Erle Stanley Gardner Sprawa małżonka bigamisty

background image

Erle Stanley Gardner

Sprawa bigamisty

background image

Przedmowa

Od wielu lat interesuje mnie informowanie opinii publicznej o znaczeniu medycyny
sądowej. Ostatnio zainteresowałem się niektórymi japońskimi lekarzami, którzy
specjalizują się w tej dziedzinie. Od czasu do czasu dedykowałem swoje książki liderom
dziedziny medycyny sądowej. Widziałem, jak prawdziwi eksperci w tej dziedzinie
wyplenili biegłego, który przed laty był zmorą tego zawodu i stworzyłem biegłego
sądowego, który jest oddany prawdzie, którego jedyną lojalnością jest ścisłość naukowa,
jedynym celem jest wspieranie wymiaru sprawiedliwości poprzez opracowywanie
prawdziwych faktów w dziedzinie badań naukowych. Niewiele osób zdaje sobie sprawę,
jak ważne jest to, co odkryto w dziedzinie krwi i grup krwi. Dzięki zaangażowanej pracy
hematologów jesteśmy teraz w stanie rzucić światło naukowej dokładności na wiele
przypadków spornego ojcostwa. Jesteśmy w stanie uratować wiele istnień ludzkich, które
w przeciwnym razie zostałyby utracone. Dr Yokoyama powiedział mi, że hematolodzy są
obecnie w stanie sklasyfikować około czterdziestu systemów grup krwi, siedemdziesiąt
czynników grup krwi i ponad 100 000 000 000 000 -000 teoretycznie możliwych
genotypów. Naukowcy ci nieustannie, dniem i nocą przesuwają granice wiedzy. Japoński
naukowiec jest szczególnie utalentowany w tej dziedzinie, ponieważ łączy cierpliwość
Orientu z wrodzoną zdolnością obserwacji, zamiłowaniem do szczegółów z gorliwym
poświęceniem oddanego naukowca. Niedawno skontaktowałem się z dr Mitsuo
Yokoyamą, który, będąc stosunkowo młodym człowiekiem, zdobył jednak
międzynarodowe uznanie za swoją pracę w dziedzinie hematologii. A ponieważ
chciałbym, aby moi czytelnicy zdali sobie sprawę z istotnego znaczenia medycyny
sądowej i docenili wielkie postępy, jakie poczyniły japońskie zawody medyczne w
dziedzinie badań naukowych, z całym szacunkiem dedykuję tę książkę mojemu
przyjacielowi MITSUO YOKOYAMA, MD, Ph.D.

background image

Erle Stanley Gardner

Rozdział pierwszy

Della Street, zaufana sekretarka Perry'ego Masona, miała figlarny błysk w oczach.
Trzymając prawą rękę za plecami, powiedziała - Dzień dobry, panie Mason.

Prawnik podniósł głowę znad swojego biurka, dostrzegł błysk w jej oczach, odchylił się do
tyłu na swoim obrotowym krześle i powiedział - Co znowu?

- Chciałam uzyskać informacje.

- Strzelaj.

- Czy możesz - zapytała - powiedzieć mi, na jakiej zasadzie działa telefon i jak głos można
przekształcić w wibracje elektryczne przesyłane przewodem, a następnie te wibracje
ponownie zamienić w słyszalne dźwięki, tak, że wydaje się, że głos dochodzi ze
słuchawki?

- Oczywiście - odpowiedział Mason. - Po prostu wrzucasz dziesięć centów do automatu w
szczelinę przeznaczoną do tego celu.

- Powiesz mi, dlaczego w Nowym Jorku jest południe, kiedy w Los Angeles jest dopiero
dziewiąta?

- Oczywiście - odparł Mason. - Ludzie w Nowym Jorku wstają trzy godziny wcześniej.

background image

- Spróbuj odpowiedzieć na to - powiedziała. - Dlaczego w upalny dzień na kalifornijskiej
pustyni można spojrzeć w górę na wysokie pasma górskie i zauważyć, że są one pokryte
śniegiem?

Na czole Masona pojawiły się ślady zmarszczki.

- Jesteś za duża, by dać klapsa – oznajmił - i zbyt cenna, by cię zastrzelić, ale jeśli mi
powiesz, jaka jest odpowiedź…

- Narzekałeś niedawno – powiedziała - Że praktykowanie prawa staje się rutyną; że tak
jak gazety opisują morderstwo, rabunek i gwałt, dzień po dniu, jedyną różnicą są
nazwiska osób, których to dotyczy, praktyka prawa ma tendencję do upowszechniania się
zgodnie ze wzorcem. Pomyślałam, że przekonam pana, panie Mason, że mamy tu coś
nowego.

- Jaki - pytał Mason - jest związek śniegu w górach Kalifornii z czymś nowym w branży
prawniczej?

Della Street wyciągnęła rękę zza pleców i odsłoniła misternie wydrukowaną broszurę.

- Na tej stronie - rzekła - jest trzydzieści siedem pytań, które może zadać twoje dziecko.
Czy znasz odpowiedzi? - Odwróciła stronę. - Oto piętnaście zjawisk fizycznych, które są
często niezrozumiałe, a tutaj na następnej stronie jest pięćdziesiąt interesujących faktów,
których niewiele osób rozumie.

- Rozumiem - powiedział Mason - że na ostatniej stronie jest umowa z miejscem na
podpis i pokwitowaniem wpłaty zadatku.

- To nie umowa - odparła - kupon, za pomocą, którego osoba, która go podpisze, może
otrzymać szczegółowe informacje o książeczce zatytułowanej: „Praktyczne fakty dla
rodziców
”, a na niej nadrukowane nazwisko Gwynn Elston z adresem i numerem
telefonu, pod którym można się z nią skontaktować.

- I myślisz, że powinienem podpisać się - zapytał Mason poważnie - abym był
przygotowany, gdy zostanę ojcem?

- To nie będzie konieczne - oznajmiła Della Street - ponieważ Miss Elston siedzi cierpliwie
w recepcji. Dała mi tę małą broszurkę, ponieważ zawiera jej imię i nazwisko oraz adres.
Zapytałam ją, czy ma wizytówkę, ale to wszystko, co miała.

background image

- Cóż - powiedział Mason - obawiam się, że będziesz musiała powiedzieć pannie Elston, że
mimo wszystko mnie to nie interesuje… Zobaczmy. - Mason wziął broszurę i przeszedł do
niektórych z interesujących pytań. - Powiedz jej, że nie obchodzi mnie, dlaczego tak się
dzieje, że wieloryby wypływają na powierzchnię. Nie obchodzi mnie, dlaczego niektóre
zwierzęta hibernują, ani nie interesuje mnie, dlaczego dni są dłuższe w lecie niż w zimie.
Czuję, że mogę sobie poradzić nie wiedząc, dlaczego woda przechowywana w porowatym
dzbanku jest chłodniejsza niż woda umieszczona obok niej w zwykłej szklanej butelce.

- To - powiedziała Della Street - nie o to chodzi. Panna Elston nie chce sprzedać ci książki,
chce zobaczyć, czy możesz przetłumaczyć dla niej pewne chińskie znaki i czy jej zmięty
kawałek chusteczki zawiera strychninę.

- To wszystko? - Zapytał Mason.

- Wydaje się, że wszystko w tej chwili - powiedziała Della Street - choć śmiem twierdzić,
że są jeszcze inne rzeczy, które mogą się pojawić. Wydaje się dość zdenerwowana i raczej
podekscytowana. Mimo deszczu wygląda sucho jak chipsy ziemniaczane. Musiała
zostawić płaszcz przeciwdeszczowy w samochodzie. A jakie ma nogi!

- Ile ma lat? - Zapytał Mason.

- W wieku dwudziestu lat - powiedziała Della Street. - A dla twojej prywatnej i poufnej
informacji, jest smacznym kąskiem! Rozumiesz, nic rażącego ani wulgarnego, ale dużo
tego i tego i mnóstwo tamtego; duże, wyraziste oczy i głos, który byłby uwodzicielski,
gdyby nie był trochę przestraszony.

- A to było zaledwie godzinę temu - stwierdził Mason. - Narzekałem, że nasza praktyka
prawnicza popada w rutynę. Jak najbardziej, Della, wprowadź pannę Elston. A co ze
zmiętą chusteczką?

- Ma ją w torebce.

- I chce wiedzieć, czy zawiera strychninę?

Della Street skinęła głową.

- Czemu?

- Ktoś próbował ją otruć.

- Może zirytowana żona?

background image

- Podobno był to mąż jej najlepszej przyjaciółki.

Perry Mason powiedział poważnie.

- Czy przypuszczasz, że istnieje jakakolwiek szansa, że ta sprawa jest, choć w jednej
dziesiątej tak interesująca, jak to przedstawiasz?

- W jakiś sposób - powiedziała Della Street - myślę, że jest jeszcze bardziej interesująca,
chociaż przyznaję, że próbowałem ją trochę upiększyć.

- Przyjrzyjmy się jej - powiedział Mason.

Della Street skinęła głową i cicho przeszła przez drzwi recepcji.

Rozdział drugi

Gwynn Elston przyjęła do wiadomości, że Della Street przedstawiła ją adwokatowi,
usiadła, wygładziła spódnicę na kolanach, wykonała symboliczny gest ściągnięcia rąbka,
uśmiechnęła się do prawnika i powiedziała - Panie Mason, żeby zrozumieć mój problem,
musisz coś wiedzieć o tym, jak pracuję.

Prawnik z powagą skinął głową.

- Mam przydzielone miejsce dla serii książek, które mają na celu udzielenie rodzicom
odpowiedzi na pytania, co dzieci chciałyby wiedzieć. Książki są tak sprytnie ułożone, że
nie ma limitu wieku. Znajdują się tam nie tylko odpowiedzi na pytania, które będą
zadawane przez najmłodszych, ale są też informacje, które nawet dorosły... - Przerwała z
nagłym śmiechem - Przepraszam, panie Mason, ale powtarzałam to już tyle razy, że kiedy
zaczynam, nie mogę się powstrzymać ani opowiadać konkretnie. Podaję ci to, co w
branży jest znane, jako „podejście z puszki”, w każdym razie, masz pojęcie.

background image

Mason powiedział - Obawiam się, panno Elston, że nie dla mnie rynek dla…

- Wielkie nieba! - Krzyknęła. - Nie próbuję ci sprzedawać. Ja... Boję się, że zostanę
wmieszana w morderstwo.

- To, co innego. Tylko, jaka będzie twoja rola w sprawie morderstwa?

- Myślę, że jestem zaplanowana, jako coś, co można nazwać „najcenniejszy okaz ze
zbioru
”.

- Masz na myśli ofiarę?

Przytaknęła.

- Śmiało - powiedział Mason.

- Przepraszam, że zawracam panu głowę tym całym tłem, panie Mason, ale musi pan to
zrozumieć, bo inaczej to, co panu powiem, wyda się panu zbyt absurdalne i pomyśli pan,
że jestem ofiarą przepracowanej wyobraźni.

Prawnik skinął głową w niemym zaproszeniu do kontynuowania.

- Firma macierzysta udziela nam wszelkiego rodzaju pomocy sprzedażowych, reklamuje i
zabezpiecza listy potencjalnych klientów, dzięki czemu nie musimy tracić czasu na
bezowocną akwizycję od drzwi do drzwi. Te perspektywy są wysyłane w przybliżeniu
około dziesięciu dziennie. Czasem wysyłają je pocztą, czasem telefonicznie. Powinniśmy
wykonywać 10 nowych telefonów dziennie, oprócz tych uzupełniających.

- Co to jest perspektywa na żywo?

- Rodzina w przedziale dochodowym od sześciu tysięcy rocznie, z dwojgiem dzieci lub
więcej, zazwyczaj z dość młodymi rodzicami. Są więcej... Cóż, bardziej progresywni.

Mason ponownie skinął głową.

- Nell Arlington jest moją najbliższą przyjaciółką - ciągnęła Gwynn Elston. - Wyszła za mąż
za Feltinga Grimesa i zamieszkała w tym mieście. Mają bardzo ładny dom. Jest tam wolny
pokój, jak również domek dla gości…Wydaje mi się, że wolny pokój był pierwotnie
przeznaczony na kwaterę dla służby. Posiada własną umywalkę i toaletę, ale ma również
połączenie z wanną na parterze. A teraz proszę o wyrozumiałość, panie Mason, bo to
wszystko jest ważne.

background image

Mason skinął głową.

- Mniej więcej rok temu coś wydarzyło się w moim życiu - oznajmiła Gwynn Elston. -
Wyrwano mi dywan spod nóg. Zostałam emocjonalnie osamotniona i finansowo
spłukana. Nell uparła się, żebym ją odwiedziła na kilka tygodni, aż wszystko się wyjaśni.
Nell jest pełna pomysłów i inicjatywy. To dzięki niej odpowiedziałam na ogłoszenie i
zostałam sprzedawczynią w tej firmie wydawniczej, w której jestem od tamtego czasu.

- Jak się dogadujecie z mężem Nell?

- O to chodzi, panie Mason. Oczywiście, najpierw mnie tolerował, a potem zaczął za mną
wodzić wzrokiem. Rozumiesz, że w zaciszu domowym miał wiele okazji, by mnie
zobaczyć... Cóż, kiedy nie byłam w pełni ubrana.

- Czy stwarzałaś te możliwości?

- Dobry Boże, nie! - Powiedziała z uczuciem. - Nienawidzę tego człowieka.

- Ale do czegoś zmierzasz w związku z tym?

- Tak.

- Do czego?

- Robił podchody.

- Więc chciałaś wyjechać?

- Tak.

- I co się stało?

- Nell mnie wyśmiała. Powiedziała, że wiedziała, że będzie mnie uwodził; że wszyscy
mężczyźni startują do ładnych kobiet; że zaufała mi, że będę jej przyjaciółką i dopilnuję,
aby znaki „zakaz wstępu” zostały umieszczone we właściwych miejscach.

- I zrobiłaś to?

- Zrobiłam to, być może zbyt gwałtownie, a Felting Grimes zranił swoje małe ego i zaczął
się dąsać. Potem rozpoczął serię drobnych prześladowań, których celem jest pozbycie się
mnie.

- Rozumiem - powiedział Mason - że wkrótce odniesie sukces i…

background image

- Nie, nie, panie Mason! Nigdy tego byś nie zgadł nawet za sto lat.

- Cóż - powiedział Mason - nie mam stu lat, a za trzydzieści minut mam kolejne spotkanie,
więc lepiej mi powiedz.

- Felting Grimes jest często poza domem. To jakiś biznesowy strzelec wyborowy. Nell
zawsze się waha, jeśli chodzi o to, co on robi, myślę, że dzieje się tak, dlatego, że nigdy jej
nie powiedział. W każdym razie dużo podróżuje i inwestuje, a zawsze wydaje się, że ma
mnóstwo pieniędzy, ale odkąd ich znam, nigdy nie dowiedziałam się, czym dokładnie się
zajmuje.

- Pytałaś go?

- Nie, pytałam Nell.

- I co na to Nell?

- Nell śmieje się i mówi, że nie chce zajmować się biznesowymi szczegółami, że kiedy Felt
wraca do domu, chce tylko kobiecego towarzystwa, szarlotki z dużą ilością cukru i
cynamonu oraz szansy na uwolnienie się od zmartwień biznesowych.

- Twoja przyjaciółka, Nell, wygląda na niezły charakterek – stwierdził Mason.

- Ona jest... Myślę, że przedstawiłam ci wystarczająco dużo informacji, abyś zrozumiał, co
ci powiem. Wczoraj na liście potencjalnych klientów, która została mi przesłana, znalazł
się Frankline Gillett... Czy wiesz, gdzie jest posiadłość George'a Beldinga Baxtera,
niedaleko Vista del Mesa?

- Ogólnie.

- Cóż, to jest na Trilby Way, około ćwierć mili za posiadłością Baxtera. To nowa dzielnica.

- I poszłaś zadzwonić do Frankline’a Gillett?

- Do pani Gillett. Zawsze staramy się tak układać nasz grafik, by mieć pierwszy kontakt z
panią domu i często w ogóle nie widzimy mężczyzny. Widzisz, jednym z wymogów
naszego zatrudnienia jest to, że mamy osobowość i... No cóż, raczej uderzające figury.
Czasami pani domu lubi, kiedy spotykamy się z jej mężem, gdy transakcja jest gotowa do
sfinalizowania, ale generalnie kobieta woli przedstawić mężowi propozycję, a następnego
dnia udzielić nam odpowiedzi. W ten sposób nigdy nie spotykamy męża.

- I ta kobieta nie nanosi na obrazek żadnej nowej konkurencji? - Zapytał Mason.

background image

Gwynn Elston zaśmiała się niepewnie.

- Coś w tym stylu. W rzeczywistości otrzymujemy instrukcje, aby ubierać się znacznie
skromniej, kiedy umawiamy się na wieczorne spotkanie z kandydatką, gdy jest tam jej
mąż. W ciągu dnia powinniśmy się ubierać, no cóż, raczej efektownie. Zgodnie z teorią
firmy kobiety są zainteresowane rozmową z innymi kobietami, które mają to, co firma
określa, jako żywe osobowości, urok i ładne nogi… Naprawdę, panie Mason, rozgaduje
się, a wiem, jak bardzo jesteś zajęty! Chcesz, żebym doszła do sedna i... Cóż, oto w
skrócie: Frankline Gillett to naprawdę Felting Grimes.

Mason uniósł brwi.

- Skąd wiesz?

- Po pierwsze, kiedy byłam u pani Gillett, w środku mojej rozmowy z nią, drzwi się
otworzyły i do pokoju wbiegł jej syn.

- Ile ma lat? - Zapytał Mason.

- Siedem.

- Dalej - powiedział Mason.

- Ten chłopak był dokładnym odbiciem Feltinga Grimesa. Nigdy w życiu nie byłam tak
zszokowana. Próbowałam mówić, ale nie mogłam. W końcu oprzytomniałam i udałam
ataku kaszlu.

- Wiele razy - powiedział Mason - są zdumiewające podobieństwa przypadkowe.

Gwynn skinęła głową i powiedziała - Rozumiem, panie Mason. Uwierz mi, nie
przeszkadzałabym ci, gdybym nie była…cóż, gdybym nie była tego pewna i gdyby nie fakt,
że te inne komplikacje miały miejsce.

- W porządku - powiedział Mason – mów dalej. Posłuchajmy reszty.

- Cóż, przezwyciężyłam atak kaszlu i spokojnie go wypytałam. Zapytałam go o jego tatę i,
czy jego tatuś był żołnierzem. Widzisz, Felt, to znaczy Felting Grimes, był w Siłach
Powietrznych i służył w nacjonalistycznych Chinach i rzeczywiście, młody Frankie Gillett
powiedział mi, że jego tata był w Siłach Powietrznych i służył w Chinach. Zapytałam go,
czy ma zdjęcie swojego taty, a on poszedł i przyniósł zdjęcie…To było zdjęcie Feltinga

background image

Grimesa, zrobione w Chinach i... Chyba nie byłam zbyt taktowna. Zadawałam zbyt wiele
pytań o jego ojca i pani Gillett powiedziała Frankiemu, żeby pobiegł i pobawił się.

- A czy powiedziałaś jej coś, co dałoby jej do zrozumienia, że rozpoznałaś zdjęcie? -
Zapytał Mason.

- Boże, nie! Kontynuowałam moją prezentację, skoncentrowałam się na mojej sprzedaży i
wykonałam kawał dobrej roboty. Poprosiła mnie, żebym wróciła wieczorem... Na zdjęciu
jego ojca, które przyniósł mi Frankie, na hangarze widniały chińskie znaki. Zapamiętałam
cztery największe cechy, a później zrobiłam ich szkic. Oto one. Felting Grimes był w siłach
powietrznych w Chinach i jeśli możesz przetłumaczyć te chińskie znaki, możemy
zidentyfikować bazę lotniczą, a to da mi wystarczający dowód, żebym mogła stawić czoła
Nell, jeśli będę musiała.

- Kiedy rozmawiałaś z panią Gillett? - Zapytał Mason.

- Wczoraj, wczoraj po południu.

- I chciała, żebyś wróciła dziś wieczorem, bo jej mąż będzie w domu?

- Nie wiem, panie Mason. Zapytała mnie tylko, czy mogę wrócić jutro o ósmej trzydzieści.
To będzie dzisiaj.

- W porządku - powiedział Mason - a co z trucizną?

- Wróciłam wczoraj do domu Nell i od razu mogłam stwierdzić, że Felting Grimes jest
podejrzliwy. Zapytał mnie gdzie byłam, jak interesy, ile rozmów wykonałam i wszystko o
moich perspektywach, a potem zaczął mnie wypytywać o nazwiska.

- Ale nie musiałaś mu mówić, że dzwoniłaś do Gillettów - stwierdził Mason.

- Właśnie o to chodzi; tak zrobiłam, panie Mason. Widzisz, czasami firma zapisuje listę
potencjalnych klientów, czasami dzwoni do nich. Jeśli firma dzwoni, Nell odbiera, a kiedy
wie, że dzwoni przedstawiciel firmy i pyta o Gwynn Elston, Nell po prostu odpowiada:
„Mówi panna Elston”, a wtedy podają jej listę potencjalnych klientów, a Nell je zapisuje.
Dzwonię do Nell za każdym razem, gdy skończę listę, którą mam i jeśli nadeszło więcej,
Nell odczytuje mi je.

- A co się stało tym razem?

background image

- Mogła zostawić listę w miejscu, gdzie Felt mógł ją zobaczyć i wiedział lub mógł wiedzieć,
że odwiedziłam Gillettów. Widzisz, więc, w jakim znalazłam się położeniu. Gdybym go
okłamała i powiedziała, że tam nie byłam, wiedziałby, że jestem podejrzliwa, więc jedyne,
co mogłam zrobić, to zachowywać się tak, jakby nazwisko Frankline Gillett było dla mnie
takie samo jak każde inne potencjalnego klienta.

- I zrobiłaś tak?

Skinęła głową.

- I co dalej?

- Cóż, wszystko było w porządku, ale zeszłej nocy, kiedy piliśmy wieczornego drinka
przygotował mi napój z mojego zwykłego dżinu z tonikiem, ale smakował tak okropnie
gorzko, że znalazłam wymówkę i poszłam do swojego pokoju. Kiedy tam byłam, wylałam
go do umywalki, opłukałam szklankę, napełniłam ją do połowy zwykłą wodą, po czym
wróciłam i wypiłam ją, jakbym piła dżin z tonikiem. Później, kiedy kładłam się spać, wciąż
o tym myślałam. Podeszłam do umywalki, zwilżyłam palec, przejechałam nim wzdłuż
brzegu, a potem przyłożyłam palec do ust, to było tak gorzkie jak tylko możliwe. Wzięłam,
więc chusteczkę i wyczyściłam umywalkę. Chciałam sprawdzić, czy… cóż, czy jest na niej
strychnina.

- A jeśli okaże się, że jest strychnina, co dalej? - Zapytał Mason.

- W takim razie wiedziałbym, że… Dobry Boże, panie Mason, może pan sam zobaczyć! Ten
człowiek jest zdesperowany. Po prostu nie może sobie pozwolić, by Nell dowiedziała się o
jego podwójnym życiu i zabiłby mnie w minutę, żeby nie zostać odkrytym. W Feltingu
Grimes jest coś strasznie złowrogiego. Nell go kocha, a przynajmniej tak jej się wydaje. W
każdym razie jest szczęśliwa. Sądzę, że są doskonale dopasowani seksualnie, a Nell ma
szerokie horyzonty i nie zadaje pytań, nie jest zazdrosna i nie ma żadnych... No wiesz,
objawów frustracji.

- Jakieś dzieci? - Zapytał Mason.

- Nie ma dzieci, ale… w takiej sytuacji możesz sobie wyobrazić, co by się stało. Nell
mogłaby całkowicie zrujnować tego człowieka. W rzeczywistości, gdyby wyszło... Cóż,
myślę, że oznacza to więzienie, prawda?

- Która z nich byłaby żoną numer jeden, a która małżonką bigamiczną? - Spytał Mason.

background image

- Nie wiem.

- Ale wiesz, że młody Frankline Gillett, czy też Frankie, jak go nazywają, ma siedem lat i…

- To nic nie znaczy, panie Mason. Myślę, że to jeden z powodów, dla których pani Gillett
wysłała go z pokoju, kiedy miałam zadawać pytania. Wiesz... Mogli mieć romans, a
Frankie mógłby... Cóż wiesz, być nieślubny. A potem mogłaby przekonać Feltinga, żeby ją
poślubił... O Boże, to wszystko jest dla mnie zbyt skomplikowane!

- Cóż - powiedział Mason - w tych okolicznościach lepiej wyjaśnijmy sprawę. Lepiej nie
wracaj do swojego pokoju, dopóki…

- Ależ muszę, panie Mason. W przeciwnym razie Nell miałaby siedemnaście ataków.
Zadzwoniłaby na policję i…Nie, w porządku. Felting Grimes wyjechał dziś rano na jedną ze
swoich podróży służbowych. Nie wróci przez tydzień. Nell i ja mamy dom dla siebie.

- W takim razie dzisiaj - powiedział Mason - Frankline Gillett może wrócić z jednej ze
swoich podróży służbowych.

Skinęła głową.

- Masz zamiar tam iść? - Zapytał Mason.

- Muszę, panie Mason. Muszę przez to przejść i…Nie widzisz, to moja jedyna szansa. Jeśli
będę mogła postępować tak, jakbym nic nie podejrzewała, to wtedy zyskam coś w
rodzaju wytchnienia.

- Myślisz, że dziś wieczorem nie spotkasz męża?

- Oh, nie. Jeśli wróci do domu i pani Gillett powie mu, że mam przyjść, znajdzie wymówkę,
aby wyjść z domu. Z pewnością nie pozwoli mi stanąć twarzą w twarz z nim i go
rozpoznać…nie, chyba, że jest gotów zabić mnie na miejscu.

- Nie mógłby tego zrobić - rzekł Mason.

- Tak właśnie czuję, panie Mason. Nie sądzę, żeby była szansa, że tam będzie. A jeśli będę
na tyle dobrą aktorką, że potraktuję to wszystko, jako kolejne zlecenie, kolejną
perspektywę, która nie wypaliła... Wtedy będę czysta.

- Ale nie chcesz pozwolić Nell żyć tak, jak ona chce.

background image

- Niebiosa, nie! I nie chciałabym być w jej domu zbyt długo po powrocie Feltinga Grimesa.
Chyba, że to wszystko na temat strychniny, to moja fantazja.

- Jak tylko będziesz pewna, powiesz Nell?

- Tak, ale muszę być absolutnie i całkowicie pewna, panie Mason.

Prawnik skinął głową.

- Potem - ciągnęła w zamyśleniu Gwynn Elston - po prostu muszę powiedzieć Nell, ale Bóg
wie, co ona zrobi. Ona jest w stanie trzymać gębę na kłódkę, pozostać w domu i żyć z nim,
jako jego żona na pół etatu. To pani Gillett podniosłaby krzyk.

- Myślisz, że zrobiłaby to?

- Jestem pewna, że tak. Jest jedną z tych osób o cienkich wargach, zdecydowanych, które
są miłe i uprzejme w formalny, zimny sposób, ale... Cóż, nie jest tak żywotna jak Nell. Nell
jest otwarta i niefrasobliwa oraz pomysłowa. Powiada, że jeśli kobieta nie potrafi
zadowolić męża, to zrobi to inna kobieta.

- A pani Gillett w ogóle nie jest w tym typie?

- Wcale nie - powiedziała Gwynn, gwałtownie potrząsając głową. - Uwierz mi, po tym, jak
wciśniesz tyle dzwonków do drzwi, co ja, możesz powiedzieć o nich wszystko...To znaczy
ocenić ich.

- W porządku - powiedział Mason - jeśli chcesz wyjść tam dziś wieczorem, idź śmiało, ale
pamiętaj: Nie jedz niczego, nie pij niczego, dopóki jesteś w tym domu. Jeśli mąż jest w
domu, a okaże się, że to Felting Grimes, nie rób żadnej sceny, nie oskarżaj, nie mów
niczego, co mogłoby spowodować, że pani Gillett dowiedziałaby się, że jest bigamiczną
żoną. Kiedy przedstawi cię swojemu mężowi, nie wspominaj, że kiedykolwiek go
widziałaś. Jednak oto jedna z moich wizytówek. Podasz mu tę wizytówkę i powiesz:
„ Znasz prawnika Perry'ego Masona? Rozmawiałam z nim dziś rano i myśli, że cię zna.
Powiedział, że dobrze by było, gdybyś się z nim skontaktował.”

- Myślisz, że by to zrobił? - Zapytała.

- Mógłby, albo nie - powiedział Mason - ale przynajmniej dałoby mu to do zrozumienia, że
wszystko mi powiedziałaś i nic nie zyska na próbie uciszenia cię.

background image

- O tak, rozumiem... To wszystko brzmi tak strasznie teatralnie i niemożliwie, kiedy
opowiada się o tym w zaciszu kancelarii prawniczej, z książkami prawniczymi i... -
Uśmiechnęła się do Delli Street - sympatyczną sekretarką. Mam ochotę się uszczypnąć,
aby sprawdzić, czy to nie sen, a potem czuję się jak głupiec, że zawracam ci tym głowę.

- Wcale nie - powiedział Mason. - Zdziwiłabyś się, ile niekonwencjonalnych historii
opowiedziano w czterech ścianach tego biura. Niektóre z nich brzmiały zupełnie
dziwnie... Jesteś pewna, że chcesz tam dziś iść?

- Och, tak, muszę, panie Mason. W przeciwnym razie Felting Grimes wiedziałby, że
wyczułam pismo nosem. Nie, jestem zadowolona, bo jestem teraz całkowicie bezpieczna,
przynajmniej dopóki Felting Grimes nie wróci do domu. A jestem bezpieczna, bo dobrze
rozegram karty dziś wieczorem. Jednak nie myślę o swoim bezpieczeństwie. Jestem
przyjaciółką Nell i... Cóż, cokolwiek Nell chce zrobić, zależy od niej, ale musi znać fakty. Po
prostu czuję się podle, mieszkając tam z nią i nie mówiąc jej o tym…ukrywając to przed
nią.

- Byłyście bardzo blisko?

- O, tak. Mieszkałyśmy razem i wszystko sobie opowiadałyśmy; wszystko o różnych
chłopakach, którzy się do nas przystawiali.

- A ci, którzy tego nie robili? - Zapytał Mason.

Roześmiała się gardłowo.

- Nie było takich.

- Dobrze - powiedział Mason - zostaw swój adres i numer telefonu Delli Street, moją
wizytówkę masz. Na wypadek, gdybyś chciała do mnie zadzwonić dziś wieczorem, oto
numer agencji detektywistycznej Drake. To agencja detektywistyczna na tym samym
piętrze tego budynku. Paul Drake wykonuje dla mnie całą pracę śledczą. Są czynni
dwadzieścia cztery godziny na dobę. Zawiadomię ich, że jeśli zadzwonisz wieczorem mają
przekazać mi wiadomość.

- Jest pan bardzo miły - stwierdziła. - O... O zaliczce…

Mason skinął głową w stronę teczki, którą niosła.

- Ile pieniędzy na tym zarabiasz? - Zapytał.

background image

- Czasami całkiem niezłe pieniądze. Średnio sześćset lub siedemset dolarów miesięcznie.
Spłacam stare długi… Naprawdę otrzymałam spory cios finansowy… Mam w banku około
siedmiuset dolarów. Czy sto dolarów wystarczyłoby, jako zaliczka?

- Zarób pięć dolarów - powiedział Mason, uśmiechając się. - I daj mi na to czek. Wtedy
będziesz moją klientką. O honorarium możemy porozmawiać, gdy się dowiemy, o czym
mamy rozmawiać... Teraz zostaw mi tę chusteczkę. Tutaj, włóż ją do tej koperty, zaklej,
napisz swoje imię i nazwisko na zewnętrznej stronie, abyśmy mogli ją zidentyfikować.

Della Street wręczyła Gwynn Elston kopertę. Gwynn włożyła do niej chusteczkę,
zapieczętowała kopertę i podpisała swoim imieniem i nazwiskiem.

- I jeszcze raz w poprzek zaklejenia - powiedział Mason.

Gwynn Elston ponownie napisała swoje imię i nazwisko na zapieczętowanej klapie
koperty, następnie spojrzała w górę i powiedziała - Boże, panie Mason, robi pan to jakby
to był dowód w sprawie karnej.

- Być może - odparł Mason.

Potrząsnęła głową.

- Nie oskarżałbym go, nawet gdyby próbował mnie zamordować. Chcę tylko...Chcę się
dowiedzieć, z czym mam do czynienia.

- Jest pani dość odważną młodą kobietą - stwierdził Mason.

Otworzyła swoją książeczkę czekową, wystawiła czek na pięć dolarów, wręczyła go Delli
Street, po czym wstała, starannie wygładziła spódnicę na biodrach i uśmiechnęła się do
prawnika.

- W tym biznesie trzeba być odważnym - odpowiedziała mu. - Będę pana informować,
panie Mason.

Della Street wypuściła ją przez drzwi wyjściowe biura i odwróciła się do prawnika.

- Zadzwońmy do Paula Drake'a i poinformujmy go, Della. – Powiedział Mason. -
Poprosimy Johna Downeya, toksykologa, żeby przyjrzał się tej chusteczce. Na wszelki
wypadek, gdyby gorzki smak nie był tylko jej wymysłem. Paul może wysłać agenta do
laboratorium Downeya.

- Myślisz, że Grimes zrobiłby coś tak prymitywnego? - Zapytała Della Street.

background image

- Nie mogę ci odpowiedzieć - odparł Mason. - Mamy do czynienia z człowiekiem, który
stanowi niewiadomą. Będziemy musieli dowiedzieć się wiele o tej nieznanej osobie. I
będziemy musieli dowiedzieć się tego szybko.

- Chcesz, aby Paul Drake rozpoczął jakieś śledztwo w sprawie Frankline Gillett?

Mason potrząsnął głową.

- To byłoby wystawienie naszego klienta, Della. Paul mógłby zostawić jakiś ślad. Będziemy
mieć wolne ręce do dzisiejszego wieczoru... Wydaje mi się, że Gwynn Elston potrafi o
siebie zadbać. Myślę, że ona jest… Cóż, zna się na rzeczy.

- I - powiedziała Della Street z uśmiechem - nie można winić Felting Grimes za robienie
podchodów.

- Jestem jak Nell. - Mason uśmiechnął się. - Mam szerokie horyzonty.

- Zauważyłam jak na nią patrzyłeś, kiedy wychodziła - skomentowała Della Street.

- Zauważyłabyś - powiedział jej Mason. - Zawołaj Paula Drake'a i sprawdź, czy uda nam się
nakłonić Downeya do szybkiego raportu na temat testu na strychninę. Upewnij się, że nie
zużyje całej próbki do testu. Będziemy musieli zachować trochę dla dowodów.

Rozdział trzeci

O czwartej trzydzieści Della Street odebrała telefon i powiedziała – Chwileczkę - uniosła
brwi w zapytaniu i powiedziała – dzwoni doktor Downey.

Mason skinął głową, podniósł słuchawkę i powiedział - Cześć, John. Mówi Perry Mason.
Co znalazłeś?

- Otrzymałem kopertę od Paula Drake'a - powiedział dr Downey - z nazwiskiem Gwynn
Elston napisanym na odwrocie i jeszcze raz na klapce. Otworzyłem tę kopertę. Wewnątrz

background image

znajdował się pognieciony kawałek chusteczki. Odciąłem około jednej trzeciej tej tkaniny i
poddałem testowi na obecność strychniny.

- Co znalazłeś? - Zapytał Mason.

- Strychninę.

- Ile?

- Trochę więcej niż ślad. Mało tego do zmierzenia, ale na pewno na chusteczce była
strychnina.

- W porządku - powiedział Mason - ostrożnie zabezpiecz tę chusteczkę. Zachowaj ją w
oryginalnej kopercie. Badaną część włóż do innej zapieczętowanej koperty, zamknij w
sejfie i bądź przygotowany do zeznawania, jeśli będziesz musiał.

- O co w tym wszystkim chodzi? - Zapytał Downey.

- Jeszcze nie wiem - odpowiedział mu Mason.

Downey powiedział - Bałem się, że przynoszę ci złe wieści, bo zwykle jesteś obrońcą.

- Nie, to jest trochę inna sprawa - odparł Mason. - Próbuję kogoś chronić.

- Cóż, jeśli to Gwynn Elston - powiedział dr Downey - Lepiej otocz ją płotem, bo ktoś na
pewno umieścił strychninę tam, gdzie ją znalazła.

- Wielkie dzięki - powiedział mu Mason. - Po prostu trzymaj te dowody w miejscu, gdzie
nie mogą zostać zanieczyszczone i gdzie będziesz mógł je zidentyfikować, jeśli zajdzie taka
potrzeba.

Mason odłożył słuchawkę i powiedział - Cóż, Della, myślę, że to wystarczy. Dzisiaj
wieczorem będziemy musieli mieć dyżur. Zadzwoń do Paula Drake'a i poproś go, żeby
zszedł.

Kilka chwil później umówione pukanie Drake'a zabrzmiało w drzwiach prywatnego
gabinetu Masona. Della Street wpuściła go do środka. Drake spojrzał na Dellę Street z
uznaniem, powiedział - Cześć, ślicznotko - podszedł do dużego krzesła dla klienta,
rozciągnął się w swojej ulubionej pozycji i uśmiechnął się do Perry'ego Masona – Strzelaj.

- Spodziewam się dziś nagłego telefonu, Paul – ostrzegł Mason.

- Czy wiesz, o której godzinie?

background image

- Gdzieś między ósmą trzydzieści a dziewiątą trzydzieści. Od młodej kobiety, Gwynn
Elston.

- Takie było nazwisko na kopercie, którą zabrał mój agent do gabinetu doktora Downeya -
powiedział Drake.

Mason potwierdził.

- Dla twojej wiadomości, Paul, ta koperta zawierała chusteczkę z wyraźnymi śladami
strychniny.

- Och, och - powiedział Drake, a po chwili - Co to za babka, Perry?

Della Street wyciągnęła ręce wysoko do ramion, dłonie skierowała do siebie, a potem
zaczęła opuszczać ręce w serii falujących krzywizn.

- Coś w tym stylu, co? - Spytał Drake.

- Tylko bardziej - podkreśliła Della.

- Cholera, zawsze dostajesz klasę - narzekał Drake. - Jakaś kobieta dzwoni do mnie i chce,
żebym wykonał pracę w ramach obserwacji, albo coś zbadał, a ona zawsze jest jakąś
płaską babą z urojeniami, halucynacjami i frustracjami albo workiem cementu, który
zgorzkniał. Dziewczyny, które reprezentujesz mają aparycję, są miłe dla oka i...

- I na dłuższą metę zawsze wchodzisz na scenę - powiedział Mason - więc przestań
biadolić. Oto, co chcę, żebyś zrobił. Chcę, żebyś był w swoim biurze od ósmej rano. Chcę
mieć samochód z pełnym bakiem. Chcę, żebyś miał przynajmniej jednego człowieka, który
jest w stanie poradzić sobie ze wszystkim, co może się wydarzyć; dobrego, barczystego,
krzepkiego, o dwóch pięściach operacyjnego z doświadczeniem, który może przejąć
kontrolę nad sytuacją w przypadku, gdybyśmy musieli być brutalni.

- Możemy być zmuszeni do tego, by się sprężyć? - Zapytał Drake.

- Nie wiem - odpowiedział Mason.

- Gdzie będziesz? - Zapytał Drake.

- Dokładnie o ósmej trzydzieści Della Street i ja będziemy na kolacji w Hollywood Brown
Derby - powiedział Mason. - Możesz nas tam złapać.

background image

- Zawsze tak jest - powiedział Drake, szczerząc się do Delli Street. - Muszę być w biurze,
żeby odebrać telefon. Jeśli jestem głodny, mogę poprosić o hamburgery i kawę. Ty i Perry
będziecie siedzieć w Brown Derby i zajadać się jednym z domowych specjałów.

- Powodem tej strategii – oznajmił Mason - jest to, że stawia to Dellę i mnie kilka mil bliżej
miejsca przewidywanego działania. Może będziemy musieli szybko się stamtąd wydostać
i dotrzeć na miejsce akcji. W przypadku, gdy to zrobimy, chcemy wiedzieć, że podążasz z
posiłkami. Deszcz przestał padać, ale ziemia i ulice są mokre. Przewiduje się więcej
opadów. Nie lubię szybko jeździć po mokrych drogach.

- Wszystko to brzmi tajemniczo - powiedział Drake.

- Tak - powiedział Mason.

- Powiesz mi więcej?

Mason potrząsnął głową.

- Nie mogę. Nie teraz, Paul.

- Okej - powiedział z rezygnacją Drake. - Zagram na ślepo. Ale chcę poznać tę dziewczynę
Gwynn Elston, Perry.

- Poznasz - obiecał mu Mason.

Drake bez wysiłku podniósł się z krzesła, mrugnął do Delli Street i wyszedł z biura.

- Nie sądzisz, że coś się wydarzy przed ósmą trzydzieści? - Zapytała Della Street.

Mason potrząsnął głową.

- To wtedy jest jej spotkanie z panią Gillett, a Felting Grimes wyszedł dziś rano i nie będzie
go w domu.

Della Street powiedziała - Musisz oddać tej dziewczynie, że ma dużo odwagi, Perry.

Mason skinął głową.

- I - powiedziała Della Street - mam przeczucie, że jeśli sytuacja stanie się trudna, ta
dziewczyna sama może być dość niebezpieczna.

- Co masz na myśli? - Zapytał Mason.

- Cóż, nie urodziła się wczoraj.

background image

- Ile ona ma lat?

- Dwadzieścia cztery lub dwadzieścia pięć lat, ale słyszała wiele pytań i zna odpowiedzi.

- Jak wszyscy w dzisiejszych czasach - odparł Mason.

- Ale ta dziewczyna ma mnóstwo urody i coś w niej jest, coś w rodzaju…Słyszałeś, co
powiedziała, wszyscy robili podchody.

- Myślałem, że i tak wszyscy to robili - powiedział Mason.

Zaśmiała się.

- Oceniasz wszystkich według Paula Drake'a... Rozumiem, że pracujemy do ósmej
trzydzieści.

- Do ósmej - oznajmił Mason. - Potem wychodzimy z dużym wyprzedzeniem, abyśmy
mogli w Brown Derby czekać na telefon.

- Cóż - powiedziała mu Della Street - jeśli masz zamiar pracować po zamknięciu biura,
lepiej zabierzmy się do pracy nad streszczeniem Nelsona.

Mason skinął głową, spojrzał na zegarek i powiedział - Zamknijmy teraz biuro, zróbmy
półgodzinną przerwę na kawę, następnie przystąpimy do pracy nad streszczeniem.
Mason i Della Street pracowali do siódmej czterdzieści pięć. Potem prawnik wepchnął
obszerne akta z powrotem do teczki i przesunął ją w poprzek biurka. Della Street ze
znużeniem zamknęła swój stenograf, spojrzała na zegarek i powiedziała - Dziesięć minut
na pudrowanie nosa i wyjęcie płaszczy przeciwdeszczowych.

Punktualnie za pięć ósmą zamknęli biuro, zeszli do windy i gdy dotarli do biura Paula
Drake'a, spojrzeli na oświetlone drzwi. Mason powiedział do operatora centrali Drake'a -
Powiedz Paulowi, że jedziemy do Brown Derby. Będziemy tam od ósmej trzydzieści.

