DZIEJE RELIGII, FILOZOFII I NAUKI
do ko
ń
ca staro
ż
ytno
ś
ci
│
ś
redniowiecze i odrodzenie
│
barok i o
ś
wiecenie
│
1815-1914
│
1914-1989
jak i z czego studiowa
ć
filozofi
ę
│
moje wykłady
│
Wittgenstein
│
filozofowie i socjologowie nauki
PLATON
PA
Ń
STWO
przeło
ż
ył Władysław Witwicki
Ksi
ę
ga szósta
Wi
ę
c kto jest filozofem, Glaukonie, a kto nie - powiedziałem - to si
ę
z wielkim trudem
jako
ś
pokazało w ko
ń
cu, ale dyskusja musiała za tym chodzi
ć
długimi drogami, zanim si
ę
objawiło, jaki jest jeden i drugi.
- Mo
ż
e by
ć
- powiada -
ż
e krótsz
ą
drog
ą
nie jest łatwo.
- Wida
ć
,
ż
e nie - dodałem. - Ja przynajmniej mam to wra
ż
enie,
ż
e to by si
ę
było jeszcze
lepiej wyja
ś
niło, tylko trzeba było mówi
ć
o tym jednym temacie, a nie przechodzi
ć
licznych spraw pozostałych, chc
ą
c dojrze
ć
, czym si
ę
ró
ż
ni
ż
ywot sprawiedliwy od
niesprawiedliwego.
- Wi
ę
c teraz - powiada - co przed nami?
- Có
ż
by innego - mówi
ę
- jak nie to, co z kolei? Skoro filozofowie to ci, co potrafi
ą
dotyka
ć
tego, co jest zawsze takie same pod tym samym wzgl
ę
dem; a nie s
ą
filozofami
ci, co tego nie potrafi
ą
, tylko si
ę
w ogóle wci
ąż
pl
ą
cz
ą
w
ś
wiecie tych licznych
przedmiotów, to którzy powinni by
ć
wodzami pa
ń
stwa?
- Jak by to odpowiedzie
ć
- mówi -
ż
eby odpowied
ź
była w sam raz?
- No tych - powiedziałem - którzy wygl
ą
daj
ą
na to,
ż
e potrafi
ą
strzec ustaw i spraw
pa
ń
stwowych, tych ustanowi
ć
stra
ż
nikami.
- Słusznie - powiada.
- A czy ta sprawa - dodałem - jest jasna, kto wła
ś
ciwie -
ś
lepy czy bystro patrz
ą
cy,
powinien by
ć
stra
ż
nikiem,
ż
eby strzec czegokolwiek?
- Jak
ż
e
ż
niejasna? - powiada.
- A jak
ż
e si
ę
wydaje? Czy ró
ż
ni
ą
si
ę
czym
ś
od
ś
lepych ci, którym istotnie brak poznania
istoty ka
ż
dej rzeczy i którzy nie maj
ą
w duszy
ż
adnego wyra
ź
nego pierwowzoru
ż
adnej, i
nie mog
ą
, tak jak malarze, na najprawdziwszy wzór tam spogl
ą
da
ć
i do niego wszystko
odnosi
ć
, i ogl
ą
da
ć
go jak tylko mo
ż
na najwyra
ź
niej, aby pó
ź
niej i tu, gdy b
ę
dzie szło o to,
co pi
ę
kne i sprawiedliwe, i dobre, instytucje i normy prawne ustanawia
ć
, je
ż
eliby jakie
ś
ustanawia
ć
było potrzeba, a ustanowionych strzec i przez to je zachowywa
ć
?
- No nie, na Zeusa - powiada. - To jako
ś
niewielka ró
ż
nica.
- Wi
ę
c raczej tych
ś
lepych ustanowimy stra
ż
nikami czy te
ż
tych, którzy ka
ż
dy byt znaj
ą
, a
do
ś
wiadczeniem wcale nie ust
ę
puj
ą
tamtym i nie zostaj
ą
w tyle na
ż
adnym innym
odcinku cnoty?
Strona 1 z 26
Bez tytułu 1
2009-10-20
- Nie miałoby sensu - powiada - wybiera
ć
innych, gdyby ci poza tym, nie zostawali w tyle.
Bo mo
ż
e by
ć
,
ż
e z tego wła
ś
nie wzgl
ę
du, a to wzgl
ą
d prawie najwa
ż
niejszy, to ci chyba
góruj
ą
.
- Nieprawda
ż
? O tym wła
ś
nie mówimy, w jaki sposób potrafi
ą
jedni i ci sami ludzie mie
ć
i
tamie, i te zalety.
- No, tak.
- Wi
ę
c tak, jake
ś
my na pocz
ą
tku tych rozwa
ż
a
ń
mówili, trzeba naprzód pozna
ć
ich
natur
ę
. Ja mam wra
ż
enie,
ż
e jak si
ę
co do tego punktu pogodzimy, to zgodzimy si
ę
i na
co,
ż
e mog
ą
i jedni i ci sami ludzie posiada
ć
te zalety i
ż
e nikt inny nie powinien
przewodzi
ć
w pa
ń
stwie tylko oni.
- Jak?
- Wi
ę
c, je
ż
eli chodzi o natury filozofów, to zgód
ź
my si
ę
,
ż
e oni zawsze kochaj
ą
t
ę
nauk
ę
,
która im odsłania co
ś
z owej istoty rzeczy, z tej, która istnieje zawsze, a nie bł
ą
ka si
ę
i nic
pl
ą
cze skutkiem powstawania i zatraty.
- No, zgód
ź
my si
ę
.
- I na to te
ż
- dodałem -
ż
e oni j
ą
wszystk
ą
kochaj
ą
, i nie s
ą
skłonni odrzuca
ć
jej
ż
adnej
cz
ą
stki ani małej, ani wi
ę
kszej, ani godniejszej, ani mniej godnej. Tak, jake
ś
my to
przedtem mówili o ludziach ambitnych i o nastrojonych erotycznie.
- Słusznie mówisz - powiada.
- Wi
ę
c zastanów si
ę
teraz nad tym, czy jeszcze i czego takiego nie musz
ą
mie
ć
w
naturze ci, którzy maj
ą
si
ę
sta
ć
tacy, jake
ś
my mówili.
- Jakiego czego
ś
.
- Nieznoszenia fałszu. Tego,
ż
eby dobrowolnie w
ż
aden sposób fałszu nie przyjmowali;
nienawidzili go, a kochali prawd
ę
.
- Zapewne - powiada.
- Nie tylko "zapewne", przyjacielu, ale nieuchronnie i koniecznie musi tak by
ć
,
ż
e
ktokolwiek kocha co
ś
z natury, ten musi kocha
ć
wszystko, co jest pokrewne i bliskie
przedmiotom kochania.
- Słusznie - powiada.
- A potrafisz znale
źć
co
ś
bli
ż
szego m
ą
dro
ś
ci ni
ż
prawda?
- Ale
ż
jak? - powiada.
- Wi
ę
c czy mo
ż
e jedna i ta sama natura kocha
ć
równocze
ś
nie i m
ą
dro
ść
, i fałsz?
- W
ż
aden sposób przecie
ż
.
- A kto istotnie kocha nauk
ę
, ten musi zaraz od najmłodszych lat jak najwi
ę
cej pragn
ąć
wszelkiej prawdy?
- Ze wszech miar.
Strona 2 z 26
Bez tytułu 1
2009-10-20
- A u kogo
żą
dze gwałtownie pójd
ą
w jednym kierunku, to wiemy chyba,
ż
e w innych
kierunkach tym słabiej pr
ą
, jakby pr
ą
d w tamt
ą
stron
ę
poszedł.
- No, có
ż
?
- Wi
ę
c u kogo one spłyn
ą
do nauk i do wszystkich takich rzeczy, to my
ś
l
ę
,
ż
e b
ę
d
ą
si
ę
trzymały tych rozkoszy, których dusza sama w sobie doznaje, jako dusza, a oddziel
ą
si
ę
od rozkoszy, które przez ciało przechodz
ą
, je
ż
eliby kto
ś
był nie filozofem robionym, ale
filozofem naprawd
ę
.
- To wielce konieczne.
- Wi
ę
c to b
ę
dzie człowiek umiarkowany, skoro b
ę
dzie taki i w
ż
adnym razie nie b
ę
dzie
chciwy grosza. Bo to, dlaczego ludzie z wielkim nakładem sił o pieni
ą
dze zabiegaj
ą
, to
raczej ka
ż
dy inny gotów bra
ć
powa
ż
nie, ale nie on.
- Tak jest.
- No, a to te
ż
trzeba wzi
ąć
pod uwag
ę
, kiedyby
ś
zechciał os
ą
dza
ć
natur
ę
filozofa i
niefilozofa.
- Co takiego?
- Uwa
ż
aj, aby si
ę
przed tob
ą
nie ukryło jakie
ś
jej drobne brudne sk
ą
pstwo, gdyby je ta
natura miała w sobie. Nie ma nic bardziej przeciwnego takiej duszy, jak drobiazgowo
ść
;
duszy, która si
ę
zawsze chce garn
ąć
do cało
ś
ci, do ogółu w sprawach boskich i ludzkich.
-
Ś
wi
ę
ta prawda - mówi.
- Takiej duszy, która umie patrze
ć
z góry, i ma przed oczami czas wszystek i byt
wszystek, czy my
ś
lisz,
ż
e mo
ż
e si
ę
czym
ś
wielkim wydawa
ć
ż
ycie ludzkie?
- Nie mo
ż
e - powiada.
- Nieprawda
ż
? Wi
ę
c i
ś
mierci nie b
ę
dzie za co
ś
strasznego uwa
ż
ał kto
ś
taki?
- Bynajmniej.
- Wi
ę
c tchórzliwa i nieszlachetna dusza, zdaje si
ę
,
ż
e z prawdziw
ą
filozofi
ą
nie b
ę
dzie
miała nic wspólnego?
- Nie wydaje mi si
ę
.
- Wi
ę
c có
ż
? Człowiek porz
ą
dny, nie chciwy, nie sk
ą
py, nie blagier i nie tchórz, czy mo
ż
e
by
ć
niemo
ż
liwy w stosunkach albo niesprawiedliwy?
- Nie mo
ż
e by
ć
.
- Zatem, je
ż
eli b
ę
dziesz szukał duszy zdolnej do filozofii i nie, to zaraz ju
ż
u młodych
chłopców zwrócisz na to uwag
ę
, czy która sprawiedliwa i łagodna, czy te
ż
niezno
ś
na w
po
ż
yciu i dzika.
- Tak jest.
- A tego te
ż
nie pominiesz, uwa
ż
am.
Strona 3 z 26
Bez tytułu 1
2009-10-20
- Czego takiego?
- Czy si
ę
łatwo uczy, czy trudno. Czy spodziewasz si
ę
,
ż
eby kto
ś
kiedykolwiek ukochał
nale
ż
ycie co
ś
, przy czym by cierpiał, robi
ą
c to, i z wielkim trudem a powoli post
ę
powałby
naprzód?
- To niemo
ż
liwe.
- No có
ż
? A gdyby nie umiał zachowa
ć
i ocali
ć
w sobie nic z tego, czego by si
ę
nauczył,
bo byłby pełen zapomnienia, czy nie musiałby pozosta
ć
pró
ż
en wiedzy?
- No jak
ż
e nie?
- A jak by si
ę
tak trudził bez po
ż
ytku, to czy nie uwa
ż
asz,
ż
e w ko
ń
cu b
ę
dzie musiał
znienawidzi
ć
samego siebie i znienawidzi tak
ą
robot
ę
.
- Jak
ż
eby nie?
- Wi
ę
c duszy, która zapomina, nigdy nie liczmy do tych, co si
ę
nadaj
ą
do filozofii; ale
szukajmy duszy koniecznie maj
ą
cej dobr
ą
pami
ęć
.
- Ze wszech miar.
- A prawda,
ż
e natura daleka od Muz i nie uj
ę
ta w form
ę
pi
ę
kn
ą
, nie do czego innego
ci
ą
gnie, powiemy, tylko do zerwania z wszelk
ą
miar
ą
.
- No có
ż
?
- A ty uwa
ż
asz,
ż
e prawda jest spokrewniona z brakiem wszelkiej miary, czy te
ż
z
trzymaniem si
ę
miary?
- Z trzymaniem si
ę
miary?
- Zatem szukajmy duszy pełnej z natury umiarkowania i wdzi
ę
ku, obok innych zalet. Jej
własna natura ułatwi jej i otworzy drog
ę
do ogl
ą
dania istotnej formy ka
ż
dej rzeczy.
- Jak
ż
eby nie?
- Wi
ę
c có
ż
? Nie my
ś
lisz chyba,
ż
e
ś
my przeszli jakie
ś
rysy niekonieczne i nie wynikaj
ą
ce
jedne z drugich w duszy, która ma zostawa
ć
w nale
ż
ytym i doskonałym kontakcie z tym,
co istnieje?
- To s
ą
przecie
ż
rysy najzupełniej konieczne - powiada.
- Wi
ę
c czy potrafisz z jakiegokolwiek punktu gani
ć
takie zaj
ę
cie, któremu si
ę
nigdy nie
potrafi nale
ż
ycie oddawa
ć
człowiek, je
ż
eliby mu brakło w naturze dobrej pami
ę
ci,
łatwo
ś
ci do nauki, szlachetnej postawy, wdzi
ę
ku, przyja
ź
ni i pokrewie
ń
stwa z prawd
ą
,
sprawiedliwo
ś
ci, odwagi, panowania nad sob
ą
.
- Czego
ś
takiego - powiada - nawet i sam Momos gani
ć
by nie potrafił.
- A je
ś
li takich ludzi - dodałem - udoskonali wiek i wychowanie, to czy nie takim tylko
powierzyłby
ś
pa
ń
stwo?
Adejmant wtedy powiedział: - Sokratesie, nikt by nie potrafił spiera
ć
si
ę
z tob
ą
o ten
punkt. Ale kiedy si
ę
ciebie słucha, jak mówisz takie rzeczy jak teraz, to zawsze si
ę
Strona 4 z 26
Bez tytułu 1
2009-10-20
człowiekowi robi co
ś
w tym rodzaju, ma si
ę
wra
ż
enie,
ż
e człowiek nie ma wprawy w
pytaniu i w odpowiadaniu, wi
ę
c go twoja my
ś
l z pomoc
ą
ka
ż
dego pytania odrobin
ę
na
bok odwodzi, a jak si
ę
tych drobiazgów nazbiera, to si
ę
w ko
ń
cu pokazuje bł
ą
d wielki i
co
ś
przeciwnego, ni
ż
było zrazu. Zupełnie jak w warcabach; taki co dobrze gra, zamknie
w ko
ń
cu tego, co gra
ć
nie umie, i ten nie ma ju
ż
ż
adnego ci
ą
gu do zrobienia; tak i tu
człowiek w ko
ń
cu nie widzi wyj
ś
cia i nie ma co powiedzie
ć
; bo to te
ż
s
ą
warcaby, tylko
takie inne, tu si
ę
nie gra kamykami, tylko my
ś
lami. Z tego nie wynika wcale,
ż
eby prawda
była raczej po tej stronie. Ja to mówi
ę
ze wzgl
ę
du na to, co w tej chwili.
