KSI GA JEDENASTA
1. Ty, Panie, jeste! w wieczno!ci — czy wi"c nie wiesz,
#e mówi" to wszystko do Ciebie? Czy te# widzisz w czasie
to, co w czasie si" rozgrywa? Je!li tak — to po có# Ci
o tylu rzeczach opowiadam? Na pewno nie po to, aby! dzi"-
ki mnie si" o nich dowiedzia$. Ja raczej wznosz" tym spo-
sobem uczucia moje i uczucia tych, którzy czytaj% moje
wyznania, ku Tobie, aby!my mówili — i ja, i oni: „Jak#e
wielki jest Pan. Jak#e godzien, by Go s$awi&". Ju# powie-
dzia$em i jeszcze raz powtórz", #e z mi$o!ci do Twojej mi-
$o!ci to wszystko pisz".
Przecie# si" modlimy. A Prawda rzek$a: „Ojciec wasz
wie, czego potrzebujecie, zanim Go o to prosicie"
1
. Kiedy
si" wi"c modlimy, w istocie otwieramy nasze serca przed
Tob%, wyznaj%c Ci nasze niedole, a tak#e mi$osierdzie, któ-
re nam okazujesz, a czynimy to, aby! nas — skoro zacz%$e!
wyzwala& — ju# do ko'ca wyzwoli$; by!my przestali by&
nieszcz"!liwi w sobie samych i stali si" szcz"!liwi w Tobie.
Wezwa$e! nas, aby!my byli ubodzy w duchu, cisi, smutni;
aby!my $akn"li i pragn"li sprawiedliwo!ci; aby!my byli mi-
$osierni, czystego serca, pokój czyni%cy. Opowiedzia$em Ci
wiele rzeczy z mojego #ycia, jak potrafi$em i jak zaprag-
n%$em dzi"ki temu, #e Ty pierwszy zechcia$e!, abym si"
spowiada$ wobec Ciebie. Bo dobry jeste!, bo mi$osierdzie
Twoje na wieki trwa.
2. Kiedy# jednak zdo$am ow% trzcin%, która za mnie
przemawia, opisa& wszystkie z Twojej strony zach"ty,
1
Mt 6, 8.
wszystkie gro(by i pociechy, i wskazówki, jakimi mnie
przysposobi$e! do tego, abym móg$ g$osi& Twoje s$owo i
udziela& Twemu ludowi sakramentu Twego? Gdybym na-
wet umia$ to wszystko opowiedzie& po kolei, zbyt drogo-
cenna jest dla mnie ka#da kropla czasu. Bo ju# od dawna
pa$am pragnieniem, #eby rozwa#a& Twoje Prawo i wyzna&
Ci, co o nim wiem, jak te# gdzie moja wiedza zawodzi;
przedstawi& zacz%tki udzielonego przez Ciebie o!wiecenia,
jak te# to, co we mnie jeszcze zosta$o z ciemno!ci, dopóki
si$a s$abo!ci nie poch$onie. Nie chc" ju# na nic innego
przeznacza& godzin, które mi zostaj% wolne po zaspokojeniu
potrzeb cia$a, po studiach i tych us$ugach, jakie jestem
winien ludziom — albo nie jestem im winien, ale jej wobec
nich wype$niam.
Panie Bo#e mój, wys$uchaj mej modlitwy. Niech mi$o-
sierdzie Twoje przychyli si" do mej t"sknoty. Bo nie tylko
dla siebie samego tak gor%co owej rzeczy pragn", lecz
chc", #eby ona si" przys$u#y$a mojej mi$o!ci do braci. Czy-
tasz w moim sercu, #e tak naprawd" jest. Chc" Ci z$o#y&
w ofierze s$u#b" my!li i mowy mojej. O, udziel mi tego,
co chc" Ci z$o#y& w ofierze. S$aby jestem i ubogi, a Ty —
hojny dla wszystkich, którzy Ci" wzywaj%; sam wolny od
troski, o nasz% dol" si" troszczysz. Odetnij wszelk% lekko-
my!lno!&, wszelkie k$amstwa od mojej mowy, tej wewn"-
trznej i tej zewn"trznej. Niech Twoje Pismo )wi"te b"-
dzie moj% czyst% rozkosz%. Niech si" nie pomyl" w jego in-
terpretacji i niech nie g$osz" pogl%dów mylnych. Panie,
wejrzyj i ulituj si", Panie Bo#e mój, !wiat$o!ci niewido-
mych i mocy s$abych a zarazem !wiat$o!ci widz%cych
i mocy silnych. Wejrzyj na dusz" moj% i us$ysz, jak wo$a z
otch$ani. Gdyby! nie s$ysza$ nas wsz"dzie, nawet w otch$a-
ni — do kogo mieliby!my pój!&, do kogo wo$a&? Twój jest
dzie'; i noc jest Twoja. Na Twe skinienie — przelatuj%
chwile.
Racz mi udzieli& troch" tego czasu na rozmy!lanie o ta-
jemnicach Twojego Prawa. Nie zamykaj wrót Prawa przed
tymi, którzy do nich pukaj%. Bo przecie# nie bez celu po-
stanowi$e!, #e tyle ma by& w nim kart ocienionych taje-
mnic%. Czy# w owych borach nie ma jeleni, które w nie
wchodz%, pokrzepiaj% si" tam, w"druj%, pas% si", k$ad% si"
na spoczynek i prze#uwaj%?
2
O Panie, dope$nij swego
dzie$a we mnie i otwórz przede mn% te karty. G$os Twój
jest moj% rado!ci%. G$os Twój ponad przeobfito!& rozkoszy.
Daj mi to, co kocham. Bo ja to kocham. A #e kocham, Ty
sprawi$e!. Nie porzucaj swoich darów. Ro!lina, któr% zasa-
dzi$e!, nie gard(, gdy ona usycha z pragnienia. Niech
jako Twoje rozpoznam wszystko, co w Twoich Ksi"gach
znajd". G$os chwa$y niech us$ysz" i niech Ciebie pij".
Pragn" rozwa#a& cuda Twego Prawa od samego pocz%tku,
gdy niebo i ziemi" uczyni$e!, a# do nadej!cia Twojego kró-
lestwa, gdy b"dziemy na zawsze z Tob% w Twoim !wi"-
tym mie!cie. Panie, ulituj si" nade mn% i wys$uchaj mojej
t"sknoty. Bo my!l", #e nie t"skni" za rzeczami ziemskimi,
za z$otem) i srebrem, za drogimi kamieniami, strojnymi
szatami, zaszczytami i w$adz%, za rozkoszami cia$a. Nie
t"skni" nawet za tym, co jest cia$u potrzebne w naszej
w"drówce przez #ycie; to b"dzie nam dodane, je!li szuka-
my naprzód królestwa Twego i sprawiedliwo!ci jego.
3
Zo-
bacz, Panie Bo#e, sk%d wytrys$a moja t"sknota. Niespra-
wiedliwi opowiadali mi o rzeczach, jakie ich raduj%. Ale
nie s% to rzeczy, jakie mo#na znale(& w Prawie Twoim,
Panie. St%d wytrys$a moja t"sknota.
Zobacz, Panie, oce' i potwierd(. I w mi$osierdziu swym
uznaj za s$uszne, abym znalaz$ u Ciebie $ask"; aby si" o-
tworzy$o przede mn% wn"trze Twojego Pisma, kiedy pu-
kam do jego wrót. B$agam Ci" przez Pana naszego, Jezusa
Chrystusa, Syna Twego, M"#a zasiadaj%cego po Twojej
prawicy, Syna Cz$owieczego, którego dla siebie ustanowi-
2
Par. Ps 28, 9.
3
Por. Mt 6, 33.
$e! Po!rednikiem mi"dzy Tob% a nami. Poprzez Niego szu-
ka$e! nas, gdy my nie szukali!my Ciebie. Po to szuka$e!
nas, aby!my Ciebie zacz"li szuka&. Jest on S$owem Two-
im, przez które wszystko stworzy$e!, a w!ród wszystkie-
go — i mnie. Jest jedynym Synem Twoim, przez którego
przybra$e! sobie wiernych za synów, a w!ród nich — i
mnie. To przez Niego b$agam Ciebie, przez Niego, który
po Twojej prawicy zasiada i przyczynia si" u Ciebie za
nami.
4
W Nim „ukryte s% wszystkie skarby m%dro!ci i wie-
dzy"
5
. To Jego szukam w Twoich Ksi"gach. Moj#esz pisa$
o Nim. On sam to powiedzia$
6
, a On jest Prawd%.
3. Niech us$ysz" i zrozumiem, co to znaczy, #e na po-
cz%tku uczyni$e! niebo i ziemi".
7
Napisa$ tak Moj#esz, na-
pisa$ i odszed$, przeszed$ st%d do Ciebie. Nie ma go ju# tu,
gdzie ja jestem. Gdyby tu by$, chwyci$bym go za r"ce
i prosi$, i w imi" Twoje b$aga$, aby mi to wyja!ni$. Nad-
stawi$bym pilnie moich cielesnych uszu, a z jego ust wy-
dobywa$yby si" d(wi"ki s$ów. Gdyby mówi$ po hebrajsku,
jego s$owa daremnie ko$ata$yby do moich uszu, ich tre!&
nie przenikn"$aby do mojego umys$u. Gdyby mówi$ po $a-
cinie, rozumia$bym, co mówi.
Lecz sk%d bym wiedzia$, #e mówi prawd"? Gdybym i to
wiedzia$, czy móg$bym to wiedzie& od niego? G$"boko we
mnie, w o!rodku mojego my!lenia Prawda, która nie prze-
mawia ani po hebrajsku, ani po grecku, ani po $acinie, ani
w jakiejkolwiek innej mowie — bo ona przemawia bez
ust i j"zyka, bez d(wi"cz%cych sylab — ta by mówi$a „On
prawd" g$osi". A ja, od razu upewniony, z ca$% ufno!ci%
powiedzia$bym temu Twojemu m"#owi: „Prawd" g$osisz".
Poniewa# jednak nie mog" Moj#esza zapyta&, pytam Cie-
4
Por. Rz 8, 34.
5
Kol 2, 3.
6
Por. J 5, 46.
7
Por. Rdz l, l
bie, Prawd", któr% nape$niony Moj#esz g$osi$ rzeczy praw-
dziwe — Ciebie, Bo#e mój, pytam. Ciebie b$agam — prze-
bacz grzechy moje i jak da$e! tamtemu s$udze Twemu ta-
kie rzeczy g$osi&, tak mnie pozwól je zrozumie&.
