę jajka i na każdym końcu wyłam kawałek tak duży jak koniec tego ołówka.
Wyodrębnij jego zawartość, a wtedy będziesz miał doskonałą reprezentację ziemi Olafa
Jansena. Według niego odległość od wewnętrznej powierzchni do powierzchni zewnętrznej
wynosi około trzystu mil. Środek ciężkości nie znajduje się pośrodku ziemi, lecz pośrodku
skorupy lub skorupy; dlatego, jeśli grubość skorupy ziemskiej lub skorupy ziemskiej wynosi
trzysta mil, środek ciężkości znajduje się sto pięćdziesiąt mil pod powierzchnią.
W swoich dziennikach pokładowych odkrywcy Arktyki mówią nam o zanurzeniu igły, gdy
statek płynie w rejonach najdalej wysuniętej północy. W rzeczywistości są na zakręcie; na
krawędzi skorupy, gdzie grawitacja jest geometrycznie zwiększona, i podczas gdy prąd
elektryczny zdaje się płynąć w przestrzeń w kierunku fantomowej idei Bieguna Północnego,
ale ten sam prąd elektryczny znowu opada i kontynuuje swój bieg na południe wzdłuż
wewnętrznej powierzchni Skorupa ziemska.
W dodatku do swojej pracy Kapitan Sabine opisuje eksperymenty mające na celu określenie
przyspieszenia wahadła na różnych szerokościach geograficznych. Wydaje się, że to wynik
wspólnej pracy Peary i Sabine. Mówi: "Przypadkowe odkrycie, że wahadło, które zostało
usunięte z Paryża do sąsiedztwa równika, zwiększyło czas jego wibracji, dało pierwszy krok
do naszej obecnej wiedzy, że oś polarna globu jest mniejsza niż równikowa; siła grawitacji na
powierzchni ziemi zwiększa się stopniowo od równika w kierunku biegunów. "
Według Olafa Jansena na początku ten nasz stary świat został stworzony wyłącznie dla
"wewnętrznego" świata, w którym znajdują się cztery wielkie rzeki - Eufrat, Pison, Gichon i
Hiddekel. Te same nazwy rzek, gdy są stosowane do strumieni na "zewnętrznej" powierzchni
ziemi, są czysto tradycyjne od starożytności poza pamięcią człowieka.
Na szczycie wysokiej góry, w pobliżu fontanny tych czterech rzek, Olaf Jansen, Norseman,
twierdzi, że odkrył dawno zaginiony "Ogród Edenu", istny pępek ziemi i wydał ponad dwa
lata studiowania i rekonesansu w tej cudownej "wewnątrz" ziemi, żywiołowej, z
niesamowitym życiem roślinnym i obfitującej w gigantyczne zwierzęta; kraina, w której
ludzie żyją, by być stuleciami, po rozkazie Matuzalem i innych biblijnych znaków; region, w
którym jedna czwarta "wewnętrznej" powierzchni to woda i trzy czwarte ziemi; gdzie są duże
oceany i wiele rzek i jezior; gdzie miasta są znakomite w budownictwie i świetności; gdzie
środki transportu są tak daleko przed naszymi, jak my z naszymi szczycącymi się
osiągnięciami, wyprzedzamy mieszkańców "najciemniejszej Afryki".
Odległość bezpośrednio w przestrzeni od powierzchni wewnętrznej do powierzchni
wewnętrznej jest o sześćset mil mniejsza od rozpoznanej średnicy Ziemi. W tym samym
centrum tej ogromnej próżni znajduje się gniazdko elektryczności - olbrzymia kula
mrocznego czerwonego ognia - nie zaskakująco błyskotliwa, ale otoczona białą, łagodną,
świetlistą chmurą, dającą jednolite ciepło i utrzymywana na swoim miejscu w centrum tej
wewnętrznej przestrzeni przez niezmienne prawo grawitacji. Ta elektryczna chmura znana
jest ludziom "w środku" jako siedziba "Smokego Boga". Uważają, że jest to tron
"Najwyższego".
Olaf Jansen przypomniał mi, jak w dawnych czasach szkolnych wszyscy byliśmy
zaznajomieni z laboratoryjnymi demonstracjami ruchu odśrodkowego, które jasno dowiodły,
że gdyby ziemia była solidna, szybkość jej rewolucji na jej osi rozerwałaby ją na tysiące
fragmentów.
Stary Nordyman twierdził również, że z najdalszych punktów na wyspach Spitzbergen i Franz
Josef Land, stada gęsi mogą co roku latać dalej na północ, tak jak marynarze i odkrywcy
zapisują w swoich dziennikach. Żaden naukowiec nie był na tyle odważny, by próbować
wyjaśnić, ku własnemu zadowoleniu, w kierunku tego, do którego lądu te uskrzydlone ptaki
kierują się subtelnym instynktem. Jednak Olaf Jansen dał nam najbardziej sensowne
wytłumaczenie.
Omówiono także obecność otwartego morza w Northland. Olaf Jansen twierdzi, że północna
apertura, ujęcie lub dziura, że tak powiem, ma około tysiąca kilometrów szerokości. W
związku z tym przeczytajmy, co pisze Explorer Nansen, na stronie 288 jego książki: "Nigdy
nie miałem tak wspaniałego żagla, Na północy, stale na północ, z dobrym wiatrem, tak
szybko, jak para i żagiel mogą Weź nas, otwartą milę morską po mili, obserwuj po wachcie,
przez te nieznane regiony, zawsze wyraźniej i czystszy lód, można by powiedzieć prawie:
"Jak długo to potrwa?" Oko zawsze skręca na północ, gdy kroczy za mostem, patrzy w
przyszłość, ale zawsze jest to samo ciemne niebo, co oznacza otwarte morze. Ponownie, The
Norwood Review of England, w swym wydaniu z 10 maja 1884 r., Mówi: "Nie przyznajemy,
że lód jest pod ziemią - po wejściu do wielkiej bariery lodowej, nowy świat rozpada się na
odkrywcy, klimat jest łagodny jak w Anglii, a potem, jak na Wyspach Greckich, balsamiczny.
"
Niektóre z rzek "wewnątrz" - twierdzi Olaf Jansen - są większe od naszych rzek Missisipi i
Amazonki połączonych w stosunku do objętości wody; w rzeczywistości ich wielkość wynika
z ich szerokości i głębokości, a nie ich długości, i to jest w ujściach tych potężnych rzek, gdy
płyną one na północ i południe wzdłuż wewnętrznej powierzchni ziemi, że mamutowe góry
lodowe są znalezione, niektóre z nich piętnaście i dwadzieścia mil szerokości i od czterdziestu
do stu mil długości.
Czy nie jest dziwne, że nigdy nie spotkała się góra lodowa ani na Arktyce, ani na Oceanie
Antarktycznym, który nie składa się ze świeżej wody? Współcześni naukowcy twierdzą, że
zamrażanie eliminuje sól, ale Olaf Jansen twierdzi inaczej.
Starożytne pisma hinduistyczne, japońskie i chińskie, a także hieroglify wymarłych ras
kontynentu północnoamerykańskiego, wszystkie mówią o zwyczaju uwielbienia słońca i
możliwe jest, w zaskakującym świetle rewelacji Olafa Jansen, że ludzie świat wewnętrzny,
zwabiony przebłyskami słońca, które świeciły na wewnętrznej powierzchni ziemi, albo z
północnego, albo południowego otworu, stał się niezadowolony z "Dymiącego Boga",
wielkiego filaru lub chmury matczynej elektryczności, i , zmęczeni ich ciągłą łagodną i
przyjemną atmosferą, podążali za jaśniejszym światłem, a ostatecznie zostali wyprowadzeni
poza pas lodowy i rozproszeni po "zewnętrznej" powierzchni ziemi, przez Azję, Europę,
Amerykę Północną, a później Afrykę, Australię i Ameryka Południowa.
1
1
Poniższy cytat jest znaczący; "Wynika z tego, że człowiek, który wydał z regionu
matczynego, wciąż nieokreślony, ale który z wielu względów wskazuje, że był na północy,
promieniował w kilku kierunkach, że jego migracje były nieustannie z północy na południe". -
M. le Marquis G. de Saporta, w: Popular Science Montly, październik 1883, str. 753.
Jest godnym uwagi faktem, że gdy zbliżamy się do równika, wzrost ludzkiej rasy rośnie
mniej. Ale Patagończycy Ameryki Południowej to prawdopodobnie jedyni aborygeni ze
środka ziemi, którzy wyszli przez otwór zwykle nazywany Biegunem Południowym i
nazywani są gigantyczną rasą.
Olaf Jansen zapewnia, że na początku świat został stworzony przez Wielkiego Architekta
Wszechświata, aby człowiek mógł zamieszkać na jego "wewnętrznej" powierzchni, która od
tego czasu była mieszkaniem "wybranego".
Ci, którzy zostali wypędzeni z "Ogrodu Edenu", przynieśli ze sobą swoją tradycyjną historię.
Historia ludzi żyjących "w sobie" zawiera narrację sugerującą historię Noego i Arki, którą
znamy. Odpłynął, podobnie jak Kolumb, z pewnego portu, do dziwnej krainy, którą słyszał
daleko na północy, niosąc ze sobą wszelkiego rodzaju zwierzęta z pól i ptactwa powietrznego,
ale nigdy potem o nich nie słyszano.
Na północnych krańcach Alaski, a jeszcze częściej na wybrzeżu Syberii, znajdują się
podwórza zawierające kły z kości słoniowej w ilościach tak wielkich, że sugerują zakopanie -
miejsca starożytności. Z relacji Olafa Jansena pochodzą one z wielkiego płodnego życia
zwierząt, które obfituje w pola, lasy i brzegi licznych rzek Świata Wewnętrznego. Materiały
zostały złapane w prądy oceaniczne lub były przenoszone na kry lodowych i nagromadziły się
jak driftwood na wybrzeżu Syberii. Dzieje się tak od wieków, a więc te tajemnicze podwórka.
Na ten temat William F. Warren, w cytowanej już książce, str. 297 i 298, mówi: "Arktyczne
skały mówią o zaginionej Atlantydzie piękniejszej od Platona, kopalne kościelne kości
słoniowe na Syberii są najlepszymi tego typu na świecie. Co najmniej od czasów Pliniu ciągle
są eksploatowane, a mimo to są główną kwaterą zaopatrzeniową, pozostałości mamutów są
tak bogate, że jak mówi Gratacap: "północne wyspy Syberii wydają się zbudowane z
zatłoczonych kości. " Inny pisarz naukowy, mówiąc o wyspach Nowej Syberii, na północ od
ujścia rzeki Lena, posługuje się tym językiem: "Co roku wykopywane są duże ilości kości
słoniowej, a niektóre wyspy są uważane za nicość. ale nagromadzenie drewna dryfowego i
ciał mamutów i innych zwierząt przedpotopowych zamrożonych razem ". Z tego możemy
wywnioskować, że w latach, które minęły od rosyjskiego podboju Syberii, zebrano użyteczne
kły z ponad dwudziestu tysięcy mamutów. "
Ale teraz historia Olafa Jansena. Podaję go szczegółowo, tak jak go sam zapisałem w
rękopisie, i wpleciono w tę opowieść, tak jak je umieścił, są to cytaty z ostatnich prac nad
eksploracją Arktyki, pokazujące, jak starannie Norseman porównuje się do własnych
doświadczeń innych podróżujących na zamarzniętą Północ. Tak napisał uczeń Odina i Thora:
Historia Olafa Jansena
Nazywam się Olaf Jansen. Jestem Norwegiem, choć urodziłem się w małym morskim
rosyjskim mieście Uleaborg, na wschodnim wybrzeżu Zatoki Botnickiej, północnej części
Morza Bałtyckiego.
Moi rodzice byli na rejsie rybackim w Zatoce Botnickiej i w tym czasie, w dniu mojego
urodzenia, trafili do rosyjskiego miasta Uleaborg, dwudziestego siódmego października 1811
roku.
Mój ojciec, Jens Jansen, urodził się w Rodwig na skandynawskim wybrzeżu, niedaleko wysp
Lofoden, ale po ślubie zrobił swój dom w Sztokholmie, ponieważ lud mojej matki mieszkał w
tym mieście. Gdy miałam siedem lat, zaczęłam chodzić z ojcem na wyprawę po
skandynawskim wybrzeżu.
We wczesnym okresie życia wykazywałem się talentem do książek, a w wieku dziewięciu lat
umieszczono w prywatnej szkole w Sztokholmie, pozostając tam do czternastego roku życia.
Potem odbyłem regularne podróże z ojcem podczas wszystkich rejsów rybackich.
Mój ojciec był mężczyzną w pełni sześć stóp trzydzieści wzrostu i ważył piętnaście kamieni,
typowy nordycki z najbardziej surowego gatunku i zdolny do większej wytrzymałości niż
jakikolwiek inny człowiek, jakiego kiedykolwiek znałem. Miał delikatną delikatność kobiety,
ale jego determinacja i siła woli były nie do opisania. Jego wola nie dopuszczała do klęski.
Byłem w moim dziewiętnastym roku, kiedy zaczęliśmy od tego, co okazało się naszą ostatnią
podróżą jako rybacy, i które zaowocowało dziwną historią, która zostanie dana światu, - ale
nie póki nie skończę ziemskiej pielgrzymki.
Nie śmiem pozwolić, aby fakty, o których wiem, że zostały opublikowane, gdy będę żył, z
obawy przed dalszym upokorzeniem, więzieniem i cierpieniem. Przede wszystkim wsadził
mnie w kajdany kapitan wielorybniczego statku, który mnie uratował, nie z innego powodu
niż to, że powiedziałem prawdę o cudownych odkryciach dokonanych przez mojego ojca i
mnie. Ale to nie był koniec moich tortur.
Po czterech latach i ośmiomiesięcznej nieobecności dotarłem do Sztokholmu, by dowiedzieć
się, że moja matka zmarła w zeszłym roku, a majątek pozostawiony przez moich rodziców w
posiadaniu ludu mojej matki, ale natychmiast został mi przekazany.
