Władcy ognia - cz. II
Aktorzy:
Nikita Chruszczow - Jan Machulski
Sierfiej Korolow - Piotr Machalica
Dimitrij Ustinov - Piotr Fronczewski
Marszałek Malinowski - Witold Pyrkosz
oraz:
Anna Maria Witkowska
Z pozoru dobrotliwy i jowialny grubas był agresywnym i nieobliczalnym
przywódcą wielkiego mocarstwa. Jego polityka zaprowadziła świat na
krawędź wojny nuklearnej. Nikita Sergiejewicz Chruszczow bardzo szybko
zrozumiał, że rakiety są bronią przyszłości i że za ich pomocą będzie mógł
dyktować warunki światu…
Na początku lutego 1956 roku na poligonie Tiuratam w Kazachstanie
panował nadzwyczajny ruch. Kolumny ciężarówek dowoziły sprzęt
starannie ukryty pod plandekami, a setki żołnierzy uprzątało drogi
dojazdowe do centralnego miejsca poligonu, wielkiego hangaru
pomalowanego w ciemnozielone łaty.
Nad ranem 5 lutego 1956 roku przy wrotach hangaru zatrzymała się
kolumna czarnych samochodów. Z grupki mężczyzn stojących przy
drzwiach wysunął się Siergiej Korolow, główny konstruktor rakiety
balistycznej oznaczonej R-7. Ruszył w stronę wysiadającego z samochodu
Nikity Chruszczowa, sekretarza generalnego KPZR.
Korolow: Wybaczcie towarzyszu sekretarzu, że nie witałem was na
lotnisku, ale prace montażowe wymagają mojej obecności tutaj. Nie
możemy sobie pozwolić na opóźnienia.
Chruszczow: Ho, ho, ho! Wielka ta wasza rakieta! 20 maja, dwa lata
temu Rada Ministrów podjęła decyzję o budowie, a proszę, wy już macie
gotową. Wielka, ta rakieta…
Korolow: Ciężar startowy wynosi 270 ton. Ciężar głowicy wodorowej - 6
1
ton
Chruszczow: Kiedy przewidujecie próbę?
Korolow: W połowie sierpnia tego roku
Chruszczow: Jakie są szanse na sukces?
Korolow: Nie mogę powiedzieć, ze 100 procent, towarzyszu sekretarzu,
ale zapewniam was, że się uda…
Chruszczow: Liczę na to. Liczę na was, towarzyszu Korolow. Pokażcie
teraz to cudo.
Chruszczow, wraz z kilkoma towarzyszącymi mu członkami Prezydium
Komitetu Centralnego – prowadzeni przez Korolowa – rozpoczęli spacer
wzdłuż rakiety leżącej na gigantycznej lawecie. Był to jednocześnie
pojazd, który miał dostarczyć rakietę na stanowisko startowe i ustawić ją
pionowa.
Ogrom tej rakiety, a zwłaszcza silników i dysz wystających z boków
wielkiego walca zrobił wrażenie na Chruszczowie. Większe niż informacje o
sile niszczącej głowicy wodorowej – wynosiła 3 megatony, czyli
odpowiednik wybuchu 3 milionów ton trotylu. Ta jedna głowica,
eksplodując nad Nowym Jorkiem, zmiotłaby miasto z jego 10 milionami
mieszkańców i pozostawiła wypalone drapacze na Manhattanie. Fala
uderzeniowa działa bowiem wybiórczo, niszcząc najsłabsze elementy
konstrukcji, a pozostawiając nietknięte betonowe stropy i ściany.
Chruszczow po powrocie do Moskwy był pod wrażeniem wizytacji
rakietowego poligonu. Wkrótce odbył się udany test rakiety średniego
zasięgu R-5M, która, uzbrojona w głowicę nuklearną przeleciała 1200
kilometrów.
Chruszczow postanowił zaprezentować światu siłę, którą miał wkrótce
otrzymać…
18 kwietnia 1956 roku Nikita Chruszczow wraz z premierem Nikołajem
Bułganinem przybyli na pokładzie niszczyciela do Wielkiej Brytanii. Wizyta
miała być dowodem otwarcia Związku Radzieckiego po wielu latach
stalinowskiej izolacji i gestem pojednania wobec Zachodu. W istocie
Chruszczow nie omieszkał zagrozić Brytyjczykom, informując, że Związek
2
Radziecki ma wystarczająco dużo rakiet, aby zetrzeć z powierzchni ziemi
każde europejskie państwo. Był to blef, ale Zachód nauczył się już, że nie
wolno lekceważyć radzieckiej potęgi. Tym bardziej, że wkrótce Chruszczow
powtórzył groźbę – i to w oficjalny sposób – w listopadzie 1956 roku.