4. Widz" niebo i ziemi". One same wo$aj%, #e zosta$y
stworzone. Zmieniaj% si" bowiem i przekszta$caj%. Je#eli
za! co! istnieje, co nie zosta$o stworzone, nie ma w tym
nic, czego by przedtem w tym nie by$o; a zmienianie si"
i przekszta$canie w$a!nie to oznacza: #e pojawia si" co!,
czego przedtem nie by$o. Niebo i ziemia wo$aj% tak#e, i#
nie stworzy$y siebie same: „Istniejemy dlatego, #e zosta-
$y!my stworzone. Aby!my mog$y wy$oni& si" z samych
siebie, musia$yby!my istnie&, nim zacz"$y!my istnie&". Sa-
mo wi"c ich oczywiste istnienie jest dowodem tego, #e zo-
sta$y stworzone. To Ty, Panie, je stworzy$e!, Ty, który je-
ste! pi"kny — bo one te# s% pi"kne; Ty, który jeste! do-
bry — bo one te# s% dobre; Ty, który jeste! — bo one te#
s%. Lecz nie s% tak pi"kne, nie s% tak dobre ani nie w ta-
kiej mierze s%, jak Ty, ich Stwórca. W porównaniu z To-
b% — w ogóle nie maj% ani pi"kno!ci, ani dobra, ani bytu.
To wiemy i dzi"kujemy Ci za wiedz". Lecz nasza wiedza
w porównaniu z Twoj% wiedz% jest niewiedz%.
5. „Na pocz%tku uczyni$ Bóg niebo i ziemi"." Lecz w ja-
ki sposób stworzy$e! niebo i ziemi"? Jakich u#y$e! narz"dzi
do tak olbrzymiego dzie$a? Nie pracowa$e! jak rzemie!lnik,
który z jednej rzeczy materialnej wytwarza inn% rzecz ma-
terialn% wed$ug zamys$u swojej duszy. Jego dusza mo#e
nada& owej rzeczy taki kszta$t, jaki widzi wzrokiem we-
wn"trznym w samej sobie. Czy# nie dlatego jest ona do
tego zdolna, #e Ty j% stworzy$e!? A nadaje ona kszta$t
rzeczy ju# istniej%cej, wyposa#onej w istnienie — czy to
glinie, czy kamieniowi, czy drewnu, czy z$otu, czy jakiej!
innej rzeczy materialnej. A czy# istnia$yby te rzeczy, gdy-
by! Ty im nie nada$ istnienia? Ty stworzy$e! rzemie!lniko-
wi cia$o, Ty dusz" rz%dz%c% cz$onkami cia$a, Ty materi",
z jakiej wytwarza przedmioty, Ty zdolno!ci, dzi"ki którym
mo#e si" kunsztu wyuczy& i dojrze& wewn%trz siebie to,
co ma ukszta$towa& w !wiecie zewn"trznym. Ty uczyni$e!
jego zmys$y, b"d%ce kana$ami, przez które my!lowy obraz
rzeczy, jak% ma wytworzy&, jest przekazywany materii, po-
tem za! te same kana$y przekazuj% umys$owi obraz rzeczy
ju# wytworzonej, aby rzemie!lnik móg$ wewn%trz siebie
podda& ow% rzecz prawdziwej ocenie: czy zosta$a dobrze
wykonana. Jak#e wys$awia Ci" to wszystko, Stwórc" wszyst-
kiego.
Lecz jak Ty tworzysz? W jaki sposób uczyni$e!, Bo#e,
niebo i ziemi"? Na pewno nie w niebie ani nie na ziemi
stworzy$e! niebo i ziemi", ani nie w przestworzu, ani nie
w wodach — bo przecie# i one nale#% do nieba i ziemi.
Ani te# nie uczyni$e! ca$ego wszech!wiata w ca$ym wszech-
!wiecie, bo zanim wszech!wiat zosta$ stworzony, nie by$o
w nim miejsca, w którym móg$by by& stworzony. Ani te#
nie mia$e! w r"kach nic takiego, z czego móg$by! niebo i
ziemi" uczyni&. Bo sk%d#e móg$by! wzi%& cokolwiek —
aby z tego co! innego uczyni& — zanim jeszcze to stworzy-
$e!? Czy# wszystko nie istnieje tylko dlatego, #e Ty istnie-
jesz? Musia$o to wi"c by& tak, #e Ty przemówi$e! i te rze-
czy si" sta$y.
8
S$owem je stworzy$e! swoim.
6. Lecz jak przemówi$e!? Czy w taki sposób, jak roz-
brzmia$ g$os z ob$oku: „Ten jest Syn mój mi$y"
9
? Ten
przecie# g$os zabrzmia$ i przemin%$, zacz%$ si" i sko'czy$.
Zad(wi"cza$y sylaby i przelecia$y, druga po pierwszej,
trzecia po drugiej, potem nast"pne, a# wreszcie przemin"$a
ostatnia i zapad$o milczenie. Jest zupe$nie jasne, #e g$os ten
rozbrzmia$ za po!rednictwem si$y materialnej, która — sa-
8
Por. Ps 32, 9.
9
Mt 3, 17.
ma b"d%c tylko czym! doczesnym — s$u#y$a w tym wypad-
ku wiecznej woli Twojej. Te Twoje s$owa, wypowiedziane
w czasie, ucho cielesne s$uchacza przekaza$o umys$owi
roztropnemu, którego ucho duchowe przys$uchuje si"
wiecznemu Twemu S$owu. Umys$ rozbrzmia$e w czasie
s$owa porówna$ z wiecznym Twoim S$owem os$oni"tym
milczeniem i rzek$: „Ono jest odmienne, zupe$nie odmien-
ne. Tamte s$owa s% daleko pode mn%. W ogóle ich nie ma,
bo umykaj% i przemijaj%. S$owo za! Bo#e trwa nade mn%
wiecznie".
Je!liby! takimi s$owami d(wi"cz%cymi i przemijaj%cymi
rzek$, by niebo si" sta$o i ziemia, je!liby! w taki w$a!nie
sposób niebo i ziemi" stworzy$ — to musia$aby ju# istnie&
przed powstaniem nieba i ziemi stworzona materia, przez
której odbywaj%ce si" w czasie poruszenia g$os ów brzmi%-
cy w czasie by przebieg$. Ale przecie# nie by$o #adnej ma-
terii przed niebem i ziemi%. Je!liby istnia$a, to by znaczy-
$o, #e j% stworzy$e! bez wypowiedzenia s$ów przemijaj%-
cych i dopiero w niej mog$e! wypowiedzie& owe przemija-
j%ce s$owa, którymi rzek$e!, by niebo i ziemia si" sta$y.
Czegokolwiek u#y$e!, aby taki g$os móg$ zabrzmie&, to by
na pewno nie istnia$o, gdyby przez Ciebie nie zosta$o stwo-
rzone. Aby wi"c powsta$a materia, dzi"ki której mog$yby
te s$owa zabrzmie& — jakie wypowiedzia$e! s$owo?
7. Tak nas prowadzisz, aby!my zrozumieli S$owo, b"d%-
ce Bogiem u Ciebie Boga. Wypowiadane jest Ono wiecznie
i wszystkie rzeczy s% Nim wiecznie wypowiadane. Nie jest
to mowa, w której si" ko'czy jedna cz"!& wypowiedzi, aby
mog$a by& rzeczona nast"pna i aby w ten sposób si" z$o#y$a
ca$o!&. W Twoim S$owie wszystko jest wypowiadane od
razu i na wieki wieczne. Gdyby by$o inaczej, panowa$by
nad Nim czas i przemiana. Nie by$oby prawdziwej wiecz-
no!ci, prawdziwej nie!miertelno!ci. To wiem, Bo#e mój.
Dzi"ki Ci sk$adam za t" wiedz". Wiem to, Panie. Wyznaj"
Ci, #e to wiem. A razem ze mn% wie to i b$ogos$awi Ci" za
to ka#dy, kto potrafi by& wdzi"czny za niew%tpliwo!&
prawdy.
Wiemy, o Panie — przecie# wiemy — #e w takiej mie-
rze, w jakiej nie istnieje co!, co istnia$o, i istnieje co!, co
nie istnia$o, w takiej mierze umiera to i si" rodzi. Twoje
wi"c S$owo nie mo#e ust"powa& przed czymkolwiek ani
po czymkolwiek nast"powa&, gdy# jest naprawd" nie!mier-
telne i wieczne. Dlatego te# Twoim S$owem wspó$wiecz-
nym z Tob% mówisz wszystko, co mówisz — wszystko od
razu i na wieki wieczne. I staje si" wszystko, cokolwiek
mówisz, by si" sta$o. Wszystko czynisz nie inaczej, jak
tylko Twoim S$owem. Ale rzeczy, które Twoim S$owem
tworzysz, ani nie powstaj% wszystkie razem, ani nie s%
wszystkie na wieki.
8. Dlaczego tak jest, Panie Bo#e mój? W jaki! sposób
pojmuj", dlaczego tak si" dzieje, ale nie umiem tego wy-
powiedzie&. Mo#e tak to ujm", #e wszystko, co zaczyna
by& albo przestaje by&, w$a!nie wtedy zaczyna albo prze-
staje by&, kiedy wieczny Rozum poznaje, #e to powinno
zacz%& albo przesta& by&; ale w samym tym wiecznym Ro-
zumie nie ma #adnego pocz%tku ani #adnego ko'ca. Owym
wiecznym Rozumem jest w$a!nie S$owo Twoje, które samo
jest te# pocz%tkiem. To Ono przemawia do nas.
10
Mówi do
nas w Ewangelii s$owami, które wypowiadaj% usta. W
!wiecie doczesnym da$o si" s$ysze& cielesnym uszom ludz-
kim, aby ludzie w Nie uwierzyli i aby szukaj%c Go we-
wn%trz siebie samych, znale(li Je w Prawdzie wiecznej,
gdzie wszystkich uczniów jeden tylko dobry Mistrz pou-
cza. Tam s$ysz", Panie, Twój g$os mówi%cy mi, #e tylko
ten do nas naprawd" przemawia, kto nas poucza. Kto za!
_nas nie poucza — nawet je#eli mówi, nie do nas mówi.
A któ# oprócz Prawdy niezmiennej mo#e nas poucza&?