Przecie
ż
teraz mógłby kto
ś
powiedzie
ć
,
ż
e teoretycznie nie potrafi ci si
ę
przeciwstawi
ć
w
odpowiedzi na
ż
adne z poszczególnych pyta
ń
, ale w praktyce widzi,
ż
e z tych, co si
ę
do
filozofii bior
ą
nie za młodu, dla wykształcenia,
ż
eby si
ę
z ni
ą
zetkn
ąć
i da
ć
jej pokój, ale
bawi
ą
si
ę
ni
ą
dłu
ż
ej, to po wi
ę
kszej cz
ęś
ci robi
ą
si
ę
wielkie dziwaki,
ż
eby nie powiedzie
ć
typy w ogóle do niczego, a ci, którzy si
ę
wydaj
ą
najprzyzwoitsi, to jednak si
ę
na nich m
ś
ci
to zaj
ę
cie, które ty chwalisz, i robi
ą
si
ę
dla pa
ń
stwa zgoła nieprzydatni.
Ja to usłyszałem i mówi
ę
: - Czy s
ą
dzisz,
ż
e myl
ą
si
ę
ci, którzy tak mówi
ą
?
- Ja nie wiem - powiada - ale twoje zdanie w tej mierze ch
ę
tnie bym usłyszał.
- To usłyszałby
ś
,
ż
e moim zdaniem, oni chyba mówi
ą
prawd
ę
.
- Wi
ę
c jak to mo
ż
na mówi
ć
- powiada -
ż
e nie pr
ę
dzej ustanie zło w pa
ń
stwach, zanim w
nich panowa
ć
nie zaczn
ą
filozofowie, skoro si
ę
zgadzamy,
ż
e oni si
ę
pa
ń
stwom na nic
nie przydaj
ą
?
- Zadajesz pytanie - odparłem - na które odpowiedzie
ć
potrzeba za pomoc
ą
obrazu.
- A ty niby to nie zwykłe
ś
mówi
ć
obrazami.
- No, niech ci b
ę
dzie - powiadam. - Drwisz ze mnie, a wpakowałe
ś
mnie w zagadnienie, z
którego tak trudno wyj
ść
obronn
ą
r
ę
k
ą
. Wi
ę
c posłuchaj obrazu, aby
ś
jeszcze lepiej
widział, jak ja si
ę
nie mog
ę
obej
ść
bez obrazowych porówna
ń
. Bo stosunek
najprzyzwoitszych filozofów do pa
ń
stw jest taki zawiły i trudny,
ż
e nawet nie ma
ż
adnej
innej poszczególnej jednostki, która by zostawała do pa
ń
stwa w podobnym stosunku,
tylko trzeba rysy tego stosunku zbiera
ć
z wielu jednostek, buduj
ą
c porównanie i
obmy
ś
laj
ą
c ich obron
ę
, podobnie jak malarze ł
ą
cz
ą
rysy kozłów i jeleni, i tam innych
zwierz
ą
t, kiedy swoje wytwory maluj
ą
.
Wi
ę
c we
ź
pod uwag
ę
takie oto zdarzenie - na wielu okr
ę
tach albo na jednym okr
ę
cie.
Kapitan statku przewy
ż
sza wszystkich na okr
ę
cie wielko
ś
ci
ą
i sił
ą
, a tylko przygłuchy jest
i ma jako
ś
krótki wzrok, a na sztuce
ż
eglarskiej te
ż
si
ę
mało rozumie. A
ż
eglarze kłóc
ą
si
ę
z sob
ą
o sterowanie. Ka
ż
dy z nich uwa
ż
a,
ż
e powinien siedzie
ć
przy sterze, chocia
ż
si
ę
nigdy sztuki sterowania nie uczył, ani nie potrafi wskaza
ć
tego, u kogo by si
ę
jej uczył,
ani czasu, w którym by t
ę
nauk
ę
pobierał. Oprócz tego oni twierdz
ą
nawet,
ż
e si
ę
tej
sztuki nauczy
ć
nie mo
ż
na. A je
ś
li kto mówi,
ż
e mo
ż
na, gotowi go zabi
ć
. Sami wci
ąż
tylko
kapitana, oblegaj
ą
, nastaj
ą
na niego i robi
ą
co mog
ą
,
ż
eby im ster powierzył. A nieraz,
je
ś
li on im nie ulega, tylko innym raczej, wtedy oni tych innych albo zabijaj
ą
, albo ich
wyrzucaj
ą
z okr
ę
tu, a dzielnemu kapitanowi podaj
ą
ziółka czarodziejskie na sen albo go
upijaj
ą
czymkolwiek, aby go z nóg zwali
ć
, i panuj
ą
nad okr
ę
tem, maj
ą
na swoje usługi
wszystko, co na nim jest; pij
ą
i u
ż
ywaj
ą
sobie w podró
ż
y po swojemu, oczywi
ś
cie; a do
tego chwal
ą
jako znakomitego
ż
eglarza i nazywaj
ą
zawołanym sternikiem i znawc
ą
okr
ę
tu ka
ż
dego, kto potrafi razem z nimi r
ę
k
ę
przykłada
ć
do tego,
ż
eby im władza
przypadła w udziale, kiedy zbałamuc
ą
albo gwałtem zmog
ą
kapitana. Ka
ż
dego innego
oni gani
ą
i mówi
ą
,
ż
e jest do niczego, a o prawdziwym sterniku nie maj
ą
bladego poj
ę
cia,
Strona 5 z 26
Bez tytułu 1
2009-10-20
nie przeczuwaj
ą
nawet,
ż
e on powinien si
ę
interesowa
ć
porami roku i dnia, i niebem, i
gwiazdami, i wiatrami, i wszystkim, co le
ż
y w zakresie umiej
ę
tno
ś
ci, je
ż
eli ma by
ć
naprawd
ę
przygotowany do prowadzenia okr
ę
tu. A
ż
eby kto
ś
mógł okr
ę
tem kierowa
ć
, czy
tam zgodnie z wol
ą
tych, czy owych, czy wbrew ich woli, tego, oni uwa
ż
aj
ą
, ani si
ę
wyuczy
ć
, ani w tym wy
ć
wiczy
ć
nie mo
ż
na -wraz z umiej
ę
tno
ś
ci
ą
sternicz
ą
. Kiedy si
ę
tak
dzieje na okr
ę
tach, to czy nie my
ś
lisz,
ż
e o sterniku prawdziwym b
ę
d
ą
rzeczywi
ś
cie
mówili,
ż
e tylko w gwiazdy patrzy i w niebo,
ż
e du
ż
o gada i
ż
e jest do niczego, ci, co w
tych stosunkach płyn
ą
okr
ę
tami?
- Zapewne - odrzekł Adejmant.
- I ja s
ą
dz
ę
- dodałem -
ż
e nie potrzeba szczegółowego rozbioru tego obrazu, aby
dojrze
ć
, jak na nim wida
ć
stosunek pa
ń
stw do prawdziwych filozofów; ty rozumiesz i tak,
co mam na my
ś
li.
- Zapewne - powiada.
- Wi
ę
c naprzód temu, który si
ę
dziwi,
ż
e filozofowie nie ciesz
ą
si
ę
czci
ą
w pa
ń
stwach,
poka
ż
ten obraz i spróbuj go przekona
ć
,
ż
e byłoby rzecz
ą
o wiele bardziej dziwn
ą
, gdyby
si
ę
cieszyli czci
ą
.
- Ju
ż
ja mu poka
żę
- powiada.
- Wi
ę
c i to,
ż
e ty prawd
ę
mówisz,
ż
e na nic si
ę
szerokim kołom nie przydaj
ą
najprzyzwoitsi spo
ś
ród oddanych filozofii. Ale o t
ę
nieu
ż
yteczno
ść
, powiedz,
ż
eby
obwiniał tych, którzy filozofów nie u
ż
ywaj
ą
, a nie tych przyzwoitych filozofów. Bo to
przecie
ż
nie jest naturalne,
ż
eby sternik miał prosi
ć
marynarzy, aby go raczyli słucha
ć
,
ani
ż
eby m
ą
drzy mieli puka
ć
do drzwi ludzi bogatych. Kto ten dowcip powiedział,
powiedział nieprawd
ę
. A prawda naturalna jest ta,
ż
e je
ś
li choruje bogaty czy tam choruje
ubogi, to jeden i drugi powinien puka
ć
do drzwi lekarza, i tak samo ka
ż
dy, komu
potrzeba,
ż
eby nim rz
ą
dzono, do drzwi tego, który rz
ą
dzi
ć
potrafi, a nie
ż
eby rz
ą
dz
ą
cy
prosił rz
ą
dzonych o to, aby sob
ą
rz
ą
dzi
ć
pozwolili; je
ż
eli on tylko jest naprawd
ę
co
ś
wart.
Je
ż
eli tych, którzy dzisiaj w pa
ń
stwach rz
ą
dz
ą
, przyrównasz do tych marynarzy, o
któryche
ś
my przed chwil
ą
mówili, to nie zbł
ą
dzisz, ani te
ż
, je
ś
li w tych, którym oni
wszelkiej warto
ś
ci odmawiaj
ą
,
ż
e to niby pró
ż
niacy wpatrzeni w niebo, dojrzysz sterników
prawdziwych.
- Zupełnie słusznie - powiada.
- Wobec tego, zatem i w tych warunkach trudno,
ż
eby si
ę
zaj
ę
cie najlepsze cieszyło
zachowaniem po
ś
ród tych, którzy maj
ą
zaj
ę
cie wprost przeciwne. A najwi
ę
kszy i
najmocniejszy cie
ń
rzucaj
ą
na filozofi
ę
ci, którzy mówi
ą
,
ż
e si
ę
ni
ą
zajmuj
ą
; to przecie
ż
przez nich ten twój przeciwnik filozofii mówił,
ż
e si
ę
do niej bior
ą
po wi
ę
kszej cz
ęś
ci co
najlichsze typy, a z najprzyzwoitszych nawet nie ma po
ż
ytku. I jak si
ę
zgodziłem,
ż
e
prawd
ę
mówisz. Czy nie?
- Tak jest.
- Nieprawda
ż
? Czemu si
ę
ci przyzwoici nie przydaj
ą
, to ju
ż
e
ś
my przeszli?
- O, tak.
- A dlaczego znowu ci liczni s
ą
licha warci, to, je
ś
li chcesz, przejd
ź
my teraz. A
ż
e temu
filozofia nie jest winna, to, je
ś
li potrafimy, czy b
ę
dziemy próbowali wykaza
ć
?
- Tak jest.
Strona 6 z 26
Bez tytułu 1
2009-10-20
- To słuchajmy i mówmy, przypomniawszy sobie rzecz od tego miejsca, jake
ś
my to
przechodzili te rysy natury, koniecznie wrodzone człowiekowi, je
ś
li ma by
ć
doskonały.
Przewodniczk
ą
jego była, je
ś
li pami
ę
tasz, prawda. On miał za ni
ą
i
ść
bezwarunkowo i
pod ka
ż
dym wzgl
ę
dem albo inaczej zosta
ć
blagierem i nie mie
ć
nigdy nic wspólnego z
filozofi
ą
prawdziw
ą
.
- Mówiło si
ę
tak.
- Nieprawda
ż
? to jedno ju
ż
tak mocno si
ę
sprzecza z tym, co o nim teraz ludzie my
ś
l
ą
?
- I bardzo - powiada.
- Wi
ę
c czy to nie b
ę
dzie w sam raz na jego obron
ę
, je
ś
li powiemy,
ż
e kto istotnie kocha
wiedz
ę
, ten si
ę
z natury na wy
ś
cigi rwie do tego, co istnieje, a nie potrafi si
ę
zatrzyma
ć
przy licznych poszczególnych wypadkach, które tylko uchodz
ą
za rzeczywisto
ść
; on
b
ę
dzie szedł dalej, nie osłabnie i nie przestanie kocha
ć
, zanim nie dotknie istoty ka
ż
dej
rzeczy t
ą
cz
ęś
ci
ą
swojej duszy, której dane jest dotyka
ć
czego
ś
takiego. A to dane jest
tej, która sama jest bytowi pokrewna. On si
ę
ni
ą
do bytu istotnego zbli
ż
y, zespoli si
ę
z
nim, płodzi
ć
zacznie rozum i prawd
ę
, dost
ą
pi poznania i b
ę
dzie
ż
ył naprawd
ę
i tym si
ę
karmił. Dopiero wtedy przestanie si
ę
m
ę
czy
ć
, a pr
ę
dzej nie. Czy nie tak?
- Tak jest. W sam raz nie mo
ż
na lepiej.
- Wi
ę
c có
ż
? B
ę
dzie w takim człowieku jaka
ś
sympatia do fałszu czy te
ż
wprost
przeciwnie, nienawi
ść
?
- Nienawi
ść
- powiada.
- A kiedy prawda b
ę
dzie szła na przedzie, to my
ś
l
ę
, przyznamy,
ż
e chyba nigdy za ni
ą
zły
chór i
ść
nie b
ę
dzie.
- Jakim
ż
e sposobem?
- Tylko zdrowy i sprawiedliwy charakter, za którym i rozwaga pójdzie.
- Słusznie - powiada.
- A reszt
ę
chóru, który wyst
ę
puje w naturze filozofa, po có
ż
mamy koniecznie drugi raz
ustawia
ć
w szyk? Pami
ę
tasz chyba przecie
ż
,
ż
e tam dalej było miejsce odwagi i
szlachetnej postawy, i talentów do nauki, i dobrej pami
ę
ci. A kiedy
ś
ty podchwycił,
ż
e
ka
ż
dy b
ę
dzie musiał zgodzi
ć
si
ę
na to, co mówimy, ale jak te wywody zostawi na boku, a
obróci oczy na samych ludzi, o których mowa, to powie,
ż
e jedni z nich s
ą
do niczego, a
drudzy, ci liczni, maj
ą
wszelkie mo
ż
liwe wady. Wi
ę
c kiedy
ś
my zacz
ę
li rozpatrywa
ć
przyczyn
ę
, sk
ą
d pochodz
ą
te cienie, znale
ź
li
ś
my si
ę
tu, gdzie teraz jeste
ś
my: dlaczego to
ci liczni s
ą
ź
li, i z tego powodu zaj
ę
li
ś
my si
ę
znowu natur
ą
filozofów prawdziwych i
okre
ś
lili
ś
my j
ą
z konieczno
ś
ci.