W czasie kryzysu sueskiego, gdy wojska brytyjskie i francuskie uderzyły
na Egipt, po ogłoszeniu przez prezydenta Gamala Abdel Nasera
nacjonalizacji Kanału Sueskiego, premier Nikołaj Bułganin wysłał list do
premiera rządu brytyjskiego Antony'ego Edena:
Chruszczow: "W jakiej sytuacji znalazłaby się Wielka Brytania, gdyby
zaatakowały ją silniejsze państwa wyposażone w nowoczesną broń
wszelkiego rodzaju? Istnieją państwa, które nie musiałyby wysyłać swojej
floty i lotnictwa do brzegów Wielkiej Brytanii, lecz mogłyby użyć innych
środków, np. broni rakietowej".
To była oczywista groźba. Nawiasem mówiąc, skuteczna, gdyż dwa
kolonialne mocarstwa widząc Chruszczowa wymachującego im przed
nosem rakietami, a z drugiej strony grożącego im palcem prezydenta
Eisenhowera, wstrzymały działania wojenne i wycofały szybko swoje
wojska z Egiptu.
Chruszczow groził innym państwom. Gdy parlament włoski zaakceptował
budowę baz amerykańskich rakiet na terytorium swojego państwa, Kreml
nadesłał notę stwierdzającą:
Chruszczow: "W przypadku konfliktu bazy te staną się celem, który w
drodze odwetu musi zostać zniszczony za pomocą wszystkich typów
najnowszej broni. Jest zbyteczne mówienie, że nie tylko ludzie
mieszkający w pobliżu baz rakietowych, ale populacja całego kraju
znajdzie się w śmiertelnym niebezpieczeństwie".
Siergiej Korolow dotrzymał słowa. 12 sierpnia 1957 roku rakieta R-7
wystartowała z poligonu Tiuratam i po przeleceniu kilku tysięcy kilometrów
spadła do Pacyfiku. Ten sukces został powtórzony kilka miesięcy później. 4
października 1957 roku z tego samego stanowiska startowego na
poligonie Tiuratam rakieta R-7 wyniosła w kosmos Sputnika – pierwszego
sztucznego satelitę Ziemi. Zagrożenie stawało się już bardzo realne.
Stany Zjednoczone obejmowała histeria strachu. W dużych miastach
przeprowadzano próbne alarmy przeciwlotnicze, w szkołach uczono dzieci,
że w przypadku wybuchu nuklearnego należy położyć się na podłodze,
przykryć gazetą i osłonić rękami głowę. Świetne interesy robiły firmy
oferujące jednorodzinne schrony przeciwatomowe, które Amerykanie
kupowali chętnie i wkopywali w ogródkach swoich domów. Najbardziej
popularny był model "Eleonora" (być może nazwa nawiązywała do nazwy
samolotu Eleonora Gay, który zrzucił bombę na Hiroszimę). Schron mógł
3
pomieścić do 6 osób, a więc przeciętna rodzina mogła zaprosić sąsiadów i
wyposażony był w peryskop pozwalający obserwować skutki wybuchu
nuklearnego bez narażania się na promieniowanie.
Rząd amerykański również zdawał się być przerażony rozwojem
radzieckiej techniki rakietowej, tym bardziej, że analiza National
Intelligence Estimate, komitetu, który w 1955 roku ocenia, że ZSRR nie
będzie miał rakiet balistycznych do 1960 roku, uległa całkowitej zmianie.
Raport przesłany prezydentowi w listopadzie 1957 roku dowodził, że w
1960 roku ZSRR będzie dysponował 5000 rakietami
międzykontynentalnymi, a w połowie 1961będzie już miał 1000 rakiet.
Czy prezydent Eisenhower zdawał sobie sprawę, że radzieckie zagrożenie
było całkowicie nierealne, a Chruszczow blefował mówiąc, że radzieckie
fabryki produkują rakiety jak parówki i każdy zakład rakietowy może
wypuścić rocznie 250 rakiet?