Nawet je#eli czerpiemy wskazówki ze zmiennych rzeczy
10
Por. J 8, 25.
stworzonych, w ko'cu prowadz% nas one do owej nie-
zmiennej Prawdy, gdzie si" prawdziwie uczymy, kiedy
stoimy i Jego s$uchamy; kiedy bardzo si" radujemy s$ysz%c
g$os Oblubie'ca
11
i przywracamy siebie samych Temu,
któremu zawdzi"czamy istnienie. To S$owo jest pocz%tkiem,
trwa$% podstaw% — gdyby Go nie by$o, nie mieliby!my
dok%d powróci& z naszych b$%dze'. Gdy wracamy uwal-
niaj%c si" od b$"du, powrót nasz polega na poznaniu
Prawdy. Aby!my J% poznali — Ono nas poucza, bo Ono
jest pocz%tkiem i przemawia do nas.
12
9. W$a!nie Ono jest tym pocz%tkiem, Bo#e, w którym
niebo stworzy$e! i ziemi". Stworzy$e! je w S$owie Twoim,
w Synu Twoim, w Mocy Twej, M%dro!ci i Prawdzie —
w jaki! cudowny sposób przemawiaj%c i w jaki! cudowny
sposób czyni%c. Któ# to pojmie? Któ# to wys$owi? Czym
jest to osobliwe !wiat$o, które chwilami mi rozb$yska i
serce mi przeszywa, nie rani%c go? Dr#" wtedy z l"ku, a
zarazem p$on" t"sknot%. Dr#" z l"ku, bo jestem tak od-
mienny od niego. Lecz w takiej mierze, w jakiej jestem
do niego podobny, jego ogniem p$on". To M%dro!&, M%-
dro!& niekiedy przede mn% rozb$yska, rozdzieraj%c zas$on"
ciemnych chmur, które potem znowu mnie spowijaj% i
przyt$aczaj% brzemieniem kary za moje grzechy. W n"dzy
mojej tak podupad$em na si$ach, #e nie mog" ju# spro-
sta& temu, co jest dla mnie b$ogos$awie'stwem, póki Ty,
Panie, który wszystkie moje nieprawo!ci wybaczy$e!, nie
uleczysz mnie tak#e ze wszystkich chorób moich. Ty u-
chronisz #ycie moje od kl"ski, uwie'czysz mnie dobro-
dziejstwami Twej lito!ci i mi$osierdzia, t"sknot" moj% na-
sycisz dobrami. Odnowi si", jak m$odo!& or$a, m$odo!& mo-
ja.
13
Albowiem „w nadziei jeste!my zbawieni"
14
i cierpliwie
11
Por. J 3, 29.
12
Por. J 8, 25.
13
Por. Ps 102, 3—5.
14
Rz 8, 24.
czekamy na wype$nienie si" Twoich obietnic. Niech ka#dy,
kto jest do tego zdolny, s$ucha g$osu Twego w swojej du-
szy. Ufaj%c natchnionym przez Ciebie s$owom, wo$a& b"-
d": „Jak#e wspania$e s% dzie$a Twoje, Panie. Wszystko
m%drze uczyni$e!"
15
. Wszystko zaczyna si" od M%dro!ci i
w tym to w$a!nie pocz%tku niebo uczyni$e! i ziemi".
10. Pe$ni s% jeszcze starego b$"du ci, którzy nas pytaj%:
„Co czyni$ Bóg, zanim niebo uczyni$ i ziemi"? Je!li spo-
czywa$ — powiadaj% — i niczego nie czyni$, to dlaczego
i potem nie pozosta$ w takim stanie na zawsze, w jakim
by$ zawsze w przesz$o!ci? Je!li powsta$o w Bogu nowe d%-
#enie i nowa wola, aby da& pocz%tek stworzeniu, którego
nigdy przedtem nie stworzy$, to jak#e mo#emy przyj%&, #e
prawdziwa jest ta Jego wieczno!&, w której wola, jakiej
przedtem nie by$o, powsta$a? Przecie# wola Boga nie jest
czym! stworzonym, lecz musi poprzedza& stworzenie. *adna
rzecz nie by$aby stworzona, gdyby jej nie poprzedzi$a wola
Stwórcy. Do samej wi"c substancji Boga nale#y Jego wola.
Skoro za! powsta$o w substancji Boga co!, czego przedtem
w niej nie by$o, to nie mo#na twierdzi&, #e Jego substancja
jest naprawd" wieczna. Je!li za! zawsze by$o wol% Boga,
by istnia$o stworzenie, to dlaczego stworzenie nie istnia$o
zawsze?"
11. Ci, którzy tak mówi%, jeszcze nie rozumiej% Ciebie,
o M%dro!ci Bo#a, )wiat$o!ci umys$ów! Jeszcze nie pojmuj%,
w jaki sposób czynione s% rzeczy, które przez Ciebie i w
Tobie powstaj%. A chcieliby zakosztowa& wieczno!ci! Ich
my!l jeszcze ci%gle si" trzepocze mi"dzy ruchami rzeczy
przesz$ych i tych, które w przysz$o!ci b"d%, i nie mo#e
osi%gn%& sta$o!ci.
Gdyby kto! uj%$ ich my!l, uspokoi$ j% i nada$ jej sta$o!&
cho&by na krótk% chwil", to przynajmniej w owej chwili
ujrzeliby blask zawsze spokojnej wieczno!ci. Porównaliby
15
Ps 103, 24.
j% z czasem, który nigdy nie stoi w miejscu, i przekonaliby
si", #e jest ona od czasu zupe$nie odmienna. Zrozumieliby,
#e czas zawdzi"cza sw% d$ugo!& tylko wielkiej ilo!ci ru-
chów, które jeden po drugim przemijaj%, gdy# nie mog%
istnie& wszystkie razem. W wieczno!ci za! nic nigdy nie
przemija, lecz wszystko jest obecne. *aden za! czas nie jest
ca$y tera(niejszo!ci%. Ka#d% przesz$o!& przegania biegn%ca
w trop za ni% przysz$o!&. I zarówno wszelka przesz$o!&, jak
i wszelka przysz$o!& maj% pocz%tek i koniec w tym, co jest
zawsze obecne. Któ# utwierdzi my!l ludzk%, aby w spokoju
zrozumia$a, w jaki sposób wieczno!&, w której nie ma ani
przysz$o!ci, ani przesz$o!ci, swoj% trwa$o!ci% okre!la, co
jest przysz$o!ci%, a co przesz$o!ci%? Czy moja r"ka zdo$a
tak uchwyci& umys$ ludzki? Czy jakiekolwiek moje s$owa
zdo$aj% tego dokona&?
12. Kiedy kto! mnie pyta: „Co czyni$ Bóg, zanim uczyni$
niebo i ziemi"?" — nie powtarzam tej odpowiedzi, jak%
podobno kto! kiedy! rzuci$ szyderczo, aby odsun%& od sie-
bie natarczywo!& pytaj%cego: „Przygotowywa$ piek$o dla
tych, którzy chcieliby dociec tajemnic". Czym innym jest
znalezienie odpowiedzi, czym innym jest szyderstwo. Wi"c
nie tak odpowiem. Gdy czego! nie wiem, wol" odpowie-
dzie&: „Nie wiem" — ni# wy!miewa& tego, kto zada$ trudne
pytanie, i zbiera& pochwa$y za pozorn%, fa$szyw% odpo-
wied(. Odpowiem inaczej: #e Ty, Bo#e nasz, Stwórc% je-
ste! wszelkiego stworzenia. Je!li s$owami „niebo i ziemia"
okre!lamy ca$e stworzenie, to !mia$o mówi": „Zanim u-
czyni$ niebo i ziemi", Bóg niczego nie uczyni$". Je!liby
bowiem cokolwiek uczyni$, có# by to by$o, czy# nie stwo-
rzenie w$a!nie? Bodajbym tak dobrze wiedzia$ wszystko,
co jest dla mnie po#yteczne, jak wiem to, #e przed stwo-
rzeniem nie istnia$o #adne stworzenie.
13. Cz$owiek, którego rozbiegane my!li b$%kaj% si" w!ród
jego wyobra#e' o czasie przesz$ym, mo#e si" dziwi&, #e Ty,
Bóg wszechmocny, który jeste! Stwórc% wszystkiego i
wszystko utrzymujesz w istnieniu, który jeste! Budowni-
czym nieba i ziemi, by$e! bezczynny przez nieprzeliczone
wieki, zanim dokona$e! tak ogromnego dzie$a. Niech#e ten
cz$owiek otrz%!nie si" z majaków, niech zastanowi si" i
zrozumie, #e jego zdziwienie wynika z nieporozumienia.
Jak#eby mog$y up$yn%& owe nieprzeliczone wieki, skoro
Ty jeszcze ich nie stworzy$e!? Przecie# Ty jeste! Sprawc%
i Twórc% wszystkich wieków. Jaki# to móg$ istnie& czas,
który by nie by$ stworzony przez Ciebie? A czy# móg$by
przemija&, gdyby nigdy nie istnia$? Jeste! Twórc% wszel-
kiego czasu. Je!li wi"c istnia$ jakikolwiek czas, zanim
stworzy$e! niebo i ziemi", to jak mo#na mówi&, #e by$e!
bezczynny? Stworzy$e! ten w$a!nie czas. Bo przecie# czas
nie móg$ przemija&, póki go nie stworzy$e!. Je!li za! przed
powstaniem nieba i ziemi jeszcze nie by$o czasu, to jak#e
mo#na pyta&, co czyni$e! „wtedy"? Nie by$o #adnego „wte-
dy", skoro nie by$o czasu.
Ty poprzedzasz czas, ale nie w czasie go poprzedzasz.
Gdyby! poprzedza$ w czasie, nie poprzedza$by! wszelkiego
czasu. Ty na wy#ynie zawsze obecnej wieczno!ci jeste!
przed wszelk% przesz$o!ci% i po wszelkiej przysz$o!ci. To,
co teraz jest przysz$o!ci% — gdy nadejdzie, przesz$o!ci% si"
stanie, „Ty za! ten sam zawsze jeste! i Twoje lata nie u-
stan%"
16
. Lata Twe nie odchodz% ani nie przychodz%. Nasze
lata tak odchodz% i przychodz%, by wszystkie mog$y przyj!&
po kolei. Twoje lata wszystkie s% dla Ciebie jednoczesne,
poniewa# trwaj% niezmiennie. Odchodz%cych nie wypycha-
j% przychodz%ce, gdy# Twoje lata nie przemijaj%. Nasze
lata b"d% dope$nione wtedy, gdy ju# wszystkie przemin%.
