ŚWIĘTY AUGUSTYN WYZNANIA KSIĘGA VI

background image

DZIEJE RELIGII, FILOZOFII I NAUKI

do ko

ń

ca staro

ż

ytno

ś

ci

ś

redniowiecze i odrodzenie

barok i o

ś

wiecenie

1815-1914

1914-1989

jak i z czego studiowa

ć

filozofi

ę

moje wykłady

Wittgenstein

filozofowie i socjologowie nauki

Ś

wi

ę

ty AUGUSTYN

WYZNANIA

przeło

ż

ył Zygmunt Kubiak

Matka Augustyna była katoliczk

ą

, ojciec poganinem. Jako młodzieniec Augustyn wybrał manicheizm i

wyznawał t

ę

religi

ę

do 30. roku

ż

ycia. Te lata sp

ę

dził z kobiet

ą

, której imienia nam nie zdradził, niczego te

ż

o niej nie napisał poza tym,

ż

e mieli syna, Adeodata.

Dzi

ę

ki koneksjom manichejskim Augustyn - który całe

ż

ycie z wyj

ą

tkiem paru lat sp

ę

dził w Afryce w

okolicach Kartaginy - uzyskał stanowisko retora przy dworze cesarskim w Mediolanie. Dzi

ę

ki kontaktom z

biskupem Mediolanu,

ś

w. Ambro

ż

ym, poznał zasady alegorycznej interpretacji Biblii, co sprawiło,

ż

e

przestały go razi

ć

obecne w tek

ś

cie sprzeczno

ś

ci. Jednocze

ś

nie wskutek niezgodno

ś

ci nauki Maniego z

tym, co o za

ć

mieniach Sło

ń

ca i Ksi

ęż

yca twierdzili astronomowie zacz

ą

ł w

ą

tpi

ć

w manicheizm - i popadł w

sceptycyzm. Zacz

ą

ł te

ż

z grup

ą

przyjaciół studiowa

ć

pisma Plotyna.

Nało

ż

yły si

ę

na to problemy osobiste. Matka Augustyna pojawiła si

ę

w Mediolanie i zaaran

ż

owała jego

mał

ż

e

ń

stwo z dziewczyn

ą

z bogatego domu - co miało synowi otworzy

ć

drog

ę

do wielkiej kariery.

Wymuszone rozstanie z matk

ą

Adeodata stało si

ę

ź

ródłem cierpie

ń

- i zapewne przyspieszyło decyzj

ę

o

przyj

ę

ciu chrze

ś

cija

ń

stwa.

Ksi

ę

ga VI

13. Gorliwie przynaglano mnie do mał

ż

e

ń

stwa. Ju

ż

si

ę

o

ś

wiadczyłem i zostałem przyj

ę

ty,

w czym najwi

ę

cej było stara

ń

mojej matki, która miała nadziej

ę

,

ż

e skoro si

ę

o

ż

eni

ę

,

obmyje mnie z grzechów zbawcza woda chrztu. Cieszyła si

ę

,

ż

e z dnia na dzie

ń

jestem

coraz lepiej do chrztu przygotowany. W przyjmowaniu przeze mnie wiary widziała
odpowied

ź

na jej modlitwy i wypełnianie si

ę

obietnic Twoich. Zarówno na moj

ą

pro

ś

b

ę

,

jak i z własnego odruchu serca mocnym, serdecznym wołaniem błagała Ciebie
codziennie, aby

ś

jej w jakiej

ś

wizji oznajmił, czym b

ę

dzie moje mał

ż

e

ń

stwo. Ale nie

chciałe

ś

.

Miała tylko niejasne i pełne uroje

ń

sny, wyłonione z ci

ą

głego o tych sprawach

rozmy

ś

lania. Kiedy mi o tych snach mówiła, w jej słowach - zamiast tej ufno

ś

ci, jak

ą

zawsze miała, ilekro

ć

Ty zsyłałe

ś

jej widzenia - wyczuwałem lekcewa

ż

enie. Powiadała

mi,

ż

e jakim

ś

zmysłem, którego nie potrafi okre

ś

li

ć

słowami, umie zawsze odró

ż

ni

ć

Twoje

objawienia od swoich snów przyrodzonych. Przygotowania jednak były w toku i starano
si

ę

o zgod

ę

rodziców. Dziewczynie tej brakowało jeszcze około dwóch lat do wieku

stosownego do mał

ż

e

ń

stwa. Podobała mi si

ę

, wi

ę

c godziłem si

ę

na oczekiwanie.

14. W du

ż

ej grupie przyjaciół cz

ę

sto rozmawiali

ś

my o naszym znu

ż

eniu zam

ę

tem i

troskami

ż

ycia. I byli

ś

my ju

ż

niemal zdecydowani odsun

ąć

si

ę

od tłumu i wie

ść

spokojne

ż

ycie na osobno

ś

ci. Zamierzali

ś

my poł

ą

czy

ć

cały dobytek, jaki posiadali

ś

my, i mie

ć

wspólny fundusz, który by nam tak

ą

spokojn

ą

egzystencj

ę

umo

ż

liwił. W szczerej

przyja

ź

ni nie rozró

ż

nialiby

ś

my, co nale

ż

y do tego, a co do innego z nas. Wszystko miało

nale

ż

e

ć

i do nas wszystkich, i do ka

ż

dego z osobna. Spodziewali

ś

my si

ę

,

ż

e ta

społeczno

ść

b

ę

dzie si

ę

składała z jakiej

ś

dziesi

ą

tki ludzi. Niektórzy byli bardzo bogaci,

zwłaszcza Romanianus, pochodz

ą

cy z mojego miasta. Był on od lat chłopi

ę

cych jednym

z najbli

ż

szych moich przyjaciół, a na dwór w Mediolanie przybył wówczas

ś

ci

ą

gni

ę

ty

jakimi

ś

bardzo wa

ż

nymi interesami. On był do projektu najbardziej zapalony, a pozostali

liczyli si

ę

bardzo z jego zdaniem, gdy

ż

był znacznie od innych bogatszy.

Postanowili

ś

my,

ż

e b

ę

dziemy na ka

ż

dy rok wyznaczali spo

ś

ród siebie dwóch jak gdyby

urz

ę

dników, aby załatwiali wszystkie niezb

ę

dne interesy; a pozostali członkowie grupy

mieli by

ć

od takich spraw wolni. Potem jednak zacz

ę

li

ś

my rozwa

ż

a

ć

, czy nam na to

Strona 1 z 15

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

pozwol

ą

nasze miłe kobiety. Niektórzy z nas ju

ż

mieli

ż

ony, inni zamierzali si

ę

o

ż

eni

ć

. I

wtedy cały ten tak pi

ę

knie obmy

ś

lony projekt rozpadł si

ę

nam w r

ę

kach: tak si

ę

rozsypał,

ż

e trzeba go było precz odrzuci

ć

. Wzdychaj

ą

c, j

ę

cz

ą

c - poszli

ś

my jednak dalej szerokimi i

utartymi drogami tego

ś

wiata. Wiele my

ś

li było w naszych sercach, a wola Twoja trwa na

wieki. W m

ą

dro

ś

ci swej woli szydziłe

ś

z naszych planów i sposobiłe

ś

Twoje. Miałe

ś

da

ć

nam pokarm w czasie stosownym, rozewrze

ć

r

ę

k

ę

Tw

ą

i napełni

ć

dusze nasze

błogosławie

ń

stwem.

15. A tymczasem grzeszyłem coraz bardziej. Kobiet

ę

, z któr

ą

dotychczas

ż

yłem,

oderwano od mego boku, gdy

ż

była to przeszkoda na drodze do mał

ż

e

ń

stwa. Poniewa

ż

moje serce mocno do niej przywarło, teraz wyszarpni

ę

to w nim ran

ę

, która broczyła krwi

ą

obfit

ą

. Kobieta wróciła do Afryki,

ś

lubuj

ą

c Ci,

ż

e nigdy si

ę

nie odda

ż

adnemu innemu

m

ęż

czy

ź

nie, a ze mn

ą

zostawiła syna naturalnego, jakiego mi urodziła. Byłem zbyt słaby,

aby na

ś

ladowa

ć

ten wzór, jaki mi dała niewiasta. Niecierpliwiło mnie dwuletnie

oczekiwanie na narzeczon

ą

, bo nie tyle o

ż

ywiało mnie pragnienie mał

ż

e

ń

stwa, ile byłem

niewolnikiem nami

ę

tno

ś

ci. Postarałem si

ę

wi

ę

c o inn

ą

kobiet

ę

i

ż

yłem z ni

ą

bez

mał

ż

e

ń

stwa. Oznaczało to,

ż

e choroba mojej duszy jeszcze si

ę

wzmo

ż

e i umocniona

nieprzerwanym przyzwyczajeniem przetrwa a

ż

do po

ż

ycia z

ż

on

ą

. A rana, jak

ą

spowodowało oderwanie ode mnie mojej poprzedniej towarzyszki, wcale si

ę

nie goiła. Po

okresie straszliwie ostrego bólu zacz

ę

ła ropie

ć

i chocia

ż

wtedy ból jakby st

ę

piał,

cierpiałem tym rozpaczliwiej.

16. Tobie cze

ść

, Tobie chwała,

Ź

ródło miłosierdzia! W miar

ę

jak si

ę

pogł

ę

biała moja

niedola, Ty byłe

ś

coraz bli

ż

ej mnie. Chocia

ż

o tym nie wiedziałem, ju

ż

wyci

ą

gałe

ś

r

ę

k

ę

,

aby mnie z bagna wydoby

ć

i obmy

ć

. Od jeszcze gł

ę

bszego zanurzania si

ę

w topiel

rozkoszy cielesnej powstrzymywała mnie tylko trwoga przed

ś

mierci

ą

i Twoim s

ą

dem.

W

ś

ród wszystkich zmian moich pogl

ą

dów ten l

ę

k nigdy mego serca nie opu

ś

cił. Z

przyjaciółmi, Alipiuszem i Nebrydiuszem, cz

ę

sto dyskutowałem o istocie dobra i zła.

Moim zdaniem Epikur zasługiwałby na najwy

ż

sze uznanie, gdyby nie to,

ż

e - jak

wierzyłem - dusza trwa po

ś

mierci i otrzymuje nagrod

ę

i kar

ę

, na jakie zasłu

ż

yła; a Epikur

odrzucał tak

ą

wiar

ę

. "Gdyby

ś

my byli nie

ś

miertelni - mówiłem - i mogli

ż

y

ć

w nie

ko

ń

cz

ą

cym si

ę

stanie rozkoszy fizycznej, nie l

ę

kaj

ą

c si

ę

jej utraty, czemu

ż

nie mieliby

ś

my

by

ć

szcz

ęś

liwi? Czego jeszcze wi

ę

cej mogliby

ś

my pragn

ąć

?" Nie pojmowałem, na czym

polegała moja prawdziwa niedola: na osuni

ę

ciu si

ę

tak nisko i na takim za

ś

lepieniu,

ż

e

nie dostrzegałem ju

ż

ś

wiatła cnoty i pi

ę

kno

ś

ci, jak

ą

si

ę

kocha dla niej samej. Prawdziw

ą

pi

ę

kno

ść

dostrzega wewn

ę

trzne oko duszy, a nie oko fizyczne. I nie zastanawiałem si

ę

nieszcz

ęś

nik nad tym, co było przyczyn

ą

,

ż

e owe my

ś

li, same w sobie wstr

ę

tne, było mi

słodko snu

ć

po

ś

ród przyjaciół i

ż

e nie potrafiłem by

ć

szcz

ęś

liwy - cho

ć

by w takim sensie,

jaki był wówczas dost

ę

pny memu pojmowaniu - bez przyjaciół, niezale

ż

nie od tego, w

jakie zmysłowe opływałbym rozkosze. Przyczyn

ą

było odczucie,

ż

e przyjaciół kocham dla

nich samych i oni mnie wzajemnie dla mnie samego kochaj

ą

.

Jakie

ż

to były kr

ę

te drogi! Biada zuchwałej duszy, która sobie uroiła,

ż

e je

ś

li od Ciebie

odejdzie, to co

ś

lepszego znajdzie. W któr

ą

kolwiek zwróci si

ę

stron

ę

- w tył, w bok,

znowu w przód - wsz

ę

dzie jej wszystko dolega okrutnie. A tylko Ty

ś

spokojem. I oto

jeste

ś

blisko. I uwalniasz od nieszcz

ę

snego bł

ą

dzenia, stawiasz nas na drodze

wła

ś

ciwej, pocieszasz i mówisz: "Biegnijcie - ja was podtrzymam, ja was powiod

ę

, ja was

wyzwol

ę

".