- Jest tak - powiada.
- Wi
ę
c trzeba zobaczy
ć
, jak si
ę
rozmaicie ta natura psuje, jak si
ę
marnuje w licznych
jednostkach. Unika zepsucia jaka
ś
mała cz
ą
stka i o tych si
ę
nie mówi,
ż
e
ź
li, tylko,
ż
e s
ą
do niczego. A potem te natury, które filozofów udaj
ą
i bior
ą
si
ę
do zaj
ęć
wła
ś
ciwych
filozofom. Dusze tego rodzaju wzi
ą
wszy si
ę
do zaj
ę
cia, do którego nie dorosły i ono ich
siły przerasta, chybiaj
ą
na wszystkich punktach i
ś
ci
ą
gaj
ą
na wszystkich t
ę
opini
ę
o
filozofii, o której ty mówisz.
Strona 7 z 26
Bez tytułu 1
2009-10-20
- Ale jakie ty - powiada - masz na my
ś
li rodzaje zepsucia?
- Ja ci spróbuj
ę
- odrzekłem - je
ś
li potrafi
ę
, przej
ść
je po kolei. Wi
ę
c na to, my
ś
l
ę
, ka
ż
dy
si
ę
z nami zgodzi,
ż
e taka natura i posiadaj
ą
ca to wszystko, co
ś
my jej teraz przypisali,
je
ż
eli si
ę
ma sta
ć
doskonałym filozofem, rzadko kiedy si
ę
zdarza mi
ę
dzy lud
ź
mi. I mało
takich jest. Czy nie my
ś
lisz?
- Bardzo mało, przecie
ż
.
- A tym nielicznym, zobacz, jak liczne i wielkie gro
żą
rodzaje zguby.
- Jakie
ż
to?
- Najdziwniejsze to,
ż
e ka
ż
da cecha takiej natury spo
ś
ród tych cech tutaj pochwalonych
gubi dusz
ę
, która j
ą
posiada, i odrywa j
ą
od filozofii. Ja mam na my
ś
li odwag
ę
, rozwag
ę
i
te wszystkie, które
ś
my przeszli.
- Dziwnie - powiada - słucha
ć
.
- A, oprócz tego - dodałem - oprócz tego, te tak zwane dobra wszelakiego rodzaju psuj
ą
człowieka i odrywaj
ą
go - pi
ę
kno
ść
i bogactwo, i siła fizyczna, i silne zwi
ą
zki familijne w
pa
ń
stwie, i wszystko inne w tym rodzaju. Oto masz zarys tego, o czym my
ś
l
ę
.
- Zarys mam - powiada. - Ale z przyjemno
ś
ci
ą
dowiedziałbym si
ę
dokładniej o tym, co
masz na my
ś
li.
- Wi
ę
c uchwy
ć
t
ę
cało
ść
nale
ż
ycie - odrzekłem - a wyda ci si
ę
jasna i nie b
ę
dzie ci si
ę
wydawało nie na miejscu to, co si
ę
poprzednio o tych naturach mówiło.
- Wi
ę
c jak ka
ż
esz? - powiada.
- O wszelkim - odpowiedziałem - nasieniu czy latoro
ś
li, czyby to o ro
ś
lin
ę
szło, czy o
zwierz
ę
, wiemy,
ż
e nie rozwinie si
ę
dobrze, je
ż
eli nie dostanie po
ż
ywienia, jakie si
ę
ka
ż
demu nale
ż
y, ani pogody nie znajdzie odpowiedniej, ani miejsca, a im b
ę
dzie
szlachetniejsze, tym wi
ę
kszej ilo
ś
ci odpowiednich warunków mu potrzeba. Bo zło jest
chyba bardziej przeciwne temu, co dobre, ni
ż
temu, co niedobre.
- Jak
ż
eby nie?
- Wi
ę
c to, zdaje mi si
ę
, ma sens,
ż
e najlepsza natura przy mniej wła
ś
ciwym wikcie
wychodzi gorzej ni
ż
licha,
- Ma sens.
- Wi
ę
c prawda, Adejmancie - dodałem - tak samo i dusze, zgodzimy si
ę
, co najbardziej
dorodne, pod wpływem złej pedagogii robi
ą
si
ę
osobliwie złe. Czy ty my
ś
lisz,
ż
e wielkie
zbrodnie i charaktery czarne bez domieszki wyrastaj
ą
z natur lichych, a nie z urodziwych,
które złe po
ż
ywienie popsuło? Natura słaba nigdy si
ę
nie zdob
ę
dzie ani na wielkie dobro,
ani na wielkie zło?
- No nie - powiada - to ju
ż
tak jest.
- Wi
ę
c taka natura lgn
ą
ca do m
ą
dro
ś
ci, jak
ąś
my zało
ż
yli, taka natura filozofa, je
ż
eli
nauczanie odpowiednie szcz
ęś
liwym trafem przejdzie, musi koniecznie, wzrastaj
ą
c, doj
ść
do wszelkiej cnoty, a je
ż
eli takie nasienie padnie na grunt nieodpowiedni i tam wyro
ś
nie,
to si
ę
rozwinie w kierunku wprost przeciwnym, je
ż
eli mu przypadkiem jaki
ś
bóg nie
Strona 8 z 26
Bez tytułu 1
2009-10-20
pomo
ż
e. Czy i ty my
ś
lisz tak, jak my
ś
li wielu,
ż
e to sofi
ś
ci psuj
ą
młodzie
ż
, i ci gorszyciele
to maj
ą
by
ć
pewni sofi
ś
ci o charakterze prywatnym, i
ż
e warto o tym mówi
ć
, a nie,
ż
e
najwi
ę
kszymi sofistami s
ą
wła
ś
nie ci, którzy to mówi
ą
, i
ż
e to oni wychowuj
ą
po
mistrzowsku i robi
ą
, co chc
ą
z młodych i starszych, i z m
ęż
czyzn, i z kobiet?
- A on mówi: - Kiedy?
- Wtedy - odpowiedziałem - kiedy si
ę
tłum zbiera i zasiada wspólnie na zgromadzeniach,
na s
ą
dach, w teatrach, w obozach czy na innych zebraniach pospólstwa, i w hałasie
wielkim jedno chwal
ą
, a drugie gani
ą
z tego, co si
ę
mówi albo co si
ę
robi, a jedno i drugie
z przesad
ą
, po
ś
ród okrzyków i oklasków. A oprócz nich jeszcze i skały, i otoczenie, w
którym s
ą
, echem odbija i podwaja hałas pochwał i nagan. W takich warunkach to, jak
my
ś
lisz, co si
ę
, jak to mówi
ą
, dzieje w sercu młodego człowieka? Jak
ą
on osobist
ą
kultur
ę
potrafi temu przeciwstawi
ć
; której by nie zmyły fale takich nagan i pochwał i która
by nie poszła z pr
ą
dem, gdziekolwiek j
ą
pr
ą
d poniesie? Potem młody człowiek dobrem i
złem nazywa to samo, co oni, i robi to samo, co oni, i b
ę
dzie taki sam, jak oni.
- To ju
ż
- powiada - musi tak by
ć
, Sokratesie.
- Tak jest - dodałem - ale
ś
my jeszcze nie wymienili przyczyny najwi
ę
kszej.
- Jakiej?
-To, te ci wychowawcy i m
ę
drcy dokładaj
ą
pobudki czynne, je
ż
eli ich wpływ słowny nie
odnosi skutku. Czy nie wiesz,
ż
e kto ich nie słucha, na tego spadaj
ą
wyroki pozbawiaj
ą
ce
czci, kary pieni
ęż
ne i kara
ś
mierci?
- Doskonale wiem - powiada.
- Wi
ę
c jaki inny m
ę
drzec, my
ś
lisz, albo jaka osobista postawa my
ś
lowa mogłaby si
ę
im
przeciwstawi
ć
zwyci
ę
sko?
- My
ś
l
ę
,
ż
e
ż
adna - powiedział.
- Nie da rady - ci
ą
gn
ą
łem - tego nawet i próbowa
ć
nie ma sensu. Bo tego nie ma i nie
było, i by
ć
nie mo
ż
e,
ż
eby si
ę
wbrew ich wpływom wychowawczym uchował w
charakterze jaki
ś
inny stosunek do cnoty, ja mówi
ę
o charakterze ludzkim, przyjacielu.
Nie mówimy o tym, co boskie. Trzeba dobrze wiedzie
ć
,
ż
e co si
ę
uratuje i zrobi si
ę
jak
nale
ż
y na tle takich stosunków w pa
ń
stwach, to łaska boska uratowała. Je
ż
eli tak
powiesz, to nie powiesz
ź
le.
- I mnie si
ę
te
ż
- powiada - to nie inaczej przedstawia.
- Wi
ę
c niech
ż
e ci si
ę
- dodałem - oprócz tego, jeszcze i to wydaje.
- Co takiego?
- Ka
ż
dy z tych zarobników bez fachu, których oni nazywaj
ą
sofistami i maj
ą
ich za rywali
w zawodzie, uczy jako pedagog nie czego
ś
innego, tylko podaje te wła
ś
nie opinie tłumu,
które si
ę
wypowiadaj
ą
na zebraniach publicznych, i to nazywa m
ą
dro
ś
ci
ą
. Zupełnie tak,
jakby kto
ś
miał na wy
ż
ywieniu zwierz
ę
wielkie i mocne, i zapoznałby si
ę
z jego
wybuchami gniewu i
żą
dzy, i wiedziałby, z której strony trzeba do niego podchodzi
ć
i jak
go dotyka
ć
, i kiedy ono si
ę
najwi
ę
cej dra
ż
ni, a kiedy i pod wpływem jakich podniet robi
si
ę
najbardziej łaskawe, i jakie głosy ono kiedy zwykło wydawa
ć
, i pod wpływem jakich
głosów cudzych łagodnieje albo wpada we w
ś
ciekło
ść
, i wyuczywszy si
ę
tego
wszystkiego przez długie współ
ż
ycie z nim i wpraw
ę
, któr
ą
czas przynosi, nazywałby to
Strona 9 z 26
Bez tytułu 1
2009-10-20
m
ą
dro
ś
ci
ą
, i zestawiwszy to sobie niby umiej
ę
tno
ść
, zabrałby si
ę
do nauczania tych
rzeczy i naprawd
ę
nie wiedziałby nic o tych przedmiotach nauczania i o tych
po
żą
daniach; które z nich jest pi
ę
kne, a które szpetne albo dobre, albo złe, albo
sprawiedliwe, albo niesprawiedliwe, a nazywałby to wszystko zgodnie z opiniami tego
wielkiego zwierz
ę
cia i mówiłby,
ż
e dobre jest to, czym ono si
ę
cieszy, a złe to, na co ono
si
ę
gniewa, a inaczej tych rzeczy nie umiałby w
ż
aden sposób pojmowa
ć
. Sprawiedliwym
i pi
ę
knym nazywałby to, co konieczne, a jak dalece si
ę
w rzeczywisto
ś
ci ró
ż
ni natura
tego, co konieczne, od tego, co dobre, tego by ani sam nie dojrzał, ani by tego drugiemu
pokaza
ć
nie umiał. Gdyby kto
ś
taki był, to na Zeusa, czy nie wydaje ci si
ę
,
ż
e to
wychowawca nie na miejscu?
- Tak mi si
ę
wydaje - powiada.
- A czy myliła
ś
,
ż
e ró
ż
ni si
ę
czym
ś
od niego taki człowiek, który my
ś
li,
ż
e m
ą
dro
ść
polega
na braniu pod uwag
ę
niech
ę
ci i przyjemno
ś
ci wielu ludzi, którzy si
ę
st
ą
d i stamt
ą
d razem
zejd
ą
, czyby to o malarstwo szło, czy o muzyk
ę
, czy o polityk
ę
? Czy nie my
ś
lisz,
ż
e je
ś
li
kto
ś
z nimi zostaje w kontakcie i dla zdobycia sławy albo si
ę
twórczo
ś
ci poetyckiej
oddaje, albo innej pracy twórczej, albo słu
ż
bie dla pa
ń
stwa, to panami nad sob
ą
czyni
tych, których jest wielu - a nie musiał by
ć
od nich zale
ż
ny; i wtedy na niego tak zwana
diomedyjska konieczno
ść
spada; musi robi
ć
to, co oni pochwal
ą
. A
ż
e to jest dobre i
pi
ę
kne naprawd
ę
, to czy
ś
ty ju
ż
kiedy słyszał,
ż
eby który z nich tego dowodził z sensem i
nie na
ś
miech?
- Ja mam wra
ż
enie - powiada -
ż
e nawet i nie b
ę
d
ę
słyszał.
- Wi
ę
c to wszystko razem wzi
ą
wszy pod uwag
ę
przypomnij sobie tamt
ą
rzecz, czy tłum
potrafi znie
ść
albo uwierzy
ć
w istnienie Pi
ę
kna samego a nie - wielu rzeczy pi
ę
knych,
albo w istnienie ka
ż
dej rzeczy samej a niewielu rzeczy ka
ż
dego rodzaju?
- Zgoła nie - powiada.
- Wi
ę
c miło
ś
nikiem m
ą
dro
ś
ci tłum by
ć
nie potrafi?
- Nie potrafi.
- Wi
ę
c i tych, którzy lgn
ą
do m
ą
dro
ś
ci, tłum gani
ć
musi?
- Musi.
- I musz
ą
ich gani
ć
ci niefachowcy, którzy b
ę
d
ą
c w kontakcie z tłumem staraj
ą
si
ę
przypodoba
ć
.
- To jasne.
- Z tego wszystkiego, jakie ty widzisz wyj
ś
cie dla natury filozofa,
ż
eby przy swoim zaj
ę
ciu
została, a do celu doszła? A nie zapominaj o tym, co si
ę
mówiło. Zgodzili
ś
my si
ę
,
ż
e j
ą
cechuje łatwo
ść
do nauki, pami
ęć
, odwaga i szlachetna postawa wewn
ę
trzna.
- Tak jest.
- Nieprawda? Ju
ż
zaraz pomi
ę
dzy chłopcami taki człowiek b
ę
dzie pierwszy do
wszystkiego. Szczególniej, je
ż
eli mu natura dała ciało dla takiej duszy odpowiednie.
- Czemu by nic miał celowa
ć
? - powiada.