Twoje lata to jeden dzie', a nie !wita on codziennie, ale
jest sta$ym dzisiaj. Twój dzie' dzisiejszy bowiem nie ust"-
puje przed dniem jutrzejszym ani po wczorajszym nie na-
st"puje. Twoim dniem dzisiejszym jest wieczno!&. Przeto
16
Ps 101, 28.
zrodzi$e! wspó$ wiecznego Tobie Syna, któremu rzek$e!:
„Ja Ci" dzi! zrodzi$em"
17
. Wszelki czas Ty uczyni$e! i je-
ste! przed wszelkim czasem, a czasu przed czasem — nie
by$o.
14. Nie by$o wi"c takiego czasu, w którym by$by! bez-
czynny. Bo i sam czas Ty stworzy$e!. A #aden czas nie jest
wspó$wieczny Tobie, bo Ty trwasz niezmienny, on za!,
gdyby niezmiennie trwa$, nie by$by czasem. Czym wi"c
jest czas? Nie ma na to $atwej i krótkiej odpowiedzi.
Trudno to poj%&, a có# dopiero — w s$owach to wyrazi&.
W naszych rozmowach nic nie jest tak cz"ste i pospolite
jak mówienie o czasie. Oczywi!cie rozumiemy, co oznacza
to s$owo, gdy je wypowiadamy, rozumiemy je te#, gdy
kto! inny wspomina nam o czasie.
Czym#e wi"c jest czas? Je!li nikt mnie o to nie pyta,
wiem. Je!li pytaj%cemu usi$uj" wyt$umaczy&, nie wiem.
Z przekonaniem jednak mówi", #e wiem, i# gdyby nic nie
przemija$o, nie by$oby czasu przesz$ego. Gdyby nic nie
przychodzi$o nowego, nie by$oby czasu przysz$ego. Gdyby
niczego nie by$o, nie by$oby tera(niejszo!ci. Owe dwie
dziedziny czasu — przesz$o!& i przysz$o!& — w jaki# spo-
sób istniej%, skoro przesz$o!ci ju# nie ma, a przysz$o!ci
jeszcze nie ma? Tera(niejszo!& za!, gdyby zawsze by$a te-
ra(niejszo!ci% i nie odchodzi$a w przesz$o!&, ju# nie cza-
sem by$aby, ale wieczno!ci%. Je!li wi"c tera(niejszo!& jest
czasem tylko dlatego, #e odchodzi w przesz$o!&, to jak#e
i o niej mo#emy mówi&, #e jest, skoro jest tylko dzi"ki temu,
#e jej nie b"dzie? Nie mo#emy wi"c w$a!ciwie mówi&, #e
czas jest, je!li nie dodajemy, i# zmierza on do tego, #e go
nie b"dzie.
15. A jednak mówimy o „d$ugim czasie" i o „krótkim
czasie" — lecz tylko w odniesieniu do przesz$o!ci i przy-
17
Ps 2, 7.
sz$o!ci. Sto lat na przyk$ad nazywamy d$ugim czasem, któ-
ry up$yn%$ albo up$ynie. O niedalekiej przesz$o!ci albo
przysz$o!ci mówimy, gdy mamy na my!li okres dziesi"ciu,
na przyk$ad, dni. Lecz w jaki sposób mo#e by& d$ugie albo
krótkie to, czego w ogóle nie ma? Nie mówmy wi"c: „To
jest d$ugi czas" — lecz w odniesieniu do przesz$o!ci: „To
by$ d$ugi czas", a do przysz$o!ci: „To b"dzie d$ugi czas".
Panie Bo#e mój, )wiat$o!ci moja, czy# i tu cz$owiek nie
o!miesza si" wobec Twojej prawdy? Bo ten d$ugi czas prze-
sz$y — czy sta$ si" d$ugi, kiedy ju# przemin%$, czy te# by$
d$ugi ju# wtedy, gdy by$ tera(niejszo!ci%? Tylko wtedy
móg$ on by& d$ugi, kiedy w ogóle istnia$. Nie mówmy wi"c,
#e czas przesz$y by$ d$ugi; bo nie znajdziemy tu niczego,
co mia$oby by& d$ugie. Przecie# skoro ten czas przemin%$,
to ju# go nie ma. Ujmijmy to inaczej: #e czas, o którym
mówimy, by$ d$ugi, kiedy by$ czasem tera(niejszym. Bo
wtedy jeszcze nie przemin%$, czyli nie przesta$ istnie&, nie
brakowa$o wi"c wówczas tego, co mia$oby by& d$ugie. Kie-
dy za! przemin%$, przesta$ by& d$ugi, poniewa# w ogóle
przesta$ istnie&.
A teraz zastanówmy si", duszo ludzka, nad tym, czy te-
ra(niejszo!& mo#e by& d$uga. Potrafisz u!wiadamia& sobie
i mierzy& odleg$o!ci czasowe. Jak wi"c na to pytanie od-
powiesz? Czy na przyk$ad obecne stulecie to jest d$ugi
czas? Zastanów si" najpierw, czy stulecie mo#e by& obecne.
Je!li jeste!my w pierwszym roku stulecia, to ten pierwszy
rok jest tera(niejszy, a dziewi"&dziesi%t dziewi"& lat nale#y
do przysz$o!ci, czyli jeszcze ich nie ma. Je!li jeste!my w
drugim roku stulecia, to pierwszy rok ju# nale#y do prze-
sz$o!ci, drugi jest obecny, a wszystkie pozosta$e lata nale-
#% do przysz$o!ci. Je!li którykolwiek rok z wn"trza owej
setki jest dla nas obecny, wszystkie przed nim s% prze-
sz$o!ci%, wszystkie po nim — przysz$o!ci%. Z tego wynika,
#e stulecie nie mo#e by& tera(niejszo!ci%. Trzeba jeszcze
rozwa#y&, czy ten jeden rok, o którym mówimy, mo#e by&
ca$y obecny. Przecie# kiedy jeste!my w pierwszym jego
miesi%cu, wszystkie inne miesi%ce nale#% do przysz$o!ci.
Je!li w drugim, to pierwszy miesi%c jest ju# przesz$o!ci%,
a pozosta$ych miesi"cy jeszcze nie ma. A wi"c i bie#%cy
rok nie mo#e by& ca$y tera(niejszo!ci%. A je!li nie jest ca-
$y obecny, nie mo#e by& obecnym rokiem. Rok si" sk$ada
z dwunastu miesi"cy. Ten z miesi"cy, który w$a!nie prze-
biega, jest obecny, wszystkie inne s% przesz$o!ci% albo
przysz$o!ci%. I nie mo#na nawet powiedzie&, #e bie#%cy
miesi%c jest obecny. Obecna jest najwy#ej jedna doba. Je-
!li jest to pierwsza doba miesi%ca — wszystkie inne doby
s% przysz$o!ci%. Je!li jest to doba ostatnia w miesi%cu —
wszystkie inne nale#% do przesz$o!ci. Je!li którakolwiek
inna doba — to jest ona umieszczona mi"dzy dobami prze-
sz$ymi a dobami przysz$ymi.
Ten wi"c czas tera(niejszy, jedyny, który — jak stwier-
dzili!my — mo#na by nazywa& d$ugim, skurczy$ si" nam
do jednej zaledwie doby. Ale trzeba t" spraw" jeszcze do-
k$adniej roztrz%sn%&, bo przecie# nawet jedna doba nie
jest ca$a obecna. Sk$ada si" ona z dwudziestu czterech go-
dzin, nocnych i dziennych. Wobec pierwszej z tych godzin
wszystkie inne s% przysz$e, wobec ostatniej — przesz$e.
Ka#da z pozosta$ych godzin ma za sob% przesz$e godziny,,
przed sob% — przysz$e. A czy# ka#da godzina nie sk$ada
si" z mniejszych cz%steczek, jak#e szybko umykaj%cych?
Co z niej ulecia$o, to przesz$o!&; co jeszcze zosta$o — przy-
sz$o!&. Tylko tak% chwil" (je!li w ogóle mo#na j% sobie
wyobrazi&), której ju# si" nie da podzieli& na jakiekolwiek,
cho&by najmniejsze cz%stki, mo#na by s$usznie nazwa&
czasem tera(niejszym. Taka za! chwila tak szybko z przy-
sz$o!ci przelatuje do przesz$o!ci, #e nie sposób jej przypi-
sa& jakiegokolwiek trwania. Je!li si" jej nadaje rozci%g$o!&,
od razu chwila ta rozpada si" na przesz$o!& i przysz$o!&.
B"d%c za! tera(niejsza, nie ma #adnej rozci%g$o!ci. Gdzie#
wi"c jest ten czas, który mogliby!my nazwa& d$ugim? Na
pewno nie jest to czas przysz$y. Nie mówimy przecie#, #e
jest d$ugi, bo on jeszcze w ogóle — w #adnym sensie —
nie jest. Mo#emy powiedzie& tylko, #e b"dzie d$ugi. Lecz
kiedy taki b"dzie? Nie jest taki, dopóki jest przysz$o!ci%.
Bo jeszcze nie ma tego, co mog$oby by& d$ugie. Gdyby za!
wtedy mia$ by& d$ugi, kiedy wy$oniwszy si" z przysz$o!ci,
która jeszcze nie istnieje, zaczyna istnie& staj%c si" tera(-
niejszo!ci%, to by oczywi!cie by$o zgodne z prawd%, #e mo-
#e by& d$ugie tylko to, co w ogóle istnieje — ale wcze!niej
tu przytoczone argumenty g$o!no wo$aj%, #e tera(niejszo!&
nie ma #adnej rozci%g$o!ci.
16. A jednak, Panie, u!wiadamiamy sobie okresy czasu
i porównujemy jedne z drugimi, mówi%c, #e te s% d$u#sze
a tamte krótsze. Obliczamy nawet, o ile krótszy albo d$u#-
szy jest ten okres od tamtego, i powiadamy, #e jest dwu-
krotnie albo trzykrotnie d$u#szy od okresu, który uznajemy
za jednostk"; albo #e oba okresy maj% d$ugo!& jednak%.