Wszystko mogło być dobrze, gdybym wymazał z mojej pamięci historię naszej przygody i
straszliwej śmierci mojego ojca.
W końcu pewnego dnia szczegółowo opowiedziałem historię mojemu wujowi Gustafowi
Osterlindowi, człowiekowi o znacznej posiadłości, i namawiałem go, żeby wyprawił
ekspedycję, abym mógł odbyć kolejną podróż do tej dziwnej krainy.
Na początku myślałem, że faworyzuje mój projekt. Wydawał się zainteresowany i zaprosił
mnie, abym udał się do niektórych urzędników i wyjaśnił im, tak jak ja mu opowiedziałam,
historię naszych podróży i odkryć. Wyobraźcie sobie moje rozczarowanie i przerażenie, gdy
po zakończeniu mojej opowieści niektóre papiery zostały podpisane przez mojego wuja i bez
ostrzeżenia znalazłem się aresztowany i odesłałem do ponurego i strasznego odosobnienia w
domu wariatów, gdzie pozostałem przez dwadzieścia osiem lat. lata - długie, nużące, straszne
lata cierpienia!
Nigdy nie przestałem potwierdzać mojej zdrowej psychiki i protestować przeciwko
niesprawiedliwości mojego uwięzienia. W końcu, siedemnastego października 1862 roku,
zostałem zwolniony. Mój wujek nie żył, a przyjaciele mojej młodości byli teraz obcy.
Rzeczywiście, człowiek mający ponad pięćdziesiąt lat, którego jedyną znaną historią jest
szaleniec, nie ma przyjaciół.
Nie wiedziałem, co zrobić, by żyć, ale instynktownie odwróciłem się w kierunku portu, gdzie
zakotwiczyły się wielkie statki rybackie, aw ciągu tygodnia wysłałem z rybakiem imieniem
Yan Hansen, który zaczynał długi rejs rybacki na wyspy Lofoden.
Tutaj moje wcześniejsze lata treningu okazały się największą zaletą, szczególnie dzięki temu,
że mogę się przydać. To był dopiero początek innych podróży, a dzięki oszczędnej
gospodarce byłem w ciągu kilku lat w posiadaniu własnej straży rybackiej.
Przez dwadzieścia siedem lat śledziłem morze jako rybak, pięć lat pracując dla innych, a
ostatnie dwadzieścia dwa dla siebie.
Przez te wszystkie lata byłem najbardziej pracowitym studentem książek, a także
pracownikiem w mojej firmie, ale bardzo się starałem, aby nikomu nie wspominać o
odkryciach dokonanych przez mojego ojca i mnie. Nawet w tak późnym dniu bałbym się, że
ktokolwiek zobaczy lub pozna to, co piszę, oraz zapisy i mapy, które mam w swoim
posiadaniu. Kiedy moje dni na ziemi się zakończą, zostawiam mapy i zapisy, które oświecą i,
mam nadzieję, przyniosą korzyść ludzkości.
Pamięć o mojej długiej samotności z maniakami, o straszliwej udręce i cierpieniach jest zbyt
żywa, by zagwarantować, że podejmę dalsze ryzyko.
W 1889 roku sprzedałem swoje łodzie rybackie i okazało się, że zgromadziłem fortunę
wystarczającą, aby utrzymać mnie do końca życia. Potem przyjechałem do Ameryki.
Przez kilkanaście lat mój dom znajdował się w Illinois, niedaleko Batavii, gdzie
zgromadziłem większość książek w mojej obecnej bibliotece, choć przywiozłem ze
Sztokholmu wiele woluminów wyborczych. Później przyjechałem do Los Angeles,
przybywając tutaj 4 marca 1901 roku. Data, którą dobrze pamiętam, ponieważ był to drugi
dzień inauguracji prezydenta McKinleya. Kupiłem ten skromny dom i zdecydowałem, tu, w
zaciszu mojej własnej siedziby, osłoniętej przez moją własną winorośl i drzewo figowe, oraz
z moimi książkami o mnie, aby zrobić mapy i rysunki nowych ziem, które odkryliśmy, a
także szczegółowo opowiedz historię od czasu, kiedy mój ojciec i ja opuściliśmy Sztokholm,
aż do tragicznego wydarzenia, które rozdzieliło nas na Oceanie Antarktycznym.
Dobrze pamiętam, że opuściliśmy Sztokholm w naszej wiosce rybackiej w trzecim dniu
kwietnia 1829 r. I popłynęliśmy na południe, pozostawiając wyspę Gothland na lewo i wyspę
Oeland na prawo. Kilka dni później udało nam się podwoić Sandhommar Point i przebić się
przez dźwięk, który oddziela Danię od skandynawskiego wybrzeża. W odpowiednim czasie
dotarliśmy do miasta Christiansand, gdzie odpoczywaliśmy dwa dni, a następnie zaczęliśmy
okrążać wybrzeże skandynawskie na zachód, kierując się na Wyspy Lofoden.
Mój ojciec był w świetnym nastroju, ze względu na doskonałe i satysfakcjonujące zyski, które
otrzymał od naszego ostatniego połowu, przez marketing w Sztokholmie, zamiast sprzedaży
w jednym z nadmorskich miast na skandynawskim wybrzeżu. Był szczególnie zadowolony ze
sprzedaży niektórych kłów z kości słoniowej, które znalazł na zachodnim wybrzeżu kraju
Franciszka Józefa podczas jednego ze swoich północnych rejsów w zeszłym roku, i wyraził
nadzieję, że tym razem będziemy znowu szczęśliwi, aby załadować nasze małe rybackie
sloopy z kością słoniową, zamiast dorsza, śledzia, makreli i łososia.
Wchodzimy na Hammerfest, szerokość geograficzna siedemdziesiąt jeden stopni i
czterdzieści minut, przez kilka dni odpoczynku. Pozostaliśmy tu przez tydzień, układając
dodatkowe zapasy żywności i kilka beczek z wodą pitną, a następnie popłynęliśmy w
kierunku Spitzbergenu.
Przez pierwsze dni mieliśmy otwarte morze i sprzyjało wietrznie, a potem napotkaliśmy wiele
lodu i wiele gór lodowych. Statek większy niż nasz mały ławica rybacka nie mógłby
przecisnąć się między labiryntami gór lodowych lub przecisnąć się przez ledwie otwarte
kanały. Te potworne góry prezentowały niekończącą się kolejność kryształowych pałaców,
masywnych katedr i fantastycznych pasm górskich, ponurych i przypominających
wartowniczych, nieruchomych jak jakiś górujący klif z litej skały, milczący jak sfinks,
opierający się niespokojnym falom wzburzonego morza.
Po wielu wąskich ucieczkach dotarliśmy do Spitsbergenu w dniu 23 czerwca i
zakotwiczyliśmy w Wijade Bay przez krótki czas, gdzie odnosiliśmy sukcesy w naszych
połowach. Następnie podnieśliśmy kotwicę i przepłynęliśmy przez Cieśninę Hinlopen, a
następnie przepłynęliśmy wzdłuż Ziemi Północno-Wschodniej.
2
2
Przypomnijmy, że Andree rozpoczął swoją fatalną podróż balonem z północno-zachodniego
wybrzeża Spitsbergenu.
Silny wiatr nadciągnął z południowego zachodu, a mój ojciec powiedział, że lepiej go
wykorzystamy i postaramy się dotrzeć do Ziemi Franciszka Józefa, gdzie, rok temu, przez
przypadek, znalazł kły z kości słoniowej, które przyniosły mu takie dobra cena w
Sztokholmie.
Nigdy przedtem ani potem nie widziałem tylu ptaków morskich; byli tak liczni, że ukryli
skały na linii brzegowej i przyciemnili niebo.
Przez kilka dni żeglowaliśmy wzdłuż skalistego wybrzeża kraju Franciszka Józefa. W końcu
pojawił się sprzyjający wiatr, który umożliwił nam podróż na Zachodnie Wybrzeże i po
przepłynięciu dwudziestu czterech godzin dotarliśmy do pięknej zatoczki.
Trudno uwierzyć, że to był Northland. Miejsce było zielone z rosnącą roślinnością, a chociaż
obszar ten nie zajmował więcej niż jeden lub dwa akry, powietrze było ciepłe i spokojne.
Wydawało się, że w tym momencie najsilniej odczuwa się wpływ Prądu Zatokowego.
3
3
Sir John Barrow, Bart., FRS, w swojej pracy zatytułowanej "Voyages of Discovery and
Research In Arctic Regions", mówi na stronie 57: "Mr. Beechey odnosi się do tego, co często
było odkrywane i zauważane - łagodność temperatura na zachodnim wybrzeżu Spitsbergenu,
gdzie jest niewiele lub nie ma żadnego odczucia zimna, choć termometr może znajdować się
tylko o kilka stopni powyżej punktu zamarzania.Istniejący i żywy efekt jasnego dnia, kiedy
słońce świeci z czystym niebo, którego lazurowy odcień jest tak intensywny, że nie można go
znaleźć nawet w pochmurnym włoskim niebie. "
Na wschodnim wybrzeżu było wiele gór lodowych, ale tutaj byliśmy na otwartej wodzie.
Jednak daleko na zachód od nas znajdowały się lody, a jeszcze dalej na zachód lód wyglądał
jak pasmo niskich wzgórz. Przed nami, bezpośrednio na północy, leży otwarte morze.
4
4
Kapitan Kane, na stronie 299, cytując z "Morton's Journal" z 26 grudnia, mówi: "O ile mi
wiadomo, otwarte przejścia miały szerokość piętnastu mil lub szerszą, czasem rozdzielając je
od siebie masą lodu. lód i myślę, że albo wyprowadza się na otwartą przestrzeń na północ,
albo gnije i opada, ponieważ nie widziałem żadnego z przodu na północy.
Mój ojciec był gorącym wierzącym w Odyna i Thora i często powtarzał mi, że są bogami,
którzy przybyli daleko poza "Północny Wiatr".
Jak wyjaśnił ojciec, tradycją było, że jeszcze dalej na północ znajdowała się ziemia
piękniejsza niż ta, którą znał śmiertelnik, i że zamieszkiwała ją "Wybraniec".
5
5
Znajdujemy w "Deutsche Mythologie", str. 778, z pióra Jakoba Grimm'a: "Wówczas
synowie Bora zbudowali w środku wszechświata miasto zwane Asgardem, gdzie mieszkają
bogowie i ich krewni, i od tego przebywajcie tak wiele cudownych rzeczy, zarówno na ziemi,
jak iw niebiosach nad nią, jest w tym mieście miejsce zwane Hlidskjalf, a kiedy Odin siedzi
tam na swym wyniosłym tronie, widzi na całym świecie i rozpoznaje wszystkie działania
mężczyźni."
Moja młodzieńcza wyobraźnia została rozpalona żarliwością, gorliwością i zapałem
religijnym mojego dobrego ojca i wykrzyknąłem: "Dlaczego nie żeglować do tej dobrej
ziemi? Niebo jest sprawiedliwe, wiatr sprzyja, a morze otwarte".
Nawet teraz widzę wyraz przyjemnego zdziwienia na jego twarzy, gdy odwrócił się do mnie i
zapytał: "Mój synu, czy chcesz iść ze mną i odkrywać - wykraczać daleko poza miejsce, w
którym człowiek kiedykolwiek zapuszczał się?" Odpowiedziałem twierdząco. "Bardzo
dobrze," odpowiedział. "Niech bóg Odin nas chroni!" i szybko dostosowując żagle, spojrzał
na nasz kompas, skierował dziób w północnym kierunku przez otwarty kanał i rozpoczęła się
nasza podróż.
6
6
Hall pisze na stronie 288: "23 stycznia dwaj Eskimosi w towarzystwie dwóch marynarzy
udali się do Przylądka Lupton, którzy zgłosili morze otwartej wody, sięgające aż do oka."
Słońce znajdowało się nisko nad horyzontem, ponieważ było jeszcze wczesne lato.
Rzeczywiście, mieliśmy prawie cztery miesiące przed nami, zanim zamarznięta noc mogła
znowu nadejść.
Nasz mały slup wędkarski skoczył naprzód, jak chętny do przygody. W ciągu trzydziestu
sześciu godzin znaleźliśmy się poza zasięgiem najwyższego punktu na linii brzegowej Ziemi
Franciszka Józefa. Wydawało nam się, że jesteśmy w silnym nurcie biegnącym na północ od
północnego wschodu. Daleko na prawo i na lewo od nas znajdowały się góry lodowe, ale nasz
mały slup unosił się nad wąskimi przesmykami i przechodził przez kanały i na otwarte morze
- kanały tak wąskie w miejscach, w których nasze rzemiosło było inne niż małe, nigdy nie
mogliśmy przeszli.
Trzeciego dnia przybyliśmy na wyspę. Jego brzegi zostały przepłukane otwartym morzem.
Mój ojciec postanowił wylądować i zwiedzić na jeden dzień. Ta nowa ziemia była
pozbawiona drewna, ale na północnym brzegu znaleźliśmy dużą kumulację drewna. Niektóre
pnie drzew miały czterdzieści stóp długości i dwie stopy średnicy.
7
7
Greely mówi nam w wol. 1, str. 100, że: "Wdzięczni Connell i Fryderyk znaleźli duże drzewo
iglaste na plaży, tuż nad skrajnym znaczkiem wody, o obwodzie prawie trzydziestu cali,
długości około trzydziestu stóp i najwyraźniej zostało do tego doprowadzone w ciągu kilku lat
pod prąd, w części porośniętej drewnem ogniowym, a po raz pierwszy w tej dolinie jasny,
wesoły ogień obozowy ukoił człowieka.
Po jednym dniu eksploracji linii brzegowej tej wyspy, podnieśliśmy kotwicę i zmieniliśmy
naszą dziobę na północ w otwartym morzu.