Strona 10 z 26
Bez tytułu 1
2009-10-20
- Jak podro
ś
nie, to mam wra
ż
enie, zechc
ą
si
ę
nim posługiwa
ć
do swoich spraw i krewni, i
obywatele.
- Jak
ż
eby nie?
- Wi
ę
c b
ę
d
ą
mu si
ę
kłaniali, obsypywali pro
ś
bami i objawami czci, pozyskuj
ą
c go sobie z
góry i schlebiaj
ą
c mu na rachunek jego przyszłej pot
ę
gi.
- To si
ę
nieraz tak dzieje - powiada.
- A jak my
ś
lisz - dodałem - co taki robi w tych warunkach
ś
rodowiska, zwłaszcza je
ż
eli to
b
ę
dzie wła
ś
nie gdzie
ś
w wielkim pa
ń
stwie, a młody człowiek b
ę
dzie bogaty i ze
szlacheckiej rodziny, a do tego przystojny i du
ż
y? Czy nie zacznie go rozpiera
ć
bezgraniczna nadzieja, czy nie zacznie mu si
ę
zdawa
ć
,
ż
e potrafi da
ć
rady i sprawom
Hellenów, i sprawom barbarzy
ń
ców? Wi
ę
c czy nie zacznie na tym punkcie wysoko
zadziera
ć
nosa, pełen pozy a pró
ż
en rozumu?
- I bardzo - powiada.
- I gdyby do człowieka tak usposobionego kto
ś
podszedł z cicha i powiedział mu prawd
ę
,
ż
e on rozumu nie ma w głowie, a potrzebuje go; i
ż
e tego nie osi
ą
gnie nikt, kto go sobie
ci
ęż
k
ą
prac
ą
nie wysłu
ż
y, czy my
ś
lisz,
ż
e on takie słowa łatwo do ucha wpu
ś
ci poprzez
tyle zła, które go otacza?
- Bardzo trudno o to - powiada.
- Wi
ę
c je
ż
eliby - dodałem - kto
ś
miał dobr
ą
natur
ę
i rozumne my
ś
lenie nie byłoby mu
obce, wi
ę
cby si
ę
zorientował jako
ś
i zawrócił z drogi, i dałby si
ę
poci
ą
gn
ąć
do filozofii, to
jak si
ę
nam wydaje, co by zrobili tamci, którzy by uwa
ż
ali,
ż
e trac
ą
w nim swoje narz
ę
dzie
i swego towarzysza? Czy nie zaczn
ą
wszystkiego mo
ż
liwego robi
ć
i mówi
ć
, zarówno w
stosunku do niego samego, aby si
ę
by
ć
mo
ż
e nie dał nakłoni
ć
, jak i w stosunku do tego,
który by go nawracał, aby mu si
ę
to przypadkiem nie udało, czy nie rozpoczn
ą
prywatnych intryg i nie wpl
ą
cz
ą
go w publiczne procesy?
- To ju
ż
musi koniecznie tak by
ć
- powiada.
- Wi
ę
c czy mo
ż
e by
ć
,
ż
eby si
ę
taki zaj
ą
ł filozofi
ą
?
- Nie bardzo.
- Wi
ę
c widzisz - dodałem -
ż
e nie mówili
ś
my
ź
le, jak to nawet same składniki natury
filozofa, przy zwykłych warunkach od
ż
ywiania si
ę
i wzrostu, staj
ą
si
ę
w pewnym sposobie
powodem zej
ś
cia z wła
ś
ciwej drogi; tak samo te tak zwane dobra i bogactwa, i w ogóle
ten cały kram?
- No tak - powiada - słusznie si
ę
to mówiło.
- Oto jest - dodałem - mój drogi, zatrata i zepsucie - tak wielkie i tego jest rodzaju
zepsucie natury najlepszej na terenie zaj
ę
cia najlepszego - tej natury, która zreszt
ą
i tak
rzadko si
ę
trafia, jak mówimy. Spo
ś
ród tych ludzi wychodz
ą
zarówno ci, co najwi
ę
ksze
nieszcz
ęś
cia przynosz
ą
pa
ń
stwom i ludziom prywatnym, jak i ci, co najwi
ę
ksze dobra,
je
ż
eli który przypadkiem w t
ę
stron
ę
popłynie. A natura mała nigdy nic wielkiego nikomu
nie przyniesie, ani człowiekowi prywatnemu, ani pa
ń
stwu.
-
Ś
wi
ę
ta prawda - powiedział.
Strona 11 z 26
Bez tytułu 1
2009-10-20
- Wi
ę
c kiedy tak od filozofii odpadaj
ą
ci, którym ona jest najbli
ż
sza, nie troszcz
ą
c si
ę
o jej
osierocenie i los, wtedy oni sami p
ę
dz
ą
ż
ycie ani stosowne, ani prawdziwe, a ona zostaje
jak sierota, któr
ą
opu
ś
cili krewni. Wtedy si
ę
do niej zbli
ż
aj
ą
inni, niegodni - st
ą
d i stamt
ą
d
- i przynosz
ą
jej wstyd, i
ś
ci
ą
gaj
ą
na ni
ą
obmowy, które i ty przytaczasz za plotkarzami,
ż
e kto tylko do niej przychodzi, ten albo nic nie wart, albo te
ż
to po wi
ę
kszej cz
ęś
ci typy z
wielu wzgl
ę
dów ujemne.
- No tak - powiada - tak ludzie mówi
ą
.
- I słusznie mówi
ą
- dodałem. - Bo jak inni ludziska widz
ą
,
ż
e to pole le
ż
y odłogiem i
puste, a pełno na nim pi
ę
knych słów i wywieszek, robi
ą
tak, jak ci, którzy z kryminałów
uciekaj
ą
do
ś
wi
ą
ty
ń
; łatwo jaki taki ciska swój fach a przerzuca si
ę
do filozofii, co który
sprytniejszy na swoim zagoniku specjalnym. Bo chocia
ż
tak jest z filozofi
ą
ź
le, to jednak
w porównaniu do innych specjalno
ś
ci otacza j
ą
pewien nimb wspaniały. On poci
ą
ga
wielu, cho
ć
ich natura do tego nie dorasta, rzucaj
ą
si
ę
do niej typy fizycznie
wyko
ś
lawione, pod wpływem swoich specjalno
ś
ci i robót r
ę
cznych, i duchowo połamane,
i rozmienione na drobne przez swoje rzemiosło poprzednie. Czy to nie musi tak by
ć
?
- I bardzo - powiada.
- Wi
ę
c co my
ś
lisz? - dodałem - kiedy tak na nich patrze
ć
, to czy nie wygl
ą
daj
ą
podobnie
jak ten kowal, który si
ę
pieni
ę
dzy dorobił, a jest łysy i mały i niedawno z kryminału
wyszedł, a ju
ż
był w ła
ź
ni, umył si
ę
i ma now
ą
zarzutk
ę
, wi
ę
c robi z siebie narzeczonego i
chce si
ę
ż
eni
ć
z córk
ą
swojego pana, bo zubo
ż
ała i została sierot
ą
?
- No, niewielka ró
ż
nica - powiada.
- Wi
ę
c co niby taki potrafi spłodzi
ć
? Czy nie jakie
ś
b
ę
karty i lichoty?
- No, musi by
ć
tak.
- Wi
ę
c có
ż
? Ludzie nie doro
ś
li do kultury, kiedy si
ę
do niej zbli
ż
aj
ą
i wchodz
ą
z ni
ą
w
kontakt, ale nie tak, jak si
ę
godzi, to jakie
ż
oni, powiemy, b
ę
d
ą
płodzi
ć
my
ś
li i
mniemania? Czy to nie b
ę
d
ą
pomysły zasługuj
ą
ce naprawd
ę
na zł
ą
opini
ę
sofizmatów, a
nie my
ś
li pochodzenia prawego, godne i bliskie rozumu prawdziwego? -
- Ze wszech miar przecie
ż
- powiedział.
- Wi
ę
c, mój Adejmancie - dodałem - zostaje jaka
ś
niezmiernie drobna garstka tych, którzy
godnie obcuj
ą
z filozofi
ą
. Wszyscy od niej uciekaj
ą
, ale mo
ż
e jednak przy niej zostanie
jaki
ś
charakter urodziwy i dobrze wychowany, bo go nie było komu popsu
ć
, i ten si
ę
przy
niej zgodnie ze sw
ą
natur
ą
utrzyma; to mo
ż
e by
ć
w jakim
ś
małym pa
ń
stwie, kiedy si
ę
tam
wielka dusza urodzi i na sprawy pa
ń
stwa mało patrzy ceni
ą
c je niezbyt wysoko. Tu i
ówdzie mo
ż
e by
ć
,
ż
e i z innej specjalno
ś
ci jaki
ś
zdolny człowiek do niej przejdzie, bo
słusznie si
ę
do swojego fachu zraził. Bywa te
ż
,
ż
e kogo
ś
zatrzyma
ć
przy niej potrafi taka
uzda, jak naszego przyjaciela Teagesa. U Teagesa te
ż
wszystko si
ę
na to składało,
ż
eby
si
ę
filozofii sprzeniewierzył, ale go słabe zdrowie fizyczne od polityki odwraca; a przy
filozofii trzyma. A o tym, co umie, to i mówi
ć
nie warto, jak to mi Duch znaki daje. Mo
ż
e to
kto
ś
miał przedtem, a mo
ż
e i nikt. Wi
ę
c spo
ś
ród tych niewielu ci, co przyszli i
zakosztowali, jak
ą
słodycz i szcz
ęś
cie daje to dobro, i dostatecznie si
ę
napatrzyli
szale
ń
stwu szerokich kół, i zobaczyli,
ż
e po prostu nikt nie prowadzi w pa
ń
stwach jakiej
ś
polityki zdrowej i
ż
e nie ma si
ę
z kim sprzymierzy
ć
,
ż
eby pój
ść
sprawiedliwo
ś
ci na pomoc
i nie zgin
ąć
, tylko jakby człowiek wpadł pomi
ę
dzy dzikie zwierz
ę
ta i ani razem z nimi
ludzkiej krzywdy płodzi
ć
nie chce, ani si
ę
sam jeden w walce przeciw powszechnemu
zdziwieniu osta
ć
nie potrafi, zanimby si
ę
na co mógł przyda
ć
pa
ń
stwu i przyjaciołom, a
Strona 12 z 26
Bez tytułu 1
2009-10-20
gin
ą
c przed czasem zejdzie bez po
ż
ytku dla siebie i dla drugich; wi
ę
c jak sobie człowiek
to wszystko razem zrachuje, to cicho siedzi i to tylko robi, co do niego nale
ż
y; zupełnie
tak jakby wicher zim
ą
niósł kurz i ulew
ę
, a on by gdzie
ś
pod murkiem przystan
ą
ł i widział
pełno nieprawo
ś
ci w innych, a sam byłby zadowolony, je
ż
eli jako
ś
zachowa r
ę
ce czyste,
wolne od
ś
ladów ludzkiej krzywdy i od obrazy boskiej, i tak to
ż
ycie tutaj sp
ę
dzi, a kiedy
przyjdzie odej
ść
, to odejdzie nie bez nadziei pełnej uroku; łagodnie i przy dobrej my
ś
li.
- Chocia
ż
- powiada - nie czego
ś
najmniejszego by dokonał, gdyby tak odej
ść
potrafił.
- Ani te
ż
czego
ś
najwi
ę
kszego - dodałem - gdyby nie natrafił na odpowiedni ustrój
pa
ń
stwowy. Na tle odpowiedniego ustroju i sam bardziej by urósł i ocalaj
ą
c dobro
własne, pomna
ż
ałby dobro pospolite.
Wi
ę
c sk
ą
d pochodz
ą
te potwarze na filozofi
ę
i
ż
e niesłusznie na ni
ą
spadaj
ą
, o tym, mam
wra
ż
enie, powiedziało si
ę
w sam raz tyle, ile trzeba, chyba
ż
e ty powiesz mo
ż
e jeszcze
co
ś
innego.
- Nie - powiada - ja ju
ż
nic wi
ę
cej nie b
ę
d
ę
o tym mówił. Ale który z obecnie istniej
ą
cych
ustrojów pa
ń
stwowych uwa
ż
asz za najbardziej odpowiedni jako grunt dla filozofii?
-
ś
aden - odpowiedziałem. - I to wła
ś
nie jest moja skarga,
ż
e
ż
aden z dzisiejszych
ustrojów pa
ń
stwowych nie jest godzien natury filozofa. Dlatego si
ę
te
ż
ta natura skr
ę
ca i
odmienia; jakby kto obce nasienie w innej ziemi posadził, ono zamiera powoli i pod
przemoc
ą
warunków zwykło przechodzi
ć
w posta
ć
miejscow
ą
. Tak i ten gatunek dzisiaj
nie posiada siły sobie wła
ś
ciwej, tylko si
ę
przeradza w obcy sobie typ charakteru. A jak
dostanie jako tło ustrój najlepszy, podobnie jak sam jest najlepszy, wtedy dopiero
poka
ż
e,
ż
e jest naprawd
ę
boski, a wszystko inne było ludzkie, czyby co o natury szło, czy
o zaj
ę
cia. Ja widz
ę
,
ż
e po tym wszystkim zapytasz, co by to był za ustrój.
- Nie zgadłe
ś
- powiada. - Ja si
ę
nie o to chciałem zapyta
ć
, tylko o to, czy to ma by
ć
ten,
który
ś
my przeszli zakładaj
ą
c pa
ń
stwo, czy inny.
- Tak na ogół - odpowiedziałem - ten. To samo mówiło si
ę
i wtedy,
ż
e zawsze b
ę
dzie
potrzeba w pa
ń
stwie jakiego
ś
czynnika, który by zachowywał t
ę
sam
ą
my
ś
l przewodni
ą
ustroju, jak
ą
miałe
ś
ty, kiedy
ś
jako prawodawca ustanawiał prawa.
- Mówiło si
ę
to - powiedział.
- Ale to si
ę
nie wyja
ś
niło nale
ż
ycie, bo zachodziła obawa pewna, wy
ś
cie j
ą
objawili ze
swojej strony,
ż
e rozwini
ę
cie i uzasadnienie tego punktu byłoby i długie, i trudne. Chocia
ż
i pozostały punkt przej
ść
nie jest rzecz
ą
najłatwiejsz
ą
ze wszystkich.
- Jaki punkt?
- W jaki sposób powinno si
ę
pa
ń
stwo odnosi
ć
do filozofii, je
ż
eli nie ma zgin
ąć
. Bo
wszystkie wielkie zagadnienia s
ą
ś
liskie i jak si
ę
to mówi, wszystko, co pi
ę
kne, jest
naprawd
ę
trudne.