Je!li w taki sposób u!wiadamiaj%c sobie czas, mierzymy go,
czynimy to wobec czasu w$a!nie teraz przemijaj%cego. Bo
czy# mo#na by mierzy& przesz$o!&, której ju# nie ma, albo
przysz$o!&, której jeszcze nie ma? Chyba #e kto! odwa#y
si" twierdzi&, #e mierzy to, co nie istnieje! Wniosek jest
taki, #e u!wiadamia& sobie czas i mierzy& go mo#na tylko
wtedy, gdy on w$a!nie przemija. Kiedy przemin%$ — ju# to
jest niemo#liwe, bo go nie ma.
17. Ja tylko szukam, Ojcze, a nie stwierdzam. Ty, Bo#e,
S"dzi% moim b%d( i Przewodnikiem. Któ# zaprzeczy temu,
co!my us$yszeli w dzieci'stwie i czego potem uczyli!my
dzieci, #e s% trzy dziedziny czasu: przesz$o!&, tera(niejszo!&
i przysz$o!&? Kto powie, #e jest tylko czas tera(niejszy,
bo owych dwóch pozosta$ych nie ma? Mo#e raczej jest tak,
#e wszystkie te trzy dziedziny istniej% i #e czas z jakiej!
kryjówki si" wy$ania, gdy z przysz$ego staje si" tera(niej-
szym, i w jak%! te# kryjówk" si" pogr%#a, kiedy si" z te-
ra(niejszego przesz$ym staje? Prorocy, którzy przysz$o!&
zapowiadali, gdzie# by te przysz$e rzeczy widzieli, je!li ich
jeszcze nie by$o? Przecie# nie mo#na zobaczy& tego, czego
nie ma. Tak#e opowiadacze przesz$o!ci nie mogliby praw-
dy g$osi&, gdyby umys$em nie dostrzegali rzeczy minio-
nych. Gdyby za! te rzeczy nie istnia$y, w #aden sposób
nie mo#na by ich dostrzec. A wi"c i przysz$o!&, i przesz$o!&
istnieje.
18. Pomó# mi, Panie, dalej to badanie prowadzi&. I niech-
#e si", Nadziejo moja, nie zab$%kam. Skoro przysz$o!& i
przesz$o!& istniej%, pragn" wiedzie&, gdzie one s%. Tego
jeszcze nie umiem dociec. Ale przynajmniej to wiem, #e
je!li one gdziekolwiek s%, ani przysz$o!ci% nie s% tam, ani
przesz$o!ci% lecz tera(niejszo!ci%. Bo je!liby i tam by$y
przysz$o!ci%, to jeszcze by ich nie by$o; a gdyby tam by$y
przesz$o!ci%, to ju# by ich nie by$o. Gdziekolwiek wi"c s%
i czymkolwiek s%, mog% istnie& tylko jako tera(niejsze.
Kiedy rzeczy przesz$e wiernie opisujemy, wydobywamy z
pami"ci nie same rzeczy, które ju# przemin"$y, lecz s$owa
oparte na obrazach owych rzeczy, które wtedy, gdy si"
rozgrywa$y, za po!rednictwem zmys$ów wycisn"$y jakby
!lady na umy!le. Na przyk$ad moje dzieci'stwo, którego
ju# nie ma, spoczywa w czasie przesz$ym, który ju# te#
nie istnieje. Ale obraz dzieci'stwa, kiedy go przywo$uj"
i opisuj", ogl%dam w czasie tera(niejszym, gdy# obraz ten
jest nadal w mojej pami"ci obecny.
Czy podobnie si" dzieje wtedy, gdy kto! przepowiada
przysz$o!&? Czy rzeczy jeszcze nie istniej%ce dostrzega za-
wczasu za po!rednictwem ju# istniej%cych obrazów? Wy-
znaj", Bo#e mój, #e nie wiem. Wiem jednak przynajmniej
to, #e cz"sto z góry obmy!lamy nasze czyny, a ta medyta-
cja odbywa si" w tera(niejszo!ci, dzia$anie za!, które ob-
my!lamy, jeszcze nie istnieje, bo nale#y do przysz$o!ci. Kie-
dy si" zabieramy do dzie$a i zaczynamy czyni& to, o czym
dotychczas tylko medytowali!my, wtedy rozgrywa si" owa
dzia$anie; nale#y ono ju# nie do przysz$o!ci, lecz do tera(-
niejszo!ci.
Niezale#nie od tego, w jaki to tajemniczy sposób jest si"
!wiadkiem rzeczy, które si" maj% dopiero wydarzy&, jest
pewne, #e dostrzega& mo#na tylko to, co ju# istnieje. A to,
co ju# istnieje, nie przysz$o!ci% jest, lecz tera(niejszo!ci%.
Kiedy s$yszymy o widzeniu rzeczy przysz$ych, nie mo#e
by& mowy o widzeniu samych tych rzeczy — ich jeszcze
nie ma, gdy# nale#% do przysz$o!ci — lecz mo#e si" widzi
jakie! ich przyczyny czy znaki ju# istniej%ce. Nie przy-
sz$o!& wi"c, ale tera(niejszo!& dost"pna jest widz%cym; a
na podstawie tera(niejszo!ci umys$ mo#e wytwarza& wy-
obra#enia rzeczy przysz$ych i przepowiada& je. Te wyobra-
#enia ju# istniej%. Ludzie, ogl%daj%cy je w swych umy-
s$ach jako obecne, mog% przepowiada& przysz$o!&.
Podam jeden z niezliczonych przyk$adów. Oto widz" ju-
trzenk", wi"c przepowiadam, #e wzejdzie s$o'ce. To, co wi-
dz", jest tera(niejszo!ci%; to, co przepowiadam, jest przy-
sz$o!ci%. Do przysz$o!ci nale#y nie s$o'ce, które ju# istnieje,
lecz jego wschód, którego jeszcze nie ma. Nie móg$bym
jednak przepowiedzie& wschodu, gdybym nie mia$ w swym
umy!le jego obrazu, jak mam i teraz, kiedy to pisz". Ju-
trzenka, któr% widz" na niebie, nie jest wschodem s$o'ca,
chocia# go poprzedza, ani nie jest nim obraz ów w moim
umy!le. Lecz i jutrzenk", i obraz dostrzegam jako tera(-
niejsze i dzi"ki nim mog" przepowiedzie& wschód s$o'ca,
nale#%cy jeszcze do przysz$o!ci. Tego, co przysz$e, jeszcze
nie ma. A skoro jeszcze nie ma, to w ogóle nie ma. A je!li
w ogóle nie ma, to na pewno nie mo#na tego zobaczy&.
Lecz mo#na to przepowiedzie& na podstawie rzeczy obec-
nych, które ju# s% i które mo#na dostrzec.
19. W jaki wi"c sposób Ty, W$adco Twego stworzenia,
objawiasz duszom ludzkim to, co zdarzy& si" ma w przy-
sz$o!ci? Objawia$e! to przecie# Twoim prorokom. W jaki
sposób objawiasz przysz$o!&, chocia# ona jeszcze nie istnie-
je? Mo#e raczej objawiasz tylko znaki obecne zdarze'
przysz$ych? Bo o tym, czego nie ma, przecie# nikogo nie
mo#na pouczy&. Sposób Twego pouczania niepomiernie
przekracza moj% zdolno!& rozumienia. Nie mam dosy& si$y,
nigdy tego w$asn% moj% moc% nie zdo$am dosi"gn%&. Lecz
zdo$am Twoj% moc%, je!li Ty mi udzielisz $aski, o s$odkie
oczu moich )wiat$o!
20. Z tego, co si" rzek$o, wynika najwyra(niej, #e ani
przysz$o!&, ani przesz$o!& nie istnieje. I w$a!ciwie nie na-
le#a$oby mówi&, #e istniej% trzy dziedziny czasu — prze-
sz$o!&, tera(niejszo!& i przysz$o!&. Mo#e !ci!lejsze by$oby
takie uj"cie, #e istniej% nast"puj%ce trzy dziedziny czasu:
obecno!& rzeczy minionych, obecno!& rzeczy tera(niejszych
obecno!& rzeczy przysz$ych. Jakie! tego rodzaju trzy dzie-
dziny istniej% w duszy; ale nigdzie indziej ich nie widz".
Obecno!ci% rzeczy przesz$ych jest pami"&, obecno!ci% rze-
czy tera(niejszych jest dostrzeganie, obecno!ci% rzeczy
przysz$ych — oczekiwanie. Je!li tak wolno uj%& t" rzecz,
to dostrzegam trzy dziedziny czasu i stwierdzam, #e one
istniej%. Mo#emy wi"c mówi& nadal o trzech dziedzinach
czasu: przesz$o!ci, tera(niejszo!ci i przysz$o!ci; chocia# nie
jest to !cis$e, stosujmy si" w tym do zwyczaju. Nie b"d"
si" spiera$, nie b"d" zaprzecza$ takiemu sposobowi mówie-
nia, byle tylko ka#dy rozumia$, o czym mówi, i nie wyo-
bra#a$ sobie, #e to, co przysz$e, ju# istnieje, a to, co
przesz$e, jeszcze istnieje. W ogóle rzadko pos$ugujemy si"
s$owami w sposób zupe$nie !cis$y, cz"!ciej mówimy nie!ci-
!le, ale jako! udaje si" nam wyrazi& to, co wyrazi& chce-
my.
21. Przed chwil% powiedzia$em, #e mierzymy czas wtedy,
gdy on w$a!nie przemija. Mierz%c, mo#emy stwierdzi&, #e
jaki! okres czasu jest na przyk$ad dwa razy d$u#szy od
takiego okresu, który!my przyj"li za jednostk", albo #e
oba s% jednakowej d$ugo!ci — i tak dalej. Mierzymy czas,
jak si" rzek$o, w trakcie jego przebiegania. Gdyby mnie
kto! zapyta$, sk%d to wiem, odpowiedzia$bym, #e wiem,
poniewa# mierzymy czas, a nie mogliby!my mierzy& cze-
go!, co nie istnieje; ani za! przesz$o!&, ani przysz$o!& nie
istnieje. Ale jak#e mo#emy mierzy& czas tera(niejszy, sko-
ro nie ma on #adnej rozci%g$o!ci? A musieliby!my go mie-
rzy& wtedy, kiedy w$a!nie przebiega. Nie mo#na by go
mierzy& wtedy, gdy ju# przemin%$, bo wtedy ju# nie ma
tego, co mieliby!my mierzy&.