KSI

Ę

GA VII

1. Umarła ju

ż

moja młodo

ść

zła, haniebna, i wchodziłem w wiek m

ę

ski. Im starszy byłem

latami, tym si

ę

stawałem wstr

ę

tniejszy przez dobrowolne przyjmowanie uroje

ń

. Za

substancj

ę

uwa

ż

ałem tylko to, co mo

ż

na dostrzec oczyma. Ciebie jednak, Bo

ż

e, nie

wyobra

ż

ałem sobie w postaci ciała ludzkiego; taki bł

ą

d odrzuciłem ju

ż

na pocz

ą

tku moich

Strona 2 z 15

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

studiów filozoficznych. I z rado

ś

ci

ą

przekonałem si

ę

,

ż

e tak samo odrzuca ten bł

ą

d wiara

naszej matki duchowej, Twego Ko

ś

cioła katolickiego. Ale nie wiedziałem, jak wła

ś

ciwie

powinienem Ciebie pojmowa

ć

. B

ę

d

ą

c człowiekiem, i to słabym człowiekiem, usiłowałem

my

ś

le

ć

o Tobie jako o najwy

ż

szym, jedynym i prawdziwym Bogu. A

ż

do dna serca

wierzyłem,

ż

e jeste

ś

niezniszczalny, nienaruszalny, niezmienny. Chocia

ż

bowiem nie

wiedziałem, dlaczego tak jest, nie ulegało dla mnie w

ą

tpliwo

ś

ci,

ż

e to, co mo

ż

e by

ć

zniszczone, jest gorsze od tego, co zniszczone by

ć

nie mo

ż

e; to, czego nie mo

ż

na

naruszy

ć

, bez wahania przekładałem ponad to, co naruszy

ć

mo

ż

na; to, co nie podlega

ż

adnej zmianie, ponad to, co mo

ż

na zmieni

ć

. Serce moje wielkim głosem wołało przeciw

wszystkim moim urojeniom.

Ta jedyna prawda była or

ęż

em duchowym, którym mogłem rozgania

ć

osaczaj

ą

cy mnie

rój nieczystych obrazów. Ale ledwie je na chwil

ę

rozgoniłem, oto znowu si

ę

wokół mnie

ę

biły, rzucały si

ę

na mnie, nie pozwalały mi patrze

ć

przed siebie. Chocia

ż

wi

ę

c sobie

nie wyobra

ż

ałem Ciebie w postaci ciała ludzkiego, nie potrafiłem uwolni

ć

si

ę

od my

ś

li,

ż

e

byłe

ś

jakim

ś

rodzajem substancji cielesnej rozci

ą

gni

ę

tej w przestrzeni, czy to

przenikaj

ą

cej tylko

ś

wiat, czy te

ż

rozlanej równie

ż

w niesko

ń

czono

ś

ci poza

ś

wiatem.

Substancj

ę

t

ę

pojmowałem jako co

ś

nie podlegaj

ą

cego zepsuciu ani ubytkowi, ani

zmianie, a wi

ę

c lepszego od wszystkiego, co mo

ż

e si

ę

psu

ć

, ubo

ż

e

ć

albo przemienia

ć

.

Tak sobie to przedstawiałem. Ilekro

ć

za

ś

usiłowałem poj

ąć

co

ś

bez wymiarów

przestrzennych, wydawało mi si

ę

,

ż

e była to nico

ść

, absolutna nico

ść

;

ż

e nie była to

nawet pró

ż

nia. Gdyby

ś

my bowiem jakie

ś

ciało usun

ę

li z zajmowanej przez nie

przestrzeni i gdyby w tej przestrzeni nie było

ż

adnego innego ciała - czy to ziemi, czy

wody, czy powietrza, czy eteru - pozostałaby jednak sama pusta przestrze

ń

. Niczego

innego by tam nie było; ale byłaby pusta przestrze

ń

.

Mój umysł był tak ot

ę

piały i tak mało

ś

wiadomy nawet samego siebie,

ż

e to, co nie miało

ż

adnych wymiarów przestrzennych, uwa

ż

ałem za absolutn

ą

nico

ść

. Cokolwiek nie miało

czy mie

ć

nie mogło cech zwi

ą

zanych z przestrzeni

ą

, takich jak rzadko

ść

, g

ę

sto

ść

czy

grubo

ść

- wydawało mi si

ę

nico

ś

ci

ą

. Umysł mój w swych wyobra

ż

eniach miotał si

ę

w

ś

ród

takich kształtów, do jakich przywykło oko, a nie u

ś

wiadamiałem sobie,

ż

e siła my

ś

li, która

formowała te obrazy, sama była czym

ś

zupełnie od nich odr

ę

bnym. A przecie

ż

nie

mogłaby ich formowa

ć

, gdyby sama nie była czym

ś

, i to czym

ś

dostatecznie wielkim, aby

by

ć

do tego zdoln

ą

. My

ś

lałem wi

ę

c o Tobie,

ś

ycie duszy mej, jako o wielkiej istocie

rozprzestrzeniaj

ą

cej si

ę

we wszystkich kierunkach w całej niesko

ń

czonej przestrzeni,

istocie przenikaj

ą

cej cał

ą

mas

ę

ś

wiata i si

ę

gaj

ą

cej we wszystkich kierunkach poza ni

ą

, w

bezmiar, tak

ż

e ziemia, niebo i całe w ogóle stworzenie było pełne Ciebie, a granice ich

były w Tobie, podczas gdy Ty nie miałe

ś

ż

adnych w ogóle granic.

Powietrze, czyli atmosfera, która okrywa ziemi

ę

, jest ciałem materialnym, ale to ciało nie

stawia oporu

ś

wiatłu sło

ń

ca.

Ś

wiatło przez nie przenika, nie rozłamuj

ą

c go ani nie

rozpraszaj

ą

c, lecz napełniaj

ą

c je całkowicie. Wyobra

ż

ałem sobie,

ż

e w taki sposób Ty

przenikasz ciała materialne, nie tylko powietrze, eter i morze, lecz tak

ż

e ziemi

ę

, i

ż

e

mo

ż

esz dociera

ć

do wszystkich ich cz

ęś

ci, zarówno najwi

ę

kszych, jak i najmniejszych,

dzi

ę

ki czemu napełnione s

ą

Twoj

ą

obecno

ś

ci

ą

, i

ż

e niewidzialn

ą

t

ą

sił

ą

rz

ą

dzisz

wszystkim, co stworzyłe

ś

, tak od wewn

ą

trz, jak z zewn

ą

trz. Tak

ą

wyznawałem teori

ę

,

gdy

ż

nie potrafiłem sobie wyobrazi

ć

Ciebie w

ż

aden inny sposób. Ale była to fałszywa

teoria. Gdyby bowiem była prawdziwa, oznaczałoby to,

ż

e wi

ę

ksza cz

ęść

ziemi zawiera

wi

ę

ksz

ą

cz

ęść

Ciebie, mniejsza za

ś

cz

ęść

- mniejsz

ą

. Wprawdzie wszystko byłoby

napełnione Twoj

ą

obecno

ś

ci

ą

, ale w taki sposób,

ż

e ciało słonia zawierałoby wi

ę

cej

Ciebie ni

ź

li ciało wróbla, bo jest przecie

ż

wi

ę

ksze i wi

ę

cej zajmuje miejsca. Rozdzieliłby

ś

wi

ę

c swoj

ą

substancj

ę

po kawałku mi

ę

dzy poszczególne składniki

ś

wiata, ka

ż

demu daj

ą

c

wi

ę

cej lub mniej - zale

ż

nie od jego rozmiarów. Oczywi

ś

cie tak nie jest. Ale wtedy jeszcze

nie roz

ś

wieciłe

ś

moich ciemno

ś

ci.

Strona 3 z 15

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

2. Przeciwko za

ś

oszukanym oszustom i gadatliwym niemowom - bo nie d

ź

wi

ę

czało w

ich ustach słowo Twoje - przeciwko manichejczykom wystarczał mi, Panie, argument,
którym zwykle posługiwał si

ę

Nebrydiusz jeszcze w czasach, gdy mieszkali

ś

my w

Kartaginie. Argument ten na nas wszystkich wywarł wielkie wra

ż

enie. Nebrydiusz

zadawał pytanie, co mogłyby Ci uczyni

ć

wszystkie siły ciemno

ś

ci, które manichejczycy

uwa

ż

aj

ą

za mas

ę

Tobie przeciwstawn

ą

, gdyby

ś

uchylił si

ę

od walczenia z nimi. Gdyby

odpowiedzieli,

ż

e mogłyby Ci wyrz

ą

dzi

ć

szkod

ę

, oznaczałoby to,

ż

e jeste

ś

naruszalny i

zniszczalny. Gdyby za

ś

rzekli,

ż

e w

ż

adnej mierze moce te nie mogłyby Ci zaszkodzi

ć

,

nie byłoby sensu w walce, w której tylko jaka

ś

cz

ęść

Twoja, jaki

ś

członek Twój albo

odro

ś

l wyłoniona z Twej substancji starłaby si

ę

z przeciwnymi pot

ę

gami, z naturami nie

przez Ciebie stworzonymi; i do tego stopnia byłaby przez nie zepsuta i przemieniona w
gorsz

ą

,

ż

e ze szcz

ęś

liwo

ś

ci osun

ę

łaby si

ę

w n

ę

dz

ę

i do ocalenia i oczyszczenia

potrzebowałaby pomocy. A za tak

ą

wła

ś

nie odro

ś

l uwa

ż

ali oni dusz

ę

ludzk

ą

, któr

ą

, jako

zniewolon

ą

, zbrukan

ą

i zepsut

ą

, miało wspomóc Twoje słowo, jako wolne, czyste i

nienaruszone. W takim jednak wypadku równie

ż

ono podlega

ć

by mogło zepsuciu, bo

przecie

ż

z tej samej pochodziło substancji co dusza.

Kimkolwiek wi

ę

c jeste

ś

- chc

ę

powiedzie

ć

: czymkolwiek jest substancja, dzi

ę

ki której

jeste

ś

tym, czym jeste

ś

- je

ś

li przyznawali,

ż

e jeste

ś

niezniszczalny, wszystkie ich nauki

były fałszywe i godne pot

ę

pienia. Je

ś

liby za

ś

o

ś

wiadczyli,

ż

e jeste

ś

zniszczalny, byłby to

jawny fałsz, który wystarczy usłysze

ć

, aby go ze zgroz

ą

odrzuci

ć

. Wystarczał wi

ę

c

przeciw nim ten jeden argument. Dzi

ę

ki niemu mogłem odepchn

ąć

od siebie ich nauki, t

ę

dławi

ą

c

ą

mnie zmor

ę

. Głosz

ą

c bowiem tak

ą

teori

ę

o Tobie, manichejczycy nie mogli si

ę

z

dysputy wywikła

ć

bez popełnienia w taki czy inny sposób straszliwego

ś

wi

ę

tokradztwa

serca i j

ę

zyka.

3. Ale chocia

ż

mówiłem i mocno wierzyłem,

ż

e Ty, Panie nasz, Bo

ż

e prawdziwy, który nie

tylko nasze dusze, lecz tak

ż

e ciała stworzyłe

ś

, i nie tylko dusze i ciała nasze, lecz

wszystkie rzeczy o

ż

ywione i nieo

ż

ywione - jeste

ś

nieskalany i niezmienny, nie mogłem

znale

źć

wyra

ź

nego i jednoznacznego wyja

ś

nienia przyczyny zła. Jakakolwiek była ta

przyczyna, wiedziałem,

ż

e nie nale

ż

y jej szuka

ć

w takiej teorii, która by mnie zmuszała do

uznania,

ż

e niezmienny Bóg jest zmienny; stałbym si

ę

bowiem sam t

ą

przyczyn

ą

zła,

której szukałem. Spokojnie prowadziłem dalsze badania, upewniwszy si

ę

,

ż

e teorie

manichejczyków s

ą

fałszywe. Całe moje serce buntowało si

ę

przeciwko tym ludziom, bo

widziałem,

ż

e poszukuj

ą

c przyczyny zła sami byli napełnieni złem. Woleli bowiem uzna

ć

,

ż

e Twoja substancja doznaje zła, ni

ż

przyzna

ć

,

ż

e ich ludzka substancja zło popełnia.

Usiłowałem wi

ę

c poj

ąć

to, co mi mówiono:

ż

e przyczyn

ą

czynienia zła jest wybór

dokonywany przez nasz

ą

woln

ą

wol

ę

, a przyczyn

ą

doznawania zła jest Twój

sprawiedliwy wyrok. Nie mogłem jeszcze tego zrozumie

ć

z zupełn

ą

jasno

ś

ci

ą

.