8
8
Dr Kane mówi na stronie 379 swoich prac: "Nie mogę sobie wyobrazić, co stanie się z
lodem, silny prąd wpada stale na północ, ale z wysokości ponad pięciuset stóp widziałem
tylko wąskie pasy lód, z dużymi przestrzeniami otwartej wody, od dziesięciu do piętnastu mil
szerokości między nimi, dlatego musi albo przejść do otwartej przestrzeni na północy, albo
rozpuścić się.
Pamiętam, że ani mój ojciec, ani ja nie próbowaliśmy jedzenia przez prawie trzydzieści
godzin. Być może było to spowodowane napięciem podniecenia związanego z naszą dziwną
podróżą w wodach położonych dalej na północy, powiedział mój ojciec, niż ktokolwiek
wcześniej. Aktywna mentalność stępiła wymagania fizycznych potrzeb.
Zamiast intensywnego chłodu, jak się spodziewaliśmy, było naprawdę cieplej i przyjemniej
niż w Hammerfest na północnym wybrzeżu Norwegii, jakieś sześć tygodni wcześniej.
9
9
Druga podróż kapitana Peary'ego wiąże się z kolejną sytuacją, która może potwierdzić
przypuszczenie, które przez długi czas było utrzymywane, że otwarte morze, wolne od lodu,
istnieje na lub w pobliżu bieguna. "Drugiego listopada", mówi Peary, "wiatr odświeżał się do
wichury z północy na zachód, obniżył termometr przed północą do 5 stopni, podczas gdy
wzrostowi wiatru na wyspie Melville towarzyszył na ogół jednoczesny wzrost termometr w
niskich temperaturach Czy nie może tego - pyta - być spowodowanym wiatrem wiejącym nad
otwartym morzem w dzielnicy, z której wieje wiatr i ma tendencję do potwierdzania opinii, że
na lub w pobliżu bieguna istnieje otwarte morze ? "
Obaj przyznaliśmy szczerze, że jesteśmy bardzo głodni i zaraz przygotowałem duży posiłek z
naszej dobrze spiżonej spiżarni. Kiedy serdecznie się pobieraliśmy, powiedziałem mojemu
ojcu, że wierzę, że będę spać, ponieważ zaczynałem czuć się dość sennie. "Bardzo dobrze,"
odpowiedział, "Będę trzymał zegarek".
Nie potrafię określić, jak długo spałem; Wiem tylko, że zostałem brutalnie obudzony przez
okropne zamieszanie w slupie. Ku mojemu zaskoczeniu znalazłem ojca śpiącego mocno.
Krzyknąłem do niego radośnie, a po uruchomieniu skoczył szybko na nogi. Rzeczywiście,
gdyby nie od razu chwycił poręcz, na pewno zostałby wrzucony w kipiące fale.
Wściekła burza śnieżna. Wiatr był bezpośrednio za rufą, prowadząc nasz slup w
niesamowitym tempie i grożąc każdą chwilą, aby wywrócić nas do góry. Nie było czasu do
stracenia, żagle musiały zostać natychmiast opuszczone. Nasza łódź wiła się w konwulsjach.
Kilka gór lodowych, które znaliśmy były po obu stronach nas, ale na szczęście kanał był
otwarty bezpośrednio na północ. Ale czy tak pozostanie? Przed nami, opasujący horyzont od
lewej do prawej, była oparami mgły lub mgły, czarna jak egipska noc na skraju wody, biała
jak chmura pary w kierunku wierzchołka, która w końcu została utracona, by zobaczyć, jak
zmieszała się z wielkie białe płatki padającego śniegu. Niezależnie od tego, czy obejmuje ona
zdradziecką górę lodową, czy inną ukrytą przeszkodę, na którą nasz mały slup rzuciłby się i
wysłał do wodnistego grobu lub był jedynie fenomenem arktycznej mgły, nie było
możliwości ustalenia.
10
10
Na stronie 284 jego prac Hall pisze: "Ze szczytu Providence Berg na północy widać było
ciemną mgłę, która wskazywała na wodę, ao godzinie 10 rano trzech mężczyzn (Kruger,
Nindemann i Hobby) udali się do Cape Lupton. aby upewnić się, o ile to możliwe, o zasięgu
otwartej wody, po powrocie zgłosili kilka otwartych przestrzeni i wiele młodych lodów - nie
więcej niż jeden dzień, tak cienkich, że łatwo było je zrzucić, rzucając na nie kawałki lodu. "
Jakim cudem uniknęliśmy bycia przeklętym do całkowitej zagłady, nie wiem. Pamiętam, jak
nasz mały statek trzeszczał i jęczał, jakby pękały mu stawy. Kołysał się i zataczał w tę iż
powrotem, jakby chwycił go jakiś gwałtowny podmuch wiru lub wiru.
Na szczęście nasz kompas był przymocowany długimi śrubami do belki poprzecznej.
Większość naszych przepisów została jednak zrzucona i zmiotła z pokładu cwaniaka, i
gdybyśmy nie podjęli na samym początku ostrożności, by mocno przywiązać się do masztów
slupa, powinniśmy zostać wciągnięci w biczowanie morze.
Nad ogłuszającym zgiełkiem szalejących fal usłyszałem głos mego ojca. "Bądź odważny, mój
synu", krzyknął: "Odyn jest bogiem wód, towarzysz odważnym, a on jest z nami, nie bój się".
Wydawało mi się, że nie ma możliwości ucieczki od straszliwej śmierci. Mały slup wysyłał
wodę, śnieg padał tak szybko, że oślepiał, a fale falowały nad naszymi kontuarami w
lekkomyślnej, rozpylonej na boki furii. Nie było żadnej wskazówki, w której chwili
powinniśmy zostać rozbici na jakiś dryfujący lód. Ogromne fale podniosłyby nas aż do
szczytów górskich fal, po czym wciągnęły nas w głąb koryta morza, jak gdyby nasz slup
rybacki był kruchej skorupie. Olbrzymie fale o białych szczytach, jak istne mury, ogradzały
nas, dziób i rufę.
Ta okropna, nerwowa próba, z bezimiennymi okropnościami suspensu i agonii strachu nie do
opisania, trwała ponad trzy godziny i cały czas byliśmy pędzeni naprzód z gwałtowną
prędkością. Nagle, jakby coraz bardziej znużony swym gorączkowym wysiłkiem, wiatr zaczął
zmniejszać jego furię i stopniowo umrzeć.
W końcu byliśmy w doskonałym spokoju. Mgła również zniknęła, a przed nami leżał
bezdrzewny kanał o szerokości dziesięciu lub piętnastu mil z kilkoma górami lodowymi
daleko po naszej prawej stronie i przerywanym archipelagiem mniejszych po lewej.
Patrzyłem uważnie na mojego ojca, zdeterminowanego, by milczeć, dopóki się nie odezwie.
W tej chwili odwiózł linę od pasa i, nie mówiąc ani słowa, zaczął pracować na pompach,
które na szczęście nie zostały uszkodzone, odciążając slup wody, którą wysłał w szaleństwie
burzy.
Podniósł żagle slupa tak spokojnie, jakby rzucał sieć rybacką, a potem zauważył, że jesteśmy
gotowi na sprzyjający wiatr, kiedy nadejdzie. Jego odwaga i wytrwałość były naprawdę
niezwykłe.
W trakcie śledztwa stwierdziliśmy, że pozostało mniej niż jedna trzecia naszych zapasów,
podczas gdy ku naszemu całkowitemu przerażeniu odkryliśmy, że nasze beczki z wodą
zostały wymiecione za burtę podczas gwałtownych spadków naszej łodzi.
Dwie z naszych beczek były w głównej ładowni, obie były puste. Mieliśmy dość jedzenia, ale
nie było świeżej wody. Natychmiast zdałem sobie sprawę z okropności naszej pozycji.
Wkrótce ogarnęło mnie pragnienie. "Rzeczywiście jest źle" - zauważył mój ojciec. "Jednak
wysuszmy nasze przemoczone ubrania, ponieważ jesteśmy przemoczeni do skóry, zaufajcie
bogu Odyn, mój synu, nie porzucaj nadziei".
Słońce skakało skośnie, jakbyśmy byli na południowej szerokości geograficznej, a nie na
dalekim Północnym. Kręciło się wokół, jego orbita była zawsze widoczna i rosła z każdym
dniem coraz wyżej, często pokryta mgłą, ale zawsze spoglądała przez sznur chmur niczym
jakieś nieokreślone oko losu, strzegąc tajemniczego Northland i zazdrośnie obserwując psoty.
Daleko po naszej prawej stronie promienie otaczające pryzmaty gór lodowych były
wspaniałe. Ich odbicia emitowały błyski z granatu, z diamentu, z szafiru. Pirotechniczna
panorama niezliczonych kolorów i kształtów, a poniżej widać zielono zabarwione morze, a
powyżej fioletowe niebo.
Poza północnym wiatrem
Próbowałem zapomnieć o moim pragnieniu, trudząc się przynosząc jedzenie i puste naczynie
z ładowni. Sięgając po bocznej szynie, napełniłem naczynie wodą, aby opróżnić moje ręce i
twarz. Ku mojemu zdumieniu, gdy woda dotknęła moich warg, nie mogłem skosztować soli.
Byłem zaskoczony odkryciem. "Ojciec!" Rzekłem: "woda, woda, jest świeża!" "Co, Olaf?" -
zawołał mój ojciec, spoglądając pośpiesznie wokół. "Na pewno się mylisz, nie ma ziemi,
oszalejesz". "Ale posmakuj!" Płakałem.
W ten sposób dokonaliśmy odkrycia, że woda jest rzeczywiście świeża, absolutnie bez
najmniejszego posmaku, a nawet podejrzenia o słony smak.
Natychmiast napełniliśmy nasze dwie pozostałe beczki z wodą, a mój ojciec oświadczył, że
jest to niebiańska dyspensa miłosierdzia od bogów Odyna i Thora.
Byliśmy prawie obok siebie z radością, ale głód kazał nam zakończyć nasz wymuszony post.
Teraz, kiedy znaleźliśmy świeżą wodę na otwartym morzu, czego moglibyśmy się
spodziewać w tej dziwnej szerokości geograficznej, na której statek nigdy wcześniej nie
pływał, a plusk wiosła nigdy nie został usłyszany?
11
11
In vol. Ja, strona 196, Nansen pisze: "To jest osobliwe zjawisko, - ta martwa woda,
mieliśmy obecnie lepszą możliwość poznania jej niż oczekiwaliśmy, pojawia się tam, gdzie
warstwa powierzchniowa słodkiej wody spoczywa na słonej wodzie morze, a ta świeża woda
jest przewożona wraz ze statkiem płynącym po ciele cięższym pod nim, jak gdyby na stałym
fundamencie Różnica między dwiema warstwami była w tym przypadku tak wielka, że podczas
gdy mieliśmy wodę pitną na powierzchni wody, Z dolnego kranu w maszynowni było o wiele
za dużo soli, żeby można go było użyć do kotła.
Ledwo zaspokoiliśmy nasz głód, gdy bryza zaczęła napełniać bezczynne żagle, i, zerkając na
kompas, znaleźliśmy północny punkt ciężko naciskający na szybę.
W odpowiedzi na moje zdziwienie, mój ojciec powiedział: "Słyszałem o tym wcześniej, to
jest to, co nazywają zanurzeniem igły".
Poluzowaliśmy kompas i obróciliśmy go pod kątem prostym w stosunku do powierzchni
morza, zanim jego punkt uwolni się od szyby i wyceluje zgodnie z niezmienionym
przyciąganiem. Poruszał się niespokojnie i wydawał się niepewny jak pijany, ale w końcu
wskazał kurs.
Przed tym myśleliśmy, że wiatr wiezie nas na północ, przez północny-zachód, ale z wolną
igłą odkryliśmy, że można się na niej polegać, że płyniemy nieco północ na północny wschód.
Nasz kurs jednak zawsze skłaniał się ku północy.
12
12
W tomie II, na stronach 18 i 19, Nansen pisze o nachyleniu igły. Mówiąc o Johnsonie, jego
doradcy: "Pewnego dnia - był 24 listopada - przyszedł na kolację nieco po szóstej, bardzo
zaniepokojony, i powiedział:" W ciągu dwudziestu lat pojawiła się szczególna skłonność do
igły. cztery stopnie i, co zadziwiające, jego północna krańca wskazywała wschód ".
Znów znajdujemy się w pierwszej wyprawie Peary'ego - strona 67, - w następujący sposób:
"Odnotowano, że od momentu, w którym weszli do Lancaster Sound, ruch igły kompasu był
bardzo powolny, a wraz z upływem czasu zarówno ten, jak i jego odchylenie wzrosło. na
zachód, i kontynuowali to w zejściu z tego wlotu.Po osiągnięciu szerokości geograficznej 73
stopni po raz pierwszy zaobserwowali, że ciekawy fenomen dyrektywy moc igły staje się tak
słaba, że jest całkowicie pokonany przez przyciąganie statku , aby teraz można było
powiedzieć, że igła wskazuje na północny biegun statku. "
Morze było spokojne, prawie bez fal wzburzonych, a wiatr energiczny i radosny. Promienie
słońca, uderzając w nas, były spokojnym ciepłem. I dlatego czas nosił się dzień po dniu, a my
znaleźliśmy z zapisu w naszym dzienniku okrętowym, że żeglowaliśmy jedenaście dni od
burzy na otwartym morzu.
Zgodnie z najsurowszą ekonomią, nasze jedzenie utrzymywało się dość dobrze, ale zaczynało
się nisko. W międzyczasie jedna z naszych beczek została wyczerpana, a mój ojciec
powiedział: "Wypełnimy to jeszcze raz". Ale ku naszemu rozczarowaniu okazało się, że woda
jest teraz tak samo słona, jak w rejonie Wysp Lofodenskich u wybrzeży Norwegii. To
wymagało naszego bycia bardzo ostrożnym z pozostałej beczki.