Ale sk%d, któr"dy i dok%d on przebiega wtedy, kiedy go
mierzymy? Mo#e wy$ania& si" tylko z przysz$o!ci, przebie-
ga& tylko przez tera(niejszo!& i zd%#a& tylko ku przesz$o!ci:
z tego, co jeszcze nie istnieje — poprzez to, co nie ma roz-
ci%g$o!ci — ku temu, czego ju# nie ma. A przecie# mo#emy
mierzy& czas tylko w odniesieniu do jakiej! jednostki roz-
ci%g$o!ci. Kiedy mówimy: „Tak samo d$ugo", albo: „Dwu-
krotnie d$u#ej", albo: „Trzykrotnie d$u#ej", i tak dalej —
zawsze odnosi si" to do jakiej! okre!lonej rozci%g$o!ci cza-
su. Lecz w stosunku do której dziedziny czasu mierzymy
czas, gdy on przebiega? Czy w stosunku do przysz$o!ci, z
której si" wy$ania? Przecie# nie mo#emy zna& miary tego,
czego jeszcze nie ma. Czy w stosunku do tera(niejszo!ci,
przez któr% przebiega? Przecie# nie mo#na mierzy& tego,
co nie trwa. Czy w stosunku do przesz$o!ci, ku której czas
biegnie? Przecie# nie znamy miary tego, czego ju# nie ma.
22. Umys$ mój goreje pragnieniem rozwik$ania tej nie-
zmiernie trudnej zagadki. Nie zamykaj przede mn%, Pa-
nie Bo#e mój, dobry Ojcze, przez Chrystusa Ci" b$agam —
nie zamykaj przed moim pragnieniem tej sprawy tak zwy-
czajnej, a zarazem tak tajemniczej, pozwól, aby ono prze-
nikn"$o za wrota tej zagadki, by si" dla mnie roz!wietli$a
w blasku mi$osierdzia Twego! Kogó# mam o to pyta&? Ko-
mu# mog" z wi"kszym dla mnie po#ytkiem ni# Tobie wy-
zna& moj% niewiedz"? Przecie# nie s% Ci niemi$e moje stu-
dia, pa$aj%ce tak% t"sknot% ku zrozumieniu Twego Pisma
)wi"tego. Udziel mi tego, co kocham, bo #e kocham —
Twoim te# jest darem. Udziel, Ojcze — Ty, który umiesz
dawa& dobre rzeczy dzieciom swoim.
18
Udziel, bo podj%$em
zadanie poznania Ciebie i jak#e mi jest ci"#ko, póki nie
otworzysz wrót.
Przez Chrystusa Ci" prosz", w imi" Tego, który jest
)wi"tym )wi"tych — niech#e mnie nikt od tego zadania
nie odstraszy. Zaufa$em, a dzi"ki temu i mówi". *yj" na-
dziej%, #e ujrz" pi"kno!& Pana. Oto starymi uczyni$e! dni
moje. Przemijaj%, a jak si" to dzieje — nie wiem, chocia#
ci%gle mówimy o czasie i o okresach czasu. „Jak d$ugo ten
cz$owiek to mówi$?" „Jak d$ugo to czyni$?" „Od jak#e
dawna tego nie widzia$em!" „T" sylab" wymawia si" dwu-
krotnie d$u#ej ni# tamt%." Ci%gle takie rzeczy mówimy i
s$yszymy. Ludzie nas rozumiej% i my ich rozumiemy. Nie
mo#na sobie wyobrazi& wypowiedzi prostszych i zwyklej-
szych. A przecie# kryje si" w nich tajemnica, której nie
zdo$ali!my przemkn%&.
23. Pewien uczony powiedzia$ mi kiedy!, #e czas to nic
innego jak ruch s$o'ca i ksi"#yca, ale nie trafi$o mi to do
przekonania. Dlaczego czas nie mia$by polega& raczej na
ruchu wszelkich cia$? Gdyby !wiat$a niebieskie znierucho-
mia$y, lecz jeszcze obraca$oby si" ko$o garncarskie, czy# nie
istnia$by nadal czas, wed$ug którego mierzyliby!my obroty
tego ko$a? Czy nie mogliby!my stwierdzi&, #e obraca si"
ono w regularnym rytmie albo #e szybko!& jego ruchu si"
zmienia, gdy# niektóre obroty zajmuj% wi"cej czasu ni#
inne? A mówi%c tak, czy# sami nie mówiliby!my tego w
czasie? I czy# nasze s$owa nie sk$ada$yby si" z sylab o
nierównej d$ugo!ci — po prostu dlatego, #e wymówienie
jednej z nich wymaga$oby wi"cej albo mniej czasu ni#
wymówienie innej? O Bo#e, pozwól ludziom w ma$ych
rzeczach dojrze& zasady wspólne wszystkim rzeczom, ma-
$ym, i wielkim. S% gwiazdy i !wiat$a niebieskie znakami
czasów i lat, i dni.
19
S% na pewno. Ale ani ja nie mog"
18
Por. Mt 7, 11.
19
Por. Rdz l, 14.
twierdzi&, #e obrót tego drewnianego ko$a jest dniem, ani
te# ów uczony m%# nie mo#e powiedzie&, #e obrót ten w
ogóle nie jest #adnym okresem czasu.
Chcia$bym naprawd" pozna& istot" i rol" czasu, wed$ug
którego mierzymy ruch cia$ i mówimy na przyk$ad, #e
ten ruch zajmuje dwukrotnie wi"cej czasu ni# tamten.
Dniem nazywamy nie tylko pobyt s$o'ca nad ziemi%, od-
ró#niaj%cy dzie' od nocy, lecz tak#e ca$kowit% drog" s$o'-
ca od wschodu do wschodu. Do tego drugiego znaczenia
nawi%zujemy, gdy mówimy, #e tyle a tyle dni przemin"$o;
noce wtedy wlicza si" do dni i nie wymienia si" ich osob-
no. Skoro wi"c dzie' si" wype$nia ruchem s$o'ca i jego
drog% ca$kowit% od wschodu do wschodu, pytam, czy dzie'
jest samym tym ruchem, czy czasem jego przebiegu, czy
te# jednym i drugim. W pierwszym wypadku up$yn%$by
dzie' nawet wtedy, gdyby s$o'ce przebieg$o ca$y swój tor
w okresie jednej zaledwie godziny. W drugim wypadku
nie mo#na by mówi&, #e dzie' up$yn%$, gdyby jeden
wschód s$o'ca by$ od drugiego oddzielony okresem nie
d$u#szym od godziny; wtedy s$o'ce musia$oby dwadzie!cia
cztery razy przebiec swoj% drog", aby dzie' wype$ni&. W
trzecim wypadku nie mo#na by mówi& o dniu ani wtedy,
gdyby s$o'ce ca$% sw% w"drówk" odby$o w ci%gu godziny,
ani wtedy, gdyby s$o'ce by$o nieruchome, a up$yn"$oby
tyle czasu, ile zazwyczaj potrzeba s$o'cu na odbycie drogi
od ranka do nast"pnego ranka.
Nie rozwa#am teraz, czym jest to, co nazywamy dniem,
lecz tylko — czym jest czas, wed$ug którego mierz%c okr"#-
ny bieg s$o'ca, powiedzieliby!my, #e przebieg$o ono sw%
drog" w po$owie zwyk$ego czasu, gdyby jego bieg zaj%$
tyle czasu, ile trzeba na przemini"cie dwunastu godzin.
Porównuj%c te dwa okresy i uznaj%c okres dwunastu go-
dzin za jednostk", okres dwudziestoczterogodzinny uznali-
by!my za podwójny. Uj"cie to by$oby trafne, cho&by s$o'ce
w pewnych wypadkach przebywa$o drog" od wschodu do
wschodu w pojedynczym, a w innych — w podwójnym
okresie. Niech#e wi"c mi nikt nie mówi, #e czas polega na
ruchu cia$ niebieskich. Bo przecie# i wtedy, gdy na pro!b"
pewnego m"#a s$o'ce znieruchomia$o, aby móg$ on toczy&
bitw" a# do zwyci"stwa — s$o'ce wprawdzie sta$o, ale
czas bieg$ nadal. Bitwa si" toczy$a przez taki okres czasu,
jaki by$ dla niej potrzebny, i zako'czy$a si". Widz" wi"c,
#e czas jest pewnego rodzaju rozci%g$o!ci%. Lecz czy na-
prawd" widz", czy tylko zdaje mi si", #e widz"? Ty mi to
roz!wietlisz, który )wiat$em i Prawd% jeste!.
24. Czy #%dasz, abym przyj%$ twierdzenie, #e czas polega
na ruchu cia$? Nie #%dasz tego ode mnie. Bo s$ysz", #e
wszelkie cia$a mog% si" porusza& tylko w czasie — Ty to
mówisz. Nie s$ysz" za!, #eby! mówi$, i# sam ruch cia$ jest
czasem. Kiedy si" porusza cia$o, wed$ug czasu mierzymy,
jak d$ugo si" ono porusza — od chwili, gdy si" porusza&
zacz"$o, a# do chwili, kiedy si" porusza& przestaje. Je#eli
nie zauwa#y$em, w którym momencie ruch si" zacz%$, i cia-
$o porusza si" nadal, kiedy ju# przesta$em je obserwowa&,
nie mog" zmierzy& czasu tego ruchu, mog" tylko mówi&
o czasie, jaki up$yn%$ od chwili, gdy zacz%$em obserwowa&,
do chwili, gdy obserwowa& przestaj". Je!li przez jaki! d$u#-
szy okres czasu obserwuj" ruch, mog" powiedzie&, #e ruch
ten d$ugo trwa$, lecz aby rzec, jak d$ugo, musz" to okre!li&
w odniesieniu do wybranej miary: na przyk$ad mówimy,
#e ten okres jest tak samo d$ugi jak tamten albo #e jest
dwukrotnie d$u#szy, i tak dalej. Je!li mo#emy oznaczy&
punkty w przestrzeni, mi"dzy którymi porusza si" jakie!
cia$o, albo — w wypadku cia$a obracaj%cego si" wokó$
swej osi — oznaczy& odleg$o!ci, jakie przebywaj% cz"!ci
tego cia$a, to jeste!my w stanie okre!li&, ile potrzeba cza-
su, aby cia$o odby$o drog" mi"dzy dwoma punktami albo
by jego cz"!ci wykona$y pe$ny obrót.