- A jednak - powiada - niechby znalazło jaki
ś
koniec to zagadnienie, skoro wypłyn
ę
ło na
wierzch.
- Z pewno
ś
ci
ą
nie brak ch
ę
ci stanie na przeszkodzie, ale mo
ż
e by
ć
,
ż
e nie dam rady.
Jeste
ś
przy mnie, wi
ę
c b
ę
dziesz widział moj
ą
dobr
ą
wol
ę
. Zobacz i teraz, jak ja gor
ą
co i
ś
miało mam zamiar powiedzie
ć
,
ż
e pa
ń
stwo powinno si
ę
do tej sprawy bra
ć
wprost
przeciwnie ni
ż
dzi
ś
.
Strona 13 z 26
Bez tytułu 1
2009-10-20
- A jak?
- Dzisiaj - powiedziałem - bior
ą
si
ę
do tego młodzi ludzie bardzo wcze
ś
nie, zaraz od
chłopi
ę
cych lat. Pomi
ę
dzy zaj
ę
ciami domowymi i zarobkowymi zbli
ż
aj
ą
si
ę
do
najtrudniejszych dziedzin filozofii i odchodz
ą
co najzdolniejsi. Najtrudniejsz
ą
nazywam
dziedzin
ę
logiki. A pó
ź
niej, kiedy pod wpływem innych, którzy si
ę
tym zajmuj
ą
, ci chc
ą
do
nich chodzi
ć
na wykłady, uwa
ż
aj
ą
to za wielk
ą
rzecz, a równocze
ś
nie my
ś
l
ą
,
ż
e co trzeba
traktowa
ć
jako zaj
ę
cie uboczne. Pod staro
ść
za
ś
, z pewnymi nielicznymi wyj
ą
tkami,
gasn
ą
o wiele bardziej ni
ż
sło
ń
ce u Heraklita, bo nie zapalaj
ą
si
ę
na nowo.
- A to trzeba jak? - powiada.
- Wprost przeciwnie. Za młodu, w chłopi
ę
cych latach powinni si
ę
chowa
ć
na filozofii dla
młodzie
ż
y i tym niech si
ę
bawi
ą
, a najwi
ę
cej dbaj
ą
o ciało w okresie, kiedy ono ro
ś
nie i
m
ęż
nieje, aby i ono mogło pó
ź
niej słu
ż
y
ć
filozofii. A z wiekiem, w miar
ę
jak dusza
dojrzewa
ć
zaczyna, coraz pilniej chodzi
ć
tam, gdzie si
ę
dusza
ć
wiczy. A kiedy siły
fizyczne opadn
ą
i sprawy polityczne i wojskowe pozostan
ą
za nimi dopiero wtedy niech
si
ę
swobodnie pas
ą
przy
ś
wi
ą
tyni i nic innego nie robi
ą
, chyba
ż
eby ubocznie, ci, którzy
maj
ą
ż
y
ć
szcz
ęś
liwie i przeszedłszy to
ż
ycie tutaj, uwie
ń
czy
ć
je odpowiednim losem tam.
- Naprawd
ę
, Sokratesie, ja mam wra
ż
enie,
ż
e ty z serca mówisz, ale my
ś
l
ę
sobie,
ż
e
wielu spo
ś
ród słuchaczy stanie przeciw tobie z zapałem jeszcze wi
ę
kszym, i nie uwierz
ą
ci ani troch
ę
- od Trazymacha pocz
ą
wszy.
- Tylko nie próbuj mnie - odpowiedziałem - poró
ż
ni
ć
z Trazymachem, my
ś
my si
ę
dopiero
co pojednali, a przedtem te
ż
nie byli
ś
my wrogami. Zrobimy wszystko, co mo
ż
na,
ż
eby
b
ą
d
ź
to jego i tych innych przekona
ć
, b
ą
d
ź
te
ż
zrobi
ć
co
ś
dla nich na rachunek ich
drugiego
ż
ycia, kiedy znowu na
ś
wiat przyjd
ą
i na takie my
ś
li natrafi
ą
.
- To niby krótki czas masz na my
ś
li - powiada.
- To
ż
aden w ogóle czas - odparłem - w stosunku do całego czasu. A
ż
e ci, których jest
wielu, nie pójd
ą
za tym, co mówimy, to nic dziwnego. Bo nigdy nie widzieli czego
ś
w tym
rodzaju, jak si
ę
to teraz mówi. Raczej słyszeli jakie
ś
takie powiedzenia, umy
ś
lnie z sob
ą
uzgadniane, a nie,
ż
eby si
ę
one same z siebie tak schodziły, jak nam teraz. A
ż
eby
człowiek bliski cnocie i reprezentuj
ą
cy j
ą
, o ile to tylko mo
ż
liwe, w sposób doskonały i
czynem, i słowem, stał na czele takiego samego pa
ń
stwa, tego ci ludzie nie widzieli
nigdy, ani jednego takiego, ani wielu. A mo
ż
e s
ą
dzisz?
- No, w
ż
aden sposób, przecie
ż
.
- Ani do ich uszu nie dochodziły jak trzeba, mój drogi, słowa pi
ę
kne i niezale
ż
ne, które by
prawdy szukały usilnie i na wszelki sposób, dla samego poznania, a kazałyby si
ę
z
daleka kłania
ć
dowcipom i pomysłom spornym, nie obliczonym na nic innego, jak tylko na
zdobycie sławy i rozniecanie sporów zarówno na terenie s
ą
dów, jak i na zebraniach
prywatnych.
- Ani tych nie słyszeli - powiada.
- Wi
ę
c te
ż
dlatego - dodałem - ju
ż
wtedy, kiedy
ś
my to przewidywali i obawiali si
ę
tego, to
jednak mówili
ś
my pod naciskiem prawdy,
ż
e ani pa
ń
stwo, ani ustrój pa
ń
stwowy, ani tak
samo człowiek nigdy nie b
ę
dzie doskonały, zanim na tych nielicznych miło
ś
ników
m
ą
dro
ś
ci, których dzi
ś
ludzie nie nazywaj
ą
złymi, tylko twierdz
ą
,
ż
e z nich nie ma
ż
adnego po
ż
ytku, jaka
ś
konieczno
ść
ze zrz
ą
dzenia losu nie spadnie,
ż
eby si
ę
chc
ą
c czy
nie chc
ą
c sprawami pa
ń
stwa zajmowa
ć
zacz
ę
li, a pa
ń
stwo,
ż
eby ich słucha
ć
musiało,
Strona 14 z 26
Bez tytułu 1
2009-10-20
albo zanim synów dzisiejszych naczelników pa
ń
stw i królów, albo ich samych jaki
ś
duch
bo
ż
y nie natchnie,
ż
eby prawdziw
ą
filozofi
ę
prawdziwie kocha
ć
zacz
ę
li.
ś
eby
którakolwiek z tych mo
ż
liwo
ś
ci była wykluczona albo i jedna, i druga, na to ja nie mam
ż
adnego dowodu. Bo inaczej mógłby si
ę
kto
ś
słusznie z nas na
ś
miewa
ć
,
ż
e mówimy w
ogóle tak, jak by
ś
my si
ę
tylko modlili. Czy nie tak?
- No tak.
- Wi
ę
c je
ś
li kiedy
ś
na najprzedniejszych na polu filozofii spadła jaka
ś
konieczno
ść
zaj
ę
cia
si
ę
sprawami pa
ń
stwa, albo w ci
ą
gu niezmiernie długiej przeszło
ś
ci, albo je
ś
li ona gdzie
ś
istnieje dzi
ś
w jakim
ś
kraju niehelle
ń
skim, gdzie
ś
daleko, poza naszym polem widzenia,
albo mo
ż
e dopiero kiedy
ś
przyjdzie, to gotowi
ś
my si
ę
o to spiera
ć
i przy tym zosta
ć
,
ż
e
powstał omówiony ustrój i
ż
e istnieje, i
ż
e b
ę
dzie istniał, ale tylko wtedy, gdy ta Muza
obejmie rz
ą
dy nad pa
ń
stwem. Bo to nie jest niemo
ż
liwe, ani my nie głosimy
niemo
ż
liwo
ś
ci. A
ż
e to jest rzecz trudna, na to si
ę
i my zgadzamy.
- I mnie si
ę
- powiada - tak wydaje.
- A tylko szerokim kołom - dodałem - nie tak si
ę
wydaje - to powiesz?
- Mo
ż
e by
ć
- mówi.
- Mój drogi - ci
ą
gn
ą
łem - nie mów tak bardzo
ź
le o szerokich kołach. Ju
ż
ci one zmieni
ą
zdanie, je
ż
eli b
ę
dziesz z nimi mówił nie po to,
ż
eby si
ę
spiera
ć
, tylko po przyjacielsku im
poka
ż
esz, jakie to potwarze spadaj
ą
na zamiłowanie do nauk, wi
ę
c b
ę
dziesz je
odczerniał i pokazywał tych, których sam filozofami nazywasz, i b
ę
dziesz ich okre
ś
lał
wyra
ź
nie, tak jak przed chwil
ą
, i natur
ę
ich, i zaj
ę
cie, aby nikt nie s
ą
dził,
ż
e ty masz na
my
ś
li tych, o których oni mówi
ą
. Doprawdy, je
ż
eli tak popatrz
ą
, to zobaczysz,
ż
e przyjd
ą
do innego przekonania, i b
ę
d
ą
odpowiadali inaczej. Czy ty my
ś
lisz,
ż
e b
ę
dzie si
ę
kto
ś
gniewał na tego, który si
ę
sam gniewa, albo zawistnie gotów patrze
ć
na tego, co zawi
ś
ci
nie zna, oczywi
ś
cie, kto
ś
sam niezawistny i łagodny? Ja ci
ę
uprzedz
ę
i powiem,
ż
e w
nielicznych jednostkach j
ą
dopuszczam, ale nie wierz
ę
w tak zł
ą
natur
ę
u ogółu.
- Zreszt
ą
i ja si
ę
z tob
ą
zgadzam - powiada.
- Nieprawda
ż
? I na to te
ż
si
ę
zgadzasz,
ż
e tej niech
ę
ci szerokich kół do filozofii winni s
ą
ci, którzy nieprzyzwoicie a z wielkim hałasem i nie wiadomo sk
ą
d na teren filozofii wpadli
i teraz beszta jeden drugiego i nienawidzi, a wci
ąż
o ludziach mówi
ą
wcale nie tak, jak
filozofowi przystało?
- No, oczywi
ś
cie - powiada.
- Bo widzisz, Adejmancie, człowiek, który si
ę
naprawd
ę
cał
ą
dusz
ą
zwraca do tego, co
istnieje, nawet nie ma czasu patrze
ć
w dół na to, co tam ludzie robi
ą
, i walczy
ć
z nimi i
serce mie
ć
pełne zazdro
ś
ci i zło
ś
ci; on ma oczy skierowane i patrzy na to, co jest jako
ś
uporz
ą
dkowane i zawsze takie samo, co ani krzywd nie wyrz
ą
dza, ani ich nic doznaje
jedno od drugiego, co ma porz
ą
dek w sobie i sens; on to na
ś
laduje i do tego si
ę
jak
najbardziej upodabnia. Czy my
ś
lisz,
ż
e to jest mo
ż
liwe,
ż
eby si
ę
kto
ś
nie zrobił podobny
do tego, co kocha i z czym przestaje?
- To niemo
ż
liwe - powiada.
- Wi
ę
c kiedy filozof obcuje z tym, co boskie i ładne, sam si
ę
ładem wewn
ę
trznym
napełnia i do boga zbli
ż
a, o ile to człowiek potrafi. A potwarz nie omija nikogo.
- Oczywi
ś
cie, przecie
ż
.
Strona 15 z 26
Bez tytułu 1
2009-10-20
- Wi
ę
c gdyby filozof w jaki
ś
sposób był zmuszony, tak powiedziałem, stara
ć
si
ę
o to,
ż
eby
to, co tam widzi, wszczepi
ć
w obyczaje i w charaktery ludzkie w
ż
yciu prywatnym i w
publicznym, a nie tylko formowa
ć
samego siebie, to co my
ś
lisz, czy byłby z niego lichy
twórca rozwagi i sprawiedliwo
ś
ci, i wszelkiej cnoty obywatelskiej?
- Bynajmniej - powiedział.
- Wi
ę
c je
ż
eli szerokie koła spostrzeg
ą
,
ż
e my prawd
ę
o nim mówimy, to co? Czy b
ę
d
ą
si
ę
krzywiły na filozofów i nie b
ę
d
ą
wierzyły naszym słowom,
ż
e nigdy i na
ż
adnej innej
drodze szcz
ęś
cie w
ż
yciu pa
ń
stwa nie zawita, je
ż
eli pa
ń
stwa malowa
ć
nie zaczn
ą
ci
malarze, którzy maj
ą
boski wzór przed oczami?
- Krzywi
ć
si
ę
nie b
ę
d
ą
- powiada - je
ż
eli tylko to spostrzeg
ą
. Ale naprawd
ę
, o jakim ty
malowaniu mówisz?
- Oni by si
ę
powinni - mówi
ę
- wzi
ąć
do pa
ń
stwa i do obyczajów ludzkich jak do obrazu i
naprzód oczy
ś
ci
ć
podło
ż
e, co wcale nie jest rzecz
ą
łatw
ą
. Wi
ę
c widzisz - oni by si
ę
ju
ż
tym ró
ż
nili od wszystkich innych,
ż
e ani człowieka prywatnego, ani pa
ń
stwa
ż
aden by si
ę
z nich tkn
ąć
nie chciał, aniby si
ę
brał do pisania praw, zanimby czystego podło
ż
a albo nie
dostał, alboby go sam nie oczy
ś
cił.
- I słusznie - powiada.
- Nieprawda. Potem, uwa
ż
asz, podszkicowaliby zarys ustroju pa
ń
stwowego.
- No, czemu nie?
- A potem, my
ś
l
ę
sobie, podczas wykonywania roboty, cz
ę
sto by spogl
ą
dali na obie
strony, na to, co sprawiedliwe i pi
ę
kne, i rozwa
ż
ne z natury, i na wszystkie takie rzeczy, a
z drugiej strony na to, co w ludziach tkwi; wpuszczaliby to mieszaj
ą
c i stapiaj
ą
c
spotykany w ró
ż
nych ludziach pierwiastek arcyludzki, pami
ę
taj
ą
c,
ż
e i Homer mówił o
tym, co w ludziach mieszka,
ż
e co jest boskie i do bogów podobne.
- Słusznie - powiada.
