Quiet Storm Translated by Phoenix ams (1 3)

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

1

Translated by

Phoenix_ams

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

2

Rozdzial 1: Bebella ……………………….…………………………………………………….. s. 3

Rozdzial 2: Edward ………………………………………………………………..………….. s. 43

Rozdzial 3: Bella …………………..………………………………………………….……….. s. 73

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

3

Rozdzial 1

Bebella

Beta: MonRon

Ze ściągniętymi ustami kontynuowałam uderzanie pierścionkiem o lampę stojącą

obok miejsca, w którym siedziałam. Ten wieczór okazał się klapą. Moja kuzynka – Alice –

poprosiła, bym wpadła i poznała kilku kumpli jej chłopaka.

Cóż, odmówiłam przyjścia samej, więc wkręciłam swoją szwagierkę Rose. Nie ma z

nią zabawy – jest najbardziej gównianą z gównianych kobiet – w każdym razie jeżeli chodzi

o bycie skrzydłową. Wiedziałam, że nie będzie pić. Nie może odkąd jest w ciąży, ale faceci

mieli się tu zjawić, a ja nie mam na tym obszarze żadnego doświadczenia. Myślałam, że

będzie dobrym odbiciem. Ale jest do kitu.

Więc tutaj właśnie siedzę – popijając mój wysoko procentowy trunek – obok

chłopaka. Tak, to dziewiętnastoletni chłopiec. Jest uroczy, ale ma tylko dziewiętnaście lat.

Jego przyjaciel, który ciągle wpatruje się w Rose jakby była szklanką wody na pustyni, jest

fajniejszy i prawdopodobnie starszy.

Dlaczego zawsze trafiają mi się ci piedcy?

Haha.

Piedcy – łapiecie? Pieprzenie brzydcy.

Nie, jest uroczy.

Ale ma tylko dziewiętnastkę.

- Ten skurwysyn nie wiedział co go zdzieliło. Mówię ci kuzynku – Pan piedki zaśmiał

się, mówiąc do swojego kumpla. Czy też kuzyna? Myślę, że jego prawdziwe imię brzmi

Jacob. Alice wspomniała, że jest znany jako Dizzy.

- Słyszałeś? – Dizzy zwrócił się do swojego kuzyna.

Jego kuzyn, który ma na imię Paul o czym powiedziała mi Alice, ale został nam

przedstawiony jako … cholera. Nawet nie pamiętam. Cóż, jakkolwiek przytaknął dając

Dizzy’emu znak, że go usłyszał.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

4

To są właśnie przyjaciele Jaspera. Chłopak mojej kuzynki sprzedaje crack, a ci mali

chłopcy wypełniają jego polecenia. I na jego prośbę stoją na ulicach, dostarczają towar i

zaspokajają potrzeby dosłownie wszystkich.

Obecnie będąc profesjonalną kelnerką w wieku dwudziestu trzech lat nie jestem pod

wrażeniem, zresztą tak samo jak Rose, która jest niepracującą striptizerką. Zwróćcie uwagę,

ż

e jest w ciąży, a to wybrzuszenie stanowi ogromne przypomnienie, jak to seks może czasami

pójść źle. Jest na emeryturze i wątpię, by mój brat Emmett, który jest hydraulikiem pozwolił

jej bądź, co bądź wrócić do tej pracy.

Gdyż nie uważa, by matki powinny tańczyć na rurach.

Spotkali się na wieczorze kawalerskim jednego ze współpracowników Emmetta. Od

razu w nich uderzyło. A czemu miałoby nie? Potrząsnęła biustem przed jego twarzą, a reszta

to już historia.

Paula w każdym razie nie odstraszyło wypuklenie na brzuchu

Rose. Podziwiał je

wcześniej i szeptał Dizzy’emu, że ta laska w pieprzonej ciąży jest w porządku.

Proste, ponieważ „nie może podwójnie zaciążyć”.

Hola!

Nie.

Miałam ostatnio rozległy okres posuchy – naprawdę długi okres bez seksu. Moja

wagina nie widziała, ani nie czuła penisa już od długiego czasu.

Dziesięciu miesięcy … jeśli być dokładnym.

Więc kiedy kuzynka zapytała czy bym wpadła, ponieważ ma kilku przyjaciół, których

chce bym poznała, zgodziłam się.

Cytując Alice nie jestem tu dla miłości. Jestem tu, by zaliczyć.

Alice także wyszła poza tę doniosłą chwilę. Wymieniła trochę kuponów na żywność z

Rose na gotówkę, dzięki czemu mogła kupić kilka butelek. Przepraszam, raczej pozwoliła

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

5

Rose użyć jej karty EBT

1

w zamian za gotówkę. Więc mamy Absoluta, Captaina Morgana i

Jacka Danielsa.

W swoim kubku miałam po trochę wszystkiego. Potrzebowałam płynnej odwagi.

Ponieważ nawet jeżeli tych dwóch nie połaskotało mojej chętki – czy czegokolwiek – mam

nadzieję na lekkie wychylenie się ze swojej skorupy. Możliwe, że jeśli wypiję jeszcze trochę

to majteczki same spadną, ale wysoce w to wątpię.

Nie dla tych dwojga.

Alice jest całkowicie zaabsorbowana Jasperem, ponieważ ma dzisiaj wolną noc. Tatuś

dziecka numer jeden wpadł wcześniej i zabrał małego Ricky’ego na film, a później ma on

nocować u dziadków. Tatuś dziecka numer dwa jest zamknięty, ale Annie ma tylko roczek i

podczas gdy ona śpi, wszyscy okupujemy salon Alice.

Właśnie w tym momencie wykonuje dla Jaspera taniec na kolanach, a Tweedle Dee i

Dweedle Dumb

2

przyglądają się przedstawieniu.

- Robisz to całkowicie źle! – krzyczy do Alice Rose – Kołysz biodrami, zdziro…

musisz poczuć muzykę.

Prycham. Poczucie rytmu przez Alice zawsze było dla niej wyzwaniem.

- Odpieprz się, dziwko! – Odkrzykuje Alice.

- Kogo nazywasz dziwką? – Rose wybucha śmiechem.

Dizzy szturcha mnie w bok. Odwracam się do niego z małym uśmiechem. Jest uroczy.

Ma oliwkowe nuty w swojej skórze. A także płową, dziecięcą twarz i wyróżniające się

mięśnie. Jego ramiona są bardzo miłym widokiem.

Okej, może alkohol w końcu rozszedł się po moim organizmie.

- Co jest? – pytam.

Wskazuje swoją brodą na mój kubek. – Jak drink, prze pani?

1

EBT - Electronic Benefit Transfer – jest systemem elektronicznym w USA, który pozwala rządom stanowym

zapewnić wsparcie finansowe i materialne za pośrednictwem karty debetowe. Wspólne świadczeń przez EBT są
zazwyczaj podzielone na dwie główne kategorie: żywność i świadczenia pieniężne.

2

Niektóre zwroty, wyrażenia i nazwy miejsc i osób postanowiłam zostawić w oryginale, gdyż uważam, że tak

po prostu brzmią lepiej.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

6

Marszczę na to brwi. Czy on właśnie nazwał mnie „panią”? Jakbym była jego matką?

Jezu … nie jestem tak stara.

- Jest dobrze – mówię spoglądając na Rose.

Ta się do mnie szczerzy i odwraca do dzieciaka siedzącego przy niej.

- Więc czym się zajmujesz?

- Zajmuję? – pyta.

Macham próbując zwrócić jego uwagę, tego fajniejszego.

- Jak masz na imię? – pytam.

Mruga do mnie. – Wołają na mnie N-U-T.

- Nut? – pytam.

- Potrząsa głową – Nie, N-U-T

3

.

- Jest DJ’em – wyjaśnia Dizzy.

Przytakuję i z powrotem się rozsiadam – A ty? – pytam. Wiem, że jest zatrudniony

przez Jaspera, ale przyjmowani przez Jaspera ludzie zazwyczaj mają oddzielne i legalne

fuchy. Widuję ich w całym mieście. Wygląda na to, że jedynym w grupie bez prawdziwego

zatrudnienia jest Jasper.

Uśmiecha się i pochyla w moją stronę – Pracuję w Dollar General. To sklep ze

wszystkim za 99 centów na Main.

Unoszę brwi zaintrygowana.

- Ale planuję wrócić do szkoły – kończy.

- Na co? – popijam swój napój z nadzieją na szybkie zalanie się. Muszę być spita –

potrzebuję tego – szczególnie jeżeli mam przelecieć tego kolesia.

- Wydział karny – odpowiada.

3

Wiem, że nic z tego nie wynika, ale w żaden sensowny sposób nie dało się tego przetłumaczyć „nut” może tu

oznaczać łeb, orzech, pałę, jajo – także jak kto woli

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

7

Wzdrygam się na myśl o wykrzykiwaniu Dizzy czy N-U-T podczas seksu. Nie ma

mowy. To nie zadziała.

Przytakuję, by wydać się tym zainteresowana, podczas gdy dopijam mojego drinka.

- Cholera, dziewczyno… - śmieje się Dizzy – Jesteś spragniona?

Otwieram usta, by odpowiedzieć.

- Na więcej sposobów niż jeden! – Alice wykrzykuje.

Pokazuję jej palec i dochodzę do wniosku, że potrzebny mi papieros. Desperacko

potrzebuję zapalić… bardziej niż zaliczyć.

Tak myślę.

- Jazz – wołam.

Spogląda na mnie, a potem na Alice, która na sucho pieprzy jego kolana.

Obrzydliwość.

- Mogę dostać papierosa? – pytam.

Sięga jedną ręką do kieszeni, a drugą przytrzymuje tyłek Alice.

- Nie możesz tu palić - przypomina mi Alice i nadal wszystko inne jest spoko.

Dwadzieścia minut temu palili tu skręty.

- Wyjdę na zewnątrz… - wstając poczułam, że coś dotknęło mojego tyłka.

Odwróciłam się patrząc na Dizzy’ego.

- Taka seksowna – oblizał usta – Kiedy wrócisz… - klepnął swoje kolano. –

Usiądziesz tutaj.

Uśmiecham się do niego – Dotknij mnie jeszcze raz, bez mojego pozwolenia, a….

- Spokojnie! – zachichotał – To był komplement.

- Diz, uważaj na te pieprzone ręce. Słyszałeś? – zawołał Jasper.

- Prze-Przepraszam – wyjąkał Dizzy.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

8

Z uśmiechem podeszłam do Jaspera, który podał mi swoją paczkę Newportów.

Wzięłam jednego oddając resztę.

Odwróciłam się do Rose – Idziesz?

Przytaknęła wycofując się ze swojego siedzenia. Umieściłam fajkę w ustach

nakładając płaszcz i odniosłam do kuchni swój pusty kubek. Przygotowałam sobie kolejnego

drinka, mimo iż czułam się całkiem nieźle i nie potrzebowałam go. Ale ten był mocniejszy i

uderzał w głowę.

Zadowolona i uśmiechnięta podążyłam za Rose do drzwi wyjściowych. Ta zaczęła się

ś

miać jak tylko drzwi się za nami zamknęły.

- Wiem, prawda? – żadne słowa nie musiały zostać wymówione na głos. Obie

myślałyśmy dokładnie to samo. Więc chichotałam razem z nią starając się podpalić papierosa.

Rose przyłożyła do niego dłonie starając się uchronić go przed wiatrem – Dzięki –

zaciągnęłam się i otuliłam szczelniej płaszczem, zasysając zęby. Było lodowato – nawet z

ogromną ilością gorzałki płynącej w moich żyłach – jak na październikową noc.

- Możesz uwierzyć w tych dwóch? – zapytałam.

Rose stłoczyła się razem ze mną – Nie… Nie mogę… co sobie myślała twoja

kuzynka?

Potrząsnęłam głową – Nie mam pojęcia, ale cholera. Jesteś ciężarna… jak

wylądowałaś z tym fajniejszym? – szturchnęłam ją ramieniem.

Uśmiechnęła się – Nikt ci nie odmówi. Po prostu wybierz któregoś i idź do pokoju

Ricky’ego. Alice nie będzie miała nic przeciwko.

Prychnęłam – To gówno się NIE wydarzy. Obiecuję ci to. Szanse na to, bym dzisiaj

zaliczyła są nikłe i to się kurwa nie wydarzy – gderam dalej – Nie z nimi dwoma. Dlaczego

nie mogę znaleźć miłego faceta z przyzwoitą pracą? – pytam – Tych dwóch ma nadzieję na

bzykanko i na to, że się nimi zaopiekuję.

- Mają tylko dziewiętnastkę. Czego oczekiwałaś?

- Czegoś – mamroczę do siebie.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

9

- Spójrz… - Rose położyła swoje dłonie na moich ramionach – Jeżeli chcesz umawiać

się z doktorem, jadaj lunche w szpitalu. A jeżeli chcesz mieć okropny seks z dealerem,

trzymaj się z Jasperem i Alice – śmieje się Rose – Ja zgarnęłam całą pulę, gdy spotkałam

twojego brata.

Przytakuję zgadzając się tylko po to, by się od niej odwrócić. Usłyszałam głośną

muzykę, gdy piękny czarny Expedition

4

zatrzymał się przy krawężniku. Podczas gdy chodził

na jałowym biegu, mogłam usłyszeć piosenkę i się uśmiechnęłam. Uwielbiałam ją. Mobb

Deep, Quiet Storm

5

.

Odwróciłam się do Rose podrygując głową razem z bitem.

- Kto to? – zapytała.

Wzruszyłam ramionami – Nie mam pojęcia – Obie zamilkłyśmy, a ja kontynuowałam

podrygiwanie w rytm muzyki. Sporadycznie zaciągałam się papierosem, podczas gdy Rose

tylko tak stała. Ale przynajmniej było spokojnie.

- Bells – wyszeptała Rose szturchając mnie w ramię. Spojrzałam na nią. Ale ona nie

patrzyła na mnie, tylko gdzieś za moją osobę.

Odwróciłam się i muzyka ucichła.

Wtedy musiałam zamrugać i przysięgam, że chór niebiańskich aniołów zaczął

wyśpiewywać swoje chorały. Mężczyzna – prawdziwy mężczyzna – wyłonił się z

Expeditiona. Ale on nie był zwyczajnym facetem. O nie. Był niesamowitym mężczyzną.

Ubranym w skórzany płaszcz obszyty owczą wełną, luźne ale pasujące dżinsy i parę mocnych

butów.

Jego twarz zostawiłam na koniec. Bo to zwyczajnie było za wiele. Nie był sam. Inny

facet – który również był gorący – wyskoczył od strony pasażera. Nosił… a kogo to

obchodzi? Jego chłopak – ten pierwszy – był zdecydowanie tym gorętszym. Ten koleś

wyglądał nudno i miał takie jakieś brunatne włosy.

- Zamknij usta – wyszeptała Rose.

4

http://favoritespeedcar.com/wp-content/uploads/2011-ford-expedition-1-4e308ed07e392.jpg

5

http://www.youtube.com/watch?v=bvCp-N-9JEw

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

10

Zrobiłam jak powiedziała, przełknęłam ślinę obserwując jak to cudowne stworzenie

zbliżało się do nas. Gdy podchodził, dostrzegłam u niego dziwny kolor włosów. Nie były one

czerwone czy też brązowe. Może był to jakiś ciemny brąz? Koleś miał wysoko wyciosane

kości policzkowe i parę – którą mogę tylko opisać jako jedzącą cipki – warg oraz zielone

oczy.

Spojrzał na mnie, a ja spanikowałam.

- Cholera… - wysyczałam odwracając się od niego.

- Je Jazz? – zapytał. Miał głęboki głos – seksowny głos – głos o nucie seksualności,

jeżeli coś takiego istnieje.

Zacisnęłam ciasno uda.

- Co? – zapytała Rose.

- Jaspuh… czy jest? – zapytał ją, nadal patrząc na mnie.

Jasna cholera.

Przytaknęłam wskazując na drzwi.

- Dzięki – mrugnął.

Odwróciłam się nerwowo do Rose, która otworzyła na mnie szeroko oczy, gdy Mr.

FuckHot-PussyLips

6

i jego towarzysz weszli do domu. Odczekałam minutę – aż

prawdopodobnie byli daleko od drzwi – nim złapałam Rose za rękę. Zaczęłam nią kołysać w

przód i w tył, podczas gdy przeżywałam swój moment.

- Kto… to… jest… do… cholery? – potrząsnęłam nią.

Skrzywiła się odpychając mnie – Nie wiem.

Zapiszczałam, podskakując w górę – Normalnie totalnie bym go przeleciała.

Rose zaśmiała się ze mnie – Mogę się założyć, że byś tak zrobiła.

Potrząsnęłam głową na nie, ponieważ najwyraźniej nie zrozumiała – Nie… Ja totalnie

bym go przeleciała. Cholera Rose. Cholera! Kim on jest? – wykrzyknęłam.

6

Pieprzenie gorący o cipkowatych ustach – cóż, tłumaczenie szału nie robi

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

11

- Nie wiem. Wyrzuć fajkę i pójdziemy…

- Nie! – zaskrzeczałam – Nie mogę tam wejść. Co powiem? – zaczęłam drobić w

miejscu. – Co jeśli… O boże… on jest… Rose… - zaczęłam dyszeć – Nigdy wcześniej nie

widziałam tak cudownego faceta – przełknęłam.

Rose sięgnęła do mnie chwytając drinka – Myślę, że już ci wystarczy.

Wyszarpnęłam go jej z powrotem rozlewając trochę, co było totalnie alkoholową

obelgą – Potrzebuję tego… - przełknęłam resztę mikstury. Po opróżnieniu kubka

uśmiechnęłam się oblizując usta i próbując złapać oddech.

- Teraz dobrze?

Przytaknęłam wyrzucając kubek przez ramię – Prawie… - sięgnęłam pod płaszcz

łapiąc się za biust i podnosząc go – Jak wyglądam?

Rose zachichotała – Na pijaną i zdesperowaną.

- Ale… czy wyglądam seksownie? – stanęłam prosto wypychając tyłek i klatkę

piersiową.

Jęknęła – Tak. Nosisz moje ciuchy… oczywiście że wyglądasz seksownie.

To prawda. Byłam tak zdesperowana, że pożyczyłam cały strój od Rose. Dzisiejszego

wieczoru wyglądałam jak cholerna striptizerka. Pozwoliła mi wziąć miniówkę, długie kozaki i

obcisły top. Nie sądziłam, bym później była w stanie to zdjąć, ale po kilku buchach skręta –

które zapomniałam, że miały miejsce – poczułam się całkiem wygodnie i pewnie.

Odwróciła się ode mnie, kładąc dłoń na klamce.

Szybko odepchnęłam ją od drzwi – Czekaj – szepnęłam.

Odwróciła się do mnie – Co znowu?

- Ja… ja myślę, że muszę pierdnąć… - odeszłam od niej o kolejny krok.

- Bella! – krzyknęła.

- Co? Jadłam wcześniej hot doga i czuję się wzdęta – pomasowałam brzuch w nadziei,

ż

e coś nadejdzie.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

12

Rose zacieśniła wokół siebie płaszcz czekając na mnie, tak jak powinna zrobić

prawdziwa skrzydłowa. Po jakiejś chwili, mój tyłek pozostał w ciszy. To chyba fałszywy

alarm – Myślę, że teraz jest ok, ale co ja powiem? – zapytałam.

Zwęziła na mnie oczy – Zrób sobie przysługę i nic nie mów.

Spojrzałam na ziemię czując się trochę chwiejnie. Podniosłam wzrok i złapałam się

Rose.

- Chodź – wycedziła, ponownie kładąc dłoń na klamce. Nim ją nacisnęła, drzwi

otworzyły się z rozmachem. Mr. FuckHot – zostawię sobie pełne brzmienie jego imienia na

specjalne okazje – otworzył drzwi i zatrzymał się na krótko. Miał Dizzy’ego na ramieniu.

- Wybaczcie mi… - uśmiechnął się.

Rose i ja rozstąpiłyśmy się przed nim, gdy wypchnął Dizzy’ego z domu. Ten upadł na

kolana i spojrzał na Mr.FuckHota.

Wymieniłyśmy z Rose spojrzenia.

- Wejdźcie do środka! – Posłał mi znaczące spojrzenie i mogę przysiąc, że

doświadczyłam w tej chwili orgazmu.

Rose mnie popchnęła – Po prostu wejdź do środka…

Potknęłam się o próg, ale jakoś znalazłam równowagę. Weszłyśmy do salonu, gdzie

Jasper właśnie skręcał kolejnego jointa, a N-U-T i ten inny facet rozmawiali. Rozejrzałam się

za Alice.

- Gdzie jest Ali? – zapytałam.

- Kuchnia – wskazał Jasper.

- Co je? – ten nowy koleś kiwnął mi głową.

Pomachałam mu.

- C, to jest Bella i Rose… kuzynki Ali – Jasper przedstawił nas nie przestając lizać

bibułki na skręta.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

13

C wstał wyciągając swoją dłoń – Właściwie to nazywam się Carlisle, ale ludzie mówią

mi po prostu C.

Uśmiechnęłam się szeroko, potrząsając jego dłonią. On też jest bardzo przystojny i

jeśli ośmielę się powiedzieć, zbliżony do mojego wieku – Ja jestem zwyczajnie Bella –

zachichotałam – A to zwyczajnie Rose.

Uśmiechnął się do Rose – Miło mi poznać was obie – powrócił spojrzeniem do mnie –

Myślę, że jesteś czymś więcej niż tylko Bellą.

Ponownie zachichotałam i Rose uszczypnęła mnie w pośladek.

- Ałł… przestań – fuknęłam i trzepnęłam Rose w rękę.

Westchnęła łapiąc mnie za ramię i odciągając od C. Pomachałam mu, gdy byłam

wciągana do kuchni.

Prawie wpadłyśmy na Alice, która miała zajęte ręce przez trzy Colty 45

7

.

- Uważajcie – wysyczała wycofując się z powrotem do kuchni, gdy zbliżałyśmy się do

niej.

- Co to za faceci? – wyszeptałam.

Zaśmiała się ze mnie – Boże, jesteś mizerotą…

Rozłożyłam szeroko ręce – Jestem towarzysko nieporadna i potrzebuję się napić.

Rose stanęła obok Alice kładąc dłoń na jej ramieniu – Kim jest ten drugi… ten na

zewnątrz? – spytała.

Przytaknęłam pochylając się ku Alice. Byłam spragniona informacji o tym facecie.

- To kuzyn Jazza.

- Jego co? – moje oczy w tym momencie musiały być naprawdę ogromne.

- Jego kuzyn… Carlisle jest przyrodnim bratem Edwarda. Wszyscy razem dorastali na

Brooklynie – powiedziała Alice.

7

http://2media.nowpublic.net/images//5c/ec/5cec4a1e8111ac6d75ee34264884bd65.jpg

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

14

Zapiszczałam – On jest z miasta?

Rose znowu uszczypnęła mnie w tyłek. Odwróciłam się do niej, uderzając w jej dłoń.

– Chcesz mnie przelecieć, czy co? – zapytałam.

- Powinnaś być szczęśliwa. Ale nie, ja zwyczajnie chcę, żebyś się trochę uspokoiła…

proszę – spojrzała na Alice.

Zagryzłam usta spoglądając na podłogę, nagle zdenerwowana.

Zrobię z siebie całkowitą pierdołę.

Cholera.

- Co z tym… Edwardem, tak? – Rose zapytała Alice – Co on robi temu dzieciakowi na

zewnątrz?

Wzdrygnęłam się. – Mam nadzieję, że skopuje jego dupę. Obliżę jego zakrwawione

knykcie… i… i ja… - znowu zaczęłam dyszeć.

- Bella! – powiedziała Rose.

- Jesteś do kitu! – pokazałam jej język.

Alice owinęła wokół mnie ramiona – Kocham cię.

Pocałowałam ją w policzek. – Ja też cię kocham.

Alice zachichotała odwracając się do Rose – Diz dostał dużej buzi… wisi mu kasę.

Nie mam pojęcia.

- I Jazz po prostu pozwolił tak traktować swojego chłopaka? – zapytała Rose.

- Dizzy i N-U-T nie są jego chłopcami – zaśmiała się Alice – Oni są jego… yyy

sługusami? Czy jakkolwiek chcecie ich określać.

Stuknęłam Alice w ramię – Chciałaś, żebym przeleciała sługusa? Nie wierzę.

Alice wyszczerzyła się do mnie – Moja droga kuzynko… tych dwóch, którzy się

właśnie pojawili. To są faceci, których chciałam, żebyś poznała. Tamci dwaj zwyczajnie tu są

– westchnęła.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

15

Spojrzałam na nią pusto.

- O co chodzi z tymi kolesiami? – zapytała Rose.

Alice spojrzała wokół i pochyliła się bliżej nas. – To nie mój interes i nie powtarzajcie

tego… ale Jasper jest sprzedawcą. Wiecie o czym mówię? – powiedziała wolno, jakbyśmy

były głupie.

Rose się zaśmiała, a ja uniosłam brew – Już to wiedziałyśmy – powiedziałam.

Alice chwyciła powietrze – Jak?

Rose roześmiała się głośno – Cała rodzina wie… tak przypuszczam. Myślisz, że

dlaczego Jasper ma zakaz wstępu do domu Charlie’go i Renee?

- Myślałam, że wuj i ciotka po prostu go nie lubią – Alice wyszeptała.

Potrząsnęłam głową na nie. Rose miała rację. Mój ojciec jest gliną. Nigdy by nie

aresztował Jaspera, ponieważ tylko rozprowadza… ale ojciec ma pojęcie kim jest i czym się

zajmuje Jasper.

- A jak ci dwaj się w to wpasowują? – zapytała Rose.

- Edward zaopatruje Jaspera, a Carlisle… jest bezpośrednio z tym związany –

Zwróciła się do mnie – To z nim chcę, żebyś porozmawiała. Jest tak bogaty, jak jeden z tych

skurczybyków z Jacoby & Meyer

8

.

Przerwałam Alice piszcząc – Chcę przelecieć tego gorącego kolesia co jest na

zewnątrz – powiedziałam.

- Jest trochę poraniony, ale jestem pewna, że nadal jest gorący…

Zamknęłam oczy, nie chcąc się odwracać.

- Cześć Ed… - Alice zgrabnie zamachała zza mnie – To moja kuzynka. Ta, o której

opowiadałam tobie i twojemu bratu – Alice złapała mnie odwracając w jego stronę.

- Ja… ja… oh cholera – spojrzałam w dół. Nie mogłam patrzeć na to piękno. To za

bardzo bolało. Zupełnie jak patrzenie na zaćmienie, tylko że ten facet był jeszcze gorętszy.

8

Amerykańska słynna grupa prawnicza. Którą amerykańscy obywatele utożsamiają z ludźmi niezwykle

zamożnymi, nawet jak na prawników.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

16

- Jest opóźniona? – zapytał.

Spojrzałam na niego z wyraźnym przerażeniem na twarzy.

- Nie! – Alice zaskrzeczała.

Zaśmiał się wyciągając dłoń – Miło cię poznać. Jestem Edward, ale ludzie mówią na

mnie po prostu E.

Miałam szeroko otwarte oczy, gdy wolno podawałam mu rękę. Kiedy jego dłoń

spotkała się z moją… przysięgam, że miałam kolejny orgazm… dreszcz przebiegł po moim

kręgosłupie w wyniku tego kontaktu. Jego dłoń była miękka, kłykcie zaczerwienione, ale nie

zakrwawione i nadal miałam ochotę je polizać. Patrzyłam na tę piękną dłoń wodząc palcami

po jej kostkach. I wtedy ponownie zadrżałam.

Przeczyścił gardło – A ty jesteś? – zapytał.

Przełknęłam – Be.. Bella – uśmiechnęłam się używając seksownego uśmiechu. Tego,

którego używam tylko wtedy, gdy wspaniały facet był w pobliżu.

- Miło cię poznać Be-Bella – Uśmiechnął się do mnie szeroko, uśmiechem

obejmującym jego oczy.

- Po prostu Bella – powiedziała Rose.

Odwróciłam się do niej – Lubię BeBella – powiedziałam przez zaciśnięte zęby.

Rose znowu uszczypnęła mnie w tyłek. Skrzywiłam się, ale nie dałam poznać po

sobie, co się naprawdę stało.

- Uh… mój błąd – wolno wycofał swoją dłoń z mojej. – Zamierzałem… yyy tak –

Wskazał głową w stronę salonu i tam się skierował.

Gdy już był poza zasięgiem naszego wzroku, zakryłam dłońmi twarz. Nienawidzę

siebie.

- To było okropne – powiedziała Rose.

- Wiem – niemalże zapłakałam.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

17

- Bells… - spojrzałam na Alice – Jest dobrze – mówiła do mnie, ale patrzyła na Rose –

Ty sprawiasz, że Bella staje się nerwowa.

- Ja? – Rose wskazała na siebie – Do diabła… ona sprawia, że ja się denerwuję.

- Wiem – skrzywiłam się – Powinnam po prostu iść do domu – spojrzałam na Rose –

Możesz mnie podwieźć?

- Nie możesz wyjść – powiedziała Alice – Zrobiłaś z siebie kretynkę przed

Edwardem… no i co z tego? A Carlisle? To on tak naprawdę chciał ciebie poznać. Przejechał

całą tą drogę tylko po to, by spotkać się z tobą.

- Naprawdę? – zapytała Rose.

Alice posłała Rose spojrzenie, mówiące że to tylko dla mojej korzyści. W każdym

razie to poskutkowało. – Jest w porządku – powiedziałam – Przystojny.

- Dokładnie. Szukamy kogoś do zaliczenia, nie do małżeństwa. I zdejmij ten płaszcz –

Alice rozpięła w nim zamek – Wyglądasz dzisiaj gorąco. Poczekaj, niech cię tylko zobaczą.

Założę się… - no i w końcu pierdnęłam – że to ty sprawisz, że oni się zdenerwują – Alice

zachichotała.

- Co do cholery tak śmierdzi? – zapytała Rose.

Delikatnie się do niej uśmiechnęłam.

- Jezu – wysyczała Alice wachlując się przed nosem.

Wskazałam kciukiem na Rose – Ciężarozaurus to zrobił…

- Nieprawda – kłóciła się Rose.

- W każdym razie… - zdjęłam płaszcz – Czy nadal wyglądam dobrze? – zapytałam.

Alice przytaknęła, nadal mając zmarszczone brwi – Wyjdźmy z tej kuchni.

Rzuciłam okrycie na krzesło, biorąc od Alice piwo i wchodząc do salonu. Słyszałam

jak Rose i Alice szepczą idąc za mną. Ale zignorowałam je.

Na kanapie obok Carlisla zauważyłam wole miejsce, które zajęłam. Skrzyżowałam

nogi i położyłam na jego udzie piwo. – Piwa? – zapytałam.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

18

Uśmiechnął się biorąc je ode mnie. – Dziękuję.

Westchnęłam, rozsiadając się wygodnie.

Okej, może tylko bycie w pobliżu Mr.FuckHot-PussyLips sprawia, że jestem

nerwowa, ale Carlisle też jest fajny. Nie sprawia, że jestem zdenerwowana.

I także jest do wypieprzenia, co jest plusem w mojej książce.

Carlisle sięgnął palcami, by pobawić się brzegiem mojego długiego buta. – Fajne są –

powiedział.

Uśmiechnęłam się – Dzięki.

- Nie ma za co – odpowiedział.

Kątem oka zobaczyłam, że Edward odchylił do tyłu głowę przełykając swoje piwo.