Czym innym jest wi"c ruch cia$a, a czym innym to, we-
d$ug czego mierzymy, jak d$ugo on przebiega. Dla kogó#
nie by$oby jasne, co z dwojga nale#y nazwa& czasem? To
samo cia$o mo#e si" porusza& z ró#n% szybko!ci%, a mo#e
te# trwa& w bezruchu. Nie tylko jego ruch, lecz tak#e je-
go spoczynek mierzymy czasem. Mówimy na przyk$ad, #e
pozostawa$o w spoczynku tak samo d$ugo, jak d$ugo si"
przedtem porusza$o, albo #e spoczywa$o dwukrotnie czy
trzykrotnie d$u#ej, ni# si" przedtem porusza$o, i tak da-
lej — co mo#emy okre!li& albo na podstawie dok$adnego
obliczenia, albo — jak si" to powiada — „mniej wi"cej".
Czas wi"c nie jest ruchem cia$.
25. Wyznaj" Ci, Panie, #e nadal nie wiem, czym jest czas.
Lecz tak#e wyznaj", i# wiem, #e s$owa te w czasie wypo-
wiadam, #e ju# d$ugo mówi" tu o czasie — a owo „d$ugo"
polega w$a!nie na tym, #e du#o czasu up$yn"$o. Jak#e ja
to mog" wiedzie&, skoro nie wiem, czym jest czas? A mo#e
raczej nie wiem, w jaki sposób mam wypowiedzie& to, co
wiem? Biada mi, ja nawet nie wiem, czego nie wiem! Ty!,
Bo#e mój, !wiadkiem, #e nie k$ami", #e przemawiam ze
szczerego serca. Ty zapalisz lamp" moja, Panie Bo#e mój,
ciemno!ci moje roz!wiecisz!
20
26. Przecie# prawdziwie Ci wyznaje moja dusza, #e jed-
nak mierz" czas. Jest#e to wi"c tak, Bo#e mój, #e mierz",
a nie wiem, co mierz"? Wed$ug czasu mierz" ruchy cia$.
A czy samego czasu nie mierz"? Czy# móg$bym mierzy&
ruch cia$a — jak d$ugo on trwa, jak d$ugo cia$o odbywa
drog" mi"dzy dwoma punktami — gdybym czasu, w któ-
rym si" ono porusza, nie mierzy$? W takim razie — we-
d$ug czego mierz" czas? Czy d$u#sze okresy czasu mierzy-
my za pomoc% krótszych, jak $okciem wymierzamy d$u-
go!& belki? W taki w$a!nie sposób, jak si" zdaje, mierzymy
trwanie d$ugiej sylaby, porównuj%c j% z sylab% krótsz% i
mówi%c, #e jest dwukrotnie d$u#sza. Tak mierzymy d$ugo!&
wiersza d$ugo!ciami poszczególnych wersów, d$ugo!& wer-
sów d$ugo!ciami stóp, d$ugo!& stóp d$ugo!ci% sylab, d$ugo!&
20
Por. Ps 17, 29.
sylab d$ugich d$ugo!ci% krótkich. Mierzymy wiersze nie
stronicami — by$oby to bowiem mierzenie w przestrzeni,
a nie w czasie — lecz w trakcie g$o!nego odczytywania.
I powiadamy: „To jest d$ugi wiersz, bo upleciony z tylu a
tylu wersów. Wersy s% d$ugie, bo si" sk$adaj% z tylu a ty-
lu stóp. Stopy s% d$ugie, bo zawieraj% tyle a tyle sylab. Ta
czy tamta sylaba jest d$uga, bo jest dwukrotnie d$u#sza
od sylaby krótkiej". Ale to jeszcze nie jest dok$adne mie-
rzenie czasu. Bo nieraz si" zdarzy& mo#e, #e powolnie wy-
powiedziany wers krótszy zajmie wi"cej czasu ni#eli prze-
czytany pospiesznie wers d$u#szy. To samo dotyczy ca$ego
utworu, jak te# — z drugiej strony — stopy jednej czy
sylaby.
Dlatego wyda$o mi si", #e czas nie jest niczym innym jak
rozci%g$o!ci%. Lecz czego rozci%g$o!ci%? — nie wiem. Za-
stanawiam si", czy nie jest on rozci%g$o!ci% samego umy-
s$u. Có# bowiem mierz", o Bo#e mój, kiedy w przybli#eniu
okre!lam, #e ten okres jest d$u#szy od tamtego, albo gdy
mówi" dok$adnie, #e jest dwukrotnie d$u#szy? Mierz" czas,
to jasne. Lecz nie mierz" przysz$o!ci, bo jeszcze jej nie ma.
Nie mierz" tera(niejszo!ci, bo ona nie trwa. Nie mierz"
przesz$o!ci, bo ju# jej nie ma. Có# wi"c mierz"? Czy mie-
rz" czas, który przemija, lecz jeszcze nie przemin%$ — jak
to powy#ej mówi$em?
27. Nie ustawaj, duszo moja, nie tra& odwagi! Bóg po-
mocnik nasz, On nas uczyni$, a nie my sami siebie. Zmie-
rzaj w tym kierunku, sk%d zaczyna prawda !wita&. —
Przypu!&my, #e s$yszymy d(wi"k wydawany przez jakie!
cia$o. D(wi"k ten zaczyna rozbrzmiewa& — i rozbrzmie-
wa — i po pewnym czasie milknie. Zapada cisza. D(wi"k
przemin%$, ju# go nie ma. Zanim zacz%$ rozbrzmiewa&, na-
le#a$ do przysz$o!ci i nie mo#na by$o go mierzy&, gdy#
jeszcze go nie by$o. I teraz te# nie mo#na go mierzy&, al-
bowiem ju# go nie ma. Mierzy& mo#na go by$o wtedy, kie-
dy rozbrzmiewa$, albowiem istnia$o to, co mog$oby by&
mierzone. Ale i wtedy to nie trwa$o, lecz nieustannie
zmierza$o ku chwili, w której mia$o przesta& istnie&. Czy
w$a!nie z tego powodu by$o bardziej wymierne? Przemi-
jaj%c, osi%ga$o jak%! rozci%g$o!& czasow%, dzi"ki której mo-
g$o by& mierzone; sama tera(niejszo!& za! nie ma #adnej
rozci%g$o!ci.
Je!li tak, to przypu!&my, #e oto rozbrzmiewa$ teraz in-
ny d(wi"k — i nadal d(wi"czy bez przerwy. Mierzymy go,
dopóki brzmi, bo kiedy ustanie, b"dzie ju# nale#a$ do
przesz$o!ci i ju# nie b"dzie tego, co mogliby!my mierzy&.
Postarajmy si" go zmierzy& i dok$adnie okre!li& d$ugo!& je-
go trwania. Lecz on nadal brzmi, a przecie# mo#na by go
zmierzy& tylko od chwili, w której zacz%$ rozbrzmiewa&, do
chwili, w której by zamar$. Mierz%c, okre!lamy odleg$o!&
mi"dzy dwoma punktami, pocz%tkiem i ko'cem. Dlatego
nie mo#na zmierzy& d$ugo!ci trwania d(wi"ku, który jesz-
cze nie usta$; nie mo#na powiedzie&, jak jest d$ugi czy jak
krótki, czy dorównuje pod wzgl"dem czasowym jakiemu!
innemu d(wi"kowi, czy te# jest po$ow% — albo podwoje-
niem — jakiego! innego d(wi"ku, i tak dalej. Kiedy za!
ten d(wi"k umilknie, to ju# go nie b"dzie. W jaki# wi"c
sposób b"dzie go mo#na zmierzy&?
Pomimo to mierzymy czas — chocia# nie mo#emy mie-
rzy& ani tego, czego ju# nie ma, ani tego, czego jeszcze nie
ma, ani tego, co nie ma #adnej rozci%g$o!ci, ani te# tego,
co jest bez pocz%tku i kresu. Nie mierzymy wi"c ani prze-
sz$o!ci, ani przysz$o!ci, ani tera(niejszo!ci, ani czasu w$a!-
nie przemijaj%cego. A jednak mierzymy czas!
Wers: „Deus Creator omnium" („Stworzyciel wszystkich
rzeczy, Bóg")
21
sk$ada si" z o!miu przemiennie krótkich
i d$ugich sylab. Cztery krótkie sylaby — pierwsza, trzecia,
pi%ta i siódma — s% pojedynczymi w stosunku do czterech
sylab d$ugich — drugiej, czwartej, szóstej i ósmej. Ka#da
z d$ugich sylab ma podwójn% d$ugo!& w stosunku do ka#-
21
Pierwszy wers jednego z hymnów !w. Ambro#ego.
dej z sylab krótkich. Wypowiadaj%c ten wers, mog" to
stwierdzi&, je!li w ogóle mog" ufa& w$asnym uszom. S$u-
chem mierz" d$ug% sylab", porównuj%c j% z krótk%, i
stwierdzam, #e trwa ona dwukrotnie d$u#ej. Ale przecie#
d$uga zaczyna d(wi"cze& dopiero wtedy, gdy krótka ju#
zamilk$a. Zreszt% sam% d$ug% te# mierz" wtedy, kiedy jej
ju# nie ma, gdy# mog" j% mierzy& jedynie jako sko'czo-
na. A zako'czenie jej oznacza przemini"cie. Czym wi"c jest
to, co mierz"? Gdzie# ta krótka sylaba, któr% si" pos$uguj"
jako miar%? Gdzie# ta d$uga, któr% mierz"? Obie zabrzmia-
$y, ulecia$y, przemin"$y, ju# ich nie ma. A ja je mierz". I
z takim stopniem pewno!ci, z jakim mo#na ufa& do!wiad-
czonemu uchu, stwierdzam, #e pod wzgl"dem czasowym
jedna jest pojedyncza, a druga podwójna. To za! mog"
stwierdzi& dopiero wtedy, gdy przemin"$y i s% zako'czone.
Mierz" wi"c nie same d(wi"ki, których ju# nie ma, lecz
co!. co w mojej pami"ci utkwi$o.
W tobie, umy!le mój, mierz" czas. Nie próbuj mi prze-
szkadza&, nie próbuj sobie samemu przeszkadza& zam"tem
wra#e', jakie odbierasz. W tobie — powtarzam — mierz"
czas. Wra#enie, jakie mijaj%ce rzeczy na tobie wywieraj%,
pozostaje w tobie, gdy one przemin"$y. To wra#enie, jako
obecne, mierz", a nie owe rzeczy, dzi"ki których przemini"-
ciu ono powsta$o. To wra#enie mierz", kiedy mierz" czas.
Albo wi"c to w$a!nie jest czasem, albo wcale nie mierz"
czasu.
