NAUKA
WIEŚCI Z POGRANICZA NAUKI
SAMOCZYNNY SILNIK TESLI
Peter A. Lindemann
Rys. 1. Nikola Tesla
(1856-1943)
W
czerwcu 1900 roku Nikola Te-
sla opublikował w czasopiśmie
Century Illustrated Magazine artykuł
zatytułowany „Problem zwiększenia
ludzkiej energii” („The Problem of
Increasing Human Energy”). Nigdy
dotąd nie pojawiła się tak wyczerpują-
ca i świadcząca o doskonałej znajomo-
ści przedmiotu rozprawa dotycząca
sposobów pozyskania użytecznej ener-
gii z środowiska. W oryginalnym wyda-
niu artykuł ten zajmuje 31 stron. Po
omówieniu wszystkich znanych i stoso-
wanych ówcześnie metod uzyskiwania
energii Tesla przystępuje do zagadnie-
nia „odejścia od znanych metod – mo-
żliwości skonstruowania «samoczynne-
go silnika» – idealnego sposobu pozys-
kania energii motorycznej”.
Na stronach 200-204 oryginalnego
wydania Century Illustrated Magazine
Tesla przedstawia w zarysie swoje
idee. Z tej części artykułu pochodzą
poniższe cytaty.
Przegląd różnych sposobów wyko-
rzystania energii ośrodka przekonał
mnie, ...że aby dojść do praktycznych
rozwiązań, trzeba radykalnie odejść od
znanych obecnie metod. Wiatrak, silnik
słoneczny, silnik napędzany ciepłem
z wnętrza ziemi są ograniczone ilością
dostępnej mocy. Trzeba odkryć nowe
sposoby, które umożliwiłyby dostęp do
większej ilości energii.
...problemem było odkrycie jakiejś
nowej metody, która umożliwiłaby wy-
korzystanie większej ilości energii ciepl-
nej ośrodka, jak również otrzymanie
większej ilości energii z takiej samej
ilości medium.
Na próżno usiłowałem sformuło-
wać jakąś możliwie kompletną ideę,
kiedy czytałem niektóre twierdzenia
Carnota i lorda Kelvina, które prakty-
cznie znaczą tyle, że niemożliwe jest,
aby nieożywiony mechanizm czy sa-
moczynna maszyna schłodziła jakąś
część ośrodka poniżej temperatury
otoczenia i działa napędzana uzyska-
nym w ten sposób ciepłem. Bardzo
mnie te twierdzenia zainteresowały.
Niewątpliwie żywe organizmy mogły
to właśnie robić i moje doświadczenia
z lat ubiegłych... przekonały mnie, że
żywy organizm jest tylko automatem,
czy też mówiąc inaczej „samoczyn-
nym silnikiem”. Doszedłem więc do
wniosku, że skonstruowanie urządze-
nia, które działało by tak samo, jest
możliwe.
Przypuszczam, że ekstremalnie nis-
ka temperatura mogłaby być utrzymy-
wana przez pewien proces w danej
przestrzeni – otaczający ośrodek byłby
zmuszony wtedy do oddawania ciepła,
które mogłoby być zamienione na me-
chaniczną czy inną formę energii i wy-
korzystane. Realizując taki pomysł, po-
winniśmy być w stanie zapewnić w każ-
dym punkcie naszego globu ciągłe do-
stawy energii, dzień i noc.
Bliższa analiza podstawowych za-
sad [fizyki] związanych z tym zagad-
nieniem i odpowiednie obliczenia wy-
kazały, że efekt, jaki chciałem osiągnąć,
nie mógłby być uzyskany przy praktycz-
nym zastosowaniu zwykłych urządzeń,
jak tego początkowo oczekiwałem. Do-
prowadziło mnie to następnie do badań
nad pewnym typem silnika, który ogól-
nie można określić jako „turbinę”, który
daje na pierwszy rzut oka większe szan-
se realizacji mojego pomysłu.