- I jedno by musieli - s
ą
dz
ę
- wymazywa
ć
, a drugie na nowo wkre
ś
la
ć
, a
ż
by obyczaje i
charaktery ludzkie zrobili, o ile by si
ę
dało, mo
ż
liwie bogom miłe.
- To bardzo by ładny wypadł obraz - powiada.
- A czy my - dodałem - przekonamy w jaki
ś
sposób tych, o których mówiłe
ś
,
ż
e na nas
id
ą
nawałem, i czy oni uwierz
ą
,
ż
e to wła
ś
nie jest malarz ustrojów pa
ń
stwowych, ten,
którego
ś
my wtedy wobec nich pochwalili, a oni si
ę
gniewali,
ż
e my mu powierzamy
pa
ń
stwa? Czy teraz słysz
ą
c to złagodniej
ą
?
- Oczywi
ś
cie,
ż
e bardzo - powiada - je
ż
eli tylko maj
ą
rozum.
- Bo o co si
ę
b
ę
d
ą
kłócili? Czy o to,
ż
e filozofowie nie kochaj
ą
bytu i prawdy?
- To by nie miało sensu - powiada.
- A mo
ż
e o to,
ż
e ich natura, któr
ąś
my przeszli, nie jest pokrewna temu, co najlepsze?
- Ani o to.
Strona 16 z 26
Bez tytułu 1
2009-10-20
- Wi
ę
c có
ż
? O to,
ż
e taka natura, jak dostanie wła
ś
ciwe sobie zaj
ę
cie, to nie b
ę
dzie
doskonała i nie b
ę
dzie kochała m
ą
dro
ś
ci, raczej ni
ż
którakolwiek inna? Czy raczej to
powiedz
ą
o tych, których my
ś
my wykluczyli?
- No, nie, przecie
ż
.
- Wi
ę
c czy b
ę
d
ą
si
ę
jeszcze gniewali, kiedy my b
ę
dziemy mówili,
ż
e zanim ród filozofów
nie uzyska władzy, to nie ustan
ą
nieszcz
ęś
cia ani dla pa
ń
stw, ani dla obywateli, ani te
ż
ustrój, który stwarzamy w wyobra
ź
ni, nie dojdzie do skutku w praktyce?
- Mo
ż
e troch
ę
mniej - powiada.
- Je
ż
eli pozwolisz - dodałem - to zgód
ź
my si
ę
,
ż
e nie troch
ę
mniej si
ę
b
ę
d
ą
gniewali, tylko
ż
e zrobi
ą
si
ę
całkiem łagodni i przekonani, bo inaczej, je
ż
eli ju
ż
nie co innego, to sam
wstyd ich do zgody przymusi.
- Tak jest - powiedział.
- Zatem ci - dodałem - niech b
ę
d
ą
przekonani. A o to czy b
ę
dzie si
ę
kto
ś
spierał,
ż
e nie
mo
ż
e si
ę
zdarzy
ć
potomek króla czy innego panuj
ą
cego, maj
ą
cy natur
ę
filozofa?
- O to nikt - powiada.
- A
ż
e gdyby si
ę
taki urodził, to si
ę
musi koniecznie i nieuchronnie zepsu
ć
, czy to potrafi
kto
ś
twierdzi
ć
? Bo
ż
e uratowa
ć
si
ę
nie jest łatwo, na to si
ę
i my zgadzamy, ale
ż
eby si
ę
w
całym biegu czasu spo
ś
ród wszystkich nigdy nie uratował ani jeden, czy kto
ś
potrafi sta
ć
na takim stanowisku?
- Ale
ż
jakim sposobem?
- Wi
ę
c doprawdy - ci
ą
gn
ą
łem - je
ż
eli przyjdzie jeden taki jak si
ę
nale
ż
y, a b
ę
dzie miał
pa
ń
stwo uległe, to przeprowadzi wszystko, w co si
ę
dzi
ś
ludziom wierzy
ć
nie chce.
- On wystarczy - powiada.
- Je
ż
eli stoj
ą
cy na czele - dodałem - ustanowi takie prawa i tak wyznaczy zaj
ę
cia,
jake
ś
my to przeszli, to przecie
ż
nie jest wykluczone,
ż
eby i obywatele chcieli tak
post
ę
powa
ć
.
- Wcale nie wykluczone.
- A tylko to, co nam si
ę
wydaje słuszne, to si
ę
musi innym wydawa
ć
dziwaczne i
niemo
ż
liwe?
- Ja nie s
ą
dz
ę
- powiada.
- A
ż
e to jest najlepsze, je
ż
eli tylko jest mo
ż
liwe, to
ś
my, s
ą
dz
ę
, dostatecznie wykazali
poprzednio.
- Dostatecznie, przecie
ż
.
- A teraz chyba wynika nam w odniesieniu do prawodawstwa,
ż
e najlepsze jest wła
ś
nie
to, o którym mówimy, gdyby si
ę
tylko spełni
ć
mogło, i
ż
e to jest wprawdzie trudne, ale
doprawdy nie jest niemo
ż
liwe.
- To wynika - powiedział.
Strona 17 z 26
Bez tytułu 1
2009-10-20
- Nieprawda
ż
, skoro si
ę
ten temat z trudem wielkim sko
ń
czył, trzeba teraz powiedzie
ć
i
to, co zostało; w jaki to sposób u nas i z posiewu jakich przedmiotów nauczania, i z jakich
zaj
ęć
b
ę
d
ą
nam w pa
ń
stwie ro
ś
li zbawiciele i zachowawcy ustroju, i w jakim wieku ma si
ę
ka
ż
dy z nich ka
ż
dym przedmiotem zajmowa
ć
.
- Wi
ę
c trzeba powiedzie
ć
- mówi.
@- Na nic mi si
ę
nie przydało - dodałem - to m
ą
dre poci
ą
gni
ę
cie, kiedym poprzednio
odło
ż
ył na bok sporn
ą
spraw
ę
zdobywania kobiet i kształcenia dzieci, i ustanawiania
rz
ą
dz
ą
cych, bom wiedział, jak
ą
to niech
ęć
musi wywoływa
ć
i jak jest trudno,
ż
eby si
ę
to
działo w postaci doskonałej i prawdziwej. Bo teraz jednak to wróciło i trzeba to
przechodzi
ć
, mimo wszystko. Sprawa kobiet i dzieci zako
ń
czona, ale spraw
ę
rz
ą
dz
ą
cych
trzeba przej
ść
jakby od pocz
ą
tku.
Mówili
ś
my, je
ż
eli sobie przypominasz,
ż
e oni powinni objawia
ć
przywi
ą
zanie do pa
ń
stwa,
i powinni by
ć
wypróbowani w rozkoszach i w bólach, i niechby było wida
ć
,
ż
e swego
dogmatu nie wyrzuc
ą
za płot, ani w momentach strachu, ani w
ż
adnej innej odmianie. A
który by tego nie potrafił, tego wykluczy
ć
, a który by z ka
ż
dej próby wyszedł nietkni
ę
ty,
jak to złoto, którego si
ę
w ogniu do
ś
wiadcza, tego ustanowi
ć
rz
ą
dz
ą
cym i obsypa
ć
go
darami i zaszczytami za
ż
ycia i po
ś
mierci. Jako
ś
tak si
ę
mówiło, kiedy my
ś
l nasza
chyłkiem zeszła z drogi, poniewa
ż
bała si
ę
porusza
ć
tego, co teraz.
-
Ś
wi
ę
t
ą
prawd
ę
mówisz; i pami
ę
tam przecie
ż
.
- Bo ja si
ę
wahałem, przyjacielu, powiedzie
ć
to, na com si
ę
teraz o
ś
mielił. Teraz niech ju
ż
ś
miało padnie to słowo,
ż
e jako naj
ś
ci
ś
lejszych stra
ż
ników trzeba ustanawia
ć
filozofów.
- Niech b
ę
dzie powiedziane - dodał.
- A zobacz, jak prawdopodobnie mało ich b
ę
dziesz miał. Bo musz
ą
posiada
ć
t
ę
natur
ę
,
któr
ąś
my przeszli, a jej składniki rzadko kiedy chc
ą
si
ę
zrasta
ć
w jedno
ść
, ona si
ę
najcz
ęś
ciej trafia w postaci ułamkowej.
- Jak to rozumiesz? - powiada.
- Ci zdolni do nauk i obdarzeni dobr
ą
pami
ę
ci
ą
i bystrym umysłem, i co tam jeszcze za
tym idzie, wiesz,
ż
e jako
ś
nie cz
ę
sto sobie przynosz
ą
na
ś
wiat charakter m
ę
ski i
szlachetn
ą
postaw
ę
duchow
ą
, tak
ż
eby chcieli
ż
y
ć
porz
ą
dnie, ładnie a w spokoju, i stale
objawiali sił
ę
charakteru. Ale
ż
ywy temperament ponosi takich ludzi byle gdzie i oto
gdzie
ś
si
ę
podziewa cała ich siła wewn
ę
trzna.
- Prawd
ę
mówisz - powiedział.
- Nieprawda
ż
? A tamte znowu charaktery mocne i niezdolne do łatwych zmian, na
których wierno
ś
ci raczej mo
ż
na by w praktyce polega
ć
, poniewa
ż
budz
ą
zaufanie, i na
wojnie strach nie ma do nich przyst
ę
pu, na terenie nauk zachowuj
ą
si
ę
znowu tak samo,
ż
adna nauka nie ma do nich przyst
ę
pu i
ż
adna si
ę
takiemu głowy nie chwyta, jakby go
kto w odurzenie wprawił; taki nic, tylko
ś
pi i poziewa, kiedy wypada zada
ć
sobie jaki
ś
trud
w tym rodzaju.
- Jest tak - powiada.
- A my
ś
my przecie
ż
mówili,
ż
e trzeba pi
ę
knie i ładnie mie
ć
w sobie jedno i drugie, a je
ś
li
kto
ś
tych rzeczy w sobie nie ł
ą
czy, to nie trzeba takiemu dawa
ć
ani wykształcenia
najwy
ż
szego, ani zaszczytów, ani rz
ą
dów.
Strona 18 z 26
Bez tytułu 1
2009-10-20
- Słusznie - powiedział.
- Czy nie my
ś
lisz,
ż
e to b
ę
dzie rzadkie poł
ą
czenie?
- Jak
ż
eby nie miało by
ć
?
- Zatem trzeba robi
ć
próby, stosowa
ć
te trudy i strachy, i rozkosze, o których mówili
ś
my
wtedy, a jeszcze i to, co
ś
my wtedy pomin
ę
li, to mówimy teraz,
ż
e i z pomoc
ą
licznych
przedmiotów nauczania trzeba te natury
ć
wiczy
ć
patrz
ą
c, która potrafi znie
ść
tak
ż
e
przedmioty najwi
ę
ksze, czy te
ż
si
ę
ich nastraszy i odpadnie; podobnie jak przy innych
zawodach strach niejednego na bok odstawiał.
- Trzeba tak patrze
ć
- powiada. - Ale które to przedmioty nauczania nazywasz
najwi
ę
kszymi?
- Przypominasz sobie z pewno
ś
ci
ą
- powiedziałem -
ż
e
ś
my trzy postacie w duszy
rozró
ż
nili mówi
ą
c w zwi
ą
zku z tym o sprawiedliwo
ś
ci, rozwadze, m
ę
stwie i m
ą
dro
ś
ci,
zabrali
ś
my sobie to, czym jest ka
ż
da z nich.
- Gdybym tego nie pami
ę
tał - powiada - nie miałbym prawa słucha
ć
tego wszystkiego, co
potem.
- A to, co przedtem, pami
ę
tasz?
- Co takiego?
- Mówili
ś
my gdzie
ś
tam,
ż
e chc
ą
c najpi
ę
kniej te rzeczy zobaczy
ć
, trzeba by i
ść
inn
ą
,
dłu
ż
sz
ą
drog
ą
naokoło; one si
ę
uka
żą
jasno dopiero temu, kto by j
ą
przebył; na razie
mo
ż
na si
ę
było bra
ć
tylko do tych wywodów, które si
ę
wi
ą
zały z ustaleniami poprzednimi.
I wy
ś
cie mówili,
ż
e to wystarczy, i tak si
ę
te
ż
wtedy te rzeczy mówiło, moim zdaniem nie
do
ść
jasno i
ś
ci
ś
le, a je
ż
eli wam si
ę
to podobało, to mo
ż
e wy to i powiecie.
- Moim zdaniem - powiada - w sam
ą
miar
ę
. Innym si
ę
te
ż
tak wydawało.
- Ach, przyjacielu - odpowiedziałem - miara w takich rzeczach, je
ż
eli cho
ć
troch
ę
odbiega
od tego, co jest, to nie jest miara w sam
ą
miar
ę
. Co nie jest doskonałe, nie jest
ż
adn
ą
miar
ą
dla niczego. Tylko si
ę
tak nieraz komu
ś
wydaje,
ż
e ju
ż
wszystko w porz
ą
dku, i nie
ma potrzeby szuka
ć
gł
ę
biej.
- Bardzo wielu - powiada - zachowuje si
ę
w ten sposób, ale to jest lekkomy
ś
lno
ść
.
- A to zgoła nie jest zaleta stra
ż
nika pa
ń
stwa i praw.
- Zapewne - dodał.
- Wi
ę
c taki - ci
ą
gn
ą
łem - musi i
ść
drog
ą
dłu
ż
sz
ą
naokoło, musi uczy
ć
si
ę
i trudzi
ć
przy
tym nie mniej ni
ż
przy
ć
wiczeniach cielesnych. Albo te
ż
, jak mówimy w tej chwili, nie
dojdzie nigdy do ko
ń
ca nauki najwi
ę
kszej i najbardziej dla niego odpowiedniej
- A wi
ę
c to nie s
ą
rzeczy najwi
ę
ksze? Czy jest co
ś
jeszcze wi
ę
kszego ni
ż
sprawiedliwo
ść
i to, co
ś
my przeszli?
- Jest i co
ś
wi
ę
kszego - odpowiedziałem. - I trzeba te rzeczy nie w szkicu zobaczy
ć
, tak
jak teraz, ale nie pomija
ć
ich w postaci doskonale wyko
ń
czonej. Czy to nie byłoby
ś
mieszne, kiedy chodzi o inne rzeczy małej wagi, robi
ć
wszystko, co mo
ż
na, aby wyszły
Strona 19 z 26
Bez tytułu 1
2009-10-20
jak naj
ś
ci
ś
lej i najczy
ś
ciej, a nie uwa
ż
a
ć
,
ż
e temu, co najwi
ę
ksze, nale
ż
y si
ę
i
ś
cisło
ść
najwi
ę
ksza?