Tuż po udanej próbie rakiety R-7 Chruszczow podjął decyzję o
rozmieszczeniu tych rakiet na stanowiskach startowych. Chciał ich mieć
setki, ale wnet zderzenie z rzeczywistością postawiło jego plan pod
znakiem zapytania. Budowa jednego stanowiska startowego miała
kosztować około pół miliarda rubli, podczas gdy program unowocześnienia
rolnictwa, w którego wyniku Związek Radziecki miał stać się
samowystarczalny, obliczano na 100 miliardów rubli. Zdesperowany
Chruszczow zwołał naradę na Kremlu, w której wziął udział konstruktor
rakiet Siergiej Korolow, minister obrony marszałek Rodion Malinowski i
wicepremier admirał Dmitrij Ustinow.
Chruszczow: Nie mamy pieniędzy i nie będziemy mieli. Musimy znaleźć
inne rozwiązanie. Czy możliwe jest zmniejszenie kosztów budowy
wyrzutni, towarzyszu Korolow?
Korolow: Nie, towarzyszu sekretarzu. Wysoki koszt wynika z bardzo
drogiego osprzętu. Przy każdej wyrzutni musi istnieć wytwórnia ciekłego
tlenu, podstawowego składnika paliwa rakietowego. Urządzenia do
napełniania zbiorników rakiety, ze względów bezpieczeństwa, nie mogą
być prostsze i tańsze, to bowiem bardzo niebezpieczna procedura.
Wicepremier Ustinow też nie znalazł sposobu na potanienie budowy
systemu rakietowego. Wprost przeciwnie: zaczął mówić o dodatkowych
wydatkach.
Ustinow: Musimy wybudować sześć fabryk produkujących rakiety, jeżeli
chcemy zrealizować plan rozbudowy naszych sił strategicznych.
4
Chruszczow: To wykluczone! Możemy zagospodarować możliwości
produkcyjne zakładów lotniczych, choćby w Kujbyszewie, gdzie
produkowane są bombowce Tupolewa. A towarzysze naukowcy muszą
przemyśleć sposób zmniejszenia kosztów!
Korolow: Towarzyszu sekretarzu, zaręczam wam, że od strony
technicznej jest to wykluczone.
W czasie tej narady znaleziono
kompromis: zamiast setek rakiet na stanowiskach startowych miało stanąć
kilkanaście. Powstawał inny problem, którego Chruszczow sobie nie
uświadamiał, a z którego bez wątpienia musiał zdawać sobie sprawę
Korolow – mróz.
Zasięg rakiet R-7 wynosił 5600 kilometrów, tak więc aby trafić w cele na
terenie Stanów Zjednoczonych musiały być ustawione na wyrzutniach na
północy Syberii, głownie w rejonie Norylska i Workuty, a tam przez
większość roku panowały potężne mrozy. W temperaturze 30-40 stopni,
poniżej zera przygotowanie rakiet do startu było praktycznie niemożliwe.
Zamarzały smary pomp, metal pękał jak szkło, awarie były na porządku
dziennym. Jedna z nich doprowadziła w 1960 roku do wybuchu rakiety, w
czasie którego zginęło kilkaset osób, w tym dowódca wojsk rakietowych
Mitrofan Niedielin.
Przy sprzyjającej pogodzie przygotowanie rakiety do startu zajmowało co
najmniej 24 godziny.
Dla prezydenta Eisenhowera podstawowym źródłem informacji o rozwoju
radzieckich sił strategicznych pozostawały raporty sporządzane na
podstawie zdjęć samolotów szpiegowskich.
Do bardzo niebezpiecznych misji nad terytorium Związku Radzieckiego i
innych państw socjalistycznych używano maszyn zdolnych do
długotrwałego lotu, ale które miały niewielkie szanse obrony w przypadku
wykrycia przez nieprzyjaciela.
Dakota C-47, transportowy C-130 czy rozpoznawcza wersja słynnego
bombowca strategicznego B-29 łatwo padały łupem szybszych,
zwrotniejszych, naprowadzanych przez stacje radiolokacyjne samolotów
obrony powietrznej. 7 listopada 1957 roku uszkodzony został nad NRD
samolot RB-29. Pilot zdołał doprowadzić samolot nad terytorium RFN; z 11
członków załogi zginął tylko jeden, trafiony pociskiem z działka
radzieckiego myśliwca. 17 kwietnia 1955 roku nad Syberią zaginął RB-47;
los trzyosobowej załogi pozostał niewyjaśniony. 10 września 1956 roku
zaginął nad Koreą Północną samolot RB-50, nie wiadomo co, stało się z 16
członkami załogi.