...z moich wniosków wynikało, że
gdyby ten szczególnego rodzaju silnik
mógł być doprowadzony do wysokiego
stopnia doskonałości, plan, jaki nakreś-
liłem, byłby możliwy do zrealizowania.
Zdecydowałem się więc podjąć pracę
nad skonstruowaniem takiej turbiny
mając na uwadze przede wszystkim
najwyższą sprawność (ekonomikę) za-
miany energii cieplnej na mechaniczną.
[Na początku 1895 roku] dr Carl
Linde poinformował o skropleniu po-
wietrza w samoschładzającym się pro-
cesie, udowadniając tym samym, że
było to możliwe do wykonania przez
schładzanie do momentu, kiedy powie-
trze zaczęło się skraplać. To był jedyny
eksperymentalny dowód, jakiego wciąż
oczekiwałem, pokazujący, że można
uzyskać energię z ośrodka w sposób,
jaki rozważałem.
Z tego przedsięwzięcia, nad którym
tak długo pracowałem, wiele jeszcze
zostało do zrobienia. Kilka szczegółów
mechanicznych ciągle jeszcze potrze-
buje udoskonalenia, wymagają też opa-
nowania pewne trudności innej natury
i nie mogę spodziewać się zbudowania
samoczynnej
maszyny
pobierającej
energię z otaczającego ośrodka jeszcze
przez długi czas, nawet jeśli moje ocze-
kiwania się zmaterializują.
Pomysł Tesli był radykalny. Zapro-
jektować maszynę napędzaną ciepłem
występującym w otaczającym powiet-
rzu, która jednocześnie produkuje
energię mechaniczną i schładza się.
Nazwał to „idealnym sposobem na
otrzymanie większej mocy napędo-
wej”. Taka maszyna byłaby w stanie
produkować użyteczną energię w do-
wolnym momencie dnia i nocy, w do-
wolnym punkcie Ziemi, pobierając
energię z ogromnych zasobów ciepła
atmosfery ziemskiej. Pracował latami,
aby osiągnąć swój cel, i był absolutnie
przekonany, bazując na swojej niemal
nieomylnej logice, że cel ten jest moż-
liwy do osiągnięcia.
O ile wiem, Tesla nigdy nie ukoń-
czył pracy nad tym wynalazkiem. Ale
jego pionierskie wysiłki jasno wyzna-
32
• NEXUS
STYCZEŃ-LUTY 2002
Rys. 1. Silnik parowy.
czyły ideę, wskazały również większość
problemów technicznych, które musia-
ły być rozwiązane.
Zdumiewające jest dla mnie to, że
przy całej uwadze poświęconej Nikoli
Tesli w ostatnich latach, nigdy nie sły-
szałem nawet najmniejszej wzmianki
o tym aspekcie jego prac. Zapisano
całe tomy na temat urządzeń zasila-
nych tak zwaną „darmową” czy też
„wolną energią”, zaś ich niedoszli wy-
nalazcy na próżno szukają wszechobe-
cnego, niewyczerpanego źródła ener-
gii, którą ich maszyny mogłyby prze-
twarzać. Imponujące wyobraźnią teo-
rie wskazują na „tachiony”, „punkty
zerowe” i „magnetyzm” jako na źród-
ła, z których można by pozyskać ener-
gię. Podczas gdy przyszłe badania mo-
gą udowodnić, że te źródła mogą oka-
zać się pożyteczne, zaskakujące jest, że
najłatwiej dostępne, nietknięte źródło
gotowej do pobrania energii – ciepło
atmosferyczne – jest prawie całkowicie
zaniedbywane.