Operator skinął głową.

- Chce pan porozmawiać z panem Drake?

- Nie, to nie będzie konieczne - powiedział Mason, uśmiechając się. - To tylko sprawi, że
będzie zazdrosny. Powiedz mu, żeby dalej pracował.

background image

Wchodząc do Brown Derby dokładnie o ósmej dwadzieścia pięć, Mason powiedział do
głównego kelnera - Gus, spodziewam się kilku bardzo ważnych telefonów. Czy możesz
zorganizować, aby mnie szybko do nich poproszono?

- Zrobię to lepiej, panie Mason. Każę postawić telefon przy pańskim stole, a operator
centrali będzie panu dawał znać, gdy tylko nadejdzie połączenie.

- Tak będzie najlepiej, Gus. Dzięki - powiedział Mason.

On i Della Street siedzieli przy jednym z obudowanych stolików przy ścianie. Mason był
odwrócony plecami do jadalni. Della Street siedziała tam, gdzie mogła obserwować
wchodzących i wychodzących ludzi. Wypili po jednym koktajlu, a potem zjedli niespieszną
kolację. Była dziewiąta piętnaście, kiedy Mason podniósł słuchawkę i zadzwonił do Paula
Drake'a.

- Słyszałeś coś, Paul? - Zapytał, gdy detektyw był już na linii.

- Nic - powiedział Drake. - Siedzę nad tym.

- Cóż - powiedział mu Mason - będziemy marudzić przy likierach tutaj przez następne
dwadzieścia minut. Wtedy skontaktujemy się z tobą jeszcze raz.

Była dziewiąta czterdzieści, kiedy kelner dał znak Perry'emu Masonowi, żeby podniósł
słuchawkę. Prawnik to zrobił, a operator centrali powiedział - Pan Mason?

- Tak.

- Jest do pana telefon.

Chwilę później na linii pojawił się głos Drake'a.

- Właśnie dzwoniła twoja przyjaciółka, Perry.

Mason zesztywniał.

- Jakieś kłopoty?

- Była beztroska jak skowronek - powiedział Drake. - Chciała ze mną porozmawiać przez
chwilę. Chciała wiedzieć, gdzie jesteś, więc powiedziałem jej, gdzie czekasz i że może
zadzwonić do Derby, aby skontaktować się z tobą bezpośrednio. Potem przez kilka minut
rozmawiała o tym i owym. Chłopcze, ta dziewczyna ma taki uwodzicielski głos!

background image

- Mam nadzieję, że nie próbowałeś umawiać się z nią na późny wieczór - powiedział
Mason.

- Nie jestem taki nieokrzesany - powiedział mu Drake. - To jest propozycja biznesowa. Ale
chyba ją rozczarowałem. Ona ma taki głos, który wskazuje, że jest przyzwyczajona do
tego, że ludzie poddają się przez telefon.

- W porządku - powiedział Mason - odłóż słuchawkę. Pewnie próbuje zadzwonić do mnie.

- Zadzwoń do mnie i daj mi znać, czy mam czekać.

- Okej - powiedział Mason - ale prawdopodobnie wszystko w porządku.

Mason odłożył słuchawkę z powrotem na widełki i po niecałej minucie otrzymał kolejny
sygnał od kelnera.

Prawnik podniósł słuchawkę - Tak? - Usłyszał głos Gwynn Elston.

- Czy to pan Perry Mason, prawnik?

- Tak.

- Mówi Gwynn, panie Mason.

- Och, tak, gdzie jesteś?

- Jestem na stacji paliw na skrzyżowaniu dróg między Bur-bank i Chats-Worth. Jest tu
mała osada, Vista del Mesa. Jeśli chcesz, mogę ci podać numer.

- Mniejsza o to - powiedział Mason. - Chcę wiedzieć, jak wyszłaś z tego.

- Wszystko w porządku - powiedziała triumfalnie. - Udało mi się doskonale. Nikt niczego
nie podejrzewa.

- Jej męża nie było?

- Nie, oczywiście, że nie, ale powiedziała, że był spóźniony i nie mógł być o czasie, chociaż
wolałaby, żebym z nim porozmawiała; ale zdecydowali, że nie stać ich na to w tej chwili.
Mieli inne wydatki i nie chcieli ponosić kolejnych. Powiedziałem jej, że jest mi strasznie
przykro i wyszłam. Nie próbowałam więcej się dowiadywać, a ona nie była ani trochę
podejrzliwa. Jestem zadowolona, że udało mi się to zrobić. Byłem tam prawie godzinę,
próbując sprzedać jej pomysł na wypadek, gdyby później uznali, że ich na to stać. To
standardowa procedura. Była bardzo miła dla mnie.

background image

- Nie była podejrzliwa?

- Ani trochę. Wiesz, jak to jest, kiedy mówisz dobre, cholernie wielkie kłamstwo. Jakoś
czujesz, kiedy łapiesz na wędkę, a potem, kiedy nic nie ma, masz to niepokojące uczucie
zwątpienia.

- Wtedy amator próbuje szybko mówić i ukrywać słabe punkty, potem wpada w kłopoty,
mówiąc za dużo – powiedział Mason. - Mówisz jak wytrawny kłamca.

Zaśmiała się gardłowo.

- Jestem nim. Zdziwiłby się pan, ile razy dziewczyna musi kłamać w tym świecie, panie
Mason.

Dobrze - powiedział jej Mason - jesteś zadowolona, że wszystko jest w porządku. Wracasz
do swojego pokoju?

- Zgadza się.

- Mam dla ciebie wiadomość - powiedział Mason. - Ta próbka z chusteczki, którą
zostawiłaś, dała pozytywną reakcję.

Wahała się przez kilka długich sekund, po czym powiedziała powoli - Byłam prawie
pewna, że tak. Dowiedziałeś się o chińskie znaki?

- Jeszcze nie. Czy ta strychnina zmienia twoje plany? - Zapytał Mason.

- To mnie przeraża - powiedziała. - Wiem teraz, kim jest Felting Grimes. Ktoś powinien go
zabić. To byłby dobry uczynek.

- Nie mów tak - powiedział Mason.

- Nic na to nie poradzę. Mówię serio... I proszę posłuchać, panie Perry Mason, mam do
pana pretensje.

- Co to ma znaczyć? - Zapytał Mason.

- Myślałam, że zostawisz sprawy całkowicie mnie.

- Więc? - Zapytał Mason.

- Czy nie był pan odpowiedzialny za strażnika, który czekał przy bramie posiadłości
Baxterów?

background image

- Nie byłem - powiedział Mason. - Powiedz mi o nim.

- Och, daj spokój! - Powiedziała. - Nie musisz udawać przede mną. Ten człowiek był z
agencji detektywistycznej Drake’a i on był tam, aby mnie chronić.

- Opowiedz mi o nim - powiedział Mason, spoglądając na Dellę Street, trzymał słuchawkę
częściowo z dala od ucha, tak aby Della, pochylona do przodu i przytulona policzkiem do
policzka Masona, mogła usłyszeć, o czym się mówi.

- Cóż - powiedziała Gwynn - jest bardzo przystojny i bardzo, bardzo miły. Naprawdę
mogłabym na niego lecieć. Próbował udawać, że potrzebuje pomocy, ale nie udało mu się
mnie oszukać. Wiedziałam, że jest tam, by mnie chronić. Udawał, że stał na deszczu, ale
jego ubranie wcale nie było mokre.

- Gdzie on był, w rezydencji Gillettów?

- Nie. Był tuż przy bramie posiadłości Baxterów. Jego auto miało przebitą oponę, a
zapasowa też była przebita. Chciał dostać się do serwisu, żeby ktoś wyszedł i naprawił mu
oponę. Był naprawdę bardzo miły.

- Zatrzymałaś się i rozmawiałaś z nim?

- To on zatrzymał mnie. Użył reflektora, a potem pokazał mi swoją odznakę i powiedział,
że jest oficerem, że ma kłopoty i chce jechać ze mną aż do tego małego miasteczka Vista
del Mesa. Wiesz, to jest miejsce, z którego w tej chwili dzwonię.

- Podwiozłaś go? - Zapytał Mason.

- Zgadza się. Zatrzymał się na tej stacji obsługi, z której dzwonię. Ustalił z obsługą, że
wyjadą i przyholują jego samochód.

- A ty, co zamierzasz zrobić? - Zapytał Mason.

- Chyba pozwolę, by ten przystojny detektyw umówił się ze mną na randkę i jadę do
domu. Mam zamiar powiedzieć Nell, że boli mnie głowa i iść spać. Jeśli jutro rano mogę
zająć ci trochę czasu, chciałabym przyjść i omówić z tobą całą sprawę.

- W porządku - powiedział Mason - do zobaczenia jutro. A teraz wszystko w porządku?

- Och, absolutnie w porządku.

background image

- A teraz powiem ci jedną rzecz, Gwynn. Nie wychodź dziś wieczorem z nikim. Po
powrocie do domu porozmawiaj z Nell, a potem idź do łóżka. Jeśli Felting Grimes byłby
tam, kiedy przyjedziesz, albo, jeśli przyjdzie później, wyjdź natychmiast z tego domu.
Wskocz do samochodu, jedź gdzieś do motelu i zadzwoń do agencji detektywistycznej
Drake, gdy tylko zostaniesz zameldowana. Zrozumiałaś?

- Och, tak, panie Mason. Postanowiłam, że zrobię coś takiego na wypadek, gdyby było to
konieczne, ale Felta nie będzie w domu.

- Skąd wiesz?

- Wyjechał w jedną ze swoich podróży służbowych.

- A jak długo trwają te podróże?

- Zwykle około tygodnia, ale nigdy nie wiadomo. Wraca czasami niespodziewanie do
domu.

- To - powiedział jej Mason - może być jedna z nocy, kiedy wróci niespodziewanie do
domu. Przyjdź rano do mojego biura.

- O której?

Mason spojrzał na Dellę Street. Della, zmarszczyła brwi, próbując sobie przypomnieć
spotkania Masona na następny poranek, narysowała palcem wskazującym na obrusie
numer dziesięć i trzydzieści.

- Czy dziesiąta trzydzieści ci odpowiada? - Zapytał Mason.

- Dziesiąta trzydzieści? Tak, panie Mason.

- W porządku - powiedział jej Mason. - Będę na ciebie czekał i omówimy wtedy sprawę.

Prawnik zaczekał, aż odłożyła słuchawkę i zwolniła linię. Potem zadzwonił do biura Paula
Drake'a.

Paul - powiedział Mason, kiedy miał już na linii detektywa - Żaden z twoich ludzi nie
próbował mieć na oku mojego klienta, prawda?

- Gdzie?

- Przy posiadłości George'a Beldinga Baxtera w Vista del Mesa.

background image

- Cholera, nie, nigdy o tym nie słyszałem. Postępowałem zgodnie z instrukcjami. Mam
człowieka siedzącego tutaj w biurze, gotowego do działania, naładowanego jak
niedźwiedź. To wszystko, co zrobiłem. A, co?

- Myślę, że to tylko zbieg okoliczności - powiedział Mason. - OK, Paul. Odwołaj wszystko
na noc, ale daj znać operatorowi centrali, że jeśli Gwynn Elston zadzwoni, ma mnie
zawiadomić natychmiast. Myślę, że wszystko jest w porządku, ale lepiej trzymajmy rękę
na pulsie.

- Okej - powiedział Drake - mam teraz pozwolić temu agentowi odejść?

- Zgadza się. Powiedz mu, żeby poszedł do domu - powiedział Mason. - Nie będziemy
potrzebować żadnej silnej ręki.

Prawnik odłożył słuchawkę i zwrócił się do Delli Street. - Cóż - powiedział - równie dobrze
możemy nazwać to dniem. Myślę, że nasza gołąbka jest bezpieczny w nocy.

Della Street skinęła głową, po czym powiedziała – Mam przeczucie, że twoja gołąbka
mogłaby stoczyć niezłą bitwę, gdyby musiała.

- Prawdopodobnie – zgodził się Mason - ale myślę, że nie będzie musiała. Chodźmy.

Rozdział czwarty

O dziesiątej trzydzieści pięć Della Street powiedziała - Twój klient sprzedający książki z
żywą osobowością spóźnia się o pięć minut.

Mason zmarszczył brwi.

- Powinna tu być, ale chyba nie jest już tak zaniepokojona, skoro przestało być gorąco.

background image

- Cóż - powiedziała Della Street - moglibyśmy wykorzystać ten czas, odpisując na te dwa
listy, które nadeszły dziś rano.

- Dobry pomysł - stwierdził Mason.

Prawnik skończył odpowiadać na listy przed dziesiątą czterdzieści pięć. Spojrzał na
zegarek, potem na Dellę Street, zmarszczył brwi pytając - Gdzie ona mieszka, Della?

- Felting Grimes, 367 Mandala Drive.

- Mają telefon?

- Tak, mam tutaj numer.

- Zadzwoń do nich - powiedział Mason. – Zobaczmy, o co tym razem chodzi.

Della Street połączyła się, a po chwili powiedziała - Czy mogę prosić Gwynn Elston?
Zastałam ją, prawda?... Oh...Dziękuję…Mogę zapytać, kto mówi?... Dziękuję bardzo, pani
Grimes… Nie, nie ważne. Tylko jej przyjaciółka, dzwonię w sprawach czysto towarzyskich.
Nie zostawię żadnej wiadomości. Spróbuję ponownie później. Dziękuję.

Della Street odłożyła słuchawkę, zanim pani Grimes zdążyła coś dodać i powiedziała –
Rozmawiałam z Nelli Grimes. Chciała przyjąć każdą wiadomość; wydawała się dość
zaciekawiona i trochę natarczywa. Dla Twojej informacji, Gwynn Elston wyszła trochę
przed dziewiątą rano, a pani Grimes nie wie dokładnie, jaki był jej harmonogram ani gdzie
można się z nią skontaktować, ale myśli, że może panna Elston zadzwoni trochę później
rano i jeśli zostawię swój numer telefonu, przekaże jej.

Mason zmarszczył brwi w zamyśleniu.

- Trzymaj się, Della! Jeśli coś się stało tej dziewczynie, będę sobie pluł w brodę. W końcu,
wiesz, dodawanie strychniny do drinka…

- Ale była tam do dziewiątej rano - stwierdziła Della - albo na krótko przed dziewiątą.

- Tak mówi pani Grimes - odparł Mason. – Ja…

Telefon na biurku Delli Street zadzwonił ostro. Della Street podniosła słuchawkę i
powiedziała - Tak, Gertie. O, jest? Chwileczkę. - Odwróciła się do Perry'ego Masona
mówiąc - Twój zaginiony klient jest w biurze, cały i zdrowy. I - Della Street ciągnęła,
spoglądając na zegarek - dokładnie dwadzieścia minut spóźniony.

background image

- Powiedz jej, żeby weszła - powiedział Mason. - Prawdę mówiąc, możesz wyjść i ją
przyprowadzić, Della, wyjaśniając po drodze, że muszę raczej ostrożnie rozdzielać swój
czas, a kiedy umawiam się na spotkanie, to…

- Dam jej popalić. Jej nogi nie zrobią na mnie wrażenia!

I zniknęła. Minęły trzy minuty, gdy Della Street wróciła ciągnąc za sobą Gwynn Elston.
Mason spojrzał w górę i dostrzegł twarz Della Street, zobaczył szalony sygnał, który mu
dawała, szybko mrugając oczami, odwrócił się do Gwynn Elston.

- Cóż - powiedział Mason - wydaje się, że…

- Panna Elston ma poważne kłopoty – przerwała mu Della Street. Mason uniósł brwi.

- Myślę, że powinna pani usiąść, panno Elston - powiedziała Della Street - powiedz panu
Masonowi to, co właśnie mi powiedziałaś.

Mason, studiując białą, pociągłą twarz Gwynn Elston, powiedział - Zakładam, że pan
Grimes wrócił do domu niespodziewanie.

Potrząsnęła głową, chciała coś powiedzieć, zagryzła wargi, spojrzała na Dellę Street, po
czym powiedziała - Już nigdy nie będzie go w domu. On nie żyje.

- Kto nie żyje? Grimes?

Skinęła głową.

- No dobrze - powiedział Mason - skąd wiesz?

- Widziałam ciało.

- Kiedy?

- O... Jakieś trzy kwadranse temu.

- Poczekaj chwilę - powiedział Mason. - Rozmawiałem z jego żoną przez telefon niespełna
dziesięć minut temu, a ona…

- Ona nic o tym nie wie - powiedziała Gwynn Elston. - Nikt nie wie. Został zamordowany.

- Zabiłaś go?

Zaprzeczyła potrząsając głową.

background image

Lepiej mi o tym opowiedz - powiedział Mason - i nie trać czasu na histerię, nie szlochaj,
pośpiesz się. Zacznij mówić. Podaj mi tylko nagie fakty. Gdzie go widziałaś?

- W posiadłości George'a Beldinga Baxtera.

- Co tam robiłaś?

- Poszłam dowiedzieć się czegoś o oficerze, który dał mi broń zeszłej nocy.

- Broń! - Wykrzyknął Mason.

Skinęła głową.

- No dalej - powiedział ponuro Mason.

- Chcesz, żebym ci opowiedziała o broni, czy zaczęła od początku i…

- Zacznij od początku i mów szybko. Wyszłaś zobaczyć Gillettów. Pana Gilletta nie było w
domu. Pani Gillett powiedziała ci, że nie stać jej na przejęcie książek w chwili obecnej, bo
mieli inne wydatki. Byłaś tam prawie godzinę. Potem, co zrobiłaś?

- Wyszłam.

- W porządku - powiedział Mason - co się wtedy stało?

- Cóż, pamiętasz, że padało przez cały dzień. Przez cały wieczór mocno padało, a potem
przeszło w zimną mżawkę. Jechałam powoli i kiedy dotarłam do bram posiadłości
Baxterów, zobaczyłam, jak ta latarka włącza się i wyłącza i świeci prosto w moje oczy.

- Co zrobiłaś?

- Najpierw zaczęłam się zatrzymywać, a potem przypomniałam sobie różne rzeczy i...
Cóż, przyspieszyłam.

- I co wtedy?

- Wtedy ten mężczyzna wyszedł na ulicę, dokładnie przede mną z latarką świecącą w
moje oczy i prosto w moją przednią szybę. Więc zatrzymałam się.

- Co to za latarka? Ręczna czy…

- Jedna z tych ręcznych latarek, ale była potężna; taka, w której duże światło jest
zamontowane bezpośrednio na baterii i…

background image

- W porządku, zatrzymałaś się - powiedział Mason. - Co się wtedy zdarzyło?

- Ten człowiek miał tam swój samochód. Tył bagażnika był podniesiony. Powiedział mi, że
złapał gumę, nie ma lewarka i musi od razu dojechać do najbliższej stacji obsługi, żeby
przyjechać samochodem i zmienić oponę. Powiedział, że chce ze mną jechać. Był
przystojny, ale nie miał na sobie płaszcza przeciwdeszczowego, a jego ubrania były suche.
Do tego czasu deszcz zmienił się do zimnej mżawki, ale...To pewne, że nie stał tam długo.
Myślę, że siedział w swoim samochodzie i tylko czekał, aż przyjadę. Kiedy zobaczył
zbliżające się światła, wysiadł z samochodu i zaczął udawać.

- I co zrobiłaś?

- Trzymałam drzwi samochodu zamknięte i zaryglowane. Opuściłam szybę tylko o cal lub
dwa, żeby usłyszeć, co ma do powiedzenia. Widzisz, podrywano mnie na różne sposoby
i…

- Ośmielę się powiedzieć, że tak - przerwał Mason. - Nieważne. Miałaś opuszczone okno o
około półtora cala. Co się wtedy zdarzyło?

- Wyciągnął skórzane etui z kieszeni i pokazał mi odznakę, powiedział, że jest oficerem i
kazał mi otworzyć samochód. Odmówiłam, a on zaśmiał się nerwowo i powiedział:
„Słuchaj, nie mam całej nocy, aby tu stać i kłócić się z tobą. Nie zamierzam cię
napastować. Jestem oficerem. Dam ci mój pistolet i jeśli choćby trochę się do ciebie
przysunę, możesz zatrzymać samochód i kazać mi wysiąść”.

- I co zrobił?

- Włożył broń kolbą do przodu przez okno i spadła na siedzenie. – Powiedziała.

- Co zrobiłaś?

- Wzięłam broń, otworzyłam drzwi i kazałem mu wsiąść.

- I co?

- Potem zawiozłam go do tej małej osady, Vista del Mesa. To jest, och...Kilka mil od
posiadłości Baxterów. Była tam otwarta stacja obsługi, więc powiedział, że porozmawia z
pracownikiem o zmianie koła.

- W porządku - powiedział Mason - co dalej?

background image

- Cóż, zatrzymał się tam, a pracownik stacji naprawiał samochód, więc poszedł z
powrotem w kierunku toalety i wtedy do ciebie zadzwoniłam.

- A wtedy? - Zapytał Mason.

- Czekałam i czekałam, a on się nie pojawiał, więc w końcu podeszłam do mężczyzny ze
stacji benzynowej i zapytałam go, czy już się przygotował, aby pojechać i zmienić oponę w
samochodzie. Chciał wiedzieć, jaki samochód, a ja odpowiedziałam, że samochód
należący do mężczyzny, który właśnie z nim rozmawiał. Powiedział, że nikt z nim nie
rozmawiał, że widział mnie podjeżdżającą i zobaczył mężczyznę wysiadającego z
samochodu i obchodzącego tyły stacji w kierunku toalety, a potem był zajęty
samochodem, nad którym pracował i pomyślał, że nie chcemy żadnej usługi, więc nie
zwracał więcej uwagi.

- Dobrze, co wtedy zrobiłaś?

- Poprosiłem mężczyznę, żeby zajrzał do męskiej toalety.

- Nie było tam twojego przyjaciela?

Potrząsnęła głową.

- Mów dalej.

- Zajrzałam do toalety dla kobiet. Nie było go. Więc pojechałem w domu.

- A broń? - Zapytał Mason.

- Została na siedzeniu obok mnie.

- No dobrze - powiedział Mason. - Wróciłaś do domu. Teraz nie mamy dużo czasu.
Wyjaśnijmy to sobie. Co się stało?

- Cóż, widziałam się z Nell, powiedziałam jej, że strasznie boli mnie głowa i poszłam spać
i... No, zrobiłam, co mi kazałeś.

- I poszłaś do łóżka?

- Próbowałam, ale Nell weszła i powiedziała: „Spójrz tutaj, Gwynn, nie wiem, co w ciebie
wstąpiło, ale nie zachowujesz się tak jak ty i dla twojej informacji jesteś zepsutą
kłamczuchą. Teraz usiądź i powiedz mi, o co chodzi. Czy masz romans z moim mężem? A
jeśli tak, to czy jest to jedna z tych katastrofalnych rzeczy, która będzie oznaczać zerwanie

background image

naszego związku? Czy też jest to tylko przypadkowe oszustwo, które oboje możecie
wyrzucić z siebie, a ja udam, że nic nie wiem?

- Więc opowiedziałeś jej całą sprawę? - Zapytał Mason.

- Nie, nie zrobiłam tego - odparła. - Powiedziałam jej, że nie mam romansu, że jestem
trochę zaniepokojona, ponieważ zostałam zatrzymana przez funkcjonariusza, który dał mi
swoją broń, a potem odszedł i zostawił mi ją. Ale nie powiedziałem jej nic o moich
podejrzeniach, nic o tym, gdzie byłem, nic o tobie.

- I co dalej?

- Próbowała mnie przesłuchać. Powiedziała mi, że oficerowie nie podrzucają broni
dziewczynom i jest pewna, że Felt ma problem i że to ma związek ze mną. Chciała
wiedzieć, czy już mnie napastował i czy pozwoliłam mu dostać się do pierwszej bazy i…
Cóż, rozmawialiśmy tak przez chwilę, a potem wydawało się, że bardzo jej ulżyło.
Powiedziała: „W porządku, zrobię ci tosty z mlekiem i położę cię do łóżka i sama też się
położę”.

A potem? - Zapytał Mason.

- Zjedliśmy tosty z mlekiem, siedziałyśmy i rozmawiałyśmy przez chwilę, a ja położyłem
się spać i… Cóż, nie sądziłem, że będę w stanie zasnąć. Myślałam, że się będę budzić ze
zdenerwowania, ale nigdy w życiu nie spałam tak mocno. Wstałam rano, a Nell chciała
mnie jeszcze wypytać, powiedziała, że im więcej myśli o mojej historii z oficerem i bronią,
tym bardziej brzmi to podejrzanie i że myśli, że ją oszukuję.

- Więc co się stało?

- Wzięłam broń, pokazałem jej ją i... Cóż, wysunęłyśmy magazynek i zobaczyłyśmy, że
wystrzelono jeden pocisk.

- Jeden pocisk? - Zapytał Mason.

Przytaknęła.

- Śmiało - zachęcił Mason.

- Nic nie powiedziałam Nell. Próbowałam uznać to za rzecz oczywistą, ale zdecydowałam,
że lepiej dowiem się czegoś o tym oficerze; kim był, a jedyne miejsce, gdzie mogłabym
znaleźć trop, była posiadłość Baxterów. Najwyraźniej pracował tam nad sprawą.

background image

- Co zrobiłaś?

- Pojechałam do posiadłości Baxterów. Wiedziałam, że mam mnóstwo czasu, żeby tam
pojechać, zasięgnąć informacji, a potem wrócić, żeby się z tobą spotkać o dziesiątej
trzydzieści.

- Co się stało?

- Brama była otwarta. Wjechałam i podeszłam do domu. Zadzwoniłam dzwonkiem. Nikt
nie odpowiadał. Podjechałam samochodem za dom…

- Dlaczego samochodem? Dlaczego nie poszłaś?

- Bałam się psów. Chciałam być w samochodzie na wypadek, gdyby tam był pies.

- W porządku. Dalej.

- Jechałam do tyłu, bo nie chciałam parkować bezpośrednio na podjeździe, więc zaczęłam
zawracać i cofać. Pamiętasz, że wczoraj padał deszcz, więc trawa przy podjeździe była
mokra. Zjechałam tylnymi kołami trochę za daleko od podjazdu i jedna z opon wpadła w
poślizg; to znaczy, jedno z kół zaczęło się kręcić, kiedy próbowałem wyjechać. Więc
zostawiłam samochód właśnie tam, otworzyłam drzwi, wysiadłam i zaczęłam iść do
domu, a potem zobaczyłam stopę wystającą z wysokiej trawy tuż obok krzaków, zrobiłam
kilka kroków i dojrzałam nogę mężczyzny w spodniach i butach, a potem drugą jakby
podwiniętą. Rozchyliłam zarośla i stwierdziłam, że patrzę w martwą twarz Feltinga
Grimesa.

- Był martwy? - Zapytał Mason.

- Jak kamień. Zimny trup.

- Dotykałaś go?

- Tak, pochyliłam się i dotknęłam jego twarzy. Była zimna.

- Dlaczego pomyślałaś, że został zamordowany?

- W piersi miał dziurę po kuli - odpowiedziała.

- W porządku - powiedział jej Mason - kontynuuj. Posłuchajmy reszty. Co zrobiłaś?

background image

- Wpadłam w panikę. Pobiegłam z powrotem do samochodu, wsiadłam do niego i
próbowałam ruszyć. Koła kręciły się przez chwilę, po czym wjechałam na podjazd i
odjechałam stamtąd.

- A pistolet? - Zapytał Mason.

- Straciłam głowę przez tę broń. Wyhamowałam samochód tuż przed bramą posiadłości
Baxterów. Tam przy bramie rosły wysokie krzewy, wysiadłam z samochodu i rzuciłam
broń tak daleko, jak tylko mogłam. Potem znowu wsiadłam do samochodu i zaczęłam
jechać do domu Nell, żeby jej powiedzieć o… a potem przypomniałam sobie o spotkaniu z
tobą, więc…Cóż, oto jestem.

Mason spojrzał na swoją klientkę, a potem na Dellę Street i powiedział - Wiesz, Gwynn,
przypomniało mi się, co powiedziała o tobie twoja przyjaciółka, Nell Grimes.

- Co?

- Że jesteś zepsutą kłamczuchą.

Jej twarz się zarumieniła. Z oburzeniem zaczęła się podnosić, po czym usiadła sztywno na
krawędzi krzesła.

- Nie podoba mi się to, panie Mason.

- Ta twoja historia jest…

- To prawda - przerwała. - To, czego nie znoszę, to nazywanie mnie zepsutą kłamczuchą.
Jestem cholernie dobrym małym kłamcą i gdybym kłamała, wymyśliłabym historię, która
byłaby o wiele bardziej prawdopodobna niż ta, nie byłaby nawet śmieszna. Wiem, to
brzmi dziwnie, że policjant mógłby wrzucić broń przez okno mojego samochodu, do
ochrony przed jego zalotami, ale wiedział, że go nie wpuszczę, chyba, że zrobi coś takiego,
aby mógł wsiąść. Był zdesperowany… Mówię prawdę.

No dobrze - powiedział ponuro Mason. - Jesteś moją klientką. Będę musiał działać przy
założeniu, że mówisz mi prawdę. Jeśli mnie okłamujesz, fundujesz sobie bilet w jedną
stronę do komory gazowej. Czy to rozumiesz? Najdroższym błędem, jaki można popełnić,
jest okłamanie prawnika. To jest tak samo złe jak pacjent próbujący okłamać lekarza.
Rozumiesz to?

Przytaknęła.

background image

Mason powiedział - Nie ma czasu na przesłuchanie cię, ani na sprawdzenie tych rzeczy.
Będę zmuszony improwizować i to szybko. Będę musiał to zrobić zakładając, że mówisz
mi prawdę. Kiedy zacznę od tego założenia, muszę je realizować do końca. Jeśli mnie
okłamujesz, wszystko, co zrobię, uderzy jak bumerang. Wszystko, co zrobię, by cię
chronić, obróci się przeciwko tobie. Zrozumiałaś mnie?

Znów przytaknęła.

- Dobrze - powiedział Mason. - Masz listę potencjalnych klientów, którzy codziennie do
ciebie dzwonią?

- W niektóre dni przychodzi pocztą.

- Masz jakieś perspektywy teraz do przejrzenia?

- Tak, oczywiście. Mam przed sobą cały dzień.

- Wyjdź i zadzwoń do nich - poradził Mason.

- Ale czy nie powinnam... Czy nie musimy zgłosić znalezienia ciała i...

- Zrób dokładnie to, co powiedziałem - polecił jej Mason. - Wyjdź z biura. Zacznij dzwonić
do swoich klientów.

- A co z ciałem?

- Masz zgłosić znalezienie ciała. Zgłosiłaś to mnie. Jestem twoim adwokatem. Zajmę się
tym za ciebie.

Zrozum, nie chcę, żebyś robiła cokolwiek, co można by zinterpretować, jako ucieczkę.
Chcę, żebyś zajęła się swoimi sprawami i...

- I mam nie mówić Nell?

- Nie masz mówić nikomu - powiedział Mason. - Z powodu osobliwych okoliczności
śmierci, z powodu odkrycia przez ciebie możliwości, że Nell Grimes jest bigamiczną
małżonką i że Felting Grimes to w rzeczywistości Frankline Gillett, że pani Gillett jest
pierwszą żoną, a zatem prawną żoną. Musisz oddać się w moje ręce i postępować zgodnie
z moimi instrukcjami. Mówię ci, żebyś wyszła i zaczęła sprzedawać książki. Nie telefonuj
do Nell, nie kontaktuj się z nikim aż do końca dnia. Postępuj zgodnie ze swoimi
rutynowymi zwyczajami i idź do domu po zakończeniu codziennej pracy.

background image

- Jakby nic się nie stało?

- Tak jakby nic się nie stało - potwierdził Mason. - Jeśli nikt nie skontaktuje się z tobą
wcześniej, to albo ja albo ktoś będzie czekał na ciebie w domu Grimesów. A teraz do
roboty.

Gwynn Elston wstała, automatycznie wygładziła spódnicę na biodrach, ruszyła do drzwi,
odwróciła się, uśmiechnęła przez ramię do Perry'ego Masona i powiedziała - Szczerze
mówiąc, panie Mason, mówię panu absolutną prawdę. Gdybym kłamała, byłoby to o
wiele bardziej artystyczne.

- Miejmy nadzieję - powiedział Mason, kiedy wyślizgnęła się przez drzwi. Mason zwrócił
się do Delli Street. - Zejdź do biura Paula Drake'a. Powiedz mu, że chcemy znać nazwisko
funkcjonariusza, którego samochód został zaparkowany wczoraj wieczorem przy
posiadłości Baxterów. Chcemy to wiedzieć szybko i jako pierwsi. Chcemy też wiedzieć,
który pracownik stacji obsługi w Vista del Mesa wyjechał do posiadłości Baxterów i
zmienił oponę w samochodzie. Niech Paul Drake ruszy do akcji. Powiedz mu, żeby
wystawił wszystkich ludzi, którzy są potrzebni, a potem niech tu przyjdzie, żebym mógł go
wprowadzić w szczegóły.

- A co z ciałem? - Zapytała. – Jesteś…

- Zamierzam porozmawiać z porucznikiem Traggiem z wydziału zabójstw - powiedział
Mason. - Powiedz Gertie, żeby go połączyła, jak będziesz przechodzić przez recepcję.
Następnie udaj się do biura Paula Drake'a i załatw sprawę.

Della Street skinęła głową. - Już idę - powiedziała.

Mason poczekał, aż Gertie go połączy, po czym podniósł słuchawkę.

- Witam, poruczniku. Jak się masz? Tu Perry Mason.

- Tak powiedział mi operator centrali - powiedział porucznik Tragg sucho. - Zakładam, że
chcesz informacji?

- W tej chwili nie - powiedział Mason. – To ja chcę ci udzielić informacji.

- Jak miło z twojej strony - powiedział Tragg. - Mógłbym powiedzieć, że to raczej nowy
podstęp, panie Mason.

Mason powiedział - Tym razem chcę zgłosić coś, co jest ewidentnie morderstwem.

background image

- No, no - powiedział Tragg - przyjmujesz nowe podejście! Zazwyczaj pozwalasz nam
odkryć zwłoki, tylko po to, byśmy odkryli, że...Cóż, nie będziemy się teraz w to zagłębiać.
Czy może mi pan podać nazwisko zamordowanego człowieka?

- Wierzę - powiedział Mason - że zamordowany mężczyzna to Franklin Gillett. Mieszka na
Trilby Way, niedaleko Vista del Mesa. Dla twojej informacji, to nie daleko od dużej
posiadłości George'a Beldinga Baxtera, która jest, jak sądzę, otoczona ozdobnym
ogrodzeniem z kutego żelaza. Ciało pana Gilletta leży na trawie w pobliżu podjazdu z
przodu domu. Jest częściowo zasłonięty przez krzaki.

- A skąd to wszystko wiesz? - Zapytał Tragg.

- Mam klienta, który odkrył ciało.

- Gdzie jest teraz ten klient?

- Nie mogę ci powiedzieć, poza tym, że klient opuścił moje biuro.

- Nie ujdzie ci to na sucho - powiedział Tragg. - Chcemy przesłuchać tego klienta.
Sprowadź go lub ją z powrotem.

- Prawo wymaga, bym, jako adwokat zgłosił przestępstwo, gdy zostanie mi ono wskazane.
Prawo nie wymaga od mojego klienta składania żadnych oświadczeń poza informacją o
znalezieniu ciała, nie muszę też ujawniać tożsamości mojego klienta. Dziękuję bardzo,
poruczniku. To będzie wszystko.

Mason odłożył słuchawkę, zanim Tragg zdążył wygłosić jakikolwiek dalszy komentarz.

background image

Rozdział piąty

Paul Drake, poruszał się z niezręczną gracją, która sprawiała, że jego ruchy wydają się
spokojne, ale równie doskonale zsynchronizowane jak ruchy żonglera czy zawodowego
boksera, wtulił się w duży skórzany fotel dla klienta i powiedział - W porządku, Perry.
Postępowałem zgodnie z instrukcjami, a moi ludzie już pracują. Teraz chciałbym poznać
powód tego wielkiego poruszenia.

- Wyciągnij swój notatnik, Paul. George Belding Baxter ma duży dom na Trilby Way. To
tam zaparkował samochód zeszłej nocy. Co generalnie wiesz o Baxterze? Chcę to
wiedzieć natychmiast.

- Wielki sportowiec milioner - powiedział Drake. - Ma mnóstwo różnych rodzajów
inwestycji.

- Ile ma lat?

- Około pięćdziesięciu pięciu.

- Żonaty?

- Singiel. Cztery, pięć lat temu był skandal rozwodowy. Ex dostała niezłą ugodę, kilka
milionów dolarów.

- Dowiedz się o nim, co możesz - powiedział Mason.

- Coś jeszcze? - Zapytał Drake.

- Wiele więcej - odparł Mason. - Człowiek o nazwisku Frankline Gillett mieszka na Trilby
Way, ma dziecko Frankline Juniora, lat siedem; no i żonę. Został zamordowany wczoraj
wieczorem lub wcześnie rano, policja została powiadomiona, że ciało znaleziono w
posiadłości George'a Beldinga Baxtera.

- Do diabła! - Wykrzyknął Drake. - Kto zawiadomił policję?

- Ja.

- Ty? – Spytał z niedowierzaniem Drake.

background image

- Zgadza się.

Drake zaczął podnosić się z krzesła.

- Do cholery, Perry, nie możesz robić takich rzeczy.

- Nie mogę robić, jakich rzeczy?

- Zawiadomić policję o morderstwie, a następnie wezwać detektywa.

- A gdybym nie zawiadomił policji, to, co wtedy?

Drake spojrzał na niego z wyrazem skrajnej irytacji.

- Nie zamierzam się z tobą kłócić, tylko cię informuję.

- Dobrze, powiedziałeś mi – rzekł Mason. - A teraz coś dla twojej poufnej informacji. Mam
powody sądzić, że w zaroślach przy bramie może leżeć rewolwer kaliber trzydzieści
osiem…Narysuję ci szkic.

Mason pośpiesznie szkicował.

- Pistolet będzie gdzieś tutaj.

- Co mam zrobić? - Spytał Drake.

- Jedź tam - odpowiedział Mason. - Jeśli nie uda ci się wejść na teren, kręć się poza
ogrodzeniem i miej oko na ten obszar. Jeśli policja znajdzie tam broń, chcę o tym
wiedzieć.

- A jeśli nie?

- Jeśli tego nie zrobią - powiedział Mason - zapytaj policję, czy możesz wejść i przeszukać
teren. Oczywiście nie pozwolą ci, ale to da im do myślenia.

- Chcesz, żebym znalazł broń? - Zapytał Drake.

- Do diabła, nie - odparł Mason. - Nie chcę, żebyś znalazł tę broń! Pokazuję ci miejsce,
nawet nie chcę, żebyś szukał broni. Chcę, żeby policja znalazła tam broń. A kiedy to
zrobią, chcę o tym wiedzieć.

- Pewnego dnia dostaniesz bilet w jedną stronę do zakładu karnego – przepowiedział
Drake.

background image

- Nieważne - odparł Mason. - Rób, co ci każę. Chcę, żebyś uzyskał wszystkie możliwe
informacje o firmie Baxter i wszystkie możliwe informacje na temat Frankline Gillett.
Chcę, żebyś dowiedział się wszystkiego o morderstwie. Chcę, żebyś był tam w gotowości
do pracy. Policja będzie miała ci za złe, że tam jesteś. Będą mieli do mnie pretensje.
Będziesz musiał użyć dużo sprytu i sporo dyplomacji.

- Czy mam im powiedzieć, że wiedziałem o morderstwie i kto mnie zatrudnia?

- Powiedz im, że mówiłem ci o morderstwie i że cię zatrudniam - powiedział Mason. –
Kiedy tylko policja znajdzie tam broń, chcę to wiedzieć, natychmiast. Masz tu opis
samochodu, który chcę znaleźć. Zeszłej nocy, gdzieś między dziewiątą a dziesiątą, ten
samochód utknął przy bramie domu Baxterów. Należał do funkcjonariusza lub
prywatnego detektywa. Dowiedz się wszystkiego o tym samochodzie. Jeśli możesz,
uzyskaj markę opon na podstawie odcisków pozostawionych w miękkiej glebie na
poboczu drogi. Zbierz wszystkie wyrzucone paczki papierosów, cokolwiek, co może być
wskazówką. Potem obstawcie wszystkie stacje benzynowe w Vista del Mesa. Chcę, żebyś
porozmawiał z ludźmi, którzy pracowali tam zeszłej nocy. Chcę, żebyś znalazł tego, który
pamięta młodą kobietę, która została tam wystawiona przez swojego towarzysza. Chcę,
żebyś zdobył jego opis, jeśli to możliwe. I bądź cholernie pewny, że policja cię nie śledzi,
kiedy pojedziesz w to miejsce. W każdym razie sprawdź wszystkie stacje obsługi i
warsztaty holownicze w Vista del Mesa. Dowiedz się, kto zmienił oponę w tym
samochodzie, zdobądź numer rejestracyjny samochodu, kto był właścicielem i kto zlecił
naprawę. To może być niezła robota, ale chcę, żebyś zaangażował swoich ludzi do pracy i
zrobił to szybko. Skorzystaj z pomocy wszystkich ludzi, których potrzebujesz, aby
dokładnie i szybko zbadać teren.

- Moi ludzie zameldowali się w Vista del Mesa. Są w drodze. Zadzwonią po instrukcje.
Samochód złapał gumę?

- Zgadza się - potwierdził Mason. - Widocznie koło zapasowe było przebite. Ktoś namówił
pracownika stacji obsługi, żeby pojechał i naprawił oponę, albo założył nową, albo po
prostu napompował zapasową, aby mógł odjechać. Chcę się dowiedzieć, kim był ten
mężczyzna, i nie chcę, aby ktokolwiek wiedział, że jesteś…

Drzwi od sekretariatu otworzyły się i porucznik Tragg, z kapeluszem lekko przechylonym
na tył głowy, wszedł do gabinetu. Towarzyszył mu oficer w cywilu, który stał dwa kroki za
porucznikiem Traggiem i zachowywał ostentacyjnie milczenie.

background image

- Zgadza się, poruczniku - powiedział Mason sarkastycznie - zawsze możesz swobodnie
wejść bez pukania.

- Zawsze to robimy - powiedział wesoło Tragg. - Już ci to wyjaśniałem, Perry, szczególnie
przy takich okazjach. To zwiększa naszą efektywność.

- Nie marnowałeś czasu, żeby tu przyjechać - powiedział Mason. - Myślałem, że będziesz
w posiadłości Baxtera.

- Wiem, że tak - odparł Tragg. - Dlatego tu przyjechałem. Widzę, że masz tu swojego
detektywa, któremu niewątpliwie wydajesz polecenia.

- Zgadza się - potwierdził Mason - i myślę, że dałem mu je wszystkie. Śmiało i do dzieła,
Paul.

Tragg uśmiechnął się do Paula Drake'a i powiedział - Trzymaj się z daleka od kłopotów,
Paul. Chyba nie chciałbyś stracić licencji.

- Usiądźcie, panowie - zaprosił Mason.

- Nie mamy na to czasu - powiedział Tragg. - Chcę wiedzieć, kto jest pańskim klientem w
sprawie morderstwa Gilletta.

Mason potrząsnął głową.

- Nie muszę ci tego mówić.

- Zgaduję, że znasz prawo o robieniu z siebie współwinnego - powiedział Tragg.