Usiłowałem pod

ź

wign

ąć

moj

ą

zdolno

ść

rozumienia z przepa

ś

ci, w jakiej była pogr

ąż

ona.

Ale znowu spadałem w t

ę

otchła

ń

. Znowu si

ę

d

ź

wigałem w gór

ę

i znowu, znowu

spadałem w dół. Podnosiła mnie ku

ś

wiatłu Twemu przynajmniej ta pewno

ść

: o tym,

ż

e

mam wol

ę

, wiedziałem z równ

ą

pewno

ś

ci

ą

, jak o tym,

ż

e

ż

yj

ę

. Ilekro

ć

czegokolwiek

chciałem albo nie chciałem, byłem całkowicie pewny,

ż

e to wła

ś

nie ja - a nie kto inny -

chc

ę

tego albo nie chc

ę

. I ju

ż

zaczynało mi

ś

wita

ć

,

ż

e wła

ś

nie w woli jest

ź

ródło mego

grzechu. Ilekro

ć

bowiem czyniłem co

ś

mimowolnie, odczuwałem,

ż

e raczej doznaj

ę

, ni

ż

czyni

ę

; a to, czego doznawałem, uwa

ż

ałem nie za win

ę

, lecz za kar

ę

. Poniewa

ż

za

ś

uznawałem Ciebie za sprawiedliwego, natychmiast stwierdzałem w duchu,

ż

e słusznie

odbieram chłost

ę

.

Lecz znowu zadawałem sobie pytanie: Kto mnie stworzył? Czy

ż

nie Bóg mój, który nie

tylko jest dobry, lecz jest dobrem samym? Sk

ą

d

ż

e wi

ę

c we mnie to pragnienie zła i opór

wobec dobra, którymi zasługuj

ę

na sprawiedliw

ą

kar

ę

? Kto to we mnie wszczepił? Kto we

mnie zasiał to gorzkie ziarno, skoro mnie całego stworzył najukocha

ń

szy Bóg mój? Je

ś

li

Strona 4 z 15

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

sprawc

ą

jest diabeł, to sk

ą

d

ż

e si

ę

wzi

ą

ł ów diabeł? Je

ś

li był on niegdy

ś

dobrym aniołem i

stał si

ę

diabłem przez zł

ą

wol

ę

, to sk

ą

d

ż

e w nim powstała owa zła wola, przez któr

ą

diabłem si

ę

stał, skoro Stwórca, który przecie

ż

jest dobry, uczynił go dobrym aniołem, a

niczym innym? Te rozmy

ś

lania znowu mnie spychały w przepa

ść

, w której si

ę

dusiłem.

Ale ju

ż

nie osuwałem si

ę

a

ż

do tego piekła bł

ę

du, gdzie nikt Tobie nie wyznaje swej winy,

wol

ą

c uzna

ć

,

ż

e Ty doznajesz zła, ni

ż

stwierdzi

ć

,

ż

e człowiek zło czyni.

4. Skoro wi

ę

c odkryłem,

ż

e to, co nienaruszalne, jest lepsze od tego, co naruszalne,

uczyniłem to podstaw

ą

dalszego dociekania, uznaj

ą

c,

ż

e Ty, czymkolwiek jeste

ś

, na

pewno musisz by

ć

nienaruszalny. Nigdy bowiem

ż

adna dusza nie mogła ani nie b

ę

dzie

mogła poj

ąć

czegokolwiek, co byłoby lepsze od Ciebie, b

ę

d

ą

cego najwy

ż

szym,

doskonałym dobrem. A poniewa

ż

, jak uznawałem, to, co nienaruszalne, jest z cał

ą

pewno

ś

ci

ą

lepsze od tego, co naruszalne - wynikło z tego,

ż

e gdyby

ś

Ty nie był

nienaruszalny, to byłoby dla mnie mo

ż

liwe dosi

ę

gni

ę

cie my

ś

l

ą

czego

ś

, co byłoby lepsze

od mego Boga. Zrozumiawszy,

ż

e niezniszczalne góruje nad wszystkim, co zniszczalne,

w

ś

wietle tej prawdy byłem obowi

ą

zany szuka

ć

Ciebie i stara

ć

si

ę

o odkrycie

ź

ródła zła,

czyli o zrozumienie, sk

ą

d pochodzi owo zepsucie, które Twojej substancji w

ż

adnym

stopniu nie mo

ż

e naruszy

ć

.

Ska

ż

enie nie dotyka naszego Boga ani poprzez akt woli, ani z konieczno

ś

ci, ani

przypadkiem. Bo przecie

ż

jest On Bogiem. I to, czego On pragnie, jest dobre. I On sam

jest owym dobrem. A stan ska

ż

enia nie jest dobry. Nigdy te

ż

, Panie, nie jeste

ś

zmuszony

do czegokolwiek wbrew swej woli, gdy

ż

wola Twoja nie jest wi

ę

ksza od Twojej mocy.

Tylko wtedy mogłaby by

ć

wi

ę

ksza, gdyby

ś

Ty był wi

ę

kszy od siebie samego. Wola Bo

ż

a i

moc Bo

ż

a to jest wła

ś

nie sam Bóg. A czy

ż

mogłoby si

ę

zdarzy

ć

Tobie cokolwiek

nieprzewidzianego? Przecie

ż

Ty wszystko wiesz - i wszelka natura istnieje tylko dzi

ę

ki

temu,

ż

e Ty j

ą

znasz. Czy

ż

musz

ę

jeszcze dłu

ż

ej dowodzi

ć

,

ż

e substancja, któr

ą

jest

Bóg, nie mo

ż

e by

ć

zniszczalna? Gdyby była zniszczalna, nie byłaby Bogiem.

5. Lecz szukaj

ą

c, sk

ą

d si

ę

wywodzi zło,

ź

le szukałem. Nie umiałem dostrzec zła, jakie

tkwiło w samym moim sposobie badania. Przed oczyma ducha stawiałem sobie całe
stworzenie - zarówno to, co mo

ż

emy zobaczy

ć

: ziemi

ę

, morze, powietrze, gwiazdy,

drzewa i

ż

ywe istoty

ś

miertelne, jak i to, czego ujrze

ć

nie mo

ż

na: utwierdzenie nieba w

górze, wszystkich aniołów, wszystkie duchowe byty nieba. Lecz tak

ż

e te byty, jakby były

ciałami, umieszczała w takich a takich miejscach moja wyobra

ź

nia. Całe Twoje

stworzenie wyobraziłem Sobie jako wielk

ą

mas

ę

składaj

ą

c

ą

si

ę

z ró

ż

nych rodzajów ciał -

niektóre z nich rzeczywi

ś

cie były ciałami, a niektóre tylko w mojej wyobra

ź

ni zast

ę

powały

byty duchowe. Pojmowałem t

ę

mas

ę

jako olbrzymi

ą

, nie mog

ą

c oczywi

ś

cie zna

ć

jej

rozmiarów, lecz wyobra

ż

aj

ą

c j

ą

sobie jako dowolnie wielk

ą

, chocia

ż

we wszystkich

kierunkach ograniczon

ą

. Ciebie za

ś

, Panie, pojmowałem jako ogarniaj

ą

cego j

ą

ze

wszystkich stron i przenikaj

ą

cego j

ą

w ka

ż

dej cz

ęś

ci, a zarazem, pod ka

ż

dym wzgl

ę

dem

niesko

ń

czonego. Tak jakby rozlewało si

ę

wsz

ę

dzie morze i nie było nic innego oprócz

bezmiernego, niesko

ń

czonego morza, a gdzie

ś

w jego obr

ę

bie byłaby g

ą

bka, wielka, lecz

jednak ograniczona, napełniana we wszystkich swoich cz

ęś

ciach przez owo bezmierne

morze. Tak sobie wyobra

ż

ałem napełnienie ograniczonego Twojego stworzenia Tob

ą

bezgranicznym. Mówiłem sobie: oto Bóg i oto co stworzył Bóg. Dobry jest Bóg i
bezwzgl

ę

dnie lepszy od wszystkiego, co stworzył. Lecz dobrym b

ę

d

ą

c stworzył dobra i w

taki oto sposób ogarnia je i napełnia.

Gdzie

ż

wi

ę

c jest zło? Sk

ą

d i w jaki sposób do tego

ś

wiata si

ę

wkradło? Jaki jest jego

korze

ń

? Co jest jego nasieniem? A mo

ż

e zło w ogóle nie istnieje? Czemu wi

ę

c boimy si

ę

i wystrzegamy tego, czego nie ma? Je

ś

li nasz l

ę

k nie ma uzasadnienia, to na pewno on

sam jest złem, bo bez potrzeby szarpie i dr

ę

czy nasze serce. Tym wi

ę

kszym jest złem

przez to,

ż

e nie istnieje przedmiot l

ę

ku, a jednak si

ę

boimy. Albo wi

ę

c złem jest to, czego

si

ę

boimy, albo złem jest to,

ż

e si

ę

boimy. Sk

ą

d wi

ę

c to zło pochodzi? Bo przecie

ż

Bóg

Strona 5 z 15

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

stworzył wszystkie rzeczy, a b

ę

d

ą

c dobry stworzył je jako dobre. B

ę

d

ą

c wi

ę

kszym i

najwy

ż

szym dobrem, stworzył te dobra mniejsze; lecz przecie

ż

wszystko - i Stwórca, i

rzeczy stworzone - wszystko jest dobre. W czym wi

ę

c było zło? Czy w tym, z czego

stworzył

ś

wiat? Czy było co

ś

złego w materii, z której ład

ś

wiata ukształtował? Czy

pozostawił w tej materii co

ś

, czego nie skierował ku dobru? Dlaczego

ż

by jednak tak

post

ą

pił? Czy

ż

mamy przyj

ąć

,

ż

e chocia

ż

był wszechmocny, nie miał dosy

ć

siły, aby tak

przemieni

ć

cał

ą

materi

ę

i nada

ć

jej taki kierunek, by nic złego w niej nie pozostało? A w

ko

ń

cu - dlaczego chciał z niej cokolwiek tworzy

ć

zamiast sprawi

ć

swoj

ą

wszechmoc

ą

,

aby ta materia zupełnie przestała istnie

ć

? Czy w ogóle mogła ona zaistnie

ć

wbrew Jego

woli? Je

ś

li za

ś

od wieczno

ś

ci istniała, to dlaczego przez te bezmiary minionego czasu

pozwolił jej istnie

ć

w takim stanie i tak pó

ź

no postanowił co

ś

z niej uczyni

ć

?

Je

ś

li nagle postanowił działa

ć

, czy

ż

nie nale

ż

ałoby raczej oczekiwa

ć

,

ż

e wszechmoc

ą

swoj

ą

sprawi, by owa materia przestała istnie

ć

? Tak, by nic nie istniało odt

ą

d oprócz

Niego samego b

ę

d

ą

cego cał

ą

prawd

ą

, najwy

ż

szym i niesko

ń

czonym dobrem? Je

ś

li za

ś

nie byłoby dobrze, gdyby Bóg, b

ę

d

ą

c dobry, nie tworzył równie

ż

i nie ustanawiał czego

ś

dobrego, to czy

ż

nie mógł usun

ąć

i zniweczy

ć

owej złej materii, aby zamiast niej uczyni

ć

dobr

ą

, z której mógłby wszech

ś

wiat stworzy

ć

? Nie byłby przecie

ż

wszechmocny, gdyby

do stworzenia czegokolwiek dobrego potrzebował oparcia w materii, której sam nie
stworzył.

Takie to gor

ą

czkowe snułem w duszy medytacje, a mój niepokój był tym dotkliwszy, i

ż

si

ę

l

ę

kałem,

ż

e umr

ę

, zanim znajd

ę

prawd

ę

. Mocno jednak była wszczepiona w moje serce

wiara - otrzymana w Ko

ś

ciele katolickim - w Chrystusa, Syna Twego, a naszego Pana i

Zbawc

ę

. W wielu sprawach pogl

ą

dy moje były jeszcze nie ukształtowane i odbiegały od

wła

ś

ciwej nauki, ale umysł mój nie chciał od niej odej

ść

i z dnia na dzie

ń

coraz gł

ę

biej j

ą

chłon

ą

ł.