Biuro patentowe zasypane jest set-
kami „silników na magnes stały”, jed-
nak, o ile wiem, żaden z nich
nie działa. Tesla krótko zby-
wa te pomysły, „Być może
znajdziemy nawet sposoby
wykorzystania takich sił jak
magnetyzm czy grawitacja do
napędzania maszyn bez uży-
cia innych środków. Takie
realizacje, chociaż wysoce
nieprawdopodobne, nie są
niemożliwe”. Pozostawiając
otwartą furtkę, Tesla uważa
ten obszar badań za warty
tylko drobnej wzmianki. Na-
stępnie poświęca cztery stro-
ny na omówienie swoich wysiłków ma-
jących na celu wykorzystanie tempera-
tury otoczenia jako źródła energii.
Tesla był genialnym myślicielem
i wynalazcą. Jego umysł przewidział
ostateczne rozwiązanie potrzeb ener-
getycznych ludzkości. Podobnie jak
Sherlock Holmes, stosując potęgę
swojej dedukcji, uznał, że kiedy wszyst-
ko,
co
jest
„nieprawdopodobne”
i „niemożliwe”, zostanie wyeliminowa-
ne, to to, co pozostanie, musi być
rozwiązaniem. Ciepło atmosferyczne
było
największym,
nienaruszonym
zbiornikiem energii planety. Tesla od-
mawiał ignorowania rzeczy oczywis-
tych. Był rzadkim gatunkiem ryby zdo-
lnej do rozważania natury wody, w któ-
rej pływa. Mało kto był w stanie prze-
śledzić i zrozumieć jego idee. Jeszcze
mniej ludzi było w stanie kontynuować
jego prace.
Kiedy pierwszy raz czytałem ten
artykuł w Century Magazine, byłem za-
fascynowany jego częścią poświęconą
„samoczynnym” silnikom. Jednak po-
mysł Tesli, aby pozyskiwać energię
przez odprowadzanie ciepła do niewy-
czerpanego „zimnego miejsca” wyda-
wał się niewykonalny. Mój umysł nie
mógł przeniknąć niewiadomych zwią-
zanych z tym pomysłem. Na szczęście,
inne umysły nie były tak ograniczone.
Chcąc zrozumieć pomysł Tesli, na-
leży zapoznać się najpierw z podstawa-
mi termodynamiki gazów. Jeśli gaz (na
przykład powietrze) jest zamknięty
w ograniczonej przestrzeni, trzy jego
cechy stają się od siebie wzajemnie
zależne. Są to:
1) objętość, czyli przestrzeń, jaką
zajmuje gaz;
2) temperatura, czyli ilość zawar-
tego ciepła;
3) ciśnienie, czyli siła, z jaką cząs-
teczki gazu napierają na ścianki zbior-
nika.
Na przykład, jeśli rozmiary zbior-
nika (czyli objętość) się nie zmieniają
i podnosimy temperaturę powietrza
wewnątrz, to ciśnienie działające na
ścianki zbiornika też wzrasta. Podob-
nie, jeśli objętość się nie zmienia i ob-
niżamy ciśnienie, to temperatura rów-
nież musi spaść. Z kolei jeśli zwięk-
szamy objętość, to spadnie albo tem-
peratura albo ciśnienie (albo oba te
parametry). Widać z tego, że ciśnienie
i temperatura są zależne od siebie
wprost proporcjonalnie, natomiast od-
wrotnie proporcjonalnie od objętości.
Właśnie tak dr Carl Linde skroplił
powietrze w swoim „samoschładzają-
cym” się procesie. Korzystając z tych
zasad, manipulując ciśnieniem i obję-
tością gazowego powietrza, był w sta-
nie je skroplić.