Zdarzyło mi się spać przez większość czasu; Czy to był efekt ekscytującego doznania
płynącego w nieznanych wodach, czy też relaksu po okropnym incydencie z naszą przygodą
w czasie sztormu na morzu lub z powodu braku jedzenia, nie mogłem powiedzieć.
Często kładłem się na bunkrze naszego małego slupa i patrzyłem daleko w błękitną kopułę
nieba; i pomimo tego, że słońce świeciło daleko na wschodzie, zawsze widziałem pojedynczą
gwiazdę nad głową. Przez kilka dni, kiedy szukałem tej gwiazdy, zawsze było tam
bezpośrednio nad nami.
Było to według naszych obliczeń około 1 sierpnia. Słońce było wysoko w niebie i było tak
jasne, że nie mogłem już zobaczyć jedynej samotnej gwiazdy, która przyciągnęła moją uwagę
kilka dni wcześniej.
Pewnego dnia o tej porze ojciec zaskoczył mnie, zwracając moją uwagę na powieściowy
widok daleko przed nami, prawie na horyzoncie. "To szydercze słońce" - zawołał mój ojciec.
"Czytałem o nich, nazywa się to odbiciem lub mirażem, wkrótce przeminie".
Ale to mdłe, fałszywe słońce, jak sądziliśmy, nie przeminęło przez kilka godzin; i chociaż
byliśmy nieprzytomni, że emitujemy jakiekolwiek promienie światła, to jednak nie było
czasu, kiedy nie mogliśmy zmierzyć horyzontu z przodu i zlokalizować oświetlenie tak
zwanego fałszywego słońca, w okresie co najmniej dwunastu godzin na zewnątrz. co
dwadzieścia cztery.
Chmury i mgły zdarzały się niemal, ale nigdy całkowicie, ukrywać swoje położenie.
Stopniowo wydawało się, że wspięliśmy się wyżej na horyzoncie niepewnego, czystego
nieba. Nie można powiedzieć, by przypominał słońce, z wyjątkiem okrągłego kształtu, a gdy
nie był zasłonięty chmurami lub mgłą oceanu, miał mgliście czerwony, brązowy wygląd,
który zmieniłby się na biały niczym świetlista chmura, jakby odbijając nieco większe światło
poza nią.
Ostatecznie zgodziliśmy się w naszej dyskusji o tym dymiącym słońcu w kolorze dymnego
pieca, że bez względu na przyczynę tego zjawiska nie był odbiciem naszego Słońca, ale jakąś
planetą - rzeczywistością.
13
13
Nansen, na stronie 394, mówi: "Dzisiaj wydarzyła się kolejna godna uwagi rzecz, to
znaczy, że około południa ujrzeliśmy słońce lub, co jest bardziej poprawne, obraz słońca,
ponieważ był to tylko miraż. na widok tego rozżarzonego ognia, który świeci tuż nad
najbardziej zewnętrzną krawędzią lodu, zgodnie z entuzjastycznymi opisami wielu podróżnych
z Arktyki, dotyczących pierwszego pojawienia się tego boga życia po długiej, zimowej nocy,
wrażenie powinno brzmieć radośnie podniecenie, ale tak nie było w moim przypadku, nie
spodziewaliśmy się tego jeszcze przez kilka dni, więc moje odczucie było raczej bólem,
rozczarowaniem, że musieliśmy dryfować dalej na południe, niż myśleliśmy. Z przyjemnością
odkryłem wkrótce, że to nie może być samo słońce, ale miraż był początkowo spłaszczoną,
jarzącą się czerwoną smugą ognia na horyzoncie, później były dwie smugi, jedna nad drugą,
z ciemną przestrzenią pomiędzy i z głównego wierzchołka widziałem cztery, a nawet pięć,
takie poziome linie bezpośrednio nad sobą, wszystkie o równej długości, jakby można było
sobie wyobrazić tylko kwadratowe, matowo-czerwone słońce, z poziomymi ciemnymi
smugami. "
Niedługo potem poczułem się wyjątkowo senny i zapadłem w spokojny sen. Ale wydawało
mi się, że prawie natychmiast zostałem pobudzony przez energiczne trzęsienie się mojego
ojca za ramię i powiedzenie: "Olaf, obudzony, jest ziemia w zasięgu wzroku!"
Skoczyłem na równe nogi i, och! radość niewymowna! Tam, daleko w oddali, a zarazem
bezpośrednio na naszej drodze, znajdowały się odważnie lądowiska lądujące w morzu. Linia
brzegowa rozciągała się daleko na prawo od nas, tak daleko, jak to było w zasięgu wzroku, i
wzdłuż całej piaszczystej plaży falami rozbijały się faliste piany, cofały się, a potem znów
biegły do przodu, wciąż intonując w monotonne dźwięki grzmotu pieśnią głębia. Brzegi były
pokryte drzewami i roślinnością. Nie mogę wyrazić uczucia radości z tego odkrycia. Mój
ojciec stał bez ruchu, z ręką na rumplu, patrząc prosto przed siebie, wylewając swoje serce na
modlitwę dziękczynną i dziękczynienie bogom Odynowi i Thorowi.
W międzyczasie sieć, którą znaleźliśmy w sztauerze, została odlana, i złapaliśmy kilka ryb,
które materialnie dodały do naszego malejącego zapasu zapasów.
Kompas, który przywarliśmy na miejsce, w obawie przed kolejną burzą, nadal wskazywał
północ na północ i poruszał się po sworzniu, tak jak w Sztokholmie. Zapadnięcie igły ustało.
Co to może oznaczać? Również wtedy nasze długie dni żeglarskie z pewnością wyniosły nas
daleko poza Biegun Północny. A jednak igła nadal wskazywała północ. Byliśmy bardzo
zakłopotani, ponieważ z pewnością nasz kierunek był teraz na południe.
14
14
Pierwsza podróż Peary'ego, strony 69 i 70, mówi: "Po dotarciu na wyspę Sir Byam
Martina, najbliższą wyspie Melville, szerokość geograficzna miejsca obserwacji wynosiła 75
stopni-09'-23 '', a długość geograficzna 103 stopni - 44'-37 '', zanurzenie igły magnetycznej
88 stopni-25'-58 '' długości zachodniej na długości 91 stopni-48 ', gdzie dokonano ostatnich
obserwacji na brzegu, do 165 stopni -50 '-09' ', na wschodzie, na ich obecnym stanowisku, tak
że mieliśmy, "mówi Peary," w żegludze po przestrzeni zawartej między tymi dwoma
meridianami, przecinanej bezpośrednio na północ od bieguna magnetycznego i niewątpliwie
przeszło przez jeden z tych plamy na kuli ziemskiej, gdzie stwierdzono, że igła różni się o 180
stopni, lub innymi słowy, gdzie biegun północny wskazywałby na południe. "
Płynęliśmy przez trzy dni wzdłuż linii brzegowej, a potem dotarliśmy do ujścia fiordu lub
rzeki o ogromnych rozmiarach. Wyglądało to bardziej jak wielka zatoka, w którą
zawróciliśmy nasz statek rybacki, kierunek nieco na północny wschód od południa. Przy
pomocy niespokojnego wiatru, który przyszedł nam z pomocą około dwunastu godzin na
każde dwadzieścia cztery, kontynuowaliśmy podróż w głąb lądu, do tego, co później okazało
się potężną rzeką, a którego nauczyliśmy się, nazwani przez mieszkańców Hiddekel. .
Kontynuowaliśmy naszą podróż przez następne dziesięć dni i stwierdziliśmy, że szczęśliwie
osiągnęliśmy odległość w głębi lądu, gdzie fale oceanu już nie wpłynęły na wodę, która stała
się świeża.
Odkrycie nie dotarło wkrótce, bo nasza pozostała beczka z wodą była prawie wyczerpana. Nie
traciliśmy czasu na uzupełnianie naszych beczek i płynęliśmy dalej w górę rzeki, gdy wiatr
był sprzyjający.
Wzdłuż brzegów rozciągały się wielkie lasy, rozciągające się na linii brzegowej. Drzewa
miały olbrzymie rozmiary. Wylądowaliśmy po zakotwiczeniu w pobliżu piaszczystej plaży i
brnęliśmy na brzeg, i nagrodzeni znaleźliśmy ilość orzechów, które były bardzo smaczne i
zaspokoiły głód, i mile widzianą zmianę od monotonii naszego zapasów.
To było około pierwszego września, ponad pięć miesięcy, obliczyliśmy, od czasu naszego
odejścia ze Sztokholmu. Nagle prawie przestaliśmy się bać, słysząc w oddali śpiew ludzi.
Wkrótce potem odkryliśmy ogromny statek sunący w dół rzeki bezpośrednio ku nam. Ci na
pokładzie śpiewali jednym potężnym refrenem, który, odbijając się echem od brzegu do
brzegu, brzmiał jak tysiąc głosów, wypełniając cały wszechświat drżącą melodią.
Akompaniament grany był na instrumentach smyczkowych podobnych do naszych harf.
Był to większy statek niż jakikolwiek inny, jaki kiedykolwiek widzieliśmy, i był inaczej
skonstruowany.
15
15
Mitologia azjatycka, strona 240, "Paradise Found" - z przekładu Sayce'a, w książce
"Records of the Past", powiedziano nam o "mieszkaniu", które "bogowie stworzyli dla"
pierwszych istot ludzkich - mieszkanie, w którym "stają się wielkie" i "powiększone w
liczbach", a ich położenie jest opisane słowami dokładnie odpowiadającymi literaturze
irańskiej, indyjskiej, chińskiej, eddańskiej i aztecańskiej; mianowicie "w środku ziemi". -
Warren.
W tym szczególnym momencie nasz slup został przerwany i niedaleko od brzegu. Brzeg rzeki
pokryty olbrzymimi drzewami wzrósł o kilkaset stóp w pięknym stylu. Wydawało nam się, że
jesteśmy na skraju jakiegoś prastarego lasu, który bez wątpienia rozciągał się daleko w głębi
lądu.
Ogromne rzemiosło zatrzymało się i prawie natychmiast łódź została opuszczona, a sześciu
mężczyzn o gigantycznej sylwetce wiosłowało do naszego małego rybackiego sloopa.
Rozmawiali z nami w obcym języku. Wiedzieliśmy jednak z ich zachowania, że nie byli
nieprzyjaźni. Dużo rozmawiali między sobą, a jeden z nich śmiał się nieumiarkowany, jakby
odkrywając, że dokonaliśmy dziwnego odkrycia. Jeden z nich śledził nasz kompas i
wydawało się, że interesuje ich bardziej niż jakakolwiek inna część naszego slupa.
W końcu dowódca wskazał, jakby chciał zapytać, czy jesteśmy gotowi opuścić nasz statek,
aby wejść na pokład swojego statku. "Co mówisz, mój synu?" zapytał mój ojciec. "Nie mogą
zrobić nic więcej niż zabić nas."
"Wygląda na to, że są łagodnie usposobieni" - odpowiedziałem - "choć to okropne olbrzymy!
Muszą być wybranymi szóstkami pułku splądrowania królestwa." Wystarczy spojrzeć na ich
wielkie rozmiary.
"Równie dobrze możemy iść, jak wziąć siły", powiedział mój ojciec, uśmiechając się,
"ponieważ z pewnością są w stanie nas schwytać". Po czym oznajmił przez znaki, że jesteśmy
gotowi im towarzyszyć.
W ciągu kilku minut znaleźliśmy się na pokładzie statku, a pół godziny później nasz mały
statek rybacki wyrwał się z wody dziwnym rodzajem haka i sprzętu, a na pokładzie wsiadł
jako ciekawostka.
Było na pokładzie kilkuset osób, dla nas, mamuta statku, który odkryliśmy nazywano
"Naziem", co oznacza, jak później dowiedzieliśmy się, "Przyjemność", lub w celu
zapewnienia bardziej właściwej interpretacji statku "Wycieczka przyjemności".
Gdyby mój ojciec i ja byliśmy ciekawie obserwowani przez pasażerów statku, ta dziwna rasa
olbrzymów dawała nam tyle samo podziwu.
Na pokładzie nie było ani jednego człowieka, który nie zmierzyłby w pełni dwunastu stóp
wysokości. Wszyscy nosili pełne brody, niezbyt długie, ale pozornie krótko przycięte. Miały
łagodne i piękne twarze, niezwykle piękne, o rumianej karnacji. Włosy i broda niektórych
były czarne, inne piaszczyste, a jeszcze inne żółte. Kapitan, tak jak wyznaczyliśmy dostojnika
dowodzącego wielkim statkiem, był o głowę wyższy od wszystkich jego towarzyszy. Kobiety
uśredniały od dziesięciu do jedenastu stóp wzrostu. Ich cechy były szczególnie regularne i
wyrafinowane, a ich cera miała delikatny odcień, wzmocniony zdrowym blaskiem.
16
16
"Według wszystkich danych, które można zdobyć, to miejsce w epoce pojawienia się
człowieka na scenie znajdowało się na zagubionym już" kontynencie mioceńskim ", który
otoczył biegun polarny, w tym prawdziwym, oryginalnym Edenie, niektóre z wczesnych
pokoleń ludzi Osiągnięty poziom i długowieczność, niezrównana w żadnym kraju znanym z
historii polowej, nie jest w żadnym razie naukowo niewiarygodna. " - Wm. F. Warren,
"Paradise Found" str. 284.
Zarówno mężczyźni, jak i kobiety zdawali się posiadać tę szczególną swobodę, którą
uważamy za oznakę dobrej hodowli, i pomimo ich ogromnych posturów, nic nie wskazywało
na ich niezręczność. Jako że byłem chłopakiem w moim dziewiętnastym roku, niewątpliwie
uważałem go za prawdziwego Toma Kciuka. Mój ojciec mający sześć stóp trzy nie podniósł
głowy nad linią tali tych ludzi.