6. W tym czasie odwróciłem si

ę

te

ż

od astrologów, odrzucaj

ą

c ich pretensje do

przepowiadania przyszło

ś

ci, bezbo

ż

ne majaczenia. Za to tak

ż

e chc

ę

z gł

ę

bi duszy

podzi

ę

kowa

ć

Twojemu, Bo

ż

e mój, miłosierdziu. Ty bowiem, tylko Ty - nikt inny, nikt

oprócz Ciebie - odwołujesz nas od

ś

mierci, jakiej doznajemy za ka

ż

dym razem, gdy

ą

dzimy, Ty, który jeste

ś

ż

yciem nigdy nie podlegaj

ą

cym

ś

mierci i nie potrzebuj

ą

c

ą

ż

adnego cudzego

ś

wiatła m

ą

dro

ś

ci

ą

, o

ś

wiecaj

ą

c

ą

wszystkich, którzy koniecznie

potrzebuj

ą

o

ś

wiecenia, i rz

ą

dz

ą

c

ą

w

ś

wiecie wszystkim, a

ż

do li

ś

ci szeleszcz

ą

cych na

drzewach. Wła

ś

nie Ty mi zesłałe

ś

przyjaciela, który mnie wreszcie wyleczył z tego oporu,

jaki stawiałem zarówno m

ą

dremu starcowi Windycjanusowi, jak Nebrydiuszowi,

młodemu, a zasługuj

ą

cemu ju

ż

na podziw swym charakterem. Windycjanus

kategorycznie astrologi

ę

odrzucał, Nebrydiusz za

ś

miał w tej dziedzinie pewne

w

ą

tpliwo

ś

ci, ale i on cz

ę

sto powtarzał,

ż

e nie istnieje kunszt rzeczywi

ś

cie pozwalaj

ą

cy na

przepowiadanie przyszło

ś

ci, lecz przewidywania ludzkie nieraz si

ę

sprawdzaj

ą

przez

czysty przypadek. Je

ś

li kto

ś

wypowiedział bardzo wiele przepowiedni, niejedna z nich

oka

ż

e si

ę

potem prawdziwa, ale w chwili przepowiadania nie mógł jeszcze tego wiedzie

ć

;

wiele gadaj

ą

c, tu czy ówdzie przypadkowo natrafił na prawd

ę

.

Zesłałe

ś

mi wi

ę

c przyjaciela, który wprawdzie nie przestudiował dokładnie ksi

ą

g owego

kunsztu, ale gorliwie zasi

ę

gał porad astrologicznych. Znał on pewien przypadek, o

którym si

ę

dowiedział od ojca; a nie zdawał sobie sprawy,

ż

e ów jeden przypadek

całkowicie wystarczał do wykazania nico

ś

ci astrologii. Przyjaciel ten mój, imieniem

Firminus, maj

ą

cy gruntowne wykształcenie retoryczne, którego

ś

dnia przyszedł poradzi

ć

si

ę

mnie jako serdecznego przyjaciela w rzeczach dotycz

ą

cych jego kariery. Pytał, jakie

odczytuj

ę

dla niego nadzieje w jego horoskopie. Wtedy ju

ż

zaczynałem si

ę

skłania

ć

w tej

dziedzinie do opinii Nebrydiusza, nie uchyliłem si

ę

jednak od próby odczytania

horoskopu. Powiedziałem, co dostrzegam w horoskopie, chocia

ż

ju

ż

raczej w to nie

Strona 6 z 15

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

wierzyłem. Nie omieszkałem doda

ć

, i

ż

jestem ju

ż

niemal pewny,

ż

e s

ą

to brednie

ś

miechu warte.

Opowiedział mi wtedy Firminus,

ż

e jego ojciec łapczywie pochłaniał ksi

ę

gi astrologiczne,

a miał przyjaciela, który podzielał to zainteresowanie. Obaj si

ę

jednakowo pasjonowali

tymi andronami i wzajemnie jeszcze w sobie podsycali ow

ą

nami

ę

tno

ść

. Nawet gdy

zwierz

ę

ta w ich domach miały małe, zapisywali dokładnie chwil

ę

porodu i sprawdzali

ówczesne układy gwiazd, aby mie

ć

materiał do bada

ń

w dziedzinie owej rzekomej

wiedzy. Nast

ę

pnie odsłonił przede mn

ą

Firminus histori

ę

swoich własnych narodzin, jak

j

ą

usłyszał był od swego ojca. Gdy matka Firminusa była w ci

ąż

y, jednocze

ś

nie

oczekiwała dziecka pewna niewolnica w domu przyjaciela jego ojca. Nie uszła oczywi

ś

cie

ta druga ci

ąż

a uwagi pana, który najdokładniej notował nawet porody swoich suk. Jeden

wi

ę

c z owych dwóch przyjaciół pilnie obliczał dni, godziny i najmniejsze cz

ą

steczki godzin

ci

ąż

y swej

ż

ony, a drugi - słu

ż

ebnicy. I tak si

ę

zdarzyło,

ż

e u obu poród nast

ą

pił w tym

samym momencie. Znaczyło to,

ż

e horoskopy, jakie owi ludzie musieli uło

ż

y

ć

dla obu

noworodków, były we wszystkich szczegółach takie same, chocia

ż

jeden noworodek był

synem pana domu, a drugi niewolnikiem. Skoro tylko obie matki zacz

ę

ły rodzi

ć

, ka

ż

dy z

tych ludzi informował drugiego o tym, co si

ę

w jego domu dzieje. Ka

ż

dy miał na

podor

ę

dziu posła

ń

ca, aby go wyprawi

ć

do drugiego zaraz po przyj

ś

ciu dziecka na

ś

wiat.

Poniewa

ż

oba porody dokonywały si

ę

w ich własnych domach, mogli wie

ść

o nich wysła

ć

natychmiast. Posła

ń

cy, jak mi opowiadał Firminus, min

ę

li si

ę

w miejscu le

żą

cym

dokładnie w

ś

rodku pomi

ę

dzy dwoma domami. Ka

ż

dy wi

ę

c z dwóch przyjaciół musiał

przyj

ąć

dla horoskopu tak

ą

sam

ą

pozycj

ę

gwiazd, skoro zupełnie taki sam był czas obu

porodów. A oto Firminus, urodzony we własnym i zamo

ż

nym domu, kroczył gładszymi

drogami

ż

ywota, pomna

ż

ał swe bogactwo i coraz wy

ż

sze osi

ą

gał godno

ś

ci. Niewolnik

za

ś

słu

ż

ył swoim panom; Firminus, który go znał, twierdził,

ż

e jego los w niczym si

ę

nie

poprawił.

Uwierzyłem tej opowie

ś

ci, gdy

ż

człowiek, który j

ą

powtarzał, zasługiwał na zaufanie.

Przeci

ę

ła ona ostatnie moje w

ą

tpliwo

ś

ci. Zaraz te

ż

postarałem si

ę

o to,

ż

eby równie

ż

Firminusowi wybi

ć

ż

głowy zainteresowanie astrologi

ą

. Powiedziałem mu,

ż

e je

ś

li

układaj

ą

c jego horoskop odczytałem pozycj

ę

gwiazd w sposób prawidłowy, powinienem

w nich dostrzec tylko to,

ż

e jego rodzice byli wa

ż

nymi osobisto

ś

ciami,

ż

e nale

ż

eli do

jednego z mo

ż

nych rodów swego miasta,

ż

e sam Firminus był z urodzenia człowiekiem

wolnym,

ż

e otrzymał wychowanie stosowne do swej kondycji i wykształcenie w sztukach

wyzwolonych. Ale tamten niewolnik urodził si

ę

przecie

ż

pod takim samym układem

gwiazd, a gdyby mnie prosił o interpretacj

ę

swego horoskopu, nie mogłaby ona by

ć

prawdziwa, gdybym nie stwierdził,

ż

e horoskop wskazuje na rodzin

ę

najni

ż

szej kondycji,

pozycj

ę

niewolnika, jak te

ż

wiele innych szczegółów całkowicie odmiennych, a nawet

sprzecznych ze szczegółami odnosz

ą

cymi si

ę

do Firminusa. Dowodziło to,

ż

e gdybym

miał mówi

ć

zgodnie ze stanem faktycznym, musiałbym da

ć

w ka

ż

dym wypadku

interpretacj

ę

odmienn

ą

, chocia

ż

odczytywany przeze mnie układ gwiazd był zupełnie taki

sam. Gdybym za

ś

w obu wypadkach dał interpretacj

ę

tak

ą

sam

ą

, rozmin

ą

łbym si

ę

z

faktycznym stanem rzeczy. Było wi

ę

c dla mnie zupełnie jasne,

ż

e ilekro

ć

przepowiednie

oparte na obserwacji gwiazd okazuj

ą

si

ę

trafne, jest to dziełem przypadku, a nie triumfem

kunsztu astrologicznego. Je

ś

li si

ę

okazuj

ą

fałszywe, wynika to nie z braku biegło

ś

ci we

wró

ż

eniu, lecz z przewrotno

ś

ci przypadku.

Uznawszy takie rozumowanie za odpowiedni punkt wyj

ś

cia, rozwa

ż

ałem dalej to

zagadnienie, aby zawsze mie

ć

gotow

ą

odpowied

ź

, gdyby który

ś

z dziwaków

utrzymuj

ą

cych si

ę

z tego rzemiosła próbował twierdzi

ć

,

ż

e Firminus kłamał albo

ż

e jego

ojciec wprowadził go w bł

ą

d. Byłem gotów do walki z astrologami, a nawet do posłu

ż

enia

si

ę

wobec nich broni

ą

ś

mieszno

ś

ci. Zaj

ą

łem si

ę

przypadkiem bli

ź

niaków, którzy si

ę

zazwyczaj rodz

ą

w krótkim odst

ę

pie czasu. Jakiekolwiek realne znaczenie mog

ą

astrologowie przypisa

ć

temu odst

ę

powi czasu, jest on na pewno zbyt mały, by go mogła

Strona 7 z 15

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

wzi

ąć

pod uwag

ę

ludzka obserwacja; nie da si

ę

go zaznaczy

ć

w wykresach, jakie badaj

ą

oni w celu uło

ż

enia wła

ś

ciwego horoskopu. Nie mogłyby wi

ę

c orzeczenia astrologa by

ć

prawdziwe, skoro musiałby opiera

ć

si

ę

na tych samych wykresach zarówno w horoskopie

Ezawa, jak w horoskopie Jakuba i dla nich obu wygłosiłby takie same przepowiednie; bo
przecie

ż

jest faktem,

ż

e losy tych ludzi były odmienne. Astrolog wi

ę

c albo pomyliłby si

ę

w

przewidywaniach, albo - gdyby miał przepowiada

ć

trafnie - nie oczekiwałby takiej samej

przyszło

ś

ci dla obu ludzi. A jednak w obu wypadkach opierałby si

ę

na takich samych

wykresach! Trzeba wi

ę

c wyci

ą

gn

ąć

wniosek,

ż

e gdyby powiedział prawd

ę

, udałoby mu

si

ę

to przypadkiem, a nie moc

ą

kunsztu. Jest tak,

ż

e chocia

ż

ani astrologowie, ani

zasi

ę

gaj

ą

cy u nich porad ludzie nic o tym nie wiedz

ą

- Ty, Panie, najsprawiedliwszy

Rz

ą

dco wszech

ś

wiata, tajemnym impulsem sprawiasz,

ż

e ka

ż

dy człowiek, kiedy szuka

ich opinii, słyszy to, co dobre jest dla niego, by usłyszał. Znasz bowiem ukryte warto

ś

ci

dusz, a wobec niedocieczonej gł

ę

bi Twych sprawiedliwych wyroków niech

ż

e nie pyta

człowiek: "Po co to? Po co tamto?" Niech

ż

e nie pyta. Bo człowiekiem jest tylko.

7. Z tamtych wi

ę

c wi

ę

zów ju

ż

mnie, Wspomo

ż

ycielu mój, wyzwoliłe

ś

. Ale nadal

zmagałem si

ę

z zagadnieniem pochodzenia zła. I nie znajdowałem rozwi

ą

zania. Nie

dopuszczałe

ś

jednak, by mnie jakiekolwiek wzburzone fale rozmy

ś

la

ń

oderwały od tej

wiary, moc

ą

której ufałem,

ż

e Ty istniejesz i

ż

e substancja Twoja jest niezmienna, jak te

ż

ż

e troszczysz si

ę

o ludzi i s

ą

dzisz ich. Wierzyłem te

ż

,

ż

e w Chrystusie, Synu Twoim,

Panu naszym, i w Pi

ś

mie

Ś

wi

ę

tym, które nam zaleca powaga Twego katolickiego

Ko

ś

cioła, otworzyłe

ś

dla ludzi zbawienn

ą

drog

ę

do tego

ż

ycia, które si

ę

zacznie po

doczesnej

ś

mierci. Przekonania te ju

ż

si

ę

utrwaliły w moim umy

ś

le, bezpieczne,

niewzruszone. Lecz jednocze

ś

nie w wielkiej gor

ą

czce badałem, sk

ą

d zło pochodzi.