Sto lat temu było to zdumiewające
dokonanie. Obecnie proces ten jest
przemysłowo wykorzystywany na co
dzień. Aby go zademonstrować, po-
trzebna jest tylko pewna użyteczna no-
winka dostępna w sprzedaży wysyłko-
wej. Obecnie wiele gazów można na-
być w postaci sprężonej. Jeden z nich
to dwutlenek węgla. Za niecałe 30
dolarów można kupić butlę sprężone-
go dwutlenku węgla połączoną ze spe-
cjalną dyszą. Kiedy ulatnia się przez tę
dyszę, powstaje „suchy lód”. Rozsze-
rzając się szybko w temperaturze po-
kojowej w kontrolowanych warunkach,
dwutlenek węgla zamraża się sam do
postaci „suchego lodu”. Tą metodą
można skroplić lub jak w tym przypad-
ku zestalić około 20 procent sprężone-
go gazu. Właśnie za pomocą takiego
procesu, który Tesla określił jako „sa-
moschładzanie”, dr Carl Linde skroplił
w roku 1895 powietrze. Tesla natych-
miast pojął wynikające z tego implika-
cje. Twierdzi, że jego wynalazek mógł-
by być napędzany skraplanym powiet-
rzem, lecz „jego temperatura jest nie-
potrzebnie niska”. Wszystko, czego by-
ło trzeba, to płyn roboczy, który prze-
chodziłby z postaci gazowej w płynną
w temperaturze niższej od otoczenia.
Proces dra Linde wymaga nakładu
energii mechanicznej niezbędnej do
sprężenia gazu. Lecz Tesla wiedział, że
procesy mechaniczne są odwracalne.
Maszyna, którą sobie wyob-
rażał, korzystałaby z procesu
odkrytego przez dra Linde,
lecz zmieniałaby kierunek
przemiany na odwrotny. Aby
zrozumieć, jak to może dzia-
łać,
wystarczy
skorzystać
z apteczki domowej. W tem-
peraturze pokojowej alkohol
izopropylowy roztarty na rę-
ku wywołuje „uczucie zim-
na”. Uczucie zimna wywoła-
ne jest jego parowaniem. Pa-
ruje zaś z powodu różnicy
„ciśnienia pary” między za-
mkniętą butelką i otwartym powiet-
rzem. Ta zmiana ciśnienia „wymusza”
parowanie. Lecz alkohol potrzebuje
ciepła, aby wyparować (przejść z płynu
w gaz). Ponieważ nie ma żadnego do-
stępnego źródła ciepła, pobiera niezbę-
dne ciepło z najbliższego otoczenia,
czyli z ręki. To dlatego ręka odczuwa
zimno. Można w to wierzyć lub nie, ale
Tesla widział w tym wszystkim maszynę
energetyczną. Jedną ze stron równania,
która nie jest tu tak oczywista, jest to,
że objętość przestrzeni zajmowanej
przez
parujący
alkohol
raptownie
wzrasta. Ta wzrastająca objętość gazu
mogłaby być ograniczona, co wywołało-
by wzrost ciśnienia, które mogłoby na-
pędzać silnik. Tesla widział to wszystko
i wiedział, co to znaczy. Spędził całe
lata na rozwiązywaniu wszystkich zwią-
zanych z tym problemów technicznych,
aby społeczeństwo przyszłości mogło
dzięki tym procesom zaspokoić wszyst-
kie swoje potrzeby energetyczne.
STYCZEŃ-LUTY 2002
NEXUS
• 33
Rys. 2. Pompa cieplna.
Jak więc naprawdę wygląda „samo-
czynny” silnik Tesli? Żeby to sobie
uzmysłowić, dobrze jest zapoznać się
przedtem z funkcjonowaniem dwóch
innych systemów działających w „ukła-
dzie płynu dwufazowego” (czyli cieczy
i jej par) – pierwszy z nich to silnik
parowy, a drugi to pompa cieplna. Na
rysunku 1 woda jest podgrzewana
w kotle, aż zamieni się w parę o dużym
ciśnieniu, po czym para o wysokim
ciśnieniu i temperaturze jest użyta do
napędzania turbiny, zamieniając wyso-
kie ciśnienie na pracę mechaniczną.
Z turbiny wychodzi para o niskim ciś-
nieniu i temperaturze, która ulega dal-
szemu schłodzeniu w kondensatorze
zamieniając się ponownie w wodę.
Woda jest przepompowywana ponow-
nie do kotła i cykl się powtarza. Na
tym przykładzie łatwo można zoba-
czyć, że system pobiera ciepło do kotła
i oddaje ciepło w skraplaczu.