Każdy zdawał się rywalizować z innymi o przedłużanie uprzejmości i okazywanie nam
życzliwości, ale wszyscy śmiali się serdecznie, jak pamiętam, kiedy musieli improwizować
krzesła dla mojego ojca i dla siebie, by usiąść przy stole. Byli bogato ubrani w kostium
osobliwy dla siebie i bardzo atrakcyjny. Mężczyźni byli ubrani w pięknie haftowane tunikę z
jedwabiu i satyny, z pasami w pasie. Mieli na sobie spodnie do kolan i pończochy o delikatnej
fakturze, a ich stopy były zamknięte w sandałach ozdobionych złotymi sprzączkami.
Wcześnie odkryliśmy, że złoto jest jednym z najczęstszych znanych metali i że było szeroko
stosowane w dekoracji.
Dziwne, jak mogłoby się wydawać, ani mój ojciec, ani ja nie odczuwaliśmy najmniejszej
troski o nasze bezpieczeństwo. "Przyszliśmy do własnego", powiedział mi mój ojciec. "Jest to
spełnienie tradycji powiedziane mi przez ojca i ojca mojego ojca, i wciąż z powrotem dla
wielu pokoleń naszej rasy, to jest z pewnością ziemia za Północnym Wiatrem".
Wydaje się, że zrobiliśmy takie wrażenie na przyjęciu, że specjalnie zostaliśmy oddani pod
opiekę jednego z mężczyzn, Julesa Galdea i jego żony, w celu uzyskania wykształcenia w ich
języku; a my, z naszej strony, byliśmy tak samo chętni do nauki, jak mieli pouczać.
Na rozkaz kapitana statek obrócił się sprytnie i zaczął płynąć w górę rzeki. Maszyna, choć
bezszelestna, była bardzo potężna.
Banki i drzewa po obu stronach zdawały się pędzić. Prędkość statku czasami przewyższała
prędkość każdego pociągu kolejowego, na którym kiedykolwiek jeździłem, nawet tutaj, w
Ameryce. Było cudownie.
W międzyczasie straciliśmy z oczu promienie słoneczne, ale znaleźliśmy promienność
"wewnątrz" emanującą z mętnego, czerwonego słońca, które już przyciągnęło naszą uwagę,
wydobywając teraz białe światło z pozornego obłoku z dala od przodu. z nas. Zdawało mi się,
że rozjaśniło to większe światło niż dwa pełne księżyce w najjaśniejszą noc.
Za dwanaście godzin ta chmura bieli zniknie z pola widzenia, jakby zaćmiona, a dwanaście
godzin później odpowiada naszej nocy. Wcześnie dowiedzieliśmy się, że ci dziwni ludzie byli
wielbicielami tego wielkiego obłoku nocy. To był "Smoky Bóg" z "Wewnętrznego świata".
Statek został wyposażony w tryb oświetlenia, który teraz zakładam, był prądem, ale ani mój
ojciec, ani ja nie byli wystarczająco wykwalifikowani w mechanice, aby zrozumieć, skąd
wzięła się moc operowania statkiem, lub zachować delikatne piękne światła, które
odpowiedziały na ten sam cel. naszych obecnych metod oświetlenia ulic naszych miast,
naszych domów i miejsc prowadzenia działalności.
Należy pamiętać, że czas, o którym piszę, to jesień 1829 r., A my "zewnętrznej" powierzchni
ziemi nic nie wiedzieliśmy, że tak powiem, o elektryczności.
Elektrycznie naładowany stan powietrza był stałym ożywianiem. Nigdy w życiu nie czułem
się lepiej, niż przez te dwa lata, kiedy mój ojciec i ja przebywaliśmy w głębi ziemi.
Aby wznowić moją opowieść o wydarzeniach: Statek, na którym płynęliśmy, zatrzymał się
dwa dni po tym, jak zostaliśmy zabrani na pokład. Mój ojciec powiedział prawie tak, jak mógł
to ocenić, byliśmy bezpośrednio w Sztokholmie lub Londynie. Miasto, do którego dotarliśmy,
nosiło nazwę "Jehu", oznaczające miasto portowe. Domy były duże i pięknie zbudowane,
wyglądały dość jednorodnie, ale bez identyczności. Głównym zajęciem ludu wydaje się być
rolnictwo; wzgórza były pokryte winnicami, a doliny były przeznaczone na uprawę zboża.
Nigdy nie widziałem takiego pokazu złota. Było wszędzie. Obudowy drzwi inkrustowano, a
stoły fornirowano płatami złota. Kopuły budynków publicznych były złote. Najszerzej
stosowano go w wykończeniach wielkich świątyń muzyki.
Roślinność rosła w hojności, a owoce wszelkiego rodzaju miały najdelikatniejszy smak.
Klastry z winogron o długości czterech i pięciu stóp, każdy gron większy niż pomarańcza, a
jabłka większe niż głowa mężczyzny, symbolizowały cudowny wzrost wszystkich rzeczy "w
środku" ziemi.
Wielkie sekwoje kalifornijskie uważano by za zwykłe zarośla w porównaniu z olbrzymimi
drzewami leśnymi ciągnącymi się kilometrami we wszystkich kierunkach. W wielu
kierunkach u podnóża gór widać było ogromne stada bydła w ostatnim dniu naszej podróży
po rzece.
Słyszeliśmy o mieście o nazwie "Eden", ale przez cały rok trzymano go w "Jehu". Pod koniec
tego czasu nauczyliśmy się dość dobrze mówić językiem tej dziwnej rasy ludzi. Nasi
instruktorzy, Jules Galdea i jego żona, wykazywali cierpliwość, która była godna pochwały.
Pewnego dnia przyszedł do nas wysłannik od Władcy z "Edenu" i przez dwa dni mój ojciec i
ja poddawani byli serii zaskakujących pytań. Chcieli wiedzieć, skąd przybyliśmy, z jakiego
rodzaju ludzi mieszkali "bez", z tego, którego Boga wielbiliśmy, z naszych przekonań
religijnych, sposobu życia w naszej dziwnej krainie i tysiąca innych rzeczy.
Kompas, który przywieźliśmy ze sobą, przyciągnął szczególną uwagę. Mój ojciec i ja
skomentowaliśmy między sobą fakt, że kompas wciąż wskazywał północ, chociaż teraz
wiedzieliśmy, że przepłynęliśmy przez zakręt lub krawędź otworu ziemi i byliśmy daleko na
południe, na "wewnętrznej" powierzchni skorupy ziemskiej. , który według szacunków
mojego ojca i mojego, ma około trzystu mil grubości od "wewnętrznej" do "zewnętrznej"
powierzchni. Relatywnie mówiąc, nie jest on grubszy niż skorupka jaja, tak że powierzchnia
"wewnątrz" jest prawie taka sama jak na "zewnętrznej" powierzchni ziemi.
Wielka świetlista chmura lub kula mrocznego ognia - ognista czerwień w godzinach
porannych i wieczornych, aw ciągu dnia wydzielająca piękne białe światło, "Smoky Bóg" -
jest pozornie zawieszona w centrum wielkiego próżnia "wewnątrz" ziemi i utrzymywana na
swoim miejscu przez niezmienne prawo grawitacji lub odstraszającą siłę atmosferyczną, w
zależności od przypadku. Odnoszę się do znanej mocy, która przyciąga lub odpycha z
jednakową siłą we wszystkich kierunkach.
Podstawa tej elektrycznej chmury lub centralnej oprawy, siedziby bogów, jest ciemna i
nieprzejrzysta, z wyjątkiem niezliczonych małych otworów, pozornie znajdujących się na
dnie wielkiego wsparcia lub ołtarza Bóstwa, na którym "Smoky Bóg" odpoczywa; a światła
świecące przez te liczne otwory rozbłyskują nocą w całej okazałości i wydają się gwiazdami
tak naturalnymi, jak gwiazdy, które widzieliśmy w naszym domu w Sztokholmie, z
wyjątkiem tego, że wydają się większe. "Smoky Bóg", więc z każdym codziennym obrotem
ziemi, wydaje się pojawiać na wschodzie i schodzić na zachodzie tak samo jak nasze słońce
na zewnętrznej powierzchni. W rzeczywistości ludzie "wewnątrz" wierzą, że "Smoky Bóg"
jest tronem ich Jehowy i jest nieruchomy. Efekt nocy i dnia jest więc wytwarzany przez
codzienną rotację Ziemi.
Od tego czasu odkryłem, że język ludzi Wewnętrznego Świata jest bardzo podobny do
sanskrytu.
Po tym, jak opowiedzieliśmy o sobie wysłannikom z centralnej siedziby rządu wewnętrznego
kontynentu, a mój ojciec, w swój prymitywny sposób, sporządził mapy, na ich życzenie,
"zewnętrznej" powierzchni ziemi, pokazując Podziały ziemi i wody, a także nadanie nazwy
każdemu z kontynentów, wielkich wysp i oceanów, zostałyśmy zabrane drogą lądową do
miasta "Eden", w sposób inny niż wszystko, co mamy w Europie lub Ameryce. Ten pojazd
był niewątpliwie urządzeniem elektrycznym. Był bezgłośny i biegał po pojedynczej żelaznej
szynie w idealnej równowadze. Podróż odbyła się z bardzo dużą prędkością. Przewieziono
nas przez wzgórza i doliny, przez doliny i znów wzdłuż zboczy stromych gór, bez żadnej
widocznej próby wyrównania ziemi tak, jak robimy to dla torów kolejowych. Fotele były
ogromne, ale wygodne i bardzo wysokie nad podłogą samochodu. Na wierzchu każdego
samochodu znajdowały się wysoko ustawione koła muchowe leżące po bokach, które zostały
tak automatycznie wyregulowane, że wraz ze wzrostem prędkości samochodu, wysoka
prędkość tych kółek geometrycznie wzrosła. Jules Galdea wyjaśnił nam, że te obracające się
jak wachlarze koła na samochodach zniszczyły ciśnienie atmosferyczne, lub to, co jest
powszechnie rozumiane przez termin grawitacja, i z tą siłą, która została w ten sposób
zniszczona lub unieszkodliwiona, samochód jest bezpieczny od upadku na bok lub do innego
z pojedynczego toru kolejowego, jak gdyby znajdował się w próżni; koła mknące w swoich
szybkich obrotach niszcząc w efekcie tak zwaną siłę grawitacji, albo siłę ciśnienia
atmosferycznego, albo jakikolwiek silny wpływ, jaki może spowodować, powoduje, że
wszystkie nieobsługiwane rzeczy spadają w dół do powierzchni ziemi lub do najbliższego
punktu oporu.
Niespodzianka mojego ojca i mnie była nie do opisania, kiedy pośród królewskiej
wspaniałości przestronnego hallu, w końcu dostaliśmy się przed Wielkiego Arcykapłana,
władcę całej ziemi. Był bogato ubrany i znacznie wyższy od tych, którzy go otaczali, i nie
mógł mieć mniej niż czternaście czy piętnaście stóp wzrostu. Ogromne pomieszczenie, w
którym nas przyjęto, wydawało się wykończone solidnymi płytami ze złota gęsto nabijanymi
klejnotami niesamowitego blasku.
Miasto "Eden" położone jest w przepięknej dolinie, a jednak znajduje się na najwyżej
położonym płaskowyżu na kontynencie wewnętrznym, o kilka tysięcy stóp wyżej niż
jakakolwiek część otaczającego kraju. Jest to najpiękniejsze miejsce, jakie kiedykolwiek
widziałem we wszystkich moich podróżach. W tym wyniesionym ogrodzie wszystkie rodzaje
owoców, winorośli, krzewów, drzew i kwiatów rosną w burzliwej obfitości.
W tym ogrodzie cztery rzeki mają swoje źródło w potężnej artezyjskiej fontannie. Dzieli się i
płynie w czterech kierunkach. To miejsce jest nazwane przez mieszkańców "pępkiem ziemi"
lub początkiem "kolebki rodzaju ludzkiego". Nazwy rzek to Eufrat, Pison, Gihon i Hiddekel.
17
17
"I Pan Bóg zasadził ogród, a z ziemi uczynił Pana Boga, aby wyrosło każde drzewo, które
jest miłe dla wzroku i dobre dla pożywienia". - Księga Rodzaju.
Niespodziewany czekał nas w tym pałacu piękna, w poszukiwaniu naszego małego rybaka.
Został wniesiony przed Najwyższego Kapłana w doskonałej formie, tak jak został zabrany z
wód tego dnia, kiedy został załadowany na pokład statku przez ludzi, którzy odkryli nas na
rzece ponad rok wcześniej.
Otrzymaliśmy ponad dwugodzinną audiencję u tego wielkiego dostojnika, który wydawał się
uprzejmy usposobiony i rozważny. Okazał się zaciekawiony, zadając nam liczne pytania i
niezmiennie odnosząc się do rzeczy, o które jego emisariusze nie pytali.
Na zakończenie wywiadu zapytał nas o przyjemność, pytając nas, czy chcemy pozostać w
jego kraju, czy woleliśmy wrócić do "zewnętrznego" świata, pod warunkiem, że uda się udać
się w powrotną podróż przez zamarznięte bariery które otaczają zarówno północne, jak i
południowe otwory ziemi.
Mój ojciec odpowiedział: "Cieszyłbym się, że ja i mój syn odwiedzamy wasz kraj i widujemy
waszych ludzi, wasze kolegia i pałace muzyki i sztuki, wasze wspaniałe pola, wasze
wspaniałe lasy z drewna, a po tym, jak mieliśmy ten przyjemny przywilej, Chciałbym
spróbować wrócić do naszego domu na "zewnętrznej" powierzchni ziemi, ten syn jest moim
jedynym dzieckiem, a moja dobra żona będzie zmęczona oczekiwaniem na nasz powrót.