Jakie

ż

bóle rodzenia prze

ż

ywało serce moje! Jakie

ż

z niego dobywały si

ę

j

ę

ki! O Bo

ż

e

mój! Ty ich słuchałe

ś

, cho

ć

ja nie wiedziałem o tym. Gdy w milczeniu szukałem

ż

arliwie,

bezsłowne mej duszy cierpienia były wielkimi głosami kołacz

ą

cymi do miłosierdzia

Twego.

Ty wiedziałe

ś

, co si

ę

ze mn

ą

dzieje, a nie wiedział tego nikt z ludzi. Jak

ż

e niewiele

mogłem z tego opowiedzie

ć

słowami nawet najbli

ż

szym. Czy

ż

w ogóle do nich docierał

odgłos burzy, jaka w mej duszy si

ę

ę

biła? Ani nie było dosy

ć

czasu, ani usta nie były

dostatecznie wymowne, aby to wyrazi

ć

. Ty jednak wszystko słyszałe

ś

:

ż

e wyłem w bólu

serca,

ż

e ku Tobie wznosiła si

ę

moja t

ę

sknota, a oczy moje ci

ą

gle nie znajdowały

ś

wiatła. Bo

ś

wiatło było.wewn

ą

trz mnie, a ja szukałem go wokół siebie. Nie było go w

przestrzeni, a ja si

ę

wpatrywałem w przedmioty istniej

ą

ce w przestrzeni; i nigdzie w

ś

ród

nich nie znajdowałem oparcia i ukojenia. Ani nie przygarniały mnie one tak, abym mógł
rzec,

ż

e jestem nasycony,

ż

e jest mi dobrze. Ani te

ż

nie pozwalały mi powróci

ć

tam,

gdzie mógłbym znale

źć

ukojenie i szcz

ęś

cie. Byłem istot

ą

wy

ż

sz

ą

od tych przedmiotów,

a ni

ż

sz

ą

od Ciebie. Byłby

ś

moj

ą

prawdziw

ą

rado

ś

ci

ą

, gdybym si

ę

poddał Tobie; a

poddałe

ś

mi wszystkie rzeczy, które stworzyłe

ś

jako ni

ż

sze ode mnie.

Taka wła

ś

nie byłaby owa odpowiednia,

ś

rodkiem

ś

wiata biegn

ą

ca droga mego

zbawienia, dzi

ę

ki której pozostałbym wierny Twemu podobie

ń

stwu i słu

żą

c Tobie

panowałbym nad materi

ą

. Lecz gdy w pysze powstałem przeciw Tobie, gdy wyruszyłem

do walki przeciw Panu chlubi

ą

c si

ę

sił

ą

tarczy mojej, nawet te najni

ż

sze rzeczy wyrosły

nade mnie, osaczały mnie i dusiły. Na pró

ż

no szukałem, sk

ą

d bym mógł tchu

zaczerpn

ąć

. Gdziekolwiek spojrzałem, one si

ę

tłoczyły i cisn

ę

ły przede mn

ą

, a gdy

rozmy

ś

lałem, tłoczyły si

ę

ich obrazy. Zagradzały mi dobr

ą

drog

ę

, jakby chciały

powiedzie

ć

: "Dok

ą

d, tak niegodny i zbrukany, idziesz?" Wszystkie te g

ą

szcze wyrastały z

mojej rany. To Ty rzuciłe

ś

na ziemi

ę

pysznego, jakby

ś

go ugodził or

ęż

em.

Rozwielmo

ż

niona moja pycha oddzielała mnie od Ciebie; tak wyd

ą

łem policzki, a

ż

mi

zasłaniały oczy.

Strona 8 z 15

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

8. Ty, Panie, na wieki trwasz, lecz nie na wieki gniewasz si

ę

na nas. Zlitowałe

ś

si

ę

nad

prochem i popiołem i postanowiłe

ś

uleczy

ć

moje ułomno

ś

ci. Bod

ź

cami wewn

ę

trznymi

niepokoiłe

ś

mnie, abym dopóty nie zakosztował uciszenia, dopóki wewn

ę

trzny mój wzrok

nie zacznie Ciebie dostrzega

ć

bez

ż

adnej w

ą

tpliwo

ś

ci. Pod tajemnym dotkni

ę

ciem Twojej

lecz

ą

cej r

ę

ki rozd

ę

ta moja pycha zacz

ę

ła opada

ć

, a zam

ą

cona moja i zaciemniona

inteligencja z dnia na dzie

ń

- dzi

ę

ki oddziaływaniu zbawiennych moich cierpie

ń

- stawała

si

ę

zdrowsza.

9. Najpierw postanowiłe

ś

okaza

ć

mi, jak si

ę

pysznym sprzeciwiasz, a pokornych

obdarzasz łask

ą

i jak wielkim przejawem Twego miłosierdzia było wskazanie ludziom

drogi pokory, gdy Słowo Twoje stało si

ę

ciałem i po

ś

ród ludzi zamieszkało. Posłu

ż

yłe

ś

si

ę

pewnym człowiekiem, którego pycha była wprost niesamowita, aby mi podsun

ą

ł ksi

ąż

ki

platoników przeło

ż

one z greki na łacin

ę

. Przeczytałem w nich - wprawdzie nie w takich

słowach, ale tak

ą

wła

ś

nie tre

ść

, i to wspart

ą

wieloma ró

ż

nymi argumentami -

ż

e na

pocz

ą

tku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo; to było na pocz

ą

tku u

Boga; wszystko si

ę

przez Nie stało, a bez Niego nic si

ę

nie stało. Co stało si

ę

, w Nim jest

ż

yciem. A

ż

ycie było

ś

wiatło

ś

ci

ą

ludzi, a

ś

wiatło

ść

w ciemno

ś

ciach

ś

wieci, a ciemno

ś

ci jej

nie ogarn

ę

ły. Czytałem tak

ż

e, i

ż

dusza ludzka, chocia

ż

daje

ś

wiadectwo o

ś

wiatło

ś

ci,

sama jednak nie jest

ś

wiatło

ś

ci

ą

, lecz jest ni

ą

Bóg Słowo. On jest

ś

wiatło

ś

ci

ą

prawdziw

ą

,

o

ś

wiecaj

ą

c

ą

ka

ż

dego człowieka, który przychodzi na ten

ś

wiat. I czytałem,

ż

e był On w

tym

ś

wiecie,

ż

e

ś

wiat został przez Niego stworzony, a nie poznał Go. Ale o tym,

ż

e do

swojej dziedziny przyszedł, a swoi Go nie przyj

ę

li, wszystkim za

ś

, którzy Go przyj

ę

li, dał

moc, aby si

ę

stali synami Bo

ż

ymi, tym, którzy wierz

ą

w imi

ę

Jego - o tym owe ksi

ąż

ki

milczały.

Czytałem w nich równie

ż

o tym,

ż

e Bóg Słowo nie z ciała ani z krwi, ani z woli m

ęż

a, ani

z woli ciała, lecz z Boga si

ę

narodził. Lecz nie było tam nic o tym,

ż

e Słowo ciałem si

ę

stało i zamieszkało mi

ę

dzy nami. Chocia

ż

wyra

ż

enia były tam odmienne i tre

ść

t

ę

wypowiadano wieloma ró

ż

nymi sposobami, czytałem w owych ksi

ąż

kach,

ż

e Syn w

postaci Ojca nie za grabie

ż

poczytał to,

ż

e jest równy Bogu - bo z natury jest wła

ś

nie taki.

Lecz o tym,

ż

e samego siebie wyniszczył, przyjmuj

ą

c posta

ć

sługi;

ż

e upodobniwszy si

ę

do ludzi był z postaci uznany za człowieka;

ż

e si

ę

uni

ż

ył w pokorze a

ż

do

ś

mierci, i ta

ś

mierci krzy

ż

owej, i

ż

e Go przeto Bóg pod

ź

wign

ą

ł z martwych i dał Mu imi

ę

, które jest

ponad wszelkie imi

ę

, aby na imi

ę

Jezusa zginało si

ę

wszelkie kolano istot niebia

ń

skich,

ziemskich i podziemnych i aby wszelki j

ę

zyk wyznawał,

ż

e Pan Jezus jest w chwale Boga

Ojca - o tym owe ksi

ąż

ki milcz

ą

zupełnie.

Mówiły natomiast,

ż

e przed wszystkimi wiekami i ponad wszystkimi wiekami niezmiennie

trwa jednorodzony Syn Twój współwieczny z Tob

ą

i

ż

e z Jego pełno

ś

ci dusze czerpi

ą

swoje błogosławie

ń

stwo. I

ż

e dzi

ę

ki uczestniczeniu w M

ą

dro

ś

ci, która ich nie opuszcza,

odnawiaj

ą

si

ę

, i to jest

ź

ródłem ich m

ą

dro

ś

ci. Ale nic nie mówi

ą

o tym,

ż

e On w

stosownym czasie umarł za bezbo

ż

nych;

ż

e Syna swego jedynego nie oszcz

ę

dziłe

ś

, lecz

za nas wszystkich wydałe

ś

Go na

ś

mier

ć

. O tym owe ksi

ąż

ki milcz

ą

. Bo te rzeczy ukryłe

ś

przed m

ą

drymi, a odkryłe

ś

je maluczkim, aby przyszli do Niego utrudzeni i obci

ąż

eni;

cichy jest bowiem i pokornego serca; opiekuje si

ę

cichymi przed s

ą

dem, a łagodnych

uczy ich dróg, widz

ą

c uni

ż

enie nasze i nasz trud i odpuszczaj

ą

c nam wszystkie grzechy.

Ci za

ś

, którzy na koturnach jakoby wy

ż

szej wiedzy chc

ą

si

ę

wspi

ąć

wysoko - ci nie słysz

ą

owych słów: "Uczcie si

ę

ode mnie,

ż

em jest cichy i pokornego serca, a znajdziecie

spoczynek dla dusz waszych". Nawet gdy rozpoznaj

ą

Boga, nie jako Boga Go wielbi

ą

ani

nie składaj

ą

dzi

ę

kczynienia, lecz marniej

ą

w swoich rozmy

ś

laniach i wtedy zaciemnia si

ę

ich nierozumne serce, gdy mówi

ą

sobie,

ż

e s

ą

m

ą

drzy, a głupcami si

ę

stali.

Spotkałem te

ż

w owych ksi

ąż

kach chwał

ę

nieskazitelno

ś

ci Twojej przemienion

ą

w bo

ż

ki i

ż

ne wizerunki, na podobie

ń

stwo postaci zniszczalnego człowieka, ptaków,

czworonogów i w

ęż

ów, czyli w to jadło egipskie, dla którego Ezaw utracił pierworództwo,

Strona 9 z 15

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

gdy

ż

lud pierworodny uwielbił zamiast Ciebie głow

ę

czworonoga, sercem zwracaj

ą

c si

ę

ku Egiptowi i pochylaj

ą

c to Twoje podobie

ń

stwo, dusz

ę

sw

ą

, przed wizerunkiem cielca

karmi

ą

cego si

ę

sianem. Równie

ż

taki pokarm znalazłem w owych ksi

ąż

kach; ale tego nie

po

ż

ywałem. Spodobało si

ę

bowiem Tobie, Panie, zdj

ąć

z Jakuba niesław

ę

ni

ż

szo

ś

ci, aby

odt

ą

d starszy słu

ż

ył młodszemu. Wezwałe

ś

pogan do Twego dziedzictwa.

Wła

ś

nie spo

ś

ród pogan i ja do Ciebie przyszedłem. I wpatrzyłem si

ę

w złoto, które z

Twojej woli lud Twój wywiózł z Egiptu; bo Twoim ono było, gdziekolwiek si

ę

znajdowało.

Powiedziałe

ś

te

ż

Ate

ń

czykom przez usta Twego apostoła,

ż

e w Tobie

ż

yjemy,

poruszamy si

ę

i jeste

ś

my, jak to równie

ż

niektórzy z nich mówili. A wła

ś

nie stamt

ą

d

pochodziły owe ksi

ąż

ki, które czytałem. Lecz nie pochyliłem si

ę

ku bo

ż

kom egipskim,

którym składali w ofierze Twoje złoto ci, co przemienili prawd

ę

Bo

żą

w kłamstwo, oddaj

ą

c

cze

ść

i słu

żą

c raczej stworzeniu ni

ż

Stwórcy.