Rysunek 2 to schemat pompy ciepl-
nej. Para o niskiej temperaturze trafia
do sprężarki, gdzie zostaje sprężona
do wysokiej temperatury i ciśnienia.
Para ta jest skraplana (za-
mieniana w ciecz) w skrap-
laczu. Następnie ciecz prze-
puszczana jest pod ciśnie-
niem przez specjalną prze-
pustnicę, obniżając swoje ciś-
nienie i temperaturę. Obni-
żenie ciśnienia pozwala pew-
nej części cieczy wyparować.
Ta „dwufazowa ciecz” – czę-
ściowo ciecz i częściowo para
– trafia z kolei do parownika,
w którym pozostała część
cieczy zostaje zagotowana.
Otrzymana para o niskiej te-
mperaturze ponownie trafia do sprę-
żarki, zamykając cykl. Na tym przy-
kładzie widać, że system pobiera ciep-
ło do parownika i oddaje ciepło
w skraplaczu.
Oba te systemy są w wysokim stop-
niu do siebie podobne. Oba mają taki
element, w którym ciepło jest absor-
bowane (kocioł i parownik). Oba mają
taki element, w którym obniżane jest
ciśnienie (turbina i przepustnica). Oba
mają taki element, w którym ciepło
jest oddawane (skraplacz). I oba mają
taki element, w którym ciecz robocza
jest sprężana, żeby zamknąć cykl (po-
mpa i sprężarka). W maszynie parowej
energia cieplna dostarczana jest do
systemu w kotle, a energia mechanicz-
na jest pobierana z systemu w turbinie.
Ta część ciepła, która nie została za-
mieniona na energię mechaniczną, jest
tracona w skraplaczu i obrazuje ubytek
wydajności urządzenia. W pompie cie-
plnej do systemu energia mechaniczna
dostarczana jest do sprężarki, a ener-
gia cieplna jest pobierana ze skrap-
lacza. Ta część cieczy, która zamienia
się w parę przy wyjściu z przepustnicy,
obrazuje ubytek wydajności urządze-
nia, bowiem w tym momencie do od-
parowania tej części cieczy nie jest
pobierane żadne ciepło z otoczenia.
Główna różnica między tymi dwo-
ma systemami polega na tym, że ma-
szyna parowa wymaga cieczy roboczej
(wody) podgrzanej do 100 stopni Cels-
jusza, podczas gdy pompa cieplna pra-
cuje na cieczy roboczej (freonie), który
przechodzi ze stanu ciekłego w gazowy
w temperaturze 10 stopni Celsjusza.
„Samoczynny” silnik Tesli jest jedyną
w swoim rodzaju hybrydą tych dwóch
systemów.
Tesla wiedział, że aby jego system
mógł działać, musi być znacznie bar-
dziej wydajny niż standardowe syste-
my. Na przykład, gdyby w maszynie
parowej można było wyeliminować
skraplacz, sprawność systemu znacznie
by wzrosła. Z kolei zintegrowanie
w pompie cieplnej parownika z prze-
pustnicą, tak żeby zachodził w nim cały
proces rozprężania pary, też zwiększy-
łoby wydajność systemu. Właśnie tego
typu problemy techniczne próbował
rozwiązać Tesla.
Biorąc elementy z obydwu syste-
mów, zaczynamy rozumieć, co właś-
ciwie odkrył Tesla. Rysunek 3 przed-
stawia taki właśnie system. Pracuje on
w oparciu o ciecz roboczą, która zmie-
nia swój stan skupienia w niskiej tem-
peraturze, podobnie jak freon. Pierw-
szy element działa jak połączenie pom-
py i sprężarki. Jego zadaniem jest po-
branie „cieczy dwufazowej” – częścio-
wo cieczy a częściowo pary – i spręże-
nie jej tak, żeby 100 procent cieczy
roboczej było w fazie płynnej. Następ-
ny element systemu zastępuje kocioł.