"Obawiam się, że nigdy nie wrócisz" - odpowiedział Naczelny Arcykapłan - "ponieważ droga
jest najbardziej niebezpieczna, ale będziesz odwiedzać różne kraje z Jules Galdea jako swoją
eskortą i będziesz mieć zapewnioną wszelką uprzejmość i życzliwość. gotowi na próbę
powrotnej podróży, zapewniam was, że wasza łódź, która jest tutaj na wystawie, zostanie
umieszczona w wodach rzeki Hiddekel przy jej wejściu, a my obstawimy wam szybkość
Jehowy ".
W ten sposób zakończyliśmy naszą jedyną rozmowę z Najwyższym Kapłanem lub Władcą
kontynentu.
W zaświatach
Dowiedzieliśmy się, że mężczyźni nie żenią się, zanim osiągną wiek od siedemdziesięciu
pięciu do stu lat, a wiek, w którym kobiety wchodzą w związki małżeńskie, jest tylko trochę
mniejszy i że zarówno mężczyźni, jak i kobiety często żyją od sześciuset do ośmiuset lat, a w
niektórych przypadkach znacznie dłużej.
18
Józef Flawiusz mówi: "Bóg przedłużył życie patriarchów poprzedzających potop, zarówno ze
względu na ich cnoty, jak i dając im możliwość doskonalenia nauk geometrii i astronomii,
które odkryli, czego nie mogliby zrobić, gdyby nie żyli 600 lat, ponieważ dopiero po 600
latach ten wielki rok się dokonał. " - Flammarion, Mity astronomiczne, Paryż str. 26
W następnym roku odwiedziliśmy wiele wiosek i miasteczek, wśród których wyróżniały się
miasta Nigi, Delfi, Hectea, a mój ojciec został wezwany nie mniej niż pół tuzina razy, by
przejrzeć mapy wykonane z surowca Szkice, które pierwotnie przekazał podziałom ziemi i
wody na "zewnętrznej" powierzchni ziemi.
Pamiętam, jak mój ojciec zauważył, że gigantyczna rasa ludzi w krainie "Smokego Boga"
miała niemal tak dokładny obraz geografii "zewnętrznej" powierzchni ziemi, jak przeciętny
profesor college'u w Sztokholmie.
W naszych podróżach dotarliśmy do lasu gigantycznych drzew, w pobliżu miasta Delfi.
Gdyby Biblia mówiła, że drzewa mają wysokość ponad trzystu stóp, a ponad trzydzieści stóp
średnicy, rosnących w ogrodzie Eden, Ingersolls, Tom Paines i Voltaires bez wątpienia uznają
to stwierdzenie za mit. Ale to jest opis kalifornijskiej sekwoi gigantea; ale te kalifornijskie
giganty bledną nieznacznie w porównaniu z leśnymi Goliatami znajdującymi się na
"wewnętrznym" kontynencie, gdzie obfitują potężne drzewa o wysokości od ośmiuset do
tysiąca metrów i średnicy od stu do stu dwudziestu stóp; niezliczone liczebnie i tworzące lasy
rozciągające się setki mil od morza.
Ludzie są niezwykle muzykalni i nauczyli się w znacznym stopniu swoich sztuk i nauk,
zwłaszcza geometrii i astronomii. Ich miasta są wyposażone w ogromne pałace muzyki, gdzie
nierzadko aż dwadzieścia pięć tysięcy pożądliwych głosów tej gigantycznej rasy pęcznieje w
potężnych refrenach najbardziej wysublimowanych symfonii. Dzieci nie powinny uczęszczać
do instytucji edukacyjnych przed ukończeniem dwudziestego roku życia. Potem zaczyna się
ich szkolne życie i trwa przez trzydzieści lat, z których dziesięć jest równomiernie
poświęconych przez obie płcie na naukę muzyki.
Ich główne powołania to architektura, rolnictwo, ogrodnictwo, hodowla olbrzymich stad
bydła i budowa środków transportu charakterystycznych dla tego kraju, do podróży po lądzie
i wodzie. Przez jakieś urządzenie, którego nie potrafię wytłumaczyć, utrzymują połączenie
między sobą najdalej położonymi częściami swojego kraju, na prądach powietrza.
Wszystkie budynki wznoszone są ze szczególnym uwzględnieniem wytrzymałości, trwałości,
piękna i symetrii, a także ze względu na architekturę znacznie bardziej atrakcyjną dla oka niż
te, które obserwowałem gdzie indziej.
Około trzech czwartych "wewnętrznej" powierzchni ziemi to ziemia i około jednej czwartej
wody. Istnieje wiele rzek o ogromnych rozmiarach, niektóre płyną w kierunku północnym, a
inne południowym. Niektóre z tych rzek mają szerokość trzydziestu mil i znajdują się na tych
rozległych drogach wodnych, w ekstremalnych północnych i południowych częściach
"wewnętrznej" powierzchni ziemi, w regionach gdzie występują niskie temperatury, tworzą
się góry lodowe słodkowodne. Następnie są wypychane do morza niczym ogromne jęzory
lodu, przez nienormalne wezbrania burzliwych wód, które dwa razy do roku zamiatają
wszystko przed sobą.
Widzieliśmy niezliczone okazy ptasiego życia nie większe niż te spotykane w lasach Europy i
Ameryki. Powszechnie wiadomo, że w ciągu ostatnich kilku lat całe gatunki ptaków opuściły
ziemię. Pisarz w ostatnim artykule na ten temat mówi:
19
19
"Prawie każdego roku obserwuje się ostateczne wyginięcie jednego lub więcej gatunków
ptaków.Z czternastu gatunków ptaków znaleziono sto lat, ponieważ na jednej wyspie - na
wyspie z Wyspy Indii Zachodnich - osiem zostało teraz policzone wśród zaginionych. "
Czy nie jest możliwe, że te zanikające gatunki ptaków opuściły swoje miejsce zamieszkania i
znalazły azyl w "świecie wewnętrznym"?
Czy to w głębi lądu wśród gór, czy nad brzegiem morza, znaleźliśmy płodne życie ptaków.
Kiedy rozłożyli wielkie skrzydła, niektóre ptaki zdawały się mierzyć trzydzieści stóp od
czubka do końca. Są bardzo różnorodne i mają wiele kolorów. Pozwolono nam wspiąć się na
brzeg skały i zbadać gniazdo jaj. W gnieździe było pięć, z których każda miała co najmniej
dwie stopy długości i piętnaście cali średnicy.
Po około tygodniu pobytu w mieście Hectea profesor Galdea zabrał nas do zatoczki, gdzie
zobaczyliśmy tysiące żółwi wzdłuż piaszczystego brzegu. Waham się określić wielkość tych
wielkich stworzeń. Miały od dwudziestu pięciu do trzydziestu stóp, szerokości od piętnastu
do dwudziestu stóp i wysokości siedmiu stóp. Kiedy jeden z nich rzucał głową, wyglądał jak
potworny morski potwór.
Dziwne warunki "wewnątrz" są korzystne nie tylko dla rozległych łąk bujnych traw, lasów
gigantycznych drzew i wszelkiego rodzaju roślinnego życia, ale także wspaniałego
zwierzęcego życia.
Pewnego dnia zobaczyliśmy wspaniałe stado słoni. Musiało ich być pięćset, tych potwornych
jak grzmot potworów z ich niespokojnie falującymi pniami. Zrywały z drzew ogromne konary
i deptały mniejszy wzrost w pył jak szczotka do orzechów. Mieli średnio ponad 100 stóp
długości i 75 do 85 wysokości.
Kiedy patrzyłem na to wspaniałe stado gigantycznych słoni, wydawało mi się, że znowu
mieszkam w bibliotece publicznej w Sztokholmie, gdzie spędziłem dużo czasu na badaniu
cudów miocenu. Wypełniło mnie nieme zdziwienie, a mój ojciec zaniemówił
zaniemówiwszy. Trzymał moje ramię z ochronnym uściskiem, jakby przejmował nas lęk.
Byliśmy dwoma atomami w tym wielkim lesie i, na szczęście, niezauważeni przez to
ogromne stado słoni, gdy dryfowali dalej i dalej, podążając za przywódcą, tak jak stado
owiec. Przeglądali z rosnących roślin, które napotkali podczas podróży, i od czasu do czasu
wstrząsali firmamentem swoim głębokim ruchem.
20
20
"Co więcej, na wyspie było wiele słoni: istniały tu wszelkiego rodzaju zwierzęta, a także
wszelkie pachnące rzeczy na ziemi, korzenie, zioła, lasy lub destylowane krople kwiatów lub
owoców. wyrósł i rozkwitł w tej krainie. " - Cratyluo z Platona.
Każdego wieczoru z mgły wyłania się mgława mgła, która niezmiennie pada co dwadzieścia
cztery godziny. Ta wielka wilgoć i orzeźwiające światło elektryczne i ciepło mogą
przypominać bujną roślinność, podczas gdy wysoko naładowane powietrze elektryczne i
równomierność warunków klimatycznych mogą mieć wiele wspólnego z gigantycznym
wzrostem i długowiecznością wszystkich zwierząt.
Miejscami doliny równinne rozciągały się na wiele mil w każdym kierunku. "Smoky Bóg" w
jasnym białym świetle wyglądał spokojnie. W elektrycznie dopływającym powietrzu unosiło
się odurzenie, które rozlewało się po policzku tak cicho, jak znikający szept. Natura nuciła
kołysankę w słabym szumie wiatrów, których oddech był słodki od zapachu pąków i
kwiatów.
Po spędzeniu znacznie ponad roku na zwiedzaniu kilku z wielu miast świata "wewnątrz" i
wielu innych krajów, a minęły ponad dwa lata, odkąd zostaliśmy zabrani przez wielki statek
wycieczkowy na rzeki, postanowiliśmy ponownie rzucić nasze losy na morze i starać się
odzyskać "zewnętrzną" powierzchnię ziemi.
Przedstawiliśmy nasze życzenia, a oni niechętnie, ale szybko podążyli za nimi. Gospodarze
przekazali mojemu ojcu, na jego prośbę, różne mapy ukazujące całą "wewnętrzną"
powierzchnię ziemi, jej miasta, oceany, morza, rzeki, zatoki i zatoki. Oni również hojnie
zaoferowali nam wszystkie worki ze złotymi bryłkami - niektóre z nich wielkości jaj gęsich -
które chcieliśmy zabrać ze sobą na naszą małą łódź rybacką.
W odpowiednim czasie wróciliśmy do Jehu, w którym miejscu spędziliśmy jeden miesiąc na
naprawianiu i remontowaniu naszego małego sloopa rybackiego. Ostatecznie ten sam statek
"Naz", który nas odkrył, zabrał nas na pokład i popłynął do ujścia rzeki Hiddekel.
Po tym, jak nasi olbrzymi bracia uruchomili dla nas nasz mały pojazd, najbardziej żałowali,
że się rozstali, i okazali wielką troskę o nasze bezpieczeństwo. Mój ojciec przysięgał na
bogów Odyna i Thora, że na pewno wróci za rok lub dwa i zapłaci im kolejną wizytę. W ten
sposób kazaliśmy im adieu. Przygotowaliśmy się i podnieśliśmy żagiel, ale był niewielki
powiew. Zostaliśmy pokonani w ciągu godziny po tym, jak nasi gigantyczni przyjaciele
opuścili nas i zaczęli podróż powrotną.
Wiatry nieustannie wiały na południe, to znaczy dmuchały od północnego otwarcia ziemi w
kierunku tego, o którym wiedzieliśmy, że jest południe, ale które, zgodnie z wskazującym
palcem naszego kompasu, znajdowało się bezpośrednio na północ.
Przez trzy dni próbowaliśmy żeglować i walczyć z wiatrem, ale bezskutecznie. Po czym mój
ojciec powiedział: "Mój syn, aby wrócić tą samą drogą, którą przyjechaliśmy, jest niemożliwy
o tej porze roku, zastanawiam się, dlaczego wcześniej o tym nie pomyśleliśmy, byliśmy tutaj
prawie dwa i pół roku, dlatego , jest to pora, kiedy słońce zaczyna świecić w południowym
otworze ziemi, a zimna noc trwa w kraju Spitzbergen. "
"Co powinniśmy zrobić?" Zapytałem.
"Jest tylko jedna rzecz, którą możemy zrobić," odpowiedział mój ojciec, "to znaczy iść na
południe". Odpowiednio obrócił statek, dał mu pełną rafę i ruszył kompasem na północ, ale w
rzeczywistości na południe. Wiatr był silny i wydawało się, że uderzyliśmy prąd, który płynął
z niezwykłą szybkością w tym samym kierunku.
W ciągu zaledwie czterdziestu dni dotarliśmy do Delfi, miasta, które odwiedziliśmy w
towarzystwie naszych przewodników, Julesa Galdea i jego żony, w pobliżu ujścia rzeki
Gihon. Tutaj zatrzymaliśmy się na dwa dni i byliśmy najbardziej gościnnie przyjęci przez
tych samych ludzi, którzy powitali nas podczas naszej poprzedniej wizyty. Położyliśmy kilka
dodatkowych przepisów i znowu odpłynęliśmy, kierując się na północ.
Podczas naszej zewnętrznej podróży przeszliśmy przez wąski kanał, który wydawał się być
oddzielnym zbiornikiem wody pomiędzy dwoma znaczącymi lądami. Po prawej stronie była
piękna plaża i zdecydowaliśmy się na rekonesans. Oddaliśmy kotwicę, brnęliśmy na brzeg,
żeby odpocząć na dzień przed kontynuowaniem niebezpiecznego przedsięwzięcia.
Zbudowaliśmy ogień i rzuciliśmy kilka patyków z suchego drewna. Podczas gdy mój ojciec
szedł brzegiem, przygotowałem kuszącą przekąskę z dostaw, które dostarczyliśmy.
Było łagodne, jasne światło, o którym mówił mój ojciec, w wyniku słońca padającego z
południowego otworu w ziemi. Tej nocy spaliśmy spokojnie i obudziliśmy się następnego
ranka, odświeżeni, jakbyśmy byli w naszym własnym łóżku w Sztokholmie.