CIA, lotnictwo marynarki wojennej i USAAF przyznały się do straty w ciągu
10 lat 31 samolotów, na pokładach których było 252 lotników. Z nich
5
uratowało się tylko dziewiędziesiąt, dwudziestu czterech zginęło, a los stu
trzydziestu ośmiu pozostał nieznany. Jednakże są to bardzo niepełne dane.
Chruszczow doskonale znał tę statystykę i był przekonany, że w miarę
rozwoju radzieckiej obrony przeciwlotniczej szpiegowskie loty staną się
niemożliwe. Nie odmówił sobie przyjemności poinformowania o tym
amerykańskiego przedstawiciela.
24 czerwca 1956 roku Chruszczow zaprosił amerykańskich przedstawicieli
do udziału w wielkiej lotniczej paradzie z okazji Dnia Awiacji. Generał
Nathan Twining, szef sztabu amerykańskich sił powietrznych, poprosił
prezydenta o wypożyczenie jego samolotu Boeing 707. Eisenhower zgodził
się i nie chodziło bynajmniej o wygodę amerykańskiej delegacji.
Prezydencki Boeing miał wystarczająco dużo aparatów, aby zrobić wiele
interesujących zdjęć.
Generał Twining w towarzystwie szefa radzieckiego lotnictwa gen.
Michajłowa, stanął na trybunie obok Chruszczowa. Ten w pewnym
momencie odwrócił się do amerykańskiego gościa
Chruszczow: Oh, Mr Twining, pokazaliśmy wam nasze najnowsze
samoloty. Chcielibyście może zobaczyć nasze najnowsze rakiety?
Chruszczow nie zaniedbywał żadnej okazji, aby chełpić się rakietową
potęgą, a słysząc, że amerykańscy goście bardzo chętnie obejrzeliby
rakiety, nagle zmienił zdanie.
Chruszczow: Nie pokażemy wam naszych rakiet. Najpierw wy pokażcie
nam wasze samoloty i wasze rakiety, a wtedy może my pokażemy wam
nasze. A tak przy okazji, Mr Twining, muszę panu powiedzieć całkiem
szczerze, jeżeli jakiś wasz samolot wleci w naszą przestrzeń powietrzną, to
zostanie zestrzelony. Wszystkie wasze samoloty szpiegowskie są
latającymi trumnami.
Generał Twining wrócił do Stanów Zjednoczonych 1 lipca. Trzy dni później,
4 lipca 1956 roku, nowy amerykański samolot szpiegowski dokonał
pierwszego lotu nad terytorium Związku Radzieckiego. Wyglądało, jakby
była to zemsta generała Twininga, który postanowił pokazać
Chuszczowowi, że amerykańskie samoloty szpiegowskie nie są latającymi
trumnami.
U-2, pilotowany przez Harveya Stockamana wystartował z bazy w
Wiesbaden w Niemczech, przeleciał nad północną Polską i dotarł w rejon
Mińska, gdzie zakręcił na północ i doleciał do Leningradu. Stamtąd, już
nad wybrzeżem Bałtyku, powrócił do bazy. Niewielki, lekki samolot,
pozbawiony uzbrojenia nie musiał obawiać się radzieckich myśliwców. Był
dla nich całkowicie nieuchwytny.
6
Idea wybudowania samolotu powstała w marcu 1954 roku, gdy CIA
przestawiło dyrektorowi sekcji zakładów Lockheeda Clarence L. "Kelly"
Johnsonowi wymogi, jakim miał sprostać nowy samolot: zasięg 4830 km,
pułap lotu 21 335 m i ładowność 318 kg. Na wykonanie tego zadania
zespół konstruktorów z zakładów Lockheeda otrzymał 8 miesięcy.
Johnson uznał, że samolot powinien być podobny do szybowca: długie
skrzydła (rozpiętość wynosiła ponad 24 metry) i niewielki lekki kadłub.
Aby zmniejszyć ciężar do maksimum zastosowano na przykład tzw.
podwozie rowerowe: koła wysuwane były z przodu i tyłu kadłuba, zaś
skrzydła podpierały niewielkie kółka, które miały być odrzucone po starcie,
a w czasie lądowania końce skrzydeł miały ślizgać się na płozach po
betonie pasa lotniska.