10. Te ksi

ąż

ki zach

ę

cały mnie, abym wrócił do samego siebie. Zacz

ą

łem wi

ę

c wchodzi

ć

w gł

ę

bi

ę

mej istoty za Twoim przewodnictwem. Mogłem w ni

ą

wnika

ć

, poniewa

ż

Ty mnie

wspomagałe

ś

. Wszedłem tam i takim wzrokiem duchowym, jaki był mi dany, dojrzałem w

górze, ponad owym wzrokiem, ponad moim umysłem

ś

wiatło

ść

Boga niezmienn

ą

: nie t

ę

pospolit

ą

ś

wiatło

ść

dzienn

ą

, któr

ą

dostrzega ka

ż

de

ż

ywe stworzenie, ani nawet nie jakie

ś

rozleglejsze

ś

wiatło tego samego rodzaju, które mogłoby si

ę

rozjarzy

ć

, gdyby

ś

wiatło

dzienne wielokrotnie, wielokrotnie si

ę

wzmogło i rozja

ś

niło, i cał

ą

napełniło przestrze

ń

ogromem jasno

ś

ci. Nie było to takie

ś

wiatło, lecz inne, zupełnie odmienne od wszelkich

takich rozjarze

ń

. Było ono nad moim umysłem, ale nie tak, jak oliwa jest nad wod

ą

, ani

nie tak, jak niebo jest nad ziemi

ą

. Była nade mn

ą

ta

ś

wiatło

ść

dlatego,

ż

e ona mnie

stworzyła, a ja byłem w dole, bom został przez ni

ą

stworzony. Kto zna prawd

ę

, zna t

ę

ś

wiatło

ść

, a kto zna t

ę

ś

wiatło

ść

, zna wieczno

ść

. To jest

ś

wiatło

ść

, któr

ą

miło

ść

zna.

Wieczna Prawdo! Prawdziwa Miło

ś

ci! Umiłowana Wieczno

ś

ci! Ty

ś

Bogiem moim, do

Ciebie wzdycham dniem i noc

ą

. Gdy po raz pierwszy Ci

ę

poznałem, Ty

ś

mnie do siebie

przygarn

ą

ł,

ż

ebym zobaczył, i

ż

powinienem co

ś

ujrze

ć

, a tak

ż

e - i

ż

nie jestem jeszcze

zdolny do ujrzenia tego. Schłostałe

ś

słabo

ść

mego wzroku, przemo

ż

nym uderzywszy we

mnie blaskiem, a

ż

zadr

ż

ałem z miło

ś

ci i zgrozy. Zrozumiałem,

ż

e jestem daleko od

Ciebie - w krainie, gdzie wszystko jest inaczej. I zdało mi si

ę

,

ż

e słysz

ę

Twój głos z

wy

ż

yny: "Jam pokarm dorosłych, doro

ś

nij, a b

ę

dziesz mnie po

ż

ywał; i nie wchłoniesz

mnie w siebie, jak si

ę

wchłania cielesny pokarm, lecz ty si

ę

we mnie przemienisz".

Zrozumiałem te

ż

,

ż

e za niegodziwo

ść

ukarałe

ś

człowieka i sprawiłe

ś

,

ż

e si

ę

rozprz

ę

dła

jak paj

ę

czyna dusza moja. Zadawałem pytanie: "Czy

ż

Prawda jest niczym, skoro nie

przysługuje jej rozci

ą

gło

ść

w przestrzeni - czy to sko

ń

czonej, czy niesko

ń

czonej?" I z

wielkiej dali usłyszałem Twój głos: "To jam jest Tym, który jest". Usłyszałem tak, jak si

ę

słyszy głos w gł

ę

bi własnego serca, i od razu si

ę

rozwiały moje w

ą

tpliwo

ś

ci. Łatwiej

byłoby mi w

ą

tpi

ć

w to,

ż

e

ż

yj

ę

, ni

ż

w to,

ż

e istnieje Prawda, któr

ą

poprzez rzeczy

stworzone mo

ż

na zrozumie

ć

i pozna

ć

.

11. Przypatrzyłem si

ę

te

ż

rzeczom istniej

ą

cym poni

ż

ej Ciebie i zrozumiałem,

ż

e one ani

nie istniej

ą

w sposób zupełny, ani nie mo

ż

na rzec,

ż

eby w sposób zupełny nie istniały. S

ą

rzeczywiste w takiej mierze, w jakiej od Ciebie czerpi

ą

istnienie, lecz s

ą

nierzeczywiste w

tym znaczeniu,

ż

e nie s

ą

tym, czym Ty jeste

ś

. To bowiem naprawd

ę

istnieje, co

niezmiennie trwa. Dla mnie dobrze jest przylgn

ąć

do Boga. Tylko wtedy bowiem, gdy w

Nim trwa

ć

b

ę

d

ę

, b

ę

d

ę

mógł trwa

ć

w samym sobie. On za

ś

w samym sobie trwaj

ą

c

odnawia wszystko. Bo

ż

e, Panem moim jeste

ś

, bo

ż

adnych innych dóbr ode mnie nie

potrzebujesz.

12. Stało si

ę

te

ż

dla mnie jasne, i

ż

rzeczy, które ulegaj

ą

zepsuciu, s

ą

dobre. Gdyby były

najwy

ż

szymi dobrami, nie mogłyby ulec zepsuciu. Nie mogłyby te

ż

si

ę

zepsu

ć

, gdyby w

ogóle nie były dobre. B

ę

d

ą

c najwy

ż

szymi dobrami, byłyby niezniszczalne; gdyby za

ś

Strona 10 z 15

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

zupełnie nie były dobrami nie byłoby w nich niczego, co mo

ż

na by zepsu

ć

. Zepsucie jest

szkod

ą

; a przecie

ż

nie byłoby szkod

ą

, gdyby nie polegało na zmniejszeniu dobra. Albo

wi

ę

c zepsucie nie wyrz

ą

dza

ż

adnej szkody (co oczywi

ś

cie jest stwierdzeniem

niedorzecznym), albo (co jest oczywist

ą

prawd

ą

) wszelkie rzeczy, które ulegaj

ą

zepsuciu,

s

ą

pozbawiane jakiego

ś

dobra. Je

ś

li za

ś

zostan

ą

pozbawione wszelkiego dobra, w ogóle

przestan

ą

istnie

ć

. Bo przecie

ż

je

ś

liby nadal istniały i ju

ż

nie mogły ulec zepsuciu, byłyby

lepsze, ni

ż

były przedtem, gdy

ż

trwałyby w stanie niezniszczalno

ś

ci. A czy mo

ż

na

wymy

ś

li

ć

okropniejsz

ą

niedorzeczno

ść

ni

ż

eli twierdzenie, i

ż

rzeczy stały si

ę

lepsze przez

utracenie wszelkiego dobra? Trzeba wi

ę

c wyci

ą

gn

ąć

wniosek,

ż

e je

ś

li zostan

ą

pozbawione wszelkiego dobra, nie b

ę

d

ą

w ogóle niczym. Dopóki istniej

ą

, s

ą

dobre.

Wszystko wi

ę

c, co istnieje, jest dobre. A owo zło, którego pochodzenie chciałem odkry

ć

,

nie jest substancj

ą

. Gdyby bowiem było substancj

ą

, byłoby dobrem. Byłoby przecie

ż

albo

substancj

ą

niezniszczaln

ą

, czyli dobrem wysokiego rz

ę

du, albo substancj

ą

zniszczaln

ą

,

która nie mogłaby ulec zepsuciu, gdyby nie była dobra. Poj

ą

łem w sposób zupełnie

jasny,

ż

e wszystko, co stworzyłe

ś

, jest dobre i

ż

e nie ma

ż

adnych substancji, których by

ś

nie stworzył. A poniewa

ż

nie uczyniłe

ś

wszystkich rzeczy równymi, jest tak,

ż

e ka

ż

da

poszczególna rzecz jest dobra, a wszystkie razem s

ą

bardzo dobre, gdy

ż

ogół wszystkich

rzeczy stworzyłe

ś

, Bo

ż

e nasz, jako bardzo dobry.

13. Dla Ciebie w ogóle nie ma zła, i nie tylko dla Ciebie, lecz i dla Twego stworzenia jako
cało

ś

ci, bo poza Tob

ą

nie ma niczego, co mogłoby si

ę

wedrze

ć

do stworzenia i zepsu

ć

ład, jaki w nim ustanowiłe

ś

. W niektórych jednak cz

ęś

ciach stworzenia istniej

ą

pewne

rzeczy, które uwa

ż

amy za złe, gdy

ż

nie harmonizuj

ą

z innymi rzeczami. Ale s

ą

jeszcze

inne, takie, z którymi one harmonizuj

ą

- a wi

ę

c i one s

ą

dobre; tak

ż

e w samych sobie

rzeczy te s

ą

dobre. I wszystkie rzeczy, które si

ę

z sob

ą

nawzajem nie zgadzaj

ą

,

harmonizuj

ą

z ni

ż

sz

ą

cz

ęś

ci

ą

ś

wiata, któr

ą

nazywamy ziemi

ą

; niebo jest chmurne i

wietrzne, lecz wła

ś

nie takie jest odpowiednie dla ziemi.

Niech

ż

e wi

ę

c nigdy nie nawiedzi mnie my

ś

l,

ż

eby te rzeczy przestały istnie

ć

! Bo nawet

gdybym tylko je dostrzegał, to wprawdzie t

ę

skniłbym za czym

ś

lepszym, ale ju

ż

i za nie

powinienem Ciebie sławi

ć

. To,

ż

e

ś

Ty godzien chwały, okazuj

ą

na ziemi w

ęż

e i otchłanie,

ogie

ń

, grad,

ś

nieg, lód, wicher burzy - one wypełniaj

ą

słowo Twoje; góry i wszystkie

wzgórza, drzewa owocodajne i wszystkie cedry, zwierz

ę

ta dzikie i wszelkie bydl

ę

ta, płazy

i skrzydlate ptaki, królowie ziemi i wszystkie ludy, ksi

ążę

ta i wszyscy s

ę

dziowie ziemi,

młodzie

ń

cy i dziewice, starsi z młodymi - niech

ż

e sławi

ą

imi

ę

Twoje. Poniewa

ż

i z nieba

winna d

ź

wi

ę

cze

ć

Twoja chwała, niech

ż

e Ciebie sławi

ą

, Bo

ż

e nasz, na wysoko

ś

ciach

wszyscy aniołowie Twoi, wszystkie Twoje moce, sło

ń

ce i ksi

ęż

yc, wszystkie gwiazdy i

ś

wiatło

ść

, niebiosa niebios i wody, które s

ą

nad niebiosami - niech imi

ę

Twoje chwal

ą

. I

ju

ż

nie t

ę

skniłem za czym

ś

lepszym, gdy to wszystko ogarniałem my

ś

l

ą

. W

ś

wietle

rozumniejszego pojmowania uznałem,

ż

e chocia

ż

rzeczy wy

ż

sze s

ą

lepsze od ni

ż

szych,

to jednak cało

ść

stworzenia jest czym

ś

lepszym od samych tylko rzeczy wy

ż

szych.

14. Brakuje rozs

ą

dku ludziom, którym si

ę

cokolwiek nie podoba w Twoim stworzeniu. Tak

wła

ś

nie mnie nie dostawało rozs

ą

dku, gdy patrzyłem z nagan

ą

na wiele spo

ś

ród rzeczy,

jakie stworzyłe

ś

. A poniewa

ż

dusza moja nie o

ś

mielała si

ę

by

ć

niezadowolona z Boga

mego, zaprzeczała, jakoby było Twoim to, co si

ę

jej nie podobało. Z tego powodu

wybrała była teori

ę

o istnieniu dwóch substancji. Dlatego te

ż

nie mogła znale

źć

ukojenia i

głosiła tezy obł

ę

dne. Potem odrzuciła ow

ą

teori

ę

i wyobraziła sobie Boga rozci

ą

gni

ę

tego

przez cał

ą

przestrze

ń

w niesko

ń

czono

ść

. Uto

ż

samiła tego bo

ż

ka z Tob

ą

i umie

ś

ciła go w

swoim sercu, znowu staj

ą

c si

ę

tak

ą

ś

wi

ą

tyni

ą

, któr

ą

musiałe

ś

si

ę

brzydzi

ć

. Lecz gdy Ty w

sposób dla mnie niespodziewany ukoiłe

ś

moj

ą

głow

ę

i zamkn

ą

łe

ś

moje oczy, aby nie

patrzyły na niedorzeczne urojenia, ogarn

ę

ła mnie senno

ść

i usn

ę

ło we mnie całe to

szale

ń

stwo. Ockn

ą

łem si

ę

ku Tobie i zobaczyłem,

ż

e jeste

ś

niesko

ń

czony, ale w zupełnie

inny sposób, ni

ż

sobie przedtem wyobra

ż

ałem. A poznania tego nie zawdzi

ę

czałem

zmysłom.