- Jasne, że tak - odparł Mason. - Znam też prawo dotyczące doradzania klientom. I znam
prawo o ukrywaniu dowodów. Znam prawo dotyczące zgłaszania przestępstw.
Faktycznie, poruczniku, je panu wyjawiłem. Zgłosiłem morderstwo, kiedy nie musiałem.

- Och, tak zrobiłeś - powiedział Tragg. - Byłoby przestępstwem, gdybyś zatuszował
morderstwo, wiedząc, że zostało ono popełnione.

- Co masz na myśli mówiąc o wiedzy? - Zapytał Mason. - Nie widziałem żadnych zwłok.

- Wiedziałeś, że tam są.

- Ktoś mi powiedział, że tam są zwłoki.

- No cóż, to wystarczy.

background image

- Nie, nie wystarczy - zaprzeczył Mason. - To są pogłoski. Mogę wam teraz powiedzieć, że
na skrzyżowaniu siódmej i Broadway są zwłoki. Nie jesteś winny żadnej zbrodni, jeśli nie
podbiegniesz do telefonu, nie zadzwonisz na policję i nie powiesz: "Na rogu Siódmej i
Broadway jest trup".

- To, dlatego, że nie ma żadnych zwłok na rogu Siódmej i Broadway - zauważył Tragg.

- Skąd wiesz? - Zapytał Mason.

- Z powodu tonu twojego głosu, z powodu wielu rzeczy.

- Więc nie musisz tego zgłaszać na policję?

- Zgadza się.

Mason powiedział - Wtedy pojawia się pytanie, jak dokładnie dana osoba może ocenić
ton głosu innej osoby. Żałuję, że nie pomyślałem o tym trochę wcześniej, poruczniku,
ponieważ teraz, kiedy pan o tym wspomniał, zaczynam myśleć, że ton głosu mojego
klienta był taki, że…

- Wiem, wiem - przerwał Tragg. - Właściwie to tylko składam ci sąsiedzką wizytę, Perry,
bo chciałbym cię mieć pod ręką. Nie chciałbym, żebyś zamknął się w miejscu, w którym
nie byłbyś w stanie utrzymywać kontaktu z otoczeniem. To by ci przeszkadzało, a ja bym
za tobą tęsknił.

- Ja też bym za tobą tęsknił - oznajmił mu Mason. - Zawsze lubię mieć przyjaciół
policjantów, którzy mogą wpaść i powiedzieć mi, jakie jest prawo.

- I - powiedział Tragg - z chwilą, gdy zaczniesz pomagać mordercy...

Mason uśmiechnął się.

- Wtedy stanę się współwinnym. Ale przejrzyj kodeks karny, poruczniku, i powiedz mi,
jeśli znajdziesz wszelkie przepisy, które stanowią, że nielegalne jest pomaganie niewinnej
osobie, która została niesłusznie oskarżona o morderstwo.

- Mówię o winnej osobie - powiedział Tragg.

- A ja mówię o niewinnej.

- Dobrze - powiedział Tragg - będę się zbierał, Mason. Wpadłem by złożyć wyrazy
szacunku.

background image

- I zobaczyć, czy uda ci się przyłapać mojego klienta na wychodzeniu z budynku -
stwierdził Mason.

- To też - powiedział Tragg. – Śledziliśmy to miejsce tak szybko, jak się dało, ale biorąc pod
uwagę warunki drogowe i w ogóle, myślę, że twój klient prawdopodobnie wymknął się
nam z rąk. W końcu trochę trudno jest poprosić funkcjonariuszy, aby obserwowali ludzi
wychodzących z ruchliwego biurowca i dostrzegli każdego, kto wygląda jak klient
Perry'ego Masona.

- Czy to właśnie zrobiłeś? - Zapytał Mason.

- Och, poradziliśmy sobie lepiej - powiedział Tragg. - Wiesz, Mason, nie jesteśmy aż tacy
tępi. Wyrzuciliśmy nasze sieci.

- Złowisz jakąś rybę? - Zapytał Mason.

- Za dużo - przyznał Tragg, uśmiechając się. - Chłopcy je teraz sprawdzają. Mają
prawdopodobnie tuzin zirytowanych klientów, którzy przeklinają policję z góry na dół.
Kiedy starasz się dobrze egzekwować prawo, obywatele się wściekają. Kiedy go nie
egzekwujesz, piszą listy do gazet, domagając się porządku.

Mason był zamyślony.

- Obawiam się, że nie doceniłem pana, poruczniku. Myślałem, że pędzisz do posiadłości
Baxterów.

- Och, to też robimy - powiedział porucznik Tragg. - Obejmujemy wiele terenów. Ten
konkretny pas wzdłuż Trilby Way znajduje się w granicach miasta, a zatem w naszej
jurysdykcji i musimy być odpowiednio skuteczni. Byłbym tu trochę wcześniej, tylko, że
osobiście musiałem prowadzić sporo rozmów telefonicznych. Obsługa windy może nam
trochę pomóc. Mamy wszystko pod kontrolą, Perry. Dorwiemy go.

- Jestem pewien, że tak - powiedział Mason zamyślony.

- Chciałbym cię zapytać o jedną rzecz - ciągnął Tragg. - Skąd twój klient wiedział, że w
posiadłości Baxter doszło do morderstwa?

- Nie jestem pewien, czy mój klient to wiedział - powiedział Mason. – Ktoś mógł
powiedzieć mojemu klientowi, że jest tam ciało, a mój klient mógł powiedzieć mi, a ja
mogłem doradzić mojemu klientowi, że najlepszą rzeczą, jaką należy zrobić, jest
powiadomienie policji.

background image

- To, oczywiście, jest możliwe - powiedział Tragg. - Ale nie wydaje mi się to
prawdopodobne.

- Gdyby mój klient zamordował tego człowieka - powiedział Mason - to nie
zawiadomiłbym policji. Po prostu doradziłbym mojemu klientowi, że nie ma potrzeby
składania jakiegokolwiek oświadczenia, które mogłoby być obciążające i uznałbym, że
oświadczenie mojego klienta zostało mi złożone w profesjonalnym zaufaniu.

Tragg, marszcząc czoło, powiedział - W tych okolicznościach, Perry, jedyne, co przychodzi
mi do głowy, to fakt, że istnieje jakiś dowód, którego boisz się poszukać, ale bardzo zależy
ci na tym, żeby policja się nim zajęła, zanim coś mu się stanie. To, jaki to byłby dowód?

- Jestem pewien, że nie wiedziałbym - powiedział Mason.

Tragg zwrócił się do oficera po cywilnemu i powiedział w zamyśleniu - To może być
narzędzie zbrodni, wiesz, Jim…Cóż, myślę, że zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy.
Jedźmy w kierunku Vista del Mesa i zobaczmy, co możemy odkryć. Miło było cię widzieć,
Mason.

- Wielkie dzięki za przyjście - odpowiedział mu Mason.

- Żaden problem. Zawsze lubię wpadać, kiedy jestem w sąsiedztwie.

Tragg i funkcjonariusz wyszli z biura.

background image

Rozdział szósty

Mason powiedział do Delli Street - Tragg miał czas, żeby wynieść się z okolicy. Mógł
oddelegować kogoś do śledzenia mnie. Jednak bardzo chciałbym porozmawiać z panią
Felting Grimes. Więc lepiej weź samochód i…

Mason urwał, kiedy gorączkowo zadzwonił telefon, seria szybkich, krótkich dzwonków
wskazywała, że dziewczyna przy centrali próbowała dać mu jakiś sygnał. Zanim Mason
zdążył coś więcej niż tylko skinąć na Dellę Street, żeby odebrała telefon, drzwi się
otworzyły, porucznik Tragg i policjant po cywilnemu wrócili do biura. Tym razem mieli
między sobą Gwynn Elston.

- Pomyślałem, że mógłbym cię zaskoczyć, wracając tak szybko - powiedział radośnie
porucznik Tragg. - Otóż, ta młoda kobieta to panna Gwynn Elston, Perry. Zastanawiam
się, czy możesz ją zidentyfikować.

Mason, którego twarz była drewnianą, pozbawioną wyrazu maską, powiedział -
Dlaczego? Czy ona chce zrealizować czek?

- Zgodnie z odcinkiem w jej książeczce czekowej - powiedział Tragg - wystawiła już czek,
czek dla Perry'ego Masona na pięć dolarów. To było wczoraj.

- Nie miałeś prawa zaglądać do jej książeczki czekowej czy torebki bez nakazu - oświadczył
Mason.

- Wiem - powiedział Tragg. - Myślę, że czasami popełniamy małe błędy, ale widzisz, było
dość ważne, żebyśmy się o tym dowiedzieli i… Oczywiście nie zamierzamy używać tego,
jako dowodu, Perry.

- Właśnie o to chodzi - powiedział Mason. - Myślisz, że przyłapałeś mnie na jakimś
zawodowym wykroczeniu, bo nie zgłaszam przestępstwa nawet na podstawie dowodów
ze słyszenia, a potem idziesz i łamiesz wszystkie prawa dotyczące przeszukania i
konfiskaty i nic sobie z tego nie robisz.

- Działamy w interesie wymiaru sprawiedliwości - powiedział Tragg.

- A skąd wiesz, że ja nie? - Zapytał Mason.

background image

- To jest pytanie, które chciałbym z tobą omówić - powiedział Tragg. - Ta młoda dama
wydaje się być wyjątkowo powściągliwa w kwestii, dlaczego dała ci czek na pięć dolarów i
gdzie była w ciągu ostatniej godziny i tak dalej.

Mason powiedział - Czy nie usiądziecie?

Tragg zwrócił się do Gwynn Elston i powiedział nieżyczliwie - Lepiej niech pani usiądzie,
proszę pani. My postoimy.

- Co spowodowało tę wizytę, poruczniku? – Zapytał Mason.

- Wiesz, na tym polega problem z wami, błyskotliwymi ludźmi. Jesteś kimś w rodzaju
geniusza, Perry i myślisz tylko w kategoriach błysku i blasku, nie doceniasz starego,
dobrego, uczciwego, wytrwałego wysiłku. Weźmy na przykład tę młodą kobietę. Gdy
tylko zadzwoniłeś, że zgłaszasz przestępstwo, podjęliśmy kilka rutynowych środków
ostrożności. Zatelefonowaliśmy do firmy taksówkarskiej, która ma postój przed
budynkiem i kazaliśmy im nadać przez radio, że każda taksówka, która w ciągu ostatnich
piętnastu minut odebrała należność przed tym budynkiem, ma się zgłosić telefonicznie.
Następnie zadzwoniliśmy na dwa parkingi w okolicy i powiedzieliśmy, że każda osoba,
która zaparkowała samochód i zostawiła go tam w ciągu mniej niż godziny, zostanie
zatrzymana, gdy przedstawi swój bilet parkingowy, zwłaszcza, jeśli wydaje się, że się
spieszy. Oczywiście, to zły sposób na robienie tych rzeczy, jeśli chodzi o public relations.
Musieliśmy sprawdzić dwie taksówki, które odjeżdżały stąd. I jeden biedaczysko, jak
sądzę, spóźnił się na samolot. Grozi, że pozwie miasto, policję, komendanta i firmę
taksówkarską… ale musieliśmy go sprawdzić. Staraliśmy się, aby było to jak najbardziej
bezbolesne…problem polegał na tym, że nie miał wystarczająco dużo czasu, aby dostać
się na lotnisko. Potem było tuzin ludzi zatrzymanych na dwóch parkingach i wszyscy darli
się wniebogłosy. Zeszliśmy tam i szybko ich przesiewaliśmy, aż dotarliśmy do tej młodej
kobiety. Ta młoda kobieta nie opowiedziała zbyt przekonującej historii. Nie jest zbyt
dobrą kłamczuchą. Myślę, że jest miłą dziewczyną i nie ma za dużo praktyki. Więc po tym,
jak spojrzeliśmy na jej prawo jazdy, obejrzeliśmy samochód i zaczęliśmy zadawać jej
pytania, ona nagle powiedziała, że nie odpowie na żadne pytania, dopóki nie zobaczy
swojego adwokata. Więc kiedy otworzyła torebkę i pokazała nam swoje prawo jazdy,
spojrzeliśmy na książeczkę czekową i znaleźliśmy odcinek z wczorajszą datą, który
wskazywał, że zapłacono pięć dolarów Perry'emu Masonowi. Teraz, dodając dwa do
dwóch, po prostu zdecydowaliśmy, że być może ta młoda kobieta powiedziała ci o ciele

background image

Frankline Gilletta przebywającym w domu George'a Beldinga Baxtera, więc naturalnie
chcielibyśmy wiedzieć, skąd wiedziała o ciele.

- Więc zapytałeś ją? - Dociekał Mason.

- Zrobiliśmy to, a ona powiedziała, że będzie musiała z tobą porozmawiać.

- Uznałeś, że czek na pięć dolarów będzie stanowił moje wynagrodzenie w sprawie o
morderstwo?

- Wcale nie - powiedział Tragg, uśmiechając się. - Ten czek był wczoraj. Konsultowała się z
tobą w sprawie drobnych kłopotów i do dzisiaj ten mały kłopot przerodził się w
morderstwo.

Mason zerknął na Gwynn Elston. Jej oczy były wymowne i błagalne. Mason prawie
niezauważalnie potrząsnął głową.

- Jaka jest odpowiedź? – Spytał Tragg.

- Panna Elston - powiedział Mason - jest moją klientką. Chcę z nią porozmawiać na
osobności.

- Obawiam się, że nie możemy tego teraz załatwić - powiedział porucznik Tragg. - Jeszcze
jej nie oskarżono, ale przesłuchujemy ją i jestem pewien, że prokurator też będzie chciał
ją przesłuchać. Hamilton Burger, nasz prokurator okręgowy, bardzo negatywnie oceniłby
sytuację, gdybym pozwolił ci na prywatną rozmowę z nią w tej chwili.

- Więc jest zatrzymana?

- Jest w areszcie śledczym - powiedział Tragg. - Słuchaj, Perry, nie chcemy być
niesprawiedliwi w tej sprawie. Oto młoda, atrakcyjna kobieta, która odmawia odpowiedzi
na pytania. Już na pierwszy rzut oka widać, że to jest podejrzane.

- To - powiedział Mason - jest wynikiem próby współpracy z policją. Gdybym poczekał pół
godziny, a potem zadzwonił do ciebie…

- Wtedy ukryłbyś dowody - przerwał Tragg. - Sprytny z ciebie gość, Perry. Znasz się na
tym. Możesz poradzić klientce, aby zrobiła wszystko, co chroniłoby jej prawa
konstytucyjne, ale jeśli chodzi o ciebie, jako prawnika, poinformowano cię, że popełniono
morderstwo, twoim obowiązkiem było natychmiastowe przekazanie informacji policji.
Chciałeś zachować czyste ręce, więc zadzwoniłeś do nas i jednocześnie usunąłeś pannę

background image

Elston z biura. Jest tak, jak mówię, Perry. Wy, błyskotliwi ludzie czasami nie doceniacie
efektu policyjnej rutyny, po prostu dobrej, staroświeckiej pracy i metodycznego myślenia,
w odróżnieniu od genialnego myślenia.

Mason zwrócił się do Gwynn Elston.

- Panno Elston - powiedział. - Mówię, jako twój adwokat, radzę nie odpowiadać na żadne
pytania i nie składać żadnych oświadczeń, dopóki nie będę miał okazji przyjrzeć się
sytuacji… Chcę ci powiedzieć, że badam tę sytuację. Oczekuję, że w ciągu najbliższych
kilku godzin dowiem się o niej jak najwięcej. Porucznik Tragg będzie traktować cię jak
ojciec. Funkcjonariusze powiedzą ci, że na pewno nie chcą popełniać niesprawiedliwości i
jeśli jesteś niewinna, to z pewnością nie będą narażać cię na rozgłos w gazetach.
Powiedzą ci, że jeśli potrafisz wyjaśnić swoje działania w ciągu ostatnich dwudziestu
czterech godzin z przyjemnością cię wypuszczą. Powiedzą ci różne rzeczy, aby spróbować
zmusić cię do rozmowy. Po prostu nic nie mów. Nie mów ani słowa. Siedź cicho. Powiedz,
że ja będę mówić za ciebie.

- Cóż - powiedział Tragg, wzdychając - to wszystko, co musieliśmy wiedzieć, Perry.
Chcieliśmy tylko mieć pewność, że to klient, który powiedział ci o morderstwie. Obawiam
się, że będzie pani musiała jechać z nami, panno Elston.

Gwynn powiedziała - Panie Mason, czy mogę...

- Nie możesz - przerwał porucznik Tragg. - Jesteś podejrzana o morderstwo pierwszego
stopnia.

- I - powiedział Mason - masz zawsze prawo do pomocy adwokata, panno Elston.

- Po tym jak zostanie zaaresztowana - powiedział Tragg. - Teraz zabieramy ją do komendy
na małe przesłuchanie.

- Pamiętaj - powiedział Mason do Gwynn - nie udzielaj żadnych odpowiedzi. Bez względu
na to, jakie pytania zadają, nie odpowiadaj; nawet na najprostsze pytania. Nie mów im,
gdzie mieszkasz, nie mów im nic. - Mason położył subtelny nacisk na słowa: "Nie mów im,
gdzie mieszkasz.”

Porucznik Tragg otworzył drzwi wyjściowe i skinął na policjanta.

background image

- W porządku - powiedział - zabieramy ją ze sobą. Nie lubię tego robić atrakcyjnej, młodej
kobiecie, ale jeśli nie przyspieszy naszego śledztwa, może być przetrzymywana przez
dłuższy czas.

Mason powiedział - Nawet nie podawaj im pory dnia, panno Elston. Pani prawa
konstytucyjne zostały naruszone. Przeszukali pani torebkę bez uzasadnionej przyczyny.

Tragg uśmiechnął się do Masona przez ramię i powiedział - Mamy teraz uzasadniony
powód, Perry - i wyszedł na korytarz.

Mason zaczekał, aż oddalili się od drzwi, po czym powiedział do Della Street - Zejdź na dół
i weź mój samochód, Della. Uruchom silnik i stój na parkingu do dziesięciu minut.
Dokładnie za dziesięć minut podjedź do wejścia do budynku.

- Jeśli nie znajdę miejsca, gdzie mogłabym się zatrzymać...

- Nie musisz - powiedział Mason. - Będę czekał przy krawężniku. Ty prowadzisz, a ja
wskakuję.

- Rezydencja Felting Grimes? - Zapytała Della Street.

- Dokładnie - powiedział Mason. - To jedyne miejsce, w którym jesteśmy o krok przed
policją. Będziemy musieli utrzymać tę przewagę.

- Ale nas dogonią?

- Och, jasne, dogonią nas - powiedział Mason. - Jedyne, na co możemy liczyć, to, że uda
nam się zdobyć kolejny trop, gdy już tam będziemy, co pozwoli nam wyprzedzić ich o
kolejny krok…W porządku, Della, spójrz na zegarek; przejedź obok wejścia do biurowca za
dokładnie dziesięć minut.

background image

Rozdział siódmy

Della Street zatrzymała samochód przy krawężniku przed rezydencją Grimesów pod
adresem 367 Mandala Drive.

- Żadnych notatek - powiedział Perry Mason przytrzymując jej otwarte drzwi.

Wysunęła się spod kierownicy, przesunęła się po siedzeniu, pokazując Masonowi kuszący
błysk pięknych nóg, po czym stanęła na chodniku, strzepując spódnicę.

- Dobra, szefie, chodźmy.

Weszli na kamienną kostkę. Della Street zapytała cicho - Ile zamierzasz jej powiedzieć?

- Nie wiem - powiedział Mason. - Zamierzam improwizować i zobaczymy, co się wydarzy.

Mason nacisnął dzwonek u drzwi. W drzwiach pojawiła się Nell Grimes.

- Dzień dobry - powiedział Mason. - Nazywam się Mason. Jestem prawnikiem. To jest
panna Della Street, moja sekretarka. Chcielibyśmy wejść i porozmawiać z panią przez
chwilę, jeśli nie ma pani nic przeciwko temu.

- Perry Mason! - Zawołała, a jej oczy rozszerzyły się.

- Zgadza się - potwierdził Mason.

- Jak wspaniale! Czytałam o panu w gazetach, a pańska twarz jest mi znajoma z zdjęć.
Proszę, niech pan wejdzie.

Poprowadziła do salonu. Mason wyjaśnił - Chciałbym zadać ci pytania. Obawiam się, że
będziesz musiała mi zaufać.

- Śmiało - powiedziała. - Pytaj mnie, o co chcesz. Chętnie ci pomogę, jeśli będę mogła.

- Pytania - sprecyzował Mason - dotyczą Gwynn Elston.

Pani Grimes dała wyraz zaskoczeniu.

- Gwynn! Co u licha, co ona zrobiła?

background image

- Zdaje się, że panna Elston mieszkała u ciebie - powiedział Mason.

- Tak. Ma swój pokój i je tu śniadania. Czasami zapraszamy ją na kolację. Ale ustalenia
finansowe dotyczą pokoju i śniadania.

- Sprzedaje książki?

- Tak.

- Wiesz coś o tym, gdzie była zeszłej nocy?

- Ostatniej nocy - powiedziała Nell Grimes, ostrożnie dobierając słowa - była na bardzo
tajemniczej misji.

- Czy powiedziała ci coś o zatrzymaniu przez funkcjonariusza?

- Opowiedziała mi historię o oficerze, który zatrzymał jej samochód i rzucił jej broń na
kolana, aby mogła ją mieć do obrony na wypadek, gdyby...Zachował się nieelegancko.

- Uwierzyłeś w tę historię?

- Absolutnie nie.

- Przyjaźnisz się z panną Elston?

- Znam ją od lat. Jest moją najbliższą przyjaciółką.

- Czy kiedykolwiek cię okłamała?

- Raz czy dwa, tak. I ja też, ale tym razem...Cóż, tym razem było inaczej.

- Pokazała ci broń?

- Tak.

- Wyjęłaś magazynek, aby go zobaczyć?

- Tak.

- Czy zauważyłaś w nim coś niezwykłego?

- Na niebiosa, panie Mason, nie znam się na broni na tyle, żeby odróżnić zwykłą od
niezwykłej. Gwynn wie coś o broni, ale ja nic o niej nie wiem; poza tym, co mi
powiedziała.

- Co ci powiedziała?

background image

- Powiedziała, że w magazynku jest pusta komora. Sama widziałam jeden z pocisków,
który miał takie małe wgłębienie w środku, co moim zdaniem oznacza, że pocisk został
wystrzelony. To wszystko, co wiem na ten temat, poza historią, którą opowiedziała mi
Gwynn o tym, że ktoś dał jej broń, żeby się broniła, a potem uciekł i zostawił ją z nią.

- I nie uwierzyłaś w tę historię?

Nell Grimes potrząsnęła głową.

- Przepraszam, nie zamierzam pana okłamywać, panie Mason. Nie uwierzyłem w tę

historię.

- Czy kiedykolwiek przyszło ci do głowy, że ktoś mógł popełnić przestępstwo z użyciem tej
broni, wiedział, że jest trefna i chciał się jej pozbyć?

Pomyślała przez chwilę, po czym powiedziała - Nie, nie przyszło mi to do głowy. Będę z
panem szczera, panie Mason, pomyślałam, że Gwynn znalazła się w jakimś kłopocie i
wymyśliła tę historię o oficerze by ją wypróbować na mnie, żeby sprawdzić, czy to
przejdzie.

- Dałaś jej jakiś znak, że jej nie wierzysz?

- Oczywiście, że tak. Zna mnie na tyle dobrze, aby wiedzieć, że nie łyknęłam tego ani na

moment.

- W takim razie skąd wzięła tę broń, wiesz?

Potrząsnęła głową.

- Gdzie jest teraz broń?

- Gwynn zabrał ją ze sobą.

- Czy wiesz, gdzie jest Gwynn?

- Nie, nie miałam od niej wiadomości, odkąd wyszła dziś rano. Był do niej telefon…
dzwoniła jakaś kobieta o atrakcyjnym głosie, która nie chciała zostawić swojego numeru.

- Czy twój mąż jest w domu?

- Nie. Jest w podróży. Czasami wyjeżdża na dwa lub trzy tygodnie. Felt; mój mąż ma na
imię Felting, ale wszyscy nazywają go Felt; jest często poza domem. Wyjechał wczoraj w
podróż służbową. Powiedział, że nie będzie go przez tydzień.

- Dużo podróżuje?

- Tak.

background image

- Samolotem?

- W większości przypadków tak. Jednak on ma swój samochód, a ja swój.

- Gdzie jest teraz jego samochód? - Zapytał Mason.

- Przypuszczam, że na parkingu lotniska. Wyjechał wczoraj rano. Dlaczego zadajesz mi te
wszystkie pytania?

- Staram się zebrać wszystkie informacje o Gwynn Elston.

- Co ma z tym wspólnego mój mąż?

- Najwyraźniej nic.

- Jest jedna rzecz, panie Mason… Nie wiem, czy powinnam o tym mówić.

- O czym?

- Dobrze… poszła wczoraj rano do apteczki i wzięła tabletki strychniny. Bóg wie, po co.

- Trzymasz strychninę w apteczce?

- Tak. Nie ma dzieci. Mieliśmy trochę problemów ze szczurami i wymieszałam je z
mięsem.

- Gwynn o tym wiedziała?

- Tak.

- Kiedy wzięła tabletki?

- Wczoraj rano. W każdym razie wtedy znalazłam je w jej pokoju.

- Gdzie?

- Na biurku.

- Spytałaś ją o nie?

- Nie. Po prostu odłożyłam je z powrotem na miejsce. Chciałam ją zapytać, ale wypadło mi
to z głowy. Trochę się zachowywała… Cóż…nie normalnie. Okłamała mnie. Jestem prawie
przekonana, że ona i mój mąż mieli potajemny romans… W końcu, jeśli tak,
przypuszczam, że nie można ich za to winić. Jest atrakcyjna i zawsze była ekshibicjonistką.

background image

Uwielbia obcisłe swetry i krótkie spódniczki, a czasami leży na wpół ubrana. I oczywiście
Felt zauważa takie rzeczy. Wszyscy mężczyźni to robią.

Mason powiedział - Proszę posłuchać, pani Grimes, wyłożę kilka kart na stół. Gwynn ma
kłopoty.

- Jakie kłopoty?

- Na razie nie wiem, na ile to poważne. Policja ją przesłuchuje. Chcę żebyś mi pomogła.

- Ale co mogę zrobić? Powiem prawdę. Nie zamierzam kłamać… Nie może mi pan
powiedzieć nic więcej, panie Mason? A dlaczego policja?

Mason powiedział - Chcę uzyskać wszystkie możliwe informacje o tym, co wydarzyło się
zeszłej nocy, wszystkie szczegóły, zanim policja tu przyjedzie.

- Policja tu jedzie?

- Tak. Będą cię przesłuchiwać. Mogą tu być w każdej chwili.

- Co chcesz, żebym zrobiła?

Mason odpowiedział - Chcę, żebyś stąd wyszła.

- Uciekła?

- Nie to - powiedział Mason. - Po prostu chcę, żebyś wsiadła do swojego samochodu i
odjechała. Pojadę z tobą samochodem i porozmawiamy. Moja sekretarka pojedzie za
nami w moim samochodzie.

- Dokąd pojedziemy?

- Po prostu będziemy jeździć po okolicy, abyśmy mogli spokojnie porozmawiać.

Podjęła nagłą decyzję.

- W porządku, panie Mason. Zrobiłabym wszystko, co w mojej mocy, dla Gwynn. Będę
nawet dla niej kłamała. Nie popełnię krzywoprzysięstwa w sądzie, ale poza tym zrobię
wszystko, co w mojej mocy. Jeśli myślisz, że to jej pomoże, zrobię to.

Mason natychmiast wstał.

- Chodźmy - powiedział. - W każdej chwili może tu podjechać samochód policyjny.

Pani Grimes wyszła tylnymi drzwiami do garażu. Mason otworzył drzwi do garażu. Nell
Grimes wsiadła do swojego samochodu, podniosła spódnicę, żeby jej nie przeszkadzała,

background image

nacisnęła kilka razy na pedał gazu, po czym przekręciła kluczyk w stacyjce, wyłączyła
hamulce awaryjne i powiedziała - Zaraz wracam. Twoja sekretarka pojedzie za tobą?

- Będzie tuż za nami - powiedział Mason.

- Jaki kierunek powinniśmy obrać?

- Obojętnie - odpowiedział jej Mason - wszędzie tam, gdzie nie będzie dużego ruchu i
gdzie będziemy mogli porozmawiać.

Nell Grimes wycofała samochód z garażu na podjazd, potem skręciła w Mandala Drive.

Della Street podążała jakieś sto stóp za nimi.

- O czym chciał pan w szczególności wiedzieć, panie Mason?

- Chciałbym, żebyś opowiedział mi jak najwięcej o interesach swojego męża.

- W tym – powiedziała - praktycznie nie mogę pomóc. Wiem tylko, że mój mąż ma różne
interesy, ale nigdy nie omawia ze mną żadnego z nich… I nadal nie rozumiem, dlaczego
miałoby to cokolwiek wspólnego z Gwynn.

- Składasz wspólne zeznania podatkowe?

- Prawdę mówiąc, nie. Felt samodzielnie składa zeznanie podatkowe. Nie podpisuję tego,
nie widzę, nic o tym nie wiem.

Mason zmarszczył brwi.

- Czy to nie jest niezwykłe?

- Wiesz o tym więcej niż ja - powiedziała. - Jesteś prawnikiem. To moje pierwsze
małżeństwo.

- Czy znasz George'a Beldinga Baxtera? - Zapytał Mason.

- Baxter...Baxter - powtórzyła. - Słyszałam to nazwisko; George Belding Baxter. Coś mi
przypomina, ale nie wydaje mi się, żebym go znała.

- Czy pani mąż go zna lub czy robił z nim jakieś interesy?

- Nie, nie wiem.

- Czy znasz nazwiska ludzi, do których dzwoniła panna Elston zeszłej nocy?

- Gillett. Mieszkają gdzieś na Trilby Way przy Vista del Mesa. Czy Gwynn ci nie
powiedziała?

background image

- Niestety - powiedział Mason - wydarzenia wydarzyły się dość szybko i…

- Panie Mason, chcę wiedzieć. Nie chcę w to wchodzić na ślepo. Chcę wiedzieć, w czym
tkwi problem. Obawiam się, że mój mąż się z nią zabawiał i… Powiedz mi, że nie
zatrzymano ich razem w motelu lub coś takiego, prawda?

Mason zapytał - Jeśli podejrzewałaś coś takiego, to, dlaczego nie poprosiłaś Gwynn o
przeprowadzkę?

- Nie, nie chciałam. Czułam, że Felting będzie się spotykał z wieloma atrakcyjnymi
dziewczynami... To nie jest sposób na radzenie sobie z mężem, panie Mason. Nie możesz
usunąć z jego drogi całej pokusy.

- Ale nie musisz mieć tego pod nosem - powiedział Mason.

- Cóż… och, nie wiem. Ja…Gwynn może się z nim bawić, ale ona nigdy by go nie ukradła.

- Wiesz, że twój mąż spotyka się z innymi kobietami?

- Panie Mason – powiedziała - możesz ufać mężczyźnie, że nie zdradzi pańskiej miłości, ale
mężczyzna jest zasadniczo egoistą i jeśli jakaś mądra dziewczyna zaczyna robić do niego
cielęce oczy, myśli, że jest wielkim męskim bohaterem i... - Nagle wyciągnęła rękę, żeby
włączyć radio.

- Dlaczego? - Zapytał Mason, wskazując radio.

- O tej porze są lokalne wiadomości miejskie. Zawsze tego słucham. To mój ulubiony
program… Powiem panu jedną rzecz, panie Mason, ale urwę ci głowę, jeśli kiedykolwiek
to powtórzysz. Wiem, że w życiu Felta jest jakaś inna kobieta, ale nie wiem, kto to jest. Do
niedawna myśl, że to może być Gwynn nie przychodziła mi do głowy.

- Skąd wiesz - zapytał Mason - o tej drugiej kobiecie?

- Istnieje wiele sposobów, małe rzeczy… i niektóre z nich… Nie mam zamiaru z panem o
tym rozmawiać, panie Mason… nie szczegółowo, ale wiem, że jest inna kobieta. Już od
jakiegoś czasu.

Spiker radiowy wygłosił reklamę, potem krótko skomentował pogodę i przeszedł

bezpośrednio do wiadomości.

Niedawno we wspaniałej wiejskiej posiadłości George'a Beldinga Baxtera, znanego
milionera, znaleziono ciało mężczyzny, którego wstępnie zidentyfikowano, jako
Frankline’a Gilletta. Ciało leżało twarzą do góry na trawiastym pasie w pobliżu podjazdu.
Został postrzelony w serce kulą kalibru trzydzieści osiem, a policja szacuje czas zgonu
pomiędzy godziną dziewiątą a północą. Podczas gdy mężczyzna miał przy sobie prawo
jazdy, a na prawie jazdy widniał jego odcisk kciuka i dokumenty tożsamości w kieszeni, z

background image

których wynikało, że jest Franklinem Gillettem z Trilby Way w pobliżu Vista el Mesa,
policja odkryła wkrótce samochód zaparkowany w pobliżu basenu w posiadłości
Baxterów. Samochód ten był zarejestrowany na nazwisko Felting Grimes z Mandala
Drive, a w schowku na rękawiczki policja znalazła skórzaną teczkę z kompletem kart
identyfikacyjnych i prawem jazdy wydanym na nazwisko Felting Grimes. Odcisk kciuka na
prawie jazdy Grimesa był identyczny z odciskiem kciuka na prawie jazdy Gilletta i policja
jest teraz...”

Reszta głosu spikera zginęła w pisku opon, gdy Nell Grimes wcisnęła hamulce tak
gwałtownie, że Mason został niemal rzucony o przednią szybę. Samochód wpadł na
krawężnik. Mason, patrząc z obawą za siebie, zauważył, że Della Street ledwo zdołała
uniknąć uderzenia w tył samochodu. Nell Grimes patrzyła na Masona szerokimi,
zszokowanymi oczami. Wydawało się, że jej twarz zamarła. Jej ręce opadły z kierownicy.

Wtedy nagle powiedziała - A więc to tak! Ona zabiła mojego męża! Słyszysz mnie, Perry
Mason? Zabiła mojego męża, a ty próbowałeś mnie złapać w pułapkę.

Głos pani Grimes podniósł się do wysokiego tonu histerii.

- To właśnie zrobiła! Zabiła mojego męża! Wynoś się stąd, Perry Mason! Nigdy więcej nie
waż się ze mną rozmawiać. Teraz wiem, co się stało. Ja…Ta mała łajdaczka wzięła broń.
Zaplanowała to w ten sposób. Prawdopodobnie myślała, że mnie chroni… Wynoś się z
tego samochodu! Wynoś! Wynoś!

Mason powiedział - Chwileczkę, pani Grimes, uspokójmy się trochę i wyjaśnijmy sprawę.

Obróciła się na siedzeniu, wyciągnęła nogi spod kierownicy i zaczęła kopać go w twarz
wysokimi obcasami.

- Wynoś się! Wynoś się! - Krzyczała. - Wysiadaj z tego samochodu! Kopnę cię, podrapię
cię. Zabije cię! Próbowałeś nakłonić mnie do zdrady mojego męża. Wynoś się!

Mason zobaczył błyskające wysokie obcasy, gdy jej stopy kopnęły go w twarz. Zablokował
kilka kopnięć, gdy pośpiesznie otworzył drzwi samochodu i wyskoczył na krawężnik.

- Pani Grimes – powiedział - pani histeryzuje. Wyciąga pani pochopne wnioski. Teraz, jeśli
tylko uspokoi się pani na chwilę…

Obróciła się na siedzeniu, wcisnęła gaz, szarpnęła samochodem, zostawiając Masona
stojącego w miejscu. Della Street podjechała obok prawnika i zatrzymała się.

- Jedziesz w moją stronę? - Zapytała.

Mason stał przez chwilę, patrząc za odjeżdżającym samochodem.

- Niezłe nogi - powiedziała Della Street. - A może nie zauważyłeś?

- To były paskudne obcasy - odpowiedział Mason.

background image

- Powiedziałbym, że broniła się w ten sposób już kilka razy - stwierdziła Della Street. - Z
pewnością odwróciła się i szybko przystąpiła do działania. Poświęciła skromność, ale
miała dwie niegodziwe bronie. Co jej powiedziałeś?

- To nie było to, co ja powiedziałem - wyjaśnił jej Mason. - To powiedział spiker radiowy.
Policja uważa, że ma dowód, że Frankline Gillett i Felting Grimes to jedna i ta sama osoba.

- A więc? - Zapytała Della Street.

- A więc - odpowiedział Mason - pani Grimes pomyślała, że próbowałem złapać ją w
pułapkę, by pomogła osobie, która zamordowała jej męża.

- Doszła do wniosku, że Gwynn jest winna?

- Wyciągała pochopne wnioski, zanim dotarliśmy tam dziś rano - powiedział Mason.

- Nigdy nie powinieneś był pozwolić jej na to, aby jej stopy znalazły się na twojej twarzy -
powiedziała Della

Street. - To były ostre obcasy. Mogła wydłubać ci oko albo rozerwać twarz na strzępy…
Powinnam była mieć swoją kamerę filmową. Byłoby niezłe ujęcie…Więc co teraz robimy?

Mason usadowił się na siedzeniu obok Delli i powiedział - Teraz jedziemy, żeby przyjrzeć
się posiadłości George'a Beldinga Baxtera.

- Będzie tam Paul Drake? - Zapytała Della.

- Paul Drake tam będzie - potwierdził Mason - myślę, że porucznik Tragg wydał rozkaz,
aby Paul Drake nie mógł zbliżyć się do miejsca zbrodni, ani nawet mieć szansy na odkrycie
jakichkolwiek dowodów, które mogłyby się komukolwiek przydać.

Rozdział Ósmy

Kilkanaście samochodów było zaparkowanych wzdłuż drogi w pobliżu bramy do
posiadłości George'a Beldinga Baxtera. Mason znalazł Paula Drake'a opartego o
ogrodzenie z kutego żelaza, palącego papierosa.

- Gdzie są wszyscy? - Zapytał Mason.

background image

- Dziennikarze wchodzą do środka na podstawie przepustki - powiedział Drake. - Wielu
innych ludzi wchodzi od razu do środka. My nie.

- Co nas powstrzymuje?

Drake wskazał umundurowanego funkcjonariusza przy bramie.

- On.

Mason powiedział - Chodźmy.

Prawnik, Della Street i Paul Drake podeszli do policjanta.

- Chcę wejść - powiedział Mason.

- Masz przepustkę, legitymację prasową, cokolwiek?

- Mam swoją legitymację zawodową - powiedział Mason. - Nazywam się Perry Mason,
prawnik. Reprezentuję Gwynn Elston, która jest przesłuchiwana w związku z
morderstwem tutaj.

Funkcjonariusz odpowiedział - Zdobądź przepustkę i cię wpuszczę.

- Gdzie otrzymam przepustkę?

- To zależy. Niektóre przepustki są podpisane przez porucznika Tragga z wydziału
zabójstw, inne przez biuro szeryfa, a ty wchodzisz z legitymacją prasową. To znaczy, nie
wchodzisz do domu, ale wchodzisz na teren.

- Fajnie - stwierdził Mason. – Jest jakaś łączność z domem?

- Co masz na myśli?

- Jest tam teraz porucznik Tragg?

- Nie powinienem udzielać informacji o poruczniku Traggu.

- Chciałbym się z nim skontaktować.

- Podobnie jak wiele innych osób.

- Nie masz żadnej łączności radiowej?

- Nie mamy przy sobie przenośnych krótkofalówek, jeśli o to ci chodzi.

- Widzisz, co mam na myśli? - Zapytał Paul Drake. - Jesteśmy społeczeństwem. Jesteśmy
wykluczoną grupą.

background image

- Rozumiem - powiedział Mason.

Adwokat wyjął z kieszeni srebrną, tłoczoną papierośnicę, otworzył ją i wyciągnął do
policjanta.

- Chcesz jednego? - Zapytał.

Funkcjonariusz potrząsnął głową. Mason wyciągnął ją do Delli Street, która odpowiedziała
- Nie, dzięki.

Drake zapalił papierosa. Mason wyciągnął zapalniczkę, przyłożył ją do papierosa Drake'a,
sam zapalił, zatrzasnął papierośnicę i od niechcenia rzucił ją wysoko przez ogrodzenie z
kutego żelaza w krzaki.

- Hej, co się do cholery dzieje? – Zapytał policjant.

Mason powiedział niewinnie - O co chodzi, oficerze?

- Nie możesz tam wrzucać rzeczy.

- Jakieś prawo zabrania? - Zapytał Mason.

- Jasne, jest na to paragraf. Nie możesz wyrzucać śmieci na cudzą posesję.

- Daj spokój, daj spokój - powiedział Mason - to nie jest śmieć. To była bardzo cenna
papierośnica. A teraz spójrz na to. To jest bardzo ładna zapalniczka.

Prawnik od niechcenia rzucił ją w krzaki.

- Cóż, Paul - powiedział - myślę, że niewiele możemy tu zrobić.

- Hej, chwileczkę - zarządził policjant. - Co to za pomysł? Co próbujesz zrobić?

- Nic - odpowiedział Mason. - Zrobiłem już wszystko, co zamierzałem.

- Nie możesz podrzucać dowodów.

- Dowodów, na co?

- Nie wiem - powiedział oficer.

- Jestem pewien, że nie - zgodził się Mason.

Policjant podszedł do radiowozu, który stał zaparkowany nieopodal tuż przy bramie,
połączył się z centralą, trzymając nadajnik blisko ust, rozmawiał przez jakiś czas, a potem

background image

najwidoczniej słuchał instrukcji. Oficer w końcu odłożył nadajnik, wysiadł z samochodu i
podszedł do Perry'ego Masona, spoglądając na niego wojowniczo.

- Mówiłeś, że nazywasz się Perry Mason, prawnik?

- Zgadza się - powiedział Mason.

Prawnik przeciągnął się, ziewnął, zaciągnął się mocno papierosem, mrugnął ukradkiem do
Drake'a i powiedział - Chodźmy, Paul.

- Nie możesz teraz odejść - powiedział funkcjonariusz.

- Co? - Spytał Mason. - To znaczy, że nie wolno mi stąd odejść?

- Zostań jeszcze chwilę.

- Czy pozwolisz mi wejść?

- Nie.

- W takim razie nic więcej nie mogę tu zrobić. Odchodzę.

- Powiedziałem, żebyś poczekał. Porucznik Tragg chce z tobą porozmawiać.

- Kiedy chciałem z nim porozmawiać, powiedziałeś mi, że wiele osób chce z nim
rozmawiać. Teraz mówisz mi, że chce ze mną porozmawiać. Dla Twojej informacji, wiele
osób chce ze mną rozmawiać.

- Spokojnie, kolego - powiedział funkcjonariusz. - Podrzucasz tu dowody.

- Dowody, na co?

- Cóż, rzucałeś różne rzeczy przez płot.

- W związku z tym - powiedział Mason - zgadzam się z panem i chciałbym mieć możliwość
odzyskania mojej własności osobistej.

Policjant niespokojnie obejrzał się na podjazd. Kilka chwil później porucznik Tragg, w
towarzystwie detektywa w cywilnym ubraniu, wyszedł po żwirowym chodniku.

- No, no, no - powiedział - mamy tu niezłą kolekcję: Panna Street, Perry Mason, Paul
Drake.