Jego jabłko Adama podskakiwało po każdym przełknięciu, gdy się we mnie wpatrywał

poprzez butelkę.

Starałam się to zignorować, ale musiałam coś zrobić. Nie jest tu jedynym seksownym

okazem. Uśmiechnęłam się oszałamiająco do Carlisla gdy zmieniałam pozycję, w której

siedziałam. Najpierw rozkrzyżowałam nogi, by ponownie je skrzyżować - tak tylko dla

Edwarda. Cholera. Mam nadzieję, że nie błysnęłam mu bielizną. Obciągnęłam miniówkę i

potarłam trochę uda. Nie miałam nic do powiedzenia, a mimo to starałam się zwrócić na

siebie uwagę.

Zerknęłam ponownie na Edwarda i zobaczyłam, że nadal na mnie patrzy. Miło.

- Bella… - powiedział Carlisle.

Spojrzałam na niego – Co jest? – starałam się zachowywać zwyczajnie.

- Jeżeli nie masz nic przeciwko, zapytam… yyy… ile masz lat? – Założył mi włosy za

ucho i przeciągnął kciukiem po policzku, który zatrzymał się na mojej dolnej wardze.

Delikatnie nim po niej przejechał i pociągnął. Był tak delikatny, że to wyglądało jakby mnie

wcale do siebie nie przyciągał.

Zatrzepotałam rzęsami, gdy chichot uciekł z moich ust – Dwadzieścia trzy –

przygryzłam dolną wargę, więc ją uwolnił.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

19

Zabrał swoją dłoń – Dobrze – zaśmiał się.

- Dobrze? – zapytałam.

Machnął ręką – Zostałem złapany kilka miesięcy temu. Mała powiedziała, że ma

osiemnastkę, a potem dowiedziałem się, że miała tylko szesnastkę – wzruszył ramionami.

Ułożyłam usta w zdziwione „O” i odchyliłam się od niego.

- Ja mam dwadzieścia siedem – przyłożył dłoń do swojej piersi.

- Dobrze wiedzieć – uśmiechnęłam się.

- Chcesz drinka? Myślę, że mają coś w kuchni – powiedział Carlisle.

Pokręciłam głową – Myślę, że mi wystarczy – wstałam.

Nie potrzebowałam kolejnego drinka. Właściwie to zaczynałam się czuć trochę

niepewnie i zdecydowanie przydałaby mi się szklanka wody.

Szkoda, że się potknęłam i zgadnijcie gdzie wylądowałam? Bingo! Prosto na kolanach

Carlisle’a. – Sorry – wyszeptałam.

Zaśmiał się przyciągając mnie bliżej – Wszystko w porządku?- zapytał gdy zaczęłam

się skręcać. Pomógł mi wstać, a w zasadzie to podniósł się razem ze mną – Pozwól, że ci

pomogę…

Uśmiechnęłam się i odeszłam z nim. Przełożył swoją rękę przez moje ramiona i

skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie pomagał mi tym stać poprawnie.

- C, chcę zebrać zabawę razem. Piki. Wchodzisz? – zapytał Jasper.

Carlisle skinął – Za minutę… - wskazał na mnie.

- Uh… - Poczułam, że muszę się wysikać – Śmiało. Ja… - tylko wskazałam i

skierowałam się prosto do łazienki. Moje kroki nie były chwiejne, za co byłam wdzięczna.

Wysikałam się szybko, umyłam ręce i spojrzałam na siebie w lustrze.

Jak na razie to wszystko czego chcę, to iść do domu, masturbować się myśląc o

Edwardzie i odpłynąć. To wszystko czego chcę. Może odciągnę Rose na bok i wybłagam ją,

by odwiozła mnie do domu.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

20

Nie chcę tak „zwyczajnie” zabawić się z kimkolwiek. Jeżeli to zrobię – potraktuję się

tanio – powinno to być z kimś, kogo naprawdę chcę. Z kimś takim jak Edward.

Opuściłam łazienkę, tylko by zatrzymać się przy kuchni. Usłyszałam moje imię, „Bebella” i

będąc ciekawą postanowiłam trochę podsłuchać.

- Zostaw ją w spokoju – powiedział najsłodszy głos na świecie.

- Do diabła nie. Jesteś do cholery ślepy? I Jazz powiedział, że chce się pieprzyć –

zaśmiał się Carlisle.

Zakryłam twarz dłonią chcąc zabić Jaspera. Nawet jeżeli to powód, dla którego tu

jestem, to nie mówisz takich rzeczy facetom.

- Wydaje się słodka… niewinna… nie wiem. Po prostu zostaw ją w spokoju. Bądź tym

miłym facetem, o który wiem, że gdzieś tam jest. – Mr.FuckHot – mam na myśli, że Edward

to powiedział. Praktycznie w ogóle nie wymawiał R, co też było niesamowicie seksowne.

W połączeniu z tym głosem…

- Nie bądź takim cock blockiem

9

. Będę delikatny, obiecuję – usłyszałam jak

powiedział Carlisle.

- Jestem poważny C. Mam na myśli… co jeśli skłamała odnośnie swojego wieku? –

zaśmiał się Edward – Wygląda całkiem młodo.

Kuchnia na chwilę pogrążyła się w ciszy.

- Nie… Jazz powiedział, że jest pełnoletnia. Przestań się ze mną pieprzyć.

- Co jeśli powiem… że zobaczyłem ją pierwszy? – zapytał Edward.

Moje serce zaczęło galopować. Co on miał na myśli? Czy ma coś do mnie? Cholera.

Nie oczekiwałam takiej odpowiedzi w najmniejszym stopniu, ale co do cholery jest z

Carlislem? Będzie delikatny? Nagle stałam się taka zmieszana.

Zmieszanie i upicie się nie miksuje się ze mną dobrze.

9

Nie wiem jak to ładnie przełożyć na polski, ale chyba wszyscy wiedzą o co chodzi. Cock Block - to ktoś kto

uniemożliwia innej osobie odbycie stosunku seksualnego

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

21

- O to chodzi? – Carlisle nie dostał odpowiedzi – Cóż, pieprz się – zaśmiał się –

Okazała zainteresowanie mną. Jest pijana i… jak powiedziałem… Jazz powiedział, że chce

się pieprzyć – głos Carlisle’a zrobił się głośniejszy, więc zamierzałam odejść. Ale poszłam w

złym kierunku i wpadłam prosto na niego.

- Przepraszam – powiedziałam.

Zatrzymał ręce na moich ramionach uśmiechając się do mnie – Hej, nie ma krzywdy.

- Pewnie… - strząsnęłam jego ręce – Wybaczcie mi – obeszłam go nie patrząc na

Edwarda.

- Nie tak szybko – przytrzymał moją rękę – Głośno tam. Chodźmy na górę – wskazał

na schody za mną.

Potrząsnęłam głową – Właściwie to myślałam o tym, by już iść. Miło było was obu

poznać – Powiedziałam do podłogi. I poszłam prosto do salonu, by usiąść obok Rose.

Wszyscy teraz grali w karty – Chcę iść – wyszeptałam do Rose.

- Nie ma mowy – powiedziała przez ramię – Wygrywam. Myślałam, że mam trójkę i

jakieś prawdopodobieństwo i patrz, piątka już zabukowana – zaśmiała się.

Spojrzałam w dół i zastanowiłam się czy mam wystarczająco gotówki, by wziąć

taksówkę. Szczerze wątpię. Zarobek z ostatniej nocy wydałam na nowe stringi i stanik push-

up. A moje pieniądze z ostatniego tygodnia się rozeszły. Będę jadła kiełbasę i hot dogi przez

resztę tygodnia. Leah, moja współlokatorka musiała pokryć za mnie ostatni czynsz. Ale do

diabła, jest przecież pielęgniarką i może sobie na to pozwolić.

- Zadzwonię do Emmetta – powiedziałam.

- Jak chcesz – zaśmiała się Rose.

Kanapa się zapadła, a ja zostałam porażona – Kim jest Emmett?

Przełknęłam. Gdybym nie odgadła po głosie, w zasięgu mojego wzroku

zobaczyłabym, że to Edward – Moim bratem – powiedziałam.

- Potrzebna ci podwózka, czy coś? – zapytał.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

22

Mój żołądek zacisnął się w zabałaganiony supeł. Chciałam powiedzieć tak, ale po co?

Podwózka do domu przez najbardziej niesamowite stworzenie, jakie widziały moje oczy. Z

moim szczęściem pierdnę w jego Expeditionie. Nie byłoby tak źle. Mogłabym zbić szybę i

wykorzystać pasek do stłumienia dźwięku, ale…

- Tak, ale nie musisz… - powiedziałam.

Wyszczerzył się – W porządku. Nie mam nic przeciwko temu.

Spojrzałam nerwowo na podłogę – Okej – zgodziłam się.

Wstał podając mi swoją dłoń. Od razu ją chwyciłam w nadziei, że ucieknie ze mną.

Nie jakoś szczególnie daleko, tylko do najbliższego łóżka.

- Gdzie się wybieracie? – zapytał Carlisle.

- Zamierzam odwieźć Bebellę do domu – powiedział Edward.

- To jest Bella! – krzyknęła Rose.

Obaj odwrócili się patrząc na nią, potem krótko na mnie i z powrotem spojrzeli na

siebie.

Carlisle uderzył Edwarda w ramię – Ja mogę ją zabrać.

- To mój samochód – kłócił się Edward.

- No i? – zapytał Carlisle.

- No i nie będziesz prowadził mojego pieprzonego samochodu – zaśmiał się Edward.

- To bzdura. Jestem świetnym kierowcą – argumentował Carlisle ze wzrokiem

utkwionym we mnie – Nie chcesz spędzić jeszcze trochę czasu – dotknął mojej szyi – ze

mną?

Spojrzałam na podłogę postanawiając choć raz posłuchać Rose. Nic nie powiedziałam.

Edward zarechotał – Zgaduję, że masz swoją odpowiedź.

- Pozwól, że wezmę płaszcz. Też idę…

Edward potrząsnął głową. – Nie ma kurwa mowy.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

23

- Jaki do cholery masz problem? – zapytał Carlisle.

Coś zmieniło się w oczach Edwarda, gdy tak patrzył na Carlisle’a. Wtedy pochylił się

i wyszeptał coś do jego ucha. Mówił tak cicho, że nie mogłam nic usłyszeć. Carlisle spojrzał

na mnie z małym uśmieszkiem i odsunął się od Edwarda.

Tym razem Rose postukała mnie w tyłek. Odwróciłam się do niej, by zobaczyć jak

pokazuje mi dwa uniesione kciuki. Spojrzałam na Alice, która zakręcała włosy Jaspera na

palec wymawiając bezgłośnie „dobrej zabawy” i puszczając mi oko, mimo iż cały czas miała

zmarszczone brwi.

Nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodziło, więc odwróciłam się do gorącego i

gorętszego.

- Gotowa? – zapytał Edward.

Przytaknęłam – Widzimy się później – pomachałam wszystkim.

Ale wtedy Carlisle podszedł do mnie wręczając mi karteczkę – Zadzwoń do mnie

czasami – powiedział.

Spojrzałam na papier, ale został wyrwany z mojej ręki. Edward chwycił go i odrzucił z

powrotem Carlisle’owi.

Spojrzałam na Edwarda – Co… - zaczęłam.

- Nie potrzebujesz tego gówna – wyszczerzył się.

Podskoczyłam czując jak umiejscawia rękę na dole moich pleców. Wydawał się tego

nie zauważyć. Poprowadził mnie w stronę drzwi. Zatrzymałam się w kuchni zgarniając

płaszcz i torebkę.

Wyszliśmy na zewnątrz w kierunku jego Expeditiona – tak, używam dużej litery E,

ponieważ ten samochód jest tak cholernie niesamowity.

Otworzył drzwi pasażera i nagle poczułam się onieśmielona. Jestem taka niska, za

niska i pewnie będę musiała się wspiąć. Trzymając moją dłoń, Edward pomógł mi dostać się

do samochodu. Ale mimo jego pomocy i tak musiałam podskoczyć, a mój but zaklinował się

niefortunnie w stopniu. Więc wylądowałam twarzą w dół na siedzeniu pasażera z głośnym

„och”.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

24

- Cholera – wysyczał Edward kładąc dłoń na mojej talii – Wszystko z tobą w

porządku?

W odruchu, położyłam rękę na tyłku strącając jego dłoń. Moja twarz zrobiła się

gorąca, gdy poczułam bryzę wkradającą się pod miniówkę. Znowu chciało mi się płakać, ale

nie zamierzałam tego robić. Był dżentelmenem. Zignorował fakt, że właśnie pokazałam mu

co nieco i że mogę być trochę opóźniona.

Odwróciłam się do niego z uśmiechem, gdy w końcu poprawiłam się na siedzeniu.

Wyszczerzył się – Ładne stringi – zatrzasnął drzwi, a ja znowu zakryłam twarz.

- Jaki dżentelmen – wyburczałam do siebie.

Obszedł maskę, by z gracją wskoczyć na siedzenie kierowcy. Odwrócił się do mnie z

uśmiecham odpalając samochód – Gdzie mieszkasz?

- Dojedź do znaku stopu i skręć w prawo – powiedziałam.

Przytaknął odjeżdżając z krawężnika. Włączył jakąś muzykę – płytę Mobb Deep – ale

utrzymał ją na cichym poziomie. – Teraz na drugich światłach, daj w lewo – powiedziałam.

Każde światła do których dojeżdżaliśmy zmieniały się na czerwone. Było zdecydowanie zbyt

cicho i to sprawiało, że stawałam się jeszcze bardziej nerwowa niż byłam dotychczas. Czułam

się jakbym brała udział w pozacielesnym doświadczeniu lub była na skraju ataku paniki.

Nie wiedziałam co powiedzieć, więc nawet nie ważyłam się otworzyć ust, oczywiście

poza dawaniem mu wskazówek odnośnie dalszej drogi. Pewnie bym wypaliła z tym, że chcę

go przelecieć i tylko jeszcze bardziej zawstydziłabym siebie.

- Czemu jesteś taka cicha? – zapytał.

Wzruszyłam ramionami i wyjrzałam przez okno.

- Przepraszam za twojego chłopaka, Dizzy’ego. Skurwiel zwyczajnie nie wie kiedy się

zamknąć – zaśmiał się.

Spojrzałam na niego – Nie obchodzi mnie ten dzieciak – wysyczałam słowo

„dzieciak”.

- Mówiłaś o jakimś gorącym facecie na zewnątrz. Pomyślałem, że…

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

25

- Mówiłam o tobie… - westchnęłam – Okej, teraz następna w prawą i zatrzymaj się

przy takim niebieskim domu – powiedziałam szybko, zagłębiając się w siedzeniu.

- O mnie? – wyszczerzył się.

- Możesz zatrzymać się na mnie… miałam na myśli na moim podjeździe – wskazałam,

nienawidząc się jeszcze bardziej.

Zaśmiał się słodkim, szczerym śmiechem – Czy ja cię denerwuję?– zapytał.

- Tylko trochę – przyznałam.

Wtedy musiałam odpłynąć, ponieważ mogłam przysiąc, że śniłam. Edward położył

dłoń na moim udzie. Wydałam słyszalny skrzek. Coś co brzmiało jak „skłiii”, ale nie

przejęłam się tym szczególnie.

- To był interesujący dźwięk – spojrzał krótko prowadząc swoją dłoń wyżej. I wtedy –

zupełnie jak napaleniec, którym byłam… rozchyliłam trochę nogi – Jesteś urocza –

powiedział.

Tym razem powstrzymałam skrzek – Tak samo jak ty – wyszeptałam.

- Co to było kochanie? – potarł kciukiem wnętrze mojego uda. Zadrżałam odchylając

się, instynktownie jeszcze bardziej rozszerzając nogi – Hmmm? – zapytał chichocząc.

- Umgh… - było wszystkim co byłam zdolna powiedzieć.

- Okej – westchnął wjeżdżając na podjazd.

Zmarszczyłam brwi rozglądając się wokół. Byłam w domu, a on zamierzał odjechać.

To oznaczało brak penisa dla mnie. Żadnego Mr.FuckHot-PussyLips dla mnie. Nic dla mnie.

Dostanę to czego chciałam wcześniej. Będę się masturbować do tego kciuka, tych warg, niego

samego i Colta 45.

Ciekawe jakby wyglądał zasysając. Chciałabym, by wyssał mnie na wylot.

- Mieszkasz z rodzicami? – zapytał.

Szybko potrząsnęłam głową na nie – Mam współlokatorkę – wyszeptałam.

Odwrócił się do mnie z uniesionymi brwiami – Naprawdę?

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

26

Skinęłam – Pracuje nocami.

Złap ten haczyk. No złap go. Spytaj czy możesz wejść.

To jest to co robią na filmach, prawda? Mówią na to kieliszek przed snem. Będę go

miała na swojej kanapie. Nadal będę się masturbować, a on może popatrzeć.

A ja będę patrzyła na niego.

O mój Boże. To taki wspaniały obrazek: Edward stojący nade mną i posuwający

swojego koguta. Nawet jeżeliby doszedł w moim oku i tak bym się uśmiechała.

A on byłby Dżentelmenem, podałby mi chusteczkę i przeprosił za ten ból.

Nie będzie już takiego momentu jak ten teraz. Jeżeli pozwolę mu odjechać, nigdy

sobie tego nie wybaczę i ulegnę mojemu niskiemu statusowi. Nie mogę pozwolić temu

facetowi tak po prostu odjechać.

W końcu jaki facet mówi cipce nie? Szczególnie mojej, takiej „specjalnego” rodzaju,

w wyjątkowych stringach.

Samotnej cipce.

Nie jestem też gotowa błagać o niego - Chcesz może… - zaczęłam.

- Tak – powiedział.

Byłam zmieszana – Tak co?

- Oh – powiedział wycofując dłonie.

Złapałam je i przyciągnęłam z powrotem do siebie. Uśmiechnięty spojrzał w dół na

swoje dłonie i podniósł na mnie wzrok uśmiechając się jeszcze szerzej – Myślałem, że chcesz

bym wszedł do środka – powiedział.

Przytaknęłam – Chcę! – krzyknęłam.

Skulił się – Okej – zachichotał pochylając się do mnie.

Złapałam oddech i zamknęłam oczy. Pomyślałam, że może chce mnie pocałować, ale

po kilku sekundach bez jakiegokolwiek odzewu otworzyłam oczy.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

27

- Wszystko z tobą w porządku? – zapytał.

Opuściłam ramiona – Tak, jest ok.

Nie pochylał się do mnie. Wycofywał się do pozycji skulonej.

Jak ja w ogóle wcześniej zaliczałam kogokolwiek? Niech to cholera.

Złapałam za torebkę otwierając drzwi i wyskoczyłam z samochodu.

- Poczekaj… - powiedział. Zamknęłam za sobą drzwi. Wysiadł z samochodu, czekając

aż pójdę w stronę domu. Wszedł za mną po schodach na ganek. Przez ten cały czas byłam

silnie świadoma jego obecności.

Nim otworzyłam drzwi, szybko się do niego odwróciłam. Jego oczy były skierowane

w dół, a usta namaszczone szczerym i wykrzywionym uśmiechem.

Moje stringi zaczęły żyć własnym życiem powoli zsuwając się z moich bioder. Nawet

bielizna była podekscytowana. Ale musiałam trochę oczyścić powietrze – Zazwyczaj tego nie

robię – powiedziałam.

Zaśmiał się, a jego oczy zaświeciły się, gdy z góry wpatrywał się we mnie.

Wystawiłam przed siebie dłoń – Ty… ty nie jesteś jakimś seryjnym mordercą, prawda? –

wybełkotałam.

Potrząsnął głową na nie i podszedł bliżej – Nie, nie seryjnym mordercą. Jesteś ze mną

idealnie bezpieczna.

Zachichotałam, znowu robiąc się podniecona.

- Ty nie jesteś jakimś mordercą na zlecenie, nie? – podszedł jeszcze bliżej – To był

twój plan? Grać taką uroczą i nieśmiałą, by zabrać mnie do domu robiąc słodkie oczka i zabić

mnie na końcu?

- Pieprzyć cię – poprawiłam go.

- Przepraszam? – Podniósł brew wycofując się.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

28

- Ja… przepraszam. To wyszło całkowicie źle – skrzywiłam się. – Nie jestem

seryjnym mordercą. Jestem tylko zwariowana – wyszeptałam – Ale ja… ja nie mam zamiaru

cię skrzywdzić – postanowiłam po prostu przestać mówić.

- Racja… - przytaknął.

Uśmiechnęłam się i odwróciłam znowu do drzwi, by włożyć klucz do zamka.

Odwróciłam się z powrotem do niego – Jest trochę zabałaganione – chciałam go ostrzec.

Jesteśmy z Leah totalnymi niechlujami. Nie piorę bielizny. Zwyczajnie kupuję nową.

- Wszystko jedno

– powiedział.

- Wszystko jedno – naśladowałam go. Zachichotał robiąc krok w moją stronę, podczas

gdy odwracałam się do drzwi. Otworzyłam je szeroko, zupełnie jak w wielkim odkryciu. Było

ciemno, gdy weszłam do środka i potknęłam się o kilka porozrzucanych na podłodze rzeczy.

Edward czekał w progu, aż nie włączyłam lampy znajdującej się przy kanapie. Nawet wtedy

zrobił tylko jeden krok do środka. – Możesz wejść – powiedziałam.

Wszedł dalej i rozejrzał się ciekawie wokół nim zamknął za sobą drzwi. – Cholera, nie

kłamałaś… - zagwizdał odwracając się do mnie. Przygryzłam wargę, spoglądając na to

wszystko co zalegało w moim zagraconym salonie – Przepraszam Be-Bella to było

niegrzeczne.

Wzruszyłam ramionami. Po pierwsze, może na mnie mówić „jakkolwiek” chce. Po

drugie, planuję się niedługo rozebrać i odwrócić jego uwagę od bałaganu. I po trzecie… nie,

nie ma po trzecie, jeszcze. Po tym jak już będę naga, miejmy nadzieję, że on także. I w końcu

będę mogła przestać myśleć. „Oh yeah” wyszeptałam, wykonując mały taniec shimmy

10

swoim głosem Quagmire’a

11

.

- Co to było? – spytał zdejmując płaszcz.

- Co było czym? – spytałam, robiąc to samo. Rzuciłam swój płaszcz na oparcie –

Pozwól, że wezmę to od ciebie – wyciągnęłam dłoń. Podał mi płaszcz, a ja się zatrzymałam

myśląc. Szafa była wypełniona śmieciami, które wypadną gdy tylko ją otworzę. Westchnęłam

i rzuciłam jego płaszcz na oparcie.

10

Shimmy – to coś jak bardziej erotyczny taniec brzucha

11

Glenn Quagmire - postać z serialu Family Guy. Jest to sąsiad Petera Griffina, notoryczny podrywacz i

seksoholik (również podofil) pracujący jako pilot dorabiający poprzez udzielanie kursu na szybki podryw
dziewczyn

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

29

- Chcesz się czegoś napić? – zapytałam jako zawsze miła gospodyni.

Hey, Mr.FuckHot-Pussy Lips, chcesz trochę cipki? W casa de Bebella jesteśmy dla

przyjemności – zachichotałam do siebie.

- Coś śmiesznego? – zapytał.

Potrząsnęłam głową – Drinka? – zapytałam.

- Jest dobrze – powiedział nadal stojąc w miejscu i wyglądając jakby źle się czuł w

tym otoczeniu. Spojrzałam na kozetkę zawaloną jakimś totalnym gównem. Podeszłam do niej

zrzucając książki, stanik Leah, kilka poduszek i jej kota, Pana Nakrapianego. Nienawidzę

tego zwierzaka. Leah nazwała go Pan Nakrapiany, ponieważ jest biały w brązowe, czarne i

pomarańczowe plamki. Ale jak dla mnie wygląda raczej jak idealna mała kula futra, w którą

ktoś rzucił gównem.

Ten mały popierdoleniec nie lubi być popychanym, więc mnie drasnął w rękę – Ty

pieprzony dupku – zrugałam go. Pan Nakrapiany zasyczał tylko na mnie – Cholernie cię nie

znoszę – zawrzało we mnie i tupnęłam przed nim stopą. Ten mały kociak uciekł ode mnie

robiąc „Scooby – Doo biegnący w miejscu” nim nie odbiegł. Odwróciłam się do Edwarda ze

słodkim uśmiechem. – Przepraszam cię za to – powiedziałam siadając. Rozchylił usta nic nie

mówiąc – Chodź, usiądź – poklepałam miejsce obok mnie.

Podszedł siadając przy mnie.

Po raz pierwszy tej nocy znajdowaliśmy się chyba na tej samej stronie. A teraz niby

co? Nie wydawał się tak zdenerwowany jak ja, ale jego zachowanie uległo zmianie. Nie był

tak odprężony jak wcześniej.

- Więc jesteś kuzynką Alice? – zapytał.

Przytaknęłam.

- Masz jakieś dzieci?

Zaprzeczyłam – A ty?

- Nie, jeszcze nie. Masz pracę? Jesteś striptizerką, tak? – wyszczerzył się.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

30

Ponownie zaprzeczyłam – Jestem kelnerką na Ground Round i uczęszczam do

miejscowego College’u. Nie mam w zasadzie pojęcia co chcę tak naprawdę robić –

przeskakiwałam z tematu na temat – Obecnie jestem profesjonalną studentką.

Zaśmiał się – Obsługiwałem stoliki w College’u.

- Naprawdę? College? - poczułam jakbym wygrała na loterii – A czym się teraz

zajmujesz?

- Studiowałem prawo… a teraz – westchnął – Robię trochę tego i trochę tamtego. Nic

specjalnego.

- Oh – powiedziałam.

- Jestem prawnikiem na papierze.

Patrzyłam na niego. FuckHot-PussyLips wielmożny pan. – Wow… to niezłe

osiągnięcie.

- To nic – usiadł głębiej – Całkiem wygodne to siedzenie – odchylił głowę i zamknął

oczy.

Zamarłam zamykając oczy i starałam się znaleźć w sobie ukryte jaja, by usiąść na nim

okrakiem. Mam na myśli to, że jeśli go obrażę i mnie odepchnie, to prawdopodobnie i tak

nigdy więcej go nie zobaczę. Co mam do stracenia? Nie mam już żadnej godności, dzisiejsza

noc tego dowiodła. Wolno odwróciłam się w jego stronę, ustawiając się na kolanach. Nie

poruszył się. Niesamowite. Przerzuciłam nogę przez niego umiejscawiając kolana po każdej z

jego stron. Nadal miał zamknięte oczy, ale jego silne ręce spoczęły na moich biodrach.

Zamknęłam oczy i złożyłam miękki pocałunek na jego ustach, by dać mu małą

wskazówkę. Kiedy się odsunęłam miał otwarte oczy.

- Cześć – wyszeptałam.

Podniósł rękę, by sięgnąć do mojego policzka – Cześć… - przyciągnął moją twarz do

swojej. Jego nos dotknął mojego, a język szybko trafił w moją dolną wargę. Otworzyłam usta

przyciskając je do jego ust. Jęknął, splątując swój język z moim. Dłonie przesunął niżej łapiąc

mnie za biodra i popychając nimi w dół. Poczułam jego twardość i zaskomlałam. Wydawała

się ogromna i twarda jak skała.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

31

Zwolniłam tylko trochę, by następnie przyśpieszyć pocieranie o niego. Pociągnął mnie

za włosy całując wzdłuż szyi.

- Wow – westchnęłam słabo, pocierając cipką o stalowego penisa.

Klepnął mnie lekko w tyłek odchylając się ode mnie – Wstrzymaj się na minutę –

wyglądał jakby coś mu doskwierało.

Zmarszczyłam brwi robiąc to, co powiedział. Sięgnął do swoich spodni, a moje oczy

rozszerzyły się momentalnie. Chciał mi pokazać swojego przyjaciela.

- Pozwól mi to zobaczyć dziecinko – zajęczałam jak potrzebująca zdzira, którą byłam.

Uśmiechnął się wyciągając… spluwę – Widzisz?

Krzyknęłam spadając z jego kolan i lądując w stercie śmieci walających się po moim

salonie.

- Cholera. Jesteś cała? – spojrzał w dół na mnie.

Przytaknęłam próbując złapać oddech – Co… co… uh – wyjąkałam.

- Myślałem, że chcesz to zobaczyć …

- Twojego uhh… penisa! – zakryłam usta.

- Czym jestem? – zachichotał.

- Nie – jęczałam – Myślałam… chciałam zobaczyć… zapomnij.

Poklepał miejsce obok siebie – Chodź tutaj.

Obciągnęłam miniówkę i wstałam. Wziął swoją broń i umiejscowił ją na końcu

stolika.

- To 9 milimetrów, prawda? – zapytałam.

Spojrzał na nią potakując, a ja poczułam się strasznie głupio. Jezu, myślałam że to

mniejszy Edward, a to tylko jego broń. Cóż, nie jest jedynym, który może wyciągnąć dużą

broń. Cholera. Rozbiorę się… by pokazać mu moją broń masowego rażenia.

Zachichotałam na to sama do siebie. Załamałam się normalnie.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

32

Nadal tu siedział patrząc na mnie zmieszany, jakbym była tą seksowną i łatwą

dziewczyną, tylko że z lekko uszkodzonym mózgiem.

Ta, zdecydowanie jest na właściwym tropie.

Sięgnęłam do brzegu bluzki i ściągnęłam sukę.

Przeczyścił gardło rozsiadając się ponownie i pocierając dłońmi o swoje uda – Be-

Bella, co ty…

Nie odpowiedziałam.

Rozpięłam miniówkę i pozwoliłam jej upaść na ziemię. Wyjęłam z niej jedną nogę i

kopnęłam ją w jego stronę. Uderzyła go w twarz, ale szybko ją strącił.

Musiałam spojrzeć w dół na siebie. Miałam na sobie czarny stanik i czarne stringi,

długie kozaki i uśmiech. Wyglądałam jak Mrs. FuckHot-DickLicker

12

.

Hola!

Całkowicie.

Patrzył na mnie. Dosłownie gapił się oniemiały.

Albo naprawdę uważał, że jestem nienormalna.

W każdym razie mam nadzieję, że mnie wypieprzy.

Powoli zbliżyłam się do niego. Kręcąc biodrami sięgnęłam do głowy, by wzburzyć

włosy jak modelki Victoria Secret na wybiegu.

Zezując, by go zobaczyć i wzdymając usta, posłałam temu słodkiemu draniowi całusa.

Wykorzystałam do tego moje najlepsze namiętno-sypialniane spojrzenie. Kiedy się do niego

zbliżyłam, odchylił się jeszcze bardziej zapraszając mnie na swoje kolana. Oblizał usta

masując dłońmi moje pośladki, gdy jego oczy zatrzymały się na moich cyckach.

- Lubisz to co widzisz? – powiedziałam na bezdechu.

Pokiwał głową – Cholera tak - Lekko podniósł biodra trzymając mnie na sobie.

Wypuścił oddech z powrotem się relaksując i nadal patrząc.

12

Mrs.FuckHot-DickLicker – Pani pieprzenie gorąca liżąca chuje ( żeński odpowiednik Edwarda)

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

33

- Jesteś gorąca – wyszeptał.

Zdusiłam w sobie skrzek uderzając ustami w jego wargi. Splotłam palce w jego

miękkich włosach trzymając jego głowę blisko mojej i pochłaniając go. Trzymał moje biodra

tak, by móc poruszać nimi razem z jego i pocierając mną o swoją twardość. Ponownie ją

czułam i tym razem wiedziałam, że to wyłącznie on.