Po śniadaniu wyruszyliśmy w podróż po odkryciach śródlądowych, ale nie poszliśmy daleko,
gdy zobaczyliśmy ptaki, które natychmiast rozpoznaliśmy jako należące do rodziny
pingwinów. Są to ptaki nielotne, ale doskonałe pływaczki i ogromna wielkość, z białą piersią,
krótkimi skrzydłami, czarną głową i długimi szczytowymi rachunkami. Stoją w pełni
dziewięć stóp wysokości. Patrzyli na nas z niewielkim zdziwieniem, a teraz raczej brnęli,
zamiast chodzić, ku wodzie i pływali w kierunku północnym.
21
21
"Noce nigdy nie są tak ciemne u Polaków, jak w innych regionach, ponieważ księżyc i
gwiazdy zdają się posiadać dwa razy więcej światła i blasku, a ponadto jest ciągłe światło,
którego różnorodne odcienie i gra są wśród najdziwniejsze zjawiska natury. " - Astronomia
Rambrossona.
Zdarzenia, które miały miejsce w ciągu kolejnych stu lub więcej dni opisów żebraków.
Byliśmy na otwartym morzu i bez lodu. W miesiącu, który uważaliśmy za listopad lub
grudzień, wiedzieliśmy, że tak zwany Biegun Południowy został skierowany w stronę słońca.
Dlatego, kiedy znika i oddzieli się od wewnętrznego elektrycznego światła "Smokego Boga" i
jego ciepłego ciepła, zostalibyśmy powitani przez światło i ciepło słońca, świecące w
południowym otworze ziemi. Nie myliliśmy się.
22
22
"Fakt, że zjawisko zorzy polarnej ma największe znaczenie, polega na tym, że Ziemia staje
się jaśniejsza, a poza światłem, które jest odbierane jako planeta z centralnego ciała,
wykazuje zdolność do podtrzymywania świetlistego procesu właściwego. Do siebie." -
Humboldt.
Były czasy, kiedy nasze małe statki, napędzane przez ciągły i uporczywy wiatr, przelatywały
przez wody jak strzała. Rzeczywiście, gdybyśmy napotkali ukrytą skałę lub przeszkodę, nasz
mały statek zostałby zmiażdżony w rozpałkę.
W końcu byliśmy świadomi, że atmosfera rośnie zdecydowanie chłodniej, a kilka dni później
góry lodowe zostały zauważone daleko w lewo. Mój ojciec twierdził i słusznie, że wiatry,
które wypełniły nasze żagle, pochodziły z ciepłego klimatu "wewnątrz". Pora roku była z
pewnością najbardziej pomyślna dla nas, abyśmy mogli rzucić się do "zewnętrznego" świata i
próbować przepychać naszą slup rybacką przez otwarte kanały zamarzniętej strefy, która
otacza regiony polarne.
Wkrótce znaleźliśmy się wśród lodowych plecaków i jak nasze małe statki przedzierały się
przez wąskie kanały i uniknęły zmiażdżenia. Nie wiem. Kompas zachowywał się w ten sam
pijacki i nierzetelny sposób, przechodząc przez południową krzywą lub krawędź skorupy
ziemskiej, tak jak to miało miejsce podczas naszej podróży powrotnej na północnym wejściu.
Gyratował, zanurzał się i wyglądał jak opętany.
23
23
Kapitan Sabine, na stronie 105 w "Voyages in the Arctic Regions", mówi: "Geograficzne
określenie kierunku i natężenia sił magnetycznych w różnych punktach powierzchni Ziemi
zostało uznane za obiekt warty szczególnych badań. badać w różnych częściach globu,
deklinację, pochylenie i natężenie siły magnetycznej oraz ich okresowe i świeckie wariacje, a
także wzajemne relacje i zależności można należycie zbadać tylko w obserwatoriach o stałym
polu magnetycznym. "
Pewnego dnia, kiedy leniwie spoglądałem na slupę na czyste wody, ojciec krzyknął: "Przed
Tobą kolejne strzały!" Patrząc w górę, zobaczyłem przez unoszący się biały obiekt, który
wznosił się na wysokość kilkuset stóp, całkowicie odcinając nasz postęp. Opuściliśmy żagiel
natychmiast i nie za wcześnie. Po chwili znaleźliśmy się wciśnięci między dwie monstrualne
góry lodowe. Każdy tłoczył się i miażdżył o swoją lodową górę. Byli jak dwaj bogowie wojny
walczący o supremację. Byliśmy bardzo zaniepokojeni. Rzeczywiście, byliśmy pomiędzy
liniami bitwy królewskiej; dźwięczny grzmot mroźnego lodu był jak ciągłe salwy artylerii.
Bloki lodu większe niż dom były często podnoszone na wysokość stu stóp przez potężną siłę
nacisku bocznego; przez kilka sekund trzęśli się, kołysali w przód iw tył, a potem padali z
ogłuszającym rykiem i znikają w pieniących się wodach. Tak więc przez ponad dwie godziny
trwała rywalizacja lodowych olbrzymów.
Wydawało się, że nadszedł koniec. Ciśnienie lodu było wspaniałe, a gdy nie byliśmy
uwięzieni w niebezpiecznej części dżemu, a na razie byliśmy bezpieczni, to jednak napełniało
nas falowanie i rozdawanie ton lodu spadającego tu i ówdzie w wodnistej głębi. z drżącym
strachem.
W końcu, ku naszej wielkiej radości, zgrzyt lodu ustał iw ciągu kilku godzin wielka masa
powoli się rozpadła i, jakby dokonano aktu Opatrzności, tuż przed nami leżał otwarty kanał.
Czy powinniśmy zapuścić się z naszym małym statkiem do tego otworu? Gdyby ciśnienie
znów się pojawiło, nasz mały slup, jak i my sami zostaną zmiażdżeni w nicość.
Postanowiliśmy zaryzykować i odpowiednio podnieśliśmy nasz żagiel ku sprzyjającej bryzie,
a wkrótce zaczęliśmy jak koń wyścigowy, prowadząc rękaw tego nieznanego wąskiego
kanału otwartej wody.
Wśród paczek lodu
Przez następne czterdzieści pięć dni używaliśmy czasu na unikanie gór lodowych i kanałów
myśliwskich; w istocie, gdybyśmy nie byli faworyzowani silnym południowym wiatrem i
małą łódką, wątpię, by ta historia mogła kiedykolwiek zostać przekazana światu.
W końcu nadszedł poranek, kiedy mój ojciec powiedział: "Mój synu, myślę, że mamy
zobaczyć dom, jesteśmy prawie przez lód, widzicie, otwarta woda leży przed nami".
Było jednak kilka gór lodowych, które płynęły daleko na północ do otwartej wody, która
wciąż była przed nami, z każdej strony, ciągnąc się przez wiele mil. Bezpośrednio przed nami
i przez kompas, który teraz się wyprostował, na północy, było otwarte morze.
"Cóż za cudowna historia musimy opowiedzieć mieszkańcom Sztokholmu" - kontynuował
mój ojciec, a na jego uczciwej twarzy rozjaśnił się wyraz ułaskawienia. "I pomyśl o złotych
bryłach schowanych w ładowni!"
Mówiłem ojcowi miłe słowa uwielbienia, nie tylko za tę hart ducha i wytrzymałość, ale także
za jego odważną śmiałość jako odkrywcy i za podróż, która teraz obiecała pomyślny koniec.
Byłem także wdzięczny, że zebrał bogactwo złota, które zabieraliśmy do domu.
Gratulując sobie dobrych zapasów i wody, które wciąż mieliśmy pod ręką, i
niebezpieczeństw, z których uciekliśmy, z zaskoczeniem usłyszeliśmy najbardziej
niesamowitą eksplozję, spowodowaną rozdarciem ogromnej góry lodu. Był to ogłuszający ryk
przypominający strzelanie z tysiąca armat. Płynęliśmy w tym czasie z wielką prędkością i
okazało się, że znajdujemy się w pobliżu potwornej góry lodowej, która, jak się wydawało,
była równie nieporuszona jak skalista wyspa. Wydawało się jednak, że góra lodowa rozpadła
się i rozpadła, po czym równowaga potwora, którym płynęliśmy, została zniszczona i zaczęła
nas zanurzać. Mój ojciec szybko przewidywał niebezpieczeństwo, zanim zdałem sobie sprawę
z jego okropnych możliwości. Góra lodowa sięgnęła do wody setki stóp, a gdy się przechyliła,
część wychodząca z wody chwyciła nasz statek rybacki niczym dźwignię na punkcie
podparcia i wyrzuciła ją w powietrze, jakby była piłka nożna.
Nasza łódź spadła z powrotem na górę lodową, która w tym czasie zmieniła stronę obok nas
na szczyt. Mój ojciec wciąż był w łodzi, uwikłany w takielunek, a ja zostałem rzucony jakieś
dwadzieścia stóp dalej.
Szybko podniosłem się na nogi i krzyknąłem do mojego ojca, który odpowiedział: "Wszystko
jest dobrze". Właśnie wtedy uświadomiła mi się świadomość. Horror z przerażeniem! Krew
zamarzła w moich żyłach. Góra lodowa wciąż była w ruchu, a jej wielka waga i siła w
przewróceniu się sprawiły, że tymczasowo się zanurzyła. W pełni zdałem sobie sprawę z
tego, co ssąca burza wzbudzi wśród światów wody z każdej strony. Wpadliby w depresję z
całą swoją furią, jak wilki z białych kłów, spragnione ludzkiej ofiary.
W tym najwyższym momencie udręki umysłowej pamiętam, jak patrzyłem na naszą łódź,
która leżała na boku, i zastanawiałem się, czy może to samo w sobie, i czy mój ojciec mógłby
uciec. Czy to był koniec naszych zmagań i przygód? Czy to była śmierć? Wszystkie te
pytania przemknęły przez mój umysł w ułamku sekundy, a chwilę później zaangażowałem się
w walkę na śmierć i życie. Gruby monolit lodu zatonął pod powierzchnią, a zimne wody
bulgotały wokół mnie we wściekłym gniewie. Byłem w spodku, a wody napływały z każdej
strony. Jeszcze chwila i straciłem przytomność.
Kiedy częściowo odzyskałem zmysły i obudziłem się ze świtu pół-utopionego człowieka,
poczułem się mokry, sztywny i prawie zamarznięty, leżąc na lodowej górze. Ale nie było
śladu mojego ojca ani naszego małego rybackiego slupa. Potwór górski odzyskał równowagę
i, z nową równowagą, uniósł głowę jakieś pięćdziesiąt stóp nad falami. Wierzchołek tej
wyspy lodowej był płaskowyżem w odległości pół akra.
Kochałam dobrze ojca i byłam smutna z powodu okropności jego śmierci. Opierałem się na
losie, że ja też nie pozwolono mi spać z nim w głębinach oceanu. W końcu stanąłem na nogi i
rozejrzałem się wokół siebie. Fioletowo-kopulaste niebo nad nim, bezdenny, zielony ocean
pod spodem, a tylko okazjonalna góra lodowa dostrzegalna! Moje serce zatonęło w
beznadziejnej rozpaczy. Ostrożnie przedarłem się przez berg na drugą stronę, mając nadzieję,
że nasz statek rybacki poprawił się.
Czy myślałem, że to możliwe, że mój ojciec nadal żyje? To był tylko promyk nadziei, który
rozpalił się w moim sercu. Ale oczekiwanie rozgrzało moją krew w moich żyłach i zaczęło ją
pędzi jak jakiś rzadki środek pobudzający przez każde włókno mojego ciała.
Skradałem się blisko urwistej strony góry lodowej i patrzyłem w dół, mając nadzieję, wciąż
mając nadzieję. Potem zrobiłem krąg góry, skanując każdą stopę drogi, i tak dalej krążyłem
dookoła. Jedna część mojego mózgu z pewnością stawała się maniakalna, podczas gdy druga,
jak sądzę, i do dnia dzisiejszego, była całkowicie racjonalna.
Byłem świadomy, że obróciłem obwód tuzin razy, i chociaż jedna część mojej inteligencji
wiedziała, z wszelkiej przyczyny, że nie było śladu nadziei, a jednak dziwna fascynująca
aberracja była zaczarowana i zmusiła mnie, abym nadal się oszukiwał z oczekiwaniem. Druga
część mojego mózgu zdawała mi się mówić, że chociaż nie było możliwości, by mój ojciec
był żywy, to jednak, jeśli zrezygnowałbym z robienia obwodowej pielgrzymki, jeśli
zatrzymałbym się na chwilę, byłoby to uznaniem porażki, i Robię to, czułem, że powinienem
oszaleć. Tak więc, godzina po godzinie chodziłam dookoła, bojąc się zatrzymać i odpocząć,
ale fizycznie bezsilna, by trwać dłużej. O! horror okropności! być odrzuconym na tym
rozległym obszarze wód bez jedzenia i picia, a jedynie zdradziecka góra lodowa dla miejsca
stałego. Moje serce zatonęło we mnie, a wszelkie pozory nadziei zapadały w czarną rozpacz.
Potem ręka Dostojnika została przedłużona, a śmiertelny spokój samotności, który stał się nie
do zniesienia, nagle został przerwany przez wystrzelenie pistoletu sygnalizacyjnego.
Spojrzałem ze zdumionym zaskoczeniem, kiedy ujrzałem, niecałe pół mili dalej, statek
wielorybniczy, który płynął ku mnie z pełnym żaglem.
Najwyraźniej moja uwaga skupiła się na dalszej działalności na lodowej górze. Na pobliskim
wysunęły łódź i ostrożnie zejście na skraj wody, zostałem uratowany, a nieco później
podniosłem na pokład okrętu wielorybniczego.