Tragg zwrócił się do funkcjonariusza.

background image

- W czym problem, oficerze?

- Ten facet - powiedział policjant, wskazując na Masona - wyjmuje z kieszeni papierośnicę,
proponuje wszystkim papierosa, po czym swobodnie wyrzuca całą papierośnicę przez
płot w krzaki. Potem, kiedy mu mówię, że nie może tego robić, bierze zapalniczkę i rzuca
ją za papierośnicą.

Oczy Tragga zwęziły się.

- Czy obserwowałeś go przez cały czas, kiedy tu był?

- Tak jest.

- Te dwie rzeczy to jedyne rzeczy, które tam rzucił?

- Zgadza się.

- A co z nim? - Zapytał Tragg, wskazując na Paula Drake'a.

- Kręci się tu od godziny.

- Co robił?

- Po prostu włóczy się po okolicy.

- Gdzieś w pobliżu tego ogrodzenia z kutego żelaza?

- Stał tuż przy nim, palił i...

Tragg powiedział ze złością - Palenie i podrzucanie dowodów. To on podłożył tam rzeczy…
Teraz dowiedzmy się, o co w tym wszystkim chodzi. To, co zrobił Mason, było po prostu
odwróceniem uwagi. Nie powinieneś był pozwolić temu Paulowi Drake'owi kręcić się przy
tym płocie.

- Cóż, powiedziałeś, żeby nikogo nie wpuszczać do środka. Był na zewnątrz.

- Rusz głową - powiedział Tragg. - Każdy mógł oprzeć się o ten płot, włożyć rękę za
płaszcz, a kiedy nie patrzyłeś wrzucić coś w zarośla.

- Co rzucić? - Zapytał policjant.

- Skąd ja, u diabła, mam wiedzieć! - Powiedział Tragg. - Ale się dowiem. Chodźmy się
przyjrzeć. Gdzie Mason rzucił tę papierośnicę i zapalniczkę?

background image

- Właśnie tam. Minutę temu zobaczyłem błysk światła. Jeśli się pan tu przesunie, może
pan zobaczyć... Hej, tu jest. Widać na niej odbicie światła.

Tragg powiedział do ubranego po cywilnemu oficera - Dobra, Dick, wejdź tam, a ja cię
nakieruję. Jak już tam będziesz, rozejrzyj się.

Tragg stał w zamyśleniu, obserwując Masona. Oficer przy bramie powiedział - Jeszcze
trochę w prawo… trochę dalej… Teraz, tylko trochę w prawo. Jesteś tuż nad nią.

Oficer w cywilu zawołał - Mam zapalniczkę, poruczniku.

- Papierośnica przesunęła się trochę dalej i trochę bardziej w prawo - zawołał oficer. -
Obserwowałem ją, gdy leciała. Uderzyła w jeden z konarów drzewa i odbiła się. To jest…

- Widzę - zawołał mężczyzna. - Mam to i…

- W porządku, co jeszcze? - Zapytał Tragg, gdy głos oficera nagle ucichł.

- Tu jest broń, poruczniku.

- Tak myślałem - powiedział porucznik Tragg. - To jest powód wszystkich tych oszustw.
Paul Drake podłożył tę broń, a Mason chciał mieć pewność, że ją znajdziemy.

- To raczej szerokie oskarżenie o nieprofesjonalne zachowanie wobec szanowanego
prywatnego detektywa, poruczniku - Powiedział Mason.

Tragg zastanowił się chwilę i powiedział - Dobra, dobra, po prostu głośno myślałem. Nie
mówiłem do nikogo konkretnego. Zignorujcie to, koledzy. Przyłóż ołówek do lufy tego
pistoletu i przynieś go tutaj. Przyjrzyjmy się temu.

Oficer w cywilu wygramolił się z krzaczastego żywopłotu, trzymając rewolwer kaliber 38
za pomocą ołówka, który został wciśnięty w lufę.

- A teraz, co pan wie - powiedział porucznik Tragg, biorąc do ręki ołówek i uważnie
przyglądając się rewolwerowi. - W porządku, zabierzmy go do laboratorium i zobaczmy,
co się da odkryć. Może uda się znaleźć coś, co powiąże go z osobą, która go tu podłożyła.

- A moja papierośnica i zapalniczka? - Zapytał Mason. - Czy dostanę je z powrotem?

Tragg uśmiechnął się do niego.

- Nie odzyskasz ich - powiedział. - W każdym razie nie teraz. A kiedy je odzyskasz, będą
miały wydrapane moje inicjały… Widzisz, Perry, stały się dowodem w sprawie.

background image

- W międzyczasie - powiedział Mason - co mam robić z papierosami?

- Zwykła paczka papierosów bardzo dobrze sprawdza się w przypadku naszych
funkcjonariuszy. A składana książka z zapałkami bardzo dobrze wykonuje zadanie
zapłonu. A teraz, weźmiemy linę i rozciągniemy ją na jezdni pomiędzy tymi dwoma
bramami, aby trzymać wszystkich z dala od tego żelaznego ogrodzenia.

- Zamykasz stajnię po kradzieży konia? - Zapytał Mason.

- Po prostu sprawdzamy ludzi, którzy podkładają dowody - powiedział porucznik Tragg. -
Nie chcemy, żeby podłożyli ich tyle, żebyśmy mieli ich zbyt dużo.

- Masz rację - zgodził się Mason. - A w międzyczasie, lepiej rozejrzyj się tam i zobacz, czy
nie ma innej zapalniczki i innej papierośnicy.

- I jeszcze jednego pistoletu - powiedział w zamyśleniu Tragg. - Wiesz, Mason, czasami
twoje myślenie jest w zadziwiającym stopniu podobne do mojego. Dick, weź linę,
odgrodzimy to wszystko i oficerze, trzymaj wszystkich z dala od tego płotu. Nie chcemy,
żeby ktoś się tu kręcił.

- To - powiedział Mason - jest sygnał dla nas, Della. To jest nasza droga ucieczki.

- Czasami - powiedział Tragg - pięknie przyjmujesz wskazówkę, Mason. Chciałbym
wiedzieć, dlaczego tak bardzo zależało ci na tym, żebyśmy znaleźli tę broń i chciałbym też
wiedzieć, skąd wiedziałeś, że ona tam jest.

Mason zwrócił się do Drake'a i powiedział - To właśnie jest wynik bycia policjantem, Paul.
To sprawia, że jesteś cyniczny i sceptyczny. Rzucam papierośnicę na wodę, a ona wraca,
jako pistolet.

- Udało ci się zdobyć dla nas jakiś dowód - powiedział Tragg - ale nadal nie możemy tego
ocenić i nie wiemy, co to oznacza.

- Kiedy znajdziesz drugą broń - powiedział mu Mason - możesz coś mieć.

- Powiem ci jedno - obiecał Tragg. - Będziemy śledzić tę broń od momentu, kiedy opuściła
producenta, aż do momentu, kiedy została podrzucona tutaj i jeśli ta broń jest w
jakikolwiek sposób powiązana z tobą, dowiesz się o tym.

- Nielegalne jest podrzucanie broni na prywatną posesję? - Zapytał Mason.

- Nielegalne jest fałszowanie dowodów - odparł Tragg.

background image

- No, no poruczniku, lepiej przeczytaj swój kodeks karny jeszcze raz. Co w tym jest
fałszywego i jak to się stało, że jest dowodem?

Tragg wskazał kciukiem w stronę zaparkowanych samochodów.

- Idź już – powiedział - nie masz tu nic więcej do roboty.

Mason zwrócił się do Delli Street.

- W związku z sytuacją tutaj, Della, chodźmy kupić papierosy. Chodź, Paul, postawimy ci
lunch.

Rozdział dziewiąty

Krótko po czwartej Mason i Della Street wrócili do biura prawnika, kiedy Paul Drake
wszedł z serią raportów. Mason, który niecierpliwie chodził po podłodze, zatrzymał się,
kiedy Paul Drake wyciągnął plik kruchych teczek Bristolskiego Zarządu i powiedział -
Dobra, Perry, staramy się wyprzedzić policję o jeden krok, ale to kawał roboty.

- Co masz na myśli, mówiąc wyprzedzając o jeden krok policję? - Zapytał Mason. - Do tego
czasu już nas dogonili.

- Nie, nie zrobili tego - powiedział Drake. - Miałem farta, Perry.

- Śmiało - powiedział Mason - co to za fart?

- Chciałem się dowiedzieć, czy Gillett lub Grimes to jego właściwe nazwisko - powiedział
Drake - więc zrobiłem coś, co policja najwyraźniej zaniedbała. Sprawdziłem akty
urodzenia Feltinga Grimesa i Frankline’a Gilletta. Nie ma żadnego aktu urodzenia Feltinga
Grimesa, ale jest akt urodzenia Frankline’a Gilletta. Teraz, mam zamiar pominąć wszystkie

background image

niematerialne sprawy i po prostu uderzyć w wysokie punkty, ponieważ niektóre z nich są
gorące i możesz chcieć podjąć działania.

- No dalej - powiedział Mason.

- Ojcem Frankline’a Gilletta był Gorman Gillett. Chyba jego ojciec uciekł, gdy był jeszcze
dzieckiem. Matka wniosła pozew o rozwód z powodu porzucenia, potem matka zmarła.
Wydaje się, że nikt nie wie, co się stało z Gormanem Gillettem - to znaczy, jeśli chodzi o
akta rozwodowe. A teraz zabawne, Perry. Gorman to niezwykłe imię. Sprawdziłem
najważniejsze statystyki, oczywiście mam grupę agentów pracujących nad tą sprawą.
Jeden z tych gości ma górską chatę w Pine Haven. To górskie miasteczko w pobliżu
przełęczy Walker. Mówi, że była tam osoba o imieniu Gorman Gillett, która była czymś w
rodzaju odludka. On…

- Była? - Wtrącił się Mason.

- Zgadza się - powiedział Drake. - Mój agent zadzwonił tam i odkrył, że mężczyzna zmarł
trzy dni temu. Koroner i administrator publiczny tam na górze nie mogą znaleźć żadnych
krewnych i trzymają ciało w nadziei, że ktoś się pojawi i zapłaci za pogrzeb. Gorman to
niezwykłe imię i jest tylko jedna szansa; wiek jest w sam raz i wszystko by pasowało.

Mason zmarszczył brwi w zamyśleniu, kiedy trawił wiadomości.

- Jak dobrze znał go twój agent, Paul?

- Nie za dobrze. Ten facet tam miał charakterek. Dał się całkiem wykończyć. Oznacza to,
że nosił stare, poszarpane ubrania, zapuścił brodę, nie golił się ani nie strzygł przez długi
czas i nikt nie wiedział, jak żył.

- I żadnych krewnych?

- Żadnych krewnych.

- Masz coś jeszcze, cokolwiek?

- Wiele rutynowych rzeczy. Mam zdjęcie Frankline’a Gilletta.

- A co z panią Grimes?

- Och, skontaktowała się z policją zaraz po tym, jak cię zostawiła, opowiedziała im historię
o tym, jak próbowałeś ją nakłonić do ukrycia i… zgaduję, że znajdziesz swoje nazwisko w
gazetach, Perry.

background image

- Masz kopię praw jazdy?

- Zgadza się. Frankline Gillett miał pięć stóp i jedenaście cali, wysoki, trzydzieści dwa lata,
ważył sto osiemdziesiąt pięć funtów, miał brązowe włosy i piwne oczy. Kopię jego zdjęcia
dostałem od chłopców z prasy, ale w ciągu kilku godzin znajdzie się w gazecie.

- A co z samochodem z przebitą oponą przed bramą posiadłości George'a Beldinga
Baxtera? - Zapytał Mason.

- Nie było żadnego - powiedział Drake. - Równie dobrze możesz zmierzyć się z tym faktem
teraz, jak i później.

- Dlaczego? - Zapytał Mason.

- Nie było takiego samochodu.

- Musiał być – sprzeciwił się Mason.

Drake pokręcił głową.

- W każdym razie nie z przebitą oponą.

- Skąd wiesz?

- Po pierwsze, mamy negatywny wynik - powiedział Drake - na to, ile to jest warte.
Odwiedziłem wszystkie garaże, wszystkie automobilkluby, wszystkie stacje paliw w
okolicy. Nikt nie wysłał tam samochodu holowniczego ani naprawczego. Moi ludzie
sprawdzili stację benzynową, o którą mnie prosiłeś, nie ma wątpliwości, że młoda
kobieta, która odpowiada ogólnemu opisowi twojej klientki, pojawiła się tam zeszłej nocy
około dziewiątej trzydzieści. Facet pamięta godzinę, ponieważ wyszedł z pracy o dziesiątej
i minęło około pół godziny, zanim pojawił się jego pomocnik. Kobieta prowadziła
samochód. Mężczyzna wysiadł, o coś zapytał, obszedł tył stacji benzynowej i najwyraźniej
zniknął.

- Opis mężczyzny? - Zapytał Mason.

- Mam go tutaj. Około pięć osiem i pół lub pięć stóp dziewięciu, około dwudziestu pięciu
lat, waga około stu siedemdziesięciu pięciu funtów. Miał bardzo ciemne, falujące włosy,
ale pracownik stacji obsługi nie potrafił określić koloru jego oczu. Był ubrany w
ciemnobrązowy garnitur. A więc zwróć uwagę na czas, Perry. Jest ustalony raczej
dokładnie na dziewiątą trzydzieści. O dziesiątej dozorca posiadłości George'a Beldinga

background image

Baxtera zamknął żelazne wrota i zablokował je łańcuchem. W tym czasie przed bramą nie
było żadnego samochodu.

- Kim jest ten dozorca? - Zapytał Mason.

- Postać o imieniu Corley L. Ketchum. Ma na tyłach mały domek i jego obowiązkiem jest
dopilnowanie, aby bramy były otwierane codziennie o siódmej rano i zamykane o
dziesiątej wieczorem.

- Kto zajmuje się domem? - Zapytał Mason. - Z pewnością nie pozwalają nikomu po
prostu wejść, prawda?

- Nie. Kiedy George Belding Baxter tam jest, ma kilku służących, którzy przychodzą o
ósmej rano i wychodzą o piątej wieczorem. Jest jeszcze kucharz, który przychodzi w
południe i pracuje do ósmej rano, oraz gospodyni mieszkająca na miejscu. Gosposia
powinna być tam przez większość czasu, ale dziś jest jej dzień wolny i powiedziała policji,
że George Belding Baxter powiedział jej, że może już wyjść poprzedniego wieczoru.
Wyszła gdzieś około dziewiątej.

- A co z Baxterem? - Zapytał Mason. - Gdzie on jest?

- Baxter był w San Francisco w ramach umowy handlowej i wracał. Dotarł do Bakers-Field,
zameldował się w motelu, spędził noc, a potem przyjechał tu dziś rano. Pojechał prosto
do swojego biura i po raz pierwszy dowiedział się, że coś jest nie tak w posiadłości od
policji, gdy skontaktowała się z nim w biurze.

- Widział zdjęcia ciała? - Zapytał Mason.

- Widział samo ciało - powiedział Drake. - Mówi, że ten człowiek jest mu zupełnie obcy.
Jutro leci samolotem do Honolulu. Zostawił wiadomość swoim pracownikom, aby
zapewnili policji wszelką współpracę i rozumiem, że przekazał klucze porucznikowi
Traggowi. Policja jest teraz pewna, że Gwynn Elston wiedziała, że Frankline Gillett i Felting
Grimes to jedna i ta sama osoba; przynajmniej od czasu, gdy zobaczyła zdjęcie Frankline’a
Gilletta podczas swojej pierwszej wycieczki do rezydencji Gillettów. Teoria policji jest
taka, że Grimes dogonił ją po wizycie u pani Gillett, że wsiadła do jego samochodu,
prawdopodobnie oskarżyła go o bycie bigamistą i musiało dojść do niezłej sceny. Więc
wtedy wycelowała w niego broń, zmusiła go, by wjechał do posiadłości George'a Beldinga
Baxtera, zapędziła go na podjazd, zabiła go i…

- Jak dotarła do domu? - Zapytał Mason.

background image

- Poszła do swojego samochodu - powiedział Drake. - W każdym razie, taka jest teoria
policji; że gdzieś zaparkowała swój samochód, że Grimes ją dogonił, że wsiadła do jego
samochodu i zmusiła go do wjechania do posiadłości Baxterów. Tam właśnie miała
miejsce strzelanina. Następnie twoja klientka zrzuciła ciało, zaparkowała samochód
Grimesa i wróciła do miejsca, w którym zostawiła swój samochód. Wszystko to musiało
się stać przed zamknięciem bram posiadłości Baxterów.

- A co z tym mężczyzną, który był z nią na stacji benzynowej, Paul?

- Jej przyjaciel, wspólnik. Jak tylko policja go znajdzie, sprawa będzie zamknięta.

- Jest otwarta - stwierdził Mason. - Nie mogą jej zamknąć.

- Nie oszukuj się - powiedział Drake. - Po prostu obserwuj, jak oni wiążą luźne nitki.

Mason milczał w zamyśleniu przez kilka chwil, po czym powiedział - Szkoda, że mój drugi
kuzyn, Gorman Gillett, nie ma nikogo, kto by go pochował. Przykro mi, że dowiedziałem
się o jego śmierci, Paul. Myślę, że mogę wyłożyć pieniądze na jego pogrzeb.

Twarz Drake'a wyrażała niepokój.

- Zaczekaj chwilę, Perry. Nie daj się złapać w tę pułapkę.

- Dlaczego nie? - Zapytał Mason.

- To nielegalne. Nie możesz… Nie waż się twierdzić, że ten mężczyzna był twoim
krewnym.

- Nie znam żadnego paragrafu - powiedział Mason. - Z pewnością mogę wnieść opłatę za
pogrzeb, jeśli chcę.

- Ale nie możesz im powiedzieć, że jest bliskim krewnym i odebrać ciało.

- Po co mi ciało? - Zapytał Mason. - Chodźmy tylko spojrzeć.

- To stracony czas - powiedział Drake. - Jesteś o jeden krok przed policją, bo wiesz, gdzie
jest ojciec Gilletta, ale Frankline stracił kontakt ze swoim ojcem na długie lata; w
rzeczywistości, odkąd był dzieckiem.

- Skąd wiesz, że to zrobił? - Zapytał Mason.

- Cóż, to jest historia, którą wszystkim opowiedział.

background image

- Opowiedział wiele historii - powiedział Mason. - Powiedział swojej żonie, że wyjechał w
interesach i najwyraźniej odjechał i właśnie wprowadził się do domu Feltinga Grimesa.
Potem, kiedy zmęczył się mieszkaniem tam, powiedział Nell Grimes, że wyjeżdża w
interesach i wraca do uroków pani Gillett… Biedny stary Gorman, na pewno ma prawo do
godnego pochówku i myślę, że jeśli nie będzie mnie w pobliżu, gdzie policja może mnie
przepytywać, to może mi się udać.

Drake powiedział - To jest jedyny raz, kiedy będę szalał z radości, że zostaje w moim
małym biurze, aby kontynuować pracę, pić letnią kawę i jeść rozmokłe hamburgery, które
zostały mi przysłane z okienka restauracji na dole.

Mason zwrócił się do Delli Street.

- Chcesz się przejechać, Della?

- Bardzo chętnie.

- Przynieś zeszyt, kilka ołówków - powiedział Mason. I po chwili dodał - lepiej zaopatrz się
w szminkę o tak jasnym odcieniu, jak to tylko możliwe… I w drogę. Prawdopodobnie w
Pina Haven o ósmej wieczorem zwijają chodniki… Czego policja dowiedziała się o broni,
Paul?

- Cokolwiek odkryli do tej pory, nie ujawnili. Ale na pewno to sprawdzają. Myślę, że mają
coś całkiem ekscytującego, ale nie chcą jeszcze, żeby cokolwiek wyciekło… Posłuchaj,
Perry, przypuśćmy, że Gorman Gillett, powinien być ojcem Frankline’a Gilletta i co wtedy?

- W takim razie - powiedział Mason - musisz przyznać, że śmiertelność w rodzinie nagle
stała się dość wysoka. Jeśli dwóch członków rodziny zginęło w ciągu dwudziestu czterech
lub trzydziestu sześciu godzin, musisz przyznać, że to zaskakujący zbieg okoliczności.

- O rany, Perry, nigdy nie myślałem o tym pod tym kątem.

- To może nie być kąt - zauważył Mason. - To może być krzywa.

Odwrócił się i skinął na Dellę.

- Chodź, Della, dajmy samochodowi trochę ruchu.

background image

Rozdział dziesiąty

Pine Haven było wystarczająco wysoko, aby zachować czyste górskie powietrze, podczas
gdy niziny były wypełnione mroczną atmosferą. Gwiazdy świeciły równomiernie z
krystalicznie czystego nieba, podczas gdy wyniosłe sosny i jodły przedstawiały czarne
sylwetki górujące na tle gwiazd. Kolorowe światło oświetlało wejście do domu
pogrzebowego Bolton. Od frontu, po jednej stronie znajdowała się mała kaplica, po
drugiej biuro, a za nimi ogromny, rozłożysty budynek, który kiedyś był okazałą rezydencją.
Stacja benzynowa i lodziarnia były otwarte. Aptekę na rogu właśnie zamykano. Kilku
maruderów wyszło z kina. Poza tym, w małym górskim miasteczku wszyscy schowali się
na noc. Mason zaparkował samochód przed domem pogrzebowym Bolton, podszedł do
biura, które miało na szybie złocony napis:

asystent koronera i administratora

publicznego.

Mason nacisnął guzik dzwonka. W ciągu zaledwie kilku sekund drzwi otworzył dziwacznie
wyglądający osobnik po sześćdziesiątce, w okularach w stalowych oprawkach, żylastych,
niesfornych włosach, obwisłych, siwych wąsach i zaokrąglonych ramionach.

- Szukam pana Boltona - powiedział Mason.

- Znalazłeś go.

Mason wyciągnął rękę.

- Nazywam się Mason - powiedział. - To jest panna Street. Rozumiem, że macie tu ciało i
nie pojawili się żadni krewni, by się po nie zgłosić.

- Gorman Gillett? - Zapytał Bolton.

background image

- Tak jest.

- Pan jest krewnym?

- Nie wiem - odpowiedział Mason. - Jest taka możliwość. Mogę jednak powiedzieć, żeby
być całkowicie uczciwym, że jest to odległa możliwość. Jednak przyszedłem tutaj, aby
przyjrzeć się zwłokom. Jeśli to jest ten mężczyzna, o którym myślę i jeśli nie ma innych
krewnych, a może powinienem powiedzieć, jeśli nie pojawią się krewni, aby odebrać
ciało, chciałbym przynajmniej pokryć koszty pogrzebu.

Bolton spojrzał na Masona przez okulary w stalowych oprawkach.

- Cóż, to już coś! - Powiedział. - Wejdź.

Zapach kadzidła, kwiatów i płynu balsamującego mieszał się w ciasnym powietrzu
wnętrza.

- Pracowałem nad moimi książkami - wyjaśnił Bolton - i właśnie przygotowywałem się do
oddania ich do druku… robi się tu trochę chłodno w nocy, a nie chciałem włączać
centralnego ogrzewania, więc może być tylko trochę duszno. A teraz powiedz mi, panie
Mason, co pan miał na myśli?

- Coś raczej prostego i niedrogiego - powiedział Mason - ale niezupełnie taniego.

- Chcesz przenieść ciało?

- Wolałbym nie zabierać ciała - powiedział Mason. - Moim zadaniem w tej sprawie byłoby
wniesienie wystarczającego wsparcia finansowego, aby zapewnić skromny, ale przyzwoity
pogrzeb.

- No, teraz to już w ogóle fajnie - powiedział Bolton. - Czy chciałby pan obejrzeć niektóre z
tych trumien?

Mason odrzekł - Byłbym skłonny zostawić to panu. Jednak w tej chwili mogę się opierać
jedynie na nazwisku. Zastanawiam się, czy mógłbym obejrzeć ciało?

- Jasne - powiedział Bolton. - Może pan być trochę zszokowany, panie Mason i nie sądzę,
żeby młoda dama chciała na to patrzeć… To nie jest jedna z tych okazji, kiedy mamy wielu
krewnych, ładną trumnę i wszystko przygotowane w pokoju spoczynku. Prawdę mówiąc,
wszystko jest tu na opak. Od czterech dni nie było pogrzebu i teraz nie ma nikogo w
pokoju spoczynku. Ja… Dasz mi chwilę lub dwie, dobrze? Wtedy możesz wejść.

background image

- Oczywiście - powiedział Mason.

Bolton zerwał się od biurka i przebiegł przez drzwi. Mason powiedział - Zostań tutaj,
Della. Powiem mu, żeby wziął czek od ciebie. Zaproponujemy około trzysta pięćdziesiąt…
daj mi tę jasną szminkę.

- Co chcesz zrobić? - Zapytała Della Street.

- Nie wiem. Będziesz musiała kierować się moimi sygnałami.

- Masz pięć dolarów zaliczki na poczet sprawy, zobowiązujesz się zapłacić Agencji
Detektywistycznej Drake'a około dwustu pięćdziesięciu dolarów od ręki, a potem
przyjeżdżasz tutaj i stawiasz trzysta pięćdziesiąt na pogrzeb nieznanego trupa.

- Brzmi ekscytująco, prawda? - Powiedział Mason.

- Całkowicie katastrofalnie z punktu widzenia księgowego – odparła.

- Jak Departament Skarbowy zapatruje się na praktykowanie prawa ze stratą?

- Oni źle to widzą. Wydatki mają być zwyczajne, konieczne i jak sądzę, rozsądne.

- Pieniądze - wyjaśnił Mason - zostały zrobione na kształt okrągły, aby można je było
trzymać w obiegu. Czy zdawałaś sobie kiedyś sprawę, Della, że jeśli wezmę dolara i
zapłacę go Paulowi Drake'owi, a Drake zapłaci go swojej gospodyni, a gospodyni zapłaci
go sklepikarzowi, to dolar wykonuje w gospodarce robotę wielkości człowieka?
Natomiast, jeśli włożyłem dolara do kieszeni i usiadłem na nim…

Della Street przerwała.

- Gdybyś kiedykolwiek włożył dolara do kieszeni i usiadł na nim, wypaliłby dziurę w
kieszeni spodni. Więc po prostu nadal wydawaj pieniądze tak jak to robisz. To oszczędza
zużycie spodni i anatomii.

- Dzięki - powiedział Mason. - Chciałem tylko, żebyś wiedziała, że przyczyniam się do
rozwoju gospodarki tego kraju.

- Wspierasz ją praktycznie bez pomocy, o ile mogę stwierdzić.

Drzwi się otworzyły i wrócił Bolton.

- Chciałbyś rzucić okiem, panie Mason? - Powiedział. – Tędy.

background image

Bolton poprowadził ich z powrotem przez korytarz i skręcił w drzwi oznaczone pokojem
spoczynku. Pokój ten miał stonowane różane oświetlenie. W powietrzu unosił się ciężki
zapach perfum, a przez ukryte głośniki płynęła delikatna muzyka. Bolton uśmiechnął się
przepraszająco do Masona.

- Właśnie włączyłem nagraną muzykę - powiedział. - Nie udało mi się ustawić właściwej
głośności; odtwarzacz jest zimny, po rozgrzaniu nieco zwiększa swoją głośność. Nie
miałem okazji przenieść go do pokoju spoczynku. Jest tutaj, w miejscu, w którym
trzymam sprawy hrabstwa. Ale chyba nie będzie miał pan nic przeciwko.

- Wcale nie - powiedział Mason. - Chciałem tylko na niego spojrzeć.

Bolton poprowadził go do marmurowej płyty i odrzucił prześcieradło.

- To stary Gorman Gillett - oznajmił - ktoś w rodzaju filozofa… Oczywiście trochę go
wymyłem…ogoliłem… osobliwy typ dziwaka, zawsze rozmawiał z tobą o filozofii i tym
podobnych sprawach… miał tutaj małą chatkę, w której piętrzyły się wszelkiego rodzaju
śmieci… po prostu nigdy nie wykonywał żadnej pracy, o której można by mówić. Z drugiej
strony wydaje mi się, że nigdy nie wydawał zbyt dużo pieniędzy… kupował sobie od czasu
do czasu worek mąki, a w sezonie na jelenie wychodził i łapał jelenia, żeby zrobić z niego
suszone mięso… zawsze wydawało się, że ma zapas mięsa. Jeden jeleń wystarczył mu na
cały rok.

Prawe oko Boltona zamknęło się za przekrzywionymi okularami w powolnym mrugnięciu.
Mason stał i patrzył na zwłoki, pogrążony w ciszy śmierci.

- To mężczyzna, którego szukasz? - Zapytał Bolton.

Mason powoli skinął głową.

- Oczywiście nie mogę być pewien, ale jestem gotów zaryzykować… Jaki pogrzeb
mógłbym wyprawić za trzysta pięćdziesiąt dolarów?

- Za trzysta pięćdziesiąt dolarów - rzekł Bolton – moglibyśmy dać panu bardzo, bardzo
ładną robotę, panie Mason, bardzo ładną w rzeczy samej. Obejmowałoby to pastora,
śpiewaka i transport do miejsca pochówku dla ciebie i panny Street.

Mason stał, przyglądając się zwłokom.

- Czy mógłbyś wyjść i zapytać pannę Street, czy ma swoją książeczkę czekową? A jeśli tak,
poproś ją, żeby wystawiła ci czek na trzysta pięćdziesiąt dolarów.

background image

- Z pewnością - powiedział Bolton. - Zrobię to od razu.

Krótkie, szybkie kroki Boltona skierowały go w stronę drzwi, jak małą przepiórkę
uciekającą do kryjówki. Gdy tylko drzwi się zamknęły, Mason wyjął szminkę, odrzucił
prześcieradło, podniósł zimną rękę trupa, potarł szminką opuszki palców, a potem
przycisnął je do złożonej kartki papieru, którą wyjął z kieszeni. Po zrobieniu tego z prawą
ręką, przeszedł do lewej, upewniając się, że ma czytelne odciski palców, zwracając
szczególną uwagę na kciuki, którymi ostrożnie przejechał po papierze. Zerkając na drzwi,
wyjął z kieszeni kolejną kartkę papieru, zrobił kolejny zestaw odcisków palców, po czym
chusteczką wytarł palce trupa i zarzucił prześcieradło. Następnie Mason podszedł do
drzwi prowadzących do drugiego pokoju. Della Street, starając się dać Masonowi tyle
czasu, ile potrzebuje na to, co zamierza zrobić, powiedziała:

- Przepraszam, pomyliłam jeden z czeków, musiałam go podrzeć i zacząć wszystko od
nowa.

- Nie ma sprawy - powiedział Mason. - Po prostu zanotuj to na odcinku.

- Tak zrobiłam.

Della Street wręczyła Boltonowi czek. Bolton spojrzał na niego, zaczął wkładać go do
kieszeni, po czym nagle zrobił zwrot i powiedział - Ty jesteś Perry Mason.

- Zgadza się.

- Prawnik?

- Tak.

- Cóż, panie Mason, nie wiedziałem, że ten człowiek był pańskim krewnym.

- Nie powiedziałem, że był - powiedział Mason. - Powiedziałem, że może być moim
krewnym.

- Cóż, teraz, kiedy go widziałeś - zapytał Bolton - co o nim myślisz?

- Masz czek. Myślałem o nim wystarczająco dużo, żeby zorganizować pogrzeb.

Bolton zastanawiał się przez chwilę, po czym powoli złożył czek i schował go do kieszeni.

- Zawsze lubię mieć do czynienia z ludźmi, którzy załatwiają sprawy służbowo -
powiedział. - A teraz, czego pan chce, panie Mason?

background image

- Gdzie mieszkał Gillett? Mówiłeś, że jest tu chata?

- Zgadza się, jakieś dwie mile stąd, mała chatka…Chcesz zajrzeć?

- Chciałbym rzucić okiem.

- Muszę namówić żonę, żeby zajęła się tym miejscem - powiedział Bolton. - Chwileczkę,
pójdę jej powiedzieć, a potem pójdę z tobą.

- Masz klucz? - Zapytał Mason.

- Jasne. Jestem tu zastępcą administratora publicznego i jak na razie nie pojawili się żadni
krewni.

- Czy jest tam jakiś majątek? - Zapytał Mason.

- Za mało, żeby go pochować - odpowiedział Bolton. - Zgaduję, że chciałbyś się rozejrzeć,
prawda?

- Cóż, zależy mi na ustaleniu prawdziwej tożsamości zwłok.

- Jasne, jasne - powiedział Bolton. - Zainwestowałeś trzysta pięćdziesiąt dolarów. Chcesz
czegoś w zamian. Nie urodziłem się wczoraj, panie Mason i jutro nie umrę. Usiądź tu na
chwilę, a ja powiem żonie, że musi mnie zastąpić… nie, żebym niczego nie oczekiwał.
Kolega o nazwisku Jones był bardzo chory, ale myślę, że sobie radzi. Stara babcia Harper
jest dość słaba, ale się trzyma. Kobieta w domu opieki, może odejść w każdej chwili.
Zdziwiłbyś się, jak ludzie wybierają dziwne chwile, żeby odejść panie Mason. Około
drugiej lub trzeciej nad ranem możesz dostać kilka telefonów… Cóż, nie byłbyś tym
zainteresowany. Chcesz zajrzeć do chatki. W porządku, powiem żonie, a potem
pójdziemy.

Bolton jeszcze raz przebiegł przez drzwi i zniknął.

- Zdobyłeś to, czego chciałeś? - Zapytała Della Street.

Mason pokazał jej odciski palców.

- Co one udowodnią? - Zapytała.

- Nie mam zielonego pojęcia.

- Myślisz, że policja tu przyjedzie?

background image

- Policja jest uparta i dokładna, skrupulatna i bystra. Ale jest cholernie duża szansa, że
wyprzedzamy ich na Gormanie Gillett.

- A jak zamierzasz dowiedzieć się tego, co chcesz?

- Zamierzamy wyczerpać lokalne źródła informacji.

- Masz na myśli Boltona?

- Właśnie.

Drzwi się otworzyły i wszedł Bolton z trudem wkładając płaszcz i machając kluczem, do
którego przymocowany był łańcuch, który z kolei został przymocowany do krążka z
metalu, na którym został wybity numer.

- Właściwie nie zrobiliśmy jeszcze inwentaryzacji - powiedział Bolton - Tylko się
rozejrzałem. Ale chodźcie ludzie i zobaczymy, czy znajdziemy coś, co przekona was, kim
był ten facet.

- Równie dobrze możesz wsiąść do mojego samochodu - powiedział Mason. - Jest tutaj
przed domem i czeka.

- Świetnie - powiedział mu Bolton. - Po prostu jedź w prawo główną ulicą przez cztery
przecznice, potem skręć w prawo i… Musimy jechać pod górę po niewielkim wzniesieniu,
a może być śliskie. Trochę tu padało i droga zrobiła się śliska. Panna Street nie jest
nerwowa, prawda?

- Panna Street nie jest nerwowa - powiedział sucho Mason.

- Cóż, to dobrze. Niektóre kobiety są.

Bolton zaczął wsiadać na tylne siedzenie. Mason powiedział - Możemy usiąść we troje z
przodu. Tak będzie lepiej. Mogę włączyć ogrzewanie i rozgrzać samochód w mgnieniu
oka.

Della Street weszła z lekkim wdziękiem do samochodu i przesunęła się na środek
przedniego siedzenia. Bolton wsiadł obok niej, spojrzał na nią przez czubki swoich
okularów w stalowych oprawkach z uznaniem. Mason uruchomił samochód, jechał ulicą
przez cztery przecznice, następnie powiedział do Boltona - Skręcić w prawo tutaj?

background image

- Tak jest. Skręcamy w prawo, przejeżdżamy przez mostek nad potokiem, a potem trochę
się wspinamy. Wystarczy nie walczyć z drogą i wszystko pójdzie dobrze. Po prostu
utrzymuj koła w ruchu i nie przejmuj się.

- Dzięki - powiedział Mason.

Samochód ruszył polną drogą, przejechał przez drewniany most, po czym zaczął powoli i
systematycznie wspinać się w górę. Po mniej więcej minucie Bolton westchnął i odprężył
się na siedzeniu.

- Rozumiem, że jeździł pan już wcześniej górskimi drogami, panie Mason. Zapytałem cię o
pannę Street… właściwie sam trochę się denerwuję, kiedy wyjeżdżam na te drogi z
miejskim kierowcą.

- Lepiej ci teraz? - Zapytał Mason.

- Wspaniale - powiedział Bolton. - Widzę, że dużo jeździłeś po górach.

- Jak to się stało, że Gillett umarł? - Zapytał Mason. - Co było przyczyną śmierci?

- Zgodnie z zaświadczeniem lekarskim, nastąpił zator tętnicy wieńcowej.

- Znasz tego koronera, który go badał?

- Jasne, jasne - powiedział Bolton. - Stary Doc Carver... Ewald P. Carver.

Przekręcił głowę na bok szybkim, ptasim gestem, zerknął na Dellę Street, a potem na
Masona i powiedział - Oczywiście, panie Mason, ponieważ nasz klient, nasz pan, staramy
się panu dogodzić. Rozumiecie teraz, co mam na myśli mówiąc o koronerze?

- Ten, który towarzyszył zmarłemu w chwili śmierci? - Zapytał Mason.

- Cóż, teraz nie musimy sięgać tak daleko. Widzi pan, prowadzenie śledztwa tutaj to
pewna praca, a słowo "koroner" może oznaczać wiele rzeczy. Jeśli idziesz do lekarza lub
lekarz widzi cię, masz problemy z sercem i leczy cię z tego powodu, a potem, gdy okazuje
się, że nie żyjesz, nie ma potrzeby rozcinania cię i grzebania w twoim wnętrzu… i co
sprawia, że przedsiębiorca pogrzebowy ma okropny bałagan. Trudno jest zabalsamować
ciało po sekcji zwłok. Niektórzy faceci są w tym całkiem dobrzy. Zostawiają ci coś, z czym
możesz pracować, ale inni wchodzą tam i przecinają tętnice i inne rzeczy na prawo i lewo,
a balsamowanie to straszna robota.

- Tylko poufnie - powiedział Mason - jak długo przed śmiercią Dr Carver widział Gilletta?

background image

- Och, może dwadzieścia cztery godziny.

- I leczył go z powodu choroby serca?

- Cóż, teraz zadajesz mnóstwo pytań - powiedział Bolton. - W gruncie rzeczy Doc Carver
widział Gilletta na ulicy, może na poczcie, czy gdzieś w tym rodzaju, poznał go, gdy go
zobaczył i przyjrzał mu się… zdziwiłbyś się, ile doktor może o tobie powiedzieć, patrząc na
ciebie i na to, co robisz… niektórzy z nich stają się bardzo inteligentni.

- Rozumiem - powiedział Mason. - Więc doktor Carver widział Gormana Gilletta na
poczcie i wiedział, że prawdopodobnie będzie martwy w ciągu dwudziestu czterech
godzin z niedrożnością wieńcową?

- Cóż, to jeden z możliwych sposobów, aby tak to przedstawić - powiedział Bolton. - Czy
tak chcesz to ująć?

- Chciałbym po prostu przedstawić fakty tak, jak one wyglądają - powiedział Mason.

- Chcesz poznać prawdę?

- Zgadza się.

- Nagą prawdę?

- Właśnie.

- Nasz klient, nasz pan, panie Mason. Masz prawo do usług. Tak to było. Gillett miał
przyjaciela, nazywał się Ezra Honcutt. On i Ezra kręcili się trochę po okolicy…Ezra nie
powiedział mi, czego zamierzają szukać, ale mam całkiem uzasadniony pogląd, że
zamierzali upolować sobie trochę mięsa z jelenia. W każdym razie, Ezra przyszedł do
chaty i miał zamiar zjeść śniadanie z Gormanem, ale najwyraźniej Gorman nie wstał. Nie
było żadnych oznak życia, żadnego ognia, żadnego zapachu kawy na piecu…nic takiego.
Więc Ezra wszedł, tak jak się to tutaj robi, a Gorman leżał w łóżku, więc Ezra powiedział
mu kilka rzeczy; o tym, że jest leniwy i tak dalej, a potem zobaczył, że Gorman się nie
rusza, więc podszedł i dał mu sójkę w żebra i wtedy zobaczył, że Gorman nie żyje. Poszedł
po mnie, a ja przyszedłem i nie wierzyłem temu… wiesz, jak to jest. Wiedziałem, że stary
Doc widział go w okolicy, więc poszedłem do Doca i powiedziałem: "Doc, lepiej przyjdź
zobaczyć.” Więc doktor przyjechał, popatrzył i zapytał: "Wszystko w porządku?".
Powiedziałem: "Dla mnie wszystko wygląda w porządku", a on odsunął koce, zdjęliśmy
bieliznę Gormana i nie było żadnych dziur po kulach ani nic, więc doktor powiedział do

background image

mnie: "Okluzja wieńcowa?”, a ja mu odpowiedziałem: "Okluzja wieńcowa". Więc on
mówi: "Dobra, jestem koronerem. Wypisuję akt zgonu, okluzja wieńcowa.” Więc
zabrałem Gormana do siebie. I to jest właśnie sedno sprawy. Nikomu innemu bym tego
nie powiedział, ale pan, panie Mason nasz klient, nasz pan i ma pan prawo do tej
informacji.

- Dziękuję - powiedział Mason. - Ten człowiek, Gorman, nie miał żadnych krewnych. Ale
co z przyjaciółmi, to znaczy przyjaciółmi spoza miasta?

- Zastanawiałem się nad tym - powiedział Bolton. - Nie był szczególnie towarzyski.
Zrozumiecie, kiedy zobaczycie miejsce, w którym mieszkał. Miał tu dwóch lub trzech
przyjaciół, z którymi wychodził na polowanie, trochę łowił ryby i… no wiesz, trochę
kłusował. Jesteśmy w krainie jeleni i nie zamierzamy wydawać wszystkich naszych
pieniędzy w sklepie mięsnym. Staramy się przestrzegać prawa, ale nie chcemy być
głupcami.

- Rozumiem - powiedział Mason.

- Stary Gorman miał tylko jednego lub dwóch starych kumpli, tego samego typu, co on,
ale ostatnio… och, przez ostatnie kilka lat ktoś przyjeżdżał, żeby go zobaczyć od czasu do
czasu; przystojniak, który nigdy nie zatrzymywał się w mieście, nie rozmawiał z nikim, po
prostu jechał prosto do chaty Gormana Gilletta, przesiadywał z nim przez chwilę, a potem
wskakiwał do swojego samochodu i jechał dalej.

- Jakieś lokalne plotki na temat tego, kim może być ta osoba? - Zapytał Mason.

- Pewnie, że tak. W tym mieście dzieją się różne rzeczy i ludzie o nich mówią. Nic na to nie
poradzisz. Ludzie będą mówić o wszystkim, co nowe i niezwykłe.

- Mówisz, że ten mężczyzna pojawiał się w pewnych odstępach czasu w ciągu ostatnich
kilku lat?

- No, może nie tylko kilka lat, może dłużej. Nikt nie wie dokładnie, kiedy zaczął
przyjeżdżać, bo na początku nikt go nie zauważał. Ale po pewnym czasie ludzie zauważyli,
że ten samochód stał zaparkowany przed chatą Gormana i gdy tylko gość tu przyjeżdżał
tankował.

Na twarzy Masona pojawiło się zainteresowanie.

- Gdzie tankował?

background image

- Na stacji paliw na rogu, tuż obok mojego biura.