To uczucie było tak dobre jak te wcześniejsze, może nawet lepsze.

Znowu zjechał niżej swoimi ustami całując moją szyję, a następnie klatkę piersiową.

Sięgnął za mnie i w ciągu sekundy mój stanik zwisał z moich ramion. Wyjęłam z niego ręce.

Znowu się patrzył. Patrzył tylko na mnie.

- Miło… - mruknął.

- Huh – powiedziałam łapiąc go za głowę i przyciągając do mojej klatki. Masował

dłońmi moje piersi ściskając je razem, by móc językiem smagać po obydwu sutkach.

Wydałam głośne jęknięcie. Jego oczy pozostały zamknięte na moich, a wizja tego jak lizał

moje sutki… to było zwyczajnie… tak cholernie erotyczne. Zanurkował nosem pomiędzy

moimi piersiami przyciskając do nich twarz. Jego dłonie opuściły moje piersi wędrując z

powrotem do bioder. Ścisnął mój tyłek i wtedy usłyszałam jak coś zostaje rozerwane. Zerwał

ze mnie stringi.

Teraz byłam zupełnie naga.

Poza butami. Przynajmniej…. zachowałam…. pewien poziom przyzwoitości.

Podniósł mnie chwytając za tyłek i posadził obok siebie – Połóż się – zrobiłam jak

powiedział.

- Rozszerz nogi – znowu zrobiłam jak powiedział.

- Dotknij siebie – zapiszczałam w odpowiedzi.

Moje oczy nigdy nie opuściły jego, gdy wolno zbliżyłam dłoń do mojej cipki.

Jęknęłam kręcąc palcami wokół mojej łechtaczki.

- Tak dziecinko – jęknął.

Zaczęłam szybciej i mocniej poruszać palcami – Pozwól mi spróbować – wyszeptał.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

34

Moja klatka falowała, gdy wyciągnęłam do niego palec. Jego usta zassały go, a on

jęczał i zamknął przy tym oczy. Wyciągnęłam palec. Oblizał usta i zaczął rozpinać pasek. Jeju

– jeju – jeny – uprawiajmy seks!

Zdecydowałam się odchylić i pozwolić systemowi karnemu dać mi lekcję. Łapiecie?

System karny? Wyciągnął swojego penisa pozwalając opaść spodniom do kolan. Przeciągnął

po nim kilka razy dłonią.

- Dotknij się – wyszeptał ponownie.

Głośno przełknęłam obserwując jak pociera swój wzwód, gdy sięgnęłam, by dalej

kręcić palami wokół mojej cipki.

Ale nie miałam pojęcia o co mu chodzi. To pewnie najbardziej perwersyjne gówno

jakie kiedykolwiek zrobiłam, ale liczyłam na trochę dobrego staromodnego pieprzenia.

Chciałam tylko dziesięciu minut, to wszystko. Trochę jego ciała na górze i to wszystko czego

chcę. Chcę go we mnie.

Wolną ręką sięgnęłam do jego penisa. Potrząsnął głową i wstał. Oparłam się na

łokciach patrząc na niego jak podchodził do mojej głowy.

Oblizałam usta sięgając po jego penisa, a on tym razem pozwolił mi go wziąć.

Zadrżał i jęknął – Psiakrew – wysyczał.

Uśmiechnęłam się do niego szybko biorąc go w usta. Zassałam go w siebie, tak

głęboko, jak tylko potrafiłam bez zakrztuszenia się. Wycofałam się pozwalając zębom ocierać

się o główkę jego pięknego i wielkiego penisa. Jezu, miał niezły obwód.

I do tego smakował niesamowicie, jak mydło i prawdopodobnie po prostu jak Edward.

Poczułam jak wkłada ręce w moje włosy, by popchnąć moją głowę na jego twardość.

Jęknęłam podniecona. Kontynuowałam robienie tego co robiłam, gdy on zgiął się i wygiął

plecy w łuk. Poczułam jak przesuwa palcami po moich udach, aż do mojej cipki. Zaczął ją

masować. Jęknęłam ponownie w jego penisa.

- Cholera… Bel…

Przytaknęłam zgadzając się z nim. Gdy zaczął szybciej poruszać palcami, moje usta

dostosowały się do jego rąk, poruszając się tak samo szybko.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

35

I wkrótce odsunął mnie od siebie. Moja pierś falowała, gdy spojrzałam na niego.

- O co chodzi? – spytałam.

Skopał buty, za którymi podążyły spodnie. Następnie sięgnął, by zdjąć koszulę. –

Wow… - Był nieźle wyrzeźbiony. Jego penis nie był jedyną krzepką częścią jego osoby. Miał

wspaniałe mięśnie, prawdziwy ośmiopak, i bardzo szerokie ramiona. Jego uda były mocne,

wręcz atletyczne.

A jego ogromny penis nadal stał na baczność.

Potrzebowałam go.

Teraz.

Odwróciłam się w jego stronę i usiadłam prosto. Opierając się o sofę zgięłam nogi w

kolanach i umiejscowiłam stopy przy tyłku, po obu jego stronach. Chciałam by miał na

wszystko dobry widok.

Gapił się przygryzając usta i nadal pocierając swojego penisa – To jest… to jest

zwyczajnie piękne – powiedział.

Masowałam swój biust jedną ręką, a drugą znowu zaczęłam bawić się sama ze sobą.

Tylko tym razem, robiłam sobie również palcówkę. Użyłam jednego palca sprawdzając

wilgotność i wracając do łechtaczki.

Jęknęłam sama się nakręcając. To gówno było takie gorące.

Opadł na kolana, tuż przede mną.

- Lubisz tak, Tatuśku? – włożyłam swój palec do moich ust, głęboko go zasysając i

pozwalając sobie na kolejny jęk.

- Jezu – powiedział ciężko oddychając.

Z powrotem umiejscowiłam w sobie palec. Znowu to robiłam i byłam taka mokra,

słychać było wszystkie efekty dźwiękowe. Przyśpieszyłam podkręcając głośność.

- Widzisz co robisz… sprawiasz, że jestem taka mokra… taka… oh, napalona –

jęknęłam i nie mogłam uwierzyć, że to powiedziałam.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

36

Zamrugał, szybciej się pocierając nim nie zanurkował głową prosto do mojej cipki.

Rozsunął szerzej moje nogi… najdalej jak tylko mógł… przykładając swoją twarz do

ciepłego miejsca i liżąc go w dół i w górę, i miękko zasysając moją łechtaczkę.

- Mr.FuckHot – wyjęczałam – Właśnie tak kotku, ohh…

- Be-Bella – powiedział brzmiąc niewyraźnie przez moją cipkę. Moje oczy uciekły w

tył głowy, gdy orgazm zaczynał się we mnie budować. To było zbyt dużo jak na mój

perwersyjny umysł.

Moje palce ponownie powędrowały do jego włosów, trzymając go blisko mojej cipki i

mając nadzieję, że go nie przyduszę. Zaczął lizać szybciej wkładając we mnie palec i

zgubiłam to.

Całe moje ciało się zatrzęsło i czułam jak ścianki mojej pochwy zaciskają się na jego

palcu. Odchylił się patrząc w górę na mnie, gdy próbowałam złapać oddech. Posłał mi swój

skrzywiony uśmiech i ponownie pochylił swoją głowę okrążając moje wejście językiem.

Dosłownie wyssał ze mnie mój orgazm.

- Fuck– powiedziałam patrząc na niego.

Złapał mnie za stopę – To było piękne – powiedział zdziwionym tonem. Umieścił

moją stopę na swojej piersi. Trzymał ją tam odwracając się ode mnie. Sięgnął do swoich

spodni wyjmując z nich kondoma.

- Oh Leah

– powiedziałam ja… Quagmire robiąc się znowu podekscytowana. Moje

dni posuchy oficjalnie się skończyły. Ale nadal byłam onieśmielona przez tego wielkiego

penisa… pieprzyć to… prawdopodobnie wślizgnie się we mnie. Pozostawiłam stopę na jego

klacie, gdy zakładał kondoma.

Pomyślałam o lepszej opcji i usiadłam prosto.

- Co jest? – zachichotał wstając – O Boże… nie chcesz…

Musiał w tym momencie stracić swój pieprzony umysł – Ja chcę – przesunęłam

palcem po jego klacie – Do diabła, tak… ja… tego chcę – zagryzłam palec.

Wyszczerzył się do mnie. Wstałam kładąc ręce na jego piersi. Odwróciłam nas i popchnęłam

go z powrotem na kozetkę.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

37

- Zdejmij swoje buty – powiedział zagłębiając się i pozwalając swoim dłoniom

pozostać po jego bokach. Złapałam za pilota, by włączyć jakąś muzykę.

- Jest dobrze – powiedziałam, myśląc że chyba lubię te buty bardziej niż on. Czuję się

w nich seksownie, pewnie i powoli zaczynam kręcić biodrami.

Chcę mu zafundować taniec… jak wcześniej Alice Jasperowi, tylko że ja mam

genialne poczucie rytmu. Wiedziałam jaka płyta była w odtwarzaczu. Funk Master Flex. Jest

nowa i zajebiście cudowna, przeznaczona do celów tanecznych.

Dźwięki Ludacrisa

13

i jego chórków wypełniły powietrze. A ja wędrowałam dłońmi w

dół mojego ciała, kręcąc biodrami i schodząc coraz niżej razem z melodią. Rozszerzyłam

zgięte nogi utrzymując je tak szeroko, jak mogłam i opuszczając się tak nisko, jak tylko się

ośmieliłam. Utrzymywałam ręce na kolanach dla lepszego efektu.

Moje oczy wpatrywały się w jego, gdy mnie obserwował. Oblizywał usta, skręcając

się na siedzeniu.

Puściłam mu oczko, a on w zamian podarował mi ten pyszny, zakrzywiony uśmiech

przywołując mnie do siebie palcem wskazującym. Potrząsnęłam głową na nie tańcząc dalej.

Podobało mu się.

A ja chciałam doprowadzić go do szaleństwa.

Zaczęłam iść w górę, okręciłam się i klepnęłam dla niego w tyłek.

"Go low, le-le-lower than you know…

14

"

Znowu zaczęłam się obniżać odwrócona do niego plecami. Kręciłam biodrami razem z

bitem, sprawiając że mój tyłek prawie dotknął podłogi. Pan Nakrapiany zdecydował, że

jednak jemu też jest potrzebna uwaga, więc zaczął się ocierać o mój tyłek.

Jego futerko łaskotało. Chichot wykradł mi się spomiędzy ust, by zamienić się we

wrzask, gdy Pan Nakrapiany zadrapał mnie łapą w pośladek.

Chciałam go odepchnąć i wtedy straciłam równowagę. Upadłam na tyłek i kopnęłam

tę kulę futra jak najdalej ode mnie. To był najprawdziwszy wypadek. – Głupi pieprzony kot.

Cholernie cię nie znoszę! – krzyknęłam tracąc opanowanie.

13

Ludacris – amerykański raper oraz aktor

14

Kawałek tekstu piosenki „ schodź nisko, niżej niż myślisz …”

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

38

- Bebella! – krzyknął Edward.

Przełknęłam ślinę zwracając ku niemu twarz. Bałam się, że może być członkiem

PETA

15

i nasza noc niefortunnie dobiegnie końca.

- Chodź tutaj do cholery.

Podniosłam się szybko. Potarłam dłonią tyłek i przejechałam palcem po podrażnionej

skórze od zadrapania.

Edward pochylił się do mnie łapiąc za moją rękę i przyciągając do siebie. Odwrócił

mnie delikatnie dotykając zadrapania. Wstrzymałam oddech czując jak składa lekki

pocałunek na ranie.

- Lepiej? – zagruchał.

Nie dał mi szansy na odpowiedź. Położył ręce na moich biodrach, sadzając mnie tym

na swoich kolanach Moje plecy były przyciśnięte do jego klatki piersiowej. Odsunął na bok

moje włosy, składając pocałunek na ramieniu. Całował mnie wzdłuż pleców. Złapałam za

włosy, trzymając je z dala od niego i rozkoszując się uczuciem jego warg.

Zaczęłam się poruszać na jego kolanach trzymając stopy na podłodze. Sięgnął wokół

mnie, by móc ponownie masować moją łechtaczkę.

Normalnie topiłam się na nim, jęcząc i czując się cholernie cudownie.

- Usiądź na sekundę – poprosił.

Odsunęłam się od niego. Pokręciłam się trochę, a on mnie ustabilizował – Zostań tak.

Przytaknęłam. Musi lubić na odwróconą kowbojkę.

- Teraz usiądź – Powoli powróciłam na swoje miejsce i poczułam jak jego penis drażni

moje wejście. Złapałam go i ustawiłam na wprost mojej dziurki. Główka weszła, ale ja

chciałam więcej. Przyjęłam go w siebie przez powolne siadanie na jego kolanach.

Równocześnie jęknęliśmy, gdy mnie wypełnił.

I wypełnił, naprawdę. Był taki duży.

- Hmmm, jesteś taka ciasna – wycharczał Edward.

15

PETA – organizacja broniąca praw zwierząt

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

39

Pisnęłam zginając kolana, by móc podskakiwać w górę i w dół.

- Cholera… - dyszał.

Uśmiechnęłam się szeroko, ponieważ podobało mu się. Więc przyśpieszyłam i

skakałam w górę i w dół na jego wzwodzie jak na jakimś pieprzonym pogo stick

16

.

Widzicie… nigdy nie miałam takiego urządzenia jako dziecko.

Zaczęłam ponownie krzyczeć dla niego z szybko unoszącą się piersią. Unieruchomił

mnie, przytulając mocno do siebie. Czułam jego gorący oddech w zakrzywieniu szyi i palec

wędrujący z powrotem do mojej łechtaczki.

- Oh, fuck tak… - wysyczałam.

Kontynuowałam kołysanie się na nim, a jego wolna dłoń wspinała się w górę. Chwycił

moją szyję i trzymał ją ciasno, by kręcić swoimi biodrami na spotkanie z moimi.

- Chcę na ciebie patrzeć… - warknął mi do ucha.

Potrząsnęłam głową w zaprzeczeniu, podskakując na nim szybciej. Znowu czułam, że

jestem blisko i jak zachłanna suka, którą jestem chciałam podążać dalej.

- Nie waż się dojść – wstrzymał nas – Ja… ja chcę widzieć twoją twarz, gdy…

Pokręciłam głową zajeżdżając jego penisa. Wydałam głośny jęk chcąc płakać z

radości. Złapał mnie z powrotem za włosy – Powiedziałem jeszcze nie – Wgryzł się w moją

szyję.

Zapłakałam z ekstazy i w końcu zrozumiałam, dlaczego wołają na niego tylko „E”.

Jest jak imprezowy narkotyk wprawiający w euforię.

I jak w samobójczej niedzieli, chciałam więcej.

Impreza odbywała się teraz w mojej pochwie i wszyscy przyszli… zatem nie czas.

- Bella! – powiedział dobitnie.

Przestałam się poruszać.

- Nie dochodź.

16

Pogo stick – wygląda to tak - http://www.fisher-price.com/img/product_shots/73386_b_1.jpg

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

40

Przytaknęłam wypuszczając kolejny pisk.

- Teraz wstań i połóż się na plecach – ścisnął moje biodra.

Moje nogi zadrżały dziko. Wstałam i on zrobił to samo delikatnie kładąc dłoń na

mojej szyi, przyciągając moje usta do swoich. Pocałował mnie delikatnie, powoli i popchnął

na kanapę. Nigdy nie przerwał pocałunku, a ja opadłam ciągnąc go za sobą. Zawisł nade mną

na tej małej kanapie ze swobodnym dostępem między moje nogi. Wszedł z powrotem we

mnie nadal całując mnie szalenie.

Moje paznokcie drapały jego plecy aż do jego tyłka, łapiąc za oba pośladki. Zaczął

pompować szybciej, mocniej, pewnymi ruchami, zahaczył swoje ramiona pod moimi

kolanami, by wejść jeszcze głębiej. Przerwał pocałunek, by całować moje udo, a ja starałam

się jak tylko mogłam, by wyjść mu na spotkanie.

Dźwięki wydobywające się z jego ust były bardzo seksowne, podczas gdy ja jestem

pewna, że brzmiałam jak ktoś torturowany. Krzyczałam, jęczałam i prawie cholernie

płakałam. Wszystko robił tak dobrze i… mój Boże… to doznanie było wspaniałe!

Okres posuchy, oficjalnie zamknięty. Mr.FuckHot-PussyLips był we mnie. Mnie.

Bebelli.

Moje oczy uciekły w głąb czaszki, wypuściłam powietrze, a moje ciało zesztywniało.

- Be… Be… Bella… - wydukał, a kropelki potu zaczęły pojawiać się na jego czole.

- Tak! – krzyknęłam wyzwalając mój orgazm – Oh… - słowa zatrzymały się w moim

gardle i ponownie zapłakałam.

Wyszczerzył się i zaczął uderzać szybciej, jak jakiś pieprzony młot pneumatyczny.

- Beat the pussy up… beat the pussy up…

17

- muzyka dźwięczała ze stereo.

Ironicznie.

Nagle wszedł głęboko… bardzo pieprzenie głęboko… i ponownie odetchnęłam. To

było zajebiste, ale prawie na granicy bólu. Wtedy zatrzymał się wypuszczając swój własny

okrzyk.

17

Kolejny wycinek tekstu piosenki „ podbij cipkę … podbij cipkę …”

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

41

Starałam się złapać oddech, tak jak i on. Opadł na mnie, opierając się na łokciach.

- Cholera – powiedział dysząc.

Przytaknęłam.

Przez chwilę pozostaliśmy w ciszy. Nie miałam pojęcia co powiedzieć, a on nadal

próbował wyrównać oddech. Trzepnął mnie w udo, więc je przesunęłam, by mógł wpasować

się obok mnie.

Ku mojemu zaskoczeniu, zgarnął mnie w swoje ramiona układając głowę w

zakrzywieniu mojej szyi. Westchnęłam zadowolona mrucząc… jak mały kociak… i wtulając

się w niego. Jak prawdziwy kociak, nie jak ten zły potwór, połykacz dusz, którego Leah

nazywa jej dzieciątkiem.

- Bella? – wyszeptał.

- Hmm? – ponownie westchnęłam.

- Jakie jest twoje nazwisko?

Zachichotałam – Dlaczego pytasz? – zapytałam – To nie jest ważne.

- Dla mnie jest… - złożył na moim policzku delikatny pocałunek.

Zmarszczyłam brwi – Swan.

- Swan – Pochylił się, by na mnie spojrzeć – Miło cię poznać. Ja jestem Edward

Cullen – skubnął moje usta.

Uśmiechnęłam się do niego skubiąc jego usta – Ciebie również miło poznać. Ja jestem

Bella Swan – I setny raz tego wieczoru poczułam się jak pierdoła.

- Jesteś taka urocza – przycisnął mnie do siebie jeszcze bliżej.

Potrząsnęłam głową ponownie się w niego wtulając.

- Mogę cię ponownie zobaczyć? – zapytał.

- Może… - drażniłam się.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

42

Zaśmiał się i ponownie pogrążyliśmy się w ciszy. Podobało mi się bycie owiniętą jego

ramionami, dopóki jego telefon nie zadzwonił. Robiło się późno i Edward musiał podwieźć

Carlisle’a. Dał mi swój numer telefonu. A ja w zamian dałam mu mój. Obiecał zadzwonić i

szybko zarzucił na siebie ciuchy. Chwyciłam pozostawiony na podłodze T-shirt, by go

nałożyć.

No co? Nie śmierdział.

Obdarzył mnie kolejnym, porywającym pocałunkiem nim wyszedł.

Zapiszczałam biegnąc do swojej sypialni tylko po to, by krzyczeć głośno w poduszkę.

Zasnęłam tej nocy z ogromnym uśmiecham na ustach. Gdy się obudziłam, instynktownie

sięgnęłam w dół. Moje krocze bolało od wspomnień ostatniej nocy. Nie, dosłownie bolało.

Minęło tyle czasu od porządnego pieprzenia. I wtedy uświadomiłam sobie, że to wcale nie był

sen.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

43

Rozdzial 2

Edward

Beta: MonRon

Bella wyglądała cudownie stojąc w progu i odprowadzając mnie wzrokiem. W za

dużej koszulce, z totalnym bałaganem na głowie i z makijażem rozmazanym wokół oczu,

nadal wyglądała nadzwyczajnie. Włosy były moją sprawką, odkąd nie mogłem się

powstrzymać od ciągnięcia za nie.

Przyglądałem się jej, gdy telefon ponownie zawibrował w mojej kieszeni.

Zignorowałem go, żałując że nie zrobiłem tego jakieś dwadzieścia minut temu. Wiedziałem,

ż

e to znowu Carlisle. Wymyślał mi za tak długie zwlekanie, ale wiedziałem jaki był jego

prawdziwy problem.

Teraz miał pełne prawo, by także mnie nienawidzić.

Uśmiechnąłem się pod nosem, wędrując wzrokiem po jej ciele, podczas gdy moje było

gotowe na drugą rundę.

Jest taka wspaniała i to ciało – Madonna Mia – zagryzłem knykcie powstrzymując się

od warknięcia.

- Więc teraz masz mój numer. Możesz go… użyć jeśli będziesz chciał… kiedykolwiek

– Bella wzruszyła ramionami wpatrując się w podłogę, nadal mając na sobie te buty.

Kiwnąłem krótko zabierając dłoń od ust. Chciałem znowu ją wypieprzyć, usłyszeć jak

wykrzykuje moje imię i wszystkie te rzeczy, których nie potrafiłem zrozumieć. Zatraciła się

ze mną, wyrzucając z siebie jakieś bzdury i to było naprawdę niesamowite.

- Ale nie czuj się zobowiązany do odezwania się do mnie… ja… ja wiem, czym to

było – skrzyżowała ze mną swój wzrok krzywiąc się.

Zrobiłem krok w jej stronę biorąc jej dłoń w swoją, by móc na niej złożyć delikatny

pocałunek – I czym to było? – zapytałem składając kolejny pocałunek na jej nadgarstku.

Kontynuowała wpatrywanie się we mnie z westchnieniem.

- Hmm? – zapytałem wypuszczając jej dłoń.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

44

Otworzyła usta, by coś powiedzieć i znowu wyglądała szalenie uroczo. Zniżyłem

głowę, by złapać jej usta moimi – posiąść je, całować głęboko i z powrotem wepchnąć ją do

domu. Jęknęła w moje wargi, wczepiając się w moje ramiona i próbując wspiąć się na moje

ciało. Złapałem ją za tyłek, podnosząc do góry i trzaskając naszymi połączonymi ciałami o

drzwi jej domu.

- Edward – westchnęła prosto w moje usta.

Chrząknąłem dalej całując jej szyję. Czułem jak jej pierś unosi się szybko przy mojej i

jak coraz mocniej ściska moje ramiona.

Odsunąłem się od niej – Czym to było? – wyszeptałem i pocałowałem ją w nos.

Pociągnęła za moje włosy, przyciągając tym do siebie moją twarz

– Nie zwracaj na

mnie uwagi.

Wyszczerzyłem się składając głośny pocałunek na jej szyi.

- Wróćmy do środka – wydyszała.

Przytaknąłem, zgadzając się z nią. Zanurzyłem głowę w jej szyi, ssąc i mocno ją

przygryzając. Chciałem ją naznaczyć – kolejne żądanie – by posiadać jej osobę. Zawyła, co

brzmiało prawie jak skomlenie. I wtedy się opamiętałem.

Myśląc że może ją skrzywdziłem, odsunąłem się przeciągając kciukiem po śladzie

moich zębów.

- Przepraszam – wyszeptałem.

Nie odpowiedziała na to… i to wcale… co uznałem za co najmniej dziwne, biorąc pod

uwagę, że tej nocy odpowiadała dosłownie na wszystko.

Spojrzałem jej w twarz, która była jakaś pusta – Przepraszam – powiedziałem znowu.

Uśmiechnęła się przez zaciśnięte usta – Nie idź jeszcze – powiedziała.

- Muszę – opuściłem ją delikatnie na ziemię, rozkoszując się uczuciem jej

przesuwającego się po moim ciała – Dobrze się dzisiaj bawiłem

– powiedziałem.

Uśmiechnęła się szeroko do podłogi, obciągając swoją koszulkę – Ja też – zapiszczała.

Położyłem dłoń na jej policzku, by spojrzała mi w oczy.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

45

- Zadzwonię do ciebie - powiedziałem czując jak w mojej kieszeni ponownie wibruje

telefon.

Stając na palcach chwyciła się mojej kurtki, by złożyć kolejny pocałunek na moich

ustach.

Uśmiechałem się całując ją. W jakiś sposób nasze położenie uległo zmianie, teraz ona

stała na zewnątrz, a ja w progu zwrócony plecami do jej salonu.

Odsunęła się ode mnie, ponownie na mnie patrząc. Doszedłem do wniosku, że to

chyba najdłuższe pożegnanie jakiego kiedykolwiek doświadczyłem. Zazwyczaj wszystko

kończyło się szybkim pożegnalnym pocałunkiem, obietnicą ponownego zatelefonowania i już

byłem w drodze.

Byłem zaskoczony tym, że ja także chciałem zostać.

Będąc szczerym, ona doprowadziła mnie do śmiechu. Nawet jeżeli nie robiłem tego

fizycznie… to śmiałem się wewnętrznie przez całą noc. Bella zachowywała się

prześmiesznie. Ta dziewczyna jest cudowna i była szczera we wszystkim co powiedziała,

bądź zrobiła tej nocy. Odkryłem, że to było niezwykle podniecające. Chciałem więcej.

Jest też świetna w te klocki.

Jak już powiedziałem, ta noc była powiewem świeżości. Bella nie miała

pomarańczowego odcienia skóry… sztucznej i zjaranej opalenizny… ani akrylowych

pazurów, czy sztucznych cycków. Wszystko w niej wydawało się całkiem naturalne… od jej

dużych brązowych oczu, bladej cery, po długie brązowe włosy. Zwyczajnie brązowe, w

pięknym odcieniu brązu z czerwonymi refleksami, które były widoczne w świetlne

padającym na ganku.

I nie robiła jakiś niepotrzebnych rzeczy, jak dmuchanie balonów z gumy, pstrykanie

palcami czy zasysanie zębów.

I nie miała najmniejszego pojęcia kim jestem.

Nie była z sąsiedztwa, więc tego nie wiedziała. Nie mieszkała w mieście, więc nigdy o

mnie nie słyszała.

Dla niej byłem po prostu Edwardem.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

46

Zasadniczo mogłem być kimkolwiek tylko chciałem. Nie zadawała wielu pytań. Kim

jestem ani skąd jestem, najwyraźniej nie miało dla niej znaczenia.

I to… to było wspaniałe.

Telefon zawibrował po raz czwarty w mojej kieszeni, gdy patrząc przez nią w dal

widziałem jak samochody śmigały w świetle księżyca na końcu ulicy.

Zignorowałem go spoglądając na nią – Naprawdę muszę iść – Obszedłem ją, by

znaleźć się na podwórku i kładąc dłonie na jej ramionach delikatnie wprowadzić ją do jej

domu. Pozwoliła mi na to bez jakichkolwiek oporów. Nie byłem do końca pewny czy nadal

była pijana. W końcu stała na zewnątrz ubrana tylko w koszulkę i buty. Więc

prawdopodobnie nadal była i dla jej własnego dobra nie chciałem, by sąsiedzi oglądali jej

tyłek.

Jestem po prostu miłym gościem.

Zachichotała – Przepraszam, że tak cię zatrzymałam. Ja…

- W porządku – zaśmiałem się – Ale Carlisle… - wskazałem kciukiem w stronę

samochodu.

Przytaknęła – Rozumiem – dotknęła klamki – Dobranoc Mr. Yyy… Edwardzie.

- Zadzwonię – obiecałem i po raz pierwszy w życiu naprawdę miałem to na myśli.

Odczuwałem też jakąś potrzebę wysłania jej kwiatów.

Spojrzałem w bok. Czterdzieści – dwa. Wyciągnąłem telefon ignorując wszelakie

bzdury, które migały na moim ekranie. I wpisałem do notatnika Czterdzieści Dwa, Laurel St.

Nawet jeśli jej mieszkanie było śmietniskiem… i to zabałaganionym śmietniskiem…

to nie było w nim brudno. To gówno co prawda było ryzykownie rozlokowane dosłownie

wszędzie, wszystko było porozkładane na podłodze i meblach. Książki, ubrania, ręczniki i

mnóstwo papierów… niektóre z nich zdecydowanie zaklasyfikowałbym jako śmieci…

zasłaniało to całe lokum. Ale znowu, nie było tam brudno. Kurz nie pokrywał wszystkich

powierzchni, tak samo jak brudne talerze, czy pojemniki po napojach.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

47

Może powinienem wysłać jej jedną z tych ‘Jednorazowych gosposi’

18

? Może taka

osoba potrafiłaby ogarnąć tę melinę? To lepsze niż kwiaty, nie? Wyświadczenie przysługi

dziewczynie?

Mieszkanko Belli było małe. Dwie małe sypialnie, mała… i to nawet niepełna…

łazienka oraz wąziutka kuchnia. Największym pomieszczeniem w domu był ten

zabałaganiony salon. A co najciekawsze, apartament był również drogi i nie mogłem

uwierzyć jak taki składzik mógł tyle kosztować. Jedyną rzeczą poza formalnościami…

okrojonymi formalnościami… którymi się podzieliliśmy, był fakt że współlokatorka Belli ma

zamiar w niedługim czasie się stąd wyprowadzić i Bella zostanie z czynszem sama.

Dziewczyna wychodzi za mąż, czy inne gówno. A Bella ma zamiar spróbować zatrzymać

mieszkanie lub wyprowadzić się do piwnicy brata.

Odlewając się, słuchałem tego tylko połowicznie, podczas gdy Bella cały czas

nadawała. Opuszczając łazienkę minąłem sypialnię. Był to bardzo mały… niemal pusty

pokój… z dmuchanym materacem.

Ciekawość wzięła nade mną górę i postanowiłem zapytać czyj to pokój. Bella

podbiegła do jego drzwi i trzasnęła nimi o futrynę, przyznając że to jej sypialnia. Wyglądała

na raczej zawstydzoną, a ja poczułem się jak gówno za wywołanie tego uczucia.

Nie skomentowałem tego.

- Nie będę wstrzymywać oddechu – westchnęła.

Szybko schowałem telefon do kieszeni – Przepraszam? – spojrzałem w jej oczy.

Machnęła ręką. Nie zwracaj uwagi.

- Jasne – ściągnąłem usta zastanawiając się, co mógłbym jeszcze powiedzieć – Branoc

BeBella - uśmiechnąłem się z zastanowieniem czy mnie poprawi. Odwróciłem się od niej

szybko idąc w stronę mojego samochodu, uśmiechając się i chichocząc bezgłośnie.

- Hej, Edwardzie – zawołała za mną.

Odwróciłem się do niej – Ta? – zapytałem.

18

Jednorazowa gosposia (mój przekład) – chodzi o osobę z firmy sprzątającej, która przychodzi i jednorazowo

sprząta mieszkanie. Często trwa to cały dzień, jeżeli mieszkanie jest tak

bardzo

zabałaganione.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

48

Bella uniosła dłoń układając ją na kształt pistoletu i strzelając z niej – Po prostu Bella

– puściła mi oczko wyglądając na szalenie szczęśliwą. Pieprzcie mnie. Nadal była pijana.