Jest to wymiennik ciepła, który po-
zwala cieczy roboczej na pobranie cie-
pła z otaczającego środowiska, lecz bez
przekroczenia punktu wrzenia. Na ze-
wnątrz element ten ochładza się i daje
efekt zamrażania. Wewnątrz wymien-
nika wzrasta potencjalne ciepło zma-
gazynowane w cieczy roboczej. Nastę-
pnym składnikiem systemu jest prze-
pustnica czy też zawór regulacyjny.
Dzięki temu elementowi sprężony,
płynny czynnik roboczy doświadcza
nagłego spadku ciśnienia, co powodu-
je, że część cieczy roboczej nagle wypa-
rowywuje. Ponieważ nie ma w tym
miejscu żadnego źródła ciepła, ciepło
parowania musi pochodzić z ciepła
zmagazynowanego w samej cieczy. Na-
stępnie ta raptownie się rozszerzająca
kombinacja cieczy i pary jest wyko-
rzystywana przez kolejny element sys-
temu – turbinę. Jak mówił Tesla, jest
to „silnik szczególnego rodzaju”. Musi
być zdolny do skutecznej pracy na
częściowo płynnym i częściowo gazo-
wym czynniku roboczym, który w nim
krąży. Kiedy proces rozszerzania wolu-
metrycznego już się skończy, „ciecz
dwufazowa” jest z powrotem sprężana
do cieczy i cykl zaczyna się od nowa.
Tesla wyobrażał sobie, że jego turbina
będzie w stanie wyprodukować więcej
energii
mechanicznej,
niż
potrzeba do napędu spręża-
rki, tak że cały system będzie
produkował energię mecha-
niczną netto.
W
przeciwieństwie
do
dwóch poprzednio omawia-
nych systemów, „samoczyn-
ny” silnik Tesli nie ma żad-
nego skraplacza, gdzie traco-
ne byłoby nie wykorzystane
ciepło. Ciepło jest absorbo-
wane z otoczenia, energia
mechaniczna jest pobierana
z turbiny, a całe ciepło pozo-
stałe w cieczy roboczej pozostaje
w obiegu i przechodzi do następnego
cyklu.
To jest zdumiewający pomysł, ale
czy to będzie działać? Czy osiągnięcie
niezbędnej sprawności urządzenia jest
możliwe? W latach 30-tych austriacki
inżynier Rudolf Doczekal zbudował
działającą maszynę parową, w której
cieczą roboczą była kombinacja wody
i benzenu. Ku jego zdumieniu, okazało
się, że maszyna ta może działać zarów-
no ze skraplaczem, jak i bez niego. Jej
sprawność znacznie przekraczała ma-
ksimum wyliczone z cyklu Carnota.
W roku 1939 przyznano mu na jego
system patent (nr 155744). Trzeba by-
ło 39 lat, żeby ktoś inny to udowodnił,
lecz Tesla miał rację – maszyna cieplna
o wysokiej sprawności może działać
bez skraplacza.
Ale czy można osiągnąć sprawność
w innym procesie? Czy istnieje urzą-
dzenie, które sprężałoby wydajnie
34
• NEXUS
STYCZEŃ-LUTY 2002
Rys. 3. „Samoczynny” silnik Tesli.
„ciecz dwufazową” z powrotem do cie-
czy? Odpowiedź brzmi tak. Obecnie
może to robić Spiralna Sprężarka Co-
pelanda. Czy istnieje turbina, która
może efektywnie działać, napędzana
gwałtownie rozszerzającą się „cieczą
dwufazową?”. I tu odpowiedź brzmi
tak. Mogą tak działać turbiny impul-
sowe z dyszami ciśnieniowymi wbudo-
wanymi bezpośrednio w obudowę,
gdzie cały proces rozprężania cieczy
zachodzi wewnątrz turbiny. W rzeczy-
wistości wszystkie inne problemy in-
żynieryjne zostały już rozwiązane.