- Czy przypuszczasz, że używał karty kredytowej - zapytał Mason - i można by zdobyć
numer rejestracyjny lub...

- Nie. Kiedy szukałem kogoś, kto pokryłby koszty pogrzebu, pomyślałem o tym -
powiedział Bolton. - Ale nie było żadnego śladu numeru rejestracyjnego. Zaraz po
przekroczeniu tego małego przepustu na drodze przed nami skręć w lewo i wjedź na mały
podjazd - kontynuował Bolton. - Spokojnie teraz...To tu. Tutaj skręć w lewo.

Mason wykręcił samochód i powoli ruszył w górę stromym podjazdem.

- Rozumiem - powiedział Mason – że Gorman Gillett nie miał samochodu.

- Samochód! – Prychnął Bolton - Kurcze, on nawet nie miał szczoteczki do zębów.

Reflektory oświetliły surową chatę.

- Nie wiem, czy panna Street chce tam wejść czy nie - powiedział Bolton. - Ten facet był
dość szorstkim i surowym gospodarzem domu. To nie jest rodzaj rzeczy, do których jest
przyzwyczajona.

- Zniesie to - powiedział Mason. - Chcemy się rozejrzeć. Jakie jest tam oświetlenie; czy jest
tam elektryczność?

- Nie ma elektryczności. Jest lampa naftowa - oznajmił Bolton - a ja mam zapałki.

Wysiedli z samochodu na gąbczasty dywan z wilgotnych sosnowych igieł i liści. Bolton
poprowadził ich do drzwi, włożył klucz, otworzył je, wszedł do środka i zapalił zapałkę.

- Lepiej poczekajcie – powiedział - aż zapalę tę przeklętą lampę naftową.

Della Street poczuła stęchły odór ludzkiej obecności.

- Lepiej zapal papierosa, Della - powiedział Mason.

- Dzięki, tak zrobię.

Mason wyjął z kieszeni paczkę papierosów.

- Brakuje mi mojej srebrnej papierośnicy - stwierdził.

- Myślisz, że kiedykolwiek ją odzyskasz?

background image

- Och, z pewnością - powiedział Mason - z czasem. Będzie miała wydrapane inicjały
Tragga, tak na pamiątkę.

Mason przyłożył zapałkę do jej papierosa, a potem zapalił swojego. Z wnętrza chaty
słychać było Boltona, który napełniał lampę naftową, a następnie zapalał zapałkę. Lampa
prychała przez kilka chwil, po czym pryskanie zmieniło się w syk i całe wnętrze chaty
oświetliło jaskrawe białe światło.

- Wchodźcie, ludzie - zaprosił Bolton.

Chata była jednoizbowa i składała się z pryczy na jednym końcu, stołu na drugim i pieca
pomiędzy nimi. Na półce stało kilka konserw. Był tam zlew z dwoma kranami, jeden na
ciepłą, a drugi na zimną wodę, trzy krzesła i drewniane pudło, które zostało wzmocnione,
aby mogło służyć, jako dodatkowe krzesło. Na prostych półkach stało pół tuzina naczyń, a
w pudełku po cygarach kilka wysłużonych noży, widelców i kilka zaśniedziałych łyżek. Na
półce nad piecem stał stary, zniszczony dzbanek do kawy i czajnik. Na gwoździu wbitym w
ścianę wisiała miska do mycia naczyń.

- Żył po prostu zwyczajnie - wyjaśnił Bolton.

- Rozumiem - powiedział Mason.

Prawnik podszedł do rogu pokoju, gdzie kilka pudeł zostało zbitych gwoździami, tworząc
coś w rodzaju składziku, w którym piętrzyły się dziesiątki starych, pożółkłych czasopism.

- Jakieś dokumenty? - Zapytał Mason.

- Żadnych papierów. Ani jednego skrobnięcia piórem; nie wiem, czy w ogóle miał pióro do
pisania. Gdzieś tu był stary kawałek ołówka.

Czasopisma zostały wepchnięte do pudełka bez żadnej próby uporządkowania. Mason
przysunął sobie krzesło i zaczął je przeglądać.

- Miał kiedyś kolegę, który przynosił je z jakiegoś sklepu z antykwarycznymi czasopismami
- wyjaśnił Bolton. - Kupował je, gdy były sprzedawane po pensie za sztukę.

Mason kontynuował przeglądanie stosu. Wszystkie te historie zawierały informacje o
prawdziwych zbrodniach. Wręcz ociekały morderstwem. Bolton, odczytując myśli
Masona, powiedział - To było wszystko, do czego dążył. Ja, lubię kryminały. Moja żona
lubi podróże. Tak to już jest; każdy ma swój gust. Gillett lubił morderstwa.

background image

Mason powiedział – To jest inne.

Prawnik wyjął egzemplarz „Saturday Evening Post” datowany jakieś dwa i pół roku
wcześniej.

- Zgadza się - powiedział Bolton. - Widziałem to, kiedy byłem tutaj, robiąc inwentaryzację.
To jedyny porządny, jaki miał w tym miejscu.

Mason przejrzał magazyn, nagle zatrzymał się, po czym, zauważywszy wpatrzony w niego
wzrok Boltona, przewrócił pobieżnie strony do końca i odrzucił magazyn na bok.

- Co jeszcze? - Zapytał. - Mówiłeś, że żył na suszonym mięsie?

- Całkiem sporo.

- Czym zabił jelenia?

- Można by zapytać o to.

- Miał broń?- Spytał Mason.

Bolton odpowiedział - Tak. Miał bardzo dobrą broń i na pewno utrzymywał ją naoliwioną i
błyszczącą. Nie było na niej ani odrobiny rdzy ani kurzu.

- Gdzie broń? - Zapytał Mason.

- Mam ją u siebie na przechowanie - powiedział Bolton. - To całkiem niezła broń. Nie
wiadomo, co może się z nią stać. Pomyślałem, że w razie, czego będę mógł z tego
wyciągnąć opłaty za moje usługi.

- Jeśli nie ma spadkobierców, powinna należeć do ciebie, prawda?

- Wiesz, panie Mason - powiedział Bolton - jest pan cholernie dobrym prawnikiem. Masz
właściwy sposób myślenia. Na pewno masz to, co nazywają umysłem prawniczym. Założę
się, że mógłbyś tu przyjechać, kupić chatę i pasować do ludzi tutaj.

- To interesująca myśl - powiedział Mason. - Kiedyś, kiedy będę miał trochę więcej czasu,
chciałbym mieć domek, w którym mógłbym spędzać weekendy i wakacje.

- Najlepszy stan na ziemi - powiedział Bolton. - Ludzie przychodzą tu z jedną nogą w
grobie i żyją dalej, żyją i żyją... cholera, chyba powinienem to wiedzieć. Zostałem
oszukany na więcej kosztów przez ludzi, którzy dobrze się tu czują, niż chciałbym ci o tym
powiedzieć. Czy jest coś jeszcze, co chcesz zobaczyć w okolicy?

background image

- Nie sądzę - powiedział Mason. - Zakładam, że już to widziałeś.

- Tak to już jest, przejrzałem to - powiedział Bolton. - Kiedy mam trupa i nie ma pieniędzy,
żeby go pochować, rozglądam się dokładnie dookoła.

- Nie miał pieniędzy? - Zapytał Mason.

- Miał około siedemnastu dolarów w gotówce w tej starej puszce po kawie tam na górze i
to wszystko.

- Żadnych listów, żadnych pocztówek, niczego, co by wskazywało, że ktoś do niego napisał
lub się nim zainteresował?

- Zupełnie nic.

Mason powiedział - Zanim stąd wyjdziemy, chcę wyjść do samochodu i wziąć moją teczkę.
Jest jedna rzecz, którą chciałbym ci pokazać.

- Dobrze - powiedział Bolton. - Moglibyśmy wszyscy wyjść do samochodu i...

- Nie – sprzeciwił się Mason. - Ta lampa naftowa daje całkiem dobre światło, a ty możesz
potrzebować dobrego oświetlenia.

- Pójdę po teczkę - powiedziała Della Street i pospiesznie wyszła z chaty, by za chwilę
wrócić z teczką Masona.

- Wspomniał pan o młodym człowieku, który od czasu do czasu przychodził do Gormana
Gilletta. Zdaje się, że mówiłeś, że go widziałeś?

- Jasne, widziałem go.

- Czy poznałbyś go, gdybyś go znowu zobaczył?

- Tak myślę.

- Czy byłbyś w stanie rozpoznać jego zdjęcie?

- To, co innego - powiedział Bolton. - To bardzo zależy od zdjęcia. Widziałem kilka osób,
które robiły zdjęcia, które można było od razu rozpoznać, a widziałem też kilka osób,
które nie potrafiły tego - może to ludzie, może to zdjęcie, nie wiem.

background image

Mason wyjął z teczki fotografię Franklina Gilletta i podał ją Boltonowi. Bolton przyjrzał się
fotografii w zamyśleniu, po czym zbliżył ją do lampy naftowej i trzymał ją tak, że jasne
promienie padały bezpośrednio na zdjęcie.

- Trudno powiedzieć – powiedział - ponieważ nie ma tu żadnych kolorów, a według mnie
kolory mają wiele wspólnego z identyfikacją. Ale, wie pan, panie Mason, myślę, że to jest
ten gość.

- Cóż - powiedział Mason - chciałbym mieć pewność, ale…

- Cóż, na pewno wygląda jak on - powiedział Bolton. - Słuchaj, Hy Lovell jest na stacji
benzynowej. Będzie tam do jedenastej trzydzieści. Przyjrzał mu się całkiem nieźle, bo był
trochę zaciekawiony. Jest jeszcze Ezra Honcutt, który odkrył ciało. Mieszka około mili
dalej.

- Czy moglibyśmy się z nim zobaczyć? - Zapytał Mason.

- Szlag, poszedł już spać - powiedział Bolton - ale jeśli chcecie go zobaczyć, to możemy go
zobaczyć.

- Chcę się z nim spotkać.

- Chodźmy - powiedział Bolton.

Zgasili lampę naftową, Bolton zamknął chatę i Mason pojechał samochodem w górę
drogi, aż zatrzymał się przed chatą wskazaną przez Boltona.

- Lepiej pozwól mi go zawołać. Ludzie tutaj czasami są podejrzliwi wobec obcych,
zwłaszcza, gdy pojawiają się w nocy.

Bolton wysiadł z samochodu, podszedł kilka stóp, podniósł głos i zawołał - Cześć, Ezra.

Niemal natychmiast z wnętrza domku odezwał się suchy, chrapliwy głos - To ty, Manny?

- To ja - powiedział Bolton.

- Czego chcesz?

- Chcę porozmawiać.

- Kto jest z tobą?

- Mężczyzna i młoda kobieta.

background image

- Kim oni są?

- Kolega z miasta.

- Nie chcę rozmawiać.

- Będziesz chciał porozmawiać z tym człowiekiem. Jest w porządku. A ta kobieta, która z
nim jest, jest bardzo atrakcyjna.

- Mam na sobie kalesony - powiedział Ezra.

- No to zakładaj Levis'y na swoje kalesony - powiedział Bolton. - Odłóż to żelastwo, które
trzymasz w ręku, zapal światło w swojej chacie i ubierz się.

- Kto ci powiedział, że trzymam w ręku strzelbę?

Bolton prychnął.

- Nie urodziłem się wczoraj i nie zamierzam umrzeć jutro. Założę się, że wyskoczyłeś ze
swojej pryczy, a twoja ręka chwyciła pistolet w ciągu pół sekundy od momentu, kiedy
zjechaliśmy z drogi i zobaczyłeś reflektory w oknie swojej chaty. A teraz przestań być taki
nieśmiały, ubierz się i otwórz drzwi.

- Dobra, dobra - zakpił suchy głos. - Daj człowiekowi czas, możesz?

Mason i Della Street siedzieli w samochodzie, podczas gdy Bolton niecierpliwie czekał na
zewnątrz, aż w domku zapali się światło. Wtedy Bolton podszedł i pchnął drzwi.

- Za chwilę was zawołam - powiedział.

Bolton był w środku przez prawie minutę, po czym podszedł do drzwi i powiedział -
Dobra, jest teraz przyzwoity, ma na sobie swoje Levisy.

Mason i Della Street wyszli z samochodu i weszli do domku. Była to kolejna jednoizbowa
chata, ale nieco schludniejsza niż chata Gilletta. Ezra Honcutt okazał się być wysokim,
trupio bladym osobnikiem, ubranym tylko w czerwony wełniany podkoszulek i
ogrodniczki. Górna część garderoby, która pierwotnie miała kolor wiśniowej czerwieni, w
wyniku intensywnego użytkowania wyblakła i była lekko poszarzała. Duże stopy z
powiększonymi stawami przy dużych palcach były bose. Również tutaj w jednym końcu
izby znajdowała się prycza, na którą pospiesznie zarzucono koce. Na łóżku nie było
pościeli, a na poduszce leżał nieco brudny turecki ręcznik, który służył za poszewkę. W

background image

kącie przy łóżku stała strzelba do polowań na jelenie, a na drewnianym kołku wisiał
sześciostrzałowiec i pas pełen naboi.

- To jest Ezra Honcutt - powiedział Bolton. - To jest Perry Mason, a młoda kobieta z nim
nazywa się Street.

Ezra Honcutt spojrzał w górę nieco niepewnie. Był gdzieś po sześćdziesiątce, z kościstą
klatką, długą szyją, wystającym jabłkiem Adama i burzą nieuczesanych włosów.
Wyciągnął rękę przez stół i chwycił palce Masona.

- Miło mi cię poznać - powiedział. Spojrzał na Della Street i ukłonił się nieśmiało.

- Mam płaszcz gdzieś tutaj - powiedział do Delli Street. - Nie wiedziałem, że jesteś damą,
inaczej miałbym go na sobie.

- Nieważne - powiedział Bolton. - Jesteś przyzwoicie ubrany i to wystarczy… Ten człowiek
ma zdjęcie, które chciałby, żebyś obejrzał.

- Co to za zdjęcie? - Zapytał Ezra Honcutt.

- Zdjęcie chłopaka - powiedział Bolton.

- Dobrze, popatrzę.

Mason wyjął zdjęcie z teczki i podał Honcuttowi.

- Widziałeś kiedyś tego faceta, Ezro? - Zapytał Bolton.

Ezra przestudiował zdjęcie, po czym powoli oddał je z powrotem. Pomyślał chwilę, wyjął z
kieszeni spodni tytoń, odciął kawałek i włożył do ust.

- Znasz go? - Zapytał Bolton.

- Nie jestem pewien - odpowiedział Honcutt.

- Jak myślisz?

- Myślę, że tak.

- Kto to?

- Facet przyjechał tu kilka razy, żeby zobaczyć się z Gormanem.

- Tak właśnie myślałem - powiedział Bolton. - Nie wiesz, jak się nazywa?

background image

- Nie.

- Nigdy z nim nie rozmawiałeś?

- Nie.

- Wszystko, co chcieliśmy wiedzieć - powiedział Bolton. - Już wychodzimy. Przykro nam, że
musieliśmy cię budzić, ale ten tutaj się spieszy. Dziś wieczorem musi wrócić do wielkiego
miasta.

Bladoniebieskie oczy Ezry badały twarz Masona.

Bolton zachichotał.

- Co się stało? - Zapytał.

- Myślisz, że go znasz? - Zapytał Bolton.

- Jest w nim coś znajomego - powiedział Honcutt.

Bolton zachichotał.

- Nie zamierzasz mi powiedzieć?

- O czym?

- Co jest w nim znajome.

- Jeśli mam ci powiedzieć, to nie jest on aż tak znajomy.

- W porządku, nie jest aż tak znajomy.

- Jeszcze się z nim spotkasz - powiedział Bolton.

- Cóż, na razie. - Ezra Honcutt podniósł zranione oczy. – Nie zamierzasz mi powiedzieć?

- Nic ci nie powiem - powiedział Bolton. - Już idziemy.

Ezra podniósł się ze skrzypiącego drewnianego krzesła, i stanął na całej swej wysokości,
która znacznie przekraczała sześć stóp. Wysunął do przodu długie, kościste ramię, a
sękate knykcie ponownie objęły dłoń Masona.

- To była przyjemność - powiedział.

- To była dla mnie przyjemność - powiedział Mason - i bardzo dziękuję za pomoc.

background image

Ezra Honcutt przeniósł wzrok na Della Street i natychmiast opuścił go na podłogę.

- Dobranoc, proszę pani - powiedział.

- Dobranoc - powiedziała Della Street - bardzo się cieszę, że pana poznałam i bardzo
dziękuję za pomoc.

Ruszyła impulsywnie w jego stronę i wyciągnęła rękę. Jabłko Adama Honcutta
dwukrotnie podskoczyło mu w gardle zanim zdążył powiedzieć - Dziękuję bardzo, proszę
pani.

Przez chwilę dotknął jej dłoni, a potem cofnął rękę.

- Do zobaczenia - powiedział Bolton i wyprowadził ich za drzwi domku.

- Chcesz porozmawiać z Hy Lovellem na stacji paliw? - Zapytał Bolton.

Mason skinął głową.

- Dobrze, pojedziemy tam.

Jechali wzdłuż śliskiej drogi, omijając liczne kałuże błotnistej wody, z powrotem do Pine
Haven. Mason podjechał samochodem na stację benzynową.

- Do pełna - rzucił.

Młody człowiek spojrzał z ciekawością na Masona, zerknął na Della Street, nic nie
powiedział. Bolton odezwał się - Hy, ten człowiek ma kilka pytań, które chce ci zadać.

- W porządku.

- Chce, żebyś spojrzał na zdjęcie.

- Dobra.

Mason wysiadł z samochodu, a pozostali poszli za nim. Mason ponownie otworzył
teczkę, wyjął zdjęcie, pokazał je Lovellowi. - Widziałeś już tego gościa? - Zapytał Bolton.

Lovell trzymał lewą ręką wąż z benzyną, starał się nie dotykać zdjęcia, ale pochylił się,
żeby je przestudiować przez prawie pięć sekund, po czym wyprostował się i poświęcił całą
swoją uwagę strumieniowi benzyny wlewającemu się do zbiornika.

-No?

background image

- Tak - powiedział Lovell.

- Gdzie?

- To on przyjechał tu po benzynę, dzwonił do Gormana Gilletta kilka razy.

- Dzięki - powiedział Bolton.

Mason włożył zdjęcie z powrotem do teczki. Lovell założył korek na zbiornik paliwa,
sprawdził olej i wodę, umył przednią szybę i powiedział „Trzy osiemdziesiąt pięć” do
Masona. Adwokat wręczył mu banknot pięciodolarowy i powiedział - Nie mam czasu
czekać na resztę. Trochę mi się spieszy. Bardzo dziękuję.

Prawnik wskoczył do samochodu. Della Street wcisnęła się na środek przedniego
siedzenia, a Bolton usadowił się obok niej. Mason wyjechał.

- Cóż, myślę, że to on - powiedział Bolton.

- Na to wygląda - powiedział Mason.

- Możesz mnie podrzucić do mnie - powiedział Bolton.

Mason zatrzymał samochód przed domem pogrzebowym Boltonów.

- Cóż, dobranoc - powiedział.

- Bardzo ci dziękuję - powiedział Mason.

- Wielkie dzięki dla ciebie - odparł Bolton.

- Nie zapytał mnie pan, kim jest ten młody człowiek.

- To prawda, nie zapytałem - powiedział Bolton. - Uznałem, że gdybyś chciał mi
powiedzieć, to byś to zrobił, a jeśli nie, to nie. Przecież nasz klient, nasz pan.

- Myślę, że jutro zobaczysz tę twarz w gazetach. Poufnie, mam powody sądzić, że to syn
Gormana Gilletta, ale nie chciałbym, żebyś cokolwiek o tym mówił, dopóki nie będę
pewien.

Bolton potrząsnął głową.

- Jeśli nie chcesz, żebym coś powiedział o czymś, nie mów mi - powiedział. - Powiesz mi, a
ja wygadam.

background image

- W porządku - powiedział Mason, szczerząc się. - Już ci powiedziałem.

- Wygadam - stwierdził Bolton. - Tu, na górze, facet, który ma taką wiadomość z pierwszej
ręki jest ważny.

- W porządku - powiedział mu Mason - jutro możesz stać się kimś ważnym.

- Jutro, do diabła - powiedział Bolton. - Zaraz pójdę z powrotem na stację paliw.

Właściciel zakładu pogrzebowego pomachał do nich, gdy prawnik odjechał asfaltową
autostradą.

- No i? - Zapytała Della Street.

- Wygląda na to, że śmierć nie marnowała czasu, gdy tylko pojawiła się w rodzinie Gillett.

- Czy przypuszczasz, że z wnukiem jest wszystko w porządku, Perry?

- Nie wiem - odpowiedział Mason. A potem dodał – Spróbujemy się dowiedzieć.

- Dlaczego mu powiedziałeś, Perry?

- Co mu powiedziałem?

- O tym, że Frankline Gillett jest synem Gormana Gilletta.

- Był ze mną szczery - powiedział Mason - i pomyślałem, że powinienem być szczery z nim,
zwłaszcza, że rozpozna zdjęcie, gdy zobaczy je w gazetach miejskich - a zauważyłaś, że
miał na biurku gazety miejskie.

- Dobra - powiedziała Della - przestań być tajemniczy. Co było w Saturday Evening Post?

- Skąd wiesz, że coś w niej było?

- Przeglądałeś ją, zatrzymałeś się, spojrzałeś w górę, zobaczyłeś Boltona, który cię
obserwował, a potem przekartkowałeś strony tak pobieżnie, że wiedziałam, że trafiłeś na
coś cennego.

- Czy byłem aż tak oczywisty? - Zapytał Mason.

- Dla mnie, byłeś. Co to był za artykuł?

- Artykuł - powiedział Mason - dotyczył biznesmena, który zbił fortunę, kupując stare
domy z cegły, remontowaniu ich tak, aby zachować starą atmosferę, ale wyposażaniu ich

background image

w nowoczesne udogodnienia i sprzedawaniu ich z ogromnym zyskiem. Nazwisko, na
wypadek gdybyś była zainteresowana, brzmiało…

Della Street włączyła się do rozmowy tak, że jej głos zmieszał się z głosem Masona.

- George Belding Baxter - powiedzieli równocześnie.

Mason uśmiechnął się. Della Street roześmiała się.

- Wciąż o jeden krok przed policją - powiedział Mason. – Teraz damy te odciski palców
Paulowi Drake'owi i zobaczymy, co wylosujemy.

Rozdział jedenasty

Mason zatrzasnął drzwi do swojego gabinetu, rzucił poranną gazetę na biurko i
powiedział - Cześć, Della, jak długo tu jesteś?

- Piętnaście lub dwadzieścia minut.

- Słyszałaś coś od Paula Drake'a?

- Mówi, że ma całą masę rzeczy i chce, żebyś do niego zadzwonił, jak tylko przyjedziesz.

- Jak się miewa?

- Kiepsko - powiedziała. - Nie spał przez większość nocy i dostał niestrawności po wypiciu
dużej ilości kawy. Mówi, że hamburgery zakwasiły mu żołądek i że wypił tyle
wodorowęglanu sodu, że czuje się jak biszkopt.

- Dobry stary Paul - powiedział Mason. - Wrócił do normalności. Powiedz mu, że tu
jestem, Della. Poproś go, żeby wszedł i zobaczymy, co ma.

Della Street zadzwoniła do Paula i po niemal kilku sekundach Drake wystukał swój kod do
drzwi prywatnego biura. Della Street otworzyła drzwi. Drake skupił zgorzkniałe spojrzenie
na Perrym Masonie i powiedział - Na pewno wywołałeś piekło w Pine Haven.

background image

- Co się stało? - Zapytał Mason.

- Porucznik Tragg się tam zagotował.

- Próbując znaleźć jakąś wskazówkę? - Zapytał Mason.

- Próbując dowiedzieć się, co knujesz - odpowiedział Drake.

Mason uśmiechnął się.

- Dopóki mogę sprawić, że będzie biegał za mną w ten sposób, jestem zadowolony. Co
zrobiłeś z tymi odciskami palców, które zostawiłem w twoim biurze zeszłej nocy?

- Czyje one były?

Mason potrząsnął głową.

- Niegrzecznie, niegrzecznie, Paul. Nie wolno ci zadawać pytań, bo odpowiedzi dałyby ci
wiedzę, która mogłaby cię zawstydzić.

- Wezwałem eksperta od odcisków palców - oznajmił Drake - poprosiłem go o
sklasyfikowanie odcisków, a następnie poprosiliśmy zaprzyjaźnionego komendanta policji
w jednym z peryferyjnych miasteczek, aby po uzyskaniu klasyfikacji przesłał dane do FBI.

- Czy wiesz coś już?

- Jeszcze nie, ale powinniśmy mieć to w każdej chwili, to znaczy, jeśli jest rejestr...
Powiedz mi, Perry, czy te odciski palców nie były...

Głos Drake'a zamilkł.

- Tak? - Dopytywał Mason.

- Chyba nie chcę znać odpowiedzi - powiedział Drake. - Jest coś, co powinieneś wiedzieć.
Policja namierzyła broń, bez problemu. Właściwie, nie musiała. Został zakupiony przez
George'a Beldinga Baxtera i podarowany jego gosposi jakieś dwa tygodnie temu.

- Kto jest gospodynią?

- Minnie Crowder.

- I to była jej wolna noc, kiedy popełniono morderstwo?

- Zgadza się.

background image

- Dobra, co zrobiła z bronią

- Baxter dał jej broń jakieś dwa tygodnie temu. Jakieś osiem czy dziewięć dni temu
wypadł jej z kieszeni płaszcza. Bała się powiedzieć Baxterowi, bo ten zwlekał z
wręczeniem jej broni, mówiąc, że będzie nieostrożna i zgubi ją, a ona zostanie
zarejestrowana na jego nazwisko i ktoś popełni z nią przestępstwo i tak dalej.

- W porządku, jak to się stało?

- Nikt nie wie. Pistolet wypadł jej z kieszeni, gdy szła na spacer i miała płaszcz
przewieszony przez ramię.

- Czy to było narzędzie zbrodni? - Zapytał Mason.

- Nie podali żadnych informacji na ten temat, ale szanse są jak sto do jednego, że to było
to. George Belding Baxter powiedział, że kupił tylko jeden pistolet i to był ten, który dał
gosposi do ochrony.

Mason powiedział - Paul, zamierzam doprowadzić do przesłuchania w tej sprawie.
Zamierzam wydać wezwania do sądu. Chcę, abyś doręczył wezwanie George'owi
Beldingowi Baxterowi do stawienia się, jako świadek obrony.

- Nie możesz tego zrobić.

- Dlaczego nie?

- Mój Boże, Perry, miej serce! George Belding Baxter jest multimilionerem, ma interesy w
całym kraju, jest gotowy do wyjazdu do Honolulu.

- Zostanie tu, jak tylko doręczę mu wezwanie do sądu.

- Podniesie wielki krzyk - ostrzegł Drake.

- Przydziel mu człowieka natychmiast - powiedział Mason. - Chcę, żeby był pod
obserwacją, żebyśmy wiedzieli, gdzie jest, kiedy przyjdzie czas na doręczenie wezwania
do sądu. Nie daj mu znać, że jest obserwowany, tylko miej go na oku, żebyśmy mu mogli
doręczyć wezwanie do sądu, a także chcę doręczyć wezwanie do sądu Minnie Crowder,
gospodyni. A jak się nazywa ten dozorca?

- Corley Ketchum.

background image

- Dobrze - powiedział Mason - doręczymy im wszystkim wezwania do sądu. Jaka jest
teoria policji, Paul?

- Do tego czasu - powiedział Drake - mieli pomysł, że Gillett i Gwynn Elston zeszli się
razem, że prowadzili zwyczajną rozmowę, że z jakiegoś powodu skręcili na teren przy
domu Baxterów i ona go zastrzeliła. Uważają, że prawdopodobnie był z nią ktoś jeszcze.

- Taka była pierwotna teoria - zauważył Mason. - Czy nadal się jej trzymają?

- Nie wiem - powiedział Drake. - Jeśli Gwynn Elston opowiedziałaby jakąś przekonującą
historię, myślę, że na razie by ją wypuścili.

- Tylko po to, żeby później zaciągnąć ją z powrotem przed wielką ławę przysięgłych -
stwierdził Mason.

- Jej całkowita odmowa rozmowy, odpowiedzi na jakiekolwiek pytania, postawiły ją w nie
lada tarapatach, jeśli chodzi o rozgłos, Perry. Wszyscy myślą, że jest winna, inaczej nie
milczałaby.

- Nie obchodzi mnie, co wszyscy myślą - powiedział Mason. - Liczy się to, co uzna Sąd. A
co z tym człowiekiem, który zaparkował samochód pod bramą posiadłości Baxtera…

Drake przerwał mu potrząsając głową.

- Wciąż ci powtarzam, Perry, nie było takiego człowieka. Był pewien mężczyzna, który był
z Gwynn Elston, kiedy jechała na stację paliw. Mężczyzna zapytał obsługę o toaletę, a
następnie obszedł stację w przeciwną stronę. Obsługa nie próbowała go zatrzymać.
Czasami ludzie mylą kierunki i chodzą w kółko, ale na dłuższą metę zawsze znajdują
miejsce, którego szukają; tylko, że ten facet po prostu chodził dookoła stacji i jak tylko
znalazł się w ciemnej części stacji, zwiał.

- Zostawiając Gwynn Elston z trefną bronią - powiedział Mason.

- To jej twierdzenie - powiedział Drake. - Czy wierzysz w to w świetle wszystkich innych
dowodów?

- Nie wiem - powiedział Mason.

- Jeśli w to uwierzysz, będziesz chyba jedynym, który to zrobi - powiedział Drake.

- W takim razie ode mnie zależy rozwiązanie problemu public relations tak, aby niektórzy
ludzie też w to wierzyli.

background image

- Jacy ludzie?

- Potencjalni ławnicy.

- Jak proponujesz to zrobić?

- Dostarcz mi faktów, Paul, a ja wymieszam je z odrobiną teorii i być może uda nam się
upiec ciasto.

- Uważaj, żeby nie poparzyć sobie palców - ostrzegł Drake.

- Będę o tym pamiętał.

- Ja będę bardzo ostrożny z własnymi palcami - powiedział Drake.

- Dobra - powiedział Mason - zajmij się robotą. Zbierz swoich ludzi na Baxtera, żebyśmy
wiedzieli, gdzie on jest cały czas i...

Adwokat urwał, gdy zadzwonił telefon. Della Street podniosła słuchawkę, skinęła na Paula
i powiedziała - Twoje biuro, Paul.

Drake odebrał, powiedział - Cześć... Tak... Powtórz jeszcze raz… OK, jak się nazywa?...
Zapisz to, dobrze, Della? Jak to przeliterujesz?... Och, do cholery, wiemy o nim wszystko -
powiedział Drake. Milczał przez chwilę i powiedział - Jesteś pewien? Cóż, to jest zabawna
rzecz. Kim był ten drugi facet?... Collington Halsey? To jest H-a-l-s-e-y? Dobrze...Teraz,
jakie jest to imię jeszcze raz?... C-o-l-l-i-n-g-t-o-n?... Collington?... Dobrze. A gdzie to
było?... Kiedy?... W porządku. Tak, mam to… Żadnej próby zmiany nazwiska, co?... W
porządku. - Drake odłożył słuchawkę i powiedział do Masona - Te odciski palców należały
do Gormana Gilletta. Siedział w Fort Madison, Iowa, za napad z bronią w ręku, siedem lat.

- Jak dawno?

- Dwadzieścia lat temu.

- Co z tym drugim nazwiskiem? - Zapytał Mason.

- Był z nim wspólnik, niejaki Collington Halsey. Halsey i Gillett uciekli. Policjanci złapali
Gilletta, ale nie udało im się złapać Halseya... FBI trochę się podekscytowało, kiedy szef
policji przysłał odciski palców Gilletta. Chcą wiedzieć wszystko o tym, gdzie on jest,
ponieważ myślą, że być może może wiedzieć, gdzie jest Halsey. Chcą zapytać Halsey o
morderstwo.

background image

- Jeśli wie, gdzie jest teraz Halsey - powiedział Mason - to zachowa tę informację dla
siebie. On…

- Dobra - powiedział Drake. - Co cię uderzyło, Perry?

- Pomysł - odpowiedział Mason.

- Tak też myślałem - zdradził mu Drake. - Coś, co chciałbyś przekazać dalej?

- To tylko przeczucie, przeczucie szalonego wariata.

- Chcesz mi o tym powiedzieć?

Mason potrząsnął głową.

- Zabierz swoich ludzi i pilnuj Baxtera, dopóki nie dostanę wezwania do sądu. Działaj.

- FBI jest podekscytowane Gormanem Gillettem - przypomniał Drake.

- Powiedz im, żeby wysłali kwiaty na pogrzeb, Paul.

- Ten oficer, który przysłał mi odciski, mówi, że FBI chce od niego uzyskać informacje,
które posiada.

Mason odparł - FBI będzie je miało do południa. Pierwszą rzeczą, jaką zrobi Tragg i jego
ekipa, będzie pobranie odcisków palców Gilletta, tak na wszelki wypadek.

- A dlaczego je zabrałeś? - Zapytał Drake.

- Na wszelki wypadek - odpowiedział Mason. - Ruszaj, Paul.

Po wyjściu Drake'a z biura Della Street zwróciła się do Perry'ego Masona - Czy mogłabym
zgadnąć, jaki był twój pomysł?

- Mogłabyś - odrzekł Mason.

- George Belding Baxter? - Zapytała.

Mason skinął twierdząco.

- To szalony pomysł – powiedział - ale zacznijmy dodawać dwa do dwóch i zobaczmy, ile
możemy zarobić. Gorman Gillett był kumplem Collingtona Halseya. Dokonali napadu.
Gillett odsiedział wyrok, Halsey uciekł. Nigdy nie znaleziono po nim śladu. Co to oznacza?

- Ty mi powiedz - poprosiła Della.

background image

- To znaczy, że Halsey dostał jakiś zupełnie nowy start, wyrwał się z podziemia z dala od
życia przestępczego. Znalazł się w sytuacji, w której nikt nigdy nie ośmieliłby się go
podejrzewać.

- Jak to wydedukowałeś?

- Ponieważ mieli w aktach jego odciski palców i nigdy więcej ich nie widzieli - powiedział
Mason. - Weź każdego, kto znajduje się na skraju kryminalnego życia, a wcześniej czy
później policja pobiera od niego odciski palców.

- Moich nie zabrali; to znaczy ostatnio - odparła Della Street.

- Nie znajdujesz się na obrzeżach przestępczego życia - powiedział Mason. - Mimo to, raz
na jakiś czas są od ciebie pobierane odciski palców. Ale każdy, kto włóczy się po okolicy
wmieszany w element przestępczy, zostanie zatrzymany pod zarzutem tego czy tamtego,
a oni pobiorą jego odciski palców. Wpływają one do FBI w odstępach czasu, kiedy jakiś
człowiek jest na wolności. A Halsey rozpłynął się w powietrzu.

- No dalej - powiedziała Della Street.

- Gillett odsiedział swoje, postanowił, że do diabła z tymi wszystkimi kryminalnymi
sprawami, pojechał do małego miasteczka, wynajął sobie chatę, trochę polował, żył na
dziczyźnie i pstrągach z odrobiną mąki i bekonu od czasu do czasu, aż pewnego dnia, dwa
i pół roku temu, wziął do ręki Saturday Evening Post i zobaczył zdjęcia George'a Beldinga
Baxtera, multimilionera. Teraz załóżmy, że rozpoznał na zdjęciach Collingtona Halseya.
Jak myślisz, co się stało później?

- Myślisz, że Gillett skontaktował się z George'em Beldingiem Baxterem? - Zapytała.

- Dlaczego nie?

- Nie wydaje się, żeby wiele na tym zyskał.

- Nie chciał zbyt wiele - powiedział Mason. - Wszystko, czego chciał do tego czasu to
worek mąki, trochę bekonu, trochę kawy i trochę soli. Był szczęśliwy.

- I wtedy?

- Wtedy - ciągnął Mason - odnalazł go jego syn. Nie był szczególnie dumny z ojca, ale i tak
odszukał staruszka. Potem zaczął się zastanawiać, z czego ojciec się utrzymuje i stał się
dość troskliwy jak na syna, kombinując, skąd pochodzą pieniądze.

background image

- Teraz - powiedziała Della Street - zafascynowałeś mnie.

- To fascynująca sytuacja - powiedział Mason. - Syn się dowiedział, że Baxter to Collington
Halsey i zaczął wieść podwójne życie. Popełnił bigamię; lawirował z jednego miejsca do
drugiego; miał tajemniczy interes; nikt nic o nim nie wie; nie składał wspólnych zeznań
podatkowych; zaczął opływać w dostatki.

- A potem? - Dopytywała Della Street.

- A potem - mówił Mason - nagle śmierć wyciągnęła dłoń. Ojciec i syn zmarli w odstępie
czterdziestu ośmiu godzin. A Baxter bardzo się spieszy, żeby wyjechać z kraju, więc w
wypadku, gdyby ktoś pomyślał o pobraniu odcisków palców ludzi w gospodarstwie
domowym Baxterów, aby sprawdzić, czy nie zostały uwzględnione, nikt nie będzie w
stanie powiedzieć: „Panie Baxter, jeśli nie ma pan nic przeciwko, chcielibyśmy mieć
pańskie odciski palców, tylko dla porównania.”

- I masz zamiar doręczyć wezwanie do sądu George'owi Beldingowi Baxterowi -
powiedziała Della Street.

Mason uśmiechnął się.

- W takim punkcie się znalazłeś - powiedziała Della Street. - Baxter będzie... Szefie, czy
przypuszczasz, że możesz spotkać się z…?

- Z czym? - Zapytał Mason.

- Z okluzją wieńcową?

Mason roześmiał się.

- Będę trzymał się z dala od dr Ewalda Carvera, a jeśli okaże się, że zaginąłem, upewnij się,
że przeprowadzona zostanie autopsja, Della… Cholera, dlaczego nie miałem na tyle
odwagi, żeby ukraść ten "Saturday Evening Post" z chaty Gillettów?

- Myślisz, że Tragg już tam jest?

- Będzie tam lada chwila - powiedział Mason. - Jak tylko zobaczy ten jeden Saturday
Evening Post
pośród tych wszystkich czasopism o prawdziwych zbrodniach, porucznik
Tragg będzie tuż za nami w swoich rozmyślaniach.

- To będzie złe? - Zapytała Della Street.

background image

- To pozbawi nas naszej przewagi. Żałuję, że to czasopismo tam zostało.

- Czy odważysz się wziąć je teraz? - Zapytała.

- Na Boga, nie. To może być usunięcie dowodów. Nie możemy tego zrobić.

- Dobra, co możemy zrobić?

- Możemy sprawić, że będzie mniej rzucał się w oczy - odpowiedział Mason, marszcząc
brwi w zamyśleniu.

- Cóż - rzekła do niego – nasz klient, nasz pan.

Na twarzy Masona pojawił się powolny uśmiech.

- Zadzwoń do Manny'ego G. Boltona w domu pogrzebowym Bolton w Pine Haven, Della.

Della Street połączyła się z rozmówcą. Kilka chwil później skinęła na Perry'ego Masona.
Mason podniósł słuchawkę i powiedział - Dzień dobry, panie Bolton. Jak się sprawy mają
dziś rano?

- Wszystko w porządku - powiedział Bolton - po prostu świetnie.

- Jakieś wieści z twoich stron?

- Nic. Nie więcej niż ostatniej nocy.

Mason powiedział - Wiesz, myślałem o tamtym biednym starym Gormanie.

- Tak, a co z nim?

- Ty wiesz i ja wiem, jak to jest, Bolton. Wiemy, że kiedy człowiek jest samotny i zabiera
się do czytania, ma skłonność do czytania określonego rodzaju lektur.

- Tak, śmiało - powiedział Bolton. - Co masz na myśli?

- Nie chciałbym, żeby ludzie myśleli, że mój krewny nie czytał niczego poza magazynami
kryminalnymi, nawet, jeśli jest tylko dalekim krewnym.

- Więc co? - Zapytał Bolton. - Po prostu powiedz mi, czego chcesz, panie Mason. Nasz
klient, nasz pan.

- Och - powiedział Mason. - Pomyślałem, że mogłoby to źle wyglądać, gdyby rozeszły się
wieści, że w chacie nie ma nic oprócz tych magazynów i…

background image

- Chcesz, żebym zszedł na dół i je zdobył, a potem spalił? - Zapytał Bolton.

- Och, nie to - powiedział Mason - ale... Musi pan mieć w domu mnóstwo starych
czasopism, prawda? Mówił pan, że pańska żona interesuje się podróżami?

- To prawda, mam ich całe stosy. Mam ich całą drewutnię.

- A może by tak zabrać tam trzy lub cztery tuziny różnych magazynów i wrzucić je do
kryminalnych artykułów?

- Ale nie wyciągać żadnego z kryminałów?

- O nie - powiedział Mason. - Nie sądzę, aby istniała jakakolwiek konieczność usuwania
czegokolwiek. Po prostu sprawimy, że będzie wydawać się, że wujek Gorman był nieco
bardziej zróżnicowany w swoich lekturach.

- Wujek Gorman, tak?

- Właśnie tak go nazywam - powiedział Mason.

- Rozumiem, panie Mason. Zabiorę je teraz.

- Od razu?

- Tak.

- I oczywiście - powiedział Mason - nie ma potrzeby pamiętać, jakie czasopisma się tam
zanosi.

- Proszę się nie martwić. Wie pan, panie Mason, myślę, że świetnie by pan sobie poradził
tutaj w tej społeczności. Uważam, że ludzie by pana polubili. Sądzę, że dogadałby się pan i
prawdopodobnie nie miałby pan zbyt dużego rachunku za mięso żyjąc w ten sposób.

- To fascynująca myśl - powiedział Mason.

- Cóż - wyjaśnił mu Bolton - chcę, żebyś wiedział, że zawsze doceniamy ludzi, którzy są
wyrozumiali.

- W porządku - powiedział Mason. - Do zobaczenia kiedyś.

I odłożył słuchawkę.

Della Street przyglądała mu się z obawą w oczach.

background image

- Czy jest z tym związane jakieś przestępstwo? - Zapytała.

- Związane, z czym?

- Podkładaniem dowodów.

- Dowodów, na co?

- Dowody, które... No, wiesz.

- Nie znam żadnego przepisu, który mówiłby, że przestępstwem jest wkładanie starych
lektur do chaty człowieka, który zmarł z powodu niedrożności naczyń wieńcowych.
Pamiętaj, że jest zaświadczenie lekarskie stwierdzające przyczynę śmierci. Nie ma w tym
nic zdrożnego.

- Ale co z podrzucaniem fałszywych dowodów? Czy nie ma czegoś…

- Dowody, na co? - Zapytał Mason. - I co w tym fałszywego?

- Sprawiasz, że jedno wydanie "Saturday Evening Post" w tej chacie nie będzie tak
widoczne.

- A to przestępstwo? - Zapytał Mason.

- Nie wiem – powiedziała - po prostu się zastanawiam.

Mason mrugnął.

- Wyprzedzamy policję o jeden krok, Della i to jest wielka i wspaniała sensacja. Zazwyczaj
jesteśmy o jeden krok z tyłu i nie pozwalają się wyprzedzić.

- Ale przypuśćmy, że Bolton powie im, że dodał wiele innych magazynów na twoją
prośbę?