Wzdrygnąłem się potakując i pocierając dłonią kark.

To nie był mój normalny styl.

Przespałem się z nią, wiedząc że jest pijana. Przyjechałem z nią do jej domu z intencją

wypieprzenia jej, podczas gdy była pijana. Była tym wszystkim o czym mówiłem… pięknym

i odświeżającym balastem… dodatkowo była gorąca.

Czułem od niej wibracje. Chciała mnie. Nie chciała Carlisle’a, więc poszedłem z tym

dalej… poszedłem z nią. Całą noc nazywałem ją Bellą i BeBellą, co chwila zmieniałem jej

imię, by w końcu mnie poprawiła.

Uważałem, że jej szeroko otwarte oczy za każdym razem, gdy nazywałem ją BeBellą

były urocze.

Znałem oczywiście jej prawdziwe imię. Słyszałem je od tygodnia, gdyż co chwilę

pojawiało się na ustach Carlisle’a. W kółko mówił o jakiejś lasce z Facebooka, którą zna Jazz,

a nie ma ustawionego konta jako prywatne. Lasce, która potrzebuje fiuta i chce się pieprzyć.

Która na pewno jest jakaś uszkodzona, ponieważ kto jest taki gorący i nie może nikogo

zaliczyć?

Pewna atrakcyjna cizia z publiczną stroną na Facebooku o imieniu Bella, która zabrała

mnie do domu.

Ta, jeszcze o tym usłyszę.

Bella była kolejnym powodem, dla którego tłukliśmy się do ‘Bożego kraju’.

Zazwyczaj to Jazz co tydzień odbywa włóczęgę na Brooklyn.

- Branoc Edward – westchnęła nim zamknęła drzwi.

Carlisle przysięgał, że ma zarośniętą cipkę i możliwe, że trzeci sutek… czy inne

szalone gówno. W każdym razie i tak był bardzo zainteresowany… na granicy obsesji…

myślą o wypieprzeniu jej. Poczekajcie aż mu powiem, że jest idealna i nic nie jest z nią nie w

porządku. Że zanurzyłem swoją twarz w tej bezwłosej, ciasnej cipce i lizałem dwa

najpiękniejsze sutki jakie kiedykolwiek widziałem.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

49

Patrząc na jej drzwi też westchnąłem tęsknie. Musiałem tylko odebrać telefon, tylko

się odlać. Było mi z nią całkowicie wygodnie, na tej niewielkiej kanapie rozmawiając o jakiś

pierdołach.

Potrząsnąłem głową odpędzając od siebie tego typu myśli i odwróciłem się przed

wskoczeniem do samochodu. Odpaliłem zapłon poprawiając się w siedzeniu i włączając jakąś

muzykę. Sprawdziłem także telefon. Musiał stracić na jakiś czas sieć, ponieważ miałem osiem

nieodebranych połączeń od Carlisle’a.

Szybko napisałem mu wiadomość „Odczep się od mojego fiuta. Ty nienawidzący

innych skurwysynie!”

Gdy wycofywałem się z podjazdu, mój telefon znowu dał o sobie znać. „Ty niedający

zaliczyć chuju! Nienawidzę cię.” Zachichotałem na to i odrzuciłem komórkę na siedzenie

pasażera. Czułem się szczęśliwy… odurzony… dzięki jakiejś cipce.

Pozwolę, by złośliwość Carlisle’a po mnie spłynęła.

Ostatnio facet jest trochę sfrustrowany. Szczególnie od momentu, w którym jego pani

Esme powiedziała stop jakiejkolwiek aktywności seksualnej. W następnym tygodniu biorą

ś

lub i kobieta doszła do wniosku, że jeśli przez jakiś czas nie będą uprawiać seksu i poczekają

do miesiąca miodowego, to będzie on bardziej romantyczny, ekscytujący i nowy jakby robili

to po raz pierwszy.

Ta, Carlisle też tego nie łapie.

To nie tak, że to postanowienie robi jakąś szczególną różnicę. Carlisle i tak pieprzy się

na prawo i lewo. Nadal robi co mu się tylko podoba i posuwa wszystko co ma puls. Myślę, że

mój brat jest trochę zboczony seksualnie i ma obsesję na punkcie cipek, w większym stopniu

niż większość męskiej populacji. Kiedyś powiedział, że da sobie z tym spokój, gdy będą już

małżeństwem z Esme. Chciał założyć rodzinę w tym ogromnym domu, który kupił na Staten

Island, przestać babrać się ze mną… w sprawach biznesowych… i poświęcić swój wolny czas

naszemu ojcu i ich firmie prawniczej.

Ta, jasne. Te same bzdury słyszałem od dupka w zeszłym roku w Sylwestra.

To się nigdy nie wydarzy.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

50

Nawet po ślubie będzie pędził za zdobyczą. A żonate popaprańce jak on, zazwyczaj

znajdują sobie kogoś stałego na boku. Mam nadzieję, że on tego nie zrobi. Ah… zapomnij.

Chcę tylko, by mój brat był szczęśliwy. Cokolwiek zrobi, będzie mi z tym dobrze.

Mój brat nie jest takim zwyczajnym charakterkiem. Jest prawnikiem tak samo jak ja…

tak jakby jak ja. Nie, Carlisle jest praktykującym prawnikiem. Podobni do siebie jesteśmy

tylko wtedy, gdy przebywamy w swoim towarzystwie. Kiedykolwiek przebywamy ze sobą

dłużej niż przez pięć minut, w interesujący sposób z bubka mówiącego w stylu Ivy League

19

,

którym zresztą Carlisle jest, przeistacza się on w kogoś prosto z ulicy, kogoś takiego jak ja.

Carlisle może chcieć przestać skakać po różnych kwiatkach, ale nigdy tego nie zrobi.

To prawda, że zdradza Esme. Prawdą jest także to, że ją rozpuszcza. Esme nie potrzebuje

milionowego domu w jednej z najdroższych dzielnic Nowego Jorku. Tak samo jak nie jest jej

potrzebne Porsche, które kupił jej mój brat na ostatnią gwiazdkę. Ale Esme nie pyta skąd

pochodzą na to pieniądze, czy też w jaki sposób dzieciak, który dopiero co rozpoczął swoją

karierę ma tyle forsy do szastania.

Esme wie, że nie należy się o to pytać. Proste, ponieważ przed Carlislem był tatuś.

Marcus Misone… ojciec Esme, najlepszy przyjaciel mojego ojca, klient i mój ojciec

chrzestny, a także łącznik biznesowy. Marcus jest moim szefem i właścicielem popularnej

restauracji w Little Italy

20

… miejsca na Manhattanie.

Marcus i jego żona Didyme rozpuścili Esme i wychowali na idealną włoską

księżniczkę.

Prawdziwy bachor to określenie, które bardziej by tu pasowało, ale kim jestem by to

osądzać? Esme jest wspaniała i zawsze dostaje to czego akurat zapragnie, ponieważ nigdy nie

godzi się na nic gorszego.

A niby czemu powinna? Przecież Carlisle jest bardziej niż chętny do bankructwa,

łamania prawa i krzywdzenia ludzi, by Esme dostała wszystko czego zapragnie. Więc posuwa

wszystkich wokół, lubi różne cipki, wielka sprawa. Myślę, że wszystkie te przymioty

wzajemnie się znoszą.

19

Ivy League (Liga Bluszczowa) – określenie charakteryzujące uczelnie z północno-wschodnich stanów USA

;

uniwersytety z ligi bluszczowej to jedne z najlepszych szkół w USA, zalicza się do nich Harvard, Yale,
Dartmouth, Brown, Columbia, Cornell, Princeton i University of Pennsylvania. Łącznie osiem.

20

Little Italy – jest to obszar położony w dolnym Manhattanie

;

kiedyś zamieszkiwali go głównie Włosi. Obecnie

sąsiedztwo Little Italy to głównie włoskie sklepy i restauracje.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

51

Jest tak samo owinięty wokół jej palca, jak ona wokół jego.

I dzięki wychowaniu Esme poprzez… Nie pytaj. Nie mów… to nawet jeżeli Carlisle

kiedykolwiek zostanie złapany na gorącym uczynku, ona odwróci głowę w drugą stronę.

Nasza trójka była wychowywana jak rodzeństwo, a połączenie tej dwójki było

planowane odkąd tylko pamiętam. Marcus uwielbiał Carlisle’a, wynosił jego tyłek na

piedestały i uważał, że jest on najlepszą rzeczą od momentu wynalezienia tłumika.

To samo myślał o mnie. Po prostu nie chciał, żebym poślubił jego córkę, co jest

całkowicie dobrą rzeczą. Nie jestem jakimś korporacyjnym dziwakiem, a Marcus nie ma

pojęcia jak bardzo Carlisle jest zaangażowany w aspekty mojego biznesu.

Wątpię czy kiedykolwiek się ożenię. Lubię swoją wolność. Podoba mi się to, że robię

cokolwiek chcę i kiedy mam na to ochotę. Prowadzę bardzo aktywne życie, a ślub i dzieci i

cały związany z tym bałagan, tylko by mnie ograniczał.

Niektórzy mówią, że moje poglądy odnośnie małżeństwa sprawiają, że moja matka

przewraca się w grobie. Ja argumentuję to tym, że „wypełniłem jej ostatnie życzenie”.

To nie było jej ostatnim życzeniem. Gdy miałem jedenaście lat, mama zginęła w

wypadku samochodowym. Tata przeżył i od tamtego momentu mówił mi i Carlisle’owi, że

wszystko czego chciała dla swoich synów, to by zostali prawnikami, jak on.

Zrobiliśmy to.

To zwyczajnie nie pasowało do mnie. Jestem zadowolony, że poszedłem do szkoły

prawniczej. Miałem dzięki temu szansę nauczyć się jak pracuje system… jak chronić swój

tyłek. W każdym razie, w księgach u ojca i Carlisle’a figuruję jako badacz naukowy, a

tymczasem pojawiłem się w ich biurze… w moim własnym biurze, dość sporo razy.

Dzięki Carlisle’owi i mojemu ojcu… który nie chciał, bym skończył w więzieniu…

mam pełne ubezpieczenie zdrowotne, czek z wypłatą i mogę odpisać od podatków rachunek

za telefon. Odnotowuję kolacje jako „spotkania służbowe” i płacę podatki z pensji. Jestem

kryty.

Ale wszystko ma swoją cenę. Czasami pracuję dla „Cullen & Cullen pełnomocnicy

prawa”. Tylko że ze swoich obowiązków nie wywiązuję się na środkowym Manhattanie.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

52

Grywam też na giełdzie. Jestem współwłaścicielem kilku mniejszych przedsięwzięć

położonych na granicach Brooklynu. Posiadam kopalnię złota o nazwie „Eclipse”… czyli

klub. I mieszkam na drugim piętrze nowoczesnego budynku, którego sam jestem

właścicielem.

Sąsiedztwo, w którym dorastałem i z którego nadal nie mam serca się wynieść,

zamieniło się w jakieś gówno. Mieszkam w Bay Ridge

21

na Brooklynie… miejscu, które

kiedyś należało do tubylców i Irlandczyków… dzisiaj zajmują je zagraniczniaki/imigranci.

Bay Ridge to teraz Bay Root

22

, albo lepiej Beirut. Jeżeli nie mówisz w ich języku, nie

zajdziesz zbyt daleko. Ale wszyscy wiedzą kim jestem i mnie szanują.

Trochę rozszerzając działalność doprowadziłem do tego, że obecnie prawie każda

korporacja na Brooklynie jest w jakiejś części moja. Ludzie dookoła pracują dla mnie, ale

ciągle chcę się rozwijać… zawsze szukam czegoś do rozwoju… i posiadania tego miasta.

Według plotek pochodzę z zamożnej włoskiej rodziny. Oddziedziczyłem akcje,

interesy i rodzinne udziały, ale wszyscy się mylą. Mimo iż mój ojciec jest bogaty, to gówno

go obchodzi nasza sytuacja. Musieliśmy do wszystkiego dojść sami.

Kiedy miałem siedemnaście lat a Carlisle osiemnaście, wmówiono nam, że

powinniśmy iść do szkoły i zrobić coś dla siebie, ale nie dostaliśmy na to funduszy.

Od Marcusa, który jest moim ojcem chrzestnym, dostałem wielkie możliwości.

Natomiast Carlisle otrzymał stypendium, bo przez całe liceum zakuwał i to nawet jeszcze

przed przemową Taty.

A ja? Nie za bardzo. Spędzałem czas z tym dzieciakiem Laurentem z Livonia Avenue.

Był kolesiem z Haiti, który sprzedawał mi trawę za dobrą cenę, a ja rozprowadzałem ją dalej.

Więc niekoniecznie siedziałem z głową w książkach. Mój umysł już nawet wtedy był

nastawiony na pieniądze… zawsze na pieniądze. Nie potrzebowałem forsy Tatusia. Miałem

własną. Nadal widujemy się z Laurentem, okazjonalnie robiąc jakieś wspólne interesy.

Marcus uzgodnił z Edwardem Sr., że nie powinniśmy niczego dostać. Poza swoim

małym biznesem, od siedemnastego roku życia i przez cały college pracowałem w restauracji

Marcusa, mimo iż nie zajmowałem się stolikami. Totalna bzdura. Musiałem tylko figurować

w dokumentach, by ukazać legalne źródło swoich dochodów… tak na wszelki wypadek.

21

Bay Ridge – jedna z dzielnic Nowego Jorku wchodząca w skład Brooklynu

22

Ridge – grzbiet, Root - korzeń

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

53

W tym czasie pieniądze szybko wpadały w moje ręce, a ja je w czymś lokowałem…

zawsze chcąc posiadać więcej.

W wieku siedemnastu lat byłem cwanym małym skurwysynem. Kwestią czasu było

rozgryzienie tego, iż restauracja istniała tylko na pokaz. Ludzie wpadali do „La Bella Italia”

po coś więcej niż dobre jedzenie.

Zajmowałem się też wieloma innymi rzeczami, gromadząc przy tym ogromne ilości

gotówki, ale nie będę się w to bardziej zagłębiał.

Przez cały ten czas przez restauracje przeszło naprawdę sporo rzeczy, a ja byłem

oczarowany i pochłonięty całym tym nielegalnym biznesem. Byłem dzieciakiem, technicznie

nadal nim jestem, a już posiadam tak wiele. Rok temu, jak tylko zdałem egzamin adwokacki,

tak jakby odszedłem z „restauracji”, by „pracować” dla Carlisle’a i ojca.

To jest „dane” w tak cholernie łatwy sposób. Chodzenie każdego dnia do pracy,

odbijanie się przy wejściu i wyjściu, chodzenie w garniturku i jeżdżenie metrem do biura,

które praktycznie mnie posiada, jakoś nigdy do mnie nie przemawiało. Takie gówno jest dla

ojca i Carlisle’a, którzy zarabiają na życie kłamiąc, co w sumie nam Cullenom jest „dane”.

Mój ojciec to samolubny kutas. Który troszczy się tylko o siebie i swoją żonę Victorię

i może jeszcze o mojego brata. Carlisle tak naprawdę nie jest jego synem. Moja matka

Elizabeth miała go ze swoim pierwszym mężem, który tak jakby zniknął? Nie mam pojęcia.

Carlisle nie zadaje pytań, a ojciec nieszczególnie

lubi o tym rozmawiać. To nie jego interes i

Boże, niech dusza mojej matki spoczywa w spokoju.

Przeżegnałem się na końcu całując medalion w kształcie głowy Jezusa i skręciłem w

lewo w Maple Avenue.

Po śmierci matki, ojciec wychowywał Carlisle’a jak swojego, tak samo jak było za jej

ż

ycia.

Podobnie Jasper postępuje z dziećmi Alice. Są parą od lat. Jej starszy syn Ricky miał

tylko miesiąc, gdy się spotkali. A w zeszłym roku, gdy Jasper odsiadywał swój

osiemnastomiesięczny

wyrok za posiadanie, Alice przespała się z jakimś nieudacznikiem.

Zaszła w ciążę i wydała na świat córkę Anne. Myślę, że koleś jest teraz zamknięty, ale nie

jestem tego pewien.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

54

Jasper kocha Alice i ostatecznie puścił to w niepamięć. Ja? Ja zacisnąłbym suce ręce

na karku, co zapewne miało miejsce nim Jasper nie odpuścił. Czego ja nie byłbym zdolny

zrobić. Ale znowu, Jasper jest lepszym człowiekiem niż ja.

Jazda powrotna do nieoficjalnego miejsca zamieszkania Jaspera była znacznie szybsza

niż do domu Belli. Mój kuzyn oficjalnie nie mieszka ze swoją dziewczyną. Mieszka, ale

używa innej skrytki pocztowej i trzyma wszystkie swoje rzeczy w kilku torbach. Ich związek

jest bardzo niekonwencjonalny.

Po tym jak Jasper wyszedł, urządziliśmy go z Carlislem w jego własnym mieszkaniu,

ale on spędzał tyle czasu z Alice, że wprowadził się do niej. Co więcej, nikt nie może

wiedzieć, że Jasper pomieszkuje u Alice. Dziewczyna otrzymuje rządowe zapomogi i gdyby

ktoś się o nim dowiedział, straciłaby je.

Przeprowadziłem z Jazzem wiele rozmów na temat jego związku. Zarabia dość dużo

kasy, by przeprowadzić się z nimi do domu oraz zejść z zapomogi i opieki społecznej, ale nie.

Im pasuje takie życie na koszt systemu, branie co się tylko da i wieczne kombinowanie.

To gówno to nie mój interes. Jedyną rzeczą, co do której przymuszam Jaspera jest

znalezienie jakiejś pracy. To może wyglądać trochę podejrzanie, że rozbija się Hummerem

23

,

często wychodzi i wraca, nie ma stałego zameldowania i mieszka w tej okolicy. Mieszka niby

w tym samym mieście co ja, ale to jest pieprzone getto.

Drobnomieszczańskie przedmieście pełne dziwek, ćpunów i złodziei.

Ale to otoczenie pracuje dla Jaspera. Nawet nie musi opuszczać przecznicy i spinać

tych niedorzecznie wielkich kół, by sprzedać towar.

To kolejna sprawa. Jasper nie posiada własnej restauracji czy innego małego interesu,

gdzie mógłby obracać swoim badziewiem. Robi to z domu Alice, zatrudniając małych

chłopców… którzy sprzedaliby jego dupę nawet się nad tym dłużej nie zastanawiając… i

poprzestając na jednym produkcie. W który ja go głupio zaopatruję. Pieprzyć to. Jeżeli ma

pieniądze, ja mam to czego potrzebuje.

Nie doszedłem tak daleko, opierając się na wysokich standardach moralnych.

23

http://www.best-cars.pl/wp-content/uploads/HUMMER.jpg

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

55

Jasper ogólnie aż sam się prosi o powrót do więzienia. Pieprzy się grupowo jak jakiś

nastolatek i ma gdzieś, czy ktokolwiek dowie się o jego interesach. Oczywiście za wyjątkiem

jego poczynań mieszkaniowych, ponieważ Jazz i Ali nie mogą stracić zapomogi.

Ojciec uważa, że Alice to biały śmieć, a Jasper jest ujmą dla pamięci jego zmarłego

brata. Nawet nie chciał ich na ślubie Carlisle’a i Esme. Są przecież żenujący.

Myślę, że to był pierwszy raz kiedy Carlisle sprzeciwił się naszemu ojcu. Jasper jest

zaproszony na przyjęcie, a Alice ma mu towarzyszyć. Staruszek nie jest tym zachwycony, ale

syn marnotrawny dostaje wszystko czego tylko chce. Jedyną rzeczą, wobec której obaj byli

zgodni to nieobecność na ślubie dzieci Alice.

Wyłączyłem stereo zatrzymując się pod domem Jaspera. Carlisle przemierzał

podwórko paląc papierosa. Spojrzał na mnie w momencie, gdy wyjmowałem kluczyki ze

stacyjki.

Nasze oczy skrzyżowały się w szybie. Carlisle miał grymas na twarzy, podczas gdy ja

starałem się ukryć swój szeroki uśmiech.

Carlisle odrzucił niedopałek i zaczął zmierzać w moją stronę.

Wyskoczyłem z auta zatrzaskując za sobą drzwi – Co? – zapytałem.

Popchnął mnie w ramię – Pieprzyłeś się z nią, prawda? – wrzeszczał.

Ogarnąłem się patrząc mu prosto w oczy – Możesz zniżyć swój głos? – zapytałem.

Ponownie mnie popchnął – Nie! – popchnął mnie po raz trzeci.

Zacisnąłem zęby starając się utrzymać swój szczęśliwy… oszołomiony… pocipkowy

humor.

- Jesteś moim bratem! Wiedziałeś, że się na nią nastawiłem.

Zachichotałem ostro – Nawet jej nie znałeś.

- Ty też nie! – wskazał na mnie.

Wzruszyłem ramionami.

- Jesteś popieprzony bracie. I do tego masz dziewczynę – potrząsnął głową.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

56

- Ha! – wykrzyknąłem popychając go – A ty się żenisz. Ty kupo gówna. Powiedz jak

to jest, kasujesz całą historię w wyszukiwarce nim Esme wejdzie na neta? Czy po prostu masz

nadzieję, że zostaniesz złapany. – znowu go popchnąłem – Była szczera… To nie moja wina,

ż

e nie wpadłeś jej w oko – popchnąłem go po raz trzeci.

Przełknął odsuwając się ode mnie.

- Więc zamknij się, nim cię nie walnę spluwą ty… pizdo – zaśmiałem się.

- Jezu! – syknął na mnie – Jaki do cholery jest twój problem?

- Mój problem? – zapytałem kładąc dłoń na piersi – Co do kurwy sprawia, że myślisz,

ż

e to ja mam problem? To ty jesteś tym mającym problem. – machnąłem ręką – A Tanya nie

jest moją dziewczyną.

Carlisle zaśmiał się głośno – Jak nazwiesz cipkę, która zostawia u ciebie tampony,

robi ci pranie i pieprzy się z tobą? Swoją dziewczyną – skończył.

- To układ czysto biznesowy – pokręciłem głową na jego zuchwałość – Co do

cholery? Dlaczego wyciągasz całe moje gówno od tak, na ulicy?

Wzruszył ramionami – Bo to prawda.

Zassałem zęby sięgając do jego kieszeni i częstując się papierosem – Masz ognia? –

zapytałem.

Wyciągnął swoje zippo

24

- Czy też chcesz, żebym go za ciebie wypalił? – wyszczerzył

się.

Pochyliłem się zaciągając się głęboko, by podpalić papierosa – Pieprz się – wyplułem

wypuszczając dym.

Zaśmiał się klepiąc mnie w plecy – Więc, było dobrze? – zapytał.

Zaciągnąłem się, lekko warcząc i kiwając głową na tak. Oczywiście, że miałem zamiar

mu powiedzieć. Odsunąć wrogie usposobienie na bok, w końcu Carlisle jest moim bratem,

moim partnerem w zbrodni i jednym z moich prawników. Wie o wszystkim.

- Cholera – westchnął.

24

http://www.priceleap.com/dm_pics1/741/7413254.L.jpg

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

57

Wyszczerzyłem się do podłogi.

- Co jej powiedziałeś? – zapytał – Jaką historię? Alice nie skiepściła ci sprawy?

Spojrzałem na niego – Nic.

Złączył razem brwi i klepnął mnie w biceps – Co masz na myśli mówiąc „nic”?

Znowu wzruszyłem ramionami – Nic jej nie powiedziałem. Czy miałem jej coś

powiedzieć? – uśmiechnąłem się – Na przykład jak śledziłeś ją za pośrednictwem Internetu?

Podniósł dłonie, by mnie zatrzymać – Nic jej nie powiedziałeś? – wyszczerzył się –

Nie rzucałeś tym, jak to prowadzisz niezliczoną ilość dużych spraw, czy interesów w

mieście… nic? – jego uśmiech zamienił się w grymas.

Wywaliłem oczy – Brzmisz jak zdarta płyta. Co do cholery? – strząsnąłem jego

wywody.

- A ona oddała ci swoją cipkę, od tak? – pstryknął palcami.

- Nic jej nie powiedziałem. Wie jaki mam numer telefonu i że nazywam się Edward –

zaciągnąłem się ponownie – Odpowiadałem jej tak samo… kłamałem, więc dobrze, że nie…

wymienialiśmy się pewnymi szczegółami.

Zaśmiał się – Więc mogłeś ją przelecieć, a ona o nic cię nie pytała?

Zaprzeczyłem głową i miałem ogromną ochotę przyłożyć mu w twarz.

Uderzył w moje ramię – Pieprzony szczęśliwy bękart. Ja zazwyczaj muszę zabłysnąć

służbową kartą i czasami nawet pieprzoną zdolnością kredytową, by dostać się do jakiejś cizi

– zaśmiał się.

- Mam niezłą zdolność – zachichotałem. Carlisle nie ma aż tak źle – Dobrze sobie

radzisz – powiedziałem.

Wzruszył ramionami – Zawsze mogłoby być lepiej. Candace odrzuciła moje

podchody.

Skinąłem i obaj pogrążyliśmy się w ciszy.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

58

Candace jest hostessą w „La Bella Italia”, a raczej nią była. Nie mogła obsługiwać

stolików, ponieważ nie miała skończonych osiemnastu lat, co wykluczało podawanie

alkoholu. A Carlisle po prostu pomyślał, że taka siedząca robota jej odpowiada. Nie żeby

mógł o nią wokół wypytywać.

Mógł mnie o to spytać, ale czasami cipki przysłaniają zdrowy rozsądek Carlisle’a.

Kilka miesięcy temu Esme wyjechała na weekend za miasto, tak jak zrobiła to teraz.

Wybrała się z matką do spa, w zasadzie to niezbyt daleko. Sobotniej nocy znudzony Carlisle

spędzał czas pijąc w barze. Bez Esme u boku, był jak zagubiony znudzony szczeniak, tak

samo jak dzisiejszego wieczoru. Co jest kolejnym powodem, dla którego chciał się spotkać z

Bellą.

Pod koniec wieczoru „odwiózł” Candace do domu, tyle że pojechali do niego.

Następnego dnia po przebudzeniu Candace zaczęła panikować, że babcia będzie jej szukać.

Wtedy Carlisle dowiedział się prawdy.

Oczywiście zająłem się sprawą i wyjaśniłem młodej Candace, że jeśli wyjawi

komukolwiek co zaszło w weekend, to również i ona wpakuje się w kłopoty. „Czy to nie

byłoby straszne, gdyby rodzice dowiedzieli się, że spałaś ze znacznie starszym mężczyzną czy

kimkolwiek innym w tak młodym wieku?”

Zgodziła się dość szybko, a ja zaoferowałem jej w zamian pracę w kręgielni, której

jestem współwłaścicielem. Dziewczyna nic nikomu nie powiedziała i otrzymała dzięki temu

dodatkowy bonus przy wypłacie. Nie jest taka głupia, a ja jestem całkiem pewny, że słyszała

historię lub dwie o tym, jak ktoś złamał zawarty ze mną układ biznesowy, bądź nie dotrzymał

danego mi słowa… a to dokładnie tym było.

Ale dzisiejszy wieczór był inny. Nic nie poszło po myśli Carlisle’a.

- Hej? – zapytałem go – Dlaczego Ali tak bardzo chciała powierzyć ci swoją kuzynkę?

Byłem nieźle zaskoczony tym, że chciała posadzić świetny tyłek Belli prosto na

kolanach mojego brata. Znamy się z Alice już jakiś czas. Może być na rządowych

zapomogach, ale gdy Jasper był daleko, zajmowałem się nią. Też jestem singlem. Dlaczego

nie zrobić mi przysługi? Dlaczego popychasz swoją kuzynkę w ręce kogoś, kto jest już

zaręczony? Dla mnie nie ma to żadnego sensu.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

59

Pomyślałem o tym jak tylko ją zobaczyłem. Wydawała się taka niewinna i byłem

pewny, że Carlisle z Jazzem zwyczajnie kłamią. Miała taki niewinny, oniemiały i cholernie

uroczy wyraz twarzy… na pewno nie była jakąś łatwą laską, bądź kimś kto po prostu chce

kogoś zaliczyć.

Wiedziałem, że nie była osobą, którą chciałbym by Carlisle zaliczył. On może być

szorstki? Cóż, zgaduję że każdy z nas może taki być… ale z jakiegoś powodu… chciałem

ż

eby tą jedną zostawił w spokoju. Powiedziałem sobie, że tylko troszczę się o jego interesy.

Ż

e nie chcę kolejnego dramatu, czy płacenia komuś za jego gwałtowność w takich

zbliżeniach.

Niezależnie od tego… okazało się… że chcę ją zaliczyć i że ona też tego pragnie.

Dodatkowo była pijana.

Skrzywiłem się wyrzucając niedopałek na ziemię. Spojrzałem na Carlisle’a

przydeptując peta. Ten za to patrzył w niebo z pustym wyrazem twarzy. – Carlisle? –

ponownie zapytałem.

Zachichotał klepiąc mnie znowu w rękę – Nie martw się o to. – odwrócił się idąc w

stronę domu.

Zatrzymałem go ciągnąc za rękaw jego płaszcza – Rozbaw mnie. Jestem ciekawy –

wzruszyłem ramionami.

Wyglądał na wytrąconego z równowagi, gdy wypuszczał oddech – Bella – powiedział

nie nawiązując ze mną kontaktu wzrokowego. – Alice powiedziała, że jest studentką…

pracuje na część etatu… i ma pewne problemy finansowe. – urwał.

Przytaknąłem – Więc, ekonomia jest do kitu… i co z tego? – zapytałem.

- Alice wie, że mógłbym się nią zająć.

Roześmiałem się – Zająć się nią? Jest dwudziestotrzyletnią

kobietą, nie jakimś

wychudzonym afrykańskim bobasem. Kim niby jesteś, Angeliną Jolie? – dalej się śmiałem.

- Czy ty właśnie powiedziałeś wychudzonym? – uśmiechnął się – Żenię się…

szukam… no wiesz.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

60

Goomah

25

. Pomyślałem wewnętrznie. I nagle stało się całkowicie jasne, jakie były

jego zamiary wobec Belli.

Planował się nią opiekować. Osiąść z jedną z takich dziwek… nałożnicą… goomah.

Ulokowałby gdzieś Bellę, płacił za nią rachunki, a ona musiałaby tylko siedzieć cicho,

pieprzyć się z nim i akceptować wszystko co chciałby jej dać.

Dziewczyna wpada w jego pułapkę i są z Carlislem w stałym związku. Mógłby być

nawet pełnoprawnym ojcem jej dzieci. Faceci cały czas tak robią. Tak jest łatwiej niż łazić po

ulicy, umawiać się na randki, ryzykując że zostanie się złapanym.

Mój ojciec tak robi, tak samo jak i Marcus. Obaj mają stałe panienki na boku. Żona

ojca, Victoria jest tylko siedem lat starsza od Carlisle’a. Edward Sr. zaczął ją prawdopodobnie

posuwać, gdy miała zaledwie siedemnaście lat… czyli jakiś rok przed śmiercią mojej matki.

Teraz jest jej mężem i posuwa jakąś cizię o zagranicznym imieniu… oh pieprzyć to.