- To jest my
ś
l bardzo godna uwagi. Ale który to jest ten najwi
ę
kszy przedmiot nauki i co
ty wła
ś
ciwie tak nazywasz, to jak my
ś
lisz, czy ci
ę
kto
ś
pu
ś
ci do domu nie zapytawszy si
ę
,
co to jest?
- Nie bardzo - odpowiedziałem. - Wi
ę
c pytaj i ty. Zreszt
ą
nieraz ju
ż
o nim słyszałe
ś
; teraz
albo nie pami
ę
tasz, albo chcesz mi robi
ć
trudno
ś
ci, bo
ś
si
ę
obrócił przeciwko mnie. Ja
my
ś
l
ę
,
ż
e raczej to drugie. Bo to,
ż
e najwi
ę
kszym przedmiotem nauki jest posta
ć
Dobra,
to
ś
cz
ę
sto słyszał, i
ż
e przez ni
ą
to, co sprawiedliwe i tam dalej, staje si
ę
tym, co
przydatne i co po
ż
yteczne. I teraz mniej wi
ę
cej wiesz,
ż
e chc
ę
o tym mówi
ć
, a oprócz
tego i to,
ż
e nie znamy jej dostatecznie. A je
ś
li jej nie znamy, to cho
ć
by
ś
my wszystko
inne i najlepiej znali, wiesz,
ż
e na nic nam si
ę
to nie przyda, zupełnie tak samo, jak
by
ś
my posiedli cokolwiek, a Dobra by w tym nie było. Czy ty uwa
ż
asz,
ż
e warto posi
ąść
wszystko, co tylko posi
ąść
mo
ż
na, nie posiadłszy tego, co dobre? Albo my
ś
le
ć
sobie
wszystko, co pomy
ś
le
ć
mo
ż
na, tylko nie to, co dobre, i w ten sposób nie my
ś
le
ć
sobie
niczego pi
ę
knego ani dobrego?
- Na Zeusa - powiada - ja tak nie uwa
ż
am.
- A wiesz, prawda, i to,
ż
e ci, których jest wielu, my
ś
l
ą
,
ż
e Dobro to jest rozkosz, a
subtelniejsi,
ż
e to poznanie.
- No, jak
ż
eby nie.
- I to te
ż
, przyjacielu,
ż
e ci, którzy stoj
ą
na tym stanowisku, nie umiej
ą
wskaza
ć
, co to za
poznanie, i musz
ą
w ko
ń
cu powiedzie
ć
,
ż
e to poznanie Dobra.
- To bardzo zabawne - powiada.
- Jak
ż
eby nie zabawne - dodałem - skoro najpierw zarzucaj
ą
nam,
ż
e my nie znamy
Dobra, a potem tak do nas mówi
ą
, jak by
ś
my je znali? Bo mówi
ą
,
ż
e poznanie jest
poznaniem dobra, jak by
ś
my my rozumieli, co oni maj
ą
na my
ś
li, kiedy wymawiaj
ą
wyraz
"dobro".
-
Ś
wi
ę
ta prawda - mówi.
- Wi
ę
c có
ż
? Ci, którzy okre
ś
laj
ą
Dobro jako rozkosz, to chyba nie mniej si
ę
bł
ą
kaj
ą
ni
ż
tamci. Czy i ci nie musz
ą
przyzna
ć
,
ż
e istniej
ą
rozkosze złe?
- Bardzo stanowczo.
- Wi
ę
c im wypada, uwa
ż
am, zgodzi
ć
si
ę
,
ż
e dobro i zło wychodzi na jedno. Czy nie?
- No có
ż
?
- Nieprawda
ż
,
ż
e wielkie i liczne spory z tym si
ę
wi
ążą
, to jest jasne?
- Jak
ż
eby nie?
- No có
ż
? A to czy nie jest jasne,
ż
e je
ś
li chodzi o to, co sprawiedliwe i pi
ę
kne, to
niejeden gotów wybra
ć
i to, co si
ę
tylko takim wydaje, cho
ć
by ono i nie było takie;
jednakby to robił i zdobywał i za takie by to uwa
ż
ał, a je
ś
li o dobro idzie, to ju
ż
nikomu nie
wystarczy zdoby
ć
dobro rzekome, tylko ka
ż
dy szuka istotnego, a sam
ą
tylko opini
ę
na
tym punkcie ka
ż
dy ma w pogardzie?
Strona 20 z 26
Bez tytułu 1
2009-10-20
- I bardzo - dodał.
- Wi
ę
c to, za czym biegnie ka
ż
da dusza i dla czego robi wszystko, co robi, przeczuwaj
ą
c,
ż
e istnieje co
ś
takiego, ale nie znaj
ą
c go i nie mog
ą
c nale
ż
ycie uchwyci
ć
, co to takiego
jest, ani si
ę
do niego z niezachwian
ą
wiar
ą
odnosz
ą
c jak do innych, przez co j
ą
wiele
innych rzeczy te
ż
omija, które by si
ę
na co
ś
przyda
ć
mogły, wi
ę
c na co
ś
takiego i tak
wielkiego powiemy,
ż
e powinni mie
ć
oczy zamkni
ę
te tak
ż
e i ci najlepsi w pa
ń
stwie,
którym wszystko oddamy w r
ę
ce?
- Zgoła nie - powiada.
- Ja mam wra
ż
enie - dodałem -
ż
e to, co sprawiedliwe i co pi
ę
kne nie znajdzie godnego
stra
ż
nika w kim
ś
, kto by nie wiedział,
ż
e to wła
ś
nie jest dobre, i pod jakim wzgl
ę
dem. A
mam i to przeczucie,
ż
e bez tej wiedzy nikt tego nie pozna nale
ż
ycie.
- To słuszne masz przeczucie - powiada.
- Zatem prawda,
ż
e pa
ń
stwo b
ę
dzie doskonale urz
ą
dzone dopiero wtedy, kiedy na jego
czele b
ę
dzie stał stra
ż
nik znaj
ą
cy si
ę
si
ę
na tych rzeczach?
- To konieczne - powiada. - Ale tak, ty Sokratesie, czy ty dobrem nazywasz wiedz
ę
czy
rozkosz, czy co
ś
innego jeszcze?
- Oto jest m
ąż
- zawołałem. - Pi
ę
knie było ju
ż
od dawna wida
ć
,
ż
e ci nie wystarczy to, co
sobie inni na ten temat my
ś
l
ą
.
- Wydaje mi si
ę
nawet, Sokratesie,
ż
e nie godzi si
ę
umie
ć
tylko streszcza
ć
cudze
pogl
ą
dy, a swojego własnego nie mie
ć
, kiedy si
ę
kto
ś
tak długo bawił tym zagadnieniem.
- No có
ż
? A czy godzi si
ę
, twoim zdaniem, mówi
ć
tak, jakby człowiek co
ś
wiedział o
rzeczach, o których nie wie?
- Nigdy - powiada - tak, jakby wiedział, ale tak, jak mniema.
ś
eby chciał powiedzie
ć
to, co
mu si
ę
wydaje.
- No có
ż
? - powiedziałem - a czy
ś
nie zauwa
ż
ył,
ż
e mniemania tam, gdzie wiedzy nie ma,
s
ą
wszystkie licha warte? Najlepsze z nich s
ą
ś
lepe. Czy uwa
ż
asz,
ż
e ró
ż
ni
ą
si
ę
czym
ś
od
ś
lepych id
ą
cych prosto drog
ą
ci, którzy
ż
ywi
ą
jakie
ś
mniemanie prawdziwe, ale
nieprzemy
ś
lane teoretycznie?
- Niczym si
ę
nie ró
ż
ni
ą
- powiada.
- Wi
ę
c wolisz patrze
ć
na to, co licha warte, co
ś
lepe i krzywe, kiedy mo
ż
esz od innych
słysze
ć
rzeczy
ś
wietne i pi
ę
kne?
- Tylko, na Zeusa, Sokratesie - zawołał Glaukon - tylko nie urywaj teraz, jak by
ś
był ju
ż
u
ko
ń
ca! Nam wystarczy, je
ż
eli dobro omówisz tak samo, jake
ś
omawiał sprawiedliwo
ść
i
rozwag
ę
, i te tam inne.
- Mnie te
ż
, przyjacielu, to zupełnie wystarczy - odpowiedziałem. - Ale gotówem nie da
ć
rady, porw
ę
si
ę
, skompromituj
ę
si
ę
i b
ę
d
ę
ś
mieszny. Ale, moi kochani, co to wła
ś
ciwie
jest Dobro samo, dajmy temu pokój na razie. Bo mam wra
ż
enie,
ż
e przy obecnym
rozp
ę
dzie nie dojdziemy do tego, co mi si
ę
na ten temat wydaje w tej chwili. Ale co mi si
ę
jako dziecko Dobra przedstawia, i to całkiem do niego podobne, to chc
ę
powiedzie
ć
,
je
ż
eli i wy zechcecie, a je
ś
li nie, to dam pokój.
Strona 21 z 26
Bez tytułu 1
2009-10-20
- Ale
ż
mów - powiada. - Za kar
ę
na drugi raz b
ę
dziesz mówił o ojcu.
- Bardzo bym si
ę
cieszył - odpowiedziałem - gdybym potrafił t
ę
kar
ę
zapłaci
ć
, i wy
gdyby
ś
cie j
ą
przyj
ę
li, a nie tak, jak teraz, tylko same procenty. Wi
ę
c we
ź
cie ten procent,
tego potomka Dobra samego. A tylko strze
ż
cie si
ę
, abym was jako
ś
mimo woli w pole nie
wyprowadził i nie dał za procent fałszywych informacji o tym potomku.
- B
ę
dziemy si
ę
- powiada - strzegli w miar
ę
sił. Mów tylko!
- Musz
ę
si
ę
naprzód z wami porozumie
ć
- odpowiedziałem - i przypomnie
ć
wam to, co
si
ę
przedtem powiedziało, i nieraz si
ę
to przy innej sposobno
ś
ci mówiło.
- Co takiego? - powiada.
-
ś
e wiele jest rzeczy pi
ę
knych - odrzekłem - i wiele jest rzeczy dobrych, i o ka
ż
dym
rodzaju rzeczy tak mówimy, i tak to okre
ś
lamy słowem.
- Mówimy tak.
- A tak
ż
e Pi
ę
kno samo i Dobro samo, i tak o wszystkich rzeczach, które
ś
my poprzednio
jako liczne przyjmowali, teraz je znowu pod jedn
ą
posta
ć
ka
ż
dego rodzaju kładziemy, ta
jest jedna, i tak o ka
ż
dej rzeczy mówimy, czym jest.
- Jest tak.
- I o tych mówimy,
ż
e je widzimy, a nie poznajemy ich my
ś
l
ą
, a postacie znowu (idee)
poznajemy my
ś
l
ą
, a nie widzimy ich
- Ze wszech miar.
- A jak
ą
cz
ą
stk
ą
naszej osoby widzimy rzeczy widzialne?
- Wzrokiem - powiada.
- Nieprawda
ż
- mówi
ę
- a słuchem rzeczy słyszalne, a innymi zmysłami wszelkie rzeczy
spostrzegalne?
- No, tak.
- A czy
ś
si
ę
zastanawiał nad tym, jak to twórca naszych zmysłów najkosztowniej utworzył
zdolno
ść
widzenia i widzialno
ś
ci?
- Nie bardzo - powiada.
- Wi
ę
c tak zobacz. Czy istnieje co
ś
innego rodzaju, czego by brakło słuchowi i głosowi do
tego,
ż
eby słuch mógł słysze
ć
, a głos
ż
eby był słyszalny? I je
ż
eli si
ę
to trzecie nie
doł
ą
czy, to słuch nie b
ę
dzie słyszał, a głos nie b
ę
dzie słyszalny?
- Niczego takiego nie trzeba - powiedział.
- I ja mam wra
ż
enie - dodałem -
ż
e wielu innym zmysłom te
ż
niczego takiego nie brak,
ż
eby nie powiedzie
ć
,
ż
e w ogóle
ż
aden zmysł niczego takiego nie potrzebuje. A mo
ż
e ty
by
ś
umiał taki zmysł wymieni
ć
?
- Ja bym nie umiał - powiada.
Strona 22 z 26
Bez tytułu 1
2009-10-20
- A zdolno
ść
do widzenia i widzialno
ść
, czy nie miarkujesz,
ż
e potrzebuj
ą
czego
ś
takiego?
- Jakim sposobem?
- Chocia
ż
tam b
ę
dzie wzrok w oczach i ten, który go posiada, zechce si
ę
nim posługiwa
ć
i chocia
ż
b
ę
dzie barwa na przedmiotach, to jednak, je
ż
eli si
ę
nie doł
ą
czy rodzaj trzeci, to
maj
ą
cy wła
ś
nie naturalne przeznaczenie, to wiesz,
ż
e wzrok nic nie zobaczy, a barwy
zostan
ą
niewidzialne.
- Czegó
ż
tam takiego jeszcze potrzeba? - zapytał.
- Tego, co ty nazywasz
ś
wiatłem - odpowiedziałem.
- Prawd
ę
mówisz - powiada.
- Zatem niemała posta
ć
wi
ąż
e zmysł wzroku i widzialno
ść
, ł
ą
cznik mi
ę
dzy nimi zacniejszy
od innych powi
ą
za
ń
, chyba
ż
e
ś
wiatło to jest czynnik mało czcigodny.
- Ale
ż
- powiada - daleko do tego,
ż
eby
ś
wiatło miało by
ć
czym
ś
mało czcigodnym.
- A któremu z bogów niebieskich umiesz to przypisa
ć
, który jest jego panem, i jego
ś
wiatło sprawia,
ż
e nasz wzrok widzi najpi
ę
kniej, a rzeczy widzialne s
ą
widziane?
- Temu, co i ty - powiada - i inni ludzie te
ż
. Bo jasna rzecz,
ż
e ty pytasz o Heliosa.
- Wi
ę
c taki jest stosunek wzroku do tego boga?
- Jaki?
- Nie jest sło
ń
cem wzrok; ani sam, ani to, w czym wzrok tkwi, a my to nazywamy okiem.
- No nie, przecie
ż
.
- Ale to jest narz
ą
d najbardziej do sło
ń
ca podobny ze wszystkich narz
ą
dów zmysłowych.
- W wysokim stopniu.
- Nieprawda
ż
? On i sił
ę
swoj
ą
ze sło
ń
ca czerpie; ona jakby stamt
ą
d do niego napływa?
- Tak jest.
- Wi
ę
c prawda;
ż
e sło
ń
ce nie jest wzrokiem, tylko jest przyczyn
ą
wzroku i dlatego wzrok
je widzi.
- Tak jest - powiada.