- Bo nie chciałem, żeby wyszło na jaw, że w tym miejscu nie ma nic poza magazynami
kryminalnymi. Jeśli Bolton pamięta każdy magazyn, który tam zabrał, to może pomóc. Ale
gdyby oświadczył, że w tym miejscu nie ma nic poza tak zwanymi prawdziwymi
kryminałami i przyniósł kilka rodzinnych czasopism, aby je tam umieścić, Tragg założy, że
wszystkie czasopisma poza kryminalnymi zostały tam zaniesione, jako fałszywe ślady i
będzie czytał i czytał ponownie czasopisma kryminalne, szukając konkretnej sprawy, którą
próbowałem zatuszować.

Della Street westchnęła i powiedziała - Cóż, jesteś nasz klient, nasz pan.

background image

- Jestem tego pewien - potwierdził Mason. - A teraz musimy pobrać odciski palców
Collingtona Halseya, a potem będziemy musieli znaleźć jakąś rozsądną wymówkę, abyśmy
mogli uzyskać przynajmniej jeden odcisk palca George'a Beldinga Baxtera.

- Na przykład wypadek samochodowy i sprawdzenie jego prawo jazdy? - Zapytała Della
Street.

- To może załatwić sprawę - powiedział Mason - ale on może być trochę podejrzliwy.
Chciałbym zdobyć kilka jego odcisków palców tak, żeby nie wiedział, że mi je daje.

- A jak to zrobimy?

- Żałuję, że nie odzyskałem papierośnicy. Della, idź do sklepu jubilerskiego, kup kilka
wypolerowanych srebrnych papierośnic i dwie eleganckie zapalniczki biurkowe, a potem
wytrzyj je wszystkie irchą do czysta.

- A potem? - Zapytała.

- Potem zostawiamy je w poczekalni biura, a duplikat stawiamy na biurku tutaj.

- Myślisz, że George Belding Baxter przyjdzie do ciebie?

- Jasne - powiedział Mason. - Po doręczeniu mu wezwania do sądu, co zrobimy do
południa, George Belding Baxter wejdzie tu tak szybko, że może wyważyć drzwi z
zawiasów.

- A kiedy tu będzie, zostawi odciski palców?

Mason skinął głową.

- Jesteś o jeden krok przed policją, w porządku, ale każdy może zgadnąć, w którą stronę
lecisz i mam nadzieję, że dostrzeżesz, co jest pod tobą, kiedy spadniesz… Ile chcesz, abym
wydała na srebro?

- Zdobądź wszystko, co konieczne - powiedział Mason. - Chcę, żeby to wyglądało kusząco i
zachęcająco, zdobądź irchę i upewnij się, że nie ma ani jednego odcisku palca na żadnym
z artykułów, kiedy położysz je w biurze... Czyż nie będziemy mieli zabawy!

- Coś z tego będziemy mieli - powiedziała Della Street - ale nie wiadomo, co. Miejmy
nadzieję, że to będzie zabawa.

background image

Rozdział dwunasty

Była trzecia dwadzieścia pięć po południu, kiedy recepcjonistka dała umówiony sygnał
trzema, krótkimi dzwonkami. Perry Mason uśmiechnął się.

- To - powiedział do Delli Street – oznacza, że łup wpadł w naszą pułapkę. George Belding
Baxter jest w sekretariacie. Wyjdź i powiedz mu, że jestem w tej chwili zajęty, ale
postaram się z nim zobaczyć. Poproś go, aby zaczekał kilka minut. Upewnij się, że
posadziłaś go na fotelu, który znajduje się obok srebrnej papierośnicy i zapalniczki.
Powiedz Gertie, żeby zadzwoniła dwa razy, gdy tylko podniesie przedmioty.

Della Street powiedziała - Sprawdź. Ćwiczyliśmy to kilka razy. Na Gertie można liczyć w
takich sprawach. Ona uwielbia intrygi.

Della Street wyszła do sekretariatu, nie było jej kilka minut, wróciła i powiedziała do
Perry'ego Masona - Ależ on jest szalony! Miałam cholernie trudny czas próbując zmusić
go do siedzenia. Chciał chodzić po biurze i przez chwilę myślałam, że po prostu
przepchnie się przez drzwi i wejdzie do środka.

- Ale usiadł?

- Tak.

- Zdenerwowany?

- Zdenerwowany, zły i... I po prostu wściekły.

- Cóż - powiedział Mason - jeśli jest zdenerwowany, nie będzie mógł trzymać rąk z dala od
tych ładnych błyszczących przedmiotów i…

Telefon zabrzmiał dwoma krótkimi dzwonkami. Mason uśmiechnął się.

background image

- To znaczy, że zostawił odciski palców. Wyjdź i przyprowadź go, Della, a potem powiedz
Gertie, żeby wsunęła jakiś karton pod papierośnicę i zapalniczkę, podniosła je i dała
sygnał Paulowi Drake'owi. To da Paulowi coś, nad czym będzie mógł popracować.

Della Street skinęła głową, wyszła z biura i po kilku chwilach wróciła z dużym mężczyzną
po pięćdziesiątce, który przepchnął się obok niej, gdy tylko drzwi zostały otwarte i
powiedział - Mason, jestem George Belding Baxter. Co to za pomysł, żeby doręczyć mi ten
dokument?
Baxter wyjął kartkę z kieszeni i rzucił ją na biurko. Mason podniósł się z krzesła, stanął
uśmiechnięty i powiedział - W porządku, Baxter, nazywam się Mason. Co to za pomysł,
żeby wparować do mojego biura w ten sposób?
- Bo jestem wściekły.
- W takim razie - powiedział spokojnie Mason - jeśli chcesz pozostać wściekły idź wywołaj
burzę gdzie indziej. Jeśli chcesz usiąść i porozmawiać, usiądź na tym krześle i mów.
- Będę mówić!

- W takim razie usiądź.

- Mogę powiedzieć to, co mam do powiedzenia na stojąco.

- W porządku - powiedział Mason. - Mogę słuchać na stojąco. Otrzymałeś wezwanie do
sądu. Chcę, żebyś zeznawał w obronie.

- Nic nie wiem o tej sprawie.

Mason usiadł przy biurku, przyciągnął do siebie kilka papierów i zaczął czytać. Jego
zachowanie wskazywało, że być może nie usłyszał uwagi Baxtera. Baxter stał przez chwilę
niezdecydowany, po czym podszedł do biurka.

- Nie ujdzie ci to na sucho, słyszysz?

Mason nie podniósł głowy. Baxter nerwowo dotknął zapalniczki na biurku jakby planował
użyć jej, jako broni.

Mason dalej czytał. Baxter powiedział - Jadę do Honolulu.

- Świetnie.

- Dzisiejszej nocy.

- W takim razie musisz wrócić na wstępne przesłuchanie - powiedział Mason.

background image

- Co ty, u diabła, próbujesz zrobić? - Zażądał Baxter. - Nie znam niczego, co miałoby
jakąkolwiek wartość dla ciebie lub twojej klientki. Nie znam oskarżonej, Gwynn Elston.
Nie znałem mężczyzny, który został zamordowany. Nie wiem nic o tej sprawie. Nie było
mnie wtedy. Morderstwo miało miejsce w pobliżu mojego domu, to wszystko, co wiem.
Wiem to tylko, dlatego, że ktoś mi powiedział.

- A co z bronią?

- Kupiłem ją, nie ma, co do tego wątpliwości.

- Więc może pan o tym zaświadczyć.

- Nie muszę, akta mówią same za siebie. Nie ma wątpliwości, kto kupił broń. Podpisałem
się w rejestrze sprzedaży broni palnej.

- To czyni go bardzo interesującym - powiedział Mason.

- Słuchaj, przyjechałem tutaj, żeby ci powiedzieć, że po prostu nie mogę odłożyć mojej
podróży do Honolulu.

- Potem wróć na rozprawę.

- Nie mogę. Nie mogę wyjechać i od razu wrócić.

- Więc pozostań tutaj.

- Posłuchaj, Mason - powiedział Baxter. - Próbowałem być dla ciebie miły. Próbowałem ci
to ułatwić. Jeśli chcesz grać ostro, zagramy ostro. Mam armię adwokatów. Znają
wszystkie prawa, które i ty znasz i może trochę, o których nigdy nie słyszałeś. Z jakiegoś
własnego powodu wykorzystałeś proces sądowy, aby mnie wezwać, po prostu, aby mi
zaszkodzić, a nie w celu uzyskania informacje ode mnie. Z tym wiąże się pewna forma
szantażu prawnego. Moi prawnicy poinstruowali mnie, abym wyjaśnił panu okoliczności i
poprosił o zwolnienie mnie z obecności w sądzie. Postępuję zgodnie z ich instrukcjami.

- Wyjaśniłeś okoliczności. Nie odwołam wezwania.

- W porządku, Mason. Moi prawnicy przewidywali to. Zrobiłem, co mi kazali. Teraz każę
im zarobić na honoraria.

Odwrócił się i wyszedł z biura. Mason podniósł słuchawkę i powiedział - Jest Paul, Gertie?

- Tak, jest teraz w biurze ze swoim człowiekiem od odcisków palców.

background image

- Powiedz mu, żeby przyszedł tutaj, jak tylko skończy - powiedział Mason. - Mamy więcej
odcisków.

Kilka chwil później do gabinetu weszli Della Street i Drake w towarzystwie szczupłej,
nerwowej osoby. Drake powiedział - Mason, podaj rękę Stanowi Doyle'owi. Jest jednym z
najlepszych ludzi od odcisków palców, jakich znam. Masz tu jakieś ślady?

Mason uścisnął im ręce i powiedział - Powinniśmy mieć kilka dobrych. - Wskazał dużą
zapalniczkę na biurku.

Doyle obejrzał zapalniczkę, wyjął małą butelkę i pędzelek z kieszeni. Posypał proszkiem
lśniącą powierzchnię. Odciski palców pojawiły się natychmiast z zaskakującą
widocznością.

- Masz kilka dobrych - powiedział.

- Co teraz zrobimy? - Zapytał Mason.

- Zabieramy te przedmioty do biura Drake'a i sfotografuję je.

- I co wtedy?

- Mamy odciski palców pana X z FBI - powiedział Drake. - W ciągu dziesięciu minut
możemy ci powiedzieć, czy ten mężczyzna jest panem X.

- Tego właśnie chcę - powiedział. - Chce być pewny. I chcę dowodu.

- Prawdopodobnie możemy zrobić coś lepszego - ciągnął Doyle. - Myślę, że mamy
wystarczająco dużo odcisków palców, więc możemy połączyć je z tymi, które
zabezpieczyliśmy przed gabinetem i dokonać klasyfikacji.

- W tej chwili - powiedział Mason - zależy nam na szybkości, bo mam wrażenie, że
człowiek, który był u mnie, nie pozwoli, by trawa rosła mu pod nogami.

Doyle położył karton pod zapalniczką i papierośnicą i powiedział - W porządku, Paul,
pójdziemy do twojego biura i zabierzemy się do pracy… Mógłbym zaoszczędzić czas,
gdybym mógł zdjąć te odciski palców, panie Mason, zamiast je fotografować.

- Nie – sprzeciwił się Mason - wtedy stracilibyśmy przewagę posiadania oryginalnych
odcisków palców. Po prostu wywołaj swoje zdjęcia, porównaj je z odbitkami pana X, które
posiada Paul Drake i daj mi znać.

background image

Kiedy wyszli z biura, Della Street zapytała - Co się stanie, gdyby to był błąd, Perry?

- Mnóstwo - powiedział Mason, uśmiechając się. - Ryzykujemy, ale myślę, że stawiamy na
pewną rzecz. Cała historia tej sprawy po prostu pasuje do schematu.

- Tak jest w istocie - powiedziała Della Street. - Tylko... To są poszlaki.

- To poszlaki - powiedział Mason - które są jednymi z najlepszych dowodów, jakie mamy;
chociaż nie zawsze w ten sposób rozmawiamy z ławą przysięgłych.

Mason był w bardzo dobrym humorze. Zadzwonił telefon i Della Street odebrała - Tak,
Gertie? - Potem zwrócił się do Masona - Ten człowiek, Baxter, działa szybko. Jest tu
urzędnik sądowy, który chce dostarczyć ci dokumenty.

- Powiedz mu, żeby wszedł - powiedział Mason. - Zawsze cieszymy się, gdy doręcza się
nam dokumenty.

Della Street wyszła i wprowadziła urzędnika.

- Dziękuję za spotkanie, panie Mason - powiedział mężczyzna. - Tak wielu ludzi próbuje
uniknąć spotkania z urzędnikiem sądowym. W końcu płacą mi tylko za wręczanie
dokumentów.

- Śmiało, podaj je - powiedział Mason. - Co to jest?

- George Belding Baxter złożył wniosek o unieważnienie wezwania do sądu oraz pozew
cywilny o odszkodowanie przeciwko panu na kwotę stu tysięcy dolarów, twierdząc, że
celowo nadużył pan procesu sądowego, aby przeszkodzić w jego interesach i
spowodować wiele niedogodności.

- No - powiedział Mason - kiedy Baxter coś robi, to naprawdę to robi. Przypuszczam, że
kazał ci czekać przy wejściu do budynku?

- Więc - powiedział urzędnik sądowy - wydaje mi się, że zostałem zatrzymany w
depozycie, że tak powiem. Czekałem przy windach.

- W porządku, doręczyłeś mi to. Nie ma sprawy.

Urzędnik sądowy wyszedł, a Mason przejrzał dokumenty.

background image

- Kiedy Baxter walczy, to naprawdę walczy - powiedział. - Ten pozew o sto tysięcy
dolarów ma mnie przestraszyć i zepchnąć do defensywy; poczekaj, aż opuścimy na niego
bombę.

Dziesięć minut później zadzwonił zastrzeżony telefon.

- To będzie Paul - powiedział Mason. - Dzwoni trochę przed czasem.

Mason sam podniósł słuchawkę - Tak, Paul?

Głos Paula Drake'a, ostry i pełen troski, dobiegł z linii.

- Słuchaj, Perry, zanim sfotografowaliśmy te odciski, przyjrzeliśmy się im przez lupę i
mogę ci powiedzieć, że szczekasz na niewłaściwe drzewo. George Belding Baxter to nie
Collington Halsey.

Mason siedział przez chwilę, trawiąc te informacje.

- Zrozumiałeś? - Zapytał Drake.

- Zrozumiałem - powiedział Mason. - Niech twój człowiek zajmie się klasyfikacją odcisków
palców. Jeśli to nie Halsey, dowiedzmy się, kim do diabła naprawdę jest.

Mason odłożył słuchawkę. Della Street powiedziała alarmującym głosem - Nie udało się?

Mason potrząsnął głową.

- Jeszcze nie.

- A co z tobą, szefie? - Zapytała Della Street.

- Popadłem w nie złe tarapaty – odpowiedział Mason. - Trzymaj się, Della, nie mogę się
mylić! Zbyt wiele rzeczy na to wskazuje, a jednak… jednak wygląda na to, że się mylę,
chyba, że temu człowiekowi udało się wszczepić nowe odciski palców na palcach, a oni
mówią mi, że to niemożliwe.

- Kiedy się nad tym zastanowić - powiedziała Della Street - to zbyt łatwo wszedł w naszą
pułapkę. Dotykał wszystkiego tak uprzejmie.

Mason zmarszczył brwi.

background image

- Zastanawiam się, czy… O mój Boże, Della, czy myślisz, że był na tyle sprytny, by
dowiedzieć się, co chciałem zrobić i cały czas chichotał do siebie, myśląc o fundamentach
pod piękny proces, który budował?

- Nie mam żadnych przypuszczeń.

Mason uśmiechnął się żałośnie.

- Wygląda na to, że wykorzystaliśmy nasz przydział zwierzyny na ten dzień.

Rozdział trzynasty

Mason i Della Street, wracając z kolacji, zatrzymali się w biurze Paula Drake'a.

- No, jakie się pojawiły złe wieści do tego czasu? - Zapytał Mason.

- Dużo - powiedział Drake. - Udało nam się uzyskać wystarczającą liczbę odcisków z tych
srebrnych przedmiotów, aby uzyskać pełną klasyfikację. Połączyliśmy się z FBI i
otrzymaliśmy odpowiedź. George Belding Baxter jest czysty jak łza. Nigdy nie pobrano mu
odcisków palców. To George Belding Baxter i to wszystko.

Mason przetrawił tę informację w zamyślonym milczeniu.

background image

- Co więcej - ciągnął Drake - gazety narobiły dużo hałasu na temat pozwu, który wniósł
przeciwko tobie. Baxter udzielił kilku wywiadów, w których stwierdził, że w razie potrzeby
wyda milion dolarów, aby ci pokazać, że nie możesz używać wezwania sądowego, tylko
po to, aby uzyskać jakąś osobistą korzyść, że starasz się mu przeszkodzić, że nie ma on
żadnych informacji w związku ze sprawą przeciwko twojej klientce i że doznał poważnych
strat, ponieważ nie może wyruszyć w planowaną podróż służbową. Musiał odwołać
spotkania i za to wszystko obarcza cię osobistą odpowiedzialnością.

- Brzmi nieźle - powiedział Mason.

- Sposób, w jaki to mówi, Perry… Czy może to zrobić?

- Co?

- Obarczać cię odpowiedzialnością.

- To zależy - powiedział Mason.

- Od czego?

- Od różnych rzeczy; czego nie mogę zrozumieć, Paul, to, co wstrzymuje sprawę
przeciwko Gwynn Elston. Nie mają żadnego przypadku.

- Chwileczkę - powiedział Drake - jest druga lufa przeciwko tobie. Ta jest dość mocno
załadowana.

- W porządku - powiedział Mason. - Co to jest?

- Mają raport z balistyki - odpowiedział Drake. - Frankline Gillett został zabity strzałem z
pistoletu wrzuconego w zarośla. Śmiertelną kulę wystrzelono z tego pistoletu, nie ma, co
do tego wątpliwości.

- To wciąż nie łączy sprawy z Gwynn Elston - powiedział Mason.

- Owszem, łączy. Twoja klientka wszystko powiedziała.

- Co powiedziała?

- Opowiedziała całą historię.

Oczy Masona zwęziły się.

- O człowieku z zepsutym samochodem, o odznace, którą jej pokazał, o pistolecie?

background image

- Zgadza się.

- Miałem nadzieję, że będzie siedziała cicho - powiedział Mason z rozczarowaniem.

- Zrobili to, co zwykle - stwierdził Drake. - Miała dość więzienia, a oni powiedzieli jej, że
jedynym powodem, dla którego jest przetrzymywana jest to, że nie chce mówić. I jeśli
powie prawdę o tym, co się stało, a oni zbadają jej historię i stwierdzą, że jest prawdziwa,
wypuszczą ją.

- Więc opowiedziała swoją historię, a oni powiedzieli, że nie mogą tego zrobić, prawda?

- To jest właśnie zabawne, Perry. Nie wydają żadnych komunikatów prasowych na temat
jej historii, ale zrobili odciski opon i stóp w miejscu, gdzie znaleziono ciało. Uważają, że
bieżniki pasują do opon samochodu Gwynn Elston. Znaleźli jej odciski stóp wokół zwłok.
Nie znaleźli żadnych innych śladów, które można zidentyfikować.

- Dobra, Paul. Musimy znaleźć mężczyznę, który dał jej broń.

- Już to zrobili - powiedział Drake.

- Znaleźli funkcjonariusza, Paul?

- Funkcjonariusza, do diabła! To Frankline Gillett dał jej tę broń.

- Jak na to wpadli, Paul?

- Pani Gillett znalazła broń w walizce swojego męża około tygodnia temu. Zmartwiła się.
Gillett powiedział jej, że znalazł broń na ulicy około czterech przecznic od domu. Chciał go
zatrzymać. Nie chciała, żeby miał broń przy dziecku.

- Czy może go zidentyfikować?

- Tak. Zapisała numer, na wszelki wypadek. Potem, gdy Gillett powiedział, że wyjeżdża w
podróż i nie będzie go około tygodnia, kazała mu zabrać broń ze sobą. Nie chciała, żeby
zostawiał go w domu. Więc zabrał go ze sobą.

- No dalej - rzucił Mason.

- Dzień, w którym Gillett opuścił swój dom, zbiegł się z dniem, w którym Felting Grimes
wrócił do domu z podróży służbowej. Wrócił do domu Grimesów, jako Felting Grimes.
Wtedy musiał mieć broń w walizce. Po niecałej godzinie od wyjścia Gilletta, Grimes
pojawił się w domu, w którym mieszkała twoja klientka.

background image

Mason poddał tę informację długiej, przemyślanej kontemplacji.

- Co Nell Grimes mówi o broni, Paul?

- Nigdy jej nie widziała, dopóki Gwynn jej nie pokazała i opowiedziała historię o oficerze,
który jej rzucił broń. I coś jeszcze, Perry. Policja nie czyni najmniejszego wysiłku, aby
znaleźć kierowcę, który utknął przy bramie posiadłości Baxtera. Nie zadzwonili do żadnej
ze stacji benzynowych, aby dowiedzieć się, czy któraś z nich wysłała samochód
serwisowy. Moi ludzie są jedynymi, którzy sprawdzają te tropy. Nie mogę tego zrozumieć.
Zwykle próbowaliby przeczesać wszystkie warsztaty i stacje obsługi, aby udowodnić, że
historia Gwynn Elston jest fałszywa i że nie było żadnego samochodu z przebitą oponą.

Mason zmarszczył brwi.

- To - ciągnął Drake - pokazuje, że nie myślą o jej historii na tyle, by tracić czas, próbując ją
obalić.

Mason nagle zerwał się na równe nogi.

- Do diabła! - Wykrzyknął. - To znaczy, że znaleźli faceta! Dlatego się o niego nie martwią.

- Jeśli go znaleźli - powiedział Drake - i jeśli jego zeznanie potwierdzi jej historię,
wypuszczają ją na wolność. Nie, Perry, tym razem szukasz w złym miejscu. Pozwolą jej
opowiedzieć swoją historię, a potem udowodnią, że jest fałszywa, pokazując, że nie było
w niej ziarnka prawdy.

- Jak zamierzają to wykazać? - Zapytał Mason.

- Nie wiem. Nie jestem jasnowidzem, ale jest coś w tej sprawie, co ukrzyżuje twoją
klientkę, Perry.

- Mówię ci, Paul, znaleźli faceta! Coś w jego historii daje prokuraturze amunicję… ale
obiecuję ci jedną rzecz, jeśli kiedykolwiek przedstawią świadka, który przysięga, że
przyjechał z Gwynn Elston i równocześnie przysięga, że nie dał jej żadnej broni, rozerwę
faceta na strzępy. Znaleźli tego gościa, Paul. Chcę, żebyś go namierzył. Musimy wiedzieć,
kim on jest.

Drake pokręcił głową.

- Nie było nikogo. Policja jest gotowa, aby to udowodnić. Pamiętaj, Perry, masz tylko
historię swojej klientki.

background image

- I - powiedział Mason - będą mieli tylko opowieść tego świadka. Jeśli będą chcieli walczyć
w tym temacie, to będzie to niezła rozprawa.

- Nie zapominaj o elemencie czasu, Perry. Bramy były zamknięte o dziesiątej. Gillett nie
mógł wjechać po tym czasie. A musiał wjechać przez bramę. Zostaje ci czterdzieści pięć
minut na morderstwo. Musiało zostać popełnione w tym czasie. I w tym czasie twoja
klientka musiała wejść w posiadanie broni. To właśnie na ten czas nie ma alibi i dlatego
wymyśliła historię o tajemniczym oficerze, który dał jej broń. Wyszła z domu Gillettów o
dziewiątej piętnaście. Pani Gillett jest pewna tego czasu. Wpadła na Gilletta.
Prawdopodobnie na nią czekał. Postawił ją przed faktem dokonanym. Dowiedziała się, że
był bigamistą i co miała zamiar z tym zrobić? Gdyby powiedziała prawdę i wyznała, że
musiała go zabić w samoobronie, miałaby szansę. Ale pamiętaj, to Gillett miał broń.
Pamiętaj, że zadzwoniła do mnie krótko po wpół do dziewiątej i zaraz potem do ciebie.
Możesz się domyślić, co się stało. Gillett ją zatrzymał. Chciał porozmawiać. Miał broń.
Chciał gdzieś pojechać gdzie nie będzie świadków, więc zatrzymali się w pobliżu
posiadłości Baxtera. Jakoś go uspokoiła, być może pozwoliła mu trochę się z nią zabawić;
potem chwyciła za broń, zastrzeliła go, pojechała do posiadłości Baxterów, by porzucić
ciało, a potem wymyśliła tę historię o policjancie.

Mason zamyślił się.

- Wymyśliłaby bardziej przekonujące kłamstwo, niż to, Paul. Nigdy nie pokazałaby broni.
Wyrzuciłaby ją na samym początku.

- Nie możesz tak mówić, dopóki nie dowiesz się, z czym musiała się zmierzyć. Coś się stało
i utknęła z tą bronią. Musiała, więc wymyślić historię, która usprawiedliwiłaby posiadanie
tej broni.

- Nie zapominaj, że Hamilton Burger, prokurator okręgowy, czasami pomija pewien
punkt, może nie zdawać sobie z tego sprawy, ale nie ma jak udowodnić, że ten konkretny
pistolet był w posiadaniu oskarżonej. Miała rewolwer Smith & Wesson o kalibrze
trzydziestu ośmiu. Istnieją tysiące takich rewolwerów.

- No i oczywiście - powiedział Drake - jest jeszcze twoja akcja z przerzucaniem
papierośnicy i zapalniczki przez płot.

- Jasne - odparł Mason - rozpocząłem to wszystko. Chciałem, żeby policja zajęła się
przeszukiwaniem terenu, więc zrobiłem coś, co skłoniło ich do tego. Przyszło mi do głowy,
że morderca mógł zostawić broń na miejscu.

background image

- Skąd ta myśl?

- Po prostu dobra technika śledcza. Chciałem, żeby przeszukali teren i założę się o jedno,
Paul. Przeczesali już każdy centymetr tej ziemi. To jedna rzecz, za którą będą mi musieli
podziękować.

- Tak, przypuszczam, że tak - powiedział Drake. A potem dodał - teraz.

- To wszystko, czego chciałem - powiedział mu Mason. - Będziesz jutro w sądzie, Paul i
może nie być tak jednostronnie, jak myślisz ty i Hamilton Burger. Chcę, żebyś zrobił
jeszcze jedną rzecz.

- Co takiego?

- Sprawdź, gdzie przebywał George Belding Baxter w noc morderstwa.

- Był w Bakersfield - powiedział Drake.

- To on mówi, że był w Bakersfield.

- Był - potwierdził Drake. - Moi ludzie sprawdzili jego historię. Był w motelu. W końcu
Perry, nie przeoczamy oczywistości.

- Co znaczy, że sprawdziłeś jego historię?

- Zameldował się o szóstej trzydzieści wieczorem, powiedział, że jest zmęczony, zje i
pójdzie spać. Motel posiada połączoną z nim restaurację. Zjadł tam i podpisał czek; to
jeden z tych luksusowych moteli, w których masz obsługę hotelową. Podpisujesz czeki,
masz telefon w swoim pokoju i tak dalej, a rano wymeldowujesz się.

Oczy Masona zwęziły się.

- Nikt go nie widział, gdy był w łóżku. Co miało go powstrzymać przed opuszczeniem
motelu o siódmej, pojechaniem tam i zabiciem Frankline Gillett, a następnie powrotem
do motelu i wymeldowaniem się rano?

Drake zastanowił się nad tym.

- Nic - rzekł.

Mason uśmiechnął się.

Po chwili Drake spytał - Masz na to jakiś dowód?

background image

- Masz jakiś dowód, że tego nie zrobił? - Dopytywał się Mason.

Rozdział czternasty

Sędzia Harlan Laporte zasiadł na ławie sędziowskiej i ogłosił - To jest termin, który został
wcześniej ustalony na wstępne przesłuchanie w sprawie obywatele Stanu Kalifornia
przeciwko pannie Gwynn Elston.

- Oskarżenie jest gotowe - oznajmił Farley Nelson, zastępca procesowy w biurze
prokuratora okręgowego.

- Gotowy na obronę - powiedział Mason.

Sędzia Laporte spojrzał na Hamiltona Burgera, który siedział obok zastępcy prokuratora
okręgowego.

- Czy mam rozumieć, że prokurator okręgowy również będzie uczestniczył w tej sprawie?

- Tak - odpowiedział Hamilton Burger.

- Bardzo dobrze. Wezwij pierwszego świadka.

Hamilton Burger wstał i powiedział - Jeśli Wysoki Sąd, pozwoli, jest jedna sprawa, która
moim zdaniem powinna mieć pierwszeństwo; jest to wniosek w imieniu prawników
reprezentujących George'a Beldinga Baxtera do uchylenia wezwania, które zostało mu
doręczone, aby stawić się w charakterze świadka obrony.

background image

- Na jakiej podstawie? - Zapytał sędzia Laporte.

- Adwokaci pana Baxtera są tutaj w sądzie, ale ogólnie powiem, że podstawą jest to, że
doręczenie wezwania do sądu stanowiło nadużycie procedury sądowej, że podjęto
celową próbę zaszkodzeniu panu Baxterowi, który jest niezwykle zajętym człowiekiem; że
pozwany ma nadzieję na uzyskanie z tego korzyści.

Sędzia Laporte spojrzał na Masona.

- Czy pan Baxter jest niezbędnym świadkiem, panie Mason?

- Uważam go za takiego, Wysoki Sądzie. Przynajmniej w moim odczuciu istnieje duże
prawdopodobieństwo, że będzie on ważnym i potrzebnym świadkiem.

Hamilton Burger powiedział - Jeśli Wysoki Sąd pozwoli, sprawa jest prosta i oczywista.
Oskarżona nie będzie składać żadnych zeznań i uważamy, że jeśli istnieje jakikolwiek
powód obecności pana Baxtera, obrońca powinien go teraz przedstawić Sądowi.

- Powiedziałem - powiedział Mason. - Chcę, żeby pan Baxter był świadkiem.

- Świadkiem, czego?

- Ujawnię to w odpowiednim czasie.

- Jeśli Wysoki Sąd pozwoli - powiedział Hamilton Burger - oskarżenie oferuje w tej chwili
zgodę na wszelkie zeznania, których złożenia obrońca w dobrej wierze oczekuje od pana
Baxtera.

Mason zwrócił się do Sądu.

- Jeśli Wysoki Sąd pozwoli, twierdzimy, że propozycja ugody została złożona tylko po to,
aby zawstydzić obrońcę; po pierwsze, aby obrona ujawniła swoje racje z wyprzedzeniem;
po drugie, ponieważ pan George Belding Baxter złożył przeciwko mnie pozew, domagając
się stu tysięcy dolarów odszkodowania za to, że przeszkodziłem mu w prowadzeniu
interesów, nadużywając procedury sądowej i doręczając mu wezwanie do sądu.

- Jest taki pozew cywilny? - Sędzia Laporte zapytał Hamiltona Burgera.

- Uważam, że tak, Wysoki Sądzie.

- W takim razie - powiedział sędzia Laporte - Pan Baxter wybrał swój środek zaradczy. Nie
może zjeść ciastka i go mieć. Jeśli zamierza pozwać pana Masona o odszkodowanie, nie

background image

może prosić o uchylenie wezwania na świadka, na mocy zastrzeżenia. W związku z
wnioskiem proponuję, aby wybrał to, co chce, czy chce prosić o uchylenie wezwania, czy
też chce wnieść sprawę o odszkodowanie.

Hamilton Burger zwrócił się do George'a Beldinga Baxtera siedzącego na sali sądowej.

- Stoję na straży swoich praw - powiedział Baxter z zimną dzikością. - Domagam się
również zwolnienia z wezwania.

- Wniosek został odrzucony - warknął sędzia Laporte. - Proszę kontynuować swoją
sprawę, panie Burger.

Perry Mason podszedł do miejsca, w którym siedział Paul Drake tuż za barierką i szepnął -
W tym tkwi cały sekret, Paul. Hamilton Burger załatwi to bardzo zręcznie, żeby pomóc
Baxterowi w przygotowaniu pozwu przeciwko mnie. Po to tu jest.

- Plotki głoszą, że ma wspaniałą niespodziankę - odszepnął Drake.

Mason uśmiechnął się.

- Cóż, pożyjemy, zobaczymy.

Farley Nelson wezwał, jako pierwszego świadka geodetę, który przedstawił, jako dowód
mapę terenu posiadłości Baxterów i domu, wszystko sporządzone według skali.

Mason zrzekł się przesłuchania.

Następnym świadkiem był porucznik Tragg, który zeznał, że otrzymał telefon od Perry'ego
Masona, który poinformował go, że w posiadłości Baxterów znajduje się ciało; świadek
poinstruował radiooficerów, aby udali się na miejsce i zabezpieczyli wszystkie ślady; sam
świadek szybko dotarł do biura Perry'ego Masona, mając nadzieję, że złapie osobę, która
była źródłem tej informacji; Tragg stwierdził, że przybyli za późno; że jednak podjęli kroki
w celu przechwycenia wszystkich taksówek, które zabierały pasażerów z postoju w
pobliżu biurowca Masona; że dodatkowo poinstruowali parkingi w pobliżu budynku, aby
opóźniły zwrot samochodów dla wszystkich osób, które zaparkowały w ciągu godziny; że
w wyniku tych instrukcji zgarnęli oskarżoną Gwynn Elston; że później zabrali ją do biura
pana Masona; że radził jej nic nie mówić; że miała w torebce książeczkę czekową, w
której znajdował się czek na pięć dolarów dla Masona; że następnie umówili się z
bankiem, aby sfotografował czek po jego rozliczeniu, oraz że miał fotokopię tego czeku,
który został należycie potwierdzony przez Perry'ego Masona i zrealizowany. Porucznik

background image

Tragg następnie stwierdził, że po przesłuchaniu panny Elston udał się do posiadłości
Baxterów i osobiście zbadał sprawę. Opisał pozycję ciała i co znalazł; potem, na
wiadomość od strażnika przy bramie, że pojawił się Perry Mason i zrobił pewne rzeczy,
Tragg rozpoczął przeszukanie terenu i znalazł broń. Broń oddano do identyfikacji,
rewolwer Smith & Wesson kalibru 38, na którym widniał znak Tragga wyryty na rękojeści.

- Przesłuchanie krzyżowe - powiedział Nelson.

Mason zapytał - Jakie były pewne rzeczy, które zrobiłem?

- Znam je tylko z pogłosek - powiedział Tragg.

- Nie bądźmy drobiazgowi - rzekł Mason. - Przejdźmy do sprawy. Jakie rzeczy zrobiłem?

- Według funkcjonariusza przy bramie - powiedział Tragg - pojawił się pan w bramie, a
kiedy okazało się, że oficer nie wpuści was do środka, otworzył pan srebrną papierośnicę,
wyjął papierosa, a potem rzucił papierośnicę za ogrodzenie w odległości kilku stóp od
miejsca, w którym znaleziono broń. Następnie rzuciłeś zapalniczkę w tym samym
kierunku.

- Odnalazłeś je? - Zapytał Mason.

- Tak.

- Umieściłeś na nich swoje inicjały?

- Wydrapałem na nich swoje inicjały, tak.

- Masz przy sobie te przedmioty?

- Tak.

- Pokaż je, proszę.

Tragg je przedstawił.

- Proszę o oznaczenie ich w celu identyfikacji - powiedział Farley Nelson.

- Bez sprzeciwu - powiedział Mason. - Przedstaw je, jako dowód, jeśli chcesz.

- Przedstawimy je we właściwym czasie - powiedział Nelson. - W tej chwili chcemy, aby te
przedmioty były oznaczone tylko do identyfikacji.

- Zgoda - powiedział sędzia Laporte.

background image

- Żadnych dalszych pytań - powiedział Mason.

Nelson wezwał fotografa, który zrobił zdjęcia ciała. Po nim głos zabrał chirurg
przeprowadzający sekcję zwłok, który wydobył z ciała śmiertelną kulę i który określił czas
zgonu między godziną dziewiątą a północą. Mason zrezygnował z zadawania pytań obu
świadkom.

Nelson powiedział - Wysoki Sądzie, teraz konieczne staje się przedstawienie dowodów
potwierdzających tożsamość zwłok. Jest to raczej bolesne i krępujące, ale ponieważ jest
to konieczne, wzywam panią Frankline Gillett. Pani Gillett, ubrana na czarno, złożyła
przysięgę i zeznała, jak się nazywa, że wyszła za mąż za Frankline’a Gilletta osiem lat
wcześniej, że została wezwana do zidentyfikowania ciała w kostnicy i że było to ciało
mężczyzny, którego poślubiła.

- Przesłuchanie krzyżowe - powiedział Nelson.

Mason powiedział - Przykro mi, pani Gillett. Postaram się, aby było to tak krótkie i
bezbolesne, jak to tylko możliwe. Twierdzisz, że poślubiłaś męża około ośmiu lat temu?

- Tak.

- Jaki był wtedy jego zawód?

- Był sprzedawcą.

- Czy wiesz, ile wynosił jego dochód?

- Nie był wysoki. Zarabiał na zleceniach i prowizjach.

- I ciężko pracował?

- Bardzo ciężko.

- Jak długo pracował w tej samej firmie?

- Przez około trzy lata.

- A potem?

- Potem był przez jakiś czas bez pracy, a potem dostał kolejną pracę, jako sprzedawca. Ale
nie była tak dobra, jak pierwsza. Trzymał się jej przez około rok, po czym zrezygnował i
znalazł kolejną pracę, które dała nam więcej pieniędzy.

background image

- A potem? - Zapytał Mason.

- Jakieś dwa i pół roku temu powiedział, że chce prowadzić własny biznes.

- A potem, jak stały wasze sprawy finansowe?

- Potem nasze sprawy finansowe były znacznie lepsze. Najwyraźniej zarabiał niezłe
pieniądze.

- Czy wie pani coś na temat charakteru jego działalności?

- Nie.

- Czy od jego śmierci udało ci się odkryć naturę jego działalności?

- Nic się o tym nie dowiedziałam - powiedziała. - Mój mąż był bardzo powściągliwy w
sprawach biznesowych. Nie chciał o nich ze mną rozmawiać. Powiedział mi, że to on jest
żywicielem rodziny, a ja prowadzę dom. Od jego śmierci nie mogę znaleźć żadnych ksiąg
rachunkowych, nie mogę znaleźć niczego, co wskazywałoby na źródło jego dochodów.
Istnieje wspólne konto bieżące, na którym w chwili jego śmierci znajdowało się saldo w
wysokości około trzech tysięcy dolarów. Dano mi do zrozumienia, że wszystkie wpłaty na
to konto były w formie gotówki.

- Jakieś inne aktywa w majątku? - Zapytał Mason.

- Na pewno. Kupiliśmy dom na Trilby Way. Mamy go spłaconego w około dwóch trzecich.
Jest też samochód rodzinny, którym przeważnie jeżdżę, oraz drugi samochód, który
prowadził mój mąż.

- Czy - zapytał Mason – znalazła pani broń w walizce swojego męża?

- Sprzeciw. Przesłuchanie nie jest właściwe - powiedział Nelson.

- Uchylony - warknął sędzia Laporte. - Zapytano ją, jaki majątek zostawił jej mąż. Sąd
odrzuca możliwość wezwania świadka, który poda tylko część istotnych informacji.
Odpowiedz na pytanie.

Pani Gillett powiedziała powoli - Wkrótce po powrocie mojego męża z ostatniej podróży
służbowej znalazłam w jego walizce rewolwer. Był to rewolwer Smith & Wesson kaliber
trzydzieści osiem. Zapisałam jego numer. To C232721. Zapytałam o to męża…Chcesz,
żebym powiedziała, co powiedział?

background image

- Śmiało - zachęcił Mason.

- Powiedział, że znalazł broń leżącą blisko pobocza drogi, jakieś trzy przecznice od domu.
Powiedział, że podniósł go i początkowo zamierzał zgłosić na policję, ale zmienił zdanie,
ponieważ czuł, że mogą, jak to ujął, nękać go pytaniami. Nie chciałam mieć broni w domu
i powiedziałam mu to. Obiecał, że będzie go trzymał w walizce, z dala od naszego syna.
Kiedy opuścił dom podczas swojej ostatniej podróży, zabrał ze sobą ten pistolet.

- Dziękuję - powiedział Mason. - To wszystko.

- Wysoki Sądzie - powiedział Farley Nelson - jest to oczywiście jeden z aspektów tej
sprawy, który uczynił ją spektakularną i spowodował duży rozgłos w gazetach. Myślę
jednak, że w celu wyjaśnienia okoliczności tej sprawy konieczne będzie wezwanie, raczej
niechętnie, Nelli Arlington.

Nell Arlington wystąpiła i została zaprzysiężona.

- Gdzie pani mieszka? - Zapytał Nelson.

- 367 Mandala Drive.

- Czy mieszkała tam pani pod nazwiskiem Nell Arlington?

- Nie, proszę pana.

- A jakim?

- Jako pani Feltingowa Grimes.

- Uważała pani Felting Grimesa za swojego męża?

- Tak.

- Wzięła pani z nim ślub w Las Vegas w Nevadzie?

- Tak.

- To było jakieś osiemnaście miesięcy temu?

- Osiemnaście miesięcy i dziesięć dni.

- Widziała pani ciało, które zostało zidentyfikowane, jako Frankline Gillett?

- Tak.

background image

- Czy to było ciało mężczyzny, którego pani poślubiła, którego znała pani, jako Feltinga
Grimesa?

- Tak.

- Czy zna pani oskarżoną w tej sprawie?

- Tak. Była moją najbliższą przyjaciółką przez kilka lat.

- Gdzie ona mieszkała dziesiątego dnia tego miesiąca?

- Z nami pod adresem 367 Mandala Drive.

- To było dziesiątego dnia tego miesiąca?

- Tak.

- Proszę opowiedzieć wydarzenia tego wieczoru tak dokładnie, jak je pani pamięta, panno
Arlington.

Świadek opowiedział historię Gwynn o funkcjonariuszu, który nalegał na podwiezienie i
dał jej swoją broń.

- Czy widziała pani - zapytał Nelson - ciało zamordowanego?

- Tak.

- Czy pamięta pani, jak rano jedenastego oskarżona wstała i przyszła do kuchni na
śniadanie?

- Tak.

- Czy wtedy wiedziała pani, gdzie był mężczyzna, którego znała pani, jako Feltinga
Grimesa?

- Nie.

- Kiedy ostatnio pani go widziała?

- Dzień wcześniej, kiedy wyjechał w jedną ze swoich podróży.

Nelson powiedział - Czy zna pani sposób, w jaki oskarżona przeprowadzała swoje
transakcje biznesowe?

- Co pan przez to rozumie?

background image

- Nazwiska potencjalnych klientów, do których dzwoniła?

- O tak. Bardzo jej pomogłam w tych sprawach. Byłam zarówno przyjaciółką, jak i
sekretarką.

- Czy może pani wyjaśnić, co ma pani na myśli, mówiąc o pełnieniu funkcji sekretarki?

- Otrzymywała wykazy, czasem telefonicznie, czasem pocztą, potencjalnych klientów, do
których miała dzwonić. Zapisywałam te wykazy, które przekazywano przez telefon pod jej
nieobecność, albo pilnowałam, żeby otrzymała nazwiska potencjalnych klientów, kiedy
przychodziły pocztą.

- Czy wie pan, jak oskarżona odebrała nazwisko pani Gillett?

- Tak, otrzymała je pocztą. Po niej… cóż, po aresztowaniu znalazłam w salonie listę
potencjalnych klientów, która zawierała to nazwisko… Tutaj jest. Pani Frankline Gillett,
671 Trilby Way, to nazwisko na samym dole. Na liście jest jedenaście nazwisk.