Nawet go nie pamiętam. Dość często te laski się zmieniają. Ojciec jest taką samą męską

dziwką jak Carlisle. Ze wszystkich ludzi, których znam najlepiej tajemnice utrzymuje

Marcus. Nie mam pojęcia gdzie Irina może mieszkać. Wiem tylko tyle, że Marcus znika

czasami w tygodniu i w niektóre weekendy.

A Irina pojawia się na widoku tylko wtedy, kiedy wie że w pobliżu nie ma Esme i

Didyme.

Ale to ich sprawa.

- Naprawdę? – pytam – Alice nie miała nic przeciwko twoim planom?

Wzruszył ramionami – Martwi się o kuzynkę, chce dla niej tego co najlepsze.

- Przez to co najlepsze dla Belli, Alice rozumie bycie twoją stałą dziwką? – zapytałem.

Zaśmiał się – Mogła trafić gorzej… o nie, przecież trafiła. Przeleciała ciebie. Niech

zgadnę, wyślesz jej kilka róż? Może zabierzesz ją gdzieś… by znowu ją wypieprzyć, a potem

ruszysz dalej?

Cholera. Tak dobrze mnie znał.

25

Goomah – nałożnica, kobieta na boku, w mafijnej kulturze często spotykane, mężczyzna żonaty posiada taką

kochankę na wyłączność, utrzymując ją poza zasięgiem żony, bądź kilka kochanek

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

61

- Przynajmniej ze mną coś by dostała – położył rękę na moim ramieniu – Kiedy

zrozumiesz, że kobiety nie są takie głupie? – zapytał.

- Ja nigdy… - zacząłem.

- Jesteś zbyt zajęty… zbyt zaangażowany – mówił dalej.

Strząsnąłem jego dłonie – Radzę sobie całkiem nieźle. Nie zaczynaj ze mną gadki typu

„Nie mam pojęcia jak funkcjonuje prawdziwy świat”, dobra? – położyłem ręce na jego piersi.

– Wiem do cholery znacznie więcej niż ty. To ty jesteś pijawką! – potrząsnąłem głową

gotowy do odejścia.

Sam radzę sobie całkiem nieźle. Nie potrzebuję, by tatuś widział mnie poprzez sprawy

sądowe, czy coś co wkrótce będzie nieszczęśliwym małżeństwem. Edward troszczy się o

Edwarda.

I Edward wie, że czasami cipka może zaćmić męski rozsądek. Nie jest pijawką. Wie,

ż

e zawsze jest szansa, by zaliczyć, zarobić więcej kasy czy wejść w nowe przedsięwzięcie.

Wszystko rozchodzi się o papiery.

Tak czy siak, wiem czego chcą kobiety, ale dla mnie jest to zwyczajnie nieistotne. Tak

samo jak za nieistotne uważam same kobiety.

Interesuje mnie w nich tylko jedna rzecz, którą mają między nogami.

Dostaję to, czego chcę i idę dalej, a one nie proszą o nic w zamian. Jestem jaki jestem.

Takiego mogą mnie mieć lub nie mieć mnie wcale.

Nic mnie to nie obchodzi.

- Wszystko co chcę powiedzieć to… - znowu zaczął – Że kobiety wiedzą czego chcą.

Nigdy nie obiecałbym im czegoś, czego nie mógłbym im dać. Bella dostałaby to czego by

chciała, ewentualnie to co byłoby jej potrzebne.

Wywróciłem no to oczami. Brzmiał zupełnie jak mój ojciec.

- I ja też dostanę to czego chcę. Alice dała mi jej numer… cholera jest naprawdę

niezła.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

62

- Alice co? – krzyknąłem zaskoczony nie tylko zachowaniem Alice, ale zszokowany

zachowaniem brata – Będziesz uderzał… nawet po tym jak ja… - spojrzałem na niego z

obrzydzeniem. Przecież nie byliśmy już dziećmi.

Podrapał się kciukiem po nosie patrząc na ziemię – Może – podniósł wzrok – Nie

masz pojęcia jak długo… fantazjowałem o jej ustach na moim fiucie.

Skrzywiłem się na niego – Co jest z tobą? W życiu jest coś więcej niż…

- Cipka? – wyszczerzył się – Ta, wiem. Zwyczajnie przyjmij do wiadomości fakt, że

pieniądze odsunęły cię na bok, a ja mam słabość do brunetek – widziałem ten wzrok już

wcześniej. To było to samo rywalizujące spojrzenie, które się u niego pojawiało, gdy się mi

przeciwstawiał.

Wcześniej chciał tylko zaliczyć i osiąść w spokoju. Ale teraz miał coś do

udowodnienia i miał zamiar pokonać każdą przeszkodę, by tylko zdobyć to, czego chce.

- Poza tym, ona może na to pójść… wydaje się trochę nieprzytomna – zaśmiał się.

Tym razem naprawdę go popchnąłem – Nie mów takich gówien… - prawie

krzyknąłem – Ona nie jest głupia. Była pijana… zdenerwowana… nie wiem do cholery.

- Wow! – podniósł ręce – Nie miałeś nic przeciwko, gdy wchodziliśmy na Tanyę… a

ta okropna suka jest autentycznie głupia… twoja dziewczyna – zaśmiał się.

- Nie jest moją dziewczyną – potrząsnąłem głową w odmowie kontynuowania tego

tematu. To jest właśnie powód, dla którego Tanya nie jest i nigdy nie będzie moją

dziewczyną. Jest dokładnie taka jaką określił ją Carlisle.

Tej nocy, gdy poznaliśmy ją z bratem… kilka lat temu… obaj ją przelecieliśmy. Ale

ona nie opuszcza mojego boku, ciągle wracając po więcej. Dla mnie nigdy nie była czymś

więcej jak tylko kimś do przelecenia. Robi mi pranie, wyprowadza psa i zajmuje się

mieszkaniem, gdy jestem poza miastem.

Zostawia swoje rzeczy tylko dlatego, że krwawi przez tydzień każdego miesiąca i

zwyczajnie tak jest dla niej wygodnie. Do diabła, dla mnie też to było wygodne, gdy kilka

tygodni temu pewna laska, z którą spałem dostała okresu następnego ranka.

A później Tanya wyprała tę pościel, jeszcze tego samego dnia.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

63

I jest kolejną, która nie zadaje pytań. Płacę jej za to, że przechowuje dla mnie niektóre

rzeczy, a ona nigdy się nie skarży. Sypiam z nią okazjonalnie, ale tylko z niewyobrażalną

ilością alkoholu w organizmie. Jest dla mnie niczym i dobrze o tym wie.

To biznes.

Obróciliśmy się obaj, gdy Jasper otworzył drzwi i zatrzasnął je za sobą – Czy wy cipki

macie zamiar wejść do środka? Czy chcecie obudzić całe sąsiedztwo? – zapytał.

Wymieniliśmy z Carlislem spojrzenia.

- Słyszeliście? – zapytał Jazz.

Carlisle zassał zęby – Ta, słyszeliśmy – zaczął iść w kierunku Jaspera.

Zaśmiałem się idąc za Carlislem. Weszliśmy do domu i Jasper zarobił ode mnie

trzepnięcie w tył głowy – Nazwij mnie jeszcze raz cipką, a…

- Co? – uniósł brew – Przelecisz mnie jak jedną z nich?

Zaśmiałem się uderzając go dla zabawy.

Prychnął potrząsając głową i odwrócił się. Stłumiłem w sobie chęć podcięcia mu nóg.

Szliśmy dalej za Jasperem aż do salonu, gdzie Alice oglądała telewizję.

Ten dzieciak, którego nie znałem i ta gruba laska Rose zniknęli. Usiadłem na kanapie

obok Alice i szturchnąłem ją ramieniem. Jest jedyną laską, z którą spędzam czas, a nigdy jej

nie przeleciałem.

Zachichotała oddając mi – Gdzie moja kuzynka? – zapytała.

- W domu – powiedziałem.

- Czy ty… - przerwała.

Wiedziałem co takiego insynuuje… pytając… ale ja nie miałem zamiaru

odpowiedzieć. Skrzyżowałem spojrzenia z Jasperem, który usiadł z jej drugiej strony i

położył dłoń na jej udach. – Dlaczego zawsze wypytujesz o cudze sprawy? – zapytał.

- To moja kuzynka – broniła się.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

64

- Alice – Jasper posłał jej spojrzenie.

Alice zmarszczyła brwi zapadając się w kanapie – Ja tylko chciałam… - jęknęła.

- Alice – ostrzegł ją ponownie Jasper.

Wymieniliśmy z Carlislem spojrzenia. Wiedziałem co mówiło moje. Dokładnie to

samo co jego. Zostaliśmy już wystarczająco długo i pora wracać.

- Ed – zwróciła się do mnie Alice.

- Jezu, Alice! – warknął Jasper.

- Jazz! – krzyknąłem szybko – Jest dobrze – powiedziałem mu patrząc na Alice – Jest

w porządku, ale czemu teraz się martwisz? – zapytałem.

Spojrzała na mnie zmieszana – Czemu ty…

Zachichotałem – Nie wyglądałaś na tak zmartwioną, kiedy kilka godzin wcześniej

zabawiając się w jakiegoś alfonsa, byłaś gotowa oddać jej tyłek temu pojebowi. – wskazałem

podbródkiem na Carlisle’a.

- Wow! Ed – krzyknął Jazz wyciągając dłoń – Nie mów w taki sposób do mojej

dziewczyny… przekraczasz granice stary.

- Ja? – zaśmiałem się wstając – Ja przekraczam granice? – spojrzałem na Alice – Na

co miałaś nadzieję? – odwróciłem się do Carlisle’a, gdy poczułem że coś mnie szarpie w tył.

- Co jest z tobą? – zapytał.

Strząsnąłem jego ręce – Nic – poprawiłem płaszcz, czując się jak jakiś gówniarz

broniąc kogoś, kogo nawet nie znałem. A tak w ogóle, co do chuja mnie to obchodzi? Od

kiedy Carlisle tak na mnie oddziałuje… czy nawet Alice? – Wynośmy się stąd do cholery.

Carlisle odrzucił głowę do tyłu zaśmiewając się głośno, gdy Alice pośpiesznie wstała

z kanapy.

- Co insynuujesz? – dźgnęła mnie w pierś.

- To musiała być niezła cipka – krzyknął Carlisle.

- Mówiłem – śmiał się i Jasper.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

65

Wszyscy spojrzeli na mnie.

- Oddaj mi moje pieprzone pieniądze Jazz, bym mógł się w końcu stąd wynieść.

Nadal zaśmiewał się wstając ze swojego miejsca i wychodząc z pokoju. Kiedy był już

poza zasięgiem wzroku, spojrzałem na Alice.

Ta odpowiedziała spojrzeniem – Nie pieprz się ze mną Cullen.

Carlisle zaśmiał się jeszcze głośniej – Oh, to jest po prostu… - złapał powietrze

pochylając się. Znowu zwróciłem swoją uwagę na Alice.

Ta ponownie dźgnęła mnie w pierś swoim małym palcem wskazującym. – Myślisz, że

chcę widzieć swoją kuzynkę w twoim towarzystwie? Pewnie że umiesz być miły, ale później

zwyczajnie ruszasz dalej… a wiem, że jego nigdy by nie pokochała – wskazała palcem na

Carlisle’a.

- Hej… - Carlisle przestał się śmiać.

- Ale ty… - znowu chciała mnie dźgnąć, więc trzepnąłem ją w rękę – Teraz pewnie

szczęśliwa buja w obłokach przepełniona ekstazą – Alice zaśmiała się kwaśno – Moja

kuzynka nie jest jakąś puszczalską panienką i ma naprawdę dobre serce. Jest też młoda jak na

swój wiek, a ty ją tylko skrzywdzisz. Mogła mieć coś dobrego z tym, tam – spojrzała na

Carlisle’a – Mogła mieć ustawione w życiu, ale ty musiałeś to zniszczyć – Uśmiechnąłem się,

pozwalając jej drążyć dalej temat, ponieważ Alice była z natury niesamowicie uparta, a nie

zadzierasz ze Swan kiedy jest po kilku drinkach.

Alice spojrzała na podłogę uśmiechając się lekko, ale potem spojrzała na mnie ze

zmarszczonymi brwiami – Nie chciałam, żebyś dzisiaj przychodził. Wiedziałam, że ona… i to

nie tak… że mogę jej powiedzieć prawdę o tobie… i… - wyrzuciła ręce w górę we frustracji –

Jesteś straszny, pozbawiony serca, gwałtowny i zdecydowanie nie jesteś kimś dla niej –

przeszyła mnie wzrokiem od palców aż po czubek głowy.

- Posłuchaj – zacząłem, gotowy się bronić – Bella jest dużą dziewczynką i wie, że jest

spora szansa, że nigdy nie zadzwonię. Była pijana, ale nie totalnie zalana.

Cholera, nawet się nie potknęła podskakując na moim fiucie.

- Tu nie chodzi o seks! – krzyknęła Alice skręcając się w miejscu.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

66

- Alice! – Jasper krzyknął zza nas.

Odwróciłem się w jego stroną dając mu znak ręką, by przestał. Podszedłem bliżej do

Alice – Proponuję, żebyś posłuchała się swojego mężczyzny. Trzymaj się z daleka od

interesów innych ludzi – szepnąłem.

Alice opuściła ramiona, gotowa by się wycofać – Ja tylko nie chcę, żeby została

zraniona. Z nim przynajmniej coś by dostała.

Mój wzrok złagodniał. Miała rację, przy mnie Bella nic nie zyska, poza tym co już

dostała, a jest taka…

Odsunąłem od siebie tę myśl, myśląc o czymś lepszym – Ona potrzebuje pieniędzy. O

to w tym wszystkim chodzi, nie? – zmarszczyłem brwi myśląc o mieszkaniu, które zajmuje.

Myślałem, że ta biedna dziewczyna potrzebuje tylko kogoś zaliczyć, a nie pieprzonego

sponsora. To na to Bella ma ze mną nadzieję? Czy ona wie?

Cholernie tego nienawidzę. Kobiety nie mają pojęcia jaką posiadają władzę i jak mogą

być użyteczne przy pewnych przedsięwzięciach biznesowych.

Alice spojrzała zmieszana – Co…

Przerwałem jej – A co jeśli zaoferuję jej pracę? Powiedziała, że pracuje w

restauracji…

- Bella nie ma samochodu. Jak dotrze do tego modnego lokalu? Chodzi także do

szkoły, która jest bardzo dla niej ważna. Jest pierwszą osobą w naszej rodzinie, która poszła

do college’u. A ci jej cholerni rodzice nie robią dla niej nic. Sama się utrzymuje od momentu,

gdy skończyła szkołę średnią… wielki rodzinny dramat… cokolwiek. Emmett będzie miał

dziecko i nie może… - gderała potrząsając głową – Ale nie o to chodzi. Ona potrzebuje… no

wiesz, a on mógłby… no wiesz – spojrzała na Carlisle’a.

- Nie, nie wiem. Czemu mi nie opowiesz? Całej historii – spytałem patrząc

zaciekawiony na Carlisle’a, który odwrócił się ode mnie. Powróciłem wzrokiem do Alice – A

co ty będziesz z tego miała?

- Nic. Nie jestem pieprzonym alfonsem. Spójrz… ona jest bez grosza. Pomyślałam, że

jeżeli dostanie to czego potrzebuje… - fuknęła – Może twój brat zabrałby ją gdzieś, kupił

pieprzony płaszcz zimowy, którego nie ma… może dostałaby samochód. Mogłaby dostać

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

67

wszystko i za co? Tylko za to, że on mógłby sobie od czasu do czasu postukać? Czasami seks

to tylko seks, a posiadanie ładnych rzeczy… niezbędnych rzeczy… jest cholernie fajne. To

wszystko. Dziewczyny jak my, może nie Bella, ale ja… patrzę na kolesi takich jak wasza

dwójka i wszystko o czym myślę, to co mogłabym dostać – ponownie dźgnęła mnie w pierś.

Spojrzałem na Carlisle’a, który przytaknął – Widzisz co miałem na myśli? – zapytał.

- Ale ty musiałeś to wszystko zniszczyć – mówiła dalej Alice – Jest okej, na razie.

Mam na myśli to, że Bella jest dość niedojrzała. Założę się, że dla niej przespanie się z tobą

było dobrym pomysłem. Cały czas przypominałam jej, że w tym wszystkim nie chodzi o

miłość… biedna dziewczyna musi być teraz pochłonięta twoim kogutem – zachichotała Alice

– Jesteś do kitu Cullen, ale Jazz i ja zajmiemy się nią. Tak jak robimy to zawsze.

Uśmiechnąłem się krzywo do Alice. Jest małą uroczą artystką jeśli chodzi o wciskanie

kitu. Jasper i Alice ledwo mogą zająć się sami sobą.

Jasper obszedł mnie, by objąć Alice – Pilnuj swoich pieprzonych spraw i idź na górę –

popchnął ją w kierunku schodów.

- Wow! Hej – Carlisle wyrwał ją z objęć Jazza – Uspokój się do cholery – powiedział

Jazzowi owijając ramię wokół Alice.

- Odsuń się zboku… - Alice odepchnęła od siebie Carlisle’a i poprawiła swoją bluzkę

– Sama mogę się sobą zająć – krzyknęła do niego.

- Po prostu się zamknij! – krzyknął do niej Jazz.

Machnąłem ręką – Wszyscy się do kurwy uspokójcie. Jezu! – przeczesałem włosy

dłonią – C… - spojrzałem na Carlisle’a – chodźmy.

Przytaknął, a ja odwróciłem się do Jaspera. Ten podał mi małą kopertę, którą

odrzuciłem do Carlisle’a – Przelicz – powiedziałem.

- Ed, to ja – zaśmiał się Jazz.

Ś

ciągnąłem usta patrząc przelotnie na Alice, która z tego co wiem czasami uszczknie

sobie coś z wierzchu – Wiem.

Alice skrzyżowała ręce na piersi odwracając się ode mnie.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

68

- Jest mniej, ponieważ wcześniej dostałeś działkę Dizza – powiedział Jasper.

Przytaknąłem. Wiedziałem o tym. – Prawda – powiedziałem patrząc na Carlisle’a –

Powinno być siedem – ściągnąłem wargi w stronę koperty.

Carlisle zmarszczył brwi patrząc na pieniądze – Brakuje G

26

.

- Co? – zapytał Jazz i wszyscy spojrzeliśmy na Alice.

Jej twarz opadła – Potrzebuję sukienki i jakiś butów na wesele – znowu odwróciła

wzrok – Będzie tam tak wiele osób, a ja chcę wyglądać ładnie.

- Ty zdziro! – Jazz sięgnął do niej. Ale Alice zrobiła unik i schowała się za mną.

Rozłożyłem ręce blokując mu drogę i zacząłem się śmiać.

- Uspokój się do cholery – powiedziałem.

Warknął wycofując się.

Wyciągnąłem dłoń bawiąc się zwisającym z szyi Jaspera „J”. Jednym pociągnięciem

zerwałem go z jego szyi. Jazz chwycił się za kark zaciskając zęby. Wiem jak bardzo kochał tę

pieprzoną rzecz, dokładnie tak samo jak ja moje pieniądze. Nie igrasz z czymś co facet

obdarza takim uczuciem.

- Dostaniesz to z powrotem, gdy ja dostanę pieniądze – uśmiechnąłem się.

- Jezu, ja oddam ci te pieprzone pieniądze – zaśmiał się Carlisle – To tylko G. A to

„J” jest warte z pięć!

Przestałem się uśmiechać nie przestając patrzeć na Jaspera – Nie chcę twoich

pieniędzy – powiedziałem Carlisle’owi.

Jasper przytaknął patrząc na Alice. Pstryknąłem mu przed twarzą palcami, by zwrócić

jego uwagę na siebie. – Nie patrz tak na nią. Dziewczyna potrzebuje sukienki na ten ślub i

jestem pewien, że będzie wyglądać oszałamiająco – powiedziałem.

- Aaaww… dzięki Ed – podniosłem dłoń.

- Daj Ali kolejne G – powiedziałem Carlisle’owi.

26

G – 1000 $

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

69

Spojrzał na mnie zmieszany, ale odliczył pieniądze. Podał je Alice, a ja zgaszony

schowałem „J” Jaspera do kieszeni – Daj te pieniądze Belli – powiedziałem Alice.

- Ona nie jest jakąś dziwką! – krzyknęła Alice.

- Co? – spojrzałem na nią – Wiem o tym – zachichotałem – To nie ty dopiero co

powiedziałaś, że chcesz by Bella sypiała z moim bratem za płaszcz zimowy? To gówno jest

jakieś chore…

- Cóż, dla mnie to miało sens… - przerwała.

- Nieważne

– wzruszyłem ramionami – Potrzebuję pary na ten ślub i jestem pewien, że

w takim razie będzie jej potrzebna sukienka.

- Edward! – krzyknął na mnie Carlisle.

Ignorując go odwróciłem się do Alice.

- Ona nie może przyjść na mój ślub – mówił dalej Carlisle.

- Jest moim gościem – powiedziałem mu patrząc na Alice – Upewnij się, że przyjdzie

– tym razem to ja ją dźgnąłem, ale w nos.

- A co jeśli ona… - zaczęła Alice.

Potrząsnąłem głową – Będę z nią w kontakcie, ale to ty upewnisz się, że pojawi się na

ś

lubie – odszedłem od Jaspera.

- Um… okej, ale co jeśli nie będzie chciała przyjść? – zapytała Alice.

Uniosłem brwi – To twoje zadanie, masz zrobić tak by przyszła.

- Ale co jeśli…

Znowu potrząsnąłem głową na nie – Czego nie rozumiesz? – zaśmiałem się – Bella

będzie na tym ślubie, tak? Nie zmuszaj mnie, bym to powtórzył.

Przytaknęła – Masz zamiar do niej zadzwonić? – zapytała Alice.

- Alice – warknął Jasper przez zaciśnięte zęby.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

70

Wzruszyłem ramionami – Przed ślubem? Nie wiem… przecież będę na tym ślubie,

więc możemy wtedy porozmawiać – kiwnąłem do siebie.

Jeżeli shorty musi zdobyć pieniądze… mówiąc shorty mam na myśli Bellę, nie to

wysokościowe osiągnięcie będące kobietą mojego kuzyna, które toleruję… mogę jej w tym

pomóc. Nie mogę obiecać jej całego świata, ale mogę pomóc jej w zdobyciu jakiejś

gotówki… by mogła sama o siebie zadbać.

Sięgnąłem do kieszeni wyciągając kolejne dwie setki – Upewnij się, że dostanie też

płaszcz – skończyłem… podając te pieniądze Alice… ponieważ jestem takim miłym facetem.

Sięgnąłem także do mojego kuzyna, by strząsnąć jakiś paproch z jego ramienia –

Uderz Alice… - wyszeptałem – a będziemy mieli problem.

Kiwnął delikatnie nie mówiąc ani słowa.

Skrzyżowaliśmy z bratem spojrzenia i w ciszy opuściliśmy ich dom. Weszliśmy do

samochodu. Włączyłem muzykę, podczas gdy Carlisle usadawiał się na swoim miejscu,

wszystko przebiegło we względnej ciszy. Gdy tylko dojechaliśmy do autostrady, Carlisle

zabrał głos.

- Co do cholery jest z tobą, trzymasz coś w rękawie? – zapytał – Masz zamiar

zatrudnić ją w klubie?

- Nie, do cholery – powiedziałem patrząc we wsteczne lusterko.

- Na pewno ma do tego ciało.

Potrząsnąłem głową – Nie ma mowy.

Zaśmiał się ze mnie – Słyszałeś Alice… ona nie jest dziwką – uderzył się w kolano –

Zapłacisz jej, by była twoją partnerką na uroczystości? Będziesz ją oprowadzał przed ojcem,

by wiedział, że nie jesteś gejem? Cóż, mam dla ciebie wiadomość bracie, ojciec wolałby byś

pojawił się z jakimś kolesiem niż z kuzynką Alice.

- Pieprz się – wyrzuciłem z siebie. Decydując, że o tak późnej nocnej porze nie jestem

w stanie wykrzesać z siebie więcej niż dwa słowa – Pilnuj swoich spraw – No może trzy.

- O bracie, zapominasz chyba, że mimowolnie twoje interesy są też moimi.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

71

Zaśmiałem się z niego – Właściwie to działa w przeciwną stronę – odwróciłem się do

niego z małym uśmieszkiem – Ten dom… - spojrzałem na drogę - …te pieprzone samochody,

którymi jeździcie z Esme? Masz to dzięki mnie – wskazałem na siebie patrząc pobieżnie na

niego. Cały czas kręcił swoją głową na nie z uśmiechem przyklejonym do twarzy.

Wyłączyłem szybko stereo, by słyszał mnie lepiej – Zaharowywałem się i sprawiłem,

ż

e całe to gówno wokół nas było możliwe. Te pieniążki, którymi obdarował cię tatuś za bycie

jego pieskiem salonowym… mogły doprowadzić cię tylko do tego momentu, w którym jesteś

– mój głos zaczął rosnąć o kilka oktaw. Wziąłem głęboki wdech, by zwalczyć pokusę

zatrzymania się na poboczu i zostawienia go na tej drodze.

Klepnął mnie lekko w ramię – Ed, spójrz na mnie…

- Prowadzę – powiedziałem ze wzrokiem utkwionym w drodze i zaciśniętą szczęką.

Robię się powoli chory od tego gówna. Jest ze mną, nie jest ze mną… jest tylko w

pobliżu, jest tylko w pobliżu by zarobić trochę kasy… zawsze z ręką w słoju… jest w pobliżu

z wyciągniętymi dłońmi, kiedy jest to dla niego wygodne.

Warknął – Wszystko co chcę powiedzieć to tylko to, że siedzimy w tym razem.

Zaśmiałem się w złości, chciałem po prostu porzucić ten temat – Dlaczego nie

będziesz martwił się o Carlisle’a, a ja będę się martwił o Edwarda? Pogadaj z Marcusem,

może on…

- Stop! – krzyknął Carlisle – Jesteś tak cholernie wrażliwy. Rób sobie z Bellą co tylko

chcesz. Wygrałeś, okej?

Uśmiechnąłem się spoglądając na niego – To nigdy nie były zawody.

Odwrócił się patrząc za okno – Tak, były. Widziałem jak też spoglądasz na jej

Facebooka.

- Co? – zaskrzeczałem – Zostawiłeś to otwarte na moim MacBooku

27

, więc

spojrzałem… nawet nie mam konta na Facebooku – powiedziałem szybko nadal patrząc na

drogę i mocniej zaciskając dłonie na kierownicy – Nawet nie mam konta na Facebooku –

wyszeptałem. Totalnie mnie nakrył.

27

MacBook – laptop firmy Apple.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

72

- Wmawiaj sobie cokolwiek tam chcesz, ale shorty biorąca udział w twoich

interesach… przepraszam… pracująca dla ciebie? To nigdy się nie sprawdzi. Ty nie łączysz

interesów z przyjemnościami. Chcesz, żeby poszła z tobą na mój ślub? Była na nim twoją

parą? W porządku. Ale nie igraj sam ze… to musiała być dopiero cipka – zakończył szeptem.

Nigdy nie odpowiedziałem na to, co powiedział. Sam się zastanawiałem co mam

zamiar zrobić z Bellą. Zdecydowanie znowu mi się to przytrafiło, ale kurwa… musiałem się

odezwać. Nie umiem pozwolić gównu zwyczajnie istnieć. Alice była rezolutna i na swój

sposób urocza i czułem potrzebę jej ratunku przed moim kuzynem. Tak samo jak odczułem

potrzebę uchronienia Belli przed moim bratem.

Nie miałem najmniejszego pojęcia, co ja w ogóle wyprawiam. Poza zaliczeniem i

ucieczką i zerwaniem łańcuszka Jaspera, wszystko inne było tak niepodobne

do mojego

zwyczajowego zachowania.

Ale w jednym mogę się zgodzić z Carlislem. To była dopiero cipka.

Włączyłem z powrotem stereo podkręcając głośność do osiemdziesiątki. Przez

pozostałą drogę uśmiech nie schodził z mojej twarzy.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

73

Rozdzial 3

Bella

Beta: Treselle

-

C

zy do cholery, możesz przestać wpatrywać się w tą rzecz – powiedziała Leah,

rzucając we mnie poduszką z kanapy. Uchyliłam się cichaczem z jej drogi i nieszczęśliwie

upuściłam telefon. Potknęłam się próbując go złapać i prawie spadłam z siedzenia. Ale

przynajmniej go złapałam.

- Zostaw mnie w spokoju. – Wskoczyłam z powrotem na kanapę i spojrzałam na swój

telefon.

Usiadła obok mnie. – To już kilka dni.

Westchnęłam wpatrując się w wyświetlacz. Tą noc, którą spędziliśmy z Edwardem

razem, mogłam mu zrobić pewne zdjęcie. Nie wiem czemu tak postąpił, ale gdy poszedł do

łazienki nie zamknął za sobą drzwi. Tak więc, mam zdjęcie jego tyłka zrobione z ukrycia,

przy w połowie otwartych drzwiach do łazienki. To jedyne wspomnienie po tamtej nocy, jakie

posiadam wspomnienie na, które ciągle zerkam. Nie odstępuje od tego telefonu na krok w

nadziei, że zadzwoni.

- Minęły tylko trzy dni. – Przypomniałam Leah. Następnego dnia dostałam od niego

dwa tuziny długich róż. Były piękne, a ja byłam w szoku. Nigdy wcześniej nie dostałam

kwiatów. No i róże?

Do kwiatów był dołączony prosty liścik „Dobrze się bawiłem – EC”. To wszystko.

Nie wiem, czemu oczekiwałam czegoś więcej, ale po prostu tak było. Oboje dobrze się

bawiliśmy i przyłapałam się na nadziei, że dla niego nie była to tylko jednorazowa przygoda.

W każdym razie zachowywałam się jak dziwka, więc pewnie powinnam być traktowana

jak jedna z nich.

Wysłał kwiaty …

To takie mylące.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

74

Ignorując mnie, Leah wpatrywała się w Pana Nakrapianego, tego diabolicznego

małego popierdoleńca, który rozłożył się dokładnie przed nami. – Gdzie jest moja

dziecinka… oh… to show koteczka. – Leah machała przed nim rękami, mrucząc do niego.

Syknęłam na niego tupiąc stopą, za co zarobiłam od Leah pacnięciem w rękę, gdy

odbiegł od nas. – Czemu jesteś dla niego taka nieprzyjemna? – zapytała.

Od razu jej oddałam… dwukrotnie… a wtedy ona znowu mnie uderzyła. Przestałyśmy

dopiero, gdy obie jednocześnie wybuchłyśmy chichotem. – Będę za tobą tęsknić. –

przyznałam. – Ale jego nie znoszę. – Wskazałam w kierunku, w którym uciekł ten głupi kot.

Leah cały czas się śmiała.

- Wolę psy. – Przyłożyłam dłoń do piersi.

Westchnęła siadając z powrotem na miejscu. – Co zamierzasz zrobić? – zapytała.

Przygryzłam wargę, kompletnie zapominając o swoim telefonie. Odłożyłam go na

stoliku do kawy. Nawet podczas naszego małego meczu na szturchnięcia, byłam w stanie go

przy sobie trzymać. – Zamierzam dzisiaj wypełnić podania o pracę. – Wzruszyłam

ramionami. – Mogę zmniejszyć mój plan zajęć o kilka kursów… ja… ja nie mogę mieszkać z

Emmett’em, a przecież wiesz o tym gównie z ojcem.

Pokiwała w zrozumieniu.