Obecnie działają już modele ma-
szyn, które zamieniają temperaturę ota-
czającego powietrza w energię mecha-
niczną, wywołując przy okazji jako efekt
uboczny zamrażanie. Sto lat temu Tesla
określił „idealny sposób pozyskiwania
energii motorycznej” i obecnie można
już z powodzeniem wykorzystać do tego
celu gigantyczny zbiornik ciepła atmo-
sferycznego. Prawdziwie „da-
rmowa energia” dotarła na
Ziemię. Oczywiście, elementy
tych maszyn są bardzo skom-
plikowane i przeciętny czytel-
nik nie zrozumie ich w pełni
bez poważnego przestudio-
wania szczegółów. Podstawo-
we zasady, na jakich one dzia-
łają, zostały nakreślone tu je-
dynie w ogólnym zarysie.
Od czerwca 1995 roku
rozwijane są dwa, nieznacz-
nie się różniące od siebie,
procesy, które dają ten sam podstawo-
wy efekt. Pierwszy z nich wykorzystany
został w maszynie zaprojektowanej
przez niemieckiego fizyka dra Bern-
harda Schaeffera wspólnie z rosyjskim
wynalazcą Albertem Serogodskim na
podstawie pionierskich prac Doczeka-
la. Ich najnowsza maszyna otrzymała
Patent Niemiecki nr DE 4244016
A 1 i jest zdolna działać jak lodówka,
która produkuje energię elektryczną
zamiast ją pobierać. Drugi model opa-
rty jest na pracy kanadyjskiego inży-
niera George’a Wisemana, którego
konstrukcja bliższa jest idei Tesli. Wi-
seman napisał trzy książki, w których
wyczerpująco przedstawił podstawy
swojego zdumiewającego wynalazku.
Każdy, kto interesuje się tym tematem,
musi koniecznie je przeczytać. Są to
książki wydane pod wspólnym tytułem
Heat Technology: Book 1, Book 2 i Bo-
ok 3 (Technologia ciepła – tom 1, 2 i 3).
W książkach tych Wiseman szczegóło-
wo omawia projekty swoich turbin
i dostarcza matematyczne modele tego
systemu. (Książki te można zamówić,
pisząc na adres: Eagle Research, Box
145, Eastport, ID, 83826 USA. Każdy
tom kosztuje w USA 15 dolarów, zaś
przy wysyłce poza kontynent amery-
kański doliczane jest dodatkowo 5 do-
larów). Lepiej kupić wszystkie trzy to-
my, jako że opisują one różne aspekty
tego systemu.
Sto lat temu Nikola Tesla odkrył
fundamentalny sposób na wykorzysta-
nie energii słońca poprzez zamianę
ciepła otaczającego powietrza w ene-
rgię mechaniczną. Nakreślił całą me-
todę, a nawet sam rozwiązał wiele
problemów technicznych. Liczne tru-
dności, jakie stawały mu w życiu na
drodze, uniemożliwiły mu doprowa-
dzenie do końca tych prac. Jego „sa-
moczynny” silnik jest prawdziwą siło-
wnią elektryczną nie wymagającą pa-
liwa, zdolną do produkcji energii uży-
tecznej w każdym punkcie planety
w dowolnej chwili dnia i nocy. Mu-
siało minąć sto lat, zanim inni mogli
ostatecznie dokończyć jego pracę.
I ten dzień już nadszedł. Nie mam
tu oczywiście zamiaru pomniejszać
niezastąpionego i bardzo istotnego
wkładu Wisemana i Schaeffera, Do-
czekala i innych, jednak przyszłe po-
kolenia jeszcze raz powinny podzię-
kować Tesli.