Strona 11 z 15

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

15. Przypatrzywszy si

ę

innym rzeczom, poj

ą

łem,

ż

e Tobie one zawdzi

ę

czaj

ą

istnienie i

ż

e

w Tobie istniej

ą

wszystkie rzeczy sko

ń

czone, lecz w inny sposób, ni

ż

przedtem

mniemałem: istniej

ą

w Tobie nie jak w przestrzeni, lecz dlatego,

ż

e Ty dzier

ż

ysz

wszystkie rzeczy w Twojej prawdzie, jakby

ś

je trzymał w r

ę

ce. I wszystkie w takiej

mierze, w jakiej istniej

ą

, s

ą

prawdziwe. Fałsz bowiem to nie jest nic innego jak

mniemanie o istnieniu czego

ś

, co nie istnieje. Poj

ą

łem te

ż

,

ż

e wszystkie rzeczy s

ą

dostosowane nie tylko do miejsc, w których istniej

ą

, lecz tak

ż

e do swoich pór. I

ż

e Ty,

który

ś

jest jedyny wiekuisty, nie po upływie nieprzeliczonych wieków zacz

ą

łe

ś

działa

ć

.

Albowiem wszelkie okresy czasu - i te, co przeszły ju

ż

, i te, co przejd

ą

- nie zapadłyby w

przeszło

ść

ani by nie nadchodziły, gdyby

ś

Ty nie działał i nie trwał.

16. Przekonałem si

ę

z własnego do

ś

wiadczenia,

ż

e nie ma w tym nic dziwnego, gdy

człowiekowi choremu nie smakuje chleb, tak błogi dla podniebienia zdrowego; albo gdy
chore oczy odwracaj

ą

si

ę

od

ś

wiatła, za którym, t

ę

skni

ą

oczy zdrowe. Tak te

ż

niegodziwcom nie podoba si

ę

Twoja sprawiedliwo

ść

, jakby dotykali

ż

mij i robaków. A

przecie

ż

tak

ż

e te zwierz

ę

ta stworzyłe

ś

jako dobre, jako odpowiednie dla ni

ż

szych cz

ęś

ci

Twego stworzenia, do których pasma równie

ż

sami owi niegodziwcy w takiej mierze, w

jakiej s

ą

niepodobni do Ciebie, pasuj

ą

za

ś

do wy

ż

szych cz

ęś

ci w takim stopniu, w jakim

staj

ą

si

ę

do Ciebie podobniejsi. Chciałem poj

ąć

, czym jest niegodziwo

ść

, i zrozumiałem,

ż

e nie jest to

ż

adna substancja, lecz tylko przewrotno

ść

woli odwracaj

ą

cej si

ę

od Ciebie,

Bo

ż

e, który

ś

jest substancj

ą

najwy

ż

sz

ą

i kieruj

ą

cej si

ę

w dół ku rzeczom najni

ż

szego

rz

ę

du; odrzucaj

ą

cej to, co w niej samej najbardziej wewn

ę

trzne, i rozgor

ą

czkowanej

po

żą

daniem rzeczy zewn

ę

trznych.

17. Zdumiewało mnie,

ż

e chocia

ż

miłowałem ju

ż

Ciebie, a nie jakie

ś

widmo zamiast

Ciebie, jednak nie byłem stały w radowaniu si

ę

moim Bogiem. Oto Twój czar porywał

mnie ku Tobie, a niebawem odrywała mnie od Ciebie moja własna siła ci

ęż

ko

ś

ci i znowu

spadałem ku rzeczom tego

ś

wiata, płacz

ą

c. Owa siła ci

ęż

ko

ś

ci to były nawyki cielesne.

Ale pami

ęć

o Tobie nie gasła we mnie ani te

ż

w

ż

adnej mierze nie w

ą

tpiłem,

ż

e wła

ś

nie

do Ciebie powinienem przylgn

ąć

. Tylko jeszcze nie byłem do tego zdolny. Albowiem

"ciało, ulegaj

ą

ce zepsuciu, obci

ąż

a dusz

ę

; ziemskie mieszkanie przytłacza umysł pełen

my

ś

li".

Byłem jednak całkowicie pewny,

ż

e poprzez rzeczy stworzone mo

ż

na pozna

ć

niewidzialne sprawy Twoje od ustanowienia

ś

wiata, jak te

ż

wieczn

ą

moc Twoj

ą

i

bosko

ść

. Zastanowiłem si

ę

bowiem, na jakiej podstawie mogłem doceni

ć

pi

ę

kno

ść

rzeczy materialnych, czy to w górze na niebie, czy na ziemi, i co mi umo

ż

liwiało

wypowiadanie trafnych s

ą

dów o rzeczach zmiennych - gdy mówiłem,

ż

e to powinno by

ć

tak, a to inaczej. Staraj

ą

c si

ę

poj

ąć

podstaw

ę

tych moich s

ą

dów, zrozumiałem wreszcie,

ż

e ponad moim umysłem poddanym zmienno

ś

ci istnieje nigdy si

ę

nie zmieniaj

ą

ca,

prawdziwa wieczno

ść

prawdy. W taki sposób krok za krokiem moje my

ś

li zmierzały od

rzeczy materialnych do duszy poznaj

ą

cej

ś

wiat poprzez zmysły, a od niej do tej

wewn

ę

trznej mocy duszy, której zmysły przekazuj

ą

wie

ś

ci o faktach zewn

ę

trznych. Tylko

dot

ą

d si

ę

ga zdolno

ść

, jak

ą

maj

ą

te

ż

nieme zwierz

ę

ta. Dalej bowiem jest zdolno

ść

rozumowania: jej os

ą

dowi poddajemy fakty, o których nas powiadamiaj

ą

zmysły.

Ta zdolno

ść

rozumowania, gdy sobie u

ś

wiadomiła,

ż

e we mnie jest równie

ż

poddana

zmienno

ś

ci, wzniosła si

ę

ku pragnieniu zrozumienia samej siebie. Sprowadziła moje

my

ś

li z ich zwykłych torów i wyrwawszy si

ę

z g

ą

szczu sprzecznych uroje

ń

chciała odkry

ć

,

jakim to ona jest o

ś

wiecona blaskiem wtedy, gdy bez

ż

adnego wahania woła,

ż

e to, co

niezmienne, trzeba uzna

ć

za lepsze od tego, co zmienne. I sk

ą

d w ogóle ona zna to

niezmienne? Bo przecie

ż

gdyby go w

ż

adnym stopniu nie znała, z pewno

ś

ci

ą

nigdy nie

mogłaby mu przyzna

ć

wy

ż

szo

ś

ci nad tym, co zmienne. I oto w chwili wstrz

ą

saj

ą

cego

widzenia dusza moja dotarła do tego, co jest. Wtedy wreszcie poj

ą

łem - poprzez rzeczy

stworzone - niewidzialne sprawy Twoje. Ale nie miałem do

ść

siły,

ż

eby si

ę

w to dłu

ż

ej

Strona 12 z 15

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

wpatrywa

ć

. Odepchni

ę

ty własn

ą

słabo

ś

ci

ą

, wróciłem do zwykłych do

ś

wiadcze

ń

, stamt

ą

d

przynosz

ą

c z sob

ą

tylko pełn

ą

t

ę

sknoty pami

ęć

- jakby mnie owiała wo

ń

pokarmu,

którego jeszcze nie byłem zdolny po

ż

ywa

ć

.

18. My

ś

lałem o tym, sk

ą

d powinienem naby

ć

mocy, która by mi umo

ż

liwiła radowanie si

ę

Tob

ą

. Nie znajdowałem na to

ż

adnego sposobu, dopóki nie wyci

ą

gn

ą

łem r

ą

k ku

Po

ś

rednikowi mi

ę

dzy Bogiem a lud

ź

mi, człowiekowi Jezusowi Chrystusowi, który jest

wzniesionym ponad wszystko Bogiem błogosławionym na wieki. Woła On: "Jam droga,
prawda i

ż

ywot". On to zł

ą

czył z naszym ciałem ten pokarm, jakiego ja jeszcze nie byłem

zdolny po

ż

ywa

ć

. Słowo po to stało si

ę

ciałem, aby m

ą

dro

ść

Twoja, przez któr

ą

ś

wiat

stworzyłe

ś

, mogła si

ę

sta

ć

mlekiem karmi

ą

cym nasze dzieci

ę

ctwo. A ja jeszcze nie

przyjmowałem naszego Pana Jezusa Chrystusa jako pokorny pokornego i jeszcze nie
wiedziałem, czego mogłaby mnie nauczy

ć

Jego słabo

ść

. Tego mianowicie,

ż

e Słowo

Twoje jest wieczn

ą

Prawd

ą

, która niezmiernie przerastaj

ą

c najwy

ż

sze nawet cz

ęś

ci

Twego stworzenia, wszystkich, co si

ę

jej poddaj

ą

, podnosi ku sobie. W ni

ż

szej cz

ęś

ci

stworzenia zbudowała sobie ubogi dom z naszej gliny, aby dzi

ę

ki temu mogła ludzi,

którzy si

ę

jej poddaj

ą

, wyzwoli

ć

od nich samych i poci

ą

gn

ąć

ku sobie, lecz

ą

c ich z pychy i

karmi

ą

c w nich miło

ść

, aby ju

ż

nie kroczyli ufaj

ą

c samym sobie, lecz by sobie raczej

u

ś

wiadomili własn

ą

słabo

ść

, widz

ą

c u swych stóp bóstwo osłabione przyj

ę

ciem szaty

naszej

ś

miertelno

ś

ci - aby wreszcie znu

ż

eni rzucili si

ę

do stóp tej Prawdy, a ona,

podnosz

ą

c si

ę

, równie

ż

ich pod

ź

wign

ę

ła.

19. Ja jednak wtedy inaczej te sprawy pojmowałem. Uwa

ż

ałem Chrystusa, mego Pana,

tylko za człowieka wyposa

ż

onego w niezwykł

ą

m

ą

dro

ść

, takiego człowieka, z którym

ż

adnego innego nie mo

ż

na było porówna

ć

. W szczególno

ś

ci Jego cudowne narodzenie

si

ę

z dziewiczej Matki, przez które nam okazał,

ż

e ziemskimi dobrami nale

ż

y wzgardzi

ć

w

celu osi

ą

gni

ę

cia

ż

ycia nie

ś

miertelnego, wydawało mi si

ę

aktem Bo

ż

ej troski o nas: jakby

Bóg chciał, aby przez takie narodzenie Pan nasz zasługiwał na szczególn

ą

cze

ść

jako

Nauczyciel. Jaka za

ś

kryła si

ę

tajemnica w tym,

ż

e Słowo stało si

ę

ciałem - tego nawet

nie przeczuwałem. Z wszystkiego, co o Nim podawały Pisma -

ż

e jadł, pił, spał, chodził,

radował si

ę

i smucił, wygłaszał kazania - taki wyci

ą

gałem wniosek,

ż

e kiedy Słowo Twoje

przyj

ę

ło ludzkie ciało, musiało przyj

ąć

równie

ż

ludzk

ą

dusz

ę

i umysł. Rozumie to ka

ż

dy,

kto wie,

ż

e w samym sobie Słowo Twoje nie mo

ż

e podlega

ć

ż

adnej zmianie; to ju

ż

jako

ś

dotarło do mojej

ś

wiadomo

ś

ci, a nawet nie miałem

ż

adnych w

ą

tpliwo

ś

ci co do tego. Je

ś

li

za

ś

wola porusza członkami ciała, a potem zostawia je w bezruchu, je

ś

li si

ę

odczuwa

jaki

ś

afekt, a potem przestaje si

ę

go odczuwa

ć

, je

ś

li si

ę

wypowiada słowa wyra

ż

aj

ą

ce

jak

ąś

tre

ść

, a potem si

ę

milknie - to nie ulega w

ą

tpliwo

ś

ci,

ż

e w tej duszy i w tym umy

ś

le

istnieje mo

ż

liwo

ść

zmiany. Gdyby za

ś

Pisma podawały to o Nim fałszywie, cał

ą

ich tre

ść

mo

ż

na by oskar

ż

y

ć

o fałsz i ludzko

ść

nie mogłaby w nich pokłada

ć

bezpiecznej ufno

ś

ci.