Nie mogę mieszkać z rodzicami… od czasów zakończenia liceum nie mieszkałam z

nimi. Wtedy nie mieli innego wyjścia, ale teraz wolę zostać, jak najdalej od tego domu.

Myślę, że oni, też wolą taki stan rzeczy. Co prawda mama mówi co innego, kiedy się

pokazuje u nich w domu. Według niej jestem, jak najbardziej mile widziana i nie powinnam

zwracać uwagi na ojca. Ale nie mogę tego zrobić. Całkowicie się z nim nie zgadzam. Gdy

tylko zazna takiej potrzeby dogryza mi i sprawia, że czuję się jak prawdziwe gówno.

Emmett mówi dokładnie to samo co mama, że tata tylko sobie żartuję. Ale ja nigdy nie

mogłam zrozumieć, jak może stroić sobie z czegoś takiego żarty. Nie był mną i nie musiał

podejmować takiej decyzji, jak ja. Wyboru, z którym się nie zgadzał. Najgorszego wyboru,

jakiego musiałam dokonać.

Gdy byłam w 3 klasie liceum straciłam dziewictwo z Eric’em, który był wtedy moim

chłopakiem. Kilka miesięcy później zaszłam w ciążę. W tamtym okresie wszystko, co robiłam

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

75

to popalałam trawę i spędzałam czas z Erick’em. Nic, nie działało wtedy na moją korzyść.

Wiedziałam, że dziecko jeszcze bardziej mnie obciąży. I wiedziałam, co jego posiadanie w

tak młodym wieku, może zrobić.

Wtedy tak wiele dziewcząt z mojej szkoły wpadało, że można to było uznać za

epidemię.

Nie chciałam dla siebie takiej przyszłości. Nie wiedziałabym co z takim dzieckiem

zrobić. I mimo, iż paliłam trawkę, pieprzyłam się z Eric’em i ogólnie się leniłam, to

planowałam iść do college, i zrobić coś dla siebie. Ale w tamtym okresie zawsze myślałam,

ż

e mam jeszcze czas. Że teraz powinnam się bawić, a do nauki przyłożyć się później.

Najpierw powiedziałam mamie, że moje życie jest skończone. Ale ona widziała to

zupełnie inaczej, nie zgodziła się ze mną wypłakując przy tym łzy radości. Jej dziecko, będzie

miało własne dziecko. Potem powiedziałyśmy ojcu, który był mną rozczarowany, ale jakoś to

zaakceptował. W ogóle przestał ze mną rozmawiać. Co muszę przyznać było o wiele lepsze,

niż gdyby miał na mnie krzyczeć… mówiąc, że zachowałam się, jak jakaś zdzira i już nie

jestem jego małą dziewczynką.

Wszystko zostało zaplanowane. Oczywiście nie przeze mnie. Miałam poślubić Erica,

gdy tylko wydobrzeje. Ponieważ został kilkakrotnie pobity, rzecz jasna przez Emmetta.

Znaleźć pracę i opuścić szkołę, jak tylko brzuszek zacznie się pokazywać. No i uzyskać

GED

28

.

Nic z tego nie przemawiało do mojej osoby. Dość szybko doszłam do wniosku, że

przebywanie w towarzystwie Erica, gdy nie jestem upalona, wcale nie jest takie fajne. A

ludzie zaczęli mówić o mnie jako o „tej Swan, która wpadła”.

Wiadomość o sytuacji, w której się znalazłam, rozeszła się po mieście niesamowicie

szybko. Nadal nie mam pojęcia, kto im wszystkim o tym powiedział albo kto powiedział

jakiejś plotkarze, która rozpowszechniła nowiny. Nie miałam zbyt wielu przyjaciół, od

których to mogło wyjść, a po tym jak ludzie się dowiedzieli, większość… jak nie wszyscy…

moi znajomi, odcięli się ode mnie. Zupełnie, jakbym roznosiła jakąś chorobę, którą można się

28

GED - General Educational Development - amerykański egzamin, powszechnie uznawany za odpowiednik

dyplomu ukończenia szkoły średniej. Aby go zdać, należy uzyskać wynik lepszy niż 60% uczniów kończących
szkołę średnią w całym kraju. (przyp. tłum.)

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

76

zarazić. A w szkole otrzymałam etykietkę dziwki, z którą rozmawiały tylko inne ciężarne

laski.

Wszystkie te ciężarne nastolatki… jak ja… mówiły tylko o ojcu ich dziecka, jakby to

była jakaś bajka.

Miałam szesnaście lat i chyba tylko ja wiedziałam, jak to wszystko naprawdę wygląda.

Zdawałam sobie sprawę z tego, że Eric nie zostanie przy mnie, tak samo jak reszta kolesi nie

ma zamiaru zostać przy tych wszystkich laskach.

Myślałam, że moje życie dobiegło końca. Wszystko zostało zaplanowane i nikogo nie

obchodziło, czego ja tak naprawdę chcę.

Tak było dopóki nie odkryłam, że w stanie Nowy Jork nie musisz posiadać zgody

rodziców na przeprowadzenie aborcji.

To doprowadziło mnie wręcz do ekstazy… pomyślałam, że to prawo zostało

stworzone dla mnie. Albo nie dla mnie. Wszystko jedno. W końcu wiedziałam, czego chcę i

co zrobię.

Więc, będąc bezczelną małą gówniarą poszłam z tym do rodziców.

Nie zgodzili się na tą aborcję. Moi rodzice to ludzie z klasy robotniczej, ale nie

konserwatyści. Nie są, też szczególnie religijni, ale co bijące serce to bijące serce. Życie

przede wszystkim. Zgodzili się również z tym, że skoro rozłożyłam przed kimś nogi, to teraz

powinnam cierpieć i ponieść tego konsekwencje. Cierpieć? Konsekwencje? Chcieli, żebym

cierpiała? To jest kolejną rzeczą, której nie pojmuje. Popełniłam błąd, ale starałam się

spojrzeć na wszystko z szerszej perspektywy… zachować się, jak dorosły człowiek i wybrnąć

z sytuacji. Cholera. Nie miałam pojęcia, co tak naprawdę zamierzam zrobić. Na miłość boską,

miałam tylko szesnaście lat.

O swoich planach opowiedziałam Eric’owi, ale on miał to gdzieś. Po tym, zasadniczo

kazałam mu iść się pieprzyć.

Tydzień później Emmett zawiózł mnie do kliniki, w której byłam umówiona na

spotkanie, by zająć się tą „Małą sytuacją”.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

77

Miałam sześć dni na zdecydowanie, co tak naprawdę chcę zrobić. Myślałam o tym

naprawdę długo i intensywnie. Nie chciałam, tego tak po prostu zrobić i żałować następnego

dnia.

Drugiego dnia zdecydowałam, że nie ważne czy ojciec i matka będą mnie wspierać.

Może nie skończę, jako kolejny niefortunny numer statystyczny. Może mimo wszystko nadal

będę mogła zrealizować swoje plany, tylko trzeba będzie trochę dłużej na to poczekać…

odłożyć je na bok na jakiś czas.

Nienawidzę tego przyznawać, ale przez tę całą sprawę nadal jestem w domu poza

nawiasem. W każdym razie okazało się, że to wszystko i tak dłużej nie miało znaczenia.

Bo los miał inne plany…

Trzeciego dnia jedząc w kuchni kanapkę z galaretką i masłem orzechowym, poczułam

ogromny ból w podbrzuszu. Pobiegłam do łazienki będąc pewną, że krwawię.

Zdenerwowana zadzwoniłam do Emmetta z prośbą, czy mógłby mnie zabrać na

pogotowie. Zrobił to, a ja niemalże go błagałam by nie mówił o tym naszym rodzicom. Już i

tak doświadczyli, przeze mnie niezłego gówna. Nie chciałam ich jeszcze wciągać w ten

bałagan.

Po rutynowym badaniu i sonografie powiedzieli mi, że poroniłam.

Ironia losu.

Dzięki temu, że nie była to daleko posunięta ciąża, nie musiałam mieć

przeprowadzonego zabiegu. Powiedziano mi, że wszystko minie tak, jak normalny okres.

I tak było.

I myślałam, że w niedługim czasie uporam się z tym psychicznie.

To nie tak, że chciałam tego dziecka. Wiedziałam czego naprawdę chcę. Byłam

samolubną osobą, martwiącą się tylko o Bellę. Nie, nie byłam. Nie byłam samolubna.

Chciałam, żeby moje dziecko miało lepszą matkę… i szansę na lepsze życie. Nie mogłam

dawniej tego zrobić i jestem pewna, że w cholerę dziś, też bym nie mogła.

Prawdopodobnie przyjęłabym opcję otwartej adopcji jeśli rodzice by mi pozwolili, w

co szczerze wątpię.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

78

Nawet teraz zastanawiam się, czy w końcu przeprowadziłabym tą aborcje.

Albo jakby wyglądało moje dziecko.

Dni które potem nadeszły sprawiły, że zapadłam w ciężką depresję, ale nie przez to co

się stało… byłam rozczarowana tym, że rodzice mi nie uwierzyli.

Stanowczo uważali, że aborcja jednak miała miejsce.

Kurwa. Tata mamrocze „morderca dzieci” za każdym razem, gdy wchodzę do pokoju.

Nawet teraz, tyle lat po tamtych wydarzeniach, nie może mi odpuścić.

Byłam całkowicie zdezorientowana. Najpierw był zdenerwowany tym, że zaszłam w

ciążę. Potem strasznie się wkurzał, kiedy chciałam przeprowadzić aborcję. A gdy poroniłam

nie mógł mi nawet w to uwierzyć. Więc do znanego faktu, że jestem dziwką doszło jeszcze,

ż

e jestem kłamcą i „mordercą dzieci”.

Mama to zaakceptowała. Ale wiem, że tak naprawdę mi nie uwierzyła.

Nikt mnie nie pocieszał. Miałam przestać płakać, ponieważ dostałam to czego

chciałam.

Emmett był jedyną osobą, która mnie wspierała. Wypłakiwałam się na jego ramieniu,

a on zawsze był dla mnie wyrozumiały. Powiedział rodzicom, że samodzielnie zawiózł mnie

na pogotowie, ale byli na to głusi.

Jeżeli kiedykolwiek wygram na loterii, z pewnością dostanie kilka milionów.

Cztery lata później, gdy Alice była w ciąży i Ricky miał przyjść na świat, mama mi

trochę odpuściła. Z pierwszej ręki mieliśmy widok na to, jak ciężko walczy Alice.

Wprowadziła się do moich rodziców i szczerze mówiąc to nie mam pojęcia, gdzie mieszkała

wcześniej. Nigdy nie byłyśmy ze sobą blisko to się zmieniło dopiero, gdy pojawiło się

dziecko.

Wszystko co wiem to, że uciekła z domu w wieku szesnastu lat. Oczywiście rodzice

jej szukali, ale wuj i ciotka to prawdziwe kawały gówna. Moi rodzice nawet im nie

dorównują, patrząc na to co robili Alice… cóż, głównie jej ojciec.

Moi rodzice nawet się z nimi już nie widują. Wieżą Alice, tak samo jak ja. Brat, ojca

zawsze był odrażającym facetem.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

79

Ten walnięty wuj na wszystkich zjazdach rodzinnych zawsze przytulał się i czaił wokół

młodych dziewcząt…

Alice początkowo zajęła mój pokój, a w niedługim czasie dostała własne mieszkanie.

A krótko po tym spotkała Jaspera. Wtedy, wszystko zmieniło się dla Alice.

Alice jest starsza ode mnie o dwa lata, a Ricky urodził się gdy miała skończone

dziewiętnaście. I nigdy nie zrobiła nic dla siebie. Nie skończyła szkoły, nigdy nie

pracowała… poza byciem zjaraną Alice nie robi nic.

Przed tym jak zaszła w ciążę, Alice siedziała w czymś znacznie cięższym, niż trawa.

Ale przestała na tym funkcjonować… nie dla siebie… zrobiła to dla Ricky’ego.

Lubię sobie myśleć, że mimo iż dziecko by mnie przystopowało i zniszczyło mi życie,

to w przypadku Alice, dziecko je uratowało.

Obecnie Alice ma dobry system wsparcia. Ma moją rodzinę, Jaspera i babkę

Ricky’ego ze strony jego biologicznego ojca.

- Hej! – Leah machała ręką przed moją twarzą. – Gdzie jesteś?

Wyszczerzyłam się do niej. – Tylko sobie myślę…

- Potrzebujesz drinka, a ja dzisiejszą noc mam wolną. – wstała z kanapy.

Skrzywiłam się. – Leah ja naprawdę nie potrzebuję drinka. – westchnęłam – Powinnaś

mnie była zobaczyć tamtej nocy. – Spojrzałam krótko na kozetkę i przytuliłam do siebie

poduszkę z kanapy.

- Pozwól mi ponownie zobaczyć tamto zdjęcie – powiedziała łapiąc za mój telefon. A

ja pozwoliłam jej, go wziąć. – Ma niezły tyłek. – przechyliła głowę – I czy to Hugo Boss?

Sam nosi Fruit of the loom

29

.

Wzruszyłam ramionami. – Byłam taka pijana – zaśmiałam się myśląc o tamtym

wieczorze. Pamiętam go i seks z nim… tylko, że nie pamiętam połowy z tego o czym

rozmawialiśmy. Trochę pamiętam. Na przykład to, że sporo się śmialiśmy. Musiał być

całkiem zabawnym kolesiem.

29

Fruit of the Loom to amerykańska firma, która produkuje ubrania w szczególności bieliznę . Siedziba firmy

mieści się w Bowling Green w Kentucky . ( bokserki kosztowałyby u nich z 5 zł)

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

80

I takim cholernie seksownym.

To, też pamiętam.

A seks był niesamowity.

Jezu ten fiut był… znowu westchnęłam, uśmiechając się do siebie. W swoim życiu

uprawiałam seks z jakimiś trzema osobami, co jest całkowicie cholernie smutne. Wliczając w

to Edwarda, który zapisał w moim telefonie swój numer pod „EC”.

Po Ericu trochę wariowałam odnośnie seksu. Kilka lat temu, kiedy pracowałam w

dyspozytorni taksówek poznałam kolesia imieniem Alistair. Moim zadaniem było odbierać

telefony i wysyłać w odpowiednie miejsca taksówkarzy. Alistair nadal jest jednym z nich, a

dokładniej to najmłodszym z nich wszystkich. Ubiera się w obcisłe dżinsy i nosi długą

grzywkę, którą zaczesuje na bok. Nadal jesteśmy przyjaciółmi, przyjaciółmi którzy

okazjonalnie się pieprzyli. Teraz Alistair ma stałą dziewczynę. Są już razem prawie rok, czy

jakoś tak. Seks z nim był zawsze… eh, ale mój tyłek zaliczał, a on był jakby gorący… nadal

jest gorący.

Jest zajęty.

Blee …

Leah wypuściła głośny skrzek, nadal wpatrując się w mój telefon i prawie go

upuszczając, gdy zaczął dzwonić w jej dłoni.

- Co? – krzyknęłam w odpowiedzi.

Bełkotała jakieś dziwactwa jąkając się przy tym strasznie, gdy próbowała podać mi

telefon. – Co? – odkrzyknęłam ponownie.

- Weź go … to on!

Umarłam.

Myślałam, że umarłam. Wpatrywałam się w Leah, która gapiła się na mój telefon,

machając nim przed moją twarzą.

Nagle zmarszczyła brwi co spowodowało, że ja także je zmarszczyłam. Spojrzała na

telefon i przestała nim wymachiwać przed moją twarzą. – To wiadomość.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

81

Nadal żadnej odpowiedzi.

- Bella… to jest wiadomość. – Ponownie usiadła obok mnie. – Jest napisane „Cześć”.

To tyle… hmm?

- Jest taki słodki – zachichotałam.

- To jest słodkie? – śmiała się – Masz. – Próbowała mi go oddać – Odpisz coś.

Potrząsnęłam głową na nie, odmawiając. – Co niby napiszę?

Ponownie się zaśmiała. – Napiszesz cześć?

Przytaknęłam, niezła jest. – Zrób to. – Zgodziłam się.

Uśmiechała się wysyłając wiadomość. Kiedy skończyła oddała mi telefon.

Czekałyśmy w ciszy przez jakieś dziesięć minut. Miałam przecież dostać swoją odpowiedź.

- Więc? – zapytała Leah – Idziesz na zakupy z Alice?

Wzruszyłam obojętnie ramionami. Nie mam forsy ani karty widniejącej na moje

nazwisko, założę się, że Alice, też nie. Nie byłam na zakupach już od jakiegoś czasu, z

wyjątkiem nabycia sukienki na ślub Emmetta. Udałam się wtedy do Wal-Martu

30

i wydałam

całe $29.00 na jakąś małą czarną, którą wkładam gdy jest mi potrzebna przyzwoita sukienka.

Może Alice ukradła jakąś kasę Jasper’owi. Zazwyczaj właśnie w taki sposób jej tyłek

pochodzący prosto z getta wygląda fantastycznie.

- Jeżeli chcesz pożyczyć trochę forsy… - Zaczęła, ale ja potrząsnęłam głową na nie.

- Radzę sobie, dzięki. – Już i tak ustąpiłam, i pozwoliłam jej zapłacić za sukienkę na

jej własny ślub. W końcu to jej uroczystość. Leah chcę, żebym wystąpiła jako jej główna

druhna, a ja za żadne skarby nie będę w stanie zdobyć forsy na sukienkę, która kosztuje blisko

$400. Dziewczyna ma drogi gust.

Do diabła, zapłaciła cały miesięczny czynsz w zeszłym miesiącu. Jestem do kitu. Ale

odkąd nie mam samochodu, wybranie się do centrum handlowego z Alice będzie bardzo

pomocne. Mogę tam wypełnić kilka aplikacji. Cholera jest źle, ale mamy już październik,

30

Wal-Mart Stores, Inc. - amerykańska sieć supermarketów założona w 1962 roku przez Sama Waltona, będąca

obecnie największym na świecie sprzedawcą (licząc wg przychodów). Charakterystyczną cechą sieci Wal-Mart
są bardzo niskie ceny produktów, co powoduje, że jest ona miejscem zaopatrzenia dla uboższych grup ludności.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

82

sezon świąteczny niedługo będzie, tuż przed nami. Więc mam nadzieję na znalezienie

kolejnej pracy na jakąś część etatu, może nawet na kilka dni w tygodniu. W restauracji jedyne

prawdziwe pieniądze zarabia się w weekend. W taki sposób, w tygodniu mogłabym pracować

za jakieś pewne pieniądze.

Pokiwałam do siebie.

- Co to było – zapytała Leah.

- Nic – wychrypiałam patrząc na telefon – Myślisz, że powinnam napisać coś więcej?

Leah natychmiast zaprzeczyła – Teraz jego kolej… zgaduję, że trzy dni po… to coś

nowego. Wiem, że nie oczekiwałaś telefonu od niego na następny dzień, prawda?

Potrząsnęłam głową na nie. Mimo, że tak naprawdę miałam nadzieję, że zadzwoni.

Nie wiem czemu. Zwyczajnie miałam nadzieję. Już wolałabym usłyszeć coś od niego, niż

dostać te kwiaty. Następnego ranka zadzwoniłam do Alice, mówiąc o wszystkim co zdołałam

zapamiętać z poprzedniego wieczoru, a ona nic mi nie powiedziała. Stwierdziła, że ledwie zna

Edwarda. A nie powie mi przez telefon tego, co wie.

A to wprawiło mój umysł w ruch.

Czy on jest kimś z CIA? Nie, chyba pytałam go czym się zajmuję na co dzień. Jest

prawnikiem. Pytałam albo sam mi powiedział. Nadal wszystko jest zamglone, ale nie… nie

jest prawnikiem. Albo pracuje dla Jaspera… albo Jasper pracuje dla niego?

Zmarszczyłam brwi. Naprawdę liczę na to, że jednak jest prawnikiem, a nie jakimś

pomniejszym zbirem. Czy czymkolwiek tam Jasper się zajmuje poza sprzedażą narkotyków.

Prychnęłam sama do siebie, na co Leah spojrzała się na mnie zaciekawiona.

- Nic – powiedziałam – Może pójdziesz z nami? – zapytałam.

- Nie – zaśmiała się – Skoro jesteś taką gównianą główną druhną.

- Nawet nie zaczynaj. Jestem tu, gdy mnie potrzebujesz. – spojrzałam w dół, czując się

naprawdę wstrętnie. Leah jest moją najlepszą przyjaciółką od czasu, gdy przeniosła się do

mojego liceum w drugim semestrze ostatniego roku. Nie wiedziała o mnie dosłownie niczego,

a ja ochoczo powitałam nową nie osądzającą mnie twarz. Nie paliła trawki, czytała dużo

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

83

książek i tak samo, jak ja nie znosiła swoich rodziców. Tyle, że dla niej rodzice byli

zwyczajnie irytujący.

Obiecałyśmy sobie, że zamieszkamy razem, jak tylko skończymy liceum.

Zaharowywałyśmy się przez całe lato. Ale opłaciło się. Znalazłyśmy pracę i jeszcze bardziej

gówniane mieszkanie, niż to w którym jesteśmy teraz, które w zasadzie było studiem

fotograficznym.

Rodzice pozwolili nam się wynieść, ponieważ… spójrzmy prawdzie w oczy…

myśleli, że w ciągu miesiąca będziemy z powrotem w domu. Wszyscy tak myśleli.

Rodzice Leah w końcu zlitowali się nad nią. I mimo, iż nie mieszkała z nim to opłacali

jej college, publiczny college, ale nadal… oni jej pomogli.

Wszystko co ja dostałam od Renee i Charlie’go Swan’ów to stara lampa, i stół do

kuchni w komplecie z 3 krzesłami.

Czwarte zostało wyrzucone kilka lat temu, po tym jak gruby tyłek Emmetta siadając

na nim w okresie, gdy był jeszcze bardzo gruby połamał je.

Miałam zamiar zrobić sobie semestr wolnego, by zarobić trochę kasy i być w stanie

płacić za swoją połowę czynszu. Ale jeden semestr zamienił się w dwa, a potem w trzy… i

wszystko zaczęło się sypać. Widzicie, nadal byłam młoda, uważana za osobę będącą pod

opieką rodziców, a oni zarabiali za dużo bym mogła ubiegać się o jakąkolwiek pomoc

finansową.

Nie ważne, ile razy starałam się to obejść… pisząc listy z wyjaśnieniami, że mieszkam

i żyję na swój własny rachunek i, że mam już skończone osiemnaście lat. Ci durnie z góry, nie

chcieli ustąpić.

To było lata temu, teraz mając dwadzieścia trzy lata otrzymuje pomoc finansową, ale

przy coraz gorszej i gorszej… ekonomi… nadal nie mogę wyjść na prostą.

Co miesiąc walczę o to by opłacić czynsz, a mój rachunek telefoniczny ma już dwa

miesiące zaległości. Dlatego tak bardzo chcę by Edward się odezwał. Mój telefon pewnie

niedługo zostanie wyłączony.

To takie smutne.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

84

Ale on jest najgorętszy facetem jakiego widziałam od czasów Justina Timberlake’a…

okej on jest znacznie gorętszy, niż Timberlake… wiecie, o co mi chodzi?

Głupio myślałam o tym idiotycznym planie. Zaplanowałam sobie podanie mu numeru

komórki należącej do Leah. Dziewczyna pracuje nocami od jedenastej wieczorem do siódmej

rano w lokalnym szpitalu. Więc, jeżeliby wtedy zadzwonił, Leah by nie odebrała. Mogłabym

w ten sposób grać trudną do zdobycia, a Leah przekazałaby mi wiadomość. Wtedy, gdybym

miała na to szanse mogłabym do niego oddzwonić. Ma sens, prawda? Dla mnie ma.

- Jesteś – powiedziała – Ale jest tyle zabawy przy wypełnianiu zaproszeń –

szturchnęła mnie w bok.

Wywróciłam na nią oczami – To mogę zrobić. Możemy zająć się tym jutro? Alice…

ona jest… cóż, Alice… - westchnęłam.

Leah zaśmiała się. – Może, ale moja mama chce być w to naprawdę zaangażowana…

Yeah, teraz już układa się jej z rodzicami. Kiedy w końcu dali jej spokój, nie żeby

wcześniej ją jakoś szczególnie dręczyli. Leah to po prostu Leah. Myślę, że zwyczajnie

potrzebowała wymówki, żeby wynieść się z domu. I jakikolwiek miała ku temu powód,

cieszę się, że to zrobiła i jest teraz ze mną.

- Ale mama może się tym zająć tylko dzisiaj. Jutro ma jakieś gówno w kościele. A

może później? Możemy pójść na kilka drinków do Switch

31

… wiem, że jest wtorek, ale Sam

ma tego kumpla. – Znowu mnie szturchnęła.

Potrząsnęłam głową na nie. – Jest dobrze. Wpiszę twój numer na podaniach o pracę.

Przytaknęła, wiedząc o co chodzi.

- Cholera – uderzyłam się w kolano – Teraz nie mogę cię wpisać jako osobę

polecającą.

- Umm – Leah spojrzała na sufit – Zazwyczaj potrzebują trzech, nie? A może Rosalie,

tylko napisz Hale nie Swan… Alice i wpisz Whitlock nie Swan… i umieść jeszcze Sama.

Powinno być dobrze. – Przytaknęła sobie.

Zgodziłam się z nią, też przytakując.

31

Nazwa baru

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

85

- A co z dzisiejszym wieczorem? – Znowu zapytała. – James tak samo, jak Sam jest

początkującym policjantem.

To w ogóle mnie nie zaintrygowało. Ona mówi glina, jak Sam, co także oznacza… jak

tata. – Nie dzięki.

- Nie możesz czekać na tego kolesia. Zresztą sama powiedziałaś, że to było tylko na

jedną noc. – Nagle włosy na karku stanęły mi dęba. Odwróciłam się, pewna, że ten

diaboliczny kot jest gdzieś w pobliżu. Leah przestała mówić… też zauważając jego obecność

i podnosząc go. – Kurwa… - Upuściła Pana Nakrapianego jakby ją poparzył. – Zadrapał mnie

– zassała kciuk.

- On jest zły – zwęziłam na niego oczy.

Wydęła na niego wargi, wyjmując z ust kciuk – Nie jest. On tylko jest …

- Zły. – Skończyłam za nią. Pan Nakrapiany i ja skrzyżowaliśmy spojrzenia.

Wpatrywałam się w niego ostro, chcąc by to on mrugnął pierwszy.

- Chciałam powiedzieć temperamentny. – Poprawiła mnie. Zignorowałam ją, nadal

wpatrując się w kota. – Bella. – Trąciła mnie w rękę. – Przestań. – Wstała. – Sprawisz, że

znowu się podekscytuje.

Zagłębiłam się w kanapie patrząc na przyjaciółkę. Pan Nakrapiany nigdy nie

przegrywa w zawodach na spojrzenia… nigdy, a patrzenie na mnie sprawia, że jego

adrenalina zaczyna się burzyć. Biega w kółko jak jakiś maniak, drapie ściany, a na koniec

załatwia się do pudełka.

- Pomyśl o Jamesie. Jest fajny… chcesz zobaczyć jego Facebooka?

Potrząsnęłam głową. – Nie lubię gliniarzy… denerwuję się przez nich – powiedziałam.

- James to nie twój ojciec – powiedziała Leah.

Nie odpowiedziałam

- Oh – sięgnęła do swojego laptopa – Widziałaś co umieściłam na twojej tablicy?

- Nie – usiadłam, czekając, aż jej komputer ożyje.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

86

- Jest niezłe. – Obiecała. Podała mi laptopa, bym mogła zalogować się na swoje konto.

Zrobiłam to, a ona wskazała na to co sama tam umieściła. Na tablicy było wiele rzeczy. Nie

wchodziłam tam już od jakiegoś czasu.

Do jednego z moich zdjęć Emmett dodał komentarz. Napisał „Kaczo-twarzy-dupek”

pod tym, które było dość gorące. Posyłałam na nim, do nikogo w szczególności… pocałunek.

Odpisałam na to „Pieprz się wielka dupo” i przeszłam do tablicy.

- On już nie jest gruby… jest daleki od tego – zachichotała Leah. Yeah, nawet w

czasach, gdy był trochę pucołowaty i nie miał mięśni twardych jak skała, Leah była w nim

strasznie zabujana.

Wzruszyłam ramionami. – Nadal jest wrażliwy na tym punkcie.

Przytaknęła – Wróć… ta Antoine Dodson jest śmieszna. – Oglądałyśmy, jak to coś co

Leah nazywa nową audycją zamienia się w wpadającą w ucho melodie. Przy jej końcu

kiwałam się z bitem.

- Schowaj dzieciaki… schowaj żonę… - śmiałam się głośno.

- Kto to … - wskazała na kolumnę ludzi, których możesz znać.

Gapiłam się na tego kogo wskazywała. Myślę, że to dość ironiczne. To był Carlisle

Cullen i z tego co pamiętam on jest bratem Edwarda.

- Jest gorący … znasz go? – zapytała Leah.

Kliknęłam na niego – Nie – powiedziałam – Cóż nie zupełnie.

Leah zabrała mi laptopa. – On jest ze Staten Island… - Leah zwróciła się do mnie –

Jak możesz znać kogoś ze Staten Island… - Wróciła do komputera. – Oh, moment

pochodzenie… Brooklyn, Nowy Jork… ale mimo wszystko? – patrzyłam na mnie czekając na

odpowiedź.

Otworzyłam usta by odpowiedzieć.

- On jest prawnikiem… - zaskrzeczała – I jest zaręczony. – uspokoiła się – Zapomnij,

to znasz go?

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

87

- Co? – zapytałam wyrywając jej komputer – Jest zaręczony? Uderzał do mnie. –

powiedziałam.

- Kiedy? – zapytała.

- To brat Edwarda. – wytknęłam.

- Ten oślizgły? – przytaknęłam – Jest zaręczony?

- I jest oślizgły, pamiętasz? – przypomniałam jej – Myślę, że to całkiem ironiczne, ale

oboje mamy Jaspera w przyjaciołach, więc. – Wzruszyłam ramionami.

- Albo zaglądał na twoje konto. To bardzo możliwe. I to prowadzi nas do

odpowiedniej konkluzji. – powiedziała.

Potrząsnęłam głową na nie – Wątpię … - Oddałam jej komputer.

- Eeesmee Misonee – powiedziała – Dobrze to wymawiam?

Wzruszyłam ramionami – Dla mnie brzmi w porządku. – Oparłam brodę na jej

ramieniu.

- Kurcze, konto jest prywatne – powiedziała, gdy patrzyłyśmy na zdjęcie Carlisle z

narzeczoną. Która była wspaniała. Tak samo, jak ja miała brązowe włosy i oczy, tyle że w jej

przypadku, były one piękne i wysokiej klasy. – Zobaczmy czy Edward ma stronę. – Wróciła

do konta Carlisle przeszukując jego listę przyjaciół. Nie znalazłyśmy go. – Powinnyśmy go

poszukać?

- Nie – westchnęłam – Byłabyś w przyjaciołach brata, jeżeli posiadałabyś konto.

Kliknęła jeszcze na kilka rzeczy, przeszukała parę stron i odwróciła się do mnie z

uśmiechem – To James. – powiedziała.

Hmm… James Moore był do przyjęcia przystojny, figurował jako singiel, był

blondynem i miał bardzo białe zęby. Do jego hobby zaliczało się picie piwa i oglądanie

„Family Guy”. Ogólnie nie brzmiało to źle.