Kiedy Tesla po raz pierwszy for-
mułował ideę swojego wynalazku, za-
czął od stwierdzenia, że podstawowe
założenia ujęte w postaci Drugiej Za-
sady Termodynamiki
1
nie są uniwer-
salnie (czyli dla każdego przypadku)
prawdziwe i dlatego nie mogą być
czynnikiem bezwzględnie ograniczają-
cym. Te założenia istnieją obecnie
w naszym życiu w postaci przekonania,
że chcąc podnieść lub obniżyć tem-
peraturę jakiegoś środowiska w sto-
sunku do otoczenia, trzeba wydatko-
wać energię. Tesla nie bał się zadawać
pytań, a nawet kwestionować tych za-
łożeń. Nie onieśmielały go historyczne
„autorytety” Carnota i lorda Kelvina,
których prace stanowiły podstawę „Za-
sad Termodynamiki”. Był skłonny
przemyśleć wszystkie te podstawowe
zasady w świetle własnych doświad-
czeń i spostrzeżeń i wyciągnąć z nich
własne wnioski. Działając w ten spo-
sób, był w stanie wyobrazić sobie wy-
nalazek, który musiał czekać sto lat na
urzeczywistnienie.
I
O autorze:
Dr Peter A. Lindemann interesuje się
zagadnieniem „darmowej” energii od roku
1973, kiedy zapoznał się z pracami Edwina
Graya. Do roku 1981 opracował własny
system oparty na „darmowej” energii, któ-
rego podstawę stanowią zmienne reluktan-
cyjne generatory i silniki pulsacyjne. W la-
tach
osiemdziesiątych
współpracował
z Bruce’em DePalmą i Ericiem Dollardem.
W roku 1988 przystąpił do Fundacji Badań
z Pogranicza Nauki (Borderland Sciences
Research Foundation), z którą współpraco-
wał do roku 1999. W tym czasie napisał
ponad
20
artykułów
opublikowanych
w The Journal of Borderland Research.
Dr Lindemann jest autorytetem w dzie-
dzinie praktycznych zastosowań technolo-
gii eteru i zimnej elektryczności.
W chwili obecnej jest współpra-
cownikiem dra Roberta Adamsa
z Nowej Zelandii oraz Trevora
Jamesa Constable’a z USA. Pełni
również funkcję dyrektora Rese-
arch for Clear Tech, Inc. w USA.
Jest autorem książki The Free
Energy Secrets of Cold Electricity
(Tajemnice
darmowej
energii
z zimnej elektryczności) oraz
programu na kasecie wideo
o tym samym tytule. Obie pozy-
cje można otrzymać z Clear
Tech, Inc., ‹www.free-energy.cc›, oraz
z Adventures Unlimited, ‹www.adventure-
sunlimitedpress.com›, w USA.
Przełożył Michał Berski
Przypisy:
1. Zasada ta definiuje silnik cieplny jako każ-
de urządzenie wykonujące pracę kosztem ener-
gii doprowadzanej w postaci ciepła i działające
periodycznie. Jej twórca, N. Carnot, zauważył,
że w maszynach cieplnych zawsze można zamie-
nić pracę na ciepło, natomiast zamiana ciepła na
pracę podlega ograniczeniom. – Przyp. tłum.
Bibliografia:
• Encyclopedia Britannica, dział termodynami-
ki, wydanie z 1989 roku.
• Planetary Association for Clean Energy (Pla-
netarne stowarzyszenie na rzecz czystej energii),
PACE Newsletter, vol. 8, nr 2, luty 1995 roku.
• B. Schaeffer, W.D. Bauer, How to win energy
with an adiabatic-isochoric-adiabatic cycle over
labile states of the P-V-diagram (Jak otrzymać
energie z cyklu adiabatyczno-izochoryczno-adia-
batycznego w niestabilnych stanach diagramu P-
V), WDB-Verlag, 1991 rok.
• Nikola Tesla, „The Problem of Increasing
Human Energy” („Problem zwiększenia ludz-
kiej energii”), The Century Illustrated Magazine,
czerwiec 1900 roku.
• George Wisemann, Heat Technology, Books 1,
2 i 3, Eagle Research, 1994 rok.
STYCZEŃ-LUTY 2002
NEXUS
• 35