Uznaj

ą

c,

ż

e Pisma mówi

ą

prawd

ę

, przypisywałem Chrystusowi pełni

ę

człowiecze

ń

stwa,

nie tylko ciało ludzkie i nie tylko o

ż

ywione dusz

ą

ciało bez ludzkiego umysłu; uwa

ż

ałem

Go za pełnego człowieka. Mniemałem,

ż

e górowa

ć

On nad wszystkimi innymi lud

ź

mi nie

przez to,

ż

e był wcielon

ą

Prawd

ą

, lecz przez to,

ż

e w Nim natura ludzka wzniosła si

ę

do

niezwykłej doskonało

ś

ci i

ż

e pełniej uczestniczył w Boskiej M

ą

dro

ś

ci. Alipiusz natomiast

s

ą

dził,

ż

e według wiary katolików był On Bogiem odzianym w ciało, czyli

ż

e w Chrystusie

był tylko Bóg i ciało, lecz nie było ludzkiej duszy. Mniemał,

ż

e katolicy odmawiaj

ą

Chrystusowi ludzkiego umysłu, a poniewa

ż

z drugiej strony był gł

ę

boko przekonany,

ż

e

te Jego czyny, które zapisano, mogły by

ć

dokonane tylko przez istot

ę

wyposa

ż

on

ą

w sił

ę

ż

ywotn

ą

i w rozum, oci

ą

gał si

ę

z przyj

ę

ciem wiary chrze

ś

cija

ń

skiej. Potem jednak

zrozumiał,

ż

e takie bł

ę

dne pojmowanie było wła

ś

ciwe heretykom apolinarystom, i z

rado

ś

ci

ą

przyj

ą

ł przekonania katolickie. Co si

ę

mnie tyczy, musz

ę

przyzna

ć

,

ż

e dopiero

troch

ę

ź

niej dowiedziałem si

ę

, czym si

ę

prawdziwa wiara katolicka ró

ż

ni od bł

ę

du

Fotyna w interpretacji tego,

ż

e Słowo stało si

ę

ciałem. Odrzucenie tez heretyckich

Strona 13 z 15

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

bardziej uwydatnia, Panie, wiar

ę

Twego Ko

ś

cioła i tre

ść

prawdziwej nauki. Musiały

pojawi

ć

si

ę

herezje, aby wypróbowani jawnie si

ę

ukazali po

ś

ród słabych.

20. Ksi

ąż

ki platoników, które przeczytałem, zach

ę

ciły mnie do szukania bezcielesnej

Prawdy. Dojrzałem niewidzialne sprawy Twoje, poj

ę

te poprzez rzeczy stworzone, ale nie

mog

ą

c posun

ąć

si

ę

dalej, zrozumiałem,

ż

e na dokładniejsze widzenie nie pozwalaj

ą

mi

ciemne chmury zalegaj

ą

ce m

ą

dusz

ę

. Byłem ju

ż

pewny zarówno tego,

ż

e Ty istniejesz,

jak i tego,

ż

e jeste

ś

niesko

ń

czony - lecz nie w znaczeniu rozci

ą

gło

ś

ci w przestrzeni, czy

to ograniczonej, czy nieograniczonej. Wiedziałem,

ż

e Ty naprawd

ę

istniejesz, b

ę

d

ą

c

zawsze ten sam, nie zmieniaj

ą

c si

ę

w

ż

adnej cz

ęś

ci ani w

ż

adnym poruszeniu.

Wiedziałem te

ż

, i

ż

z Ciebie wszystkie rzeczy czerpi

ą

istnienie, a niezachwianym tego

dowodem jest ju

ż

sam fakt,

ż

e istniej

ą

. Tych prawd byłem całkowicie pewny, lecz jeszcze

byłem zbyt słaby, aby radowa

ć

si

ę

Tob

ą

. Wymownie o tym rozprawiałem, jakbym to

wszystko ju

ż

rozumem ogarn

ą

ł, ale gdybym nadal nie szukał drogi do Ciebie poprzez

Zbawiciela naszego, Chrystusa, nie ja te sprawy, lecz mnie zagarn

ę

łaby zagłada.

Zacz

ę

ła mi pochlebia

ć

opinia,

ż

e jestem m

ą

dry. Była to kara, jak

ą

sam sobie

wymierzyłem. Zamiast płaka

ć

nadymałem si

ę

pych

ą

: jaki

ż

to ja jestem uczony.

Gdzie była owa miło

ść

, która buduje na fundamencie pokory, czyli na Jezusie

Chrystusie? Czy

ż

mogłem si

ę

spodziewa

ć

,

ż

e jej zaczerpn

ę

z ksi

ąż

ek platoników? My

ś

l

ę

,

ż

e z Twojej woli natrafiłem na te ksi

ąż

ki, zanim zacz

ą

łem studiowa

ć

Twoje Pismo

Ś

wi

ę

te.

Chciałe

ś

, aby si

ę

wyryło w mojej pami

ę

ci, jaki wpływ owe ksi

ąż

ki na mnie wywarły, po to,

abym w pó

ź

niejszych latach, gdy ju

ż

mnie wychowały Twoje Ksi

ę

gi i gdy pod

dotkni

ę

ciem Twych uzdrowicielskich palców ju

ż

si

ę

zabli

ź

niły moje rany - abym wtedy

umiał przenikliwie dostrzega

ć

ż

nic

ę

mi

ę

dzy zarozumiało

ś

ci

ą

a wyznaniem, mi

ę

dzy

tymi, którzy wiedz

ą

, dok

ą

d nale

ż

y i

ść

, lecz nie znaj

ą

wiod

ą

cej tam drogi, a tymi, którzy

dobrze rozpoznaj

ą

drog

ę

do błogosławionej ojczyzny, b

ę

d

ą

cej dla nas nie tylko wizj

ą

,

lecz miejscem, gdzie mamy zamieszka

ć

. Gdyby bowiem owe ksi

ąż

ki wpadły mi w r

ę

ce

dopiero po tym, jak mnie ukształtowały Twoje Pisma

ś

wi

ę

te i jak przez za

ż

yłe z nimi

obcowanie zakosztowałem Twojej słodyczy, mo

ż

e wywody platoników oderwałyby mnie

od mocnej podstawy pobo

ż

no

ś

ci albo - gdybym wytrwał w pobo

ż

no

ś

ci zaczerpni

ę

tej z

Pism

ś

wi

ę

tych - mo

ż

e mniemałbym,

ż

e człowiek, który by niczego poza rozprawami

plato

ń

skimi nie czytał, mógłby z nich samych zaczerpn

ąć

takiego samego ducha.

21. Łapczywie wi

ę

c chwyciłem w r

ę

ce czcigodne Pisma natchnione przez Ducha

Ś

wi

ę

tego, a zwłaszcza teksty apostoła Pawła. Rozwiały si

ę

teraz obawy, które mnie

niegdy

ś

n

ę

kały: gdy mi si

ę

wydawało,

ż

e autor ten w pewnych miejscach sam sobie

przeczy i

ż

e to, czego naucza, nie jest w zgodzie ze

ś

wiadectwami Prawa i Proroków.

Zaja

ś

niała przede mn

ą

jednolita tre

ść

ś

wi

ę

tych tekstów. Nauczyłem si

ę

rado

ś

ci

przenikni

ę

tej trwo

ż

n

ą

czci

ą

. Niebawem stwierdziłem,

ż

e cokolwiek w tamtych ksi

ąż

kach

plato

ń

skich było prawdziwego, tu tak

ż

e si

ę

znajduje. A to wszystko poznawałem, tu

lepiej, bo z dzi

ę

kczynieniem za Twoj

ą

łask

ę

. Ten bowiem, kto widzi, nie powinien chlubi

ć

si

ę

, - tak jakby tego nie otrzymał w darze - nie tylko tego, co widzi, lecz tak

ż

e samej

zdolno

ś

ci widzenia. Có

ż

bowiem ma, czego by nie otrzymał? Nie tylko doznaje

pouczenia, jak ma dostrzec Ciebie, który zawsze taki sam jeste

ś

, lecz tak

ż

e otrzymuje

sił

ę

, dzi

ę

ki której mo

ż

e przy Tobie wytrwa

ć

. Je

ś

li jest daleko od Ciebie i nie mo

ż

e Ciebie

dojrze

ć

, otwierasz przed nim drog

ę

, która go doprowadzi tam, gdzie zobaczy Ci

ę

i b

ę

dzie

trwał przy Tobie. Sam człowiek bowiem, cho

ć

by si

ę

wewn

ę

trznie radował prawem

Bo

ż

ym, có

ż

poradzi przeciw innemu prawu w swoim ciele, walcz

ą

cemu z prawem jego

umysłu i wlok

ą

cemu go w niewol

ę

pod prawo grzechu, wypisane w jego członkach? Ty

sprawiedliwy jeste

ś

, Panie, a my zgrzeszyli

ś

my, post

ą

pili

ś

my niegodziwie, byli

ś

my

bezbo

ż

ni, wi

ę

c zaci

ąż

yła nad nami r

ę

ka Twoja i słusznie zostali

ś

my wydani na łup

pradawnemu sprawcy grzechu, ksi

ę

ciu

ś

mierci, bo zdołał zn

ę

ci

ć

nasz

ą

wol

ę

do

upodobnienia si

ę

do jego woli, przez któr

ą

nigdy nie stan

ą

ł w Twojej prawdzie.

Strona 14 z 15

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

ż

uczyni człowiek nieszcz

ę

sny? Kto go wyzwoli z tego ciała

ś

mierci, je

ś

li nie łaska

Twoja przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego, którego

ś

zrodził jako współwiecznego

Tobie i stworzył na pocz

ą

tku dróg Twoich? W Nim ksi

ążę

tego

ś

wiata nie znalazł niczego

godnego

ś

mierci, a zabił Go i przez to wymazany jest wyrok, który był wydany przeciwko

nam. Tego w ksi

ąż

kach plato

ń

skich si

ę

nie znajdzie. Nie ja

ś

nieje z nich ta prawdziwa

pobo

ż

no

ść

, nie płyn

ą

łzy wyznania, nie ma tam owej ofiary dla Ciebie: ducha

udr

ę

czonego, serca skruszonego i ukorzonego, nie słyszymy o zbawieniu ludu Twego, o

mie

ś

cie przystrojonym jak oblubienica, o zadatku Ducha

Ś

wi

ę

tego, o kielichu naszego

Odkupienia. Nikt tam nie

ś

piewa: "Komu

ż

jak nie Bogu podda si

ę

dusza moja? Od Niego

zbawienie me! On, nie kto inny, Bogiem moim i Zbawc

ą

, Obro

ń

c

ą

moim. Ju

ż

si

ę

nie

zachwiej

ę

".

Nikt tam nie nasłuchuje wołania: "Chod

ź

cie do mnie, którzy utrudzeni jeste

ś

cie".

Lekcewa

żą

Jego nauk

ę

, bo On cichy jest i pokornego serca. O tak! - ukryłe

ś

to przed

m

ą

drymi i przewiduj

ą

cymi, a objawiłe

ś

maluczkim. Co innego - dostrzec z wierzchołka

poro

ś

ni

ę

tej lasem góry ojczyzn

ę

pokoju w dali, ale nie móc znale

źć

wła

ś

ciwej drogi do

niej, bł

ą

ka

ć

si

ę

bezsilnie po bezdro

ż

ach, tuła

ć

si

ę

w

ś

ród zasadzek; zdradzieckich

rabusiów, uciekinierów z pochodu, których wodzem jest lew i smok, a co innego kroczy

ć

drog

ą

wiod

ą

c

ą

do owej krainy, wytyczon

ą

staraniem niebia

ń

skiego Wodza; nie szerz

ą

tu

rozboju

ż

adni zbiegowie z niebia

ń

skich zast

ę

pów. Oni unikaj

ą

tej drogi jak ka

ź

ni!

Wszystkie te nauki cudownie do mnie przenikały, gdym najmniejszego z Twoich
apostołów czytał; gdy rozwa

ż

yłem dzieła Twoje i zadr

ż

ałem z trwogi.

Strona 15 z 15

Bez tytułu 1

2009-10-20


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
30 Św Augustyn (Aurelius Augustinus), Wyznania, księga I, IV, VI, oprac Joanna Ziółkowska
ŚWIĘTY AUGUSTYN WYZNANIA
Święty Augustyn wyznania doc
WYZNANIA ŚWIĘTY AUGUSTYN
Św Augustyn Wyznania (tłum i wstęp Z Kubiak) Księga X 1 23, XI 1 20, 28 31, XII 1 13, XIII 1 11, 2
KSIĘGA VI
Historia filozofii średniowiecznej, Wyznania, Augustyn - Wyznania (X 6-22, XI, XII, XIII)
Wyznania księga XI
KSIĘGA VI - Sankcje w Kościele(1), Ecclesia Mater
Kodeks Prawa Kanonicznego (KATOLIKU BRON SWOJEJ WIARY), KSIĘGA VI, KSIĘGA VI
Augustyn. Wyznania. Tekst
PLATON PAŃSTWO KSIĘGA VI
Giovanni Papini Święty Augustyn I
O Swietym Augustynie
Księga VI Nowa Ziemia Niebiańskie Jeruzalem Królestwo Niebieskie w Nas
Święty Augustyn
Ks Adam Gerstmann Święty Augustyn jako teolog, duszpasterz, człowiek (1930)
Giovanni Papini Święty Augustyn II

więcej podobnych podstron