- Czy ta lista została pozostawiona tak, by człowiek, którego znała pani, jako męża,
Feltinga Grimesa, mógł ją zobaczyć?

- Był w salonie, kiedy go znalazłam. Przypuszczalnie zostawiła go tam oskarżona.

- Prosimy o włączenie tego do materiału dowodowego - powiedział Nelson.

- Bez sprzeciwu - powiedział Mason.

- Teraz - powiedział Nelson - zapytam panią, czy rano w środę jedenastego dnia tego
miesiąca pan Mason odwiedził panią.

- Tak.

- Kto z nim był?

- Jego sekretarka, panna Street.

- Czy pan Mason próbował nakłonić panią do zrobienia czegoś?

- Sprzeciw. Przesłuchanie niewłaściwe, nieistotne i bez znaczenia - powiedział Mason.

- Nie ma różnicy, do czego obrońca mógł próbować nakłonić świadka. Co więcej, pytanie
wymaga wniosków świadka.

background image

- Jeśli Wysoki Sąd pozwoli - powiedział Nelson - Pan Mason był adwokatem
reprezentującym oskarżoną.

- Oczywiście reprezentowałem oskarżoną - podkreślił Mason. - Działałem też na własną
rękę. Oskarżona nie mówi mi, jak mam prowadzić sprawę. Robię to, co uważam za
najlepsze. Jeśli prokuratura chce wykazać, że oskarżona jest związana z czymś, co
zrobiłem, niech prokuratura wykaże, że oskarżona o tym wiedziała i w tym uczestniczyła.

- Myślę, że to prawda - powiedział sędzia Laporte. - Podtrzymam sprzeciw.

- Może pan przeprowadzić przesłuchanie krzyżowe - powiedział Nelson.

- Nie mam pytań - odparł lekko Mason.

- Żadnego przesłuchania? - Zapytał zaskoczony Nelson.

- Żadnego - potwierdził Mason.

Nelson naradził się krótko z Hamiltonem Burgerem, po czym powiedział - Wzuwam
Petersona L. Marshalla. Marshall podał swoje nazwisko i adres, oświadczył, że jest
właścicielem sklepu sportowego, że dobrze zna George'a Beldinga Baxtera, że Baxter był
jego klientem od pewnego czasu i miał u niego rachunek.

- Pokażę panu rewolwer Smith & Wesson o numerze C232721 i zapytam, czy rozpoznaje
pan ten rewolwer.

- Chciałbym osobiście sprawdzić numer, aby się upewnić.

- W takim razie niech pan sprawdzi numer.

Świadek sprawdził numer i powiedział - Tak, znam ten pistolet.

- Kto sprzedał tę broń?

- Ja.

- Pan, osobiście?

- Tak.

- Komu ją pan sprzedał?

- George'owi Beldingowi Baxterowi.

background image

- Bezpośrednio?

- Tak. Pan Baxter wszedł do sklepu i powiedział, że chce broń do ochrony. Chciał czegoś,
na czym można polegać i co nie jest zbyt masywne. Zwróciłem jego uwagę na ten
rewolwer Smith & Wesson z dwucalową lufą i stopami metali, które sprawiły, że był
bardzo lekki, bardzo wygodna broń. Pan Baxter powiedział, że go weźmie.

- I co pan zrobił?

- Cóż - powiedział świadek z wahaniem - nie powinniśmy dostarczać broni tego samego
dnia, w którym została zakupiona. Powinniśmy ją zatrzymać, ale…cóż, w tych
okolicznościach po prostu datowałem wniosek trzy dni wstecz i dostarczyłem broń panu
Baxterowi.

- Dostarczyłeś ją osobiście panu Baxterowi?

- Tak, proszę pana.

- I to jest ta sama broń?

- Tak, proszę pana.

- Może pan przesłuchiwać - powiedział Nelson.

- Nie mam pytań - powiedział Mason.

- Wzywam panią Minnie Crowder - powiedział Nelson.

Pani Crowder przedstawiła się, jako gospodyni George'a Beldinga Baxtera. Nelson
powiedział - Proszę powiedzieć nam, co pani robiła wieczorem dziesiątego tego miesiąca.
Pracę skończyłam około godziny dziewiątej. Jedenasty był moim dniem wolnym.
Powiedziano mi, że nie muszę zostawać na całą noc dziesiątego, więc wyszłam z domu tuż
przed dziewiątą wieczorem; zaledwie kilka minut wcześniej. Planowałem wrócić
wczesnym rankiem dwunastego. Jednak policja znalazła mnie i przeszkodziła w moich
zamiarach.

- O której godzinie znalazła panią policja?

- Około drugiej po południu jedenastego.

- Pokażę pani broń, która została oznaczona do identyfikacji i zapytam, czy pani ją zna.

Świadek wziął broń, obejrzał ją i powiedział – Tak, znam ją.

background image

- Czy kiedykolwiek posiadała pani ten pistolet?

- Tak.

- Jeśli ktoś ci go dał, kto to był?

- Pan George Belding Baxter.

- A co się stało z bronią?

- Trzymałam ją w swojej sypialni i zabierałam ze sobą, kiedy spacerowałam w nocy.
Wypadła mi z kieszeni płaszcza, gdy spacerowałam w nocy trzeciego. Po tym jak go
zgubiłam, wróciłam, żeby go poszukać, ale nie mogłam go znaleźć. Więc nikomu nic nie
powiedziałam.

- Dlaczego pan Baxter dał ją pani?

- Sprzeciw, jest to zmuszanie świadka do wyciągnięcia wniosku - rzekł Mason. - Pytanie
niedopuszczalne i nieistotne.

- Podtrzymany - powiedział sędzia Laporte.

Nelson powiedział - Po trzecim dniu tego miesiąca, nie widziała pani tej broni aż, do
kiedy?

- Dopóki nie pokazała mi jej policja.

Mason powiedział - Nie lubię przerywać, ale uważam, że mam prawo do przesłuchania
świadka w ramach procedury voir dire.

- Proszę bardzo - zaprosił Nelson. - Jednak właśnie skończyłem rozmawiać ze świadkiem i
być może wolałby pan zrobić to w ramach przesłuchania krzyżowego.

- Dla mnie to nie ma znaczenia - powiedział Mason.

- Cóż, zadam jeszcze jedno pytanie. Widziała pani tę broń ponownie jedenastego tego
miesiąca?

- Tak.

- Gdzie?

- Była w posiadaniu porucznika Tragga. Pokazał mi ją.

background image

- Przesłuchanie krzyżowe - powiedział Nelson.

- Skąd wie pani, że to ta sama broń, którą dał pani pan Baxter? - Zapytał Mason.

- Cóż... Mogę powiedzieć, że to ta sama broń. Pan Gillett znalazł ją tam, gdzie ją
upuściłam.

- Dokładnie pani wie, w którym miejscu ją pani upuściła?

- Nie znam dokładnie miejsca. Upuściłam go, gdy spacerowałam. Tam znalazł ją pan
Gillett.

- Wie pani, kiedy ją pani zgubiła?

- Było to w nocy trzeciego, około dziewiątej trzydzieści. Szłam na spacer. Miałam pistolet
w kieszeni płaszcza. Po rozgrzaniu się na spacerze zsunęłam płaszcz, a kiedy wróciłam,
pistoletu już nie było.

- A teraz niech się pani uważnie zastanowi - powiedział Mason. - Czy kiedykolwiek
podczas tego spaceru zbliżyła się pani do żywopłotu w pobliżu miejsca, gdzie policja
znalazła tę broń?

- Nie.

- Nigdzie w pobliżu żywopłotu?

- Przeszłam obok niego, ale nie zeszłam z asfaltowej drogi.

- Ale mogła pani zgubić broń w pobliżu żywopłotu?

- Nie sądzę. Musiałam ją zgubić, kiedy zsuwałam płaszcz i złożyłam go. Pamiętam, że to
było jakieś sto metrów po wyjściu z bramy jak szłam chodnikiem.

- Czy kiedykolwiek zanotowała pani numer pistoletu podarowanego przez pana Baxtera?

- Oczywiście, że nie.

- To była nowa broń?

- Dał mi ją w dniu, w którym ją kupił.

- Na broni nie było wtedy żadnych znaków szczególnych, żadnych zadrapań, skaz?

- Zdecydowanie nie. To był zupełnie nowy pistolet.

background image

- Czy są teraz jakieś rysy lub skazy na broni?

- Zauważyłam, że na rękojeści są zadrapania. Myślę, że są to znaki zrobione przez
porucznika Tragga.

- Kiedy po raz pierwszy zauważyła pani te ślady?

- Po tym, jak porucznik Tragg wskazał mi je.

- Nie pamięta pani żadnych znaków szczególnych na broni, którą dał pani pan Baxter?

- No cóż... nie.

- Nie wie pani, czy to jest broń, którą dał pani pan Baxter, czy też jest to po prostu jeden z
tysięcy pistoletów produkowanych przez Smith & Wesson Company i sprzedawanych w
całym kraju, prawda?

- Dobrze, jeśli pan chce to ująć w ten sposób, mogę tylko powiedzieć, że wygląda jak
broń, którą dał mi pan Baxter.

- Dziękuję - powiedział Mason. - Chcę to ująć właśnie w ten sposób. To wszystko.

Nelson wezwał Alexandra Redfielda, jako eksperta od broni palnej i balistyki i zapytał
Redfielda, czy zbadał śmiertelną kulę i czy wykonał testy w celu ustalenia, czy śmiertelna
kula została wystrzelona z tej broni. Redfield zeznał, że przeprowadził takie testy.

- Co może pan powiedzieć o śmiertelnym pocisku wystrzelonym z tej konkretnej broni?

- Śmiertelna kula została wystrzelona z tego konkretnego pistoletu, który trzymam w
ręku, z tego rewolweru Smith & Wesson, numer C232721 - powiedział Redfield.

- Teraz, jeśli Sąd pozwoli - powiedział Nelson - wnoszę o włączenie tej broni do materiału
dowodowego.

- Sprzeciw, jako niewłaściwy, nieistotny i bez znaczenia. Brak odpowiednich podstaw -
powiedział Mason.

- Do czego pan zmierza? - Zapytał sędzia Laporte.

- Po prostu do tego, Wysoki Sądzie, że brakuje jednego ogniwa łączącego. George Belding
Baxter wszedł w posiadanie tej broni w dniu zakupu. Niech wykaże, że kupioną broń
przekazał gospodyni.

background image

- Jeśli Sąd pozwoli, nie robi to najmniejszej różnicy - powiedział Hamilton Burger. - Broń ta
została znaleziona w miejscu, gdzie ewidentnie została wrzucona w krzaki przez
mordercę. To narzędzie zbrodni. Został zakupiony przez George'a Beldinga Baxtera, a
pistolet, pod każdym względem podobny do tej broni, został przekazany gospodyni, a
następnie został zgubiony. To wszystko, czego potrzebujemy. Właściwie nie musimy
niczego wykazywać poza tym, że broń została znaleziona na terenie posiadłości i jest to
narzędzie zbrodni. To wszystko, czego potrzebujemy, aby zaprezentować broń, jako
dowód. Reszta służy po prostu do pokazaniu tła i historii broni.

- Sąd jest skłonny zgodzić się z prokuratorem okręgowym - powiedział Sędzia Laporte - ale
dlaczego po prostu nie wezwać pana Baxtera i nie poprosić go o zeznanie, że broń, którą
kupił, była bronią, którą dał gospodyni? Przecież połączyłeś tę broń z jej konkretnym
numerem seryjnym.

- Ponieważ nie jest to konieczne - odpowiedział Hamilton Burger.

Mason powiedział sucho - Ponieważ George Belding Baxter pozywa mnie o
odszkodowanie w wysokości stu tysięcy dolarów za doręczenie mu wezwania do złożenia
zeznań w imieniu strony pozwanej. Gdyby został powołany na świadka oskarżenia,
okazałoby się, że jego obecność tutaj była konieczna i ja nie zaszkodziłbym mu w jego
interesach, prosząc, by pozostał i zeznawał na rzecz obrony. To jedyny powód, dla
którego Hamilton Burger jest tutaj w sądzie, aby spróbować przeprowadzić tę sprawę
przez sąd tak, aby nie wymagała obecności George'a Beldinga Baxtera, jako świadka.

Sędzia Laporte uśmiechnął się blado, po czym zmarszczył brwi w zamyśleniu.

- Oczywiście - powiedział - zwykłą procedurą będzie włączyć tę broń, ale… w tych
okolicznościach skłaniam się do zgodzenia się z prokuratorem okręgowym, że jedyne, co
jest naprawdę konieczne do przedstawienia broni, jako dowodu, to wykazanie, że jest to
broń użyta do zabójstwa i że broń została znaleziona w określonym miejscu. To daje
podstawy do wprowadzenia broni do materiału dowodowego. Teraz, jeśli mamy pójść
dalej i spróbować połączyć broń z oskarżoną jest oczywiste, że brakuje pewnego
elementu.

- Rozumiemy to, Wysoki Sądzie. Zajmiemy się tym jak należy - powiedział Hamilton
Burger z przekonaniem. - W rzeczywistości mamy świadka, który to wyjaśni.

background image

- Dobrze - powiedział sędzia Laporte - Sąd jest skłonny zgodzić się z panem, że stworzono
wystarczające podstawy do przedstawienia broni, jako dowodu. Zostaje przyjęty i
oznaczony odpowiednim numerem.

Hamilton Burger nie mógł powstrzymać swojego uczucia triumfu.

- Dziękuję, Wysoki Sądzie.

Nelson wezwał Corleya L. Ketchuma. Ketchum, ubrany w ciemny garnitur, który
najwyraźniej przez lata służył, jako "najlepszy garnitur", sprawiał wrażenie niezręcznego.
Zeznał, że był dozorcą i ogrodnikiem posiadłości George'a Beldinga Baxtera; że było w
zwyczaju, że gospodyni pozostawała w służbie do dziesiątej; że jego obowiązkiem było
zamykanie bram o dziesiątej; że wieczorem dziesiątego nie wiedział, że gospodyni wyszła
wcześniej za zgodą pana Baxtera; i na dwie lub trzy minuty przed dziesiątą tego wieczoru
podszedł do bram, zamknął je i zaryglował; że w tym czasie nie widział żadnego
samochodu zaparkowanego w pobliżu bram; że wykonał prostą, rutynową czynność
polegającą na zamknięciu bram i upewnieniu się, że są bezpiecznie zaryglowane; że
potem wrócił do swojej stróżówki i poszedł spać. Że przed godziną dziesiątą nie słyszał
żadnego samochodu wjeżdżającego na teren posesji, ale od drugiej strony samochód
mógł wjechać bez jego wiedzy.

- Przesłuchanie krzyżowe? - Zapytał Nelson.

Mason potrząsnął głową.

Biegły od uszkodzeń zeznał, że działał na polecenie porucznika Tragga, wykonując odlewy
bieżników opon w samochodzie oskarżonej, a także odciski pozostawione w miejscu
znalezienia ciała; że dopasował te odciski; że zrobił też odciski śladów stóp znalezionych
w pobliżu ciała. Odciski te zostały przedstawione, jako dowód wraz z odciskami opon.

Również w tym przypadku nie przeprowadzono przesłuchania krzyżowego.

- Widzę, że zbliża się godzina południowej przerwy w obradach - powiedział sędzia
Laporte. - Czy ma pan jeszcze więcej świadków, panie prokuratorze?

- Myślę, że jeszcze jednego lub dwóch to wszystko - powiedział Hamilton Burger.

- Bardzo dobrze. Sąd odracza rozprawę do drugiej po popołudniu. Oskarżona zostaje
zatrzymana w areszcie.

background image

Sędzia Laporte opuścił ławę. Paul Drake ruszył naprzód i powiedział do Masona - Mają
tajemniczego świadka, Perry. Trzymają go w pokoju dla świadków. Jest silnie strzeżony i
nikt nie może wejść, żeby go zobaczyć.

- Mężczyzna czy kobieta?

- Mężczyzna.

- Jesteś pewien?

- Rzuciłem tylko przelotne spojrzenie na jego głowę, szyję i ramiona, kiedy go tam pędzili.
Mają kordon oficerów wokół tego miejsca. Po ich zachowaniu można by sądzić, że to jakiś
przyjezdny nabab.

- Czy możesz go opisać, Paul?

- Cóż, on jest o… och, średni wzrost, raczej krępa budowa. Zauważyłem, że miał sporo
ciemnych, falujących włosów.

- Zaczekaj chwilę - powiedział Mason – moment.

- Co jest? - Zapytała z obawą Della Street.

- To… - powiedział Mason - to człowiek, który dał Gwynn Elston broń. Mówiłem ci, że go
znaleźli, Paul. To, dlatego nie obserwowali stacji benzynowych próbując namierzyć osobę,
która mogła zostać wezwana do zmiany opony w tym samochodzie.

- Nie było żadnego niesprawnego samochodu, Perry - powiedział uparcie Drake. - Nie
mogło być. W tej kwestii element czasu jest przeciwko tobie. Sprawdziłem to zbyt
dokładnie. Nie było czasu żeby wysłać samochód naprawczy i wymienić przebitą oponę.

Mason zmarszczył brwi.

- Jest też pewien element sprawy, o którym nie wiemy, Paul.

- Mówię ci - powiedział Drake - mają wielką niespodziankę. Przygotowują się do
opuszczenia bomby. Jest tu coś, co zmiecie waszą sprawę za burtę.

- Cóż - rzekł Mason - zjemy lekki lunch, pójdziemy do sądu i usiądziemy bardzo delikatnie
na naszych krzesłach. Być może jest tu jakiś element, o którym nic nie wiemy, ale gdy
dostaniemy go w swoje ręce, możemy zaskoczyć Burgera.

Drake potrząsnął głową.

background image

- Nie w tej sprawie, Perry. Możesz założyć się o dolara, że sprawdzili go i to dobrze
sprawdzili. Panuje atmosfera triumfalnej radości, której po prostu nie potrafią ukryć.

- Pożyjemy, zobaczymy - powiedział Mason.

Rozdział piętnasty

Natychmiast po tym, jak sąd zebrał się na popołudniową sesję, Hamilton Burger podniósł
się z triumfem, jak magik wyciągający królika z kapelusza.

- Chciałbym wezwać Carla Freemana Jaspera na świadka - powiedział.

Oficer podszedł do drzwi pokoju dla świadków i otworzył je. Mason, zachowując
pokerową twarz, szepnął do Gwynn Elston

- Teraz bądź ostrożna. To będzie szok.

Drzwi się otworzyły i ktoś blisko dwudziestki wszedł szybko do sali sądowej. Palce Gwynn
Elston wbiły się w ramię Masona. Zaczęła wstawać, ale Mason pchnął ją z powrotem na
krzesło.

- To on! To on! - Powiedziała.

- Zamknij się - szepnął Mason.

- To mężczyzna, który dał mi broń – szepnęła.

Hamilton Burger, nieświadomy zamieszania, ale cieszący się niezmiernie, powiedział -
Proszę podejść do miejsca dla świadków, panie Jasper. Złóż przysięgę, podaj swoje
nazwisko i adres protokolantowi sądowemu i usiądź.

Hamilton Burger podszedł do stanowiska świadka.

- Panie Jasper - powiedział - jaki jest pański zawód?

- Jestem licencjonowanym prywatnym detektywem.

background image

- I byłeś nim dziewiątego tego miesiąca i następnego dziesiątego?

- Tak, sir.

- Czy pracowałeś w tym czasie?

- Tak, sir.

- A kto cię wynajął?

- Człowiek, który powiedział, że nazywa się Felting Grimes.

- A jaki podał adres zamieszkania?

- 367 Mandala Drive.

- A czy podał ci tam numer telefonu?

- Tak.

Hamilton Burger odwrócił się do Masona z czymś w rodzaju ukłonu.

- Jeśli sąd i obrońca pozwolą – powiedział - chciałbym przesłuchać tego świadka, aby móc
przeprowadzić sekwencję wydarzeń. W ten sposób będzie mniej zamieszania. Ściśle
mówiąc, może być konieczne, abym najpierw wykazał jego związek z narzędziem zbrodni i
z oskarżoną, a następnie cofnął się, ale zakładam, że Sąd i obrońca docenią celowość
prowadzenia narracji w określonej kolejności.

- Jak najbardziej - powiedział Mason, dorównując Hamiltonowi Burgerowi w jego zalotnej
grzeczności. - Chcielibyśmy, aby te kwestie zostały wyjaśnione tak samo jak pełnomocnik
oskarżyciela. Proszę bardzo, panie prokuratorze okręgowy.

Hamilton Burger, który najwyraźniej spodziewał się jakiegoś sprzeciwu i miał nadzieję, że
będzie miał okazję podważyć ten sprzeciw, powiedział „Dziękuję ”, jak człowiek, którego
pierwsza bomba okazała się niewypałem i zwrócił się do świadka.

- Został pan zatrudniony przez pana Grimesa?

- Tak, sir.

- Kiedy?

- Rankiem dziesiątego.

background image

- A co pan Grimes kazał panu zrobić?

- Jeśli Sąd pozwoli - powiedział Mason. - Jestem skłonny dać prokuratorowi pewną
swobodę działania w celu załatwienia spraw wstępnych, ale z pewnością nie widzę
powodu, by zezwalać na wiele dowodów ze słyszenia.

- To część res gestae - powiedział Hamilton Burger.

Sędzia Laporte potrząsnął głową.

- Nie, chyba, że po raz pierwszy zostanie wykazane, że jest to część res gestae na
podstawie lepszych dowodów niż te, panie prokuratorze. Sprzeciw został podtrzymany.

- Bardzo dobrze - powiedział Hamilton Burger. - Co pan zrobił?

- Po otrzymaniu instrukcji od pana Grimesa udałem się do domu pod adresem 671 Trilby
Way w pobliżu Vista del Mesa, domu zajmowanego przez państwo Frankline Gillett.

- Czy wiedział pan wtedy, że Frankline Gillett i Felting Grimes to jedna i ta sama osoba?

- Nie, sir.

- Kiedy się pan dowiedział?

- Po tym, jak wezwano mnie do zidentyfikowania zwłok znalezionych w posiadłości
George'a Beldinga Baxtera.

- A kiedy to było?

- Wieczorem jedenastego, po zabraniu ciała do kostnicy.

- A teraz, w związku z pana pracą, co pan robił?

- Pojechałem do rezydencji Gillettów, schowałem samochód w miejscu, w którym nie
rzucałby się w oczy i obserwowałem dom.

- Czego szukałeś, jeśli w ogóle?

- Szukałem numerów rejestracyjnych wszystkich samochodów, które podjeżdżały do
rezydencji i zatrzymywały się i miałem sporządzić opis każdej kobiety, która weszła do
domu.

- Czy podano panu jakieś konkretne szczegóły?

background image

- Nie, sir. Obserwowałem ten dom, żeby móc opisać ludzi, zwłaszcza kobiety, które do
niego wchodziły i zdobyć numery rejestracyjne samochodów, które były zaparkowane
przed domem, lub które skręciły na podjazd.

- A potem, co miał pan zrobić?

- Jak tylko zdobędę numer rejestracyjny jakiegoś samochodu, albo jak tylko coś się
wydarzy, miałem zadzwonić do swojego biura, a oni mieli to zgłosić Grimesowi.

- Kiedy wykonał pan pierwszy telefon do biura?

- Wieczorem dziesiątego.

- A jaki samochód wówczas zgłosiłeś?

- Zgłosiłem samochód, którego właścicielką, jak się później dowiedziałem, jest oskarżona
Gwynn Elston. Podałem numer rejestracyjny i dokładny rysopis panny Elston; to znaczy,
tak szczegółowy opis, jaki mogłem podać.

- Ile czasu minęło od chwili, gdy panna Elston podjechała pod dom?

- Około trzech minut.

- I zadzwonił pan do swego biura?

- Tak, sir.

- Jak przekazał pan raport? To znaczy, gdzie znalazł pan telefon?

- Miałem radiotelefon w swoim samochodzie i mogłem przekazać wiadomość do mojego
biura, aby z kolei mogła zostać przekazana do Feltinga Grimesa.

- A jak Felting Grimes mógł panu odpowiedzieć?

- Za pośrednictwem mojego biura przez system łączności krótkofalowej.

- Więc co stało się później?

- Zostałem na stanowisku.

- A potem, co się stało?

- Podczas gdy panna Elston była jeszcze w domu, w przeciągu około dwudziestu minut po
przekazaniu informacji, podjechał pan Fielding Grimes; to znaczy podjechał mężczyzna,

background image

którego poznałem jako Feltinga Grimesa. Teraz wiem, oczywiście, że jego prawdziwe
nazwisko brzmiało Frankline Gillett i że nazwisko Felting Grimes było drugim nazwiskiem,
którego używał w związku ze swoim drugim domem, lub może powinienem powiedzieć z
jego drugą tożsamością.

- Teraz, więc - powiedział Hamilton Burger - myślę, że to zdecydowanie jest część res
gestae. Co pana klient polecił panu zrobić?

Sędzia Laporte spojrzał na Perry'ego Masona.

- Jakieś zastrzeżenia?

- Myślę, że nie - powiedział Mason. - Jeśli Sąd pozwoli, myślę, że powinniśmy się w to
zagłębić. Staje się to niezmiernie interesujące.

- Pomyślałem, że może cię to zainteresować - stwierdził Hamilton Burger.

Świadek powiedział - Pan Grimes, tak go znałem w tamtym czasie i tak będę się do niego
odnosił w moich zeznaniach, polecił mi opuścić moje stanowisko i iść za nim.

- Pana posterunek był tam na Trilby Way?

- Tak, sir.

- Jak daleko to jest od posiadłości George'a Beldinga Baxtera?

- Cóż, to zależy od tego, czy ma pan na myśli…

- Chodzi mi o wejście do posiadłości George'a Beldinga Baxtera, o żelazną bramę.

- Około ćwierć mili.

- I to właśnie tą drogą jechała oskarżona?

- Właśnie tą drogą miała jechać. Nie śledziłem jej.

- Ale czy to jest tylko ta droga, którą mogła jechać?

- Tak.

- I posiadłość Baxtera; to znaczy brama do posiadłości znajduje się w odległości krótkiego
spaceru od domu przy Trilby Way?

- To zależy od tego, co rozumie pan przez krótki spacer - powiedział świadek.

background image

- Sąd weźmie pod uwagę, że ćwierć mili to ćwierć mili - powiedział sędzia Laporte. - To
czterysta czterdzieści jardów, odległość, którą można pokonać bardzo łatwo w ciągu
około pięciu do siedmiu minut przez pieszego idącego z rozsądną prędkością. Przejdźmy
do sprawy.

- Bardzo dobrze. Co pan zrobił? - Zapytał Hamilton Burger.

- Pojechałem za samochodem prowadzonym przez Feltinga Grimesa do posiadłości
George'a Beldinga Baxtera.

- I co dalej?

- Mogę stwierdzić - powiedział świadek - że przy wjeździe do posiadłości George'a
Beldinga Baxtera droga rozszerza się, ponieważ łączy się z podjazdem z posiadłości
Baxtera i było to pierwsze miejsce, w którym mogliśmy wygodnie zaparkować samochody
z dala od jezdni, gdzie nie groziło nam zderzenie.

- Bardzo dobrze, proszę dalej - powiedział Hamilton Burger. - Co się stało?

- Zatrzymaliśmy nasze samochody. Mój klient powiedział mi, że absolutnie konieczne jest
wymyślenie jakiejś wymówki, aby zatrzymać osobę, którą widziałem, jak weszła do domu
Gillettów, kiedy będzie wracać w stronę miasta. Powiedział, że muszę po prostu wsiąść z
nią do samochodu i pozostać z nią, dopóki nie dotrze do budki telefonicznej i że muszę
zapamiętać numer, pod który będzie dzwonić. Powiedział, że jest raczej przyjazna i że
mam zdobyć jej zaufanie. Powiedział, że jeśli to możliwe, mam spędzić z nią noc.

- Co pan zrobił?

- Zaprotestowałem, że zadanie będzie trudne. Mój klient odrzucił moje protesty. Zapytał
mnie, czy mam broń. Powiedziałem, że nie. Następnie wręczył mi rewolwer i powiedział,
że jeśli to będzie konieczne, to mam przestrzelić tylną oponę, gdy samochód będzie nas
mijał. Powiedział, że ona nie pozna, co zrobiłem, że odgłos pistoletu będzie brzmiał jak
świst.

- Zgodził się pan to zrobić?

- Pozwoliłem mu dać mi broń. Miałem wątpliwości, co do tego, co mam zrobić, ale mój
klient był tak wzburzony, że postanowiłem się z nim nie kłócić.

- Co pan zrobił?

background image

- Zaparkowałem samochód na poboczu drogi. Podniosłem klapę bagażnika. Próbowałem
udawać, że mam kłopot z oponami. Postanowiłem, że jeśli uda mi się tę dziewczynę
namówić, aby mnie podwiozła, to tak zrobię.

- Co zrobił pana klient?

- Powiedział, że pojedzie za nami po tym, jak zapewnię sobie transport z tą kobietą, którą,
nawiasem mówiąc, teraz wiem, była Panna Elston, oskarżona w tej sprawie.

Hamilton Burger zapytał - Pana klient dał panu broń?

- Tak, sir.

- I wziął ją pan?

- Niechętnie, ale tak, proszę pana.

- I planował pan zdobyć zaufanie oskarżonej?

- Tak, sir.

- I sprawić, żeby ci się zwierzyła?

- Tak, sir.

- Wziął pan tę broń, którą dał panu klient?

- Tak, sir.

- Jaka to była broń?

- Rewolwer Smith & Wesson kaliber trzydzieści osiem z dwucalową lufą.

- Pokazuję panu pistolet, który został oznaczony, jako dowód rzeczowy oskarżenia G i
pytam, czy to jest ta broń.

- Chwileczkę - powiedział Mason. - Uważam, że to pytanie wymaga konkluzji świadka.
Chciałabym mieć możliwość zadawania pytań podczas przesłuchania na zasadzie voir dire.

- Możesz to robić - powiedział sędzia Laporte.

- Czy zanotował pan numer broni, kiedy pan Grimes ją wręczył? - Zapytał Mason.

- Nie, sir.

background image

- Czy uważnie obejrzał pan broń?

- Przyjrzałem się uważnie.

- Czy na tej broni były jakieś znaki szczególne, które pozwoliłyby panu przysiąc, że ta broń,
dowód rzeczowy oskarżenia G, to ta sama broń, którą panu dał?

- Nie udało mi się znaleźć żadnych wyróżniających ją znaków.

- W takim razie - powiedział Mason - nie może pan przysiąc, że broń, dowód rzeczowy
oskarżenia G, był pistoletem, który panu dał.

- Tylko po ogólnym wyglądzie.

- Jako prywatny detektyw zna pan broń palną?

- Generalnie tak.

- Wie pan, że firma Smith & Wesson Company produkuje i sprzedaje tysiące egzemplarzy
tego samego modelu broni?

- Zakładam, że tak, tak.

- Widział pan wiele z tych rewolwerów na wystawie?

- Tak.

- Czy pan sam nosi broń, kiedy działa pan, jako prywatny detektyw?

- Czasami.

- Czy tego wieczoru, dziesiątego tego miesiąca, miał pan przy sobie broń?

- Nie, sir. Dlatego mój klient dał mi tę broń.

- I nie może pan stwierdzić z całą pewnością, że ten pistolet, dowód rzeczowy oskarżenia
G, to broń, którą dał panu Felting Grimes?

- Nie, sir, nie mogę na to przysiąc. Mogę jedynie przysiąc, że była to broń o identycznym
wyglądzie.

- Na tym kończę moje przesłuchanie na zasadzie voir dire - powiedział Perry Mason.

background image

- Bardzo dobrze. Dalej, panie prokuratorze - powiedział sędzia Laporte, pochylając się do
przodu z łokciami na blacie ławy, spoglądał na świadka, pokazując swoje ogromne
zainteresowanie.

- Ale - powiedział Hamilton Burger - nie może pan wykluczyć, że dowód rzeczowy
oskarżenia G, to ta sama broń, którą człowiek, którego nazywa pan Felting Grimes,
wręczył panu?

- Nie, sir.

- Bardzo dobrze. Co się wtedy zdarzyło?

- Moje instrukcje były takie, że mam zatrzymać osobę prowadzącą samochód, że bez
względu na to, jakich środków będę musiał użyć, mam z nią wsiąść do samochodu i jechać
z nią, aż zadzwoni.

- A potem, co się stało?

- Pan Grimes powiedział, że pojedzie drogą i zaparkuje w ukryciu. Potem spojrzał w dół
drogi i nie mógł znaleźć miejsca. Zasugerowałem, że być może mógłby wjechać do
posiadłości George'a Beldinga Baxtera, zawrócić samochód i znaleźć się w pozycji, w
której mógłby wyjechać z posiadłości, gdy tylko panna Elston minęłaby nas.

- I co zrobił pan Grimes?

- Przyjął moją sugestię, wjechał do posiadłości Baxterów i czekał tuż za bramą.

- A co stało się później?

- W ciągu kilku minut zobaczyłem światła reflektorów schodzące na ulicę. Wyszedłem na
autostradę, pomachałem rękami i przytrzymałem światło latarki na przedniej szybie
jadącego samochodu.

- A potem, co się stało?

- Samochodem kierowała oskarżona. Zatrzymała się, ale szyby były podniesione, a drzwi
zablokowane. Opuściła prawą szybę o jakieś trzy cale, ale nie chciała już jej więcej
opuścić, ani odblokować drzwi samochodu.

- Więc co pan zrobił?

background image

- Podszedłem do boku samochodu. Opuściła szybę na około cal, żeby mogła mnie słyszeć i
zapytała, czego chcę. Więc pokazałem odznakę i powiedziałem jej, że jestem oficerem
pracującym nad bardzo ważną sprawą; że mam problemy z oponami, a moja zapasowa
jest bez powietrza, więc nie mogę jej założyć na koło; że nie mam lewarka, że muszę
pojechać na najbliższą stację benzynową, aby uzyskać pomoc, że chcę jechać z nią.

- I co się stało?

- Zawahała się, więc powiedziałem jej, że nie ma się, czego obawiać, że nie tylko jestem
oficerem, ale że dam jej swój pistolet, że może go trzymać na kolanach i że w razie
gdybym próbował ją w jakikolwiek sposób molestować, może go użyć.

- A potem, co się stało?

- Dała się nabrać na takie podejście. Wykorzystałem cały swój urok i myślę, że raczej jej
się to podobało. Otworzyła drzwi, wsiadłem do samochodu i położyłem pistolet na jej
kolanach.

- A co stało się później?

- Wydawała się zadowolona, że ma mnie za towarzystwo. Kiedy jechała do tego
pierwszego małego miasteczka, Vista del Mesa, obejrzałem stacje paliw. Zobaczyłem
jedną, która miała budkę telefoniczną i poprosiłem ją, żeby się tam zatrzymała.
Powiedziałem, że chcę, aby pracownik obsługi pojechał i naprawił mi oponę.

- I zatrzymała się?

- Tak, sir.

- Co pan zrobił?

- Poszedłem do pracownika i zapytałem go, gdzie są toalety, po czym okrążyłem stację i
wślizgnąłem się za budkę telefoniczną, zanim jeszcze wysiadła z samochodu.

- I co wtedy pan zrobił?

- Przykucnąłem z tyłu budki. Patrzyłem, jak wybiera numer, o którym dowiedziałem się, że
należał do agencji detektywistycznej Drake'a i zapytała o Perry'ego Masona. Potem
zobaczyłem, jak się rozłącza i wybiera inny numer, o którym dowiedziałem się, że to
Hollywood Brown Derby. Ponownie poprosiła o Perry'ego Masona.

- Czy była jakaś rozmowa?

background image

- Tak.

- Słyszał pan jej słowa?

- Bardzo wyraźnie.

- Co pan słyszał?

- Słyszałem, jak mówiła, że Felting Grimes to łajdak i że ktoś powinien go zabić. Milczała,
podczas gdy rozmówca na drugim końcu linii coś mówił, a potem powiedziała, że
naprawdę tak myślała, że jeśli ktoś go zabije, to będzie to dobry uczynek.

- Coś jeszcze?

- Umówiła się przez telefon z tą osobą, z którą rozmawiała na spotkanie o dziesiątej
trzydzieści następnego dnia rano.

- Co się wtedy zdarzyło?

- Mój klient nas śledził. Zaparkował samochód w bocznej ulicy. Widziałem, że szykowała
się do odłożenia słuchawki i opuszczenia budki telefonicznej, więc wycofałem się,
podbiegłem do samochodu mojego klienta i byłem tam, zanim wyszła z budki
telefonicznej.

- Powiedział mu pan o rozmowie?

- Wszystko.

- Jak to na niego wpłynęło?

- Bardzo go to zaniepokoiło. Powiedział mi, żebym wsiadł do jego samochodu. Odwiózł
mnie z powrotem do posiadłości Baxterów, gdzie zostawiłem samochód. Powiedział, że
dolała oliwy do ognia.

- A potem, co się stało?

- Mój klient powiedział mi, że nie mam już nic do roboty, że moje zadanie na wieczór
dobiegło końca, że zadzwoni do mnie następnego dnia, jeśli będzie mnie potrzebował.
Poprosił mnie o zwrot broni, a ja wyjaśniłem, że zostawiłam ją w samochodzie u panny
Elston i to go zirytowało. Zganił mnie za to, a ja mu powiedziałem, że to jego wina, że
miałbym broń z powrotem i pewnie mógłbym się umówić z obiektem, gdyby nie kazał mi
wsiąść do swojego samochodu i nie odwiózł mnie.

background image

- I co on powiedział?

- Powiedział, że kobieta nie żartowała z tym, co mówiła przez telefon, że go zabije, a teraz
ma broń…

- Wnioskuję o usunięcie tego, jako pogłoski - powiedział Mason.

- To pokazuje stan umysłu zmarłego - odparł Hamilton Burger.

Sędzia skinął głową.

- Pozwolę na to, żeby to zostało. Myślę, że to wszystko jest nierozerwalnie połączone ze
sobą. To jest res gestae.

- I co pan wtedy zrobił? - Burger zapytał świadka.

- Zamknąłem klapę bagażnika w moim samochodzie, włączyłem zapłon i reflektory i
odjechałem.

- A gdzie był wtedy pana klient?

- Stał na deszczu przy swoim samochodzie.

- A gdzie był jego samochód?

- Przy bramie posiadłości George'a Beldinga Baxtera.

- A czy brama była otwarta czy zamknięta?

- Wówczas brama była otwarta.

- Wie pan, która to była godzina?

- Tak.

- Która to była godzina?

- Dziesięć minut przed dziesiątą.

- Skąd pan wie, która była godzina?

- Spojrzałem na zegarek i zanotowałem to, ponieważ kończyłem pracę na ten dzień.

- Kiedy zostawił pan oskarżoną na stacji benzynowej, zostawił pan ją z bronią, którą dał
panu pański klient?

background image

- Tak, sir.

- Zadam panu jeszcze jedno pytanie - powiedział Hamilton Burger. - Czy w czasie, gdy
pański klient dał panu broń, dokonał pan jej oględzin?

- Tak, sir.

- Co pan robił? Jak wyglądało sprawdzanie?

- Zapytałem pana Grimesa, czy broń jest naładowana. Powiedział, że z pewnością tak.

- Jednak, jak to mam w zwyczaju w przypadku broni palnej, otworzyłem magazynek i
przyjrzałem się mu.

- To znaczy, że spojrzałeś na magazynek?

- Tak.

- Na naboje w bębenku?

- Tak.

- Co może pan powiedzieć o tym, że broń była naładowana?

- W magazynku znajdowało się sześć w pełni załadowanych naboi kalibru trzydziestu
ośmiu.

- Żaden z nabojów pistoletu nie został wtedy wystrzelony?

- Nie w tym czasie, nie.

- Jest pan pewien?

- Tak.

Hamilton Burger zwrócił się do Perry'ego Masona.

- Dalej, przesłuchanie krzyżowe - powiedział, a sposób, w jaki złożył oświadczenie, był
bardziej wyzwaniem niż zaproszeniem.

Mason wstał i przez chwilę przyglądał się świadkowi w zamyśleniu.

- Broń, dowód rzeczowy oskarżenia G, to raczej popularna marka, czyż nie, szczególnie
wśród policjantów i detektywów?

background image

- Tak jest. Jest szczególnie popularna wśród zwykłych cywilów, komendantów policji i
osób tego typu, które muszą mieć broń pod ręką przez cały czas, ale nie zależy im na tym,
aby broń była tak ciężka lub tak rzucająca się w oczy jak broń noszona przez
umundurowanego funkcjonariusza.

Mason podszedł do stołu z dowodami, wziął broń, która była dowodem rzeczowym
oskarżenia G i podszedł do świadka.

- Czy istnieje jakikolwiek sposób, w jaki można zidentyfikować ten pistolet lub odróżnić go
od innego pistoletu tej samej marki, poza faktem, że dowód rzeczowy G ma przywieszkę
na osłonie spustu, identyfikującą go, jako dowód w tej sprawie?

Świadek przyjrzał się broni, gdy Mason wyciągnął ją do sprawdzenia.

- Nie - powiedział.

Mason odłożył dowód rzeczowy G na biurko urzędnika i wrócił do konfrontacji ze
świadkiem.

- Nie możesz przysiąc, że ta broń, dowód rzeczowy G, jest bronią, którą dałeś oskarżonej?

- Nie, proszę pana, nie mogę na to przysiąc. Mogę tylko przysiąc, że jest to pistolet o
podobnym wyglądzie.

- Został pan wynajęty, by zdobyć zaufanie oskarżonej?

- Aby dowiedzieć się, do kogo telefonowała i jakie były jej plany.

- I użył pan całego swojego uroku, kiedy z nią rozmawiałeś?

- Chciałem, żeby mi zaufała.

- Więc mógłby pan zdradzić to zaufanie?

- Żebym mógł zdać raport mojemu klientowi.

- I był pan gotów kochać się z oskarżoną, okłamywać ją lub zrobić cokolwiek innego, co
mogłoby być konieczne do osiągnięcia pańskiego celu?

- Miałem zadanie do wykonania. W moim zawodzie nie zawsze możemy wybrać środki, za
pomocą, których możemy wykonać pracę.

- Odpowiedz na pytanie, czy był pan gotów kochać się z oskarżoną?

background image

- Tak.

- Okłamywać ją?

- Tak.

- Uważasz, że twoja praca wymaga od czasu do czasu kłamstwa?

- Tak.

- I jest pan skłonny kłamać dla pieniędzy?

- Nie dla pieniędzy.

- W takim razie, dla czego?

- Aby uzyskać informacje, które muszę zdobyć.

- I tak pan zarabia na życie?

- Taki mam zawód.

- Zarabia pan na tym pieniądze?

- Na życie, tak.

- Odpowiedz na pytanie, czy zarabia pan na tym pieniądze?

- Tak.

- I kłamie, żeby zarobić te pieniądze?

- Och, w porządku, jeśli pan chce to tak ująć.

- To wszystko – powiedział Mason.