- Wi
ę
c ja - dodałem - sło
ń
ce nazywam dzieckiem Dobra; Dobro je zrodziło na
podobie
ń
stwo własne i tym, czym jest Dobro w
ś
wiecie my
ś
li i przedmiotów my
ś
li, tym
jest sło
ń
ce w
ś
wiecie widzialnym w stosunku do wzroku i do tego, co si
ę
widzi.
- Jak to? - mówi. - Opowiadaj mi jeszcze!
- Ty wiesz - ci
ą
gn
ą
łem -
ż
e kiedy kto
ś
oczy obróci nie na te przedmioty, których barwy
ś
wiatło dzienne oblewa, ale na te, co majacz
ą
w mrokach nocnych, wtedy oczy słabn
ą
i
wydaj
ą
si
ę
nieledwie
ś
lepe, jakby w nich nie było czystego widzenia.
Strona 23 z 26
Bez tytułu 1
2009-10-20
- I bardzo - powiada.
- A kiedy na to, co sło
ń
ce wtedy o
ś
wieca, jasno widz
ą
i zaraz si
ę
pokazuje,
ż
e w tych
samych oczach jest widzenie w
ś
rodku.
- No, tak.
- Wi
ę
c tak samo i to, co si
ę
z dusz
ą
dzieje, chciej rozumie
ć
. W ten sposób, kiedy si
ę
dusza mocno chwyta tych rzeczy, na które pada blask prawdy i bytu, wtedy my
ś
li
rozumnie i poznaje i wida
ć
,
ż
e ma rozum. A kiedy si
ę
czepia tego, co zmieszane z
niejasno
ś
ci
ą
, tego, co powstaje i ginie, wtedy mniema tylko, niedowidzi i zmienia zdanie
w t
ę
i w tamt
ą
stron
ę
; zupełnie jakby rozumu nie miała.
- Zupełnie, jakby nie miała.
- Wi
ę
c to, co nadaje prawd
ę
przedmiotom poznania, a poznaj
ą
cemu daje moc
poznawania, nazywaj Ide
ą
Dobra i my
ś
l sobie,
ż
e ona jest przyczyn
ą
wiedzy i prawdy,
gdy si
ę
staje przedmiotem poznania, i chocia
ż
to jedno i drugie jest pi
ę
kne i poznanie, i
prawda, to jednak, je
ś
li Dobro b
ę
dziesz uwa
ż
ał za co
ś
innego i jeszcze pi
ę
kniejszego od
nich, b
ę
dziesz uwa
ż
ał słusznie. A wiedz
ę
i prawd
ę
, podobnie jak tam
ś
wiatło i widzenie
za co
ś
do sło
ń
ca podobnego uwa
ż
a
ć
jest rzecz słuszna, ale uwa
ż
a
ć
ich za samo sło
ń
ce
nie nale
ż
y, tak i tu słusznie jest uwa
ż
a
ć
te dwie rzeczy za podobne do Dobra, ale za
Dobro samo uwa
ż
a
ć
któr
ą
kolwiek z nich nie jest słusznie; Dobro nale
ż
y stawia
ć
od nich
jeszcze wy
ż
ej.
- Ty nieogarnion
ą
pi
ę
kno
ść
opowiadasz - mówi - je
ż
eli to daje wiedz
ę
i prawd
ę
, a samo
jeszcze je pi
ę
kno
ś
ci
ą
przewy
ż
sza. Ty chyba nie my
ś
lisz,
ż
e to b
ę
dzie rozkosz.
- A bój
ż
e si
ę
boga - powiedziałem. - Raczej w ten sposób przyjrzyj si
ę
jego obrazowi.
- W jaki sposób?
- Przyznasz,
ż
e sło
ń
ce, tak mi si
ę
wydaje, rzeczom widzianym nie tylko widzialno
ś
ci
dostarcza, ale i powstawania, i wzrostu, i po
ż
ywienia, cho
ć
ono samo nie jest
powstawaniem.
- Jak
ż
eby?
- Tak wi
ę
c i przedmiotom poznania nie tylko poznawalno
ść
dzi
ę
ki Dobru przysługuje, ale
równie
ż
istnienie, oraz istota ich od niego pochodzi, chocia
ż
Dobro to nie jest istota, tylko
co
ś
ponad wszelk
ą
istot
ę
, co
ś
wy
ż
szego i mocniejszego o wiele.
A Glaukon bardzo
ś
miesznie: Apollonie! - powiada - có
ż
to za wzlot i górowanie
nadludzkie i niesamowite!
- To ty
ś
winien - odpowiedziałem - bo
ś
mnie zmusił,
ż
ebym o nim mówił to, co mi si
ę
wydaje.
- I nie ustawaj
ż
adn
ą
miar
ą
- powiada - chyba
ż
e co
ś
tam... tylko to podobie
ń
stwo ze
sło
ń
cem znowu rozwijaj, bo mo
ż
e co
ś
opuszczasz.
- Ale
ż
oczywi
ś
cie - odpowiedziałem - ja opuszczam niejedno.
- Wi
ę
c nie pomijaj ani drobiazgu!
Strona 24 z 26
Bez tytułu 1
2009-10-20
- Zdaje mi si
ę
- odpowiedziałem -
ż
e pomijam nawet bardzo wiele. Ale, o ile to w tej chwili
mo
ż
liwe, umy
ś
lnie nie b
ę
d
ę
nic opuszczał.
- Wi
ę
c nie - powiada.
- Otó
ż
pomy
ś
l sobie - ci
ą
gn
ą
łem -
ż
e, jak mówimy, istniej
ą
te dwa i króluj
ą
, jedno nad
rodzajem przedmiotów my
ś
lowych i w
ś
wiecie my
ś
li, a drugie w
ś
wiecie widzialnym; ja
nie mówi
ę
,
ż
e w podniebnym, aby
ś
nie my
ś
lał,
ż
e si
ę
bawi
ę
w etymologie. Wi
ę
c masz te
dwie postacie: widzialn
ą
i my
ś
low
ą
?
- Mam.
- Wi
ę
c we
ź
sobie jakby lini
ę
przeci
ę
t
ą
na dwa nierówne odcinki i ka
ż
dy jej odcinek
przedziel znowu w tym samym stosunku, zarówno odcinek rodzaju widzialnego, jak i
rodzaju my
ś
lowego, a b
ę
dziesz miał przed sob
ą
ich wzajemny stosunek ze wzgl
ę
du na
jasno
ść
i niejasno
ść
. W rodzaju widzialnym jeden z dwóch odcinków, to b
ę
d
ą
obrazy.
Mówi
ą
c o obrazach mam na my
ś
li naprzód cienie rzucone, potem odbicie w wodach i w
przedmiotach stałych a gładkich i
ś
wiec
ą
cych, i wszelkie odwzorowania tego rodzaju,
je
ż
eli rozumiesz.
- Ja rozumiem.
- Jako drugi odcinek rodzaju widzialnego we
ź
to wszystko, do czego tamte rzeczy s
ą
podobne, a wi
ę
c zwierz
ę
ta, które nas otaczaj
ą
, i wszelkie ro
ś
liny, i cały dział wytworów
r
ę
ki ludzkiej.
- Bior
ę
- powiada.
- A czy nie byłby
ś
gotów przyzna
ć
- dodałem -
ż
e si
ę
te dwa rodzaje przedmiotów ró
ż
ni
ą
ze wzgl
ę
du na prawd
ę
i nieprawd
ę
, i tak, jak si
ę
przedmioty mniema
ń
maj
ą
do
przedmiotów poznania, tak si
ę
maj
ą
podobizny do swoich pierwowzorów?
- Tak jest - powiada - bardzo nawet.
- A zastanów si
ę
nad podziałem
ś
wiata my
ś
li, gdzie ten znowu przeprowadzi
ć
nale
ż
y.
- No gdzie?
- W tym miejscu, gdzie si
ę
dusza przedmiotami z poprzedniego odcinka posługuje niby
obrazami, i musi od zało
ż
e
ń
wychodzi
ć
nie ku pocz
ą
tkowi, ale ku ko
ń
cowi. A drugi
odcinek tam, gdzie dusza od zało
ż
e
ń
ku pocz
ą
tkowi bezwarunkowemu zmierza, bez
pomocy obrazów, jak robiła przedtem, a tylko samymi si
ę
po drodze posługuje
postaciami.
- To, co
ś
powiedział - mówi - tego nie zrozumiałem nale
ż
ycie.
- To na drugi raz zrozumiesz - odpowiedziałem. - I łatwiej to pojmiesz, kiedy si
ę
to
naprzód powiedziało. My
ś
l
ę
,
ż
e wiesz, jak to ci, którzy si
ę
geometriami i rachunkami, i
takimi tam rzeczami bawi
ą
, zakładaj
ą
to, co nieparzyste i parzyste, i kształty, i trzy
postacie k
ą
tów, i inne rzeczy tym pokrewne, zale
ż
nie od tego lub owego zdania, bo niby
to ju
ż
wiedz
ą
, robi
ą
z tego tre
ść
zało
ż
e
ń
i uwa
ż
aj
ą
za wła
ś
ciwe ani sobie samym, ani
drugim nie rozwija
ć
i nie uzasadnia
ć
ju
ż
tych rzeczy w
ż
aden sposób, bo one s
ą
ka
ż
demu jasne; od nich wi
ę
c zaczynaj
ą
i przechodz
ą
do kroków nast
ę
pnych, ko
ń
cz
ą
c
oczywi
ś
cie na tym, co sobie obrali jako cel rozwa
ż
ania.
- Tak jest - powiada. - To wiem.
Strona 25 z 26
Bez tytułu 1
2009-10-20
- Nieprawda
ż
? I to,
ż
e posługuj
ą
si
ę
przy tym postaciami widzianymi i mówi
ą
o nich,
jednak
ż
e nie te widziane postacie maj
ą
c na my
ś
li, tylko tamte, do których widziane s
ą
tylko podobne; oni my
ś
l
ą
o Czworoboku samym i o Przek
ą
tni samej, ale nie o tej, któr
ą
wła
ś
nie rysuj
ą
, i o innych tak samo; te rzeczy oni r
ę
kami wykonuj
ą
i kre
ś
l
ą
, i one potrafi
ą
rzuca
ć
cienie i dawa
ć
odbicia w wodach, ale oni si
ę
nimi posługuj
ą
znowu tylko tak jak
obrazami, a staraj
ą
si
ę
dojrze
ć
tamte rzeczy same, których nikt nie potrafi dojrze
ć
inaczej, jak tylko my
ś
l
ą
.
- Prawd
ę
mówisz - powiada.
- Wi
ę
c ja mówiłem o tym rodzaju przedmiotów my
ś
li i
ż
e dusza si
ę
zało
ż
eniami pewnymi
musi posługiwa
ć
, kiedy je bada
ć
zechce, i nie do szczytu i pocz
ą
tku wtedy zmierza, bo
nie potrafi wyj
ść
z tego, w czym tkwi, i wznie
ść
si
ę
ponad zało
ż
enia; jako obrazów u
ż
ywa
wtedy dusza tych przedmiotów, które si
ę
odwzorowuj
ą
w jeszcze ni
ż
szych, bierze je za
rzeczy same i ceni je jako naoczne i wyra
ź
ne.
- Ja rozumiem,
ż
e ty mówisz o geometriach i o umiej
ę
tno
ś
ciach pokrewnych.
- Wi
ę
c i ten drugi odcinek
ś
wiata my
ś
li
ż
eby
ś
zrozumiał. Ja przez ten odcinek rozumiem
to, czego my
ś
l sama dotyka moc
ą
dialektyki, kiedy te
ż
pewne zało
ż
enia przyjmuje, ale
nie jako szczyty i pocz
ą
tki, tylko naprawd
ę
jako szczeble pod stopami, jako punkty
oparcia i odskoku, aby si
ę
wznie
ść
do szczytu i do pocz
ą
tku wszystkiego, dotkn
ąć
go i w
ko
ń
cu zej
ść
znowu w dół, trzymaj
ą
c si
ę
tego, co si
ę
samo szczytów trzyma, a nie
posługuj
ą
c si
ę
przy tym w ogóle
ż
adnym materiałem spostrze
ż
eniowym, tylko postaciami
samymi poprzez nie same i do nich samych dochodz
ą
c i na nich ko
ń
cz
ą
c.
- Ja rozumiem - powiada - cho
ć
wła
ś
ciwie nie całkiem, bo mam wra
ż
enie,
ż
e ty masz na
my
ś
li du
żą
prac
ę
; ty chcesz rozgraniczy
ć
dwie rzeczy i powiedzie
ć
,
ż
e ja
ś
niejsze jest
rozwa
ż
anie bytu i
ś
wiata my
ś
li, to, które przeprowadza umiej
ę
tno
ść
dialektyki, ni
ż
co,
którego dokonuj
ą
inne tak zwane umiej
ę
tno
ś
ci, bo dla nich zało
ż
enia s
ą
pocz
ą
tkami i
szczytami, i chocia
ż
na ich terenie te
ż
człowiek ogl
ą
da przedmiot nauki rozs
ą
dkiem, a nie
zmysłami, ale poniewa
ż
nie zmierza do szczytu i do pocz
ą
tku, tylko si
ę
zało
ż
e
ń
trzyma,
dlatego ty masz wra
ż
enie,
ż
e on tam nie ma rozumu, mimo
ż
e i tam chodzi o przedmioty
my
ś
li wraz z pocz
ą
tkiem. A rozs
ą
dkiem nazywasz, zdaje mi si
ę
, to, czym dysponuj
ą
geometrzy i im podobni, a nie mówisz u nich o rozumie, jakby rozs
ą
dek był czym
ś
po
ś
rednim pomi
ę
dzy rozumem i mniemaniem.
- Zupełnie trafnie
ś
to poj
ą
ł. I przyjmij wraz ze mn
ą
w zwi
ą
zku z tymi czterema odcinkami
nast
ę
puj
ą
ce cztery postawy, spotykane w duszy ludzkiej; rozum - skierowany do tego, co
najwy
ż
sze, rozs
ą
dek - do tego, co drugie z kolei, trzeciemu rz
ę
dowi przyporz
ą
dkuj wiar
ę
,
a temu co na ko
ń
cu - my
ś
lenie obrazami. I uporz
ą
dkuj to podobnie jak tamte rzeczy; im
wi
ę
cej prawdy w którym dziale przedmiotów, tym ja
ś
niejsza niech mu u ciebie odpowiada
postawa wewn
ę
trzna.
- Rozumiem - powiada - i zgadzam si
ę
, i porz
ą
dkuj
ę
tak, jak mówisz.
Strona 26 z 26
Bez tytułu 1
2009-10-20