Kiedy mierzymy okresy ciszy i powiadamy, #e dany jej
okres trwa$ tak samo d$ugo, jak dany okres rozbrzmiewa-
nia d(wi"ku, mierzymy d(wi"k w my!li, tak jakby nadal
d(wi"cza$, i dzi"ki temu mo#emy oceni& d$ugo!& trwania
okresów ciszy. Nawet nie otwieraj%c ust i nie wydaj%c #a-
dnego d(wi"ku, mo#emy w my!lach przebiega& wiersze i
wersy, i jakiekolwiek mowy, i wszelkiego rodzaju wymier-
ne ruchy. Mo#emy uzna&, #e jaki! wiersz zajmuje wi"cej
albo mniej czasu ni# inny — zupe$nie tak, jakby!my oba
g$o!no wyrecytowali. Je!li jaki! cz$owiek ma wyda& d$u#-
szy d(wi"k i z góry postanawia, jak d$ugi ma on by&, poz-
wala takiemu okresowi czasu up$yn%& w ciszy, powierza go
pami"ci i wtedy zaczyna wydawa& d(wi"k, który rozbrzmie-
wa dopóty, dopóki do zamierzonego nie dobiegnie kresu —
a raczej nale#a$oby rzec nie: „rozbrzmiewa", ale „roz-
brzmiewa$ i b"dzie rozbrzmiewa$". Co bowiem z niego ju#
si" dokona$o, to rozbrzmiewa$o. Co si" jeszcze nie dokona-
$o, b"dzie rozbrzmiewa&. Kiedy si" to dokonuje, czujna u-
waga cz$owieka, b"d%ca czym! tera(niejszym, przeprowa-
dza przysz$o!& ku przesz$o!ci: przysz$o!& ci%gle si" zmniej-
sza, a przesz$o!& wzrasta, a# wreszcie — po zupe$nym
wch$oni"ciu przysz$o!ci — wszystko jest ju# tylko prze-
sz$o!ci%.
28. Lecz w jaki sposób mo#na zmniejsza& albo wch$a-
nia& przysz$o!&, która jeszcze nie istnieje? I jak mo#e wzra-
sta& przesz$o!&, której ju# nie ma? Mo#liwe jest to tylko
dzi"ki temu, #e w umy!le, który owych rzeczy dokonuje,
istniej% trzy funkcje: oczekiwanie, uwaga i pami"&. To,
czego umys$ oczekuje, poprzez to, na co zwraca uwag",
przechodzi w to, co on zapami"tuje. Na pewno przysz$o!ci
jeszcze nie ma. A jednak tkwi w umy!le oczekiwanie przy-
sz$o!ci. Na pewno przesz$o!ci ju# nie ma. A jednak prze-
chowuje si" w umy!le pami"& o przesz$o!ci. Na pewno czas
tera(niejszy nie ma #adnej rozci%g$o!ci, bo istnieje tylko
w samym momencie swego przemijania. Ale trwa skupie-
nie umys$u, w którym to, co ma by&, przebiega ku nie-
istnieniu. D$ugi wi"c jest nie czas przysz$y — bo jego w
ogóle nie ma; d$uga przysz$o!& to d$ugie przeczucie przy-
sz$o!ci. D$ugi jest nie czas przesz$y — bo jego w ogóle nie
ma; d$uga przesz$o!& to d$ugie wspomnienie o przesz$o!ci.
Oto mam wyrecytowa& dobrze mi znany psalm. Zanim
zaczn", moje oczekiwanie jest zwrócone ku jego ca$o!ci.
Skoro zacz%$em, to ile z niego str%ci$em w przesz$o!&, tyle
zalega moj% pami"&. Zakres dzia$ania, któremu si" po!wi"-
cam, podzielony jest mi"dzy pami"&, zwrócon% ku temu,
co ju# wypowiedzia$em, i oczekiwanie, zwrócone ku temu,
co mam wypowiedzie&. Uwaga jednak ci%gle jest obecna —
przez ni% przechodzi w przesz$o!& to, co by$o przysz$o!ci%.
Im d$u#ej trwa to dzia$anie, tym bardziej kurczy si" dzie-
dzina oczekiwania, a powi"ksza si" dziedzina pami"ci, a#
wreszcie ca$e oczekiwanie zostaje poch$oni"te, gdy recyta-
cja dobiega ko'ca i ca$a zapada w dziedzin" pami"ci. Co
dotyczy ca$ego psalmu, stosuje si" te# do jego cz"!ci, a na-
wet do jego sylab. Odnosi si" to równie# do ka#dego d$u#-
szego dzia$ania, którego tylko ma$% cz%stk% mo#e by& na
przyk$ad recytacja owego psalmu. Stosuje si" to wreszcie
do ca$ego #ycia ludzkiego, którego sk$adnikami s% wszyst-
kie dzia$ania cz$owieka, a tak#e do ca$ej historii ludzko-
!ci, której cz"!ciami s% wszystkie ludzkie #ywoty.
29. Lecz „mi$osierdzie Twoje lepsze jest ni(li #ycie"
22
.
Rozproszeniem jest #ycie moje, lecz prawica Twoja ocali$a
mnie w moim Panu, Synu Cz$owieczym, b"d%cym Po!red-
nikiem mi"dzy Tob% jedynym a nami wieloma — ocali$a
mnie wieloma sposobami i po!ród wielu prób, abym przez
Niego móg$ uchwyci& to, w co sam te# zosta$em uchwyco-
ny
23
, i abym si" skupi$ z rozproszenia moich dni dawnych,
d%#%c do jednej tylko rzeczy, a przesz$o!& odrzuciwszy w
zapomnienie
24
— nie rozproszony, lecz !wiadomie zwróco-
ny ku temu, co jest przede mn%, a nie ku temu, co tylko
nastanie i przeminie. Nie w rozproszeniu, ale w skupionej
woli zmierzam do palmy powo$ania ku wy#szemu #yciu,
w którym us$ysz" pie!' chwa$y Twej i b"d" patrzy$ na
Twoj% pi"kno!&, która ani nie nastaje, ani nie przemija.
Teraz lata moje po!ród szlochu p$yn%. Ty, Panie, pociech%
jeste! moj%. Ty, Ojcze mój, wieczny jeste!. Jam za! rozer-
wany mi"dzy ró#ne dziedziny czasu, których uk$adu nie
22
Ps 62, 4.
23
Por. Flp 3, 12.
24
Por. Flp 3, 13.
znam. My!li moje, najg$"bsze #ycie duszy mej rozdziera-
j% burzliwe przemiany, dopóki w Ciebie nie wp$yn", oczy-
szczony ju#, stopiony w ogniu Twej mi$o!ci.
30. Wtedy okrzepn" i ustal" si" w Tobie, w Twojej praw-
dzie b"d%cej form% mej istoty. I ju# nie b"d" nara#ony na
pytania ludzi, którzy, paleni chorob%, wymierzon% im jako
kara, wi"cej pragn"liby wypi&, ni#eli mog%, i dopytuj% si":
„Co czyni$ Bóg, zanim, niebo uczyni$ i ziemi"?" Albo:
„Dlaczego postanowi$ co! uczyni&, skoro nigdy przedtem
nic nie czyni$?" Spraw, Panie, aby lepiej si" zastanowili
nad tym, co mówi%; aby poj"li, #e s$owo „nigdy" nie ma
sensu, je!li nie istnieje czas. Kiedy si" mówi, #e kto! nigdy
czego! nie uczyni$, czy# to nie znaczy, #e nie uczyni$ tego
w #adnym czasie? Niech#e wi"c zrozumiej%, #e nie mo#e
istnie& czas bez stworzenia — i niech przestan% zadawa&
niedorzeczne pytania. I niech ku temu, co jest przed nimi,
zd%#aj%.
25
Niech pojm%, #e przed wszystkimi czasami Ty
jeste! wiecznym Stwórc% wszystkich czasów. A nie s%
wspó$wieczne Tobie #adne czasy ani #adne stworzenie,
chocia#by nawet istnia$o jakie! stworzenie ponad czasem.
31. Panie Bo#e mój, jak#e g$"bokie s% tajemnice Twoje
i jak#e daleko mnie od nich odepchn"$y skutki moich grze-
chów. Uzdrów oczy me, aby si" mog$y Twoim !wiat$em
radowa&. Gdyby istnia$ umys$ wyposa#ony w tak olbrzymi%
wiedz" i przedwiedz", #e ca$a przesz$o!& i ca$a przysz$o!&
by$yby mu tak dok$adnie znane, jak mnie jest znany ulu-
biony psalm, cudowny by$by to umys$, zadziwiaj%cy a# do
zgrozy! — gdy si" pomy!li, #e ka#da rzecz z czasów minio-
nych i ka#da rzecz z wieków, jakie jeszcze nadejd%, by$aby
przed nim tak ods$oni"ta, jak dla mnie, kiedy ów psalm
recytuj", jasne jest, ile wersów i jakich by$o w nim od
pocz%tku oraz ile i jakich zosta$o jeszcze do ko'ca. Ale nie
25
Por. Flp 3, 13.
do pomy!lenia jest, #eby! Ty, Stworzyciel wszechrzeczy,
Stworzyciel dusz i cia$ — nie do pomy!lenia jest, (eby!
jedynie w taki sposób zna$ przysz$o!& i przesz$o!&. O wiele,
wiele cudowniejsza jest Twoja wiedza i o wiele bardziej
tajemnicza. Odmienna jest ona od wiedzy cz$owieka, któ-
ry recytuje wersy dobrze sobie znane albo s$ucha recyta-
cji znanego sobie psalmu — wtedy bowiem uczucia jego
s% zmienne, a uwaga podzielona, zaj"ta cz"!ciowo oczeki-
waniem s$ów przysz$ych, cz"!ciowo pami"ci% o s$owach
ju# przebrzmia$ych. Inaczej Ty, niezmiennie wiekuisty,
prawdziwie wieczny Stwórca umys$ów — jak na pocz%tku
zna$e! niebo i ziemi" wiedz% woln% od wszelkiej zmiany,
tak te# dzia$aniem wolnym od wszelkiej zmiany uczyni$e!
niebo i ziemi". Kto to pojmuje, niech Ci" s$awi. Kto tego
nie pojmuje, te# niech s$awi Ciebie. Jak#e wysoko jeste!
wzniesiony ponad wszystko, a mieszkasz po!ród tych, któ-
rzy s% pokornego serca. Ty podnosisz upad$ych, a nie upa-
daj% ci, których moc% Ty jeste!.