Kamery fotograficzne i instrumenty pomiarowe mogły być przewożone w
komorze z tyłu kabiny pilota. Dr Edwin Land z zakładów Polaroid
zaprojektował specjalną kamerę fotograficzną: stosunkowo lekką, ale
dającą zdjęcia doskonałej jakości. Obiektyw o ogniskowej 944 mm
pozwalał dostrzec obiekt wielkości futbolowej piłki na zdjęciu zrobionym z
wysokości 20 tysięcy metrów.
Pierwszy prototyp opracowano i wybudowano w całkowitej tajemnicy w
ciągu 25 dni. 6 sierpnia 1955 roku samolot wystartował z bazy Groom Dry
Lake w Newadzie. Okazał się bardzo dobry w powietrzu, ale bardzo
niechętny do lądowania. Oblatywacz pięć razy nadlatywał nad lotnisko
zanim udało mu się szczęśliwie dotknąć ziemi. Te kłopoty wynikały z
lekkości samolotu i ogromnych rozmiarów jego skrzydeł. Podczas dalszych
prób ujawniono kłopoty w locie na dużej wysokości. Nie było czasu na
zmiany konstrukcyjne.
U-2 spełniły wszystkie pokładane w nich nadzieje. Podobno podczas
czterogodzinnego lotu kamery mogły sfotografować pas ziemi o długości
4300 km i szerokości 780 km. Analiza setek zdjęć zrobionych w czasie
misji pozwalała wykryć stanowiska rakiet balistycznych, koszary
wojskowe, nowe typy sprzętu wojskowego, zmiany w zakładach
przemysłowych, rodzaj ich produkcji. Co najważniejsze: był to samolot
bezpieczny, gdyż leciał tak wysoko, że nie mógł go doścignąć żaden
radziecki myśliwiec ani żadna radziecka rakieta przeciwlotnicza.
W jednym nowy samolot zwiódł prezydenta, który oczekiwał, że ze
względu na pułap lotu U-2 nie zostanie wykryty przez radzieckie radary.
Tymczasem już w czasie pierwszego lotu w pościg wystartowały radzieckie
myśliwce, choć oczywiście nie były w stanie dojść do samoloty lecącego o
pięć kilometrów wyżej niż wynosił ich pułap. Jednakże protesty
dyplomatyczne skłoniły prezydenta Eisenhowera do wstrzymania dalszych
lotów. Do czasu. Aż szef CIA namówił prezydenta, aby zgodził się na
7
wysłanie U-2 1 maja 1960 roku. Tak zaczynała się jedna z najbardziej
fascynujących i wciąż nie wyjaśnionych sensacyjnych spraw powojennego
świata.
Dochodziła szósta nad ranem, gdy z gabinetu dobiegł dzwonek telefonu.
Długi, natarczywy.
Nikita Chruszczow podniósł się z łóżka, opuścił nogi i wsunął w ranne
pantofle.
Żona: Nie mają cię kiedy budzić. Święto dzisiaj. Święto pracy...
Chruszczow: Nic, nic. Muszą mieć jakąś ważną sprawę, skoro dzwonią
tak wcześnie.
Zamknął za sobą drzwi do sypialni, aby rozmowa nie przeszkadzała żonie i
podszedł do telefonu,
Chruszczow: Chruszczow, mówi
Malinowski: Tu marszałek Malinowski. Wybaczcie, towarzyszu sekretarzu
generalny…
Chruszczow: O! Jak wy dzwonicie o tej porze, to znaczy, że wojna
wybuchła. Mówcie, pogoniliśmy imperialistów?
Malinowski: Meldują, że kilkanaście minut temu amerykański samolot
naruszył naszą przestrzeń powietrzną. Wleciał od strony Pakistanu...
Chruszczow: Samolot musi zostać zestrzelony!
Malinowski: Tak jest! Wykonamy…
Chruszczow odłożył słuchawkę i spojrzał na zegarek zastanawiając się, czy
warto wracać do łóżka. Za dwie godziny powinien być na trybunie na Placu
Czerwonym, aby przyglądać się pierwszomajowej demonstracji. Było więc
trochę czasu na odpoczynek, ale informacja ministra obrony wybiła go ze
snu.
Dlaczego kazał zestrzelić amerykański samolot?
8