Umawianie się w tym mieście jest trudną sprawą. Wszyscy faceci to nieudacznicy.

W zeszłym roku myślałam nawet o randkowaniu w sieci, oczywiście na prośbę

Rosalie. Powiedziała, że po tym jak Alistair znalazł sobie dziewczynę, stałam się strasznie

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

88

dobijającym singlem. Spędzałam dużo czasu w domu. Szłam do szkoły, pracowałam i

wracałam do domu. To wszystko, co robiłam. Oh, no i jeszcze się uczyłam. Tym zajmowałam

się w domu, jeżeli nie masturbowałam się do zdjęcia Timberlake, czy Johnny’ego Deppa.

Nigdy nie próbowaliśmy związku z Alistairem. Byliśmy dobrymi przyjaciółmi i nie

chcieliśmy psuć tego, co mamy. On to zniszczył. Poznał Pannę Wielkie Cycki i całkowicie o

mnie zapomniał. To nie tak, że nadal oczekuję, że będzie mnie posuwał, ale mógłby

zadzwonić, co jakiś czas i się przywitać.

W każdym razie, wszystkie te strony są tak, jakby drogie.

Na Facebooku dostajesz jakieś przypadkowe zaproszenia do przyjaciół, od ludzi

których w ogóle nie znasz. Ja nigdy ich nie przyjmuję.

Jakiś miesiąc temu Rose powiedziała mi o tej nowej stronie. Zostałam zarejestrowana

na portalu o nazwie „Dużo rybek”, przynajmniej było to interesujące, ale nigdy się w to nie

wciągnęłam. Poznałam tego kolesia, którego naprawdę polubiłam, a później otwarcie się

przyznał, że jest żonaty.

Nieudacznik… tak samo jak Carlisle. Nie. Byłam tak pijana, że jestem zaskoczona

tym, że się z nim nie przespałam. Ale znowu, może wcale nie byłam, aż tak bardzo pijana

albo Edward jest tak gorący, że nawet zalana wybrałam jego. Nie, Alice powiedziała, że tak

jakby walczyli o mnie.

Zachichotałam do siebie. Edward miał coś do mnie, a dzisiaj napisał „Cześć”. Może

nadal jest zainteresowany?

- Tak bardzo chciałabym umówić waszą dwójkę …

- Nie – powiedziałam, szybko siadając – Nie chichotałam dlatego… - zobaczyłam, że

„James Moore” zaprasza mnie do przyjaciół.

- Co? Wyjdź z Alice, a potem wróć do domu… nałóż tą czerwoną bluzkę i spotkamy

się wszyscy, jako przyjaciele… żadnej presji. – Wstała patrząc na mnie z góry. – Co innego

masz do roboty? – zapytała.

Zagryzłam wargę myśląc o jakiś pomysłach.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

89

- Nie masz nic do zrobienia… - Odwróciła się ode mnie. – Polubisz Jamesa. – Poszła

do łazienki.

Skrzyżowałam ręce na piersi, zapadając się w kanapie. Nadąsałam się jak dziecko,

którym zresztą byłam. Wtedy mój telefon rozświetlił się i zadzwonił. Pośpiesznie do niego

sięgnęłam, ale tylko by się rozczarować. To Alice.

Będę za minutę – A

Odrzuciłam telefon z powrotem patrząc na niego. Minuta dla Alice to jakieś dziesięć,

dwadzieścia minut dla reszty normalnych ludzi. Zazwyczaj wysyła wiadomość przed tym jak

zapakuje dzieciaki do Hummera Jaspera i wyciągnie samego Jaspera z domu. On nigdy nie

opuszcza tego cholernego miejsca, cóż w sumie to nawet nie musi tego robić. Wszystko samo

przychodzi do Jaspera… dosłownie. Jeżeli jego chłopcy nie mogą czegoś zrobić, Alice

wkracza do akcji.

Patrzyłam na telefon, zastanawiając się również czy powinnam ponownie napisać do

Edwarda. Naprawdę chciałam to zrobić …

Złapałam za telefon pisząc, „Co tam u ciebie?”. Wysłałam to od razu, nim nie

straciłam odwagi.

Leah wróciła z łazienki, a ja odrzuciłam na bok telefon… z obawy, że mogę zostać

nakryta na tym, co zrobiłam. – To było szybkie. – zastanawiałam się czy zdążyła umyć ręce.

Czasami jestem taka dziwna.

- Tylko sikałam. – złapała za torebkę, a ja zmarszczyłam na to brwi – Wychodzę –

pomachała. Odmachałam, gdy podchodziła do drzwi. Otworzyła je mówiąc – Jest Alice.

- Naprawdę? – zapytałam z nutą zaskoczenia w głosie. To dosłownie była jakaś

minuta. Wstałam wciągając trampki i łapiąc za telefon

- Yeah, widzimy się później… powiedzmy o ósmej? Bądź gotowa. – Znowu

pomachała zamykając za sobą drzwi.

Schowałam telefon do kieszeni, wzięłam kluczę i sweter. Ostatnie dni były naprawdę

zimne, więc przewiesiłam przez ramię kolejną bluzę z kapturem, tak na wszelki wypadek,

gdyby później zrobiło się jeszcze zimniej. Na sobotnią noc Rose pozwoliła mi pożyczyć jej

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

90

płaszcz, który pasował do całego mojego ubioru. Jestem biednym nieudacznikiem, który nie

posiada nawet zimowego płaszcza. W zeszłym roku go uprałam i niestety się rozpadł.

Musiałam zwlekać z wyjściem zbyt długo, ponieważ Alice zaczęła trąbić. Wybiegłam

z domu i moje oczy zatrzymały się na Hummere. Zamknęłam za sobą drzwi i dwukrotnie

prześwietliłam samochód.

Jasper nie siedział za kierownicą, to miejsce zajmowała Alice. A z tyłu nie było

ż

adnych dzieci. Rozłożyłam ręce – Gdzie są wszyscy? – zapytałam.

Spojrzała na mnie – Pośpiesz się! Wsiadaj! – krzyknęła bez dalszych wyjaśnień.

Przebiegłam resztę drogi do samochodu, otworzyłam drzwi i wspięłam się do środka.

Alice wcisnęła gaz, jeszcze nim zdążyłam zapiąć swoje pasy, co wcisnęło mnie w siedzenie.

- Jestem wolna! – krzyknęła i podkręciła C.R.E.A.M. śpiewaną przez Wu-Tang

Clan

32

.

Skrzywiłam się w siedzeniu, starając się poprawić i zapiąć pasy.

Zatrzymała się na światłach i przyciszyła muzykę – Jazz powiedział, że przypilnuję

dzieciaków… tych pieprzenie złych dzieciaków. Wiesz, że Annie zaczyna brać przykład ze

starszego brata.

- Ma raptem rok – zaskrzeczałam, zapinając w końcu pas.

Alice potrząsnęła głową – Ale wciąż. – Ponownie podkręciła muzykę.

Spojrzałam na nią i wtedy zauważyłam, że siedzi na kilku książkach telefonicznych –

Ali … - krzyknęłam ponad muzyką.

- Co? – odkrzyknęła. Zamierzałam przyciszyć muzykę, ale trzepnęła mnie w rękę.

- Co… uh książki telefoniczne? – zapytałam.

- Siedzenie wyżej już się nie podnosi. – wtedy zauważyłam dwie poduszki za jej

plecami.

- Czy chcesz żebym prowadziła? – zaproponowałam. Przynajmniej ja dosięgłabym do

pedałów i widziała coś zza kierownicy. I to bez tych wszystkich rzeczy.

32

Wu-Tang Clan – grupa wykonująca muzykę

hip-hop

, wywodząca się ze Staten Island, Nowy Jork, USA

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

91

- Nie, nie prowadzę nawet minuty – zaśmiała się – Jestem wolna! – ponownie

krzyknęła skręcając w prawo, czyli w przeciwnym kierunku niż do centrum handlowego.

- Gdzie jedziemy? – zapytałam.

- Po Rose, a potem wybieramy się do David’s Bridal

33

, a potem do centrum…

- Alice! – krzyknęłam – Czy Jasper … - uśmiechnęłam się szeroko – Czy on?

Potrząsnęła głową na nie – Ta, jasne… potrzebuję sukienki na ślub, my… - Tu

machnęła ręką między nami. – …idziemy w ten weekend na ślub.

- Poczekaj! – powiedziałam – Kto się hajta?

- I znowu jestem w ciąży. – mówiła dalej. Spojrzałam na nią pusto. – Te jest Jaspera. –

powiedziała.

- Kurwa! – krzyknęłam – Mam taką nadzieję.

- To będzie gówniany ślub… nie mogę pić, ale przynajmniej nic jeszcze po mnie nie

widać. W następny piątek wybieram się do lekarza. Klinika nie mogła mnie zarejestrować

szybciej. – powiedziała.

- Czy Jasper się cieszy? – zapytałam.

Przytaknęła. – Cieszy się, więc teraz jesteśmy jakby małżeństwem. Wczoraj w końcu

zrobiłam test. Podejrzewałam już wcześniej, ale chciałam się napić w sobotę, więc czekałam z

tym trochę dłużej. Jeżeli nie wiem, że jestem w ciąży, to w niej nie jestem i wszystko jest

dobrze.

Nawet nie wiedziałam co na to odpowiedzieć. Nie, właśnie że wiedziałam. – Na czyj

ś

lub idę? I dlaczego dowiaduję się o tym dopiero teraz? W ten weekend muszę pracować.

- Kuzyna Jazza. Żeni się, a ty musisz tam być. Odpowiedź odmowna, nie jest nawet

opcją – powiedziała, a ja zsunęłam się trochę z siedzenia. Jeżeli Carlisle jest zaręczony, to czy

to oznacza, że Edward też może być?

- Który … - zaczęłam.

33

David’s Bridal – sklep z modą ślubną

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

92

- Carlisle. I zanim zaczniesz zadawać pytania. – Skręciła w prawo w blokowisko

mojego brata. Skrzywiłam się, gdy prawie uderzyła w skrzynkę pocztową stojącą na rogu. –

To był tylko sex, chciałaś kogoś zaliczyć, a ja nie chciałam, żebyś przespała się z Edwardem.

– zatrzymała się pod domem Emmetta.

- Dlaczego? – zapytałam.

Odwróciła się do mnie – Spójrz, musisz przyjść na ten ślub. Nie obchodzi mnie co tam

sobie zaplanowałaś. Masz przyjść.

Potrząsnęłam głową – Czego mi nie mówisz? – zapytałam.

Odwróciła się ode mnie patrząc przez okno – Edward jest straszny …

- Nie. – Kłóciłam się, śmiejąc się przy tym nerwowo. – Jest słodki… z tego co

pamiętam.

- Każdy jest, kiedy chce ci się dobrać do majtek. Ja tylko troszczę się o ciebi … tak

samo jak o siebie… i Jaspera. Musisz przyjść.

Mrugnęłam, nie rozumiejąc, ani cholernej rzeczy z tego co powiedziała. – Dlaczego

mam iść na ten ślub? Bym mogła przelecieć Carlisla nim powie „Tak”? I co jest z tobą nie

tak? Chciałaś mnie spiknąć z częściowo żonatym facetem… - wykrzyczałam.

Krzyknęła we frustracji, sztywniejąc na chwilę – Zapomnij o Carlislu… zapomnij o

tamtej nocy. Edward potrzebuje partnerki na ślub.

- Dlaczego tego od razu nie powiedziałaś? – zaśmiałam się, momentalnie

podekscytowana – Ale… nie mam pieniędzy, by się odpowiednio ubrać… oh, mogę założyć

tą czarną sukienkę, którą miałam na ślubie Emmetta – powiedziałam.

Alice spojrzała przeze mnie, odwróciłam się obserwując, jak Rose wytacza się ze

swojego samochodu. Pokręciłam głową. Przecież muszę pracować w ten weekend.

- Nie możesz jej nałożyć …

- Muszę pracować… - mówiłyśmy jedna przez drugą, obie ze zmarszczonymi

brwiami. – Naprawdę chciałabym pójść… ale dlaczego sam mnie o to nie zapytał? – wyjęłam

telefon z kieszeni i zapiszczałam. Dostałam odpowiedź od Edwarda. Pisał „W porządku, a u

ciebie?”

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

93

Szybko odpisałam „U mnie dobrze”.

- Kto to? – zapytała Alice.

- Kto jest kim? – zapytała gramoląca się do samochodu Rose.

- Edward – uśmiechnęłam się.

- On pisze do ciebie? – krzyknęła Alice.

- Dobra robota dziewczyno. – Rose szturchnęła mnie w ramię.

Zachichotałam i przytaknęłam zgadzając się z nią. Alice zmarszczyła na mnie brwi i

odwróciła się, by marszczyć się na Rose.

- Po prostu jedźmy … - fuknęła i ponownie odjechałyśmy. Kierowałyśmy się do

David’s Bridal, które znajdowało się blisko centrum. Nie dostałam odpowiedzi od Edwarda.

Nie żeby Alice, czy Rose odzywały się podczas drogi. Wszystkie byłyśmy zadowolone

słuchając muzyki. Szczerze, to wcale nie byłam z tego zadowolona. Miałam z milion pytań do

zadania. Pytanie numer jeden: dlaczego to takie ważne, żebym się zjawiła na tym cholernym

ś

lubie?

Pomyślałam, czemu nie zapytać o to Edwarda? Więc tak też zrobiłam. Napisałam „O

co chodzi z ty weekendem? Twój brat się żeni?” – tym razem odpowiedź przyszła

natychmiast.

„Zobaczymy się na miejscu” Co dla mnie brzmiało trochę tajemniczo.

Gdy Alice wjechała na miejsce parkingowe, zatrzymałam ją na chwilę nie dając

wysiąść z samochodu. – Muszę w ten weekend iść do pracy. Co się stanie jeżeli nie pójdę na

ten ślub? – zapytałam patrząc na swój telefon.

- Po prostu powinnam mu powiedzieć, że w ten weekend pracuję. – I właśnie to

zaczęłam pisać na telefonie, gdy Alice wyrwała mi go z ręki.

- Zadzwoń, że jesteś chora – powiedziała.

- Nie mogę… potrzebuję tych pieniędzy i jak powiedziałaś, nie mogę nałożyć tej starej

sukienki. Więc to oznacza, że nie idę… - Zabrałam jej z powrotem telefon i skończyłam to co

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

94

wcześniej chciałam napisać. Wysłałam wiadomość, efektownie mówiąc Edward’owi, że

muszę pracować.

Alice warknęła – Ja się tym zajmę – powiedziała – Jazz’owi powiodło się w tym

tygodniu, więc mam dodatkową gotówkę. Znajdziemy ci jakąś przyzwoitą przecenioną

sukienkę i może nawet płaszcz… - wystawiła język uderzając w mój sweter.

- Buty też. – Wtrąciła się Rose.

Alice odwróciła się do niej – I buty też. I złapię cię tam, gdziekolwiek zamierzasz się

wybrać w sobotę.

Potrząsnęłam głową gotowa, by zaprotestować.

- Jestem twoją kuzynką, nie musisz mi za nic oddawać – powiedziała Alice.

Poczułam, że w momencie, gdy zabrzęczał mój telefon Rose położyła swoje dłonie na

moich ramionach. – Bella weź te pieniądze… nawet jeżeli nie pójdziesz na ślub, to możesz

zapłacić rachunek za telefon … odłożyć je. Ale musisz kupić sobie płaszcz, potrzebujesz go.

- Nie – kłóciła się Alice – Pieniądze dostanie tylko wtedy, gdy pójdzie na ślub.

Zaśmiałam się. – Zapłacisz mi za to, że pójdę? – spojrzałam na telefon.

„Nie, nie pracujesz. Zająłem się tym. Masz wolne przez cały weekend” Napisał mi

Edward.

- Co do cholery? – Pytanie nie było skierowane w zasadzie do nikogo. – Spójrzcie na

to. – Pokazałam dziewczynom telefon.

- Jakim cudem … - zaczęła gapiąc się na niego Rose.

- Mówiłam ci, straszny. – Alice wzdrygnęła się i szybko wysiadła z samochodu.

Spojrzałam na Rose.

Wzruszyła ramionami. – Edward jest gorący, ale nie mogę sobie wyobrazić, by ktoś

kto tak wygląda nie mógł sobie znaleźć partnerki na wesele brata. – Nawijała. – I dlaczego tak

długo z tym zwlekał? Uroczystość prawdopodobnie była zaplanowana od kilku miesięcy.

Przytaknęłam zgadzając się z nią.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

95

- Nie wydawał się wcale taki straszny. Kiedy byłam osobą towarzyszącą…

Alice zapukała w szybę, przerywając Rose.

Zignorowałam ją. – Byłaś osobą towarzyszącą? – zapytałam Rose.

Machnęła ręką. – Dokładnie to osobą towarzyszącą mężczyznom na różnych

wydarzeniach… imprezach firmowych, ślubach, na wszystkich rodzajach tego typu przyjęć

na które ci biedni kolesie nie potrafili sobie zorganizować partnerki – zachichotała – Biedni w

sensie nieszczęśliwi, nie biedni … biedni, ci popierdoleńcy mieli kupę szmalu.

Alice ponownie zapukała w okno.

- Nie było żadnego seksu, pracowałam dla agencji. – Zakończyła.

- Do czego zmierzasz? Nie jestem osobą do towarzystwa – powiedziałam.

Złączyła brwi. – Wiem o tym. Tylko mówię, że jeżeli nie ma partnerki, a posiada

pewne rezerwy finansowe, a zdecydowanie je posiada… to mógłby zatrudnić taką właśnie

osobę.

Nadal byłam zdezorientowana. – Ale skąd wiedział, że będę musiała iść do pracy? I

czemu to, żebym poszła jest takie ważne?

Alice zapukała jeszcze raz nim nie ruszyła sztormem w stronę sklepu.

- Może… - Wzruszyła ramionami – Nie miał jaj by cię o to zapytać? A może

naprawdę cię lubi? – przytaknęła uśmiechając się.

Też się uśmiechnęłam, ponieważ podobał mi się ten pomysł. Ale wtedy potrząsnęłam

głową na nie. – Jego penis był we mnie.

- Powinnyśmy umieścić to na koszulce – zaśmiała się – Albo możesz wydziergać to na

poduszce, którą później położysz na kozetce.

Też się zaśmiałam ubawiona tym śmiesznym pomysłem. – Nie. Nie o to mi chodziło.

On nie powinien nie mieć jaj, by mnie zapytać, skoro spaliśmy ze sobą – powiedziałam.

Rose nie zgodziła się. – Spędziłam z nim maksymalnie dwadzieścia minut i nie

powiedział w tym czasie wiele… praktycznie to nic. Słyszałam tylko jak wyjąkuje twoje imię

i proponuje ci podwózkę do domu – uśmiechnęła się do mnie znacząco, szturchając mnie w

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

96

bok. – Niektórzy faceci tak, jak Edward są gorący, ale też nieśmiali. Alice powiedziała, że jest

prawnikiem. Może dużo pracuje i nie ma czasu na umawianie się na randki. – Otworzyła

drzwi.

Wyskoczyłam z samochodu.

Rose wycofywała się niezdarnie z samochodu. Wyciągnęłam rękę by jej pomóc, ale

odtrąciła ją.

- Ale to gówno z twoją pracą… tego właśnie nie łapię. Jak mógł ci załatwić weekend

wolnego? Chyba, że zna Mikea – zmarszczyła brwi.

Mike Newton to mój bezpośredni przełożony, który uderza do Rose za każdym razem,

kiedy pokaże się z Emmett’em na horyzoncie. Nie przestał swoich zalotów, nawet gdy zaczął

się pokazywać brzuszek ciążowy. Mężczyźni są dziwni i obleśni, nie mają żadnego szacunku

dla obrączek, i ciąży.

- Jak niby mógłby znać Mikea? – zapytałam.

Westchnęła biorąc mnie za rękę. – Chodźmy, zobaczymy czy Alice jest wkurzona.

Wchodząc do sklepu, zauważyłyśmy Alice będącą w swoim żywiole. Miała już dwie

sukienki przewieszone przez ramię i szukała kolejnych.

- Alice? – zapytała Rose.

Alice machnęła ręką nawet na nas nie spoglądając. – Wy dwie łajzy możecie sobie

usiąść i ładnie wyglądać… już to wszystko ogarniam.

Wymieniłyśmy z Rose spojrzenia.

- Gdzieś tutaj jest jakaś ława. – Odeszła od nas.

Rose odwróciła się cicho do siedziska i poszła w jego kierunku. Poszłam za nią

siadając na miejscu. Telefon zawibrował mi w kieszeni. Chciałam go odebrać i zapytać

Edwarda co miał na myśli, albo jak załatwił mi wolne.

- Powinnam zapytać Edwarda o tą sprawę z pracą? – zapytałam Rose,

Przytaknęła. – Do diabła tak. – Przysunęła się do mnie.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

97

Wypuściłam oddech sięgając po telefon. – W jaki sposób ten weekend mam wolny? –

zapytałam pisząc na klawiaturze/ – Jak mi to załatwiłeś? – Zakończyłam wysyłając

wiadomość.

- To zabrzmiało bardzo oficjalnie – powiedziała Rose – Wyślij mu buźkę. – Ściągnęła

usta do telefonu.

- To jest dziecinne – zaśmiałam się.

- Jest urocze. – Nie zgodziła się.

Myślałam o tym przez jedną milisekundę i wysłałam mu „=P”. Skrzywiłam się,

czując się jak dupa wołowa – To było głupie. – wymruczałam.

- Zamknij się. To było fajne. – Rose trąciła mnie nogą – Powinnam kupić ci książkę

„Randkowanie dla głupków”, nie masz o niczym pojęcia. Tak samo zresztą, jak ten twój

Edward.

- Mój Edward – prychnęłam, ale spodobała mi się ta myśl.

Rose wyrwała mi z ręki telefon jak tylko zadzwonił. „Mike i ja znamy się od jakiegoś

czasu”. Puściła mi oczko przykładając telefon do mojej twarzy. Edward też mi wysłał oczko.

A na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech – Aww ty się szczerzysz. – Rose

uszczypnęła mnie w policzek.

- Przestań – odwróciłam się od niej czując, jak moja twarz robi się gorąca.

- Chcesz, żeby jego penis znowu się w tobie znalazł. – Śpiewała głośno Rose.

- Przestań – powiedziałam chichocząc.

- Oh Edward – skrzeczała.

Odwróciłam się do niej, ciężarny brzuch to przekleństwo… uderzyłam ją w rękę. –

Przestań. – Zrugałam ją.

To jej nie powstrzymało. Zaczęła dyszeć – Oh… właśnie tutaj… właśnie tak… oh

Edward! – zakończyła głośnym śmiechem.

- Rose! – krzyknęłam.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

98

- Diabli z wami! Nigdzie zdziry nie można was zabrać! – krzyknęła Alice mknąc obok

nas.

- Przepraszam! – Ktoś krzyknął i wszystkie odwróciłyśmy się do kobiety w średnim

wieku. Spojrzała na nas krzywo. – Byłabym bardzo wdzięczna drogie panie, gdybyście były

trochę ciszej.

Alice podała jej sukienki. – Chcę tą w rozmiarze 4… nie widziałam takiej na

wieszaku, a tą… – spojrzała na mnie – Jaki rozmiar ostatnio nosisz?

Potrząsnęłam głową, nadal niezdecydowana.

- 6, straciła trochę na wadze – odpowiedziała Rose.

Ignorując oddalającą się kobietę, Alice przytaknęła i podała mi sukienkę. – Tak

myślałam, trzymaj.

- Alice. – Wyciągnęłam ręce starając się ją powstrzymać.

- Dobra. – Opuściła ramiona. – Jazz przejeżdżał wczoraj obok Ground Round, a twój

szef jest dość mocno uzależniony… czy teraz przymierzysz sukienkę?

- Mike? – zapytałam.

- Po prostu przymierz. – Obruszyła się rzucając we mnie sukienką i poszła za

ekspedientką. Ruszyłam za nią.

- Czego mi nie mówisz? – zapytałam. Może jestem roztrzepana, ale z całą pewnością

nie jestem głupia. Coś jest na rzeczy. Coś o czym Alice nie chce, żebym się dowiedziała.

Czuję to w kościach.

- Boże kobieto! Wykańczasz mnie! – warknęła – Dlaczego zadajesz tyle pytań? – Nim

zdążyłam odpowiedzieć, Alice mówiła dalej – Edward potrzebuje partnerki na ślub… a Jazz

powiedział, czemu nie weźmie Belli? Przecież dobrze się razem bawili. – Skrzyżowała ręce

na piersi.

- Jest bardzo zajętym człowiekiem. Ja uważam, że jest straszny, ty uważasz że jest

wyśnionym księciem z bajki, a Edward… mam na myśli Jazz załatwił ci wolne… już z nim

nawet spałaś. – Zaczęła tupać stopą. – Nie wiedziałam, że to będzie takie trudne – potrząsnęła

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

99

głową – Wyjdziesz na całą noc, do miasta, dostaniesz kolację… darmową kolację, drinki i

może tańce… będziemy się dobrze bawić. Jesteś teraz zadowolona?

Przygryzłam wargę przytakując. Wszystko wydawało się mieć sens. Mam wolną noc i

chciałam ponownie zobaczyć Edwarda. – Może nałożę tę sukienkę, którą…

- Bella. – Alice położyła dłonie na moich ramionach. – To będzie naprawdę wielkie

wesele, co wyjaśnia… dlaczego Edward potrzebuje partnerki. Nie wyglądałoby to dobrze,

gdyby pojawił się sam, wśród tych wszystkich ludzi. Plus to włoskie wesele, co także

oznacza, że musisz wyglądać elegancko… skreśl to… to ślub guido, ale mają w pip kasy i

elegancki wygląd jest koniecznością. Rozumiesz?

Przytaknęłam bawiąc się sukienką w dłoni.

- Nie chcesz się chyba pokazać… jako partnerka wspaniałego i bogatego faceta, i

wyglądać jak biały śmieć, prawda? – Kobieta, która wcześniej się do nas zwróciła podała

Alice sukienkę. Alice szybko na nią spojrzała i odwróciła się do mnie. – No i?

Szybko potrząsnęłam głową na nie.

- Alice. – Prawie krzyknęła Rose. – Co jest do cholery? Ona praktycznie płacze. –

Otoczyła mnie ramieniem. Nawet nie wiedziałam, że łzy nabiegły mi do oczu, aż nie

poczułam spływającej mi po policzku wilgoci. Ale szybko ją starłam.

- Rose, jesteśmy białymi śmieciami… dziewczyna może zdobywać sobie tyle

dyplomów ile tylko chce, ale jej żałosny tyłek nadal jest tylko białym śmieciem tak samo jak i

mój. Tyle, że ja się nad tym nie roztkliwiam. – Zrzędziła Alice.

Spojrzałam na swoje trampki. Jestem tylko o kilka kursów od zakwalifikowania się do

programu dla pielęgniarek. Moim planem jest podążać w ślad za Leah. Do programu

przyjmują, gdy ma się średnią powyżej 3.5. Teraz stało się to warunkiem koniecznym, więc

powstała lista oczekujących. Muszę chodzić na dodatkowe zajęcia by uzyskać lepszą średnią i

się tam zakwalifikować.

- Jedyny śmieć, jaki widzę to ty. – Rose pstryknęła palcami przed twarzą Alice. –

Przestań z tym swoim gównem i idź przymierzyć swoją sukienkę. – Wycedziła Rose.

Alice przytupnęła stopą. – Ona musi w końcu zdjąć te różowe okulary…

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

100

- Nie jestem jakimś śmieciem – powiedziałam – Mam pewne problemy finansowe.

Ale to nie czyni ze mnie kogoś gorszego. – Miałam wrażenie, że cały żołądek zamienia mi się

w jeden ogromny supeł. Chciałam przyłożyć Alice w twarz. Najpierw pojawiają się łzy, a

potem do akcji wkraczają ręce. Taka jestem.

- Pewne? – Alice zaśmiała się kwaśno.

- Wszyscy je mamy skarbie – wyszeptała mi na ucho Rose – Nie nazywają tego

depresją bez powodu.

Alice zachichotała. – Czeka cię ostra pobudka.

- Alice. – Ponownie ostrzegła Rose.

- Wszystko co robię, ma jej pomóc wyjść z dołka okej? – spojrzała na mnie –

Przepraszam.

Przytaknęłam – Okej.

- Wszystko będzie super… obiecuje. – Postukała mnie w nos, na co się uśmiechnęłam.

– Założę się, że będziesz wyglądać niesamowicie. – Położyła dłoń na mojej. Uśmiechnęła się,

ś

ciskając moją rękę i odwróciła się w stronę przymierzalnie. Obróciłam się do Rose.

- Wesele guido? –zapytałam.

- Włoski ślub – zaśmiała się – Edward nie wygląda mi na Włocha.

Wzruszyłam ramionami. – Rozumiem, ale jaka jest różnica pomiędzy na przykład

twoim ślubem, a włoskim? – zapytałam.

- Cóż... po pierwsze, jeżeli ci ludzie mają tyle forsy, ile mówi Alice, zgaduje że

znajdzie się ze sto tysięcy dolarów różnicy.

- Cholera – powiedziałam.

Przytaknęła. – Cholerna prawda. Oglądałaś Moje Wielkie Greckie Wesele?

- Tak – zaśmiałam się – Świetny film.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

101

- Prawda. – Rose westchnęła popychają mnie w stronę przymierzalni – To będzie

mniej, więcej tak wyglądać. Tyle, że oni nie tłuką talerzy, ale będzie tak samo głośno i

przyjdzie dużo ludzi. – Weszłam do przymierzalni i odwróciłam się do niej.

- Brzmi zabawnie – powiedziałam.

Uśmiechnęła się – Zasługujesz na to by wyjść na jakiś czas i wyglądać przy tym, jak

księżniczka, nawet jeżeli to będzie tylko jedna noc. – Pochyliła się do mnie – Nie używaj

perfum i zachowaj metkę – wyszeptała. – Jeżeli czujesz się źle z tym, że przyjmujesz

pieniądze od Alice, to w poniedziałek będziemy mogły oddać sukienkę.

Przytaknęłam, myśląc że Rose to chodzący geniusz.

- Butów niestety nie możesz zwrócić, ale jeżeli pójdziemy do Payless to wydasz na nie

jakieś dwadzieścia dolców.

- To mogę przyjąć – zaśmiałam się.

Zanim zamknęła drzwi do przymierzalni zdążyła mi puścić oczko.

Westchnęłam i spojrzałam na sukienkę. Tak naprawdę to dopiero teraz jej się uważnie

przyjrzałam. Sukienka wyła wykonana z ciemno niebieskiej satyny, prawie czarnej i nie miała

ramiączek. Zapierała dech w piersiach i była taka delikatna w moich dłoniach, jak jedwab.

Poczułam się znowu tym wszystkim podekscytowana i potarłam materiałem po policzku.

Ktoś zapukał. – Pośpiesz się – powiedziała Alice.

Zrzuciłam buty. – Daj mi minutę. – Zdarłam sweter – Dopiero co weszłam.

- Okej – odpowiedziała.

Zsunęłam dżinsy nie kłopocząc się nawet, by je podnieść z podłogi. I wślizgnęłam się

w sukienkę. Była naprawdę przytulna i zauważyłam że z prawej strony miała gustowne

rozcięcie. Które kończyło się gdzieś w połowie uda, przez to wszystko czułam się cholernie

seksownie.