- To ostatni świadek oskarżenia - powiedział Hamilton Burger. - Teraz staje się bardzo
jasne, co się stało, Wysoki Sądzie. Denat żył i miał się dobrze w czasie, gdy ten świadek
zostawił go za dziesięć dziesiąta. Następnie oskarżona posiadała narzędzie zbrodni.
Wiemy, że śmierć Gilletta musiała nastąpić przed dziesiątą, ponieważ brama posiadłości
George'a Beldinga Baxtera była zamknięta i zaryglowana o tym czasie. Wiemy, że
oskarżona miała przy sobie narzędzie zbrodni następnego ranka. Wiemy, że była w domu
przy Mandala Drive przez całą noc, ponieważ Nell Arlington, znana oskarżonej, jako Nell
Grimes, żona Feltinga Grimesa, wiedziałaby, gdyby oskarżona wyszła w nocy. Następnego

background image

ranka, kiedy pokazała broń świadkowi, Nell Arlington, pod spłonką znajdowała się pusta
łuska. Jest to, zatem jeden z najdoskonalszych przypadków poszlak, jakie kiedykolwiek
mieliśmy w naszej prokuraturze. Okoliczności przemawiają głośniej niż słowa i bardziej
dobitnie niż jakiekolwiek słowa lub jakiekolwiek zaprzeczenie. Oskarżona dowiedziała się,
że zmarły ją śledził. Musiała wrócić za nim do posiadłości Baxterów. W chwili, gdy
świadek Jasper odjechał, oskarżona poszła za Gillettem na teren posesji, zamordowała go
i odjechała przed godziną dziesiątą, kiedy brama była zamykana. Brama była zamknięta i
zaryglowana przez całą noc. Morderstwo miało miejsce dziesiątego. Był tylko jeden
dziesięciominutowy okres, w którym mogło to nastąpić, a to oskarżona miała w tym
czasie narzędzie zbrodni. Tych faktów nie można kwestionować ani wyjaśnić. Są to
bezsporne fakty, które krzyczą o winie oskarżonej.

- Czy próbuje pan w tej chwili mowy końcowej? - Zapytał Mason.

- Nazwij to mową, jeśli chcesz - powiedział Hamilton Burger.- Ja tylko podsumowywałem
zeznania dla dobra Sądu.

- Cóż, zachowajmy porządek w postępowaniu - powiedział sędzia Laporte. - Przedstawił
pan swoją sprawę, panie prokuratorze okręgowy. Czy obrona ma jakieś dowody? W
końcu, w tym momencie Sąd zajmuje się jedynie ustaleniem, czy przestępstwo zostało
rzeczywiście popełnione i nie ma, co do tego wątpliwości, oraz ustalenie, czy istnieją
uzasadnione podstawy do powiązania oskarżoną z przestępstwem. Wydaje się, że nie ma
wątpliwości, dowody z pewnością to potwierdzają.

Hamilton Burger, uśmiechając się triumfalnie, usiadł, zostawiając Masona, by
polemizował z sędzią.

- Jeśli Sąd pozwoli - powiedział Mason, jego zachowanie wskazywało na to, że myśli
szybko i próbuje zorientować się w nowych wydarzeniach w sprawie - Sąd podał
prawidłową zasadę prawa. Gdyby prokurator okręgowy nigdy nie powołał na świadka
tego ostatniego zeznającego z pewnością miałby prawo do wydania postanowienia
zobowiązującego oskarżoną do poddania się rozprawie, ale prokurator okręgowy posunął
się o jeden krok za daleko. Teraz przedstawił dowody, które ostatecznie potwierdzają
niewinność oskarżonej. Nie może on teraz wnosić o zobowiązanie oskarżonej, pomimo
tego, że do tego ostatniego punktu istniały dowody wskazujące na związek oskarżonej z
popełnieniem przestępstwa.

background image

- Czy obrońca twierdzi, że ostatni świadek ostatecznie dowodzi, że oskarżona jest
niewinna? - Burger zapytał z niedowierzaniem.

- Tak jest - potwierdził Mason.

- Kontynuuj swoją argumentację - powiedział Burger z przesadną grzecznością. -
Naprawdę bardzo, bardzo chciałbym usłyszeć, jak adwokat może usprawiedliwić tak
niedorzeczne stanowisko w tej chwili.

- Odpowiedź jest dość prosta - stwierdził Mason. - Okazuje się, że ostatni świadek, Carl
Freeman Jasper, miał narzędzie zbrodni w swoim posiadaniu, że był ostatnią osobą, która
widziała denata żywego, że chociaż opowiedział historię, która stara się wyjaśnić te
okoliczności, pozostaje faktem, że świadek ten miał narzędzie zbrodni w swoim
posiadaniu i był ze zmarłym kilka minut przed jego śmiercią. W świetle dowodów, palec
podejrzenia wskazuje bardziej na tego ostatniego świadka, niż na oskarżoną. Przyznaje, że
miał broń. Przyznaje, że był ostatnią osobą, która widziała denata żywego. Sąd zauważy w
szczególności, że przez cały czas, kiedy prokurator zadawał mu pytania na temat tej broni,
prokurator okręgowy ani razu nie odważył się zadać mu prostego pytania, cytat: Czy
zabiłeś człowieka, którego znałeś, jako Feltinga Grimesa, czy miałeś cokolwiek wspólnego
z jego śmiercią”
zamknąć cudzysłów. Prokurator nie odważył się go o to zapytać.

Mason usiadł. Hamilton Burger zerwał się na równe nogi z płonącą twarzą.

- Dlaczego, Wysoki Sądzie! – Krzyknął - to najbardziej niedorzeczny argument, jaki
kiedykolwiek w życiu słyszałem! To jest... To czysta bzdura. W tym momencie prokuratura
prosi o ponowne otwarcie sprawy, aby ponownie postawić świadka przed sądem i zadać
mu to pytanie, którego, jak twierdzi obrońca, nie śmieliśmy mu zadać. Pokażemy
adwokatowi, na co się odważymy!

Mason uśmiechnął się.

- Obrona nie ma nic przeciwko, Wysoki Sądzie. Niech prokuratura wznowi sprawę.

Hamilton Burger odwrócił się twarzą do sali sądowej.

- Carl Jasper! – Krzyknął - Proszę ponownie zająć miejsce dla świadka.

Jasper wystąpił do przodu.

- Czy pan zabił Feltinga Grimesa?

background image

- Nie.

- To wszystko - powiedział Hamilton Burger. - Możesz opuścić miejsce.

- Chwileczkę - powiedział Mason. - Chciałbym przesłuchać świadka. Panie Jasper, kiedy
pan Grimes po raz pierwszy pana zatrudnił?

- Sprzeciw - powiedział Hamilton Burger - był już o to pytany i odpowiedział.

Sędzia Laporte powiedział - Myślę, że to prawda, panie Mason. Dowody wskazują, że był
zatrudniony dziewiątego.

- To pytanie - powiedział Mason – dotyczy, kiedy pan Grimes po raz pierwszy zatrudnił
pana Jaspera.

- Pytanie zostało zadane i udzielono na nie odpowiedzi - powiedział Hamilton Burger,
podnosząc głos.

- Myślę, że to prawda - powiedział sędzia Laporte.

Mason, który przyglądał się twarzy świadka, powiedział - Bardzo dobrze, przeformułuję
pytanie. Czy był pan zatrudniony przez pana Grimesa przed dziewiątym tego miesiąca?

- Sprzeciw - powiedział Hamilton Burger. - Niewłaściwe, nieistotne i nieważne,
niewłaściwe przesłuchanie krzyżowe. Moje pytanie dotyczące przesłuchania ograniczało
się do pytania, czy był on winny morderstwa.

- A moje pytanie - powiedział Mason - ma na celu wykazanie stronniczości ze strony
świadka lub zainteresowania wynikiem tej sprawy.

- Zgodzę się na to ostatnie pytanie - powiedział sędzia Laporte.

- Jeśli Sąd pozwoli - powiedział Hamilton Burger - nie lubię spierać się z Sądem, ale z
pewnością wydaje się, że to idzie za daleko, to nie jest właściwe przesłuchanie krzyżowe,
a w szczególności nie jest właściwe to ponowne przesłuchanie krzyżowe.

- Myślę, że prawnik ma prawo do zajmowania się kwestią uprzedzeń lub zainteresowania
- powiedział sędzia Laporte. - Sąd przyznaje, że zastanawiał się, jak to się stało, że pan
Grimes zatrudnił tego świadka, jako prywatnego detektywa. Można powiedzieć, że spadł
z nieba. Proszę odpowiedzieć na pytanie, panie świadku.

background image

Jasper powiedział - Po raz pierwszy zostałem zatrudniony przez pana Grimesa jakieś dwa i
pół lub trzy lata temu.

- Co! - Krzyknął Hamilton Burger, głos i twarz wyrażały jego zaskoczenie.

- Nie pamiętam dokładnej daty - powiedział Jasper. - To było jakieś dwa i pół lub trzy lata
temu.

Mason powiedział - Był pan zatrudniony przez pana Grimesa w związku z dowodami w
postaci odcisków palców, czyż nie?

- Tak, proszę pana. Dał mi kilka śladów linii papilarnych i zestaw dziesięciu odcisków
palców i zapytał mnie, czy mogę określić, czy ślady linii papilarnych są takie same jak
którykolwiek z odcisków palców zawarty w zestawie.

- Były?

- Tak, sir.

- Czy wie pan, czyje to odciski palców?

- Nie, sir.

- Nie było identyfikacji na odciskach palców?

- Nie, sir.

- W jaki sposób przekazano ci odciski palców?

- Otrzymałem je od pana Grimesa.

- Chodzi mi o to, skąd one pochodziły, wie pan?

- Nie.

- To były odciski palców?

- Tak.

- Co przez to rozumiesz?

- Zostały wydrukowane na kawałku papieru.

background image

- Innymi słowy, odciski palców, jeśli dobrze pana zrozumiałem, były tego samego rodzaju,
co odciski palców, które są wykorzystywane przez policjantów w celu zlokalizowania
przestępcy?

- Tak, sir.

- Te wydrukowane odciski palców zostały wycięte z koła, więc miał pan tylko odciski
palców?

- Tak, sir.

- Czy to wzbudziło pana ciekawość?

- Nieco.

- Czy sklasyfikował pan te odciski palców i podjął kroki w celu znalezienia osoby, do której
one należały?

- Nie, proszę pana. Właściwie to myślałem o tym i rozważałem zrobienie tego, ale w
końcu zrezygnowałem.

- Czy oddał pan te odciski palców panu Grimesowi?

- Tak.

- I od tego momentu wiedział pan lub miał powody sądzić, że Felting Grimes odnalazł
kogoś, kto był poszukiwany przez policję?

- Ja...Cóż... Chyba tak.

- Ale nie oddał tej osoby w ręce policji?

- No tak.

- I wiedział pan, że to idealny pomysł na szantaż?

- Nie myślałem o tym w tym świetle.

- Nie bądźmy naiwni, panie Jasper. Wiedział pan, o co chodziło zmarłemu, prawda?

- Mogłem to podejrzewać.

- A ponieważ podejrzewał pan to, był pan na tyle sprytny, aby sklasyfikować te odciski
palców i dowiedzieć się z akt FBI czyje to były odciski, prawda?

background image

- Ja... No... Tak.

- Więc skłamał pan, mówiąc przed chwilą, że nie sprawdził pan tych odcisków?

- Tak.

- A te odciski to odciski Collingtona Halseya, jednego z mężczyzn najbardziej
poszukiwanych przez FBI, prawda?

- Tak.

- A potem szantażował pan Feltinga Grimesa, tak samo jak Grimes szantażował Halseya,
prawda?

- Nie zrobiłem nic takiego. Odrzucam ten zarzut. To nieprawda.

- Ile pieniędzy otrzymał pan od Feltinga Grimesa w ciągu ostatnich dwóch i pół roku?

- Nic, poza świadczonymi usługami.

- Ile pieniędzy?

- Właśnie tyle zapłacono mi za różne profesjonalne usługi.

- Ile pieniędzy? Niech pan pamięta, że jest zaprzysiężony.

- Tylko tyle, ile warte były moje usługi.

- Ile pieniędzy?

- Nie mogę sobie przypomnieć.

- Pięć tysięcy dolarów?

- Możliwe.

- Dziesięć tysięcy?

- Być może.

- Dwadzieścia tysięcy?

- Nie mogę sobie przypomnieć.

- Trzydzieści tysięcy?

background image

- Nie, nie tak dużo.

- To wszystko - powiedział Mason. - To szantażysta i krzywoprzysięzca z narzędziem
zbrodni w swoim posiadaniu. Sąd może wyciągnąć własne wnioski.

Sędzia Laporte w zamyśleniu spojrzał na Perry'ego Masona.

- Panie Mason, czy zechciałby pan powiedzieć Sądowi, dlaczego zadał pan świadkowi
pytanie o odciski palców? Najwyraźniej jest w tej sprawie coś, o czym nikt z nas nie wie, o
czym musiałeś wywnioskować z zeznań tego świadka i… Cóż, Sąd ma przeczucie, że w tej
sprawie może być coś, co pan ma przed oczami i co może być interesujące dla Sądu.

- To był tylko dziki strzał w ciemno, Wysoki Sądzie - powiedział rozczarowany Hamilton
Burger. - Całkiem oczywiste, że to wszystko, co to było.

- Gdyby to był tylko strzał w ciemno - powiedział sędzia Laporte - adwokat wydaje się
mieć nieomylny cel.

- Myślę, jeśli Sąd pozwoli - powiedział Mason - że gdybym mógł wezwać jednego świadka
do dalszego przesłuchania krzyżowego, moglibyśmy wyjaśnić sprawę.

- Sprzeciw - powiedział Hamilton Burger. - Jeśli adwokat chce wezwać świadka, niech go
wezwie, jako świadka obrony. Sprawa została zamknięta, prokuratura nie ma już nic do
dodania.

- Prokuratura wznowiła sprawę, by ponownie postawić pana Jaspera na miejsce świadka -
powiedział sędzia Laporte z namysłem, rozważając tę kwestię. - Sąd to nie tylko miejsce,
w którym prawnik może ćwiczyć gimnastykę umysłową, ale jest to miejsce, w którym
podejmuje się próbę ustalenia prawdy lub fałszywości postawionych zarzutów i gdzie
można wymierzyć sprawiedliwość.

Mason powiedział - Jeśli Sąd pozwoli, chciałbym zobaczyć spisaną na maszynie listę
nazwisk klientów, które zostały przekazane oskarżonej, a na której to liście znajdowało się
nazwisko pani Frankline Gillett. Myślę, że być może wtedy uda mi się zbliżyć do
odpowiedzi na pytanie Sądu.

Mason przeszedł do biurka urzędnika, wziął dowód do ręki, wrócił z nim i pochylił się nad
krzesłem Delli Street.

- Spójrz na to, Della – szepnął. - Poproś Paula Drake'a, żeby się z tobą skontaktował.
Zobacz, czy pismo maszynowe na ostatnim nazwisku na tej liście jest takie samo jak

background image

pismo na pozostałych nazwiskach. Jeśli nie, potrząśnij głową, gdy na ciebie spojrzę. Jeśli
tak, kiwnij głową.

Perry Mason podszedł i stanął przed sądem.

- Jeśli Sąd pozwoli – powiedział - istnieją pewne aspekty tej sprawy, które moim zdaniem
Sąd powinien wziąć pod uwagę. Uważam, że Sąd powinien pozwolić mi na ponowne
przesłuchanie jednego ze świadków. Jeśli jednak…

- Sprzeciwiamy się wznowieniu sprawy - powiedział Hamilton Burger. - Mecenas miał
swoją szansę. Spójrzmy prawdzie w oczy. W okolicznościach tej sprawy, oskarżona jest
jedyną osobą, która może być winna tego morderstwa.

- Jeśli Sąd pozwoli - powiedział Mason - jest kilka wyraźnych możliwości. Po pierwsze, Carl
Jasper mógłby być winny morderstwa. Mógł zabić denata zanim oddał broń oskarżonej.

Mason zatrzymał się, stał przez chwilę spoglądając na Dellę Street. Podniosła głowę i
potrząsnęła głową.

Hamilton Burger powiedział - To, co próbuje zrobić obrońca, jest aż nazbyt oczywiste. Jak
to zwykle bywa na takich wstępnych przesłuchaniach, obrońca nie ma zamiaru w sposób
wiarygodny bronić ani przedstawiać żadnych świadków. Jednakże obrońca nadużył
procedury sądowej próbując szantażować pana George'a Beldinga Baxtera, wykorzystując
moc wezwania sądowego w celu utrudnienia panu Baxterowi życia w takim stopniu, aby
uzyskać pewne ustępstwa od oskarżenia. Pan Baxter jest zrobiony z mocniejszego
materiału. Nie dał się zaszantażować, nie dał się zastraszyć. Złożył pozew przeciwko panu
Masonowi na sto tysięcy dolarów. Jeśli pan Mason nie postawi pana Baxtera przed
sądem, będzie to dowód na to, że skarga pana Baxtera jest słuszna. Jeśli zostanie do tego
zmuszony przez Sąd, pan Mason prawdopodobnie podejmie próbę wezwania pana
Baxtera, ale to, co teraz chce zrobić, to zagmatwać sprawy do tego stopnia, by móc
twierdzić z pewną próbą usprawiedliwienia, kiedy sprawa Baxtera trafi do sądu, że
wezwał pana Baxtera, ponieważ sądził, że w pewnych kwestiach, które mogą się pojawić
w sprawie, pan Baxter będzie niezbędnym świadkiem i że wezwanie do sądu zostało
doręczone panu Baxterowi w dobrej wierze. To wszystko w tej sprawie. Nie ma, co do
tego wątpliwości, że dowody wskazują na winę oskarżonej. Nie ma nikogo innego, kto
mógłby być winny. Istnieją dowody na szantaż. Moje biuro się tym zajmie. Ale to, co
adwokat próbuje teraz zrobić, to zagmatwać sprawy do tego stopnia, że może uczynić Sąd

background image

mimowolnym wspólnikiem w budowaniu sfabrykowanej obrony, którą będzie mógł
wykorzystać, gdy pozew złożony przez pana Baxtera trafi do sądu.

Sędzia Laporte zmarszczył brwi.

- Oczywiście - powiedział - Sąd bierze pod uwagę pewne kwestie w takiej sytuacji. Sąd
może dobrze ocenić logikę stanowiska oskarżenia i pokusę, która niewątpliwie istnieje dla
obrońcy, aby zadać serię pytań, z których wynikałoby, że w pewnych okolicznościach miał
uzasadniony powód wezwać pana Baxtera na świadka.

Mason powiedział - Jeśli Sąd uzna to za stosowne, zamierzam wezwać pana Baxtera na
świadka.

- Zamierzasz się bronić? - Zapytał sędzia Laporte.

- Tak - potwierdził Mason.

- Bardzo dobrze - powiedział sędzia Laporte. - Mam zamiar wydać raczej niezwykłe
orzeczenie. Pozwolę oskarżonej kontynuować i przedstawić sprawę. Jeżeli w trakcie tej
sprawy okaże się, że istnieje rzeczywisty powód do złożenia wniosku o wezwanie jednego
ze świadków oskarżenia w celu przeprowadzenia dalszego przesłuchania, zawieszę
postępowanie w sprawie oskarżonego i uwzględnię ten wniosek, aby oskarżony mógł
wezwać świadka oskarżenia.

- Niech tylko postawi George'a Beldinga Baxtera na miejscu świadka - powiedział
Hamilton Burger. - Niech spróbuje. Stawiam mu wyzwanie.

- Nie ma powodu do takiego wybuchu ze strony prokuratora - powiedział sędzia Laporte.
- Proszę zająć się sprawą, panie Mason.

- Jako pierwszego świadka obrony - powiedział Mason – wzywam George'a Beldinga
Baxtera na świadka.

- Proszę się zbliżyć i zostać zaprzysiężonym, panie Baxter - powiedział sędzia Laporte.

Baxter spojrzał znacząco na Hamiltona Burgera, gdy podszedł, uniósł rękę i złożył
przysięgę, jako świadek. Kiedy Baxter usiadł, Hamilton Burger wstał.

- Jeśli Sąd pozwoli – powiedział - będę się sprzeciwiał wszelkim pytaniom zadawanym
temu świadkowi, które nie są absolutnie i bezpośrednio związane z tą sprawą. Nie

background image

pozwolę adwokatowi udać się na wyprawę połowową, bez udokumentowania, że jest to
dokładnie to, o co chodzi.

- W tych okolicznościach - powiedział sędzia Laporte - czuję, że Sąd postara się chronić
świadka przed czymś, co można nazwać wyprawą na ryby.

- I, jeśli Sąd pozwoli - powiedział Mason - ponieważ jest to świadek wrogi, czuję, że
powinienem mieć prawo do zadawania pytań naprowadzających.

- Sąd jest skłonny zgodzić się z panem w tej kwestii, panie Mason. Proszę zaczynać.

George Baxter siedział na krześle dla świadków, spoglądając groźnie na Perry'ego
Masona, przygotowując się do ataku na prawnika przy pierwszej nadarzającej się okazji.

- Jak długo jest pan w posiadaniu nieruchomości znanej, jako posiadłość Baxterów? -
Zapytał Mason.

- Sprzeciw, jako niewłaściwe, nieistotne i nieważne - powiedział Hamilton Burger.

- Oddalam - stwierdził sędzia Laporte.

- Posiadam ją od jakichś siedemnastu lat, panie Mason - powiedział George Baxter - I chcę
stwierdzić, że nie tylko uważam, że nie ma to nic wspólnego z kwestiami związanymi z tą
sprawą, ale nie wiem nic o faktach w tej sprawie. Byłem w Bakersfield w Kalifornii w noc
dziesiątego. Nie wiedziałem nic o morderstwie aż do jedenastego, kiedy wróciłem do
swojego biura w mieście.

Baxter uśmiechnął się triumfalnie i usiadł z powrotem na krześle dla świadków.

Mason powiedział - W takim razie zapytam pana, panie Baxter, od jak dawna wiedział
pan, że pański człowiek Corley L. Ketchum był Collingtonem Halseyem, poszukiwanym
przez policję w związku z napadem i morderstwem.

Hamilton Burger skoczył na nogi, by zgłosić sprzeciw i znieruchomiał, gdy zobaczył twarz
Baxtera. Triumfalny uśmiech zniknął z twarzy Baxtera. Zdawał się prawie niknąć w swoim
ubraniu. Hamilton Burger zwlekał przez znaczącą chwilę, zanim powiedział - Sprzeciw,
jako niewłaściwe, nieistotne i nieważne.

Wahanie Hamiltona Burgera wywarło wystarczające wrażenie na sędzim Laporte, tak, że
sędzia również odwrócił się, aby spojrzeć na świadka, a orzeczenie zapadło z
niespodziewaną szybkością.

background image

- Sprzeciw zostaje odrzucony. Proszę odpowiedzieć na pytanie.

Baxter siedział na miejscu dla świadków w milczeniu.

- Czy rozumie pan pytanie? - Zapytał Mason.

- Rozumiem.

- Czy odpowie Pan na nie?

Baxter wziął długi, głęboki oddech i powiedział - Wiem o tym od kilku lat.

- Jakie relacje łączą pana Ketchuma z panem?

- To mój brat.

- I dał mu pan azyl, wiedząc, że jest poszukiwany przez policję?

- Tak.

- A jakieś dwa i pół roku temu zmarły Frankline Gillett, odkrył pana sekret?

- Tak, odkrył tożsamość mojego brata.

- I zażądał haraczu?

- Tak.

Hamilton Burger powiedział - Och, jeśli Sąd pozwoli, to posuwa się tak daleko, że...

- Jeśli masz zamiar zgłosić sprzeciw, jest on odrzucony - powiedział sędzia Laporte. -
Myślę, że teraz dochodzimy do sedna sprawy. Rozumiem, panie Mason, że wywnioskował
pan to z faktu, że odciski palców, które zostały przedstawione detektywowi Carlowi
Freemanowi Jasperowi w rzeczywistości pochodziły od Collingtona Halseya?

- Tak, Wysoki Sądzie.

Świadek powiedział - Wysoki Sądzie, równie dobrze mogę wyjaśnić całą sytuację. Mój
brat, który udawał Corleya L. Ketchuma, to Collington Halsey, a moje prawdziwe nazwisko
to George Belding Halsey. Mój brat prowadził swego czasu przestępcze życie z
Gormanem Gillettem, który był ojcem Frankline'a Gilletta. Gorman Gillett odbył karę i
został zwolniony. Nigdy nie dowiem się, jak to się stało, że Gorman Gillett odkrył moją
tożsamość, ale sądzę, że stało się to z powodu artykułu, który ukazał się w Saturday
Evening Post
. W tym artykule staraliśmy się trzymać mojego brata na drugim planie, ale

background image

bez naszej wiedzy fotograf zrobił mi zdjęcie, brat i ja przeglądaliśmy niektóre plany, a
podpis do zdjęcia brzmiał: „George Belding Baxter i jego ogrodnik, Corley L. Ketchum,
badają plany architektonicznego kształtowania krajobrazu.”
Niedługo potem Frankline
Gillett zadzwonił do mojego brata i wysunął żądania. Od tego czasu płacimy haracz.

Hamilton Burger zaczął wstawać i coś mówić, po czym gwałtownie opadł z powrotem na
swoje krzesło.

- A teraz, co wydarzyło się dziesiątego - powiedział Mason.

- Nie mogliśmy nic zrobić - kontynuował świadek. - Byliśmy bezsilni. Musieliśmy poddać
się szantażowi. Odciski palców mojego brata były w aktach i był poszukiwany przez FBI.
Dzięki temu, że mieszkał ze mną i udawał skromnego ogrodnika i dozorcę o raczej niskich
zarobkach, byliśmy w stanie utrzymać swoją tożsamość w tajemnicy. Jednak po tym, jak
jego tożsamość została odkryta przez Gormana Gilletta, a informacja ta dotarła do jego
syna, Frankline'a, musieliśmy zapłacić i to słono. Jednak czasami wątpię, czy Gorman
kiedykolwiek wiedział, co jego syn robił i jak wiele wymagał. Kiedy byłem w Bakersfield
dziesiątego, wziąłem do ręki lokalną gazetę i zobaczyłem, że Gorman Gillett zmarł.

- A wtedy wiedział pan, że jeśli coś się stanie Frankline Gillett, sekret twojego brata będzie
bezpieczny?

- Wcale nie o to chodziło - powiedział świadek. - Gillett wykorzystał tę żałobę, aby
postawić nam nowe żądania. Dowiedziałem się o nich przez telefon. Chciał, żebym zrobił
coś, czego nie mogłem zrobić. Nie zabiłem go i mój brat go nie zabił. Jestem tego pewien.

- Proszę powiedzieć nam o nowych wymaganiach - powiedział Mason.

- Zadzwoniłem do mojego brata. Powiedział, że muszę wrócić do domu w taki sposób, aby
wyglądało na to, że wciąż jestem w Bakersfield. Powiedział, że nie potrafi tego wyjaśnić,
ale wszystko od tego zależy. Zameldowałem się w motelu w Bakersfield. Powiedziałem, że
zjem kolację i pójdę spać o wczesnej godzinie. Zjadłem obiad, podpisałem rachunek,
wszedłem do motelu, rozścieliłem łóżko, wskoczyłem do samochodu i od razu
pojechałem do swojej posiadłości. Dotarłem tam krótko po jedenastej. Znalazłem tam
Frankline Gillett z moim bratem. Gillett zażądał absolutnie nieracjonalnej sumy za to, co
nazwał ostateczną wypłatą. Zaznaczył, że skoro jego ojciec zmarł, to on jest w stanie
udzielić nam ostatecznego zwolnienia. Argumentował, że za życia jego ojca ktoś mógłby
skłonić go do złożenia jakiegoś oświadczenia, albo, że ojciec mógłby nas nieumyślnie
zdradzić. Argument nie wydawał mi się zbyt logiczny, chociaż śmierć ojca niewątpliwie

background image

zmniejszyła szanse naszego odkrycia. Frankline powiedział nam, że ma poważne kłopoty,
że będzie musiał uciszyć usta wścibskiej kobiety, która go szpiegowała i że będzie
potrzebował nie tylko pieniędzy, ale także mojego wsparcia; że będę musiał dać mu alibi.

- I co się stało? - Zapytał Mason.

- Odmówiłem - powiedział Baxter. - Powiedziałem im, że mogą mnie wykluczyć.
Zapłaciłbym pieniądze, ale nie miałem zamiaru stawać na świadka i popełniać
krzywoprzysięstwa, aby dać Frankline Gillettowi alibi w sprawie o morderstwo.

- Czy wie pan, jakie miał plany? - Zapytał Mason.

- Wspomniał, że być może będzie musiał opuścić kraj. Szczerze mówiąc, wątpię, czy jego
plany były naprawdę sprecyzowane, ale chciał sto tysięcy dolarów w gotówce i chciał
alibi. Mieliśmy do dyspozycji dość dużą sumę gotówki, ale stanowczo odmówiłem
dostarczenia mu alibi. Powiedział, że musi się dowiedzieć, ile ta wścibska kobieta już
powiedziała o nim prawnikowi i że albo musi powstrzymać ją przed umówieniem się na
spotkanie następnego ranka, albo wyjechać z kraju. Był bardzo zdenerwowany. Czasami
jego myślenie wydawało się nielogiczne - dobrze przemyślane. Obawiałem się, że się
rozklei.

- A potem, co się stało? - Zapytał Mason.

- Nie wiem - powiedział Baxter. - Powiedział nam, że musi się dowiedzieć, jak zła jest dana
sytuacja i że wróci około pierwszej w nocy. Potem poszedł do swojego samochodu.

- Gdzie był jego samochód?

- Zaparkował samochód przy basenie. Po mojej odmowie wyszedł z domu i poszedł w
stronę basenu. Mój brat i ja rozmawialiśmy o tym, kiedy usłyszeliśmy albo odgłos
samochodu, albo strzał. Wybiegliśmy z domu, ale niczego nie widzieliśmy. Rozejrzeliśmy
się po terenie, nic nie zobaczyliśmy i nic nie usłyszeliśmy. Następnie usłyszeliśmy
samochód wyjeżdżający z bramy i założyliśmy, że to Frankline Gillett wyjeżdża.
Myśleliśmy, że jego samochód odpalił.

- Która to była godzina?

- To było zaledwie kilka minut przed północą.

- Brama była otwarta?

background image

- Brama została zamknięta o dziesiątej, ale mój brat otworzył ją, gdy zadzwonił Frankline
Gillett i oświadczył, że przyjedzie, aby omówić ważną sprawę.

- Czy Frankline Gillett powiedział panu, że zamierza popełnić morderstwo?

- Tak. Nie powiedział, kim była ofiara, ale powiedział, że spodziewa się, że zostanie
wmieszany w morderstwo i że absolutnie konieczne jest, aby miał alibi, którego policja
nigdy nie zakwestionuje. Chciał, żebym dostarczył alibi. Wiedział, że miałem być w
Bakersfield. Chciał, żebym przysiągł, że dowiedział się gdzie jestem, że miał interes, o
którym rozmawialiśmy, że przyjechał do Bakersfield i że byliśmy razem w motelu od
jedenastej wieczorem. Przykro mi, że do tego doszło. Przykro mi, że maska została
zerwana z maskarady mojego brata. Zrobiłbym wszystko, aby tego uniknąć, ale nie można
polemizować z odciskami palców. Już wcześniej zwracałem mu uwagę, że za popełnione
błędy trzeba w końcu zapłacić.

- Myślę - powiedział Perry Mason - że to wszystko. Nie mam więcej pytań. Czy prokurator
okręgowy chce przeprowadzić przesłuchanie krzyżowe?

Hamilton Burger zmarszczył brwi, zwrócił się do Nelsona na krótką szeptaną naradę,
spojrzał bezradnie na sędziego Laporte'a i powiedział - Żadnych pytań.

- A więc - powiedział Perry Mason - chcę wezwać jednego ze świadków prokuratury do
dalszego przesłuchania.

- Kim jest ten świadek? - Zapytał sędzia Laporte.

- Nell Arlington - odparł Mason.

- Jeśli Wysoki Sąd pozwoli - powiedział Hamilton Burger - w tym momencie wycofujemy
nasz sprzeciw. W naszym przekonaniu, obowiązkiem naszego biura jest energiczne
ściganie osób oskarżonych o przestępstwo. Ale kiedy zaczyna się wydawać, że w grę
wchodzą inne sprawy, pamiętamy o tym, że naszym podstawowym obowiązkiem jest
dopilnowanie, aby sprawiedliwości stało się zadość.

Sędzia Laporte skinął głową i powiedział - Dziękuję za to oświadczenie, panie
prokuratorze okręgowy. Myślę, że to przykład zasad obowiązujących w twoim biurze.
Wzywam pannę Arlington.

Nell Arlington wstała niechętnie.

background image

- Została już pani zaprzysiężona - powiedział sędzia Laporte - po prostu proszę zająć
miejsce.

Nell Arlington podeszła do stanowiska świadka.

Mason powiedział - Zeznała pani, że czasami działała, jako sekretarka dla oskarżonej, że
otwierała pani listy, które otrzymywała, przyjmowała nazwiska potencjalnych klientów,
aby mogła pani przekazać jej te nazwiska i adresy, gdyby dzwoniła?

- Tak - odparł świadek ostro.

- A kiedy te listy były nadsyłane telefonicznie, spisywała je pani i przekazywała
wiadomości?

- Tak.

- Zauważyłem na tej liście, która zawiera nazwisko pani Frankline Gillett na 671 Trilby
Way, jest jedenaście nazwisk zamiast, dziesięciu, że nazwisko Gillett jest ostatnim
nazwiskiem na liście i że pismo maszynowe różni się od pisma maszynowego, którym
napisano pozostałe dziesięć nazwisk. Sugeruję pani, panno Arlington, że dodała pani to
nazwisko do listy po otrzymaniu go pocztą. Teraz, zanim odpowiesz na to pytanie,
pamiętaj, że jesteś pod przysięgą, pamiętaj, że nazwiska, które były na tej liście można
zweryfikować w centralnym biurze, które je wysłało i pamiętaj, że pisanie na maszynie
jest tak samo charakterystyczne jak pismo odręczne i ekspert od kwestionowanych
dokumentów może stwierdzić, czy nazwisko to zostało napisane na twojej maszynie do
pisania.

Nastąpiła długa cisza, po czym Nell Arlington powiedziała - Bardzo dobrze, napisałem je.

- A powodem, dla którego je napisałaś - powiedział Mason - było to, że stałaś się
podejrzliwa. Chciałaś wiedzieć, kto mieszka pod tym adresem.

- Przeglądając rzeczy mężczyzny, o którym myślałam, że jest moim mężem, znalazłam
prawo jazdy wystawione na nazwisko Frankline Gillett pod tym adresem. Wiek mężczyzn,
opisy fizyczne, były dokładnie takie same. Nie wiedziałam, co z tym zrobić. Nie
wiedziałam, czy miał jakiś pseudonim, czy co. Chciałam się dowiedzieć, co tam jest, więc
wpisałam to nazwisko wiedząc, że moja przyjaciółka, Gwynn Elston, zadzwoni pod ten
adres, a ja będę mogła ją podpytać, nie mówiąc jej, że mam w tym jakiś osobisty interes.

- Ale - powiedział Mason - coś się stało, coś, co spowodowało, że zmieniłaś swoje plany?

background image

- Oczywiście, że coś się stało - powiedziała. - Wiesz, co to było. Mężczyzna, którego
uważałam za męża, tak naprawdę popełniał bigamię. Ja byłam po prostu bigamiczną
żoną. Mój mąż, albo człowiek, którego uważałam za męża, dowiedział się, że Gwynn
dzwoniła pod ten adres i oczywiście założył, że Gwynn dowie się o jego bigamii i powie mi
o tym. Postanowił ją zabić, żeby nie mówiła. Przygotował drinka z ginu i toniku i dodał
strychninę. Zdałem sobie z tego sprawę dopiero po wyjściu Gwynn z domu i po tym, jak
on wyszedł z domu, a ja znalazłem butelkę z tabletkami strychniny tam, gdzie ją zostawił
po wyjęciu z apteczki. Myślałam, że Gwynn wylała napój do umywalki. Wtedy myślałam
tylko, że mój mąż zrobił go zbyt mocnym. Kiedy Gwynn wróciła tego wieczoru i miała przy
sobie broń, poczułam, że nadszedł czas na ostateczną rozgrywkę. Próbowałam ją zmusić,
żeby mi powiedziała, ale nie chciała. Widziałam, że kłamie. Dodałam barbiturany do
tostów z mlekiem Gwynn, a kiedy zasnęła bezpiecznie, wzięłam broń i wyszłam poszukać
mojego męża.

- A jak zaczęłaś go szukać? - Zapytał Mason.

- Od pewnego czasu wiedziałam, że zarabia na życie otrzymując datki od George'a
Beldinga Baxtera. Nie znałam powodu tych wpłat, ale postanowiłam się dowiedzieć.
Pojechałam do posiadłości Baxterów. Wzięłam pistolet, który wyjęłam spod poduszki
Gwynn po tym, gdy poszła spać. Byłam pewna, że w jakiś sposób pan Baxter jest kluczem
do tajemnicy…i że znajdę tam mojego męża.

- Znalazłaś go tam?

- Podjechałam - powiedziała - akurat wtedy, gdy mój mąż wyszedł z domu. Złapałem go,
że tak powiem na gorącym uczynku.

- I? - Zapytał Mason.

- Zobaczył mnie. Chciał wiedzieć, co tam robię i kiedy oskarżyłam go… Cóż, wtedy
wiedziałam, że on planował mnie zamordować. Próbował mnie udusić. Pociągnęłam za
spust pistoletu. Upadł na trawnik. Ja po prostu objechałam samochodem dookoła,
wyjechałam przez bramę i wróciłam do domu. Znowu włożyłam pistolet pod poduszkę
Gwynn.

Mason zwrócił się do Hamiltona Burgera z czymś w rodzaju ukłonu.

- Myślę - powiedział - że to zamyka sprawę oskarżonej.

background image

Rozdział szesnasty

Mason, Della Street i Paul Drake siedzieli w biurze prawnika przeprowadzając
retrospekcję sprawy.

Mason powiedział - Cóż, to pokazuje, jak ważna jest walka na każdym kroku. Pokazuje
też, jakie osobliwe zakręty los może czasem nadać sprawie. Gospodyni mówiła prawdę,
że zgubiła broń. Frankline Gillett, wracając do swojej rezydencji na Trilby Way, po
zakończeniu wizyty u drugiej żony na Mandala Drive, znalazł pistolet na poboczu drogi. To
był nowy i ładny pistolet i bez wątpienia zatrzymał samochód, wziął ją i zabrał ze sobą do
domu. Przez ten prosty czyn wplątał w sprawę George'a Beldinga Baxtera. Oczywiście, w
tamtym czasie nie miał pojęcia skąd pochodziła ta broń. Dla niego była to po prostu
manna z nieba, pistolet leżący na poboczu drogi. Podniósł go i zabrał ze sobą. Gillett miał
absolutnie niezawodną metodę szantażu. Musiał tylko stukać w kasę, kiedy tylko czegoś
chciał. George Belding Baxter był sprzedawcą nieruchomości, kiedy jego brat wpadł w
kłopoty i uciekł, gdy był w drodze do zakładu karnego. Oficer został zamordowany, ale
prawdopodobnie brat jest niewinny i może się oczyścić. George zmienił nazwisko, wziął
brata ze sobą, jako Corleya L. Ketchuma i zaczęli robić interesy razem. Potem Baxter
zaczął prosperować. Chcieli umieścić jego zdjęcie w gazecie. Naturalnie, gdyby jego brat
był wspólnikiem, chcieliby umieścić jego zdjęcie w gazecie, a to doprowadziłoby do
komplikacji. Tak, więc brat został zepchnięty do pozycji bez znaczenia. Musiał przeżyć całe
swoje życie udając ogrodnika i dozorcę. Jest w tym odrobina poetyckiej sprawiedliwości.
Gorman Gillett poszedł do więzienia, spłacił swój dług wobec społeczeństwa i mógł żyć
własnym życiem, nawet, jeśli było to życie raczej oszczędne. Ale było to jednak życie
niezależne. Collington Halsey musiał prowadzić życie pełne oszustw. Musiał żyć w ciągłym
strachu, a jego zdolności były zmuszone do leżenia uśpione pod maskaradą, którą musiał
przybrać. A potem obaj bracia musieli zapłacić haracz. Osiemnaście miesięcy wcześniej
Gillett zauroczył się Nell Arlington. Był trochę zmęczony swoim rutynowym życiem

background image

domowym ze swoją prawowitą żoną. Popełnił, więc bigamię i czuł, że dopóki nie będzie
musiał zarabiać na życie w żadnym konkretnym biznesie, szanse na to, że zostanie
odkryty, będą bardzo małe. Potem, ponieważ tak często nie było go w domu, Nell chciała,
aby jej przyjaciółka, Gwynn Elston, przyjechała i zamieszkała z nią, a Gillett musiał się na
to zgodzić. Powoli, nieubłaganie, mężczyzna wpadł w sieć własnych oszustw. O tym, że
był zdesperowany pokazuje fakt, że był gotów dać Gwynn Elston strychninę do jej napoju,
mając nadzieję, że wpadnie w konwulsje i umrze, a on i Nell będą mogli zeznać
wystarczająco dużo faktów, by uniknąć śledztwa. Innymi słowy, Gillett był typem
człowieka, który nie myśli zbyt daleko naprzód, ale stara się uciec z jednej trudności tak
szybko, jak się ona rozwija, bez dokładnego planowania całej sytuacji.

- Wszystko to pokazuje - powiedział Paul Drake - że prawnik powinien zawsze być lojalny
wobec swoich klientów. Ale nie sądzę, bym kiedykolwiek miał tyle odwagi, by
przeciwstawić się człowiekowi o wpływach George'a Beldinga Baxtera, Perry.

- To coś więcej niż lojalność w stosunku do klientów - rzekł w zamyśleniu Mason. - To
wierność podstawowym zasadom sprawiedliwości. A kiedy starasz się ich przestrzegać,
musisz od czasu do czasu po męsku znieść cios - lub przynajmniej być na niego gotowym.

- Gotowy, zdolny i wierny, to prawne określenie - powiedziała Della Street, a jej oczy, gdy
patrzyła na Perry'ego Masona wyrażały głębię jej uczuć.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Erle Stanley Gardner Sprawa pięknej żebraczki
Erle Stanley Gardner Sprawa zakopanego zegara
Erle Stanley Gardner Sprawa falszywego obrazu
Erle Stanley Gardner Sprawa falszywego obrazu
Erle Stanley Gardner Sprawa fałszywego obrazu
Erle Stanley Gardner [Mason 63] The Case of the Shapely Shadow (rtf)
Black Mask 3802 Leg Man by Erle Stanley Gardner (rtf)
Erle Stanley Gardner [Mason 84] The Case of the Irate Witness (rtf)
Erle Stanley Gardner The Case of the Turning Tide (rtf)
Erle Stanley Gardner [Mason 50] The Case of the Demure Defendent (rtf)
Erle Stanley Gardner [Mason 77] The Case of the Worried Waitress (rtf)
Erle Stanley Gardner [Mason 24] The Case of the Crooked Candle (rtf)
Erle Stanley Gardner [Mason 11] The Case of the Lame Canary (rtf)
Erle Stanley Gardner [Mason 57] The Case of the Calendar Girl (rtf)
Erle Stanley Gardner The Case of the Backward Mule (rtf)
Erle Stanley Gardner [Mason 39] The Case of the Moth Eaten Mink (rtf)
Erle Stanley Gardner [Mason 79] The Case of the Careless Cupid (rtf)
Erle Stanley Gardner [Mason 40] The Case of the Grinning Gorilla (rtf)

więcej podobnych podstron