Znalazłem, że to wielorybnictwo szkockie, "Arlington". Wyszła z Dundee we wrześniu i od
razu ruszyła w poszukiwaniu Antarktydy w poszukiwaniu wielorybów. Kapitan, Angus
MacPherson, wydawał się uprzejmy usposobiony, ale w dziedzinie dyscypliny, jak się
wkrótce dowiedziałem, posiadał żelazną wolę. Kiedy próbowałem mu powiedzieć, że
przybyłem z "wnętrza" ziemi, kapitan i oficer spojrzeli po sobie, potrząsnęli głowami i
nalegali, żebym został włożony do koi pod ścisłym nadzorem lekarza statku.
Byłem bardzo słaby z powodu braku jedzenia i nie spałem przez wiele godzin. Jednak po
kilku dniach odpoczynku wstałem pewnego ranka i ubrałem się bez pytania lekarza lub
kogokolwiek innego i powiedziałem im, że jestem tak samo zdrowy jak każdy.
Kapitan posłał po mnie i znowu zapytał mnie, skąd pochodzę, i jak znalazłem się samotnie na
szczycie góry lodowej na odległym Oceanie Antarktycznym. Odpowiedziałem, że właśnie
przyszedłem z "wnętrza" ziemi i zacząłem opowiadać mu, jak mój ojciec i ja przeszliśmy
przez Spitzbergen i wyruszyliśmy z kraju bieguna południowego, po czym zostałem
umieszczony okowy. Później usłyszałem, jak kapitan powiedział partnerowi, że jestem tak
szalony jak zając Marca, i że muszę pozostać w zamknięciu, dopóki nie będę wystarczająco
rozsądny, by przedstawić prawdę o sobie.
W końcu, po wielu błaganiach i wielu obietnicach, zostałem zwolniony z żelazka. Wtedy
postanowiłem wymyślić jakąś historię, która by usatysfakcjonowała kapitana i nigdy więcej
nie mówię o mojej podróży do krainy "Smokego Boga", przynajmniej dopóki nie będę
bezpieczny wśród przyjaciół.
W ciągu dwóch tygodni pozwolono mi chodzić i zająć moje miejsce jako jeden z marynarzy.
Nieco później kapitan poprosił mnie o wyjaśnienie. Powiedziałem mu, że moje doświadczenie
było tak straszne, że bałam się mojej pamięci i błagałem go, by pozwolił mi pozostawić
pytanie bez odpowiedzi do pewnego czasu w przyszłości. "Myślę, że odzyskujesz znacznie",
powiedział, "ale nie jesteś przy zdrowych zmysłach." "Pozwólcie mi, że wykonam taką pracę,
jaką możecie przypisać - odpowiedziałem - i jeśli nie zrekompensuje wam wystarczająco,
zapłacę wam zaraz po tym, jak dotrę do Sztokholmu - do ostatniego grosza". W związku z
tym sprawa się zamknęła.
Gdy wreszcie dotarłem do Sztokholmu, jak już powiedziałem, okazało się, że moja dobra
matka odeszła do swojej nagrody ponad rok wcześniej. Opowiedziałem też, jak później przez
zdradę krewnego wylądowałem w domu wariatów, gdzie pozostałem przez dwadzieścia
osiem lat - na pozór nie kończące się lata - i jeszcze później, po moim uwolnieniu, jak
wróciłem do życia rybaka, który podążał za nim przez dwadzieścia siedem lat, potem, jak
przybyłem do Ameryki, a na koniec do Los Angeles w Kalifornii. Ale to wszystko może być
mało interesujące dla czytelnika. Rzeczywiście, wydaje mi się, że szczyt moich cudownych
podróży i dziwnych przygód został osiągnięty, gdy szkocki statek żaglowy zabrał mnie z góry
lodowej na Oceanie Antarktycznym.
Wniosek
Kończąc tę historię moich przygód, pragnę stwierdzić, że głęboko wierzę, że nauka jest
jeszcze w powijakach, jeśli chodzi o kosmologię Ziemi. Jest tyle rzeczy, o których nie wie tak
powszechna wiedza na świecie, i które pozostaną takie, dopóki kraj "The Smoky God" nie
jest znany i rozpoznany przez naszych geografów.
Jest to kraj, z którego pochodziły wielkie kłody cedrowe odkryte przez odkrywców na
otwartych wodach daleko nad północnym krańcem skorupy ziemskiej, a także ciała
mamutów, których kości znajdują się w ogromnych pokładach na wybrzeżu Syberii.
Północni odkrywcy zrobili wiele. Sir John Franklin, De Haven Grinnell, Sir John Murray,
Kane, Melville, Hall, Nansen, Schwatka, Greely, Peary, Ross, Gerlache, Bernacchi, Andree,
Amsden, Amundson i inni starają się szturmować zamarzniętą cytadelę tajemnicy .
Mocno wierzę, że Andree i dwoje odważnych towarzyszy, Strindberg i Fraenckell, którzy
wypłynęli w balonie "Oreon" z północno-zachodniego wybrzeża Spitsbergenu w niedzielne
popołudnie 11 lipca 1897 roku, są teraz w świecie "wewnątrz" i bez wątpienia są rozrywką,
gdy mój ojciec i ja bawiliśmy się z dobroduszną gigantyczną rasą zamieszkującą wewnętrzny
Atlantyk.
Mając na swój sposób pokorny, poświęciłem lata na te problemy, dobrze znam przyjęte
definicje grawitacji, a także przyczynę przyciągania igły magnetycznej i jestem gotów
powiedzieć, że jestem głęboko przekonany, że magnetyczne na igłę wpływają wyłącznie
prądy elektryczne, które całkowicie okrywają ziemię jak ubranie, i że te prądy elektryczne w
nieskończonym obwodzie przechodzą z południowego końca cylindrycznego otworu Ziemi,
rozpraszają się i rozprzestrzeniają na całej "zewnętrznej" powierzchni, oraz pędziły szaleńczo
w ich kierunku ku biegunowi północnemu. I podczas gdy prądy te zdają się znikać w
kosmosie na zakręcie lub krawędzi Ziemi, a następnie spadają ponownie na "wewnętrzną"
powierzchnię i kontynuują drogę na południe wzdłuż wnętrza skorupy ziemskiej, ku otwarciu
tak zwanego bieguna południowego.
24
24
"Pan Lemstrom doszedł do wniosku, że wyładowanie elektryczne, które można było
zobaczyć tylko za pomocą spektroskopu, miało miejsce na powierzchni ziemi wokół niego i że
z pewnej odległości pojawiłoby się ono jako słabe przedstawienie zorzy, zjawiska bladego i
płonącego światła, które czasami widuje się na szczycie Gór Spitzbergen. " - The Arctic
Manual, strona 739.
Co do grawitacji, nikt nie wie, co to jest, ponieważ nie ustalono, czy ciśnienie atmosferyczne
powoduje upadek jabłka, czy też 150 mil pod powierzchnią ziemi, prawdopodobnie w
połowie drogi przez skorupę ziemską istnieje pewna potężna atrakcja loadstone, która ją
przyciąga. Dlatego też, jeśli jabłko, gdy opuszcza ono gałąź drzewa, jest ciągnięte lub
popychane w dół do najbliższego punktu oporu, jest nieznane uczniom fizyki.
Sir James Ross twierdził, że odkrył biegun magnetyczny na około siedemdziesięciu czterech
stopniach szerokości geograficznej. To jest złe - biegun magnetyczny ma dokładnie połowę
odległości przez skorupę ziemską. Tak więc, jeśli skorupa ziemska ma grubość trzystu mil,
czyli taką odległość szacuję, że ma być, to biegun magnetyczny jest niewątpliwie sto
pięćdziesiąt mil pod powierzchnią ziemi, nie ma znaczenia, gdzie przeprowadza się test. I w
tym konkretnym punkcie sto pięćdziesiąt mil pod powierzchnią, grawitacja ustaje, zostaje
zneutralizowana; a kiedy przekroczymy ten punkt w kierunku "wewnętrznej" powierzchni
Ziemi, odwrotna atrakcja geometrycznie wzrośnie w mocy, aż pokonamy pozostałe sto i
pięćdziesiąt mil odległości, które wyprowadzą nas na "wnętrze" Ziemia.
Tak więc, gdyby dziura została wywiercona w skorupie ziemskiej w Londynie, Paryżu,
Nowym Jorku, Chicago lub Los Angeles, na odległość trzystu mil, łączyłaby dwie
powierzchnie. Podczas gdy bezwładność i pęd masy zrzuconej z "zewnętrznej" powierzchni
niosłaby ją daleko poza centrum magnetyczne, jednak przed osiągnięciem "wewnętrznej"
powierzchni Ziemi stopniowo zmniejszałaby się ona z prędkością, po przejściu w połowie
drogi. punkt, wreszcie zatrzymaj się i natychmiast spadnij z powrotem w stronę "zewnętrznej"
powierzchni, i kontynuuj w ten sposób oscylować, tak jak wahadło wahadła z odłączoną
mocą, aż w końcu spocznie w centrum magnetycznym, lub w tym konkretnym punkcie
dokładnie jedno- połowa odległości między powierzchnią "zewnętrzną" a "wewnętrzną"
powierzchnią ziemi.
Wirowanie ziemi w jej codziennym działaniu wirowania w swym spiralnym ruchu
obrotowym - z prędkością większą niż tysiąc mil na godzinę, czyli około siedemnastu mil na
sekundę - czyni z niego potężne ciało elektro-generujące, ogromną maszynę , potężny
pierwowzór stworzonego przez człowieka dynamo, które w najlepszym wypadku jest słabą
imitacją oryginału natury.
Doliny tego wewnętrznego Atlantydzkiego kontynentu, graniczące z górnymi wodami
najdalej wysuniętej północy, są w sezonie pokryte najpiękniejszymi i bujnymi kwiatami. Nie
setki i tysiące, ale miliony akrów, z których pyłek lub kwiaty są przenoszone daleko w
każdym kierunku przez spiralne wiry ziemi i wzburzenie wiatru z nich wynikającego, i to są
te kwiaty lub pyłki z rozległych kwiatów łąki "wewnątrz", które wytwarzają kolorowe śniegi
regionów arktycznych, które tak zdumiały północnych odkrywców.
25
25
Kane, wol. Ja, strona 44, mówi: "Minęliśmy" szkarłatne klify "Sir Johna Rossa przed
południem 5 sierpnia, a czerwone plamy, z których czerpią swoje imię, wyraźnie widać z
odległości dziesięciu mil od wybrzeża . "
La Chambre, w relacji z wypraw balonowych Andree, na stronie 144, mówi: "Na wyspie w
Amsterdamie śnieg jest zabarwiony na czerwono na znaczną odległość, a uczeni zbierają go,
by zbadać go pod mikroskopem. , pewne osobliwości, uważa się, że zawiera bardzo małe
rośliny, ten słynny wielorybnik "Scoreby" już to zauważył.
Poza tym ta nowa ziemia "wewnątrz" jest domem, kolebką ludzkości i widziana z punktu
widzenia dokonanych przez nas odkryć, musi z konieczności mieć najważniejszy wpływ na
wszystkie fizyczne, paleontologiczne, archeologiczne, filologiczne i mitologiczne teorie
starożytności.
Ta sama idea powrotu do krainy tajemnicy - do samego początku - do powstania człowieka -
znajduje się w egipskich tradycjach wcześniejszych ziemskich regionów bogów, bohaterów i
ludzi, z historycznych fragmentów Manetho. , w pełni zweryfikowana przez historyczne
zapiski zaczerpnięte z nowszych wykopalisk w Pompejach, a także z tradycji Indian
północnoamerykańskich.
***
Jest teraz godzina po północy - nowy rok 1908 jest już tutaj, a jest to trzeci dzień, a na końcu
skończyłem zapis moich dziwnych podróży i przygód, które pragnę dać światu, jestem
gotowy, a nawet tęsknota za spokojnym wypoczynkiem, który na pewno będzie śledził
życiowe próby i perypetie. Jestem stary od lat i dojrzały zarówno z powodu przygód, jak i
smutków, a mimo to jestem bogaty w garstkę przyjaciół, których przywarłem do mnie w
moich zmaganiach, by prowadzić sprawiedliwe i prawe życie. Jak opowieść, o której się
prawie opowiadam, moje życie znika. Przeczucie we mnie jest silne, że nie będę żył, aby
zobaczyć powstanie innego słońca. W ten sposób kończę moją wiadomość.
Olaf Jansen.
Posłowie autora
Z trudem odszyfrowałem i zredagowałem rękopisy Olafa Jansena. Jednak skorzystałem z
możliwości odtworzenia tylko kilku wyrażeń, a czyniąc to, w żaden sposób nie zmieniłem
ducha ani znaczenia. W przeciwnym razie oryginalny tekst nie został dodany ani
przeniesiony.
Nie mogę wyrazić mojej opinii co do wartości i wiarygodności wspaniałych wypowiedzi
Olafa Jansena. Podany tutaj opis obcych ziem i osób przez niego odwiedzanych, położenie
miast, nazwy i kierunki rzek oraz inne informacje tu zebrane, zgadzają się pod każdym
względem z przybliżonymi rysunkami przekazanymi mi pod opieką przez tego starożytnego
Norseman, którego rysunki razem z manuskryptem zamierzam w późniejszym terminie
przekazać Instytucji Smithsonian, aby zachować dla tych, którzy interesują się tajemnicami
"Najdalszej Północy" - zamrożonego kręgu ciszy. Jest pewne, że w literaturze wedyjskiej jest
wiele rzeczy w "Josephusie", "Odysei", "Iliadzie", "Wczesnej historii chińskiej cywilizacji
Terriena de Lacouperie", "Astronomicznych mitach Flammariona", "Początkach historii"
Lenormanta, "Teogonia" Hezjoda, "Pisma Sir Johna de Maundeville'a i" Records of the Past
"Sayce'a, co najmniej dziwne, są w harmonii z pozornie niewiarygodnym tekstem
znalezionym w żółtym rękopisie starego Norseman, Olafa Jansena, a teraz po raz pierwszy
dany światu.
PDF i dodatkowe zdjęcia i rysunki: Queseek (2018)