Odwróciłam się do lustra, by zobaczyć jak wyglądam i zauważyłam, że nadal mam na

sobie stanik. Szybko go zrzuciłam i po prostu patrzyłam na siebie. Sukienka nie miała

zasuniętego suwaka, ale ze zrobionymi włosami i może jakimś makijażem, będę wyglądała

pięknie.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

102

Gdyby jeszcze nie było widać linii bielizny…

Do diabła na sobotę założę jakieś niewidoczne stringi.

Alice znowu zapukała.

- Zostawisz ją w spokoju! – słyszałam jak krzyczy Rose.

Przebiegłam dłońmi przez klatkę piersiową nadal na siebie patrząc. Kiedy moje dłonie

wyczuły metkę z ceną, nie mogłam się powstrzymać i spojrzałam na nią. Nie była wcale tak

droga jak myślałam, że będzie. Kosztowała tylko $250, czyli nie jakoś strasznie dużo. Jakiś

czas mi zajmie oddanie takiej kwoty Alice, ale naprawdę chcę ją zatrzymać. Pokochałam tą

sukienkę i jej nie oddam.

Odwróciłam się do drzwi, szeroko je otwierając by wyjść. Rose nagrodziła mnie

uśmiechem, tak samo zrobiła Alice. Podniosłam włosy odwracając się do Rose, by mogła

zasunąć suwak.

Spojrzałam na oszałamiająco wyglądającą Alice. Miała na sobie ciemno brązową

suknie, podobną do mojej, tyle że bez rozcięcia i jej miała topazowe kryształki wokół stanu.

Sięgnęłam dłonią by przejechać po nich palcami.

- Wciągnij brzuch. – Poinstruowała Rose. Przytrzymując piersi zrobiłam tak jak

powiedziała. – Gotowe. – Kiedy już zasunęła zamek zrobiłam mały obrót zatrzymując się

przed wysokim lustrem. Przyjrzałam się swojej postaci w tym nowym wydaniu. – Wyglądasz

jak ktoś z klasą – powiedziała Rose. Spojrzałam w lustrze na Alice.

Przytaknęła – I nawet nie potrzebujesz stanika. – Podbiła dłonią moją lewą pierś, na co

zachichotałam. – Dziewczyno wyglądasz seksownie jak cholera. – zaśmiała się – Spójrz tylko

na te krągłe linie – zachichotałam. Odwróciłam się by spojrzeć na swój tyłek. Wyglądał

niesamowicie w tej sukience, lekko odstając i kusząc.

- Czuje się sexy. – uśmiechnęłam się - Ale jesteście pewne? – zapytałam je.

- Ja jestem. – Klepnęła mnie w tyłek Alice – Wiedziałam, że ta będzie wyglądać

ś

wietnie.

- Nie powinniście przymierzyć kilku innych sukienek? Nie zrozumcie mnie źle… te

wyglądają wspaniale, ale coś innego może być jeszcze lepsze – powiedziała Rose.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

103

- Nie mamy tyle czasu, muszę być w domu z powrotem o szóstej. – Alice spojrzała na

telefon. – A musimy jeszcze wybrać jakieś buty i płaszcz dla tej niezdary. No i będziesz

potrzebowała, też jakiejś torebki.

Potrząsnęłam głową – To za dużo.

- Nie kłóć się ze mną – powiedziała wracając do przymierzalni.

Spojrzałam na Rose – Potrzebujesz tego płaszcza. Pamiętasz o czym rozmawiałyśmy

wcześniej? – wyszeptała.

Przytaknęła. – Dzisiaj wieczorem mam coś na kształt randki – powiedziałam.

- Ty co? – krzyknęła Alice, słysząc mnie w jakiś sposób.

Zaśmiałam się. – Leah chce mnie przedstawić… - Drzwi od jej przymierzalni

otworzyły się z rozmachem uderzając o ścianę. Wyszła w dżinsach z sukienką jeszcze na

górze.

- Jakiś przyjaciel policjant? Yeah… nie. – Potrząsnęła głową. – Tolerujemy twojego

ojca, ponieważ musimy. Ale nie możesz umawiać się z gliną.

- Może się umawiać z kimkolwiek ze chce – powiedziała Rose.

- Posłuchaj siebie … - prychnęła Alice.

- Przestańcie – Wyciągnęłam ręce – O co chodzi? To nawet nie jest prawdziwa

randka… to tylko kilka drinków.

- Po pierwsze… - Popukała mnie w szyję. – Nadal jesteś naznaczona przez innego

mężczyznę. – Podniosłam rękę, by zakryć blednącą malinkę. – Zostałaś naznaczona. I

pamiętasz jak ci mówiłam, że Edward jest straszny?

Spojrzałam na nią zmieszana. – Yeah pamiętam, mimo że w ogóle tego nie łapię. –

Wyprostowałam się. – Możesz mi to wytłumaczyć?

- On się dowie. – Wzruszyła ramionami.

Rose stanęła przede mną. – I co z tego, że będzie o tym wiedział. Nie miał nawet jaj

by samemu zaprosić Belle, a pieprzyć go – powiedziała Rose i spojrzała na mnie. -

Całkowicie i zdecydowanie powinnaś wyjść na te spotkanie. Nie zmieniaj swoich planów.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

104

Przytaknęłam.

- Do ślubu. – Dokończyła.

Przytaknęłam ponownie i spojrzałam na Alice. Wyrzuciła ręce w górę. – Rób co

chcesz, ale on i tak się dowie i…

- A kim on jest? Bogiem? Jest kolesiem, który raz się w nią wślizgnął – zaśmiała się

Rose.

Też się roześmiałam.

- Powinnaś iść. A co jeżeli Edward wcale nie jest tym, kim myślisz? – zapytała Rose –

Byłaś taka wymęczona tego wieczoru, a prawnicy zarabiają na życie kłamstwami. Cokolwiek

ci powiedział w sobotę… po prostu weź na to dużą poprawkę… bo to wcale może nie być

prawda.

Zmarszczyłam brwi.

- Ale z drugiej strony, to nie miał powodu by ci kłamać. Przecież i tak rozłożyłaś

przed nim nogi.

Zachichotałam.

- Myślisz tam w środku? – Rose popukała mnie w skroń – Czemu jesteś taka cicha?

To twoje pieprzone życie, a ta tam w środku to jakiś konus. – Prychając wskazała palcem na

przymierzalnie.

- Słyszałam to! – krzyknęła Alice – Właściwie używany termin to zabawnych

rozmiarów.

Wzruszyłam ramionami. – Nawet nie wiem co myśleć – powiedziałam – Patrząc na to

wszystko… sukienkę, wiadomości i te wszystkie sekrety… to nawet nie powinnam iść. –

Pomyślałam na głos.

- To wyjście na wieczór z gorącym facetem i możesz dostać wszystkie odpowiedzi,

których szukasz – powiedziała Rose.

- Dokładnie. – Zgodziłam się z nią, szczęśliwa, że mój brat ożenił się z geniuszem.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

105

Przebrałam się z powrotem w swoje codzienne ciuchy, uważając by nie pomarszczyć

tej niesamowitej sukienki. Trzymałam ją, jak jakąś cenną biżuterię mimo, że takiej oczywiście

nie posiadam. Była po prostu taka śliczna. Rose wybrała do niej bezszwowe majtki, które nie

powinny być widoczne pod ubraniem. Zdecydowała się na czarne dla mnie i dla Alice wzięła

takie same.

Alice zapłaciła za sukienki i pasujące do nich szale dużym plikiem gotówki.

Wybałuszyłam na to oczy, ale nic nie powiedziałam.

Po tym już nie rozmawiałyśmy za dużo o nadchodzącym weselu. Jedyne na co mnie

namawiała Alice było odłożenie spotkania z James’em. Powiedziała, że zawsze mogę się z

nim zobaczyć w przyszłym tygodniu po tym, jak już będzie wiedziała co takiego Edward

trzyma w rękawie.

Zabawne, że ja zastanawiałam się dokładnie nad tym samym.

Myślałam również nad tym, jak bardzo głupia byłam. Czy głupotą było zadawanie tylu

pytań? Albo brnięcie w to jeszcze dalej, podczas gdy nie mam tak naprawdę żadnych

odpowiedzi. Jedyne co wiedziałam i czego byłam pewna to fakt, że w tą sobotę zobaczę

Edwarda. Za każdym razem, gdy o tym pomyślałam mój żołądek wykonywał dzikie salto, a

moje serce zaczynało bić szybciej.

Chcę go ponownie zobaczyć. I to bardzo. I jeżeli to oznacza, że muszę pójść na ślub

jego oślizgłego brata to… no cóż, tak właśnie zrobię.

Alice nie chciała iść na dalsze zakupy do Payless. Więc udałyśmy się do centrum do

DSW, gdzie obie wybrałyśmy po jednej parze odpowiednich butów. Kupiłam parę czarnych

szpilek, wbrew swoim wcześniejszym i lepszym osądom. Rose powiedziała, że wyglądają

dobrze i pasują do sukienki, a ja mam kilka dni by nauczyć się w nich chodzić. Ale jeśli dzień

przed imprezą nadal nie będę umiała się w nich poruszać, to ona ma parę przyzwoitych

czarnych czółenek, które będą dla mnie w sam raz.

Wybrałam, też wyszywany cekinami czarny pasek na nadgarstek.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

106

Jeden precel i lemoniadę dla Rose później znalazłyśmy się w Against All Odds, sklepie

z ubraniami. Alice wybrała ładną czarną z fakturą w bąbelki North Face

34

, namawiając mnie

do jej zakupu. Podczas, gdy sama wzięła identyczną tyle, że fioletową.

Torebki były zbyt drogie i niedorzeczne szczególnie, że pewnie w Wal-Mart’cie

mogłam dostać bardzo podobną i dużo tańszą imitacje. Kłóciłyśmy się z Alice do momentu,

w którym się zwyczajnie nie poddałam. Ale, tak to już jest z Alice. Mój dług na jej koncie

tylko rósł i rósł.

I to było kolejnym powodem sensacji w moim żołądku.

Wisienka na torcie została ujawniona dopiero, jak podrzuciłyśmy Rose do domu.

Alice odwiozła mnie do mieszkania i nim zdążyłam wysiąść z samochodu zatrzymała mnie na

chwilę.

- Weź to – powiedziała wręczając mi trochę gotówki.

Zaśmiałam się z niej. – Co jest? Wygrałaś na jakiejś loterii? – zapytałam.

- Nie ważne skąd pochodzą. To są tylko pieniądze… opłać swój rachunek za telefon, a

resztę zwyczajnie zatrzymaj. I nie musisz mi niczego oddawać. – Wcisnęła mi pieniądze w

wolną dłoń.

Patrzyłam na pieniądze w dłoni. Tak bardzo chciałam je przyjąć. Mogłabym opłacić

telefon.

- To tylko 500 dolców. Nie obrobiłam banku. – Wywróciła oczami.

Dalej się gapiłam – Że co?

- Bella to tylko kasa… weź ją. – Wypchnęła mnie z auta.

Wyciągnęłam dłoń z pieniędzmi. – Alice…

- Bella. – Potrząsnęła głową – To pieniądze, a ty ich potrzebujesz.

Zwiesiłam ramiona. Wszystko pracowało na moją niekorzyść, ale potrzebowałam tej

forsy, a po sukience, płaszczu, torebce i butach… czym było kolejne $500? Nie, nie jestem

idiotką.

34

North Face – amerykańska marka torebek, butów itd.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

107

- Czego chcesz? – zapytałam.

Wyszczerzyła się do mnie. – Nic od ciebie nie chcę, ale może istnieć związany z tym

pewien haczyk.

- Zabawny dobór słów… więc jaki jest ten haczyk? – zapytałam.

- Na pewno pojawisz się w ten weekend?

Pokiwałam głową.

- Więc w takim razie nie ma żadnego haczyka. – Odwróciła się do mnie całym ciałem

– Nic nie jesteś mi winna… jeżeli dzisiejszego wieczoru zastaniesz w domu i spotkasz się z

James’em w następnym tygodniu. Tak jak mówiłam wcześniej.

- Ale o co chodzi? Czemu to taka wielka sprawa? – zapytałam – Nic mnie ten koleś

nie obchodzi…

- Ale Edward cię obchodzi? – burknęła.

- Nie – odpowiedziałam szybko.

- To dobrze – powiedziała dziwnie mi się przyglądając – Weź pieniądze…

porozmawiamy jeszcze w tygodniu. – Poprawiła się na siedzeniu.

Znowu spojrzałam na pieniądze.

- Jezu Bella!

Skrzywiłam się – Dobra! – odkrzyknęłam chowając pieniądze do kieszeni.

- Jezu – wysyczała potrząsając głową – I zostań dzisiaj w domu.

Przytaknęłam przygryzając wargę i czując, że mój zasupłany żołądek zamienia się w

pełnowymiarowy ogromny ból brzucha. – Dobranoc – wyszeptałam wyskakując.

Alice nie odpowiedziała mi odjeżdżając.

Weszłam do mieszkania trzymając zakupy w ręku. Leah i Sam już siedzieli w środku

czekając na mnie. Machnęłam do nich co spowodowało, że Leah zostawiając na kanapie

Sama z Panem Nakrapianym poszła za mną do sypialni. Nic do niej nie powiedziałam. Jednak

nie. Powiedziałam, że muszę skorzystać z łazienki.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

108

Po dziesięciu minutach koczowania w łazience spuściłam wodę, umyłam ręce i

pomasowałam brzuch. Symulowałam biegunkę, bo zwyczajnie nie chciałam słyszeć całego

gówna, które wyrzuciłaby z siebie Leah, gdyby wiedziała, że nigdzie dzisiaj z nią nie

wychodzę.

Nie skomentowała tego i wyszła z Samem. Nałożyłam swoje nowe zabójcze szpilki i

zaczęłam w nich chodzić po mieszkaniu. Wcale nie było tak źle, potknęłam się tylko

niezliczoną ilość razy. Kiedy na stojąco jadłam w kuchni jogurt, mój telefon zaczął brzęczeć

na stoliku do kawy w salonie. Pośpieszyłam do niego potykając się po drodze.

Podniosłam telefon odbierając i nawet nie spojrzałam kto dzwoni.

- Słucham – dyszałam z podłogi z koszulką zachlapaną jogurtem.

- Bella? – powiedział Edward.

Umarłam. Znowu pomyślałam, że umarłam.

Zepchnęłam te uczucie na bok, wracając do żywych. Usiadłam prosto przeczyszczając

gardło – Tak, przy telefonie. – Prawie wyszeptałam.

- Dzwonię w złym momencie? – zapytał.

Potrząsnęłam głową na nie, mimo iż nie mógł tego zobaczyć.

- Bella? – znowu zapytał – A może wolisz Bebella? – zachichotał.

To wywołało mój uśmiech. Nie miałam pojęcia, dlaczego Alice w kółko powtarzała,

ż

e Edward jest taki straszny. Z tego co ja zapamiętałam, zresztą tak samo jak i Rose, to cichy i

nieśmiały facet, ale także jakby zabawny. Sprawiał, że sporo się śmiałam i był naprawdę

słodki. – Bella wystarczy – powiedziałam wycierając jogurt z koszulki. Ale to tylko

pogorszyło sprawę.

Zamilkł.

Zdjęłam buty nim wstałam z podłogi. – Ed…Edward? – zapytałam stając.

- Jestem – powiedział.

Miał taki seksowny akcent.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

109

- Umm… co tam? – zapytałam szybko zmierzając do sypialni.

- Nie wiele. – westchnął, a ja czekałam no to co jeszcze powie. Schowałam buty z

powrotem do pudełka i sięgnęłam z szafy kolejną koszulkę.

- To tak jak i tu. – wymamrotałam starając się wydostać z koszulki i nie upuścić

telefonu.

- Co robisz? – zapytał – Uh … to brzmi … - urwał.

Gdy pozbyłam się koszulki przeczesałam włosy wolną dłonią. – Zmieniam koszulkę –

zachichotałam.

- Oh – i znowu był cicho.

- Możesz sekundę poczekać? – zapytałam.

- Ahuh – westchnął prawie nie dosłyszalnie. Szybko nałożyłam drugą koszulkę i

usiadłam na łóżku. Ale ono zapadło się tak, że w sumie to siedziałam na podłodze. Chyba

znowu muszę dopompować materac. Kiedy mieszkałyśmy w tamtym studiu fotograficznym,

miałam dobre wysuwane ze ściany łóżko. Uwielbiałam je. Ale kiedy się przeprowadziłyśmy

tutaj to nie mając ani łóżka, ani kasy na nie utknęłam z tym materacem. Jestem taką

niedorajdą.

Warknęłam rozsiadając się.

- Co teraz robisz? – zapytał.

- Samej siebie żałuje. – wypaliłam i zaśmiałam się – Przepraszam.

- W porządku. Myślałem, że może ty… - zaśmiał się.

Wyszczerzyłam się. – Co właściwie myślałeś, że robię? – Usiadłam prosto

zadowolona z kierunku w którym zmierzała rozmowa. Czy on myślał, że się masturbuje do

jego seksownego głosu? Nie. Ale chciałabym…

- Pomyślałem, że może z jakiś przyczyn odczuwasz ból.

Opuściłam ramiona. – Nie – westchnęłam. – Tylko to co powiedziałam.

- Więc jakiego koloru jest twoja sukienka?

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

110

- Czemu dzwonisz? – powiedzieliśmy w tym samym czasie. Zamilkłam pierwsza

czekając, by odpowiedział lub zapytał ponownie.

- Chciałem wiedzieć co tam u ciebie i byłem ciekawy, czy Alice rzeczywiście… uh

zabrała cię na zakupy – powiedział.

- Racja – zgodziłam się – Cóż u mnie wszystko okej. Kupiłam sukienkę. Ciemno

niebieską, praktycznie czarną. Ale Edward, dlaczego ja w ogóle idę?

- Nie chcesz ze mną iść?

- Nie – powiedziałam szybko – Chcę… tylko nie wiem dlaczego to, żebym się tam

pojawiła jest tak niesamowicie ważne. Alice cały czas powtarza, że jesteś straszny. I niby

czemu? Albo dlaczego sam mnie nie zaprosiłeś? Takie tam normalne rzeczy. Każdy

zwyczajny człowiek zastanawiałby się nad tym samym. Dzisiejszy dzień był bardzo

dezorientujący i to delikatnie mówiąc. Te wysłane przez ciebie kwiaty, też trochę mnie

zaskoczyły. – Wciągnęłam powietrze – Chcę z tobą pójść. Tylko mam milion różnych pytań

dotyczących tego, dlaczego właściwie tam idę. Rozumiesz mnie? – zapytałam – I dlaczego

twój brat…

- Bella, Bella, Bella … - zaśmiał się – Whoa!

Skrzywiłam się – Bella! – usłyszałam jak Leah krzyczy.

- Kto to? – zapytał Edward.

- Moja współlokatorka. – powiedziałam – Jestem tutaj! – krzyknęłam do Leah –

Przepraszam za to. – powiedziałam do Edwarda.

- Tamtej nocy spędziłem z tobą naprawdę cudowny czas i chciałbym cię ponownie

zobaczyć. Potrzebowałem też partnerki na to… coś – warknął wcale nie brzmiąc na

zadowolonego z nadchodzącego wydarzenia.

- Więc… to nie jest spotkanie – randka? – Przetarłam dłonią twarz nienawidząc siebie.

- To będzie tym, czym będziesz chciała żeby było. – Zakaszlał i znowu pogrążył się w

ciszy. Przytaknęłam słuchając, jak oddycha w słuchawkę i zastanawiałam się czy może

odpowie na którekolwiek z moich pytań. – Ali uważa, że jestem straszny? – zapytał – Cóż, ja

uważam, że Alice jest straszna.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

111

I znowu doprowadził mnie do śmiechu. Wyrwało mi się na koniec kilka chichotów.

Alice potrafi być straszna.

- Bella co ty… - Leah zatrzymała się w progu do mojego pokoju patrząc na mnie – Z

kim rozmawiasz?

Cicho powiedziałam jej, żeby się „odpieprzyła” i machnęłam ręką wskazując na

drzwi. Nie przejęła się tym zbytnio i weszła do mojego pokoju.

- Czy to Alice? – wyszarpnęła mi telefon z dłoni, przykładając go do swojego ucha –

Posłuchaj mnie, przestań z tym swoim gównem. Wiem, że wcześniej Bella była przygnębiona

przez to co jej powiedziałaś…

- Leah! – krzyknęłam.

Posłała mi spojrzenie i wróciła do swojego monologu – Teraz, dobrze wiem co sprawi,

ż

e Bella oszaleje. Mam tu bardzo przystojnego mężczyznę, który nie może się doczekać, aż ją

pozna. Więc, jeżeli jej wybaczysz… - Leah upadła na podłogę po tym jak się na nią rzuciłam.

Odepchnęła mnie, ale ja złapałam za pasmo jej włosów – Oww…

- Dobrze – powiedziałam.

Uszczypnęła mnie – Suka!

Znowu ją uderzyłam – To nie Alice. – jęknęłam łapiąc za telefon, który w wyniku

przepychanki wylądował na łóżku.

- A kto? – zaczęła.

- Edward – spojrzałam na nią spanikowana. Wzruszyła ramionami i zanim zwlokła się

z łóżka powiedziała bezgłośnie „pieprz go”. Rzuciłam za nią poduszką.

Wstała – Będziemy w salonie, gdy już skończysz.

Wyłączyłam ją z otaczającej mnie rzeczywistości nim jeszcze wyszła – Halo? –

zapytałam Edwarda.

- Wciąż tu jestem – powiedział apatycznie i monotonnie, całe wcześniejsze

rozbawienie zniknęło z jego głosu.

Przytaknęłam – Jesteś … - Przygryzłam wargę zastanawiając się co powiedzieć.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

112

- Widzę, że masz gości. Pozwolę ci do nich iść …

- Nie. – Zaprzeczyłam – Um… co chciałeś powiedzieć wcześniej? O ślubie.

- Prawda. Ślub. Przepraszam za informację w ostatniej chwili. Moja randka nawaliła

w ostatnim momencie… jest też coś co chciałbym z tobą omówić – powiedział.

- Masz dziewczynę? – prawie krzyknęłam.

Po drugiej stronie zapadła cisza. Czekałam, aż coś powie, z każdą minutą stając się

coraz bardziej rozgniewana. – Powiedziałem, że moja randka nawaliła. Nigdy nie

powiedziałem, że mam dziewczynę.

Tym razem to ja zamilkłam – Ja nie… mam dziewczyny, jeżeli nadal się nad tym

zastanawiasz.

- Oh, przykro mi z powodu twojej partnerki. – Zrobiłam minę do telefonu wytykając

język. – Co takiego chcesz omówić? Możemy porozmawiać o tym teraz.

- Nie, naprawdę nie możemy. Widzimy się w sobotę… właściwie to właśnie

wychodziłem, ale źle się czułem kolejny dzień nie odzywając się do ciebie.

- Jak miło z twojej strony – powiedziałam sarkastycznie.

Zachichotał. – To była dość oświecająca rozmowa. Dobranoc Bello.

Moje serce zabiło gwałtownie. Nie chciałam z nim jeszcze kończyć rozmowy. Ale też

nie wiedziałam co takiego się zmieniło.

Słyszał co powiedziała Leah.

Czy może być zazdrosny?

Zachichotałam – Założę się, że była, ale czy naprawdę masz zamiar tak mnie

zostawić? Jeżeli to zrobisz będę zmuszona do dołączenia do dwójki najporządniejszych ludzi

ze śródmieścia, a to jest całkowicie do kitu. – Okej może to nie zabrzmiało tak uwodzicielsko

jak w mojej głowie.

- A niby dlaczego? – zapytał – Dlaczego jest do kitu? A przez najporządniejszych ludzi

jak rozumiem, masz na myśli że chłoptaś jest gliną? – zaśmiał się.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

113

- Ponieważ wolałabym zostać z tobą na telefonie – wyszeptałam – Wcześniej

udawałam chorą, żeby się jakoś wyplątać z tej randki w ciemno. – Złapałam za parę jakiś

skarpetek i zaczęłam je wciągać – Leah strasznie na mnie naciska. A skoro chowam się w

pokoju to chciałabym mieć przy tym jakieś towarzystwo.

- Przykro mi, ale nie mam ci nic więcej do powiedzenie, nie licząc kwestii

biznesowych, które chcę z tobą później omówić.

- Co? – zapytałam.

- Słyszałem, że szukasz pracy.

Nie odpowiedziałam, zastanawiając się dokąd on z tym zmierza.

- Słyszałem też, że masz połowę planu zapełnioną szkolnymi mądrościami. Ale to co

mam na myśli, to praca na dzień.

Uniosłam zaintrygowana brew – Nie mam samochodu – przypomniałam mu.

- Pozwól, że to ja będę się martwił o szczegóły – powiedział.

- Um… okej – westchnęłam – Co mam…

- Bella zrelaksuj się, to szybka i prosta robota, mógłby to robić nawet jaskiniowiec

zaśmiał się i ja też.

- Jesteś taki zabawny. – Wciągnęłam drżąco powietrze.

- Hej? – zapytał – Znasz ten film? Um… z tym przerażającym dzieciakiem i kolesiem,

który ma rozjebaną twarz? Ten film o karmie życiowej? – wysiliłam umysł w przeszukiwaniu

filmowych tytułów – Pieprz mnie! – krzyknął.

- Okej – zaśmiałam się.

- Podaj dalej

35

– powiedział

- Podaj dalej – powiedziałam ogarniając się w sobie.

35

W oryginale „Pay it Formard” – K.Spacey, H.Hunt, H.J.Osment. Pewien chłopiec jako zadanie domowe

tworzy projekt, którego celem jest niesienie pomocy. Rozpoczyna od trzech osób, z których każda pomaga trzem
innym osobom, te pomagają następnym trzem, aż w końcu każdy dla każdego robi coś dobrego.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

114

- Yeah, dawno temu ktoś dał mi pewną szansę, a teraz ja chciałbym zrobić to samo dla

ciebie. Nie ma żadnego powodu, byś znajdowała się w tak okropnym położeniu. Czy właśnie

powiedziałem okropnym? – Zakończył śmiechem.

Mój żołądek znowu zawiązał się w supeł. Zanim Edward zaczął się śmiać użył takiego

samego tonu jakim Alice posłużyła się wcześniej… jakbym była dzieciakiem z programu The

Fresh Air Fund

36

.

- Co… co masz na myśli? – Przełknęłam suchość w ustach. – Ten cały ślub, Alice

powiedziała, że muszę na niego iść… kupiła mi tą sukienkę, a ty załatwiłeś mi wolne. –

Obruszyłam się czując, że coś ohydnego jest w powietrzu i na pewno nie był to tyłek Pana

Nakrapianego, gdyż ten potwór miał zakaz wstępu do mojej sypialni.

- Nie mogę się doczekać, by zobaczyć cię w sobotę. – Jego głos ponownie się obniżył,

aż miałam trudności, żeby go w ogóle usłyszeć.

- Co to było? – zapytałam.

- Mogę być z tobą szczery? – westchnął ciężko do słuchawki. A ja swoją przycisnęłam

jeszcze mocniej do ucha, o ile to w ogóle było możliwe – Naprawdę chcę cię ponownie

zobaczyć, dla własnej przyjemności i żeby dać ci pewne możliwości. A Alice wie, jak bardzo

chcę, żebyś ze mną poszła. To dlatego kupiła ci tą sukienkę. – Zatrzymał się.

- To dlatego Jazz załatwił ci weekend wolnego, żebyś nie miała żadnej wymówki…

Jezu brzmię, jak jakiś gówniarz…

Wyszeptał ostatnią część której znowu nie dosłyszałam. – Rodzina lubi mnie widzieć

szczęśliwego. To jest takie proste.

Przytaknęłam, uśmiechając się szeroko, ale wtedy przypomniało mi się, co Alice

powiedziała mi wcześniej… wszystkie żarty na bok. – A co się dzieje, kiedy nie jesteś

szczęśliwy?

Zaskoczył mnie donośny śmiech po drugiej stronie słuchawki. – Zadajesz za dużo

pytań.

36

Fresh Air Fund to organizacja non-profit, która organizuje letnie wakacje w kraju, w Nowym Jorku dla dzieci

z ubogich społeczności.

background image

Quiet Storm Translated by Phoenix_ams

115

To już jakaś wskazówka. Byłam połowicznie usatysfakcjonowana tym co mi

powiedział. Jakkolwiek, nadal miałam kilka pytań. – A co z tą… robotą, o której mówiłeś

wcześniej? – zapytałam.

- Powiedziałem, że dowiesz się w sobotę.

- Okej. – Przytaknęłam patrząc na swoje stopy.

- I weź ze sobą dodatkowe ciuchy. Naprzeciwko jest hotel w którym zatrzymują się

wszyscy goście z poza miasta.

- Nie mogę zostać… um muszę wrócić z Alice i Jazz’em, wiesz mają dzieciaki,

więc… – Z tego co wiem to moja mama ma się nimi zająć. I wiem, że nigdy w życiu nie

zgodziłaby się, żeby zostały na noc. Alice mamrotała coś wcześniej o tym, że muszą wrócić

najpóźniej o drugiej w nocy.

- Spokojnie, będziesz miała, jak wrócić w niedzielę, a poza tym możesz być zajęta w

niedzielę rano – powiedział. I z jakiegoś powodu podekscytowałam się tą wiadomością. Będę

otoczona jego ramionami? Czy może będę odsypiać noc?

- Yeah? – zapytałam – Jakie ciuchy? – Zastanawiałam się spoglądając do szafy.

- Um… dresy? Coś wygodnego? – prychnął – Yeah, będziesz zajęta.

Dresy. Gorące. Nie. – Robiąc? – zapytałam.

- Porozmawiamy o tym w sobotę. Uważaj na siebie i noś rozpuszczone włosy

powiedział – Masz piękne włosy – wyszeptał ponownie. Ale tym razem byłam w stanie go

usłyszeć i stopić się na jego słowa.

- Yeah? – zapytałam.

- Tak, ale muszę już iść. Trzymaj się Bella. – zachichotał.

- Hej. – Też się zaśmiałam – Dla ciebie Bebella. – Boże to było słabe. Ale sprawiło, że

zachichotał. Usłyszałam jego szczery słodki śmiech po drugiej stronie linii i znowu poczułam

się komfortowo.

- Branoc – powiedział śmiejąc się nim się nie rozłączył.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Sword of Moses translated by M Gaster
Chen Tuan Discussions and Translations by Livia Kohn (2001)
The Red Book of Appin Translated by Scarabaeus
I Ching Translation by Richard Wilhelm 1950
Halina Poświatowska, translate by Marek Ługowski
Malleus Maleficarum translated by Montague Summers (Links Included)
Tilopa Pith Instructions on Mahamudra (translated by Ken McLeod)
The Upanishads, Vol 2, Translated by F Max Müller
I Ching The Book of chance Translation by James Legge 1882
A Practical Guide for Translators by Geoffry Samuelsson Brown
An Account of Egypt by Herodotus translated by G C Macaulay
Martin Heidegger What is Metaphysics Translation by Miles Groth
The Lotus Sutra Translated by Burton Watson
Gesta Hungarorum Transl by Martyn Rady
The Scandals of Translation by Lawrence Venuti
The Coven by phoenixhunter47
A Philosophy of Boredom Lars Svendsen; Translated by John Irons
Hermes Trismegistus The Papyrus of Ani The Egyptian Book of the Dead (Translated by E A Wallis Bud

więcej podobnych podstron